Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
Każdy ma swojego anioła stróża, jednak nie każdy z nich wytrzymuje presję związaną z pracą. Podczas gdy kolejni aniołowie stróże zaczęli rezygnować ze swoich stanowisk, postanowiono wdrożyć "Projekt Demon". Niestety dla niej - postanowiono spróbować i wylosowali zarówno człowieka jak i demona, który od tamtej chwili miał nad nią czuwać.
On (demon) - Noé
Ona (człowiek) - Yulli
Każdy ma swojego anioła stróża, jednak nie każdy z nich wytrzymuje presję związaną z pracą. Podczas gdy kolejni aniołowie stróże zaczęli rezygnować ze swoich stanowisk, postanowiono wdrożyć "Projekt Demon". Niestety dla niej - postanowiono spróbować i wylosowali zarówno człowieka jak i demona, który od tamtej chwili miał nad nią czuwać.
On (demon) - Noé
Ona (człowiek) - Yulli
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Co... Co to było? Zamrugałam kilka razy, niepewna czy ten pocałunek w czoło był wymysłem mojej wyobraźni, czy jednak nie.
- Panno Parker? - usłyszałam głos Anny. Szybko schowałam kopertę w książce i ją zamknęłam za nim otworzyłam drzwi Annie. Kobieta przyniosła mi świeżą herbatę i z przerażeniem zauważyła mokrą podłogę i chłodniejszą temperaturę w pokoju. Głośne miauczenie Vincenta sprowadziło naszą uwagę na kota.
- No co za niegrzeczny kocur. Przez ciebie panna Parker się przeziębi. - Anna sobie ponarzekała jeszcze pod nosem, ale ja myślami byłam zupełnie gdzieś indziej.
Nie byłam do końca przeszczęśliwa faktem, że mieliśmy pociąg w tak późną porę, ale musiałam przyznać, że pomogło mi to z wyjściem z domy bez żadnych problemów. W kuchni zostawiłam list do Anny, w którym wyjaśniłam, że wrócę za kilka dni. Nie napisałam gdzie i z kim będę, ale obiecałam, że nie uciekłam z domu. Potrzebowałam kilka dni z daleka od Sebastiana co było częściową prawdą.
Jednak po za tym nie widziałam żadnych zalet nocnej podróży. Mimo tego, że spakowałam jedynie jedną walizkę to było dosyć ciężka i miałam z nią nie mały problem. Do tego śnieg nie stopniał, wciąż było go całkiem sporo na ulicach i jeszcze zaczęło lekko padać, gdy wyszłam z domu.
Dlatego też obwiniałam śnieg za to, że prawie się spóźniłam. Prawie. Gdy dotarłam na stację moim celem było znalezienie Williama, który na pewno już tam był. Z doświadczenia wiedziałam, że był całkiem punktualny. Na szczęście się nie myliłam i podbiegłam do niego, całkowicie wykończona. Prawie się poślizgnęłam na lodzie, którego nie zauważyłam, ale William był na tyle blisko, że mogłam złapać jego ramię i znaleźć swój balans.
- Wybacz - uśmiechnęłam się skrępowana. Puściłam jego ramię aby lepiej złapać moją walizkę.
- Widzisz? Nie spóźniłam się.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Była jeszcze jedna, bardzo ważna sprawa, którą musiałem załatwić przed wyjazdem. Mianowicie chodziło o Vincenta. Nie mógł tak po prostu zniknąć na parę dni, a potem pojawić się, jak gdyby nigdy nic. Jakimś cudem ubłagałem Anthony'ego, by poudawał kota, chociaż na parę minut dziennie, gdy będzie z Sebastianem w domu. Przecież nic mu to nie zaszkodzi. Niby anioły są bezinteresowne i pomocne, a jednak ten chciał, abym mu przywiózł coś ładnego z jarmarku. Oczywiście obiecałem, że coś przywiozę, bo jakbym mógł odmówić. W przeciwnym przypadku więcej mógł się nie zgodzić na żadną pomoc.
Na podróż nie do końca wiedziałem, co ze sobą zabrać. Stanęło więc tylko na kilku ubraniach i parze butów na zmianę. To tylko kilka dni, nie było co się szykować.
Za to miałem mały ubaw, widząc Dove z taką walizką. Co prawda widziałem jak wcześniej się pakowała, ale taki spacer na peron musiał być dla niej bardzo męczący.
- Bardzo mnie to cieszy - uśmiechnąłem się lekko, próbując się nie roześmiać przy okazji. - Popraw czapkę, bo się przeziębisz - powiedziałem, widząc w jakim stanie była Dove. - I daj tą walizkę. Gdzie ty planujesz w ogóle upchać do tego pamiątki z jarmarku? - westchnąłem, zabierając z rąk kobiety jej bagaż.
Na peronie zjawiało się coraz więcej osób, każdy w oczekiwaniu na pociąg. Miał się zjawić za niespełna dziesięć minut. Większość obecnych już się niecierpliwiła, a to nawet nie był początek podróży.
Na podróż nie do końca wiedziałem, co ze sobą zabrać. Stanęło więc tylko na kilku ubraniach i parze butów na zmianę. To tylko kilka dni, nie było co się szykować.
Za to miałem mały ubaw, widząc Dove z taką walizką. Co prawda widziałem jak wcześniej się pakowała, ale taki spacer na peron musiał być dla niej bardzo męczący.
- Bardzo mnie to cieszy - uśmiechnąłem się lekko, próbując się nie roześmiać przy okazji. - Popraw czapkę, bo się przeziębisz - powiedziałem, widząc w jakim stanie była Dove. - I daj tą walizkę. Gdzie ty planujesz w ogóle upchać do tego pamiątki z jarmarku? - westchnąłem, zabierając z rąk kobiety jej bagaż.
Na peronie zjawiało się coraz więcej osób, każdy w oczekiwaniu na pociąg. Miał się zjawić za niespełna dziesięć minut. Większość obecnych już się niecierpliwiła, a to nawet nie był początek podróży.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Oddałam mój bagaż Williamowi. Na pytanie dotyczące braku miejsca na rzeczy z jarmarku nie odpowiedziałam. Znajdę jakieś rozwiązanie. W najgorszym wypadku kupię drugą walizkę. Po za tym nie planowałam za dużo kupować.
Poprawiłam swoją czapkę i próbowałam schować dłonie w rękawach mojego płaszczu. Byłam zmęczona, niewyspana przez koszmary, do tego ta podróż zapewnie również nie była najlepszym dodatkiem do moich problemów ze snem, no i zimna pogoda wcale nie była idealna. Chociaż niska temperatura pomagała mi nie zasnąć na stojąco.
Mimo tego grzecznie czekałam na ten nieszczęsny pociąg. Poczułam wielką ulgę, gdy pociąg się nie spóźnił i nie musieliśmy dłużej czekać. Nigdy nie brałam pociągu i nie byłam do końca pewna co robić, więc szłam za Williamem. Pozwoliłam sobie usiąść bliżej okna, ciekawa widoków i całego doświadczenia. Gdy pociąg ponownie ruszył spojrzałam przez szybę z podziwem obserwując jak co raz szybciej mijają nas (a raczej by mijamy) budynki, drzewa, ludzi. Nie mogłam całkowicie w to uwierzyć i byłam przekonana, że zaraz się obudzę z tego dziwnego snu.
- Widzisz to? - zapytałam Williama patrząc na niego tylko na chwilę za nim ponownie spojrzałam przez okno. Byłam ciekawa, jak to wszystko musi wyglądać podczas dnia.
- Że też człowiek potrafi coś takiego wymyślić. Podobno w innych częściach Europy można pociągiem pojechać z Paryża do Rzymu! A może dopiero planują... Nie pamiętam szczegółów, ale chętnie bym z czegoś takiego skorzystała. Nawet bym nie pomyślała, aby zwiedzić Rzym.
Po minach ludzi wokół nas zrozumiałam, że powinnam trochę się uspokoić. Uśmiechnęłam się nerwowo ponownie skrępowana.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wcześniej uważnie sprawdziłem swój bilet i numer przedziału, który mieliśmy zająć. Kupiłem miejsca obok siebie, dlatego teraz tylko trzeba było znaleźć odpowiedni. Mężczyzna sprzedający bilety bardzo ładnie mnie w tym uświadomił…
Takiego entuzjazmu u Dove dawno nie widziałem. Była podekscytowana widokami za oknem niczym dziecko. Co by więc było za dnia, gdybyśmy jechali? Zapamiętałem sobie, aby podróż powrotną odbywała się za dnia. Miło było spoglądać, jak tak po prostu się cieszyła.
- Też nigdy nie jeździłem pociągiem - przyznałem. To też był mój pierwszy raz. - Może nawet uda ci się wybrać na taką wycieczkę - zajrzałem kobiecie przez ramię. Było jednak już zbyt ciemno, żebym coś zobaczył. Dove z nosem przyklejonym do szyby miała jeszcze taką możliwość. - Wtedy również chętnie ci potowarzyszę - i jak w każdym innym przypadku. Gdzie ona tam i ja.
- Drogę do domu zaplanujemy na poranne godziny. Razem będziemy mogli pozachwycać się widokami - powiedzialen, ignorując wszystkie spojrzenia, jakimi zostałem obdarowany. Pomyślałby kto, że oni wszyscy tacy spokojni i ustatkowani na co dzień. Najlepiej unieść wysoko głowę i zgrywać kogoś lepszego, stosować się do ograniczeń, jakie wciąż narzucają inni.
Takiego entuzjazmu u Dove dawno nie widziałem. Była podekscytowana widokami za oknem niczym dziecko. Co by więc było za dnia, gdybyśmy jechali? Zapamiętałem sobie, aby podróż powrotną odbywała się za dnia. Miło było spoglądać, jak tak po prostu się cieszyła.
- Też nigdy nie jeździłem pociągiem - przyznałem. To też był mój pierwszy raz. - Może nawet uda ci się wybrać na taką wycieczkę - zajrzałem kobiecie przez ramię. Było jednak już zbyt ciemno, żebym coś zobaczył. Dove z nosem przyklejonym do szyby miała jeszcze taką możliwość. - Wtedy również chętnie ci potowarzyszę - i jak w każdym innym przypadku. Gdzie ona tam i ja.
- Drogę do domu zaplanujemy na poranne godziny. Razem będziemy mogli pozachwycać się widokami - powiedzialen, ignorując wszystkie spojrzenia, jakimi zostałem obdarowany. Pomyślałby kto, że oni wszyscy tacy spokojni i ustatkowani na co dzień. Najlepiej unieść wysoko głowę i zgrywać kogoś lepszego, stosować się do ograniczeń, jakie wciąż narzucają inni.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Wiedziałam, że William dobrze chciał mówiąc, że może kiedyś będę mogła udać się z Paryża do Rzymu. Jednak nie mogłam nie pomyśleć o mojej ostatniej rozmowie ze Sebastianem. On już zaplanował moją przyszłość, w której byłabym żoną inspektora. Czy mogłabym wtedy jeździć na takie wycieczki, sama lub z Georgem? Czy nawet miałabym opcję aby udać się z Williamem? Sam fakt, że musiałabym wziąć pod uwagę takie myśli tylko spowodowało, że mój entuzjazm znikł. Jednak nie wszystko stracone. W końcu, miałam własne plany.
Chciałam powiedzieć Williamowi o mojej kłótni ze Sebastianem, ale się powstrzymałam. Pewnie sam był zmęczony, to raz, a po drugie lepiej nie wspominać takich rzeczy na pociągu. Może nawet nie chciał o tym słyszeć.
- Ah czyli będziesz kazał mi wcześnie wstać? - powiedziałam żartobliwie, jednak po chwili dodałam:
- W porządku. Nawet pozwolę tobie usiąść przy oknie. Widzisz jaka potrafię być uprzejma? - wiedziałam jaką opinię miał na mój temat William. Jedynie nie byłam pewna czy wciąż uważał mnie za rozpieszczoną paniusię czy co tam jeszcze. Chyba nie skoro zgodził się na taką podróż.
- Gdybyś mógł zwiedzić jedno nowe miejsce, wiesz gdzie byś poszedł? Sama czasami się nad tym zastanawiam. W ostatniej książce, którą czytałam wszystko dzieje się w Azji. W Japonii. Jednak to jest tak daleko chyba raczej pozostanie to w marzeniach.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Możemy jechać jakoś w południe. Wyśpisz się i będzie wystarczająco widno na podziwianie, pani uprzejma- uśmiechnąłem się, uznając to za wystarczający kompromis. O ile oczywiście jeszcze będzie taka możliwość, a nie tak jak tym razem, że nie miałem wpływu na porę podróży. I tak, Dove zdecydowanie zyskiwała na bliższym poznaniu.
- Nie wiem, nigdy nie odczuwałem zbyt wielkich chęci do podróżowania. Zawsze miałem za dużo na głowie, wiesz jak to jest, dziadek wiecznie miał co do mnie oczekiwania, po jego śmierci przejąłem interes, potem pojawiła się żona i córka, nie miałem czasu porządnie się wyspać, a co dopiero myśleć o podróżach. Nawet tych pa… - zaciąłem się na chwilę, rozumiejąc co właśnie powiedziałem. Żona i córka. To brzmiało tak absurdalnie w moich ustach, ale w końcu udało mi się powiązać dwa kobiece imiona, jakie chodziły mi po głowie od długiego czasu. - Nawet tych palcem po mapie - dokończyłem skonsternowany.
- Ale Japonia brzmi nieźle. Tylko tam to bardziej statkiem niż pociągiem, prawda? - dopytałem, kojarząc jedynie Azję. Zdecydowanie nie należałem do osób zaznajomionych z państwami świata. Chyba czas zaopatrzyć się w jakiś szczegółowy globus albo mapę.
- Masz może tą książkę przy sobie? - zadałem kolejne pytanie, próbując zapomnieć o tym wspomnieniu.
- Nie wiem, nigdy nie odczuwałem zbyt wielkich chęci do podróżowania. Zawsze miałem za dużo na głowie, wiesz jak to jest, dziadek wiecznie miał co do mnie oczekiwania, po jego śmierci przejąłem interes, potem pojawiła się żona i córka, nie miałem czasu porządnie się wyspać, a co dopiero myśleć o podróżach. Nawet tych pa… - zaciąłem się na chwilę, rozumiejąc co właśnie powiedziałem. Żona i córka. To brzmiało tak absurdalnie w moich ustach, ale w końcu udało mi się powiązać dwa kobiece imiona, jakie chodziły mi po głowie od długiego czasu. - Nawet tych palcem po mapie - dokończyłem skonsternowany.
- Ale Japonia brzmi nieźle. Tylko tam to bardziej statkiem niż pociągiem, prawda? - dopytałem, kojarząc jedynie Azję. Zdecydowanie nie należałem do osób zaznajomionych z państwami świata. Chyba czas zaopatrzyć się w jakiś szczegółowy globus albo mapę.
- Masz może tą książkę przy sobie? - zadałem kolejne pytanie, próbując zapomnieć o tym wspomnieniu.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Czy dobrze usłyszałam? Nie wiedziałam, jak rozczytać minę Williama, gdy wspomniał o swojej żonie i córce. Po raz pierwszy o nich słyszałam. Chyba nie miał zamiaru o nich wspominać w moim towarzystwie, bo zamarł na chwilę. Ciekawe czemu o nich nie rozmawiał. Skoro mieszka sam w Londynie to mogłam zgadnąć, że coś musiało się z nimi stać. Normalnie poczułabym się trochę urażona, że pomimo naszej... przyjaźni w ogóle o nich nie wspomniał. Jednak z drugiej strony doskonale wiedziałam jakie to uczucie, gdy ktoś wymusza z ciebie prawdę. Nie tak dawno sama byłam w podobnej sytuacji z Williamem.
William zmienił temat, więc zdecydowałam nie pytać o żonę i córkę. Ta książka...
- Mam, ale jeżeli szukasz lektury na podróż to musisz wymyślić coś innego - odpowiedziałam szczerze, próbując zażartować chociaż mówiłam całkiem poważnie. Książka nie należała do takich, o których otwarcie bym przedyskutowała. Nawet chyba przy Margaret bym jedynie dyskretnie wspominała, a co dopiero z Williamem.
Pozwoliłam sobie oprzeć głowę o szybę tak abym mogłam wciąż rozmawiać z Williamem.
- Wiesz, że nigdy nie byłam na statku? Dopiero, gdy udam się do Francji będę miała szansę się przekonać czy czas na statku jest dla mnie. Może wtedy zdecyduję czy nawet warto próbować udać się do Azji. - nie miałam takich planów, bo nawet nie wiedziałabym od czego zacząć. Jednak chciałam trochę poprawić humor mojego towarzysza, czy odwrócić jego uwagę od jego małej "wpadki". Mogłam mieć tylko nadzieję, że jednego dnia powie mi coś więcej o swojej żonie i córce.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dlaczego Dove tak się uparła, by nie pożyczyć mi książki do czytania? Czy ten romans był tak słaby i beznadziejny, czy wręcz przeciwnie i dlatego wolała nie zdradzać się z tym, co jej się podobało w tej książce? Cóż, w takich razie chyba pozostało mi odpuścić.
- Kiedy planujesz wybrać się do Francji? - zaciekawiłem się, bo chyba gdzieś umknęła mi ta kwestia. Oby tylko nie okazała się nie do pokonania, bo oczywiście jakoś będę musiał wybrać się z nią.
- Czy możecie być cicho, proszę? - odezwał się mężczyzna w średnim wieku siedzący przed Dove. W dłoniach trzymał małą poduszkę i był wyraźnie niezadowolony, że przez nasze gadanie nie mógł zmrużyć oczu.
- Nie mam poduszki - wyrzuciłem z siebie, czym lekko rozbawiłem najbliższą osobę, młodego mężczyznę, zapatrzonego w gazetę. Choć równie dobrze mógł coś zabawnego przeczytać. Poza tym, pociąg to nie hotel, nie służy do odpoczynku i snu.
- Chyba że ktoś użyczy mi swego ramienia, wtedy może poszedłbym spać. Ale nie ręczę, że uda mi się do tego namówić… przyjaciółkę. Poza tym ona czasem lubi kąsać, nie wiem więc, czy to dobre rozwiązanie- powiedziałem z poważną miną, zdejmując kapelusz, który odłożyłem na półkę ponad naszymi głowami. Mimo obaw, że będzie zimno, w pociągu nie było tak źle.
- Naprawdę, nie chcę o tym słuch…
- Co kto lubi, drogi panie - pokiwałem głową. Rozpiąłem też płaszcz, który był lekko wilgotny, po czym dołączył do kapelusza razem z naszymi walizkami.
- Kiedy planujesz wybrać się do Francji? - zaciekawiłem się, bo chyba gdzieś umknęła mi ta kwestia. Oby tylko nie okazała się nie do pokonania, bo oczywiście jakoś będę musiał wybrać się z nią.
- Czy możecie być cicho, proszę? - odezwał się mężczyzna w średnim wieku siedzący przed Dove. W dłoniach trzymał małą poduszkę i był wyraźnie niezadowolony, że przez nasze gadanie nie mógł zmrużyć oczu.
- Nie mam poduszki - wyrzuciłem z siebie, czym lekko rozbawiłem najbliższą osobę, młodego mężczyznę, zapatrzonego w gazetę. Choć równie dobrze mógł coś zabawnego przeczytać. Poza tym, pociąg to nie hotel, nie służy do odpoczynku i snu.
- Chyba że ktoś użyczy mi swego ramienia, wtedy może poszedłbym spać. Ale nie ręczę, że uda mi się do tego namówić… przyjaciółkę. Poza tym ona czasem lubi kąsać, nie wiem więc, czy to dobre rozwiązanie- powiedziałem z poważną miną, zdejmując kapelusz, który odłożyłem na półkę ponad naszymi głowami. Mimo obaw, że będzie zimno, w pociągu nie było tak źle.
- Naprawdę, nie chcę o tym słuch…
- Co kto lubi, drogi panie - pokiwałem głową. Rozpiąłem też płaszcz, który był lekko wilgotny, po czym dołączył do kapelusza razem z naszymi walizkami.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Nie miałam szansy odpowiedzieć Williamowi na jego pytanie, bo oczywiście ktoś musiał dołączyć do rozmowy. Spojrzałam na mężczyznę, który najwyraźniej był równie niewyspany co ja, jeżeli nie bardziej.
Zmrużyłam oczy wpatrując się w Williama. Ja kąsam? William coś bardzo lubił mi ładnie komplementować w towarzystwie innych. Już nie jeden raz się tak zdarzyło. Miał szczęście, że miałam chociaż trochę poczucia humoru.
- Lepiej abyś nie zasypiał - spojrzałam na mężczyznę naprzeciwko mnie.
- Mój przyjaciel potrafi chrapać, jakby był członkiem chóru kościelnego - skłamałam i uśmiechnęłam się pod nosem. Mężczyzna wywrócił oczami i mimo wszystkie najwyraźniej próbował zasnąć. Sama ziewnęłam i zasłoniłam usta dłonią. Przydałoby się pospać chociaż kilka godzin.
- Rób, jak uważasz, Lightwood - mruknęłam w stronę Williama, zamykając oczy.
- Obiecuję, że nie ugryzę... przy tylu świadkach - uśmiechnęłam się szerzej, rozbawiona z własnych słów. Jednak szybko się uspokoiłam, zasypiając w dosyć niewygodniej pozycji, ale zmęczenie zrobiło swoje. Skrzyżowałam ramiona, trzymając blisko swój płaszcz i chowając zamarznięte dłonie ponownie w rękawach.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zasłoniłem usta dłonią, by utrzymać pozorną powagę i się nie roześmiać. Nasz towarzysz widocznie również sobie podarował dalsze pogaduszki i wkrótce nikt już się nie odzywał.
Mimo iż Dove obiecała, że nie gryzie przy świadkach, nie zrobiłem tego o czym mówiłem. Moje miejsce było dość niewygodne, gdyż nie mogłem się nawet oprzeć ani z jednej, ani z drugiej strony. Jedyną opcją pozostało mi oparcie łokci na kolanach, a głowy na brodzie, co na dłuższy czas również zrobiło się dość niewygodne.
Ani spać, ani rozmawiać, czułem, że chyba zwariuję niedługo. Jedyną atrakcją było patrzenie jak jedni pasażerowie wysiadają, a drudzy wsiadają. Wielu z nich wysiadło wcześniej niż my. W pewnym momencie złapałem się na tym, że patrzyłem na śpiącą Dove. Miałem wrażenie, że zmarzła bardziej niż ja, gdyż przez cały czas spała otulona tym swoim płaszczem, a kiedy dotknąłem jej drżącej dłoni, była zimna jak lód.
Kiedy w naszym przedziale został tylko podsypiający mężczyzna, zrobiłem więcej miejsca do spania dla Dove. Oczywiście nie mając ani poduszki, ani jakiegoś koca, musiałem wyciągnąć ze swojej walizki jedną z marynarek, którą wsunąłem pod głowę kobiety, by było jej wygodniej. Na jej płaszcz narzuciłem jeszcze swój, który zdążył wyschnąć.
- Przyjaciółka? - odezwał się mężczyzna, kiedy okrywałem szczelniej Dove.
- Mhm, obudź mnie pan jak już będziemy na miejscu - mruknąłem. Mimo zmęczenia i tak nie byłem w stanie usnąć. Ciągle coś stukało, hałasowało, drżało czy po prostu huczało przy każdej stacji. Ledwie zamknąłem oczy, a już je otwierałem przez hałasy. W końcu zrezygnowałem z próby przespania się, odliczając kolejne minuty do naszej końcowej stacji.
Mimo iż Dove obiecała, że nie gryzie przy świadkach, nie zrobiłem tego o czym mówiłem. Moje miejsce było dość niewygodne, gdyż nie mogłem się nawet oprzeć ani z jednej, ani z drugiej strony. Jedyną opcją pozostało mi oparcie łokci na kolanach, a głowy na brodzie, co na dłuższy czas również zrobiło się dość niewygodne.
Ani spać, ani rozmawiać, czułem, że chyba zwariuję niedługo. Jedyną atrakcją było patrzenie jak jedni pasażerowie wysiadają, a drudzy wsiadają. Wielu z nich wysiadło wcześniej niż my. W pewnym momencie złapałem się na tym, że patrzyłem na śpiącą Dove. Miałem wrażenie, że zmarzła bardziej niż ja, gdyż przez cały czas spała otulona tym swoim płaszczem, a kiedy dotknąłem jej drżącej dłoni, była zimna jak lód.
Kiedy w naszym przedziale został tylko podsypiający mężczyzna, zrobiłem więcej miejsca do spania dla Dove. Oczywiście nie mając ani poduszki, ani jakiegoś koca, musiałem wyciągnąć ze swojej walizki jedną z marynarek, którą wsunąłem pod głowę kobiety, by było jej wygodniej. Na jej płaszcz narzuciłem jeszcze swój, który zdążył wyschnąć.
- Przyjaciółka? - odezwał się mężczyzna, kiedy okrywałem szczelniej Dove.
- Mhm, obudź mnie pan jak już będziemy na miejscu - mruknąłem. Mimo zmęczenia i tak nie byłem w stanie usnąć. Ciągle coś stukało, hałasowało, drżało czy po prostu huczało przy każdej stacji. Ledwie zamknąłem oczy, a już je otwierałem przez hałasy. W końcu zrezygnowałem z próby przespania się, odliczając kolejne minuty do naszej końcowej stacji.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Byłam sama w pokoju spoglądając na pianino, które najwyraźniej było ofiarą czyjejś złości. Był ponury dzień, a ściana deszczu za oknem. Usłyszałam, jak ktoś głośno kaszle i z bólem zostawiłam pianino w pokoju. Wyszłam na korytarz, gdzie na podłodze przy schodach ujrzałam mojego ojca. Wyglądał, jakby się męczył i z trudem dalej próbować wspinać się po schodach.
Tak, jak w każdym koszmarze zawołałam o pomoc i za każdym razem odpowiedziała mi cisza. Jedyne co było inne było miejsce w domu, gdzie znalazłam tatę. Czasami w bibliotece, czasami w ogrodzie, raz otworzyłam drzwi od swojego pokoju aby zobaczyć jego bladą twarz tuż przy moich stopach. Może specjalnie zapomniałam gdzie na prawdę znalazłam tatę w jego ostatnich chwilach.
Obudziło mnie głośne płakanie dziecka. Potrzebowałam chwili aby sobie przypomnieć gdzie jestem. Wciąż byliśmy w pociągu, ale musieliśmy być blisko, bo słońce już wyszło i lekko ogrzewało moją twarz. Dopiero wtedy zauważyłam, że jest mi znacznie cieplej niż wcześniej. Nie potrzebowałam dużo czasu aby zrozumieć czyja to była zasługa.
William wyglądał, jakby ani minuty nie przespał. Zrobiło mi się go żal, bo pomimo mojego koszmaru w miarę się wyspałam.
- Dziękuję - szepnęłam. Miałam wrażenie, że co raz więcej rzucam tym słowem w stronę Williama.
Nie byliśmy sami, więc próbowałam się jakoś poprawić i oddałam Williamowi jego rzeczy.
- Nie spałeś? - zapytałam głownie z grzeczności i aby zacząć jakiś temat.
- Trzeba było zaryzykować i skorzystać ze swojej własnej propozycji. Może bym ugryzła, ale chociaż trochę byś pospał.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Kiedy podróżowaliśmy tylko z tym jednym mężczyzną, było całkiem znośnie. Nie czepiał się, właściwie to już nawet nie gadał, a co jakiś czas tylko omiatał spojrzeniem przedział. Doceniałem ten spokój, jaki nam towarzyszył. I on również, bo gdy tylko do naszego przedziału wparowała rodzina z dziećmi, obaj mieliśmy identyczny, niepocieszony wyraz twarzy. Jakieś młode małżeństwo z może czteroletnią dziewczynką i drugim dzieckiem u kobiety na rękach.
Wtedy jeszcze dało radę wytrzymać. Mimo ciągłego paplania starszego dziecka, które było bardzo podekscytowane podróżą. Cały czas zadawało setki pytań, nawet dziewczynka uczepiła się zarówno mnie jak i mojego towarzysza w niedoli. Chciała też zaczepić Dove, bo widocznie nie podobało jej się, że śpi, ale jakoś ją od tego odwiodłem. Rodzice za to jakoś niespecjalnie przejmowali się tym, co robiło ich dziecko.
Najgorsze nadeszło, gdy obudził się ten niemowlak i zaczął się drzeć ile sił. Ukryłem twarz w dłoniach, zmęczony, zirytowany i zły. Wiedziałem, że długo tak nie byłbym w stanie wytrzymać. Miałem nadzieję, że z nastaniem świtu nasza podróż dobiegnie końca. Tym bardziej, że pola i lasy zaczęły ustępować zabudowaniom.
Płacz musiał zbudzić Dove. Przynajmniej ona jedna trochę się przespała. I nawet trzymał się jej humor.
- Uwierz mi, próbowałem, ale nie jestem w stanie nawet zmrużyć oka w takich warunkach - mruknąłem, a zaraz rozpoczął się kolejny koncert malucha, co przyprawiało mnie o coraz większy ból głowy.
- Mam już dość - poskarżyłem się kobiecie. - Jeśli zaraz nie dojedziemy na miejsce, to chyba kogoś zamorduję - powiedziałem na tyle cicho, żeby tylko ona mogła mnie usłyszeć.
- Powiedz mi, kiedy to w końcu się skończy - położyłem głowę na kolanach Dove, po czym złapałem swój płaszcz i narzuciłem go na siebie, zakrywając się razem z głową. Nie ważne, jak bardzo nie powinienem tego robić. Byłem wykończony. Zasłoniłem dłońmi uszy, zagryzając zęby. Po prostu cudowna podróż, pełna uroku. [/b]
Wtedy jeszcze dało radę wytrzymać. Mimo ciągłego paplania starszego dziecka, które było bardzo podekscytowane podróżą. Cały czas zadawało setki pytań, nawet dziewczynka uczepiła się zarówno mnie jak i mojego towarzysza w niedoli. Chciała też zaczepić Dove, bo widocznie nie podobało jej się, że śpi, ale jakoś ją od tego odwiodłem. Rodzice za to jakoś niespecjalnie przejmowali się tym, co robiło ich dziecko.
Najgorsze nadeszło, gdy obudził się ten niemowlak i zaczął się drzeć ile sił. Ukryłem twarz w dłoniach, zmęczony, zirytowany i zły. Wiedziałem, że długo tak nie byłbym w stanie wytrzymać. Miałem nadzieję, że z nastaniem świtu nasza podróż dobiegnie końca. Tym bardziej, że pola i lasy zaczęły ustępować zabudowaniom.
Płacz musiał zbudzić Dove. Przynajmniej ona jedna trochę się przespała. I nawet trzymał się jej humor.
- Uwierz mi, próbowałem, ale nie jestem w stanie nawet zmrużyć oka w takich warunkach - mruknąłem, a zaraz rozpoczął się kolejny koncert malucha, co przyprawiało mnie o coraz większy ból głowy.
- Mam już dość - poskarżyłem się kobiecie. - Jeśli zaraz nie dojedziemy na miejsce, to chyba kogoś zamorduję - powiedziałem na tyle cicho, żeby tylko ona mogła mnie usłyszeć.
- Powiedz mi, kiedy to w końcu się skończy - położyłem głowę na kolanach Dove, po czym złapałem swój płaszcz i narzuciłem go na siebie, zakrywając się razem z głową. Nie ważne, jak bardzo nie powinienem tego robić. Byłem wykończony. Zasłoniłem dłońmi uszy, zagryzając zęby. Po prostu cudowna podróż, pełna uroku. [/b]
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Zamordować? Niby kogo? Te biedne dziecko, któremu pewnie jest zimno, niewygodnie, może do tego głodne? Rozumiałam, że płaczący maluch wcale nie było niczym przyjemnym, zwłaszcza po nocy spędzonej na podróży. Dlatego nie skomentowałam słów Williama i pozwoliłam mu ponarzekać. Również nic nie zrobiłam, gdy położył głowę na moich kolanach.
Nie znałam się na dzieciach chociaż lubiłam ich towarzystwo. Nawet gdybym chciała pomóc uspokoić niemowlaka nie wiedziałabym jak. Jedynie co mogłam zrobić to wsunąć dłoń pod płaszcz Williama i ułożyć moją dłoń nad jego, chociaż jakoś pomóc zagłuszyć płacz dziecka.
Nie byłam pewna jak długo jeszcze tak jechaliśmy, ale nie mogła minąć więcej niż godzina. Gdy pociąg powoli zwalniał poklepałam Williama po plecach i dałam mu znać, że jesteśmy prawie na miejscu. Wszyscy byliśmy gotowi aby wyjść na świrze powietrze i usłyszeć coś innego oprócz płaczu dziecka czy gadania małej dziewczynki.
Gdy tylko wysiedliśmy rozejrzałam się za wozem, który mógłby nas zabrać do hotelu znajomego naszej rodziny. Wątpiłam, że William miał ochotę na spacer, mimo mniejszej ilości śniegu w Birmingham.
Birmingham nie był aż tak inny od Londynu chociaż od razu miałam wrażenie, że nowe dla mnie miasto było mniejsze od stolicy. Może dlatego byłam zaskoczona, gdy w krótkim okresie czasu dotarliśmy pod hotelem. Miałam nadzieję, że uda mi się znaleźć właściciela podczas naszego pobytu i przy okazji wyciągnąć z niego przydatne informacje na temat, jak zarządzać hotelem w mieście.
Gdy weszliśmy do środka podeszłam do jednego z pracowników i poprosiłam aby powiadomił pana Krowthz'a, że jestem w hotelu. Młody mężczyzna przytaknął i szybkim krokiem udał się aby znaleźć szefa.
- Ładnie tu - przyznałam na głos rozglądając się. Najbardziej wpadły mi w oko obrazy, które były w lobby. Krowthz wiedział co robił, bo po nas jeszcze kilkanaście osób wchodziło i wychodziło z budynku. Byli zajęci, ale miałam nadzieję, że stary przyjaciel rodziny znajdzie dla nas miejsce.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Cała reszta tej okropnej podróży była wręcz nie do zniesienia. Nie musiałem znosić takiej katorgi od… bardzo wielu lat.
Miałem ochotę wybiec z pociągu jako pierwszy, zostawić w tyle wszystkie dzieci, ich beztroskich rodziców, a także milczącego towarzysza. Ale była też Dove, przy której musiałem się zachowywać. Kobieta w dodatku musiała bywać tu wcześniej i wiedziała, gdzie się udać po przyjeździe. Widoki za oknem były nowe i pewnie piękne lecz straciłem ochotę na podziwianie miasta. Przynajmniej poprzez szybę pojazdu. Chyba wolałbym przejść się na własnych nogach, bo droga nie wydawała się długa.
- Mhm, pięknie. Widać, że ten twój znajomy to kolejny koneser sztuki - przyznałem, pobieżnie spoglądając na kilka nieznanych mi obrazów i jakąś rzeźbę stojącą przy recepcji.
- Ale jesteś pewna, że właśnie tu chcesz spędzić te kilka dni? Wiesz… wasz znajomy. Znaczy zna Sebastiana. Nie obawiasz się, że zaraz doniesie braciszkowi, że jego siostra zatrzymała się w hotelu z mężczyzną nie będącym jej mężem? Nawet jeśli nie teraz, to później - powiedziałem, kiedy młody recepcjonista oddalił się na tyle, aby nas nie słyszeć. Chwilę później zasłoniłem usta przed ziewnięciem.
- Jak wytłumaczysz to znajomemu? "Szukamy kochanka Sebastiana, żeby móc go zaszantażować, więc nic mu nie mów, bo na ciebie też coś znajdziemy"? Czy może: "uciekłam ze swoim kochankiem, bo brat zabronił się nam spotykać"?
Miałem ochotę wybiec z pociągu jako pierwszy, zostawić w tyle wszystkie dzieci, ich beztroskich rodziców, a także milczącego towarzysza. Ale była też Dove, przy której musiałem się zachowywać. Kobieta w dodatku musiała bywać tu wcześniej i wiedziała, gdzie się udać po przyjeździe. Widoki za oknem były nowe i pewnie piękne lecz straciłem ochotę na podziwianie miasta. Przynajmniej poprzez szybę pojazdu. Chyba wolałbym przejść się na własnych nogach, bo droga nie wydawała się długa.
- Mhm, pięknie. Widać, że ten twój znajomy to kolejny koneser sztuki - przyznałem, pobieżnie spoglądając na kilka nieznanych mi obrazów i jakąś rzeźbę stojącą przy recepcji.
- Ale jesteś pewna, że właśnie tu chcesz spędzić te kilka dni? Wiesz… wasz znajomy. Znaczy zna Sebastiana. Nie obawiasz się, że zaraz doniesie braciszkowi, że jego siostra zatrzymała się w hotelu z mężczyzną nie będącym jej mężem? Nawet jeśli nie teraz, to później - powiedziałem, kiedy młody recepcjonista oddalił się na tyle, aby nas nie słyszeć. Chwilę później zasłoniłem usta przed ziewnięciem.
- Jak wytłumaczysz to znajomemu? "Szukamy kochanka Sebastiana, żeby móc go zaszantażować, więc nic mu nie mów, bo na ciebie też coś znajdziemy"? Czy może: "uciekłam ze swoim kochankiem, bo brat zabronił się nam spotykać"?
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Z uśmiechem na twarzy słuchałam Williama. Rozumiałam jego obawę i miał rację. Gdyby pan Krowthz i Sebastian wciąż byli w kontakcie może by powiadomił mojego brata, ale od śmierci rodziców to ja wysyłałam listy lub odwiedzałam hotel. Sebastian nie mógł zrozumieć zalety takiej przyjaźni albo uznał, że wszystko "sam" może załatwić.
- Kusząca propozycja - odwróciłam się w jego stronę.
- Historia niczym "Romeo i Julia". Miejmy tylko nadzieję, że oboje będziemy mieć lepsze zakończenie.
- Panna Parker! - usłyszałam znajomy głos i ujrzałam wysokiego i chudego mężczyznę w średnim wieku. Jego gęsty wąs był bardziej siwy niż za ostatnim naszym spotkaniem jednak po twarzy ciężko było ujrzeć okres czasu. Ile minęło? Chyba ponad rok.
- Pan Krowthz, cieszę się, że udało nam się zobaczyć.
Mężczyzna uśmiechnął się ciepło.
- Ja również. Twój widok zawsze sprawia mi ogromną przyjemność. Muszę przyznać, że z czasem stajesz się co raz wiekszą mieszanką swoich rodziców. Byliby tobą zachwyceni. - próbowałam zignorować ukłucie w sercu po słowach Krowthz'a. Przedstawiłam mu Williama, jako mojego przyjaciela chociaż i tak zauważyłam lekko podniesioną brew właściciela hotelu.
- William, to jest Adrian Krowthz. Przyjaciel moich rodziców.
- Miło ciebie poznać, panie Lightwood. I mała poprawka, byłem przyjacielem twojej matki. Twój ojciec sam jednego dnia przylazł i nie dało się od niego uciec.
- Na pewno masz jeszcze nie jedną ciekawą historię, którą jeszcze nie słyszałam.
- Zapewnie masz rację. Jednak o tym można powspominać wieczorem, na spokojnie. Przy kolacji, może? Otworzyliśmy niedawno restaurację, oboje jesteście zaproszeni. No cóż... Wyglądacie na zmęczonych i spodziewam się, że szukacie pokoju. - było to raczej oczywiste, więc przytaknęłam na jego słowa.
- Nie mamy za dużo miejsca, ale mogę zaoferować tylko pokój z salonem. Jedno łóżko, wygodna kanapa, fotele, kominek i widok na miasto.
- Ciężko odmówić taką ofertę - odpowiedziałam chociaż miałam nadzieję, że William będzie miał osobny pokój. Krowthz zapisał nas na liście z numerem pokoju i przyniósł nam klucz.
- W takim razie widzimy się na kolacji - posłał nam jeszcze jeden serdeczny uśmiech po czym odszedł, zapewnie wracając do pracy. Trzymając klucz w dłoni spojrzałam w stronę Williama.
- Gotowy?
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nie wiedziałem o czym jest historia Romeo i Julii, dlatego taktownie przemilczałem temat. Tyle razy myślałem sobie, by coś poczytać, a jakoś nigdy nie miałem czasu. Przez Dove, która nie potrafiła usiedzieć spokojnie zbyt długo.
Mężczyzna, który przybył chwilę później, wydawał się być całkiem w porządku. Postanowiłem ten raz zaufać ocenie Dove. Właściwie nie pozostawiła mi co do tego innego wyjścia, przyprowadzając mnie w to miejsce. Zastanawiałem się, czy kobieta postanowi powiedzieć z czasem prawdę, czy ukryje swoje zamiary przed mężczyzną.
Z trudem powstrzymałem się na y nie parsknąć śmiechem. Ściskając dłoń Adriana widziałem jego małe niedowierzanie w słowo "przyjaciel" lecz ten nie komentował.
Podziękowaliśmy za miłe przyjęcie, za zaoferowany pokój również. Kolacja była całkiem miłym pomysłem, ale teraz raczej myślałem bardziej o późnym śniadaniu lub wczesnym obiedzie.
- Przy tobie muszę zawsze być gotowy - wywróciłem oczami. - Prowadź zatem - odsunąłem się, pozwalając Dove iść pierwszej, biorąc przy okazji jej torbę. Kobieta zdecydowanie znała to miejsce, bo bezbłędnie prowadziła korytarzami. Hotel był całkiem sporym obiektem, urządzonym w obecnie panującym stylu. Idąc korytarzami przyglądałem się różnym dodatkom. Obok obrazów w złotych ramach gdzieniegdzie można było natrafić na rzeźby, a także małe stoliczki, nakryte kolorowymi obrusami, a na nich wzorzyste wazony z kwiatami. Przy drzwiach znajdowały się kinkiety, które zapewne zapalano po zmroku. Wysokie okna ozdobione były długimi, wzorzystymi zasłonami, a widok był głównie na zaśnieżone o tej porze ogrody.
Pokój, jaki zaoferował nam znajomy Adrian, bardziej przypominał mini apartament. Patrząc na jego zdobienia, musiałem przyznać Dove rację, iż moje mieszkanie wyglądało przy tym bardzo skromnie. Ściany i zasłony w salonie może i były utrzymane w ciemniejszych barwach, a mimo to w oczy od razu rzucały się fotele i kanapa obite czerwonym materiałem. Do tego setki różnych dodatków rozjaśniających wnętrze. Takie przynajmniej miałem wrażenie. Chyba trochę nawet przytłoczyło mnie to bogactwo.
Nasze bagaże postawiłem przy szafie w sypialni. Ta z kolei została urządzona w odcieniach beżu.
- Jako iż jestem dżentelmenem, pozwolę ci pierwszej wybrać swoją połowę łóżka - powiedziałem pół żartem pół serio. Z jednej strony jeden wspólny pokój był dobrym pomysłem, bo nie musiałem się dodatkowo martwić, z drugiej trochę dziwnie to wyglądało. I w dodatku to wspólne łóżko. Mi to nie przeszkadzało, już wystarczająco wiele razy spałem z Dove. To ona zapewne będzie się czuć bardziej skrępowana, choć przynajmniej było wystarczająco duże… O ile któreś z nas zawczasu nie wyląduje na kanapie w salonie.
Mężczyzna, który przybył chwilę później, wydawał się być całkiem w porządku. Postanowiłem ten raz zaufać ocenie Dove. Właściwie nie pozostawiła mi co do tego innego wyjścia, przyprowadzając mnie w to miejsce. Zastanawiałem się, czy kobieta postanowi powiedzieć z czasem prawdę, czy ukryje swoje zamiary przed mężczyzną.
Z trudem powstrzymałem się na y nie parsknąć śmiechem. Ściskając dłoń Adriana widziałem jego małe niedowierzanie w słowo "przyjaciel" lecz ten nie komentował.
Podziękowaliśmy za miłe przyjęcie, za zaoferowany pokój również. Kolacja była całkiem miłym pomysłem, ale teraz raczej myślałem bardziej o późnym śniadaniu lub wczesnym obiedzie.
- Przy tobie muszę zawsze być gotowy - wywróciłem oczami. - Prowadź zatem - odsunąłem się, pozwalając Dove iść pierwszej, biorąc przy okazji jej torbę. Kobieta zdecydowanie znała to miejsce, bo bezbłędnie prowadziła korytarzami. Hotel był całkiem sporym obiektem, urządzonym w obecnie panującym stylu. Idąc korytarzami przyglądałem się różnym dodatkom. Obok obrazów w złotych ramach gdzieniegdzie można było natrafić na rzeźby, a także małe stoliczki, nakryte kolorowymi obrusami, a na nich wzorzyste wazony z kwiatami. Przy drzwiach znajdowały się kinkiety, które zapewne zapalano po zmroku. Wysokie okna ozdobione były długimi, wzorzystymi zasłonami, a widok był głównie na zaśnieżone o tej porze ogrody.
Pokój, jaki zaoferował nam znajomy Adrian, bardziej przypominał mini apartament. Patrząc na jego zdobienia, musiałem przyznać Dove rację, iż moje mieszkanie wyglądało przy tym bardzo skromnie. Ściany i zasłony w salonie może i były utrzymane w ciemniejszych barwach, a mimo to w oczy od razu rzucały się fotele i kanapa obite czerwonym materiałem. Do tego setki różnych dodatków rozjaśniających wnętrze. Takie przynajmniej miałem wrażenie. Chyba trochę nawet przytłoczyło mnie to bogactwo.
Nasze bagaże postawiłem przy szafie w sypialni. Ta z kolei została urządzona w odcieniach beżu.
- Jako iż jestem dżentelmenem, pozwolę ci pierwszej wybrać swoją połowę łóżka - powiedziałem pół żartem pół serio. Z jednej strony jeden wspólny pokój był dobrym pomysłem, bo nie musiałem się dodatkowo martwić, z drugiej trochę dziwnie to wyglądało. I w dodatku to wspólne łóżko. Mi to nie przeszkadzało, już wystarczająco wiele razy spałem z Dove. To ona zapewne będzie się czuć bardziej skrępowana, choć przynajmniej było wystarczająco duże… O ile któreś z nas zawczasu nie wyląduje na kanapie w salonie.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Pokój był zdecydowanie na bogato udekorowane. Byłam pod wrażeniem i zadowolona z pokoju. Była nawet ładna łazienka z wanną. Ciekawa, jak długo trzeba czekać aby kąpiel została przygotowana?
Ciepła woda nie była moim największym problemem. Brak dodatkowego łóżka już tak. Chociaż ta kanapa nie wyglądała tak źle, przynajmniej mieliśmy jeszcze to. William natomiast uznał tą sytuację za zabawną, słyszałam to po jego głosie.
- Bardzo śmieszne - wywróciłam oczami. Chyba szybciej sama bym poszła spać na kanapę.
- Nie pospałeś sobie za dużo, więc jeżeli chcesz spać na łóżku to proszę bardzo. Chyba, że jesteś głodny. Wtedy możemy najpierw iść w kierunku jarmarku i przy okazji coś zjeść, wrócić, odpocząć i przygotować na kolację. - sama bym chętnie zjadła i wypiła coś ciepłego. Jakoś nie mogłam do końca się wygrzać. Przydałaby się gorąca kąpiel. Albo lepszy płaszcz. Udałoby się coś takiego znaleźć na jarmarku? Chyba nie. W sumie, powinnam się skupić na dekoracjach i prezencie dla Anny. Tylko z czego kobieta byłaby najbardziej zadowolona?
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dla Dove najwidoczniej nie podobał się pomysł spania w jednym łóżku. Tym problemem jednak zamierzałem zająć się jak tylko przyjdzie czas.
- Zdecydowanie wolałbym najpierw coś zjeść. A potem możemy odwiedzić ten jarmark. Jutro jest rozpoczęcie wystawy, trudno ocenić jak wiele czasu zostanie na później - przyznałem, wybierając drugą z opcji. To nie był odpowiedni czas na odpoczynek. Mimo zmęczenia byłem pewny, że jeśli teraz bym się zdecydował na krótki sen, później byłoby jeszcze gorzej.
Tak więc chwilę później wychodziliśmy z hotelu w poszukiwaniu w pierwszej kolejności czegoś dobrego do jedzenia.
Miasto o tej porze było równie mocno zatłoczone jak Londyn. Może nawet bardziej przez wzgląd na jutrzejszą wystawę w galerii oraz trwający jarmark świąteczny. Ciekawiło mnie, jak wiele ludzi przyjechało spoza miasta jak my.
- Chodźmy tutaj sprawdzić - wskazałem na jedną z restauracji, przy której nie dostrzegłem aż tyle świątecznych ozdób, które kłuły mnie w oczy przy wielu innych. Wszędzie pełno było ozdóbek, choinek, bombeczek, a nawet farbowanych jabłek i kwiatów wetkniętych między świąteczne drzewka. Zdecydowanie nie byłem fanem tego typu rzeczy.
W miejscu, do którego weszliśmy postawiono na bardziej skromny styl. Albo ktoś jeszcze nie zdążył wywiesić wszystkich ozdób. Pod jedną ze ścian stało drzewko, przy oknach ktoś porozwieszał kolorowe łańcuchy. Na stołach, zamiast bukietów kwiatów, znajdowały się ozdobne świeczniki i kompozycje z suszonych cząstek owoców. Miejsce to nie było wypchane klientami po brzegi i było kilka wolnych stolików, co zdecydowanie uznałem za plus.
- Możemy tu zostać. Tylko nie odpowiadam za smak potraw jeśli będą niedobre - uśmiechnąłem się lekko, prowadząc Dove do jednego ze stolików.
- Zdecydowanie wolałbym najpierw coś zjeść. A potem możemy odwiedzić ten jarmark. Jutro jest rozpoczęcie wystawy, trudno ocenić jak wiele czasu zostanie na później - przyznałem, wybierając drugą z opcji. To nie był odpowiedni czas na odpoczynek. Mimo zmęczenia byłem pewny, że jeśli teraz bym się zdecydował na krótki sen, później byłoby jeszcze gorzej.
Tak więc chwilę później wychodziliśmy z hotelu w poszukiwaniu w pierwszej kolejności czegoś dobrego do jedzenia.
Miasto o tej porze było równie mocno zatłoczone jak Londyn. Może nawet bardziej przez wzgląd na jutrzejszą wystawę w galerii oraz trwający jarmark świąteczny. Ciekawiło mnie, jak wiele ludzi przyjechało spoza miasta jak my.
- Chodźmy tutaj sprawdzić - wskazałem na jedną z restauracji, przy której nie dostrzegłem aż tyle świątecznych ozdób, które kłuły mnie w oczy przy wielu innych. Wszędzie pełno było ozdóbek, choinek, bombeczek, a nawet farbowanych jabłek i kwiatów wetkniętych między świąteczne drzewka. Zdecydowanie nie byłem fanem tego typu rzeczy.
W miejscu, do którego weszliśmy postawiono na bardziej skromny styl. Albo ktoś jeszcze nie zdążył wywiesić wszystkich ozdób. Pod jedną ze ścian stało drzewko, przy oknach ktoś porozwieszał kolorowe łańcuchy. Na stołach, zamiast bukietów kwiatów, znajdowały się ozdobne świeczniki i kompozycje z suszonych cząstek owoców. Miejsce to nie było wypchane klientami po brzegi i było kilka wolnych stolików, co zdecydowanie uznałem za plus.
- Możemy tu zostać. Tylko nie odpowiadam za smak potraw jeśli będą niedobre - uśmiechnąłem się lekko, prowadząc Dove do jednego ze stolików.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Mogłam się zgodzić na taki plan dnia i całej naszej wycieczki. Podczas naszych małych poszukiwań dobrego posiłku pozwoliłam sobie rozejrzeć się po mieście i nacieszyć tym, że byłam gdzieś po za Londynem. Było to za proste aby siedzieć w jednym miejscu za długo zwłaszcza, gdy rodzina i przyjaciele również tam są. Jednak nie tęskniłam za domem, ani za Sebastianem, czy za Widows Circle. Wiem, nie minął nawet jeden dzień, więc moje uczucia mogą się zmienić, ale na razie cieszyłam się cząstką wolności.
William wybrał spokojniejszą restaurację. Miałam ochotę się zaśmiać z jego komentarza.
- Uważasz, że bym ciebie skrytykowała z takiego powodu? Przecież nie jesteś szefem kuchni. Chociaż już i tak miałam okazję ocenić twoje umiejętności w kuchni.
Spojrzałam na kartę dań, niepewna na co miałam ochotę. Ostatecznie zdecydowałam się na wołowinę w sosie pomidorowym i z warzywami. Oraz oczywiście herbatę z miodem.
- To dziwne - mruknęłam, gdy kelner odszedł z naszym zamówieniem.
- Mam wrażenie jakbyśmy już tutaj byli - chociaż wiedziałam, że to nie było prawdą. Zapewnie mój rozum przypomniał sobie nasze pierwsze wspólne wyjście do restauracji i chciał mi trochę namieszać w głowie.
-Jestem czegoś ciekawa i zrozumiem, jeżeli nie będziesz chciał o tym rozmawiać. Jednocześnie mam nadzieję, że mnie zrozumiesz, ponieważ ja ostatecznie podzieliłam się z tobą moim sekretem. Ciężko nie zauważyć, że ty również ukrywasz coś przede mną. - byłam nawet przekonana, że aktualnie miał więcej sekretów niż ja.
- Gdy Sebastian nas zobaczył... Powiedziałeś coś co mnie... zaintrygowało - usiadłam wygodniej, wpatrując się w Williama.
- "Ktoś pomaga tobie śledzić siostrę" czy coś w tym stylu. "Pewnie Wallflower jest w pobliżu". Coś jest pomiędzy wami? Jakaś historia, o której nie jestem świadoma?
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Do karty dań nawet niespecjalnie zajrzałem. Wziąłem po prostu to samo co Dove i ucieszyłem się, że nie była to znowu ryba. Nawet ta herbata z miodem mogła być, nie przeszkadzała mi. Chociaż i tak poprosiłem o dodatkową cytrynę.
Chwilę się zastanowiłem nad słowami kobiety. Ja zdecydowanie byłem tutaj pierwszy raz. Mimo iż sama restauracja nie wydawała się nową, była w starszej części miasta, to… nie. Zapewne była wystarczająco zmęczona i umysł płatał jej figle.
- Z kimś innym może byłaś. To moja pierwsza wizyta w Birmingham - przyznałem, obalając tym samym dziwny pomysł kobiety.
Kolejne jej słowa sprawiły, że musiałem się bardziej zastanowić nad odpowiedzią. Wiedziałem, że prędzej czy później wypłynie temat Wallflower. Nie mogłem wyjawić prawdy, bo zostałbym uznany za niespełna rozumu kretyna. Jednocześnie nie wchodziło w grę, abym spławił Dove tak po prostu, bo mógłbym tym popsuć nasze relacje. Tym bardziej teraz, kiedy bardziej mi zaufała i odważyła się powiedzieć prawdę.
- Nie zauważyłaś, że gdzie pojawią się Wallflower, tam mącą? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie. - I to nie jest wymysł mojej wyobraźni. Odkąd Sebastian zaczął się z nimi zadawać, zrobił się jakiś dziwny. Nie mówię tu tylko o kochanku. Mam na myśli, że zaczął mieć przed tobą tajemnice i to nie byle jakie. Samo jego zachowanie jest dość nieprzyjemne, nawet w klubie zrobił się jakiś taki wyciszony i wycofany. Poza tym… - westchnąłem, nie chcąc mówić tego, co właśnie zamierzałem. Czułem się dokładnie tak samo jak Dove, kiedy wymusiłem na niej wyznanie odnośnie Sebastiana. To straszne uczucie. Na szczęście miałem kilka dodatkowych minut na przemyślenia, kiedy kelner przyniósł zamówione jedzenie.
- Masz rację, jest pomiędzy nami… historia, jak to ujęłaś. Między innymi o to się posprzeczaliśmy wtedy na kolacji. Nie mogę ci jeszcze o niczym powiedzieć. Przepraszam Dove, że nie mogę ci się odwdzięczyć szczerością w tym temacie. Po prostu widzę, że trochę za bardzo próbujesz się do niej zbliżyć. Nie mam dowodów, by w jakiś sposób coś jej udowodnić. To jest słowo przeciwko słowu. A Wallflower ma wszędzie wypływy, każdego zna, jest szanowana i poważana, to oczywiste że jest bardziej wiarygodna i wolę się nie wychylać - powiedziałem. Nie wiedziałem, czy dla Dove wystarczy takie wytłumaczenie. Przynajmniej jej nie okłamałem w żaden sposób.
- No i ten jej mąż jest przerażający. Też czujesz taki niepokój w ich towarzystwie? - zapytałem, ciekaw jak wygląda to z jej punktu widzenia. Choć wydawało mi się, że nie odczuwała tego w takim stopniu jak ja czy Anthony.
Chwilę się zastanowiłem nad słowami kobiety. Ja zdecydowanie byłem tutaj pierwszy raz. Mimo iż sama restauracja nie wydawała się nową, była w starszej części miasta, to… nie. Zapewne była wystarczająco zmęczona i umysł płatał jej figle.
- Z kimś innym może byłaś. To moja pierwsza wizyta w Birmingham - przyznałem, obalając tym samym dziwny pomysł kobiety.
Kolejne jej słowa sprawiły, że musiałem się bardziej zastanowić nad odpowiedzią. Wiedziałem, że prędzej czy później wypłynie temat Wallflower. Nie mogłem wyjawić prawdy, bo zostałbym uznany za niespełna rozumu kretyna. Jednocześnie nie wchodziło w grę, abym spławił Dove tak po prostu, bo mógłbym tym popsuć nasze relacje. Tym bardziej teraz, kiedy bardziej mi zaufała i odważyła się powiedzieć prawdę.
- Nie zauważyłaś, że gdzie pojawią się Wallflower, tam mącą? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie. - I to nie jest wymysł mojej wyobraźni. Odkąd Sebastian zaczął się z nimi zadawać, zrobił się jakiś dziwny. Nie mówię tu tylko o kochanku. Mam na myśli, że zaczął mieć przed tobą tajemnice i to nie byle jakie. Samo jego zachowanie jest dość nieprzyjemne, nawet w klubie zrobił się jakiś taki wyciszony i wycofany. Poza tym… - westchnąłem, nie chcąc mówić tego, co właśnie zamierzałem. Czułem się dokładnie tak samo jak Dove, kiedy wymusiłem na niej wyznanie odnośnie Sebastiana. To straszne uczucie. Na szczęście miałem kilka dodatkowych minut na przemyślenia, kiedy kelner przyniósł zamówione jedzenie.
- Masz rację, jest pomiędzy nami… historia, jak to ujęłaś. Między innymi o to się posprzeczaliśmy wtedy na kolacji. Nie mogę ci jeszcze o niczym powiedzieć. Przepraszam Dove, że nie mogę ci się odwdzięczyć szczerością w tym temacie. Po prostu widzę, że trochę za bardzo próbujesz się do niej zbliżyć. Nie mam dowodów, by w jakiś sposób coś jej udowodnić. To jest słowo przeciwko słowu. A Wallflower ma wszędzie wypływy, każdego zna, jest szanowana i poważana, to oczywiste że jest bardziej wiarygodna i wolę się nie wychylać - powiedziałem. Nie wiedziałem, czy dla Dove wystarczy takie wytłumaczenie. Przynajmniej jej nie okłamałem w żaden sposób.
- No i ten jej mąż jest przerażający. Też czujesz taki niepokój w ich towarzystwie? - zapytałem, ciekaw jak wygląda to z jej punktu widzenia. Choć wydawało mi się, że nie odczuwała tego w takim stopniu jak ja czy Anthony.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Mimo tego, że kelner przyniósł jedzenie nawet nie sięgnęłam po widelec. Skupiłam się bardziej na Williamie i jego odpowiedzi w sprawię Wallflowersów. Nie mogłam całkowicie się z nim zgodzić. Sekrety Sebastiana są znacznie starsze niż jego potencjalna współpraca ze starszym małżeństwem. Jednak to, że Sebastian był bardziej wyciszony w klubie... O tym nie wiedziałam. I w pewnym sensie nie byłam pewna jak przyjąć słowa Williama. Poczułam ukłucie poczucia winy, bo wątpiłam w jego historię. Zupełnie tak, jak Sebastian czy Anna czy mój "narzeczony" rzadko wierzyli w moją wersję historii to teraz ja musiałam zdecydować, czy zaufam odpowiedzi Williama. Może dlatego przytaknęłam kilka razy i westchnęłam ciężko.
- Przyznaję, że jest to dosyć nietypowa para, jednak zawsze znajdą się tacy. Ale nie jestem głupia czy ślepa. Widziałam, że zachowywali się bardziej dziwnie niż zazwyczaj podczas kolacji w naszym domu. Rozumiem, że nie masz dowodów, ale pomimo ich braku chcę tobie uwierzyć. Dlatego chyba ciężko mi ukryć, że czuję się zraniona. Nie ufasz mi na tyle aby mi dokładnie powiedzieć... o co poszło? - spuściłam wzrok i sięgnęłam po herbatę. Mimo pytania nie oczekiwałam od niego odpowiedzi.
- Chcesz naszej przyjaźni, ale nie pozwolisz mi tobie pomóc? Zaczynam ponownie podejrzewać, że wcale nie oczekujesz abym była twoją przyjaciółką. Pomoc i wsparcie jakie istnieje w przyjaźni w naszym przypadku wydaje się być bardzo jednostronne. Nie zrozum mnie źle. Doceniam każdy moment, w którym mi pomogłeś. Jednak... - zacisnęłam usta, zastanawiając się nad kolejnymi słowami.
- Czuję się niezręcznie. Jeżeli chcesz przyjaźni to pozwól mi tobie pomóc. Jeżeli chcesz czegoś innego to tym razem bądź szczery. Mam wrażenie, że z czasem ty wiesz co raz więcej o mnie, o moim życiu i o mojej przeszłości, a ja wciąż wiem o tobie niewiele. Nie chcę abyś opisał całe swoje życie, po prostu...
Nie wiedziałam, jak dobrze to wszystko opisać. Przypomniało mi się, że kiedyś porównałam Williama do Vincenta, więc spróbowałam do tego podejść w podobny sposób.
- Mój kot również mi nie ufał, przez bardzo długi czas. Jednak chyba z czasem zaczęło się to zmienić, bo dał mi szansę abym mu pokazała, że mogę o niego zadbać i może mi zaufać. Ty, Williamie, jeszcze nie dałeś mi takiej szansy.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nie przerywałem Dove, kiedy mówiła. Może i miała więcej racji niż chciałem to przyznać, ale z drugiej strony nie do końca ufałem jej z tym, że zaraz nie powtórzy tego do Wallflower. Może miałbym mniejsze opory przed powiedzeniem jej wszystkiego, gdyby Wallflowersowie byli zwykłymi ludźmi. Tacy mogliby co najwyżej wyśmiać takie gadanie.
Porównanie mnie do Vincenta wcale nie było zabawne, nieważne jak śmieszne było porównywanie mnie do mnie samego. Choć i tu po części miała rację. Jako kot bardziej jej ufałem niż jako człowiek. Może dlatego, że będąc z Vincentem nie wpadała na głupie pomysły, których konsekwencje ponosiłem jako człowiek.
Brakowało mi słów, by odpowiedzieć jej w taki sposób, by jednocześnie nie urazić. Wziąłem w dłoń widelec, milcząc przez długą chwilę. Vincent, nie Vincent, miałem wątpliwości, które będą mnie zżerać od środka. A jeśli nic jej nie powiem, będę mieć wyrzuty co do straconego zaufania, które również będą mnie wykańczać.
- Poszło o moją żonę i córkę - wyrzuciłem z siebie, zanim zmieniłem zdanie, mieszając widelcem pomiędzy warzywami. - One nie żyją. Od długiego czasu. I nikomu nigdy o tym nie mówiłem, jesteś pierwszą osobą. A Wallflower o tym wiedziała. Skąd, Dove? - zostawiłem zmaltretowane warzywa, dopiero teraz spoglądając na kobietę.
- Nie byłem dobrym człowiekiem, nie miałem dobrego towarzystwa, a z dżentelmena miałem tyle samo co Wolfgrond. Dlatego myślę, że Wallflower mogą kimś z mojej przeszłości, kto wiedział o ich śmierci.
Porównanie mnie do Vincenta wcale nie było zabawne, nieważne jak śmieszne było porównywanie mnie do mnie samego. Choć i tu po części miała rację. Jako kot bardziej jej ufałem niż jako człowiek. Może dlatego, że będąc z Vincentem nie wpadała na głupie pomysły, których konsekwencje ponosiłem jako człowiek.
Brakowało mi słów, by odpowiedzieć jej w taki sposób, by jednocześnie nie urazić. Wziąłem w dłoń widelec, milcząc przez długą chwilę. Vincent, nie Vincent, miałem wątpliwości, które będą mnie zżerać od środka. A jeśli nic jej nie powiem, będę mieć wyrzuty co do straconego zaufania, które również będą mnie wykańczać.
- Poszło o moją żonę i córkę - wyrzuciłem z siebie, zanim zmieniłem zdanie, mieszając widelcem pomiędzy warzywami. - One nie żyją. Od długiego czasu. I nikomu nigdy o tym nie mówiłem, jesteś pierwszą osobą. A Wallflower o tym wiedziała. Skąd, Dove? - zostawiłem zmaltretowane warzywa, dopiero teraz spoglądając na kobietę.
- Nie byłem dobrym człowiekiem, nie miałem dobrego towarzystwa, a z dżentelmena miałem tyle samo co Wolfgrond. Dlatego myślę, że Wallflower mogą kimś z mojej przeszłości, kto wiedział o ich śmierci.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Widziałam, że to nie była łatwa rozmowa dla Williama. Dlatego nie pośpieszałam go z odpowiedzią i na spokojnie słuchałam jego odpowiedzi popijając herbatę lub jedząc małe kawałki wołowiny. Jednak zamarłam, gdy William wspomniał o tym, że Wallflowersowie wiedzieli o śmierci jego żony i córki.
Odłożyłam sztućce na bok, zastanawiając się co powinnam powiedzieć w takiej sytuacji.
- Przykro mi, że ich straciłeś. Na pewno nie było to łatwe. - nie miał rodziców, nie wspomniał o rodzeństwie, do tego stracił rodzinę, którą sam próbował stworzyć. Byłam wdzięczna, że postanowił się otworzyć i podzielić się ze mną czymś tak trudnym. Musiałam się z nim zgodzić, dziwne było to, że Wallflower wiedziała o jego żonie i córce. Było to bardziej niż podejrzane, ale przynajmniej miałam jakiś dowód na to, że miałam rację. Moje przeczucia dotyczące Wallflowersów i ich wiedzy na temat Williama były prawidłowe. Przypomniałam sobie, że obiecałam małe spotkanie z panią Wallflower. Może będę mogłam rozwiązać tą zagadkę dla Williama. W końcu od tego są przyjaciele, prawda?
- Sama nie jestem święta - uśmiechnęłam się lekko. Nie musiałam o tym wspominać, wiedziałam teraz jaką opinię miał na mój temat nawet William, a przynajmniej na początku naszej znajomości.
- Może nie byłeś dobrym człowiekiem, jednak aktualnie bym inaczej ciebie opisała. W końcu, niedobry człowiek nie poszedłby po bilety podczas śnieżycy. Nazwałabym kogoś takiego idiotą. Dobrym idiotą. - dodałam żartobliwie, mając nadzieję, że poprawi to humor Williama.
- Czy wiesz dlaczego zostałam przyjęta do Widows Circle? Mimo tego, że wszyscy uważają nas za... wiedźmy, grzesznice, dziewki, i co tam jeszcze, to wciąż od nich nie odeszłam?
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wywróciłem oczami, próbując się uśmiechnąć. Zgadzałem się, że bieganie w śnieżycę było idiotyzmem, ale miałem ku temu bardzo ważne powody. I jedną z niewielu chwil, kiedy miałem trochę wolnego.
- Nigdy mi nie mówiłaś z jakich powodów tamte kobiety cię przygarnęły. Ale mogę się domyślać, dlaczego mimo krzywdzących plotek od nich nie odeszłaś - przechyliłem się odrobinę do przodu, zniżając również głos.
- Bo masz w nich wsparcie i czujesz, że możesz zawsze na kimś polegać, prawda? Samotność jest okrutna, a przyjaźń to skarb, o który trzeba dbać? Słyszałem ostatnio coś takiego - wróciłem do wcześniejszej pozycji. - A jak jest naprawdę? - zapytałem.
Przeszła mi ochota na jedzenie. Przez tą rozmowę i całą niepewność, jaka była z tym związana, czułem ucisk w żołądku, a jednocześnie domagał się jedzenia. Ta ludzka strona życia bardziej mnie wykańczała przez te ostatnie miesiące, niż bycie demonem przez tyle lat.
Zająłem się więc na nowo nieszczęsnymi warzywami, wyczekując odpowiedzi Dove.
- Nigdy mi nie mówiłaś z jakich powodów tamte kobiety cię przygarnęły. Ale mogę się domyślać, dlaczego mimo krzywdzących plotek od nich nie odeszłaś - przechyliłem się odrobinę do przodu, zniżając również głos.
- Bo masz w nich wsparcie i czujesz, że możesz zawsze na kimś polegać, prawda? Samotność jest okrutna, a przyjaźń to skarb, o który trzeba dbać? Słyszałem ostatnio coś takiego - wróciłem do wcześniejszej pozycji. - A jak jest naprawdę? - zapytałem.
Przeszła mi ochota na jedzenie. Przez tą rozmowę i całą niepewność, jaka była z tym związana, czułem ucisk w żołądku, a jednocześnie domagał się jedzenia. Ta ludzka strona życia bardziej mnie wykańczała przez te ostatnie miesiące, niż bycie demonem przez tyle lat.
Zająłem się więc na nowo nieszczęsnymi warzywami, wyczekując odpowiedzi Dove.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
William nie był całkowicie w błędzie. Przyjaźnie, które zyskałam w Widows Circle były dla mnie cenne. Jednak nie tego oczekiwałam po śmierci moich rodziców.
- Krótko po tym, gdy zostaliśmy z Sebastianem sami poprosiłam go o kieszonkowe na nowe buty. Moje miały dziurę od podeszwy i po deszczu wracałam do domu z mokrą stopą. Sebastian nie chciał mi kupić nowych butów lub dać pieniądze. Dlaczego? Ponieważ trzeba oszczędzać, tak mi powiedział. Jednego dnia Anna wróciła do domu z pudłem, a w nim? Dwie pary nowych butów w idealnym rozmiarze dla mojego brata. - uśmiechnęłam się pod nosem. Wtedy nie było mi do śmiechu.
- Oboje byliśmy młodzi i nieprzygotowani na życie bez rodziców, więc nie mam mu tego za złe. Jednak wtedy nauczyłam się, że nie mogę całkowicie polegać na nim, bo sam nie wiedział co robić. Dlatego gdy Helen zaproponowała abym dołączyła do Widows Circle od razu się zgodziłam. Każda z nich była w podobnej sytuacji po utracie męża. Zostały same z pieniędzmi i czasami z biznesem, do którego każdy chciał się dobrać. Nie wiedziały komu mogą zaufać ani jak iść dalej do przodu z życiem. Pomimo plotek postanowiłam z nimi zostać, ponieważ dały mi wolność, szansę do wybrania co chcę zrobić z moim życiem, bo jak wiemy pieniądze oferują właśnie to -- niezależność. -
Zjadłam kilka warzyw za nim kontynuowałam historię.
- Wspominam o tym, ponieważ moje prywatne oszczędności nie wyszyły z "tradycyjnej" pracy, chociaż wciąż ciężko pracuję. Wiem, że wszystkie kłamstwa, kradzieże, czy plotki nie sprawiają, że jestem dobrą osobą. Robert ma w tym przypadku rację. Nie jestem damą. Ty może nie byłeś dżentelmenem, ale wiesz co? Według mnie jesteś znacznie lepszy od Roberta, który przez nasze społeczeństwo jest uznawany za "odrobinę zagubionego dżentelmena".
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach