Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
_________________________
Wierz mi, są dusze dla siebie stworzone.
Niech je w przeciwną los potrąci stronę,
One wbrew losom, w tym lub w tamtym świecie,
Znajdą, przyciągną i złączą się przecie.
_________________________
On - Noé
Ona - Yulli
_________________________
Opowiadanie jest kontynuacją Guardian Demon
Pierwsza część
Druga część
_________________________
Wierz mi, są dusze dla siebie stworzone.
Niech je w przeciwną los potrąci stronę,
One wbrew losom, w tym lub w tamtym świecie,
Znajdą, przyciągną i złączą się przecie.
_________________________
On - Noé
Ona - Yulli
_________________________
Opowiadanie jest kontynuacją Guardian Demon
Pierwsza część
Druga część
- Postacie:
- Jess - przyjaciółka, współlokatorka Nadine, chirurg plastyczny
Matt - chłopak Jess, pediatra
Mia - przyjaciółka Nadine
Yasmine i Kyle - sąsiedzi Dominica, znajomi Matta
Elliott - znajomy Dominica z zajęć
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Spojrzałam na Dominica z lekko uniesioną brwią. Lego mama jest chirurgiem plastycznym? Ciekawe, czy również coś sobie zrobiła lub zmieniła skoro jest w tej branży. Jeżeli tak to nie było to zbyt oczywiste.
- Zapewne miałaby wiele tematów do rozmów z Jess.
Przyjaciółka kilka razy próbowała mi wytłumaczyć szczegóły swojej pracy, gdy mi się żaliła po ciężkim dniu. Niestety, ale wciąż nie rozumiałam pewnym rzeczy i z tego powodu było mi jej trochę żal.
- Wracając do Love Island - gdy wypiłam do końca herbatę i odłożyłam kubek na bok, przykryłam się bardziej kocem i wzrok przekierowałam z powrotem na telewizor. - Myślisz, że dlatego, bo te kobiety i faceci występują w takim reality show daje to każdemu pozwolenie na osądzanie ich wyglądu i charakteru? Czy raczej problem tkwi w społeczności, która uważa, że może pozwolić sobie na bycie wrednym i oceniając innych jedynie na podstawie stereotypów?
Po części zgadzałam się z Dominiciem. Każdy kto zapisuje się do tego programu wie, że może łatwo zostać ofiarą krytyk, zwłaszcza online. Jednak cząstka mnie nie zgadzała się z tym na ile sobie pozwalali hejterzy i marzyłam o świecie, gdzie każdy szanował siebie nawzajem, nawet jeżeli nie zgadzali się ze sobą charakterem czy estetyką. Świat już i tak jest okropny, dlaczego jeszcze bardziej pogorszać sytuację.
- Myślisz, że poradziłabym sobie na Love Island? - zapytałam, bardziej ciekawa jego odpowiedzi niż opinii Jess. Kilka razy o tym rozmawiałyśmy, w formie żartu i nie, ale Dominic nie znał mnie tak dobrze, jak Jess i jego opinia mogła być inna.
- Zapewne miałaby wiele tematów do rozmów z Jess.
Przyjaciółka kilka razy próbowała mi wytłumaczyć szczegóły swojej pracy, gdy mi się żaliła po ciężkim dniu. Niestety, ale wciąż nie rozumiałam pewnym rzeczy i z tego powodu było mi jej trochę żal.
- Wracając do Love Island - gdy wypiłam do końca herbatę i odłożyłam kubek na bok, przykryłam się bardziej kocem i wzrok przekierowałam z powrotem na telewizor. - Myślisz, że dlatego, bo te kobiety i faceci występują w takim reality show daje to każdemu pozwolenie na osądzanie ich wyglądu i charakteru? Czy raczej problem tkwi w społeczności, która uważa, że może pozwolić sobie na bycie wrednym i oceniając innych jedynie na podstawie stereotypów?
Po części zgadzałam się z Dominiciem. Każdy kto zapisuje się do tego programu wie, że może łatwo zostać ofiarą krytyk, zwłaszcza online. Jednak cząstka mnie nie zgadzała się z tym na ile sobie pozwalali hejterzy i marzyłam o świecie, gdzie każdy szanował siebie nawzajem, nawet jeżeli nie zgadzali się ze sobą charakterem czy estetyką. Świat już i tak jest okropny, dlaczego jeszcze bardziej pogorszać sytuację.
- Myślisz, że poradziłabym sobie na Love Island? - zapytałam, bardziej ciekawa jego odpowiedzi niż opinii Jess. Kilka razy o tym rozmawiałyśmy, w formie żartu i nie, ale Dominic nie znał mnie tak dobrze, jak Jess i jego opinia mogła być inna.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dobrze, że Nadine nie widziała jak wywracałem oczami, gdy znów zaczęła temat odnośnie Love Island. Słuchałem programu przez chwilę, tych kłótni, obgadywań siebie nawzajem.
- Tak, Nadine, właśnie tak myślę. Ludzie oceniają to, co widzą, co uczestnicy im pokazują. A więc właśnie swoje ciała, wystawione na publiczny widok, a także ich zachowanie. Patrząc na tą grupkę kobiet mówię to, co widzę. Skoro nie podobają mi się sztuczne piersi, to nie ważne czy zrobiła to dla chłopaka, czy dla siebie, czy z powodu jakiejś choroby, nie podoba mi się fizycznie i już. Co innego gdybym ją poznał osobiście i mógł sam ocenić czy to pusta lalka, czy kobieta godna uwagi. Skąd możesz wiedzieć, że przystojny, szarmancki Lochan nie jest prywatnie damskim bokserem, a Zach samotnym ojcem? Wiem, jak to absurdalnie brzmi, bo oceniasz to, co widzisz. Z drugiej strony publiczność też nie zawsze jest idealna, bo ludzie mają skłonności do przesady i wymyślania sobie wielu rzeczy - westchnąłem, podciągając jedną nogę i opierając brodę na kolanie. Z trudem powstrzymałem się od ziewania. Było już dość późno, najchętniej poszedłbym po prostu spać.
- Jestem pewien, że dałabyś radę. Potrafisz robić wiele rzeczy na pokaz, mimo iż w środku czujesz zupełnie coś innego. Nie dałabyś nikomu satysfakcji ze swojej rezygnacji lub pokazać po sobie, że cię zranili. Tak uważam - chwyciłem w dłoń pilot, by troszkę ściszyć głośność. Te kłótnie przyprawiały mnie o ból głowy. Ciągły hałas nie działał na mnie najlepiej, a niestety miałem z nim styczność o wiele częściej niż bym chciał.
Zaraz po tym, jak to zrobiłem, telewizor zgasł, zostawiając nas w kompletnych ciemnościach. Wstałem więc, aby sprawdzić czy coś innego działało lecz nie. Nie słyszałem również cichego szumu suszarki, słyszałem coś innego, dlatego podszedłem do okna, odsłaniając zasłonę. Na ulicy lampy nie świeciły ani w żadnym z innych pobliskich okien nie paliiło się światło. Za to deszcz nieźle zacinał po szybach, mocno utrudniając widoczność. Mogłem sobie tylko wyobrazić, jak rzeka wody spływa ulicami. Dostrzegłem, jak samotne auto próbuje przedrzeć się przez ścianę deszczu, bryzgając dookoła.
- Jeśli chcesz wracać do domu, zadzwoń na taksówkę, zapomnij, że cię wypuszczę w taką pogodę samą - mruknąłem w stronę kobiety. Włączyłem latarkę w telefonie, by znaleźć jakieś świeczki w szafce ze szpargałami mamy. - Chyba że nie chcesz, to kanapa jest twoja - zakończyłem temat. Zdecydowanie nie zamierzałem wynurzać się, by odporawdzać Nadine. Co najwyżej na dół do klatki, gdy podjedzie taksówka.
- Tak, Nadine, właśnie tak myślę. Ludzie oceniają to, co widzą, co uczestnicy im pokazują. A więc właśnie swoje ciała, wystawione na publiczny widok, a także ich zachowanie. Patrząc na tą grupkę kobiet mówię to, co widzę. Skoro nie podobają mi się sztuczne piersi, to nie ważne czy zrobiła to dla chłopaka, czy dla siebie, czy z powodu jakiejś choroby, nie podoba mi się fizycznie i już. Co innego gdybym ją poznał osobiście i mógł sam ocenić czy to pusta lalka, czy kobieta godna uwagi. Skąd możesz wiedzieć, że przystojny, szarmancki Lochan nie jest prywatnie damskim bokserem, a Zach samotnym ojcem? Wiem, jak to absurdalnie brzmi, bo oceniasz to, co widzisz. Z drugiej strony publiczność też nie zawsze jest idealna, bo ludzie mają skłonności do przesady i wymyślania sobie wielu rzeczy - westchnąłem, podciągając jedną nogę i opierając brodę na kolanie. Z trudem powstrzymałem się od ziewania. Było już dość późno, najchętniej poszedłbym po prostu spać.
- Jestem pewien, że dałabyś radę. Potrafisz robić wiele rzeczy na pokaz, mimo iż w środku czujesz zupełnie coś innego. Nie dałabyś nikomu satysfakcji ze swojej rezygnacji lub pokazać po sobie, że cię zranili. Tak uważam - chwyciłem w dłoń pilot, by troszkę ściszyć głośność. Te kłótnie przyprawiały mnie o ból głowy. Ciągły hałas nie działał na mnie najlepiej, a niestety miałem z nim styczność o wiele częściej niż bym chciał.
Zaraz po tym, jak to zrobiłem, telewizor zgasł, zostawiając nas w kompletnych ciemnościach. Wstałem więc, aby sprawdzić czy coś innego działało lecz nie. Nie słyszałem również cichego szumu suszarki, słyszałem coś innego, dlatego podszedłem do okna, odsłaniając zasłonę. Na ulicy lampy nie świeciły ani w żadnym z innych pobliskich okien nie paliiło się światło. Za to deszcz nieźle zacinał po szybach, mocno utrudniając widoczność. Mogłem sobie tylko wyobrazić, jak rzeka wody spływa ulicami. Dostrzegłem, jak samotne auto próbuje przedrzeć się przez ścianę deszczu, bryzgając dookoła.
- Jeśli chcesz wracać do domu, zadzwoń na taksówkę, zapomnij, że cię wypuszczę w taką pogodę samą - mruknąłem w stronę kobiety. Włączyłem latarkę w telefonie, by znaleźć jakieś świeczki w szafce ze szpargałami mamy. - Chyba że nie chcesz, to kanapa jest twoja - zakończyłem temat. Zdecydowanie nie zamierzałem wynurzać się, by odporawdzać Nadine. Co najwyżej na dół do klatki, gdy podjedzie taksówka.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Najwyraźniej w tym się nie zgadzaliśmy. Przynajmniej teraz wiedziałam, których tematów lepiej unikać chyba, że specjalnie chciałam się z nim pokłócić. Chociaż Dominic wciąż nie wydaje się typem, który szybko traci cierpliwość lub podnosi głos.
Nie skomentowałam na głos jego odpowiedzi. Nawet nie miałam szansy. Nagle telewizor zgasł i Dominic potwierdził moje obawy. Sprawdziłam czy sytuacja z Uberem się poprawiła. Wciąż nie było żadnego kierowcy w okolicy. Gdy zadzwoniłam po taksówkę kobieta niemalże mnie wyśmiała. Bo przecież "nikt normalny nie prowadziłby w takiej pogodzie".
- Wygląda na to, że tym razem ja utknęłam poza domem - co zaczęło mnie trochę martwić. Jutro miałam wykłady i spotkanie z profesorem Highland. Po za tym, nie miałam ze sobą wszystkich potrzebnych rzeczy.
Wstałam aby pójść do łazienki, ale zatrzymałam się przy Dominicu, gdy pewna złośliwa myśl wpadła mi do głowy.
- Kanapa będzie dla mnie za miękka. Wolę spać na czymś twardszym - uśmiechnęłam się niewinnie. Próbowałam spojrzeć mu w oczy aby zaobserwować jego reakcję, ale było zbyt ciemno. Odpuściłam sobie i nie męczyłam go więcej. Przynajmniej dzisiaj.
- Będę musiała skorzystać z twojego prysznica. Mogę pożyczyć jakąś piżamę? Będę również potrzebować szczoteczkę do zębów. I coś aby zmyć makijaż. - mogłam dalej kontynuować swoją listę, ale wolałam aby nie nazwał mnie rozpieszczoną księżniczką lub coś w tym stylu. Już nie raz to słyszałam.
Nie skomentowałam na głos jego odpowiedzi. Nawet nie miałam szansy. Nagle telewizor zgasł i Dominic potwierdził moje obawy. Sprawdziłam czy sytuacja z Uberem się poprawiła. Wciąż nie było żadnego kierowcy w okolicy. Gdy zadzwoniłam po taksówkę kobieta niemalże mnie wyśmiała. Bo przecież "nikt normalny nie prowadziłby w takiej pogodzie".
- Wygląda na to, że tym razem ja utknęłam poza domem - co zaczęło mnie trochę martwić. Jutro miałam wykłady i spotkanie z profesorem Highland. Po za tym, nie miałam ze sobą wszystkich potrzebnych rzeczy.
Wstałam aby pójść do łazienki, ale zatrzymałam się przy Dominicu, gdy pewna złośliwa myśl wpadła mi do głowy.
- Kanapa będzie dla mnie za miękka. Wolę spać na czymś twardszym - uśmiechnęłam się niewinnie. Próbowałam spojrzeć mu w oczy aby zaobserwować jego reakcję, ale było zbyt ciemno. Odpuściłam sobie i nie męczyłam go więcej. Przynajmniej dzisiaj.
- Będę musiała skorzystać z twojego prysznica. Mogę pożyczyć jakąś piżamę? Będę również potrzebować szczoteczkę do zębów. I coś aby zmyć makijaż. - mogłam dalej kontynuować swoją listę, ale wolałam aby nie nazwał mnie rozpieszczoną księżniczką lub coś w tym stylu. Już nie raz to słyszałam.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
W obecnej ciszy doskonale słyszałem rozmowę pomiędzy Nadine a dyspozytorką taksówek. Nie mogłem powiedzieć, aby za specjalnie podobała mi się ta opcja, ale skoro sam zaproponowałem nocleg, nie zamierzałem się z tego wycofywać. W sumie będę mieć chociaż czyste sumienie. Martwiłoby mnie, gdyby uparła się wracać sama. Może Matt był w domu i mógłby ją odwieźć, a jeśli nie… cóż, już nie ważne.
- Oczywiście jeśli nadal będziesz tak uważać, podłoga też nada się do spania - zaśmiałem się cicho na słowa kobiety odnośnie zbyt miękkiej kanapy. Tym razem nie dałem się wprowadzić w jej gierkę. Było na to za późno i oboje byliśmy wystarczająco zmęczeni.
- Coś znajdę - kiwnąłem głową odnośnie reszty rzeczy z listy życzeń kobiety. Po tym, jak już znalazłem te malutkie świeczki, zostawiłem Nadine dwie w łazience, by nie musiała tracić baterii w telefonie na latarkę. Udało mi się znaleźć ostatnią sztukę szczoteczki do zębów w opakowaniu, którą wręczyłem kobiecie.
- Ręczniki wiesz gdzie są, wybierz sobie. Suszarki miejsce też znasz. Co do makijażu nie znam się na tym, tu masz wszystko, czego używa mama, wybierz sobie coś do zmywania. Jeśli potrzebujesz szampon czy inny żel pod prysznic, tam na półce. Jeśli chodzi o piżamę… dam ci jakiś swój dres, nie będę teraz wchodził i budził matki. Poczekaj. Albo chodź, wybierz sobie - wzruszyłem ramionami. Było mi to całkiem obojętne.
Wszedłem do swojego pokoju, przyświecając sobie telefonem. W przeciwieństwie do pokoju w Alexandrii ten był… skromny. Nie lubiłem durnych ozdób, nie chwaliłem się zdobytymi pucharami i medalami wiszącymi na ścianach. Wszystko pochowane było w pudle na dnie narożnej szafy. Nie wieszałem plakatów. Zamiast tego miałem duże biurko z nadstawką z półkami, gdzie umieściłem wieżę stereo i kolekcję swoich ulubionych płyt. Tych też nie zbierałem jak fanatyk, musząc posiadać każdą wydaną przez dany zespół. Kupowałem tylko te, które mi się podobały i nie kurzyły się bezsensownie na półkach. Całości pokoju dopełniało moje ukochane łóżko z wbudowanymi półkami na zagłówku, gdzie miałem kilka książek, jakie zdarzało mi się rzadko czytać przed snem. Najczęściej kładłem tam różne drobiazgi typu ładowarka do telefonu, słuchawki, portfel. No i skrzypce wciśnięcie w wolną przestrzeń między łóżkiem a oknem. Mimo iż ich nie lubiłem, nie potrafiłem się ich pozbyć.
- Chyba nie mam takich małych spodni - mruknąłem pod nosem, otwierając drzwi szafy. - Tylko… nie pognieć mi koszul, bo ostatnio je prasowałem - ostrzegłem od razu Nadine, zanim ta dobrała się do wieszaków z koszulkami.
- Oczywiście jeśli nadal będziesz tak uważać, podłoga też nada się do spania - zaśmiałem się cicho na słowa kobiety odnośnie zbyt miękkiej kanapy. Tym razem nie dałem się wprowadzić w jej gierkę. Było na to za późno i oboje byliśmy wystarczająco zmęczeni.
- Coś znajdę - kiwnąłem głową odnośnie reszty rzeczy z listy życzeń kobiety. Po tym, jak już znalazłem te malutkie świeczki, zostawiłem Nadine dwie w łazience, by nie musiała tracić baterii w telefonie na latarkę. Udało mi się znaleźć ostatnią sztukę szczoteczki do zębów w opakowaniu, którą wręczyłem kobiecie.
- Ręczniki wiesz gdzie są, wybierz sobie. Suszarki miejsce też znasz. Co do makijażu nie znam się na tym, tu masz wszystko, czego używa mama, wybierz sobie coś do zmywania. Jeśli potrzebujesz szampon czy inny żel pod prysznic, tam na półce. Jeśli chodzi o piżamę… dam ci jakiś swój dres, nie będę teraz wchodził i budził matki. Poczekaj. Albo chodź, wybierz sobie - wzruszyłem ramionami. Było mi to całkiem obojętne.
Wszedłem do swojego pokoju, przyświecając sobie telefonem. W przeciwieństwie do pokoju w Alexandrii ten był… skromny. Nie lubiłem durnych ozdób, nie chwaliłem się zdobytymi pucharami i medalami wiszącymi na ścianach. Wszystko pochowane było w pudle na dnie narożnej szafy. Nie wieszałem plakatów. Zamiast tego miałem duże biurko z nadstawką z półkami, gdzie umieściłem wieżę stereo i kolekcję swoich ulubionych płyt. Tych też nie zbierałem jak fanatyk, musząc posiadać każdą wydaną przez dany zespół. Kupowałem tylko te, które mi się podobały i nie kurzyły się bezsensownie na półkach. Całości pokoju dopełniało moje ukochane łóżko z wbudowanymi półkami na zagłówku, gdzie miałem kilka książek, jakie zdarzało mi się rzadko czytać przed snem. Najczęściej kładłem tam różne drobiazgi typu ładowarka do telefonu, słuchawki, portfel. No i skrzypce wciśnięcie w wolną przestrzeń między łóżkiem a oknem. Mimo iż ich nie lubiłem, nie potrafiłem się ich pozbyć.
- Chyba nie mam takich małych spodni - mruknąłem pod nosem, otwierając drzwi szafy. - Tylko… nie pognieć mi koszul, bo ostatnio je prasowałem - ostrzegłem od razu Nadine, zanim ta dobrała się do wieszaków z koszulkami.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Z wielką ciekawością poszłam za Dominiciem do jego pokoju i stanęłam w nim z równie wielkim rozczarowaniem. Nie spodziewałam, że jego pokój będzie taki... pusty. Czy przypadkiem artyści nie mieli wielkiego bałaganu, w którym tylko oni potrafili się odnaleźć? Może sama teraz używam stereotypów, ale również mówię z doświadczenia.
W sumie to nawet nie o to chodziło. Trochę brakowało osobowości Dominica w jego dekoracjach, a raczej ich brak. Zauważyłam wieżę stereo, książki i skrzypce, więc nie nauczyłam się o nim niczego nowego.
- Nie mogę tego obiecać - odpowiedziałam, dając mu drobny uśmieszek i podeszłam do jego szafy. Wybrałam szary t-shirt, który wyglądał na bardziej użytego i nie tak nowy, jak inne jego koszule. Uznałam, że jeżeli trochę się pogniecie to za bardzo się nie załamie.
- Dzięki - rzuciłam w jego kierunku, wychodząc z jego pokoju i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic używając produktów, które zapewne należały do jego matki. Miałam nadzieję, że kobieta nie miała nic przeciwko temu. W najgorszym przypadku kupię jej nowe.
Czując rosnące zmęczenie ściągnęłam z siebie ciuchy, zostając jedynie w dolnej bieliźnie i ubrała koszulę Dominica. Tak, jak się spodziewałam ledwo co zakrywała mi tyłek. Przypominało mi to pewną sukienkę, którą kiedyś kupiła sobie Jess. Po jednym wieczornym wyjściu oddała ją do sklepu.
Zanim wyszłam z łazienki dałam jeszcze znać Jess, że spędzę noc u Dominica z powodu pogody. Ta oczywiście musiała jakoś to skomentować.
[Jess] Wiedziałam, że prędzej czy później się z nim prześpisz.
Chciałam wywrócić oczami, ale sobie odpuściłam.
[Nadine] Jedynym moim partnerem na noc będzie jego kanapa, na której wcześniej siedziała jego matka.
Wyszłam z łazienki, trzymając w dłoniach swoje ciuchy. W drodze do salonu zerknęłam jeszcze do pokoju Dominica.
- Dobranoc - szepnęłam, niepewna czy już zasnął.
Odłożyłam swoje rzeczy na krzesło niedaleko kanapy i z ciężkim westchnieniem położyłam się pod kocem. Dominic pewnie go przyniósł razem z poduszką, gdy byłam w łazience.
Zanim zasnęłam spojrzałam jeszcze raz na ekran telefonu.
[Grace] Cześć, Nadine! Wybacz, że tak późno do ciebie piszę. Nie musisz od razu mi odpisywać : ) Czy jesteś zajęta w najbliższy piątek? Nasza niania zachorowała i potrzebuję kogoś kto zajmie się Ashtonem. Odwołałabym przyjęcie urodzinowe twojego brata, ale ponad 60 osób potwierdziło, że przyjdzie i w sumie wszystko już jest przygotowane...
Tak, byłam zajęta i w pośpiechu próbowałam dotrzeć z wykładów do muzeum i z muzeum do swojego mieszkania. Z drugiej strony, cząstka mnie tęskniła za tym znajomym uczuciem, jakbyśmy znowu byli rodziną. Jakbym była jej częścią. Chociaż byłam pewna, że mój brat nie wiedział o prośbie swojej żony i zapewne skłamie, gdy zapyta ją z kim jest ich syn.
[Nadine] Jasne. Dawno nie widziałam małego Ashtona.
Odłożyłam telefon i ułożyłam się na boku, zastanawiając się przez pół nocy czy przypadkiem nie popełniłam błędu.
W sumie to nawet nie o to chodziło. Trochę brakowało osobowości Dominica w jego dekoracjach, a raczej ich brak. Zauważyłam wieżę stereo, książki i skrzypce, więc nie nauczyłam się o nim niczego nowego.
- Nie mogę tego obiecać - odpowiedziałam, dając mu drobny uśmieszek i podeszłam do jego szafy. Wybrałam szary t-shirt, który wyglądał na bardziej użytego i nie tak nowy, jak inne jego koszule. Uznałam, że jeżeli trochę się pogniecie to za bardzo się nie załamie.
- Dzięki - rzuciłam w jego kierunku, wychodząc z jego pokoju i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic używając produktów, które zapewne należały do jego matki. Miałam nadzieję, że kobieta nie miała nic przeciwko temu. W najgorszym przypadku kupię jej nowe.
Czując rosnące zmęczenie ściągnęłam z siebie ciuchy, zostając jedynie w dolnej bieliźnie i ubrała koszulę Dominica. Tak, jak się spodziewałam ledwo co zakrywała mi tyłek. Przypominało mi to pewną sukienkę, którą kiedyś kupiła sobie Jess. Po jednym wieczornym wyjściu oddała ją do sklepu.
Zanim wyszłam z łazienki dałam jeszcze znać Jess, że spędzę noc u Dominica z powodu pogody. Ta oczywiście musiała jakoś to skomentować.
[Jess] Wiedziałam, że prędzej czy później się z nim prześpisz.
Chciałam wywrócić oczami, ale sobie odpuściłam.
[Nadine] Jedynym moim partnerem na noc będzie jego kanapa, na której wcześniej siedziała jego matka.
Wyszłam z łazienki, trzymając w dłoniach swoje ciuchy. W drodze do salonu zerknęłam jeszcze do pokoju Dominica.
- Dobranoc - szepnęłam, niepewna czy już zasnął.
Odłożyłam swoje rzeczy na krzesło niedaleko kanapy i z ciężkim westchnieniem położyłam się pod kocem. Dominic pewnie go przyniósł razem z poduszką, gdy byłam w łazience.
Zanim zasnęłam spojrzałam jeszcze raz na ekran telefonu.
[Grace] Cześć, Nadine! Wybacz, że tak późno do ciebie piszę. Nie musisz od razu mi odpisywać : ) Czy jesteś zajęta w najbliższy piątek? Nasza niania zachorowała i potrzebuję kogoś kto zajmie się Ashtonem. Odwołałabym przyjęcie urodzinowe twojego brata, ale ponad 60 osób potwierdziło, że przyjdzie i w sumie wszystko już jest przygotowane...
Tak, byłam zajęta i w pośpiechu próbowałam dotrzeć z wykładów do muzeum i z muzeum do swojego mieszkania. Z drugiej strony, cząstka mnie tęskniła za tym znajomym uczuciem, jakbyśmy znowu byli rodziną. Jakbym była jej częścią. Chociaż byłam pewna, że mój brat nie wiedział o prośbie swojej żony i zapewne skłamie, gdy zapyta ją z kim jest ich syn.
[Nadine] Jasne. Dawno nie widziałam małego Ashtona.
Odłożyłam telefon i ułożyłam się na boku, zastanawiając się przez pół nocy czy przypadkiem nie popełniłam błędu.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nadine wolała tylko koszulkę. Właściwie to dla mnie bez różnicy, przecież ani nie spała ze mną, ani nie zamierzałem jej podglądać, niech śpi w czym chce. Gdy zniknęła już za drzwiami łazienki, przyszykowałem dla niej kanapę do spania. Narzuciłem na nią czysty koc, ubrałem w czystą poszewkę poduszkę oraz kołdrę, by zbyt mocno nie zmarzła. Dopiero potem wróciłem do pokoju przebrać się i czekałem aż zwolni się łazienka. W końcu też potrzebowałem się odświeżyć przed snem.
- Dobranoc - odpowiedziałem Nadine, gdy zjawiła się w drzwiach pokoju.
Po szybkim prysznicu zasnąłem niemal natychmiast. Obudził mnie dopiero budzik, a właściwie druga z kolei drzemka. Zdecydowanie ostatnie, na co miałem ochotę, to wstawanie. Szczególnie, że za oknem nadal było ponuro i słyszałem wciąż padający deszcz. W znacznie mniejszym stopniu niż wieczorem, ale wciąż. Objąłem poduszkę, obiecując sobie, że jeszcze tylko pięć minut lecz nie bardzo miałem możliwość. Wstałem z bólem głowy, z jeszcze większym niezadowoleniem udając się do kuchni. Po drodze zamknąłem cicho drzwi od salonu, by moja krzątanina nie obudziła Nadine. Z drugiej strony ona też powinna się zbierać i wracać do siebie. Ale może nie teraz. Potrzebowałem chwili dla siebie, bez zbędnego gadania nad uchem. Wstawiłem wodę w czajniku na kawę. Dobrze, że wrócił prąd, bo bym zwariował bez ciepłego posiłku. Za ten czas założyłem buty i kurtkę, by zrobić szybkie zakupy na śniadanie w sklepie naprzeciwko. Zapewne będzie to jedyny normalny posiłek dzisiejszego dnia.
Dopiero gdy kawa stała na stole, piekły się tosty i smażyły jajka, wszedłem do salonu. Tylko… jak miałem obudzić Nadine? Delikatnie, czy podnieść głos licząc, iż otworzy oczy?
- Wstawaj, księżniczko, czas wracać do swojej wieży. Chcesz kawę czy herbatę? - spytałem w końcu, klepiąc lekko kobietę w ramię. Nie byłem mistrzem pobudek. Najważniejsze, że zadziałało.
- Dobranoc - odpowiedziałem Nadine, gdy zjawiła się w drzwiach pokoju.
Po szybkim prysznicu zasnąłem niemal natychmiast. Obudził mnie dopiero budzik, a właściwie druga z kolei drzemka. Zdecydowanie ostatnie, na co miałem ochotę, to wstawanie. Szczególnie, że za oknem nadal było ponuro i słyszałem wciąż padający deszcz. W znacznie mniejszym stopniu niż wieczorem, ale wciąż. Objąłem poduszkę, obiecując sobie, że jeszcze tylko pięć minut lecz nie bardzo miałem możliwość. Wstałem z bólem głowy, z jeszcze większym niezadowoleniem udając się do kuchni. Po drodze zamknąłem cicho drzwi od salonu, by moja krzątanina nie obudziła Nadine. Z drugiej strony ona też powinna się zbierać i wracać do siebie. Ale może nie teraz. Potrzebowałem chwili dla siebie, bez zbędnego gadania nad uchem. Wstawiłem wodę w czajniku na kawę. Dobrze, że wrócił prąd, bo bym zwariował bez ciepłego posiłku. Za ten czas założyłem buty i kurtkę, by zrobić szybkie zakupy na śniadanie w sklepie naprzeciwko. Zapewne będzie to jedyny normalny posiłek dzisiejszego dnia.
Dopiero gdy kawa stała na stole, piekły się tosty i smażyły jajka, wszedłem do salonu. Tylko… jak miałem obudzić Nadine? Delikatnie, czy podnieść głos licząc, iż otworzy oczy?
- Wstawaj, księżniczko, czas wracać do swojej wieży. Chcesz kawę czy herbatę? - spytałem w końcu, klepiąc lekko kobietę w ramię. Nie byłem mistrzem pobudek. Najważniejsze, że zadziałało.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Jeżeli duchy istniały i były w starym gabinecie w hotelu, jakaś zagubiona dusza się mnie uczepiła i miała niezłą frajdę z moim snem.
Najpierw widziałam jedynie śnieg. Dopiero po chwili zauważyłam, że byłam w jakiś ogrodzie. W środku zimy? Nie miało to zbyt wielkiego sensu, ale sny rzadko mają. Wtedy usłyszałam echo kobiecego śmiechu. Był delikatny i całkiem przyjemny. Gdy podniosłam wzrok ujrzałam cień kobiety w sukni i płaszczu. Coś ją chyba przestraszyło, bo zaczęła biec w kierunku wielkiego drzewa, za którym się schowała. Ruszyłam za nią, ale nie ukrywała się za drzewem. Zniknęła i nie było w pobliżu innego miejsca, gdzie mogła się ukryć.
Zamierzałam pochodzić po ogrodzie i znaleźć tajemniczą kobietę, ale zanim całkowicie się odwróciłam ujrzałam większy cień tuż za swoimi plecami. Przestraszona, plecami uderzyłam o pień drzewa. Z mocno bijącym sercem i nie odwracając wzroku spojrzałam prosto w ciemne oczy mężczyzny.
- Dove.
W jego głosie słyszałam mieszankę emocji. Ból. Troska. Wściekłość. Zmęczenie.
W momencie, gdy mrugnęłam mężczyzna, ogród i śnieg zniknęło.
Mruknęłam niezadowolona, że ktoś przerwał mi sen. Nawet jeżeli był dziwny. Niechętnie otworzyłam delikatnie oczy. Potrzebowałam kilka sekund aby przypomnieć gdzie jestem, dlaczego i czego ode mnie chciał Dominic.
- Herbatę - odpowiedziałam, nie próbując nawet zapytać czy ma bezkofeinową. O dziwo, kanapa była całkiem wygodna i mogłabym bez problemu znowu zawinąć się kołdrą i kocem, i wrócić do snu.
Ale nie mogłam. Musiałam wrócić do rzeczywistości.
- Wiesz co? Miałam strasznie dziwny sen. Chyba śniła mi się Dove Parker-Newton - miewałam dziwne sny, ale ten jakoś się wyróżniał. Ten mężczyzna... Czy przypadkiem nie był to ten W.L. z ich wspólnego zdjęcia? Do tego Dominic wspominał, że prawdopodobnie kiedyś tu mieszkał.
- Czy przypadkiem nie macie tutaj żadnych duchów?
Najpierw widziałam jedynie śnieg. Dopiero po chwili zauważyłam, że byłam w jakiś ogrodzie. W środku zimy? Nie miało to zbyt wielkiego sensu, ale sny rzadko mają. Wtedy usłyszałam echo kobiecego śmiechu. Był delikatny i całkiem przyjemny. Gdy podniosłam wzrok ujrzałam cień kobiety w sukni i płaszczu. Coś ją chyba przestraszyło, bo zaczęła biec w kierunku wielkiego drzewa, za którym się schowała. Ruszyłam za nią, ale nie ukrywała się za drzewem. Zniknęła i nie było w pobliżu innego miejsca, gdzie mogła się ukryć.
Zamierzałam pochodzić po ogrodzie i znaleźć tajemniczą kobietę, ale zanim całkowicie się odwróciłam ujrzałam większy cień tuż za swoimi plecami. Przestraszona, plecami uderzyłam o pień drzewa. Z mocno bijącym sercem i nie odwracając wzroku spojrzałam prosto w ciemne oczy mężczyzny.
- Dove.
W jego głosie słyszałam mieszankę emocji. Ból. Troska. Wściekłość. Zmęczenie.
W momencie, gdy mrugnęłam mężczyzna, ogród i śnieg zniknęło.
Mruknęłam niezadowolona, że ktoś przerwał mi sen. Nawet jeżeli był dziwny. Niechętnie otworzyłam delikatnie oczy. Potrzebowałam kilka sekund aby przypomnieć gdzie jestem, dlaczego i czego ode mnie chciał Dominic.
- Herbatę - odpowiedziałam, nie próbując nawet zapytać czy ma bezkofeinową. O dziwo, kanapa była całkiem wygodna i mogłabym bez problemu znowu zawinąć się kołdrą i kocem, i wrócić do snu.
Ale nie mogłam. Musiałam wrócić do rzeczywistości.
- Wiesz co? Miałam strasznie dziwny sen. Chyba śniła mi się Dove Parker-Newton - miewałam dziwne sny, ale ten jakoś się wyróżniał. Ten mężczyzna... Czy przypadkiem nie był to ten W.L. z ich wspólnego zdjęcia? Do tego Dominic wspominał, że prawdopodobnie kiedyś tu mieszkał.
- Czy przypadkiem nie macie tutaj żadnych duchów?
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Duchów? Duchów Dove Parker-Newton i jej tajemniczego W.L.? - parsknąłem śmiechem, nie mogąc się powstrzymać. Byłem zdumiony, że takie rzeczy chodziły Nadine po głowie. Może to wczorajsza wycieczka po archiwum tak na nią działała. Zostało jej w głowie i teraz rozum nie mógł zapomnieć.
- I nikogo innego by nie nawiedziły tylko ciebie? Za dużo o tym myślisz, tyle ci powiem. Ale jak się pospieszysz, to mogę pokazać ci rzeczy tego W.L. skoro już tu jesteś - zaproponowałem kobiecie, po czym wróciłem do kuchni, by zrobić jej herbatę. Jedzenie również było gotowe, naszykowałem przy okazji dwa talerze.
Od śmierci Isabelle sam jadałem posiłki w domu. Przez okres rehabilitacji matki w ogóle mieszkałem sam, a teraz… nie była rannym ptaszkiem, by móc mi towarzyszyć przy porannej kawie, nie miała czasu na rozmowy. Miała go zawsze wtedy, gdy ja nie miałem ani czasu, ani ochoty. Stąd też trochę dziwnie mi było szykować śniadanie dla dwóch osób. Może gdybym wiedział, co zazwyczaj jadała Nadine, byłoby mi łatwiej, a tak…
Cóż, jeśli nie będzie chciała trudno. I tak się nie zmarnuje, gdyż mogłem zapakować to sobie i zabrać ze sobą na uczelnię. Jak zawsze, gdy chciało mi się w ogóle coś robić do jedzenia.
Po nałożeniu wszystkiego na talerze usiadłem przy stole, popijając najpierw trochę kawę. Słyszałem, jak zaczęła powoli wstawać. Wziąłem do ręki widelec i zacząłem jeść w momencie, gdy weszla do kuchni.
- I nikogo innego by nie nawiedziły tylko ciebie? Za dużo o tym myślisz, tyle ci powiem. Ale jak się pospieszysz, to mogę pokazać ci rzeczy tego W.L. skoro już tu jesteś - zaproponowałem kobiecie, po czym wróciłem do kuchni, by zrobić jej herbatę. Jedzenie również było gotowe, naszykowałem przy okazji dwa talerze.
Od śmierci Isabelle sam jadałem posiłki w domu. Przez okres rehabilitacji matki w ogóle mieszkałem sam, a teraz… nie była rannym ptaszkiem, by móc mi towarzyszyć przy porannej kawie, nie miała czasu na rozmowy. Miała go zawsze wtedy, gdy ja nie miałem ani czasu, ani ochoty. Stąd też trochę dziwnie mi było szykować śniadanie dla dwóch osób. Może gdybym wiedział, co zazwyczaj jadała Nadine, byłoby mi łatwiej, a tak…
Cóż, jeśli nie będzie chciała trudno. I tak się nie zmarnuje, gdyż mogłem zapakować to sobie i zabrać ze sobą na uczelnię. Jak zawsze, gdy chciało mi się w ogóle coś robić do jedzenia.
Po nałożeniu wszystkiego na talerze usiadłem przy stole, popijając najpierw trochę kawę. Słyszałem, jak zaczęła powoli wstawać. Wziąłem do ręki widelec i zacząłem jeść w momencie, gdy weszla do kuchni.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Oczywiście, że mnie wyśmiał. Wiedziałam, jak to zabrzmiało. Łatwo było wytłumaczyć swój sen innymi czynnikami, jak na przykład czas spędzony w archiwum, ale coś mi nie pasowało. Czegoś brakowało, jakbym prawie ułożyła wszystkie części puzzli oprócz jednego. Może znajdę tam coś w rzeczach tajemniczego mężczyzny.
Wstałam z kanapy i przebrałam się w ciuchy z wczoraj. Wątpiłam aby Dominic lub jego matka byli zadowoleni, gdyby chodziła po ich mieszkaniu w ciągu dnia bez spodni. Chociaż niechętnie zdejmowałam koszulę Dominica. Była wygodna i przyjemnie pachniała.
Gdy weszłam do kuchni śniadanie i kubek z herbatą były już gotowe. Usiadłam naprzeciwko od Dominica i wzięłam pierwszy łyk herbaty.
- Chyba to jest pierwszy raz kiedy zostałam u faceta na noc nie dlatego, bo się z nim przespałam - dopiero w tym momencie sobie to uświadomiłam. W poprzednich przypadkach nie zawsze zostawałam na śniadanie. Nawet, gdy prosili o spędzenie razem poranku. Raz się zgodziłam, bo jeden z nich był szefem kuchni w popularnej restauracji w Londynie. Szkoda by było odmówić.
- Dam tobie trzy i pół gwiazdek na Yelp - dodałam, sięgając po kromkę chleba. - "Gospodarz zadbał o wszystko nawet, gdy zabrakło prądu. Ale nie zaoferował swojego łóżka i towarzystwa. Do tego nieładnie opisał mojego ulubieńca z Love Island. Użyjcie mój kod aby dostać zniżkę." - zażartowałam z uśmiechem.
Wstałam z kanapy i przebrałam się w ciuchy z wczoraj. Wątpiłam aby Dominic lub jego matka byli zadowoleni, gdyby chodziła po ich mieszkaniu w ciągu dnia bez spodni. Chociaż niechętnie zdejmowałam koszulę Dominica. Była wygodna i przyjemnie pachniała.
Gdy weszłam do kuchni śniadanie i kubek z herbatą były już gotowe. Usiadłam naprzeciwko od Dominica i wzięłam pierwszy łyk herbaty.
- Chyba to jest pierwszy raz kiedy zostałam u faceta na noc nie dlatego, bo się z nim przespałam - dopiero w tym momencie sobie to uświadomiłam. W poprzednich przypadkach nie zawsze zostawałam na śniadanie. Nawet, gdy prosili o spędzenie razem poranku. Raz się zgodziłam, bo jeden z nich był szefem kuchni w popularnej restauracji w Londynie. Szkoda by było odmówić.
- Dam tobie trzy i pół gwiazdek na Yelp - dodałam, sięgając po kromkę chleba. - "Gospodarz zadbał o wszystko nawet, gdy zabrakło prądu. Ale nie zaoferował swojego łóżka i towarzystwa. Do tego nieładnie opisał mojego ulubieńca z Love Island. Użyjcie mój kod aby dostać zniżkę." - zażartowałam z uśmiechem.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Uniosłem lekko brwi na słowa Nadine. Rozbawiło mnie to trochę, że pod tym względem okazałem się być nieco inny od pozostałych mężczyzn. Dobrze przynajmniej, że nie piłem niczego. Jedynie opuściłem głowę nieco, aby tak od razu nie mogła dostrzec mojego rozbawienia.
- Potraktuję to jako komplement - powiedziałem, gdy już przełknąłem jedzenie i wiedziałem, że nie roześmieję się za bardzo.
- Może następnym razem zaoferuję swoje towarzystwo i ładniejsze opisy mężczyzn z Love Island, ale z łóżkiem niestety się nie rozstanę - mruknąłem między kolejnymi kęsami jedzenia. Mój plan nigdy nie zakładał oddania komuś łóżka. Może co najwyżej podzielenia się, jeżeli uznam iż warto. Z Nadine byłoby warto, może powinienem wczoraj o tym pomyśleć… nie, nie powinienem. Przynajmniej się trochę wyspałem.
Po skończonym posiłku zebrałem talerze, by je od razu umyć i nie czekały na mnie po powrocie do domu. Póki miałem jeszcze czas zacząłem szykować sobie coś do zjedzenia między zajęciami. Jeżeli taka pogoda się utrzyma, nie widziałem powodów, dla których miałbym gdzieś łazić bez sensu. Wolałbym siedzieć nawet głodnym.
- Chcesz coś na drogę? - spytałem Nadine, pakując do pojemnika kanapki. Właściwie to trochę mnie zastanowiło, czy kobieta zawsze jadała na mieście, czy też przygotowywała sobie posiłki. Ani ona ani Jess nie wyglądały mi na mistrzynie kuchni, ciężko było mi którąś z nich wyobrazić sobie jak robi klopsy na obiad. - Jeżeli nie, możemy od razu iść na strych.
- Potraktuję to jako komplement - powiedziałem, gdy już przełknąłem jedzenie i wiedziałem, że nie roześmieję się za bardzo.
- Może następnym razem zaoferuję swoje towarzystwo i ładniejsze opisy mężczyzn z Love Island, ale z łóżkiem niestety się nie rozstanę - mruknąłem między kolejnymi kęsami jedzenia. Mój plan nigdy nie zakładał oddania komuś łóżka. Może co najwyżej podzielenia się, jeżeli uznam iż warto. Z Nadine byłoby warto, może powinienem wczoraj o tym pomyśleć… nie, nie powinienem. Przynajmniej się trochę wyspałem.
Po skończonym posiłku zebrałem talerze, by je od razu umyć i nie czekały na mnie po powrocie do domu. Póki miałem jeszcze czas zacząłem szykować sobie coś do zjedzenia między zajęciami. Jeżeli taka pogoda się utrzyma, nie widziałem powodów, dla których miałbym gdzieś łazić bez sensu. Wolałbym siedzieć nawet głodnym.
- Chcesz coś na drogę? - spytałem Nadine, pakując do pojemnika kanapki. Właściwie to trochę mnie zastanowiło, czy kobieta zawsze jadała na mieście, czy też przygotowywała sobie posiłki. Ani ona ani Jess nie wyglądały mi na mistrzynie kuchni, ciężko było mi którąś z nich wyobrazić sobie jak robi klopsy na obiad. - Jeżeli nie, możemy od razu iść na strych.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Uśmiech pozostał na mojej twarzy po odpowiedzi Dominica. Resztę śniadania, które zazwyczaj nie jadłam, spędziliśmy w ciszy.
- W takim razie prowadź - wstałam od stołu. Nie zamierzałam zabierać jedzenie z jego domu, już i tak wiele dla mnie zrobił mimo tego, że nie musiał. Wiedziałam, że ludzie z dobrymi sercami istnieli. W końcu, moi przyjaciele byli tego dowodem. I mimo tego, że ufałam Dominicowi, moja przeszłość nie chce się poddać i oczekuje, że prędzej czy później Dominic będzie próbował mnie jakoś wykorzystać.
Uciszyłam ten głosik niczym robaka pod butem, gdy dotarliśmy na strych. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, zauroczona pracownią Dominica. Bo właśnie tak to wyglądało. Skromna i z pięknym widokiem zza okna. Nawet jeżeli wciąż było deszczowo i szaro. Potrafiłam sobie wyobrazić, jak Dominic tutaj ukrywa się od świata, skupiony na pracy.
Dominic pokazał różne rzeczy, które prawdopodobnie należały do W.L. Tak, jak z rzeczami z archiwum, to co Dominic tutaj znalazł według mnie powinno należeć do muzeum.
Zajrzałam do szafy i zatrzymałam swoje spojrzenie na ubraniach, które przetrwały czas. Dłonią delikatnie objęłam rękaw marynarki, przesuwając kciukiem i czując pod nim materiał.
Coś zakuło mnie w serce. Te rzeczy kiedyś należały do kogoś, kto już nie istnieje. Ktoś, kto miał swoje życie, najwyraźniej zapomniane przez innych. Tak sobie tłumaczyłam swój smutek.
- Myślę, że Dove i W.L. mogli być kimś więcej, niż przyjaciółmi - podzieliłam się na głos swoimi myślami po dłuższej chwili, gdy przeglądałam stare gazety. Jeden z nich był po japońsku. Nie znałam języka, ale dziadkowie dosyć sporo rozumieli. Pozwoliłam sobie zrobić zdjęcie strony gazety ze zdjęciem budynku.
- Zauważyłeś, że wszystkie te gazety mają artykuły na temat hotelu? Zazwyczaj takich rzeczy śledzi rodzina lub ktoś na komu bardzo zależało - wytłumaczyłam swoją teorię. Szczerze mówiąc to zgadywałam na podstawie kontekstu i zdjęć. Miałam nadzieję, że dziadkowie będą mogli potwierdzić moją teorię.
Sprawdziłam na czas na telefonie. Było późne popołudnie w Korei. Dziadek pewnie kończył w ogrodzie, a babcia zaczęła przygotowywać kolację. Postanowiłam spróbować i zadzwoniłam do babci. Po kilku długich sekundach twarz babci pojawiła się na ekranie. Uśmiechnęłam się szeroko na jej widok.
- Ooo, nasza Nadine! Zazwyczaj nie dzwonisz o tej porze. Co za miła niespodzianka!
- Cześć, halmeoni. Masz chwilkę? Potrzebuję pomocy aby przetłumaczyć coś z japońskiego.
- Poczekaj. Znajdę swoje okulary.
Podniosłam wzrok na Dominica.
- Babcia zna japoński. Pomoże przetłumaczyć - wyjaśniłam mu po angielsku aby nie był skołowany z kim rozmawiam i dlaczego.
- Co? Z kim rozmawiasz? - babcia najwyraźniej mnie usłyszała.
- Kolega z uczelni - odpowiedziałam w momencie, gdy babcia znalazła i założyła swoje okulary.
- Pokaż mi go. Szybko, szybko.
- Babciu, to nie...
- Chcę go tylko poznać.
Nie miałam serca aby odmówić kobiecie, która bezgranicznie mnie kochała.
- Babcia chce się przedstawić - dałam znać Dominicowi, zanim podeszłam do niego bliżej aby również pojawił się na ekranie babci.
- Ooo, dzień dobry - kobieta przywitała się z ciężkim akcentem. - Jestem Jiwoo Park, babcia Nadine.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zabrałem tylko klucz i po cichu opuściliśmy mieszkanie. Strych również zamykałem na kłódkę, bo nie po to ekstra za niego płaciłem, aby ktoś po nim chodził bez pozwolenia. No i miałem tam też wszystkie swoje materiały, co było dość cenne.
Wchodząc na górę zapaliłem lampki, które porozwieszałem przy stropie. Były na baterie z tego powodu, że nikt nie podciągnął prądu na strych. Planowałem coś na to zaradzić, jeszcze przed zimą, bym mógł wstawić grzejnik i nie marznąć podczas spędzania tu czasu.
Pozwoliłem Nadine rozejrzeć się wśród starych rzeczy tak, jak chciała. Zastanawiałem się, co mógłbym zrobić z tymi rzeczami. Nie ukrywałem, że trochę mi tu zawadzały, ale jednocześnie nie chciałem pozbywać się tego wszystkiego ot tak. Planowałem oddać je może do muzeum lub do innego sklepu ze starociami, gdzie ktoś będzie mógł nadać im drugie życie, by nie kurzyły się dłużej na strychu.
Korzystając z okazji, że już tu byłem, zabrałem kilka rzeczy, jakie były mi niezbędne dziś na zajęciach. Rzuciłem okiem na biurko, gdzie leżał niedokończony malunek na jedne z zajęć. Na przyszły więc będę musiał niedługo go skończyć. Ciekawe tylko kiedy, skoro wiecznie coś innego miałem na głowie. Z tych ponurych myśli wyrwał mnie dopiero głos Nadine. Nie przyglądałem się dokładnie każdej z gazet, nie czytałem ich, głównie oglądając tylko zdjęcia. Jakoś nie zauważyłem tej zależności pomiędzy nimi, o której wspomniała kobieta. Ciekaw, czy faktycznie tak było, wziąłem w dłoń jedną prosto z Madrytu i zacząłem czytać nagłówki. No i faktycznie, Parker Hotel na trzeciej stronie. Las Palmas oraz Sevilla to samo. Dłużej zatrzymałem się przy tym ostatnim mieście. Artykuł nie był długi, oprawiony niewielkim zdjęciem, na którym według opisu znajdowała się Dove Parker-Newton oraz jej najmłodsze, zaledwie dwuletnie dziecko, Luis.
- C-co… ? - wykrztusiłem z siebie, oderwany od artykułu, zaskoczony tym, że nagle przed oczami pojawiła mi się starsza kobieta, która właśnie prowadziła video rozmowę z Nadine. Babcia Nadine. Tak, chyba coś w międzyczasie usłyszałem, ale nie sądziłem, że od razu zaczną rozmawiać wplątując w to mnie przy okazji. Nie byłem na to przygotowany.
- Dzień dobry - uśmiechnąłem się trochę niezręcznie. - Nadine zawsze mówi o pani w jak najlepszych słowach, miło więc panią poznać - kobieta uśmiechnęła się ciepło. Trochę przypominała mi moją babcię, tą od strony mamy. Też zawsze miała taki uśmiech.
W dalszej części rozmowy kobieta przetłumaczyła tekst, o który prosiła ją Nadine. Okazało się, że również i on dotyczył Parker Hotel, który otworzył się w Tokio, co już nie było dla nas zaskoczeniem. Może teoria Nadine nie była znowu taka głupia i faktycznie trafiliśmy na kogoś, kto mógł być bliski właścicielce sieci hoteli. Nie wyglądał mi na stalkera. Gdyby nim był, kobieta raczej nie trzymałaby oprawionego w ramkę wspólnego zdjęcia.
- Nie chcę być niegrzeczny i przerywać - zwróciłem się do Nadine, gdy ta jeszcze rozmawiała z babcią. - Ale ja za pół godziny mam pierwsze zajęcia i wypadałoby na nie dotrzeć. Może innym razem przejrzysz sobie resztę, teraz naprawdę nie jest na to odpowiedni moment - spędziliśmy tu więcej czasu niż zakładałem. Rozmowa ze starszą panią, przeglądanie artykułów, tego w planie jakoś nie miałem. Wziąłem z biurka przyszykowne wcześniej rzeczy i wyłączyłem lampki.
Wchodząc na górę zapaliłem lampki, które porozwieszałem przy stropie. Były na baterie z tego powodu, że nikt nie podciągnął prądu na strych. Planowałem coś na to zaradzić, jeszcze przed zimą, bym mógł wstawić grzejnik i nie marznąć podczas spędzania tu czasu.
Pozwoliłem Nadine rozejrzeć się wśród starych rzeczy tak, jak chciała. Zastanawiałem się, co mógłbym zrobić z tymi rzeczami. Nie ukrywałem, że trochę mi tu zawadzały, ale jednocześnie nie chciałem pozbywać się tego wszystkiego ot tak. Planowałem oddać je może do muzeum lub do innego sklepu ze starociami, gdzie ktoś będzie mógł nadać im drugie życie, by nie kurzyły się dłużej na strychu.
Korzystając z okazji, że już tu byłem, zabrałem kilka rzeczy, jakie były mi niezbędne dziś na zajęciach. Rzuciłem okiem na biurko, gdzie leżał niedokończony malunek na jedne z zajęć. Na przyszły więc będę musiał niedługo go skończyć. Ciekawe tylko kiedy, skoro wiecznie coś innego miałem na głowie. Z tych ponurych myśli wyrwał mnie dopiero głos Nadine. Nie przyglądałem się dokładnie każdej z gazet, nie czytałem ich, głównie oglądając tylko zdjęcia. Jakoś nie zauważyłem tej zależności pomiędzy nimi, o której wspomniała kobieta. Ciekaw, czy faktycznie tak było, wziąłem w dłoń jedną prosto z Madrytu i zacząłem czytać nagłówki. No i faktycznie, Parker Hotel na trzeciej stronie. Las Palmas oraz Sevilla to samo. Dłużej zatrzymałem się przy tym ostatnim mieście. Artykuł nie był długi, oprawiony niewielkim zdjęciem, na którym według opisu znajdowała się Dove Parker-Newton oraz jej najmłodsze, zaledwie dwuletnie dziecko, Luis.
- C-co… ? - wykrztusiłem z siebie, oderwany od artykułu, zaskoczony tym, że nagle przed oczami pojawiła mi się starsza kobieta, która właśnie prowadziła video rozmowę z Nadine. Babcia Nadine. Tak, chyba coś w międzyczasie usłyszałem, ale nie sądziłem, że od razu zaczną rozmawiać wplątując w to mnie przy okazji. Nie byłem na to przygotowany.
- Dzień dobry - uśmiechnąłem się trochę niezręcznie. - Nadine zawsze mówi o pani w jak najlepszych słowach, miło więc panią poznać - kobieta uśmiechnęła się ciepło. Trochę przypominała mi moją babcię, tą od strony mamy. Też zawsze miała taki uśmiech.
W dalszej części rozmowy kobieta przetłumaczyła tekst, o który prosiła ją Nadine. Okazało się, że również i on dotyczył Parker Hotel, który otworzył się w Tokio, co już nie było dla nas zaskoczeniem. Może teoria Nadine nie była znowu taka głupia i faktycznie trafiliśmy na kogoś, kto mógł być bliski właścicielce sieci hoteli. Nie wyglądał mi na stalkera. Gdyby nim był, kobieta raczej nie trzymałaby oprawionego w ramkę wspólnego zdjęcia.
- Nie chcę być niegrzeczny i przerywać - zwróciłem się do Nadine, gdy ta jeszcze rozmawiała z babcią. - Ale ja za pół godziny mam pierwsze zajęcia i wypadałoby na nie dotrzeć. Może innym razem przejrzysz sobie resztę, teraz naprawdę nie jest na to odpowiedni moment - spędziliśmy tu więcej czasu niż zakładałem. Rozmowa ze starszą panią, przeglądanie artykułów, tego w planie jakoś nie miałem. Wziąłem z biurka przyszykowne wcześniej rzeczy i wyłączyłem lampki.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Jak zazwyczaj babcia się rozgadała i przez chwilę zapomniałam o swoim otoczeniu. Czy o Dominicu i jego wykładach. I o moich własnych planach na dzisiejszy dzień. Obiecałam babci, że zadzwonię później co oznaczało, że czekała na mnie długa noc aby zadzwonić, gdy tylko dziadkowie zjedzą śniadanie.
- Wybacz - uśmiechnęłam się niezręcznie czując się odrobinę głupio, że przeze mnie i gadanie babci Dominic może się spóźnić na wykłady.
- I dzięki, że pokazałeś mi rzeczy W.L.. Może w weekend przyjdę aby na spokojnie wszystko przejrzeć? - zaproponowałam, gdy wróciliśmy do mieszkania Dominica i jego mamy aby wziąć swoje płaszcze i przy okazji pożyczyłam parasolkę. Tak w razie czego.
Nie padało tak mocno, ale nie miałam czasu aby się przebrać, gdy wrócę do swojego mieszkania. Moje wykłady były dzisiaj trochę później, ale musiałam być wcześniej na campusie aby załatwić kilka rzeczy.
- Napisz mi jakie wypieki domowej roboty lubi twoja mama. Chciałabym jakąś jej podziękować, że pozwoliła mi skorzystać z waszej kanapy.
Nie byłam najlepsza w pieczeniu, ale powoli się uczyłam i coraz lepiej mi to wychodziło.
- Jeszcze raz, dzięki za wszystko - dodałam, gdy wyszliśmy na zewnątrz. Zanim mógł zrobić krok w kierunku uczelni objęłam dłonią jego policzek i złożyłam delikatny pocałunek na drugim. Może przetrzymałam swoje usta na jego skórze o sekundę za długo niż powinnam była, ale ciężko było się od niego odsunąć. Jego skóra była gładka i ciepła, do tego przyjemnie pachniał.
Jednak w końcu musiałam zabrać swoją dłoń, wziąć krok do tyłu i szybkim krokiem pójść w kierunku najbliższej stacji metra.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nie wiedziałem, czy będę mieć czas w weekend, by wpuścić Nadine do pracowni, żeby sobie dalej przeglądała rzeczy W.L. Miałem pracę, chciałem się wyspać, a nie siedzieć z Nadine na strychu. Chociaż z drugiej strony może byłaby to jedyna okazja, żeby skończyć ten przeklęty obraz na zajęcia. Nie ważne. Zebrałem swoje rzeczy, płaszcz i parasol, po czym opuściliśmy mieszkanie.
- Jasne, jakby to od niej wszystko zależało - mruknąłem dość niezadowolony ze słów Nadine. Gdyby mama miała na to realny wpływ, Nadine nie przekroczyłaby progu tego mieszkania. Z nią był ten problem, że nie było jej gdy tego potrzebowałem, a teraz, gdy nie potrzebowałem matki, obudziła się i chciała uczestniczyć w moim życiu, mając na nie jakiś wpływ. I nawet całus w policzek nie był w stanie pozbyć się całkiem mego niezadowolenia, choć odrobinę zmalało. Było to nawet dość miłe, bez żadnych podtekstów.
Cokolwiek słodkiego będzie dobre, nie przejmuj się tym. Sobotę mam wolną do południa, jak chcesz przeglądać dalej gazety, to tylko wtedy.
Tą krótką wiadomość napisałem do Nadine, chwilę przed rozpoczęciem zajęć.
- Słyszałam, że z Nadine też zostałeś do rana. A raczej ona u ciebie.
Zmarszczyłem brwi, słysząc to zdanie. Nadine naprawdę musiała rozgadać wszystkim swoim przyjaciółkom, że została u mnie na noc? Uznała to za aż tak ważne? Czy może to takie zabezpieczenie, jakby nie do końca mi ufała? Co by to nie było…
- Jess mi powiedziała.
Ah Jess, tak, to wiele tłumaczyło. Zapewne Nadine nie sprecyzowała, a jej przyjaciółka dopowiedziała sobie to, co chciała. Bardzo prawdopodobne.
- Mhm, spała do rana. Sama. Na kanapie. Niech Jess chociaż mówi ci wszystko, a nie tylko wybrane rzeczy.
- A sypiacie ze sobą?
- Ja i Nadine? Skąd. Chyba nawet nie jestem w jej typie. Czasem wyjdziemy gdzieś, ale nic zobowiązującego. Do biblioteki, na kawę, w piątek idziemy do muzeum na tą wystawę międzynarodową, w weekendy widuję ją czasem w pracy.
- Do muzeum? We dwoje?
- Elliott z nami idzie.
- Ja też mogę? - nie od razu odpowiedziałem. Westchnąłem zadowolony, czując jak delikatne palce przesuwają się po moich plecach. Mia zaśmiała się cicho, niezmiernie zadowolona z mojej reakcji.
- Przestań, bo zaraz pójdę sobie.
- Słyszę to już czwarty raz. A nawet jeśli spełnisz swoją groźbę, to wrócisz do mnie, prawda?
- We wtorek?
- We wtorek. A co z muzeum?
- Przyjdź. Tylko nie mów, że to ode mnie wiesz. Nie chcę…
- Też nie chcę, żeby zaraz gadały. Załatwię sobie wejściówkę, nie martw się.
Dość niechętnie opuszczałem mieszkanie Mii. Choć początkowo się obawiałem tego spotkania, tak później nie mogłem się doczekać następnego. Był to chyba właściwie pierwszy raz, gdy spotkałem się w tym konkretnym celu z kobietą, nie wypijając wcześniej ani kropli alkoholu. Nie chciało mi się po tym ani spać, ani wychodzić, ani wyganiać jej z łóżka. Jeśli oczywiście byłoby moje. Nawet Elliott zapytał podczas jednego z wykładów, czy czegoś nie brałem na poprawę humoru.
- Przestań, ileż można być smutnym i zmęczonym. Wyspałem się dobrze, ot cała filozofia - skłamałem gładko, nie mając zamiaru nikomu się tłumaczyć. - Lepiej pamiętaj, żeby przyjść na czas do muzeum, bo chyba nie zostawisz mnie dziś samego - spytałem, posyłając mu krótkie spojrzenie.
- Jasne. Już zapowiedziałem, że nie wrócę do domu na noc. Wrócimy późno, przenocujesz mnie na dywanie. Może Nadine też się skusi - rozmarzył się Elliott, spoglądając na asystentkę profesora Highland, po czym oboje parsknęliśmy śmiechem, chyba mając tą samą wizję przed oczami.
- Widzę, że panowie są chętni, by zostać po zajęciach i posprzątać salę - odezwał się mężczyzna, posyłając nam spojrzenie znad okularów, gdyż nasz śmiech przerwał mu wypowiedź. Nie mieliśmy tego w planie, tak wyszło.
- Jasne, jakby to od niej wszystko zależało - mruknąłem dość niezadowolony ze słów Nadine. Gdyby mama miała na to realny wpływ, Nadine nie przekroczyłaby progu tego mieszkania. Z nią był ten problem, że nie było jej gdy tego potrzebowałem, a teraz, gdy nie potrzebowałem matki, obudziła się i chciała uczestniczyć w moim życiu, mając na nie jakiś wpływ. I nawet całus w policzek nie był w stanie pozbyć się całkiem mego niezadowolenia, choć odrobinę zmalało. Było to nawet dość miłe, bez żadnych podtekstów.
Cokolwiek słodkiego będzie dobre, nie przejmuj się tym. Sobotę mam wolną do południa, jak chcesz przeglądać dalej gazety, to tylko wtedy.
Tą krótką wiadomość napisałem do Nadine, chwilę przed rozpoczęciem zajęć.
- Słyszałam, że z Nadine też zostałeś do rana. A raczej ona u ciebie.
Zmarszczyłem brwi, słysząc to zdanie. Nadine naprawdę musiała rozgadać wszystkim swoim przyjaciółkom, że została u mnie na noc? Uznała to za aż tak ważne? Czy może to takie zabezpieczenie, jakby nie do końca mi ufała? Co by to nie było…
- Jess mi powiedziała.
Ah Jess, tak, to wiele tłumaczyło. Zapewne Nadine nie sprecyzowała, a jej przyjaciółka dopowiedziała sobie to, co chciała. Bardzo prawdopodobne.
- Mhm, spała do rana. Sama. Na kanapie. Niech Jess chociaż mówi ci wszystko, a nie tylko wybrane rzeczy.
- A sypiacie ze sobą?
- Ja i Nadine? Skąd. Chyba nawet nie jestem w jej typie. Czasem wyjdziemy gdzieś, ale nic zobowiązującego. Do biblioteki, na kawę, w piątek idziemy do muzeum na tą wystawę międzynarodową, w weekendy widuję ją czasem w pracy.
- Do muzeum? We dwoje?
- Elliott z nami idzie.
- Ja też mogę? - nie od razu odpowiedziałem. Westchnąłem zadowolony, czując jak delikatne palce przesuwają się po moich plecach. Mia zaśmiała się cicho, niezmiernie zadowolona z mojej reakcji.
- Przestań, bo zaraz pójdę sobie.
- Słyszę to już czwarty raz. A nawet jeśli spełnisz swoją groźbę, to wrócisz do mnie, prawda?
- We wtorek?
- We wtorek. A co z muzeum?
- Przyjdź. Tylko nie mów, że to ode mnie wiesz. Nie chcę…
- Też nie chcę, żeby zaraz gadały. Załatwię sobie wejściówkę, nie martw się.
Dość niechętnie opuszczałem mieszkanie Mii. Choć początkowo się obawiałem tego spotkania, tak później nie mogłem się doczekać następnego. Był to chyba właściwie pierwszy raz, gdy spotkałem się w tym konkretnym celu z kobietą, nie wypijając wcześniej ani kropli alkoholu. Nie chciało mi się po tym ani spać, ani wychodzić, ani wyganiać jej z łóżka. Jeśli oczywiście byłoby moje. Nawet Elliott zapytał podczas jednego z wykładów, czy czegoś nie brałem na poprawę humoru.
- Przestań, ileż można być smutnym i zmęczonym. Wyspałem się dobrze, ot cała filozofia - skłamałem gładko, nie mając zamiaru nikomu się tłumaczyć. - Lepiej pamiętaj, żeby przyjść na czas do muzeum, bo chyba nie zostawisz mnie dziś samego - spytałem, posyłając mu krótkie spojrzenie.
- Jasne. Już zapowiedziałem, że nie wrócę do domu na noc. Wrócimy późno, przenocujesz mnie na dywanie. Może Nadine też się skusi - rozmarzył się Elliott, spoglądając na asystentkę profesora Highland, po czym oboje parsknęliśmy śmiechem, chyba mając tą samą wizję przed oczami.
- Widzę, że panowie są chętni, by zostać po zajęciach i posprzątać salę - odezwał się mężczyzna, posyłając nam spojrzenie znad okularów, gdyż nasz śmiech przerwał mu wypowiedź. Nie mieliśmy tego w planie, tak wyszło.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pomiędzy nocą spędzoną na kanapie Dominica i jego matki, a piątkowym popołudniem ledwo co miałam czas aby złapać oddech. Jak nie na swoich wykładach to pomagałam profesorowi Highland z jego wykładami, a raczej ocenianiem wypracowań jego studentów. No i oczywiście siedzenie w jego biurze, gdy on nie miał czasu, gdyby jakiś student zapukał z pytaniami lub prośbą o przedłużenie terminu nadchodzącego egzaminu. Jakbym miała na to jakikolwiek wpływ.
Przerwy i wieczory spędzałam nad swoją tezą. Udało mi się nawet wrócić do archiwum w hotelu, tym razem sama. Nic nie wspominałam Dominicowi, bo chciałam wejść tylko na chwilę. Coś mnie męczyło od kiedy po raz pierwszy weszłam do tego pokoju. Myślami niemalże cały czas wracałam do rzeczy, które znaleźliśmy w kartonach.
Wyglądało na to, że nikt niczego nie ruszył od momentu naszej pierwszej wizyty i bez problemu znalazłam zdjęcie w ramce z Dove i W.L.. W tym samym kartonie znalazłam pozytywkę. Po raz pierwszy trzymając ją w dłoni nie chciałam jej odłożyć na miejsce. Palce nie chciały się ruszyć i nawet mocniej zacisnęły na samą myśl, że miałabym się znowu rozstać z moim prezentem.
Zaraz, co?
Może dziadkowie mieli rację i jestem zapracowana. Użyłam tą samą logikę, gdy bez większego zastanowienia schowałam zdjęcie i pozytywkę do swojej torby, wstałam i wyszłam z hotelu.
Nigdy w życiu nic nie ukradłem i myślałam, że będę czuła ciążące poczucie winy, ale było wręcz przeciwnie. Czułam się świetnie. Odrobina adrenaliny dodała mi energii na resztę dnia aby do końca przejrzeć listę znanych obrazów namalowanych przez Ralpha Locka. Udało mi się zidentyfikować aktualny "adres zamieszkania" prawie każdego z obrazów, oprócz dwóch ostatnich na liście.
I może udałoby mi się skończyć moją niemałą misję, gdybym nie wyciągnęła pozytywkę z torby, postawiła na swoim biurku, otworzyła ją i po krótkiej chwili nie zasnęła do jej delikatnej melodii.
W piątek po zajęciach niemalże biegiem wróciłam do mieszkania. Jess jeszcze nie wróciła z pracy, a Grace planowała przyjechać ze swoim synem popołudniu aby miała czas wrócić do domu i przygotować się na urodziny Jonathana. Osobiście zamierzałam poczekać do soboty, kiedy faktycznie wypadają jego urodziny, aby złożyć mu życzenia.
Prawie podskoczyłam w miejscu, gdy usłyszałam, jak ktoś kilkakrotnie używa dzwonek do drzwi. Jak się spodziewałam to mały palec Ashtona nie dawał mu spokoju.
- Cześć, Nadine - blondynka uśmiechnęła się szeroko, pokazując mi swoje niedawno wybielone zęby.
- Cześć, Grace. Jak tam, Ashton? - uśmiechnęłam się do trzy letniego dziecka w ramionach Grace.
- Pamiętasz ciocię Didi? - Grace spojrzała na swojego syna, który nie był pewien tej całej sytuacji.
Słysząc przezwisko, które sam mi dał, gdy dopiero zaczął uczyć się mówić, Ashton odwzajemnił mój uśmiech. Ulżyło mi. Nie spodziewałam się, że o mnie zapomniał, ale z dziećmi nigdy nie wiadomo.
- Jeszcze raz, dzięki za pomoc - wzięłam Ashtona z ramion Grace, który spojrzał przez moje ramię ciekawy mieszkania. Ku mojemu zaskoczeniu Grace przyniosła ze sobą znacznie większą torbę z rzeczami Ashtona, niż myślałam.
- W tej kieszeni masz jego ulubione krakersy. Może je zjeść tylko po śniadaniu. Tu masz jego ulubioną książkę do snu, a tu... - dalej nie słuchałam głosu blondynki. Czy zgodziłam się aby Ashton został tutaj na noc? Nie potrafiłam sobie przypomnieć. Poza tym byłoby głupio cokolwiek teraz wspomnieć.
Grace jeszcze raz pożegnała się z Ashtonem i zamknęłam drzwi z westchnieniem. Torba wypchana rzeczami Ashtona leżała przy moich nogach i krok po kroku popchnęłam ją w kierunku salonu.
Jak wytłumaczę Jess, że trafił nam się tymczasowo nowy współlokator?
- Ale ty jesteś uroczy! - niemalże pisnęła Mia, gdy weszłam z bratankiem do muzeum. Przyjaciółka napisała do mnie rano czy miałam plany na resztę dnia. Gdy wspomniałam o muzeum Mia prawie od razu się zgodziła dołączyć. Mimo tego, że nie zapytałam.
Ostatecznie uznałam, że przyda się pomoc z trzy letnią torpedą, której energia nigdy się nie kończyła.
- Wybaczcie, że jesteśmy odrobinę spóźnieni - z ciężkim westchnieniem postawiłam Ashtona abym nie musiała go dalej nosić. Nie był ciężki, ale bieganie po schodach z trzylatkiem nie było proste. Może powinnam wrócić do regularnego treningu gry w tenisa?
- Didi, kto to jest? - zapytał mały Ash, trzymając mnie mocno za rękę. Ash był nieśmiały, ale ciekawy i miał mnóstwo pytań.
- To jest Mia.
- A kto to jest? - wolną dłonią wskazał palcem na Elliotta.
- Elliott - chłopak pomachał delikatnie w kierunku Ashtona.
- A to? - palcem teraz wskazał na Dominica.
- A to jest Dominic.
- A co to jest? - palcem wskazał na rzeźbę przy ścianie.
- Rzeźba. Wygląda na jakiegoś wojownika. Ma fajny miecz, prawda?
- Wygląda, jak duch.
No tak. W końcu, rzeźba była zrobiona z marmuru.
- Masz rację. Może to kolega Kacpra?
Grace kiedyś wstawiła zdjęcie na swoim Instagramie, jak Ash z zamiłowaniem oglądał kreskówkę z przyjaznym duchem.
Ashton wstrzymał oddech z ekscytacji na samą myśl, że gdzieś w tym muzeum może być Kacper. Może nawet specjalnie mu powiedziałam, że będzie musiał być ostrożny aby go nie wystraszyć. Przynajmniej nie znudzi się za szybko ani nie zacznie biec po całym muzeum.
- No to gdzie zaczynamy? - zapytałam naszą małą grupę.
Przerwy i wieczory spędzałam nad swoją tezą. Udało mi się nawet wrócić do archiwum w hotelu, tym razem sama. Nic nie wspominałam Dominicowi, bo chciałam wejść tylko na chwilę. Coś mnie męczyło od kiedy po raz pierwszy weszłam do tego pokoju. Myślami niemalże cały czas wracałam do rzeczy, które znaleźliśmy w kartonach.
Wyglądało na to, że nikt niczego nie ruszył od momentu naszej pierwszej wizyty i bez problemu znalazłam zdjęcie w ramce z Dove i W.L.. W tym samym kartonie znalazłam pozytywkę. Po raz pierwszy trzymając ją w dłoni nie chciałam jej odłożyć na miejsce. Palce nie chciały się ruszyć i nawet mocniej zacisnęły na samą myśl, że miałabym się znowu rozstać z moim prezentem.
Zaraz, co?
Może dziadkowie mieli rację i jestem zapracowana. Użyłam tą samą logikę, gdy bez większego zastanowienia schowałam zdjęcie i pozytywkę do swojej torby, wstałam i wyszłam z hotelu.
Nigdy w życiu nic nie ukradłem i myślałam, że będę czuła ciążące poczucie winy, ale było wręcz przeciwnie. Czułam się świetnie. Odrobina adrenaliny dodała mi energii na resztę dnia aby do końca przejrzeć listę znanych obrazów namalowanych przez Ralpha Locka. Udało mi się zidentyfikować aktualny "adres zamieszkania" prawie każdego z obrazów, oprócz dwóch ostatnich na liście.
I może udałoby mi się skończyć moją niemałą misję, gdybym nie wyciągnęła pozytywkę z torby, postawiła na swoim biurku, otworzyła ją i po krótkiej chwili nie zasnęła do jej delikatnej melodii.
W piątek po zajęciach niemalże biegiem wróciłam do mieszkania. Jess jeszcze nie wróciła z pracy, a Grace planowała przyjechać ze swoim synem popołudniu aby miała czas wrócić do domu i przygotować się na urodziny Jonathana. Osobiście zamierzałam poczekać do soboty, kiedy faktycznie wypadają jego urodziny, aby złożyć mu życzenia.
Prawie podskoczyłam w miejscu, gdy usłyszałam, jak ktoś kilkakrotnie używa dzwonek do drzwi. Jak się spodziewałam to mały palec Ashtona nie dawał mu spokoju.
- Cześć, Nadine - blondynka uśmiechnęła się szeroko, pokazując mi swoje niedawno wybielone zęby.
- Cześć, Grace. Jak tam, Ashton? - uśmiechnęłam się do trzy letniego dziecka w ramionach Grace.
- Pamiętasz ciocię Didi? - Grace spojrzała na swojego syna, który nie był pewien tej całej sytuacji.
Słysząc przezwisko, które sam mi dał, gdy dopiero zaczął uczyć się mówić, Ashton odwzajemnił mój uśmiech. Ulżyło mi. Nie spodziewałam się, że o mnie zapomniał, ale z dziećmi nigdy nie wiadomo.
- Jeszcze raz, dzięki za pomoc - wzięłam Ashtona z ramion Grace, który spojrzał przez moje ramię ciekawy mieszkania. Ku mojemu zaskoczeniu Grace przyniosła ze sobą znacznie większą torbę z rzeczami Ashtona, niż myślałam.
- W tej kieszeni masz jego ulubione krakersy. Może je zjeść tylko po śniadaniu. Tu masz jego ulubioną książkę do snu, a tu... - dalej nie słuchałam głosu blondynki. Czy zgodziłam się aby Ashton został tutaj na noc? Nie potrafiłam sobie przypomnieć. Poza tym byłoby głupio cokolwiek teraz wspomnieć.
Grace jeszcze raz pożegnała się z Ashtonem i zamknęłam drzwi z westchnieniem. Torba wypchana rzeczami Ashtona leżała przy moich nogach i krok po kroku popchnęłam ją w kierunku salonu.
Jak wytłumaczę Jess, że trafił nam się tymczasowo nowy współlokator?
- Ale ty jesteś uroczy! - niemalże pisnęła Mia, gdy weszłam z bratankiem do muzeum. Przyjaciółka napisała do mnie rano czy miałam plany na resztę dnia. Gdy wspomniałam o muzeum Mia prawie od razu się zgodziła dołączyć. Mimo tego, że nie zapytałam.
Ostatecznie uznałam, że przyda się pomoc z trzy letnią torpedą, której energia nigdy się nie kończyła.
- Wybaczcie, że jesteśmy odrobinę spóźnieni - z ciężkim westchnieniem postawiłam Ashtona abym nie musiała go dalej nosić. Nie był ciężki, ale bieganie po schodach z trzylatkiem nie było proste. Może powinnam wrócić do regularnego treningu gry w tenisa?
- Didi, kto to jest? - zapytał mały Ash, trzymając mnie mocno za rękę. Ash był nieśmiały, ale ciekawy i miał mnóstwo pytań.
- To jest Mia.
- A kto to jest? - wolną dłonią wskazał palcem na Elliotta.
- Elliott - chłopak pomachał delikatnie w kierunku Ashtona.
- A to? - palcem teraz wskazał na Dominica.
- A to jest Dominic.
- A co to jest? - palcem wskazał na rzeźbę przy ścianie.
- Rzeźba. Wygląda na jakiegoś wojownika. Ma fajny miecz, prawda?
- Wygląda, jak duch.
No tak. W końcu, rzeźba była zrobiona z marmuru.
- Masz rację. Może to kolega Kacpra?
Grace kiedyś wstawiła zdjęcie na swoim Instagramie, jak Ash z zamiłowaniem oglądał kreskówkę z przyjaznym duchem.
Ashton wstrzymał oddech z ekscytacji na samą myśl, że gdzieś w tym muzeum może być Kacper. Może nawet specjalnie mu powiedziałam, że będzie musiał być ostrożny aby go nie wystraszyć. Przynajmniej nie znudzi się za szybko ani nie zacznie biec po całym muzeum.
- No to gdzie zaczynamy? - zapytałam naszą małą grupę.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Umówiliśmy się w środku muzeum, aby nie marznąć na zewnątrz w oczekiwaniu na resztę. Gdy dotarłem, na miejscu już czekała Mia oraz Elliott. Byli na tyle zajęci jakąś ożywioną rozmową, że nawet mnie nie zauważyli. Dopiero gdy się odezwałem na przywitanie, zwrócili na mnie większą uwagę. Mia posłała mi lekki uśmiech, zachowując się zupełnie normalnie i niczego nie dając po sobie poznać. I dobrze. Choć mnie ciężko było powrócić do wcześniejszego stanu rzeczy. Zwracałem uwagę na więcej szczegółów w jej wyglądzie, a moje ciało przypominało sobie delikatny dotyk jej dłoni. A potem spojrzałem na Elliotta i odwróciłem się od nich, udając mocno zainteresowanego jakimś obrazem. Nawet nie wiedziałem, na co patrzyłem. Miałem wrażenie, że wszystko było wymalowane na mojej twarzy, dlatego wolałem nie patrzeć w kierunku kobiety. Trochę słuchałem jak rozmawiali o jednej z figur lecz to wszystko.
Dopiero pojawienie się Nadine przerwało tą sytuację. Uniosłem brwi, spoglądając na dzieciaka, którego właśnie postawiła na podłodze. Nie przypominałem sobie, aby coś wspominała wcześniej o dziecku. Gdybym nie był w mieszkaniu Nadine i nie wiedział, jaka jest zapracowana na co dzień, mógłbym uznać, że to jej syn. Jednak reakcja Mii, a także to, że chłopiec zwracał się do Nadine "Didi", raczej o tym nie świadczyły.
- A ty kto jesteś? - zadałem pytanie dziecku, gdy Nadine już mu nas przedstawiła, lecz nam jego jeszcze nie. Chłopiec zmieszał się trochę, ale w końcu uniósł głowę i podał nam swoje imię.
- To może zaczniemy od pokoju, gdzie jest więcej takich rzeźb? - spytała Mia Ashtona, na co ten ochoczo się zgodził. W poszukiwaniu Kacpra. Westchnąłem krótko. Zdaje się, że to właśnie Mia była bardziej zaabsorbowana obecnością malca niż ja lub Elliott.
- Dlaczego nie powiedziałaś nam, że przyjdziesz z dzieckiem? - spytałem Nadine, równając się z nią.
- Ta, zabrałbym siostrze lizaka albo coś - mruknął Elliott, czym zwrócił niechcący na siebie uwagę dziecka.
- Masz lizaka?
- Nie mam, ale może później będę mieć. Jeśli Didi pozwoli - wykręcił się chłopak, zdrabniając imię Nadine w sposób, który w jego ustach zabrzmiał zabawnie, a jednocześnie nadal niewinnie.
Dopiero pojawienie się Nadine przerwało tą sytuację. Uniosłem brwi, spoglądając na dzieciaka, którego właśnie postawiła na podłodze. Nie przypominałem sobie, aby coś wspominała wcześniej o dziecku. Gdybym nie był w mieszkaniu Nadine i nie wiedział, jaka jest zapracowana na co dzień, mógłbym uznać, że to jej syn. Jednak reakcja Mii, a także to, że chłopiec zwracał się do Nadine "Didi", raczej o tym nie świadczyły.
- A ty kto jesteś? - zadałem pytanie dziecku, gdy Nadine już mu nas przedstawiła, lecz nam jego jeszcze nie. Chłopiec zmieszał się trochę, ale w końcu uniósł głowę i podał nam swoje imię.
- To może zaczniemy od pokoju, gdzie jest więcej takich rzeźb? - spytała Mia Ashtona, na co ten ochoczo się zgodził. W poszukiwaniu Kacpra. Westchnąłem krótko. Zdaje się, że to właśnie Mia była bardziej zaabsorbowana obecnością malca niż ja lub Elliott.
- Dlaczego nie powiedziałaś nam, że przyjdziesz z dzieckiem? - spytałem Nadine, równając się z nią.
- Ta, zabrałbym siostrze lizaka albo coś - mruknął Elliott, czym zwrócił niechcący na siebie uwagę dziecka.
- Masz lizaka?
- Nie mam, ale może później będę mieć. Jeśli Didi pozwoli - wykręcił się chłopak, zdrabniając imię Nadine w sposób, który w jego ustach zabrzmiał zabawnie, a jednocześnie nadal niewinnie.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Ashton wciąż mocno trzymał moją dłoń, nawet gdy Mia wyciągnęła swoją w jego kierunku. Będzie potrzebować trochę czasu aby przyzwyczaić się do naszego towarzystwa. Nie byłabym zaskoczona, gdyby nawet pod koniec naszego pobytu wyszedł z muzeum na ramionach Mii.
Zanim mogła odpowiedzieć na pytanie Dominica musiałam najpierw uspokoić Ashtona, który słysząc o lizaku zaczął podskakiwać, prosząc o lizaka. Jeszcze tego mi brakowało. Niech Elliott uważa, bo jeszcze jego wypcham lizakami.
Na chwilę się zatrzymałam i kucnęłam aby Ashton mógł lepiej na mnie spojrzeć i tym samym lepiej zrozumieć. Przynajmniej, taką miałam nadzieję.
- Jeżeli uda ci się znaleźć Kacpra to kupię nam ciasto czekoladowe, co ty na to?
Ciemne oczy Ashtona zrobiły się jeszcze większe. Jeżeli chciał słodkości to wolałam dać mu coś porządnego. Coś co miało w sobie więcej składników niż chemia i cukier.
Ashton puścił moją dłoń i zaczął się rozglądać po pomieszczeniu z rzeźbami. Mia była tuż za nim, więc pozwoliłam sobie zostać w tyle z Dominiciem i Elliottem.
- Powinnam była dać wam znać, sorry. Obiecuję, że nie będzie z moim bratankiem za wiele problemów - miałam nadzieję, że faktycznie Ashton będzie dobrze się zachowywać. Na razie jedynie zadawał wiele pytań co nie było problemem. Jeszcze.
Mimo tego, że widziałam Dominica na wykładach to nie miałam szansy z nim porozmawiać przez ostatnie kilka dni. Dopiero teraz miałam szansę dobrze mu się przyjrzeć.
- Inaczej dzisiaj wyglądasz - zauważyłam, mrużąc trochę oczy.
- Może chce komuś zaimponować i bardziej się postarał? - zaproponował Elliott, a jego brwi lekko podskoczyły kilka razy. Nie mogłam się powstrzymać i prychnęłam na jego sugestię. Nasza sytuacja z Dominiciem była dosyć... dziwna. Najlepiej mogłam nas opisać, jako koledzy z pracy i z uczelni, którzy czasami ze sobą się droczą i flirtują, zależy ile alkoholu i odwagi miały obie partie. Nawet jeżeli Dominic zaproponował być kumplem do seksu to nie miałam jeszcze szansy przetestować jego ofertę. Miałam drobne przeczucie, że mógłby odmówić, przekręcić to w jakiś nieudany żart.
- Tak myślisz? - mimo tego, że pytanie było skierowane do Elliotta mój wzrok był skupiony na Dominicu. - Dominic raczej nie przepada za kobietami, jak ja. Za bardzo go onieśmielam - uśmiechnęłam się do niego niewinnie.
Gdy się rozejrzałam, zauważyłam rzeźbę przedstawiającą młodą kobietę, która od czegoś uciekała. Jedną dłonią zakrywała połowę swojej twarzy, a druga kurczowo trzymała materiał swojej tuniki, która w każdej chwili może całkowicie się rozpaść.
- Raczej taka panienka bardziej pasowałaby, nie? Taka nieśmiała i nieporadna - wskazałam na rzeźbę, gdy przechodziliśmy obok niej.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Z dziećmi był ten problem, że zawsze z nimi był jakiś kłopot. Może jednak uda nam się we czwórkę ogarnąć jednego dzieciaka. Mia jak widać postanowiła wziąć pierwszą wartę, a Ashton jeszcze był dość spokojny. Ciekawiło mnie, co zrobi Nadine, gdy ten nie znajdzie Kacpra i zacznie być marudny oraz zawiedziony. Kupi mu ciasto czekoladowe na pocieszenie? Cóż, jeśli taki był jej plan, to zdecydowanie iście diaboliczny. Tak wykiwać dziecko, że aż miałem ochotę jej pogratulować.
- Ale ja wyglądam tak jak zawsze - odpowiedziałem Nadine, jednocześnie dając lekkiego kuksańca w bok Elliottowi. - I wcale nie zamierzam nikomu niczym imponować - planowałem zrobić przy tym nieco zagniewaną minę lecz kompletnie mi to nie wyszło, co tylko bardziej rozbawiło Elliotta, który zaczął chichotać pod nosem. Mógłbym zrozumieć jego reakcję, gdybym rzeczywiście jakoś się wystroił, tylko że tego nie zrobiłem.
- Onieśmielasz, ale to nie ja rumienię się, gdy coś do mnie mówisz - tym razem to ja się zaśmiałem, dostając od Elliotta takiego samego kuksańca pod żebra, jakiego mu sprzedałem chwilę temu. Myślałem, że może znów się zarumieni w obecności Nadine, ale tak nie było. Może zaczął bardziej nad sobą panować.
- Serio sądzisz, że gustuję w takich kobietach? - spytałem, mierząc wzrokiem wskazaną rzeźbę.
- Nieśmiała może być, ale nieporadna… chyba nabawiłbyś się nerwicy - skomentował Elliott.
- No oczywiście. Wściekłbym się, gdybym musiał gotować obiad jeszcze dla niej albo musiał pocieszać, gdy wpadnie w histerię. Raczej wolę odważne i pewne swego kobiety, bardziej jak ta tutaj - wskazałem głową na rzeźbę kobiety z włócznią w dłoni.
- Nie boisz się, że zbyt szybko mogłaby cię zdominować?
- Co? Nie… może. Ale to chyba nie byłoby takie złe, gdyby przy okazji potrafiła… ej! Nie śmiej się głupio! Nadine, zmieńmy może obiekt zainteresowania, co? Tam są rzeźby zwierząt i wojowników - złapałem kobietę pod ramię, nieco zmieniając nasz kierunek. Właściwie to tam, gdzie pobiegł mały Ashton. Chłopiec mądrze uznał, że nie będzie szukać Kacpra wśród kobiet.
- Oh, bo jeszcze teraz ty się zarumienisz - zaśmiał się Elliott, znajdując się po drugiej stronie Nadine. No naprawdę, znaleźli sobie zabawę. Mimo to dotknąłem swojego policzka. Był ciepły, ale pewnie wcale nie czerwony.
- Może powinniśmy go gdzieś zgubić, co? - mruknąłem cicho w stronę Nadine, choć mężczyzna zapewne też usłyszał moje słowa.
- Ale ja wyglądam tak jak zawsze - odpowiedziałem Nadine, jednocześnie dając lekkiego kuksańca w bok Elliottowi. - I wcale nie zamierzam nikomu niczym imponować - planowałem zrobić przy tym nieco zagniewaną minę lecz kompletnie mi to nie wyszło, co tylko bardziej rozbawiło Elliotta, który zaczął chichotać pod nosem. Mógłbym zrozumieć jego reakcję, gdybym rzeczywiście jakoś się wystroił, tylko że tego nie zrobiłem.
- Onieśmielasz, ale to nie ja rumienię się, gdy coś do mnie mówisz - tym razem to ja się zaśmiałem, dostając od Elliotta takiego samego kuksańca pod żebra, jakiego mu sprzedałem chwilę temu. Myślałem, że może znów się zarumieni w obecności Nadine, ale tak nie było. Może zaczął bardziej nad sobą panować.
- Serio sądzisz, że gustuję w takich kobietach? - spytałem, mierząc wzrokiem wskazaną rzeźbę.
- Nieśmiała może być, ale nieporadna… chyba nabawiłbyś się nerwicy - skomentował Elliott.
- No oczywiście. Wściekłbym się, gdybym musiał gotować obiad jeszcze dla niej albo musiał pocieszać, gdy wpadnie w histerię. Raczej wolę odważne i pewne swego kobiety, bardziej jak ta tutaj - wskazałem głową na rzeźbę kobiety z włócznią w dłoni.
- Nie boisz się, że zbyt szybko mogłaby cię zdominować?
- Co? Nie… może. Ale to chyba nie byłoby takie złe, gdyby przy okazji potrafiła… ej! Nie śmiej się głupio! Nadine, zmieńmy może obiekt zainteresowania, co? Tam są rzeźby zwierząt i wojowników - złapałem kobietę pod ramię, nieco zmieniając nasz kierunek. Właściwie to tam, gdzie pobiegł mały Ashton. Chłopiec mądrze uznał, że nie będzie szukać Kacpra wśród kobiet.
- Oh, bo jeszcze teraz ty się zarumienisz - zaśmiał się Elliott, znajdując się po drugiej stronie Nadine. No naprawdę, znaleźli sobie zabawę. Mimo to dotknąłem swojego policzka. Był ciepły, ale pewnie wcale nie czerwony.
- Może powinniśmy go gdzieś zgubić, co? - mruknąłem cicho w stronę Nadine, choć mężczyzna zapewne też usłyszał moje słowa.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nie dało się ukryć, że z lekkim uśmiechem na twarzy słuchałam tą dwójkę. Najwyraźniej bardzo się lubili skoro czuli się przy sobie na tyle komfortowo aby wytykać nawzajem pewne rzeczy i przy tym żadne z nich się nie obraziło. Trochę mi to przypominało moich braci, chociaż oni bywali bardziej brutalni i czasami aż zbyt szczerzy. Tak raz Tommy złamał nos Jonathanowi, a ich kłótnia zaczęła się dosyć niewinnie.
Czując dotyk Dominica przez moje ciało przeszła gęsia skórka i mój uśmiech tymczasowo znikł. W głowie pojawił mi się obraz Wenus z Milo, a tuż przy sobie czułam ciepło bijące od kogoś kto stał boleśnie blisko oraz jego szept, które było nierozpoznawalnym echem odległych słów. Jednak każdy inny szczegół, każda sensacja i sztorm, który panował w moim ciele były dziwnie realistyczne.
To wszystko trwało może dwie sekundy i gdy wróciłam do rzeczywistości usłyszałam ponownie ściszony głos, tym razem Dominica. Jego propozycja odwróciła moją uwagę od... cokolwiek to było i uśmiech wrócił na swoje miejsce.
- Może schowamy się w schowku dozorcy i po ciemku pobawimy się w "zgadnij tą część ciała"? - zaproponowałam, ignorując jakąkolwiek reakcję Elliotta, który zdecydowanie dobrze nas słyszał. Jedynie byłam ciekawa reakcji Dominica, chociaż byłam przekonana, że wiedziałam jaka będzie. Albo nic nie powie, albo przypomni mi to, co sama przed chwilą powiedziałam.
Dlatego wolną dłonią lekko poklepałam jego ramię aby za bardzo się nie martwił moimi słowami.
- Ty go zaprosiłeś, więc jest twoim problemem. Mój problem właśnie szuka przyjaznego ducha, więc muszę najpierw nim się zająć zanim mogę tobie pomóc - tu spojrzałam na Ashtona, który stał przed rzeźbą niedźwiedzia i uważnie słuchał co Mia mu opowiadała na temat rzeźby. Lub mój bratanek gapił się na zwierzę bez konkretnej myśli w głowie i nie słuchał kobiety.
W pewnym momencie Mia spojrzała w naszym kierunku. Jej wzrok trafił na mnie i na Dominica. Później spojrzała na mnie z lekko uniesioną brwią, jakby coś ją skołowało i miała dla mnie mnóstwo pytań.
- Jak tam, Ashton? Znalazłeś coś ciekawego? - uwolniłam się z objęcia Dominica i podeszłam bliżej do chłopca. Z jakiegoś powodu wyglądał na zmartwionego. Może była to wielkość zwierzęcia albo to, że stał na tylnych łapach i wyglądał jakby chciał zaraz nas zaatakować, ale coś sprawiło, że mały Ashton się przestraszył. Widać to było po jego minie.
Rozejrzałam się szybko po sali i coś znajomego rzuciło mi się w oczy.
- Chodź, pokaże tobie coś fajnego - wzięłam jego dłoń i pociągnęłam go do wystawy rzeźb z brązu, które przypominały różne zwierzęta.
- Te zwierzaki nazywają się japsang. Kiedyś były na dachach pałacu aby chronić budynki i wszystkich w środku. Widzisz? Tu jest małpka - wskazałam palcem na jedną rzeźbą. - A tu jest smok.
Ashton podszedł o krok bliżej do szkła, za którym były postawione rzeźby.
Kucnęłam tuż za nim i wymieniłam inne szczegóły, których nauczyłam się podczas mojego rocznego pobytu w Korei. Dziadkowie na szczęście przepadali za zwiedzaniem historycznych miejsc i nawet mieli znajomych, którzy pracowali w muzeum pałacu królewskiego i podzielili się swoją wiedzą.
- A wiesz co jest najfajniejsze w tym wszystkim?
- Co? - spojrzał w moim kierunku.
- Ci strażnicy kiedyś należeli do naszych przodków. Tak, jak kiedyś chronili ich, jestem pewna, że również ochronią ciebie przed złym niedźwiedziem.
Najwyraźniej ta myśl go rozbawiła, bo ponownie na jego twarzy pojawił się uśmiech. Nawet jego energia wróciła co o dziwo mnie ucieszyło. Ciekawe, na jak długo.
- Może pomogą mi znaleźć Kacpra?
- Może tak. Lepiej wracać do poszukiwań.
Wyprostowałam się i Ashton wrócił do swojej misji.
- Urocze - usłyszałam głos Elliotta, który najwyraźniej nam się przysłuchiwał cały czas.
- Prawie tak samo urocze co twoje rumieńce - nie mogłam się powstrzymać. Kątem oka spojrzałam na Dominica i posłałam mu lekki uśmiech.
- Ciekawa jestem, czy twoje rumieńce są jeszcze bardziej urocze od jego - jeszcze nie zauważyłam takiej reakcji u Dominica i cząstka mnie pragnęła doświadczyć takiego widoku.
Czując dotyk Dominica przez moje ciało przeszła gęsia skórka i mój uśmiech tymczasowo znikł. W głowie pojawił mi się obraz Wenus z Milo, a tuż przy sobie czułam ciepło bijące od kogoś kto stał boleśnie blisko oraz jego szept, które było nierozpoznawalnym echem odległych słów. Jednak każdy inny szczegół, każda sensacja i sztorm, który panował w moim ciele były dziwnie realistyczne.
To wszystko trwało może dwie sekundy i gdy wróciłam do rzeczywistości usłyszałam ponownie ściszony głos, tym razem Dominica. Jego propozycja odwróciła moją uwagę od... cokolwiek to było i uśmiech wrócił na swoje miejsce.
- Może schowamy się w schowku dozorcy i po ciemku pobawimy się w "zgadnij tą część ciała"? - zaproponowałam, ignorując jakąkolwiek reakcję Elliotta, który zdecydowanie dobrze nas słyszał. Jedynie byłam ciekawa reakcji Dominica, chociaż byłam przekonana, że wiedziałam jaka będzie. Albo nic nie powie, albo przypomni mi to, co sama przed chwilą powiedziałam.
Dlatego wolną dłonią lekko poklepałam jego ramię aby za bardzo się nie martwił moimi słowami.
- Ty go zaprosiłeś, więc jest twoim problemem. Mój problem właśnie szuka przyjaznego ducha, więc muszę najpierw nim się zająć zanim mogę tobie pomóc - tu spojrzałam na Ashtona, który stał przed rzeźbą niedźwiedzia i uważnie słuchał co Mia mu opowiadała na temat rzeźby. Lub mój bratanek gapił się na zwierzę bez konkretnej myśli w głowie i nie słuchał kobiety.
W pewnym momencie Mia spojrzała w naszym kierunku. Jej wzrok trafił na mnie i na Dominica. Później spojrzała na mnie z lekko uniesioną brwią, jakby coś ją skołowało i miała dla mnie mnóstwo pytań.
- Jak tam, Ashton? Znalazłeś coś ciekawego? - uwolniłam się z objęcia Dominica i podeszłam bliżej do chłopca. Z jakiegoś powodu wyglądał na zmartwionego. Może była to wielkość zwierzęcia albo to, że stał na tylnych łapach i wyglądał jakby chciał zaraz nas zaatakować, ale coś sprawiło, że mały Ashton się przestraszył. Widać to było po jego minie.
Rozejrzałam się szybko po sali i coś znajomego rzuciło mi się w oczy.
- Chodź, pokaże tobie coś fajnego - wzięłam jego dłoń i pociągnęłam go do wystawy rzeźb z brązu, które przypominały różne zwierzęta.
- Te zwierzaki nazywają się japsang. Kiedyś były na dachach pałacu aby chronić budynki i wszystkich w środku. Widzisz? Tu jest małpka - wskazałam palcem na jedną rzeźbą. - A tu jest smok.
Ashton podszedł o krok bliżej do szkła, za którym były postawione rzeźby.
Kucnęłam tuż za nim i wymieniłam inne szczegóły, których nauczyłam się podczas mojego rocznego pobytu w Korei. Dziadkowie na szczęście przepadali za zwiedzaniem historycznych miejsc i nawet mieli znajomych, którzy pracowali w muzeum pałacu królewskiego i podzielili się swoją wiedzą.
- A wiesz co jest najfajniejsze w tym wszystkim?
- Co? - spojrzał w moim kierunku.
- Ci strażnicy kiedyś należeli do naszych przodków. Tak, jak kiedyś chronili ich, jestem pewna, że również ochronią ciebie przed złym niedźwiedziem.
Najwyraźniej ta myśl go rozbawiła, bo ponownie na jego twarzy pojawił się uśmiech. Nawet jego energia wróciła co o dziwo mnie ucieszyło. Ciekawe, na jak długo.
- Może pomogą mi znaleźć Kacpra?
- Może tak. Lepiej wracać do poszukiwań.
Wyprostowałam się i Ashton wrócił do swojej misji.
- Urocze - usłyszałam głos Elliotta, który najwyraźniej nam się przysłuchiwał cały czas.
- Prawie tak samo urocze co twoje rumieńce - nie mogłam się powstrzymać. Kątem oka spojrzałam na Dominica i posłałam mu lekki uśmiech.
- Ciekawa jestem, czy twoje rumieńce są jeszcze bardziej urocze od jego - jeszcze nie zauważyłam takiej reakcji u Dominica i cząstka mnie pragnęła doświadczyć takiego widoku.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pomysł Nadine bardzo mi się spodobał. Choć uznałem go za oczywisty żart w naszej obecnej sytuacji, to warto było zobaczyć przy tym minę Elliotta. Nie dało się ukryć, że ostatecznie Elliott był "moim problemem", co również i jego w końcu rozbawiło.
Nadine tak jak mówiła, postanowiła zająć się zaraz chłopcem, który zafascynowany oglądał kolejne rzeźby. Wyłapałem przy tym spojrzenie, jakie Mia posłała Nadine. Odpowiedziałem na to krótkim uśmiechem, nie puszczając ramienia kobiety. To nie było nic specjalnego, a gdybym nagle się speszył mogłoby to zadziałać na moją niekorzyść i oznaczać, że wbrew moim słowom coś jednak nas łączyło.
Wkrótce potem Nadine podeszła do chłopca, zajmując go opowieściami o innych figurach znajdujących się w pobliżu. Sam też słuchałem z uwagą, bo było to coś, o czym wcześniej nie słyszałem. Nie znałem się na azjatyckiej sztuce zdobienia dachów takimi figurami. Znałem tylko gargulce, ale cóż, jaka kultura takie ozdoby. Zainteresowany byłem dopóki nie rozproszyła mnie Mia. Poczułem przelotne dotknięcie na swoim ramieniu jej dłoni, gdy stanęła obok mnie.
- Nic was nie łączy? - usłyszałem ciche pytanie, a jej pytający wzrok był skierowany na mnie.
- Nic. Poza tym, ma to dla ciebie jakieś znaczenie?
- Źle bym się czuła wiedząc, że ode mnie idziesz do niej.
- Oh, czyli jeśli zacznę się z nią spotykać, to będę pamiętać, żeby nie umawiać się na godziny, a dzień po dniu.
- Przestań, nie o to mi chodziło - uderzyła mnie lekko w ramię lecz na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Wiem. Obiecuję, że nie będę się spotykać z wami dwoma jednocześnie. Nawet dla mnie byłoby to trochę niezręczne - przyznałem. Przerwałem naszą rozmowę, gdy Elliott włączył się do rozmowy Nadine z Ashtonem. Zabawnym było, gdy kobieta tak łatwo go zgasiła, gdyż rzeczywiście na jego policzkach widniały drobne rumieńce. Zaśmiałem się krótko, dopóki sama nie zwróciła się do mnie z tą samą sprawą.
- Na moje nie masz co liczyć. Jestem tym typem, który się nie rumieni - odparłem z uśmiechem, co może nie do końca było prawdą. Niezwykle rzadko się to zdarzało, a chichot stojącej obok mnie kobiety… Mia wyglądała jakby miała za chwilę zaprzeczyć moim słowom, podając argumenty nie do podważenia.
- Nie ufasz mi?
- Bo wszyscy wiemy, że to nie prawda. Tylko Nadine o tym nie wie - odpowiedział Elliott za Mię.
- Pff… - mruknąłem niezadowolony, odchodząc kawałek od grupki, zanim rzeczywiście na mojej twarzy mogły pojawić się jakieś rumieńce. Zażenowania.
- Ashton, nie chcesz poszukać wśród mniejszych figur? Kacper raczej nie jest tak duży i jak miałby być rzeźbą, to taką małą - spytałem chłopca, uznając go za odpowiednią osobę do konwersacji na chwilę obecną.
- Idę! - nie zorientowałem się kiedy, a chłopiec już był krok przede mną, bez zastanowienia się nad zdaniem Nadine.
- Nick! Tam! - Nick? Tak mnie zapamiętał? Uniosłem lekko brwi. W sumie mogłem być dla niego Nick, skoro tak łatwiej mu wymówić. Tak jak chciał, uniosłem go nieco wyżej, by mógł zobaczyć figury umieszczone na wysokości w gablocie.
Nadine tak jak mówiła, postanowiła zająć się zaraz chłopcem, który zafascynowany oglądał kolejne rzeźby. Wyłapałem przy tym spojrzenie, jakie Mia posłała Nadine. Odpowiedziałem na to krótkim uśmiechem, nie puszczając ramienia kobiety. To nie było nic specjalnego, a gdybym nagle się speszył mogłoby to zadziałać na moją niekorzyść i oznaczać, że wbrew moim słowom coś jednak nas łączyło.
Wkrótce potem Nadine podeszła do chłopca, zajmując go opowieściami o innych figurach znajdujących się w pobliżu. Sam też słuchałem z uwagą, bo było to coś, o czym wcześniej nie słyszałem. Nie znałem się na azjatyckiej sztuce zdobienia dachów takimi figurami. Znałem tylko gargulce, ale cóż, jaka kultura takie ozdoby. Zainteresowany byłem dopóki nie rozproszyła mnie Mia. Poczułem przelotne dotknięcie na swoim ramieniu jej dłoni, gdy stanęła obok mnie.
- Nic was nie łączy? - usłyszałem ciche pytanie, a jej pytający wzrok był skierowany na mnie.
- Nic. Poza tym, ma to dla ciebie jakieś znaczenie?
- Źle bym się czuła wiedząc, że ode mnie idziesz do niej.
- Oh, czyli jeśli zacznę się z nią spotykać, to będę pamiętać, żeby nie umawiać się na godziny, a dzień po dniu.
- Przestań, nie o to mi chodziło - uderzyła mnie lekko w ramię lecz na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Wiem. Obiecuję, że nie będę się spotykać z wami dwoma jednocześnie. Nawet dla mnie byłoby to trochę niezręczne - przyznałem. Przerwałem naszą rozmowę, gdy Elliott włączył się do rozmowy Nadine z Ashtonem. Zabawnym było, gdy kobieta tak łatwo go zgasiła, gdyż rzeczywiście na jego policzkach widniały drobne rumieńce. Zaśmiałem się krótko, dopóki sama nie zwróciła się do mnie z tą samą sprawą.
- Na moje nie masz co liczyć. Jestem tym typem, który się nie rumieni - odparłem z uśmiechem, co może nie do końca było prawdą. Niezwykle rzadko się to zdarzało, a chichot stojącej obok mnie kobiety… Mia wyglądała jakby miała za chwilę zaprzeczyć moim słowom, podając argumenty nie do podważenia.
- Nie ufasz mi?
- Bo wszyscy wiemy, że to nie prawda. Tylko Nadine o tym nie wie - odpowiedział Elliott za Mię.
- Pff… - mruknąłem niezadowolony, odchodząc kawałek od grupki, zanim rzeczywiście na mojej twarzy mogły pojawić się jakieś rumieńce. Zażenowania.
- Ashton, nie chcesz poszukać wśród mniejszych figur? Kacper raczej nie jest tak duży i jak miałby być rzeźbą, to taką małą - spytałem chłopca, uznając go za odpowiednią osobę do konwersacji na chwilę obecną.
- Idę! - nie zorientowałem się kiedy, a chłopiec już był krok przede mną, bez zastanowienia się nad zdaniem Nadine.
- Nick! Tam! - Nick? Tak mnie zapamiętał? Uniosłem lekko brwi. W sumie mogłem być dla niego Nick, skoro tak łatwiej mu wymówić. Tak jak chciał, uniosłem go nieco wyżej, by mógł zobaczyć figury umieszczone na wysokości w gablocie.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Odpowiedź Dominica jedynie dodała lekko uniesioną brew do mojego uśmiechu. Ah tak? Brzmi to, jak wyzwanie. Do tego wyglądało na to, że Elliott nie zgadzał się z Dominiciem co jedynie sprawiło, że byłam bardziej chętna aby przetestować go w inny sposób niż dotychczas.
Dominic nie do końca sprytnie zakończył na razie temat, do tego użył mojego bratanka aby uciec od rozmowy. Rozbawiona poszłam za nimi i obserwowałam ich z pewnej odległości.
Myślałam, że gdy tylko będzie okazja Mia nie da mi spokoju i zacznie pytać o moje relacje z Dominiciem. Ku mojemu zaskoczeniu, kobieta nic nie wspomniała. Najwyraźniej sobie odpuściła.
Usiadłam na chwilę na wolnej ławce na środku pokoju, z przyjemnością oglądałam, jak Ashton z pomocą Dominica szuka Kacpra za każdą małą figurką. Nie spodziewałam się, że to do Dominica najszybciej przyzwyczai się. Nawet dał mu urocze zdrobnienie. Nick było ciekawą opcją. Osobiście wolałam Dom, ale ten sekret nikomu nie zdradzę. Lubiłam reakcję Dominica, jego minę, zmianę w jego spojrzeniu, gdy tak zwracałam się do niego.
Oglądaliśmy rzeźby przez jakiś czas dopóki nie trafiliśmy na obrazy. Do tego obrazy z dziewiętnastego wieku, czyli moją ulubiony okres czasu w historii sztuki. Przez pierwsze kilka lat na studiach spędziłam wiele czasu w tej części muzeum. Nawet nie potrafiłam sobie przypomnieć ile razy stałam przed obrazem Ofelii z Hamleta.
- Czy ona jest okay? - zapytał Ashton, gdy ponownie zatrzymałam się przed obrazem, na chwilę zapominając o towarzystwie.
Jak tu wytłumaczyć małemu dziecku, że obraz przedstawiał martwą kobietę, która pokochała Hamleta mimo tego, że jej ojciec i bracia byli temu przeciwni? Że Ofelii pęknięte serce było zlekceważone po tym, gdy Hamlet zabił jej ojca i zerwał ich zaręczyny? Że ten obraz symbolizuje stanięcie twarzą w twarz ze śmiercią pod welonem nieświadomości? Że Ofelia cały czas trzyma w dłoni kwiaty, które symbolizowały jej śmierć zanim wpadła do rzeki?
Ofelia zdecydowanie nie była okay.
- Tylko odpoczywa - jedynie tak potrafiłam odpowiedzieć aby nie skłamać.
- A ty wciąż nie dajesz jej spokoju? - Mia podeszła bliżej do obrazu, przyglądając się twarzy Ofelii i po chwili odwróciła się do nas. - Krótko po poznaniu Nadine, trafiłam na nią tutaj. Siedziała na podłodze i gapiła się na ten obraz, jakby ktoś rzucił na nią urok.
To prawda, ale było głupio mi się przyznać do tego na głos. Moja pasja do historii sztuki urodziła się z obsesji na punkcie kilku, pojedynczych obrazów, które potrafiły mnie wchłonąć do przeszłości albo alternatywnej rzeczywistości.
George i Jonathan kiedyś mocno się nabijali ze mnie, z różnych powodów. Dla mojego najstarszego brata nauka o sztuce nie miała żadnego sensu jeżeli chodziło o karierę. George uważał muzea i historię za zbyt nudne aby nawet spojrzeć w ich kierunku.
Dlatego nawet jeżeli Mia teraz śmiała się z innego powodu i nie chciała mnie zranić, czułam się skrępowana, że wciąż pamiętała tamten moment i podzieliła się nim na głos.
- Co wtedy mi powiedziałaś? Że ten obraz przedstawia kobiecą naturę?
- Dwuznaczna symbolika kobiecej natury i związku kobiet z naturą.
Mia przytaknęła i spojrzała na obraz.
- Szczerze mówiąc, nie wiem co to znaczy.
- W takim razie dobrze, że skupiłaś się na architekturze. Byłabyś fatalnym historykiem sztuki.
Mia zmrużyła oczy i w tym samym momencie, niczym prawdziwe damy, pokazałyśmy sobie języki.
- Uwierz mi, to nie ja tutaj jestem ta dziwna.
- No nie wiem, myślę, że Nadine ma rację - nagle do rozmowy dołączył Elliott.
Mia wywróciła oczami, ale nic nie skomentowała na głos chociaż byłam pewna jakie słowa cisnęły jej się na usta.
- Dzięki, Elliott - posłałam mu uśmiech.
W pewnym momencie usłyszałam ciężkie westchnięcie najwyraźniej znudzonego Ashtona.
- Niiiiick - jęknął i podszedł bliżej do Dominica, wyciągając do niego ręce.
No tak, mogłam się domyśleć, że obrazy nie będą dla niego tak samo ciekawe co rzeźby.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dzieciak był na tyle zaaferowany poszukiwaniem swojego ulubionego duszka, że aż zrobiło mi się go żal. Przecież i tak go nie znajdzie, a nakręcanie go według mnie nie miało zbytnio sensu. Zawód go czekał w tym temacie, jak nic. Oby tylko się nie rozkleił za bardzo. A jak już, to beze mnie. Nie byłem przekonany co do dzieci i nigdy nie potrafiłem ich pocieszać czy jakoś specjalnie zabawiać. Dopóki były grzeczne i nie marudziły były okey.
Mały Ashton był dość spokojnym i ciekawym dzieckiem, dzięki czemu byliśmy w stanie się dogadać bez problemów. Czytałem dla niego każdą tabliczkę opisującą dany eksponat, który go zaciekawił. Najlepsze oczywiście były rzeźby lecz z czasem przeszliśmy do manuskryptów, zapisanych tablic kamiennych, które go w ogóle nie interesowały. Dlatego szybciej przeszliśmy do sali z obrazami, gdzie chłopiec znów znalazł towarzystwo Nadine, pozwalając mi dłużej nacieszyć się sztuką, a nie tylko chwilowo, rzucając na nią okiem w biegu.
Słuchałem wymiany zdań pomiędzy kobietami, spoglądając samemu na obraz, o którym mówiły. Ciekawiło mnie, co takiego Nadine w nim widziała, co ją ciekawiło i tak mocno wciągnęło. Bo… w sumie tak samo jak Mia nie bardzo rozumiałem. Zaśmiałem się tylko, nie wtrącając do rozmowy. Pięć minut na śmianie się ze mnie już minęło, nie chciałem powtórki z rozrywki.
Przeszedłem za to kawałek, gdzie było kilka dzieł Rubensa oraz Delacroix. Były to obrazy wypożyczone z Luwru, które chciałem najbardziej zobaczyć. Straciłem zainteresowanie rozmową do momentu, gdy Ashton nie znalazł się przy mnie. Jedną dłonią szarpnął za poły mojego płaszcza, a drugą wyciągał, ewidentnie chcąc bym go wziął na ręce.
- Chyba właśnie zamieniliśmy się swoimi problemami - mruknąłem trochę rozbawiony, patrząc w stronę Nadine, obok której stał Elliott oraz Mia. Uniosłem chłopca, biorąc go na ręce.
- Mnie pasuje taka zamiana - odparł brunet, od razu wyłapując moją aluzję. Jasne, że pasowała. Zamienić przyjaciela na dwie piękne kobiety.
- Dlaczego ta pani jest taka gruba? - zapytał Ashton zanim zdążyłem odpowiedzieć coś więcej. Spojrzałem na wskazany przez chłopca obraz przedstawiający dość puszystą damę.
- Bo ten malarz lubił malować takie osoby.
- A dlaczego?
- Nie wiem. Może podobały mu się takie kobiety.
- A mi podoba się moja mama! - powiedział, co mnie rozbawiło. Chyba każdy dzieciak tak uważał.
- Może jego mama tak wyglądała i też mu się podobała - powiedziałem, na co kiwnął głową zgadzając się ze mną. Widocznie wystarczyło mu takie wyjaśnienie.
- A co to za zwierzę? - tym razem wskazał na inny obraz.
- Nosorożec. Nie widziałeś nigdy takiego?
- Nie, a gdzie on mieszka? Chcę zobaczyć!
- W zoo. Powiedz mamie, żeby zabrała cię do zoo - moje odpowiedź również i tym razem wystarczyła chłopcu, zaspokajając jego ciekawość.
- A to jest straszne! Boje się - Ashton po chwili ukrył twarz w moim ramieniu, obejmując rączkami szyję. Zaczął też pociągać noskiem.
- Masz rację, to jest straszne. Komuś musiał śnić się bardzo zły sen - powiedziałem, patrząc na skrzydlatą wiedźmę wiszącą nad młodym mężczyzną. Był to bardzo ponury obraz, widocznie różniący się na tle innych. Był wykonany z największymi szczegółami. Tak realistyczny, że miałem wrażenie jakby zaraz ślina miała zacząć kapać z kłów na twarz blondyna, a skrzydła uniosły wiedźmę i jej ofiarę. Poczułem na karku bardzo nieprzyjemny dreszcz, jakby to coś dyszało tuż za mną. Obraz miał w sobie coś intrygującego, przez co nie można było oderwać tak łatwo oczu. Jedynie spojrzałem na tabliczkę z nazwiskiem autora oraz informacją, że obraz pochodzi z prywatnej kolekcji.
- Nadine, ten twój Ralph Locke naprawdę malował obrzydlistwa - powiedziałem, gdy kobieta znalazła się niedaleko.
Mały Ashton był dość spokojnym i ciekawym dzieckiem, dzięki czemu byliśmy w stanie się dogadać bez problemów. Czytałem dla niego każdą tabliczkę opisującą dany eksponat, który go zaciekawił. Najlepsze oczywiście były rzeźby lecz z czasem przeszliśmy do manuskryptów, zapisanych tablic kamiennych, które go w ogóle nie interesowały. Dlatego szybciej przeszliśmy do sali z obrazami, gdzie chłopiec znów znalazł towarzystwo Nadine, pozwalając mi dłużej nacieszyć się sztuką, a nie tylko chwilowo, rzucając na nią okiem w biegu.
Słuchałem wymiany zdań pomiędzy kobietami, spoglądając samemu na obraz, o którym mówiły. Ciekawiło mnie, co takiego Nadine w nim widziała, co ją ciekawiło i tak mocno wciągnęło. Bo… w sumie tak samo jak Mia nie bardzo rozumiałem. Zaśmiałem się tylko, nie wtrącając do rozmowy. Pięć minut na śmianie się ze mnie już minęło, nie chciałem powtórki z rozrywki.
Przeszedłem za to kawałek, gdzie było kilka dzieł Rubensa oraz Delacroix. Były to obrazy wypożyczone z Luwru, które chciałem najbardziej zobaczyć. Straciłem zainteresowanie rozmową do momentu, gdy Ashton nie znalazł się przy mnie. Jedną dłonią szarpnął za poły mojego płaszcza, a drugą wyciągał, ewidentnie chcąc bym go wziął na ręce.
- Chyba właśnie zamieniliśmy się swoimi problemami - mruknąłem trochę rozbawiony, patrząc w stronę Nadine, obok której stał Elliott oraz Mia. Uniosłem chłopca, biorąc go na ręce.
- Mnie pasuje taka zamiana - odparł brunet, od razu wyłapując moją aluzję. Jasne, że pasowała. Zamienić przyjaciela na dwie piękne kobiety.
- Dlaczego ta pani jest taka gruba? - zapytał Ashton zanim zdążyłem odpowiedzieć coś więcej. Spojrzałem na wskazany przez chłopca obraz przedstawiający dość puszystą damę.
- Bo ten malarz lubił malować takie osoby.
- A dlaczego?
- Nie wiem. Może podobały mu się takie kobiety.
- A mi podoba się moja mama! - powiedział, co mnie rozbawiło. Chyba każdy dzieciak tak uważał.
- Może jego mama tak wyglądała i też mu się podobała - powiedziałem, na co kiwnął głową zgadzając się ze mną. Widocznie wystarczyło mu takie wyjaśnienie.
- A co to za zwierzę? - tym razem wskazał na inny obraz.
- Nosorożec. Nie widziałeś nigdy takiego?
- Nie, a gdzie on mieszka? Chcę zobaczyć!
- W zoo. Powiedz mamie, żeby zabrała cię do zoo - moje odpowiedź również i tym razem wystarczyła chłopcu, zaspokajając jego ciekawość.
- A to jest straszne! Boje się - Ashton po chwili ukrył twarz w moim ramieniu, obejmując rączkami szyję. Zaczął też pociągać noskiem.
- Masz rację, to jest straszne. Komuś musiał śnić się bardzo zły sen - powiedziałem, patrząc na skrzydlatą wiedźmę wiszącą nad młodym mężczyzną. Był to bardzo ponury obraz, widocznie różniący się na tle innych. Był wykonany z największymi szczegółami. Tak realistyczny, że miałem wrażenie jakby zaraz ślina miała zacząć kapać z kłów na twarz blondyna, a skrzydła uniosły wiedźmę i jej ofiarę. Poczułem na karku bardzo nieprzyjemny dreszcz, jakby to coś dyszało tuż za mną. Obraz miał w sobie coś intrygującego, przez co nie można było oderwać tak łatwo oczu. Jedynie spojrzałem na tabliczkę z nazwiskiem autora oraz informacją, że obraz pochodzi z prywatnej kolekcji.
- Nadine, ten twój Ralph Locke naprawdę malował obrzydlistwa - powiedziałem, gdy kobieta znalazła się niedaleko.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Podeszłam bliżej do Dominica i Ashtona, gdy pewien obraz wywołał tak wielki strach. Stanęłam obok Dominica, powoli przeczesując dłonią włosy bratanka, i spojrzałam na obraz Ralpha Locke'a.
- Styl przypomina ostatnie obrazy Franciszka Goyi. Mroczne, z wiedźmami lub z demonami... - może właśnie to było inspiracją dla Ralpha. Nie spodziewałam się, że tutaj znajdę jeden z jego obrazów. Znam tą część muzeum, jak własną kieszeń. Jeżeli była to tymczasowo wystawa nic o tym nie słyszałam, co było dziwne, bo przecież ostatnie tygodnie spędzałam na internecie, szukając jego imię w każdym wirtualnym kącie.
Jakby coś specjalnie nie chciało abym wiedziała, że jeden z jego obrazu był tuż pod moim nosem.
Mimo tego, że Dominic miał rację i ten obraz był obrzydliwy, ze wszystkich obrazów Ralpha, które widziałam na internecie, ten był najbardziej wyjątkowy i wart miejsca w muzeum.
- Czy Ralph Locke kiedyś ciebie skrzywdził? - zażartowałam, gdy przypomniałam sobie pewien moment w bibliotece. - Nigdy wcześniej nie widziałam aby ktoś z tak szczerą nieprzyjemnością mówił o artyście. No, oprócz krytyków sztuki, ale oni wszyscy zostali w przeszłości.
Nie wierzyłam w dzisiejszych krytyków. Nie dodawali nic nowego do rozmów, zazwyczaj nie mieli na kwalifikacji aby oficjalnie siebie nazywać profesjonalnymi krytykami, ale w dzisiejszych czasach każdy może stworzyć bloga i pisać cokolwiek chciał.
Zrobiłam zdjęcie obrazowi oraz tabliczce. Prywatna kolekcja? Czasami takie informacje można znaleźć na stronie muzeum, ale niektórzy wolą się nie chwalić co posiadają w swojej kolekcji. Ale ktoś w tym muzeum na pewno wie, do kogo należy ten obraz.
Ułożyłam wolną dłoń na ramieniu Dominica aby delikatnie nas odsunąć od obrazu, który przestraszył małego Ashtona.
- Wiesz co, Ash? Myślę, że w drodze do domu kupimy ciasto czekoladowe, nawet jeżeli nie uda nam się dzisiaj znaleźć Kacpra.
Ashton powoli podniósł głowę.
- Obiecujesz?
Przytaknęłam.
- Obiecuję - w kieszeni płaszcza znalazłam paczkę chusteczek i dałam mu jedną. Zamiast wyciągnąć rękę, Ashton przysunął twarz bliżej do mnie i chusteczki, i dopiero wtedy głośno dmuchnął. Zrobiłam kwaśną minę, gdy poczułam coś mokrego przecieka przez chusteczkę pomiędzy moimi palcami. Czy dzieci zawsze są takie... takie...?
- Wiesz co? Kiedy zaproponowałeś wspólne wyjście do muzeum, nie tak to sobie wyobrażałam - mruknęłam do Dominica, gdy Ashton użył jego ramię aby wytrzeć swój czerwony nos.
- Styl przypomina ostatnie obrazy Franciszka Goyi. Mroczne, z wiedźmami lub z demonami... - może właśnie to było inspiracją dla Ralpha. Nie spodziewałam się, że tutaj znajdę jeden z jego obrazów. Znam tą część muzeum, jak własną kieszeń. Jeżeli była to tymczasowo wystawa nic o tym nie słyszałam, co było dziwne, bo przecież ostatnie tygodnie spędzałam na internecie, szukając jego imię w każdym wirtualnym kącie.
Jakby coś specjalnie nie chciało abym wiedziała, że jeden z jego obrazu był tuż pod moim nosem.
Mimo tego, że Dominic miał rację i ten obraz był obrzydliwy, ze wszystkich obrazów Ralpha, które widziałam na internecie, ten był najbardziej wyjątkowy i wart miejsca w muzeum.
- Czy Ralph Locke kiedyś ciebie skrzywdził? - zażartowałam, gdy przypomniałam sobie pewien moment w bibliotece. - Nigdy wcześniej nie widziałam aby ktoś z tak szczerą nieprzyjemnością mówił o artyście. No, oprócz krytyków sztuki, ale oni wszyscy zostali w przeszłości.
Nie wierzyłam w dzisiejszych krytyków. Nie dodawali nic nowego do rozmów, zazwyczaj nie mieli na kwalifikacji aby oficjalnie siebie nazywać profesjonalnymi krytykami, ale w dzisiejszych czasach każdy może stworzyć bloga i pisać cokolwiek chciał.
Zrobiłam zdjęcie obrazowi oraz tabliczce. Prywatna kolekcja? Czasami takie informacje można znaleźć na stronie muzeum, ale niektórzy wolą się nie chwalić co posiadają w swojej kolekcji. Ale ktoś w tym muzeum na pewno wie, do kogo należy ten obraz.
Ułożyłam wolną dłoń na ramieniu Dominica aby delikatnie nas odsunąć od obrazu, który przestraszył małego Ashtona.
- Wiesz co, Ash? Myślę, że w drodze do domu kupimy ciasto czekoladowe, nawet jeżeli nie uda nam się dzisiaj znaleźć Kacpra.
Ashton powoli podniósł głowę.
- Obiecujesz?
Przytaknęłam.
- Obiecuję - w kieszeni płaszcza znalazłam paczkę chusteczek i dałam mu jedną. Zamiast wyciągnąć rękę, Ashton przysunął twarz bliżej do mnie i chusteczki, i dopiero wtedy głośno dmuchnął. Zrobiłam kwaśną minę, gdy poczułam coś mokrego przecieka przez chusteczkę pomiędzy moimi palcami. Czy dzieci zawsze są takie... takie...?
- Wiesz co? Kiedy zaproponowałeś wspólne wyjście do muzeum, nie tak to sobie wyobrażałam - mruknęłam do Dominica, gdy Ashton użył jego ramię aby wytrzeć swój czerwony nos.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- No… niby nie - uśmiechnąłem się lekko na przytyk Nadine. Właściwie sam nie do końca wiedziałem, dlaczego w moim głosie była taka niechęć względem tego jednego malarza. Jego obrazy były wręcz okropne, mimo iż tak realistyczne, wzbudzały niepokój. Zdawałem sobie sprawę, iż każdy z malarzy dążył do ideału, aby swoimi dziełami wywolywaj u oglądającego jak najwięcej emocji, lecz ten tutaj zdecydowanie przesadził z groteską.
Czując dłoń Nadine na swoim ramieniu, odsunąłem się od obrazu, tak jak to delikatnie zasugerowała. Chyba oboje pomyśleliśmy o tym samym. Mianowicie aby nie testować dzieciaka i nie sprawdzać, kiedy zacznie ryczeć na całe muzeum, aż w końcu ktoś nas stąd wyprosi. Wejście może było darmowe, ale nie sądziłem, żeby komuś podobał się płacz dziecka. Na szczęście Nadine dość szybko sprawiła, żeby przestał płakać. Ciasto czekoladowe każdemu skutecznie poprawi humor.
- Wiesz co? - skrzywiłem się chyba jeszcze bardziej nieprzyjemnie niż Nadine, gdy najpierw usłyszałem smarkanie obok swego ucha, a następnie poczułem, jak dziecko wyciera swoje gile w mój płaszcz. - Chyba wisisz mi pranie. Elliott przynajmniej nie smarka na moje ubrania - zaśmiałem się cicho, nie wiedząc już, czy miałem czuć obrzydzenie, czy rozbawienie z tej całej sytuacji.
- Zasnął. Jaki on uroczy - pisnęła cicho Mia, poprawiając dziecku włosy. Wydawała się być najbardziej zachwycona z nas wszystkich. Może dlatego, że to nie ona padła ofiarą glutów z nosa.
- Może chcesz go przejąć ode mnie? - zaproponowałem z małą nadzieją.
- Nie, ty też uroczo z nim wyglądasz.
- Bardzo zabawne - burknąłem, patrząc jak Mia odchodzi raźnym krokiem w stronę Elliotta i znów zaczęli o czymś dyskutować. Zdaje się, że znaleźli wspólny język i dobrze się dogadywali. Poczułem drobne ukłucie zazdrości, ale szybko odłożyłem je na bok. To nie był odpowiedni czas na to.
- Nie wiem jak ty, ale ja chętnie poszedłbym już po to ciasto. I wróciłbym tu już sam, innego dnia - zaproponowałem Nadine. Zwiedzanie z dziećmi raczej nie należało do zbyt przyjemnych.
Czując dłoń Nadine na swoim ramieniu, odsunąłem się od obrazu, tak jak to delikatnie zasugerowała. Chyba oboje pomyśleliśmy o tym samym. Mianowicie aby nie testować dzieciaka i nie sprawdzać, kiedy zacznie ryczeć na całe muzeum, aż w końcu ktoś nas stąd wyprosi. Wejście może było darmowe, ale nie sądziłem, żeby komuś podobał się płacz dziecka. Na szczęście Nadine dość szybko sprawiła, żeby przestał płakać. Ciasto czekoladowe każdemu skutecznie poprawi humor.
- Wiesz co? - skrzywiłem się chyba jeszcze bardziej nieprzyjemnie niż Nadine, gdy najpierw usłyszałem smarkanie obok swego ucha, a następnie poczułem, jak dziecko wyciera swoje gile w mój płaszcz. - Chyba wisisz mi pranie. Elliott przynajmniej nie smarka na moje ubrania - zaśmiałem się cicho, nie wiedząc już, czy miałem czuć obrzydzenie, czy rozbawienie z tej całej sytuacji.
- Zasnął. Jaki on uroczy - pisnęła cicho Mia, poprawiając dziecku włosy. Wydawała się być najbardziej zachwycona z nas wszystkich. Może dlatego, że to nie ona padła ofiarą glutów z nosa.
- Może chcesz go przejąć ode mnie? - zaproponowałem z małą nadzieją.
- Nie, ty też uroczo z nim wyglądasz.
- Bardzo zabawne - burknąłem, patrząc jak Mia odchodzi raźnym krokiem w stronę Elliotta i znów zaczęli o czymś dyskutować. Zdaje się, że znaleźli wspólny język i dobrze się dogadywali. Poczułem drobne ukłucie zazdrości, ale szybko odłożyłem je na bok. To nie był odpowiedni czas na to.
- Nie wiem jak ty, ale ja chętnie poszedłbym już po to ciasto. I wróciłbym tu już sam, innego dnia - zaproponowałem Nadine. Zwiedzanie z dziećmi raczej nie należało do zbyt przyjemnych.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Mia miała rację. Śpiący Ashton w ramionach Dominica był przyjemnym obrazem. Dlatego zrobiłam im razem zdjęcie, tak na pamiątkę. Uśmiechnęłam się zadowolona na zdjęcie w moim telefonie.
Podniosłam wzrok, gdy usłyszałam coś o cieście. Dobrze, że mieliśmy darmowe wejściówki, inaczej czułabym się głupio tak szybko wychodząc z muzeum. A tak to możemy wchodzić i wychodzić jakby muzeum należało do nas.
- Jasne, chodźmy - niedaleko muzeum była kawiarnia, która była długo otwarta i często studenci w niej siedzieli z podręcznikami, laptopami i z przerażeniem na każdej młodej twarzy. Caffè Concerto było tylko kilka minut spacerem od muzeum, co zapewnie Dominic potrafił docenić ze swoim dodatkowym bagażem.
- Jeżeli planujesz sam pójść do muzeum to proponuję późnym popołudniem - doradziłam mu w drodze do kawiarni. - Przez okno wpada cieplejsze światło od zachodu słońca, co pasuje do niektórych obrazów. Na przykład, Dante i Virgil.
Dante i Virgil był to kolejny obraz, którym byłam zafascynowana podczas początku mojej kariery w historii sztuki. Nawet próbowałam znaleźć pierwsze egzemplarze książki Inferno, ale ciężko je znaleźć. Do tego pewnie kosztowałoby mnie to nerkę.
- Jeżeli nie przeczytałeś jeszcze Inferno to mogę tobie pożyczyć. Profesor Highland zazwyczaj kończy swój kurs tą książką. Wtedy możesz zobaczyć obrazy Bouguereau i Delacroix przy zachodzie słońca, które przedstawiają momenty z Inferno.
Na samą myśl się uśmiechnęłam, pamiętając jak obrazy piekła ożywały przy pomocy gorących promieni słońca.
W kawiarnii była mała kolejka, nawet o tej porze dnia. Zerknęłam czy mieli jeszcze chociaż jeden kawałek ciasta czekoladowego. Ashton nie będzie miał nic przeciwko, jeżeli poczęstuję się zanim dam mu mniejszą połowę kawałka ciasta, nie? W końcu, jest znacznie mniejszy ode mnie. Ile takie dziecko może zjeść?
W pewnym momencie usłyszałam za plecami śmiech Mii. Spojrzałam przez ramię i tym razem to ja uniosłam lekko brew. Najwyraźniej cokolwiek powiedział Elliott nieźle ją rozbawiło. Nie pomyślałabym, że ta dwójka będzie potrafiła się dogadać.
- Co wybierasz? - wróciłam do rozmowy z Dominiciem, skoro nasi przyjaciele byli zajęci swoją własną dyskusją na temat... W sumie, nawet nie byłam pewna.
Podniosłam wzrok, gdy usłyszałam coś o cieście. Dobrze, że mieliśmy darmowe wejściówki, inaczej czułabym się głupio tak szybko wychodząc z muzeum. A tak to możemy wchodzić i wychodzić jakby muzeum należało do nas.
- Jasne, chodźmy - niedaleko muzeum była kawiarnia, która była długo otwarta i często studenci w niej siedzieli z podręcznikami, laptopami i z przerażeniem na każdej młodej twarzy. Caffè Concerto było tylko kilka minut spacerem od muzeum, co zapewnie Dominic potrafił docenić ze swoim dodatkowym bagażem.
- Jeżeli planujesz sam pójść do muzeum to proponuję późnym popołudniem - doradziłam mu w drodze do kawiarni. - Przez okno wpada cieplejsze światło od zachodu słońca, co pasuje do niektórych obrazów. Na przykład, Dante i Virgil.
Dante i Virgil był to kolejny obraz, którym byłam zafascynowana podczas początku mojej kariery w historii sztuki. Nawet próbowałam znaleźć pierwsze egzemplarze książki Inferno, ale ciężko je znaleźć. Do tego pewnie kosztowałoby mnie to nerkę.
- Jeżeli nie przeczytałeś jeszcze Inferno to mogę tobie pożyczyć. Profesor Highland zazwyczaj kończy swój kurs tą książką. Wtedy możesz zobaczyć obrazy Bouguereau i Delacroix przy zachodzie słońca, które przedstawiają momenty z Inferno.
Na samą myśl się uśmiechnęłam, pamiętając jak obrazy piekła ożywały przy pomocy gorących promieni słońca.
W kawiarnii była mała kolejka, nawet o tej porze dnia. Zerknęłam czy mieli jeszcze chociaż jeden kawałek ciasta czekoladowego. Ashton nie będzie miał nic przeciwko, jeżeli poczęstuję się zanim dam mu mniejszą połowę kawałka ciasta, nie? W końcu, jest znacznie mniejszy ode mnie. Ile takie dziecko może zjeść?
W pewnym momencie usłyszałam za plecami śmiech Mii. Spojrzałam przez ramię i tym razem to ja uniosłam lekko brew. Najwyraźniej cokolwiek powiedział Elliott nieźle ją rozbawiło. Nie pomyślałabym, że ta dwójka będzie potrafiła się dogadać.
- Co wybierasz? - wróciłam do rozmowy z Dominiciem, skoro nasi przyjaciele byli zajęci swoją własną dyskusją na temat... W sumie, nawet nie byłam pewna.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach