Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
A cup of uncertaintyWczoraj o 10:31 pmHimiko
Twilight tensionWczoraj o 06:53 pmCarandian
A New Beginning Wczoraj o 04:23 amYulli
From today you're my toy18/09/24, 08:08 pmKurokocchin
This is my revenge18/09/24, 07:47 pmYoshina
Agathokakological15/09/24, 10:36 pmAgathokakological
W Krwawym Blasku Gwiazd15/09/24, 10:30 pmHummany
Alteros15/09/24, 07:03 pmYoshina
Triton and the Wizard15/09/24, 06:53 pmYoshina
Wrzesień 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
      1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
30      

Calendar

Top posting users this week
3 Posty - 30%
2 Posty - 20%
2 Posty - 20%
1 Pisanie - 10%
1 Pisanie - 10%
1 Pisanie - 10%

Go down
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Minako88
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

The Arena of Hell - Page 16 Empty The Arena of Hell {19/06/23, 08:20 pm}

First topic message reminder :

ARENA PIEKIEŁ


Jak myślisz, jak gorąco jest w piekle?

                Ile drogi Cię czeka nim osiągniesz cel?


Czy możliwa jest wędrówka bez choć jednego upadku?


  Miej oczy szeroko otwarte demony wyczują każdy twój fałszywy ruch

Tutaj każdy koszmar stanie się rzeczywistością

The Arena of Hell - Page 16 1000_F_557194709_zeAorWO85Y29onNqevF3ag1uAgddva2N


Dziewczyna - Minako88
Chłopak - Noé  

The Arena of Hell - Page 16 Tpap20211223125608277ecls

Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Noé
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

The Arena of Hell - Page 16 Empty Re: The Arena of Hell {09/12/23, 08:36 pm}

The Arena of Hell - Page 16 F76a753435cd1955c119968ab73e60bc

Mój śmiech rozniósł się po pokoju, kiedy patrzyłem jak Eri łączy razem oba łóżka. Jedno by nam właściwie wystarczyło, ale skoro tak, nie zamierzałem się z nią sprzeczać w tym temacie. O ile będziemy mieli wystarczająco dużo czasu tej nocy, by się położyć spać.
Nie trwało to długo zanim wyszliśmy z tego pokoju. Zakluczyłem też drzwi, zabierając ze sobą nieduży klucz. Nie powinno nam nic zginąć. A jeśli taka sytuacja się zdarzy… cóż, pewnie gdy rozejdzie się wieść, że jesteśmy źli, bo ktoś nam coś ukradł, to zguba bardzo szybko się znajdzie. Ludzie często myśleli, że potrafimy rzucać na nich klątwy, co oczywiście prawdą nie było.
Euricia wybrała dla nas miejsce z dala od pozostałych osób, co nawet mnie nie zdziwiło. Oboje woleliśmy bardziej obserwować innych niż wdawać się z nimi w rozmowy. Wielu też nie chciało spoufalać się z obcymi, a póki co nie planowaliśmy rozpytywać o żadne zjawiska. W takich przypadkach działaliśmy spokojnie, udając tylko podróżnych. Meristere choć było położone blisko naszego domu, to nie było przez nas często odwiedzane. Nie było takiej potrzeby, dzięki temu ludzie nas tu nie znali z widzenia.
Tak jak przewidywała Eri, nasz posiłek był gotowy tuż po tym, jak usiedliśmy do stołu. Był dość prosty i szybki w wykonaniu. Całkiem smaczny, trzeba było przyznać, iż był doprawiony odpowiednio. Po chwili jednak wróciła do naszego stolika jedna z dziewczyn z niespodziewanym zamówieniem. Mina Eri mówiła wszystko, nie musiała nic więcej dodawać. Było to trochę zabawne, ale jednocześnie zupełnie nieodpowiednie.
- Skoro nie chcesz, skorzystam. Trzeba pokazać panu, że jego hojność została doceniona - uśmiechnąłem się szyderczo w kierunku mężczyzny, gdy podniosłem kieliszek w geście toastu w jego stronę. Na jego oczach wypiłem kilka łyków zanim wróciłem do własnego posiłku. Towarzyszyły temu kpiące śmiechy towarzystwa tamtego darczyńcy. Nie widziałem jego twarzy, nie spoglądałem więcej na niego, ale mogłem się domyślać, jak bardzo purpurowy robił się ze złości.
- Trochę za słodkie. Jesteś pewna, że nie masz ochoty? - spytałem, bo wiedziałem, że dla Eri mogło być idealne. Zawsze lubiła wszystko słodsze niż ja.
Kątem oka widziałem, że panowie coś między sobą rozmawiali przyciszonym tonem, spoglądając co chwila ku nam. Pewnie uważali, że za taki prezent Eri powinna sama przyjść do nich i zacząć ich zabawiać. Zawsze znajdzie się ktoś z takim myśleniem.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Minako88
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

The Arena of Hell - Page 16 Empty Re: The Arena of Hell {09/12/23, 09:32 pm}

|EURICIA VERECIO|

   Nie lubiłam momentów, gdy wzbudzałam sobą zbyt duże zainteresowanie.  I wątpiłam, by to się kiedykolwiek zmieniło, skoro nawet obecność Caspera ich nie odstraszała. To, że nie trzymaliśmy się za ręce  ani nie słodziliśmy sobie publicznie,  nie oznaczało, że nie  byliśmy w związku. Może z boku osób postronnych wyglądaliśmy jak  para przyjaciół czy współpracowników.  Jednak  tamci pijacy chyba mieli tak ograniczone myślenie, że nawet przez myśl im nie przeszło, że  mogę nie być nimi zainteresowana. A zamówione wino tylko jeszcze bardziej mnie do nich zniechęciło. Poza  tym Cas i ja byliśmy przecież w pracy.  Zajęłam się posiłkiem, ignorując kieliszek alkoholem. Wiedząc, że Cas właściwie się nim zaopiekuje.  Uśmiechnęłam się  do niego zachęcająco.  
   - Proszę  bardzo, częstuj się śmiało- zgodziłam się  z nim, żeby skorzystał  z hojności jednego  z mężczyzn. Chętnie bym ujrzała minę, mężczyzny, który liczył, że przyjmę  ten prezent. Cóż  nie byłam typową kobietą, która przyjmuje dosłownie  wszystko i to od obcych. Prawie się zaśmiałam,  widząc, jak brunet upija parę łyków wina przeznaczonego dla mnie.  Sama wolałam, moją herbatę miała gorzkawy posmak, ale też  coś, co dawało pewnego rodzaju orzeźwienie.   Jedliśmy w sumie,  nie zamieniając ani słowa na ustalenie planu przyjdzie czas po jedzeniu. Podniosłam na niego wzrok, gdy spytał mnie, czy jednak nie zmieniłam zdania, odnośnie wzięcia choćby  łyka jak się okazało słodkiego wina.  Jednak ja miałam trochę  inny sposób, na ocenienie jak słodkie  to jest wino. Pochyliłam się, ku niemu składając delikatny  pocałunek, przez to, że niedawno wziął, jego kolejny łyk czułam jego smak na ustach, po czym  odsunęłam się od bruneta.
   - Jak dla mnie jest zdecydowanie za słodkie. Więc  możesz je dopić. Masz na to moje pozwolenie-  powiedziałam, wracając do ziemniaków.  Jakby to sprzed chwili nie miało  w ogóle miejsca. Wątpiłam, by pijacy zauważyli, co miało miejsce parę sekund wcześniej. Zajęci byli zamawianiem kolejnego alkoholu.
   - Nie wiem jak można tyle pić.  Ich żony nie mają  z nimi lekko-  podsumowałam, obserwując  te kobiety, które uwijały się, by ich obsłużyć.   Kończyliśmy posiłek, gdy jeden z pijaczków nabrał odwagi, by do nas podejść. Nie rozumiałam, czego mógł  od nas chcieć. Odruchowo przysunęłam się bliżej Casa. 
   - Kolega nie był zachwycony, że tak urocza dama nie przyjęła podarku od niego- powiedział, lekko się zataczając.  Westchnęłam, próbując być uprzejmą.
   - Proszę przekazać koledze, ze nie przyjmuję prezentów od nieznajomych. I proszę też  poinformować go, że to  niewłaściwe posyłać prezenty  kobiecie, która jest w związku-  mówiąc to, byłam  nadal spokojna.
    – To znaczy, że...- spojrzał na Caspera.
  - Tak – nic więcej nie musiałam dodawać.  Bo pijaczyna chyba zrozumiał przekaz i wrócił do swoich towarzyszy, z których dwójka poszła na górę, a pozostała trójka zbierała się do opuszczenia karczmy.  Gdy to uczynili,  spojrzałam na mojego partnera, robiło się już coraz ciemniej.
   - Po drodze na miejsce ustalimy plan działania.  Nie jest to daleko z tego co się orientuje z listu.  Trzeba się zbierać, by być  tam na czas- zjadłam, ostatni kawałek mięsa popijając go herbatą.  Czekała nas pracowita noc, skoro do tych zdarzeń  dochodziło przeważnie późno w nocy. A zajęcie odpowiedniego miejsca do obserwacji też mogło trochę potrwać.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Noé
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

The Arena of Hell - Page 16 Empty Re: The Arena of Hell {10/12/23, 04:52 pm}

The Arena of Hell - Page 16 F76a753435cd1955c119968ab73e60bc

Eri po raz kolejny dowiodła tego, jak w przyjemny i dość dobitny sposób pokazać, że nie jest zainteresowana innymi mężczyznami. Po wszystkim oblizałem lekko wargi i wróciłem do swojego posiłku. Wina ostatecznie nie dokończyłem. Skoro nawet dla Eri było ono za słodkie, wolałem nie wmuszać go w siebie na siłę i źle się potem czuć. Mieliśmy zadanie do wykonania i oboje musieliśmy być w dobrej formie. Zadowoliłem się herbatą. Była nieco gorzkawa, ale nie narzekałem.
W milczeniu obserwowałem podchodzącego mężczyznę i słuchałem jego rozmowy z Eri. O dziwo przebiegła ona dość spokojnie i nie musieliśmy wdawać się w żadną kłótnię. No i fajnie. Jeden kłopot z głowy, co przyjąłem z ulgą. Następnie zaczęli się wszyscy rozchodzić w swoje strony aż właściwie zostaliśmy tylko my i jakaś przysypiająca trójka przy kominku.
- Masz rację. Czas na nas. Weźmy tylko najpotrzebniejsze rzeczy - zgodziłem się z Eri po skończonym posiłku. Wróciliśmy więc do pokoju po torbę z “narzędziami”. Jako że zapadła już noc, a na zewnątrz robiło się tylko zimniej, opatuliłem się dodatkowo szalikiem, zakładając jeszcze grube rękawice. Zadbałem również, by i Euricia odpowiednio wyglądała. Nie szliśmy na schadzkę tylko na łowy, musieliśmy zadbać najpierw o własny komfort i bezpieczeństwo.
Zajęło nam to chwilę, a gdy byliśmy gotowi, musieliśmy wyjść całkiem po cichu i niezauważalnie. Karczmarz zadawałby za dużo pytań, gdybyśmy wyszli o tej porze oznajmiając przy okazji, że nie wrócimy na noc. W takim razie po co miałby nam być pokój?
Wyszliśmy zatem oknem. Nie pierwszy i nie ostatni raz. Słyszałem jak na dole się jeszcze krzątano, a schody kończyły się między kontuarem a kuchnią, więc każdy obecny mógł nas zobaczyć. Na pół piętrze znajdowało się okienko, którym opuściliśmy karczmę. Nie było zatem wysoko. Wyszedłem pierwszy, rozglądając się czy nie ma kogoś w okolicy. Potem zabrałem od Eri torbę, a na końcu jej samej pomogłem wyjść. Kobieta przymknęła okno, które cicho się zatrzasnęło. Idealnie. Mieliśmy dzięki temu otwartą drogę powrotną.
- Nie wiem za dobrze jak wygląda mapa Meristere, ale z tego co pamiętam, to pastwiska były tam - wskazałem w prawą stronę, gdzie było więcej łąk przy wzniesieniu. Od czegoś w końcu musieliśmy zacząć. Idąc zauważyłem, że faktycznie po zmroku nikt się nie kręcił po okolicy. To coś, lub ktoś, musiało naprawdę mocno ich nastraszyć.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Minako88
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

The Arena of Hell - Page 16 Empty Re: The Arena of Hell {10/12/23, 06:12 pm}

|EURICIA VERECIO|

   Jak tylko  kelnerka zgarnęła, puste  naczynia z naszego  stołu  udaliśmy się na górę do pokoju. Trzeba było się dobrze przygotować na tę w miarę mroźną noc. Zarzuciłam  szalik, lekko go obwiązując i tak samo  jak Cas  rękawiczki na dłonie. Te rękawiczki w sumie były prezentem  od niego na święta sprzed  dwóch lat.  Musiałam przyznać, że miałam pecha do tej części  zimowej garderoby.  Rękawiczki u mnie zwykle przeżywały jeden sezon zimowy i nadawały się do wyrzucenia.  Bo  skóra ulegała uszkodzeniu przez biżuterię, którą zwykle nosiłam.  Tak było, dopóki Cas w pewne święta nie dał  mi nowej pary i za nic nie chciał  zdradzić  jakim cudem udało mu się załatwić coś tak trwałego.  Zgarnęliśmy torbę  i wyszliśmy z pokoju, zamknęłam  go  na klucz, by nikt nam do niego nie wszedł. Sposób,  w jaki wydostaliśmy się na zewnątrz, zdarzało się nam go stosować  parę razy w życiu. Teraz też wyjście  oknem  musiało odbyć się po cichu z zachowaniem ostrożności.   Głównie dlatego, że nadchodziła zima  i niektóre elementy mogły być już śliskie lub lekko  oszronione.  Skorzystałam  z pomocy Casa, by stanąć pewnie na ziemi.  Mogliśmy już,  udać się na obszar gdzie  odbywała się  nasza misja. Rozejrzałam się uważnie wokół nas.
   -  Musiałam się upewnić czy  tamten pijak  naprawdę sobie mnie odpuścił. Czy będzie miał czelność żądać zapłaty za wino- mruknęłam trochę tym zirytowana.  Rozumiem, że  mogę wzbudzać zainteresowanie.  Jednak już mam, kogoś na kim mi zależało. Byłabym idiotką, gdybym tak łatwo ulegała innym.
   -  Tak pastwiska są  w tamtą stronę. I tam też znajduje się to gospodarstwo, które jest nękane przez te  uciążliwe wygłupy-  powiedziałam, przypominając sobie, że tam głównie  domostwo najczęściej obrywało.   Tylko kto był na tyle głupi i przesiąknięty złością, by straszyć  mieszkańców?   Gdyby to się u nas działo dowcipniś już dawno  by dostał taką nauczkę, jakiej nigdy nie zapomni.  Tutaj musieliśmy być ostrożni, by nikt nie ucierpiał zanadto. 
Meristere nie było jakoś bardzo skomplikowane topograficznie.  Mieścina miała w środku nieduży kościół, oraz  coś na kształt targowiska, który był raczej  niedużym  łukiem z zamkniętymi  teraz straganami.  Przez to, że było tak zaniedbane, dawało to teraz wszystko upiorniejszy wygląd. 
   - Tam możemy się  schować, i wszystko lepiej obserwować.  Idealny punkt  wszystko widać  i my pozostajemy niezauważeni- wskazałam  budynek naprzeciwko gospodarstwa, który musiał  być czymś na wzór starej stodoły. Ale przez to, że była w kiepskim stanie, nikt już jej nie używał.  Stanowiła też ona dla nas  idealną ochronę przed wiatrem.  Czekaliśmy jakieś dwadzieścia minut, gdy usłyszeliśmy jakiś szelest. To nie było żadne z nas, przytknęłam palec do ust, byśmy zachowali ciszę.  Kolejny odgłos, jakby ktoś stawiał coś na ziemię.
   - To zdecydowanie nie jest odgłos wydawany przez demony- wyszeptałam. Demony niczego nie przynoszą ze sobą, tylko od razu atakują. Wtedy lekko się wychyliliśmy z naszej kryjówki.  Postać w ciemnym ubraniu ciągle  się na coś przygotowywała.  Spojrzałam na Caspera.
   - Jak tylko wykona pierwszy akt  zniszczeń.  To będziemy mieć pewność, że to on i łapiemy go. Tylko  po cichu, nie może nas zauważyć- zasugerowałam.  Lepiej się upewnić czy to jego naprawdę szukaliśmy.  W chwili gdy osobnik użył czegoś, by trafić w okno,  mieliśmy już pewność, że jest to postrach wioski.  Bardzo po cichu ruszyliśmy w jego stronę na szczęście teren, który wybraliśmy,  nie był zupełnie odsłonięty. Zajęty niszczeniem  wandal nawet nie zorientował się, że  byliśmy już bardzo niedaleko niego. Gdy miałam pewność, że nie  ucieknie, mogłam być już widoczna.  Ale co mi szkodzi, go lekko nastraszyć?
   - Nikt ci nie powiedział, że nieładnie jest zakłócać spokój?  Oraz niszczyć coś, co do ciebie nie należy? - mój głos był bardzo chłodny, wręcz niepokojący.
   - Cholera. K-kkim  jesteś?  Nie podchodź  - jąkał się, chcąc nastraszyć mnie jakimś żelastwem, które miał przy sobie. Nie bałam się, bo Casper znajdował się już bardzo blisko niego.  Moim zadaniem było zdekoncentrowanie go, by skupił się, tylko na mnie nie wiedząc, co  się  może za chwilę wydarzyć.
   - Zabawny jesteś.  Myślisz, że czymś takim zranisz…ducha?- spytałam wandala.  Na co ten zadrżał na całym ciele ,chyba naprawdę uwierzył w moje słowa.  Dałam znak Casperowi, że to najlepszy moment na ujęcie żartownisia.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Noé
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

The Arena of Hell - Page 16 Empty Re: The Arena of Hell {11/12/23, 04:38 pm}

The Arena of Hell - Page 16 F76a753435cd1955c119968ab73e60bc

Czasem się zastanawiałem jakim cudem Eri tyle gadała i tak niewiele osób się orientowało co do miejsca naszego ukrycia. Niby to był tylko szept, ale z drugiej strony w takiej ciszy doskonale było go słychać. Ludzie musieli być bardzo pewni swego, skoro mało który był na tyle bystry. Co nam po dobrej kryjówce, skoro Eri niemal za każdym razem tyle gadała? Musiała być naprawdę chora, żeby usiedzieć w ciszy i spokoju. I to nas właściwie najbardziej różniło. Ja byłem ten cichy i małomówny, większość rozmów przeprowadzała Euricia. Buzia jej się wręcz nie zamykała, nawet gdy wymagała tego sytuacja. Przez te wszystkie lata zdążyłem się do tego przyzwyczaić na tyle, by nie denerwować za każdym razem, choć nadal zdarzało się, że mnie tym irytowała. Przez to wszystko tym bardziej nie rozumiałem, dlaczego za wszelką cenę nie chciała mi dać usłyszeć swojego głosu podczas zbliżeń.
Wywróciłem oczami, kiedy kobieta gestem nakazała mi milczenie, gdy dosłyszeliśmy jak po jakimś czasie ktoś zaczyna się krzątać. W końcu z naszej dwójki to ona cały czas gadała…
Obserwowaliśmy jak młody mężczyzna najpierw się rozgląda, a następnie wyciąga coś i zaczyna rzucać tym w budynek. Wyglądało to jak błoto, które z cichym mlaśnięciem uderzyło w szybę. Czy to naprawdę musiało być tak łatwe? Oczekiwałem… no nie wiem, chociaż tego, że dłużej nam to zajmie czasu.
Podczas gdy Eri zajmowała nieznajomego rozmową (mogłaby go w sumie zagadać na śmierć i sama wyjść na tą złą, co wydało mi się śmieszne i aż zaśmiałem się pod nosem), okrążyłem go, by zająć się nim z drugiej strony. Byłem już bardzo blisko niego, widziałem jak jego ciało zadrżało, gdy Eri powiedziała o… duchu. To było na tyle śmieszne, że nie potrafiłem powstrzymać się od śmiechu. Byłem tuż za mężczyzną, gdy po prostu parsknąłem śmiechem, zwracając na siebie jego uwagę. Właściwie to podskoczył wystraszony, kierując na mnie trzymany w ręku nóż, gotów do zaatakowania mnie. Widać, że nigdy nie walczył z nikim ani z niczym, bo udało mi się złapać jego dłoń pomimo ataku. Bez problemu, nie wyciągając nawet swojego sztyletu.
- Duchy… Eri, chcesz, żeby dusza chłopaka sama przeszła w stan duchowy? - śmiałem się, trzymając mężczyznę. Ten zesztywniał bardzo przejęty, chyba bardziej przestraszony, ale to nic.
- W-więc nie… nie jesteście? - zapytał z przestrachem, spoglądając to na mnie, to na Eri.
- Nie. Verecio oraz Reeve, przyjemność po naszej stronie - odpowiedziałem, przyglądając się uważnie reakcji mężczyzny. Chyba kojarzył nasze nazwiska, bo zbladł jakby faktycznie stała przed nim para duchów.
- E… egzor… o kurwa - miałem wrażenie, jakby ten miał za chwilę się rozpłakać. Z taką miną wyglądał na bardziej poszkodowanego, a mnie nie opuszczał dobry nastrój. Dobrze wiedzieć, że jesteśmy straszniejsi niż kilka duchów.
- Dlaczego to robisz? Jak wspomniała partnerka, nieładnie niszczyć spokój miasta i cudzą własność. Możesz się wytłumaczyć, po co te wszystkie psikusy?
- Ale ja nie… to nie ja! To mój d-dom… chciałem tylko żeby ojciec.. ja tylko raz, tylko dziś! Musicie mi uwierzyć! Przysięgam! - westchnąłem ciężko, nie wierząc w takie zapewnienia. Każdy z nich tak mówił. Wszyscy byli niewinni, oni tylko raz, oni nie chcieli, nawet złapani za rękę na gorącym uczynku.
- Oczywiście. Pójdziemy do twojego ojca, zobaczymy, co on będzie mieć nam do powiedzenia - zadecydowałem. Trzymając mężczyznę mocno za ramię, wolną ręką chciałem wziąć metalowe wiadro oraz jego zawartość. Strasznie śmierdziało. Może to nie było tylko błoto, a wymieszane z jakimś łajnem.
- Proszę, panie Verecio!
- Reeve.
- Panie Reeve! Mówię prawdę! Tylko nie do… nie do ojca! Przysięgam! Proszę… - mówił nadal płaczliwie, tym razem uwieszając się mojego ramienia i niemal błagając, by nie zawracać głowy jego ojcu. W pewnym momencie po prostu zaniósł się szlochem i upadł na kolana, mocno trzymając skraj mojego płaszcza.
- Przestań, człowieku. Zasmarkasz mi ubranie - warknąłem, próbując go od siebie odepchnąć, co nic nie dawało. - Jak nie ty, to niby kto straszy mieszkańców i ich bydło? - dopiero gdy złapałem go za ramiona i szarpnąłem mocniej, oderwał się ode mnie.
- Wilkołak! - wychlipiał.
- Wilkołak. Dobre sobie. Wilkołaki nie istnieją, tak jak wampiry, to tylko bujdy. Nie będziesz mi tu oczu mydlił - zezłościłem się nieco, bo te wszystkie wilkołaki i wampiry były tylko demonami, które przyjmowały różne kształty.
- Cicho! Ciii! Słyszycie? - mężczyzna zamarł na chwilę w bezruchu, wbijając we mnie swoje oczy. Z początku chciałem mu powiedzieć, żeby nie próbował z nami tych tanich sztuczek, ale… całkiem niedaleko faktycznie rozległo się wycie. Zdecydowanie nie należało do wilka, ani nie było udawane przez człowieka. Był to dźwięk należący do demona.
- Do stodoły - gwałtownym ruchem podniosłem mężczyznę na nogi, wskazując mu miejsce, w którym się niedawno ukrywaliśmy wraz z Eri. Gdyby nie to, że demon nadchodził od strony domostwa chłopaka, wysłałbym go do rodziny.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Minako88
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

The Arena of Hell - Page 16 Empty Re: The Arena of Hell {11/12/23, 06:14 pm}

|EURICIA VERECIO|

  Ta gadka o duchu, sama nie wiem, dlaczego jej użyłam. Chciałam tylko nastraszyć chłopaka, czy zniechęcić go do ataku ostrzem na mnie. Nie przewidziałam tego, że moja próba zyskania na czasie tak rozbawi Caspera. Cóż  raczej nie używałam tego typu zagrywek.   Teraz się to opłaciło, bo nie tylko zdekoncentrowaliśmy  dowcipnisia, ale też  złapaliśmy na gorącym uczynku.  Cas nie przestawał się nadal śmiać z tego  mojego lekkiego  podstępu.
   -  Niee  no aż tak źle to mu nie życzę.  Ale tylko to byłam w stanie na tę chwilę wymyślić, by go powstrzymać przed dalszymi psikusami- wzruszyłam lekko ramionami. Chłopak  nadal chyba nie wierzył w  to, że nie jesteśmy duchami.  Dopiero gdy Cas nas jemu przedstawił, pojął z kim ma naprawdę do czynienia.  I chyba sam nie wiedział, czy trafił lepiej, czy gorzej tak był spanikowany. Po raz pierwszy trochę  rozbawiła mnie ta reakcja na naszą dwójkę.
    - Tak, dokładnie tak.  Widzisz, kogo musieli tu zwołać, by ograniczyć twoje numery? Aż  egzorcystów, nieźle dałeś wiosce w kość- mruknęłam chłodno.  Na tym jednak nie skończyliśmy, pozwoliłam brunetowi  poprowadzić przesłuchanie w bardzo jego stylu, nie wtrącałam się w to.  Wolałam, znać przyczynę  tych numerów.  A jak oboje będziemy go atakować, pytaniami to niczego się  nie dowiemy.  Spowiedź chłopaka nie brzmiała nawet dla mnie zbyt przekonująco.  Odruchowo zerknęłam na pobrudzone okna tegoż domostwa.  Było ciemno, nie paliło się ani jedno światło.  Wybrał sobie na to idealny moment. Parsknęłam  tylko cicho gdy  sprawca incydentu odezwał się do Casa moim
nazwiskiem. Na szczęście partner szybko wyprowadził go z błędu.
   - Przestań się  mazać. Trzeba było wcześniej pomyśleć o tym, co zrobiłeś.  Tyle zamieszania lepiej powiedz, dlaczego-  bo w sumie nadal nie znaliśmy na to odpowiedzi.  Szlochający facet trzymający się kurczowo płaszcza Caspera wzbudzał  we mnie tylko  większą  irytację i jak się okazało, nie tylko ja miałam takie odczucia.  Bo Cas wręcz wyszarpnął, ubranie z rąk mężczyzny zmuszając, go by wstał.  I dokładnie nam wszystko w końcu wyjaśnił.   Tylko… jego wyjaśnienie sprawiło, że sama się  prawie roześmiałam.  Wilkołaki i wampiry nie istniały.  Nie raz o tym czytaliśmy, że te byty nie miały prawa istnieć na ziemi.  Bo były to tylko byty, które okazywały się demonami  w tym wcieleniu niczym więcej.
Zapewne sama bym ostudziła jego wiarę w to co mówił.  Gdy nagle rozległo się przeraźliwe wycie.  Coś w tym było jakieś małe ziarnko prawdy.  Za radą Casa schowaliśmy się  w stodole.  Rozglądając,  w mroku. Chłopak drżał  na całym ciele.
   - A nie mówiłem?  To coś  ciągle tu się czai od dłuższego czasu.  Tym, co dziś robiłem, chciałem zwrócić uwagę ojca, by podszedł  z tym do  komendanta straży. Ale nie chciał słuchać- mówił to cały czas  przerażony.
   - Mamy coś na ten specjalny  rodzaj demona?  Eliksir wybuchający. Proszek z selenitem.  Oraz  płyn niwelujący  siłę. Nie wiem, czy coś z tego się przyda.  Chyba po raz pierwszy przyjdzie nam mierzyć się  z czymś takim. Nie licząc demona  sprzed czterech lat- spojrzałam cicho do torby.  Nie byłam pewna czy coś  z tego zadziała, na tego stwora.  Jak nie, to zostaje walka sztyletem. Spojrzałam na chłopaka, chcąc go  uspokoić, wtedy zobaczyłam niedużą czerwoną plamę na jego  ręce. Musiał sam się zranić niewłaściwie łapiąc za ostrze.
   - Cas… jak bardzo wyczulony węch mają wilki?  Bo jeśli potrafią wyczuć krew… to mamy problem.  Ten kretyn jest ranny- wyszeptałam,  by sam na to spojrzał.  Wycie rozlegało się, coraz bliżej.  A mi serce znacznie przyspieszyło.
   - Cholera Cas, on nas na pewno wyczuje.  Nie ma szans, by  nie zwabił go ten zapach- Odruchowo wyjęłam proszek, i trzymałam też rękę na rękojeści sztyletu na wszelki wypadek. 
   - Zginiemy, on nas zabije… zabije już  po nas- zaczął panikować.  Co tylko sprawiło, że  szanse naszego wykrycia znacznie wzrosły.
   - Zamknij się. Bo jak nie sama cię uciszę-  syknęłam bardzo cicho w jego stronę.  Sięgnęłam  do torby po jakiś materiał, którego zwykle używałam do przechowywania ziół.  Teraz miał posłużyć za prowizoryczny opatrunek.  Oby to na ten moment wystarczyło.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Noé
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

The Arena of Hell - Page 16 Empty Re: The Arena of Hell {11/12/23, 11:41 pm}

The Arena of Hell - Page 16 F76a753435cd1955c119968ab73e60bc

Teraz słowa mężczyzny nabrały trochę więcej sensu. W sumie mogło być tak, jak to nam przedstawił. I jeżeli była to prawda… no cóż, żadne z nas nie wpadło na pomysł, iż wszystkie zdarzenia spowodował tego typu demon. Euricia miała niestety rację. Tylko raz mieliśmy z tym styczność i też był wtedy osłabiony. Tym razem zdawał się być w pełni sił. Na coś takiego nie byliśmy przygotowani. “Wilkołaki” i “wampiry” były rodzajem demonów występującym najrzadziej. W dodatku były dość inteligentne, co dodatkowo komplikowało sytuację. Nie tak łatwo je oszukać, trudniej zabić. Wilkołaki odznaczały się siłą i brutalnością, wampiry szybkością i zwinnością, ale wciąż były to jedynie demony. Próbowałem na szybko przypomnieć sobie o nich całą wiedzę, jaką posiadałem. Niestety Euricia wykryła kolejny problem, przez który miałem ochotę użyć wielu brzydkich słów. Powstrzymało mnie tylko to, że powinniśmy być jak najciszej.
- Ich węch jest lepszy, niż byśmy chcieli. Mam pomysł - rzuciłem krótko, widząc jak Eri próbowała na szybko stworzyć jakiś opatrunek na zranioną rękę. Zrzuciłem z siebie gruby płaszcz, który tylko ograniczyłby moje ruchy. Materiał, jakiego użyła blondynka z pewnością zdążył już nasiąknąć nieco krwią chłopaka, dlatego zabrałem go, wciskając do swojej kieszeni.
- Mówiłaś, że masz płyn na zmniejszenie siły. Idealny, podaj mi buteleczkę. I ten wybuchający też - mówiłem, gdy zdjąłem szalik i kilka razy owinąłem nim na szybko dłoń chłopaka. Na jego ramiona narzuciłem też swój płaszcz, zapinając go i nakazując mu trzymać rękę w środku, aby jak najbardziej zniwelować zapach krwi. Nie pomagało mi w tym wycie coraz bliżej nas.
- Jak masz na imię?
- Jake.
- Jake. Zostaniesz tu, schowasz się pod sianem i ani myślisz pisnąć choćby słówko lub kiwnąć palcem. Rozumiesz? - otworzył usta lecz pod wpływem mojego groźnego spojrzenia zamknął je, kiwnął głową i odczołgał się, chowając między kostkami siana.
- Odciagnę go od was. Bądź cicho. Zrób krąg. Ten dokładniejszy. Kupię ci tyle czasu, ile będziesz potrzebować - uśmiechnąłem się lekko w stronę kobiety, wiedząc, że krąg ten wymaga więcej czasu i wysiłku. Czasu nie mieliśmy, musiałem go zdobyć. Przez szczelinę między deskami stodoły w blasku księżyca dostrzegłem, jak na mały ryneczek wkracza bestia. Było to pokraczne połączenie człekopodobne, poruszające się na czterech łapach. Pazury groźnie stukały o bruk. Stworzenie uniosło wysoko w górę pysk, węsząc. Jasne, że nas wyczuł. Jego sierść zjeżyła się na grzbiecie. Czarna, skołtuniona. Rzeczywiście łatwo pomyśleć, że był to wilkołak.
- Nie próbuj mieszać się w walkę - ostrzegałem blondynkę od razu. Wolałem, żeby nie plątała się między nami, narażając na obrażenia. Wyciągając z dłoni kobiety dwie fiolki płynów, złożyłem na jej ustach szybki pocałunek, zanim ruszyłem do wyjścia ze stodoły. Zakrwawiony materiał owinąłem wokół nadgarstka, poprawiłem kastet, wyjąłem sztylet, a fiolki póki co schowałem do kieszeni. Widzieliśmy wiele, słyszeliśmy równie dużo, a jednak to przeraźliwe wycie przyprawiało mnie o ciarki.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Minako88
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

The Arena of Hell - Page 16 Empty Re: The Arena of Hell {12/12/23, 01:50 am}

|EURICIA VERECIO|

  Cas potwierdził na głos, moje obawy  nie było możliwości, by wilczy demon nie wyczuł zapachu krwi. Dodatkowo ten prowizoryczny  opatrunek nie wystarczył. Musiał  dość mocno się zadrasnąć. Przez to ja i Cas byliśmy zmuszeni improwizować, co  w naszym przypadku  prawie nigdy nie miało miejsca.  Plan robiony szybko na poczekaniu, by nie pozwolić wilkowi się do nas zbliżyć.  Ale też taki, by go ująć i zlikwidować.  Dodatkowo nie byłam pewna czy któryś z eliksirów się naprawdę  nam w tej walce przyda. Cas  jak to on szybko przejął dowodzenie, ufałam mu na tyle, by bez sprzeciwu wykonywać jego polecenia.  Tak też  po tym jak owinął szalikiem  rękę Jake’a  w jego ręce pojawiły się  dwie wspomniane fiolki z miksturami. Ku mojej uldze  okażą się  nam jednak pomocne.  Miałam, dobre przeczucie pakując je do torby na podróż.
   - Pamiętaj ta lekko pękata to wybuchający.  Ta podłużna to niwelujący siłę.  Po kolorze nie rozpoznasz, jest zbyt ciemno.  Więc musisz tak sobie poradzić-  wolałam, by chociaż te  wskazówki jakoś zapamiętał.  Tym bardziej że mi jak zwykle przypadł  udział  w łapaniu bestii z dystansu.  Jake nie był zachwycony z tego, że miał  zostać  w stodole.  Chyba bał się, że stwór go dopadnie, na co  żadne z nas nie miało zamiaru pozwolić.  Nie byłam zachwycona widząc jak Casper niezbyt  ciepło ubrany  idzie w tę zimnicę.  Nie miał  jednak wyboru, bo musiał być szybki i bardziej zwinny,  by móc walczyć.
   - Jak się rozchorujesz, będziesz miał ze mną do czynienia- mruknęłam, do partnera obserwując, jak chłopak szybko chowa się  w sianie. Cas uzbrojony we wszystko, co tylko  mógł był już  gotowy  do stawienia czoła wilkowi.
   - Nie martw się  ogarnę  wszystko  tak  szybko jak tylko mogę. Nie będę ryzykować. A poza tym  nie pozwolę ci się z nim bawić nazbyt długo- próbowałam jakoś szeptem rozładować tę napiętą atmosferę.  Dałam znać Casperowi, że może ruszać, nim jednak opuścił  stodołę,  poczułam jego usta na swoich.  Pokręciłam na to głową lekko rozbawiona, ale ten dobry humor zniknął gdy  musiałam zająć się tworzeniem kręgu.  Problem był tylko taki, że tego typu kręgów nie tworzyło się  w budynkach, nawet takich, które mogły się rozwalić.  Zgarnęłam z torby proszek oraz jeden eliksir wzmacniający inkantacje.
  - Zostań  tu Jake, pod żadnym pozorem nie wychodź, będę tuż za ścianą stodoły- oznajmiłam,  biorąc co potrzebne ze sobą.  Chłopak chyba był tak przerażony, że wolał  nas słuchać niż wystawiać się  na ryzyko utraty życia.
Zamknęłam oczy, by sobie przypomnieć inkantacje do tych silniejszych kręgów.  Nie tworzyłam ich jakoś bardzo wiele. Zwykle wystarczyły słabsze, tu raczej taki nie zadziała.  W oddali słyszałam wycie stwora, nie patrzyłam  w tamtą stronę. Widok walczącego Caspera mógł mnie zdekoncentrować.  Otworzyłam, woreczek wysypując go to, co w nim było na ziemię, tworząc sporej wielkości krąg.  Szeptałam, wszystkie potrzebne inkantacje chodząc,  po krągłej linii zasilając ją  przy okazji też eliksirem. Wymawiałam wszystko  spokojnie, by się w niczym nie  pomylić. Wykorzystałam do tego całą fiolkę, chowając pustą do kieszeni płaszcza.  Można by rzec, że  moje wyczucie czasu i tym razem było godne podziwu.  Bo wilk zbliżał się  w stronę stodoły  wraz z Casperem, który miał uniesioną dłoń z kastetem jak i drugą  z fiolką, by zapewne ogłuszyć demona.  Spojrzał na mnie swoimi mrocznymi żółtymi  ślepiami.  Ja jednak stałam bezpiecznie za kręgiem, wiedząc, że jeśli chce, mnie dorwać musi  w nim się znaleźć.
  -  Chodź paskudo, mamy dla ciebie małą niespodziankę- patrzyłam, jak zmniejsza między nami odległość.  Cas nadal miał  czas, by ogłuszyć  i osłabić  stwora.  Nie ryzykowałam nigdy bez potrzeby, ale  role przynęty miewałam już  bardzo dobrze opanowaną.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Noé
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

The Arena of Hell - Page 16 Empty Re: The Arena of Hell {12/12/23, 11:38 pm}

The Arena of Hell - Page 16 F76a753435cd1955c119968ab73e60bc

Dokładnie zapamiętałem sobie wskazówki odnośnie trzymanych fiolek. Większa wybuchająca, mniejsza na mniejszą siłę. Proste.
- Spokojnie, nic mi nie będzie - uśmiechnąłem się delikatnie na tą groźbę ze strony Eri. Fajnie było wiedzieć, że blondynka miała dobry nastrój. Przyda się w tej niezwykłej dla nas sytuacji. I szczęście. Dużo szczęścia, bo nigdy nie walczyliśmy tak na poważnie z tego typu stworzeniem. Czułem lekki niepokój z tego powodu. Nie wiedziałem, czego się spodziewać, jak walczyć ze zwierzęciem… no, nie do końca zwierzęciem, ale dla kogoś nieobeznanego tak mogło to wyglądać.
Trochę też uspokoiły mnie słowa Eri. Najważniejsze, by nie mieszała się do walki, żebym nie musiał martwić się jeszcze o jej bezpieczeństwo. A tak…
Demon zauważył mnie od razu, gdy tylko opuściłem stodołę. Może nawet jeszcze wcześniej. Miał wyczulony zmysł węchu i słuchu, może i jeszcze więcej. Stanął na czterech łapach i wyszczerzył zęby w moim kierunku. Od razu zrobiłem kilka kroków w lewą stronę, chcąc jak najbardziej oddalić się od stodoły, by dać blondynce większe możliwości.
Moje początkowe kroki były powolne i ostrożne, ale to się bardzo szybko zmieniło, gdy demon w kilku susach do mnie doskoczył z donośnym warkotem. Potężne łapy uderzyły o ziemię tuż obok mnie, wzniecając tumany kurzu i piachu. Uniknąłem pierwszego ataku z zadziwiającą łatwością. Demon był szybszy ode mnie, ale z jakiegoś powodu nie próbował mnie zranić. Jakby bawił się swoją ofiarą. Tak samo jak kot złapaną myszą. Z tą różnicą, że to był demon, a ja doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że niedługo znudzi mu się zabawa i z ofiary stanę się po prostu przekąską.
Coś bardzo mi tu nie pasowało. Demon jakby celowo zbliżał się bardziej w stronę stworzonego przez Eri kręgu, drocząc się ze mną, raz doskakując bliżej, by po chwili znaleźć się jeszcze dalej. Właściwie nawet nie miałem kiedy użyć żadnej z fiolek. Robił to na tyle szybko, iż bardziej się obawiałem, że zwyczajnie nie trafię i eliksir pójdzie na zmarnowanie. A może właśnie demon rozumiał moje zamiary i to było jego celem? Przynajmniej tak wyglądało, dopóki nie doszedł nas głos Eri. Stwór zareagował na jej słowa. Zwrócił pysk w kierunku blondynki i głośno zawył. Dało mi to dosłownie chwilę na atak, którą wykorzystałem. Najpierw rzuciłem w jego stronę eliksir ogłuszający, który wybuchł tuż przy jego głowie. Usłyszeliśmy skowyt, gdy do tak wrażliwych uszu dotarł wybuch. Demon dobrze wiedział, o co chodzi. Mimo ogłuszenia odskoczył w tył, odbijając się od jednego z drzew. Niewiele myśląc ruszyłem ku niemu ze sztyletem w dłoni.
Byłem zaledwie parę kroków od niego, miałem go już niemal na wyciągnięcie ręki, ale wtedy coś innego mnie rozproszyło. Dudnienie i wielka, zwalista sylwetka pędząca w stronę Eri. Zrobiło mi się w jednej sekundzie słabo i gorąco, kiedy demon jeszcze większy niż ten przede mną, wybiegł spomiędzy budynków. Przecież… ten krąg wyglądał przy nim niczym jakaś żałosna imitacja stworzona przez kompletnych nowicjuszy.
- Uciekaj! - wykrzyknąłem w stronę blondynki, a nogi same mnie już niosły w jej kierunku. Byłem o wiele bliżej kobiety, ale mimo to obawiałem się, czy zdążę. Demon o zwierzęcej sylwetce był piekielnie szybki i w milczeniu, w oka mgnieniu pokonywał dzielący ich dystans.
Pokonałem już połowę drogi lecz nie dane było mi skończyć tej trasy. Pierwszy z bytów bardzo szybko się otrząsnął i jeszcze szybciej poczułem jak jego silne cielsko powaliło mnie na ziemię i zaczęło do niej przygniatać. Wiedziałem już, że nie zdążę do Eri. W sercu czułem ogromny strach o nią i równie wielki gniew, który sprawiał, że moje serce biło oszalałe, jak jeszcze nigdy wcześniej. Demon miał pecha, bo trzymałem nadal w dłoni sztylet i przygotowany wcześniej eliksir. Buteleczkę wręcz roztrzaskałem na jego głowie. Drobinki szkła spadły na moją twarz, jeden z nich zrobił małą rankę tuż pod okiem, ale nawet tego nie zauważyłem. Od razu wbiłem ostrze w bok stworzenia. Zakląłem szpetnie, kiedy okazało się, że było szybsze i sztylet tylko przeciął skórę, tworząc płytką ranę. Mimo to stwór zawył z bólu. Wyraźnie był jeszcze otumaniony, bo jego łapa przecinała powietrze próbując się obronić. Dało mi to czas na podniesienie się na nogi, złapanie stwora za pysk i wbicie ostrza pomiędzy jego oczy.
No… to ostatnie przynajmniej chciałem zrobić.
- Nie zabijaj! - gruby lecz skrzekliwy głos rozniósł się po okolicy, dudniąc niesamowicie w mojej głowie.
Nie zabiłem. Z przerażeniem spoglądałem na drugiego demona. Jego wielkie łapsko spoczywało na leżącej na ziemi Eri, ale wydawało się jakby jej nie skrzywdził. Pochylił łeb, patrząc na mnie żółtymi, zwierzęcymi lecz inteligentnymi oczami. Po moich plecach przebiegły ciarki. To nie było normalne, by demony tak reagowały.
- Czego chcesz? - spytałem lekko ochryple, nadal trzymając mocno pysk mniejszego bytu.
- Pomocy. Puść moją partnerkę, a ja puszczę twoją.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Minako88
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

The Arena of Hell - Page 16 Empty Re: The Arena of Hell {13/12/23, 02:36 am}

|EURICIA VERECIO|

   Obserwowałam  uważnie, jak Cas zmaga się z demonem, chcąc go,  jakoś obezwładnić by łatwiej nam było uwięzić go w kręgu.  Jednak stało się coś, czego nie przewidziałam.  Dlaczego wydawało  mi się, że  ten demon sam dobrowolnie się do niego kieruje.  Coś tu było ewidentnie nie tak. To samo też wyczuł  Casper.   Nim zdążyłam zareagować,  stały się dwie rzeczy, zza budynków  wyszła jeszcze potężniejsza bestia od tej, którą mieliśmy pokonać.  Co więcej,  sunęła ono prosto na mnie. Co się zsynchronizowało, z krzykiem Casa bym  uciekała.  Już chciałam to zrobić. Ale nie było  mi to dane, bo nim rzuciłam się  do ucieczki,  łapa stwora przyszpiliła  mnie do zimnego podłoża.  Kątem oka dostrzegłam, jak  Cas rozbija  buteleczkę  z eliksirem na łbie stwora, który chwilę wcześniej też go złapał. Wykorzystał  jego zaskoczenie, by móc się wyplątać z jego łapsk.  Już miał zadać  ostateczny cios, gdy stało się coś, czego żadne z nas nie było  w stanie przewidzieć.  Demony  odezwały się  do nas. A  raczej ten, co mnie trzymał  do Caspera by nie zabijał  jego co?  Partnerki?  O co tu  chodzi?
   - Cas!- krzyknęłam widząc jego  dezorientacje jak i zaskoczenie.  Z jednej strony uczono nas, że nie można ufać demonom.  Jednak z drugiej ten stwór, który mnie trzymał, mógł z łatwością roztrzaskać mi czaszkę lub połamać kości, a trzymał  mnie w miarę delikatnie, bym tylko nie mogła się ruszyć.
   -  A jaką mamy gwarancje, że mnie wypuścisz, jak Cas uwolni twoją towarzyszkę?- spytałam go,  próbując na niego spojrzeć.  Nie mogłam  jednak tego uczynić. A wolałam się nie ruszać, by nie sprowokować demona.
   -  Niestety musi ci wystarczyć na to moje słowo.  Nie mamy zamiaru z wami walczyć. Z resztą  gdybyśmy mieli, takie plany już bylibyście w tarapatach- zauważył.  Trochę  było, w tym racji oba stwory były cholernie potężne i silne.
   -  Dobrze, niech będzie, choć  nie mogę powiedzieć, że wam ufamy. Cas puść tamtego demona.  A ty możesz mnie też  w końcu puścić?- spytałam w momencie, w którym Cas niechętnie zdecydował  się  mnie posłuchać. Gdy łapa potwora zsunęła się  z mego ciała, co od razu wykorzystałam, by wstać na równe nogi. Otrzepując, ubranie z ziemi. Sprawdziłam, też czy żadne mięśnie nie zostały zanadto  nadwerężone.  Od razu stanęłam obok Caspera.  Który nie przestał mnie obserwować,  bardzo się  o mnie niepokoił.  Uspokajająco położyłam  mu tylko rękę na ramieniu.
   - Nic mi nie jest. Ale z tobą jest trochę gorzej- wskazałam na rankę pod okiem.   Nie to teraz było istotne,  spojrzałam na demony, nadal im nie ufałam.
   - Chodź tu, już  dość zamieszania narobiliśmy, skoro ich za nami wysłano.  Ale  ma to też swoje dobre strony. Wyczuwam, że nie są słabeuszami, a takich osób potrzebujemy- mówił,  obserwując nas uważnie większy z nich. Jego partnerka nadal odczuwała na sobie skutki eliksiru oraz ranę zadaną przez Caspera.
  -  Czego od nas chcecie? Nie zamierzamy wdawać się w jakieś podejrzane interesy.  Zwłaszcza z bytami, których nie powinno tutaj być. Stwarzacie zagrożenie dla ludzi-mruknęłam, trzymając się na dystans, by w razie czego zaatakować.  Choć szanse ogrania ich były bardzo niewielkie, prawie nikłe.
  - A myślisz, że chcemy tutaj być?  Dobre sobie ta ziemia nie ma nam nic do zaoferowania. Ciągle musimy się ukrywać, by nas nie wykryto.  Na początku myśleliśmy, że damy  tu sobie radę.  Ale słabniemy, więc zaczęliśmy, straszyć zwierzęta  by zwrócono  uwagę, że to nie są tylko nieszkodliwe incydenty i w końcu się udało.  Bo was tu sprowadzono- jego słowa niezbyt mi pasowały. Demony same chciały się  z nami skontaktować?  To chyba jakiś żart?
  -  Jak się nazywacie?  Na pewno macie jakieś imiona?- wolałam używać ich imion niż  zwrotu demonie, choć nadal nimi dla mnie byli. Odruchowo trzymałam się nadal blisko  Caspera. Sam też był bardzo czujny, gotów zareagować.
  - Zwą mnie Irvel a moją partnerkę Ivia - przedstawił ich niemal natychmiast.  Przełknęłam głośno ślinę, próbując się  odezwać.
 - Eri, a to Cas. Skoro  na nas czekaliście. To, czego od nas oczekujecie? Mówcie wprost, nie owijajcie niczego w bawełnę. Nie mamy czasu na  żadne gierki – mój głos był  spokojny, ale i stanowczy.  Irvel i Ivia spojrzeli na siebie, a potem na nas.
  - Chcemy, byście pomogli nam wrócić do domu do czwartego kręgu piekła.  Wyrzucono nas stamtąd jak zepsute zabawki.  Chcemy tylko wrócić do domu-  wyjawił, do czego nas potrzebował.
Naprawdę planowali wrócić?  Czy jak tylko  uaktywnimy krąg, nie wezmą któregoś z nas ze sobą?  
  - Jak myślisz?  Mówią  prawdę?- spytałam Casa, nie wiedząc, czy  to możliwe, by demony  same z siebie chciały wracać.  I  czy my byliśmy  w stanie odesłać ich w konkretne miejsce w piekle?
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Noé
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

The Arena of Hell - Page 16 Empty Re: The Arena of Hell {15/12/23, 12:42 pm}

The Arena of Hell - Page 16 F76a753435cd1955c119968ab73e60bc

Demon miał rację. Nie mieliśmy żadnych pewności, że nie skrzywdzi Eri jeśli ja wypuszczę mniejsze stworzenie. Ale za to miałem pewność, że jeśli moja dłoń skończy ruch sztyletu, Euricia straci życie. Na to nie mogłem pozwolić. Dlatego rozluźniłem uścisk jeszcze zanim Eri przystała na warunki demona. Odsunąłem się powoli, mając nadal w gotowości sztylet i jednocześnie obserwując tamtą dwójkę.
Stwór dotrzymał słowa i wypuścił blondynkę. Od razu ruszyłem w jej kierunku, nie ufając żadnemu z demonów. Ten mniejszy powolnym i chwiejnym krokiem ruszył do swojego towarzysza. Obecnie był bardzo łatwym celem, mocno osłabionym, ogłuszonym i rannym.
Objąłem Eri ramieniem, mocniej zaciskając dłoń na jej boki, czując, jak sam drżałem. Ze złości, z upokorzenia, z bezsilności i strachu. Były to całkiem nowe emocje w tego typu sytuacjach. Jeszcze nigdy się nie zdarzyło, żeby demon wziął któreś z nas za zakładnika i nas tym szantażował. Mieliśmy szczęście, że ten najwyraźniej naprawdę nie zamierzał nas skrzywdzić. Przynajmniej jeszcze.
- Nie mam pojęcia - odpowiedziałem na pytanie blondynki, gdy tylko wysłuchałem rozmowy między nią a Irvelem.
- A jeśli się nie zgodzimy? - spytałem demona.
- Nie chcecie się pozbyć kłopotu?
- Zawsze możemy was po prostu zabić. Gdybyś nie wybiegł z zask… - nie dane było mi dokończyć. Chciałem powiedzieć, że z łatwością mogliśmy go pokonać, gdybyśmy stanęli po prostu do walki, ale zanim skończyłem mówić, demon skoczył, znajdując się już przy naszej dwójce. Był piekielnie szybki, jedyne co zdążyłem zrobić, to unieść sztylet i stanąć między nim a Eri. Irvel jednak swoją posturą znacząco mnie przewyższał. Stojąc na czterech łapach już był wyższy niż ja, dlatego nim się zorientowałem, przed oczami miałem długie, ostre kły, owiał mnie jego gorący, cuchnący oddech, a łapą przygarnął mnie bliżej, łapiąc tym samym w potrzasku.
- Jasne, zrozumiałem - odparłem tylko, gdy dotarło do mnie, że nie zamierzał ani odgryźć mi głowy, ani złamać na pół. Zimny dreszcz przebiegł przez moje plecy. - Pomożemy wam - wyznałem, po tym, jak się odsunął. Raczej nie mieliśmy innego wyjścia. Każda próba walki zakończy się naszą porażką lub wręcz śmiercią, a jeżeli po prostu odejdziemy byłem pewien, że oni nadal będą robić to, co do tej pory.
- Jest tylko mały problem. Nie bardzo wiemy, jak odsyłać do konkretnego miejsca - powiedziałem zgodnie z prawdą, cofając się od niego i wracając do Eri.
- Jakich używacie formuł? - spytał. Wymieniłem spojrzenie z Eri. Używaliśmy zawsze tej samej. Czy istniały jeszcze jakieś inne? W odpowiedzi wypowiedziałem kilka słów, których nauczyliśmy się z jednej z naszych ksiąg.
- Twój akcent jest okropny. Ledwie mogę zrozumieć słowa. Lecz rozumiem. Limbo. Wszystkich odsyłacie właśnie tam - kiwnął głową, zaskakując mnie tym stwierdzeniem. Więc jednak demony to rozumiały. Znaczyło to tyle, iż większość naszych inkantacji wypowiadaliśmy właśnie w ich języku, kompletnie ich nie rozumiejąc.
- Cóż, nie mieliśmy żadnego nauczyciela języka demonów. Musisz nam wybaczyć - kiwnął głową po raz kolejny. Tym razem wypowiedział tą samą formułkę tylko zupełnie inaczej. Łagodniej, co mnie kompletnie zaskoczyło. Jeśli miałbym zgadywać jak brzmią demony, raczej było by to o wiele bardziej… chrapliwe? Nieprzyjemne?
Irvel zaczął pazurem w piasku rysować jakiś symbol lecz go nie skończył, gdyż do naszych uszu doszło ciche skomlenie, po czym Ivia ciężko osunęła się na ziemię.
- Co się dzieje? - Irvel od razu znalazł się przy niej. Wyglądała jak zbity pies, oddychając ciężko. Nie odpowiadała, nie reagowała na żadne słowa swojego partnera. - Co jej zrobiłeś? - warknął od razu w moją stronę.
- Spokojnie, to minie. Tak działają nasze eliksiry - ująłem dłoń Eri, by zbliżyć się następnie do dwójki demonów. - Są tymczasowe. Bardziej przeszkadza jej rana. Nie goi się, co u demonów powinno nastąpić natychmiast. To chyba trochę dłużej potrwa. Myślę… że musimy ją najpierw zszyć, co sądzisz, Eri? - spytałem blondynki, wskazując na wyraźnie ciemniejsze miejsce na ciele demonicy. W środku nocy raczej ciężko będzie to naprawić, nie zwracając jednocześnie na siebie niczyjej uwagi. Potrzebowaliśmy bardziej dyskretnego miejsca niż rynek.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Minako88
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

The Arena of Hell - Page 16 Empty Re: The Arena of Hell {15/12/23, 02:18 pm}

|EURICIA VERECIO|

   Nadal byliśmy, bardzo  czujni trzymając się blisko siebie, by w razie  czego móc się bronić. To chyba więcej niż  oczywiste, że nie ufałam Irvelovi ani Ivii . W moich jak i w Casa oczach byli po prostu demonami. Bytami zagrażającymi ludziom z tego miasteczka jak i okolic. Wyraźnie czułam jak Cas drżał na ciele zarówno w nim jak i we mnie mieszało się  wiele emocji. Najsilniejszymi były  u mnie strach  jak i złość i pewnego rodzaju obawa o nasze bezpieczeństwo.  Resztę  zepchnęłam na boczny tor, nie mogłam pozwolić emocjom nad sobą zapanować. Gdyby tak było, już bylibyśmy martwi. Nie byłam pesymistką, tylko musiałam spojrzeć prawdzie w oczy. Te demony zwłaszcza ten, który mnie złapał, jako zakładniczkę  był cholernie szybki  oraz zwinny mimo swych rozmiarów. Po raz pierwszy staliśmy przed zawarciem  umowy z demonami. Nigdy wcześniej żaden demon nie chciał dobrowolnie wracać do piekła. Nie umiałam tego wyjaśnić, ale wydawało  mi się, że w słowach Irvela  dotyczące pozbycia się ich mogły mieć  w sobie jakieś ziarenko prawdy.  Odpowiedź Caspera niezbyt mi pomogła, a tylko sprawiła, że mój oddech przyspieszył. Miałam, zasugerować by coś więcej powiedzieli o okolicznościach ich wypędzenia, gdy nagle Casper zachował się cholernie lekkomyślnie. Wręcz swoją zbytnią pewnością siebie sprowokował  Irvela, do tego by  wkurzony demon wziął go, w swoje łapska odpychając mnie przez to od niego.  Byłam tym lekko spanikowana, bo nagle zaczęłam wątpić w  to, że nie zrobią nam krzywdy.
   - Przestań! Puść go!- krzyknęłam wyraźnie podenerwowana tym, co się dzieje.  Na szczęście brunet zdał sobie sprawę ze swojego błędu, po prawie  naruszeniu jego ciała w zetknięciu z kłami Irvela. Ten to zawsze musi coś odwalić. Kiedy tylko demon puścił, mego partnera zgadzając się im pomóc, poczułam ulgę, że nic mu się nie stało.  Jak tylko  znalazł się, ponownie obok mnie miałam ochotę mu przyłożyć, za to, że tak ryzykował.  Czy tylko ja umiałam zachować pozorny spokój, mimo że szalało we mnie w  środku  tyle emocji?  Od kiedy ja i Cas zamieniliśmy się  charakterami?  Czy  rolami?
   - Twoja partnerka jest mniej narwana od Ciebie. Powinieneś się nauczyć od niej tego opanowania.  Inaczej byśmy musieli wzywać kolejnych egzorcystów- mruknął  Irvel, co trochę mnie zaskoczyło.  Nie było jednak czasu, na roztrząsanie kto bardziej ponosi  się emocjom, bo doszło  do tematu odsyłania demonów do piekła.  Do ich jak sądziłam rodzimego miejsca. Nie umiałam ukryć tego, że Irvel sporo wiedział  o odsyłaniu demonów, a raczej  o inkantacji, której używaliśmy. Skoro nawet stwierdził, że akcent Casa jest okropny.  Nie wnikaliśmy, skąd dokładnie są te słowa, nie była to łacina ani inny znany nam język. A skoro Irvel go znał… to już wiedziałam  co to była za wymowa.  Co sam potwierdził,  wymawiając te słowa w nieco inny sposób? Przysłuchiwałam się ich rozmowie, aż  Ivia zaczęła skomleć, aż osunęła się na ziemię.  Co tylko rozwścieczyło jej partnera.
   -  Cas ma rację,  efekty  mikstur powinny zniknąć do godziny.  Jednak jak sam mój partner zauważył, to nie one są głównym problemem a rana od sztyletu- wymieniłam to, co sami już zdążyliśmy zauważyć.  Zgadzałam się z Casperem.  Irvel drżał,  ze złości obejmując lekko  swoją towarzyszkę. Zszycie tej rany może być więcej niż konieczne. Rozejrzałam się, wokół nie było tu bezpiecznie.
  -  Mogę się tym zająć, tylko najpierw muszę obejrzeć ranę, a nie zrobię tego w tej ciemności. Nic poza ciemną plamą na futrze nie widzę. Musimy rozpalić ognisko, bym miała lepszą widoczność-  powiedziałam podchodząc do    demonicy zachowując tyle czujności  na ile mogłam sobie pozwolić.
  -  Najlepsza opcja to rozpalić je w lesie. Tu przy domostwach czy pastwiskach zwrócimy na siebie tylko  niepotrzebną uwagę. A tego żadne z nas nie chce - na szybko obmyślałam plan, który był  obecnie do zrealizowania.
   - Mogę ją tam zanieść.  Sama  nie dotrze  do lasu o własnych siłach. Tylko nie próbujcie nas wykiwać, bo inaczej- Irvel wskazał pazurem na mnie. To była jawna groźba w stronę Caspera.  Byłam na celowniku demona jeśli będzie chciał znowu użyć  na nich sztyletu. Pokręciłam głową, by jednak niczego nie próbował.  Mieliśmy co do siebie ograniczone i kruche zaufanie.
   - A co  z Jakiem? Został  w stodole- przypomniałam sobie dodatkowo o nim.  Zanim zdecydowaliśmy się opuścić to miejsce. Ten chłopak  mógł nam sprawić problemy.
   - Irvel zabierz Ivie  do lasu. My przyjdziemy za dosłownie  kilka minut. Nie zostawimy twojej partnerki z takimi obrażeniami. Zajmę się nią, obiecuje- zwróciłam się do demona.  Nadal trzymałam się blisko Caspera tylko przy nim czułam się  trochę spokojniejsza.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Noé
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

The Arena of Hell - Page 16 Empty Re: The Arena of Hell {15/12/23, 03:13 pm}

The Arena of Hell - Page 16 F76a753435cd1955c119968ab73e60bc

Nie byłbym sobą, gdyby nie naszły mnie myśli, by w tej chwili słabości zabić oboje z demonów. Odsunąłem je jednak na bok wiedząc, że nawet w takiej sytuacji nie mielibyśmy szans w starciu. Nie mieliśmy więc innego wyjścia niż współpraca z nimi. Od samego początku mieli nad nami przewagę, doskonale wiedząc, czego chcieli. Mimo to widziałem jednak również małą nadzieję, że będziemy mogli nauczyć się od nich czegoś przydatnego. Choćby o samym piekle i równie groźnych bytach w nim będących. Lub mogliby nam wyjawić, jakim cudem się tu znaleźli…
- Będę grzeczny, rozumiem zagrożenie - na dowód swoich słów schowałem sztylet. Musieliśmy działać w miarę szybko i ostrożnie. Zgadzałem się, iż najlepszym rozwiązaniem będzie zająć się Ivią w lesie, poza niechcianymi spojrzeniami.
- Za tamtym domem jest droga. Idźcie nią aż do mostu. Za mostem skręcicie w prawo aż dojdziecie do zagajnika z brzóz. Tam…
- Nie jesteśmy demonami, nasz wzrok nocą jest mocno ograniczony - przerwałem jego tłumaczenie. Naprawdę nie sądziłem, żebyśmy w środku nocy, w środku ciemnego lasu mogli znaleźć jakieś znaki.
- Ale brzozę chyba odróżnisz od buków - sapnął zirytowany, na co tylko kiwnąłem głową. - Spotkamy się przy zagajniku - skończył, po czym rozeszliśmy się w swoje strony.
- Odeślemy chłopaka do domu. A potem musimy wrócić do tawerny, zabrać nici, maść i jakieś opatrunki. Dużo opatrunków - mówiłem to, co zapewne Eri już też miała w głowie. Zabraliśmy ze sobą tylko rzeczy przydatne do wypędzania, żadne z nas nie przypuszczało, że do czegoś takiego może dojść. Szybko wróciliśmy do stodoły. Nie było czasu do stracenia. Byłem prawie pewien, że jeśli nie zjawimy się w umówionym miejscu, to Irvel po nas wróci i zmusi do uleczenia partnerki.
- Jake? Jake! Wyłaź szybko - wpadłem między siano do miejsca, gdzie się schował. Leżał tam, całkiem zakopany, zapłakany i zasmarkany.
- J-już? Po… wszystkim? - spytał z widoczną nadzieją w głosie.
- Niestety nie, ale musisz szybko wracać do domu. Tutaj nie jest bezpiecznie - skłamałem, biorąc go pod ramię i wyprowadzając wraz z Eri. Jake po przekroczeniu progu stodoły, zaczął się rozglądać w panice, wczepiając w moją rękę, jakby zza rogu miał wypaść kolejny demon. Zmusiłem go jednak do szybkiego tempa. W końcu dom nie był zbyt daleko i wkrótce załomotałem do drzwi.
- Co robisz?! Obiecałeś…
- Nie mam czasu na wpychanie ciebie przez okno do pokoju. Ten wilkołak uciekł nam i musimy jak najszybciej go wytropić - rzuciłem, co było tylko troszeczkę zgodne z prawdą. Na szczęście zaraz usłyszeliśmy szuranie przy drzwiach, które uchylił brodaty mężczyzna. Za nim mogliśmy dostrzec drobną kobietę trzymającą świeczkę w jednej dłoni i nóż kuchenny w drugiej.
- Dobry wieczór, państwu. Zwracamy syna. Cały i zdrowy tylko trochę przestraszony - miałem właściwie na tym poprzestać, ale w sumie… mogłem chociaż w jednym pomóc chłopakowi. - Proszę nie opuszczać domu aż do rana. Grasujący tu wilkołak nie jest dobrym kompanem na nocne wycieczki. Zrobimy co w naszej mocy, żeby przywrócić spokój temu miastu, proszę tylko nie wychodzić z domu. A, jeszcze jedno. Jake, mój płaszcz. Szalik proszę wyprać, jutro się po niego zgłoszę - nie dałem nikomu dojść do słowa. Musieliśmy stwarzać pozory prawdy więc odeszliśmy zanim zatrzasnęły się za nami drzwi. Usłyszałem jeszcze skromne “dziękuję”, ale na tym się skończyło.
- Dobrze chociaż, że się nie zesikał - westchnąłem, otrzepując swój płaszcz z resztek siana.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Minako88
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

The Arena of Hell - Page 16 Empty Re: The Arena of Hell {15/12/23, 05:50 pm}

|EURICIA VERECIO|

Jawnie odetchnęłam z ulgą, gdy Cas  rozumiejąc powagę sytuacji, schował ponownie sztylet.  Ostatnie czego nam jeszcze było trzeba to jeszcze większy rozlew krwi. Wystarczyło, że Ivii była ranna, nikt więcej nie musiał tego doświadczać.  Poza tym nadal czułam nad sobą  ostrzeżenie Irvela.  Obiecałam pomóc  jego partnerce i zamierzałam dotrzymać słowa. Po ustaleniu gdzie się  spotykamy,  udaliśmy się w swoje strony. Chciałam obecne sprawy załatwić jak najszybciej  będzie to możliwe. Nie mieliśmy dużo czasu, sama dałam nam zaledwie kilkanaście minut  do zapewne niecałej godziny.  Nadal byłam podenerwowana na Caspera, ale póki co tłumiłam  to w sobie, jak tylko mogłam.
  - Masz rację, lepiej, żeby  ten młodzik nie plątał nam się pod nogami. Mógłby  narobić tylko większego zamieszania, niż do tej pory. Co do igły i nici  mam je w torbie, ale musimy się cofnąć po opatrunki, bo ich niestety w tej tutaj nie posiadam.  Co się tak patrzysz?  Czasem zdarzy mi się coś  na szybko zaszyć w podróży. Ale opatrunki mam tam, gdzie są spakowane ubrania- przyznałam, gdy wchodziliśmy do stodoły.  Jake’a nigdzie nie było, a raczej  nie wyszedł na pierwsze zawołanie, więc Cas musiał wziąć sprawy  w swoje ręce.  I po prostu wpadł w siano, by  po chwili wrócić  z wystraszonym, i zapłakanym chłopakiem.
   - Lepiej tej nocy nie wychylaj się  z domu.  Musimy iść  na polowanie na tego stwora. Tylko w domu będziesz  bezpieczny- podjęłam grę Caspera.  Lepiej go lekko nastraszyć  by pozwolił, nam działać niż by ciągle kurczowo się nas trzymał.  Nie reagowałam na, to kiedy Cas zapukał  do jego domu ani to jaką bajeczkę  sprzedał jego rodzicom.  Kiwnęłam tylko głową na potwierdzenie jego słów.  I to najwyraźniej wystarczyło. Brunet jak chciał, brzmiał  przekonująco.
Gdy się  oddalaliśmy pomagałam też Casperowi pozbyć się resztek siana z jego płaszcza. Trochę  tego na nim było.  Spojrzałam na  drogę przed nami.
   -  Nie dziwię mu się, że jest przerażony.  Chcesz to przyznać  czy też nie ale nawet w nas Irvel wzbudził  spory niepokój. Może nie taki byśmy uciekli w panice, ale jednak  potrafi nas stłamsić- mruknęłam niezbyt z tego zadowolona, że znalazł się demon, który to potrafił.  Wolałam, nie wiedzieć ilu ich tam pod ziemią było takich jak on I Ivia pewnie nie byli jedynymi.  Dopiero teraz tłumiona we mnie złość  na lekkomyślność Casa  dała o sobie znać w postaci  uderzenia go ze średnią siłą w lewy bok obok żeber.  Tak by to poczuł.
   - A skoro mowa  o Irvelu co ci do jasnej cholery odwaliło, by go prowokować? Życie ci niemiłe czy co?  Aż tak cię już znudziłam, że chcesz się ode mnie uwolnić? Nie rób tego ponownie, bo już nie z Irvelem, ale ze mną będziesz miał do czynienia- mruknęłam wyraźnie na niego zła tym zachowaniem.  Znaleźliśmy się przed karczmą, ponownie skorzystaliśmy z okna. Nasza zwinność w tym przypadku była więcej niż pomocna.  Na korytarzu było cicho, tak samo z dołu dało się słyszeć tylko odgłosy, zmywania po ostatnich  biesiadnikach. 
W pokoju zapaliłam kinkiet  i podeszłam do torby, którą tu zostawiliśmy.  Miałam trzy bandaże oraz parę opatrunków. Wszystko spakowałam do składników alchemicznych.  Spakowałam też jeszcze dwie dodatkowe igły.
   - Jak myślisz, zwykła igła da radę przebić ciało demona? Nie zdarzyło mi się zszywać nigdy nikogo poza tobą. A tobie daleko do demona, mimo że zgodziłeś się być nim moim i to osobistym- zerknęłam czy wszystko miałam w torbie, by zszyć ranę Ivii.  Nic więcej ze sobą nie zabraliśmy nas tę podróż.  Dałam znać Casperowi, że możemy zawracać, by demon nie musiał  nas szukać.
  -  Lepiej trochę przyspieszmy. Nie chcę  słuchać, że kazaliśmy długo na siebie czekać- westchnęłam, gdy  ponownie znaleźliśmy się przed karczmą. Przyspieszyliśmy
trochę kroku, a i tak droga  do lasu zajęła nam piętnaście minut jak nie więcej. Między drzewami w zagajniku dało się zauważyć pomarańczową poświatę od ogniska. Nie tracili czasu, ale to dobrze, będę mogła szybciej przystąpić do pracy.  Irvel na nasz widok poderwał się wyraźnie zniecierpliwiony.
   - Długo kazaliście na siebie czekać. Gdyby nie to, że nie mogłem zostawić Ivii samej  już bym was szukał-  wychrypiał wyraźnie zdenerwowany.
  - Już jesteśmy, więc mogę przystąpić do ocenienia rany- kucnęłam przy demonicy. Uważnie oglądając ranę, światło z ogniska sporo pomagało. Pomacałam ją, na co Ivia jęknęła, ruszając się, czuła ogromny ból.
   - Spokojnie. Rana nie jest głęboka, ale jest długa, więc wywołuje spory dyskomfort. Przez to też ciągle krwawi.  Nie obiecuje, że nie będzie boleć zszywanie tej rany.  Ale powinno być  lepiej, gdy skończę- wyjęłam igłę i nagrzałam ją nad płomieniem z ogniska. Była ciepła nawlekłam nitkę, i przystąpiłam do pracy. Pierwsze wbicie igły w ciało zaowocowało drżeniem z bólu.  Nie mogłam się jednak poddać i dalej zszywałam ranę.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Noé
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

The Arena of Hell - Page 16 Empty Re: The Arena of Hell {16/12/23, 02:33 pm}

The Arena of Hell - Page 16 F76a753435cd1955c119968ab73e60bc

Było to cholernie irytujące, ale prawdziwe, tak jak mówiła Eri. Wypowiedziane na głos słowa brzmiały jeszcze gorzej niż w mojej głowie. Było to okropne, że demony tak łatwo nas pokonały. Wręcz czułem się upokorzony, że musieliśmy teraz wykonywać ich polecenia. Szczęście w nieszczęściu, że nie zamierzali wyrządzić nam krzywdy, a przy okazji może uda nam się coś z nich wyciągnąć.
- Hej! - cios od Eri wcale nie poprawiał nastroju. Może faktycznie moje słowa były wtedy bardziej lekkomyślne, ale nie sądziłem, że tak rozwścieczą demona. - Tak wyszło - parsknąłem, ostatecznie nie widząc powodów do kontynuowania tematu. Przecież nic się w końcu nie stało. A obecnie mieliśmy ważniejsze sprawy na głowie.
W pośpiechu wróciliśmy do naszego pokoju. Patrzyłem co pakuje Eri. Nie było tam nic imponującego, fakt. Ale po co jej tyle igieł? Dorzuciłem tylko maść na rany, której sam używałem, a także niewielki garnek, do którego mogliśmy nabrać wody i zagotować zioła.
Irvel już na nas czekał w zniecierpliwieniu. Rozpalił ognisko, co było już pomocą z jego strony. Podczas gdy Eri zajmowała się szykowaniem opatrunków oraz igły, nabrałem wody ze strumienia, by ogrzać ją nad ogniem.
- Poczekaj, pomogę ci. I kto tu jest najbardziej narwany? - westchnąłem, patrząc na dłonie kobiety, które zajęły się raną bez specjalnego przygotowania. Oderwałem kawałek opatrunku, by go zamoczyć i przetrzeć brzegi rany ciepłą wodą. - Chyba się zapominasz z tego strachu. Irvel jest silny, ale gdyby był taki straszny, to już by nas zeżarł. I przede wszystkim nie troszczyłby się tak o swoją partnerkę. Nie sądziłem, że demony są zdolne do jakichkolwiek uczuć - to ostatnie skierowałem do demona, który siedział w pobliżu, uważnie przyglądając się naszym poczynaniom.
- W takim razie niewiele wiesz o demonach - odparował Irvel.
- Uwierz mi, nasza dwójka i tak wie więcej niż przeciętny egzorcysta. Ale może zechciałbyś się czymś z nami podzielić? - spytałem, delikatnie przecierając brudną sierść i odsuwając wszelkie włoski od rany. A tam, gdzie nie dało się nic z tym zrobić, sztyletem odcinałem splątane kołtuny.
- Myślisz, że demony to tępe, łaknące krwi potwory? - zadał mi pytanie zamiast tego.
- Cóż… dziewięćdziesiąt pięć procent tego, z czym mamy styczność, właśnie taka jest. Bezrozumna, żądna krwi, śmierci, mącąca umysły. Jedni są silniejsi, inni słabsi. Przed wami mieliśmy okazję porozmawiać tylko z jednym… choć nie nazwałbym tego rozmową. Pamiętasz, Eri? Ten, który w kółko powtarzał, że wyrucha cię w każdą dziurę, nawet gdy pozbawiłem go sprzętu - pokręciłem głową, wyjaśniając Irvelowi nasze doświadczenia z jego pobratymcami.
- Znęcasz się nad słabszymi? - żachnął się, szczerząc kły, jakbym obraził właśnie wszystkich jego przodków i dobierał się do partnerki.
- Będziesz mi teraz prawić morały? Ktoś dał ci takie prawo? Oni jakoś nigdy nie mieli takich dylematów.
- Jak na człowieka masz bardzo zepsutą duszę - dodał, uspokajając się ostatecznie. To mnie trochę zastanowiło. Czy polując na demony w jakiś sposób cierpiały na tym nasze dusze? Przecież były one naturalnymi wrogami, nie miały własnych dusz, nie należały do świata, dlatego ich pokonywanie i odsyłanie nie powinno mieć ciężkich konsekwencji…
- Więc spotkamy się ponownie po mojej śmierci. Tylko tym razem w piekle. Nie zamierzam próżnować przez resztę życia, więc szykuj się na pojedynek na poziomie. Nie wybaczę ci tego, jak nas dzisiaj upokorzyłeś - wyznałem szczerze, choć bez złośliwości, rzucając Irvelowi takie małe wyzwanie. W odpowiedzi usłyszałem jego chrapliwy, głęboki śmiech.
- Będę czekać, człowieku. Twoja odwaga równa się chyba tylko twojej głupocie.
- Nigdy nie lekceważ ludzkiej determinacji. A wracając do tematu. Mógłbyś nas oświecić, jak duży odsetek z was jest inteligentny i dlaczego w żadnych księgach nie ma wzmianki o łączeniu się przez was w pary?
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Minako88
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

The Arena of Hell - Page 16 Empty Re: The Arena of Hell {16/12/23, 04:09 pm}

|EURICIA VERECIO|

   Chwilę mi zajęło przygotowanie  i wyparzenie  odpowiednich igieł do szycia.  Niestety  poza zwykła wodą i ogniem nie mieliśmy nic więcej by oczyścić sprzęt. Gdy tylko uszykowałam igłę i nici złączyłam palcami ranę, by moc ją zszyć. Wbiłam najpierw tylko  igłę, by wiedzieć, gdzie zacząć. Ręce tylko lekko mi drżały, co na szczęście widział tylko Casper, wzięłam głębszy  cichszy oddech.
   -  Nie chodzi tu o bycie narwanym. Najpierw muszę ją,  zwęzić  by nie traciła tak szybko krwi. Chętnie przyjmę pomoc zwłaszcza tutaj- wskazałam obszar, którym zajął się mój partner. Ivia leżała starając się nie ruszać, bo każdy ruch mógł wywołać  u niej ból.  Na jej miejscu też bym się nie ruszała z igłą wbitą  w ciało.  Zajęta raną słuchałam ich rozmowy, pozwalając, by Cas mi asystował.
   - Zwykle demony żerują na ludziach  i na ich strachu.  Wy jako pierwsi w sumie ukrywaliście się przecież.  To też nie jest zbyt typowe u demonów. Owszem są też przypadki demonów, które atakują z ukrycia, ale też się do nich nie zaliczacie- zauważyłam  na to  co sam wspomniał Cas, że wiemy więcej o demonach niż zwykli egzorcyści.  Przynajmniej nadal pogłębialiśmy tę wiedzę.
  -  Atakują z ukrycia? Mielicie naprawdę pecha spotkać te piekielne miernoty.  Takie służą nam głównie za pokarm. Ale nie można ich uznać za apetyczne- mruknął Irvel krzywiąc się  jakby zjadł coś  wyjątkowo  niesmacznego.  Mnie za to zrobiło się lekko słabo i to nie od rany.  Ale od tej informacji o… demonach.
  - Wy jecie… inne demony?  Ale przecież są tacy sami jak wy. Jakie tam obowiązują więc zasady?  Silniejszy wygrywa i nie zostaje zjedzony?- spytałam Irvela nadal powoli zszywając ranę.  Cas odciął kolejny kołtun blisko linii cięcia od jego sztyletu.  Irvel  był naszym jedynym źródłem informacji.
   - Nie od nas to zależy, w sumie każdy krąg  i gatunek demona ma swoje zasady.  Ale jest ktoś, kto tego pilnuje. Nigdy nie poznałem tej osoby- uciął temat, bo najwyraźniej  nie zamierzał dzielić się  z nami tymi informacjami.  Gdy zeszło na inteligencję, demonów Cas musiał przypomnieć mi o tamtym incydencie, który nadal nie był dla mnie zbyt przyjemny. Wzdrygnęłam się lekko.
  - Weź, mi o nim nie wspominaj.  Mam dziwny talent do tego, by się demony mną aż nazbyt interesowały. Tylko tamten w ten jawnie seksualny sposób- mruknęłam niezbyt z tego powodu zachwycona.  Irvel przyjrzał mi się uważnie.
   - Trochę im się nie dziwię. Masz silną duszę, demonów nie przyciąga  tylko wygląd, ale też dusza, którą  chcą opętać- oznajmił,  nadal na mnie patrząc.
  -  Super, czyli mogę spodziewać się dalszych  prób opętań.  Jakby nie wystarczył mi ten demon, którego mam już w  domu- mrugnęłam do Casa.
Opinia Irvela na temat mego adoratora jak i słowa Caspera sprawiły, że atmosfera z lekka była napięta. I pewnie gdyby nie to, że  opatrywaliśmy Ivię  już by mogło być po nas. Na szczęście się  uspokoił.  Zepsuta dusza?  Nigdy nie uważałam, byśmy taką mieli.  Wręcz przeciwnie robiliśmy wiele dobrego.
  - Cas- syknęłam, tylko słysząc to wyzwanie, jakie  rzucił demonowi mój partner.  Ten naprawdę  chciał odzyskać swój honor  i to za wszelką cenę?  Irvel też nie był  lepszy, przyjmując to wyzwanie.  Po czym Cas zadał  ciekawe pytanie.
  - To zależy, na jaki rodzaj demona traficie. Nie każdy umie mówić, czy mieć ten zaszczyt nazwać się inteligentnym. Z naszego czwartego kręgu jest nas takich z siedem może osiem procent.  Ciężko ocenić  im niższy krąg  to z, tym gorzej. Demony zwykle są samotnikami, ale zdarza się też tak, że poczujemy z kimś więź.  To ona w sumie sprawia, że łączymy się i nie da się tego zerwać. Mnie i Ivię połączyło to jakoś ponad siedem lat temu. I tak zostało- odpowiedział,  byśmy mieli jasność, że to, co ich łączy nie jest tak  sentymentalne jak ludzi.
  - Jednak muszę przyznać, że u  ludzi jest to chyba bardziej dynamiczne. Wystarczyło  na Ciebie  spojrzeć, gdy złapałem twoją partnerkę. Jak i po tym chciałeś ją dalej chronić- zauważył  to, z czym się w sumie kryliśmy.
   - Znamy się  praktycznie całe nasze życie. To wystarczy, by nie moc być wobec siebie obojętnym. Prawdę mówiąc, gdyby nie Cas kto wie, jakbym skończyła. Ivia  bez ciebie  też by pewnie była pokarmem  dla innego demona- odważyłam się  na tę uwagę, na co Irvel skinął głową, przyznając mi w tym rację.
  - Na szczęście nigdy do tego nie dojdzie.  Ile to jeszcze potrwa?- spytał, widząc,  jak zszywam dalej ranę.
  - Jeszcze dwa razy przejadę po szyciu, by  się nie otworzyła, nim  was odeślemy.  Choć nadal nie wiem, czy uda nam się to zrobić w konkretne miejsce- przypomniałam Irvelowi  wykonując kolejny ruch igłą.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Noé
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

The Arena of Hell - Page 16 Empty Re: The Arena of Hell {16/12/23, 07:25 pm}

The Arena of Hell - Page 16 F76a753435cd1955c119968ab73e60bc

Irvel naprawdę podzielił się z nami ciekawymi informacjami. Może nie były specjalnie przydatne, szczególnie przy walce i odsyłaniu demonów z powrotem do piekła, ale była to wiedza, której nigdzie nigdy nie zdobyliśmy. Wątpiłem, by było wiele osób na świecie, które znały więcej takich sekrecików. Zapewne tylko najlepsi z najlepszych, którzy potrafili coś więcej niż zabijać w imię swojego Boga. Czasem się zastanawiałem, jak to możliwe, że często nie tylko demony, ale i inni ludzie byli masakrowani w imię tej idei.
Okazało się, że łączenie się w pary zupełnie inaczej wyglądało zarówno u ludzi jak i u demonów. Więc jednak nie posiadały tego typu uczuć.
- Cały czas mówisz tylko ty. Czy to oznacza, że Ivia należy do tej grupy, która nie posiada zdolności mówienia? - spytałem, ciekaw i tej kwestii, czy demon inteligentny łączy się również z tym o wiele mniej.
- Potrafię mówić - odezwała się cicho demonica, zaskakując mnie i uprzedzając Irvela w odpowiedzi.
- Oh… rozumiem. To pewnie przez ból nie uczestniczysz w rozmowie. Ale nie martw się, przecież nie zraniłem cię znowu tak mocno. Zobaczysz na własnej skórze jak to jest, gdy musisz leczyć się przez wiele dni po ataku - uznałem, nie mając przy tym za specjalnie wyrzutów sumienia. Inaczej sprawy by się potoczyły, gdyby nie próbowali głupich podchodów tylko od razu przyszli do nas ze swoim problemem.
- Jak to w ogóle możliwe, że zadałeś tak poważną ranę? - odezwał się Irvel. Najwyraźniej wcześniej nie spotkał się z czymś takim.
- To specjalne połączenie metali szlachetnych, najlepszych wzmacniaczy w postaci oleju, inkantacji i run - pokazałem Irwelowi ostrze z bliska, by mógł mu się lepiej przyjrzeć. Skoro on powiedział nam kilka ciekawostek, ja też mogłem co nieco powiedzieć, choć w życiu nie zdradziłbym mu całego sekretu. Po co? Jeszcze nauczyłby siebie oraz inne demony jak się na to uodpornić.
- Ciekawe rozwiązanie - mruknął zanim schowałem sztylet na jego miejsce. Chwilę później Eri skończyła szycie. Pomogłem jej nałożyć maść przeciwbólową i zabezpieczyć ranę opatrunkiem. Było to o tyle trudne, że sam Irvel musiał nam pomagać, gdy musieliśmy przełożyć bandaż przez ciało Ivii. Ona jeszcze nie doszła w pełni do siebie, nie mogąc ustać na własnych nogach. Czy raczej łapach.
- Będziemy musieli trochę poczekać - odezwał się Irvel, siadając przy swojej partnerce.
- Ta, aż minie działanie eliksirów i trochę więcej nabierze sił. Inaczej krąg mógłby ją rozerwać - zdawałem sobie z tego sprawę. Nie raz widzieliśmy, jak zbyt słabe demony były rozrywane przez moc naszych najsilniejszych kręgów. Usiadłem zatem przy ognisku, ogrzewając dłonie i przyglądając się uważniej tej dwójce. Mimo tego, co zdradził nam Irvel, to i tak wyglądali jakby łączyło ich głębsze uczucie. Wtedy też nasunęło mi się pewne pytanie.
- Czy wy, demony, rozmnażacie się w ten sam sposób co ludzie?
- Co masz na myśli? - uniósł na mnie swoje żółte ślepia.
- No, czy uprawiacie seks, a wasze kobiety zachodzą w ciążę i rodzą się małe demonki? Czy może tego nie robicie, a wasza populacja jest na wymarciu?
- Nie posiadacie nawet tak podstawowej wiedzy? - spytał zdumiony, wprawiając mnie w lekką irytację.
- Jakoś nie wchodzimy w konszachty z demonami.
Irvel pokręcił głową i zaśmiał się, widocznie rozbawiony moją niewiedzą.
- Demony rodzą się ze splugawionych, najgorszych ludzkich dusz. Takich, które za życia mogły uchodzić za prawdziwe zło. A co do drugiej części, demony są bezpłodne. W znacznej większości, dlatego jeśli dochodzi między nimi do zbliżenia, to raczej nie w celu prokreacji.
- Więc jednak rozmnażacie się i w ten sposób - zmrużyłem lekko oczy, nawet nie chcąc sobie czegoś takiego wyobrazić.
- Dochodzi do tego głównie w Limbo, czyli do miejsca, gdzie wysyłacie wszystko, co tylko możecie. Tam są stwory… różnego sortu. Ta część nie należy bezpośrednio do piekła, jest jedynie jego przedsionkiem. Dlatego znajdziesz tam nie tylko demony, ale także upadłych, potępionych, czasem jakiś anioł wpadnie na kufel piwa, wszelkiego rodzaju robactwo i ich mieszanki - Irvel wzdrygnął się z obrzydzeniem, a ja na chwilę zapomniałem jak się mówi. Byłem zdumiony tą informacją. Szczególnie jej ostatnią częścią. Spojrzałem na Eri, która wyglądała na równie zaskoczoną co ja.
- Anioły przychodzą na kufel piwa?
- Taa… i na przygodny seks w burdelu - to już wydało mi się tak irracjonalne, iż nie potrafiłem powstrzymać się od śmiechu. Podejrzewałem, że demon nie mówił tego na serio, mimo jego poważnej miny. Zapewne myślał, że kupię wszystko, co powie, nawet najgorszą brednię.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Minako88
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

The Arena of Hell - Page 16 Empty Re: The Arena of Hell {16/12/23, 09:09 pm}

|EURICIA VERECIO|

  Odniosłam  wrażenie, że Ivia nie odzywała się, nie tylko  jak to  określił Cas  z powodu bólu.  Chyba chodziło też o to, że  była niżej w hierarchii  przez to  dawała głos swemu partnerowi, by mówić tylko wtedy, gdy  on jej na to zezwoli. Jednak to  wolałam zachować dla siebie, by nie urazić demonów.  Ja i Cas  zawsze byliśmy sobie równi, nie było między nami żadnych podziałów.  Od zawsze  wszystko w domu czy w pracy robiliśmy razem.  Czy demony też tak miały? To pewne, że się różniliśmy, ale może niektóre demony nie były takie złe? Jakoś ta wizja nadal nie chciała do mnie do końca przemówić.
   -  Ja i Cas posiadamy bliźniacze sztylety.  Są, takie same mają te same inkantacje. Tylko u mnie jest jeszcze inkantacja chroniąca nas od nadmiernych obrażeń. To ja  zwykle  wynajduje nowe chroniące nas  eliksiry czy przedmioty. Można by rzec, że mam na tym punkcie małą obsesję -  powiedziałam gdy Cas  pokazywał demonowi sztylet.  Nim zwykle walczyliśmy, były mniejsze, lepiej trzymało się je w dłoni i no najważniejsze były niepozorne, wręcz idealne.  Nie zdradzaliśmy wszystkich szczegółów.  Są rzeczy, które zachowujemy dla siebie. Zszywanie zakończyło się  i mogłam wyczyścić ręce, które trochę lepiły się  od niezbyt przyjemnej w zapachu krwi demonicy. Gdyby nie to, że nie raz miałam styczność z tą, wonią pewnie bym musiała iść  na stronę, by zwymiotować.  Irvel bardzo troskliwie jak  na tak sporego demona pomagał nam w  zabezpieczeniu pozszywanej rany.  Miała się dużo lepiej, niż chwilę temu oparła się o partnera.  Mimo że wyjaśnił nam, na czym polega ich połączenie, to  miałam  wrażenie, że większość zachował   dla siebie. Postanowiłam nie drążyć  tematu, jednak Cas miał inny pomysł  i wprost zapytał Irvela  o intymne zachowania demonów.  Słuchałam, jednak tego   nie komentując tego w żaden sposób. Nie wiedziałam ,dlaczego tak bardzo  akurat to go zainteresowało.  Ivia spojrzała na niego.
   - Aż tak cię ciekawi  jak wygląda seks z demonicą?  Jak chcesz, możemy kiedyś jedną zaprosić, byś mógł  się przekonać.  Choć obawiam się, że raczej byś tego nie przeżył.  Niektóre gatunki bywają zachłanne- powiedziała nieco słabym głosem.   Wątpiłam, by Cas z tego  skorzystał, nawet jeśli miałby na to szansę. 
   -  Prawdę mówiąc  mam wątpliwości, kto by marnie skończył po tym spotkaniu.  Gdyby miało kiedykolwiek do niego dojść-  zauważyłam, patrząc  na niego wymownie. Wiedziałam, że  z tego nie skorzysta, dlatego mogłam sobie pozwolić na tego rodzaju żarcik.  Ale to o aniołach nie mogło być prawdą. Zrozumiałam, o czym on mówił, dopiero  po dłuższej chwili.
   - On nie mówi o aniołach z nieba Cas. Tylko o upadłych, którzy złamali w niebie boskie prawo.  I zostali tam zesłani. Mają większą pozycję, ale  nie mogą trafić bezpośrednio do piekła.  To taka jakby ich pokuta- wyjaśniłam  to, o czym kiedyś przeczytałam.  To była najgorsza kara dla aniołów.
Irvel kiwnął głową  na moje słowa, był mile zaskoczony, że dysponuję taką wiedzą.  Choć sama wyczytałam to w jednej z ksiąg w naszym domu
   -  Takie anioły zwykle  są w przedsionku rok góra pięć lat.  Potem znów  wracają nas osąd.  Jednak nie wszystkie zachowują czyste serce.  Te, które skusił,  rozpustny styl życia piekła  zostają w nim na zawsze-  oznajmił stanowczo.
   - Ciebie na pewno czeka piekło. Z twojej duszy można czytać  tak samo jak z oczu. Więc nasza umowa na pewno się wypełni- dodał z mrocznym uśmiechem.
  - To czy go to spotka,  przekonamy się za bardzo dług czas.  Powiedzcie nam, jak tu  trafiliście? Skoro nie było, to dobrowolne co sam podkreśliłeś- zachęciłam, by się zwierzył.  Warknął tylko zdenerwowany tym wspomnieniem.
   - To przez moich braci Daxa i Ariego byłam z nimi skłócona. Zorganizowali spotkanie naszej czwórki, by rzekomo zakopać topór wojenny. Dax nagle użył całej swojej mocy, by sprawić, że  powstała ciemna przestrzeń, która nas pochłonęła. Gdy się obudziliśmy nie byliśmy już w piekle. Tylko  tutaj- opowiedziała wszystko Ivia wyraźnie bolało ją to, co zrobili im jej bracia.
  - Wykorzystał mroczną energię, by was zepchnąć.  Niewiele demonów to potrafi. Kim jest Dax?  Na pewno nie jest zwykłym  demonem- pytałam dalej Ivię.
  - Dax rządzi  czwartym kręgiem piekieł po śmierci naszej matki.  Tak demonice też mają  niekiedy władzę. Irvel i ja musimy wrócić, by odzyskać straconą pozycję. Poza, tym to nasz dom, nawet jeśli  nie jesteśmy tam mile widziani
Spojrzałam na  Caspera ogarnęło mnie to samo uczucie jak wtedy gdy wyrzucona nas z sierocińca.
 - Doskonale rozumiem,  jakie to uczucie stracić miejsce, które było waszym domem.  Oboje tego też doświadczyliśmy- mruknęłam cicho, zdradzając im mały fragment naszej przeszłości.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Noé
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

The Arena of Hell - Page 16 Empty Re: The Arena of Hell {17/12/23, 01:22 pm}

The Arena of Hell - Page 16 F76a753435cd1955c119968ab73e60bc

Propozycja Ivii była zaskakująco kusząca, ale już nie dla mnie. Zaśmiałem się krótko, kiedy to Eri jej odpowiedziała zamiast mnie. Osobiście uważałem, że to ja bym tego nie przeżył lecz nie przez wzgląd na demonicę, a na Eri, która wzięłaby sprawy w swoje ręce. Albo właściwie oboje moglibyśmy nie przeżyć wściekłości blondynki, ale wolałem zatrzymać te przemyślenia już dla siebie.
- Eri nigdy by mi na to nie pozwoliła - powiedziałem rozbawiony, pół żartem pół serio. Nawet gdybym miał taką okazję, raczej bym z niej nie skorzystał, skoro miałem u swego boku Eri.
Później oboje zaczęli tłumaczyć o co tak naprawdę chodziło z tymi aniołami. Musiałem przyznać, że miało to już więcej sensu. Chociaż jeśli pomyśleć o tym, że anioły też grzeszyły, to dlaczego by nie te, których nikt jeszcze nie przyłapał na grzechu?
Jednak później Irvel powiedział coś, co zepsuło mój humor. Mimo iż chwilę wcześniej mówiłem o tym całkiem beztrosko, z rozbawieniem, to uderzyło mnie coś jeszcze, z czego zdałem sobie sprawę dość boleśnie. To moja dusza była brudna i czekało ją piekło. Dusza Eri była silna i smakowita dla demonów. Oznaczało to tyle, że po śmierci zostaniemy rozdzieleni. Obecnie ta opcja była największą karą, gorszą niż piekło. Z drugiej strony poczułem ulgę, że chociaż po śmierci Eri nie będzie musiała więcej cierpieć i w końcu zazna spokoju. Nawet jeśli miałoby mnie już przy niej nie być.
W milczeniu słuchałem opowieści demonicy o jej braciach oraz podstępie, jaki wykorzystali wobec Ivii oraz jej partnera. Demony jednak nadal były tylko demonami, nie szanując żadnych więzi. Jednakże skoro są bezpłodne, to jakim cudem Ivia miała rodzinę?
- Zamierzacie wrócić i dokonać zamachu, by przejąć władzę w czwartym kręgu? - spytałem, chcąc poznać intencje tej dwójki.
- Tylko jeśli będzie to konieczne - odpowiedziała Ivia po krótkiej chwili zastanowienia. Gdybym miał rodzeństwo, zapewne też nie chciałbym ich mordować tylko się dogadać.
- A wy nie zamierzacie wrócić do domu? - spytał Irvel, spogladajac na mnie i na Eri.
- Nie. Znaczy, nie w tym sensie co wy. To stało się kilkanaście lat temu, obecnie mamy inny dom. Lepszy, który razem stworzyliśmy - mówiąc to odszukałem dłoń Eri, którą opierała na ziemi, by ją przykryć swoją i delikatnie uścisnąć. Szczerze mówiąc mój dom był zawsze tam, gdzie Eri, bez znaczenia jaki budynek nazywaliśmy mieszkaniem.
- Irvelu, zanim Ivia odzyska siły, możesz nam pomóc w przygotowaniu odpowiednich inkantacji i znaków? Jeśli mamy odesłać was w konkretne miejsce, potrzebujemy więcej informacji - odezwałem się, na co demon skinął głową.
Przez kolejne minuty, a może i godziny, demon nauczył nas nieco więcej ze swojego języka. Uznał, że żeby wykonać dobrze to trudne zadanie, musimy rozumieć to, co mówimy. Oczywiście nie obyło się bez uszczypliwości i nauki wymawiania poprawnie niektórych słów. Wyjaśnił również który znak co oznacza. Odpowiedział przy tym na większość naszych pytań. I był pod wrażeniem, że nauczyliśmy się wszystkiego na pamięć, kompletnie nie pojmując podstawowych zasad języka. I to raczej nie pod tym pozytywnym wrażeniem… uznał nas za głupców, którzy ryzykowali wiele, nie wiedząc w imię czego walczą. Wtedy znów doszło między nami do małego spięcia, gdyż nie uważałem, żebyśmy walczyli za jakąś sprawę, ideę, nie robiliśmy tego ślepo wierząc, że robiliśmy dobrze i każdy powinien brać z nas przykład. Irvel nie rozumiał również kwestii pieniędzy, która była bardzo istotna w naszej pracy. Jednak nie trwało to długo. Obecnie każdy z nas potrafił się lepiej opanować wiedząc, że ten drugi nie rzuci się z mordem w oczach. Ostatecznie wzruszyłem ramionami, odpuszczając, gdyż uznałem za ważniejsze zdobycie wiedzy, jaką nam przekazywał.
Wkrótce potem powstał dość spory krąg, który miał pomieścić oba demony. Na jego brzegach znajdowały się runy, których dopiero co się nauczyliśmy. Gdy już wszystko było gotowe, postanowiliśmy wrócić do ogniska i odpoczywającej przy nim Ivii.
- Irvelu… czy ja… czy naprawdę zasługuję tylko na piekło? - spytałem go cicho, idąc obok niego, kilka kroków za Eri.
- A co, już się boisz, że przegrasz? - zarechotał demon.
- Nie o to chodzi. Miałem na myśli…
- Swoją partnerkę. To, że zostaniecie rozdzieleni - powiedział nagle, poważnym tonem, również ściszając swój głos.
- Tak.
- Żałujesz swoich grzechów?
- Nie.
- Kłamiesz.
- Wiem. Zrobiłem wiele złego, łamiąc przy tym chyba wszystkie istniejące Boże przykazania. Są czyny, które prześladują mnie po dziś dzień, których nigdy nie chciałem zrobić i nigdy nie przyznam się Eri, że to zrobiłem, ale nie widziałem innego wyjścia. Żałuję swoich grzechów, ale jednocześnie popełniłbym je ponownie, z pełną świadomością, jeśli miałoby to uchronić Eri - wyznałem szczerze, patrząc na plecy blondynki. Czułem się jak na spowiedzi. Tylko że po drugiej stronie nie był kapłan lecz demon. Cóż za ironia losu.
- Niestety zwracasz się do nieodpowiedniej osoby z prośbą o rozgrzeszenie. Nie posiadam takiej mocy, choć rozumiem czym się kierowałeś.
- Wcale mi nie ulżyło - westchnąłem krótko. Musiałem jednak wziąć się w garść, gdyż Ivia stanęła już o własnych siłach i całkiem sprawnie zaczęła się poruszać.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Minako88
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

The Arena of Hell - Page 16 Empty Re: The Arena of Hell {17/12/23, 03:26 pm}

|EURICIA VERECIO|

 Mimo że jak wspomniał  Casper  stało się to kilkanaście lat temu. To twarze naszych opiekunek pojawiły się przed mymi oczami. Tamtej  jesieni nie dały nam już  żadnej  szansy.  Bez cienia współczucia czy wyrozumiałości  kazały nam się spakować do jedynej mocno podniszczonej walizki  i wyrzuciły nas na bruk.  Nie dbając, o to co się  z nami stanie.  Pozbyły się problemu dwójki dzieciaków, których i tak nikt nie chciał i uznawali za dziwaków. Miałam wtedy tylko czternaście lat Cas niewiele więcej.  Nie było łatwo, ale poradziliśmy sobie. Choć na początku to była prawdziwa walka o przetrwanie w tym zimnym świecie.  Na słowa Caspera jak i na  to jak uścisnął, lekko moją dłoń  poczułam przyjemny dreszcz.  Powracając, do tej już zdecydowanie, lepszej rzeczywistości.
  -  Nie było łatwo nam go stworzyć.  Zostaliśmy  zostawieni sami sobie bez pieniędzy ani  jedzenia. Prawdę mówiąc, gdyby nie upór  i wytrwałość oraz  wzajemne zaufanie . Wolę nie wiedzieć jakby to się skończyło-  wzdrygnęłam się  na samą myśl o tym  co by  mogło się kiedyś wydarzyć.  W sumie  nie podobała mi się perspektywa siania konfliktu w piekle między Ivią i jej rodziną.  Mimo że  ta sprawa w sumie nas nie dotyczyła. My tylko mieliśmy im pomóc w powrocie do domu. O niczym więcej nie było na szczęście mowy.
  - Jedno mnie zastanawia. Skoro demony zwykle nie zakładają rodzin. To Jakim cudem masz braci? To  coś nietypowego przyznaję- spytałam Ivię, którą wyraźnie  tak jak Irvela zainteresowała nasza przeszłość lub raczej nasze osoby. Mogłam nawet poświęcić jeden palec u nogi, że nigdy wcześniej  nie rozmawiali z ludźmi.  A raczej egzorcystami takimi jak nasza dwójka.
    -  A czy demony muszą być od razu rodziną, by oddawać się rozkoszom? Czy u was ludzi  to musi koniecznie wiązać się z tym? Nie wyglądacie, na małżeństwo  a na pewno jesteście dobrze z tym obyci- rzuciła niewybrednie Ivia.  Czyżby tematy seksualne  rozpoczęte z Casem aż tak ją pobudziły, że  o tym mówiła? To nie była do końca odpowiedź na moje pytanie.   I czy było to u nas aż tak widoczne? Zachowywaliśmy się przecież normalnie.
  - Masz rację, to  pytanie było nie na miejscu. Lepiej zostawmy już ten temat- zdecydowałam.  To zdecydowanie nie były tematy, o których  mogłam swobodnie rozmawiać z dopiero co poznanymi  demonami.
By zmienić temat, na bardziej odpowiedni Cas zdecydował się  prosić Irvela o pomoc z runami oraz kręgiem. Wszystko  trwało sporo czasu. Nasze wymawianie inkantacji  we właściwy  i zrozumiały sposób. Nie należało do najłatwiejszych zadań. Kosztowało nas też to  sporo wysiłku.  Przygotowanie odpowiednich  znaków też wymagało precyzji.  Irvel służył,  nam z pomocą nie  mogąc się też powstrzymywać od złośliwych uwag.  Oboje mieli problem z dogadaniem się, zważywszy też na to,  że Cas go wcześniej prowokował.  Praca nad kręgiem, zakończyła się  praktycznie w środku nocy lub nawet nad ranem.
Wracaliśmy w stronę ogniska, gdy Casper rozmawiał z Irvelem. Mimo że rozmawiali cicho,  to przez brak odgłosów w lesie słyszałam niektóre fragmenty ich rozmowy.  Nie wszystko, ale  parę rzeczy, które sprawiły, że poczułam się niepewnie.  Wcześniej nie brałam tego pod uwagę, ale jeśli to prawda o po śmierci zostaniemy rozdzieleni?  Nie chciałam o tym nawet myśleć. I jeszcze to, że Cas miał przede mną jakieś tajemnice… sama też nie byłam święta.  Kto wie, czy nie trafię też przez nie do piekła?  Nie można być niczego pewnym.  Skoro Cas nie czuł potrzeby mi się z tego zwierzać.  To czy  powinnam na niego naciskać?   Z tymi  myślami wróciliśmy do ogniska i do Ivii która czuła się już dużo lepiej.
   -  Możesz już chodzić  to bardzo dobrze.  Eliksiry przestały działać. Myślę, że jak nabierzesz więcej sił, możemy  was odesłać- podsumowałam.  Krąg był już gotowy, ale nadal miałam wątpliwości czy odsyłanie ich teraz to dobry pomysł.
  - Chcę już wracać,  zobaczyć, w jakim stanie zastaniemy nasz dom.  Zbyt długo nas już tam nie było- Ivia chciała wymusić na nas przyspieszenie tej decyzji.  Ja jednak nie mogłam  się na to  zbyt pochopnie zdecydować.  Najchętniej odesłałabym ich  jutro wieczorem. Nim opuścimy  miasto, by potem ruszyć w drogę powrotną do domu.  Tylko to by oznaczało, że przez dzień muszą się jeszcze  ukrywać.  Przygryzłam delikatnie wargę, analizując wszystkie za i przeciw.
  - Nadal mam wątpliwości czy rana się nie otworzy podczas przenoszenia was  z powrotem do piekła.  Zaczekałabym, do wieczora by szwy się lepiej przyjęły. Ale to też w sumie zależy od decyzji Casa.  Sama i tak nie wykonam pełnej inkantacji. Potrzebujemy dwóch energii, by uaktywnić runy i krąg- powiedziałam, obserwując oba demony, które chciały wrócić jak najszybciej.
  - A jeśli obiecam, że zajmę się tam Ivią i jej obrażeniami?  To dacie radę nas odesłać?  Musimy wracać nim Dax nie zniszczył jeszcze wszystkiego- oznajmił  Irvel . Cas nie przestał, go intrygować cały czas uważnie go obserwował.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Noé
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

The Arena of Hell - Page 16 Empty Re: The Arena of Hell {18/12/23, 06:30 pm}

The Arena of Hell - Page 16 F76a753435cd1955c119968ab73e60bc

Zarówno Ivia jak i Irvel uparli się, że chcieliby już wracać do swojego domu. Jeśli o mnie chodziło, mógłbym ich odesłać nawet już teraz. Była to ich wspólna decyzja. Nie chcieli przy tym słuchać Eri odnośnie stanu zdrowia demonicy. Zapewne uważała, że jakoś sobie poradzi z pomocą partnera. Podejrzewałem, że nigdy nie została tak poważnie dźgnięta, by musieć leczyć swoje rany przez dłuższy czas. Stąd ta bezmyślna pewność siebie. Eri miała rację, że Ivia potrzebowała jeszcze czasu. A przynajmniej jej ciało. Spojrzałem na blondynkę. Ta sprawa była dość delikatna i wolałem załatwić to ostrożnie. W końcu nie mogliśmy narzucić im swojej woli, musieli sami zmienić swoje zdanie.
- Jeśli chcecie, możemy odesłać was nawet w tej chwili. Dla nas to nie problem - wzruszyłem ramionami, przyglądając się dwójce demonów. - Ale osobiście popieram Eri. Uważam, że powinnaś nabrać więcej sił, Ivio. Twoje ciało nie chce się jeszcze zregenerować. Twoja rana może stanowić dla ciebie zbyt duży kłopot. Szczególnie w momencie, gdy doszłoby między twoimi braćmi, a wami do walki. To mogłoby być za dużo dla twojego ciała. Byłabyś jedynie obciążeniem dla swojego partnera, który musiałby chronić was oboje, jednocześnie odpierając ataki. Dlatego zastanówcie się jeszcze raz, czy tego chcecie, zanim udzielicie nam ostatecznej decyzji - wyjaśniłem im wszystkie problemy, jakie widziałem w takim rozwiązaniu. Nie planowałem bawić się w miłe słówka. Prawda była brutalna, nie zamierzałem tego przed nimi ukrywać. Oboje z Eri doskonale zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Gdy jedno z nas z jakiegoś powodu było osłabione, woleliśmy nie ryzykować. Już lepiej było iść w pojedynkę niż narażać się na takie ryzyko. Zdarzało nam się to niezwykle rzadko i raczej unikaliśmy takich sytuacji.
- Rozumiem - powiedziała demonica po dłuższej chwili. Miałem wrażenie, że podczas gdy ich usta (czy raczej pyski) milczały, oni nawiązali więź w inny sposób, znany tylko im. Jakby dogadali się między sobą bez naszej ingerencji w dalszą rozmowę.
- Zaczekamy do następnego wieczoru, ale nie dłużej - zakończył temat Irvel.
- Zgoda. Przyjdziemy do was tuż po zmierzchu. Ale w międzyczasie nie straszcie już nikogo.
- Oboje odpoczniemy i nabierzemy więcej sił - kiwnął głową Irvel, zgadzając się na moją małą prośbę.
- [b]Nam też się przyda trochę snu, Eri. Wracamy? [/i]- spytałem blondynkę na wypadek, gdyby coś jeszcze planowała.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Minako88
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

The Arena of Hell - Page 16 Empty Re: The Arena of Hell {18/12/23, 07:04 pm}

|EURICIA VERECIO|

  Na szczęście  uniknęliśmy kłótni z tą dwójką demonów.  Sami chyba musieli, choć niechętnie przyznać nam rację, że w tym stanie Ivia niewiele zdziała. Do jutra rana będzie w lepszym stanie i zagrożenie będzie zdecydowanie mniejsze.  Niby nie powinien obchodzić mnie los demonów, ale  udzielili, nam dość sporo informacji o ich świecie.  A mogli to zachować dla siebie, dlatego też  miałam dla nich  choć trochę respektu niż wobec innych stworów z piekieł.  Ci byli inni.  Niestety  nadal nie czułam się komfortowo, z tym że mogli nas łatwo pokonać. Ilu ich tam tego rodzaju kryło się pod ziemią?  Bałam się nawet o tym pomyśleć. Irvel i Ivia też byli, oszczędni  w tej kwestii  nie udzielając nam dokładnej informacji.   Skoro wszystko zostało ustalone, to pora byśmy wrócili  do karczmy.
  -  Nabierzcie sił  na podróż. Tylko uważajcie,  w tym lesie mogą być polowania.  Jak wyczujecie coś podejrzanego, ukryjcie się  przed ludźmi-  poinformowałam ich, by jednak  nie stało się coś, co mogłoby zakłócić ich powrót do swojego domu.  Lepiej zapobiegać tego typom sytuacją.
  -  Damy sobie radę. O świcie  zgasimy ognisko, by nikt nas nie znalazł.  Tylko  wróćcie  o zmierzchu- upomniał nas Irvel będąc ciągle przy swojej partnerce.
  - Tak, na pewno wrócimy.  Masz rację, padam z nóg ta, noc  nieźle mnie zmęczyła- zgodziłam się ze słowami Csa odnośnie powrotu, by się   wyspać.  Pożegnaliśmy się  z nimi na ten czas, wychodząc powoli z lasu. Czułam, jak od zszywania rany mam odrętwiałe palce. Próbowałam jakoś to wszystko ogarnąć.
  - To, czego dowiedzieliśmy się  i piekle rzuca nowe światło na to czego nas uczono.  Tylko przeraża mnie to,  ile rozumnych demonów kryje się tam pod powierzchnią.  Jeśli jest ich więcej, to mieliśmy sporo szczęścia, że wcześniej na nich nie trafiliśmy-  przysunęłam się bliżej bruneta, chcąc czuć jego ciepło.  Nie umiałam też wyrzucić  z głowy  fragmentów jego rozmowy z Irvelem.  Jak i tego co sam o mnie powiedział.  Czy  to moja dusza tak przyciągała demony?
  - Wiesz po tym co powiedział  Irvel jedno nie daje mi spokoju.  I  na dodatek nie umiem, znaleźć potwierdzenia w  niczym co wcześniej czytałam.  Czy siła mojej duszy  ma związek z moją umiejętnością wyczuwania aur?  Lub energii? Jeśli tak jest to … mogę ściągnąć  kiedyś na nas coś znacznie gorszego-  powiedziałam,  nie mogąc przestać o tym myśleć.   Spojrzałam na Caspera  chcąc  znać jego zdanie na ten temat. On  też był przez to w niebezpieczeństwie.   Weszliśmy  do karczmy  już naszym wyćwiczonym sposobem, przez okno. Bez pomocy partnera  nie  poradziłabym z tym sobie. W pokoju  zapaliłam  kinkiet.
  -  Nie mam sił się umyć. Zrobię to rano,  od razu jak wstanę. Nadal mam lekko odrętwiałe palce po zszywaniu rany Ivii-  pokazałam mu, jak delikatnie  miałam ograniczony ruch w paru palcach. Tamta rana była gorsza do zszywania niż  rany  Casa. Którymi zajmowałam się zaledwie kilka razy od March’a. Przy okazji wyjmując też z torby moją koszulę nocną.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Noé
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

The Arena of Hell - Page 16 Empty Re: The Arena of Hell {18/12/23, 10:26 pm}

The Arena of Hell - Page 16 F76a753435cd1955c119968ab73e60bc

Euricia dość szybko przystała na moją propozycję. I nic dziwnego, zaraz będzie świtać, a my wciąż na nogach. Oczywiście to nie był ani pierwszy ani ostatni raz, ale zawsze było to wystarczająco męczące. No i obecnie było całkiem zimno, jedyne o czym marzyłem to gorąca kąpiel i ciepła pościel. Choć o tym pierwszym mogłem sobie tylko pomarzyć. Nikt o takiej niewdzięcznej porze nie będzie dla nas szykować kąpieli. Zdecydowanie mogliśmy zrobić to jak się wyśpimy, tutaj w pełni zgadzałem się z Eri.
- Naprawdę tak bardzo martwi cię związek twojej duszy z aurami? - spytałem po chwili kobietę, samemu również wyciągając z torby ubrania na zmianę. - Jeśli to rzeczywiście jest prawdą, to najgorszego demona masz już przy sobie. Od wielu, wielu lat - uśmiechnąłem się pocieszająco. Może rzeczywiście ta silna dusza przyciągnęła mnie do Eri. Skoro i tak miałem skończyć w piekle, czy to nie czyniło mnie pewnego rodzaju demonem już za życia?
- Eri, nie ważne, co przyciągniesz. Nie interesuje mnie to - powiedziałem, gdy już oboje byliśmy przebrani i położyliśmy się do łóżka. Nakryłem nas szczelniej grubym kocem, po czym ramionami mocno objąłem blondynkę, przytulając do siebie. Po chwili również ująłem jedną z jej dłoni. Była zimna i rzeczywiście zdrętwiała od pracy z igłą. Być może nawet nieco obolała. W końcu szycie skóry to nie takie łatwe zadanie. Uniosłem jej dłoń do ust, całując każdy palec z osobna.
- Dobrze wiesz, że nigdy nie opuszczę twojego boju, nieważne z czym przyjdzie nam się mierzyć. Dzisiejszy dzień tylko pokazał mi, jak wiele jeszcze potrzebuję pracy nad sobą, aby dorównać tym największym demonom. Obiecuję ci, że już nigdy do tego nie dopuszczę i pozbędę się każdego demona, który ośmieli się wyciągnąć swoje brudne łapska po twoją duszę. Ona jest tylko moja - uśmiechnąłem się, po czym złożyłem delikatny lecz długi pocałunek na jej ustach. Zamierzałem dotrzymać tej obietnicy, choćby kosztowało mnie to jeszcze więcej niż do tej pory.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Minako88
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

The Arena of Hell - Page 16 Empty Re: The Arena of Hell {18/12/23, 11:37 pm}

|EURICIA VERECIO|

Nie umiałam pozbyć się  wrażenia, że naprawdę mogę do nas coś przyciągnąć. Skoro Irvel wyczuł ją ode mnie po zaledwie chwili znajomości. To  inny  stwór może  naprawdę chcieć próbować mnie opętać.  Takie dusze  kuszą , by przejąć nad nimi kontrolę. Zrobiłabym wszystko, by chronić Casa przed takim zagrożeniem.  Nawet jeśli twierdził, że go to nie obchodziło, nie umiałby ani nie chciał  ze mnie zrezygnować. Ze mną było tak samo, za bardzo go kochałam.
  -  Jakby się tak nad tym zastanowić masz coś z demona.  Kusisz, przyciągasz, nie pozwalasz o sobie zapomnieć. Twój  wygląd, twój głos, dotyk  potrafi namieszać w głowie.   Mnie już dawno  namieszał i wiesz co? Nie chcę, by to się skończyło. Nawet jeśli miałabym być przez to kiedyś przeklęta. Mam to gdzieś-  powiedziałam zgodnie z prawdą i z tym co czułam  w sercu.  Przebrałam się, w koszulę nie czując ani trochę skrępowania. Nie raz widział mnie,  już bez ubrania więc nie przejmowałam się  tym.  Może wcześniej  zdarzało się, że uciekałam do łazienki.  Sporo zdążyło się  w tym czasie zmienić.  Uwielbiałam moment, gdy mogłam się położyć obok niego , wtulić w jego ciało.  Teraz gdy miałam to już tylko dla siebie, nie mogłam się tym nacieszyć.  Dwa lata musiałam czekać, ale warto było. Bo teraz byłam naprawdę szczęśliwa. Cas chwycił moją dłoń  tę, którą trzymałam igłę i czułam  lekkie pocałunki na mych  palcach, przez co przez moje ciało przeszedł przyjemny ciepły dreszcz. Casper miał naprawdę wiele twarzy potrafił być zadziorny, zbyt pewny siebie jak również zachłanny i czuły jak w tym momencie.  Znałam go od dziecka,  przez  to tylko jemu mogłam, o wszystkim powiedzieć co mnie dręczyło  i wiedziałam, że mnie wysłucha oraz nie wyśmieje.  Tak samo miał  on ze mną często  przeprowadzaliśmy poważne rozmowy. Oczywiście, unikając  tematów, które  były,  dla nas zbyt  wkraczające w życie prywatne. Teraz też  i te granice  zanikały, bo  jak zdecydowaliśmy się  być razem to i te tematy nas dotyczyły.
   -  Czasem demona nie pokonasz siłą Cas.  Trzeba też by od niego inteligentniejszym.  By móc go czymś zaskoczyć.  Trening w każdej z dziedzin by się nam przydał. Mnie z wytrzymałości oraz samoobrony.  Tobie z alchemii i kontroli nad emocjami. Czasem zbyt szybko wyciągasz sztylet, wcześniej tak nie było.  Nie wiem kiedy to się stało, ale zamieniliśmy się charakterami. Dawniej to mnie musiałeś uspokajać.  Teraz to ja częściej zachowuję zimną krew.  Też chcę cię chronić, najlepiej jak potrafię.  I nie przejmuj się tak moją duszą.  Ona odkąd się poznaliśmy, należała tylko do Ciebie.  Teraz w sumie to już nie tylko ona. Ale też  moje serce jak i ciało. Zagarnąłeś  to, dla siebie nawet nie zdając sobie z tego sprawy- mruknęłam, dość głośno czując jego pocałunek  na swoich ustach. Odwzajemniłam go w bardzo delikatny sposób. To różniło się od tego, czym zawsze go obdarzałam.  Było to subtelne, ale i wyjątkowe.
   -  Mi wystarczy to, że mogę być z tobą teraz.  Nie ukrywając tego co czuję, należysz już tylko do mnie. Pod  tym względem potrafię być tak samo zachłanna jak i ty- wyszeptałam.  Czując się coraz bardziej zmęczona, bicie jego serca  sprawiło, że zaczęłam zasypiać.  Rozkoszne ciepło wypełniło moje ciało.
    – Dobranoc, kochanie-  z tymi ostatnimi słowami zasnęłam, odruchowo mocniej się wtulając w mężczyznę.

 Nie wiem, jak długo spałam. Nie wiedziałam nawet, o której poszliśmy spać, ale nadal czułam lekki ból  w palcach.  Nie otwierałam oczu, czując na sobie dobrze znany dotyk.  Odruchowo zginałam i rozprostowywałam palce, chcąc wymusić  szybsze krążenie krwi i by  odzyskały szybciej pełną sprawność. 
  - Nie wstawaj, chcę jeszcze poleżeć.  Tak mi dobrze-  mruknęłam sennie. Może i zachowywałam się  teraz troszkę egoistycznie.  Ale nie chciałam za szybko tracić tego ciepła.  Owszem pamiętałam o Irvelu i Ivii, ale do wieczora jeszcze na pewno sporo czasu.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Noé
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

The Arena of Hell - Page 16 Empty Re: The Arena of Hell {19/12/23, 07:25 pm}

The Arena of Hell - Page 16 F76a753435cd1955c119968ab73e60bc

Dobrze wiedziałem, że Euricia miała rację. Do pokonania demona nie zawsze wystarczyła czysta siła. Jednak i najlepszy plan potrafił być zawodny przy inteligentnym, przebiegłym przeciwniku. A bywały i sytuacje, podczas których demon był zbyt silny fizycznie, a żadne logiczne argumenty do niego nie trafiały. Dobrze było być silnym, mieć dobre ciało i sprawny, błyskotliwy umysł. I oczywiście więcej cierpliwości, co słusznie wytknęła mi Eri. Może faktycznie ostatnimi czasy trochę jej straciłem, ale to wszystko przez nią. Nie mogłem się powstrzymać, gdy coś lub ktoś jej zagrażało.
Uśmiechnąłem się ciepło na słowa blondynki. I tu musiałem przyznać jej rację. Nasze dusze od samego początku coś połączyło, co z biegiem lat tylko się wzmacniało, wiążąc nas ze sobą. Nigdy tego nie żałowałem, bo dzięki temu miałem najwspanialszą partnerkę na świecie.
- Już zawsze będę tylko twój, niczyj inny. Śpij dobrze, najdroższa - powiedziałem na koniec, składając przy tym pocałunek na czole Eri.

Spałem długim i mocnym snem, będąc zmęczonym po całych wydarzeniach z dwójką demonów. W dodatku było mi wyjątkowo ciepło i przyjemnie, aż nie miałem absolutnie żadnej ochoty by wstać i coś ze sobą zrobić. Jak widać nie tylko ja, gdyż Eri sennie wypowiedziała myśli, które krążyły i po mojej głowie.
Leżała plecami do mnie, a ja obejmowałem ramionami jej drobne ciało, czując się zdecydowanie dobrze i jeszcze nie przejmując się nadchodzącym wieczorem.
- Nie mam zamiaru ruszać się z łóżka - mruknąłem cicho, wprost do ucha kobiety. Ucałowałem je delikatnie, po czym zsunąłem swe pocałunki na szyję oraz ramię Eri. To, że nie planowałem wstawać nie znaczyło, że chciałem tylko leżeć bezczynnie. Takie drobne pieszczoty pozytywnie wpływały na moje samopoczucie. Lepiej się czułem mogąc tych parę chwil poświęcić Eri i naszej bliskości. Nie przeszkadzało mi, że blondynka wciąż była lekko zaspana. Wcale nie musiała się bardziej angażować, chciałem znów smakować jej ciało. Zdecydowanie nie miałem w planach nic tak intensywnego jak nasze poprzednie zbliżenia. Ot tak po prostu złożyć kilka pocałunków na ramieniu, podrażnić zębami ucho bądź ująć jej piersi w swoje dłonie i intensywnie je masować.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

The Arena of Hell - Page 16 Empty Re: The Arena of Hell {}

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach