Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
From today you're my toyWczoraj o 09:22 pmYoshina
This is my revengeWczoraj o 09:04 pmYoshina
The MazeWczoraj o 06:29 pmLadyFlower
The Arena of HellWczoraj o 02:28 pmNoé
Where is my mind?17/05/24, 09:40 pmEeve
New Generation17/05/24, 03:01 pmLadyFlower
Charm Nook 16/05/24, 07:54 pmKass
A New Beginning 15/05/24, 05:22 pmNoé
Zajazd pod Smoczą Łapą 14/05/24, 07:54 pmNoé
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
3 Posty - 20%
3 Posty - 20%
2 Posty - 13%
2 Posty - 13%
1 Pisanie - 7%
1 Pisanie - 7%
1 Pisanie - 7%
1 Pisanie - 7%
1 Pisanie - 7%

Go down
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Your personal death wish  - Page 4 Empty Your personal death wish {21/09/22, 02:03 pm}

First topic message reminder :

Your personal
death wishes

# Tematyka w późniejszych postach może przybrać bardzo groteskowej tematyki wchodząc na ciężkie mentalnie oraz fizycznie tematy.  Pojawi się gwałt, porwania, krew, okaleczenia oraz inne... czynności, które mogę nie przypaść każdemu.#
__________________________
Kto by pomyślał, że mówienie czegoś na głos, w przypływie gniewu sprawi, że twój realny i zupełnie normalny świat stanie w płomieniach? XX powiedział o kilka słów za dużo, podczas chwilowego napadu gniewu, jak każdy inny człowiek, powiedział o kilka słów za dużo. Życzy śmierci komuś nie jest piękne, a każdy normalna osoba od razu, gdy przestanie się gniewać, postanowi przeprosić. I na tym powinno się skończyć, wraz z kłótnią i przeprosinami, sprawa jest zakończona. Słowa XX nie chciały w końcu fizycznie zrobić coś złego. Niestety, chłopak posiada stalkera. Osobę, która obserwując jego życia, postanowiła, że te wypowiedziane podczas chwili gniewu słowa, trzeba spełnić.
YY, wspomniany zabójca i stalker, zobaczył XX w telewizji kilka miesięcy temu i zafascynowany tym co zobaczył - skupił całe swoje życie prywatne na tym człowieku.  Włamywanie się do lokalu i instalowanie kamer, przeglądanie maili i telefonów, śledzenie każdego ruchu chłopaka. A to wszystko, niezauważony. Gdy więc w końcu, po raz pierwszy od dawna, XX pokazał mu nową stronę siebie, postanowił spełnić jego życzenie i z uśmiechem na ustach zabił człowieka. Czego następnego zażyczy sobie XX?

XX - M - nieszczęśliwie prześladowany chłopak
YY - M - "spełniający życzenia" stalker

Emme's Codes

Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Your personal death wish  - Page 4 Empty Re: Your personal death wish {29/07/23, 11:07 pm}

Your personal death wish  - Page 4 Leo-3


_____ Nie zasnął od razu po tym jak się położył więc spokojnie usłyszał co jeszcze do powiedzenia miał Nicolas, lecz nie reagował na to. Wcześniejsza mina, którą mu pokazał była wystarczającym zapewnieniem, że cały czas ma zbyt dużo do stracenia, aby popełniać błędy i raczej nie zrobi takiego samego błędu jak teraz. Niestety, Leo był bombą, a jej lont był niezwykle mały. Na szczęście jednak zasnął, w końcu po to tutaj był - odespać trochę zmęczenia i wrócić do pracy. Chociaż w tym wypadku chodziło o spotkanie się i omówienie całej akcji, w której będą brali udział. Dokładnie kto i co zrobi w całym wielkim planie, który został już wcześniej przygotowany. Leo nie będzie czekał z tym do końca. Otworzył oczy na dźwięk swojego dzwonka, nie do końca świadomy co takiego Nicolas robił podczas jego “nieobecności”, lecz gdyby postanowił go udusić poduszką na pewno obudziłby się w trakcie takiej zabawy. Przecież to nie byłby pierwszy raz w życiu, kiedy jest w takiej sytuacji. Przewrócił się na drugi bok i zobaczył jak jego zabawka znajdywała się w łóżku. Za lekko zamkniętymi oczyma przeszedł jakiś proces myślowy, ponieważ chwile potem wyciągnął ramię i szybkim ruchem przyciągnął go bliżej do siebie, łapiąc go w swoje objęcia dość ciasno - żeby przypadkiem nie zaczął się wiercić.  
- Widzę, że nie próbowałeś mnie zabić poduszką. - zaśmiał się lekko, lecz z powodu faktu, że dopiero się obudził jego głos brzmiał o wiele bardziej basowo i głęboko. - To nie tak, że byłbyś wstanie to zrobić. Już niejedna osoba przed tobą próbowała.  
_____ Puścił go i podniósł się, aby zawisnąć nad nim, aby zobaczyć jego minę. Był wyspany i na pewno gotowy do możliwego działania, lecz nie myślał teraz o seksie, a zwyczajnie polepszył mu się humor. Może dlatego zachowywał się jakby to co zrobił, te groźby przed pójściem spać nigdy nie istniały. Podniósł lekko swoją dłoń i odsunął włosy leżące na twarzy jego zabawki.  
- I didn’t tell you this before? - spytał z małym uśmiechem i bardzo przyjaznym wyrazem twarzy. Gdyby ktoś go nie znał, powiedziałby, że jest przyjemnym, dobrym człowiekiem. - You get three meals per day on specific time. Always the same.
_____ Nie czekał już na słowa czy reakcję Nicolasa podnosząc się z łóżka i idąc do komody wyciągnął ciuchy, aby się przebrać. Zrobił to na oczach lalki bez większego problemu. W końcu jebał już go od tyłu, od przodu czy z każdej strony z jakiej by chciał, po co ukrywać własne ciało? Ubrany w coś innego niż garnitur, a czarny golf przylegający do ciała, materiałowe spodnie i w tym samym kolorze i stylu luźną marynarkę spojrzał na Nicolasa przystając w swoich ruchach. Jakby właśnie ktoś wstrzymał działanie programu. Patrzył tak przez chwilę, żeby w końcu uśmiechnąć się od ucha do ucha. Właśnie wpadł na idealny pomysł, aby zapewnić mu trochę więcej rozrywki niż zwykłe siedzenie w pokoju i oglądanie TV, kanałów, których pewnie nie rozumie do końca.  
- Do you want to be part of something? You will be sitting on my lap and listening to our plan for future.
- Sure, I have nothing better to do anyway  
_____ Jego brak entuzjazmu nie zmienił nastawienia blondyna, który tylko wrócił na swoja część łóżka i wziął telefon pisząc szybko wiadomość i wysyłając ją do grupy, żeby wiedzieli, że będą mieli kolegę na rozmowie. Potem schował sprzęt do kieszeni, kierując swoje spojrzenie na Nicolasa.  
- You can go like that or do you want to change into other clothes?  
- Gladly, as long as it doesn’t cover less than that.
_____ Leo zastanawiając się o co chodzi, podszedł bliżej i stanowczym ruchem zrzucił pościel na bok odsłaniając całe ciało Hiszpana. Teraz wiedział o co mu chodziło - był bez spodni. Kiwnął głową, że rozumiał przekaz, po czym wyciągnął z szuflady spodnie dresowe oraz bluzę i rzucił na łóżko w stronę Nicolasa. Bez słowa czekał aż ubierze się w “przygotowaną” odzież, po czym złapał go w pasie, przerzucił przez ramię i zaczął iść po schodach na dół.  
- Tak jest szybciej. - powiedział cicho bez większych emocji, po czym dodał coś jeszcze, przypominając sobie jakby o ważnej sprawie zanim jeszcze otworzył drugie drzwi. - Druga osoba. Twoja manager.
_____ Następnie nie przejmując się stanem Nicolasa, z jego ciałem przerzuconym przez ramię niczym worek ziemniaków wszedł do salonu, gdzie na swoich miejscach rozsiedli się inni obecni. Nikt z nich do końca nie wiedział, gdzie i w czym będzie uczestniczył więc byli zainteresowani samym planem i pomysłem. Do tej pory Leo wiedział wszystko jako jedyny. Zdjął swoją zabawkę, po czym usiadł na wolnym fotelu i łapiąc go za biodra zmusił, aby usiadł na jego kolanach jak było w planie. Normalnie między trzema kanapami nie było tutaj więcej miejsc siedzących, lecz przynieśli fotele z poprzedniego pokoju robiąc sobie więcej miejsc. Siedzieli w bardzo niezorganizowany sposób, każdy zgodnie ze swoim charakterem. Od prawej do lewej: Anna oparta wygodnie z nogą na nogę, obok niej Sarah trzymająca swoje dłonie na kolanach Anny i siedzącego po drugiej stronie Natha. Zaraz koło lekarza, na drugiej kanapie skulił się Lou z tabletem, a obok niego Eve rozłożony jakby miał pójść spać popijał kawę w wielkim kubku z brokatem oraz kryształami Swarovskiego. Na ostatniej kanapie ścisnął się Harry i Wolf z Marią siedzącą pomiędzy nimi. Fio zajął miejsce gdzieś obok na podłodze między sofą, a drewnianym stolikiem. Ivan siedział z boku przy barze, popijając drinka, a Gregory nie był obecny.
- You’re all here so we can start - powiedział i widząc jak każdy przygląda się Nico, złapał za jego głowę i oparł o swoje ramię jakby miał dziecko. - Don’t worry about him. Let’s start with plan A, taking classified documentation.
_____ Leo rozpoczął tłumaczenie swojego planu, który w swoim założeniu był bardzo prosty. Lou będzie monitorował stan bezpieczeństwa, hakując kamery oraz systemy. W tym czasie Sarah oraz Eve zajmą się faktycznym zabraniem dokumentów, których konkretne miejsce zostanie wcześniej sprawdzone i zlokalizowane przez niego. Spotkają się z Anną, która będzie czekała w pobliżu i zabierze ich wyznaczoną drogą do miejsca zbiórki z Wolfem. On będzie tam czekał także na grupę z planu B – porwanie córki polityka. W tamtym planie będzie uczestniczył Harry, Fio i Maria. Jedno z nich zostanie w samochodzie, pozostała dwójka wstrzyknie przygotowany wcześniej przez Natha preparat domięśniowo dziewczynie i zabierze ją do samochodu. Trójka na miejscu zaczęła głosować kto robi co, a Leo dał im ten moment samemu bawiąc się włosami Nico.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 24/08/23, 10:04 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Your personal death wish  - Page 4 Empty Re: Your personal death wish {09/08/23, 07:47 pm}

Your personal death wish  - Page 4 Nicola11

       Nie byłem w stanie usnąć, więc zwyczajnie leżałem, rozmyślając nad wszystkim – co robili moi przyjaciele, jak i rodzina, kto rzeczywiście jest jeszcze ofiarą tego wszystkiego. Na samo wspomnienie, że wokalista, który mi się podobał zginął z mojej winy... Robiło mi się niedobrze. Nie byłem z tym człowiekiem nawet blisko, a to, że mnie podrywał, nie oznaczało, że między nami coś się wydarzyło. Czym się kierowali wybierając ofiary? Ojca jeszcze mogę zrozumieć, bo to jednak był ktoś mi bliski, choć wcale nie chodzi o to, że nie dziwi mnie jego śmierć. Może zdradzał mamę, może nie zawsze był idealnym ojcem, ale na pewno był dla mnie i mojej siostry największym wsparciem. Nie rozumiem, czemu nie chcą wziąć śmierci mojego ojca na siebie, przecież to oczywiste, że oni musieli maczać w tym palce. Skoro zabito wokalistę w ten sposób, wyrzucając jego wnętrzności przy restauracji, nie będę zaskoczony, jeśli przyznają się do zabicia mojego taty. Naprawdę chciałem poznać prawdę, którą przede mną ukrywali. Może nie sami jego towarzysze, a Leo, który wiedział więcej, niż mi mówił.
       Wzdrygnąłem się na dźwięk budzika, orientując się, że minął czas spania blondyna. Starałem się nie ruszać, ani nawet nie wykonywać głośniejszych oddechów. Wolałem zostać cicho i choć zamknąłem oczy, aby myślał, że śpię, to jednak nie udało mi się uniknąć chwili, kiedy objął mnie, aby przyciągnąć do siebie. Przełknąłem gulę w gardle, nieco zastygając w swoich ruchach. Spojrzałem przed siebie, czując się nieco lepiej z tym, że nie muszę oglądać jego twarzy. Dreszcz przeszedł po moich plecach, jak tylko się odezwał. Naprawdę bawiło go to? W sumie jest psycholem, więc nie powinienem być zaskoczony jego słowami. Choć to, że „niejedna osoba próbowała” nieco mną ruszyło. Na pewno nie byłem pierwszą ofiarą, która zmuszona była leżeć z nim w jednym łóżku i pewnie pieprzyć się z Leo, jak i pozostałymi. Co jednak stało się z tamtymi? Zabili ich, bo przecież na pewno nie wypuścili na wolność. Zadrżałem na samą myśl, że mnie też to czeka, choć jest też opcja, aby oddali mnie w ręce kogoś innego, ale... Jeśli trafiłbym do kogoś takiego, jak na filmiku, to równało by się to ze śmiercią. Zmuszony spojrzeć na Leo, wbiłem w niego swoje nieco zmęczone oczy, przyglądając się mu uważanie. O dziwo wydawał się być w dobrym humorze, co na pewno było dla mnie zaskoczeniem. Zamknąłem oczy, widząc jak kieruje dłoń w moją stronę, szybko na nowo spoglądając na mężczyzny, który nie zrobił nic bolesnego, a jedynie odgarnął włosy. To nie był ten sam człowiek, z którym miałem styczność przed jego snem. Informacje, które dostałem, jakoś nie zmieniły mojego życia. Mogłem dostawać jedzenie o określonej godzinie, ale to nie zmienia faktu, że mogę zrobić się głodny w międzyczasie, tym bardziej że sam mnie wykończył fizycznie wraz z Fio przez którego również trafiłem na tego debila przy basenie.
       Podniosłem się do siadu, obserwując, jak Leo zmienia ubrania. To nie tak, że czułem zawstydzenie oglądając go w samej bieliźnie, tym bardziej że śmiało mogłem uznać, że ma ładne ciało. Nawet w moim typie, jak twarz. Szkoda, że był kimś tak nienormalnym i niebezpiecznym. Pewnie gdybym spotkał go na ulicy, to nie myślałbym, że ten człowiek może mi zaszkodzić, ale nadal miałem wrażenie, że go spotkałem wcześniej. Miałem mylne wrażenie? Nie zapytam go o to, ale za to posłałem mu pytające spojrzenie, kiedy skończył się szykować, jednocześnie zatrzymując swój wzrok na mnie. Na propozycję Leo otworzyłem usta z zamiarem powiedzenia czegoś, ale musiałem to dobrze przemyśleć. Owszem, pamiętałem, że jak tylko znajdę się za drzwiami to może nie być za kolorowo, ale co miałem do robienia? Siedzenie przed telewizorem nie było aż takie fajne, kiedy siedziało się za długo.
- Sure, I have nothing better to do anyway - powiedziałem i choć mój głos nie pokazywał żadnego entuzjazmu, to nadal wolałem porobić coś innego. Nawet jeśli oznaczało to, że muszę siedzieć na jego kolanach narażony na spojrzenie pozostałych.
- Gladly, as long it doesn't cover less than that - odpowiedziałem, patrząc nieco zaskoczony na Leo, kiedy zrzucił ze mnie pościel. Spodziewał się, że będę spał w samej koszulce czy co? Owszem, może nie świeciłem całym swoim ciałem, ale potrzebowałem ubrać coś dłuższego. Dres zostawiony w łazience pewnie nadal był mokry, więc nie chciałem go zakładać. Na szczęście nie musiałem długo czekać na ubrania, więc od razu zdjąłem z siebie koszulkę, składając ją ładnie i ubrałem bluzę, jak i spodnie dresowe.
- Hej! - krzyknąłem, kiedy ot tak przerzucił mnie przez ramię.  Wiem, że moja kostka nie wspomagała w szybszym poruszaniu się, ale to nie był powód, aby traktować mnie, jak jakiś worek z ziemniakami. Słowa, jakie jednak wypowiedział po chwili – zamurowały mnie. Otworzyłem szerzej oczy, starając się nic z siebie nie wydusić. Managerka? Duena? N-nie, to niemożliwe. Może się nienawidziliśmy, ale śmierć kobiety była przesadą! To dlatego nie pojawiła się w pracy? Czy jej dziecko również zostało oszpecone z mojej winy? Zacisnąłem usta, starając się nie zrobić czegoś głupiego. Musiałem dowiedzieć się więcej, ale Leo teraz miał inne sprawy na głowie.
       Usiadłem na jego kolanach, będąc bokiem do blondyna, jak i jego towarzyszy. Rozejrzałem się po twarzach, marszcząc brwi na jasnowłosego, który chętnie zaczął podtapiać mnie w basenie. Kojarzyłem większość twarzy, ale tak czy inaczej widać było, że to nie są zwykli ludzie, którzy robią zwyczajnie rzeczy. Nie protestowałem, kiedy zmusił mnie do oparcia głowy o jego ramię, tym bardziej że i tak miałem nie uczestniczyć w ich rozmowie. Przymknąłem powieki, wsłuchując się w słowa blondyna. Bardzo dokładnie go słyszałem i choć wolałem udawać, że nic nie rozumiem, ale przecież też nikt z nich nie jest głupi. Porwanie... Kolejne porwanie na zlecenie jakiegoś czubka. Czemu ludzie to robili? Nie mogą normalnie funkcjonować? Najwidoczniej muszą być jakimiś przegrywami życiowymi skoro sobie nie radzą w normalny i ludzki sposób. Otworzyłem oczy, czując jak palce Leo suną między kosmykami moich włosów. Nie podnosiłem głowę, nie narzekałem, że jest mi niewygodnie. Zbliżyłem usta do jego ucha, nie mając złych zamiarów. Gdybym teraz próbował mu je odgryźć, to na pewno źle bym na tym wyszedł. Inni byli zajęci rozmowami między sobą.
- Why my manager and singer? It is usual to attack loved ones, not people with whom you have the least in common.
       Prawdopodobnie naoglądałem się za dużo filmów, ale tak chyba większość by postąpiła. Chyba, że to byłoby zbyt podejrzane i woleli wybrać tak, żebym nie poczuł się zagrożony. To też była pewna możliwość, ale chciałem poznać odpowiedź Leo.
- I don't understand why it's so easy for you to kill - wyszeptałem do jego ucha. Pozostali nie musieli wiedzieć o czym rozmawiamy, ale to już nie ode mnie zależało. Równie dobrze Leo mógł mieć to gdzieś, mówiąc wystarczająco głośno by pozostali również słuchali. Nie skupiałem się jednak na tym. Potrzebowałem odpowiedzi na pytania, jak i dowiedzieć się jak najwięcej o tym, co się wydarzyło.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Your personal death wish  - Page 4 Empty Re: Your personal death wish {13/08/23, 09:25 pm}

Your personal death wish  - Page 4 Leo-3



_____ W pewien sposób spodziewał się większego sprzeciwu, a może zwykłego buntu ze strony jego zabawki, którą źle potraktował jeszcze kilka godzin temu. Nie zamierzał przepraszać, ani się tłumaczyć, bo gdyby miał to robić z serca już dawno skończyłby mu się czas w życiu, aby przeprosić wszystkich, którym zrobił większą krzywdę niż lekkie podduszenie czy porwanie bez większych zmian na ciele po miesiącu. Zwykle po kliknięciu myszką kilka razy niczego nieświadoma dziewczynka lub chłopiec trafią w ręce zboczeńca, który je uzależni od wielu rzeczy, straumatyzuje jak tylko się da, po czym odda innym do zabawy - ignorując poszukując jego rodziców. Miesiąc i przeżycie do tego czasu... Nicolas miał wielkie szczęście, że trafił na niego. Dostęp do regularnych posiłków, mógł się umyć, kiedy chciał i większość czasu raczej umierał z nudów niż z powodu zbyt dużej dawki bólu. Pewnie niedługo będzie mógł wyjść z tego małego kawałka świata.  
_____ Słysząc słowa, które postanowił mu przedstawić, Nicolas - zrobił wszystko co mógł, żeby się nie zaśmiać i pewnie siedzący na nim chłopak mógł to poczuć. Westchnął i w miarę delikatnie odsunął głowę Hiszpana, aby spojrzeć mu w twarz z lekkim uśmiechem. Jak to jest możliwe, że wyszedł z taką pokrętną logiką? “Zazwyczaj są to osoby ukochane”. Haha. Dla blondyna, który widział sprawy, podczas których zabija się z powodu źle posadzonych kwiatków lub bez żadnego faktycznego powodu, tego typu rzeczy były komiczne. Rozumiał, że wyciągnął to z jakiegoś serialu, a może filmu dokumentalnego? Netflix ma wiele opcji na douczenie się. Może mu wprowadzić na TV coś takiego? Czemu nie, to nie tak, że będzie miał wiele możliwości. Zablokuje dostęp do danych konta, formularzy informacyjnych itd...  
- Do you think i killed all these people just to kidnap you for myself? - pytanie padło, przerywając reszte rozmów, a atencja wszystkich skumulowała się na dwójce w fotelu. Leo widząc to postanowił się spytać tłumu ze śmiechem. - What do you think?
- Don’t shit yourself kid. - odezwał się od razu Fio. - You’re not so important
- That’s true. - wtrąciła się Sarah, zdejmując rękę z kolana Nath’a, prostując plecy i odsuwając się od oparcia, zanim Norweg powie za dużo, głównie przekleństw, w stronę chłopaka. Odwróciła się do Nicolasa mówiąc dość wyraźnie. - It was just a side quest. We put your pic online and there was a buyer, so you were kidnapped.  
- Well... - Nath, złapał za dłoń Sarah, która wskazywała w tym momencie na Hiszpana, prowadząc w dół. Jednak nie grzecznie było w oczach Brytyjczyka wytykać palcami. - At the end Leo was the one putting cash down, not old doctor.
_____ W tym momencie, blondyn postanowił pogłaskać chłopaka lekko po policzku widząc jego minę. Czy to za dużo informacji czy może zwyczajnie im nie wierzył? Obojętnie w co chce wierzyć, on powtórzyłby mu taką samą wersję wydarzeń jak oni wszyscy. Nieważne czy potem spytałby się Fio o szczegóły, a może Harrego lub Ivana. Każdy wiedział, kiedy się zamknąć oraz jakich słów używać. Nie ciążyło to na ich sumieniu, bo prawda faktycznie wychodziła z ich ust. Z perspektywy duchów - porwanie Nicolasa było dodatkowym zadaniem z zamiarem sprzedaży ciała gdzieś dalej. Oczywiście tym kupcem, który pojawił się od razu był Leo, ale nikt nie posiadał dziury w policzku, aby bokiem sprzedawać takich informację zwykłej zabawce. W między czasie do dwójki siedzącej na fotelu podszedł Ivan, kładąc swoją kościstą wręcz dłoń na ramieniu informatora. Zwrócił tym uwagę blondyna, który odwrócił się w stronę Rosjanina podnosząc głowę, lecz ten białowłosy patrzył się na Nicolasa.  
- Our main target was your father, just because he was pilotting that specific plane. - prychnął pod nosem, po czym złapał za włosy Nicolasa zabierając dłoń z ramienia Leo i pociągnął do tyłu, aby przyjrzeć się dwukolorowemu spojrzeniu z bliska. - It’s a shame i didn’t know how your sister looked before quest - przybliżył swoją twarz w stronę wpatrzonego w niego Hiszpana. Emocje, które w nim były, bardzo pasowały Ivanowi do gustu. - If so, would take her for myself.  
_____ Blond informator nie przekazał Nicosiowi wcześnie jakim typem człowieka jest ten Rosjanin, pewnie też widział go po raz pierwszy. Później może mu powie jak bardzo mocna była ta groźba. Zanim jednak zdążył na to zareagować, Nath chciał dodać swoje trzy grosze. Jego słowa sprawiły, że Leo złapał tylko mocniej swoją zabawkę, aby nie zrobiła nic głupiego.  
- Can we go back to our plan? We wil start in a week, so before that...?
- Before that we need to take two trips. One tomorrow. Me, Eve and Maria. In four days. Me, Sarah, Wolf. Any question? - jego ton wyraźnie wskazywał, że miał już poukładaną listę zakupów. Jak na zawołanie, Anna podniosła dłoń do góry, lecz tylko nieznacznie. - Yes?
- What about your toy? - kiwnęła głową do Nicolasa. - When we will be gone, whose gonna take care of him?
_____ Tylko dwie osoby nie brały udziału w planie. Ivan oraz Nath, którzy zostaną w domu, głównie też z powodu tego, że ich zdolności nie są jakoś niezbędne koniecznie i ktoś musi zostać. Sam Leo będzie musiał się wybrać na miejsce więc faktycznie Nicolas zostanie sam na kilka dni. Pozostawianie go pod opieką białowłosego mistrza tortur ze specyficznym fetyszem nie leżało mu w żaden sposób, więc odpowiedź była prosta – zostanie z Nath’em, lekarzem, chociaż pewnie przy okazji będzie też widywał bardzo często Ivana, bo muszą się zmieniać. Doktorem ma swoje badania, a Ivan raczej chce zwyczajnie widzieć krew i ból wymalowany na twarzy. Oboje jednak nie będą wchodzić Leo w drogę, wprowadzając swoje własne sposoby dawania Nico “rozrywki”. Leo jednak dla zwykłej zabawy postanowił spytać głównego zainteresowanego.
- Wolisz Ivana czy Nath’a jak twoją opiekunkę jak mnie nie będzie? - złapał go za brodę, aby patrzał w jego stronę, bo chciał widzieć jaką minę zamierza mu sprezentować.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 24/08/23, 10:03 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Your personal death wish  - Page 4 Empty Re: Your personal death wish {20/08/23, 10:01 am}

Your personal death wish  - Page 4 Nicola11

       Wzdrygnąłem się słysząc, że Leo wcale nie zamierza tej rozmowy zachować tylko i wyłącznie dla naszej dwójki. Posłałem mu pytające spojrzenie, lekko zaciskając palce na jego marynarce. Nie sądziłem, że naprawdę będzie chciał przy nich o tym rozmawiać, na dodatek to nie była odpowiedź na moje pytanie. Nie obchodziło mnie, czy zabił ich, aby mieć mnie dla siebie czy na zlecenia jakiegoś innego zboczeńca. Chciałem wiedzieć, dlaczego zabili osoby, których nie było mi żal tak, jak ojca, za którym popadłem w rozpacz. O Duenie nawet wcześniej nie wiedziałem, ale poza lekkim smutkiem nie czułem nic. Mimo wszystko nie należało jej się, choć była wredną szmatą. Spojrzałem na pozostałych, którzy choć nie musieli to dorzucili swoje trzy grosze. Czy patrzyłem na nich ze strachem albo smutkiem? Ani trochę, bo szczerze mówiąc śmiało mogłem zgodzić się z nimi, że nie jestem ważny, gdyby było inaczej, to nie groziliby mi bronią, a jednak nadal miałem szansę zginąć za jakiś głupi błąd. Bardziej jednak nie rozumiałem, dlaczego to Leo zdecydował się mnie kupić. Nie miało to dla mnie sensu. Gubiłem się w tym trochę, ale jednocześnie próbowałem sobie przetworzyć jeszcze raz ich słowa, aby zrozumieć coś z tego tłumaczenie. Skoro od początku planowali mnie sprzedać, to dlaczego ostatecznie Leo wyłożył pieniądze? Przecież to nie tak, że ten psychol traktował mnie delikatnie, ani trochę tego nie czułem, więc co go zainteresowało, że postanowił zatrzymać mnie dla siebie skoro nie byłem ważny?  
- This still doesn't answer my question - powiedziałem, zwracając się bardziej do Leo, niż do pozostałych, bo w końcu nie wiedzieli jakie wcześniej pytanie padło z moich usta. Może i wyglądałem na nieco spokojnego, ale w rzeczywistości gotowało się we mnie. Zabili ludzi, aby mnie porwać. Jaki w tym wszystkim był sens? Mogli to zrobić bez zabijania innych.
       Wbiłem spojrzenie w mężczyznę, który do nas podszedł. Widziałem go pierwszy raz na oczu albo zwyczajnie zapomniałem jego twarz. Zmarszczyłem brwi, czując narastającą wściekłość, kiedy wspomniał o moim oczu i choć poczułem lekki ból, kiedy pociągnął mnie za włosy do tyłu, to nie zmieniłem wyrazu swojej twarzy. Dopiero słowa o siostrze sprawiły, że wzrok bardziej okazywał przerażenie, niż złość. Zacisnąłem usta, aby nie wydusić nic z siebie głupiego, bo nie wiedziałem, jak to wszystko się może dla mnie skończyć. Nie podobały mi się jego słowa i miałem nadzieję, że w końcu przestaną mieszać w to moją siostrę  czy przyjaciół oraz innych członków rodziny. Za mało mi odebrali? Na dodatek to mnie podejrzewają o śmierć dwóch  osób, choć tak naprawdę niczego nie zrobiłem! Serce mi przyśpieszyło i miałem ochotę wrócić do pokoju, aby tylko ich nie oglądać. Odwróciłem głowę, chowając twarz przed wszystkimi zebranymi. Zwyczajnie nie chciałem, aby widzieli mnie w takim stanie. To cud, że nie dostałem jeszcze ataku paniki, ale to chyba kwestia tego, wykończyli mnie już przetrzymując w tym mały pokoju. Nadal miałem im za złe, że mnie tutaj sprowadzili. Co za głupota...
       Słuchałem uważnie o czym dalej mówią, choć nie na tym chciałem się skupiać. W głowie nadal miałem słowa mężczyzny, który nie tylko wspomniał o zabiciu mojego ojca, ale również o siostrze, którą chciałby wziąć dla siebie.  Gdyby i ją tutaj sprowadzili, to chyba bym ich pozabijał, choć co ja tak naprawdę mogę? To żałosne, że nie jestem w stanie czegoś zrobić. Zacisnąłem palca na ramieniu Leo, ale nie dlatego, by zrobić mu krzywdę – co raczej i tak nie zrobiłoby na nim wrażenie, a głównie po to, aby powstrzymać nadchodzące łzy. Tak, miałem ochotę płakać i miałem do tego pieprzone prawo. Bycie słabym nie jest ani trochę fajne, ale i tak nie mam wsparcia, więc z góry jestem tym przegranym. Zero doświadczenia, zero siły, nawet nie byłbym w stanie strzelić z pistoletu. Skąd to wiem? Bo zwyczajnie nie mogłem nikogo zabić, choć to byłaby dla mnie ulga, to jednak niczym nie różniłbym się od nich. Samoobrona? Może, ale dla kogo miało to znaczenie skoro i tak byłem uznany za mordercę? Spojrzałem na Leo, który załapał za moją brodę. Dopiero teraz dotarło do mnie, że mężczyzny nie będzie przez kilka dni, ale ja też nie potrzebowałem niańki. To jednak nie będzie odpowiedź, która go zadowoli.
- Nath - wyszeptałem, czując się jednak zmęczony tym wszystkim. Mimo tego, wiedziałem, że Nath to doktorek, z którym już miałem styczność i wydawał się mniej groźny od pozostałych. Owszem, nikomu nie ufałem, ale po prostu ktoś miał mnie pilnować, kiedy blondyna nie będzie. Jednakże, nie ocenia się książek po okładce i jakoś nie mogłem myśleć o uciecze. Może Nath nie strzelał z pistoletu, nie kierował do mnie gróźb, ale coś go musiało łączyć z pozostałymi.
       Przetarłem dłonią oczy, po czym znów zawiesiłem wzrok na Leo. Robiłem się powoli senny, ale nie mogłem ot tak po prostu zejść z jego kolan i wrócić do sypialni, a szkoda, bo nie wiedziałem, jak długo jeszcze będą mieć to durne posiedzenie.
- Can I go back to the bedroom? I'm sleepy - powiedziałem. Nie dodałem, że wkurzony oraz przerażony tym wszystkim. Zapewne jak tylko znajdę się w łóżku, to krzyknę do poduszki, aby wyrzucić to z siebie. Nie mogłem zrobić afery przy tylu ludziach. Byli chyba wszyscy, a nadal w głowie miałem słowa Leo i wcale nie czułem się bezpiecznie będąc na celowniku innych.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Your personal death wish  - Page 4 Empty Re: Your personal death wish {24/08/23, 10:07 pm}

Your personal death wish  - Page 4 Leo-3


_____ Jego reakcje jak zwykle były ciekawe. Dostał tyle informacji, dość ważnych, lecz cały czas nie wyciąga wniosków oczekując, że ktoś odpowie na jego pytania, w twarz, bez chowania prawdy. Czyż to nie było kochane z jego strony? Taka wiara w coś co się raczej nigdy nie wydarzy... Co prawda słowa Ivana trochę go zaskoczyły, lecz nie zamierzał w to wchodzić. Ten debil raczej nie żartował, a mówił poważnie. Leo wiedział, że nie będą teraz porywać tamtej kobiety, siostry Nicosia, przez takie groźby ze strony Ivana, ale później, po tym wszystkim, chyba będzie musiał z nim pogadać i tak, i tak. Szczęśliwie, jego zabawka nie miała dziwnych pomysłów i bez problemowo wybrała odpowiednią osobę, Nath’a, który w założeniu nie powinien nic mu zrobić. Zza pleców widział, jak lekarz przyjmuje ten werdykt do serca, chociaż pewnie to nic nie zmieni. Zwłaszcza, że najbliższy wyjazd będzie tylko dniowy. Ten jutrzejszy. Chce wrócić do rozmowy z resztą ludzi, lecz przerywa mu pytanie Nicolasa, który faktycznie zasypiał na nim. Cóż, w pewien sposób to bardzo dobry znak, bo ludzie nie są wstanie zasnąć w sytuacji, którą uważają za zagrożenie. Może leżenie mu w ramionach przestało być takie straszne?  
- Go. - mówi kiwając głową. - Password is someones’ important birthday - dodał z uśmiechem, ale wiedząc, że coś takiego nie da mu wiele informacji dodał jeszcze. - You know him, see him everyday
- You mean yourself? I don’t know when is your birthday - mówi marszcząc lekko brwi. - I would have to enter every day and month, it would take too long.
- How about someone else you see everyday? - pyta spokojnie z łagodnym uśmiechem.  
- My reflection in the mirror. - mówi, powodując, że uśmiech Leo staje się szerszy. - Can’t you just tell me?
- zero, seven, one, six. - wychodzi z jego ust, po czym klepie go w tyłek, który cały czas znajdował się na jego kolanach. - Now, go sleep.  
_____ Kiedy Hiszpan zniknął z pola widzenia wszystkich, schowany za drzwiami, wzrok Leo został przywołany słowami kolegów. Duchy miały mu całkiem sporo do przekazania, w tym – nic co powinien faktycznie usłyszeć chłopak robiący za podgrzewacz łóżka. Nie chodziło tylko o to, po co i dlaczego jadą, ale także o wiele innych rzeczy włącznie z wyposażeniem, które mają przygotować. Nikt z obecnych tutaj osób, nawet Leo, nie zamierzał dawać Nicosiowi informacji o tym, kto posługuje się zwykle ją bronią i w czym średnio mu idzie. Zapewne nic nie zrobiłby z tą wiedzą, ale przezorny zawsze ubezpieczony, a oni nie ryzykują. Chociażby, żeby nie doszło do jakiegoś sabotażu ze strony “postronnego”. Gdy rozmowy się zakończyły, jakąś kolejną godzinę potem, Leo wrócił do pracy nie przejmując się tym co takiego poczynił Hiszpan w tym czasie. Mógł wyżywać się na poduszkach, topić się w kiblu czy skakać ze schodów, żeby zrobić mu na złość. Nie słyszał jednak żadnych hałasów nad swoją głową więc... raczej poszedł spać bez tworzenia problemów.  
_____ Skupiony na swojej pracy nie zauważył jak między palcami, niczym piasek, upłynął mu czas. Na zewnątrz powoli wstawało słońce, a on miał wybrać się z Eve i Marią. O tyle dobrze, że dwójkę chuliganów zabierał ze sobą. Nico raczej dostanie dzisiaj spokojny dzień. Około godziny szóstej, w pomieszczeniu, w ciszy bzyczenia serwerów, usłyszał lekkie kroki. Podniósł wzrok spotykając sylwetkę Anny, niosącej tacę z jedzeniem.  
- Co tym razem? - rzuca zanim jest wstanie zobaczyć co niesie. - To samo w większej porcji daj potem jemu.
- Jesteś pewien? - pyta unosząc brwi. - NIe zasłużył sobie według mnie.  
- Nah, jest dobrze, są postępy.
- Skoro tak uważasz...
_____ Zaśmiał się biorąc lekką, metalową tacę, na której znajdowało się typowe francuskie śniadanie - rogaliki, dżemy, masło, kawa, jajka w koszulkach. Z boku leżało kilka fragmentów szynki, gdyby potrzebne było mięso. Widząc to nie musiał pytać, że Sarah stanęła w kuchni robiąc ten zestaw na szybko. Prawdopodobnie wyszła z pokoju bez makijażu, w zielonej maseczce. Nie raz przestraszyła tak grupę, zwłaszcza zaspanego Ivana. To chyba była jedna z niewielu rzeczy, których nie znosił - zielone twarzy jak ubrudzone trawą. Wziął kawę do rąk i spojrzał na Annę, wychodzącą z pomieszczenia. Widać nie miała dla niego żadnej sprawy tym razem. To dobrze. Po śniadaniu, poszedł do swojego pokoju, mijając śpiącego Nicolasa, zabrał swoje rzeczy, umył się i wsiadł na miejsce pasażera dając Marii kierować samochodem.  
- Jesteś pewien? - Eve uwiesił się na siedzenie pytając go. - Nie wydaje mi się, żeby zasłużyła...
- Jesteś drugą osobą, która mi to dzisiaj mówi. - blondyn zamyka oczy opierając się wygodnie w fotelu. - To nie tak, że Maria nas zabije, umie prowadzić samochód jak człowiek, a nie zwierzę.
- Dokładnie. - mówi niska kobieta poprawiając wszystko pod siebie przed wyjazdem. - Musisz bardziej we mnie uwierzyć, nie jestem aż tak zła jak ty.
_____ To rozpoczyna kłótnię między nimi, zakończoną po kilku minutach jazdy, kiedy Leo podnosi głos, wyraźnie z bólem głowy. Wiedzieli skąd i dlaczego nagle ma “migrenę”, to też siedzieli dalej cicho, aby mógł odpocząć podczas jazdy do miasta. W tym czasie, Anna z tacą pełną jedzenia wpisując znany sobie kod, nie ten, który podał publicznie informator, weszła do jego skrzydła i położyła jedzenie zaraz za drzwiami. Jak Nicolas będzie głodny, na pewno je znajdzie. Gdy odwróciła się z małym uśmiechem na twarzy, myśląc o tym co zamierza dzisiaj robić, zderzyła się z kimś wyższym od niej. Po zapachu wiedziała kto to, zanim jeszcze zdążyła spojrzeć na niego, podnosząc spojrzenie.  
- Powinnaś być bardziej uważana, nawet jak jesteś rodziną. - odzywa się głos. - Posuń się, idę do chłopaka.  
- Po co? - Anna zgubiła już swój uśmiech, niezbyt szczęśliwa z tego, że ktoś zamierza odwiedzić zabawkę Leo bez jego wiedzy czy zgody. Dla pewności jednak zapytała. - Leo wie?  
- Nie. - białowłosy Rosjanin uśmiechnął się pod nosem. - Tym razem nie wie.
- Ivan!
- Nic mu nie zrobię... Chyba.  
_____ Ciemnowłosa Niemka nie miała za dużo mocy sprawczej w tej sprawie, przesunęła się zwyczajnie w bok, dając mu przejść i wejść do skrzydła, zostawiając mistrza tortur sam na sam z bezbronnym dzieciakiem. Westchnęła ciężko, po czym podrapała się po głowie. Czy powinna poinformować Leo o tym? Zagryzła własne dolną wargę, zacisnęła pięści. Kilka sekund później odpuściła. Nie zamierzała się w to mieszać. Najwyżej dzieciak umrze. O jeden problem mniej.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Your personal death wish  - Page 4 Empty Re: Your personal death wish {30/08/23, 08:13 pm}

Your personal death wish  - Page 4 Nicola11

       Ucieszył mnie fakt, że Leo nie zatrzymywał mnie tuta, a pozwolił iść. Jednakże, bawienie się w zgadywanki nie należało do fajnych. Tym bardziej, że nie lubiłem takich podchodów.
- You mean yourself? I don't know when is your birthday - powiedziałem, marszcząc przy tym brwi. Co jak co, ale nie byłem tak doinformowany dobrze, jak zapewne on na mój temat. Skoro mieli w planach mnie porwać dla kogoś, to na pewno mieli takie informacje, jak data urodzin. Ja o nim nie wiedziałem nic. - I would have to enter every day and month, it would take too long - westchnąłem, mając nadzieję, że Leo po prostu poda mi kod, który miałem wpisać. Wyglądało jednak na to, że mężczyzna miał inne plany i nadal bawił się w kotka i myszkę, co wcale mnie nie pocieszało.
- My reflection in the mirror? Can't you just tell me? - zapytałem, czując narastającą irytację. Widziałem, jak uśmiech maluje się na jego twarzy, więc miałem wrażenie, ze trafiłem w sedno, ale i tak byłem lekko zaskoczony. Owszem, cyfry były w innej kolejności, ale to oznaczało, że rzeczywiście chodziło o moje urodziny. Czyli było to prostsze niż mogło się wydawać. Zmarszczyłem brwi na jego klepnięcie, po czym podniosłem się z jego kolan. Nie pożegnałem się z pozostałymi, bo nie byliśmy wcale w koleżeńskich relacjach by było to jakoś ważne. Podszedłem do drzwi i wpisałem kod, który na szczęście się  zgadzał i zniknąłem za drzwiami, aby od razu udać się na górę.
       Jak tylko moje ciało spotkało się z przyjemnym materacem i ciepłą kołdrą, delikatny uśmiech pojawił się na mojej twarzy. W głowie nadal miałem te wszystkie informacje, które mi zapodali przed chwilą. Najbardziej przerażał mnie ten, co mówił o mojej siostrze i miałem nadzieję, że nic nowego i głupiego nie przyjdzie im do głowy, bo co jak co, ale nie chcę by spadł jej włos z głowy. Ubrany jedynie w bokserki, zakryłem się kołdrą po samą brodę i wtuliłem polik w poduszkę. Tym razem nie miałem problemu z zaśnięciem, bo udało mi się to zrobić niemal od razu po tym, jak zamknąłem oczy.


       Dźwięk tłuczonego szkła rozniósł się po mieszkaniu, co podniosło na równe nogi Lupite, jak i Sancheza. Oboje znaleźli się w kuchni, gdzie Candi stała nad rozbitą szklanką, patrząc wprost na drobne kawałki. Widać było po kobiecie, że jest wymęczona, nie przesypiając ostatnio trzech nocy, jedząc mniej, niż zwykle. Wydawało się, że wraca do swoich nałogów narkotykowych, ale prawda była taka, że była czysta, a jej jedynym nałogiem były papierosy, których nadużywała, co powoli wyniszczało ją od środka. Schyliła się, aby zebrać kawałki, jednakże Lupita od razu podbiegła i ją powstrzymała.
- Mamo... Zostaw to, posprzątam za ciebie - powiedziała spokojnie, choć powoli sama siostra Nicolasa miała wszystkiego dość.
- Chcę wiedzieć co się z nim dzieje. Nigdy nie byłam dobrą matką, ale to mój syn... Przecież nie ma powodu by uciekać. Nie zabił nikogo - wydusiła z siebie drżącym głosem, po czym schowała twarz w dłoniach i zaczęła płakać.
- Zajmę się nią - Ramone podszedł do kobiet, biorąc siostrę w ramiona.
- Wujku, jestem tym trochę zmęczona - powiedziała załamana dziewczyna, jednakże mężczyzna nic nie odpowiedział i ruszył do sypialni, w której pomieszkiwała Candi. Wszyscy bliscy Nicolasa byli wymęczeni całą nagonką na młodego chłopaka. Jako rodzina również cierpieli, będąc narażeni na ciągły atak ze strony innych. Dotyczyły to nie tylko ich, ale również przyjaciół osiemnastolatka, którzy chyba powoli odsuwali się od niego.
       Ramone spojrzał na Lupite, jak tylko wrócił z sypialni po tym, jak kobieta zasnęła w łóżku. Przytul do siebie dziewczynę, czując jak ta drży w jego ramionach.
- Wiem, że jest teraz ciężko, a Nico nie daje znaku życia, może zabrzmię teraz jak ostatni dupek, ale musimy wrócić do normalnego życia.
- Wiesz, że to niemożliwe! - krzyk dziewczyny rozniósł się po salonie. Odsunęła się od wujka, patrząc na niego ze łzami w oczach. - Kocham swoje brata, ale na litość boską. Ile mamy przez to jeszcze wycierpieć? Mama powinna znaleźć się w jakimś szpitalu gdzie jej pomogą, ty masz swoje dzieci na głowie, a ja? Mój związek się sypie, wszystkie bierze diabli... Przez to wszystko nie mamy życia. Nie tylko ja boję się wyjść na zewnątrz. Mama, ty, twoje dzieci, Alex. Felix i Aracely całkowicie się odcięli, nie chcąc brać w tym udziału. Powinniśmy się przeprowadzić, zacząć może gdzieś indziej na nowo żyć. Jak wróci, to będziemy wiedzieć, ale mam dość chowania się po kątach, a nie chcę bać się każdej osoby, którą będę mijać na ulicy - powiedziała, nabierając powietrza do płuc.
       Cała ta sytuacja była beznadziejna i na pewno musieli coś wykombinować, nawet jeśli oznaczało to, że nie będą w stanie czekać na Nicolasa w domu. Każdy wierzył, że chłopak kiedyś tutaj wróci albo chociaż da o sobie znać przez telefon, co jednak nie zmieniało, że Ramone był zdania, że Nicolas nie powinien wracać, jeśli nie chce znaleźć się w więzieniu. Sprawa była za poważna i za wiele dowodów mieli na niego.


       Otworzyłem oczy, wbijając zaspane spojrzenie w sufit. Miejsce obok mnie było puste, ale to w sumie nie było jakoś mocno zaskakujące, więc nie do końca się tym przejąłem. Podniosłem się do siadu, wyciągając ręce ku górze najwyżej, jak potrafię. Za oknem było jasno, więc trochę pospałem, a to oznaczało, że nastał nowy dzień i Leo miało nie być. Zaopiekować się miał mną Nath, co nadal mnie bawiło, bo nie potrzebowałem niani, ale najwidoczniej obawiali się, że jakoś stąd wyjdę – czego raczej bym nie zrobił, bo za wiele miałbym do stracenia, plus nie chciałbym wpaść na Ivana. Sama z nim styczność z wczoraj nie pozwalała mi spokojnie myśleć, a co dopiero, jakbym miał z nim być sam na sam. Zszedłem na dół do łazienki, aby tam się nieco odświeżyć, po czym wróciłem na górę. Stanąłem przy oknie, aby obserwować to, co dzieje się za oknem. Jesienna pogoda miała swój przyjemny klimat i żałowałem, że nie mogę doświadczyć przyjemnego chłodu na własnej skórze, tym razem bez kąpieli w basenie.
       Usłyszałem, jak drzwi na dole się otwierając, więc musiał ktoś przyjść z posiłkiem dla mnie, więc ruszyłem się z miejsca, jak drzwi się zamknęły i zacząłem schodzić na dół, jednakże coś było nie tak. Słyszałem, jak ktoś stawia kroki i zatrzymałem się na schodach, kiedy dostrzegłem mężczyznę.
- Żartujecie sobie ze mnie? - powiedziałem, po chwili przełykając gulę w gardle. Co jak co, ale nie chciałem być z tym człowiekiem sam na sam, ale co jeśli Leo pozwolił? Ja pierdole. - No fucking way - mruknąłem pod nosem, cofając się do tyłu, co robiłem ostrożnie, ale całe moje nogi drżały. - Don't come near me!
       Odwróciłem się i nieco przyśpieszyłem, aby dostać się na górę. Nie miałem jak się schować przed mężczyzną, nie było nawet drzwi, które mógłbym zamknąć mu przed nosem. Co jak co, ale czułem teraz ogromny strach, bo nie wiedziałem czego się spodziewać. Nie patrzyło mu się dobrze z oczu, widać było po nim, że nie jest kimś, kto potrafi być delikatny.
- Fuck - mruknąłem pod nosem, zatrzymując się na środku pokoju. Nie wiedziałem czego chce, ale to na pewno nie będzie nic dobrego.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Your personal death wish  - Page 4 Empty Re: Your personal death wish {10/09/23, 01:04 pm}

Your personal death wish  - Page 4 Leo-3


_____ Anna nie poinformowała Leo, o tym co się stało, pomijając całą sytuację. Udała się do swoich zajęć, oczekując tylko rezultatów końcowych. W końcu Ivan był zastępcą... podobno... warto słuchać jego rozkazów, nawet jeśli to czego chce informator jest ważniejsze każdego dnia. Ostatecznie stratna będzie jedna zabawka i to nawet nie ta pierwsza. Szybko znajdzie sobie kogoś lub coś innego. Blondyn, wysiadając jednak z samochodu otrzymał notkę SMS, o zdarzeniu z sypialni. Nie za sprawą jakiś tajnych czujników czy innego gówna. Nie kontrolował aż tak przestrzeni prywatnej wyraźnie nastawiając się na bycie z dala od technologii, chociaż we własnym łóżku. Widząc jaką minę sprezentował na twarzy Leo, pozostała dwójka także się zainteresowała.  
- Coś się zjebało? - padło pytanie z ust Eve, akurat jak poprawił swoje włosy w lusterku samochodu. - Jeśli tak, zawsze możemy wrócić.
- Nah! Mowy nie ma! - zaprzeczyła stanowisko Maria. - W końcu jesteśmy na zakupach z portfelem, szefem naszych szefów. Nie chcę wracać bez zakupów, poza tym niezależnie od sytuacji, zwykle lepiej być na zewnątrz jak się dzieje w domu.
_____ Niska blondynka miała w sobie wiele racji i Leo o tym wiedział. Jeśli byłby szpieg, nieoczekiwany gość na posesji, to przyjechanie tam nie miało sensu, dopóki sytuacja nie będzie zażegnana. W końcu, mają większe szanse na przeżycie organizacji w ten sposób. Jeśli sprawa jest medyczna to mają na miejscu Natha w tym momencie, skończy się zanim wrócą. Nie istniała potrzeba, żeby ukrywać fakty, więc odezwał się szczerze.  
- Ivan jest w mojej sypialni z Nicolasem. - westchnął i kilkoma ruchami dłoni otworzył kamerę z TV, który był w pokoju, po czym westchnął z ulgą. - Na ten moment tylko rozmawiają.  
- W takim razie szybko to skończmy. - po chwili ciszy odezwała się Maria, nawiązując relację wzrokową z Eve, który tylko kiwnął głową. - Chodźmy.  
_____ Wręcz od razu ruszyli się do sklepu, aby zrobić potrzebne zapasy. Patrząc na to jakie produkty są śledzony, jakie połączenia sprawiają, że policja zaczyna się namierzać, Leo wybrał idealną listę zakupów sprawiającą co najmniej tyle, iż nikt nie będzie robił im problemów. Nawet jak sprawdzą te wszystkie wyciągi. Będzie potrzeba prawdziwego geniusza, aby rozgryźć sprawę, zrozumieć co się dzieje. Na pewno w dziedzinie broni palnej, środków wybuchowych i tak dalej... Kto niby taki siedzi w policji, z założonymi rękami bez “faktycznej” roboty do wykonania?
_____ Czy sumienie mogło dręczyć kogoś kto go nie ma? Nie, lecz działało to w ten sam sposób co ból w nodze po tym jak ją straciłeś. Ivan, po tym jak się wczoraj zachował, chociaż mówił zgodnie z prawdą, to czuł, że warto byłoby zobaczyć się z tym dzieciakiem oko w oko. Może przez to jak się zachował wczoraj siedząc w objęciach Leo? Wiedział, że fizycznie nie dostał pozwolenia na dotknięcie Hiszpana, ale to jeszcze nic nie znaczyło. Wystarczyło, aby się blondyn o niczym nie dowiedział. Zamykając za sobą drzwi, układał już w głowie plan co takiego zrobi, gdyby jednak położył dłonie na dzieciaku, który ledwo jest pełnoletni. Może przekupi Lou, aby usunął nagranie z kamer? A może zastraszy Annę, co by nie powiedziała za dużo? Prawda była taka, że obawiał się trochę o swoją dupę, gdyby przez przypadek reakcje Nicolasa była zbyt satysfakcjonująca, dając mu uciechę w zadawaniu coraz to mocniejszego bólu.  
_____ Nie dostał dużo czasu do namysłu, raczej szybko stając twarzą w twarz z dwukolorowo-okim dzieckiem, które powiedziało coś w swoim języku, aby zaraz zabrać nogi w pas i uciec na górę do sypialni Leo. Święte miejsce prawie dla nich wszystkich, chociaż nic tam takiego nie było. Najgłupsze co mógł zrobić. Instynkt łowcy jaki Ivan posiadał od razu przejął kontrolę nad tą logiczną częścią szybko kierując go za Nicolasem. Wręcz przeskoczył po schodkach widząc jak niższy, rozgląda się, szukając rozwiązania problemu. To ciche przekleństwo pod nosem, można naznaczyć jako śliczny dodatek, sprawiający, że na wąskich ustach Rosjanina podniosły się kąciki.  
- You’re not running anymore? - prychnął wyraźnie nie robiąc sobie nic z Nicolasa. - What a shame. - mruczy nisko, zimnym tonem podchodząc bliżej i łapie za rozjuszone włosy, układając je lekko. - I wanted some fun from you. Maybe some scream from bottom of your lungs or pleading crying face?  
_____ Mówi układając kosmyki, tak, jak mu się podobało. Nie robiąc sobie nic z wyrazów twarzy chłopaka. W końcu, w jego oczach, jest tylko lalką, żyjącą, bo tak zachciało się Leo. Czy był ważniejszy od niego? Ivan uważał, że informator nie poświęciłby swojego mistrza tortur oraz dobrego agenta, którego zna od lat na rzecz zabawki, którą się znudzi za jakiś czas.  
- You are not fun, standing like that, not making any fuss. - kliknął językiem i zabrał swoją dłoń. - I’m bored, we didn’t have any unexpected guests lately for me to have some fun. - włożył dłonie do kieszeni czarnych spodni, spoglądając na młodego, całkiem uroczego chłopaka przed nim. Wydawał się delikatny. - Say. - zaczął. - Did Leo get you to the level when pain is making your dick hard or just fucks you for this stress relief?  
_____ Nie interesowało go życie prywatne i łóżkowego tego blondyna z za dużym ego, lecz w tym wypadku musiał wiedzieć na ile sobie już pozwolił. W końcu, jeśli sprawy mają się bardzo wolno, a dzieciak nie odczuł przyjemności z bycia biczowanym za złe ułożenie nóg, kiedy Leo śpi obok, czy nie oznacza to, że bierze sprawy wyjątkowo wolno? Może Nicolas zostanie wtedy z nami na trochę dłużej? Znosząc katusze mentalne o wiele mocniejsze pewnie od tych cielesnych. W przeciwnym wypadku zamierzał go szybko pozbyć, aby potem oddać psom na pożarcie i szukać nowego zajęcia. Jego zimny wzrok staje na oczach, przypominając sobie, że właśnie to jest powodem, dla którego Leo zainteresował się chłopakiem. Te dwukolorowe oczy.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Your personal death wish  - Page 4 Empty Re: Your personal death wish {16/09/23, 08:28 pm}

Your personal death wish  - Page 4 Nicola11

       Brak możliwości dalszej ucieczki czy schowania się, nie pozwalało mi wybrnąć z tej sytuacji. Nie miałem czym nawet się obronić, jeśli mężczyzna naprawdę zechciałby mi zrobić jakąś krzywdę. Miałem rzucić w niego telewizorem? Poduszkami? A może ubraniami? Leo by mnie zabił, oczywiście za panujący bałagan w sypialni, choć może za skrzywdzenie jego kolegi też? Kto tam go wie. Temu psycholowi może wszystko wpaść do głowy, by tylko się nade mną poznęcać. Dlatego stałem, jak ten głupi, na środku pokoju, patrząc się na wchodzącego po schodach mężczyznę. Patrzyłem na nieco z widocznym strachem, ale to i tak nie sprawiło, że powstrzymałem się przed zmarszczeniem brwi. Cofnąłem się parę kroków do tyłu, napotykając blokadę w postaci ściany. Myślałem, że mężczyzna chociaż zachowa pewną odległość, ale ten z każdym krokiem zmniejszał dystans między nami. Zadrżałem, bo nie wiedziałem co chce zrobić, a kiedy wysunął dłoń w moim kierunku, zamknąłem oczy, boją się, że zaraz mnie uderzy albo złapie za szyję, aby zabawić się w jakieś durne podduszanie.
       Nic takiego jednak nie nastąpiło, więc powoli otworzyłem oczy, czując, jak palce Ivana są w moich włosach. Miałem ochotę trzepnąć tą dłoń, aby tylko przestał mnie dotykać. Byłem niższy od niego, jak w sumie chyba od wszystkich osób tutaj, ale ciężko było mi powiedzieć, bo nie zwracałem na to wcześniej uwagi. Słuchałem co do mnie mówi, ale coraz bardziej czułem, jak drżą mi nogi. Jeśli chciał żebym krzyczał lub płakał, to musiałby coś zrobić, więc naprawdę mogłem się bać o to, że coś się wydarzy.
- Do you think that if I start screaming, someone will come to save me?  - zapytałem, patrząc na nieco uważnie. Byłem zabawką, nikt pewnie by się nawet nie zainteresował tym, że dochodzą krzyki z tego miejsca, chyba że Leo, ale jego tutaj nie było. Po co się mnie pytał z kim chcę zostać skoro i tak przyszła niewłaściwa osoba? A może... Nie, raczej ot tak pozostali tutaj nie wchodzą, ale jeśli Leo nie wie, to czy Ivan nie będzie sam miał z tego wszystkiego problemów? Huh, to wszystko jest takie popieprzone i ten czubek szukał atrakcji. Jakieś rozrywki, bo się mną nudził. Nie zamierzam odstawiać przed nim żadnych teatrzyków. Tym bardziej, że pytanie, które padło z jego ust było... chore. Czułem się zniesmaczony tym pytaniem. Nie wiedziałem jednak do czego zdolny jest mężczyzna oraz jakie słowa mogą go urazić, dlatego musiałem uważać co mówię oraz jaki ruch wykonuję.
- I don't understand why I have to answer this question... Ask Leo, he'll probably be happy to summarize everything for you - powiedziałem, nie do końca wiedząc, jak mam na jego pytanie odpowiedzieć. Nie byłem osobą, która podniecała się przez przemoc. Może i w poprzednich związkach wykorzystaliśmy trochę wiedzy na temat SM, ale czy to, co robił Leo sprawiało, że mój penis był twardy? Ciężko było powiedzieć, bo bardziej odczuwałem ból, niż przyjemność z tego, więc inne czynniki wpływały na moją erekcję. - Huh, I don't think it affects my erections - dodałem, czując, jak moje policzki nabierają kolorów. Naprawdę chciał rozmawiać na ten temat? Jeśli chciał wykorzystać to na swój sposób, to chyba wolę milczeć. - Why are you even asking this? It's sick - powiedziałem. Nie uszło mojej uwadze, jak kliknął językiem, co mogło znaczyć, że odpowiedź mu się nie podobała. Czego się jednak spodziewał?
- Another, fucking, boring, answer. – powiedział, sięgając szybko i precyzyjnie ręką do mojej szyi, którą od razu chwycił.  Uśmiechnął się lekko, w nieco bardziej przerażający sposób, niż zwykle to wygląda. - If he is busy, then i will teach you about pain, how's that? Sounds nice, right?
- What?! No, I don't agree - powiedziałem, łapiąc za nadgarstek mężczyzny. Nie ukryłem przerażenia, które pojawiło się w oczach, ale jednocześnie nie zamierzałem pozwolić mu na robienie takich rzeczy, tym bardziej że nie byłem zainteresowany jego zabawami. - Find someone who likes this kind of fun.
       Widziałem, jak uśmiech mężczyzny poszerza się jeszcze bardziej, co było według mnie obrzydliwe. Wyglądało na to, że moja reakcja spodobała mu się jeszcze bardziej, a to nie o to chodziło.
- Unfortunatelly for you, everyone is a sadistic prick. – powiedział. - Get out of bedroom, Leo will kill me for blooding his bed. – dodał, ciągnąc mnie w stronę schodów. To sprawiło, że zacząłem się kręcić, próbując wyrwać się z jego uchwytu.
- H-hey! - krzyknąłem, jednocześnie starając się hamować stopami na podłodze. - I don't want to go anywhere! Let me go, psycho! - Ton mojego głosu się nie zmieniał, choć wiedziałem, że krzyk tutaj nic nie da. Wbiłem paznokcie w skórę Ivana, nie odpuszczając nawet na moment. Patrzyłem na niego przestraszony, starając się użyć całej swojej siły, by tylko sobie odpuścił. Nie chciałem nigdzie iść, może nie byłem tutaj całkowicie bezpieczny, ale jeśli przekroczę próg drzwi... Może być tylko gorzej.
       Czułem, jak moje stopy zapierają się z całych sił, ale to nie pomagało. Ivan nawet na chwilę się nie zatrzymał, ciągnąc mnie w dół po schodach z uśmiechem, który z każdą sekundą był coraz szerszy.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Your personal death wish  - Page 4 Empty Re: Your personal death wish {24/09/23, 11:46 pm}

Your personal death wish  - Page 4 Leo-3


_____ Rosjanin wiele w życiu usłyszał, wiele osób spotkał i poznał. Dużo z nich krzyczało. Albo na niego, albo na kogoś innego. Zwykle z bólu. Nie interesował się tym kim byli, co robili w życiu. Ważne było tylko to, kiedy będzie wstanie wsadzić w nich swoje narzędzia, wyrwać paznokcie, zniszczyć narządy. W tym wypadku nie było inaczej. Widząc to nietkniętą jeszcze skórę, której brakowało wyraźnych znaków przemocy, przypalania, wiązania, aby zostanie zablokowany cały dopływ krwi... Ivan zastanawiał się, czy źle wychował własnego pupila. Zwłaszcza kiedy odpowiedź, która wydostała się z ust zabawki, jasno wskazywała, że miał rację. Leo nie miał czasu trenować ciała i umysły własnej lalki, grzejącego jego łóżko, kiedy w końcu się pojawi po godzinach pracy na drzemkę. Niechęć spania w pustym, zimnym miejscu to chyba ostatnie co zostało z człowieka w tym momencie. A przynajmniej tak widział to białowłosy Rosjanin, pocieszając samego siebie.  
- Another, fucking, boring, answer. - sięgnął dłonią do szyji chłopaka łapiąc dokłądnie tam gdzie chciał, uśmiechajac się przy tym. - If he is busy, then i will teach you about pain, how's that? Sounds nice, right?
_____ Odpowiedź padła wręcz natychmiastowo, wraz z wyrywaniem się, co tylko podburzało zimnawe już serce Ivana. Miał przed sobą idealny okaz do zabawy, jak mógł to zignorować? Zwłaszcza kiedy jego idealnym argumentem było, aby poszukał kogoś innego. Tylko bardziej przekonując go w ten sposób, że to właśnie z tym dzieckiem przed nim powinien się zabawić.
- Unfortunatelly for you, everyone is a sadistic prick. – wypowiedział niczym powszechnie znany fakt, bo dla niego to było coś takiego. Każdy z nich był jebnięty na swój sposób i kochał oglądać ból u innych. Samemu go przyjmować? Już swoje wycierpieli. - Get out of bedroom, Leo will kill me for blooding his bed.
_____ Te słowa natrafiły na ponowny opór ze strony lalki, której próby wyrwania się sprawiały, że bestia, jaką był stary mistrz tortur tylko bardziej i bardziej potrzebowała zabrać go ze sobą, przypiąć do krzesła w piwnicy, a może prosto do swojego łóżka, gdzie każe mu wisieć, powoli niszcząc wszystkie stawy w ramionach, dłoniach, barkach. Jego spojrzenie pokryte czerwienią, z takimi wizjami przed oczami, nie przejmowało się niczym stanowczo idąc w stronę schodów, dopóki nie spotkał się z kimś kogo nie powinin tutaj spotkać.  
- Well...
_____ Odezwał się głos, który swoim spokojem od razu wyciągnął Ivana z tego czerwonego, wypełnionego fantazjami oraz krwią miejsca, w którym mentalnie się znalazł przed chwilą. Oczy szybko znalazły twarz, która odzywała się w jego stronę - Nath, a za nim Anna. Prychnął pod nosem, puszczając od razu dzieciaka, tak zapartego o podłogę, że stracił równowagę kiedy nagle odzyskał wolność. Nikt nie przejmował się tym czy upadł czy może zdołał ustać na nogach. Rosjanin wyprostował się i spojrzał na Nath’a w białym kitlu oraz Annę, która stała za nim patrząc gdzieś w bok po ścianach, wiedząc, że Ivan ma jej za złe popsucie zabawy.  
- Ann- - zaczął, ale zostało mu przerwane, kiedy odezwała się inna osoba.
- I know. - Niemka spojrzała na Rosjanina z wyrazem twarzy nie wskazującym na złość, strach czy cokolwiek innego. - Leo is going back. I got text.
_____ Słysząc to, prychnął tylko pod nosem i odwrócił się w pół kroku patrząc na zabawkę, która tym razem uciekła spod jego dłoni, a tak pięknie mogliby się pobawić razem. W krzyku, agoni, bólu. Na pewno niezapomnianym przeżyciu.  
- I will tell you something - powiedział z dziwnym uśmiechem pod nosem - Leo likes your eyes. Not you. He would gladly dug them out, but then they would have been less pretty. - prychnął. - Not shiny. Just dead. - podniósł dłoń i wskazał palcem prosto na okno Nicolasa. - Your eyes. Only reason why you are still alive.
_____ Następnie odwrócił się i widząc Nathana z jego pytającym spojrzeniem, westchnął, machnął ręką, że rozumie i minął go schodząc niżej pod schodach z zamiarem ulotnienia się z miejsca zanim Leo wróci. Nie zrobił nic, za co musiałby się tłumaczyć, ale z tyłu głowy siedziała myśl, że ma przejebane w pewien sposób. Podrapał się po głowie i złapał za klamkę wielkich drzwi wychodząc. Słysząc trzaśnięcie, doktor odwrócił wzrok w stronę Nicolasa, zostawionego prawie sam na sam z nim. Gdyby nie obecność Anny. Widocznie w ten sposób chciała wyczyścić swoje sumienie. Podszedł do wyraźnie przerażonego chłopaka, a przynajmniej tak się prezentował w jego oczach.  
- You got lucky, Anna have some brain left. - zaśmiał się widocznie kontem oka sprawdzając jak ciemnowłosa Niemka zareagowała. Kiedy zobaczył, że tylko prychnęła krzyżując ramiona na torsie, odwrócił się do hiszpana. - You could have been dead right now. For Ivan, nailing you to the wall and skinning alive is the best fun.
- Then, he would scoop your blood and jerk with that as lube. - prychnęła marszcząc nos Anna, wyraźnie obrzydzona tą wizją. - Gross  
- Unhygienic for sure. - westchnął ciężko. - Anyway. Your voice? We don’t care, but everyone was like that at the beginning. Anne needed her dogs for her to gave opinion, and I needed to not be only the toy for Sarah, but someone with skills.
_____ Tutaj istniała dość duża konserwa, pełna historii jak utworzyła się obecna grupa, ale Brytyjczyk nie zamierzał jej otwierać, dostarczyć w ten sposób wszystkich informacji chłopakowi. Niech poczeka, przeżyje, zacznie robić wszystko w swojej mocy, aby przypodobać się Leo. Wtedy jego życie będzie łatwiejsze... Dopóki się nie znudzi, jak zawsze. Zwykle porywali kogoś ze zdolnościami, które mogły im się przydać w życiu. Tutaj? Z rozeznania ich wszystkich, nie był kimś kto kiedykolwiek będzie wstanie stać się częścią rodziny, jak oni. Nicolas Perez nie miał zdolności potrzebnych do bycia częścią grupy. Nie zabił nikogo, nie miał ciała, za które ktoś mógł zabić, jego wykształcenie też nie należało to wyjątkowych. Miał tutaj tylko i wyłącznie informatora, lubiącego te dwukolorowe oczy. Ivan się nie mylił pod tym względem. Nath wolałby jednak, żeby Hiszpan został coś więcej. Chociażby dla samego siebie i swojego życia, bo on mu nie pomoże. To byłaby zdrada grupy, rodziny, do której należy.  
- Let’s go. - rzuciła kobieta kładąc dłoń na ramieniu lekarza. - Ivan is gone so we should leave.
- You’re right. Leo will be back soon. We don’t need to be here.
_____ W tym momencie nie powinni zostawać tutaj dłużej niż trzeba, jeśli nie chcą, aby na ich głowę spadło coś, czego nie chcą. Leo na pewno znalazłby takie zadanie, które bardzo by im się nie spodobało. Już pomijając, że zbliża się duże zadanie i większość z ich wybędzie z domu. Nath zostanie, prawie sam.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Your personal death wish  - Page 4 Empty Re: Your personal death wish {01/10/23, 04:56 pm}

Your personal death wish  - Page 4 Nicola11

       Strach zawładnął moim ciałem, ale również wykazywałem chęć bronienia się. Nie miałem ochoty iść gdziekolwiek, a tym bardziej z Ivanem, który wyglądał na kogoś, kto tylko ma przyjemność ze sprawiania bólu drugiej osobie, choć po jego słowach nie wyglądało to tak, jakby miało to być bicie czy wbijanie igieł w skórę. Oddech miałem nierówny, a serce biło szybciej niż zwykle. W oczach miałem łzy i naprawdę chciałem by tym razem pojawił się ktoś, kto powstrzyma tego człowieka, ale prawda była taka, że nikt nie stanąłby po mojej stronie.
- P-puszczaj! - krzyknąłem już nawet nie dbając o to, czy mnie zrozumie czy nie. Znał moje zdanie na ten temat i z każdym krokiem, czułem, jak miękną mi kolana. Nogi powoli zaczynały odmawiać mi posłuszeństwa, tak samo ręce, które którymi obejmowałem nadgarstek Ivana, próbując zabrać jego palce, które znajdowały się na mojej szyi. Skąd on miał tyle siły, że nawet wbijanie paznokci na niego nie działało?
- Kurwa - mruknąłem pod nosem, nawet nie patrząc na to, co dzieje się przede mną.
       Po chwili poczułem, jak mężczyzna zatrzymuje się, po czym puścił mnie, a ja poleciałem do tyłu na tyłek, nie będąc na to zupełnie przygotowany. Syknąłem, łapiąc się jedną dłonią za szyję, mając cały czas wrażenie, jakby były tam palce Ivana. Starałem się uspokoić, ale nie było to takie proste, tym bardziej że nie do końca wiedziałem co to wszystko oznacza. Przecież nikt nie przyszedłby mi z pomocą i dobrze o tym wiedziałem. Odsunąłem się jeszcze bardziej do tyłu, nie ruszając się z podłogi, bo wiedziałem, że chwilę zajmie, aż moje nogi zaczną ze mną współpracować. Wzdrygnąłem się, kiedy Ivan ponownie na mnie spojrzał. Jego wzrok był nieprzyjemny, sprawiał, że człowiek zapominał o języku w gębie, choć ja na początku próbowałem zdziałać coś słowami, ale teraz wiedziałem, że muszę zwyczajnie trzymać się od niego z daleka. Leo wracał, ale nawet jeśli... Zareagowałby jakoś, gdyby złapał mnie z Ivanem? Z przerażeniem patrzyłem na mężczyznę, słuchając co do mnie mówi i w końcu zrozumiałem, dlaczego Leo zatrzymał mnie dla siebie. Oczy. Przez pieprzone, dwukolorowe oczy. Nie wiedziałem, czy powinienem się śmiać czy może jednak płakać, a najlepiej jedno i drugie. Powód był tak durny, że aż ciężko było mi w to wszystko uwierzyć, ale nie śmiałem się. Patrzyłem na Ivana, obserwując również osoby, które stały za nim. Moje oczy. Zawsze każdy powtarzał, że są one ładne i niesamowicie dobrze z nimi wyglądam, choć za dziecko większość rówieśników robiło sobie ze mnie żarty, obrażając na różne sposoby i wyśmiewając, bo byłem „inny” od pozostałych. Te oczy były wielokrotnie dla mnie przekleństwem i najwidoczniej to się nie skończyło. Gdyby nie one, to nie było by mnie tutaj. Nie musiałbym się martwić o to, czy przeżyję następny dzień czy też o to, że ktoś znów się mną zabawi, sprawi mi ból.
       Przetarłem oczy, z których pociekły łzy, po czym spojrzałem na Natha. Nawet nie zauważyłem, kiedy Ivan zniknął i zostałem sam z doktorkiem, jak i kobietą. Przesunąłem się do tyłu, aby nie być za blisko mężczyzny i patrzyłem to na niego, to na Anne. Ich słowa nie były pocieszające, czułem, jak moje ciało drży, a strach wcale nie znika. Nie wiem co chcieli zrobić, ale tymi słowami na pewno mnie nie pocieszali, choć na to nie liczyłem. Okej, Ivana nie było i nie udało mu się nic zdziałać, za to mogę być im nieco wdzięczny, ale po co zostali tu i mówili to wszystko? Obrzydlistwo. Na dodatek dalsze słowa Natha nie miały dla mnie sensu. Wiedziałem, że ich nie obchodzę, że jak będzie trzeba to mnie zabiją i nikt nie będzie miał wyrzutów sumienia, ale co on sobie myślał? Nie miałem żadnych umiejętności podobnych do nich, nie chciałem nawet tutaj być, a co dopiero bawić się z nimi w porywanie, zabijanie czy jakieś pieprzone tortury. Nigdy nie będę taki, jak oni.
- I don't care. I don't intend to become like you - powiedziałem cicho, ale to głównie dlatego, że miałem nieco zdarte gardło i nie miałem nawet siły się już wykłócać. Chciałem zostać sam, nie mogłem patrzeć na nikogo.
       Czekałem, aż wyjdą i wtedy podniosłem się z podłogi, zagryzając dolną wargę. Łzy na nowo napłynęły do moich oczu i choć serce było spokojniejsze, to nadal czułem, jak mocno bije. Będąc na dole, spojrzałem na jedzenie, ale nie miałem ochoty go ruszać, więc od razu poszedłem do łazienki. Nie byłem niczym ubrudzony, ale potrzebowałem ochłonąć, wyciszyć się nieco, dlatego zdjąłem z siebie wszystko i dotknąłem szyi, nie mogąc pozbyć się uczucia, że coś na niej jest. Puściłem letnią wodę z prysznica i zamiast stać pod natryskiem usiadłem, opierając się plecami o ściankę i zamknąłem oczy, czując pewną ulgę, kiedy woda zetknęła się z moją skórą. Palce powędrowały do oczy, o których to tak mówił Ivan. Westchnąłem zrezygnowany, chowając głowę w kolanach i pozwoliłem sobie na wypłakanie się. Czułem, jak moje ciało nieco się odpręża, ale jednocześnie bałem się, że to nie koniec. Leo miał niedługo być, ale co jeśli to mnie się oberwie, że Ivan tutaj był?
       Z tą myślą skończyłem się myć i wytarłem się ręcznikiem. Posprzątałem po sobie w łazience i wróciłem na górę, aby wyciągnąć czyste bokserki. Jedzenie na dole na mnie czekało, ale przez to wszystko nie miałem nawet apetytu, więc odpuściłem sobie posiłek, mając z tyłu głowy to, że będą miał z tego później konsekwencje. Położyłem się do łóżka, opatulając się kołdrą po samą brodę i skuliłem się na materacu. Nie zamierzałem spać, po prostu i tak nie miałem nic lepszego do robienia, ale też nie miałem ochoty na nic innego.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Your personal death wish  - Page 4 Empty Re: Your personal death wish {20/10/23, 07:02 pm}

Your personal death wish  - Page 4 Leo-3


_____ Zakupy zostały przeprowadzone w trybie ekspresowym, aby tylko Leo był wstanie wrócić do domu, do bazy, gdzie zostawił swoją zabawkę, podobno bez żadnych zagrożeń. Okazało się, jednak, że nie była to prawda do końca. Ivan postanowił zachowywać się niezgodnie ze wszystkimi standardami swojego charakteru, a może pokazywał pazury, które od dawna ukrywał i każdy o tym zwyczajnie zapomniał? W każdym wypadku, Leo, bez większych informacji w temacie, patrzył tylko na kamery jak wychodzi Ivan, a zaraz po nim Anna oraz Nath. Nikt nie był ubrudzony krwią, więc tętno blondyna wyraźnie zwolniło - jego łóżko nie było brudne od krwi jego zabawki. Lekarz nie pozwoliłby chłopakowi cierpieć i ruszałby na pomoc, a Rosjanin nie odebrałby sobie tej przyjemności, aby umorusać się krwią skrzywdzonego. Westchnął i oparł głowę w fotelu pasażera, kiedy dojeżdżali do posesji. Już przez bramę widział, że Anna czekała na niego z jakimś newsem. Może zamierzała mu przekazać co wydarzyło się u góry?  
_____ Wraz z wystawieniem nogi poza samochód, spotkał się z luźnym spojrzeniem Ivana, który trzymając dłonie w kieszeni patrzył na niego, w sposób, w jaki dziecko patrzy na rodzica, oczekując, kiedy usłyszy o swojej karze. Leo nie rozumiał, dlaczego dostaje takie spojrzenie, kiedy Ivan był starszym człowiekiem od niego, wyraźnie wiedzącym co zrobił i jakie będzie jego stanowisko. Co niby trzeba powiedzieć, że był zawiedziony czy coś? No bez przesady.  
- Nie patrz tak na mnie. - westchnął zamykając za sobą drzwi samochodu. - Jesteś dorosłym człowiekiem Ivan, wiedziałeś co robisz, prawda?  
- Nadal...
- Chyba chcesz przeprosić, co nie? - odezwała się Maria, otwierając bagażnik, aby wyciągnąć rzeczy. - Chodźcie mi pomóc. - dorzuciła zmieniając temat, wyraźnie kierując swoje słowa do Anny oraz Eve. - No!
- Ide, idę. - westchnęła Anna podchodząc do pełnego bagażnika i wyjmując z niego papierową torbę, która nie pasowała do reszty zakupów. - Co z tym?
- A. - Eve złapał za torbę i podszedł do Leo, wręcz na siłę zostawiając mu ją w dłoniach. - Dla twojego.  
_____ Po jego tonie głosu widać było, że nie był zbyt zadowolony, że wśród jego rzeczy znajdowało się jeszcze coś takiego – prezent dla zabawki, która jedyne co robiła to zachowywała się niepoprawnie i Eve, sam, chętnie uderzyłby go biczem po plecach kilka razy. Tak dla skruchy. Leo nie przejął się zachowaniem Włocha, tylko prychając lekko pod nosem rozbawiony takim nastawieniem. Zwłaszcza kiedy sam doskonale wiedział co znajduje się w środku. Mając to jednak w dłoni, gestem pokazał Ivanowi, aby ruszył przodem, samemu idąc za nim.  
_____ Podczas krótkiego dystansu od parkingu do jego stanowiska wymienili się ”uwagami i spostrzeżeniami”, w kwestii tego co wydarzyło się tego dnia. Tym wejściu na górę, co było powodem zachowania Ivana, poznając w konsekwencji stanowisko Leo na temat tej sytuacji. Wiedział, że chłopak nie był traktowany jak wszystkie poprzednie zabawki, które wręcz maltretował fizycznie i psychicznie, aż łamały się. Kruche i bezmózgie roboty były oddawane w dłonie innych. Sam nie wiedział, dlaczego od razu nie przystąpił do takiej tresury Nicolasa, ale może czas ją zacząć? Zostawił Rosjanina koło barku, kierując się do sypialni. Minął niezjedzony posiłek koło drzwi, ale westchnął na to tylko lekko. Znał powód czemu tego nie ruszył. Tym razem nie będzie o to zły.  
_____ Leo wszedł ostrożnie po schodach na górę, zastanawiając się co takiego, po tej sytuacji, będzie robił Nicolas, zderzony z dość okrutnymi faktami - że jego wybawiciel, osoba, której był własnością, chciała go tylko przez dwukolorowe oczy. Mężczyzna nie zamierzał zaprzeczać, bo była to zupełna prawda. Znosił charakter swojej zabawki przez wzgląd na te oczka. Może jednak przekonywał się trochę do tego buntowniczego nastawienia, kiedy z dnia na dzień wyczekiwał co tym razem głupiego zrobi Nicoś. Słysząc tą wszechobecną ciszę, nawet bez cichego łkania, rozejrzał się po sypialni, która wyglądała jak zawsze, właśnie z jego lalką, w miejscu, gdzie powinna być. W powietrzu unosił się zapach mydła, a czujący go Leo, tylko przywdział lekki uśmiech na ustach. Postawił koło telewizora papierową torbę z prezentem dla dobrze sprawującego się dziecko, po czym podszedł bliżej do skulonego i leżącego chłopaka w pościeli. Usiadł delikatnie na krawędzi łóżka i położył dłoń na lekko wystającego głowie, która wzdrygnęła się od jego dotyku. Niezależnie od tego czy chciał udawać, że śpi czy nie - wydało się, że jednak był czujny. Nie przejmując się tym, czy na niego patrzy czy nie, zaczął mówić.  
- Podobno miałeś przygodę jak mnie nie było. - jego ton nie był zły ani obrażony. Wiedział, że to nie do końca była wina Nico. - Ivan nie powinien do ciebie przychodzić z takimi zamiarami bez mojej zgody w przyszłości. - w tym momencie zatrzymał się na sekundę, aby skontemplować, czy powinien mówić dalej, lecz szybko podjął decyzję. - Porozmawiałem z nimi o tym. Tylko ja mogę decydować o twoim stanie.  
_____ Wiedział, że raczej nie będzie mu chciał odpowiedzieć na te słowa, lub dyskutować o dość niemiłym przeżyciu. Zresztą, Leo nie zamierzał słuchać skarżenia się od zabawki, która nie powinna mieć osobowości, a tylko grzecznie wykonywać polecenia, dawać się wykorzystywać jak my się podoba. Wstał więc z łóżka, zabierając swoją dłoń, która nie zrobiła nic więcej poza leżeniem na ciepłym ciele. Zanim jednak wykonał pierwszy krok w stronę schodów, zdał sobie sprawę z czegoś i zanim Nicolas mógł wejść mu w słowo, kontynuował.
- Koło telewizora leży prezent dla ciebie. - jego ton lekki, przyjemny. Ciężko było z niego wyczuć jakim sadystą był. - Kilka książek w twoim języku oraz gazety z Hiszpanii z poprzednich tygodni. - uśmiechnął się pod nosem, wiedząc co takiego zamierza zrobić z ledwo dorosłym Nicosiem zanim jeszcze pozostawi go sam, lecz jego usta opuściły inne słowa. - Mam nadzieję, że będziesz miał rozrywkę, kiedy mnie nie będzie.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Your personal death wish  - Page 4 Empty Re: Your personal death wish {28/10/23, 06:21 pm}

Your personal death wish  - Page 4 Nicola11

       Skulony pod kołdrą, potrzebowałem odciąć się od całego świata. Nieco udało mi się uspokoić, ale w głowie cały czas wracały słowa Ivana, ale i Natha. Potrzebowałem wyrzucić to wszystko z głowy, choć jednocześnie od początku chciałem wiedzieć, dlaczego tutaj jestem. Teraz nie musiałem już więcej dopytywać, bo dobrze wiedziałem na jakim punkcie u mnie Leo mógł mieć obsesję. Zapewne nawet te oczy nie powstrzymałyby go przed zabiciem mnie, bo jak nie ja, to ktoś inny się nawinie. W końcu nie byłem jedyną osobą chodzącą po tym świecie z takimi oczami. Musiało paść na mnie, bo przecież miałem za ''spokojne” życie. Zagryzłem dolną wargę, zaciskając palce na prześcieradle. Gdyby nie te pieprzone oczy, to może by mnie tu nie było. Niestety nie mogłem z tym nic zrobić, nie posiadając zdolności cofania się w czasie albo chociaż jakieś pieprzonej maszyny, która by mnie wróciła do przeszłości. Zapewne to by mi nic nie dało, bo koloru oczu bym nie zmienił, ale miałbym świadomość, że ktoś będzie chciał mnie porwać.
       Cały czas leżałem na łóżku, zmieniając jedynie pozycje, kiedy te stawały się niewygodne.  Brak apetytu nadal mnie nie opuścił, więc nie myślałem o tym by pójść coś zjeść, nawet jeśli oberwie mi się za to, że marnuje jedzenie. W końcu po co coś jeść, jeśli zaraz by się to zwróciło? Wyszłoby w sumie na to samo, ale nie chciałem się zmuszać do posiłku, który pewnie znalazł się na stoliku zanim Ivan postanowił mnie odwiedzić.
- Chcę do domu... - wyszeptałem do siebie, wzdrygając się, kiedy dźwięk otwieranych drzwi ponownie dotarł do moich uszu. Zacisnąłem palce na kołdrze, zarzucając bardziej na siebie materiał i zacisnąłem usta w wąską linię. Nie wiedziałem kogo mogę się spodziewać, a nie miałem ochoty na ponowną wizytę Ivana czy kogoś zupełnie innego. Ten ktoś był coraz bliżej. Słyszałem każdy jego krok, tym bardziej że w sypialni panowała cisza. Telewizor był wyłączony, a ja leżąc na łóżku nie wydawałem z siebie żadnych dźwięków. Poczułem, jak materac się ugniata, a po chwili na mojej głowie znalazła się dłoń, na którą się wzdrygnąłem. To jedynie zdradziło mnie, że nie spałem, ale nie miało to większego znaczenia, bo nie był to nikt poza Leo. Poczułem ulgę, kiedy to jego głos dotarł do moich uszu, ale jednocześnie nie rozumiałem dlaczego był taki delikatny dla mnie. Spodziewałem się czegoś zupełnie innego, ale nie mogłem narzekać, bo słowa mężczyzny wprawiły mnie w nieco lepszy humor. To jednak nie sprawiło, że byłem mniej czujny. Charakter Leo mógł się zmienić w każdej chwili, ale tym razem nie wyglądało na to by chciał mnie karać za cała sytuację z Ivanem czy nawet przez to, że nie zjadłem przygotowanego posiłku. Pociągnąłem nosem i dopiero wtedy poczułem, że łzy spłynęły po moich polikach wchłaniając się w pościel. Nie chciałem płakać, nie teraz i nie tutaj przed Leo, który tego nie widział, ale na pewno wiedział co kryje się pod kołdrą która mimo wszystko nas dzieliła.
       Ciepła dłoń zniknęła z mojej głowy, co sprawiło, że wynurzyłem się spod kołdry. Wytarłem oczy dłonią, spoglądając na blondyna, która najwidoczniej planował wyjść, ale zatrzymał się w ostatniej chwili, a ja spojrzałem na prezent, który leżał przy telewizorze.
- Gazety? - zapytałem, zauważając, że mój głos nieco drży. Spojrzałem na Leo, który rzeczywiście nie zamierzał teraz nic więcej zrobić. Miałem ochotę wstać i rzucić się na pakunek, aby sprawdzić co takiego piszą w gazetach z mojego domu. To jednak sprawiło, że przypomniałem sobie o złości, jaką darzyłem Leo oraz pozostałych. Żadna gazeta czy książki nie zmienią faktu, że to przez niego siedzę tutaj, a nie z rodziną.
- Zniszczyłeś mi życie przez moje oczy. O większym egoiście chyba nie słyszałem. Zrobiłeś ze mnie pieprzonego mordercę i to tylko dlatego, że spodobały ci się moje oczy. To chore! - uniosłem ton głosu, czując, jak złość na nowo mnie pochłania. Nie obchodziło mnie już nic. I tak nie miałem drogi ucieczki. Musiałem z nimi żyć albo dać się zabić. Nie chciałem zwariować, nie chciałem być taki sam, jak oni. - Jest wiele osób z tą samą przypadłością... Nie musiałem to być ja, nie zrobiłem nic złego by ukarano mnie w taki sposób... - wydusiłem już z siebie nieco spokojniej, zaciskając palce na kołdrze. - B-było trzeba je wydłubać - padło z moich ust, czując jak na nowe moje oczy napełniają się łzami. Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę musiał przeklinać własne oczy.
       Nawet jeśli moje słowa były niewłaściwe i Leo się wścieknie, to trudno. Potrzebowałem wyrzucić to z siebie, bo nie mogłem mieć pretensji do nikogo, a jedynie to Leo, który nie tylko jest potworem, ale również okropnym egoistą. Nie zawsze można mieć wszystko, ale najwidoczniej mężczyzna machnął na to ręką by tylko zatrzymać mnie przy sobie. Zrobił wszystko... Zniszczył moje życie, zapewne też całą moją rodzinę i zabił nic niewinne osoby, mieszając w to moich przyjaciół. Jak miałem spokojnie przytakiwać, kiedy to wszystko się stało? Wiedziałem, że jeśli chciałem przeżyć powinienem się ich słuchać i być potulny, ale zwyczajnie nie potrafiłem.
       Nie chciałem tak żyć zdany na ich łaskę i może słowa doktorka miały coraz większy sens, ale nie było nic, co mógłbym dla nich zrobić. W końcu jakie zdolności może mieć barman? Raczej nie potrzebują kogoś do robienia im drinków, choć to byłoby zabawne, jakby okazało się inaczej, ale nadal tego nie chciałem. Patrzenie na nich każdego dnia, tym bardziej że oni żyli tak, jakby nic złego tak naprawdę nie robili. Nawet nie chcę wiedzieć ile żyć zniszczyli przez czyjeś widzimisię.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Your personal death wish  - Page 4 Empty Re: Your personal death wish {12/11/23, 12:40 pm}

Your personal death wish  - Page 4 Leo-3


_____ Oh jak łatwo można popsuć komuś humor, który pewnie skończył się drobnym żartem dla Nicolasa, pozostawiając go dalej samego ze sobą, zwyczajnie zajęty pracą. Niestety, Leo był emocjonalną osobą, która nie znosiła krzyczenia na niego, nieważne o co chodziło, nieważne co trzeba było przekazać. Chciał być przyjemną i dobrą osobą, teraz - musiał pozbyć się prezentu jaki mu sprezentował przy okazji pokazując, żeby nigdy więcej nie zachowywał się w ten sposób. Rozumiał... Przynajmniej sądził, że rozumie. Jaka część jego świadomości mówiła mu, że logicznym jest, aby być złym na świat i ludzi w sytuacji chłopaka, ale jednocześnie... Dlaczego, do kurwy nędzy, musiał tego słuchać i to on był złym?  
- Przestań pieprzyć. - powiedział przez zęby pokonując odcinek między schodami do Nicosia w ciągu sekundy, łapiąc go za szczękę, mocno ściskając za pewno powodując ból. - Mogę je wydłubać w każdym momencie, ale postanowiłem, że tego nie zrobię. Bez oczu jesteś nic niewartą szmatą.
_____ Po tych słowach zamachnął się, aby go uderzyć, lecz zatrzymał się w trakcie ciosu, odrzucając go niczym zrobionego z papieru lalkę w kierunku schodów. Zdał sobie sprawę, że wybicie wszystkich zębów albo wyrwanie paznokci będzie krwawe i nie może tego zrobić we własnym łóżku. Jego kącik ust powędrował do góry, przypominając sobie inne fakty z życia rodziny, o których nie zamierzał informować nigdy swoją zabawkę. Widać jednak, brak treningu, o którym mówił Ivan, wychodził mu teraz bokiem. Chciał mieć spokojny i miły dzień, ale został od razu zaatakowany. Jak widać, Nicolas Pereze nie szanował samego siebie, ani niczego innego. Widać szok i to nie jeden, jest potrzebny w tym miejscu.  
- Myślisz, że dlaczego twoja rodzina jeszcze żyje? - rzucił pytanie podchodząc do leżącego, pewnie posiniaczonego chłopaka. Kucnął, złapał go za włosy i podniósł głowę do góry, aby spojrzeć w oczy, rzucić okiem na te policzki, z widocznymi śladami łez. - Żyją z moich pieniędzy. Myślisz, że śmierć żywicie rodziny, twoje zniknięcie, łatka mordercy nie sprawi, że ich życie się nie zmieni? Dopóki jesteś żywy, oni muszą być żywy. - na jego ustach pojawił się pełniejszy uśmiech. - W końcu ich kochasz, są dobrą kartą przetargową. - następnie puścił jego włosy i wstał na równe nogi, robiąc zamach i kopiąc NIcolasa w brzuch dwa razy oraz raz w klatkę piersiową. - Jeśli umrzeć - wykonał kolejne kopnięcia. - Ze wściekłością, że zniknęła mi zabawka - kolejne kopnięcia. -  Zmienię ich życie w piekło.
_____ Niech uważa się za ich zbawcę, a może powód, dla którego będą żyli parszywe życie. Skoro nie potrafił zadbać o siebie, Leo zamierzał stosować dość ekstremalną wersję kija i marchewki. Patrząc z góry na leżącego i zwijającego się z płaczek zabawkę, mógł tylko zrozumieć, że widać do tej pory traktował go zbyt ulgowo. Dał mu może za mało roboty, skoro aż tak potrzebował zajęcia, iż tworzył kłótnie. Czubek buta włożył pod brodę i zmusił go, żeby podniósł swoją twarzyczkę. Widząc jej wyraz, w jego głowie pojawiła się wspaniała myśl. Skoro nie potrafił odpowiedzieć dobrem na dobro, to dostanie zawsze zło. Może gdy zobaczy jak źle może być, nauczy się?  
- Wstawaj. Traktowałem cię za dobrze. - w jego tony aż słychać było, że knuje coś bardzo niedobrego dla Nicolasa. Wyraźnie najeżony gniewem za emocjonalny wybuch, lecz przy okazji czymś na wzór podniecenia z nowych możliwości. - Skoro nie potrafisz się zachować dobrze, bo nie masz prawa spać ze mną.
_____ Widząc, że Nicolas nie był do końca skory do reakcji, do wstania, może też przez ból. Złapał go za pod ramię unosząc do góry i tak trzymając zszedł po schodach. Nie chciał powtórki z rozrywki, że znowu będzie miał skręconą nogę jak pójdzie swoim tempem. Wyszedł przez jedne drzwi, po czym puścił go, podciął mu nogi, aby upadła na ziemię i złapał za zdrową kostkę, ciągnąć po ziemi do drzwi na zewnątrz. Nie przeszkadzało mu możliwe szarpanie się czy krzyki lub płacz. Nawet nie reagowałby na błagania. Już podjął decyzję, jak z tymi jego oczami. Po drodze na drogą stronę domu, trafił na Annę, która widząc to zdarzenie uniosła wyraźnie brwi do góry zszokowana.  
- What happend? - spytała widząc uśmiechnięta i wkurwioną minę Leo. - Do you need some help?
- Actually, yes. - Informator zatrzymał się, lecz nie puścił nogi Nicolasa, zwyczajnie mówiąc do Anny. - He is not a human, but a dog, so i want him to live like one. Is it possible?  
_____ Słysząc to, na ustach Niemki pojawił się wielki uśmiech. W oczach pojawiła się ekscytacja tym pomysłem.  
- Yes! Absolutely! - odłożyła co trzymała w dłoniach na bok i rzuciła szybko zanim zaczęła biec w kierunku swojego pokoju. - Leo, you go, i will catch you there!  
_____ Co prawda blondyn nie wiedział do końca, co krążyło w głowie Anny, ale jej pomysły zwykle były zabawne, więc ciągnąć chłopaka, wyszedł na zewnątrz, zszedł po kilku schodach nie przejmując się o możliwe uderzenia głową, niech Nicolasa sam się tym przejmuje. W końcu znaleźli się przed budynkiem, z którego docierały dźwięki szczekania psów. Leo otworzył wielkie drzwi i wszedł do środka, widząc od razu, jaki z boksów był pusty, dostępny, aby umieścić tam Nicolasa. Po brudnej, błotnistej podłodze, w końcu wsadził go na siano. Dopiero teraz puścił kostkę, czerwoną od jego mocnego ściśnięcia. Złapał za pobliską obrożę i łańcuch do niej. Zanim Nicolas zdążył wyjść z szoku czy bólu czy cokolwiek to było, uderzył go nią po twarzy, powodując, że słabszy, drobniejszej budowy, wylądował na drewnianej podłodze, gdzie leżały dwie lub trzy większe poduszki. Teraz, Leo kucnął przy nim, zakładając zimny metal na około szyi i zapinając na zamek, to samo robiąc z drugim końcem, montując go stabilnie do psiego legowiska.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Your personal death wish  - Page 4 Empty Re: Your personal death wish {18/11/23, 09:47 pm}

Your personal death wish  - Page 4 Nicola11

       Wystarczyły dwa słowa bym zrozumiał, że to nie skończy się dobrze. Spojrzałem wystraszony w oczy Leo, choć i tak nie miałem wyboru przez palce, które mocno ściskały moją szczękę, trzymając nieruchomo twarz skierowaną w jego stronę. Czułem, jak ból rozchodzi się po całej twarzy, narastając z każdą sekundą. Słowa nie chciały wyjść przez usta, które i tak ledwo mogłem otworzyć. Krzyknąłem dopiero, kiedy rzucił mnie do schodów. Czułem, jak strach przejmuje całe moje ciało, które drżało z przerażenia i niepokoju. Miałem ochotę cofnąć słowa, które z siebie wydusiłem. Cofnąć się o te kilka minut do tyłu, aby w odpowiednim momencie zamknąć gębę. Może i przez moment poczułem odwagę, aby to z siebie wyrzucić, ale teraz czułem się, jak mała myszka, która znalazła się kącie i nie miała możliwości ucieczki.
- Prze-przeraszam... - wyszeptałem pod nosem, na tyle cicho, że Leo na pewno tego nie usłyszał. W oczach pojawiły się łzy, a ciało leżało, jakby wiedziało, że jak tylko się podniosę, to będzie tylko gorzej. Co mogłem zdziałać przeciwko osobie, która wie, jak zabijać?
       Wzdrygnąłem się, kiedy zaczął mówić o mojej rodzinie. Nie chciałem, aby w jakikolwiek sposób byli zamieszani w to wszystko, choć zdawałem sobie, że mogli przeżywać teraz piekło. Syknąłem, kiedy pociągnął mnie za włosy, a po poliku spłynęła kolejna łza, której nie mogłem nawet zetrzeć ze skóry. Zacisnąłem usta, powstrzymując się przed niepotrzebnymi słowami, tym bardziej, że z każdym kolejnym słowem blondyna, czułem, że nie mogę bardziej tego zepsuć. Nie chciałem by przeze mnie, inni tracili życie i nie, nie obchodziłoby mnie to aż tak, gdyby nie fakt, że mowa była o mojej rodzinie, którą kochałem z całego serca, nawet jeśli nie zawsze było kolorowo. Podparłem się rękoma, trzymając spuszczoną głowę, cały czas myśląc nad słowami Leo, które sprawiły, że coraz bardziej chciałem się poddać temu wszystkiemu. Nie chciałem tak żyć, wolałem siedzieć w tej pieprzonej pracy z managerką, z którą się zwyczajnie nienawidziłem. Spędzać czas z przyjaciółmi oraz dostawać durne prezenty od ojca, jednakże ani on, ani Duena, nie żyli.
       Głośny krzyk opuścił moje usta, a ciało skuliło się z bólu po kopnięciach, które otrzymałem od Leo. Łzy obficiej spływały z oczu, a ciało drżało i wyginało się wraz z kolejnym uderzeniem. Złapałem się za brzuch, podkurczając nogi, co wcale nie pomagało. Ból promieniował przez całe ciało, a szloch zagłuszał moje własne myśli. Bolało, tak okropnie bolało. Nie czułem by aż tak mi się należało za to co powiedziałem, jednakże, Leo wyznawał inne zasady, szybko się irytował, co zdążyłem zauważyć. A jednak nie powstrzymałem się ze słowami, które wcześniej dotarły do uszu blondyna. Zagryzłem dolną wargę, kuląc się jeszcze bardziej, kiedy ból nie mijał. Miałem wrażenie, jakby naruszył jakieś narządy, bo w końcu kopnięcia nie należały do delikatnych, nie byłem też na niego przygotowany, ale nawet jeśli byłoby inaczej, to jakie szanse miałem z siłą mężczyzny?
- Przepraszam... T-to się nie powtórzy - wyszeptałem, ledwie słowa uciekły z moich ust i nawet nie wiedziałem, czy one dotarły do uszów mężczyzny. Z trudem przełknąłem ślinę, nawet na moment nie przestając płakać. Spojrzałem niewyraźnym wzrokiem na Leo, którego śmierć przyniosłaby mi spore ukojenie. Nawet jeśli sam miałbym zginąć, to chciałbym zobaczyć, jak umiera na moich oczach, ale to niemożliwe.  Jęknąłem z bólu, kiedy podniósł mnie z podłogi, aby zejść ze mną po schodach, ale wcale nie zapowiadało się kolorowo, kiedy znów z krzykiem znalazłem się na podłodze, zaś na kostce zacisnęły się palce blondyna.
- Boli... - wymamrotałem, czując, jak powoli tracę jakikolwiek kontakt z rzeczywistością. Chciałem stąd uciec, rozpłynąć się niczym pyłek... Może nawet jakoś udobruchać Leo, aby nie był taki okrutny, ale nic nie mogłem zrobić w takim stanie. Ledwie kontaktowałem, nie docierały do mnie słowa innych, zagłuszony przez własny szloch oraz odczucie bólu, z każdym kolejnym krokiem blondyna, kiedy moje ciało było ciągnięte zaraz za nim.
       Cała drogę czułem coraz to mocniejszy ból, bo nic nie wskazywało na to, że zostanie zniwelowany przez jakąś pomoc doktorka czy zwyczajne potraktowanie mnie, jak człowieka. Szczekanie psów nieco bardziej mnie rozbudziło, ale i przeraziło. Otworzyłem szerzej oczy, czując jeszcze większy strach. Spojrzałem na Leo, choć na mojej twarzy pojawiał się cały czas grymas spowodowany bólem. Chciałem uciec do kąta, skulić się i zwyczajnie zostać sam, ale to miejsce było jeszcze gorsze od pokoju, w którym byłem na samym początku. Tam miałem niewygodne łóżko, a tutaj legowisko, jak dla pieprzonego psa. Przełknąłem gulę, kiedy obroża mignęła mi przed oczami, to samo ze smyczą, a mój głos rozniósł się po całym pomieszczeniu, a ciało po raz kolejny znalazło się na ziemi. Oddech był ciężki, a serce przyśpieszone. Chciało mi się wyć, ale chyba nie miałem już czym. Poczułem, jak obroża styka się z moją skórą, od czego dostałem gęsiej skórki.
- P-przepraszam... N-naprawdę, ja... - urwałem, czując, jak zdarte gardło pobolewa. - To się nie powtórzy, proszę... N-nie chcę tu być - mówiąc to, patrzyłem z załzawionymi oczami  w stronę Leo. Mogłem zrobić wszystko, byłem w stanie przeżyć pieprzenie z nimi, ale kurwa... Bałem się tu być. Przerażenie malowało się na mojej twarzy, a choć trochę odzyskałem sił, to nadal z każdym ruchem, czułem okropny ból. Jednakże, jakby to wszystko poszło w zapomnienie, kiedy zrozumiałem co się dzieje. - Z-robię wszystko, błagam... Nie rób mi tego - powiedziałem załamanym głosem.
- Nieważne czego chcesz. – mówiąc to, patrzył na mnie zimnym spojrzeniem. Czułem, jak dreszcz przechodzi po moim ciele od samego wzroku mężczyzny. - Tą noc spędzisz tutaj. Może przemyślisz swoje zachowanie.
       Z tymi słowami wiedziałem, że nie mam szans na przekonanie Leo. Nie chciałem tu być, byłem tym wszystkim cholernie przerażony. Wykłócanie się z blondynem nie miało teraz większego sensy, musiałem pogodzić się z tym, że byłem na przegranej pozycji od samego początku.
- M-mogę chociaż jakiś koc? Jest tutaj zimno - powiedziałem niepewnie, spuszczając głowę. Pomieszczenie nie należało do najcieplejszych, a ja sam nie byłem odpowiednio ubrany do temperatury, tym bardziej jesiennej, gdzie noce były zdecydowanie chłodniejsze. W końcu jeden koc nikogo nie zbawi, jednakże mówiliśmy tutaj o Leo, który i tak był wystarczająco wściekły. Moje wyziębione ciało nie zrobiłoby na nikim większego wrażenie, ale wolałem nie zachorować przez to, że zostałem tutaj bez koca.
- Czego nie- – podniesiony ton głos Leo został przerwany przez dźwięk otwieranych drzwi. Tak, jak mężczyzna spojrzałem w ich kierunku, mrużąc oczy, bo nie do końca wiedziałem kto tam jest. Westchnięcie, jakie padło z ust Leo, nie było w żaden sposób relaksujące. Czułem, że ta wizyta to początek wszystkiego i mogłem spodziewać się najgorszego. Sama świadomość, że są psy i to na pewno wytresowane, więc wystarczy jedna komenda by te mnie zagryzły. - What you have in this box?
- Few toys for a puppy.
       Zmarszczyłem brwi, widząc, jak kobieta trzyma kartonowe pudełko, uśmiechając się od ucha do ucha, a jej słowa niewiele mi mówiły.  Mogły być to prawdziwe zabawki dla szczeniaków, ale do głowy przychodziły mi jeszcze inne zabawki. Te dla ludzie, zdecydowanie bardziej erotyczne. Widziałem, jak Anna posyła mi uśmiech, otwierając szybko pudełko. Patrzyłem na wszystko uważnie i choć oni taktowali mnie teraz, jak jakiegoś pieprzonego psa, to mnie wcale nie widziało się sikać na durną matę czy jeść prosto z miski bez możliwości korzystania ze sztućców. Był też koc, który najbardziej mnie zainteresował i gdyby nie to, że bałem się wykonać chociaż jeden krok, to prawdopodobnie już siedziałbym otulony materiałem.
- I don't know if we are going for scary, humiliating or what - rzuciła wyciągając dildo z krzywym uśmiechem. Leo tylko spojrzał zabawkę, a potem na mnie, na co się wzdrygnąłem. Nie podobało mi się to wszystko, tym bardziej dildo, które znajdowało się z pudełku. - Co wybierasz?
- Co? - zmarszczyłem brwi patrząc to na Leo, to na kobietę. Nie wiem, co chodziło po ich głowach, ale nie dość, że zostałem potraktowany, jak worek treningowy to jeszcze miałem spać, jak jakiś pies. Czego on jeszcze ode mnie oczekiwał? Że chętnie wystawię tyłek do zabawy, kiedy ledwie się trzymam? Potrzebowałem się położyć, pozwolić by ciało się zregenerowało chociaż do tego stopnia by tak okropnie nie bolało.  - Nie do końca wiem między czym mam wybierać, nie chcę takich zabawek w takim miejscu - powiedziałem wskazując drżącą dłonią na dildo. - To miejsce to za mała kara? - zapytałem zanim w ogóle pomyślałem, ale było już za późno.
       Zauważyłem uśmiech na twarzy Leo, ale szybko mój wzrok pognał za jego dłonią, kiedy tylko ta sięgnęła po opaskę na oczy.
- We will go with scary and humiliating. – zwrócił się do Anny, która podekscytowana kiwnęła głową, stawiając karton na ziemi i wyciągając potrzebne rzeczy z pudła. Byłem zbyt przejęty tym wszystkim, by patrzeć co takiego kobieta wyciąga z pudła, tym bardziej że Leco kucnął przy mnie. - Ty jeszcze nie wiem co to jest kara. Bycie tutaj? - ręką wskazał na sufit od niechcenia. - To minimum, żebyś przestał gryźć moją rękę. - kliknął językiem i wstał na równe nogi, łapiąc za moje włosy, na co jęknąłem z bólu. Jak nic już kilka mi ich wyrwał. - Ivan miał rację, potrzebujesz się nauczyć jak źle może być, żebyś dostrzegł jak dobrze masz.
       Co jest dobrego w byciu zabawką? Chciałem to z siebie wydusić, ale powstrzymałem się, wiedząc, że tylko bardziej go zirytuję. Jak do tej pory, ani razu poczułem się dobrze czy bezpiecznie. Każdego dnia jestem przerażony, bo choć może spędzam dużo czasu w pokoju Leo, to nigdy nie wiem co mnie czeka danego dnia.
- Dla każdego co innego oznacza „mieć dobrze” - wyszeptałem i zamknąłem oczy. Samotna łza spłynęła z kącika oczy po policzku, aby zniknąć na mojej dłoni. Cały drżałem, bo bałem się pomysłów, które Leo tworzył w swojej głowie. Na dodatek była tu jeszcze jego koleżanka. Podekscytowana i zainteresowana. Zdania nie zmieniłem – są psycholami.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Your personal death wish  - Page 4 Empty Re: Your personal death wish {10/12/23, 01:46 pm}

Your personal death wish  - Page 4 Leo-3


_____ Idea, że boli jest dobra. To znaczy, że żyjesz, że wszystko się zgadza. Kiedy nic nie czujesz, wtedy dopiero jest kiepsko. Z twoim ciałem. Z twoją głową. Patrząc więc na Nicolasa, błagającego o coś czego nie może mieć, serce Leo pozostawało niewzruszone. Nie tym razem. Może w przyszłości się ruszy? Zadudni od czegoś innego niż tylko gniew. Łzy spływające po policzkach nie trafiały do niego, jakby widział film za srebrnym ekranem. Nie tylko przeprosiny, ale też obietnice... Niestety. Nic z tego nie zadziała na wkurzonego informatora. Nicolas będzie musiał się rozróżniać, kiedy może sobie na coś pozwolić, a kiedy zostanie zaciągnięty do brudnego budynku, pachnącego psami na kilometr, aby w ciemności i strachu, uspokoić swoje emocje.  
- Nieważne czego chcesz. - odpowiedział ucinając błagania. - Tą noc spędzisz tutaj. Może przemyślisz swoje zachowanie.
_____ Aż prawie niechcący zmarszczył brwi przypominając sobie jakie to zachowanie było. Niestosowne, minimum, a on przecież przyszedł do niego z dobrymi intencjami i prezentem. Nigdy aż tak spokojnie nie pochodził do swoich poprzednich zabawek. Zwykle bardzo szybko rozumiały, że muszą robić wszystko to co on chce z uśmiechem, aby uniknąć bólu, krzyku i przeszywającego kości strachu, że stanie się to czego boją się najbardziej. Będąc w tak ciemnym miejscu mentalnie, kiedy Nico pyta się go o zwykły koc, prawie ponownie wybucha.  
- Czego nie- - jego słowa przerwane przez otwarcie drzwi, gdzie od razu skierował spojrzenie. Zobaczył w nich Annę, z pudełkiem. Westchnął ciężko nie spuszczając wzroku z zadowolonej i uśmiechniętej kobiety. - What you have in this box?
- Few toys  for a puppy. -grymas na twarzy Leo zmalał zwyczajnie zaciekawiony co takiego zamierzała przedstawić światu. Szybko przeszła do przedstawienia zawartości, otwierając kartonowe pudło. Mata do sikania, miska do jedzenie i na wodę, opaska na twarz, kocyk. - I don’t know if we are goint for scary, humiliating or what
_____ Oznajmiła dając zajrzeć Leo do pudełka, żeby zobaczył więcej możliwych sposób ba uwiązanie Nico i zabranie mu wszystkich możliwości i zmysłów. Przy okazji czego były tu także faktycznie zabawki, których chętnie by teraz użył. Żeby sobie ulżyć, nieseksualnie. Nie był napalony, raczej emocjonalnie chciał zobaczyć, jak Nicolas zostaje poddany najgorszemu co się da, zanim jednak to nastąpi... Blondyn da ostatnią szansę chłopakowi. Jeśli ładnie mu odpowie, może skończą tylko na postraszeniu.  
- Co wybierasz?  
- Co? - widać Nico jednak nie umiał zrozumieć sytuacji, cierpiąc na brak rozumu, a może ból go zwyczajnie otumanił. - Nie do końca wiem między czym mam wybierać, nie chcę takich zabawek w takim miejscu. - kolejne zdanie, które wyraźnie nie spodobało się Leo. Jego negatywne odczucia jednak nie szły w stronę wybuchu gniewu, a raczej uśmiechu. - To miejsce to za mała kara?  
- We will go with scary and humiliating.
_____ Oznajmij odwracając się do Anny, która od razu podekscytowana wzięła się do pracy. Na pewno nie do końca myślenie o tym samym, ale na pewno powiązań było mnóstwo. Oboje bowiem tak samo lubili psiaki, które znajdowały się na około. Razem szkolili i zajmowali się nimi. Tresura nie była im obca, chociaż Nicolas otrzymywał najgorszą jej wersję. Kiedy Niemka przygotowywała sobie wszystko, on kucnął przy nim. Miał mu coś jeszcze do powiedzenia, może te słowa do niego trafią? Jak coś w końcu, bo wydawał się mieszkać w bańce, chociaż był już głodzony i pobity.  
- Ty jeszcze nie wiesz co to jest kara. Bycie tutaj? - pokazał na sklepienie sufitu. - To minimum, żebyś przestał gryźć moją rękę. - na samo wspomnienie tego co przed chwilą się wydarzyło w pokoju, kliknął językiem. Od razu wstał na równe nogi i złapał garść włosów, co spowodowało, że po raz pierwszy od dłuższej chwili, Leo usłyszał coś miłego. - Ivan miał rację, potrzebujesz się nauczyć jak źle może być, żebyś dostrzegł jak dobrze masz.  
_____ Puścił między uszami odpowiedź swojej zabawki, która widać nadal nie umiała się zamknąć. Anna patrzyła lekko zastanawiając się nad rozmową prowadzoną między nimi, nie pytała, a zwyczajnie poczekała aż Leo pociągnie Nicolasa, aby znalazł się na kolanach. Wtedy bardzo sprawnie założyła grube kajdanki na jego nadgarstki. Jakieś 5cm materiału bardzo przylegającego do skóry nie było czymś z czego złapany kciuk będzie wstanie go wyciągnąć, jeśli będzie bardzo źle. Nie całe kilka cm między jedną, a druga dłonią nie dadzą mu za dużo do popisu, lecz na tym nie skończyli. Leo puścił jego włosy, biorąc piękny przyrząd do ręki. Nie prosił Hiszpana, aby otworzył usta, aby włożyć dildo z paskiem widział miny. Bez większego wysiłku, ścisnął mu szczękę, otwierając ją, a później z groźnym spojrzeniem wsunął zabawkę. Nie była na tyle duża, żeby uniemożliwić mu oddychanie, wypełniając gardło niczym jego własny kutas, ale nie o to chodziło. Zaczął zapinać pasek z tyłu głowy, kiedy Anna złapała za złączone dłonie, a kiedy tylko usta zostały stabilnie wypełnione, ciągnąć je do góry i za plecy chłopaka, żeby podpiąć go do metalowych bramek przez co został zmuszony do leżenia na plecach, a przynajmniej swoją kością ogonową wyraźnie łączył się z podłogą.  
- Was kommt als nächstes? - odezwał się Leo, do Anny, która tylko kiwnęła głową na miejsce po jego prawej stronie. Spojrzał i dostrzegł tak opaskę, słuchawki i klatkę na penisa chłopaka, chwytające za nią i podnosząc. - Glauben Sie, dass es benötigt sein wird?  
- Ja, so macht es mehr Spaß - odpowiedziała z uśmiechem. - Willst du es aufnehmen und ihm verkaufen, dass es live ist?
_____ Ta propozycja sprawiła, że Leo uniósł brwi, ale nie musiał się długo zastanawiać, żeby znać odpowiedź na to pytanie. Pomysł brzmiał niesamowicie fajnie, idealnie wręcz. Zresztą, jak bardzo mu zajdzie za skórę to właśnie to nagranie potem można przesłać do rodziny, ale straszyć go, że właśnie w ten sposób dowiedzieli się, że chłopak żyje. Zaraz potem, Nicolas został rozebrany do zera, pozbywając się zupełnie wszystkiego, a pod tyłek włożony został mu kocyk, który był w kartonie. Jego penis uwięziony w klatce nie będzie wstanie stać się twardy. Na przyszłość, że pobawi się z zatkaniem mu przewodu moczowego zmuszając do seksu na pełny pęcherz, ale to, kiedy indziej. Teraz, niech ma swobodę, zmoczyć siebie i okolice w moczu. Na jego kostki także zostały założone “kajdanki”. One jednak nie łączy się ze sobą, a długim łańcuchem do boków boksu, żeby nie mógł za nic w świecie złączyć swoich kolan. W tym momencie, trochę zadowoleni z siebie, Leo i Anna kiwnęli do siebie głowami i kobieta wyszła idąc po coś. Blondyn za to wrócił swoim jasnym spojrzeniem na ciało przed nim, któremu zamierzał powiedzieć co jeszcze zamierzają zrobić.  
- Będziemy nagrywać to całe zdarzenie i puszczać na żywo w Deep Webie. - po jego twarzy widać było, że zszedł z niego wcześniejszy gniew, lecz cały czas irytacja widoczna była w zimnych oczach. - Może twój tyłek stanie się gwiazdą?  
_____ Zaśmiał się i splunął na dłoń, aby następnie mokrawą dłoń dotknąć, po raz pierwszy tyłka Nicolasa, wyraźnie zajmując się jego tylną stroną. Musiał ją przygotować na to co czekało w pudełku. Dildo, które będzie się ruszało i wyłączało na odległość. Nie to w tym jednak było najfajniejsze, a rurka. Zamierzał ze swojej biurka, w różnych odstępach czasu, pompować go białymi fluidami. Trochę w tym momencie czuł satysfakcję z tego co zaplanował. Droczyć się z nim tak przez całą noc. Czując, że Nico mógł już coś przyjąć, wyciągnął swoje palce, które robiły do tej pory dobrą robotę, dając ciału przyjemność, której nie pożądało. Chwycił za czarną zabawkę z wypustkami i bez większego przejmowania się tym jak zachowanie się zabawka, wsadził go do samego końca.  
- Zurück - odezwała się Anna mając pod pachą tripod z kamerą, i w dłoni trzymając wiadro z czymś białym. - Ich entschied, dass dies das Beste wäre.
- Was ist das?
_____ Spytał Leo puszczając dildo, lecz nie zapomniał włączyć go na małe obroty, aby powoli pracowało w środku Nicolasa, kiedy on wstał na równe nogi i spojrzał do wiadra pełnego czegoś białego z pytającym spojrzeniem. Nachylił się lekko, żeby powąchać płyn i nie miał charakterystycznego zapachu niczego. Anna jednak poruszała wiadrem i widząc jaką gęstość to ma, informator od razu wiedział co to jest. Bez słowa, z zadowolonym uśmiechem, podłożył rurkę do wiadra z zawartością, a kobieta ustawiła kamerę włączając ją na nagrywanie. Teraz, otworzyli tylko box, aby pieski mogły wejść, jeśli będą chciały, a na oczy Nicolasa założyli opaskę, aby zabrać mu jeszcze więcej informacji o tym co się dzieje. Oh, jak przerażony będzie, gdy w środku nocy odwiedzą go psy z ciekawości? Nawet nie odezwał się na pożegnanie informując, kiedy wróci. Zwyczajnie wyszedł z Anną bez słowa.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Your personal death wish  - Page 4 Empty Re: Your personal death wish {31/12/23, 11:31 am}

Your personal death wish  - Page 4 Nicola11

       Przerażenie nawet na chwilę na straciło na sile. Błagania czy protesty nic nie dawały, a ja czułem się coraz bardziej, jak zwykły robak, którego można w łatwy sposób zdeptać. Chciałem stąd uciec, wyrwać się i żyć tak, jak dawniej. Może nie było kolorowo, ale kurwa, to, co działo się tutaj to koszmar, z którego chętnie bym się wybudził. Ciało odmawiało mi posłuszeństwa, bo choć chciałem protestować, nawet najmniejszy ruch sprawiał mi ból. Zacisnąłem usta, kiedy zauważyłem kajdanki, a po chwili poczułem je na swoich nadgarstkach. Choć i tak ledwie się ruszałem, to najwidoczniej mieli w planach jeszcze bardziej ograniczyć moje ruchy. Moje oczy jednak się rozszerzyły, widząc co takiego znajduje się w dłoni Leo. Zadrżałem, odchylając się nieco do tyłu, aby przypadkiem nie ruszyć się całkowicie z miejsca. Bałem się i to cholernie, moje oczy biegały wszędzie, to na Leo, to na kobietę i choć żadne słowo nie wychodziło z moich ust, to jasno i wyraźnie oczami błagałem by przestali.
       Jęknąłem czując, jak blondyn ściska moją twarz i choć patrzyłem na niego ze wściekłością, to z moich oczu popłynęły łzy, jak tylko wepchnął zabawkę do gardła. To sprawiło, że wcale nie skupiłem się na tym co robi kobieta, ale coraz bardziej myślałem nad tym by po prostu mnie zabili. Najlepiej szybko i za pierwszym razem. Cały czas obserwowałem ich poczynania i choć moje ciało drżało, to nie było to z przyjemności, a pieprzonego przerażenia. Nie mogłem zrobić nic. Nie mogłem się odezwać czy swobodnie poruszyć, zdany zupełnie na Leo i Anne. Oddech był ciężko i nie dlatego, że moje usta zostały wypełnione dildo, ale strach swoje robił. Czułem się coraz gorzej. Moje ciało jednak cały czas reagowało, a raczej protestowało, kiedy zostałem pozbawiony całkowicie ubrań oraz kiedy mój penis został zamknięty w czymś, czego nawet nie znałem. Nie zagłębiałem się we wszystkie akcesoria jakie istnieją, ale to było takie dziwne. Przełknąłem gulę w gardle, patrząc wściekły, ale i zawstydzony na Leo, ponieważ tylko on został w zasięgu mojego wzroku. Ruszyłem nogami, ale te tylko trochę drgnęły, jednakże miałem mocno ograniczone ruchy, ale to w sumie mnie nie zaskoczyło. Bardziej byłem przejęty tym, co miałem w gardle, bo to było najmniej wygodne. Zacząłem się trochę wiercić, szukając sobie „wygodniejszego” ułożenia, ale z każdym ruchem czułem przeszywający ból. Zauważyłem, że Leo mi się dokładnie przygląda, więc spojrzałem na niego, powstrzymując łzy, które cały czas nagromadzały się w dolnej powiece. Może i lepiej, że miałem zakneblowane usta, bo mógłbym przesadzić w słowach. Przerażony zwykle nie myślałem nad tym co robię czy mówię, ale tutaj każdy ruch, każde pojedyncze słowo mogło sprawić, że byłoby tylko gorzej. Sam już nie wiem, czy chciałem żyć czy może prościej było się poddać. Miałem jednak cały czas słowa Leo w swoje głowie. Dopóki żyję to moja rodzina jest bezpieczna. Nie chciałem by komukolwiek się coś stało, wystarczy mi, że straciłem ojca, nie chcę usłyszeć o śmierci moich przyjaciół czy rodziny. Z drugiej strony nie chciałem by tak wyglądało moje życie. Leo mógł się wściekać kilka godzin, dni, a może nawet miesięcy czy lat i wcale nie byłbym zaskoczony gdyby ten dupek tak mnie zostawił na jakiś czas, nawet jeśli miałbym stracić czucie w kończynach.
       Zmarszczyłem brwi kiedy słowa Leo do mnie dotarły.  Psychole. Oni się mocno pieprznięci. Na samą myśl zrobiło mi się niedobrze, bo nie podobała mi się wizja, że ktoś, a raczej spora rzesza osób miała widzieć mnie w tym stanie. Nie było to w żaden sposób podniecające i myślę, że nawet im nie zależało na tym by miało takie być. Nie podobało mi się to, co wyraźnie okazywałem na swojej twarzy, choć bardziej było to widać po oczach i reakcji ciała, które chciało się stąd wydostać. Pokręciłem głową, wyrażając swój sprzeciw i chciałem podciągnąć się nieco do góry by uniknąć kontaktu z Leo, ale było to niemożliwe. Odchyliłem głowę do tyłu, a po policzku spłynęła łza, kiedy poczułem jego palce w sobie. Wydawałem z siebie mruknięcia, choć daleko mi było do nich, bo knebel w moich ustach strasznie zniekształcał dźwięki. Zadrżałem raz, drugi, czując dokładnie jego palce, które rozciągały mnie bardzo dokładnie. Nie chciałem tego i byłem zły na siebie, że dawałem jakieś pozytywne reakcje, ale nawet mój przerażony stan nie pozwolił bym czuł jedynie obrzydzenie do tego. Palce opuściły w końcu moje ciało, ale nie zostałem długo bez niczego. Wygiąłem plecy, pozwalając by grymas pojawił się na mojej i tak zrozpaczonej twarzy. Klatka piersiowa unosiła się szybko i nierównomiernie, a jak tylko dildo zostało włączone, dreszcz przeszedł po całym moje ciele, a głowa odchyliła się do tyłu. Ruszyłem kończynami, ale znów pojawił się tylko ból. Nadal byłem obolały po kopnięciach Leo oraz po tym, jak przeciągnął mnie ze swojego pokoju aż tutaj. To nie była miła podróż, na pewno większość ciała będzie pokryta siniakami i zadrapaniami, ale nie myślałem teraz o tym.
Kiedy moje oczy zostały zasłonięte przez opaskę, poczułem się jeszcze bardziej bezbronny. Choć słuch pozostał, ograniczenie wzroku było zdecydowanie gorsze. Zacząłem z lekką paniką kręcić głową, z cichą nadzieją, że opaska może się zsunie, ale ta zbyt dobrze przylegała by ruszyła się bardziej, niż o głupi centymetr.
       Cisza coraz bardziej mnie niepokoiła. Leo nic więcej nie mówił, to samo Anna, która wróciła. Nie wiedziałem skąd i po co, ale miałem coraz większe wrażenie, że zostałem tutaj sam. Dildo cały czas się we mnie poruszało wprawiając ciało w drżenia, co mi się nie podobało. Nie chciałem nagle czuć z tego przyjemności i choć walczyłem z reakcją mojego ciała, to wcale ono ze mną nie współpracowało. Zdradzałem się nie tylko drżeniami, ale również tym, że zaciskałem palca u stóp i u rąk, kiedy było to przyjemniejsze. Starałem się jak najmniej ruszać nogami, ale cały czas próbowałem złączyć kolana by nie czuć się całkowicie obnażony. Było to jednak niemożliwe, co na pewno zrobili specjalnie. Świadomość, że inni to oglądają była przerażająco, ale wiedziałem, że Leo mnie nie okłamuje, co było jeszcze bardziej okropne.
       Usłyszałem szelest, ale był zbyt lekki i cichy, jak na ludzki chód. Przełknąłem z bólem gulę w gardle i spanikowany zacząłem obracać głową, ale i tak nie mogłem nic zobaczyć. Kolejne kroki tym razem bliżej mnie. Zesztywniałem, oddychając ciężko. Nie wiedziałem co krążyło wokół mnie albo kto, ale miałem wrażenie, że nie był to Leo czy Anna. Może Ivan, który chciał zobaczyć, jak blondyn sobie ze mną poradził? Łzy zaczęły spływać z kącików oczu, ale szybko zostały wchłonięte przez materiał opaski. Wzdrygnąłem się, kiedy poczułem się... obwąchiwany? Co do cholery?!
       Serce jeszcze bardziej przyśpieszyło, a drobne łzy zmieniły się w mocny szloch. Czułem, jak coraz bardziej panikuję, a co za tym szło, knebel, opaska na oczy oraz kajdany wydawały się jeszcze bardziej przerażając Nie pomagało również dildo, które doprowadzało mnie powoli do szaleństwa. Dźwięki, które dochodziły do moich uszu wprawiały mnie w coraz to większy strach, bo nie wiedziałem co się dzieje. Czułem czyjąś obecność, a przez to, że wcześniej słyszałem szczekanie psów sprawiło, że to właśnie one mogły krążyć wokół mnie, ale to wcale nie oznaczało, że byłem spokojniejszy, wręcz przeciwnie... Nie wiedziałem czego mogę spodziewać się po psach spod ich ręki.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Your personal death wish  - Page 4 Empty Re: Your personal death wish {20/01/24, 07:32 pm}

Your personal death wish  - Page 4 Leo-3


_____ Zadowolony z siebie wszedł do domu, zostawiając za sobą otwarte drzwi, które złapała Anna, zamykając za sobą. Patrzyła na niego uważnie, jej spojrzenie pełne pytań, pewnie chciałby wiedzieć wiele rzeczy związanych z tą sytuacją. Co prawda pomogła i zrealizowała małą karę Leo bez większego “ale” to teraz, kiedy Nicolas dostawała małą nauczkę z pieskami, mogła spytać, prawda? Blondyn nie czekał aż zbierze się w sobie, widział jej twarz w odbiciach na szkle gablot. Stanął w pół kroku, obracając się na pięcie pół obrotu. Przechylił głowę i uniósł brwi do góry z miłym uśmiechem na twarzy. Właśnie to pytające spojrzenie i wyraz zachęciły Niemkę do mówienia.  
- Wydawało mi się, że lalka dobrze się zachowuje? - spytała w niegramatyczny sposób. - Dzisiaj kupiłeś mu prezent. - na kolejne słowa, Leo westchnął, opierając dłonie na biodrach, a Anna tylko wyprostowała barki. Chyba znała odpowiedź na swoje pytanie. - Nie przyjął tego prezentu dobrze.
- Nie do końca. - prychnął pod nosem otwierając usta, po czym jego wzrok wyglądał na twarzy Anny. Jego oczy pozbawione blasku wyglądały jak u człowieka ze schorzeniami, zagubionego we własnym mroku, ale ciemnowłosa nie mogła się odzywać. Sama była identyczna. - Zwyczajnie zaczął krzyczeć, że chce czegoś zupełnie innego. - kliknął językiem, jego jasne spojrzenie powędrowało w kierunku domku psów, po czym kontynuował, jakby jego wzrok mógł zobaczyć co dzieje się w środku. - Jego emocje nie są mi potrzebne. Nie kiedy wpływają na mój nastrój w zły sposób.
- Hah. - westchnęła głośno. Nie potrzebowała więcej słów. Poklepałaby go po ramieniu, ale czuła, że dotykanie teraz Leo to proszenie się o problemy z tą dłonią później. - Jak mnie nie potrzebujesz wracam do swoich zajęć, nie skończyłam przygotować.
- Jasne.
_____ Zamrugał wyciągnięty z tego spiralnego myślenia o scenach jakie mogą wydarzyć się przez noc. O tym, jak ze strachu może chcieć zwinąć się, zakryć swoje ciało, lecz nie będzie wstanie. O tym jak płyn, który przez ruchomą zabawkę będzie dostał się do jego wnętrza, jak zachęci psy do interakcji. Wrócił do swojego gabinetu, zasiadając z lekkim uśmiechem na twarzy. Miał co oglądać i obiecał Nicolasowi, że stanie się gwiazdą. Niestety, nie była aż nazbyt chętny, aby ludzie faktycznie składali mu propozycje seksualne, na wsadzenie czegoś w jego zabawkę. Stąd - puścił streama, transmisję na żywo, ale w czeluściach deep webu, bez zapraszania nikogo i niczego. Musiałbyś znaleźć zakodowany kanał i się zalogować na nim, aby wejść i zobaczyć to co widział przed oczami Leo. A co on takiego widział?
_____ Na ekranie przed jasnymi oczami blondyna widniał obraz, wyciągnięty wręcz z ciekawych zainteresowań seksualnych. Cóż, nie tych jego. Nie podniecał się na myśl o jebaniu się z psem, albo o jego języku na swoim ciele. To nie znaczy, że nie znaleźliby się inni, gotowi oddać pół wszystkiego co posiadają, aby jebać się z psami czy końmi. Leo i Anna hodowali piątkę psów. Wielkie, czarne bestie miały jakieś zboczenie na widok nagiej skóry. Jak tylko zobaczyły, uwielbiały lizać ją. Zwykle obrywało się ich dłoniom, dlatego nosili rękawiczki. Tym razem, wchodząc do boksu, gdzie dopieszczany przez wibrator był Hiszpan, miały mnóstwo nagiej skóry przed oczami. Zaczęły od obchodzenia go na około, wąchając, poznając zapach, aż w końcu, poczuły coś nadzwyczaj trafnego z zamkniętego wiadra. Była w nim mieszkanka mleka z odrobiną cukru i dużą ilością tłuszczu. Coś co nie zaszkodzi i nawilży ciało Nicolasa, przy okazji sprawiając, że zainteresują się nim psy i na kamerze będzie dawało możliwym zboczonym widzom, trochę fantazji erotycznych, co by to była czyjaś sperma. W końcu konsystencja ciężkiego mleka była do tego idealna.  
_____ Widząc jak zafascynowane są wiadrem, mając na uwadze ich posłuszne wychowanie, kliknął przyciskiem na pilocie, sprawiając, że pompka się uruchomiła wlewając w ciało swojej zabawki porcję nektaru. Można było zobaczyć reakcję Nico, która była natychmiastowa. Jego poprzednie wiercenie się tylko wzmogło się. Nie starał się uspokoić, poczuć co takiego zostało w niego wpompowane, zwyczajnie pogłębił swoją dotychczasowo dramatyczną reakcję, co dla Leo było niezrozumiałe. Przecież nic mu się złego nie działo w tym momencie. Nadal, jedna pompka płynu nie była końcem, nacisnął przycisk jeszcze dwa razy, aby mleko wypełniło go, powoli starając się wypłynąć, prowadzone siłą grawitacji w dół. Jak tylko pierwsze krople opuściły jego ciało, robiąc to szybciej niż było zamierzone, zwyczajnie przez jego szarpanie, psy poczuły to. Fascynacja wiadrem się skończyła. W boksie znajdowały się dwa psiaki, które od razu zaczęły swoich nosem szukać zapachu, językiem smakować skóry, gdzie można było wyczuć najsilniejszą woń ich przysmaku. O dziwo, to uspokoiło ruchy Nicolasa, wręcz sprawiając, że jego minimalna swoboda ograniczona została do jedynie szybkich wdechów, jakby uderzył go atak paniki. Kiedy zwierzęta zlizały co się dało, ich język zaczął podróżować dalej, wyżej, w inne rejony. Raz na uda, raz na brzuch, jakby musiały zaznaczyć śliną każdy skrawek, szukając większej ilości smaku, a przy okazji zlizując zapach z ciała Nicolasa. Oglądanie takiego przedstawienia było dla Leo nudne więc włączył ponownie dildo, aby poruszało się rytmicznie, w lekko wypełnionym wnętrzu, powodując, że zawartość, mleko, ponownie zaczęło wypływać. Uśmiechnął się pod nosem, widząc, że psy ponownie wróciły w dół, między nogi chłopaka.  
_____ Nie zamknął nadawania, zwyczajnie trzymał je otwarte jak przez godziny zajmował się swoimi sprawami. W losowych momentach, od własnego widzi mi się, wyłączał obroty, pompował go mlekiem lub przyśpieszał pracę wibratora. Kontynuował to przez kilka godzin. Czy Nicolas podczas tego czasu doszedł? Prawdopodobnie ze strachu zwyczajnie nie dał rady, zresztą, Leo prawdopodobnie musiałby oglądać każdą sekundę, aby to wyłapać, jeśli się wydarzyło. W piątej godzinie trwania transmisji, ktoś się pojawił, pierwszy oglądający. Specyficzny dźwięk powiadomienia doszedł do ucha Leo, a ten spojrzał na informację zamieszczoną na chacie.  
Czy mogę przekazać link innym?
_____ Pytanie było nadzwyczaj głupie, bo Leo nie zamierzał stronić od widzów. Odpowiedział zostawiając emotkę kciuka w górę, kątem oka widząc, że teraz po ciele chłopaka nie chodziły już dwa językiem, a cztery. Widać dwa inne psy skuszone zapachem przyszły się przywitać. Leo zaśmiał się pod nosem i wpompował w niego resztki mleka jakie znajdywały się w wiadrze. Nie zamierzał go wymieniać, dodawać więcej, ale widząc jak liczba oglądającym powędrowała do dwudziestu osób, zaczął się zastanawiać nad tym. Oczywiście, złapał ich adresy IP. Musiał wiedzieć, że to nie policja szukająca czegoś zbyt głęboko. Okazało się, że nie. Mała grupka hakerów, która przez przypadek się dostała do niego. Pewnie nawet nie wiedzieli kim był i kogo oglądali. Kiedy na zegarku wybiło mu sześć godzin, postanowił zakończyć to przedstawienie. Podziękował na czacie za oglądanie i wyłączył streama, oglądając ciemne niebo za oknem.  W pierwszej chwili zastanawiał się czy iść do Nicolasa, rozwiązać go i spytać, czy wie, jak ma się nie zachowywać. Odpuścił to sobie jednak. Pewnie znowu ugryzie mu dłoń, bo był zbyt dobry. Włączył dildo ma maksymalne obroty i poświęcił pracy. Wiedział, że będzie działało maksymalnie jeszcze z dwie godziny zanim wysiądzie mu akumulator. On w tym czasie skończy swoją pracę i powoli wstanie słońce. Wtedy, z porannymi promieniami, pójdzie po niego.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Your personal death wish  - Page 4 Empty Re: Your personal death wish {04/02/24, 12:02 pm}

Your personal death wish  - Page 4 Nicola11

       Powoli się uspokajałem, mając wrażenie, że psy wcale nie chciały mnie skrzywdzić. Nadal byłem w niekomfortowej dla mnie sytuacji, bo nie widziałem co się dzieje, a każda część mojego ciała była odsłonięta. Kiedy psy krążyły wokół mnie bałem się najgorszego, przez myśl przeszło mi parę czarnych scenariuszy, choć nigdy nie myślałem w ten sposób o żadnym zwierzęciu, bo uważałem to za coś obrzydliwego i chorego. Łzy mimo wszystko nie zniknęły, bo panika cały czas górowała nad pozostałymi emocjami.
       Spokój szybko minął, kiedy coś mokrego poczułem w sobie. Szarpnąłem się, czując jak serce przyśpiesza, a z gardła próbuje się wyrwać krzyk, choć nic nie wyszło z moich ust przez pieprzone dildo w ustach. Zacisnąłem powieki, starając się wyrwać z tego, co blokowało moje kończyny. Strach tylko narastał, nie mają dokładnej wiedzy co się dzieje. Dopiero, kiedy poczułem języki psów w miejscach, których się nie spodziewałem, strach mnie sparaliżował. Nie miałem pewności, czy zainteresowały się mną bardziej przez to szarpanie czy może przez to, co wypływało ze mnie? Nie ruszałem się, nie drgnąłem ani nogami czy rękoma, boją się coraz bardziej. Od początku wiedziałem, że ci ludzie mają nasrane w głowie i na pewno nie byli zdrowi psychicznie, ale ta kara przerastała mnie całkowicie. Łkałem przez cały czas, pociągając nosem, choć strach, że psy w jakiś sposób na to zareagują był nadal duży. Nie czułem żadnej przyjemności z tego, głównie przez panikę, ale i świadomość, że były to psy, co napawało mnie jedynie obrzydzeniem. Nie miałem nic do zwierząt, kochałem je, ale to, co teraz się działo... Miałem to znienawidzić do końca swojego życia. Jeśli Leo chciał skutecznie mnie przestraszyć, to na pewno mu się udało.  
       Starałem się nie skupiać na językach, które sunęły po moim ciele, zostawiając mokre i nieprzyjemnie lepkie ślady. Odchyliłem głowę do tyłu, kiedy ponownie włączył się wibrator. Skoro to wszystko  było kontrolowane, to oznaczało, że Leo wszystko widział, mieli tutaj własne kamery czy może również oglądał wraz z innymi przez tą durną stronę... Czy ktoś inny z jego psychopatycznych przyjaciół również na to patrzył? Zamknąłem oczy, wydając z siebie niekontrolowane i stłumione dźwięki, kiedy moje ciało drżało od wibratora oraz języków. Psy wcale nie traciły zainteresowania, liżąc mnie po każdym skrawku skóry, wracając do dołu, kiedy na nowo coś we mnie wlewano. Od tego wszystkiego zrobiło mi się niedobrze, ale powstrzymałem się od wymiotów, bo i tak prędzej bym się nimi zadławił niż poczuł ulgę.
       Zmęczenie dawało o sobie znać coraz bardziej. Nie miałem pojęcia ile tutaj już byłem. Mogło to być kilkanaście minut, może godzina albo więcej. Psy nie straciły jeszcze zainteresowania i choć początkowo były tylko dwa, tak w międzyczasie dołączyły kolejne. Nie miałem siły się szarpać czy próbować zakryć miejsca, które bardzo chętnie lizały. Łzy już nie spływały po skórze. Same oczy były chyba od nich zmęczone. Przestałem czuć cokolwiek, wyczerpany fizycznie oraz psychicznie. Chciałem by to wszystko się skończyło, żeby pojawił się Leo albo ktokolwiek inny i mnie z tego uwolnił. Zamierzałem być grzeczny, słuchać się ich, robić cokolwiek. Moja waleczność na nic się nie zdawała, mój sprzeciw nie miał żadnego sensu, ale i tak byłem zaskoczony sobą, że chciałem się poddać. Czy tak nie będzie lepiej? Jeśli będę grzeczny to nie będzie mnie karał. Stłumiony jęk wyrwał się z mojego gardła, kiedy po raz kolejny wibrator szybciej się poruszałem. Czułem, że całe moje ciało zrobiło się wrażliwe, w końcu przez ilość stymulacji, jakie doświadczyło... Nie było w tym nic dziwnego. Miałem ochotę śmiać się z tego, jaki jestem słaby, bo tego właśnie chciał.
       Po jakimś czasie wszystko ustało. Psy straciły zainteresowanie moim ciałem, a wibrator przestał działać. Nadal jednak czułem się wypełniony i poruszenie się sprawiało mi głównie ból. Ile jeszcze miałem być w tej pozycji? Kończyny mi powoli drętwiały, a mrowienie w dłoniach nie były niczym miłym. Nie mogłem się jednak pozbyć tego uczucia w żaden sposób, więc leżałem w jednej pozycji, czekając. Nie miałem pojęcia na co czekam, ale liczyłem na to, że chociaż ktoś uwolni moje ręce i nogi, nie musiałem wracać do pokoju Leo, mogłem zostać tutaj, ale nie w takiej pozycji. Miał jednak czas, nie wiem jak szybko i ile, ale nikt nie przychodził. Chciało mi się coraz bardziej śmiać, ale zamiast tego ponownie popłynęły łzy. Całe moje ciało lepiło się od śliny psów i nie tylko. Nadal nie wiedziałem, co we mnie wlewano, ale było to najwidoczniej coś lepkiego. Przez myśl mi nawet przeszło, że mogła to być prawdziwa sperma, nie zdziwiłoby mnie to, ale raczej tym psy by się nie zainteresowały, więc szybko odpuściłem sobie tą myśl.
       Początkowo nie chciałem zasnąć, nie mogłem, bo panika cały czas gdzieś się we mnie znajdowała. Kiedy zamykałem oczy, szybko je otwierałem, mając wrażenie, że to nie koniec. Ostatecznie zasnąłem, ale która wtedy była godzina? Nie wiem, ale na pewno słyszałem, jak ktoś wchodzi, nie miało to jednak dla mnie już żadnego znaczenia, kiedy zmęczenie wygrało z moim ciałem.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Your personal death wish  - Page 4 Empty Re: Your personal death wish {16/03/24, 05:08 pm}

Your personal death wish  - Page 4 Leo-3


_____ Uśpił swoje stanowisko pracy, zadowolony z tego, że spotkał całkiem przyjemnych ludzi na czacie streama. Nie przejmował się tym, że ktoś mógł powiązać torturowane ciało do zaginionego mordercy – Nicolasa Pereza. Chłopak stanowczo schudł, był nagi, z zasłoniętymi oczami, jego głównym znakiem rozpoznawczym oraz z zakneblowanymi ustami, bardzo dokładnie zabierając mu cechy, po którychś ktoś mógłby go rozpoznać. Zresztą, to był deep web, nawet gdyby Nicoś stał się obiektem zainteresowania, nikt nie ruszyłby palcem. Nie dlatego, że według opinii publicznej jest mordercą, a zwyczajnie dlatego, że jeśli ktoś dopuścił się do całej tej afery, aby teraz puszczać takie streamy z jego udziałem - nie chcieli nadepnąć temu komuś na odcisk. Prosta zależność, trzeba najpierw zadbać o swoją dupę, zanim zaczniesz się interesować sprawami innych. Zabrał wazelinę oraz duży kawałek miękkiego, ciepłego materiału. Mniej więcej wiedział co takiego zastanie na miejscu, to nie pierwszy raz, kiedy wyznaczał takie kary.  
_____ Wszedł do osobnego budynku, czując w powietrzu charakterystyczną woń, która powinna zostać tutaj chwilę, przynajmniej, dopóki nie wywietrzą pomieszczenia. Przyszedł sam. Doskonale wiedzieć, że po takiej nocy Nicolas nie będzie miał siły lub czucia w kończynach na tyle dobrego, aby jakkolwiek mu zagrozić. W razie co – zwyczajnie go znokautuje i tyle. Pierwsze co stanęło mu na drodze to były psy. Nie tyle ciekawskie co tutaj robi, a raczej zainteresowane zabawą, jedzeniem czy jego uwagą. Nieważne co miał do zainteresowania. Oczywiście więc, bo jak można odmówić psiakowi, pogłaskał każdego, zostawiając drzwi otwarte, aby po nocy wyszły na zewnątrz, pewnie zainteresowane bieganiem po lesie. On w tym czasie, zajrzał do boksu, spotykając się twarzą w twarz z tym co zastał podczas wyłączenia kamer. Obklejony od spermy, mleka oraz psiej śliny. Jego wykończona zabawka, była wstanie zasnąć w takiej sytuacji. Kucnął między rozszerzonymi nogami i złapał lekko za wibrator oraz pompkę, cały czas podłączoną do pustego wiadra. Na wstępie sprawdził, dotykając lekko, czerwonej, zmęczonej tkanki, czy będzie wstanie wyciągnąć zabawkę. Niestety, sytuacja nie wyglądała zbyt komfortowo, więc sięgnął do kieszeni wyciągając wazelinę i palcem nakładając dużą ilość, aby bez większego bólu rozpocząć proces.  
_____ Gdy “uwolnił” całą wolną część ciała Nicolasa, włącznie z opuszczeniem jego nóg i złączeniem ich w miarę razem, bez napinania mięśni, przeszedł do góry. Jego dłonie, cały czas skrępowany, nie przeszkodziły w usunięciu małego knebla, które uzupełniało bardzo dokładnie usta jego zabawki. Następnie zdjął opaskę, spotykając się z zamkniętymi oczami. Opuchnięte, czerwone, widać, że musiał przepłakać pół nocy, zanim Nicolas sobie odpuścił. Fakt, że spał teraz, robił Leo na rękę. Mógł go uwolnić do końca, delikatnie uwalniając ręce, z czerwonymi śladami na nadgarstkach. Zawinął go w wielką płachtę pluszu, którą przyniósł i zabrać niczym śpiące dziecko w swoich ramionach do domu.
_____ Nikogo nie minął pod drodze, co też nie było dziwne. O takich wczesnych godzinach, kręcić mogły się tylko poszczególne osoby i żadna z nich nie miała w zamiarze stawać twarzą w twarz z informatorem. Głównie przez fakt, że takich rzeczy nie robił się, kiedy jego uśmiechnięta, zadowolona mimika, nie przykrywała wyraźnego fanatyzmu w oczach. Wszedł do swojej części domu, mijając miejsce pracy, które świeciło się, informując, że dostał wiadomość. Nie zainteresował się jednak przeczytaniem jej, bardziej skupiony na potulnym, poobijanym i zmęczonym chłopak w jego objęciach.  
_____ Wszedł do łazienki, nie zamykając za sobą drzwi i nie rozstając się z wyczerpanym ciałem, zamknął odpływ wanny, po czym zaczął ją napełniać letnią wodą. Brakowało mu cierpliwości, aby czekać aż napełni się odpowiednią ilości, więc zrzucił z ciała materiał i zwyczajnie włożył go do wanny, opierając bezpiecznie głowę o porcelanowy kant. Ułożył go bezpiecznie, aby nie zsunął się niżej. Leo nie miał pewności czy ma siły, albo będzie zaraz na tyle przytomny, aby powstrzymać samego siebie od utonięcia. Letnia woda, trochę cieplejsza, lecz nie gorąca wypełniała misę, a on zdjął z siebie swoje marynarkę i podwinął rękawy koszuli, cały czas z uśmiechem na ustach.  
_____ Wziął gąbkę, nabrał płynu do mycia i złapał za ramię, podnosząc je, zaczynając myć. Czy przeszkadzało mu coś takiego? Umycie brudnego ciała... Nie, jak można był zobaczyć, nie robił niezgrabnych min, zwyczajnie kontynuując do kolejnych kawałków skóry. Ramiona, tułów, nogi. Tyle ile był wstanie zrobić z nieprzytomnym, wiotkim ciałem. Szczęśliwie, w tym momencie, Nicolas, czując pewnie jak Leo podnosi drugą jego nogą, wydobywając ją z ciepłej wody, rozbudził się, a może zwyczajnie nie wytrzymał i nie mógł udawać, że śpi. I tak, i tak, Leo nie czuł, że go okłamał. To raczej było normalne, logiczne, że nie chcesz spotkać się twarzą w twarz, po tym co się wydarzyło zeszłego wieczoru.  
- Obudziłeś się? - spytał łagodnie. Kończąc właśnie przecierać pianą skórę, pozbywając się nieprzyjemnych śladów zeszłego wieczoru. - Usiądź, muszę umyć ci plecy.  
_____ Chłopak posłuchał się, powoli, z wyraźnym dyskomfortem, oderwał plecy, siadając, a Leo mu pomógł, stanowczym, ale nie wymagającym dotykiem po ramionach, posadził go, jak potrzebował. Plecami do siebie. Ponownie złapał za gąbkę, nawilżył, zrobił pianę i lekko mrucząc jakąś melodię, spokojnie, stabilnie, umył mu plecy bardzo przewidywalnymi ruchami. Jakby nie chciał, żeby sarenka się nie wystraszyła. Niestety, przeszedł moment na dość wstydliwy moment. To samo zrobił z włosami, myjąc je dokładnie, niczym profesjonalista, którym nie był.  
- Możesz oprzeć się o drugą krawędź i wypiąć się w moją stronę? - cały czas mówił w sposób, który nie nakazywał nic, jakby Nico mógł odmówić. Pokręcić głową i zaprzeczyć, nie robiąc tego. - Muszę umyć cię na dole, jak siedzisz w wodzie będzie to ciężkie. - wytłumaczyć powoli co zamierza zrobić i dlaczego, po czym spytał ponownie. - Więc, jesteś wstanie się podnieść i oprzeć?
- Tak, j-już to robię. - wyszło od niego powoli, po czym zaczął ostrożnie wykonywać polecenie, oparł dłonie o kant, kolanami na dnie wanny, wypinając pośladki w jego stronę.  
- Dziękuję.
_____ Odpowiedział spokojnie i zaczął co zamierzam. Rozszerzył lekko mięśnie, przecierając wszystko, wyraźnie obserwując w jakim stanie znajdują się teraz prywatne części Nicolasa. Czerwone, wyraźnie użyte i wymagające pewnie jakiegoś kremu. Cóż, był pieprzony całą noc z różną intensywnością. Gdyby ta część jego ciała wyglądała najlepiej - podejrzewałby, że jego kamery zostały zhakowane i podmienione. Umył zaschnięte mleko, spermę i wszystko inne, z całych bioder, dłońmi schodząc także na uda, delikatnie pozbywając się czego się dało. W końcu pozostało sprawdzenie środka.  
- Daj mi moment. - odezwał się, po czym wstał, aby nie przestraszyć Hiszpana. Podszedł do szafki otwierając ją i wyciągając tubkę kremu oraz pipetę. Gdy odwrócił się, aby wrócić na swoje miejsce, zobaczył, że chłopak patrzy na niego przez ramię. Widać ciekawość wygrała, a może zwyczajny strach co będzie teraz. Podniósł obie rzeczy do góry. - Krem, żeby się lepiej zagoiło i pipeta, aby umyć cię trochę w środku.  
_____ Leo miał pewną wiedzę co może się dziać teraz w środku ciemnowłosego i wolał zarazić temu, chociażby przez zwyczajne umycie go, wpuszczając czystą letnią wodę, przemywając wnętrze. Co prawda ta część naszego ciała potrafi sama się umyć, włącznie z defekacją, ale Leo nie zamierza na to czekać. Odkręcił kran i upewniając się, że woda miała odpowiednią temperaturę, napełnił pipetę.
_____ Kucnął na swoje poprzednie miejsce, zanurzył dłonie w wodzie, aby były w temperaturze i nawilżył prywatne części, po czym z wyczuciem, wsunął pipetę bez większego oporu, wlewając wodę po wewnętrznych ściankach, następnie własnymi palcami zagłębiając się, jakby rozmasowując wejście. Po chwili, zaczęła wypływać niezbyt czysta woda, o mętnym białym zabarwieniu. Na pewno mogło to być nadzwyczaj wstydliwe dla Nicolasa, lecz Leo nie powstrzymywał się, nie dając też żadnych reakcji, jakby nic się nie działo. Kiedy uznał, że sztywne i obolałe miejsce trochę się rozluźniło, zaczął nakładać chłodny krem, zostawiając dość grubą warstwę, którą z wyczuciem rozprowadził po całej okolicy. Włącznie z samym wejściem do środka.  
- Okej, skończyliśmy. - odpowiedział, patrząc na Nico, którego reakcja na to wszystko, była trochę nieoczekiwana. Zbyt zajęty swoim zajęciem, zignorował reakcję ciała na jego dotyk. Teraz jednak, widząc swoją zabawkę. Uśmiechnął się szeroko. Obrzydzenie wymieszane z zawstydzeniem, widoczne na twarz było lekko zabawne. - Chodź. - podniósł się i wyciągnął dłoń w stronę chłopaka, aby złapał go za rękę, co zrobił. Niezbyt chętnie, z chwilą niepewności, ale zrobił.  
_____ Wyprowadził go z wody niczym panienkę potrzebującą pomocy, po czym zostawił, stojącego, aby złapać za ręcznik i nałożyć na włosy niższego chłopaka, wycierając go, aby po chwili zsunąć ręcznik niżej. Zostawiając go na ramionach, Nicolasa.  
- Wytrzyj się do końca, ja idę po ciuchy.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Your personal death wish  - Page 4 Empty Re: Your personal death wish {04/04/24, 08:04 pm}

Your personal death wish  - Page 4 Nicola11

       Otworzyłem oczy, czując miłe ciepłe, dotykające moją skórę. Mimo tego, obraz, który pojawił się przed moimi oczami wcale nie przypominał zimnego pomieszczenia, w którym podobno się znajdowałem. Patrzyłem na słońce, które mocno świeciło na bezchmurnym niebie, a w oddali usłyszałem śmiechy. Rozejrzałem się, szukając źródła dźwięku i na moich ustach pojawił się delikatny uśmiech, kiedy zobaczyłem swoich przyjaciół. Brakowało jednej osoby, ale zaraz poczułem, jak kładzie dłonie na moich ramionach.
- W końcu się obudziłeś - jego uśmiech był zaraźliwy, ale jednocześnie w oczach widziałem niepokój. - Majaczyłeś przez sen, ale nie mogłem cię wybudzić. Koszmar? - zapytał, na co ja jęknąłem. Poczułem ulgę, ale wszystko wydawało się dziwne. W końcu jeszcze niedawno ostatnią osoba, jaką widziałem był Leo. Nie wyobraziłem to sobie, a może jednak? Może to tylko był koszmar, z którego w końcu się wybudziłem? Uśmiechnąłem się, czując wewnętrzny spokój. To był tylko sen, realistyczny, ale tylko mi się śniło. Choć nadal wydawało się to takie prawdziwe. Jego dotyk, słowa, ten irytujący, ale nadal ładny uśmiech. Psychopata z bardzo przystojną gębą.
       Spojrzałem na swoje ciało, ale nie widziałem żadnych siniaków, które powinny się pojawić po tym wszystkim. Spojrzałem na Alexa, ale zamiast jego uśmiechniętej twarzy, widziałem zakrwawioną twarz. Krzyknąłem, podnosząc się gwałtownie, ale upadłem, kiedy coś trzymało mnie za kostkę.
- Aracelcy! Feli- - urwałem, widząc, że pozostała dwójka leży zmasakrowana na ciepłym piasku, który zamiast złocistego koloru, przybierał czerwony. Coś mnie ciągnęło do siebie, czułem jak krew otacza całe moje ciało, aż tylko mogłem patrzeć na krew na dłoniach. Serce przyśpieszyło z niepokoju, a oddech stał się cięższy.
- Nie... Nie! - krzyknąłem, zanim usta zostały napełnione krwią.
       Obudziłem się, lekko zdezorientowany szumem wody. Powoli moje powieki uchyliły się, dając nieco dostępu do światła. Nie mogłem się ruszyć, czułem, jak każdy centymetr mojego ciała boli, dlatego nie ruszyłem głowa, a wpatrywałem się w dłoń Leo, która trzymała gąbkę, sunąc po mojej skórze. Choć wydawało się, że robi to delikatnie, to jednak ciało było obolałe. Najdelikatniejszy dotyk sprawiał mi ból. Wszystko nabierało sensu. Zasnąłem, może straciłem przytomność, a sen... To był tylko sen, koszmar jest przede mną. Czułem się pusty, chciało mi się płakać, choć nie miałem nadziei, że jakakolwiek łza opuści moje oczy. Spojrzałem niepewnie na blondyna, ale bez chwili wahania wykonałem jego polecenie. Powoli i ostrożnie, powstrzymując się od dźwięków, które tylko utwierdziły by mnie, jak i jego, że coś mnie boli. Sam nie byłem w stanie określić co bardziej. W końcu przeciągnął mnie ze swojej sypialni, aż do osobnego budynku, gdzie były te cholerne psy. Zacisnąłem usta, spuszczając nieco głowę. Zadrżałem, kiedy znów zaczął mnie myć. Nie dotykał mnie bezpośrednio, ale czułem jego wzrok na sobie, sama świadomość, że jest tutaj, zwyczajnie napawa mnie przerażeniem. Nie wydawał się zły, ale na pewno mi nie współczuł. Tacy, jak on, nie współczują nikomu. Podniosłem głowę, starając się schować panikę na swojej twarzy, ale raczej nie byłem w tym dobry, bo przecież mi wytłumaczył co zamierza. Mógł to zrobić bez pytania mnie i tak moje zdanie się nie liczyło.
- Tak, j-już to robię - wyszeptałem, czując złość na siebie samego, że mój głos zadrżał. Bałem się cokolwiek powiedzieć, bo nie wiedziałem, jak zostanie odebrane przez Leo. Nie chciałem powtórki, nie chciałem ponownie znaleźć się w tamtym zimnym miejscu.
       Dlatego zamierzałem posłuchać się Leo i powolnymi ruchami zmieniłem pozycję, wydając z siebie cichy jęk spowodowany okropnym bólem, kiedy przerzuciłem za bardzo ciężar na nadgarstki. Czułem złość, zażenowanie, choć już na pewno widział wszystko. Nie chciałem jednak protestować, zdecydowanie nie miałem siły na kłótnię albo dodatkową karę. O mało co z moich ust nie wyrwał się jęk, kiedy przedłużał wszystko. Spojrzałem przez ramię, chcąc wiedzieć co takiego zamierza i chyba naprawdę zamierzał być ze mną szczery, aby nieco mnie uspokoić. Na pewno miał świadomość, że nie jestem w stanie mu cokolwiek zrobić. Nawet gdybym chciał, to i tak ledwie się ruszałem, zanim bym go dosięgnął, to on już by mnie pokonał.
       Moje poliki pokrywały się cholernym rumieńcem, więc wbiłem wzrok w ścianę, czując się nieswojo, a po chwili pojawiło się obrzydzenie, kiedy woda dostała się do środka. Chciało mi się wymiotować, ale powstrzymałem się. Drżałem, ale nie z przyjemności, a strachu. Wiedziałem, że to konieczne, bo w końcu byłem ofiarą substancji, o której tak naprawdę nic nie wiedziałem. Co to było? Chciałem zapytać, chciałem zaspokoić swoją ciekawość, ale nie mogłem nic z siebie wydusić, kiedy otwierałem usta. Ostatecznie syknąłem, kiedy chłodny krem zetknął się z podrażnionym miejscem. Zacisnąłem mocniej palce na brzegu wanny i choć słowa Leo powinny mnie uspokoić, to moje serce nadal szybciej biło, a ciało drżało raz za razem. Odwróciłem się twarzą do Leo, patrząc na niego niepewnie. Nie podobał mi się ten jego uśmiech. Był zadowolony z siebie, co mnie obrzydzało, tak jak jego dotyk, ale nie mogłem teraz się sprzeciwiać. Chciałem przeżyć, nawet jeśli niedawno mogłem uważać inaczej. Miałem kogo chronić i nie chciałem by przez moją głupotę spadł komuś nawet włos z głowy. Spojrzałem na jego dłoń, po czym znów na Leo. Powstrzymałem się od westchnięcia, korzystając z jego pomocy, aby wyjść z wanny. Dopiero teraz czułem, jak nogi mi drżą. Unieruchomione przez dłuższy czas miały zdecydowanie do tego prawo. Na dodatek widziałem każdy siniak, każde zaczerwienie, kiedy spojrzałem w dół i zostałem z głową spuszczoną do dołu, aby nie musieć patrzeć na twarz Leo. Wycierał moje włosy, o dziwo delikatnie albo ja po prostu nie odróżniałem już co boli, a co nie. Nie miał też powodu by zachowywać się agresywnie w stosunku do mnie, choć szczerze mówiąc... Bałem się, że złość tak szybko nie zniknie.
       Skinąłem głową, łapiąc za ręcznik i wbiłem wzrok w plecy blondyna. Zacząłem wycierać swoje ciało, delikatnie i powoli, powstrzymując napływające łzy – a jednak mam czym płakać.
- Cholera - pociągnąłem nosem, siadając na brzegu wanny, aby zacząć wycierać nogi. Całe szczęście, że żadne kości mi się nie rozwaliły, kiedy mnie ciągnął po schodach czy podłodze. Wystarczy, że kostka dopiero co się goiła. Dotknąłem swojego brzucha, przypominając sobie każde kopnięcie i powoli czułem, jak coraz bardziej zbiera mi się na wymioty. Odchyliłem głowę do tyłu, przełykając gulę w gardle i westchnąłem nieco zrezygnowany, ale zaraz moje ciało spięło się, kiedy ponownie usłyszałem kroki. Spojrzałem na drzwi od łazienki, a kiedy te się otworzyły, podniosłem się gwałtownie, co było błędem. Straciłem równowagę lądując na zimnych kafelkach, asekurując upadek rękoma, ale te wcale ze mną nie współpracowały. Jęknąłem z bólu, który pulsował już nie tylko w nogach, ale całym ciele. Nie chciałem jednak pomocy Leo, nie chciałem by myślał, że całkowicie się poddałem, dlatego podniosłem się z podłogi, powoli, ale to zrobiłem. Wziąłem głęboki wdech, patrząc na blondyna zaczerwionymi oczami, zacząłem ugniatać ręcznik w dłoniach, po czym zerknąłem na ubrania, które trzymał. Nie było to nic, co by mnie zaskoczyło, dlatego przewiesiłem ręcznik przez brzeg wanny i wyciągnąłem dłonie po ubrania, patrząc uważnie w oczy Leo. Ciekawość sprawiła, że chciałem wiedzieć dlaczego stał się kimś tak... okrutnym. Miał motyw by działać w taki, a nie inny sposób? Może miał to już w genach?
        Tyle pytań, a jednak nic z tego nie chciało wyjść z moich ust. Sytuacja nie była odpowiednia, jak i strach, który czułem w każdym zakamarku własnego ciała. W końcu widziałem, jak szybko jestem w stanie zmienić jego humor przez durne słowa, a co dopiero pytania. Nie zacznie się spowiadać przede mną. Nie da mi żadnych informacji, które w jakiś sposób mógłbym wykorzystać. Musiałem zachować zdrowy rozsądek i choć długo się powstrzymywałem, to w końcu pozwoliłem, aby łzy spłynęły po moim policzku, jednak po drugiej.
- Prze... przepraszam... Przepraszam - powiedziałem, spuszczając głowę. Nie robiłem tego, aby się nade mną zlitował i tak nie będę miał tutaj zajebistego życia, jakie miałem w Hiszpanii. No, może poza małymi wadami, ale chciałem wrócić do tamtego życia, co jednak nie będzie nigdy możliwe. Zmienili moje życie, stałem się mordercą, choć nikogo nie zabiłem, nie ma dla mnie powrotu, jeśli tylko przekroczę granicę aresztują mnie albo co gorsza zabiją. Przeżycie tutaj jest najlepszą z możliwych opcji.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Your personal death wish  - Page 4 Empty Re: Your personal death wish {05/05/24, 07:13 pm}

Your personal death wish  - Page 4 Leo-3


_____ Reakcje jakie prezentował mu chłopak nie były przesadzone, w końcu przeżył coś dość traumatycznego. Leo to wiedział, naprawdę, w sercu rozumiał, że mógłby kogoś skrzywdzić. Problem w tym jednak taki, że Francuz niejedną osobę skrzywdził już bardziej. Dlaczego nagle miałby mieć wyrzuty sumienia z powodu czegoś takiego? Nie odciął mu nogi, nie zabił ukochanego na oczach, nie torturował, nie wrzucił do basenu z rekinami. Jakby... Było wiele rzeczy, które mógł zrobić, które były gorsze, co nie? Czemu więc przejmować się malutką traumą Nicolasa. Jak wspomniał przed chwilą, była pomijalna wręcz, to też blondyn nie zamierza siedzieć tam i przepraszać go za karę, na którą zasłużył. Zamierzał za to, pomóc mu powrócić do swego rodzaju pełni sił. W tym momencie ta sina i skłonna do połamania postać hiszpana nie ogrzeje mu nawet dobrze łóżka, zwyczajnie wyczerpując siły, aby samemu sobie zapewnić ciepło.  
_____ Czy przeszkadzała mu inna postawa Nicosia w tym momencie? Nie, bycie bardziej posłusznym od początku było zamiarem Leo, który jednak wolałby być witanym z uśmiechem na twarzy, a nie, aby jego dobroć została obracana w zbieraninę krzyku. Wszedł po schodach do swojej sypialni i zerknął na leżące w rogu materiały, które przyniósł wczoraj chłopakowi. Książki, które widać zamiast stać się czymś zajmującym mu czas, były powodem, dla którego został poturbowany lekko przez Leo.  
_____ Wyciągnął dres, ponieważ takich zestawów miał dużo. Z jednej strony, były w rozmiarze, który on mógł nosić, z drugiej, Nicolas się w nich nie utopi, więc blondyn postanowił właśnie taki zestaw wziąć i zejść na dół, wracając do łazienki, gdzie znalazł swoja zabawkę. Przestraszoną, wyraźnie zmęczoną, zabawkę, która zaraz potem upadła na podłogę. Nie odezwał się, zwłaszcza widząc, że zbiera w sobie siłę, aby wstać na równe nogi. Podszedł podjąć mu ciuchy, które wziął bez mrugnięcia okiem. Po chwili jednak, znikąd, zaczął płakać, co trochę zaskoczyło Leo. Uniósł brwi do góry, marszcząc przy okazji czoło. Nie spodziewał się przeprosin, to na pewno. Westchnął i wyciągnął rękę po ciuchy, które chłopak trzymał przy sobie. Zabrał je bez zbędnego szarpania się, a Nico od razu zrobił krok w tył, cały czas powstrzymując płacz, który rozbrzmiewał odbijając się od kafelek łazienki.  
_____ Blondyn rzucił spodnie na kant wanny i złapał za bluzę, przygotowując ją do szybkie założenia, po czym ukierunkowała dłonie chłopaka zakładając na niego kawałek materiału. Nie przejmował się jego zachowaniem, ignorował je zupełnie. Chciał mieć ten etap za sobą. Następnie złapał za spodnie i schylił się lekko, złapał go za dłoń i położył na swoje ramię, aby trzymał się, kiedy wkłada nogę do nogawki. Leo zachowywał się w tym momencie jakby ubierał chorego, lecz nie przeszkadzało mu to. Wolał płacz i swego rodzaju strach niż krzyk i wierzganie się jakby razili go prądem. Zauważył, że Nico bał się dotyku. Ciężko było mu stwierdzić, czy chodziło o dotyk ogólnie czy jego dotyk, lecz w obu przypadkach będzie musiał się przyzwyczaić. Leo był wstanie go przeboćcować tym dotykiem, jeśli wkurzy się, że wzdryga się od niego, lecz w tym momencie posiadał pewne zapasy cierpliwości oraz wyrozumiałości dla Nicosia.  
- Zabiorę cię do łóżka. - powiedział kiedy skończył wsuwać spodnie na tyłek. Wyprostował się i spojrzał na Hiszpana. - Wiem, że jesteś obolały więc nie zamierzam chwilowo dobierać ci się do tyłka... - wyszło spomiędzy jego ust, chociaż od razu w głowie pojawiły mu się scenariusze, gdzie może złamać dane słowo. Kliknął językiem. - Mogę obiecać ci to, dopóki nie wyjdzie jakaś niespodziewana sytuacja, która zachwieje mnie emocjonalnie.  
_____ Było wiele możliwości, które mogły sprawić, że będzie musiał się wyżyć. Albo przez morderstwo, albo przez seks, albo przez jeszcze inne dość niezdrowe emocjonalnie czyny. Niestety, nie był w tym sam. Każdy z mieszkających tutaj miał swoje odchyły. Nicolas jako jego zdobycz będzie musiał przyzwyczaić się do tych jego.  
- Dobrze, zrozumiałem. - odpowiada cicho, a Leo tylko kiwa głową, ponieważ nie został zignorowany.  
- W takim razie, trzymaj się. - rzuca i łapie Nico w pasie oraz pod tyłkiem trzymając jak księżniczkę jakąś. Widzi od razu, że nie szarpie się, przeciwny takiego koniecznemu zbliżeniu, lecz dygocze, jakby było mu zimno. Blondyn jednak nie jest idiotą, doskonale widział strach w oczach chłopaka. - Spokojnie, tak będzie szybciej po prostu. - mówi cichszym głosem, jakby pocieszał go.  
_____ W ciszy przeszli całą drogę, aż w końcu położył go na swoim łóżku. Pościel została wymieniona na świeżą, nawet on jeszcze w niej nie leżał. Spojrzał na chłopaka, który widocznie będzie potrzebował czasu dla siebie, a na jego policzkach cały czas były przyklejone łzy. Żeby tylko nie posikał się ze strachu przez jego obecność. Wtedy będzie się go musiał pozbyć, czego jednak nie chciał robić. Jeszcze wystarczająco się nim nie nacieszył. Westchnął i założył ręce na klatce piersiowej, patrząc z góry na Nicolasa. Nie wiedział śladów, żeby potrzebował faktycznej uwagi lekarza. Tak kiedy wcześniej go umył upewnił się, że na jego ciele nie było złamań. Czy jednak miał obrażenia wewnętrzne... To musiałby ręcznie sprawdzić. Jego spojrzenie, wbite w ciało przed nim, pozostało bez wyrazu, co mogło przestraszyć ciemnowłosego. Leo jednak zwyczajnie zatracił się chwilowo w swoich myślach. W końcu, ocknął się z tego transu i wbił wzrok w dwukolorowe tęczówki.  
- Pójdę po Natha, zbada się na obrażenia wewnętrzne. - powiedział, lecz szybko dodał, aby nie stresować chłopaka. - Na wszelki wypadek. Z mojego wcześniejszego sprawdzenia nie wynika, żeby coś ci było poważniejszego niż stłuczenia i siniaki, ale chcę mieć pewność.  
_____ Nie czekał na odpowiedź, bo nieważne co takiego by usłyszał, już postanowił, że pójdzie. Bądź co bądź, wiedział, gdzie go kopnął, wiedział jak słaby fizycznie teraz był Nicolas. Musiał mieć to na uwadze. Tak samo jak fakt, że każdy funkcjonuje inaczej i ma inne granice. Co, jeśli jedna z jego nerek nie działa, a on tego zwyczajnie nie zauważy, bo na oko tego nie zauważysz? Dość zgrabnie zszedł po schodach szybszym krokiem i wyszedł ze swojego kawałki prywatności kierując się do lekarza po odpowiedzi. Wiedział, że prawdopodobnie będzie siedział w swoich badaniach, to tez od razu skierował się do piwnicy, mijając siłownię oraz ich “więzienie” stanął za plecami pracującego nad czymś Nath’a.  Szybka wymiana zdań oraz opisanie problemu i spotkał się z westchnięciem Brytyjczyka, który tylko przeczesał swoje czarne włosy do tyłu, wziął szybki zestaw do badań i poszedł, zostawiając Leo, aby pilnował jego probówek. Niestety, blondyn wpadł w niewłaściwym momencie, teraz miał przed sobą rząd szklanych naczyń, w których siedziały wirusy i jak gdzieś zaczną się nazbyt szybko rozmnażać, miał wrzucić je do przygotowanego naczynia z czymś. Patrząc po zachowaniu przezroczystego płynu, stawiał, że to roztwór piranii.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Your personal death wish  - Page 4 Empty Re: Your personal death wish {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach