Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
A cup of uncertaintyWczoraj o 10:31 pmHimiko
Twilight tensionWczoraj o 06:53 pmCarandian
A New Beginning Wczoraj o 04:23 amYulli
From today you're my toy18/09/24, 08:08 pmKurokocchin
This is my revenge18/09/24, 07:47 pmYoshina
Agathokakological15/09/24, 10:36 pmAgathokakological
W Krwawym Blasku Gwiazd15/09/24, 10:30 pmHummany
Alteros15/09/24, 07:03 pmYoshina
Triton and the Wizard15/09/24, 06:53 pmYoshina
Wrzesień 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
      1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
30      

Calendar

Top posting users this week
3 Posty - 30%
2 Posty - 20%
2 Posty - 20%
1 Pisanie - 10%
1 Pisanie - 10%
1 Pisanie - 10%

Go down
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 7 Empty New Generation {01/09/22, 06:24 pm}

First topic message reminder :

New Generation - Page 7 Cacf42ad9ea9a16b1ae286f0b44d1c02

New Generation - Page 7 Original

Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie jest szkołą znajdującą się na terenie Szkocji. Założona ponad tysiąc lat temu przez czwórkę największych czarodziejów: Godryka Gryffindora, Salazara Slytherina, Helgę Hufflepuff oraz Rowenę Ravenclaw cieszy się ogromną popularnością nie tylko wśród czarodziejów Wielkiej Brytanii ale i całej Europy. Co roku jej mury przepełniają setki młodocianych osób chcących poszerzać swoją wiedzę magiczną. A przynajmniej było tak zanim Lord Voldemort oraz jego Śmierciożercy zniszczyli zamek podczas Bitwy o Hogwart. Szkoła została odbudowana przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego i nauczanie wróciło na właściwe tory.
Od wielkiej bitwy minęło ponad 20 lat. Lord Voldemort przestał istnieć, a Śmierciożercy zostali zamknięci w Azkabanie na wieki, jednak czy to oznacza koniec kłopotów dla naszych młodych czarodziejów?
Coraz częściej odnotowywano zbrodnie popełnione przez czystokrwistych czarodziejów na mugolach. Plotki mówią o formujących się ugrupowań fanatyków i czcicieli Gellerta Grindelwalda jednego z najpotężniejszych czarodziejów na świecie. Obecny dyrektor Hogwartu profesor Minerva McGonagall robiła co mogła, aby w murach szkoły panował spokój, a niepokoje społeczeństwa dotyczące tajemniczych zbrodni nie zaprzątały głów uczniów.
Wszystko zmienia się, gdy pewnego grudniowego poranka po balu bożonarodzeniowym w szkolnych podziemiach woźny odkrywa zwłoki ucznia pochodzenia mugolskiego oraz napis na ścianie wykonany krwią „Brudna krew musi odejść”.

New Generation - Page 7 370410090eea5483400550bc1a65d0aa

G R Y F F I N D O R

♂ Syn George'a i Daphne Weasleyów -@Kalsi jako Nicholas Weasley
♀ Córka Nevilla i Catherine Longbottom -@Fojbe jako Lana Longbottom
♂ Syn Luny i Rolfa Skamander -@LadyFlower jako Lysander Skamander

♂ -@Heartstorm jako Benjamin Simmons
...

S L Y T H E R I N

♂ Syn Gebrielle Delacour-Lefrançoi i Jean-Yves Lefrançoi - @Fojbe jako Napoléon Lefrançois
♀ Córka Dracona i Astorii Malfoy - @Kalsi jako Florence Malfoy
♂ Syn Blaise'a Zbiniego -@Fojbe jako Zacharius Zabini

♂ Syn Mallory i Warrena Rhodes - @Calinda jako Lawrence Rhodes
...

H U F F L E P U F F

♂ Syn Alexandra i Mariki Dumbledore - @Eeve jako Phoenix Dumbledore
♀ Córka Alexandra i Mariki Dumbledore - @Kalsi jako Gwendolyn Dumbledore

♀ Córka Hermiony i Rona Weasleyów -@LadyFlower jako Isabelle Weasley

♀ Córka Aster i Harry'ego Spring - @Calinda jako Rosemary Spring
...

R A V E N C L A W

♂ Syn Percy'ego i Audrey Weasleyów - @Eeve jako Steven Weasley
♀ Córka Luny i Rolfa Skamander -@LadyFlower jako Lucy Skamander
♂ Syn Theodora i Camilli Nott@Heartstorm jako Elijah Nott
♂ Syn Jaspera i Diany Prince -@Cool_Free_Nickname jako Damien Prince

...

New Generation - Page 7 Eb86f62611f1f48617fcef15c858f92f

1. Wygląd postaci realny
2. Orientacja dowolna byleby była w miarę równowaga
3. To samo tyczy się płci
4. Można wziąć kilka postaci
4. Informujemy o dłuższych nieobecnościach
5. Discord mile widziany [/u][/u]


Ostatnio zmieniony przez Kalsi dnia 09/05/23, 07:53 am, w całości zmieniany 10 razy

LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 7 Empty Re: New Generation {12/11/22, 01:33 pm}

LYSANDER SKAMANDER
i
LUCY SKAMANDER

         Dziewczyna westchnęła cicho. Nie za bardzo wiedziała co powiedzieć w sytuacji, w której znajdował się w tym momencie Steven. Zdawała sobie sprawę, że mówienie „wszystko będzie dobrze” nie załatwi sprawy. Zresztą nie chciała go też okłamywać. Po dzisiejszej akcji była wręcz przekonana, że niedługo rozejdzie się to po całej szkole, a wtedy większość uczniów nie będzie dawała mu żyć. Chciała chwycić go za rękaw koszuli i powiedzieć, że na pewno będzie ciężko, ale przejdą przez to razem. Że może na nią liczyć w każdej sytuacji. Po raz kolejny zbliżył się niebezpiecznie blisko barierki. Nie zdążyła go ostrzec, ani wykrztusić słowa, kiedy jego ciało runęło w dół. Krzyknęła przerażona, a jej nogi zupełnie odmówiły jej posłuszeństwa. Jej serce biło jak oszalałe ze strachu, a po policzkach spłynęły niekontrolowane łzy. Dopiero po chwili zaczęły docierać do niej słowa Damiena, który nie wiadomo kiedy pojawił się na wieży astronomicznej. Pokiwała głową wciąż będąc w szoku i szybko skierowała się do skrzydła szpitalnego mając nadzieję, że właśnie tam znajdzie pielęgniarkę. Na szczęście siedziała w swoim gabinecie, a gdy Lucy wpadła do niego jak burza, kobieta  niego jak burza, kobieta wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.
         -Co się stało kochanieńka? – zapytała kobieta. Blondynka wzięła kilka głębokich oddechów i opowiedziała o tragedii jaka wydarzyła się na wieży. Pani Hill momentalnie się poderwała  i obie skierowały się na zewnątrz. Nad nieprzytomnym ciałem Stevena klęczał już profesor Zingerman, a widząc pielęgniarkę od razu się podniósł dając jej przestrzeń i podszedł do Krukonki starając się odgrodzić ją od ciała.
            -Czy on…? – spytała drżącym głosem dziewczyna.
          -Oddycha. Zajmiemy się nim z panią Hill, a ty wracaj do dormitorium – mężczyzna popchnął ją lekko w kierunku wejścia. Lucy chciała zaprotestować i zostać z przyjacielem, ale potem uznała, że w takim stanie w jakim była i tak by się nie przydała. Wróciła więc do wieży Krukonów, a potem ruszyła od razu do swojego pokoju. Przez większość nocy myślała o tym co się stało. Nie mogła uwierzyć, że bal bożonarodzeniowy przerodził się w coś tak strasznego. I zupełnie nie rozumiała jak Steven mógł to zrobić.

          Lysander cieszył się, że w końcu mógł wrócić do szkoły. Co prawda nieco żałował tego całego balu bożonarodzeniowego, ale z drugiej strony miał sporo czasu na przemyślenia. Przeteleportował się przed bramą i pewnym siebie krokiem ruszył w kierunku dziedzińca. Nie miał pojęcia dlaczego, ale miał dziwne wrażenie, że większość uczniów chodziła jakaś przygaszona. Nie przejął się tym zbytnio i wkroczył do Wielkiej Sali. Najwyraźniej nie zdążyli jeszcze posprzątać dekoracji po balu, więc chociaż mógł sobie wyobrazić jak to wszystko wyglądało. Włożył ręce do kieszeni kurtki i westchnął cicho. W końcu postanowił nieco ogarnąć się w wieży Gryffindoru, a potem poszukać swojej siostry, z którą musiał zamienić dwa słowa. Kiedy przechodził korytarzem usłyszał rozmowę jakiś ślizgonek. Mówiły coś o Stevenie. Zastygł, gdy usłyszał z ich ust „próba samobójcza”. Nie, to chyba nie mogła być prawda, co?
           -Co tu się odpierdala… Nie było mnie tylko kilka dni… - rzucił pod nosem od razu ruszając w kierunku drugiej wieży. Na szczęście jedna z krukonek właśnie wchodziła do pokoju wspólnego, więc korzystając z okazji poprosił ją, aby zawołała jego siostrę. Czekając na nią chodził od okna do okna, a kiedy w końcu drzwi się otworzyły i w ich progu pojawiła się blondynka, Lysander aż zaniemówił. Wyglądała jak siedem nieszczęść. Miała roztrzepane włosy, mocno podpuchnięte i zaczerwienione oczy i była bledsza niż zwykle.
           -Lys... – rzuciła cicho i od razu rzuciła mu się w ramiona. Blondyn od razu objął siostrę i pogłaskał ją po włosach. Widząc ją w takim stanie mógł tylko się domyśleć, że te plotki które usłyszał były prawdą.
           -Co się stało? – zapytał po chwili cicho czując jak całe jej ciało drży od szlochu. Dziewczyna opowiedziała mu o wczorajszym wieczorze nie mogąc powstrzymać kolejnej tony łez.
          -Byłam tam. Mogłam temu zapobiec i coś zrobić, ja…
            -Ciii… To nie jest twoja wina – pocałował ją w czoło i ciężko westchnął   -Chcesz go odwiedzić w skrzydle szpitalnym? Sprawdzić co z nim?
         -Nie. Ja… Boję się tego co tam usłyszę. Wolę pobyć sama – rzuciła spuszczając wzrok. Lysander powoli pokiwał głową i odprowadził siostrę wzrokiem, dopóki nie zniknęła za drzwiami.
         Blondynka cieszyła się, że w tym momencie większość uczniów była albo u siebie w pokojach albo na śniadaniu w Wielkiej Sali. Pokój wspólny był zupełnie opustoszały. Usiadła więc na kanapie i otuliła się szczelnie kocem. Poczucie winy zżerało ją od środka i nie mogła przestać o tym wszystkim myśleć.
         W tym czasie brat dziewczyny postanowił, że dowie się co się dzieje z Weasleyem. Ruszył więc w stronę szpitala po drodze starając się ułożyć w głowie słowa, które miał chłopakowi do przekazania. W końcu dotarł na miejsce. Przywitał się z pielęgniarką, która właśnie zajmowała się jakimś innym pacjentem i odnalazł właściwe łóżko.
           -Co z nim? – zapytał po chwili kobiety.
         -Będzie żył. Leki, które mu dałam na całe szczęście działają. Czekamy jeszcze na dostawę ze Świętego Munga, aby naprawić jego połamane kości. Nie mam pojęcia, co dzisiejsza młodzież ma teraz w głowach, ale żeby posuwać się do czegoś takiego… - pokręciła głową.
          Lysander westchnął i przysiadł na krześle obok łóżka, na którym leżał nieprzytomny Steven.
            -Obyś się szybko obudził bo mam ci sporo do powiedzenia – odparł.
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 7 Empty Re: New Generation {12/11/22, 05:52 pm}

P h o e n i x        D u m b l e d o r e


             Odprowadził wzrokiem Izzy i Adriena, obserwując jak znikają w tłumie. Ni stąd, ni zowąd wpadła na niego jego siostra. Kiwnął jej głową na znak, że nic się nie stało, ale wtedy... Cóż. Gwen zdecydowała się na wylanie kilku gorzkich żali. Zmarszczył mocno brwi. Kompletnie nie wiedział, o co jej chodzi. Uważa się za lepszego od niej? Uważa ją za denerwującą, starszą siostrę, ale na pewno nie uważał, że jest w czymś od niego gorsza. Tekst o tym, że się nim zajmowała, bo matka miała depresję zabrzmiał akurat absurdalnie. Między nimi jest rok różnicy. W jaki sposób się nim zajmowała? Płacząc do rytmu? A o opiekowaniu się w Hogwarcie to jej przecież nie prosił. Jemu to nie było potrzebne. Właściwie, to bardziej mu tym tylko przeszkadzała.
             - Pieprzenie, Gwen! O żadną z tych rzeczy nigdy cię nie prosiłem! To ty zawsze się pchałaś, żeby mi pomóc! Nie doceniam tej pomocy, bo jej nie chciałem! Wtrącasz się we wszystko i nie dajesz mi przestrzeni na oddech! Jak mam to doceniać? Dosłownie wyrywasz mi wszystko z rąk i nie pozwalasz nic zrobić samemu! Skoro domyśliłaś się, że nie mam żadnego sprawdzianu, to się kurwa domyśl, czemu cię okłamuję! - prychnął rozjuszony i pokazał się gestem dłoni, żeby szła się jebać - I bardzo dobrze!
             Pokręcił głową z irytacją i oddalił się. Też ją napadło. Teraz będzie zgrywać pokrzywdzoną. Sama się krzywdziła, nie chcąc przyjąć do wiadomości, że Nix nie potrzebuje jej w takich ilościach w swoim życiu. I jeszcze ten tekst, że nie jest już jego siostrą... Ta, ciekawe ile wytrzyma w tym postanowieniu.
             Przeszedł kilka kroków i zobaczył, jak ten buc Adrien obmacuje Izzy, a tej zdecydowanie się to nie podoba. Był sfrustrowany po rozmowie z siostrą, toteż niewiele myśląc, podszedł bliżej nich i odepchnął chłopaka od dziewczyny. Stanął między nimi z poirytowanym wyrazem twarzy, zasłaniając Weasley swoim ciałem.
             - Zdaje się, że pani powiedziała, żebyś przestał. - warknął.
             Złapał Izzy za rękę i pociągnął ją do wyjścia.
             - Nie wiem jak ty, ale mam już dosyć tego balu. - westchnął z mieszanką zmęczenia i złości.
             Odprowadził przyjaciółkę do dormitorium i sam udał się od razu do swojego łóżka. Nie potrzebował dużo czasu na to, aby zasnąć. Jeszcze przed zaśnięciem obiecał sobie, że rano porozmawia z Izzy o tym wieczorze, ale dzisiaj nie miał już na to ani siły, ani ochoty.
Fojbe
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Fojbe
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 7 Empty Re: New Generation {12/11/22, 10:00 pm}

Zacharius Zabini

        Zapewne zupełnie nic nie przemówiłoby mu do rozumu. Wbił sobie w głowę, że musi chronić przyjaciółkę, a Nott stał się oczywistym celem. Znalazł się z Flo na osobności? Owszem. Dziewczyna płakała? Odpowiedź sama się rodziła. Tak naprawdę był wściekły z innego powodu, ale każda okazja, by się na kimś wyżyć, wydawała mu się wyśmienita.
        Jednak coś, a raczej ktoś ostudził jego zapał w dążeniu do samodestrukcji. Klejący, alkoholowy napój wylądował na koszuli Ślizgona, czyniąc go zbyt zaskoczonym obrotem spraw, aby pamiętać, co jeszcze chwilę wcześniej planował zrobić.  Gdyby nie Florence, która wkroczyła do akcji, niewątpliwie próbowałby obić więcej, niż jedną twarz tego wieczora. Miał gdzieś, że zapewne najmniejszy podmuch zmyłby jego pijaną sylwetkę z planszy.
        Prawie nieudolnie zaprzeczył, jakoby miał dość, gdy rzeczywiście poczuł, jak nieco opuszczają go siły, kiedy tylko przyjaciółka wzięła go pod ramię. Nic dziwnego – zrobił najgłupszą rzecz pod słońcem. Upił się, podczas gdy jego głowa nie do końca dobrze funkcjonowała. W wielu tych słów znaczeniu.
        - Dla kogo miło, dla tego miło… – wymruczał pod nosem, ale dał się pociągnąć w stronę korytarza. Faktycznie. Dormitorium wydawało się dobrą opcją, choć wtedy myślał kompletnie inaczej.
        - Malfoy, Malfoy, Malfoy… ty mnie nigdy nie oszukasz. Jako jedyna… – Zaśmiał się, jakby opowiedział właśnie świetny żart. Pocałował ją w czubek głowy - Nie pozwolę ci zrobić krzywdy. Wiesz o tym, prawda? – Akurat to zdanie mówił z całkowitym przekonaniem. Była dla niego niczym siostra. Tym razem bardziej jako ta starsza, bardziej rozsądna. Zresztą nie pierwszy i ostatni raz.
        - Meh. – Machnął krzywo ręką - Mały wypadek przy pracy. – Podszedł do jednego z foteli i opadł na niego ciężko. Poluźnił krawat, rozwalając się na siedzeniu. Nadal kręciło mu się w głowie, ale przynajmniej posiadał stabilną pozycję. Ależ szykował mu się kac - gigant. Próbował potrzymać głowę ręką, lecz tak i tak nie chciała go słuchać. Zatopił palce we własnych, wilgotnych włosach. Przypomniała mu się chwila na parkiecie, co wprawiło go w jeszcze bardziej ponury nastrój.
      - Do nikogo… nic… nie czuję… – Podobno po procentach stajemy się bardziej szczerzy, skłonni do wyznań. Miała jego spowiedź. Tylko, iż właśnie oszukiwał sam siebie, jeśli to było możliwe - Jestem niezdolny… do kochania – Ponownie zachichotał, chociaż nie było mu wesoło.
        - Dobra. Głupoty gadam. – Przeciągał ociężale sylaby - Idź spać, Foy. Na łóżku czeka na ciebie niespodzianka. Wesołych świąt.
        Przegrał walkę z grawitacją. Głowa opadła mu na pierś i zaczął głośno chrapać. Nie było sensu go ruszać – to jak nieść worek pełen kartofli.
        Obudził się – jak mu się wydawało – całą wieczność później. W swoim łóżku. Zmarszczył brwi i prawie spadł z materaca. W ustach miał suchy wiór. Założył, że w jakimś przebłysku udało mu się doczłapać do pokoju. Nawet przebrał się w piżamę, co było niezwykle podejrzane. Odrzucił możliwość, iż to Florence go przeniosła. Chyba, że użyła zaklęcia, ale dlaczego się nie przebudził w takim razie? Dużo pytań, mało odpowiedzi, zbyt wiele wlał w siebie dnia poprzedniego, aby się nad tym rozdrabniać.
        Postanowił odpuścić sobie śniadanie. Chciało mu się pić, nie jeść.
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 7 Empty Re: New Generation {13/11/22, 01:43 pm}

FLORENCE BEATRICE MALFOY

          Od razu poprowadziła chłopaka na kanapę, aby za chwilę obydwoje nie stracili równowagi i nie wyrżnęli się na środku podłogi. Przyglądała mu się uważnie ledwo powstrzymując się, aby nie parsknąć śmiechem. Miała wrażenie, że po alkoholu był jeszcze bardziej nieudolnym kłamcą niż gdy był trzeźwy. A przynajmniej ona potrafiła się na nim poznać. Nic jednak mu na ten temat nie powiedziała uznając, że jest zbyt pijany, aby udzielić jej innej odpowiedzi. Poprosiła McCartney’a, aby pomógł mu przetransportować się na górę, a następnie sama skierowała się do swojego pokoju. Sama była wyczerpana dzisiejszym wieczorem i jedyne o czym marzyła to zapaść w głęboki sen. Wiedziała, że jutro czekał ją kolejny trudny dzień, ale wolała o tym teraz nie myśleć. Zatrzymała się przed swoim łóżkiem widząc na nim sporej wielkości paczkę. Odpakowała ją, a widząc przed sobą najnowszy model miotły, aż zaniemówiła z wrażenia. Nie sądziła, że Zabini naprawdę aż tak przejmie się jej nagrodą. Będzie musiała mu później podziękować. Odłożyła ją na bok i ruszyła w stronę łazienki. Była na szczęście na tyle przytomna, że zdążyła wziąć szybki prysznic, aby zmyć z siebie smród ognistej whisky. Kiedy tylko jej głowa znalazła się na miękkiej poduszce, niemalże od razu odpłynęła w objęcia Morfeusza.
         Obudziła się kolejnego dnia, a w jej głowie kotłowało się tysiące myśli, których nie mogła się pozbyć. Jeszcze jakby tego było mało czuła nieprzyjemne skutki wczorajszego wieczoru. Skronie jej wręcz pulsowały i od czasu do czasu zakręciło jej się w głowie, kiedy próbowała wykonać gwałtowniejszy  ruch. Nie była za bardzo głodna, ale w jej stanie wręcz zabiłaby za kubek gorącej kawy. Szybko się więc ogarnęła i wyszła z dormitorium kierując się wprost do Wielkiej Sali. Większość uczniów pewnie jeszcze spała. Jeszcze nigdy w ich pokoju wspólnym nie było takiej ciszy.
           Kiedy szła korytarzem usłyszała szepty nauczycieli oraz woźnego dochodzące zza zakrętu.
         -Już mówiłem pani dyrektor. Sprawdzałem korytarze po tym całym balu czy uczniowie się nie kręcą, bo usłyszałem hałas. Potem znalazłem tę biedaczkę leżącą na posadzce. No i ten napis… Z całym szacunkiem, ale ciężko zmyć tak zaschniętą krew – odparł kręcąc głową.
         -Panie Hayes, proszę zachować trochę taktu. Ta biedna dziewczyna właśnie straciła życie – McGonagall spiorunowała go spojrzeniem, a potem westchnęła ciężko.
           -Muszę powiadomić rodziców. Przenieście ciało tak, żeby żaden z uczniów nie widział. Panie Hayes proszę pozbyć się tego napisu jak najszybciej – powiedziała kobieta, a kiedy Florence usłyszała, że kroki oddaliły się na tyle daleko, postanowiła wyjść z ukrycia. Zastanawiała się o jakiej uczennicy była mowa i co się właściwie wydarzyło. Pobladła, kiedy ujrzała na ścianie krwawy napis „Brudna krew musi odejść”. Poczuła nieprzyjemne uczucie w żołądku. Kto mógł zrobić coś takiego? Musiała aż oblizać wargi ze stresu, bo zrobiły się wyjątkowo suche. Postanowiła jak na razie nikomu nie mówić o tym co słyszała i poczekać, aż nauczyciele wyjdą do nich z jakimś komunikatem w tej sprawie. Szybko zawinęła się na śniadanie nie chcąc zostać przyłapaną przez woźnego. Opadła na siedzenie chowając twarz w dłoniach. Cudownie zapowiedział się ten dzień, naprawdę…


NICHOLAS FRED WEASLEY

           Uniósł brew uważnie przyglądając się dziewczynie jak raz za razem opróżnia swoje naczynie z ponczu. Nic jednak nie powiedział stwierdzając, że przecież i ona ma prawo się nieco zabawić, a skoro jej ojca tu nie było to i on nie miał nic przeciwko. Wiedział, że w razie czego się nią zajmie i bezpiecznie odprowadzi do dormitorium.
             -Przecież nic nie mówię – powiedział rozbawiony unosząc dłonie w geście poddania. Tak naprawdę jeszcze nigdy w życiu nie widział Gryfonki pijanej, więc stwierdził w myślach, że może to być całkiem zabawne. Mina mu nieco zrzedła, kiedy wspomniała o profesorze Zielarstwa. Podrapał się po policzku, jakby się właśnie nad czymś zastanawiał. Faktycznie to było nieco dziwne, że nie było go na balu. Zazwyczaj, z tego co wiedział, jako pierwszy zgłaszał się do takich imprez. Później jednak stwierdził, że to nie musi być nic dziwnego. Mógł być po prostu zmęczony i tym razem odpuścić sobie tą jedną imprezę.
           -Myślę, że to nic takiego ale jeśli cię to uspokoi możemy jutro go znaleźć i go zapytać czy wszystko jest w porządku. W końcu to twój tata. To normalne, że się martwisz – odparł wzruszając ramionami.
          Nim się obejrzał został wyciągnięty z powrotem do tańca. Uśmiechnął się tylko pod nosem, a następnie objął dziewczynę w pasie powoli poruszając się w rytm spokojnej muzyki. Poczuł przyjemny kobiecy zapach, który sprawiał, że przyjemne uczucie ciepła rozchodziło się po całym jego ciele.
             -W porządku. Jeśli to jest to czego potrzebujesz – powiedział cicho i ucałował ją w jej włosy. Szczerze mówiąc był nieco skołowany całą sytuacją. Myślał, że skoro ona go pocałowała, a on wyznał co do niej czuje wszystko pójdzie gładko. W końcu będą mogli budować coś czego tak dawno pragnął. Okazuje się jednak, że to wcale nie było takie proste.
           Mógł z nią tak trwać godzinami zupełnie zapominając o otaczających ich ludziach. Chciał, aby ta chwila nigdy się nie kończyła i po tej myśli do Wielkiej Sali wpadł profesor Zingerman. Od razu podszedł do stołu nauczycielskiego i po ich rozmowie muzyka kompletnie ucichła tak samo jak rozmowy uczniów.
          -Bal skończony. Udajcie się wszyscy do swoich dormitoriów – powiedziała profesor McGonagall z poważnym wyrazem twarzy. Nick lekko zmarszczył brwi zastanawiając się co się właściwie stało. Czyżby odkryli, że ktoś do ponczu dolał ognistą whisky? Czy może stało się coś poważniejszego? Kiedy profesor Zingerman przechodził obok, rudzielec od razu go zaczepił.
             -Profesorze, co się stało? – zapytał. Mężczyzna przyglądał mu się chwilę, a potem rozejrzał się i zabrał go na bok.
            -Chodzi o twojego kuzyna, Stevena. On… próbował odebrać sobie życie – Nicholas wytrzeszczył oczy na tą informację. Nie miał pojęcia co powiedzieć. Jasne, rzadko ze sobą rozmawiali, ale odkąd pamiętał zawsze próbował przekonać swoich rodziców, aby pogodzili się z Percy’m i jego rodziną.
            -Ja… Nie wierzę w to. Mogę go zobaczyć? – zapytał zagryzając dolną wargę.
         -Przykro mi młody, ale nie w tym momencie. Idźcie do dormitorium, razem z innymi – Nick westchnął ciężko na słowa profesora, ale posłusznie pokiwał głową. Chwycił Lanę za rękę i razem ruszyli w stronę wieży Gryffindoru. Przez całą drogę chłopak ani razu się nie odezwał. Dopiero kiedy stanęli u stóp schodów do dormitorium dziewcząt, mocniej ścisnął jej dłoń i w końcu przemówił.
           -Przepraszam… Teraz, po tym wszystkim nie jestem w stanie rozmawiać. Połóż się i odpocznij. Widzimy się jutro – pochylił się i ucałował ją czule w policzek. Miał okropny mętlik w głowie. Jeszcze chwilę temu był najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, a teraz... teraz miał wyrzuty sumienia, że nie dostrzegł, aby coś było nie tak z jego kuzynem.
Cool_Free_Nickname
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Cool_Free_Nickname
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 7 Empty Re: New Generation {13/11/22, 04:20 pm}

Damien Prince

      Damien obudził się w miejscu, którego nie kojarzył. Rozejrzał się powoli na boki. Zimne, kamienne ściany, a pod nimi regały zawalone grubymi tomiszczami i związanymi pergaminami. Spojrzał nieco w dół i zauważył toporne, dębowe biurko. To zawsze jest toporne, dębowe biurko. Jakby w Wielkiej Brytanii nie sprzedawali innych biurek. Jego ojciec miał w swoim gabinecie identyczne. Gdyby nie charakterystyczny, ostry zapach eliksirów, pomyślałby, że jest w domu.
      Podniósł się do siadu i złapał się za głowę. Był w gabinecie Zingermana. Wczorajsze wydarzenia uderzyły go z podwójną mocą. Wież astronomiczna, skok Stevena. Zrobiło mu się nie dobrze i pewnie, gdyby nie to, że miał pusty żołądek, zwróciłby jego zawartość do stojącego przy biurku kubła na śmieci. Pamiętał jak przez mgłę, że opiekun Krukonów dał mu coś na uspokojenie i położył spać na kanapie w swoim gabinecie.
      Sięgnął dłonią do tyłu i rozwiązał włosy. Były tłuste i potargane, ale miał to gdzieś. Westchnął ciężko, podciągając kolana pod brodę. Nie chciał stąd wychodzić.
      - Panie Prince? - spojrzał przez ramię na stojącego w drzwiach profesora eliksirów - Nie śpi pan już? Wolałbym tego nie robić, ale muszę poprosić pana o wyjście z mojego gabinetu. Muszę przygotować się do rozmowy z panem Weasleyem.
      - To nie pani dyrektor powinna się tym zająć? - spytał słabym głosem, spuszczając nogi z tapczanu.
      Uniósł wzrok, kiedy zauważył, że nauczyciel coś długo nie odpowiada.
      - Dyrektor McGonagall ma teraz inne zmartwienia... - odpowiedział w końcu.
      Prince zmarszczył brwi. Inne zmartwienia? Jej uczeń próbował się zabić, do diabła!
      - Co ze Stevenem? - spytał, stając przed mężczyzną. Tym razem odpowiedź przyszła szybciej.
      - Jest w skrzydle szpitalnym. Na ten moment jest nieprzytomny, ale jego stan jest stabilny i niekrytyczny. Pani Hills cudem udało się go poskładać bez interwencji medyków z Munga, ale i tak zostanie tam wysłany, szczególnie, jeśli zażyczy sobie tego jego ojciec.
      Prince uśmiechnął się krzywo. Kiedy on spadł z miotły, wysłali go do Munga od razu, bez gadania, bo bali się jego ojca. A Steven? Skoczył z pierdolonej wieży, ale z przeniesieniem do szpitala poczekamy czy zażyczy sobie tego pan Weasley. Co za pierdolona instytucja!
      - Idź się umyć, Damien. - zwrócił się do niego jeszcze nauczyciel.
      Brunet wyszedł z gabinetu i zamaszystym krokiem skierował się do wyjścia z lochów. Nie miał zamiaru iść odpoczywać. A przynajmniej nie od razu. Musi zobaczyć swojego kumpla. Wmaszerował do Skrzydła Szpitalnego i odszukał wzrokiem łóżka, w którym miał leżeć Weasley. Poczuł jak się coś w nim gotuje, widząc srerbnoblond czuprynę przy jego łóżku. I nie była to Lucy.
      - Myślisz, że co robisz? - stanął nad Lysandrem, patrząc na niego z chłodną złością. Był zmęczony i wymiętolony. Od razu widać, że za nim trudna noc - Po co tu przyszedłeś? - wycedził. Wychwycił ostrzegawcze spojrzenie pielęgniarki. Zamknął na chwilę oczy, chcąc się uspokoić - Powinienem cię złapać za fraki i stąd wywalić. Daj mi jeden dobry powód, żebym tego nie zrobił.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 7 Empty Re: New Generation {13/11/22, 07:41 pm}

ISABELLE WEASLEY

         Isabelle miała ochotę krzyczeć i bronić się nogami i rękami przed tym pijanym kretynem, ale po chwili ktoś ze sporą siłą odepchnął natręta. Donovan zatoczył się mocno i upadł. Najwyraźniej był bardzo zaskoczony obrotem spraw. Zanim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć czy zrobić Isabelle wraz z Phoenixem ulotnili się kierując się do pokoju wspólnego Puchonów. Ona też miała już dosyć tej całej imprezy. Od razu spostrzegła, że chłopak był mocno sfrustrowany. Nie wiedziała czy było to spowodowane wcześniejszą sytuacją, czy stało się coś jeszcze o czym dziewczyna nie wiedziała. Była jednak zbyt zmęczona, aby o to dopytywać i stwierdziła, że zrobi to jutro. Życzyła mu jeszcze tylko dobrej nocy, kiedy rozstali się przy wejściu do swoich pokoi. Zupełnie inaczej wyobrażała sobie ten dzień. Miała nadzieję, że jeszcze uda jej się spędzić te święta w odpowiednim nastroju. Na całe szczęście dość szybko udało jej się zasnąć.
          Obudziła się nad ranem przez dręczące ją koszmary. Wciąż słyszała ten nieprzyjemny złowieszczy głos w swojej głowie w kółko wypowiadający jej imię. Przetarła powieki dopiero po chwili uświadamiając sobie, że to był tylko sen. Kiedy udało jej się nieco uspokoić, powoli zsunęła się z łóżka i od razu poczuła uderzający ją chłód. Nie miała pojęcia skąd mógł dochodzić, skoro wszystkie okna w pomieszczeniu były szczelnie zamknięte. Wzięła gorący prysznic, który nieco przyniósł jej ukojenie, ale jak tylko gorąca woda przestała dotykać jej skóry po raz kolejny zaczęła się niekontrolowanie trząść z zimna. Po spojrzeniu w lustro nieco się przeraziła. Wyglądała jakby już jedną nogą była w grobie. Jej skóra była o wiele bledsza niż zwykle. Możliwe, że łapała ją jakaś choroba, więc po śniadaniu postanowiła pójść do pani Hill. Założyła na siebie najcieplejsze ubrania jakie miała i ruszyła do Wielkiej Sali. Czuła jak uczucie głodu powoli przybiera na sile i nie mogła się doczekać, aż w końcu go zaspokoi. Zajęła miejsce przy stole Puchonów i od razu wlała sobie do kubka gorącej herbaty. Miała choć minimalną nadzieję, że gorący napar choć w małym stopniu pomoże jej pozbyć się tego uczucia zimna. Upiła kilka łyków i wzięła gorący kubek w dłonie.
         -No dalej, przestań się trząść… - powiedziała cicho.

LYSANDER SKAMANDER

         Lysander cały czas przyglądał się nieprzytomnemu Stevenowi. Z całej siły starał sobie jakoś usprawiedliwić jego zachowanie, ale nie potrafił. Zdawał sobie sprawę, że musiało być mu ciężko z tym, że większość uczniów uważało go za dziwaka, w tym jego własna rodzina. Mimo wszystko wyglądał na takiego, co by to wszystko zlewał i miał w dupie to co inni o nim myślą. Najwyraźniej się mylił i jego wszystkie złe emocje się zgromadziły, co omal nie doprowadziło do tragedii. Odchylił się na krześle i odetchnął cicho zdając sobie sprawę, że jego docinki i ostatnia sprzeczka też mogły do tego wszystkiego doprowadzić.
          Uniósł wzrok, kiedy drzwi do sali otworzyły się, a przez ich próg przeszedł Damien Prince.
          -Świetnie… - mruknął pod nosem wiedząc, że zaraz rozkręci się tu kolejna awantura. Nie chciał się kłócić, szczególnie nie w obecności chorych, więc zamierzał rozegrać to w miarę możliwości spokojnie i pokojowo.
           -Zluzuj gacie, Prince. Ja po prostu chciałem sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku – powiedział unosząc dłonie w geście obrony. Westchnął ciężko i przeczesał włosy nerwowo. Szczerze mówiąc nie miał ochoty się tłumaczyć. Szczególnie przed kimś takim jak Damien Prince, ale z drugiej strony wiedział, że był Stevena najlepszym przyjacielem, więc skoro miał odpokutować to musiał się również i z nim dogadać.
           -Chciałem go przeprosić, okej? Źle go oceniłem. Myślałem, że jest kiepskim towarzyszem dla Lucy i ściąga ją na dno, ale okazuje się, że to on jest tym, który sprawił, że się od tego dna odbiła. Wiem to teraz i myślałem, że to sobie wyjaśnimy osobiście, ale dowiedziałem się co się stało – zamilkł przez chwilę przenosząc swój wzrok z powrotem na rudowłosego. Podniósł się powoli z krzesła i włożył dłonie do kieszeni spodni nie wiedząc co jeszcze powinien powiedzieć.
           -Przykro mi. Naprawdę. Mam nadzieję, że z tego wyjdzie – wrócił swoim spojrzeniem do Prince’a. Nie obchodziło go czy mu uwierzy czy nie. Sam wiedział, że to co mówił był najszczerszą prawdą i miał nadzieję, że będzie mu dane podzielić się tym ze Stevenem.
Cool_Free_Nickname
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Cool_Free_Nickname
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 7 Empty Re: New Generation {14/11/22, 10:25 am}

Damien Prince

      Obserwował go spod ściągniętych brwi. Nie mógł uwierzyć, że on mówi poważnie. Ciekawe czy doszedł do tego wniosku wcześniej, czy po dowiedzeniu się, że Steven posunął się do próby samobójczej.
      Prychnął pogardliwie i wstrzymał się od kąśliwych komentarzy tylko dlatego, że nie chciał przeszkadzać chorym. Wskazał na drzwi, dając mu znać, że powinni kontynuować tą rozmowę na korytarzu. Wyszedł pierwszy i poczekał, aż blondyn do niego dołączy. Nosiło go, żeby dać mu w zęby, ale nie zamierzał zniżać się do jego poziomu.
      - Miałeś siedem lat, żeby dojść do takich wniosków, Skamander. - wycedził przez zęby, starając się nie krzyczeć. Spojrzał na niego z mieszanką różnych emocji - Przypadkiem doszedłeś do tego teraz, kiedy tobie podobni popchnęli Stevena do ostateczności. Dziwisz mi się, że ci cholera nie wierzę? Jesteście obrzydliwi. Wielcy, popularni sportowcy, którzy niby są tacy wspaniali, a muszą się dowartościowywać, dokuczając jakiemuś cichemu frajerowi, dla którego słowo zabawa ma inną definicję, niż dla was. - skrzyżował ręce na piersi, żeby powstrzymać się od rękoczynów - Mnie możesz sobie gadać takie pierdoły, że jest ci przykro. Spoko. To, czy ja ci uwierzę nie jest ważne. Lada moment pojawi się w szkole jego ojciec i prawdopodobnie siostra. Stań przed nimi, spójrz im w oczy i powiedz im to samo, co mi. Że ci, kurna, przykro. I pamiętaj, żeby wspomnieć, że byłeś dla niego gnojem, bo znając Stevena, nigdy im nie powiedział, że ma jakieś problemy w szkole. Niech wiedzą kim jesteś. Że jesteś jednym z tych, przez których Steven się ciął.
      Otarł twarz, a dokładniej oczy, o swoje ramię, czując zbierające się łzy.
      - A jeśli nie masz jaj, żeby to zrobić, to się tu nawet dzisiaj nie kręć. - rzucił jeszcze na odchodne i odwrócił się.
      Może przesadził. Może nie powinien mówić tego wszystkiego, ale niesamowicie frustrowało go to, że teraz Lysander się nawrócił. Pozostali pewnie też będą zgrywać niewiniątka. Wcześniej ich to bawiło, a teraz nagle oburza. Damien tylko żałował, że sam wcześniej nic nie zrobił.
      Wszedł do pokoju wspólnego Krukonów i od razu zauważył Lucy na kanapie. Usiadł ciężko obok niej na kanapie. Nie za blisko, ale też nie za daleko, żeby wiedziała, że jest z nią. Przez chwilę nic nie mówił, zbierając myśli. Na pewno nie powie jej o rozmowie z jej bratem. Nie ma sensu jej zamartwiać jeszcze bardziej. I tak była wystarczająco wstrząśnięta.
      - Nie płacz, Lucy. Przeżyje. Trochę się nasz Stevie połamał, ale będzie żył. - uśmiechnął się smutno - Zingerman mówi, że do Munga przewiozą go tylko, jeśli jego ojciec będzie tego chciał, czyli nie jest tak źle, jakby mogło wyglądać. - ostrożnie położył jej dłoń na kolanie i ścisnął lekko, chcąc dodać jej otuchy - Niedługo pojawi się jego ojciec. Pewnie będą chcieli, żebyśmy powiedzieli, co się stało... - zawahał się - Jeśli chcesz, możemy powiedzieć, że to ja byłem z nim na wieży, a ty przyszłaś później. Tylko powiedz mi mniej więcej, co się stało, żebym wiedział, co mówić. - zaproponował.
      Znał staruszka swojego kumpla. Będzie potrafił powiedzieć mu, co się stało. Pewnie nie zdoła spojrzeć mu przy tym w twarz, ale powie.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 7 Empty Re: New Generation {15/11/22, 09:58 pm}

LUCY SKAMANDER

Długo siedziała przed kominkiem nieustannie rozmyślając o wczorajszym wieczorze. Cały czas miała przed oczami znikające za barierkami wieży astronomicznej ciało Stevena. Nie mogła wyrzucić z głowy tego obrazu i z każdą kolejną minutą jej smutek przeradzał się w okropną złość na chłopaka. Nie rozumiała jak on w ogóle mógł tak postąpić. Wiedziała, że miał problemy i po usłyszeniu o ranach, jakie sobie sam zadawał, zdała sobie sprawę, że te problemy były większe niż myślała. Chciała za wszelką cenę mu pomóc, bo myślała, że on na pewno zrobiłby dla niej to samo. Uważała go za naprawdę dobrego przyjaciela, ale najwyraźniej ona nie była mu tak bliska jak się spodziewała. Nigdy nie ustawiłaby się na tym samym miejscu co Damien czy Elijah. Wiedziała, że obaj byli jego najlepszymi przyjaciółmi. Mimo wszystko sądziła, że jakoś uda jej się go przekonać i przede wszystkim pomóc. Niestety tak się nie stało, a chłopak postanowił wybrać najłatwiejszą z możliwych dróg, aby poradzić sobie ze swoimi problemami. Szkoda tylko, że nie pomyślał, jakie mogą być tego konsekwencje. Nie mogła uwierzyć, że postanowił ot tak ich zostawić.
Uniosła wzrok, kiedy po chwili do pokoju wspólnego wszedł Damien. On również nie wyglądał najlepiej. Powoli pokiwała głową i poczuła jak niewidzialny ciężar spada z jej serca wiedząc, że Steven jednak przeżył upadek. Powoli wypuściła powietrze z ust i otarła policzki starając się nieco uspokoić. Sądziła, że ta jej histeria powoli zaczynała robić się żałosna.
Faktycznie nie wiedziała czy będzie w stanie rozmawiać z panem Weasley’em o tym co się wtedy wydarzyło. Wiedziała, że Steven nie był z nim w najlepszych relacjach, więc zostawiła to zadanie jego przyjacielowi. Po raz kolejny wróciła wspomnieniem do tamtej nocy.
 -Jak weszłam na wieżę to Steven stał przy barierce. Był w naprawdę kiepskim stanie. Był załamany, płakał… Próbowałam mu pomóc. Odciągnęłam go od barierki i chciałam z nim o tym wszystkim porozmawiać, ale on nie chciał się znów otwierać. Powiedział, że chce być sam, a potem… - urwała na chwilę i po raz kolejny nabrała w płuca większą ilość powietrza i wypuściła je powoli -Potem znów podszedł do tych cholernych barierek i… i wiesz już co było dalej.
Podciągnęła nogi pod brodę i zapatrzyła się w tańczące płomienie przy kominku.
 -Nie rozumiem dlaczego to zrobił. Dlaczego nie chciał dać sobie pomóc. Wybrał najgorszą drogę z możliwych i nie pomyślał o… - znów urwała i odwróciła głowę w przeciwnym kierunku. Musiała przestać się tak zadręczać, bo w końcu oszaleje.
 -Ogarnę się i idę na śniadanie. Ty też powinieneś coś zjeść… - lekko poklepała go po ramieniu i wróciła do dormitorium. Domyślała się, że musi wyglądać potwornie po tej nieprzespanej nocy, ale w sumie nie za bardzo ją to obchodziło. Wzięła tylko szybki prysznic, aby nikogo nie odstraszyć swoim zapachem, założyła na siebie cokolwiek co miała pod ręką i skierowała się do Wielkiej Sali nie zwracając uwagi na szeptających wokół niej uczniów.
loodomir
Tajemniczy Gwiazdozbiór
avatar
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 7 Empty Re: New Generation {16/11/22, 11:55 pm}

New Generation - Page 7 00519e417e7739750da53effb6abf1ea

                     Aron śledził wzrokiem zawiłe szlaczki zarysowane na suficie i próbował skojarzyć do czego ów skomplikowany wzór był podobny. Niewątpliwie jego percepcja była osłabiona, bo nie rozpoznawał pomieszczenia, a ponadto nie mógł zrozumieć gdzie się znajduje. Czuł jedynie kwaśny posmak ognistej wymieszanej z gumami do żucia. Westchnął i przetoczył się na bok, tym razem liczył, że obecność innych elementów w pomieszczeniu da mu więcej wskazówek, z których to będzie mógł wskazać swoją lokalizację. Tym razem jego spojrzenie przyciągnęło łóżko na którym spał...jakiś chłopak. Aron zaskoczony był, bo spodziewał się zobaczyć obrzydliwie uśmiechającego się Freda, który powita go durnym tekstem. W zamian zauważył obcego śpiącego chłopca. Z ust śpiącego chłopaka uleciała ślina i tworzyła na poduszce morką plamę. Gryfon skrzywił się i odwrócił swój wzrok. Ten obraz przywołał jego wspomnienia. Aron zrozumiał, że teraz znajduje się w nowej szkole magii i nie powita go irytująco uśmiechająca się twarz Freda. 
             Wzorkiem zaczął błądzić po pomieszczeniu i uważnie obserwował, jak promienie słoneczne próbują wpaść do pomieszczenia przez grube czerwone zasłony. To musiało być wschodnie okno - pomyślał chłopak, zauważając, że w pomieszczeniu na ścianach widoczne była czerwona poświata. Zdecydowanie nie był to najlepszy pomysł, gdyż to światło determinowało złe skojarzenia. W głowie Arona myśl ta została szybko zapomniana, bo przy użyciu zaklęcia ktoś odsłonił zasłony i niestety złośliwe promienie wpadły do środka i pech chciał, że poraziły chłopaka. Aron od razu przymknął powieki, czując, że tym sposobem w jego organizmie pojawiają się pierwsze oznaki kaca... Pulsujący ból w skroniach... ból pewnie będzie towarzyszył mu przez cały dzień.   
             Zakrył twarz poduszką i powoli przypominał sobie wydarzenia z poprzedniego wieczoru. Klatka po klatce wyświetlały się wspomnienia.  Luki zastępowane był białymi plamami, jednak Aron najważniejsze sobie przypomniał. Był bal, pił alkohol, prawie wdał się w bójkę przez swoja opitą osobę, wrócił do dormitorium i stłukł wazę. Podsumował wszystko i uznał, że nie było najgorzej. To był udany wieczór, zaliczył niezłą imprezę, nie wyleciał ze szkoły i stłuczona waza nie obchodziła nikogo. I tak była brzydka.
           Podniósł się, mimo że miał chęć zalegać cały dzień w łóżku, i skrzywił się czując chłód pod stopami. Znowu zgubił swoje kapcie. To jednak obudziło go. I wtedy Arona dopadły złe myśli. Uderzyło w niego, że ponownie musi wszystko zaczynać od początku. W dawnej szkole miał znajomych, przyjaciół... pozycję. Tu był nowy i chcąc nie chcąc ponownie musiał wejść w rytm nowej szkoły.  Tu miał czystą kartę..., ale przede wszystkim tu był sam. 
Guma, którą żuł straciła swój smak.
&&&
            Aron domyślił się, że była to pora śniadaniowa. Było dosyć wcześnie, więc idąc na śniadanie postanowił zajrzeć do sali, w której odbywał się bal. I o dziwo, udało mu się znaleźć miejsce, w którym uczniowie spożywali posiłki. Wystrój sali zmienił się. Po uroczych dekoracjach pozostały jedynie wspomnienia (i być może fotografie). 
           - Aron, chodź z nami usiądź - usłyszał nagle i ten głos zwrócił jego uwagę. Odwrócił się i zauważył dziewczynę z poprzedniego wieczoru. Poprawił swój niechlujnie zarzucony na szyję krawat i skierował się w stronę stołu. Zajął miejsce i od razu jego towarzyszka zaczęła swój monolog. Aron starał się sobie przypomnieć czy rudowłosa wieczorem była tak samo irytująca. Jednak nie znalazł na to odpowiedzi. Właściwie chłopak nie wiedział jakim cudem spędził z nią cały wieczór. Dużo mówiła i głownie opowiadała o ludziach. Aron nie znał ich, więc naprawdę nie interesowało go, kto z kim przyszedł, kto wymiotował, kto się całował... ani kto dostał szlaban. Słuchał jej pobieżnie. A ona niezrażona zachowaniem chłopaka wyrzucała z siebie  nowy potok słów. Aron starał się wyłapać kluczowe elementy jej wywodu, jednak nie budziło to jego zainteresowania. Dopiero, gdy z jej wypowiedzi wyklarowały się słowa: wieczór, skok chłopaka... próba samobójcza, Aron podniósł jedną z brwi. To było interesujące. Dziewczyna zaczynała opisywać mu co się stało i kim był uczeń, który prawdopodobnie targnął się na swoje życie. Co gorsze  z każdą minutą wywód rudowłosej coraz bardziej zbaczał z torów, a zaczął przypominać teorie spiskowe. I Aron miał tego serdecznie dość. Czcze gadanie i tyle. Dlatego też kopnął w nogę krzesła, słysząc obrzydliwy komentarz rudowłosej.
Dziewczyna skrzywiła się i być może wystraszyła, bo jej oczy zrobiły się wielkie. Aron zdawał sobie sprawę, że nie zaliczał się do niskich mężczyzn, a jego postura mogła budzić postrach. 
           - Możesz się zamknąć? – zapytał retorycznie. Zrzucając z widelca resztki jedzenia i podparł swoja głowę o rękę.  – Jeśli interesuje cię tak co się stało, to idź zapytaj, a nie tworzysz głupie i wyssane z palca plotki. Dodatkowo czemu od razu oceniasz tego chłopaka? Praktycznie go nie znasz i powtarzasz to, co słyszałaś – odpowiedział, kierując wzrok na dziewczynę. Dziewczyna okazała się jednak głupsza, bo zmieniła temat, kompletnie olewając zdegustowanie Arona. Jednak długo to nie trwało, bo nagle pojawili się nauczyciele. Chłopak patrząc na ich miny, stwierdził, że nie mieli dobrych informacji.
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 7 Empty Re: New Generation {20/11/22, 05:29 pm}

FLORENCE BEATRICE MALFOY

         Przez dłuższą chwilę rozmyślała o wczorajszym wieczorze oraz o tym czego się dziś rano dowiedziała. Zdecydowanie nie były to najmilsze święta i mówiąc szczerze współczuła profesor McGonagall, że musiała przekazać informację o śmierci tej dziewczyny nie tylko jej biednym rodzicom, ale i całej szkole. Pewnie większość z nich już nie będzie czuła się tu tak bezpiecznie zważając na okoliczności, a część o czystym statusie krwi pewne wewnątrz przyjmie tę wiadomość z ulgą. Rozejrzała się półprzytomnym wzrokiem po stole w poszukiwaniu dzbanka z kawą. Musiała się nieco rozbudzić i zastanowić co powinna zrobić dalej. Czy faktycznie obarczać dyrektorkę kolejnym problemem, który na tle morderstwa nie wydawał się, aż taki ważny czy zachować tę informację dla siebie jeszcze przez kilka dni. Upiła łyk gorącego napoju i chwilę później do Wielkiej Sali wkroczyła delegacja nauczycieli z dyrektorką na czele. Kobieta była blada jak ściana, ale mimo to zachowywała swoją kamienną twarz. Stanęła przy mównicy i wszyscy momentalnie ucichli czekając na to co powie.
         -Drodzy uczniowie. Jest mi bardzo przykro o tym mówić, ale wczoraj w naszej szkole doszło do dwóch szokujących zdarzeń. Uznałam, że zarówno wy jak i wasi rodzice powinniście o nich wiedzieć, chociażby dla waszego bezpieczeństwa – poprawiła swoje okulary i wzięła głęboki wdech.
         -W lochach znaleziono martwą uczennicę, która została prawdopodobnie zamordowana ze względu na swój nieczysty status krwi. Powadzimy śledztwo w tej sprawie, a do czasu jej rozwiązania zostają wprowadzone pewne zasady. Po pierwsze cisza nocna odbywa się od godziny 18. O tej godzinie każdy z was ma przebywać w swoim dormitorium. Po drugie nie chodźcie nigdzie samemu, zawsze miejsce towarzystwo. I po trzecie na zajęcia będą was odprowadzać nauczyciele. – od razu po tych słowach zrobiło się niemałe zamieszanie. Wszyscy szeptali między sobą.
         -Nareszcie ktoś w końcu zrobi z nimi porządek – usłyszała niedaleko siebie głos Valerii Sanderson, więc odwróciła się w jej kierunku i zmarszczyła brwi.
         -Co jest, Malfoy? Ciebie chyba też to powinno cieszyć, prawda? W końcu szlamy dostają to na co zasługują. Może będą miały więcej szacunku do prawdziwych czarodziei – zaśmiała się na co Florence uniosła brwi.
        -Uważasz, że zdobędziesz czyiś szacunek poprzez zabicie kogoś? To dopiero pojebane myślenie – rzuciła dopijając resztki kawy. Zanim Ślizgonka zdążyła cokolwiek odpowiedzieć blondynce, profesor McGonagall poprosiła o ciszę chcąc przekazać kolejną informację. Wszyscy więc zamilkli i po raz kolejny spojrzeli na mównicę.
         -Wczoraj doszło również do próby samobójczej jednego z waszych kolegów. Oczywiście jeszcze jesteśmy w trakcie weryfikowania tej informacji, ponieważ jeszcze chłopak nie odzyskał przytomności. Jeśli to się potwierdzi to dostanie od nas odpowiednią pomoc. Pamiętajcie, że jeśli dzieje się z wami coś złego to nie bójcie się poprosić o pomoc. Jesteśmy tu dla was i zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby wam pomóc – powiedziała kobieta.
        Florence była w szoku. Jeszcze nie słyszała o jakimkolwiek takim przypadku w Hogwarcie. Przez chwilę zastanawiała się kim może być ten uczeń, ale potem przypomniała sobie słowa Damiena o Stevenie Weasley’u. Wstała od stołu Slytherinu i szybkim krokiem skierowała się do wieży Ravenclaw. Musiała się dowiedzieć czy jej podejrzenia były słuszne, a jeśli okazałyby się prawdą to chciała w jakimś stopniu wesprzeć Prince’a i Elijah tak jak to oni wsparli ją w jej trudnych momentach. Może i nie znała Stevena, ale wiedziała, że był on ważny dla Krukonów tak jak w pewnym stopniu oni stali się ważni dla niej. Poprosiła jedną z Krukonek, która wchodziła do dormitorium, aby poprosiła któregoś z chłopaków, a ona sama w tym czasie przyglądała się nieprzyjemnej pogodzie za oknem.

GWENDOLYN SOPHIA DUMBLEDORE

Gwen przebudziła się następnego dnia czując jakby przejechało po niej stado testrali. Naprawdę chyba nie była mistrzynią w piciu alkoholu. Pamiętała cały wczorajszy wieczór jak przez mgłę. Kiedy tylko się podniosła w jej głowie aż zawirowało. Musiała przez dłuższą chwilę posiedzieć na łóżku i poczekać, aż wirowanie nieco ustanie. W końcu udało jej się podnieść z łóżka i podreptać do łazienki. Na szczęście zimny prysznic nieco pomógł jej się obudzić, a nawet sprawił, że jej zawroty głowy przestały być tak problematyczne jak wcześniej.
Kiedy była już ogarnięta skierowała się do Wielkiej Sali. Czuła, że jej żołądek już od dawna domagał się jedzenia, ale z drugiej strony miała wrażenie, że każdy posiłek jaki teraz włoży do ust zostanie momentalnie zwrócony. Kac był chyba jednym z najgorszych stanów jakich do tej pory doświadczyła.
Po dotarciu na miejsce od razu rozejrzała się po stole Puchonów i w duchu odetchnęła nie widząc nigdzie swojego młodszego brata. Mimo sporego upojenia alkoholowego doskonale pamiętała ich wczorajszą sprzeczkę. Podejrzewała, że na trzeźwo zupełnie nie odważyłaby się powiedzieć co naprawdę czuje, ale poczuła wewnętrzną ulgę, kiedy to z siebie wyrzuciła. Dlatego też chciała trwać w swoim postanowieniu i przynajmniej na razie starać się jak najczęściej go unikać. Sama musiała przemyśleć kilka spraw i mimo, że wiedziała, iż jej wczorajsze słowa mogły być mocno przesadzone to wiedziała też, że każde z nich było najszczerszą prawdą.
Przysiadła na skraju stołu i zjadła lekkie, niezbyt inwazyjne dla jej żołądka, śniadanie. Następnie uważnie wysłuchała McGonagall. Była w niemałym szoku słysząc te wszystkie informacje. Przez jej ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, gdy dowiedziała się, że ofiarą była dziewczyna nieczystej krwi, a morderca może być dokładnie w tym samym pomieszczeniu. Poczuła się strasznie nieswojo i kiedy tylko skończyła posiłek, wstała i ruszyła do wyjścia. Potrzebowała odetchnąć świeżym powietrzem. Było jej nieprzyjemnie gorąco i miała wrażenie, że powietrze w zamku mocno zgęstniało.
Kiedy wychodziła zza zakrętu wpadła na kogoś na tyle mocno, że o mało co nie straciła równowagi. Już miała mocno na niego nakrzyczeć, żeby uważał jak łazi, ale zamknęła usta widząc, że osobą na którą wpadła był Zabini.
  -H-Hej… -[ powiedziała uważnie mu się przyglądając. Z tego co pamiętała wczoraj też nieźle przesadził z alkoholem.
  -Jak się czujesz? – spytała lekko przekrzywiając głowę.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Heartstorm
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 7 Empty Re: New Generation {21/11/22, 06:47 am}

ELIJAH NOTT



Przetarł twarz dłońmi i podniósł się do pozycji siedzącej. Głowa bolałą go od ilośći wypitego podczas balu alkoholu. Czuł się zmęczony jakby w ogóle nie spał. Rozejrzał się po pokoju. Zacky leżał na łóżku w poprzek na wpół rozebrany z szat wyjściowych. Wydawało się, że współlokator wrócił do dormitorium w stanie znacznie gorszym niż Elijah. Posłania Prince i Steveną był pustę. Steven.
-Kurwa, Steven.- Jęknął cicho. Pochylił się do przodu, łokcie oparł na udach, schował twarz w dłonie. Wydarzenia z wczorajszego wieczoru nieubłaganie przebiły się do jego zaspanego umysłu. Absurdalne wyznanie, śmiech i docinki pozostałych krukonów, obecność przy tym wszystkim Damienia i Lucy. - Kurwa. - Powtórzył. Czuł się zagubiony. Irytacja całkowicie gdzieś uleciała, pozostało jedynie zszokowanie tym, że jego przyjaciel mógłby czuć do niego coś więcej. Prawdę mówiąc, wciąż nie mógł przetrawić tego wyznania. Niczego nigdy nie zauważył. Znają się tyle lat. Od jak dawna?
Może powinien pójść wtedy za Lucy do Stevena. Może wtedy byłoby łatwiej z nim o tym porozmawiać. Może powinien… Pewnie powinien, ale był zbyt… Zbyt pijany. Zbyt irytowany. Zbyt emocjonalnie wyczerpany po wyznaniu Florence.
Zmierzwił włosy. Florence, Rein. Kolejne rewelacje wczorajszego dnia. Kolejna informacja z która nie bardzo wiedział co miałby zrobić, jak mógłby pomóc. Miał ochotę pójść biegać. Oczyścić umysł. Ożywić się. Naładować baterie przed trudną rozmową z Weasleyem. Nie będą się przecież unikać do końca szkoły. To irracjonalne. Pierdolić.
Zszedł po schodach do pokoju wspólnego. Amelia, krukonka z piątego roku niemal natychmiast dopadła do niego mówiąc, że Malfoy szuka go albo Prince’a. Skinął jedynie zdziwiony głową.
-Jeśli przyszłaś sprawdzić czy Damien będzie siedział cicho, to jeszcze z nim o tym nie rozmawiałem…- Zaczął natychmiast przechodząc przez drzwi prowadzące do wieży Ravenclawu. - Miałem inne rzeczy na gło…- Urwał dostrzegając wyraz twarzy blondynki. - Florence? Wszystko w porządku? - Spytał podchodząc bliżej. - Zdecydowałaś... - Zamikł na chwile. Para krukonów wyszła z pokoju wspólnego. Elijah zmierzył ich wzrokiem i odprowadził spojrzeniem w dół spiralnych schodów.- Zdecydowałaś się pójść do McGonagall? - Powtórzył, gdy był pewny, że znów są sami.
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 7 Empty Re: New Generation {21/11/22, 06:50 pm}

FLORENCE BEATRICE MALFOY

         Dziewczyna oparła się ramionami o chłodny parapet. Miała wrażenie, że pogoda doskonale odzwierciedlała obecną sytuację w Hogwarcie. Było szaro i pochmurno, a dzięki ruszającym się drzewom mogła się domyśleć, że na zewnątrz szalał gwałtowny wiatr. Z jednej strony cieszyła się, że zajęcia zaczną się dopiero po Nowym Roku i w tym momencie jej tyłek nie będzie musiał marznąć na zajęciach z Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Z drugiej natomiast wolałaby chyba teraz siedzieć na najnudniejszych zajęciach z mugoloznawstwa, aby tylko zająć czymś innym myśli niż wczorajszymi wydarzeniami. Szczerze mówiąc wolałaby chyba już wyjechać i spędzić te święta w Malfoy Manor wysłuchując biadolenia Scorpiusa i narzekań dziadka, na to że jej ojciec po raz kolejny spóźnia się na wigilijną kolację. Chyba wszystko byłoby lepsze od tego co się działo tutaj.
         Odwróciła głowę słysząc jak drzwi prowadzące do pokoju wspólnego Krukonów się otwierają. Kiedy przez ich próg przeszedł Elijah popatrzyła na niego uważnie i w myślach stwierdziła, że wyglądał lepiej niż podejrzewała. Wyprostowała się momentalnie, kiedy do niej podszedł i przełknęła ślinę nie za bardzo wiedząc jak ugryźć ten temat.
         -Ze mną wszystko okej. Jeszcze nie wiem czy to jest odpowiedni moment, aby obarczać McGonagall większą ilością spraw – powiedziała i objęła się ramionami czując jak nieprzyjemny chłód przeszedł po jej plecach.
          -Właściwie to przyszłam sprawdzić co u ciebie – zaczęła i dopiero się zorientowała, że chłopak mógł nie wiedzieć co się wczoraj wydarzyło, skoro nie było go w Wielkiej Sali podczas przemówienia dyrektorki. Tym bardziej słowa, które próbowała wypowiedzieć ledwo przechodziły jej przez gardło.
          -Rano McGonagall poinformowała o pewnym wypadku, który miał miejsce wczoraj wieczorem. Podobno jakiś uczeń próbował ze sobą skończyć i pomyślałam, że… no… że to mógł być Steven. Mam nadzieję, że się mylę, ale… Po prostu przyszłam sprawdzić jak się czujesz – wykrztusiła w końcu. Uważała, że była mu to winna, szczególnie po ich ostatniej rozmowie, w której to ona się przed nim otworzyła, a on zamiast olać ją i jej problemy to postanowił jej pomóc. Ciężko było jej rozmawiać o takich rzeczach, szczególnie jeśli wiedziała, że Steven Weasley był jego najbliższym przyjacielem, dlatego też w głębi modliła się, aby to nie on leżał teraz w skrzydle szpitalnym.
Fojbe
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Fojbe
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 7 Empty Re: New Generation {23/11/22, 12:48 pm}

Lana Longbottom

        Miała w nim wszystko, czego potrzebowała – ciepło, poczucie humoru, cierpliwość. Dlaczego więc nie potrafiła się zdecydować? Decyzja wydawała się prosta. Tylko że… bała się brać na siebie tę odpowiedzialność. Czy to co mieli mogło zostać na zawsze? Z łatwością potrafiła sobie wyobrazić miliony scenariuszy, w których wszystko się kruszy. Dlatego najpierw chciała zyskać pewność. Przede wszystkim co do własnych uczuć. Nie chciała być samolubna, a dodać coś również od siebie.
        - Dziękuję – powiedziała cicho, ale miała całkowitą pewność, że ją usłyszał.
        Kołysanie się w rytm muzyki było dość przyjemne. Zwłaszcza gdy czuła, jak jego silne ramiona podtrzymują jej ciało. Mogłaby stać przez wieczność i nie myśleć o niczym innym, niż ta magiczna chwila, kiedy nagle wszystko opadło. Czuła jakby czarna kurtyna opadła jej przed oczami. Z jakiegoś powodu miała złe przeczucie, zanim jeszcze dyrektorka wypowiedziała swoje zdanie. Przeszedł ją zimny dreszcz. Rozejrzała się dookoła, lecz wydawało się, iż nikt nie wie o co chodzi. Uczniowie szeptali pomiędzy sobą. Dookoła rozlała się fala niezadowolenia, choć większość udała się posłusznie do wyjścia.
        Stała dość blisko, by usłyszeć imię kuzyna Nicholasa. Dotarły do niej tylko strzępki informacji, ponieważ nie chciała też na siłę wpychać się pomiędzy niego, a profesora. Zrozumiała po minie przyjaciela, że stało się coś złego, ale nie odzywała się do niego po drodze, aby mógł to najpierw przetrawić.
        Zanim udała się do dormitorium, położyła obie dłonie na jego policzkach, zwracając twarz chłopaka ku sobie. Spoglądając mu prosto w oczy, oznajmiła:
        - Nicholasie Fredzie Weasleyu cokolwiek wydarzyło się ze Stevenem, to nie była Twoja wina, rozumiesz? Znam Cię i wiem, że gdybyś mógł, zrobiłbyś wszystko, żeby temu zapobiec. – Pomachała mu na pożegnanie, mając nadzieję, iż nie zrobi niczego głupiego i zwyczajnie pójdzie spać.

***

        Nie chciała przytłoczyć Nicka swoją obecnością. Postanowiła, że porozmawia z nim dopiero po śniadaniu. Gdy doprowadziła się do porządku po rozmazanym makijażu, którego poprzedniego dnia oczywiście nie zmyła, udała się na Wielką Salę. Nadal nie widziała ojca.
        Usiadła w losowym miejscu przy stole. W sam raz, aby usłyszeć wypowiedź jakiejś dziewczyny na temat próby samobójczej. Czy chodziło o Stevena? To się właśnie stało? Skrzywiła się, zastanawiając się jak można być tak obrzydliwym, aby czerpać przyjemność z trajkotania o tak drażliwej sprawie, jakby to była rozmowa o pogodzie. Już otworzyła usta, aby wprost kazać jej się przymknąć, gdy odezwał się chłopak obok niej.
        - Hej, ty jesteś ten nowy? – zagadała. Poczuła wielkie uznanie, podczas gdy jego towarzyszka zdawała się nawet nie zauważyć, że ją skrytykował. Wyciągnęła dłoń na przywitanie - Lana.
        Wstrzymała oddech, gdy dyrektorka oznajmiła śmierć uczennicy.
        - Gratuluję, Aron. Trafiłeś w sam środek chyba najgorszego szajsu Hogwartu od dwudziestu lat – rzuciła bez sił. Nie wiedziała czy ma płakać, czy najpierw zwymiotować. Jakimś cudem jednak udało jej się zachować spokój. Tym razem nie mogła uciec w ramiona Nicka, ponieważ prawdopodobnie to on potrzebował wtedy pocieszenia.
        Przygryzła wargę. Była już pewna, iż nie przełknie żadnego śniadania.

Zacharius Zabini


        Próbował wszystkiego. Woda po zaklęciu aquamenti okazała się zalać mu nieco pokój. Accio szklanka z wodą dwa razy nie zadziałało, a za trzecim przyleciał wazon z kwiatami.  Był bardzo mokry i wściekły, kiedy musiał to wszystko posprzątać, podczas gdy kac nadal istniał. Przyznał bardzo niechętnie, lecz chyba musiał się zgłosić do skrzydła szpitalnego. Przeholował – głowa wróciła do stanu poprzedniego.
        Na szczęście w lochach zawsze panował półmrok, więc nie musiał zbytnio mrużyć oczu.
        - Wstała księżniczka na ziarnku grochu – odezwał się jeden z jego kumpli, McCartney. Przeglądał gazetę sportową, siedząc na tej samej kanapie, na której Zack zasnął dzień wcześniej.
        - Przymknij się, dupku.
        - To tak nazywasz kolegę, który pomógł ci z transportem własnego tyłka?
        - To ty? Rozumiem położyć mnie do łóżka, ale piżama, serio? Nigdy więcej mnie nie dotykaj.
        - A to akurat nie ja i nie ma za co.
        Skoro nie on go przebrał, to kto? Może sam wpadł na ten genialny pomysł. W końcu był tak nabzdryngolony, iż mógł tego zwyczajnie nie pamiętać.
        Musiał przełknąć dumę, ubrać się i pomaszerować do królestwa pani Hill. Tylko, że ledwo zdążył uchylić drzwi, a kobieta pojawiła się przy nim błyskawicznie, wypychając go na zewnątrz.
        - Co jest…
        - Przykro mi, panie Zabini, pan Wealey ma już za dużo gości. Jak będzie chciał pan odwiedzić kolegę…
        - Mam gdzieś jakiegoś rudzielca! Łeb mnie n… boli.
        - Zapewne z własnej winy. A mówiłam profesorowi Gustovowi, że to zły pomysł. No dobrze. Poczekaj tutaj. – Zniknęła na chwilę w sali, po czym wychyliła się i podała mu fiolkę – Powinno pomóc. – Oglądnął niepewnie eliksir. Zamknęła mu już drzwi przed nosem, zanim zdążył otworzyć usta, aby o coś dopytać.
        Długo się jeszcze nad tym zastanawiał. Szedł w stronę Wielkiej Sali, lecz zupełnie nie patrząc jak idzie i w tamtym momencie na kogoś wpadł. Odruchowo ukrył fiolkę, splatając ramiona na piersi. Zaskoczyło go jej pytanie. Akurat część na parkiecie jeszcze pamiętał. To cud, że chciała z nim jeszcze rozmawiać. Potraktował ją okropnie i nawet on to wiedział. Nie odpowiedział na pytanie.
        - Słuchaj. Przepraszam za wczoraj, ale podtrzymuję swoje słowa. Trzymaj się ode mnie z daleka.Bo ja sam nie będę w stanie  - Tylko cię skrzywdzę. – Próbował ją wyminąć.
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 7 Empty Re: New Generation {25/11/22, 02:41 pm}

NICHOLAS FRED WEASLEY

          Chłopak był wdzięczny dziewczynie, że okazała mu tyle wsparcia, mimo iż w głowie kotłowało mu się tysiące myśli na temat swojego kuzyna. Wiedział, że miał problemy, ale nigdy nie podejrzewał, że mógłby posunąć się do takiego czynu. Nieco zmęczony i sfrustrowany całą sytuacją skierował się do swojej sypialni. Przez większość nocy zupełnie nie potrafił zmrużyć oka. Podejrzewał, że w takiej sytuacji, do Hogwartu przybędzie ojciec Stevena – wuj Percy. Szczerze mówiąc w całym swoim życiu widział go tylko kilka razy i od razu mógł stwierdzić, że nie był on najczulszym człowiekiem. Nie miał pojęcia co mężczyzna postanowi w sytuacji, w której jego syn targnął się na własne życie. Zabierze go w Hogwartu?
         Westchnął ciężko i przekręcił się na drugi bok, twarzą w kierunku okna. Księżyc świecił na tyle mocno, że nie ułatwiał mu spokojnego rzucenia się w senne objęcia. W końcu, dopiero nad ranem, udało mu się na chwilę zasnąć, dopóki nie obudziły go hałasy jego współlokatorów. Zerknął na nich nieprzyjemnym wzrokiem, ale nic nie powiedział, tylko podniósł się z łóżka. Chciał jak najszybciej sprawdzić czy z jego kuzynem wszystko w porządku, dlatego zdążył tylko się ubrać w nieco luźniejsze ubrania, przeczesać rozwichrzone rude włosy i jak najprędzej opuścił wieżę Gryffindoru kierując się do skrzydła szpitalnego. Z każdym kolejnym zakrętem jego krok stawał się coraz szybszy, aż w końcu gdy dotarł na miejsce, zatrzymał się przy drzwiach prowadzących na salę chorych. Odetchnął i popchnął je, a następnie wkroczył do środka. Tym razem czuł jakby czas płynął wolniej niż zwykle. Ostrożnie stawiał kroki mijając kolejne łóżka, aż w końcu zatrzymał się przy tym odpowiednim. Faktycznie leżał na nim nieprzytomny Steven. Chwilę mu się przyglądał w milczeniu nie za bardzo wiedząc czy cokolwiek powinien powiedzieć. Wypuścił powoli powietrze, kiedy pani Hill uspokoiła go stanem jego kuzyna. Chłopak poczuł niemałą ulgę wiedząc, że Steven z tego wyjdzie.
         Przez dłuższą chwilę jeszcze stał przy jego łóżku, a potem stwierdził, że nie było sensu tak przy nim siedzieć. Poprosił panią Hill, aby powiadomiła się, kiedy jego kuzyn się obudzi, po czym opuścił salę ruszając korytarzem w stronę Wielkiej Sali. Zatrzymał się jednak widząc przed sobą Percy’ego Weasleya w towarzystwie swojej siostry Ginny, która w dłoni trzymała bukiet kwiatów. Może i byli skłóceni, ale wiedział, że zarówno kobieta, jak i ojciec Nicholasa mocno kochali swojego bratanka. Podejrzewał, że skoro informacja już się rozniosła po rodzinie Weasleyów to on i jego dziadkowie niedługo tu powinni przybyć.
         Westchnął cicho i przeczesał palcami włosy. Kiedy dotarł na miejsce od razu skierował się do stołu Gryffindoru. Niedaleko zauważył Lanę, ale zanim zdążył do niej podejść i się przywitać jego uwagę skradł Lysander siedzący kilka miejsc dalej.
         -Cześć – przywitał się z blondynem i usiadł obok. Wiedział, że niedawno musiał wrócić od swojej rodziny, dlatego podejrzewał, że jeszcze nie zdawał sobie sprawy z tego co się tutaj musiało wydarzyć.
         -Wszystko gra? – zapytał nie chcąc od razu zaczynać od złych wieści.  


GWENDOLYN SOPHIA DUMBLEDORE

        Gwen lekko zmarszczyła brwi, ale zablokowała mu drogę, kiedy próbował ją obejść. Nie za bardzo rozumiała co się właściwie takiego stało, że nagle nie chciał z nią rozmawiać. Myślała, że tym razem ich relacja idzie w dość dobrym kierunku. Szczególnie po tym wszystkim, co powiedział jej w skrzydle szpitalnym. W końcu chciała rozpocząć ich znajomość od nowa, ale najwyraźniej on postanowił zrobić krok do tyłu i się wycofać.
            -Nie rozumiem. Jeszcze kilka dni temu wszystko było w porządku. Zrobiłam coś nie tak, że nie chcesz ze mną już gadać? – spytała unosząc brew. Może faktycznie napięcie pomiędzy nimi, wtedy na parkiecie, było dla niego zbyt intensywne. Może nie powinna tak bardzo mu się narzucać ze swoją osobą.
            -Okej. Nie będę naruszać twojej przestrzeni jeśli nie chcesz, ale… - zrobiła krok w jego kierunku   -Gdybyś chciał o czymkolwiek pogadać to wiesz gdzie mnie znaleźć.
          Uśmiechnęła się słabo i to ona go wyminęła kierując się w stronę piwnic. Nadal miała ogromną ochotę wydostać się z tego przeklętego zamku i odetchnąć. Zbyt dużo informacji to przetrawienia jak na jeden dzień.
Zeszła schodami do podziemi, a następnie wkroczyła do pokoju wspólnego Hufflepuffu, który był mocno opustoszały. Pewnie większość uczniów jeszcze nie skończyła śniadania w Wielkiej Sali, chociaż spodziewała się, że po tych nowinkach, które sprzedała im McGonagall większość wróci z powrotem do swoich pokoi. Ona sama nie miała ani krzty apetytu. Mało tego miała wrażenie, że jej żołądek w tej chwili mocno odmówiłby jej posłuszeństwa i każdą zawartość jaką włożyłaby sobie do ust, zwróciłaby w trybie natychmiastowym.
         Skierowała się do damskich sypialni, a gdy była już w swoim pokoju, niemalże o razu zarzuciła na siebie kurtkę, ciepłą czapkę oraz szalik. Podejrzewała, że na zewnątrz może być niezły ziąb, więc pomyślała również o ciepłych rękawiczkach, które na razie umieściła w kieszeni kurtki. Następnie opuściła dormitorium i ruszyła korytarzem w stronę wyjścia z zamku.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 7 Empty Re: New Generation {27/11/22, 07:17 pm}

LYSANDER SKAMANDER

         Lysander w ciszy wysłuchiwał każdego słowa Damiena. Oczywiście, że czuł się winny, ale z drugiej strony nie poczuwał się w pełni do odpowiedzialności za to co się stało. Może i nie był najmilszy dla Stevena i często się z niego nabijał, ale uważał, że miał do tego dobry powód. Przynajmniej tak myślał do czasu kiblowania u rodziców. Nie miał zamiaru teraz się dołować i wpędzać siebie w poczucie winy. Jasne, wiedział, że może w jakimś stopniu przyczynił się do poczucia własnej wartości u Stevena, ale powątpiewał, aby to on był powodem wczorajszego skoku.
          Nie skomentował ani jednego słowa wypowiedzianego przez Prince’a. Skoro ojciec Weasley’a będzie chciał z nim porozmawiać to powie całą prawdę. Nie miał zamiaru kryć się i robić z siebie ofiary. Mógł opowiedzieć o ostatniej bójce i o tym, co przez ostatnie lata myślał o rudzielcu, ale na pewno nie powie, że to wszystko co się stało było jego winą.
         Westchnął ciężko i przeczesał włosy kierując się do Wielkiej Sali. Podobno McGonagall miała im coś ważnego do przekazania. Podejrzewał, że właśnie chodziło o Stevena. Skrzywił się lekko widząc zastawione jedzeniem stoły i poczuł jak mu coś nieprzyjemnego podchodzi do gardła. Usiadł przy Gryfonach starając się jak najbardziej trzymać na uboczu. Jego wzrok powędrował w stronę stołu Krukonów, ale nie ujrzał swojej siostry. Dopiero po chwili zobaczył jak przekracza próg Wielkiej Sali. Nie wyglądała najlepiej i chłopak bardzo się o nią martwił. Wiedział, że jest bardzo wrażliwa, a to co się wczoraj stało mogło bardzo wpłynąć na jej psychikę. Nie wyobrażał sobie jak on by zareagował, gdyby to jego najlepszy przyjaciel skoczył z wieży astronomicznej. Drgnął lekko, kiedy obok niego pojawił się Nicholas. Na jego twarzy pojawił się słaby uśmiech.
         -Nie bardzo. Dopiero wróciłem i szczerze mówiąc nie mam pojęcia co tu się odwaliło. Nie spodziewałem się tak ponurego przywitania – powiedział lekko żartobliwie, choć wcale nie było mu do śmiechu.
         Kiedy usłyszał kolejną nowinę o jakiejś zmarłej uczennicy czuł zwiększającą się w nim frustrację. Naprawdę cała sytuacja w szkole stawała się coraz bardziej pojebana. Najpierw Steven, teraz to… Co jeszcze go zaskoczy?
         -A co u ciebie? Słyszałem o Stevenie… Trzymasz się jakoś? – zapytał odwracając wzrok od bladej dyrektorki.


Lucy i Izzy będą później xD
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Heartstorm
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 7 Empty Re: New Generation {27/11/22, 08:57 pm}

ELIJAH NOTT



          Przez myśl przeszło mu, że mogło wydarzyć się coś złego i teraz dziewczyna szuka pocieszenia. Może spotkała wczorajszego wieczoru Reina po tym jak rozstali się na korytarzu. Powinien był wtedy nie odpuszczać. Zostać z nią, odprowadzić do lochów i najlepiej samemu wrócić do swojego dormitorium. Oszczędziłby sobie pijackiego wyznania Stevena. Wszystkim wyszłoby to na dobrę.
         -U mnie? - Zmarszczył brwi.  W jego głosie słychać było zdziwienie, nawet go nie krył. Nie widział powodu, przez który blondynka miałaby się o niego martwić. Z ich dwoje to ona miała musiała się zmagać z czymś poważnym, nie on.
         -Co? - Wyrwało mu się ust, kiedy padło imię Stevena. Jego łóżko było faktycznie puste, gdy Elijah się obudził, ale Prince’a również. Wierzył w to, że pewnie byli razem. Gdyby stało się coś takiego ktoś by kogo pewnie poinformował. Przyjaźnił się z Weasleyem od lat, wszyscy o tym wiedzieli, każdy nauczyciel. Był pewny, że ktoś by mu o tym powiedział.  - Wow. - Wydusił z siebie i potrząsnął głową. Musiał przyznać, że Florence miała niebywały talent do bombardowania go informacjami, na które nie wiedział jak zareagować. Słodki Salazarze, gdyby jeszcze nie ten ból głowy. - Czemu myślisz, że to Steven? Pewnie siedzi teraz z Damienem i…- Urwał. - Za dużo wczoraj wypiliśmy po prostu. - Dodał zrezygnowany. - Merlinie, samobójstwo podczas Balu Bożonarodzeniowego? - Rzucił z niedowierzaniem. Schował ręce do kieszeni spodni. - To dopiero rozmach…- Czuł jakiś dziwny ciężar na barkach. - Idziesz że mna na śniadanie? Zaraz się spóźnimy? - Zmienił temat.
             Pierwszy ruszył w dół spiralnych schodów. Po paru stopniach zatrzymał się naglę i odwrócił w stronę dziewczyny.
            -Dzięki, że przyszłaś sprawdzić czy wszystko w porządku. To miłe. - Na jego twarzy błąkał się lekki uśmieszek. Wydawał się rozbawiony. Zachowanie Florence nieco zbiło go z tropu, nie pasowało do obrazu ślizgonki, który widywał codziennie na hogwarckich korytarzach. Było to miłe zaskoczenie.
              W Wielkiej Sali panowała dziwna atmosfera. Czuł na sobie ukradkowe spojrzenia. Charlie i Sammy, pewnie zdążyli już wypaplać to co wydarzyło się wczoraj między nim, a Stevenem. Zacisnął szczękę. Zirytowany błądził wzrokiem po stole Ravenclawu szukając tamtych debili.
           Jego twarz natychmiast złagodniała, gdy zauważył Lucy. Wyglądała źle. Wstrzymał powietrze w płucach. To był zły znak. MIał wrażenie jakby coś przygniotło go do ziemi.  Zły znak. Podszedł do niej.
         -Lucy? W porządku?.. - Rozejrzał się po raz kolejny po sali. - Gdzie Steve i Prince?
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 7 Empty Re: New Generation {28/11/22, 02:12 pm}

LUCY SKAMANDER

         Zajęła miejsce przy stole Ravenclaw, choć tak naprawdę wolałaby zaszyć się w swoim dormitorium i przez kilka dobrych dni z niego nie wychodzić. Czuła jednak dopadający ją głód, więc chcąc nie chcąc sięgnęła po jedną słodką bułkę leżącą nieopodal niej. Ugryzła nieduży kawałek, który z wielką trudnością przecisnął się przez jej gardło. Przemówienie dyrektor McGonagall wpędziło ją w jeszcze większe przygnębienie. Mimo, że zdawała sobie sprawę z tego co się wydarzyło poprzedniego wieczoru na wieży astronomicznej to wciąż miała wrażenie, że każde przywołane wspomnienie rodziło w niej coraz większy smutek. Pobladła jeszcze bardziej słysząc o jakiejś martwej dziewczynie znalezionej nieopodal lochów. Miała wrażenie, że nad Hogwartem zawisły ciemne chmury, które ciężko będzie teraz przepędzić. Nie pamiętała, aby w ciągu kilku poprzednich lat stało się tak wiele nieszczęścia.
          -Słyszałem, że ten potencjalny samobójca to Steven Weasley. On naprawdę potrafi na siebie zwrócić uwagę… - usłyszała niedaleko szepty innych Krukonów i mocno zacisnęła dłoń na kubku z herbatą.
          -Zamknijcie się – warknęła w końcu. Chyba pierwszy raz od dawna miała w sobie odwagę, aby komukolwiek się postawić. Krukoni popatrzyli po sobie, a Dina Crain uśmiechnęła się i przysunęła bliżej blondynki.
         -Popatrzcie tylko na to. Stevie chyba ma dziewczynę – rzuciła rozbawiona, na co Krukon siedzący obok niej parsknął i lekko trącił ją ramieniem.
          -Nie daj się zwieść, Di. On woli chłopców – rzucił i cała trójka zaniosła się śmiechem. Twarz Lucy momentalnie poczerwieniała ze złości. Nie rozumiała jak można być tak nieczułym i perfidnym, aby śmiać się z czyjejś tragedii. Miała ochotę wstać i po prostu wyjść, ale po chwili obok niej pojawił się Elijah. Uniosła na niego wzrok i przez chwilę wpatrywała się w niego z lekkim niedowierzaniem, gdy zapytał o swoich przyjaciół. Potem jednak sobie przypomniała, że faktycznie podczas tego całego zamieszania nigdzie go nie widziała. Musiał więc być zupełnie nieświadomym tego co się działo w ciągu poprzednich kilku godzin. Nie za bardzo wiedziała jak powinna mu to przekazać.
          -Damien powinien być jeszcze u nas w wieży, a Steven… - zrobiła przerwę i upiła łyka chłodnej już herbaty, aby nieco zwilżyć sobie gardło, które momentalnie zrobiło się suche jak wiór.
          -Steven jest w skrzydle szpitalnym. Wczoraj po tej całej akcji na dziedzińcu znalazłam go w wieży astronomicznej. Był w kiepskim stanie. Próbowałam z nim porozmawiać i jakoś do niego dotrzeć, ale on nie słuchał i potem… potem skoczył – z całych sił starała się powstrzymać łzy, które za każdym razem na samo wspomnienie o tym co się wydarzyło wzbierały się w jej oczach.
          -Na szczęście Damien zamortyzował upadek zaklęciem i pani Hill powiedziała, że z tego wyjdzie. Z tego co wiem to pan Weasley jest już na miejscu z ciotką Stevena, więc myślę że niedługo będzie można go odwiedzić – w końcu popatrzyła na chłopaka i z lekkim zawahaniem chwyciła jego rękę.
          -Wszystko będzie dobrze, okej? – rzuciła po chwili chcąc jak najbardziej dodać Nott’owi otuchy.
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 7 Empty Re: New Generation {28/11/22, 02:50 pm}

FLORENCE BEATRICE MALFOY

         Była z lekka zaskoczona widząc jak Elijah przyjął te informacje. Najwyraźniej zupełnie nie wiedział co się wczorajszego wieczoru wydarzyło, a to mogła interpretować jako dobry znak. Chyba wiedziałby jeśli jego najlepszy przyjaciel próbowałby zrobić sobie krzywdę, prawda?
             -Nie wiem po prostu… Wczoraj Prince wspominał, że ze Stevenem jest źle i pomyślałam, że… - podrapała się po policzku i nagle poczuła się straszliwie głupio. Tak naprawdę mogło to oznaczać zupełnie coś innego, a ona wyskoczyła z czymś takim i prawdopodobnie Krukon będzie się teraz straszliwie zamartwiał, bo ona postanowiła zasiać w jego świadomości ziarenko niepokoju. Już nie chciała mu wspominać o zamordowanej dziewczynie. Wiedziała, że koniec końców i tak w końcu się dowie, ale nie miała zamiaru, aby ta kolejna zła informacja wypłynęła bezpośrednio od niej.
            -Właściwie to już jadłam i miałam zamiar iść do lochów, więc odprowadzę cię na parter – powiedziała schodząc za nim po krętych schodach. Kiedy chłopak gwałtownie zatrzymał się przed nią musiała przytrzymać się ściany, aby nie stracić równowagi i nie zlecieć. Uniosła brwi słysząc jego podziękowania, na które cicho prychnęła.
           -Nie przyzwyczajaj się, Nott. Byłam ci to winna po naszej wczorajszej rozmowie – odparła, a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Może rzadko to pokazywała, ale w głębi siebie bardzo zależało jej na Nott’cie. Znali się praktycznie od dziecka i mimo ich ciągłych docinek wiedziała, że mogli na siebie liczyć w każdej sytuacji.
          Pożegnali się ze sobą, a następnie Florence zeszła jeszcze piętro niżej do lochów, gdzie znajdował się pokój wspólny Ślizgonów. Uśmiechnęła się lekko widząc stojącego nieopodal Zachariusa. Musiała mu podziękować za wczorajszy prezent.
            -Wczoraj nie było za ciekawie, co? Jak twoje głowa? – rzuciła opierając się o ścianę obok Ślizgona. Szczerze mówiąc trochę się o niego zamartwiała po jego wczorajszych słowach. Miała wrażenie, że dzieje się z nim coś niedobrego.
            -Dziękuję za miotłę. Już nie mogę się doczekać, aż ją wypróbuję – klasnęła w dłonie wesoło chcąc wprowadzić choć odrobinę pozytywnej energii do ponurej atmosfery otaczającej szkołę.
           -Dla ciebie też coś mam – wyciągnęła z kieszeni nieduże pudełeczko obwiązane czerwoną wstążką. W środku znajdowała się fiolka ze złotym płynem z podpisem „Felix Felicis”.
            -Zanim jednak to dostaniesz to chciałabym, abyś powiedział mi co się z tobą ostatnio dzieje. Jesteś jakiś markotny, wczoraj po alkoholu mówiłeś jakieś bzdury i masz mi natychmiast wyśpiewać o co chodzi. Gdzie się podział ten charyzmatyczny i pewny siebie Zacharius Zabini, co? – chwyciła jego dłoń i poprowadziła go na kanapę. Wiedziała, że ona sama nie była zbyt wylewna, ale pamiętała też co mu wczoraj obiecała.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Heartstorm
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 7 Empty Re: New Generation {05/12/22, 04:43 pm}

Theo Nott


     Zamrugał kilkakrotnie. Florence miała rację. On to zbagatelizował, niemal wyśmiał, ale miała rację. To Steven. Niedoszłym samobójca był Steven. Merlinie.
Chciał usiąść i równocześnie chciał wyjść. Czuł na siebie spojrzenia pozostałych uczniów. Tak, najwidoczniej wszyscy wiedzą lub domyślają sie jak Flo, tylko nie on. Był w szoku, uparcie wpatrywał się w stół.
     Poczuł na swojej rece czyjś dotyk. Podniósł wzrok i spojrzał na Lucy. Dobrze? Potrząsnął jedynie głową słysząc te slowa. Przełknął ślinę, jego jabłko Adama drgnęło. Steven próbował się zabić, co miało być dobrze.
     Zauważył siedzących na końcu stołu Samuela i Charles. Znacznie ciszej i spokojniejszych niż zazwyczaj, wpatrywali się w niego, a gdy tylko na nich spojrzał spuścili wzrok. Zebrał w nim gniew, który natychmiast zgasł.
     Steven wyznał mu wczoraj miłość. Chłopcy zaczęli się z niego naśmiewać, więc uciekł. Uciekł, a potem skoczył z Wieży Astronomicznej. Prawdopodobnie w momencie w którym Elijah kładł się łóżka jak gdyby nigdy nic.
     Wydarzenia z ubiegłego wieczoru uderzyły w niego ze zdwojoną siłą. Pulsujący ból głowy po przesadzeniu z alkoholem w żaden sposób nie pomagał pozbierać myśli razem. Zbladł.
     - Ja…- Spojrzał na Lucy. Otworzył usta, ale nie wiedział co chciał powiedzieć. Ponownie przełknął silne i pokręcił głową. - Nie jestem głodny. - Rzucił cicho, wyswobodził swoją rękę i odszedł.
     Czuł się źle, w głowie mu dudniło. Jego cera zaczęła przybierać zielonkawy odcień. Wypadł na szkolny korytarz. Odszedł tak daleko jak się dało od Wielkiej Sali. Cały czas w myślach przetwarzał wydarzenia poprzedniej nocy. Zapętlone w kółko i kółko. Wyznanie Stevena, śmiech krukonów, ucieczka rudzielca. Wyznanie, śmiech, ucieczka. Wyznanie, śmiech, wycieczka.
     Zwymiotował. Dopadł do jednej z wnęk za zbroją rycerza i zwymiotował opierajać się o ścianę. Zakaszlał i przyłożył dłoń do ust. Oddychał ciężko.
Po dłuższej chwili doszedł do siebie. Zaklął pod nosem. Rzucił zaklęcie chłoszczyść sprzątając po sobie. Cieszył się, że nikt teraz nie wyszedł zza rogu.
     Na miękkich nogach odszedł od wnęki. Usiadł u stóp pobliskich schodów. Patrzył się tępo w posadzkę. Czy powinien pójść do skrzydła szpitalnego? Czy mógł to zrobić?
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 7 Empty Re: New Generation {19/04/23, 08:37 am}

New Generation - Page 7 B62a034b007748288e6e614d976fe66f
S t e v e n        W e a s l e y


             Leciał w dół. Zimne powietrze smagało jego ciało, a on, zadziwiając samego siebie, pomyślał “kurwa. Co ja zrobiłem?”. Ale było już za późno. Ziemia zbliżała się niebezpiecznie blisko. To koniec.
             To było ostatnie, co pamiętał i co do czego był pewien, że zdarzyło się naprawdę, a nie w jego wyobraźni.
             W swojej wyobraźni, gdy był już nieprzytomny, siedział w bujanym fotelu w salonie swej babci od strony matki. Z mugolskiego gramofonu sączyła się spokojna muzyka Franka Siniatry, a w kominku trzaskał jasny płomień. Długo tkwił w miejscu, patrząc na portret jego dziadków z jedenastoletnią dziewczynką, ich córką, jego matką. Tkwił w milczeniu słuchając głosu Franka i patrząc na malowidło, aż z głębi domu usłyszał stłumiony głos siostry. Nie mógł rozpoznać słów, ale po jej tonie wnioskował, że jest roztrzęsiona. Chciał wstać, ale ze zdziwieniem odkrył, że ciało mu niesamowicie ciąży i ma problemy z podniesieniem się. Gdy już mu się to udało, powoli, bardzo mozolnie kierował się do wyjścia z saloniku, jakby nogi miał zrobione z ołowiu.
             Dotarł do drzwi. Wyciągnął dłoń do mosiężnej klamki.
             Oślepiło go jasne światło. Skrzywił się, zamknął oczy i jęknął, czując ostry ból, który przeszył całe jego ciało.
             – Stevie? – sapnął, starając się nie porzygać i powoli uchylił jedną powiekę, zerkając na siedzącą przy nim Molly. Miała zaczerwienione oczy, podkrążone od braku snu.
             Znowu zamknął oko. Wydarzenia z nocy balu uderzyły w niego ze zdwojoną siłą.
             Żyje. Kurwa. Żyje. Koszmar trwa dalej.
             – Kurwa…! – syknął, czując cisnące się do oczu łzy. Sam nie wiedział czy to łzy bólu fizycznego, psychicznego, że jednak nie udało mu się uciec, czy może trochę ze szczęścia, że nie udało mu się zabić.
             Z trudem podniósł lewe ramię, ignorując ból całego ciała i zasłonił oczy przedramieniem, żeby zasłonić spływające po policzkach łzy. Molly zaczęła na niego krzyczeć, że jest idiotą. Z każdym słowem głos coraz bardziej jej się łamał, aż w końcu sama zalała się łzami, ściskając mocno jego wolną dłoń.
             – Idę po tatę… – wyszeptała kilka minut później.
             Z Steven z jednej strony był jej wdzięczny, że sobie poszła, z drugiej chciał powiedzieć, żeby w żadnym wypadku nie szła po ojca. Nie był gotowy na konfrontację z nim.
             Zdjął ramię z twarzy i rozejrzał się wokół siebie. Oddzielili go od reszty skrzydła szpitalnego z białą zasłoną, więc nawet nie wiedział czy jest sam czy może na sali leży ktoś jeszcze. Na stoliku przy jego łóżku stała szklanka z wodą i odkrył, że niesamowicie chce mu się pić. Z trudem podniósł się do pozycji pół siedzącej i wyciągnął rękę, chcąc chwycić szklankę.
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 7 Empty Re: New Generation {20/04/23, 02:32 pm}

FLORENCE BEATRICE MALFOY

          Koniec końców niczego nie dowiedziała się od Zabiniego. Chciała udać się do dormitorium i trochę odetchnąć po tych wszystkich informacjach, ale zanim doszła do swojego pokoju usłyszała rozmowę grupki Ślizgonów.
           -To Steven Weasley. Na sto procent! Słyszałam od Cynthii, a ona zna każdą plotkę w szkole – powiedziała jedna z nich. Czyli jednak nie pomyliła się. Poczuła jakieś dziwne uczucie zawodu słysząc tą informację i praktycznie od razu pomyślała o Elijah. Ciekawiło ją czy już się dowiedział o tym wszystkim czy nadal żyje w niepewności.
           Przez moment zastanawiała się co w tym wypadku powinna zrobić. Nie chciała w żaden sposób się narzucać, ale z drugiej strony czuła, że po ich rozmowie po balu bożonarodzeniowym była zobligowana być tam dla niego i go wspierać nie ważne w jakiej sytuacji. Wzięła głęboki wdech i w końcu opuściła dormitorium Ślizgonów kierując się w górę schodów do Wielkiej Sali, gdzie ostatnio widziała Notta. Kiedy doszła na miejsce wzrokiem omiotła stół Krukonów, ale nigdzie nie dostrzegła chłopaka. Jej wzrok powędrował również po innych stołach ale tam też go nie zauważyła. Popytała innych Krukonów i jeden z nich powiedział, że widział jak Elijah wychodzi w pośpiechu. To jak szukać igły w stogu siana – pomyślała, ale nie zamierzała się poddawać. Opuściła więc Wielką Salę o mało co nie zderzając się przy tym z ojcem Stevena oraz jego siostrą, która ciągnęła go za rękę tłumacząc, że jego syn właśnie się wybudził. Poczuła w sobie pewnego rodzaju ulgę i ruszyła korytarzem, który z każdym kolejnym krokiem robił się coraz bardziej opustoszały. Wyszła zza rogu chcąc skierować się schodami prosto do pani Hill, aby sprawdzić czy właśnie tam teraz nie przebywa Nott, ale po chwili stanęła nieruchomo widząc go siedzącego na pierwszych stopniach. Nie wyglądał najlepiej. Spóźniła się z przekazaniem mu tej druzgocącej i potwierdzonej już informacji. Zacisnęła usta w wąską kreskę po czym powoli podeszła bliżej.
           -Elijah? – odezwała się cicho przysiadając obok niego. Przełknęła opornie ślinę, która przepłynęła przez jej zaschnięte gardło i niepewnie dotknęła jego ramienia.
          -Przykro mi… - zupełnie nie miała pojęcia co powinna powiedzieć. Jak go pocieszyć po czymś takim.
          -Podobno odzyskał przytomność. Chcesz pójść go odwiedzić i sprawdzić jak się czuje? -zapytała uważnie mu się przyglądając.


NICHOLAS BĘDZIE WIECZORKIEM <3
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 7 Empty Re: New Generation {20/04/23, 05:33 pm}

LUCY SKAMANDER

           Powędrowała wzrokiem za krukonem, kiedy ruszył w stronę wyjścia z Wielkiej Sali. Przez moment chciała go zatrzymać i porozmawiać. Postarać się w jakiś sposób go pocieszyć. Widziała jego minę. Wiedziała, że zupełnie nie spodziewał się tego co od niej usłyszy i pewnie jest tym wszystkim załamany, szczególnie, że zupełnie nie zdawał sobie sprawy z tego co się wydarzyło poprzedniego wieczoru. Zrezygnowała jednak i koniec końców nie zrobiła nic. Najwyraźniej nie wychodziło jej podnoszenie kogoś na duchu. Nie chciała, aby przez nią Elijah jeszcze wylądował na kozetce u pani Hill.
          Popatrzyła na nadgryzioną słodką bułkę i znów poczuła okropne mdłości. Już wiedziała, że nie da rady nic przełknąć. Przeczesała dłonią włosy i również odeszła od długiego stołu. Chciała wrócić do dormitorium, schować się pod kołdrą i nie musieć spod niej wychodzić przez kilka najbliższych dni.
Nie zdążyła jednak dojść do wyjścia, kiedy zaczepił ją profesor Zingerman w towarzystwie Percy’ego Weasley’a.
          -To właśnie ta uczennica była świadkiem tego zdarzenia, panie Weasley. Lucy Skamander – powiedział i popatrzył na krukonkę współczującym spojrzeniem. Lucy poczuła jeszcze większy ciężar na swoich plecach. Pan Weasley popatrzył na nią uważnie i lekko pokiwał głową.
          -Mógłbym z tobą chwilę porozmawiać? Na osobności, rzecz jasna – odparł chłodnym tonem. Dziewczyna skinęła głową i ruszyła za nim z dala od wścibskich oczu pozostałych uczniów. Weszli do pustej sali. Przez krótki moment panowała nieprzyjemna cisza, aż w końcu rudy mężczyzna postanowił ją przerwać.
         -Chciałbym żebyś mi powiedziała co się dokładnie wydarzyło – rzucił wskazując jej puste krzesło obok siebie. Dziewczyna odetchnęła cicho i przysiadła na nim. Jej nogi zrobiły się dziwnie galaretkowate i czuła, że jeszcze chwila, a po prostu tam padnie z tych wszystkich emocji. Przez dłuższą chwilę milczała niezbyt wiedząc od którego momentu ma zacząć. Koniec końców zaczęła od tego, że Steven został wyśmiany przez innych uczniów jednak nie zdradzała jaki był tego powód, a potem opisała scenę rozegraną na wieży astronomicznej. Jej głos z każdym kolejnym słowem był coraz bardziej drżący. Nie chciała po raz kolejny przytłaczać się tymi okropnymi wspomnieniami. Ojciec Stevena najwyraźniej zauważył jej kiepski stan, dlatego podziękował, kiedy skończyła i poprosił profesora Zingermana, aby odprowadził ją do dormitorium. I tak też się stało.
         -Wszystko w porządku, Skamander? Potrzebujesz czegoś? Mam zawołać panią Hill, aby dała ci jakieś środki na uspokojenie? – zapytał mężczyzna na co blondynka pokręciła głową i zniknęła za drzwiami swojego pokoju. Tam, tak jak zamierzała wcześniej, wsunęła się pod kołdrę, okryła się nią szczelnie i koniec końców po prostu usnęła.

ISABELLE WEASLEY

         Uczucie zimna wcale nie ustało. Mało tego dziewczyna z każdą kolejną minutą czuła się coraz gorzej. Udało jej się zjeść trochę gorącej jajecznicy i wypić całą herbatę. Miała już udać się do pani Hill, aby coś poradziła na te jej dolegliwości, kiedy profesor McGonagall przemówiła na mównicy. Aż wzdrygnęła się na wieść o jakiejś uczennicy, która w murach szkoły została przez kogoś zamordowana. Ciekawe czy ta informacja dotarła już do Ministerstwa Magii i co na to jej matka. Pewnie niedługo dostanie od niej list czy wszystko w porządku. Kolejna informacja była równie szokująca co poprzednia. Samobójstwo? Zupełnie się tego nie spodziewała.
         Usłyszała za sobą jakieś szepty dwójki krukonów i to co usłyszała sprawiło, że o mało co nie zleciała ze stołka. Podobno to Steven Weasley był tym, który wyskoczył z wieży astronomicznej. Jej kuzyn. Wiedziała, że niektórzy z niego drwią i gadają za jego plecami. Ona też niezbyt za nim przepadała ze względu na to, że tak bardzo izolował się od ich rodziny. Ale zupełnie nie spodziewała się, że posunie się do czegoś takiego.
         Pobladła jeszcze bardziej i czym prędzej udała się w stronę skrzydła szpitalnego o mało nie potykając się o własne nogi. Zupełnie zapomniała o ogarniającym ją zimnie i prawdopodobnej gorączce. W tym momencie to nie ona była najważniejsza. Otworzyła drzwi i przeszła przez salę rozglądając się uważnie i szukając znajomej twarzy. Zatrzymała się nagle, kiedy ujrzała zmierzającą w jej kierunku Molly. One też nie miały ze sobą zbyt dużego kontaktu, ale teraz ich relacje zupełnie się nie liczyły.
         -Co z nim? – zapytała przytulając kuzynkę, która wyglądała jakby się miała zaraz rozpłakać.
          -Nie wiem. To znaczy obudził się, ale… Sama nie wiem. Idę po tatę – powiedziała odwzajemniając uścisk, a potem zniknęła za drzwiami.
Izzy odetchnęła głęboko i powoli podeszła do białej zasłony. Przez moment się zawahała, ale po chwili delikatnie uchyliła ją i weszła do środka. Od razu spostrzegła jak próbuje chwycić za stojącą nieopodal szklankę więc mimowolnie podeszła bliżej i podała mu ją, aby nie musiał się zbytnio przeciążać.
          -Hej – powiedziała cicho nie wiedząc za bardzo jak chłopak zareaguje na jej widok. Przysiadła na krześle obok i uważnie mu się przyglądała nie za bardzo wiedząc co powinna powiedzieć w takiej sytuacji.
          -Jak… Jak się czujesz? – zapytała po chwili. Chciała wiedzieć więcej. Chciała wiedzieć co było powodem jego decyzji, aby rzucić się w przepaść. Wiedziała jednak, że musiała być ostrożna z zadawaniem pytań.
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 7 Empty Re: New Generation {22/04/23, 10:41 am}

S t e v e n        W e a s l e y


             Uniósł w zaskoczeniu brew, gdy ktoś podsunął mu bliżej szklankę. Spodziewał się, że to Molly się wróciła, bo czegoś zapomniała. Nie spodziewał się widoku swojej kuzynki, Izzy. Powoli skinął jej głową w ramach podziękowania i zgarbił się, pijąc ostrożnie wodę.
             Jak się czujesz? – ta troska to prawdziwa czy sztuczna? Ciekawe ile osób, które wcześniej miały go gdzieś czy nawet otwarcie z niego drwiły, nagle staną się jego wielkimi przyjaciółmi i sprzymierzeńcami. Biedny Dziwaczny Steve…
             – Nie wiem. – odparł zgodnie z prawdą. Nie miał pojęcia, jak się czuje. Ledwo się obudził i ciągle ktoś przy nim był. Nawet nie miał jak zebrać myśli.
             Chciał i nie chciał być teraz sam.
             Przypomniał sobie z kim był wtedy na wieży.
             – Wiesz, co z Lucy Skamander? – pewnie ma przez niego traumę – Jeśli ją spotkasz, możesz powiedzieć, że przepraszam? Zrobiłbym to osobiście, ale nie wiem, czy będzie chciała ze mną rozmawiać…
             Spuścił wzrok na szklankę, którą obejmował oburącz. Tylko tego brakowało, żeby zraził do siebie już całkiem wszystkich znajomych.
             Zasłona, którą odgrodzono jego łóżko od pozostałych leżanek odsunęło się z cichym szurnięciem. Podniósł nieco wzrok tak, że widział buty nowoprzybyłych. Molly wróciła z ojcem. Zapatrzył się w mokasyny rodzica. Założył buty z dwóch różnych kompletów. Lewy był brązowy, a prawy czarny. Z jakiegoś powodu, Stevenowi wydało się to niezwykle zabawne. Uśmiechnął się słabo.
             – Cześć tato. – przywitał się cicho – Małe spotkanie rodzinne, co? Może jakby mi się udało, spotkalibyśmy się wszyscy na pogrzebie… – sam nie wiedział, skąd wziął się u niego ten wisielczy humor.
             Niedoczekawszy się żadnej reakcji, podniósł wzrok i spojrzał na twarz mężczyzny. Zza okularów patrzyły na niego zmęczone, pełne przerażenia oczy. Steven nie mógł znieść ciężaru tego spojrzenia. Odwrócił głowę w bok i odgarnął rudy kosmyk za ucho.
             – Możecie zostawić nas sa–
             – Nie. Niech zostaną. – przerwał ojcu, błądząc wzrokiem po prześcieradle.
             Atmosfera robiła się coraz bardziej nieprzyjemna. Steven egoistycznie nie chciał, żeby siostra i kuzynka zostawiły go w tym samego. Percy przesunął się bliżej łóżka i oparł się o metalowy stelaż, który zaskrzypiał cicho pod naporem jego ciężaru.
             – Rozmawiałem z Lucy i Damienem… – Steven chciał spytać “z kim?”. Dopiero po chwili przypomniał sobie, że faktycznie, Prince ma jakieś imię poza nazwiskiem – Wiedziałem, że nie masz dużej grupy przyjaciół, ale nie martwiłem się. Ja w szkole też miałem tylko jednego przyjaciela… – ach, wujek Oliver. Kujon i kapitan drużyny sportowej. Kto by pomyślał, że taka przyjaźń może istnieć naprawdę… – Ale nie wiedziałem, że… masz problemy z rówieśnikami. Dlaczego nic nie mówiłeś?
             Problemy z rówieśnikami to lekkie niedopowiedzenie.
             Wzruszył ramionami.
             – Nie uważałem tego za ważne… – poderwał głowę, kiedy ojciec momentalnie znalazł się przy nim, łapiąc go za nadgarstek i uniósł go wyżej, wskazując na rany na bladej skórze.
             – Wydaje mi się, że uważałeś to za dość istotne. – stwierdził rozżalony.
             – Tato… – zaczęła Molly, ale i ojciec, i brat ją zignorowali.
             – I co byś zrobił? – przechylił głowę, próbując wyciągnąć rękę z uścisku ojca – Przyszedłbyś do szkoły? Powiedział nauczycielom? Albo powiedziałbyś dzieciakom, że mają być dla mnie milsi? – wzruszył ramionami – Sprawa i tak była przegrana. Nie było sensu was martwić… – skrzywił się z bólu, kiedy w reakcji na jego słowa ojciec ścisnął mocniej jego ramię.
             – Gdybyś komuś powiedział, może nie musiałbyś posuwać się do ostateczności. – puścił jego rękę – Lucy i Damien myśleli, że nie bierzesz tego do siebie. Dopiero niedawno się dowiedzieli. Skoro nie miałeś zaufania do mnie i do Molly, czemu nie powiedziałeś przyjaciołom? Przyjaźnisz się z Elijahem od pierwszego roku, prawda? Na pewno wsparłby cię…
             Eli. O Merlinie… Już nie słuchał, co ojciec mówił. Zgarbił się i pochylił głowę, żeby nie wiedzieli jego miny i przerażenia, kiedy uzmysłowił sobie, że najważniejsze, co wynika z tego wszystkiego to to, że stracił przyjaźń Notta. Na pewno się nim teraz brzydzi.
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 7 Empty Re: New Generation {25/04/23, 08:45 am}

NICHOLAS FRED WEASLEY

           Nicholas skrzywił się lekko słysząc słowa Lysandra. Czyli już wszystko co wydarzyło się poprzedniego wieczora dotarło do jego uszu. Westchnął ciężko i potarł zmęczoną twarz. Pomimo tego, że zazwyczaj był wesoły i pełen energii teraz czuł jakby wszystkie siły witalne zupełnie z niego wyparowały. Jeszcze nigdy nie czuł się tak przygnębiony jak właśnie w tym momencie. Jeszcze jakby tego było mało McGonagall poinformowała wszystkich o śmierci jednej z uczennic, która prawdopodobnie została ofiarą ataku ze względu na swoją nieczystość krwi. Poczuł dreszcz niepokoju, który najwyraźniej ogarnął większość uczniów. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw, zwłaszcza w święta. Najpierw Steven. Teraz to…. Zastanawiał się czy ta wieść dotarła już do Ministerstwa Magii i jego ciotki Hermiony.
           Przeniósł swój wzrok z powrotem na Skamandera i lekko pokręcił głową.
          -Szczerze mówiąc jestem w szoku. Zawsze uważałem, że Steven jest bardzo silną osobą i podziwiałem go za to, że totalnie miał w dupie to co inni o nim mówią. Nie spodziewałem się, że posunie się do czegoś takiego – powiedział opierając łokcie na stole i wpatrując się w martwy punkt przed sobą. Naprawdę czuł się z tym wszystkim okropnie. Może ich relacja nie była czysto przyjacielska, ale to wcale nie znaczyło, że od czasu do czasu nie lubił z nim normalnie porozmawiać. Wręcz przeciwnie. Czasami lubił co u niego słychać i cały czas starał się go przekonywać, aby któregoś dnia pojawił się na rodzinnym spotkaniu Weasleyów.
          -Pewnie już większość szkoły o tym gada, co? – rzucił rozglądając się uważnie. Faktycznie większość uczniów szeptało między sobą. Pytanie tylko brzmiało czy rozmawiali o znalezionej martwej uczennicy czy o niedoszłym samobójcy.
          Kątem oka spostrzegł profesora Zingermana w towarzystwie wuja Percy’ego. Podejrzewał, że skoro powiadomili jego ojca to za moment zjawi się tutaj cała rodzina. Na pewno podczas wizyty Weasleyów zrobi się niemałe zamieszanie. Babcia Molly z pewnością dowie kto był odpowiedzialny za ten stan, w którym znalazł się jej wnuk. Spodziewał się również awantury pomiędzy nią, a wujem Percy’m. Od początku miała do niego żal o to, że prawie wcale ich nie odwiedzał i utrudniał im kontakty ze Stevenem. Prawdopodobnie chłopak nie będzie miał teraz spokoju w sali chorych więc Nicholas postanowił, że odwiedzi go później. Nie chciał trafić w sam środek kłótni i obwiniania się wzajemnie.
          -Jakoś straciłem apetyt. Muszę się przewietrzyć. Do zobaczenia potem – odparł i poklepał kumpla po ramieniu, a następnie skierował się do wieży Gryffindoru po jakieś cieplejsze ubrania. Czuł jakby w murach zamku zupełnie tracił oddech przez te wszystkie informacje. Musiał złapać świeżego powietrze i zebrać myśli.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 7 Empty Re: New Generation {25/04/23, 02:03 pm}

ISABELLE WEASLEY

           Kiedy wspomniał o Lucy Skamander powoli pokręciła głową na znak, że zupełnie nie wiedziała co z nią. Podejrzewała, że krukonka była świadkiem tego całego zdarzenia.
            -Mogę jej to przekazać, ale podejrzewam, że pewnie wolałaby to usłyszeć bezpośrednio od ciebie – powiedziała uśmiechając się słabo. Ona sama nie chciałaby, aby ktoś przekazywał przeprosiny. Pewnie byłaby jeszcze bardziej na tego kogoś zła. Nie chciała jednak ciągnąć Stevena za język i dowiedzieć się o co chodzi więc zupełnie ucięła temat.
          Drgnęła lekko, kiedy zasłona uchyliła się, a w niej stanął wujek Percy. Już podnosiła się z krzesła, aby dać im przestrzeń na rozmowę, ale zatrzymała się na słowa Stevena. Popatrzyła na niego pytająco, a potem bez słowa wyprostowała się i uważnie przysłuchiwała rozmowie. Zacisnęła usta w wąską kreskę, kiedy spostrzegła rany na jego ręce. Zrobiło jej się niedobrze. Okropnie żałowała, że nie miał w niej wsparcia. Uderzyło ją ogromne poczucie winy do tego stopnia, że aż ze wstydu musiała odwrócić wzrok.
            -Percy Ignacjuszu Weasley daj już spokój temu biednemu chłopakowi. Nie widzisz, że już wystarczająco się nacierpiał? Na pewno nie ma ochoty słuchać twojego kazania– usłyszała kobiecy, dobrze jej znany, babciny głos. Zerknęła za siebie i ujrzała babcię Molly wraz ze stojącym obok niej dziadkiem Arthurem. Obydwoje mieli naprawdę zmartwione miny. Kobieta podeszła do nich pośpiesznie kładąc jakąś siatkę na pobliskiej półce i wbiła swój wzrok w Stevena. Przez moment uważnie mu się przyglądała, a potem swoją pomarszczoną dłonią pogładziła go po włosach.
          -Już wszystko będzie dobrze kochanieńki. Jesteśmy tu z tobą – powiedziała uśmiechając się ciepło.
          -Jakiś ty blady i chudy. Jesz coś w ogóle w tej szkole? Przyniosłam ci dużo smakołyków – wyciągnęła z siatki kilka świeżych owoców i pudełek z domowym ciastem i innymi różnościami.
             -Mamo…. – Percy ciężko westchnął. Wyglądał na nieco poirytowanego zachowaniem swojej matki, która słysząc jego westchnięcie momentalnie się odpaliła, a na jej twarzy pojawiły się czerwone ze złości policzki.
           -Nie mamuj mi tu teraz. Widzisz co narobiłeś z tym swoim izolowaniem się od rodziny? Może wypadałoby nie szukać problemu w Stevenie ale w tobie i w twoim wychowaniu, co? Mówiłam ci tyle razy, że rodzina jest w życiu najważniejsza. Może gdybyś przyjeżdżał na spotkania rodzinne i święta to Steven miałby o wiele większe wsparcie w szkole. Ale ty jak zwykle chciałeś zrobić po swojemu… - Izzy zerknęła na swojego kuzyna, który teraz pewnie miał ochotę zapaść się pod ziemię.
           -Molly, kochanie… Chyba to nie miejsce na….
          -Nie uciszaj mnie Arthurze. To już powinno zostać powiedziane dawno temu. Żałuję, że nie przyłożyłam się do twojego wychowania, Percy. I żałuję, że nie wpoiłam ci większego szacunku do rodziny. Ale nie spodziewałam się, że przeniesiesz swoje wszystkie żale do nas na swojego syna i że tak to się skończy. Jestem tobą mocno rozczarowana, synu – nawet nie wiedziała w którym momencie jej oczy zrobiły się mokre. Odetchnęła i szybko je otarła, a potem zwróciła się do Stevena.
          -Potrzebujesz czegoś, skarbeńku? Może na jakiś czas chcesz się przenieść do nas? Wszyscy już się od nas powyprowadzali więc mamy dużo miejsca. Może nawet przydałoby się nam jakieś towarzystwo – zaśmiała się słabo, choć można było dostrzec delikatny smutek w jej oczach. No tak… Zazwyczaj Nora wręcz tętniła życiem, a teraz odkąd wszyscy się wynieśli to pewnie dziadkowie nie wiedzieli co ze sobą zrobić.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 7 Empty Re: New Generation {}

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach