Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
A cup of uncertaintyWczoraj o 10:31 pmHimiko
Twilight tensionWczoraj o 06:53 pmCarandian
A New Beginning Wczoraj o 04:23 amYulli
From today you're my toy18/09/24, 08:08 pmKurokocchin
This is my revenge18/09/24, 07:47 pmYoshina
Agathokakological15/09/24, 10:36 pmAgathokakological
W Krwawym Blasku Gwiazd15/09/24, 10:30 pmHummany
Alteros15/09/24, 07:03 pmYoshina
Triton and the Wizard15/09/24, 06:53 pmYoshina
Wrzesień 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
      1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
30      

Calendar

Top posting users this week
3 Posty - 30%
2 Posty - 20%
2 Posty - 20%
1 Pisanie - 10%
1 Pisanie - 10%
1 Pisanie - 10%

Go down
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 6 Empty New Generation {01/09/22, 06:24 pm}

First topic message reminder :

New Generation - Page 6 Cacf42ad9ea9a16b1ae286f0b44d1c02

New Generation - Page 6 Original

Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie jest szkołą znajdującą się na terenie Szkocji. Założona ponad tysiąc lat temu przez czwórkę największych czarodziejów: Godryka Gryffindora, Salazara Slytherina, Helgę Hufflepuff oraz Rowenę Ravenclaw cieszy się ogromną popularnością nie tylko wśród czarodziejów Wielkiej Brytanii ale i całej Europy. Co roku jej mury przepełniają setki młodocianych osób chcących poszerzać swoją wiedzę magiczną. A przynajmniej było tak zanim Lord Voldemort oraz jego Śmierciożercy zniszczyli zamek podczas Bitwy o Hogwart. Szkoła została odbudowana przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego i nauczanie wróciło na właściwe tory.
Od wielkiej bitwy minęło ponad 20 lat. Lord Voldemort przestał istnieć, a Śmierciożercy zostali zamknięci w Azkabanie na wieki, jednak czy to oznacza koniec kłopotów dla naszych młodych czarodziejów?
Coraz częściej odnotowywano zbrodnie popełnione przez czystokrwistych czarodziejów na mugolach. Plotki mówią o formujących się ugrupowań fanatyków i czcicieli Gellerta Grindelwalda jednego z najpotężniejszych czarodziejów na świecie. Obecny dyrektor Hogwartu profesor Minerva McGonagall robiła co mogła, aby w murach szkoły panował spokój, a niepokoje społeczeństwa dotyczące tajemniczych zbrodni nie zaprzątały głów uczniów.
Wszystko zmienia się, gdy pewnego grudniowego poranka po balu bożonarodzeniowym w szkolnych podziemiach woźny odkrywa zwłoki ucznia pochodzenia mugolskiego oraz napis na ścianie wykonany krwią „Brudna krew musi odejść”.

New Generation - Page 6 370410090eea5483400550bc1a65d0aa

G R Y F F I N D O R

♂ Syn George'a i Daphne Weasleyów -@Kalsi jako Nicholas Weasley
♀ Córka Nevilla i Catherine Longbottom -@Fojbe jako Lana Longbottom
♂ Syn Luny i Rolfa Skamander -@LadyFlower jako Lysander Skamander

♂ -@Heartstorm jako Benjamin Simmons
...

S L Y T H E R I N

♂ Syn Gebrielle Delacour-Lefrançoi i Jean-Yves Lefrançoi - @Fojbe jako Napoléon Lefrançois
♀ Córka Dracona i Astorii Malfoy - @Kalsi jako Florence Malfoy
♂ Syn Blaise'a Zbiniego -@Fojbe jako Zacharius Zabini

♂ Syn Mallory i Warrena Rhodes - @Calinda jako Lawrence Rhodes
...

H U F F L E P U F F

♂ Syn Alexandra i Mariki Dumbledore - @Eeve jako Phoenix Dumbledore
♀ Córka Alexandra i Mariki Dumbledore - @Kalsi jako Gwendolyn Dumbledore

♀ Córka Hermiony i Rona Weasleyów -@LadyFlower jako Isabelle Weasley

♀ Córka Aster i Harry'ego Spring - @Calinda jako Rosemary Spring
...

R A V E N C L A W

♂ Syn Percy'ego i Audrey Weasleyów - @Eeve jako Steven Weasley
♀ Córka Luny i Rolfa Skamander -@LadyFlower jako Lucy Skamander
♂ Syn Theodora i Camilli Nott@Heartstorm jako Elijah Nott
♂ Syn Jaspera i Diany Prince -@Cool_Free_Nickname jako Damien Prince

...

New Generation - Page 6 Eb86f62611f1f48617fcef15c858f92f

1. Wygląd postaci realny
2. Orientacja dowolna byleby była w miarę równowaga
3. To samo tyczy się płci
4. Można wziąć kilka postaci
4. Informujemy o dłuższych nieobecnościach
5. Discord mile widziany [/u][/u]


Ostatnio zmieniony przez Kalsi dnia 09/05/23, 07:53 am, w całości zmieniany 10 razy

Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Heartstorm
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 6 Empty Re: New Generation {02/11/22, 07:45 pm}

ELIJAH NOTT


        Elijah nie zauważył stojącego wśród nich nowego ucznia. Pochłonięty rozmową z Charliem nie zwrócił na niego uwagi. Charles Gomez był jednym z najbardziej dziecinnych spośród znajomych Notta, przebijał pod tym względem Damien. Równocześnie bywał czasami niemalże chamski w stosunku do osób, które mu podpadł, mimo to z łatwością znajdował wspólny język Elim. Rozmowy, chociaż przepełnione wzajemnymi pstryczkami w nos,  prychnieciami i wywrócaniem oczami że strony Elijah, zawsze przychodził im z zadziwiającą łatwością i naturalnością.
        Gdzieś za kolegami z drużyny zamajaczyła postać Zabiniego. Skinął mu głową w niemym przywitaniu, a już po chwili stracił go z pola widzenia. Kiedy Florence porwała do tańca Prince odprowadził ich wzrokiem na parkiet. Upił kolejny łyk zakamuflowanej w poncz ognistej whiskey.  Poczuł na sobie spojrzenie Charliego,  patrzył na niego z głupkowatym uśmiechem. Nott jedynie wzruszył obojętnie ramionami.
        Brał właśnie dolewkę alkoholu, gdy zbliżyła się do niego Lucy.  Pokiwał jedynie bezwiednie głową słysząc jej słowa. Bezinteresowne komplementy nie pasowały do Malfoy. Przez jego głowę przebiegła myśl czy Florence w ogóle znała imię krukonki, nawet nie zdziwiłbym się jeśli nie mimo, że byli z jednego rocznika.
Dalsza wypowiedź Skamander sprawiła, że jego ręka trzymająca puchar z ognistą  zatrzymałą sie w połowie drogi do ust. Spojrzał na Gomeza, na szczęście ten wdał się w rozmowę z jakimś puchonem, nie usłyszał słów blondynki. Wziął spory łyk alkoholu. Odwrócił się do dziewczyny.
        -Masz piękną sukienkę, Lucy. Chodźmy zatańczyć. - Powiedział głośno. Odstawił prawie opróżniony puchar na pobliski stolik. Pociągnął Skamander za sobą na parkiet. Jego spojrzenie padło na chwilę na stół profesorski, lecz nie zauważył przy nim profesora Reina. Musiał być głupi, aby nie połączyć nauczyciela z wspomnianym płaczem po lekcjach obrony przed czarną magia. W jednej chwili wpadł na różne scenariusze wyjaśniające tą sytuacje. Mniej i bardziej przyjemne.
        Po drodzę pochylił się ku Skamander.
        -Uważaj co mówisz przy Charliem, nie znam większej papli. - Ostrzegł. W gronie tańczących poczuł nagłe uderzenie gorąca. Nie przepadał za tłumami.  Położył ręce na talii Lucy i delikatnie przyciągnął ją nieco bliżej siebie. - Ta historia rozniosła się już wśród krukonek, prawda? - Spytał. Pochylał się ku niej.  Mówił wystarczająco głośno, aby jego głos przedarł się przez muzykę. Wzrok utkwił w tańczących nieopodal Prince i Malfoy. Na moment złapał kontakt wzrokowy z chłopakiem.
        Spojrzał na Lucy. Nie potrafił rozgryźć  co chciała zyskać.  Nie rozumiał jej troskę o osobę, którą nie znała. Liczyła na to, że podzieli się z nią porcją świeżych plotek? Nie było to w stylu żadnego z nich.  
        - Flo to duża dziewczynka. - Odparł po chwili namysłu.-  Nie musisz się o nią martwić. Nie rozgaduj tego dalej…Samo się rozniesie.- Dodał ciszej.-  ] Jak tam towarzystwo Stevena? - Zmienił szybko temat. Odsunął się od blondynki i rozejrzał po sali w poszukiwaniu Weasleya. - Naprawdę się stara dobrze wypaść… Chociaż dalej trochę się dziwię, że zdobył się na odwagę.
Fojbe
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Fojbe
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 6 Empty Re: New Generation {02/11/22, 10:31 pm}

Zacharius Zabini


        Odpowiedź brzmiała: wszystko mogło się zrąbać – począwszy od tego, jak publicznie pokazał, że niektórzy w ogóle się nie zmieniają, do chęci zawładnięcia nim przez Ślizgonkę… Dosłownie próbowała prowadzić go w tańcu. Szło im zupełnie topornie, na siłę. Nie miał z nią również żadnych tematów do rozmów, więc zwyczajnie milczał, gdy trajkotała o totalnych bzdurach. Spocił się od samego nie słuchania jej.
        Postanowił się ulotnić, zanim jeszcze skończyła się pierwsza piosenka. Nie mógł jednak tak po prostu zostawić blondynki, ponieważ po zachowaniu dziewczyny doszedł do wniosku, że i tak za nim pójdzie. Wykonał więc zagrywkę, która wydawała się prosta, a nawet zbyt oczywista.
        - Odbijany – Porwał do tańca losową partnerkę z pary obok. Zawirował z nią, niepozornie przesuwając się gdzieś w głąb parkietu. Swój manewr powtórzył jeszcze z dwa razy, dla pewności. Na szczęście nikt nie protestował – to był ten etap balu, gdzie tańczyło się z inną osobą, niż ta, z którą się przyszło. Nieoczekiwanie znalazł się obok Florence i jak dobrze kojarzył – Prince’a.
        - Hej, Malfoy! – Krzyknął, próbując przekrzyczeć muzykę. Zrezygnował z klasycznego tańca towarzyskiego, dla luźnych pląsów - Wygrałaś! – Ze swoim słowem wtrącił się akurat w momencie, kiedy skończył się utwór, więc co najmniej najbliżej stojące osoby go usłyszały. Zatrzymał się gwałtownie, kręcąc głową dookoła. Co się właśnie odwaliło na Salazara Slytherina? Na szczęście nikt raczej nie wiedział, co mogło kryć się pod tym hasłem. No i szybko wszyscy wrócili do poruszania się w rytm muzyki.
        - Nieważne. Będę tam, mając nadzieję, że ktoś poprawił poncz – powiedział w zasadzie do samego siebie. Musiał trochę odetchnąć od tego wszystkiego – było mu gorąco, a nawet jeszcze za bardzo nie rozkręcił się towarzysko. To był najgorszy bal w jego w życiu, nawet biorąc pod uwagę ten, podczas którego wykradł swojemu ojcu Ognistą Whisky w Malfoy Manor i odchorowywał ją przez kilka dni. Powiedzmy, że alkohol dla dwunastolatka nie jest najlepszą opcją.
        Stety lub niestety – nie pomylił się za bardzo. Zawsze trafiał się gagatek, który doprawiał napój. Jakimś dziwnym trafem kadra jeszcze się nie nauczyła. Pokładali w nich zbyt dużo zaufania. Nalał sobie porządny pucharek. Skrzywił się lekko, gdy wziął pierwszy łyk. Nie przepadał za procentami, lecz tamtego dnia musiał sobie dostarczyć porządną ich ilość. Przez chwilę pożałował tego, że nie wziął własnej butelki, którą schował w walizce, w swoim pokoju, ale wtedy uświadomił sobie, iż zwyczajnie by nie wrócił. Zapewne piłby w samotności, do lustra. Musiał przemyśleć samego siebie.
        Oparł się łokciami o blat stołu za sobą, patrząc w stronę parkietu. Zwrócił się do najbliżej stojącej osoby:
        - Kocham kobiety. Żyję tylko dla nich. – Nie dało się tego wypowiedzieć nieironicznie. Przechylił kielich i połknął wszystko duszkiem, by zaraz potem nalewać sobie kolejną porcję.
        - Nie znam cię. Tobie też ktoś przyjebał i wylądowałeś w Mungu?
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 6 Empty Re: New Generation {04/11/22, 01:29 pm}

FLORENCE BEATRICE MALFOY

         Dziewczyna miała ochotę przewrócić oczami na to głupie określenie. Naprawdę czy oni byli w przedszkolu, że nadawali sobie takie ksywki? Jasne, wiedziała że kiedyś usłyszała o sobie, że jest królową lodu, a nawet doszły ją słuchy, że Gryfoni nadali jej miano księżniczki Slytherinu, co naprawdę ją rozbawiło. Owszem musiała przyznać, że nie należała do najcieplejszych osób. Często też zdarzało jej się wywyższać i wywijać kilka numerów uczniom z domu lwa. Ale mimo to naprawdę lubiła swoje imię i wolałaby, aby inni właśnie tak się do niej zwracali. Nic jednak nie powiedziała tylko z lekkim stresem przyglądała mu się uważnie. Od razu jej wszystkie mięśnie się rozluźniły, gdy usłyszała, że chłopak nikomu nie wygadał zarówno o sytuacji w łazience jak i również o ich spotkaniu wśród domowych skrzatów w kuchni.
          -Dzięki… Naprawdę to doceniam – powiedziała odwzajemniając słaby uśmiech. Nie zamierzała korzystać ze zwierzania się, ale w myślach stwierdziła, że jego propozycja była naprawdę miła.
          -Z tobą wszystko okej? – zapytała po chwili zauważając krótkie napięcie na jego twarzy. Chciała w ten sposób zupełnie odbiec tematem od jej osoby. Też z drugiej strony chciała w pewien sposób się odwdzięczyć się za tę jego troskę o nią samą.
        Obejrzała się, kiedy usłyszała gdzieś w tłumie swoje nazwisko. Przez chwilę zastanawiała się o czym Zabini mówił, ale po chwili przypomniał jej się ich zakład. Rozejrzała się z ciekawości w poszukiwaniu Gwendolyn Dumbledore i ku jej zdziwieniu dziewczyna właśnie tańczyła z jakimś Krukonem. Tak jak myślała – albo dziewczyna odmówiła Zachariusowi swojego towarzystwa albo chłopak z tego wszystkiego co się ostatnio działo nie zdążył jej zapytać. Tak czy siak to ona zgarniała całą pulę wygranej. Już się nie mogła doczekać swojego pierwszego lotu na nowej miotle.
        Kiedy muzyka się zmieniła podziękowała Prince’owi za taniec i już miała pójść zaspokoić swoje pragnienie, ale spostrzegła Notta tańczącego razem z Lucy. Poczuła wielką chęć przerwania im tej tanecznej sielanki, więc podeszła bliżej pary.
          -Odbijany – rzuciła przeszywając blondynkę wzrokiem, a gdy ta odeszła, Florence od razu ustawiła się na jej miejscu.
          -Muszę przyznać, że wyglądaliście razem uroczo. Szkoda, że jest półkrwi, prawda?– powiedziała rozbawiona odprowadzając dziewczynę wzrokiem.
       -Jesteś pewien, że nie masz ochoty pójść na przyjęcie w Malfoy Manor? W zeszłym roku dziadek dostał na święta od jakiegoś znajomego Chichacza, a ja wiem gdzie on trzyma te swoje trunki. Mogłoby być zabawnie. Wyobrażasz sobie jak na uroczystej kolacji zaczęlibyśmy się wszyscy niekontrolowanie śmiać? – zaśmiała się wyobrażając sobie całą sytuację. Szczerze mówiąc chyba po prostu sama nie miała ochoty tam iść.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 6 Empty Re: New Generation {04/11/22, 01:56 pm}

LUCY SKAMANDER

           Zamrugała parę razy zaskoczona, kiedy Elijah chwycił jej rękę i zaciągnął na parkiet.  Zrobił to tak szybko i nagle, że nie miała okazji w żaden sposób zareagować. Skrzywiła się lekko, kiedy poczuła dzwonienie w uszach i pulsujące skronie z powodu bardzo głośnej muzyki. Nie przepadała za takim hałasem. Ogólnie wolała cichsze i spokojniejsze miejsca. Nie chciała jednak od razu odmawiać więc położyła dłonie na jego ramionach i zaczęła tańczyć w rytm muzyki przy okazji skupiając się na słowach, które wypowiadał Elijah. Faktycznie nie pomyślała, kiedy mówiła do niego o Florence. Nie sądziła, że Charles mógłby usłyszeć jej rozmowę. Pokiwała tylko głową na znak, że rozumie, a gdy zadał jej pytanie cicho westchnęła.
          -Tego nie wiem, ale skoro Cynthia mi powiedziała to podejrzewam, że reszta też już wie – powiedziała krzywiąc się lekko. Można powiedzieć, że Cynthia była po prostu jej znajomą. Od czasu do czasu wymieniały się ze sobą notatkami i tak naprawdę oprócz zwykłego „cześć” na korytarzu czy w pokoju wspólnym, rzadko ze sobą rozmawiały. Dlatego nieco zdziwiło ją, kiedy dziewczyna podzieliła się z nią taką informacją. Musiała już nie mieć komu tego wygadać.
          -Nie zamierzałam tego rozgadywać, po prostu uznałam, że… że skoro się z nią trzymasz to mógłbyś chcieć wiedzieć, że coś jest z nią nie tak – uśmiechnęła się słabo. Nie zamierzała już nikomu innemu nic mówić. Już i tak poczuła się źle z tym, że jemu powiedziała. Dlatego ucieszyła się, kiedy chłopak postanowił zupełnie zmienić temat.
          -Dobrze. Bardzo dobrze. Mówiąc szczerze to jestem z niego dumna, że postanowił przyjść i cieszę się, że mogę mu towarzyszyć. Można powiedzieć, że mamy w sobie wielkie wsparcie jeśli chodzi o wyjście do ludzi – zaśmiała się. Ona też nie wie czy zdecydowałaby się wyjść z pokoju wspólnego Krukonów, gdyby Steven nie wyskoczył z pomysłem zaproszenia jej.
         Po chwili obok nich pojawiła się Florence. Zerknęła na nią i pod jej spojrzeniem znów poczuła jak dreszcz przechodzi po jej plecach.
         -J-Jasne – uśmiechnęła się lekko, po czym wróciła z powrotem do stołu z przekąskami. Czuła, że jest jej bardzo gorąco, więc wypiła duszkiem kolejny puchar ze słodkim napojem, a następnie podeszła do Stevena.
          -Ja chyba muszę nieco odpocząć od tej głośnej muzyki. Idziesz ze mną czy chcesz zostać z kolegami? – zapytała odgarniając kosmyki włosów z lekko spoconego czoła. Miała ochotę wyjść na zewnątrz, aby zimne powietrze ochłodziło jej rozgrzaną skórę.
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 6 Empty Re: New Generation {04/11/22, 08:54 pm}

S t e v e n        W e a s l e y


              Wzruszył ramionami i mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, odchodząc od parki Puchonów. Uniósł jedną z czarek do ust i wypił kilka łyków. Poczuł jak alkohol piecze mu przełyk. Zakaszlał, czując, że wypił zbyt wiele w zbyt krótkim czasie. Otarł usta mankietem marynarki i rozejrzał się po tłumie. Dostrzegł Prince'a tańczącego z Malfoy i Eliego tańczącego z Lucy. Kiepsko z jego strony, że zostawił swoją partnerkę samą, ale to dobrze, że jego przyjaciel wziął na siebie zadbanie o jej komfort, kiedy jemu coś strzeliło do łba i oddalił się od niej.
              Stanął przy stole z poczęstunkiem, przy którym wcześniej zostawił przyjaciółkę i obserwował tańczących, przysłuchując się muzyce i czekając, aż ktoś z jego najbliższych znajomych powróci. Przelotnie zerkał na podchodzących i odchodzących uczniów. Charlie nawet nie udawał, że chce z nim rozmawiać i usilnie ignorował jego obecność. Może to i lepiej.
              Steven czuł, że alkohol zaczął na niego oddziaływać. Lekko szumiało mu w głowie i czuł się tak... tak przyjemnie, trochę jakby odpływał na tratwie, a otaczający go świat powoli się rozmywał, dźwięki cichły...
              Otworzył gwałtownie oczy, które nieświadomie zamknął, słysząc głos Skamander, który był jak kotwica ciągnąca go z powrotem na ziemię. Spojrzał na nią nieprzytomnie, jednak zaraz odzyskał pełną kontrolę nad własną świadomością miejsca i czasu, w którym się znajdował. Bal bożonarodzeniowy.
              Skinął krótko głową, unosząc czarkę do ust.
              - W porządku, możemy pójść razem. - zgodził się z nią.
              Ha! Koledzy! Kto jak kto, ale Lucy powinna wiedzieć, że Steven nie ma kolegów. Jedyni dwaj koledzy jakich posiadał są dzisiaj zajęci czym innym.
              Opuścili Wielką Salę i przeszli kawałek, aby oddalić się od niej oraz dobiegającej z jej wnętrza głośnej muzyki. Weasleyowi w oczy rzuciła się jakaś zakochana parka, która już zdążyła pójść ostro w ślinę i nie wyglądało, aby mieli zaraz się zatrzymać czy zwolnić tempa. Rudzielec poczuł ukłucie zazdrości. Chyba nigdy nie przyznałby tego głośno, ale też chciałby mieć z kimś się tak obściskiwać. Nawet, jeśli to nie było w jego stylu. Ostatnio dużo o tym myślał. Chyba naprawdę chciałby się zakochać. Ze wznjemnością, oczywiście.
              - Tu chyba zajęte. - zaśmiał się, odwracając wzrok od zakochanych i spojrzał na Lucy - Idziemy gdzieś indziej? A może chciałabyś wyjść na dwór?

P h o e n i x        D u m b l e d o r e


              Spojrzał na Izzy, słuchając ją i ostatni raz spojrzał na jej oddalającego się kuzyna. Świr. Mimo negatywnej opinii na ten temat, skinął twierdząco głową. Miała trochę racji.
              Z lekkim niezadowoleniem sączył słodki poncz, którego nikt nie doprawił alkoholem. Że też nie dali mu fuchy prefekta! Nadawałby się!
              Ponownie przeniósł wzrok na przyjaciółkę, a dokładniej na jej dłoń, którą oplotła jego nadgarstek. Odstawił pucharek z ponczem na stół i wstał, kierując się z nią na parkiet. Cóż, to prawda, że na balach ludzie spotykając się głównie po to, żeby tańczyć i nie powinno go dziwić, że Izzy na to liczyła. Ba, sam powinien był jej to zaproponować, jak tylko zmieniła się muzyka. Spóźnili się na otwierający walc, ale to nie znaczyło, że nie mogli się dołączyć do tych luźniejszych tańców.
              Stanęli pomiędzy tańczącymi uczniami i Nix ułożył dłonie na jej biodrach. Rozpoczęli taniec, kołysząc się do rytmu. Przechylił głowę, słuchając jej. Prawdę powiedziawszy, ciężko było mu uwierzyć, że uzbierała na tą miotłę w pół roku, ale poczuł, że nie ma sensu się z nią spierać. Skoro tak jej zależało, to może przyjąć tą miotłę, prawda?
              Uśmiechnął się nieznacznie i skinął głową.
              - Dobrze... Dobrze, wezmę ją. - zgodził się, nie kryjąc rozbawienia całą tą sytuacja - Gdyby ktoś mi powiedział tydzień temu, że będzie trzeba mnie namawiać, abym przyjął prezent, chyba bym go wyśmiał. - przyznał ze śmiechem.
              Przyjrzał się w milczeniu jej twarzy, zastanawiając się nad czymś. Powoli podniósł dłoń i odgarnął jej z twarzy niesforny kosmyk, który mimo jej usilnych starań, nie chciał usiedzieć na wybranym przez nią miejscu. Założył rude pasmo za jej ucho i z cichym westchnieniem powędrował wzrokiem do góry i wtedy zauważył, że znaleźli się pod pewnym specjalnym rodzajem dekoracji.
              - Och... - westchnął bezwiednie - Jemioła. - dodał odkrywczo.
              Spojrzał na Izzy i uśmiechnął się do niej.
              - Hah! Takie są zasady, nie? - zagadnął i pochylił się ku niej, chcąc złożyć krótki pocałunek w kąciku jej ust.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Heartstorm
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 6 Empty Re: New Generation {04/11/22, 11:28 pm}

ELIJAH  NOTT



     Delikatnie uśmiechnął się słysząc śmiech blondynki.
     - Też jestem dumny. - Odparł. Jego słowa mogły jednak zagubić się wśród głośnej muzyki. Znał Stevena na tyle dobrze, aby zdawać sobie sprawę, że Lucy była jedyną dziewczyną, którą odważyłby się zaprosić na bal bożonarodzeniowy.  Relacja chłopców nie opierała się na licznych, szczerych rozmowach, lecz na wspólnym milczeniu, przesiadywaniu w ciszy, gdy jeden czytał, a drugi po prostu nie chciał być sam. W momencie, w którym Weasley zapytał się go, czy nie zamierza zaprosić Lucy, Elijah wiedział, że tego nie zrobi. Pozostały mu tylko czekać, podbudowywać pewność siebie przyjaciela i liczyć, że nikt nie ubiegnie rudzielca z zaproszeniem Skamander. Cieszyło go, że Stevenowi udało się wyjść nieco ze swojej skorupy.
     W międzyczasie piosenka do której tańczyli ustąpiła miejsca kolejnej. Przy stole z przekąskami zauważył Stevena z przymkniętymi oczami, a obok nich Charlie, wydający się niemal zdegustowany tym, że został sam z Weasleyem sam. Pochylał się ku dziewczynie chcąc zaproponować powrót do znajomych, gdy obok nich pojawiła się Malfoy. Odsunął się nieznacznie od Lucy. Bez słowa obserwował rotacje między blondynkami.  
     -Półkrwi? - Zapytał odprowadzając Skamander wzrokiem. - Nawet nie wiedziałem. Znasz status każdego w tej szkole?... Przyznaj robię ci złą reklamę wśród ślizgonek tańcząc z inną? - Dodał po chwili kołysząc się w rytm muzyki. Kątem oka zauważył jak Lucy i Steve wychodzą wspólnie z Wielkiej Sali, sam chętnie uciekłby od tego tłumu i hałasu.
     -Nasi ojcowie to kiedyś zrobili. - Odparł półprzytomnie w nawiązaniu  do słów dziewczyny. - We trójkę, razem z jakąś Pansy Parkinson. - Kontynuował uciekając wzrokiem. -  Na jakimś przyjęciu, gdy byli jeszcze gówniarzami, przed powrotem Voldemorta, podkradli alkohol z barku twojego dziadka. Spili się, a dorośli przed ludźmi udawali, że po prostu się czymś zatruli… Twój tata mi kiedyś o tym opowiadał.- Dodał ciszej.  Theodor Nott nigdy prawdziwe nie rozmawiał ze swoim synem.  Wszelkie strzępki informacji o tym jaki mężczyzna był przed Wojną Czarodziei Elijah usłyszał wyłącznie od dalekich krewnych lub dawnych znajomych ojca.
     Ponownie spojrzał na Malfoy. Przez myśl przebiegło mu wiele myśli. Rzeczy, które dostrzegł w przeciągu ostatni dni oraz słowa wypowiedziane przez Lucy. Zastanawiał się czy nie lepiej byłoby udawać, że o niczym nie wie. Oszczędzić sobie udział w kolejnej aferzę.
     - Co jest między tobą a…-  Przerwał. Byli w tłumie ludzi, pomimo głośnej muzyki ktoś mógłby usłyszeć coś czego nie powinien. Wystarczająco już plotek krążyło o obojgu z nich.  Rozejrzał się po sali, mógł być to tylko wymysł, ale wydawało mu się, że jakieś dwie dziewczyny rozmawiają między sobą patrząc wprost na nich. Zatrzymał się na środku parkietu - Łazienka Jęczącej Marty nie jest najlepszym miejscem. - Rzucił enigmatycznie - Lepiej stąd wyjdźmy. - Złapał z Florence kontakt wzrokowy. Przed tańcem z Lucy wypił kilka sporych porcji ognistej. Czuł ciepło buzujące w ciele, był rozluźniony oraz lekko szumiało mu w głowie, mimo to jego spojrzenie było ostre i poważne.
     -Chodźmy. - Polecił skinając głową w stronę ogromnych drzwi Wielkiej Sali.  Po drodzę do wyjśćia zabrał z ich stolika dwa puchary niemal w pełni wypełnione ognistą whiskey, które pozostawili tam przed walcem otwierającym. Podał jeden z nich  blondynce.
     -Okazuję się, że Jęcząca Marta uwielbia plotkować. - Odezwał się wyjściu na korytarz. -Podejrzewam, że już nie tylko  w wieży Ravenclawu wiedzą, że płakałaś w łazience. Lepiej żebyś znalazła sobie dobrą wymówkę. - Kontynuował ruszając w głąb zamku. Muzyka dobiegająca z Wielkiej Sali stawała się coraz cichsza i stłumiona. Usiadł u podnóża schodów.  Napił się alkoholu.
     -Ludzie nie są ślepi. - Powiedział powoli ważąc słowa. - ... Nie chcę się wścibsko wtrącać, tylko cię ostrzec. Jeżeli ja usłyszałem plotki to większość je zna.  Nie wiem co mogę powiedzieć. Znam się od dziecka. Powiedz jeśli potrzebujesz pomocy  - Westchnął ciężko. Czuł się naglę taki stary, a wciąż był przecież nastolatkiem. - To przez Reina płakałaś, prawda?

LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 6 Empty Re: New Generation {05/11/22, 12:55 pm}

LUCY SKAMANDER

         Dziewczyna skinęła głową i razem ze Stevenem opuścili Wielką Salę kierując się na wprost głównego korytarza. Od razu poczuła ulgę, kiedy z każdym kolejnym krokiem muzyka była coraz cichsza. Nie mogła powstrzymać krótkiego śmiechu, kiedy zauważyła obściskującą się niedaleko nich jakąś parę.
          -Tak, zdecydowanie powinniśmy pójść gdzieś indziej – powiedziała rozbawiona. W normalnych okolicznościach pewnie byłaby nieco zawstydzona tym widokiem, ale jako, że w jej organizmie była już znaczna ilość procentów to jej podświadomość wyraźnie zmieniła się na nieco śmielszą. Od razu przystała na propozycję pójścia na zewnątrz. Przez całe jej ciało przechodziły fale gorąca, których z chęcią wolałaby się już pozbyć. Poszli jeszcze do swoich dormitoriów po jakieś okrycia, bo mimo upojenia alkoholowego nadal zdawali sobie sprawę z ziąbu panującego na zewnątrz, a kiedy byli już gotowi wyszli na dziedziniec przed zamkiem. Lucy od razu z poczuła ukojenie na swojej skórze po przypływie chłodnego powietrza. Nawet nie sądziła, że dzisiejszy wieczór będzie tak klimatyczny. Mimo panującej minusowej temperatury wcale nie czuć było zimnego wiatru. Śnieg delikatnie pruszył z nieba dając wrażenie jakby przez chwilę czas się spowolnił. Zerknęła na Stevena i opatuliła się mocniej płaszczem.
          -Wszystko okej? – spytała przyglądając mu się uważnie. Wiedziała, że też musiał sporo wypić tego całego ponczu. Zwróciła uwagę na jego lekko poplątane nogi, kiedy schodzili z wieży Ravenclawu. W pewnej chwili przestraszyła się, że chłopak mógłby z tych schodów zlecieć.
          -Pewnie nie tak wyobrażałeś sobie ten wieczór, co? Jeśli chcesz możemy za chwilę wrócić na salę – uśmiechnęła się lekko, choć tak naprawdę miała ochotę wrócić do pokoju, ściągnąć te niezbyt wygodne buty i posiedzieć z dobrą książką przy kominku w ciszy i spokoju. Zatrzymała się przy jednej z zasp. Nabrała w dłonie trochę śniegu i ulepiła z niego kulkę, a następnie z zaskoczenia rzuciła nią prosto w Krukona.
          -Orientuj się – roześmiała się robiąc w tym czasie kolejną śnieżkę i rozpoczynając przy tym wojnę. Już nie pamiętała kiedy ostatnio uczestniczyła w takiej walce na śnieżki.

ISABELLE WEASLEY

          Izzy uśmiechnęła się triumfująco słysząc, że jednak udało jej się przekonać chłopaka do przyjęcia jej prezentu. Była tym faktem naprawdę dumna z siebie, bo już naprawdę myślała, że będzie musiała te miotłę oddawać z powrotem do sklepu. Zastygła przez moment, kiedy chłopak odgarnął z jej twarzy niesforny kosmyk włosów. Następnie jej wzrok również uniósł się ku górze i poczuła jak jej policzki delikatnie przybierają różowawy odcień. Serce o mało nie wyskoczyło jej z piersi, kiedy spostrzegła zbliżające się do niej usta chłopaka. Odwróciła głowę w taki sposób, że jego usta centralnie złączyły się z jego wargami tworząc prawdziwy pocałunek. Od razu poczuła falę euforii rozchodzącej się po całym jej ciele. Przymknęła powieki chcąc upajać się tą chwilą jak najdłużej. Chciała żeby to był właśnie ten moment, w którym wyzna Phoenixowi co do niego czuje. Miała wrażenie, że pocałunek trwał całe wieki, a w rzeczywistości była to tylko chwila. Powoli oderwali się od siebie i gdy Izzy zerknęła na twarz Puchona zupełnie nie potrafiła rozgryźć tego czy jemu też się to tak podobało. Przełknęła ślinę czując po raz kolejny suchość w gardle. No dalej, Izzy. Wykrztuś to wreszcie z siebie.
        -Słuchaj, Nix… Chciałabym ci coś powiedzieć – zaczęła niepewnie zastanawiając się jak dobrze dobrać słowa. Za nic nie chciała niszczyć tego co już mieli i bała się, że gdy powie mu co do niego czuje to zrobi się między nimi na tyle niezręcznie, że ich dotychczasowa relacja zupełnie się rozpadnie. Mimo to nie potrafiła już dalej udawać i dusić tego wszystkiego w sobie.
          -Jesteśmy przyjaciółmi. Najlepszymi. I wiesz, że za nic w świecie nie chciałabym tej przyjaźni zniszczyć, ale już mam dosyć oszukiwania siebie i ciebie z tym co czuję – czuła, że z każdym kolejnym słowem jej gardło coraz mocniej się zaciska, ale nie mogła teraz już zawrócić. Przestała się kołysać i popatrzyła poważnym wzrokiem na chłopaka.
          -Od dłuższego czasu jesteś dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem, Nix. Dlatego chciałabym wiedzieć czy ty… czy jest szansa, że poczujesz coś takiego do mnie, co ja do ciebie? – nie spuszczała z niego wzroku, choć czuła, że jej policzki stają się coraz bardziej czerwone. Mimo jego odpowiedzi czuła, że pewien ciężar spadł z jej serca. Już nie musiała się z tym wszystkim ukrywać. Wyrzuciła z siebie to co miała do powiedzenia i w myślach stwierdziła, że zaakceptuje każdą jego odpowiedź jaka by nie była.
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 6 Empty Re: New Generation {05/11/22, 02:05 pm}

FLORENCE BEATRICE MALFOY

         Florence uniosła brew, a potem roześmiała się słysząc jego słowa.
           -Oszalałeś? Oczywiście, że nie. Uważasz, że potrzebuję wiedzieć który pierwszoroczniak jest jakiego statusu krwi? Błagam… Za chwilę kończę tę szkołę więc po co mi takie bezwartościowe informacje – rzuciła rozbawiona nieco zacieśniając swoje ramiona wokół jego szyi.
           -Gdybym przejmowała się tym co mówią inne ślizgonki to już dawno zmieniłabym szkołę – uśmiechnęła się pochylając nad jego uchem. Uważnie mu się przyglądała, kiedy opowiadał historię ich ojców i ledwo powstrzymała się od parsknięcia. Zamiast tego westchnęła i delikatnie przejechała opuszkami palców po jego skórze na karku.
            -Dlaczego wcale mnie to nie dziwi, że mój ojciec dzieli się z tobą takimi historiami. Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek rozmawiał ze mną o swoim dzieciństwie, ale cóż… Niejednokrotnie wspominał o tym, że z dumą mógłby nazywać cię swoim synem – uśmiechnęła się, ale w jej oczach można było ujrzeć delikatny smutek. Ona nigdy nie była dla niego dość dobra. Zawsze widział w niej jedynie wady, a po śmierci matki zupełnie przestał się nią interesować i zaczął zwracać uwagę tylko i wyłącznie na Scorpiusa.
            -Nieważne… Właściwie to mam to gdzieś – dodała chcąc zupełnie wyrzucić z głowy te wszystkie wspomnienia, które nagle zaczęły ją bombardować ze wszystkich stron. Wolała teraz skupić się na tańcu i na zabawie. Przekrzywiła jedynie głowę słysząc część jego pytania, a gdy wspomniał o łazience i Jęczącej Marcie wszystko już stało się dla niej jasne. W milczeniu powędrowała za nim czując ogromny stres rozsadzający ją od środka. Po wyjściu na korytarz jej wzrok ani przez chwilę nie powędrował w kierunku chłopaka tylko zatrzymał się na kolorowej substancji wypełniającej jej kielich. W głowie starała się ułożyć jakąś wersję, ale jak na złość nic wiarygodnego nie przychodziło jej do głowy. Zatrzymali się u stóp schodów. Florence nie siadała tylko przystanęła przy oknie tym razem wbijając wzrok w nocne niebo. Tak jak Elijah upiła kilka sporych łyków alkoholu cały czas jednym uchem słuchając jego każdego słowa.
           -Ja… - zaczęła cicho zaciskając palce na naczyniu. Wszystko jest w porządku, wszystko jest w porządku, wszystko jest w porządku – jej myśli w kółko powtarzały to jedno zdanie i wystarczyło je po prostu wypowiedzieć na głos. Najwyraźniej alkohol nieco zadziałał na jej umysł i w pewnym momencie po prostu się złamała. Powoli pokiwała głową utwierdzając chłopaka w przekonaniu, że to właśnie profesor Rein był głównym powodem jej załamania w łazience. Jeszcze w tym momencie starała się trzymać swoje wszystkie emocje na wodzy, mimo że tym razem uderzyły ją wszystkie sytuacje z profesorem od obrony przed czarną magią w roli głównej. Opróżniła do końca kielich i zerknęła jeszcze na korytarz upewniając się, że są sami, a potem puściły jej wszystkie hamulce i opowiedziała Nottowi o wszystkim co ją spotkało z jego strony, również o całym zajściu po ostatnich jego zajęciach. O jego czułych słówkach, jego obrzydliwym dotyku i przeszywającym wzroku. Kiedy skończyła w jej oczach zalśniły łzy, których już nie potrafiła dłużej powstrzymywać.
           -Za każdym razem kiedy mam iść na jego zajęcia jestem przerażona, Elijah i po raz pierwszy w życiu nie mam pojęcia co z tym zrobić – powiedziała ocierając mokre policzki.
         -Przecież nikt mi w to nie uwierzy. Większość szkoły go uwielbia, a ja nie mam żadnych dowodów – miała wrażenie, że jeszcze chwilę temu jej nastrój był zupełnie inny niż teraz. W tym momencie miała ochotę po prostu zapaść się pod ziemię.

GWENDOLYN SOPHIA DUMBLEDORE

          Gwen miała wrażenie, że całe jej napięcie sprzed chwili zupełnie zniknęło podczas tańca z Andre. Dużo się wygłupiali, śmiali i żartowali. Dziewczyna w myślach stwierdziła, że chłopak był naprawdę w porządku i cieszyła się, że ją zaczepił zanim zdążyła opuścić salę. Co jakiś czas schodzili z parkietu, aby się napić. Zupełnie nie czuła posmaku alkoholu i po jakimś czasie poczuła delikatnie zawirowania głowy, ale i niesamowitą radość po każdym kolejnym łyku. Koniec końców Krukona zawołali jego koledzy, więc Gwen postanowiła po raz kolejny ugasić pragnienie po intensywnym tańcu. Podeszła do stolika z ponczem uzupełniając kielich, kiedy po chwili spostrzegła stojącego niedaleko Zachariusa. Uśmiechnęła się pod nosem i z alkoholową odwagą i pewnością siebie podeszła bliżej chłopaka.
          -Cześć – przywitała się wesoło sącząc powoli słodki napój i obserwując tańczące pary na parkiecie.
          -Jak się czujesz? – zapytała przenosząc na niego wzrok. Musiała przyznać, że chłopak w tym stroju wyglądał jeszcze bardziej pociągająco niż zwykle. Odłożyła kielich i chwyciła go za rękę.
          -Wiem, że pewnie już masz dosyć tańców, ale chyba mnie nie odmówisz, co? – uśmiechnęła się najsłodziej jak tylko potrafiła, po czym pociągnęła go na środek sali. W głowie mocno jej buzowało, ale zachowywała jeszcze resztki świadomości. Ułożyła jego ręce na swoich biodrach, a swoje oplotła na jego szyi zaczynając kołysać się w rytm muzyki.
          -Więc dobrze się bawisz? – uniosła brew nie spuszczając wzroku z jego zielonych oczu, które nagle wydały jej się naprawdę niemalże hipnotyzujące. W pewnej chwili potknęła się o swoje własne nogi i wpadła wprost w jego ramiona tak, że ich twarze znalazły się niebezpiecznie blisko siebie.
          -Przepraszam… - wykrztusiła tylko ale nie odsunęła się, choć jej umysł wyraźnie krzyczał, aby w tej chwili to zrobiła.
Fojbe
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Fojbe
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 6 Empty Re: New Generation {05/11/22, 04:36 pm}

Lana Longbottom

        Po wymianie prezentów całe spięcie z niej odeszło. Było jak zawsze, więc idealnie. Niczego nie zepsuła swoim zachowaniem po meczu. Ulżyło jej i postanowiła do tego nie wracać. Uśmiechnęła się szeroko na widok naszyjnika, a oczy zaświeciły z zachwytu. Nie była jakąś tam sroką, ale wiedziała, iż Nick musiał to przemyśleć. Takich rzeczy nie daje się przypadkowo, więc na pewno się nad nim zastanawiał. Doceniała gest.
        Obróciła się tyłem, aby mógł go zapiąć na jej szyi. Dotknęła delikatnie kamienia.
        - Jest śliczny – powiedziała ze wzruszeniem w głosie. Potem pomogła z muszką. Od razu było widać, że szli razem. Często pomagała mu z krawatami, lecz tym razem to coś innego. Znaczyło więcej.
        - Aw, dziękuję. Ty za to wyglądasz bardzo przystojnie. – Wymianę komplementów mieli za sobą, więc mogli udać się na bal. Stresowała się z niewiadomego powodu. To tylko szkolna impreza… lecz pierwszy raz szła na takie coś z Nicholasem, jako partnerem. Partner. Dopiero to do niej dotarło.
        Na parkiecie nikt ich nie obserwował. Bała się, że przyjaciel poruszy jeden temat… i właśnie on padł niemal natychmiast. Spuściła na chwilę oczy na swoje stopy. Gdy je podniosła, wydawały się smutne. Czyli jednak coś zepsuła.
        Nick przyciągnął ją do siebie.
        - Wiesz, że już tego nie odkręcimy? Ja… nigdy nie myślałam o tym, w sensie o nas w ten sposób, ale… – Nie zdążyła dokończyć zdania. Ktoś na nich wpadł, a po chwili wiedziała już, iż zrobił to celowo. Zobaczyła swojego brata z jakąś dziewczyną. Lana oderwała się od Weasleya na bezpieczną odległość.
        - Oo, więc to jest twoje ,,tak jakby’’ – rzucił od razu na start Casper, szczerząc się głupio. Gryfonka skrzywiła się ze zdaniem ,,za jakie grzechy?’’ wypisanym na twarzy – Cześć, Nick. Odstaw ją przed północą, bo potem zamienia się w buraka.
        - Chce mi się pić. – oznajmiła Lana, obdarzając brata morderczym spojrzeniem - Idziemy po poncz, Nicky? Z tobą pogadam sobie później, Cas. - Bez czekania na odpowiedź, pociągnęła Weasleya za rękę w stronę stolików, zanim wymiana zdań zaszła za daleko.
        - Przepraszam cię za to! Znasz Caspera, zawsze był dupkiem, ale teraz przeszedł sam siebie.
Cool_Free_Nickname
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Cool_Free_Nickname
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 6 Empty Re: New Generation {06/11/22, 11:42 am}

Damien Prince

      Posłał jej kolejny uśmiech.
      - Wybacz, Królowo, to, co wydarzyło się w łazience, zostaje w łazience, pamiętasz? - przypomniał jej. Skoro ta zasada dotyczyła Flo, tym bardziej dotyczy Stevena.
      Skinął jej głową, gdy skończyli tańczyć i podszedł do stołu, przy którym wciąż czekał na niego Charlie. Napił się swojej ognistej, obserwując jak Malfoy tańczy teraz z Elijahem. Huh. Szkoda, że Nott go uprzedził... Wielka szkoda.
      - Co jest, Prince? - zerknął na kumpla z drużyny i jego durnowaty uśmiech - Zazdrośnyś, że ktoś sprzątnął ci sprzed nosa Malfoyównę?
      Wywrócił oczami i uderzył kolegę w ramię. Bzdury. Skończone bzdury. Charles mógłby pilnować swojego nosa i swojego piwa... Chociaż nie, piwa nie musi. Nikt mu tam nic nie dorzuci.
      Nigdzie nie widział za to Weasleya ani Skamander i tylko trochę go to zmartwiło. Już się zwinęli? Cholerne nerdy...
      - Wiesz, gdzie jest Steven i Lucy? - pochylił się do swojego towarzysza.
      - Skamander jakiś czas temu wyciągnęła go na zewnątrz. - odparł i uśmiechnął się dziwnie - Hej, może dziwaki doszły do wniosku, że nikt inny ich nie zech--!
      Damien spiorunował go wzrokiem, doskonale wiedząc, do czego zmierza. Hej. On może nabijać się ze Stevena. Elijah może nabijać się ze Stevena. Ale nikt inny nawet nie próbuje, bo będzie musiał porozmawiać na ten temat z pięścią Prince'a. Burknął coś do tamtego, odstawił swój pucharek i ruszył do wyjścia z Wielkiej Sali, przeciskając się przez tłum. Właściwie, dobrze się złożyło, że Lucy i Steven wyszli we dwójkę. Chciał skonfrontować rudzielca z tym, co wydarzyło się tamtego dnia w łazience. Dobrze, że będzie przy tym Lucy. Będzie trudniej mu się wykręcić. A i kobieca empatia się przyda. Prince nie potrafił być delikatny i czuły, kiedy się wkurzy. Lepiej, żeby była przy tym Skamander, gdyby sprawy wymknęły się spod kontroli.
      Przed Wielką Salą nie znalazł przyjaciół. Nie miał pojęcia czy Charlie przez "na zewnątrz" miał na myśli szkolne korytarze, czy też może teren poza zamkiem. Zaczął od tego pierwszego, ale nie mogąc ich znaleźć, zdecydował sie udać po swoją kurtkę do wieży, a potem na dwór.
      Zbiegał po schodach, zakładając na ramiona kurtkę, kiedy zobaczył u ich podnóża Elijaha i Flo. Ucieszył się na ich widok, szczególnie chłopaka. Przyda się w trakcie rozmowy, którą ma zamiar przeprowadzić z ich wspólnym przyjacielem.
      - Elijah! Dobrze, że cię widzę! - zawołał, zbiegając - Przydałaby mi się twoja pomoc! Idę porozmawiać o czymś ze Stevenem, a ostatni raz jak próbowałem to dostałem w twaaa - - zwolnił, widząc twarz blondynki. Odwrócił wzrok, mając wrażenie, jakby obdzierał ją z prywatności -..rz. - dokończył, pocierając kark - Albo nie. Przepraszam, że przeszkodziłem. - powiedział cicho, mijając ich i wciąż patrząc w przeciwnym kierunku - Ten... Poradzę sobie sam. Ze Steviem dzieje się coś złego, ale... - zaśmiał się nerwowo - Zajmij się sprawami tutaj. Ewentualnie dołącz do nas, jak skończycie.
      Ale wtopa. Chyba przyszedł w porę, żeby zobaczyć coś, czego nie powinien. Potruchtał szybko do wyjścia, nie chcąc peszyć Malfoy jeszcze bardziej niż już to zrobił.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Heartstorm
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 6 Empty Re: New Generation {06/11/22, 12:35 pm}

Elijah Nott



  Uważnie ją obserwował. Starał się jak najwięcej wyczytać z jej postury i zmieniającej się mimiki na twarzy, chociaż nigdy nie był w tym za dobry. Florence otworzyła się przed nim. Było to dla niego niespodziewane, lecz w milczeniu chłonął wypowiedziane przez nie słowa. Uciekł wzrokiem w bok. Oparł łokcie na kolanach.  W dłoniach obracał złoty puchar, który nazbyt szybko stał się pusty. Czuł narastający na jego  ramionach ciężar. Desperacko potrzebował więcej alkoholu. Spuścił głowę, wbił wzrok w schodowe stopnie. Podejrzewał wiele rzeczy, mimo tego historia którą usłyszał go zaskoczyła. Sądził, że ta relacja chociaż początkowo była obopólna, ot co stary jak świat romans uczennicy z nauczycielem. Prawda była nieco inna, a zachowanie profesora od Obrony Przed Czarną Magią wydawało się wręcz perwersyjne.
  Ponownie spojrzał na dziewczynę, gdy skończyła swój monolog. Wpierw rzuciły mu się w oczy mokre ślady na jej policzkach. Wpatrując się w nie wziął wdech nosem, ale powstrzymał się od westchnienia, które wydawało mu się nie na miejscu. Spokojny wydech. Czuł się zagubiony, nie wiedział co ma zrobić, jak zareagować, jak ją podnieść na duchu. Pocieszenia innych nie było jego dziedziną. Florence potrzebowała kogoś kto będzie w stanie prawdziwie jej pomóc. On nie był taką osobą.
  Odłożył  puchar na schody. Podniósł się z miejsca. Powoli podszedł do dziewczyny. Rozejrzał się po pustym korytarzu. Cisza między nimi przeciągała się. Przełknął ślinę, a jego jabłko adama drgnęło. Odwrócił głowę ku Florence. Złapał z nią kontakt wzrokowy. Zawsze blondynka wydawała mu się drapieżnikiem, a teraz po raz pierwszy dostrzegł w niej słabość. Wahał się przez chwilę. Panująca wśród nich atmosfera niemal ciążyła mu na barkach. Położył dłoń z tyłu jej głowy i przyciągnął ją do siebie opierając na swojej piersi. Przez moment trwali w tej pozycji, a Elijah zbierał swojej myśli.
  - Ja ci wierzę. - Powiedział cicho, a jego słowa zawisły między nimi. Następnie odsunął się od niej na kilka kroków. - Powiedz komuś, spróbuj… Przecież nie mogą tego tak zostawić.  On jest chory…-  Urwał. Przez myśl przebiegło mu czy jeśli Rein wciąż będzie czuł się bezkarnie nie posunie się do czegoś gorszego. Zmierzwił dłonią włosy. - Flo, ale to popieprzone…
  Na korytarzu rozbrzmiał dźwięk czyiś kroków. Odwrócił głowę w kierunku szczytu schodów, ku zbiegającemu po nich Princowi. Zacisnął szczękę czując, że to jedne z najgorszych momentów jakie mógł wybrać krukon.
  -W twarz?- Wyrwało się z ust Notta. Zmarszczył lekko brwi. Steven uderzył Damiena? Brzmiało to wręcz absurdalnie. Nie dostał żadnej odpowiedzi. Drugi z chłopaków szybko zauważył, że pojawił się w nie w porę i natychmiast się ulotnił. Jednak w głowie Eliego rezonowały jedna z jego wypowiedzi. Ze Steviem dzieje się coś złego. Kolejny powód do zmartwień.
  Odprowadził kolegę wzrokiem.
-Porozmawiam z nim.- Odezwał się, gdy sylwetka chłopaka zniknęła za rogiem. - To głupek, ale potrafi trzymać język za zębami. - Spojrzał dziewczynie w oczy. - Załatwię to. - Schował ręce do kieszeni szaty.- Przemyśl tą sprawę z Reinem. - Wrócił do wcześniejszego tematu. - Mogę pójść z tobą do McGonagall, jeśli potrzebujesz wsparcia albo powiedz ojcu, dziadkom. Nie możesz bać się chodzić na lekcje. Przemyśl to na spokojnie… Chcesz wrócić na przyjęcie czy odprowadzić cię do lochów?
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 6 Empty Re: New Generation {06/11/22, 06:14 pm}

FLORENCE BEATRICE MALFOY

          Jeszcze nigdy jej serce nie biło tak szybko jak teraz. Odsłoniła się, pokazała swoją słabość, ale czuła że było jej to w tym momencie bardzo potrzebne. Musiała komuś powiedzieć, ale teraz zastanawiała się czy dobrą do tego osobą okazał się Elijah. Zupełnie nie potrafiła przewidzieć jego reakcji. Mógł ją wesprzeć w tym wszystkim, ale z drugiej strony mógł też ją wyśmiać i powiedzieć, że wszystko co właśnie wyznała było perfidnym kłamstwem i wymysłem. Właśnie tego najbardziej się obawiała. Zerknęła na niego, kiedy podniósł się ze schodów i uważnie obserwowała każdy jego ruch. Jakie było jej zaskoczenie, kiedy po prostu ją przytulił. Zacisnęła usta w wąską linię starając się nie ronić więcej łez i objęła go delikatnie. Wielki kamień spadł z jej serca słysząc jego słowa. Wierzył jej…  Wiedziała, że jeżeli nic z tym nie zrobi to może być więcej takich dziewczyn jak ona. Nie była jednak pewna, czy faktycznie powiedzenie o tym McGonagall było dobrym rozwiązaniem. Lubiła dyrektorkę, była surowa ale i sprawiedliwa, jednak czy nie stanęłaby za człowiekiem, którego znała kilkanaście lat? Okropnie biła się z myślami.
         Zerknęła w górę schodów, kiedy usłyszała kroki i zastygła widząc schodzącego z nich Damiena. Momentalnie otarła swoją mokrą skórę na policzkach i delikatnie przetarła wilgotne oczy nie chcąc przy tym popsuć swojego makijażu. W myślach przeklęła to, że znów chłopak widział ją w takiej bezbronnej sytuacji. Spuściła wzrok na swoje buty i objęła się ramionami. Dopiero, gdy Prince się oddalił z powrotem popatrzyła na Krukona stojącego przed nią. Powoli pokiwała głową na jego słowa dotyczące McGonagall, a na wspomnienie o jej rodzinie miała ochotę parsknąć. Już to widziała jakby się tym wszystkim przejęli.
          -Poradzę sobie. Masz chyba teraz ważniejsze sprawy na głowie niż niańczenie mnie – zażartowała słabo i odgarnęła kosmyki włosów, które poprzyklejały się do jej policzków. Wzięła dwa puchary z zamiarem zaniesienia ich z powrotem do Wielkiej Sali i mając nadzieję, że nie wygląda w tym momencie jak strach na wróble.
          -Nie patrz tak. Zaniosę to i grzecznie pójdę spać do dormitorium, obiecuję. A teraz idź i wesprzyj kolegę – posłała mu ostatni uśmiech, po czym ruszyła korytarzem z powrotem na przyjęcie.

NICHOLAS FRED WEASLEY

          Nicholas uśmiechnął się pod nosem stwierdzając, że takie lekkie zmieszanie na twarzy Lany sprawia, że wygląda naprawdę uroczo. Mocno przytrzymał dziewczynę, kiedy podczas tańca ktoś postanowił na nich wpaść. Już miał się odwrócić i nawrzeszczeć na tę parę, gdy zorientował się, że był nim brat dziewczyny. Uniósł brwi na tę ich całą wymianę zdań, ale nic nie powiedział tylko uśmiechał się jak głupi. Skinął mu tylko głową na przywitanie, a potem ruszył z dziewczyną w stronę stołu z przekąskami.
           -W porządku. Nie musisz przepraszać – odparł wlewając kolorową substancję do dwóch kielichów i jeden z nich podał dziewczynie.
         -Więc rozmawialiście o mnie? – zapytał unosząc brew. Postanowił jak na razie zostawić temat ich wspólnego związku na później. Widział, że teraz Lana jest zbyt speszona, aby o tym rozmawiać, a on nie chciał jej pospieszać. Szczególnie nie w tej kwestii. Upił łyk napoju i skrzywił się od razu, kiedy poczuł posmak alkoholu.
          -Ciekawe czy każdy poncz jest tak mocno doprawiony – rzucił. Aż tak mu w sumie ten dodatek nie przeszkadzał, ale zastanawiał się czy była to dobra opcja dla Lany. Mimowolnie zerknął na stół nauczycielski w poszukiwaniu jej ojca. Gdyby dowiedział się, że jego córka, jeszcze do tego niepełnoletnia, ma w ustach alkohol pewnie nie byłby zbytnio zadowolony. Przeniósł wzrok z powrotem na dziewczynę i uśmiechnął się lekko.
           -Jak będziesz miała ochotę wrócić na parkiet to mów – odparł wesoło. Może i nie był mistrzem w tańcu, ale chyba właśnie o to chodziło w tym balu. Nie chciał wyjść z niego wiedząc, że nie bawił się na nim jak powinien.
Fojbe
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Fojbe
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 6 Empty Re: New Generation {06/11/22, 08:45 pm}

Zacharius Zabini

        Jedna dawka nie zdążyła jeszcze na niego zadziałać, kiedy dostarczał sobie kolejną. Stracił już zupełnie ochotę na zabawę, kiedy dostrzegł wśród tańczących dziewczynę, którą miał przecież sam zaprosić. Zakazany owoc. Tym się dla niego stała. Poczuł ukłucie czegoś nowego. Nigdy tego nie doświadczył, więc jak miałby w ogóle określić świeże doznanie? Pomieszanie zawodu z ogromną wściekłością. Tak, Zacharius Zabini, naczelny kobieciarz Hogwartu poznał, czym jest zazdrość.
        Zerkał co chwilę w stronę parkietu ze wzrokiem godnym bazyliszka. Nie słuchał nawet tego, co odpowiedział mu nowy znajomy. Obchodziło go to tyle, co zeszłoroczny śnieg. W tym posępieniu poncz wchodził mu coraz gładziej. Nie miał mu kto przerwać – odtrącał wszelkie formy rozmowy ze strony dalszych znajomych, Pollo nawet nie przyszedł na bal, a Florence się gdzieś zmyła ze świętym Nottem.  Nim się obejrzał, był już w ciul pijany.
        Jego myśli wędrowały w jakieś odległe, upojone rejony, kiedy usłyszał jej głos obok siebie. Przez chwilę pomyślał, że się przesłyszał, ponieważ dochodził do niego jakby zza bariery, lecz kiedy skierował wzrok w tamtą stronę, stała tuż obok. Jeszcze kontrolował się na tyle, by powstrzymać wyrzucenie z siebie jadu, który zbierał się u niego przez pewien czas.
        - Wybornie. – Lekko plątał mu się język, ale najwyraźniej Gwen tego nie zauważyła. Może dlatego, iż nawaliła się w podobnym stopniu?
        Miała całkowitą rację – nie potrafił jej odmówić. Zresztą o cokolwiek, ktokolwiek by go poprosił w tamtym momencie, zapewne byłby chętny do wszelkich głupot, jakie mógł popełnić. Wszystko, aby tylko wyrwać się z chandry sprzed chwili. Pozwolił się pociągnąć do tańca, choć czuł, że jego nogi nie są zdolne do zgrabnych ruchów. Zupełne przeciwieństwo do tego na próbie.
        - Teraz już lepiej. – Nadmiernie unosił głos, choć zupełnie nie zdawał sobie z tego sprawy, jak to po procentach bywa - Wcześniej jakiś pajac ukradł mi dziewczynę. – Słowa wyrwały się z niego i zupełnie ich nie żałował. Miał to dopiero robić, jak wytrzeźwieje.
        Znaleźli się naprawdę blisko. Objął ją ramionami, aby nie upadła. Ich usta dzieliło zaledwie kilka centymetrów i chciał, aby ta odległość jeszcze bardziej się zmniejszyła. Czuł ciepły oddech na własnej skórze – tak kuszący i obecny. Zetknął delikatnie swoje czoło z jej. Ręce jednocześnie wędrowały coraz wyżej. Przejechały po karku dziewczyny, a potem palce zatopiły się w różowych włosach. Naprawdę chciał to zrobić, pocałować ją, powiedzieć, że pragnie jej… ale tego nie zrobił.
        Coś go powstrzymało. Jakiś cichy głos z tyłu umysłu kazał mu przestać. Nie wiedział, co się z nim dzieje – nagle zawirowało mu w głowie, a po chwili przeszył ją ostry ból.
        - Nie chcę ci robić nadziei - Może szeptał albo krzyczał. Sam już nie wiedział. Zrobiło mu się duszno. Musiał stamtąd natychmiast wyjść. Czuł, iż jeśli tego nie zrobi, padnie na posadzkę. Chybotliwym krokiem skierował się w stronę wyjścia. Był cały mokry i blady, więc większość ludzi schodziła mu z drogi.
        Tuż za progiem prawie minął się z Florence, lecz coś go tknęło, więc się zatrzymał. Złapał ją za ramiona, częściowo po to, aby samemu nie upaść. Zmrużył oczy, próbując mocno się skupić. Jakimś cudem zarejestrował wygląd Ślizgonki i przejął się tym bardziej, niż swoim stanem.
        - Płakałaś? Elijah cię skrzywdził?! – Był pewny, że tak. Wyszła z nim, a wracała w takiej formie. Nie zamierzał pozwolić, aby ktoś zrobił coś złego jego przyjaciółce. Jednocześnie zupełnie nie słuchał jej wyjaśnień. Zamierzał komuś przywalić za wszelką cenę. Zaczął go szukać.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Heartstorm
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 6 Empty Re: New Generation {06/11/22, 10:09 pm}

ELIJAH NOTT


         Bez słowa obserwował jak dziewczyna  zbiera ich puchary. Chciał coś powiedzieć, ale uprzedziła się nim zdążył otworzyć usta. Pokiwał jedynie głową. Miał dziwne wrażenie, że koniec ich rozmowy był niewystarczający. Czuł, że powinien zrobić lub powiedzieć coś więcej, ale nie miał pojęcia co.  Patrzył jedynie jak odchodzi wbijając wzrok w jej plecy.
         -Dzięki.- Zawołał i niemal natychmiast pożałował swoich słów. Brzmiało to jakoś cholernie głupio. Zamkną oczy i odchylił głowę do tyłu. Idiota. Powinien z nią pójść, odprowadzić do dormitoriów Slytherinu, ale skoro odrzuciła jego propozycje, może oznaczało to, że potrzebuje trochę przestrzeni.
Poczekał na pustym korytarzu, aż dźwięk kroków blondynki ucichł. Wziął głęboki wdech i wydech.  Nie spodziewał się, że dzisiejszego wieczoru przeprowadzi tak trudną rozmowę. Szczerze mówiąc, nie sądził, że kiedykolwiek przeprowadzi jakąkolwiek trudną rozmowę z Florence Malfoy.  W tym momencie czuł się emocjonalnie obdarty, najchętniej wróciłby do swojego dormitorium i posiedział w samotności.  Jednak strzępki informacji z jakim podzielił się z nim Prince nie dawały mu spokoju. Przez krótką milisekundę przeleciało mu przez myśl, żeby zostawić tą sprawę Damienowi, a samemu się wycofać, ale szybko wyrzucił to z głowy.
         Naglę uświadomił sobie, że nikt nie powiedział mu gdzie dokładnie ma dołączyć. Nie wiedział  gdzie jest Steven, ani tym bardziej Prince. Wysilił swój podpity umysł na tyle, aby przypomnieć sobie, że brunet zbiegając ze schodów zakładał kurtkę… Kurtka, a więc  zamierzał wyjść na zewnątrz.
         Powolnym krokiem ruszył do głównych drzwi. Nie bawił się w powrót do wieży Ravenclawu po odzież wierzchnią. Zawsze nosił ze sobą różdżkę. Tuż przed wyjściem na dwór rzucił na siebie zaklęcie rozgrzewające. Przez alkohol krążący w jego żyłach przesadził z intensywnością uroku. Nagle zrobiło mu się gorąco, nie pomagało lodowate, zimowe  powietrze. Rozpiął górne guziki swojej szaty.
         W oddali zauważył Stevena i Lucy. Pomachał na przywitanie. Podchodząc do nich rozwiązał czarną, jedwabną muchę. Bal Bożonarodzeniowy właściwie się dla niego skończył, nie zamierzał już wracać na przyjęcie.
         -Widzę, że bawicie się lepiej niż ci na Wielkiej Sali. - Rzucił żartobliwie zauważając że natrafił na pozostałości bitwy na śnieżki. - Czuję się zdradzony, że nie zabraliście mnie ze sobą. - Dodał po chwili. Spojrzał badawczo na Stevena. Wciąż nie mógł uwierzył, że ten niecały metr dziewięćdziesiąt czystego nerdostwa, jak to lubił o sobie mawiać, uderzył Prince. Może alkohol i skupienie na problemie Florence sprawił  źle zrozumiał słowa Damiena.
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 6 Empty Re: New Generation {07/11/22, 07:05 pm}

S t e v e n        W e a s l e y


              Opatulił się szczelnie płaszczem i postawił jego kołnierz, licząc, że ochroni policzki choć w drobnym stopniu przed zimnem.  Miał wrażenie, jakby miał zaraz zacząć szczękać zębami. Może to przez ten wypity alkohol?
              Skinął pośpiesznie głową w odpowiedzi na jej pytanie, chociaż nie było do końca prawdą, że wszystko jest w porządku. Tak po prawdzie, to i owo było nie w porządku i przydałoby mu się w końcu to z siebie wydusić. Bał się jednak, że jeśli spróbuje, zaraz spanikuje i zrobi coś głupiego.
              Roześmiał się, nietypowo głośno jak na niego. Magia alkoholu.
              - Daj spokój, Lucy... - pokręcił głową w rozbawieniu - Zatańczyłem jeden taniec, chyba przesadziłem z alkoholem - to najlepsza impreza na jakiej byłem. Jedyna, ale najlepsza. I pewnie też ostatnia, bo starczy mi tego szaleństwa do końca życia. - bawił się całkiem nieźle. Nie był to jego typ rozrywki, ale mogło być zdecydowanie gorzej. Nie miał zbyt wysokich oczekiwań, więc nie mógł się zawieść - Ale jeśli chcesz, możemy tam wrócić. Z dwa tańce może jeszcze z siebie wykrzesam.
              Na krótki moment zapatrzył się na okna Wielkiej Sali, podziwiając migające ze środka światła. Huh. Zadziwiające... Miał wrażenie, jakby ten obraz go hipnotyzował. Zazwyczaj nie podnosił głowy i nie odrywał wzroku od tego, co pod jego nogami. Ostatnio zaczął jednak zwracać uwagę na to, co wyżej. Świat wydawał mu się ostatnio jakiś taki... ładniejszy. Zawsze tak było? Czy może to w nim coś się zmieniło? Co jest punktem zwrotnym?
              Poczuł, że robi mu się goręcej, kiedy na myśl nasunęła mu się odpowiedź. To chyba ten moment. Czas przyznać to przed samym sobą, że...
              - Wiesz, Lucy, ja...
              Jebs!
              Słowa utknęły mu w gardle, gdy dostał śniegiem prosto w twarz. Cały się wzdrygnął, gdy zimny, mokry puch wleciał mu za kołnierz. Odwrócił się przodem do przyjaciółki z miną, jakby chciał ją spytać, co to miało być, ale zobaczył, że formuje kolejną śnieżkę. Szybko zanurkował w dół, uciekając w przed siebie i zanosząc się śmiechem, gdy pocisk poleciał w ciemność zamiast w niego. Zgarnął nieco śniegu, uklepał w kulopodobny kształt i cisnął nim w blondynkę.
              Walka była wyrównana, oboje dostali kilkoma śnieżkami. Czerwoni na buziach, nieco spoceni, ale wciąż uchachani zdecydowali się na zakończenie wojny ze względu na fakt, że w ich najbliższym otoczeniu zaczynało brakować śniegu na amunicję.
              Właśnie wtedy pojawił się Elijah. Steven zapatrzył się na niego z mocno bijącym sercem.
              - Uch... Yhym. - wzruszył ramionami, spuszczając wzrok - Wyszliśmy tylko się przewietrzyć. - odpowiedział mu niemrawo.

P h o e n i x        D u m b l e d o r e


             Uniósł wysoko brwi, gdy pocałunek w kącik ust, który zamierzał, zamienił się w buziaka... Prawdziwego buziaka, centralnie w usta i tak dalej. W pierwszym odruchu, chciał się wycofać i przeprosić, ale widząc jak Izzy przymknęła oczy, rozluźnił się i sam również zamknął powieki. Odsunął się dopiero, gdy zabrakło mu powietrza.
             Z zarumienionymi policzkami spojrzał Weasley w oczy. Krew dudniła mu w uszach. Zastanawiał się, co się teraz stanie. Słuchał dziewczyny z lekko rozchylonymi ustami, nic nie mówiąc. Odetchnął głęboko, chcąc zyskać choć kilka sekund na zebranie szalejących mu w głowie myśli. Zatrzymali się pośrodku parkietu i choć wokół nich krążyły różne pary, Nix miał wrażenie, że on sam i jego towarzyszka są poza tym wszystkim, poza czasem.
             Ktoś na niego wpadł, ale on to zignorował.
             - ... wiem. - powiedział cicho, patrząc jej w oczy. Spuścił wzrok - Domyślałem się tego od jakiegoś czasu. - przyznał.
             Poczuł, że robi mu się gorąco, a muzyka go przytłacza. Chciał stąd wyjść i porozmawiać z nią na osobności, gdzie będzie mógł mówić tak, żeby tylko ona go usłyszała, a nie drzeć się, żeby przekrzyczeć muzykę.
             Przełknął tkwiącą w gardle gulę.
             - Też cię lubię, Izzy. - przyznał, znów patrząc na jej twarz - Myśl, że możesz czuć do mnie coś więcej, trochę mnie przerażała, więc udawałem, że nic nie widzę, przepraszam... - rozejrzał się nerwowo. Naprawdę chciał znaleźć się teraz gdzie indziej. Zastanowił się jak odpowiedzieć, żeby być szczerym ze sobą i nie sprawić jej przykrości -  Uciekałem przed tym i nigdy się nie zastanawiałem... Czy... Czy dasz mi kilka dni na odpowiedź? - posłał jej słaby uśmiech i zaśmiał się skrępowany -  Nie mówię "nie", po prostu nigdy nie myślałem o naszej dwójce z takiej perspektywy.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 6 Empty Re: New Generation {08/11/22, 06:12 pm}

LUCY SKAMANDER

         Nie wie ile razy dostała śnieżką, ale skończyło się na tym, że całą kurtkę i sukienkę miała przemoczoną. Nie mówiąc już o włosach, które opadły i zupełnie straciły swoją objętość. Nie zmieniało to jednak faktu, że bitwa na śnieżki sprawiła, że zupełnie odzyskała trzeźwość umysłu. W końcu nie czuła duszności czy też lekkich zawrotów głowy. Nie mówiąc już o tym, że bawiła się lepiej niż na tym całym balu. Odetchnęła chowając zaczerwienione i zmarznięte ręce do kieszeni kurtki, kiedy razem ze Stevenem postanowili o zaprzestaniu wojny. Już miała zapytać, co wcześniej chciał jej powiedzieć, ale wtedy pojawił się Elijah. Zaśmiała się cicho na jego słowa i podeszła bliżej.
           -Obiecuję, że następnym razem pójdziesz z nami – powiedziała wesoło. Zajrzała za plecy chłopaka myśląc, że zaraz za nim przyjdzie jego towarzyszka, ale kiedy tylko otworzyły się drzwi wejściowe, zamiast Ślizgonki, zauważyli Damiena od razu zmierzającego w ich kierunku.
          -Gdzie zgubiłeś Florence? – zapytała zaciekawiona. Pomyślała, że może nie chciała wychodzić na zewnątrz i marznąć albo nie miała ochoty spędzać czas w ich towarzystwie. Z tego co kojarzyła z opowieści innych, którzy mieli z nią kiedykolwiek kontakt uznała, że obie opcje są najbardziej prawdopodobne. Tak czy siak poczuła minimalną ulgę, że Elijah był tym razem sam. Przynajmniej nie trwałaby między nimi niezręczna cisza, a tak blondynka mogła mimo wszystko poczuć się nieco swobodniej pośród swoich kolegów z domu.
         Już niemalże od razu spostrzegła nieco poważne miny chłopaków i już miała pytać czy coś się stało, ale zaraz zamknęła usta. Domyśliła się, że nawet jeśli coś było nie tak, to pewnie i tak cała sprawa nie dotyczyła jej. Owszem ostatnio mogła powiedzieć, że nieco mocniej zacieśniła więzi między nimi, ale mimo to zdawała sobie sprawę, że Steven, Elijah i Damien przyjaźnili się już od dłuższego czasu. Nie zamierzała się wtrącać.
          -Chcecie zostać sami? – zapytała po chwili patrząc po ich twarzach.

ISABELLE WEASLEY


         Izzy uważnie mu się przyglądała i słuchała każdego słowa. Nie spodziewała się tego, że chłopak domyślił się o jej uczuciach względem niego. Myślała, że była na tyle dyskretna, że nie pokazywała niczego po sobie. Dlatego poczuła gorąc rozchodzący się po jej twarzy. Zatrzymali się na środku parkietu i od razu pożałowała, że nie wyciągnęła go poza salę. Muzyka bardzo przeszkadzała jej w skupieniu się, a oprócz tego stwierdziła, że ich prywatnych spraw nie powinni omawiać wśród takiego tłumu.
          Uśmiechnęła się lekko i pokiwała głową. Oczywiście rozumiała to, że chłopak nie od razu chciał jej dać odpowiedź. W końcu wyskoczyła z tym tak nagle… Sama na jego miejscu byłaby nieco zdezorientowana.
           -Pewnie. Dam ci tyle czasu ile potrzebujesz – powiedziała łagodnie. Może i to nie była zytnio satysfakcjonująca odpowiedź, ale jak na razie musiało jej to wystarczyć. I tak była z siebie dumna, że zdobyła się na odwagę i powiedziała w końcu co jej leży na sercu. Teraz tylko musiała uzbroić się w cierpliwość i liczyć na to, że ich relacja nie ulegnie samozniszczeniu przez jej wyznanie.
           -Przepraszam, że wyskoczyłam z tym tak nagle, ale uznałam że… To był dobry moment – zaśmiała się cicho.
          -A teraz chodź, ulotnimy się stąd bo zaraz zostaniemy staranowani – chwyciła jego dłoń i przecisnęła się przez tańczące pary w kierunku jakiegokolwiek niezaludnionego miejsca. Musiała zdecydowanie odetchnąć z tych wszystkich emocji.
          -Masz ochotę na piernika? Czy wolisz jakieś inne ciasto? -  zapytała, kiedy znaleźli się przy słodkim stole. Nie chciała w żadnym wypadku na niego naciskać, dlatego postanowiła zachowywać się tak, jakby ta rozmowa nie miała miejsca. Chwyciła za talerzyk i rozejrzała się uważnie mając ogromną ochotę na coś słodkiego. W końcu zdecydowała się na zwyczajne ciasto czekoladowe z wiśniami, które wręcz uwielbiała. Po wyczyszczeniu całego talerzyka, oblizała usta i już miała coś powiedzieć, ale obok nich pojawił się Adrien.
          -Chyba nie pogniewasz się jak na trochę pożyczę sobie twoją partnerkę, co Dumbledore? – rzucił unosząc brew, a potem wyciągnął rękę w kierunku rudowłosej -Mogę prosić?
         Isabelle chwilę wpatrywała się w jego dłoń, po czym westchnęła pod nosem i pokiwała głową.
           -Zaraz wrócę – rzuciła jeszcze do przyjaciela, zanim została poprowadzona
loodomir
Tajemniczy Gwiazdozbiór
avatar
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 6 Empty Re: New Generation {08/11/22, 06:24 pm}

New Generation - Page 6 2e0a980710e557c3af9363d3bca53be9



                     Zauważył, że wokół stołu, o który się opierał się plecami, zaczęło zbierać się więcej uczniów. Większość z nich od razu sięgała po poncz i nalewała go do wymyślnie wyglądających kryształów. Inni woleli poczęstować się przekąskami, które ładnie prezentowały się wśród pozostałych magicznych ozdób. Schmidt sądził, że rozumie powód dlaczego wszyscy przypinają się do zimnego napoju, ale nie miał pewności, czy na pewno chodziło o dosyć duszne i suche powietrze w sali.
Uczniowie się uśmiechali, a obok niego pojawił się mężczyzna… chłopak. Aron przyglądając się mu stwierdził, że nie mógł nazwać go mężczyzną. A szczególnie, że wyglądał dosyć młodo. Może miał szesnaście lat, ale ważne było to, że się przedstawił. Chociaż dziedzic Schmidtów nie był do końca pewny, czy tytułowanie siebie jako „książę” było pseudonimem, nazwiskiem czy imieniem. Wzdychając Aron zdał sobie sprawę, że powinien wcześniej przemyśleć fakt różnic kulturowych. Poczytać o nazwiskach, imionach… zwyczajach. Co prawda to dalej była Europa, jednak czuł się z tym dosyć obco. Planował nawet się odezwać w tej sprawie. Zażartować, wyśmiać i stwierdzić, że rzeczywiście patrząc na chłopaka, musiał w poprzednim życiu naprawdę być powiązany z rodem królewskim, jednak gdy tylko otworzył usta, uznał, że nie ma potrzeby, aby robić sobie wrogów pierwszego dnia szkoły. Każdy miał inne granice, a czy Schmidtowi nie zależało na tym, aby stać się bezkonfliktowym uczniem? Oto właśnie mu chodziło.  Dlatego też stwierdził, że ugryzie się w język. Uniósł jedną z brwi – co było jego znakiem rozpoznawczym – i przedstawił się z imienia. Czy było to odpowiednie? Prawdopodobnie. Czy serdeczne? Nie miał do tego pewności, jednak ich pogawędka nie trwała długo, bo chłopak skupił się na innych znajomych, a uwagę Arona odwróciła nowa osoba. Tym razem dziewczyna. I tym razem Aron nie miał pojęcia, dlaczego jedynie odpowiadał zdawkowo. Nie wstydził się – to nie było w jego zwyczaju, on po prostu czuł się… obco? Być może nieco opóźniony w reakcjach, ale zgonił to wszystko na zmęczenie wynikające z długiej podróży.
                 W końcu westchnął, czując że poncz zaczął przybierać nowy smak. Bardziej znajomy. Gorzki i równocześnie palący w przełyk. Domyślił się, że była to ognista whisky. Aron nie przepadał za oleistymi trunkami, jednak stwierdził, że alkohol to alkohol, a darmowemu alkoholowi nie zagląda się w zęby… czy jak to szło… Nie było to istotne. 
                Aron po trzech… może czterech szklankach ponczu zaczął czuć przyjemne zamglenie. Piąta porcja… a może rzeczywiście czwarta – zgubił się w liczeniu – naprawdę mogła spowodować uboczne działania. Typu… Aron mógł uznać, że rozmowa z jakimś przypadkowym uczniem jest dobrym pomysłem.
                Musiał sobie powiedzieć, że zawsze po alkoholu łatwiej się mu rozmawiało. A dodatkowo, gdy w głowie słyszał przyjemny szum, kryteria doboru towarzystwa poszły się kompletnie walić. Postanowił, że porozmawia z dziewczyną, która miała najbardziej wpadającą w srebrny kolor sukienkę. W tej chwili kierował się instynktami i miał proste myślenie przyczynowo-skutkowe. Chciał – miał. Myślał – robił.
                Sięgnął do kieszeni eleganckich spodni, wyciągnął z nich cytrusowe gumy do żucia. Uznał, że być może w ten sposób pozbędzie się posmaku alkoholu z języka.
                Rozejrzał się po Sali, która po wyjściu nauczycieli nabrała nowych barw. W tle zamiast klasycznych melodii poleciały jakieś alternatywne rapsy, a w pomieszczeniu unosił się specyficzny zapach. Mieszanka trunków i kobiecości, głownie dziewczęcych perfum i feromonów. Aronowi kręciło się w głowie od tej woni. Wyobrażał sobie, że mikrocząsteczki osiadają się na nim, otaczają go i pochłaniają w całości. To powoli wywoływało w nim klaustrofobiczne odczucia. Tłum ludzi obijających się o siebie wzajemnie nie pomagał, a Aron z każdą chwilą czuł się bardziej przytłumiony i uznał, że potrzebuje się przewietrzyć. Nie udało mu się nawet pokonać dwóch kroków, bo zaraz wokół jego torsu pojawiły się kobiece dłonie. Aronowi rzuciły się w oczy czerwone paznokcie.
               - Chyba się nie znamy – wykrzyczała do niego dziewczyna, a Aron na policzku poczuł jej miętowy oddech wymieszany z alkoholem. – Przyjechałeś tu pochilować czy ktoś cię wkręcił a może jesteś nowym uczniem?
               Była pijana, chętna, a Aron zaśmiał się chrypliwie słysząc jej dziwnie nieskładne zdania.
               - Uczniem – uznał i ściągnął z siebie jej dłonie, które niebezpiecznie głaskały go po torsie. – I nie jestem zainteresowany – dodał uśmiechając się kącikiem ust. Jego wzrok skierował się na parkiet, na którym wcześniej widział srebrną sukienkę, ale teraz nie było po niej śladu. Dlatego też Aron stwierdził, że towarzystwo uczennicy w sumie mu nie przeszkadza.
               - Pójdziemy się przewietrzyć? – zapytał, a ona w odpowiedzi uśmiechnęła się, jakby myślała o tym samym. Skierowali kroki w stronę wyjścia.  Pech chciał, że
                   Aron nie zauważył płatających się po parkiecie osób i wpadł na chłopaka i dziewczynę.  
Ona płakała, widać to było po zaszklonych oczach, a jej towarzysz widocznie był poirytowany. Cóż mógł się nie mieszać miedzy nich. Mógł, jednak procenty spowodowały, że jego filtr usta – mózg wyłączył się.
                - Kto to? – zapytał swojej towarzyszki, kierując na nią spojrzenie, jednak nim zdążyła się odezwać Aron kontynuował swoją wypowiedź wyswobadzając się z rąk pijanej dziewczyny– Aron, nowy w tej szkole – powiedział siląc się na swój firmowy uśmiech, który pochłaniał jego oczy.
                - Widzę, że tutaj jest dużo…- starał się odpowiednio dobrać słowa. Nie chciał, aby ta dziewczyna zaczęła płakać, a chłopak przyczyniłby się do ponownego wydalenia Arona ze szkoły – sorry za wyrażenie, ale mam totalny burdel w głowie, znaczy bałagan, ale między wami jest wiele popieprzonych emocji i… - Aron naprawdę nie wiedział w jaki sposób to się stało, ale szklanka z trunkiem wylała się na koszulę chłopaka. Być może spowodowane było to faktem, że nastolatka, która się do niego kleiła i przypadkowo wytrąciła mu ją z rąk, a on przez procenty czuł ograniczenie w ruchach.
                - Cholera – odruchowo spojrzał na nastolatkę, a ta stała rozbawiona rzucając mu wyzywające spojrzenie. Zignorował ją i przeniósł swoje spojrzenie tym razem na chłopaka. 
                 – Wybacz stary. Niechcący się zamachnąłem i wypadła mi z ręki ta pieprzona szklanka. Ręka mi się upośledziła – wymamrotał przymulony. Nie miał zamiaru zrzucać winę na nastolatkę, bo być może to rzeczywiście to on utracił zdolność koncentracji.
Cool_Free_Nickname
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Cool_Free_Nickname
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 6 Empty Re: New Generation {09/11/22, 11:25 am}

Damien Prince

      Wiedział, że to nie jego sprawa, a jednak w duchu myślał o tym, czego świadkiem był na schodach. Florence wypłakiwała oczy w, oczywiście metaforycznie, rękaw Elijaha. Właśnie Elijaha, chociaż to Damien niejednokrotnie proponował jej, że ją wysłucha. Czy poczuł się tym dotknięty? Może trochę, choć wiedział, że nie powinien. To jej sprawa kogo wybierze na powiernika. Nie był jej przyjacielem i zdecydowanie nie miał opinii kogoś godnego zaufania.
      Uderzył się mocno w policzki otwartymi dłońmi, chcąc przywołać się do porządku. Malfoy nie jest jego problemem. Jego problemem jest Steven. Musi go znaleźć i przyszpilić, najlepiej we współpracy z Lucy i/lub Elijaha. Przede wszystkim musi trzymać nerwy na wodzy i zrobić wszystko, żeby nie naruszyć granicy i nie wystraszyć go tak, jak poprzednio w łazience.
      Nie miał pojęcia jak do tego doszło, że Nott dotarł do Weasleya i Skamander przed nim. Ale nie zamierzał narzekać. Dołączył do nich, przyklejając na twarz swój durny uśmieszek.
      - Yaaasss...! Najlepsza część tej nudnej imprezy w komplecie! - roześmiał się, splatając dłonie za plecami. Spojrzał na dziewczynę - Lulu, mogę cię na chwilę porwać? Chciałbym cię o coś spytać. - pochylił się niby w konspiracji i osłonił usta od strony, po której stali jego kumple - Ale wiesz, głupio mi przy chłopakach. - mrugnął do niej porozumiewawczo w nadziei, że zrozumie i za nim pójdzie.
      Wyprostował się i spojrzał na kolegów, skupił na chwilę wzrok na Elijahu, jakby mówił "zagadaj go przez trzy minutki".
      Odeszli od tamtej dwójki. Damien walczył sam ze sobą, żeby nie spojrzeć na nich przez ramię. Kiedy uznał, że są na tyle daleko, żeby nic nie usłyszeli, przystanął i zgubił swój głupi uśmieszek. Na jego twarzy malowało się zatroskanie i zdenerwowanie.
      - Kilka dni temu zobaczyłem coś u Stevena. - przeszedł od razu do rzeczy, bez owijania w bawełnę. Uniósł lewe ramię i nakreślił na rękawie kurtki podłużną linię paznokciem drugiej ręki - Jebutna, dość świeża czerwona rana, a pod nią kilka mniejszych, już zasklepionych. - westchnął drżąco - Zareagowałem dość emocjonalnie i jak ten debil złapałem go za rękę, i zacząłem pytać co to. - spojrzał przed siebie, wykrzywiając twarz w gorzkim uśmiechu - Spłoszyłem go. Dał mi w twarz i uciekł. Od tamtego dnia nie poruszałem tego tematu, bo nie wiedziałem jak.
      Przeniósł wzrok na Lucy, zastanawiając się, jak sformułować dalszą wypowiedź. Wiedział, ze sam nie da rady porozmawiać ze Stevenem. Oblizał nerwowo wargę.
      - Wiesz, wiem jaką mam opinię, ale serio się o niego martwię. Zawsze był dziwny, ale ostatnio jest jeszcze dziwniejszy. Pomyślałem, że teraz, kiedy jesteśmy z nim sami, moglibyście pomóc mi z nim porozmawiać. Szczególnie ty. Elijah... Kocham gościa bardziej, niż swoich braci, ale on nie jest szczególnie czuły. Ja zresztą też. Tak zostaliśmy wychowani, a poza tym, jesteśmy facetami. - zaśmiał się z zażenowaniem - No, a ty, no wiesz, masz inną wrażliwość. Myślę, że możesz podejść do tego spokojniej, niż ja i... No, sam nie wiem jak to określić... - zmierzwił włosy, rozglądając się na boki - Może zabrzmię jak męski szowinista, ale uważam, że dziewczyny lepiej się nadają się do takich rozmów. - wzruszył nerwowo ramionami.
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 6 Empty Re: New Generation {09/11/22, 11:42 am}

S t e v e n        W e a s l e y


              Poczuł dziwny niepokój widząc, że w ich kierunku zmierza również Prince. To nie było nic dziwnego, przecież spędzali razem czas od dobrych siedmiu lat. To, że zebrali się jak zwykle i tego wieczoru nie powinno wywoływać w nim takich uczuć.
              Uniósł brwi, kiedy Damien poprosił Lucy na stronę. Chyba nigdy nie widział ich, żeby rozmawiali sam na sam. Otworzył usta, przenosząc spojrzenie na Elijaha i już miał zażartować na ten temat, ale głos ugrzązł mu w gardle. Może to alkohol, a może samoświadomość własnych uczuć, ale miał wrażenie, jakby patrzył na kogoś innego, niż jego najlepszy przyjaciel, na którego patrzył niemal codziennie przez większą część roku od tak dawna. Niewielki wiatr uroczo poruszał jego krótkimi, lekko kręconymi włosami. Rumieńce na policzkach, może od alkoholu, a może od zimna, dodawały mu... Steven sam nie wiedział czego. Wszelkie opisy zauroczeń, które napotykał w swoich książkach, omijał z braku zainteresowania tematem. Teraz tego żałował, bo choć bardzo by chciał, nie potrafił nazwać tego, co właśnie widział.
              Poczuł, że zaschło mu w gardle. Serce biło mu jak oszalałe, jakby właśnie przebiegł długi maraton. A może i krótki, patrząc na jego poziom sprawności fizycznej. Tudzież jej brak. O Merlinie, teraz był już pewien.
              - Umm... Eli, korzystając z okazji, że jesteśmy sami, chciałbym... Chciałbym ci coś powiedzieć. - raz kozie śmierć, najwyżej rano zwali to na Ognistą Whisky. Mimo że panował ziąb, Steven czuł gorąc, jakby spędził ostatni kilkanaście minut na rozgrzanej plaży. Poluzował szalik, chcąc choć trochę się schłodzić, ale nie przyniosło to zbyt dużej ulgi. Poruszył ramionami, jakby było mu niewygodnie we własnym ciele - Bo, Eli, ja... - Merlinie, nie da rady. W ogóle tego nie przemyślał. Głupi Steve, głupi! - Ostatnio coś zrozumiałem. I zupełnie zrozumiem, jeśli spieprzę tym nasze relacje, jednak chciałbym to z siebie wyrzucić. - uniósł głowę i spojrzał mu w oczy. Pożałował tego. Na chwilę znów stracił cały animusz. Przymknął oczy, zbierając w sobie odwagę. No dalej, Steven! Skoro zacząłeś, to teraz dokończ! - Czuję do ciebie coś więcej! - wypalił, patrząc na czubki swoich butów, które chowały się w śniegu. Poczuł, że się czerwieni. Dalej na niego nie patrząc, dodał - Ja... Chyba się w tobie... zakochałem, Elijah...
              Poderwał w szoku głowę, słysząc drwiące śmiechy. I to nie jeden. W odległości kilku kroków od nich stali Samuel i Charles, chłopaki z drużyny Quidditcha Krukonów, i kilku innych członków ich domu, którzy byli z nimi zaprzyjaźnieni. Weasley pobladł i zalala go fala chłodu. O nie, o nie...
              - Hej, Eli! Nie bądź obojętny na takie wyznanie! - zadrwił jeden, a za nim podążyli pozostali drwiąc i złośliwe żartując z zasłyszanej sceny. Większość uderzała w Stevena, razem z nieprzyjemnymi spojrzeniami, które wypalały w nim dziurę.
              Spojrzał ostatni raz na Notta, widząc już, że to koniec. Znowu sprawił, że ludzie będą mu dokuczać. Pieprzyć już to, że żarty na jego temat wejdą na nowy poziom. Zostało pół roku szkoły, jakoś by to wytrzymał. Ale  nie zniesie myśli, że Elijah go nienawidzi. Nie zniesie całej tej kombinacji upokorzenia i nienawiści do samego siebie. Wyrwał do przodu, przedzierając się przez tamtych gości i ruszył do drzwi szkoły.
              - Nie uciekaj, Weasley! Nie zdążyliśmy spytać ile bierzesz za wzięcie do ust! - zawołał ktoś za nim.
              Mijając Prince'a i Lucy omal się nie wywalił, ale pognał dalej, nawet na nich nie patrząc. Wpadł do zamku i pobiegł w kierunku schodów. Zignorował mijanych uczniów, czując napływające mu do oczu łzy.
              Głupi Steven, GŁUPI!
              Pośliznął się na schodach i upadł na kolano. Przeszył go okropny ból, ale to i tak było nic w porównaniu z tym, co czuł właśnie w sercu. Nieświadomie, skręcił zamiast w kierunku wieży Krukonów w stronę wieży astronomicznej. Będąc na jej szczycie, oparł się o barierkę i wydał z siebie jęk bólu i rozgoryczenia. Przestał powstrzymywać łzy. Wszystko spieprzył. Wszystko. Absolutnie wszystko.
              - Kurwa! - zaklął, patrząc w dół.
Kalsi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kalsi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 6 Empty Re: New Generation {10/11/22, 08:42 am}

FLORENCE BEATRICE MALFOY

         Wkroczyła do Wielkiej Sali czując, że w jej głowie nadal buzował alkohol, ale przez przebywanie chwilę na cichym korytarzu czuła się o niebo lepiej. Głowa już ją nie bolała i gdyby chciała to mogłaby jeszcze przez dłuższy czas potańczyć na parkiecie. Jednak była na tyle zmęczona, że postanowiła odłożyć puste pucharki i jak najszybciej ulotnić się do dormitorium. Spostrzegła Zachariusa idącego w jej stronę. Od razu spostrzegła, że chłopak nie był w najlepszym stanie i najwyraźniej znajdował się w stanie upojenia alkoholowego. Już miała się z nim przywitać i zapytać czy wszystko z nim w porządku, ale Ślizgon chwycił ją za ramiona i przez dłuższą chwilę zaczął przyglądać się jej twarzy. Nie sądziła, że aż tak bardzo było widać jej zaczerwienione oczy, ale skoro Zack’owi się to udało po pijaku to inni pewnie też nie mieliby większego problemu z ocenieniem sytuacji. Już miała otwierać usta, aby zaprzeczyć jakoby Elijah miał z tym coś wspólnego, ale po chwili pojawił się obok nich jakiś nieznajomy chłopak w towarzystwie innej dziewczyny, której Florence nie kojarzyła. Wszystko działo się tak szybko. Zack puścił ją i chciał opuścić Wielką Salę, ale w  tym momencie jego koszula została poplamiona przez alkohol nieznajomego. Aby nie wywoływać awantury, blondynka uśmiechnęła się i stanęła pomiędzy chłopakami biorąc swojego przyjaciela pod ramię.
          -Nic się nie stało. Dla Zack’a i tak już się skończyła ta impreza, prawda? – powiedziała z uśmiechem po czym pociągnęła go w kierunku korytarza.
          -Miło było poznać – rzuciła jeszcze w stronę Arona, a gdy znaleźli się już wystarczająco daleko, tak że muzyka była ledwie słyszalna zwróciła się w stronę Zabiniego.
          -Odprowadzę cię do dormitorium i jutro porozmawiamy, zgoda? I od razu uprzedzam, że Elijah nie ma nic wspólnego z moim stanem – westchnęła ciężko i powoli zeszli po schodach do lochów. Naprawdę nie sądziła, że w ciągu tych kilku dni będzie musiała się tłumaczyć przed tyloma osobami. Jeszcze czeka ją rozmowa z Prince’m, ale ją też musiała zostawić na kolejny dzień, bo coś czuła, że dzisiejsza dawka alkoholu i wyciągniętych emocji sprawiłyby, że po raz kolejny by się rozkleiła, a to było ostatnie czego chciała.
          -Więc nie udało ci się zaprosić Gwen? Co się stało? – zapytała chcąc jak najszybciej zmienić temat. Oprócz tego była mocno zaciekawiona co się działo między nim, a Dumbledore. Oczywiście, że zauważyła ich pogłębioną relację. Kilka razy natknęła się na nią w skrzydle szpitalnym, kiedy odwiedzała Zabiniego.
          -Czy ty… czujesz do niej coś więcej? Jesteśmy przyjaciółmi, Zack. Możesz mi powiedzieć – uśmiechnęła się lekko, gdy wchodzili do pokoju wspólnego Slytherinu.


GWENDOLYN SOPHIA DUMBLEDORE

         Gwen czuła będąc tak blisko niego jak jej oddech i serce przyśpiesza. Nie wiedziała czy to było wynikiem obecności alkoholu w jej organizmie czy po prostu nie potrafiła się przyznać przed samą sobą, że jej uczucia względem Zabiniego wcale nie wygasły. Zerknęła mimowolnie na jego wargi, które znalazły się tak blisko jej ust, że wystarczyłby tylko jeden ruch, aby je połączyć. Jej ciało wręcz krzyczało chcąc jak najszybciej pokonać tę odległość. Gdy wplótł palce w jej włosy poczuła przyjemne dreszcze. Spodziewała się, że za chwilę nastąpi pocałunek i wiedziała, że gdyby on nastąpił to momentalnie by się zatraciła. Kiedy jednak usłyszała jego słowa, a następnie puścił ją i odszedł zostawiając ją samą na środku parkietu, poczuła nieprzyjemne ukłucie zawodu. Stała tak przez chwilę jakby analizowała co się właściwie stało. Miała wrażenie jakby zapomniała jak się oddycha. Jej powietrze zatrzymało się w jej płucach na kilkanaście sekund, aż w końcu gdy poczuła ból w klatce piersiowej głęboko odetchnęła. Nie wiedziała ile czasu spędziła stojąc pomiędzy tańczącymi parami, ale w końcu się opamiętała i przecisnęła się przez tłum lądując w nieco mniej tłocznym miejscu. Nalała sobie jeszcze trochę ponczu wypijając go niemalże na raz i stwierdziła, że w sumie to nic tu po niej. Ruszyła w stronę wyjścia mając nadzieję, że w jednym kawałku dotrze do dormitorium Puchonów. Przeszła jedynie kilka kroków, kiedy przez przypadek kogoś trąciła.
           -Przepraszam – te słowa szybko wypłynęły z jej ust, a gdy uniosła wzrok i spostrzegła, że tym kimś był jej brat poczuła się jeszcze bardziej głupio niż wcześniej. Ostatnio praktycznie w ogóle ze sobą nie rozmawiali. Ich relacja stała się chłodna jak pogoda na zewnątrz, a przynajmniej takie wrażenie miała Gwen. Już miała iść w stronę wyjścia, ale po dwóch krokach się zatrzymała. Poczuła naglą potrzebę wytknięcia Phoenixowi niektórych rzeczy, więc obróciła się i znów na niego spojrzała.
             -Właściwie to dobrze, że na ciebie wpadłam bo mam ci coś do powiedzenia – zaczęła i dopiła resztkę trunku odkładając puste naczynie na stolik.
            -Na początek chciałam ci powiedzieć, że jest mi cholernie przykro za to jak mnie traktujesz. Zawsze uważałeś się za lepszego ode mnie. W końcu masz mnóstwo przyjaciół, grasz w quidditcha, jesteś ulubieńcem rodziny, podczas gdy ja jestem dziwaczką, bo zamiast z ludźmi rozmawiam z duchami i obrazami, cały czas nie jestem w stanie sprostać oczekiwaniom rodziców, bo przecież jestem starsza i powinnam dawać przykład. Wiele można mi zarzucić, ale na pewno nie to, że jestem złą siostrą… - poczuła jak język zupełnie jej się rozwiązuje. Jeszcze nigdy w całym swoim życiu nie była aż tak wylewna, ale prawdopodobnie ostatnia ich kłótnia i spora ilość alkoholu sprawiła, że zebrała się na odwagę, aby w końcu o tym wszystkim powiedzieć.
           -Wiedziałeś, że gdy mama cię urodziła to przez pięć lat miała depresję? Jak byłam wystarczająco rozumna to ja się tobą zajmowałam razem z wujem Aberforthem, bo ojciec był zajęty pracą i zajmowaniem się mamą. Jak dostałeś się do Hogwartu to kto musiał się tobą opiekować? Ja. Bo przecież biedny Nix sobie nie poradzi. Opiekowałam się tobą przez lata, choć tak naprawdę tego nie widziałeś, bo zajmowałeś się sobą. Uczyłam się z tobą po nocach, żebyś tylko zdał egzaminy. Pomagałam ci w pracach domowych. Byłam nawet na każdym twoim głupim meczu, chociaż nie przepadam za quidditchem. Zrobiłam wszystko o co mama i tata mnie prosili, a ty i tak tego nie doceniasz. Jeszcze żeby było tego mało okłamujesz mnie na każdym kroku. Uważasz, że się nie domyśliłam, że nie masz żadnego egzaminu z numerologii? – spytała ironicznie, a w jej oczach z tego wszystkiego zakręciły się łzy, ale szybko je wytarła.
           -Coś ci powiem… Jesteś beznadziejnym bratem. I oficjalnie mogę powiedzieć, że przestaje być już twoją siostrą. Nie będę z tobą rozmawiać i nie będę się wtrącać w twoje sprawy. W końcu będziesz miał spokój – mówiąc ostatnie zdanie obróciła się na pięcie i szybkim krokiem opuściła przyjęcie czując, że gdyby postała tam jeszcze chwilę to wybuchłaby płaczem. Po drodze do piwnic ocierała łzy z policzków. Z jednej strony czuła ciężar na sercu przez całą sytuację, ale z drugiej poczuła ulgę, że w końcu udało jej się wyrzucić z siebie to co naprawdę od wielu lat siedziało w jej wnętrzu.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 6 Empty Re: New Generation {10/11/22, 03:37 pm}

LUCY SKAMANDER

          Przechyliła lekko głowę i popatrzyła zaskoczona na Damiena. Nie miała pojęcia o czym chłopak chciał z nią porozmawiać. W końcu nigdy tak naprawdę nie rozmawiali ze sobą tak sam na sam. Zazwyczaj tylko w towarzystwie Stevena czy Elijah. Pokiwała jednak głową będąc bardzo ciekawą tej rozmowy. Odeszli więc na bok i blondynka skupiła całą swoją uwagę na Krukonie. Nie spodziewała się jednak tego, co właśnie usłyszała.
          -Byłam przekonana, że to jakieś uczulenie jak widziałam to u pani Hill. Przynajmniej tak twierdzi Steven. Nawet miałam mu zaproponować na to jakieś okłady z aloesu, ale zupełnie mi to wypadło z głowy – powiedziała drapiąc się lekko po policzku. Zupełnie nie miała pojęcia co o tym myśleć. Czy Steven się samo okaleczał? To właśnie Damien Prince próbował jej powiedzieć? Nie uwierzyłaby w to, gdyby sama na własne oczy nie widziała tych ran na jego ręce. Wypuściła powoli powietrze z ust. Faktycznie to była bardzo delikatna sprawa, a Weasley nie był osobą skorą do zwierzeń, więc wcale nie zdziwiło ją to jak zareagował.
           -Postaram się pomóc – odparła niemalże bez wahania. Steven był jej przyjacielem. Możliwe, że najlepszym i skoro miał jakiekolwiek problemy to ona zrobi wszystko, aby je rozwiązać.
         Drgnęła lekko, gdy usłyszała głośne wyznanie rudowłosego. Była nieco zdezorientowana, ale szczerze mówiąc nie zaskoczona. Można nawet powiedzieć, że podejrzewała, że chłopak mógł żywić głębsze uczucia względem Elijah. Najwyraźniej wyznanie czegoś takiego było dla Stevena zbyt ciężkie, bo zaraz potem zupełnie się ulotnił. Westchnęła ciężko i potarła czoło.
           -Porozmawiam z nim, a wy ogarnijcie tych idiotów – rzuciła wskazując na Charlesa oraz Samuela, którzy nagle wyrośli jak spod ziemi. Tego jeszcze brakowało. Szybko ruszyła za chłopakiem w kierunku zamku. Widziała go kilka metrów przed sobą, ale nie potrafiła go dogonić przez te cholerne buty. W końcu udało jej się go złapać na wieży astronomicznej. Przełknęła ślinę i podeszła bliżej nie chcąc robić gwałtownych ruchów. Steven był pod wpływem alkoholu i był w takim stanie, że blondynka bała się, że zaraz zrobi coś głupiego.
          -Steven… Wszystko w porządku? – zapytała i od razu poczuła, że to nie były odpowiednie słowa do tej sytuacji.
           -Co ja gadam… Oczywiście, że nie jest w porządku. To co się stało na dworze… Nie przejmuj się tym. Samuel i Charles to kretyni – powoli zbliżyła się do barierki i delikatnie dotknęła jego lodowatej dłoni.
          -Chcesz o tym pogadać? Jesteśmy przyjaciółmi i… Wiesz, że możesz się ze wszystkim do mnie zwrócić, a ja zawsze cię wysłucham. Musisz mi tylko dać szansę – uśmiechnęła się słabo. Naprawdę bolał ją jego widok. Pierwszy raz widziała go w takim stanie.
          -Odejdźmy tylko od tej barierki, dobrze? – chwyciła go za rękę i poprowadziła go pod jedną ze ścian wieży.


ISABELLE WEASLEY

         Isabelle objęła delikatnie Donovana, ale starała się zachować między nim dystans. Ich wcześniejsza rozmowa pozostawiła jej pewien niesmak, którego nie potrafiła się pozbyć, a zgodziła się na ten taniec tylko i wyłącznie z grzeczności. Starała się na niego nawet nie patrzeć tylko zerkać w kierunku stołu z przekąskami, gdzie cały czas stał Phoenix. Najwyraźniej chłopak dostrzegł jej wzrok i roześmiał się pod nosem.
         -Nie potrafisz sobie go odpuścić, co? – zapytał rozbawiony, co zmusiło Izzy to spojrzenia na niego. Miała wrażenie, że chłopak ani razu nie spuścił z niej spojrzenia, co było dla niej nieco krępujące. Kołysała się powoli w rytm muzyki, ale nic nie odpowiedziała. Nie chciała jeszcze bardziej zagłębiać się w temat jej i Phoenixa. To były ich prywatne sprawy.
           -To nawet w pewien sposób urocze – ciągnął Donovan -Szkoda tylko, że to co do niego czujesz nie jest odwzajemnione. Jestem pewien, że tak ładna dziewczyna jak ty mogłaby sobie kogoś znaleźć w mgnieniu oka. Dziwię się, że marnujesz swój czas na kogoś takiego jak Dumbledore. Czy on kiedykolwiek był poważny?
Isabelle zmarszczyła czoło i zatrzymała się. Zupełnie straciła ochotę na taniec.
          -Mógłbyś przestać? Nic nie wiesz ani o nim, ani o mnie. Jaki jest w ogóle twój problem, Adrien? Co cię właściwie to wszystko obchodzi? Jesteś zazdrosny? – spytała mając już serdecznie dość jego docinek. Puchon parsknął śmiechem i pokręcił głową. Zmniejszył dzielącą ich odległość i rudowłosa od razu poczuła nieprzyjemny odór alkoholu.
         -Masz mnie. Nie mogę patrzeć jak jesteś na jego każde zawołanie. Zasługujesz na kogoś lepszego – w tym momencie objął ją mocno w pasie, a jego dłoń powędrowała bezwstydnie na jej pupę. Od razu go odepchnęła czując jak powoli zaczyna się gotować ze złości.
          -Zwariowałeś?! Odwal się! – warknęła.
          -Nie bądź taka niedostępna. Jestem sto razy lepszy od niego – znów się do niej zbliżył, wpił się mocno wargami w jej szyję i tym razem Isabelle nie tak łatwo przyszło się mu wyrwać. Mocno wykręcił jej dłonie tak, że na jej twarzy powstał grymas bólu. Druga ręka znów znalazła się na jej pośladku. Próbowała w jakiś sposób poradzić sobie nogami, ale one również zostały przez chłopaka zablokowane.
Heartstorm
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Heartstorm
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 6 Empty Re: New Generation {11/11/22, 02:00 pm}

ELIJAH  NOTT




      Podążył swoim spojrzeniem za wzrokiem Lucy. Spostrzegł wychodzącego z zamku Damiena. Przez krótki moment zastanawiał się  jak to się stało, że znalazł przyjaciół wcześniej niż on. Najwidoczniej jak zwykle Prince szlajał się niewiadomo gdzie.
     Na wspomnienie o Florence drgnęła mu nieznacznie szczęka, wciąż czuł, że nie powinien jej tak szybko zostawiać samą, mimo jej zapewnień, że wszystko z nią w porządku. Historia, którą od niej usłyszał nie mogła opuścić jego głowy, a im więcej o niej myślał tym stawała się coraz bardziej pochrzaniona.
     -Wróciła do dormitorium. - Odpowiedział po części zgodnie z prawdą. Na szczęście temat jego partnerki natychmiast się urwał, gdy dołączył do nich Prince.
     Nie do końca rozumiał zachowanie Damiena. Sam poprosił go o pomoc podczas rozmowy z Stevenem, a gdy przyszedł ten zabrał na pogawędkę Lucy. Elijah nawet nie wiedział w czym był problem. Oczywiście, zauważył, że rudy przez ostatnie parę dni zachowywał się nieco dziwniej niż zwykle, ale sądził, że jest to związane z aferą z Skamandrem.
    -Ale to wrzód na dupie. - Mruknął pod nosem, bardziej do siebie niż do przyjaciela. Odchylił głowę do tyłu. Przymknął oczy. Czuł powiew zimowego wiatru na twarzy, ale wciąż było mu cholernie gorąco. Nigdy więcej zaklęć pod wpływem ognistej whiskey, już wolałby teraz marznąć.
    -No co? - Zachęcił Stevena do mówienia. Spojrzał na niego wyczekująco, schował ręce do kieszeni.  Nie rozumiał czemu słowa sprawiały Weasley taką trudność. Zmarszczył brwi na wzmiankę o zniszczeniu ich relacji. Już miał odpowiedzieć, że naprawdę trudno byłby to zrobić zrobić, ale padło wyznanie Weasley. Otworzył szerzej oczy i niemal instynktownie zrobił krok do tyłu. To była ostatnia rzecz, którą spodziewał się w życiu usłyszeć.
    -Co, kurw…- Jego odpowiedz została zagłuszona przez czyjś śmiech. Spojrzał na stojących nieopodal nich grupkę krukonów. Skąd oni się tam w wzieli i jakim cudem nie zauważył ich wcześniej.
     Z perspektywy Elijah wszystko potoczyło się niezwykle szybko. Kiedy Nott wciąż próbował przetrawić wyznanie Weasley, pozostali Krukoni zaczęli się naigrywać z sytuacji. W żaden sposób nie odpowiedział, jedynie kręcił z niedowierzaniem głową. Patrzył jak Steven ucieka, ale w żaden sposób nie próbował go zatrzymać. Charles objął go ramieniem.
    -Powiedz mi Eli, lubisz chłopców? Jesteśmy kumplami zrozumiemy. Zobaczysz znajdziemy ci lepszy okaz niż Weasley.- Zadrwił, a pozostali zawtórowali mu śmiechem.
Elijah spiorunował go wzrokiem. Początkowy szok ustępowało miejsce rosnącej w nim irytacji. Miał wszystkiego dość.
Lucy pobiegła za Stevem, a uwaga Notta przeniosła się na Prince.
    -Wiedziałeś o tym?- Warknął na niego. - Czemu nic, kurwa, nie powiedziałeś? - Dodał niemal natychmiast nie czekając na żadną odpowiedź.  Zrzucił z siebie ramię Charliego. - Pierdole to.
     Odszedł. Po prostu nie zwracając uwagi na poruszenie wśród krukonów,  minął Damiena i wrócił do zamku. Wieża Ravenclawu była pusta, większość uczniów wciąż była na Balu Bożonarodzeniowy. Dziękował w duchu, że w dormitorium nie było nikogo, gdy wszedł do niego po wzięciu prysznica. Nie był w nastroju na rozmowy ze Weasleym czy Princem. Leżąc w łóżku wpatrywał się w granatowy baldachim, który w ciemności wydawał się czarny. Jutrzejszy dzień będzie jednym z najtrudniejszych w jego życiu. Pierdolić. Pierdolić to wszystko.
Fojbe
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Fojbe
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 6 Empty Re: New Generation {11/11/22, 02:01 pm}

Lana Longbottom

        Czy choć jedna rzecz mogła pójść gładko? Z drugiej strony Casper wyrwał ją z tamtej rozmowy i atmosfera pomiędzy nimi się rozluźniła. Potrzebowała czasu. Mogła mu wtedy wyrecytować całą historię Wielkiej Wojny Czarodziejów jednym tchem, ale nie potrafiła ubrać w słowa swoich uczuć. Musiała sobie wszystko poukładać. Mieli dużo czasu. Był naprawdę świetnym chłopakiem – dowcipnym, ale również wyrozumiałym, cierpliwym, ciepłym. Dostrzegała to od dawna.
        - Nie… to znaczy tak. Ale chyba nie sądzisz, że Cas jest w stanie prowadzić ze mną rozmowę? To była bardziej… krótka wymiana zdań. No i dotąd nie wiedział, że chodziło o Ciebie.
        Przyjęła od niego poncz i ledwo powstrzymała się od wyplucia tego po pierwszym łyku, ale z trudem połknęła płyn. Ona również rozglądnęła się za swoim ojcem. Nigdzie go nie dostrzegła. Nie miała pojęcia, iż nawet nie było go na terenie Hogwartu. Przyłożyła palec do ust i zrobiła ciche ,,ćśśś’’.
        - Trzeba będzie to zaraz wytańczyć – zaśmiała się. Rzadko łamała jakieś zasady, lecz nie uważała się za jakąś świętą. Po prostu nigdy nie czuła takiej potrzeby. Ostatnio zaczynała jednak mieć trochę dość swojej reputacji prymuski. Owszem, lubiła mieć wiedzę, ale chciała również, aby ludzie ją lubili ze względu na jej charakter, a nie tylko to czy da im spisać pracę domową. Dlatego postanowiła wziąć drugi łyk i kolejny. Jeszcze jeden - Daj spokój, Nicky. Nikt nawet na nas nie patrzy.
        Chciała zmienić kompletnie temat, jednak pewne kwestie nie dawały jej spokoju. Musiała mu to jasno określić. Wiedziała też, iż Nicholas się stresował. Czyli od dawna mu się podobała? Jedne z niewielu pytań, za które nie mogła zdobyć dziesięciu punktów dla Gryffindoru. Postanowiła zagadać w temacie, który był czymś pomiędzy.
        - Nie wiem, jak to określić, ale mój ojciec dziwnie się ostatnio zachowuje. Nagle zaczął się mną bardziej przejmować. Potem te diabelskie sidła. No i dzisiejsza nieobecność. Myślisz, że powinnam się niepokoić? To do niego niepodobne. – Jej ojciec zawsze wstawiał się za uczniami. Zawsze można go było poprosić o pomoc. Wtedy jednak zwyczajnie go nie było. Nie poinformował jej o tym, iż tak się stanie. No cóż – może miał tylko kryzys wieku średniego?
        - Chodźmy na parkiet. W końcu zaprosiłeś mnie na bal, a nie stypę.
        Gdy tylko znaleźli się z powrotem na parkiecie, muzyka zwolniła. Zaczęli kołysać się na boki. Wiele par znalazło w tamtym momencie czas na obściskiwanie się czy całowanie. Objęła Nicholasa rękoma i przytuliła się mocno, kładąc ucho na jego klatce piersiowej.
        - Cieszę się, że mnie zaprosiłeś. Nie mogłam wyobrazić sobie niczego lepszego. Ale… dasz mi czas?
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 6 Empty Re: New Generation {11/11/22, 10:52 pm}

Nix będzie jutro popołudniu, bo nam z Kamilem za długo narada zajęła, soreczka
S t e v e n        W e a s l e y


              Pociągnął nosem, oddychając przez zaciśnięte zęby. Merlinie, jak on żałował, że wstał dzisiaj z łóżka...! Nie ruszył się, słysząc, że Lucy weszła na wieżę, jedynie zacisnął mocniej dłonie na barierce.
              Parsknął żałosnym śmiechem, słysząc jej pytanie. Jak ona... Jak ona w ogóle może o to pytać, widząc go w takim stanie? Kiedy widziała i słyszała, co stało się przed zamkiem? Nie przejmować się... Łatwo powiedzieć. Steven wiedział lepiej niż dobrze, że właśnie przypieczętował swój los. Jego życie przez następne kilka miesięcy będzie piekłem. Do tego pozbawionym najlepszego przyjaciela, bo wszystko zepsuł swoją głupotą.
              Potrząsnął głową.
              - Właśnie się otworzyłem... I cholernie tego żałuję, Lucy. - wycedził, niechętnie dając jej się odciągnąć od krawędzi - Merlinie, już rozumiem, czemu ojciec odciął się od wszystkich... Im mniej masz do stracenia, tym mniej boli.
              Oparł się o ścianę, patrząc przed siebie załzawionymi oczami. Czemu zawsze, kiedy się odezwie, tylko wszystko pogarsza? Czy nie mógł po prostu siedzieć cicho w tej zasranej bibliotece? Otarł oczy rękawem płaszcza, ale na niewiele mu się to zdało. Twarz wciąż miał mokrą i niewiele widział.
              Pragnął teraz być sam i po prostu zniknąć. Zasnąć i obudzić się w świecie, w którym ten wieczór się nie wydarzył. Im dłużej stali na tej wieży, tym mocniej dochodziło do niego, że Eli nie przyjdzie. Jego to nie obchodzi. Jest na niego zły. I pewnie szybko się do niego nie odezwie.
              A Steven nie był pewien czy sam chce o czymkolwiek z nim rozmawiać.
              - ... Chciałbym być teraz sam, Lucy... - powiedział cicho - Doceniam, że przyszłaś, ale nie chcę... - głos odmówił mu posłuszeństwa.
              Co za pieprzenie. To nie ma sensu. Nic.. Po prostu nie ma sensu.  Spieprzył wszystko.
              Nie zwracając uwagi na to, czy Skamander spełniła jego prośbę czy nie, podszedł na drżących nogach do barierki, położył na niej jedną dłoń i zaciągnął się przez usta zimnym powietrzem. Nos miał całkowicie zawalony i nie był w stanie przez niego oddychać. Zmierzwił mokre od potu i śniegu włosy. Spojrzał w dół, na teren pod zamkiem niknący w mroku oraz dalsze tereny, które teraz były tylko ciemnymi plamami na innych ciemnych plamach.
              Świat wokół niego umilkł.
              Złapał się mocniej barierki,  odepchnął się nogami i przechylił się mocno do przodu.
              Przez szum wiatru w uszach, usłyszał jak ktoś, jakby z oddali, coś krzyczy.
Cool_Free_Nickname
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Cool_Free_Nickname
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 6 Empty Re: New Generation {11/11/22, 10:52 pm}

Damien Prince
W co ja zostałem wciągnięty, o chuujj...
Wgl, chyba łamiemy jakieś prawo OG robiąc taki myk

             Ucieszył się z reakcji Lucy, ale dobry humor szybko ustąpił miejsca negatywnym emocjom. Pijany Steven postanowił... Być jeszcze bardziej pierdolnięty niż normalnie. Dłuższy moment nie mógł zrozumieć co się stało. Zwyczajnie jego mózg postanowił odstawić typowego Prince'a i nie chciał ułatwić mu przetworzenia całej sytuacji. Jego ciało zareagowało instynktownie. Ktoś kpił z jego kumpla - trzeba przestawić mu twarz. Miał nadzieję, że Eli go w tym wesprze, ale zamiast tego, zadał mu kolejny mentalny cios. Zamiast zrobić... cokolwiek, co zrobiłby w takiej sytuacji przyjaciel, zaczął sie na niego wydzierać.
             - Co ty... - potrząsnął głową, kompletnie nie rozumiejąc jego reakcji - Co ty pieprzysz, do chuja?! Oczywiście, że nie wiedziałem!
             Tamci dalej się śmiali, a Nott zdecydował się na odejście do zamku. Prince miał szczerą nadzieję, że jakkolwiek zamierza zareagować i może pójdzie szukać Stevena, ale ten udał się prosto do wieży ich domu. Brunet poczuł, jak przepełnia go gniew.
             - Idziesz spać?! - zawołał za nim - Co jest z tobą, kurwa, nie tak, człowieku?
             Znowu potrząsnął głową. Musiał wyglądać naprawdę zabawnie, ciągle powtarzając ten gest. Miał teraz jednak większy problem, niż przejmowanie się tym, jak wygląda z boku. Kompletnie nie wiedział, gdzie szukać Stevena i Lucy. Stanął na środku korytarza, próbując odgadnąć, gdzie mógł uciec jego przyjaciel. Do biblioteki. Ale była teraz zamknięta. Przygryzł nerwowo dolną wargę, nie majac pojęcia, co dalej. Na pomoc przyszła mu Szara Dama. Zjawa-rezydent Ravenclawu wyłoniła się, jak to duch, ze ściany i zdradziła mu, gdzie widziała, że kierował się jego rozpaczony przyjaciel. Podziękował jej i udał się od razu w kierunku Wieży Astronomicznej. Szara Dama, jak to miała w zwyczaju, chętnie pomagała Krukonom, gdy coś zgubili. Jak widać, uciekający w popłochu Weasley zalicza się do zgubionych rzeczy.
             Wpadł na szczyt wieży akurat, żeby zobaczyć, jak rudzielec przechyla się przez barierkę. Nie był pewien, kiedy jego ręka powędrowała do kieszeni, w której miał różdżkę.
             - Arresto Momentum! - dźwięk własnego głosu mocno go zaskoczył. Intuicyjnie poczuł potrzebę, rzucenia zaklęcia na przyjaciela.
             Przez chwilę stał w bezruchu, patrząc nieprzytomnie na miejsce, w którym przed chwilą jeszcze znajdował się Steven.
             "Powinienem był użyć Wingardium Leviosa" - pomyślał zaskakująco trzeźwo, jakby popełnił tylko błąd na sprawdzianie - "Wingardium Leviosa byłoby lepsze".
             Spojrzał w końcu na Lucy i dopiero wtedy dotarło do niego, co się stało. Dopadł do barierki i spojrzał w dół, rozpaczliwie pragnąc dostrzec kumpla.
             - Spowolniłem upadek! - zawołał do blondynki - Rzucili je na mnie wtedy, na tym meczu...! Może on też tylko się połamał! - bardzo chciał, żeby okazało się to prawdą. Zacisnął palce na różdżce - Leć po Hills! Ja pobiegnę po McGonagall albo Zingermana albo... kurwa! Po kogokolwiek!
             Zbiegł po schodach, samemu omal nie skręcając sobie przy tym karku. Wciąż miał przed oczami moment, kiedy sylwetka Weasleya zniknęła w ciemnościach. Im więcej czasu mijało, tym dobitniej do niego docierało, co się stało. Wpadł do Wielkiej Sali, gdzie grała muzyka i wszyscy świetnie się bawili. To wydawało mu się tak bardzo nie na miejscu...
             Przedarł się przez tłum, dostrzegając w końcu opiekuna swojego domu w towarzystwie opiekunki Puchonów. Kiedy do nich dotarł, był bliski płaczu.
             - Profesorze...!
             - Panie Prince! Co się stało? Koleżanka dała panu kosza? - zażartował mężczyzna, jednak widząc jego minę, szybko minęła mu chęć na żarty - Panie Prince...?
             - Steven.... - poczuł jak łzy spływają mu po policzkach - Steven skoczył z wieży...! - poczuł, jak profesor Peabrook łapie go opiekuńczo za ramiona - Nie zdążyłem...!
             Usłyszał, jak dorośli wymieniają między sobą zdenerwowane komentarze, a chwilę później został zaprowadzony przez kobietę do klasy Zingermana. Mężczyzna chyba poszedł sprawdzić czy słowa chłopaka są prawdą.
             - Nie zdążyłem... - powtórzył nieprzytomnie, zwijając się w swoich ramionach na jednym ze stołków.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

New Generation - Page 6 Empty Re: New Generation {}

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach