Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
From today you're my toyWczoraj o 08:33 pmKurokocchin
This is my revengeWczoraj o 08:05 pmKurokocchin
there is a light that never goes out.Wczoraj o 04:34 pmSempiterna
Eclipsed by you Wczoraj o 04:03 pmCarandian
Show me the ugly world (kontynuacja)Wczoraj o 01:35 amFleovie
W Krwawym Blasku Gwiazd19/11/24, 07:09 amnowena
Twilight tension18/11/24, 10:27 pmCarandian
A New Beginning 18/11/24, 09:45 pmNoé
Zajazd pod Smoczą Łapą 18/11/24, 06:30 pmNoé
Listopad 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
    123
45678910
11121314151617
18192021222324
252627282930 

Calendar

Top posting users this week
3 Posty - 19%
3 Posty - 19%
3 Posty - 19%
2 Posty - 13%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%

Go down
NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
NANA
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

leave me alone - Page 9 Empty leave me alone {15/07/22, 11:49 pm}

First topic message reminder :




leave me alone
[ starring dijira and nana as two hopeless gays in the 80s ]

Dijira
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Dijira
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

leave me alone - Page 9 Empty Re: leave me alone {25/10/22, 11:24 pm}

ARTHUR SULLIVAN

Elliot by ł zły. Zły na Arthur’a. I owszem, nie był to pierwszy raz – przez ostatnie parę miesięcy, kiedy rzucali się sobie do gardeł i wzajemnie doprowadzali się do szewskiej pasji, ale to był pierwszy raz… Kiedy Arthur czuł się z tym źle. Kiedy czuł się winny.
Przez tą krótką chwilę, Elliot wyglądał na naprawdę przerażonego i Sullivan’a aż ścisnęło w żołądku na sam widok. Nie chciał, żeby Elliot bał się czegoś przez co co Arthur zrobił, jeszcze tak bezmyślnie, w ramach żartu. Nie taki był cel tego wszystkiego. Nie chciał, żeby Elliot poczuł się naprawdę zraniony, nie chciał, żeby ten się o niego martwił – a przecież łatwo było założyć, że tak się stanie, czyż nie? Gdyby to Crowley nagle zniknął w opuszczonym budynku, Arthur by spanikował i pewnie latał dookoła wrzeszcząc jego imię, a potem by go zamordował, jak nic…
Elliot może i Arthur’a nie zamordował, ale… Co gorzej. Obraził się. Obraził się na dobre. Kiedy w końcu opuścili tą przeklętą ruderę, nawet nie patrzył na wlekącego się za nim z miną zbitego psiaka Arthur’a, nie złapał go za rękę… Zamiast tego założył ręce na piersi, prąc do przodu z burzową miną, a Sullivan… Sullivan nie wiedziliście co zrobić. Musiał przeprosić to było jasne i chciał zcałować ten mroczny wyraz twarzy z oblicza Elliot’a i sprawić, żeby ten znowu posłał w jego kierunku uśmiech, albo cokolwiek innego niż ten krzywy, zimny grymas… Elliot nie wyglądał jednak jakby był gotowy zaakceptować jakąkolwiek bliskość fizyczną ze strony Arthury’a. Ten ostatni z kolei, chyba by nie zniósł odrzucenia, nie po tym wszystkim, także zdecydował się wstrzymać… Elliot wyraźnie nie chciał bliskości Arthur’a, a ten na pewno nie zamierzał się narzucać niechciany.
Spacer do samochodu wydawał się ciągnąć w nieskończoność i był chyba najmniej przyjemnym czasem spędzonym w towarzystwie Elliot’a, od kiedy na powrót się zeszli, jaki Sullivan z nim spędził. I ta nieprzyjemna cisza wisiała nad nimi coraz ciężej, coraz nieprzyjemniej im bliżej parkingu się zbliżali.
W Arthurze się gotowało. Nie ze złości, raczej z frustracji (głównie samym sobą), w milczeniu wyciągnął kluczyki z kieszeni, wsiadając do samochodu, tym razem na siedzeniu kierowcy.
Przez chwilę siłował się z ustawieniem fotela… Dziesięć centymetrów wzrostu, robiło sporą różnicę, jeśli o ustawienie siedzenia idzie. Wsunął kluczyk w stacyjce, ale nie odpalił silnika, ale zamiast odpalić… Odwrócił się w kierunku pływaka, lekko przygryzając wargę.
Arthur lubił mieć rację. Naprawdę. Był uparty i wykłócałby się do końca świata o swoją rację, ale nie był wystarczająco tępy, żeby nie być w stanie przyznać się do błędu.
-Ellie… -przygryzł wargę, niepewnie zerkając w kierunku chłopaka. –Przepraszam. Nie chciałem tak naprawdę cię przestraszyć… W tamtym konkretnie momencie z niewiadomych powodów wydawało mi się, że będzie to świetny żart, ale…-Arthur brzmiał dziwnie niepewnie, ale nigdy wcześniej nie miał do czynienia z takim Elliot’em, więc nie był pewien, jak powinien się zachować, żeby nie pogorszyć sytuacji.
-Ale obiektywnie na pewno takim nie było. I na twoim miejscu też byłbym wkurzony i pewnie bym się do siebie nie odzywał, ale chcę żebyś wiedział… Że naprawdę nie chciałem, żeby wyszło jak wyszło i… przepraszam –ten jeden jedyny raz to Sullivan’owi brakowało elokwencji. Miał wrażenie, że jego przeprosiny są takie puste i wymemłane, nawet jeśli naprawdę miał na myśli to co mówił, patrząc na pływaka w taki przepraszający, skruszony sposób.
Nie zamierzał jednak rozwodzić się nad tym bardziej, głównie dlatego, że nie wiedział, co jeszcze mógłby powiedzieć, jakby mógł to naprawić… Bo było już za późno, prawda? Co się stało to się nie odstanie i nie mógł nic na to poradzić. Mógł mieć tylko nadzieję, że Elliot wybaczy mu prędzej raczej niż później i że Arthur nie zrujnował właśnie ich całej wycieczki.
Bo tego… Tego definitywnie by sobie nie wybaczył. Mimo wszystko, mimo tego, po co jechali do Arizony, to chciał, żeby droga tam i z powrotem, była przyjemna, żeby stworzyli razem wspólne, przyjemne wspomnienia… Może i było trochę za wcześnie na wspólną wyprawę, biorąc pod uwagę świeżość ich naprawionej relacji. Ale z drugiej strony cała linia czasowa ich relacji była pomieszana, więc nie miało to większego znaczenia. Chciał pojechać z Elliot’em, więc jechał z Elliot’em, a przy okazji ten nie musiał spędzać reszty ferii z ojcem… Same wygrane.
To jest o ile tego nie zrujnował.
Przeprosił. Nic więcej nie mógł zrobić. Z cichym westchnieniem zapiął pas, a potem przekręcił kluczyk w stacyjce i odpalił silnik.

Cóż… Przynajmniej Alfę wciąż prowadziło się świetnie. Arthur uwielbiał siedzieć za kółkiem, zwłaszcza takiego samochodu – bo Alfę prowadziło się jak niebo, wydawała się wręcz płynąć po drodze…
Normalnie Arthur pewnie by wykorzystał tą chwilę by oddać cześć pamięci swojego Volvo i zacząłby paplać wesoło na jego temat (cisza naprawdę nie była w jego stylu), ale… wstrzymał się. Crowley nie tylko nie wydawał się być w nastroju na przeprosinowe pocałunki, ale również na samego Arthur’a, więc zdecydował się… zamilknąć.
Jeśli będzie milczał, to nie będzie mógł go bardziej zdenerwować, prawda? Właśnie.
A w Arthurze coś podświadomie krzyczało, żeby nie zdenerwować Elliot’a. Nie był pewien dlaczego – włączył mu się w mózgu taki wypracowany stosunkowo niedawno tryb samozachowawczy, który popychał go do ciszy – nie bał się tego co Elliot może zrobić – wiedział, że Elliot to nie Morton i nawet jeśli jest zły, to nie będzie przy tym przerażający.
Po prostu nie chciał pogorszyć tego co powoli budowali. Nie chciał zniszczyć tej ostrożnie stawianej fasady, a wydawało się, że kłapanie paszczą do tego właśnie doprowadzi.


NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
NANA
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

leave me alone - Page 9 Empty Re: leave me alone {26/10/22, 10:14 pm}

E L L I O T  ' E L L I E '  C R O W L E Y
____Arthur widocznie uspokoił się o parę tonów, będąc nienaturalnie cicho. Ale nie był zły, Elliot bardzo dobrze pamiętał, jak wygląda poirytowany Sullivan - na pewno taki teraz nie był. Wyglądał bardziej na zmartwionego, wręcz przejętego. I pływakowi było mu go prawie żal. Prawie. Wystarczająco zaszedł Crowley’owi za skórę, żeby teraz nie czuł skruchy za swoje ostre podejście. Nieraz zrobił coś głupiego i Arthur był na niego zły. Rozumiał więc decyzję, żeby w ogóle urzeczywistnić swój pomysł, aby go przestraszyć, ale rozumiał też, czemu ten zawsze był na niego zły. Nie stał po tej stronie, na pewno nieczęsto, bo nie umiał przywołać poprzedniej takiej sytuacji. A teraz było dla niego jasne, czemu w Arthurze aż buzowała się złość, kiedy odwalił coś skrajnie idiotycznego.
____Męczenie się niższego chłopaka z fotelem było nawet zabawne, ale nie mógł się zaśmiać, bo zniszczyłby całą tę otoczkę co do swojej złości i niezadowolenia. Przypomniał sobie szybko, czemu tak w ogóle jest niezadowolony i od razu powrócenie do ‘wrogiego’ nastawienia przyszło mu łatwo. A kiedy ten zaczął mówić, to tylko kątem oka na niego patrzył, słuchając wyjaśnień. No i mówił z sensem, jak zwykle - znaczy, zaskakująco jego zdania mniej kleiły się ze sobą, niż zwykle, ale i tak, Elliot wyciągnął z tego odpowiednie wnioski
____Okej, przyjmuję — zaczął jakże przymilnie wypowiedź — I tak jestem zły — komunikacja, jak to zawsze powtarzał Sullivan. I z tymi słowami poprawił się na fotelu, zamykając oczy i tak rozpoczęli drogę - w ciszy, z nadąsanym ‘śpiącym’ Elliot’em, który tak naprawdę zwyczajnie udawał, byleby przedłużać mękę Arthur’a.
____A przynajmniej przez jakiś czas udawał, bo w którymś momencie faktycznie zasnął, nieco osuwając się na siedzeniu, z głową niewygodnie pochyloną, o czym jego kark będzie dosadnie przypominał. Uświadomił sobie, że jednak nie był aż tak wyspany przed podróżą, emocje również mogły dać o sobie znać i zmęczyły go na tyle, żeby zmrużył oko na około godzinę.
____Ale po tej godzinie wiedział, że czegoś mu brakuje. Bardzo dobrze wiedział czego, ale nie mógł tego na głos przyznać. Zdecydowanie nie zamierzał prosić, więc została mu jedna opcja - samemu zadziałać. Uchylił nieznacznie oko, jakby chciał wybadać teren i zawiesił go na dłużej na jednej z dłoni, która niezobowiązująco leżała oparta o kierownicę. Płynnym ruchem splótł ich palce i położył ręce na swoim udzie, resztą ciała jednak odwracając się od Arthur’a
____A spróbuj tylko coś powiedzieć, to Ci ujebię te palce — syknął zadziwiająco agresywnie, sprzecznie zaciskając czule swoje własne palce i wracając do poprzedniej, cichej i nieporuszonej pozycji, tym razem w pełni udając sen, z oczami zamkniętymi, ale nawet nie na moment odlatując gdzieś w dal, w pewnym momencie nawet rezygnując ze swojej gry aktorskiej i zwyczajnie gapił się w widoki za oknem, plecami do Sullivan’a, acz z dłonią dalej trzymającą tą należącą do drugiego.
____Reszta drogi do finalnego postoju tego dnia - przydrożnego motelu niedaleko granicy Ilinois z Oklahomą, już po stronie drugiego stanu, minęła podobnie. Zatrzymali się parę razy po drodze, aby zjeść z potężnego zapasu Debbie, Elliot wciąż będący oszczędny w swoich słowach. Sam był w szoku, jak długo dał radę ciągnąć swoją męczarnię, choć wciąż ukazywał swoje dobre intencje poprzez drobne gesty, jak kładzenie sobie dłoni Sullivan’a na swojej nodze, czy wypakowywaniu jedzenia i podawaniu odwiniętej kanapki Arthur’owi, żeby ten nie męczył się z pazłotkiem. Tak samo po dojeździe do motelu, nie zamierzał pozwolić mu dźwigać i sam zabrał, jak najwięcej mógł z bagażnika, w dłoni mając swoją walizkę, na plecach plecak Sullivan’a, a w wolnej dłoni pozostałe toboły, jakie ze sobą wzięli i nie mogły zostać w samochodzie. Niższemu nakazał odebrać klucz do pokoju, za który również zamierzał oddać, przynajmniej w połowie, pieniądze
____To było serio głupie, Arthur — godzina osiemnasta, kiedy siedzieli w pobliskiej knajpie, nieco wypustoszałej - był początek tygodnia, przerwa świąteczna nie świadczyła o tym, że w takim wypizdowie, jak to, będzie ogromny ruch i zero siedzącego miejsca w taniej restauracji — Ja wiem, okej? Ja sam mam debilne pomysły — mruknął, bawiąc się swoimi frytkami — Ale ten twój chyba wykroczył poza skalę. Patrząc na miejsce — zerknął na niego spod byka, mając nadzieję, że ten rozumiał jego wyjaśnienie co do dramatycznej reakcji. Arthur wybrał dosłownie najgorsze, możliwe miejsce, do udawania, że coś się stało, że zniknął i potem jeszcze straszyć już wystarczająco zaniepokojonego Elliot’a.
____No i nie wiem no… mógłbyś mnie pocałować czy coś, a nie — wymamrotał chwilę później, wzruszając nieco ramieniem i utrzymując intensywny kontakt wzrokowy z florecistą przed sobą. Nie miał oczywiście na myśli tutaj - byli w miejscu publicznym, ludzi może nie było wiele, ale ktoś na pewno mógłby ich przyuważyć i gonić ich aż do granicy Oklahomy. To nie było im potrzebne do szczęścia…
Dijira
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Dijira
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

leave me alone - Page 9 Empty Re: leave me alone {27/10/22, 10:27 pm}

[center]ARTHUR SULLIVAN

To była podróż z piekła rodem, przynajmniej dla Arthur’a. Elliot milczał przez bite sześć godzin, tylko wysyłając przy tym tuman sprzecznych sygnałów, które powodowały, że biedny Arthur głupiał niczym jeleń w światłach samochodu. Jego mózg głupiał – z jednej strony Crowley się do niego nie odzywał, z drugiej trzymał go za rękę. Z jednej strony z oczu strzelał piorunami, z drugiej targał plecak Arthur’a. Sullivan głupiał. Naprawdę głupiał, zwłaszcza, że pływak milczał przez dobre sześć godzin. Nie godzinę. SZEŚĆ.
Arthur naprawdę zaczął być przekonany, że spędzą całą wycieczkę w ten sposób, że wszystko zrujnował.
Ale z drugiej strony… Zaczęła w nim wzrastać taka złość i gorycz, bo tak, zrobił głupotą, ale… Logicznie wiedział, że nie zasługiwała na taki odzew. Elliot sprawiał, że Arthur spędził większość dnia, czując się okropnie. I tak Arthur sam często wkurzał się na chłopaka
Pozostawała jedna sprawa… Jeśli głupi żart wywołał taką, a nie inną reakcję, co jeśli będą kłócić się o coś poważnego? Albo jeśli Arthur zrobi coś naprawdę nie tak? Elliot nie będzie odzywał się do niego przez tygodnie? Albo… Albo reakcja będzie inna?
Zdał sobie sprawę z tego, że NIE MA BLADEGO POJĘCIA.
Nie wiedział jak to naprawić. I ta niepewność go przerażały i jego mózg nagle zaczął wracać do Morton’a i wspomnienia tego nieprzyjemnego oczekiwania, że coś się stanie. Że powie coś nie tak i mu się za to oberwie – nie fizycznie, ale tak… mentalnie.
Niby Elliot i Morton w ogóle nie byli porównywalni, ale to co Elliot teraz robił… Definitywnie było mentalną torturą dla Arthur’a. Nie wiedział czy Crowley zdawał sobie z tego sprawę czy nie, że w ogóle to robi i że tak, a nie inaczej to działa na Arthur’a, ale kiedy w końcu wylądowali w przydrożnej restauracji położonej rzut beretem od motelu, w którym się zatrzymali.
Miał dosyć. Totalnie dosyć.
-Tak Elliot. To było głupie. Przyznałem ci rację jeśli o to idzie SZEŚĆ godzin temu –Arthur przewracał swoje naleśniki (naleśniki były totalnie obiadowym daniem) na talerzu. Nie miał apetytu, jeśli miał być zupełnie szczery. Był zły i normalnie pewnie na takiego by brzmiał na naprawdę wkurzonego, ale obecnie był zbyt wyprany emocjonalnie, na złość, w jego głosie była resztka jego charakterystycznej intensywności. –I poszło… Poszło o głupi żart. I przez ostatnie sześć godzin myślałem… Że zrujnowałem wycieczkę na dobre. I ja… Nie mogę… -przygryzł wargę. Wiedział, że sam nieco wyolbrzymiał, ale nie mógł powstrzymać swojego mózgu. Ten mózg właśnie przeszedł przez bardzo stresujących parę miesięcy, które naprawdę pogrywały z jego mózgiem. Arthur mógł się normalnie zachowywać jakby było inaczej. Na co dzień mogło być inaczej. Ale momentami, to wszystko co się wydarzyło, wypływało na powierzchnie, zaciągając jego myśli nieprzyjemną, nielogiczną mgłą.
-Co jeśli zrobię coś gorszego? Nie będziesz się odzywał do mnie przeze parę tygodni? Zawsze się będę musiał zastawiać nad tym czy nie przekraczam przy czymkolwiek nieprzyjemnym jakiejś nieprzekraczalnej granicy?-złość złością, ale to ta kurewska cisza była w tym najgorsza. Zachowywanie się jakby Arthur był tylko ręką, do potrzymania. Nie wiedział jak się miał z tym czuć, nie wiedział, czy to był gest sygnalizujący, że Elliot nie jest tak bardzo zły, czy może chodzi o coś innego. O co? Nie był pewien, ale ta niepewność była w tym wszystkim najgorsza.
Przez chwilę milczał, w ciszy, jakby odpowiadanie Crowley’owi kosztowało go wyjątkowo dużo energii życiowej. Wiercił się niespokojnie na obitej tanim, czerwonym materiałem skóropodobny materiałem kanapie. To był chyba pierwszy raz kiedy czuł się przy Elliocie nieswojo, kiedy nie wiedział co powiedzieć i ile…
Naprawdę nie chciał
-Nie wyglądałeś jakbyś chciał jakiejś bliskości z mojej strony –wymamrotał cicho. Nie patrzył na Elliot’a, zamiast tego grzebiąc w talerzu swoich naleśnikach i tylko krojąc je w coraz to mniejsze kawałeczki. –Nie zamierzam się narzucać i czegoś na tobie wymuszać –Arthur by nigdy tego nie zrobił. Na samą myśl zrobienia czegoś, czego Elliot nie chciał, nawet w dobrej wierze, robiło mu się niedobrze i aż pobladł, lekko się wzdrygającemu.
-Jeśli masz być zły cały wyjazd… Możesz po prostu podrzucić nas do Oklahomy jutro rano. Dalej sam pojadę pociągiem –przemyślał to dobrze podczas ich jazdy samochodem tego popołudnia. Miał wystarczająco dużo czasu by to przemyśleć. –Bo jeśli tak to ma wyglądać, to jaki… Jaki jest w tym sens? Wiem, że spierdoliłem, ale bez… bez… przesady –w końcu niepewnie podniósł wzrok na pływaka, z trudem przełykając ślinę. Jeśli Elliot miał milczeć przez cały wyjazd… Cóż, Arthur definitywnie nie mógł tego znieść i w takim układzie chyba lepiej by było, gdyby pojechał sam. Dla nich obu… Elliot nie będzie się musiał męczyć w towarzystwie Arthur’a, które najwyraźniej nie było mile widziane, przez resztę tygodnia, a Arthur nie będzie musiał się stresować, że zrobi coś nie tak.
Tak, fakt, że Elliot sugerował pocałunek, wskazywał na to, że Elliot nie był już zły, ale nie powiedział tego na głos, a Arthur właśnie spędził kilka godzin w spirali własnych bardzo negatywnych i pesymistycznych myśli, więc zupełnie nie zarejestrował tego faktu.
NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
NANA
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

leave me alone - Page 9 Empty Re: leave me alone {28/10/22, 05:59 pm}

E L L I O T ' E L L I E ' C R O W L E Y
____Jedna z rzeczy, której Elliot’owi na pewno brakowało - wyczucia. Za bardzo zaangażował się w swoją szopkę, jeszcze sam Arthur nic nie robił, żeby nawet wydusić z niego reakcje, cokolwiek, więc był święcie przekonany, że też nie chce mieć czegokolwiek do czynienia z poirytowanym pływakiem, dlatego sam nie wyciągał bezpośrednio ręki. I tak był przekonany, że jego drobne gesty są wystarczającym znakiem, ale widocznie się przeliczył. Teraz musiał się postarać i to jakoś naprawić, najlepiej w trudny dla niego sposób - słowami
____Arthur… — chciał coś powiedzieć, wyjaśnić się, ale Sullivan mówił dalej, wylewając wszystkie swoje żale. Z tego co słyszał, doszedł do kolejnego wniosku - zbędnie nakręcali się nawzajem. Elliot stresował Arthur’a ciszą, Arthur stresował go całkowitym brakiem inicjowania bliskości, przez co doszło do jednego, wielkiego nieporozumienia. Jego nieco surowy wzrok szybko złagodniał, wręcz przeszedł na ten zmartwiony. Całkowicie nie pomyślał o tym, co Arthur poczuje na dłuższą metę. Zachował się chujowo, co na początku było zasłużone, ale przesadził. Mimo braku sygnałów, powinien był sam się odezwać, to Arthur jest tym, który został przeżuty a potem wypluty przez dwie osoby, w niesamowicie krótkim czasie między sobą nawzajem. Elliot mógł się dąsać, ale sam przyznał sobie rolę podpory dla Sullivan’a, teraz spisując się w niej gorzej, niż kiedykolwiek. Miał do zrobienia tylko jedno, a udało mu się to sprawnie zepsuć, swoim dość rozwydrzonym zachowaniem.
____Co? Nie, Arthur, co ty gadasz w ogóle — bez pomyślunku jego dłonie wystrzeliły do przodu, żeby złapać te Sullivan’a, dopiero za chwile się reflektując i kładąc je łagodnie pod stołem, na kolanach niższego — Nie będziesz nigdzie jechał sam, nie ma mowy — szybko skwitował ten temat, nie dając chłopakowi nawet szansy na wykłócanie się. Nie było szansy, żeby puścił go samego taki kawał drogi, żeby jeszcze był w tym wszystkim sam. Był podświadomie pewien, że nie pozwoli, aby coś takiego znowu się wydarzyło. Tylko muszą porozmawiać, wyjaśnić wszystko — Przesadziłem, wiem. Ale jeśli nawet nie próbujesz się do mnie zbliżyć, cokolwiek, to też nie wiem, czy w ogóle chcesz ze mną rozmawiać. Tak jak ty potrzebujesz słów Artie, to ja potrzebuje… Ciebie. Żebyś mnie przytulił albo sam złapał za rękę — zamilkł na chwile, delikatnie pochylając się, aby pod stołem zahaczyć o rękę Arthur’a jako sygnał, żeby sam położył dłonie pod stołem — Nie zrobię tak więcej, okej? Przepraszam Cię Arthur — miał nadzieje, że słowa brzmiały szczerze przy ich niepewnym wypowiedzeniu. Elliot wyjątkowo kulawo posługiwał się językiem, doszli do tego wniosku już dawno temu.
____Zawsze Ciebie chcę Artie — nie był świadom swojej bezpośredniości — Niczego nie będziesz na mnie wymuszać. Naprawde — w tym też zamierzał go zapewnić, Sullivan musiałby się nieźle postarać, żeby zrazić i zniechęcić Elliot’a do bliskości.
____Reszta obiadu minęła w równie napiętej atmosferze, tym razem każdy odgrywał tę samą rolę, co zwykle - z Elliot’em próbującym wrócić na dobrą stronę florecisty. Zapłacił za ich jedzenie, wyprzedzając szykującego się do wyciągnięcia pieniędzy Arthur’a i wrócili do motelu, gdzie pozbył się butów i nim zrobił cokolwiek innego, nim zaczął szykować się do “łóżka”, choć wątpił, że od razu zaśnie. Było jeszcze wcześnie, nie miał w zwyczaju iść spać wcześniej niż dwudziesta druga, gdzie i tak zazwyczaj jakiś czas leżał bez celu, aż zmęczenie samo go zbawi. Jednak teraz zatrzymał się przed Arthur’em, delikatnie biorąc jego twarz w swoje ręce
____Artie, hej. Spójrz na mnie… — na chwile nieco się pochylił się, aby wyłapać kontakt wzrokowy z niższym chłopakiem — Zjebałem, oboje zjebaliśmy, okej? Ale to się nie powtórzy — delikatnie głaskał kciukiem polik florecisty — Przepraszam — dodał w końcu. Były to słowa, które musiał powiedzieć, a Arthur musiał je usłyszeć. Dopiero po nich nieco się przysunął, poprawiając układ dłoni i dopiero po cichym zapytaniu o zgodę ze strony Sullivan’a, złożył całusa na jego policzku. Potem kolejnego na drugim, potem na nosie, na czole, szybko zasypując całą jego twarz pocałunkami w próbie poprawienia mu humoru i przy okazji przekazania, że nie jest na niego zły i faktycznie jest świadom, że pierwszy dzień wyjazdu nie był… najlepszy — Będzie lepiej. O wiele lepiej. Obiecuję Ci — zapewnił go po raz kolejny i uśmiechnął się w jego stronę, z lekką niepewnością — I teraz nie wiem… możesz się ogarnąć, ja złącze łóżka i odpoczniemy przed jutrem, hm? Co sądzisz? — tak, wracał do słodzenia, ale nie mógł już zrobić więcej - czasu nie cofnie, ale może tyle zrobić, udobruchać Arthur’a, nadrobić te sześć godzin.
____Dlatego teraz przenosił jeden ze stolików nocnych na bok, kiedy Sullivan przejął łazienkę, i przysunął jedno z łóżek do drugiego, upewniając się, że nie ma pomiędzy nimi niewygodnej szpary. Wyjął nawet Twinkies, które Debbie im zapakowała między górą przygotowanego jedzenia. I kiedy był zadowolony ze stworzonego, prowizorycznego podwójnego łóżka, jedyne co mu zostało, to poczekać aż Arthur wróci. I liczyć, że ten pozwoli się przytulić do snu, bo inaczej Elliot nie wybaczy sobie samemu.
Dijira
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Dijira
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

leave me alone - Page 9 Empty Re: leave me alone {29/10/22, 05:34 pm}

Arthur Sullivan


Nie chciał, żeby Elliot go przepraszał. Nie o to… Nie o to chodziło. W sensie… To Arthur spieprzył, jako pierwszy, prawda? Ale z drugiej strony Elliot wydawał się z nim zgadzać, że trochę przesadził i Sullivan… Definitywnie tego nie oczekiwał. Nie był pewien czego w zasadzie się spodziwał, ale… Nie tego.
Zaskoczony w końcu podniósł wzrok na Crowley’a. Nieco wypłoszony, jakby nieobecne, orzechowe oczy skupiły się na pływaka, jakby odzyskując odrobinę zwyczajnego blasku, nawet jeśli pozostawał w nich taki nieprzyjemny cień strachu i niepewności.
-Trzy miesiące temu nie mogłeś wytrzymać minut w moim towarzystwie –wymamrotał. Nie chciał wywlekać i rozwlekać starych żali, ale taka była prawda, czyż nie? Wcale nie tak dawno temu sama obecność Arthur’a i to kto kim ten był, co sobą reprezentował , powodowała, że Elliot’a skręcało w żołądku, czyż nie? I chociaż zmienił podejście, to na pewno nie było łatwo przyzwyczaić się do faktu, że przy sobie ma Arthur’a, a nie jakąś atrakcyjną, cycatą blondynkę, prawda?
Właściwie to jak łatwo Elliot się przystosował do tej zmiany, było samo w sobie zadziwiająco, biorąc jak niezręczna momentami była ich relacja w wakacje.
-Nie wybaczyłbym sobie, gdybym zrobił coś z czym czujesz się niekomfortowo –dodał ciszej, z ociąganiem łącząc dłoń z tą Elliot’a pod stołem. Nie, sam Arthur czuł się wystarczająco wiele razy niekomfortowo w czasie… kontaktu fizycznego z kimś innym, żeby chcieć uniknąć wywołania podobnego uczucia za wszelką cenę.
Mimo to, desperacko wręcz zaciskał palce na dłoni Elliot’a – bo go to ugruntowywało, bo w środku tłocznej restauracji tylko na tyle sobie mogli pozwolić.
Po powrocie do motelu, Elliot od razu znalazł się przed Arthur’em, a dosłownie moment później jego dłonie wylądowały na twarzy Arthur’a, który wciąż nieco niepewnie zerkał na wyższego chłopaka.
-Nie musisz mnie przepraszać, naprawdę –wymamrotał cicho, przygryzając wargę. Nie stresował się po to, żeby Elliot się teraz przed nim pławił czy coś. Jeśli Crowley zdecydował, że taka a nie inna reakcja była taka, a nie inna, to znaczyło, że… Nie, sześć godzin to definitywnie za dużo, Elliot sam to przyznawał. –A przynajmniej nie tyle razy… Wybaczam ci, okej Ellie?-Arthur, w przeciwieństwie do Crowley’a, nie potrafił długo się na sportowca złościć i obrażać. Pocałunki Crowley’a szybko go zmiękczały i uspokojały, nawet jeśli był w tej chwili kompletnie wyczerpany mentalnie.
Nie kłócił się więc za bardzo, kiedy pływak wysłał go do prysznica. Zamiast tego podreptał do niewielkiej łazienki, gdzie wziął długi, długi, gorący prysznic, który skutecznie pozwolił mu rozwiać resztki nieprzyjemnej, depresyjnej mgły oplatające jego myśli. Nie był dokładnie pewien, jak długo tak tkwił pod strumieniem ciepłej wody, ale wystarczajaco, żeby całe pomieszczenie zaparowało, a jego skóra na dłoniach i stopach zmarszyczyła się w charakterystyczny sposób. Dopiero wtedy wywlókł się z prysznica i wciągnął na siebie piżamę – jedną z tych luźnych, flanelowych (naprawdę staromodnych), które tak sobie upodobał, po czym wyszedł z łazienki . Wyraźnie totalnie zmarnowany, zaczął się kręcić po pokoju wyciągając z plecaka parę książek, które ułożył na jednym ze stolików nocnych, a potem najwyraźniej zdecydował, że w końcu nadszedł czas się położyć.
-Przepraszam, Ellie –wymamrotał, kładając się obok wyższego chłopaka na prowizorycznie połączonym łóżku i zaraz przylegając do jego boku. Jedną z dłoni ułożył na jego klatce piersiowej, delikatnie przejeżdżając po niej palcami. Arthur nie był najlepszy jeśli o fizyczne afekcje idzie, był dużo lepszy jeśli idzie o słowa – w przeciwieństwie do Elliot’a. Zabawne, jak dosłownie we wszystkim byli swoim przeciwieństwem.
Wiedział, że powiedział samemu Elliot’owi, żeby ten nie przepraszał, ale w tym momencie Sullivan przepraszał raczej za swój stan emocjonalny, niż za cokolwiek konkretnego.
-Mój mózg czasem… Czasem wpada w taką smętną spiralę i wszystko… Wszystko jest wtedy cięższe –ten jeden raz Arthur’owi brakowało słów. Nie potrafił wyjaśnić jak dokładnie się czuje. Ten jeden raz zdecydował się spróbować sposobu Crowley’a i nachylił się do chłopaka, powoli, ale głęboko go całując. Raz, a potem, kiedy zabrakło im powietrza i musieli się od siebie oderwać, po chwili na zaczerpnięcie oddechu, po raz kolejny. Jeśli miał być zupełnie szczery , przez całe to popołudnie, naprawdę brakowało mu Elliot’a i teraz, kiedy ten w końcu był tak blisko, wszystko nagle wydawało się setki, jeśli nie tysiące razy lepsze.
-Co teraz robimy Ellie?-nawet jeśli Arthur był zmęczony, było za wcześnie, żeby iść spać – dopiero dochodziła siódma. Poza tym dopiero co się pogodzili, także… Nie, sen musiał poczekać. –Możemy coś obejrzeć, albo możemy kontynuować z narzeczoną dla księcia… Albo mogę się przebrać i możemy iść na spacer –mamrotał, wciąż wtulony w Elliot’a, delikatnie gładząc pływaka po policzku. Szczerze? Najchętniej zostałby skulony w łóżku, przy Elliocie, nie robiąc przy tym niczego konkretnego.
NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
NANA
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

leave me alone - Page 9 Empty Re: leave me alone {29/10/22, 11:04 pm}

E L L I O T ' E L L I E ' C R O W L E Y
____Trzy miesiące temu… Elliot sam widział, że się zmienił. Drastycznie. Prawie w ogóle nie spędzał czasu z drużyną, nie wiedział nawet, co robią. Był zaproszony na sylwestra, ale odmówił, wymyślając, że już gdzieś idzie. Maddie raz nawet do niego zadzwoniła, wręcz zmartwiona jego znikomą obecnością. Nie miał odwagi, żeby cokolwiek wspomnieć, jedynie jej mówiąc, że coś robi z kimś, może nawet przelotnie wrzucając imię Arthur’a, bo była na tyle rozsądna, żeby nie roznosić informacji dalej. Ale nie zamierzał mówić czegokolwiek więcej, jak spędzali czas, ile tak naprawdę spędzali razem, bo nieraz coś wymyślał na przykrywkę. Nie wiedział, ile jeszcze będą wierzyć i zwyczajnie nie wiedział, co zrobi, jeśli zaczną być podejrzliwi, czy co gorsza, czegoś się dowiedzą. Przerażało go to
____Rozumiem, ale powiedziałbym Ci Arthur, na serio — zapewnił go, bo rozumiał jego strach. Sam chwilami obchodził się z nim delikatnie, bo wiedział, że Sullivan został wykorzystany, zasługiwał na coś tak prostego, jak pytanie. Pytanie, czy coś jest okej, czy dobrze się czuje. I nie dziwił się, że ten z kolei był zaniepokojony tym, aby na pewno postąpić słusznie. Ale Elliot nie zamierzał mu też pozwolić, dać szansy na nieświadome przekroczenie tej fizycznej granicy. A przede wszystkim miał tę świadomość, może nadzieje, że Sullivan nie zrobiłby czegoś, co mogłoby go zranić. Nie celowo.
____Może i nie musiał przepraszać. Ale chciał. Było to na miejscu, gdyby tak nie zrobił, to zwyczajnie sam odbierały wrażenie, że jest nieszczery. Jedyne z czym mógł się zgodzić, to z możliwością nadmiaru, ale chciał, żeby wiadomość dotarła do Arthur’a,
który potrafił być bardzo zaciętym w staniu przy swoim i nie wyłapywaniu lecących do niego słów. Nie chciał też stracić tego zaufania, które tak ostrożnie i dokładnie budowali między sobą, nie wybaczyłby sobie. Utrata tego równała się z utratą Sullivan'a, którego tak bardzo potrzebował
____Dopóki tego nie poczuję, to nie przestanę — wymamrotał w skroń florecisty przed odsunięciem od niej swoich ust. I dopiero po kolejnym wysypie pocałunków wypuścił go ze swojego chwytu, chwile przyglądając się jak znika w łazience —Chyba, że chcesz razem! — rzucił żartobliwie za nim, dopiero chwile później zajmując się tymi łóżkami, kładąc się na nich i wyciągając w najlepsze. Z dłońmi za głową przymknął oczy, pozwalając sobie na wyłączenie myślenia na dobre bite minut. Przynajmniej dopóki Arthur nie wyszedł z łazienki. I leżał tak bezczynnie, z równym i spokojnym oddechem, aż obok niego nie znalazł się florecista. Wsunął dłoń w kosmyki włosów, kojąco masując jego głowę.
____Weź, Artie — powiedział cicho, zaraz zapadając w ciszę, kiedy się tłumaczył. I najpierw nie był pewien, o co chodzi. Ogłupiały siedział i myślał, potrzebując chwili na domyślenie się, co miał na myśli — Nie musisz za to przepraszać… nie czytam Ci w myślach, okej, ale to nie Twoja wina — sam miewał gorsze dni, sam dramatyzował jak chodzi o niektóre sprawy — Zdarza się, i tyle- — planował dodać coś jeszcze, zapewnić go, że to nie jest problem i go rozumie. Ale został wyprzedzony w najlepszy sposób. Niekontrolowanie westchnął w usta niższego, dłoń płynnie wsuwając na talię Arthur’a, gdzie palcami lekko wzmocnił swój dotyk. Dłoń z włosów zsunęła się na kark, a usta leniwie goniły te florecisty, odurzając go z każdą chwilą coraz bardziej. Przy złapaniu oddechu, jak zaczarowany wpatrywał się w niego, nie stawiając żadnego oporu, kiedy ten wznowił pocałunek. Elliot wiedział, był pewien, że kiedyś przez Arthur’a oszaleje. Całowanie już sprawiało, że kręciło mu się w głowie, słodkie słowa z jego strony odbierały mu języka w gębie. Tak niewiele, a Crowley zmieniał się w jeden wielki rozgardiasz, gotowy zrobić wszystko, czego niższy sobie zażyczy. Był cały jego, na każde skinienie palcem, bał się myśleć, co się z nim stanie później. Rozpuszczał się przy tym delikatnym dotyku, który sunął po jego policzku i przy cieple, jakie się po nim rozlewało, jak Arthur leżał przyklejony do jego boku.
____Hm… możemy najpierw coś obejrzeć, a potem, jak będziemy się kłaść, możesz mi poczytać — niedługo później znalazł się w połowie nad Sullivan’em, z dłonią położoną na szyi i palcami luźno opartymi o żuchwę — Może w Oklahomie puszczają coś innego, niż u nas — wymruczał z uśmiechem przy którymś z kolei powolnym całusie pozostawionym na jego policzku. Był gotowy wisieć nad nim, zakrywając każdy skrawek skóry buziakami, nic nie stało im nawet na przeszkodzie. Dlatego dopiero po paru minutach leniwych czułości Elliot podniósł się z łóżka, aby włączyć telewizję i pobawić się przy nim, w celu znalezienia jakiegoś kanału, z czymś niezobowiązującym do oglądania. Nie potrzebowali jakiegoś ciężkiego dokumentu czy filmu na ten wieczór. I jak na ekranie pojawiło się Koło Fortuny, wrócił do łóżka i bez kolejnej sekundy przedłużania, przysunął Arthur’a blisko siebie, wręcz prawie na siebie — Nie pozwalam Ci się odsunąć nawet na metr ode mnie, dzisiaj nie masz na to szans — zagroził niepoważnie, zaciskając jedną z rąk, która owinęła się wokół talii niższego, a wsunięte pod materiał palce podświadomie wystukiwały nierówny rytm na jego miękkiej skórze.
____A jak Ci się w ogóle prowadziło, moją niesamowitą i niezastąpioną Alfą? — zapytał w pewnym momencie, kiedy leżeli tak przyklejeni do siebie na łóżku. W trakcie trasy nie miał okazji się dowiedzieć, Arthur siedział w końcu większość czasu cicho, wychodzi na to, że pewnie nawet obawiał się cokolwiek wspomnieć, nawet jeśli coś było nie tak. W co szczerze pływak wątpił - jego samochód był niezastąpiony i w najlepszym możliwym stanie. Inaczej wiele pieniędzy poszłoby w błoto.
Dijira
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Dijira
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

leave me alone - Page 9 Empty Re: leave me alone {30/10/22, 05:39 pm}

ARTHUR SULLIVAN

Arthur zaczynał być przekonany, że leżenie przy Elliocie było najlepszym uczuciem na świecie. Nie liczyło się to, czy byli w tanim, staroświeckim motelu przydrożnym, czy kradli chwilę spokoju w domu Elliot’a, czy nawet gdzieś w trasie, w samochodzie… Tak długo jak Crowley był obok, jak długo nie był obrażony na Arthur’a i rzeczywiście odpowiadał na słowa, na gesty, po prostu będąc obok… Jak naiwnie by to nie brzmiało, Arthur czuł się jakby był na swoim miejscu we Wszechświecie. Bezpiecznie. Szczęśliwie. Jakby nie potrzebował niczego innego, jakby Elliot samą swoją obecnością wynagradzał wszystko co było nie tak w życiu Sullivan’a.
I dlatego kiedy zaczynał wątpić, kiedy zaczynał myśleć o końcu (nic w końcu nie trwa wiecznie, prawda?), nie był pewien jak przez to przejdzie. Wiedział, że za bardzo, za szybko przywiązuje się do Elliot’a. Wiedział, że najpewniej w swoim czasie, obróci się to przeciwko niemu. Zawsze tak było, czyż nie? Prędzej czy później, coś miało pójść naprawdę nie tak, ale póki co…
Póki co był szczęśliwy w swoim małym światku, odpowiadając na pocałunki Elliot’a i wpatrując się w zawieszonego nad sobą chłopaka takim miękkim, spokojnym spojrzeniem.
-Myślę, że amerykańska telewizja jest jednako bezmózga niezależnie od Stanu –zaśmiał się cicho, podnosząc się nieco na łokciach, żeby dla odmiany cmoknąć Elliot’a, krótko w usta, ale nie protestował szczególnie, kiedy wyższy chłopak włączył głupi teleturniej. Zamiast tego, ze swojej wygodnej pozycji na torsie Elliot’a, z połowicznym zainteresowaniem oglądał grę, naśmiewając się złośliwie z uczestników i pytań, kiedy tylko nadarzyła się okazja.
-Alfę? Naprawdę dobrze. Nawet nie wiedziałem jak brakuje mi prowadzenia czegoś co nie jest starym Fordem… -westchnął cicho. –Wciąż mi źle z faktem, że musiałem sprzedać moje ukochane Volvo –RIP Volvo. Trzy miesiące później wciąż była to wielka, głęboka strata, o której prowadzenie Alfy tylko mu o tym przypominały… I o tym, że miał teraz dostęp do konta ojca, więc gdyby chciał to mógłby odkupić samochód, ale na samą myśl o używaniu nielegalnie zarobionych pieniędzy, coś nieprzyjemnie skręcało go w żołądku. Zwłaszcza, że w swej nielegalności ich zgromadzenie na pewno skrzywdziło wielu ludzi…
Teraz jednak nie chciał o tym myśleć – wolał po prostu cieszyć się obecnością Elliot’a, wspólnym oglądaniem telewizji i prowadzeniem Alfy.
Resztę wieczoru spędzili spokojnie – niby to oglądając telewizję, ale w rzeczywistości skupiając się na sobie. Przed spaniem, po umyciu zębów, Arthur przeczytał Elliot’owi kolejny rozdział książki, w końcu przysypiając nad otwartym tomikiem.

[…]

Budzenie się przy Elliot’cie nigdy nie miało się Arthur’owi znudzić. Kiedy nastawiony na siódmą budzik elektroniczny w końcu rozbrzmiał w pokoju i Arthur niechętnie otworzył zaspane oczy, nastrój od razu mu się polepszył, kiedy pierwszą rzeczą, którą zobaczył, była równie zaspana twarz Elliot’a. Jeśli miał być zupełnie ze sobą szczery, wybrałby teraz wylegiwanie się w łóżku do południa, zamiast wstawania z łóżku i dalszej drogi, ale musieli dzisiaj przejechać przez Oklahomę i mieli sporo do pozwiedzania – mianowicie Niebieskiego Wieloryba z Catoosy, Jaskinie w jednym z parków narodowych i Centrum Wszechświata.
-Ellie! Uśmiechnij się! –Arthur, opuściwszy łóżko jako pierwszy, wyciągnął z plecaka aparat pożyczony od Debbie i ze swą dziennikarską pasją, zaczął sesję zdjęciową, której głównym bohaterem był zaspany Crowley. Na pamiątkę… Zdjęcia miały być najlepszą pamiątką z wycieczki, prawda? Pierwszego dnia zrobił ich niewiele, ale zamierzał to poprawić i teraz dokumentować tyle, na ile starczy mu filmu… Zwłaszcza jeśli w obiektywie znajdował się Elliot.
Po szybkim śniadaniu w tej samej restauracji, w której zjedli obiad, tym razem w dużo przyjemniejsze atmosferze, ruszyli w dalszą drogę – Elliot za kółkiem, Arthur w pełni oddając się swojej roli DJ’eja i fotografa (pstryknął Crowley’owi parę zdjęć przy okazji). Po drodze, zmienili się parę razy za kółkiem i zatrzymali się przy znalezionych przez Sullivan’a atrakcjach.
Cały dzień mijał im w naprawdę przyjemnej, luźnej atmosferze, wypełnionej wesołą, praktycznie niekończącą się paplaniną Arthur’a, który był szczególnie zaangażowany w tłumaczenie Elliot’owi co ciekawszej historii za piosenkami Elton’a i historii Oklahomy, o której się naczytał przed wyjazdem…
Jednak oczywiście nie mogło się obejść bez problemów, nic tak nie działało w życiu Arthur’a. Pod wieczór, kiedy dojechali do obrzeży Santa Fe w Nowym Meksyku, jak na złość nie mogli znaleźć żadnego motelu z wolnymi pokojami, nawet kiedy oddalili się od samego miasta… Ten ruch jednak zaprowadził ich w resortową okolicę, która wydawała się być pełna eleganckich, drogich hoteli, na które żaden z nich nie miał pieniędzy…
Robiło się jednak coraz później, obaj byli naprawdę zmęczeni, a zawrócenie do miasta i poszukanie gdzie indziej mogło im zająć dodatkowe parę godzin.
-Ellie… Zatrzymajmy się po prostu w jednym z nich –Arthur wskazał na znak drogowy wskazujący w kierunku jednego z eleganckich kompleksów. Arthur naprawdę nie chciał tego robić, ale w tej chwili nie widział alternatywy… -Wypiszę czek na konto ojca –potem będzie musiał to odpracować, bo myśl używania brudnych pieniędzy sprawiała, że czuł się jak ostatni dupek, ale pensja z paru tygodni powinna to pokryć… Nawet jeśli normalnie nie podjąłby takiej decyzji, to teraz oboje byli zbyt zmęczeni, żeby jechać dalej
NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
NANA
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

leave me alone - Page 9 Empty Re: leave me alone {31/10/22, 12:31 pm}

E L L I O T ' E L L I E ' C R O W L E Y
____Pewnie masz rację — uśmiechnął się łagodnie, niby zaczarowany wpatrując się w studenta pod sobą i nieco przymrużył oczy na lekki pocałunek, nawet na moment nie przerywając swojego uśmiechu. I kiedy już siedzieli z programem na ekranie, Elliot z zafascynowaniem przyglądał się Arthur’owi, który nie szczędził w reakcjach, parę razy wyprzedzając zawodników w odpowiedziach. Sam nieraz miał ochotę się śmiać ze względu na irracjonalne zgadywanie i zachowanie uczestników, podkręcającym kulawą grę aktorską dla stworzenia większego show.
____Nie za bardzo Cię pocieszę, ale nie wyobrażam sobie stracić mojej Alfy. Więc no, rozumiem. Żałoba po samochodzie musi być przerażająca — pokręcił z dezaprobatą głową. Gdyby nie świadomość, że Arthur go zabije za odkupienie samochodu, to by to zrobił. Jakoś okrężnie dowiedziałby się gdzie go sprzedał - Stasand jest małe, więc nie byłoby to takie trudne - i zwyczajnie odkupił. Ale wiedział, że ten mu tego nie wybaczy, zdążył się przekonać jakie Arthur ma podejście — Jak ładnie poprosisz, to może Alfa będzie do twojej dyspozycji — uśmiechnął się złośliwie, choć dobrze wiedział, że wystarczą maślane oczy ze strony niższego a kluczyki już wylądują w jego dłoni.
____Reszta wieczoru minęła przyjemnie, Elliot z Arthur’em tuż przy swoim boku, najpierw oglądając telewizję, potem pływak szybko ogarnął się do spania, wspólnie z Sullivan’em myjąc zęby i przed snem ułożył się wygodnie na niższym, słuchając jego dźwięcznego głosu, dopóki zmęczenie podróży nie przyszło ze zdwojoną siłą i prędko go uśpiło, nieświadomie
mocniej wtulając się we florecistę. Po raz kolejny dostał dowód, że nigdy nie śpi mu się lepiej, niż z Arthur’em przy sobie.
____

____Usłyszał budzik, i to bardzo dobrze. To nie zmieniało faktu, że zamierzał spróbować dospać jeszcze parę minut, udawać, że śpi tak mocno, jak niedźwiedź w okresie hibernacji. Jęknął niezadowolony, jak Arthur opuścił łóżko, leniwie wyciągając dłoń za nim, jakby to miało go zatrzymać. Był bliski utopienia się w kołdrze, ale coś go wyprzedziło. Tym czymś był aparat, nagle zrobienie zdjęcia wybiło go w pełni z rytmu, zasłaniając się nawet nieco dłonią
____Wykorzystasz cały film Artie — wymamrotał z uśmiechem, nawet nie patrząc w obiektyw, tylko na chłopaka za nim. Ostrożnie oparł dłoń na sprzęcie, żeby odsunąć go od Sullivan’a, po czym pochylił się w celu zostawienia porannego, krótkiego całusa na ustach Arthur’a. Nieomal znowu padł na łóżko, chętnie przy tym ciągnął niższego ze sobą, ale wiedział, że czeka ich długa droga. Dlatego skończył oparty na łokciu, parokrotnie przecierając dłonią twarz i wywlókł się spod kołdry, żeby nieco się odświeżyć przed ponownym ruszeniem w drogę. Zdążył też, nieco nierówno, rozwinąć łóżka, aby nie wzbudzać zbędnych podejrzeń. Dopiero wtedy zapakowali się w samochód, zjedli wspólnie śniadanie i ruszyli w trasę, Elliot upierający się, że on powinien prowadzić pierwszy, skoro Arthur ostatni siedział za kółkiem.
____Nie zamierzał zostawać dłużny. Kiedy to Sullivan lądował za kierownicą i był zbyt zajęty tłumaczeniem historii kolejnego to albumu Elton’a, Elliot sięgnął po aparat i zrobił kilka zdjęć. Zapewne nie tak równych i ostrych, jak te Arthur’a, nie miał wprawy w robieniu zdjęć, ale liczyło się dla niego tylko kto na nich był. Nic więcej. Dlatego przy każdej, pstrykniętej fotce, na jego buzi zjawiał się mały uśmiech. Będzie musiał znowu pójść gdzieś z Arthur’em, żeby je wywołać. Była to rzecz niesamowicie potrzebna w jego życiu.
____I tak jak cały dzień było im wesoło, nie czując nic innego, oprócz szczęścia z możliwości spędzania wspólnie czasu, tak kiedy dojechali do Santa Fe, już nie było im tak do śmiechu. Dosłownie nic nie było wolnego, w porównaniu do poprzedniego dnia. Wszystkie motele i hostele były wypełnione, nie mając żadnego pokoju dostępnego dla dwójki studentów. Nieważne jak długo krążyli i w jakie zaułki zajeżdżali. Nerwowo przejeżdżał palcami przez włosy, to patrząc na mapę, to na rozstawione znaki, prowadzące do przeróżnych noclegów
____Jesteś pewny? Oddam Ci za polowe i tak — przynajmniej. Był gotowy zapłacić za ich obu, ale aż takiej kwoty nie miał przy sobie. Gdyby krążyli dłużej, odjechaliby kawałek dalej, może by coś znaleźli, ale oboje już nie mieli na to siły, więc bez cięższej walki trafili do jednego z bogatszych hoteli, parkując na wolnym miejscu i Elliot znowu narzucił na siebie wszystkie potrzebne bagaże — Zakładam, że nawet tutaj możemy coś zjeść, a nie szukać jakiejś rozpadającej się knajpy — no chyba, że ceny będą przerażające. Wtedy wolałby zostać przy kanapkach…
____ — Tutaj są Pańskie klucze. Basen i sauna są otwarte do wpół do dwudziestej trzeciej, gdyby była ochota z nich skorzystać — oczy Elliot’a wręcz zaświeciły, kiedy recepcjonistka wspomniała basen. Od razu odechciało mu się narzekać na kosztowność ich noclegu. Prędko więc podziękowali, odebrał od niej klucze i jak najszybciej chciał znaleźć się w pokoju, żeby zostawić tam ich rzeczy.
____Basen, Artie! Mają tu basen. Musimy iść, nie wybaczę sobie, jeśli nawet na chwilę tam nie pójdziemy — paplał podekscytowany, nieostrożnie rzucając walizkę i plecak na ziemię — Wybieraj - najpierw jemy, czy idziemy pływać? Może mają jacuzzi, to się wygrzejemy przy okazji — chwycił go w pasie i ciągle z ekscytacja mówił, nieco poganiając chłopaka do podjęcia decyzji. Dopóki ta będzie zawierać basen, Crowley bedxie zadowolony.
Dijira
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Dijira
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

leave me alone - Page 9 Empty Re: leave me alone {31/10/22, 08:20 pm}

ARTHUR SULLIVAN

Arthur musiał przyznać, że z każdą upływającą chwilą ta wycieczka coraz bardziej mu się podobała. Liczyła się tylko ich dwójka – nie było nikogo innego, nie musieli się przejmować ukrywaniem przed ludźmi dookoła (aż tak bardzo), nie musieli sprostać żadnym oczekiwaniom, ani… Tak naprawdę martwić się niczym przyziemnym, Morton’em, egzaminami, Crowley’em Seniorem, ani nawet ojcem Arthur’a, który tylko wisiał jak takie ciemne widmo nad ich tygodniem… Tak łatwo było zapomnieć, kiedy Elliot śmiał się z sarkastycznych żartów Arthur’a, kiedy tak szeroko i pięknie wręcz się uśmiechał, kiedy w tle grały ulubione piosenki Sullivan’a, a miejsca, w których się zatrzymywali były na swój sposób ciekawe, albo urokliwe… Szczerze? W skromnej, subiektywnej opini Arthur’a, nawet rok w Europie, nie umywał się do tej wycieczki.
Ech… Arthur totalnie wpadł po uszy, czyż nie? Totalnie na zabój, praktycznie bez powrotu. Było to trochę… smutne wręcz, ale taka była prawda.
Kiedy tak siedzieli we dwójkę w Alfie… Nic innego się nie liczyło. Absolutnie nic.
-Przestań Ellie… -machnął ręką, kiedy w końcu zaparkowali na parkingu eleganckiego, luksusowego hotelu. –Nie musisz oddawać mi pieniędzy –zwłaszcza jeśli te miały pochodzić z kieszeni Crowley’a seniora. Serio, już wolał używać pieniędzy własnego ojca. Mimo wszystko, mimo wszystkich okropieństw, które Mitch Sullivan popełnił, znęcanie się nad dziećmi do niej nie należało… I nawet jeśli nie był w stanie zaakceptować Arthur’a, to nie wyparł się go, ani nic w tym stylu, nawet nie powiedział nic matce, o tym co się stało w szkole, żeby jej nie martwić. Orientacja Arthur’a stała się tematem tabu, ale… Nie był za nią karany na każdym kroku. Nie tak jak Elliot był za same plotki.
Ech… Wyglądało na to, że podział finansów w ich sytuacji nie był najłatwiejszy… Elliot zawsze nalegał na płacenie, a Arthur wolał, żeby było sprawiedliwie. Po połowie. Tylko teraz nie, bo to był taki duży wydatek i nie chciał, żeby wisiało to na koncie Crowley’a.
-Potraktuj to jako prezent, okej Ellie? Daj sobie zasponsorować pobyt w fikuśnym hotelu –puścił Crowley’owi oko. Arthur może nie dysponował takimi funduszami jak w przeszłości i nie zamierzał nigdy więcej używać przepastnego konta Sullivan’a Seniora, ale jego sytuacja finansowa przedstawiała się dużo lepiej niż kilka miesięcy temu (głównie dlatego, że nie płacił już za resztę rodziny i nie płacił teraz czynszu ani jedzenia), także…
Zresztą, hotel był tego warty – a przynajmniej tak stwierdził, kiedy zaprowadzono ich do eleganckiego, luksusowego pokoju, który drastycznie różnił się od tego, w którym spędzili poprzednią noc. Jeden raz nie mógł im zaszkodzić, prawda?
To jest dopóki, nie poinformowano ich, że w hotelu był… Basen. I tak jak Elliot cały był podekscytowany i gotowy lecieć tam od razu, tak Arthur…
-Słyszałem, że łatwiej utonąć pływając o pełnym żołądku, ale… Jestem naprawdę głodny, także… -tak naprawdę próbował kupić sobie trochę czasu, więc zdecydował, że najpierw pójdą do hotelowej restauracji.
Definitywnie nie było to najbardziej budżetowe miejsce na świecie i starsze pary, z których wydawała się głównie składać klientela hotelu rzucała dziwne spojrzenia w kierunku dwójki wymęczonych drogą studentów (a przynajmniej jednego wymęczonego… w Elliot’a wydawało się wstąpić drugie życie, kiedy tylko usłyszał, że na terenie basenu jest hotel).
Arthur więc przeciągał jedzenie kolacji w nieskończoność (zamówił jakąś kurczakową roladę z czosnkowymi ziemniakami) i potem naciągnął Elliot’a na deser (no bo bóg wie, kiedy znowu wylądują w eleganckiej restauracji i „raz się żyje, Ellie”), pyszne ciasto czekoladowe z gałką lodów, do podziału. Tylko lampki wina do popicia brakowało, ale tutaj fałszywy dowód Arthur’a raczej by nie przeszedł, więc zdecydował się nie ryzykować.
Na jego nieszczęście potem nie dało się dużo dłużej przeciągać i ubrany w hotelowy szlafrok, pod którym miał koszulkę i bokserki (wciąż nie czuł się wystarczająco komfortowo w swojej skórze, żeby paradować bez koszulki), podreptał za Elliot’em do Sali, w której znajdował się pusty o tej porze basen.
-Ellie… -Arthur przygryzł wargę, zatrzymując się o krok od wody. Niepewnie zerkał w kierunku tafli głębokiej wody. Zbyt głębokiej. Zwłaszcza jak na jego gusta… Arthur już wyobrażał sobie, jak ta tafla wody się nad nim zamyka, jak zaczyna mu brakować powietrza w płucach, jak… -Muszę… Muszę ci coś powiedzieć –miał dziwne wrażenie, że wiadomość, którą miał właśnie do przekazania pływakowi, naprawdę rozczaruje drugiego chłopaka. Pływanie w końcu było jego całym życiem i największą pasją. A Arthur, naprawdę nie chciał Elliot’a rozczarować. Nigdy. W niczym. Tylko, że…
-Ja…-przełknął ślinę. –Nie umiem pływać, Ellie –nie patrzył nawet na Elliot’a, mamrocząc cicho pod nosem i wbijając wzrok w swoje klapki. Arthur nigdy nie musiał nauczyć się pływać. Rodzice nie zmusili go w dzieciństwie, a jako, że wychował się w mieście, nigdy nie miał prawdziwej potrzeby, żeby to zrobić. Do tego przepastna, głęboka woda zawsze do pewnego stopnia go przerażała i wolał jej unikać, a nie mierzyć się z tym strachem.
Tylko, że teraz musiał, bo zakochał się w kimś, kto czuł się w wodzie jak ryb i z tego co Arthur miał szansę uświadczyć, pływał też jak jakiś węgorz albo coś w tym stylu…
Miał naprawdę złe przeczucie, jeśli o ich wizytę na basenie idzie
NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
NANA
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

leave me alone - Page 9 Empty Re: leave me alone {04/11/22, 11:13 pm}

E L L I O T  ' E L L I E '  C R O W L E Y
____Elliot znał Arthur’a, znał jego podejście do pieniędzy i sam zapewne nie chciałby zwróconego kosztu hotelu. Nie zmieniało to faktu, że nie wyobrażał sobie, żeby w jakiś sposób się za to nie odwdzięczył. Prędzej czy później jakoś tego dokona, jak będzie potrzeba, to będzie truł mu dupę o możliwość odpłacenia się, w jakikolwiek sposób sobie wyobrazi - dopóki był oczywiście w granicach rozsądku i wartością równy hotelowi.
____Wykłócałby się nawet teraz, gdyby nie nagła bezpośredniość ze strony niższego, na tyle rzadko spotykana, aby zaskoczyć młodego pływaka, który końcowo bąknął coś pod nosem coś o niechcianym sponsoringu, że to on powinien dbać tutaj o komfort i luksusy Arthur’a, a nie na odwrót. Ale na tym się skończyło, wysiedli, zajęli pokoje i Elliot zdążył się intensywnie podekscytować na samą myśl o basenie i wspólnym pływaniu, czy nawet o samym pływaniu. Oczywiście, że wolałby iść z Sullivan’em, ale jeśli ten nie chce, to był w stanie wybrać się tam sam i oddać się wodzie oraz kojącym efekcie, jaki na nim wywoływała
____To i warto dodać sobie jeszcze trochę energii po tym męczącym dniu — stwierdził ochoczo, kiedy po cichu odezwał się i jego żołądek, w którym przede wszystkim znajdowały się przekąski, aniżeli jakieś pełne, pożywne danie. Nie stawiał więc dużego oporu na taki bieg wydarzeń, po szybkim rozstawieniu toreb wybierając się do restauracji podłączonej do hotelu, od której wręcz biło luksusem. I zwykle przejąłby się bardziej rzucanymi spojrzeniami, chwilami nawet zniesmaczeniem, które wystrojeni ludzie celowali prosto w nich przez ich podróżny strój. Ale był zbyt zajęty jedzeniem - pieczone ziemniaki z idealnie przyprawioną piersią z kurczaka - jednocześnie rzucając co chwilę okiem w stronę Arthur’a, który w ciepło, delikatnie oświetlonej restauracji wyglądał wyjątkowo pięknie, nawet bardziej, o ile było to możliwe. Na deser może na początku nie miał ochoty, czuł się dość pełny, ale wyciągnięte argumenty po raz kolejny go przekonały i wziął parę kęsów ciasta, rozkoszując się nad jego delikatnym, wyważonym smakiem.
____Kiedy tylko wyszli z restauracji, Crowley był pierwszy do wygrzebania kąpielówek ze swojej walizki, jak i swojego ręcznika i klapek. Szlafrok narzucił, nawet nie męcząc się z wiązaniem go w pasie i pozytywnie zniecierpliwiony szedł przodem na basen, co chwilę zerkając za siebie, aby mieć pewność, że Sullivan idzie za nim. Zerknął ostrożnie do środka, a jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył, kiedy nie zobaczył nikogo w środku. Było późno, nie było szans, że ktoś niedługo przed zamknięciem wpadnie na pomysł relaksu. Dodatkowo pobyt w restauracji dał mu wgląd, w klientelę tego noclegu, nie wydawali się jako ktoś, kto ochoczo spędza ostatnie godziny dnia w wypełnionej chlorem wodzie
____Hm? Wszystko okej? — był już prawie w wodzie, cofając wiszącą nad taflą stopę. Szlafrok dawno został porzucony nieco dalej od krawędzi, żeby się cały nie zmoczył. Jeśli niepewnie wypowiedziane imię było niewystarczającym zmartwieniem, to kolejne słowa na pewno dały radę. Arthur był dziwnie tajemniczy, owijając w bawełnę niepodobnie do siebie. Elliot skończył zaraz przed nim, opierając dłonie na jego ramionach, jako próba uziemienia niższego.
____Wiedział, w końcu miał dowód zaraz przed sobą, że florecista się stresował, bał się reakcji. Ale Crowley nie mógł powstrzymać lekkiego śmiechu, kiedy informacja w pełni do niego dotarła. Nie bawiła go świadomość, że Arthur nie umie pływać, a raczej jego szczery strach przed reakcją Elliot’a. Tak, nie umiał najpierw w to uwierzyć - przede wszystkim ze względu, że całe swoje życie trzymał się grona pływackiego, większość jego znajomości pochodziło z drużyny pływackiej. Ale też nie każdy musiał umieć pływać. Z tego co pamiętał, jego ciotka od mamy, tak jak uważa wodę za piękną, w życiu by nie weszła przez brak umiejętności
____Artie… chodź — wsunął zwinnie dłoń w pasie Sullivan’a i zaprowadził ich do płytszej części basenu, gdzie oboje będą mieli grunt pod nogami. Wszedł jako pierwszy, pokazując, że woda sięga mu nieco ponad talię — Nic Ci się nie stanie, okej? Nie pozwolę na to — zapewnił go z uśmiechem, delikatnie asekurując go przy wejściu do niecki. Woda była nieco podgrzewana, dzięki czemu nie wywoływała szoku po zanurzeniu się — Widzisz? Wszystko jest super. Masz grunt — wygładził bluzkę, która nieco uniosła się pod wpływem zmiany oporu. Pozwolił sobie na zmoczenie reszty ciała niższego, to lekkim polewaniem wodą z dłoni, to ostrożnym, głębszym zanurzeniu jego ciała, nie wyżej niż ramiona, robiąc przy okazji to samo — Chcesz zostać tutaj, z czymś pod nogami? — wolał się upewnić, bo była szansa, że sam się rozpędzi i go wyciągnie na głębszą część basenu.
____Dopiero kiedy dostał coś na znak zgody ze strony, wciąż przerażonego Arthur’a, intensywnie przyczepionego do niego, pomyślał, że mogą zrobić krok dalej, przynajmniej niewielki
____Posłuchaj. Nie puszczę Ciebie nawet na moment, ale musisz mi zaufać, bo inaczej nie wyjdzie — jedna z dłoni wylądowała w niewielkim wklęśnięciu na plecach, druga na tyle głowy — Jedyne co masz zrobić, to się położyć i rozluźnić Artie — uśmiech z jego twarzy nie zszedł nawet na moment, czasami przybierając barwę rozbawienia, czasami ciepła — Nic Ci się nie stanie, nawet nie będziesz cały pod wodą, serio — mówił dalej, wykorzystując moment rozproszenia na pochylenie Sullivan’a, w celu nakierowania chłopaka na niezobowiązujące dryfowanie po tafli.
Dijira
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Dijira
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

leave me alone - Page 9 Empty Re: leave me alone {05/11/22, 10:41 pm}

Arthur Sullivan

Arthur miał momentami wrażenie, że Elliot oczekuje, że Arthur jest jak jedna z jego dawnych dziewczyn, zgodnie z oczekiwaniami społecześtwa, założy, że ten będzie za wszystko płacił, kiedy gdzieś będą wychodzić. A… Definitywnie tak nie było. Pięćdziesiąt na pięćdziesiąt w oczach Arthur’a miało najwiecej sensu, ale to nie tak, że zamierzał się z Crowley’em o wszystko rozliczać… To był jednak temat na zupełnie inną rozmowę, na którą tego konkretnego dnia żaden z nich na pewno nie miał energii, ani ochoty, zwłaszcza, że Arthur musiał się zmierzyć ze swoim nowo odkrytym nemesis….
BASENEM.
Nawet jeśli Elliot nie wydawał się szczególnie rozczarowany faktem, że Arthur nie potrafił pływać, najwyraźniej zdecydował się od razu zaradzić temu problemowi…
Nim Arthur się obejrzał, wyższy chłopak objął go w pasie i poprowadził w kierunku basenu, na który Arthur cały czas łypał z jawną podejrzliwością. A jednak posłusznie krok za krokiem podążał za Elliot’em w stronę wody, bo… To Elliot go prowadził. Wczepił się w chłopaka, kurczowo wręcz trzymając się jego ramienia, bo to była, jedyna rzecz, która dodawała mu choć odrobinę pewności siebie. I jedyna, która powodowała, że jeszcze nie odwrócił się i nie wrócił do ciepłego, wygodnego łóżeczka, które tej nocy miało mieć wyjątkowo gruby, wygodny materac…
Ech, czego nie robi się by kogoś uszczęśliwić, choćby chwilowo?
-Zimna! –pisnął, wyjątkowo niemęsko, kiedy tylko zanurzył nogę w basenie. Woda może nie była lodowata, ale definitywnie nie miała w sobie wiele z przyjemnej, gorącej kąpieli… Przyzwyczajenie się do temperatury zajęło Sullivan’owi dłuższą chwilę i zdążył zdecydować, że decyzja o zatrzymaniu koszulki na sobie była głupia, bo mokry materiał, nieprzyjemnie lepił się do skóry. Zwłaszcza, że to nie było tak, że wstydził się przed Elliot’em. Nie do końca… Głównie dlatego, że bez warstwy ubrań sam na siebie nie mógł patrzeć. Nie potrafił tego wyjaśnić i nie był pewien, kiedy to się zaczęło, ale w którymś momencie swojej „relacji” z Morton’em, przestał być w stanie patrzeć na siebie w lustrze bez obrzydzenia do samego siebie. Nie czuł się komfortowo we własnej skórze, kiedy zaczynał myśleć o tym co się działo i nawet teraz, praktycznie miesiąc później nie potrafił na powrót w nią wskoczyć.
Teraz jednak miał poważniejsze problemy na głowie… Takie, które mogły skończyć się jego śmiercią.
-Tak Ellie! Definitywnie chce zostać tutaj z czymś pod nogami! –wyburczał, mocniej owijając wyższego chłopaka ramionami. –Nie wątpię, że nie pozwoliłbyś mi się utopić, ale… Ale wypadki się zdarzają –naprawdę, Arthur nie wątpił w umiejętności pływackie Elliot’a. Naprawdę. Podziwiał chłopaka i jego talent i tylko dlatego w ogóle zgodził się wejść do basenu, a teraz był przylepiony do pływaka jak rzep, jakby oczekując, że sama obecność Crowley’a doda mu wodooporności…
Poza tym takie przylepienia do Elliot’a było… Naprawdę przyjemne. Arthur był tylko człowiekiem. Człowiekiem spotykającym się z wyjątkowo atrakcyjnym przedstawicielem gatunku ludzkiego, który miał idealnie wyrzeźbioną klatkę piersiową. Jeśli Arthur pozwolił sobie przylgnąć wyjątkowo blisko do Elliot’a i przejeżdżać od czasu dłonią po jego ramionach. To miało działanie terapeutyczne, okej? Uspokajające (bo go to rozpraszało).
Uspokajające na tyle, że dał się wkręcić w położenie na wodzie… I przez jakieś może dziesięć sekund, wpatrzony w Elliot’a, naprawdę się na niej unosił, ale chwilę później wrócił na ziemię, zdał sobie sprawę z tego co robi i…
Nagle wpadł pod wodę. Nim się obejrzał tafla wody się nad nim zamknęła, a on panicznie zaczął szukać gruntu pod nogami i wyciągać ręce po Elliot’a. W końcu się wynurzył, plując wodą i wydmuchując ją z nosa.
-Masz szczęście, że tak cię kocham Ellie –wymamrotał, nie zdając sobie właściwie sprawy z tego co mówi (bo przecież obiecał sobie że nie będzie stresować Elliot’a takimi wyznaniami), kiedy w końcu przestał się krztusić i wrócił do „bezpiecznej” pozycji, to jest z ramionami owiniętymi wokół szyi Crowley’a. Na basenie nie było o tej porze nikogo, zdecydował się więc zaryzykować. Tak w ramach wsparcia mentalnego, okej? –Naprawdę nie rozumiem jak możesz z tego czerpać tyle przyjemności –wymamrotał. Szczerze? Arthur po prostu wolał obserwować jak Elliot pływa… Zdecydował się spróbować tylko po to, żeby uszczęśliwić Crowley’a, ale definitywnie obserwacja tego ile Elliot czerpie z własnych wyczynów wyczynów z bezpiecznej, suchej pozycji bardziej odpowiadała Arthur’owi.
Obrócił się na moment, żeby upewnić się, że na pewno nikt nowy nie wszedł na basen, a potem… Potem delikatnie pocałował Elliot’a, zamykając ich usta w krótkim, smakującym chlorem pocałunku

NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
NANA
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

leave me alone - Page 9 Empty Re: leave me alone {06/11/22, 10:28 am}

E L L I O T  ' E L L I E '  C R O W L E Y
____Nie przesadzaj Artie, nie jest tak źle — parsknął, kiedy chłopak widocznie nie był zachwycony panującą temperaturą wody. Ale nie pośpieszał go, dając mu szansę na przyzwyczajenie się do tej zmiany. Wystarczająco ociekał dyskomfortem, aby dać znać Crowley’owi, że jakiekolwiek zmuszanie byłoby idiotycznym ruchem. Ale śmiechu, który chwilami cisnął mu się na usta już nie powstrzymywał, kiedy cudze dłonie kurczowo zaciskały się na jego ramionach, jakby grunt pod nimi miał się zaraz otworzyć i ich wchłonąć — Okej, okej. Nie pójdziemy nigdzie dalej — zapewnił go przy delikatnym gładzeniu pleców niższego. Arthur i tak musiał mu wystarczająco ufać, żeby w ogóle wleźć do tego basenu, bo naprawdę dawał jasno znać, że nie była to wymarzona dla niego sytuacja.
____Wiem Artie, wiem. Kurs ratowniczy też przeszedłem — dodał niby uspokajająco, choć sama wizja wypadku nie była pocieszająca, dla obu stron. Jednak nie było to kłamstwem - kiedy latem rok temu stwierdził, że chętnie zarabiałby na basenie jako ratownik, kurs go na pewno nie ominął. Dał mu chwilę na wyciszenie emocji, nieco rozbawionym przyglądając się floreciście, który nawet na moment nie odsunął się od niego, odkąd weszli wspólnie do wody.
____Sunął swoją dłonią po zakrytych plecach Sullivan’a nim przeszli dalej i jakiś czas jego spokojne zachowanie działało. Arthur dał się położyć, nawet delikatnie się unosił, bez zbędnej, acz instynktownej u początkujących paniki, kiedy woda nieznacznie otaczała ich ciało. Zachęcająco się uśmiechał w jego stronę, odsuwając dłonie nie dalej, niż na kilkanaście centymetrów, aby ciało unosiło się samo z siebie, bez jego pomocy. I wszystko szło dobrze, dopóki Elliot nie zauważył, jak chłopak zaczyna myśleć. Jak w jego głowie obracają się trybiki i panika wygrzewa miejsce twardo w jego umyśle. Od razu chwycił go w pasie, kiedy zniknął pod taflą, wyciągając nim zdążył zachłysnąć się porządną porcję chlorowanej wody
____Za dużo myślisz, Artie. Jak zwykle — stwierdził z cieniem śmiechu, kiedy ten walczył o życie, pozbywając się zbędnego elementu ze swojego organizmu. A po tej krótkiej walce, chłopak znalazł się na nowo przyklejony do niego, będąc na tyle blisko, że Crowley mógł zauważyć każdą kroplę zawieszoną na rzęsach Sullivan’a — Nawet nie wiesz jakie — mruknął cicho, bezwstydnie wpatrując się w ciemnowłosego, naprawdę wierząc i uważając, że szczęście, jakie go spotkało, było nie do pojęcia. Było tyle chwil, sytuacji, żeby wszystko poszło źle, żeby nie byli teraz tutaj razem, tylko Elliot gdzieś z drużyną, dalej bezsłownie popierając wypluwane przez nich obelgi swoją bezczynnością. A jednak tak nie było - Arthur dał mu drugą szansę, popchnął nieco poza strefę komfortu, ale pomógł odkryć samego siebie. I mimo ciągłego przerażenia, które gdzieś się gotowało, które groziło ujawnieniem się, jak stanie twarzą w twarz ze studencką rzeczywistością, wiedział, że nie zachowa się jak poprzednio. Nie zostawi go na lodzie, bo nie był tą samą osobą, co niecały rok temu.
____Nie wiem, lubię i tyle — wzruszył lekko ramionami, bo naprawdę nie miał w pełni jasnego wytłumaczenia swojego zamiłowania — Uspokaja mnie to — lepiej to, niż coś innego. Leniwie śledził wzrok Arthur’a, niechętnie odwracając go od samego chłopaka. Nie był pewny, na co patrzy, czy w ogóle coś powinien widzieć, lecz jego myśli zostały zniwelowane, jak Sullivan zostawił po sobie delikatny pocałunek na jego ustach, od razu wzniecając chęć na więcej. Krótki całus po długiej drodze był jedynie drobnostką w tym, jak blisko chciał być — Z tego czerpię jeszcze więcej przyjemności — mruknął cicho, na nowo przysuwając się do niższego i złączając ich usta na nieco dłużej, delikatnie zaciskając palce na biodrach Arthur’a, w połowie zakrytych bluzką, w drugiej bokserkami. Był w stanie zaryzykować, mieć w nosie to, że w każdej chwili może przyjść ktoś, kto chce wysprzątać przed nocą basen i pocałować go głębiej, namiętniej. Ale zostały mu pozostałości zdrowego rozsądku, wiedzące lepiej, niż stawianie wszystkiego na szali.
____Nie będę Ciebie tutaj trzymał na siłę. Możemy wracać, umyć się i położyć, co? — zaproponował, kiedy już odsunął się od niego i dał sobie kilka chwil na błogie przyglądanie się Sullivan’owi — Może to Ci bardziej odpowiada, niż basen — uśmiechnął się złośliwie, ale zaraz oparł dłoń na jego plecach i delikatnie pchał w stronę wyjścia z wody, zostając za nim, żeby w razie co zapobiec niechcianej sytuacji, jak osunięcie się stopy na drabince.
____Najpierw jeszcze jednak poszli pod postawiony niedaleko wyjścia prysznic, który pozwolił na szybkie, powierzchowne spłukanie chloru z siebie i stroju kąpielowego, jak i wkradnięcie jeszcze jednego całusa przed opuszczeniem hali basenowej. Dopiero wtedy Elliot był wystarczająco usatysfakcjonowany, żeby ubrać porzucony szlafrok i wrócić wraz z Sullivan’em do pokoju, gdzie czekał nie porównywalny do dnia poprzedniego luksus. I kiedy szukał swojej prowizorycznej piżamy, składającej się z dresów, ciekawość wzięła górę, aby zerknąć do niewielkiej lodówki, stojącej pod biurkiem przy ścianie
____Chyba nie zdążyli wymienić na przyjazne młodzieży — szybko mógł stwierdzić, że na ściankach stoi parę browarów, a wyłożone na półkach alkohole nie były wersją bezprocentową — Gdyby nie fakt, że jutro rano jedziemy… — białe wino wręcz kusiło, żeby postawić je wraz z kieliszkami na blacie i dodatkowo się rozluźnić po długim dniu. Więc nawet mimo swojego śladowego, zdrowego rozsądku, rzucał słodkie oczy w stronę Arthur’a, w próbie namówienia go przynajmniej na jeden wspólny kieliszek.
Dijira
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Dijira
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

leave me alone - Page 9 Empty Re: leave me alone {06/11/22, 05:12 pm}

Arthur Sullivan

Kiedy znajdowali się tak blisko i Elliot go całował, Arthur zapominał o całym świecie, nawet o tym, że aktualnie znajduje się w zbyt głębokiej jak na jego gusta wodzie. Kiedy Elliot pocałował go po raz kolejny, Arthur uśmiechnął się zadowolony, delikatnie przeczesując palcami mokre kosmyki włosów wyższego chłopaka i zaczesując je do tyłu.
Przeszłość ciężko było zostawić za sobą, a jednak z Crowley’em przychodziło mu to jakoś bez większego problemu. Każdy dzień, który spędzali razem w takiej ciepłej, przyjemnej atmosferze, powodowało, że dziura wyszarpana w sercu Arthur’a powoli, kawałek po kawałeczku na powrót się zapełniała. Może nigdy nie miał zapomnieć, ale może naiwnie potrafił mu wybaczyć, bo… Bo to był Elliot. Może znowu miał się zawieś, ale nie chciał o tym teraz myśleć. Dużo łatwiej było myśleć o tym, że Elliot jest obok. Że wspiera Arthur’a, że powiedział mu, że go kocha, że jechał z nim teraz do Arizony, że znosił wybuchy i załamania Arthur’a I po prostu… Był obok. To się chyba liczyło najbardziej.
-A ja się cieszę, że masz szansę robić to, co lubisz… Nie musisz mieć ku temu powodu –lekko pogładził Elliot’a po policzku. –I nawet jeśli nigdy nie zapalam do tego podobną pasją co ty, Ellie… To obiecuje spróbować –chociaż może niekoniecznie dzisiaj. Opił się już wystarczająco dużo chlorowanej wody jak na jeden dzień… Ale to było sprawiedliwie, prawda? Elliot stworzył postać w D&D, bo Arthur na to naciskał, więc w zamian mógł się nauczyć pływać. A przynajmniej spróbować nauczyć, bo Arthur przewidywał, że to będzie długi proces, który niekoniecznie będzie przyjemny. Ale… Widział, jak Elliot się stara, żeby Arthur poczuł się swobodnie. Nie fair byłoby gdyby student historii tego nie docenił i chociaż nie spróbował… Po prostu dzisiaj był na to już za bardzo zmęczony.
Dlatego nie zatrzymał Crowley’a, kiedy ten ruszył w kierunku wyjścia z basenu. Zamiast tego posłusznie dał się chłopakowi prowadzić i z wyrazem ulgi na twarzy wyciągnął się z basenu, na bezpieczną, względnie suchą posadzkę przy basenie.
Szybko spłukał z siebie zchlorowaną wodę, a potem owinięty miękkim szlafrokiem, w końcu pozbywszy się przemokniętej, nieprzyjemnie zimnej koszulki, z ulgą wrócił do pokoju, gdzie przebrał się w suche bokserki – w przeciewieństwie do Elliot’a nie męczył się z szukaniem piżamy, zamiast tego pozostając w szlafroku.
Z cichym westchnieniem opadł na łóżko, na którym wygodnie się rozciągnął, z cichym westchnieniem ulgi, przyglądając się leniwie, jak Elliot myszkuje w hotelowym barku.
-Ellie… Naprawdę nie powinniśmy pić –westchnął ciężko, ale w jego głosie jakoś tak… Brakowało przekonania. Alkohol tam był, wliczony w cenę pokoju, Elliot rzucał w jego kierunku słodkie, proszące spojrzenia…. A Crowley był w końcu największą słabością Arthur’a. Sullivan, choć uparty, miękł do konsystencji pianki, kiedy Crowley tak na niego patrzył.
W końcu więc westchnął i pokiwał głową.
-Jeden kieliszek nie zaszkodzi –przyznał w końcu, wyciągając dłoń w kierunku Elliot’a na oczekiwanie tego ostatniego. Pływak i tak już stał przy barku, czyż nie? Właśnie. Nie było sensu, żeby i Arthur musiał…
I może gdyby rzeczywiście skończyli przy jednym kieliszku to by nie zaszkodziło… Ale jeden kieliszek szybko przerodził się w drugi, drugi w trzeci, trzeci w browarka (bo „nigdy nie próbowaliśmy tej konkretnej firmy, bo jest droga”) i nim Arthur się obejrzał co właściwie dzieje, oboje byli wystawieni i pod wpływem podejrzanie szerokiej mieszanki alkoholi.
Arthur w rozchełstanym szlafroku, siedział na kolanach Elliot’a, bardziej zajęty całowaniem Elliot’a niż czymkolwiek innym (zwłaszcza nie myśleniem o kacu następnego dnia), kiedy nagle do głowy wpadł mu jakże świetny pomysł…
-Ellie –wymamrotał, odsuwając się na moment od chłopaka.-Pamiętasz to jacuzzi, które widzieliśmy na basenie? Co ty to, żeby wziąć kolejną butelkę wina i spróbować się jakoś do niego dostać? –jacuzzi z winem? To było strasznie romantyczne, nieprawdaż? Właśnie… Jak w tych wszystkich cholernych filmach. Niewiadomo kiedy, jeśli w ogóle będą mieć na to okazję. Musieli z niej skorzystać! A Elliot lubił wodę czyż nie? W ten sposób mogli oboje się nią cieszyć!
-Proszę. Jakoś wynagrodzę ci ten wysiłek –wymruczał, w swojej opinii, kuszącym tonem prosto w ucho Elliot’a, po czym, nawet nie czekając na odpowiedź, zgramolił się z łóżka, wyraźnie chwiejnym krokiem podszedł do barku, z którego wyciągnął butelkę szampana. Po chwili mocowania się z korkiem, w końcu udało mu się otworzyć butelkę, po czym wrócił do Elliot’a, niecierpliwie ciągnąc go za rękę.

NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
NANA
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

leave me alone - Page 9 Empty Re: leave me alone {08/11/22, 09:08 pm}

E L L I O T  ' E L L I E '  C R O W L E Y
____Elliot nie wiedział, czym sobie zasłużył na miłość Arthur’a. Ale zamierzał na nią pracować i udowodnić, że nie zjebie tego po raz kolejny. Wycieczką zamierzał to udowodnić, nawet najmniejszymi gestami, samą obecnością. Czyli przede wszystkim niepowtórzeniem gafy z poprzedniego dnia.
____Uśmiechnął się na dodatkowy dotyk, przysuwając instynktownie siebie bliżej, jakby miało to go nasilić. Lubił, kiedy Sullivan był tak blisko, doprowadzał do styczności w przeróżny sposób - to dotykając jego polik, to przeczesując jego włosy. Czasami nawet te cenił najbardziej. Te ostrożne, ale naturalne, spójne i pokazujące, że jednak pasują do siebie. Bo dłoń na jego twarzy leżała idealnie
____Trzymam Cię za słowo. Nawet jeśli miałbyś inny plan, to i tak nieraz zaciągnę Cię do wody — uśmiechnął się złośliwie, choć nie zrobiłby tego na siłę. Raczej. Chyba że Arthur stawiałby opór przed dotknięciem mokrego brzegu, z głębokością na dziesięć centymetrów. Wtedy by go siłą dopchał, bez dwóch zdań. Nie był jednak na tyle okropny i bez serca, żeby wrzucać go, dosłownie, na głęboką wodę, bez zgody i z zaskoczenia. Nie dość, że byłby to krok za daleko, to była jakaś szansa, że nie skończyłoby się to kolorowo pod względem zdrowotnym - bez gruntu Sullivan’owi mogłoby stać się więcej, niż tylko zakrztusić odrobiną wody.
____Przerzucona przez ramię piżama szybko z niego spadła, kiedy podekscytowany się wyprostował, z butelką w ręce. Odstawił ją na blacie, zaraz obok dwa kieliszki i po szybkim ”Zaraz wrócę”, zniknął w łazience, aby pozbyć się stroju i zawitać z powrotem w głównym pomieszczeniu z dresami na nogach, górę zasłoniętą prostą koszulką. Wypełnił oba standardową ilością, teatralnie oferując jeden z nich Arthur’owi i po szybkim stuknięciu, zaczęła się, nieplanowana, wypełniona procentami noc. Crowley sam podświadomie wiedział, że nie skończy się na jednym, acz starał się pchać tę ślepą fantazję.
____Niewiele pchania musiał robić, kiedy Arthur sam ochoczo sięgał po kolejne porcje, nie musząc proponować Elliot’owi dwa razy. W towarzystwie butelki stało też kilka puszek, kolejna groziła otwarciem, a z każdą chwilę rzucali porozumiewawcze spojrzenia w stronę i nieco cięższych alkoholi, które ich wołały głośniej z każdą mijającą minutą.
____Jednak uwaga pływaka była przede wszystkim na Arthurze. Chłopak siedział prosto na jego kolanach, zajęty całowaniem rozanielonego Elliot’a, gdzie ten z kolei był pochłonięty wsuwaniem dłoni pod szlafrok, pośrednio przyczyniając się do nieustannego rozwiązywania się i poszerzania. Nawet kiedy niższy się odsunął, jego ręce nie przerywały wędrówki, zatrzymując się raz po raz, aby przejechać finezyjnie palcami po, przykładowo, wcięciu w talii, czy nieco wyczuwalnych żebrach. Za to usta zostawiały mokre ślady na karku i żuchwie, pół obecnie słuchając tego, co Sullivan mówił
____Jacuzzi? — zapytał głupio, jakby nie miał pojęcia, co ten ma na myśli. Acz wystarczająco zwrócił jego uwagę, aby zaprzestać swojego pochłaniającego zajęcia. Zastanowił się chwilę, ważąc punkty tej obiektywnie nierozważnej decyzji. Był podpity, zdecydowanie - chwilami plątał mu się język i zapewne jak się podniesie, pierwsze kroki będą chwiejne. Ale umiał stwierdzić, że było to ryzykowne. Chciał zaprzeczyć, dopóki najcięższe działo nie zostało wyciągnięte przeciwko niemu — I jak ja mam niby zaprzeczyć, Artie — jęknął z westchnięciem, podnosząc się prędko za dłonią, która wyciągała go do wyjścia z pokoju.
____Tak skończyli na rogu hotelowego lobby, uważnie przyglądając się recepcji, gdzie siedziała nieco wymęczona dziewczyna - zapewne również studentka, maksymalnie młodsza o rok. Oprócz niej było pusto. Większość klienteli albo była w pokojach, albo poza budynkiem, tyle mógł ze swoją ograniczoną wiedzą wywnioskować. Sytuacja wręcz idealna, zostało tylko ustalić plan i go urzeczywistnić, więc zaciągnął ich nieco w bok, aby ukryć się przed i tak rozproszoną pracowniczką
____Okej - Ty spróbujesz wziąć klucz do basenu. Wisi tam na samym dole, przy pokojowych — czy był pewien? Nie, ale na dole wisiało grono tych różniących się od tego, który oferowano im przy meldunku — Za to ja odwrócę jej uwagę. Nie obiecuję, że uda się na długo, ale bez ryzyka nie ma zabawy — uśmiechnął się chytrze przed szybkim całusem, jak nikogo nie było w pobliżu, i nim Sullivan zdążył zaprzeczyć co do pomysłu, skierował się pewnym krokiem do recepcji.
____ — Dobry wieczór, w czymś pomóc? — blondynka uśmiechnęła się słodko, gdyby Elliot mógł pewniej skupić swój wzrok, mógłby nawet stwierdzić, że oblał ją cień rumieńca.
____A tak, szczerze to tak — zaczął, opierając się łokciami o drewniany blat, aby być mniej więcej na równi z dziewczyną i rozpoczynając swoją szarmancką tyradę, wypełnioną nieangażującymi pytaniami o pracę, o studia i wyuczone przez lata sztuczne zainteresowanie, kiedy ta była zajęta nerwowym chichotem i zabawą złotą bransoletką na nadgarstku. Dyskretnie machnął ręką, aby zasygnalizować Arthur’owi szansę na działanie — Naprawdę, medycyna? Nie jeden chciałby takiego lekarza — jeśli potrzebował dowodu na swoją miłość do Sullivan’a, to niemrawość, jaką czuł przy wymuszonych komplementach i żarcie, przypominającym flirt, była idealnym przykładem. Był pewien, że gdyby nie coś powierzchownego, jak jego wygląd, to koślawa gadka by nie przeszła. Na szczęście nie musieli gdybać, bo dziewczyna łykała jego słowa, wyciągając karteczkę i długopis
____ — Jak będziecie wracać, to nie wiem… mógłbyś zadzwonić i poszlibyśmy gdzieś razem — tego nie miał w planach. Musiały być ofiary na drodze, niepewnie odebrał papierek i jedynie podziękował, niczego nie obiecując. Chciał teraz się stąd usunąć i miał głęboką nadzieję, że Arthur zdobył kluczyk i wynagrodzi mu tę niezręczną, acz skuteczną wymianę zdań.
Dijira
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Dijira
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

leave me alone - Page 9 Empty Re: leave me alone {10/11/22, 11:35 pm}

Arthur Sullivan[/b

Delikatny, ale pewny dotyk Elliot’a na torsie Arthur’a powodował, że temu ostatniemu robiło się jakoś tak dziwnie ciepło (i to nie z powodu alkoholu!), a po plecach przechodziły mu przyjemne dreszcze. Od czas do czasu z ust wyrywało mu się ciche, zadowolone westchnięcie.
Boże, bliskość Crowley’a wydawała mu się odejmować jakiekolwiek resztki rozsądku, jakich alkohol już mu nie odebrał.
-[b]Tak, Ellie. Jacuzzi –
poważnie, twardo skinął głową. –]Nie lubię głębokiej wody bo jest straszna, ale jacuzzi to co innego –wyszczerzył się szeroko do chłopaka, z zadowoleniem przyjmując fakt, że ten nie opierał się zbyt dług. Ba, wystarczyła obietnica zadośćuczynieni i od razu się zgodził… A Arthur zakładał, że będzie musiał długo prosić i bardziej się postarać, także miał szczęście!
Niestety zdobycie kluczy do zamkniętego o tej porze basenu okazało się dość sporym wyzwaniem, zwłaszcza, że Elliot zdecydował się zostać rozproszeniem strażnika ich celu – czyli recepcjonistki. Trzeba było przyznać chłopakowi, że gdyby był postacią w RPG’ie to pewnie dostałby pełną ilość punktów do charyzmy… Problem był taki, że chyba bardziej niż recepcjonistkę, rozpraszał samego Arthur’a, bo zamiast skupiać się na swoim celu, Sullivan skupiał się na rozmowie pływaka z dziewczyną. Aż cały gotował się w środku, słysząc jak ten ją komplementuje. Jak na kogoś, kto nie znosił komplementów, Arthur był wyjątkowo zazdrosny, kiedy te płynęły z ust Crowley’a w czyimś innym kierunku.
Jako jednak, że miał zadanie do wykonania, nawet jeśli był zajęty byciem naburmuszony i ciężko było mu się skupić na tym, co miał robić, przeszedł do akcji i dyskretnie pochylił się nad kluczami, jakimś cudem znajdując ten właściwy.
Cudem, bo inaczej nie dało się tego wytłumaczyć, biorąc pod uwagę jego chwiejny krok i kompletny brak koordynacji ruchowej. Jakoś udało mu się złapać i dyskretnie schować w kieszeni szlafroku ich cel, a potem równie dyskretnie się wycofać.
-Jeśli pójdziemy za to siedzieć, mam nadzieję, że jesteś gotowy dzielić ze mną celę –wymamrotał, kiedy Elliot (w końcu), na powrót do niego dołączył i jak gdyby nigdy nic, starając się wyglądać tak niepodejrzanie jak się tylko dało, ruszyli kierunku basenu.
-No i… Gdybym to ja studiował medycynę, wolałbyś ją czy mnie jako lekarza?-zapytał z wyzwaniem jasnym w swoim tonie. Wpatrywał się w Elliot’a badawczo, natarczywie, zupełnie tak jakby procenty odpaliły w nim tryb „zazdrosnej dziewczyny”, którego nigdy by inaczej nie przywołał tak otwarcie. Normalnie pewnie zazdrość, by trzymał dla siebie, a nie tak otwarcie wylewał ją na Crowley’a.
-I o! Daj mi tę kartkę –nim ktokolwiek zdążył się zorientować się, co się dzieje, zręcznie ukradł karteczkę z numerem dziewczyny z dłoni Elliot’a, zamiast tego dając mu butelkę z szampanem do potrzymania. Musiał się jej pozbyć! Nawet niepoważna konkurencja, mogła się okazać poważną, kiedy się jej nie pilnowało! Przezorny, zawsze ubezpieczony, jak to mówią… I dlatego kiedy tylko oddalili się wystarczająco daleko od recepcji, Arthur zabrał się za stosunkowo metodyczną i precyzyjną destrukcję karteczki przez porwanie jej na dziesiątki drobnych kawałeczków i wyrzucenia ich do na najbliższego kosza śmieci. Tak na dobrą miarę… I wydawał się być przy tym bardzo z siebie zadowolony.
-Musimy być cicho Ellie –wymamrotał kiedy po chwili pełnego napięcia mocowania się z basenowym drzwiami, w końcu udało się im je otworzyć i znaleźli się w środku.
W hali panowała ciemność, rozświetlona tylko i wyłącznie lampkami w wodzie basenowej i tej przy jacuzzi, położonym przy oknie z widokiem na ogród.
Arthur długo nie czekał - z zacięciem pomaszerował w kierunku jacuzzi – w końcu po to tu przyszli. Przez chwilę patrzył na pełną bombelków wodę, wyraźnie nad czymś myślą, a potem w końcu pozbył się rozchełstanego szlafroka, rzucając go na jeden z foteli, a zaraz potem… Pozbył się również bokserek (bo to krótkie zawahanie było wywołane liczeniem tego, czy może sobie pozwolić na przemoczenia kolejnej porcji bielizny i dotrwać do końca ich wyjazdu – nie mógł).
Pijany Arthur nie miał tych samych wątpliwości i strachu, co trzeźwy Arthur. Kompleksy i trauma na niego nie wpływały i nie widział absolutnie nic złego w nagim wskakiwanie do publicznego jacuzzi, czego nigdy by nie zrobił w stanie trzeźwości. Teraz jednak nie przejmował się konwenansami, ani niczym takim. Zamiast tego…
-Ellie! Ta woda jest dużo lepsza niż ta w basenie! Jest ciepła! –wyszeptał szczęśliwie, popijając duży łyk szampana z postawionej przy jacuzzi butelce.
-No chodź –wyciągnął ręce w kierunku chłopaka. Starał się być cicho. Naprawdę. Tylko, że tak trochę mu nie wychodziło. I to była wina Elliot’a. Bo ten był tuż obok i przez to ciężko się było skupić na ciszy, bo jego myśli zajmowała chęć podzielenia się szczęściem z Elliot’em. Chciał go mieć bliżej siebie najzwyczajniej w świecie.
NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
NANA
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

leave me alone - Page 9 Empty Re: leave me alone {12/11/22, 12:46 am}

E L L I O T  ' E L L I E '  C R O W L E Y
____Nawet do ostatnich, wymienionych słów nie miał pewności, czy ich pseudo misja się powiodła. Nie mógł ryzykować śledzenia Sullivan’a wzrokiem, kiedy robili wszystko, żeby odwrócić od niego uwagę. Ich rozmowa dobiegła końca, dopiero wtedy, kiedy miał szansę kątem oka zauważyć, że Arthur wystarczająco oddalił się od biurka recepcji. Wtedy Elliot zdecydował się na pospieszne pożegnanie się i dogonienie idącego już w kierunku basenu niższego, za to na pełne rozluźnienie pozwolił sobie dopiero, kiedy zniknęli z pola widzenia młodej dziewczyny
____Myślisz, że daliby nam wspólną celę? — szczerze się zastanawiał. W końcu przestępstwo popełniliby wspólnie, nie wiedział z kolei czy jest na to jakaś zasada - zasada, że wspólnicy muszą być oddzieleni. Byłoby to pewnie bez sensu, w więzieniu i tak niewiele mogliby już zrobić, więc co im szkodzi pozwolić na spędzenie czasu wspólnie — Mi tam odpowiada. Jeśli z Tobą, to nawet pudło byłoby przyjemne — uśmiechnął się żartobliwie, choć na pewno czas tam spędzony byłby przyjemniejszy, kiedy Arthur byłby tam razem z nim.
____Jesteś moją ulubioną pielęgniarką, Artie. Mam wrażenie, że nie muszę Ci odpowiadać — parsknął rozbawiony, ale zaraz przysunął się nieco bliżej — Byłbyś jedynym lekarzem, który mógłby mnie w ogóle dotknąć, Arthur — zapewnił niskim głosem, żeby było to w pełni jasne. Z kartką nawet się nie siłował, chętnie wymieniając ją na butelkę szampana i biorąc z niej zadowalającego łyka — Sam bym to wyrzucił, ale dziękuję Ci bardzo Artie za tą jakże potrzebną pomoc — rzucił złośliwie, kiedy drastycznie podarty papier trafił do kosza, przy pomocy widocznie zazdrosnego Sullivan’a. Nigdy nie widział go w takim stanie i śmiało mógł przyznać, że był to niebywale zadowalający i nieco zabawny widok. Nie planował nawet dzwonić, gdyby kartka została w jego kieszeni to zwyczajnie przez zapomnienie o jej istnieniu. Teraz przynajmniej uniknęli możliwych, przyszłych nieporozumień.
____W końcu drzwi na basen udało się otworzyć, gdzie pierwszym problemem było samo trafienie kluczem w dziurkę, acz finalnie ujawniła im się przyciemniona hala. Przyłożył palec do ust Arthur’a, który upierał się, że mają być cicho, a na dany moment był najgłośniej, i wyciągnął kluczyk, aby ktoś przypadkiem ich nie zamknął. Ostrożnie przymknął drzwi i po wejściu nieco głębiej wyprostował się z nieświadomie skulonej pozycji.
____Miał szansę być na basenie nocą, przynajmniej późnym wieczorem, i zawsze wydawał mu się urokliwy - światła spod powierzchni wody, nieco przyciemniony wystrój. Jednak teraz sytuacja prezentowała się jeszcze lepiej. Był tutaj z Arthur’em, teoretycznie nawet nie powinni tutaj być, wkradli się. Ale mimo to, znaleźli się wspólnie nad basenem z butelką wciąż chłodnego szampana. Na ślepo szedł za Sullivan’em, który zaprowadził ich do jacuzzi i wtedy w końcu zwrócił swój wzrok na chłopaka, aniżeli bezcelowe przyglądanie się pomieszczeniu, które sprawnie zauroczyło miłośnika wody.
____Jednak jeśli coś miało bardziej zafascynować Elliot’a, to musiał to być sam Arthur. Samo zrzucenie szlafroka, zostawiające przed Crowley’em odsłoniętego Sullivan’a wystarczyło, żeby bezwstydnie się na niego gapił. Zdjęcie bokserek było ostatecznym ciosem, aby zniwelować jakiekolwiek poszanowanie dla siebie samego i grzeczności, jaka powinna od niego emanować. Powstrzymanie się było ciężkie - widział go nago, latem, prawda. Ale teraz… było inaczej. Teraz Crowley miał wrażenie, jakby zasłużył na tę przyjemność, na szansę przyglądania się nagiemu ciału Arthur’a, które prawie wiecznie było skrywane przez chłopaka, wywołane zapewne kompleksami i przeżyciami, o których sam był świadom
____Już, już idę! — jak poparzony pozbył się swojej koszulki i spodni, nie mając potrzebny ściągania bielizny, skoro nawet jej na sobie nie miał. Mógł się gapić wiecznie, ale kiedy Arthur go tak słodko prosił o to, żeby do niego dołączył, czuł, że nie może marnować czasu. I woda faktycznie była przyjemnie ciepła, siedzieli chwilę zwyczajnie wygrzewając się, z przymrużonymi oczami. Ale po czasie Crowley nie miał już ochoty, aby skupiać się tylko na tym, kiedy Sullivan siedział obok niego, co i tak było, jego zdaniem, za daleko.
____Chodź tutaj — nie czekał na reakcję z jego strony, łapiąc go w pasie i ryzykownie sadzając na krańcu kolan. Dłonie bezwstydnie wędrowały po całym ciele, acz unikając dolnych partii, nigdy w planach nie mając zrobienia czegoś, co wprawiłoby Sullivan’a w dyskomfort, najryzykowniej zaciskając je na odsłoniętych biodrach. Usta nie pozostawały dłużne, zaczynając od torsu, zostawiając mokre pocałunki aż do żuchwy — Zabijesz mnie kiedyś Artie, wiesz? Jesteś zbyt piękny dla własnego dobra — jęknął zdesperowany, acz utrzymał przyciszony ton. Z jednej strony rozumiał, ale z drugiej nie. Arthur w jego oczach był najpiękniejszą i najseksowniejszą osobą, gdyby miał na to wpływ, codziennie widziałby go nago, z czystej przyjemności i zamiłowania do jego ciała. Ale wiedział, że nie było to proste, że Arthur potrzebował czasu i został bezczelnie potraktowany przez Morton’a — Niczyje inne zdanie się nie liczy, wiesz? Jesteś cudowny i możesz być pewien, że mówię szczerze — całe ciało Crowley’a potwierdzało jego słowa, czy były to szybsze oddechy, czy zalane zakochaną żądzą oczy, które zapisywały obraz w pamięci dokładnym skanowaniem skóry.
____Usta wróciły do pracy, tym razem łącząc się z tymi Arthur’a, najpierw mozolnie, wręcz nieznośnie wolno nimi poruszając, dopiero po przedłużonych sekundach nieco je rozwierając i pozwalając na pogłębienie, kiedy sam Sullivan nie stawiał oporu. Teoretycznie przyszli się wykąpać - szybkie wejście, wygrzanie się w jacuzzi i opuszczenie hali, ale Elliot nawet na moment nie chciał odsuwać się od niższego, desperacko łapiąc się każdej bliskości, skoro mogli sobie na nią pozwolić
____Nawet nie wiesz jak bardzo Ciebie kocham — wypalił szczerze między pocałunkami. Wiedział, że pijacka gadka mogła być mało wartościowa, ale ta rozplątowywała jego język, ułatwiała wyrażenie emocji. I liczył, że Arthur nie odebrał tego jako ślepy strzał, wypalony pod wpływem chwili, a szczere wyznanie, którym faktycznie było, mimo niezbyt romantycznej otoczki.
Dijira
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Dijira
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

leave me alone - Page 9 Empty Re: leave me alone {12/11/22, 11:55 pm}

[center]ARTHUR SULLIVAN

Arthur miał wrażenie, że zapamięta tą noc do końca życia. To była po prostu jedna z takich rzeczy – w ciemności ledwo co widział rysy twarzy pływaka oświetlone delikatną łuną lampek w jacuzzi. Było tak spokojnie. Tak… Romantycznie wręcz – cóż byłoby, gdyby obaj nie byli wstawieni w trzy dupy i może mieli kieliszki do tego stosunkowo dobrego szampana, ale… Mimo wszystko, Arthur naprawdę się cieszył, że zdecydowali się dosłownie ukraść dla siebie tą chwilę.
Zwłaszcza, że miał przy sobie zupełnie nagiego, idealnie wyglądającego Elliot’a, no i… Powiedzieć, że nie mógł oderwać od niego wzroku, było niedopowiedzeniem. Elliot był strasznie przystojny to po pierwsze, a bez ubrania… Okej, Arthur widział go nago wcześniej, ale wtedy było… Inaczej. Wtedy znali się dużo gorzej i Arthur był strasznie zdenerwowany, kiedy teraz… Czuł się dziwnie komfortowo, jak na to, że miał motyle w brzuchu. O mój Boże… Jak bardzo on chciał Elliot’a, a ten wydawał się wyjątkowo zdeterminowany, żeby wypełniać jego myśli, żądzami, na które wiedział, że pod wpływem nie mogą sobie pozwolić. Był pijany, ale nie na tyle pijany, żeby o tym zapomnieć. Jeszcze nie.
Tylko, że Elliot go całował i dotykał i… Gdyby ten coś zainicjował, to Arthur by raczej nie protestował. Wręcz przeciwnie, najpewniej całkiem dając się ponieść chwili, bo już teraz tracił resztki swojej umiejętności logicznego myślenia.
Ciche, zadowolone westchnięcia, które co jakiś czas przeradzały się wręcz w ledwie dosłyszalne, cichutkie jęki przyjemności (które starał się powstrzymać, ale chyba nie za bardzo mu wyszło
0, kiedy usta Elliot’a wylądowały na jego szyi, a dłonie krążyły po jego klatce piersiowej, doprowadzając Arthur’a do szaleństwa. Skóra wydawała się wręcz płonąć pod dotykiem Elliot’a, a on sam splótł w zamian dłonie na szyi chłopaka, ochoczo odpowiadając na pocałunki i pozwalając Crowley’owi na pogłębienie pieszczot.
To jest dopóki Elliot znowu nie zaczął go komplementować, a biedny Arthur nie poczerwieniał jak dojrzały pomidor.
-Nie mogę na siebie patrzeć w lustrze, Ellie –wymamrotał cicho, ledwie dosłyszalnie, opierając głowę na barku wyższego chłopaka. Na trzeźwo by się do tego nie przyznał. Nawet Elliot’owi, który jako jedyny w ogóle wiedział o tym wszystkim co się stało. Arthur nie znosił słabości – zwłaszcza swojej własnej, zwłaszcza, kiedy w jego opinii nie było na nią miejsca. –Nie bez obrzydzenia i myślenia o Morton’ie –co prawda obecna sytuacja temu przeczyła, ale nawet po alkoholu, wiedział, że bez wspomagania w postaci procentów, nie siedziałby na kolanach Elliot’a w takim, a nie innym stanie.
Dlatego właśnie akceptowanie komplementów było trudniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Jeszcze ciężej było w nie uwierzyć, nawet jeśli nigdy nie było łatwo. Te trzy miesiące bardzo skutecznie zniszczyły jego samoocenę i podkopały resztki wiary w siebie.
-I dlatego… Dlatego tak ciężko mi uwierzyć, że ktoś mógłby myśleć inaczej. Że ktoś mógłby wciąż mnie chcieć… Po tym wszystkim. Zwłaszcza ktoś taki jak ty, Ellie –Elliot był niesamowicie przystojny i to nie tylko z perspektywy zakochanego na zabój Arthur’a, ale… zupełnie obiektywnie. Ale bycie chcianym przez Elliot’a było czymś na co nie zasługiwał.
-Momentami czuję się tak, jakbym zupełnie na ciebie nie zasługiwał –jakby nie zasługiwał na niczyją miłość, nie tylko Elliot’a, ale też sióstr Cole, czy przyjaźń Nigel’a. Obiektywnie, wiedział to jest głupie myślenie. Że w gruncie rzeczy utknął wtedy w toksycznej sytuacji i nie była to do końca jego wina… Ale jak się miał nie winić? Kiedy nie potrafił odmówić, nie potrafił się od tego uwolnić, a poczucie winy i całkowicie zniszczonej własnej wartości, ciężko było odbudować.
Przy Elliocie, kiedy ten zachowywał się jakby Arthur był naprawdę… warty całej uwagi jakiej mu poświęcał, było… dużo łatwiej, musiał to przyznać. Do poziomu, w którym nie myślał już o tym na co dzień, tylko od czasu do czasu, ale…
-Ja też cię kocham, Ellie –wymamrotał cicho, po raz kolejny zamykając ich usta w pocałunku. -Najbardziej na świecie –wymamrotał cicho. Czasami naprawdę bał się tego jak łatwo i szybko przyszło mu się zakochać w Ellioc’ie. Bo wiedział, że koniec końców, to go zaboli – bardzie nawet niż za pierwszym razem, bo teraz pozwolił sobie wpaść mocniej. Głębiej.
Najpewniej na tym powinien skończyć, ale zamiast tego, wciąż wtulony w chłopaka, jeżdżąc palcem po mokrej skórze na ramieniu pływaka, kontynuował swoje pijackie wynurzenia.
-Wiesz… Jesteś moim pierwszym… wszystkim tak naprawdę Ellie. Pierwszym pocałunkiem, który nie został przerwany zanim tak naprawdę dobrze się zaczął. Pierwszym… Em… Pierwszym chłopakiem którego… Em… widuje. Moją pierwszą miłością. Pierwszym… razem –nigdy nie powiedział żadnej z tych rzeczy Elliot’owi. Kiedy poznali się po raz pierwszy, nie chciał wyjść na niedoświadczonego, a potem jakoś tak nigdy nie było ku temu okazji. Zwłaszcza, po tym jak się dowiedział, kim właściwie jest Elliot Crowley i ile ma doświadczenia w sprawach romansowych… –I naprawdę cieszę się, że to byłeś ty. Jeśli idzie o… O wszystko –nawet jeśli ich podróż nie była najłatwiejsza… I Arthur naprawdę, naprawdę dziękował niebiosom, że to Elliot, a nie taki Morton był jego pierwszym w sprawach łóżkowych. Nawet jeśli wciąż by się wzajemnie nienawidzili byłby za to wdzięczny, bo nawet jeśli czuł się wtedy emocjonalnie wykorzystany i złamany, to nie czuł się w żaden sposób przymuszony albo gorzej zaszantażowany…
Wtedy nie mógł tego wiedzieć, ale to że teraz on i Elliot byli w takiej, a nie innej relacji, tylko sprawiał, że było to bardziej znaczące.

NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
NANA
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

leave me alone - Page 9 Empty Re: leave me alone {13/11/22, 12:07 pm}

E L L I O T  ' E L L I E '  C R O W L E Y
____Stłumione dźwięki ze strony ciemnowłosego autonomicznie popychały Crowley’a do kontynuacji, do nieco mocniejszego zaciskania zębów to na wardze, to na delikatnej skórze przy szczęce. Dłoń ostrożnie wplątywała się w kosmyki, pociągając za nie, aby niczym mechanizm usta Sullivan’a nie miały szansy na pozostawanie zamkniętymi na dłużej i wyciszaniu oddechów, które tak melodyjnie brzmiały w uszach pływaka. Florecista jedynie zachęcał go dalej, zmniejszając dystans między nimi i odpowiadaniem na czułości. Nie mogli pójść dalej, Elliot sam by sobie nie pozwolił, nieważne jaką przyjemność czerpał z zadowalania Arthur’a. Byli w jacuzzi, gdzie dokładniej się wkradli. Byli pijani, co było jednym z głównym powodów do nie posunięcia się dalej. Ale przede wszystkim nie zamierzał zrobić czegoś, co było wbrew woli niższego, który w każdym momencie miał możliwość powstrzymać Crowley’a.
____Jego pieszczoty z kolei osłabły na intensywności, między innymi przez fakt, że gdyby dalej je kontynuował to całkowicie by oszalał. Już dawno tego wieczoru stracił rozum, przede wszystkim mając ochotę na trzymanie go jak najbliżej i nieustanny kontakt, niezależnie od formy. Sam Arthur jednak nieco ułatwił mu podjęcie tej decyzji, kiedy speszył się przez falę komplementów. Jedną z dłoni przeniósł na nieco wilgotne włosy, przede wszystkim przez wilgotność panującą przy samym siedzeniu w jacuzzi.
____Chciał najpierw nieco rozluźnić temat, śmiechem czy też żartobliwym komentarzem, bo pierwsze słowa Sullivan’a nie wybrzmiały poważnie w jego uszach. Ale wzmianka o Mortonie wystarczająco szybko sprowadziła go na ziemię, zmuszając też do lekkiego wyprostowania i dalszego trzymania chłopaka przy sobie. I w ciszy słuchał, kojąco sunąc dłonią przez włosy, a drugą gładząc bok poprzez rysowanie szlaczków kciukiem. Nie chciał wciąć się w zdanie, przerwać w nieodpowiednim momencie, ale przede wszystkim nie chciał powiedzieć czegoś idiotycznego
____Zupełnie szczerze Artie, to prędzej ja nie zasługuję na Ciebie — zaśmiał się lekko, głaszcząc jego włosy — Morton jest zjebem, nie zasłużyłeś na nic, co Ci zrobił. I… wiem, że na pewno nie jest łatwo w to uwierzyć, ale naprawdę jesteś najprzystojniejszym, najseksowniejszym człowiekiem jakiego znam. Nie tylko moje słowa o tym świadczą — podniósł go nieco, aby mógł spojrzeć mu prosto w oczy. Jeśli nie słowa, to nawet rumieniec wywołany wieloma bodźcami mógł być znaczącą wskazówką, nie mówiąc o całym ciele Elliot’a — Nawet jeśli to będzie trudne, to jeszcze zobaczysz to, co ja widzę. Przysięgam Ci Artie — był gotów zrobić z tego swoją życiową misję. Żeby Arthur zobaczył na nowo swoją wartość i jak naprawdę piękny jest — Zobaczysz, że twoja wartość nigdy się nie zmieniła.
____Uśmiechnął się zadowolony w usta Sullivan’a przy kolejnym pocałunku i przytulił go do siebie jeszcze bliżej, kiedy na nowo się odezwał. Lubił słuchać Arthur’a - jak czytał, czy jak po prostu mówił. Jego głos był niesamowicie kojący dla pływaka, bez zbędnego podnoszenia tonu. Nieważne co mówił, był w stanie skupić na sobie uwagę inaczej łatwo rozproszonego Elliot’a
____Naprawdę? — zapytał głupio, acz niewinnie. Nie miał o tym pojęcia, a nawet nie mógł tego wyczytać z samego Arthur’a przy ich pierwszych zetknięciach, skoro sam był świeżakiem w tym szczególnym rejonie. Wiadomo, całował się z dziewczynami i chodził z nimi do łóżka, ale był różnica w kontakcie z mężczyzną. Nie było tak przejrzystego podziału, ani nadmiernej delikatności z jednej ze stron. Rolę odgrywały przede wszystkim ostre kąty, nieco większa agresywność czy natarczywość w ruchach, aniżeli ich pełne przeciwieństwo — To podniecające, Arthur — palnął bezmyślnie, nieco niszcząc niewinną otoczkę, acz całkowicie szczerze, zaraz czerwieniąc się intensywniej. Elliot nie zamierzał w pełni na głos przyznać, że kręciła go możliwość bycia pierwszym wszystkim Sullivan’a. Przeprowadzenia go przez etapy od samego początku. Gdyby rozumiał siebie wcześniej, zadbałby, żeby te pierwsze razy były bardziej pamiętne, idealne na tyle, ile mogły być. Ale nie mógł tego zmienić, zostało mu nadrobić to teraz, przy każdej okazji, jaka była oferowana.
____Myśl o mnie, Artie — westchnął cicho, samemu mrużąc oczy i kojąco zaciskając palce. Wiedział, że było to niesamowicie prostolinijne i powierzchowne myślenie o problemie. Ale chciał jakoś zaoferować pomoc, a jego pijacki mózg nie mógł wpaść na nic innego — Kiedykolwiek masz wrażenie, że… jest gorzej, obwiniasz się, to przypomnij sobie, co Ci mówiłem. Przypomnij sobie dotyk i jak się wtedy czujesz. Bo zdecydowanie nie zasługujesz na mniej, jak już to na więcej — mruczał cicho do ucha Sullivan’a, którego głowa leżała oparta o jego bark — Morton jest zjebany, ale już nic Tobie nie zrobi. Nie pozwolę na to, obiecuję — zapewnił go, mimo, że oboje byli świadomi, że nie było to coś w stu procentach możliwego, ale Elliot był pewien, że dopóki ma jakąkolwiek siłę sprawczą, to nie dopuści do tego, żeby profesor niebezpiecznie zbliżył się do Arthur’a. Nawet jakby miał skończyć ze złamanym nosem.
____Powinniśmy pewnie niedługo wychodzić — stwierdził po chwili siedzenia w ciszy i uspokajającym sunięciem dłońmi po plecach i twarzy florecisty — Szampan nam się kończy — stwierdził żartobliwie, zerkając na prawie opróżnioną butelkę — Klucz zostawimy w drzwiach, żeby było “ojej ktoś zapomniał!” — w jego oczach był to idealny i wcale nie podejrzany plan. Odsunął nieco Sullivan’a od siebie, najpierw w celach zbierania się do wyjścia z jacuzzi, ale nie zamierzał odpuścić sobie szansy na kolejny pocałunek. Nie zauważył nawet, kiedy jego usta znalazły się nieco pod obojczykiem i zassały na bladej skórze, wraz z lekkim podgryzaniem miejsca, gdzie po odsunięciu się został agresywnie czerwony ślad — Kurwa, Artie. Przepraszam, nie pomyślałem- — nie znał opinii jak chodziło o malinki czy jakkolwiek zostawiane ślady, sam dał się ponieść pobudkom i chwili. Mimo zmartwienia i niepokoju co do reakcji niższego, palec delikatnie przesuwał się po pozostawionej czerwieni z zduszaną w środku dumą, bo Elliot swoją opinię znał bardzo dobrze.
Dijira
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Dijira
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

leave me alone - Page 9 Empty Re: leave me alone {13/11/22, 04:27 pm}

ARTHUR SULLIVAN


-Ellie… Nie zaprzeczę, że zachowywałeś się jak ostatni dupek i sam sobie zaprzeczam, ale… Tu nie chodzi o zaslugiwali na miłość, a raczej na to… Na ile ci na kimś zależy I ile jesteś gotowy dać –wymamrotał. –Ech… Chyba mam podwójne standardy –[/o]mamrotał trochę do siebie, trochę do Elliot’’a. Arthur logicznie wiedział, że nie powinien czuć się gorszy przez to co się stało, ale… Logika to jedno. Uczucia to drugie. Elliot’owi był gotowy wybaczyć dużo, dużo więcej niż sobie. Nie był pewien czy kiedyś, o ile w ogóle całkiem się otrząśnie, ale kiedy miał przy sobie Elliot’a wydawało się, że nie ma rzeczy niemożliwych…
Że może powolutku, te wszystkie połamane kawałeczki znajdą z powrotem swoje miejsce.
W ramionach Crowley’a, kiedy ten obiecywał, że w tym pomoże, wydawało się to całkiem realną perspektywą.
-[i]Naprawdę –
skinął głową. Pewnie dlatego odrzucenie ze strony Elliot’a bolało. Bo dla Arthur’a, to wszystko od początku było znaczące. Od początku pozwolił sobie zakochać się w Elliot’cie na zabój, kiedy wcześniej nie pozwalał się sobie zbliżyć do nikogo innego na tyle, by złapać romantyczne uczucia (z wyłączeniem Nigel’a, ale w ich przypadku, od początku było wiadomym, że nie są materiałem na jakąkolwiek parę) i dlatego te wszystkie „pierwsze razy” należały do pływaka. -Ocho… I to mnie wyzywałeś od sprośniaków, Crowley–uśmiechnął się pod nosem, w ramię Elliot’a, chociaż zaróżowione policzki. Chociaż jego wspomnienia Sylwestra były momentami dość rozmazane i niewyraźne, ale pamiętał, jak Elliot wyzywał go za skojarzenia!
Chociaż szczerze? Skłamałbym mówiąc, że nie chciał podniecać Elliot’a. Chciał. Chciał też robić z Elliot’em dużo, dużo więcej, ale wiedział, że jeśli skoczą tam za wcześnie, jego stan mentalny mu za to nie podziękuje. I biorąc pod uwagę jak świeżo to było dla ich dwójki, lepiej było poczekać aż bardziej się do siebie przyzwyczają, aż Arthur mózg Arthur’a zacznie lepiej funkcjonować na trzeźwo.
Czego bardzo w tej chwili żałował – parę kieliszków więcej i pewnie nie miałby absolutnie żadnych zachamowań, ale rozsądek mimo wszystko wygrywał. Jeszcze.
-Jakbym już wystarczająco dużo o tobie nie myślał –Arthur wydawał się całkowicie roztapiać w ramionach Crowley’a. A jednak jego słowa były… Uspakajające. Może nie były szczególnie głębokie, ani odkrywcze, ale w swojej prostocie i szczerości, były miodem na storturowaną duszę Arthur’a. Chciał wierzyć, że będzie dobrze. Że nic złego więcej się nie stanie. Że on i Elliot będą mieli więcej takich spokojnych, intymnych wieczorów, że myśli o Ellioc’ie uwolnią go od tych nieprzyjemnych, depresyjnych (jakby już tego nie robiły)
Nagle zęby Elliot’a zacisnęły się na delikatnej skórze, wyrywając z ust Arthur’a cichy jęk, który podejrzanie brzmiał jak imię chłopaka. Zaskoczony Arthur aż wczepił mocniej palce w ramiona chłopaka, spoglądając na niego w zaskoczeniu.
-Nie musisz przepraszać. Nie ty, Ellie –wymamrotał, zerkając w dół,, na czerwony ślad na swoim obojczyku, kiedy pływak się od niego odsunął. Nie miał nic przeciwko malince od Elliot’a. Od kogo innego? Może, ale od Crowley’a… Cóż. Delikatnie tylko potarł ślad na skórze, jakby w zamyśleniu, zahaczając palcem o ten Elliot’a, kiedy się spotkały. –Nie mam nic przeciwko. Wręcz przeciwnie –/b]wymamrotał cicho, jakby zawstydzony. Było coś… coś przyjemnego w noszeniu malinki zrobionej przez Elliot’a. Coś wręcz symbolicznego.


[…]


-[b]Wiesz… Mój ojciec uderzył mnie tylko raz w życiu –
paręnaście minut wcześniej przekroczyli granicę z Arizoną. Słońce powoli zachodziło na horyzoncie i Arthur musił przyznać, że to był… długi dzień. Nawet jeśli wieczór zakończyli przyjemnie, kolejną porcją czułości w łóżku, poranek do najlżejszych nie należał, jako że oboje przypłacili nocną libację, porządnym kacem. Co z kolei oznaczało, że jechali raczej powoli i zmieniali się za kółkiem praktycznie co godzinę, bo żaden nie był stanie dłużej skupiać się na głowie…
Arthur naprawdę się nienawidził za zdszłonocną lekkomyślność… Dotatkowo im bliżej byli Arizony i Tuscon, tym bardziej się denerwował. Wiedział, że spotkanie z ojcem nie odbędzie się tego dnia, ale następnego dnia rano, bo było zbyt późno na wizytację, ale… Ale naprawdę nie miał bladego pojęcia jak to się potoczy. I dlatego teraz wbijał wzrok w widok za oknem, opierając podbródek na dłoni i wpatrując się w pustynię rozciągającą się dookoła. Myślami był jednak daleko, daleko, po drugiej stronie kraju.
-Ojciec Paul, złapał mnie i Dominic’a w łazience… W tym pięcio sekundowym, przerwanym pocałunku, o którym wczoraj wspomnieli. Oczywiście Jezuici wezwali ojca do szkoły, bo jakżeby inaczej… -wzięło go na wspominanie. Chciał… Chciał mieć szczerą rozmowę z ojcem, ale nie miał bladego pojęcia, jak to wszystko pójdzie i… Czuł potrzebę mówienia o czymkolwiek. –Cóż, mój nos zdecydowanie na tym ucierpiał, ale… -wzruszył ramieniem. Tsa, definitywnie nie był taki prosty jak oryginalnie.
-Tak dziwnie… O nim mówić, wiesz? Bo… okłamywał nas całe życie. Nie wiem, czy mamę też, czy ona wiedziała, ale myśmy myśleli, że jest właścicielem firmy budowlanej… I oficjalnie był, ale to była tylko przykrywka… Przykrywka dla tych wszystkich okropnych, okropnych rzeczy, nad którymi rozpisują się gazety –mówienie w jakiś sposób pomagało mu się uspokoić. Opanować.
Przypomnieć sobie, co jest realne – jako że na co dzień bardzo się starał się nie myśleć o tym, kim jest jego ojciec i co zrobił.
NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
NANA
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

leave me alone - Page 9 Empty Re: leave me alone {15/11/22, 09:43 pm}

E L L I O T  ' E L L I E '  C R O W L E Y
____Trochę masz Artie — zaśmiał się lekko, acz niezłośliwie, na wzmiankę o podwójnych standardach. Musiał być jednak temu wdzięczny, bo inaczej w ogóle nie byliby w sytuacji, jakiej znajdowali się teraz - w jacuzzi, z Sullivan’em na swoich kolanach, czule wczepionego w siebie. Dzięki tej sytuacji i rozmowie Elliot wiedział jedno - był gotowy dać Arthur’owi bardzo dużo, byleby ten poczuł komfort i spokój, na który zasługiwał po tych ciężkich paru miesiącach.
____Przynajmniej ja w pełni się do tego przyznaję — uśmiechnął się zadziornie, przytulając chłopaka jeszcze mocniej, o ile było to możliwe. Jeśli miał być w pełni szczery z samym sobą, to zdecydowanie mu ulżyło na pozytywną reakcję Sullivan’a. Jego wypalona znikąd słowa mogły być odebrane w różny sposób, nieszczególnie pozytywny, wręcz umniejszający. Ale nie o to chodziło. Nie chodziło o samą zasadę ani tę “niewinność”, która była czymś wręcz wypatrywanym w partnerkach przez wielu facetów. Elliot po prostu szalał na myśl o tym, że Arthur pokłada w nim zaufanie, że chce dalej ciągnąć serię pierwszych razów razem z nim. Nie zamierzał jednak też ukrywać tego, że podobało mu się poczucie tej pseudowłasności, kiedy dzielili te momenty jedynie między sobą.
____Nigdy nie zaszkodzi więcej — stwierdził błyskotliwie przyciszonym tonem, samemu relaksując się przy szumie dysz wodnych. Mógłby tak spędzać całe dnie, beztrosko i w towarzystwie florecisty, robiąc zwyczajnie nic. Po prostu mając siebie nawzajem obok i bez wymogu ciągłego stresu i rozmyślania, czy ktoś ich zaraz zauważy, co odbiłoby się w dramatyczny sposób w nawet najbliższej przyszłości. A teraz? Teraz tego nie było, byli tylko oni, jacuzzi i wykończony szampan. I był pewien, że lepiej być by nie mogło.
____Za to jęk Sullivan’a, który wręcz echem odbijał się w jego uszach, wydusił z Elliot’a zadowolone, wręcz zdesperowane westchnięcie. Zaskoczone spojrzenie niższego przywróciło go momentalnie na ziemię, acz kiedy ‘problem’ płynnie rozszedł się po kościach, a pływak na nowo się pochylił, aby zostawić ostatniego całusa w zaczerwienionym miejscu
____Okej — mruknął zadowolony w jego skórę, zaraz się odsuwając, aby finalnie zebrać się z jacuzzi i do dzielonego pokoju, nim za bardzo przetestują swoje szczęście. I po włożeniu na wilgotną skórę dresów, jedynie przecierając ją o szlafrok Arthur’a - nie pomyślał, żeby wziąć własny albo sam ręcznik - nałożył go na Sullivan’a i jakby nigdy nic usunęli się z basenu, Elliot podśmiechując się idiotycznie pod nosem na ich przebiegłość i sam fakt, że faktycznie udało im się wyjść z tego bez szwanku.
____

____Elliot był przekonany, że wykituje tego dnia. Jeśli nie na miejscu pasażera, to na pewno za kółkiem. Droga niemiłosiernie się dłużyła, a dopiero w jej połowie zaczął czuć się nieco lepiej. Jednak mimo cierpienia, jakie teraz odczuwał przez ich wspólny idiotyzm, nie żałował, bo wiedział, że wieczór będzie jednym z jego ulubionych i zapamiętanych. Więc te wydłużające się godziny, mało przekonujące słowa, że ”nie no co ty, będę prowadzić dalej”, były tego warte, nieważne jak ciężko było mu to teraz przyznać.
____Byli też już w Arizionie, wręcz u celu swojej podróży. Zakładał, że może trzy godziny - jeśli jechaliby z jedną zmianą - i powinni być w Tucson. Może to jego przekonanie, że muszą być jak najszybciej na miejscu, sprawiło, że nagłe słowa Arthur’a wyrwały go z nieświadomego transu. Ściągnął zagubiony brwi, nie do końca łapiąc temat rozmowy, ale po parunastu sekundach ułożenia sobie na nowo myśli jego mimika złagodniała, a dłoń zwyczajowo trafiła na udo mówiącego Sullivan’a
____Nie dziwię Ci się, Artie — skomentował, kiedy upewnił się, że drugi nie ma nic do dodania — Nic dziwnego, że czujesz się, nie wiem, oszukany. Teoretycznie tak było… ale może lepiej? — ciężko było znaleźć pozytyw w tej sytuacji, dobrze zdawał sobie z tego sprawę — Mieliście przynajmniej szansę na ten ‘obraz’ szczęśliwej rodziny. Chyba lepiej tak, niż od dzieciaka myśleć o tym, że twój tata to jakiś oprych — starał się nieco rozjaśnić sprawę, wymazać ten przygnębiający ton, choć był on jak najbardziej na miejscu.
____Skoro tak gadamy o ojcach — ich sytuacje nie były podobne, w końcu w samej teorii ojciec Elliot’a nie był przestępcą, mimo skrytych przekrętów, do jakich się dopuszczał w swojej pracy — Tak naprawdę to w podstawówce miałem, powiedzmy, ‘oświecenie’ — parsknął na swój własny dobór słów — Taki Jacob dał mi buziaka w polik i wtedy uznałem, że to po prostu wiesz, przyjacielski gest! Więc wróciłem do domu i mówię przy obiedzie, co się tam podziało — nie umiał przedstawiać sytuacji inaczej, niż z umniejszającym sytuacji tonem, jakby była to codzienna sytuacja — No i wtedy król narodu, Dylan Crowley wszystko jasno wyjaśnił — z kolei ciężko było wyjaśnić kolejnego dnia w szkole niemałe przecięcie spowodowane obrączką na palcu starszego mężczyzny, kiedy dosadnym ciosem wbił wiedzę w swojego syna.
____Chcesz najpierw coś zjeść? Czy jedziemy do motelu — nie był pewien, czy wciśnie w siebie porządniejszy obiad, nie miał ochoty na nic innego, niż położenie się i odetchnięcie po kilkudniowej podróży — Możemy wziąć coś na wynos, bo nie wiem jak ty, ale nie widzi mi się kiszenie w jakiejś knajpie — zmarszczył nos na samą myśl, gdyby, nie daj Boże, trafili do zaduszonego lokalu, wypełnionym zapachem tłuszczu.
Dijira
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Dijira
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

leave me alone - Page 9 Empty Re: leave me alone {17/11/22, 08:04 pm}

ARTHUR SULLIVAN

-Całe moje życie było kłamstwem Ellie… Może i było tak lepiej dla „normalności” naszego dzieciństwa, ale… Całkowicie złamało to zaufanie i to… Naprawdę boli –wymamrotał. To był pierwszy raz kiedy z kimkolwiek rozmawiał o swoim ojcu, od kiedy to wszystko wyszło na jaw. Ale przy Elliot’cie to było… łatwiejsze. Bo Arthur… Znowu zaczynał mu ufać. Trochę wbrew sobie, trochę ze strachem, ale… Crowley był obok i jeszcze nie uciekł, prawda? Nawet kiedy Arthur ostatnimi czasy pokazywał mu głównie te niedorobione, połamane kawałeczki swojej osobowości, z których obecnie się składał i Sullivan, naprawdę chciał wierzyć, że to zaufanie nie zostanie zawiedzione. Chociaż… Sam fakt, że mógł porozmawiać z Elliot’em przynosił mu tyle komfortu w tej konkretnej chwili, że nic innego się nie liczyło.
-Ellie… Dobrze wiesz, jaka jest moja opinia o twoim ojcu. Gdyby to ode mnie zależało zostałby wystrzelony w kosmos bez kostiumu astronauty –Crowley senior był jednym z niewielu ludzi, którym Arthur szczerze życzył jakiejś potwornej śmierci i to bez wyrzutów sumienia. Albo przynajmniej jakiegoś nieciekawego wypadku, który utrzymałby mężczyznę z dala od Elliot’a na długi długi czas. Tak bardzo chciał uwolnić Crowley’a od tej sytuacji, ale nie miał bladego pojęcia jak to zrobić.
I kiedy tylko o tym myślał, to go to niesamowicie frustrowało, bo nienawidził tego poczucia smętnej beznadziejności.
-Mój ojciec mógł robić podłe rzeczy wielu, wielu ludziom, ale nie swojej rodzinie, Ellie –dla Sullivan’a seniora rodzina była zawsze bardzo ważna. Nie bez powodu Arthur nie był jeszcze wydziedziczony, nawet jeśli Sullivan senior nie był szczęśliwy jeśli o jego wybory życiowe idzie. A Elliot? Dostawał wpierdol za samo istnienie. Nawet jak był dzieckiem.
W oczach Arthur’a, Crowley Senior był równym, albo gorszym potworem, niż Sullivan Senior.
-Powinniśmy coś zjeść… Równie dobrze możemy się zatrzymać gdzieś tutaj, bo godziny dla odwiedzających nie zaczynają się jutro do dziesiątej –oboje byli zmęczeni, więc równie dobrze mogli znaleść jakiś pobliski hotel i knajpę I w końcu trochę odpocząć.
[center][…]

Arthur nie mógł spać praktycznie całą noc, nawet jeśli miał Elliot’a u boku. Wyglądało na to, że ten jeden raz nawet obecność pływaka nie mogła uspokoić fali niepewności i stresu, która przelewała się przez Sullivan’a. Wyobrażał sobie tysiące scenariuszy – co sam powie, jak wszystko ojcu wygarnie – i co ten w zamian odpowie. Gdyby nie to, że nie chciał obudzić Elliot’a, najpewniej wierciłby się niemiłosiernie, a tak? Tylko bawił się włosami śpiącego chłopaka – ostrożnie i bardzo delikatnie, żeby nie daj Boże go nie obudzić. Przysnął nad ranem – może na dwie godziny, obudziwszy się, kiedy tylko elektryczny budzik, wygrał swoje pierwsze rytmy.
Przy śniadaniu, zjedzonym po raz kolejny w przydrożnym dinerze, był cichy. Cóż, cichy według arthur’owej skali cichości. Gdyby tylko mógł najpewniej spędziłby je przylepiony do boku pływaka, bo obecność Crowley’a była chyba jedynym powodem, dla którego jeszcze mu całkiem na mózg nie padło z powodu całych tych nerwów, bo pływak wydawał się rozpraszać go i uspokajać samym swoim istnieniem.
Po śniadaniu pozostało im pokonać ostatnimi parę godzin dzielących ich od Tuscon i biedny Arthur spędził resztę trasy niespokojnie kręcąc się na fotelu pasażera.
Przestał dopiero kiedy się zatrzymali na parkingu przed groźnie wyglądającym federalnym więzieniem w Tuscon. Budynek był otoczony wysokim murem z zasiekami na czubku i szczerze? Na sam widok jakoś tak nieprzyjemnie ściskało go w żołądku.
-Za długo się tu tłukliśmy, żebym teraz stchórzył – powiedział bardziej do siebie niż do Elliot’a. Nie po to się targali samochodem trzy dni, tylko po to, żeby koniec końca nie wejść do środka.
Zanim wyszedł, nachylił się do wyższego chłopaka.
-Życz mi szczęścia, Ellie –mruknął, a potem delikatnie, przelotnie, musnął usta chłopaka, jak gdyby miało mu to dodać odwagi. Tak bardzo żałował, że Elliot nie może z nim wejść do środka, ale niestety wizytacje były ograniczone do członków rodziny i bardzo wąskiej grupy przyjaciół, więc Arthur musiał zrobić to sam, czy mu się to podobało, czy nie (definitywnie nie).
Kradnąc kolejny, krótki pocałunek, w końcu wygrzebał się z samochodu, wyłamując palce. Uśmiechnął się słabo do Elliot’a, lekko machając mu na do widzenia (nie był pewien, czy próbował bardziej dodać otuchy sobie, czy jemu), po czym ruszył w stronę ciężkiej, metalowej bramy. Gburowaty strażnik niechętnie wpuścił go do środka, a potem, kiedy student wpisał się do opasłej księgi gości i wylegitymował, pokierował do pokoju wizyt, gdzie Arthur został posadzony na plastikowym, niewygodnym krzesełku.
I nic. Minuty wydawały ciągnąć się w nieskończoność, ale nic się nie działo i dopiero po całej WIECZNOŚCI (i kilku dodatkowych minutach umierania ze stresu), po drugiej stronie przegrodzonego szkłem pokoju otworzyły się drzwi i… Po raz pierwszy od prawie pół roku, Sullivan stanął twarzą twarz z własnym ojcem.
[url=]https://www.pinterest.co.uk/pin/561190803578500876#imgViewer]Mitch[/url] wyglądał starzej niż Arthur go pamiętał. Wydawało się, że na jego twarzy pojawiło się więcej zmarszczek, chociaż mogło to być tylko złudzenie, bo pomarańczowy strój więzienny definitywnie nie był twarzowy I nie umywał się do stosunkowo eleganckich, pachnących tytoniem garniturów, z którymi Arthur go zawsze kojarzył.
-Arthur? Co ty tu robisz? –mężczyzna zmarszczył brwi, zajmując miejsce naprzeciwko Arthur’a. Za szybą. Musieli rozmawiać przez cholerną słuchawkę, którą Arthur drżącą dłonią podniósł do ucha.
-Przyje… Przyjechałem cię odwiedzić –z trudem z siebie wydusił młodszy Sullivan, przygryzając wargę.
-Czym? Słyszałem, że sprzedałeś samochód –ojciec wpartrywał się w niego badawczo. Kalkulująco. Arthur’a nie dziwił fakt, że to wie – Sullivan nie wątpił, że któryś z jego ludzi trzymał oko na Arthur’a, zwłaszcza teraz, kiedy FBI najwyraźniej powoli kończyło śledztwo. Tylko… Nie był przyzwyczajony, żeby ojciec tak patrzył na niego. Na innych ludzi, tak, ale na Arthur’a? To tylko sprawiało, że czuł się bardziej nieswojo, bardziej nie na miejscu.
- Przyjazd tutaj był błędem – pomyślał, ale nie mógł uciec, więc zamiast tego tylko spojrzał twardo Sullivan’owi seniorowi w oczy.
-Zrobiłem co trzeba było zrobić –wzruszył ramieniem. Wspólnie wybrali to cholerne Volvo, jako prezent za skończenie liceum, ale… To nie miało już teraz znaczenia.
-Elliot mnie tu przywiózł –nie zamierzał tłumaczyć kim jest dla niego Elliot, nie musiał. Oboje to wiedzieli. Było to słychać w jego głosie, a Sullivan senior… Cóż, na pewno nie można było zarzucić mu głupoty.
-Arthur w co ty sobie…
-Akurat ty nie masz prawa mnie krytykować. To nie ja siedzę w pierdlu. To nie ja kłamałem całe moje życie. To nie ja złamałem chyba każde możliwe prawo w stanach i nie ja zajmowałem się nielegalnym handlem, zastraszaniem czy morder…-żale zaczynały się z niego wylewać, ale zanim na dobre się rozkręcił, przerwano mu.
-Uspokój się chłopcze –twarda stanowcza nuta w głosie ojca, wystarczyła, żeby Arthur na moment się zawahał… Ale tylko na moment. Sullivan senior już nie był dla niego takim autorytetem jak kiedyś. Cały szacunek jaki żywił do mężczyzny został zdmuchnięty jak za zdmuchnięciem czarodziejskiej różdżki. Jak miał szanować kogoś, kto handlował niszczącą życia heroiną?
-Nie… Nie uspokoję się! Okłamywałeś nas całe nasze życie! Jak to niby jest w porządku? Nic nie jest w porządku! Nigdy nie było…
-Chciałem wam dać normalne dzieciństwo. –Mitch znowu mu przerwał. –Takie jakiego sam nie miałem… Powiesz mi, że byłeś nieszczęśliwy jako dzieciak? Chociaż może byłem z tobą za miękki i dlatego…-i dlatego wyrosłeś na pedała pozostało niedopowiedziane, ale… Nie musiało. Arthur załapał.
-Czy mama wiedziała?-zapytał zamiast tego.
-Oczywiście, że wiedziała. Ciężko byłoby spędzić z kimś dwadzieścia lat nie wiedząc –to skutecznie ukróciło wyrzuty Arthur’a, bo to oznaczało… Że ona też kłamała. A zawsze myślał, że jest z nią blisko przez te wszystkie lata i to… Uderzyło go nawet bardziej.
-Co wyrzuciłeś już z siebie wszystkie żale? Jeśli to wszystko…-Sullivan senior zaczął się podnosić ze swojego miejsca.
-Nie… Nie umiem ci wybaczyć, ale… Nie chcę, żeby było tak jak jest teraz –wymamrotał, zatrzymując mężczyznę. Mimo wszystko… To był jego ojciec. Czy Arthur’owi się to podobało czy nie. I ten brak kontaktu, brak wyjaśnień, brak czegokolwiek… Go dobijał.
-Artie…-twarz mężczyzny złagodniała po raz pierwszy od początku tego nieszczęsnego spotkania. – Nawet jeśli myślę, że to co robisz… Kłóci się z wszystkim tym, w co wierzę, to nic nie zmieni faktu, że jesteś moim dzieckiem. I chociaż teraz przez to więcej problemów niż czegokolwiek innego, to nic, nigdy tego nie zmieni, rozumiesz? –Arthur skinął głową, nerwowo przełykając ślinę.
Starszy mężczyzna kontynuował.
-Rozumiem, że czujesz się zraniony i oszukany i przyznaję, pewnie powinienem był powiedzieć wam wcześniej, zanim wszystko się posypało. Ale każdy podejmuje własne wybory w życiu i gdybym miał podjąć decyzję jeszcze raz zrobiłbym to samo. Mógłbym się zasłaniać tym, że zrobiłem to dla was, dla rodziny… I po części to prawda. Po części. Ale zbudowałem coś naprawdę potężnego i lukratywnego synu i nie zamierzam tego żałować –Arthur’a nieprzyjemnie skręciło w żołądku, bo nagle uświadomił sobie, że jego ojciec nie ma absolutnie żadnych wyrzutów sumienia, nawet po tych wszystkich okropieństwach i…
-Nawet jeśli będzie cię to kosztowało relację z nami?-praktycznie wyszeptał.
-Jesteś tutaj, prawda Artie? Gdybyś nie chciał mnie nigdy więcej widzieć na oczy, w ogóle byśmy teraz nie prowadzili tej konwersacji-krzywy uśmiech pojawił się na twarzy Sullivan’a Senior’a.
-Jesteśmy Sullivan’ami Artie. Koniec końców rodzina to rodzina i zawsze trzymamy się razem, nawet jeśli nie popieramy swoich wyborów –czy on właśnie insynuował, że jego wybór by być kryminalistą, zlecać morderstwa i popełniać przestępstwa jest na tym samym poziomie, co wybór Arthur’a, żeby umawiać się z mężczyzną?
W Arthurze aż się zagotowało i cudem tylko nie ok
-…. To nie to samo. Nie możesz sprowadzać mnie i siebie do tej samej płaszczyzny. Ja po prostu taki jestem… Nigdy tego nie wybrałem, nie jak…
-To zależy od perspektywy-Arthur naprawdę żałował, że mają przed sobą tą szybę, bo inaczej… Okej. Nie trzepnąłby własnego ojca po głowie, ale musiałby się naprawdę przed tym powstrzymywać.
Nie powiedział dużo więcej. Ojciec zaczął go wypytywać o studia, a Arthur ten jeden jedyny raz… odpuścił. Nie było sensu teraz o to walczyć. Nie po to tu przyjechał… Nie dostał tego czego chciał. Przeprosin, wytłumaczenia, zrozumienia, ani nic w tym stylu. Ale Sullivan senior miał rację – Arthur nie chciał całkiem stracić relacji z ojcem. Dlatego zakopał topór wojenny i pozwolił konwersacji spłynąć na bardziej spokojne wody, dopóki przypisany im czas się nie skończy.
-Pisz do mnie synu. Dobrze było cię zobaczyć –Arthur tylko skinął głową, patrząc jak Sullivan senior znika za drzwiami, zupełnie wyprany emocjonalnie.
Odetchnął dopiero kiedy zamknęły się za nimi drzwi Alfy… I kiedy wtulił się z całej siły w Elliot’a, chowając twarz w klatce piersiowej chłopaka.
NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
NANA
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

leave me alone - Page 9 Empty Re: leave me alone {23/11/22, 10:50 pm}

E L L I O T  ' E L L I E '  C R O W L E Y
____Niestety dobrze zdawał sobie sprawę z tego, jakimi uczuciami pałał Sullivan co do jego ojca. Nie było w tym nic dziwnego, ale gdyby Elliot miał możliwość, to chętnie zataiłby to na dłużej, może i kompletnie. Jednak zdecydowanie przedłużyłoby to i utrudniło powstawanie ich relacji - Crowley wolniej odkryłby samego siebie, na pewno nie czułby też tej swobody w towarzystwie Arthur’a, wiecznie niczym siedzącego na szpilkach, oczekującego, aż wyjdzie na jaw sprawa z jego ojcem albo, że ten ich przyłapie i wszystko po raz kolejny runie ze względu na jego tchórzostwo
____Uroki ‘rodziny atomowej’ — zażartował marnie w próbie skwitowania tematu, który zbędnie wprowadził namacalny ślad napięcia. Ten na szczęście sam rozszedł się po kościach, kiedy dojechali na ustalone miejsce, gdzie po znalezieniu hostelu w pobliżu przyjaźnie wyglądającej knajpy, zjedli coś w próbach zachowania niewinnego obrazu, który przede wszystkim istniał, aby dać im te resztki spokoju przed dalszą podróżą. W hotelu było podobnie - połączenie mentalnego i fizycznego zmęczenia uśpiło Crowley’a w błyskawicznym tempie, jeszcze w połączeniu ze słabo wyczuwalnym głaskaniem przez Arthur’a, w którego był wręcz wklejony.
____Zawsze te sytuacje uświadamiały mu, że byłoby to dla niego coś idealnego - spędzać tak każdy wieczór, cały rok, a nie tylko, kiedy było im to oferowane przez zbieżność losu. To wręcz pchało go do zaliczenia tego ostatniego roku akademickiego z przynajmniej znośnymi wynikami i zrobienia czegoś ze sobą - zostawienie matki na pewno przyszłoby mu ciężko i niechętnie, ale pod względem dalszego rozwijania się byłoby to prościej usprawiedliwić, niż jako zwykła ucieczka od problemu, który nad nim wisiał od młodego wieku i niemiłosiernie dusił.
____

____Obudził się może raz, zaspany pytając chłopaka, czy wszystko w porządku, ale cichy głos i nieprzerwana czułość prędko ululała go na nowo do snu, a on jedynie przysunął niższego bliżej siebie. Budzik go wyjątkowo nie poirytował, przynajmniej nie do tego stopnia, co poprzedniego wieczoru. Sama pobudka i tak szła mu opornie, najchętniej nie puszczałby Sullivan’a ze swoich objęć i trzymałby ich obu w łóżku kolejne parę godzin. Czas jednak poniekąd ich gonił, i tak jak najpierw, w pokoju, Elliot nie przejmował się zbytnio, co najwyżej stresował, tak każda chwila, w której Arthur cichnął, odzywał się jeszcze bardziej wybiórczo niż zazwyczaj i sprawiał wrażenie malejącego w oczach. Mógł go zagadywać, dopytywać, ale dotychczas podejmowane próby były nieudane, wręcz zbywane.
____Droga więc też przemijała jedynie przy kojącym szumie radia, z pływakiem za kółkiem a jego dłonią delikatnie masującą udo Sullivan’a w celu ukojenia nerwów, choć nie wydawało się to skuteczne, skoro ten nieustannie kręcił się na swoim miejscu. Nie ściągał jej jednak przez całą podróż, mając świadomość, że nie miał nic innego do zaoferowania jako wsparcie
____Będzie okej, Artie. Musi być — starał się zapewnić florecistę, acz jego nerwy zaczynały sięgać zenitu od momentu podjechania pod więzienie. Dopiero na miejscu uświadomił sobie, że nie może wejść razem z chłopakiem do środka. Krótki całus wyrwał go na moment z amoku, ale równie szybko ten opuścił pojazd, Crowley instynktownie też wysiadając i niezręcznie machając do Sullivan’a. A kiedy zniknął mu z pola widzenia, w jego dłoni błyskawicznie znalazła się paczka papierosów i zakupiona na jednym z postojów pamiątkowa, niesamowicie pstrokata zapalniczka. Fajka między zębami odpalona została nieco trzęsącymi się dłońmi, dając omylny efekt ukojenia przy pierwszym wciągnięciu dymu.
____Nie był pewien, ile będzie musiał stać przed budynkiem, to w samochodzie, to z niego wychodząc i robiąc bezsensowne okrążenia wokół niego. Papieros leciał za papierosem, zaprzestając cyklu dopiero, jak w paczce zliczył ich jedynie cztery. Dopiero wtedy posadził się w pełni w samochodzie i wystukiwał nerwowy rytm na kierownicy, już dawno rezygnując z radia, które jedynie mu przeszkadzało. Był zalany myślami i stresem - nie wiedział, co się teraz dzieje w środku, nie wiedział, czy Arthur jest w ogóle w pełni bezpieczny, choć służby zdecydowanie znały się na tym lepiej, niż sam Crowley. Ale przede wszystkim nie mógł być tam z nim, mogąc przynajmniej trzymać go skrycie za rękę, jako próba ugruntowania jego myśli. Ta niepewność najbardziej szarpała jego wrażliwe w tym momencie nerwy.
____Z drugiej strony może i lepiej było, że nie mógł tam wejść, bo sam znał swój temperament. Miał okazję usłyszeć, jaką postawę ma mężczyzna i może nie byłoby to jego obowiązkiem, aby zareagować, ale nie mógł ręczyć za samego siebie. Pod tym względem zapewne więc dobrym wyjściem było niewpuszczanie osób trzecich. I co z tego, że miał powierzchowną świadomość o sytuacji - nie wiedział wszystkiego, nie miał prawa wpychać nosa w nie swoje interesy, a szczególnie te między ojcem a synem.
____Wyskoczył jak poparzony z pojazdu, kiedy zobaczył zbliżającego się Arthur’a, aby zaraz do niego wrócić, kiedy kroki florecisty skierowały się prosto na miejsce pasażera. Odetchnięcie z ulgą zanikło gdzieś w powietrzu, kiedy intensywnie trzymał go zaraz przy sobie, z dłonią zanurzoną w ciemne włosy
____Zrobiłeś to, Artie — wymamrotał cicho z niewyczuwalnym drżeniem w głosie — To najważniejsze, możesz być z siebie dumny — słowa mogły mieć marny wydźwięk, patrząc na skalę sytuacji, ale nie umiał zebrać się na coś bardziej wyczerpującego, kiedy sam wracał z niechcianego haju nerwowego. Zdecydowanie wolał przekazać swoje oparcie czynem, mocno tuląc florecistę i kojąco gładząc jego włosy przez kolejne parę minut.
____Pojedziemy coś zjeść, może zobaczyć, a potem opowiesz, jak było, okej? Jeśli chcesz — nie zamierzał wyciskać z niego historii, jeśli ten nie miał na to ochoty czy wolał zachować to dla siebie — Możemy też pojechać do jakiegoś hotelu, bo wyglądasz na padniętego, Artie — uśmiechnął się słabo, kiedy w końcu nieco się odsunął i miał okazję przyjrzeć się zmarnowanej formie chłopaka — Ja stawiam.
Dijira
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Dijira
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

leave me alone - Page 9 Empty Re: leave me alone {25/11/22, 10:43 pm}

ARTIE SULLIVAN

Arthur odetchnął głęboko, czując jak odrobina napięcia z niego schodzi, tak szybko jak tylko ramiona Elliot’a się wokół niego zamknęły. Rozmowa z ojcem była… ciężka. Głównie mentalnie. Arthur wciąż był roztrzęsiony i wciąż nie wiedział jak się czuje z całym spotkaniem. Nie był nawet pewien czy wciąż jest zły na ojca, nie był pewien jak się czuję z całym tym spotkaniem i czy jest zadowolony z jego przebiegu. Nie czuł się tak jakby osiągnął cokolwiek… Ale przynajmniej ojciec go nie wyklął. To już coś, prawda? Chyba zapanował między nimi swego rodzaju spokój, rozejm po długich miesiącach zimnej wojny
-Och Ellie… -Arthur schował twarz w szyi Elliot’a, zaciskając palce na materiale koszuli chłopaka. Boże… Czasami nie mógł uwierzyć, że naprawdę ma go przy sobie i że Elliot jest taki… Taki jaki jest. Wyrozumiały. Wspierający. Obok, kiedy Arthur go potrzebował… A nie mógł polegać na nikim innym. –Kocham cię. Naprawdę cię kocham Ellie –wymamrotał roztrzęsiony, zmuszając się do odsunięcia nieco od chłopaka, tylko po to, żeby go zaraz delikatnie, ale głęboko pocałować. Nierozważne, biorąc pod uwagę, że stali pod więzieniem i reszta wizytujących pewnie nie byłaby fanami, takich pokazów emocji, ale Arthur… Arthur naprawdę tego potrzebował.
-Dziękuję, że jesteś tu ze mną –wymamrotał, gładząc pływaka po policzku. Bez Elliot’a, już dawno by stchórzył. Już dawno by uciekł, albo całkiem się posypał. Naprawdę za bardzo na Crowley’u polegał, ale nie mógł się powstrzymać – ten całkiem go rozbroił, warstwa po warstwie zdzierając zawahania i wątpliwości jakie Arthur miał, do poziomu, w którym się aktualnie znajdowali.
-Opowiem ci wszystko trochę… Trochę później. Wciąż muszę to sobie poukładać w głowie –nie był do końca pewien jak się czuł z tą konwersacją, poza tym, że czuł się całkiem obnażony. Jakby wszystko wyszło na zewnątrz, jakby wywleczono na zewnątrz wszystkie emocje… Elliot w tym momencie był trochę jak kotwica trzymająca go w miejscu, ale też wciągająca go w głębie spokoju. Topił się w jego uścisku. Rozpływał i uspokajał. Czuł się bezpiecznie. Na swoim miejscu.
-Możemy powoli pojechać i coś pozwiedzać… Wylegiwanie się cały dzień niewątpliwie byłoby miłe, ale… Musimy powoli wracać jeśli mamy zdążyć przed rozpoczęciem semestru –uśmiechnął się lekko. Nie chciał, żeby chłopak musiał się o niego martwić. –Ale możemy się zatrzymać nie jakoś szczególnie daleko, bo… no –bo chciał wylegiwać się w łóżku z Elliot’em przez pół dnia, okej? Nikt go nie mógł za to oceniać. Oboje zasłużyli na chwilę wytchnienia.


[…]


Zatrzymali się przy paru pomniejszych atrakcjach po drodze, wracając inną trasą niż tą, którą przyjechali – koło szóstej zatrzymali się w niewielkim, ale przyjemnym hoteliku (definitywnie przyjemniejszym niż przydrożne motele). Wyciągnęli swoje rzeczy z bagażnika, zameldowali się, a potem przez długi, długi czas po prostu leżeli w znów prowizorycznie zmontowanym łóżku.
Aż w końcu, Arthur powoli podniósł się na nogi, przygryzając wargę.
Nie był pewien, ale…
-Chodź Ellie… Wykąpiemy się, co? R-razem –wyciągnął rękę w stronę Elliot’a, ciągnąć go za sobą do łazienki. Ta była wyposażona w wyjątkowo sporą wannę, która swoim rozmiarem aż kusiła, żeby wejść do niej we dwójkę.
A Arthur… Chciał sobie tak trochę udowodnić, że jest w stanie to zrobić. Bo jeśli nawet przy Elliot’cie nie był w stanie się rozebrać, to… Przy kim? Naprawę ufał chłopakowi. No i… Elliot widział go już nago. I to nie tak dawno. I jeśli nie Elliot’owi miał zaufać, to komu? I jak niby mieli pójść gdziekolwiek dalej w ich związku, jeśli Arthur się nie przełamie?
Dlatego ignorując, zaczął kręcić się po łazience – najpierw, żeby napuścić wodę do wanny, a potem… Zaczął się rozbierać. Szybko. Za szybko, w wyjątkowo oczywisty sposób unikając patrzenia w lustro i patrzenia na Elliot’a, byleby tylko znaleźć się szybciej w wodzie. Szybko wysupłał się z bluzy i jeansów i z nieco większym ociąganiem z bokserek i podkoszulka. Na trzeźwo kosztowało go to sporo nerwów i gdyby nie chodziło o Elliot’a, gdyby nie ufał Crowley’owi tak mocno jak mu ufał, pewnie by rozmyślił się w pół ruchu.
Ale… Chciał coś sobie udowodnić. Chciał sobie udowodnić, że może zaufać, że nie jest tchórzem…
-Wiesz… -wymamrotał, kiedy już oboje siedzieli w wannie. –W oczach mojego ojca fakt, że się… Że się spotykamy, jest na tym samym poziomie, co jego decyzja, żeby… Popełniać przestępstwa -wymamrotał cicho, nie patrząc na Elliot’a, a zamiast tego wpatrując się w tafle wody.
-Ale powiedział, że mimo wszystko… Mimo wszystko rodzina to rodzina. Nawet jeśli nigdy nie będziemy się zgadzać jeśli o wiele rzeczy idzie –jak niby Arthur miał go potem wykląć na dobre? Przekreślić ze swojego życia? Jeśli Mitch był w stanie choć w takim stopniu zaakceptować Arthur’a, to czy Arthur nie powinien zaakceptować, że jego ojciec jest tym kim jest. W jakimś stopniu rozumiał te wszystkie kłamstw, rozumiał, że ten chciał, żeby jego dzieci miały normalne dzieciństwo, ale…
-Szczerze? Nie wiem jak się z tym czuje Ellie. Nie chcę mu wybaczać. Nie potrafię mu wybaczyć tego wszystkiego co zrobił, ale… Ale nie chce go całkiem wycinać z mojego życia? I… -przygryzł wargę, powoli odwracając się w stronę chłopaka i patrząc muprosto w oczy.
NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
NANA
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

leave me alone - Page 9 Empty Re: leave me alone {23/12/22, 12:08 am}

E L L I O T  ' E L L I E '  C R O W L E Y
____Delikatnie sunął dłonią po plecach Arthur’a w kojącym geście, słownie ograniczając się wręcz w pełni, aby przypadkiem nie przytłoczyć nieco roztrzęsionego Sullivan’a. Uśmiechał się jedynie nieznacznie, słuchając słodkich słów, jakie wypływały z florecisty, zaraz uśmiechając się nieco mocniej, kiedy ten pozwolił na delikatny pocałunek - mimo ciągłego znajdowania się na parkingu więziennym. Oboje najwidoczniej mieli to głęboko w nosie, Crowley nie zamierzał odsuwać od siebie niższego, a raczej oparł jedną z dłoni na karku, żeby móc oddać się pocałunkowi w pełni
____Okej, jasne — liczył, że udało mu się upewnić Arthur’a w tym, że jego chwilowy kłopot z podzieleniem się niedawnym zajściem, kompletnie mu nie przeszkadzał. I dopiero, kiedy dał radę ujrzeć odrobinę spokoju w oczach Sullivan’a, usadził się na swoim miejscu, zapiął pasy i wyjechał z powoli przytłaczającego potęgą parkingu przed więziennym budynkiem. Nawet bez dokładnego planu był pewien jednego, co do chwilowego etapu ich podróży - do hotelu trafią szybko i nie zamierzał oszczędzać na jakości.
____I tak po dość krótkim i oszczędnym zwiedzaniu znaleźli się przed przytulnie wyglądającym hotelem, wynajmując jeden pokój, gdzie Elliot znowu bawił się w łączenie łóżek, aby mogli spokojnie leżeć wspólnie. Nie był to pierwszy raz w trakcie tego wyjazdu, ani razu chyba nie dostali łóżka małżeńskiego i nie powinien nawet być zdziwiony - byli dwójką studentów, którzy podróżowali razem. Pierwszą myślą byłoby, że są kumplami, drugą, że może rodzeństwem - gdyby nie nazwiska - albo daleką rodziną.
____Ale i to niewielkie wklęśnięcie nie dało rady powstrzymać ich przed obijaniem się i wylegiwaniem w łóżku, gdzie Elliot bezmyślnie wędrował palcami to po plecach Arthur’a, to wplatając je w jego włosy, kiedy druga dłoń była zajęta skakaniem po kanałach telewizyjnych, kiedy cisza wydawała się stawać nieco zbytnio przytłaczającą.
____Tę rutynę przerwało podniesienie się Sullivan’a, które ze sobą pociągnęło niepotrzebnie zmartwionego pływaka, gdzie dopóki ten nie usłyszał czegokolwiek ze strony niższego, był gotowy na drastyczne wieści, czy cokolwiek, co wpisywałoby się w potencjalny, czarny scenariusz. Niezmiernie więc mu ulżyło, jak chodziło o coś zupełnie innego
____Nie powiem, kąpiel brzmi przyjemnie… Ale razem? Jak razem- — zobaczenie wanny uświadomiło mu, że jest to jak najbardziej możliwe. Jednak nie sama wanna sprawiała kłopot, co do wspólnej kąpieli - bardziej zaskoczyła go propozycja wychodząca od samego Arthur’a, na którą nawet nie odpowiedział, jedynie posłusznie dał się zaciągnąć do łazienki i obserwować, jak ten krząta się po pokoju, szykując najpierw samą wannę. Co robił Elliot? Stał jak słup, nie do końca przekonany do tego, że Sullivan zwyczajnie sobie nie żartuje. W końcu mógł to zrobić, jako jeden z wielu niewinnych i uszczypliwych żartów, jakie rzucali między sobą, choć ten temat może do takich nie należał.
____Jednak był w pełni zapewniony, że to nie jest jakiś złośliwy kawał z jego strony, kiedy stojący przed nim, acz odwrócony plecami, florecista zrzucał po kolei części ubrania z siebie. Nie było mu więcej potrzebne, żeby sam, niczym poparzony, pozbył się swoich i wlazł do wanny, ostrożnie sadzając się zaraz za niższym. I będąc już w wodzie, w czym pomogło parę niezręcznych ruchów do poprawienia swojej pozycji, długo zastanawiał się nad odpowiednim ułożeniem dłoni. W pewnym momencie zrezygnował z bezcelowego zawieszania ich w powietrzu, w obawach przed położeniem ich w nieodpowiednim miejscu. Z kolei zdecydował się na wzięcie płynnego mydła i po nałożeniu odrobiny, zaczął delikatnie rozprowadzać je po plecach Sullivan’a
____Hm? — mruknął na znak, że słucha jego słów, ale nie zaprzestał nieznacznego masażu, na który sobie pozwolił przy okazji kąpieli. I słuchał, chwilami nieco się rozpraszając - to, przez nieznaczne zmiany na ciele przy ruchu mięśni studenta, to czując nieznaczne spięcie się, które niepewnie rozpływało się pod jego palcami. Jednak nieważne jak bardzo chciałby się rozproszyć, nie mógł. Arthur pozwolił sobie na wyrzucenie ciążących żali, Elliot bezsłownie zgodził się na bycie jego podporą w tym momencie.
____Rodzina to rodzina… — mruknął niczym echo na wietrze. Zgadzał się z tym, oczywiście, że tak. Ale nie umiał zignorować gorzkiego posmaku, jakie zostawiały w jego ustach. Stosował to i w swoim przypadku, ale czy powinien? Pewnie nie, sam Arthur nieraz ostrymi słowami starał się mu uświadomić, że jego ojciec odgrywa chorobliwie negatywną rolę w jego życiu, ale wciąż był jego ojcem.
____Nie musisz podejmować decyzji teraz zaraz, Artie. Ani w tym tygodniu, czy miesiącu — zatrzymał swoje dłonie na ramionach niższego — Nie musisz mu nawet wybaczać. To, że tego nie zrobisz nie równa się z tym, że musicie zerwać kontakt — mówił czysto to, co uważał. Wiedział, że nie jest to coś prostego, szczególnie, kiedy na linii było coś tak kluczowego, jak tożsamość Sullivan’a. Ale mimo tego, wszystko, co starszy mężczyzna robił, było dla ich bezpieczeństwa, dla stworzenia bezpiecznej przestrzeni, w której mogli przeżyć swoje dzieciństwo — Wiem, że te lata kłamstw na pewno dużo zniszczyły, ale… sam fakt, że on też chce utrzymywać z Tobą kontakt dużo znaczy. Bez sensu byłoby to kompletnie olać — delikatnie objął skierowaną w swoją stronę twarz Sullivan’a, nie pozwalając mu na oderwanie wzroku.
____Najważniejszy krok i tak już zrobiłeś — uśmiechnął się delikatnie, aby po kilkunastu sekundowym wpatrywaniu się w nieco zwilżone rzęsy Arthur’a, złożyć ostrożnego całusa na jego ustach — Pogadałeś z nim, gdzie tak serio to ja prędzej bym się obsrał niż wszedł do tego więzienia — nie zamierzał szczędzić w środkach, aby zapewnić Sullivan’a co do kalibru jego decyzji tego dnia.
Dijira
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Dijira
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

leave me alone - Page 9 Empty Re: leave me alone {01/01/23, 01:05 pm}

ARTHUR SULLIVAN

- A jak sobie wyobrażasz kąpiel razem?-Arthur wywrócił oczami. –Ty i ja. W wannie. Całkiem proste, czyż nie? –wiedział, że niepotrzebnie się wyzłośliwia, ale… Elliot sam się podłożył, a Arthur był nieco zestresowany i niepewien swojej decyzji, ale… Ufał Crowley’owi. I nie mógł pozwolić temu co się stało z Morton’em rzucać cienia na swoje relacje z innymi ludźmi. Zwłaszcza nie teraz, zwłaszcza nie z Elliot’em. Jeśli kiedykolwiek mieli pójść… Dalej, Arthur musiał się przełamać.
I doceniał to, że Crowley dawał mu okazję do zmiany zdania, naprawdę, ale… Sullivan nie zamierzał sie wycofać. Już zdecydował, że musi się przemóc i był uparty – zamierzał to zrobić, nawet jeśli jakaś cząstka
Arthur naprawdę kochał Crowley’a. Nie była to zawsze łatwa miłość. Momentami naprawdę przynosiła mu sporo bólu. Stawiała go przed wyzwaniami i dylematami, których wolałby uniknąć. Poddawała w wątpliwość jego przekonania… Ale nikt nigdy nie mówił, że będzie łatwo, prawda? A oni od początku mieli… swoje przeszkody, ale… było warto. Wszystkie te cichy, spokojne momenty, który wspólnie dzielili były koniec końców warte zachodów, które do nich prowadziły.
Elliot był ich warty.
A resztą, czego więcej Arthur mógł oczekiwać? Crowley przejechał z nim pół kraju. A nie musiał. Nikt nie miałby mu za złe, gdyby tego nie zrobił (a na pewno nie Sullivan). Wspierał Arthur’a, nawet jeśli rano rano ten był do zniesienia. Nie naciskał, kiedy szermierz nie był w stanie wydusić z siebie słowa, a teraz…
Nie, nie zamierzał zmieniać zdania. Nieważne czy chodziło o Elliot’a, czy o tą durną kąpiel, zamierzał zostać przy swojej decyzji.
Kiedy obaj znaleźli się w wannie, Arthur się w końcu nieco rozluźnił, wzdychając cichutko gdy ręce Elliot’a wylądowały na jego plecach, czując jak napięcie powoli z niego schodzi. Elliot miał naprawdę magiczne ręce… Sullivan był gotowy praktycznie się rozpłynąć.
Nie było tak źle – tak długo jak nie skupiał się na sobie, a na chłopaku, tak długo był w stanie odepchnąć od siebie to nieprzyjemne uczucie, ten strach, że Crowley będzie go widział, tak jak Arthur widzi samego siebie, że będzie w jakiś sposób… obrzydzony, albo gorzej. Sullivan wiedział, że to irracjonalne, bo Crowley zapewniał go przez akcje i słowa, że jest inaczej na każdym kroku…
Chociaż nie, tu chyba nie chodziło nawet o opinię Elliot’a – bardziej o myśli krążące w głowie Arthur’a i strach, że ktoś się z nimi zgodzi, że to nie tylko wytwór jego wyobraźni, a naprawdę jest…
-Wiem, że nie muszę decydować, ale po prostu nienawidzę tej sytuacji –pociągnął lekko nosem, zmuszając się do skupienia na temacie. Arthur po prostu chciał… Normalnej rodziny. Chciał, żeby wszystko wróciło do normy. Wiedział, że to niemożliwe, że nie może uciec od tego co się stało, ale… Oddałby wszystko, żeby było inaczej.
-Rok temu bym nie przewidział, że okaże się, że mój ojciec jest najbardziej poszukiwaną osobą w kraju –westchnął cicho. –Ale cóż… Nic nie mogę na to poradzić prawda? Muszę to po prostu zaakceptować –nie było sensu się złościć, czy temu zaprzeczać. Arthur był kim był… Niezależnie od tego kim był jego ojciec.
-Jeśli nie zrobiłeś nic złego, wchodzenie do więzienia nie powinno być i niczym strasznym, Ellie –zaśmiał się cicho.

-Ale nie chcę całkiem go stracić. Kilka listów nie zaszkodzi i… I… Zobaczymy –zgodził się z Elliot’em. Ten miał rację. Pierwszy krok był wykonany. Nie wiedzieli, gdzie zabiorą ich następne, ale jedno było pewne – Arthur nie chciał wycinać swojego ojca całkiem ze swojego życia, nawet jeśli nie zgadzali się jeśli o wiele, wiele rzeczy idzie. Mimo wszystko byli rodziną. Mimo wszystko coś w tym było – inni na miejscu ojca Arthur’a, mogliby nie chcieć mieć z nim nic wspólnego, mogli go wykląć…
Jego ojciec pomimo wszystko nie skreślił go całkowicie…
Arthur powinien mu dać mu szansę… Zwłaszcza, że biorąc pod uwagę, że to nie tak, iż Sullivan Senior był złym rodzicem, nie licząc tych wszystkich kłamstw, czyż nie?
Kiedy Elliot go pocałował, Arthur tylko oplótł jego szyję ramionami, przyciągając chłopaka bliżej do siebie i nieco pogłębiając pieszczotę. Wplótł palce jednej dłoni we włosy chłopaka, lekko gładząc go po karku drugą dłonią, czując jak napięcie powoli z niego schodzi. Jak wątpliwości i stres powoli schodzą na drugie miejsce… Cóż, fakt, że miałeś za sobą nagiego Elliot’a Crowley’a, definitywnie pomagał jako rozproszenie.
-Dziękuję, że tu ze mną przyjechałeś, Ellie –wymamrotał dosyć mocno rozkojarzony, w końcu nieco odsuwając się od pływaka. –Bez ciebie… Stchórzyłbym już dawno i pewnie w ogóle nie dojechał do Arizony. Albo dojechałybym tutaj i nie wszedł do więzienia-Arhtur miał problem z podleganiem na innych. Zwłaszcza ostatnimi czasy. Ale prawda była taka, że bez wsparcia Elliot’a, w ogóle by go teraz tutaj nie było.
Ja… Naprawdę to doceniam –może z czasem, powoli Arthur nauczy się kiedyś, że potrzeba pomocy nie była słabością. Może nauczy się polegać bardziej na innych… Chociaż trochę.

Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

leave me alone - Page 9 Empty Re: leave me alone {}

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach