Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Charm Nook Wczoraj o 10:56 pmAku
Where is my mind?Wczoraj o 08:14 pmEeve
This is my revengeWczoraj o 08:00 pmKurokocchin
From today you're my toyWczoraj o 07:43 pmKurokocchin
Lies07/05/24, 09:07 pmSyriusz
Careful, I bite06/05/24, 06:54 pmKass
Alteros06/05/24, 08:04 amYoshina
A New Beginning 06/05/24, 03:49 amYulli
The Arena of Hell05/05/24, 09:00 pmNoé
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
7 Posty - 33%
6 Posty - 29%
2 Posty - 10%
2 Posty - 10%
1 Pisanie - 5%
1 Pisanie - 5%
1 Pisanie - 5%
1 Pisanie - 5%

Go down
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... - Page 2 Empty You're getting on my nerves... {18/06/22, 11:22 pm}

First topic message reminder :



You're getting on my nerves...



!AUGENSHIN IMPACTKAEBEDO


Albedo pomaga w kawiarni jego babci jako barista. Od początku jest świadomy tego, że babcia coraz mniej ma siły do prowadzenia biznesu, więc stara się zajmować również prowadzeniem działalności. Okazuje się, że na przejęcie kawiarni chętny jest Kaeya, co od początku nie podoba się Albedo, który zamierzał zając się biznesem po babci. Nie chce oddawać czegoś, co przez wiele lat było pielęgnowane przez jego najbliższą osobę.  





Kaeya Alberich
YEONJUN




Albedo Herden
KUROKOCCHIN





Emme


Ostatnio zmieniony przez Kurokocchin dnia 19/06/22, 08:23 pm, w całości zmieniany 2 razy

Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... - Page 2 Empty Re: You're getting on my nerves... {15/08/22, 08:45 pm}

ALBEDO  HERDEN

    Byłem zmęczony pracą, miałem prawo gubić się we własnych słowach. Na dodatek on nie jest lepszy, na początku robi z siebie dupka, a teraz próbuje zgrywać czułego faceta, który uważa, że ot tak pojawią się wyrzuty sumienia. Znałem go od lepszej i gorszej strony, miał prawo się zmienić.
- Sam uznałeś, że się zmieniłeś, więc to tej strony ciebie nie znam - wzruszyłem ramionami, jakby to miało jakieś większe znaczenie. Dla mnie nie miało. Dla mnie mógł dalej pozostać irytującym dupkiem, z którym nie chcę mieć nic do czynienia. Teraz skoro działa w kawiarni, nie byłem w stanie go unikać. Zamierzam nieco z dystansem do wszystkiego podchodzić i nie prychać na niego za każdym razem. Czy mi się uda? Nie wiem, zwykle i tak jestem zarobiony, bo spędzam cały dzień w kawiarni.
    Wiedziałem, że nie będzie tak, jak kiedyś, ale część mnie cieszyła się, że Kaeya będzie chciał spróbować i nie zepsuć wszystkiego po raz drugi. Babcia zawsze mi powtarzała, że człowiekowi należy się druga szansa, choć nie miała na myśli przestępców, oni zasługiwali na swoje kary.
- Trzymam cię za słowo - powiedziałem i choć chciałem to ukryć, to na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Szybko jednak zbledłem, kiedy zaproponował mi, że mnie odprowadzi. Miał w tym jakieś ukryte motywy? Babcia była w domu, więc nic by mi nie zrobił, ale nie wiem czy chcę, aby poznawał mój nowy adres zamieszkania. Mimo wszystko, czy powinienem ot tak odmówić? Stara się, widzę to, a ja... Nigdy nie potrafiłem mu ostatecznie odmówić. Nie mogłem jednak powstrzymać śmiechu i chyba tym go zaskoczyłem, więc odchrząknąłem i spojrzałem na niego nieco poważnie.
- Przystojny dżentelmen? Przystojny może i jesteś, ale dżentelmenem bym cię nie nazwał, a co do niebezpieczeństwa... Wiesz, po tym co ostatnio zrobiłeś, nie jestem w stanie ci zaufać, że nic nie zrobisz - powiedziałem, po czym zacząłem iść przed siebie, w kierunku ulicy, na której znajdowało się blokowisko z mieszkaniami. Po paru krokach się zatrzymałem i odwróciłem się w jego stronę.
- Idziesz? Chyba nie chcesz by ktoś mnie zaatakować - uśmiechnąłem się lekko. Nie wiem co mi odbiło, może rzeczywiście zmęczenie nie pozwalało mi trzeźwo myśleć. No nic, jak już jest to niech się na coś przyda.
   Rzeczywiście o tej godzinie bywało niebezpiecznie, ale też nie miałem pewności, że w razie czego stanie w mojej obronie. Kiedy zrównał ze mną kroku, poprawiłem włosy, które luźno opadały na ramiona, od czasu do czasu wchodzą na twarz, co mega mi przeszkadzało. Wziąłem  kosmyk włosów za ucho i szedłem w milczeniu. Serce biło mi szybciej, a uśmiech cisnął się na twarz. Może i przeżyłem dzisiaj mieszankę emocjonalną i nienawidzę go jednocześnie dając mu szansę na pokazanie się z tej lepszej strony, ale ostatecznie czuję się nieco lżej i lepiej z samym sobą.
- Więc rozmowa na temat kawiarni, to była tylko wymówka? Naprawdę myślałem, że chcesz o tym porozmawiać, chyba że specjalnie przeprowadziłeś ze mną tą rozmowę, aby zrzucić teraz bombę? - zmarszczyłem brwi nieco podejrzliwe. Często miał takie zagrywki, więc nie zdziwiłbym się, gdyby lada moment zepsuł mój dobry humor.
yeonjun
Tajemniczy Gwiazdozbiór
yeonjun
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... - Page 2 Empty Re: You're getting on my nerves... {16/08/22, 06:32 pm}


KAEYA ALBERICH


Pojawiające się i zmieniające w natychmiastowym tempie emocje na twarzy Albedo wprawiały mnie w niemałą konsternacje. Zastanawiałem się, co mu tak naprawdę siedzi w głowie? Chciałem to wiedzieć, ale i zapewne i tak by mi nie powiedział. To wiedział tylko on sam.
  Wzruszyłem ramionami, uśmiechając się niewinnie, kiedy mnie wyśmiał. Chyba pierwszy raz od dawna usłyszałem jak się śmieje i to z mojego powodu. Brzmiało to naprawdę szczerze. Cóż, najważniejszą cechę zaakceptował. Nad byciem dżentelmenem jeszcze popracuję.
  Zrównałem z nim krok i schowałem ręce do kieszeni. Nie zamierzałem już z nim rozmawiać, więc dla mnie mogliśmy iść w ciszy. Chciałem po prostu zrobić coś dobrego. A jak już wspominałem, nie chciałem z nim nawiązywać przyjaźni. Wystarczyłoby mi, jeśli odrobinę by mi zaufał. Już teraz zauważyłem, że kiedy dał mi szansę to się trochę uspokoił. Miałem nadzieję, że będzie tylko łatwiej. Tymczasem Albedo postanowił znowu poruszyć temat kawiarni. Myślałem, że nie chciał już zamienić ze mną więcej żadnego słowa.
  Westchnąłem poirytowany, lecz zanim odpowiedziałem chwilę się namyśliłem. Dla mnie moje zamiary były oczywiste, ale Albedo był bardzo uprzedzony i nie mogłem go za to winić, że zadawał mi takie pytania. Wciąż musiałem się wiele nauczyć, w tym priorytetowa była cierpliwość.
  – Nie do końca. Chciałem o tym rozmawiać, ale przede wszystkim zależało mi na rozmowie na nasz temat. Gdybym ci o tym powiedział, to pewnie nawet byś się nie ruszył z miejsca – stwierdziłem. Potarłem dłonią czoło i ponownie westchnąłem.
  – Nie zamierzam…zrzucać żadnej bomby – rzekłem z trudem, ponieważ te wyrażenie według mnie brzmiało idiotycznie i wypowiedzenie tego ciężko przechodziło mi przez gardło.
   – Wspominałem ci już, że twoja babcia nie ma ostatniego słowa. Nawet jeśli stwierdziłem, że nie masz nic do powiedzenia to nie miałem racji. Razem z Sucrose wykonujesz w kawiarni większość obowiązków. Cokolwiek będę chciał zrobić, to muszę ustalić z tobą, czy to jest w ogóle wykonalne. Nie znam się na prowadzeniu kawiarni, więc nie wiem jakie działania będą dla niej ostatecznie odpowiednie. Nie zlecę ci zorganizowania cyrku, jeśli nie potrafisz wytresować słonia i boisz się ognia. Sam mógłbym wynająć od tego ludzi, ale ostatecznie ty wiesz czy kawiarnia na tym nie ucierpi – wyjaśniłem. Nie chciałem mu tego mówić, ale musiałem być z nim szczery. Jeśli nie będzie znał moich zamiarów i możliwości, to cały czas będzie podejrzliwy. Jednocześnie i tak się wkopałem, mówiąc mu to. Może odrzucić większość moich propozycji, robiąc mi na złość. Miałem nadzieję, że nie jest na tyle mściwy. Pozostaje też jego babcia, ale Albedo mógłby jej wmówić cokolwiek, byleby wyszło na jego korzyść. Z kolei Sucrose... zapewne stanęłaby po jego stronie i w ten sposób nie będę mógł wykonać żadnego ruchu.
   – Dlatego potrzebuję cię trzeźwo myślącego. Chciałbym abyś mnie wysłuchał i rozumiał co do ciebie mówię. Nie będzie to możliwe, jeśli za każdym razem kiedy się pojawiam, patrzysz na mnie jakbyś chciał się rozpłakać i jednocześnie mnie zabić. Musisz myśleć o kawiarni, a nie o mnie – dodałem. Miałem nadzieję, że teraz rozumie, ale wiedziałem, że to nie będzie dla niego łatwe do przyswojenia.
  – Teraz jednak kiedy wyszło, że nie znasz nawet części prawdy, to nie ma mam zamiaru poruszać żadnego tematu dotyczącego kawiarni – rzekłem na koniec. Jeśli to go nie uspokoi to nie miałem pojęcia już co robić. Powiedziałem mu chyba wszystko co mogłem. Zresztą, podejrzewałem że  żaden z nas już nie miał siły, żeby o tym myśleć. Zamartwianie się też nic mu nie pomoże. Wyjdzie mu na dobre, gdy tym razem mnie posłucha.
   
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... - Page 2 Empty Re: You're getting on my nerves... {19/08/22, 06:47 pm}

ALBEDO  HERDEN

    W sumie miał rację. Gdyby jasno mi powiedział, że chce porozmawiać o naszej przeszłości, to najprawdopodobniej uciekłbym od razu do domu. Nigdy nie chciałem do tego wracać, ale z jednej strony czułem ulgę. Co nie oznacza, że o wszystkim zapomnę. Oddałem mu swoje wszystkie pierwsze razy, nic dziwnego, że to zerwanie oraz fakt, że był ze mną dla zakładu, tak się na mnie odbiło.
- Cieszę się, że jednak cenisz sobie moje zdanie. To, co powiedziałeś wtedy w szatni... Babcia może i jest właścicielką, ale w przyszłości to ja mam zająć się tym miejscem, więc naprawdę zabolało mnie to, co wtedy powiedziałeś. Mam więcej do powiedzenia, niż ci się wydaje. Tym bardziej, że moja babcia musi w końcu odpocząć - powiedziałem. O dziwo, mogłem z nim spokojnie rozmawiać, naprawdę potrzebowałem tego, chociaż nadal czuję się przy nim niepewnie. Jestem ostrożny, sprawdzam każdy jego krok oraz brzmienie głosu. Kaeya potrafi oszukiwać patrząc człowiekowi w oczy. - I żeby nie było, wcale o tobie nie myślę - skłamałem, ale nie chciałem dać mu satysfakcji z tego, że ma rację. Ostatnio cały czas moje myśli krążyły wokół niego i wcale mi się to nie podobało. Poza kawiarnią nie robiłem niczego innego, nie miałem zajęcia czy znajomych, z którymi mogłem wyjść do klubu i napić się czegoś, dlatego cały czas skupiałem się na jednej osobie.
    Zatrzymałem się na czerwonym świetle i włożyłem dłonie do kieszeni, aby nieco je sobie ogrzać.
- Postaram się mniej zabijać ciebie wzrokiem, obiecuję. Muszę po prostu to wszystko przetrawić, przespać się z tym. Nie jest mi łatwo ot tak zmienić nastawienie. To, że teraz normalnie rozmawiamy jest dla mnie zaskoczeniem. Mam swoje obawy, kawiarnia to mój drugi dom, a ty jesteś tam mimo wszystko kimś obcym. Muszę mieć pewność, że nie zniszczysz mi miejsca, które kocham ja oraz moja babcia - powiedziałem z  delikatnym uśmiechem i ruszyłem przez pasy. Powoli zbliżaliśmy się do skupiska bloków, więc chciałem go już zatrzymać i podziękować, ale nie zrobiłem tego. Chciałem z nim spędzić więcej czasu. Nienawidziłem go, ale jednocześnie moje serce szybciej przy nim biło, a ciało pragnęło kontaktu. Czułem, jak moje poliki się czerwienią i to nie z zimna. Po tych trzech latach nadal na mnie działa, to jest z jednej strony bardzo smutne, bo myślałem, że łatwiej mi będzie o nim zapomnieć.
- Dziękuję, że mnie zaprosiłeś. Masz jeden punkt więcej do bycia dżentelmenem - powiedziałem, kiedy zatrzymałem się przed klatką. Spojrzałem na okna mieszkania i nie zdziwiłem się, kiedy światła były zgaszone.  Babcia musiała już spać, więc będę musiał być ostrożny. Spojrzałem na Kaeye. - Mój numer telefonu masz, jakbyś miał jakieś pomysły co do kawiarni, to możesz mi o nich napisać. Do zobaczenia - uśmiechnąłem się, po czym wpisałem kod i zniknąłem na schodach. Kusiło mnie, by go objąć, może nawet i pocałować.
      Musiałem wyrzucić z siebie te wszystkie niepotrzebne myśli i to jak najszybciej.  
yeonjun
Tajemniczy Gwiazdozbiór
yeonjun
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... - Page 2 Empty Re: You're getting on my nerves... {20/08/22, 07:52 pm}


KAEYA ALBERICH


Nie spodziewałem się, że aż tak mocno zareaguje wtedy na moje słowa. Chyba rzeczywiście powinienem zastanowić się, zanim cokolwiek powiem. Wtedy, widząc jego spojrzenie czułem satysfakcję, ale teraz gdy o tym wspominał, to raczej nie byłem z tego dumny. Może jednak potrafiłem czuć wyrzuty sumienia? Może to nie było jeszcze to, ale czułem się dziwnie. Nie potrafiłem tego też do końca opisać.
  Wywróciłem jedynie oczami na jego słowa. Tak jak myślałem, będzie zaprzeczał tylko po to, żeby zaprzeczyć ze względu na mnie. Nie oszuka mnie tak łatwo. Doskonale wiedziałem, że o mnie myśli. Inaczej bym tu nie przychodził, aby prosić go, żeby było inaczej. I wcale mi to nie schlebiało, wręcz mi przeszkadzało.
   – Rozumiem, bez pośpiechu – przytaknąłem potulnie. Zdawałem sobie sprawę. że wyrządziłem duże szkody. I nawet jeśli sam tego do końca nie dostrzegałem, to nie chciałem temu zaprzeczać. Zresztą, nigdzie mi się nie spieszyło. Miałem milion innych rzeczy na głowie, którymi powinienem się zająć. Mimo to, chciałbym się skupić tylko na kawiarnii. Aktualnie sprawiało mi to niejaką przyjemność. Wolałbym, aby te inne sprawy po prostu zniknęły i mi nie przeszkadzały.
   – Mówiłem ci, że nie zamierzam jej zniszczyć. Szkoda, żeby tak piękne miejsce zostało zniszczone i straciło swój potencjał. Chcę mieć z kawiarnii po prostu dobry zysk – odrzekłem, po czym sobie zdałem sprawę ze znaczenia tych słów. Właściwie, to od zawsze lubiłem mieć w posiadaniu ładne rzeczy. Może dlatego zainteresowałem się Albedo? Nie można zaprzeczyć, że ma w sobie urok. Najpierw on, teraz jego kawiarnia, którą niedługo przejmie. Cóż, wielka szkoda, że nas związek miał się okazać tylko zakładem.
   – Jeden punkt na ile? – spytałem rozbawiony, jednak tak naprawdę to ucieszyłem się, że w czymś punktuje. Jakby to miało mieć jakiekolwiek znaczenie.
   – Dobrej nocy – odrzekłem, unosząc rękę na pożegnanie. Chwilę jeszcze stałem, wpatrując się w drzwi od wejścia na klatkę schodową, zanim zdecydowałem się ruszyć w drogę powrotną do swojego mieszkania.
  Nagle poczułem wibracje w kieszeni, a po chwili rozległ się dzwonek telefonu. Wyciągnąłem komórkę, żeby spojrzeć na wyświetlacz, a następnie jęknąłem zrezygnowany i zdecydowałem się odebrać.
  – Musicie tak napastować człowieka, który dopiero co wrócił z randki? – spytałem protekcjonalnie.
  – Był pan na randce? – usłyszałem zdziwiony ton Ventiego po drugiej stronie. Zmarszczyłem brwi, nie bardzo wiedząc co go w tym dziwi. Naprawdę wyglądam aż na takiego nudziarza, który nie robi takich rzeczy? Porażka.
  – Tak, na takiej małej – odrzekłem z uśmiechem. Albedo by chyba mnie utopił w kubku kawy, gdyby usłyszał co wygaduje. Mój asystent po chwili się rozłączył, nie chcąc najwyraźniej psuć mi humoru. I bardzo dobrze. Byłem w świetnym humorze i ostatnie o czym chciałem słuchać, to o sprawach firmowych.
  Albedo był wyjątkowo uprzejmy po tej wymianie zdań. Nawet jeśli wydawało mu się to trudne, to bardzo dobrze mu to szło. Ciekawe jak długo to potrwa? Od razu lepiej będzie mi się pracowało, gdy zostanie z takim podejściem do mnie.
   
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... - Page 2 Empty Re: You're getting on my nerves... {23/08/22, 07:35 pm}

ALBEDO  HERDEN

    Przez kilka godzin myślałem o naszym spacerze oraz rozmowie. Miałem być twardy i się nie dać, a jednak zmiękłem niemal od razu. Nadal mu nie ufam i nie chcę, by za bardzo się do mnie zbliżał, ale trudno mi było ukryć zadowolenie, może nawet satysfakcję. Cholerne trzy lata minęły... Dlaczego moje serce dalej przy nim szalało? To pytanie odbijało się w mojej głowie przez długi czas, a nawet kilka dni, które na spokojnie minęły. Sucrose wypytywała mnie o szczegóły rozmowy z Kaeyą, ale nic wielkiego jej nie zdradziłem, jedynie wspomniałem, że postaramy się ze sobą jakoś żyć, ale to nic nie oznaczało. Babcia czuła się nieco lepiej, więc pomagała na kuchni piec ciasta. Całkiem przyjemnie się z nią robiło wypieki, jednakże każdego dnia widziałem, że sprawia jej to nieco więcej trudności. Przeniesienie maszyn czy ogólnie wyrabianie ciast ręką bywa bardzo męczące, a babcia uważa, że nic nie wyrobi tak dobrze ciasta, jak kobiece ręce. Może było w tym nieco prawdy, bo pamiętam swoje wpadki w trakcie nauki.
    Mieliśmy środę, więc ruch z rana był nieco większy, ale po południu nieco się zwolniło, kiedy spadł deszcz. Na początku było to nic niewinnego, ale rozpadało się na dobre.  Sporo osób brało kawy oraz desery na wynos, kiedy za oknem zrobiła się straszna ulewa. Niektórzy zostali w środku, aby przeczekać deszcz, który nie był dla nikogo litosny.
- Nie powinniśmy zabrać krzeseł z zewnątrz? - zapytała przyjaciółka. Spojrzałem za okna na nasz mały ogródek, po czym westchnąłem nieco zrezygnowany.
- Niech na razie tak zostanie, nie ma silnego wiatru, więc chyba nic ich nam nie ukradnie - uśmiechnąłem się lekko, po czym rozejrzałem się po sali, aby zobaczyć czy ktoś czegoś nie potrzebuje. Babcia po chwili do nas dołączyła i podała pod nos babeczki.
- Miałam już iść do domu, ale chyba przeczekam. W ogóle, Albedo, jak się sprawuje pan Kaeya? Jest bardzo sympatyczny, prawda? Na początku mnie przestraszył tym wszystkim, ale jednak nie jest takim złym chłopcem - uśmiechnęła się delikatnie. Lubiłem oglądać jej uśmiech, który był zawsze szczery i boję się, że pewnego dnia go zabraknie.
- Ujdzie, nie jest moim ulubieńcem, ale może się przyda - powiedziałem. Czułem na sobie wzrok przyjaciółki, która nie wiedziała czy mówię szczerze, czy kłamię. Nigdy bym babci nie okłamał, no może odrobinkę, ale to było tylko po to, aby nie dostała zawału.
- Może powinniśmy wszyscy razem wyjść gdzieś, aby lepiej się poznać? U mnie już nie te lata, aby chodzić po barach, na dodatek jak pan Kaeya się sprawdzi, to będę chciała wyjechać na dwa tygodnie. Ufam tobie, wnuku, więc nie będę się niczym martwić - powiedziała, a ja już otwierałem buzię, kiedy za drzwiami rozległ się hałas. A jednak, krzesła zaczęły latać.
- Zabiorę je - powiedziałem, po czym wyszedłem na zewnątrz, aby złożyć krzesła i wrzucić je na szybko do środka. Nie byłem na zewnątrz nawet pięciu minut, a przemokłem od razu.
- O rany, powinieneś pójść do szatni i szybko się wysuszyć - stwierdziła Sucrose, które od razu do mnie podbiegła.
    Przetarłem swoją brodę, po której spływała woda. Moje włosy od razu się wydłużyły i stały się bardziej przyklapnięte, zaś koszula była cała mokra, przez co nieco prześwitywała. Widziałem rumieniec u przyjaciółki, ale babcia na szczęście nic nie zauważyła, bo poszła w tym czasie zagadać gości.
- Uważaj - zostałem pociągnięty bardziej do przyjaciółki i o mało cię sie na nią nie przewróciłem. Odwróciłem się w stronę drzwi, którymi mogłem dostać, kiedy stałem tak blisko niego.
- Och... - wydusiłem z siebie, kiedy zobaczyłem Kaeye. Serce znów zabiło szybciej i bałem się, że mężczyzna to usłyszy. Odsunąłem się od przyjaciółki, która spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Dzień dobry. Pan Kaeya, prawda? Nie mieliśmy jeszcze okazji sie poznać. Sucrose, kelnerka oraz przyjaciółka Albedo - wyciągnęła dłoń do mężczyzny, więc spojrzałem na niego, niemal zmuszając go, aby ścisnął jej dłoń i nie próbował odtrącić. Dżentelmen... Miał się nim przecież stać.
yeonjun
Tajemniczy Gwiazdozbiór
yeonjun
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... - Page 2 Empty Re: You're getting on my nerves... {24/08/22, 02:40 pm}


KAEYA ALBERICH


 Cieszyłem się, że udało mi się porozumieć z Albedo, zanim rzucił się na mnie natłok pracy. Niby nie było to nic skomplikowanego, ale przez sporą ilość spotkań z klientami i papierkową robotę, nie miałem czasu, żeby zajrzeć do kawiarni. Wielka szkoda, bo lubiłem tam przebywać. Poza tym, że chciałem dostawać pewien procent z zysku, to jednak było to bardzo ładne i przytulne miejsce. Nie dziwne, że mieli takie powodzenia.
  W końcu znalazłem chwilę czasu i gdy nie miałem już zaplanowany na ten dzień żadnych spotkań, to mogłem wyjść wcześniej z  biura. Na nieszczęście, pogoda nie dopisywała. Ledwo zdążyłem wsiąść do samochodu, kiedy zaczęła się straszna ulewa. Nie lubiłem prowadzić samochodu podczas trudnych warunków pogodowych, dlatego cieszyłem się, że kawiarnia nie była zbyt daleko. Przejeżdżając obok, w poszukiwaniu miejsca parkingowego dostrzegłem Albedo, który zabierał krzesła. Rzeczywiście, pogoda się tylko pogarszała. Zaczęło mocno wiać i nie zapowiadało się na to, żeby miało to szybko przejść.
  Zabrałem parasolkę z siedzenia pasażera i wysiadłem z samochodu. Niby to było zaledwie kilka kroków, żeby przejść z samochodu do kawiarnii, ale było też spore ryzyko utonięcia w kałuży, czego chciałem uniknąć.
  Wszedłem do kawiarni, o mało nie uderzając wejściowymi drzwiami Albedo. Spojrzałem na tę dwójkę; Sucrose i Albedo, którzy stali wyjątkowo blisko siebie. Stałem chwilę w bezruchu, nie reagując kompletnie na to, co dziewczyna do mnie mówi. Ocknąłem się dopiero, gdy spojrzałem na Albedo, który ponaglał mnie wzrokiem.
  – Ach, w rzeczy samej. Tak to ja. Miło mi cię poznać –  wymusiłem sztuczny uśmiech, a następnie wyciągnąłem dłoń, żeby ją uścisnąć.
  – Proszę mi wybaczyć, ten brak manier. Moje wprowadzenie mogło być trochę zbyt chaotyczne. Nawet jeśli się sobie nie przedstawiliśmy oficjalnie, to zdążyłem zauważyć, że  jesteś w tej kawiarnii niezastąpiona i bardzo ciężko pracujesz. – rzekłem, puszczając jej dłoń.  Miałem być dżentelmenem, ale nie sądziłem, że Albedo będzie wymagał tego abym zachowywał się tak też wobec innych. Miałem na myśli tylko jego.
  – Albedo – zwróciłem się do chłopaka, lustrując go wzrokiem od dołu do góry –moczysz podłogę – wskazałem palcem na kałuże, która się pojawiła w miejscu, w którym stał.  Przeprosiłem Sucrose, ponieważ zamierzałem odejść. Położyłem rękę na ramieniu Albedo i skierowałem w stronę szatni. Puściłem go przodem, zabierając rękę i zatrzymałem się, aby przywitać z babcią Albedo, która stała i się nam przyglądała.
  – Ale diabelska pogoda, prawda? – rzekła, spoglądając z lekkim zmartwieniem na okno.
  – Faktycznie.  Prawdziwe urwanie chmury. Nie wygląda aby szybko przeszło – stwierdziłem, po czym spojrzałem na kobietę. Nie rozumiałem skąd u niej takie zmartwienie. Może dzień nie był najlepszy, ale to tylko zwykły deszcz. Babcia Albedo, widząc moje pytające spojrzenie szybko mi wyjaśniła, że miała właśnie wracać do domu, żeby odpocząć.
  – Proszę się nie martwić. Przyjechałem samochodem, więc mogę panią odwieźć. Mam też parasolkę – rzekłem z uroczym uśmiechem.
  – Dziękuje Panu bardzo. Poczekam jeszcze trochę, jeśli nie przestanie to zabiorę się razem z Panem. Ostatnio ciągle się mijamy – zaśmiała się lekko.
 Po tej krótkiej wymianie zdań, skierowałem się do szatni. Sam chciałem odłożyć parasolkę i ściągnąć kurtkę, która myślałem, że wystarczy.
  – Dobrze jest wejść do kawiarni, nie czując się, jakbym był na celowniku. Jesteśmy na dobrej drodze – zwróciłem się do Albedo, który akurat się przebierał.
  Sięgnąłem po jakiś ręcznik z szafki i wieszak. Stanąłem przed chłopakiem, czekając aż się rozbierze.
  – Stałbyś tak jeszcze przez kolejne pięć minut i na pewno byś nie złapał przeziębienia – rzuciłem sarkastycznie. Cóż, nie dało się ukryć, że w tej mokrej koszulce wyglądał naprawdę ponętnie i najwyraźniej nie tylko ja tak uważałem. Wzrok Sucrose nie da się pomylić z niczym innym.  
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... - Page 2 Empty Re: You're getting on my nerves... {29/08/22, 07:40 pm}

ALBEDO  HERDEN

    Jedyna rzecz, jaka mnie dzisiaj zaskoczyła, to Sucrose, która zarumieniła się mocniej na słowa Kaeyi. Mentalnie powtarzałem jej, by mnie nie zdradziła.
- D-dziękuję, to bardzo miłe słowa - powiedziała, na co przewróciłem oczami. Czy on każdego oczaruje? Mnie, babcie, Sucrose... Miałem naprawdę ochotę go walnąć za to, że jednym zdaniem potrafi sobie owinąć każdego wokół palca.
- Och... - wydusiłem z siebie, kiedy zwrócił mi uwagę, na moje mokre ubrania oraz kałużę, która pode mną się tworzyła. Moje poliki nabrały rumieńca i miałem ochotę zwiać stąd, jak najszybciej, a Kaeya mnie w tym wyręczył. Spojrzałem na niego, kiedy skierował mnie do szatni, ale sam został z tyłu, aby zagadać moją babcię. Wiem, że miałem inaczej go traktować, ale i tam zmarszczyłem brwi, kiedy z nią tak swobodnie rozmawiał. A nie mówiłem, że każdego sobie owinie wokół palca? Moja babcia mogłaby mu teraz z ręki jeść.
    Wszedłem do szatni i od razu zacząłem zdejmować przemoczone ubrania. Akurat dzisiaj musiała ta pogoda tak nas zaskoczyć? Szkoda, że wcześniej nie zabrałem krzeseł, wtedy nie musiałbym stać w szatni, w której zaraz pojawił się Kaeya. Wzdrygnąłem się na jego obecność, po czym odwróciłem się w jego stronę.
- Za to ja byłem na twoim celowniku. Chciałem mnie pewnie tymi drzwiami znokautować - powiedziałem. Zdążyłem pozbyć się rumieńca, która jedynie mnie irytował, ale no... Naprawdę nie chciałem głupio wyglądać, nie przed nim. - Moja odporność dobrze się trzyma, nie łatwo mnie przeziębić - dodałem, po chwili jednak kichnięcie mnie zdradziło przez co mi było bardzie głupio. Cholera, nie chciałem się przeziębić, bo nie mógłbym do kawiarni przychodzić, a wtedy kto by się nią zajął? Samej Sucrose nie mógłbym tutaj zostawić. Ufam jej, ale bywa niezdarna i wątpię by sama dała radę wszystko ogarnąć przez tyle godzin. Obsługa stoiska, przyjmowanie zamówień i pilnowanie porządku... Dla jednej osoby to za dużo.
- Dziwię się, że w taką pogodę zdecydowałeś się zawitać do kawiarni - powiedziałem, po czym odwróciłem się do niego plecami, żeby rozpiąć w końcu koszulę i zdjąć ją z siebie. Dopiero teraz czułem jak bardzo byłem przemoknięty, ponieważ nawet moja skóra była zimna od deszczu. Zadrżałem z nieprzyjemnego chłodu, który mnie dopadł. Dziwnie czułem się przebierając przy nim. Owszem, widział mnie już kiedyś nagiego, ale teraz to coś zupełnie innego. Nie widzieliśmy się tyle czasu i było to dla mnie po prostu niekomfortowe. Mimo tego, musiałem się też spodni pozbyć, które również przez deszcz bardziej przylegały mi do nóg. Skrzywiłem się, kiedy zdałem sobie sprawę, że jesteśmy za blisko siebie i odsunąłem się, by móc swobodnie zdjąć spodnie. Na szczęście miałem koszulę na zapas, ale na dół musiałem założyć jeansy w których przyszedłem rano.
    Wziąłem ręcznik, aby wytrzeć swoje ciało, włosy zostawiając na później. Teraz żałowałem, że nie było tutaj żadnej suszarki, którą mógłbym użyć do swoich włosów. Co jak co, ale przez ich długość, dość długo mi schły.
- Cieszę się, że nie zignorowałeś dłoni mojej przyjaciółki. Jest naprawdę miła, a na dodatek już ją do siebie przekonałeś. Jak ty to robisz? Masz jakiś dar czarowania innych? - zapytałem, kiedy zakładałem spodnie na swoje nogi. Były bardziej obcisłe niż te do pracy, więc musiałem nieco się nagimnastykować, aby wcisnąć je na swój tyłek.  
yeonjun
Tajemniczy Gwiazdozbiór
yeonjun
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... - Page 2 Empty Re: You're getting on my nerves... {29/08/22, 11:05 pm}


KAEYA ALBERICH


 Prychnąłem cicho z rozbawieniem, słysząc jego słowa. Nie miałem pomysłu na ciętą ripostę, którą mógłbym rzucić w odpowiedzi, w stronę Albedo, więc po prostu to przemilczałem. Pewnie nawet tak nie uważał. Przez ten deszcz mało co widziałem, co się działo w kawiarnii. Nawet jeśli bym go uderzył, to przez przypadek. Wtedy mógłbym mieć wyrzuty sumienia. Prawdopodobnie.
 Obserwowałem w milczeniu, jak chłopak się przebiera. Nie zwrócił mi uwagi, żebym stąd wyszedł, więc dzięki temu mogłem obserwować bezwstydnie jego ciało.
   Mimowolnie uniosłem jedną brew, widząc jak próbuje standardowo podważyć moje zdanie. I jak zwykle miałem racje. Skwitowałem jedynie krótkim ,,Aha’’, które oznaczało niedwierzanie.  Nie będę się z nim sprzeczał jak z jakimś dzieciakiem.
  – To moja pierwsza wolna chwila od dłuższego czasu. Miałem straszny nawał pracy – mruknąłem zamyślony, wzrok miałem wlepiony  w jego plecy. Obserwowałem zarys mięsni, przy każdym jego ruchu. Było to bardzo pochłaniające. Jego skóra sprawiała wrażenie, wciąż aksamitnie delikatniej i gładkiej, tak jak ją pamiętałem.
  Zauważyłem, że Albedo jednak poczuł się nieco niepewnie. Mimo to, nie przejąłem się tym, ale poczułem odrobinę satysfakcji.
   Zdziwiłem się nieco jego słowami, które dotyczyły jego przyjaciółki Sucrose,  czego nie byłem wstanie ukryć. Byłem przekonany, że pała do mnie wielką niechęcią. Zwłaszcza na początku. Nie spodziewałem się, że tak łatwo wezmę ją na tą prostą, z pozoru grzecznie brzmiącą formułkę. Mówienie takich rzeczy przychodziło mi z łatwością. Miałem doświadczenie w relacjach z ludźmi, jeśli chodzi o sprawianie pierwszego dobrego wrażenia.
  – Nie wiem, jak ja to robię. To ty powinieneś widzieć o tym najlepiej – uśmiechnąłem się tajemniczo, po czym postąpiłem kilka kroków w stronę chłopaka.
  – Może w ten sam sposób jak oczarowałem ciebie?
– zapytałem. Rzuciłem mu ręcznik na głowę i objąłem ramieniem, lekko przyciągając do siebie. Pomimo tego, że sam byłem przez chwilę na deszczu, to w porównaniu do Albedo, mialem ciepłe dłonie.
   Ująłem palcami jego podbródek i delikatnie odchyliłem głowę do tyłu, żeby lepiej widzieć jego twarz. Zniżyłem rękę, którą go obejmowałem i przejechałem dłonią wzdłuż jego kręgosłupa. Pogładziłem go po łopatkach, żeby trochę rozgrzać swoim dotykiem.
  – A może ty mi powiesz, co sprawiło, że się we mnie zakochałeś? – puściłem jego podbródek i zjechałem dłonią do jego szyi, a następnie moja dłoń wylądowała na jego torsie, żeby ostatecznie zatrzymała się na brzuchu. Zbliżyłem swoją twarzy do swojej. Nasze usta dzieliło zaledwie kilka centymetrow. Byłem ciekaw jak długo by mi się nie opierał i gdzie była granica. Nie zamierzałem jej przekraczać, oczywiście. Nie zamierzałem się jednak odsuwać, dopóki sam tego nie zrobi.
   
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... - Page 2 Empty Re: You're getting on my nerves... {03/09/22, 04:06 pm}

ALBEDO  HERDEN

    Zapomniałem, że Kaeya ma inną pracę. Trochę mnie to dziwi, bo skoro już miał swoje miejsce, to na cholerę była mu ta kawiarnia? Dobrze wiedział, ze dojdą mu nowe obowiązki, więc może jednak miał w tym jakiś cel? Wiem, miałem dać mu szansę i nie zabijać go wzrokiem za każdym razem, kiedy go widzę, ale nie oszukujmy się... To jest po prostu silniejsze ode mnie.
- Wolna chwila, a jedna zdecydowałeś się przyjść do kawiarni i to na dodatek w taką pogodę. Niezłe poświęcenie - uśmiechnąłem się lekko, czego absolutnie nie mógł zobaczyć. Nie wiem dlaczego mój humor zmienia się co chwilę. Z jednej strony mam ochotę go stąd wykopać, a z drugiej chciałem by został. Co prawda, nadal czułem się niekomfortowo z nim sam na sam, tym bardziej, że byliśmy w szatni, w której jakiś czas temu mnie postraszył. Bo jak inaczej miałem to nazwać? Wiem, powinienem o tym zapomnieć, ale wtedy bałem się, że rzeczywiście mnie udusi. Gdyby tak się stało, to podejrzany byłby jeden, ale nie chciałem tak młodo gryźć piach.
    Zmarszczyłem brwi, ponieważ nie bardzo miałem pojęcia, o czym mówi. Powinienem mieć o tym pojęcie? Ach! Chodzi mu o to, że mnie uwiódł, zabawił się mną i porzucił, bo uznał, że wystarczająco zabawił się moim kosztem. Naprawdę wspaniale, że wszystko mi to przypomina.
- Nie oczarowałeś, na pewno nie... - powiedziałem dość cicho, ponieważ byliśmy teraz blisko siebie. Spuściłem głowę, ale nie na długo, ponieważ Kaeya zdecydował się podnieść mój podbródek. Przełknąłem gule w gardle, co na pewno nie uszło jego uwadze. Byliśmy blisko siebie, za blisko, a moje serce mimo wszystko zaczęło boleśnie obijać się o żebra. Nadal posiadał swój wdzięk, którym przyciągał na siebie spojrzenia. Jego twarz nie zmieniła się przez te trzy lata. Może rysy twarzy stały się ostrzejsze, ale nadal jest przystojny i naprawdę czułem się teraz zmieszany. Co on sobie w ogóle myślał? Moje ciało na pewno mnie teraz zdradzało. Gorące policzki, na których pojawił się mocny rumieniec, drżenia, kiedy jego dłoń błądziła po moim ciele. Czułem na swojej twarzy jego oddech i z tej odległości mogłem mu się lepiej przyjrzeć. Miałem wrażenie, że moje nogi miękną. Chciałem uciec. Zniknąć stąd, jak najszybciej, aby nie udało mu się ponownie mnie oczarować. Nie jest za późno, na pewno nie!
- Wielokrotnie ci to mówiłem w liceum, teraz nie ma to znaczenia - powiedziałem. Nie zamierzam przegrać. Wiedziałem, że tylko się ze mną droczy, aby sprawdzić, jak zareaguję. Nie zamierzam mu ulec, choć korciło, aby przyciągnąć go do siebie i pocałować. Na samą myśl o tym, moje usta lekko drgnęły. - Przestań mnie testować, nie jestem zainteresowany - dodałem i dłonią go odepchnąłem od siebie. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Czułem, że nie tylko moje poliki są czerwone, ale i uszy. Miejsca, które dotykał dłonią nadal paliły żywym ogniem. Naprawdę mógł się powstrzymać... Na szczęście mogłem zatopić się w ręczniku, którym zacząłem delikatnie wycierać swoje włosy.
    Stałem do niego tyłem, więc nie wiedziałem, jaką minę teraz robił, ale strzelam, że był zadowolony z mojej reakcji. Nie rozumiem dlaczego moje ciało nadal na niego reagowało. Czułem, że gdyby dotykał mnie dłużej, to nie dałbym rady uciec spod jego spojrzenia. Robił mi mętlik w głowie, a ja musiałem sobie z tym poradzić. Co jak co, ale raz przejechałem się na związku z nim i nie chciałbym ponownie wchodzić z nim w jakieś relacje. Ubrałem koszulę, którą ciężko zapinało mi z drżącymi rękoma, ale jakoś dałem radę.
- M-masz ochotę na kawę i coś słodkiego? - zapytałem i miałem ochotę sobie samemu strzelić z liścia, kiedy się zająknąłem.
yeonjun
Tajemniczy Gwiazdozbiór
yeonjun
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... - Page 2 Empty Re: You're getting on my nerves... {06/09/22, 02:30 pm}


KAEYA ALBERICH


 Uniosłem ręce w obronnym geście, gdy tylko Albedo postanowił mnie odepchnąć. Nie zamierzałem naciskać, więc też posłusznie się odsunąłem. Teoretycznie nie powinienem tak się do niego zbliżać, jeśli nie chcę, żeby poczuł się zagrożony, ale musiałem przekonać na ile jego postawa ma się do rzeczywistości. Zauważyłem, że mimo, że stara mi się oprzeć, to nie idzie mu to łatwo.  Szybko tracił pewność siebie. Najwyraźniej nie byłem mu taki całkiem obojętny.
  – A więc widzisz, sam znasz doskonale odpowiedź na to pytanie. Nie muszę ci mówić, jak to robię – stwierdziłem z uśmiechem. Przyglądałem mu się jeszcze przez chwilę, chcąc dostrzec coś ciekawego w jego zachowaniu. Obserwowanie go sprawiało mi dużo przyjemności. Tak, nie zamierzałem zaprzeczać temu, że go testowałem, bo właśnie to robiłem.
   – Twoja reakcja była już wystarczająco słodka – rzekłem, podchodząc do niego i kładąc mu rękę na głowie – więc zadowolę się tylko kawą, na którą tu przyszedłem – wyszeptałem mu do ucha.
  Odsunąłem się od niego i skierowałem do wyjścia
  – Nie stresuj się tak. Nie zamierzam cię skrzywdzić – dodałem, po czym wyszedłem z szatni. W przejściu głownego pomieszczenia kawiarnii omal nie wpadłem na Sucrose, która szła z brudnymi naczyniami na tacy. Najwyraźniej się zamyśliła, bo jak tylko podniosła na mnie wzrok, to krzyknęła i taca jej prawie wypadła z rąk. Chwyciłem szklankę, która się przewróciła i prawie sturlała, a następnie ostrożnie odstawiłem na miejsce.
  – W porządku? – zapytałem, po czym miło się uśmiechnąłem. Skoro nie musiałem się martwić jej uprzedzonym spojrzeniem, to postanowiłem mieć z nią dobrą relację.    
   – Gdzie Albedo? Potrzebuję małej pomocy z dwoma zamówieniami – odparła. Przepuściłem ją w przejściu, informując, że Albedo zaraz przyjdzie.
  Spojrzałem za okno i zauważyłem, że deszcz wciąż nie przestał padać, ale już trochę złagodniał. Nie padał już tak intensywnie, więc liczyłem, że niedługo w końcu przestanie.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... - Page 2 Empty Re: You're getting on my nerves... {08/09/22, 07:36 pm}

ALBEDO  HERDEN

    Chciałem zniknąć z jego oczu, bo wiedziałem, że robię się czerwony nie tylko na twarzy. Uszy też zaczęły mnie lekko piec, jak i ramiona czy miejsca, których dotykał. Wiedziałem, że Kaeya tylko próbuje zabawić się moim kosztem, starając się sprawdzać moją reakcję na jego słowa czy czyny i to wcale nie było zabawne, przynajmniej nie dla mnie.
- Ugh, już wiem, dlaczego uważam cię za dupka... - skrzywiłem się, choć moje ciało wcześniej zadrżało, kiedy poczułem, jak jego oddech muska moje ucho. Nie podobało mi się to, że nazwał moją reakcję "słodką", ale nie zamierzałem się o to kłócić. Nadal też nie mogłem mu zaufać w kwestii skrzywdzenia mnie, co jak co, ale te obawy na razie mi nie przeszły i mam nadzieję, że on nie myśli inaczej. Nie zapomniałem co się wydarzyło, choć teraz wszystko mi się w głowie mieszało przez jego zachowanie.
    Poczułem ulgę, kiedy zostałem sam chociaż na chwilę. Oparłem się o szafkę i osunąłem się na podłogę. Moje ciało paliło, a twarz zdradzała wszystko. Musiałem odczekać, aby pojawić się na sali. Nie chciałem pytań od Sucrose, a tym bardziej od babci, które pewnie zaczęłaby podejrzewać u mnie gorączkę. Dałem sobie niecałe dziesięć minut, aby nieco ochłonąć i jeszcze dopracować swój strój. Założyłem fartuszek, który był w kolorze beżowym z logiem kawiarni. Wiedziałem, że przyjaciółka mogła nie być zadowolona z tym moim zwlekaniem, bo kiedy wyszedłem z sali posłała mi zdenerwowane spojrzenie, ale jednak widziałem gdzie ulgę, że jestem cały.
- Przepraszam, musiałem się nieco wysuszyć, co jest do zrobienia? - zapytałem. Od razu poinformowałem mnie o tym, co i jak, po czym wziąłem się do pracy. Co jakiś czas zerkałem na Kaeye, który siedział przy stoliku. Musiałem mu przynieść obiecaną kawę, ale na razie nie wiedziałem w co ręce włożyć. Miałem wrażenie, że ludzi się więcej od chwili, kiedy zniknąłem w szatni. Prawdopodobnie ci, co chcieli się tylko schować przed ulewą, skorzystali z naszych specjałów.
- Czy mogę zebrać zamówienie? - zapytałem, podchodząc do kolejnego stolika. Pozwoliłem nieco odpocząć Sucrose na zapleczu, aby coś sobie zjadła, przy okazji zaczepiła moją babcię, która od razu chętnie z nią poszła do kuchni.
- Poprosimy dwie latte karmelowe i kawałek tarty z malinami oraz sernik - zanotowałem sobie wszystko w notesie i wróciłem za ladę. Szybko obrobiłem się z zamówieniem, po czym przygotowałem obiecaną kawę dla mężczyzny, kiedy zrobiło się spokojnie. Mimo tego, że moja słodycz była dla niego wystarczająca, to i tak ukroiłem mu tarte z malinami, którą ozdobiłem bitą śmietana i pokruszonymi herbatnikami. Wziąłem również porcję dla siebie, więc dosiadłem się do niego i podsunąłem mu kawę z deserem. Jeśli nie zje, to trudno, najwyżej wezmę jego porcję dla siebie.
    Napiłem się kawy, po czym spojrzałem na pogodę, która również stawała się spokojniejsza. Mój wzrok ponownie padł na mężczyznę.
- Sam robiłem tarte i wziąłem też jedną dla siebie byś nie myślał, że chcę cię otruć - powiedziałem, po czym nabiłem kawałek na widelczyk i od razu zacząłem smakować wypiek, który idealnie wpasowywał się w moje kubki smakowe. Dzięki malinom nie był jakoś bardzo słodki przy tej bitej śmietanie.
yeonjun
Tajemniczy Gwiazdozbiór
yeonjun
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... - Page 2 Empty Re: You're getting on my nerves... {08/09/22, 10:30 pm}


KAEYA ALBERICH


 Zająłem miejsce przy stoliku, który stał się moim ulubionym miejscem. Za każdym razem, kiedy tu przychodziłem, o ile nie było zajęte, siadałem przy nim. Znajdowało się w rogu kawiarnii, dzięki czemu nie rzucałem się specjalnie w oczy. Czułem się bardziej skryty, jednocześnie mając pozostałych klientów w zasięgu wzroku. I pracowników także. Tym razem jednak, czekając na zamówienie postanowiłem poodpisywać na wiadomości, które w krótkim czasie do mnie napłynęły.Ani chwili spokoju.
  Nie było ich zbyt wiele, ale były na tyle ważne, że chciałem odpowiedzieć na nie od razu i z tym nie zwlekać. Pomimo podzielnej uwagi musiałem się skupić na ich treści, przez co, nawet gdy usłyszałem głos Albedo obok siebie nie zareagowałem. Jak tylko wysłałeś odpowiedź od razu schowałem telefon do tylnej kieszeni spodni i podniosłem wzrok na chłopaka, który usiadł naprzeciwko mnie, po czym przeniosłem wzrok na ciasto. Teraz, gdy mi powiedział o rzekomym podejrzeniu o otrucie, to stałem się bardziej nieufny, niż gdyby przyniósł mi je bez żadnego słowa. Chciał się pochwalić tym, że potrafi piec? Wydawało mi się, że doskonale mnie słyszał, gdy mówiłem mu, że nie zamierzam mu odebrać tej profesji cukiernika - amatora. Nie miałem pojęcia robiąc ten gest.
   Nie podzieliłem się z nim moimi obawami. Podziękowałem jedynie za zamówienie i zabrałem się do spróbowania ciasta. które rzeczywiście okazało się bardzo dobre. Zasmakowało mi na tyle mocno, że pochłonąłem je w szybkim tempie, nie robiąc nawet przerwy na łyk kawy. Na moment zapomniałem o tym, że usilnie kieruje się sztuczną manierą podczas jedzenia w czyjejś obecności.
  Gdy talerzyk był już pusty, otarłem usta chusteczką, chcąc się upewnić, że nie pozostały mi żadne okruchy w kącikach ust. Dopiero wtedy sięgnąłem po kawę.
   – Kiedy byliśmy razem nigdy nie wspominałem ci o tym, że jestem na coś uczulony – oświadczyłem bezceremonialnie. Chciałem mu zasugerować, że gdybym rzeczywiście miał na coś uczulenie, to już dawno by o tym wiedział, bo w końcu często jadaliśmy razem różne posiłki. Co prawda, podobno uczulenie może wyjść nawet po kilku, kilkunastu latach, ale w moim przypadku tak się nie stało.
   –  Nie zmuszam cię też do spędzania ze mną czasu, więc nie musisz wysilać się w wymyślaniu jakichś słabych wymówek, żeby tylko mieć pretekst, aby być obok mnie. Kto z własnej woli chciałby usiąść z kimś, kogo uważa za dupka? – rzekłem znudzonym tonem, ale na samo wspomnienie jego własnych słów mimowolnie się skrzywiłem z pogardą. Mógł sobie uważać mnie za dupka, nie ruszało mnie to, może i nim byłem. Ale niech Albedo sam trzyma się wersji, którą sobie ustalił.
  – Ciekawe, jak długo wytrzymasz, oszukując samego siebie – dodałem. Sięgnąłem do kieszeni portfel i wyciągnąłem z niego zmięty banknot, który następnie położyłem na stole, przysłaniając dłonią.
   –  Poproszę rachunek – dodałem. Nie zamierzałem jeszcze wychodzić, ponieważ nie dopiłem jeszcze kawy, ale chciałem za nią po prostu zapłacić. Mimo wszystko, cieszyłem się, że ze mną usiadł, ale nie rozumiałem jego intencji. Były dla mnie niezrozumiałe. Nie zależało mi na sztucznej atmosferze.  
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... - Page 2 Empty Re: You're getting on my nerves... {09/09/22, 06:41 pm}

ALBEDO  HERDEN

    Nieco byłem zaskoczony, że ciasto zjadł od razu. Wolałem, kiedy ludzie delektowali się smakiem, ale no... Nie mogę tego od wszystkich wymagać, tym bardziej, że zjadł całe, więc musiało mu smakować. Raczej wątpię, by nie powiedział prawdy, gdyby mu nie smakowało.... Co jak co, ale robienie mi na złość bardzo mu wychodziło i wątpiłem w to, by szybko mu się to znudziło.
- Możliwe, nie pamiętam każdego zdania, które mi powiedziałeś, tym bardziej, że przez te kilka lat starałem się zapomnieć, jak najwięcej - powiedziałem. Znów wracał do naszego związku i nie rozumiałem co miało to na celu. Chciał mi teraz wypisać całą listę swoich alergii? Śmiało, na pewno będziemy wtedy bardziej uważać,  co mu podawać, na dodatek każda nasza kawa czy słodkości mają wypisane alergeny, więc łatwo można coś wybrać dla siebie.
    Zmarszczyłem brwi, słuchając go bardzo uważnie. Najpierw chce, żebyśmy jakoś się dogadywali, a teraz ma problem z tym, że usiadłem przy tym samym stoliku. Mógł od razu powiedzieć, że woli samotność, wtedy jedynie podałbym mu kawę i sobie poszedł. Będę pamiętać na przyszłość, by nie robić tak głupiego kroku, jak siadanie przy tym samym stoliku.
-  Nie oszukuję siebie. Jesteś dupkiem, ale czy to nie ty chciałeś, żebyśmy zaczęli jakoś się dogadywać? Teraz robisz problem z tego, że usiadłem tutaj. Widzę, że mamy się dogadywać tylko wtedy, kiedy ty tego zachcesz. Nie myśl sobie, że będę na każde twoje pstryknięcie palcem - starałem się mówić spokojnie, uważając, aby nie unieść tonu swojego głosu. Nie chciałem, by ktokolwiek mnie słyszał poza nim. - Już sobie idę, skoro moje towarzystwo tak bardzo tobie przeszkadza - powiedziałem i wstałem z krzesła, kiedy to zrobiłem, ręką szturchnąłem szklankę, która od razu roztrzaskała się na podłodze. Od razu babcia z moją przyjaciółką przyszły sprawdzić co się dzieje, a ja zacząłem zbierać większe kawałki szkła na tacę. Dzisiaj nie był to mój dzień i chciałem by jak najszybciej się zakończył.
- Kochanie, zostaw to, bo się skaleczysz. Sucrose przyniesiesz zmiotkę i jakiś ręcznik? - odezwała się babcia, która złapała za mój nadgarstek, powstrzymując przed zbieraniem szkła.
- Przepraszam, dokupię nową - powiedziałem, czując, że zaraz naprawdę się rozpłaczę. Nie wiem, co się ze mną działo i dlaczego mój nastrój zmienia się co chwilę. Nie twierdzę, że to Kaeya był tym powodem, po prostu odkąd się pojawił stałem się kimś innym.
- Jak źle się czujesz, to wróć do domu, zostanę z Sucrose i ogarniemy wszystko - uśmiechnęła się delikatnie, ale ja pokręciłem głową.
- Poradzę sobie, na dodatek jesteś zmęczona. Zamówić ci taksówkę? - powiedziałem, ale babcia się nie zgodziła.
   Sucrose wróciła ze zmiotką oraz ścierką, więc od razu położyłem ścierkę na rozlanej kawie, której niewiele zostało,  a szkło zacząłem zamiatać, choć było to naprawdę trudne. Nie miałem już na nic siły, ale musiałem siedzieć tutaj do zamknięcia. Nawet nie byłem w stanie spojrzeć w oczy Kaeyi, ale miałem nadzieję, że zignoruje to beznadziejne widowisko, jakim byłem i sobie pójdzie.
- Daj rachunek panu Kaeyi, - powiedziałem do przyjaciółki i wycofałem się na zaplecze, zabierając ze sobą rozbitą szklankę.
yeonjun
Tajemniczy Gwiazdozbiór
yeonjun
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... - Page 2 Empty Re: You're getting on my nerves... {10/09/22, 12:58 am}


KAEYA ALBERICH


Głupio zrobiłem, nawiązując do naszego związku w rozmowie z Albedo. Sam prosiłem go, żeby zapomniał o przeszłości, jednocześnie samemu mu o niej przypominając. Nie spodziewałem się z jego strony takiej reakcji. Wydawało mi się, że dobrze odczytałem jego zachowanie, więc ten nagły wybuch irytacji mnie zaskoczył.
 – Albedo, to… – podniosłem się nieco z miejsca i wyciągnąłem rękę, kiedy wstał, chcąc go zatrzymać, ale cofnąłem się, gdy usłyszałem trzask tłuczonego naczynia. Spojrzałem na podłogę i zobaczyłem rozlaną kawę. Dobrze, że to nie była moja.
  Bardzo szybko pojawiła się Sucrose i babcia Albedo. One to muszą być wszędzie o nieodpowiednim czasie. Chciałem jakoś poprawić naszą relację w jakimkolwiek stopniu, ale wygląda na to, że na razie jeszcze bardziej to niweczyłem. Właśnie dlatego nie angażowałem się od tamtego czasu w długotrwałe związki.
  Spojrzałem na Albedo, który cały bałagan. Nie podobało mi się jego zachowanie. Miałem wrażenie, że znowu będzie próbował unikać kontaktu ze mną.
   Zapłaciłem Sucrose za rachunek i dołożyłem dodatkową kwotę ‘’za szklankę’’. Postanowiłem za nią oddać pieniądze. To nie było nic wielkiego, wolałem aby Albedo nie przejmował się taką błahostką. Następnie skierowałem się na zaplecze, domyślając się, że tam schował się chłopak. Z jednej strony chciałem go zostawić, żeby się uspokoił i uwolnił od mojej obecności, ale miałem dość pozostawiania tematów niewyjaśnionych.
  – Albedo – odezwałem się mimowolnie podniesionym tonem. Oparłem się ręką o ścianę tuż przy drzwiach.  
   – Źle mnie zrozumiałeś – zacząłem już nieco łagodniej. Starałem się nie zapominać z kim rozmawiam – Nie miałem na myśli tego, że nie chce, abyś ze mną siedział przy jednym stole. Naprawdę, nic do ciebie nie mam. Wiem, że wina leży wyłącznie po mojej stronie i chcę to naprawić. Możesz mnie wyzywać od najgorszych i masz w tym całkowitą rację, ale musisz wiedzieć, że w pełni ci ufam. Nigdy bym cię nie oskarżył o coś, o co podejrzewałeś, że mógłbym to zrobić – oświadczyłem. Miałem nadzieję, że to wyjaśni to małe nieporozumienie. To było wszystko co chciałem mu powiedzieć.
  – Odwiozę twoją babcię do domu i później tu wrócę – dodałem. Mogłem się spodziewać sprzeciwu, ale nie zamierzałem się go słuchać.
   
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... - Page 2 Empty Re: You're getting on my nerves... {10/09/22, 09:42 pm}

ALBEDO  HERDEN

    Liczyłem na to, że będę mógł zostać chwilę w samotności, aby uspokoić własne emocje i pozbyć się rozbitego szkła. Oczywiście, nie mogłem być sam. Kaeya niemal od razu poszedł za mną, a był ostatnią osobą, którą chciałem teraz widzieć. Nawet nie drgnąłem, kiedy wypowiedział moje imię, nie odwróciłem się. Stałem do niego plecami, uważając, aby moje ciało nie zaczęło drżeć. Naprawdę potrzebowałem dla siebie pięciu minut, może dziesięć, ale na pewno nie w jego towarzystwie. Postanowiłem jednak go wysłuchać, choć wcale nie miałem na to ochoty. Równie dobrze, mogłem go olać i pójść w zupełnie inne miejsce. Jeśli myślał, że jego słowa cokolwiek zmieniły, to był w błędzie i liczyłem na to, że jednak nie wróci do kawiarni, bo po co? Nie miałem mu nic do powiedzenia, chciałem zająć się pracą, pozamykać wszystko i wrócić do domu, aby zanurzyć się w ciepłej pościeli.
-  Rób co chcesz, nie obchodzi mnie to - powiedziałem i wyrzuciłem szkło do śmietnika. Wyminąłem go, nawet na chwilę na niego nie patrząc. Powstrzymałem się przed szturchnięciem go w ramię, bo nie zamierzałem zachowywać się jak jeszcze większe dziecko. Naprawdę miałem nadzieję, że nie będzie chciał ze mną rozmawiać, nie zamierzałem dzisiaj poświęcać mu więcej własnego czasu.
    Minąłem babcię oraz przyjaciółkę, po czym zająłem się pracą. Potrzebowałem jakiegoś zajęcia, aby przestać myśleć o tym wszystkim i choć było to dziwne, to naprawdę mogłem się zrelaksować dzięki pracy. Miałem wrażenie, że Sucrose mnie unikała, aby przypadkiem mi nie podpaść, ale naprawdę nie zamierzałem robić niczego złego. Nie byłem zły na nią, ani na Kaeye czy moją babcię, byłem po prostu zły na siebie, że zachowuję się tak beznadziejnie.
- Sucrose... - podszedłem do dziewczyna, która odskoczyła, kiedy mnie usłyszała.  Chyba nigdy nie widziała mnie tak zirytowanego, ale to nic dziwnego. Zwykle jestem spokojny. - Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć - powiedziałem, spuszczając wzrok. Dziwnie się z tym wszystkim czułem.
- Ah, nie... To nie tak, po prostu miałam wrażenie, że nie masz ochoty na rozmowę, ale jeśli coś cię trapi, to daj mi znać, wiesz, że chętnie wysłucham - powiedziała z delikatnym uśmiechem. Klienci powoli znikali z kawiarni, więc mieliśmy nieco więcej swobody. Po słowach Sucrose wróciłem do sprzątania za ladą, kiedy dziewczyna ogarniała brudne stoliki. Chyba była jedyną osobą, której mogłem się wygadać, ale nie wiem czy powinienem. Raczej nie chciałem, aby przyjaciółka inaczej zaczęła patrzeć na Kaeye, którego mimo wszystko chyba polubiła, a moje wygadania się mogłoby zmienić jej zdanie nawet co do mnie, dlatego zdecydowałem się zachować to wszystko dla siebie i uważać, by czegoś jeszcze nie rozbić.  
yeonjun
Tajemniczy Gwiazdozbiór
yeonjun
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... - Page 2 Empty Re: You're getting on my nerves... {13/09/22, 03:44 pm}


KAEYA ALBERICH


Westchnąłem zrezygnowany i wywróciłem oczami, gdy kompletnie mnie zignorował.
  – Rozkapryszony szczeniak – warknąłem pod nosem, po chwili zagryzając dolną wargę, gdy uświadomiłem sobie, że chłopak mógł to usłyszeć. Już naprawdę nie wyrabiałem z jego zmiennym nastrojem i nie miałem pojęcia jak reagować. Na pewno coś robiłem nie tak, ale nie wiedziałem jak na to zaradzić.
   Wyszedłem po chwili z pomieszczenia i podszedłem do babci Albedo.
   – Chodźmy już, odwiozę panią do domu – objąłem ją ramieniem i uśmiechnąłem się lekko. Kobieta spojrzała na mnie, wyraźnie zdziwiony moim gestem.
    – Ale przecież już nie pada – odrzekła. Najwyraźniej nie chciała jeszcze zostawiać Albedo i Sucrose samych po tym co się wydarzyło. Byłem przekonany, że nawet jej wnuczek by chciał, żeby już wróciła i odpoczęła. Zamiast niego pojawiła się Sucrose.
   – Proszę się nie martwić, ze wszystkim sobie poradzimy. Zresztą, spacerowanie w tym wieku jest już nie modne – powiedziała. Te słowa, wydawałoby się, że powinny jej przekonać, chociaż ostatnia część tej wypowiedzi mogła brzmieć niedorzecznie i wprawić w konsternację. Na szczęście w końcu udało się ją przekonać i mogliśmy wyjść z kawiarnii. Zależało mi tylko na tym, żeby ją odwieźć, więc nie zamierzałem jej zagadywać. Skupiłem się na drodze i tym, żeby dobrze jechać. Starsza kobieta jednak miała nieco inne plany. Zresztą, takie osoby już chyba mają w nawyku, żeby zagadywać innych. Czyżby Albedo z nią za dużo nie rozmawiał.
   – Nie może się Pan dogadać z moim wnukiem? – zapytała. Poczułem jak stres spina mi mięśnie. Zacisnąłem palce mocniej na kierownicy, rozważając czy nie powinienem udawać, że nic nie usłyszałem. To byłoby jednak chyba niegrzeczne i nie powinienem tego robić, jeśli chodzi o jej osobę.
   – Nie, to nie tak… – zacząłem, jednak widząc jej wyraz twarzy zrezygnowałem z dalszej próby wymówki. Nie wyglądała na złą. Na jej twarzy jedynie widniał pobłażliwy uśmieszek, co znaczyło, że nie uwierzy w żadne moje słowo, które na pewno byłoby kłamstwem.
  – Proszę Pana, mam o 50 lat więcej doświadczenia od Pana. Poznałam już w swoim życiu naprawdę wielu różnych ludzi. Z niektórych można czytać jak z kart. Tak się składa, że Pan, panie Alberich jest jednym z nich. Z kolei Albedo nie ma zbyt dużej styczności z ludźmi, poza tymi, którzy są jego klientami. Wciąż musi się nauczyć jak żyć wśród nich i jak się zachowywać. To nie jest łatwe, proszę dać mu czas.
   Wysłuchałem jej uważnie, ale nie odezwałem się ani słowem. Próbowałem zrozumieć, to co do mnie mówi, ale myślałem teraz o tym, że jak tylko Albedo się o tym dowie, to się wścieknie i mnie rozszarpie. W najlepszym wypadku utopi po prostu w filiżance kawy. Jak tylko dojechaliśmy na miejscu, zaparkowałem w odpowiednim miejscu i zgasiłem samochód, a następnie wyszedłem, żeby pomóc babci Albedo wyjść. Widziałem, że nawet wysiadanie z samochodu sprawiało jej lekkie kłopoty.
  – Może wejdzie pan na chwilę do mieszkania? Chciałabym z panem omówić pewne kwestie dotyczące kawiarnii – rzekła. Posłałem jej przepraszające spojrzenie i pokręciłem głową, chcąc odmówić, ale tym znowu nie było mi to dane.
  – Co? Uczynił już pan z mojego wnuka szefa kawiarnii? Uważa Pan, że jestem już za stare na to, żeby ze mną rozmawiać?  – nie czekając na moją odpowiedź skierowała się w stronę wejścia. Jak ona to robiła, że wprawiała mnie w taką konsternację i dyskomfort? Jeszcze żadnej kobiecie nie udało się tego osiągnąć.
 – Zostało jeszcze trochę tarty z malinami – zatrzymała się i obejrzała na mnie przez ramię. Westchnąłem sfrustrowany, przez fakt, że tak łatwo udało jej się mnie przekupić.
  – Tylko sprawy biznesowe – oświadczyłem stanowczym tonem. W odpowiedzi usłyszałem jedynie kpiący śmiech.
  – Pewnie, herbaty do tego? – spytała.
 Jeśli tylko uda mi się wyjść z tego spotkania przed powrotem Albedo, to będę cały, bez uszczerbku na zdrowiu. I tak już nie zamierzałem wracać do kawiarnii.  
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... - Page 2 Empty Re: You're getting on my nerves... {16/09/22, 06:57 pm}

ALBEDO  HERDEN

    Nie zamierzałem protestować, kiedy zobaczyłem, że Kaeya wychodzi z moją babcią, która się pożegnała z nami, zostawiając mi i Sucrose kawiarnię na głowie. Nie miałem nic przeciwko temu, tym bardziej, że chciałem odpocząć od Kaeyi. Wiem, że miałem zachowywać się inaczej, ale po prostu nie potrafiłem. Targało mną za dużo emocji i chyba to było powodem mojego zachowania. Dlatego z Sucrose prawie nie rozmawialiśmy przez resztę czasu, który nam został przy zamknięciu. Wypatrywałem, czy Kaeya rzeczywiście wrócił, ale nie pojawić się przed zamknięciem, ani po.
- Albedo... W-wiem, że nie chcesz o tym rozmawiać, ale na pewno wszystko w porządku? Zwykle nie masz takich wypadków i jesteś skupiony - zauważyła przyjaciółka, która zwróciła na mnie uwagę, kiedy ta liczyła pieniądze. Chciała ze mną dłużej zostać, by porozmawiać, ale naprawdę było o czym?
- Po prostu obecność Kaeyi mi przeszkadza. Staram się zachowywać normalnie, ale nie potrafię. Nie umiem z nim normalnie rozmawiać bez żadnych zgrzytów - powiedziałem, po czym usiadłem na hokerze  i oparłem głowę o blat.
    Dziewczyna podsunęła mi pod nos gorącą czekoladę z dodatkową bitą śmietaną i uśmiechnęła się do mnie dość szeroko. Widziałem, jak palcem poprawia okulary, a jej poliki są pokryte rumieńcem.
- Jesteś pewien, że już do niego nic nie czujesz? Mam wrażenie, że wcale o nim nie zapomniałeś. Jestem dziewczyną i patrzę na to wszystko z boku, czasami... - urwała, aby poszukać właściwych słów. - Robisz maślane oczy do niego - powiedziała, a ja o mało co nie oplułem się czekoladą, która na chwilę stanęła mi w gardle. Z trudem ją przełknąłem i spojrzałem na przyjaciółkę, która wyciągnęła do mnie serwetkę, abym wtarł kąciki ust.
- Nie robię do niego maślanych oczu! I nic do niego nie czuję.  Dla mnie jest dupkiem, którego najchętniej zakopałbym na cmentarzu, ja... Naprawdę nic do niego nie czuję oprócz nienawiści - powiedziałem dość niepewnie, po czym spuściłem wzrok. Możliwe, że oszukiwałem wszystkich, ale co z tego? Moje uczucia nie miały żadnego znaczenia. Kaeya był moim pierwszym, jak i ostatnim chłopakiem, nic dziwnego, że czuję do niego pewne przywiązanie.
- Dobrze, nie będę się w to mieszać, ale chociaż spróbujcie się dogadać, twoją babcię to ucieszy - powiedziała, po  czym położyła przede mną raporty i plik pieniędzy z karteczką, na której była kwota. - Będę już szła, mam spotkanie z Noelle - uśmiechnęła się i poszła do szatni. Siedziałem przy ladzie dość długo, dokańczając czekoladę, którą dla mnie zrobiła, po czym zebrałem się, aby ogarnąć resztę spraw oraz samego siebie. Zdziwiło mnie to, że Kaeya się nie pojawił, ale nie zamierzałem nad tym ubolewać, dlatego skierowałem się prosto do domu.
    Na miejscu znalazłem się nieco później niż zwykle, ale postanowiłem zrobić sobie dłuższy spacer. O dziwo, światła w mieszkaniu jeszcze się paliły, a moja babcia zwykle o tej godzinie śpi lub ogląda telewizję, ale wtedy ma zgaszone światło, ewentualnie zapaloną lampkę. Wszedłem na górę, po czym otworzyłem drzwi.
- Wróciłem - zawołałem, uśmiechając się delikatnie. Wszedłem do salonu i pocałowałem babcię w czoło, usiadłem na kanapie, zerkając na nią kątem oka.
- Pan Kaeya był u nas na trochę, chciałam z nim porozmawiać - powiedziała. Spiąłem się na jej słowa, bo nie chciałem, by Kaeya kiedykolwiek przekraczał ten próg.
- R-rozumiem, pójdę się umyć, jestem już trochę zmęczony - powiedziałem. Wstałem i chciałem już  iść, ale babcia złapała mnie lekko za nadgarstek.
- Albedo, wiem, że już ci to mówiłam, ale naprawdę bym chciała, żebyś się dogadał z panem Kaeyą. To naprawdę miły człowiek - powiedziała, na co skinąłem tylko głową. Naprawdę nie chciałem rozmawiać już o niebieskowłosym.  
yeonjun
Tajemniczy Gwiazdozbiór
yeonjun
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... - Page 2 Empty Re: You're getting on my nerves... {20/09/22, 03:40 pm}


KAEYA ALBERICH


Rozmowa z babcią Albedo dotyczyła rozważań czy dwie osoby starczą, żeby zarządzać kawiarnią. Starsza kobieta martwiła się o swojego wnuka, co wcale mnie nie dziwiło. Razem z Sucrose pracują przez większej przerwy, obsługując przy tym wielu klientów, aż do samego zamknięcia kawiarnii. Sam dostrzegłem, że Albedo pod koniec jest wydaje się naprawdę wykończony.
 Zdecydowaliśmy więc, że zaczniemy poszukiwania nowego pracownika. Poinformowałem kobietę z czym to się wiąże. Oznaczało to, że należałoby wprowadzić kolejne zmiany, aby kawiarnia i pozostali nie byli na tym stratni.  
  Następnego dnia od spotkania, zabrałem się za szukanie potencjalnego kandydat bądź kandydatów. Na razie była mowa o jednym, ale chciałem wybrać rozsądnie. Na szczęście wśród sporej listy przyszłych pracowników, znajdowali się tacy, których już dobrze znałem. Nie zamierzałem konsultować tego z Albedo. Po ostatniej rozmowie, w której uznał, że mogę robić co chce, zdecydowałem że obecną sprawę będę ustalał jedynie z jego babcią. Jeśli coś nie będzie mu się podobało, to do mnie przyjdzie, albo skontaktuje się w inny sposób. Wtedy to będzie oznaczało, że chce się ze mną dogadać. A póki co, sam nie zamierzałem naciskać na rozmowy i spotkania. Wszelkie istotne informację będą mu przekazywane na bieżąco, ale nie przeze mnie. Nie byłem zły. Może chciałem zrobić mu trochę na złość.
 Nie zakładałem, że przyjdzie tu i zrobi mi awanturę, ale podejrzewałem, że może nie być zadowolony. W końcu na początku powiedziałem mu, że zamierzam z nim wszystko ustalać. Skoro jednak nie chciał ze mną rozmawiać…cóż. Zawsze miał jeszcze szanse, żeby przyjść i ze mną dyskutować o zmianie decyzji.
  Ustaliłem dwa spotkania w moim biurze, z czego jedno było rozmową kwalifikacyjną między nowym pracownikiem Ezrą i Kate. To były tylko w zasadzie formalności, aby wszyscy mogli się rozeznać w sytuacji. Chłopak i tak na razie był jedynie na okres próbny. Jeśli rzeczywiście się sprawdzi i nikt nie będzie miał nic przeciwko, to zostanie na stałe.
 Prędzej czy później i tak zamierzałem wpaść do kawiarnii, żeby sprawdzić czy wszystko idzie jak należy, ale na obecną chwilę się tam nie wybierałam. Chyba, że ktoś mnie poprosi.
  Postanowiłem skupić się na innych moich klientach, których odstawiłem na drugi plan.
   
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... - Page 2 Empty Re: You're getting on my nerves... {20/09/22, 07:56 pm}

ALBEDO  HERDEN

    Przez kilka dni nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Kaeya od ostatniego razu nie pojawił się w kawiarni, przynajmniej w mojej obecności. To nie tak, że za nim tęskniłem, po prostu... Chciał się angażować w to miejsce, prawda? Więc dziwiłem się, że przez kilka dni się nie pojawił. Mieliśmy czwartek oraz dość spory ruch, z którym ledwo dawaliśmy sobie radę w dwójkę. Bardziej jednak skupialiśmy się na słowach mojej babci, która miała dla nas dobrą nowinę. Trochę mnie to niepokoiło, ale zamierzałem przyjąć jej każdą decyzję, nawet jeśli nie będzie mi się podobała. Dlatego koło godziny 16 zrobiliśmy krótką przerwę i kiedy wszystkie stoliki się zwolniły, zamknęliśmy drzwi oraz wywiesiliśmy kartę z informacją, że wrócimy za jakieś dziesięć minut.
    Usiedliśmy wszyscy przy stoliku, a Sucrose dołączyła do nas, jak tylko przygotowała dla nas po kawie. Spojrzałem na babcię, chcąc wiedzieć skąd u niej ten uśmiech. Byłem pewien, że Kaeya maczał w tym wszystkim palce, ale chciałem wysłuchać, co takiego miała nam do powiedzenia babcia.
- Rozmawiałam ostatnio z Kaeyą i doszliśmy do wniosku, że przyda się wam dodatkowa para rąk. Przeprowadziliśmy drobną rekrutację i znaleźliśmy dobrego kandydata.  Miał już styczność z tą pracą, więc na pewno was odciąży od obowiązków i nie będziecie musieli spędzać tutaj całe dnie - powiedziała. Skrzywiłem się lekko, bo wydawało mi się, że na początku nie chciała nikogo zatrudnia. Kaeya ją do tego przekonał? Raczej sama z siebie zdania nie zmienia, więc na pewno niebieskowłosy jej w tym pomógł.
- Wydawało mi się, że nasza dwójka sobie dobrze radzi, Sucrose też mi nic nie mówiła, więc po co nam ktoś nowy? - zapytałem.
- Oh, kochanie... Nie narzekam na waszą pracę, jesteście zgranym duetem, ale wyobraź sobie, że jedno z was zachoruje albo zechce wziąć urlop, musi być ktoś, kto w razie czego będzie mógł przyjść na wasze zastępstwo. Poprosiłam go, aby przyszedł jeszcze dziś, powinien być za jakąś godzinę. Chciałabym, żebyście pomogli mu się tutaj lepiej poczuć i najlepiej by się zapoznał ze wszystkim, możecie też przetestować jego umiejętności, ale wydaje się obiecujący - posłała mi delikatny uśmiech. Nie miałem nic więcej do powiedzenia. Skoro chciała nowego pracownika, to nie zamierzałem protestować. Sucrose wspomniała tylko, że to wspaniale, ale ja nie podzielałem jej entuzjazmu.
- Zrobię wszystko, by dobrze się tutaj poczuł. Nie martw się - powiedziałem. Z jednej strony byłem niezadowolony, ale z drugiej będę mógł robić też inne rzeczy, kiedy pojawi się trzecia osoba. Jednakże, byłem również zły, że Kaeya o niczym mi nie podział. Podobno chciał wszystko ze mą skonsultować i liczył się z moim zdaniem, ale najwidoczniej kłamanie nie wyszło z jego nawyku.
    Wróciliśmy do pracy i tak, jak nam babcia zapowiedziała, niecałą godzinę później pojawił się chłopak. Brązowe włosy oraz złociste oczy. Młody, zgrabny oraz jak dla  mnie, z bardzo niespodziewanym imieniem.
- Jestem Ezra, miło mi was poznać - uśmiechnął się delikatnie. Przywitał się najpierw z Sucrose, kiedy wymienił wszelkie formalności z moją babcią, po czym przywitał się ze mną.
- Nam również miło cię poznać. Choć, pokażę ci zaplecze, a później pokażę resztę pomieszczenia. Poradzisz sobie Sucrose? - zapytałem, a dziewczyna skinęła tylko głową. Muszę przyznać, że chłopak emanował pozytywną energią, a uśmiech nie schodził z jego twarzy. Na pewno nie będzie kimś problematycznym, więc nie musiałem się zbytnio nim martwić. Kiedy chłopak się przebierał napisałem wiadomość do Kaeyi.


Szkoda, że nie raczyłeś mnie poinformować o nowym pracowniku.
Widać, jak chcesz się liczyć z moim zdaniem, ale czego mogłem się spodziewać.
yeonjun
Tajemniczy Gwiazdozbiór
yeonjun
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... - Page 2 Empty Re: You're getting on my nerves... {21/09/22, 06:08 pm}


KAEYA ALBERICH


Siedziałem w swoim gabinecie przy biurku, z nogami wywalonymi na blacie i robiłem jakieś nudne rzeczy w komputerze. Co jakiś czas uderzałem rąką w biurko i rzucałem losowe przekleństwa zaadresowane do mojego słabego łącza internetowego.
  – Nie da się z tym nic zrobić? Zadzwoń do operatora i powiedz, że mam tu ważną pracę do wykonania, do cholery jasnej! – zwróciłem się do Ventiego, który ani raz nie miauknął, że coś mu się dzieje z internetem. Czasami miałem ochotę pochwalić go, że wytrzymuje moje wybuchy irytacji, które ostatnio zdarzają się coraz częściej.
  – Prawdopodobnie serwery są po prostu przeciążone – stwierdził, odwracając wzrok w moją stronę. Popatrzył na mnie głupio, po czym znowu wrócił do pracy. Wykrzywiłem usta w grymasie na ten gest, ale nic nie powiedziałem. Nie podobało mi się to. Liczyłem, że rzeczywiście wykona moje polecenie. To był ukryty przekaz.
   Słysząc dźwięk dostarczonej wiadomości sięgnąłem po telefon i go odblokowałem. Nie spodziewałem się smsa od Albedo. Po przeczytaniu treści wybuchnąłem szyderczym śmiechem. A jednak blondaska coś zapiekło. Zabrałem się do odpisywania, ale po kilku próbach napisania czegoś sensownego zrezygnowałem i zdecydowałem się zadzwonić.
  Miał czas, żeby napisać, ale jak chciałem porozmawiać, to już nie odbierał. Nie zamierzałem jednak tak się łatwo poddać i postanowiłem wydzwaniać do momentu, w którym w końcu odbierze, albo zablokuje mój numer.
  – Nareszcie – westchnąłem – Słuchaj, wygląda na to, że masz lekkie problemy z pamięcią kolego. Sam przecież mówiłeś, że mogę robić co chce i cię to nie obchodzi. Bardzo liczę się z twoim zdaniem. – powiedziałem.
  – Musiałeś się za mną stęsknić. Mówiłem ci, że jeśli chcesz się ze mną spotkać, to nie musisz używać jakichś słabych zaczepek w moją stronę, bo to na mnie nie działa. Po prostu do mnie przyjdź. O ile masz na tyle dużo odwagi, żeby to zrobić. – powiedziałem z lekkim uśmiechem, co mógł usłyszeć po moim głosie.
   – Chyba, że chcesz aby mój podwładny osobiście po ciebie pojechał i cię tu przyprowadził – dodałem, po czym się rozłączyłem. Pokazałem mu, jak we właściwy sposób używać telefonu i liczyłem, że załapał. Jeśli się nie pojawi, to tak czy siak zamierzałem niedługo odwiedzić kawiarnię. Odsunąłem klawiaturę na bok i podniosłem się z miejsca. Musiałem się przejść, napić czegoś i coś zjeść, ponieważ siedzenie i wpatrywanie się monitor sprawiło, że piekły mnie oczy i się dekoncentrowałem.
   
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... - Page 2 Empty Re: You're getting on my nerves... {25/09/22, 12:36 pm}

ALBEDO  HERDEN

    Nie czekając na odpowiedź od Kaeyi, schowałem telefon do tylnej kieszeni i posłałem uśmiech nowemu pracownikowi. Ezra był już przebrany i gotowy na dalsze instrukcje, a przynajmniej zamierzałem, ponieważ rozbrzmiał mój telefon. Odrzuciłem połączenie, widząc kto do mnie zadzwonił i skierowałem się do kuchni, gdzie znów zadzwonił mój telefon.
- To chyba coś ważnego, powinien pa... Powinieneś odebrać - powiedział. Wspomniałem mu, żeby zwracał się do mnie po imieniu, bo mimo wszystko był ode mnie starszy i nazywanie mnie na "pan" było po prostu dziwne.
- Nie, to tylko upierdliwy nieznajomy - powiedziałem, odrzucając po raz kolejny połączenie z nadzieją, że zrozumie. Nie miałem ochoty z nim teraz rozmawiać, ale wiedziałem, że była to reakcja na moją wiadomość. Chciałem już normalnie zająć się nowym pracownikiem, ale połączenie stawały się upierdliwe. Mogłem wyłączyć telefon, ale byłoby to zbyt podejrzane dla Ezry.
-  Daj mi chwilę - powiedziałem do chłopaka i odsunąłem się od niego, aby odebrać telefon. Chciałem mu grzecznie powiedzieć, że właśnie zajmuję się nowym pracownikiem, ale nie dał mi dojść do słowa.
   Zmarszczyłem brwi, czekając aż w końcu się zamknie. Naprawdę zrzucał wszystko na mnie? Rozumiem, że nie zachowuję się tak, jak on tego chce, ale nie widzi w ogóle swojej winy? I jeszcze wymaga ode mnie, abym do niego przyjechał, gdybym wiedział gdzie pracuje. Nawet nie dał mi dojść do słowa, bo od razu rozłączył się, kiedy powiedział to, co chciał. Westchnąłem nieco zrezygnowany i zmęczony tym wszystkim. Tym razem wyciszyłem telefon i schowałem go do kieszeni.
-  Przepraszam cię za to, wracajmy do pracy. Słyszałem, że już zajmowałeś się baristyką, chętnie zobaczę, jak sobie radzisz - powiedziałem. Oprowadziłem go po ostatnich pomieszczeniach i wróciliśmy na salę. Spojrzałem na Sucrose , która sobie dobrze radziła przy stolikach. Stanęliśmy za ladą i na wszelki wypadek powiedziałem mu, jak wszystko działa i gdzie odkładamy brudne naczynia. Poprosiłem go również o zrobieniu kilka rodzajów kaw, aby dobrze przyjrzeć się jego technice. W międzyczasie pojawiali się nowi klienci, więc przy okazji mogłem go zobaczyć przy obsłudze klienta. Myślami byłem gdzieś zupełnie indziej, a prościej mówiąc, krążyły one wokół Kaeyi. Nie mogłem zostawić kawiarni na głowie Sucrose i nowego pracownika, ale jechanie do niego po zamknięciu nie miałoby większego sensu. Wyszukałem w telefonie jego imię i nazwisko, nie musiałem wcale długo szukać jego agencji nieruchomości, więc wbiłem adres i sprawdziłem, jak najszybciej się tam dostanę.
-  Sucrose, mam coś do załatwienia, czy możesz ogarnąć wszystko do zamknięcia? Wynagrodzę ci to, a Ezra całkiem nieźle się sprawdza, jak coś to daj go do stolików - powiedziałem. Dziewczyna zgodziła się bez żadnego marudzenia, więc poszedłem się przebrać i wyszedłem z kawiarni, żegnając się z resztą. Miałem łatwy dojazd do pracy Kaeyi, ale jednak trochę się tam jechało komunikacją miejską.
    Na miejsce dotarłem po około czterdziestu minutach i bez zbędnego pukania wszedłem do środka. Rozejrzałem się po miejscu i westchnąłem zrezygnowany, kiedy nie widziałem nigdzie Kaeyi był za to ktoś inny.
-  Przepraszam, ale czy pan Alberich jest dostępny? Miałem się z nim spotkać - powiedziałem. Powstrzymałem się, by nie nazwać go dupkiem, ale tylko grzecznie czekałem. Pracownik był chyba zaskoczony moją obecnością, ale też wyglądało na to, że wie kim mogę być. Mnie bardziej zastanawia, dlaczego nie zastałem go w pracy, kiedy sam powiedział bym przyjechał. Jak będę musiał się wracać, to uduszę go przy najbliższym spotkaniu.
yeonjun
Tajemniczy Gwiazdozbiór
yeonjun
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... - Page 2 Empty Re: You're getting on my nerves... {26/09/22, 06:38 pm}


KAEYA ALBERICH


Nie miałem pewności, że Albedo na pewno przyjdzie, ale jeśli mu zależało to powinien to zrobić.
  Wsiadłem do windy i pojechałem windą na górę, a właściwie na sam dach, gdzie znajdowało się patio. Pracownicy często tu przychodzili, żeby zjeść coś w czasie przerwy, albo zapalić papierosa. Teraz również na dachu znajdowało się trochę osób.
  Minąłem dwie pracownice, które z czegoś się śmiały. Posłałem im lekki uśmiech i skinąłem głową, gdy się podniosły, żeby mnie przywitać. Najwyraźniej moja obecność nieco je speszyła, bo urwały temat i dziwnie zamilkły. Oparłem się o barierki i wychyliłem do tyłu, żeby spojrzeć w dół. Może nasze biuro nie mieściło się w jednym z wyższych budynków, ale i tak było całkiem wysoko.
  Odwróciłem się przodem, czując wzrok dziewczyn na sobie. I się nie myliłem. Wpatrywały się we mnie uważnie, jakby czegoś się obawiały.
  – Nie przeszkadzajcie sobie – machnąłem ręką – doskonale wiem, że dzisiaj pogoda zdecydowanie nie nadaje się do siedzenia w biurze tylko do spacerowania po parku z ukochanym – zaśmiałem się. Wiedziałem, że jedna z nich była już mężatką, więc uznałem, że powiedzenie tego będzie trafne. Sam nie przepadałem za zbyt długim przesiadywaniem, ale jak miałem sporo pracy do wykonania, to czasami siedziałem w biurze do późnego wieczora.
  Zauważyłem, że obie się nieco bardziej rozluźniły. Zapewne obawiały się, że będę je kontrolował. Nie ukrywam, że często to robiłem. Lubiłem sprawdzać postęp ich pracy na bieżąco, ponieważ nie chciałem, aby w istotnym momencie okazało się, że mają zaległości.
  Podszedłem do nich bliżej. W reakcji na to, przesunęły się na ławce robiąc mi miejsce. Spojrzałem na teczkę, którą ściskała młodsza z nich Ayaka. Była tu właściwie nową pracownicą, więc czasami przychodziła do mnie po różne porady. Doceniałem jej skrupulatność i pracowitość. Nie miała jednak w sobie wystarczającej pewności siebie i najwyraźniej miała niskie poczucie wartości. Starałem się to u niej podbudować często chwaląc i przeglądając jej projekty.
  – Mogę w czymś doradzić? – zapytałem, spoglądając na nią znacząco. Czułem, że nie ma zbyt odwagi, aby mnie o to poprosić, skoro przyszedłem tutaj na przerwę, a nie żeby rozmawiać o pracy.
  Odebrałem od niej teczkę z dokumentami i ją otworzyłem. Dobrze wiedziałem, czego szukać, więc nie musiała mi nawet pokazywać. Zaproponowałem, że wygodniej będzie usiąść z tym przy biurku, aby to przedyskutować.
 Ciekawość jednak mnie pokonała i windzie zacząłem przeglądać to co przyszykowała.
  – Mieszkania są do siebie bardzo podobne. Właściwie niczym się nie wyróżniają, poza cenami. Spróbuj jeszcze czegoś poszukać. Dla klienta nie będzie różnicy, jeśli chodzi o sam stan mieszkania – oznajmiłem. Zaproponowałem, że pokaże jej pewne przykłady, na co powinna zwracać uwagę, jednak gdy tylko wyszliśmy z windy to dostrzegłem, że Albedo przyjechał. Myślałem, że dłużej mi to zajmie.
  – Wiesz, odłóżmy to na razie. Później o tym porozmawiamy. Mam teraz ważnego gościa – powiedziałem cicho, po czym oddałem jej teczkę i poklepałem pokrzepiająco po plecach.
  Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Nie mogłem ukryć tego, że cieszyłem się z jego przyjścia. Najwyraźniej nasza relacja nie była mu całkiem obojętna.
  – Jednak przyszedłeś – rzekłem, podchodząc do niego i obejmując ramieniem – już myślałem, że się nie doczekam – zaśmiałem się. Pokierowałem go do swojego gabinetu.  
  – Venti, nie wpuszczaj nikogo do mojego biura. Będę bardzo zajęty – oświadczyłem, po czym spojrzałem znacząco na Albedo. Nie wyglądał na entuzjastycznego. Czyżbym znowu go zadręczał? Na to już nic nie poradzę.  
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... - Page 2 Empty Re: You're getting on my nerves... {01/10/22, 05:03 pm}

ALBEDO  HERDEN

     Nie wiedziałem, jak długo czekam na Kaeye, a na dodatek jego pracownik wcale nie był taki rozmowny. Nie przeszkadzało mi to, ale poza tym, że powiedział mi, że Kaeya jest teraz nieobecny, to nie powiedział nic więcej. Czułem się z tym dziwnie, bo liczyłem, że zacznie pytać kim jestem albo czy sam może mi pomóc. Spojrzałem na telefon i zamierzałem do niego zadzwonić, ale powstrzymałem się przed tym. Pozwoliłem sobie usiąść na kanapie, co chwilę zerkając na godzinę. Nie zamierzałem wracać do siebie skoro już tutaj byłem. Mieliśmy pogadać, choć nawet nie wiem, czy ta rozmowa będzie miła. Podniosłem się z kanapy, kiedy pojawił się Kaeya, chciałem już mu nawrzucać, kiedy zobaczyłem jakąś dziewczynę. Nie będę mu robił scen przy innych.
-  Nie dotykaj mnie - powiedziałem bardzo cicho, po czym kątem oka spojrzałem na Ventiego, aby sprawdzić jaką minę aktualnie robi na słowa Kaeyi. Nie chciałem by ktokolwiek z nich pomyślał sobie o nie wiadomo czym. -  Nie zajmę ci dużo czasu, nie martw się - dodałem, kiedy byliśmy bliżej jego gabinetu.
    Jak tylko przekroczyliśmy próg drzwi, odsunąłem się od niego, aby zrzucić rękę ze swojego ramienia i odwróciłem się w jego stronę. Upewniłem się, że drzwi są zamknięte, ale były marne szanse, że nas nie usłyszą. Wątpiłem, by to pomieszczenie było wygłuszające.
- Zapamiętaj w końcu, że nie chcę byś mnie dotykał - powiedziałem, kierując się do fotela, które stało po drugiej stronie biurka. Wiedziałem, że drugie należało do Kaeyi, więc nie zamierzałem zajmować jego krzesełka. Nie zamierzałem długo tutaj siedzieć, ale na pewno lepiej będzie porozmawiać na siedząco, niż wdawać się w dyskusję przy drzwiach.
- Więc o co chodzi z tym nowym pracownikiem? Przyznaję, że Ezra dość szybko się odnalazł, ale chyba sam mówiłeś, że chcesz liczyć się z moim zdaniem co do zmian w kawiarni. Gdybyś mi o tym powiedział, to na pewno bym się nie zgodził. Kolejny pracownik, to kolejne wydatki - powiedziałem. Nawet na niego nie patrzyłem, bo nie czułem takiej potrzeby. - Na dodatek będzie trzeba zmienić cały grafik na ten miesiąc, czego pewnie nie przemyślałeś, bo po co? - dodałem. Mój głos mimo wszystko brzmiał spokojnie i miło. Krzyczenie na niego nic by mi nie dało, na dodatek byliśmy tutaj sam na sam, a nie chciałem poczuć kolejnych nieprzyjemności. Myślę, że nawet jakbym krzyczał o pomoc, to jego pracownik by się nie ruszył.
- Nawet, jeśli rozmawiałeś z moją babcią, to... Mogłem przynajmniej pomóc w wyborze - powiedziałem. Na razie nie mogłem narzekać na nowego pracownika. Dobrze sobie radził przez ten czas, co z nim stałem i na pewno nie zrobi nic głupiego. Nadal nie wiedziałem po co była nam nowa osoba, ale na pewno moja babcia musiała sie na to zgodzić. Sama chętnie przedstawiła Ezre. Nie ukrywam, że chłopak wydaje się być interesujący i nada nieco pozytywnej energii naszej kawiarni.
    W końcu spojrzałem na Kaeye, po czym czekam na jego tłumaczenie. Jeśli nie chciał ze mną uzgadniać takich spraw, to po co w ogóle mówił, że chce liczyć się z moim zdaniem? Może i ostatnie nasze spotkanie nie skończyło się dobrze, ale to nie był powód, aby mnie wykluczać.  
yeonjun
Tajemniczy Gwiazdozbiór
yeonjun
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... - Page 2 Empty Re: You're getting on my nerves... {02/10/22, 01:21 am}


KAEYA ALBERICH


Wpuściłem blondwłosego jako pierwszego do mojego gabinetu. Jak zwykle był zdystansowany i oziębły wobec mnie. Zdecydowanie pozostawiłem po sobie ślad na jego psychice i tak łatwo tego nie naprawię. Najgorsze nie było to, jak długo może mi to zająć, a to, że nie miałem pojęcia jak się do tego zabrać. Miałem wrażenie, że ani trochę go do siebie jeszcze nie przekonałem.
  Zamknąłem za sobą drzwi i oparłem się lekko o klamkę, po czym przekręciłem kluczyk w zamku. Dało się usłyszeć metaliczny dźwięk. Albedo na pewno to usłyszał, ale sam nie zamierzałem przed nim tego ukrywać. Nie chciałem pozwolić mu tak łatwo wyjść. Ten chłopak lubił przy najbliższej okazji uciekać, gdy sytuacja robiła się dla niego niekomfortowa.
  Schowałem kluczyki do tylnej kieszeni spodni i zająłem swoje miejsce na krześle, naprzeciwko niego.Wolałem, żebyśmy skorzystali z kanapy, która się znajdowała w tym pomieszczeniu, ale skoro Albedo wolał usiąść na mniej wygodnym fotelu…Cóż, jego wybór. Nie zamierzałem mu nic narzucać. Splotłem palce ze sobą pod brodą i uważnie skupiłem się na tym, co ma do powiedzenia. Myślałem, że będę go musiał do tego zmuszać, tak jak do przyjazdu tutaj.
  Gdy w końcu skończył mówić i na mnie spojrzał, posłałem mu lekki uśmiech, przez chwilę jeszcze nic nie mówiąc. Mimo że jak zawsze powiedział coś co mnie zirytowało, to wydawał się dzisiaj wyjątkowo spokojny i uroczy. Nie miałem ochoty się na niego złościć.
   – Twoja babcia zdecydowała o zatrudnieniu nowego pracownika. Ja tylko zrealizowałem jej prośbę – oświadczyłem, po czym postanowiłem poczekać na jakąś reakcję. Byłem ciekaw, czy będzie zaskoczony, zły, czy może zrobi mu się głupio, że tak na mnie naskakuje?
   – Sporo rozmawialiśmy o tym. Powiedziała mi o swojej przerwie, że chce w końcu trochę odpocząć i tobie też się przyda. Martwi się o ciebie… – rzekłem niepewnie, ponieważ nie miałem pewności, jak na to zareaguje. Nie lubił okazywać słabości i nastawiałem się na to, że zaraz zacznie się o to wykłócać. To był dość wrażliwy temat. Tym bardziej, że wiedziałem iż zachowywał się tak z mojego powodu.
  – Ale tak, mądralo – poinformowałem ją z czym wiąże się zatrudnienie nowej osoby. Powiedziałem o kolejnych, ewentualnych zmianach, które będzie trzeba wprowadzić do kawiarnii, żeby bylo to opłacalne. Zgodziła się.  – dodałem rozbawiony. To było doprawdy uwłaczające, że uważał mnie za takiego nieogarniętego.
  Włączyłem komputer i odszukałem plik, który przygotowałem do wysłania Albedo. Odwróciłem monitor, na którym widniał przygotowany grafik, w stronę Albedo.
   – Razem z Ezrą i Twoją babcią przygotowaliśmy potencjalny grafik. Musieliśmy już ustawić godziny, w których Ezra mógłby przychodzić podczas okresu próbnego. Możesz go edytować, jak tylko ci się podoba – oświadczyłem, po czym pochyliłem się na biurku, żeby spojrzeć na monitor.
  – Tylko zostaw sobie wolne popołudnie w najbliższy czwartek. Masz zaplanowaną kolację – dodałem z głupim uśmieszkiem. Usiadłem z powrotem w fotelu, odchrząknąłem i spoważniałem.
  – Cały czas liczę się z twoim zdaniem. Ezra jest na okresie próbnym. Jeśli wspólnie z resztą stwierdzisz, że się nie nadaje i jest niepotrzebny to go nie zatrudnimy. Decyzja jednak musi być jednogłośna – powiedziałem – Po ostatniej rozmowie obraziłeś się na mnie i nie chciałeś mnie w ogóle słuchać. Nie mogę codziennie przyjeżdżać do kawiarnii, żeby się upewnić, że się odobraziłeś i masz ochotę na rozmowę  – dodałem. Naprawdę nie chciałem go znowu pouczać i prawić morałów. Byłem ostatnią osobą, która powinna to robić i naprawdę już niedobrze mi było, gdy słyszałem co mówię.
  – Jestem beznadziejny w zawieraniu bliższych relacji. Ostatnio źle się wyraziłem. Nie uważam cię za wroga i w zupełności ci ufam. Chciałem ci po prostu powiedzieć, że możesz być ze mną szczery. Jestem ci wdzięczny  za to, że się starasz. Będziemy rozmawiać teraz wtedy, kiedy ty zechcesz. Tylko musisz mi o tym powiedzieć. Chyba, że masz inny pomysł – rzekłem. Byłem gotów przyznać się do popełnionych błędów i wyjątkowo nie czułem z tego powodu wstydu. Wolałem, aby Albedo sam coś zaproponował, o ile będzie łaskaw, co zrobić z naszą relacją. A na przyszłość będę starał się uważniej dobierać słowa.
   
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... - Page 2 Empty Re: You're getting on my nerves... {02/10/22, 09:30 pm}

ALBEDO  HERDEN

     Nie chciałem mu wchodzić w zdanie, ponieważ byłoby to niegrzeczne z mojej strony. Od razu przeszedł do rzeczy, co mnie ucieszyło, bo nie chciałem by przedłużał całą tą rozmowę. Zdziwiłem się, że to babcia zdecydowała się na nowego pracownika. Nigdy nie mówiła, że chce sobie zrobić wolne, a o mnie niepotrzebnie się martwiła, ponieważ dobrze czułem się w kawiarni i nie potrzebowałem odetchnąć od pracy. Na dodatek nie podobało mi się to, że żaliła się właśnie Kaeyi. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, kiedy to babcia zaczęła być z nim tak blisko. W chwili, kiedy zawiózł ją do mieszkania? Nadal nie wiem, co babcia mu nagadała, ale ani trochę mi się to nie podobało, ale nie skomentowałem tego.
    Przyjrzałem się grafikowi, który przygotował, po czym przeniosłem wzrok na niego. Wolny wieczór w czwartek? Nie pisałem się na nic, a on mi z góry już coś zaplanował? Coraz bardziej żałowałem, że znów się pojawił w moim życiu. W liceum nigdy na nic nie naciskał, ale teraz chciał, abym miał wolne i nawet nie wyjaśnił dlaczego, bo samo słowo "kolacja" nic mi nie mówiło. Zaczekałem więc, jak skończy, niekoniecznie przejmując się jego wyjaśnieniami. Oboje byliśmy beznadziejni w zawieraniu bliższych relacji.  
- Po pierwsze, nie umawiałem się na żadną kolację. Po drugie, grafik mi odpowiada, ale jest jeszcze Sucrose, która również musi do tego zerknąć - powiedziałem, patrząc to na niego, to na grafik. Ja byłem przez cały czas wolny, ale przyjaciółka mogła mieć już jakieś plany. Z tego co kojarzę, to miałem wziąć na siebie całą zmianę w kawiarni w przyszły wtorek, ale mogę się mylić.
-  Ezra może zostać, wątpię by się nie spisał w kawiarni - powiedziałem, uważnie patrząc na mężczyznę, po czym westchnąłem. -  Nie obraziłem się na ciebie, po prostu wtedy brzmiałeś tak, jakbym miał ci tylko przeszkadzać, a chciałem po prostu porozmawiać lub posiedzieć w ciszy. Sam oczekiwałeś ode mnie, że się zmienię, więc nie chciałem cię olewać. Byłem po prostu wkurzony - dodałem. Naprawdę wyglądało to tak, jakbym to ja był tym złym. Nie zależało mi na tym, aby codziennie się tak pojawiał, ale po prostu jego słowa brzmiały tak, jakby moja obecność mu przeszkadzała, dlatego się zdenerwowałem. Może to prawda, że beznadziejnie się zachowałem, ale miałem ku temu powód.
- Robisz to źle, Kaeya... To nie ma wyglądać tak, że to ja chcę z tobą rozmawiać. Oboje musimy tego chcieć i mamy naprawiać nasze relacje. Chce próbować, choć wychodzi mi to tak, jak sam widziałeś, ale... - urwałem, bo nie wiedziałem czy naprawdę chcę z nim prowadzić tę rozmowę. - Po naszym zerwaniu na długi czas zamknąłem się w sobie. Nie wiem, jak mam nawiązywać znajomości. Mogę się uśmiechać, ale nauczyła mnie tego praca. Nie potrafię rozmawiać z ludźmi. Staram się podtrzymywać rozmowę, robić dobrą minę do złej gry, ale przychodzi mi to z trudem - wyjaśniłem mu. Jeśli naprawdę chce rozmawiać, kiedy ja mu to zaproponuję, to nie chce się na coś takiego pisać.  Oboje musimy wyrazić chęci rozmowy oraz jakoś dążyć do ogarnięcia naszych relacji. Chciałbym móc z nim rozmawiać tak, jak kiedyś, po prostu miałem z tym ogromny problem. Obiecałem Kaeyi, że się postaram i to robię, ale po prostu jestem beznadziejnym przypadkiem.
- I co chodzi z tą kolacją? - zapytałem, marszcząc przy tym nieco brwi. Skoro już rozmawiamy na spokojnie, to chciałem by mi to wszystko wyjaśnił. Nie zamierzałem go wypytywać, co mu babcia nagadała, kiedy był u nas, więc chociaż mogłem go wypytać o niespodziewaną kolację.  
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... - Page 2 Empty Re: You're getting on my nerves... {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach