Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Charm Nook Wczoraj o 05:49 pmKass
Zajazd pod Smoczą Łapą Wczoraj o 02:38 pmMrocznykot
LiesWczoraj o 01:32 pmRusek
New Generation25/04/24, 12:48 pmLadyFlower
From today you're my toy24/04/24, 07:40 pmKurokocchin
This is my revenge24/04/24, 07:22 pmKurokocchin
Run fast23/04/24, 11:40 pmCalinda
You're Only Music23/04/24, 08:10 pmKass
The Arena of Hell23/04/24, 05:20 pmNoé
Kwiecień 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930     

Calendar

Top posting users this week
5 Posty - 24%
4 Posty - 19%
2 Posty - 10%
2 Posty - 10%
2 Posty - 10%
2 Posty - 10%
1 Pisanie - 5%
1 Pisanie - 5%
1 Pisanie - 5%
1 Pisanie - 5%

Go down
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... Empty You're getting on my nerves... {18/06/22, 11:22 pm}



You're getting on my nerves...



!AUGENSHIN IMPACTKAEBEDO


Albedo pomaga w kawiarni jego babci jako barista. Od początku jest świadomy tego, że babcia coraz mniej ma siły do prowadzenia biznesu, więc stara się zajmować również prowadzeniem działalności. Okazuje się, że na przejęcie kawiarni chętny jest Kaeya, co od początku nie podoba się Albedo, który zamierzał zając się biznesem po babci. Nie chce oddawać czegoś, co przez wiele lat było pielęgnowane przez jego najbliższą osobę.  





Kaeya Alberich
YEONJUN




Albedo Herden
KUROKOCCHIN





Emme


Ostatnio zmieniony przez Kurokocchin dnia 19/06/22, 08:23 pm, w całości zmieniany 2 razy
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... Empty Re: You're getting on my nerves... {19/06/22, 01:01 am}

nazwisko dla Albedo zostało dodane ze względu na opowiadanie,  tak naprawdę go nie posiada

ALBEDO  HERDEN
» Relationships are... quite troublesome. Once you establish a relation with someone, you must continue to maintain it; if you lose contact, you must reestablish the relation. This taxing cycle requires a lot of time. « » Albedo

Albedo był wychowywany przez dziadków, ponieważ jego rodzice zmarli niecałe dwa tygodnie po jego narodzinach. Jest bardzo przywiązany do babci, która od kilku lat zajmuje również rolę dziadka, który zmarł przez nowotwór. Nigdy nie mógł narzekać na zakazy, jakie panowały, ponieważ mało co go ograniczało. Albedo jednak był spokojnym dzieckiem, ponieważ nie chciał sprawiać żadnych problemów dziadkom, którzy oddali mu całe swoje życie, aby jak najlepiej o niego zadbać.

Jest osobą cichą, mającą w towarzystwie kilka najbliższych osób. Wiele znajomych uważa go za dziwaka, bo zwykle pogrążony jest we własnych myślach, z którymi nigdy się nie dzieli. Sympatyczna osoba, lubiąca siedzieć w samotności, co dziwnie łączy się z pracą baristy w kawiarni. Jego babcia zawsze mówiła mu, że musi walczyć ze swoją introwertycznością, więc podjął kroki ku poprawie. Poza pracą w kawiarni, zajmuje się malowaniem obrazów, nie jest to jednak stały zarobek, tym bardziej, że głównie traktuje to jako hobby.

18 latur. 13 wrześniaHomoseksualista
Emme



Ostatnio zmieniony przez Kurokocchin dnia 26/06/22, 07:31 pm, w całości zmieniany 1 raz
yeonjun
Tajemniczy Gwiazdozbiór
yeonjun
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... Empty Re: You're getting on my nerves... {19/06/22, 08:13 pm}

KAEYA ALBERICH
Kaeya? You can only trust half of what he says... at best. ''

Kaeya jest osobą pewną siebie, czarującą i skłonną do dramatyzowania. Czasami postrzegany jest jako zbyt wyluzowany, a nawet leniwy, jednak traktuje on swoją pracę bardzo poważnie. Lubi stawiać ludzi w stresujących sytuacjach i kwestionować ich wartości. Pomimo swojej ekscentryczności,  wydaje się zmagać z samotnością i nieśmiałością, choć podczas konfrontacji odwraca kota ogonem. Z zawodu jest agentem nieruchomości.
22 LATAUR. 30 LISTOPADABISEKSUALNY
Emme
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... Empty Re: You're getting on my nerves... {19/06/22, 10:03 pm}

ALBEDO  HERDEN

    Przeciągnąłem się za ladą, kiedy czułem, że ból pleców zaczyna mi dolegać przez niewygodną pozycję, w której przed chwilą byłem. Rozejrzałem się po kawiarni, w której było kilka osób. Na szczęście nie było tłumów, dzięki czemu panowała cisza oraz spokój, który bardzo lubiłem. Co prawda, nie mogłem narzekać na ruch, w końcu zależało mi na tym, aby kawiarnia zarabiała, jak najwięcej, nawet jeśli moja babcia nie miała już siły gościć klientów. Chciałem ją wyręczyć, pokazać jej, że i mi zależy na tym miejscu. - Poproszę podwójne espresso i kawałek sernika ze słonym karmelem - wbiłem na monitor zamówienie, po czym przyjąłem pieniądze od kobiety. Od razu zabrałem się za kawę, by zaraz znalazła się na tacy wraz z zamówionym sernikiem. Wzrokiem odszukałem gościa, aby zanieść produkty do stolika.
- Smacznego - powiedziałem z uśmiechem, który udało mi się wypracować w trakcie pracy. Może był on sztuczny, ale jeszcze nikt nie narzekał. Chyba po prostu przyzwyczaili się do mnie i mojego charakteru.
    Posprzątałem ze stolika, który został opuszczony przez starszą parę. Jak zwykle życzyli mi miłego dnia i poprosili, abym pozdrowił babcię. To miłe, że choć babcia rzadko pojawia się na sali, to jednak goście nadal o niej pamiętają.
- Albedo, kochanie - usłyszałem za sobą. Starsza kobieta, o siwych włosach i złotych oczach pomachała do mnie, podpierając się o ladę. Od razu do niej podszedłem i użyczyłem ramienia, aby złapała się wygodniej.
- Babciu, miałaś odpoczywać. Wiesz, że dobrze sobie tutaj radzę. Na dodatek Sucrose przyjdzie mi pomóc za godzinę - powiedziałem z delikatnym uśmiechem, który tym razem był szczery. Tylko babcia widziała prawdziwego mnie, no może jeszcze jedna osoba, ale nie chciałem o nim wspominać. Najchętniej wypaliłbym sobie wspomnienia o nim.
- Chciałam ci powiedzieć, że trzeba zrobić zamówienie. Byłam przed chwilą w magazynie i powoli niektóre rzeczy się kończą, a ziarna kawy są nam jak najbardziej potrzebne - mówiła łagodnym tonem, kiedy pomagałem jej usiąść przy jednym ze stolików.
- Mam wszystko pod kontrolą, w końcu uczyłem się od najlepszych - powiedziałem, po czym przeprosiłem ją na chwilę, aby zająć się mężczyzną, który stanął przed ladą.
- Dobrze wiesz, że lubię wszystkiego pilnować - zaśmiała się zanim jeszcze odszedłem od niej.  Wiele razy jej powtarzałem, że nie powinna się przemęczać oraz musi lepiej zadbać o swoje zdrowie. Jak zwykle mnie nie słuchała, a młodsza się nie robiła. Nie potrafię jednak jej upilnować. Na chwilę spuszczę z niej oko, a ona z powrotem jest na nogach.
- Przepraszam za zwłokę, co chciałby pan za... - zaniemówiłem, kiedy zobaczyłem twarz mężczyzny. Na początku byłem zaskoczony, ale ostatecznie ogarnąłem się, co było naprawdę problematyczne, ponieważ nie spodziewałem się go w takim miejscu. Czułem, jak lekki rumieniec wkrada mi się na poliki. Choć go nienawidziłem, to dobrze pamiętałem w jaki sposób wspólnie spędzaliśmy czas.
    Przełknąłem gulę w gardle, po czym poprawiłem kosmyk włosów, który znalazł się przed moimi oczami. Spojrzałem z uśmiechem na Kaeye, który stał przede mną. Może trochę się zmieniłem, ale na pewno mnie rozpoznał. Byłem ciekawy czy wiedział, że tutaj pracuję, czy to zwykły przypadek, że się tutaj pojawił.
- Co chciałby pan zamówić? Polecam spróbować ciasto marchewkowe z kremem orzechowym - powiedziałem, uważając by głos mi się nie załamał. Liczyłem na to, że weźmie kawę na wynos i więcej go nie zobaczę, że po prostu przechodził obok i nabrał ochoty na kawę. Dlaczego znów niespodziewanie pojawia się przede mną? Tak samo było w liceum, kiedy byłem zagubionym dzieciakiem z pierwszej klasy, a on jako ten starszy uczeń przyszedł mi na ratunek pojawiając się znikąd. Powinienem o tym już dawno zapomnieć, ale został tak dogłębnie zraniony, że było mi naprawdę trudno.
yeonjun
Tajemniczy Gwiazdozbiór
yeonjun
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... Empty Re: You're getting on my nerves... {26/06/22, 01:18 am}



KAEYA ALBERICH


Z samego rana pojechałem prosto do biura, aby załatwić różne papierkowe formalności, związane z klientami. Problem z wynajmem jednego z mieszkań ostatnio stał się moim priorytetem. Ciągle były jakieś niezgodności, a kontakt z moim potencjalnym klientem był ograniczony. Liczyłem, że uda mi się uporać z bałaganem w dokumentach w godzinę, ale ostatecznie musiałem jechać na miejsce i to wyjaśnić.
  Zabrałem teczkę ze wszystkim co potrzebne i zgarnąłem klucze z szafki, a następnie skierowałem się do wyjścia.
   – Venti, jedziesz ze mną – rzuciłem chłopakowi klucze, który zerwał się z fotela, próbując je złapać. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem i nie czekajac na niego, zbiegłem szybko po schodach.
   Jak tylko znaleźliśmy się w samochodzie, pokierowałem go do najbliższej i najlepiej ocenianej kawiarni. Po drodze wyjaśniłem mu, co ma załatwić i wręczyłem teczkę. Od czego mam ludzi? Żeby załatwiali takie rzeczy za mnie. Nie zamierzałem marnować swojego cennego czasu, żeby kłopotać się z takimi pierdołami.
   – Okej, wysadź mnie tutaj – wskazałem mu ręką na odpowiednie miejsce. Wysiadłem z auta i oparłem się o drzwiczki.
  Zrozumiałeś co masz zrobić? Lepiej to wyjaśnij, bo inaczej cię zwolnie, czaisz? – posłałem mu najbardziej uroczy uśmiech na jaki było mnie stać.
  – T- tak jest, szefie! – czarnowłosy pokiwał głową, a w jego oczach dostrzegłem lekkie przerażenie. Zamknąłem drzwi i machnąłem ręką, żeby odjechał. Zlustrowałem wzrokiem budunek kawiarnii i zatrzymałem się na jego nazwie. Takiego miejsca jeszcze nie miałem w swojej kolekcji.
  Wszedłem do środka i rozejrzałem się dookoła, następnie skierowałem do lady. Nie widziałem z daleka menu. Za plecami usłyszałem znajomy głos. Zerknąłem w tamtym kierunku i otworzyłem szerzej oczy, rozpoznając blond włosego chłopaka. Mimwolnie się uśmiechnąłem na jego widok. Idealnie się składa.
  Włożyłem ręce do kieszeni i wróciłem do wpatrywania się menu, jednocześnie chcąc podsłuchać nieco z rozmowy chłopaka ze staruszką.
  Spojrzałem na Albedo, jak tylko zjawił się przede mną.
  – Jestem uczulony na orzechy – oświadczyłem znudzonym tonem –  Wiesz, co się dzieje  z osobą, która jest uczulona na orzechy i je zje? Co byś zrobił gdybym nagle zaczął się dusić? – zapytałem, przez chwilę patrząc na niego wnikliwie, ale nie oczekując odpowiedzi.
   –  W takim razie, chciałbym… przejąć tą kawiarnię, dokończyłem w myślach.
 –  Duże mrożone latte i ciasto truskakowe, bez orzechów – oświadczyłem. Na samą myśl o pysznych, ochładzającym napoju oblizałem wargi. Bez dobrej kawy ciężko się myśli.
 – Usiadę sobie przy stoliku, gdzie siedzi ta przemiło wyglądająca staruszka. Proszę mi przynieść tam kawę, dobrze? – wskazałem ręką na stolik, a następnie, nie czekając na odpowiedź ruszyłem w tamtym kierunku. Jak tylko znalazłem się na przeciwko starszej kobiety to miło się uśmiechnąłem. Z rozmowy wywnioskowałem, że to ona prowadzi tą kawiarnię. Musiałem jednak zacząć odpowiednio rozmowę, żeby się mnie nie przestraszyła[/color]
.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... Empty Re: You're getting on my nerves... {26/06/22, 07:54 pm}

ALBEDO  HERDEN

    Jego osobowość, ani trochę się nie zmieniła. Dalej nie rozumiem jakim cudem udało mu się mieć dwie twarze. Był dobrym aktorem, to musiałem przyznać, ale że nic wtedy nie zauważyłem. Cóż, na błędach trzeba się uczyć i choć nadal pamiętam, jak dobrze się przy nim czułem, to jednak teraz wiedziałem z kim mam do czynienia i ani trochę mnie to nie cieszyło.
- Raczej goście nie mają na czole wypisane swoich alergenów. Wykonuję swoją pracę, ale cieszę się, że pan mi o tym powiedział. Będę unikał orzechów, jak ognia - uśmiechnąłem się. Chęć dodania mu orzechów była kusząca, ale wolałem nie ryzykować. Nie chciałbym, aby babci się za mnie oberwało, więc niestety musiałem pocieszyć się jedynie marzeniami.
    Zanotowałem jego zamówienie, ale zatrzymałem się, kiedy wspomniał o stoliku przy którym chciał usiąść. Spojrzałem w kierunku, na który wskazuje i choć chciałem pokazać swoje niezadowolenie, to nie mogłem tego zrobić. Dlaczego akurat tam? Przy stoliku siedziała moja babcia, która na pewno potrzebowała ciszy, ale Kaeya do osób cichych nie należał i to w nim po części lubiłem.
- Nie preferowałby pan stolika z lepszym widokiem, niż na ścianę budynku obok? - zapytałem, ale najwidoczniej za późno, bo właśnie tam poszedł mężczyzna. Spojrzałem na babcię, która była nieco zaskoczona, ale szybko odwzajemniła uśmiech. Nie daj mu się zwieść, babciu.... Czułem się źle z tym, że kobieta musiała go znosić. Owszem, nie wyglądała na wściekłą czy zmęczoną, ale bałem się, że Kaeya coś jej powie i to nieodpowiedniego. Babcia nie wiedziała o moim pierwszym złamanym sercu, w ogóle nie wiedziała, że ktoś o tak niebieskich włosach istniał w moim życiu.
Przygotowałem zamówienie dla chłopaka, po czym ułożyłem wszystko wygodnie na tacy, aby przypadkiem mi nie spadło. Co jak co, ale w stresujących sytuacjach szczęście mnie opuszczało i robiłem się dość niezdarny. Najwidoczniej los nie  chciał mnie dzisiaj karać, wystarczyło, że sprowadził na mnie mężczyznę.
- Smacznego - powiedziałem, po czym spojrzałem na babcię nieco dyskretniej. Ruch był teraz mniejszy, więc mogłem usiąść razem z nimi albo zaprowadzić babcię do innego stoliczka.
- Usiądź z nami, wnuku. Pan Alberich jest bardzo sympatyczny. To Albedo, mój jedyny wnuczek - przedstawiła mnie, choć wcale nie musiała. Babcia lubiła się mną chwalić i czasami takie sytuacje były dla mnie niezręczne.
- Nie musisz mnie przedstawiać każdej napotkanej osobie, nie jestem aż taki wspaniały. Cichy, naiwny... - spojrzałem na Kaeya, kierując ostatnie słowa do niego, choć babcia nie była tego świadoma. Miałem nadzieję, że pamięta jak mnie potraktował w liceum, ale wątpię by miał wyrzuty sumienia, na pewno nie wie co to jest. - Posprzątam stoliki i zaraz do ciebie dołączę - uśmiechnąłem się do staruszki.
    Nie zostałem z nimi dłużej, zdecydowałem się pójść posprzątać stoliki, które wcale nie były brudne. Musiałem nieco ochłonąć, wyrzucić z głowy przeszłość, która mi tylko przeszkadzała. Cały czas przyglądałem im się z daleka, ale nie mogłem zrozumieć o czym rozmawiają. Kaeya usiadł z moją babcią w jakimś celu, tego byłem pewien. Inaczej nie uśmiechałby się tak, jak do mnie, kiedy próbował być czarujący. Nie zmienił się, miałem rację. Wróciłem do nich po około dziesięciu minutach z latte karmelowym dla siebie. - Jak panu smakuje? Babcia osobiście piecze ciasta, ma do tego talent - powiedziałem. Nikt nigdy nie narzekał na kuchnię babci, ale nie zdziwię się, jak po złości powie, że ciasto jest niedobre. Jeśli to zrobi, to osobiście go stąd wyproszę.
yeonjun
Tajemniczy Gwiazdozbiór
yeonjun
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... Empty Re: You're getting on my nerves... {29/06/22, 07:47 pm}

KAEYA ALBERICH


Tak naprawdę nie miałem uczulenia na żadne orzechy. Chciałem go trochę podręczyć i stłamsić ten sztuczny entuzjazm, którym mnie zaszczycił. Miałem wrażenie, że poczuł się zbyt pewnie. Moja obecność zdecydowanie nie była Albedo na rękę. Widziałem po wyrazie twarzy, że nie był zachwycony moim widokiem. Ja z kolei, miałem zupełnie inne odczucia. Chociaż nie podobało mi się to, że usiadł z nami do stolika. To zdecydowanie mogło mi utrudnić rozmowę i prowadzenie interesów. Mój interes nie miał z nim nic wspólnego, dlatego wolałem aby się nie wtrącał.
  Podziękowałem za kawę, doskonale rozumiejąc aluzję, którą mi posłał. W odpowiedzi jedynie lekko się uśmiechnąłem. W żaden sposób jednak mnie to nie ruszyło. To był jego własny problem.
  Odczekałem, aż Albedo odejdzie z miejsca, popijając przez ten czas swój napój i przegryzając sernikiem. Słuchałem opowieści jego babci, energicznie potakując przy tym głową. Gdy jej wnuk sprzątał stoliki, zdążyłem ją poinformować wstępnie z czym przyszedłem i czego oczekuję. Wyczułem jej napięcie, gdy tylko zrozumiała o co mi chodzi. Starzy ludzi są wyjątkowo gadatliwi, więc podejrzewam, że nie będzie zbyt łatwo jej przekonać.
  –  Ach, rzeczywiście jest bardzo pyszne. Widać, że włożyła w to pani bardzo dużo serca. Pieczenie takiej dużej ilości ciast musi być wymagające i męczące, prawda? – zapytałem.Starsza kobieta przytaknęła niepewnie. Była nieco speszona, jakby nie wiedziała za bardzo co odpowiedzieć.
   – Wymaga to ode mnie wysiłku, to prawda – przyznała powoli. Złączyła ze sobą dłonie i wbiła spojrzenie w blat stolika.
   – Ale to jedyne co obecnie mogę zrobić, aby wesprzeć mojego wnuka w utrzymaniu tej kawiarni – dodała. Zmrużyłem oczy, przypatrując jej się wnikliwie. Przyznanie się do własnych słabości i ograniczeń na pewno nie była łatwe dla starszych ludzi. Zawsze chcą wierzyć, że mają więcej siły i energii niż w rzeczywistości. To przynosi sporo problemu
  –  Czy w takim razie, nie lepiej oddać tego miejsca w dobre ręce? Komuś, kto będzie miał nad tym pełną kontrolę? Mogę zapewnić dobrego dostawcę z cukierni i wykwalifikowanych pracowników – oświadczyłem, spoglądając co jakiś czas na Albedo. Właściwie cały czas czekałem na jego reakcje. W każdej chwili mógł się wtrącić i musiałem być na to przygotowany. Jeśli zacznie nagle przekonywać swoją babkę, aby tego nie robić to może wywołać duże zamieszanie, a wtedy już całkowicie będę miał problemy aby ją przekonać.
  – Ale to moja kawiarnia. Stworzyłam to miejsce i dzięki temu jestem tu gdzie teraz. Jak mogłabym oddać obcym ludziom coś, co przez tyle lat tworzyłam? A co, gdy coś pójdzie nie tak? Wolę mieć nad tym całkowitą kontrolę. – zapytała z lekkim przerażeniem.
  Powstrzymałem się od westchnienia. Rozmowa zaczęła mnie lekko nudzić i męczyć. Wyprostowałem się na krześle i wyciągnąłem dłonie w stronę kobiety.
   –  Pani dalej będzie właścicielką. Ja będe jedynie współzarządcą. Bez odpowiedniej reformy to miejsce może upaść. Nikt nie będzie wtedy powoływał się na sentymenty. Będę zarządzał częścią zysków z tej kawiarni, które wzrosną dzięki mnie – wyjaśniłem. Cofnąłem dłonie i oparłem się wygodniej na krześle.
  –  Będę szczery – oznajmiłem – To miejsce, jest połączone z resztą budynku. I tak musicie płacić czynsz właścicielowi. W miejscu waszej kawiarni, mogłyby znajdować się mieszkania. Mogę dogadać się z właścicielem, żeby podniósł wam rachunki. Chcecie się przekonać, jak długo wytrzymacie w ten sposób? Proponuję dobrą ofertę. Prędzej czy później, jak nie kawiarnia to część kamienicy będzie należała do mnie. – powiedziałem. Sięgnąłem do portfela i wyciągnąłem swoją wizytówkę oraz niewielki banknot.
  –  Proszę się zastanowić nad moją propozycją i do mnie zadzwonić gdy podejmie pani decyzję. Niedługo przyjdę po odpowiedź – rzuciłem wizytówkę z banknotem na stolik i podniosłem się. Położyłem rękę na ramieniu Albedo i nachyliłem się nad jego uchem.
  –  Albedo, pomóż babci podjąć odpowiedni wybór.. W końcu jej zdrowie jest dla ciebie najważniejsze, prawda? Kochany z ciebie wnuczek – szepnąłem. Poklepałem go po ramieniu i ruszyłem w kierunku wyjścia.
  –  Dziękuję za kawę. Była pyszna, ale ciasto trochę za słodkie – dodałem na odchodne i z uśmiechem wyszedłem z kawiarni.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... Empty Re: You're getting on my nerves... {01/07/22, 08:08 pm}

ALBEDO  HERDEN

    Wiedziałem, że miał jaki cel przychodząc tutaj. Miałem ochotę go spoliczkować, złapać za jego szmaty i go wyciągnąć, ale nie mogłem tego zrobić ze względu na babcię oraz ludzi, którzy siedzieli w kawiarni. Patrzyłem na niego ze złością oraz chęcią mordu. Dlaczego to robił? Na co była  mu ta kawiarnia? Skoro nie miał co robić, to mógł się wziąć za każdą inną nieruchomość, a nie odbierać coś, na co moja babcia poświęciła prawie całe swoje życie. Chciała mi  zapisać kawiarnię w spadku, ale jeśli zgodzi się na propozycję Kaeyi, to cały ten biznes zostanie zrujnowany. Na dodatek nie miał wyrzutów sumienia, kiedy moja babcia się denerwowała. I co ja w tym człowieku kiedyś widziałem? Był beznadziejny jako osoba pod względem charakteru. Chciałem już otworzyć buzię, ale dłoń babci powstrzymała mnie przed powiedzeniem czegoś nieodpowiedniego. Nie dość, że chciał zgarnąć kawiarnię dla siebie to straszył nas droższymi opłatami.  Gotowało się we mnie i zapewne, gdybyśmy byli tutaj sami, to nie zostawiłbym tego bez słowa.
- Wydaję mi się, że twoje groźby są nie na miejscu. Naprawdę myślisz, że straszeniem coś zdziałasz? - wyrzuciłem z siebie, bo inaczej nie mógłbym spać po nocy, gdybym czegoś nie powiedział.
    Wzdrygnąłem się, kiedy wstał i położył dłoń na moim ramieniu, a jego usta znalazły się niebezpiecznie blisko mojego ucha. Zagryzłem dolną wargę, kiedy zrozumiałem co do mnie mówi. Jest dupkiem. Wiedziałem o tym bardzo dobrze, a jednak zgodziłem się by usiadł z moją babcią. Nie przejąłem się jego słowami na temat ciasta, babcia też najwidoczniej nie miała do tego głowy. Czekałem aż wyjdzie, tylko tego chciałem.
- Chyba nie zamierzasz przystać na jego propozycję? Nie, ty nie możesz się na to zgodzić. Za dużo serca i pieniędzy włożyłaś w to miejsce, żeby ot tak oddać je komuś innemu. Ten facet... Nie wzbudza żadnego zaufania. Zachował się obleśnie w stosunku do nas, grożąc nam wyższymi rachunkami - powiedziałem, patrząc uważnie na babcię, której lekko drżały dłonie. Wyglądała na zmęczoną, może bardziej przejętą.
- Albedo... Kochanie, wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej. Mogłabym znaleźć jakiegoś cukiernika na swoje miejsce, ale to wymagałby więcej czasu i pewnie większe pieniądze. Nie chcę oddawać nikomu kawiarni poza tobą, ale to tylko współpraca. Może i częściowo będzie twoim szefem, ale to ja będę miała ostatnie słowo do powiedzenia - powiedziała. Nie wierzyłem własnym uszom. Chciała się zgodzić? Chyba zgłupiała! Wiem, że nie powinno się myśleć tak o swojej rodzinie, ale nie mogłem uwierzyć, że jest to tego zdolna. Dziadek gniewałby się na nią za taką decyzję.
- Nie, ja się nie zgadzam. Jeśli on tutaj będzie zarządzał, to ja odchodzę. Nie dam rady pracować z takim dupkiem...
- Albedo, uważaj na słowa. Dobrze wiesz, że ich nie toleruję - powiedziała. Zwykle byłem spokojny i uważałem na to, co mówię, ale teraz nie mogłem zrozumieć dlaczego chciała zniszczyć miejsce, które bardzo kochała. Znałem jej wszystkie przepisy. Mogłem przychodzić nawet kilka godzin wcześniej do kawiarni, aby wszystko przygotowywać, ale prawda jest taka, że nie byłem tak dobrym cukiernikiem, jak ona.
- Wracam do pracy - powiedziałem. Nie chciałem dalej drążyć tego tematu. Zamierzałem zmienić jej zdanie i wybić z głowy ten durny pomysł. Wstałem od stolika i ze spuszczoną głową poszedłem za ladę. Dobrze, że Sucrose miała zaraz przyjść, to przynajmniej na chwilę mnie zastąpi. Miałem do niego napisać? Nie wiedziałem czy zmienił numer telefony, ale zostawił nam wizytówkę, którą babcia cały czas trzymała w swojej dłoni. Pieprzony drań.
    Kiedy przyjaciółka pojawiła się w kawiarni poprosiłem ją, aby zastąpiła mnie na jakieś dziesięć minut. Zgodziła się, widząc, że nie jestem w najlepszym nastroju. Babcia w międzyczasie wróciła na zaplecze, a ja zgarnąłem wizytówkę, którą najchętniej podarłbym i wyrzucił do kosza. Hah, czyli nie zmienił numeru. Przewróciłem oczami, po czym wyszedłem na zewnątrz.


[Nie licz na to,  że tak łatwo pozwolę babci oddać kawiarnię w twoje ręce. Jej możesz wciskać kity, ale ja po raz drugi nie nabiorę się na twój kiepski uśmiech... Niech twoja gęba się tutaj więcej nie pojawia.


    Nie musiałem się podpisywać, ponieważ wiedziałem, że będzie wiedział od kogo ta wiadomość. Liczyłem na to, że sobie odpuści, a babcia nie zgodzi się na warunki, które postawił. Dobra cukiernia? Najlepsze ciasta są te, które wyrabia się tutaj na miejscu. Niech zna swoje miejsce. Rany, jak on nadal działa mi na nerwy.  
yeonjun
Tajemniczy Gwiazdozbiór
yeonjun
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... Empty Re: You're getting on my nerves... {08/07/22, 01:52 am}

KAEYA ALBERICH


Odetchnąłem cicho i przeciągnąłem się, wyciągając ręce w górze. Zrobienie dobrego wrażenia nie zawsze mi wychodzi. Nie mam zbyt dużej cierpliwości do ludzi. Czasami to jest naprawdę męczące. Bycie miłym i czarującym jest wymagające. Jednak ta rola bardzo mi pasuje i muszę się jej trzymać.
  Wyciągnąłem komórkę i spojrzałem na wiadomości, które zdążyły przyjść w trakcie mojego pobytu w kawiarni. Venti załatwił już sprawę z najemcą, więc mogliśmy wracać. Zdążyłem ledwo odczytać wiadomość, a samochód podjechał. Chłopak spojrzał na mnie pytajáco, jednak ja jedynie poklepałem go po ramieniu. Gdy tylko ruszyliśmy na mój telefon przyszła kolejna wiadomość. Nie kojarzyłem numer, ale szybko sobie go przypomniałem, gdy tylko przeczytałem treść groźby.
 ー  Przyszykuj dokumenty, jak tylko wrócimy do biura ー zwróciłem się do Ventiego. Przez chwilę wpatrywałem się w ekran, zastanawiając się, czy powinienem odpowiadać na to. Takie słowne przepychanki nie były w moim stylu. To mogłoby mi zaszkodzić. Albedo wydawał się poirytowany. Naprawdę sądził, że miał w tej sprawie coś do powiedzenia? Babcia nie byłaby z niego dumna. Niegrzeczny wnuczek.
  Skasowałem esemesa i schowałem smartfona do kieszeni. Prychnąłem rozbawiony pod nosem, a po chwili zacząłem chichotać pod nosem. Im bardziej docierała do mnie irracjonalność i absurd tej sytuacji tym mój śmiech zamieniał się w coraz bardziej głośny i szyderczy.
 ー Venti ー zwróciłem się do czarnowłosego, czując na sobie jego pełne zaniepokojenia spojrzenie ー  wiesz, że zawsze dbam o swoich pracowników i klientów. Gdyby nie ja, spora część nieruchomości w tym mieście by padła. A gdyby ojciec nie zwolnił kierownika i szefa wydziału, to nie byłbyś tu gdzie jesteś teraz. Rozumiesz już dlaczego nie lubię, kiedy ktoś okazuje mi nieufność? Bo to oznacza, że podważa moje zdanie, pozycję i próbuje zrujnować cały mój wizerunek, na który pracowałem ciężko przez kilka lat. Tylko osoba, która jest na takim samym poziomie co ja, może próbować mnie obalić.  ー rzekłem.
  Osoby, które podjęły taką próbę i nie podołały lądowały pode mną. Albedo najwyraźniej zapomniał, jak to już jest. Skoro miał taką silną wolę walki, to ciekawiło mnie jak szybko uda mi się osłabić jego morale. To nie wydawało się takie trudne.
   
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... Empty Re: You're getting on my nerves... {09/07/22, 09:18 pm}

ALBEDO  HERDEN

    Od pojawienia się Kaeyi w naszej kawiarni, minęło kilka dni. Starałem się przekonać babcię, aby nie godziła się na propozycję obcej osoby. Kobieta jednak coraz bardziej była przekonana do oferty, którą jej zaproponowano przez co parę razy się pokłóciliśmy. Nie podobało mi się to, nie lubiłem gniewać się na babcie, ale nie mogłem pozwolić, aby się zgodziła. W między czasie do naszej kawiarni dotarł bukiet kwiatów, do której była przyczepiona karteczka z przeprosinami. Chyba to tak przekonało babcię, bo ja nie widziałem żadnych plusów z tej współpracy. Byłem pewien, że z czasem Kaeya będzie chciał kontrolować całą kawiarnię, a ona w przeszłości miała być moja. Tak umawiałem się z dziadkami, a raczej to oni powiedzieli, że zostawią mi ją w spadku. Co jeśli tak się nie stanie? Jeśli on będzie tym zarządzał... Nie chciałem sobie tego wyobrażać, jego widok mnie odpychał i nie chciałem go więcej widzieć na oczy,  ale jednocześnie moje serce szybciej biło w jego obecności. Byłem pewien, że już dawno pozbyłem się uczuć do niego, myliłem się? Nie chciałem do siebie dopuścić takiej myśli.
    Tego dnia, kiedy tylko wszedłem przez zaplecze do kawiarni, zauważyłem babcię, która jak zwykle wcześniej przychodziła, aby zrobić ciasta. Była sobota, więc ruch zapewne będzie nieco większy, ale nie podobała mi się mina.
- Czyli podjęłaś już decyzję? Babciu, to naprawdę nie jest dobry pomysł - powiedziałem, a ta uniosła na mnie nieco zmęczone spojrzenie.
- Albedo, wiem, że się o mnie troszczysz, ale nie możemy sobie pozwolić na podwyższenie czynszu, nie wiadomo o jakiej kwocie była mowa, a po jego zachowaniu mogę wywnioskować, że da jak najwyższy... Nie rozumiem, dlaczego nie chcesz się zgodzić. Owszem, może wydaje się nieco chamski i bezpośrednio oraz używa brudnych zagrywek, ale pracuje w nieruchomościach. Równie dobrze może wykupić cały budynek i nas stąd wyrzucić - powiedziała, wycierając ręce w bawełniany ręcznik. - Jestem pewna, że przy tobie nie zrobi nic głupiego, a ja trochę odpocznę. Nie weźmiesz wszystkiego na swoje barki, a zanim znajdzie się dobrego cukiernika lub baristę, to dużo czasu minie - dodała, podchodząc do mnie. Położyła dłoń na moim poliku i choć jej skóra była nieco chłodniejsza oraz dłonie miała lekko poharatane od lat stojąc w kuchni, to wtuliłem się w dłoń.
- Nie podoba mi się to... Nie zamierzam się z nim dogadać - oznajmiłem jej, co nie do końca jej się spodobało. Nie mogłem nic z tym zrobić. Nienawidziłem go, miałem ochotę go udusić, kiedy był na widoku, ale kawiarnia nadal należy do babci i nie mogłem wpływać na jej decyzję.
- Kochanie... - szepnęła, kiedy wycofywałem się na salę. Musiałem przygotować się do pracy. Ona najlepiej wiedziała co będzie dobre. Nie uważałem, że nie było nas stać na nowych pracowników czy wyższy czynsz, ale skoro chciała zrobić to nie zamierzałem się już wcinać.
- Albedo, jeśli możesz to zadzwoń do pana Albericha, może uda mi się z nim jeszcze dzisiaj umówić - poprosiła, na co niechętnie przytaknąłem. Nie zamierzałem do niego dzwonić, wysłałem jedynie krótką wiadomość, że babcia ma dzisiaj czas się z nim spotkać, aby obgadać szczegóły. Nie rozpisywałem się więcej, niech swoje sprawy załatwiają sami. Przypomniałem jeszcze jedynie, że kawiarnia jest otwarta od dziesiątej do osiemnastej.
    Jak tylko wiadomość została wysłana, przygotowałem stoliku oraz odpaliłem wszystkie urządzenia, aby były gotowe na przyjście pierwszych klientów. Po sali roznosił się przyjemny zapach słodkości, które piekła babcia.  
yeonjun
Tajemniczy Gwiazdozbiór
yeonjun
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... Empty Re: You're getting on my nerves... {12/07/22, 02:24 am}



KAEYA ALBERICH


Siedziałem z założonymi nogami na biurku w swoim gabinecie. Od samego rana dręczyły mnie irytujące myśli: Dlaczego wciąż nie otrzymalem zadnej odpowiedzi zwrotnej z kawiarnii, dotyczącej mojego przeprosinowego prezentu? Przesadzilem ostatnio? Nie spodobały się babci kwiaty? Czyżby Albedo znowu się wtrącił? I dlaczego Diluc nie odbierał ode mnie telefonu? Po raz dzisiaty kliknalem w zielona ikonke z podpisem połącz na wyświetlaczu. Od razu włączała się poczta głosowa. Na szczescie mialem sposób na odreagowanie w takich sytuacjach. Powiesiłem sobie na drzwiach zdjecie tego irytującego czerwonowłosego dupka. Byl idealna tarcza do rzutek. W pewnym momencie rozleglo sie pukanie do drzwi. Zignorowałem to i zamachnąłem się, żeby rzucić. Drzwi się otworzyły, a rzutka przeleciała tuż przy uchu mojego pracownika, zahaczając przy tym o kosmyk jego włosów.
  一 Czy ja powiedziałem ,,prosze,,?  一zapytałem z wyrzutem. Zablokowałem telefon, aby anulować połączenie i podniosłem się z fotela, aby pojsc po swoja rzutkę, która wbiła się w ścianę.
   一 świetnie 一 mruknąłem, widząc wygięty grot  一 zepsułeś mi lotkę  一 warknąłem do chłopaka. Opadłem z powrotem na fotel, obserwując uważnie swojego pracownika, który zapewne przyszedł tu ze sprawozdaniem z wczorajszego dnia. Obejmował rękami plik kartek. Przypomnialo mi sie, ze kazałem mu to zrobić.
   一 Tak więc  一 zaczął niepewnie, lecz gdy tylko usłyszałem, jak mój telefon zabrzęczał to przestałem go słuchać. Siegnalem po komorke i odczytalem tresc wiadomosci.
   一 Dobra, przerwa na kawę. Dokończymy później. Zostaw te papiery na biurku  一 oznajmiłem szybko. Sięgnąłem po marynarkę, zarzuciłem ja na ramiona i poprawiłem krawat. Wyglądało na to, że mój dzień nie będzie jednak taki koszmarny.
  Od razu, prawie ze w podskokach, ruszyłem do kawiarnii. Nie potrzebowałem nawet podwózki. Chciałem znaleźć się tam jak najszybciej. Ostatnio byłem tam dość późno.Liczyłem, że uda mi się tam dotrzeć nim zbiegnie się tłum klientów.
  Wkroczyłem do środka i rozejrzałem się po pomieszczeniu, a następnie wciągnąłem głośno powietrze nosem. Ten zapach kawy wymieszany z aromatem pieczonych słodkości działał na mnie naprawdę uspokajająco.
  Mój wzrok spoczął na Albedo, który stał już przy kasie. Podszedłem do niego i oparłem przedramiona na blacie.
   一 Widzę, że ktoś się tu za mną stęsknił  一 uśmiechnąłem się lekceważąco do blondyna  一 Na przyszłość radziłbym ci panować nad językiem. Brzmisz bardziej jak rozkapryszony nastolatek, niż dorosły mężczyzna  一 stwierdziłem z kpiącym uśmieszkiem.
  Z zaplecza wyszła jego babcia, niemal od razu mnie dostrzegła. Uniosłem rękę na powitanie i miło się uśmiechnąłem.Jak do mnie podeszła to wyciągnąłem ramię, aby mogła się za nie chwycić. Podeszliśmy do stolika i pomogłem jej usiąść. Chciałem w ten sposób zyskać w jej oczach. W końcu też jestem czyimś wnuczkiem.
   Usiadłem naprzeciwko niej. Wyciągnąłem wszelkie dokumenty i umowę, która miała podpisać. Zacząłem spokojnie, bez zbędnego pośpiechu. W końcu nie chciałem zbytnio stresować staruszki. Wciąż nie wyglądała, jakby była w pełni przyjaźnie do mnie nastawiona. Prawdopodobnie wciąż tliła się w niej uraza z pierwszego spotkania. Liczyłem, że to minie z czasem. Może faktycznie przesadziłem, ale teraz zamierzałem to naprawić.
   Przedstawiłem jej wstępny plan działania i zamiary. Pozwoliłem na wszelkie kompromisy i przemyślenia. Nie zamierzałem jej nic narzucać, co zdecydowanie sprawiło, że poczuła się swobodniej. Było sporo rzeczy do przedyskutowania.
   一 Cóż, będę potrzebował kogoś, kto wdrąży mnie w prace w tej kawiarni. Muszę poznać jej funkcjonowanie. Najlepiej aby był to ktoś, kto pracuje tu od początku i ma czas po godzinach pracy. Nie chcę zaburzać jej rytmu. 一 oznajmiłem na sam koniec. Sporo czasu nam zajęło omówienie najważniejszych kwestii. W kawiarnii zaczęło robić się tłoczno.    
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... Empty Re: You're getting on my nerves... {16/07/22, 04:16 pm}

ALBEDO  HERDEN

    Otworzyłem kawiarnię i już parę osób weszło, zamawiając kawy na wynos czy słodkości. Sucrose pojawiła się dziesięć minut przed otwarciem za co dostała upomnienie, ale jednocześnie wiedziałem, że czasami błądzi gdzieś myślami i zapomina, że czas nie stoi w miejscu. Dzisiaj byliśmy we dwójkę na sali, więc praca była łatwiejsza. Ona mogła zająć się obsługą stolików, a ja przyjmowaniem zamówień i ich przygotowywaniem. Raczej nie spodziewałem się wcześnie Kaeyi, jednakże co chwilę zerkałem w stronę drzwi, aby sprawdzić czy przypadkiem nie przekracza progu drzwi. Babcia zniknęła się na kuchni, robiąc drugą blachę babeczek z budyniowym nadzieniem oraz musem truskawkowym. Od małego uwielbiałem te słodkie zapachy zmieszane z zapachem kawy. Większość czasu przesiadywałem w kawiarni, choć dopiero w liceum przy Kaeyi i innych nowo poznanych osobach spędzałem mniej czasu w tym miejscu, głównie będąc tutaj w weekendy. Teraz mogłem całkowicie skupić się na pracy oraz przy okazji przypilnować nieproszonych gości. Co prawda, dzisiaj był zaproszony, ale jego pierwsza wizyta... Mogłem od razu go spławić albo wyrzucić z lokalu - co nie byłoby grzeczne z mojej strony, ale miałem ochotę to zrobić.
    Mój wzrok padł na mężczyznę, który przekroczył drzwi kawiarni. Nie mogłem powiedzieć, że Kaeya nie był atrakcyjny. Był i to było irytujące, bo było mi szkoda, że wygląd nie przekładał się na jego paskudny charakter.
- To źle widzisz,  a na dodatek nadal mam naście, więc mogę pobawić się w rozkapryszonego nastolatka - powiedziałem ze sztucznym uśmiechem. Kątem oka dostrzegłem przyjaciółkę, która nam się przyglądała z grobową miną. Wiedziała co było między mną, a nim, więc nic dziwnego, że nie spodziewała się jego wizyty tutaj. Nie mówiłem jej jaką propozycję złożył mojej babci, ale chyba będę musiał jej to wyjaśnić. Babcia pojawiła się niemal od razu i została porwana przez niebieskowłosego. Zagryzłem dolną wargę i zacisnąłem pięść z nadzieją, że babcia go wystawi i powie, że nie odda nikomu tego miejsca. Przygotowałem kawę oraz podałem tarte z truskawkami, w której nie było orzechów, a bardzo chciałem je tam dodać. Wspomniałem do mężczyzny, że to na koszt firmy i wróciłem do pracy, aby nie podsłuchiwać o czym rozmawiają. Kątem oka obserwowałem wszystko i nie podobało mi się to, jak babcia podpisuje kolejne kartki.  
- Wszystko dobrze? I co on tutaj robi? - zapytała, głową wskazując na Kaeye. Chwilowo nie mieliśmy roboty, więc mogliśmy porozmawiać.
- Zaproponował mojej babci współpracę. Wiesz, że ledwo trzyma się na nogach i miewa te gorsze dni, kiedy nie ma siły stać w kuchni. Moglibyśmy znaleźć cukiernika na jej miejsce, ale twierdzi, że to zbyt kosztowne i czasochłonne, bo nie każdy cukiernik zrobi ciasta według jej przepisów. Chociaż nie rozumiem tego, bo Kaeya proponuje jej, że będziemy zamawiać słodkości z jakieś cukierni. Wtedy jej talent i to wszystko... Hah, widzę, że jednak woli dać to w ręce komuś obcemu - powiedziałem, zerkając w ich stronę. Sucrose poklepała mnie po ramieniu, mówiąc, że jakoś sobie poradzimy i że na pewno Kaeya nie będzie siedział tutaj codziennie.
    Wróciliśmy do pracy, ponieważ klientów przybywało, a musieliśmy wyrabiać z zamówieniami. Babcia najwidoczniej skończyła, ale  to Kaeya pierwszy się odezwał na tyle głośno, że aż ja usłyszałem.
- Albedo najwięcej wie o kawiarni poza mną, od dziecka ze mną tutaj siedział, więc najlepiej by to on Panu pokazał co i jak. Ja nie mam już dzisiaj na to siły, choć zawsze można śmiało mnie pytać o wszystko. Teraz Pana zostawię i oby nam się dobrze pracowała - uśmiechnęła się, a u mnie malowało się przerażenie. Miałem mu wszystko pokazać? Oprowadzić? Chyba nie mówiła poważnie... - Wnuku, po zamknięciu zostań dłużej i pokaż Panu wszystkie pomieszczenie oraz postaraj się wytłumaczyć, jak działa sprzęt  - zwróciła się do mnie. Wbiłem wzrok w Kaeye, po czym westchnąłem i zgodziłem się na to. Nie przekonywało mnie to, żebym został z nim sam na sam, ale nie miałem wyjścia. Babcia już dzisiaj wyglądała na zmęczoną i nie chciałem, aby jeszcze siedziała w kawiarni skoro nie miała nic więcej do robienia.
    Podszedłem do stolika, aby zebrać puste szklanki i talerzyki.
- Na chwilę obecną mamy duży ruch, więc może Pan zaczekać do zamknięcia tutaj lub przyjść później - powiedziałem. Nie czekałem na jego odpowiedź, bo szczerze mówiąc nie obchodziło mnie co zrobi. Wróciłem za ladę i włożyłem naczynia do zmywarki. Musiałem zająć się czymś innym, aby nie zerkając na niego co chwilę. Irytowała mnie jego obecność i nie wiem jak wytrzymać z nim po godzinach w pracy. Szkoda, że Sucrose nie była tak wdrążona we wszystkie tajemnice kawiarni.  
yeonjun
Tajemniczy Gwiazdozbiór
yeonjun
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... Empty Re: You're getting on my nerves... {20/07/22, 07:41 pm}



KAEYA ALBERICH


Obojętnie wzruszyłem ramionami na jego odpyskówkę. Skoro chce się bawić w takie rzeczy, to jego wybór. Uznałem, że daje mi zezwolenie na traktowanie go w taki sposób. Jak rozwydrzonego gówniarza. Właśnie dlatego wolałem prowadzić interes  z babcią, która już dawno powinna siedzieć na bujanym fotelu i robić na drutach, w momencie kiedy ledwo chodzi.
  Podczas negocjacji z kobietą, co jakiś czas zerkałem w stronę lady, przy której stał Albedo z inną pracownicą. Czułem się obserwowany i miałem wrażenie, że nas obgadują. Niesamowicie bawił mnie grymas niezadowolenie, który blondwłosy wyraźnie pokazywał na swojej twarzy. Starałem się jednak zachować poważną i jednocześnie uprzejmą minę. Zależało mi na tym, aby moja klienta czuła się jak najbardziej swobodnie przy mnie. Świadomie pokazałem się z nie najlepszej strony, dlatego gdybym teraz popełnił jakiś błąd to kobieta mogłaby się poczuć niepewnie i wycofać z umowy, a tego bardzo nie chciałem. Utrata takiej nieruchomości bardzo by mnie zasmuciła. Taka kawiarnia to wspaniały okaz, prawie jak złapanie najrzadszego i najsilniejszego pokemona.
   Gdy tylko zakończyliśmy rozmowę, podniosłem się równocześnie z nią i ukłoniłem z szacunkiem, życząc jej dużo zdrowia i okazji do odpoczynku. Gdy ją tak obserwowałem, to zrobiło mi się jej nawet szkoda. Sam też jestem czyimś wnukiem, to nie tak, że jestem tylko chłodnym i bezlitosnym przedsiębiorcą. Mam też ludzką stronę i bywam zwykłym nudnym człowiekiem. Każdy nosi różne maski.
   Spotkałem się ze spojrzeniem Albedo i już nie mogłem powstrzymać złowieszczego uśmieszku. Chyba zdał sobie sprawę, że nie ma tu za wiele do powiedzenia. Pomimo, że jest najukochańszym wnukiem swojej babci, to dla mnie był jedynie zwykłym pośrednikiem. Nieważne jak bardzo mu się to nie podoba, co robię. Może się buntować, rzucać i krzyczeć – nie miało to dla mnie żadnego znaczenia. Nie pozbędzie się mnie tak łatwo.
   Uznałem, że posiedzę jeszcze w kawiarnii. Nie miałem ochoty jeździć z jednego miejsca do drugiego z laptopem. Zamówiłem mrożone latte i zabrałem się do pracy. Mimo wszystko, dużą ilość klientów i ich rozmowy, to w kawiarnii panował gwar. Nie przeszkadzało mi to w pracy. Chciałem uzupełnić parę dokumentów, dotyczących umowy w kawiarnii. Zazwyczaj takie rzeczy zlecam swoich pracownikom, ale tym chciałem zająć się osobiście. Wolałem mieć wszystko na oku i mieć pewność, że warunki umowy będą jasne i klarowne.
  Po jakichś dwóch godzinach nużącej pracy, poczułem jak doskwiera mi ból pleców oraz palców od siedzenia ciągle w jednej pozycji i klikania w klawiaturę. Wyciągnąłem się i ziewnąłem przeciągle, a następnie rozmasowałem dłonią kark. Spojrzałem nieco przymulony na zegarek. Jeszcze trochę i bym tu zasnął na stoliku. Zebrałem rzeczy ze stolika i podniosłem się. Uznałem, że pójdę coś zjeść na mieście, a następnie pojadę do biura, żeby zostawić swoje rzeczy.
   Do kawiarni wróciłem trzydzieści minut przed zamknięciem. Usiadłem sobie przy pierwszym lepszym stoliku, czekając, aż wszyscy klienci wyjdą. O tej godzinie mógłbym być w domu. Miałem nadzieję, że to oprowadzenie nie zajmie nam długo.  Oparłem głowę na dłoni i ze znużeniem obserwowałem Albedo. Ciekaw byłem, czy poczuje, że go obserwuje. No, jak nie mógłby poczuć mojego spojrzenia, które zawiesiłem na jego zgrabnych i jędrnych…plecach.
 
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... Empty Re: You're getting on my nerves... {23/07/22, 09:01 pm}

ALBEDO  HERDEN

    Mężczyzna zdecydował się zostać do zamknięcia, co mi ani trochę nie przeszkadzało, dopóki nie zacząłby mi przeszkadzać. Wolałem skupić się na pracy, aby wszystko po zamknięciu się zgadzało, a żaden klient nie wyszedł stąd urażony albo ubrudzony kawą czy słodkościami. Ruch był spory i razem z Sucrose dawaliśmy z siebie wszystko. Nie mieliśmy chwili na przerwę, ale pozwalałem odsapnąć przyjaciółce, kiedy widziałem, że robiło się spokojniej i mogłem sobie sam dać radę. Nawet nie zauważyłem, kiedy Kaeya wyszedł z kawiarni. Czułem pewną ulgę, ale wiedziałem, że wrócili chwilę przed zamknięciem lub chwilę po. Nadal nie rozumiałem dlaczego babcia nie mogła go oprowadzić w inny dzień, kiedy będzie czuła się lepiej. Niedziela jest dużo luźniejsza, więc wtedy miałaby więcej czasu, aby wszystko mu pokazać.
- Na pewno nie chcesz, żebym ci pomogła? Chyba nie pozabijacie się tutaj, prawda? - usłyszałem w pewnym momencie przyjaciółkę, kiedy mieliśmy chwilę spokoju od biegania między stolikami a ladą.
- No co ty. Nie chcę mieć krwi na rękach, choć chętnie zdarłbym mu ten uśmieszek z buzi. A ciebie nie chcę dłużej zatrzymywać. I tak dzisiaj więcej robisz, niż zwykle. Chyba przyda nam się kolejna para rąk do pracy, ale nie mówię tu o Kaeyi, niech on od ludzi trzyma się z daleka - powiedziałem. Sucrose wyglądała na zmartwioną, ale niepotrzebnie. Nie pozabijamy się, nie jesteśmy dziećmi i świadomie wiemy, że zbicie kogoś kończy się więzieniem. Nie chciałbym zrobić babci przykrości, ale jeśli ten dupek mnie sprowokuje, to na pewno za siebie nie ręczę.
    Tuż przed zamknięciem Kaeya wrócił do kawiarni, kiedy wraz z dziewczyną sprzątaliśmy wolne stoliki oraz pilnowaliśmy by więcej gości nie wchodziło. Zawsze to pół godziny trzymaliśmy na ludzi, którzy już byli w trakcie konsumpcji, ewentualnie dawaliśmy zamówienia na wynos, ale sala była powoli sprzątana, jak i reszta sprzętu za ladą. Czułem na sobie cały czas spojrzenie mężczyzny, ale ignorowałem to. Wyszedłem przed kawiarnię, aby zabrać tablicę oraz miskę z wodą dla psów i wróciłem do środka, by zaraz zamknąć lokal, upewniając się, że poza mną, Sucrose i Kaeyą, nikt więcej nie został. Przekręciłem tabliczkę z otwarte na zamknięte i odetchnąłem z ulgą.
- Przebiorę się i uciekam, powodzenia - szepnęła mi do ucha. Skinąłem głową, po czym odprowadziłem ją wzrokiem na zaplecze. Spojrzałem na mężczyznę i podszedłem do niego. Nie usiadłem, ani nie stanąłem bardzo blisko niego. Utrzymywałem bezpieczną odległość, gdyby chciał mnie w jakiś sposób sprowokować, to miał dzięki temu większe utrudnienie.
- Obsługę maszyn najlepiej pokazać w praktyce, ale nie będę teraz odpalać wszystkiego na nowo, więc najlepiej, jakbyś przyszedł którego dnia, aby zapoznać się z maszynami, choć pewnie ekspres do kawy nie jest ci obcy - powiedziałem. Zastanowiłem się od czego możemy zacząć, więc stwierdziłem, że część kuchenna będzie najlepszą opcją. To tam babcia tworzy swoje najpyszniejsze ciasta, babeczki, słodkości.
- Nie zamierzam zabrać ci dużo czasu, więc nie każ mi na siebie czekać. Zaczniemy od kuchni, później pokażę ci zaplecze - powiedziałem z lekko obojętnym tonem. Chciałem przyjaciółce dać szansę się bezpiecznie przebrać, bo jeszcze Kaeya wlepiałby w nią swoje nachalne spojrzenie. - I proszę cię, byś następnym razem aż tak intensywnie na mnie nie patrzył. Miałem wrażenie, że wiercisz mi dziurę w plecach - dodałem, zerkając na niego.
    Poprowadziłem go do kuchni. Nie  była ona duża, kilka szafek, trzy szuflady, blaty oraz cztery piekarniki, no i nie mogło zabraknąć palników. Większość rzeczy było pochowane w szafkach, zaś w lodówce chłodziły się śmietanki i inne produkty, które potrzebowały niskiej temperatury. Rano potrafi być tutaj naprawdę gorąco.
- Wiem, że chcesz załatwić jakąś cukiernię, ale nie pozwolę zniszczyć tego miejsca. Zamierzam od czasu do czasu przejąć przepisy babci i robić je na własną rękę. Nie chcę by to wszystko zniknęło - powiedziałem może nieco bardziej rozczulony, ale szybko poprawiłem się. - Tobie też się radzę trzymać od niej z daleka - uprzedziłem go, po czym pokazałem mu gdzie są schowane dane produkty oraz sprzęt. Gdyby w razie czego chciał coś zamawiać, to musi wiedzieć gdzie szukać.
- Tutaj mamy oddzielne pomieszczenie na ziarna kawy. Wszystko jest posegregowane, więc  proszę cię, byś niczego tutaj nie robił. A teraz zaplecze -[/b powiedziałem. Poprowadziłem go przez salę do drugich drzwi, po czym wskazałem mu toaletę po lewej stronie i dalej poprowadziłem go do dwóch szatni. Pierwsza była damska, w której na szczęście nie było już przyjaciółki, druga była męska. Nie były one duże, ale spokojnie mieściły się w nich cztery osoby.
- To chyba tyle, jeśli chcesz o coś pytać, śmiało - powiedziałem, po czym podszedłem do swojej szafki i zacząłem się przebierać. Nie przejmowałem się jego obecnością, a raczej byłem na to za bardzo zmęczony. Chciałem wrócić do domu.  
yeonjun
Tajemniczy Gwiazdozbiór
yeonjun
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... Empty Re: You're getting on my nerves... {26/07/22, 01:48 am}

KAEYA ALBERICH


Obserwowałem pracę Albedo i jego koleżanki, której imienia nie znałem. Nie miała okazji mnie nawet obsłużyć, a z daleka nie widziałem co miała napisane na plakietce. Dostrzegłem jednak, że bardzo dobrze dogadywała się z chłopakiem. Musieli być ze sobą blisko. Trochę mnie to drażniło. Sam nie miałem tak dobrych relacji ze swoimi współpracownikami. Co prawda, byli zmobilizowani i nie mogłem na nich narzekać, ale miałem wrażenie, że czasem się mnie boją. Prawdopodobnie nic nie mogę na to poradzić. Gdyby nie mój charakter, nie osiągnęlibyśmy takiego dużego sukcesu. Mamy naprawdę sporo udziałów, nasza firma cały czas się rozwijała.
   Westchnąłem lekko, po czym uniosłem znużone spojrzenie na Albedo. Przez to, że się zamyśliłem nie zauważyłem nawet kiedy skończył sprzątać. Słuchałem jego nudnego kazania w milczeniu, nawet nie przytakując na jego słowa. Z tej paplaniny wyłapałem tylko, że za mną tęskni i chce abym przychodził częściej. Spokojnie, znajdę na to czas.
  Podniosłem się i ruszyłem posłusznie za Albedo. Słysząc jego komentarz mimowolnie się uśmiechnąłem.
  – Czy to było przyjemne wiercenie? To jest wciąż to samo spojrzenie sprzed kilku lat – zapytałem, zbliżając się nieco do niego.
  –  Skoro tak sobie życzysz. Następnym razem postaram się wpatrywać w ciebie mniej intensywnie. Wybacz, jeśli rozpraszałem cię w pracy – rzekłem, wymuszając uprzejmy ton. Żałowałem, że nie mogę dokładnie zobaczyć jego reakcji. Widziałem tylko jego plecy, więc chcąc nie chcąc, prawdopodobnie znowu czuł, że wykręcam mu dziurę.  
  Co jakiś czas zatrzymywałem się na moment, aby dokładniej obejrzeć stan pomieszczeń. Nie wyglądało to wszystko źle, było w naprawdę dobrym stanie, chociaż nie planowałem robić tutaj żadnego remontu.
  Albedo coraz bardziej irytował mnie swoimi uwagami. Najwyraźniej poczuł się zbyt pewnie siebie.  Postanowiłem jednak przemilczeć ten temat. W końcu się doigra. Było już całkiem późno i obaj chcieliśmy iść do domu, więc liczyłem, że obejdzie się bez jego szczekania.
  Schowałem ręce do kieszeni spodni i zatrzymałem się w niewielkiej odległości od chłopaka. Znaleźliśmy się w szatni. Otworzyłem szerzej oczy, widząc co Albedo robi. Zdecydowanie poczuł się pewnie. Uśmiechnąłem się złośliwie i przeszedłem obok niego, gdy zamierzał zmienić koszulkę. Przejechałem palcami po jego plecach i stanąłem przed nim. Gdy tylko przecisnął koszulkę przez głowę, chwyciłem ją i zakręciłem kilka razy, żeby zacisnęła się mu tuż przy szyi. Nie zamierzałem go skrzywdzić, ani podduszać. Z nim po prostu nie dało się normalnie rozmawiać.
  Pociągnąłem za jego ubranie i przyciągnąłem do siebie, po czym gwałtownie popchnąłem go na szafkę.
  –  Posłuchaj Albedo – zacząłem spokojnym tonem, nie puszczając koszulki. –  Ta kawiarnia, to nie miejsce dla twoich szczeniackich mrzonek. Myślisz, że dlaczego masz tutaj najmniej do powiedzenia? Twoje zdanie się nie liczy i jesteś ostatnią osobą, która powinna dawać mi jakiekolwiek rady. Jeśli chcesz ze mną rozmawiać na równi, to najpierw dorośnij. – powiedziałem, a następnie zbliżyłem się do jego ucha.
  – A teraz siedź grzecznie i słuchaj co babunia ci każe – wyszeptałem.
 Puściłem go w końcu i poklepałem po torsie, chcąc tym samym wyprostować mu zmiętą koszulkę. Uśmiechnąłem się  miło, tym razem nie wymuszając tego na sobie.
   –  Nie miej mi tego za złe. Przypomnij sobie naszą dzisiejszą rozmowę. Ostrzegałem cię, ale sam tak wybrałeś. Wygląda na to, że nic się nie zmieniłeś. Wciąż jesteś głupi i naiwny. – rzekłem, rozkładając ręce na boki w geście bezradności.
 – Wracając, nie mam na razie żadnych pytań, ale jeśli jakieś się pojawią to przy następnej okazji je zadam – oświadczyłem, jak gdyby nigdy nic. Naprawdę nie obchodziło mnie, co ma mi do powiedzenia.


Ostatnio zmieniony przez yeonjun dnia 27/07/22, 11:49 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... Empty Re: You're getting on my nerves... {27/07/22, 07:36 pm}

ALBEDO  HERDEN

    Wzdrygnąłem się, kiedy poczułem palce na swoich plecha. Nie było to coś nieprzyjemnego, ale zwyczajnie nie podobało mi się jego zachowanie. Chciałem odtrącić jego dłoń i jak najszybciej się ubrać, ale wtedy stało się coś, czego na pewno bym się po nim nie spodziewał. Byłem przerażony oraz zaskoczony jego zachowaniem. Sparaliżował mnie strach, kiedy patrzyłem w jego oczy. Nie wyglądało na to, że chciał mnie w jakiś sposób skrzywdzić, ale nigdy go takiego nie wdziałem. Przełknąłem gulę w gardle, starając się nie rozpłakać przez jego słowa czy to, że koszulka lekko zaciskała się na mojej szyi. Serce szybciej mi biło, a usta zacisnąłem na tyle mocno, że zlały się w jedną wąską linię. Chciałem uciec od tego wszystkiego. Z jednej strony nic mi nie groziło, ale z drugiej byliśmy tutaj sam na sam i nie miałem żadnych świadków, którzy mogliby mi pomóc w tej sytuacji. Babcia by mi nie uwierzyła, gdybym powiedział jej co się właśnie teraz dzieje.
    Poczułem niesamowitą ulgę, kiedy się ode mnie odsunął. Nie wiedziałem co mam powiedzieć, ani co zrobić. Stałem oparty o szafkę i patrzyłem się na niego. Naprawdę z ogromnym trudem powstrzymywałem łzy. Zwykle byłem obojętny, ale teraz nie byłem w stanie kryć emocji. Co prawda, w jego obecności nie chciałem pokazać, że jestem słaby.
- Skoro nie masz żadnych pytań, to wyjdź. Zostaw mnie w spokoju i po prostu wyjdź stąd jak najszybciej - powiedziałem, spuszczając głowę. Nie miałem co wdawać się z nim w dyskusję. Powiedział to, co chciał, a ja nie zamierzałem się rozkręcać. Kaeya nic się nie zmienił i mówił to, co mu ślina na język przyniosła. Przynajmniej teraz zachował się po ludzku, a może po prostu sam chciał stąd wyjść. Wbiłem wzrok w jego plecy.
- Drzwi po prawo na samym końcu, nimi wyjdziesz na zewnątrz - powiedziałem, zanim zniknął mi z oczu. Kiedy usłyszałem, że drzwi się zamykają, osunąłem się na podłogę i schowałem twarz w dłoniach, pozwalając by łzy wypłynęły z moich oczu. Szloch rozniósł się po szatni i prawdopodobnie po korytarzu, ale nie przejmowałem się tym. Byłem teraz sam, więc mogłem sobie na to pozwolić. Słyszałem, że mój telefon wibruje, ale olałem to i siedziałem na podłodze przez dobre 10 minut. Czemu czułem, że to, co powiedział było prawdą? Naprawdę nie miałem nic do powiedzenia w sprawie kawiarni, którą stworzyła MOJA babcia? Teraz będę musiał go znosić, ale i również słuchać. Babcia nawet nie wie w co nas wpakowała. Czy miałem do niej żal? I to jaki! Ale nadal była moją babcią i nie mogłem pozwolić, aby Kaeya wszedł mi na głowę. Przetarłem oczy i dokończyłem się ubierać. Spojrzałem na telefon, na którym miałem wiadomości od przyjaciółki oraz dwa nieodebrane połączenia od babci. Nie miałem ochoty z nikim teraz rozmawiać, dlatego rozliczyłem kasę i wyszedłem z kawiarni, włączając wcześniej alarm. Pozostało mi tylko zamknąć drzwi i wrócić do domu, choć miałem nadzieję, że babcia nie zobaczy mnie w takim stanie.
    W drodze do domu odpisałem Sucrose, żeby się nie martwiła, po czym wszedłem do mieszkania, w którym paliło się jeszcze światło w salonie.
- Wróciłem - oznajmiłem, po czym zdjąłem buty i kurtkę, by wejść dalej do mieszkania. Babcia siedziała w fotelu i oglądała teleturniej, ale oderwała od niego swoje oczy by spojrzeć na mnie.
- Wszystko dobrze? Nie odbierałeś telefonu i zaczęłam się nieco martwić. Zasiedziałeś się z panem Kaeyą? - zapytała. Nie miałem ochoty o nim rozmawiać, ale babcia nie wiedziała o nim tego, co ja.
[b]- Tak, musiałem mu w końcu pokazać to i owo oraz wyjaśnić niektóre rzeczy. Umyję się i położę spać,  ty też idź już do łóżka -[/b uśmiechnąłem się słabo, po czym schowałem się w łazience, aby wziąć długą kąpiel. Dzięki temu czułem się bardziej odprężony i przestałem myśleć o tym, co stało się w szatni.
yeonjun
Tajemniczy Gwiazdozbiór
yeonjun
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... Empty Re: You're getting on my nerves... {28/07/22, 12:40 am}


KAEYA ALBERICH


 Zmarszczyłem brwi, przypatrując się Albedo. W końcu to ten jeden raz od dawna spojrzał mi w oczy i nie unikał mojego wzroku. Jednak nie było to spojrzenie, jakiego oczekiwałem. Spodziewałem się raczej, że zacznie się rzucać i wymądrzać, ale on wyglądał jak przestraszony szczeniak. Nie żałowałem jednak tego, co zrobiłem, ponieważ uważałem, że nie zrobiłem tak naprawdę nic złego. Nie zamierzałem wyrządzić mu krzywdy. Miał prawo być zaskoczony, bo pierwszy raz zachowałem się tak wobec niego. Nawet przez zerwaniu nie wykazywałem żadnej agresji.
   – Jak chcesz – wzruszyłem ramionami i skierowałem się do wyjścia, które mi wskazał. Nie obchodziło mnie, czy zamierza się zreflektować po moich słowach. Nie spodziewałem się, że tak zakończy się to spotkanie. Oczekiwałem lepszych rezultatów.
   Po wszystkim wróciłem do swojego domu. Zdecydowałem się, że nie będę pojawiał się w kawiarni co najmniej przez następne dwa dni. Nie miałem potrzeby przychodzić tam codziennie. Mimo, że nie zważałem na to, co czuł Albedo, to sam potrzebowałem zebrać siły na następne spotkanie. Nieważne jak bardzo dobrze udawałbym, że Albedo nie ma tu nic do powiedzenia, to wychodziło na to, że robił tu najwięcej. Chcąc nie chcąc, musiałem się z nim dogadać, żeby nie wyszły żadne nieporozumienia. Musiał mieć w tym wszystkim swój udział i akceptację.
  Ostateczną decyzję podejmowała jego babcia, ale on jako pracownik większość moich pomysłów by wykonywał.
  W końcu zdecydowałem się przyjść do kawiarnii. Nie mogłem tego przeciągać dłużej. Miałem nadzieję, że Albedo nikomu nic nie powiedział o zaistniałej sytuacji. Miałbym przez to duże problemy.
  Byłem przed kawiarnią trzydzieści minut przed zamknięciem. Nie chciałem przyjść za wcześnie, ponieważ nie chciałoby mi się czekać, a gdybym przyszedł później to Albedo miałby pretekst, żeby mnie wyrzucić. Pół godziny to był idealny czas.
  Jak tylko przekroczyłem próg kawiarnii to od razu odszukałem wzrokiem chłopaka. Stał przy ladzie. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Był cały i zdrowy.
   Usiadłem naprzeciwko niego, żeby nie udawał przypadkiem, że mnie nie widzi.
  – Musimy porozmawiać o czymś ważnym – oświadczyłem poważnie – chodzi o kawiarnię – dodałem, ściszając ton głosu. Znowu musiałem wywierać na nim presję, choć nie chciałem tego robić. Rany, jak sobie przypominałem o tym, że kiedyś byliśmy razem, to ciężko mi było w to uwierzyć. Miałem wrażenie, jakby Albedo był dla mnie obcą osobą, ale jednocześnie znałem go bardzo dobrze. Może to po prostu ja stałem się inną osobą.
  – Poczekam do zamknięcia – dodałem, schodząc ze stołka. Przesiadłem się nieco dalej do zwykłego stolika, żeby im nie przeszkadzać w sprzątaniu.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... Empty Re: You're getting on my nerves... {30/07/22, 05:30 pm}

ALBEDO  HERDEN

    Od wydarzenia w szatni, nie dostawałem żadnych wiadomości od Kaeyi, ani nie pokazał się w kawiarni. Babcia oczywiście wypytywała mnie o niego, ale nie wspomniałem ani słowem, o tym co się wydarzyło. Podpisała pakt z diabłem i wiedziałem, że moje życie w  kawiarni nie będzie proste. Nie zamierzałem jednak wchodzić im w drogę, skoro babcia tak postąpiła, to niech się z nim użera. Co prawda, babcia wcale nie jest tutaj złą postacią, ale nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego tak łatwo zgodziła się na współpracę. Łatwiej jej będzie? Równie dobrze mogłem przejąć jej obowiązki, a zatrudnić jakiegoś pracownika na moje miejsce. Owszem, to ona głównie zajmowała się papierami oraz pamiętała o księgowości i innych sprawach związanymi z działalnością. Teraz w to wszystko miał wgląd mężczyzna, a mi najwidoczniej na tyle nie ufała.
    Kolejnego dnia przyszedłem wcześniej do pracy, ponieważ babcia nie najlepiej się czuła. Chciała iść do kawiarni, aby zrobić swoje dzisiejsze wypieki, ale nie mogłem jej na to pozwolić, dlatego zapewniłem ją, że sobie poradzę. Nie raz z nią piekłem i znam jej przepisy, więc nie może wyjść mi tragicznie. Dzisiaj czekał mnie długi oraz męczący dzień, ale na pewno będzie warto. Może przekonam nawet Kaeye, że cukiernia nie jest nam potrzebna i sobie ze wszystkim sam poradzę. Ziewając zabrałem się do pracy. Od dawna nie stałem w kuchni, a przynajmniej nie w tej roli. Starałem się wybrać te łatwiejsze desery, gdzie nie było trzeba robić karmelu czy innych dziwnych oraz łatwych do spalenia potraw. Nie wiem, jak babcia to wszystko tak szybko ogarniała, ale ja byłem w połowie drogi, kiedy do kawiarni weszła przyjaciółka. Zajrzała do mnie, kiedy była już przebrana i gotowa do pracy.
- Chcesz, żebym ci pomogła? Jeszcze mamy trochę do otwarcia - powiedziała, podchodząc do mnie niepewnie, jakby się bała, że zaraz dostanie gorącą blachą w twarz.
- Nie, zajmij się salą, obiecuję, że szybko to ogarnę i będę z tobą pracować. Możesz już część wystawić za ladę, później dołożę resztę - posłałem jej delikatny uśmiech. Widziała, że jestem zakłopotany, ale nie zamierzała się kłócić, tylko poszła robić to, co do niej należy.
    Z czasem wszystko szło gładko. Obrobiłem się z deserami i mogłem wyjść na sale, po szybkim ogarnięciu się z mąki i nie tylko. Sucrose co prawda musiała mi strzepnąć mąkę z włosów, ale przynajmniej ją to rozbawiło. Dzisiaj również Kaeya się nie pojawił, choć jeszcze nie zamykaliśmy, to wątpiłem w to, że dzisiaj go zobaczę. To nie tak, że chciałem go widzieć, najchętniej unikałbym go jak ognia, aby nie powtórzyła się sytuacja sprzed kilku dni.
- Albedo, patrz kto się pojawił - usłyszałem od przyjaciółki, więc podniosłem wzrok na drzwi. Od razu poczułem, jak moja ręka drzy, a gula zatrzymała się nieprzyjemnie w gardle.  Nie spodziewałem się go dzisiaj, a babcia też nie pojawiła się w kawiarni, więc teoretycznie ją zastępowałem. Nie zadzwonią po nią tylko dlatego, że ten dupek tutaj się pojawił.  Poprosiłem przyjaciółkę, żeby zajęła się powoli sprzątaniem sali, zaś ja spojrzałem niechętnie na mężczyznę, który postanowił usiąść przy ladzie. Uniosłem brew, ale nie byłem zainteresowany tym, co mówi.
- Podobno nie mam nic do powiedzenia - oznajmiłem, zanim przesiadł się do stolika. Nie wiem, o czym chciał porozmawiać, ale chyba nie miałem zbytnio wyboru. Nie zabiorę go do swojego mieszkania, aby spotkał się z babcią, będę musiał jej później przekazać to, co Kaeya ma mi do powiedzenia. I dopiero po sprzątaniu byłem wolny. Tym razem poszedłem od razu się przebrać i pożegnałem się z Sucrose, dając jej znać, że będzie ze mną dobrze. Zrobiłem nam na szybko kawę z ekspresu, który używaliśmy głównie po zamknięciu lub przed otwarciem. Usiadłem na przeciwko niego, podsuwając mu kawę. Byłem nieco zmęczony, więc od razu wziąłem ze trzy duże łyki, aby nieco się rozbudzić.
- Więc, o czym chciałeś rozmawiać? Moje zdanie się nie liczy i nie mam też nic do gadania, więc po co ta cała szopka? - spojrzałem na niego uważnie. Na sali były dwie kamery, więc tutaj czułem się bezpieczniej. Choć wyglądały na atrapy, to działały przez 24h, więc w razie czego będę miał dowody, jak będzie próbował mnie skrzywdzić.
    Może jestem dla niego za ostry, ale teraz tą prośbą zaprzeczał swoimi słowom.
yeonjun
Tajemniczy Gwiazdozbiór
yeonjun
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... Empty Re: You're getting on my nerves... {30/07/22, 08:45 pm}


KAEYA ALBERICH


 Na szczęście moja wymówka zadziałała i zgodził się rozmawiać. Myślałem, że mi odpysknie i odmówi, ale jak widać kawiarnia wciąż leżała w jakimś stopniu w jego interesie.
  Usiadłem przy stoliku i założyłem nogę na nogę. Od czasu do czasu rozglądałem się za blondwłosym, żeby się upewnić, że nie uciekł i mnie tu nie zamknął.
  Uniosłem zaskoczone spojrzenie na chłopaka, gdy postawił przede mną filiżankę z kawą. Takiej gościnności się nie spodziewałem, ale nie zamierzałem narzekać. Zwiastowało to przyzwoitą konwersację, ale zanim odezwałem się słowem, to chłopak wywołał u mnie wybuch szyderczego śmiechu. Albedo był zabawny.
  – Bardzo szybko zmieniasz zdanie, jak na kogoś, kto jeszcze jakiś czas temu dawał mi złote rady i był gotów bronić przede mną tego miejsca rękami i nogami – odpowiedziałem rozbawiony.
 – Gdybym wiedział, że tak łatwo można wywołać u ciebie posłuszeństwo, to zrobiłbym to już przy pierwszym spotkaniu – uśmiechnąłem się złośliwie. Zamilkłem na moment, mówiąc sobie w duchu, że nie powinienem dać mu się sprowokować. Przyszedłem tu po to, żeby przeprowadzić poważną i rzeczową rozmowę, a tymczasem pogarszałem swoje szanse wdając się w śmieszną wymianę zdań z Panem Obrażonym.
  – Naprawdę zamierzasz przejąć kawiarnię po swojej babci? Z twoim podejściem to miejsce upadłoby szybciej niż World Trade Center w dniu zamachu – prychnąłem. Sięgnąłem po filiżankę z kawą i upiłem łyk. Zamierzałem to już wypić, skoro Albedo postanowił mnie tym łaskawie uraczyć. Nie będę wybrzydzał, ponieważ nie ma co się spodziewać zbyt wielkiej częstotliwości takich gestów z jego strony.
    Westchnąłem głośno w końcu poważniejąc. Położyłem dłonie na stoliku i spojrzałem na chłopaka.
  – Teraz już bez złośliwości – oznajmiłem – mówiąc o rozmowie na temat kawiarnii, nie miałem na myśli tego, że zmieniłem zdanie i masz w tej sprawie cokolwiek do powiedzenia. Wciąż  jesteś dla mnie  zwkłym rozszczekanym nastolatkiem. W dodatku obrażonym. Pokazałem ci ostatnio jak możemy rozmawiać – to był jeden ze sposobów. Podejrzewam, że nie przypadł ci do gustu – powiedziałem. Naprawdę ryzykowałem, że ta kawa wyląduje zaraz na mojej twarzy i ubraniu, ale postanowiłem być szczery. Nie oczekiwałem spokojnej i przyjemnej rozmowy.
  – Ale – kontynuowałem – możemy też rozmawiać jak człowiek z człowiekiem. Po prostu, rozmawiać. Mam nadzieję, że nie muszę ci wyjaśniać na czym to polega. Miałeś to w szkole i powinieneś doskonale znać ten termin, jeśli uważnie słuchałeś na lekcjach. Obaj wiemy, że nie chcesz, żeby było tak jak mówiłem ci ostatnio, dlatego zdecydowałem się na rozmowę z tobą. Daję ci kolejną szansę – dopiłem szybko kawę i podniosłem się z miejsca. Musiałem przyznać, że  kilka dni temu nie popisałem się umiejętnością negocjacji. Każdy popełnia błędy i nie zamierzałem tego ukrywać.
  – Jednak, zanim oddam ci głos, to musisz jeszcze wysłuchać co mam ważnego do powiedzenia. Proponuję zmienić miejsce. Możemy pójść do parku, gdziekolwiek zechcesz. Obiecuję, że będę trzymał ręce przy sobie – rzekłem z niewinnym uśmieszkiem, unosząc dłonie do góry w obronnym geście. Chciałem zmienić miejsce na bardziej neutralne, żeby Albedo nie czuł się, jakbym wkraczał na jego terytorium i naruszał poczucie bezpieczeństwa. Na otwartej przestrzeni będzie mógł w każdej chwili zrobić co tylko zechce – uciec, uderzyć mnie, nawrzeszczeć na mnie...A to wszystko w obecności innych ludzi. Żaden z nas zapewne nie miał na to ochoty, ale to było konieczne. Miałem nadzieję, że się zgodzi, żebyśmy mieli to już za sobą. Wierzyłem, że gdy wysłucha co mam mu do powiedzenia to nieco sytuacja się załagodzi. O ile Albedo potrafił słuchać ze zrozumieniem.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... Empty Re: You're getting on my nerves... {02/08/22, 07:17 pm}

ALBEDO  HERDEN

    Nie przejmowałem się jego uwagami, szczerze mówiąc to jednym uchem słuchałem, a drugim od razu wypuszczałem. Chciałem, żeby po prostu przeszedł do rzeczy, bo nie chciałem kolejnego wieczoru marnować na jego osobę.
- Moja babcia nie wybiera się jeszcze do grobu, a ja mam czas by spoważnieć. Ja na razie mam korzystać z młodego wieku, rada mojej babci - posłałem mu sztuczny uśmiech. Gdybym miał już teraz przejmować kawiarnię, to zachowywałbym się inaczej. Na co dzień jestem inny, to on sprawia, że mam ochotę użerać się z nim, jak jakieś dziecko. Po prostu jego obecność mnie irytowała i miałem nadzieję, że szybko zrezygnuje, dzięki czemu zniknie mi z oczu. Marne są na to szanse... I chyba nie miałem co liczyć na to, że wysłucha moich rad, co do jego odejścia. Naprawdę nie miałem ochoty oglądać go po tym, co mi zrobił w liceum. Nawet nie wie, jak bardzo po tym wszystkim się załamałem, ale przed światem musiałem to ukrywać. Moje wycofanie się ze społeczeństwa również było jego zasługą. Nie potrafiłem nikomu na dobre zaufać. Babcia i Sucrose były mi najbliższe.
    Zacisnąłem dłonie na kubku, chcąc go do końca wysłuchać. Nie podobało mi się to, co mówi, ale nie przerywałem mu. Myślałem, że będzie chciał rozmawiać o kawiarni, a jak na razie tłumaczył się z tego, co zrobił kilka dni temu oraz proponował mi kolejne rozmowy. Miałem mu zaufać? Udawać, że się przyjaźnimy albo po prostu dogadujemy? To, co zrobił w szatni było przegięciem. Jest ode mnie starszy i ma teraz nade mną większą władzę, niż ja nad nim, ale to nie oznacza, że może traktować mnie jak śmiecia. Babci już nie przekonam do zmiany zdania, ale mogę zrobić wszystko, by tylko go zniechęcić do tej kawiarni. Nie wyrzuci mnie, nie ma takiej władzy, bo ostatnie słowo ma moja babcia. -  Ty dajesz szansę mnie? Żartujesz sobie? Jesteś wyjątkowo beznadziejnym przypadkiem - powiedziałem. Może brzmiałem wrednie, ale nawet chciałem, by brzmiało to wszystko okropnie. Miałem ochotę powiedzieć wiele rzeczy o nim, ale powstrzymałem się, bo chciałem po prostu wrócić do domu, mieć tą rozmowę z głowy... Westchnąłem nieco zrezygnowany, po czym spojrzałem na niego. Mój wzrok nie okazywał żadnych pozytywnych emocji. Miałem go już dość.
- Jasne, chyba wiesz gdzie jest wyjście. I nie zamierzam długo z tobą chodzić, jestem zmęczony - wyjaśniłem mu, po czym zabrałem kubki i ponagliłem go swoim wzrokiem, aby też się ruszył. Poszedłem za nim, ale nie wyszedłem na zewnątrz, a jedynie wrzuciłem kubki do zlewu, które zamierzałem już jutro umyć. Zahaczyłem jeszcze o szatnię, aby założyć jeansową kurtkę. Zgasiłem za sobą światła, po czym włączyłem alarm i wyszedłem na zewnątrz, zamykając drzwi na klucz oraz kłódkę. Spojrzałem na Kaeye, który czekał na mnie. Nie mogłem powiedzieć, że moje oczy nie cieszyły się kimś tak przystojnym. Kaeya był bardzo atrakcyjny, ale jego charakter pozostawiał wiele do życzenia. Mimo to, musiałem teraz utrzymywać z nim jakiś kontakt.
- Tam za rogiem jest park, chodź - powiedziałem od razu kierując się do wspomnianego miejsca. Noce były nieco chłodne, więc czułem, że mój nos robi się nieco czerwony albo było to po prostu ze zmęczenia.
    Wszedłem na teren parku, który był oświetlony przez lampy, a w oddali można było słyszeć fontannę, której opadająca woda dawała nieco szumu. Już dawno z nikim tak nie spacerowałem, ale byliśmy razem z konkretnego powodu.
- Więc co to za sprawa związana z kawiarnią? Mam nadzieję, że nie chcesz wprowadzać dużych zmian, bo moja babcia może tego nie przeżyć - powiedziałem nieco ostrzegawczo. Nie wiedziałem, na ile może sobie pozwolić, ale tak naprawdę sprawy kawiarni powinien dogadywać z moją babcią, a nie ze mną. Owszem, mogę jej przekazać to, co mi powiedział, ale no... Lepiej, jakby z nią rozmawiał w cztery oczy.  
yeonjun
Tajemniczy Gwiazdozbiór
yeonjun
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... Empty Re: You're getting on my nerves... {03/08/22, 04:42 pm}


KAEYA ALBERICH


 Miałem wrażenie, że to co mówię o Albedo jest dośc kontrowersyjne i może mu się to nie spodobać. Nie dostałem jednak żadnej reakcji z jego strony. Czy on mnie w ogóle słuchał? Sam też nie przejąłem się zbytnio jego słowami. Moglibyśmy siedzieć godzinami i sprzeczać się o to, kto jest bardziej beznadziejny z naszej dwójki. A i tak byśmy nie doszli do porozumienia. Posłałem jedynie mu spojrzenie, mówiące że nie żartuję, a następnie wzruszyłem ramionami.
   – Uwierz mi, sam wolałbym być gdzieś indziej i z kimś innym tego wieczoru. Nie idziemy na romantyczny spacer, tylko po to, żeby porozmawiać – odpowiedziałem. Podniosłem się z miejsca i ruszyłem w stronę wyjścia. Schowałem ręce do kieszeni i rozglądałem się dookoła, czekając aż Albedo zamknie kawiarnię.
   W parku było o wiele spokojniej. Szedłem dość powoli, pozwalając aby Albedo był krok przede mną. Nie chciałem aby to wyglądało jakbyśmy byli parą, czy coś.  Akurat z naprzeciwka szły dwie dziewczyny. Sądząc po ich strojach prawdopodobnie szły na jakąś imprezę, albo z niej wracały. Zastanawiałem się, co wprawiło je w taki dobry nastrój.
 W momencie gdy nas mijały spotkałem się spojrzeniem z jedną z nich. Uśmiechnąłem się lekko, żeby wyglądać bardziej przyjaźnie. Podejrzewałem, że nie wyglądałem w tym momencie na zbyt zadowolonego. Czułem duże zmęczenie i byłem poirytowany.
 Zatrzymałem się na moment i obejrzałem za nimi, a następnie ruszyłem dalej, widząc, że one też się obejrzały. Westchnąłem, czując lekki zawód. Poszedłbym z nimi na jakąś imprezę. Od dłuższego czasu miałem sporo pracy i zero okazji, żeby odpocząć i rozluźnić.
   Nim zdecydowałem się odpowiedzieć Albedo, poprowadziłem nas trochę bliżej do fontanny. Dopiero tam były ławki.
  – Rozmawiałem z twoją babcią, gdy podpisywaliśmy dokumenty. Nie było cię przy tej rozmowie, więc nie wiesz co ustaliliśmy – rzekłem, opadając ciężko na jedną z ławek. Założyłem nogę na nogę, a łokieć położyłem na oparciu ławki.
  – Nie jestem architektem, ani żadnym projektantem. Nie zamierzam wprowadzać żadnych dużych zmian, więc z łaski swojej przestań się tak na mnie rzucać. Możesz sobie nawet robić te ciasta, które tak bardzo chcesz.  – dodałem. Albedo miał wciąż wiele obaw i zastrzeżeń. To zrozumiałe, ale na pewno miałby ich mniej gdyby przynajmniej choć trochę się zainteresował tym co mam do zaoferowania. Naprawdę jego babcia mu nic nie powiedziała?
   – Tak naprawdę to chciałem porozmawiać o nas – oświadczyłem, czując jakąś dziwną gulę w gardle. Spodziewałem się, że temat nie będzie łatwy, nawet dla mnie, ale nie sądziłem, że aż tak trudne to będzie.
   – Doskonale pamiętam, co zrobiłem ci w liceum. Nie powiem, żebym był z tego dumny. To co zrobiłem było okropne i zdaje sobie sprawę z tego, że cię zraniłem. Nie zamierzam jednak rozpamiętywać tego, jakby był to największy błąd w moim życiu. Ludzie popełniają błędy, ja również. Ale nie mam w związku z tym żadnych wyrzutów sumienia. Gdybym mógł cofnąć czas, to na pewno nie zrobiłbym tego ponownie – powiedziałem. Uniosłem wzrok na Albedo, żeby zobaczyć jego reakcje. Nie miałem pojęcia, czego się spodziewać. Po ostatniej sytuacji zorientowałem się, że potrafi reagować bardzo emocjonalnie. Niewiele potrzeba, żeby podłamać go psychicznie. Mimo to, nie miałem pewności. Równie dobrze może mnie wyśmiać, bo może wyglądałem jakbym przyszedł z podkulonym ogonem prosić o wybaczenie.
  – Mówię ci o tym dlatego, że jeśli chodzi o kawiarnię to większośc obowiązków przejmujesz ty. W związku z tym, twoja babcia nie ma ostatniego słowa. Z racji, że patrzysz na mnie przez pryzmat wydarzeń z przeszłości, to chciałbym cię prosić o to, byś przestał to robić. Nie mam już osiemnastu lat. Nie jestem tą samą osobą, która przyszła, żeby cię zniszczyć. Prawdę mówiąc, to mnie nie obchodzisz. Twoja babcia też mnie nie obchodzi. Interesuje mnie tylko ta kawiarnia, ale jeśli wszystko ma pójść w dobrym kierunku to musimy współpracować i nie przeszkadzać sobie nawzajem. Nie dojdzie do tego, jeśli będziesz traktował mnie jak swojego wroga. – powiedziałem. Powiedzenie mu tego wszystkiego, żeby brzmiało sensownie było bardzo trudne. Nie potrafiłem dobrać odpowiednich słów.
  Podniosłem się z ławki i otrzepałem dłonie o spodnie.
 – Wiem, że mi nie zaufasz od razu, ale jeśli jest coś, co mogę zrobić, aby udowodnić ci, że nie zamierzam cię skrzywdzić po raz kolejny, to jestem w stanie się tego podjąć. Nie licząc porzucenia kawiarnii bo to jest niemożliwe. – dodałem na koniec. Jeśli odmówi to nasza sytuacja pozostanie bez zmian. Chciałem ułatwić nam obu, ale Albedo jest mimo wszystko wyjątkowo uparty. Nie zdziwiłoby mnie to, gdyby się nie zgodził. Przynajmniej próbowałem.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... Empty Re: You're getting on my nerves... {06/08/22, 05:29 pm}

ALBEDO  HERDEN

    On był taki łaskawy? No proszę, ale szczerze mówiąc nie obchodziło mnie to, jakie miał zdolności, ale jeśli wolał wprowadzić coś swojego, to na pewno nie będzie miał ode mnie takiej zgody i babcię zabiorę na swoją stronę, aby przypadkiem się nie godziła na żadne zmiany w wystroju. Zmarszczyłem brwi, kiedy chciał porozmawiać o nas. Nie było żadnych nas i dobrze o tym wiedział. Na dodatek zostałem dłużej tylko dlatego, że miało dotyczyć to kawiarni, a nie naszych relacji. Mimo wszystko nie przerywałem mu, słuchałem go uważnie, siedzą na ławce obok nieco, ale w bezpiecznej odległości. Jednakże, długo tak nie usiedziałem musiałem postać, nieco się pokręcić, ale nadal go słuchałem. Czułem obrzydzenie do niego, bo brzmiał tak, jakbym to tylko ja był problemem. On chyba nie rozumiał przez co ja przeszedłem, prawda? Jak zwykle myślał tylko o sobie. Przynajmniej ja tak to widziałem.
   Kiedy skończył spojrzałem na niego. Moja twarz pewnie nie wyrażała teraz żadnych emocji, chociaż oczy mogły mnie zdradzać, co do nienawiści, jaką aktualnie go darzyłem. - Dla ciebie to jest łatwiejsze, bo nic do mnie nie czułeś. Zabawiłeś się moim kosztem, moimi uczuciami, które były szczere. Myślisz, że jak może czuć się nastolatek, który swoją pierwszą miłość przeżył w oszustwie, że tej drugiej osobie zależy? Musiałeś mieć niezły ubaw, kiedy widziałeś się ze swoimi przyjaciółmi i może się zmieniłeś, ale nie dla mnie. Nigdy nie będę spostrzegał ciebie, jak kogoś innego czy dorosłego - powiedziałem, patrząc na niego uważnie.  Powstrzymywałem się przed uronieniem łez, nie chciałem się teraz przy nim rozpłakać, a było to naprawdę trudne. - Wiesz co czułem, kiedy usłyszałem, że to jakiś zakład? Ty byłeś w ostatniej klasie, więc miałem wywalone co ze mną będzie, więc nigdy nie zrozumiesz, co się ze mną działo. Unikałem szkoły, ludzi... Nawet babcia nie była w stanie mi pomóc, bo nie chciałem z nikim rozmawiać. Nie chcę, żebyś miał wyrzuty sumienia, bo nawet nie wiesz co to jest. Nie postąpiłbyś tak ponownie? Trudno jest mi w to uwierzyć. Tacy, jak ty nigdy nie uczą się na swoich błędach - dodałem, ale tym razem odwróciłem wzrok. Nie chciałem mu mówić, jak się czułem z tym wszystkim, ale jakoś się nie powstrzymałem. Tym razem pojedyncze łzy spłynęły po moim poliku, więc od razu przetarłem oko, aby przypadkiem tego nie zauważył. Jeszcze mi tego brakowało, aby się zaczął nade mną litować albo co gorsze, wyśmiewać się ze mnie.
- Zawsze będziesz moim wrogiem i zawsze musisz pojawić się w moim życiu, aby coś zepsuć. Może nie zrobiłeś tego celowo, ale po raz kolejny niszczyć mi życie, więc nie licz na to, że zacznę traktować cię jak przyjaciela. Nigdy nim nie będziesz - powiedziałem dość oschle. Nie zamierzam się z nim zaprzyjaźniać, jak dla mnie to mógłby  w ogóle przestać istnieć. Chciał kawiarnię? Czemu akurat naszą? Znał moje nazwisko i wiedział, że nie ma je co druga osoba na świecie, nawet jak mnie zobaczył, to nie zrezygnował.  Może i nie chce zniszczyć kawiarni, ale na pewno ma w tym jakiś swój cel.
- Jeśli chcesz, żeby było między nami dobrze to nie wchodź mi w drogę i rozmawiaj ze mną tylko wtedy, kiedy będzie taka potrzeba, chcę mieć z tobą, jak najmniejszy kontakt i... Moja babcia ma nie wiedzieć, że znamy się z liceum, domyśli się dlaczego od początku nie jestem do ciebie przekonany - powiedziałem.
    Miałem nadzieję, że wszystko już sobie wyjaśniliśmy. Co prawda, nie prowadziliśmy rozmowy na temat kawiarni, może trochę, ale głównie rozmawialiśmy o nas, co nie do końca mi się podoba.
- Och, rada na przyszłość... Jeśli chcesz się z kimś dogadywać, to nie rozdrapuj starych ran. Ciebie to nie dotknęło, ale ze mną było inaczej, ale nie zamierzam zdradzać ci więcej szczegół i tak wątpię, by cię to interesowało - wzruszyłem ramionami i spojrzałem w telefon, aby sprawdzić godzinę. Schowałem go z powrotem do kieszeni i spojrzałem na Kaeye, jakby czekając, że jakoś zareaguje i kto wie, może przeprosić za to wszystko, co nie oznacza, że mu kiedykolwiek wybaczę.
yeonjun
Tajemniczy Gwiazdozbiór
yeonjun
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... Empty Re: You're getting on my nerves... {08/08/22, 03:17 am}


KAEYA ALBERICH


 Miałem wrażenie, że wzrok Albedo nie oznacza nic dobrego. Po jego spojrzeniu widziałem, że nie udało mi się załagodzić naszej sytuacji. Nie sądziłem, że potrafi mieć tak zimne i beznamiętne spojrzenie. Oparłem przedramiona na udach i splotłem dłonie, wbijając wzrok w ziemię, jednocześnie uważnie go słuchając, co nie było łatwe. Miałem ochotę zatkać uszy i wykrzyczeć, żeby przestał.
  Zdecydował się na wyznanie mi prawdy, którą potrzebowałem poznać. Po tym wszystkim, jak tylko skończyłem liceum, zacząłem nowe życie, zostawiając wszystko za sobą.Można powiedzieć, że dążę po trupach do celu. Sentymenty w moim przypadku nie są wskazane i raczej od nich stronie. Zbędne emocje i jedynie by mnie spowalniały w działaniu. W tym przypadku Albedo jednak nie był mi do niczego potrzebny. Został po prostu przeze mnie wykorzystany.
  Podniosłem się z miejsca, kiedy skończył mówić. Przez ten cały czas nie odezwałem się słowem i mu nie przerywałem, chociaż miałem ochotę to zrobić kilka razy. Nie miałem jednak wystarczająco odwagi. Zapewne potrzebował mi to wszystko powiedzieć.
  – Albedo, nie chcę się z tobą przyjaźnić. Nie mówiłem nic o żadnej przyjaźni.  – rzekłem spokojnie. Podszedłem do niego powoli, obserwując uważnie jego reakcje. Mówiłem, że będę trzymał ręce przy sobie. Cóż, kłamałem. Ale to też przecież zdarza się każdemu.
  – Jeśli chodzi o rady, to akurat ty jesteś w nich wyjątkowo beznadziejny. Na przyszłość, jeśli chcesz się z kimś dogadywać to  nikomu ich nie dawaj – prychnąłem rozbawiony.  
  Ująłem jego twarzy w dłonie, żeby móc spojrzeć mu w oczy. Niespecjalnie zdziwił mnie widok jego zaszklonych oczu. Przejechałem kciukiem po jego zaczerwienionym od łez i zimna policzku.
 – A teraz powiedz wszystko co masz mi do powiedzenia. O tym co najgorszego ci zrobiłem. Przyszedłem dzisiaj do ciebie, żeby to usłyszeć. Nawet jeśli, będzie to wymagało od ciebie wylania więcej łez. Ten ostatni raz, proszę cię, pozwól mi poczuć te wyrzuty sumienia, których nie znam – powiedziałem cicho. Zapewne tego by chciał, abym miał świadomość jak bardzo cierpiał i żałował tego najbardziej na świecie. Miał okazję, by po takim czasie mi to wszystko wygarnąć. Zasługiwał na to, choć wracanie do tak bolesnych wspomnień po paru latach nie było łatwe. Nie miałem pojęcia jakie to uczucie. Odkąd pamiętam, nie bardzo zwracałem uwagę na ludzi i ich uczucia. W ten sposób nikt mnie nie zranił, za to ja zapewne skrzywdziłem w ten sposób wiele osób.
 – Wydaje ci się, że wiesz o mnie wszystko Udowodnię ci, że się mylisz i nic o mnie nie wiesz – wyszeptałem mu jeszcze do ucha i opuściłem ręce, jednak nie odsuwałem się. Może brzmiałem jak masochista, ale chciałem widzieć jego twarz, kiedy będzie mi to wszystko mówił. Może w ten sposób cokolwiek poczuję. A z tego co zrozumiałem, miał jeszcze sporo rzeczy do powiedzenia.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... Empty Re: You're getting on my nerves... {12/08/22, 07:08 pm}

ALBEDO  HERDEN

    Naprawdę w takiej chwili zbierało mu się na wyśmiewanie mnie? Niby on jest lepszy ze swoimi radami? Dobre sobie... Miałem go już naprawdę dość i nie potrzebnie godziłem się na tą rozmowę. Miało być na temat kawiarni, a teraz niepotrzebnie wrócił do przeszłości, o której chciałem w końcu zapomnieć. Jasne, wraz z jego pojawieniem się w kawiarni było to niemal niemożliwe. Może powinienem o wszystkim zapomnieć, zamieść do pod łózko, ale nie potrafiłem. Za bardzo to wszystko się na mnie odbiło i nie miałem ochoty udawać, że jest inaczej. Nie musieliśmy rozmawiać, robić sobie po zamknięciu posiedzeń czy wychodzić wspólnie na piwo. Nie chciałem nic z tych rzeczy, po prostu chciałem mieć od niego święty spokój, a teraz nie było to w ogóle możliwe. Możliwe, że nadal coś do niego czułem, choć minęło tyle lat, ale podobni pierwszej miłości się nie zapomina i to mogło się zgadzać w moim przypadku.
   Zesztywniałem, kiedy jego dłonie znalazły się na moich polikach, ten gest całkowicie mnie zaskoczył i nie wiedziałem co zrobić. Zostać tak czy odsunąć się? Szczerze mówiąc nie chciałem tego robić, ale z drugiej strony wiedziałem, że było to nieodpowiedne.
- Chyba sobie żartujesz. Jesteś ostatnią osobą, która zasługuje na moją szczerość.  Już wystarczająco ci powiedziałem - stwierdziłem i liczyłem na to, że w końcu sam się ode mnie odsunie. On naprawdę myślał, że wyrzucę teraz z siebie tak wszystko? Nie zasługuje na moją szczerość i będę mu to powtarzał za każdym razem. Na dodatek nie należę do osób, które słowami krzywdzą innych. Jeśli ma ochotę czuć się źle, to nie przeze mnie.
- Masz rację, nic o tobie nie wiem. Jesteś dla mnie obcą osobą i niech tak zostanie, nie potrzebuję poznawać cię na nowo - uśmiechnąłem się nieco kpiąco. Chciałem trzymać go na dystans, ale coś znowu mnie do niego przyciągało. Jest okropny i ja jestem tego świadomy, ale nadal posiada swój urok i to, co zrobił przed chwilą... Mógłby dłużej trzymać dłonie na moich polikach. Nie, zaraz... wróć. To nie powinno tak wyglądać.
- Jeśli już skończyłeś, to możemy się rozejść? Nie mam ci nic więcej do powiedzenia, więc chciałbym wrócić do domu, jestem nieco zmęczony - powiedziałem, po czym delikatnie poprawiłem swoje włosy. Jeśli dłużej z nim zostanę, to przestanę trzeźwo myśleć. Czy naprawdę był inny, niż go zapamiętałem? Nadal miał swój charakter i to, że przez chwilę był dla mnie miły, nie oznacza, że zawsze tak będzie. Część mnie podpowiada by dać mu szansę, ale jak ją wykorzysta? Nie chce być jego marionetką, nie chce ponownie zostać obiektem zakładu czy żartu. Miałem mętlik w głowie i nie wiedziałem co robić. Wyrwało się z moich ust przekleństwo i odwróciłem się do niego plecami, aby w tym momencie nie widział mojej twarzy, mogłaby za wiele teraz zdradzić.
- Dam ci szansę, ale nie robię tego dla ciebie, tylko dla mojej babci. Na pewno będzie chciała, aby między nami było dobrze. Jeśli to schrzanisz, to nigdy nie zmienię nastawienia do ciebie - powiedziałem.
    Chociaż byłem zadowolony z własnych słów, to wiedziałem, że mogę za wiele dać mu znaków. Chciałbym się wyrwać ze szponów przeszłości, może dzięki temu przestanę mieć do niego urazę, a moje uczucia znikną? Nie kocham go, ale czasami tęskniłem za dniami, które razem spędziliśmy. Nawet, jeśli mnie wtedy oszukiwał, to dobrze pamiętam jak razem spędzaliśmy wspólnie czas. Byłem wtedy w siódmym niebie, a później wszystko prysło.
yeonjun
Tajemniczy Gwiazdozbiór
yeonjun
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... Empty Re: You're getting on my nerves... {14/08/22, 12:22 am}


KAEYA ALBERICH


W mojej głowie powinny się pojawić trzy kropki. Wydawało mi się, że mam już Albedo w garści, tymczasem jego słowa całkowicie zbiły mnie z tropu. Spojrzałem na niego zdezorientowany, nie bardzo wiedząc co się właściwie stało. Chwilę mi zajęło dojście do siebie i zrozumienie, o co mu właściwie chodziło.
  Miałem wrażenie, że przed chwilą sam mi zasugerował, że chce abym się zainteresował. Czy on próbował zaprzeczyć wszystkiemu o czym mówię, tylko dlatego, że to ja? Nie chciał przyznać mi racji w żadnym aspekcie. Miałem rację, był wyjątkowo uparty.
   – Obawiam się, że jednak będziesz musiał. Przestań się tak stawiać, bo sam się gubisz  we własnych słowach. Kiedy cię poprosiłem, żebyś zapomniał o przeszłości to stwierdziłeś, że doskonale mnie znasz i uważasz, że się nie zmieniłem. Teraz jednak przyznajesz mi rację, że  nic o mnie nie wiesz, ale wciąż zamierzasz mnie traktować, jakbyś mnie znał – powiedziałem, wzdychając cicho. Z kolei tym razem miałem wrażenie, że przyznał mi rację, żebym się odczepił. Liczyłem, że jak okaże trochę skruchy i powagi to się zgodzi, ale nic z tego.
 Obaj doskonale wiedzieliśmy, że bardzo niewiele potrzeba aby go stłamsić i mógłbym za pomocą niewielkiego wysiłku wszystkiego z niego wycisnąć. Skoro tak stawiał sprawę… Nie miałem nic przeciwko.
  Wzdrygnąłem się lekko, słysząc z ust przekleństwo. Spojrzałem na niego zaskoczony, nie spodziewając się tak gwałtownej reakcji z jego strony. O co się znowu tak wkurzył? Przechyliłem głowę na bok, zastanawiając się, czy coś mu się stało. Wystarczyło, że stałem obok niego, a on się już trząsł z irytacji. Byłem niesamowity.
  – Zrobię co w mojej mocy, aby tego nie zepsuć – uśmiechnąłem się niewinnie. Wyglądało na to, że jednak nie będę musiał używać radykalnych sposobów, aby mi trochę uległ. Uśmiechnąłem się z satysfakcją i podszedłem do niego.
  – W takim razie, pozwól, że na początek cię odprowadzę – rzekłem, uśmiechając się zawadiacko. Ten uśmiech zawsze działał na kobiety. Na Albedo jeszcze go nie używałem, bo nie miałem do tej pory potrzeby. Teraz był do mnie uprzedzony, więc musiałem go jakoś udobruchać.
   – Wiesz, twoja babcia na pewno by chciała, aby jakiś przystojny dżentelmen odprowadził bezpiecznie jej wnuczka do domu. O tej porze, różne niebezpieczeństwa czyhają – rzekłem uprzejmie. Liczyłem, że nie da się długo prosić. Jeśli odmówi to tak z nim pójdę. Jak zacznie się na mnie wkurzać z powodu takich głupot, to będzie oznaczało, że nie uważa mnie już za swoje największe zagrożenie.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

You're getting on my nerves... Empty Re: You're getting on my nerves... {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach