Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
Każdy ma swojego anioła stróża, jednak nie każdy z nich wytrzymuje presję związaną z pracą. Podczas gdy kolejni aniołowie stróże zaczęli rezygnować ze swoich stanowisk, postanowiono wdrożyć "Projekt Demon". Niestety dla niej - postanowiono spróbować i wylosowali zarówno człowieka jak i demona, który od tamtej chwili miał nad nią czuwać.
On (demon) - Noé
Ona (człowiek) - Yulli
Każdy ma swojego anioła stróża, jednak nie każdy z nich wytrzymuje presję związaną z pracą. Podczas gdy kolejni aniołowie stróże zaczęli rezygnować ze swoich stanowisk, postanowiono wdrożyć "Projekt Demon". Niestety dla niej - postanowiono spróbować i wylosowali zarówno człowieka jak i demona, który od tamtej chwili miał nad nią czuwać.
On (demon) - Noé
Ona (człowiek) - Yulli
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Nie byłam pewna, jak długo tutaj siedziałam, ale najwyraźniej wystarczająco długo, aby William zaczął mnie szukać. Odrobinę spanikowałam, gdy wszedł do pokoju. Nie wiedziałam, jak by zareagował gdyby podszedł ciekawy co jest w skrzynce i przeczytał jeden z listów Sebastiana, gdyby dowiedział się o romansach mojego brata. Nie uważałam Williama za plotkarza, ale wolałam zaoszczędzić potencjalnych problemów i plotek.
Zmrużyłam brwi, gdy zaproponował, że może pomyliłam drogi.
- Czy przypadkiem nie wykorzystujesz za bardzo faktu, że jestem "zmęczona"? - wstałam od biurka, podchodząc do Williama z niezadowoloną miną. Jego postawa ani trochę mi się nie podobała. Nawet jeżeli to miała być lekka zaczepka wcale mnie nie bawiła. Wiedziałam, że William zgodził się na tą całą umowę na dzisiejszy dzień ze względu na jego obietnicę dla Sebastiana. Miał mnie mieć na oku. Tak, może wspomniał coś tam o przyjaźni, ale nie do końca w to wierzyłam, nawet jeżeli bym tego chciała.
- Nie muszę się tobie tłumaczyć. Jestem we własnym domu. Możesz całemu światu rozpowiedzieć, że znalazłeś mnie w biurze mojego zmarłego ojca. Jestem pewna, że cały Londyn zadrży z przerażenia. - położyłam dłoń na jego ramieniu, popychając go z powrotem na korytarz i zamykając za nami drzwi.
- W takim razie, prowadź - wskazałam w stronę schodów. Nie wiedziałam w którym pokoju przygotował obiad.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
. - A co mam mówić? Że jesteś obłąkana lub naćpana? Wiem, że nie - wzruszyłem ramionami. Jej reakcja mówiła sama za siebie. Nagle się zdenerwowała, gdy tylko wszedłem do pokoju. Czułem, że bez przyczyny tam nie siedziała. To nie było miejsce, w którym na co dzień spędzała czas.
. - Nie potrzebuję twoich tłumaczeń - prychnąłem, kiedy tylko wyrzuciła mnie za drzwi, samej również wychodząc. - I nie zachowuj się jakbyś odkryła tam odpowiedzi na problemy całego świata. Nie obchodzi mnie co tam robiłaś - podkręciłem głową na niezadowolony. Trochę ją okłamałem, bo w rzeczywistości sam byłem ciekaw tajemniczej skrzyneczki, ale wszystko w swoim czasie. Vincent wieczorem dopiero wkroczy do gry, o ile nie będzie już za późno. A i tak musiałem się dowiedzieć, czego tam właściwie szukała.
. Zaprowadziłem Dove z powrotem do salonu, gdzie stał obiad. Zostawiłem ją tam, żeby nie marudziła mi nad uchem. Zająłem się w międzyczasie uprzątnięciem kuchni i tego, co nabrudziłem. Potem jako że było już dawno po południu, robiło się w dodatku coraz zimniej na wieczory, zająłem się kominkiem w pokoju Dove.
. Tam już było zimno, a nie mogła marznąć przecież. Sam nie chciałem zmarznąć. Przydałoby się też uszykować wody do kąpieli, a potem pewnie chciałaby kolację. Anna to zawsze pełne ręce roboty miała. Dopiero robiąc to wszystko samemu doceniłem pracę kobiety od rana do nocy. A przecież nawet nie sprzątałem domu za bardzo.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Odpowiedzi na problemy całego świata nie znałam, wręcz przeciwnie. Jeżeli wyjdzie, że Sebastian interesuje bardziej tą samą płcią to dopiero będziemy mieć problemów i to nie małych. Jakoś nie mogłam przestać o tym myśleć. Nawet w salonie podczas obiadu myślami wracałam do tego nieszczęsnego listu. Czy to dlatego Sebastian chodził do klubu dżentelmenów i nic mi nie mówił?
Zamyślona zjadłam łyżkę zupy i prawie się zakrztusiłam. Nie była zła, po prostu nie takich smaków się spodziewałam. Nie mogłam się doczekać powrotu Anny. Kobieta miała talent w kuchni. William... nie do końca.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Myślałam, że się pomyliłam skoro William nie wyszedł na korytarz aby otworzyć drzwi. Jednak po chwili ponownie usłyszałam, że ktoś niecierpliwie czeka na zewnątrz. Westchnęłam ciężko i wstałam aby sama sprawdzić kto to był.
Byłam zaskoczona, gdy ujrzałam Margaret.
- Co tak się gapisz jakbyś zobaczyła ducha? - prychnęła kobieta wpraszając się do środka. Zamknęłam za nią drzwi, niepewna co powiedzieć. Kobieta ewidentnie była zdenerwowana.
- Coś się stało? - zapytałam.
Margaret machnęła ręką. - Kuzyni mojego świętego pamięci męża chcą jego majątek, ale nimi się zajmę w wolnej chwili - raczej w takich sprawach Margaret by do mnie nie przychodziła.
- Słyszałam, że znacznie lepiej się czujesz, więc chciałam sama sprawdzić. Do tego słyszałam plotkę, że byłaś dzisiaj na nie małych zakupach i to nie z byle jakim towarzystwem. -
Wywróciłam oczami. - Uwierz mi, towarzystwo było bardzo byle jakie - mruknęłam chociaż nie była to do końca prawda. William potrafił być w pewnych momentach dżentelmenem.
Margaret rozejrzała się po korytarzu. - Gdzie jest Anna? Zazwyczaj jest gotowa aby wziąć mój płaszcz. -
- Anny dzisiaj nie ma - wyciągnęłam ręce aby przyjąć płaszcz od przyjaciółki.
- Aha, rozumiem... - kobieta uśmiechnęła się złowieszczo. - No dobrze, to gdzie go ukrywasz? - Margaret zaczęła zaglądać do każdego pokoju.
- Kogo? -
- Twoje "byle jakie" towarzystwo - jej uśmiech stał się dwuznaczony, co wcale mi się nie podobało. Już czułam, jak migreny wracają.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
. Z pokoju wywabiły mnie dopiero jakieś hałasy. Co ta Parker tam wyprawiała? Miała przecież grzecznie zjeść ten obiad, a potem… nie wiem, książkę poczytać albo coś innego równie bezpiecznego. Podłożyłem tylko więcej drew do kominka zanim wyszedłem akurat, by usłyszeć rozmowę pomiędzy Dove, a jedną z jej przyjaciółek.
. - To "byle jakie towarzystwo" wcale się nie ukrywa - powiedziałem, spotykając kobiety przed salonem. Miałem ochotę zamordować Dove samym spojrzeniem za takie okrutne słowa. Okrutne i niesprawiedliwe, bo przecież nic jej złego nie zrobiłem. A te kilka złośliwostek przecież nie było niczym powaznym. Ale ostatecznie nie poświęciłem kobiecie nawet jednego spojrzenia, skupiając je na Margaret.
. - Proszę wybaczyć brak powitania lecz właśnie to "byle jakie towarzystwo" dbało, żeby komuś po nocach zimno nie było - dopiero teraz poświęciłem Dove trochę uwagi lecz nie komentowałem nic więcej.
. - Proszę sobie usiąść, zaraz przygotuję herbaty - z tymi słowami opuściłem je na chwilę, by zaparzyć obiecaną herbatę, a także pokroić pozostały kawałek ciasta.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Czy miałam lekkie poczucie winy, gdy William usłyszał kawałki naszej rozmowy? Może, ale postanowiłam się tym za bardzo nie przejmować. Udałam się do salonu z Margaret gdzie usiadłyśmy na kanapie. Wzrok mojej przyjaciółki był skupiony na korytarzu, pewnie oczekując powrotu Williama.
- Wygląda znajomo - powiedziała po chwili. Przesunęłam się bliżej, aby William nie usłyszał naszej rozmowy.
- To William Lightwood. Był na kolacji u Wolfgrond -
Margaret w końcu spojrzała w moim kierunku z lekko uniesioną brwią.
- O niego się pytałaś? Rozumiem czemu. Jest dosyć przyjemny dla oka. -
- Margaret, skup się - szepnęłam. Najwyraźniej moja mina ją rozbawiła, ale przytaknęła słuchając moich kolejnych słów.
- Był na kolacji jako służba. Następnego dnia zobaczyłam go w teatrze, siedział za mną i Dianą na jednym z balkonów. -
- Za często nie widać służby w teatrze -
- Nigdy nie widać - poprawiłam ją. - Później zobaczyłam go w towarzystwie Sebastiana. Wygląda na to, że oboje są członkami tego samego klubu dżentelmenów. Powiedziałam mu, że byłam bardzo skołowana, gdy zobaczyłam go w teatrze. Odpowiedział, że ma pieniądze, a szuka pracy jako służba dla towarzystwa. -
Margaret spoważniała. - To... jest dosyć nietypowe -
- Dlatego się ciebie zapytałam czy coś o nim wiesz. Coś tu nie gra, tylko jeszcze nie wiem co. -
- I dlatego postanowiłaś spędzić z nim dzień, sama? Do tego wygląda na to, że go zatrudniłaś i wątpię, abyś planowała zwolnić Annę. -
- Miałam nadzieję, że będę mogła coś więcej się o nim dowiedzieć -
Margaret westchnęła i obiecała, że postara się uzbierać jakieś informacje. Trochę mi ulżyło, gdy kobieta uwierzyła w moje podejrzenia.
- Więc jak mija dzień? - zapytała, spoglądając na mój czerwony policzek. Akurat w tym momencie wrócił William z herbatą.
- Zapytaj towarzystwa -
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
. "Zapytaj towarzystwa" zabrzmiało takim tonem, jakbym to ja uderzył ją w twarz i to co najmniej z pięć razy. Margaret również spojrzała na mnie takim wzrokiem, jakby sama nie wiedziała czego się spodziewać. Jeszcze nie do końca wierząc w słowa przyjaciółki, ale i nie będąc skłonną uwierzyć w moją niewinność.
. Z kamienną twarzą przeniosłem z niesionej tacy talerzyk z ciastem oraz dzbaneczek herbaty i dwie filiżanki. Ustawiłem to przed kobietami, po czym spojrzałem na Dove z miną pełną wyrzutu.
. - Oczekuje pani ode mnie całkiem szczerej i wyczerpującej odpowiedzi, czy mam też skłamać przyjaciółce, że wszystko było idealnie, pięknie i cudownie? - spytałem, spoglądając wprost w oczy Dove. Nie interesowało mnie, co ta druga miała do powiedzenia, czy co sobie pomyśli.
. Jeśli Parker miała być wobec mnie taka pretensjonalna, jakbym był winny całemu złu tego świata, to zamierzałem jej dać ku temu powody. Nic jej nie zrobiłem, a to już nie pierwszy raz jak zaczęła mieć jakiś problem.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Skrzyżowałam ramiona na pytanie Williama.
- Też? - uniosłam brew. - Sugerujesz, że okłamuję w jakiś sposób Margaret? -
Margaret spojrzałam kilka razy pomiędzy mną, a Williamem. Powoli wyciągnęła dłoń w stronę herbaty jakby obawiała się jakiegokolwiek nagłego ruchu. Kobieta wzięła głośny łyk i spojrzałam w jej kierunku.
- Wybacz - szepnęła, trochę skrępowana w tej niezręcznej sytuacji. Ostatecznie odwróciła się w stronę Williama.
- Proszę odpowiedzieć szczerze, nawet jeżeli miałoby to mocno urazić naszą Dovie - kobieta uśmiechnęła się grzecznie do Williama. - Znam ją od wielu lat, wiem jaka potrafi czasami być. -
Wywróciłam oczami. Chociaż byłam trochę ciekawa odpowiedzi Williama.
- Przypomnij mi, czemu się przyjaźnimy? - zapytałam Margaret, która jedynie wzruszyła ramionami popijając swoją herbatę.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
. - Sugeruję, iż nie jestem odpowiednią osobą, by opowiadać o czyimś dniu, gdyż nie wiem, jakie są twoje odczucia - wzruszyłem ramionami, nie potwierdzając ani nie zaprzeczając. Byłem pewien, że zdarzało się jej jakieś kłamstewko wobec przyjaciółki. Kto tego nie robił? Dove w dodatku nie była przykładem cnót wszelakich. No, ale skoro obie chciały szczerej relacji…
. - Pani Dove wydawałoby się, że od rana nie jest w dobrym humorze lecz uznała, iż zakupy dobrze jej zrobią. Tak więc odwiedziliśmy księgarnię, gdzie zaopatrzyła się w cztery romanse- specjalnie podkreśliłem ostatnie słowo. Miałem mówić szczerze i dokładnie.
. - Następnie odwiedziliśmy krawcową, u której panią Dove bardzo zainteresowała paryska moda. Przed wejściem wydawała się być w lepszym nastroju lecz później to się zmieniło. Podejrzewam, iż bardzo nie spodobał jej się fakt, że kobieta posądziła nas o jakieś bliższe relacje. Potem było już tylko gorzej, gdyż po wyjściu z cukierni doszło do dość nieprzyjemnej konfrontacji z panią Wolfgrond i jej synem, która to też bardzo źle się wyrażała, na koniec uderzając w twarz panią Parker. Stąd jej podły nastrój, którym odgrywa się na niewinnej służbie - zrobiłem tak jakby smutną minę.
. - Lecz pomimo to nie mam jej tego za złe, gdyż widziałem jak po tym zdarzeniu bardzo się zasmuciła i uroniła kilka łez. Mimo swej opryskliwości i złośliwości jaką emanuje na co dzień, jest całkiem wrażliwą osobą - nie wiem dlaczego lecz powstrzymałem się od dodania jakichkolwiek szczegółów. Pominąłem całkowicie naszą rozmowę przy fortepianie, to co gadała stara Wolfgrond (choć to chyba nie było tajemnicą), nie wdawałem się w głębsze tłumaczenia. Chyba nie potrafiłem jej aż tak dobić jak zamierzałem. I być takim złośnikiem jak ona.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Nie wstydziłam się tego, że kupiłam kilka książek romantycznych czy tego, że dostałam z policzka od Wolfgrond. Jednak fakt, że pozwoliłam sobie na łzy przy Williamie za bardzo mi się nie spodobało.
Margaret siedziała w ciszy, jakby nie pewna od czego zacząć. Dlatego sama przerwałam tą ciszę.
- Wolfgrond miała szczęście, że niewiele osób było w pobliżu -
- Ale ktoś na pewno zauważył. Dziwne, że i o tym nie ma jeszcze żadnych plotek. Najwyraźniej wasza znajomość jest bardziej intrygująca. - Margaret miała ochotę się zaśmiać, ale zamiast tego spoważniała.
- Wolfgrond dalej ciebie męczą? -
- Wątpię, aby kiedykolwiek się to zmieniło -
- No cóż, wszyscy wiemy dlaczego Robert jest takim dupkiem. Sam pewnie usłyszał plotki na wasz temat co zapewne jeszcze bardziej go wkurwiło i upokorzyło. -
Pozwoliłam się uśmiechnąć w stronę Williama.
- A jednak coś dobrego wyszło z tych plotek -
- Czyli to tylko plotki? - zapytała Margaret, odkładając na bok filiżankę i ponownie skupiając swoje spojrzenie na Williamie.
- Masz rację, Dove jest dosyć wrażliwa. Jest niczym moja siostra, więc chcę się upewnić, że nikt nie wykorzysta jej delikatnego serca. - wiedziałam, że dobrze chciała, ale miałam wrażenie, że trochę sobie ze mnie kpi. Odwróciłam wzrok od mężczyzny, znając już jego odczucia.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
. Naprawdę uznała, że coś dobrego z tego wyszło? Byłem odmiennego zdania, że wręcz przeciwnie. Ani krzty dobrych wiadomości. Przez głupie plotki Wolfgrond będzie próbował się mścić na nas oboje. A jego szurnięta mamuśka razem z nim. Trudno było domyślić się jakie kroki mógłby podjąć co do tego stary Wolfgrond, ale co by nie zrobił, zapewne poprze resztę rodziny. I co tu ma być pozytywnego? Same utrapienia z tą kobietą. Ściągała na siebie kłopoty jak magnes.
. Uśmiechnąłem się lekko do Margaret po jej ostatnich słowach.
. - Proszę się nie obawiać. Nie zamierzam wykorzystywać tej głęboko skrywanej dobroci pani Dove. Również nie jestem nią zainteresowany w sposób, o jakim głoszą ludzie. Ona z pewnością też nie, sądząc po zachowaniu względem mnie - wzruszyłem ramionami.
. - Życzą sobie panie czegoś jeszcze? Jest w sumie dość późno. Więc jeśli czegoś jeszcze potrzeba, to śmiało, bo po kolacji chciałbym skończyć pracę na dziś - właściwie mógłbym ją skończyć zaraz po przygotowaniu posiłku. W kominku się paliło, woda na kąpiel dla Dove też się grzała. Chyba nie sądziła, że będę dodatkowo siedział i czekał na Annę. Albo że będę jej stopy szorować. Co najwyżej mógłbym przygotować tą kąpiel, ale w niej nie uczestniczyć w żaden sposób.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
- Oh nic nam nie potrzeba - uznała Margaret i wstała z kanapy. - Przyszłam tutaj tylko na chwilę aby sprawdzić, jak się ma nasza Dove -
Przytaknęłam jedynie i wstałam, aby odprowadzić ją do drzwi. Kobieta przed wyjściem szepnęła abym nie zapomniała o najbliższym spotkaniu z Widows Circle.
Margaret zamknęła za sobą drzwi. Spojrzałam przez okno, śledząc kobietę wzrokiem. Wiedziałam, że niedługo również William będzie chciał wrócić do własnego domu. Przez ułamek sekundy wzięłam pod uwagę aby dać mu kilka zadań, zmuszając go na dłuższe spędzenie czasu. Nie dlatego, ponieważ pragnęłam jego towarzystwa. Po prostu nie chciałam... zostać sama. Jednak szybko odgoniłam tą myśl i odwróciłam się twarzą do Williama.
- Możesz wyjść, gdy skończysz z kolacji. Daj mi znać ile jestem tobie winna za dzisiaj. Zamknij dobrze drzwi, gdy będziesz wychodził. - rzuciłam w jego stronę.
- Idę się położyć. Dziękuję za pomoc. - i skierowałam się do swoich pokoi. Po drodze zaszłam do jadalni, gdy kątem oka ujrzałam kwiaty, które William zebrał przed śniadaniem. Wzięłam wazon z kwiatami ze sobą. Nie byłam jeszcze na tyle głodna, aby zjeść kolację. Może później, nawet jeżeli jedzenie miało być zimne, znajdzie się apetyt na spacer do kuchni.
Gdy weszłam do swojej sypiani rozejrzałam się za miejscem dla kwiatów. Ostatecznie postawiłam je na jednym ze stolików nocnych. Pomimo tego, że miałam widok na ogród to jakoś sprawiało mi pewną radość mieć trochę więcej natury również w moim pokoju.
Położyłam się na łóżku, spoglądając na wazon. Pomimo tego, że nie planowałam zasnąć powieki same stały się na tyle ciężkie, że musiałam chociaż na chwilę zamknąć oczy. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
. Przyjaciółka zaraz się zebrała i poszła. Jej krótka wizyta była naprawdę bardzo… krótka. Kobieta wydawałoby się przyszła tylko po to, aby potwierdzić zasłyszane plotki, którym zaprzeczyliśmy. Może nie do końca nam uwierzyła i dlatego tak szybko sobie poszła.
. Kiwnąłem głową, kiedy Dove uznała, że idzie do swojego pokoju, by odpocząć. I tak nie była mi już do niczego potrzebna, był wieczór, a miałem nadzieję, że niedługo wróci Anna. Nie mogłem zostać dłużej, dlatego też chwilę po przygotowaniu kolacji zawitałem do pokoju kobiety.
. Spodziewałem się, że raczej będzie czytać jedną z nowo zakupionych książek, a ona zamiast tego poszła spać. Z jednej strony nie byłem zbyt zadowolony, z drugiej było mi to trochę na rękę, gdyż nie musiałem się tłumaczyć kiedy wychodziłem i kiedy pojawił się Vincent. Zapisałem jedynie karteczkę, na której podałem cenę. Może nie potrzebowałem od niej żadnych pieniędzy lecz głupio i podejrzanie by to wyglądało. Podałem więc niezbyt wygórowaną kwotę, dopisując, iż rozliczymy się następnym razem przy okazji.
. Kilka minut później, już jako Vincent, leżałem obok Dove, spoglądając na jej zamknięte oczy. Teraz mogłem się jej przyglądać ile chciałem. Wyglądała bardzo spokojnie podczas snu. Jakby była kimś zupełnie innym niż ta wiecznie skwaszona i denerwująca kobieta jaką była. Zastanawiałem się jak to jest, że na co dzień była okropną babą, ale widząc jej łzy, zrozumiałem, że to nie jest cała prawda. Na swój sposób poznawałem ją coraz lepiej i musiałem przyznać, że to tylko komplikowało całą sprawę.
. Musiałem sam usnąć za jakiś czas. Otworzyłem oczy dopiero słysząc krzątaninę na dole. Było wciąż ciemno, dlatego wybiegłem, by sprawdzić co się dzieje. Lecz to Anna wróciła. Przywitała mnie drapaniem pod brodą. Uspokojony więc wróciłem na miejsce na posłaniu Dove.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Spędziłam kolejne kilka dni raczej spokojnie, głównie dlatego aby uniknąć Wolfgrond. To nie tak, że się ich bałam, ale wolałam nie dawać ludziom więcej plotek na mój temat. Już i tak wiele będę musiała wyjaśnić Sebastianowi. Dlatego wolałam przygotować się na powrót mojego brata i cieszyć się nowymi książkami, które kupiłam podczas zakupów z Williamem. Zaczęłam czytać jedną z bardziej ciekawym tytułem "Rozkosz i inne grzechy" i... No cóż, nie byłam zaskoczona, że nikt nie chciał dodać swoje własne imię do takiej literatury. Chociaż z drugiej strony chciałabym poznać osobę, która potrafi w doskonały sposób pisać i momenty romantyczne tak samo, jak te bardziej erotyczne. Była to zagadka na inny dzień.
Sebastian wrócił późnym popołudniem, gdy Anna nie była jeszcze gotowa z kolacją. Spanikowana szybko go przywitała i poszła przygotować inny, szybszy posiłek. Ja, natomiast, siedziałam z moją książką w salonie. Znalazłam sobie wygodne miejsce na kanapie, razem z Vincentem, który odpoczywał niedaleko.
Zerknęłam w stronę brata kątem oka, który z lekkim uśmiechem na twarzy mnie obserwował.
- Co się tak gapisz? -
Sebastian prychnął śmiechem. - Bez powodu... Jestem po prostu zaskoczony, że jesteś w jednym kawałku. -
- No cóż, twój przyjaciel ładnie mnie pilnował -
Sebastian uniósł lekko brew. - William? -
- Oh jeżeli mogę - pojawiła się nagle Anna z herbatą dla Sebastiana. - Wygląda na to, że panna Dove w końcu znalazła nowego adoratora -
- Williama? - powtórzył mój co raz bardziej zaskoczony brat.
- To tylko plotki, nie zwracaj na nią uwagi -
Anna pokręciła głową. - Wiem, co widziałam. Panie Parker, William uratował panne Dove przed utonięciem, a później podczas mojej nieobecności podobno spędził z nią cały dzień! -
Sebastian zamrugał kilka razy. - William? -
Wywróciłam oczami i zamknęłam książkę. - Anna źle widziała. Robi się co raz starsza, wzrok jej się psuje. -
- Panno Parker! -
- Dobrze, spokojnie - Sebastian westchnął ciężko. - Sam ocenię sytuację. Anno, upewnij się, aby William otrzymał zaproszenie na kolację. Ma to być głównie spotkanie ze sponsorami, ale dodatkowe miejsce przy stole się znajdzie, prawda? Dove... Musisz mi wytłumaczyć, dlaczego William musiał ciebie ratować przed utonięciem. -
Anna uśmiechnęła się szeroko, najwyraźniej zadowolona z decyzji Sebastiana. Ja natomiast miałam gdzieś obecność czy też brak Williama. Zapomniałam o tej nieszczęsnej kolacji z potencjalnymi sponsorami. Jednak to była dobra okazja, ale bardziej się przyjrzeć sprawie finansowej rodzinnego biznesu. Jeżeli miałam rację i na podstawie tego co znalazłam w jego biurze tracimy więcej pieniędzy niż kiedykolwiek...
Westchnęłam ciężko spoglądając na Vinceta. Same problemy z mężczyznami. Chociaż kot nie robi mi dodatkowych kłopotów.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Przyzwyczaiłem się już do popołudni spędzanych z Dove przy książce. Ona czytała, a ja zazwyczaj spałem gdzieś w pobliżu lub na jej kolanach, żeby cały czas mieć na nią oko i obudzić się, gdyby gdzieś wychodziła.
Dzisiejszego popołudnia jednak to powrót Sebastiana wyrwał mnie ze snu. Czy mnie ucieszył jego powrót? Trudno powiedzieć. Może niekoniecznie. Może wolałbym trochę więcej spokoju oraz rozmów z Dove. Wciąż jej do końca nie rozgryzłem.
Uniosłem spojrzenie na Annę, gdy zaczęła przedstawiać mnie jako adoratora Dove. Skąd ona wiedziała o tym, że razem spędziliśmy tamten dzień? Pewnie słyszała pełno plotek od bab, które nie potrafią bez nich żyć. A naiwny Sebastian łyknął to od razu. Co za utrapienie.
Kiedy mężczyzna zbliżył się do mnie, aby się ze mną przywitać, wstałem i odszedłem, nie pozwalając mu się nawet dotknąć. Widziałem jeszcze jego zaskoczoną minę, gdy wyskakiwałem na kolana Dove. Niech się wypcha tymi wszystkimi plotkami i swoją kolacją ze sponsorami. Nie interesowało mnie to.
Resztę dnia spędziłem z Dove, siedząc jej na kolanach i spoglądając na strony książki. Cóż, doprawdy ciekawą literaturę sobie wybrała.
Przez następne dwa dni deszcz nie odpuszczał nawet na chwilę. Strumienie deszczu lały się z nieba, czasem nawet grzmiało. Sebastianowi nie bardzo widziało się wychodzenie w taką pogodę, tak samo Dove. Podejrzewałem, że i sama Anna nie opuszczałaby domu, gdyby nie musiała wyjść po zakupy na obiad. Niestety to wiązało się również z czymś paskudnym. Anna rzeczywiście kupiła ten głupi sweterek, o którym mówiła jej Dove. I próbowały mnie w to coś ubrać. Wkurzyłem się. Podrapałem je obie, bo nikt nie będzie ubierał mnie w takie gówno. Nie wiedziałem, czy moje warczenie i krzyki coś dodatkowo dały, czy zrozumiały, że tego nie chciałem. Ale na wszelki wypadek schowałem się.
I to we własnym mieszkaniu. Z dala od nich. Nie robiłem znów wolnego wiedząc, że moja podopieczna miała zamiar się gdzieś wybrać w taką ulewę.
Minęło sporo czasu odkąd ostatnio tu byłem. Musiałem wywietrzyć mieszkanie z panującego zaduchu. I umyć talerze po ostatnim obiedzie, szorując z nich resztki pleśni. Zadowolony przespałem noc we własnym łóżku. Zapomniałem jakie miłe to uczucie.
Obudziłem się rankiem. A raczej ktoś to zrobił, głośno pukając do moich drzwi. Pewnie ktoś sobie przypomniał, że nie opłaciłem czegoś tam, za miesiąc rok temu, gdy tu jeszcze nie przebywałem. A o rachunki dbałem na bieżąco. Dlatego mocno się zirytowałem, kiedy ten ktoś po drugiej stronie nie dawał mi spokoju. I to w taki dzień. Może i deszcz zelżał lecz wciąż siąpiło i było ponuro. Zignorowanie problemu nie przyniosło jego rozwiązania, dlatego z bólem głowy wstałem.
- Czego znowu… oh... - zatkało mnie, gdy pod moimi drzwiami zobaczyłem Annę. - Coś się stało? - to było pierwsze, co przyszło mi na myśl. A potem wpuściłem kobietę do mieszkania, żeby nie rozmawiać na korytarzu. Trochę się wystraszyłem, że przez jedną noc Dove coś wywinęła i teraz siedzi w więzieniu albo wykrwawia się w łóżku. Jednak mina kobiety była spokojna, nawet uśmiechnięta, co mnie uspokoiło.
- Witam, chciałam tylko wręczyć panu zaproszenie na kolację od pana Sebastiana - wcisnęła mi w dłoń list, czym jeszcze bardziej mnie zdziwiła.
- Skąd wiesz, gdzie mieszkam? - zapytałem podejrzliwie.
- Trochę popytałam, panu Sebastianowi w końcu bardzo zależy, żeby pan się zjawił - odpowiedziała, niezbyt nawet się przejmując tym, jak bardzo nie podobał mi się fakt, iż ktoś wskazał jej moje drzwi. - Byłam też wczoraj, ale pana nie było, mówią, że jest pan bardzo zajętym człowiekiem i nieczęsto przebywa w domu - kiedy kobieta mówiła, przejrzałem krótką zawartość liściku. Wiedziałem co się w nim znajduje, ale zrobiłem to dla pozoru.
- Jak sama pani zauważyła, jestem zajętym człowiekiem. Przykro mi, ale o takich rzeczach mówi się z wyprzedzeniem, a nie na ostatnią chwilę. Proszę przekazać Sebastianowi moje przeprosiny lecz nie pojawię się na kolacji - odpowiedziałem tylko.
- Panu Parkerowi bardzo zależy. Poza tym będzie tam również jego siostra, panna…
- A co to ma do rzeczy? - przerwałem jej, zirytowany wspomnieniem o Dove.
- Przecież…
- Proszę nie rozsiewać przy okazji bezpodstawnych plotek odnośnie mojej znajomości z panną Dove - właściwie na tym zakończyła się nasza rozmowa. Nie zamierzałem pozwolić, by ktoś próbował dalej rozprzestrzeniać te bzdury. Trzeba było je uciąć jak najszybciej.
Kiedy zamknąłem drzwi za Anna, początkowo wcale nie zamierzałem przychodzić na kolację. Przecież i tak tam będę, co to za różnica w jakiej postaci. Szkoda jedynie, że nie wiedziałem kto miał się tam jeszcze zjawić. Więc może to nie było całkiem głupie, pojawić się tam osobiście…
Eh, miałem właściwie jeszcze cały dzień dzisiejszy, by zorientować się w tym wszystkim. Kolacja miała odbyć się następnego dnia, uznałem więc, iż poczekam z podjęciem decyzji do ostatniej chwili. I jak najszybciej wróciłem do domu Parkerów, by zacząć się czegoś dowiadywać.
Dzisiejszego popołudnia jednak to powrót Sebastiana wyrwał mnie ze snu. Czy mnie ucieszył jego powrót? Trudno powiedzieć. Może niekoniecznie. Może wolałbym trochę więcej spokoju oraz rozmów z Dove. Wciąż jej do końca nie rozgryzłem.
Uniosłem spojrzenie na Annę, gdy zaczęła przedstawiać mnie jako adoratora Dove. Skąd ona wiedziała o tym, że razem spędziliśmy tamten dzień? Pewnie słyszała pełno plotek od bab, które nie potrafią bez nich żyć. A naiwny Sebastian łyknął to od razu. Co za utrapienie.
Kiedy mężczyzna zbliżył się do mnie, aby się ze mną przywitać, wstałem i odszedłem, nie pozwalając mu się nawet dotknąć. Widziałem jeszcze jego zaskoczoną minę, gdy wyskakiwałem na kolana Dove. Niech się wypcha tymi wszystkimi plotkami i swoją kolacją ze sponsorami. Nie interesowało mnie to.
Resztę dnia spędziłem z Dove, siedząc jej na kolanach i spoglądając na strony książki. Cóż, doprawdy ciekawą literaturę sobie wybrała.
Przez następne dwa dni deszcz nie odpuszczał nawet na chwilę. Strumienie deszczu lały się z nieba, czasem nawet grzmiało. Sebastianowi nie bardzo widziało się wychodzenie w taką pogodę, tak samo Dove. Podejrzewałem, że i sama Anna nie opuszczałaby domu, gdyby nie musiała wyjść po zakupy na obiad. Niestety to wiązało się również z czymś paskudnym. Anna rzeczywiście kupiła ten głupi sweterek, o którym mówiła jej Dove. I próbowały mnie w to coś ubrać. Wkurzyłem się. Podrapałem je obie, bo nikt nie będzie ubierał mnie w takie gówno. Nie wiedziałem, czy moje warczenie i krzyki coś dodatkowo dały, czy zrozumiały, że tego nie chciałem. Ale na wszelki wypadek schowałem się.
I to we własnym mieszkaniu. Z dala od nich. Nie robiłem znów wolnego wiedząc, że moja podopieczna miała zamiar się gdzieś wybrać w taką ulewę.
Minęło sporo czasu odkąd ostatnio tu byłem. Musiałem wywietrzyć mieszkanie z panującego zaduchu. I umyć talerze po ostatnim obiedzie, szorując z nich resztki pleśni. Zadowolony przespałem noc we własnym łóżku. Zapomniałem jakie miłe to uczucie.
Obudziłem się rankiem. A raczej ktoś to zrobił, głośno pukając do moich drzwi. Pewnie ktoś sobie przypomniał, że nie opłaciłem czegoś tam, za miesiąc rok temu, gdy tu jeszcze nie przebywałem. A o rachunki dbałem na bieżąco. Dlatego mocno się zirytowałem, kiedy ten ktoś po drugiej stronie nie dawał mi spokoju. I to w taki dzień. Może i deszcz zelżał lecz wciąż siąpiło i było ponuro. Zignorowanie problemu nie przyniosło jego rozwiązania, dlatego z bólem głowy wstałem.
- Czego znowu… oh... - zatkało mnie, gdy pod moimi drzwiami zobaczyłem Annę. - Coś się stało? - to było pierwsze, co przyszło mi na myśl. A potem wpuściłem kobietę do mieszkania, żeby nie rozmawiać na korytarzu. Trochę się wystraszyłem, że przez jedną noc Dove coś wywinęła i teraz siedzi w więzieniu albo wykrwawia się w łóżku. Jednak mina kobiety była spokojna, nawet uśmiechnięta, co mnie uspokoiło.
- Witam, chciałam tylko wręczyć panu zaproszenie na kolację od pana Sebastiana - wcisnęła mi w dłoń list, czym jeszcze bardziej mnie zdziwiła.
- Skąd wiesz, gdzie mieszkam? - zapytałem podejrzliwie.
- Trochę popytałam, panu Sebastianowi w końcu bardzo zależy, żeby pan się zjawił - odpowiedziała, niezbyt nawet się przejmując tym, jak bardzo nie podobał mi się fakt, iż ktoś wskazał jej moje drzwi. - Byłam też wczoraj, ale pana nie było, mówią, że jest pan bardzo zajętym człowiekiem i nieczęsto przebywa w domu - kiedy kobieta mówiła, przejrzałem krótką zawartość liściku. Wiedziałem co się w nim znajduje, ale zrobiłem to dla pozoru.
- Jak sama pani zauważyła, jestem zajętym człowiekiem. Przykro mi, ale o takich rzeczach mówi się z wyprzedzeniem, a nie na ostatnią chwilę. Proszę przekazać Sebastianowi moje przeprosiny lecz nie pojawię się na kolacji - odpowiedziałem tylko.
- Panu Parkerowi bardzo zależy. Poza tym będzie tam również jego siostra, panna…
- A co to ma do rzeczy? - przerwałem jej, zirytowany wspomnieniem o Dove.
- Przecież…
- Proszę nie rozsiewać przy okazji bezpodstawnych plotek odnośnie mojej znajomości z panną Dove - właściwie na tym zakończyła się nasza rozmowa. Nie zamierzałem pozwolić, by ktoś próbował dalej rozprzestrzeniać te bzdury. Trzeba było je uciąć jak najszybciej.
Kiedy zamknąłem drzwi za Anna, początkowo wcale nie zamierzałem przychodzić na kolację. Przecież i tak tam będę, co to za różnica w jakiej postaci. Szkoda jedynie, że nie wiedziałem kto miał się tam jeszcze zjawić. Więc może to nie było całkiem głupie, pojawić się tam osobiście…
Eh, miałem właściwie jeszcze cały dzień dzisiejszy, by zorientować się w tym wszystkim. Kolacja miała odbyć się następnego dnia, uznałem więc, iż poczekam z podjęciem decyzji do ostatniej chwili. I jak najszybciej wróciłem do domu Parkerów, by zacząć się czegoś dowiadywać.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Spojrzałam przez okno, spoglądając na kolejną ponurą pogodę. Anna nawet zażartowała, że Sebastian przywiózł ze sobą chmury i deszcz, ale wszyscy wiemy, że taka pogoda nie jest jakąś wielką rzadkością. Może dlatego straciłam większość swojej energii i chęci na cokolwiek. Brakowało mi ambicji podczas ciężkiego deszczu.
Sebastian natomiast był cały szczęśliwy, nie byłam do końca z jakiego powodu.
- Nie jesteś głodna? - zapytał, wskazując na mój lekko tknięty talerz.
Pokręciłam głową. Tak samo, jak nie miałam na nic ochoty to również nie miałam apetytu.
- Przynajmniej zaoszczędze na jutrzejszej kolacji - zażartował mój brat.
- Skoro o kolacji mowa - spojrzałam w jego kierunku. - Po co nam sponsorzy? Ostatnio mówiłeś, że wszystko idzie dobrze. -
Byłam pewna, że ujrzę panikę na twarzy Sebastiana, ale on był jak najbardziej spokojny. Było to dla mnie zaskakujące, że wcześniej nie zauważyłam, jak dobrym aktorem potrafi być mój brat.
- Sama powiedziałaś kilka miesięcy temu, że teraz jest dobra chwila aby rozwinąć biznes. Co raz więcej ludzi przyjeżdża do Londynu. Dobrze by było otworzyć tutaj drugi hotel póki jeszcze mamy opcje. -
To była prawda. Pamiętałam tą rozmowę.
- I przy okazji podczas kolacji będziemy mogli zareklamować przecudowny i relaksujący pobyt w przepięknym hotelu, tylko kilka godzin od miasta. - dodał dramatycznym tonem. Skrzyżowałam ramiona z westchnięciem. I tu Sebastian miał rację. Dobrze ukrywał fakt, że straciliśmy więcej pieniędzy w ostatnim sezonie, niż kiedykolwiek wcześniej.
Do domu wróciła Anna, która narzekała do siebie na temat pogody. Weszłam do jadalni lekko zaskoczona, że wciąż siedzimy przy stole.
- Oh, już wróciłaś - Sebastian uśmiechnął się lekko. - Co powiedział William? -
- Wygląda na to, że nie uda mu się przyjąć twojego zaproszenia, panie Parker -
Nie byłam pewna, czy powinnam się cieszyć czy nie. Unikałam Williama, aby nie dawać ludziom więcej powodów do plotek, ale wciąż byłam mu winna za jego pracę.
- Ah, no cóż - Sebastian przytaknął. - Podziękuję mu przy innej okazji. Chociaż miałem nadzieję, że przyjdzie aby poznać kilka nowych osób. -
Uniosłam lekko brew.
- Na przykład kogo? -
- Wallflower przyjeli zaproszenie, czego się nie spodziewałem -
- Dlaczego ich zaprosiłeś? -
- Mają duży wpływ na ludzi w kościele i na mniejsze grupy społeczne. Mogą pomóc nam z dotarciem do nowych klientów. -
Nie do końca mi się spodobało to, że Sebastian wysłał im zaproszenie. Pamiętałam przestrogę Williama, ale to mnie nie martwiło. Po prostu nie przepadałam za ich towarzystwem, miałam wrażenie, że wysysali ze mnie energię kiedykolwiek byliśmy w tym samym pomieszczeniu.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Do domu zdążyłem jeszcze przed Anną. Kobieta widocznie najpierw przyszła do mnie, a dopiero później ruszyła za sprawunkami, gdyż przez dłuższy czas jeszcze nie wracała.
Ułożyłem się więc w jadalni na krześle obok Dove. Słuchałem ich rozmowy podczas śniadania, ale nie było w niej nic specjalnie interesującego. Do momentu gdy wróciła Anna z wiadomością ode mnie. I wtedy przeżyłem prawdziwe zaskoczenie.
Wallflower. To dziwne, trochę straszne małżeństwo, które od razu mnie przejrzało, nie miało stróżów i bardzo mnie niepokoił fakt, że zaczynają kręcić się przy Sebastianie. A przy Sebastianie oznaczało również przy Dove. To nie mogło wiązać się z niczym dobrym. W dodatku ich "duży wpływ na ludzi w kościele" był tak samo nie na miejscu. Zazwyczaj najgorsze ścierwa kryły się pod maskami największych pobożników. Sam miałem kilku takich pod opieką w piekle.
To niestety oznaczało również, iż musiałem zjawić się na tej kolacji osobiście. Pod postacią Vincenta od razu byłbym spalony i domyśliliby się wszystkiego. Lepiej niech uznają, że po prostu kręci się wokół niej jakiś demon.
Tak więc następnego dnia z samego rana, wysłałem krótki list do Sebastiana. Napisałem, że udało mi się znaleźć nieco czasu i zjawię się na tej kolacji. Tym razem do nienagannego stroju założyłem też rękawiczki. Oni nie wiedzieli, że ja będę, ale ja wiedziałem o ich obecności i mogłem się przygotować. Nie dało się ukryć, że strasznie się denerwowałem. Anna chyba również w przygotowaniu kolacji. Sebastian wydawał się beztroski strojąc się przed lustrem, zaś Dove… jak to Dove, trudno ją rozgryźć.
Do drzwi zapukałem jako jeden z ostatnich. Lepiej było nie zjawiać się pierwszym lecz chciałem również zjawić się przed tamtą dwójką.
Ułożyłem się więc w jadalni na krześle obok Dove. Słuchałem ich rozmowy podczas śniadania, ale nie było w niej nic specjalnie interesującego. Do momentu gdy wróciła Anna z wiadomością ode mnie. I wtedy przeżyłem prawdziwe zaskoczenie.
Wallflower. To dziwne, trochę straszne małżeństwo, które od razu mnie przejrzało, nie miało stróżów i bardzo mnie niepokoił fakt, że zaczynają kręcić się przy Sebastianie. A przy Sebastianie oznaczało również przy Dove. To nie mogło wiązać się z niczym dobrym. W dodatku ich "duży wpływ na ludzi w kościele" był tak samo nie na miejscu. Zazwyczaj najgorsze ścierwa kryły się pod maskami największych pobożników. Sam miałem kilku takich pod opieką w piekle.
To niestety oznaczało również, iż musiałem zjawić się na tej kolacji osobiście. Pod postacią Vincenta od razu byłbym spalony i domyśliliby się wszystkiego. Lepiej niech uznają, że po prostu kręci się wokół niej jakiś demon.
Tak więc następnego dnia z samego rana, wysłałem krótki list do Sebastiana. Napisałem, że udało mi się znaleźć nieco czasu i zjawię się na tej kolacji. Tym razem do nienagannego stroju założyłem też rękawiczki. Oni nie wiedzieli, że ja będę, ale ja wiedziałem o ich obecności i mogłem się przygotować. Nie dało się ukryć, że strasznie się denerwowałem. Anna chyba również w przygotowaniu kolacji. Sebastian wydawał się beztroski strojąc się przed lustrem, zaś Dove… jak to Dove, trudno ją rozgryźć.
Do drzwi zapukałem jako jeden z ostatnich. Lepiej było nie zjawiać się pierwszym lecz chciałem również zjawić się przed tamtą dwójką.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Goście zaczęli powoli przychodzić co oznaczało, że musiałam prawie cały czas mieć przynajmniej przyjemny uśmiech na twarzy. Wiedziałam, że dzisiejsza kolacja była bardzo ważna i zależało mi tak bardzo, jak Sebastianowi aby wszystko dobrze dzisiaj poszło. Dlatego prawie zamarłam, gdy do salonu wszedł William. Większość gości już przyszło i wszyscy czekali aż kolacja będzie całkowicie przygotowana w jadalni, tymczasem popijając trochę wina i przeprowadzając rozmowy na temat swoich inwestycji czy też o najnowszych dziwnych wiadomościach, które przeczytali w gazecie.
Jednak bardziej zaskoczyła mnie reakcja mojego brata. Przywitał Williama z uśmiechem, jakby wiedział, że jego przyjaciel przyjdzie na kolację. I nic mi nie wspomniał? Sebastian podszedł bliżej razem z Williamem i musiałam tymczasowo przerwać rozmowę z jednym z potencjalnych sponsorów.
- Chciałem tobie podziękować za pomoc z Dove. Słyszałem, że miałeś ręce pełne roboty. -
Wywróciłam oczami. Byłam gotowa się odwrócić i wrócić do poprzedniej dyskusji ze sponsorem, ale Sebastian miał inne plany. Położył dłoń na moim ramieniu, zmuszając mnie aby została przy obecnej rozmowie.
- Gdzie uciekasz? - zapytał, rozbawiony Sebastian.
- Próbuję uniknąć dalszych plotek na nasz temat - nie zamierzałam kłamać, nie było za bardzo powodu. Po za tym, wolałam się skupić na ratowaniu biznesu w taki sposób, aby Sebastian się nie dowiedział, że odkryłam jego sekret. Ta wiedza jeszcze może mi się przydać.
- Plotki szmotki - mój brat machnął wolną dłonią. - Jakoś nigdy wcześniej tobie nie przeszkadzały. Coś się zmieniło? -
Zerknęłam kątem oka w stronę Williama. Nie, nic się nie zmieniło. Mam po prostu więcej powodów do migren.
- Nie chcę być z nim widziana - odwróciłam wzrok, ponownie skupiając się na Sebastianie. - Może jesteście przyjaciółmi, ale to nie oznacza, że ja muszę się przyjaźnić z panem Lightwood. Dlatego proszę was, pozwólcie mi się cieszyć wieczorem tak, jak ja sobie tego życzę - nie wchodząc sobie w drogę. -
Tym razem Sebastian nie próbował mnie zatrzymać, gdy się odwróciłam aby dalej grać uprzejmą i grzeczną pannę Parker.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Trudno określić, co wprawiło Sebastiana w tak dobry nastrój. Odpowiedziałem mu tylko drobnym uśmiechem. Po krótkim powitaniu od razu poprowadził mnie w stronę Dove. Czyżby i Anna nakładła mu do głowy tych głupot? Najwyraźniej tak, sądząc po jego zachowaniu. Milczałem więc, przysłuchując się rozmowie rodzeństwa. Popierałem w pełni zdanie Dove, nie zamierzałem jej zatrzymywać.
- Twoja siostra ma rację - zwróciłem się do mężczyzny, gdy odeszła od nas.
- Co masz na myśli?
- To, że ludzie tworzą plotki ilekroć zobaczą nas w swoim towarzystwie. A wcale nie przyszedłem tu dla niej. Anna podkreślała, że bardzo zależy ci na mojej obecności i tylko dlatego znalazłem trochę czasu.
- Doprawdy? - dopytał Sebastian, pocierając dłonią brodę. Wyglądał jakby już trochę za dużo wypił, a kolacja dopiero miała się zacząć. Wyglądał jakoś przy tym nieswojo, dziwnie się zachowywał. To znaczyło tyle, że musiałem mieć oko i na niego, a przy okazji szczerze porozmawiać sobie z jego stróżem.
Naszą rozmowę przerwało pojawienie się kolejnych gości. Nawet nie musiałem patrzeć, żeby wiedzieć kto przyszedł. Wallflowersowie. Czułem jak czyjś wzrok przeszywa mnie niemal na wylot, jak świdruje dziurę w plecach. Ich aura wprawiała mnie w taki niepokój, jakiego nie odczuwałem od wielu lat. Zwłaszcza, że nie miałem pojęcia kim (lub czym) byli i czego chcieli od Parkerów.
Sebastian za to przywitał ich z szerokim uśmiechem, witając jak starych znajomych. Niestety musiał i mnie w to wciągnąć. Przez niego musiałem lepiej zapoznać się ze starą Rosemary oraz jej milczącym mężem Edmundem. Mimo posiadania rękawiczek chciałem z obrzydzeniem jak najszybciej móc puścić dłoń mężczyzny, nie wspominając o kobiecie, której dłoń musiałem cmoknąć. Zrobiłem to szybko i w powietrzu niemalże, z trudem powstrzymując odruch strząśnięcia czegoś z siebie. Anna na szczęście zaraz zaczęła znosić na stół pierwsze przystawki i nie musiałem dłużej męczyć się ich towarzystwem z tak bliska.
- Twoja siostra ma rację - zwróciłem się do mężczyzny, gdy odeszła od nas.
- Co masz na myśli?
- To, że ludzie tworzą plotki ilekroć zobaczą nas w swoim towarzystwie. A wcale nie przyszedłem tu dla niej. Anna podkreślała, że bardzo zależy ci na mojej obecności i tylko dlatego znalazłem trochę czasu.
- Doprawdy? - dopytał Sebastian, pocierając dłonią brodę. Wyglądał jakby już trochę za dużo wypił, a kolacja dopiero miała się zacząć. Wyglądał jakoś przy tym nieswojo, dziwnie się zachowywał. To znaczyło tyle, że musiałem mieć oko i na niego, a przy okazji szczerze porozmawiać sobie z jego stróżem.
Naszą rozmowę przerwało pojawienie się kolejnych gości. Nawet nie musiałem patrzeć, żeby wiedzieć kto przyszedł. Wallflowersowie. Czułem jak czyjś wzrok przeszywa mnie niemal na wylot, jak świdruje dziurę w plecach. Ich aura wprawiała mnie w taki niepokój, jakiego nie odczuwałem od wielu lat. Zwłaszcza, że nie miałem pojęcia kim (lub czym) byli i czego chcieli od Parkerów.
Sebastian za to przywitał ich z szerokim uśmiechem, witając jak starych znajomych. Niestety musiał i mnie w to wciągnąć. Przez niego musiałem lepiej zapoznać się ze starą Rosemary oraz jej milczącym mężem Edmundem. Mimo posiadania rękawiczek chciałem z obrzydzeniem jak najszybciej móc puścić dłoń mężczyzny, nie wspominając o kobiecie, której dłoń musiałem cmoknąć. Zrobiłem to szybko i w powietrzu niemalże, z trudem powstrzymując odruch strząśnięcia czegoś z siebie. Anna na szczęście zaraz zaczęła znosić na stół pierwsze przystawki i nie musiałem dłużej męczyć się ich towarzystwem z tak bliska.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Nie mogłam całkowicie się skupić na opowieści lorda Bentleya na temat jego najnowszej wycieczce do Hiszpanii. Co jakiś czas zerkałam w stronę Sebastiana i Williama. Tłumaczyłam się sama sobie, że chciałam mieć oko na brata, ale czy taka była całkowita prawda?
Prawda była taka, że byłabym bardziej zrelaksowana, gdyby Williama tutaj nie było. Teraz musiałam dobrze rozplanować wieczór, aby nie wpadać na mężczyznę.
Na szczęście kolacja powoli się rozpoczęła i mogliśmy usiąść do stołu. Usiadłam gdzie zazwyczaj przy kolacjach czy innych wielkich ucztach, czyli po prawej stronie Sebastiana. Naprzeciwko mnie usiadł lord Bantley, który najwyraźniej zapomniał dodać jeszcze jakieś ciekawostki z podróży.
- Mam nadzieję, że nie zanudzam - mruknął po chwili i przez chwilę obawiałam się, że było za bardzo widać po mojej minie jak na prawdę się czułam.
- Ależ nie, nie mogę uwierzyć, że miałeś takie przygody, lordzie Bantley. Nigdy nie byłam za granicą, więc ciężko mi sobie wyobrazić, jak to wszystko wygląda. -
- Czemu ciebie Sebastian gdzieś nie zabierze? - zapytał na tyle głośno, że mój brat usłyszał i postanowił sam odpowiedzieć.
- Ponieważ oboje jesteśmy skupieni na biznesie naszego ojca. Ciężko pracujemy, nie mamy za dużo czasu na wycieczki. -
To było wielkim kłamstwem. Chciałabym być bardziej zaangażowana w pracy. Chciałabym razem z bratem wyjeżdżać na ważne spotkania. Nie mogłam tego powiedzieć na głos, więc jedynie wymusiłam uśmiech i wróciłam do słuchania kolejnych wspomnień lorda. Musiałam być cierpliwa z moim planem, aby przyjąć chociaż kawałek biznesu dla samej siebie. Niestety, ale byłam świadoma, że nie należałam do najbardziej cierpliwych osób.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wybierając sobie prawie najdalsze miejsce przy stole, nie sądziłem, że znajdę się pomiędzy takimi "osobistościami". Liczyłem, że każdy będzie wolał usiąść jak najbliżej gospodarza z czym się grubo pomyliłem. Skończyłem więc między panią Thompson, która wciąż trajkotała o swojej hodowli pawi, a starymi Rosemary i Edmundem. Myślałem, że zwariuję. Już chyba wolałbym siedzieć przy Dove i narażać się na kolejne plotki. Nie chciałem też tego robić ze względu na plany Sebastiana co do dzisiejszego wieczoru. Lepiej nie stać się atrakcją numer jeden.
Dlatego starałem się uprzejmie odpowiadać pani Thompson, chociaż w ogóle nie wiedziałem jak się zajmowało tym ptactwem. Jej jednak nie zrażały moje krótkie i zdawkowe odpowiedzi. Radośnie opowiadała o swoich ulubieńcach i swoich dalszych planach.
Atmosfera się całkowicie zepsuła, gdy usta otworzyła Wallflower, wtrącając się.
- A jak miewa się pański interes, panie Lightwood? W końcu odziedziczył pan po dziadku całkiem niezłą posadę - zapytała, po czym zachichotała niczym mała dziewczynka.
Mój interes nie miał się wcale. Swoje zaskoczenie próbowałem zamaskować wymuszonym uśmiechem. Bo przecież nie prowadziłem interesu po dziadku od jakichś kilkuset lat. Od momentu, kiedy skończyło się moje życie.
- Sprzedałem… i przeprowadziłem się tutaj - wydusilem w końcu. W międzyczasie posłałem Dove krótkie spojrzenie. Siedziała po drugiej stronie stołu i kilka krzeseł dalej, nie miałem pojęcia czy usłyszała tą rozmowę. Przez myśl przeszło mi, dlaczego opowiadała jakieś bzdury na mój temat. Tylko że wcale nie opowiadała. Przez cały czas byłem przy niej, nie było możliwości, aby spotkała się z kimś bez mojej wiedzy. Skąd więc…? Czy ta stara wiedźma nas podsłuchiwała? Czy wiedziała coś, o czym ja nie?
- Oh, przykro mi to słyszeć. Proszę mi zatem powiedzieć, co słychać u szanownej Dorothy i drogiej Elizabeth? - uśmiechnęła się uroczo, bezczelnie spoglądając w moją stronę. Miałem wrażenie, że jej uśmiech poszerzał się z każdą kolejną chwilą, kiedy to wytrącony z równowagi nie potrafiłem ukryć emocji.
Nigdy nikomu nie mówiłem o Dorothy, bo sam do końca nie wiedziałem co to za osoba. Była tylko w moich wspomnieniach. Elizabeth nie pamiętałem w ogóle, ale najwyraźniej Rosemary wiedziała coś więcej o mnie niż ja sam. Normalnie powinienem się ucieszyć, mogąc zapytać o swoją przeszłość i kilka męczących mnie spraw. Ale tak nie było. Od pierwszego szoku do czystej nienawiści minęło zaledwie kilka chwil.
Zacisnąłem mocniej dłoń na trzymanym widelcu, by opanować jakoś drżenie dłoni. Drugą zaś zaciskałem w pięść pod stołem, aż poczułem wbijające się w skórę paznokcie. Moje odczucia przy naszym pierwszym spotkaniu teraz nabrały więcej jasności. To nie było niekomfortowe, drażniące, czy stresujące jak myślałem na początku. Po prostu miałem ochotę trzymanym widelcem wydziergać jej oczy. Kobieta tym razem nawet się nie kryła, obłuda aż kipiała z jej postawy, a z ust sączył się jad.
- Wszystko w jak najlepszym porządku, dziękuję - nie wiedziałem jak to się stało, że jeszcze coś we mnie nie wybuchło, a mój głos nie przypominał syku bądź warczenia. Fala dławiących emocji jaka mnie zalała, była po prostu nie do zniesienia.
Wbiłem spojrzenie w swój talerz, nie mogąc się już na niczym skupić. Rozmowy przestały mieć dla mnie sens, jedzenie zdawało się być bez smaku. Jedynym co potrafiłem odczuwać były te nowo odkryte odczucia. Żal, ból, smutek i przede wszystkim morze nienawiści i trawiącej mnie od środka złości.
Dlatego odszedłem od stołu, gdy tylko nadarzyła się ku temu pierwsza lepsza okazja.
- Wszystko w porządku? - Sebastian złapał mnie za łokieć, zatrzymując tuż przed wyjściem. Najpierw pokiwałem głową, że tak, później podkręciłem na znak, że nie.
Co się ze mną działo?
- Muszę zapalić - wyrzuciłem z siebie.
- Pójdę z tobą - oznajmił, a ja nie miałem sił przekonywać go do zmiany zdania. Usiedliśmy przed domem na ławce. Wyciągnąłem z kieszeni ostatnio kupione papierosy, Sebastian jak się okazało miał swoje.
- Daj to - zabrał mi z dłoni zapałki, kiedy po raz kolejny wyrzuciłem z siebie serię przekleństw, nie mogąc wykrzesać ognia, i sam to zrobił. - Na pewno wszystko z tobą w porządku? - tym razem nie odpowiedziałem. Miałem w głowie jednocześnie pustkę oraz istny mętlik.
Dlatego starałem się uprzejmie odpowiadać pani Thompson, chociaż w ogóle nie wiedziałem jak się zajmowało tym ptactwem. Jej jednak nie zrażały moje krótkie i zdawkowe odpowiedzi. Radośnie opowiadała o swoich ulubieńcach i swoich dalszych planach.
Atmosfera się całkowicie zepsuła, gdy usta otworzyła Wallflower, wtrącając się.
- A jak miewa się pański interes, panie Lightwood? W końcu odziedziczył pan po dziadku całkiem niezłą posadę - zapytała, po czym zachichotała niczym mała dziewczynka.
Mój interes nie miał się wcale. Swoje zaskoczenie próbowałem zamaskować wymuszonym uśmiechem. Bo przecież nie prowadziłem interesu po dziadku od jakichś kilkuset lat. Od momentu, kiedy skończyło się moje życie.
- Sprzedałem… i przeprowadziłem się tutaj - wydusilem w końcu. W międzyczasie posłałem Dove krótkie spojrzenie. Siedziała po drugiej stronie stołu i kilka krzeseł dalej, nie miałem pojęcia czy usłyszała tą rozmowę. Przez myśl przeszło mi, dlaczego opowiadała jakieś bzdury na mój temat. Tylko że wcale nie opowiadała. Przez cały czas byłem przy niej, nie było możliwości, aby spotkała się z kimś bez mojej wiedzy. Skąd więc…? Czy ta stara wiedźma nas podsłuchiwała? Czy wiedziała coś, o czym ja nie?
- Oh, przykro mi to słyszeć. Proszę mi zatem powiedzieć, co słychać u szanownej Dorothy i drogiej Elizabeth? - uśmiechnęła się uroczo, bezczelnie spoglądając w moją stronę. Miałem wrażenie, że jej uśmiech poszerzał się z każdą kolejną chwilą, kiedy to wytrącony z równowagi nie potrafiłem ukryć emocji.
Nigdy nikomu nie mówiłem o Dorothy, bo sam do końca nie wiedziałem co to za osoba. Była tylko w moich wspomnieniach. Elizabeth nie pamiętałem w ogóle, ale najwyraźniej Rosemary wiedziała coś więcej o mnie niż ja sam. Normalnie powinienem się ucieszyć, mogąc zapytać o swoją przeszłość i kilka męczących mnie spraw. Ale tak nie było. Od pierwszego szoku do czystej nienawiści minęło zaledwie kilka chwil.
Zacisnąłem mocniej dłoń na trzymanym widelcu, by opanować jakoś drżenie dłoni. Drugą zaś zaciskałem w pięść pod stołem, aż poczułem wbijające się w skórę paznokcie. Moje odczucia przy naszym pierwszym spotkaniu teraz nabrały więcej jasności. To nie było niekomfortowe, drażniące, czy stresujące jak myślałem na początku. Po prostu miałem ochotę trzymanym widelcem wydziergać jej oczy. Kobieta tym razem nawet się nie kryła, obłuda aż kipiała z jej postawy, a z ust sączył się jad.
- Wszystko w jak najlepszym porządku, dziękuję - nie wiedziałem jak to się stało, że jeszcze coś we mnie nie wybuchło, a mój głos nie przypominał syku bądź warczenia. Fala dławiących emocji jaka mnie zalała, była po prostu nie do zniesienia.
Wbiłem spojrzenie w swój talerz, nie mogąc się już na niczym skupić. Rozmowy przestały mieć dla mnie sens, jedzenie zdawało się być bez smaku. Jedynym co potrafiłem odczuwać były te nowo odkryte odczucia. Żal, ból, smutek i przede wszystkim morze nienawiści i trawiącej mnie od środka złości.
Dlatego odszedłem od stołu, gdy tylko nadarzyła się ku temu pierwsza lepsza okazja.
- Wszystko w porządku? - Sebastian złapał mnie za łokieć, zatrzymując tuż przed wyjściem. Najpierw pokiwałem głową, że tak, później podkręciłem na znak, że nie.
Co się ze mną działo?
- Muszę zapalić - wyrzuciłem z siebie.
- Pójdę z tobą - oznajmił, a ja nie miałem sił przekonywać go do zmiany zdania. Usiedliśmy przed domem na ławce. Wyciągnąłem z kieszeni ostatnio kupione papierosy, Sebastian jak się okazało miał swoje.
- Daj to - zabrał mi z dłoni zapałki, kiedy po raz kolejny wyrzuciłem z siebie serię przekleństw, nie mogąc wykrzesać ognia, i sam to zrobił. - Na pewno wszystko z tobą w porządku? - tym razem nie odpowiedziałem. Miałem w głowie jednocześnie pustkę oraz istny mętlik.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Cieszyłam się, że kolacja była smaczna i mogłam się skupić na czymś innym, niż dosyć nudnym towarzystwem. Ale nudy znaczyły spokój, a spokój oznaczał dobre zakończenie wieczoru i dobry rezultat dla biznesu. Starałam się, na prawdę się starałam być dobrą siostrą i w pewnym aspekcie gospodynią.Niestety, ale zapomniałam, że chyba jestem przeklęta i cały czas coś musi wyskoczyć w moim towarzystwie.
Tym razem to byli Sebastian i William, którzy wstali od stołu i wyszli z pokoju. Przy stole zrobiło się trochę cicho, za cicho. Uśmiechnęłam się nerwowo. Zaczęłam kolejny temat do rozmów, próbując zaangażować wszystkich. Po kilku minutach w jadalni ponownie zrobiło się głośno od śmiechów i radosnych dyskusji na temat... ptaków? Wstałam na chwilę i podeszłam do Anny, która stała niedaleko.
- Gdyby zaczęli się nudzić zacznij śpiewać czy coś -
- Słucham? -
- Śpiewałaś przecież, sama mi mówiłaś -
Anna spojrzała się na mnie, jak na idiotkę.
- W chórze kościelnym, panno Parker -
- Świetnie - poklepałam ją po ramieniu i skierowałam się w stronę wyjścia, aby sprawdzić dlaczego Sebastian jeszcze nie wrócił. Prawie sięgnęłam po klamkę od drzwi, gdy nagle usłyszałam znajomy głos.
- Panno Parker -
Spojrzałam przez ramię aby ujrzeć panią Wallflower na korytarzu.
- Wszystko w porządku? -
- Oczywiście. Idę tylko przypomnieć Sebastianowi, że kolacja mu wystygnie - wymyśliłam jakieś kłamstewko, ale najwyraźniej kobieta mi nie uwierzyła. Zmrużyła oczy, podchodząc bliżej.
- Lepiej uważaj z kim spędzasz czas, panno Parker -
Mój uśmiech zmalał.
- Powinnam być ostrożna przy własnej rodzinie? -
- Nie to miałam na myśli, ale tak. Wszyscy mamy jakieś sekrety, jakieś ciężkie grzechy. Nawet nasi najbliżsi potrafią nas zranić. -
Tego nie musiała mi mówić. Byłam całkowicie tego świadoma.
- Proszę wrócić do stołu. Zaraz wró-
Kobieta złapała mnie za ramię i schyliła się w moją stronę.
- Na pani miejscu nie ufałabym nikomu, a już zwłaszcza panu Lightwoodowi. Mam dziwne przeczucia co do niego. -
Uniosłam brwi. Czy przypadkiem nie powiedziałam coś podobnego Margaret? Że coś mi nie gra z Williamem tylko nie byłam pewna co? Po raz pierwszy usłyszałam, aby ktoś miał podobne obserwacje czy przemyślenia, co ja.
Kobieta puściłam moje ramię i z lekkim uśmiechem wróciła do jadalni. Natomiast ja otworzyłam frontowe drzwi. Jeżeli pani Wallflower miała rację to i Sebastian powinien być ostrożny przy Williamie.
- Sebastian! - brat spojrzał w moim kierunku. - Chcę tobie przypomnieć, że mamy bardzo ważnych gości -
- Już, już - wstał, zgaszając swój papieros butem. Mijając mnie szepnął krótko w moją stronę:
- Ja zajmę się sponsorami, ty zajmij się nim -
- Chyba ogłupiałeś -
- Dovie... - spojrzałam mu w oczy. Aż tak mu zależało na tej dziwnej przyjaźni? Niechętnie przytaknęłam i w ciszy obserwowałam, jak Sebastian wraca do środka i zamyka za sobą drzwi. Nie zamierzałam siadać obok Williama. Lepiej utrzymywać bezpieczny dystans.
- A co z tobą? - zapytałam po chwili ciszy, widząc po jego minie, że coś mu się nie spodobało.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- William - Sebastian po raz kolejny mnie ponaglił, gdy zbyt długo milczałem. Poczułem nawet jego dłoń na swoim ramieniu, ale to nic właściwie nie zmieniło. Nie miałem ochoty na rozmowę z nim, czy jakieś zwierzenia. Najchętniej schowałbym się gdzieś sam, by przeczekać tą całą burzę złości. A miałem do dyspozycji zaledwie kilka minut, by potem wrócić i na nowo stawić czoło tej babie. Nie mogłem się tak łatwo poddać, mając pod opieką Dove. I tak okazałem już zbyt wiele słabości.
- Nic mi już nie jest. Dziękuję za troskę, możesz … - nie skończyłem mówić, gdy otworzyły się drzwi i zjawiła się Dove. Posłałem jej tylko przelotne spojrzenie, by po chwili wrócić do swojego papierosa. Ostatnie słowa Sebastiana niezbyt przypadły mi do gustu, jego siostrze zaś chyba jeszcze bardziej niż mnie.
Oparłem łokcie na kolanach, ukrywając twarz w dłoniach. Jeszcze tego mi brakowało. Gdybym wiedział od początku, co jest nie tak z tymi ludźmi, wymyśliłbym coś innego. Może nie dałbym się tak łatwo podejść.
Odsunąłem od siebie dłoń, w której trzymałem papieros, gdy odezwała się Dove. Jej obecność nie była mi tym razem na rękę. Choć może to lepiej, że była…
- Nic ze mną - westchnąłem ciężko. - Miałem tylko… nieprzyjemną rozmowę z Wallflower - niemal wyplułem z ust jej nazwisko, nie mogąc powstrzymać się od grymasu. - Nie przejmuj się mną, potrzebuję chwili spokoju tylko.
- Nic mi już nie jest. Dziękuję za troskę, możesz … - nie skończyłem mówić, gdy otworzyły się drzwi i zjawiła się Dove. Posłałem jej tylko przelotne spojrzenie, by po chwili wrócić do swojego papierosa. Ostatnie słowa Sebastiana niezbyt przypadły mi do gustu, jego siostrze zaś chyba jeszcze bardziej niż mnie.
Oparłem łokcie na kolanach, ukrywając twarz w dłoniach. Jeszcze tego mi brakowało. Gdybym wiedział od początku, co jest nie tak z tymi ludźmi, wymyśliłbym coś innego. Może nie dałbym się tak łatwo podejść.
Odsunąłem od siebie dłoń, w której trzymałem papieros, gdy odezwała się Dove. Jej obecność nie była mi tym razem na rękę. Choć może to lepiej, że była…
- Nic ze mną - westchnąłem ciężko. - Miałem tylko… nieprzyjemną rozmowę z Wallflower - niemal wyplułem z ust jej nazwisko, nie mogąc powstrzymać się od grymasu. - Nie przejmuj się mną, potrzebuję chwili spokoju tylko.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Zmarszczyłam brwi słysząc ponownie to nieszczęsne nazwisko. Co tym razem Wallflower mu powiedzieli? Widziałam, że William siedział obok małżeństwa, ale jakoś specjalnie się tym nie przejęłam. Może w tym była moja pomyłka. Było to co raz bardziej jasne, że Wallflower wiedzą coś na temat Williama. Może właśnie to oni posiadają informacje, których szukałam?
Tak, jak zalecił William nie zamierzałam się przejmować jego stanem. Nie płacze, nie krwawi, więc nie czułam potrzeby aby jakoś poprawić mu nastrój. W sumie, gdyby nie prośba Sebastiana to wcale bym tutaj z nim nie była. Dałam mu kilka minut ciszy i spokoju, nie odzywając się do niego przez jakiś czas. Jednak chciałam wrócić do gości i do mojego brata, to bardziej na Sebastiana powinnam była mieć na oku.
- Wróć chociaż na deser - przerwałam tą długą ciszę. - To bardzo ważny wieczór dla Sebastiana. Jestem pewna, że chciałby abyś też dobrze się bawił - dodałam za nim weszłam z powrotem do domu. Jednak zamiast siadając na swoje poprzednie miejsce usiadłam obok pani Wallflower, zajmując siedzenie Williama. On może usiąść przy Sebastianie, oboje będą bardziej się cieszyć swoim towarzystwem.
- Oh, panna Parker -
- Nad czymś się zastanawiałam, pani Wallflower -
Kobieta najwyraźniej była ciekawa co miałam na myśli, pochylając się odrobinę w moją stronę.
- Proszę mi przypomnieć, do którego kościoła pani chodzi? -
Wallflower uśmiechnęła się szeroko.
- Czyżby Duch Święty ciebie odwiedził, panno Parker? Co za przyjemna zmiana. Napiszę tobie adres i godziny mszy w najbliższą niedzielę. Razem z mężem zawsze jesteśmy przed kościołem trochę wcześniej, często witamy wszystkich przed wejściem, ale przydałoby się, aby ktoś pomógł ze sprzątaniem po mszy. -
- Aż tak zaniedbany jest twój kościół? - zapytałam, odrobinę rozbawiona.
- Dużo ludzi uczęszcza i jak sama wiesz po ciężkim deszczu błoto i bród wszędzie się znajdzie. Dobrze by było mieć kogoś młodego i pełnego energii aby pomóc. -
Normalnie bym się nie zgodziła, ale chciałam dowiedzieć się co Wallflower wie na temat Williama. Chciałam to zrobić w miarę naturalny sposób, aby małżeństwo nic nie podejrzewało. Dlatego przytaknęłam i odwzajemniłam uśmiech kobiety.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Z tej całej burzy moich myśli wyrwał mnie dopiero głos Dove. "Wróć na deser" było dla mnie niczym włażenie lwu w paszczę. Rozmowa i udawanie, że nic się nie stało, uprzejmości i śmiechy, znoszenie obecności Wallflower i jej kpin.
Z jednej strony wiedziałem, że nawaliłem, że nie powinienem się rozklejać przez głupie wspomnienia i starą babę. Przecież byłem demonem… nie, byłem demonem stróżem, a coś, co nie było nawet człowiekiem próbowało wedrzeć się z buciorami w życie mojej podopiecznej i jej brata. Z drugiej strony, kiedy wstawałem i deptałem niedopałek, miałem ochotę rzucić wszystko i uciec daleko stąd. Nie znałem tego rodzaju strachu. Czy to przez ludzkie ciało, czy przez styczność z czymś mi nieznanym, nie wiedziałem.
Wróciłem zaraz po Dove. Zdziwiło mnie, że dosiadła się do Wallflower. Jeśli ta stara prukwa znów ją zaczepiała, gotów byłem znaleźć ją gdzieś w środku nocy. Jeśli to znów jakiś głupi wybryk Dove, też chętnie zaczaiłbym się gdzieś na starą babę. Podszedłem do nich, słysząc jeszcze ostatnie zdania rozmowy.
Dove i kościół. Aż się we mnie zagotowało. Co też ona sobie myślała? Robiła wszystko, żebym tylko miał pod górkę. Co za mała zołza. Żebym tylko wiedział, o którym kościele mowa, nie wahałbym się wejść im w zdanie. A nie miałem pojęcia nawet gdzie znajdował się jakiś najbliższy.
Próbowałem szukać na szybko jakiejś pomocy u stróża Sebastiana… jak mu tam było… Anthony? Ten na szczęście w mig pojął i jego delikatny zarys znalazł się przy moim ramieniu.
- Świętej Marii! - gdyby mgła potrafiła krzyczeć, właśnie uznałbym, że brzmiałaby jak on. Cicho, a słowa niewyraźnie świdrowały w mojej głowie. Wyraźnie odczułem za to drżenie jego głosu i coś, co porównałbym do swoich odczuć. Czyżby i anioł wyczuł ten niepokój od Wallflowersów?
- Ah, rozmawiacie o tym małym kościółku świętej Marii? - powiedziałem przymilnie, chowając w kieszeń swoją dumę i próbując zdusić w sobie strach i nienawiść. Wallflower uniosła na mnie spojrzenie, uśmiechając się. Tym razem odwzajemniłem jej spojrzenie.
- Zgadza się, panie Lightwood. Zaskoczył mnie pan tą wiedzą. Przecież nigdy pana tam nie widziałam.
- Ja pani również - uśmiechnąłem się odrobinę szerzej, widząc jak marszczy brwi. Dlatego (z pomocą anioła i jego szeptanych słów) brnąłem dalej. - Byłem tam zaledwie wczoraj na mszy roratniej. Jak pani chwilę temu mówiłem, jestem tutaj od niedawna, szukałem jakiejś świątyni, do której mógłbym uczęszczać. Ten kościół jest doprawdy piękny, niedawno został odnowiony, nie mylę się? Mały i skromny, ale na swój sposób bogaty. Jeśli tak wygląda sprawa, również mógłbym z przyjemnością uczęszczać i zostawać na niedzielne porządki.
Skorzystałem z momentu, gdy pani Thompson udała się do toalety, by usiąść po drugiej stronie Dove. Wciąż nie mogłem opanować drżenia rąk, dlatego złożyłem je na swoich kolanach.
Z jednej strony wiedziałem, że nawaliłem, że nie powinienem się rozklejać przez głupie wspomnienia i starą babę. Przecież byłem demonem… nie, byłem demonem stróżem, a coś, co nie było nawet człowiekiem próbowało wedrzeć się z buciorami w życie mojej podopiecznej i jej brata. Z drugiej strony, kiedy wstawałem i deptałem niedopałek, miałem ochotę rzucić wszystko i uciec daleko stąd. Nie znałem tego rodzaju strachu. Czy to przez ludzkie ciało, czy przez styczność z czymś mi nieznanym, nie wiedziałem.
Wróciłem zaraz po Dove. Zdziwiło mnie, że dosiadła się do Wallflower. Jeśli ta stara prukwa znów ją zaczepiała, gotów byłem znaleźć ją gdzieś w środku nocy. Jeśli to znów jakiś głupi wybryk Dove, też chętnie zaczaiłbym się gdzieś na starą babę. Podszedłem do nich, słysząc jeszcze ostatnie zdania rozmowy.
Dove i kościół. Aż się we mnie zagotowało. Co też ona sobie myślała? Robiła wszystko, żebym tylko miał pod górkę. Co za mała zołza. Żebym tylko wiedział, o którym kościele mowa, nie wahałbym się wejść im w zdanie. A nie miałem pojęcia nawet gdzie znajdował się jakiś najbliższy.
Próbowałem szukać na szybko jakiejś pomocy u stróża Sebastiana… jak mu tam było… Anthony? Ten na szczęście w mig pojął i jego delikatny zarys znalazł się przy moim ramieniu.
- Świętej Marii! - gdyby mgła potrafiła krzyczeć, właśnie uznałbym, że brzmiałaby jak on. Cicho, a słowa niewyraźnie świdrowały w mojej głowie. Wyraźnie odczułem za to drżenie jego głosu i coś, co porównałbym do swoich odczuć. Czyżby i anioł wyczuł ten niepokój od Wallflowersów?
- Ah, rozmawiacie o tym małym kościółku świętej Marii? - powiedziałem przymilnie, chowając w kieszeń swoją dumę i próbując zdusić w sobie strach i nienawiść. Wallflower uniosła na mnie spojrzenie, uśmiechając się. Tym razem odwzajemniłem jej spojrzenie.
- Zgadza się, panie Lightwood. Zaskoczył mnie pan tą wiedzą. Przecież nigdy pana tam nie widziałam.
- Ja pani również - uśmiechnąłem się odrobinę szerzej, widząc jak marszczy brwi. Dlatego (z pomocą anioła i jego szeptanych słów) brnąłem dalej. - Byłem tam zaledwie wczoraj na mszy roratniej. Jak pani chwilę temu mówiłem, jestem tutaj od niedawna, szukałem jakiejś świątyni, do której mógłbym uczęszczać. Ten kościół jest doprawdy piękny, niedawno został odnowiony, nie mylę się? Mały i skromny, ale na swój sposób bogaty. Jeśli tak wygląda sprawa, również mógłbym z przyjemnością uczęszczać i zostawać na niedzielne porządki.
Skorzystałem z momentu, gdy pani Thompson udała się do toalety, by usiąść po drugiej stronie Dove. Wciąż nie mogłem opanować drżenia rąk, dlatego złożyłem je na swoich kolanach.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Spojrzałam zaskoczona w stronę Williama. On chodził do kościoła? Jakoś nie przeszło mi przez myśl, że William jest wierzący. Może to przez naszą rozmowę w galerii i jego opinie na temat obrazu.
Wzrokiem śledziłam Williama, podczas gdy on usiadł obok mnie. On nigdy nie przestaje mnie zaskakiwać. Byłam pewna, że będzie się lepiej czuł w towarzystwie mojego brata zamiast dziwny Wallflowersów, ale nawet w tej kwestii się myliłam. Przyjrzałam się mu bardziej przez sekundę dłużej. Może nie miałam pewnych umiejętności, jak inspektor George, ale uważałam siebie na dosyć spostrzegawczą jeżeli się postarałam. Dzięki temu odnalazłam ciekawostki i części informacji, które póżniej przydały się kobietom w Widows Circle.
Tak przynajmniej tłumaczyłam sobie to, że ujrzałam resztki tego, co było na twarzy Williama, gdy siedział na ławce z moim bratem. W tej chwili zrobiło mi się go żal. Nie potrafiłam zrozumieć czemu siebie zmuszał, aby siedzieć w takim towarzystwie skoro było inne miejsce wolne.
- Pan Lightwood jest ciekawym rodzajem dżentelmena - skomentowałam z uśmiechem, spoglądając ponownie w stronę pani Wallflower. Tymczasem pod stołem sięgnęłam w stronę Williama i poczułam, jak drży mu dłoń. Aż tak się denerwował? Taki wpływ miała na niego Wallflower? Kobieta zdecydowanie była źródłem informacji, którego szukałam.
Delikatnie ułożyłam swoją nad jego dłonią. Wątpiłam, że ktokolwiek zauważy, a co William sobie pomyśli jakoś mnie aktualnie nie zastanawiało.
- Nawet pani słyszała, że wskoczył za mną do rzeki - dodałam, zmieniając trochę temat i mając nadzieję, że to rozluźni trochę atmosferę.
- Oczywiście. Chyba nawet sama królowa słyszała plotki na wasz temat. -
Zaśmiałam się z jej słów.
- Plotki pozostaną plotkami -
- To prawda. Jednak trzeba przyznać, że wasza znajomość jest dosyć... nietypowa. Prawda, panie Lightwood? - spojrzenie kobiety przeniosło się na Williama, jednak nie zamierzałam pozwolić mu odpowiedzieć.
- Jest wiele nietypowych rzeczy na tym świecie. Pewnych rzeczy nie da się wytłumaczyć. -
- Pewnych rzeczy nie da się wybaczyć - dodała kobieta, jakby chciała mnie poprawić. Nie byłam pewna co do końca miała na myśli lub co wiedziała, ale to tylko dodało mi motywacji, aby bardziej zapoznać się z tym dziwnym małżeństwem.
Nagle do pokoju weszła Anna, która zaczęła przynosić najróżniejsze ciasta na deser. Z drugiej strony stołu Sebastian i kilku mężczyzn zaczęło się śmiać, wszyscy czerwoni od alkoholu. Sama sięgnęłam po nowy kieliszek wina, pozwalając sobie aby wypić całą zawartość.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach