Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
A cup of uncertaintyWczoraj o 10:31 pmHimiko
Twilight tensionWczoraj o 06:53 pmCarandian
A New Beginning Wczoraj o 04:23 amYulli
From today you're my toy18/09/24, 08:08 pmKurokocchin
This is my revenge18/09/24, 07:47 pmYoshina
Agathokakological15/09/24, 10:36 pmAgathokakological
W Krwawym Blasku Gwiazd15/09/24, 10:30 pmHummany
Alteros15/09/24, 07:03 pmYoshina
Triton and the Wizard15/09/24, 06:53 pmYoshina
Wrzesień 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
      1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
30      

Calendar

Top posting users this week
3 Posty - 30%
2 Posty - 20%
2 Posty - 20%
1 Pisanie - 10%
1 Pisanie - 10%
1 Pisanie - 10%

Go down
Koide
Grafik na Księżycu
Koide
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Dominate    - Page 4 Empty Dominate {23/03/21, 05:22 pm}

First topic message reminder :

Pierwotnie opowiadanie pisane na SF

Dominate    - Page 4 Dominate

A L F A   I   O M E G A ,
P I E R W S Z Y   I   O S T A T N I ,
P O C Z Ą T E K   I   K O N I E C .

┌───────────────────────┐

Ischigo jako LAN XICHEN
Koide  jako  JIANG WANYIN

└───────────────────────┘


Ostatnio zmieniony przez Koide dnia 28/07/21, 08:44 pm, w całości zmieniany 4 razy

Koide
Grafik na Księżycu
Koide
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Dominate    - Page 4 Empty Re: Dominate {30/03/21, 03:40 pm}

Dominate    - Page 4 Y
Wanyin doprowadzał go do szaleństwa. Przy nim jego alfa szalała, a i on sam patrząc na niego i widząc tak niezwykle interesującego i cudownego człowieka nie potrafił się oprzeć natarczywym myślom. Dlatego też w tamtym momencie stał pod ciepłym strumieniem wody, starając się na powrót opanować. Chwila zapomnienia, w której główną rolę grały słodkie dźwięki jakie mężczyzna z siebie wydawał, a które to Xichen skrzętnie przywołał z pamięci i jego dziksza część stała się nagle bardzo zadowolona i pozwoliła mu znów być wyrozumiałym, pełnym spokoju lekarzem. Jeszcze długie dziesięć minut stał pod prysznicem, chcąc być pewnym, że na pewno nic młodszemu nie zrobi, a potem wyszedł spod prysznica, dokończyć wieczorną toaletę. Kiedy wyszedł z łazienki, mimowolnie na jego wargach pojawił się uśmiech, kiedy dojrzał jedynie czubek głowy zawiniętego w pościel mężczyzny.
W pierwszej chwili chciał zapytać, czy nie było mu za gorąco, albo czy nie potrzebował czegoś, ale wystarczyło, że zbliżył się do łóżka, a jego nozdrza połaskotał całkiem inny, a jednak znajomy zapach, by zagryzł wargę, powstrzymując się od ciepłego śmiechu, który wzbierał w jego gardle. Pomyślałby kto… Xichen nie był pewien, dlaczego ten mały aspekt ucieszył go aż tak bardzo, niemniej, kiedy siadał na łóżku, szczęście i zadowolenie rozsadzało jego klatkę piersiową. A kiedy usłyszał słowa Wanyina… na chwilę zamarł, prawie nie mogąc uwierzyć w to, co słyszał. Dopiero po chwili, dotarło do niego, że to nie był sen i że ten słodki mężczyzna naprawdę miał to wszystko na myśli. Tym razem pozwolił by ciche dźwięki opuściły jego wargi, ale były tak pełne czułości, że aż sam lekko się zawstydził kiedy wślizgiwał się pod kołdrę i zbliżał do leżącego na boku Wanyina.
- W porządku, Wanyin… Od teraz będę robił to co chcę – odpowiedział mu prosto do ucha odrobinę rozbawiony, ale w gruncie rzeczy mocno rozczulony. To było niebezpieczne, pozwalać mu na wszystko i jeszcze zachęcać go, by zdejmował maskę opanowanego, ale skoro chciał… Xichen nie zamierzał odrzucać tej propozycji. Zwłaszcza, że nadal nie zamierzał się z niczym spieszyć, a Wanyin był czasem zbyt uroczy by go nie pocałować!
- Dobranoc – szepnął jeszcze, oplatając go szczelnie w pasie i przyciągając bliżej. Kiedy zasypiał, z nosem zatopionym w pachnących włosach młodszego, na jego twarzy widniał szczęśliwy uśmiech.

Noc nie należała do najspokojniejszych, choć Xichen wątpił, by Wanyin wiele z niej pamiętał. Kilka razy lekarz budził się, by zdać sobie sprawę z tego, że ciało które otulał drżało, targane gorączką, albo niepokojem. Za każdym razem podnosił się, by wlać w niego przynajmniej jedną szklankę wody, głaskał go po włosach, po twarzy i plecach, dopóki się nie uspokoił i znów spokojnie zasnął. Raz gdy się obudził Wanyin był tak zlany potem, że pediatra niewiele myśląc zmienił mu ubranie, bojąc się, że jeśli zaśnie taki mokry, naprawdę się rozchoruje. Gorączka zaczęła ustępować około czwartej rano, oboje więc mieli chwilę w której złapali nieco więcej spokojnego snu. A kiedy Xichen się obudził było dobrze po dziewiątej rano. Na szczęście wcześniej wieczorem zdołał poinformować Wen Qing, że raczej się nie pojawi i poprosić ją, by zajrzała do jego pacjentów.
Wanyin jeszcze spał, a po tak niespokojnej nocy miał prawo na odrobinę więcej odpoczynku, tym bardziej, że słodki zapach rui nadal utrzymywał się w powietrzu i nawet wywietrzenie pomieszczenia niewiele dawało. Lekarz zszedł na dół, powstrzymując zmęczone westchnienie, kiedy wyjął z dłoni śpiącego Xue Yanga pilota od telewizora, by wyłączyć urządzenie, które najpewniej grało całą noc. Obok kanapy na podłodze walały się dwa pudełka po pizzy i pusta butelka po coli. Sam nastolatek spał głęboko rozwalony na kanapie z kocem skopanym gdzieś w nogach. Xichen westchnął, a potem i tak podniósł ten koc, przykrywając chłopaka odpowiednio, choć podejrzewał, że to nie był typ, który przy byle okazji chorował. Sprawdził pudełka po pizzy, a znajdując niemal połowę jednej, zgarnął ją do kuchni. Nie spodziewał się znaleźć w pomieszczeniu brata, który ze stoickim spokojem zjadał właśnie kawałek hawajskiej do wtóru pałaszującego Samoyeda. Pies na widok właściciela przerwał śniadanie by znaleźć się bliżej i trącić dłoń Xichena, jakby pytał, dlaczego nie mógł się wcześniej z nim zobaczyć.
- Kiedy wróciłeś? – zapytał Lan Zhana, kucając by obdarować psa większą ilością atencji niż mógł przez ostatnią dobę.
- Wczoraj wieczorem. Nie spodziewałem się gościa – odpowiedział Wangji bez cienia pretensji w głosie. Domyślał się, że to była sprawka Organizacji.
- Wybacz, zapomniałem cię poinformować. Nie mam pojęcia, ile tu zostanie – westchnął pediatra, głaszcząc zadowolonego Samoyeda po głowie.
- Wanyin ma ruję – zauważył spokojnie chirurg, jakby ta informacja nie zrobiła na nim żadnego wrażenia.
- Owszem… Chyba będę musiał go stąd zabrać, przynajmniej na razie. Nie znosi zbyt dobrze trzech alf w jednym domu – westchnął Xichen, domyślając się skąd tak gwałtowna reakcja. W tym domu znajdowało się zdecydowanie zbyt dużo różnych feromonów.
- Mnn… - zgodził się z nim Wangji, posyłając bratu rozumiejące spojrzenie.
- Myślałem o domku w lesie, wziąłbym Wangzi ze sobą, ale nie wiem co zrobić z nim – powiedział nieco zmęczonym tonem, wskazując podbródkiem w stronę salonu, w którym w najlepsze spał Xue Yang.
- Zajmę się nim – zaproponował Wangji, sprawiając że kamień zmartwienia spadł Xichenowi z serca.
- Będę wdzięczny – odpowiedział, a widząc spokojną, wypełnioną ciepłem i zrozumieniem twarz brata, naprawdę się rozluźnił, wiedząc że mógł na niego liczyć.
Zgarnął po dwa kawałki pizzy, którą podgrzał w mikrofali i rezygnując z herbaty, zabrał dla niego i Wanyina po szklance i butelkę soku i z tym wszystkim wrócił na górę, zamierzając zrobić mu małą niespodziankę. Widząc że ten już nie śpi, uśmiechnął się lekko, zamykając za sobą drzwi stopą.
- Cześć, jak się czujesz? – zapytał na powitanie, stawiając tacę na stoliku nocnym i zachęcając Wanyina by się częstował.
Koide
Grafik na Księżycu
Koide
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Dominate    - Page 4 Empty Re: Dominate {30/03/21, 03:40 pm}

Dominate    - Page 4 X
To nie była jedna z najprzyjemniejszych nocy mimo tego, że nie spał zupełnie sam. Zasypiając wciąż czuł za sobą oddech lekarza, a silne dłonie obejmujące go w talii upewniały go, że może spokojnie zamknąć oczy i pozwolić sobie na odpoczynek. Bardzo naturalnie przyszło mu w końcu zasypianie obok Xichena, tak jakby czuł, że tak powinno być zawsze, że tak właśnie powinna wyglądać ich codzienność.
Niestety nie mógł zbyt długo nacieszyć się tą chwilą, ponieważ gdzieś w środku nocy jego omega znowu zaczęła dawać o sobie znać, dalej w postaci gorączki, która w rzeczywistości gorączką nawet nie była, a jednym z głównych objawów rui. Nic nie chciało na nią podziałać. Jego skulonym ciałem targały dreszcze jak podczas najgorszego koszmaru. Wanyin wyglądał i czuł się przy tym tak bezradnie, jakby sam nie kontrolował tego, co działo się z jego ciałem.
Nie mógł w pełni odpocząć, a kiedy obudził się następnego ranka, głowa bolała go jak po największej, całonocnej imprezie. Przecierając zaspane oczy, próbował przypomnieć sobie cokolwiek z zeszłej nocy, niestety na próżno. Jedyne co wydało się dla niego zastanawiające to fakt, że miał na sobie inne ubrania niż z wieczoru, gdy kładł się spać. Potarł zaspaną twarz na myśl, że Xichen miałby go przebierać. Jego policzki poczerwieniały z gorąca, kiedy zupełnie nie pamiętał by taka sytuacja miała miejsce. Skarcił się zaraz w myślach, bo Xichen był przecież jego lekarzem. Widział go wystarczająco dużo razy nago by mógł przestać roztrząsać, że jego ciało wcale nie było idealne. W dodatku teraz pokryte też było dwiema bliznami postrzałowymi, z którymi nic nie mógł już zrobić. W którym momencie zaczął zwracać uwagę na to, by podobać się starszemu? Kiedy zaczęło mu tak zależeć?
Skorzystawszy z okazji, że był zupełnie sam w pokoju, zniknął na dłuższą chwilę w łazience. Wziął odświeżający prysznic, który dostatecznie dobrze go rozbudził, a kiedy z powrotem wrócił do pomieszczenia, nadal nie zastał nikogo w środku. Co prawda, drzwi nie były zamknięte na zamek, ale Wanyin postanowił chociaż raz pójść za radą mężczyzny i nie wychodzić z jego sypialni, jeśli trzymanie się z dala od innych miało mu pomóc łagodniej przejść ruję.
Nie chcąc paradować w samym ręczniku, ostatecznie zdecydował się zajrzeć na sekundę do przestronnej szafy, choć obiecał sobie nie grzebać zbyt długo w nie swoich rzeczach. Zgarnął jedynie ciemnogranatową bluzę z kapturem, którą dopełnił zwykłymi spodniami, a kiedy domykał właśnie szafę, Xichen wrócił do pomieszczenia.
Młodszy odwzajemnił nieśmiało uśmiech, a jego myśli niemal natychmiast podsunęły mu obraz sprzed ostatniego wieczoru. Nie pamiętał, żeby ktokolwiek kiedykolwiek całował go w taki sposób jak Xichen. Nie mógł i nie chciał wyrzucać z pamięci smaku jego ust, jego zachłannego spojrzenia, które rozgrzewało go od środka i rąk, które trzymały z taką pewnością, jakby należał tylko do niego.
— Bywało lepiej. Wybacz, że nie dałem ci spać — przeprosił na widok zmęczonych oczu lekarza, który zapewne także się przez niego nie wyspał. Gdyby nie Xichen, nie miał pojęcia jak zniósłby tę noc. Zupełnie nie potrafił odnaleźć się w tej sytuacji. Cały czas czuł się jeszcze zagubiony faktem, że do tej pory uparcie uważał siebie za alfę.
— Jak długo to jeszcze potrwa? — zapytał, zgarnąwszy talerz z kawałkiem pizzy. Usiadł na rogu łóżka, nie mogąc zabrać się za jedzenie. Zupełnie nie miał apetytu, mimo że nie jadł nic od prawie doby, chociaż to raczej było kwestią tego, że się zamartwiał. — Nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek przechodził przez coś takiego, a to raczej niemożliwe, żeby była to moja pierwsza ruja... — na pewno by pamiętał, przynajmniej szczątkowe ilości. Poza tym nie żyłby w przekonaniu, że jest alfą.
Dopiero gdy lekarz usiadł obok niego, wierzchem dłoni pocierając jego policzek na poprawienie humoru, Wanyin ocknął się z zamyślenia, wreszcie zabierając się za pałaszowanie pizzy. Może nie było to najzdrowsze śniadanie w jego życiu, ale doceniał to, jak starszy się o niego troszczył, nawet jeśli sam był przekonany, że żadnej troski nie potrzebuje.
Po śniadaniu był gotów z powrotem zakopać się pod kołdrę i nie wychodzić z niej do końca dnia. Poczuł się więc mocno zaskoczony, kiedy Xichen wyciągnął go z łóżka i zarządził małe pakowanie. Mieli zabrać najpotrzebniejsze im rzeczy na kilka dni i koszyk piknikowy z jedzeniem, a zaraz potem wsiedli do samochodu starszego.
— Powiedz mi, gdzie jedziemy — dopytywał już któryś raz z kolei, kiedy Xichen rozkładał narzutę na tyle siedzenia dla Wangzi. Wanyin coraz bardziej zaczynał boczyć się na niego, że nic nie chciał mu powiedzieć, uśmiechając się jedynie niewinnie. Młodszy był z kolei okropnie niecierpliwy i każde niespodzianki znosił z ogromnym wyczekiwaniem.
Zanim starszy odpalił silnik, chwycił z przekąsem za telefon, udając, że czegoś szuka.
— Sprawdźmy, ile lat odsiadki grozi za porwanie — odparł całkowicie poważnie mając nadzieję, że w ten sposób przekona lekarza to wyjawienia mu chociaż rąbka tajemnicy. Nic takiego nie miało jednak miejsca, a mężczyzna pochylając się w jego stronę, skradł mu szybkiego buziaka z lekko otwartych ust. Wanyin nawet nie zauważył, w którym momencie telefon zniknął z jego ręki i został tak, z lekkim niedowierzaniem wymalowanym na twarzy i małymi rumieńcami na policzkach.
Kiedy droga dłużyła się w nieskończoność przez śliski asfalt, Wanyin przysnął na dłuższą chwilę, głowę wtulając między zagłówek a szybę. Nadmierna senność była kolejnym z objawów rui, na co niestety nie miał większego wpływu. Nie miał pojęcia jak długo musiał spać, jednak po otwarciu oczu, zdał sobie sprawę, że teren, na który wyjechali znacznie się zmienił. Budynki i miejskie ulice zastąpione zostały piaszczystą drogą, a wokół nich rozciągały się wysokie, choinkowe drzewa obsypane śniegiem. Chwilę później zza rogu wyłonił się niewielki, odremontowany domek z bali, do którego prowadziła wąska dróżka. Młodszy z początku wątpił, aby to było celem ich wycieczki, ale kiedy samochód zgasł, odpowiedź wydawała się oczywista.
— To wasz? Macie domek w lesie? — dopytał, wciąż jeszcze nie mogąc do końca uwierzyć w to, gdzie przyjechali. Nie mógł ukryć swojej ciekawości i zaskoczenia. — Mówisz, że to na pewno nie jest porwanie? Co będziemy tutaj robić? — na jego ustach pojawił się zadziorny uśmiech, którego dość długo nie było widać. Teraz z kolei, kiedy byli zupełnie sami w środku lasu i był otoczony zapachem tylko jednej jedynej alfy, powoli zaczynał odzyskiwać swoją energię i poczucie humoru. Przegryzł przekornie dolną wargę, cichaczem planując, że gdyby otworzył szybko drzwi i wypuścił Wangzi, może udałoby mu się uciec przed Xichenem, a potem wrzucić go w zaspy, za ukrywanie przed nim dokąd jechali.
Koide
Grafik na Księżycu
Koide
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Dominate    - Page 4 Empty Re: Dominate {30/03/21, 03:41 pm}

Dominate    - Page 4 Y
Wanyin nie wyglądał najlepiej – to była pierwsza rzecz, jaka rzuciła się w oczy Xichena, kiedy przysiadał obok niego na swoim łóżku. Przebrany i wykąpany z lekko wilgotnymi włosami wyglądał niezwykle krucho, jakby najdelikatniejszy dotyk mógł go zranić. Do tego jego oczy błyszczały krążącą mu w żyłach gorączką, a na policzkach kwitły czerwone plamy. Lekarz nie był pewien, czy Wanyin w ogóle zdawał sobie sprawę z tego, jak wyglądał, niemniej nie zamierzał mu o tym mówić. Wystarczyło mu przerażenie, jakie widział poprzedniego wieczora w jego ślicznych, fiołkowych oczach.
- Już nie długo – zapewnił Xichen, mając zamiar uczynić swoje słowa prawdziwymi. – Nadal nic nie pamiętasz, prawda? – westchnął pediatra, sięgając do jego twarzy, by pogładzić go delikatnie po policzku. Nie mógł się powstrzymać, Wanyin sprawiał, że miał ochotę zamknąć go w swoich ramionach i nie wypuszczać. Czuł przemożną ochotę by chronić go przed całym światem. – To nasza wina – westchnął ostatecznie, jedząc swój kawałek pizzy. – Nie wiem, czy zauważyłeś, ale w tym momencie w tym domu przebywają trzy alfy, a na terenie szpitala i całej posiadłości jest ich jeszcze więcej. To za dużo nawet dla starszych omeg z partnerami, dlatego czujesz się tak podle – wyjaśnił, czując się odrobinę winnym tej sytuacji. Gdyby wcześniej zrobił mężczyźnie test i oszacował prawdopodobny czas jego rui, mógłby przygotować ich obu na ten stan. Teraz musiał improwizować.
Widząc, że mężczyzna zjadł swoje śniadanie, przestał się odrobinę martwić. Skoro jadł, nie było z nim najgorzej, choć jak podejrzewał była to sprawka poranka. Rano objawy zwykle ustępowały, by wieczorem zaatakować dwa razy bardziej, a z takim natężeniem alfich feromonów w powietrzu, do tego z bardzo młodą, nie panującą nad sobą alfą w pobliżu, mogło się to bardzo źle skończyć. Dlatego kiedy Xichen odebrał od Wanyina pusty talerz, nie pozwolił mu zakopać się znów w pierzynie, a spakować się, do podanej mu torby. Jak wcześniej ustalił z Wangjim, miał zamiar wywieźć stąd Wanyina na te dwa/trzy dni, w których był najbardziej podatny na wpływ feromonów. A że była to, jakby nie patrzeć ich druga randka, Xichen nic nie mówił, czując ekscytację na myśl weekendu w górach z towarzystwie mężczyzny.
Lubił urządzać niespodzianki, do tego nadąsana twarzyczka Wanyina była tak urocza, że kiedy ten raz po raz pytał go, dokąd go zabiera, nie odpowiadał, obdarzając go jedynie łagodnym uśmieszkiem i znaczącym spojrzeniem. Przygotował w międzyczasie jakiś prowiant dla nich, karmę dla Wangzi i samego psa, który zachwycony rozwalił się na tylnym siedzeniu samochodu. Słysząc za to poważny ton Wanyina i widząc go z telefonem w ręce, roześmiał się pogodnie, podchodząc bliżej, by kradnąc mu słodkiego buziaka, odebrać mu urządzenie z dłoni.
- Pamiętasz? Mam kontakty w policji, jestem pewien, że komisarz Xiao mnie wyciągnie – parsknął, pochylając się, by zapiąć mu pas.
Droga nie była bardzo uciążliwa, a sam lekarz widząc, że Wanyin zaczął przysypiać, zdecydował się na nieco dłuższą drogę, przez te części miasta i potem okolicznych wiosek, które nie były tak zakorkowane, czy uczęszczane, gdzie nie musiał gwałtownie hamować, czy przyspieszać i gdzie miał nieco więcej pewności, że nikt nagle nie wyskoczy mu ze zbyt głośnym klaksonem, który mógł obudzić śpiącą omegę. Dopiero dwie godziny później, kiedy znaleźli się w pobliżu dojrzał, że ten zaczął się wybudzać. Na jego zaskoczoną minę posłał mu ciepły uśmiech, spoglądając nieco nostalgicznie w zasłonięte okna.
- No wiesz, czasem trudno jest odpocząć w mieście – wzruszył nonszalancko ramionami, spoglądając błyszczącymi oczami w tęczówki Wanyina. – Zajęć mamy sporo, mogę cię zabrać na sanki, na narty, możemy zapolować w lesie na sarny, pospacerować, mam tu całkiem sporą biblioteczkę, Tele… - zaczął wymieniać, nie spodziewając się, że w którymś momencie zadziorny uśmieszek mężczyzny przerodzi się w uskutecznianie ucieczki razem z zachwyconym Samoyedem, który wypadłszy w śnieg, zaczął się w nim tarzać.
Krew zawrzała Xichenowi w żyłach, a uśmieszek łowcy pojawił na jego wargach. Oh, Wanyin, Wanyin… Nie miał bladego pojęcia, co w nim budził. A co, skoro sam kazał mu się nie ograniczać, Xichen zamierzał wypuścić. Poczekał chwilę, przyglądając się jak mężczyzna oddalał się od samochodu, tylko po to, by w jednej sekundzie znaleźć się na zewnątrz i ze śmiechem na ustach rzucić się w pogoń za słodką zwierzyną. Dał mu przez chwilę myśleć, że go wyprzedził, że Xichen nie potrafił go dogonić, tylko po to, by w następnej przyspieszyć i czując jak lodowaty wiatr rozwiał mu włosy, znaleźć się tuż obok.
- Mam cię, Wanyin – wymruczał niskim głosem, będąc tuż obok, tylko po to, by nie przewidziawszy jakiejś śliskiej nawierzchni, przewrócić się. Złapał w ramiona omegę, sprawiając, że przeturlali się razem kilka metrów, aż młodszy znalazł się nad nim. Z zaczerwienionym uroczo nosem i policzkami, włosami w nieładzie, do których przykleiły się drobinki puchu, a z ust w niebo ulatywały stróżki pary, nie chciał się ograniczać do patrzenia.
- Możesz mi uciekać, ale ja i tak cię złapię – powiedział miękko, przesuwając dłonią po jego kręgosłupie, by wpleść palce w jego włosy, przyciągając go do słodkiego, pozbawionego gwałtowności pocałunku.
Wypuścił go dopiero w momencie, w którym zniecierpliwiony Wangzi zaczął biegać dokoła nich, szczekając ponaglająco, jakby martwił się, że coś im się stało. Xichen nie zamierzał jednak wypuszczać swojej zdobyczy z rąk i podnosząc się razem z nim, złapał go pod kolanami, otaczając opiekuńczo jego braki swoim ramieniem, by bez problemu podnieść go i zanieść prosto do drzwi domku.
- Niestety nie mam jak otworzyć drzwi, chyba musisz sięgnąć do kieszeni moich spodni – zauważył łobuzersko, spoglądając ciepłym spojrzeniem w fiołkowe oczy mężczyzny.
Koide
Grafik na Księżycu
Koide
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Dominate    - Page 4 Empty Re: Dominate {30/03/21, 03:41 pm}

Dominate    - Page 4 X
Ucieczka przed Xichenem, pogoń za Wanyinem i samo bieganie po lesie było czymś czego zdecydowanie obaj potrzebowali. Przez nieprzyjemnej wydarzenia związane z pojawieniem się Xue Yanga i sam początek rui, obaj musieli chociaż na chwilę ochłonąć i dać się ponieść odrobinie wolności, którą łapali na świeżym powietrzu. Sam pościg wyraźnie poprawił humor im obu i pozwolił rozładować też mętną atmosferę, która uczepił się ich po wstaniu z łóżka.
Młodszy złapany przez lekarza, próbował z początku walczyć jeszcze przed bezwzględnym przyciągnięciem do piersi mężczyzny, w efekcie czego obaj poślizgnęli się na śliskiej powierzchni, zaliczając pierwszy kontakt ze śniegiem. Wanyin roześmiał się szczerze, kiedy po sturlaniu się z niewielkiej górki, wylądował ostatecznie na klatce piersiowej starszego, przygniatając go ziemi. Uznał to za jego małe zwycięstwo, chociaż Xichen nie wyglądał jakby przeszkadzał mu fakt, że to on znalazł się na dole. Żaden z nich zupełnie nie przejmował się też tym, że obaj byli pokryci śniegiem i piaskiem, a humor z kolei dopisywał im obu. Byli blisko, chociaż kontakt ze sobą powoli stawał się częścią ich relacji i młodszy zupełnie nie zwracał uwagi na to, że odruchowo oparł dłonie na torsie pediatry, że ten dotykał jego pleców i wplótł palce we włosy.
Kiedy starszy przyciągnął go do pocałunku, na jego ustach wciąż grał rozbawiony uśmieszek. Całowali się leniwie na śniegu, nigdzie się nie spiesząc, a z ich ust uciekały delikatne obłoczki pary, kiedy co jakiś czas odsuwali się od siebie. Xichen skutecznie rozgrzał nie tylko jego usta, ale także całe serduszko.
— Pewny siebie jesteś, doktorze Lan — uśmiechnął się zaczepnie i nie mógł powstrzymać się by jeszcze przez chwilę nie pozaczepiać się ze starszym. Uwielbiał sposób w jaki dogadywali się ze sobą, jednocześnie przemycając niewinny flirt, który jedynie podkręcał ich relację. A Wanyin i tak czuł, że wpadł już po uszy.
Kiedy pogonieni szczekaniem Wangzi, w końcu odsunęli się od siebie, młodszy zupełnie nie spodziewał się, że zostanie złapany nagle pod kolanami w efekcie czego, wydał z siebie okrzyk rozpaczy, chwytając się za szyję lekarza.
— Xicheeen! Puść! Ciężki jestem — jęknął przerażony, chociaż nie próbował się wyrywać. Czuł, że i tak był już na przegranej pozycji i mężczyzna, skoro już go dopadł, nie miał zamiaru wypuszczać go z rąk.
Naburmuszył się lekko do momentu aż nie stanęli przed drzwiami i starszy oświadczył, że potrzebuje jego pomocy w wyciągnięciu kluczy. Młodszy z kolei uniósł jedną brew, patrząc na niego miną pełną niedowierzania. — Rozumiem, że puszczenie mnie odpada? — dopytał i tak jak się spodziewał, w odpowiedzi uzyskał jedynie zaczepny uśmieszek pediatry, który zmotywował go do tego, by ostatecznie musieć sięgnąć do kieszeni jego spodni. Przesunął rękę za jego plecy, po czym powoli wsunął dłoń do tylnej kieszeni i... jego policzki niemal natychmiast oblały się soczystym rumieńcem, kiedy zdał sobie sprawę, że mężczyzna nie spuszczał z niego wzroku, a on właśnie dotykał jego pośladka. Prychnął z kolei cicho udając, że wcale, ale wcale nie ocenia teraz w myślach jak musiały świetnie wyglądać w samej bieliźnie. Twarde i męskie, w sam raz do... STOP. Wyciągnął rękę i szybko sprawdził drugą kieszeń, praktycznie zapominając czego właściwie szukał.
— Nie ma — stwierdził, znów zerkając na lekarza. Tez z kolei wydał z siebie ciche westchnięcie jakby nagle sobie o czymś przypomniał po czym poinformował, że prawdopodobnie są w kieszeni... ale jego kurtki. I owszem, rzeczywiście tam były. — Krótka pamięć? — dźgnął go leciutko palcem w policzek za jego gapiostwo po czym wreszcie wsunął klucze do zamka, wpuszczając ich do środka.
Gdy przekroczył próg drzwi, starszy odstawił go wreszcie na ziemię i ciemnowłosy mógł spokojnie rozejrzeć się po mieszkaniu w trakcie, gdy Xichen zajął się przynoszeniem rzeczy z samochodu.
W środku było przytulnie i miło, a samo wnętrze spełniało wyobrażenie każdego domku w górach, w którym można było zaszyć się i odciąć od pracy czy obowiązków. Panele z sęków drewna, meble w odcieniu ciemnego dębu oraz mięciutki dywan rozłożony przy kamiennym kominku. Wanyin aż westchnął z rozczuleniem na ten widok, nie spodziewając się, że aż tak mocno przemówi do niego ten klimat. W pomieszczeniu co prawda wciąż było czuć chłód, bo wnętrze długo zapewne stało nieogrzewane. Za nim jednak w pełni rozgościli się i zdjęli kurtki, zgarnął Xichena za rękę, splatając ich palce razem, pociągnął z powrotem na zewnątrz.
— Chodźmy na ten spacer, potem będziemy się grzać — zadecydował, a kiedy lekarz nie wniósł żadnego sprzeciwu, zgarnęli ze sobą Wangzi i ruszyli na mały obchód po lesie. Samoyed plątał im się pod nogami, przynosił co chwila patyki, które chciał by Xichen mu rzucał. Raz praktycznie przewrócił mężczyznę, kładąc mu pod nogi gruby konar drzewa. Wanyin w ostatniej chwili przytrzymał starszego przed upadkiem, łapiąc go w talii pod kurtką. Aż sam był mile zaskoczony, że udało mu się utrzymać ich obu, jednak nie cofnął od razu dłoni.
— Cały czas widzi we mnie konkurencję — zaśmiał się, zerkając na Wangzi, który usilnie próbował zwrócić sobą uwagę jego właściciela. Uśmiechnął się rozbawiony, a potem powoli, bardzo powolutku przysunął się do mężczyzny, zostawiając długi pocałunek na jego wyziębniętym policzku. Samoyed praktycznie natychmiast zaczął szczekać i skakać na pediatrę, przez co obaj wybuchli śmiechem. — Chyba musisz z nim to wyjaśnić — parsknął, drapiąc zwierzę za uszkiem by choć trochę przekonać go do siebie.
Po godzinnym spacerze, przez który obaj solidnie zmarzli, zdecydowali się wrócić wreszcie do domku. Zdjęli kurtki i zaśnieżone buty w holu, niemal natychmiast czując nieprzyjemny chłód z pomieszczeniu. Xichen zdecydował się w pierwszej kolejności zająć naniesieniem drewna i rozpaleniem w kominku, podczas gdy młodszy wsypał Wanzgi nieco karmy do miski. Pies natychmiast zajął się pałaszowaniem przysmaków, chrupiąc cicho w kuchni, podczas gdy on mógł zabrać się za parzenie herbaty dla starszego i gorącej czekolady dla siebie.
Kiedy kominek zaczął iskrzyć się od ognia, rzucając przyjemną, ciepłą poświatę w salonie, Wanyin podstawił na drewnianym stoliczku gorące napoje i sam wcisnął się w kąt kanapy, co jakiś czas zerkając w stronę palącego się ognia.
— Mamy jakiś koc? — dopytał czując, że minie trochę czasu za nim całe mieszkanie się ogrzeje. Możliwe, że lepiej będzie, jeżeli tej nocy prześpią się na kanapie bliżej kominka, żeby nie zmarznąć jeszcze bardziej.
Gdy mężczyzna dosiadł się do niego przynosząc im gruby koc, Wanyin z początku nieco niepewnie przysunął się do niego, czekając aż tego go obejmie. Ostatecznie jakimś sposobem, ukradkiem wcisnął się między kolana starszego, plecami opierając lekko o jego klatkę piersiową. Wangzi z kolei najedzony, położył im się pod nogami, pyszczek opierając na stopie lekarza. Zrobiło się spokojnie i ciepło, a młodszego z kolei coraz mocniej zaczęło dręczyć jedne pytanie. Byli ze sobą coraz bliżej, było mu naprawdę dobrze z Xichenem i miał nadzieję, że starszy czuł się tak samo w jego towarzystwie. Ani razu jednak nie padło te zasadnicze pytanie, które upewniłoby go w tym, że nie zapędził się wcale w tej relacji. Że obaj mieli wobec siebie podobne plany.
— Hm, Xichen? Kiedy... ostatni raz byłeś w związku? — zapytał, samemu nie wiedząc zupełnie, jak ma przejść do tego tematu. Nie zapyta przecież wprost. Zepsułby całą tą atmosferę, tak nagle wyskakując z tym pytaniem. — Albo... byłeś kiedyś w kimś zakochany? — dodał nieco ciszej ciesząc się, że przynajmniej teraz nie musiał patrzeć lekarzowi w oczy, skupią swój wzrok na drewnie, które paliło się w kominku.
Koide
Grafik na Księżycu
Koide
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Dominate    - Page 4 Empty Re: Dominate {30/03/21, 03:42 pm}

Dominate    - Page 4 Y
Xichen doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że klucze do domku nie znajdowały się w tylnej kieszeni jego spodni, a w prawej kurtki, miał jednak przemożną chęć zobaczyć minę Wanyina, kiedy ten zda sobie sprawę z tego, że został przez lekarza wrolowany w macanie go po tyłku. A był to widok zdecydowanie wart chwili spokoju i przypatrywania się jego uroczej, nagle zaczerwienionej z zażenowania twarzy. Mężczyzna był taki uroczy w swojej niewinności, zwłaszcza że przez większość czasu zachowywał się jakby był najbardziej doświadczoną osobą na świecie, tylko po to, by zaraz peszyć się na najmniejszy gest Xichena naznaczony czymś nieco bardziej erotycznym. Nie zamierzał go do niczego zmuszać, ani niczego w ich relacji nie poganiać, zwłaszcza że sam doświadczenia dopiero nabierał, a mając u boku Wanyina było to naprawdę cudowne przeżycie.
- Hmmm… wygląda na to, że przy tobie się zapominam – rzucił z uśmiechem, nie komentując w żaden sposób uroczo zawstydzonej miny mężczyzny. Czy tego chciał, czy nie, był najbardziej rozkoszną istotą na świecie i Xichen nie miał ani trochę dosyć patrzenia na niego. Wręcz przeciwnie, gdyby mógł spędzałby z nim jeszcze więcej czasu, dlatego tak się cieszył, że mogli spędzić kilka dni razem, choćby na zwykłej rozmowie.
- Czuj się jak u siebie w domu – powiedział lekarz, pozwalając mu w końcu stanąć na własnych nogach i rozejrzeć się po wnętrzu, podczas gdy on przyniósł do środka ich rzeczy i odłożył je w salonie. W środku dawno nie było, co było znakomicie wyczuwalne w chłodzie jaki panował wewnątrz. Na szczęście dom posiadał znakomitą wentylację, dlatego nie martwił się, że nie zdąży się nagrzać jeśli jeszcze chwilę zmarnują na spacer po lesie.
Tego zdecydowanie im obu było trzeba. Śniegu, mrozu gryzącego w policzki i nosy, trzymania się za ręce i Wangzi, który próbował zwrócić na siebie uwagę mężczyzn zajętych rozmową między sobą. Xichen czuł się tak dobrze, rozmowa z Wanyinem kleiła mu się jak z nikim innym. Zawsze mieli o czym porozmawiać, a tematy przychodziły naturalnie. Cisza również nie była nieprzyjemna. Kiedy zabrakło im słów, ale nie dlatego, że mieli dosyć swoich głosów, a zwyczajnie chcieli posłuchać odgłosów zimowego lasu, skrzypienia śniegu pod butami i radosnego ujadania Samoyeda, po prostu milczeli, czując przenikające przez rękawiczki ciepło ich palców. Za to kiedy pomiędzy Wanyinem a Wangzim wywołała się mała sprzeczka o to, kto ma więcej uwagi Xichena, mężczyzna roześmiał się miękko, jedną dłoń kładąc na puszystym łbie Samoyeda, drugą prowadząc przez plecy mężczyzny, przyciągając go do siebie nieco mocniej.
- No nie wiem, Wanyin, może on jest jednak zazdrosny o ciebie? – rzucił rozbawiony, a widząc niedowierzający wzrok fiołkowych oczu, pochylił się by ucałować go w czubek nieco zaczerwienionego nosa.
Kiedy godzinę później wrócili do domku, zdążyło się już zrobić ciemno, a oni zmarzli tak bardzo, że kiedy tylko znaleźli się w nieco cieplejszym, choć nadal wyziębionym wnętrzu domku, Xichen nawet nie zdjął butów i kurtki, decydując się natychmiast zapewnić im nieco cieplejszy wieczór. I kiedy w końcu udało mu się rozpalić w kominku i nanieść tyle drewna, że powinno wystarczyć im na całą noc, pozwolił sobie usiąść obok Wanyina na kanapie, uprzednio zmieniając jeszcze sweter na taki nieco cieplejszy. Zapytany o koc, bez problemu podzielił się z Wanyinem pluszowymi zapasami tego domu, samemu wciskając się zaraz obok niego, pozwalając im obu zająć jak najbardziej komfortową pozycję, do tego taką, w której oboje grzali siebie nawzajem i jeszcze pozwalali Wangzi położyć się z nimi i dodatkowo użyć go jako termoforu.
Podany mu kubek z gorącą herbatą przyjął z wdzięcznością, oplatając ramionami tors Wanyina, a samo naczynie palcami, grzejąc się o napar. Robiło się coraz bardziej ciepło i sennie, choć ich rozmowa była nadal żywa i uroczo niewinna. I choć na chwilę zapadła cisza, a rzuconego po niej pytania pediatra się nie spodziewał, po chwili ciepły uśmiech pojawił się na jego ustach, kiedy pochylał się odrobinę, by musnąć ustami czubek głowy Wanyina.
- Hmmmm… - mężczyzna udał, że się zastanawia, odkładając kubek na stolik stojący obok, tylko po to, by złapać w dwa palce brodę Wanyina i obrócić go delikatnie w swoją stronę, tak by patrzył mu w oczy. A widząc w nich niepewność i zmieszanie, pogłaskał go czule po policzku. – Cóż… w związku, nie byłem nigdy – przyznał szczerze, uśmiechając się odrobinę nieśmiało, ale nadal bardzo ciepło. – A co do zakochania… myślę, że po raz pierwszy zaczynam być… - szepnął, wpatrując się z uczuciem, ciepłymi złotymi oczami w fiołkowe, wpatrzone w niego odpowiedniki.
- Wiem, że to dziwnie zabrzmi, albo nawet… odrobinę żałośnie biorąc pod uwagę standardy dzisiejszego świata, ale biorąc pod uwagę, że dosyć staroświecki ze mnie człowiek… - zaczął, czując że tym razem i jego policzki odrobinę poróżowiały, kiedy na chwilę odwracał wzrok. – No w każdym razie… jesteś pierwszy Wanyin… Nigdy wcześniej nie byłem z nikim w taki sposób, nie czułem się tak miękko i ciepło jak przy tobie. Jesteś pierwszy, który sprawił, że moja alfa zaczęła wariować i wprawiać moje serce w drżenie – wyznał, sięgając po nadgarstek Wanyina, by ułożyć sobie jego dłoń na piersi, na wysokości serca, by mógł poczuć jak mocno i szybko przy nim biło.
- Wiem też, że twoja pamięć może mieć dziury, więc nie będę pytał co z tobą… Bardziej mnie interesuje, czy podoba ci się to co jest teraz między nami? – zapytał, gładząc palcami jego dłoń w uspokajającym i pełnym czułości geście. Nie zmuszał go do niczego, ani do uczuć, ani do pewności. W końcu sam wolał nie wychodzić teraz z jakimiś poważnymi deklaracjami, kiedy oboje stąpali po cienkim lodzie ich budującej się relacji. Nie chciał zapeszać, ani się spieszyć, zwłaszcza że tempo jakie sobie narzucili wyraźnie pasowało im obu, sprawiając że poznawali się powoli, niewinnie odkrywając własne uczucia względem siebie.
Koide
Grafik na Księżycu
Koide
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Dominate    - Page 4 Empty Re: Dominate {30/03/21, 03:42 pm}

Dominate    - Page 4 X
Sam nie potrafił przyznać, dlaczego tak nagle poczuł się mniej pewnie, kiedy przyszedł temat związków i zakochania, który sam zresztą poruszył. Zdawał w końcu sobie sprawę, że nie jest dla Xichena obojętnym, a jednak na samą myśl, że kiedyś mógł kogoś innego obdarzać ciepłym spojrzeniem, czułym pocałunkami i subtelnym dotykiem, czuł ukłucie zazdrości. Powoli dochodził do etapu, kiedy chciał mieć lekarza tylko dla siebie, kiedy najchętniej samolubnie zagarnąłby go całego, tak by nie musiał z nikim się nim dzielić.
Czując znajome palce dotykające jego policzka, które zmusiły go również do tego by spojrzał na starszego, zaczął się powoli uspokajać. Miękł pod jego dotykiem mając ochotę się rozpłynąć, kiedy patrzył na niego tak ciepłe, złote oczy pełne uwielbienia i czułości. Gdy z kolei mężczyzna przyznał, że nigdy nie był w związku, Wanyin spojrzał na niego w taki sposób, jakby nie wiedział co powiedzieć. Był wręcz przekonany, że osoba o charakterze Xichena była rozchwytywana przez większość kobiet... i pewnie także i mężczyzn. Mógłby przebierać i wybierać między nimi, bo sam był taki idealny. Nie dość, że okropnie przystojny to jeszcze o niesamowitym charakterze. Wanyin nie mógł dostrzec w nim wad... i nie mógł też zrozumieć, dlaczego do tej pory był sam.
— Niemożliwe. Naprawdę nikt wcześniej nie dał rady zdobyć serca doktora Lana? — uśmiechnął się zaczepnie, chociaż wcale nie miał nic złego na myśli. Był rozczulony i coraz bardziej onieśmielony, że to właśnie jemu, tylko jemu i nikomu innemu wcześniej nie udało się tak bardzo zbliżyć do pediatry. Czym takim właściwie go kupił? Na samym początku był w końcu niesamowicie nieznośny, niemiły i wredny praktycznie dla wszystkich. Ale cały czas starał się być też sobą. Podkreślał, że ma własne zdanie, że jest uparty, odważny i nie boi się sprzeciwiać czy ryzykować. To wciąż nie było zbyt dużo, ale najważniejsze, że Xichen rzeczywiście coś w nim dojrzał i dał możliwość powolnego zakochiwania się w nim... z dnia na dzień coraz bardziej.
Pokręcił głową z jeszcze większym niedowierzaniem, wcale nie zgadzając się do tego, że jego wyznanie było głupie i staroświeckie. Jednocześnie czuł, że jego policzki nabierają coraz mocniejszych kolorów, kiedy zdawał sobie sprawę z tego, jak starszy musiał na niego reagować i co czuł przez ten czas, kiedy siebie poznawali.
— To nic złego czekać na tę odpowiednią osobę — odparł cicho, nieco nieśmiało starając się zbyt długo nie myśleć o tym, że to najwyraźniej on był tą “właściwą”. Czuł dreszcze na karku i przyjemne ciepło rozlewające się wewnątrz jego ciała. Motylki robiące obrót w jego brzuchu, a kiedy jeszcze Xichen przyłożył jego dłoń do swojej klatki piersiowej w miejscu, gdzie znajdowało się serce czuł, że nie może być już bardziej czerwony na policzkach.
Nie odezwał się jednak od razu, wpatrując się jedynie w miejsce, gdzie leżała jego dłoń, czując przyspieszone bicie serca. I był pewien, że jego biło dokładnie tak samo szybko, kiedy nie mógł opanować swojego szczęścia. Wolną rękę ułożył na karku starszego, wplatając palce w końcówki jego miękkich włosów. Czuł tak ogromną potrzebę pocałowania go, które poniekąd miało być też odpowiedzią na zadane mu pytanie. Nie mogąc dłużej wytrzymać, przycisnął swoje usta do tych zależących do starszego obdarowując go jednym z najczulszych pocałunków przepełnionego uczuciem. Przesunął dłoń na ramię lekarza i przytrzymując się za nie, dosyć pokracznie podniósł się z siadu, usilnie próbując nie przerywać pocałunku. Kiedy wreszcie udało mu się usiąść na kolanach Xichena czując, że jest mu o niebo wygodniej, nieśmiało pozwolił starszemu pogłębić pocałunek.
Nie miał pojęcia jak długo się całowali i jak bardzo zatracili się w tym pocałunku, jednak po którymś z kolei zaczerpnięciu oddechu, młodszy odsunął się wreszcie nieznacznie czując, że jeszcze chwila i całkowicie roztopi się przez usta pediatry. Całował tak dobrze. Tak, że Wanyin sam nie zauważał, kiedy zupełnie się przy nim zapominał, dając ponieść się mięciutkim wargom mężczyzny.
— To... umm... — zająknął się, próbując pozbierać szybko własne myśli o tym, o czym wcześniej rozmawiali. Co on mógł poradzić na to, że usta starszego tak skrzętnie go rozpraszały! Wziął większy oddech, czując na sobie miękkie spojrzenie. Nigdy nie był zbyt dobry w słownym przekazywaniu tego, co czuł.
— Podoba mi się... że jestem tu z tobą, że mogę cię całować i trzymać za rękę. Nie chciałbym tego przerywać. Wolałbym, żeby było tak już zawsze... — znów poczuł mocniejszy gorąc na swoich policzkach. Czy nie przesadził za bardzo z tym wyznaniem? Byli w stosunkowo świeżej relacji, a on zachowywał się jak niczego nieświadoma nastolatka, która przeżywała swój pierwszy zawrót miłosny.
Dopóki rozmawiali, postanowił sięgnąć ostrożnie do kubka ze swoją czekoladą, uważając przy tym by przypadkiem nie wylać jej zawartości na uda lekarza. Zgarnął jedną piankę z samego wierzchu czekolady po czym uśmiechając się zachęcająco do starszego, podsunął mu ją do ust. Ten z kolei nie mogąc najwyraźniej się powstrzymać, zaczął przy okazji zlizywać też resztkę czekolady z palców młodszego i Wanyin miał wrażenie, że na krótką chwilę się zapowietrzył. Przyglądając się Xichenowi, jego myśli płynęły coraz dalej i dalej... i w pewnym momencie nawet nie zauważył, kiedy ręka, w której trzymał kubek omsknęła mu się w bok. Zanim się zorientował, prawie połowa jego czekolady wylądowała na koszuli lekarza wsiąkając w jasny materiał. Młodszy zabrał rękę jak oparzony, po czasie orientując co takiego się stało.
— O nienienienie. Przepraszam! — wypalił przerażony, że przez swoją głupotę mógł zrobić mu jakąś krzywdę. Odstawił czym prędzej kubek na stolik i bez namysłu sięgnął za koniec koszuli mężczyzny, podwijając ją w górę, tak aby gorący materiał nie dotknął jego brzucha. — Szybko, zdejmij ją! Poparzyłeś się? Jejku Xichen, naprawdę mi przykro... ja nie... — spanikował, nawet nie zastanawiając się konkretnie nad tym, co właśnie sam robił. Bez ociągania się zaczął odpinać guziki od koszuli starszego. Naprawdę martwił się, że mógł go poparzyć przez swoje roztrzepanie. Dopiero będąc w połowie drogi, zorientował się co on właściwie najlepszego wyprawiał. Zastygł na moment w miejscu, zerkając niepewnie na mężczyznę. Xichen musiał mieć z tego wszystkiego naprawdę niezły ubaw...
— To ja może przyniosę ci lodu... — wydukał cicho, a jego końce uszu aż poczerwieniał z zażenowania.
Koide
Grafik na Księżycu
Koide
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Dominate    - Page 4 Empty Re: Dominate {30/03/21, 03:43 pm}

Dominate    - Page 4 Y
Na pytanie o to, czy naprawdę, naprawdę nikt wcześniej nie dał rady skraść serca mężczyzny, Xichen mógł jedynie uśmiechnąć się w odpowiedzi, wzruszając delikatnie ramionami. Nie miał czasu na randki, nie miał czasu na bycie młodym i głupim, wiecznie zajęty nauką coraz to innych rzeczy nie zauważył kiedy cyfry w jego wieku zmieniły się, a on już dawno temu przekroczył dwudziestkę. Co prawda, Lan Qiren również zauważył swój błąd i zaczął bratankowi przedstawiać kolejne dobrze urodzone kobiety, delikatne, piękne i zainteresowane nim, on jednak nigdy nie czuł, by to, czego one od niego chciały, było tym, co mógł im dać. Był pewny swojego serca i swoich uczuć, a na widok żadnej z nich nigdy nie zaczęło bić szybciej. Dopiero nie tak z resztą dawno temu zaczęło przyspieszać na widok pewnego wrednego, niezadowolonego wyrazu twarzy, który tak łatwo było zetrzeć, zmienić na uśmiech, czy inną uroczą ekspresję, którym lekarz mógłby przyglądać się godzinami. Jeśli to nie była miłość, a przynajmniej zauroczenie, to Xichen nie wiedział co nią było.
Niemniej, słysząc że to nie było przecież nic złego, uspokoił się odrobinę, będąc nieco zaskoczonym jak mocno zależało mu na zdaniu młodszego i że kiedy tylko nie uznał jego wstrzemięźliwości za dziwną, wielki kamień spadł z jego serca, sprawiając że uśmiechnął się ciepło, sięgając do policzka Wanyina. On był naprawdę wyjątkowy. I Xichen przekonywał się o tym na nowo z każdą chwilą jaką ze sobą spędzali. A kiedy fiołkowe oczy znalazły się bliżej, a jedna z dłoni młodszego powędrowała do jego karku, nie opierał się, pozwalając Wanyinowi przyciągnąć się i pocałować, natychmiast rozumiejąc, że tym słodkim, pełnym czułości, nieśmiałości i ciepła pocałunkiem odpowiadał na jego pytanie. Tyle mu wystarczyło, naprawdę nie potrzebował więcej by być najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Od kiedy pamiętał liczyło się tylko szczęście innych, więc kiedy w końcu on sam mógł w pełni poczuć, czym było to słodkie uczucie ciepła rozchodzące się w jego piersi, nie potrafił się powstrzymać. Odpowiedział na pocałunek, nie ingerując jednak zbyt mocno w jego tempo, pozwalając omedze przejąć nad nim prowadzenie, przynajmniej do momentu, w którym mężczyzna rozsiadł mu się na kolanach, otaczając go swoimi udami.
Nadal było spokojnie, nadal głównie co chcieli zrobić, to przekazać sobie jak mocno się cenili, niemniej słodki zapach, miękkie usta i tak chętne ciało Wanyina sprawiało, że Xichen bardzo powolnie i naturalnie przejął pałeczkę, obejmując mężczyznę w pasie i jedną z dłoni wplatając w czarne włosy, odchylając delikatnie głowę Wanyina do tyłu, by móc pogłębić już i tak głęboki pocałunek. Nie miał pojęcia ile czasu minęło, czy były to dwie minuty, czy pół godziny, zanim w końcu, zdyszani i rumiani na policzkach odsunęli się od siebie odrobinę, nadal trącając się łagodnie nosami, nie chcąc przerywać chwili czułości. Przynajmniej dopóki Wanyin nie postanowił słownie odpowiedzieć na pytanie lekarza.
- Oh… - zaskoczone westchnienie uciekło z ust Xichena, niemniej nie pozwolił zawstydzonemu Wanyinowi się odsunąć. Uśmiechnął się, szeroko i szczęśliwie, łapiąc jego dłoń i unosząc do swoich ust, by ucałować jego knykcie, a potem delikatne wnętrze, zanim przyłożył ją sobie do policzka.
- Dziękuję, Wanyin. To naprawdę wiele dla mnie znaczy – powiedział, przymykając na chwilę błogo oczy. Dawno nie czuł się tak spokojnie, tak szczerze radosny i zwyczajnie szczęśliwy.
Za to kiedy pod jego nosem pojawiła się pianka i upaprane czekoladą palce młodszego, ta nieco bardziej łobuzerska strona alfy dała o sobie znać i zanim lekarz się rozmyślił, złapał pomiędzy usta cukierka i koniuszki palców mężczyzny, oblizując je skrupulatnie ze słodyczy. Widząc jego minę, na jego własnej twarzy pojawił się nieco drapieżny, szelmowski uśmieszek, a oczy płonące nie tylko radością spojrzały prosto w fiołkowe tęczówki Wanyina… Był taki słodki. Xichen miał ochotę prześledzić językiem drogę po całym jego ciele, sprawdzając czy każdy z zakamarków jego ciała był równie słodki…
Niestety jedyne co stało się słodsze to jego własna koszula, kiedy zaskoczony omega wylał na niego już nie tak gorącą czekoladę. Właściwie była ledwo ciepła, bo mimo wszystko w domu nadal było chłodno, a oni już trochę na kanapie zamarudzili, nie sprzeciwiał się jednak, kiedy nieco spanikowany Wanyin zaczął go rozbierać. Uniósł jedną brew, ale nie powstrzymał go, ciekaw kiedy zorientuje się, co w zasadzie zrobił. Kiedy ten moment nadszedł, pierś Xichena była do połowy odsłonięta, pokazując młodszemu rozbudowaną klatkę piersiową, mocną szyję i ramiona, oraz nadal kryjące się pod materiałem mięśnie brzucha. Xichen nie lubił się chwalić swoim ciałem, zazwyczaj nosił eleganckie ale nadal raczej ukrywające sylwetkę swetry i na to kitel lekarski dodatkowo optycznie zmieniający całą jego sylwetkę w zwykłego, trochę bardziej przystojnego, ale jednak nadal lekarza, który z siłownią niewiele miał wspólnego. Prawda była jednak taka, że przynajmniej dwa razy w tygodniu Xichen w towarzystwie Mingjue chodził na siłownię, do tego codziennie biegał. Jego ciało było w idealnej kondycji, a predyspozycje alfy sprawiały, że naturalnie posiadał nieco bardziej rozbudowane mięśnie. Był ciekaw reakcji Wanyina, no i… nie miał pojęcia dlaczego nagle tak niesamowicie mocno zapragnął zostać przez niego rozebranym. Dlatego zanim młodszy zdążył uciec, złapał go za nadgarstki i poprowadził jego ręce z powrotem na brudną koszulę.
- Nie trzeba, nie oparzyłeś mnie – powiedział miękkim, pozbawionym bólu czy irytacji głosem, był wręcz nad wyraz łagodny. – Obawiam się jednak, że jeśli szybko się tego nie pozbędziemy, ubrudzę wszystko czekoladą, łącznie z tobą – zauważył nadal konwersacyjnym tonem, przyglądając się z czułością coraz bardziej bordowym policzkom omegi. – Bardzo dobrze szło ci do tej pory, możesz więc kontynuować – dokończył myśl, uśmiechając się zachęcająco do bruneta, opuszczając ręce, zostawiając mu wybór, mógł, jeśli tylko chciał, zostawić go i odejść, mógł też jeśli chciał popatrzeć na to, co Xichen miał mu do zaoferowania. Nie zmuszał go, wszystko zależało tylko od niego, a on, jaką decyzję Wanyin by nie podjął i tak był niesamowicie zadowolony z tego, co zdążyli już sobie powiedzieć.
Koide
Grafik na Księżycu
Koide
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Dominate    - Page 4 Empty Re: Dominate {30/03/21, 03:43 pm}

Dominate    - Page 4 X
Zdecydowanie nie zastanawiał się nad tym, co robi w pierwszej chwili martwiąc się, że czekolada mogła nadal być gorąca, kiedy przypadkiem wylał jej zawartość na koszulę starszego. Zaczynając odpinać pospiesznie jej guziki, nie miał żadnego innego powodu by to robić, poza tym, że chciał jak najszybciej naprawić swój błąd, toteż zupełnie nie zauważył rozbawionych kącików ust mężczyzny, które układały się w górę, kiedy tak pospiesznie starał się pozbyć jego koszuli. Z perspektywy Xichena na pewno musiało wyglądać to dużo zabawniej i udowodniło, że Wanyin był całkiem dobry w szybkim pozbywaniu się ubrań, jeżeli działał pod wpływem nagłych emocji i adrenaliny.
Opamiętał się, gdy tylko zdał sobie sprawę, co też najlepszego wyprawiał. Nadal siedział na jego kolanach, z ogromnymi wypiekami na policzkach, trzymał ręce na koszuli starszego i byłby go pewnie rozebrał do końca, gdyby nie napotkał w końcu wesołego spojrzenia pediatry, które nie wskazywało jakby rzeczywiście się poparzył.
Udając, że ma wszystko pod kontrolą, miał zamiar uciec do kuchni tłumaczą się, że przyniesie mu lód by złagodzić oparzenia nawet jeśli tych w rzeczywistości nie było. Chciał po prostu na chwilę zniknąć mu z oczu, uspokoić rumieńce na swoich policzkach i pozwolić mu iść się przebrać. Nie przewidział tylko jednej dość istotnej kwestii. Xichen najwyraźniej wcale nie miał zamiaru pozwolić mu uciec, kiedy chwycił jego nadgarstki i z powrotem przeniósł dłonie młodszego na swoją koszulę. Wanyin oniemiał jeszcze bardziej, a na jego twarzy malowało się milion emocji na raz. Od zażenowania i wstydu, po wyraźne zdziwienie i wreszcie chwilową ulgę, kiedy zdał sobie sprawę, że nic poważnego się nie stało, a lekarz nie wyglądał jakby miał się na niego gniewać.
Wziął głęboki wdech, a potem jeszcze raz spojrzał na swoje dłonie, które trzymały materiał koszuli lekarza, nie wierząc co powinien dalej z nią zrobić. Brunet podsunął mu cichą sugestię, że mógłby kontynuować dalej, skoro tak dobrze mu szło i Wanyin... szczerze mówiąc naprawdę nie miał ochoty się od niego odsuwać. Nawet jeśli wzrok mężczyzna nadal delikatnie go peszył, zdecydował się pozostać dokładnie w tym samym miejscu i już po chwili zabrał się za rozpinanie reszty guzików. Póki co skupiał się bardziej na koszuli niż wyeksponowanej klatce piersiowej, która była na wyciągnięcie jego ręki. Zdawał już sobie sprawę z tego, że lekarz miał idealne ciało. Mimowolnie przypomniała mu się wpadka z Wangzim, który zaciągnął go do sypialni starszego, kiedy ten był akurat w samym ręczniku. On z kolei nie czuł się wtedy na tyle pewnie by tak bezpośrednio mu się przyglądać jednak teraz... Xichen sam nastawił mu się, pozwalając dodatkowo rozebrać.
A kiedy koszula wylądowała wreszcie na podłodze, tak aby nie zabrudzić kanapy, młodszy wrócił wzrokiem do twarzy pediatry. Szukał w jego oczach tego samego, znajomego już ciepła i odrobiny odwagi, która pozwoliłaby mu zerknąć w dół na odsłonięte ciało mężczyzny. Kiedy ten z kolei zapewnił go, że wszystko jest w porządku, nieśmiało zjechał spojrzeniem na jego barki, wyrzeźbioną klatkę piersiową i widoczne mięśnie brzucha. Z każdą chwilą coraz bardziej przekonywał się o tym, że Xichen był dla niego idealny. Oczywiście dużo bardziej zależało mu na jego charakterze, na ciepłym spojrzeniu, tym jak go traktuje i jaka istniała między nimi chemia. Dopiero po tym przychodziła część na to, jak wyglądał, jak cholernie był przystojny i jak zaczął uwielbiać w nim wszystko bez wyjątku. Z kolei gdzieś między tym, jak bardzo mu na nim zależało, a tym jak bardzo mu się podobał, chowało się pożądanie i potrzeba bliskości, której Wanyin starał się jeszcze tak bardzo nie pokazywać.
Nie mogąc wytrzymać, przejechał opuszkami palców od obojczyka starszego, zatrzymał na chwilę na jego piersi, a później dotknął wyrysowanych mięśni brzucha. Czuł napiętą i gorącą skórę pod swoimi dłońmi, kiedy powoli poznawał jego ciało, próbując zapamiętać każdy element. Miękko ułożył dłoń na jego brzuchu, a kiedy zdał sobie sprawę, że trochę zbyt długo wpatruje się w jego mięśnie, zająknął się na moment.
— Wyglądasz... świetnie — szepnął, zdając sobie sprawę, że te słowo zupełnie nie oddawało tego, jak bardzo Xichen mu się podobał. Nie umiał teraz jednak zebrać myśli, kiedy szumiało mu w głowie od tego, jak byli blisko.
— Chyba ci tego nigdy nie mówiłem, ale... naprawdę mi się podobasz — dodał nieco odważniej, na chwilę łapiąc spojrzenie starszego. Zaraz potem zsunął się nieco w dół i nie zastanawiając się długo, od tak pozwolił sobie przytulić do rozebranego Xichena. Praktycznie od samego początku ogromnie chciał to zrobić. Wtulił policzek w jego pierś w miejscu, gdzie słyszał bicie jego serca i nie mógł powstrzymać nieśmiałego uśmiechu na ustach. Złożył drobny pocałunek na jego mostku, a zaraz potem objął go nawet mocniej dłońmi, czując przyjemnie ciepło, które biło od alfy. Jego zapach, jego ramiona i jego szybko bijące serce. Nic dziwnego, że zrobiło mu się nagle tak bardzo przyjemnie i nawet nie myślał już o wylanej czekoladzie i zabrudzonej koszuli. Miał tylko ochotę mocniej wtulić się w jego pierś, słuchać jego oddechu, nosem co jakiś czas łaskocząc jego nagą skórę.
Nawet nie zwrócił uwagi, kiedy oczy same zaczęły mu się zamykać i zasnął przytulony do piersi alfy, nie mając zamiaru nigdy więcej nie opuszczać jego ramion.
Koide
Grafik na Księżycu
Koide
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Dominate    - Page 4 Empty Re: Dominate {30/03/21, 03:43 pm}

Dominate    - Page 4 Y
Xichen nigdy nie był łasy na komplementy, słysząc takowe raczej uśmiechał się skromnie i dziękował, nigdy o nie nie prosząc, ani nie robiąc nic, żeby takowe pozyskać. A jednak słysząc, że ogromnie podobał się Wanyinowi, nie potrafił powstrzymać uczucia zadowolenia jakie rodziło się w jego piersi. Pozwalał mu się dotykać we własnym tempie, cały czas zapewniając że to w porządku, samemu nie mając zamiaru go dotykać, przynajmniej nie teraz. Reakcje młodszego sprawiały, że był niemal stuprocentowo pewien, że gdyby tylko poprosiłby go o zdjęcie swojej koszulki, popełniłby błąd. Z pozoru Wanyin był arogancki i pewny siebie, ale kiedy widział go takiego, nieśmiało muskającego jego rozgrzaną skórę koniuszkami palców, wiedział że w rzeczywistości był niepewną kulką pozorów. Nie chciał go do niczego zmuszać, raczej pokazać, że wszystko jest w porządku i że nawet jeśli tempo ich związku było powolne, wcale mu to nie przeszkadzało. Chciał go poznać i chciał, by Wanyin poznał jego, nie tylko od strony fizycznej, w której oboje stawiali swoje pierwsze, nieśmiałe kroki.
Kiedy mężczyzna przytulił się do niego, Xichen w pierwszej chwili zamrugał zaskoczony powiekami, choć po chwili jego usta rozciągnęły się w czułym uśmiechu. Machinalnie zaczął głaskać go po włosach, pozwalając omedze odpoczywać na jego piersi i ostatecznie zasnąć na nim, samemu po przykryciu ich obu nieco bardziej kocem, zasnąć. Nie udało mu się jednak spać zbyt długo. Niecałą godzinę później Wanyin zaczął się na nim wiercić, skopując z nich obu koc, sprawiając że chłód domu pokrył ramiona lekarza gęsią skórką. Zaalarmowany, zerknął na Wanyina, a widząc jego czerwoną, rozpaloną twarz i mocno zaciśnięte oczy, natychmiast zaczął go uspokajać, mówiąc do niego cicho i łagodnie, dopóki odrobinę nie rozluźnił zaciśniętych w pięści palców. Zaraz potem podniósł się delikatnie, dorzucając mocno do kominka, czując że znów stało się chłodniej, a potem przyniósł szklankę wody, chcąc by młodszy się napił. Obudził go na chwilę, choć miał wrażenie, że wcale nie był bardziej przytomny niż przed chwilą. Cały rozgrzany, choć drżący z zimna, Xichen zostawił go na chwilę, tylko po to by przenieść z sypialni materac oraz cieplejszą pościel i wyłożyć je bliżej kominka, uważając przy tym by nie spowodować jakiegoś pożaru. Zaniepokojony Wangzi krążył wokół niego z postawionymi uszami, dopóki lekarz nie przeniósł znów śpiącego niespokojnie Wanyina na materac, owijając go kocem, a potem nakrywając kołdrą i przytulając go. Zaniepokojony pies, jakby wyczuwał, że Wanyin marznął, ułożył się po jego drugiej stronie, grzejąc go dodatkowo sobą.
- Dobry pies – szepnął Xichen, głaszcząc go pomiędzy uszami.
Oboje, lekarz i Samoyed czuwali całą noc, to przykrywając marznącego Wanyina, to go odkrywając kiedy jego ciało stawało się bardziej rozgrzane. Wangzi chłodził go wtedy swoim zimnym, mokrym nosem, a Xichen poił wodą, troskliwie ocierając pot z jego czoła i układając na nim zimne okłady dopóki to wszystko nie ustało gdzieś około piątej rano. Dopiero wtedy oboje wykończeni, zasnęli wtulając się w siebie nawzajem.
Kiedy rano lekarz w końcu otworzył oczy, Wanyina nie było obok niego. Niemal natychmiast podniósł się zaalarmowany nieobecnością omegi, rozglądając się nieco nieprzytomnie wokół, dopóki nie dojrzał go w kuchni, parzącego dla lekarza herbatę.
- Która godzina? – zapytał pediatra, odgarniając z czoła rozczochraną grzywkę. Nie mógł powiedzieć, że się wyspał, o czym dobitnie świadczyły jego nieuporządkowane włosy i ciemne cienie pod oczami.
- Jak się czujesz? – dopytał zaraz, bardziej zainteresowany tym, czy z Wanyinem wszystko było w porządku, niż to że zdecydowanie nie prezentował się wyjściowo.
Koide
Grafik na Księżycu
Koide
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Dominate    - Page 4 Empty Re: Dominate {30/03/21, 03:44 pm}

Dominate    - Page 4 X
Kolejna noc nie różniła się zbytnio od poprzedniej. Także i tym razem gdzieś blisko północy Wanyin dostał wysokiej gorączki. Wiercąc się na kanapie, zbudził tym także Xichena czego oczywiście sam nie był świadomy. Cała noc przeleciała mu jak przez mgłę i nie potrafił dokładnie stwierdzić, co działo się przez te kilka godzin, kiedy jego organizm kolejny raz dopominał się o uwagę alfy. On z kolei był całkowicie bezradny i było można zrobić z nim praktycznie wszystko począwszy od przeniesienia na materac, po podanie kolejnych szklanek wody, aby się nie odwodnił podczas tej nocy.
Budząc się nad ranem, nie był w stanie przypomnieć sobie ani jednej sytuacji, która miała miejsce w nocy. Mógłby jedynie domyślać się po przyniesionym materacu, pustych butelkach po wodzie i dogaszającym ogniu w kominku, że znowu przez niego Xichen miał pełne ręce roboty. Zrobiło mu się niemal przykro z tego powodu, kiedy obserwował leżąc jeszcze przez chwilę obok mężczyzny, jego zmęczony wyraz twarzy próbujący odespać chociaż te kilka godzin. Nie chciał go budzić, toteż najciszej jak potrafił, wysunął się spomiędzy ramienia lekarza, w pierwszej kolejności mając zamiar ponownie dołożyć drewna w kominku. Zaraz potem postanowił wziąć krótki prysznic odświeżający po ostatniej nocy i kiedy wrócił z powrotem do salonu, upewniwszy się, że Xichen dalej śpi, po cichu zabrał się za zagotowanie wody na herbatę i przygotowanie im śniadania.
Starał się jeszcze raz poukładać sobie w głowie, co działo się ostatniego wieczoru. Pamiętał, jak bardzo ważne było dla niego zapewnienie, że obaj czuli się przy sobie najlepiej i chcieli pozwolić tej relacji rozwijać się dalej. Pamiętał też zalaną koszulę lekarza i to, kiedy pozwolił mu się rozebrać. Ostatnie o czym pomyślał, było słodkie zaśnięcie przytulony do nagiej klatki piersiowej mężczyzny i aż zaczerwienił się na samo wspomnienie.
Słysząc nagle pytanie starszego, który musiał właśnie się obudzić, odwrócił się w jego stronę, nie mogąc powstrzymać drobnego uśmiechu, który cisnął mu się na usta na widok zaspanego lekarza. Nigdy wcześniej nie widział go w takim domowym, ciepłym wydaniu, kiedy nie wyglądał już tak schludnie i perfekcyjnie. Za to dla Wanyina dalej był niesamowicie przystojny. Jedyny w swoim rodzaju.
— Dopiero dziewiąta, możesz jeszcze pospać —zaproponował mu, stawiając dwa kubki z zaparzoną herbatą i tostami z serem na tacy. Ostrożnie chwycił za jej rączki i powolnym krokiem przeszedł z kuchni do salonu, starając się niczego nie rozlać.
— W porządku, wydaje mi się, że już mi lepiej. Jak ci minęła noc? — dopytał po chwili. Jego zapach rzeczywiście nie był już tak silny, jak pierwszego dnia, a to znaczyło, że jego ruja musiała nareszcie zbliżać się ku końcowi.
Odstawił tacę na stołek, który przysunął do materaca. Starał się jakkolwiek odwdzięczyć za to, że Xichen zajmował się nim przez całą noc, przez co sam był teraz niewyspany. — Musisz potraktować to jako śniadanie do łóżka, nawet jeśli nie mamy łóżka tylko sam materac — odpowiedział z lekkim rozbawieniem, siadając zaraz obok starszego. Podał mu kubek z herbatą, samemu zgarniając swój i oparł się plecami o kanapę. Rozumiał, że sam musiał przechodzić ruję, ale nie chciał dokładać przy tym dodatkowych zmartwień ciemnowłosemu. Czuł się winny z tego powodu, że nie mógł nic poradzić na fakt, że mimowolnie wplątał w to także Xichena.
— Wybacz, że przez mnie się nie wyspałeś. Może następnym razem będę spał u siebie? Jeśli zamknę się w pokoju to chyba powinienem dać radę sam to przejść... — zaproponował nieco mniej pewnie. Wydawało mu się, że przy Xichenie czuł się dużo lepiej niż gorzej, ale jeżeli z tego powodu miał pogarszać jego samopoczucie, wolał przejść przez to samemu.
Zgarnął jednego tosta z talerza, starając się zagryźć czymś myśli. Kiedy w spokoju skończyli swoje śniadanie, Wanyin odsunął wszystkie kubki i talerze jak najdalej od nich, aby znowu niczego nie wylać, po czym korzystając z nieuwagi starszego, popchnął go z powrotem na materac, kładąc się z powrotem na klatce piersiowej mężczyzny. To nie tak, że mu się spodobało spanie w takiej pozycji... po prostu potrzebował jeszcze kilka minut słodkiego lenistwa, za nim obaj postanowią wyjść spod kołdry i pomyślą o tym, jak spędzić dzisiejszy dzień.
Jedna myśl od razu wpadła mu do głowy i poczuł cichą ekscytację na fakt, że w nocy napadało jeszcze więcej śniegu. Oparł zaraz brodę na mostku mężczyzny, przyglądając mu się z uwagą.
— Pójdziesz ze mną na sanki? —zapytał bardzo poważnie, dla efektu mrugając jeszcze zalotnie ciemnymi oczkami, aby przekonać lekarza. Uważał, że człowiek nigdy nie był za stary na to, by dobrze bawić się podczas zimy. Dopóki czerpali z tego radość, mogli robić wszystko na co tylko mieli ochotę.
Koide
Grafik na Księżycu
Koide
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Dominate    - Page 4 Empty Re: Dominate {30/03/21, 03:44 pm}

Dominate    - Page 4 Y
Słysząc, która była godzina i kalkulując w myślach, że spał ledwo trzy/cztery godziny, Xichen nie potrafił powstrzymać ziewnięcia, które cisnęło mu się na usta. Dawno nie spał tak mało, ale widząc, że Wanyin był w nieco lepszym stanie, do tego do tej pory jego bardzo intensywny zapach odrobinę zelżał, upewniając go w przekonaniu, że ta jedna nieprzespana noc była warta poświęcenia, jeśli młodszy miał się czuć lepiej. Na propozycję dalszego snu, uśmiechnął się jedynie w odpowiedzi, domyślając się, że dopóki nie zrobi się ciemno, nie da rady zasnąć. Od dziecka tak miał, jeśli świeciła choć odrobina słońca, nie potrafił zmrużyć oczu, a tego dnia pogoda wyjątkowo dopisywała.
- Intensywnie – odpowiedział ze znaczącym uśmieszkiem Wanyinowi, pozwalając mu zająć się ich śniadaniem do końca, podczas gdy on pocierał jeszcze chwilę zmęczone oczy, by zaraz dołączyć do niego na materacu i złapać w rękę jednego tosta. I choć były to tylko tosty z serem, smakowały mu jakby właśnie jadł niesamowicie wykwintne danie we Włoskiej restauracji. Nie miał pojęcia, czy było to spowodowane obecnością omegi, jego słodkim, nieco zmartwionym wyrazem twarzy, czy faktem, że byli w tym miejscu razem i tak dobrze im się układało.
Słysząc jego głupiutkie słowa, przełknął kawałek grzanki, a potem natychmiast złapał jego brodę w swoje palce, tylko po to, by zaraz złożyć czuły pocałunek na jego czole.
- Wanyin, gdybyś chciał spędzić ten czas samemu, czułbyś się w ten sposób przez tydzień. Mnie jedna, czy dwie nieprzespane noce nie robią różnicy, czasem nie śpię cały tydzień jeśli trzeba siedzieć z dziećmi w szpitalu – zauważył, nie chcąc by mężczyzna czuł się winnym. To naprawdę nie było dla niego nic takiego, a przynajmniej nie coś, co zdarzyło mu się po raz pierwszy. – Poza tym, czuję się spokojniejszy, mogąc się tobą zająć. To nie jest czas, który powinno się spędzać samotnie – dodał, muskając jego nos swoim, chcąc by mu uwierzył. Ruja mężczyzny była dla niego cennym czasem, nawet jeśli Wanyin nie myślał o tym w ten sposób. Pokazywała, że mimo wszystko mogli sobie zaufać i że będą dla siebie oparciem. Zarówno Wanyin jak i Xichen, który czuł się szczęśliwy, wiedząc że młodszy mu ufał.
Kiedy kończyli w spokoju śniadanie, Xichen zastanawiał się, jak mógł urozmaicić ten dzień Wanyinowi, nie spodziewał się więc, kiedy to sam młodszy zaatakował go znienacka i przytulając do jego nadal nieubranej piersi, zaproponował wyprawę na sanki. Cóż, brzmiało dobrze, był jednak jeden problem, który sprawiał, że lekarz czuł się odrobinę głupio, a który mógł wydać się absurdalny…
- Brzmi nieźle, tylko… ja nigdy nie jeździłem na sankach – przyznał, spoglądając w fiołkowe oczy młodszego z nieco przepraszającym wyrazem twarzy, szukając w uśmiechu Wanyina kpiny.
- Wuj nigdy nie pozwalał nam się bawić inaczej niż w mądry sposób – przyznał z westchnieniem, chcąc się odrobinę wytłumaczyć, choć widząc minę mężczyzny, wiedział że nie musiał. W takim razie zmienił swoje myślenie, stwierdzając, że skoro mają dla siebie chwilę czasu, mogli się nieco lepiej poznać. I choć Wanyin nie był w stanie opowiedzieć mu o swoim dzieciństwie, Xichen mógł mu zdradzić co nieco ze swojej przeszłości. – A jak się pewnie domyślasz, jazda na sankach nie należała, w jego odczuciu do tego typu zabaw, tak samo jak jazda na łyżwach, bitwy na śnieżki, czy lepienie bałwana – westchnął, nie czując bynajmniej do wuja żalu. Lan QiRen zrobił wszystko co potrafił, by on i Lan Zhan nigdy nie odczuli, że w ich życiu brakowało zarówno ojca jak i matki, zastępując ich obu w sposób, który znał i który uważał za słuszny. Xichen nie uważał, by postąpił źle. W końcu bracia wyrośli na porządnych ludzi z dobrymi zawodami, prawi i uczciwi. Tylko nieco zardzewiali jeśli chodziło o współczesne rozrywki…
- Ale jeśli masz ochotę mnie nauczyć, jestem bardzo chętny by z tobą pójść – zapewnił zaraz, a widząc uśmiech formujący się na ustach młodszego, nie potrafił się powstrzymać, by przyciągnąć go do siebie i pocałować mocno i słodko, na chwilę odrywając ich myśli od wszystkiego co nie było ich dwójką w ten spokojny zimowy dzień, wtulonych w siebie i pełnych słodkich uczuć.
Kolejne pół godziny zajęło im zebranie się z materaca, ubranie się, Xichen jeszcze raz rozpalił w kominku, chcąc by wracając zastali jeszcze ciepłe wnętrze chatki, a potem opatulili siebie nawzajem w szaliki i czapki i zabierając nie posiadającego się ze szczęścia Samoyeda na zewnątrz, pediatra zaprowadził mężczyznę do małego magazynku znajdującego się w garażu budynku.
- Nie jestem pewien, czy znajdziemy tu jakieś sanki, ale jeśli znajdziesz coś, co się nada, nie krępuj się – powiedział lekarz, odpalając światło w pomieszczeniu. Pierwszym co rzucało się w oczy były deski do snowboardu, narty, warsztat pełen profesjonalnych narzędzi, których Xichen raczej nie potrafił obsługiwać, nie wiedząc nawet za bardzo, jak większość nazwać, oraz różnego rodzaju rzeczy, niezbędne w domku w lesie, poukładane na metalowych regałach.
Koide
Grafik na Księżycu
Koide
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Dominate    - Page 4 Empty Re: Dominate {04/04/21, 12:29 am}

Dominate    - Page 4 X
\ Ogromnie doceniał to, że Xichen nie chciał zastawiać go samego w trakcie trwania rui i szybko wybił mu podobny pomysł z głowy. Nie wyobrażał sobie by samemu miał męczyć się przy niej kolejny tydzień, a jednocześnie sam nie zdawał sobie jeszcze sprawy, że obecność alfy mogła mieć na nią aż tak duży wpływ. Mógł więc uznać, że miał ogromne szczęście trafiając akurat na Xichena, który okazał się najbardziej troskliwą i łagodną osobą, jaką kiedykolwiek poznał. I jak młodszy na początku nie był skory od przyjmowania jego pomocy, tak z czasem zaczął coraz bardziej pojmować, że sam w niektórych aspektach nie da sobie rady. I przyjęcie czyjejś pomocnej dłoni wcale nie uczyni go słabszym.
Śniadanie zakończyli w przyjemnej, miękkiej atmosferze, kiedy nie mogli opędzić się od swoich uczuć. Wanyin czuł się jakby po raz pierwszy zakochał się w kimś po uszy i tracił zdolność spędzania czasu bez tej osoby. Koniecznie chciał wyciągnąć Xichena na sanki i chociaż na moment wypełznąć z łóżka, nawet jeśli opcja wylegiwania się cały dzień na nagim torsie lekarza była równie kusząca.
Słysząc obawy starszego przed tym, że nigdy wcześniej nie zjeżdżał na sankach... ani na desce, ani nartach czy łyżwach, Wanyin przez chwilę patrzył mu w oczy z pewnym niedowierzaniem. Nie było w nim żadnej kpiny czy śmiechu, a raczej zdziwienie, kiedy dowiedział się, że to jego wuj zabraniał mu i Wangjiemu podobnych rozrywek, co w myśleniu młodszego było po prostu niedorzeczne i głupie.
— Młodym jest się raz w życiu i powinieneś wtedy się wyszaleć — przyznał, starając się jakoś zrozumieć, że w mniemaniu ich wuja, pewnie takie zabawy był zwykłą głupotą. A z drugiej strony dzięki takim odskoczniom od codziennych obowiązków, można było poczuć, że znowu żyjesz.
— Na szczęście nie jest jeszcze za późno, aby wszystko nadrobić. Zostaw to mnie, zadbam o to żebyś na pewno dobrze się bawił — uśmiechnął się figlarnie nie precyzując, jaką konkretnie zabawę miał na myśli.
Przyciągnięty do pocałunku, pozwolił odlecieć im na kilka minut i utonąć w swoich mięciutkich ustach i dłoniach trzymających drugiego z taką czułością. Xichen doskonale wiedział, jak zmiękczyć młodszego tak, by zapomniał języka w gębie, a jego figlarność została na chwilę zaspokojona przez wargi starszego.
Po wyjściu na zewnątrz, w pierwszej kolejności postanowili przeszukać mały magazyn przy domku. Sanek rzeczywiście tam nie znaleźli, ale za to duże, gumowe koło, które teoretycznie powinno służyć jako ponton do pływania, świetne nadawało się także jako ich zastępstwo. Jedno w zupełności im wystarczyło.
Zgarnąwszy koło ze sobą, w drugiej łapiąc starszego za rękę, ruszyli na poszukiwanie wzgórza z mniejszym zagęszczeniem drzew, na którym dałoby się zjeżdżać.
Wangzi puszczony luzem biegł wesoło przed nimi narzucając im kierunek, ale nigdzie im się nie spieszyło, toteż mogli w spokoju zrobić sobie mały spacer w stronę górki. Wanyin zerknął w którymś momencie na Xichena, zatrzymując na nim nieco dłużej swoje spojrzenie. Po głowie wciąż chodziło mu to, co mężczyzna powiedział mu rano. Młodszy wahał się jednak jeszcze czy powinien aż tak się wtrącać i czy przypadkiem nie rozdrapie jakichś starych ran.
Zagryzając dolą wargę, postanowił wreszcie zaryzykować, mocniej splatając ich palce razem.
— Mogę zapytać co się stało z twoimi rodzicami? Mówiłeś, że wychowywał was wuj — zapytał niepewnie rozumiejąc, jeżeli Xichen nie będzie chciał o tym rozmawiać. Sam nawet nie wiedział kim byli jego rodzice. Nie miał z nim żadnych wspomnień, nic nie mógł o nich powiedzieć, a miał świadomość, że gdzieś tam rzeczywiście istnieli.
Ku ich zaskoczeniu, Wangzi doprowadził ich pod idealną górkę, na której dało się zjeżdżać. Drzewa rosły w szerokim odstępie więc nie groziło im, że uderzą w któreś z nich, a do najbliższego jeziora było jeszcze sporo metrów więc również nie musieli obawiać się, że wjadą na lód. Po wspięciu się na górę, Wanyin położył koło na śniegu, uśmiechając się w stronę starszego.
— Zjedziemy razem? — zaproponował, dostrzegając jego chwilową niepewność, a kiedy Xichen przytaknął na jego słowa poprosił, aby usiadł na kole pierwszy. Było na tyle duże, że spokojnie mogli zmieścić się w nim obaj, toteż Wanyin po krótkim namyśle, położył dłonie na kolanach starszego i lekko rozstawił jego nogi, żeby samemu wcisnąć się do środka. Usiadł przed nim, niemal od razu wciskając się w ramiona ciemnowłosego.
— Gotowy? — uśmiechnął się pełen ekscytacji, a nie słysząc żadnego sprzeciwu, odepchnął się nagle nogami aż koło wreszcie zaczęło sunąć po śniegu, nabierając coraz bardziej prędkości. Śnieg zaczął prószyć wokół nich, kiedy zjeżdżali w dół, a w tle dało się słyszeć radosne szczekanie Wangzi. Wanyin zaczął krzyczeć z podekscytowania, czując za sobą ramiona oplatające go w pasie. Kiedy zatrzymali się nagle na górce śniegu, a koło wywróciło ich na ziemię, tak że prawie zrobili fikołka, dodatkowo nie mógł jeszcze opędzić się od śmiechu. Zgarnął zaraz Xichena za szyję, przyciągając go do siebie, kiedy obaj siedzieli jeszcze na śniegu.
— Jak? Podobało ci się? — zagadnął, starając się wyczuć reakcję starszego. Za nim zebrali się z ziemi, do głowy przyszedł mu kolejny pomysł, jak urozmaicić ich nieco leniwy pobyt w domku. — Kto więcej razy spadnie z koła dostanie... karę. Co ty na to? — uśmiechnął się zadziornie, obmyślając zawczasu pomysł na najbardziej ciekawą karę dla starszego.
Koide
Grafik na Księżycu
Koide
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Dominate    - Page 4 Empty Re: Dominate {09/04/21, 10:35 pm}

Dominate    - Page 4 Y
Xichen nie był pewien, czy ponton był tym, co nadawało się do zjeżdżania po śniegu, ale skoro Wanyin uważał, że tak nie zamierzał się sprzeciwiać. W końcu to młodszy był wśród nich specjalistą od spraw zabawy na śniegu, Xichen co najwyżej mógł go później wyleczyć z grypy, gdyby oboje przemarzli… Dał się wyciągnąć ze składziku i zamykając za sobą drzwi na klucz, pozwolił Wangzi i Wanyinowi prowadzić. Uwielbiał te lasy, jako dziecko spędzali w tym miejscu sporo czasu ucząc się i spacerując z Wangjim, już wtedy będąc zbyt poważnymi jak na swój wiek, zwłaszcza Lan Zhan…
- Mhm… - mruknął na potwierdzenie, słysząc pytanie mężczyzny. Nie czuł się w żaden sposób urażony, był też zbyt dorosły by ten temat nadal sprawiał mu ból. No i nadal, pomimo braku rodziców, mieli po swojej stronie QiRena, który traktował ich jak własne dzieci. – Moja matka zmarła kiedy byłem dzieckiem, miała białaczkę, nic nie dało się zrobić. Za to mój ojciec… umarł chyba rok temu, był naukowcem, którego bardziej interesowały badania niż rodzina – powiedział, ale w jego głosie nie było żalu, ani żadnego wyrzutu. Rozumiał, że mężczyzna, który był jego ojcem taki po prostu był, dodatkowo śmierć jego ukochanej zostawiła na nim bolesne piętno, którego nigdy się nie pozbył.
Nie rozmawiali o tym więcej i choć Xichen tak naprawdę nie miałby nic przeciwko był wdzięczny za takt Wanyina, za to że nie próbował go dopytywać i pozwolił by jego słowa zabrał ze sobą chłodny wiatr. Zaraz też zeszli na nieco bardziej wesołe tematy, ciesząc się ładną pogodą i widokiem jaki przed sobą mieli. Wangzi robił wokół nich pocieszny hałas, będąc nawet bardziej zachwyconym śniegiem niż oni oboje. Wkrótce lekarz zapomniał o zmęczeniu i nieprzespanej nocy, ciesząc się czasem jaki mogli spędzić w swoim towarzystwie, poznać się i polubić jeszcze bardziej. Choć kiedy znaleźli się pod odpowiednią górką, pediatra poczuł coś na kształt niepokoju. Uspokojony jednak przez Wanyina, zgodnie z instrukcją usiadł na pontonie, czując szybsze bicie serca, kiedy młodszy z zadziornym śmiesznym usiadł mu pomiędzy nogami, plecami do niego. W pierwszej chwili Xichen złapał go jedynie luźno w biodrach, nie będąc pewnym czego się spodziewać, tylko po to, by kiedy Wanyin przechylił ich do przodu, a pęd rozwiał mu włosy, opleść go ciasno ramionami, nie spodziewając się aż takiej prędkości.
W pierwszej chwili zaskoczony okrzyk wyrwał się z ust pediatry, a mocno zaciśnięte oczy schował we włosach Wanyina, tylko po to, by zachęcony wesołym okrzykiem mężczyzny wyprostować się i zaraz potem roześmiać, szczerze i z nieco zaskoczoną radością. Oh, to było cudowne! Lodowaty wiatr smagał go po policzkach, puch unosił wokół nich, a oni gnali w dół sporego zbocza, mknąc z zawrotną prędkością, rozwiewającą mu włosy i wymiatającą z głowy wszelkie wątpliwości. Już rozumiał, dlaczego dzieci i nie tylko uwielbiały tą zabawę, nawet jeśli niemądra, była naprawdę zabawna.
Zdania nie zmienił, nawet kiedy ze śmiechem nie schodzącym mu z ust przewrócili się, koziołkując kawałek i jeszcze bardziej zakopując się w miękkim śniegu. Xichen czuł się cudownie, a dodatkowo śmiech Wanyina, który słyszał obok, jego ręce zaplecione na jego szyi i błyszczące radością fiołkowe oczy sprawiały, że serce lekarza biło szybko, a rój motyli wzbijał się do lotu w jego żołądku, smyrając go uczuciem zakochania.
- Oh, oczywiście! Chcę jeszcze raz! – oświadczył zachwycony pediatra, w tamtym momencie samemu czując się jak dziecko, choć chwila ta minęła dość szybko, razem z myślą, że cieszył się iż nie był już dzieckiem. Nastąpiło to dokładnie w chwili, w której Wanyin uśmiechnął się zadziornie, sprawiając że krew popłynęła szybciej żyłami pediatry, podsycana brzmiącą… bardzo kusząco, propozycją.
- Karą może być wszystko, czego sobie zażyczymy? – zapytał Xichen niewinnie, choć w jego oczach pojawił się niebezpieczny błysk, który sprawił że jego oczy nagle stały się ciemniejsze. A kiedy Wanyin potwierdził, uroczo się przy tym rumieniąc, lekarz posłał mu pewny siebie uśmieszek.
- W takim razie nie mam nic przeciwko – powiedział, uśmiechając się szeroko i powstrzymując w sobie chęć, by słodką omegę na jego kolanach pocałować. Mieli na to jeszcze dużo czasu, poza tym, miał wrażenie, że im dłużej poczeka na swoją nagrodę, tym lepiej będzie ona smakować. Oczywiście nie przyjmował za pewnik, że to on wygra, niemniej kara od Wanyina… czy mogło to naprawdę być karą, z którą lekarz by sobie nie poradził? Wątpił…
- No to, który pierwszy? – zapytał, kiedy już się podnieśli i znów znaleźli na górze, każdy z nich z iskierkami w oczach i przeświadczeniem, że wieczór tego dnia będzie należał do ciekawych…
Kiedy w końcu wrócili do domku, oboje zmarznięci, przemoczeni do ostatniej nitki i z pustymi brzuchami, Xichen był nieco zaskoczony, choć w gruncie rzeczy zadowolony z wyniku ich małej rywalizacji. Oboje przegrali i oboje wygrali widowiskowym remisem, który zakończył się w momencie, w którym Wanyin zaczął kichać, a lekarz poczuł nieprzyjemny ból w gardle.
- To co? Najpierw prysznic, potem kolacja i… zajmiemy się innymi rzeczami? – zapytał Xichen, ściągając z ramion przemoczony płaszcz, by odwiesić go na wieszaku, pozwalając mu wyschnąć.
Na szczęście dom posiadał dobrą izolację i choć w kominku się nie paliło, nadal było ciepło. Do tego wcześniej Xichen pomyślał i włączył bojler, by wróciwszy ze spaceru mogli się ogrzać w ciepłych strumieniach wody.
- Możesz iść pierwszy – zaprosił młodszego pediatra, chcąc jeszcze zanim Wanyin opuści łazienkę napalić w kominku i nieco ogarnąć bałagan jakiego narobili w przedsionku no i wysuszyć futerko Wangzi, który patrzył na niego zza mokrej kurtyny swojej trochę mniej puszystej sierści.
Koide
Grafik na Księżycu
Koide
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Dominate    - Page 4 Empty Re: Dominate {09/04/21, 10:35 pm}

Dominate    - Page 4 Wanyin
Młodszy miał z początku pewne obawy czy Xichenowi aby na pewno spodoba się zjazd na sankach i zaliczenie upadku w górkę pełną śniegu, toteż patrzył na niego z pewnym zwątpieniem, gotowy zrezygnować z dalszej zabawy na śniegu, jeżeli tylko coś mogłoby mu się nie spodobać. Natrafiając jednak na radosny uśmiech lekarza, który wyglądał na równie podekscytowanego co Wanyin, wyraźnie mu ulżyło. Nie mógł opanować szerokiego uśmiechu cisnącego mu się na usta, kiedy widział tak rozpromienioną twarz lekarza, z którego zeszło całe zmęczenie i stres po nieprzespanej nocy. Pierwszy raz miał okazję zobaczyć go tak szczerego, otwartego i nie przejmującego się absolutnie niczym. I jeżeli myślał, że nie może już bardziej się w nim zakochać, właśnie przekonał się, że jednak może.
Jego policzki oblał się słodkim rumieńcem, gdy tylko lekarz podłapał temat wyzwania. Na samą myśl o tym, co dla niego wymyślił robiło mu się gorąco, co z kolei odbijało się na jego zaczerwienionej twarzy.
—Absolutnie wszystko — zapewnił, starając się jednak nie zagłębiać w to, co Xichenowi mogło chodzić po głowie. Czuł, że alfa szybko podłapie możliwość rywalizacji i nie zrezygnuje z wygranej tak łatwo, tym bardziej kiedy ta poparta była słodką wygraną, którą będzie mógł sam sobie wybrać. Tego wieczoru mieli okazję wykazać się i przy okazji pójść o krok dalej w stronę tego, co ich w tej chwili interesowało i na jakiem etapie relacji byli.
— Starszym pierwszeństwo — uśmiechnął się zawadiacko, kiedy nieco zasapani dotarli z powrotem pod górkę. Ponton wylądował z powrotem na śniegu, a Wanyin odstąpił pierwszeństwa Xichenowi, mając ochotę przyjrzeć się z góry jak jemu pójdzie. — Powodzenia i zaliczenia zaspy — dodał, samemu nakręcając się na to, że uda mu się wygrać. Nie mógł w końcu przegapić takiej okazji do wykorzystania tego, co od wczoraj zaczęło chodzić mu po głowie, kiedy zalał koszulę starszego i go rozbierał. Tym rym razem myślał o czymś podobnym, a jednak bardziej... interesującym.
Wchodząc do przedsionka, w którym zdjęli z siebie buty i kurtki, Wanyin przypominał dygoczącą kostkę lodu, za to ogromnie szczęśliwą faktem, że większość popołudnia spędzili na zewnątrz. Był wymęczony, ale na myśl, że teraz czekała go równie przyjemna część wieczoru, czuł jeszcze większą ekscytację niż wcześniej. Musiał przyznać, że nie spodziewał się po Xichenie tak mocnego rywala. Każdy z nich przegrał i wygrał jednocześnie i doszli do porozumienia, że przy remisie obaj będą musieli odbyć swoje kary jak i nagrody przygotowane przez drugiego. Wpierw jednak musieli osuszyć się, wygrzać i zaspokoić głód, aby później mogli przejść do ciekawszych rzeczy.
— Będę się streszczać —zapewnił, kiedy starszy odstąpił mu pierwszeństwa z wzięciem prysznica i Wanyin nie czekając ani chwili dłużej, zgarnął z torby ubranie na zmianę i ruszył w stronę łazienki.
Uwinął się w ledwie piętnaście minut, a do kuchni wrócił jeszcze z mokrymi włosami wycierając je o ręcznik. Przebrał się w wygodne dresy i koszulkę, a jego twarz zrobiła się przyjemnie zarumieniona po gorącej kąpieli. Jego usta ułożyły się z leniwym uśmiechu, kiedy dostrzegł Xichena w kuchni, a potem... zdał sobie sprawę, że starszy próbował przygotować im kolację i cóż... ważne, że naprawdę się starał. Makaron prawie wykipiał z garnka, czajnik na wodę cały czas gwiżdżą, a starszy walczył z sosem, który chyba jakimś cudem przesolił i próbował jakoś go odratować.
Młodszy wchodząc do kuchni najpierw zajął się zestawieniem czajnika z gazu, później odcedził makaron i kiedy Xichen zaoferował, że pomoże mu z resztą, pokręcił tylko z rozczuleniem głową.
— Zajmę się wszystkim, idź pod prysznic — nalegał chociaż lekarz nadal wydawał się nieprzekonany i dopiero przy buziaku w usta, którym Wanyin go przekupił, wreszcie zgodził się zawinąć do łazienki i zostawić makaron z sosem w rękach młodszego.
Zjedli w spokoju kolację, z czego przy samym końcu Wanyin czuł już, że motylki zaczynają szaleć mu w brzuchu, kiedy nakręcał się na to, co sobie zaplanowali. Nie dał Xichenowi pozmywać naczyń tłumacząc, że zrobią to później, ciągnąc go za rękę od razu w stronę salonu, gdzie nadal palił się kominek.
— To kto pierwszy? — zagadnął, nie mogąc już dłużej wytrzymać z podekscytowania, a kiedy starszy zgodził się, ż pierwszy może wymyślić mu karę i odebrać swoją nagrodę, Wanyin był jeszcze bardziej uszczęśliwiony. Już wcześniej zdążył dokładnie przemyśleć to, co Xichen będzie musiał zrobić. W środku nadal czuł odrobinę niepewności i obaw, że starszemu może się to nie spodobać więc kiedy zbliżył się do niego i zarzucił mu ręce na szyi czuł, że powoli ulatuje z niego cała odwaga. Zacisnął leciutko usta, teraz albo nigdy i wreszcie pochylił się do ucha bruneta.
— Chcę żebyś dla mnie zatańczył — szepnął owiewając płatek starszego delikatnym oddechem. Nie dodał nic więcej uznając, że lekarz zinterpretuje to tak, jak tylko będzie chciał. Pozwolił, aby powoli przetrawił tę wiadomość po czym uśmiechnął się słodko i nagle odsunął się od niego, zajmując miejsce na kanapie. Rozsiadł się wygodnie wciskając sobie w ramiona poduszkę, do której zaraz się przytulił. Wciąż patrzył z iskierkami w oczach na starszego, chowając przy tym drobne rumieńce, które znów oblały jego policzki.
— Możesz wybrać sobie piosenkę — dodał po dłużej chwili ciszy, mając nadzieję, że kara, którą wymyślił Xichenowi nie była dla niego zbyt surowa. Był wręcz przekonany, że mężczyzna na pewno świetnie sobie poradzi. W końcu już raz tańczyli razem... i pamiętał, że to głównie starszy prowadził go w tańcu. Teraz robił sobie okazję do tego, by móc napatrzeć się na swój obiekt westchnień.
Wyroki Niebios
Założyciel
Wyroki Niebios
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Dominate    - Page 4 Empty Re: Dominate {15/04/21, 03:43 pm}

Dominate    - Page 4 Xichen
Xichen miał naprawdę dobry humor. Wręcz wyśmienity, poparty małą wygraną i pomysłami jakie krążyły mu po głowie w ramach kary jaką miał odbyć Wanyin, ekscytując się przy tym chyba nawet bardziej na tą, którą mężczyzna wymyślił dla niego. Był w tak dobrym nastroju, że kiedy Wanyin grzał się pod prysznicem, a on ogarnął nieco siebie, Wangzi i dom, zabrał się za przyrządzanie im kolacji. Nie był to najlepszy pomysł jak się zaraz okazało, ale wcale się tym nie przejmował, zwłaszcza kiedy w kuchni pojawił się młodszy wyglądając dokładnie tak uroczo i pociągająco jak tylko mógł, nadal z wilgotnymi włosami, w luźnych ubraniach i z uśmiechem radości na twarzy. Aż Xichen nie chciał go opuszczać i przekonywał, że z obiadem mu pomoże. Dopiero na słodkiego buziaka, pod którym się rozpłynął, zgodził się zostawić kuchnię w jego rękach i sam zniknął w łazience na nie więcej niż piętnaście minut.
Przebrany w dresy i koszulkę, wrócił, by zastać gotową kolację i Wanyina czekającego na niego z błyszczącymi fiołkowymi oczami. Uśmiech na twarzy lekarza pojawił się tak naturalnie jak zawsze, ale choć był to jego typowy wyraz twarzy, bo zawsze starał się zachować pogodę ducha, przy tym słodkim buntowniku, ten uśmiech miał w sobie znacznie więcej radości. Nic nie mógł poradzić na to, że jego serce radowało się na jego widok, a motyle łaskotały go w żołądku, sprawiając że chciał się uśmiechać nawet szerzej niż normalnie. Kolację zjedli w miłej atmosferze, rozmawiając o wszystkim i o niczym, sprawiając że Xichen jeszcze mocniej zakochiwał się w tym uczuciu rozluźnienia jakie czuł w towarzystwie Wanyina. Miał wrażenie jakby rozmawiając z nim, nigdy nie brakło im tematów do rozmów, wszystko było interesujące i wiedział, że oboje chcą słuchać siebie nawzajem. Był nim coraz bardziej zachwycony i nie ukrywał tego, wpatrując się w niego z iskierkami w złotych oczach.
Powstrzymany od zmywania, poczuł jeszcze więcej ekscytacji i ciekawości. Co takiego Wanyin dla niego wymyślił, że sam nie mógł się doczekać, aż lekarz to dla niego wykona? Usłyszawszy jego prośbę, Xichen w pierwszej chwili zamrugał zaskoczony powiekami, nie bardzo wiedząc jak ją zinterpretować. Gdyby powiedział to tak po prostu, bez tej całej otoczki tajemniczości, do tego zaraz chowając się za poduszką, pediatra pomyślałby, że mógłby mu zatańczyć jakieś tango, albo cokolwiek. Z racji jednak tego, że mężczyzna ubrał swoją prośbę w nieco erotyczną otoczkę, w głowie lekarza pojawiło się jedno, znacznie bardziej ekscytujące rozwiązanie prośby omegi. Takie, które jego wewnętrznej alfie natychmiast się spodobało…
- Hmm… więc chcesz, żebym dla ciebie zatańczył, Wanyin? – upewnił się, a jego ton stał się znacznie bardziej zmysłowy niż chwilę wcześniej, a mina wyrażała rozbawienie pomieszane z podekscytowaniem.
- Co mam dla ciebie zatańczyć? – zapytał, nie potrzebując wcale muzyki by tanecznym krokiem podejść bliżej mężczyzny i odebrawszy mu poduszkę na chwilę zmusić go by wstał, tylko po to, by natychmiast ułożyć ręce na jego ciele odpowiednio, nieco zbyt nisko w talii, drugą ujmując go za dłoń.
- Tango? – zaproponował, obracając ich w takt i powtarzając najbardziej znany ruch na świecie, odchylając młodszego do tyłu, by zawisł mu w ramionach, podczas gdy ich twarze znalazły się niebezpiecznie blisko siebie.
- A może salsę? – mówił dalej, tym razem obie dłonie układając na jego biodrach, by rozruszać go w takt żywej muzyki, którą miał w głowie.
- Nie? Więc może… - zaczął seksownym tonem, pozwalając rumianemu mężczyźnie opaść na kanapę, podczas gdy jego ręce zawędrowały na rozbudowaną klatkę piersiową, odchylając delikatnie kołnierzyk, by odsłonić więcej jasnej skóry na szyi. – Masz ochotę na taki taniec? – zapytał, a kiedy otrzymał nieśmiałe potwierdzenie, uśmiechnął się kusząco, jakby na potwierdzenie, że zrobi to z przyjemnością.
Zaraz jednak na powrót stał się swoim zwyczajnym sobą, uśmiechając się nieco niezręcznie, kiedy sięgał do kieszeni po telefon, by podłączony z głośnikami, wybrać muzykę.
- Aczkolwiek musisz mi wybaczyć, nie znam się na dzisiejszych zespołach muzycznych – przeprosił, szukając w Internecie odpowiedniej muzyki, ale jedyna jaką znał odrobinę lepiej należała do klasyki.
Ostatecznie stwierdził, że to nie może być najgorsze i kiedy w pomieszczeniu rozległy się pierwsze takty tradycyjnej chińskiej melodii, rzucił na Wanyina kontrolne spojrzenie, upewniając się, że nic jeszcze nie zdążył popsuć, odwrócił się do niego plecami. W pierwszej chwili bujał się jedynie do taktu, chcąc go wyczuć, a kiedy już go odnalazł i zgrał z nim swój rytm, przesunął dłońmi po swoim ciele, zatrzymując się na biodrach, by powolnie zahaczyć palcami o rąbek koszulki. Powolnie odsłaniał przed Wanyinem swoje plecy…
Nie przewidział, że kiedy w melodii nagle pojawi się wokal, do pięknego sopranu wokalistki dołączy inny, nieco inny głos… Kiedy Wangzi do tej pory spokojny zaczął wtórować kobiecie, cały czar chwili prysł, sprawiając że Xichen tak poważny w swoich zamiarach, wybuchnął nieopanowanym śmiechem, którego nie potrafił powstrzymać, a w którym po chwili Wanyin zaczął mu wtórować, sprawiając że zdenerwowany pies zaczął na jednego i drugiego szczekać, co w nich obu wywołało jeszcze więcej śmiechu. W końcu niepocieszony Samoyed wbiegł w lekarza, sprawiając, że ten przewrócił się, tylko po to, by zostać zaatakowany zimnym nosem i szorstkim językiem psa.
- No już, już się nie śmieję, Wangzi – mamrotał, próbując uspokoić zwierzaka, ale nadal uciekający mu z ust śmiech nie poprawiał wcale sytuacji.
- Wybacz Wanyin, to chyba nie był najlepszy pomysł – westchnął ostatecznie pediatra, ocierając twarz ze swoich łez rozbawienia i psiej śliny. – Za to mogę ci zaproponować wymianę. W ramach kary, zrobię to, co wymyśliłem dla ciebie. Masz ochotę na masaż? – zapytał, klepiąc zmęczonego psa, który rozwalił się na nadal siedzącemu na podłodze Xichenowi na kolanach i ani myślał się podnosić, obrażony za jego i Wanyina zachowanie.
Koide
Grafik na Księżycu
Koide
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Dominate    - Page 4 Empty Re: Dominate {18/04/21, 01:39 pm}

Dominate    - Page 4 Wanyin
         Usadawiając się na kanapie, wbił spojrzenie fioletowych tęczówek w te złote, należące do Xichena. Wyraźnie nie mógł doczekać się aż mężczyzna zacznie. Starał się go jednak nie poganiać i dać chwilę na przemyślenie tego, jak będzie wyglądał jego mały pokaz. Wanyin zadowoliłby się nawet klasycznym tańcem, nawet Xichenem udającym baletnicę. Nie chciał mu niczego narzucać, jednak gdzieś tam z tyłu głowy miał pewną myśl, że gdyby starszy zaczął się przy nim rozbierać... ten taniec mógłby spodobać mu się nawet bardziej niż reszta.
Głos mężczyzny wywoływał ciarki na jego skórze szczególnie, kiedy próbował być bardziej pociągający i po wpatrzonym jak w obrazek Wanyine, można było domyśleć się, że wychodzi mu to całkiem dobrze.
Wzruszył ramionami, udając jakby nagle z głowy wyparowały mu wszystkie rodzaje tańca i nie mógł pomóc w podjęciu decyzji. Poniekąd była to też prawda, bo im bardziej Xichen zbliżał się w jego stronę, tym czuł, że jego mózg zaczyna pracować na wolniejszych obrotach, był tak beztrosko w nim zauroczony.  
Nic dziwnego, że bez sprzeciwu dał się ściągnąć z kanapy i porwać w ramiona starszego. Ręką na jego talii... druga prowadząca go w tańcu. Zupełnie nie spodziewał się takiego zagrania, miał w końcu tylko patrzeć!  
        — Xichen! — pisnął ostrzegawczo, kiedy starszy wygiął jego kręgosłup bardziej do tyłu i Wanyin na moment zawisł w jego ramionach, utrzymując się na nogach tylko dzięki silnym dłoniom mężczyzny. Pokręcił głową z niedowierzaniem, kiedy z powolnego, romantycznego tańca przeszli nagle na szaloną salsę i młodszy nie mógł dłużej powstrzymywać się od śmiechu. Bawił się cudownie i nawet muzyka sama zaczęła dźwięczeć mu w głowie. Nie mógł uwierzyć, że starszy miał tak ogromne poczucie humoru i czuł się całkiem pewnie w swoich ruchach i tańcu. Wanyin z kolei dawał się jedynie prowadzić, obracać na wszystkie strony aż w którymś momencie, zakręciło mu się w głowie od wszystkich tych obrotów.
Kiedy odpadł z powrotem na kanapę, puszczony przez mężczyznę, jego policzki były lekko rozgrzane od tańca, a szeroki uśmiech nie schodził mu z twarzy. Zakochiwał się coraz mocniej w tym mężczyźnie, kochał jego złoty spokój, kiedy sytuacja wymagała więcej opanowania oraz jego poczucie humoru, kiedy otwarcie śmiali się i żartowali w swoim towarzystwie.  
         Atmosfera zaczęła powoli się zmieniać, w momencie, kiedy mężczyzna został sam na środku salonu. Błysk w jego oku jasno dawał znać, że chyba wreszcie wpadł na to, o jaki taniec mogło chodzić Wanyinowi. Wciągnął mocno powietrze do płuc, kiedy Xichen sam odsłonił swoje obojczyki, odchylając kołnierz własnej koszuli. Widział go już bez ubrań i nie powinien aż tak się ekscytować, a jednak jego fiołkowe tęczówki wyrażały dużo więcej niż powinny. Czy to źle, że zapragnął go dotknąć?  
        — Mam — westchnął, mimo nieśmiałości w głosie, potrafiąc przyznać to na głos. Poczekał aż Xichen włączy muzykę, samemu poprawiając się na kanapie. Z głośników rozbrzmiała melodia chińskiej, tradycyjnej muzyki i ciemnowłosy obrócił się do Wanyina tyłem, rozpoczynając powolny taniec, próbując wyczuć muzykę. A kiedy jego koszula zaczęła powoli podwijać się od góry, ukazując szerokie, wyrzeźbione plecy, młodszy musiał zagryźć mocno wargi, żeby nie westchnąć zbyt głośno.  
Kiedy był już mocno skupiony na ruchach starszego, nie spodziewał się tylko, że do akompaniamentu wokalisty zechce dołączyć nagle także Wangzi, mając zamiar pochwalić się swoim zabójczym, psim wokalem. Cała otoczka w jednej chwili prysła, a Samoyed skupił całą uwagę na sobie i ani Xichen, ani tym bardziej Wanyin nie mogli opędzić się od śmiechu. Młodszy praktycznie tarzał się na kanapie chichocząc, gdy Xichen musiał zmierzyć się z niepocieszonym Wangzim, który najwyraźniej poczuł się niedoceniony w kwestii śpiewu.  
        — Nie szkodzi. I tak mi się podobało. Następnym razem musisz po prostu uwzględnić Wangzi do swojego pokazu — wstał wreszcie z miejsca, aby pomóc Xichenowi ściągnąć z siebie Samoyeda, starając się go ugłaskać. Ostatecznie przekupił go paczką przysmaków przyniesionych szybko z kuchni i dopiero wtedy pies zajął się pałaszowaniem przekąsek. Znowu mieli chwilę dla siebie i po tym, gdy Wanyin podał mężczyźnie ręce, pomagając u podnieść się z podłogi, nie puścił ich od razu, chwilę zastanawiając się nad propozycją, która padła z ust lekarza.  
        — Masaż? Chciałeś żebym cię wymasował? — uniósł lekko brwi, przyjemnie zaskoczony tym, co starszy wymyślił.         — Kompletnie się na tym nie znam. Mógłbym cię jeszcze przypadkiem uszkodzić — parsknął, już wyobrażając sobie, że prędzej skończyłby cały obolały niż zrelaksowany. Skoro jednak nie wykonał do końca swojej kary, Wanyin uznał, że może zgodzić się na to co, Xichen mu przygotował.  
        — Tylko pod warunkiem, że pomożesz mi się rozebrać. W końcu taaak strasznieee bolą mnie ręce od dźwigania tego pontonu — przeciągnął niektóre słowa, udając tak okropnie zmęczonego, że nie miał nawet siły zdjąć z siebie koszulki. Ułożył za to dłonie starszego na swoich biodrach w miejscu, gdzie kończył się materiał koszulki, a potem lekko kołysząc się na bok, uniósł leniwie ręce na góry, czekając aż mężczyzna go rozbierze. Nadal udzielała mu się muzyka szumiąca w jego głowie, szeroki uśmiech Xichena i jego nagie plecy.  
Gdy koszulka została wreszcie podwinięta do góry i ściągnięta przez głowę, Wanyin szybko pochwycił ją i przycisnął do swoje brzucha, zasłaniając znaczną część mięśni. Udawał zawstydzonego, chociaż więcej było w tym droczenia się z mężczyzną, drażnienia jego alfy. Pomimo nieśmiałości, nie potrafił powstrzymać się od figlarnego spojrzenia rzuconego w stronę starszego.  
Pacnął go palcem leciutko w nos, sprowadzając z powrotem na ziemię, kiedy mężczyzna trochę zbyt długo i zbyt intensywnie mu się przyglądał.  
        — Znasz się na masażu? Mogę ci zaufać? — uśmiechnął się rozbawiony, obracając nagle w tył, aby skierować się w stronę materacu, który nadal znajdował się w salonie. Wanyin poprawił jedynie koc rozłożony na nim po czym klęknął i powoli ułożył się na brzuchu, zastawiając swoje plecy i barki całe do dyspozycji lekarza. Wcisnął sobie jeszcze poduszkę pod głowę, opierając na niej jeden policzek i czuł już, że będzie to jedna z przyjemniejszych kar jakie powinien odbyć.
Ischigo
Planeta Skarbów
Ischigo
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Dominate    - Page 4 Empty Re: Dominate {01/05/21, 08:39 pm}

Dominate    - Page 4 Xichen
Xichen nie do końca wiedział jak pozbyć się psa ze swoich kolan, kiedy ten najwyraźniej obrażony za zachowanie właściciela, miał zamiar ukarać go, nie pozwalając by on i Wanyin znów zajęli się sobą. Na szczęście młodszy doskonale wiedział co zrobić w takiej sytuacji i już po chwili lekarz stał na równych nogach, trzymając się z omegą za ręce, co wywołało na jego twarzy rozczulony uśmieszek, który tylko poszerzył się, kiedy usłyszał pytanie z ust mężczyzny zadane tak uroczym tonem, że nie mógł się powstrzymać, by nie pochylić się nad nim i pocałować go delikatnie w czoło.
- Jestem pewien, że cudownie byś sobie poradził – odpowiedział szelmowsko Xichen, nieco mocniej ściskając jego palce, chcąc mu w ten sposób przekazać, że mocno w niego wierzył. I że nawet jeśli miałby zrobić coś nie tak, pediatra nie zamierzał być na niego w żaden sposób za to zły. Był szczęśliwy mogąc tak po prostu pozwolić mu się dotykać.
Słysząc, że Wanyin przystał na jego propozycję, do tego stawiając całkiem uroczy warunek, który lekarz miał zamiar z wielką przyjemnością spełnić, o czym świadczył błysk w jego złotych oczach, Xichen ucieszył się, nie chcąc mimo wszystko by ich mała rywalizacja zakończyła się w ten sposób. No i czego wcale nie ukrywał, czuł się niezwykle mocno podekscytowany myślą, że zobaczy mężczyznę bez koszulki, nawet jeśli wcześniej zdarzyło się to parę razy. Tamtych sytuacji jednak nie liczył jako tych, które powinien w ogóle brać pod uwagę, jako że nie zależały od woli mężczyzny. Teraz całkowicie świadomie i dobrowolnie oddawał się w ręce Xichena, sprawiając że jego serce biło szybko, a krew krążyła mu szybciej w żyłach.
- Jak sobie życzysz, Wanyin – odpowiedział mu miękkim tonem, posyłając mu spojrzenie pełne uczuć.
Nie spodziewał się przy tym, że mężczyzna tak po prostu poprowadzi jego dłonie do jego bioder, zahaczając palcami starszego o materiał jego koszulki, prowokując go do tego, by się pospieszył. Lekarz musiał przełknąć głośno ślinę, zanim powoli, sunąc delikatnie palcami po skórze omegi, odsłaniał fragmenty jego skóry. A kiedy w końcu materiał wylądował w dłoniach Xichena, a Wanyin przedstawiał sobą tak niezwykle apetyczny widok, nie mógł się powstrzymać, by nie błądzić po jego szczupłej, atletycznej klatce piersiowej, delikatnych sutkach, które aż się prosiły, by pediatra się nimi zajął, czy jego brzuchu, który był płaski i niezwykle pociągający, z wyraźnie zaznaczonym mięśniem brzucha.
Dopiero oberwawszy delikatnie po nosie, uniósł wzrok na twarzy Wanyina, posyłając mu niewinnie figlarny uśmieszek, a widząc na twarzy młodszego dokładnie taki sam wyraz, domyślił się, że to wcale nie znaczyło, że miał absolutnie przestać patrzeć. Dlatego też zerknął jeszcze raz, kierując się za młodszym w kierunku materaca.
- Cóż, nie powiem, żebym był jakimś wybitnym profesjonalistą, ale swego czasu byłem na kursie fizjoterapeutycznym – przyznał bez cienia przechwałki w głosie, stwierdzając po prostu fakty. Żałował jedynie, że nie miał pod ręką żadnego olejku…
Poczekał aż Wanyin ułożył się wygodnie na brzuchu, a potem po chwili wahania, rozsiadł się na jego udach, tuż pod słodkimi bułeczkami jego pośladków, jeszcze przed dotknięciem go, odnajdując jakąś relaksującą play listę na swoim telefonie. Dopiero kiedy z głośników rozległa się przyjemna, cicha muzyka, przełknąwszy ślinę, ułożył swoje dłonie na ciele młodszego. Zaczął od rozmasowania mu ramion, napawając się dotykiem gładkiej skóry, ciepłem, jakim mężczyzna sobą emanował i tym niesamowitym poczuciu bliskości, jakie między nimi zapanowało. Nie musieli wcale rozmawiać, koncentrując się na swoich oddechach i elektryzującym wrażeniu jakie powstawało w wyniku kontaktu skóry ze skórą. Xichen oddychał coraz ciężej, czując jak mocno młodszy na niego działał, ale dzielnie walczył ze sobą, by nie zjechać dłońmi na jego pośladki, udając że coś twardego, co Wanyin musiał czuć pomiędzy półkulami wcale nie było jego penisem.
- Podoba ci się? – zapytał w końcu, nieco zachrypniętym, znacznie niższym niż normalnie tonem, zatrzymując się z masażem na krzyżu omegi, choć korciło go, oh jak mocno go korciło, by wymasował nie tylko plecy mężczyzny…
Koide
Grafik na Księżycu
Koide
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Dominate    - Page 4 Empty Re: Dominate {07/05/21, 01:24 am}

Dominate    - Page 4 Wanyin
____Wanyin uznał, że naprawdę był to właściwy moment, aby mogli bardziej zbliżyć się do siebie szczególnie, że w ostatnim czasie naprawdę wszystko dobrze się między nimi układało. Po ostatniej wieczornej rozmowie prawdopodobnie obaj złapali nieco więcej pewności siebie w kwestii tego, że mieli podobne oczekiwania i naprawdę ciągnęło ich do siebie. Coraz trudnie było ukryć to, że obaj patrzyli na siebie z rosnącym pożądaniem. Myśli młodszego coraz częściej uciekały w kierunku wyobrażeń o tym, jak mógłby wyglądać ich pierwszy raz. Nie przeszkadzało mu te tempo. Wydawało mu się to wręcz idealne, kiedy mogli bez pośpiechu poznać się nawzajem, a skoro on miał okazję dotknąć już Xichena uznał, że starszemu należał się mały rewanż.
Układając się na materacu, czuł jeszcze niewielki stres na myśl, że atmosfera znowu zaczęła im sprzyjać. Starał się odprężyć, chociaż spięte ramiona wyraźnie demaskowały jego niepewność. Nie pamiętał, czy kiedykolwiek był z kimś na tyle blisko, chociaż to nie miało teraz większego znaczenia, kiedy liczył się dla niego tylko Lan Xichen.
Rzucił mu ukradkowe spojrzenie, przekręcając teatralnie oczami, a zaraz potem parsknął z rozbawienia. Oczywiście, że mógłby spodziewać się po lekarzu podobnych umiejętności. Xichen był naprawdę ambitną osobą, chociaż chyba nie przypuszczałby, że kurs z fizjoterapii może kiedyś przydać mu się w tak intymnych okolicznościach.
____ — Musisz być aż taki idealny, panie skromny? — droczył się, przemycając drobny komplement. Czasami naprawdę nie mógł uwierzyć w to, że na niego trafił, a zaraz potem niedowierzał w to, jaki potrafił być z początku dla niego nieznośny.
Wanyin poczuł ciężar usadawiającego się na jego udach Xichena, a zaraz potem rozpoczęła się jedna z przyjemniejszych czynności, jaką miał okazję kiedykolwiek doświadczyć. Dłonie starszego były niesamowicie ciepłe, a dotyk miękki i przyjemny, który pozwalał mu się zrelaksować. Był gotowy rozpłynąć się po tymi dłońmi, które rozluźniały jego mięśnie. Zamknął oczy i zagryzł leciutko usta, czując falę gorąca rozlewającą się po jego ciele. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że było mu tak przyjemnie... że miałby ochotę na jeszcze więcej. Spokojnie mógłby zdjąć spodnie, które teraz tylko krępowały jego ruchy i niepotrzebnie opinały zgrabne pośladki. W dodatku... Wanyin miał wrażenie, że coraz mniej miejsca mu w nich pozostaje, kiedy myśli zaczęły krążyć, podsuwając mu najróżniejsze sceny z udziałem Xichena.
____ — Jest cudownie — przyznał praktycznie od razu uznając, że starszy był w tym masażu naprawdę dobry. Nie przypuszczałby, że może aż tak rozgrzać go, zrelaksować i pobudzić jednocześnie.
Z początku był prawie przekonany, że to tylko w jego wyobraźni coś wyraźnie naciskało na jego pośladki, powodując tym samym, że czuł się jeszcze bardziej podniecony i dopiero po dłużej chwili dotarło do niego, że to nie była wina jego wyobraźni. Coś twardego wyraźnie wbijało się w jego tyłek i w pierwszej chwili aż otworzył oczy ze zdziwienia, nie mogąc uwierzyć. Zamrugał kilka razy, a kiedy doszło do niego te jedne słowo, jego twarz oblał delikatny rumieniec, ale nie speszył się. Wręcz przeciwnie, wydawał się jeszcze bardziej zainteresowany.
____ — A jak ty się bawisz? — zagadnął udając, że niczego nie zauważył. Pozwolił sobie jeszcze na chwilę zamknąć z powrotem oczy, za to jego biodra zaczęły bujać się lekko na boki, niby dopasowując się do grającej w tle melodii, ocierały się co jakiś czas o i tak już wyjątkowo twardą erekcje Xichena, upewniając się jedynie w tym, że nie tylko jemu spodobał się ten masaż.
Kiedy starszy skończył, Wanyin poprosił, aby uniósł się na chwilę na kolana i w między czasie sam przekręcił się na plecy. Niemal natychmiast złapał jego gorące spojrzenie i czuł się jakby Xichen pożerał go właśnie wzrokiem. Uśmiechnął się niewinnie, kładąc rękę na swoim brzuchu. Było widać, że kiedyś musiał ćwiczyć, całkiem sporo z resztą. W dodatku pamiętał, że trenował pływanie, co poskutkowało wyrobionymi mięśniami brzucha.
____— Jak teraz wyglądam? — rzucił z ciekawością. Kiedy leżał przed nim tak zrelaksowany, mięciutki, z wypiekami na policzkach i pozbawiony górnej odzieży, Xichen mógłby nareszcie się na niego napatrzeć i szczerze mówiąc, Wanyina zżerała ciekawość. Nie był w końcu idealny. Pod obojczykiem miał wyraźny ślad po ranie postrzałowej i szwach, który zostanie z nim do końca życia. A z drugiej strony... czy to rzeczywiście było aż takie złe wspomnienie, kiedy to właśnie Xichenowi zawdzięczał życie?
Ischigo
Planeta Skarbów
Ischigo
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Dominate    - Page 4 Empty Re: Dominate {10/05/21, 12:29 am}

Dominate    - Page 4 Xichen
       Doświadczenie delikatnej skóry Wanyina pod palcami było najlepszym uczuciem jakie Xichen miał okazję poznać. Oczywiście, nie pomijał w swojej głowie tego cudownego trzepotania serca, roju motyli w brzuchu i nieustannym wrażeniu, że nie chciał w tym miejscu nikogo innego, niemniej w tamtym momencie uczucia te zeszły odrobinę na dalszy plan, kiedy lekarz skupiał się na sprawianiu mężczyźnie pod nim niewinnej przyjemności. Każdemu z mięśni poświęcał maksimum uwagi, nie pomijając ani jednego, małego kawałeczka pleców Wanyina, samemu czując się niezwykle zadowolonym, kiedy widział i czuł jak początkowe napięcie mężczyzny schodziło z niego pod dotykiem jego dłoni. Sam mając widok na te szerokie ramiona, wąską talię i zgrabne biodra, zakończone nie mniej apetycznymi pośladkami, czerpał ogrom radości mogąc go zwyczajnie dotykać, poznać z tej nieco bardziej fizycznej strony, której nie miał okazji poznać z nikim wcześniej. I choć nie raz zastanawiał się, czy było to w porządku, kiedy tak poznawał to wszystko powoli z Wanyinem, przestawał się martwić. Nawet jeśli był od niego starszy, nawet jeśli miał tyle lat, że już dawno powinien pożegnać się z własną niewinnością, w tamtym momencie bardzo cieszył się, że ją zachował. Że osobą, która powoli odkrywała z nim to, o czym większość facetów w jego wieku swobodnie rozmawiała i przechwalała się w doświadczeniach, był właśnie Wanyin. Ten uroczy buntownik, słodka omega, zadziorny człowiek i po prostu niesamowita osobowość, która od samego początku zawładnęła sercem Xichena.
Słysząc zapewnienie, że było w porządku, na twarzy lekarza pojawił się zadowolony uśmieszek. Alfa w jego wnętrzu mruczała z zadowolenia, jednocześnie będąc podekscytowaną tak mocno, że objawiała się w twardej, nieco pulsującej męskości pediatry.
- Ja? – odpowiedział pytaniem na pytanie Xichen, powstrzymując głośny odgłos zadowolenia, który nagle znalazł się w jego gardle, wywołany niespodziewanym poruszeniem Wanyina. Nie był pewien, czy mężczyzna był świadomy tego, jak mocno lekarz był pobudzony i że przez jego wyczyny, jego twardy penis idealnie wpasował się między jego pośladki, sprawiając, że nieco ciężki oddech Xichena stał się jeszcze głośniejszy, a na jego policzkach pojawił się rumieniec podniecenia.
- Fantastycznie… - odpowiedział w końcu niskim tonem, nie protestując kiedy został poproszony o to, by się unieść. To było niebezpieczne… zostać w takiej pozycji.
Jak się zaraz okazało, wrzucenie pediatry twarzą w twarz z miną Wanyina, pełną zadowolenia, pożądania, rumieńców i wyzwania, jakie stawiał przed lekarzem, wcale nie było lepsze. A raczej. Było. Sto razy lepsze.
- Wanyin… - sapnął Xichen, a alfa w jego wnętrzu zamarła na moment, chłonąc z szeroko otwartymi oczami widok jaki przed sobą miał, dopóki mężczyzna się nie odezwał. Jego głos, jego wzrok, zapach, wszystko w nim sprawiało, że starszy miał ochotę zedrzeć z siebie spodnie, a potem uwolnić od problemu Wanyina, bo jak się okazało, on również dzielił z nim ból zbyt ciasnych jeansów.
- Wyglądasz… - zaczął, przełykając głośno ślinę, zatrzymując się dłużej na palcach omegi, kreślących leniwe okręgi na umięśnionym brzuchu, zagapiając się na ten widok, dopóki nie usłyszał delikatnego ponaglenia z jego strony. Lekarz oblizał wyschnięte wargi, powracając wzrokiem przez pierś, szyję i poruszające się jabłko Adama do płonących oczu Wanyina. – Wyglądasz niesamowicie seksownie – odpowiedział, nie mając pojęcia jak i kiedy jego dłonie znalazły się po bokach ciała mężczyzny, a on sam znacznie bliżej uwodzącej go twarzy. – Jesteś najprzystojniejszym mężczyzną jakiego spotkałem – wymruczał niskim, miękkim tonem głosu, zniżając się jeszcze bardziej, dopóki ich wargi nie otarły się o siebie leciutko, nadal patrząc ciemnym wzrokiem w hipnotyzujące go fiołkowe oczy. – Największym uparciuchem na świecie – powiedział, tym razem pozostawiając swoje wargi nieco dłużej na mięciutkich ustach Wanyina. – Zadziornym, cholernie pociągającym kociakiem – dodał następnie, i tym razem polizał delikatnie dolną wargę mężczyzny. – Z cudownym poczuciem humoru i oh, Wanyin… wyglądasz teraz tak, że kiedy zacznę cię całować, nie wiem kiedy skończę – powiedział jeszcze, zaraz spełniając swoją gorącą groźbę, czując że dłużej nie wytrzyma jeśli nie pocałuje tego małego prowokatora jak należy. I tym razem, kiedy ich wargi się zetknęły, dał mu moment na przetrawienie tego, co powiedział, a kiedy Wanyin odpowiedział na jego słodkiego całusa, zamienił go w namiętny, pełen żaru pocałunek, nieprzyzwoicie przyjemny, głęboki i zaangażowany.
Jeszcze nigdy, nigdy nie czuł się w ten sposób.
Koide
Grafik na Księżycu
Koide
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Dominate    - Page 4 Empty Re: Dominate {14/05/21, 12:16 am}

Dominate    - Page 4 Wanyin
____ Wanyin przysłuchując się temu, w jaki sposób mówił o nim Xichen czuł, że jego policzki zaczynają płonąć z gorąca. Temperatura między nimi wyraźnie wzrosła i coraz trudniej było nie zwracać uwagi na to, jak bardzo napaleni na siebie byli. A mimo to mężczyzna zachowywał pełen profesjonalizm z nutką uwodzenia, kiedy szeptał mu otwarcie o tym, jak jego zdaniem wyglądał. Sam nigdy nie znalazłby na siebie takich określeń i chyba tylko Xichen potrafił tak elegancko mówić o tym, jak bardzo go w tej chwili pewna niegrzeczna omega kusiła swoim wyglądem. Poczuł się odrobinę onieśmielony, choć wciąż nie potrafił oderwać spojrzenia od złotych tęczówek mężczyzny, które wpatrywał się w niego z tak ogromną intensywnością. Uwodziły go. Ciężki, mruczący głos sprawiał, że przeszły go dreszcze, a usta same rozchylały się do tych należących do starszego, pozwalając mu zrobić z nimi wszystko, na co tylko miał ochotę.  
____ — Lizus — udawał, że wciąż ma nad wszystkim kontrolę, choć tak naprawdę prawie cały rozpływał się pod ciałem alfy, pod jego słowami, czekając tylko aż udowodni mu, jak bardzo pożądany w tej chwili był.  
____ Zachichotał nie mogąc powstrzymać się, kiedy język lekarza połaskotał jego dolną wargę, stawiając go na granicy własnej wytrzymałości. Próbował ukryć to, że na nazwanie go “kociakiem”, jego serce zrobiło fikołka, dając o sobie znać w postaci coraz mocniej opinających się spodnich w miejscu, gdzie najbardziej widoczne było jego podniecenie.  
Już zupełnie stracił nad sobą kontrolę, kiedy Xichen pocałował go wreszcie, dając upust wszystkim drzemiącym w nich teraz emocjom. Wanyin aż jęknął z zadowoleniem, rozchylając mocniej usta, wpuszczając gorący język mężczyzny do środka i nie spodziewając się, że po chwili zupełnie się w nim zatraci. Odwzajemniał każdą pieszczotę, wulgarnie dając ponieść się pocałunkom, z których obaj czerpali niesamowitą przyjemność.  
____ Podkręcony gorącymi ustami swojego partnera, nawet nie zwrócił uwagi, kiedy jego dłonie same dobrały się do guzików od koszuli starszego i rozpoczęły z nimi walkę na czas, byle szybciej pozbyć się uporczywego materiału. Pomógł mu wplątać się z jej rękawów w momencie, gdy pierwszy raz oderwali się od swoich ust, łapiąc gorączkowo powietrze. Wanyin dyszał cichutko, przyjemnie zarumieniony i rozpalony, a w dodatku korciło go, żeby znów zerknąć na umięśnioną i całkowicie odsłoniętą klatkę piersiową mężczyzny. Teraz przynajmniej byli na tym samym poziomie, jeżeli chodziło o ubrania, choć nie wykluczał, że mógłby pozbyć się jeszcze kilku warstw...  
____ — Mamy na to cały wieczór, całą noc... i z tego co mi się wydaje, możemy poświecić jeszcze trochę poranka. Starczy ci siły, kochanie? — uśmiechnął się figlarnie, troszkę żartując, a troszkę chyba specjalnie nawiązując do tego, że w takim tempie mogliby naprawdę szybko się zmęczyć. Nie miał aż tak cudownej kondycji! I wolał nie przypominać sobie teraz, w jakiej formie był lekarz.  
____ — Nie mieliśmy skupić się na relaksie? — posłał Xichenowi ostatni, słodki uśmiech sam zaskoczony z tego, jak zrobił się kokieteryjny. Uniósł dłoń, aby wpleść palce we włosy alfy i przyciągnąć go do kolejnego, żarliwego pocałunku. Przeczesywał jego kosmyki, a zaraz potem zjechał dłońmi na tors mężczyzny, sunąc palcami po jego piersi aż do brzucha, wracając z powrotem w górę.  
____ — Umm, uwielbiam całować się z tobą w ten sposób, dotykać cię... — przyznał nagle, spoglądając na starszego spod lekko przymrużonych powiek. Nie miał pojęcia, co jeszcze mógłby dodać, chociaż wydawało mu się, że nie musiał nic mówić. Xichen powinien już wiedzieć, że bezgranicznie mu ufał i z nikim innym nie czuł się tak komfortowo jak z nim.
Ischigo
Planeta Skarbów
Ischigo
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Dominate    - Page 4 Empty Re: Dominate {14/05/21, 11:40 pm}

Dominate    - Page 4 Xichen
To był najlepszy, najgorętszy i najbardziej podniecający pocałunek w historii pocałunków jakie Xichen przeżył i wcale nie obchodziło go, że jedyne pocałunki jakich doświadczył również były z Wanyinem. Ten był najlepszy! Czuł się tak cudownie, uwodzony, uwodzący, dający się wciągnąć w pułapkę fiołkowych oczu omegi, jego słodkiego zapachu, chętnych ust i ciała, które reagowało rozkosznie na każdą pieszczotę jaką mu serwował. On sam nawet nie zauważył momentu, w którym Wanyin rozpiął jego koszulę, reagując dopiero w momencie, w którym jego gorące palce znalazły się na jego klatce piersiowej, a potem na ramionach niecierpliwie zsuwając materiał z jego pleców. Oh to dopiero było wyborne. Oboje rozpaleni z rumianymi policzkami, nagimi klatkami piersiowymi i biodrami ocierającymi się o siebie w jeszcze nieśmiałym pytaniu, czy to wszystko było w porządku.
Oderwali się od siebie na chwilę, dysząc w swoje wargi i głodnymi, pełnymi pragnień spojrzeniami pożerając się nawzajem jakby jutro mieli się już nie zobaczyć. Xichenowi bardzo podobało się to, co widziały jego oczy, skandaliczny obraz Wanyina, w który on sam chciał wprowadzić jeszcze więcej bałaganu. A słowa mężczyzny wcale nie sprawiały, że jego zamiary słabły. Wręcz przeciwnie. Jego alfa kiwała głową na tak i choć sam nie był tego taki pewien, wilk w jego wnętrzu owszem. Mówił mu, że gdyby tylko zaczął w tym momencie kochać się z Wanyinem, nie skończyliby do rana…
- Chcesz sprawdzić, kociaku? – odpowiedział pytaniem na pytanie w podobnym tonie, jakby przypadkiem sunąc opuszkami palców przez jego pierś, zahaczając niby przez przypadek o jego sutek.
- Nie czujesz się… zrelaksowany? Bo ja bardzo – wymruczał lekarz, drugą dłonią odnajdując prawy sutek Wanyina, jego również zaczepiając, dopóki słodki, oh jak słodki jęk nie wydostał się z tych prowokujących go ust.
Zadrżał, kiedy palce mężczyzny wylądowały na jego karku, a potem wplatając się w jego włosy, przyciągnęły go do kolejnego, pozbawionego wstydu, zahamowań czy oporów pocałunku. Tym razem pozwolił, by to omega zawładnęła nim bezgranicznie, pozwalając mu całować się tak jak lubił, tak jak chciał i tak jak tego oczekiwał, odpowiadając na każde pojedyncze muśnięcie języka, zassanie wargi, czy poruszenie warg. Było mu tak gorąco, tak cholernie gorąco. A kiedy do tego wszystkiego ich biodra zaczęły się o siebie ocierać nieco mniej niewinnie, wywołując w nich obu lawiny dreszczy i jeszcze więcej pożądania, Xichen niemal warknął, kiedy Wanyin nagle przerwał pocałunek. Słysząc jednak co miał mu do powiedzenia, natychmiast zmiękł, a jego wargi ułożyły się w pełen ciepła i czułości uśmieszek. Przestał na chwilę się poruszać w jednoznaczny sposób, po prostu kładąc się na nim pozwalając im obu poczuć jak mocno pragnęli siebie nawzajem.
- Ja z tobą też, Wanyin… - powiedział miękko, nawet nie musząc się starać, by w jego głosie znacznie więcej było czułości, radości i tego miękkiego słodkiego uczucia, które od jakiegoś czasu kwitło mu w piersi, kiedy tylko miał przy sobie Wanyina.  – I dziękuję, naprawdę doceniam, że nie widzisz nic złego w tym, że jesteś pierwszą osobą, którą mam okazję dotykać w ten sposób – dodał cicho, odgarniając delikatnie grzywkę z jego czoła, zaczesując dłuższe kosmyki jego włosów za uszy.
- Więc… - mruknął, czując że nagle na samą myśl zrobiło mu się sto razy bardziej gorąco, a jego penis stał się jeszcze mocniej wrażliwy, twardy i gotowy, by skosztować nieco więcej rozkoszy jaką mógł dać mu ten miły wieczór w towarzystwie omegi. Zanim jednak zapytał, odchrząknął, czując że nagle zaschło mu w gardle. Nie denerwował się, po prostu myśl, że miałby dotykać Wanyina w najbardziej intymnych miejscach sprawiała, że jego głowa niemal parowała on zbyt wybujałej wyobraźni.
- Czy miałbyś ochotę… - zaczął cichym, niskim tonem, sunąc palcami w dół, aż dotarł do paska czarnych jeansów, które mężczyzna na sobie miał. -… Miałbyś chęci się tego pozbyć? – zapytał nieco dwuznacznie, przesuwając palcami wzdłuż wyczuwalnej pod materiałem erekcji młodszego, nie precyzując czy miał na myśli jego spodnie, czy problem, który w jego opinii, zasługiwał na odrobinę uwagi.
Koide
Grafik na Księżycu
Koide
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Dominate    - Page 4 Empty Re: Dominate {16/05/21, 12:58 am}

Dominate    - Page 4 Wanyin
____ Jego ciało było tak boleśnie wrażliwe na każde, najmniejsze muśnięcie i był świadomy, że było to zasługą wyłącznie Xichena. Byłby w stanie nawet zwątpić w to, że starszy nie posiadał żadnego doświadczenia, bo przecież doskonale wiedział, jak podniecić młodą omegę. Wanyin przy nim praktycznie płonął, kiedy dotykał jego dwóch, zaróżowionych punkcików na klatce piersiowej. Tak wrażliwych i podatnych na palce mężczyzny, które wyraźnie upodobały sobie pocieranie ich, a młodszy miał ochotę błagać, aby zastąpił je własnym językiem. Zwilżył, całował i o ile było to jeszcze możliwe, doprowadził jeszcze bardziej do szału. Ostatecznie nie przeszło mu jednak przez gardło, nieprzygotowany na tak ogromną pewność siebie stwierdził, że naprawdę nie musieli się nigdzie spieszyć, nawet jeśli praktycznie roznosiło ich od tej bliskości.
____ — Xichen ja... nawet nie wiesz, jak bardzo cieszę się, że jestem pierwszy. To znaczy... to znaczy, że jesteś tylko mój — stwierdził nieco nieśmiało, za to bardzo samolubnie nie mając zamiaru z nikim innym dzielić się jego Xichenem. Nie miał wpływu na to, czy mężczyzna wcześniej z kim był czy też nie, niemniej wiedząc, że to właśnie razem robili swojej pierwsze kroki w pocałunkach, a teraz dodatkowo w bliskości popartej przyjemnością, którą chcieli się dzielić czuł, że nie mógł być już bardziej szczęśliwszy.  
____ — Możesz uczyć się na mnie tak długo i tak często, ile tylko będziesz chciał — uśmiechnął się figlarnie, nie mogąc zapomnieć o tym, że leżeli razem do połowy rozebrani, a ich erekcje co chwila ocierały się o siebie. Mimo dzielącego ich materiału spodni, Wanyin dokładnie czuł gorącego penisa starszego, który pulsował prawie tak samo boleśnie, jak ten jego.  
____ A kiedy Xichen pierwszy postanowił coś z tym zrobić, młodszy prawie zapowietrzył się, czując palce przesuwające się tuż po jego erekcji, kreślące jej kształt i czekające jedynie na pozwolenie, aby mógł posunąć się dalej. I Wanyin mimo, że nie potrzebował zastanawiać się długo, skupienie się na odpowiedzi, a nie na dłoni starszego, było trudniejsze niż mu się wydawało. Nie mógł jednak zaprzepaścić tego, że tak dobrze wychodziło im flirtowanie ze sobą i nakręcanie jeszcze bardziej na to, czego obaj wyraźnie chcieli. Przybliżywszy się do ucha Xichena, obniżył swój głos.
____ — A czy ty miałbyś chęć mi w tym pomóc? — wyszeptał zachęcająco, a kiedy poczuł, że starszy mocniej przytknął dłoń do jego penisa, skorzystał z tego, że cały czas był tak blisko jego ucha i westchnął słodko, przymykając oczy. Ciężko mu było dodawać coś więcej więc rozłożył się jedynie wygodniej na materacu, czując jakby za chwilę miał się roztopić, było mu tak okropnie gorąco.  
____ — Nie patrz się w dół na razie... dobrze? — poprosił może i nieco głupio, za to miał wrażenie, że zawstydziłby się po uszy, gdyby wyczuł wzrok starszego na swojej erekcji. Zaraz potem uniósł wyżej biodra, czekając aż Xichen pomoże mu ściągnąć spodnie. Te z kolei zdążył zsunąć się jedynie do kolan, kiedy młodszy stwierdził, że nie wytrzyma dłużej. Przyciągnął go do kolejnego pocałunku, a zaraz potem przechylił nieco głowę w bok, całując starszego po żuchwie. Powoli zjechał ustami w dół i na moment zatrzymał się przy szyi starszego, zastanawiając się czy może. Szyja była jednym z mocno erogennych miejsc zarówno u alfy jak i omegi. Wiele osób nie dawało się dotykać w tym miejscu, uważając to za coś niesamowicie prywatnego, nie mówiąc o zrobieniu malinki czy ugryzieniu. Wanyin więc postanowił musnąć jedynie językiem kawałek skóry w tym miejscu, a zaraz potem przesunął się pocałunkami w bok na obojczyk starszego.
____ — Xichen... — zadrżał, a jego usta ponownie wykrzywiły się w słodkim westchnięciu, kiedy poczuł, że palce alfy wkradają się pod gumkę od jego bokserek.  
____ Niespodziewany dzwonek telefonu wyrwał go ze stanu, w jakim jeszcze chwilę temu się znajdował, psując całą atmosferę i w dodatku nie przestając dalej dzwonić. Wanyin wyraźnie spłoszył się, a widząc dodatkowo, że i Xichen poczuł się całkowicie zdezorientowany, nie chciał dalej próbować zignorować upierdliwego dzwonienia.  
____ — Chcesz... odebrać? — zasugerował nieco mniej entuzjastycznie, ale nie chciał by Xichen przegapił przez niego jakiś ważny telefon.
Ischigo
Planeta Skarbów
Ischigo
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Dominate    - Page 4 Empty Re: Dominate {18/05/21, 09:06 pm}

Dominate    - Page 4 Xichen
Wanyin był idealnym pierwszym partnerem. Xichen nie był pewien czy mężczyzna miał już jakieś doświadczenie, nie chciał go też o to pytać z uwagi na stan jego pamięci, dostawał jednak od niego dwojakie sygnały. W całowaniu nie miał sobie równych, uwodzenie go też przychodziło mu z łatwością, sprawiając że myśli Xichena krążyły wyłącznie wokół omegi, tylko po to, by po chwili zawstydzić się słodko i wygadywać tak przeurocze rzeczy. Wyglądał więc jakby miał jakieś doświadczenia, ale tylko do pewnego stopnia. Xichen zaczął się zastanawiać, czy wcześniej miał kogoś? Kto nauczył jego słodkie usteczka być tak kuszącymi? Oczywiście, nie miał na to żadnego wpływu, nie mógł więc być zazdrosny i nie był, jedynie alfa w jego wnętrzu podpowiadała mu, by te doświadczenia zakrył sobą. By całował go więcej, aż jego język zapamiętałby tylko jego smak. Dotykał go więcej, by jego ciało reagowało tylko na jego dotyk. I rozmawiał z nim więcej, spędzał z nim więcej czasu, by przy nim na jego ustach widniał szczęśliwy uśmiech. Xichen po raz pierwszy chciał kogoś dla siebie, tak całkowicie jak Wanyina. Chciał go oznaczyć jako swojego i by omega wybrał jego.
- Z przyjemnością ci pomogę, kotku – odpowiedział uwiedziony niskim tonem głosu młodszego, odnajdując w tym uroczym przezwisku niesamowicie dużo satysfakcji.
- Jak sobie życzysz – dodał miękko, słysząc słodką prośbę, którą miał zamiar spełnić. Wanyin w takich momentach wydawał mu się okropnie delikatny, nieśmiały i tak słodko nieporadny. Nie potrafiłby zrobić czegoś, co mogłoby go dodatkowo spłoszyć czy zawstydzić.
Dlatego starał się nie patrzeć w dół, podczas gdy powolnie rozpiął pasek spodni mężczyzny, jedną ręką głaszcząc go uspokajająco po biodrze. Nie spieszył się z rozpinaniem rozporka czarnych jeansów, zauważając że dźwięk tej czynności w ciszy pomieszczenia i kiedy patrzyli sobie w oczy był niezwykle wręcz erotyczny. Uśmiechnął się z wdzięcznością, kiedy młodszy uniósł odrobinę biodra, pozwalając mu zsunąć z siebie spodnie, ale musiał się przy tym mocno powstrzymać, by dotrzymać obietnicy nie spoglądania w dół. Na szczęście Wanyin mu to ułatwił przyciągając go do kolejnego, pełnego pasji i pragnień pocałunku. Xichen pozwolił sobie na chwilę się w nim zatracić, tylko po to, by tarcie bioder omegi wyrwało go z tego stanu i ponagliło jego ręce w dół. Nie spieszył się jednak, jeszcze na chwilę zatrzymując się przy wrażliwych sutkach, którym poświęcił sporo uwagi, podczas gdy Wanyin nieśpiesznie całował jego szczękę i szyję. Zadrżał mocno, czując język mężczyzny na swojej szyi, nie czuł jednak, że nie powinien się zatrzymywać przy tej części jego ciała. W zasadzie… bardzo mu się to podobało i co, odrobinę go zaskoczyło i uszczęśliwiło, nie miałby nic przeciwko, gdyby Wanyin zrobił to jeszcze raz. Po chwili pieszczot zsunął jedną z dłoni z jego piersi na brzuch, pogilgotał go w okolicach pępka, by z bijącym mocno sercem wkraść się palcami pod gumkę jego bokserek…
Nie dane mu jednak było dotknąć penisa Wanyina. W momencie, w którym nieśmiało jeden z palców znalazł się pod materiałem jego bielizny… w pomieszczeniu rozległ się dźwięk telefonu Xichena. Przez chwilę lekarz był tak zaskoczony, że po prostu gapił się odrobinę zmieszany w oczy Wanyina, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Dopiero drugi sygnał i słowa Wanyina odrobinę go otrzeźwiły, a on z bardzo niezadowoloną miną podniósł się do siadu, odnajdując urządzenie.
Dopiero numer, który wyświetlił się na ekranie sprawiły, że pediatra odrobinę ochłonął i z typowym dla siebie spokojem odebrał, przyciskając urządzenie do ucha.
- Wangji? – zapytał w słuchawkę, tonem sugerującym, że właśnie przerwał mu czytanie książki, a nie obmacywanie gorącego ciałka Wanyina.
- Ge… musisz wracać – powiedział Lan Zhan po drugiej stronie, a jego głos wydawał się dziwnie napięty.
- Co się stało? Czy ktoś jest ranny? – zapytał, nie mając pojęcia czego się spodziewać.
Lan Zhan przez chwilę milczał, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią, a kiedy znów się odezwał w jego głosie brzmiało zrezygnowanie.
- Jeszcze nie. Ale jeśli szybko nie wrócisz, coś się może stać – odpowiedział, ale to nadal nie odpowiedziało na jego pierwsze pytanie.
- Już wracamy, powiedz mi tylko co się dokładnie dzieje – poprosił, podnosząc się z materaca i odnajdując swoją koszulę porzuconą na ziemi.
- Xue Yang zrobił w naszym domu imprezę – usłyszał i aż przystanął, na chwilę odsuwając telefon od ucha, by spojrzeć na niego z niedowierzaniem.
- Co zrobił?! – miał wrażenie, że się przesłyszał.
- Imprezę. W naszym domu – odpowiedział jeszcze raz Lan Wangji, a w jego głosie Xichen wyczuł poczucie winy. Natychmiast postarał się uspokoić.
- Lan Zhan to nie twoja wina, nie martw się, zaraz będę z powrotem – powiedział jeszcze lekarz uspokajająco, domyślając się, że dla kogoś pokroju jego brata sytuacja nie była łatwa, a on sam nie był nawet pewien jak pozbyć się nadprogramowych nastolatków z ich domu, nie alarmując nikogo niepowołanego.
Xichen rozłączył się, a potem z przepraszającą miną zerknął na Wanyina. Czuł się… odrobinę zmieszany, zwłaszcza kiedy dojrzał stan w jakim oboje nadal się znajdowali. Jego policzki odrobinę poróżowiały na myśl, co w zasadzie przed chwilą zrobili…
- Uhm… przykro mi, że musimy się zebrać wcześniej, ale ten niemoralny dzieciak zrobił nam w domu imprezę. Wangji nie radzi sobie z większą liczbą ludzi w pomieszczeniu, a mogę się tylko domyślać jakie szkody może wyrządzić niekontrolowana młoda alfa – westchnął, odgarniając grzywkę z twarzy.
Koide
Grafik na Księżycu
Koide
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Dominate    - Page 4 Empty Re: Dominate {24/05/21, 06:33 pm}

Dominate    - Page 4 Wanyin
____ Wanyin był jednym, wielkim bałaganem na zewnątrz. Jego policzki oblane był soczystym rumieńcem, a z ust ulatywały cichutkie westchnięcia. Ciemne kosmyki rozsypały się na materacu, a klata piersiowa unosiła się szybko, kiedy próbował zapanować nad swoim oddechem. Jego sutki zrobiły się niesamowicie wrażliwe i twarde, odkąd tylko Xichen obdarował je należytą uwagą. Erekcja zaś wyraźnie odznaczała się pod cienką bielizną i młodszy nigdy wcześniej nie był tak bardzo podniecony. Starał się nie zwracać uwagi na to, jak wygląda inaczej już dawno zapadłby się pod ziemię. Było mu za to boleśnie przyjemnie i nie spodziewał się, że tak nagle zostanie wyrwany z sideł tej przyjemności.  
____ Mimo dzwoniącego telefonu, nadal miał jeszcze jakąś cichą nadzieję, że Xichen załatwi wszystko szybko i będą mogli z powrotem wrócić do tego, co im tak bezczelnie przerwano. Dlatego cały czas nie poddawał się i kiedy starszy rozmawiał przez urządzenie, zaczepnie sunął palcami po brzuchu mężczyzny, próbując nadal utrzymać atmosferę pożądania między nimi. Zaprzestał jednak, kiedy padły słowa o powrocie do domu i wiedział, że nie ma co liczyć na więcej.
____ Momentalnie zrobiło mu się zimno i nie potrafił stwierdzić czy to dlatego, że nagle zabrało mu drugiej osoby, która ogrzałaby jego ciało czy dlatego, że poczuł wyraźny zawód, że im przerwano. Nie mógł mieć jednak do nikogo o to pretensji, a przynajmniej nie do Xichena.  
Podniósł się chwilę później z materaca, szukając gdzieś swoje koszulki i starając się nie myśleć o tym, jak żenująco musiał teraz wyglądać. Z niechęcią naciągnął na siebie z powrotem te cholerne spodnie, próbując na szybko zapanować nad swoim podnieceniem, które niczego mu teraz nie ułatwiało. Wręcz przeciwnie, bolało i sprawiało, że omega zrobiła się jeszcze bardziej rozdrażniona.
____ — W porządku, możemy wracać — westchnął zmęczony, chociaż nie wyobrażał sobie by miał teraz powiedzieć cokolwiek innego. Wiedział przynajmniej na kim skupić swoją złość, że nawet jednego wieczoru nie mogli spędzić w całkowitym spokoju.
____ Starając się nie myśleć o tym, co miało miejsce jeszcze chwilę temu, zaczęli na szybko zbierać wszystkie rzeczy, które ze sobą przywieźli, sprzątać mieszkanie i nie mieli nawet czasu, kiedy sami siebie doprowadzić do porządku, bo zależało im by jak najszybciej wrócić do mieszkanie.  
____ — Wrócimy tu jeszcze kiedyś? Um, może jak będzie lato? — zgadnął, kiedy wsiadali już do samochodu i Wanyin z lekkim żalem opuszczał to miejsce żałując, że mieli na nie tak mało czasu. Wolałby przyjechać tutaj jeszcze raz, kiedy nie będzie miał żadnej rui, która spędzałaby im sen z powiek i żadnego dzieciaka pozostawionego w mieszkaniu, który narobiły im szkód pod ich nieobecność.  
Przez większość drogi młodszy nie wiedział, jak dokładnie powinien zacząć temat tego, że im przerwano. Zastanawiał się czy w ogóle powinien do tego wracać, a jednocześnie czuł, że zawisło nad nimi dziwne napięcie po tym, jak zdecydowali się na kolejny krok i nagle im przerwano. Ostatecznie zdecydowali się na chwilę ciszy między nimi, a Wanyin odwrócił się w stronę drzwi uznając, że zdrzemnie się przynajmniej dopóki nie dojadą na miejsce.  
____ Do mieszkania dotarli po zmierzchu i już przy wjeździe do garażu dało się słyszeć wyraźnie dudniącą muzykę i rumor zebranych w jednym miejscu ludzi. Niektórzy kręcili się na zewnątrz wychodząc na papierosa. Drzwi wejściowe były otwarte na oścież, a kiedy przeciskali się do mieszkania, ktoś prawie potrącił młodszego w ramię. Wanyin miał zamiar coś odpyskować, ale widząc jak pijana ta osoba była, szybko sobie odpuścił, zerkając przy tym na Xichena.  
____ — Musimy zadzwonić na policję, sami się ich nie pozbędziemy — stwierdził najrozsądniej, szybko zauważając, że przy takiej ilości osób nie było szansy, aby wyprosić ich wszystkich z mieszkania. Nie miał zamiaru jednak zostawiać w tym wszystkim Xichena samego i biernie czekać aż przyjedzie policja.  
____ — Pójdę wyłączyć korki w mieszkaniu, a ty zadzwoń po Xingchena i poszukaj swojego brata, zgoda? — zaproponował, a za nim starszy zdążył chociażby go zatrzymać, przepchnął się w stronę holu, szybko znikając gdzieś w tumie ludzi. Nikt praktycznie nie zwrócił na niego uwagi, większość skupiona na piciu, tańcu, zabawie. Wanyin nie próbował nawet analizować tego, ile wszystkich tych osób w mieszkaniu było.  
____ Znajdując skrzynkę z bezpiecznikami w przedsionku, wspiął się na palce zęby dosięgnąć korków i wyłączyć prąd w mieszkaniu. Bez niego większości nastolatkom powinno odechcieć się dalszej zabawy.  
W którymś momencie poczuł czyjeś dłonie, które objęły go w talii i przytrzymywały, aby nie stracił równowagi. Wanyin z początku był niemalże pewien, że był to Xichen, który pewnie stwierdził, że dla bezpieczeństwa nie odstąpi go na krok.  
____ — Skarbie, miałeś zadzwonić po policje — westchnął, nie spodziewając się tylko, że mężczyzna zamiast mu pomóc, zacznie odciągać go od bezpieczników.
____ — Skarbie, może dokończymy to co zaczęliśmy? Tym razem na moich zasadach — usłyszał przy swoim uchu głos, który zupełnie nie brzmiał jak ten należący do Xichena. Ta osoba nie pachniała nawet w najmniejszym stopniu jak jego Xichen, o czym Wanyin zdał sobie sprawę chwilę po czasie. Zerknąwszy przez ramię do tyłu, spotkał się z krzywym uśmiechem Xue Yanga, który mimo szarpania się omegi, nawet odrobinę nie poluzował swojego uścisku.  
____ — Spieprzaj! Puszczaj mnie —warknął, chcąc wymierzyć nastolatkowi uderzenie z łokcia. Nie przewidział, że jego dłoń zostanie zablokowana i wykręcona do tyłu, a Xue Yang przyciśnie jego klatkę piersiową do ściany. Wanyin szarpał się, kopał i próbował się wyrwać choć nie był w stanie poradzić sobie z silną, młodą alfą. Nastolatek znów pochylił się nad nim, prawie dotykając nosem szyi omegi.  
____ — Pachniesz tak słodko, tak delikatnie. Jakim cudem możesz być aż taki kuszący? Mrr, nie mogę się powstrzymać...— oblizał bezczelnie usta, napierając mocniej całym swoim ciałem na kuszącą omegę.
Ischigo
Planeta Skarbów
Ischigo
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Dominate    - Page 4 Empty Re: Dominate {27/05/21, 05:27 pm}

Dominate    - Page 4 Xichen
Stwierdzenie, że Xichen był wściekły, było delikatnym niedociągnięciem. Choć na zewnątrz utrzymywał uprzejmą fasadę, wewnątrz czuł przejmujący gniew. Po pierwsze, ten bachor odważył się zaprosić pół miasta do jego domu, po drugie narobił kłopotów Wangjiemu i całej klinice, a po trzecie… przerwał im w tak ważnym momencie! Lekarz nawet nie musiał patrzeć na siebie w lusterku, by wiedzieć, że wyglądał dokładnie tak samo jak Wanyin, jak jeden wielki bałagan, który mógł posprzątać tylko w jeden sposób. Całe jego ciało było spięte i spragnione powrotu do czynności, której się oddawali, podczas gdy umysł był zażenowany, jakby Lan Zhan przyłapał ich na obmacywaniu się gdzieś w krzakach. Nie był pewien, jak powinien teraz z omegą rozmawiać, dlatego ostatecznie nie mówił nic, zagarniając Wangzi i wszystkie przywiezione rzeczy do samochodu, zanim wyruszyli w drogę powrotną.
Im bliżej domu się znajdowali, tym więcej niepokoju Xichen odczuwał. A kiedy znaleźli się na podjeździe, a w jego uszy uderzyła głośna muzyka, a w oczy rzucił się rozświetlony dom, z którego okien gdzieś na parterze wychylała się wymiotująca nastolatka, podczas gdy na trawniku przed domem kilkoro nastolatków urządzało sobie palarnie, poczuł jeszcze więcej gniewu. Ostrzegał go. I ostrzegał Xingchena. Nie zamierzał tolerować takiego zachowania, choćby dzieciak był synem samego cesarza. Przez chwilę wahał się, czy wypuścić Wangzi, ale widząc ogrom nietrzeźwych dzieciaków, stwierdził że to nie mógł być dobry pomysł. Dlatego też zerknął jeszcze raz na rozwalonego na tylnym siedzeniu psa, pogłaskał go po głowie i wzdychając ciężko, wysiadł z Wanyinem z samochodu.
- Masz rację, to zaszło zdecydowanie za daleko – zgodził się z młodszym, nie przewidział jedynie, że w umyśle omegi pojawi się na dodatek myśl, by się rozdzielić. Nie bardzo miał ochotę go zostawiać w tym tłumie, pamiętając o niedawnej rui mężczyzny, ale zanim zdążył zasypać go racjonalnymi argumentami, dlaczego nie powinni się rozdzielać, Wanyina już przy nim nie było.
Lekarz westchnął, a potem przeczesując palcami włosy wyjął telefon z kieszeni, wykręcając szybko numer do znajomego policjanta. Zamiast niego odebrał jednak Son Lang, brzmiący na spiętego i mocno zajętego.
- Policja, słucham – powiedział nieco roztargniony, sprawiając że Xichen zmarszczył brwi.
- Czy mogę prosić komisarza Xiao do telefonu? – zapytał, a kiedy otrzymał odpowiedź, że Xingchen był zajęty, westchnął jeszcze raz. – W takim razie proszę mu przekazać, że jego ulubiony podopieczny pod moją nieobecność urządził wielką imprezę w moim domu i daję mu dwadzieścia minut, żeby przyjechał posprzątać bałagan, którego narobił Xue Yang. W innym wypadku sam będę musiał się tym zająć – powiedział, a jego głos ani na moment nie stracił tej uprzejmej, eleganckiej nuty, choć jego oczy lśniły w mroku wieczora czymś groźnym.
Przez chwilę po drugiej stronie telefonu panował spokój, po którym nastąpiło ciężkie, zrezygnowane westchnienie.
- Dobrze, przekażę. Przyjedziemy najszybciej jak się da – obiecał Son Lang, a Xichen pokiwał głową, całkowicie zapominając, że przecież mężczyzna go nie widział.
- Dziękuję i proszę się pospieszyć, mam wrażenie, że mój dom zaraz eksploduje od nadmiaru nietrzeźwych nastolatków – powiedział, mając nieprzyjemne wrażenie, że przynajmniej kilkoro z nieproszonych gości będzie musiało zostać w szpitalu dopóki nie przyjadą po nich rodzice…
Zakończywszy rozmowę, zajął się poszukiwaniami brata, ale choć nie spodziewał się, by Wangji zostawił dzieciaki same, nigdzie nie mógł go znaleźć. Odnalazł za to miejsce, z którego dudniła muzyka i ku niezadowoleniu dzieciarni, wyłączył ją, a zasypany niezadowoleniem, zaplótł ramiona na piersi i oświadczył, że koniec imprezy. Nie przyniosło to spodziewanego efektu i dopiero wspomnienie policji sprawiło, że dzieciaki w popłochu zaczęły uciekać, pozostawiając swoich mniej przytomnych znajomych na pastwę losu. Xichen już miał niezbyt dobry humor, ale kiedy dojrzał jakiegoś biednego dzieciaka pozostawionego za kanapą z popisaną markerami twarzą, zmarszczył jeszcze bardziej brwi. Nie był pewien ile nastolatek mógł mieć lat, ale na pewno był zbyt młody by w ogóle zadawać się z kimś pokroju Xue Yanga. Xichen podniósł go i ułożył na kanapie, dostrzegając kolejnego kombatanta wojennego. Ten był jednak już dużo starszy, więc dla niego lekarz nie był tak delikatny, zwracając uwagę na to, że miał w swoim ciele zdecydowanie więcej procentów niż tamten dzieciak.
Kiedy już się z nimi uporał, zaczął się zastanawiać, gdzie się podział Wanyin i dlaczego, choć miał odciąć prąd, nadal tego nie zrobił. W głowie alfy pojawiły się złe przeczucia i choć w końcu Lan Zhan się odnalazł, poprosił jedynie brata by zadzwonił po kogoś ze szpitala by zabrali nieprzytomnych na obserwację. A potem ruszył w kierunku piwnicy, gdzie zobaczył coś, co natychmiast sprawiło, że jego gniew, który trochę zelżał powrócił, do tego ze zdwojoną siłą. Xue Yang, ten bachor, właśnie dociskał jego Wanyina brutalnie do ściany i mimo wyraźnej niechęci omegi, nie zamierzał go wypuścić, do tego jego palce znajdowały się na brzuchu mężczyzny, zbliżając się do miejsca, w którym sam im przerwał.
- Zostaw go – powiedział głośno, a w pozbawionym głośnej muzyki i głosów korytarzu jego głos rozbrzmiał czysto, bez wątpliwości co zostało powiedziane.
- Oh, wrócił i pan doktór – prychnął Xue Yang, oblizując małżowinę Wanyina, a w lekarzu aż się zagotowało. – Podobała się impreza? Słyszę, że się skończyła, więc na koniec dobrej zabawy pozwolisz, że skubnę sobie tego słodkiego nektaru – dodał, nie zwracając uwagi na stan w jakim znajdował się pediatra, ani że im więcej słów wypowiedział, tym jego aura się zmieniała, wypełniając powietrze ciężką atmosferą.
- Puść go, albo pożałujesz – dodał jeszcze raz, a widząc że chłopak nie zamierzał sobie robić czegokolwiek z jego słów, nie czekał ani chwili dłużej, widząc wyraz twarzy Wanyina pełen strachu, obrzydzenia i złości. Tylko Xichen mógł go dotykać, a na pewno nikt nie miał prawa traktować go w taki sposób!
Xue Yang nie zdążył nawet otworzyć ust. Xichen w jednym momencie znalazł się obok i uważając, by nie zrobić krzywdy Wanyinowi, oderwał od niego nastolatka, odpychając go na drugą stronę korytarza.
- No co ty, doktorku? Nie znasz się na dobrej zabawie? A może nie lubisz się dzielić? – zapytał go Xue Yang, spoglądając znacząco to na niego to na omegę.
- Po pierwsze, Wanyin nie jest rzeczą, żeby się nim dzielić. Po drugie, ma swój rozum i ja nie muszę go do niczego zmuszać. A po trzecie, nie przypominam sobie żebyśmy byli na ty – odpowiedział i znów, zanim chłopak zdążył się choćby ruszyć, lekarz był tuż obok, chcąc go złapać w taki sposób, by już nie mógł się ruszyć. Młoda alfa miała jednak więcej refleksu, zdążył więc odskoczyć, przy okazji wyprowadzając cios, prosto w twarz Xichena, którego ten uniknął, próbując podciąć nogi nastolatka. Xue Yang uskoczył, ale żeby powstrzymać cios, jaki nagle zadał mu lekarz, musiał złapać go za rękę. Pewny swojej siły, po chwili złapał też drugą rękę lekarza, zaczynając się z nim siłować. To była prawda, że siły miał więcej. Ale Xichen miał więcej doświadczenia i choć wiedział, że ryzykował, w jednym momencie pozwolił by dzieciak wyrwał jedną rękę z uścisku, oraz uderzył go. Poczuł ból w rozciętym łuku brwiowym, nie spodziewał się bowiem, że nastolatek użyje aż tyle siły, ale to świadczyło tylko dobitniej jak małą miał nad sobą kontrolę. Nie zawahał się jednak, nie pozwalając by ból zaburzył mu osąd sytuacji, nie pozwalając na drugi cios. Złapał pięść Xue Yanga tuż przed swoją twarzą, a potem jednym sprawnym ruchem obrócił się do niego plecami, wciąż trzymając jego rękę, by przerzucić go sobie przez ramię i podczas gdy zaskoczony dzieciak łapał powietrze w płuca, obrócił go na brzuch, odginając mu rękę do tyłu nie siląc się na delikatność.
- Au! – wrzasnął Xue Yang, a Xichen nie przejęty tym, docisnął go jedynie mocniej do podłogi.
Na zewnątrz rozległy się dźwięki syren policyjnych.
- Przyprowadź tu kogoś, nie puszczę go dopóki nie będzie miał kajdanków na rękach – powiedział spokojnie do Wanyina, nie przejmując się wcale że Xue Yang zaskoczony tym jak szybko został powalony do tego nadal cierpiał, wcale nie protestował, a nawet się z lekarzem zgodził. Już wolał kajdanki i miękkiego Xiao Xingchena od tego niepozornego lekarza z siłą Hulka!
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Dominate    - Page 4 Empty Re: Dominate {}

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach