Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
Hetero
Dramat
Tajemnice
Romans
Eternal debt
emme
Hetero
Dramat
Tajemnice
Romans
Eternal debt
M
Minako88 - córka
Yoshina - starszy syn
___________________________________________________________
Często się mówi, że po deszczu pojawia się słońce i na odwrót. Słońce nad głowami dwóch kobiet właśnie zostało zasłonięte ciemnymi chmurami, gdy okazało się, że matka ciężko zachorowała. Aby ratować swoje życie i nie zostawić córki na pastwę losu, kobieta zadłużyła się na ogromną sumę u pewnej wpływowej rodziny. Wszystko wydawało się wracać do normy. Przygotowania do operacji zostały zakończone, a wizja wspólnej przyszłości nie zdawała się być już jedynie głupiutką mrzonką. Niestety, wiszące nad ich głowami chmury okazały się burzowymi. Kobieta zmarła na stole operacyjnym, a dług jaki zaciągnęła spadł na barki młodej dziewczyny. Rodzina, która pożyczyła swe pieniądze, w obawie przed ich utratą postanowiła zatrudnić córkę dłużniczki na rolę służki, bowiem w tak sporej posesji każda para rąk była przydatna i mile widziana. Dziewczyna jednak nie wiedziała, że w domu znajduje się dwóch synów, którzy są niczym woda i ogień. Starszy jest utalentowanym muzykiem z zaranzowanym małżeństwem, które było w toku, zaś drugi był dość trudnym przypadkiem lubiącym zdobywać kobiety. traktując je jak trofeum, z pewnością nie omieszka położyć swoich łap na nowej służce, ale czy on będzie jedyny? Oboje bracia zdają się interesować nową pokojówką, która zmuszona jest odnaleźć się w swojej nowej roli.
Minako88 - córka
Yoshina - starszy syn
___________________________________________________________
Często się mówi, że po deszczu pojawia się słońce i na odwrót. Słońce nad głowami dwóch kobiet właśnie zostało zasłonięte ciemnymi chmurami, gdy okazało się, że matka ciężko zachorowała. Aby ratować swoje życie i nie zostawić córki na pastwę losu, kobieta zadłużyła się na ogromną sumę u pewnej wpływowej rodziny. Wszystko wydawało się wracać do normy. Przygotowania do operacji zostały zakończone, a wizja wspólnej przyszłości nie zdawała się być już jedynie głupiutką mrzonką. Niestety, wiszące nad ich głowami chmury okazały się burzowymi. Kobieta zmarła na stole operacyjnym, a dług jaki zaciągnęła spadł na barki młodej dziewczyny. Rodzina, która pożyczyła swe pieniądze, w obawie przed ich utratą postanowiła zatrudnić córkę dłużniczki na rolę służki, bowiem w tak sporej posesji każda para rąk była przydatna i mile widziana. Dziewczyna jednak nie wiedziała, że w domu znajduje się dwóch synów, którzy są niczym woda i ogień. Starszy jest utalentowanym muzykiem z zaranzowanym małżeństwem, które było w toku, zaś drugi był dość trudnym przypadkiem lubiącym zdobywać kobiety. traktując je jak trofeum, z pewnością nie omieszka położyć swoich łap na nowej służce, ale czy on będzie jedyny? Oboje bracia zdają się interesować nową pokojówką, która zmuszona jest odnaleźć się w swojej nowej roli.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|TSUKIKO HANASHIRO|
Sugestie Yosuke odnośnie prezentu dla panienki były bardzo ogólnikowe w ten sposób nie będzie łatwo coś wybrać. Skinęłam głową, myśląc więc nad czymś konkretnym, co tylko wzmogło mą ciekawość, co zastaniemy na mieście. Tak dawno nigdzie nie wychodziłam, że powietrze wydawało się tu bardziej rześkie niż w murach rezydencji. Tam było ciężko nawet oddychać zapewne przez przenikający ją w środku chłód. I nie chodziło tu o temperaturę, ale o coś innego, coś, czego nie potrafiłam jak dotąd rozgryźć. Powodowało to ciągle uczucie niepokoju, jakby w każdej chwili miało stać się coś bardzo złego. Czy dramatyzowałam? Pewnie Riele czy Dorroti by mnie jawnie wyśmiały. Więc wolałam t odczucia zachować tylko dla siebie. Już i tak miałam wystarczająco przechlapane przez panią Yamamoto i panicza Kentę. Jedyna osoba, która traktowała mnie znacznie lepiej niż sądziłam był Yosuke. Przy nim czułam się trochę swobodniej, nadal szanując granice, które nas dzieliły. Jego towarzystwo sprawiało mi przyjemność, rozmawialiśmy też całkiem naturalnie. Może też dzięki niemu było mi trochę łatwiej się zaaklimatyzować w tym domu i przejąć wszystkie powierzone mi obowiązki, których prawie zawsze przybywało.
Jednak nie to było teraz istotne, najważniejsze było obecne zadanie i jego realizacja, by zadowolić panienkę nowym prezentem. Panicz pomógł mi wysiąść z karety, dodając też trochę otuchy, na co uśmiechnęłam się tylko delikatnie.
- Pierwszy raz od ponad dziesięciu dni jestem poza rezydencją. Trochę dziwnie się przez to czuję. Może dziwnie to zabrzmi, ale zapomniałam, że istnieje też zupełnie inny świat poza rezydencją- przyznałam nieco zmieszana. Tak dawno nigdzie nie wychodziłam, że dopiero po chwili dałam znak paniczowi, że możemy iść, tam gdzie zasugerował. Uważnie rozglądałam się, chłonąc dosłownie wszystko, co tylko było w zasięgu mego wzroku. Może i zachowywałam się przez to nieco dziwnie, jednak na moich ustach nadal był lekki uśmiech. Nawet zapomniałam, o temacie, który chciałam poruszyć w karocy. To musiało zaczekać na bardziej stosowny moment. Cały spacer do tego sklepu nie zajął nam dużo czasu. Na miejscu aż zatkało mnie z wrażenia, było tu praktycznie wszystko, co tylko można było sobie wyobrazić. Figurki, zegary, różne akcesoria do włosów inne tego typu rzeczy. Chodziłam po sklepie, zatrzymując się co chwilę, uważnie szukając czegoś wartego uwagi. Kocich motywów było tu sporo, ale nic nie przykuło mej uwagi Miał być to subtelny kobiecy drobiazg. Spojrzałam na Yosuke podchodząc po dłuższych oględzinach.
- Nie widzę tu nic idealnego dla panienki Ai. Jest tu kilka ładnych rzeczy, ale nie wydaje mi się, by były dla niej dobrym wyborem. Może znajdziemy coś w innym miejscu?- zasugerowałam paniczowi. To nie tak, że nie były to ładne rzeczy. Szkatułka z kotkami czy wsuwka do włosów z nim były ładne, ale tak nie pasowały do panienki, że wolałam poszukać czegoś innego. Czegoś bardziej kobiecego. Moją uwagę za to zwróciła bransoletka z czarnych koralików zakończona rzemykiem. Prosta pasująca do wielu rzeczy. Odeszłam od gabloty, gdzie się ona znajdowała. W sklepie czułam na sobie spojrzenia bogato ubranych ludzi. Nie planując tego, wsunęłam swoją dłoń w dłoń bruneta, by opuścić sklep. Dopiero na zewnątrz dostrzegłam, co zrobiłam, co ja dobie myślałam??
- To… gdzie teraz się wybieramy?- spytałam, wysuwając dłoń z dłoni panicza. Mimo że przez mój ciało przeszedł przyjemny prąd. To nie mogłam sobie na coś takiego pozwalać. Dobrze, że nikt tego z domowników nie widział.
Kolejnym miejscem jak się okazało, miał być jubiler. Tam to na pewno coś si znajdzie. Tym razem droga była nieco dłuższa. Mijaliśmy stoisko z kwiatami, i momentalnie moje myśli wróciły do grobu mej matki. Czy ktoś go odwiedzał? Kwiaty na pewno na mi już dawno wyschły. Nie miałam jak tego sprawdzić. Czułam się jak wyrodna córka, która zapomniała o matce, która wiele dla mnie poświęciła. Przecież ta operacja była dla nas, byśmy mogły dłużej być razem. A to, że los chciał inaczej, nie było niczyją winą. Milczałam przez całą drogę.
U jubilera za to zaskoczyła mnie ilość złota, srebra, kamieni szlachetnych pochowanych w gablotach. Gra świateł tylko bardziej pokazywała, co dany klejnot miał do zaoferowania. Od razu podeszłam do kilku wyrobów pięknie wyeksponowanych. Na błękitnej poduszeczce była bransoletka z motywem kotków. Delikatna kobieca, a zarazem elegancka. Pokazałam ją Yosuke.
- Jak panicz myśli, spodobałaby się ona panience?- spytałam go, dając mu do zrozumienia, że ten prezent akurat, by do niej pasował. Panienka wydawała się być delikatną oraz elegancką dziewczyną. Taki drobiazg by idealnie to oddawał.
- Co za doskonały wybór. To naprawdę wyjątkowa bransoletka. Pasowałaby do panienki idealnie- stwierdził jubiler, uważnie mnie obserwując z tym życzliwym uśmiechem. Na co zmieszałam się tylko jeszcze bardziej. Dodatkowo wyciągał ją z gabloty, bym zapewne mogła ją przymierzyć.
- Nie to nie dla mnie… Ja…- zaczęłam protestować prosząc Yosuke o ratunek. Wolałam, by to brunet wyprowadził jubilera z błędu, dla mnie to było za bardzo stresujące. Wiem, że mógł tak pomyśleć, ale już na pierwszy rzut oka widać, że w ogóle do siebie nie pasowaliśmy. Co nie wiedzieć czemu zakuło jak jakaś niewidzialna drzazga. I nie umiała przestać. Nim zdążyłam cokolwiek dodać, usłyszałam dobrze mi znany głos.
- Tsukiko to ty? Dawno cię nie widziałam- mój wzrok spotkał się z kobietą w średnim wieku w fartuchu i z miotłą w ręce. To była pani Nolan jedna z największych plotkar z mego dawnego miejsca zamieszkania. Nie mogło być gorzej. Pokręciłam lekko głową do Yosuke, że później mu wszystko wyjaśnię.
- Przepraszam pani Nolan, ale trochę się spieszymy- postanowiłam nie wdawać się z nią w konwersację. Kobieta zniknęła na zapleczu, zostawiając nas w spokoju. Przeczuwając, że i tak, nie uniknę plotek na swój temat.
Jednak nie to było teraz istotne, najważniejsze było obecne zadanie i jego realizacja, by zadowolić panienkę nowym prezentem. Panicz pomógł mi wysiąść z karety, dodając też trochę otuchy, na co uśmiechnęłam się tylko delikatnie.
- Pierwszy raz od ponad dziesięciu dni jestem poza rezydencją. Trochę dziwnie się przez to czuję. Może dziwnie to zabrzmi, ale zapomniałam, że istnieje też zupełnie inny świat poza rezydencją- przyznałam nieco zmieszana. Tak dawno nigdzie nie wychodziłam, że dopiero po chwili dałam znak paniczowi, że możemy iść, tam gdzie zasugerował. Uważnie rozglądałam się, chłonąc dosłownie wszystko, co tylko było w zasięgu mego wzroku. Może i zachowywałam się przez to nieco dziwnie, jednak na moich ustach nadal był lekki uśmiech. Nawet zapomniałam, o temacie, który chciałam poruszyć w karocy. To musiało zaczekać na bardziej stosowny moment. Cały spacer do tego sklepu nie zajął nam dużo czasu. Na miejscu aż zatkało mnie z wrażenia, było tu praktycznie wszystko, co tylko można było sobie wyobrazić. Figurki, zegary, różne akcesoria do włosów inne tego typu rzeczy. Chodziłam po sklepie, zatrzymując się co chwilę, uważnie szukając czegoś wartego uwagi. Kocich motywów było tu sporo, ale nic nie przykuło mej uwagi Miał być to subtelny kobiecy drobiazg. Spojrzałam na Yosuke podchodząc po dłuższych oględzinach.
- Nie widzę tu nic idealnego dla panienki Ai. Jest tu kilka ładnych rzeczy, ale nie wydaje mi się, by były dla niej dobrym wyborem. Może znajdziemy coś w innym miejscu?- zasugerowałam paniczowi. To nie tak, że nie były to ładne rzeczy. Szkatułka z kotkami czy wsuwka do włosów z nim były ładne, ale tak nie pasowały do panienki, że wolałam poszukać czegoś innego. Czegoś bardziej kobiecego. Moją uwagę za to zwróciła bransoletka z czarnych koralików zakończona rzemykiem. Prosta pasująca do wielu rzeczy. Odeszłam od gabloty, gdzie się ona znajdowała. W sklepie czułam na sobie spojrzenia bogato ubranych ludzi. Nie planując tego, wsunęłam swoją dłoń w dłoń bruneta, by opuścić sklep. Dopiero na zewnątrz dostrzegłam, co zrobiłam, co ja dobie myślałam??
- To… gdzie teraz się wybieramy?- spytałam, wysuwając dłoń z dłoni panicza. Mimo że przez mój ciało przeszedł przyjemny prąd. To nie mogłam sobie na coś takiego pozwalać. Dobrze, że nikt tego z domowników nie widział.
Kolejnym miejscem jak się okazało, miał być jubiler. Tam to na pewno coś si znajdzie. Tym razem droga była nieco dłuższa. Mijaliśmy stoisko z kwiatami, i momentalnie moje myśli wróciły do grobu mej matki. Czy ktoś go odwiedzał? Kwiaty na pewno na mi już dawno wyschły. Nie miałam jak tego sprawdzić. Czułam się jak wyrodna córka, która zapomniała o matce, która wiele dla mnie poświęciła. Przecież ta operacja była dla nas, byśmy mogły dłużej być razem. A to, że los chciał inaczej, nie było niczyją winą. Milczałam przez całą drogę.
U jubilera za to zaskoczyła mnie ilość złota, srebra, kamieni szlachetnych pochowanych w gablotach. Gra świateł tylko bardziej pokazywała, co dany klejnot miał do zaoferowania. Od razu podeszłam do kilku wyrobów pięknie wyeksponowanych. Na błękitnej poduszeczce była bransoletka z motywem kotków. Delikatna kobieca, a zarazem elegancka. Pokazałam ją Yosuke.
- Jak panicz myśli, spodobałaby się ona panience?- spytałam go, dając mu do zrozumienia, że ten prezent akurat, by do niej pasował. Panienka wydawała się być delikatną oraz elegancką dziewczyną. Taki drobiazg by idealnie to oddawał.
- Co za doskonały wybór. To naprawdę wyjątkowa bransoletka. Pasowałaby do panienki idealnie- stwierdził jubiler, uważnie mnie obserwując z tym życzliwym uśmiechem. Na co zmieszałam się tylko jeszcze bardziej. Dodatkowo wyciągał ją z gabloty, bym zapewne mogła ją przymierzyć.
- Nie to nie dla mnie… Ja…- zaczęłam protestować prosząc Yosuke o ratunek. Wolałam, by to brunet wyprowadził jubilera z błędu, dla mnie to było za bardzo stresujące. Wiem, że mógł tak pomyśleć, ale już na pierwszy rzut oka widać, że w ogóle do siebie nie pasowaliśmy. Co nie wiedzieć czemu zakuło jak jakaś niewidzialna drzazga. I nie umiała przestać. Nim zdążyłam cokolwiek dodać, usłyszałam dobrze mi znany głos.
- Tsukiko to ty? Dawno cię nie widziałam- mój wzrok spotkał się z kobietą w średnim wieku w fartuchu i z miotłą w ręce. To była pani Nolan jedna z największych plotkar z mego dawnego miejsca zamieszkania. Nie mogło być gorzej. Pokręciłam lekko głową do Yosuke, że później mu wszystko wyjaśnię.
- Przepraszam pani Nolan, ale trochę się spieszymy- postanowiłam nie wdawać się z nią w konwersację. Kobieta zniknęła na zapleczu, zostawiając nas w spokoju. Przeczuwając, że i tak, nie uniknę plotek na swój temat.
- Spoiler:
- Bransoletka dl Ai
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Szczerość Tsuki była pewnego rodzaju urocza, jednak było mi przykro z powodu losu jaki ją spotkał. Znalała się w patowej sytuacji bez wyjscia, odpracowują dług własnej matki. Z jednej strony zazdrosciłem tego poświęcenia, bo tym samym udowodniła jak cenna jest dla niej rodzicielka. Kenta znając życie uciekłby od honorowego obowiązku. To była ta część dziewczyny, która odróżniała ją od całej reszty, tym samym plusując w moich oczach. Może dlatego jej obecność mi nie wadziła jak pozostałej dwójki.
Z subtelnym uśmiechem poprowadziłem Hanashiro w obranym przeze mnie kierunku, obserwująac kątem oka jak ta patrzy na wystawowe okna i przedmioty w nich zawarte. Nie dziwota. Niektóre z nich przykuwały wzrok. Gdy znalezliśmy się na miejscu, Tsuki od razu zniknęła w gąszczu regałów. Pozostawiajac jej jedną ze stron, sam obszedłem drugą w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Miejsca takie jak to miały wiele do zaoferowania. Sztuką było jednak coś znaleyc. To jak poszukiwania perły o idealnym kształcie w tuzinie innych. Przystanąłem na moment, patrząc na porcelanowe lalki, ktore straszyly swoimi błyszczącymi oczyma. Nie wiedziałem co takiego w nich widziały dziewczęta. Na całe szczęście sama Ai po małej traumie z dziecinstwa omijała te paskudztwa na kilometr.
- Masz racje nic tu po nas. Poszukajmy gdzie indziej - Przytaknąłem, po chwili robiąc wielkie oczy, kiedy Tsuki złapała moją dłon, ciągnąc do wyjscia. Głos utknął w moim gardle. Negatywnie zaczarowany jej zachowaniem, pozwoliłem pociagnac się do wyjścia. Dopiero w promieniach słonca otrzezwiałem, nie wiedzac za abrdzo co o tym myśleć. Nigdy nie przypuszczałbym jej o taka smiałość. Moze towarzystwo Kenty tak działała na ludzi.
- Chodzmy do jubilera - zaproponowałem choc nie miałem zamiaru nic tam kupować dla Ai. Weszliśmy do środka. Niczym cien chodziłem za Tsuki, patrząc na jej wybory. Nie znałem się na tych sprawach, wiec pomoc z jej strony była bardzo pomocna. Nachyliłem sie przy dziewczynie, patrząc na bransoletke, która wpadła jej w oko. Była minimalistyczna i subtelna, ale nadal czegoś w niej brakowało.
- Przymierz, zobaczymy jak lezy -nie miałem zamiaru wyprowadzac z błedu pracownika, bo było to dosyc zabawne. Zwłaszcza zakłopotanie Hanashiro, jednak nagle ktoś przerwał nam sielankową chwile. Czułem sie dziwnie poirytowany tym faktem. Milczałem, dostrzegając jak nieznajoma znika, by po chwili wystawic swoja ciekawska glowe zaz rogu. Doprawdy, wscibskosc ludzi nie zna granic.
Westchnąłem, przymzkajac na moment powieki, aby po chwili je otworzyc z calkiem innym, nowym nastawieniem. Przyleglem do plecow dziewczyny, łapiąc za jej nadgarstek, ktory lekko unioslem ku gorze. Sprzedawca lekko zaklopotyna odwrocil wzrok, a ja przenikliwym spojrzeniem nachylilem sie do Tsuki, aby wyszeptac cos mal oznaczacego, jednak budzacego ciekawosc w podgladaczu.
- Kupimy Ai kocyk, rozowy. Tak postanowilem - to byl dobry plan. Przyjaciolka czesto marzla, wiec taki prezent powinien jej posluzyc na dosc dlugo. Na tym jednak niezaprzestalem. Prostujac sie, zerknalem na lekko zdziwionego mezczyzne, slac mu sympatyczny usmieszek.
- Chcialbym tej mlodej damie kupic prezent. Prosze jej pomoc w wyboze. Cena nie gra roli - oznajmilem, na co ten przytaknal, pytajac, czy naal chce zobaczyc te bransoletke. W ten sposob moglem upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Wscibska kobiete, jak zarowno upominek dla Tsuki za pomoc w szukaniu prezentu dla Ai.
Sprzedawca nie pozostawial suchej nitki na Hanashiro, kolejno pokazujac naszyjniki, pierscionki, bransoletki, czy spinki do wlosow. Jedne mialy ozdobne kamienie, inne zas piekne barwy zlota. Patrzenie jak zmaga sie z wyborem byl doprawdy zabawny. Czulem satysfakcje malej zemsty za zlapanie mnie za dlon i zachowywanie jakbysmy byli... para. Coz, jako sluzka na wiele sobie pozwalala, ale dzis postanowilem przymknac na to oko. Nadal byla tu dopiero dziesiec dni, a powrot, choc czesciowy do starego trybu zycia z pewnoscia przyda sie Tsuki i wplynie na nia pozytywnie. Zwykle bylem obojetny na sluzbe. Elie i Dorotti doskonale o ty wiedzialy. Dla mnie najwazniejsza byla muzyka. Jednak Tsuki sluchala mnie, moich uwag, mojej muzyki. Byla naprawde nia zainteresowana. Pochwaly nie byly puste, a szczere.
Nie trzeba pakowac - oznajmilem, gdy w koncu dziewczyna wybrala prezent. Zaplacilem za podarek, po czym ujalem jej dlon, najdelikatniej jak potrafilem, katem oka sprawdzajac czy kobieta nadal patrzy, a gdy nadal stala w rogu, usmiechnalem sie pod nosem niezauwazalnie.
- Gubi sie w twoim blasku. To jak, idzimy dalej, Moja Droga - nie pozostawiajac na niej suchej nitki i nie puszczajac za trzymana dlon, pociagnalem ja do wyjscia, prowadzac prosto do sklepu z odzieza, gdzie byly rowniez rozmaite koce. Tak jak mowilem, kupilem dla Ai kocyk w pudrowym kolorze, a gdy wyszlismy, rozejrzalem sie po okolicy. Nie mialem ochoty jeszcze wracac.
- Glodna - spytalem, patrzac na jej ciemne oczy. - Czy moze chcesz gdzies pojechac. Widzialem, ze o czyms myslalas. Moze o matce. Tsuki, jestesmy poza rezydencja, jesli chcesz mozemy zajechac. Nie widze w tym nic zlego zapewnilem ja, kierujac nas w strone karocy, ale i miejsca gdzie moglibysmy rownie dobrze zjesc, czy kupic kwiaty, na ktore wczesniej tak zerkala.
Z subtelnym uśmiechem poprowadziłem Hanashiro w obranym przeze mnie kierunku, obserwująac kątem oka jak ta patrzy na wystawowe okna i przedmioty w nich zawarte. Nie dziwota. Niektóre z nich przykuwały wzrok. Gdy znalezliśmy się na miejscu, Tsuki od razu zniknęła w gąszczu regałów. Pozostawiajac jej jedną ze stron, sam obszedłem drugą w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Miejsca takie jak to miały wiele do zaoferowania. Sztuką było jednak coś znaleyc. To jak poszukiwania perły o idealnym kształcie w tuzinie innych. Przystanąłem na moment, patrząc na porcelanowe lalki, ktore straszyly swoimi błyszczącymi oczyma. Nie wiedziałem co takiego w nich widziały dziewczęta. Na całe szczęście sama Ai po małej traumie z dziecinstwa omijała te paskudztwa na kilometr.
- Masz racje nic tu po nas. Poszukajmy gdzie indziej - Przytaknąłem, po chwili robiąc wielkie oczy, kiedy Tsuki złapała moją dłon, ciągnąc do wyjscia. Głos utknął w moim gardle. Negatywnie zaczarowany jej zachowaniem, pozwoliłem pociagnac się do wyjścia. Dopiero w promieniach słonca otrzezwiałem, nie wiedzac za abrdzo co o tym myśleć. Nigdy nie przypuszczałbym jej o taka smiałość. Moze towarzystwo Kenty tak działała na ludzi.
- Chodzmy do jubilera - zaproponowałem choc nie miałem zamiaru nic tam kupować dla Ai. Weszliśmy do środka. Niczym cien chodziłem za Tsuki, patrząc na jej wybory. Nie znałem się na tych sprawach, wiec pomoc z jej strony była bardzo pomocna. Nachyliłem sie przy dziewczynie, patrząc na bransoletke, która wpadła jej w oko. Była minimalistyczna i subtelna, ale nadal czegoś w niej brakowało.
- Przymierz, zobaczymy jak lezy -nie miałem zamiaru wyprowadzac z błedu pracownika, bo było to dosyc zabawne. Zwłaszcza zakłopotanie Hanashiro, jednak nagle ktoś przerwał nam sielankową chwile. Czułem sie dziwnie poirytowany tym faktem. Milczałem, dostrzegając jak nieznajoma znika, by po chwili wystawic swoja ciekawska glowe zaz rogu. Doprawdy, wscibskosc ludzi nie zna granic.
Westchnąłem, przymzkajac na moment powieki, aby po chwili je otworzyc z calkiem innym, nowym nastawieniem. Przyleglem do plecow dziewczyny, łapiąc za jej nadgarstek, ktory lekko unioslem ku gorze. Sprzedawca lekko zaklopotyna odwrocil wzrok, a ja przenikliwym spojrzeniem nachylilem sie do Tsuki, aby wyszeptac cos mal oznaczacego, jednak budzacego ciekawosc w podgladaczu.
- Kupimy Ai kocyk, rozowy. Tak postanowilem - to byl dobry plan. Przyjaciolka czesto marzla, wiec taki prezent powinien jej posluzyc na dosc dlugo. Na tym jednak niezaprzestalem. Prostujac sie, zerknalem na lekko zdziwionego mezczyzne, slac mu sympatyczny usmieszek.
- Chcialbym tej mlodej damie kupic prezent. Prosze jej pomoc w wyboze. Cena nie gra roli - oznajmilem, na co ten przytaknal, pytajac, czy naal chce zobaczyc te bransoletke. W ten sposob moglem upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Wscibska kobiete, jak zarowno upominek dla Tsuki za pomoc w szukaniu prezentu dla Ai.
Sprzedawca nie pozostawial suchej nitki na Hanashiro, kolejno pokazujac naszyjniki, pierscionki, bransoletki, czy spinki do wlosow. Jedne mialy ozdobne kamienie, inne zas piekne barwy zlota. Patrzenie jak zmaga sie z wyborem byl doprawdy zabawny. Czulem satysfakcje malej zemsty za zlapanie mnie za dlon i zachowywanie jakbysmy byli... para. Coz, jako sluzka na wiele sobie pozwalala, ale dzis postanowilem przymknac na to oko. Nadal byla tu dopiero dziesiec dni, a powrot, choc czesciowy do starego trybu zycia z pewnoscia przyda sie Tsuki i wplynie na nia pozytywnie. Zwykle bylem obojetny na sluzbe. Elie i Dorotti doskonale o ty wiedzialy. Dla mnie najwazniejsza byla muzyka. Jednak Tsuki sluchala mnie, moich uwag, mojej muzyki. Byla naprawde nia zainteresowana. Pochwaly nie byly puste, a szczere.
Nie trzeba pakowac - oznajmilem, gdy w koncu dziewczyna wybrala prezent. Zaplacilem za podarek, po czym ujalem jej dlon, najdelikatniej jak potrafilem, katem oka sprawdzajac czy kobieta nadal patrzy, a gdy nadal stala w rogu, usmiechnalem sie pod nosem niezauwazalnie.
- Gubi sie w twoim blasku. To jak, idzimy dalej, Moja Droga - nie pozostawiajac na niej suchej nitki i nie puszczajac za trzymana dlon, pociagnalem ja do wyjscia, prowadzac prosto do sklepu z odzieza, gdzie byly rowniez rozmaite koce. Tak jak mowilem, kupilem dla Ai kocyk w pudrowym kolorze, a gdy wyszlismy, rozejrzalem sie po okolicy. Nie mialem ochoty jeszcze wracac.
- Glodna - spytalem, patrzac na jej ciemne oczy. - Czy moze chcesz gdzies pojechac. Widzialem, ze o czyms myslalas. Moze o matce. Tsuki, jestesmy poza rezydencja, jesli chcesz mozemy zajechac. Nie widze w tym nic zlego zapewnilem ja, kierujac nas w strone karocy, ale i miejsca gdzie moglibysmy rownie dobrze zjesc, czy kupic kwiaty, na ktore wczesniej tak zerkala.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|TSUKIKO HANASHIRO|
Na początku myślałam, że się przesłyszałam, słysząc głos Yosuke, który ewidentnie popierał zamiary jubilera z przymierzeniem bransoletki. Przecież ona nie była dla mnie, poza tym nie czułam się komfortowo w tym momencie. Biżuteria wyglądała na dość drogą, zbyt drogą bym mogła ją choćby tknąć. Z zawstydzenia nie wiedziałam, gdzie oczy podziać, on to zrobił celowo prawda? Wiedział lub przypuszczał jakie to dla mnie stresujące. Nie miałam jednak odwagi jawniej zaprotestować, bo to już by mógł potraktować jako brak szacunku do jego osoby. Co za cholerna niezręczna pułapka tak źle tak wręcz fatalnie. Mimo to zaryzykowałam, robiąc krok w tył, co brunet przewidział, bo moje ciało zderzyło się z jego klatką piersiową, na co wstrzymałam oddech. On stał aż tak blisko? Nasze ciała stykały się ze sobą, co tylko spowodowało uczucie gorąca. Na tym jednak nie poprzestał, łapiąc też mój nadgarstek, jakby chciał mieć pewność, że nie ucieknę od niego. Zaskoczenie tak mnie, sparaliżowało, że nawet ni mogłam się ruszyć. Patrzyłam na niego, kątem oka niepewna co też uczyni. Miałam zdecydowanie za dużo negatywnych skojarzeń przez panicza Kentę. Brunet jednak nie miał złych zamiarów, a tylko wyszeptał pomysł zmiany prezentu. W sumie praktyczny prezent, który może też zabierać wszędzie, jest dobrym pomysłem. Panienka na pewno bardzo go doceni.
- Myślę, że to bardzo dobry pomysł- przyznałam, mówiąc tak cicho, by tylko on mnie usłyszał. I gdy myślałam, że sytuacja z bransoletką poszła w zapomnienie, słowa panicza spowodowały, że grunt prawie usunął mi si spod stóp. On sobie żartował prawda? Przecież to nie jest normalne, by tak wysoko postawiona osoba, kupowała coś z biżuterii w dodatku służącej. Początkowo nie zamierzałam korzystać z tej oferty, nawet jeśli to miał być prezent. Czy on aż tak bardzo lubił łamać wszelkie możliwe reguły? To jego pieniądze i jego sprawa, na co je wydaje, czy powinien tracić je na kogoś tak nieistotnego jak ja? Znowu cholernie trudna sytuacja, w której protest mógłby sprawić przykrość paniczowi. Jak mam się zachować? No jak? Jubiler ponowił więc pytanie, czy chcę obejrzeć tę bransoletkę. Tylko ona nie była aż tak bardzo w moim stylu.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł, nie zasłużyłam na taki prezent. Wolałabym coś skromniejszego w takim wypadku. Ta bransoletka jest zbyt elegancka- przyznałam, nieśmiało spuszczając wzrok na gablotę. Jubiler nie odpuszczał, pokazując mi różnego rodzaju biżuterię. Jednak kolczyków nie nosiłam, łańcuszki w pracy pokojówki były no niepraktyczne. Aż głowa bolała od tak wielu rodzajów błyskotek. Wszystkie były cholernie drogie, za drogie jak dla mnie. Aż w końcu mój wzrok wypatrzył inną bransoletkę, ta była misternie zrobiona z kilku łańcuszków przeplatanych między sobą. Skromna, delikatnie błyszczała, wręcz ledwo widocznie, ale miało to swój urok. Piękno, które nie rzuca się w oczy od razu. Jak już Yosuke zdecydował, bym coś wybrała, to niech będzie ona. Wskazałam ją nieśmiało jubilerowi, ten wyjął ją z gabloty.
- Zdumiewające, nikt nigdy wcześniej jej nie zauważył. Tylko panienka ją dostrzegła. To jedno z moich cennych dzieł. Proszę przymierzyć- wręczył mi ją, założyłam na nadgarstek, zapinając ją. Pasowała idealnie, nie była ani za luźna, ani za ciasna. Była znacznie ładniejsza od tych wszystkich klejnotów w całym sklepie. Czyli prezent już został ostatecznie wybrany. Mimowolnie zarumieniłam się lekko w momencie gdy ujął moją dłoń z bransoletką, jakby chciał się jej przyjrzeć z bliska, ale to nie ona pochłonęła jego uwagę a znów moja osoba. Gdy zapłacił za biżuterię, ciągle trzymając mnie z rękę, wyszliśmy na dwór.
Dopiero teraz zaczęło do mnie docierać, co też się działo chwilę temu.
- Paniczu, czy to było konieczne? Naprawdę nie zasłużyłam sobie niczym na ten prezent. To było bardzo niezręczne. Dodatkowo możemy zostać obiektem plotek- powiedziałam, nie bardzo wiedząc, jak się zachować. Najchętniej zapadłabym się pod ziemię, ale nie było to możliwe. Yosuke wiedział, że jestem skromną dziewczyną nielubiącą zbyt dużego zamieszania wokół siebie.
- Nie rozumiem, dlaczego panicz się tak zachowuje. To jest wbrew wszelkim regułom, przez to czuję się zdezorientowana- dodałam nieśmiało, spoglądając na mężczyznę. Nagle zrobiło się bardzo niezręcznie. Zbyt niezręcznie.
- Przepraszam, chyba za dużo o tym myślę. Lepiej zajmijmy się tym, po co tu przyjechaliśmy. I dziękuję za prezent- dodałam, czując gorąco na policzkach. Prezent dla panienki Ai kupiliśmy dość szybko, wybór nie stanowił dla nas problemu. Zbieraliśmy się do opuszczenia centrum, gdy panicz poruszył temat, przez który zaskoczona aż zatrzymałam się natychmiast. Skąd on wiedział? On umie czytać w myślach czy jak? Znowu poczułam, się tak jakbym myślała tylko o sobie. Niby okazał zrozumienie, mimo to nie miałam prawa niczego wymuszać ani o nic prosić. Kłamać też nie wypadało, nie tak mnie przecież, wychowano. Uczciwość do samego końca, to cechowało moją rodzinę i z tego chciałam być też najbardziej znana. Ponownie mimowolnie zerknęłam na stragan z kwiatami na lilie oraz róże. Białe i piękne tak mistyczne i delikatne. Drgnęłam, by spojrzeć w oczy paniczowi.
- Muszę się przyznać, gdy jak tylko opuściliśmy rezydencję, myślałam o mojej matce. A raczej o tym, w jakim stanie może być jej grób. To było cholernie samolubne z mej strony. Dlatego postanowiłam do niego nie wracać i skupić się na prawdziwym powodzie tej wyprawy do miasta - co tu kryć byłam cholernie związana z moją matką. Nadawała sens memu życiu, a gdy jej zabrakło, moim celem było teraz przetrwanie w tym domu i robieniu wszystkiego jak najlepiej. By nie dawać innym powodów do wytykani mi moich błędów.
- Nie mam prawa wymuszać niczego na paniczu. W sumie to wtedy, gdy przeszkodził nam tamten gryzoń, chciałam o coś zapytać. Jak panicz myśli pani Yamamoto pozwoli mi chociaż raz w miesiącu przyjść na cmentarz do matki? Tylko w sumie na tym by mi zależało- spytałam go w drodze do karety.
Cmentarz był zbyt przygnębiający, nie chciałam psuć naszych dobrych humorów na odwiedzanie takiego miejsca. Liczyłam, że nie raz się tam pojawię, uprzątnę grób, posiedzę chwilę i wrócę do swoich obowiązków.
- Nie jestem za bardzo głodna, ale jak panicz chce, to możemy się gdzieś zatrzymać. Jest jeszcze sporo czasu do posiłku w rezydencji- przyznałam, dając mu wybór czy chce, byśmy wracali, czy też spędzili więcej czasu poza domem.
- Myślę, że to bardzo dobry pomysł- przyznałam, mówiąc tak cicho, by tylko on mnie usłyszał. I gdy myślałam, że sytuacja z bransoletką poszła w zapomnienie, słowa panicza spowodowały, że grunt prawie usunął mi si spod stóp. On sobie żartował prawda? Przecież to nie jest normalne, by tak wysoko postawiona osoba, kupowała coś z biżuterii w dodatku służącej. Początkowo nie zamierzałam korzystać z tej oferty, nawet jeśli to miał być prezent. Czy on aż tak bardzo lubił łamać wszelkie możliwe reguły? To jego pieniądze i jego sprawa, na co je wydaje, czy powinien tracić je na kogoś tak nieistotnego jak ja? Znowu cholernie trudna sytuacja, w której protest mógłby sprawić przykrość paniczowi. Jak mam się zachować? No jak? Jubiler ponowił więc pytanie, czy chcę obejrzeć tę bransoletkę. Tylko ona nie była aż tak bardzo w moim stylu.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł, nie zasłużyłam na taki prezent. Wolałabym coś skromniejszego w takim wypadku. Ta bransoletka jest zbyt elegancka- przyznałam, nieśmiało spuszczając wzrok na gablotę. Jubiler nie odpuszczał, pokazując mi różnego rodzaju biżuterię. Jednak kolczyków nie nosiłam, łańcuszki w pracy pokojówki były no niepraktyczne. Aż głowa bolała od tak wielu rodzajów błyskotek. Wszystkie były cholernie drogie, za drogie jak dla mnie. Aż w końcu mój wzrok wypatrzył inną bransoletkę, ta była misternie zrobiona z kilku łańcuszków przeplatanych między sobą. Skromna, delikatnie błyszczała, wręcz ledwo widocznie, ale miało to swój urok. Piękno, które nie rzuca się w oczy od razu. Jak już Yosuke zdecydował, bym coś wybrała, to niech będzie ona. Wskazałam ją nieśmiało jubilerowi, ten wyjął ją z gabloty.
- Zdumiewające, nikt nigdy wcześniej jej nie zauważył. Tylko panienka ją dostrzegła. To jedno z moich cennych dzieł. Proszę przymierzyć- wręczył mi ją, założyłam na nadgarstek, zapinając ją. Pasowała idealnie, nie była ani za luźna, ani za ciasna. Była znacznie ładniejsza od tych wszystkich klejnotów w całym sklepie. Czyli prezent już został ostatecznie wybrany. Mimowolnie zarumieniłam się lekko w momencie gdy ujął moją dłoń z bransoletką, jakby chciał się jej przyjrzeć z bliska, ale to nie ona pochłonęła jego uwagę a znów moja osoba. Gdy zapłacił za biżuterię, ciągle trzymając mnie z rękę, wyszliśmy na dwór.
Dopiero teraz zaczęło do mnie docierać, co też się działo chwilę temu.
- Paniczu, czy to było konieczne? Naprawdę nie zasłużyłam sobie niczym na ten prezent. To było bardzo niezręczne. Dodatkowo możemy zostać obiektem plotek- powiedziałam, nie bardzo wiedząc, jak się zachować. Najchętniej zapadłabym się pod ziemię, ale nie było to możliwe. Yosuke wiedział, że jestem skromną dziewczyną nielubiącą zbyt dużego zamieszania wokół siebie.
- Nie rozumiem, dlaczego panicz się tak zachowuje. To jest wbrew wszelkim regułom, przez to czuję się zdezorientowana- dodałam nieśmiało, spoglądając na mężczyznę. Nagle zrobiło się bardzo niezręcznie. Zbyt niezręcznie.
- Przepraszam, chyba za dużo o tym myślę. Lepiej zajmijmy się tym, po co tu przyjechaliśmy. I dziękuję za prezent- dodałam, czując gorąco na policzkach. Prezent dla panienki Ai kupiliśmy dość szybko, wybór nie stanowił dla nas problemu. Zbieraliśmy się do opuszczenia centrum, gdy panicz poruszył temat, przez który zaskoczona aż zatrzymałam się natychmiast. Skąd on wiedział? On umie czytać w myślach czy jak? Znowu poczułam, się tak jakbym myślała tylko o sobie. Niby okazał zrozumienie, mimo to nie miałam prawa niczego wymuszać ani o nic prosić. Kłamać też nie wypadało, nie tak mnie przecież, wychowano. Uczciwość do samego końca, to cechowało moją rodzinę i z tego chciałam być też najbardziej znana. Ponownie mimowolnie zerknęłam na stragan z kwiatami na lilie oraz róże. Białe i piękne tak mistyczne i delikatne. Drgnęłam, by spojrzeć w oczy paniczowi.
- Muszę się przyznać, gdy jak tylko opuściliśmy rezydencję, myślałam o mojej matce. A raczej o tym, w jakim stanie może być jej grób. To było cholernie samolubne z mej strony. Dlatego postanowiłam do niego nie wracać i skupić się na prawdziwym powodzie tej wyprawy do miasta - co tu kryć byłam cholernie związana z moją matką. Nadawała sens memu życiu, a gdy jej zabrakło, moim celem było teraz przetrwanie w tym domu i robieniu wszystkiego jak najlepiej. By nie dawać innym powodów do wytykani mi moich błędów.
- Nie mam prawa wymuszać niczego na paniczu. W sumie to wtedy, gdy przeszkodził nam tamten gryzoń, chciałam o coś zapytać. Jak panicz myśli pani Yamamoto pozwoli mi chociaż raz w miesiącu przyjść na cmentarz do matki? Tylko w sumie na tym by mi zależało- spytałam go w drodze do karety.
Cmentarz był zbyt przygnębiający, nie chciałam psuć naszych dobrych humorów na odwiedzanie takiego miejsca. Liczyłam, że nie raz się tam pojawię, uprzątnę grób, posiedzę chwilę i wrócę do swoich obowiązków.
- Nie jestem za bardzo głodna, ale jak panicz chce, to możemy się gdzieś zatrzymać. Jest jeszcze sporo czasu do posiłku w rezydencji- przyznałam, dając mu wybór czy chce, byśmy wracali, czy też spędzili więcej czasu poza domem.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Z jakiegoś powdu czułem dume bijącą z mojej klatki piersiowej, kiedy Tsuki zaczęła wypominać mi moje zachowanie u jubilera. Na tyle mocno rozbawiło mnie to, że uśmiechnąłem się pod nosem, cicho prychając.
- Oczywiście, że było konieczne - choć nie wszystko, bo cała gra aktorska miała całkiem co innego na swym celu. Owszem, znało mnie sporo osób, więc z pewnością plotki szybko się rozniosą, ale to było na rękę również mojej narzeczonej. Nie chciałem, aby to ona była winna, gdy nasz plan ruszy w życie. Może byłem okropny wykorzystując Tsuki, ale częściowo byłem dobrych zamiarów.
- Uznaj to za podziękowanie za pomoc w poszukaniu prezentu dla narzeczonej. Plus - zerknąłem kątem oka na speszoną i zakłopotaną tym wszystkim dziewczynę. - Miałem dobre towarzystwo. Nie myśl nad tym zbyt wiele. Tylko przyprawisz się o migrenę - uśmiechnąłem się znacząco do Hanashiro. Inne pokojówki były bardzo sztywne w mojej obecności. Nienaturalnie idealne, gdy chodziło o obsługę. Wtapiające w tłum, a ich komentarze ni jak mi nie pomagały, gdy chciałem coś wybrać dla Ai. To dlatego byłem wdzęczny Tsuki i chciałem jakoś jej się odpłacić. Za taką bransoletkę nikt mi głowy nie urwie.
Zatrzymałem się lekko zaskoczony, gdy Tsuki zastygła, spoglądając z powrotem na kwiaty zdobiące stragan. Więc jednak trafiłem w sendo sprawy, która ją tyle czasu dręczyła. Westchnąłem cicho pod nosem, chowając dłonie do kieszeni spodni, wysłuchując dziewczyny w ciszy.
- To nie kłopot. Cmentarz i tak jest p odrodze - podrapałem się palcem wskazującym po poliku i znów ruszyliśmy w stronę karocy. - Myślę, że matka nie będzie miała problemu, dopóki będziesz wypełniała swoje obowiązki - zacząłem tłumaczyć, co było iście prawdziwe. Mai zdawała się być srogą kobietą, ale to tylko dlatego, iż dużo wymagała od innych jak od samej siebie. Nie była złą matką. Biło od niej ciepło, choć nie często. Wiedziałem, że nas kocha, ale miała zbyt wiele na głowie. Do tego te tajemnice odnośnie naszych ojców. Coraz bardziej drażnił mnie ten temat, korcił, aby dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat.
Gdy weszliśmy do karocy, rozsiadłem się wygodniej po swojej stronie, spoglądając na maisto zza okienka. Tsuki nie była głodna tak samo jak ja. Westchnąłem, stukając w ściankę za sobą.
- Zabierz nas do filharmonii - rozkazałem, a chwilę później rozbrzmiał głos strzelania lejców oraz kopyt koni. - Skoro oboje nie jesteśmy głodni, pokażę tobie coś ciekawego - uśmiechnąłem się delikatnie, milcząc resztę drogi. Zastanawiałem się, czy Tsuki faktycznie podoła wyzwaniu w rezydencji. Nie była do tego przyzwyczajona, a do tego Kenta... był strasznie upierdliwy.
- Czy Kenta nadal cię męczy? - spytałem bardzo troskliwie - Jeśli będziesz miała kłopoty, daj mi znać. Proszę - zacząłem, a karoca zatrzymała się. Wysiadłem, pomagając zrobić to samo dziewczynie, stawiając ją przed obliczem potężnego budynku z białego kamienia. Dwudrzwiowe drzwi idealnie rpezentowały się na samym środku, ozdobione kolumnami, nad któymi widniały tarasy. Ozdobne krzewy, idealne podcięte w kule rozciągały się wzdłuż chodnika. Poprowadziłem Tsuki do głównego wejścia, stamtąd ruszyliśmy w boczny korytarz, po schodkach na trzecie piętro. Nie mijaliśmy wielu ludzi. Słychać było stłumione dźwięki instrumentów oraz głosów śpiewaków. Pociągnąłem służkę na zaplecze, przywitałem się z ochroniarzem, który dziwnie się do nas uśmiechnął, wręczając ten sam klucz co zwykle, a gdy znaleźliśmy się przy "wrotach" do mojej oazy spokoju, wsunąłem kluczyk do środka, przekręcająć go dwukrotnie aż nie usłyszałem znajomego dźwięku otwieranego zamka.
- Często tu przychodzę, gdy nie mam pomysłu na swoją piosenkę - powiedziałem, otwierając drzwi, a przed oczami dziewczyny pojawił się wąski korytarz usłany czerwonym dywanem. Rozciągał się na boki, gdzie rpowadził kolejno do boksów z siedziskami dla vipów. Poprowadziłem Tsuki do jednego z nich, wskazałem dłonią, aby usiadła na miękkim krześle skąd był idealny widok na scenę gdzie ćwiczono jeden z wielu utworów.
- Myślę, że warto przeżyć to choć raz w swoim życiu
- Oczywiście, że było konieczne - choć nie wszystko, bo cała gra aktorska miała całkiem co innego na swym celu. Owszem, znało mnie sporo osób, więc z pewnością plotki szybko się rozniosą, ale to było na rękę również mojej narzeczonej. Nie chciałem, aby to ona była winna, gdy nasz plan ruszy w życie. Może byłem okropny wykorzystując Tsuki, ale częściowo byłem dobrych zamiarów.
- Uznaj to za podziękowanie za pomoc w poszukaniu prezentu dla narzeczonej. Plus - zerknąłem kątem oka na speszoną i zakłopotaną tym wszystkim dziewczynę. - Miałem dobre towarzystwo. Nie myśl nad tym zbyt wiele. Tylko przyprawisz się o migrenę - uśmiechnąłem się znacząco do Hanashiro. Inne pokojówki były bardzo sztywne w mojej obecności. Nienaturalnie idealne, gdy chodziło o obsługę. Wtapiające w tłum, a ich komentarze ni jak mi nie pomagały, gdy chciałem coś wybrać dla Ai. To dlatego byłem wdzęczny Tsuki i chciałem jakoś jej się odpłacić. Za taką bransoletkę nikt mi głowy nie urwie.
Zatrzymałem się lekko zaskoczony, gdy Tsuki zastygła, spoglądając z powrotem na kwiaty zdobiące stragan. Więc jednak trafiłem w sendo sprawy, która ją tyle czasu dręczyła. Westchnąłem cicho pod nosem, chowając dłonie do kieszeni spodni, wysłuchując dziewczyny w ciszy.
- To nie kłopot. Cmentarz i tak jest p odrodze - podrapałem się palcem wskazującym po poliku i znów ruszyliśmy w stronę karocy. - Myślę, że matka nie będzie miała problemu, dopóki będziesz wypełniała swoje obowiązki - zacząłem tłumaczyć, co było iście prawdziwe. Mai zdawała się być srogą kobietą, ale to tylko dlatego, iż dużo wymagała od innych jak od samej siebie. Nie była złą matką. Biło od niej ciepło, choć nie często. Wiedziałem, że nas kocha, ale miała zbyt wiele na głowie. Do tego te tajemnice odnośnie naszych ojców. Coraz bardziej drażnił mnie ten temat, korcił, aby dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat.
Gdy weszliśmy do karocy, rozsiadłem się wygodniej po swojej stronie, spoglądając na maisto zza okienka. Tsuki nie była głodna tak samo jak ja. Westchnąłem, stukając w ściankę za sobą.
- Zabierz nas do filharmonii - rozkazałem, a chwilę później rozbrzmiał głos strzelania lejców oraz kopyt koni. - Skoro oboje nie jesteśmy głodni, pokażę tobie coś ciekawego - uśmiechnąłem się delikatnie, milcząc resztę drogi. Zastanawiałem się, czy Tsuki faktycznie podoła wyzwaniu w rezydencji. Nie była do tego przyzwyczajona, a do tego Kenta... był strasznie upierdliwy.
- Czy Kenta nadal cię męczy? - spytałem bardzo troskliwie - Jeśli będziesz miała kłopoty, daj mi znać. Proszę - zacząłem, a karoca zatrzymała się. Wysiadłem, pomagając zrobić to samo dziewczynie, stawiając ją przed obliczem potężnego budynku z białego kamienia. Dwudrzwiowe drzwi idealnie rpezentowały się na samym środku, ozdobione kolumnami, nad któymi widniały tarasy. Ozdobne krzewy, idealne podcięte w kule rozciągały się wzdłuż chodnika. Poprowadziłem Tsuki do głównego wejścia, stamtąd ruszyliśmy w boczny korytarz, po schodkach na trzecie piętro. Nie mijaliśmy wielu ludzi. Słychać było stłumione dźwięki instrumentów oraz głosów śpiewaków. Pociągnąłem służkę na zaplecze, przywitałem się z ochroniarzem, który dziwnie się do nas uśmiechnął, wręczając ten sam klucz co zwykle, a gdy znaleźliśmy się przy "wrotach" do mojej oazy spokoju, wsunąłem kluczyk do środka, przekręcająć go dwukrotnie aż nie usłyszałem znajomego dźwięku otwieranego zamka.
- Często tu przychodzę, gdy nie mam pomysłu na swoją piosenkę - powiedziałem, otwierając drzwi, a przed oczami dziewczyny pojawił się wąski korytarz usłany czerwonym dywanem. Rozciągał się na boki, gdzie rpowadził kolejno do boksów z siedziskami dla vipów. Poprowadziłem Tsuki do jednego z nich, wskazałem dłonią, aby usiadła na miękkim krześle skąd był idealny widok na scenę gdzie ćwiczono jeden z wielu utworów.
- Myślę, że warto przeżyć to choć raz w swoim życiu
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|TSUKIKO HANASHIRO|
Nie do końca zgadzałam się z brunetem odnośnie tego co zrobił. Nawet jeśli to było tylko podziękowanie to i tak uważałam, że zbytnio się na mnie wykosztował. Nie poruszyłam już tego tematu, uznając, że i tak będzie bronił swego zdania, a ja nie miałam już argumentów na wyrażenie swej z tego aprobaty. Dotknęłam nieśmiało bransoletki na swym nadgarstku.
- Po prostu nie lubię zwracać na siebie zbyt dużej uwagi. I wątpię bym kiedykolwiek do tego przywykła - powiedziałam, nieśmiało mężczyźnie. W jednym miał rację, od tej całej atmosfery kręciło mi się lekko w głowie. To wszystko tego było zbyt wiele, zupełnie nie pasowałam do tego świata.
Trochę pocieszał mnie fakt, że według Yosuke będę mogła odwiedzać grób mojej matki, czekała mnie tylko rozmowa z panią Yamamoto, by uzyskać potwierdzenie. Ostatnie słowo i tak należało tylko i wyłącznie do niej. Wsiedliśmy do karety, spodziewałam się, że udamy się do rezydencji, tak się jednak nie stało. Cel podróży sprawił, że oczy lekko rozbłysły. Słyszałam o tym miejscu, ale nigdy wcześniej w niej nie byłam. Czułam rosnące podniecenie na samą myśl o tym gdzie jedziemy.
- Uwielbiam muzykę, jednak nigdy nie miałam okazji posłuchać jej na żywo. O grze, nie wspominając. Jedynie panicz mi na to pozwolił, to było naprawdę miłe- przyznałam, przeczesując włosy palcami, byłam z nim bardzo szczera.
Na wspomnienie o Kencie przez moje ciało przeszedł chłodny dreszcz. Nie mogłam przecież powiedzieć o jego ostatnich do mnie słowach. O jego groźbie.
- N-Nic się ostatnio nie wydarzyło. Panicz Kenta na tę chwilę dał mi spokój. Proszę się tym tak nie przejmować- wyszeptałam, nie patrząc na niego.
Kareta zatrzymała się przed potężnym budynkiem z białego kamienia. Przytłaczał mnie swoim wyglądem. Yosuke pomógł mi wysiąść, przyjęłam jego pomoc. Droga do filharmonii była niezwykle zadbana. Wnętrze tego miejsca jak i dźwięki, które dochodziły w niej, sprawiły, że zatrzymywałam się zasłuchana. Czułam się jak dziecko, które doświadcza wielu nowych rzeczy po raz pierwszy w życiu. Trzymałam się blisko niego spotkaliśmy ochroniarza nie zaskoczyło mnie gdy ten po paru słowach wręczył mu klucz Mężczyzna poprowadził mnie do drzwi, które nim otworzył. Za nimi pojawił się wąski korytarz wyłożony czerwonym dywanem. Byłam pod wrażeniem, ile on ma kontaktów i jak wiele wpływów, że może wchodzić do takich wyjątkowych miejsc. Usiadłam na jednym z miękkich siedzisk tuż obok bruneta. Zapatrzona na scenę, gdzie młody pianista grał bardzo delikatną melodię. Co, jakiś czas, przyspieszając rytm. Uśmiechnęłam się lekko do mego towarzysza.
- Aż trudno uwierzyć, że komuś takiemu może brakować pomysłów. Słyszałam wielokrotnie, jak grasz. Te melodie ich nie da się opisać. Trochę zazdroszczę paniczowi talentu- mówiąc to, nie mogłam oderwać wzroku od muzyka na scenie. Oczami wyobraźni widziałam tam Yosuke i to jak grał w rezydencji. Siedzieliśmy tu dłuższy czas, zasłuchani w próby się tu odbywające. Nikt nam nie przeszkadzał, mogliśmy tu siedzieć tak długo jak chcieliśmy.
Zgadzałam się z nim, naprawdę warto było tu przyjechać by móc to zobaczyć i posłuchać. Brzmiało to zupełnie inaczej niż z radia i robiło wspaniałe wrażenie.
Aż żałowałam, że niestety musieliśmy już stąd iść. Czas upłynął zdecydowanie zbyt szybko. Wyszliśmy na korytarz, gdzie Yosuke oddał klucz z powrotem ochroniarzowi. Ten nie przestawał się dziwnie uśmiechać. Wyszliśmy na dwór, słońce było już znacznie niżej, co zwiastowało nadejście późnego popołudnia. Wsiedliśmy z powrotem do karety, zajmując w niej miejsca. Ruszyliśmy w stronę rezydencji. Patrzyłam przez okno, nie przestając się lekko uśmiechać.
- Dziękuję, za tak mile zakończenie wyjścia na miasto. Nie spodziewałam się, czegoś takiego- podziękowałam Yosuke. Po dłuższej chwili znaleźliśmy się na terenie rezydencji. Kareta zatrzymała się i mężczyzna pomógł mi wysiąść.
Poprawiłam ubranie, czując delikatny wiatr na twarzy. Znaleźliśmy się w holu, gdy weszliśmy do środka, nie zastaliśmy tam nikogo. Pora była się rozstać, by uniknąć wszelkich podejrzeń.
- Dziękuję za wszystko. Powinnam iść się przebrać, by wrócić do swoich obowiązków - Skłoniłam się, by odejść, ale w tej właśnie chwili w holu pojawił się młodszy brat mężczyzny. Na nasz widok uśmiechnął się wrednie, nie przestając mnie uważnie obserwować. Obrzucił Yosuke nie kryjąc zadowolenia.
- Cóż za miła niespodzianka, widząc was razem. Doprawdy interesujące- powiedział, nie kryjąc złośliwego uśmiechu. Zamarłam, na jego widok, cofając się dyskretnie w tył.
- Dobrze, że już jesteś Tsuki. Zrób mi kawę i przynieś ją do mego pokoju- wydał mi polecenie, nie mogłam odmówić. Nadal obawiałam się być z nim sam na sam.
- Już się tym zajmę paniczu. Za chwilę ją przyniosę- odpowiedziałam czerwonowłosemu. Na co ten uśmiechał się wymownie w moją stronę.
- Doskonale, więc czekam. Do później braciszku – machnął mu ręką, idąc po schodach do swojej sypialni. Zmieszałam się, czując niepokój rozchodzący się po ciele.
- Muszę iść. Jakby panicz czegoś potrzebował, proszę mnie później zawołać - skłoniłam się, by udać się do kuchni. Tam zastałam Ellie i Dorroti przygotowywały powoli obiad. Były tak zajęte, że wymieniłyśmy tylko lekkie uśmiechy. Nie miałam czasu się nawet przebrać. Jedynie co zrobiłam to zdjęłam kurtkę, i uszykowałam tacę z filiżanką kawy wraz z dzbankiem z mlekiem i cukrem. Przygotowaną kawę zaniosłam do pokoju panicza Kenty.
Czekał na mnie, co tylko dało mi odczuć, że to nie koniec. Odstawiłam tacę z kawą na biurku,.
- Proszę panicza kawa- skłoniłam się lekko.
Już miałam wychodzić, gdy zatrzymał mnie.
Zamykając drzwi, swej sypialni, przez co nie mogłam z niej wyjść. Wykorzystując moje zdezorientowanie, podszedł bliżej, był zdecydowanie zbyt blisko.
Miałam wrażenie, że planował to od dłuższego czasu. Dlaczego nie chciał mi dać spokoju? Jego uśmiech jak i spojrzenie nie wróżyły niczego dobrego
- Po prostu nie lubię zwracać na siebie zbyt dużej uwagi. I wątpię bym kiedykolwiek do tego przywykła - powiedziałam, nieśmiało mężczyźnie. W jednym miał rację, od tej całej atmosfery kręciło mi się lekko w głowie. To wszystko tego było zbyt wiele, zupełnie nie pasowałam do tego świata.
Trochę pocieszał mnie fakt, że według Yosuke będę mogła odwiedzać grób mojej matki, czekała mnie tylko rozmowa z panią Yamamoto, by uzyskać potwierdzenie. Ostatnie słowo i tak należało tylko i wyłącznie do niej. Wsiedliśmy do karety, spodziewałam się, że udamy się do rezydencji, tak się jednak nie stało. Cel podróży sprawił, że oczy lekko rozbłysły. Słyszałam o tym miejscu, ale nigdy wcześniej w niej nie byłam. Czułam rosnące podniecenie na samą myśl o tym gdzie jedziemy.
- Uwielbiam muzykę, jednak nigdy nie miałam okazji posłuchać jej na żywo. O grze, nie wspominając. Jedynie panicz mi na to pozwolił, to było naprawdę miłe- przyznałam, przeczesując włosy palcami, byłam z nim bardzo szczera.
Na wspomnienie o Kencie przez moje ciało przeszedł chłodny dreszcz. Nie mogłam przecież powiedzieć o jego ostatnich do mnie słowach. O jego groźbie.
- N-Nic się ostatnio nie wydarzyło. Panicz Kenta na tę chwilę dał mi spokój. Proszę się tym tak nie przejmować- wyszeptałam, nie patrząc na niego.
Kareta zatrzymała się przed potężnym budynkiem z białego kamienia. Przytłaczał mnie swoim wyglądem. Yosuke pomógł mi wysiąść, przyjęłam jego pomoc. Droga do filharmonii była niezwykle zadbana. Wnętrze tego miejsca jak i dźwięki, które dochodziły w niej, sprawiły, że zatrzymywałam się zasłuchana. Czułam się jak dziecko, które doświadcza wielu nowych rzeczy po raz pierwszy w życiu. Trzymałam się blisko niego spotkaliśmy ochroniarza nie zaskoczyło mnie gdy ten po paru słowach wręczył mu klucz Mężczyzna poprowadził mnie do drzwi, które nim otworzył. Za nimi pojawił się wąski korytarz wyłożony czerwonym dywanem. Byłam pod wrażeniem, ile on ma kontaktów i jak wiele wpływów, że może wchodzić do takich wyjątkowych miejsc. Usiadłam na jednym z miękkich siedzisk tuż obok bruneta. Zapatrzona na scenę, gdzie młody pianista grał bardzo delikatną melodię. Co, jakiś czas, przyspieszając rytm. Uśmiechnęłam się lekko do mego towarzysza.
- Aż trudno uwierzyć, że komuś takiemu może brakować pomysłów. Słyszałam wielokrotnie, jak grasz. Te melodie ich nie da się opisać. Trochę zazdroszczę paniczowi talentu- mówiąc to, nie mogłam oderwać wzroku od muzyka na scenie. Oczami wyobraźni widziałam tam Yosuke i to jak grał w rezydencji. Siedzieliśmy tu dłuższy czas, zasłuchani w próby się tu odbywające. Nikt nam nie przeszkadzał, mogliśmy tu siedzieć tak długo jak chcieliśmy.
Zgadzałam się z nim, naprawdę warto było tu przyjechać by móc to zobaczyć i posłuchać. Brzmiało to zupełnie inaczej niż z radia i robiło wspaniałe wrażenie.
Aż żałowałam, że niestety musieliśmy już stąd iść. Czas upłynął zdecydowanie zbyt szybko. Wyszliśmy na korytarz, gdzie Yosuke oddał klucz z powrotem ochroniarzowi. Ten nie przestawał się dziwnie uśmiechać. Wyszliśmy na dwór, słońce było już znacznie niżej, co zwiastowało nadejście późnego popołudnia. Wsiedliśmy z powrotem do karety, zajmując w niej miejsca. Ruszyliśmy w stronę rezydencji. Patrzyłam przez okno, nie przestając się lekko uśmiechać.
- Dziękuję, za tak mile zakończenie wyjścia na miasto. Nie spodziewałam się, czegoś takiego- podziękowałam Yosuke. Po dłuższej chwili znaleźliśmy się na terenie rezydencji. Kareta zatrzymała się i mężczyzna pomógł mi wysiąść.
Poprawiłam ubranie, czując delikatny wiatr na twarzy. Znaleźliśmy się w holu, gdy weszliśmy do środka, nie zastaliśmy tam nikogo. Pora była się rozstać, by uniknąć wszelkich podejrzeń.
- Dziękuję za wszystko. Powinnam iść się przebrać, by wrócić do swoich obowiązków - Skłoniłam się, by odejść, ale w tej właśnie chwili w holu pojawił się młodszy brat mężczyzny. Na nasz widok uśmiechnął się wrednie, nie przestając mnie uważnie obserwować. Obrzucił Yosuke nie kryjąc zadowolenia.
- Cóż za miła niespodzianka, widząc was razem. Doprawdy interesujące- powiedział, nie kryjąc złośliwego uśmiechu. Zamarłam, na jego widok, cofając się dyskretnie w tył.
- Dobrze, że już jesteś Tsuki. Zrób mi kawę i przynieś ją do mego pokoju- wydał mi polecenie, nie mogłam odmówić. Nadal obawiałam się być z nim sam na sam.
- Już się tym zajmę paniczu. Za chwilę ją przyniosę- odpowiedziałam czerwonowłosemu. Na co ten uśmiechał się wymownie w moją stronę.
- Doskonale, więc czekam. Do później braciszku – machnął mu ręką, idąc po schodach do swojej sypialni. Zmieszałam się, czując niepokój rozchodzący się po ciele.
- Muszę iść. Jakby panicz czegoś potrzebował, proszę mnie później zawołać - skłoniłam się, by udać się do kuchni. Tam zastałam Ellie i Dorroti przygotowywały powoli obiad. Były tak zajęte, że wymieniłyśmy tylko lekkie uśmiechy. Nie miałam czasu się nawet przebrać. Jedynie co zrobiłam to zdjęłam kurtkę, i uszykowałam tacę z filiżanką kawy wraz z dzbankiem z mlekiem i cukrem. Przygotowaną kawę zaniosłam do pokoju panicza Kenty.
Czekał na mnie, co tylko dało mi odczuć, że to nie koniec. Odstawiłam tacę z kawą na biurku,.
- Proszę panicza kawa- skłoniłam się lekko.
Już miałam wychodzić, gdy zatrzymał mnie.
Zamykając drzwi, swej sypialni, przez co nie mogłam z niej wyjść. Wykorzystując moje zdezorientowanie, podszedł bliżej, był zdecydowanie zbyt blisko.
Miałam wrażenie, że planował to od dłuższego czasu. Dlaczego nie chciał mi dać spokoju? Jego uśmiech jak i spojrzenie nie wróżyły niczego dobrego
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Potrafiłem docenić szczerość słuzki, ale z pewnością skromność jaką wykazywała nie była zbytnio ceniona w aktualnych czasach. Choć nie miałem tylu lat doświadczenia co matka, to swoje w życiu widziałem i wiem jakimi krwiożerczymi bestiami potrafiły być kobiety ze szlachty chcące osiągnąć swój cel. Matka należała do ich grupy i świetnie potrafiła opanować niezbędne ku temu sztuczki. Sam fakt jak zaradnie radziła sobie z utrzymaniem porządku w posesji był godzien podziwu. Miała nad wszystkim kontrole, choć Kenta wyłamywał się z tego marginesu, to jednak potrafiła posiąść wokół niego otoczenie zachowując wszystko w sekrecie. Wątpilem, aby nie była świadoma uczynkóe syna. Co jeszcze bardziej mnie niepokoiło. Nie chciałem, aby ktoś tak niewinny jak Tsuki padla jego ofiarą. Jednak czemu aż tak bardzo chciałem ją przed tym uchronić? To pytanie nurtowało mnie każdej nocy przed snem.
Bardzo uspokoiły mnie słowa dziewczyny, gdy powiedziała o Kencie i tym, że aktualnie nic nie robił w jej kierunku. Jednak znając młodszego brata, była to jedynie cisza przed burzą.
Uśmiechnąłem się nieznacznie w kącikach ust, kiedy wspomniała o grze na instrumencie. Nie jeden raz byłem komplementowany, jednak z ust dziewczyny pochwały brzmiały bardziej szczerze. Płynęly od serca i docierały do mnie, jasno oraz wyraźnie. Reszte próby słuchaliśmy w ciszy. Wracając, oddałem kluczyki, zapewniając iż wszystko zostało nienaruszone. Ochroniarz dobrze mnie znał. Od małego wpuszczał mnie na trybuny, widząc moje zamilowanie do muzyki. Jednak dzisiejszy uśmiech na jego twarzy jasno wyrazał jego myśli. W końcu nigdy tutaj nikogo ze sobą nie przyprowadziłem poza Ai.
Wróciliśmy do rezydencji. Tsuki zatrzymała się w holu, dziękując za dzisiejszy dzień. Z uśmiechem na twarzy skinąłem glową, lekko się kłaniając w odpowiedzi na jej gest.
- Mnie również było miło - nie kłamalem. Doprawdy w towarzystwie słuzki czułem się dobrze, ale nic co przyjemne nie mogło trwać długo. Chwile spokoju przerwał widok Kenty, który obwieścił nas swym jakże dobrze znanym uśmieszkiem. Zmarszczyłem brwi, czując rosnący w środku niepokój. Nie odszedłem, czekając aż sytuacja się rozwinie.
- Ciebie również dobrze widzieć. Zwykle o tej porze pomagasz dziewczętom w różnych pracach - powiedziałem dwuznacznie na co ten jedynie prychnął.
- Do zobaczenia na obiedzie - odprowadziłem wzrokiem baciszka, który byl cały w skowronkach, po czym mój wzrok przeszedł na spanikowaną Tsuki. - W razie czego będe w swoim pokoju. I Tsuki - zacząłem, kiedy była już w połowie kroku - W razie potrzeby powolaj się na mnie, że cię wezwałem - dodałem odchodząc z prezentem dla Ai.
Kente rozpierała energia. Czuł jak wszystko buzowało w nim, gdy oczekiwał przybycia sluzki. Mało kiedy tak bardzo jarał się nowym nabytkiem w posiadlości. Być może dlatego, iż dziewczyna zwyczajnie stawiała opór, a może dlatego, iż sam Yosuke wydawał się nią interesować nazbyt bardzo jak przystałi na slużbe. Nie ważne od wyniku, rudzielec miał zamiar spelnić swe dzisiejsze zachcianki, oznaczając Tsuki swoją własnością. W końcu była tylko służącą i nikim więcej. Gdy wyczekiwany gość zawitał w pokoju, Kenta wstał w podskoku z lóżka, rzucając na wygniecioną pościel czytaną książkę i zamknął drzwi na kluczyk, chowając go w kieszeni spodni. Podszedł bliżej, plawiąc się w wymalowanym niepokoju na twarzy Tsuki. Zatrzymując się na przeciw niej, zerknął przez jej ramie, lustrując czy wszystko przyniosła według zaleceń.
- Świetnie. Potrafisz wykonać swoje zadanie - mruknął uwodzicielsko, wolną ręką sięgając po kosmyk jej włosów, którym zaczął się bawić. - Chętnie sprawdze cię też pod innym kątem. Wiesz... służące muszą być bardzo zaradne - w jego głosie słychać było coś niebezpiecznego. W jednej chwili zlapał za garść włosów, tym samym mocno pchając dziewczynę w dół, aby padla na kolana, równając swą twarz z jego kroczem.
- Ostatnio Dorotti nie ma dla mnie czasu. Tak ją absorbujesz swoim brakiem doświadczenia, że czuję się samotny - wydukał z iście niewinnym głosikiem - Dlatego - spojrzał na nią z góry niesłychanie władczo - Jesteś mi winna nieco uwagi - wysapał, przysuwając jej twarz do swojego krocza, gdzie pod warstwą spodni widać było niewielkie, leniwe pulsacje.
- A teraz bierz się za robote, bo moja cierpliwość się kończy - dodał, szczerząc się bestwialsko do Tsuki. - Jeśli odmówisz, albo zaczniesz krzyczeć, to skończysz jak swoja poprzedniczka, aż będziesz blagać o powrót i moją laskawość - dodal z zadowoleniem.
Bardzo uspokoiły mnie słowa dziewczyny, gdy powiedziała o Kencie i tym, że aktualnie nic nie robił w jej kierunku. Jednak znając młodszego brata, była to jedynie cisza przed burzą.
Uśmiechnąłem się nieznacznie w kącikach ust, kiedy wspomniała o grze na instrumencie. Nie jeden raz byłem komplementowany, jednak z ust dziewczyny pochwały brzmiały bardziej szczerze. Płynęly od serca i docierały do mnie, jasno oraz wyraźnie. Reszte próby słuchaliśmy w ciszy. Wracając, oddałem kluczyki, zapewniając iż wszystko zostało nienaruszone. Ochroniarz dobrze mnie znał. Od małego wpuszczał mnie na trybuny, widząc moje zamilowanie do muzyki. Jednak dzisiejszy uśmiech na jego twarzy jasno wyrazał jego myśli. W końcu nigdy tutaj nikogo ze sobą nie przyprowadziłem poza Ai.
Wróciliśmy do rezydencji. Tsuki zatrzymała się w holu, dziękując za dzisiejszy dzień. Z uśmiechem na twarzy skinąłem glową, lekko się kłaniając w odpowiedzi na jej gest.
- Mnie również było miło - nie kłamalem. Doprawdy w towarzystwie słuzki czułem się dobrze, ale nic co przyjemne nie mogło trwać długo. Chwile spokoju przerwał widok Kenty, który obwieścił nas swym jakże dobrze znanym uśmieszkiem. Zmarszczyłem brwi, czując rosnący w środku niepokój. Nie odszedłem, czekając aż sytuacja się rozwinie.
- Ciebie również dobrze widzieć. Zwykle o tej porze pomagasz dziewczętom w różnych pracach - powiedziałem dwuznacznie na co ten jedynie prychnął.
- Do zobaczenia na obiedzie - odprowadziłem wzrokiem baciszka, który byl cały w skowronkach, po czym mój wzrok przeszedł na spanikowaną Tsuki. - W razie czego będe w swoim pokoju. I Tsuki - zacząłem, kiedy była już w połowie kroku - W razie potrzeby powolaj się na mnie, że cię wezwałem - dodałem odchodząc z prezentem dla Ai.
Kente rozpierała energia. Czuł jak wszystko buzowało w nim, gdy oczekiwał przybycia sluzki. Mało kiedy tak bardzo jarał się nowym nabytkiem w posiadlości. Być może dlatego, iż dziewczyna zwyczajnie stawiała opór, a może dlatego, iż sam Yosuke wydawał się nią interesować nazbyt bardzo jak przystałi na slużbe. Nie ważne od wyniku, rudzielec miał zamiar spelnić swe dzisiejsze zachcianki, oznaczając Tsuki swoją własnością. W końcu była tylko służącą i nikim więcej. Gdy wyczekiwany gość zawitał w pokoju, Kenta wstał w podskoku z lóżka, rzucając na wygniecioną pościel czytaną książkę i zamknął drzwi na kluczyk, chowając go w kieszeni spodni. Podszedł bliżej, plawiąc się w wymalowanym niepokoju na twarzy Tsuki. Zatrzymując się na przeciw niej, zerknął przez jej ramie, lustrując czy wszystko przyniosła według zaleceń.
- Świetnie. Potrafisz wykonać swoje zadanie - mruknął uwodzicielsko, wolną ręką sięgając po kosmyk jej włosów, którym zaczął się bawić. - Chętnie sprawdze cię też pod innym kątem. Wiesz... służące muszą być bardzo zaradne - w jego głosie słychać było coś niebezpiecznego. W jednej chwili zlapał za garść włosów, tym samym mocno pchając dziewczynę w dół, aby padla na kolana, równając swą twarz z jego kroczem.
- Ostatnio Dorotti nie ma dla mnie czasu. Tak ją absorbujesz swoim brakiem doświadczenia, że czuję się samotny - wydukał z iście niewinnym głosikiem - Dlatego - spojrzał na nią z góry niesłychanie władczo - Jesteś mi winna nieco uwagi - wysapał, przysuwając jej twarz do swojego krocza, gdzie pod warstwą spodni widać było niewielkie, leniwe pulsacje.
- A teraz bierz się za robote, bo moja cierpliwość się kończy - dodał, szczerząc się bestwialsko do Tsuki. - Jeśli odmówisz, albo zaczniesz krzyczeć, to skończysz jak swoja poprzedniczka, aż będziesz blagać o powrót i moją laskawość - dodal z zadowoleniem.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|TSUKIKO HANASHIRO|
Czy wiedziałam, co może mnie spotkać gdy zostanę z nim sam na sam? Oczywiście, że wiedziałam, pokazał już pierwszego wieczoru, do czego był zdolny. Spanikowana skierowałam wzrok na drzwi… Czy on je właśnie zamknął na klucz? To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że moje szanse na ucieczkę były bliskie zeru. Przez moje ciało przeszedł lodowaty dreszcz, nad którym nie mogłam zapanować. Ten mężczyzna miał w sobie coś odpychającego. Zbyt pewny siebie arogancki myślący, że wszystko, czego chce, dostanie na skinienie palca. Wiedziałam, w jak trudnym jestem położeniu. Dlatego będąc z nim tutaj, zachowałam czujność, choć chłód przenikający moją skórę jak i serce sprawił, że zamarłam w bezruchu, analizując moje szanse na wyjście z tego pokoju. Przez to dopiero po chwili przeniosłam swoje ciemne oczy na twarz panicza. Był tak blisko, że czułam jego oddech na swojej twarzy. Głos mężczyzny, mimo że miał zapewne oczarować, powodował u mnie tylko większy niepokój. To musiało do czegoś zmierzać, czułam to całą sobą. I nie myliłam się, gdy tylko zaczął swoją przemowę, nie mogłam oderwać od niego wzroku. W duchu prosiłam, by kto jednak czegoś chciał od Kenty i musiał otworzyć te przeklęte drzwi. Wstrzymałam nerwowo oddech, kiedy złapał kosmyk moich włosów. Już wcześniej zrobił coś podobnego. Tylko tym razem to był dopiero początek. Co sam potwierdził kolejnymi słowami, które już brzmiały bardziej niepokojąco. Nie miałam jak się odezwać, więc tylko potrząsnęłam głową, by uwolnić się spod jego dotyku. Kenta przeczuwając, co chcę zrobić, złapał mocniej za włosy i pociągnął na dół, zmuszając bym, przed nim padła na kolana. Syknęłam cicho z bólu, byłam pewna, że trochę mi ich wyrwał tym uczynkiem. Moje serce przyspieszyło, napędzając panikę, gdy zorientowałam się, jak blisko moja twarz znajdowała się krocza Kenty, próbowałam się odsunąć, ale nadal mocno mnie trzymał. Czy on naprawdę chciał mnie zmusić bym mu uległa? Na samą myśl o tym było mi słabo. Wiedziałam, że Elllie i Dorotti przeszły przez to samo, ale to nie znaczyło, że i ja musiałam. Czułam się tak cholernie bezsilna. Pamiętałam słowa Yosuke, by w razi czego się na niego powołać, ale nie umiałam wydusić z siebie głosu. Czerwonowłosy nie dał mi nawet odpowiedzieć na jego zarzutu odnośnie Dorotti, bo mocniej przysunął moją twarz do jego przyrodzenia. Naprawdę nie miałam wyjścia? Musiałam to zrobić? Tylko że ja wcześniej nie miałam żadnego kontaktu z mężczyznami. Yosuke sam się tego domyślił, a Kenta wątpię, by go to obchodziło. Był Za bardzo zapatrzony we własne zachcianki.
Oddech mi zdecydowanie przyspieszył, sparzałam na wyraźne wybrzuszenie w jego spodniach. Az tak nie mógł się tego doczekać, by móc się mną zabawić. Dodatkowo jakby przewidując, co może mi wpaść do głowy, zagroził, że jak mu się sprzeciwię, to spotka mnie taki sam los, jak tamtą biedną dziewczynę. Ale Kto wie, czy tak właśnie nie skończę?
- Proszę, ja… jeszcze nigdy… ja nie umiem- wyszeptałam, ledwo przełykając ślinę. Musiałam to powiedzieć, tylko na co liczyłam? Kenta jak czegoś chciał, to raczej to dostawał, więc moje słowa nie zrobiły na nim żadnego wrażenia. To władcze spojrzenie nie zmieniło się ani na chwilę. . Zamiast tego zacisnął, mocniej palce na moich kosmykach ponaglając, do działania. Ledwo powstrzymywałam, drżenie ciała, które i tak pewnie poczuł. Wiedząc, że nic nie zyskam, zmusiłam się, by unieść rękę i umieścić ją na rozporku mężczyzny. Czułam do siebie obrzydzenie, że muszę to robić. Moja dłoń poruszała się niepewnie, przygotowując si do sięgnięcia rozporka u jego spodni. Twarz Kenty powoli ukazywała wyraźną satysfakcję, że osiągnie swój cel. Przez moją głowę przewinęła się jednak zupełnie inna myśl. Klucz był w kieszeni spodni! Może gdy odwrócę uwagę mężczyzny uda mi się go wyjąć? Tak to była dobra i w sumie jedyna opcja. Na wydostanie się z tej chorej sytuacji. Tylko żeby to zrobić, musiałam się zmusić do tego, by go tam dotykać. Nie poznawałam samej siebie. Sięgnęłam do zamka, by zacząć go powoli rozpinać wszystko, by uśpić jego czujność. Dopiero teraz mogłam lepiej zauważyć, jak powoli stawał się pobudzony przez to, co robiłam.
- Moja cierpliwość powoli się wyczerpuje- przypomniał, uważnie mnie obserwując.
Gdy ponownie dotknęłam jego męskości przez materiał, mruknął i zmniejszył ucisk na moich włosach. To była moja jedyna szansa! Udając, że wsuwam dłoń w bieliznę, czerwonowłosego tak naprawdę sięgnęłam do kieszeni spodni po klucz. Udało się! Poczułam, chłodny przedmiot w dłoni zacisnęłam na nim palce. Podniosłam się, ignorując to ile bólu, mi to sprawiło, nadal trzymał trochę moich włosów. Dobiegłam do drzwi, nie przewidziałam tylko jednego, ze Kenta okaże się szybszy, niż sądziłam. Nie zdążyłam wsunąć klucza do zamka, gdy jego silna ręka złapała mnie za ramię, ciągnąc do tyłu. Nie mogłam tu zostać, w panice próbowałam się wyszarpnąć w konsekwencji tego, przejechałam paznokciami, po jego twarzy kalecząc mu policzek, krwawymi rysami. Jednak to nie wystarczyło, nadal mnie nie puszczał ze swojego uścisku. Dlatego też nogą postanowiłam nadepnąć mu jeszcze na stopę, to też nie zadziałało.
- Nie uciekniesz mi. Nie pozwolę ci na to- syknął, dotykając twarzy.
Pchnął mnie tak, że upadłam na podłogę w pobliżu jego łóżka. Czułam ból w ramieniu, uderzyłam o szafkę nocną. Nie mogłam, się podnieść usiadłam, na podłodze czując, że za moją desperację przyjdzie mi zapłacić. Nie miałam dokąd uciec, klucz upadł przy drzwiach, natomiast ja znajdowałam się w pułapce, bo za plecami miałam ten przeklęty mebel, natomiast w moją stronę podchodził wyraźnie wściekły z błyskami satysfakcji w oczach Kenta.
-Paniczu … ja nie mogę… naprawdę - wydusiłam z siebie. Moja odwaga wyparowała w tej chwili i nie miałam złudzeń, że wróci. Próbowałam jeszcze dodać, że panicz Yosuke na mnie czeka, ale nie umiałam kłamać. Nie chciałam, by tak mnie, wykorzystano, a na to się zanosiło. Wątpiłam, by odpuścił zwłaszcza teraz gdy miał nade mną całkowitą kontrolę. Patrzyłam na niego z paniką w oczach, gdy zbliżał się do mnie. Moje obawy chyba właśnie dziś miały się urzeczywistnić. Robiłam wszystko by nie podzielić losu Ellie i Dorroti i wszystko na nic.
Oddech mi zdecydowanie przyspieszył, sparzałam na wyraźne wybrzuszenie w jego spodniach. Az tak nie mógł się tego doczekać, by móc się mną zabawić. Dodatkowo jakby przewidując, co może mi wpaść do głowy, zagroził, że jak mu się sprzeciwię, to spotka mnie taki sam los, jak tamtą biedną dziewczynę. Ale Kto wie, czy tak właśnie nie skończę?
- Proszę, ja… jeszcze nigdy… ja nie umiem- wyszeptałam, ledwo przełykając ślinę. Musiałam to powiedzieć, tylko na co liczyłam? Kenta jak czegoś chciał, to raczej to dostawał, więc moje słowa nie zrobiły na nim żadnego wrażenia. To władcze spojrzenie nie zmieniło się ani na chwilę. . Zamiast tego zacisnął, mocniej palce na moich kosmykach ponaglając, do działania. Ledwo powstrzymywałam, drżenie ciała, które i tak pewnie poczuł. Wiedząc, że nic nie zyskam, zmusiłam się, by unieść rękę i umieścić ją na rozporku mężczyzny. Czułam do siebie obrzydzenie, że muszę to robić. Moja dłoń poruszała się niepewnie, przygotowując si do sięgnięcia rozporka u jego spodni. Twarz Kenty powoli ukazywała wyraźną satysfakcję, że osiągnie swój cel. Przez moją głowę przewinęła się jednak zupełnie inna myśl. Klucz był w kieszeni spodni! Może gdy odwrócę uwagę mężczyzny uda mi się go wyjąć? Tak to była dobra i w sumie jedyna opcja. Na wydostanie się z tej chorej sytuacji. Tylko żeby to zrobić, musiałam się zmusić do tego, by go tam dotykać. Nie poznawałam samej siebie. Sięgnęłam do zamka, by zacząć go powoli rozpinać wszystko, by uśpić jego czujność. Dopiero teraz mogłam lepiej zauważyć, jak powoli stawał się pobudzony przez to, co robiłam.
- Moja cierpliwość powoli się wyczerpuje- przypomniał, uważnie mnie obserwując.
Gdy ponownie dotknęłam jego męskości przez materiał, mruknął i zmniejszył ucisk na moich włosach. To była moja jedyna szansa! Udając, że wsuwam dłoń w bieliznę, czerwonowłosego tak naprawdę sięgnęłam do kieszeni spodni po klucz. Udało się! Poczułam, chłodny przedmiot w dłoni zacisnęłam na nim palce. Podniosłam się, ignorując to ile bólu, mi to sprawiło, nadal trzymał trochę moich włosów. Dobiegłam do drzwi, nie przewidziałam tylko jednego, ze Kenta okaże się szybszy, niż sądziłam. Nie zdążyłam wsunąć klucza do zamka, gdy jego silna ręka złapała mnie za ramię, ciągnąc do tyłu. Nie mogłam tu zostać, w panice próbowałam się wyszarpnąć w konsekwencji tego, przejechałam paznokciami, po jego twarzy kalecząc mu policzek, krwawymi rysami. Jednak to nie wystarczyło, nadal mnie nie puszczał ze swojego uścisku. Dlatego też nogą postanowiłam nadepnąć mu jeszcze na stopę, to też nie zadziałało.
- Nie uciekniesz mi. Nie pozwolę ci na to- syknął, dotykając twarzy.
Pchnął mnie tak, że upadłam na podłogę w pobliżu jego łóżka. Czułam ból w ramieniu, uderzyłam o szafkę nocną. Nie mogłam, się podnieść usiadłam, na podłodze czując, że za moją desperację przyjdzie mi zapłacić. Nie miałam dokąd uciec, klucz upadł przy drzwiach, natomiast ja znajdowałam się w pułapce, bo za plecami miałam ten przeklęty mebel, natomiast w moją stronę podchodził wyraźnie wściekły z błyskami satysfakcji w oczach Kenta.
-Paniczu … ja nie mogę… naprawdę - wydusiłam z siebie. Moja odwaga wyparowała w tej chwili i nie miałam złudzeń, że wróci. Próbowałam jeszcze dodać, że panicz Yosuke na mnie czeka, ale nie umiałam kłamać. Nie chciałam, by tak mnie, wykorzystano, a na to się zanosiło. Wątpiłam, by odpuścił zwłaszcza teraz gdy miał nade mną całkowitą kontrolę. Patrzyłam na niego z paniką w oczach, gdy zbliżał się do mnie. Moje obawy chyba właśnie dziś miały się urzeczywistnić. Robiłam wszystko by nie podzielić losu Ellie i Dorroti i wszystko na nic.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Jeszcze przez chwilę Kenta myślał nad byciem delikatnym dla Tsuki. W końcu do każdej swojej kochanki, a raczej ladacznicy podchodził z pewnego rodzaju troską. Nawet jeśli służki nir chciały być dotykane czy wykorzystywane, a mimo to oddawały się, to był dla nich delikatny. Choć mało kiedy któraś odpierała jego zaloty. To do Tsuki był wyjątkowo natarczywy. Może powodem był fakt, iż ta go zbywała i nie reagowała na zaloty. Kenta w każdym bądź razie nie lubią być odtrącany i ignorowany.
Zdecydowanie miał dobre myśli, ale te szybko zniknęły, kiedy dziewczyna postanowiła pójść na przekór jego pragnieniom. Poirytowany pchnął ją, a ta wylądowała na ziemi, obijając się o szafkę nocną. Twarz krótkowłosego rzepelniala wściekłość. Miał ochotę wylądować swą lustrację. Pokazać jak bardzo powinna pożałować swojego uczynku. W końcu była tu nikim! Zwykłą służącą! Kto by się martwił o kogoś takiego? Matka? Dawno gryzła ziemię! A może pani domu? Ona również nie przepadała za nią z powodu zamieszania jakie ostatnio wywołała.
Niebezpieczny uśmieszek zalągł się w kącikach ust Kenty. Zrobił kilka kroków w przód, aby zbliżyć się bardziej do swej sarenki z strachem w oczach i sięgnął po nią ręką. Ignorował całkowicie jej szarpanie. Pchnął Tsuki na swoje łóżko, a jej ciało delikatnie podskoczyło wypychane przez sprężyny w materacu.
- Trzeba było robić co mówię. Może ty nie możesz, ale ja już tak - spojrzał na nią z góry z niebezpiecznym błyskiem w oczach, ciągnąc za kołnierzyk stroju pokojówki. Guziki szybko pękły, spadając na podłogę i turlając pod meble w pokoju. Kenta wyszczerzyl zęby, łapiąc w dłoń pierś Tsuki, gdy druga podtrzymywał jej oba nadgarstki. Szybko znalazł się między jej nogami, aby czasem nie wpadła na głupi pomysł kopnięcia go w krocze. Nachylił się nad nią, koniuszkiem języka jadąc od odsłoniętego obojczyka w górę aż do skroni. Nadla kreśląc mokry ślad wpil się w jej usta, siłą rozpychając język w wnętrzu. Z zadowolonym pomrukiem ścisnął mocniej pierś, gubiąc dłoń pod kolejną warstwą ubrań dziewczyny.
- Czyli będę twoim pierwszym, hm? - spytał zadziornie, rozpinając spodnie. Zaczął podwijać falbany stroju Tsuki, a gdy już chciał dobrać się do majtek, ta jakimś cudem wywinęła się, uderzając go w brzuch. Kenta syknął, ale nie puscil jej. Na domiar złego obrócił ją na brzuch, związując nadgarstki swoim krawatem, aby na spokojnie moc rozkoszować się wypiętym tyłkiem. Wyciągnął swojego penisa, jeżdżąc nim między jej pośladkami, czujac jak coraz mocniej jest napalony, aby w końcu poczuć to upragnione ciepło.
W tym czasie Yosuke skończył grać swą piosenkę. Przymknął klawisze, zwracając uwagę na drzwi do pokoju. Jego myśli cały czas krążyły wokół Tsuki.
- Długo jej nie ma - pomyślał głośno bardzo zaniepokojony. Cóż, nie mógł spodziewać się niczego dobrego, gdy chodziło tu o Kente. Chciał sprawdzić. Wstał nawet i skierował do wyjścia, ale w progu napotkał swą matkę, która chciała z nim porozmawiać. Nie mógł jej odmówić.
Zdecydowanie miał dobre myśli, ale te szybko zniknęły, kiedy dziewczyna postanowiła pójść na przekór jego pragnieniom. Poirytowany pchnął ją, a ta wylądowała na ziemi, obijając się o szafkę nocną. Twarz krótkowłosego rzepelniala wściekłość. Miał ochotę wylądować swą lustrację. Pokazać jak bardzo powinna pożałować swojego uczynku. W końcu była tu nikim! Zwykłą służącą! Kto by się martwił o kogoś takiego? Matka? Dawno gryzła ziemię! A może pani domu? Ona również nie przepadała za nią z powodu zamieszania jakie ostatnio wywołała.
Niebezpieczny uśmieszek zalągł się w kącikach ust Kenty. Zrobił kilka kroków w przód, aby zbliżyć się bardziej do swej sarenki z strachem w oczach i sięgnął po nią ręką. Ignorował całkowicie jej szarpanie. Pchnął Tsuki na swoje łóżko, a jej ciało delikatnie podskoczyło wypychane przez sprężyny w materacu.
- Trzeba było robić co mówię. Może ty nie możesz, ale ja już tak - spojrzał na nią z góry z niebezpiecznym błyskiem w oczach, ciągnąc za kołnierzyk stroju pokojówki. Guziki szybko pękły, spadając na podłogę i turlając pod meble w pokoju. Kenta wyszczerzyl zęby, łapiąc w dłoń pierś Tsuki, gdy druga podtrzymywał jej oba nadgarstki. Szybko znalazł się między jej nogami, aby czasem nie wpadła na głupi pomysł kopnięcia go w krocze. Nachylił się nad nią, koniuszkiem języka jadąc od odsłoniętego obojczyka w górę aż do skroni. Nadla kreśląc mokry ślad wpil się w jej usta, siłą rozpychając język w wnętrzu. Z zadowolonym pomrukiem ścisnął mocniej pierś, gubiąc dłoń pod kolejną warstwą ubrań dziewczyny.
- Czyli będę twoim pierwszym, hm? - spytał zadziornie, rozpinając spodnie. Zaczął podwijać falbany stroju Tsuki, a gdy już chciał dobrać się do majtek, ta jakimś cudem wywinęła się, uderzając go w brzuch. Kenta syknął, ale nie puscil jej. Na domiar złego obrócił ją na brzuch, związując nadgarstki swoim krawatem, aby na spokojnie moc rozkoszować się wypiętym tyłkiem. Wyciągnął swojego penisa, jeżdżąc nim między jej pośladkami, czujac jak coraz mocniej jest napalony, aby w końcu poczuć to upragnione ciepło.
W tym czasie Yosuke skończył grać swą piosenkę. Przymknął klawisze, zwracając uwagę na drzwi do pokoju. Jego myśli cały czas krążyły wokół Tsuki.
- Długo jej nie ma - pomyślał głośno bardzo zaniepokojony. Cóż, nie mógł spodziewać się niczego dobrego, gdy chodziło tu o Kente. Chciał sprawdzić. Wstał nawet i skierował do wyjścia, ale w progu napotkał swą matkę, która chciała z nim porozmawiać. Nie mógł jej odmówić.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|TSUKIKO HANASHIRO|
Nie chciałam mu się oddawać, nie miałam zamiaru zgadzać się na to, by mój pierwszy raz wyglądał w taki sposób. Czułam panikę, widząc jak, sam się rozbiera, jego słowa potwierdziły to, co przeczuwałam, on naprawdę planował mnie teraz zgwałcić. Nie wystarczyło mu to, że zmusił mnie do pocałunku, podczas którego tylko cudem nie ugryzłam go w język. Oraz to, że miał czelność dotykać mego ciała. Nie wystarczyło nawet, to, że zniszczył mój strój, by się do mnie dobrać. Chciał więcej, pokazać kto tu rządzi. Nie mogłam na to pozwolić, wykorzystując to, że chciał zająć się, moją dolną bielizną kopnęłam go w brzuch, próbując się uwolnić. Zapomniałam tylko o jednym, że był znacznie silniejszy ode mnie, co też od razu wykorzystał. Przewrócił mnie na brzuch i bym nie mogła bardziej protestować, związał moje ręce krawatem. Nim zdążyłam zareagować, zdjął ze mnie resztę podniszczonego stroju tak jak i bielizny.
- N-Nie ja…- wyszeptałam, dobrze wiedząc, że to i tak nic nie da. Walka z nim nie miała sensu, czułam się bezsilna uwięziona i zdana na to co, dla mnie zaplanował. Przez moje ciało cały czas przechodziły zimne jeśli nie lodowate dreszcze. To, co nastąpiło po chwili, było początkiem tego, co miało się wydarzyć. Nie mogłam się ruszyć, czując, jak jego penis ociera się coraz szybciej o mój tyłek. Najwyraźniej sprawiało mu to przyjemność, a we mnie pobudziło tylko próbę protestu. Zdecydowałam się więc uciec, od niego wsuwając się bardziej na łóżko. Jednak wtedy Kenta położył stanowczo dłoń na moich plecach. Udaremniając tym, moje, zamiary. Wstrzymałam nerwowo oddech.
- Nie ruszaj się, chyba że chcesz, by to bardziej bolało- ostrzegł mnie swoim niebezpiecznym tonem. Wiedziałam, co to może oznaczało i co teraz się stanie. Cholernie się tego bałam, moje ciało też jawnie na to protestowało.
Kenta był już tak podniecony, że najwyraźniej nie mógł się doczekać, aż zaspokoi swoje żądze. Zrobiłam, co mogłam, by temu zapobiec i wszystko na nic. Drgnęłam nerwowo w momencie, gdy jego męskość dotykała coraz częściej mego wrażliwego wejścia. Rozkoszował się tą chwilą, już widziałam ten uśmiech triumfu na jego twarzy. Bo osiągnie to, czego właśnie chciał, a przed czym się opierałam.
- Pamiętaj, krzykniesz, lub się sprzeciwisz, to będzie znacznie gorzej- mruknął pewny swego.
- J-Ja nie chcę, proszę, przestań- ostatni raz odważyłam się przekonać Kentę do tego by nie odbierał mi dziewictwa. Nie chciałam, by on mnie wykorzystał. Mężczyzna jednak zignorował moje słowa, tylko zaśmiał się z satysfakcją. Nie czekając dłużej, jego penis zaczął wchodzić we mnie. Na początku nie poczułam nic poza lekkim rozpychaniem ścian mego wnętrza. Niestety nie trwało to długo, bo gdy wszedł głębiej, napotkał opór, który pokonał kolejnym mocniejszym pchnięciem. Pościel, do której miałam przyciśniętą twarz, zdusiła mój krzyk. To bardzo bolało, czułam, jak w kącikach mych oczu gromadzą się łzy bólu i upokorzenia. Jego ruchy nie zwolniły. Próbowałam jakoś uwolnić ręce, ale węzeł był za mocny.
- Tak dobrze- mruknął, odczuwając podniecenie. Podczas gdy u mnie wywoływał tylko obrzydzenie za to co uczynił. Kenta najwyraźniej chcąc rozkoszować się moim cierpieniem, przewrócił z powrotem na plecy, by spojrzeć mi w oczy.
- Proszę, już dość… to bardzo boli- nie mogłam się wyrwać. Ból był nie do zniesienia.
- Przestać? Niby dlaczego miałbym przestać? Ty też nie słuchałaś tego co mówiłem. To dopiero początek- mówiąc to, uśmiechnął się złowieszczo. Po czym pochylił się i jego twarz zawisła nad moją, zmuszając do kolejnego pocałunku. Zapewne by zagłuszyć mój ewentualny krzyk. Tan mężczyzna był prawdziwym potworem.
- N-Nie ja…- wyszeptałam, dobrze wiedząc, że to i tak nic nie da. Walka z nim nie miała sensu, czułam się bezsilna uwięziona i zdana na to co, dla mnie zaplanował. Przez moje ciało cały czas przechodziły zimne jeśli nie lodowate dreszcze. To, co nastąpiło po chwili, było początkiem tego, co miało się wydarzyć. Nie mogłam się ruszyć, czując, jak jego penis ociera się coraz szybciej o mój tyłek. Najwyraźniej sprawiało mu to przyjemność, a we mnie pobudziło tylko próbę protestu. Zdecydowałam się więc uciec, od niego wsuwając się bardziej na łóżko. Jednak wtedy Kenta położył stanowczo dłoń na moich plecach. Udaremniając tym, moje, zamiary. Wstrzymałam nerwowo oddech.
- Nie ruszaj się, chyba że chcesz, by to bardziej bolało- ostrzegł mnie swoim niebezpiecznym tonem. Wiedziałam, co to może oznaczało i co teraz się stanie. Cholernie się tego bałam, moje ciało też jawnie na to protestowało.
Kenta był już tak podniecony, że najwyraźniej nie mógł się doczekać, aż zaspokoi swoje żądze. Zrobiłam, co mogłam, by temu zapobiec i wszystko na nic. Drgnęłam nerwowo w momencie, gdy jego męskość dotykała coraz częściej mego wrażliwego wejścia. Rozkoszował się tą chwilą, już widziałam ten uśmiech triumfu na jego twarzy. Bo osiągnie to, czego właśnie chciał, a przed czym się opierałam.
- Pamiętaj, krzykniesz, lub się sprzeciwisz, to będzie znacznie gorzej- mruknął pewny swego.
- J-Ja nie chcę, proszę, przestań- ostatni raz odważyłam się przekonać Kentę do tego by nie odbierał mi dziewictwa. Nie chciałam, by on mnie wykorzystał. Mężczyzna jednak zignorował moje słowa, tylko zaśmiał się z satysfakcją. Nie czekając dłużej, jego penis zaczął wchodzić we mnie. Na początku nie poczułam nic poza lekkim rozpychaniem ścian mego wnętrza. Niestety nie trwało to długo, bo gdy wszedł głębiej, napotkał opór, który pokonał kolejnym mocniejszym pchnięciem. Pościel, do której miałam przyciśniętą twarz, zdusiła mój krzyk. To bardzo bolało, czułam, jak w kącikach mych oczu gromadzą się łzy bólu i upokorzenia. Jego ruchy nie zwolniły. Próbowałam jakoś uwolnić ręce, ale węzeł był za mocny.
- Tak dobrze- mruknął, odczuwając podniecenie. Podczas gdy u mnie wywoływał tylko obrzydzenie za to co uczynił. Kenta najwyraźniej chcąc rozkoszować się moim cierpieniem, przewrócił z powrotem na plecy, by spojrzeć mi w oczy.
- Proszę, już dość… to bardzo boli- nie mogłam się wyrwać. Ból był nie do zniesienia.
- Przestać? Niby dlaczego miałbym przestać? Ty też nie słuchałaś tego co mówiłem. To dopiero początek- mówiąc to, uśmiechnął się złowieszczo. Po czym pochylił się i jego twarz zawisła nad moją, zmuszając do kolejnego pocałunku. Zapewne by zagłuszyć mój ewentualny krzyk. Tan mężczyzna był prawdziwym potworem.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Sapnął, gdy poczuł jak ciepło ogarnia go zewsząd i w końcu spełnił tak długo wyczekiwane pragnienie znalezienia się w środku Tsuki. Nie miał zielonego pojęcia co sprawiło, że tak zachłannie tego pragnął, na tyle mocno, aby dosłownie zgwałcić służącą. Od zawsze miał słabość do kobiet, ale Hanahiro wzbudzała w nim najgorsze żądze. Z każdym ruchem bioder coraz lepiej rozumiał to ogarniające go uczucie, któremu w pełni się oddawał, a sprzeciw dziewczyny jedynie bardziej wzniecał w nim ogień. Mocniej ścisnął dłonie na jej biodrach, pośladkach robiąć się coraz brutalniejszym. Pragnął, aby ta pochłaniała tą całą zgromadzoną flustrację. Irytację, gdy widział służącą u boku swojego braciszka. Tak idealnego dla wszystkich! Jak on go nienawidził! Zawsze stał w jego cieniu, ale teraz... miał coś przed nim. Nawet jeśli nie był pewien w stu procentach czy Tsuki mu wpadła w oko. Sam fakt, iż się nią interesował bardziej niż normalnie powodował, że chciał być pierwszym. I był! Dosłownie jak i w przenośni. Ignorował stróżkę krwi. Słodki, metalowy zapach sięgał jego nozdrzy, ale nie przestawał. Nie interesowało go to, czy dziewczynie było miło. Chciał zadowolić jedynie siebie samego.
- Nie myśl, że ci odpuszczę - sapnął, gdy długowłosa leżała już na plecach. Lustrował ją, wchodząc do końca, nie zwalniając ruchów bioder. Łaknął niemiłosiernie strachu wypisanego w jej oczach, zduszanych w gardle krzyków oraz jęków. Wyprostował się, łapiąc za jej biodra i rozchylił nogi, czując jak w pełni wchodzi cały. Jęknął, zaciskając zęby, aż te zazgrzytały. Pot zaczął skraplać się na jego ciele. Ustami zaczął sunąć po nagiej nodze, podgryzając ją i pozostawiając ślady. Dłonią złapał za szyję, ściskając ją delikatnie, sunąc nią później w dół. Zatrzymując dopiero na podbrzuszu. Uśmiechnął się szeroko, czując przyjemny skurcz.
- Jesteś taka ciasna - delikatnie zwolnił, pochylając się nad nią. Czuł jak przyjemność zaczyna ściskać jego żołądek, a jego męskość coraz mocniej twardnieje. Wiedział, że nie wytrzyma długo. - Spokojnie, nie dojdę w tobie - zapewnił, usadawiając się wygodniej i chwycił za biodra z całej siły, przyspieszając do granic możliwości. Krzyki Tsuki były jedynie paliwem dolewanym do ognia. W końcu wyszedł z niej, łapiąc w dłoń penisa i poruszając ręką wytrysnął na jej brzuch z zadowoleniem. Odchylił głowę do tyłu, czując jak opada z sił. Stęknął kilka razy, spoglądając zwycięsko na wykończoną dziewczynę i nagle usłyszał szelest za drzwimi. Zerknął na wejście przez ramię, widząc jak cień pod drzwiami przesuwa się by zaraz zniknąć. Ciekaw był, kto ich podglądał, ale teraz miał inny interes.
Służka szła szybkim krokiem z wyprasowaną pościelą w rękach prosto do pralni gdzie zaskoczona Dorrotii spoglądała na przyjaciółkę.
- Miałaś wymeinić pościel w pokoju Kenty, a nie wrócić z nią z powrotem - odezwała się, widząc jak dziewczyna kuca roztrzęsiona. - Co się stało? - spytała, czując co tak naprawdę mogło się stać.
- Kenta... - wydukała - Dorwał Tsuki - dodała z drżącym głosem chowając się w ramionach dziewczyny.
- Nikomu nie mów inaczej będziemy miały problemy - uspokajała długowłosą.
W tym czasie Yosuke siedział w salonie z matką na wygodnych kanapach, pokazując prezent dla narzeczonej i omawiając ewentualne spotkanie w jej włościach, aby porozmawiać z rodzicami dziewczyny. W końcu nie tylko ona powinna przyjeżdżać do niego.
- Nie myśl, że ci odpuszczę - sapnął, gdy długowłosa leżała już na plecach. Lustrował ją, wchodząc do końca, nie zwalniając ruchów bioder. Łaknął niemiłosiernie strachu wypisanego w jej oczach, zduszanych w gardle krzyków oraz jęków. Wyprostował się, łapiąc za jej biodra i rozchylił nogi, czując jak w pełni wchodzi cały. Jęknął, zaciskając zęby, aż te zazgrzytały. Pot zaczął skraplać się na jego ciele. Ustami zaczął sunąć po nagiej nodze, podgryzając ją i pozostawiając ślady. Dłonią złapał za szyję, ściskając ją delikatnie, sunąc nią później w dół. Zatrzymując dopiero na podbrzuszu. Uśmiechnął się szeroko, czując przyjemny skurcz.
- Jesteś taka ciasna - delikatnie zwolnił, pochylając się nad nią. Czuł jak przyjemność zaczyna ściskać jego żołądek, a jego męskość coraz mocniej twardnieje. Wiedział, że nie wytrzyma długo. - Spokojnie, nie dojdę w tobie - zapewnił, usadawiając się wygodniej i chwycił za biodra z całej siły, przyspieszając do granic możliwości. Krzyki Tsuki były jedynie paliwem dolewanym do ognia. W końcu wyszedł z niej, łapiąc w dłoń penisa i poruszając ręką wytrysnął na jej brzuch z zadowoleniem. Odchylił głowę do tyłu, czując jak opada z sił. Stęknął kilka razy, spoglądając zwycięsko na wykończoną dziewczynę i nagle usłyszał szelest za drzwimi. Zerknął na wejście przez ramię, widząc jak cień pod drzwiami przesuwa się by zaraz zniknąć. Ciekaw był, kto ich podglądał, ale teraz miał inny interes.
Służka szła szybkim krokiem z wyprasowaną pościelą w rękach prosto do pralni gdzie zaskoczona Dorrotii spoglądała na przyjaciółkę.
- Miałaś wymeinić pościel w pokoju Kenty, a nie wrócić z nią z powrotem - odezwała się, widząc jak dziewczyna kuca roztrzęsiona. - Co się stało? - spytała, czując co tak naprawdę mogło się stać.
- Kenta... - wydukała - Dorwał Tsuki - dodała z drżącym głosem chowając się w ramionach dziewczyny.
- Nikomu nie mów inaczej będziemy miały problemy - uspokajała długowłosą.
W tym czasie Yosuke siedział w salonie z matką na wygodnych kanapach, pokazując prezent dla narzeczonej i omawiając ewentualne spotkanie w jej włościach, aby porozmawiać z rodzicami dziewczyny. W końcu nie tylko ona powinna przyjeżdżać do niego.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|TSUKIKO HANASHIRO|
Już się nie broniłam, nie miałam na to siły. Jedyne, na co mogłam sobie pozwolić , to krzyk lub łzy wydobywające się z mych oczu. Z każdym jego szybszym ruchem we mnie czułam się coraz bardziej wyczerpana. Nie rozumiałam, jak można czuć satysfakcję i przyjemność z krzywdzenia drugiej osoby? Nadal nie wierzyłam, że dzieje się to naprawdę, choć krew wypływająca z mego ciała jak i ból nie mogły być zmyślone. Dotyk Kenty tak zimny i nieprzyjemny też nie mógł być wytworem mojej wyobraźni. Bo zawsze moje odczucia co do niego były takie same, jak w tym właśnie momencie. Z moich ust nie wydobył się już ani jeden protest, i tak nie miał on już najmniejszego sensu. Zamiast tego zaczęło mi się robić słabo, byłam coraz bardziej wykończona. Nie wiedziałam, czy to przez to, że próbowałam się wcześniej bronić, czy to przez to, że to był mój pierwszy raz i moje ciało nie było zwyczajnie na to przygotowane. Poza tym Kenta nadal nie był zaspokojony, dalej się mną zabawiając. Nie wiem, ile to jeszcze trwało, może z piętnaście minut może pół godziny. Kiedy w końcu wyszedł ze mnie, by skończyć na moim brzuchu. O tyle dobrze, że nie gdzie indziej. Mój oddech był bardzo przyspieszony. Czułam, że jakbym teraz miała wstać, na pewno bym się przewróciła. Patrzyłam na Kentę zamglonym od łez wzrokiem, nie miałam ich nawet jak wytrzeć. Serce wybijało bardzo szybki rytm, nad którym nie mogłam zapanować. Liczyłam, że skoro dostał to czego chciał to teraz da mi spokój. Skoro posunął się do gwałtu, by to osiągnąć, nie mogłam mieć o nim innego zdania niż jak o bezlitosnym potworze. Żałowałam, że gdy mogłam się ratować, strach tak mnie, sparaliżował, że imię Yosuke nie wydobyło się z mych ust. Teraz było już za późno. Przełknęłam kilka razy ślinę, bo od krzyków czułam suchość w gardle. Wszystko zaczęło się uspokajać poza bólem w dolnej partii mego ciała.
- Jeśli to już koniec… może mnie panicz rozwiązać?- spytałam, go cicho ledwo panując nad głosem. Nadal miałam związane ręce przez to i przez wyczerpanie nie mogłam się podnieść. Kenta przysunął się do mnie, uważnie obserwując. Oznaki podniecenia z jego twarzy już stopniowo znikały.
- Na dzisiaj owszem to koniec- potwierdził, łapiąc za moje ręce i rozwiązując swój krawat. Dopiero teraz poczułam, jak bardzo miałam je odrętwiałe. Podniosłam się, siadając na łóżku. Musiałam stąd wyjść i to jak najszybciej, wiedziałam, że o tym nie zapomnę, to było niemożliwe, skoro będę widzieć codziennie jego twarz. Ale nie mogłam też dać się zupełnie załamać. Spojrzałam na podłogę, na zniszczony strój jak stąd tak wyjdę? A jak natknę się na panią Yamamoto? Nie miałam wyjścia, poza tym czekały na mnie inne obowiązki. Tak spychałam to, że zostałam zgwałcona, by zająć myśli czymś innym. Kenta zaczął zbierać moje rzeczy z podłogi, by rzucić je obok mnie na pościel. To mnie na tyle otrzeźwiło, że już odzyskałam głos.
- Muszę już iść … obowiązki na mnie czekają - przyznałam cicho, próbując się ubrać tak szybko jak tylko mogłam. Strój pokojówki był tak rozerwany, że nie nadawał się do niczego. Wolałam jednak go założyć niż wyjść w samej bieliźnie. Osłoniłam bardzo odkryte miejsce na swym biuście ręką.
- Możesz odejść, ale pamiętaj ani słowa o tym co tu się wydarzyło- zagroził mi z tym swoim złośliwym uśmiechem. Nie musiał mi mówić, jaki byłby tego finał. Musiałam, milczeć nie miałam wyjścia.
- T-Tak zrozumiałam - po czym podniosłam się z łóżka, plus był taki, że mimo wcześniejszego wyczerpania. Miałam dłuższą chwilę, by po wszystkim dojść do siebie. Dlatego, też nie upadłam na podłogę gdy wstałam na nogi. Kenta zarzucił na siebie ubranie, by wziąć klucz i otworzyć drzwi. Kolejne parę kroków było już znacznie łatwiejszych. Po chwili opuściłam jego pokój, na korytarzu nikogo nie zastałam. Udałam się do jedynego miejsca, które teraz przyszło mi do głowy. Czyli do łazienki musiałam z siebie zmyć wszystko, czego doświadczyłam tak niedawno temu. W tej przydzielonej dla służby zrzuciłam z siebie ubranie, odkręciłam wodę i weszłam pod prysznic. Mimo bólu i upokorzenia musiałam udawać, że wszystko jest w porządku. Długo mi zajęło ogarnianie się, bo znowu myśli wracały do tego co zrobił Kenta. Po kolejnych kilkunastu minutach, gdy uspokoiłam oddech, wyszłam spod strumienia gorącej wody, by ubrać z powrotem strój pokojówki. Drogę do pokoju pamiętałam jakby przez mgłę. Po prostu weszłam, do niego podeszłam, do szafy zrzucając to ubranie, które na sobie miałam, by założyć zwykłą bluzkę i spódnicę. Jednak zamiast wyjść z pokoju skuliłam się na łóżku, nie dałam rady, na tę chwilę nie byłam w stanie stawić czoła rzeczywistości.
- Jeśli to już koniec… może mnie panicz rozwiązać?- spytałam, go cicho ledwo panując nad głosem. Nadal miałam związane ręce przez to i przez wyczerpanie nie mogłam się podnieść. Kenta przysunął się do mnie, uważnie obserwując. Oznaki podniecenia z jego twarzy już stopniowo znikały.
- Na dzisiaj owszem to koniec- potwierdził, łapiąc za moje ręce i rozwiązując swój krawat. Dopiero teraz poczułam, jak bardzo miałam je odrętwiałe. Podniosłam się, siadając na łóżku. Musiałam stąd wyjść i to jak najszybciej, wiedziałam, że o tym nie zapomnę, to było niemożliwe, skoro będę widzieć codziennie jego twarz. Ale nie mogłam też dać się zupełnie załamać. Spojrzałam na podłogę, na zniszczony strój jak stąd tak wyjdę? A jak natknę się na panią Yamamoto? Nie miałam wyjścia, poza tym czekały na mnie inne obowiązki. Tak spychałam to, że zostałam zgwałcona, by zająć myśli czymś innym. Kenta zaczął zbierać moje rzeczy z podłogi, by rzucić je obok mnie na pościel. To mnie na tyle otrzeźwiło, że już odzyskałam głos.
- Muszę już iść … obowiązki na mnie czekają - przyznałam cicho, próbując się ubrać tak szybko jak tylko mogłam. Strój pokojówki był tak rozerwany, że nie nadawał się do niczego. Wolałam jednak go założyć niż wyjść w samej bieliźnie. Osłoniłam bardzo odkryte miejsce na swym biuście ręką.
- Możesz odejść, ale pamiętaj ani słowa o tym co tu się wydarzyło- zagroził mi z tym swoim złośliwym uśmiechem. Nie musiał mi mówić, jaki byłby tego finał. Musiałam, milczeć nie miałam wyjścia.
- T-Tak zrozumiałam - po czym podniosłam się z łóżka, plus był taki, że mimo wcześniejszego wyczerpania. Miałam dłuższą chwilę, by po wszystkim dojść do siebie. Dlatego, też nie upadłam na podłogę gdy wstałam na nogi. Kenta zarzucił na siebie ubranie, by wziąć klucz i otworzyć drzwi. Kolejne parę kroków było już znacznie łatwiejszych. Po chwili opuściłam jego pokój, na korytarzu nikogo nie zastałam. Udałam się do jedynego miejsca, które teraz przyszło mi do głowy. Czyli do łazienki musiałam z siebie zmyć wszystko, czego doświadczyłam tak niedawno temu. W tej przydzielonej dla służby zrzuciłam z siebie ubranie, odkręciłam wodę i weszłam pod prysznic. Mimo bólu i upokorzenia musiałam udawać, że wszystko jest w porządku. Długo mi zajęło ogarnianie się, bo znowu myśli wracały do tego co zrobił Kenta. Po kolejnych kilkunastu minutach, gdy uspokoiłam oddech, wyszłam spod strumienia gorącej wody, by ubrać z powrotem strój pokojówki. Drogę do pokoju pamiętałam jakby przez mgłę. Po prostu weszłam, do niego podeszłam, do szafy zrzucając to ubranie, które na sobie miałam, by założyć zwykłą bluzkę i spódnicę. Jednak zamiast wyjść z pokoju skuliłam się na łóżku, nie dałam rady, na tę chwilę nie byłam w stanie stawić czoła rzeczywistości.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Więc ustalone. Za tydzień pojedziemy z wizytą do rodziny Ayasake. Świetnie się składa, ponieważ jest sezon kwitnących wiśni. Spacer wśród nich będzie świetnym pomysłem, nie uważasz? - spytała, a ja wiedziałem co miała na myśli.
- Oczywiście matko, zabiorę na spacer Ai po ich polach drzew - przytaknąłem, gdy kobieta upiła drobny łyczek herbaty, aby pozbierać swoje myśli.
- Słyszałam również, że byłeś na mieście. Kupiłeś ładny kocyk dla Ai, ale martwi mnie jedna rzecz - odstawiła filiżankę obdarowując mnie chłodnym spojrzeniem. Niesamowite jak wieści szybko się rozchodzą. Milczałem, bombardowany wzrokiem Mei. Czekała, aż zmiękne, ale nic po sobie nie dawałem poznać.
- Podobno była z tobą Tsukiko - odruchowo na imię służki drgnąłem, co nie uszło uwadzę spostrzegawczej Yamamoto, więc nie mogłem przed tym uciekać.
- Owszem. Pomogła mi wybrać prezent. Spędziliśmy sporo czasu zaglądając do wielu sklepów. Z pewnością Hanashiro będzie chciała z tobą porozmawiać odnośnie wizyt grobu matki - spuściłem lekko głowę, na co ta mruknęła pod nosem. - Proszę rozważ to na chłodno - być może byłem egoistą wspominając o tym szybciej niż sama Tsuki, ale liczyłem, że to w jakiś psosób pomoże wpłynąć na decyzję matki.
- Zastanowię sie, a teraz możesz już odejść - skinęła głową, na co odpowiedziałem i wyszedłem z salonu. Jak tylko zamknąłem drzwi poczułem jak całe napięcie ze mnie schodzi. Matka potrafiła być przerażająca. Nigdy nie wiadomo było co myślała.
W tym czasie Dorroti zaszła na górę wymienić pościel w pokoju Kenty, a zaraz potem u starszego brata. Brudne rzeczy zaniosła do pralni, gdzie Ellie pomagała we wszystkim, blado uśmiechając do koleżanki.
- Widziałaś Tsuki? - spytała lekko zaniepokojona.
- Jeszcze nie. pewnie siedzi w swoim pokoju - pokiwała głową Dorroti.
- Zajmę się twoimi obowiązkami. idź do niej. Na pewno kogoś teraz potrzebuje - zaproponowała, a dziewczyna skierowała się do pokoju dziewczyny. Zapukała dwukrotnie do pokoju. Nie słyszała odpopwiedzi, ale wiedziała, że tam jest. Weszła ostrożnie, po cichu do środka widząc zapłakaną dziewczynę. Podeszła bliżej, głaszcząc jej czubek głowy.
- Wszystko dobrze, cii - zaczęła, chcąc ją nieco uspokoić. - Co się stało? - udała głupią, bo jednak nawet wiedząc o tym nie miała jak jej pomóc. Bała się, że może to źle odebrać, więc chciała tą informację zachować dla siebie.
- Oczywiście matko, zabiorę na spacer Ai po ich polach drzew - przytaknąłem, gdy kobieta upiła drobny łyczek herbaty, aby pozbierać swoje myśli.
- Słyszałam również, że byłeś na mieście. Kupiłeś ładny kocyk dla Ai, ale martwi mnie jedna rzecz - odstawiła filiżankę obdarowując mnie chłodnym spojrzeniem. Niesamowite jak wieści szybko się rozchodzą. Milczałem, bombardowany wzrokiem Mei. Czekała, aż zmiękne, ale nic po sobie nie dawałem poznać.
- Podobno była z tobą Tsukiko - odruchowo na imię służki drgnąłem, co nie uszło uwadzę spostrzegawczej Yamamoto, więc nie mogłem przed tym uciekać.
- Owszem. Pomogła mi wybrać prezent. Spędziliśmy sporo czasu zaglądając do wielu sklepów. Z pewnością Hanashiro będzie chciała z tobą porozmawiać odnośnie wizyt grobu matki - spuściłem lekko głowę, na co ta mruknęła pod nosem. - Proszę rozważ to na chłodno - być może byłem egoistą wspominając o tym szybciej niż sama Tsuki, ale liczyłem, że to w jakiś psosób pomoże wpłynąć na decyzję matki.
- Zastanowię sie, a teraz możesz już odejść - skinęła głową, na co odpowiedziałem i wyszedłem z salonu. Jak tylko zamknąłem drzwi poczułem jak całe napięcie ze mnie schodzi. Matka potrafiła być przerażająca. Nigdy nie wiadomo było co myślała.
W tym czasie Dorroti zaszła na górę wymienić pościel w pokoju Kenty, a zaraz potem u starszego brata. Brudne rzeczy zaniosła do pralni, gdzie Ellie pomagała we wszystkim, blado uśmiechając do koleżanki.
- Widziałaś Tsuki? - spytała lekko zaniepokojona.
- Jeszcze nie. pewnie siedzi w swoim pokoju - pokiwała głową Dorroti.
- Zajmę się twoimi obowiązkami. idź do niej. Na pewno kogoś teraz potrzebuje - zaproponowała, a dziewczyna skierowała się do pokoju dziewczyny. Zapukała dwukrotnie do pokoju. Nie słyszała odpopwiedzi, ale wiedziała, że tam jest. Weszła ostrożnie, po cichu do środka widząc zapłakaną dziewczynę. Podeszła bliżej, głaszcząc jej czubek głowy.
- Wszystko dobrze, cii - zaczęła, chcąc ją nieco uspokoić. - Co się stało? - udała głupią, bo jednak nawet wiedząc o tym nie miała jak jej pomóc. Bała się, że może to źle odebrać, więc chciała tą informację zachować dla siebie.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|TSUKIKO HANASHIRO|
Nie miałam pojęcia, ile tak leżałam, próbując pozbierać myśli. Ból i upokorzenie ciągle o sobie dawały znać w postaci obolałego ciała. Chciałam o tym, choć na chwilę zapomnieć, ale gdy tylko przymykałam oczy, widziałam nad sobą jego pełną satysfakcji twarz. Najgorsze było to, że nie mogłam o tym nikomu powiedzieć, by choć troszkę sobie pomóc. Z resztą kogo ja chciałam oszukać? To by w niczym nie pomogło, bo i tak nie sprawiłoby, że poczułabym się lepiej. Za chwilę i tak muszę stąd wyjść.
Po jakimś czasie usłyszałam pukanie do drzwi, nie odezwałam się, licząc, że pobędę jeszcze chwilę sama. Tak się nie stało, bo klamka poruszyła się otwierając je a w progu stanęła jak się okazało Dorotti. Od razu podeszła do mnie i delikatnie zaczęła gładzić po głowie. To był miły i bardzo szczery gest z jej strony. Nie wiedziałam, jak się zachować czułam się taka bezsilna, ale też było mi niezręcznie, że widziała mnie w takim stanie. Jej pytanie tak niewinne spowodowało, że znów poczułam łzy na twarzy. Nie mogłam jej tego powiedzieć, nie umiałam. Nim się zastanowiłam co robię wtuliłam się w Dorotti pozwalając by mnie przytuliła.
- Proszę nie pytaj..nie mogę nic powiedzieć. Nie teraz...nie dam rady - wyszeptałam tylko do mej towarzyszki. To było zdecydowanie zbyt świeże. Nadal czułam w środku, jak wywołuje to nieprzyjemne dreszcze. Robiłam wszystko by się uspokoić, na tyle na ile było to w tej chwili możliwe. Odsunęłam się lekko od drugiej służącej, wycierając resztę łez.
- Wybacz, że spytam, Ale co tutaj robisz ? Pani Yamamoto kazała mnie znaleźć? Będę mieć problemy?- Spytałam Dorotti zaniepokojona. Wiedziałam, że muszę wracać do pracy. A co jak Pani Yamamoto już zauważyła, że nie pracuje?
- Nie nie szukała cię- uspokoiła mnie.
Ostatnie czego chciałam to dostać kolejną karę jakby to, co przeżyłam jakiś czas temu, nie wystarczyło. Wzięłam, głębszy oddech trochę się uspokajając.
- Już w porządku,jakoś... sobie poradzę nie martw się- zmusiłam się do powiedzenia tego. Sporo mnie to kosztowało. Może praca pomoże mi zająć myśli czymś innym. Na to w sumie liczyłam. W środku czułam się słaba, ale nie mogłam tego jawnie pokazywać.
- Powinnam wam pomóc, a nie lenić się w pokoju. Co więc zostało do zrobienia? - Spytałam ją, próbując się podnieść z łóżka. Syknęłam cicho, ignorując to, jak źle się czułam. Służąca jednak nie dała się zwieść, że wszystko jest w porządku.
- Zostało tylko mycie podłóg oraz nakrywanie do stołu za chwilę podajemy obiad. Wątpię jednak, byś dała sobie z tym radę - przyznała Dorotti. Była już niemal pewna tego co się jej stało. Uszanowała decyzję szatynki, by jej o to nie wypytywać.
Słysząc, co zostało do zrobienia, to oznaczało, że zobaczy panią i jej synów. Czego na tę chwilę chciałam uniknąć.
- Mogę zostać w kuchni i pomóc z ogarnianiem kuchni po obiedzie? Przydam się na coś. A do tego czasu doprowadzę się do porządku - zasugerowałam jej.
- Myślę, że to dobry pomysł. To czekam na Ciebie w kuchni i pamiętaj, zawsze możesz ze mną porozmawiać - dodała, udzielając mi niezbędnego wsparcia.
Tylko coś mnie otrzeźwiło mój strój.
- Dorotti możesz mi pożyczyć strój pokojówki? Mój się...zniszczył zwiesiłam głos, nie mogąc powiedzieć prawdy. Ta spojrzała na zniszczone ubranie.
- Poczekaj, pożyczę Ci mój, który był w praniu. Zaraz przyjdę - zgodziła się mi pomóc. Za co byłam jej bardzo wdzięczna. Powinnam wracać do pracy na tyle na ile mogłam. Opuściła mój pokój, wracając po piętnastu minutach z uniformem. Przebrałam się, rozczesałam włosy, poprawiając fryzurę. Jedyną oznaką, że nie wszystko było, w porządku zostały, zaczerwienione oczy i uczucie dyskomfortu, który tylko trochę zmalał.
- Chyba...mogę już stąd wyjść - nadal się wahałam, opuszczając z nią pokój. W drodze do kuchni nie spotykałyśmy nikogo. Tu się rozstałyśmy.
Usiadłam przy stole, czekając na zakończenie posiłku domowników.
Tak jak postanowiłam tak zrobiłam po obiedzie włożyłam naczynia do zmywarki i sprzątnęłam kuchnię. W tym przyszła Ellie też miała ten dziwny wyraz twarzy co Dorotti gdy do mnie przyszła. Podeszła bliżej do mnie z niepewnym uśmiechem.
- Tsukiko pomożesz mi? Muszę posprzątać salon. Odniosłabyś te książki do biblioteki? Bardzo byś mi pomogła - poprosiła mnie, o przysługę nie mogłam jej odmówić.
- Dobrze, akurat tutaj skończyłam - zgodziłam się od razu. Zabrałam książki ze stolika w salonie, by je odnieść. Pech chciał, że przez bolące ramię, na piętrze dwie z nich wypadły mi z rąk. Schyliłam się, by je podnieść, gdy to zrobiłam, zamarłam, a serce znacznie przyspieszyło. Mój wzrok spotkał się ze wzrokiem Yosuke. Jak sądziłam, był w drodze do swojego pokoju.
- Paniczu - wyszeptałam okazując szacunek
Nie wiedziałam, jak mam się zachować. Wszystko kazało mi uciekać, bo nie byłam gotowa na to spotkanie. Odruchowo nawet cofnęłam się do tyłu. Niestety przez ten odruch ból ostatniego wydarzenia dał o sobie znać. Syknęłam, mocniej zaciskając palce na książkach
Po jakimś czasie usłyszałam pukanie do drzwi, nie odezwałam się, licząc, że pobędę jeszcze chwilę sama. Tak się nie stało, bo klamka poruszyła się otwierając je a w progu stanęła jak się okazało Dorotti. Od razu podeszła do mnie i delikatnie zaczęła gładzić po głowie. To był miły i bardzo szczery gest z jej strony. Nie wiedziałam, jak się zachować czułam się taka bezsilna, ale też było mi niezręcznie, że widziała mnie w takim stanie. Jej pytanie tak niewinne spowodowało, że znów poczułam łzy na twarzy. Nie mogłam jej tego powiedzieć, nie umiałam. Nim się zastanowiłam co robię wtuliłam się w Dorotti pozwalając by mnie przytuliła.
- Proszę nie pytaj..nie mogę nic powiedzieć. Nie teraz...nie dam rady - wyszeptałam tylko do mej towarzyszki. To było zdecydowanie zbyt świeże. Nadal czułam w środku, jak wywołuje to nieprzyjemne dreszcze. Robiłam wszystko by się uspokoić, na tyle na ile było to w tej chwili możliwe. Odsunęłam się lekko od drugiej służącej, wycierając resztę łez.
- Wybacz, że spytam, Ale co tutaj robisz ? Pani Yamamoto kazała mnie znaleźć? Będę mieć problemy?- Spytałam Dorotti zaniepokojona. Wiedziałam, że muszę wracać do pracy. A co jak Pani Yamamoto już zauważyła, że nie pracuje?
- Nie nie szukała cię- uspokoiła mnie.
Ostatnie czego chciałam to dostać kolejną karę jakby to, co przeżyłam jakiś czas temu, nie wystarczyło. Wzięłam, głębszy oddech trochę się uspokajając.
- Już w porządku,jakoś... sobie poradzę nie martw się- zmusiłam się do powiedzenia tego. Sporo mnie to kosztowało. Może praca pomoże mi zająć myśli czymś innym. Na to w sumie liczyłam. W środku czułam się słaba, ale nie mogłam tego jawnie pokazywać.
- Powinnam wam pomóc, a nie lenić się w pokoju. Co więc zostało do zrobienia? - Spytałam ją, próbując się podnieść z łóżka. Syknęłam cicho, ignorując to, jak źle się czułam. Służąca jednak nie dała się zwieść, że wszystko jest w porządku.
- Zostało tylko mycie podłóg oraz nakrywanie do stołu za chwilę podajemy obiad. Wątpię jednak, byś dała sobie z tym radę - przyznała Dorotti. Była już niemal pewna tego co się jej stało. Uszanowała decyzję szatynki, by jej o to nie wypytywać.
Słysząc, co zostało do zrobienia, to oznaczało, że zobaczy panią i jej synów. Czego na tę chwilę chciałam uniknąć.
- Mogę zostać w kuchni i pomóc z ogarnianiem kuchni po obiedzie? Przydam się na coś. A do tego czasu doprowadzę się do porządku - zasugerowałam jej.
- Myślę, że to dobry pomysł. To czekam na Ciebie w kuchni i pamiętaj, zawsze możesz ze mną porozmawiać - dodała, udzielając mi niezbędnego wsparcia.
Tylko coś mnie otrzeźwiło mój strój.
- Dorotti możesz mi pożyczyć strój pokojówki? Mój się...zniszczył zwiesiłam głos, nie mogąc powiedzieć prawdy. Ta spojrzała na zniszczone ubranie.
- Poczekaj, pożyczę Ci mój, który był w praniu. Zaraz przyjdę - zgodziła się mi pomóc. Za co byłam jej bardzo wdzięczna. Powinnam wracać do pracy na tyle na ile mogłam. Opuściła mój pokój, wracając po piętnastu minutach z uniformem. Przebrałam się, rozczesałam włosy, poprawiając fryzurę. Jedyną oznaką, że nie wszystko było, w porządku zostały, zaczerwienione oczy i uczucie dyskomfortu, który tylko trochę zmalał.
- Chyba...mogę już stąd wyjść - nadal się wahałam, opuszczając z nią pokój. W drodze do kuchni nie spotykałyśmy nikogo. Tu się rozstałyśmy.
Usiadłam przy stole, czekając na zakończenie posiłku domowników.
Tak jak postanowiłam tak zrobiłam po obiedzie włożyłam naczynia do zmywarki i sprzątnęłam kuchnię. W tym przyszła Ellie też miała ten dziwny wyraz twarzy co Dorotti gdy do mnie przyszła. Podeszła bliżej do mnie z niepewnym uśmiechem.
- Tsukiko pomożesz mi? Muszę posprzątać salon. Odniosłabyś te książki do biblioteki? Bardzo byś mi pomogła - poprosiła mnie, o przysługę nie mogłam jej odmówić.
- Dobrze, akurat tutaj skończyłam - zgodziłam się od razu. Zabrałam książki ze stolika w salonie, by je odnieść. Pech chciał, że przez bolące ramię, na piętrze dwie z nich wypadły mi z rąk. Schyliłam się, by je podnieść, gdy to zrobiłam, zamarłam, a serce znacznie przyspieszyło. Mój wzrok spotkał się ze wzrokiem Yosuke. Jak sądziłam, był w drodze do swojego pokoju.
- Paniczu - wyszeptałam okazując szacunek
Nie wiedziałam, jak mam się zachować. Wszystko kazało mi uciekać, bo nie byłam gotowa na to spotkanie. Odruchowo nawet cofnęłam się do tyłu. Niestety przez ten odruch ból ostatniego wydarzenia dał o sobie znać. Syknęłam, mocniej zaciskając palce na książkach
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zmęczony dzisiejszym dniem ruszyłęm w stronę swojego pokoju. Niespiesznie przemierzałem ciche korytarze posesji, aż ku mojemu zdziwieniu zauważyłem Tsuki z tabołem książek. Uśmiechnąłem się pod nosem, bo jednak zaczynałem martwić się o nią. W końcu długo siedziała u Kenty. Owszem, jako służba mogła wyjść wcześniej i zająć swoimi pracami, ale jednak znałem swojego brata i jego głupie pomysły. Ruszyłem w jej kierunku, aby zapytać czy wszystko gra, kiedy to wypadły długowłosej ksiązki z rąk. Chciałem przykucnąć i pomóc, ale zrobiła to szybciej, napotykając na mój wzrok. Zdziwiła mnie jej reakcja, jakbym coś zrobił Tsuki, która aż się cofnęła do tyłu.
- Wszystko w porządku? - spytałem lekko zaniepokojony, uważnie przyglądając się Hanashiro. Wyglądała jakby moja bliskość ją paliła. Jakby bezpieczniej było stać ode mnie co najmniej kilometr dalej.
- Coś się stało? Dziwnie się zachowujesz. Może pomogę tobie z tymi książkami? Wyglądają na ciężkie - zaproponowałem, sięając rękoma, aby kilka z nich zabrać, ale Tsuki nie wyglądała na chętną.
- Czy Kenta coś ci zrobił? - spytałem dla pewności. Te słowa drążyły mi dziurę w głowie od dłuższego czasu, więc nie trzymałem tego dłużej w sobie.
- Wszystko w porządku? - spytałem lekko zaniepokojony, uważnie przyglądając się Hanashiro. Wyglądała jakby moja bliskość ją paliła. Jakby bezpieczniej było stać ode mnie co najmniej kilometr dalej.
- Coś się stało? Dziwnie się zachowujesz. Może pomogę tobie z tymi książkami? Wyglądają na ciężkie - zaproponowałem, sięając rękoma, aby kilka z nich zabrać, ale Tsuki nie wyglądała na chętną.
- Czy Kenta coś ci zrobił? - spytałem dla pewności. Te słowa drążyły mi dziurę w głowie od dłuższego czasu, więc nie trzymałem tego dłużej w sobie.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|TSUKIKO HANASHIRO|
Dlaczego musiałam natknąć się akurat na niego? I to teraz, kiedy starałam się, by nikogo nie spotkać? Czemu los musi być zawsze przeciwko mnie? Ostatnie czego chciałam to rozmowy z kimś, kto był dla mnie tak miły i uprzejmy nie potrafiąc na tę chwilę zachować się tak samo. Nie uszło uwadze bruneta, że zwyczajnie na początku chciałam uciec. Jego pytanie, tak niewinne wywoływało we mnie poczucie winy, że nie mogę być z nim szczera. Nie mogłam powiedzieć prawdy, mimo że zasługiwał na szczerość, było to zbyt świeże, by o tym mówić. Poza tym strach, że spotka mnie to, co poprzedniczkę był zbyt silny. Czułam na sobie jego uważny wzrok, znał mnie na tyle, by wiedzieć gdy zachowywałam się inaczej niż zwykle. Dlaczego nie umiałam zapomnieć o tym, co mnie spotkało? Czy już zawsze przez Kentę będę niczym wystraszone zwierzę czekające na kolejny atak? Choć od Yosuke nie musiałam się go obawiać. To coś zmuszało mnie do zachowania dystansu, by nie dawać kolejnego powodu dla czerwonowłosego lub ich matki. Mimo że byliśmy tu sami, to wiedziałam, że w każdej chwili mogą się pojawić. Nie mogłam spojrzeć mu w oczy, nie miałam tyle odwagi, byłam tchórzem.
A może raczej tak cholernie zagubiona, że nie miałam pojęcia co robić. Odważyłam się jednak odezwać, choć mój głos był daleki od normalnego. A przynajmniej od tego, który miałam od naszego wyjścia.
- Nic mi nie jest, mam po prostu dużo pracy. Cały czas jest coś … do zrobienia- przyznałam, nadal nie patrząc mu w oczy. To było dla mnie zbyt trudne, czułam, że nie brzmię zbyt przekonująco. Choć prawda była taka, że cały czas miałyśmy ręce pełne roboty. To wolałam przemilczeć to, że ze dwie godziny leżałam w pokoju, próbując jakoś wziąć się w garść przez jego młodszego brata.
Propozycja Yosuke, mimo że była szczera, czułam, że nie mogę jej przyjąć. Mimo iż moje ciało nadal nie było w najlepszej kondycji. Pokręciłam delikatnie głową, nie mogąc rozluźnić rąk.
- Nie mogę angażować panicza w zadania dla służby. Powinnam sobie z tym poradzić, to już niedaleko, dam radę- zapewniłam go, lepiej układając książki w rękach. Nie zaprzeczam, były ciężkie, ale nie aż tak, bym ich sama nie dała rady donieść. Już miałam odejść, gdy jego pytanie o Kentę sprawiło, że zamarłam, a mój oddech mimowolnie przyspieszył. Nie panowałam nad tym. Wzięłam głębszy oddech, czując jak serce, wybija nerwowy rytm. Wspomnienia wróciły, ze zdwojoną silą. Ledwo udało mi się po raz kolejny resztkami sił zebrać w sobie. Niestety tego nie mogłam powiedzieć o głosie, który nie zdążył tego uczynić. W środku byłam kompletnie rozbita.
- Nie… nic mi nie zrobił. Wszystko jest w porządku… naprawdę- mój urywany głos był daleki od opanowania. Starałam się, jak mogłam, by niczego się nie domyślił. Sporo mnie to kosztowało, byłam tylko służącą nikim więcej. Więc wolałam, by się aż tak bardzo mną nie przejmował.
- Przepraszam, ale muszę już iść, obowiązki czekają. Nie będę paniczowi zajmować czasu- dodałam, chcąc odejść. Nie byłam pewna czy go przekonałam, czy też nie. Miałam przeczucie, że Yosuke było bardzo trudno oszukać. Plus ja, która nie była najlepsza w kłamaniu. Zawsze uczono mnie mówić prawdę, więc fałsz był czymś sprzecznym z moim wychowaniem i własnym sumieniem. Tylko czy miałam inne wyjście? Już dość było przeze mnie w tym domu zamieszania. Nie chciałam pogarszać swojej sytuacji. Pani Yamamoto i tak za mną nie przepadała, a gdyby dowiedziała się o tym, że jej młodszy syn mnie zgwałcił, od razu wszystko by zwaliła na mnie i wyrzuciła, z domu oddając do jakiegoś burdelu, o którym wspominał Yosuke. Mimowolnie zadrżałam, bojąc się tego.
- Proszę się mną nie przejmować… nie chcę problemów- wyszeptałam, mimowolnie podnosząc na niego wzrok. Nie wiedziałam, co z niego wyczytał, ale obawiałam się, że mogło ono zaprzeczyć wszystkiemu, co mówiłam do tej pory. Praktycznie cała nasza rozmowa opierała się teraz na kłamstwie. Bo chcąc nie chcąc nie mogłam wyznać prawdy, nie potrafiłam, to za bardzo bolało i było też cholernie upokarzające.
A może raczej tak cholernie zagubiona, że nie miałam pojęcia co robić. Odważyłam się jednak odezwać, choć mój głos był daleki od normalnego. A przynajmniej od tego, który miałam od naszego wyjścia.
- Nic mi nie jest, mam po prostu dużo pracy. Cały czas jest coś … do zrobienia- przyznałam, nadal nie patrząc mu w oczy. To było dla mnie zbyt trudne, czułam, że nie brzmię zbyt przekonująco. Choć prawda była taka, że cały czas miałyśmy ręce pełne roboty. To wolałam przemilczeć to, że ze dwie godziny leżałam w pokoju, próbując jakoś wziąć się w garść przez jego młodszego brata.
Propozycja Yosuke, mimo że była szczera, czułam, że nie mogę jej przyjąć. Mimo iż moje ciało nadal nie było w najlepszej kondycji. Pokręciłam delikatnie głową, nie mogąc rozluźnić rąk.
- Nie mogę angażować panicza w zadania dla służby. Powinnam sobie z tym poradzić, to już niedaleko, dam radę- zapewniłam go, lepiej układając książki w rękach. Nie zaprzeczam, były ciężkie, ale nie aż tak, bym ich sama nie dała rady donieść. Już miałam odejść, gdy jego pytanie o Kentę sprawiło, że zamarłam, a mój oddech mimowolnie przyspieszył. Nie panowałam nad tym. Wzięłam głębszy oddech, czując jak serce, wybija nerwowy rytm. Wspomnienia wróciły, ze zdwojoną silą. Ledwo udało mi się po raz kolejny resztkami sił zebrać w sobie. Niestety tego nie mogłam powiedzieć o głosie, który nie zdążył tego uczynić. W środku byłam kompletnie rozbita.
- Nie… nic mi nie zrobił. Wszystko jest w porządku… naprawdę- mój urywany głos był daleki od opanowania. Starałam się, jak mogłam, by niczego się nie domyślił. Sporo mnie to kosztowało, byłam tylko służącą nikim więcej. Więc wolałam, by się aż tak bardzo mną nie przejmował.
- Przepraszam, ale muszę już iść, obowiązki czekają. Nie będę paniczowi zajmować czasu- dodałam, chcąc odejść. Nie byłam pewna czy go przekonałam, czy też nie. Miałam przeczucie, że Yosuke było bardzo trudno oszukać. Plus ja, która nie była najlepsza w kłamaniu. Zawsze uczono mnie mówić prawdę, więc fałsz był czymś sprzecznym z moim wychowaniem i własnym sumieniem. Tylko czy miałam inne wyjście? Już dość było przeze mnie w tym domu zamieszania. Nie chciałam pogarszać swojej sytuacji. Pani Yamamoto i tak za mną nie przepadała, a gdyby dowiedziała się o tym, że jej młodszy syn mnie zgwałcił, od razu wszystko by zwaliła na mnie i wyrzuciła, z domu oddając do jakiegoś burdelu, o którym wspominał Yosuke. Mimowolnie zadrżałam, bojąc się tego.
- Proszę się mną nie przejmować… nie chcę problemów- wyszeptałam, mimowolnie podnosząc na niego wzrok. Nie wiedziałam, co z niego wyczytał, ale obawiałam się, że mogło ono zaprzeczyć wszystkiemu, co mówiłam do tej pory. Praktycznie cała nasza rozmowa opierała się teraz na kłamstwie. Bo chcąc nie chcąc nie mogłam wyznać prawdy, nie potrafiłam, to za bardzo bolało i było też cholernie upokarzające.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Patrzyłem na Tsuki z góry, która unikając mojego spojrzenia, zaczęła tłumaczyć się z mojego pytania. Coś miw tym cały czas nie dawało spokoju. Uczony zachowań ludzkich, wiedziałem, że ma coś do ukrycia, ale najwidoczniej nie chce się z tym dzielić. Może dziewczęta wiedziały coś więcej? Ale czy powinienem się w to mieszać? Skoro nie chciała mówić, miała ku temu powody, a ja byłem pierwszy w kolejce do zgarnięcia majątku po matce. Interesowanie się służką było niestosowne.
- Skoro tak mówisz - stwierdziłem chłodno, słysząc jak jej głos drży i łamie się zbyt wiele razy. Złość rozkwitała we mnie coraz mocniej na myśl, iż Kenta znów coś wywinął, ale nie chciałem dalej ciągnąć dziewczyny za język. Brat musiał ją zastraszyć, albo zwyczajnie rozmowa teraz o tym była zbyt trudna. Westchnąłem więc ciężko, nie przejmując się wcześniejszymi słowami służki i zabrałem jej kilka książek.
- Miałem zamiar iść do biblioteki. Jako dżentelmen muszę odciążyć kobietę - wyjaśniłem, szukając na siłę wytłumaczenia. Poza tym miałem tu więcej do gadania. - Jeśli nie chcesz być nietaktowna jako służąca, zgodzisz się na to - dodałem, gdyby chciała jeszcze ze mną dyskutować i ruszyłem w stronę biblioteki, będąc cały czas o jeden krok z przodu od Tsuki. Tak, aby czuła się lepiej i nie myślała, iż ją obserwuję.
- Rozmawiałaś już z moją matką na temat odwiedzin grobu? - zagaiłem, gdy byliśmy już blisko pomieszczenia z książkami.
- Skoro tak mówisz - stwierdziłem chłodno, słysząc jak jej głos drży i łamie się zbyt wiele razy. Złość rozkwitała we mnie coraz mocniej na myśl, iż Kenta znów coś wywinął, ale nie chciałem dalej ciągnąć dziewczyny za język. Brat musiał ją zastraszyć, albo zwyczajnie rozmowa teraz o tym była zbyt trudna. Westchnąłem więc ciężko, nie przejmując się wcześniejszymi słowami służki i zabrałem jej kilka książek.
- Miałem zamiar iść do biblioteki. Jako dżentelmen muszę odciążyć kobietę - wyjaśniłem, szukając na siłę wytłumaczenia. Poza tym miałem tu więcej do gadania. - Jeśli nie chcesz być nietaktowna jako służąca, zgodzisz się na to - dodałem, gdyby chciała jeszcze ze mną dyskutować i ruszyłem w stronę biblioteki, będąc cały czas o jeden krok z przodu od Tsuki. Tak, aby czuła się lepiej i nie myślała, iż ją obserwuję.
- Rozmawiałaś już z moją matką na temat odwiedzin grobu? - zagaiłem, gdy byliśmy już blisko pomieszczenia z książkami.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|TSUKIKO HANASHIRO|
Chłód w głosie Yosuke był czymś, czego się najmniej spodziewałam. Przez to poczułam się cholernie winna, że nie mogę nic z tym zrobić. To było tak cholernie skomplikowane i bolesne, że wolałam, by po tym nie wiedział. Bo kto wie, jak by to się skończyło. Już raz się przeze mnie pobili i to mi się w sumie najbardziej oberwało. Mężczyźni wyszli z tego z niedużymi obrażeniami. Ich rany łatwo było wyleczyć, ale z tym co mi się przytrafiło, nie będzie tak lekko ani tym bardziej tak szybko zapomnieć. Nie umiałam o tym mówić ani też normalnie z nim rozmawiać, za co musiałam przyznać, byłam zła na samą siebie. To przecież nie była jego wina, on nie miał z tym nic wspólnego.
- Przepraszam, po prostu nie wypada mi mieszać panicza do niektórych spraw to...zbyt niezręczne - wolałam użyć tych słów niż robić sobie z niego wroga. Wątpiłam, by nim został, ale wystarczyło mi to, że pani Yamamoto za mną nie przepadała, a Kenta...o nim wolałam w ogóle nie wspominać. Ku mojemu zaskoczeniu brunet mimo mego sprzeciwu zabrał parę książek, stwierdzając, że też szedł do biblioteki. Nie mogłam odmówić.
- Rozumiem skoro panicz sobie tego życzy, to faktycznie nie mogę odmówić. Choć nie powinnam się na to zgadzać - zgodziłam się, by mi pomógł skoro, jak sam wyjaśnił, taka jest rola dżentelmena. Nadal nie przywykłam do takiego zachowania wobec mnie. Zwykłej służącej, która nie miała tutaj żadnych praw. Udaliśmy się razem do biblioteki wtedy Yosuke poruszył temat rozmowy z jego matka na temat odwiedzin na cmentarzu Nie spodziewałam się, że naprawdę się tym zainteresuje. Bardziej wierzyłam w to, że sama będę musiała poruszyć ten temat. Przygryzłam lekko wargę, przez czerwonowłosego zupełnie o tym zapomniałam. A było to dla mnie coś ważnego. Zapanowała chwila ciszy.
- Miałam w planach porozmawiać z nią o tym Jednak nie znalazłam na to czasu. Ten dom jest strasznie ciężko ogarnąć - mówiąc to, w sumie nie kłamałam. Ale też nie mówiłam całej prawdy. Czułam się cholernie rozdarta tak rozdarta jak jeszcze nigdy w życiu. Yosuke wywoływał u mnie dziwne emocje, przy nim czułam się zwykłym człowiekiem, a nie tylko dłużniczką jego rodziny. Przez to co robiłam, czułam się tak bardzo nie fair w stosunku do jego osoby, że w oczach pojawiły się ślady łez. Musiałam stąd uciec, zanim zdąży na to zareagować. Dlatego też szybko się odwróciłam, odkładając książki na swoje miejsce.
- Dziękuję za pomoc z książkami. Proszę wybaczyć, że nie zostanę, ale muszę pomóc Dorotti - wyjaśniłam, znów nie patrząc mu ponownie w oczy. Nim zdążył jakoś zareagować, opuściłam bibliotekę po pożegnaniu się z nim. Pojawiłam się w kuchni. Czułam już mokre ślady na twarzy. Musiałam z kimś porozmawiać o tym co się ze mną działo i o moich obawach. Tylko jej jeszcze ufałam. Wiedziałam, że nie będzie mnie oceniać. Potrzebowałam ogromnego wsparcia. Bo to, co planowałam powiedzieć nie będzie dla mnie łatwe.
- Dobrze, że już jesteś. Ellie poszła ogarniać salon i jeszcze nie wróciła, możesz... Co Ci się stało? Dlaczego płaczesz? - spytała, porzucając swój radosny ton, od razu łapiąc mnie za ręce, sadzając przy stole. Ukryłam twarz w dłoniach. Ledwo powstrzymałam intensywniejszy płacz. Byłam zwykłym tchórzem. Ale musiałam to wyznać.
- Okłamałam panicza Yosuke. Nie mogłam inaczej, a i tak czuję się podle z tego powodu. Straciłam sporo w jego oczach. Nie wiem, co mam robić. By choć trochę to naprawić - zaczęłam jej wszystko tłumaczyć. By mogła coś doradzić. Jednak zanim ta się odezwała, wolałam ją uprzedzić.
- Uprzedzam, że nie mogę powiedzieć mu prawdy. To przyniosłoby zdecydowanie więcej szkody niż pożytku. A już mam na karku niechęć pani Yamamoto - dodałam nieco ciszej.
- To jedyne rozwiązanie, by lepiej zrozumiał twoje zachowanie. Co się wtedy wydarzyło w pokoju panicza Kenty, że twój strój pokojówki był tak zniszczony? - Dorotti chciała dobrze, wiedziałam o tym, nie była wścibska, za co byłam jej wdzięczna, ale czułam się zbyt tym przytłoczona.
- Mogę powiedzieć tylko tyle, że nie spodziewałam się, że jest do tego zdolny. Nie chce ..Nie mogę pozwolić, by ta sprawa zaważyła na wszystkim - wyszeptałam, by choć trochę ukoić te emocje. I znowu to spojrzenie jakby coś wiedziała lub się domyślała.
- Zadaj to pytanie, nie jestem ślepa. Może naiwna i czasem niezdarna. To owszem, ale nie głupia - wolałam, by wyraziła się jasno, co oznaczało to jej spojrzenie. Byłam pewna, że to mi się nie spodoba.Czekałam więc na to co miało nastąpić odruchowo bawiąc się splątanym kosmykiem włosów.
- Przepraszam, po prostu nie wypada mi mieszać panicza do niektórych spraw to...zbyt niezręczne - wolałam użyć tych słów niż robić sobie z niego wroga. Wątpiłam, by nim został, ale wystarczyło mi to, że pani Yamamoto za mną nie przepadała, a Kenta...o nim wolałam w ogóle nie wspominać. Ku mojemu zaskoczeniu brunet mimo mego sprzeciwu zabrał parę książek, stwierdzając, że też szedł do biblioteki. Nie mogłam odmówić.
- Rozumiem skoro panicz sobie tego życzy, to faktycznie nie mogę odmówić. Choć nie powinnam się na to zgadzać - zgodziłam się, by mi pomógł skoro, jak sam wyjaśnił, taka jest rola dżentelmena. Nadal nie przywykłam do takiego zachowania wobec mnie. Zwykłej służącej, która nie miała tutaj żadnych praw. Udaliśmy się razem do biblioteki wtedy Yosuke poruszył temat rozmowy z jego matka na temat odwiedzin na cmentarzu Nie spodziewałam się, że naprawdę się tym zainteresuje. Bardziej wierzyłam w to, że sama będę musiała poruszyć ten temat. Przygryzłam lekko wargę, przez czerwonowłosego zupełnie o tym zapomniałam. A było to dla mnie coś ważnego. Zapanowała chwila ciszy.
- Miałam w planach porozmawiać z nią o tym Jednak nie znalazłam na to czasu. Ten dom jest strasznie ciężko ogarnąć - mówiąc to, w sumie nie kłamałam. Ale też nie mówiłam całej prawdy. Czułam się cholernie rozdarta tak rozdarta jak jeszcze nigdy w życiu. Yosuke wywoływał u mnie dziwne emocje, przy nim czułam się zwykłym człowiekiem, a nie tylko dłużniczką jego rodziny. Przez to co robiłam, czułam się tak bardzo nie fair w stosunku do jego osoby, że w oczach pojawiły się ślady łez. Musiałam stąd uciec, zanim zdąży na to zareagować. Dlatego też szybko się odwróciłam, odkładając książki na swoje miejsce.
- Dziękuję za pomoc z książkami. Proszę wybaczyć, że nie zostanę, ale muszę pomóc Dorotti - wyjaśniłam, znów nie patrząc mu ponownie w oczy. Nim zdążył jakoś zareagować, opuściłam bibliotekę po pożegnaniu się z nim. Pojawiłam się w kuchni. Czułam już mokre ślady na twarzy. Musiałam z kimś porozmawiać o tym co się ze mną działo i o moich obawach. Tylko jej jeszcze ufałam. Wiedziałam, że nie będzie mnie oceniać. Potrzebowałam ogromnego wsparcia. Bo to, co planowałam powiedzieć nie będzie dla mnie łatwe.
- Dobrze, że już jesteś. Ellie poszła ogarniać salon i jeszcze nie wróciła, możesz... Co Ci się stało? Dlaczego płaczesz? - spytała, porzucając swój radosny ton, od razu łapiąc mnie za ręce, sadzając przy stole. Ukryłam twarz w dłoniach. Ledwo powstrzymałam intensywniejszy płacz. Byłam zwykłym tchórzem. Ale musiałam to wyznać.
- Okłamałam panicza Yosuke. Nie mogłam inaczej, a i tak czuję się podle z tego powodu. Straciłam sporo w jego oczach. Nie wiem, co mam robić. By choć trochę to naprawić - zaczęłam jej wszystko tłumaczyć. By mogła coś doradzić. Jednak zanim ta się odezwała, wolałam ją uprzedzić.
- Uprzedzam, że nie mogę powiedzieć mu prawdy. To przyniosłoby zdecydowanie więcej szkody niż pożytku. A już mam na karku niechęć pani Yamamoto - dodałam nieco ciszej.
- To jedyne rozwiązanie, by lepiej zrozumiał twoje zachowanie. Co się wtedy wydarzyło w pokoju panicza Kenty, że twój strój pokojówki był tak zniszczony? - Dorotti chciała dobrze, wiedziałam o tym, nie była wścibska, za co byłam jej wdzięczna, ale czułam się zbyt tym przytłoczona.
- Mogę powiedzieć tylko tyle, że nie spodziewałam się, że jest do tego zdolny. Nie chce ..Nie mogę pozwolić, by ta sprawa zaważyła na wszystkim - wyszeptałam, by choć trochę ukoić te emocje. I znowu to spojrzenie jakby coś wiedziała lub się domyślała.
- Zadaj to pytanie, nie jestem ślepa. Może naiwna i czasem niezdarna. To owszem, ale nie głupia - wolałam, by wyraziła się jasno, co oznaczało to jej spojrzenie. Byłam pewna, że to mi się nie spodoba.Czekałam więc na to co miało nastąpić odruchowo bawiąc się splątanym kosmykiem włosów.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dorotti spoglądała znacząco na Tsuki, mierząc w głowie z własnymi myślami. Nie chciała pytać o to dziewczyny, bowiem uważała ją za kogoś naprawdę uprzejmego i nie chciała, aby ich znajomość skończyła się nazbyt szybko. Jednak pytanie służki szybko wytrącił ją z właściwych torów. Zaskoczona zamrugała powiekami, wzdychając ciężko.
- Czy ty... zakochałaś się w Paniczu Yosuke? - ledwo przeszło jej to przez gardło. Owszem, wiele kobiet uganiało się za młodszym synem właścicielki włości, ale on nigdy nie wykazywał zainteresowania płcią piękną w inny sposób niż przyjacielski. Co innego Kenta.
Pozostałem w bibliotece, wzrokiem odprowadzając pokojówkę, a potem zatrzymałem spojrzenie nastercie książek jaką zostawiła Tsuki. Podszedłem do nich i wyciągnąłem jedną z nich, zaciekawiony tytułem. Przeglądnąłem kilka stron i znudzony treścią odstawiłem na odpowiedni regał. Wiele z tych kompendium wiedzy miałem przeczytane, więc niewiele mogło mnie interesować. Sama biblioteka nie była duża, ale wystarczająca, aby spędzić w niej miło popołudnie. Poza tym narzeczona kochała czytać baśnie oraz romanse, więc i takowe można było tu znaleźć. Głównie za jej sprawą. Ai zawsze spędzała dużo czasu z nosem w książkach. Być może dlatego długo nie mogła znaleźć drugiej połówki. Teraz jednak nie miał oto zbyt wielkiego znaczenia. Małżeństwo z powodów politycznych, to właśnie nas obojgu czekalo. Jakby to było wczoraj, pamiętałem naszą rozmowę. Nam obojgu ten układ pasował. Oboje nie broniliśmy sobie wzajemnie znaleźć prawdziwą miłość, zezwalając na zdrady. Teraz jednak Ayasake była zagubiona, a jej połówka nie chciała tolerować tego układu. Nie dziwota. Sam nie chciałbym być jedynie kochankiem.
- Zapewne miło jest zakochać się w kimś - szepnąłem sam do siebie z delikatnym uśmiechem, wychodząc z pomieszczenia w znanym dobrze każdemu kierunku. Do sali, gdzie stała moja miłość, wzywając o to, abym poświęcił jej nieco uwagi. Czarny fortepian pięknie prezentował się na tle wysokich okien, przez które wpadało przyćmione od zasłon światło. Usiadłem więc, przelatując opuszkami palców po klawiszach, zaczynając grać to, co siedziało w mojej głowie.
- Paniczu, jest już późno - Ellie zjawiła się w pokoju z zapalona w ręku świecą. Jak zwykle gra pochłonęła mnie i odcięła od rzeczywistości na parę godzin. W milczeniu przytaknąłem, wstając od instrumentu i ruszyłem do swojej sypialni, gdzie pokojówka pomogła mi rozebrać się z ubrań, które zabrała ze sobą do prania. Niestety, nie mogłem zasnąć. Przekręcając się z boku na bok dałem za wygraną nieznośnemu niepokojowi i wyszedłem na dwór w stronę ogrodów matki. Spacerując usiadłam na ławeczce z widokiem na niewielką fontannę. Wokół rosły róże pnące się w górę na specjalnych metalowych łukach. Wśród zielonych, niskich żywopłotów rozciągały się kolorowe kwiaty wydające subtelny, słodki zapach. Przymknąłem powieki, nasłuchując dźwięku wody uderzającej o wzburzona tafle oraz nocnych zwierząt. Przyjemnie, błogo. Tego mi brakowało w ostatnim czasie.
- Małżeństwo, co? Jak to dziwnie brzmi - prychnalem pod nosem, słysząc czyjeś kroki.
- Czy ty... zakochałaś się w Paniczu Yosuke? - ledwo przeszło jej to przez gardło. Owszem, wiele kobiet uganiało się za młodszym synem właścicielki włości, ale on nigdy nie wykazywał zainteresowania płcią piękną w inny sposób niż przyjacielski. Co innego Kenta.
Pozostałem w bibliotece, wzrokiem odprowadzając pokojówkę, a potem zatrzymałem spojrzenie nastercie książek jaką zostawiła Tsuki. Podszedłem do nich i wyciągnąłem jedną z nich, zaciekawiony tytułem. Przeglądnąłem kilka stron i znudzony treścią odstawiłem na odpowiedni regał. Wiele z tych kompendium wiedzy miałem przeczytane, więc niewiele mogło mnie interesować. Sama biblioteka nie była duża, ale wystarczająca, aby spędzić w niej miło popołudnie. Poza tym narzeczona kochała czytać baśnie oraz romanse, więc i takowe można było tu znaleźć. Głównie za jej sprawą. Ai zawsze spędzała dużo czasu z nosem w książkach. Być może dlatego długo nie mogła znaleźć drugiej połówki. Teraz jednak nie miał oto zbyt wielkiego znaczenia. Małżeństwo z powodów politycznych, to właśnie nas obojgu czekalo. Jakby to było wczoraj, pamiętałem naszą rozmowę. Nam obojgu ten układ pasował. Oboje nie broniliśmy sobie wzajemnie znaleźć prawdziwą miłość, zezwalając na zdrady. Teraz jednak Ayasake była zagubiona, a jej połówka nie chciała tolerować tego układu. Nie dziwota. Sam nie chciałbym być jedynie kochankiem.
- Zapewne miło jest zakochać się w kimś - szepnąłem sam do siebie z delikatnym uśmiechem, wychodząc z pomieszczenia w znanym dobrze każdemu kierunku. Do sali, gdzie stała moja miłość, wzywając o to, abym poświęcił jej nieco uwagi. Czarny fortepian pięknie prezentował się na tle wysokich okien, przez które wpadało przyćmione od zasłon światło. Usiadłem więc, przelatując opuszkami palców po klawiszach, zaczynając grać to, co siedziało w mojej głowie.
- Paniczu, jest już późno - Ellie zjawiła się w pokoju z zapalona w ręku świecą. Jak zwykle gra pochłonęła mnie i odcięła od rzeczywistości na parę godzin. W milczeniu przytaknąłem, wstając od instrumentu i ruszyłem do swojej sypialni, gdzie pokojówka pomogła mi rozebrać się z ubrań, które zabrała ze sobą do prania. Niestety, nie mogłem zasnąć. Przekręcając się z boku na bok dałem za wygraną nieznośnemu niepokojowi i wyszedłem na dwór w stronę ogrodów matki. Spacerując usiadłam na ławeczce z widokiem na niewielką fontannę. Wokół rosły róże pnące się w górę na specjalnych metalowych łukach. Wśród zielonych, niskich żywopłotów rozciągały się kolorowe kwiaty wydające subtelny, słodki zapach. Przymknąłem powieki, nasłuchując dźwięku wody uderzającej o wzburzona tafle oraz nocnych zwierząt. Przyjemnie, błogo. Tego mi brakowało w ostatnim czasie.
- Małżeństwo, co? Jak to dziwnie brzmi - prychnalem pod nosem, słysząc czyjeś kroki.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|TSUKIKO HANASHIRO|
Kenta opuścił pokój zaraz po zmienieniu pościeli w jego sypialni. Nadal na jego ustach błądził pełen satysfakcji uśmiech. Jego ciało nie czuło już tego podniecenia co parę godzin temu. Skierował się schodami na dół do najczęściej używanego przez nich salonu. Podszedł do barku z alkoholem i odkorkował butelkę whisky. Nalał sobie solidną dawkę trunku do szklanki, po czym usiadł na jednej z kanap. Jego wzrok padł na stosik listów leżących na stoliku kawowym. Z ciekawości postawił szklankę na szklanej powierzchni, by po nie sięgnąć. Zwykle to ich matka przeglądała pocztę. Najwyraźniej nie znalazła na to czasu. Między różnymi zaproszeniami czy rachunkami dostrzegł coś jeszcze. Jedną dziwną kopertę zaadresowaną do ich matki. Charakter pisma nic mu nie mówił tak samo jak i adres zwrotny na odwrocie koperty. Zmrużył oczy, ten adres na pewno nie mieścił się w żadnej bogatej dzielnicy. Był tym tak zaintrygowany, że nawet nie zauważył przyjścia lokaja, który pojawił się znikąd.
- Daisuke czy matka jest u siebie? - spytał go od razu, nadal trzymając pocztę w dłoni. Lokaj potwierdził niemal natychmiast.
- Tak panicza matka odpoczywa u siebie Kenta, natychmiast upił dwa łyki alkoholu, by wstać z kanapy z zamiarem dowiedzenia się czegoś o tym liście. Zwykle miał na wszystko wywalone, ale teraz czuł, że to może mieć jakieś znaczenie.
- Pójdę do niej, póki jeszcze nie poszła spać - oznajmił, opuszczając salon. Po drodze nie spotkał zupełnie nikogo. Ani żadnej pokojówki, ani nawet brata. Stanął przed drzwiami jej sypialni, zapukał, po czym otworzył drzwi. Mai siedziała, przy toaletce zdejmując biżuterię. Jej wyraz twarzy tylko w małym stopniu zdradzał oznaki zaskoczenia, że widzi młodszego z synów, zwykle nie przychodzi tutaj, chyba że sam zostanie wezwany. Zdawała się też nie dostrzegać kilku rysów na jego twarzy
- Jakaż to sprawa Cię do mnie sprowadza o tak późnej porze? Właśnie miałam udać się na spoczynek - powiedziała uważnie obserwując Kente.
Ten wiedział, że kobieta była zbyt zaintrygowana jego wizyta, by iść spać.
- Przyszedłem, bo między pocztą znalazłem ten o to list. Wiesz może, kto go przysłał?- spytał matkę, podając jej kopertę. Ta długo trzymała ją w dłoniach, nim spojrzała na pismo, to wystarczyło, by mężczyzna mógł dostrzec, jak Mai zaciska usta w wąską linię. A w jej oczach pojawił się zimny błysk. Jakby ledwo tłumionej złości. Szybkim ruchem położyła kopertę na toaletce tuż obok naszyjnika.
- Ten list nie jest niczym ważnym. Nie musisz wiedzieć nic na jego temat. Najlepiej od razu o nim zapomnij - powiedziała nadal niezbyt opanowana.
- Wiesz, kto go przysłał. To ktoś, kogo znasz? - nie odpuszczał co, tylko zirytowało bardziej kobietę, od razu wstała.
- Wystarczy Kenta, jestem bardzo zmęczona. Więc udaj się do swojej sypialni - głos kobiety mówił jasno, że uważa rozmowę za zakończona. Czerwonowłosy nie miał wyjścia, musiał spełnić polecenie pani tegoż domu.
- Dobranoc matko - pożegnał się i skierował się do swojej sypialni. Nadal nie mogąc zapomnieć o liście, który przyszedł do ich rezydencji.
Byłam zaskoczona pytaniem Dorotti. To nie o to chodziło, zakochanie się nawet nie wchodziło w grę, znałam swoje miejsce. No i reakcja mojej towarzyszki jasno mówiła, że to bardzo zły pomysł i nawet nierealny. Pokręciłam głową, trochę zbyt gwałtownie niż planowałam.
- Nie o to chodzi. Raczej bardziej o to, że uczono mnie uczciwości. A przez to, że nie mogę być szczera. Czuję się, jakbym nie okazywała mu należytego szacunku. Podziwiam go, nie zaprzeczam, jest bardzo miłym i dobrze wychowanym mężczyzną. Jednak to chyba za mało, by się w kimś zakochać, nie uważasz? - spytałam Dorotti. Yosuke bardzo ceniłam, był kimś ważnym dla mnie, ale miał też narzeczoną.
- Nie znam się na miłości. Poza tym nam służącym nawet nie można o niej marzyć. Taka jest nasza rzeczywistość - stwierdziłam zgodnie z prawdą. Służące jak już to bywały tylko kochankami arystokratów. Nie miały szans na nic więcej od losu. Było już dość późno, niebo zmieniło kolor na ciemny granat.
- Jest już późno, jak jesteś zmęczona, możesz iść spać. Ja jeszcze zostanę - zasugerowałam Dorotti. Miałam przeczucie, że i tak nie zasnę. Nie dam rady. Dorotti wahała się, czy pójść spać, czy jeszcze mnie o coś zapytać. Po dłuższej chwili chyba uznała, że potrzebuje czasu, bo wstała, uśmiechając się, niepewnie.
- Marzenia nic nie kosztują. Choć lepiej nie wypowiadać ich na głos. Ściany tutaj mają i oczy i uszy - uprzedziła łagodnie.
- Dobranoc, jutro czeka nas, sporo pracy Z tym się z nią zgadzałam. Gdy zostałam sama, musiałam, ochłonąć wyjście na dwór było jedyną możliwością.
- Mały spacer nie zaszkodzi
Byłam zdania, że nocą nikogo nie powinno być w ogrodzie dlatego, tam się skierowałam. Na początku tylko chodziłam alejka w zupełnej ciszy. Dopiero po chwili zebrało mi się na własne przemyślenia.
- Dlaczego akurat mi musiało się to przytrafić? Dlaczego nie mógł dać mi spokoju? Nienawidzę kłamać, a nie mam wyjścia. By nie pogarszać jeszcze bardziej swojej sytuacji. Co mam robić? Mamo pomóż mi, bo sama sobie z tym wszystkim nie poradzę - spojrzałam w gwiazdy i niebo licząc na to, że znajdzie się na nim jakieś rozwiązanie lub poczuje jej obecność. Tak się nie stało. Za to wyczuła, że ktoś mnie obserwuje. Tym kimś był...Yosuke na chwilę zapomniałam, jak się oddycha. Ile on słyszał? Jak długo tu był? Jak mogłam go nie zauważyć?
- Przepraszam...nie spodziewałam się, że zastanę kogoś na dworze ... o tej godzinie - przyznałam zaskoczona.
- Powinien panicz wrócić do środka. Jeszcze panicza złapie jakieś przeziębienie - mówiąc to zwróciłam uwagę na to jak niewiele miał na sobie. Spojrzałam na niego, nie mogąc oderwać wzroku. Czy w słowach Dorotti było ziarno prawdy? I to nie był tylko szacunek? Nie to cholerny chory absurd.
- Jak panicza noga po tamtym, ugryzieniu? Pytam, bo może będzie trzeba się jutro temu przyjrzeć - zmieszałam się. Kto wie, czy źle nie oceniłam sytuacji i ranka może być groźniejsza, niż sądziłam? Próbowałam zachowywać się w miarę normalnie, choć przychodziło mi to z ogromnym trudem.
- Daisuke czy matka jest u siebie? - spytał go od razu, nadal trzymając pocztę w dłoni. Lokaj potwierdził niemal natychmiast.
- Tak panicza matka odpoczywa u siebie Kenta, natychmiast upił dwa łyki alkoholu, by wstać z kanapy z zamiarem dowiedzenia się czegoś o tym liście. Zwykle miał na wszystko wywalone, ale teraz czuł, że to może mieć jakieś znaczenie.
- Pójdę do niej, póki jeszcze nie poszła spać - oznajmił, opuszczając salon. Po drodze nie spotkał zupełnie nikogo. Ani żadnej pokojówki, ani nawet brata. Stanął przed drzwiami jej sypialni, zapukał, po czym otworzył drzwi. Mai siedziała, przy toaletce zdejmując biżuterię. Jej wyraz twarzy tylko w małym stopniu zdradzał oznaki zaskoczenia, że widzi młodszego z synów, zwykle nie przychodzi tutaj, chyba że sam zostanie wezwany. Zdawała się też nie dostrzegać kilku rysów na jego twarzy
- Jakaż to sprawa Cię do mnie sprowadza o tak późnej porze? Właśnie miałam udać się na spoczynek - powiedziała uważnie obserwując Kente.
Ten wiedział, że kobieta była zbyt zaintrygowana jego wizyta, by iść spać.
- Przyszedłem, bo między pocztą znalazłem ten o to list. Wiesz może, kto go przysłał?- spytał matkę, podając jej kopertę. Ta długo trzymała ją w dłoniach, nim spojrzała na pismo, to wystarczyło, by mężczyzna mógł dostrzec, jak Mai zaciska usta w wąską linię. A w jej oczach pojawił się zimny błysk. Jakby ledwo tłumionej złości. Szybkim ruchem położyła kopertę na toaletce tuż obok naszyjnika.
- Ten list nie jest niczym ważnym. Nie musisz wiedzieć nic na jego temat. Najlepiej od razu o nim zapomnij - powiedziała nadal niezbyt opanowana.
- Wiesz, kto go przysłał. To ktoś, kogo znasz? - nie odpuszczał co, tylko zirytowało bardziej kobietę, od razu wstała.
- Wystarczy Kenta, jestem bardzo zmęczona. Więc udaj się do swojej sypialni - głos kobiety mówił jasno, że uważa rozmowę za zakończona. Czerwonowłosy nie miał wyjścia, musiał spełnić polecenie pani tegoż domu.
- Dobranoc matko - pożegnał się i skierował się do swojej sypialni. Nadal nie mogąc zapomnieć o liście, który przyszedł do ich rezydencji.
Byłam zaskoczona pytaniem Dorotti. To nie o to chodziło, zakochanie się nawet nie wchodziło w grę, znałam swoje miejsce. No i reakcja mojej towarzyszki jasno mówiła, że to bardzo zły pomysł i nawet nierealny. Pokręciłam głową, trochę zbyt gwałtownie niż planowałam.
- Nie o to chodzi. Raczej bardziej o to, że uczono mnie uczciwości. A przez to, że nie mogę być szczera. Czuję się, jakbym nie okazywała mu należytego szacunku. Podziwiam go, nie zaprzeczam, jest bardzo miłym i dobrze wychowanym mężczyzną. Jednak to chyba za mało, by się w kimś zakochać, nie uważasz? - spytałam Dorotti. Yosuke bardzo ceniłam, był kimś ważnym dla mnie, ale miał też narzeczoną.
- Nie znam się na miłości. Poza tym nam służącym nawet nie można o niej marzyć. Taka jest nasza rzeczywistość - stwierdziłam zgodnie z prawdą. Służące jak już to bywały tylko kochankami arystokratów. Nie miały szans na nic więcej od losu. Było już dość późno, niebo zmieniło kolor na ciemny granat.
- Jest już późno, jak jesteś zmęczona, możesz iść spać. Ja jeszcze zostanę - zasugerowałam Dorotti. Miałam przeczucie, że i tak nie zasnę. Nie dam rady. Dorotti wahała się, czy pójść spać, czy jeszcze mnie o coś zapytać. Po dłuższej chwili chyba uznała, że potrzebuje czasu, bo wstała, uśmiechając się, niepewnie.
- Marzenia nic nie kosztują. Choć lepiej nie wypowiadać ich na głos. Ściany tutaj mają i oczy i uszy - uprzedziła łagodnie.
- Dobranoc, jutro czeka nas, sporo pracy Z tym się z nią zgadzałam. Gdy zostałam sama, musiałam, ochłonąć wyjście na dwór było jedyną możliwością.
- Mały spacer nie zaszkodzi
Byłam zdania, że nocą nikogo nie powinno być w ogrodzie dlatego, tam się skierowałam. Na początku tylko chodziłam alejka w zupełnej ciszy. Dopiero po chwili zebrało mi się na własne przemyślenia.
- Dlaczego akurat mi musiało się to przytrafić? Dlaczego nie mógł dać mi spokoju? Nienawidzę kłamać, a nie mam wyjścia. By nie pogarszać jeszcze bardziej swojej sytuacji. Co mam robić? Mamo pomóż mi, bo sama sobie z tym wszystkim nie poradzę - spojrzałam w gwiazdy i niebo licząc na to, że znajdzie się na nim jakieś rozwiązanie lub poczuje jej obecność. Tak się nie stało. Za to wyczuła, że ktoś mnie obserwuje. Tym kimś był...Yosuke na chwilę zapomniałam, jak się oddycha. Ile on słyszał? Jak długo tu był? Jak mogłam go nie zauważyć?
- Przepraszam...nie spodziewałam się, że zastanę kogoś na dworze ... o tej godzinie - przyznałam zaskoczona.
- Powinien panicz wrócić do środka. Jeszcze panicza złapie jakieś przeziębienie - mówiąc to zwróciłam uwagę na to jak niewiele miał na sobie. Spojrzałam na niego, nie mogąc oderwać wzroku. Czy w słowach Dorotti było ziarno prawdy? I to nie był tylko szacunek? Nie to cholerny chory absurd.
- Jak panicza noga po tamtym, ugryzieniu? Pytam, bo może będzie trzeba się jutro temu przyjrzeć - zmieszałam się. Kto wie, czy źle nie oceniłam sytuacji i ranka może być groźniejsza, niż sądziłam? Próbowałam zachowywać się w miarę normalnie, choć przychodziło mi to z ogromnym trudem.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nagle wiatr zerwał się, poruszając liśćmi róż oraz naszymi ubraniami. Długie włosy Tsuki zatańczyły szaleńczo, kryjąc zaskoczoną twarz na mój widok. Cóż, sam nie spodziewałem się dziewczyny o takiej porze w tym miejscu. Z beznamiętnością spoglądałęm na nią, chowając ręce do kieszeni spodni, przechylając jednocześnie lekko głowę w zastanowieniu. Ile słyszałem? W sumie to dość dużo, ale nic mi te słowa nie mówiły.
- Nic nie słyszałem - skłąmałem, podchodząc nieco bliżej do Tsuki i okryłem ją swoim kocem luźno zwisającym na ramionach. - Mi nic nie będzie. Jestem gruboskórny - dodałem, poprawiając materiał na jej drobnych ramionach. Była taka delikatna. Niczym zapałka, którą banalnie było złamać.
- Poza tym sam nie spodziewałem się, że ktoś tu będzie - prychnąłem, odsuwając się od służki. Miałem wrażenie, że od pewnego czasu unika mnie jak poparzona. Tak, jakbym coś jej zrobił.
- Póki co nie swędzi, ani nie boli, ale możesz jutro przyjść sprawdzić, ewentualnie zmienić opatrunek - urwałem na moment, zastanawiając, czy to aby na pewno dobry pomysł. Hanashiro mogła nie chcieć przyjść - Albo porpsozę o to kogoś innego, jeśli będziesz zbyt zajęta - dodałem, aby dać dziewczynie szansę na wymiganie się od tego. Nie chciałem, aby zmuszała sie do usługiwania mi. Mim oto czułem się nieswojo, gdy nie wiedziałem o co mogło jej chodzić.
- Powiedz lepiej co cię tu sprowadza - zmieniłem szybko temat, dowracając wzrok w stornę gwiazd. Niebo dziś było niewiarygodnie czyste, bezchmurne. Dzięki temu gwiazdy były bardoz wyraziste i mogłem odnaleźć w nich konstelację, którą sam z przyjaciółką stworzyliśmy. Nazywa się grymas Kenty. Tylko my wiedzieliśmy o co w tym dokładnie chodziło, co miało swój urok.
- Nic nie słyszałem - skłąmałem, podchodząc nieco bliżej do Tsuki i okryłem ją swoim kocem luźno zwisającym na ramionach. - Mi nic nie będzie. Jestem gruboskórny - dodałem, poprawiając materiał na jej drobnych ramionach. Była taka delikatna. Niczym zapałka, którą banalnie było złamać.
- Poza tym sam nie spodziewałem się, że ktoś tu będzie - prychnąłem, odsuwając się od służki. Miałem wrażenie, że od pewnego czasu unika mnie jak poparzona. Tak, jakbym coś jej zrobił.
- Póki co nie swędzi, ani nie boli, ale możesz jutro przyjść sprawdzić, ewentualnie zmienić opatrunek - urwałem na moment, zastanawiając, czy to aby na pewno dobry pomysł. Hanashiro mogła nie chcieć przyjść - Albo porpsozę o to kogoś innego, jeśli będziesz zbyt zajęta - dodałem, aby dać dziewczynie szansę na wymiganie się od tego. Nie chciałem, aby zmuszała sie do usługiwania mi. Mim oto czułem się nieswojo, gdy nie wiedziałem o co mogło jej chodzić.
- Powiedz lepiej co cię tu sprowadza - zmieniłem szybko temat, dowracając wzrok w stornę gwiazd. Niebo dziś było niewiarygodnie czyste, bezchmurne. Dzięki temu gwiazdy były bardoz wyraziste i mogłem odnaleźć w nich konstelację, którą sam z przyjaciółką stworzyliśmy. Nazywa się grymas Kenty. Tylko my wiedzieliśmy o co w tym dokładnie chodziło, co miało swój urok.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|TSUKIKO HANASHIRO|
Słowa Dorotti jak i nasza rozmowa w kuchni sprawiły, że zaczęłam wątpić w to co naprawdę czuję. Takiego mętliku w głowie nie miałam od bardzo dawna. Mimo że nie miałam złudzeń co do swojej pozycji w tym domu to jednak w Yosuke było coś, co sprawiło, że lubiłam jego towarzystwo. Nie był tak zachłanny jak jego brat, który brał, co chciał. Bo rzekomo miał do tego prawo. U bruneta wszystko było subtelne delikatne i to mnie w nim intrygowało. Nawet ten jego gest z okryciem mych ramion kocem był czymś w bardzo jego stylu. Nieśmiało przygładziłam go, przez co na sekundę nasze palce znów się zetknęły. Przyjemne, uczucie gorącą rozprowadziło się po ciele.
- Dziękuję, ale mimo tego nie powinniśmy zbyt długo przebywać na dworze. Choć czyste niebo i gwiazdy wręcz do tego zachęcają - przyznałam, zwracając wzrok ku jasnym gwiazdom. Nie wierzyłam mu, że niczego nie usłyszał. Mówiłam trochę zbyt głośno, zawsze tak miałam gdy chciałam ogarnąć ten cały chaos w mej głowie jak i na duszy.
- Jakoś mnie panicz nie przekonał. Zdaje sobie
sprawę, że czasem za głośno myślę. To chyba jedna z moich wad - wyznałam nieco tym skrępowana. Westchnęłam, ponownie odgarniając zbłąkany kosmyk włosów za ucho. Niestety miałam je lekko kręcone, przez co uwolnił się po chwili, wzmagając moją irytację. Żałowałam, że nie miałam prostych włosów, bardzo by mi ułatwiły życie.
- Najwyraźniej oboje potrzebowaliśmy chwili wytchnienia, skoro zdecydowaliśmy się wybrać to samo miejsce, by go zaznać. Może to głupie, ale zawsze gdy patrzę na gwiazdy, mam wrażenie, że nie jestem całkiem sama, a przynajmniej mniej samotna niż zwykle - mówiąc to, tym razem spojrzałam mu w oczy, ciekawa jego reakcji. Może uzna mnie za wariatkę? Może już ma w głowie telefon do ośrodka psychiatrycznego? Nigdy nic nie wiadomo. Na jego słowa o stanie ranki skinęłam głową. Nie miałam z tym problemu, by się temu przyjrzeć. Znajdę na to chwilę czasu.
- Myślę, że jutro po śniadaniu mogę się tym zająć. Jak tylko ogarniemy, co trzeba. Im mniej osób wie o tym incydencie z myszą tym lepiej - stwierdziłam oczywisty dla nas fakt. Yosuke na szczęście zgodził się chronić pokojówki przed własną matką. Spojrzałam na dom. Zanim udzieliłam na jego pytanie wpadłam na inny pomysł.
- Może napiję się panicz ze mną herbaty, zanim się rozstaniemy? O tej porze wszyscy śpią więc nikt nas razem nie przyłapie jeśli panicz się tego obawia - to ostatnie powiedziałam, trochę ciszej niż planowałam. Nie wiem, dlaczego mu to zaproponowałam, może dlatego, że chciałam z nim porozmawiać? W jakiś sposób wyjaśnić moje zachowanie? Tylko czy odważę się poruszyć, skoro się spotkaliśmy, to nie mógł być po prostu zwykły przypadek.
- Dziękuję, ale mimo tego nie powinniśmy zbyt długo przebywać na dworze. Choć czyste niebo i gwiazdy wręcz do tego zachęcają - przyznałam, zwracając wzrok ku jasnym gwiazdom. Nie wierzyłam mu, że niczego nie usłyszał. Mówiłam trochę zbyt głośno, zawsze tak miałam gdy chciałam ogarnąć ten cały chaos w mej głowie jak i na duszy.
- Jakoś mnie panicz nie przekonał. Zdaje sobie
sprawę, że czasem za głośno myślę. To chyba jedna z moich wad - wyznałam nieco tym skrępowana. Westchnęłam, ponownie odgarniając zbłąkany kosmyk włosów za ucho. Niestety miałam je lekko kręcone, przez co uwolnił się po chwili, wzmagając moją irytację. Żałowałam, że nie miałam prostych włosów, bardzo by mi ułatwiły życie.
- Najwyraźniej oboje potrzebowaliśmy chwili wytchnienia, skoro zdecydowaliśmy się wybrać to samo miejsce, by go zaznać. Może to głupie, ale zawsze gdy patrzę na gwiazdy, mam wrażenie, że nie jestem całkiem sama, a przynajmniej mniej samotna niż zwykle - mówiąc to, tym razem spojrzałam mu w oczy, ciekawa jego reakcji. Może uzna mnie za wariatkę? Może już ma w głowie telefon do ośrodka psychiatrycznego? Nigdy nic nie wiadomo. Na jego słowa o stanie ranki skinęłam głową. Nie miałam z tym problemu, by się temu przyjrzeć. Znajdę na to chwilę czasu.
- Myślę, że jutro po śniadaniu mogę się tym zająć. Jak tylko ogarniemy, co trzeba. Im mniej osób wie o tym incydencie z myszą tym lepiej - stwierdziłam oczywisty dla nas fakt. Yosuke na szczęście zgodził się chronić pokojówki przed własną matką. Spojrzałam na dom. Zanim udzieliłam na jego pytanie wpadłam na inny pomysł.
- Może napiję się panicz ze mną herbaty, zanim się rozstaniemy? O tej porze wszyscy śpią więc nikt nas razem nie przyłapie jeśli panicz się tego obawia - to ostatnie powiedziałam, trochę ciszej niż planowałam. Nie wiem, dlaczego mu to zaproponowałam, może dlatego, że chciałam z nim porozmawiać? W jakiś sposób wyjaśnić moje zachowanie? Tylko czy odważę się poruszyć, skoro się spotkaliśmy, to nie mógł być po prostu zwykły przypadek.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Moje ciało odruchowo drgnęło na dotyk Tsuki. Jednak nie dałem po sobie tego poznać, uspokajając zaskoczony grymas na twarzy. Jej skóra była ciepła, a palce smukłe. Pokojówka była wręcz filigramowa, jakby zaraz miała się rozpaść od delikatnego wstrząsu. Naprawdę, nie uważałem, aby nadawała się na służącą. Jednak nie mogłem nic na to poradzić. Wyprostowałem swoje plecy, zadzierając brodę ku gwieździstemu niebu. Dziś było wyjątkowo piękne.
- Mmm... jestem kiepskim kłamcą, ale to z kolei moja wada. Każdy jakieś ma - mruknąłem z lekkim rozbawieniem w głosie, nie odrywając wzroku od gwiazd. Atmosfera była niezmiernie błoga i przyjemna. Czułem, jak każdy centymetr mojego ciała odpoczywa, a umysł nie chce, aby to wszystko się skończyło. Słysząc szmery i walkę służącej z czymś nieznanym, zwróciłem się w jej stronę, dostrzegając jak chowa kosmyk włosów za ucho, a czas jakby na chwilę zwolnił. Oczarowany jej długimi, delikatnie kręconymi włosami, uśmiechnąłem się błogo, łapiąc na czymś tak głupim. Doprawdy, jakbym miał piętnaście lat, chłonąc tak zwyczajne na pozór widoki.
- Widzisz tę gwiazdę? - wskazałem palcem na jedną z bardziej wyraźnych błyskotek na niebie, wokółktórej było kilka innych, lecz bledszych. - Wyobraź sobie, że to ty. Jesteś okrążona ludźmi. Niby nie jesteś sama, a jednak nie lśnią jak ty. Są tylko tłem. Są, a jednak ich nie ma przez co czujesz się samotna wśród innych. Tak właśnie czuję się ja, oblegany obcymi ludźmi. Często wyobrażam sobie, że jestem taką gwiazdą. To bardzo relaksuje, więc nie myśl, że jesteś jakimś dziwakiem - prychnąłem rozbawiony, odsuwając się nieco od niej. Jeśli czuła się skrępowana takimi wyznaniami, co miał powiedzieć spadkobierca fortuny matki, który myślał niczym niewiasta? A raczej zwykła służka? Wszyscy jesteśmy ludźmi...
- Po śniadaniu mam trening szermierki. Zastaniesz mnie zaraz za tymi krzewami - wskazałem na zrobioną z żywopłotu ścianę, a raczej drobny labirynt prowadzący do sporego, zielonego pola z zadaszonym tarasem do siedzenia.
Zamrugałem lekko zaskoczony propozycją służącej. W końcu dzisiejszego dnia cały czas mnie unikała niczym ognia. Zastanawiałem się skąd ta zmiana. Czy chciała coś mi powiedzieć, a może zwyczajnie przeprosić w ten sposób za swoje zachowanie?
- Myślę, że ziołowa herbata pomoże mi zasnąć - przytaknąłem na propozycję, kierując się za Tsuki.
- Mmm... jestem kiepskim kłamcą, ale to z kolei moja wada. Każdy jakieś ma - mruknąłem z lekkim rozbawieniem w głosie, nie odrywając wzroku od gwiazd. Atmosfera była niezmiernie błoga i przyjemna. Czułem, jak każdy centymetr mojego ciała odpoczywa, a umysł nie chce, aby to wszystko się skończyło. Słysząc szmery i walkę służącej z czymś nieznanym, zwróciłem się w jej stronę, dostrzegając jak chowa kosmyk włosów za ucho, a czas jakby na chwilę zwolnił. Oczarowany jej długimi, delikatnie kręconymi włosami, uśmiechnąłem się błogo, łapiąc na czymś tak głupim. Doprawdy, jakbym miał piętnaście lat, chłonąc tak zwyczajne na pozór widoki.
- Widzisz tę gwiazdę? - wskazałem palcem na jedną z bardziej wyraźnych błyskotek na niebie, wokółktórej było kilka innych, lecz bledszych. - Wyobraź sobie, że to ty. Jesteś okrążona ludźmi. Niby nie jesteś sama, a jednak nie lśnią jak ty. Są tylko tłem. Są, a jednak ich nie ma przez co czujesz się samotna wśród innych. Tak właśnie czuję się ja, oblegany obcymi ludźmi. Często wyobrażam sobie, że jestem taką gwiazdą. To bardzo relaksuje, więc nie myśl, że jesteś jakimś dziwakiem - prychnąłem rozbawiony, odsuwając się nieco od niej. Jeśli czuła się skrępowana takimi wyznaniami, co miał powiedzieć spadkobierca fortuny matki, który myślał niczym niewiasta? A raczej zwykła służka? Wszyscy jesteśmy ludźmi...
- Po śniadaniu mam trening szermierki. Zastaniesz mnie zaraz za tymi krzewami - wskazałem na zrobioną z żywopłotu ścianę, a raczej drobny labirynt prowadzący do sporego, zielonego pola z zadaszonym tarasem do siedzenia.
Zamrugałem lekko zaskoczony propozycją służącej. W końcu dzisiejszego dnia cały czas mnie unikała niczym ognia. Zastanawiałem się skąd ta zmiana. Czy chciała coś mi powiedzieć, a może zwyczajnie przeprosić w ten sposób za swoje zachowanie?
- Myślę, że ziołowa herbata pomoże mi zasnąć - przytaknąłem na propozycję, kierując się za Tsuki.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|TSUKIKO HANASHIRO|
Zaintrygowana spojrzałam w niebo, obserwując uważnie gwiazdę, o której mówił. Sama wcześniej też ją obserwowałam. W jego słowach było sporo racji, zaintrygował mnie na tyle, że za nic nie chciałam zepsuć tej chwili. Po dłuższej chwili gdy usłyszałam jego rozbawienie w głosie, zwróciłam swój wzrok na, jego niebieskie tęczówki. Jego obecność trochę mnie uspokoiła, mimo że wcześniej wolałam go unikać. Może to przez to, że teraz nikt nas nie widział? Mimowolnie zaśmiałam się cicho. Nie był to jednak szczery śmiech, tylko trochę wymuszony.
- Dobrze wiedzieć, że nie grozi mi wizyta u psychiatry. Bo już się bałam, że w myślach panicz szuka numeru do któregoś z nich. Mimo tego jestem zaskoczona, że też czasem tak się czujesz. Samotność i brak zrozumienia są chyba jednymi z najgorszych odczuć, jakich można doświadczyć- przyznałam dość cicho. Mnie spotkały oba i musiałam sama sobie sama z nimi poradzić. Yosuke przypomniał mi, gdzie trenuje szermierkę, zerknęłam w tamtym kierunku.
- Na pewno się pojawię i przy okazji po treningu z ogarnięciem panicza zajmę się też tym ugryzieniem. Jestem wdzięczna, że nie powiedział panicz o tym nikomu więcej. Bo, mimo że nie brałam w tym udziału, panicza matka nie odpuściłaby nawet mi - dodałam, by wiedział, że pani Yamamoto chyba ciągle ma ze mną jakiś problem. Nie uskarżałam się, nie brzmiałam tak, jakbym miała jakieś pretensje. Zresztą służąca nie ma do tego prawa. Ma robić to, co jej się rozkaże. W sumie przywykłam już do zadań w kuchni czy obsługi przy stole. Nadal miewałam problemy z czymś innym dlatego to Dorotti zajmowała się praniem, czy gotowaniem bardziej skomplikowanych dań. Lubiłam za to sprzątać pomagało mi to się wyciszyć i zapomnieć o tym jak los na tę chwilę mnie doświadczył. Moja propozycja zaskoczyła mężczyznę, nawet sądziłam, że tak jak ja wcześniej sam zdecyduje, żeby lepiej zakończyć to spotkanie w ogrodzie. A jednak przyjął moją propozycję. Na co na mej twarzy pojawił się cień uśmiechu.
- Chodźmy, więc wszystko przyszykuję- poszłam tuż za nim.
Zamknęłam za nami drzwi, kuchnia była zupełnie pusta, tak jak przypuszczałam. Za to na stole przykryte pokrywką był talerz ciastek z migdałami specjalność Ellie. Brunet zajął miejsce przy stole, nastawiłam wodę, wyjmując z szafki szklanki. Podeszłam do stołu, odkrywając pokrywę, zapach ciastek bardzo kusił.
- Proszę się częstować. Zrobiła je Ellie jako przekąskę by dodawały nam energii do pracy. Są bardzo smaczne- zachęciłam go. Zrobiła je z reszty ciasta, które zostało gdy piekła ciasto na deser dla jego rodziny. W ten sposób nic się nie marnowało. A i służba miała co przekąsić w godzinach pracy. Zrobiłam dla ns herbaty dla niego ziołową a dla siebie nieco mocniejszą. Postawiłam je na stole, samej zajmując miejsce. Dopiero teraz podniosłam ponownie na niego wzrok, nadal miałam obok siebie koc. Zdecydowałam się poruszyć jeden z wielu tematów, które powinnam wyjaśnić sobie z Yosuke.
- Chciałam przeprosić za mój brak szacunku wtedy na korytarzu. Wiem, że chciałeś mi tylko pomóc. Jednak wolę unikać problemów, i ograniczyć nasz kontakt. Nie chcę, by pani Yamamoto myślała, że mieszam paniczowi w głowie czy coś w tym stylu. Co prawda sama wyznaczyła mnie, bym pomagała paniczom jednak zdaje się, że…zaczyna żałować tej decyzji- mówiłam to co pewnie wyczuł i sam Yosuke. Powinien też zrozumieć moje zachowanie.
- Moja sytuacja nie jest za ciekawa od tamtej bójki między paniczami. To z tamtym holem, to był dopiero początek. Po prostu nie chcę dokładać jej dodatkowych argumentów do ręki, by się mnie pozbyć- dodałam.
- Doceniam to, że panicz pokazał mi tamtą filharmonię i opowiedział o swojej pasji. To była niezapomniana chwila. Jak i tę bransoletkę. Choć myślałam, że spalę się ze wstydu u tego jubilera. To jednak obawiam się, że te plotki też mogą mi zaszkodzić- to ostatnie zdanie powiedziałam nieco zasmucona.
Piłam herbatę ciekawą tego, co powie sam Yosuke. Może nie powinnam tego mówić? Dlaczego nie ugryzłam się w język? Mimo że nie umiałam powiedzieć tego, co wydarzyło się po powrocie, to jednak tamto dręczyło najbardziej. Choć nadal nie był to główny temat tego, co musiałam przed nim ukrywać.
- Może to dziwnie zabrzmi. Jednak jedna rzecz mnie nadal w paniczach zaskakuje. Jak to możliwe, że tak się od siebie różnicie? To też nie ukrywam, powoduje, u mnie niezły mętlik w głowie. Jak osoby wychowane w tym samym domu na takich samych zasadach mogą być aż tak odmienne?- spytałam go, nie kryjąc, że niezmiernie mnie to ciekawiło. To był w sumie ostatni temat, który mógł być poruszony w tym momencie. Robiło się coraz później. Za jakiś czas będzie trzeba iść na spoczynek, po tym ciężkim dniu
- Dobrze wiedzieć, że nie grozi mi wizyta u psychiatry. Bo już się bałam, że w myślach panicz szuka numeru do któregoś z nich. Mimo tego jestem zaskoczona, że też czasem tak się czujesz. Samotność i brak zrozumienia są chyba jednymi z najgorszych odczuć, jakich można doświadczyć- przyznałam dość cicho. Mnie spotkały oba i musiałam sama sobie sama z nimi poradzić. Yosuke przypomniał mi, gdzie trenuje szermierkę, zerknęłam w tamtym kierunku.
- Na pewno się pojawię i przy okazji po treningu z ogarnięciem panicza zajmę się też tym ugryzieniem. Jestem wdzięczna, że nie powiedział panicz o tym nikomu więcej. Bo, mimo że nie brałam w tym udziału, panicza matka nie odpuściłaby nawet mi - dodałam, by wiedział, że pani Yamamoto chyba ciągle ma ze mną jakiś problem. Nie uskarżałam się, nie brzmiałam tak, jakbym miała jakieś pretensje. Zresztą służąca nie ma do tego prawa. Ma robić to, co jej się rozkaże. W sumie przywykłam już do zadań w kuchni czy obsługi przy stole. Nadal miewałam problemy z czymś innym dlatego to Dorotti zajmowała się praniem, czy gotowaniem bardziej skomplikowanych dań. Lubiłam za to sprzątać pomagało mi to się wyciszyć i zapomnieć o tym jak los na tę chwilę mnie doświadczył. Moja propozycja zaskoczyła mężczyznę, nawet sądziłam, że tak jak ja wcześniej sam zdecyduje, żeby lepiej zakończyć to spotkanie w ogrodzie. A jednak przyjął moją propozycję. Na co na mej twarzy pojawił się cień uśmiechu.
- Chodźmy, więc wszystko przyszykuję- poszłam tuż za nim.
Zamknęłam za nami drzwi, kuchnia była zupełnie pusta, tak jak przypuszczałam. Za to na stole przykryte pokrywką był talerz ciastek z migdałami specjalność Ellie. Brunet zajął miejsce przy stole, nastawiłam wodę, wyjmując z szafki szklanki. Podeszłam do stołu, odkrywając pokrywę, zapach ciastek bardzo kusił.
- Proszę się częstować. Zrobiła je Ellie jako przekąskę by dodawały nam energii do pracy. Są bardzo smaczne- zachęciłam go. Zrobiła je z reszty ciasta, które zostało gdy piekła ciasto na deser dla jego rodziny. W ten sposób nic się nie marnowało. A i służba miała co przekąsić w godzinach pracy. Zrobiłam dla ns herbaty dla niego ziołową a dla siebie nieco mocniejszą. Postawiłam je na stole, samej zajmując miejsce. Dopiero teraz podniosłam ponownie na niego wzrok, nadal miałam obok siebie koc. Zdecydowałam się poruszyć jeden z wielu tematów, które powinnam wyjaśnić sobie z Yosuke.
- Chciałam przeprosić za mój brak szacunku wtedy na korytarzu. Wiem, że chciałeś mi tylko pomóc. Jednak wolę unikać problemów, i ograniczyć nasz kontakt. Nie chcę, by pani Yamamoto myślała, że mieszam paniczowi w głowie czy coś w tym stylu. Co prawda sama wyznaczyła mnie, bym pomagała paniczom jednak zdaje się, że…zaczyna żałować tej decyzji- mówiłam to co pewnie wyczuł i sam Yosuke. Powinien też zrozumieć moje zachowanie.
- Moja sytuacja nie jest za ciekawa od tamtej bójki między paniczami. To z tamtym holem, to był dopiero początek. Po prostu nie chcę dokładać jej dodatkowych argumentów do ręki, by się mnie pozbyć- dodałam.
- Doceniam to, że panicz pokazał mi tamtą filharmonię i opowiedział o swojej pasji. To była niezapomniana chwila. Jak i tę bransoletkę. Choć myślałam, że spalę się ze wstydu u tego jubilera. To jednak obawiam się, że te plotki też mogą mi zaszkodzić- to ostatnie zdanie powiedziałam nieco zasmucona.
Piłam herbatę ciekawą tego, co powie sam Yosuke. Może nie powinnam tego mówić? Dlaczego nie ugryzłam się w język? Mimo że nie umiałam powiedzieć tego, co wydarzyło się po powrocie, to jednak tamto dręczyło najbardziej. Choć nadal nie był to główny temat tego, co musiałam przed nim ukrywać.
- Może to dziwnie zabrzmi. Jednak jedna rzecz mnie nadal w paniczach zaskakuje. Jak to możliwe, że tak się od siebie różnicie? To też nie ukrywam, powoduje, u mnie niezły mętlik w głowie. Jak osoby wychowane w tym samym domu na takich samych zasadach mogą być aż tak odmienne?- spytałam go, nie kryjąc, że niezmiernie mnie to ciekawiło. To był w sumie ostatni temat, który mógł być poruszony w tym momencie. Robiło się coraz później. Za jakiś czas będzie trzeba iść na spoczynek, po tym ciężkim dniu
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Usiadłem wygodnie na drewnianym krześle, nie obitym niczym miękkim. Cóż, nie mogłem przecież spodziewać się, że zastanę tutaj krzesło stołowe z naszej jadalni. Tu się gotowało. Pachniało tłuszczem, który z pewnością łatwo lądował na meblach. Wygoda i wystrój w kuchni nie wydawał się zbytnio praktyczny. Mimo to widniał tutaj naprawdę duży porządek.
- Dziękuję. Poczęstuje się więc - sięgnąłem po jedno ciastko, które naprawdę było smaczne. Zapiłem je gorącą herbatą, gdy tylko Tsuki postawiła filiżanki na stole, a smak migdałów nabrał jeszcze większej wyrazistości. Zdecydowanie Ellie potrafiła piec.
Odstawiłem naczynie na spodek, spoglądając prosto w oczy służki. W milczeniu wysłuchałem dokładnie co miała mi do powiedzenia, zastanawiając chwilę nad tym wszystkim. Dopiero teraz zrozumiałem, dlaczego dziewczyna postanowiła unikać mojego towarzystwa. Jednak los jak na złość naprowadzał nas na siebie. Cóż, mieszkaliśmy w tej samej posesji, więc trudno było o unikanie się nawzajem. Jesnak nadal odnosiłem wrażenie, że służka o czymś mi nie mówi. Póki co postanowiłem nie drążyć tematu. Odpoczynek przy herbacie był przyjemny i nie chciałem go psuć. Nawet nieprzyjemnym pytaniem Tsuki.
- Rozumiem. Przeprosiny przyjęte, a co do Kenty - sięgnąłem znów po filiżankę, ogrzewając się ciepłym naparem, a mój wzrok przemknął znad naczynia prosto na Tsuki. Nie oderwałem od ust brzegu zdobionej ceramiki, zastanawiając intensywnie, czy powinienem mówić jej o tej delikatnej sprawie.
- Zdradzę tobie powód, ale musisz mi obiecać, że nikomu nie powiesz, a dodatkowo w bliskiej przyszłości zrobisz coś dla mnie. Uznajmy to za przysługę odwleczoną w czasie - nie chciałem tej informacji oddawać za darmo. Poza tym w ten sposób mogła pojąć wagę tej sprawy.
- Kenta o tym nie wie. Przypadkiem znalazłem dokumenty, a potem... To nieistotne. W każdym bądź razie Pani Mai Yamamoto jest naszą wspólną matką, ale ojców mamy innych - zrobiłem małą przerwę, badając relacje Tsuki na tę informację i pokusiłem się o kolejne ciastko, które zamoczyłem w herbacie zanim je nad gryzłem. - Nie pamiętam twarzy tamtego mężczyzny. Byłem bardzo młody jak go widziałem. Wydaje mi się, że zachowanie Kenty jest częściowo spowodowane urazą do matki - westchnąłem, dopijając ciepły trunek.
- Jest już późno. Pora na mnie. I Tsuki, wyśpij się dobrze, a jeśli Kenta znów będzie sprawiał problemy, nie wahaj się go nastraszyć mną - uśmiechnąłem się subtelnie do dziewczyny i wstałem od stołu. Skłoniłem lekko głowę na pożegnanie, kierując do wyjścia. Miałem nadzieję, że służka nie będzie zbytnio zaprzątać sobie tym głowy. Odkąd tu się znalazła, ciągle czegoś szuka i wypytuje k różne rzeczy. Doprawdy dziwne.
- Dziękuję. Poczęstuje się więc - sięgnąłem po jedno ciastko, które naprawdę było smaczne. Zapiłem je gorącą herbatą, gdy tylko Tsuki postawiła filiżanki na stole, a smak migdałów nabrał jeszcze większej wyrazistości. Zdecydowanie Ellie potrafiła piec.
Odstawiłem naczynie na spodek, spoglądając prosto w oczy służki. W milczeniu wysłuchałem dokładnie co miała mi do powiedzenia, zastanawiając chwilę nad tym wszystkim. Dopiero teraz zrozumiałem, dlaczego dziewczyna postanowiła unikać mojego towarzystwa. Jednak los jak na złość naprowadzał nas na siebie. Cóż, mieszkaliśmy w tej samej posesji, więc trudno było o unikanie się nawzajem. Jesnak nadal odnosiłem wrażenie, że służka o czymś mi nie mówi. Póki co postanowiłem nie drążyć tematu. Odpoczynek przy herbacie był przyjemny i nie chciałem go psuć. Nawet nieprzyjemnym pytaniem Tsuki.
- Rozumiem. Przeprosiny przyjęte, a co do Kenty - sięgnąłem znów po filiżankę, ogrzewając się ciepłym naparem, a mój wzrok przemknął znad naczynia prosto na Tsuki. Nie oderwałem od ust brzegu zdobionej ceramiki, zastanawiając intensywnie, czy powinienem mówić jej o tej delikatnej sprawie.
- Zdradzę tobie powód, ale musisz mi obiecać, że nikomu nie powiesz, a dodatkowo w bliskiej przyszłości zrobisz coś dla mnie. Uznajmy to za przysługę odwleczoną w czasie - nie chciałem tej informacji oddawać za darmo. Poza tym w ten sposób mogła pojąć wagę tej sprawy.
- Kenta o tym nie wie. Przypadkiem znalazłem dokumenty, a potem... To nieistotne. W każdym bądź razie Pani Mai Yamamoto jest naszą wspólną matką, ale ojców mamy innych - zrobiłem małą przerwę, badając relacje Tsuki na tę informację i pokusiłem się o kolejne ciastko, które zamoczyłem w herbacie zanim je nad gryzłem. - Nie pamiętam twarzy tamtego mężczyzny. Byłem bardzo młody jak go widziałem. Wydaje mi się, że zachowanie Kenty jest częściowo spowodowane urazą do matki - westchnąłem, dopijając ciepły trunek.
- Jest już późno. Pora na mnie. I Tsuki, wyśpij się dobrze, a jeśli Kenta znów będzie sprawiał problemy, nie wahaj się go nastraszyć mną - uśmiechnąłem się subtelnie do dziewczyny i wstałem od stołu. Skłoniłem lekko głowę na pożegnanie, kierując do wyjścia. Miałem nadzieję, że służka nie będzie zbytnio zaprzątać sobie tym głowy. Odkąd tu się znalazła, ciągle czegoś szuka i wypytuje k różne rzeczy. Doprawdy dziwne.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|TSUKIKO HANASHIRO|
Poczułam ulgę gdy przyjął moje przeprosiny, nie drążąc tematu ani go nie rozwijając. Na ten moment nie mogłam tak po prostu powiedzieć ani zdradzić niczego więcej. Nie miałam siły na to, by wypowiedzieć, tę jeszcze jedną sprawę. W sumie to, co teraz wyjawiłam, było poboczną przyczyną unikania bruneta. Bo tę najważniejszą cóż wolałam zachować to dla siebie. Wyznanie prawdy mogłoby być tragiczne w skutkach najbardziej właśnie dla mnie. Dlatego, gdy wspomniał o swoim bracie, nieświadomie mocniej zacisnęłam palce na naczyniu. Odruchowo, upiłam łyk herbaty, by ukryć moje zachowanie. Na szczęście więcej go już dziś nie spotkałam, co pozwoliło mi minimalnie pozbierać myśli. I już nie były tak mroczne czy przygnębiające jak na początku. Owszem zdawałam sobie sprawę, że to cisza przed jutrzejszą burzą. Bo gdy, znowu ujrzę jego twarz, wszystko powróci. Moja twarz na tę chwilę miała jedynie zaciekawiony wyraz twarzy. Bo Yosuke zdecydował się odpowiedzieć na moje pytanie. Posłałam mu ledwo widoczny uśmiech, nie wiedziałam, czy wyglądał na szczery, choć za taki miał uchodzić.
– Mogę obiecać, że cokolwiek usłyszę, zostanie między nami. Nie lubię plotek, sama unikam ich jak ognia. Co do panicza prośby zrobię wszystko, co w mojej mocy, by zrobić, to o co panicz będzie chciał- zgodziłam się, uznając, że ten układ jest korzystny i nic mi raczej nie będzie grozić. Jak sam powiedział, wyjaśni mi wszystko w odpowiednim czasie. Dlatego wolałam nie nalegać i być cierpliwą. Obserwowałam Yosuke aż wyznał mi coś, przez co aż wstrzymałam oddech na parę sekund. Takich rewelacji to się nie spodziewałam. Ręka zamarła mi w drodze po szklankę. Opadła lekko na stół tuż obok niej.
- To by wiele wyjaśniało. Choć muszę przyznać, że i tak jestem zaskoczona. To nie tak, że się nie słyszało o takich historiach, ale jednak nie spodziewałam się tego. Bardziej sądziłam, że usłyszę, że jest rozpieszczony, bo ma mniej obowiązków od Ciebie- to ostatnie dodałam po dłuższej chwili. Bo w sumie tak bywało, więcej obowiązków spadało na tych starszych.
Nadszedł czas rozstania, każde z nas musiało iść spać, by zacząć nowy dzień. Zgarnęłam naczynia, odkładając je do zlewu. Rano się je umyje.
- Życzę dobrej nocy. Obiecuję, się dobrze wyspać. A co do panicza Kenty… nie wymagajmy cudów. Choć wezmę panicza słowa pod uwagę. Dobranoc- rozdzieliliśmy się, idąc w swoje strony.
Wzięłam szybko prysznic i poszłam do siebie. Jednak nie mogłam zasnąć. Każda próba zamknięcia oczu kończyła się niepowodzeniem. Ciągle przed oczami miałam przyjemne obrazy z miasta zakończone tym, co stało się później w posiadłości. Dlaczego nie mogłam wyrzucić tych obrazów z głowy? Twarz Kenty, to wystarczyło, bym obudziła się, po krótkim lekkim śnie. Spojrzałam w okno, już świtało. Czyli z całej nocy przespałam co najwyżej dwie godziny. Po dłuższej chwili zsunęłam się z łóżka, ogarnęłam, by zająć się swoimi obowiązkami.
Gdy tylko znalazłam się w kuchni, gdzie szykowano już śniadanie Ellie aż pisnęła patrząc na mnie. Od razu wyjaśniła, o co jej chodzi.
- Jesteś blada jak ściana i jeszcze te cienie pod oczami. Czy ty w ogóle spałaś? Jej pytanie kazało mi chwilę się nad tym zastanowić.
- W sumie nie przespałam prawie całej nocy. Nie mogłam zasnąć. Nic na to nie poradzę. Ciągle coś się dzieje- wyjaśniłam jasnowłosej. Ta bez słowa wyjęła z kieszeni uniformu jakieś pudełeczko. Wzięłam je od niej.
- Przypudruj, chociaż jakoś te cienie, by nikt z domowników ich nie widział. Dziś ty i ja podajemy do stołu. Dorotti zostaje w kuchni- dodała Ellie. Zgodnie z jej radą użyłam trochę kosmetyku, przez co cienie były już ledwo widoczne. Oddałam jej puder z delikatnym uśmiechem.
- Dziewczyny szybciej stół powinien być już dawno nakryty. A wy tu sobie pogadanki urządzacie- Dorotti przegoniła nas z wózkiem z kuchni. Kończyłam nakrywać do stołu, gdy zjawiła się pani Yamamoto, żadnego z paniczów na razie nie było. Więc zaryzykowałam, odzywając się do pani tego domu.
- Pani Yamamoto znajdzie pani chwilę, byśmy mogły porozmawiać? Tak pod wieczór oczywiście- spytałam kobietę, licząc, że mi odpowie.
- Przyjdź do mojego pokoju po kolacji- mówiąc to, zmrużyła delikatnie oczy. W tym momencie do jadalni wszedł Yosuke a zaraz po nim Kenta. Kosztowało mnie dużo wysiłku, by udawać, że wszystko jest w porządku. Choć spojrzenia młodszego z nich mówiły mi jasno, że mam milczeć. Obsługiwałam stół, skupiając się na swoich zadaniach. Po czym gdy wózek zapełnił się brudnymi naczyniami wyjechałam z nim zostawiając tam Ellie.
- Z tego czego się dowiedziałam panicz Yosuke z panią Mai jadą do rezydencji panienki Ai. Więc pozostaje nam tylko szykować posiłek dla panicza Kenty- wymieniła potrzebne nam informacje. Czyli zostawał w rezydencji, byłam ciekawa, pod jakim pretekstem się wymówił. Pora śniadania minęła, a ja nie mogłam nawet nic przełknąć. Zamiast tego odsunęłam od siebie talerz.
- Nie jestem głodna, idę zająć się sprzątaniem. Dorotti pomożesz mi potem z praniem w porządku?- spytałam ją, opuszczając powoli kuchnię.
- Tak, skończę, tutaj zajmę się paroma rzeczami i spotkamy się w pralni
Czas płynął dość szybko, od czasu śniadania nikogo nie spotkałam. Nawet nie zorientowałam się kiedy starszy z braci wraz z matką opuścili rezydencję. Niosłam rzeczy do pokoju pani Yamamoto, gdy nagle na kogoś wpadłam. Tym kimś był… Kenta. Zamarłam, ale skłoniłam, się jak wypadało.
- Przepraszam… nie chciałam- wyszeptałam. On tak jak zawsze uśmiechał się bezczelnie. Spojrzał na to co miałam w rękach.
- Odłóż to, gdzie masz zanieść, potrzebuję twojej pomocy, Tsuki- oznajmił.
Nie mogłam odmówić, ani postraszyć go jego bratem, którego akurat nie było w domu. Kiwnęłam głową, na znak, że rozumiem. Gdy wykonałam zadanie, wróciłam do młodszego z braci. Ten złapał mnie nagle za nadgarstek. Ku mojemu zaskoczeniu zaprowadził mnie do…biblioteki. Po czym wyjął kartkę z kieszeni spodni. I podał mi ją, były tam trzy tytuły książek. Wszystkie miały jeden wspólny mianownik. Dotyczyły naszego miasta, to mnie zaskoczyło.
- Znajdź mi je i nie zadawaj pytań. Dostarcz je do mojego pokoju- wydał polecenie. Po czym nie byłby sobą gdyby nie posłał mi tego samego spojrzenia co wtedy w jadalni.
- Liczę, że nic nikomu nie powiedziałaś – dodał, nim opuścił bibliotekę.
- Nie, nikt nic nie wie- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Pożegnał mnie tylko pełen satysfakcji krótki śmiech. Zajęłam się więc tym, czym miałam. Problem polegał na tym, że biblioteka była naprawdę spora. Minęło sporo czasu, odkąd tu przebywałam.
Gdy znalazłam już dwie z tych trzech pozycji, drzwi do biblioteki otworzyły się, i usłyszałam za sobą kroki. Spodziewałam się, kto mógł się tu pojawić.
- Jeszcze szukam tej ostatniej książki paniczu Kenta- powiedziałam odwrócona plecami do rozmówcy. Jednak brak odpowiedzi trochę mnie zaniepokoił. Odwróciłam się i… to nie z Kentą miałam do czynienia a z Yosuke!
Z zaskoczenia kartka, z którą zostawił mnie Kenta wypadła mi z rąk. Naprawdę było już aż tak późno? Ile czasu tu już spędziłam?
– Mogę obiecać, że cokolwiek usłyszę, zostanie między nami. Nie lubię plotek, sama unikam ich jak ognia. Co do panicza prośby zrobię wszystko, co w mojej mocy, by zrobić, to o co panicz będzie chciał- zgodziłam się, uznając, że ten układ jest korzystny i nic mi raczej nie będzie grozić. Jak sam powiedział, wyjaśni mi wszystko w odpowiednim czasie. Dlatego wolałam nie nalegać i być cierpliwą. Obserwowałam Yosuke aż wyznał mi coś, przez co aż wstrzymałam oddech na parę sekund. Takich rewelacji to się nie spodziewałam. Ręka zamarła mi w drodze po szklankę. Opadła lekko na stół tuż obok niej.
- To by wiele wyjaśniało. Choć muszę przyznać, że i tak jestem zaskoczona. To nie tak, że się nie słyszało o takich historiach, ale jednak nie spodziewałam się tego. Bardziej sądziłam, że usłyszę, że jest rozpieszczony, bo ma mniej obowiązków od Ciebie- to ostatnie dodałam po dłuższej chwili. Bo w sumie tak bywało, więcej obowiązków spadało na tych starszych.
Nadszedł czas rozstania, każde z nas musiało iść spać, by zacząć nowy dzień. Zgarnęłam naczynia, odkładając je do zlewu. Rano się je umyje.
- Życzę dobrej nocy. Obiecuję, się dobrze wyspać. A co do panicza Kenty… nie wymagajmy cudów. Choć wezmę panicza słowa pod uwagę. Dobranoc- rozdzieliliśmy się, idąc w swoje strony.
Wzięłam szybko prysznic i poszłam do siebie. Jednak nie mogłam zasnąć. Każda próba zamknięcia oczu kończyła się niepowodzeniem. Ciągle przed oczami miałam przyjemne obrazy z miasta zakończone tym, co stało się później w posiadłości. Dlaczego nie mogłam wyrzucić tych obrazów z głowy? Twarz Kenty, to wystarczyło, bym obudziła się, po krótkim lekkim śnie. Spojrzałam w okno, już świtało. Czyli z całej nocy przespałam co najwyżej dwie godziny. Po dłuższej chwili zsunęłam się z łóżka, ogarnęłam, by zająć się swoimi obowiązkami.
Gdy tylko znalazłam się w kuchni, gdzie szykowano już śniadanie Ellie aż pisnęła patrząc na mnie. Od razu wyjaśniła, o co jej chodzi.
- Jesteś blada jak ściana i jeszcze te cienie pod oczami. Czy ty w ogóle spałaś? Jej pytanie kazało mi chwilę się nad tym zastanowić.
- W sumie nie przespałam prawie całej nocy. Nie mogłam zasnąć. Nic na to nie poradzę. Ciągle coś się dzieje- wyjaśniłam jasnowłosej. Ta bez słowa wyjęła z kieszeni uniformu jakieś pudełeczko. Wzięłam je od niej.
- Przypudruj, chociaż jakoś te cienie, by nikt z domowników ich nie widział. Dziś ty i ja podajemy do stołu. Dorotti zostaje w kuchni- dodała Ellie. Zgodnie z jej radą użyłam trochę kosmetyku, przez co cienie były już ledwo widoczne. Oddałam jej puder z delikatnym uśmiechem.
- Dziewczyny szybciej stół powinien być już dawno nakryty. A wy tu sobie pogadanki urządzacie- Dorotti przegoniła nas z wózkiem z kuchni. Kończyłam nakrywać do stołu, gdy zjawiła się pani Yamamoto, żadnego z paniczów na razie nie było. Więc zaryzykowałam, odzywając się do pani tego domu.
- Pani Yamamoto znajdzie pani chwilę, byśmy mogły porozmawiać? Tak pod wieczór oczywiście- spytałam kobietę, licząc, że mi odpowie.
- Przyjdź do mojego pokoju po kolacji- mówiąc to, zmrużyła delikatnie oczy. W tym momencie do jadalni wszedł Yosuke a zaraz po nim Kenta. Kosztowało mnie dużo wysiłku, by udawać, że wszystko jest w porządku. Choć spojrzenia młodszego z nich mówiły mi jasno, że mam milczeć. Obsługiwałam stół, skupiając się na swoich zadaniach. Po czym gdy wózek zapełnił się brudnymi naczyniami wyjechałam z nim zostawiając tam Ellie.
- Z tego czego się dowiedziałam panicz Yosuke z panią Mai jadą do rezydencji panienki Ai. Więc pozostaje nam tylko szykować posiłek dla panicza Kenty- wymieniła potrzebne nam informacje. Czyli zostawał w rezydencji, byłam ciekawa, pod jakim pretekstem się wymówił. Pora śniadania minęła, a ja nie mogłam nawet nic przełknąć. Zamiast tego odsunęłam od siebie talerz.
- Nie jestem głodna, idę zająć się sprzątaniem. Dorotti pomożesz mi potem z praniem w porządku?- spytałam ją, opuszczając powoli kuchnię.
- Tak, skończę, tutaj zajmę się paroma rzeczami i spotkamy się w pralni
Czas płynął dość szybko, od czasu śniadania nikogo nie spotkałam. Nawet nie zorientowałam się kiedy starszy z braci wraz z matką opuścili rezydencję. Niosłam rzeczy do pokoju pani Yamamoto, gdy nagle na kogoś wpadłam. Tym kimś był… Kenta. Zamarłam, ale skłoniłam, się jak wypadało.
- Przepraszam… nie chciałam- wyszeptałam. On tak jak zawsze uśmiechał się bezczelnie. Spojrzał na to co miałam w rękach.
- Odłóż to, gdzie masz zanieść, potrzebuję twojej pomocy, Tsuki- oznajmił.
Nie mogłam odmówić, ani postraszyć go jego bratem, którego akurat nie było w domu. Kiwnęłam głową, na znak, że rozumiem. Gdy wykonałam zadanie, wróciłam do młodszego z braci. Ten złapał mnie nagle za nadgarstek. Ku mojemu zaskoczeniu zaprowadził mnie do…biblioteki. Po czym wyjął kartkę z kieszeni spodni. I podał mi ją, były tam trzy tytuły książek. Wszystkie miały jeden wspólny mianownik. Dotyczyły naszego miasta, to mnie zaskoczyło.
- Znajdź mi je i nie zadawaj pytań. Dostarcz je do mojego pokoju- wydał polecenie. Po czym nie byłby sobą gdyby nie posłał mi tego samego spojrzenia co wtedy w jadalni.
- Liczę, że nic nikomu nie powiedziałaś – dodał, nim opuścił bibliotekę.
- Nie, nikt nic nie wie- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Pożegnał mnie tylko pełen satysfakcji krótki śmiech. Zajęłam się więc tym, czym miałam. Problem polegał na tym, że biblioteka była naprawdę spora. Minęło sporo czasu, odkąd tu przebywałam.
Gdy znalazłam już dwie z tych trzech pozycji, drzwi do biblioteki otworzyły się, i usłyszałam za sobą kroki. Spodziewałam się, kto mógł się tu pojawić.
- Jeszcze szukam tej ostatniej książki paniczu Kenta- powiedziałam odwrócona plecami do rozmówcy. Jednak brak odpowiedzi trochę mnie zaniepokoił. Odwróciłam się i… to nie z Kentą miałam do czynienia a z Yosuke!
Z zaskoczenia kartka, z którą zostawił mnie Kenta wypadła mi z rąk. Naprawdę było już aż tak późno? Ile czasu tu już spędziłam?
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|