Strona 1 z 4 • 1, 2, 3, 4
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Hetero
Dramat
Tajemnice
Romans
Eternal debt
M
Minako88 - córka
Yoshina - starszy syn
___________________________________________________________
Często się mówi, że po deszczu pojawia się słońce i na odwrót. Słońce nad głowami dwóch kobiet właśnie zostało zasłonięte ciemnymi chmurami, gdy okazało się, że matka ciężko zachorowała. Aby ratować swoje życie i nie zostawić córki na pastwę losu, kobieta zadłużyła się na ogromną sumę u pewnej wpływowej rodziny. Wszystko wydawało się wracać do normy. Przygotowania do operacji zostały zakończone, a wizja wspólnej przyszłości nie zdawała się być już jedynie głupiutką mrzonką. Niestety, wiszące nad ich głowami chmury okazały się burzowymi. Kobieta zmarła na stole operacyjnym, a dług jaki zaciągnęła spadł na barki młodej dziewczyny. Rodzina, która pożyczyła swe pieniądze, w obawie przed ich utratą postanowiła zatrudnić córkę dłużniczki na rolę służki, bowiem w tak sporej posesji każda para rąk była przydatna i mile widziana. Dziewczyna jednak nie wiedziała, że w domu znajduje się dwóch synów, którzy są niczym woda i ogień. Starszy jest utalentowanym muzykiem z zaranzowanym małżeństwem, które było w toku, zaś drugi był dość trudnym przypadkiem lubiącym zdobywać kobiety. traktując je jak trofeum, z pewnością nie omieszka położyć swoich łap na nowej służce, ale czy on będzie jedyny? Oboje bracia zdają się interesować nową pokojówką, która zmuszona jest odnaleźć się w swojej nowej roli.
Minako88 - córka
Yoshina - starszy syn
___________________________________________________________
Często się mówi, że po deszczu pojawia się słońce i na odwrót. Słońce nad głowami dwóch kobiet właśnie zostało zasłonięte ciemnymi chmurami, gdy okazało się, że matka ciężko zachorowała. Aby ratować swoje życie i nie zostawić córki na pastwę losu, kobieta zadłużyła się na ogromną sumę u pewnej wpływowej rodziny. Wszystko wydawało się wracać do normy. Przygotowania do operacji zostały zakończone, a wizja wspólnej przyszłości nie zdawała się być już jedynie głupiutką mrzonką. Niestety, wiszące nad ich głowami chmury okazały się burzowymi. Kobieta zmarła na stole operacyjnym, a dług jaki zaciągnęła spadł na barki młodej dziewczyny. Rodzina, która pożyczyła swe pieniądze, w obawie przed ich utratą postanowiła zatrudnić córkę dłużniczki na rolę służki, bowiem w tak sporej posesji każda para rąk była przydatna i mile widziana. Dziewczyna jednak nie wiedziała, że w domu znajduje się dwóch synów, którzy są niczym woda i ogień. Starszy jest utalentowanym muzykiem z zaranzowanym małżeństwem, które było w toku, zaś drugi był dość trudnym przypadkiem lubiącym zdobywać kobiety. traktując je jak trofeum, z pewnością nie omieszka położyć swoich łap na nowej służce, ale czy on będzie jedyny? Oboje bracia zdają się interesować nową pokojówką, która zmuszona jest odnaleźć się w swojej nowej roli.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Yōsuke Yamamoto
Wzrost: 187 cm
Wiek: 23 lata
Waga: 80 kg
Data urodzenia: 13 maj
Znak zodiaku: Byk
Kolor włosów: czarne
Kolor oczu: błękitne
Karnacja: oliwkowa
___________________________________________________________
Spadkobierca majątku, na ogół cichy i skromny. Jest całkowitym przeciwieństwem swojego brata Kenty. Od dziecka miał smykałkę do instrumentów. W wieku 6 lat dostał prywatnego nauczyciela muzyki. Yōsuke potrafi grać na prawie wszystkich instrumentach, choć sam najbardziej kocha błądzić palcami po klawiszach fortepiana. Można napotkać go wieczorami w jednym z pokoi gościnnych, gdzie gra muzykę jaka siedzi w jego sercu. Nie ma zbyt dobrych relacji z bratem, a matka zaaranzowała mu ślub, chcąc doczekać się wnuków. Aktualnie jest zaręczony z Ai Ayasake. Blondynka wywodzi się z bogatego dworu, więc jest to związek wyłącznie dla wyzszych celów finansowych. Rodzice dziewczyny posiadają znaną w mieście aptekę. Yōsuke jednak nie wykazuje nią zainteresowanie, ale dba o ich "związek" w należyty sposób. Starszy Yamamoto ma słabość do zatracania się w rzeczy, w których wymaga się skupienia. Gdy uczy się gotowania, całkowicie oddaje się temu. Gdy przychodzi nauczyciel od tańca, ciemnowłosy wypala każdy krok. Choć daje z siebie sto procent, czasem czuje się zmęczony tym odgrywaniem roli. Swą maskę jednak zrzuca, gdy siada do przygrywania melodii, dlatego gdy ktoś potrzebuje znaleźć Yōsuke, wystarczy zajrzeć do jednej sali...
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
beauty in one
Tsukiko (Tsuki) Hanashiro20 lat, 164 cm 50 kg
Niewysoka kobieta o długich lekko kręconych ciemnobrązowych włosach i ciemnych nieco tajemniczych oczach. Posiada szczupłą budowę ciała z wyraźnie kobiecymi kształtami. Urodzona pod znakiem lwa(1sierpnia) mimo, że jej znak oznacza waleczność. Sama jest daleko od takiego zachowania
Zwykle opiekowała się tylko matką Przez to zwykle nie miała czasu na ułożenie sobie życia uczuciowego. Nie wierzy w miłość, nie jest też typem naiwnej osoby. Uwielbia książki horrory oraz dramaty. Od dziecka boi się pająków, a widok krwi przyprawia ją o mdłości. Nie może rozpocząć dnia, bez mocnej herbaty lub czarnej kawy z cukrem. Jest oddaną i bardzo uczciwą osobą.
Zwykle opiekowała się tylko matką Przez to zwykle nie miała czasu na ułożenie sobie życia uczuciowego. Nie wierzy w miłość, nie jest też typem naiwnej osoby. Uwielbia książki horrory oraz dramaty. Od dziecka boi się pająków, a widok krwi przyprawia ją o mdłości. Nie może rozpocząć dnia, bez mocnej herbaty lub czarnej kawy z cukrem. Jest oddaną i bardzo uczciwą osobą.
- Spoiler:
- ]Postacie związane w pewien sposób z Tsukiko│ Imię:|Noemi
│Nazwisko:|Hanashiro
│ Imię:|Yukio
│Nazwisko:|Hanasaka
│Wiek: |21 lat
│Wzrost:185 cm|
│Waga:74kg |
│ Kolor włosów :Blond półdługie |
│ Kolor oczu :Szaro-niebieskie
│ Data urodzenia :|3 czerwca|
│ Znak zodiaku :|Bliźnięta
│ Imię:|Ayako
│Nazwisko:|Hanasaka
│Wiek: |17 lat
│Wzrost:153 cm|
│Waga:47kg |
│ Kolor włosów :Blond długie |
│ Kolor oczu :Szare
│ Data urodzenia :|11 Stycznia|
│ Znak zodiaku :|Koziorożec
│ Imię:|Shiori
│Nazwisko:|Saruzawa
│Wiek: |52 lata
│Wzrost:174 cm|
│Waga:58kg |
│ Kolor włosów :Czarne zwykle spięte w kok lub warkocz |
│ Kolor oczu :Szare
│ Data urodzenia :|26 Maj|
│ Znak zodiaku :|Bliźnięta
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|TSUKIKO HANASHIRO|
Na początku wszystko układało się idealnie, razem z matką miałyśmy swój mały świat. Do którego nikt, kogo nie obdarzyliśmy zaufaniem, nie miał dostępu. Żyłyśmy tylko dla siebie, bo ojciec, którego nawet nie poznałam, zaginął lub urwał z nami kontakt. Nie wiedziałam, która z tych wersji była prawdziwa. Dziwiło mnie jednak to, że nigdy nie mówiła o nim w zły sposób. Ledwo wiązałyśmy koniec z końcem, z prac dorywczych mamy i z moich weekendowych ciężko było wyżyć. Jednak nie poddawałyśmy się, zawsze się wspierałyśmy. Tak było i wtedy, gdy mama zasłabła i musiała trafić do szpitala. Bałam się o nią i nie mogłam spać. Wyniki, które przyszły zmroziły mi krew w żyłach i spowodowały, że po raz pierwszy zaczęłam naprawdę bać się samotności. Tego, że mój świat legnie w gruzach, bo zakończy się to, co było pielęgnowane od lat. Słowa lekarza brzmiały jak wyrok, moja mama była bardzo chora i zostało jej najwyżej parę miesięcy życia. Chyba że przejdzie operację, na którą nie było nas stać. Wtedy tylko ten jeden raz ma rodzicielka, schowała dumę do kieszeni, prosząc o pomoc na podłożu finansowym. Wiedziałam, ile ją to kosztowało, ale dla mnie się na to zdobyła. Nazwisko Yamamoto prawie nic mi nie mówiło, tylko tyle, że to jedni z bardzo zamożnych ludzi w mieście. Nie wiem, skąd matka znała tę kobietę, nie pasowałyśmy do ich świata. Ważne, że zgodziła się pożyczyć jej pieniądze z obietnicą, że odda jej pożyczoną sumę. Taki miała zamiar, niestety stało się inaczej...
Stałam, rozglądając się po skromnym niewielkim mieszkanku. Byłam już zupełnie sama na tym świecie. Dwa dni temu odbył się pogrzeb, a mnie czekała przeprowadzka i spłata zaciągniętego długu. Dwa razy sprawdziłam, czy wszystko spakowałam. Ubrania, resztę pieniędzy oraz coś na drogę. Dokończyłam ostatnią mocną herbatę w tym oto miejscu. Zdecydowałam się sprzedać mieszkanie, a większą część sumy dać na dług, by mieć go już mniej do spłaty. Nadal nie znałam pełnej sumy, którą byłam im winna. Szczegółów miałam dowiedzieć się na miejscu. O tyle dobrze, że przynajmniej będę mieć dach nad głową. Przypuszczałam, że praca tam nie będzie łatwa ani zapewne przyjemna. Nie mogłam zapomnieć, że tkwi na mnie łatka dłużniczki. I minie sporo czasu nim się jej pozbędę, o ile będzie to w ogóle realne. Nie tracąc już ani chwili dłużej założyłam buty, lekką kurtkę i z przewieszoną torebką przez ramię wyszłam, z mieszkania ciągnąc podniszczoną torbę za sobą. Jedyne co miałam to adres tejże kobiety. Nic o niej nie wiedziałam, czekając na taksówkę, zastanawiałam się, jaka może ona być. Chłodna i wyniosła, czy miła i cierpliwa? W sumie matka nigdy o niej nie wspominała, nawet jak sięgałam pamięcią to tylko, gdy zachorowała to nazwisko, przemknęło jej przez usta. Czy się przyjaźniły, za plecami śmietanki towarzyskiej? Nie wiedziałam. Taksówka przyjechała dość szybko, gdy podałam adres, taksówkarz spojrzał na mnie przez lusterko. Nic jednak nie powiedział, tylko przyjął kurs, odjeżdżając spod lekko podniszczonego przez ząb czasu budynku. Jechaliśmy przez centrum miasta, aż skręciliśmy w jedną z bogatszych dzielnic miasta. Tu przystrzyżone trawniki, rosnące kwiaty i wielkość domów robiła wrażenie. Mój cel podróży był jednak, jak się okazało dwie ulice dalej, tutaj domu były rzadziej postawione, ale za to okazalsze. Taksówka zatrzymała się przed sporym murem z czerwonej cegły i sporą czarną bramą. Serce mi mocniej przyspieszyło, to już tutaj.
- Czterdzieści pięć dolarów - oznajmił taksówkarz, wybudzając mnie z pierwszego szoku. Podałam mu pieniądze i wysiadłam z pojazdu. Sam też wysiadł, wyjmując moją torbę z bagażnika. Po czym odjechał w miarę szybko.
Westchnęłam i spojrzałam na bramę oraz na czarny domofon przy wejściu. Z lekkim zawahaniem się wcisnęłam guzik, by usłyszeć dzwonek. Nie czekałam długo gdy ktoś się odezwał.
- Rezydencja rodziny Yamamoto, w czym mogę pomóc?
- Dzień dobry jestem Tsukiko Hanashiro miałam się spotkać z panią Yamamoto - powiedziałam licząc, że mnie wpuszczą. Nie kłamałam miałam się stawić tak szybko jak będzie to możliwe. Czyli już dzisiaj.
- Proszę chwilkę poczekać - oznajmił głos. Chyba uzyskał on potwierdzenie, bo już po chwili brama otworzyła się, wpuszczając mnie do środka. Zaledwie wykonałam dwa kroki, po przekroczeniu jej, ona zatrzasnęła się za mną z lekkim trzaskiem. Stojąc przed wejściem, nacisnęłam dzwonek, otworzyły się, ukazując w nich, postawnego nieco siwiejącego mężczyznę zapewne kamerdynera.
- Pani Yamamoto zaraz zejdzie, kazała mi panienkę zaprowadzić do salonu, by tam na nią poczekała — odsunął się, wpuszczając mnie do środka. Ledwo przekroczyłam próg rezydencji, a już mnie zatkało. Ten przepych i wystrój naprawdę robił wrażenie. Droga do salonu nie była długa, salon też był bardzo elegancki, zadbany o najdrobniejszy szczegół. Jego rozmiar mógł pomieścić całe moje mieszkanko. Usiadłam nieśmiało na kanapie, stawiając torbę tuż obok siebie. Przyszła służąca z dzbankiem herbaty i dwiema filiżankami. Tak jak przypuszczałam, najpierw będę musiała zapoznać się ze wszystkimi obowiązkami, nim pozwolą mi zacząć pracę na dobre. Rozglądałam się niepewnie po salonie, czekając, aż pani Yamamoto się tu pojawi.
- Czterdzieści pięć dolarów - oznajmił taksówkarz, wybudzając mnie z pierwszego szoku. Podałam mu pieniądze i wysiadłam z pojazdu. Sam też wysiadł, wyjmując moją torbę z bagażnika. Po czym odjechał w miarę szybko.
Westchnęłam i spojrzałam na bramę oraz na czarny domofon przy wejściu. Z lekkim zawahaniem się wcisnęłam guzik, by usłyszeć dzwonek. Nie czekałam długo gdy ktoś się odezwał.
- Rezydencja rodziny Yamamoto, w czym mogę pomóc?
- Dzień dobry jestem Tsukiko Hanashiro miałam się spotkać z panią Yamamoto - powiedziałam licząc, że mnie wpuszczą. Nie kłamałam miałam się stawić tak szybko jak będzie to możliwe. Czyli już dzisiaj.
- Proszę chwilkę poczekać - oznajmił głos. Chyba uzyskał on potwierdzenie, bo już po chwili brama otworzyła się, wpuszczając mnie do środka. Zaledwie wykonałam dwa kroki, po przekroczeniu jej, ona zatrzasnęła się za mną z lekkim trzaskiem. Stojąc przed wejściem, nacisnęłam dzwonek, otworzyły się, ukazując w nich, postawnego nieco siwiejącego mężczyznę zapewne kamerdynera.
- Pani Yamamoto zaraz zejdzie, kazała mi panienkę zaprowadzić do salonu, by tam na nią poczekała — odsunął się, wpuszczając mnie do środka. Ledwo przekroczyłam próg rezydencji, a już mnie zatkało. Ten przepych i wystrój naprawdę robił wrażenie. Droga do salonu nie była długa, salon też był bardzo elegancki, zadbany o najdrobniejszy szczegół. Jego rozmiar mógł pomieścić całe moje mieszkanko. Usiadłam nieśmiało na kanapie, stawiając torbę tuż obok siebie. Przyszła służąca z dzbankiem herbaty i dwiema filiżankami. Tak jak przypuszczałam, najpierw będę musiała zapoznać się ze wszystkimi obowiązkami, nim pozwolą mi zacząć pracę na dobre. Rozglądałam się niepewnie po salonie, czekając, aż pani Yamamoto się tu pojawi.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Smukłe palce sunęły po białych klawiszach, łamiąc momentami tę nostalgię czarnymi, dodając całkiem innego wydźwięku całej przygrywanej melodii. Dla Elizy - L. van Beethoven był jednym z moich ulubionych utworów, które uwielbiałem przygrywać w dni, gdy coś miało się wydarzyć. Co dzisiejszego dnia miało się stać? Matka jasno przedstawiła całej rodzinie sytuację przy śniadaniu i nikt ostatecznie nie pałał się entuzjazmem poza mojego brata, który wyjawiał swój obrzydliwy, zboczony uśmieszek. Wybrał sobie kolejny cel zanim go zobaczył, aż szkoda było mi tej dziewczyny, która miała zostać naszą służką. Cóż, niekoniecznie mnie to jednak interesowało. Miałem własne problemy na głowie, a aktualnym było napisanie własnego utworu na fortepianie, więc gdy po posesji rozległ się dźwięk dzwonka, wiedziałem doskonale kogo zastanę.
- Paniczu, matka wzywa do salonu - kamerdyner zagościł w moim pokoju muzycznym, a ja jedynie przytaknąłem, przymykając powieki, aby pochłonąć ostatnie nutki w swe uszy.
Pani domu zeszła po szerokich schodach na parter, w dłoniach podtrzymując długą, koralową suknię, aby jak najlepiej się zaprezentować. Nie mogła przecież chodzić w łachmanach. Z dostojnym krokiem weszła do salonu, którego drzwi otworzyła wychodząca służka z pustą tacą. Słuzba od razu pochyliła swe głowy, aby okazać swoją lojalność. W końcu nikomu nie żyło się tu źle. Mieli gdzie spać, co jeść, a ich jedynym obowiazkiem było dbać o porządek. Niestety nie zawsze wszystko było tu malowane tka kolorowo, jednak o tym nie było warto rozmawiać na samym początku.
- Panienka Tsukiko Hanashiro, jak mniemam - oznajmiła, witając się z dziewczyną i usiadła na drugiej kanapie, aby mieć dziewczynę na przeciwko siebie. W swej drobne dłonie chwyciła przygotowaną filizankę z herbatą, zaciągnęła się zapachem, jakby odgrywała pewnego rodzaju rytuał i upiła ostroznie odrobinę cieczy, uśmiechając z zadowoleniem. Taką najbardziej lubiła. Wyrazistą i mocną.
- Przejdę od razu do konkretów. Poprzednia służka została zwolniona - nie chciała tłumaczyć powodu. To dziewczynę nie powinno zbytnio interesować, a nawet gdyby, matka dwojga synów nie chciała chwalić się, że jeden z nich przepał się z służbą, co mogło źle rokować na imię ich rodziny.
-Twoim zadaniem będzie pilnowanie porządku w sypialniach moich synów oraz towarzyszeniu im, gdy o to poproszą. Dodatkowo posłuzszy jako pomoc w kuchni. Szefowa prosiła, a kogoś, kto pomoże przy obieraniu warzyw i innych prostych robót. Dorroti... - zaczęła, chcąc zawołać po słuzkę, która miała pokazać pokój dziewczynie, ale w tym samym momencie do salonu wszedł najstarszy syn, Yōsuke.
- Och, świetnie się składa - matka przywitała mnie ciepłym uśmiechem, gdy wszedłęm do salonu. beznamiętnie podszedłęm bliżej, witając się z nią pocałunkiem w dłoń, spoglądając kątem oka na obcą dziewczynę.
- To jest wasza nowa pokojówka, Tsukiko Hanashiro. Będziesz tak kochany i wskażesz jej pokój? Nie będę teraz szukać Dorroti - zrobiłą niewinną, kochaną minkę, choć zaraz za tymi wesołymi zmarszczkami w kącikach oczu widać było lisi uśmiech.
- A gdzie brat? - spytał, ale znał odpowiedź. Z pewnością zapomniał o dzisiejszym wydarzeniu i po prostu gdzieś zwiał, albo w piwnicy między regałąmi win właśnie ślinił się do jednej z dziewcząt. Cóż, nie było ich wiele, zaledwie pięć, a do tego ogrodnik i kamerdyner.
- Matce odmówisz?
- Ależ skąd - westchnąłem, chcąc jak najszybciej wrócić do gry na fortepianie. - Chodź, pokoje dla słuzby są na lewym skrzydle pierwszego piętra - dodałem, mierząc od dołu do góry dziewczynę i to jak była ubrana. Aż dziw, że na świecie istnieli tak biedni i zaniedbani ludzie.
Wyszliśmy z salonu i podeszlimy do schodów, a ja, ze zwyczajnej grzeczności wziąłem od niej bagaż. Dla mnie nie był on problemem, ale patrząc na jej drobne ciało musiałaby się z tym męczyć. Nie wiadomo jak daleką drogę juz przebyła. Niech nacieszy się tą krótką chwilą wolności. O ile mozna to tak powiedzieć. Zatrzymaliśmy się przed drewnianymi drzwiami, które otworzyłem i postawiłem jej rzeczy w rogu pomieszczenia.
- Masz tu podstawowe rzeczy, łazienka dla słuzby jest na końcu korytarza. Dorroti przyniesie tobie jeszcze klucz do pokoju i pewnie oprowadzi po całej posesji - podszedł do okna, odsłaniając kotary, aby wpuścić do środka więcej światła. - Masz jakieś pytania Hanashiro? - spytał z grzeczności, przejezdzając dłonią po swej czuprynie.
- Paniczu, matka wzywa do salonu - kamerdyner zagościł w moim pokoju muzycznym, a ja jedynie przytaknąłem, przymykając powieki, aby pochłonąć ostatnie nutki w swe uszy.
Pani domu zeszła po szerokich schodach na parter, w dłoniach podtrzymując długą, koralową suknię, aby jak najlepiej się zaprezentować. Nie mogła przecież chodzić w łachmanach. Z dostojnym krokiem weszła do salonu, którego drzwi otworzyła wychodząca służka z pustą tacą. Słuzba od razu pochyliła swe głowy, aby okazać swoją lojalność. W końcu nikomu nie żyło się tu źle. Mieli gdzie spać, co jeść, a ich jedynym obowiazkiem było dbać o porządek. Niestety nie zawsze wszystko było tu malowane tka kolorowo, jednak o tym nie było warto rozmawiać na samym początku.
- Panienka Tsukiko Hanashiro, jak mniemam - oznajmiła, witając się z dziewczyną i usiadła na drugiej kanapie, aby mieć dziewczynę na przeciwko siebie. W swej drobne dłonie chwyciła przygotowaną filizankę z herbatą, zaciągnęła się zapachem, jakby odgrywała pewnego rodzaju rytuał i upiła ostroznie odrobinę cieczy, uśmiechając z zadowoleniem. Taką najbardziej lubiła. Wyrazistą i mocną.
- Przejdę od razu do konkretów. Poprzednia służka została zwolniona - nie chciała tłumaczyć powodu. To dziewczynę nie powinno zbytnio interesować, a nawet gdyby, matka dwojga synów nie chciała chwalić się, że jeden z nich przepał się z służbą, co mogło źle rokować na imię ich rodziny.
-Twoim zadaniem będzie pilnowanie porządku w sypialniach moich synów oraz towarzyszeniu im, gdy o to poproszą. Dodatkowo posłuzszy jako pomoc w kuchni. Szefowa prosiła, a kogoś, kto pomoże przy obieraniu warzyw i innych prostych robót. Dorroti... - zaczęła, chcąc zawołać po słuzkę, która miała pokazać pokój dziewczynie, ale w tym samym momencie do salonu wszedł najstarszy syn, Yōsuke.
- Och, świetnie się składa - matka przywitała mnie ciepłym uśmiechem, gdy wszedłęm do salonu. beznamiętnie podszedłęm bliżej, witając się z nią pocałunkiem w dłoń, spoglądając kątem oka na obcą dziewczynę.
- To jest wasza nowa pokojówka, Tsukiko Hanashiro. Będziesz tak kochany i wskażesz jej pokój? Nie będę teraz szukać Dorroti - zrobiłą niewinną, kochaną minkę, choć zaraz za tymi wesołymi zmarszczkami w kącikach oczu widać było lisi uśmiech.
- A gdzie brat? - spytał, ale znał odpowiedź. Z pewnością zapomniał o dzisiejszym wydarzeniu i po prostu gdzieś zwiał, albo w piwnicy między regałąmi win właśnie ślinił się do jednej z dziewcząt. Cóż, nie było ich wiele, zaledwie pięć, a do tego ogrodnik i kamerdyner.
- Matce odmówisz?
- Ależ skąd - westchnąłem, chcąc jak najszybciej wrócić do gry na fortepianie. - Chodź, pokoje dla słuzby są na lewym skrzydle pierwszego piętra - dodałem, mierząc od dołu do góry dziewczynę i to jak była ubrana. Aż dziw, że na świecie istnieli tak biedni i zaniedbani ludzie.
Wyszliśmy z salonu i podeszlimy do schodów, a ja, ze zwyczajnej grzeczności wziąłem od niej bagaż. Dla mnie nie był on problemem, ale patrząc na jej drobne ciało musiałaby się z tym męczyć. Nie wiadomo jak daleką drogę juz przebyła. Niech nacieszy się tą krótką chwilą wolności. O ile mozna to tak powiedzieć. Zatrzymaliśmy się przed drewnianymi drzwiami, które otworzyłem i postawiłem jej rzeczy w rogu pomieszczenia.
- Masz tu podstawowe rzeczy, łazienka dla słuzby jest na końcu korytarza. Dorroti przyniesie tobie jeszcze klucz do pokoju i pewnie oprowadzi po całej posesji - podszedł do okna, odsłaniając kotary, aby wpuścić do środka więcej światła. - Masz jakieś pytania Hanashiro? - spytał z grzeczności, przejezdzając dłonią po swej czuprynie.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|TSUKIKO HANASHIRO|
W momencie, w którym ujrzałam tę kobietę, próbowałam odgrzebać z przeszłości jakiś jej ślad. Moje wysiłki jednak spełzły na niczym. Nie kojarzyłam jej ani na pewno nigdy nie spotkałam. Czułam się w tym domu, jak intruz co nie było niczym zaskakującym.
-Tak, we własnej osobie- potwierdziłam swoją tożsamość.
Tak, jak przypuszczałam, kobieta nie traciła czasu, wymieniając moje obecne obowiązki. Tylko jedno mnie zaskoczyło, że mam im towarzyszyć gdy tego sobie zażyczą. Wątpiłam jednak, by coś takiego miało miejsce. Z jednej strony cieszyłam się, że zacznę pracę w tym domostwie. Jednak z drugiej miałam wrażenie, jakby jakaś niepokojąca aura się w nim unosiła. To było cholernie dziwne.
- Dobrze, wydaje mi się, że wszystko zrozumiałam. W razie wątpliwości, mam zapewne spytać innych ze służby lub w ostateczności pani prawda? - spytałam, by mieć wszystko raz na zawsze wyjaśnione. Kobieta potwierdziła to swoim wnikliwym spojrzeniem. Miałam już spytać, skąd znała moją matkę, gdy wszedł jakiś młody mężczyzna, jak się okazało, był jej synem. Skinęłam głową z szacunkiem w jego kierunku. Niestety moje pytania co do zażyłości matki z tą kobietą musiały poczekać na inny termin. Przy okazji z ich rozmowy dowiedziałam się, że jest też drugi z braci. Ciekawe gdzie on teraz był? Nie powinno mnie to interesować. Dlatego bez słowa sprzeciwu, zgodziłam się na to, co sama zaproponowała kobieta, by jej syn mnie odprowadził do mojego obecnego lokum. W sumie od teraz zaczynało się całkiem moje nowe życie.
- Dziękuję, za pani pomoc obiecuję, że pani nie zawiodę - dodałam, wychodząc za brunetem z salonu.
Cały ten przepych był aż za bardzo widoczny, na ścianach wisiały drogie obrazy, a na suficie kryształowe żyrandole. Ta rezydencja wyglądała tak pięknie i majestatycznie. Moje mieszkanko przy tym było tylko skrajnie ubogą ruiną. Szłam za chłopakiem, aż dotarliśmy do pokoi dla służby.
Tam uzyskałam resztę wyjaśnień. Wydawał się być niezwykle cichy i nawet za... spokojny? Nie protestowałam gdy niósł mój bagaż, choć nie było tego dużo. Otworzył drzwi pokoju, przekroczyłam z nim jego próg. Wszystko nawet tutaj nie wyglądało na bardzo tanie, mimo że daleko było do luksusów jak w salonie. Spojrzałam na niego.
- Dziękuję za odprowadzenie mnie paniczu. Zapewne gdyby kazano mi iść samej, od razu bym się zgubiła. A nie zamierzałam na samym początku sprawiać problemów - podziękowałam za ten miły gest. Wolałam już na samym początku trzymać się jasno ustalonych zasad. By nie wylecieć za brak szacunku.
- W sumie jeśli panicz pozwoli. Mam jedno dręczące mnie od samego początku pytanie. Czy słyszał panicz już wcześniej moje nazwisko? - zaryzykowałam, pytając młodego mężczyznę o tę jedną informację.
Co do kwestii stroju czy oprowadzenia po rezydencji byłam pewna, że Dorotti spełni swój obowiązek jak i powie mi wszystko, co powinnam wiedzieć. A przynajmniej taką miałam nadzieję, bo jak to bywa w takich domostwach, nowe służące niekiedy są postrzegane jako potencjalne zagrożenie. Tylko w tym przypadku wątpiłam, by ktoś poza rodziną wiedział, dlaczego tu naprawdę jestem i będę pracować.
-Tak, we własnej osobie- potwierdziłam swoją tożsamość.
Tak, jak przypuszczałam, kobieta nie traciła czasu, wymieniając moje obecne obowiązki. Tylko jedno mnie zaskoczyło, że mam im towarzyszyć gdy tego sobie zażyczą. Wątpiłam jednak, by coś takiego miało miejsce. Z jednej strony cieszyłam się, że zacznę pracę w tym domostwie. Jednak z drugiej miałam wrażenie, jakby jakaś niepokojąca aura się w nim unosiła. To było cholernie dziwne.
- Dobrze, wydaje mi się, że wszystko zrozumiałam. W razie wątpliwości, mam zapewne spytać innych ze służby lub w ostateczności pani prawda? - spytałam, by mieć wszystko raz na zawsze wyjaśnione. Kobieta potwierdziła to swoim wnikliwym spojrzeniem. Miałam już spytać, skąd znała moją matkę, gdy wszedł jakiś młody mężczyzna, jak się okazało, był jej synem. Skinęłam głową z szacunkiem w jego kierunku. Niestety moje pytania co do zażyłości matki z tą kobietą musiały poczekać na inny termin. Przy okazji z ich rozmowy dowiedziałam się, że jest też drugi z braci. Ciekawe gdzie on teraz był? Nie powinno mnie to interesować. Dlatego bez słowa sprzeciwu, zgodziłam się na to, co sama zaproponowała kobieta, by jej syn mnie odprowadził do mojego obecnego lokum. W sumie od teraz zaczynało się całkiem moje nowe życie.
- Dziękuję, za pani pomoc obiecuję, że pani nie zawiodę - dodałam, wychodząc za brunetem z salonu.
Cały ten przepych był aż za bardzo widoczny, na ścianach wisiały drogie obrazy, a na suficie kryształowe żyrandole. Ta rezydencja wyglądała tak pięknie i majestatycznie. Moje mieszkanko przy tym było tylko skrajnie ubogą ruiną. Szłam za chłopakiem, aż dotarliśmy do pokoi dla służby.
Tam uzyskałam resztę wyjaśnień. Wydawał się być niezwykle cichy i nawet za... spokojny? Nie protestowałam gdy niósł mój bagaż, choć nie było tego dużo. Otworzył drzwi pokoju, przekroczyłam z nim jego próg. Wszystko nawet tutaj nie wyglądało na bardzo tanie, mimo że daleko było do luksusów jak w salonie. Spojrzałam na niego.
- Dziękuję za odprowadzenie mnie paniczu. Zapewne gdyby kazano mi iść samej, od razu bym się zgubiła. A nie zamierzałam na samym początku sprawiać problemów - podziękowałam za ten miły gest. Wolałam już na samym początku trzymać się jasno ustalonych zasad. By nie wylecieć za brak szacunku.
- W sumie jeśli panicz pozwoli. Mam jedno dręczące mnie od samego początku pytanie. Czy słyszał panicz już wcześniej moje nazwisko? - zaryzykowałam, pytając młodego mężczyznę o tę jedną informację.
Co do kwestii stroju czy oprowadzenia po rezydencji byłam pewna, że Dorotti spełni swój obowiązek jak i powie mi wszystko, co powinnam wiedzieć. A przynajmniej taką miałam nadzieję, bo jak to bywa w takich domostwach, nowe służące niekiedy są postrzegane jako potencjalne zagrożenie. Tylko w tym przypadku wątpiłam, by ktoś poza rodziną wiedział, dlaczego tu naprawdę jestem i będę pracować.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Odwróciłem się w stronę dziewczyny, uważniej patrząc na jej wygląd. Światło, które wpadało do środka subtelnie uwydatniało jej filigranową postawę. Przypominała drobną, delikatną lalkę, ale nie zwyczajną, a taką którą stawia się w oszklonej komodzie, albo na wystawnej półce, aby onieśmielała każdego gościa swym pięknem. Jako starszy syn Mei Yamamoto, nigdy by nie pomyślał, że ktoś ze zwykłego domu mógłby tak mnie zaintrygować swym wyglądem. Mimo to nie dałem tego po sobie poznać, skupiając na słowach nowej pokojówki.
- Drobiazg. Miałem zamiar wrócić do sali muzycznej, która jest po drodze, więc zajście tu nie było niczym problematycznym - do tego bagaż jaki zabrała ze sobą Tsukiko nie był wybitnie ciężki. Sala znajdowała się w przeciwnym skrzydle raz z pokojami dla gości i dwoma salonami, gdzie często urzędowała matka, gdy w grę wchodziły polityczne sprawy lub te majątkowe. Jako przyszły spadkobierca majątku nie raz miałem zaszczyt towarzyszyć w takim spotkaniu. Były one długie, nudne, a zarazem męczące i wymagające ogromnego pokładu skupienia. Na szczęście nie bywały one zbyt często.
Z całego spektrum zamyślenia wytrąciło mnie pytanie dziewczyny, które ewidentnie nie było dla niej komfortowe. Mimowolnie zrobiłem większe oczy że zdziwienia, krzyżując ręce na piersi, a dłoń przykładając do podbrudka. Mruczałem coś pod nosem, intensywnie myśląc nad nazwiskiem, które faktycznie wielokrotnie obijało mi się o uszy w dzieciństwie. Jednak było to bardzo dawno temu, a z czasem w ścianach domostwa coraz mniej się o tym mówiło.
- Znajomo brzmi, ale z czasem Panienki nazwisko ucichło, jakby stało się tematem tabu? - miałem wrażenie, że nie takiej odpowiedzi oczekiwała. Choć mógłbym jej pomóc, to nie czułem takiej potrzeby. Nie miałem zamiaru sppufalac się nie wiadomo jak z służbą jak mój brat, choć to nie tak, że miałbym ją całkowicie ignorować. Póki co wolałem omijać ten temat, a nowa pracownica powinna pójść w moje ślady, albo popytać służbę.
W gescie przeprosin uśmiechnąłem się do długowłosej przepraszająco, cicho wzdychając pod nosem. Niewiele mogłem pomóc, zwłaszcza teraz, gdy pewnie chciała rozpakować swoje rzeczy.
- Jeśli to wszystko... - zacząłem, a w tym momencie do środka wpadła Dorroti, całkowicie nie spodziewając się mojej osoby. Skłoniła głowę na powitanie, przepraszając za swe spóźnienie, a ja tylko pokiwałem w odpowiedzi, lekko rozbawiony jej energią.
- Zostawiam Panienkę Hanashiro w dobrych rękach. Dorroti, gdy skończysz oprowadzać, przynieś mi proszę coś słodkiego -
- Oczywiście Paniczu. Przyniesiemy - odpowiedziała z szerokim uśmiechem, łapiąc za dłonie dziewczynę i zaraz zaczęła pokazywać co i jak. Nie przeszkadzając im dłużej, wróciłem do swojego poprzedniego zajęcia, czekając aż dziewczęta przyniosą jakiś pyszny deser na osłodę dnia. .
- Drobiazg. Miałem zamiar wrócić do sali muzycznej, która jest po drodze, więc zajście tu nie było niczym problematycznym - do tego bagaż jaki zabrała ze sobą Tsukiko nie był wybitnie ciężki. Sala znajdowała się w przeciwnym skrzydle raz z pokojami dla gości i dwoma salonami, gdzie często urzędowała matka, gdy w grę wchodziły polityczne sprawy lub te majątkowe. Jako przyszły spadkobierca majątku nie raz miałem zaszczyt towarzyszyć w takim spotkaniu. Były one długie, nudne, a zarazem męczące i wymagające ogromnego pokładu skupienia. Na szczęście nie bywały one zbyt często.
Z całego spektrum zamyślenia wytrąciło mnie pytanie dziewczyny, które ewidentnie nie było dla niej komfortowe. Mimowolnie zrobiłem większe oczy że zdziwienia, krzyżując ręce na piersi, a dłoń przykładając do podbrudka. Mruczałem coś pod nosem, intensywnie myśląc nad nazwiskiem, które faktycznie wielokrotnie obijało mi się o uszy w dzieciństwie. Jednak było to bardzo dawno temu, a z czasem w ścianach domostwa coraz mniej się o tym mówiło.
- Znajomo brzmi, ale z czasem Panienki nazwisko ucichło, jakby stało się tematem tabu? - miałem wrażenie, że nie takiej odpowiedzi oczekiwała. Choć mógłbym jej pomóc, to nie czułem takiej potrzeby. Nie miałem zamiaru sppufalac się nie wiadomo jak z służbą jak mój brat, choć to nie tak, że miałbym ją całkowicie ignorować. Póki co wolałem omijać ten temat, a nowa pracownica powinna pójść w moje ślady, albo popytać służbę.
W gescie przeprosin uśmiechnąłem się do długowłosej przepraszająco, cicho wzdychając pod nosem. Niewiele mogłem pomóc, zwłaszcza teraz, gdy pewnie chciała rozpakować swoje rzeczy.
- Jeśli to wszystko... - zacząłem, a w tym momencie do środka wpadła Dorroti, całkowicie nie spodziewając się mojej osoby. Skłoniła głowę na powitanie, przepraszając za swe spóźnienie, a ja tylko pokiwałem w odpowiedzi, lekko rozbawiony jej energią.
- Zostawiam Panienkę Hanashiro w dobrych rękach. Dorroti, gdy skończysz oprowadzać, przynieś mi proszę coś słodkiego -
- Oczywiście Paniczu. Przyniesiemy - odpowiedziała z szerokim uśmiechem, łapiąc za dłonie dziewczynę i zaraz zaczęła pokazywać co i jak. Nie przeszkadzając im dłużej, wróciłem do swojego poprzedniego zajęcia, czekając aż dziewczęta przyniosą jakiś pyszny deser na osłodę dnia. .
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|TSUKIKO HANASHIRO|
Niezbyt spodobała mi się informacja, że moje nazwisko było tematem tabu w tym domu. Zastanawiałam się, co złego zrobiła moja matka, by sobie na to zasłużyć? Dla mnie była pełną ciepła i troski czułą matką. I przez to też tak bardzo odczuwałam jej brak. Przeklęta choroba i przeklęta operacja, która niestety ją zabiła. Panicz wydawał się być uprzejmy i byłam wdzięczna, że odpowiedział, na moje pytanie. Chyba powinnam porozmawiać o tym z jego matką, by wszystkiego się dowiedzieć. Nie będę jednak naciskać, jeśli kobieta zdecyduje się mi odmówić. Byłam przecież nikim, by cokolwiek na niej wymuszać. Na niej lub na jej synach, którzy zapewne i tak nic nie wiedzą. Byłam tak zagubiona we własnych myślach, że aż się zmieszałam.
- Przepraszam, zamyśliłam się przez to co panicz mi powiedział - przyznałam, odwracając wzrok. Co on sobie o mnie pomyśli? Pewnie to, że jestem strasznie nieogarnięta. Tego mi tylko brakowało.
- Tak, to wszystko, co chciałam wiedzieć, nie będę zajmować paniczowi więcej czasu- zapewniłam. Ledwo to powiedziałam, a do mego pokoju służki wbiegła inna służąca. Zapewne ta cała Dorroti. Była wyjątkowo podekscytowana, że ktoś nowy pojawił się w rezydencji, by pomagać w doprowadzaniu jej do porządku. Po wydaniu nam polecenia, brunet zostawił nas same w pokoju. Skłoniłam się, nim wyszedł.
- To witamy w rezydencji rodziny Yamamoto, jestem Dorroti- przedstawiła się niemal od razu.
- Mi też jest miło Tsukiko Hanashiro, ale mów mi Tsukiko lub Tsuki jak wolisz- powitałam ją.
Ta od razu złapała mnie za rękę, by wyciągnąć z pokoju, dając mi znać, że później się rozpakuję. Nie to było ważne.
- Oprowadzę Cię na razie po dole rezydencji, i wszystko wyjaśnię. Czeka nas sporo chodzenia a tak mało czasu - mówiąc to, pokazała mi, gdzie znajduje się kuchnia, łazienki, jadalnia oraz salon. Po czym zaprowadziła na górę, gdzie były sypialnie dla gości inny bardziej reprezentatywny salon, biblioteka, pokój muzyczny, z którego dochodziły odgłosy fortepianu. Nawet Dorroti się zatrzymała, by posłuchać.
- Panicz Yosuke zawsze tak pięknie gra, będziesz mieć nie jedną okazję, by tego posłuchać- wyjaśniła, zabierając mnie dalej. Tym razem pokazując, gdzie jest sypialnia pani domu oraz jej synów. Cała ta wycieczka trwała dość długo, nie narzekałam, bo druga służąca była interesującą osobą.
- Czas zająć się deserem dla panicza. Bo jeszcze uzna, że o nim zapomniałyśmy - powiedziałam.
Poszłyśmy do kuchni, obierać owoce brzoskwinie oraz gruszki odkładając je pokrojone na talerz. Poza tym dodatkiem do deseru był dzbanek z kawą jak i kawałek ciasta jagodowego. Bardzo się starałyśmy.
- Wszystko przygotowane. Teraz trzeba to tylko zanieść do sali muzycznej- ułożyła wszystko na sporej tacy. Położyłam na niej filiżankę oraz potrzebne sztućce. Nawet się jeszcze nie przebrałam.
- Twój strój dostaniesz tuż przed kolacją. Przez to wszystko, nawet nie znalazłam czasu, by go przygotować
Idąc do sali muzycznej, czułam, jak serce wybija mi nerwowy rytm. Ta muzyka była cudowna, miał ogromny talent. Zapukałam do drzwi, po otrzymaniu pozwolenia weszłyśmy do środka, stawiając co, przyniosłyśmy na stoliku. Stanęłyśmy w pewnej odległości aż odezwała się Dorroti.
- Oto deser dla panicza- skłoniłyśmy się mężczyźnie.
- Za pozwoleniem panicza pójdę przygotować strój oraz klucz do pokoju Tsukiko. Gdyby panicz sobie czegoś jeszcze zażyczył Tsukiko tu zostanie, by służyć paniczowi- odezwała się dziewczyna. Nie byłam pewna, czy to dobry pomysł bym została z nim sam na sam. Jednak to właśnie w tej chwili miało miejsce.
- Życzę smacznego - odezwałam się, bo tylko to na tę chwilę wpadło mi do głowy. W tym domu czułam się nadal niepewnie. Patrzyłam zafascynowana w stronę fortepianu, wyglądał na bardzo kosztowny, jak wszystko w tej rezydencji. Musieli wydawać sporo pieniędzy na to, co dawało im przyjemność. Od dziecka interesowałam się trochę muzyką, jednak matkę nie było stać nawet na jeden instrument.
- Przepraszam, zamyśliłam się przez to co panicz mi powiedział - przyznałam, odwracając wzrok. Co on sobie o mnie pomyśli? Pewnie to, że jestem strasznie nieogarnięta. Tego mi tylko brakowało.
- Tak, to wszystko, co chciałam wiedzieć, nie będę zajmować paniczowi więcej czasu- zapewniłam. Ledwo to powiedziałam, a do mego pokoju służki wbiegła inna służąca. Zapewne ta cała Dorroti. Była wyjątkowo podekscytowana, że ktoś nowy pojawił się w rezydencji, by pomagać w doprowadzaniu jej do porządku. Po wydaniu nam polecenia, brunet zostawił nas same w pokoju. Skłoniłam się, nim wyszedł.
- To witamy w rezydencji rodziny Yamamoto, jestem Dorroti- przedstawiła się niemal od razu.
- Mi też jest miło Tsukiko Hanashiro, ale mów mi Tsukiko lub Tsuki jak wolisz- powitałam ją.
Ta od razu złapała mnie za rękę, by wyciągnąć z pokoju, dając mi znać, że później się rozpakuję. Nie to było ważne.
- Oprowadzę Cię na razie po dole rezydencji, i wszystko wyjaśnię. Czeka nas sporo chodzenia a tak mało czasu - mówiąc to, pokazała mi, gdzie znajduje się kuchnia, łazienki, jadalnia oraz salon. Po czym zaprowadziła na górę, gdzie były sypialnie dla gości inny bardziej reprezentatywny salon, biblioteka, pokój muzyczny, z którego dochodziły odgłosy fortepianu. Nawet Dorroti się zatrzymała, by posłuchać.
- Panicz Yosuke zawsze tak pięknie gra, będziesz mieć nie jedną okazję, by tego posłuchać- wyjaśniła, zabierając mnie dalej. Tym razem pokazując, gdzie jest sypialnia pani domu oraz jej synów. Cała ta wycieczka trwała dość długo, nie narzekałam, bo druga służąca była interesującą osobą.
- Czas zająć się deserem dla panicza. Bo jeszcze uzna, że o nim zapomniałyśmy - powiedziałam.
Poszłyśmy do kuchni, obierać owoce brzoskwinie oraz gruszki odkładając je pokrojone na talerz. Poza tym dodatkiem do deseru był dzbanek z kawą jak i kawałek ciasta jagodowego. Bardzo się starałyśmy.
- Wszystko przygotowane. Teraz trzeba to tylko zanieść do sali muzycznej- ułożyła wszystko na sporej tacy. Położyłam na niej filiżankę oraz potrzebne sztućce. Nawet się jeszcze nie przebrałam.
- Twój strój dostaniesz tuż przed kolacją. Przez to wszystko, nawet nie znalazłam czasu, by go przygotować
Idąc do sali muzycznej, czułam, jak serce wybija mi nerwowy rytm. Ta muzyka była cudowna, miał ogromny talent. Zapukałam do drzwi, po otrzymaniu pozwolenia weszłyśmy do środka, stawiając co, przyniosłyśmy na stoliku. Stanęłyśmy w pewnej odległości aż odezwała się Dorroti.
- Oto deser dla panicza- skłoniłyśmy się mężczyźnie.
- Za pozwoleniem panicza pójdę przygotować strój oraz klucz do pokoju Tsukiko. Gdyby panicz sobie czegoś jeszcze zażyczył Tsukiko tu zostanie, by służyć paniczowi- odezwała się dziewczyna. Nie byłam pewna, czy to dobry pomysł bym została z nim sam na sam. Jednak to właśnie w tej chwili miało miejsce.
- Życzę smacznego - odezwałam się, bo tylko to na tę chwilę wpadło mi do głowy. W tym domu czułam się nadal niepewnie. Patrzyłam zafascynowana w stronę fortepianu, wyglądał na bardzo kosztowny, jak wszystko w tej rezydencji. Musieli wydawać sporo pieniędzy na to, co dawało im przyjemność. Od dziecka interesowałam się trochę muzyką, jednak matkę nie było stać nawet na jeden instrument.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Sala muzyczna, która służyła również za salon była całkowicie dla mnie. Zbędne pomieszczenie, których było w tym domostwie wiele, więc bez skrupułów zrobiłem z niej miejce dla wyciszenia starganych nerwów. Cztery wysokie okna przysłonięte wykrochmalonymi firanami wpuszczały nieco światła. Te zaś padało prostymi liniami na czarny fortepian, delikatnie oślepiając mój wzrok, gdy czytałem własnoręcznie pisane nuty. Od czasu do czasu siadałem do swej piosenki, chcąc ją skończyć, ale dziś cały czas brakowało mi pomysłu. Przygrywając w odstępach inne nuty, usłyszałem cichy szelest otwieranych drzwi. Kątem oka, spod gęstych kosmyków zerknąłem na dwie służki cichutko stawiające deser z dzbankiem kawy, któej aromat od razu rozniósł się po całej sali. Wszystko ułozyły na stoliku, którego obejmowały dwie pikowane kanapy. Uciekły w kąt, nie przerywając mi. Dopiero, gdy skończyłem, oderwałem dłonie finezyjnym ruchem rąk od białych klawiszy, przymykając powieki, aby nacieszyć się ostatnim brzmieniem C.
Przenikliwym spojrzeniem przytaknąłem na słowa Dorroti, a gdy ta zniknęła za drzwiami, zaległa dziwna cisza. Gęsta niczym powietrze wysoko w górach. Można było usłyszeć rozgadaną matkę. Jej donośny głos przemierzał korytarze. Ten ton pojawiał się jedynie wtedy, kiedy wracał brat i napotykał na swej drodze rozpędzony pociąg zwany Mai Yamamoto.
Wstałem z skórzanego siedziska, podchodząc do stolika z deserem. Pojedyncza brew samoistnie drgnęła ku górze, gdy dostrzegłem łądnie pokrojone owoce, kawałek ciasta i dobrze zaparzoną kawę. Sięgnąłem po widelczyk, nabiłem kawałek gruszki zatrzymując w połowie drogi do ust. Czułem się dziwnie obserwowany przez Tsuki, jakby nie wiedziała co z sobą robić. Stała niczym szara myszka, speszona, zakłopotana. Urocze - pomyślałem, uśmiechając delikatnie pod nosem i wsunąłem owoc między usta, niespiesznie zując. Ciekaw byłem dlaczego tak wypytywała o swoje nazwisko. Jakby czegoś szukała. Odpowiedzi.
- Grałaś kiedyś? - zagaiłem, dostrzegając jak dziewczyna zerka na fortepian. Nikt w tym domu nie interesował się muzyką. Matka zwyczajnie chciała zakorzenić we mnie wiele umiejętności, a ja sam odnalazłem w tym przyjemność. Jednak może nie tylko ja pawałem do tego urokiem?
Wróciłem na jeszcze ciepłe siedzisko, ułozyłem dłonie na klawiszach, ale nim pierwszy palec stuknął w odpowiednie miejsce, znów spojrzałem na Tsuki.
- Jeśli chcesz, mogę tobie pokazać parę ruchów - poklepałem miejsce obok siebie. Było go wystarczająco duzo dla nas dwojga. Co prawda nie powinienem az tak spoufalać się ze służbą, ale widziałem jak wpatrywała się w fortepian. Czemu więc jej nie pozwolić? Nie miałem nic do stracenia.
Przenikliwym spojrzeniem przytaknąłem na słowa Dorroti, a gdy ta zniknęła za drzwiami, zaległa dziwna cisza. Gęsta niczym powietrze wysoko w górach. Można było usłyszeć rozgadaną matkę. Jej donośny głos przemierzał korytarze. Ten ton pojawiał się jedynie wtedy, kiedy wracał brat i napotykał na swej drodze rozpędzony pociąg zwany Mai Yamamoto.
Wstałem z skórzanego siedziska, podchodząc do stolika z deserem. Pojedyncza brew samoistnie drgnęła ku górze, gdy dostrzegłem łądnie pokrojone owoce, kawałek ciasta i dobrze zaparzoną kawę. Sięgnąłem po widelczyk, nabiłem kawałek gruszki zatrzymując w połowie drogi do ust. Czułem się dziwnie obserwowany przez Tsuki, jakby nie wiedziała co z sobą robić. Stała niczym szara myszka, speszona, zakłopotana. Urocze - pomyślałem, uśmiechając delikatnie pod nosem i wsunąłem owoc między usta, niespiesznie zując. Ciekaw byłem dlaczego tak wypytywała o swoje nazwisko. Jakby czegoś szukała. Odpowiedzi.
- Grałaś kiedyś? - zagaiłem, dostrzegając jak dziewczyna zerka na fortepian. Nikt w tym domu nie interesował się muzyką. Matka zwyczajnie chciała zakorzenić we mnie wiele umiejętności, a ja sam odnalazłem w tym przyjemność. Jednak może nie tylko ja pawałem do tego urokiem?
Wróciłem na jeszcze ciepłe siedzisko, ułozyłem dłonie na klawiszach, ale nim pierwszy palec stuknął w odpowiednie miejsce, znów spojrzałem na Tsuki.
- Jeśli chcesz, mogę tobie pokazać parę ruchów - poklepałem miejsce obok siebie. Było go wystarczająco duzo dla nas dwojga. Co prawda nie powinienem az tak spoufalać się ze służbą, ale widziałem jak wpatrywała się w fortepian. Czemu więc jej nie pozwolić? Nie miałem nic do stracenia.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|TSUKIKO HANASHIRO|
Nie pamiętałam zbyt wielu okazji, by widzieć na własne oczy, fortepian czy inny instrument. Mimo że lubiłam muzykę, to jednak w obecnej sytuacji moje zainteresowania miały niewielkie lub znikome znaczenie. Słyszałam, jak pięknie grał ten młody mężczyzna. Zapewne miał wrodzony talent, lub też uwielbiał muzykę czego, dowodem było to, ile czasu tu spędzał. Ledwo się z nim zapoznałam, czując się wciąż przy nim niepewnie. Mimowolnie wróciłam wspomnieniami do chwil z matką, gdy w radiu słuchałyśmy muzyki klasycznej lub nowoczesnej. Tylko na tyle mogłyśmy sobie niestety pozwolić. I tak było to niczym, co było dane mi usłyszeć w tej oto rezydencji. Yousuke zajął się deserem, który bardzo starannie przygotowałyśmy. Dopiero teraz poczułam na sobie jego wzrok. Czy obserwował mnie od dłuższego czasu? Jak tak było, to skarciłam się w duchu za moje zachowanie. Powinnam całą uwagę skupić na paniczu, a nie na sobie.
- Nie, niestety nigdy nie miałam ku temu okazji- przyznałam cicho, odwracając wzrok od fortepianu. Pora skończyć z marzeniami, teraz zapewne moim jednym z obowiązków, będzie dbanie o jego czystość. Taka jest niestety rola służby, by dbać o porządek w tym domu jak i wszystko inne co zostanie mi powierzone.
Dorotti przygotowywała resztę rzeczy dla mnie, byłam jej wdzięczna, że tak dobrze mnie tutaj przyjęła.
Brunet usiadł przy fortepianie. Zamrugałam zaskoczona, gdy zaproponował, że pokaże mi jak gra. Myślałam, że się przesłyszałam, on jednak zrobił mi miejsce obok siebie. Wstrzymałam, nerwowo oddech patrząc na drzwi. Gdyby ktoś tu wszedł i zobaczył nas razem, miałabym spore problemy. I to już pierwszego dnia, bo wątpię, by ktoś chciał słuchać moich wyjaśnień.
-Nie wiem, czy powinnam się na to zgodzić. Nie chciałabym mieć kłopotów- powiedziałam, by zrozumiał, dlaczego waham się nad skorzystaniem z tej propozycji. To nie tak, że nie chciałam, bo bardzo kusiło. Tak bardzo, że mimowolnie podeszłam do niego, by przyjrzeć się uważnie klawiszom.
- No dobrze, ale tylko na chwilkę. Lubię muzykę, jednak nigdy nie miałam szansy, zobaczyć lub posłuchać jak ktoś gra - dodałam, siadając obok niego. Nadal mając w głowie, że nie powinnam tego robić. Czułam na sobie jego wzrok, patrzył to na mnie to na klawisze.
- Więc póki mamy czas, proszę mi pokazać, co panicz potrafi- dodałam z nieśmiałym uśmiechem. Po korytarzu nadal pobrzmiewał głos pani domu. Przez co nieco nerwowo spojrzałam w stronę drzwi, spodziewając się, że zaraz może tu wejść. Ku mojej ogromnej uldze, nic takiego się nie wydarzyło. Będąc z nim sam na sam, czułam się dziwnie. Miałam zakodowane, by nie przekraczać jasno określonej granicy.
Wymagano ode mnie okazywanie szacunku domownikom oraz ich gościom, o ile oni się tutaj pojawią. Mężczyzna zaczął pokazywać mi parę istotnych ruchów, dotykając klawiszy. Były to piękne delikatne dźwięki.
- Nie, niestety nigdy nie miałam ku temu okazji- przyznałam cicho, odwracając wzrok od fortepianu. Pora skończyć z marzeniami, teraz zapewne moim jednym z obowiązków, będzie dbanie o jego czystość. Taka jest niestety rola służby, by dbać o porządek w tym domu jak i wszystko inne co zostanie mi powierzone.
Dorotti przygotowywała resztę rzeczy dla mnie, byłam jej wdzięczna, że tak dobrze mnie tutaj przyjęła.
Brunet usiadł przy fortepianie. Zamrugałam zaskoczona, gdy zaproponował, że pokaże mi jak gra. Myślałam, że się przesłyszałam, on jednak zrobił mi miejsce obok siebie. Wstrzymałam, nerwowo oddech patrząc na drzwi. Gdyby ktoś tu wszedł i zobaczył nas razem, miałabym spore problemy. I to już pierwszego dnia, bo wątpię, by ktoś chciał słuchać moich wyjaśnień.
-Nie wiem, czy powinnam się na to zgodzić. Nie chciałabym mieć kłopotów- powiedziałam, by zrozumiał, dlaczego waham się nad skorzystaniem z tej propozycji. To nie tak, że nie chciałam, bo bardzo kusiło. Tak bardzo, że mimowolnie podeszłam do niego, by przyjrzeć się uważnie klawiszom.
- No dobrze, ale tylko na chwilkę. Lubię muzykę, jednak nigdy nie miałam szansy, zobaczyć lub posłuchać jak ktoś gra - dodałam, siadając obok niego. Nadal mając w głowie, że nie powinnam tego robić. Czułam na sobie jego wzrok, patrzył to na mnie to na klawisze.
- Więc póki mamy czas, proszę mi pokazać, co panicz potrafi- dodałam z nieśmiałym uśmiechem. Po korytarzu nadal pobrzmiewał głos pani domu. Przez co nieco nerwowo spojrzałam w stronę drzwi, spodziewając się, że zaraz może tu wejść. Ku mojej ogromnej uldze, nic takiego się nie wydarzyło. Będąc z nim sam na sam, czułam się dziwnie. Miałam zakodowane, by nie przekraczać jasno określonej granicy.
Wymagano ode mnie okazywanie szacunku domownikom oraz ich gościom, o ile oni się tutaj pojawią. Mężczyzna zaczął pokazywać mi parę istotnych ruchów, dotykając klawiszy. Były to piękne delikatne dźwięki.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Synu, jesteś nieroztropny! - Mai niemalże wyciągała swe szpiczaste szpony w kierunku syna, czując jak jej twarz coraz bardziej nabiera na purpurowej barwie zbliżonej do koloru szminki na ustach. Marszczyła złowrogo brwi, a zmarszczka na środku czoła zwracała uwagę Kenty, który nic sobie nie robił ze złości kobiety. Każde jej słowo wlatywało jednym uchem, zaś drugim od razu wylatywało. Nie żałował on bowiem nie stawienia się do salonu, aby powitać jakąś głupią służkę. Miał lepsze zajęcie w kuchni.
- Najdroższa matko - słychać było jad w jego głosie, choć starał się być jak najbardziej delikatny, a zarazem fauszywy.
- Już lecę na spotkanie księżniczki - machnął teatralnie, łamiąc się w pół przy skłonie w stronę blondynki i wyszedł, ostatni raz spoglądając na nią z łobuzerskim uśmieszkiem. Matka, czując bezradność w swej pozycji westchnęła ciężko, opadając na kanapę i upiła łyczek wody ze szklanki, czując jak zaczyna dostawać chrypki oraz migreny.
Kątem oka przyglądałem się jak służka posłusznie, lecz nieśmiało przysiada się obok, prosząc o chwilę nauki gry na fortepianie. Wiedziałem, że wszystkie instrumenty, które posiadały klawisze działały na tej samej zasadzie, więc nie było tu nic skomplikowanego, a dzięki temu dziewczyna będzie wstanie poradzić sobie nawet z innymi. Dlatego nie czekałem długo, układając swe dłonie na białych cegiełkach, dając tym samym znać, aby i Tsukiko zaczęła kopiować me ruchy. Powoli, cierpliwie na jedną rękę. Gdy zaczęła zapamiętywać kilka ruchów i wystukiwać coraz łatwiej jeden rytm, zmieniłem rękę na prawą, zajmując się akordami, a w połączeniu z nutkami dziewczyny, wzystko zaczynało łączyć się w piosenkę. Dodałem drugą rękę, bo jakby nie było piosenki na trzy dłonie nie był dla mnie osiągalne, choć je znałem. Muzyka coraz lepiej brzmiała w naszych uszach, ale nagle nasze palce zetknęły się i jak za pomocą pstryknięcia palców, cała atmosfera zamarzła. Spojrzałem na nią lekko zaskoczony, a drzwi do pokoju nagle się otworzyły. Całą ciszę przeciął z świstem czerwonowłosy brat, szczerząc od ucha do ucha na nasz widok.
- Ho, ho, ho. Co ja tu widzę - oznajmił, podpierając jedną rękę o biodro. - Kto by się tego spodziewał - dodał powoli podchodząc do fortepianu. - Witam panienkę. Niezmiernie mi miło poznać i czuję się okropnie z tym, że nie było mi dane być wcześniej - każde słowo owiane było kłamstwem, aby jedynie zauroczyć Hanashiro. Każdy w tym domu znał zamiary młodszego, ale nie świeżak jakim była dziewczyna. Nie wiedziałęm dlaczego czułem potrzebę przerwania tego teatrzyku, lecz gdy zaczął sięgać po jej dłoń, chwyciłem za jego nadgarstek z mrożącym krew w żyłach spojrzeniem.
- Zaś narobiłeś problemów matce? Za niedługo będą chodziły plotki na mieście - nie spuszczałem wzroku z brata, któy w ogóle się tym nie przejmował. Jedynie wzruszył ramionami i pomachał lekceważąco wolną dłonią.
- Daj spokój braciszku. Skąd te nerwy. Ja byłem bardzo grzeczny - roześmiał się, prostując i dając sobie spokój ze swymi zamiarami. -Chciałem się tylko przywitać. W końcu ona nie jest na twoją własność, więc... - spojrzał wyczekująco na Tsuki, jakby chciał, aby teraz jemu poświęciła trochę czasu.
- Najdroższa matko - słychać było jad w jego głosie, choć starał się być jak najbardziej delikatny, a zarazem fauszywy.
- Już lecę na spotkanie księżniczki - machnął teatralnie, łamiąc się w pół przy skłonie w stronę blondynki i wyszedł, ostatni raz spoglądając na nią z łobuzerskim uśmieszkiem. Matka, czując bezradność w swej pozycji westchnęła ciężko, opadając na kanapę i upiła łyczek wody ze szklanki, czując jak zaczyna dostawać chrypki oraz migreny.
Kątem oka przyglądałem się jak służka posłusznie, lecz nieśmiało przysiada się obok, prosząc o chwilę nauki gry na fortepianie. Wiedziałem, że wszystkie instrumenty, które posiadały klawisze działały na tej samej zasadzie, więc nie było tu nic skomplikowanego, a dzięki temu dziewczyna będzie wstanie poradzić sobie nawet z innymi. Dlatego nie czekałem długo, układając swe dłonie na białych cegiełkach, dając tym samym znać, aby i Tsukiko zaczęła kopiować me ruchy. Powoli, cierpliwie na jedną rękę. Gdy zaczęła zapamiętywać kilka ruchów i wystukiwać coraz łatwiej jeden rytm, zmieniłem rękę na prawą, zajmując się akordami, a w połączeniu z nutkami dziewczyny, wzystko zaczynało łączyć się w piosenkę. Dodałem drugą rękę, bo jakby nie było piosenki na trzy dłonie nie był dla mnie osiągalne, choć je znałem. Muzyka coraz lepiej brzmiała w naszych uszach, ale nagle nasze palce zetknęły się i jak za pomocą pstryknięcia palców, cała atmosfera zamarzła. Spojrzałem na nią lekko zaskoczony, a drzwi do pokoju nagle się otworzyły. Całą ciszę przeciął z świstem czerwonowłosy brat, szczerząc od ucha do ucha na nasz widok.
- Ho, ho, ho. Co ja tu widzę - oznajmił, podpierając jedną rękę o biodro. - Kto by się tego spodziewał - dodał powoli podchodząc do fortepianu. - Witam panienkę. Niezmiernie mi miło poznać i czuję się okropnie z tym, że nie było mi dane być wcześniej - każde słowo owiane było kłamstwem, aby jedynie zauroczyć Hanashiro. Każdy w tym domu znał zamiary młodszego, ale nie świeżak jakim była dziewczyna. Nie wiedziałęm dlaczego czułem potrzebę przerwania tego teatrzyku, lecz gdy zaczął sięgać po jej dłoń, chwyciłem za jego nadgarstek z mrożącym krew w żyłach spojrzeniem.
- Zaś narobiłeś problemów matce? Za niedługo będą chodziły plotki na mieście - nie spuszczałem wzroku z brata, któy w ogóle się tym nie przejmował. Jedynie wzruszył ramionami i pomachał lekceważąco wolną dłonią.
- Daj spokój braciszku. Skąd te nerwy. Ja byłem bardzo grzeczny - roześmiał się, prostując i dając sobie spokój ze swymi zamiarami. -Chciałem się tylko przywitać. W końcu ona nie jest na twoją własność, więc... - spojrzał wyczekująco na Tsuki, jakby chciał, aby teraz jemu poświęciła trochę czasu.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|TSUKIKO HANASHIRO|
Czułam, wiedziałam, że postępuję niewłaściwie, ulegając mężczyźnie. Jednak możliwość zobaczenia czy też zagrania z nim na fortepianie okazała się silniejsza. Prawie już wczułam się w tę melodię. Niestety odgłos otwieranych drzwi jak i zadziorny męski głos sprawił, że moje palce zsunęły się z klawiszy. Serce znacznie przyspieszyło. Chwilę później stanął obok nas czerwonowłosy chłopak, jego wzrok jak i zachowanie, nie wzbudzało we mnie niczego pozytywnego. I sądząc po reakcji starszego z nich, gdy tamten chciał mnie dotknąć, świadczył, że nie myliłam się co do tego. Musiałam być jednak uprzejmą, bo tego ode mnie wymagano. Zeszłam z siedziska, by lekko się skłonić mimo niepokoju, który odczuwałam.
- Witam panicza, Tsukiko Hanashiro- przedstawiłam się, patrząc niepewnie w jego oczy. Może chciał uchodzić za miłego, ale nie ufałam takim osobom. Zachowywał się zbyt podejrzanie. Młodszy uśmiechnął się, nie spuszczając wzroku ze mnie to ze swojego brata.
- Mogę to samo powiedzieć o Tobie braciszku. Co by na to Ai powiedziała?- uniósł sugestywnie brew. Nie reagowałam na ich wymianę zdań. To nie moja sprawa kim była ta dziewczyna. Czerwonowłosy przestał na moment zwracać na nas uwagę, za to podszedł do stolika, gdzie znajdował się deser Yousuke.
- A gdzie druga filiżanka? Chyba nie odmówisz bratu wspólnego napicia się kawy? Przynieś dodatkową filiżankę, Tsukiko- wypowiadając moje imię, uśmiechnął się nieco zbyt uroczo jak dla mnie. Nie mogąc się powstrzymać, by dotknąć mego ramienia. To, że aż tak się spoufalał ze służbą, było dla mnie czymś nadal nowym.
- Już przynoszę, przepraszam na chwilę- mówiąc to, wyszłam z sali muzycznej, kierując się do kuchni. Miałam szczęście, że szybko zapamiętałam do niej drogę.
W kuchni wzięłam głębszy oddech, by pozbierać myśli. Wzięłam filiżankę oraz spodek, by wrócić do dwójki braci. Jak tylko to zrobiłam, wyczułam między nimi napiętą atmosferę. Miałam wrażenie, że wydarzyło się coś pod moją nieobecność.
- Już jesteś jak miło, nalej mi kawy- polecił czerwonowłosy, siadając na kanapie przy stoliku. Wykonałam polecenie, podając mu filiżankę z gorącą kawą. Stałam w pewnym oddaleniu od nich, gdy rozmawiali.
- Wiesz, że matka zaprosiła Ai na jutrzejszy obiad? Chyba bardzo jej zależy, by cię jeszcze bardziej kontrolować braciszku- oznajmił nieco tym rozbawiony. Jego zapewne aż tak ograniczano. Spędził tu jeszcze chwilę, zanim wstał, otrzepując spodnie z niewidocznego kurzu.
- Lepiej już pójdę, mam ciekawsze zajęcia. Przy okazji jestem Kenta, lepiej to zapamiętaj - mrugnął do mnie, wychodząc, a bratu machając lekceważąco dłonią. Zaczęłam sprzątać ze stołu, co było do wyniesienia.
Spędziłam tam jeszcze sporą chwilę, zanim nie pojawiła się Dorroti zabiegana jak zawsze, bawiło mnie to.
Spojrzałam w okno, słońce było już znacznie niżej na niebie. Służąca wyjęła klucz ze swojego uniformu.
- Daję ci klucz do pokoju, już tam wszystko jest przygotowane co trzeba dla ciebie
Przyjęłam klucz, chowając go do kieszeni spódnicy, powinnam się przebrać, i to jak najszybciej.
- Za pozwoleniem panicza pójdę się przebrać- po otrzymaniu zgody zabrałam też naczynia do kuchni.
Pora obiadowa minęła bez większych komplikacji, byłam tylko w kuchni. Pomagałam gotować i szykować zastawę, bo nakrywaniem do stołu zajęła się inna służąca, jak się okazało, miała na imię Elie. Nie wiele starsza ode mnie pracowała tu od paru lat. Na wzmiankę o młodszym z braci wydawała się być lekko zawstydzona. Nie skomentowałam tego w żaden sposób. Sama też zjadłam trochę w kuchni z resztą służby. Pomagałam Dorroti wkładać naczynia do zmywarki, kiedy zaskoczyła mnie tym, co powiedziała.
- Dzisiaj ty serwujesz posiłki w jadalni. Niestety mi wyznaczono inne zadanie na ten wieczór
Skinęłam głową niepewnie, bo niezbyt uśmiechało mi się tak poważne zadanie już pierwszego wieczoru. Miałam na to już tylko parę godzin, by się na to przygotować. Udałam się do pokoju, przebrałam się w strój, który nosiła tu służba. Co prawda był na mnie troszkę za duży, ale czas na poprawki jeszcze się znajdzie. Poszłam sprzątać kuchnię oraz wytrzeć kurze w salonie. Przez resztę czasu, kiedy pracowałam, nikogo nie spotkałam.
Moment kolacji przyszedł równie szybko jak zachód słońca. Przede mną trudne zadanie. W kuchni zastałam już całą zastawę na wózku wraz ze sztućcami. Dbanie o każdy szczegół robiło wrażenie. Nakryłam starannie do stołu, stawiając potrawy na nim i czekając na pojawienie się domowników. Z początku kolacja mijała dość spokojnie podawałam co chcieli, lub odkładałam puste naczynia na wózek.
- Nalej mi wina- zwrócił się do mnie młodszy z nich, Kenta. Wzięłam butelkę z czerwonym winem do ręki, by napełnić nim jego kieliszek. Jednak stało się coś, czego, nie przewidziałam. Jednak czułam, że zrobił to specjalnie. Chłopak poruszył dłonią, odsuwając lekko kieliszek, gdy nalewałam do niego wina. W wyniku tego spora ilość kropel skapnęła na jego koszulę. Co nie uszło uwadze czerwonowłosego mężczyzny.
- Patrz, co zrobiłaś. Muszę się teraz przebrać i ty mi w tym pomożesz- oznajmił stanowczo. Odstawiłam butelkę na stół, bojąc się, że ją rozbiję albo rozleję zawartość na ten drogi biały obrus.
- Nie chciałam, to był wypadek paniczu- wyszeptałam naprawdę tym wystraszona.
- Ellie, zajmij się obsługiwaniem mej matki i brata. Nic mi po twoich przeprosinach- dodał, wychodząc z jadalni. Musiałam iść za nim do jego pokoju. Droga do niego minęła szybko, zdecydowanie za szybko.
Sypialnia Kenty była naprawdę ogromna. Utrzymana w kolorze zieleni, czerni i bieli. Ta biel tak tu nie pasowała, wolałam to jednak zachować dla siebie. Gdy tylko drzwi zamknęły się za nami, uśmiechnął się zadziornie, podchodząc do mnie, tak blisko, że niemal czułam jego oddech na twarzy. Zamarłam, chcąc się odsunąć, co niezbyt mu się spodobało. Pochylił się tak, że jego wargi ledwo musnęły moje ucho.
- Wybierz mi koszule. Szafa jest tam, byle szybko - ponaglił mnie, odsuwając się, by dać mi przejście. Gdy tylko mogłam swobodnie oddychać, szybkim krokiem udałam się do szafy, otworzyłam ją, już miałam wyjmować jedną z koszul, gdy jego obecność tuż za mną była aż za bardzo wyczuwalna, nawet nie wiedziałam, kiedy do mnie podszedł. Nie byłam pewna, jakie miał wobec mnie zamiary, czułam tylko jego palący oddech na swojej szyi i zimne dreszcze rozchodzące się po całym moim ciele...
- Witam panicza, Tsukiko Hanashiro- przedstawiłam się, patrząc niepewnie w jego oczy. Może chciał uchodzić za miłego, ale nie ufałam takim osobom. Zachowywał się zbyt podejrzanie. Młodszy uśmiechnął się, nie spuszczając wzroku ze mnie to ze swojego brata.
- Mogę to samo powiedzieć o Tobie braciszku. Co by na to Ai powiedziała?- uniósł sugestywnie brew. Nie reagowałam na ich wymianę zdań. To nie moja sprawa kim była ta dziewczyna. Czerwonowłosy przestał na moment zwracać na nas uwagę, za to podszedł do stolika, gdzie znajdował się deser Yousuke.
- A gdzie druga filiżanka? Chyba nie odmówisz bratu wspólnego napicia się kawy? Przynieś dodatkową filiżankę, Tsukiko- wypowiadając moje imię, uśmiechnął się nieco zbyt uroczo jak dla mnie. Nie mogąc się powstrzymać, by dotknąć mego ramienia. To, że aż tak się spoufalał ze służbą, było dla mnie czymś nadal nowym.
- Już przynoszę, przepraszam na chwilę- mówiąc to, wyszłam z sali muzycznej, kierując się do kuchni. Miałam szczęście, że szybko zapamiętałam do niej drogę.
W kuchni wzięłam głębszy oddech, by pozbierać myśli. Wzięłam filiżankę oraz spodek, by wrócić do dwójki braci. Jak tylko to zrobiłam, wyczułam między nimi napiętą atmosferę. Miałam wrażenie, że wydarzyło się coś pod moją nieobecność.
- Już jesteś jak miło, nalej mi kawy- polecił czerwonowłosy, siadając na kanapie przy stoliku. Wykonałam polecenie, podając mu filiżankę z gorącą kawą. Stałam w pewnym oddaleniu od nich, gdy rozmawiali.
- Wiesz, że matka zaprosiła Ai na jutrzejszy obiad? Chyba bardzo jej zależy, by cię jeszcze bardziej kontrolować braciszku- oznajmił nieco tym rozbawiony. Jego zapewne aż tak ograniczano. Spędził tu jeszcze chwilę, zanim wstał, otrzepując spodnie z niewidocznego kurzu.
- Lepiej już pójdę, mam ciekawsze zajęcia. Przy okazji jestem Kenta, lepiej to zapamiętaj - mrugnął do mnie, wychodząc, a bratu machając lekceważąco dłonią. Zaczęłam sprzątać ze stołu, co było do wyniesienia.
Spędziłam tam jeszcze sporą chwilę, zanim nie pojawiła się Dorroti zabiegana jak zawsze, bawiło mnie to.
Spojrzałam w okno, słońce było już znacznie niżej na niebie. Służąca wyjęła klucz ze swojego uniformu.
- Daję ci klucz do pokoju, już tam wszystko jest przygotowane co trzeba dla ciebie
Przyjęłam klucz, chowając go do kieszeni spódnicy, powinnam się przebrać, i to jak najszybciej.
- Za pozwoleniem panicza pójdę się przebrać- po otrzymaniu zgody zabrałam też naczynia do kuchni.
Pora obiadowa minęła bez większych komplikacji, byłam tylko w kuchni. Pomagałam gotować i szykować zastawę, bo nakrywaniem do stołu zajęła się inna służąca, jak się okazało, miała na imię Elie. Nie wiele starsza ode mnie pracowała tu od paru lat. Na wzmiankę o młodszym z braci wydawała się być lekko zawstydzona. Nie skomentowałam tego w żaden sposób. Sama też zjadłam trochę w kuchni z resztą służby. Pomagałam Dorroti wkładać naczynia do zmywarki, kiedy zaskoczyła mnie tym, co powiedziała.
- Dzisiaj ty serwujesz posiłki w jadalni. Niestety mi wyznaczono inne zadanie na ten wieczór
Skinęłam głową niepewnie, bo niezbyt uśmiechało mi się tak poważne zadanie już pierwszego wieczoru. Miałam na to już tylko parę godzin, by się na to przygotować. Udałam się do pokoju, przebrałam się w strój, który nosiła tu służba. Co prawda był na mnie troszkę za duży, ale czas na poprawki jeszcze się znajdzie. Poszłam sprzątać kuchnię oraz wytrzeć kurze w salonie. Przez resztę czasu, kiedy pracowałam, nikogo nie spotkałam.
Moment kolacji przyszedł równie szybko jak zachód słońca. Przede mną trudne zadanie. W kuchni zastałam już całą zastawę na wózku wraz ze sztućcami. Dbanie o każdy szczegół robiło wrażenie. Nakryłam starannie do stołu, stawiając potrawy na nim i czekając na pojawienie się domowników. Z początku kolacja mijała dość spokojnie podawałam co chcieli, lub odkładałam puste naczynia na wózek.
- Nalej mi wina- zwrócił się do mnie młodszy z nich, Kenta. Wzięłam butelkę z czerwonym winem do ręki, by napełnić nim jego kieliszek. Jednak stało się coś, czego, nie przewidziałam. Jednak czułam, że zrobił to specjalnie. Chłopak poruszył dłonią, odsuwając lekko kieliszek, gdy nalewałam do niego wina. W wyniku tego spora ilość kropel skapnęła na jego koszulę. Co nie uszło uwadze czerwonowłosego mężczyzny.
- Patrz, co zrobiłaś. Muszę się teraz przebrać i ty mi w tym pomożesz- oznajmił stanowczo. Odstawiłam butelkę na stół, bojąc się, że ją rozbiję albo rozleję zawartość na ten drogi biały obrus.
- Nie chciałam, to był wypadek paniczu- wyszeptałam naprawdę tym wystraszona.
- Ellie, zajmij się obsługiwaniem mej matki i brata. Nic mi po twoich przeprosinach- dodał, wychodząc z jadalni. Musiałam iść za nim do jego pokoju. Droga do niego minęła szybko, zdecydowanie za szybko.
Sypialnia Kenty była naprawdę ogromna. Utrzymana w kolorze zieleni, czerni i bieli. Ta biel tak tu nie pasowała, wolałam to jednak zachować dla siebie. Gdy tylko drzwi zamknęły się za nami, uśmiechnął się zadziornie, podchodząc do mnie, tak blisko, że niemal czułam jego oddech na twarzy. Zamarłam, chcąc się odsunąć, co niezbyt mu się spodobało. Pochylił się tak, że jego wargi ledwo musnęły moje ucho.
- Wybierz mi koszule. Szafa jest tam, byle szybko - ponaglił mnie, odsuwając się, by dać mi przejście. Gdy tylko mogłam swobodnie oddychać, szybkim krokiem udałam się do szafy, otworzyłam ją, już miałam wyjmować jedną z koszul, gdy jego obecność tuż za mną była aż za bardzo wyczuwalna, nawet nie wiedziałam, kiedy do mnie podszedł. Nie byłam pewna, jakie miał wobec mnie zamiary, czułam tylko jego palący oddech na swojej szyi i zimne dreszcze rozchodzące się po całym moim ciele...
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Schodziłem z piętra do holu, gdzie oczekiwała na mnie Ai w towarzystwie lokaja. Uśmiechnąłem się do dziewczyny, lecz radość ta nie sięgała tak wysoko jak jej, aż po kąciki oczu. Z skromnym objęciem przypatrzyłem się twarzy narzeczonej, a w głowie nadal rozbrzmiewała krótka wymiana zdań z bratem. Doprawdy on doskonale wiedział jak podnieść mi ciśnienie. Aby mieć taki tupet i grozić mi pokojówką, o której mogła dowiedzieć się blondynka. Niedorzeczność. Zwłaszcza, że się nie obściskiwaliśmy jak to potrafił Kenta. Był zwykłym psem na baby. Wielokrotnie doprowadzał matkę do białej gorączki. Nie wiem, czy w ogóle bywają wieczory, kiedy nie unosi na niego głosu.
- Podróż udana? - spytałem, biorąc Ayasake pod pachę i skierowałem nas do ogrodów, gdzie matka lubowała przesiadywać z książką i filiżanką kawy.
- Jak najbardziej. Dziś jest wyjątkowo piękna pogoda, a droga zdawała się krótsza niż zwykle - oznajmiła z delikatnym przykucnięciem. Zawsze, gdy ją widywałem moje serce radowało się, a jednak dziś było nieco inaczej. Wyczuwalne było między nami napięcie, choć raczej była to skromność oraz nieśmiałość Ai. Nadal było jej dziwnie z faktem, iż mamy się pobrać. Nie dziwota. Nie był to nasz wybór, choć owszem, wyraziliśmy zgodę, to jednak było to z przymusu. Dla lepszej przyszłości obu rodzin. Nie widziałęm w tym jednak niczego złego. Oboje znaliśmy się od małego, ale jednak wciąż czułem między nami silniejszą więź przyjaźni niżeli miłości. Choć to drugie podobno przychodziło z czasem. Tak mawiał niegdyś ojciec, któy sam skończył w ten sposób co ja. Do posiłku mieliśmy jeszcze sporo czasu, więc parę godzin spędziliśmy pośród rozmaitych kwiatów, rozmawiając o codziennych sprawach. Wszystko jednak przycichło, gdy w drodze powrotnej natknęliśmy się na Kente, który posłał nam wścibskie całuski w eter, mrużąc przy tym swe powieki. Spiorunowałem go wzrokiem, lecz ten nie odpuszczał, a gdy go mijaliśmy musiał dodać swoje cztery grosze.
- Witaj droga Ai! Jak zwykle piękno kwiatów kryje się przy twoim - zasłodził, odprowadzając nas wzrokiem po samo wejście do posesji. Cieszyło mnie jedno. Oboje byliśmy zgodni co do rudzielca. Był... odpychający. Spojrzeliśmy na siebie krzywo po czym wybuchnęliśmy śmiechem. Ai naprawdę uroczo się śmiała. Miała bardzo przyjemny głos dla ucha.
- Chodźmy, pewnie wszystko jest już gotowe - oznajmiłem i skierowaliśmy się do jadalni, gdzie stółbył już zastawiony. Ayasaka od razu poszła przywitać się z panią domu, a moją uwagę przykuła Tsukiko. Nie lada zaskoczył mnie fakt, iż to ona będzie dziś obsługiwała stół. Do tej roli były dziewczęta, które trochę miały za sobą doświadczenia, a dziewczyna nie zdawała się takowego posiadać. Nie mniej jednak dorbze sobie radziła. Z jakiegoś powodu cał czas ciekawiło mnie co porabiała, czy dłonie jej drżały od nalewania trunków. Czy stawała od właściwej strony, czy dobrze odczytywała sygnały sztućców pozostawianych na talerzach. Wszystko zdawało się iść w wyśmienitym kierunku, aż nagle Kenta poprosił o dolewkę wina, a to co wydarzyło się później wszystkich zaskoczyło. Ai zdawała się być naprawdę przejęta. Jako kobieta posiadała niezwykłą tolerancję względem służby i mimo iż byli to gorsi ludzie, traktowała ich na równi z samą sobą.
- Co ja z nim mam - Mai westchnęła jakby straciła resztki dzisiejszych sił, gdy młodszy brat wyszedł razem z pokojówką. Z milczeniem wziąłem kolejny kęs pieczeni, pozostawiając Ayasake ciągnięcie tematu z matką.
- Jak dziś minął Pani dzień, Yamamoto? - spytała z pięknym, eleganckim uśmiechem, upijając nieco wody z kieliszka.
- Dobrze, że pytasz! Skończyłam właśnie powieść, którą mi zaproponowałaś. Była naprawdę wciągająca - słuchałem ich połowicznie, odliczając czas jaki mijał bratu na przebraniu się i zdecydowanie nie było ich zbyt długo. Zmarszczyłem brwi, całkowicie ignorując pytanie skierowane w moją stronę, ale ponowienie mojego imienia przywróciło mnie do teraźniejszości.
- Przepraszam, możesz powtórzyć? - spytałem z przepraszającym uśmiechem. Na szczęście pytanie było od matki.
- Pytałam, czy zaprosisz Ai na bal organizowany przez twojego kolegę Hashitoriego. Podobno te urodziny są obchodzone dość hucznie. Chyba dostałeś zaproszenie? - mina Mei była bezcenna. Jakby wypalała na mnie rozkaz, że powinienem o to ubiegać inaczej sama poruszy swoje sznurki, abym dostałgłupią kartkę na bal. Westchnąłem wewnętrznie, przytakując potwierdzająco na co narzeczona prawei podskoczyła z radości na krześle.
- Niezmiernie będzie mi miło, Yōsuke! Tylko co ja na siebie włoże - jęknęła, rozmyślając o sukni.
- Z pewnością we wszystkim będzie tobie ładnie. Przepraszam drogie Panie, ale muszę na chwilę odejść. Wrócę niebawem - skłoniłem się wstając na równe nogi i odszedłem od stołu. Nie minęła chwila, a ja znalazłem się przy drzwiach od pokoju brata, słysząc jakieś dziwne, podejrzane dźwięki. Bez namysłu otworzyłem drzwi, zastygając w bezruchu na widok jaki mnie przywitał. Kenta stał przy szafie, pół nagi na niebezpiecznie bliską odległość od służki, której dłonie spoczywały na klatce piersiowej rudzielca. Zmarszczyłem brwi w niezadowoleniu na ten widok, krzyzując ręce na piersi.
- Widzę, że wam przeszkadzam - odezwałem się chłodno, a Kenta jedynie zaśmiał się, nie puszczając nadgarstków Tsukiko.
- Witaj braciszku! Dołącz! Będzie raźniej!
- Podziękuję - odparłem na jego lekceważący głos.
- Ale z ciebie nudziarz - fuknął robiąc przy tym dziubek i okręcił dziewczynę wokół własnej osi, jak jakąś kukiełką.
- Dasz jej w końcu spokój, czy mam powiedzieć matce co wyprawiasz? - zagroziłem bratu, a ten nagle spoważniał. Najwidoczniej dostał od niej repremendę, bo faktycznie coś go zabolało.
- Tak pogrywasz? Mam powiedzieć Ai o twoich flirtach z słodką Tsuki? - spytał, mrugając zalotnie oczętami, na co ja przewróciłem własnymi.
- Nic złego nie robiliśmy, śmiało śpiewaj co chcesz, ale nie wiem co będzie gorsze. Patrząc na to co robiłeś ostatnio z Ellie w kuchni - widać było jak ta maleńka szpilka udziabała zapchlony tyłek Kenty, bo zaraz zmienił swe nastawienie, samemu zarzucając nową koszulę.
- Wyciągnij w koncu tego kija z dupy, bo ci gębą wyjdzie - warknął, mijając mnie w przejściu, a ja spojrzałem na służkę.
- Nic ci nie zrobił? - spytałem, a gdy dostałem odpowiedź ruszyłem z powrotem do jadalni, gdzie obie dziewczęta zażarcie opowiadały swoje ulubione momenty z książki, gdy braciszek z kolei zapijał nudę kolejną butelką wina.
- Podróż udana? - spytałem, biorąc Ayasake pod pachę i skierowałem nas do ogrodów, gdzie matka lubowała przesiadywać z książką i filiżanką kawy.
- Jak najbardziej. Dziś jest wyjątkowo piękna pogoda, a droga zdawała się krótsza niż zwykle - oznajmiła z delikatnym przykucnięciem. Zawsze, gdy ją widywałem moje serce radowało się, a jednak dziś było nieco inaczej. Wyczuwalne było między nami napięcie, choć raczej była to skromność oraz nieśmiałość Ai. Nadal było jej dziwnie z faktem, iż mamy się pobrać. Nie dziwota. Nie był to nasz wybór, choć owszem, wyraziliśmy zgodę, to jednak było to z przymusu. Dla lepszej przyszłości obu rodzin. Nie widziałęm w tym jednak niczego złego. Oboje znaliśmy się od małego, ale jednak wciąż czułem między nami silniejszą więź przyjaźni niżeli miłości. Choć to drugie podobno przychodziło z czasem. Tak mawiał niegdyś ojciec, któy sam skończył w ten sposób co ja. Do posiłku mieliśmy jeszcze sporo czasu, więc parę godzin spędziliśmy pośród rozmaitych kwiatów, rozmawiając o codziennych sprawach. Wszystko jednak przycichło, gdy w drodze powrotnej natknęliśmy się na Kente, który posłał nam wścibskie całuski w eter, mrużąc przy tym swe powieki. Spiorunowałem go wzrokiem, lecz ten nie odpuszczał, a gdy go mijaliśmy musiał dodać swoje cztery grosze.
- Witaj droga Ai! Jak zwykle piękno kwiatów kryje się przy twoim - zasłodził, odprowadzając nas wzrokiem po samo wejście do posesji. Cieszyło mnie jedno. Oboje byliśmy zgodni co do rudzielca. Był... odpychający. Spojrzeliśmy na siebie krzywo po czym wybuchnęliśmy śmiechem. Ai naprawdę uroczo się śmiała. Miała bardzo przyjemny głos dla ucha.
- Chodźmy, pewnie wszystko jest już gotowe - oznajmiłem i skierowaliśmy się do jadalni, gdzie stółbył już zastawiony. Ayasaka od razu poszła przywitać się z panią domu, a moją uwagę przykuła Tsukiko. Nie lada zaskoczył mnie fakt, iż to ona będzie dziś obsługiwała stół. Do tej roli były dziewczęta, które trochę miały za sobą doświadczenia, a dziewczyna nie zdawała się takowego posiadać. Nie mniej jednak dorbze sobie radziła. Z jakiegoś powodu cał czas ciekawiło mnie co porabiała, czy dłonie jej drżały od nalewania trunków. Czy stawała od właściwej strony, czy dobrze odczytywała sygnały sztućców pozostawianych na talerzach. Wszystko zdawało się iść w wyśmienitym kierunku, aż nagle Kenta poprosił o dolewkę wina, a to co wydarzyło się później wszystkich zaskoczyło. Ai zdawała się być naprawdę przejęta. Jako kobieta posiadała niezwykłą tolerancję względem służby i mimo iż byli to gorsi ludzie, traktowała ich na równi z samą sobą.
- Co ja z nim mam - Mai westchnęła jakby straciła resztki dzisiejszych sił, gdy młodszy brat wyszedł razem z pokojówką. Z milczeniem wziąłem kolejny kęs pieczeni, pozostawiając Ayasake ciągnięcie tematu z matką.
- Jak dziś minął Pani dzień, Yamamoto? - spytała z pięknym, eleganckim uśmiechem, upijając nieco wody z kieliszka.
- Dobrze, że pytasz! Skończyłam właśnie powieść, którą mi zaproponowałaś. Była naprawdę wciągająca - słuchałem ich połowicznie, odliczając czas jaki mijał bratu na przebraniu się i zdecydowanie nie było ich zbyt długo. Zmarszczyłem brwi, całkowicie ignorując pytanie skierowane w moją stronę, ale ponowienie mojego imienia przywróciło mnie do teraźniejszości.
- Przepraszam, możesz powtórzyć? - spytałem z przepraszającym uśmiechem. Na szczęście pytanie było od matki.
- Pytałam, czy zaprosisz Ai na bal organizowany przez twojego kolegę Hashitoriego. Podobno te urodziny są obchodzone dość hucznie. Chyba dostałeś zaproszenie? - mina Mei była bezcenna. Jakby wypalała na mnie rozkaz, że powinienem o to ubiegać inaczej sama poruszy swoje sznurki, abym dostałgłupią kartkę na bal. Westchnąłem wewnętrznie, przytakując potwierdzająco na co narzeczona prawei podskoczyła z radości na krześle.
- Niezmiernie będzie mi miło, Yōsuke! Tylko co ja na siebie włoże - jęknęła, rozmyślając o sukni.
- Z pewnością we wszystkim będzie tobie ładnie. Przepraszam drogie Panie, ale muszę na chwilę odejść. Wrócę niebawem - skłoniłem się wstając na równe nogi i odszedłem od stołu. Nie minęła chwila, a ja znalazłem się przy drzwiach od pokoju brata, słysząc jakieś dziwne, podejrzane dźwięki. Bez namysłu otworzyłem drzwi, zastygając w bezruchu na widok jaki mnie przywitał. Kenta stał przy szafie, pół nagi na niebezpiecznie bliską odległość od służki, której dłonie spoczywały na klatce piersiowej rudzielca. Zmarszczyłem brwi w niezadowoleniu na ten widok, krzyzując ręce na piersi.
- Widzę, że wam przeszkadzam - odezwałem się chłodno, a Kenta jedynie zaśmiał się, nie puszczając nadgarstków Tsukiko.
- Witaj braciszku! Dołącz! Będzie raźniej!
- Podziękuję - odparłem na jego lekceważący głos.
- Ale z ciebie nudziarz - fuknął robiąc przy tym dziubek i okręcił dziewczynę wokół własnej osi, jak jakąś kukiełką.
- Dasz jej w końcu spokój, czy mam powiedzieć matce co wyprawiasz? - zagroziłem bratu, a ten nagle spoważniał. Najwidoczniej dostał od niej repremendę, bo faktycznie coś go zabolało.
- Tak pogrywasz? Mam powiedzieć Ai o twoich flirtach z słodką Tsuki? - spytał, mrugając zalotnie oczętami, na co ja przewróciłem własnymi.
- Nic złego nie robiliśmy, śmiało śpiewaj co chcesz, ale nie wiem co będzie gorsze. Patrząc na to co robiłeś ostatnio z Ellie w kuchni - widać było jak ta maleńka szpilka udziabała zapchlony tyłek Kenty, bo zaraz zmienił swe nastawienie, samemu zarzucając nową koszulę.
- Wyciągnij w koncu tego kija z dupy, bo ci gębą wyjdzie - warknął, mijając mnie w przejściu, a ja spojrzałem na służkę.
- Nic ci nie zrobił? - spytałem, a gdy dostałem odpowiedź ruszyłem z powrotem do jadalni, gdzie obie dziewczęta zażarcie opowiadały swoje ulubione momenty z książki, gdy braciszek z kolei zapijał nudę kolejną butelką wina.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|TSUKIKO HANASHIRO|
Nie czułam się komfortowo, będąc z młodszym z braci w jego pokoju. Dodatkowo nie przewidziałam, że ten tak po prostu zacznie się do mnie dobierać! Podszedł tak blisko mnie, że czułam ciepło jego ciała, bo nie omieszkał przed tym zdjąć poplamionej koszuli. Nawet nie wiedziałam, kiedy to uczynił, sądziłam, że zrobił to gdy tylko odwróciłam się w stronę szafy.
- Proszę mnie zostawić - powiedziałam, próbując odepchnąć go od siebie, w geście paniki czy tam odruchu ułożyłam dłonie na jego klatce piersiowej, by dać mu jasno do zrozumienia, że nie zamierzam pozwalać na to, co właśnie robił. Miałam być już bardziej stanowcza, nie zdążyłam, dźwięk otwieranych drzwi przyniósł nieopisaną ulgę. Na szczęście pojawił się jego starszy brat, by zakończyć wybryki młodszego. Nadal czułam zimne dreszcze na ciele, pozornie zachowałam spokój. Poza tym czerwonowłosy nadal mnie trzymał za ręce. Wolałam nie myśleć co by się wydarzyło gdyby Yosuke przyszedł parę minut później? Nie, lepiej o tym zapomnieć. Nie mogę pozwolić, by coś takiego wyprowadziło mnie z równowagi.
Ich rozmowa nie powinna mnie interesować, sprzeczali się, grożąc sobie nawzajem. Jeszcze by mi tego brakowało, by przez wspólną grę na fortepianie mieć problemy z narzeczoną bruneta lub jego matką. Spójrzmy prawdzie w oczy, mi i tak nikt, by nie uwierzył, a nawet jeśli miałam świadka w postaci starszego z braci, to pewnie zmusiliby mnie do milczenia. Co do Ellie nie pomyliłam się, Kenta się z nią naprawdę zabawiał. Czy on żadnej nie odpuści?
- Proszę mnie w nic nie mieszać. Nie chcę mieć problemów- odezwałam się do dwójki z braci, zanim czerwonowłosy sam wybrał sobie koszulę i ją założył. Tego byłoby za dużo.
Nie zrobiłam nic złego, a i tak czułam się, jakbym sprowokowała w jakimś stopniu tę sytuację. Gdy tylko młodszy opuścił pokój brunet, podszedł, chcąc się upewnić czy wszystko w porządku. Był tak inny od swojego brata znacznie bardziej uprzejmy oraz dość cichy. On nie odważyłby się tak dla zwykłego kaprysu dobierać się do jakiejś dziewczyny. Nie byłby sobą.
- Nie, nie zdążył mi nic zrobić. Tylko dzięki tobie - wyjaśniłam już spokojniejsza. Każde z nas musiało wrócić do swoich zajęć. Skłoniłam się tylko lekko, kierując się za brunetem do jadalni.
Ellie obsługiwała dalej przy stole. Zajęłam się odkładaniem pustych naczyń na wózek. Reszta posiłku minęła spokojnie, czułam na sobie wzrok obu braci, starałam się to ignorować.
- Tsukiko przygotuj mi kawę i zanieś do mej sypialni. Miło cię było spotkać Ai, jednak teraz muszę trochę odpocząć- oznajmiła, opuszczając towarzystwo, rzucając młodszemu synowi uważne oraz wymowne spojrzenie. Zgarnęłam resztę naczyń, by odjechać wózkiem do kuchni.
Przygotowałam kawę dla pani tego domostwa, tak jak mnie poinstruowała Dorroti. Przygotowałam tacę z dzbankiem filiżanką oraz śmietanką lub cukrem. Wyszłam z kuchni w chwili gdy panicz Yosuke oraz jego narzeczona opuszczali jadalnię idąc w stronę salonu. Nie było z nimi Kenty, pewnie dalej zapija swoje niepowodzenie w jadalni kolejną butelką wina.
Poszłam na górę, zapukałam do pokoju, by po otrzymaniu zgody wejść do środka. Sypialnia kobiety była urządzona z prawdziwą dbałością o szczegóły. Meble oraz kolory, wszystko do siebie pasowało. Postawiłam tacę na dużym biurku. Kobieta siedziała, przy toaletce, Zajmując się swoimi pięknymi włosami. Nalałam jej kawy, i podałam, stawiając obok filiżankę.
- W czymś jeszcze mogę służyć?- spytałam, czując się, jak onieśmiela mnie ta kobieta. Była władcza, ale posiadała też taki... ciepły blask w oczach. To był wręcz niepokojący kontrast. Upiła łyka kawy wyraźnie zadowolona, z jej aromatu, spojrzała na mnie uważnie. Jakby chciała mi coś powiedzieć, to tak naprawdę pierwszy raz gdy jesteśmy same.
- Ułóż książki na tamtym regale. Nie miałam czasu tym się wcześniej zająć- wskazała na spory stosik stojący na etażerce. Ich matka lubiła czytać, dbać o siebie i rodzinę. Zajęłam się tym, czym mi polecono. Nie zajęło to dużo czasu, ciągle czułam na sobie jej wzrok. Odważyłam się odezwać, bo odkąd tu przybyłam, nie miałam czasu, by z nią porozmawiać.
- Pani Yamamoto, przepraszam, że o to pytam. Jednak nadal nie wiem, jaką dokładnie sumę pieniędzy muszę odpracować? Zdaje sobie sprawę, że na pewno jest ona ogromna. Wolałabym jednak wiedzieć, ile wynosi dług - zaczęłam niepewnie ten temat. Kobieta, zanim odpowiedziała, upiła kolejny łyk kawy, biorąc z powrotem szczotkę do ręki.
- Dowiesz się tego w odpowiedniej chwili. Jednak nie mylisz się, nie jest on mały. A przynajmniej nie tak mały, bym mogła o nim zapomnieć - oznajmiła, uznając ten temat za zakończony. Nie byłam zadowolona z tej odpowiedzi, jednak nic nie mogłam zrobić.
- Możesz odejść. Sprawdź, czy mój starzy syn i Ai czegoś nie potrzebują- odprawiła mnie. Skłoniłam się i wyszłam, udając się do salonu. Byli tu zupełnie sami, czułam się, jakbym im przeszkadzała. Zdecydowanie powinnam dać im trochę prywatności.
- Jakby panicz lub panienka czegoś potrzebowali, będę w kuchni- oznajmiłam, gdy tylko mnie zauważyli. I to tyle z bycia dyskretną, muszę nad tym solidnie popracować.
W kuchni po ogarnięciu pozmywanych naczyń wróciłam myślami do tego jak brunet uczył mnie grać na fortepianie i ten moment zetknięcia się naszych dłoni, to było niezręczne, ale też miłe uczucie. Pokręciłam głową, by próbować o tym nie myśleć. Mam dość problemów. Ich matka nie chce powiedzieć, jak duży jest dług, młodszy z braci prawie się na mnie rzucił, a starszy za to, który wydaje się być najbardziej w porządku już drugi raz ratuje mnie z opresji, choć nie musiał. By, o tym nie myśleć zrobiłam sobie mocną herbatę, siadając przy kuchennym stole.
- Za dużo o tym myślę - mruknęłam, karcąc samą siebie za ten mętlik w głowie. Ellie coś długo nie było, domyślałam się, dlaczego jednak wolałam o tym nie myśleć. To nie moja sprawa. Dopiłam herbatę, w zupełnej samotności. Miałam wychodzić z kuchni, gdy przyszła Ellie miała zakrwawioną rękę. Natychmiast do niej podeszłam, by się przyjrzeć ranie. Nie była głęboka.
- Co się stało? Dlaczego krwawisz?- pytałam gdy dziewczyna włożyła rękę pod strumień chłodnej wody. Zmieszana odwróciła wzrok, patrząc tylko na swoją rękę.
- Panicz Kenta, chciał kolejną butelkę wina. Jednak nie było jej na wózku, to delikatnie podpity przewrócił butelkę, a ta spadła ze stołu i roztrzaskała się, trafiając mnie w rękę. To był wypadek
Czułam, że nie mówi mi całej prawdy. Trzeba było opatrzyć jej rękę i to szybko. Wychodząc z kuchni do łazienki po apteczkę, w holu wpadłam na kogoś, nie kryjąc poddenerwowania.
- Przepraszam, nie chciałam- wyrwało mi się, nim podniosłam wzrok na tę osobę...
- Proszę mnie zostawić - powiedziałam, próbując odepchnąć go od siebie, w geście paniki czy tam odruchu ułożyłam dłonie na jego klatce piersiowej, by dać mu jasno do zrozumienia, że nie zamierzam pozwalać na to, co właśnie robił. Miałam być już bardziej stanowcza, nie zdążyłam, dźwięk otwieranych drzwi przyniósł nieopisaną ulgę. Na szczęście pojawił się jego starszy brat, by zakończyć wybryki młodszego. Nadal czułam zimne dreszcze na ciele, pozornie zachowałam spokój. Poza tym czerwonowłosy nadal mnie trzymał za ręce. Wolałam nie myśleć co by się wydarzyło gdyby Yosuke przyszedł parę minut później? Nie, lepiej o tym zapomnieć. Nie mogę pozwolić, by coś takiego wyprowadziło mnie z równowagi.
Ich rozmowa nie powinna mnie interesować, sprzeczali się, grożąc sobie nawzajem. Jeszcze by mi tego brakowało, by przez wspólną grę na fortepianie mieć problemy z narzeczoną bruneta lub jego matką. Spójrzmy prawdzie w oczy, mi i tak nikt, by nie uwierzył, a nawet jeśli miałam świadka w postaci starszego z braci, to pewnie zmusiliby mnie do milczenia. Co do Ellie nie pomyliłam się, Kenta się z nią naprawdę zabawiał. Czy on żadnej nie odpuści?
- Proszę mnie w nic nie mieszać. Nie chcę mieć problemów- odezwałam się do dwójki z braci, zanim czerwonowłosy sam wybrał sobie koszulę i ją założył. Tego byłoby za dużo.
Nie zrobiłam nic złego, a i tak czułam się, jakbym sprowokowała w jakimś stopniu tę sytuację. Gdy tylko młodszy opuścił pokój brunet, podszedł, chcąc się upewnić czy wszystko w porządku. Był tak inny od swojego brata znacznie bardziej uprzejmy oraz dość cichy. On nie odważyłby się tak dla zwykłego kaprysu dobierać się do jakiejś dziewczyny. Nie byłby sobą.
- Nie, nie zdążył mi nic zrobić. Tylko dzięki tobie - wyjaśniłam już spokojniejsza. Każde z nas musiało wrócić do swoich zajęć. Skłoniłam się tylko lekko, kierując się za brunetem do jadalni.
Ellie obsługiwała dalej przy stole. Zajęłam się odkładaniem pustych naczyń na wózek. Reszta posiłku minęła spokojnie, czułam na sobie wzrok obu braci, starałam się to ignorować.
- Tsukiko przygotuj mi kawę i zanieś do mej sypialni. Miło cię było spotkać Ai, jednak teraz muszę trochę odpocząć- oznajmiła, opuszczając towarzystwo, rzucając młodszemu synowi uważne oraz wymowne spojrzenie. Zgarnęłam resztę naczyń, by odjechać wózkiem do kuchni.
Przygotowałam kawę dla pani tego domostwa, tak jak mnie poinstruowała Dorroti. Przygotowałam tacę z dzbankiem filiżanką oraz śmietanką lub cukrem. Wyszłam z kuchni w chwili gdy panicz Yosuke oraz jego narzeczona opuszczali jadalnię idąc w stronę salonu. Nie było z nimi Kenty, pewnie dalej zapija swoje niepowodzenie w jadalni kolejną butelką wina.
Poszłam na górę, zapukałam do pokoju, by po otrzymaniu zgody wejść do środka. Sypialnia kobiety była urządzona z prawdziwą dbałością o szczegóły. Meble oraz kolory, wszystko do siebie pasowało. Postawiłam tacę na dużym biurku. Kobieta siedziała, przy toaletce, Zajmując się swoimi pięknymi włosami. Nalałam jej kawy, i podałam, stawiając obok filiżankę.
- W czymś jeszcze mogę służyć?- spytałam, czując się, jak onieśmiela mnie ta kobieta. Była władcza, ale posiadała też taki... ciepły blask w oczach. To był wręcz niepokojący kontrast. Upiła łyka kawy wyraźnie zadowolona, z jej aromatu, spojrzała na mnie uważnie. Jakby chciała mi coś powiedzieć, to tak naprawdę pierwszy raz gdy jesteśmy same.
- Ułóż książki na tamtym regale. Nie miałam czasu tym się wcześniej zająć- wskazała na spory stosik stojący na etażerce. Ich matka lubiła czytać, dbać o siebie i rodzinę. Zajęłam się tym, czym mi polecono. Nie zajęło to dużo czasu, ciągle czułam na sobie jej wzrok. Odważyłam się odezwać, bo odkąd tu przybyłam, nie miałam czasu, by z nią porozmawiać.
- Pani Yamamoto, przepraszam, że o to pytam. Jednak nadal nie wiem, jaką dokładnie sumę pieniędzy muszę odpracować? Zdaje sobie sprawę, że na pewno jest ona ogromna. Wolałabym jednak wiedzieć, ile wynosi dług - zaczęłam niepewnie ten temat. Kobieta, zanim odpowiedziała, upiła kolejny łyk kawy, biorąc z powrotem szczotkę do ręki.
- Dowiesz się tego w odpowiedniej chwili. Jednak nie mylisz się, nie jest on mały. A przynajmniej nie tak mały, bym mogła o nim zapomnieć - oznajmiła, uznając ten temat za zakończony. Nie byłam zadowolona z tej odpowiedzi, jednak nic nie mogłam zrobić.
- Możesz odejść. Sprawdź, czy mój starzy syn i Ai czegoś nie potrzebują- odprawiła mnie. Skłoniłam się i wyszłam, udając się do salonu. Byli tu zupełnie sami, czułam się, jakbym im przeszkadzała. Zdecydowanie powinnam dać im trochę prywatności.
- Jakby panicz lub panienka czegoś potrzebowali, będę w kuchni- oznajmiłam, gdy tylko mnie zauważyli. I to tyle z bycia dyskretną, muszę nad tym solidnie popracować.
W kuchni po ogarnięciu pozmywanych naczyń wróciłam myślami do tego jak brunet uczył mnie grać na fortepianie i ten moment zetknięcia się naszych dłoni, to było niezręczne, ale też miłe uczucie. Pokręciłam głową, by próbować o tym nie myśleć. Mam dość problemów. Ich matka nie chce powiedzieć, jak duży jest dług, młodszy z braci prawie się na mnie rzucił, a starszy za to, który wydaje się być najbardziej w porządku już drugi raz ratuje mnie z opresji, choć nie musiał. By, o tym nie myśleć zrobiłam sobie mocną herbatę, siadając przy kuchennym stole.
- Za dużo o tym myślę - mruknęłam, karcąc samą siebie za ten mętlik w głowie. Ellie coś długo nie było, domyślałam się, dlaczego jednak wolałam o tym nie myśleć. To nie moja sprawa. Dopiłam herbatę, w zupełnej samotności. Miałam wychodzić z kuchni, gdy przyszła Ellie miała zakrwawioną rękę. Natychmiast do niej podeszłam, by się przyjrzeć ranie. Nie była głęboka.
- Co się stało? Dlaczego krwawisz?- pytałam gdy dziewczyna włożyła rękę pod strumień chłodnej wody. Zmieszana odwróciła wzrok, patrząc tylko na swoją rękę.
- Panicz Kenta, chciał kolejną butelkę wina. Jednak nie było jej na wózku, to delikatnie podpity przewrócił butelkę, a ta spadła ze stołu i roztrzaskała się, trafiając mnie w rękę. To był wypadek
Czułam, że nie mówi mi całej prawdy. Trzeba było opatrzyć jej rękę i to szybko. Wychodząc z kuchni do łazienki po apteczkę, w holu wpadłam na kogoś, nie kryjąc poddenerwowania.
- Przepraszam, nie chciałam- wyrwało mi się, nim podniosłam wzrok na tę osobę...
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Bardzo miło spędziłam dzisiejszy dzień - Ai z promiennym uśmiechem szła zaraz obok mnie, zadzierając głowę do góry, aby móc w jakiś sposób mieć ze mną kontakt wzrokowy. Wyglądała w ten sposób bardzo uroczo i kobieco. Na samą myśl o jej kruchości miałem ochotę się roześmiać. Zamiast tego kąciki ust delikatnie powędrowały ku górze z błogim uśmieszkiem ukrytym w kącikach oczu.
- Cieszy mnie to - doprawdy lubiłem dziewczynę, jako przyjaciółkę, ale po dzisiejszej rozmowie sam na sam w salonie miałem spore wątpliwości co do tego małżeństwa. Rozumiałem obawy blondynki, a także powody jakie mi przedstawiła. Chciałem ją wspierać, ale nie mogłem zrobić zawiele. Sama myśl o rozmowie z matką na ten temat zdawał się być bardzo nierealny. Zwyczajnie, kobieta nie będzie chciała tego słuchać. Nienawidziła, gdy plany musiały się zmienić, a to ewidentnie do tego miało doprowadzić.
- Dziękuję - spuściła wzrok, spoglądając na zawiniątko trzymane kurczowo w obu dłoniach. Wyglądała naprawdę uroczo z prezentem, o którego tak dbała jakby zaraz miał się rozpaść. Nawet nie wiedziałem ile w tym było prawdy. Lekko zdezorientowany swym rozmyślaniem nawet nie wiedziałęm kiedy na naszej drodze stanęła nowa pokojówka. Ai, nie widząc jej wpadła na nią i odbijając się od Tsukiko wpadła w moje ramiona. Podparłem ją, trzymając za drobne barki, ale zawiniątko w jej dłoniach wyślizgnęło się, upadając na ziemię z głośnym trzaskiem rozbijanej porcelany. Ai zastygła, trzęsąc nieznacznie swym ciałem. Mogłem wyobrazić sobie jej zdruzgotaną, przerażoną minę, jakby zaraz miała się rozpłakać.
- Ai? Nic się nie stało? - spytałem, aby wybić ją z transu i sprawdziłem dłonie, czy czasem nie przecięła sobie skóry. Na szczęście ucierpiał tylko prezent rozrzucony na ziemi.
- Yosuke... - w końcu nabrała odwagi, by spojrzeć w moją stronę i wydać z siebie jakikolwiek, nawet najmniej znaczący dźwięk. - Przepraszam... - zdusiła w sobie jęk, a ja mimowolnie wytarłem palcem kąciki oczu blondynki, gdzie zaczęły wzbierać łzy.
- Nic się nie stało. To tylko przedmiot - wiedziała o tym doskonale, ale wartość takich podarunkó dla Ai miały wielkie znaczenie. Spojrzałem na Pannę Hanashiro, która zaczęła zbierać rzeczy, a lada moment w holu pojawiła się matka wraz z drugim synem. Myślałem, że sytuację da się jeszcze opanować, niestety teraz nie było takiej możliwości.
- Matko boska! Co tu sie stało? - przerażona matka z przesadnym przejęciem podeszła szybkim krokiem z podniesioną lekko suknią w dłoniach. Swym bacznym spojrzeniem błyskawicznie poskładała fakty, marszcząc gniewnie brwi w stronę służki.
- Ulalaaa, co my tu mamy - braciszek zdawał się wielce uradowany tą sytuacją. Ramieniem przyciągnąłem do siebie Ai, jakbym chciał ją uchronić przed tą skończoną świnią, ale ten ewidentnie swe zainteresowanie kierował do Tsuki.
- Posprzątaj to, ale szybko - Pani domu nie kryła swojego neizadowolenia, chociaż prawde mówiąc to Ai miała tutaj najwięcej do gadania. Niestety widząc jej stan...
- Mamo, to był wypadek - wtrąciłem się w to całe zamieszanie, ale szybko zostałęm zgromiony wzrokiem.
- Nie obchodzi mnie to. Służba powinna patrzeć gdzie chodzi - niestety miała w tym jakąś rację.
- Cieszy mnie to - doprawdy lubiłem dziewczynę, jako przyjaciółkę, ale po dzisiejszej rozmowie sam na sam w salonie miałem spore wątpliwości co do tego małżeństwa. Rozumiałem obawy blondynki, a także powody jakie mi przedstawiła. Chciałem ją wspierać, ale nie mogłem zrobić zawiele. Sama myśl o rozmowie z matką na ten temat zdawał się być bardzo nierealny. Zwyczajnie, kobieta nie będzie chciała tego słuchać. Nienawidziła, gdy plany musiały się zmienić, a to ewidentnie do tego miało doprowadzić.
- Dziękuję - spuściła wzrok, spoglądając na zawiniątko trzymane kurczowo w obu dłoniach. Wyglądała naprawdę uroczo z prezentem, o którego tak dbała jakby zaraz miał się rozpaść. Nawet nie wiedziałem ile w tym było prawdy. Lekko zdezorientowany swym rozmyślaniem nawet nie wiedziałęm kiedy na naszej drodze stanęła nowa pokojówka. Ai, nie widząc jej wpadła na nią i odbijając się od Tsukiko wpadła w moje ramiona. Podparłem ją, trzymając za drobne barki, ale zawiniątko w jej dłoniach wyślizgnęło się, upadając na ziemię z głośnym trzaskiem rozbijanej porcelany. Ai zastygła, trzęsąc nieznacznie swym ciałem. Mogłem wyobrazić sobie jej zdruzgotaną, przerażoną minę, jakby zaraz miała się rozpłakać.
- Ai? Nic się nie stało? - spytałem, aby wybić ją z transu i sprawdziłem dłonie, czy czasem nie przecięła sobie skóry. Na szczęście ucierpiał tylko prezent rozrzucony na ziemi.
- Yosuke... - w końcu nabrała odwagi, by spojrzeć w moją stronę i wydać z siebie jakikolwiek, nawet najmniej znaczący dźwięk. - Przepraszam... - zdusiła w sobie jęk, a ja mimowolnie wytarłem palcem kąciki oczu blondynki, gdzie zaczęły wzbierać łzy.
- Nic się nie stało. To tylko przedmiot - wiedziała o tym doskonale, ale wartość takich podarunkó dla Ai miały wielkie znaczenie. Spojrzałem na Pannę Hanashiro, która zaczęła zbierać rzeczy, a lada moment w holu pojawiła się matka wraz z drugim synem. Myślałem, że sytuację da się jeszcze opanować, niestety teraz nie było takiej możliwości.
- Matko boska! Co tu sie stało? - przerażona matka z przesadnym przejęciem podeszła szybkim krokiem z podniesioną lekko suknią w dłoniach. Swym bacznym spojrzeniem błyskawicznie poskładała fakty, marszcząc gniewnie brwi w stronę służki.
- Ulalaaa, co my tu mamy - braciszek zdawał się wielce uradowany tą sytuacją. Ramieniem przyciągnąłem do siebie Ai, jakbym chciał ją uchronić przed tą skończoną świnią, ale ten ewidentnie swe zainteresowanie kierował do Tsuki.
- Posprzątaj to, ale szybko - Pani domu nie kryła swojego neizadowolenia, chociaż prawde mówiąc to Ai miała tutaj najwięcej do gadania. Niestety widząc jej stan...
- Mamo, to był wypadek - wtrąciłem się w to całe zamieszanie, ale szybko zostałęm zgromiony wzrokiem.
- Nie obchodzi mnie to. Służba powinna patrzeć gdzie chodzi - niestety miała w tym jakąś rację.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|TSUKIKO HANASHIRO|
Tak bardzo chciałam pomóc Ellie, że nie przewidziałam tego co stało się dosłownie parę sekund później. Jak się okazało osobą, na którą wpadłam, była narzeczona Yosuke. To jeszcze nie było najgorsze, dopiero głuchy odgłos rozbijania się czegoś o podłogę uzmysłowił mi, w jakie wpadłam kłopoty. Ledwo trzymałam się na nogach, próbując znaleźć odpowiednie słowa, niestety nie zdążyłam. Hałas, który spowodował upadający przedmiot, zaalarmował matkę braci, której towarzyszył młodszy z nich. Teraz to już w ogóle będę mieć problemy. Jej reakcja jak i rozkaz były dopiero tego początkiem, czułam to w kościach, że nie wybaczą mi tego tak łatwo.
- Tak jest, pani - wydusiłam z siebie, czując zarówno wdzięczność w stronę Yosuke jak i niezręczność. Bo nie musiał przecież, próbować tego wyjaśniać. Nie umiałam go zrozumieć, powinien być na mnie wściekły. Mogłam zranić blondynkę, co prawda niechcący, ale mogło się tak stać. Zignorowałam młodszego z nich, czując tylko chłodny dreszcz na ciele. Udałam się po zmiotkę i szufelkę, by sprzątnąć przy świadkach cały ten bałagan. Niestety tego co trzymała, nie dało się uratować.
Wyrzuciłam to do kosza w kuchni. Tam zastałam Ellie nadal z ręką pod kranem z chłodną wodą.
- Gdzie apteczka? Nie znalazłaś jej?- zapytała zdezorientowana.
- Później ci wszystko wyjaśnię, zaraz z nią przyjdę. Na razie muszę iść do holu- oznajmiłam, widząc nadal, jak leci jej krew z paru rozcięć. Zrobiło mi się słabo. Nienawidziłam, widoku krwi odkąd byłam dzieckiem.
Udałam się z powrotem do holu, gdzie nadal przebywali wszyscy obecni w zamieszaniu.
Panienka Ai wyglądała nadal tak, jakby się miała rozpłakać, czułam się winna.
- Przepraszam panienko, za to co się wydarzyło. Naprawdę nie chciałam- powiedziałam, próbując jakoś załagodzić sytuację, choć na to nie było dużych szans.
Spojrzałam na wszystkich, musiałam wyjaśnić całą tę sytuację.
- Naprawdę jest mi bardzo przykro za to, co zrobiłam. Chciałam tylko pomóc Ellie, zraniła się w rękę. Szłam po apteczkę, by ją jak najszybciej opatrzyć. Panicz z panienką, byli w salonie sądziłam, że nadal tam są- przyznałam, wiedząc, że to żadne usprawiedliwienie, co więcej mogą uznać, że kłamię.
- Jeśli mi pani nie wierzy, to proszę iść ze mną do kuchni, albo któryś z paniczów. Tylko najpierw trzeba znaleźć apteczkę, bo mocno krwawi- dodałam już ciszej. Zrobiło mi się słabo, na samo wspomnienie o krwi. Kenta wydawał się być zachwycony tym faktem, że mam kłopoty.
- Pozwól matko, że z nią pójdę. Wolę mieć na nią oko nim coś jeszcze nam stłucze- zasugerował młodszy z nich. Aż drgnęłam na samą myśl o tym, że spędzę z nim znów czas sam na sam. Posłałam Yosuke krótkie spojrzenie. On dobrze wiedział, co się wydarzyło ostatnim razem, gdy byliśmy sam na sam.
Zdecydowanie nie chciałam dopuścić do podobnej sytuacji co w sypialni.
- Jak tylko pani się zgodzi. Im szybciej zajmę się Ellie, tym lepiej- mówiąc to, próbowałam, nie dać niczego po sobie poznać, jak bardzo byłam niespokojna. Ich matka niestety podzielała zdanie młodszego z synów.
- To dobry pomysł byś miał na nią oko. Przy okazji sprawdzisz, czy mówiła prawdę- zgodziła się na to, by Kenta mi towarzyszył. Nie mogło być gorzej. Wiedziałam, że nie mam innego wyjścia niż iść z czerwonowłosym.
-Za pozwoleniem- skłoniłam się, chcąc odejść w stronę łazienki. Im szybciej pozbędę się towarzystwa panicza, tym lepiej.
Udaliśmy się razem do łazienki, tam wyjęłam apteczkę z szafki obok lustra. Starałam się ignorować obecność panicza Kenty. Myślałam, że na tym skończy się jego dotrzymywanie mi towarzystwa. Czułam od niego alkohol.
Niestety pomyliłam się, bo poszedł ze mną do kuchni i tam miał już pewność, że mówiłam prawdę.
- Przyniosłam apteczkę, przyjrzę się ranie- zasugerowałam Ellie. Dziewczyna wydawała się być zaskoczona jak i zmieszana widokiem panicza.
- Paniczu- powiedziała tylko z szacunkiem do chłopaka. Jej spojrzenie zwróciło się to na niego to na mnie, wolałam nie drążyć jej domysłów.
- Później ci wszystko wyjaśnię- zaczęłam opatrywać skaleczenie dziewczyny, które okazało się, poważniejsze niż sądziłam, zwykły plaster nie wystarczył, delikatnie oczyściłam ranę. Co chwilę odwracałam wzrok, by nie patrzyć na krew. Chłopak ciągle tu był, nie miałam pojęcia dlaczego. Widział, że mówiłam prawdę, mógł iść do pani Yamamoto i jej o tym powiedzieć.
- Tsukiko, co się dzieje?- głos dziewczyny wydawał się być zmartwiony.
- Nienawidzę widoku krwi. Jest mi przez to słabo. Nie martw się, już kończę- zakończyłam opatrywanie jej ręki. Teraz tylko musiała na siebie uważać. Kazałam jej odpocząć, chowając to, co zostało z powrotem do apteczki.
- Panicz też powinien już odpocząć. I oznajmić pani Yamamoto, że więcej problemów nie sprawiłam -sugerując tym delikatnie, że może opuścić kuchnię. Odwróciłam się do niego plecami spodziewając się, że teraz zostawi mnie samą. Oparłam się dłońmi o zlew próbując pozbyć się zawrotów głowy.
- Tak jest, pani - wydusiłam z siebie, czując zarówno wdzięczność w stronę Yosuke jak i niezręczność. Bo nie musiał przecież, próbować tego wyjaśniać. Nie umiałam go zrozumieć, powinien być na mnie wściekły. Mogłam zranić blondynkę, co prawda niechcący, ale mogło się tak stać. Zignorowałam młodszego z nich, czując tylko chłodny dreszcz na ciele. Udałam się po zmiotkę i szufelkę, by sprzątnąć przy świadkach cały ten bałagan. Niestety tego co trzymała, nie dało się uratować.
Wyrzuciłam to do kosza w kuchni. Tam zastałam Ellie nadal z ręką pod kranem z chłodną wodą.
- Gdzie apteczka? Nie znalazłaś jej?- zapytała zdezorientowana.
- Później ci wszystko wyjaśnię, zaraz z nią przyjdę. Na razie muszę iść do holu- oznajmiłam, widząc nadal, jak leci jej krew z paru rozcięć. Zrobiło mi się słabo. Nienawidziłam, widoku krwi odkąd byłam dzieckiem.
Udałam się z powrotem do holu, gdzie nadal przebywali wszyscy obecni w zamieszaniu.
Panienka Ai wyglądała nadal tak, jakby się miała rozpłakać, czułam się winna.
- Przepraszam panienko, za to co się wydarzyło. Naprawdę nie chciałam- powiedziałam, próbując jakoś załagodzić sytuację, choć na to nie było dużych szans.
Spojrzałam na wszystkich, musiałam wyjaśnić całą tę sytuację.
- Naprawdę jest mi bardzo przykro za to, co zrobiłam. Chciałam tylko pomóc Ellie, zraniła się w rękę. Szłam po apteczkę, by ją jak najszybciej opatrzyć. Panicz z panienką, byli w salonie sądziłam, że nadal tam są- przyznałam, wiedząc, że to żadne usprawiedliwienie, co więcej mogą uznać, że kłamię.
- Jeśli mi pani nie wierzy, to proszę iść ze mną do kuchni, albo któryś z paniczów. Tylko najpierw trzeba znaleźć apteczkę, bo mocno krwawi- dodałam już ciszej. Zrobiło mi się słabo, na samo wspomnienie o krwi. Kenta wydawał się być zachwycony tym faktem, że mam kłopoty.
- Pozwól matko, że z nią pójdę. Wolę mieć na nią oko nim coś jeszcze nam stłucze- zasugerował młodszy z nich. Aż drgnęłam na samą myśl o tym, że spędzę z nim znów czas sam na sam. Posłałam Yosuke krótkie spojrzenie. On dobrze wiedział, co się wydarzyło ostatnim razem, gdy byliśmy sam na sam.
Zdecydowanie nie chciałam dopuścić do podobnej sytuacji co w sypialni.
- Jak tylko pani się zgodzi. Im szybciej zajmę się Ellie, tym lepiej- mówiąc to, próbowałam, nie dać niczego po sobie poznać, jak bardzo byłam niespokojna. Ich matka niestety podzielała zdanie młodszego z synów.
- To dobry pomysł byś miał na nią oko. Przy okazji sprawdzisz, czy mówiła prawdę- zgodziła się na to, by Kenta mi towarzyszył. Nie mogło być gorzej. Wiedziałam, że nie mam innego wyjścia niż iść z czerwonowłosym.
-Za pozwoleniem- skłoniłam się, chcąc odejść w stronę łazienki. Im szybciej pozbędę się towarzystwa panicza, tym lepiej.
Udaliśmy się razem do łazienki, tam wyjęłam apteczkę z szafki obok lustra. Starałam się ignorować obecność panicza Kenty. Myślałam, że na tym skończy się jego dotrzymywanie mi towarzystwa. Czułam od niego alkohol.
Niestety pomyliłam się, bo poszedł ze mną do kuchni i tam miał już pewność, że mówiłam prawdę.
- Przyniosłam apteczkę, przyjrzę się ranie- zasugerowałam Ellie. Dziewczyna wydawała się być zaskoczona jak i zmieszana widokiem panicza.
- Paniczu- powiedziała tylko z szacunkiem do chłopaka. Jej spojrzenie zwróciło się to na niego to na mnie, wolałam nie drążyć jej domysłów.
- Później ci wszystko wyjaśnię- zaczęłam opatrywać skaleczenie dziewczyny, które okazało się, poważniejsze niż sądziłam, zwykły plaster nie wystarczył, delikatnie oczyściłam ranę. Co chwilę odwracałam wzrok, by nie patrzyć na krew. Chłopak ciągle tu był, nie miałam pojęcia dlaczego. Widział, że mówiłam prawdę, mógł iść do pani Yamamoto i jej o tym powiedzieć.
- Tsukiko, co się dzieje?- głos dziewczyny wydawał się być zmartwiony.
- Nienawidzę widoku krwi. Jest mi przez to słabo. Nie martw się, już kończę- zakończyłam opatrywanie jej ręki. Teraz tylko musiała na siebie uważać. Kazałam jej odpocząć, chowając to, co zostało z powrotem do apteczki.
- Panicz też powinien już odpocząć. I oznajmić pani Yamamoto, że więcej problemów nie sprawiłam -sugerując tym delikatnie, że może opuścić kuchnię. Odwróciłam się do niego plecami spodziewając się, że teraz zostawi mnie samą. Oparłam się dłońmi o zlew próbując pozbyć się zawrotów głowy.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Na szczęście wszystkich zebranych, całe wydarzenie stłuczonego upominku ugasił krzyk matki. Obawiałem się wielkiej awantury, na szczęście uniesienie najstarszej kobiety zdusiło głos w gardłach pozostałych. Ai jedynie szlochała, gdy z troską obejmowałem ją w swych ramionach. Przyjaciółka czy narzeczona, byłem zmuszony, a zarazem zobowiązany pomóc dziewczynie. Nie była tu niczemu winna, jednak sama Tsukiko jedynie kopała pod sobą grób. Paniczne tłumaczenia na nic się nie zdawały. W końcu była tutaj tylko służącą, a jakikolwiek błąd z ich strony był nie do wybaczenia. Niezależnie kto go spowodował. Jeśli w okolicy byłą służba, to Zawsze była ich wina. Bo byli tam, mogli temu zaradzić. To oni powinni mieć oczy do okoła głowy i przewidywać przyszłość. Takiego zdania była głowa rodu Yamamoto. Niestety, nie podzielałem tego i z pewnością, gdy moja rola w tym domu będzie miała większe znaczenie, nadejdzie tu wiele zmian. Być może... nie na lepsze, być może moja wizja przyszłości jest mylna i narobie tylko więcej szkód, ale jednak nie mogłem nie spróbować.
Widziałem po minie matki, że nie obchodziły ją tłumaczenia dziewczyny. Było mi jej żal. Nikt nie zasługiwał na takie traktowanie. Była człowiekiem. Żyła normalnie z wypisaną na twarzy wolnością z której ją okradli, a dokładniej okradł dług rodzicielki. Czy, gdyby nie ten fakt, młoda Hanashiro dałaby sobie radę sama w tym wielkim świecie, gdzie mężczyzna miał więcej do powiedzenia od kobiety?
Z myślą o nowej służce, mój wzrok powędrował w jej stronę, a nasze spojrzenia spotkały się wzajemnie. Niestety, nie mogłem pomóc Tsuki. Jakby nie było, miałem narzeczoną, ale pewna myśl mnie naszła. Co, jeśli matka zrobiła to specjalnie? Co jeśli brat się wygadał co widział w sali muzycznej? To miałoby sens, dlaczego matka zgodziła się, aby poszedł z nią, świadoma zdolności swego młodszego syna. Miałem ochotę wymierzyć Kencie soczystego prawego sierpowego, ale zdusiłem to w sobie, odprowadzając tę dwójkę wzrokiem, dopóki mi nie zniknęli.
- Yosuke - spojrzałem na Ai, uśmiechając się do niej łagodnie.
- Wszystko dobrze. Odprowadzę Ciebie do powozu - oznajmiłem, a ta przytaknęła z głośnym pociągnięciem na nosie, co zdecydowanie nie przystało damie. Rozbawiony tym faktem, poszliśmy do wyjścia, a gdy narzeczona odjechała, wróciłem do środka, gromiąc wzrokiem zadowoloną matkę. Wiedziałem.
- Matko... - zacząłem, lecz ta prędko mi przerwała.
- Nie pozwolę, aby córka Hanashiro panoszyła się jak u siebie. Niech zna swoje miejsce - obruszona odgarnęła włosy do tyłu, jednym, dumnym machnięciem głowy i odeszła, zostawiając mnie samego w holu, razem z kamerdynerem. Spojrzałem na niego, a ten jedynie bezsilny wzruszył ramionami. Przygryzłem dolną wargę, przypominając sobie tłumaczenie służki. Kuchnia. Szybkim krokiem skierowałem się do wcześniej wspomnianego miejsca, zastając tam Ellie z opatrunkiem na ręku oraz Tsuki przygniecioną do umywalki cielskiem braciszka, któy błądził dłońmi po jej ciele. Nie wiedziałem co się stało, nie wiedziałem kiedy i dlaczego znalazłem się zaraz za nim, odpychając do tyłu, aż wylądował z hukiem na ziemi. Ellie podskoczyła przestraszona, brat nie miał wcale lepszej miny. Czułem jak złość we mnie się gotuje, jakbym dostał wręcz wścieklizny, a to była tylko służąca. Dlaczego tak reagowałem? Nie chciałem, aby kolejna dziewczyna padła ofiarą brata? Cóż, Tsukiko nie znalazła się tutaj z własnego wyboru. Była ofiarą długu swojej rodzicielki.
- Jeszcze raz tkniesz Hanashiro, a powyrywam tobie nogi z dupy - warknąłem, marszcząc wściekle brwi, a Kenta cały pobladł, wyciskając na siłę głupkowaty uśmieszek.
- Nie wiedziałem, że ją sobie oznaczyłeś na własność. Twoja narzeczona o tym wie?
Nie wytrzymałem. To był pierwszy raz w życiu, gdy podniosłem na kogoś rękę. W mgnieniu oka znalazłem się okrakiem nad Kentą, przewazając swą wagą i wysokością, celująć prosto w jego twarz. Rudzielec bronił się, starająć schować za rękoma, ale i je wyszarpywałem na boki, zaciekle chcąc pokiereszować mu tę buźkę. Przerazona Ellie wybiegła z kuchni, wołając o pomoc. Kenta w końcu odnalazł w sobie siły i zgrabnym ruchem obrócił sytuację na swoją korzyść, zamieniając nasze pozycjie. Nie było to nic dziwnego. W końcu to on miał więcej doświadczenia w bójkach. Z zadowoleniem i krwią na twarzy zaczął mnie obijać, z nawiązką, a do środka wpadła matka z kamerdyrenem, który nas rozdzielił.
- Dosyć! Oboje macie szlaban! Kenta! Yosuke! - pierw spojrzała na młodszego syna jakby tego mogła się po nim spodziewać, a potem na mnie, a usta się rozchyliły - Nie spodziewałam się tego po tobie. Porozmawiamy później - pierwszy raz widziałem jak matka zawiodła się na mnie i neizmiernie mnie to zabolało. Niczym w tej chwili nie różniłem się od Kenty. - Odkąd się zjawiłaś, są same problemy - Mei spojrzała również na Tsukiko, a w jej spojrzeniu widać było, że ją również czekała długa pogadanka.
Widziałem po minie matki, że nie obchodziły ją tłumaczenia dziewczyny. Było mi jej żal. Nikt nie zasługiwał na takie traktowanie. Była człowiekiem. Żyła normalnie z wypisaną na twarzy wolnością z której ją okradli, a dokładniej okradł dług rodzicielki. Czy, gdyby nie ten fakt, młoda Hanashiro dałaby sobie radę sama w tym wielkim świecie, gdzie mężczyzna miał więcej do powiedzenia od kobiety?
Z myślą o nowej służce, mój wzrok powędrował w jej stronę, a nasze spojrzenia spotkały się wzajemnie. Niestety, nie mogłem pomóc Tsuki. Jakby nie było, miałem narzeczoną, ale pewna myśl mnie naszła. Co, jeśli matka zrobiła to specjalnie? Co jeśli brat się wygadał co widział w sali muzycznej? To miałoby sens, dlaczego matka zgodziła się, aby poszedł z nią, świadoma zdolności swego młodszego syna. Miałem ochotę wymierzyć Kencie soczystego prawego sierpowego, ale zdusiłem to w sobie, odprowadzając tę dwójkę wzrokiem, dopóki mi nie zniknęli.
- Yosuke - spojrzałem na Ai, uśmiechając się do niej łagodnie.
- Wszystko dobrze. Odprowadzę Ciebie do powozu - oznajmiłem, a ta przytaknęła z głośnym pociągnięciem na nosie, co zdecydowanie nie przystało damie. Rozbawiony tym faktem, poszliśmy do wyjścia, a gdy narzeczona odjechała, wróciłem do środka, gromiąc wzrokiem zadowoloną matkę. Wiedziałem.
- Matko... - zacząłem, lecz ta prędko mi przerwała.
- Nie pozwolę, aby córka Hanashiro panoszyła się jak u siebie. Niech zna swoje miejsce - obruszona odgarnęła włosy do tyłu, jednym, dumnym machnięciem głowy i odeszła, zostawiając mnie samego w holu, razem z kamerdynerem. Spojrzałem na niego, a ten jedynie bezsilny wzruszył ramionami. Przygryzłem dolną wargę, przypominając sobie tłumaczenie służki. Kuchnia. Szybkim krokiem skierowałem się do wcześniej wspomnianego miejsca, zastając tam Ellie z opatrunkiem na ręku oraz Tsuki przygniecioną do umywalki cielskiem braciszka, któy błądził dłońmi po jej ciele. Nie wiedziałem co się stało, nie wiedziałem kiedy i dlaczego znalazłem się zaraz za nim, odpychając do tyłu, aż wylądował z hukiem na ziemi. Ellie podskoczyła przestraszona, brat nie miał wcale lepszej miny. Czułem jak złość we mnie się gotuje, jakbym dostał wręcz wścieklizny, a to była tylko służąca. Dlaczego tak reagowałem? Nie chciałem, aby kolejna dziewczyna padła ofiarą brata? Cóż, Tsukiko nie znalazła się tutaj z własnego wyboru. Była ofiarą długu swojej rodzicielki.
- Jeszcze raz tkniesz Hanashiro, a powyrywam tobie nogi z dupy - warknąłem, marszcząc wściekle brwi, a Kenta cały pobladł, wyciskając na siłę głupkowaty uśmieszek.
- Nie wiedziałem, że ją sobie oznaczyłeś na własność. Twoja narzeczona o tym wie?
Nie wytrzymałem. To był pierwszy raz w życiu, gdy podniosłem na kogoś rękę. W mgnieniu oka znalazłem się okrakiem nad Kentą, przewazając swą wagą i wysokością, celująć prosto w jego twarz. Rudzielec bronił się, starająć schować za rękoma, ale i je wyszarpywałem na boki, zaciekle chcąc pokiereszować mu tę buźkę. Przerazona Ellie wybiegła z kuchni, wołając o pomoc. Kenta w końcu odnalazł w sobie siły i zgrabnym ruchem obrócił sytuację na swoją korzyść, zamieniając nasze pozycjie. Nie było to nic dziwnego. W końcu to on miał więcej doświadczenia w bójkach. Z zadowoleniem i krwią na twarzy zaczął mnie obijać, z nawiązką, a do środka wpadła matka z kamerdyrenem, który nas rozdzielił.
- Dosyć! Oboje macie szlaban! Kenta! Yosuke! - pierw spojrzała na młodszego syna jakby tego mogła się po nim spodziewać, a potem na mnie, a usta się rozchyliły - Nie spodziewałam się tego po tobie. Porozmawiamy później - pierwszy raz widziałem jak matka zawiodła się na mnie i neizmiernie mnie to zabolało. Niczym w tej chwili nie różniłem się od Kenty. - Odkąd się zjawiłaś, są same problemy - Mei spojrzała również na Tsukiko, a w jej spojrzeniu widać było, że ją również czekała długa pogadanka.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|TSUKIKO HANASHIRO|
Przymknęłam oczy, ledwo wyrównałam oddech, który był znacznie szybszy, niż powinien być. Tak reagowałam na widok krwi, bywało znacznie gorzej, więc i tak byłam z siebie dumna, że nie straciłam przytomności. W momencie, w którym zawroty głowy ustały dotarło do mnie, że ktoś za mną stoi, i to znacznie bliżej niż powinien. Dotarło do mnie, że Kenta nie wyszedł z kuchni, a wręcz przeciwnie postanowił wykorzystać to jak się czułam na swoją korzyść. Nim zdążyłam zareagować, zacisnął swoje łapska na mej talii, ciasno obejmując. Nie miałam jak się ruszyć. On nie miał żadnych zahamowań, nie zwracał uwagi nawet na to, że na wszystko patrzy Ellie, z którą rzekomo się często zabawiał.
- Proszę mnie puścić- powiedziałam, cicho, by tylko on mnie usłyszał. Cichy śmiech Kenty uświadomił mi, że nie ma on takiego zamiaru. Zamiast tego zabrał jedną ze swoich chłodnych rąk, by sięgnąć ją mych włosów. Odgarnął je na jedną stronę, by mieć dostęp do szyi. Jego wargi ledwo musnęły mi kark, gdy nagle wszystko się skończyło. Usłyszałam głuchy odgłos upadku tuż za sobą.
Szybko się odwróciłam przodem do pozostałych, by rozeznać się w sytuacji. Tym, który przerwał kolejny raz molestowanie, czerwonowłosego był jego starszy brat. Yosuke pojawił się w kuchni, nawet nie miałam pojęcia kiedy. Wiedziałam za to jedno, kolejny raz uratował mnie przed nachalnością Kenty. Starszy z nich był wyraźnie wzburzony tym, czego był, świadkiem. Nie w mniejszym szoku byłam i ja słysząc jawną groźbę z ust bruneta skierowaną do brata. Byłam tylko służącą, nikim istotnym, a i tak ciągle mnie chronił. Nie umiałam tego zrozumieć, tacy jak oni zwykle nie zwracają na nas uwagi. Już myślałam, że słowa bruneta wystarczyły, by młodszy opuścił kuchnię, ale nie byłby sobą bez jawnej prowokacji. Po tym wszystko wydarzyło się błyskawicznie, jakby ktoś właśnie odpalił zapalnik. Jedyne co zarejestrowałam to bracia okładający się pięściami na kuchennej podłodze, spanikowana Ellie szukająca pomocy i pojawienie się ich matki oraz kamerdynera, którzy zakończyli ten jawny akt przemocy. Zamarłam, patrząc, do jakiego stanu się doprowadzili. Oboje z zakrwawionymi twarzami oraz siniakami. Reakcja ich matki była więcej niż do przewidzenia. Jak i to, że znowu obwini mnie, o to wszystko. Z jej wypowiedzi wynikało, że nigdy wcześniej się chyba nie pobili.
- Proszę o wybaczenie- wydusiłam z siebie pod jej chłodnym wzrokiem.
- Domagam się wyjaśnień, co tu się wydarzyło. Kenta najpierw twoja kolej. Za dziesięć minut w salonie, ale najpierw doprowadź się do porządku - obrzuciła młodszego stanowczym spojrzeniem. Po czym spojrzała na starszego z synów z powagą na twarzy.
- To samo tyczy się Ciebie Yosuke, też się ogarnij. Na końcu pogadam sobie z tobą- zwróciła się do mnie i swego starszego syna. To będzie długi wieczór.
- Oczywiście matko, wszystko ci opowiem- oznajmił czerwonowłosy. Po tych słowach ich matka opuściła kuchnię, by poczekać na synów w salonie.
- To jeszcze nie koniec. Pomóż mi się ogarnąć- uśmiechnął się szyderczo, do naszej dwójki wydając też polecenie Ellie. Które musiała teraz wykonać. Wyszli więc, zostawiając nas z kamerdynerem. Ten uznając, że jego rola została zakończona, skinął paniczowi, by dołączyć do pani Yamamoto w salonie. Zapadła niezręczna cisza, którą zdecydowałam się po chwili przerwać.
- To nie wygląda zbyt dobrze. Proszę pozwolić mi się tym zająć- wskazałam na jego twarz, na której ciągle były widoczne ślady krwi, mocno oberwał. Brunet wydawał się rozważać moją propozycję opatrzenia go.
- To tylko moja forma podziękowania za pomoc - wyjaśniłam od razu. Wtedy też przypomniałam sobie o czymś jeszcze, owszem spodziewałam się, że rozmowa z panią Yamamoto może być trudna. Jednak jak zareaguje jego narzeczona, widząc poobijaną twarz Yosuke? Nie może powiedzieć jej prawdy.
- Jak panicz wytłumaczy to swojej narzeczonej? Ta solidnie rozcięta warga i kącik ust nie wygląda najlepiej- spytałam, odruchowo dotykając delikatnie rozcięcia palcami. Co prawda już nie krwawiło, ale i tak trzeba je oczyścić. Dopiero teraz dotarło do mnie, co zrobiłam, nie powinnam go dotykać.
- Przepraszam, nie powinnam... ja - urwałam, odsuwając dłoń z jego twarzy. Od niego zależy czy zechce mej pomocy. Ellie zajmowała się Kentą, mimo że powinna uważać na rękę. Będąc z nim sam na sam, czułam się dziwnie, z jednej strony ulgę, bo wiedziałam, że nic mi nie zrobi. Jednak i zażenowanie, że znowu widział mnie w tak nieciekawej sytuacji co kilka godzin wcześniej. Robiłam też wszystko, by zawroty głowy nie powróciły, tak jak miały miejsce chwilę temu.
- Proszę mnie puścić- powiedziałam, cicho, by tylko on mnie usłyszał. Cichy śmiech Kenty uświadomił mi, że nie ma on takiego zamiaru. Zamiast tego zabrał jedną ze swoich chłodnych rąk, by sięgnąć ją mych włosów. Odgarnął je na jedną stronę, by mieć dostęp do szyi. Jego wargi ledwo musnęły mi kark, gdy nagle wszystko się skończyło. Usłyszałam głuchy odgłos upadku tuż za sobą.
Szybko się odwróciłam przodem do pozostałych, by rozeznać się w sytuacji. Tym, który przerwał kolejny raz molestowanie, czerwonowłosego był jego starszy brat. Yosuke pojawił się w kuchni, nawet nie miałam pojęcia kiedy. Wiedziałam za to jedno, kolejny raz uratował mnie przed nachalnością Kenty. Starszy z nich był wyraźnie wzburzony tym, czego był, świadkiem. Nie w mniejszym szoku byłam i ja słysząc jawną groźbę z ust bruneta skierowaną do brata. Byłam tylko służącą, nikim istotnym, a i tak ciągle mnie chronił. Nie umiałam tego zrozumieć, tacy jak oni zwykle nie zwracają na nas uwagi. Już myślałam, że słowa bruneta wystarczyły, by młodszy opuścił kuchnię, ale nie byłby sobą bez jawnej prowokacji. Po tym wszystko wydarzyło się błyskawicznie, jakby ktoś właśnie odpalił zapalnik. Jedyne co zarejestrowałam to bracia okładający się pięściami na kuchennej podłodze, spanikowana Ellie szukająca pomocy i pojawienie się ich matki oraz kamerdynera, którzy zakończyli ten jawny akt przemocy. Zamarłam, patrząc, do jakiego stanu się doprowadzili. Oboje z zakrwawionymi twarzami oraz siniakami. Reakcja ich matki była więcej niż do przewidzenia. Jak i to, że znowu obwini mnie, o to wszystko. Z jej wypowiedzi wynikało, że nigdy wcześniej się chyba nie pobili.
- Proszę o wybaczenie- wydusiłam z siebie pod jej chłodnym wzrokiem.
- Domagam się wyjaśnień, co tu się wydarzyło. Kenta najpierw twoja kolej. Za dziesięć minut w salonie, ale najpierw doprowadź się do porządku - obrzuciła młodszego stanowczym spojrzeniem. Po czym spojrzała na starszego z synów z powagą na twarzy.
- To samo tyczy się Ciebie Yosuke, też się ogarnij. Na końcu pogadam sobie z tobą- zwróciła się do mnie i swego starszego syna. To będzie długi wieczór.
- Oczywiście matko, wszystko ci opowiem- oznajmił czerwonowłosy. Po tych słowach ich matka opuściła kuchnię, by poczekać na synów w salonie.
- To jeszcze nie koniec. Pomóż mi się ogarnąć- uśmiechnął się szyderczo, do naszej dwójki wydając też polecenie Ellie. Które musiała teraz wykonać. Wyszli więc, zostawiając nas z kamerdynerem. Ten uznając, że jego rola została zakończona, skinął paniczowi, by dołączyć do pani Yamamoto w salonie. Zapadła niezręczna cisza, którą zdecydowałam się po chwili przerwać.
- To nie wygląda zbyt dobrze. Proszę pozwolić mi się tym zająć- wskazałam na jego twarz, na której ciągle były widoczne ślady krwi, mocno oberwał. Brunet wydawał się rozważać moją propozycję opatrzenia go.
- To tylko moja forma podziękowania za pomoc - wyjaśniłam od razu. Wtedy też przypomniałam sobie o czymś jeszcze, owszem spodziewałam się, że rozmowa z panią Yamamoto może być trudna. Jednak jak zareaguje jego narzeczona, widząc poobijaną twarz Yosuke? Nie może powiedzieć jej prawdy.
- Jak panicz wytłumaczy to swojej narzeczonej? Ta solidnie rozcięta warga i kącik ust nie wygląda najlepiej- spytałam, odruchowo dotykając delikatnie rozcięcia palcami. Co prawda już nie krwawiło, ale i tak trzeba je oczyścić. Dopiero teraz dotarło do mnie, co zrobiłam, nie powinnam go dotykać.
- Przepraszam, nie powinnam... ja - urwałam, odsuwając dłoń z jego twarzy. Od niego zależy czy zechce mej pomocy. Ellie zajmowała się Kentą, mimo że powinna uważać na rękę. Będąc z nim sam na sam, czułam się dziwnie, z jednej strony ulgę, bo wiedziałam, że nic mi nie zrobi. Jednak i zażenowanie, że znowu widział mnie w tak nieciekawej sytuacji co kilka godzin wcześniej. Robiłam też wszystko, by zawroty głowy nie powróciły, tak jak miały miejsce chwilę temu.
,
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Na wzmiankę o swych ranach, sięgnąłem odruchowo dłonią do piekących delikatnie miejsc, a gdy zetknęły się z opuszkami, syknąłem głośno, czując dopiero po chwili powagę sytuacji. Co prawda nie były to skaleczenia warte uwagi lekarza. Nie ciekła z nich krew niczym ze strumienia, więc wystarczyło zwykłe opatrzenie ich, ale w słowach Tsuki było ziarno prawdy, której nie chciałem jej przyznać. Dlatego chowając swą dumę, przytaknąłem na propozycję, dopiero po chwili zastanowienia. W końcu należało to do obowiązków służki. Mogłem oddać się w ręce ciemnowłosej bez obawy, iż mnie otruje, albo pogłębi rany, prawda? Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie śmiałość dziewczyny, albo moja zgubna nieuwaga. Nie wiem czemu, ale pozwoliłem jej dotknąć się bez celu. Jak zahipnotyzowana sięgała ręką ku mej twarzy, a ja nie mogłęm nic zrobić. Nie, nie chciałem nic robić. Jej dotyk zadziałał na mnie zaskakująco uspokajająco. Nawet Ai nie działała na mnie w ten sposób, a doskonale wiedziała jaki dotyk lubiłem. Zaskoczenie miałem wymalowane na twarzy, jednak musiałem szybko wziąć się w garść, przypominając wcześniejsze słowa Tsuki.
- Ai to przyjaciółka z dzieciństwa - zacząłem, mimo iż nie musiałem się z tego tłumaczyć, a Hanashiro zaczęła w końcu zajmować się ranami, mocząc kawałek materiału, który ostrożnie przykładała w czerwone, bolące miejsca. Zimny dotyk materiału był niezwykle przyjemnyy i chłodny. - To związek z obopólnych korzyści. Aranżowany na zachciankę matki. Oboje nie mieliśmy nic przeciwko, do czasu... - urwałem, przypominając sobie naszą dzisiejszą rozmowę. Nie chciałem tego rozgadywać na wszystkie strony. Tsuki była tu nowa i mimo wszystko nie ufałem jej na tyle, aby powierzać taką tajemnicę. - Z pewnością zrozumie. Znamy się nie od dziś [b]- Syknąłem, czując nagły ból na wardze [b]- Spokojnie, wszystko dobrze - zapewniłem widząc jej reakcję na moje niespodziewane zachowanie.
- Z Kentą są wiecznie problemy - westchnąłem ciężko, wyobrażając sobie aktualną rozmowę z matką. Mnie również to czekało, zaraz po bracie. To była tylko kwestia czasu, aż skończy z rudzielcem.
- Jako starszy brat czuję potrzebę powstrzymania go złych uczynków. Matka dość już wycierpiała. Nie potrzebny jej jeszcze problematyczny syn. Ostatnia służka.. - uciekłem wzrokiem gdzieś w bok, aby nie patrzyć na dziewczynę - wyleciała, bo wyszedł na jaw romans. Matka sprzedała ją do burdelu - na tym skończyłem, spogląająć wymownie na dziewczynę. Nie chciałem, aby i ją to spotkało, gdyby pozwoliła oddać się Kencie jak pozostałe.
- Paniczu Yamamoto - do pomieszczenia wszedł kamerdyner, a ja jedynie skinąłem głową wiedząc co mnie czeka. Z bladym uśmiechem podziękowałem za opiekę Hanashiro i poszedłem do salonu, gdzie pani tego domu stała przy okni, zaglądając na rozciągający się rkajobraz. Nerwowo stukała obsacem o podłogę, uspokajając się dopiero, gdy drzwi za mną zamknęły się.
- Słucham teraz twojej wersji wydarzeń - bez patrzenia w moją stronę słuchała tego, co miałem jej do powiedzenia. Na koniec prychnęła pogardliwie, jakby moje słowa kłóciły się z tymi młodszego brata. - Jeden rozpustny syn mi wystarczy. Jeśli ta dziewczyna zawróci tobie w głowie, pozbędę się jej własnymi rękoma - mrożący krew w zyłach wzrok przeszył mnie na wskroć. Przez moment całkowicie zapomniałem jak się oddycha, moje płuca stanęły, tak samo jak serce. Cały zmrożony tkwiłem w bezruchu, póki wzrok matki nie zmienił swego celu na filiżankę herbaty, całkiem wystudzonej od czasu.
- Mogę przysiądz, że nic mnie z nią nie łączy - skłoniłem głową na znak prawdy moich słów.
- Mam taką nadzieję. W końcu za rok wielka uroczystość - nie mogła odpuścić przypomnienia mi o ślubie.
- Mam tylko jedno pytanie
- Słucham - wyprostowała sie, jakby wiedziała co chciałem powiedzieć.
- Chodzi o matkę Hanashiro, czy ten mężczyzna ze zdjęcia ma coś z tym wspólnego? - nie dostałem odpowiedzi, jednak postawa rodzicielki wystarczyła, abym sam je sobie rozwiązał.
- Przyprowadź mi pokojówkę. Za karę będzie sprzątać szczoteczką do zębów korytarz. Każdy centymetr podłogi - zmruzyła lisio powieki, a ja wedle "rozkazu" wyszedłem, odsuzkując Tsukiko. spojrzałem na nią beznamiętnie zgarniając za ucho upierdliwy kosmyk włosów.
- Nie będziesz miała lekko, Mei cię wzywa - uśmiechnąłem się na pocieszenie, dostrzegając na schodach brata.
- Ai to przyjaciółka z dzieciństwa - zacząłem, mimo iż nie musiałem się z tego tłumaczyć, a Hanashiro zaczęła w końcu zajmować się ranami, mocząc kawałek materiału, który ostrożnie przykładała w czerwone, bolące miejsca. Zimny dotyk materiału był niezwykle przyjemnyy i chłodny. - To związek z obopólnych korzyści. Aranżowany na zachciankę matki. Oboje nie mieliśmy nic przeciwko, do czasu... - urwałem, przypominając sobie naszą dzisiejszą rozmowę. Nie chciałem tego rozgadywać na wszystkie strony. Tsuki była tu nowa i mimo wszystko nie ufałem jej na tyle, aby powierzać taką tajemnicę. - Z pewnością zrozumie. Znamy się nie od dziś [b]- Syknąłem, czując nagły ból na wardze [b]- Spokojnie, wszystko dobrze - zapewniłem widząc jej reakcję na moje niespodziewane zachowanie.
- Z Kentą są wiecznie problemy - westchnąłem ciężko, wyobrażając sobie aktualną rozmowę z matką. Mnie również to czekało, zaraz po bracie. To była tylko kwestia czasu, aż skończy z rudzielcem.
- Jako starszy brat czuję potrzebę powstrzymania go złych uczynków. Matka dość już wycierpiała. Nie potrzebny jej jeszcze problematyczny syn. Ostatnia służka.. - uciekłem wzrokiem gdzieś w bok, aby nie patrzyć na dziewczynę - wyleciała, bo wyszedł na jaw romans. Matka sprzedała ją do burdelu - na tym skończyłem, spogląająć wymownie na dziewczynę. Nie chciałem, aby i ją to spotkało, gdyby pozwoliła oddać się Kencie jak pozostałe.
- Paniczu Yamamoto - do pomieszczenia wszedł kamerdyner, a ja jedynie skinąłem głową wiedząc co mnie czeka. Z bladym uśmiechem podziękowałem za opiekę Hanashiro i poszedłem do salonu, gdzie pani tego domu stała przy okni, zaglądając na rozciągający się rkajobraz. Nerwowo stukała obsacem o podłogę, uspokajając się dopiero, gdy drzwi za mną zamknęły się.
- Słucham teraz twojej wersji wydarzeń - bez patrzenia w moją stronę słuchała tego, co miałem jej do powiedzenia. Na koniec prychnęła pogardliwie, jakby moje słowa kłóciły się z tymi młodszego brata. - Jeden rozpustny syn mi wystarczy. Jeśli ta dziewczyna zawróci tobie w głowie, pozbędę się jej własnymi rękoma - mrożący krew w zyłach wzrok przeszył mnie na wskroć. Przez moment całkowicie zapomniałem jak się oddycha, moje płuca stanęły, tak samo jak serce. Cały zmrożony tkwiłem w bezruchu, póki wzrok matki nie zmienił swego celu na filiżankę herbaty, całkiem wystudzonej od czasu.
- Mogę przysiądz, że nic mnie z nią nie łączy - skłoniłem głową na znak prawdy moich słów.
- Mam taką nadzieję. W końcu za rok wielka uroczystość - nie mogła odpuścić przypomnienia mi o ślubie.
- Mam tylko jedno pytanie
- Słucham - wyprostowała sie, jakby wiedziała co chciałem powiedzieć.
- Chodzi o matkę Hanashiro, czy ten mężczyzna ze zdjęcia ma coś z tym wspólnego? - nie dostałem odpowiedzi, jednak postawa rodzicielki wystarczyła, abym sam je sobie rozwiązał.
- Przyprowadź mi pokojówkę. Za karę będzie sprzątać szczoteczką do zębów korytarz. Każdy centymetr podłogi - zmruzyła lisio powieki, a ja wedle "rozkazu" wyszedłem, odsuzkując Tsukiko. spojrzałem na nią beznamiętnie zgarniając za ucho upierdliwy kosmyk włosów.
- Nie będziesz miała lekko, Mei cię wzywa - uśmiechnąłem się na pocieszenie, dostrzegając na schodach brata.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|TSUKIKO HANASHIRO|
Ręka, którą oczyszczałam skaleczenia Yosuke zamarła w chwili, gdy wyjawił mi, co spotkało poprzednią pokojówkę. On sam mówiąc mi o tym, nie czuł się komfortowo. Teraz też lepiej zrozumiałam, dlaczego tak mnie przed nim, chronił. Nie chciał, bym skończyła jak jej poprzedniczka. Automatycznie zrobiło mi się gorąco. Przy okazji gdy go opatrywałam zaczął mi też wyjaśniać całą sytuację z panienką Ai. Nie dziwiło mnie to, że zaaranżowano mu zaręczyny z blondynką. W tych wyższych sferach było to czymś normalnym. W końcu najważniejsze było to, by powiększyć majątek. A skoro znali się od dziecka, to było im łatwiej się do tej myśli przyzwyczaić. Nie skomentowałam tego w żaden sposób, pozwoliłam mu się wygadać chyba, to pomagało mu ignorować, jak doprowadzam go do porządku.
- Nie zmienia to jednak faktu, że czuję się, trochę winna temu zamieszaniu. Teraz przeze mnie i panicz ma problemy z panią. Oboje dobrze wiemy, że panicz Kenta i tak nie da mi spokoju - powiedziałam, kończąc oczyszczanie obrażeń. Yosuke był inny od Kenty zupełnie jakby nie byli braćmi. Ogień i woda.
Nie było nam dane dłużej porozmawiać, bo kamerdyner wezwał starszego z braci do salonu. Po nim miała nastąpić moja kolej. Skłoniłam się, gdy wychodził. Posprzątałam resztę niepotrzebnych opatrunków z powrotem do apteczki. Nie wiem, ile to wszystko trwało, pojawienie się bruneta było dla mnie sygnałem, że teraz muszę zmierzyć się z rzeczywistością.
- Tak, już idę- powiedziałam, opuszczając kuchnię z nim. Na widok Kenty wstrzymałam oddech, poddenerwowana. Minęliśmy go bez słowa.
Będąc w salonie, pani Yamamoto rzuciła mi chłodny uśmiech. Nie podobało mi się to.
- Dziękuję Yosuke możesz odejść. Sama porozmawiam sobie z Tsukiko- poinformowała syna, nadal uważnie go obserwując. Ten wyszedł, zostawiając nas same.
- Wzbudzasz zbyt duże zainteresowanie wśród moich synów. Zapewniam cię, że gdyby nie dług, to miałabym jedno konkretne wyjście. Jednak nie o tym chcę teraz z tobą porozmawiać. Z racji tego, że byłaś przyczyną tego, całego zamieszania czeka cię kara- mówiła to wszystko, mrużąc oczy w zadowoleniu. Momentalnie moje zdanie o tej kobiecie zmieniło się na te o bardziej negatywnym znaczeniu. Była zdania, że to ja sprowokowałam Kentę.
- Znam swoją sytuację. Co mam więc zrobić?- spytałam, patrząc na kobietę mocno zaniepokojona. Nie miałam pojęcia, co dla mnie przygotowała.
- Masz wyczyścić całą podłogę korytarza, używając szczoteczki do zębów. Możesz być pewna, że to sprawdzę. Dorroti przygotowała już to, co będzie ci potrzebne. I tak byłam dla ciebie dość łaskawa. Możesz już się tym zająć- odprawiła mnie ruchem ręki, biorąc po chwili filiżankę z herbatą w dłoń. Skłoniłam się, po czym udałam do wyjścia.
W holu stało już wiadro ze środkiem czystości rękawiczki i ta przeklęta szczoteczka. Dorroti spojrzała na mnie ze współczuciem. Pora wziąć się do pracy czeka mnie pewnie cała noc czyszczenia korytarza. Jak dobrze pójdzie. Założyłam rękawiczki, zamoczyłam mój przyrząd sprzątający w wiadrze, ze środkiem czystości uklękłam, biorąc się do pracy. Sprzątałam w połowie drogi do schodów, gdy obaj panicze i ich matka szli na kolację. Kenta uśmiechnął się z satysfakcją na ten widok. Zajęta sprzątaniem nie dostrzegłam nawet, że ktoś pojawił się tuż obok mnie w holu, była to Dorroti. Podniosłam się z klęczek. Odgłosy posiłku w jadalni zdawały się cichnąć.
- Przyniosłam ci szklankę wody. Na pewno jesteś spragniona przez ten wysiłek- podała mi ją. Ostrożnie zerknęłam czy nikt nie wychodzi z jadalni. Wypiłam wodę, jej chłód dawał ukojenie. Otarłam, pot z czoła. Oddałam jej szklankę, dziękując za ten gest lekkim uśmiechem. Wyszli z jadalni gdy dopiero byłam przy schodach.
Sprzątałam bardzo długo czując ból rąk jak i pleców. Kiedy skończyłam swoją karę, zegar pokazywał trzecią w nocy. Byłam wykończona, zmęczona i samotna. Tak dopiero teraz poczułam jak samotna jestem w tym chłodnym domu. Zgarnęłam wiadro z resztą do kuchni. Ellie się tym zajmie nie miałam na to sił. Poszłam do siebie po koszulę nocną, a potem pod prysznic. Strumień letniej wody dał mi pewnego rodzaju ukojenie.
W pokoju rzuciłam się na łóżko, ale nie mogłam zasnąć. Po raz pierwszy od pogrzebu w mych oczach pojawiły się łzy. Musiałam wytrzymać, to było pewne. Nieważne co jeszcze mnie tu spotka, musiałam być silna.
Rano wstałam, czując nadal ból rąk i pleców. Ubrałam się i zajmowałam swoimi obowiązkami. Aż nadszedł czas sprzątania pokoi paniczów oraz pani tego domu. Weszłam na górę, z racji tego, że domownicy byli już na śniadaniu to mogłam w spokoju zająć się porządkami. Skończyłam sprzątać sypialnię pani Yamamoto oraz panicza Yosuke. Byłam wyczerpana, nie spałam zbyt długo. Kończyłam sprzątać pokój panicza Kenty, gdy ten pojawił się w nim.
- Proszę mnie zostawić i pozwolić pracować, paniczu- powiedziałam, nie mając sił się nawet z nim szarpać. Gdyby miało do tego dojść. Jednak on podszedł do mnie i pochylił się do mego ucha.
- Ostrzegałem cię- po czym się wycofał, zajmując miejsce na łóżku. Jego szyderczy uśmiech towarzyszył mi do końca sprzątania.
Gdy opuściłam jego pokój zobaczyłam Dorroti była zaniepokojona moim stanem.
- Co się stało?- spytała, biorąc mnie za ręce, które lekko drżały. Nie miałam pojęcia jak potraktować słowa Kenty. Nie potrafiłam wydusić z siebie słowa.
Czy on mi naprawdę groził?
- Nie zmienia to jednak faktu, że czuję się, trochę winna temu zamieszaniu. Teraz przeze mnie i panicz ma problemy z panią. Oboje dobrze wiemy, że panicz Kenta i tak nie da mi spokoju - powiedziałam, kończąc oczyszczanie obrażeń. Yosuke był inny od Kenty zupełnie jakby nie byli braćmi. Ogień i woda.
Nie było nam dane dłużej porozmawiać, bo kamerdyner wezwał starszego z braci do salonu. Po nim miała nastąpić moja kolej. Skłoniłam się, gdy wychodził. Posprzątałam resztę niepotrzebnych opatrunków z powrotem do apteczki. Nie wiem, ile to wszystko trwało, pojawienie się bruneta było dla mnie sygnałem, że teraz muszę zmierzyć się z rzeczywistością.
- Tak, już idę- powiedziałam, opuszczając kuchnię z nim. Na widok Kenty wstrzymałam oddech, poddenerwowana. Minęliśmy go bez słowa.
Będąc w salonie, pani Yamamoto rzuciła mi chłodny uśmiech. Nie podobało mi się to.
- Dziękuję Yosuke możesz odejść. Sama porozmawiam sobie z Tsukiko- poinformowała syna, nadal uważnie go obserwując. Ten wyszedł, zostawiając nas same.
- Wzbudzasz zbyt duże zainteresowanie wśród moich synów. Zapewniam cię, że gdyby nie dług, to miałabym jedno konkretne wyjście. Jednak nie o tym chcę teraz z tobą porozmawiać. Z racji tego, że byłaś przyczyną tego, całego zamieszania czeka cię kara- mówiła to wszystko, mrużąc oczy w zadowoleniu. Momentalnie moje zdanie o tej kobiecie zmieniło się na te o bardziej negatywnym znaczeniu. Była zdania, że to ja sprowokowałam Kentę.
- Znam swoją sytuację. Co mam więc zrobić?- spytałam, patrząc na kobietę mocno zaniepokojona. Nie miałam pojęcia, co dla mnie przygotowała.
- Masz wyczyścić całą podłogę korytarza, używając szczoteczki do zębów. Możesz być pewna, że to sprawdzę. Dorroti przygotowała już to, co będzie ci potrzebne. I tak byłam dla ciebie dość łaskawa. Możesz już się tym zająć- odprawiła mnie ruchem ręki, biorąc po chwili filiżankę z herbatą w dłoń. Skłoniłam się, po czym udałam do wyjścia.
W holu stało już wiadro ze środkiem czystości rękawiczki i ta przeklęta szczoteczka. Dorroti spojrzała na mnie ze współczuciem. Pora wziąć się do pracy czeka mnie pewnie cała noc czyszczenia korytarza. Jak dobrze pójdzie. Założyłam rękawiczki, zamoczyłam mój przyrząd sprzątający w wiadrze, ze środkiem czystości uklękłam, biorąc się do pracy. Sprzątałam w połowie drogi do schodów, gdy obaj panicze i ich matka szli na kolację. Kenta uśmiechnął się z satysfakcją na ten widok. Zajęta sprzątaniem nie dostrzegłam nawet, że ktoś pojawił się tuż obok mnie w holu, była to Dorroti. Podniosłam się z klęczek. Odgłosy posiłku w jadalni zdawały się cichnąć.
- Przyniosłam ci szklankę wody. Na pewno jesteś spragniona przez ten wysiłek- podała mi ją. Ostrożnie zerknęłam czy nikt nie wychodzi z jadalni. Wypiłam wodę, jej chłód dawał ukojenie. Otarłam, pot z czoła. Oddałam jej szklankę, dziękując za ten gest lekkim uśmiechem. Wyszli z jadalni gdy dopiero byłam przy schodach.
Sprzątałam bardzo długo czując ból rąk jak i pleców. Kiedy skończyłam swoją karę, zegar pokazywał trzecią w nocy. Byłam wykończona, zmęczona i samotna. Tak dopiero teraz poczułam jak samotna jestem w tym chłodnym domu. Zgarnęłam wiadro z resztą do kuchni. Ellie się tym zajmie nie miałam na to sił. Poszłam do siebie po koszulę nocną, a potem pod prysznic. Strumień letniej wody dał mi pewnego rodzaju ukojenie.
W pokoju rzuciłam się na łóżko, ale nie mogłam zasnąć. Po raz pierwszy od pogrzebu w mych oczach pojawiły się łzy. Musiałam wytrzymać, to było pewne. Nieważne co jeszcze mnie tu spotka, musiałam być silna.
Rano wstałam, czując nadal ból rąk i pleców. Ubrałam się i zajmowałam swoimi obowiązkami. Aż nadszedł czas sprzątania pokoi paniczów oraz pani tego domu. Weszłam na górę, z racji tego, że domownicy byli już na śniadaniu to mogłam w spokoju zająć się porządkami. Skończyłam sprzątać sypialnię pani Yamamoto oraz panicza Yosuke. Byłam wyczerpana, nie spałam zbyt długo. Kończyłam sprzątać pokój panicza Kenty, gdy ten pojawił się w nim.
- Proszę mnie zostawić i pozwolić pracować, paniczu- powiedziałam, nie mając sił się nawet z nim szarpać. Gdyby miało do tego dojść. Jednak on podszedł do mnie i pochylił się do mego ucha.
- Ostrzegałem cię- po czym się wycofał, zajmując miejsce na łóżku. Jego szyderczy uśmiech towarzyszył mi do końca sprzątania.
Gdy opuściłam jego pokój zobaczyłam Dorroti była zaniepokojona moim stanem.
- Co się stało?- spytała, biorąc mnie za ręce, które lekko drżały. Nie miałam pojęcia jak potraktować słowa Kenty. Nie potrafiłam wydusić z siebie słowa.
Czy on mi naprawdę groził?
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nie powinienem przejmować się zwykłą pokojówką. Służba była czymś normalnym w bogatych rodzinach, a ich traktowanie jak kogoś gorszego sortu powszechnie stosowane. Sam wielokrotnie nie byłem święty, choć daleko było mi do brata. Nie mniej jednak nigdy nieokazywalem zainteresowania służbą. Do czasu spotkania Tsukiko. Wydawała się być inna. Może to wina tego, że skończyła w ten sposób tylko z powodu własnej matki i długu jaki zaciągnęła od naszej rodziny. Nie mniej jednak coś mi tu śmierdziało. Droga Mai miała niewiele tajemnic przede mną, swoim najstarszym synem, a jednak w kwestii Hanashiro nie chciała się wypowiadać. Było to niczym Tabu. Co więc kryło się za zasłoną tej historii?
Pogłębiony w swoich rozmyślaniach, jadłem w ciszy posiłek, zastanawiając czy dziewczyna poradzi sobie z czyszczeniem holu. Był on spory, a ona w ręku miała jedynie maleńką szczoteczkę. Cóż, zawsze było to lepsze od wylądowania w burdel. Jednak czułem, że matka od tej pory będzie bardziej pilnowała Tsuki i tego co się dzieje wokół synów. Może właśnie dlatego kolejne dni obsługiwała mnie Dorotti, zaś Kente Ellie, zrzucając większość obowiązków na Tsuki. Aż do dnia, kiedy miałem trening szermierka, a po nim ktoś musiał mnie umyć.
Czekając w swoim pokoju, rozpinałem białą koszulę, gdy ktoś zapukał do drzwi. Pozwoliłem, aby służka weszła do środka z miską ciepłej wody. Nie chciałem zażywać długiej kąpieli, zwłaszcza, że chciałem jechać jeszcze na miasto kupić prezent dla AI. Przemycie ciała zdawało się najlepszym rozwiązaniem. Rzuciłem smierdzącą koszulę na łóżko, siadając wygodnie na krześle przy biurku, oddając się w opiekę Tsuki, która zdawała się być lekko zakłopotana. Widząc jej sztywne ruchu, spojrzałem na nią z lekkim rozbawieniem.
- Nie miałaś nigdy styczności z mężczyzna, prawda? - spytałem, rozumiejąc jak niestosownie się zachowałem. Cóż, gdyby nie zajęta Dorroti oraz Ellie, pewnie jedna z nich by to zrobiła, ale pech chciał, że napotkałem wolną Tsuki.
- Przepraszam, nie chciałem - lekko speszony uciekłem wzrokiem w bok, aby czasem nie spalić się ze wstydu, gdybym natrafił na wzrok dziewczyny. Czując dziwna, niezręczna atmosferę, szybko wymyśliłem coś na zmianę tematu. - Mam zamiar pojechać do miasta. Przydałaby mi się pomóc w wyborze małego prezentu dla Ai - kątem oka zerknąłem na służkę, dając jej do zrozumienia, iż miałem na myśli właśnie ją. Czułem jak ciepła ścierka sunie delikatnie po moim torsie, to po plecach, jakby badała każdy centymetr mojego ciała. Było to dziwne uczucie. Jak nigdy nie czułem dyskomfortu, tak dziś wyjątkowo wszystko mnie drażniło. Jednak... Pozytywnie.
- Tsuki, słuchaj... - zacząłem, ale w tym samym momencie coś przykuło moja uwagę. Coś małego, drobnej wślizgującego się do środka pokoju przez szpare pod drzwiami. Zmrużyłem powieki, aby dostrzec lepiej żyjątko, którym okazała się mysz. Zrobiłem wielkie oczy, zaskoczony jak to mogło tutaj trafić.
Pogłębiony w swoich rozmyślaniach, jadłem w ciszy posiłek, zastanawiając czy dziewczyna poradzi sobie z czyszczeniem holu. Był on spory, a ona w ręku miała jedynie maleńką szczoteczkę. Cóż, zawsze było to lepsze od wylądowania w burdel. Jednak czułem, że matka od tej pory będzie bardziej pilnowała Tsuki i tego co się dzieje wokół synów. Może właśnie dlatego kolejne dni obsługiwała mnie Dorotti, zaś Kente Ellie, zrzucając większość obowiązków na Tsuki. Aż do dnia, kiedy miałem trening szermierka, a po nim ktoś musiał mnie umyć.
Czekając w swoim pokoju, rozpinałem białą koszulę, gdy ktoś zapukał do drzwi. Pozwoliłem, aby służka weszła do środka z miską ciepłej wody. Nie chciałem zażywać długiej kąpieli, zwłaszcza, że chciałem jechać jeszcze na miasto kupić prezent dla AI. Przemycie ciała zdawało się najlepszym rozwiązaniem. Rzuciłem smierdzącą koszulę na łóżko, siadając wygodnie na krześle przy biurku, oddając się w opiekę Tsuki, która zdawała się być lekko zakłopotana. Widząc jej sztywne ruchu, spojrzałem na nią z lekkim rozbawieniem.
- Nie miałaś nigdy styczności z mężczyzna, prawda? - spytałem, rozumiejąc jak niestosownie się zachowałem. Cóż, gdyby nie zajęta Dorroti oraz Ellie, pewnie jedna z nich by to zrobiła, ale pech chciał, że napotkałem wolną Tsuki.
- Przepraszam, nie chciałem - lekko speszony uciekłem wzrokiem w bok, aby czasem nie spalić się ze wstydu, gdybym natrafił na wzrok dziewczyny. Czując dziwna, niezręczna atmosferę, szybko wymyśliłem coś na zmianę tematu. - Mam zamiar pojechać do miasta. Przydałaby mi się pomóc w wyborze małego prezentu dla Ai - kątem oka zerknąłem na służkę, dając jej do zrozumienia, iż miałem na myśli właśnie ją. Czułem jak ciepła ścierka sunie delikatnie po moim torsie, to po plecach, jakby badała każdy centymetr mojego ciała. Było to dziwne uczucie. Jak nigdy nie czułem dyskomfortu, tak dziś wyjątkowo wszystko mnie drażniło. Jednak... Pozytywnie.
- Tsuki, słuchaj... - zacząłem, ale w tym samym momencie coś przykuło moja uwagę. Coś małego, drobnej wślizgującego się do środka pokoju przez szpare pod drzwiami. Zmrużyłem powieki, aby dostrzec lepiej żyjątko, którym okazała się mysz. Zrobiłem wielkie oczy, zaskoczony jak to mogło tutaj trafić.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|TSUKIKO HANASHIRO|
Spędziłam w tym domu już ponad tydzień, przez ten czas poznałam już znacznie lepiej swoje obowiązki i wykonywałam je ze znacznie większą precyzją niż na samym początku. Dorroti była ze mnie wyraźnie zadowolona. Przywykłam do nakrywania do stołu czy pomaganiu w szykowaniu posiłków z Ellie. Od konfrontacji z Kentą nie wydarzyło się nic poza jego uśmieszkami, które mi rzucał podczas posiłków, jak obsługiwałam domowników. Jego ostrzeżenie cały czas tkwiło w mej pamięci, i nie pozwalało o tym zapomnieć. Cały czas czułam też na sobie wzrok pani Yamamoto. Która wyznaczała mi coraz więcej obowiązków. Przyjmowałam je, pracując do późnej nocy. Tak było do pewnego popołudnia, kiedy kazano mi zająć się paniczem po jego treningu.
Przyszłam z potrzebnymi do tego rzeczami. Nigdy wcześniej nie miałam aż tak bliskiego kontaktu z mężczyznami. Nawet się nigdy z nikim nie spotykałam. Całą moją uwagę poświęciłam opiece nad matką. Teraz tym bardziej nie mam szans, by z kimś być. Prawdę powiedziawszy, nawet bym nie chciała, nie ufałam mężczyzną. Była to trochę zasługa mej matki jak i mego dzieciństwa. Podeszłam bliżej, stawiając miskę na ziemi niedaleko krzesła panicza. Natychmiast pochyliłam się, by zamoczyć ścierkę w ciepłej wodzie, próbując ukryć lekki rumieniec na swej twarzy. Yosuke domyślił się, dlaczego tak reaguję, na co moje ruchy ze ścierką w dłoni na jego plecach stały się trochę wolniejsze. Robiłam wszystko, by nie spojrzeć mu w oczy. Niepewnie myłam jego ciało.
-To prawda, nie miałam. Odkąd byłam nastolatką, zajmowałam się tylko matką, która podupadała na zdrowiu. Poza tym jestem nieufną osobą przez sytuację rodzinną. Ojca… chyba nigdy na oczy nie widziałam. Znaczy się był okres czasu gdy byłam mała. Przychodził do nas postawny mężczyzna z wąsem i okularach. Jego relacja z moją matką była… dziwna. Proszę wybaczyć…za dużo mówię- zmieszałam się, nie wiedząc, po co zwierzam się Yosuke z mej przeszłości
.Albo wiedziałam, chciałam jakoś zamaskować swoje zawstydzenie. To nie miało znaczenia, byłam ostrożna w kontaktach z mężczyznami. Mimo tej niezręcznej atmosfery robiłam, co do mnie należało.
Panicz poruszył temat wyprawy do miasta. Po prezent dla jego narzeczonej. Miałam szansę, opuścić rezydencję pierwszy raz odkąd zaczęłam tu pracować. Nauczyłam się interpretować gesty czy wymowne spojrzenia. Uśmiechnęłam się nieśmiało do bruneta.
- Jeśli panicz sobie życzy, z chęcią pomogę- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Chciałam go też o coś poprosić, ale nie byłam pewna czy mi wypada. Byłam tylko służącą, nie miałam praktycznie żadnych praw w tym domu.
- Paniczu… ja…- zaczęłam, jednak niedane mi było skończyć. Bo coś małego musnęło mi nogę, przez co wzdrygnęłam się i straciłam równowagę. W wyniku tego jedną nogą wylądowałam w misce z wodą mocząc but jak i za kolanówkę. Co więcej, by, stabilnie ustać, położyłam rękę na ramieniu Yosuke.
- Co to było?- spytałam, dopiero teraz zerkając na dywan, widząc na nim spłoszoną mysz. Mój oddech nadal był przez to przyspieszony. Nie bałam się myszy, dlatego dość szybko uspokoiłam oddech.
- Przepraszam, nie chciałam- jak oparzona zabrałam dłoń z nagiego ciała mężczyzny. Teraz to dopiero czułam jak piekła mnie twarz. Byłam zarówno zawstydzona jak i mokra przez tę sytuację. Wyjęłam nogę z miski, obserwując skalę zniszczeń. Na szczęście nie były aż tak poważne. Wszystko szybko wyschnie.
- Pomoże mi panicz ją złapać, nim narobi większych szkód? – spytałam mężczyznę. Sama nie dam rady ganiać się z tym gryzoniem. Trzeba zapędzić go w pułapkę. Dopiero gdy to powiedziałam, przypomniałam sobie, że jest on przecież półnagi. Strzeliłam sobie mentalnie w twarz.
- Przepraszam, nie pomyślałam- zerknęłam wymownie na jego nagi tors. Dlaczego zawsze najpierw mówię, a potem myślę? Nie patrzyłam, teraz na panicza czując, że rozbawiło go moje roztargnienie. Niepewne spojrzenie mężczyzny znów wprawiło mnie w zakłopotanie.
- Chyba panicz nie boi się myszy? Z pomocą miałam, raczej na myśli by stanął panicz po drugiej stronie łóżka, by odciąć jej drogę ucieczki- wyjaśniłam, nie bardzo wiedząc, jak to zrobić. Aż mój wzrok padł na kosz na śmieci, był wysoki i pusty wystarczył na prowizoryczną pułapkę. Pomogłam w ubraniu się, chyba ostatecznie przystał na mój pomysł, mimo że nie wydawał się być nim zachwycony. Chcąc się pozbyć szkodnika z pokoju, musieliśmy współpracować. Nie przewidziałam tylko jednego, że gdy zapędzimy mysz do pułapki ta w akcie paniki ugryzie Yosuke. Spojrzałam na skaleczenie, nie było głębokie. Powinno szybko się zaleczyć.
- Trzeba się tym zająć. Jednak najpierw wypada pozbyć się z domu tego gryzonia. Za chwilę wrócę- zasugerowałam, ignorując to, że mam na sobie przemoczone rzeczy. Im szybciej to zrobię, tym lepiej. Zastanawiało mnie jakim cudem mysz znalazła się w domu. Wątpiłam, by sama się tu dostała. Modliłam się też w duchu, by nikt mnie w takim stanie nie zobaczył. A tym bardziej by nikt nie zauważył tego, co kryło się w koszu. Czekała mnie też z paniczem wyprawa do miasta…
Przyszłam z potrzebnymi do tego rzeczami. Nigdy wcześniej nie miałam aż tak bliskiego kontaktu z mężczyznami. Nawet się nigdy z nikim nie spotykałam. Całą moją uwagę poświęciłam opiece nad matką. Teraz tym bardziej nie mam szans, by z kimś być. Prawdę powiedziawszy, nawet bym nie chciała, nie ufałam mężczyzną. Była to trochę zasługa mej matki jak i mego dzieciństwa. Podeszłam bliżej, stawiając miskę na ziemi niedaleko krzesła panicza. Natychmiast pochyliłam się, by zamoczyć ścierkę w ciepłej wodzie, próbując ukryć lekki rumieniec na swej twarzy. Yosuke domyślił się, dlaczego tak reaguję, na co moje ruchy ze ścierką w dłoni na jego plecach stały się trochę wolniejsze. Robiłam wszystko, by nie spojrzeć mu w oczy. Niepewnie myłam jego ciało.
-To prawda, nie miałam. Odkąd byłam nastolatką, zajmowałam się tylko matką, która podupadała na zdrowiu. Poza tym jestem nieufną osobą przez sytuację rodzinną. Ojca… chyba nigdy na oczy nie widziałam. Znaczy się był okres czasu gdy byłam mała. Przychodził do nas postawny mężczyzna z wąsem i okularach. Jego relacja z moją matką była… dziwna. Proszę wybaczyć…za dużo mówię- zmieszałam się, nie wiedząc, po co zwierzam się Yosuke z mej przeszłości
.Albo wiedziałam, chciałam jakoś zamaskować swoje zawstydzenie. To nie miało znaczenia, byłam ostrożna w kontaktach z mężczyznami. Mimo tej niezręcznej atmosfery robiłam, co do mnie należało.
Panicz poruszył temat wyprawy do miasta. Po prezent dla jego narzeczonej. Miałam szansę, opuścić rezydencję pierwszy raz odkąd zaczęłam tu pracować. Nauczyłam się interpretować gesty czy wymowne spojrzenia. Uśmiechnęłam się nieśmiało do bruneta.
- Jeśli panicz sobie życzy, z chęcią pomogę- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Chciałam go też o coś poprosić, ale nie byłam pewna czy mi wypada. Byłam tylko służącą, nie miałam praktycznie żadnych praw w tym domu.
- Paniczu… ja…- zaczęłam, jednak niedane mi było skończyć. Bo coś małego musnęło mi nogę, przez co wzdrygnęłam się i straciłam równowagę. W wyniku tego jedną nogą wylądowałam w misce z wodą mocząc but jak i za kolanówkę. Co więcej, by, stabilnie ustać, położyłam rękę na ramieniu Yosuke.
- Co to było?- spytałam, dopiero teraz zerkając na dywan, widząc na nim spłoszoną mysz. Mój oddech nadal był przez to przyspieszony. Nie bałam się myszy, dlatego dość szybko uspokoiłam oddech.
- Przepraszam, nie chciałam- jak oparzona zabrałam dłoń z nagiego ciała mężczyzny. Teraz to dopiero czułam jak piekła mnie twarz. Byłam zarówno zawstydzona jak i mokra przez tę sytuację. Wyjęłam nogę z miski, obserwując skalę zniszczeń. Na szczęście nie były aż tak poważne. Wszystko szybko wyschnie.
- Pomoże mi panicz ją złapać, nim narobi większych szkód? – spytałam mężczyznę. Sama nie dam rady ganiać się z tym gryzoniem. Trzeba zapędzić go w pułapkę. Dopiero gdy to powiedziałam, przypomniałam sobie, że jest on przecież półnagi. Strzeliłam sobie mentalnie w twarz.
- Przepraszam, nie pomyślałam- zerknęłam wymownie na jego nagi tors. Dlaczego zawsze najpierw mówię, a potem myślę? Nie patrzyłam, teraz na panicza czując, że rozbawiło go moje roztargnienie. Niepewne spojrzenie mężczyzny znów wprawiło mnie w zakłopotanie.
- Chyba panicz nie boi się myszy? Z pomocą miałam, raczej na myśli by stanął panicz po drugiej stronie łóżka, by odciąć jej drogę ucieczki- wyjaśniłam, nie bardzo wiedząc, jak to zrobić. Aż mój wzrok padł na kosz na śmieci, był wysoki i pusty wystarczył na prowizoryczną pułapkę. Pomogłam w ubraniu się, chyba ostatecznie przystał na mój pomysł, mimo że nie wydawał się być nim zachwycony. Chcąc się pozbyć szkodnika z pokoju, musieliśmy współpracować. Nie przewidziałam tylko jednego, że gdy zapędzimy mysz do pułapki ta w akcie paniki ugryzie Yosuke. Spojrzałam na skaleczenie, nie było głębokie. Powinno szybko się zaleczyć.
- Trzeba się tym zająć. Jednak najpierw wypada pozbyć się z domu tego gryzonia. Za chwilę wrócę- zasugerowałam, ignorując to, że mam na sobie przemoczone rzeczy. Im szybciej to zrobię, tym lepiej. Zastanawiało mnie jakim cudem mysz znalazła się w domu. Wątpiłam, by sama się tu dostała. Modliłam się też w duchu, by nikt mnie w takim stanie nie zobaczył. A tym bardziej by nikt nie zauważył tego, co kryło się w koszu. Czekała mnie też z paniczem wyprawa do miasta…
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Kątem oka zerknąłem na Tsuki, która w tym wszystkim zaczęła się zwierzać ze swojego poprzedniego życia. To nie tak, że mnie to interesowało. Szczerze, byłem temu całkowicie obojętny. Przeszłość osób, z którymi nigdy nie będę miał większej więzi były bezcelowe, a jednak zamiast ją uciszyć - słuchałem, jakby i mnie miało to w jakiś sposób pomóc. Byliśmy do siebie podobni. Ja jak i ona nie znaliśmy swoich ojców. Co innego Kenta. Ten choć raz widział go na oczy zanim wyjechał w delegację i nie wrócił do tej pory. Chociaż brat jest o wiele młodszy, to miał okazję go zobaczyć. Matka zaś zawsze unikała tego tematu. Może dlatego młodszy brat wyrósł na takiego kobieciarza. Podał się na ojca? He, jakim obrzydliwym synem jestem, myśląc w ten sposób o ojcu, ale co tu się dziwić. Jak miałem mieć o nim dobre zdanie? Matka z moją pomocą pilnowała majątku. Twarda z niej kobieta. Nic dziwnego, że się w niej zakochał.
- Cieszę się. Kobieca ręka będzie nieopisaną pomocą - uśmiechnąłem się w odpowiedzi na słowa służki. Kiepski byłem w dobieraniu prezentów, więc chciałem prosić kogoś o pomoc, a że Tsukiko była pod ręką…
- Hm? - spojrzałem na nią, lekko przekręcając się w jej stronę, gdy zaczęła dukać pod nosem słowa, starając złożyć z nich sensowne zdanie. Niestety coś dziewczynie w tym przeszkodziło. To coś było małe, ciemne i diabelnie szybkie. Nie musiałem długo zgadywać, aby wiedzieć czym był nieproszony gość. MYSZ. To była cholerna mysz! Cały pobladłem, czując jak zaraz mogę zemdleć. Mina obrzydzenia wypełzła na moją twarz, a skóra pobladła jak u trupa. Na domiar tego, całkiem zapomniałem o Tsuki, która nie zareagowała wcale lepiej, robiąc sobie ze mnie podporę, niwelując tym samym moją szansę na ucieczkę. Cóż, poniekąd uchroniła mnie tym przed zachowaniem jak totalna baba, ale czy mężczyzna nie ma prawda czegoś się bać?
Mój wzrok bacznie śledził siedzącą na dywanie mysz, jakby zaraz z swoimi krwiożerczymi zębami miała na mnie ruszyć. Z milionem zarazków na grzbiecie. Jak takie coś mogło być urocze? Małe, piskliwe z czubatym nosem i do tego gołym ogonem. Obrzydlistwo. Nagle z transu wyrwał mnie głos służki. Wzdrygnąłem się, schodząc wzrokiem na jej duże, okrągłe oczy.
- N…nic się nie stało - zszedłem niżej na stopę, którą umoczyła w misce, a jej dotyk dłoni coraz mocniej wypalał ślad na mej skórze. - Pomóc? - spojrzałem na nią, jak na wariatkę. Skąd w ogóle znalazła się tutaj mysz?! Kto ją wniósł?! Byłem wściekły.
- Khem, oczywiście, że się nie boję. To tylko mysz. Ech… zróbmy to szybko. Zaczynam marznąć - opanowałem się przywdziewając tą samą co zwykle, znudzoną, a zarazem obojętną minę. Tsuki z powrotem ubrała mnie w koszulę, a ja niczym struż pilnowałem, gdzie łazi niechciany gość. Koniec końców służka wymyśliła plan na złapanie szkodnika, a ja niechętnie w tym pomogłem. Niestety, gdy oboje myśleliśmy, że mamy szkodnika w garści, ten nas oboje zaskoczył, gryząc mnie w kostkę. Syknąłem, odstraszając paskudztwo, które ostatecznie wylądowało w koszu. Usiadłem na rogu łóżka, przyglądając małym śladom po ugryzieniu. Cudownie, teraz zostanę szczurem ze wścieklizną.
- Nigdzie się nie wybieram - wzruszyłem ramionami w bladym uśmiechu, odprowadzając wzrokiem Tsuki do drzwi, a gdy ta wyszła usłyszałem szepty. Zaciekawiony sam wyszedłem na korytarz, dostrzegając dziewczęta. Spojrzałem wymownie, aby zaczęły się tłumaczyć z tego, co tu robią, a te aż pisnęły, łapiąc za dłonie w lekkim podskoku nie odrywając pięt od podłoża.
- No słucham - ponagliła, a Riele zaczęła jako pierwsza.
- Chciałyśmy zrobić… psikusa Paniczowi Kencie, ale… mysz nam uciekła i nieszczęśliwie weszła do Pana sypialni - przymknęła powieki, bojąc się mojej reakcji. Ja natomiast westchnął z ulgą, nie mogąc powstrzymać śmiechu cisnącego na usta. Te zaskoczone spojrzała to na mnie, to na siebie, niepewnie naśladując moje rozbawienie.
- Za karę pójdziecie do stajni i dacie znać Ichiro, aby przygotował karocę. Jadę na miasto - skrzyżowałem dłonie na piersi, a te przytaknęłyby i szybkim krokiem zniknęły z mojego pola widzenia. A teraz… gdzie jest Tsuki?
- Cieszę się. Kobieca ręka będzie nieopisaną pomocą - uśmiechnąłem się w odpowiedzi na słowa służki. Kiepski byłem w dobieraniu prezentów, więc chciałem prosić kogoś o pomoc, a że Tsukiko była pod ręką…
- Hm? - spojrzałem na nią, lekko przekręcając się w jej stronę, gdy zaczęła dukać pod nosem słowa, starając złożyć z nich sensowne zdanie. Niestety coś dziewczynie w tym przeszkodziło. To coś było małe, ciemne i diabelnie szybkie. Nie musiałem długo zgadywać, aby wiedzieć czym był nieproszony gość. MYSZ. To była cholerna mysz! Cały pobladłem, czując jak zaraz mogę zemdleć. Mina obrzydzenia wypełzła na moją twarz, a skóra pobladła jak u trupa. Na domiar tego, całkiem zapomniałem o Tsuki, która nie zareagowała wcale lepiej, robiąc sobie ze mnie podporę, niwelując tym samym moją szansę na ucieczkę. Cóż, poniekąd uchroniła mnie tym przed zachowaniem jak totalna baba, ale czy mężczyzna nie ma prawda czegoś się bać?
Mój wzrok bacznie śledził siedzącą na dywanie mysz, jakby zaraz z swoimi krwiożerczymi zębami miała na mnie ruszyć. Z milionem zarazków na grzbiecie. Jak takie coś mogło być urocze? Małe, piskliwe z czubatym nosem i do tego gołym ogonem. Obrzydlistwo. Nagle z transu wyrwał mnie głos służki. Wzdrygnąłem się, schodząc wzrokiem na jej duże, okrągłe oczy.
- N…nic się nie stało - zszedłem niżej na stopę, którą umoczyła w misce, a jej dotyk dłoni coraz mocniej wypalał ślad na mej skórze. - Pomóc? - spojrzałem na nią, jak na wariatkę. Skąd w ogóle znalazła się tutaj mysz?! Kto ją wniósł?! Byłem wściekły.
- Khem, oczywiście, że się nie boję. To tylko mysz. Ech… zróbmy to szybko. Zaczynam marznąć - opanowałem się przywdziewając tą samą co zwykle, znudzoną, a zarazem obojętną minę. Tsuki z powrotem ubrała mnie w koszulę, a ja niczym struż pilnowałem, gdzie łazi niechciany gość. Koniec końców służka wymyśliła plan na złapanie szkodnika, a ja niechętnie w tym pomogłem. Niestety, gdy oboje myśleliśmy, że mamy szkodnika w garści, ten nas oboje zaskoczył, gryząc mnie w kostkę. Syknąłem, odstraszając paskudztwo, które ostatecznie wylądowało w koszu. Usiadłem na rogu łóżka, przyglądając małym śladom po ugryzieniu. Cudownie, teraz zostanę szczurem ze wścieklizną.
- Nigdzie się nie wybieram - wzruszyłem ramionami w bladym uśmiechu, odprowadzając wzrokiem Tsuki do drzwi, a gdy ta wyszła usłyszałem szepty. Zaciekawiony sam wyszedłem na korytarz, dostrzegając dziewczęta. Spojrzałem wymownie, aby zaczęły się tłumaczyć z tego, co tu robią, a te aż pisnęły, łapiąc za dłonie w lekkim podskoku nie odrywając pięt od podłoża.
- No słucham - ponagliła, a Riele zaczęła jako pierwsza.
- Chciałyśmy zrobić… psikusa Paniczowi Kencie, ale… mysz nam uciekła i nieszczęśliwie weszła do Pana sypialni - przymknęła powieki, bojąc się mojej reakcji. Ja natomiast westchnął z ulgą, nie mogąc powstrzymać śmiechu cisnącego na usta. Te zaskoczone spojrzała to na mnie, to na siebie, niepewnie naśladując moje rozbawienie.
- Za karę pójdziecie do stajni i dacie znać Ichiro, aby przygotował karocę. Jadę na miasto - skrzyżowałem dłonie na piersi, a te przytaknęłyby i szybkim krokiem zniknęły z mojego pola widzenia. A teraz… gdzie jest Tsuki?
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|TSUKIKO HANASHIRO|
Wyprowadzenie gryzonia na zewnątrz było znacznie większym wyzwaniem, niż sądziłam. Musiałam uważać, by nikt mnie nie zauważył spacerującą z koszem po domu. Wyszłam tylnymi drzwiami, by wypuścić przestraszoną mysz do ogrodu. Gdy to zrobiłam, poczułam ulgę, że pozbyliśmy się tego problemu z głowy. Nie mogłam tracić czasu już i tak dość go zmarnowałam. Przeczesałam, włosy palcami obserwując, jak gryzoń znika w zaroślach. Wróciłam do domu, odstawiając kosz na podłodze. Nalałam sobie wody do szklanki, upijając z niej spory łyk. Zanim wrócę do panicza, musiałam się przebrać, byłam przemoczona. Uważając, by nikt mnie nie zobaczył, przemknęłam do swojego pokoju. Niestety strój pokojówki był tylko jeden, a to oznaczało, że dopóki nie wyschnie, byłam zmuszona, ubrać swoje normalne rzeczy. Zabrałam bluzkę oraz spódnicę do łazienki, tam szybko przebrałam się, wkładając uniform pokojówki do suszarki. Zgarnęłam też apteczkę, bo kto wie, czy ta mysz nie roznosiła jakichś bakterii. Mimo że nic nie miałam do myszy, to jakąś ich wielką fanką nigdy nie byłam.
W drodze do sypialni, na schodach natknęłam się na Riele i Ellie. Były spłoszone jak i zawstydzone. Zatrzymałam je zaintrygowana ich zachowaniem.
- Co tu robicie? Nie miałyście pomagać przy obiedzie? Byłam w kuchni i nikogo tam nie zastałam. Co się stało? - spytałam, nie odpuszczając, Riele nie wiedziała, gdzie oczy podziać. Nie odpuszczałam, coś mi ewidentnie nie pasowało.
- Owszem miałyśmy… ale wpadłyśmy na pewien pomysł. Który wymknął się nam spod kontroli. Taki mały żywy pomysł- wyjaśniła nieco zmieszana. Od razu się domyśliłam, o czym mówiła. Ta mysz cholerna mysz była ich sprawką. Przez nie dodatkowo się pogrążyłam przed paniczem i został przez nie ugryziony. Obie naprawdę oszalały.
- Myszy już tu nie znajdziecie, została wypuszczona. Następnym razem dwa razy pomyślcie, nim to zrobicie. Taka mała rada, a w sumie gdzie biegniecie?
- Panicz Yosuke kazał nam zawiadomić stajennego, by przygotował karoce, bo wybiera się do miasta. Dlatego się spieszymy. Do później Tsuki- i pognały, by szybko spełnić to polecenie. Przed pokojem zastałam panicza z nieco nadal rozbawioną miną. Zdaje się, że też poznał sprawców tego zamieszania z gryzoniem. Ponownie miałam na sobie zwykłe ciuchy, czułam, że muszę to wyjaśnić, nim zostanę zbesztana za nieprzestrzeganie zasad domu.
- Mysz została wypuszczona na wolność w ogrodzie. Trwało to trochę dłużej, niż sądziłam, musiałam uważać, by na nikogo nie wpaść. Co do ubrania, nadal jest mokre, musiałam się więc przebrać- przyznałam nieco zmieszana tym, co tak niedawno się wydarzyło. Prawdę mówiąc, wolałam o tym jak najszybciej zapomnieć.
- Wszystko w porządku? Nadal panicz jest bardzo blady. Lepiej zajmijmy się tym, czym powinniśmy, nim pomogę przygotować się do wyjścia- stwierdziłam, chcąc szybko mieć to za sobą. Weszliśmy z powrotem do jego sypialni. Tam usiadł na łóżku i pomogłam mu oprzeć nogę na krześle, bym mogła spojrzeć na kostkę. Małe ugryzienie zdobiło skórę mężczyzny. Tym razem wystarczyło tylko przemycie i nałożyć plaster, co też uczyniłam.
- Zdaje się, że oboje znamy sprawców tego zamieszania. Jednak wolę zapytać, czy powie panicz o nich pani Yamamoto? Wiem, że lekko je poniosło, one chyba też zdały sobie z tego sprawę- powiedziałam, zerkając niepewnie na bruneta. Tak naprawdę jego decyzja co z tym zrobi, była kluczowa. Riele i Ellie nie powiedziały mi co prawda, dlaczego to zrobiły. Dowiem się tego kiedy indziej. Coś często w tym domu używam apteczki, częściej niż w domu. Podniosłam się, otrzepując spódnicę, która zakrywała mi kolana. Trzeba było też pomoc Yosuke się przebrać do wyjścia. U mnie tylko wystarczyło nałożyć kurtkę, co prawda była już podniszczona, ale nadal dobrze się sprawowała. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Po pozwoleniu weszła Ellie nadal wyraźnie zmieszana tym, co spowodowała.
- Ichiro kazał przekazać, że karoca jest już gotowa do drogi- po tych słowach opuściła pokój, zabierając ze sobą apteczkę. Odezwałam się dopiero po dłuższej chwili ciszy między nami.
- Może dołączę do panicza w holu? Ogarnę, co trzeba i zaraz będę- przypomniałam sobie by, opuścić pokój bruneta. U siebie ubrałam kurtkę oraz buty, rozczesałam jeszcze raz włosy. Chciałam choć trochę porządniej wyglądać.
Na miejscu dołączyłam do panicza, na szczęście nikogo z innych domowników nie spotkaliśmy. Choć głosy z salonu świadczyły o tym, że pani Yamamoto rozmawiała zapewne z kamerdynerem. Wyszliśmy na dwór, wiał lekki wiatr, był bardzo przyjemny i delikatny. Na widok karety aż się zatrzymałam, robiła spore wrażenie. Daleko jej było do karoc z baśni, ale ta też im niczym nie ujmowała.
- Paniczu- skinął nam stangret, otwierając drzwiczki karety. Niepewnie weszłam do środka wraz z paniczem lekko zawstydzona tym, że tutaj jestem. By odwrócić, od tego uwagę podjęłam temat, dla którego opuszczaliśmy rezydencję.
- Ma panicz jakiś konkretny pomysł na prezent? Czy powie mi panicz, co lubi panienka, by przybliżyć nam wybór?- wolałam wiedzieć, czy już ma coś upatrzonego, czy też czeka nas wyprawa po różnych sklepach, czy innych miejscach. Przypomniałam sobie o czymś i nagle posmutniałam. Miałam prośbę, jednak teraz wydawała mi się ona nie na miejscu, mimo że było to po drodze. Od mojego pobytu w rezydencji ani razu nie odwiedziłam grobu mej matki. Tęskniłam za nią, cały czas patrzyłam, na krajobraz czując spojrzenie niebieskich tęczówek.
- Przepraszam to… nic takiego naprawdę- wymusiłam uśmiech, co nie było takie łatwe. Nie odważyłam się jednak wypowiedzieć moich myśli na głos. Nie miałam przecież prawa o nic prosić. Jechaliśmy dalej czekając aż Yosuke każe się zatrzymać. Gdy to zrobił, wysiedliśmy w niezwykle ekskluzywnym miejscu. Aż zakręciło mi się w głowie od tego wszystkiego. Gabloty pełne kosztownych rzeczy, bogato ubrani ludzie, to nie mój świat.
- To gdzie idziemy w pierwszej kolejności?- spytałam trzymając się blisko Yosuke. To miejsce mnie fascynowało jak i zarazem lekko przerażało. Czułam się jak dziecko we mgle.
W drodze do sypialni, na schodach natknęłam się na Riele i Ellie. Były spłoszone jak i zawstydzone. Zatrzymałam je zaintrygowana ich zachowaniem.
- Co tu robicie? Nie miałyście pomagać przy obiedzie? Byłam w kuchni i nikogo tam nie zastałam. Co się stało? - spytałam, nie odpuszczając, Riele nie wiedziała, gdzie oczy podziać. Nie odpuszczałam, coś mi ewidentnie nie pasowało.
- Owszem miałyśmy… ale wpadłyśmy na pewien pomysł. Który wymknął się nam spod kontroli. Taki mały żywy pomysł- wyjaśniła nieco zmieszana. Od razu się domyśliłam, o czym mówiła. Ta mysz cholerna mysz była ich sprawką. Przez nie dodatkowo się pogrążyłam przed paniczem i został przez nie ugryziony. Obie naprawdę oszalały.
- Myszy już tu nie znajdziecie, została wypuszczona. Następnym razem dwa razy pomyślcie, nim to zrobicie. Taka mała rada, a w sumie gdzie biegniecie?
- Panicz Yosuke kazał nam zawiadomić stajennego, by przygotował karoce, bo wybiera się do miasta. Dlatego się spieszymy. Do później Tsuki- i pognały, by szybko spełnić to polecenie. Przed pokojem zastałam panicza z nieco nadal rozbawioną miną. Zdaje się, że też poznał sprawców tego zamieszania z gryzoniem. Ponownie miałam na sobie zwykłe ciuchy, czułam, że muszę to wyjaśnić, nim zostanę zbesztana za nieprzestrzeganie zasad domu.
- Mysz została wypuszczona na wolność w ogrodzie. Trwało to trochę dłużej, niż sądziłam, musiałam uważać, by na nikogo nie wpaść. Co do ubrania, nadal jest mokre, musiałam się więc przebrać- przyznałam nieco zmieszana tym, co tak niedawno się wydarzyło. Prawdę mówiąc, wolałam o tym jak najszybciej zapomnieć.
- Wszystko w porządku? Nadal panicz jest bardzo blady. Lepiej zajmijmy się tym, czym powinniśmy, nim pomogę przygotować się do wyjścia- stwierdziłam, chcąc szybko mieć to za sobą. Weszliśmy z powrotem do jego sypialni. Tam usiadł na łóżku i pomogłam mu oprzeć nogę na krześle, bym mogła spojrzeć na kostkę. Małe ugryzienie zdobiło skórę mężczyzny. Tym razem wystarczyło tylko przemycie i nałożyć plaster, co też uczyniłam.
- Zdaje się, że oboje znamy sprawców tego zamieszania. Jednak wolę zapytać, czy powie panicz o nich pani Yamamoto? Wiem, że lekko je poniosło, one chyba też zdały sobie z tego sprawę- powiedziałam, zerkając niepewnie na bruneta. Tak naprawdę jego decyzja co z tym zrobi, była kluczowa. Riele i Ellie nie powiedziały mi co prawda, dlaczego to zrobiły. Dowiem się tego kiedy indziej. Coś często w tym domu używam apteczki, częściej niż w domu. Podniosłam się, otrzepując spódnicę, która zakrywała mi kolana. Trzeba było też pomoc Yosuke się przebrać do wyjścia. U mnie tylko wystarczyło nałożyć kurtkę, co prawda była już podniszczona, ale nadal dobrze się sprawowała. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Po pozwoleniu weszła Ellie nadal wyraźnie zmieszana tym, co spowodowała.
- Ichiro kazał przekazać, że karoca jest już gotowa do drogi- po tych słowach opuściła pokój, zabierając ze sobą apteczkę. Odezwałam się dopiero po dłuższej chwili ciszy między nami.
- Może dołączę do panicza w holu? Ogarnę, co trzeba i zaraz będę- przypomniałam sobie by, opuścić pokój bruneta. U siebie ubrałam kurtkę oraz buty, rozczesałam jeszcze raz włosy. Chciałam choć trochę porządniej wyglądać.
Na miejscu dołączyłam do panicza, na szczęście nikogo z innych domowników nie spotkaliśmy. Choć głosy z salonu świadczyły o tym, że pani Yamamoto rozmawiała zapewne z kamerdynerem. Wyszliśmy na dwór, wiał lekki wiatr, był bardzo przyjemny i delikatny. Na widok karety aż się zatrzymałam, robiła spore wrażenie. Daleko jej było do karoc z baśni, ale ta też im niczym nie ujmowała.
- Paniczu- skinął nam stangret, otwierając drzwiczki karety. Niepewnie weszłam do środka wraz z paniczem lekko zawstydzona tym, że tutaj jestem. By odwrócić, od tego uwagę podjęłam temat, dla którego opuszczaliśmy rezydencję.
- Ma panicz jakiś konkretny pomysł na prezent? Czy powie mi panicz, co lubi panienka, by przybliżyć nam wybór?- wolałam wiedzieć, czy już ma coś upatrzonego, czy też czeka nas wyprawa po różnych sklepach, czy innych miejscach. Przypomniałam sobie o czymś i nagle posmutniałam. Miałam prośbę, jednak teraz wydawała mi się ona nie na miejscu, mimo że było to po drodze. Od mojego pobytu w rezydencji ani razu nie odwiedziłam grobu mej matki. Tęskniłam za nią, cały czas patrzyłam, na krajobraz czując spojrzenie niebieskich tęczówek.
- Przepraszam to… nic takiego naprawdę- wymusiłam uśmiech, co nie było takie łatwe. Nie odważyłam się jednak wypowiedzieć moich myśli na głos. Nie miałam przecież prawa o nic prosić. Jechaliśmy dalej czekając aż Yosuke każe się zatrzymać. Gdy to zrobił, wysiedliśmy w niezwykle ekskluzywnym miejscu. Aż zakręciło mi się w głowie od tego wszystkiego. Gabloty pełne kosztownych rzeczy, bogato ubrani ludzie, to nie mój świat.
- To gdzie idziemy w pierwszej kolejności?- spytałam trzymając się blisko Yosuke. To miejsce mnie fascynowało jak i zarazem lekko przerażało. Czułam się jak dziecko we mgle.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Po powrocie Tsuki zajęła się oczyszczeniem drobnej rany, przyklejając na nią plaster. Wiedziałem, że odrywanie go będzie istnym dramatem jeśli postanowie zrobić to na sucho, bo razem z kleistą mazią polecą również włosy.
- Cóż - uciekłem wzrokiem, gdy zapytała o swoje koleżanki z fachu. To nie tak, że byłem na nie mocno zły. Był to jedynie nieszczęśliwy wypadek, a odbiorcą tego miał być Kenta, a nie ja. Choć powinna o tym wiedzieć matka, to jednak dziewczęta mogły pójść mi na rękę, gdyby wszystko poszło po ich myśli. Kochałem brata, ale jednocześnie nienawidziłem za zachowanie i uważałem, że mały psikus pod postacią myszki dobrze by mu zrobił.
- Jestem prawą ręką Pani Yamamoto. Matka powinna o tym wiedzieć - wróciłem wzrokiem do dziewczyny, widząc jej niepewność na twarzy - Ale nie ma sensu zawracać jej głowy taką drobnostką - dodałem lekko rozbawiony.
Pożegnaliśmy się po wszystkim, uzgadniając, że spotkamy się w holu. Ubrałem standardowy, wyjściowy strój. Luźne, ciemne spodnie, które często nosiłem do koszuli, która również na mnie zagościła. Tym razem jednak nie dodałem krawatu. Poprawiając jeszcze włosy przed lustrem, zszedłem na dół, lekko dziwiąc się ubraniu służki. Mimo to nie pytałem, a sam ubiór aż tak mi nie przeszkadzał, lecz znając Mai mogło być inaczej. Wpuściłem Tsuki jako pierwszą do karocy. Z dwóch powodów. Jednym było to, aby nikt jej nie zobaczył, p odrugie nie miała na sobie ubrania służki, a kobiety zawsze puszczano przodem. Wsiadłem więc jako ostatni i zamknąłem za sobą drzwiczki, stukając dwukrotnie w drewnianą ściankę, a stangret ruszył do przodu.
- Myślałem nad czymś kobiecym - wiedziałem jak to dziwnie brzmi. Znałem Ai bardzo dobrze, od dziecka, ale za nic nie znałem się na prezentach dla kobiet. Lubiła zwierzęta, słodkie, urocze rzeczy. Kochała pisać, więc w jej pokoju znajdowała się masa różnokolorowych pergaminów oraz perfumy. Każdy list psikała zapachem. Było to urocze. Nie chciałem bawić się w biżuterię. To było zbyt ryzykowne.
Spojrzałem po chwili na Tsuki, odganiając własne myśli. Dziewczyna mocno się zamyśliła, jakby chciała o coś poprosić, lecz się bała. Mogło być to niestosowne, ale gdy zrozumiałem gdzie właściwie jedziemy... doznałem olśnienia, lecz nie zacząłem tematu. W końcu wszystko znajdzie swój właściwy czas.
Dałem sygnał, aby zatrzymać karocę, a po chwili wyszliśmy na zewnątrz. Pomogłem służce wyjść ostrożnie z bryczki.
- Udamy się do sklepu ze wszystkim i z niczym - oznajmiłem, nadstawiając rękę, aby dziewczyna wspomogła się moją pomocną dłonią. - Nie wstydź się - chciałem dodać lekko otuchy Tsuki. Byliśmy na mieście, a ona nie miała roboczego ubrania. Niech choć dziś poczuje się jak normalna dziewczyna.
Nie mieliśmy daleko. Zaledwie pół kilometra dalej znajdował się raj dla kobiet. Wiedziałem, że znajdziemy tam coś idealnego dla Ai. Nie trudno było ją zadowolić. Kochała dosłownie wszystko.
- Poszukajmy czegoś uroczego, najlepiej z motywem kotów - spojrzałem z góry na długowłosą, posyłając jej delikatny uśmieszek.
- Cóż - uciekłem wzrokiem, gdy zapytała o swoje koleżanki z fachu. To nie tak, że byłem na nie mocno zły. Był to jedynie nieszczęśliwy wypadek, a odbiorcą tego miał być Kenta, a nie ja. Choć powinna o tym wiedzieć matka, to jednak dziewczęta mogły pójść mi na rękę, gdyby wszystko poszło po ich myśli. Kochałem brata, ale jednocześnie nienawidziłem za zachowanie i uważałem, że mały psikus pod postacią myszki dobrze by mu zrobił.
- Jestem prawą ręką Pani Yamamoto. Matka powinna o tym wiedzieć - wróciłem wzrokiem do dziewczyny, widząc jej niepewność na twarzy - Ale nie ma sensu zawracać jej głowy taką drobnostką - dodałem lekko rozbawiony.
Pożegnaliśmy się po wszystkim, uzgadniając, że spotkamy się w holu. Ubrałem standardowy, wyjściowy strój. Luźne, ciemne spodnie, które często nosiłem do koszuli, która również na mnie zagościła. Tym razem jednak nie dodałem krawatu. Poprawiając jeszcze włosy przed lustrem, zszedłem na dół, lekko dziwiąc się ubraniu służki. Mimo to nie pytałem, a sam ubiór aż tak mi nie przeszkadzał, lecz znając Mai mogło być inaczej. Wpuściłem Tsuki jako pierwszą do karocy. Z dwóch powodów. Jednym było to, aby nikt jej nie zobaczył, p odrugie nie miała na sobie ubrania służki, a kobiety zawsze puszczano przodem. Wsiadłem więc jako ostatni i zamknąłem za sobą drzwiczki, stukając dwukrotnie w drewnianą ściankę, a stangret ruszył do przodu.
- Myślałem nad czymś kobiecym - wiedziałem jak to dziwnie brzmi. Znałem Ai bardzo dobrze, od dziecka, ale za nic nie znałem się na prezentach dla kobiet. Lubiła zwierzęta, słodkie, urocze rzeczy. Kochała pisać, więc w jej pokoju znajdowała się masa różnokolorowych pergaminów oraz perfumy. Każdy list psikała zapachem. Było to urocze. Nie chciałem bawić się w biżuterię. To było zbyt ryzykowne.
Spojrzałem po chwili na Tsuki, odganiając własne myśli. Dziewczyna mocno się zamyśliła, jakby chciała o coś poprosić, lecz się bała. Mogło być to niestosowne, ale gdy zrozumiałem gdzie właściwie jedziemy... doznałem olśnienia, lecz nie zacząłem tematu. W końcu wszystko znajdzie swój właściwy czas.
Dałem sygnał, aby zatrzymać karocę, a po chwili wyszliśmy na zewnątrz. Pomogłem służce wyjść ostrożnie z bryczki.
- Udamy się do sklepu ze wszystkim i z niczym - oznajmiłem, nadstawiając rękę, aby dziewczyna wspomogła się moją pomocną dłonią. - Nie wstydź się - chciałem dodać lekko otuchy Tsuki. Byliśmy na mieście, a ona nie miała roboczego ubrania. Niech choć dziś poczuje się jak normalna dziewczyna.
Nie mieliśmy daleko. Zaledwie pół kilometra dalej znajdował się raj dla kobiet. Wiedziałem, że znajdziemy tam coś idealnego dla Ai. Nie trudno było ją zadowolić. Kochała dosłownie wszystko.
- Poszukajmy czegoś uroczego, najlepiej z motywem kotów - spojrzałem z góry na długowłosą, posyłając jej delikatny uśmieszek.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Strona 1 z 4 • 1, 2, 3, 4
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|