Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Argonaut [eng]Dzisiaj o 12:36 amSeisevan
The Arena of HellDzisiaj o 12:33 amMinako88
LiesDzisiaj o 12:25 amRusek
A New Beginning Wczoraj o 11:58 pmYulli
Charm Nook Wczoraj o 09:51 pmKass
This is my revengeWczoraj o 09:36 pmYoshina
incorrect loveWczoraj o 08:18 pmYoshina
W Krwawym Blasku GwiazdWczoraj o 08:01 amnowena
Triton and the Wizard01/05/24, 03:32 pmKurokocchin
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
4 Posty - 13%
4 Posty - 13%
4 Posty - 13%
3 Posty - 10%
3 Posty - 10%
3 Posty - 10%
3 Posty - 10%
3 Posty - 10%
2 Posty - 7%
1 Pisanie - 3%

Go down
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 2 Empty There needs to be a King {02/08/22, 02:55 pm}

First topic message reminder :

Kurokocchin

&

Mireyet
Demony| Fantasy | Romans

Demony potrzebują władcy. Najsilniejszego z nich, który w czasie wojny stojąc na czele armii lub siedząc na tronie odeprze ludzkie pluskwy za wszelką cenę chcąc pozbyć się ich gatunku. Ludzie ze swoim bohaterem na czele, dzierżąc broń oraz religię w swoich dłoniach co kilkanaście lat potrafią nawiedzić ich z zamiarem wojny. Tron więc nie może stać pusty. Musi być wypełniony.

Proces wybierania Króla był prosty. Czterech Generałów, którzy zarządzają swoimi rejonami wybiera Kandydata na władcę, który zabijając resztę i przyjmując na siebie brzemię korony staje się ich najwyższą mocą sprawczą. Sytuacja jednak nie jest tak prosta gdy Generał, przez którego wybrany demon zasiądzie na tronie uzyska większą swobodę działania. Nie raz na tronie siadają kukiełkowi królowie lub dobrzy kandydaci nie są wybierani przez krew jaka w nich płynie.

Północ jest rejonem zimnym, raczej zamkniętym i przechowującym stare tajemnice w swoich lodowych górach. Bogaci w tajemnice nie posiadają silnego kandydata mogącego stanąć w walce o tron. Generał Północy zarządza więc poszukiwania, których efektem jest znalezienie bardzo niechętnego, lecz potężnego demona. Przybył on na lodową północ w poszukiwaniu czegoś i jego leniwe nastawienie do całej sprawy jasno pokazuj brak ambicji. Co takiego musi mu zaoferować, żeby postanowił walczyć?

Generał Północy – Kurocchin
Kandydat na Króla – Mireyet
code by EMME

Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 2 Empty Re: There needs to be a King {15/10/22, 10:48 pm}

Soruun

         Uśmiech na jego twarzy, ani trochę nie był pocieszający. Nie sądziłem, że mnie wykorzystał. Może i byłem pijany, ale zwykle wtedy wyrażam swoje pragnienia, a przynajmniej robię to bardzo śmiało. Spojrzałem na niego, kiedy jego dłoń znalazła się na moim rozgrzanym poliku, poczułem, jak przyjemny dreszcz przechodzi po moim ciele. Zapewne moje ciało nadal pamiętało jego dotyk z nocy i nawet nie mogłem tego ukryć. Zagryzłem dolną wargę, kiedy jego usta znalazły się przy moim uchu. Nie zrobił jeszcze nic, a moje serce zabiło szybciej. Poczułem pragnienie, by tymi ustami zrobił coś zupełnie innego.
- N-niemożliwe! - krzyknąłem, ale szybko się opamiętałem i spuściłem wzrok. - Nie mogłem tak powiedzieć, przecież.... - Poliki zaczęły mocniej piec, ale nie miałem już co zrobić z twarzą i rękoma. Jeśli naprawdę go o to zapytałem, to czy inni to słyszeli? Nie uważałem, by mnie oszukiwał, miałby ku temu powody? Raczej nie, a przynajmniej nic na to nie wskazywało. Zapewne pozostali będą unikać tematu, więc jedynym źródłem wiedzy był aktualnie Ezrnon.
         Chciałem zapytać go o to, co stało się po tych słowach, ale smok miał co innego w planach. Nie protestowałem, kiedy mnie podniósł, a jedynie objąłem rękoma jego szyję, aby w razie czego mieć się za co trzymać. Miałem tylko nadzieję, że nikt nie kręcił się po korytarzu. Nie mogłem pozwolić, aby ktokolwiek teraz zobaczył mnie w takim stanie. Wczoraj przyprowadziłem smoka, a dzisiaj jestem pokryty licznymi malinkami, a nawet ugryzieniami.  Aż się boję myśleć, jak spędziliśmy noc, ale i tak musiałem wiedzieć. Nie podobało mi się jednak to, że Ez czuł pewną satysfakcję, czy chodziło o moją reakcję? A może przez moją niepamięć do tego, co działo się przed snem? Nieważne co by to było, nie poproszę o powtórkę z rozrywki, aby mi przypomniał.  
-  Czy ty zawsze będzie robił wszystko po swojemu? - zapytałem, patrząc na kołdrę, którą ze mnie zrzucił, nie prosiłem go o to, tym bardziej, że nie byłem pewny, czy chcę brać z nim kąpiel. Zakryłem się rękoma, po czym odwróciłem wzrok, kiedy smok stanął przede mną nagi. Kątem oka jednak spojrzałem, czy rzeczywiście ma dwa penisy, ale nic takiego nie zauważyłem.
- Nawet jeśli widziałeś, to nie oznacza, że muszę przed tobą świecić nagością - powiedziałem, dalej utrzymując spojrzenie na podłodze. Nie mogłem jednak czekać z kąpielą, ponieważ nie było na to czasu i tak wystarczająco długo spałem, ciekawe czy Ez zasnął bez mojej pomocy. Sam mówił, że ma z tym problem, ale może jednak był tak zmęczony dniem, że zasnął.
-  Jeśli mają być to wspomnienia, to wolę  zobaczyć twoje, ale daj mi chwilę - powiedziałem już nieco pewniej. Wstałem z krzesła i z mniejszych wstydem ruszyłem do wanny, wypełnionej ciepłą wodą. Zanim jednak wszedłem do niej, zanurzyłem dłoń, aby sprawdzić jej temperaturę, była wystarczająco ciepła, więc zaraz dołączyłem do smoka, siadając obok niego, ale między nami zostawiłem miejsce dla przynajmniej dwóch osób. Z mojego ciała powoli znikały spięte mięśnie, pozostawiając je nieco bardziej zrelaksowane.
         Zanurzyłem się po samą brodę, zamykając oczy. Nie traciłem jednak czujności, gdyby smok zechciał coś zrobić.
- Pewnie zrobiłem z siebie głupka. Wybacz, nie tak powinien zachowywać się Generał, nie mam doświadczenia, ani takiego charakteru, jak mój ojciec. Na dodatek moje doświadczenie z mężczyznami... - skrzywiłem się lekko, nie wiedząc dlaczego mu o tym wszystkim mówię. Wątpiłem, by go to interesowało, ale jeśli mam dowiedzieć się, jaki jestem beznadziejny, to chcę mu wyjaśnić powód. - Naprawdę jestem mało doświadczony w tych sprawach i czuję, że muszę przeprosić za to - powiedziałem, zerkając na smoka, który relaksował się w wannie obok mnie. Ezrnon jest pociągający, więc nic dziwnego, że w jakiś sposób go zaczepiłem, ale jednak wyskakiwanie z pytaniem o jego penisa, było przesadą nawet, jak na mnie.
         Przełknąłem gulę w gardle, po czym przysunąłem się do niego i dotknąłem jego policzka z nadzieją, że coś mi się ot tak przypomni. Owszem, moje ciało czuło przyjemne dreszcze, ale wspomnienia pozostawały puste. Może gdybym go pocałował, to byłoby inaczej? Pokręciłem głową, aby odgonić od siebie te myśli. Nie wypada mi robić czegoś takiego.
- Więc... Chcę poznać wspomnienia z nocy, jak mi to pokażesz? W taki sam sposób, jak powody twojego braku snu? - zapytałem. Smoki były dla mnie sporą tajemniczą i choć były opisane w księgach, to wątpiłem, że wszystko z nich było prawdą. Czym mnie jeszcze może zaskoczyć? Chciałbym dokładnie zbadać jego rasę, czy dla Tingrana, Himess również był tak interesującą zagadką?  
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 2 Empty Re: There needs to be a King {21/10/22, 10:41 pm}

There needs to be a King - Page 2 Ezrnoon-1

_____Po pijaku robi się najgłupsze i najmądrzejsze rzeczy. Oczywiście, dla twojego samopoczucia najgłupsze, bo mówisz co myślisz, robisz co chciałeś zrobić. Natomiast najmądrzejsze dwa swojego serca, bo są przypadki, że bez alkoholu nie masz, jak wykrzesać w sobie odwagi, aby zrobić coś więcej, pomyśleć i powiedzieć co takiego kryjesz w sercu. Ez widział takie wydarzenia wiele razy, nawet jeśli w pierwszej chwili się czegoś żałowało, to zażenowanie zwykle trwało chwilę, a potem można było zgarnąć nagrodę za przeżycie potężnego zawstydzenia. Gorzej… jak się zrobiło coś moralnie głupiego – dla przykładu spało z kimś i nie pamiętało tego… albo zdradziło kogoś innego. W pierwszym przypadku, można wybaczyć. W drugim należy wymierzyć karę. Tutaj przed nim, widząc i chłonąc wszystkie reakcje dostarczane mu przez Soru, mógł wywnioskować, że jego ciało pamięta, ale mózg postanowił się stawiać. Cóż. Smok mógł tylko wzruszyć ramionami, nie zamierza niczego sugerować ani insynuować, dopóki generał sam nie postanowi, że chciałby „powtórkę”. Do tego czasu, niech patrzy, ile chce i myśli nad tym, ile chce. Im więcej tym lepiej. Głównie, żeby on miał z tego zabawę.
– Wydaje mi się, że za dużo wymagasz od siebie, kiedy nikt nie nauczył cię wszystkiego. – zaczął mówić. To nie pierwszy raz, kiedy Soru wyglądał na pogrążonego w fakcie, że nie jest wystarczająco dobry. – Zwykle zmiana generała przebiega w procesie jakichś stu lat i obowiązki są powoli przekazywane. Uczysz się wszystkie i nie pozostajesz sam nawet po objęciu stanowiska przez kolejne lata. - Nie miał pojęcia w jaki sposób pozbyli się poprzedniego generała północy, skoro nowy był taki niedoświadczony i jeszcze do tego młody. Oparła się bardziej na lewą stronę odchylając lekko i mając lepszą wizję na demona. – Twój brak doświadczenia nie ma znaczenia. Lepiej nie mieć doświadczeń niż mieć i posiadać złe wspomnienia. Zwłaszcza gdy żyjesz tak długo jak my.
_____Z uśmiechem dał się dotykać Soru. Czuł ciepło, o wiele gorętsze od wody, w której siedzieli, rozchodzące się po ciele od koniuszków palców, które dotykały go teraz. W oczach generała widział, że szuka odpowiedzi, liczy, że coś znajdzie, wróci do niego. Czy powinien mu je od tak dać? Jego odpowiedzi i wspomnienia jakie zostały utworzone tylko kilka godzin temu i nie trwały długo. Przynajmniej dla Eza były bardzo krótkie. Mógł mu przekazać je na kilka sposobu. Pokazać jak wczoraj, dotykając się czołami. Mógł za pomocą magii utworzyć lustro z wody i ukazać w nim to co widział wieczoru. Ale istniała jeszcze jedna opcja. Ta, która wydawała się o dziwo najodpowiedniejsza patrząc jak wpatrywał się w niego Soru.
– Zrobimy to w inny sposób. Nie opieraj się, bo nie będę wstanie pokazać ci wszystkiego.- Mówił coraz niżej, głębiej, bardziej basowo, gdy złapał za podbródek demona i zbliżył się do niego niebezpiecznie blisko. Używając niewielkiej siły naciskając kciukiem, otworzył usta i złożył pocałunek. Czuł jak Soru chwilowo sztywniej. – Rozluźnij się, mam ci pokazać wspomnienia.
_____Wyszło spomiędzy jego warg trafiając prosto w usta demona, po czym kontynuował pocałunek. Dokładnie tak samom jak wcześniej, zagłębiaj się w jego ciepłe usta językiem. Ez czując mniejszy opór ze strony rozluźniającego się, chociaż powolnie, postanowił zacząć pokazywać mu wczorajszy wieczór. Nie zaczął od samego początku, to na pewno nie było problemem, musiał mieć w sobie wspomnienia akurat tego fragmentu. Postanowił więc pokazać mu te, których nie widział. Jego rozmowę z dwójką: Himessem oraz Tingrem, przerwaną pytaniem wprawiającą pół Sali w śmiech, a inne pół w zakłopotanie. Soru mógł poczuć w tym momencie rozbawienie i zaskoczenie powstałe w tamtym momencie w smoku. Jak wstał, przerzucił go przez ramię i otwierając portal, przetransportował ich od razu do sypialni. Wraz z widokiem ledwo oświetlonej figury generała, można było poczuć rosnącą ekscytację w jego emocjach. Bo jednak poczucie co w tamtym momentach znajdowało się w sercu Ez’a będzie bardzo pomocne dla Generała, który nie wierzy w siebie, bo jak inaczej to nazwać.
_____Podniecenie, żądza, pożądanie. Wraz z każdym widokiem samego siebie lub swojej skóry, która była nadgryzana lub całowana, gdy nasłuchiwał wydobywających się dźwięków. Nie oszczędzał nic, pokazując mu wszystko co mógłby chcieć wiedzieć włącznie z zakończeniem, gdy upadła i zasnął układając się właściwie na nim. Smok czuł w niektórych momentach opowiadania, że Soru reagował bardzo „nachalnie” próbując wyrwać się z zażenowania tym co widział. Nie pozwalał mu jednak na to. Przy pierwszym takim zachowaniu, puścił jego podbródek i kładąc obie dłonie na policzkach utrzymał go w miejscu pogłębiając pocałunek, masując jego język, bawiąc się wewnątrz. Gdy w końcu opowieść dobiegła końca, zakończył także całowanie i odsunął się, a dłońmi zjechał na ramiona, które miały na sobie cały czas ślady ich zabawy. Widząc czerwoną twarz Soru nie wiedział czy to dlatego, że chciałby się gdzieś schować czy może przez gorącą wodę, która uderzyła mu do głowy. Przejechał kciukiem po jednej z ciemniejszych malinek naciskając na nią lekko.
– Jeśli chcesz mogę usunąć wszystkie ślady. – odezwał się. Normalnie nie zaproponowałby tego, ale widząc jaką minę prezentuje mu teraz generał, postanowił mu pomóc ukryć dowody tego, że coś się wydarzało. – To jedno zaklęcie i wszystko zniknie.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 08:58 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 2 Empty Re: There needs to be a King {25/10/22, 07:05 pm}

Soruun

         Ezrnon nie wiedział co mówi, owszem, z dnia na dzień  ciężko przejąć zadania Generała, ale nie mogę mało od siebie wymagać. Jeśli mam prowadzić tymi nieokrzesanymi demonami, to musiałem zrobić wszystko, aby nie podważali mojego zdania. Zdążył doświadczyć ich zachowania oraz samego stosunku do mojej osoby. To nie tak, że mogę sobie machnąć ręką na cokolwiek.
- Mój ojciec umarł z dnia na dzień, nie było nikogo, kto mógłby mnie stopniowo przygotowywać do tego. Nikt nie przewidział jego śmierci - powiedziałem, skupiając całe swoje spojrzenie na smoku. Sam nie znałem do końca historii, jego śmierci. Wiedziałem, że został zaatakowany podczas wyprawy, ale w jaki sposób to się odbyło... Nie mam pojęcia.
         Zmarszczyłem brwi na jego słowa. Co zamierzał zrobić, że kazał mi się rozluźnić? Nim zdążyłem odpowiedzieć, poczułem jego usta na własnych. Znieruchomiałem, patrząc uważnie w jego oczy. Moje poliku musiały stać jeszcze bardziej oblane rumieńcem, a palce zacisnęły na moim udzie. To właśnie takiego sposobu chciał użyć? Oszalał. Mimo tego moje ciało szybko się rozluźniło, a usta same rozchyliły, aby wpuścić język smoka do środka. Przymknąłem oczy, czując jak przyjemny dreszcz przechodzi przez mojej ciało. Po chwili zacząłem widzieć jego wspomnienia, które ani trochę nie poprawiły mojego humoru. Oczywiście, na początku nie było nic strasznego, ale dopiero po moim pytaniu, które zadałem wczorajszego wieczoru, zacząłem czuć obrzydzenie do siebie samego. Kto normalny zadawał takie pytania? Nawet z ciekawości... Aż dziwię się, że Ezrnon brnął w to wszystko dalej. Bardziej jednak skupiłem się na dalszych wspomnieniach, które pokazywały moją osobę. Czułem, że drgnąłem, kiedy zrozumiałem co się wydarzyło. Moja dłoń teraz pobłądziła  do włosów Ez'a, aby zacisnąć na nich swoje palce. Planowałem go odsunąć, aby przerwał, ale nagle zabrakło mi siły do zrobienia tego. Moje ciało stawało się gorące i to nie od wody, która nie traciła swojej temperatury. Cały ten widok był czymś podniecającym, nieco nawet niebezpiecznym. Moje odgłosy, dotyk jego dłoni, ust czy zębów. Wszystko było tak widoczne, że mógłbym śmiało powiedzieć, że działo się to w tym momencie. Nie sądziłem, że mogłem wyglądać tak ponętnie w trakcie czegoś takiego. Nie mogłem jednak ukryć tego, że moje ciało aktualnie reagowało na te wszystkie wspomnienia. Na nowo poczułem dotyk jego dłoni, ciepło na twarzy oraz język trącający mój. Miałem ochotę wrócić na jego kolana, aby jeszcze raz to wszystko poczuć, ale szybko się otrząsnąłem i rzeczywiście chciałem, aby te żenujące wspomnienia się skończyły. Smok jednak wytrwale trzymał mnie przy sobie, więc nie miałem możliwości ucieczki.
         Na szczęście nie trwało to długo. Od razu, kiedy przestaliśmy się całować, wbiłem w niego wzrok, oddychając nieco szybciej, niż wcześniej. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Było w tym coś podniecającego, ale prawda była taka, że moje pytania oraz samo zachowanie nie powinno tak wyglądać. Jestem generałem, a Ezrnona dopiero co poznałem. Zacisnąłem usta w wąską linię i spuściłem wzrok, chowając twarz w dłoniach.
- Jakie to zawstydzające - powiedziałem, kręcąc głową. - Tak... Nie, znaczy... Cholera - jęknąłem, czując, jak bardzo jestem zmieszany tym wszystkim. Zabrałem dłonie i spojrzałem jeszcze raz na Ez'a. Wydawał się być zadowolony z tego wszystkiego, co jeszcze bardziej mnie irytowało. Nie, nie czułem się wykorzystany, w końcu sam to wszystko zacząłem. A moje pijaństwo niczego nie tłumaczy. Nawet teraz moje ciało reagowało.
- Niech znikną, nie mogę pozostałym się tak pokazać. Obraliby sobie ciebie za cel i zapomnijmy o tym, dobrze? Nikt nie może się o tym dowiedzieć - powiedziałem. Nie wstydziłem się go, ale po prosto jako Generał, nie przystawało mi takie zachowanie. Żałuję, że na trzeźwo nie doświadczyłem tego wszystkiego, co wczoraj.


•••


         Minął miesiąc od wybrania Ez'a na Kandydata. Przed nami nadal było sporo pracy, ale przez ten czas mogłem poznać lepiej smoka oraz jego zdolności. Jego walki z moimi podwładnymi były miłe dla oka, choć nie zawsze mogłem podziwiać występów. Nadal miałem inne obowiązki na swojej głowie, w których Ez zwykle mi towarzyszył. Kiedy byłem w gabinecie, on siedział z nosem w książkach. Przyzwyczaiłem się również do spania w jednym łóżku. Mieszkańcy zamku również przywykli do obecności Kandydata, a Tingran nie zabijał go wzrokiem, kiedy zbliżał się do Himessa, ale też nie zaufał mu wystarczająco. Od naszej upojnej nocy nic nowego się nie wydarzyło, przynajmniej między nami nie doszło do większego zbliżenia. Nie wiem, czy żałowałem czy też nie, ale z jednej strony cieszyłem się, że nie wpadaliśmy sobie w objęcia w każdej możliwej chwili. Nie zmienia to faktu, że cały czas myślałem o jego ustach, dłoniach, które mnie dotykały oraz śladach, które rzeczywiście zniknęły po jednym zaklęciu, ale dobrze zakodowały się w mojej głowie.
         Dzisiaj miałem mniej do zrobienia, więc mogłem pójść do sali treningowej, gdzie Ez właśnie odbywał swoją walkę z Tingranem. Himess chciał się sprawdzić przed Ezrnonem, ale na razie jemu na to nie pozwoliłem, choć zapewne jeden i drugi smok chcieli inaczej. Wszedłem właśnie do sali treningowej, kiedy włócznia znalazła się tuż obok mnie, wbita w drzwi. Choć było to niebezpieczne, to nie wywołało to u mnie większych emocji.
- Soruun! Nie możesz ot tak wchodzić na salę w trakcie walki – powiedział, na co wzruszyłem ramionami i przyjrzałem się im uważnie. Tingran wyglądał na zmęczonego, ale i tak nie powstrzymało go to przed wyrwaniem włóczni i wróceniem na swoją pozycję. Ezrnon wyglądał na mniej wyczerpanego, co bardzo mnie zadowalało. Jeśli rzeczywiście jest tak wytrzymały, to jest duży plus przed tym, co go może czekać.
- Musisz po prostu mocniej jej trzymać. Nikt nie może sobie pozwolić na wytrącenie broni, a ty już masz tych kilka razy za sobą. Który to już? - zapytałem, po czym podszedłem do nich, aby przyjrzeć się z bliska zniszczeniom oraz ewentualnym ranom.
- Ezrnon jest za silny, ale szybkością mu dorównuję – skomentował, zerkając na smoka. Kąciku ust drgnęły mi do góry, po czym zająłem swoje stałe miejsce, które znajdowały się wyżej, więc musiałem pójść schodkami w górę. Tutaj miałem pewność, że mnie nie trafią, a przynajmniej jeszcze to się nie wydarzyło.
- Zachowujcie się tak, jakby mnie tu nie było. Zero popisywania, poważna walka, ale nie na śmierć i życie, zrozumiano? - zapytałem. Tingran skinął głową, więc spojrzałem na Ez'a, który także zareagował na moje słowa.
         Dzięki swoim obserwacją mogłem stwierdzić, że Ezrnon jest bardzo silny, byłem ciekawy czy jego siła się zmienia wraz ze zmianą w smoka, ale to mogliśmy przetestował wyłącznie na zewnątrz, nie chciałem by jego rozmiary zniszczyły zamek.
- Spełnię jedno życzenie osobie, która wygra ten pojedynek - dodałem jeszcze od siebie nim zaczęli walkę. Czy zwycięzca był oczywiście? Dla mnie tak.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 2 Empty Re: There needs to be a King {28/10/22, 12:22 pm}

There needs to be a King - Page 2 Ezrnoon-1

_____Generał umierający od tak… nie jest czymś co się nie zdarzało w przeszłości, ale zachował się jak zły władca widocznie nie przygotowując swojego syna na przejęcie obowiązków, w których teraz widocznie się topił.  Zabicie demona nie było ciężko, to nie tak, że jeśli ktoś jest słabszy status to nagle jego atak nie przebije się przez skórę tylko dlatego, że kogoś mianowano Generałem, Królem czy Baronem. No i Demony Iluzji nie były idealnymi wojownikami, które mogą uniknąć każdego ataku fizycznego ze względu na swoją zwinność czy wielką odporność fizyczną. Według Eza, były raczej kruche. Cóż… w jego dłoniach większość demonów była krucha, gdy potrafił zmiażdżyć czaszkę innego smoka. Już nie mówiąc o jego faktycznym rozmiarze, bo wtedy już WSZYSTKO było kruche i do zniszczenia. Nie zamierzał jednak myśleć o ciężkich rzeczach, kiedy przed jego oczami znajdował się wciągnięty we wspomnienia Soru, którego dłonie zaczęły podróżować do jego włosów. Smok przypomniał sobie, że wczoraj także to robił. Zatapiał swoje palce między czarnymi kosmykami, kiedy dostał swoje kilka godzin snu przed przyjściem tutaj. Czyżby młody generał lubił bawić się jego włosami? Nie zamierzał mu przerywać, ciepło rozchodzące się przez ten dotyk, przez skórę ogrzewało górną część ciała, tą nie znajdującą się pod wodą. Gdy skończyli, odsunęli się od siebie, widząc zawstydzenie na twarzy Soru uśmiechnął się lekko. No… jakoś się tego spodziewał, ale czuł, że generał nie żałuje w głębi serca tego co się stało. Prychnął lekko pod nosem.
– Jak sobie życzysz, ślady mogą zniknąć. – wyciągnął dłoń w stronę Soru, a na koniuszkach jego palców pojawiły się zielone kręgi ozdobione wzorami geometrycznymi oraz nieużywanym w mowie językiem. W ciągu sekundy wszystko zniknęło. – Powiem ci jednak w tajemnicy, że ostatnie czego się boje to twoi podwładni.
_____Przewracając się w łóżku smok otworzył oczy widząc, że miejsce obok niego straciło już swoje ciało. W głowie przypominając sobie scenę przed miesiąca, gdy podniósł się zobaczył, że za drzwiami stoi ktoś i czego. Na tym etapie doskonale wiedział kto to taki i czego chce. Walki. Od miesiąca, dzień w dzień, pojawiały się nowe osoby, które postanowiły sprawdzić czy faktycznie jest taki silny. Nie patrzyły jednak na niego z jakąś pogardą, a raczej zwykłym zaciekawieniem czy ekscytacją. Z jego perspektywy wyglądały jak małe szczeniaki, które chciały się bawić. Chyba walki, które toczyły się jako jakiś sposób przygotowania do pojedynków o tron miały zupełnie inny charakter. Wiedział, że stojący za drzwiami demon nie będzie jego pierwszym do ”wytrenowania” w dniu dzisiejszym, a na jakąś dziwną listę wpisał się też Ti…coś tam. Już zapomniał jak miał na imię. Po co mu to wiedzieć, był tylko kochankiem Himessa. Wstał z łóżka, ubrał coś na siebie i wyszedł wpadając na kobietę. Uniósł lekko brew z posyłając pytające spojrzenie. Zwykle służba nie stała przed samymi drzwiami czekając nie wiadomo na co. Może wśród ludzi, ale nie tutaj. Oni mieli co robić, a on był gościem, nawet jeśli jego pozycja była wyżej od nich samych.  
– No? – wydostało się z jego ust. – Nie stoisz tutaj, chyba że mnie przywitać.
– H! Chciałam przywitać Kandydata i spytać o śniadanie. – odezwała się chowając twarz przed Ez’em kłaniając się lekko. – Czy mogę zaprowadzić Pana na posiłek?
_____Smok przez chwilę zastanawiał się z kim przegrała w karty, że zrzucili na nią dzisiaj ten obowiązek, ale większość demonów, które przysyłali po niego każdego ranka była słabszymi demonami, które robiły swoje obowiązki i nie powinny zachowywać się jakby mógł zgubić się na każdym kroku. W razie czego się po prostu przetransportuje i tyle… No zwykle to robił, bo chodzenie było nurzące. Ziewnął i spojrzał na kobietę, która cały czas miała pochyloną głowę.
– Chodźmy od razu na salę treningową, pewnie już ktoś tam czeka. – westchnął zrezygnowany. Nie miał trochę serca odesłać demona, zachowującego się jak dziecko i starającego się dobrze wypaść przed nim, chociaż słyszał jak serce kołatało jej z jakiegoś powodu. – Po pierwszym pojedynku przynieś mi śniadanie.
– Oczywiście! – wyprostowała się z uśmiechem. – Jak Pan sobie życzy!
_____Ez wypuścił powietrze z płuc myśląc o tym, że te wszystkie dzieci nie mogą być starsze niż trzysta lat, skoro tak się zachowują, ale nie odzywał się. Otworzył portal i podał rękę w stronę demonicy, która złapała za nią i razem przeszli przez krąg magii, po którego drugiej stronie znajdowała się sala treningowa. Na środku całego pomieszczenia przypominającego prawie Koloseum stał dość mały demon z wielkim mieczem. Widząc to, na jego twarzy pojawił się zrezygnowany wyraz twarzy. Patrząc na zbroję, którą miał na sobie, mógł należeć do jakiegoś zastępu wojskowego. Puścił dłoń kobiety, która od razu stanęła grzecznie obok, odwrócił się do niej z przepraszającym uśmiechem.
– Chyba może od razu iść po to śniadanie.
_____Kobieta dopiero teraz zaśmiała się lekko, nie zastanawiając się dłużej czy powinna zostać od razu zbierając się i wychodząc z pomieszczenia. Ez mógł usłyszeć dwie pary kroków na korytarzu, gdy zamykane były drzwi. Kobietę, służącą oraz kogoś jeszcze oraz jej kliknięcie językiem. Widać coś jej się nie spodobało, ale nie zamierzał głębiej w to wchodzić teraz. Spyta potem. Jak wróci. Odwrócił się do czekającego na niego demona i podszedł bliżej. Jak się dowiedział z szybciej wymiany zdań, był członkiem gwardii… jakiejś tam. W każdym razie bronił granic terytorium. Przebył całą drogę, żeby zobaczyć co ma jeszcze do poprawy mierząc się z przyszłym Królem Demonów. Widać ludność poza zamkiem bardziej wierzyła w Generała i jego wybory niż ci w środku, chociaż Ez, nie spotkał się z żadnym szemranym zachowaniem ze strony nikogo po pierwszym dniu. Walka, jak przewidział smok, nie trwała długo. Skończyła się niesamowicie szybko. Okazało się, że demon należał do rasy z wielką siłą. Teoretycznie idealne połączenie, aby sprawdzić się z kimś, ale trafił na smoka. Najbardziej odporną z ras. Nadal, Ezrnon jakby nauczył, wytłumaczył wszystkie błędy, wszystkie miejsca, które podczas walki zostawił odsłonięte i narażone na atak. Akurat, gdy demon żegnał się, służąca wróciła, lecz nie sama. Stała przy niej jeszcze dwójka innych demonów. Jeden ubrany jak sługa z zamku, drugi… jakby właśnie miał odbić księżniczkę z jakiejś wieży chronionej przez złego smoka. Ez podrapał się lekko po głowie. Widać teraz jest złym i strasznym smokiem.
– Przepraszam, ale nie udało mi się ich zatrzymać za drzwiami. – Pokojówki wioząc jedzenie podeszła najbliżej jak mogła widocznie niezadowolona, że nie zatrzymała kolejnego gościa za drzwiami na czas posiłku. – Chciałabym, żeby chociaż zjadł Pan w spokoju.
– Heh. – Ezrnon skierował się w ich stronę widząc jak służąca się zachowywała. Położył na jej głowie dłoń i pogłaskał jak dziecko. – Nie martw się. – następnie spojrzał na przybyłych gości. Pewnie jakiś ważny demon i jego służący. – A ty?
– Mój Pan nazy- – mężczyzna, który wyrwał się przed szereg został uciszony widząc spojrzenie Ez’a. Od razu zamknął się i zrobił krok w tył czując, że jego nogi odmawiają posłuszeństwa, a głowa alarmuje, żeby uciekać.
– Nie ciebie pytałem. – Zdjął rękę z głowy kobiety i podszedł do dwóch przerażonych demonów. – Jeszcze raz. Kim jesteście?
– Księciem! – wykrzyknął, spocony już ze stresu i ciepła demon, zamknięty w zbroi. Widząc nieustępujące spojrzenie smoka wydukał jeszcze kilka słów. – Księciem rodziny Teggon.
– Hm… – ciemnowłosy założył dłonie na piersi i widząc, że dwójka nie wie co więcej miałaby powiedzieć postanowił im pomóc. – I przyszliście tutaj, bo?
– Chcemy przetestować zdolności Kandydata Północy. – odezwał się demon, który schował swojego dość młodego panicza za swoimi plecami. – Rodzina Teggon nie zamierza zgadzać się na Kandydata nie należącego do rodziny pochodzącej z Północy.
– Więc? Szybciej. Czego chcecie? – Ez zastanawiał się czy powinien ich zabić. Wtedy jego jedzenie na pewno nie wystygnie.
– Chcemy pojedynku na śmierć i życie!
_____Gdy tylko te słowa padły, smok bez najmniejszego zastanowienia zrobił szybki krok do przodu łapiąc obydwoje gości za głowę i miażdżąc im czaszki wgniatając uściskiem od boku do środka, łamiąc szczękę, kości aż zostawiając tylko papkę między swoimi palcami. Wykrzywiając usta w geście obrzydzenia puścił dwa trupy na ziemię, które opadły jak kukiełki bez swoich sznurków. Trzymając ubrudzone ręce w powietrzu odwrócił się do służącej stojącej ze zdziwieniem i wpatrującej się w to wszystko.
– Mogłabyś dać mi coś do wytarcia dłoni? – zaśmiał się lekko zupełnie rozładowując napięcie, które przed chwilą było w powietrzu. Potem odwrócił się do małego obrońcy granicy, który cały czas był w pomieszczeniu. – Jakby co, oboje jesteście moimi świadkami. Pamiętajcie co się tutaj stało.
_____W jego tonie nie było jakiejś przestrogi, było mu obojętne co takiego powiedzą o nim, jakie plotki będą krążyć. Bardziej chodziło o fakt, że przyszedł do niego demona, pragnął pojedynku na śmierć i życie i dlatego zginął. Kobieta podeszła do niej z lekkim uśmiechem na twarzy podając mu materiał i nie czekając aż weźmie go od niej, sama złapała go za dłonie i zaczęła ścierać wszystko. Zaskoczyło go trochę, ale… ze zwykłego lenistwa nie protestował. Drugi demon także podszedł bliżej, ukłonił mu się lekko i chciał chwycić za ciała, żeby zabrać je ze sobą, lecz został zatrzymany. Sam smok znał tą obecność, magia demona zwykle pozostawała taka sama i jedyna w swoim rodzaju. Nie zastanawiają się jak wygląda ta sytuacji z lekkim uśmiechem spojrzał na stojącego w drzwiach czerwonowłosego demona. Po jego twarzy widać było wkurzenie.
– Co tu się stało?! – krzyknął wchodząc jak do siebie. Podszedł do trupów i wskazał na nie. – Kto to jest?
– Rodzina Teggon. Dziecko rodu oraz jego służący. – odpowiedziała kobieta kończąc swoją pracę i pozostawiając dłonie smoka w czystości. W jej zachowaniu było widać, że nie podoba jej się ton w jakim demon dzierżąc swoją włócznię odzywa się do Kandydata. – Weszli przerywając posiłek Kandydata, postanowili rzucić mu wyzwanie do pojedynku na śmierć i życie, ponieważ nie jest godzien reprezentować Północ!
_____Takie pojedynki były czymś ogólnie szanowanym i ich końcowy rezultat nigdy nie pozostawiał czegoś do dyskusji. Nieważne kim był przeciwnik. Tingran mógł wiec tylko zmarszczyć brwi i wyżyć się w inny sposób. Przenieść swoją złość, z tej kłopotliwej politycznie sytuacji na inny cel. Zamierzał naskoczyć na kobietę, która odzywała się do niego w niewłaściwy sposób, lecz przed jego twarzą pojawiła się dłoń Ez’a.
– Daj im posprzątać, ja zjem i mogę się tobą zająć. – powiedział jakby właśnie stał przed nim nastolatek z okresie buntu. Takie dzieci traktuje się jak dorosłych. – Zgoda?
_____Gdy otrzymał potwierdzenie od zdecydowanie naładowanego agresją demona, szybko przeszli do swoich obowiązków. Kobieta rozłożyła jedzenie, zawołała jeszcze dwójkę innych, którzy zajęli się ciałami, a mały obrońca podziękował jeszcze raz za szansę na naukę i wyszedł. Jak tylko Ez skończył łykać swoje śniadanie, od razu w jego stronę poleciała włócznia demona. Odbił ją ręką, jakby była spadającym liściem, a ta z całym impetem poleciała i wbiła się w ścianę. Smok nie był zainteresowany tym co takiego może pokazać mu Tingran. Zamierzał dostosować poziom do przeciwnika i nie marnować ani trochę więcej energii niż musiał. Czuł, że potem czeka go bardzo nużąca i wyczerpująca rozmowa z Soru na temat tego co się wydarzyło i nagle pojawiający się dwóch trupów. Walka toczyła się trochę, niestety, Tingran nie był wstanie przebić się przez skórę Ez’a, nawet bez jego nakładania na siebie łusek czy wzmocnień za pomocą magii. Właściwie, dostosowanie szybkości było chyba najłatwiejsze. Z siłą było różnie. Gdy po raz kolejny użył trochę za dużo siły i wytrącił znowu włócznię z rąk demona, wylądowała wbijając się tuż obok drzwi. Zaraz koło twarzy Generała. Czują lekkie ukłucie z tyłu głowy, że zaraz będzie musiał się tłumaczyć, nie odzywał się i czekał aż czerwonowłosy weźmie swoją włócznię i wróci do walki z nim. Już się trochę uspokoił, nie parowało mu z uszu, a to dobrze. Wzrokiem odprowadził aniołka na drugie piętro, a gdy usłyszał o „poważnej walce” i „walce na śmierć i życie”, mógł tylko pokiwać głową odwracając wzrok. Czuł, jak zbliża się wkurzenie tego małego demona. O dziwo jednak, słysząc następne słowa… dostrzegł światełko w tunelu. Tingran nie dostrzegł w porę zmiany w zachowaniu Ez’a, który miał w tym momencie ślady motywacji. Zaatakował go wymierzając precyzyjny atak włócznią w punkt, który powinien być trudny do obrony, lecz nie zdążył zareagować, gdy smok zamiast stać w miejscu jak do tej pory postanowił wykorzystać po raz pierwszy swoją szybkość i uderzył go prosto w tułowie odpychając. Siła pędu sprawiła, że demon odleciał bezwiednie i wbił się w grubą ścianę pomieszczenia treningowego pozostając w bezruchu. Smok jednak widząc, że ten nie jest zdolny do walki, podskoczył na piętro opierając się tyłkiem o balustradę. Z uśmiechem wpatrując się w lekko zaskoczonego Generała. Prawdopodobnie nie spodziewał się takiego zakończenia.
– Mam bardzo ważne życzenie. – powiedział, po czym podążając za wzrokiem Soru spojrzał na nieprzytomnego Tingrana. – Nie martw się. Żyje, ma tylko kilka kości złamanych. W końcu nie chciałem go zabić. – po czym odwrócił się do Soru z uśmiechem na ustach. – Chcę, żebyś się nie gniewał. Nieważne co powiem.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 08:59 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 2 Empty Re: There needs to be a King {30/10/22, 10:28 am}

Soruun

         Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, kiedy zauważyłem nastawienie Ezrnona po moich słowach. Było w tym coś uroczego, choć sam mężczyzna nie był słodką istotą, o delikatnych rysach twarzy czy z puchatym ogonem, jednak nie brakowało mu uroku, a jego zachowanie było na swój sposób ciekawe. Poświęcał mi większość czasu, choć nie musiał, pozwalał wsuwać palce we włosy, kiedy zasypialiśmy. Może to był mój nawyk, ale zwyczajnie lubiłem jego włosy, które w dotyku były miękkie i krótkie, więc nie plątały się między palcami tak, jak moje. Nie ukrywam, że bliskość większego ciała, była dla mnie czymś zapomnianym. Owszem, miałem swoją trójkę demonów, którzy towarzyszyli mi w łóżku niejedną noc, ale to nie to samo. Ezrnon różnił się od nich budową ciała, sposobem leżenia czy nawet obejmowania mnie, abym był jak najbliżej niego. Dlatego teraz to jego obserwowałem. Każdy jego ruch, napięty mięsień, zmienną mimikę na twarzy. Już dawno nie zainteresowałem się kimś w tym stopniu, ale też czułem, że nie powinniśmy przekraczać pewnych granic. Jestem Generałem, a on przyszłym Królem. Nie wątpiłem w jego zdolności, wiedziałem, że w walce będzie w stanie pokonać każdego, na dodatek jest inteligentny, może nieco leniwy, ale jak chce to potrafi się za coś wziąć poważnie, wystarczy zobaczyć na to, jak szybko rozprawił się z Tingranem. Nieco mnie zaniepokoiło to, że demon był nieruchomy. Walka była szybka, czerwonowłosy prawdopodobnie nieprzytomny, ale żywy, przynajmniej miałem taką nadzieję.
         Wyprostowałem się, kiedy Ezrnon znalazł się przy mnie, nie spojrzałem jednak na niego, gdyż mój wzrok obserwował drugiego demona.
- Złamanych kości... Gdybyś nie był Kandydatem, to prosiłbym cię, abyś ich wyszkolił. Jesteś niesamowity w tych pojedynkach - powiedziałem, zerkając na smoka, po czym zmarszczyłem brwi. - Gniewał... Coś ty narobił? - zapytałem, choć nie miałem pewności, czy chcę cokolwiek od niego usłyszeć. Miałem dobry humor i nie chciałem, aby cokolwiek mi go zepsuło. Mimo tego, musiałem go wysłuchać, ale nie mogłem mu obiecać, że nie będę się gniewał. Dlatego słuchałem go, kątem oka patrząc, jak ktoś wchodzi do sali i zabiera nieprzytomnego Tingrana.
- Po daniu wskazówek demonowi, z którym się pojedynkowałem, miałem zjeść śniadanie. Zostało mi to uniemożliwione przez dwóch demonów, księcia Teggon oraz jego służącegoq, którzy weszli wraz ze służącą – powiedział, a moja wściekłość rosła z każdym kolejnym słowem smoka, powoli rozumiałem co chce mi powiedzieć. - Rzucili mi wyzwanie, mówiąc, że rodzina Teggon nie zamierza zgadzać się na Kandydata, który nie jest z Północy. Zaproponował mi walkę na śmierć i życie, więc pozbyłem się ich. Śniadanie by mi wystygło, a ich zachowanie i tak wystarczająco mnie zirytowało – dokończył. To, jak pozbył się odważniaków, którzy zdecydowali wejść do zamku i wyzwać go na pojedynek. Książę Teggon, ten śmiałem oraz idiota nie wiedział gdzie było jego miejsce, że ze smokiem nie ma żadnych szans, a jednak przyszedł po pewną śmierć. Nie byłem na to zły, nie podobało mi się to, że Ezrnon nie dał szansy na poważną walkę, że ot tak zmiażdżył dwóch demonów, robiąc przy okazji bałagan. Ktoś musiał zadbać o to, aby nie zostało żadnych śladów, bo niczego nie zauważyłem. Czy gdybym tutaj się nie pojawił, to w ogóle zamierzał mi o tym powiedzieć?
- Nie podoba mi się takie rozwiązanie sprawy, ale to wyłącznie dlatego, że mam inne zasady, a ty nie musisz się do nich dostosowywać, ale rodzinie tego głupka należą się wyjaśnienia i na pewno niepisemne - powiedziałem. Widziałem, że Ezowi nie podoba się ten pomysł, ale nie mogłem tak po prostu machnąć na to ręką. Nie jestem bezdusznym demonem, każdy zasługuje na informację o śmierci, jak i wyjaśnienia sytuacji. To, że ktoś był na tyle głupi, aby ot tak wyzwać smoka do pojedynku jest sobie sam winny. Nie wymagałem od niego przeprosin, ale żeby chociaż dobrze się zachował i poszedł ze mną, aby osobiście to wyjaśnić. Nawet, jeśli rodzina Teggon nie miała władzy w Północy, to jednak wiadomość o śmierci księcia mogłaby źle wpłynąć na relacje, a już wystarczająco demony za mną nie przepadają, a spora część mogła popierać rodzinę Teggon.
          Demony miały wolną rękę, dopóki nie wejdą na terytorium zamku bez zgody. Z tego co kojarzę książę Teggon również nie dostał mojego pozwolenia. Będę musiał później porozmawiać ze strażą.
- Może ci się nie podobać, ale pojedynek na śmierć i życie kończy się w jeden sposób. Nie zamierzałem przedłużać sprawy. - powiedział z założonymi rękoma na piersi, uważnie mi się przyglądając.
- Czyli nie popierasz tego, aby im cokolwiek wyjaśnić. Biorę za ciebie odpowiedzialność, jeśli to się rozejdzie po jego sojusznikach, a moich przeciwnikach... Pójdę sam - powiedziałem. Nie po to się staram, aby uzyskać uznanie przez pozostałe demony, jeśli coś takiego wszystko popsuje, to nie dam rady na nowo wszystko naprawiać.
         Podniosłem się z miejsca, aby skierować się do wyjścia, jednakże szybko poczułem zaciskającą się dłoń na przedramieniu w moment zostając przyciągnięty do niego. Spojrzałem na Eznona, szarpiąc się raz, aby dać mu do zrozumienia, żeby mnie puścił.
- W tej chwili masz mnie puścić - powiedziałem stanowczo, czując, że powoli przestaję panować nad sobą. Jeszcze  chwila i naprawdę przestanę był łagodny dla niego.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 2 Empty Re: There needs to be a King {03/11/22, 09:30 pm}

There needs to be a King - Page 2 Ezrnoon-1

_____Idea powiedzenia Generałowi była czymś co musiał zrobić. Nawet jeśli Soru bardzo nie chciałby tego słyszeć. Poza tym – tytuł księcia w jakiejś rodziny mówił tylko tyle, że byłem czyimś ukochanym dzieckiem i mogłeś być urodzony z bardzo bliskiego kazirodztwa, żeby uchować czystość klasy demona. Nic, co stanowiłoby zagrożenie polityczne. Przynajmniej w oczach Ez’a tak to wyglądało. Nadal, żeby pokazać szacunek drugiemu, nawet jeśli bardzo młodemu demonowi, postanowił powiedzieć wszystko co się zdarzyło bez jego obietnicy o nie wściekaniu się.  W końcu nie przeszkadzał mu wkurzony Soru. W pewien sposób podnosząc głos był uroczy. Podczas tego miesiąca zdarzyło mu się zobaczyć go w takim stanie. Nie żeby przyczyną był on, ale jako spektator wydarzenia mógł zamknąć się i nie komentować zostawiając swoje myśli dla siebie. Już wystarczyło, że przez cały miesiąc zostawiał po sobie ślady poznając niepostrzeżenie zachowania Generała. Tutaj przesunął opuszkami po ramieniu, innym razem dla zabawy powiedział coś prosto do ucha. Dawał o sobie znać. Może też dlatego, widząc jak ruszył, aby odejść słysząc jego jasne i klarowne stwierdzenie, że nie zamierza przepraszać, odruchowo złapał za jego ramię. Złapany w dość ciasnym uścisku przysunął demona do siebie. Na jego czole prezentowały się zmarszczone brwi, które wykazywały swego rodzaju niezadowolenie. Nie chodziło tutaj o wyrywanie się, nie przynoszące rezultatów, a bardziej o mimikę twarzy jasnowłosego. Ezrnon nie lubił, gdy ktoś patrzył w ten sposób na niego. W normalnym wypadku po prostu zabiłby i skończył sprawę, ale tutaj nie mógł tak zrobić. I nie tylko dlatego, że Soru był Generałem Północy. Lubił go młodziaka, nawet jeśli nie słuchał rad starszych i mądrzejszych, nawet jeśli nie zachowywał się jak Generał, a jak asystent managera biegający po kawę i przepraszający za wpadki swojego przełożonego.
_____Smok uśmiechnął się i rozluźnił swoje brwi, bo właśnie wpadł na sposób na rozwiązanie tej sytuacji. Wolną ręką otworzył portal i przeszedł przez niego ciągnąc za sobą Soru. Ich celem była sypialnia. Znaleźli się oboje, portal zamknął się od razu, gdy tylko druga noga ciągniętego przeszła przez zbiór magii. Wiedział, że jeśli da mu chwilę, zaraz zacznie mówić, więc odwrócił się do niego wolną rękę kładąc na biodro, a drugą przerzucając z przedramienia na szyję odchylając głowę Generała do tyłu i całując go lekko. Po twarzy widział, że zaskoczył go tym zachowaniem. No… nie było to najbardziej oczywiste rozwiązanie. Spotykając się z lekko rozchylonymi ustami, które pewnie chciały coś powiedzieć. Zamknął je wkradając się do środka. Czując jak spięte ciało rozluźnia się lekko, postanowił kontynuować ze swoją inwazją. Głównie przez oczy, które patrzyły na niego. Prawdopodobnie sam Soru nie zdawał sobie sprawy jak zachęcająco wyglądał z tymi lekko szklistymi oczami. Zsunął się z ust, muskając i całując swoją drogę na wolną stronę szyi, cały czas trzymając go z drugiej strony odchylając głowę demona w bok i dając sobie więcej miejsca. Głównie, aby nie wyrywał się, chociaż patrząc na jego zachowanie – Ez czuł, że jeśli będzie kontynuował w tym tempie, nie zbierze w sobie siły, żeby wierzyć w te brednie, a bardziej, aby teraz zaraz ruszać z przeprosinami. Cóż, Ez postara się.
_____Myśląc o tym polizał lekko skórę, dostając w odpowiedzi lekkie dreszcze przyprawiające go uśmiech, który zgubił pogryzając to miejsce i ssąc lekko, żeby zostawić ślad. Czując na sobie gorące dłonie Soru, poczuł się zachęcony do kontynuacji. Musiał jednak coś przed tym zrobić. Wsunął swoje udo między nogi demona, swoim kciukiem spoczywającym na skórze przysuwając ciało mocniej do siebie. Czując ciepło płynące z każdego łączącego ich fragmentu ciała, dotyku, zaczynał mieć ochotę na więcej. Skończył bawić się na delikatnej i oznaczonej teraz na czerwono, jasnej skórze. Złapał za przód szyi i złożył bardzo zachłanny pocałunek na pełnych, lśniących ustach zamykając między wargami jakiś odgłos, który wydał się ze strony Generała. Dłoń z biodra wjechała między ubrania, opuszkami przejeżdżając po rozgrzanej skórze brzucha, zjeżdżając powoli coraz niżej. W tym momencie Ez wraz ze swoim językiem odsunął się od napełnionych krwią warg i spojrzał w pełne rozpalenia oczy Soru.
– Chcesz kontynuować?
_____Spytał i dostając potwierdzenie, wrócił do wypełniania tych lekko uchylonych warg, swoją dłoń zjeżdżając niżej, między materiał ubrań dostając się do środka i podróżując palcami, wyznaczając drogę jaką pokonały. Od brzucha, przez całą krawędź boku, po obojczyki, ramiona, aż w końcu kończąc na poprowadzenia materiału po ramionach i dłoniach. Zdjął górną część garderoby, który upadła na ziemię osuwając się lekko i mając teraz niczym nie zasłoniętą wizje delikatnej, jasne skóry bardzo pragnął dostać ją w swoje usta, zostawiać na niej swój ślad. Złapał więc Soru za pośladki i uniósł jakby nic nie ważył. Przeszedł z nim kilka kroków i rzucił na łóżko, bardzo szybko znajdując się nad nim. Zamiast wrócić do całowania jego wargi, po których widać było, że znęcał się nad nimi ssąc, gryząc i całując. Obrzmiałe i krwistoczerwone były bardzo kuszące, lecz powędrował niżej. Językiem i ustami zjechał do obojczyka, a potem niżej pozostawiając po sobie lekkie ślady zębów, czerwone malinki. Jego dłonie w tym czasie sprawnie zjechały delikatnie zaczepiając i masując skórę Soru, do jego dolnej garderoby, rozpinając go. Zatrzymując się na brzuchu, Ez wsunął jedną dłoń pod talię i uniósł biodra demona, drugą ręką ściągając z jego pośladków cały materiał, który zasłaniał jego skórę. Z uśmiechem na ustach odsunął się od malinki, którą teraz stworzył i spojrzał na cały bałagan, który stworzył na nieskazitelnej przed chwilą skórze Generała. Widząc jego przyśpieszony oddech, opadającą ciężko klatkę piersiową i ponętny wygląd – zastanawiał się jak długo będzie musiał przygotowywać dla siebie miejsce. Patrząc z góry na stojącego penisa Soru, gotowego do zabawy i bardzo pragnącego, aby ktoś się nim zajął. Nie mógł się oprzeć pewnej idei. Odsunął się i zdjął z siebie wierzchnie ubranie, ciemną koszulę, którą rzucił na ziemię, cały czas wpatrując się w widok przed nim.
– Co ty na to, żeby dzisiaj pobawić się od drugiej strony? – spytał, chociaż średnio obchodziła go odpowiedź. Jednym sprawnym ruchem obrócił Soru na brzuch, następnie łapiąc za biodra i unosząc jego pośladki do góry. – Widzisz, tym razem chce się zająć tą stroną.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 08:59 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 2 Empty Re: There needs to be a King {07/11/22, 08:07 pm}

Soruun

         Wyrywanie się czy puste słowa, nie robiły wrażenia na smoku. Ezrnon najwidoczniej nie zamierzał ot tak mnie puścić, a ja nie rozumiałem dlaczego. Skoro on nie chciał nic robić, to wystarczyło bym ja wszystkim się zajął. Wypada czy nie, uważam, że każdy powinien zasługiwać na informację o śmierci syna. Jednakże, kolejne próby wyrwania się nie miały sensu, a nim się obejrzałem znaleźliśmy się w sypialni, preferowałem inny sposób przemieszczania się, ale teraz najwidoczniej nie miałem nic do gadania.
- Ez... - przerwałem, kiedy usta smoka złączyły się z moimi. Patrzyłem na niego będąc w niemałym szoku. Zacisnąłem palce na jego koszuli. Rozsądniej byłoby go od siebie odsunąć, ale powoli traciłem siłę w dłoniach, w całym swoim ciele. Czułem ciepło jego dłoni na swoim ciele, usta były złączone z moimi, a język wkradł się do środka. Patrzyliśmy sobie w oczy, co było w jakiś sposób zawstydzające. Mimo tego, nie odsunąłem się, a moje palce zdecydowanie bardziej się rozluźniły. Teraz nie byłem pijany i czułem każdy dreszcz, słyszałem kolejne mlaśnięcia oraz czułem coraz to cieplejsze poliki, jak i całe ciało. Rozgrzewał mnie tym  pocałunkiem, który zacząłem odwzajemniać. Ezrnon od początku ma coś w sobie, co nie pozwala mi na odmowę.
         Przyjemny dreszcz rozszedł się po całym moim ciele, a z ust wydostał się cichy jęk. Przymknąłem oczy, chcąc pozwolić sobie na lepsze odczucia przez sam dotyk i słuch. Dłonie przesunąłem na ramiona smoka, aby móc się czegoś podtrzymywać. To, co robił swoimi ustami czy zębami, było na tyle przyjemne, że nie mogłem mu przerwać. Pragnąłem czuć coraz więcej, a moje ciało pobudzało się do życia. Czy miesiąc temu też to wszystko czułem w taki sposób? Jest jakaś różnica, kiedy ma się w swoim ciele procenty, a kiedy jest się czystym? Pamiętam, jak wyglądałem, kiedy pokazał mi wspomnienia, czy teraz również byłem tak samo ponętny? Przełknąłem gulę w gardle, pozwalając by z moich ust wydobyły się mruknięcia, jak i jęki. Czułem, że każde miejsce, które dotyka, płonie żywym ogniem. Zapragnąłem czuć tego więcej i więcej, chciałem, aby nasze ciała dotykały się bez żadnych ubrań.
- O rany - wydusiłem z siebie, otwierając oczy, aby spojrzeć na smoka, po czym w dół. Nie mogłem już ukryć podniecenia, które towarzyszyło niemal od początku, wystarczyło trochę, aby pobudził mnie do życia i nie wiem, czy to spowodowane jego doświadczeniem czy może jednak to mnie brakowało drugiego człowieka i tej przyjemnej bliskości? Na dodatek widok Ezrnona z tej perspektywy jest przyjemny dla oka, choć męczył całe moje ciało, nadal wygląda przy tym bosko. Chciałem zdjąć z niego ubrania, zająć się jego ciałem, sprawić, że i jemu będzie przyjemnie.
- H-hej, Ez... Zwo- - Moje słowa zostały przerwane przez kolejny pocałunek. Tym razem objąłem go rękoma za szyję, wsuwając palce w jego włosy. Pozwoliłem sobie na rozkoszowanie się tą chwilą, aby zapamiętać to na zawsze. Moje ciało drżało pod jego dotykiem, a serce biło szybciej.
- Chcę, nie pytaj teraz o to - powiedziałem, choć mój ciężki oddech nieco mi to utrudniał. Nie tylko ja byłem tego spragniony, widziałem w oczach Ezrnona zainteresowanie, jak i satysfakcję. Nie umknęło mi podniecenia, jakie można było zauważyć złotych tęczówkach.
         Przysunąłem go bardziej do siebie, o ile było to w ogóle możliwe, pewniej zaciskając dłonie na jego włosach. Nie ułatwiałem mu sprawy przy zdejmowaniu górnej garderoby, ale nie było to teraz dla mnie ważne, skupiałem całą swoją uwagę na ustach smoka, które lekko podgryzałem, kiedy miałem na to okazję. Może w innych rzeczach nie byłem doświadczony, ale pocałunku nie wychodziły mi tak tragicznie, chociaż na pewno nie robiłem tego tak dobrze, jak Ezrnon. Czułem teraz wszystko o wiele lepiej, co mnie cieszyło. Przynajmniej mogę sobie wyobrazić, jak bardzo czułem się rozpalony i podniecony tamtego dnia.
         Przyjrzałem się uważnie smokowi, który zawisł nade mną. Materac pod plecami był ulgą dla moich nóg, które były, jak z waty. Jęknąłem niezadowolony, kiedy pominął usta. Mimo tego zacisnąłem palce na narzucie, kiedy poczułem jego wilgotne usta na swoim ciele. Podekscytowanie rosło, kiedy schodził coraz niżej, ale zawiodłem się, kiedy zatrzymał się na brzuchu. Pragnąłem poczuć jego wilgotne usta na swoim penisie, ale nie miałem śmiałości, aby mu o tym powiedzieć, dlatego jedynie podniosłem się nieco na łokciach, aby lepiej go widzieć. Nagi, rozpalony... Kiedy to Ezrnon nadal miał na sobie wszystkie warstwy ubrań. Pragnąłem mu rozkazać, aby się rozebrał, abym mógł podziwiać i dokładnie zbadać każdy centymetr kuszącego ciała. Na szczęście, zdjął z siebie koszulę, co już nieco bardzo mnie uszczęśliwiło. Nim jednak zdążyłem to jakkolwiek skomentować  oraz odpowiedź na jego pytanie, zostałem obrócony na brzuch. Czułem, że moje poliki jeszcze bardziej płoną, tym bardziej, że nie wiedziałem, jak Ezrnon aktualnie wygląda. Zacisnąłem palce na narzucie, a twarz nieco bardziej wcisnąłem w materiał. Ta pozycja...
- Naucz się czekać na odpowiedź - wydusiłem z siebie. - N-nie mam nic przeciwko, ale to nieco... krępujące - dodałem, odwracając głowę, ale i tak nie miałem dobrego widoku na smoka. Pierwszy raz znalazłem się w tej pozycji i było to na tyle krępujące, że miałem ochotę wrócić do poprzedniego stanu i pozwolić, aby dalej mnie całował. Teraz w ogóle go nie widziałem, jedynie czułem dłonie na swoim ciele oraz intensywne spojrzenie, które sprawiało, że moje ciało drżało.
- Tylko bądź delikatny - powiedziałem, starając się, aby mój głos brzmiał poważnie, ale w tej chwili nie było to możliwe.
         Poczułem coś zimnego na swojej skórze, co sprawiło, że się wzdrygnąłem. Podniosłem głowę, zaciskając usta, aby nie powiedzieć czegoś niewłaściwego. Nie było to nic przyjemnego tym bardziej, że całe moje ciało było gorące. Chwilę po tym, jak dziwna substancja znalazła się na skórze, poczułem palec, krążący w okolicach dziurki. Wydałem z siebie niekontrolowany jęk, kiedy poczułem, jak wsuwa palec do środka. Spiąłem się, ponieważ było to dla mnie dość obce uczucie. Palce zaczęły mnie nieco pobolewać od silnego zaciskania się na narzucie, dlatego nieco je poluźniłem i wziąłem głęboki wdech, aby rozluźnić swoje ciało. Poczułem, że teraz łatwiej było Ezowi wsunąć palec, do którego zaraz dołączył drugi. Wygiąłem nieco plecy, wydając z siebie dość głośny jęk. Jest dziwne, ale jednocześnie przyjemne uczucie, choć nadal krępujące przez pozycję, w której byłem. Wypinanie tyłka do smoka było po prostu nie na miejscu, ale część mnie pragnęła, by kontynuował.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 2 Empty Re: There needs to be a King {12/11/22, 11:16 pm}

There needs to be a King - Page 2 Ezrnoon-1

_____Posiadanie partnera, który jest tak… chłonący przyjemność jest zawsze doświadczeniem dodającym pewności siebie. Ezrnonowi co prawda jej nie było trzeba więcej, już teraz jego arogancja i pewność, którą emanował pozostawiała wiele złego i dobrego. W tym momencie, posiadanie przed sobą wijącego się pod nim Soru, zachęcało go tylko do dawania z siebie więcej. Zwłaszcza gdy tak chętnie reagował na jego dotyk, ruch języka po rozpalonej skórze, muśnięcia ustami. Wiedział po zachowaniu, że na pewno mu nie odmówi. Czy to kolejnego pocałunku, kolejnej malinki pozostawionej na brzuchu czy pozbycia się ostatniego materiału zasłaniającego jego ciało. Gdy otrzymał jednak ustne pozwolenie, zgodę na kontynuację, nie mógł się mocniej ucieszyć w środku. W końcu, gdyby dostał twarde „nie”, zakończyłby z grymasem wszystko tak jak stało. Nie był fanem narzucania się ze swoimi intencjami na kogoś, zwłaszcza niechętnego. Do tej pory posunął się tak daleko z Generałem, bo widział jego reakcję – wyraźnie zachęcające do kontynuacji, nawet jeśli demon sam nie był tego świadom. Pobudzał tym swoim kokietującymi ruchami trochę złośliwą część Ez’a. Tą, skupiającą się na powstrzymywaniu i odkładaniu na później przyjemności jaką ktoś potrzebował.
– Oh, Aniele. – zaśmiał się lekko, po czym przesunął dłoń po gładkiej skórze wypiętego pośladka. – Zamierzam być tak delikatny jak się da. – jego palce powędrowały po krawędzi skóry między uda i łapiąc za stojącego samotnie penisa, łapiąc jego trzon jedną ręką. – Gdyby taka pozycja nie była dla ciebie krępująca, pewnie ja nie byłbym tak ostrożny jak zamierzam być.
_____Złożył swoje usta na jasnej skórze przed swoją twarzy, z uśmiechem gryząc ją lekko i pozostawiając swój ślad. Wolną dłonią w tym czasie utworzył krąg magiczny lekko nad miejscem, gdzie plecy otrzymywały inną nazwę. Z granatowego, malutkiego kręgu wypłynął płyn, po którego konsystencji można było zauważyć większą lepkość. Gdy spłynął w dół i dotknął gorącej skóry, kontrast z zimnym płynem, wywołał lekki dreszcz. Ciało Soru drżało jednak i bez tego. Widząc odpowiednią ilość płyny, aby zabawić się dzisiaj z tyłkiem generała, Ez zamknął krąg i położył dłoń na pośladku, koniuszkami palców przesuwając się do tego co znajdowało się między dwoma mięśniami. Zaczął bawić się płynem, zataczając kręgi, jakby masując okolicy miejsce, do którego zbliżał się nieubłaganie. Nie wyglądało jakby używał tego miejsca w najbliższym czasie, co w sumie nie zdziwiło smoka. Wsunął w końcu jednego palca, w całość pokrytego zimnym śluzem do gorącego środka, który wręcz od razu zacisnął się na nim. Prawdą było, że jego palce nie były najmniejsze i tak delikatne w swojej budowie jak te Soru. Dłoń, która spoczywała na penisie poruszyła się lekko, masując podstawę i podróżując w górę do główki starając się dostarczyć generałowi trochę przyjemności i rozluźnić go, bo jednak nie zamierzał dzisiaj skończyć na jednym palcu, zagłębiającym się do ciepłego wnętrza. Ez zamierzał posunąć się trochę dalej, chociaż idee włożenia całego siebie… raczej musiał sobie odpuścić na tym etapie. Jego spojrzenie zjechało na uwięzionego w spodniach penisa, który także był gotowy na jakąś akcję i Ezrnon mógł tylko obiecać mu, że potem się nim zajmie.
_____Dostając jasną informację, poluźnienie mięśni, ze strony Soruuna, zaczął poruszać się palcem. Zwiedzał okolicę, wchodząc powoli do środka i wyciągając go, pracując nad tym ruchem i przyzwyczajając do niego demona. Po chwili, wyciągając palec wskazujący i środkowy zaczął zbierać płyn ze skóry i nawilżając jeszcze raz samą dziurkę włożył na raz oba palce, rozkładając je w środku i wchodząc na całą ich głębokość. To nie był nawet fragment jego długość, ale Soru nie będzie w ciągu jednej sesji gotowy, żeby go przyjąć i nie zrobić sobie krzywdy. Smok miał to już przećwiczone. Z jedną dłonią dające skrawki przyjemności z przodu i z drugą dłonią pracującą teraz od tyłu, Soru zdecydowanie mógł się czuć skrępowany tak jak odsłonięty i nagi leży przed Ez’em wypinając swoje pośladki w jego stronę. Widząc to zawstydzenie w czerwonych koniuszkach uszu, postanowił przelecieć językiem po skórze, którą chwilę temu nadgryzł, po tym śladzie swoich zębów, cały czas widocznym. Jednocześnie jego palce zwiedzały szukając tego jednego punktu, dość ważnego, o którego istnieniu Soru mógł nie wiedzieć. Tak zwany punkt G. Przesuwając opuszkami na przedniej ścianie, trafił na wybrzuszenie, które zaczął okrążać, a widząc wzmożoną reakcję od generała, wiedział, że dobrze trafił. Nie raz zdarzyło mu się zbyt szybkie bawienie z tym punktem i doprowadzenie partnera do orgazmu zanim on sam miał szansę, Złapał więc penisa Soru mocniej przy podstawie jakby zmuszając go do powstrzymania się przez moment.
– Znalazłem to czego szukałem. – powiedział basowym głosem, zadowolony z siebie. – Jestem ciekawy jak zareagujesz.
_____Takie słowa nie mogły znaczyć nic dobrego dla leżącego tak demona, lecz Ez nie zamierzał przestawać. Nie, gdy czuł, że Soru zdecydowanie chce dojść i chce więcej. Przyśpieszył ruchy palców, jakby zmuszając go do skupienia się na tym co działo się od tyłu, jeśli faktycznie chciał dojść. Oczywiście, dla poczatkującego, czerpanie samej przyjemności i dojście od poruszających się palców, mogło nie być wykonalne. Gdy jednak Ez swoimi palcami masować ten punkt, naciskając go, zataczając okręgi i w końcu naciskając. Spodziewał się tak mocniej reakcji ze strony generała, jaką dostał. Poruszające się biodra, które samoczynnie zachłannie chciały więcej przekonały smoka, aby pozwolił mu dojść. Przestał mocniej trzymać podstawę penisa, swoimi ruchami dając mu jednocześnie stimulus od przodu jak i od tyłu. W końcu, na jego dłoni pojawiła się sperma generała, a ciało straciło siłę. Ez odsunął swoje dłonie, a zdyszany demon osunął się na bok i upadł, sapiąc na pogniecionej pościeli.
– Nie zasypiaj jeszcze. – przewrócił go na plecy z tej bocznej pozycji w jakiej leżał z uśmiechem kładąc swoje dłonie na dwóch stronach jego głowy. Z uśmiechem dodając. – Przecież jeszcze nie skończyliśmy.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 08:59 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 2 Empty Re: There needs to be a King {14/11/22, 06:45 am}

Soruun

         Zwykłe słowo „Aniele” sprawiło, że poczułem coś w rodzaju motyli w brzuchu. Nikt poza Ezrnonem się tak do mnie nie zwracał, nawet nie pytałem, czy nazywa mnie tak ze względu na mój wygląd czy może charakter, który odstaw nieco od pozostałych demonów. To słowo spowodowało, że zacząłem czuć zdecydowanie więcej przyjemności, odbijając się echem w mojej głowie. Zapragnąłem, aby jeszcze raz użył tego określenia. Czy mogłem wymagać tego od niego? Absolutnie tak, ale to nie była teraz odpowiednia chwila na to. Nie, kiedy czułem te wszystkie emocje, które się we mnie kumulowały.
         Wydałem z siebie kolejny jęk, kiedy jego palce zgrabnie się poruszały. Świadomość, że Ezrnon jest dużo bardziej doświadczony nieco mnie dobijało, ale i tak chłonąłem każdy dreszcz, każdą dawkę przyjemności, którą mi podarował. Nie byłem przerażony tak, jak na samym początku, moje ciało wyginało się pod różnym kątem, przyjmując na siebie kolejne ruchy palców. Zaciskałem i rozluźniałem palce na pościeli, nie tłumiąc już jęków, które rozchodziły się po całej sypialni. Druga dłoń smoka również wprawiona w ruch na mojej męskości, doprowadziła do tego, że coraz bardziej traciłem zmysły.
- C-czeka... Ah - jęknąłem, wyginając plecy na tyle, że moje biodra samy ruszyły się w kierunku Ezrnona. Zagryzłem dolną wargę, czując kolejną falę nadchodzącej przyjemności. Serce biło mi szybko, nierówno. Oddech stał się cięższy, a całe ciało płonęło. Owszem, ochota zapadnięcia się pod ziemią, ani trochę mi nie przeszła, ale nie chciałem by przerywał. Pragnąłem jego dotyku, jego długich palców oraz ust i zębów, które naznaczały moje ciało. Chęć zobaczenia go nasilała się, chciałem wiedzieć, jaką robi teraz minę, kiedy leżę pod nim zupełnie bezbronny z wypiętymi pośladkami.
         Otworzyłem szerzej oczy, wydając z siebie przeciągły i na tyle głośny jęk, że odbił się echem po sypialni. Całe moje ciało teraz drżało, nie rozumiejąc co się właśnie wydarzyło. Mój penis pulsował, szukając jak najszybszego ujścia, ale na to Ezrnon nie pozwolił. To jednak nie to było powodem mojej reakcji. Smok swoimi palcami musiał trafić na coś, może był to czuły punkt, a może zagłębił się jeszcze bardziej? Straciłem świadomość, czy włożył je już na całą długość czy może trochę do tego brakowało.
- Co masz na myśl- - Z moich ust wyrwał się kolejny głośny jęk, czując ponownie tą samą przyjemność sprzed chwili. Było to zupełnie inne uczucie, niż na samym początku, kiedy zaczął mnie rozciągać. Jęk za jękiem uciekał z mojego gardła, za każdym razem, kiedy trafiał w to samo miejsce. Poczułem nagły przypływ przyjemności oraz nieświadomości, co tak naprawdę się dzieje. Ciało działo instynktownie, poruszając się i chłonąc całe palce smoka za każdym razem. Nie wiem, w którym momencie zacisnąłem zęby na pościeli, czując zbyt dużą dawkę przyjemności raz. Doszedłem wyginając całe swoje ciało w idealny łuk, wydając z siebie jęk, który tylko trochę został stłumiony przez materac pode mną. Palce Ezrnona zniknęły, tak samo dłoń, która zajmowała się moim penisem. Opadłem na łóżko, czując, jak energia ze mnie uchodzi..
- Nie zasypiam... Nie zamierzałem - powiedziałem, choć Ezrnon najprawdopodobniej nie uwierzy w moje słowa. Nie wiem, skąd on brał tyle energii. Może dla tego, że tylko mnie zadowalał, a sam niczego nie dostał poza ładnych widoków? - Jak to nie skończyliśmy? Ez... - jęknąłem, nieco zmęczony tym. W jego słowach było coś seksownego. Może to przez głos, może to przez to, że całe moje ciało pragnęło właśnie jego i wcale nie miało dość. Za szybko to się skończyło, ale nie chciałem wyjść na dziwkę, która nigdy nie ma dość. Owszem, nie jestem jakąś dziewicą, mam za sobą pierwszy raz, ale to było dawno i różniło się od tego, co dawał mi Ezrnon.
- Chciałbym kiedyś zobaczyć wymęczonego ciebie - wyszeptałem, dłońmi obejmując jego policzki i przyciągnąłem jego twarz do pocałunku od razu wsuwając język do środka. Chciałem chociaż na chwilę zdominować, więc to ja teraz nadawałem rytm naszym językom, przesuwając jedną dłoń po jego szyi, ramieniu. Schodząc niżej przez obojczyk, klatkę piersiową oraz brzuch, gdzie zatrzymałem się na podbrzuszu. Nie tylko moje ciało było rozgrzane.
         Zjechałem palcami niżej, czując przez materiał wybrzuszenie. Przerwałem nasz pocałunek z uśmiechem patrzą na smoka. Może i byłem mało doświadczony, ale na pewno nie chciałem zostawić go samego z tym niemałym problemem.
- Chcę się tym zająć, chcę wiedzieć na ile mogę sobie pozwolić i nauczyć się, jak sprawić ci przyjemność - powiedziałem. Moja twarz na pewno była zarumieniona, a spojrzenie pełne pragnienia oraz podniecenia. - Pozwól mi, nie chcę być jedyną osobą, która w tym wszystkim wyjdzie zadowolona - dodałem, palcami zgrabnie rozpinając jego spodnie. Kiedy już to zrobiłem, wsunąłem dłoń pod materiał. Przełknąłem ślinę, wzrokiem zacząłem błądzić gdziekolwiek byleby nie patrzeć w oczy Ezrnona. Nie pamiętam, jak dokładnie wyglądał jego penis, długość, struktura... Nic nadzwyczajnego poza wielkością. Rano, kiedy był nagi nie przyglądałem się tak uważnie, teraz jednak dokładnie czułem wszystko pod palcami.
- O matko... - wydusiłem z siebie. Zacząłem powątpiewać, że kiedykolwiek to we mnie wejdzie.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 2 Empty Re: There needs to be a King {16/11/22, 10:32 pm}

There needs to be a King - Page 2 Ezrnoon-1

_____Dźwięki jakie rozbrzmiewały w sypialni byłyby symfonią dla każdego kto miał chociaż trochę gustu. Jęki, zabrane oddechy, szmer zgniecionej pościeli i pomruki zadowolenia. Aż można było mieć ochotę schować to przed światem i mieć tylko dla siebie. Niestety, Soru oraz Ez nie posiadali takiej relacji. Nie na tym etapie. Smok więc nacieszył się, że prawdopodobnie nie było wielu, którzy będą mieli okazję to usłyszeć. Każda reakcją jaką otrzymywał ode demona potwierdzała, że wykonywał dobrą robotę w przynoszeniu przyjemności. Zwłaszcza gdy pod jego lekkim dotykiem, nawet niezbyt intensywnym rytmicznie poruszaniem palców, a raczej subtelnej i trafnym, ciało Soru chodziło poszukując więcej. Widział te lekkie dreszcze i poruszanie się w kierunku niego, jakby zapraszając, błagając o jeszcze. Ez, jak to mężczyzna, czerpał przyjemność z takiego widoku napędzając tylko siebie do większej potrzeby, aby wypełnić sobą, to zajęte przez jego palce, miejsce. Wiedział, że to nie wykonalne. Przynajmniej nie dzisiaj. Gdyby posilił się o wsadzenie swojego nadmiernie chętnego penisa, skończyłoby się to dobrze tylko dla niego. Co prawda byłoby trochę ciasno, ale Soru pewnie nie chodziłby poprawnie przez tydzień, nawet jeśli użyłby na nim magii leczenia od razu po fakcie. No i zostawała jeszcze trauma i niechęć do kolejnego razu. Właściwie to drugie chyba było większym problemem dla Ez’a. Czuł, że jeśli znajdzie się w nim raz, nie będzie chciał skończyć tak szybko, nie mówiąc już o opcji „nigdy więcej”.
_____Bycie dobrym kochankiem, oznaczało, że potrzeby partnera są tak samo ważne jak twoje własne. Pozbył się tego co znajdowało się na jego dłoniach za pomocą magii w ciągu sekundy. Nie potrzebowali śladów spermy wszędzie. Po czym spojrzał na to co znajdowało się przed nim. Jego generał, który właśnie otrzymał dość silny orgazm. Doświadczył też przyjemności wynikającej z używania drugiej strony. Przynajmniej tego poziomu, jakiego powinien dostawać za każdym razem. To uczucie potrafiło być uzależniające, chociaż wątpił, żeby Soru tak łatwo poddawał się przyjemności. Zwłaszcza gdy dość rzetelnie i nudno podchodził do zasad i rządzenia swoim miejscem. Chociaż… właśnie to może sprawić, że przekonanie go do powtórki będzie łatwe. Na tą myśl, Ez uśmiechnął się lekko z przymrużonymi oczami wpatrując się w pobudzający obraz jaki kreował się przed nim. Spocone ciało, które dyszało. Przyklejone jasne kosmyki trochę rozczochranych włosów, które układały się tuż obok czerwonym nabrzmiałych ust. Wszystko to faktycznie nadawało anielskiego wyrazu, lecz smok widział w tym więcej lubieżności. Zwłaszcza w oczach, które spoglądały na niego. Szklane i niebieskie. Wyglądały niczym niebieskie kryształy. Delikatnie ściągną włosy spoczywające na polikach demona z uśmiechem słuchając co takiego ma do powiedzenia.
– Żeby mnie zmęczyć potrzeba trochę więcej niż jeden raz.
_____Zdążył powiedzieć zanim Soru przysunął się do niego całując. Pozwolił mu na badanie jego ciała dłońmi, w końcu dotyk jego opuszków na skórze Ez’a sprawiał, że czuł żywy ogień pod skórą. Rozgrzewał w tym zimnie, które panowała na zewnątrz. Jego złote spojrzenie wtopione w czerwoną i skupioną twarz pod nim. Przeniósł dłoń na tył głowy generała, aby podtrzymać go w tej niewygodnej pozycji. Pozwalał, żeby robił co chciał. Na dobrą sprawę, dowie się w ten sposób czy Soruun uczy się szybko. Czując jego język swoimi ruchami masującymi i eksplorujący, starający się zdominować ten pocałunek, smok uśmiechnął się lekko. Było to trochę niezdarne, lecz widać blondyn coś podłapał. Palce podróżujące po jego ciele pozostawiały po sobie rozpalony ślad, niczym poruszający się płomień, przez szyję, klatkę piersiową i brzuch, aż do jego penisa. Tego, który od dłuższej chwili był gotowy na trochę akcji, a Ez stanowczo mu jej odmawiał mówiąc, że zajmie się tym później. Dotyk, który zatrzymał się na materiale spodni dał smokowi idee, że widać przyszła pora. Przestali się całować, a widząc uśmiech Soru, który mówił dość ciekawe rzeczy, mógł tylko prychnął lekko pod nosem. Jak nie uważać za uroczą i zabawną taką deklarację? Co niby miał mu odpowiedzieć.
– Możesz go dotykać, ile ci się podoba.
_____Zaśmiał się, ale czując wsuwającą się dłoń pod materiał, nabrał więcej powietrza w płuca. Ostatnio to on zajmował się nimi, więc teraz, otrzymując to doskonałe ciepło zawarte w zgrabnej jasnej dłoni prosto na tą część, która pragnęła dotyku – nie mógł zareagować inaczej. Czuł, jak rozpina spodnie i zsuwa je lekko, aby uwolnić jego „nie mały problem”. Gdy więc problem ujrzał światło dziennie, a z ust generała wyszła dość typowa reakcja, którą słyszał dość często. Zaśmiał się nisko. Pozycja w jakiej się teraz znajdowała nie da im nic dobrego, więc odsunął się od demona. Wylądował tyłkiem na pościeli opierając się plecami o zagłówek łóżka i złapał Soru za rękę przysuwając do siebie, prosto między swoje nogi. Ez położył dłoń na plecach generała i przysunął do siebie szeptając prosto do ucha, drugą dłonią łapiąc za wolną rękę Soru i przysuwając ją sprawnie do stojącego członka kładąc ją delikatnie na główce.
– Chętnie zobaczyłbym twoje usta na nim. - drugą dłonią łapiąc za wolną rękę Soru i przysuwając ją sprawnie do stojącego członka kładąc ją delikatnie na główce. – Możesz także użyć dłoni, ale twój język na moim penisie Aniele będzie niesamowity. – Zabrał swoją dłoń z pleców przenosząc na głowę i wsuwając między włosy przesunął głowę generała w bok i składając szybki i zaborczy pocałunek na ustach gryząc lekko dolną wargę, która szybko nabrała szybko czerwonego koloru. Nie odsunął się daleko mrucząc wręcz prosto w jego usta. – Twoje usta są tak seksowne, że nie ważne co będą robić będą kuszące.
_____Wyciągnął dłoń z włosów blondyna patrząc na niego, oczekując co takiego zrobi. Smok wiedział, iż powiedział dość dokładnie czego chciał. Chociaż prawda była taka, że nigdy nie spodziewał się, żeby Soru był wstanie wziąć jego penisa całego do ust. Ba, nawet połowa może być dla generała wyzwaniem. Przynajmniej tak wynika z jego dotychczasowego doświadczenia. Był jednak ciekaw co zrobi, do czego się posunie.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 08:59 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 2 Empty Re: There needs to be a King {26/11/22, 10:41 pm}

Soruun

        Nie ma nic lepszego, jak czuć satysfakcję swoich działań. Może i nie byłem doświadczony, ale wykazywałem chęć do uczenia się tej bliskości oraz przyjemności. Najwidoczniej pierwszy raz nie wystarczy, by wiedzieć co robić, ale też nie ukrywam, że to uczucie jest dla mnie zapomniane. Mimo tego, cieszyłem się, że jego mięśnie napinają się pod moimi palcami, a skóra bardziej się rozgrzewa. Chęć zadowolenia była dużo większa, choć wraz z tym pojawiały się obawy, których za nic w świecie nie mogłem się pozbyć. Na dodatek sam smok powiedział, że trzeba trochę więcej, aby go zmęczyć. Zadowolenie go nie będzie należało do łatwych, ale czy chciałem się poddać? Ani trochę.
- Obyś nie żałował tych słów - wyszeptałem, czując podniecenie przez samo dotykanie jego penisa. Wiem, że już to robiłem, ale teraz będąc świadomy tego wszystkiego, czułem się zdecydowanie inaczej. Przełknąłem gulę w gardle, sunąc palcami w górę i dół, robiąc to w swoim tempie, nie był on za szybki, ani wolny, ale nie wiem, czy Ez uznawał go za idealny.
        Zdziwiłem się, kiedy smok odsunął się ode mnie. Spojrzałem na niego pytająco, zastanawiając się, czy zrobiłem coś nie tak. Przeniosłem wzrok na swoją dłoń, która kilka sekund temu dotykała naprężonej męskości mężczyzny. Szybko jednak moje zmartwienia poszły w niepamięć, kiedy znaleźliśmy się blisko siebie. Nie ukrywałem uśmiechu oraz drżeń, które wywołał swoim głosem. Serce znów przyśpieszyło, oddechem łaskotałem skórę Ezrnona. Moje dłonie lekko drżały, ale nie wycofałem się, ani nie zrobiłem żadnego niebezpiecznego ruchu. Spojrzałem w dół, aby upewnić się, że moja dłoń wylądowała na penisie smoka. Delikatnie zacisnąłem palce na główce, drażniąc narząd opuszkami palców. Odwzajemniłem pocałunek, cicho jęcząc, kiedy przygryzł dolną wargę. Były już wystarczająco napuchnięte od naszych pocałunków, nie musiały być jeszcze bardziej, ale nie mogłem go powstrzymać, bo część mnie bardzo chciała całować go przez cały czas.
- Zawsze tak słodzisz czy tylko w takich chwilach? To całkiem urocze - uśmiechnąłem się delikatnie, przesuwając palce w dół jego męskości, wracając niemal od razu, ale tylko po to, aby kciukiem masować główkę. - Nie wiem, jak mi to pójdzie, ale postaram się - powiedziałem. Nie od razu zszedłem niżej, gdzie moja twarz znalazła się naprzeciwko erekcji smoka. Pozwoliłem zdjąć sobie z niego koszulę.
        Pocałowałem go w polik i stopniowo zacząłem schodzić niżej pocałunkami. Żuchwa, szyja – gdzie zostawiłem ze dwie malinki, obojczyk, klatka piersiowo. Cały czas poruszałem dłonią, ale robiłem to powoli, aby nie doszedł od tego. Chciałem sprawić by szczytował dzięki mojemu językowi, ale nie spodziewałem się cudów. Zostawiłem po sobie ślad na jego umięśnionym brzuchu, po czym zszedłem pocałunkami na podbrzusze, ostatecznie docierając do penisa mężczyzny. Wbiłem w niego swojego ciekawskie spojrzenie. Z bliska był jeszcze większy i zdecydowane grubszy. Podniosłem wzrok na twarz smoka, widząc, że wyczekuje na to, co zrobię. Poprawiłem nieco swoją pozycję, kładąc wolną dłoń na jego udzie, aby mieć jakieś podparcie, po czym zagryzłem dolną wargę. Nieco się stresowałem, że sprawię mu ból, dlatego musiałem obchodzić się tym z delikatnością. Odgarnąłem kosmyki włosów do tyłu, owiewając oddechem penisa Ezrnona, po czym złożyłem na główce pocałunek. Nie wziąłem go jednak do buzi, a użyłem języka, przesuwając po całej długości, od nasady po sam czubek. Zająłem się główką używając języka, jak i ust, które lekko zaciskały się. Zmrużyłem nieco powieki, czując, że w jakiś sposób może mi to pomóc, po czym dołączyłem wolną dłoń, którą masowałem jego jądra. Zacisnąłem nieco palce u nasady, wsuwając powoli głębiej jego męskość do swoich ust. Nie śpieszyłem się z tym, ponieważ już teraz czułem spore trudności, a nawet nie miałem w ustach połowy męskości.
        Poczułem, jak w kącikach oczu zbierają się łzy, więc wyjąłem go z ust, krótko kaszlnąć. Moje policzki musiały nabrać purpurowego odcienia, ponieważ czułem się okropnie z tym, że nie mogę porządnie go zadowolić, kiedy Ezrnon odpowiednio się mną zajął. Mimo tego, teraz wiedziałem, gdzie jest granica moich możliwości, dlatego wróciłem do poprzedniej czynności i brałem go w usta na tyle, na ile mogłem sobie pozwolić, wspomagając sobie dłonią, która zajmowała się dolną częścią jego penisa. Pierwszy raz miałem męskość w ustach, ale nie czułem obrzydzenia, czego w jakimś stopniu się obawiałem.
        Poruszałem głową, zaciskając usta na męskości oraz wprawiając w ruch język, którym dokładnie bałam dostępnej dla mnie części. Palcami nieco sprawniej poruszałam po długości, której nie sięgały moje usta. Nie sprawdzałem reakcji Ezrnona, gdyby mu się nie podobało, to na pewno odsunąłby mnie od siebie, nie dając mi szansy poprawienia się. Wbiłem palce w udo mężczyzny, czując, że powoli moje gardło przyzwyczaja się do długości oraz grubości. Po raz kolejny zassałem się na główce, robiąc okrężny ruch językiem i wróciłem do poruszania głową w tą i z powrotem. Zabrałem dłoń z jego uda, kierując nią do swojej męskości. Znów byłem podniecony, co zdziwiło, bo nie sądziłem, że mogę dostać erekcji przez robienie komuś laski.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 2 Empty Re: There needs to be a King {03/12/22, 02:11 pm}

There needs to be a King - Page 2 Ezrnoon-1

_____Gdy masz doświadczenie z ludźmi, zwłaszcza to erotycznie dowiadujesz się, że każdy podchodzi do sprawy na swój sposób. Czasem doświadczenie z przeszłości nie jest niczym dobrym. Zwłaszcza, jeśli należy do tych złych. Posiadanie tych dobrych daje ci technikę i pewność siebie. Z dwóch rzeczy to drugie było o wiele bardziej ważniejsze. Przynajmniej dla Eza. Techniki zawsze mógł nauczyć, pewność siebie jednak nie może zależeć od słów jednego partnera. Czy więc pozwoliłby Soru chodzić i zdobywać takie doświadczenie? Na myśl o tym spinał się cały, jakby jasno chciał zobrazować swoją dezaprobatę dla idei. Na pytanie Soru uśmiechnął się tylko lekko. Nie zamierzał ani zaprzeczać, ani potwierdzać. Niedopowiedzenia mają w sobie swój urok. Myślisz co chcesz, a w takim momencie, gdzie oboje są nacechowani pozytywnie, blondyn będzie miał w głowie pozytywną dla siebie odpowiedź. Nie przeszkadzał demonowi pozwalając się dotykać, rozebrać, całować. Nawet pomógł z tym zdjęciem koszuli poruszając ramionami, aby zrzucić z siebie materiał do końca. Nie przejmował się pozostawionym po ustach czerwonym śladzie. Przed jego oczami znajdowało się coś bardziej skupiającego jego uwagę. Śliczny demon zbliżający się do jego penisa, który stał już w gotowości i czekał na jakaś akcję. W tym momencie każdy ruch jaki wykonał Soru niósł za sobą swojego rodzaju droczenie się. Ta zmiana pozycji. Dotykanie jego uda, aby się oprzeć. Zagryzanie dolnej wargi. Coś co w tym momencie on chciałby zrobić za blondyna. Wyręczyłby go w tej czynności z wielką chęcią i pewnie nie słyszałby słowa „nie” skoro nie miałoby, jak wydostać się z ust demona. Niestety, zacisnął dłonie w pięści starając się nie zrobić niczego pochopnie. W końcu miał dostać coś lepszego.
_____Wraz z przybliżającą się twarzą do jego członka, w momencie, gdy poczuł ciepły oddech smugający jego wrażliwą skórę, Położył jedną dłoń na głowie generała. Wplatając swoje palce między jasne kosmyki położył dłoń z tyłu. Nie naciskał, nie używał siły, po prostu zaznaczał swoją obecność. Poza tym czuł dziwną potrzebę, aby mieć w razie czego kontrole nad tym co się dzieje. Nie w zamiarze wciskanie czegoś na siłę, a raczej odsunięcia Soru, gdy okazało się, że zamiast techniki wystarczyły mu teraz widoku. A te były boskie. Tak samo jak jego Anioł w tym momencie, skupiony na swoim zadaniu, całujący jego męskość. Nie czuł się źle z tym, że nie znalazł się między napuchniętymi i czerwonymi ustami demona. Dostał w zamian jego język, pozostawiający mokry ślad na jego ciele. Powodujący, że czuł w sobie narastające ciepło, jakby jakimś cudem było coraz bardziej rozpalany do działania, a nie bliższy końcowi zabawy. Zaskoczył go trochę dotyk na znajdujące się pod penisem, jądra. Nie dał po sobie tego poznać, z uśmiechem wpatrując się w przymrużone oczy Soru, który właśnie poczynił kroki w kierunku jego spełnienia. Wydobywając z ust Eza cichy pomruk zadowolenia.
_____Znasz to uczucie, gdy czujesz coś niesamowitego, ale jest bardzo dalekie? Odległe? Pojawia się i znika, jakby ktoś szukał na ślepo? Tak można było nazwać to co robił Soru. Nie był specjalistą i Ez to wiedział. Jego nieporadne zachowanie, ruchy, które nie były potrzebne, a zachowywały się jak robienie krok w tył… No, nie przybliżało go to do orgazmu, lecz kto chciałby kończyć tak szybko? Zresztą, widoku jakie teraz miał przed swoimi oczami rekompensowały mu wszystko. Wpatrując się w łzawiące lekko oczy przetarł z lekkim prychnięciem pod oczami usuwając opadającą łezkę.
– Nie musisz się zmuszać. – powiedział lekko.
_____W jego głowie zrodziła się myśl, że będzie musiał kiedyś zamienić ich miejscami i pokazać Soru jak się to robi. Powtarzając to tyle razy, aż zapamięta, wyryje w swojej pamięci i będzie czuł dreszcze chodzące po plecach na wspomnienia, a jego biodra same będą się ruszać jakby chciały powtórki, cofając się do tyłu, wyginając plecy w łuk. Widział w szklanych oczach demona, że nie jest zadowolony ze swojego dotychczasowego performensu, ale Ez nie zamierzał marudzić. Jak na pierwszy raz, włożenie nawet połowy jego członka do ust była wyczynem, a on końcem czuł jak głęboko w gardle demona się znajduje. Gdy więc po chwili znalazł się tam po raz kolejny, odchylił głowę do tyłu wydychając powietrze ciężko, aby zapanować nad swoimi emocjami. Zastanawiał się teraz poważnie, czy chciał zamknąć oczy i skupić się na doznaniach sprawiając, że generał spędził z jego penisem w ustach więcej czasu, czy rozkoszować się widokiem wygiętego ciała. Gdy jednak poczuł usta otaczające główkę jego penisie, otworzył oczy i spojrzał na Soruuna wydając z siebie kolejny cichy, basowy dźwięk zadowolenia. Jego spojrzenie utknęło na dłoni, która zmieniła swoje miejsce. Z jego uda, które przed chwilą naciskała mocno, chowając się między nogami demona. Przyprawiło to smoka o swego rodzaju trans. Idea, że posiadanie penisa w gardle, poruszanie głową z zamiarem wywołania orgazmu u jego osoby, potrafiło podniecić Soru, sprawiło, że Ez złapał agresywniej za głowę demona i odciągnął go ode swojej męskości, po czy złapał pod pachy i posadził przed sobą z zawadiackim uśmiechem na twarzy całując mokre usta znajdujące się przed nim, jedną dłonią schodząc niżej i łapiąc za stojącego kolegę do zabawy.
– Nie sądziłem, że posiadanie mojego penisa w gardle cię rozpala. – w jego ciemniejszych oczach widać było dużą dawkę pożądania, które zamierzał z siebie wylać. – Najchętniej zająłbym się teraz twoim tyłkiem, ale jeszcze nie możemy.
_____Jego głos, ciepły i ciężki, uderzał generała prosto po skórze karku, bowiem oparł głowę na ramieniu Soru, a jego dłonie znalazły się na tyłku demona, rozsuwając pośladki i schodząc niżej, trafiając na cały czas mokre miejsce. Ez poprawił swoją pozycję i po chwili Soru mógł poczuć jego mokrego od śliny penisa znajdujące się między jasną skórą.
– Chciałbym wejść w ciebie i dać ci przeżycie, o którym na pewno byś nie zapomniał. – czuć było wielką ilość cierpliwości jaką wykazywał się Ez, gdy wypowiadał kolejne słowa. – Aniele, nawet nie masz pojęcia jak bardzo, ale nie możemy.
_____Jego ton stał się szeptem, prosto do ucha Soruuna. Następnie przeleciał lekko językiem po brzegu, który lekko ugryzł, po czym rytmicznym ruchem bioder otarł się o mokre miejsce, które musiał rozciągając zanim podejmie próbę zejścia tam, gdzie chciał być najbardziej w tym momencie. Prawą dłonią, delikatnie dotykając skórę opuszkami, przeszedł od tyłu do przodu zaczepiając o jądra i trafiając do czekającego na pieszczoty przyrodzenia. Drugą ręką powędrował na plecy upewniając się, że blondyn nie zamierza od niego uciec, przyciskając go wręcz do ciebie, a następnie łapiąc za podbródek i obracać w swoją stronę, aby zatopić się w lśniących ustach. Prawą dłonią w tym czasie delikatnie łagodnie i delikatnie przesuwał palcami po całej długości penisa.
– Byłeś bardzo dobry jak na swój pierwszy raz. – uwolnił na chwilę usta demona. – Aż mam ochotę na więcej. O wiele więcej.
_____Nie dał czasu na odpowiedź, zagłębiając się językiem w usta swojego generała, którego przyrodzenie powoli zaczynało pokrywać się płynem, którym smok staranie pokrywał całego członka rozprowadzając od góry od dołu jak tylko coś pojawiło się na główce. Coś takiego jednak nie wystarczy mu, aby poczuł spełnienie i zaspokoił swoje potrzeby, które przez Soru były dzisiaj o wiele wyższe niż zwykle. Będzie musiał zapłacić za rozpalenie go jeszcze mocniej.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 09:00 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 2 Empty Re: There needs to be a King {06/12/22, 07:28 pm}

Soruun

        Mimo jego słów, nie przerwałem. Chciałem sprawić, by poczuł się najlepiej, choć moje umiejętności były nijakie, ale po jego reakcji mogłem śmiało stwierdzić, że nie byłem w tym najgorszy skoro reagował pozytywnie. Ciepłymi oraz mokrymi ustami obejmowałem jego męskość, dłonią powoli poruszając po swoim penisie. Nie utrudniało mi to zadania w żaden sposób, więc pewnie poruszałem głową, przymykając przy tym oczy oraz chłonąc każde mruknięcie od smoka, jak i niespokojny ruch jego ciała. Chciałem to obserwować, ale z tej pozycji były to po prostu niewygodne. Patrzenie, jak każdy mięsień się napina, słuchanie, jak z ust wydobywają się ładne dźwięki... Było w tym coś podniecającego, coś co chciałem oglądać i słuchać przez długi czas, a i tak by mi się nie znudziło. Nie znałem jeszcze tej strony siebie, nie wiedziałem co mnie podnieca, a co zdecydowanie wolałbym uniknąć. Choć miałem prawie czterysta lat, to nie miałem żadnego doświadczenia i to nie dlatego, że nie byłem zainteresowany, po prostu nie byłem osobą, która zrobi to z każdym. Czy Ez był wyjątkowy? Po miesiącu ciężko było mi to stwierdzić, ale od pierwszego spotkania chciałem go mieć i to wyłącznie dla siebie, ale jednocześnie nie chciałem go traktować przedmiotowo.
        Mruknąłem niezadowolony, kiedy odsunął moją głowę od męskości i spojrzałem na niego z lekko rozchylonymi ustami oraz czerwonymi polikami, które raczej niczym nowym nie były. Odwzajemniłem pocałunek, choć nadal nie wiedziałem, czemu tak postąpił. Zrobiłem coś nie tak? Byłem jednak w tym beznadziejny, a jego reakcja była udawana, aby nie sprawić mi przykrości? Nie miałem okazji go o to zapytać, ponieważ skupiłem się na jego ustach oraz dłoni, która powędrowała na moją męskość. Wydobyłem z siebie pojedynczy jęk.
-  J-ja też nie, jeszcze nie wiem, co mnie podnieca - powiedziałem, ciężko oddychając. Kątem oka spojrzałem na jego głowę, którą oparł o moje ramię. Wsunąłem dłoń w jego włosy, zaciskając na nich swoje smukłe i długie palce. Ez musiał się naprawdę powstrzymywać, skoro wytrwale czekał, aż będę gotowy zmieścić jego męskość w sobie. Nadal uważam to za niemożliwe, ale smok miał za sobą pewnie wielu kochanków, dlatego lepiej wiedział co jest możliwe, a co nie.
- Ez, co ty... - zarumieniłem się jeszcze mocniej, czując jego męskość między pośladkami. Zagryzłem dolną wargę, obejmując go pewniej rękoma wokół szyi. Dziwnie było mi ze świadomością, gdzie jego penis się znajduje. Odwróciłem głowę, słuchając go uważnie. Miałem wrażenie, że całe moje ciało drży z każdym słowem, które padało z jego usta. Zapewne było to spowodowane tym, że jego oddech za każdym razem łaskotał moją rozgrzaną i na tę chwile wrażliwszą skórę.
- Jak będziesz tak dalej mówić, to zacznę mieć wyrzuty sumienia, że jestem za ciasny dla ciebie - powiedziałem nieco rozbawiony, ale podobała mi się ta troska, którą wykazywał. Ktoś inny mógłby nie przejmować się czymś takim, a Ez jednak chciał zadbać o to, aby i mnie było dobrze, choć sam musiał się powstrzymywać od przyjemności.
        Kolejny jęk wyszedł z moich ust prosto do ucha smoka. Pojawiło się we mnie pragnienie, którego dawno nie czułem. Chciałem oddać się całkowicie. Czy się bałem? Owszem, ale teraz i tak wiedziałem, że gdybym nawet dał pozwolenie Ezowi, aby we mnie wszedł, to i tak pewnie by tego nie zrobił. Uśmiechnąłem się na tę myśl, która sprawiała, że mogłem czuć się przy nim dużo bezpieczniej niż przy innych. Wbiłem paznokcie w jego plecy, czując rozkosz od jego ust oraz dłoni, która znalazła się na mojej męskości. Spojrzałem prosto w jego oczy, kiedy mnie pochwalił, co sprawiło, że rozpromieniłem się jeszcze bardziej. Potrzebowałem jego opinii, choć wolałem, aby całował moje usta, niż się odzywał, dlatego nie mogłem narzekać, kiedy znów nasze języki się złączyły. Dzięki temu, tłumił moje jęki, które zapewne rozniosłyby się po całej sypialni, jak nie dalej.
        Instynktownie poruszyłem niespokojnie biodrami, przesuwając dłoń do jego szyi, po czym odsunąłem się od niego ust i spojrzałem w oczy smoka. Widziałem w nich podniecenie, które od razu mi się spodobało. Ucałowałem go w szyję, po czym drugą dłoń położyłem na tej jego, która zajmowała się moją męskością i podniosłem ją do swoich ust. Przejechałem językiem po jego dłoni, jak i palcach, po czym zassałem się na dwóch, nie przejmując się, że pokrywają je moje płyny. Obserwowałem uważnie smoka, wysuwając jego palce z ust i pocałowałem go czule w usta, układając jego dłoń na swojej klatce piersiowej.
- Skoro masz ochotę na więcej, to co stoi na przeszkodzie? - uśmiechnąłem się delikatnie, po czym przysunąłem usta do jego ucha i otuliłem je swoim oddechem. - Przerwałeś mi w zajmowaniu się twoim penisem, a ja tak bardzo chcę zająć się tobą, sprawić byś doszedł dzięki moim ustom. Pragnę poznać twój smak oraz słuchać twoich przyjemnych pomruków, kiedy moje usta zaciskając się na twojej męskości - wyszeptałem. Zjechałem ustami niżej, na jego szyję, aby tam zostawić po sobie ślad zębów, kiedy go ugryzłem.
- Jednocześnie, chcę czuć twoje dłonie na moim ciele, usta rozgrzewające moja skórę do czerwoności - powiedziałem, wracając do jego ust, które powoli zacząłem całować. Napierałem na niego całym swoim ciałem i choć byłem słabszy od niego, to jednak udało mi się sprawić, aby położył się na plecach, lekko kąsając jego dolną wargę. Po raz kolejny poruszyłem biodrami, ocierając się o jego penisa, po czym wyprostowałem się, patrząc na niego z zadziornym uśmieszkiem.
- Z tej perspektywy wyglądasz jeszcze lepiej - powiedziałem, przyglądając się uważnie smokowi.  
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 2 Empty Re: There needs to be a King {13/12/22, 10:12 pm}

There needs to be a King - Page 2 Ezrnoon-1

– Powinieneś mieć. – zaśmiał się lekko w odpowiedzi. – Chciałbym cię zobaczyć leżącego ze mną w łóżku, bo nie możesz ruszać biodrami, ale wiem, że nie spodoba ci się to.
_____Powiedział połowę tego co kotliło mu się w głowie. Z jedne strony jego pragnienie, aby znaleźć się w środku, a z drugiej pewność, którą miał, że Soruun nie będzie wstanie potem usiedzieć na tyłku, nawet jeśli wyleczy jego rany. Poza tym – Ez był zbyt doświadczony, żeby nie wiedzieć, ile czasu potrzebuję, aby kogoś przygotować i nie było to liczone w minutach. Co więc pozostało smokowi, który nie mógł nacieszyć się przywilejami demonów mało obdarowanych przez naturę? Skupił się na wszystkim innym co także może dostarczać przyjemności. Może dlatego nie przeszkadzał mu brak penetracji, zagłębiania się w partnera i ruchem bioder doprowadzanie go do szczytu, którego raczej dawno nie zapomni. W końcu, kiedy nareszcie możesz się tam znaleźć – należy czcić i adorować każdą chwilę.
– Aż tak lubisz mieć mojego penisa w ustach.
_____Uśmiechnął się unosząc jeden kącik w górę, lekko sapiąc przez zęby czując jak Soru wbijał się w niego. Widząc jak zostawia po sobie ślad pomyślał sobie, że nie ma do czynienia z demonem iluzji, a zwykłym wampirem. Nie odzywał się jednak, zostawiając swoje myśli. Te i kolejne, dla siebie. Czuł, że powiedzenie na głos tego co działo się w jego głowie nie będzie dobre. Chciał bowiem z użyciem siły zaprowadzić go tam, gdzie tak bardzo chciał być, przed jego penisa, bardzo oczekującego, żeby sprawdzić czy demon naprawdę będzie szczęśliwy, gdy z dłońmi między jego blond kosmykami będzie ruszał jego głową niczym jakimś otworem, który trzeba wypełnić. Jeśli i wtedy demon byłby pobudzony i masturbował się z jego męskością w gardle… to smok nie wiedział, że stał przed nim tak lubieżny demon.
_____Dotyk generała na jego skórze nie był czymś co go uspokajało, wręcz odwrotnie. Rozgrzewało jego szybko chłodnącą skórę, która nie mogła utrzymać wysokiej temperatury. Nic więc dziwnego, że napierająca na niego ciało Soru, widocznie kombinującego w jakimś zakresie, było bardzo miłym doznaniem. Może dlatego też postanowił nie pytać i po prostu ustąpić, niech robi co chce. Nie istniało prawie nic co w tym momencie zniechęciłoby go do kontynuowania. Spłynął więc niczym delikatny materiał znajdując się teraz na plecach, pod Soruunem, który z zadowoloną z siebie twarzą wpatrywał się w niego. Ez nie odpowiedział na tym niczym więcej niż podobnym wyrazem, łapiąc demona za kostki i podnosząc się i wykorzystując zasadę dźwigni, zrzucając blondyna z siebie. Teraz leżąc na plecach przed nim, z zaskoczoną twarzą, smok postanowił się odezwać.
– Aniele. Innym razem pozwolę ci ujeżdżać mnie jak tylko chcesz. Teraz zrobimy coś innego. Ty dostaniesz co chcesz i ja dostanę co chcę. – posłał mu uśmiech, lecz jego ciemne od pożądania oczy wcale nie wyglądały miło i spokojnie. Po chwili rzucił ciężkim głosem. – Odwróć się na kolana.
_____Jego rozkaz został wykonany, lecz z lekkim zastanowieniem na twarzy Soru. Jakby cały czas nie wiedział co się dzieje. Gdy jednak znajdował się przed nim, połowicznie odwrócony na kolana, Ez nie dał mu dokończyć łapiąc za uda i przysuwając do siebie jednocześnie kładąc się na plecy, tylko głową i karkiem zahaczając o zgniecione wcześniej poduszki. Nie spodziewał się, że będą jakoś bardzo puszyste i mało się tym przejmował, gdy przed nim znajdowało się to co chciał widzieć. Przesunął dłonie z ud na pośladki delikatnie prowadząc swój dotyk przez koniuszki palców.
– Widzisz. – zaczął rozbawiony lekko. – Teraz każdy z nas może jeść to co chce.
_____Następnie bez większego czekania na Soru, który znajdował się teraz twarzą w twarz z jego penisem, postanowił rozpocząć to co chciał wcześniej robić, ale idea, że blondyn mógł nie mieć dobrych doświadczeń, bo powstrzymywała. Rozsunął wystawionego w jego stronę pośladki i przysuwając je do siebie. Ludzki język miał dużo ograniczeń, w tym swój rozmiar, ale miał też swoje zalety. Był duży, mięsisty, idealny, aby swoim koniuszkiem delikatnie zagłębić się w wyczekujący jego działań i pulsującą dziurkę przed nim. Przez myśl, przeszło mu, że jeśli szczęście dopisze, jeszcze kilka razy się z nią spotka i ten uroczy otwór będzie pochłaniał jego penisa jakby nie było jutra. Ez miał bujną wyobraźnię, chociaż połowicznie był wstanie sobie to wyobrazić, a co za tym szło jego penisa wygłaszając swoją opinię w temacie postanowił jeszcze bardziej wyprostować swoją postawę, oczekując zachowania demona, który przed chwilą chwalił się, że zajmie się nim bardzo dobrze. W końcu smok bardzo chętnie przyjmie wszystko co zaoferują mu piękne, różowe wargi generała. Zwłaszcza, że wiedział co potrafiły i jak szybko uczył się nowych rzeczy.
_____Nie czekając na to co będzie robił Soru, kontynuował ruchy językiem, zajmując się okolicą, a następnie samym mięśniem wchodząc swoim językiem głębiej. Wiedział, że w ten sposób nie dosięgnie punktu, który znajdował się trochę dalej, prostaty. Skupił się na dobrym nawilżeniu swojego miejsca pracy, jedną dłoń zostawiając na pośladkach głaszcząc je, ściskając i ogólnie bawiąc się z nimi. Drugą natomiast zjechał na stojące i wyczekującego jakiejś akcji penisa demona. Nie mógł go tak zostawić samego, więc wraz z ruchami języka ruszał dłonią, a gdy dochodził do główki, bawiąc się nią lekko zanim schodził z dłonią niżej po trzonie.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 09:01 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 2 Empty Re: There needs to be a King {17/12/22, 06:08 pm}

Soruun

        Choć miałem swoje obawy, to jednak chciałem dać od siebie więcej, niż mógłby się Ezrnon spodziewać. Niedoświadczenie sprawiało, że chciałem się uczyć, ale też wiedziałem, że nie mogę dać się ponieść, ponieważ sam smok powiedział, że potrzebuję odpowiedniego przygotowania. Dlatego teraz musieliśmy zadowolić się inaczej i chyba oboje dobrze wiedzieliśmy czego teraz potrzebujemy. Nie oderwałem od niego wzroku nawet na chwilę, patrzyłem uważnie w jego oczy, co jakiś czas zerkając na unoszącą się klatkę piersiową mężczyzny. Zmarszczyłem brwi w niezadowoleniu, kiedy mnie z siebie zrzucił. Sam wyraz twarzy Ezrnona wcale nie był przyjazny. Brakowało mi w jego oczach iskierek podniecenia, które ot tak zniknęły.
-  N-nie zamierzałem wcale ciebie ujeżdżać - powiedziałem, czując, że moje rumieńce dostają rumieńców. -  Chyba nie... - dodałem po chwili. Wysłuchałem jego polecenia, odwracając się na kolana. Co prawda, ta pozycja wcale nie była czymś zadowalającym, ale chciałem wiedzieć, co dzieje się aktualnie w głowie smoka. Jak bardzo pragnął zatopić się we mnie? Czy rzeczywiście nie chciał od razu mnie wziąć, nie dbając o ból, który zapewne byłby nie do zniesienia? Nie mogłem wejść do jego umysłu, kiedy on mi na to nie pozwala, ale też czułbym się źle, gdybym miał badać jego umysł lub zmieniać go pod własne widzimisię, tym bardziej, że nie był on dla mnie nikim, a kimś bardzo ważnym.
         Wzdrygnąłem się, kiedy chwycił mnie za uda i zmusił do przemieszczenia się nieco do tyłu.
-  Coś ty wymyślił - zmarszczyłem brwi, wbijając wzrok w jego penisa, który znów znalazł się przed moją twarzą. Zagryzłem lekko dolną wargę, czując dokładnie gdzie wędrują jego palce, a słowa wcale nie sprawiły, że poczułem się lepiej.
-  Jeść? Co to w ogóle za po..! - jęknąłem głośno, czując coś zupełnie innego, niż palce. -  E-Ez, tylko nie tam - powiedziałem, ale nie mogłem powstrzymać pomruków, które wychodziły z moich ust. Zacisnąłem palce na pościeli, starając się za bardzo nie pchać biodrami w jego stronę. Nie spodziewałem się, że mężczyzna zrobi coś takiego. Dziwnie czułem się ze świadomością, że jego język znajduje się w takim miejscu. Wydałem z siebie kolejny jęk, czując, jak językiem wchodzi głębiej. Otarłem się policzkiem o jego męskość, przypominając sobie o nim w tym momencie. Złapałem w jedną dłoń penisa, drugą układając wygodnie na nodze smoka. Wziąłem między usta samą główkę, starając się skupić na swoim zadaniu, jak i na przyjemności, która wprawiała moje ciało w drżenia. Przymknąłem oczu, biorąc powoli go coraz głębiej, aż w końcu zacząłem powtarzać ruchy głową, zaciskając się pewniej wargami na całym penisie. Część której nie dałem rady wziąć do buzi, zajmowała się moja dłoń, sunąc palcami po odpowiedniej długości w rytmie mojej głowy. Wolną ręką odgarnąłem włosy, które były już nieco lepkie od potu, ale zwyczajnie mi przeszkadzały wpadając na twarz.
         Wyciągnąłem penisa smoka ze swoich ust, aby językiem przejechać po całej długości, robiąc okrężne ruchy przy główce. Palce mocniej zacisnęły się na męskości. Kiedy nie miałem niczego w buzi, z mojego gardła wydobywały się głośne jęki, będąc penetrowany przez jego język, jak dotyk jego dłoni na swojej męskości czy pośladkach. Pozycja nadal była zawstydzająca, ale teraz nie miało to większego znaczenia, kiedy przed moją twarzą stał idealnie naprężony członek, mokry od mojej śliny. Nie ukryłem faktu, że w jakiś sposób to mi się podobało. Wystarczyło spojrzeć w moje oczy, aby ujrzeć podniecenie, ale i satysfakcję, choć w ogóle tego nie planowałem.
         Uśmiechnąłem się delikatnie, po czym zacisnąłem dwa palce u nasady jego penisa i znów wziąłem go do ust na tyle, na ile mogłem sobie pozwolić, zasysając się co jakiś czas na samej główce, jak i niektórych punktach na męskości. Lekkie ruchy biodrami pojawiły się z czasem, a penis cały drżał pod dotykiem smoka, który aktualnie robił kawał dobrej roboty. Nie mogłem go do nikogo porównać, nie mogłem mu powiedzieć, że jest najlepszy. Mimo tego, czułem się przez niego, jak w siódmym niebie, choć jako demon, bliżej było mi do piekła.
         Po moim ciele przeszedł znajomy dreszcz, kumulujący się w podbrzuszu. Nie chciałem jednak szybko skończyć, tym bardziej, że chciałem, aby Ezrnon również doszedł. Odsunąłem głowę, po czym odwróciłem lekko głowę. Za wiele nie zobaczyłem, ale to nie miało większego znaczenia.
-  W razie cze...go, możesz skończyć w moich ust-ach! - jęknąłem, po czym znów wróciłem do zajmowania się jego penisem. Pozwoliłem sobie na zajęcie się nim najpierw dłońmi, by po chwili wziąć go do ust, ale tym razem dałem z siebie wszystko, aby sprawić mu jak najwięcej przyjemności.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 2 Empty Re: There needs to be a King {19/12/22, 12:32 am}

There needs to be a King - Page 2 Ezrnoon-1

_____Pomysł, że ktoś siedzi na tobie, poruszając swoimi biodrami, aby zachłannie pochłaniając w swoje ciało twojego penisa z powodu przyjemności jaką mu to dostarcza, był bardzo stymulujący i podgrzewający krew w żyłach do gotowania. Rozum jednak doskonale wiedział, że nie jest to teraz wykonalne więc Ez postanowił wpisać sobie taki pomysł na przyszłość i teraz zmienić strategie. Widząc połowiczne zaprzeczenie od Soru, które wcale nie było przekonujące, uśmiechnął się lekko. Tak, trzeba to będzie kiedyś zrobić. Ciekawie, ile ruchów wykona Generał zanim będzie potrzebował jego pomocy, gdy trzymając go za biodra lub pośladki będzie podnosił do góry i opuszczał na swojego penisa. Heh… Gdyby Soru wszedł teraz do głowy smoka prawdopodobnie jego rumieńce dostałyby jeszcze kolejnych rumieńców.
_____Zachowanie demona, który widać po raz pierwszy doświadczył tego co serwował mu Ez było… urocze? W swój sposób, bo jakby zamierzał przerywać, gdy wiedział, że każde wypowiedziane teraz „nie”, z tym słodkim tonem zamieniającym się w pomruki i jęki nie do końca odnosi się do faktycznie odrzucenia. Sam fakt, że Soru powstrzymywał się przed przysunięciem swoich pośladków jeszcze bliżej jego twarzy, oczekując większej przyjemności. Jak mógł mu tego nie zapewnić? Odsunął się lekko i widząc przed sobą drżące miejsce, zapraszające go do środka, postanowił przenieść dłoń, z penisa demona i dwoma palcami zagłębiając się i znajdując to czego szukał. Delikatnie okrążając, rozciągając i w końcu wracając językiem do akcji w połączeniu z palcami. Prawą dłonią przeniósł na biodro, aby stabilnie trzymać go, co by nie uciekł pod napływem impulsów.
_____Czując, że generał rozpoczął swoje prace, z jego ust wydobył się nikły pomruk, gdy usta, które tak bardzo lubił całować zassały się na części jego ciała, która tego potrzebowała. Bardzo chętnie złapałby teraz za twarz Soru, aby zobaczyć jaki ma wyraz, niestety, lustro miał u swoich stóp, więc najwyżej sam Generał mógł przejrzeć się w zwierciadle. Po tym jednak co miał przed oczami jasno widział, że podoba mu się to co się dzieje. Zresztą, gdyby mu się nie podobało, nie przykładałby się tak bardzo do zadowolenia smoka, który co chwilę wydobywał ze swoich ust basowe pomruki. Syknął lekko, gdy Soru zassał się mocniej na jego główce, jakby chciał powstrzymując samego siebie przed dojściem. Chociaż odgłos został stłumiony przez fakt, że jego usta były całkiem zajęte. Postanowił nie być dłużnym i zaczął pracować skupiając się na punkciki, od którego dotyku ciało Generała od razu drżało. Ten widok ekscytował smoka i przybliżał go do zakończenia.
– Dziękuję za pozwolenie. – odpowiedział nisko z żartem w tonie,
_____W tym tempie jednak miał pewność, że skończy w środku, bo czuł zbliżający się orgazm, a jego penis pulsując lekko także informował o tym Soru. Wtapiając swoją dłoń w jędrną skórę przybliżył poruszające się rytmicznie biodra bliżej, aby wejść głębiej, zarówno palcami jak i językiem, który zmienił na ten smoczy. Długi, wąski, wypełniający wolną przestrzeń i rozdzielonym na dwie końcówki, który sięgał w miejsca wcześniej nie dotknięte przez niego. Skupił się na trzymaniu Soru w miejscu i zadawaniu mu przyjemności, gdy poczuł, że on sam jest naprawdę blisko. Zwłaszcza gdy demon nie ograniczał się zachłannie starając się zassać na coraz dalszym miejscu.
_____W końcu, czując jak demon zaciska się na nim i czując spermę, która znalazła się na jego brzuchu także doszedł, akurat, kiedy znajdował się połowicznie głęboko w ustach Generała. Sperma więc uderzyła w tylną ściankę gardła, a co za tym szło, odruchowo zmusiła go do kaszlu. Poza tym, ilość, która wydobył z siebie smok nie była mała. Wyciągnął swoje palce oraz język z dziurka, która teraz po orgazmie spazmowała przed jego oczami. Powstrzymywał swoje myśli, bo jego penis prawdopodobnie od razu wstałby na kolejną rundę. Podniósł się i łapiąc za pierwszy lepszy materiał jaki miał pod ręką, a była nim jego koszula, podsunął ją Soru.
– Wypluj. – powiedział i nie czekał na reakcję demona, od razu łapiąc go z tyłu za kark, a drugą dłonią przykładając materiał do usta. – No dawaj.
_____Koniec końców taka ilość to nie było coś co można połknąć od tak, a Ez miał jeszcze przeświadczenie, że jego partner w tym momencie nie jest do końca zaznajomiony co z tym zrobić. Gdy sytuacja została zażegnana widział w Soruunie mniej energii, ale miał prawo być zmęczony. Niestety, spocony i klejący niczym brudny materiał nie mógł się pokazać nikomu. Smok nie chciał tez używać magii, aby ich obmyć, bo miał swojego rodzaju wewnętrzną frajdę z widzenia blondyna z licznymi śladami na ciele, z błyszczącymi ustami i wyraźnie szklanymi oczami. Każdy kto go zobaczy będzie wiedział, że miał trochę przyjemności za sobą, nie mówiąc zapachu. Opatulił go więc w materiał pokrywający łóżko i zaniósł wbrew sprzeciwom do łazienki, gdzie wsadził wraz z sobą do wanny i starannie obmył.
_____Przez następny tydzień, Ez wziął sobie za punkt honoru, aby zadbać o tyłek swojego generała. Jeśli tylko znalazł chwilę, pojawiał się wręcz znikąd porywając demona na „chwilę”. Czasem w jego własnym biurze, czasem z rana w łóżku, innym razem w kąpieli lub w odosobnionym miejscu, gdzie nikt nie zagląda. Jakby jego dłonie miały tylko jeden cel, a nim było znalezienie się na krągłym tyłku Soru. Później zagłębiając się pod materiał, z jego ustami między pocałunkami zabierającymi powietrze i jęki z czerwonych warg lub zostawiając ślady na szyi, obojczykach, karku. W tych szybkich numerkach smok skupiał się na przygotowaniu miejsca dla siebie kończąc to zawsze przez doprowadzenie generała do orgazmu. Oczywiście, Ez nie był takim barbarzyńcą, aby zrobić co chciał bez pomyślunku o tym co dzieje się w otoczeniu. Zwykle upewniał się, że nikogo nie ma w obszarze ich zabawy, że Generał jest sam, a pomieszczenie zamknięte. Nawet jeśli nie mówił o tym lubiąc widok spinającego się demona, myślącego o tym, że ktoś może ich znaleźć, przyłapać w momencie, gdy Kandydat na Króla dobiera się do tyłka ich Dowódcy. Po wszystkim Ez zawsze całował Soru i pozbywał się śladów zamieszania z ubrania demona.
_____Dzisiaj, w końcu poczuł, że zbliżając się do momentu, kiedy faktycznie będzie mógł wejść w niego. Wyciągnął swoje palce i spojrzał pod siebie na położonego na sofie Soru, który bez spodni leżał, swoich nagim tyłkiem na miękkim materiale, gdzie pojawiła się mała plama. Smok złapał za podróbek zmęczonego demona i pocałował go z pasją, z uśmiechem na twarzy.
– Aniele. – jego słowo skupiło na sobie rozbiegany wzrok, którzy dochodził do siebie po orgazmie. Położył drugą dłoń na podbrzuszu demona. – Wiesz, że już mógłbym podjąć próbę wejść w ciebie?
_____To było retoryczne pytanie, Soru nie mógł wiedzieć tego wcześniej. Dopiero teraz się dowiedział i bądź co bądź, smok nie wiedział, czy się będzie z tego cieszył czy stresował tą nowiną. Po chwili jednak do zamkniętych drzwi od saloniku zapukał służący. Ez postanowił barierę z magii na około pomieszczenia więc nikt od tak nie mógł wejść bez jego pozwolenia w te cztery ściany.
– Tak? – Ezrnon podniósł głos, bo jednak podobno miał być tutaj sam.
– Przybył gość do Pana. – odezwał się służący. – Nazywał się Wiedźmą Morską i powiedział, że będzie Pan doskonale wiedział o kogo chodzi.
– Zaraz się zjawię.
_____To była prawda. Doskonale wiedział. Z jego twarzy zniknął uśmiech zadowolenia i westchnął ciężko. Nie lubił problematycznych rzeczy, a obecność tej kobiety była problematyczna. Spojrzał przed siebie na Soru który już dawno usiadł w prostej pozycji i tylko ucałował go mocno i szybko. Składając bardzo zaborczy i krótkie pocałunek.
– Mamy gościa. – uśmiechnął się i za pomocą magicznego kręgu usunął ślady swojej działalność z każdego miejsca poza szyją i napuchniętymi od pocałunku ustami demona przed nim. Chciał zostawić chociaż jakieś ślady. Zwłaszcza te, których sam Soru na sobie nie zauważy. – Chodźmy, powinieneś poznać tą zołzę.
Levianna, bo tak miała na imię Wiedźma Morska była jednym z dwóch dowódców rządzonym Zachodem. Władała wszystkimi bestiami morskimi. Teraz, siedząc w pokoju gościnnym, z zimnym napojem przed sobą, jej ośmiornicze macki wiły się niczym niespokojne stworzenia mające swoją własną osobowość. Gdy tylko dwójka pojawiła się w drzwiach, jej neonowo zielone oczy spojrzały na nich jakby miała przeszyć ich na wylot. Widząc jednak znudzonego Ez’a, uśmiechnęła się lekko po czym od razu przybrała smutny wyraz twarzy. Przechyliła głowę na bok kładąc na swojej dłoni i dramatycznie rozpoczęła.
– Oh, dlaczego mnie zostawiłeś dla jakieś Północy, a teraz jeszcze zdradzasz zachód, żeby zostać Królem z pomocą tych tutaj!


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 09:01 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 2 Empty Re: There needs to be a King {26/12/22, 09:15 am}

Soruun

        Nic złego nie było w nabywaniu nowych doświadczeń, które w jakiś sposób mogą się przydać w przyszłości. Tak do tego właśnie podchodziłem. Co prawda, nie musiałem wiązać jakiejkolwiek przyszłości ze smokiem, któremu aktualnie obciągałem, ale czy tego nie chciałem? Na to pytanie potrzebowałem odpowiedzi, więc teraz skupiłem się na tym, co miałem w buzi oraz na dawce przyjemności, którą dawał mi mężczyzna. Język nie był już osamotniony, a poruszał się sprawnie wraz z palcami, które trafiały w punkt. Dawało mi to jeszcze więcej przyjemności, jednakże moje jęki były zagłuszane przez penisa w moich ustach, który pulsował pod moim językiem. Skoro doprowadziłem go do tego stanu, to nie musiałem być w tym aż  tak okropny, co mnie... Cieszyło. Może to dziwne, ale naprawdę pojawiło się u mnie zadowolenie, jak i satysfakcja, że to dzięki mnie dojdzie. Sam byłem blisko skończenia, więc kiedy osiągnąłem orgazm, wygiąłem nieco plecy, czując jak całe moje ciało drży, a chwilę po tym poczułem jak sperma smoka dostaje się do moich usta, a raczej od razu do gardła.
        Spojrzałem na Ezrnona ze łzami w oczach, nie do końca wiedząc, czy powinienem go posłuchać czy może jednak połknąć to wszystko, ale zaraz wyplułem to, co nie zdążyłem przełknąć. Kaszlnąłem parę razy, rozmasowując sobie gardło i przetarłem oczy dłońmi, aby zaraz spojrzeć na smoka, który wyglądał jeszcze lepiej, pokryty potem oraz moim nasieniem. Nie ukryłem uśmiechu, który dość szybko został zastąpiony zmęczonym wyrazem twarzy oraz okropną niechęcią do wyjścia z łóżka. Zdążyłem jednak zauważyć, że Ez zwyczajnie nie lubi leżeć w brudzie.
        Prawda była taka, że nie spodziewałem się tego po smoku. Dzień w dzień, dobierał się do mojego tyłka, a ja zwyczajnie nie mogłem mu się sprzeciwić. Wyrwany niejednokrotnie ze swoich obowiązków, czułem się źle z tym, że zamiast pracować, pozwalam by smok rozciągał mnie, przygotowując do czegoś o wiele większego. Czułem strach, kiedy myślałem sobie, że niedługo może wejść we mnie, sprawiając początkowo ból lub dyskomfort, ale jednocześnie sam tego chciałem.
- Myślę, że lepiej byłoby otoczyć to miejsce z trzech stron. Uniemożliwić ucieczkę, ewentualnie zapędzić w przepaść... O tutaj -  Himess oznaczył czerwonym tuszem teren, który podobno był zajęty przez intruzów, ale wszystko musiało zostać sprawdzone, aby nie zrobić czegoś głupiego.
- Nie mam nic przeciwko, wybierzcie dwudziestoosobową grupę i udajcie się w to miejsce. Jeśli będzie taka konieczność zabijcie, zostawiając jednego intruza przy życiu, nie wiemy z kim mamy do czynienia, prawda? - spojrzałem po pozostałych, po czym wróciłem wzrokiem na mapę. - Ostatecznie zabijcie wszystkich - dodałem, wręczając mapę smokowi.
-Tak jest, Generale - powiedział mężczyzna, po czym odprowadził mnie wzrokiem do wyjścia. Wyszedłem na korytarz, aby pójść do swojego gabinetu, ale dość szybko zostałem dopadnięty przez Zuritha, który uwiesił mi się na szyi.
- Soruun, co się z tobą dzieje? Ostatnio zaniedbujesz mnie - powiedział, obejmując mnie jeszcze mocniej. - Odkąd pojawił się ten smok, nie masz czasu na mnie... Na nas - skrzywił się, ale zaraz na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie i jak oparzony odsunął się ode mnie.
- Czy to... Sypiacie ze sobą? - zapytał wskazując na szyję palcem. Odruchowo złapałem się za miejsce. Nie patrzyłem codziennie w swoje odbicie lustra, ale przestałem przejmować się śladami, które zostawiał na moim ciele.
- Zurith, myślę, że to moja sprawa z kim sypiam, a z kim nie. Nadal was kocham, ale... Hm, jak ci to wytłumaczyć. Między mną a Ezrnonem jest ciekawa siła przyciągania, ale nie martw się, pamiętam o was - uśmiechnąłem się delikatnie, po czym wsunąłem palce w jego włosy i przybliżyłem do siebie, aby pocałować w kącik ust. - Muszę iść, zapytaj Joroza czy nie potrzebuje pomocy - powiedziałem i wyminąłem go, kierując się do swojej sypialni.
        Kolejny dzień zapowiadał się raczej spokojnie, ale najwidoczniej nie dla mnie, kiedy Ezrnon znów mnie dopadł, zaciągając do saloniku. Takie rozciąganie dzień w dzień było dość męczące, choć nie było tego po mnie widać. Jęki, które się wydobywały z moich usta, rozpalone i zaczerwienione ciało, które wyginało się od długich palców Ezrnona. Smok widział wszystko i zapewne czuł satysfakcję z tego, że wiję się pod nim, myśląc o tym, że niedługo będzie mógł palce czy język zastąpić czymś, co wymagało większej uwagi. Oddech powoli wracał do normy, choć nadal odczuwam skutki orgazmu, które osiągnąłem przez same palce smoka. To trochę zawstydzające, że wystarczy tyle, by dojść, ale mam wrażenie, że odkąd Ez się mną tak zajmuje, stałem się bardziej wrażliwszy na jego dotyk czy pieszczoty. Szczerze mówiąc, nie był to może powód do dumy, ale nie mogłem narzekać, gdyż smok dbał o mnie dobrze i na chwilę obecną myślał tylko o tym, aby odpowiednio przygotować mnie na swojego penisa. Zapewne sam się niecierpliwił, ale nie dziwiłem się. Gdybym był na jego miejscu, pewnie miałbym tak samo.
- Już? N-nie za wcześnie? - zapytałem, ponieważ nie wiedziałem w jaki sposób Ezrnon sobie to  wyliczył. Spojrzałem na niego, po czym wyciągnąłem dłoń do jego twarzy, aby po chwili ułożyć wygodnie palce na jego policzku. - Nie ukrywam, że trochę się tego boję, ale jeśli ty czujesz się pewnie w tym, że wejdziesz, to... Trzeba spróbować, chyba nie umrę od tego, co nie? - zaśmiałem się, czując się jednak nieco zmęczony. Wzdrygnąłem się i od razu zabrałem dłoń w twarzy smoka, kiedy rozległo się pukanie, a zaraz jeden ze służących przemówił. Podniosłem się z sofy, po czym wzrokiem odnalazłem swoje ubranie, aby zarzucić coś w końcu na tyłek. Zmarszczyłem brwi, ponieważ ta niespodziewana wizyta nieco mnie zirytowała, ale nie mogłem marudzić. Do Ezrnona mógł przychodzić każdy.
- Zołza... - powtórzyłem bardziej do siebie, niż do smoka i poszedłem wraz z nim do gościa. Wygląd kobiety od razu sprawił, że wszystkie oczy padły na nią. Wiedźma Morska?
- „Tych tutaj”? - Powtórzyłem, marszcząc przy tym brwi. Wyszedłem nieco zza Ez'a, którzy przysłaniał mnie swoim ciałem. Przyjrzałem się uważnie kobiecie. - Nie powiedziałbym, że kogokolwiek Ezrnon zdradził. Zamieszkiwał tutejsze góry, więc jest częścią Północy, przynajmniej od chwili kiedy na dłużej przekroczył nasze granice - powiedziałem, obserwując uważnie gościa. Nie przejmowałem się tym, że mogłem brzmieć niemiło, może też  nie powinienem wtrącać się w rozmowę, ale nie można mówić tutaj o zdradzie. Ezrnon mieszkał w górach i nie był to chwilowy spoczynek, a ewidentnie trochę czasu tam spędzić. Nie zamierzam pozwolić, by ktoś w taki sposób odzywał się do Ez'a. Jest dla mnie ważny, a na dodatek zamierzam doprowadzić to tego by wygrał, choć wiem, że i bez mojej pomocy miałby spore szanse, aby zostać Królem.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 2 Empty Re: There needs to be a King {30/12/22, 08:57 pm}

There needs to be a King - Page 2 Ezrnoon-1

_____Podejmowanie próby, a faktycznie dojście do wyczekiwanych rezultatów to nie zawsze było to samo. Ez wiedział, że przy pierwszych próbach na pewno nie wejdzie w Soru, cały. Ba. Nawet by chyba nie próbował. Tak… dla bezpieczeństwa. Co prawda mógł uleczyć demona, ale odczucia zostaną, prawda? Prychnął jednak lekko pod nosem słysząc pytanie generała z uśmiechem na ustach. Pozwalał się dotykać jak tylko blondyn tego chciał. W końcu lubił ciepły dotyk jego skóry na sobie. Gorąc rozgrzewający jego jaszczurzą skórę, która jednak nie potrafią zebrać sama ciepła w tym zimnym klimacie. Najchętniej chodziłby cały czas przytulając go do siebie, ale bądźmy szczerzy – nawet on, nie interesujący się problemami innych, uważałby wtedy swoje zachowanie za irytujące. Nie odpowiedział na pytanie słownie, lecz jego mina była wyraźna i dosadnie pokazywała, że z tą śmiercią to jednak trochę przesada. Ten dzień był bardzo miły i mógł tak być do końca, gdyby nie pojawienie się tej kobiety. Demonica, meduza o paskudnym charakterze zjawiła się tutaj z jakiegoś powodu, a on w sumie nie chciał wiedzieć jakiego. Na pewno niosła ze sobą problemy.
_____Widząc jak siedzi na kanapie, knując w tym swoim móżdżku chciał obrócić się na pięcie i wyjść, ale nie mógł. Nie zostawi Soru z tym demonem przed nim. Bądźmy szczerzy – o wiele bardziej zdolnym do knucia i wbijania noża w plecy niż młody generał. Jak tylko rozpoczęła swoje przedstawienie uniósł lekko brwi zastanawiając się do czego chciała dojść takim zachowaniem. Przecież go nie wkurzy, ale gdy blondyn wynurzył się zza jego pleców z tym lekko poirytowanym wyrazem twarzy, zrozumiał, że tym razem nie o niego chodziło. Co prawda wiedział, że nie musi się martwić, aby demon wyskoczył na kobietę z tymi swoimi żałośnie małymi piąstkami, ale… warto ich sobie przedstawić. Westchnął ciężko, po czym poszedł do przodu i usiadł naprzeciw kobiety.
– Soru, usiądź może. Jej nie chodzi o to, że startuje tutaj jako kandydat na Króla. – oparł się wygodnie w fotelu i położył swoje spojrzenie na uśmiechających się neonowych oczach. – Warto was sobie przedstawić. – podniósł głos i skierował dłoń w stronę kobiety. – Soruun, to jest Levianna, dowódca morskich głębin terytorium zachodu. – po czym skierował swoją dłoń na blondyna. – Levi, to jest Soruun, generał Północy, ale to pewnie już wiesz.
– Hihi. – zaśmiała się lekko. – Oczywiście, że wiem. Nigdy nie przychodzę nieprzygotowana. Zwłaszcza w tak daleką podróż.
_____Zatopiła swoje zielone ślepia w mniejszym od niej ciele generała z uśmiechem na swoich fioletowych wargach. Takim, który wywoływał tylko ciarki. Nie była znana z magii iluzji czy wchodzenia komuś w głowie, była jednak mistrzynią posługiwania się wodą i czystą fizyczną siłą. W tych dwóch mało kto jej dorównywał. Przyszła aż tak daleko, aby coś potwierdzić i w sumie już znała odpowiedź na to pytanie, które najbardziej trapiło jej Generała oraz prawdziwą przywódczynię regionu. Czy zamierzała jednak od tak wrócić? Oczywiście, że nie.
– Liderze. – odezwała się w stronę Ez’a z poważnym spojrzeniem. – Przywódczyni chce wiedzieć, czy jesteś poważny w swoich zamiarach. Jeśli tak, Zachód zmieni swojego kandydata i jego doradcę przygotowuj się na możliwe wsparcie twojej kandydatury.
– Kto jest waszym Kandydatem teraz? – Smok z lekkim zainteresowaniem skupił się na kobiecie, która widząc to spojrzenie założyła nogę na nogę i oparła się wygodnie na sofie. Ez zmarszczył brwi na taką reakcję. – Chyba nie Solvig albo Mall.
– Oczywiście, że nie!
_____Szybko reakcje ze strony wiedźmy szybko potwierdziła prawdziwość jej słów. Niezadowolona twarz, wyraźne zgorszenie taką opcją dawało demonowi kilka informacji. Zarówno jedno jak i drugie nie nadawali się do takiego konkursu i byli blisko powiązani z Ezem, fakt, że nie chodziło o nich był uspokajający. Mógł więc westchnąć z ulgą. Nie byłoby miło, gdyby musiał zmierzyć się z którymś z nich. Nie dlatego, że by nie wygrał, a dlatego, że musiałby ich zabić. Swoich przyjaciół, znajomych. Z pojedynków Kandydatów wychodzi tylko jeden żywy.
– Obecnym kandydatem jest Jugmal, syn Jogdratha. – Levi kliknęła językiem. – Co prawda chciałabym się go pozbyć, ale wiedząc, że startujesz nikt rozsądny nie wystawi własnego syna do konkursu.
_____Ez odwrócił się do Soru śmiejąc się lekko pod nosem. Jasne niezadowolenie Levi było widoczne nawet z kilometrów. Jej spór z Jogdrathem był znany, ale nie tutaj. Północ była dość mocno zamknięta, zwłaszcza gdy nie było dobrego Króla na tronie, który mógłby zmusić wszystkich go integracji. Miał wrażenie, że musi wytłumaczyć coś młodszemu demonowi, tak na wszelki wypadek i no wprowadzić go do rozmowy, aby znajdowali się na tej samej stronie. Zwłaszcza jako jego generał. Chociaż podstawowe informacje mógłby wiedzieć, bo jak nie od niego to inaczej nie miałby źródła tej wiedzy.
– Jogdrath jest byłym dowódcą podniebnej części Zachodu, ale został pokonana w pojedynku przez Mallmomas kawałek czasu temu. On nie zostanie poparty jako kandydat do tronu, ale syn już może. Nigdy nie przegrał w swojej karierze pojedynku więc Generał może się zgodzić, tak samo Thern.
– Właściwie to zdanie Thern jest ważniejsze, ale tak. – zaśmiała się wiedźma wchodząc w słowo. – Jogdrath zostanie pewnie wymieniony na kogoś innego. Thern nie będzie robiła Liderowi pod górkę. – w tym momencie jej uśmiech jakby zabrany jokerowi, sięgał od ucha do ucha, a ona pochyliła lekko głowę do przodu wpatrując się w Soru. – Tobie jednak to inna sprawa.
_____Smok od razu zareagował wkładając dłoń między neonowe spojrzenie kobiety, a demona. Wyraził przy tym swoją dezaprobatę, dość głośno, klikając językiem.  Ez nie należał do osób, które się zbytnio przejmują i nie zamierzał kłamać, bo to było nudne i marnowało jego energię. Cały czas nie spał najlepiej, chociaż jego worki pod oczami były coraz mniejsze. Levi pewnie zauważyłaby taką zmianę, gdyby nie fakt, że Ezrnon przebywając lata temu u nich miał podobne. Nie mogła więc zauważyć zmiany, wiedziała za to, iż nadal się nie wysypiał. Wyprostowała się i obróciła obrzydliwy uśmiech w zwykłą smutną minę i spojrzała na smoka.
– Nie mam pojęcia co takiego ci obiecał, ale na razie nie widzę efektów. – odezwała się po czym wstała z miejsca i skierowała się do wyjścia nie czekając na pozwolenia lub zakazy nikogo. – Będę czekać na was za trzy miesiące na pierwszych eliminacjach.
– Poinformuj innych.
_____Rzucił na odchodne Ez, a kobieta tylko pokiwała mu ręką, że usłyszała. Wiedziała kogo powinna poinstruować o tym czego udało jej się dowiedzieć. Czy zamierzała zrobić mu na złość i nie powiedzieć wszystkiego albo przeinaczyć jakieś informację? Tak i nie. Na celowniku miała już kilka osób, które na pewno się nabiorą, jeśli sprzeda im plotkę. Na samą myśl o tym zamieszaniu, jej fioletowe wargi znów wykrzywiły się w okropny uśmiech. Służący, który odprowadzał ją do drzwi zerknął przez ramię, gdy usłyszał chichot i spotykając minę Wiedźmy, zbladł na twarzy. O tym jednak nie mogli wiedzieć. Zostali sami w pomieszczeniu i Ez miał wrażenie, że nie będą mogli wrócić od razu do tego na czym skończyli, zwłaszcza czując na sobie spojrzenie generała, do której obrócił się podnosząc brew do góry w geście pytania o co chodzi.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 09:01 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 2 Empty Re: There needs to be a King {03/01/23, 07:07 pm}

Soruun

        Spojrzałem na smoka, słysząc jego propozycję. Naprawdę liczył na to, że będę siedział spokojnie? Słowa kobiety już mnie zirytowały. Wróciłem wzrokiem na nieznajomą, po czym westchnąłem i zająłem wolne miejsce. Nie zamierzałem uczestniczyć w ich rozmowie, dopóki nie będzie to potrzebne, ale miałem też nadzieję, że szybko zakończy się to spotkanie. Spiąłem się nieco, kiedy usłyszałem imię kobiety, jak i jej posadę na Zachodzie. Uczono mnie o innych regionach, jak i ich generałach oraz ważnych osobach na danym terytorium. Nie miałem jednak okazji nigdy nikogo osobiście poznać, a przede mną teraz siedział ktoś taki, jak Levianna. Nie była generałem, nie posiadała tej samej władzy co ja czy inni generałowie, ale jednak nie była zwykłym demonem. Zmarszczyłem lekko brwi, ale szybko się uspokoiłem. Skinąłem głową, aby pokazać, że zrozumiałem, przyglądając się jednocześnie dowódcy, aby zareagować na jakieś zmiany w poruszaniu się. I tak od początku nie zamierzałem uczestniczyć w ich rozmowie.
        Mimo tego, przysłuchiwałem się temu, o czym rozmawiają. Nie chciałem wyjść na ignoranta, nawet nie powinienem, tym bardziej, że chodziło o kandydatów, jak i zawody na przyszłego Króla.  Nazwanie Ezrnona „Liderem”, jak i wsparcie w kandydaturze było dla mnie zbyt podejrzane by o tym nie myśleć. Wierzyłem w umiejętności smoka oraz w to, że nie da tak łatwo się zabić, ale dlaczego ktoś z innej części miałby go wspomóc? Nadal była to walka o tytuł Króla Demonów. Podparłem policzek dłonią, słuchając, co mają sobie do powiedzenia. Również wyjaśnienia Ezrnona przyjąłem z ciekawością, ale bardziej skupiałem się na kobiecie, która równie dobrze mogła okazać się zagrożeniem, nie dla smoka, a dla mnie. Poprawiłem się tylko raz, kiedy kobieta nachyliła się w moją stronę. Spojrzałem w jej neonowe oczy, przełykając gulę w gardle. W tym ruchu było coś niepokojącego, tak samo w słowach, które wyszły od Levianny. Nie miałem pojęcia o co jej chodziło, dlaczego to mnie ktoś miałby robić pod górkę? Oczywiście, miałem poprowadzić Ezrnona, ale... Nie podobało mi się to, że coś planują. Zmarszczyłem brwi w niezadowoleniu, patrząc na smoka, który oddzielił mnie i kobietę dłonią. Wiedziałem, że nie było sensu, abym w tym momencie dodawał coś od siebie. Nie lubię dolewać oliwy do ognia, a mam wrażenie, że jedno nieodpowiednie słowo mogłoby tylko wkurzyć wychodzącą kobietę. Sam podniosłem się z miejsca, po czym podszedłem do stolika, na którym leżała karafka z wodą oraz puste szklanki. Oparłem się o ścianę, patrząc wprost na Eza. Upiłem spory łyk wody i z głośnym puknięciem odłożyłem szklankę na miejsce. Po chwili ktoś zapukał, więc otworzyłem drzwi i spojrzałem na służącą.
- Coś ważnego? - zapytałem. Mój ton głosu był nieco chłodniejszy, ale nie przejąłem się tym.
- T... N-nie, to nic pilnego – powiedziała, spuszczając wzrok. Odeszła szybko, gdyż nawet nie musiałem nic mówić. Zamknąłem drzwi, po czym zrobiłem kilka kroków do przodu, aby znaleźć się w bezpiecznej odległości.
- Liderze? Wsparcie? - zapytałem, ale pokazałem dłonią, aby się jeszcze nie odzywał. - Nie powinno mnie to interesować, bo wiąże nas tylko umowa, ale dlaczego nie będą robić ci pod górkę? Oh, i mam się czuć zagrożony przez słowa tej kobiety? - zmarszczyłem brwi, po czym podszedłem bliżej. Nie byłem zły na Ezrnona, po prostu czułem zirytowanie przez słowa kobiety.
        Zacisnąłem palce w piąstki i wziąłem głęboki wdech, po czym już spokojniej spojrzałem na Ezrnona. Dręczyło mnie jeszcze coś. Nasza umowa i teraz nie wiedziałem, czy Ez rzeczywiście czuje jakieś zmiany. Wiem, że zasypia, bo zwykle czekam do momentu, aż jego oddech stanie się spokojniejszy.
- Czy naprawdę nie wywiązuję się ze swojej części umowy? Wydaje mi się, że dobrze się znacie, więc jeśli Levianna nie zauważyła żadnych zmian, to znaczy, że jestem nawet w tym beznadziejny - zacisnąłem usta, po czym wróciłem na swoje miejsce. Byłem ciekawy, co smok ma mi do powiedzenia. Może nie powinienem się wtrącać, może powinienem sobie odpuścić te pytania, ale czułem, że strasznie mało wiem. Owszem, nie wychodzę z bezpiecznej strefy, jaką jest Północ i pewnie mało wiem jeszcze o życiu i innych regionach oraz panujących tam zasadach.
        O samym smoku niewiele wiedziałem. Zbliżyliśmy się do siebie, ale głównie cieleśnie, co mi nie przeszkadzało, ale po tym spotkaniu wiem, jak niewiele wiem o samym Ezie. Rozluźniłem nieco swoje palce, zakręcając kosmyk włosów na jednym z nim.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 2 Empty Re: There needs to be a King {07/01/23, 01:30 am}

There needs to be a King - Page 2 Ezrnoon-1

_____Mężczyźni czasem posiadają przeczucia. Nie są tak idealne jak te kobiece, nie są tak dokładne czy szczegółowe do opisania. Wiedzą jednak, zwykle nauczeni doświadczeniem, że stąpają po niebezpiecznym gruncie. Natura nie zabrała im tego. Ez czuł, że znajduje się teraz w taki sytuacji. Jakby gwałtowny ruch mógł spowodować, że bomba eksploduje. Jego generał używał chłodnego tonu, do której nie był przyzwyczajony. Trochę czuł z tego powodu ekscytację, bo aura złoczyńcy w wydaniu Soru wydawało mu się nadzwyczaj urocza. Musiał się powstrzymywać przed śmiechem, bo jednak dostałby tylko po łapach w tym momencie. Smok nie odrywał wzroku od demona i słysząc pytający ton rwał się do opowiadania, ale widząc stopującą go dłoń, postanowił dać mu dokończyć. Ezrnon zdał sobie sprawę, że znajdujący się przy nim blondyn ma bardzo chwiejną pewność siebie, skoro kilka słów kobiety mogło wprawić go w takie wątpliwości. Może to wynikało ze zbyt małej komunikacji miedzy nimi? Faktem było, że nie rozmawiali za dużo, a raczej skupiali się na czymś innym… Smok westchnął i widząc, że powinien przedstawić Soru kilka informacji. Taki, które odnoszą się do prawdziwego świata i nie są teorią przekazywaną możliwemu następcy.
– To może zacznę od początku. – oparł głowę i przekręcił ją w stronę okna, zza którego widać było pasmo górskiej. – Thern jest smokiem, białym i moją znajomą. Pomagałam jej w pewnym projekcie więc zamieszkiwałem Zachód przez kawałek czasu. Nie siedziałem w miejscu, bo zasypianie najlepiej wychodziło mi przez całkowite zmęczenie. – w głowie przypominam sobie tamte dnie i na jego twarzy pojawił się znikły uśmiech. – Levi była szkolona przeze mnie, dlatego nazywa mnie Liderem, bo byłem Liderem. Przynajmniej przez jakiś czas. Liderem armii Zachodu. – wrócił spojrzeniem na Soru. – Nie musisz się przejmować jej groźbami, bo nawet jeśli ma paskudny charakter to nie zrobi ci nic, jeśli zauważy, że znajdujesz się za granicą, której nie może przekraczać.
_____Smok nie zamierzał obiecywać generałowi, że nic nikomu się nie stanie. Levi potrafiła zabijać za źle wykonany raport albo zrzucać na kogoś najgorsze kary, bo ich lubiła, a wraz z tym ich zapłakaną twarzy. Jej psikusy nie sięgały daleko albo wysoko. Czasem coś źle przekaże, czasem komuś zamieniła sól i cukier. Przynajmniej z perspektywy Smoka, którego Wiedźma Morska szanowała w jakimś stopniu.
– Zabawy Levi robią się groźne, gdy pokazujesz jej reakcję, którą ona chce zobaczyć. – dorzucił jeszcze i nachylił się łapiąc mniejszego demona i przenosząc go jakby nic nie ważył na siebie. – A teraz zajmijmy się innymi informacjami. Chcesz?
– Mogłeś uprzedzić mnie wcześniej, teraz wiem chociaż na czym stoję. I tak, chcę.
_____Ezrnon nie potrzebował większego pokonywania. Rozpoczął swoją historię. Od początku, jak ponad 600 lat temu przyszedł na Wschód, nie urodził się, a przyszedł, bo wcześniej mieszkał wśród ludzi, w wielkiej świątyni, gdzie mógł spokojnie spać, bo mana nie mogła do niego dotrzeć. Pomagał wychować dwójkę strażników lasu, w którym zgubił się raz. Pojedynki w gry logiczne z obecnym Generałem i drażnienie się z jego dziećmi, które nigdy nie mogły go opić kończąc pod stołem. Zaraz po swoich przygodach na Wschodzie wybrał się na odległy Zachód z Thern. Biała smoczyca chciała pomóc mu z jego problemami ze snem zrzucając coraz to więcej zadań i obowiązków. Był dowódcą Armii przez jakiś czas, kiedy robił się przewrót w podniebnej części terytorium. Wtedy też Mell stanęła na czele i została Dowódcą. Spędziwszy kawałek czasu tam wybrał się na Południe, gdzie został przez pozostały czas, aż 50 lat temu, z nowym pomysłem wybrał się na Północ. Olgron, generał Południa jest dla niego jak rodzina i najlepszy przyjaciel. Zwłaszcza, że w dwójkę wychowywali jego córkę, przyszłą przywódczynię regionu. Był dla niego oporą, kiedy umarła mu żona i razem przepili wiele nocy. Gdy przyszedł czas na Północ… Do tej pory nie opowiadał dokładnie o wszystkich swoich przygodach, nie wymieniał co zrobił i kogo poznał. Tutaj jednak, warto było zwrócić uwagę na szczegóły. Ez, wiedział, że musi dostać zgodę Generała jako dość stary i potężny smok. W końcu, gdyby się nie przedstawił mogą go wziąć za wroga, a on chciał tylko w spokoju rozpatrzeć swoje pomysły. Niestety ojciec Soru nie chciał go zostawić w spokoju i zwyczajnie przyjąć informacji. Mącenie w głowie niechętnego smoka nie jest łatwym zadaniem i zmarłemu już demonowi się zwyczajnie nie udało, a on odleciał zostawiając swoje teoretyczne namiary. Później wykonał swój domek, grotę wypełnioną skarbami, w której odwiedził go Soruun z propozycją na zostanie Kandydatem.
– Jeśli chodzi natomiast o to jak się sprawujesz. – złapał demona za podróbek i ucałował lekko w usta. Szybkie cmoknięcie, którego nie kontynuował, a odsunął się do poprzedniej pozycji. – Nie przejmuj się słowami Levi. – skrzywił się lekko, gdy coś wpadło mu do głowy. – Wyglądam teraz i czuje się lepiej niż gdy pierwszy raz się spotkaliśmy. Mój stan się poprawia, lecz dla Levi się nie zmienił, bo jestem w identycznym stanie jak wtedy, gdy przebywałem na Zachodzie. – przysunął ciało siedzące na nim bliżej biorąc go wręcz w swoje objęcia. – Dla niej różnica będzie dopiero gdy zupełnie wrócę do stanu sprzed sześciuset lat. – dłoń, która została na plecach demona i zaczęła go gładzić lekko. – Jedyne co może kombinować Levi to robienie na złość. Thern za to nie zrobi nic co nie jest związane z kumulowaniem wiedzy. Nie mamy się po co przejmować na razie.
_____Ez nie mógł, w pełni świadomy przeszłości, powiedzieć, że nie muszą się przejmować ani teraz, ani nigdy. Świat się zmienia, każdy ma swój cel, który nie zawsze będzie w zgodzie z inną osobą. Nic dziwnego, że trzeba uważać. Soru nie powinien martwić się tym teraz. Nie, dopóki Ez jest przy nim. Może na to nie wyglądało, ale smok nie lubił jak ktoś wprowadzał chaos w swojej okolicy. Cóż. Soru prawdopodobnie nie zna go jeszcze od tej strony.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 09:01 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 2 Empty Re: There needs to be a King {08/01/23, 11:17 am}

Soruun

        To nic dziwnego, że chciałem poznać lepiej smoka oraz jego poprzednie życie w innych regionach. Minęło już trochę czasu odkąd wyszedł ze swojej nory, ale nie poznawaliśmy się, nie skupialiśmy się głównie na tym. Choć ostatnio spędzamy więcej czasu, to nadal jesteśmy dla siebie obcy. Dlatego, nikt nie powinien się dziwić, że mam pewne wątpliwości. Nie uważam, że w jakiś sposób zostanę zdradzony, po prostu słowa wiedźmy wcale mi nie pomagały. Miałem aktualnie mętlik w głowie i choć docierały do mnie słowa smoka, to miałem wrażenie, że w ogóle go nie słyszę. Przynajmniej wyjaśnił mi, dlaczego kobieta nazywała go liderem. Nadal jednak nie rozumiem, dlaczego mieliby mu ułatwić cały proces eliminacji pozostałych kandydatów. Ezrnon nadawał się na Króla, nie miałem co do tego wątpliwości, z obserwacji jasno można było zauważyć, że jest silny, choć momentami leniwy. Chyba ja sam wolałem, aby walka była sprawiedliwa, niż prosta do pokonania. Jeszcze nie wiedziałem co nas czeka, kiedy wszystko się rozpocznie, ale byłem gotowy na trudności, jakie mogą się pojawić.
        Wysłuchiwałem uważnie jego historii, która była bardzo ciekawa. Nie odrywałem od niego wzroku, kiedy opowiadał gdzie był, co robił i z kim. Momentami było nawet zabawnie i teraz czułem, że poznaję część smoka. Nawet nie wiedziałem, że mój ojciec go poznał. Nigdy nie wspominał o smoku, ale może nie zdążył? Jego śmierć przyszła tak niespodziewanie, że tak mogło być. W końcu zanim poznałem Ezrnona, jedynym smokiem, którego znałem był Himess. Wzmianka o moim ojcu nieco mnie uspokoiła, bo nigdy nie lubiłem poruszać tematów z nim związanych, ale i tak wysłuchałem go do końca, zapamiętując najważniejsze szczegóły. Imiona oraz przypisane do nich role, jak i same fakty o smoku. Część historii z jego życia, choć ciekawiło mnie nieco więcej, to na tę chwilę mi to wystarczyło, tym bardziej, że były w niej odpowiedzi na dręczące mnie pytania.
- Hah, łatwo ci mówić. Jak mam się nie przejmować, kiedy mówi to ktoś, kto zna cię długo? - westchnąłem, opierając głowę o jego bark, wolną dłoń kładąc na jego szyi, aby opuszkami palców muskać jego chłodną skórę. Choć to ja pochodziłem z Północy, to zdecydowanie moje ciało było cieplejsze.
- Uznała, że jestem dobrą ofiarą na jej złośliwości, dobrze, że nie została na dłużej - powiedziałem, nie chcąc się na razie podnosić z wygodnej dla mnie pozycji. Powinienem wracać do swojego gabinetu, wcześniej sprawdzając, jak idzie sprawa z intruzami na granicy, ale chciałem zostać z Ezrnonem. Zamknąłem na chwilę oczy, ale cisza, która się pojawiła między nami  została przerwana przez otwierające się drzwi. Chciałem rzucić czymś w osobę, która weszła sobie bez pukania, ale widok siostry mnie zaskoczył. Igges stanęła w drzwiach, przyglądając się nam z bezpiecznej odległości. Marszczyła przy tym brwi, patrząc na nas z pewnym obrzydzeniem i irytacją.
- Myślałam, że jesteś naprawdę bardzo zajęty, ale jak widać nie – powiedziała, palcami poprawiając kosmyk włosów. - Ostatni „związek” niczego cię nie nauczył? - dodała od siebie, a na te słowa spiąłem się nieco. Nie sądziłem, że poruszy ten temat, tym bardziej teraz, w obecności Ezrnona.
- Możemy nie poruszać JEGO tematu w tej chwili? Miałaś do mnie jakąś sprawę, prawda? - podniosłem się z kolan smoka, po czym podszedłem bliżej dziewczyny. Zbliżyłem usta do jej ucha i zmarszczyłem brwi. - Wspomnij na ten temat coś jeszcze, a obiecuję, że więcej nie ujrzysz słońca - wyszeptałem. Wiedziałem, że Ezrnon i tak to usłyszy, miał za dobry słuch, ale nie chciałem po prostu by widział mój aktualny wyraz twarzy. Odsunąłem się od siostry, która nie wyglądała na przejętą moimi słowami. Spojrzała na Ezrnona, po czym znów wróciła wzrokiem na mnie, posyłając mi niewinny uśmiech.
- Jak sobie życzysz, braciszku. A co do mojej sprawy... Potrzebuję użyć twojej sali treningowej. Dwa dni, tyle potrzebują by naprawić moją – oznajmiła. Nie miałem nic przeciwko temu, ale wiedziałem, że dokona tam drobnych zniszczeń. - Wy raczej nie potrzebujecie takiej sali do... Treningów – parsknęła, wbijając we mnie złośliwy uśmiech. Może i nie wychodziła ze swojej części posiadłości, ale zawsze o wszystkim wiedziała. Zapewne Egrona coś jej wspominała, tym bardziej, że zjawa zawsze wie wszystko, w końcu do jej obowiązku należało pilnowanie zamku, jak i całej Północy.
        powstrzymałem się od rumieńców, które pojawiły się na mojej twarzy oraz uszach, zdradzając przy okazji, że Igges za bardzo się nie myli.
- Dwa dni i ani dnia więcej - powiedziałem, po czym odwróciłem się do smoka. - Nie wiem, czy miałeś okazję poznać moją siostrę, ale to jest właśnie Igges, demon magii lodu, a  to jest Ezrnon, smok oraz Kandydat na Króla - ostatnie słowa zwróciłem do siostry, która uważnie przyjrzała się mężczyźnie.
- Nie powiem, że miło mi ciebie poznać, bo jesteś pewnie kolejnym, który chce wykorzystać dobre serce mojego naiwnego brata – powiedziała, po czym położyła dłoń na moim ramieniu. - Nie chcę byś później przychodził do mnie z płaczem.
- Uważaj na słowa... Jestem dorosły i wiem co robię, nikt mnie nie wykorzystuje - wyraziłem się jasno, odtrącając jej dłoń i wróciłem do smoka, aby zająć miejsce obok niego.
- Mój brat ma rację? Nie wykorzystujesz go? - zwróciła się do Ezrnona, unosząc przy tym brew. Wiedziałem, że i tak nie uwierzy w słowa smoka, kiedy przyzna mi rację, ale nie obchodziło mnie to. To nie miało z nią nic wspólnego.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 2 Empty Re: There needs to be a King {10/01/23, 09:54 pm}

There needs to be a King - Page 2 Ezrnoon-1

_____Fragmenty każdego opowiadania i legendy mają w sobie trochę prawdy i trochę kłamstwa. Ezrnon nie zamierzał mówić wszystkiego. To nie było informacje, o których zalatany i młody Generał powinien wiedzieć. Jedyne co sprowadziłyby na niego to kłopoty. Niestety, smok wiedział w świecie demonów za dużo i za niektóre wiadomości czy strzępkowe dane są osoby, które by spokojnie zabiły.
– Levi zna mnie dłużej, ale nigdy nie dotykała mojego penisa. – zaśmiał się nie dając po sobie poznać, że sam przez chwile zwątpił w swoje słowa. – Można powiedzieć, że znasz mnie dokładniej od niej. – położył swoje roześmiane spojrzenie na ułożonym w jego ramionach Soru. – To jej pokaż następnym razem, że nie jest taki zabawny i nie odpowiadaj na żadne jej zaczepki to sobie odpuści.
_____Słyszał zbliżające się kroki, ale zignorował je. Z dwóch powodów. Po pierwsze szły bardzo pewne swojego, po drugie przed drzwiami powinna być służba, która pilnuje kto wchodzi, a kto nie. Drama, która wyniknie z tego będzie kłopotliwa i męcząca. A tego nie lubił. Jak się sekundy później okazało – chyba jednak powinien poinformować demona o gościu. Czuł to zwłaszcza teraz, kiedy Soru wyskoczył mu z rąk, a on jednak jest fanem jego ciepłej skóry, która rozgrzewała go. Słuchał dyskusji między rodzeństwem, ale nie czuł gigantycznej potrzeby wchodzić w tą rozmowę. Po pierwsze miał wrażenie, że sam nie chce znać tej kobiety. Po drugie… w irytacji ludzie mówiąc więcej niż chcą, a Ez był lekko zainteresowany tym jak spięło się ciało generała przy wspomnieniu o poprzedni związek. Czy czuł się zazdrosny? Nie do końca. Był w pierwszym rzędzie, widząc jak mało praktyki ma Soruun w seksie, więc raczej w tym związku nie doszło do niczego więcej niż mizianie się… A może chodziło o miłość? Na tą myśl smok poczuł, że jego humor się trochę psuje. Szybciej zdzierżyłby, że jego anioł sypia po kontach ze wszystkimi. Pewnie dlatego, że nikt go i tak nie wypełni jak on i ułatwiłoby to mu w sumie robotę. Nie musiałby spędzić tygodnia na rozciąganiu i robieniu miejsca dla siebie. Idea miłości… nie była mu obca, ale silne uczucia nie znikają zbyt łatwo, a Soru nie był według smoka wystarczająco stary, żeby mówić o tym, iż przeszło mu całkowicie. Pozostawiało to niesmak w jego ustach.  
_____Jego całkiem pozytywne nastawienie potrafiło zmienić się dość szybko. Widząc spojrzenie lodowego demona, czuł, że nie jest wystarczająco silna, aby zrobić mu cokolwiek. Nawet nie musiałby brać jej na poważnie. Sekunda nie minęła z ust kobiety padły kolejne słowa, których nie zamierzał długo znosić. Może był po prostu za stary na to wszystko? Na młode demony i status społeczny, który uniemożliwiał mu, zwyczajowego, wyrwania języka, bo padło niewłaściwe słowo. Wolał krwawe demony, które życzyły sobie wszystkiego co najgorsze i nie przejmowały się śmiercią w rodzinie. Niestety. Te czasy odeszły.
_____Ez uniósł brew patrząc niewzruszony na kobietę, która… nie interesowała go. W zupełności. Dlaczego miałby więc odpowiadać tej demonicy na jakiekolwiek pytania? Jej zachowanie było nieznośne, ton mu się nie podobał. Z tego co pamiętał to nawet młody, ale Generał to Generał. Wstał i podszedł do kobiety stając przed nią i patrząc w dół na nią z zimnym spojrzeniem.
– Na razie to mam wrażenie, że to ja jestem tutaj wykorzystywany. – powiedział spokojnie, po czym skierował się do drzwi. – Jestem tutaj po to, żeby w końcu się wyspać, a twój brat obiecał mi właśnie to. Sen w zamian za to, że zostanę Królem. – złapał za framugę drzwi i spojrzał poirytowany na dwójkę – Mam zająć najbardziej nieznośną pozycję za trochę głębokiego snu. Sama oceń. To ja tutaj jestem wykorzystywany.
_____Nie powiedział więcej. Po prostu wyszedł zostawiając ich samych. Rozprostował kończyny i westchnął ciężko kierując się na nogach w stronę sypialni. Jak można było się spodziewać nie doszedł za daleko. Wyjrzał za okno i widząc kolejne opady śniegu, otworzył teleport znikając z zamku. Tylko smok wiedział co mu przeszło przez myśl i gdzie się udał. Pamiętał, żeby wrócić na śniadanie, ale czy pojawi się wieczorem w łóżku… to inna sprawa. W jego oczach nie było nic miłego. Po raz pierwszy od dłuższego czasu zniknęło z nich światło.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 09:02 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 2 Empty Re: There needs to be a King {14/01/23, 09:28 pm}

Soruun

        Spojrzałem na Ezrnona, który niespodziewanie wstał. Nie bałem się, że zrobi coś mojej siostrze, bo było to mało prawdopodobne, chociaż... Zdecydowanie wolę myśleć, że nic jej nie zrobi. Mimo tego, jego słowa nawet mną wstrząsnęły. Wykorzystywany? Cóż, jest to po części prawda, ale ostatecznie sam się zgodził. Zmarszczyłem brwi, słuchając go uważnie i patrząc, jak mimika jego twarzy się zmienia. Podniosłem się z miejsca, czując lekką panikę, że idzie to wszystko w złym kierunku.
- Ez? - powiedziałem, widząc, jak smok wychodzi. Spojrzałem na siostrę i stanąłem obok niej. - I po co się odzywałaś? Lepiej jest, kiedy siedzisz w swoich czterech ścianach - powiedziałem, po czym minąłem ja z nadzieją, że dogonię smoka, ale ta mnie powstrzymała, łapiąc za ramię.
- Nie pozwól sobie namieszać w głowie, Soru. Nie wykorzystujesz go, zgodził się na to, nie musiał i dobrze o tym wszyscy wiemy - powiedziała, a ja niekoniecznie chciałem tego słuchać. - Zadałam mu tylko zwykłe pytanie, on się uniósł, więc nie uważam, że zrobiłam coś złego. Dobrze wiem, jak skończył się twój ostatni romans, bo nie powiesz mi, że tylko grzecznie spędzacie czas - dodała, na co ja poczerwieniałem jeszcze bardziej. Aż tak to widać? Jasne, często razem znikamy, ale przecież nie mówimy otwarcie, że idziemy sprawiać sobie przyjemność.
- Zennach, nie ma nic wspólnego z tym wszystkim.  Znów chcesz mi powiedzieć, że to on stoi za śmiercią naszego ojca? Nie uwiódł mnie po to, by zbliżyć się do niego, to nie miałoby żadnego sensu - powiedziałem, czując jak złość coraz bardziej się we mnie gotuje
- Ojcu bardzo na tobie zależało, byłeś jego oczkiem w głowie, następcą. Naprawdę sądzisz, że nikt by ciebie nie wykorzystał, by nasz ojciec przyjął śmierć bez walki? Jesteś naiwny i nie chcę byś znów doświadczył tego samego. On cię zostawi, Król nie spędzi resztę swojego życia u boku Generała - powiedziała, ale nie przejąłem się jej słowami. Nie znała życia, choć i ja za wiele nie mogłem się na ten temat wypowiedzieć. Nie chciałem jednak, by jej słowa namieszały mi w głowie, teraz ważniejsze było dla mnie odnalezienie Ezrnona, który wyszedł bez słowa.
- Jeśli możesz zajmij się swoim życiem, moje zostaw w spokoju - powiedziałem, nie przejmując się jej zatroskanym spojrzeniem.
        Wyszedłem z pokoju, ruszając korytarzem, jednocześnie szukając Ezrnona.
- Ez! Gdzie jesteś?! - krzyknąłem, po czym wpadłem na służącego, który skłonił się nisko. - Widziałeś może Ezrnona? - zapytałem, rozglądając się, aby patrzeć czy gdzieś jego sylwetka mi nie miga.
- Kierował się chyba do sypialni – powiedział, więc podziękowałem i skierowałem się do sypialni. Otworzyłem drzwi z głośnym hukiem i rozejrzałem się po pokoju, który był pusty. Zmarszczyłem brwi, nie bardzo rozumiejąc dlaczego tak nagle wyszedł i to bez słowa gdzie idzie. Jasne, miał pełną swobodę, ale coś się wydarzyło i chciałem z nim porozmawiać.
- Cholera... - jęknąłem do siebie, po czym zamknąłem pokój. Musiałem wracać do swoich zajęć, ale nie podobało mi się to, że Ez tak po prostu mnie zostawił z siostrą.
        Starałem skupić się na papierach, które miałem do sprawdzenia. Raporty oraz listy, które wymagały mojego potwierdzenia. Myślami byłem jednak gdzieś indziej, skupiając się na smoku i zastanawiając się, czy rzeczywiście może być na mnie zły. Gdyby nie moja siostra, to zapewne siedzielibyśmy teraz razem. Czułem, że łapią mnie wyrzuty sumienia, a palce zaczynały nerwowo stukać o drewniane biurko. Oparłem się o krzesło, odchylając głowę do tyłu, aby spojrzeć na książki, które znajdowały się za mną, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi. Na początku myślałem, że to Ez, jednakże raczej nie pukał, a wchodził, jak do siebie gdyż miał na to moje zezwolenie.
- Kolacja została przygotowana. Czy przygotować również kąpiel? - Kobiecy głos dotarł do mnie zza drzwi. A jednak liczyłem na to, że to smok. Nawet nie zorientowałem się, że to już ta godzina na kolację. Może tam go zobaczę?
- Tak, ale to na spokojnie, nie zamierzam się śpieszyć - powiedziałem, po czym wstałem od biurka.
- Dobrze, paniczu – odpowiedziała i poczekałem, aż kobieta odeszła spod drzwi. Rozwiązałem swoje włosy, które przeczesałem palcami. Przerzuciłem je sobie na plecy i wyszedłem z gabinetu, który dokładnie zamknąłem, by po tym skierować się do jadalni. Mój uśmiech zniknął, kiedy zauważyłem, że przy stole nikogo nie ma. Dwa nakrycia, ale po smoku ani śladu. Zacisnąłem palce na oparciu krzesła, po czym zająłem swoje miejsce.
- Czy czekamy na pana Ezrnona? - pytanie jeszcze bardziej mnie dobiło, bo nie wiedziałem, czy się pojawi, ale nie zamierzałem czekać na niego w nieskończoność.
- Nie ma takiej potrzeby, dzisiaj zjem sam - powiedziałem, smutnie patrząc na poste miejsce, gdzie zawsze siadał Ez, od kiedy zaczęliśmy wspólnie spędzać czas. Czy naprawdę zamierzał zachowywać się w taki sposób? A może chce zerwać naszą umowę? Zacisnąłem usta, po czym zająłem się jedzeniem, aby przestać myśleć o smoku, o którego mimo wszystko nadal się martwiłem.
        Po posiłku, poszedłem wziąć samotną kąpiel, siedząc do czasu, aż woda nie zrobiła się zimna. Czułem się dziwnie, jakby pustkę. Przyzwyczaiłem się do obecności nowej osoby, z którą ostatnio spędzałem najwięcej czasu, ale czy powinienem teraz się tak beznadziejnie czuć? Cisza oraz brak jakiejkolwiek zaczepki ze strony Ezrnona... Minęło kilka godzin odkąd go nie ma, a mnie go już okropnie brakowało.
        Przebrałem się w przewiewną koszulę i spodnie, po czym zaczesałem włosy do tyłu, aby spojrzeć na ozłocone lustro. Dotknąłem się po szyi, przechodząc palcami na ramiona oraz swój brzuch, gdzie były widoczne ślady po pocałunkach smoka. Na samą myśl o tym wszystkim zrobiło mi się gorąco, ale szybko stłumiłem w sobie to uczucie, udając się do swojej sypialni. Chodzenie i szukanie go nie miało teraz sensu, bo zacząłem wierzyć, że po prostu wyszedł z zamku. Nikt go nie widział? Więc na pewno nie było go tutaj. Rozejrzałem się po sypialni i zamiast do łóżka, podszedłem do biblioteki. Musiałem zająć się czymś, aby nie myśleć cały czas o dziwnym zachowaniu Ezrnona. Zapewne mógłbym go w jakiś sposób zlokalizować, ale skoro nie chciał ze mną rozmawiać, to potrzebował przestrzeni. Narzucanie się mu, mogłoby nas jedynie skłócić.
Przeszukałem półki, szukając jednej książki, która aktualnie mnie interesowała, a wiedziałem, że znajduje się na półce, gdyż sam ją tutaj wrzucałem. Czerwona okładka idealnie prezentowała się między czarnymi, a jej tytuł od razu mówił, o czym się czyta. Choć Ez nieco mnie nauczył, to wiedziałem, że potrzebowałem dodatkowego źródła wiedzy na temat seksu oraz jak zadowolić innych. Zwykle nie czułem potrzeby, aby czytać tego typu książki, ale teraz chyba był na to odpowiedni czas.
        Wróciłem do sypialni, gdzie zamknąłem za sobą drzwi i wygodnie ułożyłem się na poduszkach. Zabrałem się za lekturę, w której nie tylko obrazki mnie zaskoczyły, ale również treść. Czułem, że z każdą stroną moja twarz nabiera kolor dojrzałego pomidora, a w ustach robi się sucho. Przełknąłem gulę w gardle, czytając dokładny opis penetracji, jednocześnie przypominając sobie swój pierwszy raz.
Czytając dalej, w pewnym momencie zacząłem zasypiać na rozłożonych na podłodze poduszkach, które były wyjątkowo tej nocy wygodne. Wtuliłem swój polik w jedną z nich, po czym zamknąłem oczy, od razu zasypiając.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 2 Empty Re: There needs to be a King {16/01/23, 10:53 pm}

There needs to be a King - Page 2 Ezrnoon-1
_____W jakie to miejsce mógł się teleportować smok, który nie był w dobrym humorze? Istniało kilka możliwości, aby je jednak uszczuplić trzeba znać zakres możliwość teleportacyjnych Ezrnona. Ten zakres natomiast… był dość szeroki, zwłaszcza, że czuł się bardzo dobrze, wewnętrznie, bo sypiał. Nie mógł jednak zrobić rundki na drugi koniec znanego świata i z powrotem. Głównie z dwóch powodów – za dużo kalkulacji i nigdy tam nie był więc nie znał koordynatów. Wybrał więc o wiele bliższe miejsce, swój były dom. Poczuł, że ktoś naruszał barierę między wejściem do jaskini, a faktycznym domem. Strzegąca jego legowiska łagodna membrana z magii była czymś na wzór zwykłego, cichego, czujnika ruchu. Wyczuwając zakłócenia od razu dawała znać. Nawet smok, ze swoją wrażliwością, nie potrafił na tyle kilometrów zobaczyć z kim miał do czynienia. Wrócił więc do lodowej sypialni, gdzie zderzył się wpadającą na niego Kouri. Wysokim duchem lodu, którego stworzył. Jej ciało wykonane z wiecznego lodu, jak można się spodziewać, mroziło go wręcz na kość. Normalnie nie byłoby z tym problemu, ale przed chwilą miał w tych ramionach Soru, a on działał zupełnie odwrotnie. Ogrzewał. Od środka. Bardzo chętnie wróciłby tam, lecz miał sprawę do załatwienia.
– Dlaczego czuję czyjąś obecność przy wejściu? – spytał od razu, głaszcząc, o dziwo, miękkie włosy lodowej kobiety. – Mamy gości?
– Tak. – odpowiedziała cały czas przytrzymując swoją twarz przy torsie smoka. – Nazywa się Iuji.
_____Słysząc to imię, na twarzy Eza pojawił się szeroki uśmiech. Kolejny gość, tym razem milszy. Złapał ducha lodu za podbródek i uniósł do góry, aby spojrzała na niego. Widząc jego minę, od razu poczuła się lepiej i puściła go odsuwając się kawałek zadowolona z siebie. Ciemnowłosy nie czekał długo bardzo szybko kierując się do wejścia.
– Chcesz go spotkać?  Kto to? – zaczęła podążać za smokiem. – Znajomy z przeszłości?
– Tak. – odwrócił się do niej z uśmiechem. – Jest podobny do ciebie.
_____Na te słowa, martwe, rybie oczy wysokiego ducha lodu, zalśniły. Taki sama jak ona znaczyło, że stworzony z magii, był kiedyś duchem czy może należał do szeregu przyjaciół i osób lojalnych względem tego leniwego stworzenia? Odpowiedź miała dostać za chwilę. Wyszli przed wielki kwadratowy grobowiec zderzając się z dwójką ludzi. Oboje opatuleni od czubka głowy po stopy. Wyglądali jak swego rodzaju materiałowe, wypchane lalki. Starszy smok jednak nie potrzebował czasu, aby po zapachu i ich magii rozpoznać kim byli. Zwłaszcza gdy jeden z nich widząc Eza wychodzącego przez wielkie kryształowe drzwi postanowił nieudolnie biec w jego stronę. Gdy udało mu się, człapiąc, dostać do wyższego i większego od siebie mężczyzny, po prostu uparł się o niego w próbie przytulenia. Lekko uderzając w grube warstwy materiału, śmiał się słysząc jakaś paplaninę, która nie mogła wydostać się i dostać do jego uszu.
– Iuji, zdejmuj maskę, inaczej cię nie zrozumiem.
_____Na te słowa, opatulona kukła podjęła próbuję zdjęcia materiału, lecz przez fakt, że grube rękawiczki uniemożliwiły ruch… szybko poddała się patrząc dużymi jasnymi oczami w stronę smoka, proszą o pomoc, którą otrzymała. Co jak co, ale Ez miał trochę praktyki w rozbieraniu innych. W ciągu sekund na światło słońca wydostały się białe włosy przy końcach schodzące w kolor czarny. Ciemniejsza opalona skóra i para puszystych uszu.
– Więc? Co przygnało cię na północ? – spytał pozbywając się warstw wierzchnich, aby tygrys mógł odetchnąć. Z tego co pamiętał, on nawet rzadko się ubierał do końca. – To nie twoje klimaty.
– Twoje też nie! – powiedział głośniej poirytowany. – Byłem u Xara, odesłał mnie tutaj mówiąc, że nie widział cię przez ostatnie pięćdziesiąt lat! – w tym momencie gość dostrzegł ciekawskie spojrzenie wysuwające się zza pleców smoka. – Kim jesteś?
– To jest Kouri. – duch nie doszedł do słowa, bo odpowiedział za nią Ez skupiając na sobie znowu spojrzenie tygrysa, który z uniesioną głową dawał się dalej rozbierać, chociaż swoją postawą pokazując zbytnią arogancję. – Dostała swoje ciało dość niedawno. Jest ledwo urodzonym Wysokiem Duchem Lodu. Przywitaj się.
_____Lodowa kobieta, uśmiechnęła się i ukłoniła lekko w stronę Tygrysa czując, że nie jest na jego poziomie siły, chociaż znajdowała się w idealnych dla siebie warunkach, gdzie całkowita zmiana terenu nie była wyzwaniem. Nadal jednak, nie mogła próbować walczyć z gościem, który pojawił się znikąd. Iuji posłał duchowi lekki uśmiech, chociaż z perspektywy kogoś zewnętrznego podchodziłby pod drwiny.
– Mam spytać jeszcze raz?
_____To pytanie wróciło na ziemię już rozegranego tygrysa.
– N-Nie. – odpowiedział cofając się o krok mentalnie. – Chce żebyś kogoś dla mnie zabił.
– Dość ciekawe życzenie. – prychnął Ezrnon. – Iuji, czym zapłacisz za moje usługi?
– Tym co zwykle.
_____Smok nie potrzebował wiedzieć więcej, spojrzał za tygrysa kładąc dłoń, na jego głowie i targając jego włosy przy okazji bawiąc się uszami. Jak można się spodziewać było to wrażliwe miejsce i mężczyzna w ciągu sekundy stracił swoją pewność siebie teraz słaniając się od dotyku, unikając go jak ognia. W pewnym momencie smok przestał się droczyć i odezwał się w sprawie nieporuszającego się, stojącego w miejscu, jak zahipnotyzowany, drugiego gościa.
– To on? – rzucił spokojnym tonem, lecz tygrys natychmiastowo się wzdrygnął i pokiwał głową. – Przynajmniej nie muszę go szukać. Kto to?
– Nowy bohater. Dwa tygodnie temu pojawił się na wschodzie.
_____Czy Ez musiał oto pytać? Chciał się upewnić. Czuł swoją energię od tego stworzenia, więc warto było dopytać. Iuji przychodził do niego tylko za takimi zadaniami – pozbywania się nowych herosów ludzkości, którzy wkraczali do świata demonów jak do siebie, aby pozbyć się Króla Demonów, którego obecnie nie było. Widać nikt nie dał im notki. Kandydat na tego Króla, ominął swojego goście i podszedł do drugiego, odsłaniając jego twarz i wpatrując się w półmartwe oczy. Nie potrzebował dużo, aby zabrać swoje błogosławieństwo. Przyłożył dłoń do głowy człowieka, a chwilę później cała jaskinia z lodu rozbłysnęła się złotym światłem. Oślepiający blask trzymał się dłużej niż powinien, ale Ez upewnił się w tym czasie o czymś. Zabierając coś co należy do niego. Przez więzy krwi, także od innych. Prawdopodobnie zrobił teraz zamieszania wśród ludzi, ale… smok nie miał z tym problemu. Dawno ich opuścił. Wziął swoją dłoń, a człowiek, bohater, upadł na zimną podłogę bez życia. Do nosa w tym momencie doszedł go pewien zapach. Znał go bardzo dobrze.
– Jest ich więcej, prawda? – rzucił pytaniem wracając do Iuji i Kouri. – Ile dokładnie?
– Naliczyliśmy na tą chwilę około dziesięciu. – tygrys westchnął lekko myśląc o problemach jakie za chwilę zaczną robić. Nie zabijali nikogo, bo znajdowali się na wschodzie, pełnym ludzi-zwierząt. Kto by zabijał nieagresywne, urocze stworzenia? – Chcą udać się do Zakazanego Lasu.
_____Na tą informację Ez kliknął językiem. Wychodziło na to, że ma coś do załatwienia. To powinien być Królewski obowiązek, lecz widać musi się tym zająć jeszcze zanim obejmie swoje stanowisko. Obmówił z tygrysem strategię tego co muszą zrobić. Kouri słuchała tego uważnie, zaraz po tym jak pozbyła się ciała zmarłego na hipotermię człowieka. Smok mógł zająć się przynajmniej połową problemu dzisiaj, patrząc na godzinę. Bardzo późno wróci do Soruun ’a, ale czuł, że demon poradzi sobie bez niego. To on miał problemy ze snem, z tej dwójki. Westchnął i teleportował się z tygrysem o wiele dalej i głębiej niż powinni, na Wschód. Stojąc przed karczmą, w której noc mieli spędzać bohaterowie. Dokładniej, Ez wyczuł obecność piątki. Czuł swoją magię, błogosławieństwo pozostawione lata temu. Już dawno powinno wyparować z krwi, lecz było przekazywane dalej między pokoleniami. To nie było coś dobrego, a smok nie wiedział jak im się to udało. Nie zamierzał marnować czasu, wiedząc, że w środku znajduje się dwójka demonów – obsługa zajmująca się czymś na zapleczu. Tygrys chciał uprzedzić dwójkę, aby się wynieśli, lecz nie zdążył. Coś niewidzialnego i wielkiego zmiażdżyło cały budynek w kamienne podłoże. Jakby nigdy nie istniał. Pozostawiając tylko gruzy budynku, które pod cały czas nałożonym ciśnieniem – zmieniały się w pył. Smok nie zniszczył jednak całego budynku. Wiedział, że musi dostać się do części ciała bohatera. Zabrał nacisk i podszedł do gruzowiska grzebiąc dość precyzyjnie wśród kamieni i wyciągając całe, lecz nieżywe ciało jednego z bohaterów. Kobiety ubranej w szaty typowego maga. Znów okolica rozświetliła się niesamowicie oślepiającym światłem, a następnie, bez większych emocji na twarzy, Ez odrzucił ciało na bok kierując się po kolejne.
_____ Czy teleportował się z powrotem od razu do zamku? Nie. Pamiętał swoje koordynaty, ale cały uwalony popiołem, krwią i innymi rzeczami postanowił najpierw umyć się w domu, gdzie Kouri przywitała go ciepło po powrocie i wyczyściła jego ubranie, gdy te zanurzył się w wodzie. Zmiana pobytu całego ciała była męcząca. Nawet bardzo mocno. Rozluźniając się w kąpieli myślał tylko o powrocie i pójściu spać w łóżku swojego generała. Jakby to było jego miejsce docelowe. Ubrał się i wykonał skok w przestrzeni po raz ostatni, przechodząc prosto do sypialni. O dziwo… łóżko było puste. Nie musiał jednak daleko szukać, ruchem głowy znalazł zaginionego demona. Śpiący wśród poduszek na podłodze. Taki uroczy widok wprawił go w lepszy nastrój, nie myślał o tym co będzie musiał robić przez kilka następnych dni. Czy powinien go obudzić i poinformować?... Nie. Wziął go na delikatnie w ramiona i włożył pod pościel, sam kładąc się obok i biorąc cały czas śpiące ciało, tam, gdzie jego miejsce.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 2 Empty Re: There needs to be a King {19/01/23, 07:21 pm}

Soruun

        Cichy pomruk wydostał się z moich ust, kiedy powoli wybudzałem się ze snu. Pod dłonią czułem coś chłodnego i zdecydowanie umięśnionego. Nie przeszkadzało mi to, gdyż było mi całkiem miło, trzymać kogoś w objęciach, kiedy to czyjaś ręka obejmowała mnie. Odkleiłem od siebie powieki, mrużąc po chwili oczy, kiedy było dla mnie za jasno. Śmiało mogłem stwierdzić, że byłem w łóżka, ale nie do końca wiedziałem, jak się znalazłem na nim, gdyż zasypiałem na podłodze. Przesunąłem swoje palce na umięśniony brzuch, wtulając głowę w większe ciało, które było przyjemnie chłodne. Ezrnon musiał wrócić, kiedy ja już spałem, bo nie przypominam sobie jego powrotu przed swoim zaśnięciem, więc o której się pojawił? Jak długo kazał na siebie czekać? Co robił przez ten czas, kiedy zniknął? Gdzie był i z kim? Miałem do niego tyle pytań, ale na razie nie miałem siły się podnosić, kiedy tak dobrze mi się leżało. Niestety, wszystko prysnęło, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi.
- Czy przygotować śniadanie, Paniczu? - Wszyscy znali rutynę mojego dnia, zwykle wstawałem o tej samej godzinie, a jeśli nie, to wszystko było pilnowane przez Egronę.
- Dajcie mi jeszcze z pół godzinki. Zjem razem z Kandydatem - powiedziałem, wyprzedzając następne pytanie. Kroki ucichły, a obecność służącego za drzwiami zniknęła. Nie miałem ochoty wstawać, wczoraj dość późno zasnąłem i choć taka ilość snu powinna mi wystarczyć, to jednak miałem ochotę poleniuchować cały dzień, co nie było możliwe.
        Odsunąłem się od smoka, po czym podniosłem się do siadu, aby obejrzeć go oceniającym spojrzeniem. Nie pachniał nikim innym, nie miał żadnych śladów po upojnej nocy, oprócz tych, które ja zostawiłem. Wszystko było na swoim miejscu, ale... On mógł się ich pozbywać, więc również teraz mógł ukryć, że z kimś był. Zacisnąłem usta na samą myśl, że oprócz mnie był ktoś inny. Nie byliśmy parą, nawet nie wiem, jak mogłem nazwać naszą relację, która nie miała żadnych granic. Złapałem palcami za jego nos, a widząc, że się wybudza, posłałem mu niezadowolone spojrzenie. Puściłem go, po czym odgarnąłem swoje włosy do tyłu.
- Masz tupet, że leżysz w moim łóżku, kiedy tak nagle zniknąłeś - powiedziałem. Nie uśmiechałem się, nie żartowałem, ani nie droczyłem się z nim, bo naprawdę było mi przykro, że bez słowa wyszedł, zostawiając mnie z nieprzyjemnymi myślami w głowie. Podkuliłem nogi, aby oprzeć się bokiem twarzy o kolana i dalej się w niego wpatrywałem. Chyba oboje wiedzieliśmy, że temat pójdzie w ruch i nie zamierzałem wcale ulegać czy po prostu zapominać o tym wszystkim. Co jeśli by nie wrócił? Owszem, leżał teraz obok mnie, w tym samym łóżko co ja, ale równie dobrze mogłoby go tutaj nie być. Zostawiłby mnie z tym wszystkim? Musiałbym szukać nowego Kandydata, kiedy już teraz nie było na to czasu.
- Martwiłem się... Nawet nie wiesz, ile scenariuszy wypełniło moją głowę i nadal o tym wszystkim myślę - zmarszczyłem brwi, niezadowolony z tego wszystkiego. Nie potrzebowałem, by mi się tłumaczył, ale zwyczajnie mówił, że nie wróci za szybko. - Rozumiem, że słowa mojej siostry mogły cię zdenerwować, ale dlaczego to mi się oberwało? Przez resztę dnia nie potrafiłem się na niczym skupić, a nie mogłem ot tak wszystkiego rzucić i ciebie szukać. Szczerze mówiąc nawet nie wiem, gdzie miałbym zacząć - parsknąłem śmiechem, czując, jak to wszystko nie ma sensu. Niepotrzebnie się przejmowałem, w końcu nie musiałem, ale sam nie wiem skąd we mnie to wszystko. Nie dość, że czułem zazdrość to jeszcze cholernie się martwiłem o smoka, który przecież miał wolną rękę i mógł być, gdzie tylko chciał.  Najwidoczniej część mnie widziała w tym problem, ale to może dlatego, że w końcu znalazłem kogoś, kto jest w stanie pomóc mi się wybić jako Generał. Sam smok zdążył doświadczyć pierwszego dnia, jakie zdanie mają o mnie inni. Niedoświadczony, za młody, naiwny... Nie zasługiwałem na ten pieprzony tytuł.
- Powiesz chociaż gdzie byłeś? - zapytałem. Nie patrzyłem już na niego, wbiłem wzrok w kołdrę, palcami bawiąc się włosami, które sobie zakręcałem. - Naprawdę czujesz się wykorzystywany? - dodałem. Nadal nie mogłem na niego spojrzeć, bałem się, że naprawdę tak jest, a przecież nie o to mi chodziło.
        Owszem, trochę go zmusiłem do zostania Kandydatem, ale w końcu jest coś za coś i choć obiecywałem mu sen, to i tak wziął sobie nieco więcej. Na samą myśl, o naszych „zabawach”, moje policzki nabrały rumieńców, a ciało zadrżało. Pokręciłem głową, aby odgonić od siebie te niepotrzebne myśli i podniosłem się z łóżka, aby spojrzeć na stos poduszek. Książka leżała tam, gdzie wcześniej moje ciało zanim Ez przeniósł mnie do łóżka. Jeszcze bardziej poczerwieniałem, zastanawiając się, czy zauważył co czytałem. Podszedłem do samotnie leżącej książki, pośpiesznie chowając ją wśród innych.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 2 Empty Re: There needs to be a King {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach