Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Argonaut [eng]Dzisiaj o 09:54 pmSeisevan
Charm Nook Dzisiaj o 09:51 pmKass
A New Beginning Dzisiaj o 09:46 pmNoé
This is my revengeDzisiaj o 09:36 pmYoshina
incorrect loveDzisiaj o 08:18 pmYoshina
LiesDzisiaj o 12:21 pmSyriusz
W Krwawym Blasku GwiazdDzisiaj o 08:01 amnowena
Triton and the WizardWczoraj o 03:32 pmKurokocchin
Run fastWczoraj o 11:29 amEeve
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
4 Posty - 15%
3 Posty - 11%
3 Posty - 11%
3 Posty - 11%
3 Posty - 11%
3 Posty - 11%
3 Posty - 11%
2 Posty - 7%
2 Posty - 7%
1 Pisanie - 4%

Go down
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King Empty There needs to be a King {02/08/22, 02:55 pm}

Kurokocchin

&

Mireyet
Demony| Fantasy | Romans

Demony potrzebują władcy. Najsilniejszego z nich, który w czasie wojny stojąc na czele armii lub siedząc na tronie odeprze ludzkie pluskwy za wszelką cenę chcąc pozbyć się ich gatunku. Ludzie ze swoim bohaterem na czele, dzierżąc broń oraz religię w swoich dłoniach co kilkanaście lat potrafią nawiedzić ich z zamiarem wojny. Tron więc nie może stać pusty. Musi być wypełniony.

Proces wybierania Króla był prosty. Czterech Generałów, którzy zarządzają swoimi rejonami wybiera Kandydata na władcę, który zabijając resztę i przyjmując na siebie brzemię korony staje się ich najwyższą mocą sprawczą. Sytuacja jednak nie jest tak prosta gdy Generał, przez którego wybrany demon zasiądzie na tronie uzyska większą swobodę działania. Nie raz na tronie siadają kukiełkowi królowie lub dobrzy kandydaci nie są wybierani przez krew jaka w nich płynie.

Północ jest rejonem zimnym, raczej zamkniętym i przechowującym stare tajemnice w swoich lodowych górach. Bogaci w tajemnice nie posiadają silnego kandydata mogącego stanąć w walce o tron. Generał Północy zarządza więc poszukiwania, których efektem jest znalezienie bardzo niechętnego, lecz potężnego demona. Przybył on na lodową północ w poszukiwaniu czegoś i jego leniwe nastawienie do całej sprawy jasno pokazuj brak ambicji. Co takiego musi mu zaoferować, żeby postanowił walczyć?

Generał Północy – Kurocchin
Kandydat na Króla – Mireyet
code by EMME
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King Empty Re: There needs to be a King {02/08/22, 09:18 pm}

394 lata
Północ
Lód
Demon Iluzji
Soruun, w skrócie Soru

There needs to be a King 286ab8e3a795c56702ad54e93e3e741c
Demon specjalizujący się w Iluzji, czyli manipulacją umysłami, nie sprawia, że mieszkańcy Północy darzą go dużym zaufaniem. Jednakże, dzięki zdobywaniu władzy z pokolenia na pokolenie nie musiał się obawiać, że ktoś zrzuci go ze stołka Generała. Gdyby jednak ktoś próbował to zrobić, kara była surowo, mogło się nawet kończyć śmiercią, czego większość demonów z Północy woli uniknąć. Na dodatek wszyscy są zgodni, że z Soru nie mają szans, wystarczyło jedno pstryknięciem palcem by Generał pozbył się śmiałków, którzy chcieliby go zaatakować.

Soruun  jest nieco niezdarny, jak na swoje lata. Choć przejął rolę szefa lodowego rejonu, nie czuje się pewnie w swoich zadaniach, które od razu zostały na niego rzucone po złożeniu przysięgi. Jest znany również ze swojej cierpliwości, ale kiedy przychodzi co do czego pokazuje swoją prawdziwą demoniczną twarz - jest wtedy surowy i pewny siebie, a kary wymierza na tyle rozsądne, by czuć z tego satysfakcję. Wiele osób uważa go za kogoś niewinnego, jak i nie nadającego się na rolę szefa, ale nigdy się nie poddał, udowadniając  innym, że jest w stanie zdziałać wiele na swoim stanowisku. W wolnej chwili relaksuje się w towarzystwie swoich najbliższych demonów.
Jego  chód jest lekki, niemal niewyczuwalny dla innych. Porusza się z gracją, a na jego twarzy często maluje się delikatny uśmiech, który niejednego sługę oczarował. Mierzy niecałe metr osiemdziesiąt, a na jego głowie wyrastają białe rogi zakończone złotym kolorem. Oczy przypominają błękit nieba.
Emme




Postacie Poboczne


721 lat • demon żerujący na ludzkim nieszczęściu

Tingran jest nieokrzesany, często wdaje się awantury oraz drażni innych, choć będąc pod opieką Soru zaczął się nieco bardziej hamować. Na Północy znalazł się kilkaset lat temu, a dokładnie coś około 200 lat za namową ojca obecnego Generała. Jego ciało jest pokryte licznymi tatuażami. Dodatkowo od lat uczył się władać włócznią, co opanował do perfekcji.
WschódTingran


623 lata • smok

Dość towarzyszki, ale ceni swoją przestrzeń osobistą. Choć po nim nie widać jest naprawdę czuły w stosunku do bliskich mu osób. Jest zastępcą Tingrana, ale również potajemnych kochankiem. W trakcie wykonywaniu obowiązków stara się trzymać partnera na dystans.
PołudnieHimess


X lat • stworzona z iluzji

Nie wiadomo ile ma lat oraz czy posiada jakieś zdolności magiczne. Wieki temu została stworzona przez przodków Soruuna i dostała imię Egrona, po wojowniczce i demonie cienia. Choć jest iluzją, to myśli jak człowiek oraz porusza się jak człowiek. Przez jej ciało jest w stanie przejść wszystko, od przedmiotów do istoty żywej. Zwykle pilnuje porządku na zewnątrz, jak i w pałacu Soru, ale tak naprawdę jest
PółnocEgrona


1285 lat • sługa

Jeden ze sług Soruuna oraz towarzysz nocnych schadzek, kiedy generał potrzebuje się zrelaksować. Joroz jest dość milczący i odzywa się wtedy, kiedy zostanie o to poproszony. Jest dobrym słuchaczem oraz zapewnia Soruunowi wiele przyjemności, jak masaż ciała. Nie traktuje go jak kochanka, bo jest kimś, kto zna go od małego.
PółnocJoroz


128 lat • demon magii lodu

Dziewczyna jest demonem zamkniętym w sobie. Unika wychodzenia z domu, więc mało kto wie, jak naprawdę wygląda siostra Soruuna. Jest bardzo podobna do swojej matki, choć demonica nie cieszy się tym faktem, ponieważ więź między nią a matką nie była najlepsza. Igges stara się teraz skupić na nauce magii, której nie potrafi jeszcze dobrze kontrolować, a z bratem rozmawia tylko wtedy, kiedy musi.
PółnocIgges


PółnocZurith


w trakcie
WschódXaraus




w trakcie tworzenia
PółnocNushali


stworzy się
•••Zennach




Emme


Ostatnio zmieniony przez Kurokocchin dnia 21/02/23, 08:43 pm, w całości zmieniany 5 razy
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King Empty Re: There needs to be a King {02/08/22, 11:09 pm}

647
Południe
Ogień
(Święty) Smok
Ezrnon
Pamiętaj, że nie każdego przekonasz sztabką złota

There needs to be a King 6efa5230de53e4f571de5ec167fa235b

Jego początki były zupełnie inne od tego co robi teraz. Bądźmy szczerzy, nie spodziewał się, że skończy w tym miejscu gdy co jakiś czas wybierał i błogosławił człowieka robiąc z niego bohatera, który miał ocalić ludzkość. W pewnym momencie zaczął wątpić w to wszystko. Niczym smok, którym jest, zostawił swoje leże, aby poszukać czegoś co ma więcej sensu. Leżenie na uświęconej ziemi i czekając aż ludzie przyniosą coś jako ofiarę nie leżało w jego naturze. Nie spodziewał się jednak, że takie postepowania zrobi z niego demona, odbierze tytuł świętego, dobrego i zdegraduje w oczach ludzi do czegoś co trzeba zabić. Nigdy nie był dobry z charakteru więc zaatakowany odpowiada tym samym, ale dopóki nie dotykasz jego skarbów, nie wchodzisz na jego teren – nic ci nie grozi. Niestety, jest bardzo terytorialny i nie lubi się dzielić. Specjalnie, jeśli uzna coś za należące do niego. To co zauważył u swoich pobratymców i u siebie to wieczny głód. Jednych na pożywienie, innych na skarby, jeszcze innych na przyjemności cielesne. Pogrążając się w jednej z nich, odrzucały inne, a on nie znalazł niczego co byłoby celem jego wiecznego głodu.

Smoki są uważane za najsilniejszą rasę, odporną na magię, z łuskami niezdolnymi do przebicia i ognistym oddechem topiącym wszystko. Ez, posiadając to wszystko, a nawet mając swoje moce i zdolności błogosławienia innych swoją siłą, ma problemy. Bardzo wrażliwy na magię i naturę istot w swoim otoczeniu nigdy nie był wstanie spać cały czas usilnie atakowany impulsami z zewnątrz. Gdy więc pustynny piasek stał się zbyt gorący, a skarby ukryte pod jego wielkim ciałem zbyt nudne – wybrał się na północ, odkryć nowe artefakty i sekrety ukryte pod wiecznymi zlodowaceniami. Robiąc sobie kolejne leże zapełniające się szybko skarbami, leżąc na zimnym metalu monet i nie słysząc zupełnie nic, nadal nie był wstanie zmrużyć oka pogrążając się w księgach i lekturach o starożytnej magii. Szukał prawdy o jego istnieniu, zaginionych cywilizacji i wszystkiego co tylko znajdzie w miejscu gdzie nikt nie zagląda.
Emme




Postaci Poboczne


Tarcza broniąca cały region, wielkie ciało wypełnione mięśniami, które swoją siłą ma ciężki czas znaleźć sobie odpowiedniego przeciwnika, z którym walka nie była nudna i szybko się skończyła. Jak przystało na demona z krwią gigantów… jest duży. Aż przesadnie wielki mierząc sobie ponad dwa metry wzrostu, a jego zdolności są wstanie jeszcze bardziej powiększyć jego ciało.

Jego zmarła żona była Generałem Południa, a dokładniej, przejęła tytuł po swoim ojcu, a on oddał go mu, ponieważ był silniejszy od ciemnoskórej księżniczki, która miała skupić się na administracji i kierowaniu tym co stało przed nimi, a były to tłumy demonów pragnących prawdziwego, silnego lidera, którym był właśnie Olgron. Teraz wraz ze swoją córką, jedyną pamiątką po zmarłej miłości jego życia, stara się utrzymać ten potężny militarnie region w swojej idealnej formie. Nawet jeśli chętnie rzuciłby to wszystko i wyruszył na poszukiwanie zaginionego przyjaciela.
PołudnieOlgron


Możesz ją nazwać księżniczką i nie pomylisz się mocno. W końcu tym jest, jedynym dzieckiem prawdziwej krwi swojego rodu – demonem gwiazd, tym samym czym była jej matka. O dziwo po swoim ojcu nie odziedziczyła wielkiej postury, a wręcz odwrotnie, jest bardzo mała i drobna, nie posiadając na swoim ciele żadnych mięśni wartych wspomnienia.  

Wychowała się bez matki, która bardzo szybko „odeszła w stronę wschodzącego księżyca” pozostawiając rodzinę samą sobie. Jej życie jednak nie było smutne czy wypełnione bólem, a przynajmniej tak uważa patrząc na innych. Jest bardzo silnym empatom odbierającym emocje innych personalnie I mocniej niż powinna. Może stąd zawsze rozumiała Ezrnona i czuła jako pierwsza, że zostawi ich, aby znaleźć inne miejsce dla siebie.
PołudnieAnnon


Kiedy oglądasz świat przez wieki i eony czasu, lecz nie możesz w niego ingerować, stajesz się zły na swoją sytuację. Masz dość limba i wszystkiego co za tym idzie. Duch ognia i obecny władca piasku chroniący legowisko Ezrnona, smoka, który obdarzył go ciałem, sercem i głosem. Pierwszy z duchów, którym nadał ciało i najsilniejszy spośród ich wszystkich.

Uważany za najniebezpieczniejsze stworzenie jakie można spotkać na bezkresnej pustyni, nigdy nie atakuje dopóki nie wygłosi swojego ostrzeżenia. Gdy ludzcy bohaterowie lub śmiałe demony podchodząc jednak bliżej – pozbywa się ich. W końcu tylko jedna osoba może wejść w miejsce, które chroni, sam właściciel leża, które opuścił wieki temu.
PołudnieXar


Została stworzona przez Ezrnona z kawałka wiecznego lodu, chociaż dokładniej – nadał jej duchowej postaci fizyczne ciało. Zwykłemu, dorastającemu duchowi lodu postanowił dać szansę stać się faktyczną częścią świata. Nadal imię oraz rolę, ma chronić jego legowiska, aż wróci do niej.

Jako duch obserwowała smoka od długiego czasu, wiedziała jaki jest i znała jego charakter.  Polubiła go, więc wraz z nadaniem sobie imienia stała się jego lojalnym kompanem wykutym z kawałka lodu. Duchy lodu są stworzeniami kontrolujący manę z której się narodzili – lód, więc gdzie Kouri będzie silniejsza niż w zmrożonych górach, gdzie wszystko znajduje się na wyciągnięcie dłoni.
PółnocKouri


Jak piękny może być biały smok otaczający złote skały? Zależy jak bardzo ślepym się jest, aby nie zauważyć ślepi wpatrujących się w ciebie jakbyś był kolejnym obiektem testowym. Thern żyje już bardzo długo, aż za długo. Jej największym głodem jest wiedza, którą musi kolekcjonować. Zwłaszcza chętnie wchłania tą o smokach, a Ezrnon jaki najbardziej wyjątkowy z ich gatunku znajduje się zawsze pierwszy na jej liście zainteresowań.

Nie jest generałem, nie jest kandydatem, ale jej rola na wschodzie jest bardzo ważna – jest skarbnicą wiedzy i osobą, którą zna odpowiedzi na wszystkie pytanie. Od pokoleń pomaga Generałom Zachodu, wychowując ich, zasiewając w nich cechy dobrego przywódcy. Najczęściej można ją spotkać czytającą książki na grzebiecie wielkiego białego węża, którego sama wyhodowała.
ZachódThern


Zachód podzielony na część podniebną oraz część podwodną ma dwójkę dowódców i przywódców, którzy razem stają przed Generałem. Jednym z tych Dowódców jest Levi, demon morskich głębin. Swoimi mackami miażdży skały, wyrywa serca i męci w głowie.

Posiada paskudny charakter jeśli kogoś nie lubi, a jeszcze gorszy jeśli ktoś przypadnie jej do gusty, w końcu – nie ma to jak droczyć się z przyjaciółmi, aż padną zmęczeni. Nazywana Wiedźmą Morską nie ma nic wspólnego z prawdziwymi wiedźmami. Posiada jeszcze jedną ważną rolę, poza byciem Przywódcą wodnej strefy regionu, kontroluje wszystkie bezmózgie bestie wodne, które zamieszkują nieograniczony ocean. Tak samo jak jej poprzedniczka oraz jak będzie robić jej córka.
ZachódLevianna


W wielkim lesie znajduje się miejsce, które służy jednocześnie za więzienie jak i za największą skarbnicę wszystkiego o czym człowiek może zamarzyć. Strażnikiem tego miejsca jest bardzo wyjątkowa dwójka – wiedźma I wilkołak.

Quinn, pamięta jeszcze jego wiedźmę jako bardzo małą istotkę, którą przyprowadził wielki i straszny smok, podający się za nowego mieszkańca tego świata. Wilkołak w zamian za oddanie mu drugiej połowy swojego serca postanowił, że zrobi coś czegoś nigdy nie powinien. Oddał w ręce Ezrnona największy sekret tego miejsca, które miał strzec.
.
WschódQuinn


Wiedźma powinna urodzić się w wielkim lesie na Wschodniej części świata demonów. Jakimś zawirowaniem zdarzeń czteroraką wiedźma urodziła się wśród ludzkich rodziców, którzy widać posiadali w sobie demoniczną krew.

Swoje najmłodsze lata została otoczona miłością dwójki ludzi, wielkiego wilka, który ma ją bronić, ponieważ są od siebie zależni; oraz smoka, który uratował ją z rąk ludzi, którzy traktowali ją jako zabawkę i dziwadło nie rozumiejąc ważną osobę jest.
WschódKuna

Generał Wschodu przeżył dużo, widział dużo i wie dużo. To nie są jego pierwszy wybory króla demonów. Nie jednemu obiecywał lojalność klękając, chociaż z żadnego nie był zadowolony. Nieważne czy to był jego kandydat, który usiadł na tronie czy kogoś innego.

Tym razem stawiając na sobie znaną krew bestii, wybrał kandydata, który chociaż w sile wydaje się być dobrym liderem, już zupełnie poddając się. W jego sercu brakuje wiary w następnego Władcę Demonów, który miałby być lepszy od poprzedniego.  
WschódVargirila

Wschód rządzi się swoimi prawami. Generał teoretycznie ma władze nad całym regionem, lecz każde miejsce odpowiada za siebie. Tak, jedną z najważniejszych osób będzie ten odpowiadający za kawałek regionu oraz cały gatunek demonów - nazywany Świętą Bestią, Iuji.

Stary przyjaciel Ezrnona, które wie o nim troszkę więcej od innych. Nie raz dostarcza mu ludzkich bohaterów, którzy zawędrowali gdzie nie powininni we wschodnim regionie kraju. Nie raz prosi o coś w zamian, o coś, czego tylko smok tak potężny jak Ez może dokonać.
WschódIuji

Miał być Kandydatem na Króla, tym z Południa... No nie wyszło. Jako demon ciemności i cienia może chować się i podróżować ukryty przed światem. Przy jego leniwym, ale ambitnym usposobieniu, nadawał się idealnie, aby zostać wciągniętym w plany Ez'a.

Nie znali się dobrze, ale Kieran szybko nabrał pokory i rozwagi mając przed sobą smoka. Zwłaszcza, gdy przez swoje dość silne moce widział w jego cieniu prawdziwe oblicze, zgodne z prawdą rozmiary ciała i magii przyszłego Króla.
.
PołudnieKieran

Emme


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 10/07/23, 09:35 pm, w całości zmieniany 3 razy
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King Empty Re: There needs to be a King {03/08/22, 07:06 pm}

Soruun

    Znalezienie kandydata na władcę było trudniejsze, niż się spodziewałem. Nie tylko to było moim obowiązkiem na głowie, ale musiałem ze wszystkim sobie poradzić. Częściowo mogłem liczyć na moją prawą rękę - Tingrana, który wśród mieszkańców Północy szukał przyszłego władcę, dzięki czemu mogłem zająć się innymi sprawami, które również należały do ważnych. I choć poszukiwania trwały, nie udało się znaleźć nikogo godnego, kto nadawałby się na władcę. Nie chciałem wybierać spośród słabszych demonów, które przegrać walkę mogli niemal od razu. Potrzebowałem silnego kandydata, który zniesie brzmienię, jako władca, ale też będę  dzięki temu czuł się, jak wygrany i może zdobędę zaufanie wśród własnych demonów. Mój ojciec zabiłby każdego, kto by mi się sprzeciwił, ale tego nie było już na tym świecie, więc jedynie musiałem sam dbać o swój stołek.
    Podniosłem głowę, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi. Po cichym proszę, wszedł demon o ognistych włosach. Tingran uklęknął na jedno kolano i spuścił nieco głowę. Choć trudno było go okiełznać, to jednak zrozumiał swoje stanowisko i dość szybko załapaliśmy dobry kontakt.
- Znaleźliśmy go, naszego kandydata - powiedział ze spokojem, ale mogłem wyczuć w jego głosie nutę niepewności.
- Więc gdzie on jest? Mam nadzieję, że od razu go przyprowadziliście - powiedziałem z delikatnym uśmiechem i wstałem z krzesła, aby podejść do niego i podnieść dwoma palcami jego głowę do góry za podbródek. Mój uśmiech szybko zbladł.
- Nie chciał nas słuchać. Starałem się go przekonać, ale odprawił nas z kwitkiem, a wiesz, że siłą nie możemy go  tutaj przyprowadzić - usłyszałem i powoli zacząłem tracić nadzieję. - To smok, na dodatek z Południa. Jeden z naszych ludzi go rozpoznał. Himess jest  tej samej rasy - dodał. Czułem radość, ale i złość. Był to dość ciekawy osobnik, który idealnie nadawałby się na przyszłego władcę. Smoki były silne, miały ogromną moc, która mogła zmieść każdego z nas z tych ziem.
- Nie pozostaje mi nic innego, jak samemu go przekonać. Wiesz gdzie się znajduje, więc mnie tam zaprowadzisz. Weźmiemy ze sobą jeszcze z pięć demonów, aby na wszelki wypadek ochronić się przed smokiem - powiedziałem, po czym ponagliłem go dłonią, aby w końcu wstał z podłogi. Tingran nadal nie był przyzwyczajony do panującego tu zimna, więc jego ciało było lekko zaczerwienione od mrozu. Podałem mu koc, którym mógł się ogrzać i złapałem za swoje białe włosy, aby owinąć nimi nadgarstek.
- Mamy wyruszyć jutro? - zapytał, na co skinąłem głową bez chwili wahania. Dzisiejsza podróż mogłaby narobić nam tylko problemów, więc jutrzejszego dnia czekała nas wędrówka. I liczyłem na to, że smok zechce ze mną współpracować. Poszukiwania stawały się nie mieć końca, więc chciałem w końcu dostać upragnionego kandydata w swoje ręce. Z tego co wiem, inni aż tak z tym nie zwlekali.
    Podróż miała trochę potrwać, gdyż smok znalazł sobie naprawdę dobrą kryjówkę. Nawet nie wiedziałem, że ktoś taki znajdzie się na mojej Północy. Odizolowany od innych, ukryty wysoko w górach.
- Jesteśmy gotowi. Wziąłem Himessa, który będzie na pewno pomocny przeciwko smokowi - uśmiechnął się, na samo wspomnienie o smoku, który był w naszym gronie. Dobrze wiedziałem, jaka między nimi jest relacja, ale milczałem w tym temacie, aby ich  nie spłoszyć. Nie obchodziło mnie, co inni robili poza swoją pracą, mogli sobie nawet orgie urządzać, a ja nie miałbym nic temu przeciwko.
- W takim razie wyruszamy, niech Egrona dopilnuje wszystkiego pod moją nieobecność - powiedziałem. Wyszliśmy z zamku na jeszcze chłodniejsze powietrze. Miałem ciało przyzwyczajone do niskich temperatur, ale wiedziałem, że nie każdy podzielał moje zdanie na temat lekkich ubrań, które nie ograniczały moich ruchów.
- Wiadomo, jak się nazywa? - zapytałem, kiedy Tingran zrównał ze mną kroku.
- Nie przedstawił się nam, ale też nie pytaliśmy o jego imię - powiedział, po czym zaczął mnie prowadzić w odpowiednim kierunku. Liczyłem na to, że smok nadal będzie w swojej norze. Gdyby zmienił kryjówkę, pewnie znalezienie go zajęłoby mi jeszcze więcej czasu.
     Zatrzymaliśmy się przed kryjówką, której się w ogóle nie spodziewałem. Myślałem, że bardzo dobrze znam własne góry, ale najwidoczniej miały przede mną jeszcze więcej tajemnic.
- Więc to tutaj się ukrywa? - Nie musiałem nawet słyszeć odpowiedzi. - Zostańcie tutaj, w razie czego was zawołam - powiedziałem i kiedy zrobiłem krok do przodu, poślizgnąłem się, upadając twarzą w śnieg.
- Soruun! Nic ci nie jest? - Tingran od razu pomógł mi wstać i otrzepał moją twarz z resztek śniegu.
- T-tak, to nic takiego. Udawajcie, że nic się nie stało - powiedziałem, dobrze widząc, jak powstrzymują śmiech. Przewróciłem oczami i ostrożnie wszedłem w głąb kryjówki. Nie chciałem wpaść w jakąś pułapkę, dzięki której mogłem skończyć nieprzytomny albo nawet martwy. Kto wie, może smok zdążył się zabezpieczyć przed kolejnym nadejściem demonów? Wolę mieć pewność, że nic mi nie grozi.
    Poczułem ulgę, kiedy przeszedłem bez żadnych upadków czy innych stłuczek oraz ucieszyło mnie to, że nie było żadnych pułapek, w które mogłem dać się złapać. Musiałem jednak przejść spory kawał drogi, ale robiłem to na tyle cicho, że żadne echo się nie rozniosło. Uwielbiałem to, że moja obecność była niemal niewyczuwalna dla innych.
- Przepraszam za najście - powiedziałem, kiedy zobaczyłem mężczyznę o ciemnej karnacji oraz czarnych włosach. Zupełne przeciwieństwo mnie. Delikatnie się uśmiechnąłem i stanąłem na bezpieczną odległość.
- Jestem Soruun, aktualny Generał Północy - zaczął, chcąc się najpierw przedstawić, gdyby nie miał pojęcia kim jestem. - Wczoraj poznałeś moich ludzi, ale dziś pojawiam się osobiście. Chciałbym prosić cię o zostanie kandydatem na władcę, podobno jesteś smokiem i to dość silnym. Nie znaleźliśmy nikogo, kto mógłby zająć to miejsce, więc chcę, abyś ty to zrobił - powiedziałem.
    W tych ciemnościach trudniej było mi go dokładnie obejrzeć, ale zarys sylwetki oraz całej jego postawy… Wydawał się być idealny, ale wiedziałem, że nie łatwo będzie go przekonać.
- Może zdradzisz mi swoje imię? Nie chcę się zwracać do ciebie bezpłciowo - powiedziałem, starając się zmniejszyć odległość między nami. Byłem w stanie wiele mu zapewnić, ale najpierw musiałem się dowiedzieć czego sobie życzy.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King Empty Re: There needs to be a King {05/08/22, 10:23 am}

There needs to be a King Ezrnoon-1

_____Pustynne słońce niechowające się za żadnymi chmurami uderzało o ciemną skórę ledwo okrytego białą tkaniną ciała kobiety, gdy biegła. O jej demonicznym pochodzeniu nie znaczyłoby nic, gdyby nie rogi na jej głowie. Przemieszczając się po długich korytarza, zmuszała innych, aby się rozeszli i dali jej przejść. W końcu jednak zaczęła zwalniać i zatrzymała się, z rozpędem wchodząc do pomieszczenia, na którego środku znajdował się wielki okrągły stół. Przy jednym z wielkich foteli siedziało coś jeszcze większego odwróconego plecami do drzwi. Demonica łapiąc oddech podeszła i odwróciła fotel znajdując zamyślonego, wielkiego Generała Południa. Skupiając się na swojej przerastającej wszystkich sile fizycznej, nie miał podobno sobie równych w sztuce walki.
– Nie ma go. – odezwała się siadając na kolanach wielkiego demona i kładąc dłonie na jego policzki próbując przekierować słabe zainteresowanie na siebie. – Ez’a nie ma.
Dopiero gdy usłyszał imię, oczy Generała nabrały wyrazu, jakby wyciągnięte z transu. Nie przejmując się bliskością piękności spojrzał na nią zszokowany, a jego brwi nabrały poirytowanego wyrazu.
– Jak to go nie ma? Przecież on tylko śpi! Gdzie niby miał pójść! – wstał z fotela nabuzowany emocjami, lecz pamiętając o kobiecie, siedziała ona teraz na jego przedramieniu zupełnie mieszcząc się niczym zabawkowa lalka. Rozejrzał się po pomieszczeniu i podszedł do okna otwierając je szeroko. – Znajdźcie go!
_____Ryknął, a wszystkie spojrzenia w pałacu skierowały się w jego stronę. Każdy przestał wykonywać swoją czynność kierując się głową i wzrokiem w stronę, z której dosięgnął ich krzyk. Zobaczyli wtedy swojego Generała, stojące w oknie, z wyraźnie podenerwowaną twarzą. Nikt się jednak nie rzucał na wykonywanie tego polecenia. Czekali na instrukcje, bo skąd mają wiedzieć kogo szukać.
– Gdzie jest mój przyjaciel!
_____Kolejny potężny gardłowy krzyk przyprawił wszystkie demony o lekki uśmiech. Już doskonale wiedzieli o kogo chodzi, kogo mają szukać. Nawet wiedzieli w jaką stronę świata się udać. Tylko ich Mistrz, pan i władca tej pustyni nie zdawał sobie z tego sprawy. Kobieta na ramieniu Generała swoimi dłońmi ocierała lekko spływające łezki, które wielki twardziel starał się cały czas przehandlować jako pot. W tym czasie, leżąc na wielkim łóżku wykonanym z lodu oraz magii leżało rozłożone po całości wielkie, opalone ciało wpatrując się w sufit. Światło przebijające się przez kryształy i kamienie szlachetne barwiło tą białą scenerię na różne kolory. Ez zmarszczył nos na sekundę, po czym przewrócił się na drugi bok i zamknął oczy, starając się wyprzeć, że właśnie rozpoczął się kolejny dzień. Czuł na swojej zawsze gorącej skórze, jak wiatr niesie ze sobą magię informując go, że nie dane mu będzie odczuć dzisiaj tego, na co ma ochotę. Westchnął ciężko i wstał, podnosząc pierwszą lepszą, grubą i bardzo starą książkę ze sterty. Odłożył je tutaj wcześniej, specjalnie, żeby pomogły mu zasypiać, bo w końcu ze znudzenia można pogrążyć się w objęcia morfeusza. Ziewnął, przeciągając się i wydał z siebie głęboki pomruk, czując na skórze, że wiatr się zmienił. Ktoś zamierzał go dzisiaj odwiedzić i właśnie zmierzał w jego stronę.
– Czy oni nie potrafią przyjąć „nie” jako odpowiedzi? – spytał sam siebie, a echo rozeszło się po wysokich halach, jakie stworzył, co by nie uderzać głową o niski strop. – Miałem nadzieję, że sobie odpuszczą.
_____Wczorajszego dnia został nawiedzony przez grupkę demonów, proponującą mu, nie wiadomo czemu, rolę Kandydata na Władcę Demonów. Czy Ezrnon był zainteresowany? Absolutnie nie. Chciał się położyć i zasnąć, a nie wypełniać dokumenty, starać się ogarnąć rozłożoną na łopatki ekonomię i jeszcze mieć na głowie tych pojebanych ludzi, którzy bez jego błogosławieństwa, co jakieś kilkanaście lat, starali się pokonać Władcę Demonów, aby przywrócić pokój w swoim świecie. Pomijając, że większość niepokoju była powodowana ich własnymi problemami wewnętrznymi, bo demony świetnie radziły sobie same w swoim kawałku świata. Czy więc był zadowolony z gości i ich problemu? Musiał ich przepędzić ze swojego leża i zrobił to w najbardziej pokojowy sposób, jaki znał. Użył swojego smoczego autorytetu i zwyczajnie strachem zmusił ich do opuszczenia swojego domu. Nie lubił tego używać, sam fakt, że musiał zmienić swoje oczy na te bestii, smoka, jakim był… należało do tych męczących zadań. Od razu widział więcej niż chciał i miał potrzebę widzieć. Żyły energetyczne, czyjeś bicie serca, przepływ magii w powietrzu. Tego było za wiele, a najgorzej, że widocznie tylko on widział aż tak dokładnie. Gdy pytał się Thern, a ona wie wszystko o smokach – tylko on tak miał. Na samą myśl o wczorajszych gościach zaczęła go boleć głowa. Zamrugał lekko i z książką w ręku przeszedł się na halę wejściową do swojego domu, gdzie postawił sobie wygodną kanapę. Dla niektórych prawdopodobnie wielkością przypominałaby łóżko, w końcu smok w swojej humanoidalnej postaci mierzy dwa metry jak nie więcej… Nigdy się nie mierzył, bo i po co? W swojej drugiej formie… był jeszcze większy. Nie raz słyszał od swoich krewniaków o tym, że był największym z gatunku. Ez uważał jednak swój rozmiar za kolejny problem i nie potrafił owinąć swojego umysłu nad prospektem, że była to dobra rzecz. Na co komuś ponad dwudziestometrowe cielsko? A on jeszcze pewnie mógł urosnąć… albo zmierzyć się z rozprostowanymi skrzydłami.
_____Siedział i czytał o starożytnych zaklęciach, których użytkowanie nie miałoby w dzisiejszych czasach sensu. Czy było to nudne? Jak najbardziej. Oparty zamknął oczy i już miał odpłynąć w miejsce, które kochał – sen, gdyby poczuł silne zawirowania magii w powietrzu, która atakując go z każdej strony jasno pokazywała, że nie zamierza pozwolić mu zasnąć. Ezrnon starał się zignorować zbliżające się obecności, ich rozmowy, które przychodziły do niego z wiatrem, lecz jego irytacja tylko rosła. Co takiego zrobił w poprzednim życiu, że nie może teraz zasnąć i musi otrzymywać jakieś gówniane propozycje. Nie zareagował, nie poruszył się, udawał, że nie istnieje. Może niech pomyśli, że nie słyszy, że go nie ma i sobie pójdzie? Żadne z jego życzeń nie spełniło się, a wątły demon wszedł do jego hali. Smok nie musiał podnosić wzroku znad książki, żeby wiedzieć, jak wygląda i jaka jest aura tego stworzenia. Był za blisko, żeby jej nie czuć…co znowu wprowadziło go w irytacje. Widać po tej wizycie zacznie szukać jeszcze bardziej ukrytego miejsca, skoro to stało się atrakcją widokową. No i przepływ many nie uspokoi się teraz przez najbliższe trzy miesiące.
– Jeśli masz za coś przepraszać, to tego nie rób. – odezwał się, gdy tylko samozwańczy generał postanowił zrobić kilka kroków za blisko w jego kierunku. Mieli między sobą jakieś… dziesięć metrów i dostając tego świadomość, Ez zmarszczył brwi, po czym pstryknął palcami, rozświetlając hale małymi kulkami wypełnionymi magią słońca. – Samozwańczy Generał Północy pojawia się w moim domu, mówi, że potrzebuje kandydata i myśli, że się zgodzę. Pamiętam ostatniego Generała. Nie był do ciebie podobny.
_____Wstał ze swojego miejsca siedzącego, odsłaniając górę złota i skarbów skrywaną za jego plecami. Światło odbijające się od lśniących monet było dla Ez’a zbyt jasne. Skierował się do innej hali, pozostawiając demona o imieniu Soruun za sobą. Poza tym, kto by uwierzył w coś takiego? Co prawda Kandydatem nie mogła zostać osoba, która składała ślubu lojalności względem Generała no i trzeba było liczyć się z możliwą śmiercią, ale na pewno był wśród sług Soruuna jakiś demon gotowy podjąć się takiego wyzwania.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 08:55 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King Empty Re: There needs to be a King {06/08/22, 09:14 pm}

Soruun

        Czego się tak naprawdę spodziewałem? Ciepłego powitania w tych lodowych skałach? Śmiechu warte, ale nie podobało mi się jego nastawienie. Owszem, już raz odmówił i zapewne powinienem uszanować jego decyzję, ale mając smoka na swej ziemi… Jak mógłbym nie skorzystać z tej okazji? Nie chciał współpracować, ale ja nie zamierzałem odpuszczać. Gdybym wyszedł z niczym, to co by to oznaczało dla Generała? Musielibyśmy szukać dalej, a na to nie było za wiele czasu. Pokonanie reszty kandydatów dla smoka była pestką, choć nie do końca wiem, jakich wybrali pozostali generałowie. Jedynie z Zachodem miałem kontakt, ale nie zdradzano mi szczegółów, co do wybranka, a szkoda, bo mógłbym tym zainteresować smoka lub nie, bo wyglądał na dość obojętnego. Jest sposób, aby go przekonać? Mogłem zapewnić wszystko, ale nie wiedziałem czego chciał. Zapytać wprost? To na pewno najlepsza opcja.
        Dlatego nie zraziłem się jego słowami i ruszyłem za nim. Nie wygonił mnie, więc uznałem, że mogę śledzić jego kroki.
- Może, gdybyś częściej wychodzi do nas, to wiedziałbyś, że mój ojciec odszedł. Jako jedyny jego syn przejąłem rolę Generała. Nie wiem, jak u was to działa, ale u nas przechodzi to z pokolenia na pokolenie - wyjaśniłem, po czym zatrzymałem się. Przez rozświetlenie jaskini mogłem lepiej przyjrzeć się smokowi. Był dużo wyższy ode mnie, a jego ciało było dobrze umięśnione, choć ukryte pod warstwą ubrań. Mogłem już teraz uznać, że był silny, na moim lub może nawet wyższym poziomie. Moja magia nie miała nic do siły fizycznej, która i tak u mnie była mało widoczna. Zawsze mi powtarzano, że dzięki iluzji, mogę oszukać swoich przeciwników, zawładnąć ich umysłami i mógłbym to zrobić nawet teraz, ale jak smoki reagują na mieszanie w ich umysłach? Zdarzało się, że demon wpadał w furię, ale to raczej nie było najgorsze, bo szybko można było to opanować.
- Sprawiliśmy mu miłe pożegnanie, jeśli potrzebujesz dowodu co do mojej pozycji, śmiało. Skoro go widziałeś, to na pewno pamiętasz jakie rogi posiadał, ewentualnie mogę zaprowadzić cię do miejsca, do którego dostęp ma tylko Generał - powiedziałem i tutaj teraz mogłem zaoferować mu wiele. Zdążyłem zauważyć, że jest w posiadaniu wielu skarbów oraz ksiąg, a to drugie miało swoje specjalne miejsce w moim zamku. - Mam też po nim zawziętość i urok osobisty, więc nie odpuszczę tak łatwo, tym bardziej, że mogę ci wiele zaoferować. Mam bibliotekę z książkami, które kryją więcej, niż te, które znalazłeś - dodałem. Nie ruszałem się z miejsca przez dłuższy czas, chcąc nieco bardziej zorientować się w terenie.
- Nie zamierzam kazać ci od razu podejmować decyzję, ale mogę ci wiele dać. Książki, bogactwo, kobiety lub mężczyźni, co tylko twa dusza zapragnie. Oboje na tym skorzystamy - mówiłem dalej, chcąc znaleźć punkt, który go zainteresuje.
        Ruszyłem dalej przed siebie, dostrzegając smoka i tym razem stanąłem jeszcze bliżej nie. Czy się bałem? Szczerze mówiąc nie wiedziałem co to strach, bo nikt do tej pory nie mógł mnie skrzywdzić na Północy. Musiałem podnieść nieco głowę do góry, aby móc dostrzec jego oczy. Wyglądał na… zmęczonego. Czyli stąd ta nieuprzejmość?
- Mam jeszcze jednego asa w rękawie. Magia iluzji, mówi ci to coś? Poprzedni generał również się nią posługiwał, a ja odziedziczyłem po nim tę moc. Mogę śmiało powiedzieć, że jest silniejsza od jego, choć teraz nie ma to większego znaczenia. Przejdę do sedna - posłałem mu delikatny uśmiech, nie tracąc ani na chwilę nadziei. Nie ukrywam, że przygotowywałem się na odmowę, ale miałem coś, co mogłoby go usatysfakcjonować. - Widzę, że nie sypiasz najlepiej. Można to zauważyć po twoich oczach, ruchach. Jestem w stanie zapewnić ci wystarczającą ilość snu, o ile zgodzić się na mieszanie ci w głowie, ale dzięki temu będziesz mógł spać spokojnie. Potrzebuję kogoś takiego, jak ty. Postawi mnie to w dobrym świetle, ale i ty na tym skorzystasz, więc dobrze się zastanów czy chcesz zmarnować taką szansę - powiedziałem. Nie chciałem zabierać mu dużo czasu, ale mogłem z nim zostać i zapewnić mu sen, o ile mi zaufa. Trzeba przejść próbę czy będzie to w ogóle możliwe. Może i rzucam słowa na wiatr, ale nigdy nie miałem okazji usypiać smoka dzięki iluzji.
-  I nadal nie zdradziłeś mi swojego imienia, chętnie je poznam - przypomniałem mu, z nadzieją, że tym razem ulegnie. Mogło być fałszywe albo prawdziwe, jednakże znając swoje imiona jesteśmy krok do przodu ze znajomością i zaufaniem.
         Nie wiedziałem, ile mi jeszcze tutaj zejdzie, ale pozostali mogliby się niepokoić, mimo tego nie chciałem, aby pojawili się w naszym towarzystwie i spłoszyli smoka, którego pragnąłem mieć w swoich rękach, może nawet i ramionach albo między nogami. Pożądanie nie było dla nas obce, każdy je miał i kogoś takiego, jak on szukałem. Jednakże, teraz był mi potrzebny jako kandydat.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King Empty Re: There needs to be a King {11/08/22, 10:59 pm}

There needs to be a King Ezrnoon-1

_____Północ była dobrym miejsce. Co prawda zimnym, kłopotliwym, jeśli nie potrafisz sobie poradzić z klimatem chcącym cię zabić i brakowało tutaj rozrywek, ale właśnie to przekonywało Ez’a do tego miejsca. W górach lodu znajdowało się wiele rzeczy wartych jego czasu, a gdy w końcu się wykończy fizycznie – zaśnie. Tak to sobie przez ostatnie lata organizował i nie było to optymalne, ale działało, a tego chciał. Był niczym kierownik projektu, który widząc, że coś działa, nie patrzy, że trzyma się tylko na jednej śrubce i zaraz się rozwali, zabiera projekt i leci w świat. Na dodatek smok był jaszczurką. W zimnym klimacie – hibernowały. Niestety, Ez połowicznie odporny na ten proces mógł tylko przeklinać niebiosa.
_____Słowa, że poprzedni generał odszedł przyjął z pomrukiem zadowolenia. Nie lubił tego demona, jego śmierć wyszła światu na dobre. Miał z nim pewne nieprzyjemne zdarzenia i szybciej zniszczyłby cały region zamiast przyjąć pozycję Kandydata, nieważne co zostałoby mu zaoferowane. Przebywanie z tamtym starcem w jednym pomieszczeniu to była mordęga. No i pamiętał, jak przy pierwszym spotkaniu chciał mu zrobić wodę z mózgu, ale nie mógł. Lojalność opatrzona praniem mózgu, komiczne, że demon próbował czegoś takiego ze smokiem. Odpornym na magię. Zwłaszcza w jego wypadku, gdzie niwelował wszystko, nawet wzmocnienia przyjaciół, dopóki nie zgodził się na nie i nie obniżył swojej własnej odporności. Odwrócił się przodem do nieproszonego gościa i skroił go spojrzeniem od góry do dołu i z powrotem. Zupełnie nie przypominał swojego ojca, może wdał się w matkę? Musiała być niesamowitej urody, jeśli w połączeniu z czymś tak paskudnym, w oczach Ez’a, jak poprzedni Generał Północy, urodziła tego małego demona. Był niski, wątły i gdyby nie posiadał tak wyraźnej budowy, prawdopodobnie uszedłby za kobietę. Istniało określenie na taką urodę, lecz smok nie mógł teraz go sobie przypomnieć. Odwrócił wzrok i spojrzał w strop szukając odpowiedzi na swoje własne pytanie ignorując obecność innego demona, dopóki nie usłyszał czegoś co go zainteresowało. Ignorowanie czyichś słów i całych wypowiedzi nie było czymś miłym i dobrym, ale nic nie mógł na to poradzić. Przecież gdyby chciał seksu, nie potrzebował długo, aby sobie kogoś znaleźć. Kiedyś używał seksu, aby zmęczyć swoje ciało i zasnąć. Za pierwszym razem źle to wyliczył i spędzić na intensywnym treningu swoich mięśni kilka dni. Później, szybko się poprawił ograniczając swoją stamine. Nikt nie chce umrzeć z powodu wyczerpania. W końcu dotarło do niego słowo, na które czekał. Sen. Zignorował po raz kolejny pytanie o swoje imiennie. Tym razem, nie było to specjalnie. Po prostu było coś ważniejszego. Najważniejszego wręcz.
– Mów dalej. – podszedł tak blisko jak się tylko dało, podniósł delikatnie jego głowę i z uśmiechem na ustach, zainteresowany wszystkim co teraz wyjdzie z ust jasnowłosego. – Jak chcesz to zrobić? Uśpić mnie.
_____Niestety, Ez nie był w tym momencie cierpliwy i nie zamierzał bawić się podchody, bo jeśli ten mały demon jest wstanie zaoferować mu sen za zabicie trzech istot, to to była bardzo dobra wymiana. Danymi istotami będący inni kandydaci. Wieczny sen za bycie Królem i władcą… brzmi jak wymiana godna jego lenistwa i potrzeby, aby w końcu zasnąć. Zwłaszcza, że jego problem nie był aż tak prosty do rozwiązania. Puścił Soruuna i odszedł krok do tyłu pogłębiaj się w zamyślenie. Czy powinien wytłumaczyć mu na czym polega jego problem? Skąd to wszystko, że nie może spać i sam odpoczynek ciężko mu przychodzi… Westchnął. Nie czekając chwili aż demon znajdzie słowa, którymi będzie wstanie wytłumaczyć mu proces, postanowił od razu przejść do rzeczy.
– Chyba nie mam na tyle cierpliwości. – powiedział do siebie i złapał gościa za nadgarstek kierując w stronę łóżka. Po sekundzie już wiedział, że nie wygra z nim w zawodach na siłę fizyczną. Było coś jednak ważniejszego. On był ciepły. Ez zamarł w bezruchu i odwrócił się powoli. – Dlaczego jesteś ciepły? Nie powinieneś być ciepły…
_____Demony z Północy nie mogą być ciepłe. Nigdy się z tym nie spotkał. Ich krew, ich ciało, wszystko, nie powinno być ciepłe. Tkanka emitująca chłodem, sprawiająca, że czujesz zimę do szpiku kości. Takie są zwykle demony północy. Czemu ten jeden przed nim był inny? W pewien sposób, sprawiało to, że budził w nim coraz większe zainteresowanie, które nie zawsze jest czymś dobrym. Ostatnio sprawiło, iż wszedł w kłótnie ze swoim przyjacielem. Chciał puścić nadgarstek, który trzymał, ale nie był wstanie. Mimo wszystko był zmiennocieplnym gadem, smokiem. Źródło ciepła zawsze koiło ich nerwy. Jak miał więc teraz puścić?


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 08:56 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King Empty Re: There needs to be a King {15/08/22, 10:40 am}

Soruun

        Nie ukrywałem uśmiechu, kiedy zauważyłem u niego cień zainteresowania. Musiałem trafić z propozycją skoro smok wykazał zainteresowanie moimi słowami. Nie podobało mi się jednak to, że nadal nie zdradził mi swojego imienia. Miałem na niego wołać „Smoku"? Później będę musiał go nauczyć pewnych manier, na przykład tego, że jeśli ktoś pyta go o imię, należy odpowiedzieć i to niezależnie od tego czy poda swoje prawdziwe imię, czy fałszywe. Teraz jednak mieliśmy co innego do obgadania. Wierzyłem, że jestem na dobrej drodze do przekonania go, aby został kandydatem. Nie mogłem jednak zbyt długo czekać,  aż się zdecyduje. Każdy dzień był na wagę złota i choć był silny, to nie wiemy z kim dokładnie będzie miał do czynienia i jak silni będą pozostali. Byłem jednak pewny, że pokona wszystkich i zasiądzie jako władca demonów. Jest to nieco odpowiedzialne, ale czy my mamy jakiekolwiek zasady? Niektórzy tak, ale większość z nas żyje tak, jak chce i dopóki nie chodzi do Generałom lub Władcy, to nie musieliśmy interweniować.  Mimo tego, potrzebujemy władcy, który nami pokieruje w chwili, kiedy ludzie znów zechcą nas zaatakować. Nie rozumiem, dlaczego te nędzne istoty jeszcze się nie poddały. Naprawdę myślą, że mogą pokonać demony? To tak, jakby mrówka miała jakiekolwiek szanse z większym od siebie. Jest to coś po prostu niemożliwego, ale przynajmniej zapewniają nam rozrywkę.
    Spojrzałem w oczy smoka, kiedy stanął jeszcze bliżej mnie. Teraz widziałem go bardzo dokładnie. Ostre rysy twarzy, przeszywające mnie oczy oraz czarne, gęste włosy, w których chętnie zanurzyłbym teraz palce. Wzrost między nami był wyczuwalny, tym bardziej, że musiałem naprawdę postarać się, aby spojrzeć w te piękne oczy. Na tle demonów z Północy na pewne się wyróżniał, ale podobało mi się to, że nie jest blady, jak pozostali. Zdecydowanie bardziej wolałem jego urodę, od któregokolwiek z moich obecnych kochanków.
    Chyba za bardzo skupiłem się na ocenianiu jego wyglądu, bo nawet nie zdążyłem odpowiedzieć na jego pytanie, byłem nim za bardzo zafascynowany. Choć nie ukrywam, że i tak nie zdradziłbym mu tajemnicy mojej mocy. Mógłby to wykorzystać przeciwko mnie albo poznając sekret udać się do kogoś, komu bardziej zaufa, a wtedy moja karta przetargowa będzie nieważna. Czyli... Chodziło o sen. Nie przejąłem się tym, że złapał mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć w nieznanym kierunku, choć po chwili mogłem się zorientować gdzie mnie prowadzi. Wprost do łóżka. Kąciki ust delikatnie podniosły się do góry, a po chwili po lodowych ścianach rozniósł się mój śmiech.
- Akurat tego nie jestem w stanie ci wytłumaczyć. Od małego moja skóra była ciepła, ani matka, ani ojciec nie byli w stanie tego wyjaśnić. Nie wydaje mi się bym był jedynym demonem z Północy, który posiada ciepłe ciało. Może to kwestia przyzwyczajenia do temperatury albo wynika z mojego dobrego serca, którym posługuję się na co dzień? Nie jest to żadna iluzja, ani nie pochodzę z innego rejonu - powiedziałem, po czym to ja zbliżyłem się do niego i ująłem dłońmi jego twarz. - Nic nie stoi na przeszkodzie, abyś to zbadał. Jesteś ciekawski i lubi poznawać tajemnice. Nie musisz mi nawet tego mówić, wystarczy zobaczyć na te wszystkie księgi, które trzymasz. Czy Północ jest aż tak dla ciebie zagadkowa? W sumie tak, skoro nawet moje ciepłe ciało jest tajemnicą - dodałem i spojrzałem na łóżko, które było bliżej nas. Akurat nie byłem w stanie powiedzieć mu, dlaczego bije ode mnie ciepło, szczerze mówiąc, nawet się tym nie interesowałem, ale może dlatego niektórzy lgnęli do mnie? Jeśli do odkryje, to mogłoby być ciekawie, ale teraz chciał poznać inną tajemnicę, więc złapałem jego dłoń i choć był ode mnie silniejszy fizycznie, to nie sprawiło mi problemu zaciągnąć go na posłanie.
- Ułóż się w jak najwygodniejszego dla siebie pozycji, tylko tak, abym mógł później się wydostać spod twojego ciała. Zapewnię ci sen, ale mam też swoje obowiązki jako generał i moja straż może się niecierpliwić  - powiedziałem, po czym puściłem jego dłoń i położyłem się wygodnie na łóżku. Nie zamierzałem się rozbierać, choć zapewne byłoby to dla niego wygodniejsze, gdyby czuł ciepło bezpośrednio ze skóry, a nie przez ubrania. To nasze pierwsze spotkanie, nie bądźmy tacy hop do przodu. - Nie namieszam ci zbytnio w mózgu, ale poruszę tak zwanym hormonem snu, aby zapewnić ci głęboki sen. Powinieneś odpłynąć w przeciągu pięciu minut, góra dziesięć. Wybudzisz się w chwili, kiedy twój organizm uzna, że się zregenerowałeś - wyjaśniłem mu. Wiedziałem co atakować, żeby zapewnić mu sen. Miałem nadzieję, że moja magia dotrze do niego, bo dzięki temu zostanie moim kandydatem. Musiałem mu tylko udowodnić, że zaśnie z moją pomocą, jeśli zawiodę... Wrócę z niczym.
    Kiedy położył się w wygodnej dla siebie pozycji, postanowiłem jeszcze nieco podziwiać jego osobę. Teraz miałem idealną wysokość, aby móc wsunąć palce w jego włosy, nawet pod pretekstem mojej magii. Mimo tego postanowiłem się powstrzymać, aby go nie zniechęcić skoro byłem na dobrej drodze. Miałem jednak nadzieję, że będę mógł wrócić do mojej straży, które czekała przed wejściem do lodowej jaskini, inaczej sami tutaj wkroczą, a nie chciałbym, aby wybudzi mi smoka. Sen jest mu potrzebny, może będzie milszy, jak odpowiednio się zregeneruje.
- Zanim jednak zaśniesz... - zacząłem i sam zamknąłem oczy. Możliwe, że i ja zasnę przy nim, bo zmęczenie i mnie nieco trzyma, ale ja jestem w stanie z tym normalnie żyć. -  Musisz wiedzieć, że jeśli będziesz walczył z moją magią, to wtedy ci nie pomogę. Musisz odpowiednio się rozluźnić, aby dać mi pełny dostęp do swojego umysłu. Słowo daję, że tylko o sen mi chodzi. Nie zamierzam robić z ciebie mojej marionetki, choć to byłoby na pewno prostsze, niż błaganie cię o zostanie przyszłym władcą - powiedziałem, wsuwając palce w jego włosy. Miałem tego nie robić, ale kusiło aż za bardzo. Nie były szorstkie, na dodatek moje palce swobodnie mogły je przeczesywać.
- Twoje imię... Uśpię cię, jeśli w końcu zdradzisz mi imię. Na pewno jakieś posiadasz, a już dwa razy olałeś moje pytanie - parsknąłem śmiechem. Było to wkurzające, ale jednocześnie zabawne, bo nie każdy chce mnie ignorować. Niektórzy to robią, ale przyzwyczaiłem się do tego. Tutaj jednak byłem zainteresowany smokiem, więc chciałem znać godność kogoś, kogo mam mieć blisko swego otoczenia.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King Empty Re: There needs to be a King {20/08/22, 06:59 pm}

There needs to be a King Ezrnoon-1

_____Ciepłe ciało demona z północy nie powinno wynika z dobrego serca. To nie miało sensu, tak samo jak fakt, że żadne z jego rodziców nie posiadało ciepłego ciała. Znał ojca tego demona i na pewno daleko mu było do ciepłego. O matce nie miał żadnych informacji więc cokolwiek powie jest nie do podważenia, z drugiej strony, po co kłamać, kiedy starasz się przekonać kogoś, żeby został twoim królem? Pozwolił się dotykać bez najmniejszego, ale, bo jednak jego dotyk był ciepły, a ciało Ez’a, było u swojej podstawy jaszczurką lubiącą ciepło. Lgnął do niego instynktownie, żeby się w nim wygrzewać. Jakakolwiek styczność z tym przyjemnym ciepłem była dobra w tym momencie, lecz samo to nie pozwoli mu spać. Chciał wkroczyć i powiedzieć, że nie czyta tego wszystkiego ze zwykłej potrzeby zaspokojenia ciekawości, ale w tym momencie był zbyt leniwy, aby to tłumaczyć. To było za dużo słów i na dobrą sprawę takie nieporozumienie nie zmienia za dużo. Niech więc będzie, że robi to, aby poszerzać swoją wiedzę, a nie, aby się znudzić na śmierć. W końcu wytłumaczenie generała było… lepsze, bardziej dumne i godne prezentowania innym.
_____Smok pozwolił się prowadzić jak dziecko na swoje własne łóżko, które nie znajdowało się daleko. Było wielkie, zmieściłby się tam z cztery razy w tej poście, lecz jako bestia, ledwo mieściłby się w tej całej jaskini. Już kiedyś sprawdzał, czy spanie w formie smoka jest dobrym pomysłem i okazało się, że nie jest w wstanie znaleźć sobie wystarczająco dużego łóżka, które okazałoby się wygodne, bezpieczne i na tyle dobrze usadowione, aby niwelować wszystkie współczynniki otoczenia. Zgodnie z poleceniem położył się na boku dając dużo możliwości i miejsca na wydostanie się spod niego, lecz bądźmy szczerzy… Słowa, którymi zaczął tłumaczyć cały proces jasno dawały Ezrnonowi obraz sytuacji. To się nie uda tak jak chce to zrobić generał. Gdy Soruun położył się obok, złapał go za biodro i przysunął bliżej, aby chociaż kawałkiem ciała czuć jego ciepło, bo skoro zamierza zostawić go od razu jak zaśnie to równie dobrze, może nigdy nie poczuć tego uczucia. Zwłaszcza na północy słynącej z lodu, wiecznego lodu. W końcu jakoś to zlodowacenie musi się tutaj utrzymać, było więc mega zimno, a on, Ez, powoli zaczynał przeklinać swoją krew. Z jednej strony wygrzewał się w cieple, a z drugiej za cholerę nie mógł hibernować. Jakby ktoś mu zakazał. Rzucił czar czy inne gówno. I smok wiedział, że to niemożliwe, aby faktycznie jakaś klątwa na nim ciążyła, to nadal szukał wytłumaczenia, którego nie miał.
– Nie będziesz wstanie zrobić ze mnie marionetki. – na jego twarzy pojawił się uśmiech, gdy poczuł jak leżący koło niego mniejszy, drobniejszy demon wsunął swoją dłoń w jego włosy. – Możesz być silniejszy od swojego ojca, ale smoki są odporne na magię, a ja, Ezrnon, szczególnie. Jeśli nie pozwolę ci na coś nie będziesz wstanie tego zrobić ze mną. – pochylił głowę do przodu znajdując się tuż przed twarzą generała i spoglądając mu prosto w oczy. – Pokaże ci jak wyglądają moje zmysły, masz je osłabić. Uspokoić. Tylko wtedy zasnę.
_____Następnie położył mu dłoń na oczach i przyłożył swoje czoło do czoła jasnoskórego demona. pokazał mu dokładnie to co odbiera on w tym momencie on. Linię magii rozplatającą się po całej przestrzeni, duchy i pozostałości po nich zamieszkujące lód i powietrze. Złote, niebieskie, białe i błękitne linie przeplatające się, pokazujące, gdzie ktoś podążał, gdzie zostawił swój ślad wraz ze swoją magią. W końcu każdy z nich miał w sobie mnóstwo tej siły jako demony. Zwłaszcza generał, po którym w pokoju obok pozostała wielka kula zwiniętego białego szlaku Many. Spiczaste i świecące się w różnych miejscach kropki znowu były duszkami, które w przyszłości mogą stać się demonami konkretnych przedmiotów. Każdy z tych duszków, rozmawiając między sobą tworzyły szmer. Książki, które leżąc na sobie wydawały lekki dźwięk uginania się pod ciężarem. Do jego uszu dochodziła rozmowa grupki przed jego domem, którzy rozmawiali o wejściu do środka, o poszukiwaniu swojego generała. Byli wyraźnie zaniepokojeni, lecz Ez nie reagował na to i nie blokował im jeszcze drogi. Nie było takiej potrzeby. Najmniejsze przesunięcia monet i zgrzyt klejnot, których boku uderzały o siebie dochodził do nich co jakąś chwilę. Ciepło, które wypełniało go przez ten krótki dotyk między ich ciałem, rozpływając się po ciele i ogrzewając je i skórę stykającą materiał. W tym momencie Ez odsunął się, zabrał swoje czoło i swoją dłoń i spojrzał na leżącego prawie pod nim Soru.
– Jesteś wstanie to uciszyć? Wasze przybycie zakłóciło przepływ stojącej już Many. W końcu mogłem mieć chwilę spokoju. – widać było w jego oczach, że jest zły, a raczej lekko zrezygnowany. – Moje hormony snu są w normie, zasnę od razu jak ktoś wyłączy te wszystkie bodźcie, albo chociaż sprawi, że będzie cich-!
_____Zmarszczył brwi i podniósł się do siada, wystawił dłoń i pojawił się krąg, z którego powstał kryształ lodu, który zaraz stał się figurą, która w ciągu chwili otworzyła oczy niczym żywa. Opadła lekko na kamienną posadzkę i spojrzała na Ez’a, po czym ukłoniła się lekko i stanęła w miejscu. Ubrana w ciuchy wykonane z lodu, sama będąc z przezroczystego kruszca, w całości z lodu. Widać to było po jej oczach, skórze, włosach. Była duszkiem lodu, który został zmuszony do szybkiego dorastania. Zwykle zajmowało to wiele lat, albo nawet tysięcy, a Ez, w zamian za swoją magię, którą pewnie zaraz uzupełni, przyśpieszył ten proces. Błogosławił kawałek lodu nadając mu coś, na co musiałby czekać wieczność. Siłę i wytrzymałość smoka.
– Mam zatrzymać ich siłą czy przekazać informację i wrócić? – spytała bez żadnego uczucia w głosie. – Opcja numer jeden bardziej nadaje się nad moje zdolności.
– Opcja numer dwa. I ustaw barierę. Można wyjść, nie można wejść. – jego polecenie było bardzo jasne, krótkie i do celu. Nie chciał, żeby ktoś im przeszkodził, zwłaszcza, że może w końcu położy się spać. Odwrócił się z powrotem do generała, który jeszcze znajdował się na łóżku i wyskoczył z niego jak Ez się spodziewał, że zrobi. – Jesteś wstanie ograniczyć moją percepcję?
_____Ciemnowłosy zdawał sobie sprawę, że aby użyć takiego magii Soruun zostanie zmuszony do ciągłego przebywania przy nim, bo nie można rzucić takiego zaklęcia i stabilnie go podtrzymywać na odległość, w końcu ciągle trzeba zasilać je Maną. To nie było coś, w czym będzie wstanie go zostawić śpiącego i sobie pójść i pewnie teraz zdał sobie z tego sprawę. Z drugiej strony, jak tylko przerwie – Ez się obudzi, bo wszystko wróci do niego. Nie będzie musiał czekać na niego jakieś godziny. Wynik będą znali od razu.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 08:56 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King Empty Re: There needs to be a King {27/08/22, 05:23 pm}

Soruun

         Smok musiał być ciepłolubny, co wcale mi nie przeszkadzało, ale skoro taki był, to czemu wylądował na północy, która odziana jest w lód oraz śnieg? Choć promienie słońca tutaj docierają, to jednak temperatura nigdy nie wskazuje na ciepło. Demony urodzone w tym rejonie od małego są  przyzwyczajone do zimna, która nam towarzyszyło na każdym kroku. Mężczyzna musiał nie mieć łatwo, chowając się w tej norze. Gdyby zdecydował się wejść na tereny bardziej zamieszkałe, to prawdopodobnie miałby szansę ogrzać się przy ogniu. On jednak wolał marznąć w tym miejscu. Zrobiło mi się go szkoda, bo gdybym wcześniej o nim wiedział, to na pewno nie pozwoliłbym mu tu zostać. Jednakże, nie oszukujmy się.... Kiedy panował mój ojciec, to miałem ciekawsze rzeczy do roboty, niż szukanie kandydata na przyszłego władcę. Nie jest to coś, co można olać, ale znowu nie byłem tym tak zainteresowany, jak pozostali. Może i mogłem liczyć w przyszłości na jakieś przywileje, ale dopóki mogłem tu zostać, to nic innego mnie nie obchodziło. Mam ważne zadanie do wykonania, w sumie to dwa... Przekonać smoka do wzięcia udziału w tym cyrku oraz spłodzić potomka, który zostanie moim następcą. Mogłem to zadanie zostawić siostrze, ale ta nie była przekonana do dzieci.
- Ezrnon... Ciekawe imię - uśmiechnąłem się delikatnie, skupiając się na jego imieniu. Bardzo ładnie brzmiało z moich ust, więc od razu mi się spodobało. Ezrnon, Ez... Ciekawe, czy pozwoli, abym zwracał się do niego skrótem. - Jak wpuścić mnie do swojej głowy, to będzie połowa sukcesu, skoro jesteś odporny na magię - powiedziałem. Rozumiałem co do mnie powiedział i jakie zadanie mam do wykonania. Chciałem sprawdzić, czy rzeczywiście Ezrnon jest odporny na magię, ale to raczej nie byłby dobry początek naszej znajomości. Ten też nie jest najlepszy, bo leżymy w łóżku, choć nie dostałem konkretnej odpowiedzi. Teraz jednak był to test dla mnie i moich umiejętności. Może to dziwnie zabrzmi, ale modliłem się, aby wszystko poszło gładko.
         Pozwoliłem mu wykonać kolejne ruchy, odruchowo zamykając oczy, kiedy położył na nich swoja dłoń. Nie bałem się, miałem dobry instynkt i na dodatek czułem na sobie jego oddech, których miło łaskotał mnie po skórze. Na dodatek, gdybym okazał teraz strach, mógłby to wykorzystać. Poza swoją magią byłem bezbronny, a ta i tak na niego nie działała, więc miałbym marne szanse w walce z nim. Po chwili czułem ekscytacje, to co ujrzałem było czymś niesamowitym. Nigdy z tym się nie spotkałem, ponieważ umysł ludzi był prosty w obyciu i łatwo było nimi kontrolować. Tutaj jednak za dużo się działo. Nic dziwnego, że Ezrnon miał problem ze snem. Gdyby i mnie dręczyło to, co teraz czułem, na pewno nie zmrużyłbym oka, ale nie jestem smokiem i nie mam problemu ze snem, choć jedynie z własnej woli ich nie przesypiam. Odsunął się ode mnie, więc z powrotem otworzyłem oczy i spojrzałem na niego. Było mi go szkoda, tym bardziej po tym, co mi powiedział.
- Na pewno sobie z tym poradzę i przepraszam, że zakłóciliśmy twój sen - powiedziałem. Demony z reguły nie przepraszają, ale ja nie byłem jak reszta. Wiedziałem, jak  być miłym, kiedy podziękować czy przeprosić. Nie brałem nic siłą, nie odbierałem nikomu życia, bo miałem takie zachcianki. Wiele różniło mnie od większości demonów, ale tylko nieliczni dostrzegali we mnie prawdziwego potwora.
    Przyjrzałem się postaci, która się pojawiła. Miałem ochotę jęknąć, kiedy się ode mnie odsunął, ponieważ bardzo dobrze leżało mi się w tej pozycji. Nie ruszyłem się z miejsca, jedynie patrzyłem przed siebie, zastanawiając się nad postacią. Na szczęście smok nie zgodził się na użycie siły, gdyby tak było, to musiałbym go tutaj zostawić i wrócić do towarzyszy. Teoretycznie nie mógł mnie zaatakować, choć nikt nie uznałby, że to jego wina, gdyby krzywdę wyrządziła lodowa postać.
- Nie jest to nic trudnego, więc możesz być pewien, że niedługo zaśniesz. Chodź tu do mnie - wyciągnąłem do niego ręce, aby wrócił do poprzedniej pozycji. Prawda jest taka, że wcześniej używałem swoich zdolności do manipulacji, ale również starałem się ich używać w dobrych celach tak, jak teraz zamierzałem zrobić. Ez potrzebował snu i jeśli ja mu go zapewnię, to będzie musiał zgodzić się na nasz układ. W zamian za sen, zostanie kandydatem, co będzie się wiązało z ciężką przeprawą do tronu.
    Kiedy smok ułożył się w wygodnej dla siebie pozycji, otuliłem go swoimi rękoma, choć śmiesznie to wyglądało, ponieważ był zwyczajnie ode mnie większy. Nie byłem niziołkiem, ale bardziej mi chodziło o szerokość ramion, bioder.
- Śpij tak długo, jak będziesz potrzebował. Zapewne, nie mogę od ciebie tak po prostu odejść, kiedy uśniesz, więc zostanę tak długo, jak będzie trzeba - powiedziałem. Mogliśmy dzisiaj zrobić próbę, ale już i tak zakłóciliśmy raz jego próbę uśnięcia, więc zamierzałem wynagrodzić mu to długim snem. Pozostali wyczują, jeśli będzie działa mi się krzywda. Co prawda, mogłem do nich pójść i poinformować ich, aby wrócili do domu, ale teraz za dobrze mi się leżało i nie chciałem psuć tej wygodnej pozycji. Wytrzymają. Ponownie wsunąłem dłonie w jego włosy i przymknąłem oczy. Zacząłem mówić pod nosem, bardziej do siebie, niż do mojego obecnego towarzysza. Odczuwałem, że wpuszcza mnie do swojego umysłu, ale na tyle, na ile chciał. Otworzył mi drogę do swoich zmysłów. Czułem teraz wszystko ze zdwojoną siłą, ale wiedziałem gdzie mam grzebać, aby dać mu upragniony sen.
    W pewnym momencie przestałem wypowiadać znane tylko mi słowa i jedynie skupiłem się na pozbyciu się hałasu, który dział się w jego głowie. Stopniowo cichło, każdy bodziec na który Ez reagował wyciszał się. Iluzja była skuteczna, więc byłem pewien, że smok będzie mógł teraz zasnąć. Sam mój oddech stał się spokojniejszy i gdyby nie to, że chciałem nad nim czuwać, to pewnie też bym usnął. Pozbycie się hałasów było proste, zamiast nich zostawiłem mu przyjemne ciepło oraz ciszę.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King Empty Re: There needs to be a King {30/08/22, 07:36 pm}

There needs to be a King Ezrnoon-1

_____Ledwo urodzona postać będąca duchem lodu wyszła z pomieszczenia stawiając barierę i udała się dalej przed całego domostwa. Nie zamierzała przerywać smoku sen, wiedząc jakie piekło rozpęta się, gdyby doszło do czegoś takiego. Może miała już sporo lat jak na ducha wiecznego lodu, który otaczał ich teraz z każdej strony, lecz nie mogła powiedzieć, że miała doświadczenie z dopiero otrzymanym ciałem. Swego rodzaju lubiła Ezrnona i jego lenistwo, ale oglądając go przez ten czas, demona mogące wszystko i nie robiącego nic, zazdrościła mu bardzo. Nie raz duchy pytały go o jego życia i nie raz zgadzał się z nimi rozmawiać o długiej przeszłości jaką miał za sobą. Może dlatego, ona, demon zrodzony z błogosławieństwa na kawałku zamrożonej wody, nie mogła odmówić mu niczego. Otworzyła wielkie wrota i wyszła przyglądając się grupce demonów stojących przed nią. Wraz z wytycznymi jakie dostała, przeszła do rozmowy.
– Ezrnon zostanie położony do snu przez waszego… mistrza? – przechyliła lekko głowę zastanawiając się czy to właściwe określenie. – W każdym razie, jeśli jest wstanie pozwolić mu się wyspać to stanie się kandydatem. – niezbyt rozumiała jeszcze koncept dobierania odpowiednich słów i nie wiedziała, czy ją zrozumieli, dlatego postanowiła coś jeszcze dodać. – W środku jest uniesiona bariera, nie można wejść do sypialni, lecz każdy może z niej wyjść. Jeśli wasz Mistrz chce wyjść, nic go tam nie trzyma, ale wy nie wejdziecie do środka. – jej zimne i wyryte w lodzie rysy twarzy wypełniły się czymś na wzór smutku. – Nie przeszkadzajcie im, może w końcu zaśnie.
_____Smok wpatrywał się w spojrzenie jakie posyłał mu Soruun… i go nie rozumiał do końca. Wydawał się smutny, tylko czemu? Przecież nie wydarzyło się nic co mogłoby powodować rozpacz. Gdy usłyszał przeprosiny, było mi jeszcze dziwnej, ale zignorował to kiwając tylko głową. Przecież co innego można zrobić stojąc przed przeprosinami, którego powodu nie znasz. Nie był na tyle zaciekawiony, aby szukać drugiego dna i prawdą było, że byli głównym sprawcą całej magicznego zamieszania w otoczeniu. Słowa o tym, że generał jest wstanie go uśpić go pocieszyły trochę. Znał cały obraz problemu i mimo wszystko zapewniał, że zapewni rozwiązanie. Z lżejszym nastrojem położył się z powrotem jak leżał. Małe ciało, od którego biło duże ciało próbowało go objąć, co przyprawiło go o lekkie prychnięcie. Skojarzyło mu się to z inną małą osóbką, która zawsze tak robiła. W jego głowie zaczęło krążyć wspomnienie o małej dziewczynce biegającej między nogami gigantycznego demona o czerwonej burzy włosów na głowie. Zaczął zastanawiać się co teraz robią jego przyjaciele i osoby, które nazwały się jego rodziną chociaż nie łączyło ich nic związanego z krwią.
– Hm. – mruknął krótko w odpowiedzi na słowa Soru i przyciągnął go do siebie wtulając się w ciepło jakie rozchodziło się po nim z tego kontaktu. – Daj mi trzy godziny, tyle wystarczy.
_____Wiedział, że nie potrzebuje więcej, aby poczuć się lepiej. Niedługo minie już kilka lat od kiedy nie zmrużył oka, miał już powoli tego dość. Najpierw przyszedł tutaj, żeby być wolniejszym, słabszym i ociężałym i w końcu zasnąć, ale się okazało, że nici z tego. Nawet jeśli smoki wywodziły się od jaszczurek to działało to w drugą stronę. Smoki stały na szczycie ewolucji tego drzewka genetycznego, straciły większość cech gadów, zwłaszcza te niepotrzebne i dające im słabości. Mógł się tego spodziewać, naprawdę…, ale teraz jak to sprawdził miał pewność. Cóż… przynajmniej znalazł kogoś kto pozwolił mu zasnąć… Z każdym słowem wypowiedzianym w języku runicznym Ez pozwalał Soru wchodził głębiej w swój umysł, który jasno informował go o inwazji i, że zamierza się bronić, jeśli demon zrobi jeden zły ruch. W końcu jego świadomość odpłynęła w ciemność znaną jako sen.
_____Otaczająca ciemność, w której ludzie śnią była czymś czego dawno nie doświadczył, ale w końcu, mając to przy sobie, po tych latach, jakie to było miłe i przyjemne… I dlaczego skończyło się tak szybko, jak się zaczęło? Już przyjemności cielesne dawały dłuższą radość, lecz nie mógł marudzić czując jak wszystko do niego wraca, wraz ze blaskiem duchów dobijających się ze zdwojoną mocą. Utraciły z nim mentalny kontakt, nic dziwnego, że przestraszone zaczęły krzyczeć. Nikt nie lubi gubić duszy, na której ci zależy. Mana jednak była spokojna w okolicy, był to dziwne zjawisko, zwłaszcza gdy w jego uszach dudniło mnóstwo głosów. Jego rozgrzana skóra od źródła ciepła, które kojarzył go nie było na tyle fizyczne, co bardziej duchowe i mentalne. Należało do generała wywiązałe go się z obietnicy jaką złożył. Teraz był czas na niego. Smok podniósł się do siadu i otworzył oczy rozglądając się po pomieszczeniu, chociaż nie musiał. Czuł co się działo. Nie przejmował się jednak i zszedł z łóżka spoglądając na generała.
– Czas na moją część obietnicy. – spojrzał mu w oczy. – Zostanę twoim kandydatem i nie zamierzam umierać za szybko. – zaczął kierować się w stronę drzwi. – Chodźmy, pewnie masz dużo pracy.
_____Gdy obaj wyszli przed budynek i od razu mierząc się ze wzrokiem Ezrnona, który przeszywał ich szukać kto taki był najgłośniejszy. Smok miał bowiem dość wrażliwe uszy, zwłaszcza z tak bliskiej odległości. Znalazł jednak rzeczy, których się nie spodziewał. Pierwszą z nich był duch lodu, który widząc go od razu przyleciała do niego wtulając się w niego. Ciemnowłosy poczuł, że uzupełnia swoją magię, prawdopodobnie powstałą przez jego zwykłe zdjęcie bariery w dość mechaniczny i nieprawidłowy sposób. Pozwolił jej na to przy okazji głaszcząc jej głowę i błogosławiąc ją dalej. Teraz będzie musiała mu posłużyć za coś innego niż przekaźnik informacji.
– Nie dałem ci imienia. – odezwał się cicho do niej, która odsunęła się kawałek lewitując w powietrzu i kiwnęła głową. – Będzie Kouri.
_____Wraz z tym momentem jej ciało zalśniło, a jej ogólna postać stała się bardziej ludzka. Przestała wyglądać jak rzeźba wykonana z kawałku lodu. Nosiła w końcu w sobie serce zdolne posiadać i tworzyć własną magię. Nadal jej skóra wyglądała niczym tafla odbijającej światło wody, ale nie można było porównać jak wielką zmianę przeszła. Stała się właśnie pełnoprawnym demonem, mogącym liczyć sobie lata. Przestała być zwykłym duchem, chociaż cały czas nie wyzbyła się ograniczenia duchów zrodzonym z Many – cały czas nie mogła kłamać.
– Popilnuj mi domu. Muszę stać się szybko królem, żeby jeszcze pospać. – powiedział do niej, gdy skończyła wykonywać proces swojej przemiany i uspokoiła swoją ekscytację malującą jej twarz w cieplejszych kolorach. – Daje temu jakieś trzy lata. Dłużej to nie potrwa. Muszę tylko zabić innych.
– W takim razie czekam na dobre wieści Ez. - Kouri, wyższy duch lodu i demon wiecznego lodu zaśmiała się lekko i skłoniła głowę. – Będę dzielnie pilnować twojego domu, dopóki nie wrócisz.
– Dobrze. – z uśmiechem ustach pogłaskał ją po włosach, które nie przypinały już szpikulców z lodu, a opadały i lały się po jej plecach jak powinny. Następnie cały czas w dobrym humorze uniósł głowę i spojrzał na smoka stojące między resztą ludzi. – Sądziłem, że kojarzę jeden z głosów. Co ty tutaj robisz, dziecko?


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 08:56 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King Empty Re: There needs to be a King {03/09/22, 05:12 pm}

Soruun

         Nie wiedziałem, jak powinienem zareagować, kiedy mnie przyciągnął. Było w tym coś zabawnego, bo pewnie dla niego byłem lekki i nie musiał się zbytnio wysilać, na dodatek podobało mi się to, że byłem z nim blisko. Przerażało mnie jednak to, że jeśli rzeczywiście to podziała, to codziennie będziemy musieli spędzać ze sobą czas w ten sposób, z jednej strony dobrze, ale z drugiej... Jak na to inni zareagują? Nie chodzi mi o tych, co są dzisiaj ze mną, a o tych, co czekają na mnie w zamku.
- Trzy godziny, dobrze - uśmiechnąłem się delikatnie. Zapewne te trzy godziny poprawią jego samopoczucie, ale na pewno nie jest to wystarczająca ilość godzin na odpoczynek ciała oraz mózgu. Jednakże, jeśli wszystko dobrze pójdzie, będę mógł mu zapewnić nawet kilkanaście godzin snu, bo sam chętnie bym tyle przespał. Nie sądziłem, że będąc na pozycji generała, czeka mnie tyle obowiązków. Patrząc oczami dziecka, zawsze miałem wrażenie, że ta praca była lekka i nie wymagające większej uwagi. Przygotowywano mnie do tego wszystkiego, ale jednak nie dorównywałem w tych sprawach ojcu czy dziadkowi.
         W pewnym momencie sam zamknąłem oczy, ale dalej skupiałem się na smoku, który był obok mnie. Wiedziałem, że żaden z moich podwładnych nie zechce na siłę się tutaj wbić, za co im dziękował, bo była szansa, że Ezrnon zgodzi się na układ, który mu zaproponowałem. Więc, zezłoszczenie go w tym momencie, byłoby czymś najgorszym, a wtedy musiałbym szukać dalej. Otworzyłem oczy w chwili, kiedy smok się poruszył. Spojrzałem na niego, posyłając mu ciepłu uśmiech i również podniosłem się do siadu, ale szybko wstałem z łóżka podekscytowany. Miałem ochotę go uścisnąć, ale zachowałem trochę zdrowego rozsądku.
- Na pewno nie pozwoliłbym ci szybko umrzeć, teraz wrócimy do zamku, ale tam przygotujemy odpowiednią ceremonię przestawienia kandydata. Powinni ciepło cię przyjąć - powiedziałem, choć tak naprawdę nie miałem tej pewności. Zgodzą się z moją decyzją? Większość z nich nie popiera mojego zdania, ale tak czy inaczej nie za wiele mieli do powiedzenia.
         Wróciliśmy na zewnątrz, a ja nie mogłem powstrzymać śmiechu, kiedy zobaczyłem ulgę na twarzach moich towarzyszy.
- Byliśmy gotowi wkroczyć w każdej chwili. Znaleźli byśmy sposób, by się przedrzeć, ale dobrze, że jesteś cały – usłyszałem od Tingrana, który kątem oka obserwował smoka oraz jego lodową towarzyszkę. Wszyscy ze spokojem obserwowaliśmy co się dzieje, choć szeptem pytali mnie, czy się udało. Himess jednak był najbardziej zainteresowany smokiem. To przez to, że byli te samej rasy? Na początku tak założyłem, ale po słowach Ezrnona byłem pewien, że musiał znać Himessa, zanim oboje znaleźli się na Północy.
- Wujek Ezrnon? J-jak... - urwał, żeby odchrząknąć i choć zwykle nie okazywał emocji w miejscu, to z uśmiechem podszedł do smoka. Tingran szturchnął mnie w ramię, powstrzymując się przez złapaniem swojego partnera. - Jaki zbieg okoliczności. Wiedziałem, że zamieszkuje tutaj smok, ale nie miałem pojęcia, że to jesteś ty – uśmiech nie schodził mu z twarzy, ale westchnąłem na tyle głośno, aby Himess nieco się wycofał.
- Nie chcę przerywać tej wzruszającej chwili, ale musimy wracać do zamku. Obiecuję, że będziecie mieć nie jedną okazję do rozmów - powiedziałem, po czym podszedłem do kobiety. - Obiecuję, że odstawię go tutaj żywego - Nigdy nie rzucałem obietnic na wiatr i choć nie musiała mi wierzyć, to na pewno nie pozwolę mu umrzeć. Ezrnon wydawał się być naprawdę silny, inteligenty, a to potrzebne w naszym życiu i nie tylko.
         Podróż nie zajęła pół dnia, tym bardziej, że wszyscy byliśmy podekscytowani tym, że mieliśmy kandydata. Pozwoliłem Ezrnonowi iść obok mnie, boją się, że w ostatnie chwili mi zniknie z oczu. Zapewne i tak nie dałbym rady go zatrzymać, gdybym trzymał go za dłoń. Oczywiście, po przekroczeniu bram muru, wszystkie pary oczu spoczęły na nas. Hałas stawał się powoli cichszy, a szepty między demonami zdawały się być za głośne. Dumnie się uśmiechnąłem, wiedząc, że tym razem naprawdę dobrze się spisałem.
- Przekażcie reszcie, by zebrali się na dziedzińcu, kiedy zajdzie słońce. Będę chciał im przedstawić kandydata - powiedziałem do Tingrana, który od razu skinął głowę i przekazał wiadomość reszcie, zaś Himess zdecydował się nad odprowadzić do zamku, gdzie mogliśmy poczuć się swobodniej, a przynajmniej ja, bo dla smoka było to nowe miejsce.
- Chcesz, żebym oprowadził cię po zamku? Mamy trochę czasu, zanim pójdę ogłosić pozostałym, że jesteś kandydatem na władcę - powiedziałem, odwracając się do Ezrnona, kiedy za nami zamknęły się solidne czarne drzwi.
- Jesteś wreszcie, panie. Długo kazałeś czekać na swój powrót, kto to? - Przed nami pojawiła się Egrona – stworzenie zrobione z iluzji przez moich przodków. Jej ciało było niczym gwieździste niebo, a włosy opadały prawie do samej podłogi. Potrafiła się poruszać po ziemi, ale również przemieszczać się w powietrzu.
- Poznaj Ezrnona, jest smokiem oraz naszym kandydatem – uśmiechnąłem się delikatnie, po czym spojrzałem na Ez'a. - To jest Egrona, dawno temu została stworzona z iluzji, ale czuje, jak zwykła osoba. Jest naszym strategiem w trudnych chwilach, będę musiał zapoznać cię z paroma osobami, abyś wiedział do kogo możesz się bez problemu zwracać - oznajmiłem mu, aby wiedział, że może czuć się tutaj swobodnie. Jeśli będzie chciał, to będzie mógł poruszać się gdzie chce po zamku oraz poza nim, ale na pewno będzie chociaż jedna osoba, która będzie go pilnować, aby nic mu się nie stało.
- Generał! - usłyszałem i zanim zdążyłem jakoś zareagować, to zaraz poczułem, jak ktoś mocno mnie obejmuje. Od razu zrozumiałem, kto postanowił rzucić się na mnie bez wcześniejszej analizy sytuacji.
- Zurith, też się cieszę na twój widok, ale mamy gościa - powiedziałem, poklepując go po ramieniu i odsuwając. Niepewnie spojrzał na smoka, ale szybko posłał mu promienny uśmiech. Joroz był zaraz za nim, ale nie odezwał się ani słowem, jedynie skinął głową i odciągnął Zuritha, aby ten nie przekraczał granicy.
- Wybacz, nie sądziłem, że od razu się na nas rzucą, ale przynajmniej będę miał mniej roboty przy przedstawianiu cię mieszkańcom tego zamku - stwierdziłem, wystawiając dłoń w kierunku naszego towarzystwa. Zurith oraz Joroz patrzyli uważnie na smoka, zaś Egrona unosiła się w powietrzu nad głowami demonów. Może było to mało widoczne, ale dobrze wiedziałem, kiedy się uśmiechała i nigdy nie wiedziałem, co to oznacza.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King Empty Re: There needs to be a King {07/09/22, 09:35 pm}

There needs to be a King Ezrnoon-1

_____Kandydat na Króla Demonów nie był kimś kogo można było zobaczyć od tak, nie był też osobą, która żyła bardzo długo. W końcu bycie kandydatem sprawiło, że miałeś dwa wybory – został królem lub umrzeć. Nieważne kim byłeś i co zrobiłeś, śmierć jako kandydat sprawiała, że pozostałeś zapamiętany jako demon, który nie był wystarczająco dla innych i dla samego kraju. Pojawiali się mniej więcej raz na dwieście lat, czasem dłużej, czasem częściej, zależnie jak ludzie postanowili wypowiedzieć wojnę oraz jak dobrze rządził innymi. Zły Władca wprowadzający tyranię i głód spotka się z szybką śmiercią, a dobry potrafi żyć nawet tysiące lat. Chociaż ostatnio takie Władca Demonów zdarzył się bardzo długo temu. Z tego co Ezrnon pamiętał, jednym z jego pierwszym posiłków był właśnie taki dość stary i zasłużony Król.
– Żeby tylko nie byli za głośno. – rzucił lekko pod nosem w odpowiedzi, bo jednak nie potrzebował ciepłego przywitania, a spokoju i snu.
_____Nie spodziewał się, że zobaczy tutaj Himessa. Był dzieckiem jego ulubionej smoczycy, chociaż lepiej brzmiało zwykłe stwierdzenie, że ich para, Ezrnon i matka Himessa, bawili się razem i pili do rana robiąc więcej zamieszania niż normalnie było dozwolone, ale… kim im zabroni? Kiedy zaszła w ciąże, Ez był obecny, w końcu był przyjacielem rodziny, więc granatowy smok doskonale mógł go kojarzyć z dzieciństwa jako wujka, który bawił się z nim i przynosił prezenty. W normalnej sytuacji, widząc jak dziecko podchodzi do niego, prawdopodobnie wziął go w swoje ramiona w przyjaznym geście, ale kątem oka widział spojrzenie jakie posyłał mu inny z demonów Soru. Widać było coś między nimi i Ez, jak na prawdziwego lenia było, nie zamierzam wchodzić w najbardziej kłopotliwą z sytuacji – romantyczny trójkąt przez nieporozumienie. Z doświadczenia wiedział, że nigdy tego nie wytłumaczysz na tyle dobrze, aby odpuścić wszystkie zarzuty.
– Ciebie też dobrze widzieć. – zaśmiał się tylko słysząc, jak Soru od razu przerywa im dyskusję. – Mam nadzieję, że faktycznie trafi się taka okazja.
_____Nie, żeby nie wierzył Generałowi, bardziej, nasłuchał się, ile tego jest. Dokładniej, ile roboty, przygotowań, zmartwień i wszystkich innych papierków i magicznych kręgów wchodzi w te całe wyboru, już pomijając sam fakt, że Kandydaci stawiają swoje życie na szali. Jeszcze ze swoim charakterem w obliczeniach – nie będzie miał czasu na spokojną rozmowę. Kouri skinęła głową na słowa Soru, lecz po jej twarzy nie było widać, żeby mu wierzyła. Nie znała się na tym jak wybiera się kandydatów oraz jak przebiega proces samego stawania się królem. Patrząc jednak na młodego demona, który ledwo stał się Generałem i nie było od niego nic związanego z Autorytetem… słowa śpiącego Ezrnona były dla niej bardziej wiarygodne. Nie mogła się jednak o to kłócić – stąd – skinęła głową i odleciała do lęgowiska smoka, które miała od teraz bronić swoim życiem. Nie żegnała się, bo wiedziała, że on tego nie robi.
_____Podróż nie była długo, nie była męcząca… właściwie to Ezrnon miał z nią tylko jeden problem. Sam pokonałby ją szybciej. O wiele. Zmiana w smoka i przelecenie tego fragmentu terenu zajęłaby mu z 10 minut. Maksymalnie. I to nie dlatego, że jego postać niehumanoidalna jest wielka, ale po prostu, wzbijając się wystarczająco wysoko, taki kawałek to moment. Nie zaproponował jednak nic takiego. Nie chciał brać odpowiedzialności za osoby na swoich plecach no i nie ufał im na tyle, żeby zrobił im przejażdżkę. Przebył więc tą trasę koło Soru, spoglądającego na niego jakby zaraz miał mu uciec. Smok nie wiedział, czy powinien się śmiać z tej sytuacji, czyżby aż tak mu nie ufał? Jego słowo ma całkiem sporą wagę i zawsze wywiązywał się z obietnic. Szkoda tylko, że młody demon nie mógł teraz o tym wiedzieć, no bo skąd. Westchnął tylko i szedł spokojnie aż znaleźli się u celu.
_____Bycie w centrum uwagi było normalne, przynajmniej dla Ezrnona, który stał w centrum wszystkiego bardzo duży kawałek swojego życia, którego nie przespał. Czując jednak na swojej skórze spojrzenia ludzi, pracowników tego zamku, nie było mu przyjemnie, a on nie przywykł, żeby znosić rzeczy, które mu się nie podobały. Najchętniej wydłubałby oczy demonów, które posyłały mu wyzywające spojrzenia zastanawiające się nad jego kwalifikacjami. Szkoda. Byłoby to dobre przedstawienie, ale za samo spojrzenie nikt nie zgrzeszył na tyle poważnie, aby umierać lub oślepnąć. No i nie wiedzieli, że jest Kandydatem, więc ich zachowanie nie zakrawało o zdradę stanu. Odpuścił więc, nie był na tyle emocjonalny i trzy godziny snu nie dały mu aż tyle siły, żeby marnować ją na takie robaczki. Do jego uszu docierały jednak cały czas wyraźnie szepty i słowa wypowiadana przez demony, które chciały być skryte i myślały, że są wystarczająco ciche. No nie były. Dla Eza nic nie było wystarczająco ciche. Zwłaszcza w tłumie. Widząc te wszystkie zsumowane Many, cieszył się tylko faktem, że nie znajdowało się tutaj wiele duchów żywiołów. Przynajmniej ich głosy nie docierały teraz do jego uszu.
_____Gdy zatrzasnęły się drzwi, a jego głowa mogła trochę bardziej odpocząć, spojrzał na ucieszonego Soru, który niczym małego dziecko, chciał oprowadzić go po domu. Czuł zbliżającą się obecność istoty, na tyle magicznej, aby wywołać zmarszczenie się jego brwi na chwilę. Musiał przełknąć gulę, która powstała mu w gardle. Dawno nie był wśród ludzi. Musiał się do tego na nowo przyzwyczaić.
– Możesz. – rzucił lekko i teatralnie złapał się za głowę. – Najlepiej zacznij od sypialni, bo już jestem zmęczony od tych wszystkich szeptów.
_____Widząc, że istota się pojawiła przed nimi, spojrzał na nią kątem oka. Przypominała mu Annon, dziecko, które było demonem gwiazd i czymś na wzór jego chrześniaczki, bo był bardzo wmieszany w jej wychowanie. On także posiadała białe włosy i czarną jak noc skórę. Nie zareagował za mocno na obecność nowego demona, może dlatego, że w jej głosie i zachowaniu widać było właściwe zachowanie i etykietę. Od razu ją polubił, może dlatego, że rzadko było spotkać demona, który znał swoje miejsce i zadanie. Kiwnął głową w geście powitania, gdy Soru skończył ja przedstawiać. Niestety, to co nastąpiło później sprawiło, że smok nie mógł ukrywać swojego zdziwienia, gdy znikąd pojawił się demon o niebieskiej skórze i zupełnym braku wyczucia czasu. Widząc ręce obejmujące mniejsze ciało Generała zebrał w swoich płucach powietrze i uspokoił sobie serce, które chciało ziać ogniem na niebieską kreaturę, od której nie wyczuwał nic czego powinien się bać poza głupotą.
– Mam nadzieję, że nauczył swoich ludzi, żeby zachowali się w odpowiedni sposób. Zwłaszcza przy innych, których nie znają. – jego ton był poważny. Ez nie przepadał za głośnymi ludźmi. Nie odwzajemnił więc uśmiechu, którzy pojawił się na twarzy Zuritha, lecz spojrzał prosto na niego. – Na przyszłość zachowuj się tak, żebyś nie przynosił wstydu swojemu Generałowi.
_____Widać było po nim irytację, która powoli w nim narastała. Niebieski demon nie był jej jedynym źródłem, ale w tym momencie – największym. Nie dość, że głośny, to jeszcze zaznaczał swoją obecność wpływając źle na humor już złego smoka czekającego tylko na pretekst do zachowywania się tak jak przystało na jego rasę. Agresywnie i bez zastanowienia co chcą inni.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 08:57 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King Empty Re: There needs to be a King {10/09/22, 05:30 pm}

Soruun

       Mogłem się domyśleć, że trzy godziny snu nie były dla niego wystarczające, ale sypialnię zamierzałem zostawić na sam koniec. Mimo tego, nie wspomniałem mu o tym, ponieważ nie chciałem, by osoby trzecie usłyszały temat sypialni. Mogłem zaufać osobą, które kręciły się za tymi drzwiami, wewnątrz zamku, ale to nie zmienia faktu, że mogliby pomyśleć sobie w jakim celu sprowadziłem Ez'a.
- Wszystko w swoim czasie i tak czeka cię długi wieczór, na pewno zechcą się z tobą napić. Może nie demony z zewnątrz, ale te z posiadłości już tak - powiedziałem. Wiedziałem, że później będę musiał mu zapewnić długi sen, ale na to będzie czas. Mogę pracować w swojej sypialni o ile nie będzie to wymagało chodzenia, dlatego wynagrodzę mu to, ale na pewno sam chętnie napije się z drugim smokiem, choć nie wiem czy Tingran będzie z tego zadowolony, czasami jego zaborczość była przerażająca, a nie wyglądało na to by Himess albo Ezrnon mieli się ku sobie.
         Spojrzałem na smoka, po czym lekko rozchyliłem usta. Nie spodziewałem się, że takie słowa padną z jego ust. Najwidoczniej sam Zurith był zaskoczony, a na jego twarzy pojawił się rumieniec, choć było to ledwie widoczne przy jego niebieskiej skórze. Wzrok demona padł na mnie, ale nie do końca wiedziałem, co miałbym zrobić. Postawić jakieś zasady dla smoka? Wątpiłem w to by w ogóle mnie posłuchał.
- Pozwól, że sam uznam jakie zachowanie przynosi mi wstyd. Nie chcę się z tobą sprzeczać, po prostu tutaj, w tej posiadłości, nie ma problemu z takim zachowaniem. Zapewniam cię, że moi podwładni wiedzą, jak się zachować w odpowiednim miejscu. Jesteś Kandydatem, ale nadal nie zmienia to faktu, że przy tobie nie muszą stać wyprostowani ze spuszczoną głową - powiedziałem, po czym podszedłem do Zuritha i zbliżyłem usta do jego ucha. - Przygotujcie dzisiaj małą ucztę, dla naszego grona z dodatkowym miejscem dla naszego kandydata - wyszeptałem, delikatnie muskając ustami płatek ucha i odsunąłem się zadowolony.
- Soruunie, myślę, że oprowadzenie gościa powinieneś zostawić na później, ewentualnie zrobi to ktoś za ciebie, twoja siostra... - urwała Egrona, która niepewnie spojrzała na mnie, jak i smoka.
- Chyba nie chcesz powiedzieć, że znów zraniła swoje służki? Hah, nie dam rady z nią, jeśli możesz... Załatw to Egrona, ciebie posłucha - powiedziałem, po czym podszedłem do smoka i złapałem go pod ramię, posyłając mu szeroki uśmiech. Egrona wycofała się po skinięciu głową, a Zurith z Jorozo spuścili głowę i udali się w drugą stronę, aby przygotować poczęstunek na dzisiejszy wieczór.
- Dla Zuritha bliskość jest ważna, tym bardziej kiedy jest komuś wdzięczny za uratowanie z niewoli - powiedziałem, kiedy już byliśmy sami. Zawsze dziwnie patrzyło się na niewolnika, który okazuje się być demonem. Jednakże, to nie był czas, abym opowiadał mu teraz historię z życia Zuritha. - Oprowadzę cię szybko, po czym musimy udać się na ogłoszenie. Chcę, żeby wszyscy wiedzieli kim jesteś - uśmiechnąłem się, po czym zacząłem go prowadzić. Nie zamierzałem od razu pokazywać mu wszystkiego, dlatego szliśmy szerokim korytarzem o białych ścianach z szarymi i złotymi akcentami, które były ozdobione w złoty dywan oraz rośliny. Nie ja projektowałem to wnętrze, ale po tylu latach życia w tym miejscu, można było się przyzwyczaić.
         Pokazałem Ez'owi gdzie znajduje się biblioteka oraz zejście do spiżarni i kuchni, gdyby zgłodniał. Na pewno wiele razy popełni błędy i zgubi się po drodze. Może powinienem załatwić mu mapę zamku? To nie był wcale taki głupi pomysł. Skierowałem się dwa piętra wyżej i weszliśmy w część, gdzie znajdowały się tylko cztery wejścia do różnych pomieszczeń. Piętro było całe zarezerwowane dla mnie. Kolejna biblioteka, która jednocześnie była moim miejscem pracy, głównie papierkowej. Pomieszczenie nie było bardzo duże, ale biblioteczki sięgały aż po sam sufit, na środku stało drewniane biurko, na którym znalazły się potrzebne przybory oraz niewielki stos kartek, które miałem do przepracowania. Później trafiliśmy do łaźni, która była większa od biblioteki, zachowana w barwach białych oraz oliwkowych, od razu na wejściu można było wyczuć nieco słodkawy zapach, który relaksował mnie za każdym razem, kiedy zanurzyłem się w gorącej wodzie.  W pomieszczeniu naprzeciwko była garderoba, w której można było znaleźć strój na chłodniejsze dni czy dostosowany do innych pogód, kiedy się wyrusza w inne rejony. Na końcu korytarza znajdowały się ostatnie drzwi, za którymi znajdowała się sypialnia.
- To pomieszczenie, w którym będziemy od dziś razem spać, mam nadzieję, że dobrze się w nim poczujesz - uśmiechnąłem się delikatnie i otworzyłem przed nim drzwi, by od razu wprowadzić do środka. Biel oraz niebieski kolor dominowały w sypialni, niektóre dodatki miały złote akcenty, ale nie było ich tak wiele. W sypialni znajdowało się duże łóżko, które mogło spokojnie pomieścić cztery osoby, w rogu stała niewielka biblioteczka z księgami, które aktualnie studiowałem.
         Najbardziej w mojej sypialni podobało mi się duże lustro, które było naprzeciwko łóżka. W pokoju również roznosił się zapach, ale nie był tak bardzo słodki, jak ten w łazience. Usiadłem na brzegu łóżka i spojrzałem na Ez'a. Wiem, że chciał odpocząć, ale nie mieliśmy teraz czasu na sen.
- Możesz się położyć, jeśli tego chcesz, ale nie mogę pozwolić, abyś zasnął. Niedługo musimy wyjść do pozostałych, a później uczcimy to z demonami, których już zdążyłeś poznać. Himess na pewno się ucieszy, jeśli będzie mógł z tobą porozmawiać - posłałem mu delikatny uśmiech, po czym wyciągnąłem ręce do góry, aby nieco rozciągnąć swoje plecy. Sam najchętniej udałbym się do snu albo skorzystał chociaż z relaksującej kąpieli, ale to musiało zaczekać.
- Jutro mogę cię bardziej oprowadzić, ewentualnie poprosić kogoś innego, jeśli masz już dość mojego towarzystwa - powiedziałem. -  Jeśli masz jakieś pytania, to lepiej pytaj teraz, później mogę nie być w stanie ci na nie odpowiedzieć - dodałem. Nie unikałem alkoholu, który był podawany na przyjęciach albo zwykłymi wieczorami, kiedy siedziałem w gronie najbliższych.  Lubiłem się napić, ale nigdy nie zrobiłem nic głupiego, więc nie musiałem się martwić tym, że stracę w oczach smoka, choć nawet nie wiem czy cokolwiek w nich zyskałem.   
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King Empty Re: There needs to be a King {15/09/22, 10:58 pm}

There needs to be a King Ezrnoon-1

_____Alkohol nie był przyjacielem smoków. Oczywiście, każdy był inny, nadal jednak, smoki posiadające wysoki metabolizm oraz odporność na trucizny czy efekty fizyczne… ciężko się upijały. To nie tak, żeby było to niemożliwe, po prostu potrzebne było duże towarzystwo i najlepiej innego smoka. W końcu kto jak to, ale pobratymiec najlepiej dotrzyma ci kroku. Ez miał też swoje za uszami, dokładnie w temacie picia. Wiele dobrym opowieści mogłoby opuścić jego usta, co takiego porobił nie raz po pijaku, kiedy już przelały się litry trunku. Na pewno byłoby to dobre, miłe i warte wspominania wydarzenie. Niestety, ciemnowłosy nie miał najmniejsze ochoty być teraz dobrym człowiekiem. Zwłaszcza czy do jego uszu doszły słowa Generała, nie rozumiejącego swojej pozycji. Nie rozumiejąc też w jakim miejscu postawił go. Swoimi słowami. Jego podniesione ze lekkim zdziwieniem brwi opadły na swoje miejsce. Już zupełnie stracił ochotę na całe to przedstawienie.  Robił to tylko dlatego, żeby spać i kłótnia, jak sam Soru powiedział, nie była teraz na miejscu. Chociaż on użył innych słów, to taki przekaz uzyskał z tego Ezrnon. Jego cierpliwość jednak niczym życie postaci z gry, jak za dotknięciem magicznego efektu, malała z każdą chwilą. Splótł ręce na piersi nie odzywając się i obejrzał kątem jeszcze raz niebieskoskórego demona, którego bardzo chętnie się pozbędzie, żeby ukoić sobie nerwy i rozdrażnienie, ukrywane pod przykryciem obojętności. Nie zamierzał się zdradzać. Posiadanie serca na dłoni zwykle kończyło się klęską.
_____O dziwo, bo smok nie spodziewał się, że Soru postanowi nie zająć się swoją siostrą, uwaga została przekierowana na niego. Nie zareagował jakoś przesadnie, właściwie, posłał tylko pytające spojrzenie do generała biorącego go pod rękę z uśmiechem na twarzy. Nie zamierzał go odganiać czy odsuwać, bo jednak w tym zimnym klimacie, ciepło tego dotyku, ogrzewało go. Rezygnacja z tego była głupotą. Pozostał więc w pozycji, z ustami zawiązanymi na sznurek, aby nie powiedzieć czegoś, co potem zostanie użyte przeciwko niemu. Nie obchodziło go życie innych demonów. Miał jego tak bardzo gdzieś, że żadna ckliwa historia nie zmieni tego faktu, może go tylko bardziej zniechęcić. Pozwolił się prowadzić po korytarzach, zapamiętując drogę do tych ważniejszych dla niego miejsc. Co prawda, był wstanie wytrzymać bez jedzenia, snu, stałych kąpieli i zajęcia, to nie było w tym nic fajnego. Jego niesamowicie nudne książki, które miały go usypiać, albo niesamowicie wygodne łóżko przekonujące do zignorowania hałasu dziejącego się na oko. Tego potrzebował, ale czy to dostanie? Z zainteresowaniem przeglądał półki biblioteki, kiedy weszli i do pierwszej i do drugiej. Takim samym zaciekawieniem nie pałał jednak na temat garderoby czy kuchni. Łazienka… jest przydatna, zwłaszcza idea, że mógłby nalać sobie wody i podgrzać wodę własnym oddechem. Taka opcja… rozbawiło go lekko, zdejmując ciążący nad nim nadmiar irytacji. Niestety, cały czas pozostało jej dość sporo. I nawet zobaczenie wielkiego łózka nie poprawiło tego.
_____Zapach czegoś słodkiego i świeżego wymieszany był w zimnym, lekko ogrzanym powietrzu pomieszczenia. Sypialnia. Teoretycznie, ulubione miejsce Eza. Odprowadził Soru, wzrokiem, do łóżka, na którym usiadł. On natomiast rozejrzał się uważnie, wykonując krok w stronę regałów książek. Skoro już się dowiedział, że nie może pójść spać. Idea, zapraszania go, aby się położył, była tylko bolesnym drażnieniem się. Ezrnon, nie należał do masochistką, żeby lubić coś takiego. Poza tym, i tak by nie zasnął sam z siebie, nie ważne jak wygodne jest to łóżko. W sumie, nie wierzył, że było wygodniejsze od tego, które on zrobił dla siebie. W końcu był leniem i osobą przekładającą całą swoją energię na… spanie. Czynność spania. Widząc jak Generał się przeciąga, westchnął i odwrócił się do niego plecami, skupiając na tytule jednej z książek. Nie była ona aż tak stara czy nudna jak to co zwykle czytał, ale nadawała się idealnie na szybkie zagospodarowanie czasu. Smok nie był kimś kto będzie nalegać lub błagać o coś na kolanach. Usłyszał już nie, względem kwestii szybciej drzemki. Czemu miałby więc pytać ponownie?
– Nie ma takiej potrzeby. – odezwał się w końcu, jego ten był ciężki. – Przez najbliższe miesiące jakie tutaj spędzę mogę sam obejść do miejsce i zapoznać się z nim, jeśli będę miał taką chęć. – zanim Soru postanowi coś dodać, mówił dalej, nie skupiając się na swoim teoretycznym rozmówcy. – Mam nadzieję, że nie zamierzasz zapraszać tam dużej ilości osób?
_____Jego ostatnie zdanie ciężko było wyczuć, czy było pytaniem czy stwierdzeniem. Jakby on sam nie wiedział czego chce. Większego grona, przy którym będzie mógł się wściec i wyjść czy mniejsze, gdzie faktycznie pozna tych ludzi. Bądź co bądź, ich układ był dość prosty i nie było tam nic o byciu dobrym przyjacielem dla tych wszystkich istot. Złapał za książkę i otworzył ją w losowym miejscu, przyglądając się bardzo nowoczesnemu językowi. Znał te słowa, bo jednak mówiono w ten sposób jakiś czas temu, ale… było to dość odświeżające w porównaniu z tym co zwykle miał przed oczami. Tymi zmarnowanymi kartkami papieru lub ludzkiej skóry, gdzie tusz i zapiski powoli stawały się niewidoczne. Na szczęście jego smocze oczy, widząc wygniecenia w materiale, mogły poradzić sobie z tymi bardzo starymi tekstami. Westchnął i zamknął książkę. Do jego uszu cały czas dochodziły szepty, dźwięki wszystkiego czego nie chciał słyszeć, a jego oczy miały powoli dość światła dostającego się do pomieszczenia przez szyby.
– Obojętnie. – rzucił na jakiekolwiek słowa, które opuściły usta Soru. Nie wiedział czy nawet przerwał mu wypowiedź czy nie. Bądź co bądź, Ez miał w zwyczaju nie słuchać innych. – Mamy czas, więc przećwiczymy coś. – odłożył książkę na miejsce, z którego ją wziął i podszedł do Soru stając przed nim. – Jestem wstanie sam ograniczyć swoje zmysły, ale nie wiem, kiedy się zatrzymać, aby słyszeć co ludzie mówią, a nie słyszeć reszty dźwięków. Pomożesz mi przy tym. – wyciągnął rękę w stronę Soru i dotknął jego policzka lekko. – Masz do mnie mówić, cały czas, w tym samym tempie, o tej samej intensywności.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 08:57 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King Empty Re: There needs to be a King {18/09/22, 01:51 pm}

Soruun

       Przejechałem wzrokiem po jego plecach, obserwując każdy jego ruch. Nie zdziwiłem się, kiedy wybrał regał z książkami, niż łóżko. Trzymałem tam książki, które aktualnie czytałem, były one związane z moja magią, bo nadal chciałem ulepszać swoje zdolności. Na dodatek dowiadywanie się czegoś nowego o swojej magi. Również na półce znajdowały się różne powieści, które często czytałem w nocy, kiedy nie mogłem spać, były też książki o różnych taktykach. Mogę śmiało powiedzieć, że nie jestem idealnym dowódcą, uczono mnie, jak być generałem, ale nadal nie dorównywałem w tym ojcu. Przewyższałem go swoja magią, ale jeśli chodzi o prowadzenie swoich oddziałów, to nie miałem do tego ręki, dlatego dużo na ten temat czytałem, bo chciałem, by moje demony we mnie w końcu uwierzyli.
- Twoje przyjecie powitalne będzie w tym gronie, które już zdążyłeś poznać. Himess też będzie, więc możecie nadrobić trochę czasu. Myślę, że i on chętnie z tobą porozmawia przy alkoholu. Postaram się, by pozostali za bardzo  cię nie męczyli - powiedziałem. Wiedziałem, że nad hałasem nie zapanuję, ale jeśli będzie chciał, to będzie mógł w każdej chwili wyjść i nikt nie będzie miał mu tego za złe, jednakże beze mnie nie zaśnie, a ja nie zamierzam wcześnie wracać do swojej sypialni. - Nie mam też nic przeciwko, żebyś sam zwiedzał posiadłość, ale są miejsca, do których nie powinieneś mieć dostępu - dodałem. Nie mogłem mu zabronić poruszania się po zamku, ale jednak chciałem, by omijał niektóre korytarze i pokoje, ale o tych miejscach mogłem mu później powiedzieć. Nawet lepiej dla mnie, że nie musiałbym go oprowadzać po każdym piętrze i dostępnym pokoju.  
       Kiedy Ezrnon przeglądał książki, opadłem plecami na posłanie i zamknąłem oczy. Mogłem chwilę odpocząć, choć obecność smoka mi w tym nie pomagała. Byliśmy już sami w jego komnacie, ale tutaj było moje całe prywatne życie, do którego nieliczni mieli dostęp. Odwróciłem głowę, by dalej się mu przyglądać. Różnił się od Himessa. Wzrostem, kolorami oraz sylwetką. Widziałem smoczą postać mojego podwładnego i byłem ciekawy, jak sam Ez wygląda. Mógłbym go poprosić o pokazanie jego smoczej formy, ale wątpiłem, że się zgodzi, na dodatek moja sypialnia nie byłaby dobrym miejscem na pomieszczenie tych rozmiarów. Wzdrygnąłem się, kiedy jego głos do mnie dotarł i od razu podniosłem się do siadu. Minęła chwila, a ten znalazł się przede mną. Spojrzałem na jego dłoń, uważnie go słuchając. Mógłbym powiedzieć, że nie mamy na to czasu, ale skoro miałem mu w czymś pomóc, to nie zamierzałem się z tego wykręcać. Lepiej mieć to z głowy.
- Czyli wystarczy, że będę do ciebie mówił - upewniłem się, po czym wziąłem głęboki wdech. Zwykle nie miałem problemu z wyrzucaniem z siebie słów, ale na prośbę kogoś było to trudniejsze, niż myślałem. Musiałem znaleźć w głowie temat, na który mogłem się wypowiedzieć nieco bardziej. Ostatecznie postanowiłem, że będę mówił to, co mi ślina na język przyniesie.
- Jeśli będziesz potrzebował wprowadzić jakieś zmiany w tej sypialni, to możesz śmiało ze mną to konsultować. Zwykle przesiaduję w swoim gabinecie, więc tutaj głównie tylko śpię. Wolałbym jednak, żeby książki starannie leżały na półkach, bo lubię o nie dbać. Możesz brać każdą, ale naprawdę proszę cię, byś starannie się z nimi obchodził. Jeśli chodzi o całą resztę, to rób z nimi co chcesz, za wiele i tak tutaj nie znajdziesz. Oczywiście, wolałbym, żeby wszystko zostało na swoim miejscu, ale też chcę byś ty tutaj się dobrze czuł - przerwałem, aby móc nieco nabrać powietrza i znów otworzyłem usta. - Liczę na to, że kiedyś pozwolisz mi zobaczyć swoja smoczą postać, bo na pewno jest piękna i nie ukrywam, że ciekawi mnie, jak w tej formie wyglądasz i czy jesteś tak samo przystojny, jak w tej postaci. Nie miej do mnie pretensji, co do ciebie teraz mówię, bo nie panuję nad słowami. Wymaganie od kogoś, by nagle zaczął bez przerwy mówił jest naprawdę stresujące - uśmiechnąłem się lekko. I mówiłem dalej, dopóki Ezrnon nie uznał, że to wystarczy. Naprawdę ciężko było mi ot tak cokolwiek powiedzieć, tym bardziej, że chciał, abym przez cały czas do niego mówił. Miałem do niego wiele pytań, ale to raczej nie była dobra chwila na nie.
       Musieliśmy się zebrać na dziedziniec, więc nie mogliśmy dłużej z tym zwlekać. Kiedy tylko wyszliśmy na zewnątrz, reszta się powoli zbierała. Tingran spojrzał na mnie znacząco, a ja posłałem mu uśmiech, który tylko on potrafił odczytać.
- Wszystko zostało przygotowane, jak tylko tutaj skończymy, to możemy skierować się do sali. Himess zadbał, by stał dobry alkohol. Mam wrażenie, że bardzo się angażuje od kiedy on tutaj jest – powiedział, kątem oka zerkając na Ezrnona. Smok na pewno go słyszał, kiedy szeptał do mnie, ale nie miałem z tym problemu.
- Są niemal rodziną, nic dziwnego, że chce jak najlepiej wypaść. Musisz dać mu nieco przestrzeni, bo raczej go zrazić do siebie dość szybko, a teraz wybacz.. Moje kochane demony czekają - parsknąłem, po czym stanąłem na podeście. Spojrzałem na Ez'a i gestem dłoni przywołałem go do siebie. Tingran krzyknął, żeby zwrócić innych uwagę na mnie. Szepty znów się pojawiły wśród pozostałych demonów, ale nie zwracałem na to uwagi.
- Oho, nasz ''wspaniały'' generał znów ma dla nas beznadziejną nowinę! - Głos z tłumu wybił się na tle innych. Przewróciłem oczami, po czym uśmiechnąłem się i wyszedłem nieco na przód.
- Cieszę się, że zdecydowaliście się tutaj zebrać dla mnie, to rzadkość - zacząłem i choć moje słowa nie były pocieszające, to uśmiech nie schodził mi z twarzy. -  Jak wiecie, każdy rejon musiał znaleźć jednego kandydata, który stanie do walki o miejsce Władczy Demonów. Było wielu chętnych, ale wśród nich nie znalazłem nikogo, kto mógłby podołać próby, która na pewno będzie brutalniejsza, niż przypuszczamy. Tak czy inaczej, znalazłeś kogoś, kto idealnie nada się na Kandydata i część z was widziała, jak z nim dzisiaj wchodziłem. Przestawiam wam Ezrnona, smoka oraz kandydata, który stanie do walki o stanowisko władcy. Mam nadzieję, że przyjmiecie go z otwartymi ramionami - powiedziałem, po czym przyjrzałem się każdemu, kto rzucił mi się w oczy. Moje słowa zrobiły niemałe zamieszanie i szepty stały się dużo głośniejsze.
- Dlaczego ktoś obcy miałby ubiegać się o to stanowisko?!
- To jakiś żart? Niby w czym on jest lepszy od nas?!
- Jak zwykle Soruun nie docenia sił rodaków.
- Twój ojciec by się na to nie zgodził!
       Słuchałem tego wszystkiego uważnie i nie mogłem uwierzyć, że naprawdę to się dzieje. Wiedziałem, że nie jestem, jak ojciec, ale mogliby chociaż trochę udawać, że obchodzą się z moimi decyzjami. Zignorowałem wyzwiska, które były kierowane do mnie i spojrzałem na Ezrnona.
- Powiedz co tam masz do powiedzenia i wracajmy, potrzebuję się upić - powiedziałem do niego i dałem mu miejsce, aby mógł stanąć przede mną. Zwykle udawałem, że nie rusza mnie to, jakie mieli o mnie zdanie inni, ale teraz mogliby mnie poprzeć, że to cud, że udało mi się znaleźć smoka chętnego do uczestniczenia w tym wszystkim. Wierzyłem, że Ez jest silny i może, jeśli tą siłę udowodni, to w końcu zyskam w oczach innych.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King Empty Re: There needs to be a King {22/09/22, 10:55 pm}

There needs to be a King Ezrnoon-1

_____Odpowiedź jaką uzyskał był satysfakcjonującą. Zwłaszcza fakt, że nie musiał być teraz za rączkę prowadzony wszędzie. Mieli czasu na to, a idea, że nie mógł gdzieś wchodzić… Prawdopodobnie byłby za leniwy, żeby tam pójść i łamać takie zasady bez powodu. Plan zapowiadał się prosto. Na sam początek zostanie przedstawiony wszystkim, a potem będzie pił w mniejszym gronie. To było do opanowania, ale tak jak sądził. Musiał sam, wygłuszyć trochę swoje otoczenie. Na jego nieszczęście, gdyby wiedział, że skończy jako przyszły Król Demonów, to nie zamykałby się na takim odludziu na niesamowity kawał czasu. Teraz zapomniał jakie miał ustawienia, żeby prowadzić konwersację z innymi i nie przeżywać wewnętrznej agonii. Dostrajanie tego nie powinno być problemem, zwłaszcza gdy Soru postanowił współpracować. Ez zabrał dłoń z policzka generała jak tylko padły pierwsze słowa. Ciepło przechodzące po jego skórze, od ręki aż po ramie, na pewno nie pozwoli mu się skupić na tym co w tym momencie ważne. „Zwykle przesiaduję w swoim gabinecie” to ostatnie co zarejestrowały jego uszy przed skupienie się na dostrajaniu dźwięku. Powoli, wygłuszał otoczenie pozostawiając tylko dźwięki, które chciał słyszeć. Takie jak oddechy, głos humanoidalnej istoty, ale nic takiego jak duszki czy marniejące drewno, z którego były zrobione meble. Gdy ponownie zaczął skupiać się na słowach… tematyka była z grubsza inna, lecz cały czas podchodziła pod small talk więc miał nadzieję, że nie przegapił nic ważnego, pomiędzy. Gdy w końcu skończył, kiwnął i podziękował szybko Soru.
_____Smok szedł kilka kroków za generałem, nie przejmując się już szeptami, których nie mógł do końca wyłapać, co go cieszyło. Tego właśnie chciał. Nie słyszeć. Zarzucił także na swoje oczy płachtę, aby wszystko go tak nie oślepiało, szczególnie magia, która wylewała się od tych wszystkich demonów. Nadal mógł zobaczyć spojrzenie demona do Soru o dziwnym znaczeniu, nie zrozumiałego dla niego, ale czy Ez chciał to ogólnie rozumieć? Raczej nie, bo po co. Był w tym momencie zadowolony z siebie i bardzo leniwy, aby zadawać pytania czy szukać odpowiedzi na własną rękę. Dotarła do niego informacja od niezadowolonego przydupasa, ale znów – co go to obchodziło? Nie będzie się tłumaczył, że Himessowi pieluchy zmieniał. To nie jest historia, nie jego kłótnia, zazdrość i nie jego seks na pogodzenie się później. Jedyne co będzie mógł zrobić to potwierdzić słowa młodego smoka, kiedy przedstawi go jako wujka, którego zna całe życie. Widząc rękę, która gestem zapraszała go do siebie… westchnął ciężko i pokonał schody stając koło Generała, krok za nim, aby nie zabierać światła reflektorów z jego osoby. Bez żadnego słowa słuchając tłumu oraz tego co on miał do powiedzenia. Na jego twarzy nie było widać co takiego kroi się w nim pod skórą. Bądź co bądź, smoki były dość gruboskórne. Jego spojrzenie bez większego wyrazu czy emocji spoczęło na twarzy Soru, gdy odwrócił się do niego. Widząc po nim, że wyzwiska oraz słowa rzucane przez podwładnych nie odbijały się jak od ściany. Położył dłoń na głowie demona iluzji nie mówiąc ani słowa i zabrał ją szybko mijając go, aby stanąć przed tymi wszystkimi istotami.
– W tym momencie, jestem wstanie zabić każdego z was za zdradę stanu. – powiedział podniesionym głosem, który magia niosła dalej niż fizycznie głos powinien podróżować. To zdanie sprawiło, że wszystkie demony spojrzały na niego. Trafiając na jego oczy, niczym u węża. – Jako wasz przyszły król, pozwólcie, że pokaże wam Autorytet.
_____W tym momencie, każdy z demonów, który nie posiadał odpowiedniej siły fizycznej lub mentalnie, aby wytrzymać jego obecność, aby… móc go zranić w jakikolwiek sposób, poczuł jakby na jego barkach została zrzucona góra, przygniatająca ich do ziemi, wbijająca w miejsce, gdzie stali. Powoli uczucie narastało zaczepiając coraz to kolejne osoby, aż Ez stwierdził, że tyle wystarczy. Była to zdolność dorosłych smoków. Tych, które osiągnęły dorosłość według innych smoków. Himess jako dość młody smok, jeszcze przed swoim pierwszym tysiącem lat, nie posiadał takiej zdolności. Autorytet, w zależności od wieku smoka oraz jego wielkości rósł na sile. Ezrnon, największy ze znanych smoków oraz starszy od większości według niektórych pogratymców… był potężny. Ta zdolność gatunkowa, pozwalała na unieszkodliwienie wrogów, którzy znajdowali się w zakresie jego smoczego oddechu. W tym przypadku, patrząc na jego wielkość w formie smoka, spokojnie pokrywał obszar od tego zamku do pobliskich gór, jak nie dalej. Więc jeśli w ciągu sekundy mógł ich spalić – poczuli wielki ciężar na swoim ciele oraz mentalny strach przed oczami, które na nich spoglądały. Nic więc dziwnego, że każdy ucichł starając się wstać ze swojej pozycji. Na kolanach, z pochyloną głową. Co niektórzy, zdolni spojrzeć w jego złote źrenice, moczyli swoje spodnie, czując na karku oddech śmierci.
– To nawet nie jest cały Autorytet jaki mogę uwolnić, lecz dla was to nadal za dużo. – zeskoczył lekko ze sceny wchodząc między tłum kierując się do jednostki, która krzyczała najgłośniej jeszcze przed chwilą. – Mam pokazać ci mój cały Autorytet?
_____Kładąc znaczenie na słowo „cały”, z uśmiechem na twarzy, widział jak strach w oczach demona powoli staje się czymś innym, lecz nie zdążył uzyskać odpowiedzi na swoje pytanie, gdy ten osunął się na ziemię, mdlejąc w miejscu. Wtedy też obejrzał się po reszcie kładących się po podłodze demonów i westchnął głośno pokazując swoje niezadowolenie. Cofnął działanie umiejętności spoglądając na przedstawienie, które dobiegło końca i co takiego po sobie zostawił. Nie kierował swojej umiejętności personalnie na służących Soru, a bardziej na znajdujący się tutaj tłum, niestety, miał pewność, że dostało im się rykoszetem. W końcu przy rozmiarze Ezrnona nie dało się kontrolować tego tak dokładnie jakby chciał. Poza tym.. znajdowali się w obrębie jego ciała, gdzie Autorytet w pełni swojego uwolnienia był zabójczy. Obręb ciała można wytłumaczyć bardzo łatwo – jeśli w tym momencie smok stanie się swoją postacią bestii, te istoty znajdują się w miejscu, gdzie będzie jego ciało. Był to okręg liczony od serca, ze średnicą na całą długość ciała wraz z ogonem.
– Nikt z was nie jest wystarczająco silny, żeby mówić mi co mam robić, więc siedźcie cicho i nie podnoście głowy, dopóki tutaj jestem.
_____Rzucił do nich, cały czas leżących ledwo przytomnie. Nie zrobił im trwałej krzywdy w żadne sposób, może trochę straumatyzował. Stanął koło Soru pokazując bardzo zmęczone spojrzenie. Nie obchodziło go czy zrobił dobrze czy źle. Zrobił co chciał. Jak zwykle. Miał ochotę iść spać, a nie zostawać na tym całym przedstawieniu i piciu. Używanie Autorytetu nie było męczące, to po prostu jego wszystko męczyło. Jakby był introwertykiem na imprezie, a jego zapas energii się już skończył.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 08:57 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King Empty Re: There needs to be a King {24/09/22, 07:40 pm}

Soruun

       Spojrzałem niepewnie na smoka, kiedy jego dłoń niespodziewania znalazła się na mojej głowie. Ten gest wydawał mi się dziwny, nie wiedziałem, czy w ten sposób chciał dodać mi otuchy czy może pokazać, że sam się tym zajmie. Obserwowałem go bardzo dokładnie, każdy jego ruch, bo mimikę twarzy czy ruch ust był dla mnie niewidoczny. Stałem za jego plecami i słuchałem go uważnie, nie wiedząc co zrobi albo powie. Nie chciałem, by inni go znienawidzili. Czy czułem przerażenie, gdy padły pierwsze słowa? Absolutnie nie. Czułem pewną satysfakcję, że słowa innych go nie przytłoczyły. Nie miałem pojęcia co planuje i kiedy poczułem energię bijącą od niego, byłem pod wrażeniem.
         Mój zachwyt nie malał, kiedy coraz to więcej demonów nie mogła ustać na nogach, dotyczyło to również moich najbliższych, który patrzyli na Ezrnon'a z wściekłością, ale ruchem ręki ich uspokoiłem. Na mnie nie działało to, jak na pozostałych. Czułem ją bardzo dobrze, ale nie miałem wrażenie, by nogi się pode mną unikały, ani ni czułem strachu. Przyglądałem się jemu uważnie, po czym odwróciłem głowę w stronę Tingrana.
- Musisz go powstrzymać, jeszcze chwila i ktoś z nich padnie – powiedział. Czy zależało mi na tych, co mnie obrażali? Nie zabijałem bez powodu, ale nie płakałbym za ich śmiercią, gdyby Ez przypadkowo któregoś z nich zabił.
- Jestem pewien, że wie co robi. Gdyby chciał, to na pewno już by kogoś zabił - powiedziałem ze spokojem wymalowanym na twarzy. Zadrżałem, a na mojej twarzy malował się delikatny uśmiech. Nie miałem pojęcie skąd wzięło się moje zaufanie do niego. Zamierzał dotrzymać swoją obietnicę, więc wątpiłem, by zamierzał kogoś bardziej skrzywdzić, czyli pozbawić życia. Nie byłoby to karane, żyliśmy w świecie demonów, gdzie zasad mieliśmy mniej, niż palców u jednej dłoni. Pokaz na szczęście zakończył się na omdleniach, a nie śmierci, więc miałem nadzieję, że sami będą w stanie się pozbierać po pokazie, który im Ezrnon zaoferował. Spojrzałem na smoka, po czym położyłem mu dłoń na ramieniu.
- Nie zamierzam nic mówić o tym, jesteś Kandydatem, stoisz teraz ponad nimi, nawet będąc smokiem, ale raczej nie polubią cię za to, co dziś zrobiłeś. Mam nadzieję, że jesteś na to gotowy - powiedziałem, choć byłem pewien, że dla niego nie miało to większego znaczenia. Spojrzałem na swoich podwładnych. Ci, co jakimś cudem byli przytomni, starali pozbierać do kupy pozostałych. Patrzyłem na to z lekką pogardą. Byli za słabi i mieli czelność powątpiewać w moje wybory? Śmiechu warte. Po raz drugi stanąłem na podwyższeniu.
- Niech ci, co kontaktują mnie wysłuchają. Ze słowami oraz czynami Ezrnona zróbcie co chcecie, ale chyba wystarczająco udowodnił, że jest silniejszy od każdego z was. Zaakceptujecie go jako Kandydata, niezależnie od tego, jak bardzo będziecie go czy mnie nienawidzić. Pozbierajcie się i posprzątajcie ten bałagan, na dziś to wszystko - uśmiechnąłem się lekko, po czym odwróciłem się do nich plecami i spojrzałem na smoka. Skinąłem do niego głową i odwróciłem się do Tingrana. - Niech ktoś dopilnuje, by wszyscy wrócili do siebie oraz by ktoś to posprzątał, dołącz do nas za chwilę - powiedziałem.
- Nie powinieneś być z nim sam na sam, przyjdę najszybciej, jak mogę – powiedział i skłonił się nieco. Widziałem, jak posyłka Ez'owi wrogie spojrzenie.
- Tingran - powiedziałem chłodno. Zwykle nie używam tego tonu głosu, ale chciałem, by demon się opamiętał. - Chodźmy, nic tu po nas - zwróciłem się do smoka.
         Poszedłem przodem, kierując go do odpowiedniego pokoju. Było to pomieszczenie na pierwszym piętrze. Drzwi znajdowały się po naszej prawej stronie, którymi weszliśmy do środka. Nie zamierzałem hucznie świętować, chciałem małe zgromadzenie, w którym najlepiej się czułem, choć to była chwila dla Ezrnona. Uśmiechnąłem się na widok towarzyszy, który siedzieli na poduszkach przy rozłożonym niskim stole, zastawionym różnymi potrawami oraz przeróżnymi trunkami z procentami lub bez. Na nasz widok od razu się podnieśli. Himess stał na przodzie, patrząc to na mnie, to na Ez'a, ale to na nim skupił więcej uwagi. Egrona skupiała swoja uwagę na owocach, które niedbale leżały na półmisku, zaś Joroz pilnował by Zurith ponownie nie uwiesił się na mojej szyi. Tingran stał zaraz za nami, zdążyłem wyczuć jego obecność. Brakowało jedynie Xarausa, który pewnie nadal był gdzieś w górach, szukając śladów obecności ludzi, ale na pewno Ez będzie miał przyjemność jeszcze go poznać.
- Może nie jest to duże przyjęcie, które mógłbym cię zorganizować, ale zwykle świętujemy w takim gronie. Nie będziemy cię długo trzymać, jeśli zechcesz wracać do mojej sypialni. Rozgość się - uśmiechnąłem się do niego. Kątem oka zauważyłem minę przyjaciela, którzy chyba nie przewidział tego, że smok będzie spał w mojej sypialni. Dobrze, że nie powiedziałem mu, że w jednym łóżku, bo mógłby mi paść na zawał. - Teraz możemy cię odpowiednio przywitać, częstuj się do woli - wpuściłem go do środka. Nie poświęcałem mu dłużej uwagi, ponieważ zająłem miejsce między niebieskoskórym oraz zielonowłosym, który od raz podał mi kieliszek z alkoholem. Podziękowałem i wypiłem całą zawartość za jednym zamachem.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King Empty Re: There needs to be a King {27/09/22, 10:05 pm}

There needs to be a King Ezrnoon-1

_____Po czuł dłoń na swoim ramieniu i ciężar, jakby coś się na nim uwiesiło, lecz nie był na tyle znaczny, aby jakkolwiek zmusić jego ciało do czegokolwiek, włącznie z przechyleniem się. Doskonale doszły do niego słowa wypowiedziane przez Soru, lecz mógł tylko westchnąć i mimiką twarzy pokazać jak bardzo się przejmuje opinią tych demonów. Bądźmy szczerzy, Ezrnon nie był lubiany, bo podlizywał się wszystkim i wszystkiemu, a dlatego że miał swoje granice moralne i świetnie się bawił przesuwając je u innych, pokazując, jak mało konsekwencji za tym idzie. Spodziewał się, że będą mogli teraz w spokoju udać się na ten obiecany alkohol, w końcu wypadało wyjść z klasą, a nie odwracać się na wypowiedzenie ostatnich słów. Takie rzeczy robi się dla istot, na których zdaniu ci zależy, a Generał powinien przejmować się regionem i Królem, niczym innym. Smok nie zareagował jakoś mocno na słowa, które opuściły kształtne usta Soru. No, może w jego serduszku pojawiła się lekkie pochłeptanie jego ego, lecz szybko zostało zasłonięte przez fakt, że no… nie powinien tego robić.
_____Poczuł na swojej twardej skórze wrogie spojrzenie mógł tylko westchnąć, widać to właśnie z nim będzie musiał się napić i wytłumaczyć sobie co nie co, bo jednak byli po tej samej stronie. No i…, jeśli Ez miałby jakiekolwiek romantyczne uczucia względem Himessa, to ten demon o jakimś imieniu na T, prawdopodobnie nigdy by go nie poznał. Nie byłoby do tego okazji. Wiedział jakim typem kochanka jest, dzieje się jedna z dwóch rzeczy i Ezrnon nie był fanem żadnej z nich w kontekście tego dzieciaka, którego uczył latać, pić i ukrywać się przed gniewem matki. W końcu nie istnieje żadne dziecko, które nie wywoła chociaż jednego problemu przez całe swoje życie. Jeszcze gorzej jak jest demonem, tak jak oni wszyscy. Kiwnął głową słysząc informację od Soru, bo jednak czując na sobie wzrok także innych demonów, postanowił oddać drobnemu ciałku koło niego trochę szacunku.
_____Jak tylko pozostał sam, wręcz porzucony przez demona iluzji… miał ochotę zrobić bardzo potężne westchnięcie pokazując swoją dezaprobatę. Nie jest wystarczająco dumny jak na Generała i nie jest zbyt dobrym hostem przyjęć. Właśnie musiał to sobie zapisać jako notatkę na przyszłość. Albo nauczyć go, jak zachowywać się w takich sytuacjach, albo robić to za niego. Przynajmniej przez czas, kiedy jest Kandydatem. Szybko przy jego boku zjawił się Himess i wielkimi oczkami, a smok znał tą minę. Chciał mu coś opowiedzieć i za pewne były to jego przygody, po tym jak nie pojawiał się wśród innych od przeszło 200 lat.
– Słucham, opowiadaj. – westchnął lekko z uśmiechem i już wyciągał rękę, aby położy ją na głowie mniejszego smoka, lecz poczuł na sobie wbijające się w niego spojrzenie czerwonowłosego demona o imieniu na T. Zatrzymał się w swoich ruchach na moment, lecz jednak kontynuował i położył rękę na włosach Himessa następnie robiąc z jego włosów jedno wielkie zamieszanie, w tym samym czasie odwracając się do tego na T. – Chodź, opowiem ci kilka historii z jego dzieciństwa.
_____Te słowa przekonały mordercze spojrzenie do złagodnienia, w jego oczach widząc wielką ciekowość nie musiał zastanawiać się co takiego jest między nimi. Czy zamierzał o tym mówić głośno? Nie, bo po co. Mimo protestów Himessa, usiedli na końcu stołu pochyleni do rozmowy i zaczęli. Pić, podjadać i wylewać z siebie informację. Ez dowiedział się co takiego przekonało granatowego smoka do przebywania na północy, a on wylewał z siebie coraz co kolejne historię o dzieciństwie, których nikt by nigdy nie opowiedział Tingranowi. Tak, nauczył się jego imienia, bo jednak pijąc z kimś należało okazać chociaż takie zainteresowanie. Wręcz z rękawa wychodziła coraz to bardziej zawstydzające wydarzenie z młodości Himessa, a w oczach władającego włócznia, prawdopodobnie stawał się coraz to mniejszym zagrożeniem widząc, że zachowują się ponad wszystko – jak rodzina.
– Więc wskoczył do oazy, bo myślał, że to złagodzi upadek i jak można się spodziewać, zderzył się z całą prędkością z wodą. – zaśmiał się Ezrnon obserwując coraz mocniej zażenowanego Himessa. Widać fakt, że jego kochanek poznał inną stronę niego powodował u niego zaczerwienienia. On jednak nie zamierzał od tak kończyć swojej historii, zwłaszcza, że na się na tym nie skończyła. – Woda okazała się nie być jego najgłupszym pomysłem, w końcu myślałeś, że skoro nagłe hamowanie ci nie wychodzi to trz- – w tym momencie Himess widocznie nie wytrzymał i zasłonił usta swojego wujka. Ez zaskoczony spojrzał na czerwonowłosego informując go, żeby coś z tym zrobił. Widząc jednak i jego zszokowaną twarz. Sam zdjął rękę ze swoich ust. – Już, już, oszczędzę ci wstydu.
– Wujku!
– Naprawdę, nie będę kłamał w takich błahych sprawach, poza tym twoja połowa nie patrzy już na mnie jakby mnie chciała zabić więc mogę sobie odpuścić. – zaśmiał się lekko podnosząc kubek z mocnym trunkiem na znak toastu w stronę Tingrana, który widocznie żałował lekko swojego wcześniejszego postępowania. – Hej, nie tępię, też jestem skurwielem jak ktoś się kręci koło tego co moje.
– Tego co twoje? – dopytał lekko podnosząc swój kubek i stukając go z wystawionym naczyniem Ezrnona, który kiwnął głową potwierdzając. – Co masz na myśli?
– Rodzina, dom, łóżko, osoba, która obecnie traktujesz jako swojego ukochanego. – przechylił kubek i upił trochę alkoholu czując, że cały czas jest daleko od mety. Tak samo Himess ładnie dotrzymujący mu tempa. Nie mógł jednak tego samego powiedzieć o innych. Prychnął lekko rozbawiony widząc jak świetnie bawią się inni, zdecydowanie pijani. – Nie uważasz, że takie rzeczy trzeba szczelnie pilnować, żeby nikt tego nie ukradł?
_____Wraz z kiwnięciem głowy Tingrana, kiwnął też Himess. Oboje rozumieli o co mu chodzi, lecz każdy na swój sposób. Ezrnon nie był aż tak dobry jak innym się wydawało. On naprawdę był fanem szczelnego pilnowania swoich skarbów, zwłaszcza tych żywych. Himess w jego pamięci był towarzyskim i zabawnym dzieckiem, które miało mnóstwo energii na wszystko, chociaż wolał robić to sam. Nic się nie zmienił. Czerwonowłosy demon będzie miał trochę problemów z pilnowaniem swojej zguby, aby nikt się koło niego nie kręcił z niecnymi zamiarami. W tym momencie, do ich uszu doszły większe szumy i huki niż wcześniej, a w środku nich był Soru. Pijany. Nawiązali kontakt wzrokowy, a Ez poczuł, że zaraz stanie się coś złego widząc wyraz twarzy jakim obdarował go zanim otworzył usta.
– Ez, czy to prawda, że smoki mają dwa penisy w dziwnym kształcie? – wręcz krzyknął jakby chciał się upewnić, że każdy go usłyszał. – Na pewno musi być duży, co nie Himess?
_____Na Sali przez chwilę zapadła cisza, która przerodziła się w dwie reakcje. Jedną było zażenowanie, które objęło większość uczestników imprezy. Pozostałe kilka jednostek, zaśmiało się. Wśród nich był Ezrnon, który postanowił wykorzystać tą okazję, żeby pozostawić Tingrana i Himessa samych. Czuł, że mogą mieć dobry wieczór, jeśli się ulotnią.  Dopił do końca to co zostało w kubku i wstał puszczając zawadiacki uśmiech do dwójki informując ich, jakoby planował żart. Bądźmy jednak szczerzy, Ez nie zamierzał żartować w takiej sytuacji, bo jednak sam wypił trochę.
– Chodź, pokaże ci. – zaśmiał się podchodząc i podnosząc Soru niczym dziecko, zarzucając na swoje ramię jak łup z bitwy. – Idziemy do sypialni, wszystko ci pokażę.
_____Prawdopodobnie reszta myślała, że zamierza go zabrać i położyć spać, bo nie przeszkadzali mu ponad wszystko bawiąc się dobrze razem, gdy oni wyszli od tak. Ez pamiętał jeszcze jak dojść do sypialni. W końcu to jego ulubione miejsce, więc przemierzenie korytarzy z jego długimi nogami nie było wielkim spacerem. Zamierzał zrobić jednak coś lepszego, w ciągu sekund, jak tylko zamknęły się drzwi hali z cały czas huczną imprezą, przeteleportował ich prosto do sypialni. Zrzucił demona ze swojego ramienia zsuwając go prosto na łóżko. Złapał za jego ręką i położył na swoim podbrzuszu, a demon prawdopodobnie wyczuć mógł tylko jego mięśnie i materiał spodni. W tej ciemności, gdzie jedynym światłem był księżyc zaglądający przez okno, Soru mógł zobaczyć tylko połowę roześmianego w środku smoka. Jego ciemne teraz oczy, nie zdradzały za dużo, lecz jasno zachęcały demona przed nim do podjęcia jakichś czynów.
– Chcesz zaspokoić swoją ciekawość. – powiedział, a jego basowy niski głos rozbrzmiał w otaczającej ich ciszy. – Wystarczy, że postarasz się i rozepniesz te spodnie.
_____Jego głos mógł spokojnie kusić anioły, a co dopiero pijane demony. Prawda była jednak taka, że Ezrnon znalazł się w pozycji, gdzie obie opcje były dla niego jak najbardziej okej. Położenie Soru spać brzmiało okej, w końcu wtuli się w niego i też może zaśnie. Jakby nie patrzeć ciało tego demona było dla niego źródłem wielkiego ciepła, w którym bardzo chętnie by się zatopił i tutaj pojawiała się opcja numer dwa.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 08:57 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King Empty Re: There needs to be a King {02/10/22, 03:14 pm}

Soruun

       Planowałem później towarzyszyć Ez'owi, ale na samym początku musiałem zająć sę Zurithem, aby później nam nie przeszkadzał. Mimo tego, że uwielbiałem tego niebieskiego demona, to musiał powoli nauczyć się żyć beze mnie i liczyłem na to, że nieobecny demon mu w tym pomoże. Dotrzymywałem im towarzystwa, śmiejąc się z ich żartów oraz obserwując kątem oka Ez'a oraz jego towarzyszy. Himess mnie nie zaskoczył, bo wiedział, że chce odnowić kontakt ze swoim wujem, większym zaskoczeniem był Tingran, który początkowo nienawistnie patrzył na smoka, a teraz bardzo uważnie go słuchał. Nawet delikatny uśmiech malował się na jego twarzy, a co jakiś czas oczy zerkały na Himessa. Sam poczułem, że się uśmiecham, ale szybko moją uwagę przykuł niebieskoskóry, który właśnie nalewał mi kolejny kieliszek.
       Nie trwało długo, aż zacząłem odczuwać skutki wypitego alkoholu. Joroz starał się pilnować roześmianego towarzystwa, zaś Egrona zniknęła tłumacząc się zmęczeniem, choć nigdy nie spała. Zurith ledwie trzymał pozycję siedzącą, zaś ja powoli przestałem
- Soruun, jesteś pewien, że można mu ufać? - zapytał w końcu Joroz, który niepewnie zerkał w stronę smoka. Jako jedyny nie pił, co w ogóle mnie nie zdziwiło. Nie pamiętam, by demon kiedykolwiek był przy mnie pijany.
- A czym tu się martwisz? Jak nas zdradzi, to mnie obetrą ze skóry, wiem co robię... Na dodatek popatrz, cy tej ładnej buźce nie można ufać? - parsknąłem, wskazując na smoka, czego na szczęście nie mógł zauważyć.
- Nie zamierzam zmieniać twojego zdania, ale poproś kogoś, by miał go na oku – mówił na tyle cicho, że ledwie jego słowa docierały do moich uszu. Oparłem głowę o jego ramię.
- Ja mam go na oku. Lepiej martw się o tych, co go nienawidzą, a jeśli mowa o smokach  - powiedziałem dość cicho, a kiedy złapałem kontakt wzrokowy z Ezrnonem, nie mogłem się powstrzymać.
- Ez, czy to prawda, że smoki mają dwa penisy w dziwnym kształcie? – powiedziałem zdecydowanie za głośno, ale w tym momencie się tym nie przejmowałem. – Na pewno musi być duży, co nie Himess? - Zaatakowałem pytaniem drugiego smoka, który spojrzał na mnie z rumianymi policzkami. Sam był smokiem i mogłem kiedykolwiek zadać mu to pytanie, ale byliśmy zbyt bliskimi przyjaciółmi bym miał odwagę go o to zapytać. Tingran na pewno dokładnie zbadał jego strukturę, ale to było coś, do czego ja nie powinienem się wtrącać. Co innego Ez, który nie miał nic do stracenia przy powiedzeniu mi pracy. Spojrzałem uważnie na Ez'a i zdziwiłem się, kiedy znalazł się przy mnie. Pisnąłem rozbawiony, jak tylko mnie podniósł, a na jego kolejne słowa mój uśmiech się poszerzył.
S-soruun, nie powinie... - ucieszyłem gestem dłoni Joroza, któremu musiało się nie spodobać zachowanie smoka.
     W mojej sypialni znaleźliśmy się jeszcze szybciej, co bardziej mnie zaskoczyło, bo nie wiedziałem, że tak potrafi. Już chciałem go pytać, jak to zrobił, ale zostałem ułożony na łóżku. Zaśmiałem się, będąc nieco rozbawiony całą tą sytuacją, ale szybko spoważniałem. Byłem ciekawy, co rzeczywiście Ez zechce mi pokazać i nie zabierałem dłoni, kiedy ustawił ją na swoim podburzuszu. Nieco zdziwiła mnie jego śmiałość, ale nie przejmowałem się tym długo, gdyż moja ciekawość było ważniejsza. Spojrzałem w jego oczy, po czym mój wzrok padł na jego krocze. Nie wiedziałem, co zobaczę po odpięciu jego spodni i zsunięciu ich. Czy rzeczywiście będzie miał je dwa? A może ich wielkość przerośnie moje oczekiwania? Przełknąłem gulę w gardle i czułem, jak moje serce przyśpiesza. Ezrnon na pewno to wyczuł, a nawet i usłyszał.
- I tak po prostu mi na to pozwalasz? Jesteś... Bardzo ciekawym smokiem, Ezrnonie - uśmiechnąłem się, po czym przejechałem dłonią po jego kroczu, aby zaraz palcami złapać zapięcie. Nie zwlekałem z tym dłużej i rozpiąłem jego spodnie, pozwalając, aby się nieco zsunęły. Światło było niewielkie, ale wystarczająco bym mógł dostrzec zarys penisa. Jego długość oraz szerokość była imponująca. Również kształt był ciekawy oraz niespodziewany, ponieważ pierwszy raz mam z czymś takim do czynienia. Objąłem dłonią penisa, aby zbadać dokładniej jego kształt i uniosłem głowę do góry.
- Wow, nie tego się spodziewałem. Czy... - urwałem chcąc nabrać nieco powietrza. - Czyli nie są podwójne? Wyczuwam tylko jeden, a nie ukrywam, że liczyłem na dwa - zaśmiałem się, po czym zabrałem dłoń. Nie ukryłem tego, że ten widok nieco mnie pobudzał, ale musiałem się zachowywać. W dłoni nadal czułem strukturę penisa smoka, więc spojrzałem na swoja dłoń. Myśli, które do mnie dotarły były na tyle głupie, że nie mogłem wypowiedzieć tego na głos.
- Nie przeszkadza ci to, że cię tak dotykam? - zapytałem, po czym znów ująłem w dłoń jego męskość. Czułem się trochę, jak na anatomii, kiedy ojciec pokazywał mi ludzki szkielet oraz pozwolił badać prawdziwe wnętrzności. -  To zakrzywienie, jest bardzo interesujące. Dzięki temu sprawiasz większą przyjemność? - uśmiechnąłem się zadziornie, po czym podniosłem się z łóżka, aby przybliżyć się do niego. Może moje pytania były zbyt intymne dla niego, dlatego nie oczekiwałem od niego odpowiedzi.
        Mimo tego zacząłem poruszać dłonią na jego penisie, chcąc sprawdzić jego wytrzymałość, choć nie powinienem tego robić. Mój umysł był jednak zamglony od alkoholu i na pewno nie dbałem o konsekwencje. Czułem, jak gorąco dobija się do mojej twarzy i to nie tylko przez alkohol płynący w moich żyłach. Kiedy ostatnio kogoś dotykałem w ten sposób poza sobą? Przełknąłem gulę w gardle i oprzytomniałem. Nie mogłem ot tak go macać, choć nie ukrywam, że chciałem dokładnie zbadać jego ciało.
- Ez.. - wyszeptałem i sam byłem w szoku, że mój głos brzmiał tak słabo i ulegle. - Przepraszam - wydusiłem z siebie, zabierając dłoń. Choć nie miał nic przeciwko, by mi pokazać, to mimo wszystko musiał posiadać jakieś granica.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King Empty Re: There needs to be a King {05/10/22, 11:18 pm}

There needs to be a King Ezrnoon-1

_____Uśmiech na twarzy Soru był miłym widokiem, lecz jeszcze lepszym były poważne rysy z ciekawością wpisaną w oczach. Generał musiał z tej pozycji całkiem sporo podnieść głowę do góry, aby spojrzeć na niego, jakby upewniał się, że faktycznie to się dzieje. Cóż. Ezrnon też nie do końca miał pojęcie, dlaczego to robi, ale wydawało się w tym momencie najnormalniejszym obrotem sytuacji. Miał też swego rodzaju pewność, że na pewno jasnowłosy nie będzie podchodził do tej oferty negatywnie. Wręcz może być chętny na coś więcej niż tylko sprawdzenie czy smoki posiadają dwa przyrodzenia. Prawda była taka, że mają. Lecz tylko gdy zamienią swoje ludzkie przyrodzenie na to smocze. Sama wielkość się nie zmienia, ale robią się nagle dwa, jeden obok drugiego. Czy zamierzał to pokazać generałowi? Nie, bo był pijany, poza tym… z taką zmianą wiązały się pewne konsekwencje, których raczej nie da rady zaspokoić tego wieczoru spoglądając na powiększoną źrenicę znajdującego się przed nim demona. Jego błękitne oczy przypominały bardziej czarne krążki. Takie działania procentów. Twoje źrenicy nie reagowały odpowiednio na światło. Gdy te czarne oczka zjechały niżej, poczuł lekkie gorąco w podbrzuszu. Zdecydowanie robił się podekscytowany tą sytuacją, zwłaszcza jak tylko palce Soru znalazły się na zamku, aby go otworzyć. Słyszał w uszach wręcz dudniące serce demona. Wiedząc, że jego krew także krąży szybciej, oblizał lekko usta zastanawiając się co takiego zrobi następne. Jego słowa… średnio go obeszły, nie był pierwszą osobą, która mu to mówiła.
_____Czuł zsuwające się spodnie i wzrok Soru, który widział teraz jego stojącego w całej okazałości penisa. Ez obserwował, jak przygląda mu się z lekkim rozbawieniem. Wiedział, że jest nieporównywalnie większy od tego co normalnie spotyka się nawet u demonów podobnych do jego rozmiaru. Syknął lekko pod nosem, gdy poczuł dotyk na swoim członku. Miał świadomość, że nie obejmie go w całość tylko jedną ręką, lecz nie zamierzał przerywać mu teraz kiedy byli w takim momencie. Zrobił duże oczy na słowa generała i prychnął lekko pod nosem.
– Zobaczymy, czy zasługujesz, żeby dostać drugiego.
_____Zażartował lekko z sytuacji, widząc, że patrzące na niego niebieskie oczka robią to samo. Zresztą, nie chciał mówić nic więcej, w tej dość podniecające sytuacji, patrząc z góry na atrakcyjną twarz Soru, stojącego twarzą w twarz z jego penisem. Zainteresowanego nim. Ez prawdopodobnie najbardziej w tym momencie zaskoczyło, że miał rację. Jasnowłosy chciał czegoś więcej niż zaspokojenia swojej ciekawości. W końcu inaczej nie chwyciłby ponownie za jego przyrodzenie. W tym momencie, po ciele smoka rozszedł się ten sam ogień, którego tak pragnął. Od pierwszego razu, kiedy go poczuł. Jeszcze w swojej jaskini, w domu z lodu. Przez cały dzień był wabiony przez to ciepło rozchodzące się przy każdym ich zetknięciu skóry, że teraz spokojnie leciał jak ćma do światła. Czy samo to ciepło go zaspokoi? Nie, lecz cały czas pobudza i kusi, żeby zrobić jeszcze więcej. Pytanie, które wyszło z jego ust Soru nie mogło zostać odpowiedziane, w żadnej inny sposób jak jeden.
– To zakrzywienie sprawia, że krzyczysz moje imię dostając silnego orgazmu.
_____Odpowiedział spokojnym wyrazem twarzy widząc jak jego nowy znajomy postanowił bawić się w gierki z jego kutasem w ręku. Nie przeszkadzał mu w żaden sposób, gdy wstawał z łóżka, więc teraz mając go blisko koło siebie, czuł wręcz emitujące od niego ciepło, w którym bardzo chciał się zatopić. Wraz z każdym ruchem jego ręki, jeżdżącej w dół i w górę po jego penisie rosło na sile, tak samo jak pragnienie, aby po prostu popchnąć go na łóżku i zająć się konkretniejszą akcją. Po kilku ruchach jednak, przestał. Obserwował twarz uważnie widząc w niej lekkie oprzytomnienie w tej sytuacji, niepewne wycofanie, mruknął niezadowolony. Nie zamierzał przyjmować żadnych przeprosin, bo nie skończą w takim momencie. Zwłaszcza gdy oboje chcieli kontynuować. To było jasno widoczne, specjalnie dla Ezrnona, który zawsze rozpozna rozpustne spojrzenie trzymane przez ostatnie nitki moralności. Złapał za odsuwającą się rękę Soru i zaprowadził ją tam skąd uciekała, drugą ręką kładąc na plecach i przysuwając do siebie. Pochylił się lekko szeptając do ucha.
– Jeszcze nie kończymy. – powiedział mrucząc basowo do niego, po czym zjechał niżej pozostawiając pocałunek na szyi skubiąc lekko skórę. Czuł, jak przechodzi go dreszcz co tylko wywołało mały uśmiech zadowolenie zdobiący jego zajęte usta. Gdy ręką Soru znajdowała się już na swoim miejscu, jego powędrowała na wyczuwalny przez materiał problem, z którym nie zamierzał go zostawiać. – Sam chcesz kontynuować. Co cię powstrzymuje? Jesteśmy tutaj sami.
_____Dostając jego ciche potwierdzanie lub przyjmując milczenie za tak, postanowił kontynuować. Jego usta tym razem nie oderwane od zaczerwienionej skóry szyi, powędrowały do ust, które zaatakowały wkradając się do środka w chwili nieuwagi demona. Ręką pozbył się materiału stającego między nim, a penisem demona. Złapał go i objął skupiając się na delikatnym masowaniu główki, a potem trzonu która jednak była wrażliwym miejscem. Na szczęście, generał nie pozostawał dłużnym próbując złapał za jego przyrodzenie i stymulować jego całość swoimi ruchami. Było to przyjemne, lecz nigdzie ich nie zaprowadzi. Ez czuł jak z kolejnymi ruchami Soru traci moc w kolanach, więc postanowił zmienić pozycję zanim cały ciężar zostanie pozostawiony na jego ciele. Odsunął się lekko odrywając od generała, na którego twarzy nie widział nic poza pożądaniem. Nie mówił dużo, z uśmiechem puścił ich penisy, złapał go na biodrach, obrócił się na pięcie i cofnął o krok. Usiadł na łóżku, zmuszając Soru, którego trzymał za biodra, aby usiadł na jego kolanach przodem do niego. Kolanami po obu stronach jego ud, Ez dostał piękny dostęp do penisa demona, które pochwycił w chwyt razem ze swoim. Wolną dłonią, która spoczywała na biodrze, utrzymywał go w tej pozycji, ale to nie było dobre na dłuższą metę. W końcu chciał mieć wolne dłonie.
– Złap się mnie. – powiedział przysuwając go bliżej i łapiąc za podbródek, przysuwając i całując. Gdy ten wykonał jego polecenie, odsunął się mówiąc nisko. – Zawsze jesteś taki posłuszny?
_____Uśmiechnął się lekko, lecz nie dał odpowiedzieć generałowi, wracając do pocałunku. Przez uchylone usta dostał się do środka masując okrągłymi ruchami język. Smok nie przejmował się dźwiękami, które wydawał z siebie demon, jasno znał ich przeznaczenie i znaczenie. Docierając jego do jego uszu, sprawiały, że cały czas nie miał dosyć. Nawet pocierając teraz przyrodzenia o siebie, czując to rozchodzące się ciepło wiedział, że nie chce tak szybko kończyć tego wydarzenia.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 08:58 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King Empty Re: There needs to be a King {07/10/22, 09:28 pm}

Soruun

         Słowa Ezrnona były dość pobudzające oraz wprawiały mnie w jeszcze większą ciekawość. Chciałem przestać dbać o swoją pozycję i pogrążyć się w przyjemności. Jest penis był sztywny, a mój budził się do życia. Kiedy ostatnim razem kogoś dotykałem? Było to jeszcze przed śmiercią mojego ojca, ale już zdążyłem zapomnieć o dotyku oraz emocjach, które mi wtedy towarzyszyły. Nie chciałem dłużej się kontrolować, chociaż z tyłu głowy miałem, że powinienem nie przekraczać już i tak cienkiej granicy. Naruszyłem jego przestrzeń osobistą, ale smok wyglądał na zadowolonego. Może mniej, kiedy moja dłoń go nie dotykała, ale nie zostawił na długo mojej dłoni pustej. Wstrzymałem na chwilę oddech, kiedy moja dłoń znów została ulokowana na przyrodzeniu smoka. Jego głos oraz oddech, który odczuwałem na swojego skórze, pozwolił mi zapomnieć o kontroli. Pomocny był również alkohol, który zdążył mnie odpowiednio rozluźnić.
- Ez... - wyszeptałem, kiedy usta mężczyzny znalazły się na mojej szyi. Zadrżałem z powodu tej niewielkiej przyjemności. Miałem wrażenie, że w pomieszczeniu zrobiło się jeszcze goręcej, niż zwykle. Nasze ciała, a przynajmniej moje, spokojnie mogłyby roztopić niejeden lód. Zagryzłem dolną wargę, kiedy dłoń Ezrnona odnalazła mojego penisa. Chciałem, by złapał za niego pewniej oraz całkowicie pozbawił mnie ubrań i odpowiednio zajął się moim ciałem. Mogłem go o to poprosić, a raczej zacząć błagać, ale sam byłem ciekawy, w jakim kierunku to wszystko pójdzie. Opamiętamy się czy może jednak znajdziemy się wystarczająco blisko siebie? Nie rozumiałem, co takiego mnie w nim pociągało. Od naszego spotkania w jego lodowym domu, czułem, że będzie kimś... Specjalnym. Nie mogłem powiedzieć, że jest nieatrakcyjny, śmiało potrafiłem stwierdzić, że jego wygląd to jedna z cech, która przyciągnęła moją uwagę. Charakter oraz teraz sposób obchodzenia się ze mną. Mógł odtrącić moją dłoń, nie zgodzić się na odpowiedzenie na moje pytanie i po prostu położyć do snu, a jednak czułem jego dłonie na swoim ciele, a usta na skórze. Ton jego głosu był na tyle przyjemny dla ucha, że byłem gotowy od razu się poddać.
         Mruknąłem w odpowiedzi, wyrażając tym pewną zgodę, że możemy kontynuować. Miał rację, teraz nic nie stało na przeszkodzie byśmy się do siebie zbliżyli. Przymknąłem oczy, odwzajemniając jego pocałunek. Moja dłoń sunęła po trzonie jego penisa, nieco ciaśniej obejmując palcami, kiedy znalazły się na główce. Nie mogłem powstrzymać jęków, które były tłumione przez usta Ezrnona, jednocześnie on sam doprowadzał mnie do takiego stanu, poruszając dłonią po moim przyrodzeniu. Czułem, że miał w tym większe doświadczenie ode mnie, więc próbowałem naśladować jego ruchy, jednakże mnie trudniej było objąć jego męskość. Moje ciało drżało, niemal paliło żywym ogniem, zdradzało każde moje pragnienie, kiedy język smoka bawił się moim w tym szalonym tańcu, a dłonie poruszały się ze wspaniałą wprawą. Wydałem z siebie jęk niezadowolenia, kiedy się ode mnie odsunął, a ciepła dłoń znalazła się na moich biodrach. Spojrzałem w dół, chcąc sprawdzić w jakim jestem stanie. Chciałem, aby nie przestawał, ale nie mogłem z siebie nic więcej wydusić. Spojrzałem na niego błagalnie i zamierzałem złapać jego dłoń, aby wróciła na swoje miejsca, ale smok miał co innego w planach. Dałem się mu pociągnąć na łóżko, a raczej na siebie. Posłusznie usiadłem na jego kolanach, nie mając zbytnio innego wyboru. Czułem, jak moje poliki jeszcze bardziej się rumienią. Serce biło, jak szalone, co smok pewnie zdążył zauważyć, a raczej usłyszał. Ciekawe, czy teraz słyszał inne rzeczy... Mój oddech, odgłosy, jakie wydawały ruchy naszych dłoni, a może sam dźwięk języków, które nawzajem się trącały?
         Złapałem się mężczyzny, jedną ręką obejmując go wokół szyi przez co nasze twarze były jeszcze bliżej siebie. Otworzyłem usta, aby mu odpowiedzieć na to zadziorne pytanie, ale nie dał mi dojść do słowa. Nie mogłem siedzieć i nic nie robić, więc wolną dłonią zacząłem badać jego tors. Wyczuwałem każdy napięty mięsień oraz ciepło jego skóry. Nie był może tak rozpalony, jak ja, jednakże był ciepły.
          Odsunąłem się od jego ust, aby zbliżyć się do jego szyi. Tym razem to ja obdarowałem go pocałunkami, przechodząc z szyi do żuchwy oraz ucha.
- Posłuszny jestem dla wybranych - wyszeptałem, przygryzając płatek uda. Spojrzałem prosto w jego oczy i trąciłem nosem jego odpowiednik. - Nie wygląda, by ci to przeszkadzało - powiedziałem, a chwilę po moich słowach wydobyłem z mojego gardła głośniejszy jęk, aby je nieco stłumić, wpiłem się w jego usta. Zachęciłem go do pocałunku.
         Miałem wrażenie, że ta chwila trwała długo. Jego dłoń sprawnie zajmowała się naszymi męskościami, a usta robiły swoją robotę. Przestałem dbać o swój głos, więc coraz chętniej uwalniałem z gardła jęki. Straciłem rachubę czasu, jednakże zacząłem czuć coś zupełnie innego. Spojrzałem w dół, uciekając od kolejnego pocałunku. Wiedziałem, że zaraz dojdę, więc uczepiłem się mocniej Ez'a.
- N-nie przestawaj... Ah... Ez, ja... - wydusiłem z siebie. Spojrzałem na niego błagalnie, kiedy jego palce zacisnęły się na moim penisie. Wbiłem paznokcie w jego plecy, czują ten nieprzyjemny ścisk. - Pozwól mi dojść - powiedziałem błagalnym głosem. Nie rozumiałem dlaczego mi tego zabronił. Poruszyłem biodrami, mając nadzieję, że to go zachęci do wznowienia ruchów dłoni.
- Błagam... - wyszeptałem, patrząc uważnie w jego oczy.
         Ująłem dłonią jego policzek i przyciągnąłem do krótkiego pocałunku.
- Nie torturuj mnie tym - powiedziałem prosto w jego usta. Chciałem dojść, pozbyć się ciśnienia, które się gromadziło. Sam jest sobie winien, że robi to tak dobrze.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King Empty Re: There needs to be a King {08/10/22, 09:50 pm}

There needs to be a King Ezrnoon-1

_____Dłonie Soru były przyjemne, z każdym dotykiem czuł rozchodzę się po jego zimnym ciele ciepło. Mógłby zatracić się zupełnie w tym uczuciu, lecz miał jeszcze przyjemność do podarowania. W końcu trzeba było się odwdzięczyć za rozgrzanie zimnych łusek. Jedyne czego mógł żałować w tej sytuacji to fakt, że do mieszczenia nie wpadało więcej światła niż tylko blask księżyca. Nie mógł oglądać całego ciała Soruuna, a pewnie byłby to piękny widok. Dla Eza, jego ciało zostało wręcz stworzone, aby leżeć pod nim i odbierać wszystkie fale przyjemności jakie zamierza mu dawać. Znał się jednak na swoim ciele i czuł po ruchach demona, że nie mógł mieć dużej wprawy w zadowoleniu innych mężczyzn. W jakiś sposób kładło to uśmiech na jego twarz. Tak samo teraz to, że posłusznie położył dłoń i objął go za szyję. Uwolniło to jego drugą dłoń, z którą miał teraz kilka możliwości. Chociaż zatracony w lubieżności, nie mogący zrozumieć jego słów i w ten sposób nie wykonujący poleceń także byłby uwodzicielski, ale w inny sposób, o wiele bardziej gorący. Poczuł dłoń na swojej klatce piersiowej, przesuwającej się po jego skórze. Skóra Soru była bardzo ciepła pozostawiając po swoich palcach rozgrzaną drogę, ścieżkę plączącą się na jego ciele. Gdy przerwał pocałunek odsuwając się lekko od niego, smok był ciekawy co takiego zamierza zrobić.
– Jak dobrze, że jestem tym wybranym
_____Powiedział z uśmiechem na ustach i palcami wolnej dłoni przeleciał po główce penisa generała skupiając się na delikatnym muskaniu jego wrażliwej partii ciała. Szybko dostał nagrodę za swoje starania. Głośniejszy jęk podarowany mu prosto do ust. Jakże mógł odmówić takiej propozycji? Ponownie zaczął zajmować się ustami demona z należytą starannością nie przerywając pracy dłonią. Drżące ciało, pot, który tworzył się na ciele Soru odbijał promienie białego obserwatora patrzącego na nich z nieba. W oczach Eza jednak nie to było ważne, a to w jaki ponętny sposób przedstawiało to teraz demona znajdującego się na jego kolanach, mówiącego jego imię między jękami mówiącymi mu jasno, że chciał więcej. Wyczuł i słyszał zbliżające się spełnienie generała. Nie mógł jednak pozwolić, aby tylko jeden z nich doszedł. Nawet jeśli alkohol traktował go teraz niczym swojego jeńca i dodawał mu wrażliwości na to wszystko. Czuł jak Soru ucieka od niego, a jego palce zatapiają się w jego skórze jakby szukał na nim oparcia, którego z chęcią mu dostarczy. Jednak nie zamierzała dać mu czegoś zupełnie innego.
_____Złapał go mocniej u podstawy członka nie pozwalając zakończyć tego spełnienia od tak. Można było się spodziewać, że spotkało się to z dezaprobatą. Niestety, błagalny ton, błyszczące błękitne oczy i czerwone lico nie były teraz dla Eza przekonujące. Wręcz chciał więcej się podroczyć z demonem w jego ramionach. Taki widok i słowa wskazującego na jego kontrolę nad przyjemnością oraz doznaniami tego słońca w jego ramionach, był bardzo podniecający, a on już był bardzo gotowy na kontynuowanie przez całą noc. Nie zdążył nawet wypowiedzieć jednego słowa nim niezaspokojony jasnowłosy przed nim zaczął poruszać swoimi biodrami w przód i w tył starając się przekonać go do kontynuowania. Bądźmy jednak w zgodzie z prawdą. Błaganie działało na niego dokładając do rozgrzanego już pieca jakim był, lecz musiał coś przy okazji osiągnąć. Oddanie się takim diabelskim wołaniom na pewno podziałałoby w innej sytuacji. Ez miał natomiast świadomość, że wraz z dojściem, Soru straci całą możliwą energię.
– Aniele, nie zamierzam pozwolić ci dojść samemu. – odezwał się w końcu na słowa o torturach. Rozpoczął poruszanie dalej jedną dłonią cały czas pozostawiając na dolnej części przyrodzenia Soru. – Zrobimy to razem.
_____Odpowiedział między krótkimi całusami. Po czym zatopił swoją głowę z karku demona pieszcząc jego skórę, szczypiąc zębami i rozmasowując ugryzienia językiem. Jego dłonie cały czas pracowały, a gdy w końcu poczuł, że oboje są blisko, zabrał jedną z dłoni łapiąc demona za szczękę i dusząc jego jęki w swoich wargach, kończąc to zdarzenie kilkoma ruchami i głębokim pocałunkiem. Wydał niski pomruk zupełnie złapany przez czerwone i pełne wargi generała. Czując na swoim brzuchu spermę, skupił się na odsunięciu Soru, który zupełnie stracił siły w tym momencie. Wiedział, że zrobił mu małą przeprawę przez piekło, lecz czy nie lepiej było skończyć razem? Takie odciąganie go od spełnienia i dodawanie do już wypełnionego kubka wykończyłoby każdego. Wiedział więc, że więcej nie dostanie. Trzeba więc cieszyć się tym co jednak miało miejsce.
_____Złapał za jego dłonie, które cały czas go obejmowały, ale już nie do końca z siłą i poprawił je, aby być wstanie podnieść ciało bez problemów, podkładając po prostu jedną ze swoich dłoni pod pośladki demona. Mając go tak pod pewną kontrolą, ostrożnie wstał z łóżka i drugą ręką zrzucił wierzchnią kapę na podłogę. Oprócz potu pewnie znaleźliby na niej spermę, a nie pozwoli sobie na położenie się spać w takich warunkach. Następnie odsłonił kołdrę i widząc, że szczęśliwie łóżko nie ma większej ilości warstw, użył na nich szybkiego zaklęcia. Nie sprawiało to, że mentalnie czułeś się czysty, lecz fizycznie usuwało takie rzeczy jak pot czy sperma. W końcu nie mogli spać z nasieniem na ciele, przytuleni do siebie. W sensie… smoku by to jakoś nie przeszkadzało, ale wiedział, że drugiej stronie na pewno. Niestety, miał dużo staminy, nie będzie zmęczony po jednej rundce. Dobrym trafem, trafił im się taki przedstawiciel gatunku, który lubi sen. Wręcz uwielbia. Położył więc Soruuna na jego przyszłym miejscu snu, pochylił się i rozebrał z ubrania, które się na nich ostało. Nie przejmując się ich położeniem, rzucał po prostu na podłogę. Później to można posprzątać, no i on… wolał teraz patrzeć na nagie ciało przed nim. Nawet w tym marnym świetle doskonale widział ślady pozostawione po obu stronach szyi demona. Westchnął lekko żałując, że nie mogą kontynuować i przykrył lekko cały czas gorące ciało, którego dudnienie serca dopiero się uspokajało. To była dla Eza informacja, że śpi spokojnie. Zrzucił z siebie co miał ubrane i wsunął się pod pościel przykrywając ich obu o wiele wyżej. Wszystkim innym mogą zająć się jutro. Przysunął jasnowłosego do siebie, aby cały czas mieć jego ciepło przy sobie. Było bardzo rozluźniające, uspokajało go w dziwny sposób. Może dlatego, że był jaszczurką i lubił ciepło. W każdym razie, nie zajęło mu długo, aby dostroić swój oddech do spokojnego i monotonnego rytmu Soru i zasnąć bez większych pomocy magii.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 08:58 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King Empty Re: There needs to be a King {09/10/22, 08:08 pm}

Soruun

         Czułem ból, ale i ekscytację, kiedy jego palce zaciskały się u podstawy. Z jednej strony chciałem, aby przestał mnie ograniczać, ale z drugiej zaczynało mi się podobać to, w jaki sposób chce wszystko kontrolować.
- Nie każ mi długo na siebie czekać - powiedziałem, będąc w stanie przystać na jego propozycję, a raczej stwierdzenie. Odchyliłem lekko głowę do tyłu, czując jak dreszcze przechodzą przez moje ciało. Jęki na nowo wydobyły się z moich ust, a paznokcie wbijały się w skórę smoka. Nie dbałem o to, że zostawię na nim swoje ślady, gdyby nic na nim nie zostało, to prawdopodobnie sam bym był tym zawiedziony. Czułem, jak całe moje ciało drży od przyjemności oraz dawki bólu, jaką mi dawał przez ugryzienia. Chciałem odwdzięczyć się tym samym, ale moje usta zostały zajęte przez jego gorące wargi.
         Bardziej przyległem do jego ciała, pilnując, aby nie puścić jego szyi. Było mi tak dobrze, że nie mogłem znaleźć słów do opisania tego wszystkiego. Moje ciało pragnęło jego dotyku, pocałunków oraz ciepłego oddechu, który rozgrzewał moją skórę do czerwoności. Podobało mi się to w jaki sposób się mną zajmuje i choć wcale nie musiał, to zachowywał delikatność. Jednakże, wszystko się kiedyś kończy. Poczułem ulgę, kiedy puścił jedną dłonią mojego penisa, drugą dalej sprawnie poruszając po złączonych przyrodzeniach. Nie musiałem jednak długo czekać, aż skończymy. Doszedłem niemal od razu, tłumiąc swój jęk przez pocałunek, którym mnie obdarował. Drżenia ustały, ciało poczuło się spełnione, ale i zmęczone, więc poluźniłem objęcie na jego szyi, pozwalając by głowa opadła na bark smoka. Zamknąłem oczy, będąc pozbawiony energii i od razu zasnąłem, cały czas będąc w ramionach Ezrnona. Nie planowałem tego, ale zbyt wiele się wydarzyło, bym jeszcze mógł zostać przytomny.
         Obudziły mnie lekkie promienie słońca, które dotarły przez okna. Nie wiedziałem, która była godzina, ale za to czułem, jak pulsuje mi głowa. Syknąłem na ból, po czum otworzyłem oczy, którym ukazał się Ezrnon. Przyglądałem się przez chwile towarzyszowi, zastanawiając się w jaki sposób znaleźliśmy się w łóżku. Nie mogłem sobie nic przypomnieć, co mnie trochę denerwowało. Mruknąłem, przytulając się nieco bardziej do smoka. I tak nasze ciała były splecione ze sobą, więc pozwoliłem sobie wtulenie się w niego jeszcze bardziej. Zamknąłem oczy z nadzieją, że pulsując ból w głowie zniknie. Musiałem naprawdę sporo wypić, ale co się działo dalej? Pamiętam, że siedziałem z pozostałymi w sali, ale nie wiem, jakim cudem znalazłem się w swoim łóżku i to z Ez'em. Oczywiście, wiedziałem, że będziemy dzielić je ze sobą, ale jak tutaj dotarliśmy? Zaniósł mnie? To była najbardziej możliwa opcja.
- Śpisz? - zapytałem, po czym powoli podniosłem się do siadu. Przetarłem oczy dłonią i przyjrzałem się uważnie mężczyźnie. Dość szybko się rozbudziłem, widząc nagość smoka oraz ślady, jak miał na szyi czy ramieniu. To, że był bez ubrań mogłem jeszcze zrozumieć, ale te ślady? Przełknąłem gulę w gardle, po czym spojrzałem na swoje odbicie w lustrze, które było naprzeciwko łóżka. Na moich polikach pojawił się rumieniec, a dłoń zaczęła błądzić po ciele, sprawdzając każdy ślad, jaki widniał na bladej skórze. Wszystko było świeże oraz bardzo widoczne. Nie wiedziałem, jakim cudem to wszystko znalazło się na moim ciele, ale po chwili spojrzałem na Ezrnona i łatwo było połączyć wszystko ze sobą. Zakryłem rękoma swoją twarz, czując się okropnie, że coś między nami zaszło, a ja nic z tego nie pamiętam.
         Kątem oka zauważyłem, że ciało Ez'a się porusza, więc wbiłem w niego wzrok i szturchnąłem go w ramię.
- Nie udawaj, że śpisz - powiedziałem. Byłem zdezorientowany, wkurzony. Chciałem usłyszeć jego wyjaśnienia, ale jednocześnie wstydziłem się o to wszystko zapytać. Byliśmy nadzy, a na naszych ciałach znajdowały się ślady. U smoka może trochę mniej, ale nadal coś tam miał. Nie zamierzałem panikować, choć najchętniej zaszyłbym się gdzieś, gdzie mógłbym to wszystko poukładać w swojej głowie. Zakryłem się kołdrą, zabierając jednocześnie kawałek z ciała smoka przez co został bez żadnego okrycia. Wzdrygnąłem się, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi.
- Dzień dobry, czy panicz jeszcze śpi? - usłyszałem zza drzwi głos Jorozo, który jak zwykle trzymał się swoich zasad i nie wchodziło nieproszony.
-  J-już nie, ale jeśli możesz, to przygotuj kąpiel, a później zejdziemy na śniadanie - powiedziałem, zerkając na smoka.
-  Dobrze. Czy pan Ezrnon również skorzysta z kąpieli? - Odpowiedziałem krótkim „tak” i po chwili demona zniknął spod drzwi sypialni. Opadłem na łóżku, czując, że wcale nie mam na nic siły, a jednak czekała mnie praca. Nie mogłem zaniedbać swoich obowiązków, tylko dlatego, że nie miałem siły. I choć tak było, to czułem się odprężony.
- Powiem szczerze, że nie pamiętam, jak znalazłem się w łóżku, a po śladach, które mam na sobie oraz jakie ty masz, mogę stwierdzić, że coś się wydarzyło - mówiłem to całkiem spokojnie, choć poliki paliły żywym ogniem. - Czy możesz mi powiedzieć co się stało? Na tę chwilę nie mogę niczego sobie przypomnieć - powiedziałem, zerkając na Ezrnona. Nie wiedziałem, co dokładnie chcę od niego usłyszeć, ale na pewno nie będzie to coś, co przyjmę ze spokojem. Na pewno do czegoś doszło, ale muszę wiedzieć, jak bardzo daleko zaszliśmy i czy nie zrobiłem z siebie głupka.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King Empty Re: There needs to be a King {14/10/22, 10:10 pm}

There needs to be a King Ezrnoon-1

_____Nie mógł spodziewać się, że spanie z kimś od tak go uśpi. Właściwie, fakt, że udało mu się zasnąć był bardzo dziwny. Próbował już spać z kimś, po seksie czy nawet bez niego, trzymając w swoich ramionach kogoś i otrzymując jego ciepło. Co więc sprawiało, że tylko w tym wypadku czuł się taki ukojony, spokojny? Cały czas słyszał świat, ba… po przespaniu kilku godzin obudził się jakiś czas przed Soruunem, który spoczywał w jego ramionach, cały czas czuł przekazywane od jego ciała ciepło. Ez nie do końca miał pewność jak to określić, nawet jego liczne lata w tym świecie mu nie pomagały. Miał wrażenie jakby to uczucie posiadało na sobie jakiś magiczny dotyk, jeśli tak to można określić. Otworzył oczy tylko po to, aby zerknąć się ze słońcem witającym go przez kurtyny. Zbyt jasne, aby mógł chcieć je widzieć, zamknął oczy i lekkim ruchem rzucił głowę na poduszkę. Tak jak teraz byli… było mu dobrze. On tak może zostać. Nie potrzebują żadnych zmian. Można więc wywnioskować skąd pojawiło się chwilowe niezadowolenie pokazane zmarszczonymi brwiami, gdy demon i grzejnik w jego objęciach postanowił zacząć się ruszać jakąś chwilę później. To była jasna wskazówka, że za chwilę się obudzi. Smok postanowił więc nie ruszać się i odpoczywać „szybciej”, bo niestety, czasu nie rozciągnie.
_____Ku nieszczęściu... generał się obudził. Ciemnowłosy doskonale wiedział, że nie będzie zorientowany w sytuacji do końca. To nie pierwszy raz, kiedy będzie musiał robić komuś powtórkę z rozrywki, bo odpadli w połowie. Nie przeszkadzało mu to jednak bardziej. Był wyrozumiały nie zamierzał fochać się z powodu zaników pamięci. Skąd wiedział, że Soru nie pamięta za dużo? Po jego zachowaniu, którego nawet jeśli nie widział to czuł. Jego spojrzenie na sobie, syknięcie jako pierwszy dźwięk wychodzący z jego ust, nierówna praca serca. No i…, gdy nie odpowiedział na jego pytanie, co już mieli w małym nawyku, został szturchnięty. Westchnął lekko i otworzył oczy przewracając się na plecy z boku. Włożył ramię pod głowę i nie odzywał się. Po prostu obserwował całą tą sytuację z uśmiechem na ustach. Nie przeszkadzała mu jakoś jego nagość. Poza tym… No nie. Soru nie widział go jeszcze nago w całej okazałości, ale idea, że postanowił zakryć się cały od stóp do głów, bo to coś pomoże, było urocze. Gdy w końcu się uspokoił na tyle, aby prowadzić konwersację. Smok usiadł w końcu podnosząc się z pozycji leżącej.
– Przede wszystkim. – wyciągnął dłoń i położył ją na poliku Soru odsłaniając jego twarz spod kołdry. – Chcesz zobaczyć moje wspomnienia czy przywołać swoje własne? - zaśmiał się lekko, ale nie zamierzał pozwolić na to, żeby generał odpowiedział. Zbliżył się i wyszeptał mu do ucha. Tym samym basowym i niskim głosem co przed snem – Wszystko zaczęło się od twojego pytania czy mam dwa penisy.
_____Widząc reakcję blondyna odsunął się lekko zabierając swoją dłoń i wstał łapiąc za spodnie, które mógł ubrać na szybko. W końcu Soru mógł wziąć do wanny tak zawiniętego w roladkę jak był teraz, ale sam nie zamierzał świecić swoim penisem całemu światu. Był dość lekkoduszny, ale nie aż tak. Schował co musiał pod materiałem i obszedł całe łóżko, aby podejść do zachowującego się niczym rozjuszony ptak demona. Pochwycił go bezpiecznie zamykając w swoich ramionach. Z tego co pamiętał łazienka była tuż obok, więc nie była to daleka podróż. Wręcz zabawny był fakt, iż nikogo nie spotkali na korytarzu czy w łazience obok. Czy Ez wiedział? Tak, spokojnie wyczułby magię zbliżającej się istoty, co nie znaczyło, że nie zachował pozorów, aby obserwować reakcję Soru z jego głową wystającą z kokonu. W łazience roznosił się słodkawy zapach. Na szczęście jest intensywność nie biła zdolności węchu smoka do ucieczki. Może dlatego, że w połączeniu z parą wodą z wielkiej wanny wypełnionej po brzegi nie unosił się aż tak intensywnie, a został zamknięty? To było to logiczne wytłumaczenie, do której doszedł Ez zamykając drzwi i wypuszczając ze swoich ramion chyba na niego obrażonego demona. Gdy posadził go na stojącym w kącie krześle, cały czas z uśmiechem na ustach, złapał za kołdrę. Nie musiał się siłować. Wystarczyło jedno zgrabne i zaskakujące pociągnięcie, aby odzyskał znaczny materiał.
– Nie zachowuj się jakbym nic nie widział. – złożył kołdrę na boku i zrzucił z siebie spodnie, po czym wszedł pierwszy do wody. Gorąca i ocierająca się o niego była naprawdę miłym doświadczeniem zmysłowym. Zwłaszcza po spędzeniu lat na próbie wyziębienia się do zaśnięcia w letarg. Zanurzył głowę i przeczesał mokre teraz włosy do tyłu. Usiadł wygodnie i oparł się o brzeg po czym wtopił swoje spojrzenie w demona. Z zawadiackim uśmiechem na ustach, tym szukającym zabawy, postanowił spytać jeszcze raz. – To mam przypomnieć ci twoje wspomnienia czy chcesz zobaczyć moje?


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 08:58 pm, w całości zmieniany 1 raz
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King Empty Re: There needs to be a King {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach