Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Argonaut [eng]Dzisiaj o 09:54 pmSeisevan
Charm Nook Dzisiaj o 09:51 pmKass
A New Beginning Dzisiaj o 09:46 pmNoé
This is my revengeDzisiaj o 09:36 pmYoshina
incorrect loveDzisiaj o 08:18 pmYoshina
LiesDzisiaj o 12:21 pmSyriusz
W Krwawym Blasku GwiazdDzisiaj o 08:01 amnowena
Triton and the WizardWczoraj o 03:32 pmKurokocchin
Run fastWczoraj o 11:29 amEeve
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
4 Posty - 15%
3 Posty - 11%
3 Posty - 11%
3 Posty - 11%
3 Posty - 11%
3 Posty - 11%
3 Posty - 11%
2 Posty - 7%
2 Posty - 7%
1 Pisanie - 4%

Go down
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 5 Empty There needs to be a King {02/08/22, 02:55 pm}

First topic message reminder :

Kurokocchin

&

Mireyet
Demony| Fantasy | Romans

Demony potrzebują władcy. Najsilniejszego z nich, który w czasie wojny stojąc na czele armii lub siedząc na tronie odeprze ludzkie pluskwy za wszelką cenę chcąc pozbyć się ich gatunku. Ludzie ze swoim bohaterem na czele, dzierżąc broń oraz religię w swoich dłoniach co kilkanaście lat potrafią nawiedzić ich z zamiarem wojny. Tron więc nie może stać pusty. Musi być wypełniony.

Proces wybierania Króla był prosty. Czterech Generałów, którzy zarządzają swoimi rejonami wybiera Kandydata na władcę, który zabijając resztę i przyjmując na siebie brzemię korony staje się ich najwyższą mocą sprawczą. Sytuacja jednak nie jest tak prosta gdy Generał, przez którego wybrany demon zasiądzie na tronie uzyska większą swobodę działania. Nie raz na tronie siadają kukiełkowi królowie lub dobrzy kandydaci nie są wybierani przez krew jaka w nich płynie.

Północ jest rejonem zimnym, raczej zamkniętym i przechowującym stare tajemnice w swoich lodowych górach. Bogaci w tajemnice nie posiadają silnego kandydata mogącego stanąć w walce o tron. Generał Północy zarządza więc poszukiwania, których efektem jest znalezienie bardzo niechętnego, lecz potężnego demona. Przybył on na lodową północ w poszukiwaniu czegoś i jego leniwe nastawienie do całej sprawy jasno pokazuj brak ambicji. Co takiego musi mu zaoferować, żeby postanowił walczyć?

Generał Północy – Kurocchin
Kandydat na Króla – Mireyet
code by EMME

Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 5 Empty Re: There needs to be a King {22/10/23, 08:58 pm}

There needs to be a King - Page 5 Ezrnoon-1


_____ W pomieszczeniu nie znajdowali się tylko oni. Wielkiej postury, umięśniony mężczyzna z czerwonymi włosami oraz brodą, uśmiechał się szeroko, patrząc na zebrane towarzystwo. Stojąca koło niego, białowłosa piękność o kolorze skóry przypominającym pustkę we własnej osobie, także miała zadowolony uśmiech na swoich ustach, lecz jej złote spojrzenie wpatrywało się w rozmawiających Soruuna oraz Senyę. Koło obecnego Generała Południa oraz jego przyszłej następczyni, stał wybrany przez nich Kandydat. Chłopak o zimnych oczach, pełnym dziwnego poczucia wyższości. Po jego masywnej budowie widać było, że nie oszczędzał sobie w sile fizycznej swojego ciała. Zikel, bo tak miał na imię opalony od słońca Kandydat, nie potrafił zrozumieć tego, dlaczego każdy czeka, aż rozmowa dopiero przybyłych się zakończy, nie goniąc ich za to. Przeniósł swoje niezadowolone spojrzenie na najważniejsze osoby w swoim regionie. Nie musiał długo czekać aż uzyskał odpowiedź.  
- Ta dwójka co się właśnie pojawiła, Kandydat Północy, Ezrnoon oraz Generał Północy, Soruun. - głos kobiety, która otworzyła usta był niesamowicie miły dla ucha, niczym kołysanka, która z łatwością mogłaby cię położyć do snu. - Nie wiem jak Soruun, bo jednak jesteśmy w podobnym wieku, lecz Ezrnoon jest bardzo zasłużonym demonem.  
- Co takiego zrobił?  
_____ Widać było po spojrzeniu chłopaka, że jego ciekawość wygrała, lecz Annon, Księżniczka Południa, nie zamierzała opowiadać wszystkich dokonań smoka, pewnie przy okazji sprawiając też, że poznałby jego wkład w jej wychowanie oraz ostatnie czystki ich części świata z ludzi. Pokiwała przecząco głową, następnie swoim spojrzeniem informując go, że jeśli chce to sam niech spyta Ezrnoona. O dziwo, demon z krwią tytanów, postanowił to zrobić. Podchodząc do zbiorowiska składającego się z gości północy oraz generała zachodu, zauważył, że Kandydat z Zachodu także zmierzał w ich kierunku, wyraźnie z intencją przedstawienia się. Zikel nie znał tego demona, ale ten przyklejony do twarzy lisi uśmiech nie wróżył nic dobrego dla niego, który raczej nie wygrywał w szachy z innymi.  
- Może mnie przedstawisz? - wtrącił się wysoki głos, a za plecami Senyi pojawiła się lekko niższa od pozostałych, biała twarz z szerokim uśmiechem. - Miło mi was poznać. - jej różowo-czerwone oczy skierowany się najpierw w stronę Soruuna, patrząc na niego jakby właśnie zobaczyła idealną ofiarę, następnie przechodząc na ciało smoka, gubiąc rozbawienie, a pokazując inne odczucie, ciężkie dla Ez’a do zrozumienia. - Generał i Kandydat Północy. - odsuwa się o krok do tyłu, posyłając im lekki skłon. - Nazywam się Ag’than. Kandydat Zachodu.  
_____ Smok szybko staksował ją spojrzeniem, widząc niesamowicie jasną skórę, białą jak śnieg, jak u Thern. Różowe włosy z kwiatami zamiast uszu oraz czerwonym... czymś pośrodku czoła. Wiedział, że służy to mniej więcej jako dodatkowe oko, ale też nie do końca. W końcu takie same “ślady” podróżowały od środka mostku aż do zewnętrznych, damskich części jej ciała. Ag’than nie stała przed nimi nago, lecz jej ubiór zasłaniał raczej to co najważniejsze, pozostawiając bardzo dużo skóry na kontakt z powietrzem oraz ich spojrzeniem.
- Nie spodziewałem się, że spotkam tutaj wiecznie głodnego demona. - zaśmiał się lekko, na co ramiona dziewczyny drgnęły i szybko się wyprostowała. Oboje spojrzeli na Senye. Ez z zamiarem skierowania do niego słów, Ag’than, szukając co się wydarzy. - Skąd pomysł, aby właśnie ta piękność była Kandydatem?
- Eh? A... - generał nie krył się z tym, że nie znał odpowiedzi na to pytanie, odwracając się do Thern, która tylko posłała im mały uśmiech. Senya przegrany lekko odwrócił się do Ez’a, odpowiadając na pytanie zgodnie z prawdą, którą znał. - Ag’than jest studentką Thern, poza tym posiada odpowiednie ambicje i sama się zgłosiła.
_____ Ciemnowłosy smok tylko kiwnął głową, wiedząc, że to nie była cała prawda, ale później się jej dowie z ust Thern, kiedy znajdą chwilę. Smoczyca raczej nie będzie mu kłamała prosto w twarz. Zwłaszcza, że jest częścią jej rodziny i dość ważnym przyjacielem... o ile nic się nie zmieniło. Ezrnoon zobaczył także podchodzącego do nich ciemnoskórego wojownika i uśmiechnął się miło. Zapewne był to kandydat ze strony Olgrona, i nie pomylił się za mocno, kiedy wielka czerwona bestia objęła chłopaka ramieniem prowadząc bliżej grupki.  
- Ez, poznał Zikiela. Mój Kandydat tym razem, bo gdzieś uciekłeś. - zaśmiał się głośno, wręcz odchylając głowę do tyłu. - Nie wiem dlaczego uciekłeś z Północy kiedy miałeś tylko iść się zdrzemnąć, ale mam widać miałeś ciekawe sny podczas tego czasu.  
_____ Spojrzenie wysokiego zbiorowiska mięśni posłało swoje niezadowolone spojrzenie najpierw na smoka, potem jeszcze intensywniejsze w stronę Soruuna. W końcu w oczach tego giganta, ten karzełek zabrał mu przyjaciela, okłamał go jakoś i teraz każe został królem! Jak miał się nie wkurzać o to. Zwłaszcza, że Olgron był przekonany, normalnie stu procentowo, że smoczy kumple najpierw omówiłby to z nim. W końcu razem wychowali dziecko i znali się wieki! To wszystko jednak przerwało otwarcie się ciężkich drzwi do pomieszczenia, w którym pojawił się staruszek, podpierający się o swoją laskę. Nie chodził, a unosił się nad ziemią, lecąc na drugi koniec sali. Nie przywitał się z nimi, nie komentował wyborów i zasług innych. Nie interesował go też, że było tutaj więcej ludzi niż teoretycznie być powinno. Widząc jednak tego małego demona, każdy ucichł, wyraźnie wiedząc kto to taki, czująć, że nie wolno było im się odezwać, bo byłby to wyraz niezwykłej obelgi.  
- Pierwsze wyzwanie Kandydatów odbędzie się na Zachodzie. - powiedział mocno nadwyrężając swój głos, aby rozbrzmiewał po całym pomieszczeniu. - Wyzwanie związane z Wiedzą sprawi, że odpadną ci, którzy nie posiadają mądrość potrzebnej Władcy. - lekko trzęsącą się dłonią, zdjętą z laski, o którą opierał się ciężarem ciała, skierowała się w lewo, gdzie otworzyła portal. Wielka, czarna przestrzeń, pokazywała w swoim środku skalną ziemię oraz niebieskawe niebo, na którym rozciągały się chmury sięgając daleko horyzontu. - Na miejscu dowiedzie się szczegółów. Idźcie!  
_____ I nie trzeba było czekać długo, aż każdy skierował się przechodząc przez portal i trafiając na wysoką skałę, otoczoną z każdej strony wodą, oceanem. W oddali można było zobaczyć resztę skalistego wybrzeża, gdzie mieszkały demony tego regionu – Zachodu. Niektóre obserwowały z daleka co się dzieje, lecz nie podlatywały bliżej jasno wiedząc, że to miejsce – ta skała wystająca z wody, jest celem testów na bycie kandydatem.  
- Raaz! Zaczekaj!
_____ Krzyknął głos powodując, że wszystkie głowy odwróciły się w stronę czarnowłosego mężczyzny, o pięknych rysach twarzy, którzy z wielkim mieczem w dłoni zamierzał zrobić coś głupiego. Piękność ubrana w jasne materiały, miała swoją twarz wymalowaną w spanikowanych barwach. Widać chyba nie umiał pływać. Szybko, Generał Wschodu, złapał go, szybko zmuszając, aby położyć się zwyczajnie na ziemi, szepcząc mu coś na ucho, co wyraźnie uspokajało mężczyznę.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 5 Empty Re: There needs to be a King {05/11/23, 09:06 am}

There needs to be a King - Page 5 Oie_tr10

        Zmiana otoczenia oraz poznanie nowych osób zwykle wiązało się ze stresem i w tym przypadku nie było inaczej. Choć to nie ja miałem mieć powód do tego stanu, to nadal wyglądałem na najbardziej zestresowaną osobę w całym towarzystwie, ale nie pokazywałem tego po sobie. Cóż, na pewno wyjście do ludzi, których nie znam dobrze na mnie wpłynie. Północ zawsze lubiła trzymać się swojego, choć mieliśmy otwarte ramiona dla demonów, które przychodziły do nas z innych rejonów. Jednakże, nigdy nie widziałem by ojciec często zapraszał do siebie kogoś spoza Północy, ale to też nie oznaczało, że nie miał z nimi żadnych relacji. Może w stosunku do innych był lodowaty i okropny, ale ja go pamiętałem głównie z tej dobrej strony. W końcu to nie tak, że nie dbał o swoje dzieci, a tym bardziej o następce, który odstawał od niego i to bardzo. Czasami żałowałem, że nie mam takich podglądów, jak ojciec, ale jednocześnie nie chciałem mieć przydomku tyrana. Nie byłem zrobiony z lodu, miałem uczucia, jak każdy inny, nawet jeśli demony są głównie znane ze swojej okrutności, to ja wyjątkowo odstawałem od wszystkich. Każdy grał, nikt nie chciał pokazywać swoich słabości i tego nawet ja powinienem się trzymać, ale czy granie kogoś kim się nie jest,  to zdecydowanie nie moja smykałka.
        Wzdrygnąłem się, czując na sobie wzrok, jednocześnie wracając do rzeczywistości, a co za tym szło, dostrzegłem, że było nas więcej, niż na początku. Nie chodziło mi o salę, a o grupkę, którą tworzyliśmy. Wzrokiem zacząłem błądzić po każdym, zatrzymując się ostatecznie na dziewczynie, której uśmiech nieco mnie paraliżował. Przełknąłem gulę w gardle, ale nie uciekłem spojrzeniem, choć najchętniej uciekłbym za smoka, aby uniknąć przytłaczającego spojrzenia. To aż krzyczało, abym zszedł z jej drogi, aby nie wpaść w żadne problemy. Choć może nie samo spojrzenie, a jej niespotykany wygląd sprawiał, że czułem się dziwnie? Widziałem wiele, ale kogoś takie jeszcze mi się nie zdarzyło. Powstrzymałem się przed zagryzieniem wargi, przyozdabiając twarz nadal lekkim uśmiechem, kiedy się przedstawiła. Wiedziałem jedno, w towarzystwie swoich najbliższych czułem się najlepiej, ale jako Generał nie mogłem puścić Ezrnona tu samego. Bardziej jednak skupiłem się na fakcie, że kobieta była Kandydatem i nie wyglądała na kogoś słabego, kogoś kto przegra w pierwszej konkurencji, choć to wszystko zależało co takiego zostało zorganizowane. Nie będzie łatwo, a ja zbyt mocno wierzyłem w  Ezrnona, który wielokrotnie pokazał jak wiele potrafi i tu nie chodziło tylko o jego siłę oraz wytrzymałość, ale również intelekt. Przysłuchiwałem się uważnie ich  rozmowie, zerkając to na Senye oraz jego towarzyszy, to na Ezrnona, który wydawał się zainteresowany? Nie byłem o to zazdrosny, ani tym bardziej nie uważałem, że powinienem mieć coś przeciwko, choć czy nazwałbym Kandydatkę Zachodu pięknością? Owszem, posiadała wyjątkowy wygląd, przynajmniej dla mnie, ale ja też nie patrzyłem na demonice tak, jak inni mogą na nią patrzeć. Mój wzrok mogłem bardziej skupić na męskich sylwetkach i twarzach, oceniając na ile przystojny każdy jest, ale Ag'than nie byłem w żaden sposób zainteresowany, a raczej uważałem, że muszę się pilnować, aby dostrzec jakiś niebezpieczny krok w jej wykonaniu.
        Spojrzałem na kolejnego mężczyznę, który zmierzył w naszym kierunku, od razu patrząc na samego Ezrnona. Zdawałem sobie sprawę z popularności smoka i z tego, że ma wielu przyjaciół albo nawet demony, których traktuje jak rodzinę. Jednakże słowa demona jasno dały mi do zrozumienia, że z pewnych powodów może nie darzyć mnie sympatią. Jego wzrok w moim kierunku również nie okazywał żadnych pozytywnych emocji czy chęci. Winił mnie za to, że Ez został Kandydatem? Prawda jest taka, że smok wcale nie musiał się godzić, gdyby odmówił pewnie bym szybko odpuścił, bo i tak miałem wtedy mało czasu by kogoś znaleźć.
- Mógł wrócić, nic go nie trzymało - powiedziałem, ponieważ byłem coraz bardziej tym wszystkim zirytowany. Nie żałowałem tego, że zgłosiłem się do smoka by został Kandydatem. Cieszyłem się z tego powodu, jak małe dziecko, które dostało cukierka. Na dodatek wydawało mi się, że postawienie Ezrnona na to stanowisko było bardzo dobrym pomysłem. Dużo wiedział i widział, na pewno przeżył wiele, więc czemu miałby nie zająć zasłużonego miejsca? Rozmowy na szczęście dobiegły końca, a wszystkie oczy zwróciły się na jedną postać, która młodo na pewno nie wyglądała, ale czego można się spodziewać po demonie, który prawdopodobnie służył tutaj latami?
        Delikatnie zaskoczenie pojawiło się na mojej twarzy, kiedy zostało powiedziane, że wyzwanie ma zacząć się tak szybko. Wiedza. Spojrzałem na smoka, po czym na pozostałych kandydatów. Nie mogłem ocenić kto posiada najwięcej informacji, ponieważ nie znałem ich, ale wierzyłem w smoka, który niejednokrotnie udowodnił mi, że posiada wiele informacji. Poczułem ulgę, ale głównie dlatego, że wyzwanie prawdopodobnie nie będzie niewykonalne, choć można spodziewać się wszystkiego.
        Po przejściu przez portal rozejrzałem się dookoła, podziwiając nieznane widoki, które mogłem jedynie oglądać na obrazkach oraz z opowieści niektórych demonów pochodzących z Zachodu. To była tak naprawdę moja pierwsza podróż, która będzie się ciągnęła z regionu do regionu. Oczy zatrzymały się na mężczyźnie, który był otoczony nie tylko moim spojrzeniem, ale i pozostałych. Nie do końca wiedziałem o co chodzi, ale nie skupiłem się na tym dłużej, odwracając się do Ezrnona, dopiero teraz dostrzegając, że przylegam do jego boku, więc od razu się odsunąłem, powstrzymując rumieńca od ukazania się na białej skórze.
- Nie sądziłem, że tak szybko będą chcieli zacząć, ale z jednej strony im szybciej, tym lepiej - powiedziałem, chowając dłonie do tyłu i splotłem palce ze sobą, rozglądając się po widok, ale jednocześnie zachowując ostrożność. Byliśmy otoczeni wodą, na skale, która mogła nawet się niespodziewanie rozpaść. - Czuję się nawet podekscytowany tym wszystkim, choć to twoja walka o zostanie królem. Daj z siebie wszystko, Ez, zasługujesz na miano Króla - uśmiechnąłem się do niego. Musieliśmy teraz czekać, aż dostaniemy dokładne informacje na czym polega wyzwanie. Wątpiłem w to, by Generałowie mieli brać w czymś udział, choć nie do końca wiedziałem, jak wyglądały poprzednie rywalizacje o tron. Cóż, jeśli będzie to konieczne, to na pewno nie zamierzałam nikomu utrudniać.  
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 5 Empty Re: There needs to be a King {12/11/23, 12:27 pm}

There needs to be a King - Page 5 Ezrnoon-1


_____ Mógł się spodziewać, że taka przylepa jak Olgron, będzie miał problem z tym, że Ez postanowił zgodzić się na coś “poważnego” bez rozmowy z nim. Tytan nie raz przychodził do niego, aby porozmawiać o najmniejszych problemach i decyzjach życiowych. Raczej oczekiwał takiej samej reakcji i postępowania od niego. Od smoka, który jednak lubił robić to co chciał i teraz, widząc spojrzenie swojego przyjaciela, czuł się trochę źle z tym, że nie porozmawiał z nim, albo nie przekazał tej informacji przed czasem. TYLKO ŻE. Oni już się widzieli, już opili to, nawet przelali krew “wrogów” nad tą decyzją. Będąc teraz złym w stronę Soruuna wyglądało dla ciemnowłosego jak wyciąganie trochę brudów z przeszłości. Widział natomiast, że nawet jeśli nie był zły na niego, to pewnie był cały czas zły na Generała Północy za bycie cwanym lisem i wykorzystanie słabości smoka. Tutaj... Ez nie miał za dużo słów, bo właśnie tak było. Przyszedł, popatrzył na niego i prawie śmiertelnie zmęczonemu zaproponował sen. To było wykorzystywanie słabości, ale Smok jak nie miał tego za złe. Głównie przez fakt, że demon wywiązał się ze swojego postanowienia... poniekąd. Cały czas brakowało mi dużo snu.  
_____ Po przejściu przez portal znaleźli się w miejscu, gdzie jednak próba wiedzy nie jest czymś zupełnie prostym jak quiz z czterema odpowiedziami, a ty masz wybrać odpowiednią. Wiedza dla każdego była czymś innym. Z tego co Ezrnon wiedział, poprzednio faktycznie sprawdzali się w wiedzy na temat demonów i ich rasowych cech. Na przykład, gdzie miały słabość, co czyniło ich silnym. Pewnie tym razem tego nie będzie, a może na przekór, próba wiedzy będzie identyczna. Nie przejmując się innymi grupkami, pewnie omawiającymi strategię, spojrzał na Generała, który właśnie  
- Dziękuję, ale... - jego spojrzenie nie pokazywało, że był spokojny i rozluźniony. - Staraj się nie sprzeczać z Olgronem jak mnie nie będzie. - kiwnął głową w stronę wysokiego rudego demona, który z założonymi rękami na piersi był pocieszany przez swoją córkę. - To dobry facet, mój najlepszy przyjaciel i to się nie zmieni.  
_____ Nie wiedział, czy Generał przyjmie to jako ostrzeżenie czy zwykłą wzmiankę. Kiedy Ez będzie pochłonięty próbą, która właśnie przed nim stoi, nie będzie miał ani czasu, ani siły bronić czy stawać w obronie Soruuna. Właściwie, powinno to być w drugą stronę, że to Generał broni swojego Kandydata. Przed truciznami, morderstwami i innymi takimi. W tym wypadku – raczej będzie w drugą stronę jak tak patrzył na podejście jasnowłosego i zachowanie pozostałych. Wolałby, żeby nic groźnego nie miało miejsca, lecz lewitujący starzec niecierpliwił się z chwili na chwilę, czekając aż wszyscy zajmą swoje miejsca. Nie mówiąc przy okazji ani słowa o tym, gdzie stanąć i co zrobić. Oczekując, że każdy się sam domyśli. Wrócił wzrokiem do demona, słysząc, że odpowiada mu.
- Nie musi się zmieniać, ale też nie będę stał z boku i udawał, że nie widzę jak na mnie patrzy.
- Oh proszę cię. - przewrócił oczami. - Jest zwyczajnie ostrożny, bo wydaje mu się, że jestem wykorzystywany. Ty byś się tak nie zachował dla twoich przyjaciół?
- Zwykle najpierw się dowiadujesz, a później oceniasz, ale co kto woli, nie będę się o to kłócił. - westchnął zrezygnowany. - Mogłeś odmówić, nie zmusiłem cię do niczego.
_____ Smok nie odezwał się już na te słowa, uśmiechając się tylko znacząco i poklepał Soru lekko po ramieniu, po czym pomachał mu na pożegnanie i podszedł do jednego z czterech platform, przy których lewitował staruszek. Widząc jego reakcji, pozostali Kandydaci także się ruszyli, stając na kamieniach. Zaraz, gdy ostatni, Raaz, wszedł na swoje podium, z ziemi wyłoniły się kamienne ściany, zamykające ich w czarnym wnętrzu. Ich czterech oraz starca, który odpalając magię swoją laską, rozjaśnił miejsce, gdzie się znaleźli. Nie przypominało to kamiennego kwadratu, a coś na wzór wielkiej biblioteki z wijącymi się regałami, sięgającymi nieskończenie w dół oraz w górę. Czy była to iluzja czy jakieś specjalne miejsce w świecie? Ciężko to stwierdzić. Smok jednak doskonale wiedział, że nie byle jaka magia hipnozy na niego nie podziała. Obejrzał się twarzach pozostałej trójki. Wyglądali na w miarę spokojnym, lecz Zikiel, kandydat południa, wyraźnie agresywnie spoglądał na oblizującą swoje usta na niego Ag’than. Nie do końca rozumiał co się między nimi stało, lecz raczej nie zamierzał drążyć tematu.  
- Zacznijmy od przedstawienia wam dziedziny wiedzy, którą Próba wam przydzieli. - starzec wskazał na opuszczające się powoli z nieba stanowisko przypominające obracający się globus z wieloma punktami. - Dziedzina zostanie wybrana na podstawie tego, w czym każde z was posiada wiedzę.  
_____ Kiedy w końcu kula opuściła się na ich wysokość, znalazła się ona dokładnie pomiędzy czterema Kandydatami, zmuszając ich do obrócenia się lekko, nie patrząc już bezpośrednio na starca za ich plecami, a na mieniąca się na czerwono, skarbnicę wiedzy.  
- Ta kula przed wami to Próba Wiedzy, spoczywająca tutaj. - Ez kątem oka dostrzegł jak brodaty demona zaczął gestykulować dłońmi. - To miejsce to Starożytna Skarbnica Wiedzy. Magiczne miejsce, gromadzące całą wiedzę magiczną i filozoficzną demonów. - w jego głosie słychać było ekscytację, wręcz perwersyjne pragnienie zagłębienia się do tych książek. Zupełnie ignorując ich i próbę, która wyłoniła swoją dziedzinę. Obszar, gdzie każdy z nich miał wiedzę, doświadczenie.  

ŚMIERĆ I ŻYCIE - WOJNA I POLOWANIE


_____ Na zewnątrz kuli, kiedy wszyscy zniknęli w środku, Olgron tylko prychnął pod nosem, na słowa swojej córki i opuścił skrzyżowane ręce. Cały czas markotny jak na dziecko przystało, a nie dorosłego i dojrzałego faceta. Widząc jednak, że Thern, swoim ulotnym krokiem, zbliża się do Generała Północy, jego mina spoważniała. Nie zareagował, tylko przyglądając się na razie. W lekkiej obawie, że wydarzy się coś, czego nie chciał być świadkiem. Biała smoczyca stanęła koło Soru z lekkim uśmiechem widocznym pod jej zasłaniającym oczy kapturem. Nie odezwała się ani słowem. Zwyczajnie stając obok i patrząc na to samo co Generał.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 5 Empty Re: There needs to be a King {25/11/23, 09:46 pm}

There needs to be a King - Page 5 Oie_tr10

        Mój uśmiech szybko zniknął z mojej twarzy przez słowa smoka. Nie miałem pojęcia za kogo mnie ma, ale przecież nie byłem osobą, co zacznie sprzeczać się z innym Generałem. Zwyczajnie nie podobało mi się to, że traktowano mnie tutaj, jak jakiegoś wroga. Nie zrobiłem nic złego, nie zmusiłem do niczego Ezrnona, więc czemu to na mnie krzywo patrzono? Przecież Ez sam zgodził się na taki układ. Nie byłbym zadowolony, gdyby odmówił, ale na pewno nie sterczałbym przed jego jaskinią cały dzień, jak i noc.
- Nie musi się zmieniać, ale też nie będę stał z boku i udawał, że nie widzę, jak na mnie patrzy - powiedziałem ze spokojem w głosie. Byłem zirytowany całą tą sytuacją, tym bardziej, że to mnie się obrywało, a czy coś zrobiłem? Nie. Może i Ez zostanie Królem Demonów, może będzie miał więcej obowiązków, ale to nie oznacza, że urwie z kimkolwiek kontakt. Nic go przy mnie nie trzymało, jedynie ta umowa, która doprowadziła nas wspólnie tutaj. W każdej chwili mógł odejść, zostawić mnie samego. Nie trzymałem go na smyczy, ani też nie kontrolowałem. Był wolny.
        Widziałem, jak przewraca oczami, co sprawiło, że zacisnąłem palce, wbijając boleśnie paznokcie w dłonie.
- Zwykle najpierw się dowiadujesz, a później oceniasz, ale co kto woli, nie będę się o to kłócił - westchnąłem zrezygnowany, czując, jak ogarnia mnie zmęczenie naszą rozmową Nie chciałem się kłócić, ani psuć sobie czasu. Im gorszy miałem humor, tym bardziej nie chciałem nawiązywać z innymi kontaktu. Nauczyłem się, że radzę sobie w samotności z własnymi emocjami, a nie chciałem przy innych pokazywać, jak słowa Ezrnona mają na mnie wpływ. - Mogłeś odmówić, nie zmusiłem cię do niczego - dodałem, zerkając na smoka. Nie odpowiedział już nic, więc jedynie odprowadziłem go wzrokiem, patrząc na niego uważnie, aż nie zniknął za ścianą. Nie czułem żadnej ulgi, wręcz przeciwnie, bo zostałem po drugiej stronie z demonami, które nie tylko były starsze ode mnie i doświadczone, ale znały również Ezrnona. Cóż, z jednej strony była to okazja do zdobycia nowych znajomości i dobrych stosunków. Opuściłem nieco ramiona i złapałem palcami za nos, zamykając oczy. Irytacja nie znikała tak, jak niepokój, który we mnie się zwiększał. Najchętniej wróciłbym do komnaty i stamtąd dopingował Ezrnona, ale nie mogłem.
- Będziemy tak w ciszy stać? - zapytałem, zwracając uwagę na Thern, która postanowiła stanąć bliżej mniej. Zwróciłem uwagę na jej uśmiech, który  jako pierwszy ukazał mi się pod kapturem kobiety. Przy niej czułem największy niepokój. Tajemniczy uśmiech i te oczy. Nie czułem, że mógłbym jej zaufać, ale też nie chciałem nikogo oceniać. Musiałem poznać pozostałych Generałów, którzy byli tak naprawdę dla mnie tajemnicą, nieodkrytym tematem, bo ojciec nie opowiadał aż tak o innych, tym bardziej, że ci nazywali go Tyranem.
- Jestem ciekawy waszej znajomości z Ezrnonem, ale to można zostawić na kiedy indziej - powiedziałem z lekkim uśmiechem i nie zwracałem się tylko do kobiety, ale i pozostałych. Co jak co, ale byłem ciekawy ich początków ze smokiem i to tylko dlatego, że chciałem Eza poznać z każdej strony. Na pewno nie patrzyli na niego tak, jak ja, choć zapewne w wielu sprawach moglibyśmy się zgodzić. - Trochę zaskoczyło mnie to, że to nie Levianna przyszła. Macie dwóch generałów na Zachodzie? A skoro jesteś tutaj zamiast niej, to znaczy, że też pełnisz ważną rolę na tym regionie - powiedziałem, skupiając swój wzrok na Thern. Nadal pamiętam kobietę, która przyszła w odwiedziny do Ezrnona, a ten nie wspominał, że ktoś jeszcze zarządza Zachodem, choć może mi to umknęło?
        Thern, uniosła lekko brwi, po czym szybko je opuściła śmiejąc się lekko pod nosem.
- Musiałeś być zamknięty przed światem, że ojciec ci nie powiedział jak to wygląda na Zachodzie. - odezwała się, lecz nie można było wyczuć w jej głosie czegoś negatywnego. - Jestem osobą, która faktycznie rządzi Zachodem. Nie jestem Generałem.
- Ojciec nie mówił mi wielu rzeczy. Północ do tej pory była zamknięta na spotkania z innymi Generałami - powiedziałem, nie dziwiąc się zaskoczeniu. Mój ojciec był specyficzny, ale jednocześnie kochany. Tłumaczył mi wiele rzeczy, uczył iluzji oraz walki bronią. Nie opowiadał mi o innych regionach tak, jak to pewnie można było wyczytać z książek. Nie czuł takiej potrzeby, bo pewnie nie spodziewał się, że tak szybko zajmę jego stołek. - Nigdy jednak nie jest za późno by dowiedzieć się o innych. Staruszek prawdopodobnie uważał, że ta wiedza nie będzie mi potrzebna skoro nie jesteś Generałem, choć to pierwszy raz kiedy mogę osobiście poznać kogokolwiek z was - dodałem z lekkim uśmiechem. - Na dodatek chciałbym zasięgnąć rad, a wydaje mi się, że mamy sporo czasu - powiedziałem. Mogłem się mylić, może tak naprawdę Kandydaci kończyli wyzwanie, może tam czas zupełnie inaczej biegnie. Mimo tego, chciałem wykorzystać daną okazję, bo kto wie, czy po tym będę miał takie możliwości?
- Thern, słyszałaś? - zaśmiał się Olgron, co nie umknęło mojej uwadze. - Odpuść sobie. - Kobiety tylko westchnęła gubiąc swoje niezadowolenie, na co wielkolud tylko dodał. - Ciężko być złym na dziecko. – Na te słowa, uniosłem zirytowany brew, jednakże szybko to opanowałem, przypominając sobie słowa Ezrnona. Nie chciałem zacząć kłótni, nie było sensu by to robić.
- Wiem... - kliknęła językiem i wskazała dłonią na Generała Zachodu. - To dziecko zostało wybrane przeze mnie, wychowane na Generała i następnie koronowane. - następnie jej dłoń zgrabnym ruchem skierowała się do mnie. - Jestem Białym Smokiem Wiedzy, Thern.
        Zignorowałem słowa Olgrona, krótkim westchnięciem, po czym złapałem za dłoń kobiety.
- Smok Wiedzy... Miło mi poznać, Soruun, Generał Północy - powiedziałem i choć Thern mnie znała, to uważałem, że przy przedstawieniu się, powinny uczynić to obie osoby. - Skoro rządzisz Zachodem, to w jaki sposób najlepiej podporządkować sobie pozostałych? - zapytałem, zabierając dłoń.
- To chyba nie jest dobre pytanie do niej. - odezwał się stary lis, podchodząc bliżej, a jego uszy lekko kołysały się przez wiatr. Nie sądziłem, że inni dołączą do rozmowy, ale w sumie rada od każdego będzie dla mnie przyjemnością. Każdy z nich miał inne doświadczenie czy zasady, dlatego zdanie pozostałych Generałów na pewno będzie dla mnie ważne. - To zależy od tego jacy są twoi ludzi. – Ciężko było mi ich opisać. Nieposłuszni, to najlepsze określenie, ale tacy byli tylko pod moją ręką. Bycie łagodnym nie zawsze się opłacało, ale każdy kto mnie dobrze znał wiedział, że nie będę taki sam, jak mój ojciec.
- Od pokoleń zwykle demony północy potrzebowały twardej dłoni, ciężkich zasad, ale to samo jest na południu. - spojrzała w kierunku Olgrona, który tylko wzruszył ramionami.
- U nas też istnieje przekazanie władzy względem krwi. Jej partnerem i obrońcą zostaje najsilniejszy demon. - powiedział z powagą tytan, po czym na jego ustach pojawił się szeroki, wesoły uśmiech. – Dlatego mamy koloseum! - Czarnoskóra kobieta, podeszła, kładąc delikatnie dłoń na pięściach Olgrona, który z ekscytacji prawie zaczął nimi wymachiwać. Jej jasna sukienka oraz białe długie włosy falowały przy silnym wietrze, jakby nic nie ważyły. Jej skóra oraz kolor włosów przypominał mi kogoś ważnego – Egrone, choć ona była tylko iluzją stworzoną przez moich przodków, ale nadal należała do mojej rodziny.
- Ciężko jest mieć twardą rękę, kiedy nagle zostałem postawiony na miejscu ojca, tym bardziej, że nadal byłem w trakcie uczenia się na przyszłego władcę - powiedziałem, patrząc na Generała Wschodu, po czym zwróciłem się do Olgrona. - To w sumie dość sprawiedliwy sposób wyboru partnera, choć u mnie to wygląda inaczej, ale w sumie bardziej zależy mi na dowiedzeniu się, jak poradzić sobie z nieposłusznymi demonami, zwykle im odpuszczam, ale obiecałem komuś, że zmienię to i sprawię, że stanę się prawdziwym Generałem - wyjaśniłem. Mówienie im tego wszystkiego może być błędem, ale czy wykorzystaliby to na swój sposób? Nie dałoby im to żadnych korzyści, a ja mógłbym naprawdę pokazać smokowi, że potrafię dotrzymać obietnicy. Nie chciałem go zawieść, ani też siebie, bo naprawdę byłem gotowy zrobić wszystko by tylko stać się prawdziwym Generałem.
- Oh! - wyszło z ust ciemnoskórej, zanim ktokolwiek zdążył zareagować. Zakryła swoje usta rumieniąc się lekko. - To bardzo romantyczne. – zaczęła podchodzić do mnie coraz bliżej, truchtając lekko, aby niski głosem powiedzieć i uśmiechem na ustach dodać. – Mam nadzieję, że Wujek Ez będzie zadowolony.
        Nie spodziewałem się takich słów usłyszeć od kogokolwiek. Pilnowałem się, aby nikt nie wiedział, że chodzi o Ezrnona, bo w końcu nie chciałem by to wyglądało dziwnie w ich oczach. W sumie Ez miał zostać Królem, więc mógł tego ode mnie wymagać, ale nie teraz jako Kandydat.
- Nie wspomniałem, że chodzi o Ezrnona... I nie ma w tym nic romantycznego - powiedziałem lekko speszony, spuszczając głowę, aby ukryć rumieńca. Moja reakcja mogła zdradzić wiele, ale czułem się przytłoczony przez wzrok kobiety, u której pojawił się tylko szerszy uśmiech, który ukryła za dłonią. Odwróciła się do Olgrona, więc podniosłem głowę, aby spojrzeć również  na tytana.
- Tato, co byś zrobił na jego miejscu?
- Jak byśmy mieli nieposłusznych podwładnych? - prychnął pod nosem. - Oczywiście, że pokazał im, dlaczego są tylko podwładnymi i nie podejmują decyzji. Dla demonów, bycie najlepszym stanowi twoje miejsce.
- Hahaha - zaśmiała się Thern, prawie płacząc. - Brzmi logiczne. Najlepszy z najlepszych to Król? Ez idealnie nadaje się na to miejsce.
        Byłem w stanie zgodzić się z Generałem Południa, jednakże nie miałem pojęcia co zrobić by im to pokazać. Miałem ich zabijać, jak tylko wykażą nieposłuszeństwo? Nie widziałem tego, ale musiałem znaleźć jakiś sposób. Stanie z założonymi rękoma nie miało sensu.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 5 Empty Re: There needs to be a King {26/12/23, 07:04 pm}

There needs to be a King - Page 5 Ezrnoon-1


_____ Nie mógł mieć zarzutów do tej dziedziny. Wojna to było coś typowego dla każdego demona. Zwłaszcza kiedy ludzie co chwilę przychodzi z pochodniami wręcz, chcąc przejąć kolejny skrawek świata. Tego jeszcze wypełnionego magią, pięknego, w oczach Ez’a. Polowanie. Kolejne słowo, które każdy demon rozumiał. Skradanie się, aby zaatakować w najmniej oczekiwanym momencie. Te wszystkie gatunki, inne od siebie w wyglądzie, zachowaniu i zdolnościach dzierżyły jedną wspólną nazwę właśnie z tego powodu – bycia mistrzem polowania, w sobie wyćwiczony sposób. No śmierć i życie natomiast należało do konceptu każdego stworzenia. Niezależnie czy to niedychających robaków w lodowatych jaskiniach, gorejące pustynie, parujące w nocy, dając miejsce dla kolejnych dziwów, a może... zamek króla tych magicznych stworzeń, który skrywa tysiąc i jedną tajemnice. Wszędzie istniał koncept życia i śmierci.
_____ Smok nie zamierzał krzyczeć do starca wyraźnie zajętego samym sobą, zaciekawiony co oni mają zrobić. Dyskutować? Teoretycznie próba jest w temacie wiedzy. Rozejrzał się twarzach innych obecnych Kandydatów. W oczach zbyt długo żyjącego smoka były to dzieci, lecz tamci tak nie uważali.  Ag’than powstrzymywała swój uśmiech na twarzy, zakrywając kąciki ust dłonią, z zachłannym spojrzeniem pożerając kulę przed nimi. Zikiel, wojownik, wzrokiem rozglądał się kurczowo, szukając pewnie broni. Ez miało ochotę głośno westchnąć na takie zachowanie. Przecież nie przyszli tutaj walczyć, na co mu coś do zaatakowania ich. Przez to jaka to próba? Przez to co mieli przed sobą? Głupota. Raaz, lew, wydawał się za to niezbyt zainteresowany tym co dalej. Ciemnowłosy miał problem wyczytać coś z twarzy znudzonego. Nic nie zdradzało, aby chował w sobie inne odczucia.  
- Zakładam, że próba się już zaczęła? - odezwał się nisko, lepki wręcz głos kobiety, której spojrzenie przeniosło się na lekko przestraszonego staruszka. Wyraźnie zadowolona, że go zaskoczyła, wtapiając toksyczne spojrzenie, kontynuowała. - Skoro nie masz więcej informacji to przyjmuję, że właśnie próba się zaczęła i mamy cię zabić, pokazać jak pięknie polujemy i czynimy mord niczy-
- Okej, stop. - Ez wszedł jej w słowo, wzdychając ciężko. - To jest próba wiedzy, wiesz o tym. - spojrzał na nią, wyraźnie niepocieszony tym co robiła w tym momencie, aby to samo spojrzenie skierować na starca, który zszedł na ziemię. - Dokończ co zacząłeś.  
_____ To nie była prośba, wyraźny rozkaz, lecz bez zastraszania. Nie musiał obrazować co się stanie, gdyby demon nie posłuchał tego co miał do przekazania, gdyby nie zareagował na to. Smok do dominacji nie musiał dużo robić. Specjalnie, kiedy zły humor na jego twarzy poganiał innych sam z siebie. Staruszek, odchrząknął, prawie zakasłał jakby coś w gardle siedziało.  
- Próba nie polega na morderstwie. - wyrzucił z siebie, spoglądając na Zikiela. - Ani nie polega na próbowaniu pokazać, że jest się ponad to. - jego wzrok skierował się na Raaza, kończąc na Ag’than. - Nie chodzi też o granie króla, którym jeszcze nie jesteście. - teraz spojrzenie... nie powędrowało na Ezrnona, a do góry, na sufit i wszyscy, za starcem, także tam spojrzeli. Wszyscy poza smokiem, który tylko uniósł brwi czekając na rozwój wydarzeń. - Każdy z was ma inny koncept polowania. Inne zasady życia i śmierci. Ten, który posiada je najmniej wykreowane odpadnie w tej rundzie.  
- Czyli mamy dyskutować? - Raaz kliknął językiem. - Nie możemy tego załatwić jakimś innym sposobem?
- Podobno lwy nie polują, robią to lwice. - odezwała się kobieta wyraźnie starając się podirytować mężczyznę, jej przeciwnika. - Lwy robią sobie harem kilku pań, które wysyłają, żeby sobie przynieść jedzenie pod nos.
- Tak nie przystoi prawdziwemu mężczyźnie.
_____ Odezwał się Zikiel wyraźnie tracąc szacunek do zszokowanego Raaz’a, który nie zdążył zamienić słowa na oskarżenia. Smok nie wiedział, czy uczestniczyć w tym cyrku czy nie. Rozumiał jednak doskonale jakie podejście każdy z nich przyjmował do polowania. Raaz wolał sobie odpuścić, żeby ktoś to za niego zrobił. Prawdziwy król, miał ochotę prychnąć pod nosem. Zikiel był aktywnym działaczem, pewnie nie raz robił to jako zdobycie pokarmu. Doświadczony, z zasadami. Ez mógł się za tym wstawić. Co do Ag’than... To wyglądało jak zabawa. Jak coś potrzebnego, ale nie fizycznie, a mentalnie. Stymulant. Jakie więc było jego podejście do polowania? Zdobycie zwierzyny? Zaciągnięcie kogoś do łóżka? Nazwanie czegoś swoim? Prawdopodobnie sama idea zdobyczy. Smok był całkiem pewien, że dla jego gatunku, ciągle goniącego za niezaspokojonym głodem, chociażby chwilowe ukojenie jest uzależniające. Poszukiwanie tej dawki szczęścia było swego rodzaju polowaniem. Zdawał sobie z tego sprawę - dlatego był taki leniwy. Im więcej odpoczynku, tym więcej chwil blisko snu, ostatecznego celu tego wszystkiego.  
- Bardziej niż o polowaniu, porozmawiajmy o wojnie. - Ez odezwał się wchodząc w żywiołową wymianę zdań, która trwała, gdy on zajęty pogrążony w swoich myślach. - Zikiel, od ciebie zaczniemy. - niczym lider skierował słowa do chłopaka. - Wojna. Koncept. Co sądzisz?
- A... - wyraźnie wojownik poczuł się niczym uczeń wywołany do tablicy. Podrapał się po głowie. - Dla mnie wojna to honor. Okazja na zdobycie go, pokazanie kimś się jest naprawdę.
- Coś czego nie można sobie odpuścić?
- Dokładnie! - twarz demona rozpromieniła się widząc, że smok go rozumie. - Wojna to miejsce pełne wojowników, siła, twoje zdolności, wszystko zderzone z drugą stroną, aby poznać kto jest silniejszy!
- Głupota. - wyszło od Raaz’a. Lwa z założonymi na piersi ramionami. - Wojna to miejsce pełne ludzi, którzy są gotowi poświęcić wszystko co najważniejsze i dlaczego? Tylko po to, aby może ktoś ich zapamiętał! Aby złamać serce rodzinie, zostawić ich samych bez niczego po tobie.  
- Wo... Widać uderzyło w czuły punkt! - kobieta była ucieszona widząc, że Raaz pełen był uczuć, jakby idea wojny wyciągała coś z jego serca. Szybko poczuła na sobie spojrzenie Ezrnona. Ciężko nie odczuć wzroku, który mógłby wypalić cię na wskroś. Odwróciła się do niego z uśmiechem. - Dla mnie wojna to w sumie szansa.  
- Tylko tyle? - Zikiel zamrugał kilka razy zaskoczony. - Szansa?
- Tak. Szansa. - z jej twarzy zniknął uśmiech, gdy patrzyła na wyrazy twarzy wojownika południa. - Możesz zarobić i możesz przegrać. Wojna to najlepsze miejsce na zyskanie czegoś.  
_____ Słuchanie ich wypowiedzi dało Ez’owi jakiś pokaz tego co działo się w środku. Polowanie i wojna były dość odmiennymi konceptami dla wszystkich, jak widać. Złotawe spojrzenie nie przyglądało się dalej rozmowie pozostałych, a odwróciło się patrząc na starca, który przyglądał im się, jakby oceniał wszystko i wszystkich. Ciężko było wyczuć, jak oceniał wypowiedzi reszty, czy wiedział co faktycznie siedziało w sercu zmęczonego mężczyzny. W każdy razie, ten potrzebujący snu smok, wiedział czyje wartości są najgorsze, gdy chodzi o życie. Gdyby decyzja była jego – na pewno zakończyłby to przedstawienie.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 5 Empty Re: There needs to be a King {21/01/24, 08:03 pm}

There needs to be a King - Page 5 Oie_tr10

        Zgadzaliśmy się co do jednego. Nie wyobrażałem sobie aktualnie nikogo innego, jak Ezrnon, na miejscu Króla. Może będzie ta rola dla niego wyczerpująca, ale będzie miał co robić. Zajęty czymś, nie będzie marudził na nudę. Chyba, że popadnie w rutynę. Mimo tego, cieszyłem się, że Ez zgodził się zostać kandydatem, ale też nie mogłem powiedzieć, że go namawiałem. Zwyczajnie się zgodził, dostając coś w zamian, nawet jeśli efekty nie były idealne, to mógł spać. Co prawda, taka ilość snu nie wynagrodzi mi na razie tych nieprzespanych nocy. Po zdobyciu tytułu, na pewno będzie ich więcej, ale czy będę mógł mu zapewnić spokojny sen? To już nie zależało ode mnie. Na pewno teleportowanie się z miejsca na miejsce będzie wyczerpujące, ale nikt w końcu nie powiedział, że jak tylko zostanie Królem, nadal będzie mnie pod tym względem potrzebował. Część mnie trochę bała się tego porzucenia, ale z drugiej strony od początku nie powinienem mieć żadnej nadziei, że nasza relacje będzie wieczna. Nie ukrywałem tego przed sobą, że dobrze mi przy nim było, czułem się bezpiecznie i pewnie, dlatego utrata tego może być dla mnie bolesna. O tyle dobrze, że nie będzie to forma zdrady, jaką doświadczyłem od poprzedniego kochanka, jednakże  tym razem wszystko wydawało się za idealne, nawet jeśli w wielu kwestiach się nie zgadzaliśmy.
        Spojrzałem po każdym Generale, czując mimo wszystko wewnętrzny spokój. Czułem się przytłoczony ich obecnością, w końcu miałem do czynienia z osobami lepiej doświadczonymi, niż ja.
- W jednej kwestii się chociaż zgadzamy. Ez nadaje się na Króla i gdybym wcześniej was poznał, moja propozycja dla niego nadal byłaby aktualna. Nikt mi tak nie zaimponował, jak on - uśmiechnąłem się lekko, zwracając swoją uwagę na Generała Południa. - Wiele razy pokazałem podwładnym, że to ja jestem Generałem, w końcu na Północy nie ma nikogo kto by mi dorównał w mocy iluzji. Jedno dotknięcie zawsze wystarczyło, by znaleźli się w najmroczniejszej iluzji - powiedziałem, a wzrok wbiłem w ziemię. Nadal pamiętam dzień, kiedy to przesadziłem z własną mocą. Ojciec mnie wtedy pochwalił, bo wiedział, że jak tylko nad tym zapanuję będę lepszy nawet od niego. Teraz nie mogłem tego sprawdzić, kiedy on nie żył, a nie lubiłem testować swoich zdolności na treningach, a tym bardziej na osobach, na których mi zależało. Mogłem utworzyć łagodną iluzję, którą stosuję na smoku, ale była również druga strona, zdecydowanie nieprzyjemna, nawet dla tych, którzy lubią cierpieć. - Najwidoczniej to za mało by pokazać gdzie ich miejsce albo nie tylko o moc chodzi, ale jestem wdzięczny za radę - wydusiłem z siebie, nadal nie podnosząc wzrok z ziemi. W mojej głowie pojawił się okropny mętlik.
- Generał Południa jest Mistrzem Gladiatorów, nazywany najsilniejszym demonem, który przetrwa wszystko - odezwała się Thern, zwróciła moją uwagę, więc mogłem po pozostałych zauważyć, że nie wiedzą do czego kobieta zmierza.  - Z pokolenia na pokolenie, aby zostać uznanym za Generała, musisz przetrwać największe trudy pustyni, przelać krew.
- Mówisz, że Generał Północy musi być tyranem, bo to jest oczekiwane? - Pytanie padło od ciemnoskórej dziewczyny i choć stwierdzenie mogło być trafne, nie wyobrażałem sobie tego bym zmieniał cały swój charakter by zmieniać się w kogoś takiego, jak mój ojciec. Miał uczucia, w końcu kochał mnie aż za mocno, ale to nie oznaczało, że nie widziałem jakim był generałem. - Że to jest właśnie oczekiwane?
- Tak. Bycie tyranem nie oznacza tylko podnoszenia podatków i życiu w luksusie kiedy inni umierają. - Smoczyca spojrzała w moim kierunku przez co poczułem, jak nieprzyjemny chłód owiewa moje plecy. - Oznacza odcinanie wszystkiego co nie sprosta twoim oczekiwaniom.
- Hm... - odezwał się Generał, gładząc swoją zwierzęcą brodę - Z mojej wiedzy, od pokoleń, tyran był kształcony, aby dokonywać odpowiednich wyborów. Teren północy jest zimny, nieprzyjemny. Bycie ciepłym dowódcą nie sprawi, że twoim podwładni przetrwają kiedy stanie się coś złego - dodał, na co ja zamknąłem swoje usta, aby ugryźć się w język. Tego ode mnie oczekiwali?
        Z każdym słowem, które wychodziły z ich ust, traciłem nadzieję, że cokolwiek się zmieni. Nie mogłem przecież nagle zmienić swojego charakteru czy sposobu bycia. Nie miałem lodowatego spojrzenia, chyba że naprawdę było coś, co mogło to wywołać. Zacisnąłem usta w wąską linię, starając się zachować spokojny wyraz twarzy, ale wiedziałem, że wszystko zdradzają moje oczy. Ceniłem sobie rady każdej osoby, ale zwyczajnie nie chciałem, aby doszło do mnie, że nie mogę być miły, ani pokazywać tej dobrej i ciepłej strony siebie przed podwładnymi. Czy taka zmiana nie sprawi, że będę pozbawiony jakiś uczuć? Część osób ceniła sobie to, jaki jestem, ale jeśli postawię przed nimi mur, aby tylko być odpowiednim Generałem, odwrócą się ode mnie, nie będą widzieć tego samego Soruuna.
        Cofnąłem się do tyłu, aby lepiej widzieć każdego, kto postanowił udzielić rady. Posłałem im delikatny uśmiech.
- Dziękuję, wezmę sobie te rady do siebie - powiedziałem. Jak miałem być sobą, ale jednocześnie kimś przed kim się broniłem? Ojciec na pewno nie byłby dumny z tego, że nie rządzę podwładnymi tak, jak on. Na szczęście mężczyzna nie nawiedza mnie w snach, choć może po tej rozmowie z innymi to się zmieni? - Przeproszę was na trochę - dodałem, po czym odwróciłem się na pięcie. Za daleko nie odszedłem, ale odsunąłem się na tyle by móc pozostać samemu z własnymi myślami. Tyran.
        Zawsze mi się wydawało, że właśnie Północ potrzebuje takiej zmiany, czegoś ciepłego, ale najwidoczniej nie tego oczekiwano ode mnie. Może wojny w jakiś sposób zmieniłby moje nastawienie, bo w końcu za wcześnie znalazłem się na tym miejscu, nie przeżyłem tyle, co mój ojciec, by móc z chłodem i stanowczością patrzeć na podwładnych. Od tych wszystkich myśli, zrobiło mi się za gorąco. Spojrzałem na ścianę która dzieliła nas od Kandydatów. Jak długo jeszcze to wszystko miało potrwać? Na dodatek byłem ciekawy, kto jako pierwszy przegra.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 5 Empty Re: There needs to be a King {11/02/24, 10:05 am}

There needs to be a King - Page 5 Ezrnoon-1

_____ Ez patrzący na Starca, czuł jego energię magiczną, linię mocy rozchodzącą się po otoczeniu. Szukała czegoś, dążyła do czegoś... Ciężko było to określić, ale smok wiedział, że nie jest to spowodowane próbą, a czymś zupełnie innym. Głodem samego demona. Jego chciwością w temacie zebranej tutaj wiedzy.  
- A co z tobą? - odezwał się kobiecy głos w dość piskliwej intonacji. Ezrnon spojrzał na Ag’than, poirytowaną. Jej postawa wydawała z siebie - Jaki jest twój koncept wojny?  
_____ Smok szybkim ruchem zerknął na twarze reszty zebranych. Patrzyli na niego, wyczekując. Widać, że nie mogli się dogadać, uznać kogoś za najgorszego, bo argumenty były niezbyt wystarczające, a może sami nie byli wstanie spojrzeć na coś z innej strony. Westchnął przymykając przy tym swoje oczy, aby następnie wraz z głębszym oddechem, otworzyć je. Podniósł dłoń na wysokość pasa, zacisnął w pięść, napinające swoje mięśnie, aby zaraz potem rozluźnić. Wraz z tym ruchem, starzec wiszący w powietrzu stracił w oczach swoje skupienie, wraz z możliwością lewitacji. Zaczął spadać na dół, ruszając nogami w niezgrabny sposób. Oczywiście, smok nie dał mu umrzeć lub zniknąć w ciemnościach, chwycił za materiał ubrania i rzucił na kamienną platformę, na której stał.  
- Nie kombinuj. - powiedział przez zęby do starca, które serce prawie wyskakiwało z piersi. Demon pokiwał ochoczo głową, ale nic to nie znaczyło dla Ez’a. I tak będzie musiał go pilnować. Teraz spojrzał na Ag’than. - Wszyscy macie rację i jesteście w błędzie. - Te słowa wyraźnie wywarły wrażenie na kandydatach, podnosząc im ciśnienie, ale zanim zaczęli krzyczeć swoje przekonania, ciemnowłosy wkroczył na scenę. - Wojna jest szansą na rozwój i honor dla każdego uczestnika. Wojna jest miejscem śmierci największej ilości poddanych dla króla. Możesz zaatakować jako pierwszy, możesz czekać aż ciebie zaatakują. Nieważne. Nigdy nie będzie zwycięzcy, są tylko mniejsi przegrani. - podniósł nogę i postawił ją na plecach klęczącego starca. - On jest przegranym, spójrzcie na niego dokładnie. - następnie zabrał stopę i kopnął go lekko, sprawiając, że zleciał z platformy, szybko łapiąc go swoją magią i podnosząc do góry jakby trzymał za gardło. - Nie jest sługą króla, jest demonem, którym zawładnął jego własny głód i potrzeby. Nie nadawał się w przeszłości na Króla, nie nadaje się teraz. - Smok, ze swoimi złotymi oczami spojrzał na Ag’than. Przeszywający ją nie przepraszającym spojrzeniem, a raczej traktując jak coś gorszego od samego siebie. - Tak jak ty teraz.
_____ Demonica przełknęła głośno ślinę, z jej ust zniknął wielki uśmiech, który cały czas tam siedział.  
- Co niby masz na myśli?
- Twoja wojna nie patrzy na podwładnych. Jest zyskiem, którego demony nie potrzebują. - Ezrnon wytłumaczył się, chociaż nie musiał. - Poszłabyś na wojnę z ludźmi, a może zawarła z nimi układy, aby zyskać coś czego potrzebujesz. Aby zobaczyć krew lub rzeź jakiej potrzebujesz.
_____ W tym momencie, dławiący się starzec poleciał w stronę czerwonej kobiety, sprawiając, że ciężarem zepchnął ją z kamiennej platformy. Smok wiedział, że nie spadli. Demony złapały się skalistej wysepki wisząc nad nicością. Różowowłosa bez większego wysiłku wspięła się do góry stając nad swoim miejscu, dłonią odpychając chciwego demona, który niczym pasożyt przyssał się do niej, swoimi łapskami trzymają się za okrywający ją materiał. Kobieta złapała za głowę obiema dłońmi, odpychając go od siebie, lecz ten, niczym zawzięte stworzenie, tym mocniej parł do jej skóry. W końcu, z ust demonicy posypała się symfonią przekleństw, a z każdego miejsca na odsłoniętej skórze wydobyły się wielkie szczęki, chwytające za ciało starca, wbijając się w niego kłami. Ten krzyknął z bólu, sprawiając, że jego własne demoniczne moce weszły w ruch, a kiedy kawałki ciała wylądowały w ciele Ag’than, przełykając je- zatrzymała się w swoich ruchach. Jej oczy przerażone, spojrzały w dół na starca, uśmiechającego się do niej z zachwytem, po czym każda z otwartych ust na skórze zaczęła krwawić niesamowicie obficie, po czym zaczęły znikać, jakby były tylko drobną iluzją i nigdy nie stworzyły niebezpiecznej sytuacji dla starego demona. Te tylko przylgnął ustami do skóry, zagłębiając się w nią. Raaz oraz Zikiel patrzyli na to przedstawienie z szeroko otwartymi oczami, nie rozumiejąc, ale też nie interweniując. Po chwili, starzec przestał się ruszać, a oba ciała opadły na ziemię, przestając robić cokolwiek.  
- Nie mieliśmy nie walczyć w tej próbie?
_____ Wydukał Raaz, po jego szyi spływała kropla potu, kiedy przerażonymi oczami wpatrywał się w dwa ciała leżące na kamiennej platformie kobiety. Poczuł na swojej skórze ciarki, które przebiegały go, jakby wpatrywało się w niego coś silniejszego, zdolnego do zabicia go w sekundę. Opamiętał się i spojrzał w stronę tego spojrzenia, spotykając złote smocze źrenice, od których zmiękły mu kolana. Upadł, a jego całe nogi drżały od strachu. Dłońmi starał się odepchnąć od posadzki, lecz dolna połowa ciała wyraźnie nie współpracowała.  
_____ Z drugiego końca pomieszczenia przyglądał się temu Zikiel, przełykając głośno ślinę, aby znowu otworzyć usta, zszokowany tym wszystkim. Jego źrenice tańczyły w ledwo oświetlonej czerni. Czy to ze strachu, czy z zachwytu nad przytłaczającą mocą innego kandydata. Może wojownik południa nie był najmądrzejszy ze wszystkich, ale rozumiał, że nie wysłali kogoś innego. Pierwszego wytypowanego demona, a jego, bo północ wystawiła na tą koronację prawdziwą bestię w skórze czegoś łagodnego. W czeluściach swojego umysłu układał sobie puzzle tworząc cały obraz sytuacji, w jakiej się znalazł... Z powodu własnego honoru, chcąc rozsławić swoje imię podpisać się pod dokumentem otrzymanym od księżniczki, stał się Kandydatem Południa, chociaż ktoś o wiele bardziej właściwy został wcześniej wyznaczony. Demon Cienia, który zniknął bez powrotu zaraz po rzezi bohaterów, która wydarzyła się w Koloseum. Zikiel, tym razem dokładnie, przyjrzał się twarzy smoka, mordercy Ag’than i zamarł w bezruchu. Ezrnon, najstarszy smok, przyjaciel obecnego generała południa. Jak mógł go wcześniej nie poznać?!
- Hm? - wyszło z ust Ezrnona, kiedy spojrzał lekko pytająco w stronę wpatrującego się w niego mężczyzny. - Co ci jest?  
- N-nic...  
_____ Zaraz po tych słowa, iluzja wiecznej biblioteki rozpłynęła się w czeluściach, niczym uciekające wspomnienie, a czarne ściany rozpadły się w pył niczym roztrzaskane szkło, wrzucając ich w miejsce, gdzie stali poprzednio. Na kamienne wzniesienia na wyspie, dając przyzwyczajonym do mroku oczom, trochę światłowstrętu. Z czterech kandydatów, tylko dwójka stała na wyprostowanych nogach. Ag’than leżała wpół przeżarta przez starca, który miał wypaloną połowę ciała, jakby wcześniejsze zjedzenie jej ciała było kwasem rozpuszczającym go od środka. Raaz, cały czas starał się sprawić, że jego nogi zaczną się ruszać, wyraźnie dając z siebie wszystko w tej sprawie. Zikiel, podpierał się, łapczywie oddychając, jakby właśnie uciekł przed śmiercią. A Ezrnon... odwrócił się do reszty, która czekała na nich z uśmiechem nie mówiącym im nic o tej sytuacji, rzucając lekko.  
- Mam nadzieję, że nie czekaliście długo.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 5 Empty Re: There needs to be a King {03/03/24, 05:05 pm}

There needs to be a King - Page 5 Oie_tr10

        Patrzyłem przed siebie, obserwując barierę, która w żaden sposób nie zdradzała, że ma nagle rozpaść się na kawałki. Nikt nie wiedział co tak naprawdę dzieje się w środku, jednakże nawet przez chwilę nie zwątpiłem w Ezrnona. Na pewno zamierzał wyjść stamtąd cało,  choć miałem wrażenie, że i tak każdy nastawił się na jego wygraną. W końcu przyznali rację, że smok nadaje się na Króla. Będzie miał zajęcie, nie będzie mógł narzekać na nudę, choć jednocześnie sprowadzi do na jego głowę wiele obowiązków i problemów. Nadal jednak nie byłem w stanie wyobrazić sobie kogoś innego. Co prawda, nie znałem nikogo. Tutaj zdobywałem pierwsze znajomości poza Północą i choć nie wszystko szło gładko i dobrze, to jednak wiedziałem, że nie ma sensu zamykać się na inne demony, jak to od pokoleń robili moi przodkowie. Istnieli, ale nie angażowali się zbytnio w znajomości z innymi regionami. Teraz widziałem, jak wiele straciliśmy, bo gdyby może mój ojciec nie był uznawany za Tyrana, to może byłoby mi łatwiej rozmawiać z nimi wszystkimi, ale skoro uczyłem się tylko na terenie Północy, nie byłem zaznajomiony tak dobrze z pozostałymi.
        Iluzja odpadła, na co zwróciłem od razu uwagę. Po chwili można było zobaczyć demony i choć dla mnie widok był niecodzienny, inni nie wydawali się być przejęci leżącą Ag'than, ani ledwie trzymającym się się na nogach demonowi. Poza Ezrnonem, nikt nie wydawał się być w dobrym stanie, na co zmarszczyłem brwi. Chciałem wiedzieć co dokładnie się tam wydarzyło, jednakże spokojny głos smoka sprawił, że znów poczułem przyjemne ciepło. Delikatny uśmiech pojawił się na mojej twarzy, po czym ruszyłem się z miejsca. Nie ja powinienem martwić się pozostałymi, nie należało do to moich obowiązków, nie podlegali również mi, więc czemu miałbym dbać o obce osoby? Nie był to piękny widok, ale najbardziej cieszył mnie fakt, że Ez stał na równych nogach, jak zwykle pewny siebie. Zatrzymałem się kilka kroków od niego, nie mając ochoty przepychać się przez pozostałych, więc obserwowałem go z danego miejsca, ale zaraz głos w mojej głowie zmusił mnie do cofnięcia się o dwa kroki. Spuściłem lekko głowę, marszcząc brwi.
- Soruunie, wiem, że jesteś teraz zajęty, ale mam pewne informacje - głos Egrony rozbrzmiał ponownie w mojej głowie, czego się nie spodziewałem. Zwykle rozmawialiśmy w ten sposób, kiedy działo się coś złego i tylko w ten sposób mogliśmy się komunikować. W końcu stworzona z iluzji była w pewien sposób połączona ze mną tak, jak z przodkami.
- O co chodzi? Czy coś się dzieje na Północy? - zapytałem w swoich myślach, unosząc spojrzenie na Ezrnona.
- Nie, to nic strasznego. Bardziej chodzi o... Zennacha, wiem, mieliśmy o nim nie mówić, ale mnie i tak głowy nie pozbawisz - w jej głosie było słychać mimo wszystko lekkie rozbawienie i choć pewnie przewróciłbym oczami, to jednak całe moje ciało się spięło. Cieszyłem się, że Ezrnon nie jest w stanie wejść w takiej  chwili do mojej głowy, bo nie chciałem powtórki z rozrywki. - Pamiętasz miejsce zniszczone przez Ezrnona? Ktoś widział tam węża, ale nie o naturalnych rozmiarach. Srebrzysty wąż z jednym okiem czerwonym, drugim białym. Chciałam sprawdzić to osobiście i rzeczywiście po górach ciągną się ślady dużego węża. Myślę, że to może być on, Soru - te słowa echem roznosiły się po mojej głowie. Zacisnąłem palce w pięść, odwracając się plecami do wszystkich. Bałem się, że moja twarz może zdradzić cokolwiek, a naprawdę nie chciałem mieć na głowie wściekłego Ezrnona, tym bardziej teraz, kiedy mimo wszystko było lepiej.
- Sprawdźcie wszystkie ślady. Gdzie się kończą i gdzie zaczynają. Gdzieś się ukrywa, ale pamiętaj, że nie jest w stanie długo utrzymywać się w tej formie. Do tego potrzebuje energii, a raczej jako samotnik nie jest w stanie jej zdobyć. Jeśli cokolwiek znajdziecie, od razu mnie informuj i jeśli... - przełknąłem gulę w gardle, prostując się, aby w końcu odwrócić się w stronę Ezrnona. Uśmiechnąłem się lekko, po czym dodałem. - Jeśli uda wam się go schwytać, zamknijcie go w lochach i nie traktujcie ulgowo, w końcu jest zabójcą mojego ojca, poprzedniego Generała Północy. Nie może zaznać litości.
- Zrozumiałam. Pozdrów Ezrnona i oh... Co to za piękność? Ta demonica o ciemnej skórze z białymi włosami?
- Idź w cholerę, Egrona - mruknąłem na głos, a cichy śmiech rozniósł się w mojej głowie.
        Delikatny ból przeszył moją głowę, a moje oczy zatrzymały się na córce Olgrona. Wiedziałem skąd to zainteresowanie u tej małpy. W końcu nie spotkała jeszcze nikogo o tak podobnej skórze jak jej, choć ciężko tak nazwać powłokę, która ją otaczała. Jednakże, od dawna nie słyszałem takiego zainteresowania w jej głosie. Nie odczuwała miłości, nie pragnęła fizycznego dotyku, bo i tak nic nie czuła. Mogła okazywać troskę, złość, znudzenie, ale jako iluzja nigdy nie będzie w stanie pokochać, poczuć dotyku drugiej osoby, choć w sumie sam byłem ciekawy czy rzeczywiście nie miała czegoś z człowieka... Może z czasem i ona się rozwijała, ale nie zdawała sobie z tego sprawy? Westchnąłem zrezygnowany, nieco bardziej przejmując się faktem, że Zennach żył i najwidoczniej nie miał się tak wcale źle. Przypomniałem sobie o jego srebrnych włosach o oczach, które moim zdaniem były wyjątkowe. Jedno jasno czerwone, drugie zaś białe. Ten widok jednak szybko został zastąpiony smokiem o czarnych jak noc włosach, złocistych oczach, pięknym kolorze skóry.
        Dostrzegłem Ezrnona, więc w końcu podszedłem do niego z delikatnym uśmiechem.
- Jak to jest, że jedyny trzymasz się na nogach? - zapytałem, nie przejmując się obecnością innych. Ukryłem lęk, który się pojawił, w końcu Ez mógł czytać ze mnie, jak z otwartej księgi. Chciałbym sam mu powiedzieć o rozmowie z Egroną, ale jak zareaguje? Teraz musiał skupić się na tym by dojść na sam szczyt. - Mimo wszystko cieszę się, że nic ci się nie stało. Chyba że szybko się wyleczyłeś? - uniosłem brew, dokładnie mu się przyglądając. Co jak co, ale mógł pozbyć się zadrapania w sekundę, a w końcu nikt nie wiedział, co tam się wydarzyło poza tą czwórką.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 5 Empty Re: There needs to be a King {14/04/24, 08:00 pm}

There needs to be a King - Page 5 Ezrnoon-1


_____ Nie zamierzał komentować co się stało w zamkniętym pomieszczeniu, w tym małym, lecz cały czas innym wymiarze zwanym biblioteką. Teoretycznie, z testów, o których słyszał zwykle mówiło się, że ten test wiedzy miał być debatą, podczas której upadnie w zapomnienie jedna osoba. Doświadczając jednak tej biblioteki na własnej skórze, wiedział, że to nie było miejsce debatowania w spokoju nad tym, kto faktycznie był najbardziej warty zostania królem. Nie przekonasz kogoś innego, kiedy stawką było życie. Zabicie więc najmniej odpowiedniej osoby w jego oczach brzmiało niczym idealne rozwiązanie. Najszybsze. Teraz, stojąc przed resztą ludzi, mógł się tylko uśmiechnąć i starać się nie zwracać uwagi na dwójkę zabitych. Pozostali kandydaci raczej się nie odezwą w temacie. Przynajmniej nie na tyle, żeby być wstanie powiedzieć co faktycznie się zadziało. Nie stanowili żadnej konkurencji do tronu, Ez od początku to wiedział, nadal...  
_____ Bardzo szybko zebrał się tłum, wpatrujący się w niego, z pytaniami, rzucając jednej przez drugi. Smok kątem oka sprawdzał w jakim stanie jest smoczyca, w końcu zabita kandydatka należała do nich. Nie pokazała jednak po sobie nic. Jakby patrzyła na stertę śmieci, a nie zabitego, wspieranego przez nią, demona. Trochę... kamień spadł mu z serca. Wiedział, że to nie był faktyczny kandydat z ich strony, lecz nadal - trochę ciążyło mu na sercu, że zabija kogoś kto musiał uczyć się pod Thern. Cóż, gdyby na miejscu różowowłosej znajdowała się Levi, albo ktoś inny, pewnie Biała Smoczyca zareagowałaby zupełnie inaczej. W tłumie zbierał gratulacje od reszty Generałów, którzy dopiero po tym jak przywitali się z nim, zajęli się swoimi pociechami, dając mu kawałek przestrzeni. Od razu wypatrzył Soru, kiedy znalazł się w tłumie, podchodząc z miną, którą ciężko było określić Smoku. Coś mu przeszkadzało, ale nie wiedział co. Coś się nie zgadzało, ale nie wiadomo co. Postanowił to odczucie odłożyć gdzieś na bok, nie przejmować się tym teraz.  
– A co, źle, że tylko ja stoję? – spytał żartobliwie pochylając się lekko i łapiąc go, podnosząc w ramionach. – Bardzo się martwiłeś?  
_____ Miał ochotę się lekko obrazić, kiedy demon nie był pierwszym, aby wpaść mu w ramiona, kiedy wyszedł z tej próby, a ukrył się gdzieś w tłumie, ale nie zamierzał mu trzymać tego za złe.  W końcu to nie tak, że chciałby, aby białowłosy przeciskał się między innymi, aby dobiec do niego pierwszy. Nie wypadało, bądź co bądź. Lepiej poczekać i w spokoju się przywitać. Kątem oka czuł, że kilka osób mierzy ich spojrzeniem, jakby zastanawiając się jak mocne jest przywiązanie między nimi. Ez ich ignorował, przecież nie zrobić im nic, nawet jakby chcieli. Kandydat na Króla i Generał. W ich świecie nie można było znaleźć lepszego złączenia charakterów, ale... Możliwe rozstanie w przyszłości będzie bolesne dla dużej grupy demonów. Cóż... Smok na razie się nie przejmował czymś do czego może nigdy nie dojść faktycznie.  
– Oczywiście, że się martwiłem i dlatego cieszę się, że stoisz o własnych siłach – uśmiechnął się, dodając. – Choć nie ukrywam, że chętnie bym się tobą zaopiekował, gdyby było inaczej.
– Nie mów mu takich rzeczy, bo jeszcze sobie rękę oderwie. – zaśmiał się ktoś w tłumie.  
– To prawda. – Ez potwierdził lekko rozbawiony takim komentarzem. – Wtedy będę mógł udawać chorego, będziesz musiał przy mnie siedzieć i nikt nie będzie ode mnie oczekiwał niczego innego niż sen.  
– Wolę by wszystkie twoje kończyny pozostały na miejscu, Ez, przydadzą się. – odpowiada dotykając go lekko po dłoni.  
_____ Czyż to nie jest urocze? Takie dbanie o niego. Co prawda brak ramienia byłby problematyczny, to nie w momencie, kiedy inne demony mogą cię uleczyć jakby nic się nigdy nie wydarzyło. Wystarczyłoby poczekać aż ktoś przyjdzie i się tym zajmie... Albo uleczyć się samemu. Koniec końców, to była tylko magia. Cały czas jednak, to jak zachował się Soru, było urocze.  
_____ Ciała zabitych zostały wrzucone do wody, aby pożarły je potwory morskie. To było swojego rodzaju pochówek, ponieważ nikt nie zabierze zwłok przez bramę do zamku. Może nie należało to dla najmilszych doświadczeń dla rodziny, która straciła członka i nigdy go nie zobaczy czy nie może pójść na gród... Gdyby chociaż demony to robiły. Zmarli żyli w nich więc idea cmentarzy nie istniała. Pochowanie zwłok, niezależnie jak, to był swojego rodzaju szacunek. Nawet jeśli pożarły je bestie morskie. Ważne, że “wróg”, nie mógł nic zrobić z tym ciałem. Kiedy zakończyli to minutą ciszy, otworzył się portal, przez który przeszedł inny starzec z wielką laską. Nie odezwał się, tylko kiwając głową do wszystkich i zagłębiając się z powrotem do portalu, teleportując do zamku, jak wszyscy myśleli. Cóż, Ez był pierwszym, aby spróbować i za nim ruszyła cała reszta, lądując ponownie w miejscu, z którego wyruszyli.  
– Zebraliście się tutaj wszyscy. – odezwał się w końcu starzec, stojąc w drzwiach. – Spotkamy się ponownie za cztery dnia, kiedy zostaniecie teleportowani na północ, do kolejnej próby.  
_____ Po tych słowach, wyszedł zostawiając ich samych. W Smoku się lekko zagotowało, bo stary demon wyraźnie nie oddawał im żadnego szacunku. Wiedział, dlaczego, ale nadal... Nie podobało mu się to. W żaden sposób. Czy coś z tym zrobił? Nie, westchnął głośno i spojrzał na Soruuna, który stał koło niego. Cały czas wiedział, że coś mu się nie zgadzało, ale nie wiedział co. Czy powinien spytać? Na pewno nie tutaj... Jeśli wrócą do komnaty i demon cały czas nic mu nie powie... Wtedy...  
_____ Większość zebranych dość szybko rozeszła się do swoich komnat. Na dobrą sprawę, Kandydaci mieli odpocząć, przygotować się może na kolejną próbę w przeciągu czterech dni. Oznaczała to niezbyt wielkie plany ze strony organizatorów ich pobytu. Ez wziął Soru i zabrał się także do ich komnat. Wszedł opowiadając o całym zdarzeniu z lekkością w głosie. Nie zamierzał zaczynać od końca opowieści, od tego jak zabił dwójkę demonów, jako najszybsze wyjście z sytuacji.  
– Koniec końców, próba się skończy, kiedy któryś z demonów umrze. – skończył, rozbierając się powoli z ciuchów. – A jak było u was? – odwrócił się do Soru. Dał mu czas, aby się zastanowić, aby powiedzieć mu co siedziało w jego głowie. Podszedł bliżej, kładąc koszulę na łóżku, przy którym siedział i kucnął koło mniejszego demona. – Powiesz mi co jest nie tak? Inaczej nie mogę ci pomóc. – dłoń znalazła sie na policzku generała, gładząc go lekko. – Coś na północy się wydarzyło?
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

There needs to be a King - Page 5 Empty Re: There needs to be a King {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach