Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Charm Nook Wczoraj o 07:54 pmKass
A New Beginning 15/05/24, 05:22 pmNoé
New Generation14/05/24, 08:57 pmKalsi
Zajazd pod Smoczą Łapą 14/05/24, 07:54 pmNoé
W Krwawym Blasku Gwiazd13/05/24, 07:16 pmnowena
My little merman12/05/24, 10:32 pmTroianx
Avatar: The Legends of two12/05/24, 09:59 pmLadyFlower
Blood, drugs and you in the middle12/05/24, 04:27 pmNatas
Eternal debt12/05/24, 03:21 pmMinako88
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
2 Posty - 29%
1 Pisanie - 14%
1 Pisanie - 14%
1 Pisanie - 14%
1 Pisanie - 14%
1 Pisanie - 14%

Go down
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! - Page 3 Empty Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {24/07/22, 05:42 pm}

First topic message reminder :

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! - Page 3 Unknown

Świat piratów i ich fascynujące. Niebezpieczne przygody, sztormy i czyhający Kraken w wodzie!
Z tymi i wiele innymi przygodami przyjdzie się zmierzyć Kapitanowi statku i porwanym na okup Księciu.


Kapitan Piratów - Troianx
Porwany Książę - Natas

Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! - Page 3 Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {22/12/22, 10:21 pm}

pirates-of-the-caribbean-font

   - Nie, chyba takie same. Chociaż... - Zażartował zaraz po nim, uśmiechając się zadziornie.  - Ale raczej byś go polubił. -  I uśmiechnął się ponownie, ale tym razem bardziej czule. Nigdy nie przypuszczał, że będzie żywić tak silne uczucia do mężczyzny, że z taką łatwością i szczerością będzie wyznawać mu miłość. Przecież niedawno jeszcze twierdził, że pociągają go tylko i wyłącznie kobiety, a tu wystarczyło pojawienie się tego blondyna, aby zmienił spojrzenie na swoją orientację. Niemniej jednak był szczerze szczęśliwy, że spośród wszystkich mężczyzn zebranych na statku, to książę wybrał akurat jego. Do tego od teraz mógł nazywać go swoim chłopakiem i nie omieszkał się niedługo odważyć, aby użyć pieszczotliwych słówek wobec niego.
     Dodatkowo nie przypuszczał, że serce mogło dosłownie zacząć się topić, uderzając ze zwiększona siłą na tylko te dwa znaczące dla niego wiele słowa, które już w wykonaniu księcia uwielbiał, a brzmiały one jak najlepsza melodia. To pokazywało, że dwa różne światy mogły się jednak połączyć.
       - Ja ciebie też kocham – wyznał po raz kolejny, układając się wygodniej na ciele swojego blondyna. Tam nawet zdecydował się wetknąć dłoń pod koszulkę mężczyzny, tłumacząc to sobie większą bliskością
**
     Pierwszy poranek w ich związku był jednych z najbardziej szczęśliwych poranków w życiu Ollivera. I choć zaspany, nie był w stanie zareagować poprawnie na buziaka na przywitanie, to w zamian za to uśmiechnął się szczerze, zatapiając wolną dłoń w jasną czuprynę ukochanego, którą następnie delikatnie zmierzwił.
     - Dzień dobry – odpowiedział.  - Lubię, jak tak mnie czule nazywasz – skomentował, obdarowując go kolejnym uśmiechem.  - Ah tak? Nie ruszyłem się z ciebie nawet na milimetr – roześmiał się, bo tak jak zawsze obudził się na nim z rozrzuconymi czarnymi kosmykami po całej klatce piersiowej Enjou, a zaraz zostały one porozrzucane na poduszkach.
      Mruknął coś w rodzaju „mhmmm”, tym razem szybciej odnajdując usta ukochanego i ochoczo zajął się jego wargami, obejmując go za szyję. Miejscami nie mógł uwierzyć, że miał na wyciagnięcie ręki kogoś tak całkowitego innego i przystojnego, a to wszystko wywołane przypadkiem. A jeszcze bardziej nie mógł uwierzyć, że wytrzymał tyle dni bez dostania od niego buziaka czy przytulasa.
**
      Dzisiejszego dnia Olliver czuł się znacznie lepiej niż wczoraj, co również potwierdzały słowa Lynna.  Nie potrzebował aż tyle uwagi i wsparcia Enjou, żeby wrócić do swojej sypialni i wszelkie mdłości zaczynały również znikać. Najwidoczniej jego organizm radził sobie z tak poważnymi obrażeniami, jakie zaznał.
      Oboje w ciszy wysłuchali słów elfa i finalnie oboje po zakończeniu opowieści byli zaskoczeni. Brunet dobrze się czuł, jako zwyczajny człowiek. Nie przeszkadzało mu, że jest postrzegany jako krucha i słaba istota, a starał się to nadrabiać, władając nad różnymi rodzajami broni. A teraz, nagle, miał dostać magiczne zdolności? Niemniej jednak plusem tej sytuacji było to, że ukochany tak, jak chciał, dowiedział się więcej o swojej rasie.
      - Nie masz za co przepraszać. Zrobiłbym to jeszcze raz. - Nachylił się nad nim i ucałował go czule w sam środek czoła. Wtedy nie było chwili na zastanowienie się, czy robi dobrze czy organizm młodego półelfa zniesie obrażenia zadane przez potwora. Tylko zrobił to intuicyjnie, chroniąc mu ważną osobę, nawet jeśli miał przepłacić za to swoim życiem. Dostanie dodatkowych umiejętności było w tym wszystkim kroplą w morzu.  - A tobie nic się nie stało? Dobrze się czujesz? - zapytał z troską w głosie, wskazując na blizny na nadgarstkach. Musiał się przecież upewnić, że i z nim było wszystko w porządku, zważając na ilość utraconej krwi.
Jednak słowa, jakie usłyszał w zamian, wywołały nagłą panikę w ciele bruneta. Poprawił się niezręcznie na łóżku, mając nadzieję, że zaraz któryś z nich wyskoczy z tekstem, że żartuje, ale elf o dłuższych uszach był całkiem poważny.
     Wcale nie uważał tego za coś, co mogło być romantyczne. Dla kogoś, kto cenił sobie wolność ponad wszystko, taka wieść nie była pozytywna. Bycie zmuszonym przy jednej osobie przez całe swoje życie wydawało się być przerażające. Było to coś jeszcze bardziej wiążącego niż małżeństwo. I gdyby wiedział, o tym wcześniej, to nigdy nie pozwoliłby mu się w sobie zakochać. Teraz oczywiście, że go kochał i chciał spędzić z nim każdą chwilę, ale kto wie, co będzie za kilka miesięcy, lat.
      - Nie chce cię kiedykolwiek skrzywdzić. - Westchnął ciężko, odrywając od niego na kilka sekund spojrzenie.  - Podzielimy się z tobą oczywiście skarbem. Nawet dorzucę trochę więcej ode mnie – rzekł, zmieniając temat na bardziej przyjemny dla niego, zwracając się do Lynna.  - Nie chce słyszeć o jakimkolwiek ale. - Pogroził palcem obu chłopakom.  - Tobie również dorzucę więcej. No i ta księga jest twoja – postanowił.
       Nawet nie miał okazji należycie podziękować swoim pielęgniarzom, ale sądził, że podziękowania w formie pieniędzy, będą najlepsze. Enjou ze względu na swój status pirata, tak czy siak, dostałby swoją część skarbu, ale do jego pierwszej „wypłaty”, Olliver postanowił się dorzucić. Nic mu się nie stanie, gdy dostanie mniej monet niż zawsze.
       Pogaduszki o pieniądzach przerwały im nagle otwierane drzwi, a w nich stojący szatyn z trzema talerzami pełnymi parującego jedzenia. Aromat szybko rozniósł się po małym pomieszczeniu, wywołując u wszystkich natłok śliny
      - Mam nadzieję, że zgłodnieliście – rzekł, rozdając talerze po kolei. - Słyszałem od Brandona, że znalazł was rano leżących na sobie! - zagaił od razu najmłodszy, szczerząc się do dopiero co upieczonej pary.
       - Mamy ustawiony kurs na kraj Lynna, tak? - odezwał się brunet, od razu próbując zmienić temat, licząc, że szatyn odpuści.
      - Tak, tak, tak.  Jest w porządalu – odparł zdawkowo Alexy. - To uprawialiście już seks?! - Te słowa od razu sprawiły, że kapitan zamarł w bezruchy. Nie spodziewał się takiego słów z jego ust! Żył cały czas w błogim przekonaniu, że chłopiec nie rozumie, co to takiego jest. - A jakie ty masz niebieskie ślepia, Enjou. Normalnie jesteś jak kameleon!
       C-co?! - jęknął, zawstydzony, nawet nie wiedząc, co ma mu odpowiedzieć na to intymne pytanie. Gdyby zostało one zadane przez któregoś z dorosłych, mógłby ich chociaż zdzierżyć w głowę.
        Do tego czuł, jak jego policzki z sekundy na sekundy coraz bardziej zaczynają się pokrywać mocną czerwienią, co sprawiło, że zamiast jeść posiłek, niewiele myśląc, schował twarz w zagłębieniu szyi ukochanego. Liczył, że ten jako urodzony dyplomata, wybrnie z opresji lepiej niż on. W końcu rozmawianie o intymnych rzeczach różniło się, kiedy rozmówcą było dziecko. A tak czy siak, uważał, że była to sprawa tylko między nim a Enjou.
       Lynn sprawiał wrażenie również zaskoczonego ciekawością najmłodszego, co skomentował chwilowym zakrztuszeniem się jedzeniem, a potem rozbawionym prychnięciem.
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! - Page 3 Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {28/12/22, 11:36 pm}

Enjou Alberich

  Obaj mężczyźni byli gotowi bez zastanowienia oddać za siebie swoje własne życie. Była to niewiarygodnie niebezpieczna mieszanka. Jednocześnie Enjou cieszył się z tego jak silne było uczucie ukochanego, jednak z drugiej wciąż miał przed oczami jego bladą twarz i krew wypływającą z jego ciała. To jak zimne były jego dłonie. Był mu niezmiernie wdzięczny, ale nie chciał żeby od tak wyrzucał swe życie. W przeciwieństwie do niego, brunet miał całą masę bliskich mu osób. I osobiście widział do jakiego stanu doprowadziło ich ryzyko utraty kapitana.
  Przymknął powieki czując ciepłe usta na swoim czole.
- Teraz już czuję się znakomicie. - Odparł uchylając powieki, aby spojrzeć na niego swoimi błękitnymi oczami i uśmiechnął się łagodnie.
- Olliver... - Zaczął, ale kapitan szybko zmienił temat. Właśnie dlatego nie chciał mu o tym mówić. O wiązaniu wiedział już dawno. Przewijało się ono przez wszystkie znane bajki i mity o elfach. A w nich zawsze związanie się z człowiekiem kończyło się tragicznie. Ludzie mieli najkrótszą żywotność spośród znanych ras. Długowieczny elfy więdły po śmierci ukochanych, same pragnąc śmierci. Jedni ją odnaleźli, drudzy tracili rozum. Według wszystkich związek elfa i człowieka nie miał żadnej przyszłości.
- Nie jestem w potrzebie finansowej, jednak przyjmę bez sprzeciwu monety pod względem kolekcjonerskim. - Poddał się od razu Elf, wiedząc, że próba odmowy byłaby tylko bardziej kłopotliwa. Blondyn zaś skrzywił się na samo wspomnienie o księdze.
- Tę księgę powinniśmy jak najszybciej wyrzucić za burtę. - Wtrącił przypominając sobie, jak nim zawładnęła. Owszem zawsze interesowały go wszelkie książki, ale przez żadną nie został tak omamiony. To ona była powodem jego rozproszenia i tego, że Olliver musiał go ratować.
  Niestety dalszą rozmowę przerwało pojawienie się jedzenia i najmniejszego członka załogi. Jak zwykle szczerość i otwartość dzieci była powalająca. Żaden dorosły nie mógł być przygotowany na to co wypłynie z ich ust. A jak tylko zauważyły, że dany temat jest niezręczny dla kogokolwiek, to nie było możliwości, aby odpuściły sobie drążenie go.
  Osobiście Półelf nie do końca rozumiał zaskoczenia osób przebywających w pomieszczeniu. Owszem wchodziło ono na prywatną strefę, jednak Alexy był jedynie ciekawym dzieckiem. Choć musiał przyznać, że reakcja Ollivera była wyjątkowo urocza. To jak skrył z nim swoje rumieńce. Nie mógł powstrzymać rozczulonego uśmiechu.
- Jak zawsze, milion pytań na sekundę. Jeszcze nie. Na to odrobinę za wcześnie. Tym bardziej, że ciało Ollivera wciąż potrzebuje odpoczynku, więc robiłem za jego materac. - Odparł obejmując mężczyznę w pasie i przechylił w jego stronę głowę, aby pomóc ukryć mu jego czerwone policzki. Ten widok był zarezerwowany jedynie dla księcia. Dlatego postanowił odrobinę przekierować zainteresowanie chłopaka. - Do kameleona mi daleko. Zostaną już takie na zawsze. - Dodał, gładząc czule bok objętego pirata.
- I tak super! Jak to zrobiłeś? - Przysiadł się przy świeżo upieczonej parze, przyglądając się im z zainteresowaniem. Szczególnie Olliverowi, którego do tej pory nie widział w takim stanie.
- Cóż, w wielkim skrócie, to dzięki ukochanemu, Olliemu. Tak ukazują się silne uczucia elfów.
- Ale ja też uwielbiam Olliego, to moje też się tak zmienią?
- Hmm... - Zastanowił się dłuższą chwilę blondyn. - Bardziej niż osobą, jest to związane z uczuciem. Kto wie, być może twoje oczy również zmienią kolor kiedy się zakochasz.
  Młodszy westchnął zawiedziony.
- Po pierwsze fuj. A po drugie, niby w kim? Na tej łajbie są tylko same stare dziady. - Rozłożył ramiona, za które zaraz został podniesiony do góry przez krótkościętego blondyna, który zakradł się do kajuty, pod osłoną zamieszania jakie wywołał młodszy.
- Mnie też masz za starego dziadygę?! - Parsknął starszy i przewiesił go sobie przez ramię. - Choć tu ty mały leniu śmierdzący, zobaczymy. Dziadyga da ci buziaka, to może twoje ślepia się zmienią! - Brandon złożył swoje usta w dziubek i walcząc z wyrywającym się chłopakiem, próbował go soczyście ucałować. Cała ciekawość najmłodszego zniknęła w dosłownie sekundę.
- A było grzecznie wrócić do kuchni. No już, dawaj dzioba!
- Zabieraj tą paszczę! Olli!!! Ratuj mnie!!!

...

- Dopływamy!!! - To proste hasło od razu postawiło na nogi całą załogę Czarnego ducha. Porzucone zostały wszelkie gry, czy rozmowy przy leniwie sączonych trunkach. Wszyscy zabrali się za przygotowanie do bezpiecznego przybijania do brzegu.
  Ciemne deski pirackiej łajby wyróżniały się potwornie na tle nieskazitelnie białych łodzi o zielonych żaglach ze złotymi zdobieniami. A z jej załogą było dokładnie tak samo. Jedynie Lynn oraz Enjou z Kapitanem, mogliby z łatwością zlać się z tłumem. Cała reszta bandy bez wątpienia była piratami. To sprawiło, że nastrój w porcie uległ zmianie. W końcu jeszcze z daleka przez lornetkę widzieli żywy rynek, który nagle opustoszał, choć nawet nie zdążyli przygotować kotwicy do opuszczenia.
- Hm, może jednak lepiej było przybić na dzikim brzegu. - Westchnął Lynn pocierając swoje skronie. Sam zdążył przywyknąć do pirackiej łodzi na tyle, że zupełnie zapomniał o fakcie, iż inni postrzegają ją jako zagrożenie.
- Pirackiego ducha nie tak łatwo ukryć. - Wtrącił Enjou kiedy razem zeszli na stały ląd. - A więc to chyba pora na pożegnanie? -Dodał nie kryjąc swojego rozczarowania. Przez te parę dni wspólnie spędzonych na opiece nad Olliverem, sprawiło, że elfy zbliżyły się do siebie. Widział w nim cennego towarzysza. Szczególnie pod kątem posiadanej wiedzy, którą się z nim podzielił. To dzięki niemu mógł tak szybko uratować ukochanego.
- Na to wygląda. To koniec mojej podróży. Ale nie rób takiej miny, bo obawiam się, że ktoś mógłby zrobić się zazdrosny. - Odparł zerkając na dołączającego do nich kapitana. - Jednak jeśli jesteście chętni, mogę zaoferować w podzięce drobne zwiedzanie. Miasteczko portowe ma swoje uroki. - Zaproponował splatając ramiona na piersi. - Będziecie też w stanie zakupić tu rzadkie specyfiki na wypadek powtórki z naszej wspólnej przygody. - Dodał przypominając sobie własne nerwy na widok marnej ilości leków na pokładzie.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! - Page 3 Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {06/01/23, 10:56 pm}

pirates-of-the-caribbean-font

        Kapitan był niesamowicie wdzięczny za postawę młodszego pirata, który zachował się w jego stosunku tak opiekuńczo. Jego idealnie pasujący zapach, gładkość skóry i dotyk, głaskający go po boku. To widocznie uspokajało bruneta, rozluźniając jego ciało. Mimo tego go nie puszczał, dopóki nie zaczęli jeść. I tak jak na to liczył, młody mężczyzna od razu przeszedł w tryb dyplomacji, tak jak zawsze wiedząc, co ma powiedzieć. Dla Ollivera sprośne rozmowy nie były nowością, kiedy na statku byli tylko mężczyźni, ale nigdy nie dotyczyło to jego bezpośrednio i to w obecności dziecka. Całe szczęście Enjou tak jak zawsze wiedział, co powiedzieć. Tylko przeszkadzało mu to jak najmłodszy się na niego wpatrywał. Odwrócił dopiero głowę do Alexego, zostając nazywanym dziadkiem i ściągnął brwi, wbijając w niego swoje mordercze spojrzenie. Wcale nie był taki stary! Miał dopiero dwadzieścia trzy lata!
      Roześmiał się głośno na widok komicznej sytuacji
      - Chyba od tej starości coś mnie łupie w krzyżu... - powiedział, wystawiając język w stronę zgrai. Swoją drogą był ciekawy, czy jako idol Alexego, dostałby od niego buziaka.
     Cała sytuacja dla kapitana była nowa, począwszy od miłości do mężczyzny do rozmawiania o swoich przeżyciach intymnych, ale wiedział, że blondyn pociągał go z każdej strony i miał nadzieję, że kiedyś obaj będą gotowi na skonsumowanie swojego związku. Zwłaszcza, że sam nie chciał naciskać na księcia, wiedząc, że ten był dalej prawiczkiem.
**
     Wkrótce przed oczami piratów rozprzestrzenił się nowy ląd z idealnie czystym portem i skrzętnie uprzątanymi uliczkami, a te szybko zaczęły pustoszeć, pomimo tego że bandera piracka dawno już została zdjęta z masztu. Niemniej jednak widok takiego ciemnego statku mógł budzić grozę, a przede wszystkim wygląd niektórych z członków załogi – długie brody czy zarost oraz ubrania znacząco odróżniające się od tutejszej mody.
     - No właśnie – rzekł.  - Największa osobistość tego statku na nim zostaje – dodał, mając na myśli oczywiście siebie. Wyszczerzył się szeroko i jak gdyby nic chwycił swojego półelfa za rękę, zamykając ją w lekkim uścisku.  - Może nie mieliśmy za dużo okazji, aby ze sobą porozmawiać, ale tak czy siak dziękuję ci za opiekę nade mną. Nasz start znajomości może nie był za dobry, ale chyba zmieniłeś zdanie o tych wstrętnych piraciskach, co nie? Jak ten tu obok. - Ścisnął lekko trzymaną dłoń księcia.  -  Bardzo chętnie. Zdaje się, że inni cię polubili – dodał, przystając na propozycję, a reszta przytaknęła. Tak ruszyli przed siebie, a Olliver ani myślał, aby puścić ukochanego. Jego błyszczące oczy w kolorze spokojnego morza, które barwiły się tylko na jego obecność, dodawały mu odwagi.
     Dali się ponieść elfowi, idąc grzecznie za nim niczym banda niekoniecznie grzecznych dzieciaków. Lynn pokazywał im przeróżne zabytki, począwszy od ważnych posągów, kończąc na wielkich gmachach budynków ważnych dla miasta. Oczywiście, jak przystało na mężczyznę, podczas całego zwiedzania, zasypywał piratów ciekawostkami  i historiami wraz z legendami, a Olliver starał się nadążyć za jego potokiem słów i zapamiętywać, co za ciekawsze szczegóły, pomimo tego, że dotyk ukochanego go czasami rozpraszał.
    Budynki w owym mieście miały jedną cechę wspólną – każdy z nich miał turkusowy dach, a ściany białe, choć niektóre z nich już były naznaczone czasem. Na ich elewacji często znajdowały się zwisające gatunki kwiatów, które mieniły się różnymi kolorami tęczy, a najbardziej kruczoczarnemu przypadł do głowy łuk złożony z czerwonych kwiatów, pod którym siedziała garstka osób, mająca całą uwagę zwróconą na zgraję.
     Niestety nie było dane kapitanowi dłużej wpatrywać się w nieznany mu gatunek kwiatów, gdyż elf szybko zabrał ich na główny rynek.
     Na środku jego znajdowała się duża fontanna, ukazująca tutejszego króla i królową oraz ich kota w ich naturalnych rozmiarach. Wokół niej i w pobliżu, kwitł bardzo głośny targ, a ludzie znajdujący się na nim, zbyt zajęci, aby dostrzec grupę piratów, ale ich uwaga szybko została przykuta przez stanowisko z wysokoprocentowymi trunkami, tylko Olliver i Alexy patrzyli się na cokolwiek innego. Spojrzenie najmłodszego zawędrowało na drewniane zabawki i kolorowe figurki różnych ras, a szmaragdowe tęczówki przywlokły widok stoiska, na którym były upchane stosy książek. I wtedy w jego głowie zrodził się pomysł przygotowania niespodzianki dla stojącego obok blondyna.
       - To co, panie przewodniku, czas wolny na zakupy? - Uśmiechnął się szeroko.  - A ja z Jackiem wybiorę się po te lekarstwa, stoi?
Lynn nie wydawał się zbyt zadowolony, ale nie dostał wiele do powiedzenia, gdyż reszta bandy szybko rozpłynęła się do upatrzonych stoisk, nie licząc Jacka or Enjou. Jack również nie tryskał szczęściem, ale z szacunku do kapitana, nie odmówił mu nawet prośby, a Olliver potrzebował kogoś silnego do spełnienia swojego małego planu. Poza tym wątpił, że zostałby sam puszczony gdziekolwiek.
      - Nie tęsknijcie za mną za bardzo, co? - odezwał się ponownie, puszczając oczko ukochanemu.  - Damy radę, co dwie łby, to nie jeden. Odpocznij trochę ode mnie – dodał, wiedząc, że i jego blondyn nie będzie chętny na rozstanie, zwłaszcza, że ten znał się o wiele lepiej na lekarstwach czy roślinach niż ta dwójka, ale wtedy nie byłoby żadnej niespodzianki! Następnie zawisł na chwilę u boku Enjou i ucałował go w policzek na pożegnanie.
     Lynn westchnął ciężko, aczkolwiek zaraz wypowiadając wiązankę bliżej nieokreślonych słów, a na jego ręku pojawił się zielony orb, mieniący się w słońcu.
    - Zaprowadzi was z tego miejsca do mojego domu, jak już skończycie zakupy – odezwał się, na co wyższy mężczyzna przytaknął i wraz z Jackiem udał się tylko w sobie znanym kierunku miasta. Całe szczęście jego centrum wręcz opiewało w różnego rodzaju sklepiki i sklepy, więc znalezienie najbliższej apteki nie graniczyło z cudem, a niedaleko niej znajdowała się księgarnia, główny cel wycieczki kapitana. To tam miał znaleźć książki do postawienia na regale.
    W aptece, która miała być ich przykrywką, z pomocą miłej sprzedawczyni, zrobili dość duże zakupy. W ich siatce znalazły się rozmaite zioła i kwiaty, gdzie niektóre nazwy z nich, Olliver nie umiał wymówić – znalazły się w niej rośliny działające przeciwbólowo, przeciwgorączkowo, a nawet te mające działać przeciw biegunce, jeśli kucharzowi powinęłaby się noga. Zakupili również kilka rolek bandażów, środek do przemywania ran, a nawet maści o jeszcze dziwniejszych nazwach. Finalnie Jack na swoje barki dostał ciężką torbę, zaś Olliver z braku ładunku, dostał się przed drzwi księgarni szybciej, jeszcze poganiając swojego współtowarzysza.
     Tam od razu wpadł w wir buszowania i znalezienia prawdziwych perełek, które mógłby uszczęśliwić księcia. Na tym szczególnie zależało czarnowłosemu. Doskonale pamiętał słowa o bibliotece chłopaka, to jak za nią tęsknił. Olliver nie był w stanie dać mu jej całej, ale mógł chociaż się postarać, by dać chociaż jej część.
         - A ta? Przyda wam się – stwierdził Jack, wskazując nosem na stolik, na którym znajdowała się jedna pozycja książek, a na ustach mężczyzny kwitł szeroki uśmiech.
          - Kama... kamarutra? Kama...su... tra? - wydukał niemalże czarnowłosy, nie mogąc doczytać się napisu o dziwnym, wymyślnym foncie. - A co to jest? - zapytał szczerze nie mając zielonego pojęcia, o czym może być ta książka, ale kiedy otworzył ją i przewertował kilka stron, od razu zrozumiał. Jego policzki także, pokrywając się buraczaną czerwienią.  - Bęcwał jesteś i tyle! Nie potrzebujemy takich rzeczy... - wyburczał w akompaniamencie śmiechu Jacka, który za chwilę doczłapał się do kolejnych stolików.
        A może jednak...pomyślał czarnowłosy i gdy ten drugi nie patrzył, szybko zgarnął książkę do siatki. Stwierdził również, że dzięki temu będzie mógł być zobaczyć te słodkie rumieńce na policzkach Enjou.
       W księgarni spędzili o wiele więcej czasu niż w aptece, oglądając razem kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt pozycji i zastanawiając się wspólnie, czy te akurat podpasują książęcemu gustu. Zadanie było tym trudniejsze, bo oboje nie za bardzo orientowali się, co chłopak lubi czytać, ale po długich minutach wybór padł na kilka pozycji przygodowych, gdzie dwie z nich nawet były o przygodach tych strasznych piratach, na kilka książkach popularnonaukowych, kryminałach, głupich komediach, ale największą perełkę kapitan trzymał w wolnej ręce.
       -A tego tu się nie spodziewał znaleźć – rzekł Jack.
       - Najwidoczniej nie są tacy niewinni, jak siebie kreują, co nie? - odpowiedział kapitan, chowając zakazaną książkę na temat elfów.
      Ich kolejnym celem był oczywiście statek, do którego dojście zajęło im również sporą ilość czasu, bo Olliver dźwigając swoją torbę, potrzebował kilka przystanków, ale gdy już dotarli do kajuty, od razu zabrali się za porządki, wycierając z półek regału sporą warstwę kurzu, która dawno nie widziała szmatki, po czym już na czystych półkach, poukładali zakupione książki, segregując je w kolejności od największej do najmniejszej. Oczywiście ta od Kamasutry została odłożona na regał, dopiero po wyjściu Jacka.
**
    - A więc mała ma urodziny – odezwał się silniejszy mężczyzna, wpatrując się w białą kartkę ze złotymi zdobieniami w motywach roślinnych. Idealnie wpasowywała się w te czyste otoczenie, ale wisiała tylko na jednym z słupów.
Olliver przez dłuższą chwilę się nie odzywał, tylko wpatrując się w okrągły portret dziewczynki. Musiał przyznać, że czternastolatka była wyjątkowo piękna, urodą dorównywała bratu. Jej miodowe tęczówki wręcz mogły ukoić duszę każdego, kto na nią patrzył, a złote włosy omamić. Rodzeństwo było do siebie podobne, ale nie na tyle, by ich pomylić!
   Jednym ruchem zerwał ogłoszenie, chowając je do kieszeni.  
    - Pokażemy je Enjou – zarządził.  - Nie mówił mi nic o niej za wiele, ale jestem pewien, że za nią tęskni i o niej myśli.
   Dalsza podróż do domu półelfa mineła im bez żadnych niespodzianek jak i bez zbytniego opóźnienia. Już z ogrodu wielkiej posiadłości Lynna można było usłyszeć odgłosy zabawy w środku i odgłosy pijackich rozmów oraz śpiewu.
    - Zaczęli bez nas?! Kapitanie, z całym szacunkiem, ale powinieneś ich ukarać – obwieścił Jack, śmiejąc się głośno, wpadając do głównego pomieszczenia.
    Przywitały ich lśniące marmurowe schody i wielki, kryształowy żyrandol, w którym to odbijało się słońce. Poręcz schodów była złota, tak jak inne drobne elementy w domu, jak gałki od drzwi, ale największe wrażenie robił bogato rzeźbiony sufit, jak i udekorowane kolumny. Aż czarnowłosy zaczynał się zastanawiać, czy Lynn nie będzie żałować zaproszenia grupy piratów, jeśli coś ulegnie zniszczeniu, ale te myśli szybko zniknęły, gdy spostrzegł Enjou. I na dosłownie sekundę mógł być świadkiem, jak jego miodowe spojrzenie zamienia się w niebieskie, kiedy tylko zauważyły obecność kapitana. To wywołało szeroki uśmiech na jego ustach. Wesoło pomachał do niego, a następnie po zbliżeniu się do niego, wyciągnął go na bok imprezy.
       - Nie mogę pić, co nie? Nawet małego łyczka? Takiego tyci tyci? - zapytał najpierw, pokazując palcami bardzo małą ilość alkoholu. Chciał chociaż spróbować postarać się o zgodę!  - Paczaj, co znaleźliśmy. - Wyjął z kieszeni już pomiętą kartkę z zaproszeniem.  - Anisa wyprawia kostiumowe przyjęcia na jej urodziny – streścił treść kartki.   - Pomyślałem, że jeśli będziesz chciał, to możemy cię tam odstawić na kilka godzin. Chyba o twoją obecność jej najbardziej chodzi, jeśli wstęp jest wolny.
     - Księżniczka Anisa również wysłała mi zaproszenie – odezwał się elf, nagle wyrastający za plecami kapitana, przez co ten natychmiast podskoczył przestraszony, przysuwając się bliżej Enjou. - Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć – dodał, uśmiechając się przepraszająco. - Niemniej jednak, chcę uprzedzić, że wstęp jest wolny, ale będzie się roić od strażników.
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! - Page 3 Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {07/01/23, 02:06 am}

Enjou Alberich

 
  Złączenie dłoni - tak prosty, delikatny, niezmiernie niewinny gest. A tak wiele przekazywał i tak wiele radości wywoływał. Od razu przywitał Kapitana delikatnym ściśnięciem jego długich, szczupłych palców, które przeplatały te jego. Ciepło bojące od jego dłoni było idealnym lekiem dla duszy Księcia.
- Ależ skądże. Enjou zdradził mi, że taki już zwyczaj piracki witać się orężem. Jestem zaszcycony, że mogłem doświadczyć tego elementu waszej kultury. - Odparł elf nie kryjąc swojego rozbawienia. Może i z Olliverem nie zamienił zbyt wielu słów, jednak sporo się o nim nasłuchał, podczas przebywania z blondynem. Był w końcu głównym tematem ich rozmów i oczywiście ważny pacjentem. - Choć w twoim przypadku było to coś innego. - Udał zamyślonego.
- Pistolet. - Podpowiedział rozbawiony Półelf.
- A właśnie, broń palna. Zakładam, że moja obecność nie była tak zastraszająca. - Długouchy dołączył w krótkim śmiechu do swojego pobratymca.
  Podczas małej wycieczki, Enjou naturalnie był najpilniejszym słuchaczem Lynna. Wiecznie głodny wiedzy pół elf, chłonął każde jego słowo i ciekawostkę na temat kraju i jego historii. Niektóre nawet sam znał, a inne były sprzeczne z nim co czytał, więc zanotowywał w myślach poprawki. Naturalnie tubylec wiedział więcej, choć i słów pisarza całkowicie nie skreślał. Skądś jego słowa musiały się wywodzić. Może z niezrozumienia? Niestety był zdany jedynie na swoją pamięć o zawartości stron księgi.
  Miasteczko portowe znacznie różniło się do rodzinnych stron księcia, choć i jego dom znajdował się blisko wody. Przyroda widoczna była na każdym kroku, zamiast zimnych szarych murów, przysłaniających niebo. Miały co prawda ważne zadanie, jakim była ochrona przed silnym słońce, na jakie skazana była Idreania. Jednak sprawiały, że królestwo utraciło swoją barwę.
   Enjou naprawdę nie wiedział gdzie ma się już patrzeć. Na Lynna, którego opowieści były niezwykle interesujące, na architektoniczne cuda, a może na targ z masą rzeczy, które widział po raz pierwszy w swoim życiu? Jego szafirowe tęczówki skakały z jednego elementu na drugi, ale zawsze wracały w bok, tak aby choć kątem oka wychwycić bruneta i w tym też momencie jego kciuk delikatnie głaskał wierzch dłoni mężczyzny.
  Ale jakie było jego zaskoczenie, kiedy Olliver nagle postanowił się od nich oddzielić pod pretekstem zakupów. A przecież już planował pokazać mu kilka rzeczy jakie przyciągnęły jego uwagę.
- Wiesz, że nawet nie mam takiego zamiaru. Już tęsknię. - Jednak pomimo bycia zasmuconym, uśmiechnął się czując ciepłe wargi bruneta na swoim policzku, po którym leniwie puścił jego dłoń, która trzymał do ostatniej sekundy. Martwił się o niego, co było naturalne, ale też musiał przyznać, że cieszył się widząc jak mężczyzna wraca do siebie. Jego ciało niemalże wróciło do pełnej formy i Jack miał na niego oko. Mógł dać mu odrobinę swobody. Choć było to trudne zadanie, dlatego też z pomocą Lynna zajął swój umysł kolejnymi dawkami informacji, tym razem na temat przeróżnych sprzedawanych przedmiotów oraz lokalnych specjałów. Poczuł jednak ogromny smutek, kiedy tylko w jednym ze zwierciadeł, jakie sprzedawane były na straganie, ujrzał odbicie swoich miodowych tęczówek, na tle delikatnie chmurzącego się nieba.

...

  Reakcja mieszkańców posiadłości na powrót Lynna była prawdziwą mieszanką wybuchową. Oczywiście byli przeszczęśliwi widząc elfa żywego i zdrowego, jednak brak jego oryginalne załogi potwierdzał ich początkowe przypuszczenia o rozbiciu podczas sztormu. Ale chwili na wytchnienie nie dało im zjawienie się nietypowej bandy Ollivera. W pierwszej chwili spodziewali się ataku, jednak młody panicz szybko wyjaśnił sytuację.
- To przyjaciele. Bez nich z pewnością nie udałoby mi się wrócić do domu w jednym kawałku. - Służba oraz bliscy wciąż nie byli w pełni przekonani do gromady niezbyt przyjaźnie wyglądających piratów, jednak nie wychodzili na przeciw słowu Lynna. - Przygotujcie proszę zastawę, chciałbym odwdzięczyć się im choć skromnym posiłkiem. - Dodał. Przydzielone zadania od razu zepchnęły zmartwienia na dalszy plan i już wkrótce salon został przygotowany do niewielkiej imprezy.
  Niewielkiej - taka miała być w zamiarach i błagalnych życzeniach Lynna, ale nawet on sam nie był zdziwiony, jak zabawa się rozwinęła wśród tej zgrai, kiedy tylko na stół wkroczył alkohol. Z rozbawieniem obserwował bandę, do której zdążył się odrobinę przywiązać.
  Enjou za to czynne brał udział w rozmowach i żartach, które czasami nie wyłapywał. Zdecydowanie czuł się bardziej swobodnie w pirackim gronie od Elfa. Choć oczywiście nie tak swobodnie, jak kiedy wreszcie zjawił się Olliver i Jack. Szeroki uśmiech ukochanego, w sekundę został odwzajemniony przez blondyna, który nawet nie musiał być odciągany na bok, bo sam wyszedł mu na spotkanie.
- Wybacz kochanie, ale nie na mojej warcie. - Odparł niezłomny, choć złapał jego dłoń i czule  jej wierzch z lekkim rumieńcem na policzkach. - Jak się czujesz? Nie jesteś zmę-?! - Natłok pytań księcia od razu został uciszony przez ukazane mu zaproszenie. Anisa. Początkowo nie potrafił pozbierać natłoku myśli i wspomnień o jego drogiej siostrze. Do tej pory urodziny członka jego królewskiego rodu były obchodzone jedyne przez najwyżej urodzonych. Rzadkością na nich była nawet szlachta pokroju Lynna. A mimo to, miało jego siostrze udało się zmienić ową tradycję. Na usta blondyna wpłynął bardzo łagodny, choć odrobinę smutny uśmiech. Jak mógł w nią zwątpić? I uwierzyć w to, że tak po prostu o nim zapomni?
- Dlatego przyjęcie kostiumowe. - Westchnął odrobinę rozbawiony i przesunął palcem po złotym zdobieniu, które bez wątpienia zostały zaprojektowane przez samą księżniczkę. Nic dziwnego. Były to elementy pnączy zdobień bramy ogrodu, jaki mogli podziwiać za oknami jego pokoju - ich ulubionego miejsca.
- Możemy? - Zamrugał zaskoczony blondyn. Początkowo planował napisać list, nie chcąc narzucać wyprawy ze względu na rodzinne sprawy, ale kiedy tylko została postawiona przed nim możliwość spotkania siostry, ciężko było mu ją odrzucić.
- Dziękuję Olliver, to wiele dla mnie znaczy, ale- - Odruchowo objął długowłosego w pasie, kiedy tylko znalazł się bliżej niego, starając nie ukazać po sobie rozbawienia, jak i rozczulenia jego reakcją. Nie chciał przecież urazić dumy mężczyzny, ale zwyczajnie był w jego oczach przeuroczy. - Bez wątpienia. - Dodał lekko niezadowolony ze wspomnienia o natarczywej straży.

...

  Zabawa szybko przybrała na żywotności, jak tylko piracka zgraja znalazła się w komplecie ze swoim przywódcą. Szybko też i przerażona służba znacznie ociepliła swoje nastawienie, a nawet dołączyła do zabawy, zachęcona otwartością prostych mężczyzn. Śmiali się, rozmawiali, sprzeczali i dyskutowali do białego rana. Przez co Lynn zdecydował się ich u siebie ugościć. Co prawda nawet jego posiadłość nie posiadała tylu pokoi, ale piraci nie mieli nic przeciwko dzieleniu ich. Jedynie Enjou i Olliver dostali prywatną kwaterę.
- Ciepła kąpiel dobrze wam zrobi. Wypocznijcie porządnie. - Rzucił na odchodne Elf, jednak po chwili zastanowienia nachylił się nad uchem swojego pobratymca. - Rzuciłem na wasz pokój zaklęcie wyciszające, ale nie przesadzajcie. Dobrej nocy. - Po tych słowach poklepał zaczerwienionego po same uszy Półelfa po ramieniu i opuścił ich, aby samemu udać się na spoczynek.
  Blondyn westchnął ciężko, po czym w końcu dołączył do Kapitana w pokoju, pocierając wracające powoli do normy policzki.
- Olli, proszę nie zasypiaj jeszcze. - Szturchnął lekko rozłożonego na miękkim łożu mężczyznę. - Mieliśmy zając się twoimi bandażami, to i oczywiście czeka na ciebie kąpiel. Musimy się pośpieszyć, inaczej cała woda nam wystygnie. - Sam zrzucił z siebie górne odzienie, po czym łapiąc bruneta za ramiona, pomógł mu usiąść. Nie był to pierwszy raz, kiedy przyszło mu go rozbierać. Robił to nawet kilka razy na siłę, aby zagonić go do mycia na statku, ale przez ten jeden głupi komentarz Elfa, nie mógł pozbyć się kłopotliwych myśli. Dlatego postanowił się trochę rozproszyć.
- Olli... wracając do zaproszenia. - Zaczął powoli rozpinając jego koszulę. - Jestem ci niewiarygodnie wdzięczny za możliwość odwiedzenia siostry. Jednak... Czy nie zechciałbyś pójść ze mną? Ja... chciałbym cię przedstawić Anisie. - Uśmiechnął się nieśmiale. Z koszulą poszło sprawnie, ale kiedy jego ręce zabrały się za odwijanie bandarzy, na wierzch jednej z nich skapnęła gorąca łza.
- Olliver? - Zmartwiony od razu zwrócił wzrok ku pokrytej smutkiem twarzy bruneta. - Olli? Coś cię zabolało? Twoje rany powinny już być w pełni zagojone... - Przytknął lewą dłoń do jego policzka, kciukiem ścierając kolejną łzę, która miała zamiar wypłynąć z jego szmaragdowych oczu. - Powinienem zawołać Lynna? Z pewnością będzie miał już gotowe dawki przeciwbólowe. - Zmartwiony przygryzł dolną wargę. Czyżby w jego ciele jednak została jakaś resztka trucizny? A może zbyt duży ruch sprawił, że jakaś rana się otworzyła?
- Wybacz, jeśli coś cię zaboli. Ale chciałbym cię zbadać. - To mówiąc usunął resztę bandaży, jednak reakcja kompletnie zbiła go z tropu. Jego blizna była nietknięta. Podobnie jak te pomniejsze. Więc dlaczego mężczyzna tak nagle zakrył przed nim swoje ciało? - Olli, najdroższy, powiedz mi proszę co się dzieje?
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! - Page 3 Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {07/01/23, 09:08 pm}

pirates-of-the-caribbean-font

    Prośba bruneta została niestety odrzucona, ale dla niego nie było to nic dziwnego. Spodziewał się braku zgody, ale chciał chociaż spróbować, zwłaszcza, że miał wysokoprocentowych trunków w ustach już ponad tydzień. Wiedział też, że jako osoba dorosła, może pić alkohol, kiedy tylko chciał, ale od pewnego czasu u boku miał osobę, która się o niego troszczyła i nie chciał się o to kłócić. Poza tym wiedział, że dla jego organizmu, dopiero wychodzącego z groźnego stanu, tak będzie najlepiej.
    Wystraszony kapitan, bardzo chętnie skorzystał z ciepłego ramienia ukochanego, jeszcze przez chwilę trzymając się za szybko bijące serce z podniesioną adrenaliną. Strażnicy stanowili jakiś problem, bo był prawie pewny, że ich prawdziwą rolą będzie wyłapanie ewentualnie przebytych piratów. Stąd, jak się domyślał – maski. Dziewczyna musiała być inteligenta, tak samo jak jej brat.
**
   Korzystając ze swoich wpływów i pozycji na statku, Olliver i Enjou jako jedyni dostali prywatny pokój, w którym ten pierwszy od razu się rozgościł. W oczekiwaniu na młodszego pirata, postanowił rozejrzeć się po pokoju, aby zaraz po tym położyć się na swoją połowę łóżka, zrzucając z niej od razu kilka warstw poduszek. Były mu one kompletnie niepotrzebne, a mogły tylko przeszkadzać, kiedy będzie zasypiać na ciele blondyna, tak jak zawsze to robił.
   Pokój oczywiście nie odstawał wyglądem od głównego holu czy salonu, będąc dalej zwieńczeniem bogactwa. Na pewno były to warunki, do których przywykł bardziej Enjou niż Olliver, który nie wymagał nic więcej, jak ciepła kołdra i coś wygodnego pod głową.
    Podłoga wydawała się być błyszcząca, tak aby każdy, kto był znudzony lustrami, mógł się w niej przyjrzeć, bowiem naprzeciwko łóżka znajdowało się właśnie ogromne lustro na całą ścianę. Nad śnieżnobiałym łóżkiem, znajdował się prawie taki sam żyrandol jak w holu – złoty z kryształami, który wisiał nad sufitem, który również był dziełem sztuki. W białym suficie zostało wydzielone kwadratowe miejsce na fresk w pastelowych kolorach, przedstawiającą legendę, o której dzisiaj wspominał Lynn. A po prawej stronie mebla, znajdował się nawet ręcznie rzeźbiony kominek, nad którym wisiał obraz, a pod nim były postawione różowe róże w wysokich wazonach.
    Zamknął powieki dosłownie na kilka sekund, zanim nie usłyszał obok siebie zdrobnienia swojego imienia, które rzadko było używane przez załogę. I w normalnej sytuacji ucieszyłby się z jego obecności, ale słowo „kąpiel” skutecznie ochłodziło jego radość. Do tej pory nie rozumiał, czemu akurat to jego, Enjou musiał wyciągać na wieczorną toaletę i co widział w tym takiego ważnego czy fajnego.
     - Znowuuu? - wyburczał, ciężko wzdychając, ale z pomocą blondyna usiadł na brzegu łóżka. Jednak w jednej sekundzie uznał, że było warto, bo przed oczami miał nagą klatkę piersiową chłopaka, na którą nie omieszkał się patrzeć z delikatnym uśmieszkiem.  - Myślisz, że będzie chciała mnie w ogóle poznać? Pomijając to, że sam kazałem cię porwać, to raczej piraci nie są mile widziany na ziemiach Idreani.
    Nie sądził, że był to dobry pomysł, zwłaszcza, jeśli był powodem nagłego zniknięcia księcia. Nie chciał także zbytnio przeszkadzać w wspólnym spędzeniu czasu, jak brat z siostrą, ale jeśli ten dalej będzie nalegać, to się zgodzi. Wizja znalezieniu się w przebraniu na królewskich włościach była ciekawa, zwłaszcza, jeśli miałby okazje zatańczyć z półelfem.
    Jego rozmyślania skończyły się w chwili, gdy ostatni guzik koszuli został rozpięty, a dłonie Enjou wzięły się za zdejmowanie bandaży. Ciało bruneta natychmiast się w sobie spięło, walcząc tylko z instynktem, żeby uciec na drugą stronę łóżka, ale to mogło zostać źle odebrane przez blondyna. Zamiast tego pozostał nieruchomo, niczym posąg. Od razu przypomniał mu się widok tego, co ukradkiem zobaczył, gdy bandaże się przesunęło i dlatego jego oczy nagle stały się szkliste, a nad spadającą łzą nie umiał zapanować.
    Nie chciał na własne oczy przekonać się, jak bardzo ta blizna była obrzydliwa, jak okropnie wyglądał. Odkąd pamiętał cenił w sobie najbardziej wygląd, co dawało mu pewność siebie. Nigdy nie miał za wiele kompleksów, a te, które były, szybko sobie z nimi radził. Nic nie mogło go przygotować, że kiedyś zostanie mu taki szkarłatny ślad na brzuchu. A co jeśli już fizycznie nie podał się półelfowi, tylko mu o tym nie mówił? Nie chciał go tak szybko stracić.
     - N-nie. C-chce być tutaj tylko z t-tobą – odezwał się w końcu. Wystarczyło mu definitywnie, że już jedna osoba się na to patrzyła.
     A natłok myśli, nagły stres i cieknące łzy po twarzy bruneta nie pozwalały mu się uspokoić.
      - N-nie rób – poprosił błagalnie, próbując zatrzymać swojego chłopaka w rozplątywaniu dalszej części opatrunku, ale na próżno. Blizna szybko została odkryta i wystawiona na ocenę. Wtedy Olliver natychmiast nerwowo zakrył ją kawałkiem kołdry i częścią swoich ciemnych, falowanych włosów. Nie chciał na nią patrzeć ani na swoje odbicie w lustrze. Drobne blizny, których wcale nie miał tak mało, nie przeszkadzały mu, bo były prawie niewidoczne, a ten biały ślad oznaczał się na opalonej skórze kapitana. Do tego to jak kompletnie rozkleił się przy blondynie. Czy mógł jeszcze gorzej mu się zaprezentować?
      - T-ta blizna jest obrzydliwa – wyznał, co ciążyło mu na sercu, a następnie spuścił głowę, samemu wycierając słone łzy, raniące mu policzki i tworzące na nich czerwone ślady.  - Ja j-jestem obrzydliwy... E-enjou . - Pociągnął nosem.  - N-nie ma na to j-jakiś eliksirów... zaklęć?
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! - Page 3 Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {08/01/23, 12:16 am}

Enjou Alberich
 
 To był pierwszy raz kiedy Enjou widział Kapitana w takim stanie. Do tej pory silny, dumny i nieustraszony mężczyzna, który bez wahania był gotów oddać za niego swoje bezcenne życie - teraz kulił się zakrywając przed nim swoje ciało. Jedynie mógł odetchnąć z ulgą, że jego zdrowie wcale nie uległo pogorszeniu. Ale jak mógł, kiedy dosłownie czuł jak serce pęka mu na kawałki, widząc, jak jego ukochany cierpiał?
- Oh Olliver... - Zaczął jednak nim dodał cokolwiek więcej, przysiadł na łóżku i nie bacząc na protesty bruneta, przyciągnął go do siebie, zamykając w szczelnym uścisku. Jedną z dłoni wsparł na jego głowie, delikatnie gładząc jego piękne ciemne kosmyki. - Kochanie, co ty wygadujesz? - Zaczął spokojnym, ciepłym głosem, kiedy to czule musnął wargami jego czoło. - Nawet nie ma takiej możliwości. Jesteś najpiękniejszą istotą jaką widziały moje oczy. - Mówiąc spojrzał prosto w jego szmaragdowe tęczówki, których okolica była mocno zaczerwieniona przez wyciskane łzy i próby ich starcia. - Spójrz na mnie. - Poprosił. - Najdroższy, proszę spójrz na mnie. - Ponowił, sięgając do jego dłoni, które delikatnie odciągnął od maltretowanym powiek i policzków. Na nich również złożył kilka delikatnych pocałunków.
- Przepraszam, że nie poczekałem, aż będziesz gotowy. Bałem się, że być może trucizna jakimś cudem powróciła, że w jakiś sposób zostałeś zraniony... - Przyciągnął jego dłonie do swojej piersi, gdzie to mężczyzna mógł z pewnością wyczuć jego panicznie walące serce, które obijało się o książęce żebra. - Ale jesteś cały i zdrowy. Jesteś przy mnie... Mój Olli. - Uśmiechnął się łagodnie z lekko zeszklonymi oczami.
  Czując jak mężczyzna w jego ramionach odrobinę się uspokoił, pozwolił sobie na ucałowanie jego kuszących ust, a następnie poluźnił delikatnie uścisk.
- Pozwolisz, że powiem ci jak ja ją widzę? - Spytał delikatnie skubiąc ciężki temat. Chciał powoli i delikatnie przeprowadzić przez niego swojego ukochanego, trzymając go za rękę. - To nie jest tylko blizna. To jest coś o wiele ważniejszego. To coś co pokazuje jak wiele dla ciebie znaczę i jak wiele znaczysz dla mnie ty. To nasze wspólne dzieło. - Mówiąc to powoli przesunął dłonie na jego nagie ramiona, na których opuszkami palców kreślił jego dobrze zarysowane mięśnie. - I choć nie chciałbym aby los zmusił nas do podobnej sytuacji... jednak jestem przekonany, że obaj dokonalibyśmy dokładnie takich samych wyborów. - To nie podlegało nawet najmniejszej wątpliwości. Oboje wiedzieli jak wiele dla siebie znaczą i, że nie byliby w stanie bez siebie przeżyć już choćby sekundy. Mimo iż ich związek był wciąż świeży, ich więź była niesamowicie silna.
- Jest piękna, bo jest częścią ciebie. - Stwierdził nawet na chwilę nie przerywając z piratem kontaktu wzrokowego. - Olli, powiedz mi szczerze. Czy wyglądam ci na obrzydzonego? Czy może na kompletnie szalejącego za tobą i twoim idealnym ciałem? - Wrócił dłonią do jego policzka, którego pogładził delikatnie.
- Jednak nie będę cię zmuszać do pokazywania mi jej. Tym razem poczekam poprawnie, aż będziesz gotów emocjonalnie. Zgoda? - Z tymi słowami przymknął powieki i cierpliwie poczekał, aż mężczyzna pozwoli mu je ponownie uchylić. Jego wyczulone uszy drgały co chwilę, wyłapując odgłosy materiału, jaki brunet wiązał ponownie na swojej szczupłej talii.
  Kiedy ponownie mógł na niego spojrzeć, bandaż zakrywał szczelnie rozległą bliznę, której tak wstydził się mężczyzna. Ale prócz niej, jedyną barierą były jego długie włosy, które kaskadą spływały po jego torsie. Blondyn od razu wyszczerzył się szeroko, lekko trzepocząc koniuszkami swoich długich uszu.
- Zaplotę je dla ciebie. - Oznajmił, zaraz przemieszczając się na kolanach za jego plecy i zatapiając dłonie w czarnych, gęstych kosmykach.

  Kiedy włosy kapitana zostały splecione i wysoko upięte, w końcu przyszła pora na kąpiel, która czekała na nich za łukiem, z którego zwisała delikatnie przezroczysta zasłonka. Pomieszczenie sąsiadujące z ich pokojem było czymś pokroju prywatnej łaźni. Enjou zdążył przywyknąć do drewnianej miski, w której obaj mężczyźni ledwie się mieścili. Wtedy mieli wymówię do przylegania do siebie. Tutaj jednak musieli być ze sobą szczerzy, jak i ze swoimi pragnieniami.
  Blondyn jako pierwszy pozbył się reszty odzienia, a następnie wszedł do wbudowanego w podłogę zbiornika wodnego i od razu poczuł ochotę całkowitego zanurzenia się w tak przyjemnie ciepłej wodzie. Co prawda nigdy nie był przywiązany do luksusów, ale musiał przyznać, że tęsknił za tak dobrymi warunkami łazienkowymi.
  Ulegając pokusie zanurzył się po same ramiona i wsparł się o jedną ze ścianek, pozwalając aby z jego ust wydobył się pomruk zadowolenia.
- Nie dołączysz do nie, ukochany? - Spojrzał na bruneta spod jasnych rzęs i wyciągnął do niego. Jak zawsze nie śpieszył się z wejściem do kąpieli, ale może dzięki temu doświadczeniu zrozumie, bardziej upodobania księcia?
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! - Page 3 Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {08/01/23, 04:44 pm}

pirates-of-the-caribbean-font

     Z sekundy na sekundę samopoczucie bruneta się pogarszało, zwłaszcza, kiedy zrozumiał, że był to pierwszy raz od śmierci swojego ojca, gdy ktokolwiek widział go w takim stanie. Chciał uchodzić w gronie przyjaciół za silnego psychicznie i fizycznie mężczyznę, bo taki powinien być przywódca, a tutaj nie mógł powstrzymać żadną siłą napływających łez. Przez cały czas próbował wierzchem dłoni je zetrzeć, ale te wciąż nie przestawały lecieć, przez co w krótkim czasie jego oczy jak i policzki stały się podrażnione.
     Na przekór jego obawom, odwzajemnił delikatnie uścisk, obejmując ukochanego w pasie. Teraz w jego ramionach wypłakiwał sobie oczu, szybko marząc dane mu ramię łzami i gilami. Chociaż dotyk blondyna i ciepło bijące z jego ciała, zdawało się go uspokoić, ale nawet pomimo jego prośby nie chciał się na niego spojrzeć, zrobił to dopiero po ponowieniu prośby, kiedy użył czułego słowa. Jednak, gdy znowu miał taką okazję, ponownie schował twarz w jego ramieniu. Nie chciał, żeby Enjou patrzył się na niego w takim stanie, całkowicie rozklejonego i obnażonego z takiego powodu, który dla innych wydawał się błahostką.
    Jeszcze przed tym wypadkiem na taki komplement za pewnie uśmiechnąłby się szeroko, mówiąc, że przecież wie o tym, ale teraz sam zaczynał w to wątpić, jakby jego pewność siebie zmniejszyła się o połowę. W końcu już nie był taki piękny, jak do tej pory twierdził.
     Jednak starania księcia przynosiły jakiekolwiek skutki, bo starszy zdawał się rozluźnić w jego ramionach, a nawet pozwolił się pocałować.
      - Nic mi nie jest – powiedział cicho, wiedząc już, że jego głos już tak potwornie nie drży.  - Pomimo tej blizny, to tak jak już ci gadałem, nie wahałbym się cię wtedy jeszcze raz obronić, ale zrobiłbym też wszystko, by jej nie było... - wytłumaczył również półgłosem Chciał, żeby się dobrze zrozumieli, żeby wiedział, że pomimo naznaczenia, to nie żałował tamtego czynu. Wtedy znowu odważył się na spojrzenie w swoje ulubione oczy, w których się odbijał, w ten szafir, który świecił tylko dla niego. Być może ukochany nie próbował tylko go pocieszyć, a naprawdę dalej mu się podobał? Na te słowa tylko przytaknął, ale gdy tylko mężczyzna zamknął oczy, nie wahał się przed zawiązaniem sobie bandaża wokół tali. Już nie miał on pełnić funkcji ochronnej, a zakrywać kompleks bruneta.
      - Zgoda – powiedział, obwijając się jeszcze raz, tak dla upewnienia. Miał nadzieję, że pewnego dnia będzie mógł jeszcze raz spojrzeć na nagiego siebie bez łez w oczach, że będzie w stanie pokazać się z blizną ukochanemu jak i załodze.
      - Już możesz otworzyć – powiadomił, a następnie pochylił się nad policzkiem księcia i sprezentował mu tam buziaka. I z lekkim uśmiechem odwrócił się do niego plecami, pozwalając na zajęcie się jego włosami. Sam na pewno nie umiałby sobie poradzić z zaplataniem ich w jakąkolwiek fryzurę, dlatego te najczęściej wisiały luźno na ramionach, czasami tylko będąc wiązane w kitkę.
      - Powinienem chyba przeprosić Maxa i Pete'a za ten opieprz, gdy porwali nie tę osobę, co chciałem, bo inaczej nie znalazłbym takiego idealnego chłopaka. Nawet warkoczyki umie zaplatać! Dobierane też umiesz? - zagaił, ponownie się uśmiechając. Tym bardziej nie mógł się doczekać aż jutro wrócą na statek i będzie mógł zobaczyć przygotowaną niespodziankę. Nie żałował jej, choć wolał nie liczyć, ile pieniędzy wydał na książki.
**
    Miał szczerą nadzieją, że sytuacja, która wydarzyła się między nimi, uchroni go przed wzięciem prysznica, ale tak jak zawsze, musiał się wlec za blondynem. Oczywiście przepuścił go pierwszego do wanny, sam się ociągając przed umyciem się. Również znowu nie rozumiał czerpania przyjemności z tak prostej czynności, niemniej jednak podniósł prawy kącik ust do góry na okazane zadowolenie Enjou. Poza tym... mógł znowu zobaczyć nagie ciało półelfa w całej okazałości, gdzie od razu ulokował swoje szmaragdowe spojrzenie – na umięśnioną klatkę piersiową, no i nie był sobą, gdyby nie zwrócił uwagi na jego przyrodzenie teraz w spoczynku. Jego ciało było wręcz perfekcją, nie odstając od książęcych rysów. Tylko chyba to skusiło go do rozebrani się.
     - Cóż... nie mam wyboru – stwierdził, wiedząc, że nawet jakby teraz uciekł w popłochu, to ten znalazłby sposób, by wrzucić go do wody.
     Aczkolwiek zatrzymał się skołowany przed samym wejściem do środka. Miał na sobie bandaże, które po kontakcie z wodą będą do niczego, a to będzie rodzić kolejne problemy, jak szukanie nowego po całej posiadłości Lynna, dlatego niewiele myśląc otworzył szklaną buteleczkę z pachnącym płynem o zapachu świeżych brzoskwiń i opróżnił jej zawartość do wody. Tak szybko stworzyła się gruba warstwa piany.
      Wtedy odwrócił się od blondyna, ponownie odwiązując warstwy materiału. Zakrył bliznę obiema rękami i dopiero wtedy wszedł do wody, zajmując miejsce obok półelfa, a następnie skierował białą pianę w stronę swojego brzucha.
       - No nie jest aż tak źle... - mruknął.  - Ale wiesz, co bardziej poprawi mi wrażenia kąpielowe? - zapytał z przebiegłym uśmieszkiem, przebiegającym po twarzy.
       Nie czekał na reakcję księcia, tylko od razu znalazł się bliżej księcia, zasiadając mu na brzuchu. Tam uśmiechnął się niewinnie, wpatrując się w upatrzony dla siebie cel. Były to oczywiście uszy młodszego pirata. Te przyjemnie spiczaste, ciepłe i często pokrywające się rumieńcem. Nareszcie miał pewność, że nikt ani nic nie przeszkodzi mu w zwiedzaniu nowych terenów, że Enjou nie będzie miał powodu, by go odsunąć. Nareszcie będzie mógł przetestować ich wrażliwość!
      Objął chłopaka wokół szyi i schylił się do pożądanej części ciała, dmuchając na nie ciepłym powietrzem. W odpowiedzi ucho Enjou lekko zatrzepotało, dając większą motywację kapitanowi. Wpierw złożył kilka delikatnych pocałunków po całej długości ucha, ale zaraz po tym zassał się na płatku ucha, trącąc je językiem. Nie trwało to długo, bo najbardziej ciekawy był oczywiście spiczastego elementu, za które już się zabierał. Przejechał po jego zakończeniu koniuszkiem językiem, a następnie stał się bardziej natarczywy, drażniąc tę część całym językiem.
       - I jak, skarbie? - zagaił, szepcząc wprost do małżowiny usznej.  - Polizane, zaklepane. Teraz są moje – dodał, uśmiechając się szeroko i powrócił do zajęcia. Tym razem zassał się na spiczastym zakończeniu, tak samo, jak przed chwilą robił to z płatkiem ucha. Z tą różnicą, że zaczepiał go jeszcze zębami. A dłonie starszego pirata szybko zajęły się badaniem ud blondyna, które miał tak blisko siebie.
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! - Page 3 Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {08/01/23, 09:13 pm}

Enjou Alberich

 
 Przyjemnie ciepła woda otaczająca jego zmęczone całym dniem ciało, słodki zapach płynu, pokrywającego taflę piana oraz ukochany przy jego boku. Czego od życia mógł więcej chcieć? Musiał przyznać, że dodanie płynu było dobrą decyzją ze strony Pirata. Pewnie zrobił to w celu ukrycia swojego ciała, ale jeśli miało mu to pomóc w rozluźnieniu się, Enjou nie zamierzał protestować.
  Choć Olliver zakrywał bliznę wchodząc do wanny, blondyn dodatkowo przymknął powieki, aby go przypadkiem nie spłoszyć. Dopiero kiedy znalazł się obok niego, spojrzał na niego ponownie, lekko zamroczony i rozmarzony. Mógłby tu zasnąć, gdyby tylko miał pewność, że się nie utopi.
- Hm? Co takiego? - Wymruczał nabierając na wierzch dłoni delikatną pianę. - Zrobię co tylko trzeba, abyś-!!!!!!!!!! - Nagła zmiana pozycji bruneta, kompletnie zszokowała księcia. Dopiero po chwili, kiedy jego mózg wreszcie przetrawił nową sytuację, jego twarz zalała się czerwienią po najmniejsze zakamarki. Bliskość mężczyzny nie była dla niego niczym nowym. Wręcz pragnął jej. Jednak nie spodziewał się jej w tym przypadku, kiedy obaj byli kompletnie nadzy. Bez żadnych przeszkód mógł poczuć na swojej skórze, jego najbardziej intymne rejony. Na swoim podbrzuszu czuł jego gorące jądra, a pępek drażniło jeszcze spokojne przyrodzenie. Mało tego - pośladki Ollivera tak idealnie otuliły jego dolne partie, które czuł jak powili zaczynało się wybudzać.
- OlliverNnn! - Ciepły oddech na jego wrażliwym uchu był prawdziwą wisienką na torcie. Wręcz poczuł, jak przez jego całe ciało przechodzi przyjemny dreszcz. Szczególnie silny był w okolicach klatki piersiowej, po której zbiegł do podbrzusza, gdzie to załaskotał zadziornie. Enjou rozchylił usta, chcąc ponownie zwrócić się do ukochanego, jednak zamiast słów, wydobyło się z nich ciche westchnięcie. Nie powinni. Ciało Kapitana może i zostało wyleczone, ale zapewne wciąż regenerowało pokłady sił. Nie chciał aby przypadkiem się nadwyrężył. Powinien wyraźnie dać mu znać, że jego zdrowie było ważniejsze, jednak  jak tylko sprawny język pirata przeszedł do czubka jego spiczastego ucha, półelfa opuścił wszelki rozum.  Odruchowo zacisnął palce na jego jędrnych pośladkach i nieświadomie odchylił głowę na bok, dając mu do siebie lepszy dostęp. Zupełnie jakby prosił się o więcej. I więcej od razu dostał. Jak tylko jego kochanek podrażnił najwrażliwszą część jego ciała zębami z ust blondyna wyrwał się jęk przyjemności. Aż na krótką chwilę go lekko zamroczyło.
- Najdroższy... - Podniósł na niego swój zamglony przez pożądanie wzrok, po czym skubnął wargami skórę na wierzchu jego jabłka adama, które w tamtej chwili wyglądało tak soczyście i kusząco. - Wszystko jest twoje... Każda moja kończyna...nie... Całe moje ciało...i cała moja dusza... - Wyszeptał przy każdym słowie drażnią wargami jego skórę, a podczas każdej przerwy, składał na niej dalsze pocałunki. W tamtym momencie Kapitan Piratów, już mógł poczuć między swoimi delikatnymi pośladkami, twardego, naprężonego do granic możliwości królewskiego członka. Ale zapewne nie wiedział na czym ma się skupić, kiedy jedna z dłoni Enjou zawędrowała do jego klatki piersiowej, którą gładząc,  palce specjalnie zahaczały o wrażliwe punkty, jakimi były sterczące sutki. Mężczyzna choć posiadający tak niesamowicie wąską talię i przy swojej szczupłości, miał niesamowite mięśnie. Tak delikatne i miękkie. Tak apetyczne. Aż miał ochotę je skosztować, jednak one mogły zaczekać. Teraz miał ochotę na znacznie smaczniejszy kąsek, który mógł przekazać swoje najgłębsze uczucia. Niechętnie uciekł przed ustami bruneta, ale na długo nie pozostawił ich samotnymi, bowiem dosłownie po sekundzie wpił się w nie w swoimi spragnionymi wargami. Szybko odnalazł jego język, który początkowo delikatnie podrażnił, a następnie oplótł swoim w namiętnym tańcu. Każdy z nich walczył o dominację, chcąc sprawić drugiemu jak największą przyjemność. Choć Enjou był w tej kwestii o wiele mniej doświadczony, to udało mu się nadrobić straty zapałem oraz niewinnymi trikami. Jednym z nich było zassanie się na czubku kapitańskiego języka, po którym na chwilę rozłączył ich usta, aby nabrać głębokiego oddechu. Znów kompletnie zapomniał o tym, że jego płuca potrzebowały ciągłego dopływu świeżego powietrza.
- Kochanie... - Wydyszał wprost w jego rozchylone wargi. - Nie powinniśmy, twoje ciało wciąż jest osłabione... - Dokończył, ale ani nie myślał, żeby odsunąć się od niego choćby na milimetr. Nie kiedy teraz już nabrzmiała męskość ukochanego naciskała na jego brzuch. Oczywiście dolne partie księcia również nie pozostawały dłużne, kiedy uciskały je pośladki bruneta. Za każdym podrażnieniem ucha, przez jego delikatne palce, drgał ochoczo, zahaczając o wejście. Niestety wciąż było zbyt ciasne i nie przygotowane na przyjęcie go.
  Ciało blondyna raz po raz zalewała fala niewiarygodnej przyjemności. Zdecydowanie różniło się to od ich pierwszego zbliżenia. Teraz był w pełni świadom, ale nie tylko otoczenia, ale również swoich uczuć. To sprawiało, że wszystko stawało się o wiele przyjemniejsze, a zdrowy rozsądek trzymał jego pożądanie na boleśnie krótkich wodzach.
- Nie mogę się powstrzymać... - Wymruczał wdychając zapach świeżych brzoskwiń, zmieszanych z tym jego ciała. Łapiąc pewniej za pośladek czarnowłosego, zmusił go do szybkiego podniesienia się i niewielkiego przesunięcie w dół, tak aby ich przyrodzenia mogły się złączyć. Po tym zabiegu, od razu poruszył biodrami, nieśmiałe ocierając się o niego z cichym jękiem. - Wybacz, pewnie nie jest ci zbyt wygodnie. Powinniśmy przenieść się do łóżka? - Delikatnie przygryzł dolną wargę. Proste zadanie, ale nie chciał, aby Olliver poczuł się niekomfortowo przez odsłonięcie blizny. - Ale musisz być moimi oczami. - Uśmiechnął się do niego delikatnie, muskając wargami jego policzek, po czym złapał go pewniej pod udami, zaraz przy pośladkach. - Opleć mnie nogami. - Polecił, a następnie przymknął powieki i wstał razem z uczepionym do niego brunetem. Poruszanie się na ślepo w wodzie było niewiarygodnie trudne, ale z pomocą nawigacji bruneta, jakimś cudem dotarli do sypialni, gdzie opadli razem na miękki ma teraz z cichym chichotem.
- W porządku, kochanie? - Zapytał wciąż mając zamknięte oczy. Na ślepo odszukał swojej koszuli, którą wcześniej rzucił na pościel. Teraz była ona niezwykle przydatna. Odsłaniała bowiem ona klatkę piersiową, jednak nie brzuch. - Proszę. Daj znać kiedy mogę otworzyć oczy.
  Pomimo szalejących z podniecenia zmysłów, czekał cierpliwie na sygnał Pirata. Jego pożądanie nawet na chwilę nie opadło, a wręcz wciąż rosło, co zdradzała wydzielina wypływająca z czubka jego przyrodzenia, po którym to spłynęła na podbrzusze kapitana, aby zaraz na nim zostać roztartą, przez ich ocierające się członki.
  W końcu dostał pozwolenie na uchylenie powiek. Od razu uśmiechnął się na widok kapitana w odrobinę za luźnej na niego koszuli.
- Jesteś tak niesamowicie uroczy. - Uśmiechnął się kompletnie rozczulony, gładząc jego policzek i pochylił się nad nim, aby go pocałować. Druga z dłoni tym czasem powróciła do badania ciała człowieka, podczas którego skupiła się głównie na przyrodzeniach, obejmując je razem, aby były możliwie jak najbliżej siebie. Nie było między ich trzonami choćby najmniejszej przerwy, a razem niemalże parzyły wewnętrzną część dłoni półelfa.
- Olli czy ty... chcesz tego? - Zapytał nagle. Doskonale znał i był świadom uczuć starszego mężczyzny, jednak to zupełnie różniło się od tego, czy był gotów na zbliżenie. Tym razem Enjou był trzeźwy i świadom swoich czynów. Czuł się też odrobinę winny, tego że tak naciskał na niego podczas pierwszego zbliżenia. Dlatego też tym razem chciał zrobić wszystko poprawnie. Łącznie z otrzymaniem zgody ukochanego.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! - Page 3 Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {15/01/23, 05:33 pm}

pirates-of-the-caribbean-font

    Dumny, nowy właściciel spiczastych uszek półelfa, nie ukrywał swojego zdziwienia na wywołaną u niego reakcję, ale niemniej jednak nie zaprzestał swoich działań, dostając w zamian słodkie, ciche westchnięcia jak i jęk. Nie spodziewał się, że ta część ciała będzie aż taka wrażliwa na jakiekolwiek pieszczoty i to w tym seksualnym sensie. Sądził, że chłopak dostanie co najwyżej dreszczy, a tutaj po krótkim momencie miał wbijający się w swoje pośladki okaz. A jego własne ciało oczywiście pragnęło młodego pirata, od początku, gdy tylko zaczął budzić w nim sympatię. Miał cudownie wyrzeźbione mięśnie, jak i rozbudowane ramiona, których pragnął dotknąć, dlatego wolna ręka szybko zawędrowała w to miejsce, gdzie chwile pobyła.
     Ale zaraz sam wydobył ciche westchnięcie, czując gorące wargi na swojej wrażliwej szyi. Do tego słowa ukochanego, które natychmiast go rozczuliły. Jak mógł go nie kochać, jeśli nawet w takiej chwili był dla niego taki czuły i delikatny? Przymknął na chwilę oczy, pozwalając sobie rozkoszować się chwilą, gdzie miał nareszcie go tylko dla siebie, a po krótkiej chwili jęknął, gdy jego i tak czułe sutki zostały naruszone.
     Następnie usta wróciły do swojej nowej zabawki, jeszcze raz ją drażniąc, to językiem czy zębami. Trwało to dopóki te nie napotkały warg ich właściciela, w które to ochoczo się wpił. Był to żarliwy pocałunek, pełen pożądania, które chcieli sobie przekazać, gdzie oboje walczyli językami o dominację. Kapitan nie zaprzestał nawet, kiedy ten wykonywał swoje sztuczki. A przyrodzenie wyższego nie pozostało na nie obojętnie, podwajając swój rozmiar i robiąc się coraz twardsze. Jeszcze niedawno nie sądził, że do takiego stanu będzie mógł doprowadzić go osobnik o tej samej płci, ale to był jego blondynek.
     - Będę musiał później go tego nauczyć – pomyślał, uśmiechając się rozbawiony, słysząc to jak łapczywie wdycha powietrze.
       - Nic mi nie będzie. Czuję się git – odparł szczerze, ani nie myśląc, by móc przerwać pieszczoty. W ogóle już nie odczuwał skutków wypadku, oprócz oczywiście zmęczenia psychicznego, gdy myślał o bliźnie.
     Jęknął na pewno głośniej niż półelf, nawet na chwilę będąc zamroczonym, gdy ich penisy otarły się o siebie. Od razu zrobiło mu się cieplej, a nawet i z jego przyrodzenia, wyleciała maź o konsystnecji  śliny. Obudził się z transu, czując usta na swoim policzku. Wtedy też posłusznie wykonał polecenie i jak najlepiej próbował nakierować ukochanego z powrotem na łóżko. A mogli się przecież nie myć!
    Był naprawdę rozczulony troskliwym nastawieniem Enjou. Chciał, żeby brunet czuł się komfortowo i nie pokazywał niczego, co nie chciał. I to w nim właśnie doceniał, zakochując się jeszcze bardziej.
     Mhmm – mruknął, szybko naciągając jego własność na ramiona, nie chcąc by za długo na niego czekał.  - Już możesz. Tęskniłeś za widokiem mojej cudownej twarzy? - Wyszczerzył się, ale zaraz ponownie jęknął, tym razem głośniej. - Że niby ja? - powtórzył, ściągając na chwilę brwi. Że niby w czym był uroczy?
    Świadomość, że ich penisy się ze sobą stykają była wręcz odurzająca i jednocześnie męcząca, że ukochany postanowił je tylko trzymać złączone razem.
    - Tak – odparł nie zastanawiając się ani chwili.  - Niczego teraz bardziej nie pragnę niż ciebie. - Uśmiechnął się lekko.  - Ale chyba ja powinienem cię o to zapytać pierwszy. W końcu to twój pierwszy raz... z kimkolwiek. - Tutaj uśmiechnął się jeszcze raz.   - Tooo, chcesz tego? - zapytał, jednak bojąc się odmowy. Sam dopiero raczkował w relacji męsko-męskich, ale pierwszy stosunek miał już dawno za sobą, dlatego uważał, że to dla blondyna powinno należeć ostatnie słowo. A gdyby spotkał się z odmową, to trudno, uszanowałby jego decyzję i jakoś sam poradziłby sobie ze sterczącym problemem.
     Na całe szczęście ukochany również wyraził zgodę i po formalnościach, mogli wrócić do rzeczy. Prawą ręką objął dłoń blondyna, w której to znajdowały się ich przyrodzenia i wprawił ją w ruch. Słodka pieszczota szybko wywołała niepohamowane jęki ze strony długowłosego, które były dodatkowe głośne, ale tym zdawał się nie przejmować, ciesząc się bliskością ciała kochanka. Ich napletki poruszały się w tym samym tempie, dodatkowo to że ich członki ocierały się same o siebie, było już wystarczającym boźdzcem. A wolną dłonią zakradł się do ucha kochanka i je zaczął pieścić. Gładził opuszkami zewnętrzna część uszka, finalnie pocierając ją dwoma palcami, po całej długości, kończąc na spiczastej części.
    Finalnie nie mógł się powstrzymać przed przyśpieszeniem ruchów rąk, gdy słyszał jak sam ciężko oddycha, pulsując w dłoni swojego kochanka. Brunet jęczał głośno, jak w transie wpatrując się w niebieskie tęczówki półelfa i widząc w nich, jak i jemu to sprawia przyjemność, musiał przerwać, bo bał się, że zaraz on sam dojdzie. Teraz, natychmiast.
    Objął Enjou w biodrach, przewracając go na plecy i zaczynając nad nim górować. Uśmiechnął się zadziornie, od razu biorąc się do roboty.
     - Gotowy? - zapytał z błyskiem w oku, usadawiając się wygodnie między nogami kochanka. Tam złapał w dłoń przyrodzenie o imponujących rozmiarach i zanim mógł mu odpowiedzieć, z pewnością siebie nabrał je całe do buzi.
    I od razu tego pożałował – natychmiast poczuł, jak jego organizm nie jest taki wytrenowany, rozluźniony czy przygotowany psychicznie, bo nagłe podrażnienie migdałków wywołało odruch wymiotny, a zaraz krótki kaszel, a tuż po tym kapitańskie policzki pokryły się buraczanym odcieniem. Uśmiechnął się przepraszająco i tym razem powoli zaczął pieścić penisa blondyna. Najwyraźniej nie było takie proste, jak mu się wydawało.
   Ale odurzający zapach i lekko słonawy smak był warty każdych rumieńców, aż sam nie mógł powstrzymać się przed cichym jęknięciem, trzymając go dalej w ustach. Jak mógł, jeśli sama ta czynność go podniecała?
   Językiem przejeżdżał po całej długości przyrodzenia, nawet na chwile zatrzymując się i ssąc jedno z jąder mężczyzna. Następnie wrócił do głównego celu, biorąc jego kawałek do buzi. Tym razem spokojnie i nie porywając się z motyką na słońce, brał go odrobione głębiej, językiem zajmując się najbardziej wrażliwą główką. Z przymkniętymi oczami kreślił na niej rozmaite wzorki, dając z siebie wszystko. To na pewno było nowością dla obydwojgu mężczyzn. Olliver nigdy nie spodziewał się, że z taką ochotą będzie brał czyjegoś penisa, jeszcze rozkoszując się jego smakiem.
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! - Page 3 Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {15/01/23, 11:43 pm}

Enjou Alberich


  A jakże mógł się nie stęsknić za widokiem ten jego cudownej twarzy? Brunet najwidoczniej nie wierzył słowom blondyna. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak przystojny i pociągający był, ale urokowi już nie dowierzał. ,Ale to tylko sprawiało, że był jeszcze bardziej uroczy w błękitnych oczach elfa. Każdy najmniejszy rumieniec pokrywający jego skórę, czy drżenie warg rozchylanych w jęku. Enjou miał wrażenie, że zaraz kompletnie oszaleje, a przecież dopiero zaczynali.
  Uśmiechnął się szeroko, słysząc oczekiwaną odpowiedź ukochanego. Teraz nie miał już żadnej wątpliwości. Ich ciała, jak i umysły, były doskonale zsynchronizowane.
- Owszem, jest to mój pierwszy raz... właśnie dlatego chcę go przeżyć z tym, którego kocham całym istnieniem. - Odparł składając czuły pocałunek na miękkich wargach Kapitana. Nie miał nawet najmniejszych wątpliwości. Poza tym, nawet gdyby próbował ukrywać swoje chęci, zdradzało go jego ciało, nie pozostawiając krztyny innej możliwości. Tym bardziej jak drgało, kiedy tylko do jego uszu dochodziły przepiękne jęki przyjemności bruneta. Doskonale pamiętał je z ich pierwszego zbliżenia, ale te różniły się czymś ważnym. Nie były jedynie oznakami przyjemności, teraz miały w sobie to przepiękne uczucie, które dzielili między sobą. Nie był w stanie oderwać od niego swoich oczu.
  Oczywiście sam książę nie był w stanie się powstrzymywać. Z jego warg co rusz ulatywały ciężkie westchnienia i nieśmiałe jęki, które przybierały na sile, kiedy tylko palce mężczyzny ponownie odnalazły jego ucho. Dotyk zarówno na jego przyrodzeniu, jak i wrażliwym uchu, wywoływał dokładnie takie same doznania u Półelfa. Za każdym razem drżało, tak jak jego właściciel, który nieświadomie zaczął poruszać biodrami, jeszcze bardziej wzmacniając stymulację ich złączonych męskości.
- Ah, Najdroższy~ - Sapnął ściągając brwi w grymasie, gdy tylko po jego ciele przebiegł jeden z mocniejszych dreszczy i ponownie nachylił się do jego ust, jednak jego kochanek miał inny pomysł. Zaskoczony nagłą zmianą pozycji, nawet nie był w stanie zareagować na górującego nad nim Bonneta, bo ten zaraz osunął się między jego nogi.
- O-o-OllivNghn!!? - Zajęczał zaczerwieniony po same uszy. Gorące i wilgotne wnętrze ust pirata, skutecznie odebrało blondynowi mowę, jak i rozum na kilka sekund. Jednak jak tylko oprzytomniał, spojrzał spanikowany na kaszlącego bruneta. Od razu zerwał się do siadu.
- Olli, wszystko w porządku? - Zmartwiony pogładził go po plecach uspokajająco. - Kochanie, proszę... nie musisz się do tego zmuszać. Sam twój dotyk sprawia mi ogromną przyjmn-nnyh!! - Długowłosy ponownie nie myślał, aby choć na chwilę się zatrzymywać. Oczywiście rozumiał, że chce sprawić mu przyjemność, jednak Enjou nie chciał aby było to dla niego w jakikolwiek sposób nieprzyjemne. Był to w końcu moment tylko dla nich dwóch. Oboje mieli czuć przyjemność. Ale dobrze wiedział jak uparty był jego uroczy kapitan i wystarczyło tylko jedno spojrzenie na jego zarumienioną twarz, aby zrozumieć, że wcale się do tego nie zmuszał. Zdradził to również jego kolejny słodki jęk.
- Tak..gorąco i... przyjemnie... - Westchnął, kiedy ponownie znalazł się odrobinę głębiej w ustach ukochanego. - O-olli, jesteś niesamowity. - Wymruczał między odgłosami przyjemności, jakie uciekały z jego gardła, jedną z dłoni wplatając w te jego przepiękne ciemne włosy. Delikatnie zaplatał je na palcach, ale również głaskał czule ich właściciela, zaczesując je odrobinę do tyłu, lub zakładając je za uszy, aby mu nie przeszkadzały, a on sam mógł bez przeszkód obserwować jego zarumienioną twarz. Mimo braku doświadczenia, nawet Enjou był w stanie zauważyć jak niezdarne są jego ruchy. Ale nie oznaczało to wcale, że nie działały na niego. To właśnie dla tego, że były tak niewinne i to jak się starał, sprawiały, że blondyn niemalże rozpływał się w jego wnętrzu.
- Spokojnie... Nie ma powodu do pośpiechu, a nie możemy pozwolić aby twoja szczęka się zmęczyła. - Mówiąc spokojnym głosem, wolą ręką pogładził go po rozpalonym policzku, przez który mógł wyczuć jak mocno drga jego przyrodzenie z każdym ruchem głowy starszego mężczyzny. - Spróbuj zassać się na czubku, a przekonasz się, że nie musisz brać mnie tak głęboko, aby sprawić mi przyjemność. - Poinstruował, głośniej przełykając ślinę, aby zaraz jęknąć, jak tylko jego kochanek wykonał zalecenia. - Olliver... - Sapnął przygryzając dolną wargę. - Olliver, spójrz na mnie. - Poprosił wręcz błagalnie, a kiedy tylko został obdarzony zamglonym spojrzeniem zielonych tęczówek, natychmiast spięły się wszystkie jego mięśnie. Świadomość, że wszystkie przedwczesne soki, spływały wprost do jego gardła, była potwornie niebezpieczna.
  Ostatecznie nie wytrzymał dłużej i odciągnął bruneta od swojego przyrodzenia, tylko po to, aby wpić się namiętnie w jego rozgrzane wargi. Czuł w nich swój własny smak, ale wcale mu to nie przeszkadzało. Chciał przekazać mu jak wdzięczny był, za przyjemność, którą mu sprawił.
- Wybacz mi, ale nie potrafię już wysiedzieć cierpliwie. Chcę abyśmy razem mogli się poczuć dobrze... - Powiedział, jak tylko wrócili do poprzedniej pozycji, w której to blondyn zawisnął nad brunetem. Od razu przeszedł do działania, schodząc wargami z jego ust na szyję, a odchylił koszulę, aby przejść na tors, zostawiając za sobą ślady mokrych pocałunków, ale również czerwonych śladów.  
- Jak możesz być taki cudowny? - Westchnął przesuwając dłońmi wzdłuż jego boków, wyczuwając pod palcami żebra, a następnie jego wąską talię, z której schodząc ponownie musiał rozchylić dłonie aby objąć jego biodra. Ale nie zatrzymał się na nich długo. Uniósł jedną z jego nóg, zarzucając ją sobie na ramię, po czym przyssał się wargami do wewnętrznej strony uda mężczyzny, aby zostawić na jego opalonej skórze kolejny ślad, choć znacznie większy od poprzednich. Z delikatnym uśmiechem przejechał po nim językiem, a następnie ucałował, czując jak jego uszy drżą z zadowolenia. - Najdroższy, nie mogę się tobą nacieszyć. Doprowadzasz mnie do szaleństwa... - Wyznał spoglądając na niego czule, przy czym poruszył delikatnie biodrami, sprawiając, że jego nabrzmiałe przyrodzenie wślizgnęło się między jego pośladki. Chciał zabrać się za kolejne wrażliwe miejsce Kapitana, ale tym razem potrzebował czegoś do nawilżenia. Nie chciał przecież sprawić mu bólu.
- Chwileczkę... - Przeprosił samemu niechętnie odsuwając się od jego ciepłego ciała, aby sięgnąć do szuflady stolika nocnego. Miał głupią nadzieję, że znajdzie w nim coś co mogło im pomóc, ale o dziwo naprawdę coś takiego znalazł. Małe pudełeczko zapakowane jako prezent, zaadresowane do ich dwójki. A w środku? Lubrykant. Od razu poczuł jak jeszcze bardziej pieką go policzki - o ile to w ogóle było możliwe. Będzie musiał podziękować Lynnowi. Ich nowy przyjaciel pomyślał o wszystkim.  
  Powracając do ukochanego, przywitał się pocałunkiem.
- Unieś na chwilę swoje biodra. - Poprosił, a kiedy tylko brunet wykonał jego polecenie, wsunął pod dolną część jego pleców zrolowaną poduszkę. - Taka pozycja będzie lżejsza dla twojego ciała. - Wyjaśnił otwierając pudełeczko, aby nabrać na swoje palce przezroczysty żel. - Daj znać, jeśli tylko poczujesz jakikolwiek dyskomfort. -Dodał, przylegając do jego ciała.
  Jeśli mieli się połączyć, musiał go porządnie i starannie przygotować. Tym razem nie wejdą do środka tylko jego palce, ale coś znacznie większego. Sprawienie bólu jego najukochańszej osobie było ostatnim czego chciał, podczas ich pierwszego zbliżenia jako para.
- Weź głęboki oddech i rozluźnij się... - Ostrożnie naparł na jego odbyt, powoli wsuwając do środka czubek swojego palca, a następnie zatrzymał się, aby dać brunetowi chwilę na przyzwyczajenie się. - Olli, obejmij mnie. - Polecił całując jego czerwony policzek.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! - Page 3 Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {22/01/23, 12:04 am}

pirates-of-the-caribbean-font

      Ruchy Kapitan przez jego kompletny brak doświadczenia były niezdarne, czasami bardziej czy czasami mniej, ale pomimo tego, że zdarzało mu się przez przypadek podrażnić przyrodzenie ukochanego zębami, to nie można było mu odmówić pewności siebie. Starał się jak najlepiej dogodzić swojemu chłopakowi, ale zważywszy na jego słodkie jęki i soki spływające do gardła, uznał, że nie był w tej sztuce taki zły. A w tej chwilii uznał, że mógłby zajmować się tak ukochanym przez cały dzień, byle tylko móc być świadkiem tego aktu. Nawet nie sądził, że aż tak to polubi.
     Starał się trafiać w najczulsze punkty młodego mężczyzny, podrażniając je językiem i czuł się jeszcze bardziej zachęcony, kiedy jego blade palce zajmowały się jego kosmykami, które niesfornie wysunęły się z warkocza. W tym geście było tyle czułości, jaką Olliver mógł wyczuć.
      Zaprzestał sprawdzania swoich granic, jak głęboko może go wziąć wraz z jego wskazówką, tak jak przy ich pierwszym zbliżeniu, słuchając go. Pomimo że oboje nie mieli żadnego doświadczenia w zbliżeniach z mężczyznami, to blondyn od początku zadziwiał bruneta swoją wiedzą, zawsze wiedząc, co należy zrobić czy co będzie teraz najlepsze.
     Może dlatego sam Kapitan zawsze tak ochoczo się jego słuchał, teraz zgodnie ze wskazówką, zajmując się czubkiem przyrodzenia. Było ono niesamowicie gorące, a do tego tak przyjemnie gładkie i do tego Olliver mógł zaciągać się zapachem ciała ukochanego, które w tym momencie było uzależniające. Językiem kreślił drobne i większe kółka wokół cewki moczowej, by w końcu zassać się na niej wargami i smoktał to miejsce niczym najpyszniejszego lizaka, dopóki nie został odciągnięty.
    Dołączył do pocałunku lekko niepewnie, nie wiedząc, czy Enjou nagle nie odsunie się od niego, czując intensywny słony smak w ustach bruneta, ale na całe szczęście oboje zdawali się tym nie przejmować. A dla starszego była to kolejna okazja, by pomacać dobrze zarysowane mięśnie na jego brzuchu. Uwielbiał je.
    - Taki się po prostu urodziłem –    odpowiedział, jak zawsze mając za wysoko swoje ego, uśmiechając się zadziornie. Trwało to dopóki blondyn nie zajął się składaniem mokrych, czerwonych śladów na jego ciele, co wywołało dreszcze przechodzące po całym ciele. Swoją drogą nie miał zielonego pojęcia, jak jutro je wytłumaczy całej załodze. A szczególnie ciekawskiemu Alexowi.
     Uniósł posłusznie biodra, wpatrując się w swojego blondyna jak na obrazek, ale następne polecenie zostało zignorowane, gdy nagle Ollivera objął stres. Nie był pod wpływem alkoholu, który mógł pomóc mu się rozluźnić, był kompletnie trzeźwy.
     - Enjou – wymówił jego imię, nawet nie wiedząc po co, ale następnie spanikowanym spojrzeniem odszukał te niebieskie, do których delikatnie się uśmiechnął, po czym wziął głęboki oddech i wpuścił go do środka.
    Uczucie ponownie było niesamowicie dziwne, takie same jak za pierwszym razem, ale wiedziony ich pierwszą przygodą, próbował się odprężyć. Miał nadzieję, że już za chwilę zrobi mu się tak przyjemnie jak wtedy.
    Objął blondyna, wtulając się w zagłębienie szyi, znajdując tam od razu ukojenie. Znowu wziął większy oddech, gdy palec wsunął się cały i zaczął się poruszać w środku. I gdy trafił w najwrażliwsze miejsce, wbił niechcący paznokcie w plecy półelfa, wypuszczając z ust cichy jęk. Nagle poczuł przyjemność z nowej pieszczoty, czując, jak jego dziurka coraz chętniej przyjmuję każdy ruch.
   - Co to za punkt? - wystękał, w kolejnym spazmie jęków. - Kochanie...
   Przyjemność zdawała rosnąć z sekundy na sekundę, sprawiając, że buzia kapitana przestała się zamykać. Co rusz z rozchylonych ust wylatywały coraz głośniejsze jęki, obijające się o ściany dużego pokoju. Do tego co rusz przechodziły go dreszcze, czując niesamowitą przyjemność. I tak samo jak za pierwszym razem z jego członka ciągle sączyła się wydzielina, marząc wszystko wokoło, włącznie z pożyczoną bluzką.
    - Enjou... Tak mi dobrze... skarbie – jęczał wprost do ucha kochanka, robiąc to oczywiście specjalnie.
Szybkie oddechy, walące serce w klatce piersiowej, zwiastowały niestety dla kapitana koniec przygody. Nie był w stanie poprosić blondyna o zaprzestanie ruchów, czując, jakby to byłby dla niego koniec świata. Spijał każdą ostatnią sekundę, gdy znajome uczucie kumulowało się w podbrzuszu, szukając ujścia. Pożądał przystojnego mężczyznę coraz bardziej i bardziej, w końcu krzycząc na całe pomieszczenie, kompletnie nie przejmując się tym, że mógłby ktoś ich teraz usłyszeć.
I przy trzecim palcu już nie wytrzymał, zacisnął się wokół nich, pulsując. Z głośnym krzykiem, wygiął się w łuk, wystrzeliwując salwę spermy na klatkę piersiową półelfa jak i na jego koszulę. Wtedy też opadł bezwiednie na poduszki, będąc na chwilę zamroczony. Przed oczami na chwilę zobaczył czarne punkty wywołane silnymi emocjami. To uczucie również było mu nowe – czuł delikatne otępienie, a jednocześnie kojące ciepło i ulgę, gdy przyjemność znalazła ujście.
  - Hej... - powiedział cicho, kiedy już doszedł do siebie. - Przepraszam, nie chciałem tak szybko dojść... bez ciebie – powiedział, uderzony poczuciem winy. Zwłaszcza, kiedy mógł zobaczyć sterczącego penisa blondyna, kiedy jego już opadał. Powinien go wcześniej zatrzymać, ale to niesamowite uczucie wygrało. - Wynagrodzę ci to – powiedział, łapiąc członka ukochanego, zaczynając ruchy rękom.
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! - Page 3 Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {27/01/23, 10:51 pm}

Enjou Alberich

  Uwielbiał to jego wysokie ego sięgające ponad wszelkie szczyty. To właśnie sprawiało, że Olliver był tak nieustraszonym Kapitanem. To jak pewnie stąpał po deskach, jak mocno chwycił za stery Czarnego Ducha, jak zręcznie trzymał ostrze w dłoni, jak nie bał się wymierzyć precyzyjnego ciosu w przeciwnika. Ale miał też swoją drugą stroną. Niewidoczną na pierwszy rzut oka - tą delikatniejszą, cieplejszą, a nawet i tą dziecinniejszą. Ujawniały się one tylko przed nim, zdradzając, że brunet ma do Księcia pełne zaufanie, aby tak się przed nim obnażyć.
  Dlatego też przykładał szczególną uwagę do delikatności swoich ruchów. Widząc jak się spina, znacznie zwalniał, a nawet i dodawał lubrykantu, którego było już stanowczo za wiele. Ale nie chciał ryzykować. Pierwszy raz miał być wyjątkowy i niezapomniany.
- Spokojnie... - Wymruczał spokojnym tonem. - Jestem przy tobie. Na początku zawsze jest dziwnie, ale poczekaj chwilę, tak jak wtedy... za chwilę poczujesz się lepiej. - Obiecał całując czarne kosmyki wtulonego w niego mężczyzny. To właśnie ta nagła zmiana w charakterze wręcz ściskała go za serce, którego bicie echem odbijało się w jego własnej głowie.
  Drżąc pod wpływem ciepłego oddechu na swojej bladej szyi, zdecydował się w końcu na poruszenie palcem, który miał wrażenie, że zaraz roztopi się we wnętrzu bruneta. Tak wysoka temperatura była niesamowita i niezwykle przyjemna, nawet jeśli używał tylko palca. Za każdym ruchem sięgał delikatnie głębiej i głębiej, aż w końcu nie natrafił na znajome mu już wybrzuszenie, na którym to od tego momentu skupił większość swojej uwagi. Oczywiście rozciąganie odbytu mężczyzny było ważne, ale sprawienie mu przyjemności zajęło nieco wyższe miejsce. W końcu to dzięki niemu był wstanie usłyszeć jak słodkie jęki z ust Pirata, które wynagradzały mu nawet odrobinę bolesne wbicie paznokci w plecy.
- Prostata. - Odparł krótko i stęknął, ale po chwili uznał, że jego tłumaczenie najlepiej zadziała jako środek uspokajający, który rozproszy nieco uwagę Ollivera. - To narząd mięśniowo-gruczołowy... umiejscowiony jest pomiędzy pęcherzem, a przednią ścianą odbytu, a wielkością przypomina orzecha włoskiego. W tym punkcie zbiegają się liczne partie nerwów, dlatego masowanie go jest w stanie sprawić mężczyźnie ogromną przyjemność. - Przy ostatnich słowach naparł na opisany punkt odrobinę mocniej, aby wywołać u kochanka znacznie głośniejszy od reszty jęk. Choć ku jego zadowoleniu, Kapitan nawet nie myślał o tym aby powstrzymywać swój głos. Wręcz przeciwnie. Miał wrażenie, że bez zaklęcia Lynna, słyszany byłby w całej posiadłości. Dlatego tak był za nie wdzięczny nowemu przyjacielowi, bo nie zamierzał się dzielić z nikim innym tak słodką melodią.
- Co ciekawe można stymulować go nie tylko od tyłu, ale także od przodu, przez cewkę moczową, która przez niego przechodzi... Potrzebna do tego jednak jest zatyczka ze stali nierdzewnej. - Dodał kolejny znany mu fakt, zaraz samemu jęcząc cicho pod wpływem odgłosów kochanka drażniących jego wrażliwe ucho. A przecież dotknął jego skóry zaledwie jego gorący oddech - to zaczynało się robić niebezpieczne.
- Nawet nie wiesz jaką radość mi to sprawia... - Przyznał dokładając kolejny, tym razem trzeci palec. Zamierzał jednym skupić się na wrażliwym punkcie ukochanego, a dwoma, przyłożyć do rozciągania go, ale niemalże uniemożliwiły mu to zaciskające się na nich drżące mięśnie bruneta. Nim zorientował się co się stało, poczuł jak po jego torsie rozlewa się gorące nasienie Kapitana.
  Od razu uśmiechnął się ciepło i z widocznym zadowoleniem. Wcale nie miał mu tego za złe. W końcu o to chodziło, aby sprawić brunetowi jak najwięcej przyjemności. Sam widok jego zmęczonego ciała był bezcenny.
- Kochanie, nie masz za co mnie przepraszać. - Odgarnął przylepione do jego czoła ciemne pasma i ucałował je czule. - Świadomość, że czujesz się dobrze, dzięki mnie jest niesamowita. Chyba nie masz wątpliwości, spójrz tylko, jak wiele wypłynęło... - Wspomniał kiedy dłoń pirata objęła ponownie jego członka, z którego wciąż soczyście sączyły się płyny. Jeszcze chwila a zapewne doszedłby nawet bez dotykania, ale chwila przerwy pozwoliła mu na pozbieranie się.
- Wiesz, że do tego wystarczy mi jedynie twój słodki pocałunek. - Sapnął ciężej, kiedy jego palce zahaczyły o wrażliwsze punkty, po czym zgodnie ze słowami wpił się w usta długowłosego. Były tak samo ciepłe, jak jego wnętrze, w które ponownie zaczął zatopić swoje palce. Jednak tym razem doszły również pieszczoty na członku jego ukochanego, którego ponownie chciał pobudzić. Robił to jednak delikatnie, bo wiedział,  jak wrażliwy może być tuż po wytrysku.
- Poza tym wkrótce razem poczujemy się dobrze... Kiedy się z tobą połączę, tutaj. - Znów nieco mocniej naparł na punkt we wnętrzu ukochanego, zaraz wracając do lekkiego masażu.
  Przeliczył się jednak ponownie w kwestii cierpliwości kochanka, który po którymś razie, sam zaczął trząść biodrami i bardziej drażnić jego żołądź.
- OlliVer~ - Zajęczał wspierając czoło na jego zaskakująco miękkiej piersi. - Wybacz, kochanie. Chciałem się upewnić, że nie będzie cię boleć, co jest możliwe przy pierwszym razie... - Przygryzając dolną wargę, rozszerzył ponownie swoje palce w jego wnętrzu, czując jak ścianki łatwo ulegają jego manipulacji. Czy tyle stymulacji wystarczy? - bił się w myślach, czego nie ułatwiały mu pieszczoty dłoni Ollivera, która doskonale znała jego czułe punkty.
  Uniósł głowę i spojrzał w te jego przepiękne szmaragdowe oczu.
- Spróbuję... wejść w ciebie. - Oznajmił niepewnie, szukając zgody w jego wzroku. Oczywiście odnalazł ją w sekundę. Kapitan czuł się już znacznie lepiej i ponownie wróciła do niego jego pewność siebie. Aż książę nie mógł powstrzymać się od rozczulonego uśmiechu.
- Obiecuję, że będę delikatny... Zaczniemy powoli, od czubka. Tylko proszę cię abyś dał mi znać, jeśli poczujesz choć odrobinę niekomfortowo. Wtedy natychmiast się wycofam. - Polecił gładząc go czule po rozpalonym policzku, którego czerwień jeszcze bardziej się pogłębiła. Doprawdy. Jak z sekundy na sekundę mógł on stawać coraz bardziej uroczy, a zarazem seksowny. Ponownie musnął jego wargi z pomrukiem zadowolenia i wyciągnął z mężczyzny swoje palce, które od razu zatęskniły za ciepłem jego wnętrza.
  Delikatnie poprawił ich pozycje, jak i poduszkę pod biodrami bruneta, po czym przylgnął biodrami do jego ud, ustawiając tym samym swoje przyrodzenie na jego wejście. Sam dotyk rozgrzanego pierścienia na jego żołędziu był niesamowity, a samo naparcie na niego, sprawiało, że Enjou miał wrażenie, że zaraz dojdzie. Jednak nie chciał, aby stało się to w takim momencie. Chciał jeszcze bardziej zadowolić Ollivera, jak  również zostać otulonym przez jego wilgotne wnętrze.
  W miarę napierania, w końcu udało mu się wślizgnąć do środka, co sprawiło, że po jego ciele przebiegła nagła fala przyjemności, która zgięła blondyna w pół, rozchylając jego wargi w niemym jęku.
- Nh~ O-olliver~ - Wyszeptał mrugając kilkakrotnie. Spodziewał się, że może być ciasno, ale nie aż tak. - Kochanie, wszystko w porządku? Jak się czujesz?
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! - Page 3 Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {06/02/23, 12:20 am}

pirates-of-the-caribbean-font

      Rozluźnił swoje ciało, kiedy jego czoło zostało tak czule ucałowane przez swojego ukochanego, a na jego twarzy nie widział cienia złości, zażenowania czy smutku. Za to przywitał go ciepły i szczery uśmiech, dając jednoznacznie znać, że nic takiego się nie stało. Co więcej, dalej mogli kontynuować pieszczoty, bo młody kapitan dalej miał ochotę na igraszki, zwłaszcza, gdy rzucał spojrzenie na prężącego się penisa drugiego pirata. Mówił prawdę, bo co rusz mógł rozsmarowywać ciepłą porcję prejakulatu po główce.
      I jak mógł go tak bardzo nie kochać, gdy był wobec niego tak wyrozumiały i czuły? Dlatego też od razu przyłączył się do pocałunku, próbując przekazać w nim swoje uczucia, jak i obietnicę, że to jeszcze nie koniec ich zbliżenia.
    Palce kochanka szybko sprawiły, że Olli ponownie był gotowy do dalszej części zbliżenia, a szczególnie te zajmujące się – jak to się przed chwilą dowiedział – jego prostatą. Podwójna stymulacja szybko przyniosła oczekiwane efekty w postaci prężącego się penisa i ponownych jęków ze strony bruneta. Co rusz przechodziły go elektryzujące dreszcze spowodowane wrażliwą męskością.
    Jednak tym razem nie był tak cierpliwy jak poprzednio i wkrótce sam zaczął ocierać się pośladkami o jego ciało, tym samym przyspieszając ruchy dłoni na twardym przyrodzeniu. Nie chciał dojść ponownie przed nim. Wtedy wyrzuty sumienia już na pewno by go zjadły. A nie mógł się już doczekać aż wreszcie połączą się razem, jak wreszcie będzie mógł go gościć w sobie. Dlatego chciał go zachęcić mową ciała.
    Posłał półelfowi zachęcający uśmiech, a sam się bardziej rozluźnił. Tym razem jego organizm od razu się nie spiął, a w spokoju czekał na kolejny etap. Ufał księciu i nie wątpił, że gdyby coś się działo, to by się nie wycofał.
    Prawą dłonią po omacku namierzył wolną dłoń Enjou, szybko wplątując w nie swoje palce i lekko je ścisnął, gdy poczuł, jak jego męskość wdziera się do środka. Robił to powoli, ale mimo wszystko dobrze przygotowane dziewicze zwieracze człowieka wciąż stawiały opór. To było coś innego niż palce – członek księcia był grubszy i dłuższy, co szybko wywołało grymas na twarzy bruneta. Ten wyraz twarzy szybko chciał ukryć przed ukochanym, nie chcąc go niepokoić. Przecież widział, jak bardzo sprawiało mu to przyjemność i był nawet w stanie się poświęcić w zamian za jego rozkosz. Poza tym, postanowił dać nowemu uczuciu szansę, wiedziony doświadczeniem z pieszczot palcami.
      Przyciągnął młodego pirata do siebie, od razu odnajdując swoje ulubione miejsce na szyi, w które się to wtulił.
    - Mhm – powiedział wymijająco. - Wejdź głębiej – dodał, nogą obejmując biodro Enjou i tym samym zmuszając go do zagłębienia się w niego bardziej.
     Sam zamknął oczy, zaciskając mocniej palce na jego dłoni. Niestety dla bruneta, cała przyjemność ze zbliżenia w tamtym momencie zniknęła. Czuł tylko dyskomfort i w jakimś stopniu ból, ale mimo wszystko nie śmiał ani razu zakomunikować tego blondynowi. Pomijając to, nie było tak źle. Czuł satysfakcję, że może sprawić tak ogromną przyjemność ukochanemu, a także że tak mogli skonsumować wreszcie swój związek. I za nic nie chciał tego przerywać, dlatego uporczywie nogami obejmować biodra swojego blondyna.
    Dopiero po kilku posuwistych ruchach ukochanego, niedawna przyjemność wróciła, mieszając się z bólem, a wkrótce uszy półelfa znowu mogły być świadkiem arii jęków – zaczynając od tych cichych, ledwo wydobywających się z ust, do tych głośniejszych, przerywanymi sesją przyśpieszonych oddechów. Tak jak się domyślał, musiał trafiać idealnie w jego prostatę.
    Porwał soczyste usta w jeszcze jeden namiętny pocałunek, męcząc je jeszcze bardziej, jakby to że były już delikatnie opuchnięte mu nie wystarczało.
    - Enjouuu – wyjęczał, niemalże przy jego ustach. - Możemy szybciej? Proszę - dodał, zaciskając palce na pośladkach ukochanego.
    W końcu stanowili jedno ciało, będąc połączeni razem, a to uczucie dobrego rozepchania i idealnie twardego członka w sobie, mogło być uzależniające.
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! - Page 3 Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {08/02/23, 12:21 am}

Enjou Alberich


  Nowe doznania były nie do opisania nawet dla kogoś tak oczytanego jak młody książę. Już sam dotyk, czy pocałunki Ollivera były w stanie doprowadzić go do szaleństwa, a tym razem miał wrażenie, że zaraz się roztopi. A może była to wina raptownie podwyższającej się temperatury na zewnątrz? Ale jej sprawcą był już sam Enjou, który ledwo kontrolował swoje uczucia.
  Zalewały go na przemiennie radość, pożądanie, miłość, podniecenie, ale głównie strach. Strach wynikający z obawy o drogiego mu partnera. Czując jak mocno zaciskały się mięśnie pirata wokół jego przyrodzenia, bał się choćby poruszyć o milimetr. A niestety nie było to łatwe zadanie, kiedy musiał walczyć z własnym pożądaniem. Po raz pierwszy odczuwał tak silne pragnienie względem drugiej osoby. Dobrze wiedział z czego się ono brało. W końcu tym który leżał pod nim, był Olliver, ten który podbił jego serce. Ten który go uratował. Ten którego ciało po raz pierwszy obudziło w nim fantazje. A teraz miał je na wyciągniecie ręki, ale zbyt szybkie działanie ogło poważnie go skrzywdzić. Pomieszczenie na przemian ochładzało się, jak i zaraz gwałtownie nagrzewało, a o okiennice rozbijał się huczny wiatr.
  Niestety nie był mu dane zaobserwować reakcji malującej się na twarzy bruneta, kiedy ten szybko ukrył się w zagłębieniu jego szyi. Robił tak, aby okazać mu swoje uczucia, lub chcąc nacieszyć się jego bliskością, albo kiedy szukał w nim oparcia - dlatego blondyn był odrobinę zaniepokojony.
  Zaczynał myśleć nawet o wycofaniu się, ale jego partner miał inne zdanie. Przyciągnięty, jasnowłosy zagłębił się bardziej w Kapitanie, już aż do połowy. To sprawiło, że zajęczał cicho do ucha ukochanego. Ale nie było chwili na cieszenie się z przyjemności, kiedy poczuł jak palce bruneta zaciskają się mocniej na jego dłoni.
- Ko-chanie... - Przygryzł dolną wargę, kciukiem gładząc wierzch jego dłoni. - Może powinniśmy robić małą przerwę...nie musimy się śpieszyć... - Zaproponował powoli wysuwając się z niego- czego od razu pożałował. Kiedy kolejna noga kapitana objęła jego pas, mimowolnie wszedł w niego ponownie głębiej. Olliver był cholernie uparty. Dobrze o tym wiedział i była to jedna z jego ulubionych cech kapitana, jednak nie chciał aby przez nią jego stan fizyczny się pogorszył.
  Dlatego też postanowił obrać inną taktykę. Zamiast prób wycofywania, starał się bardzo powoli i nieznacznie poruszać, aby odszukać dobrze znany mu punkt, który pozwoliłby Olliverowi odczuć znacznie większą przyjemność od bólu. Jego dłonie również nie próżnowały. Jedna kurczowo trzymała swojego partnera, a druga, zajęła gładzić jego przyrodzenie wzdłuż trzonu, schodząc coraz niżej, aż do nasady tuż przy jądrach, delikatnie napierając na niego wolnymi palcami. Już po chwili takich zabiegów, z ukochanych przez niego ust, zaczęły ulatywać urocze jęki, co na nowo obudziło w nim przez lata tłumione pożądanie. Tym bardziej kiedy ich usta ponownie złączyły się w namiętny pocałunek.
  Temperatura w pomieszczeniu ponownie znacznie się podwyższyła, a kiedy tylko Olliver tak słodko wyjęczał jego imię, poczuł mocny ucisk w piersi, jak i podbrzuszu. Pogoda też na nowo zaczęła szaleć, a najbardziej nieokiełznanym jej elementem był ciepły wiatr, który kolejnym mocniejszym podmuchem z hukiem otworzył okiennice, wpychając do pomieszczenia liście oraz płatki kwiatów z pobliskich drzew i porywając do tańca długie białe zasłony. Kilka płatków rozsypało się po pościeli, lub wplątało się w ich włosy.
- Wybacz. - Odetchnął zawstydzony. - Ale nie jestem w stanie już tego... kontrolować. - Przyznał rozpalony po same koniuszki spiczastych uszu.
  Ich złączone dłonie ułożył tuż nad kaskadą smolistych kosmyków, rozsypanych na pościeli, po czym przylgnął jeszcze bardziej do jego ciała, aby wreszcie spełnić jego życzenie. Choć wciąż poruszał się ostrożnie i celnie, stanowczo przyśpieszył swoje ruchy.
- Nh~ Mój... Olliver... Mój... najukochańszy Olliver~ - Wyszeptał między tłumionymi jękami, kiedy wpatrywał się w te jego cudowne zielone tęczówki, zachodzące delikatną mgłą. - Chciałbym wejść jeszcze głębiej... Tutaj... - Wymruczał nieświadomie zatracony w przyjemności, gładząc jego podbrzusze, tuż pod pępkiem. Obraz jego zagłębiającego się przyrodzenia w wejściu kapitana był niesamowity. Za każdym ruchem, miał wrażenie, że zasysa go coraz głębiej i głębiej. A przecież wciąż nie wszedł w niego cały.
- Najdroższy, doprawdy jesteś cudowny. - Wyszeptał składając czuły pocałunek na jego czole, spoglądając na niego zeszklonymi tęczówkami. - Wreszcie... jesteśmy jednością. Tak bardzo cię kocham. - Wargami zszedł na jego rozpalony policzek, aż w końcu trafił na jego podrażnione usta. Rozchylając je językiem, od razu odnalazł jego odpowiednik, splatając je w namiętnym oraz przepełnionym uczuciem pocałunku. Nieświadomie zatopił się przy tym w jego ciele aż po samą nasadę.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! - Page 3 Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {17/02/23, 09:31 pm}

pirates-of-the-caribbean-font

     To było niesamowite widowisko, widząc go pierwszy raz, odkąd poskromił swoje moce, kiedy teraz w silnych emocjach, nie mógł za nimi nadążyć. Nie sprowadził na nich potężnego deszczu czy burzy, a niósł ze sobą ciepły wiatr, który delikatnie muskał nagie ramiona starszego pirata, a wraz z nim przyniósł różowe płatki kwiatów wiśni, które od razu zaplątały się we włosach obu mężczyzn.
   Z pięknego, grubego i czarnego warkocza nie zostało już kompletnie nic, ponieważ na śnieżnobiałej poduszce o śliskiej fakturze, leżały porozrzucane we wszystkie strony kosmyki kapitana. Te świetnie kontrastowały z barwą kwiatów.
  - Nie masz za co przepraszać, to urocze – powiedział od razu, posyłając mu uśmiech. A jeszcze bardziej było urocze to, kiedy widział jego rozpalone policzki i zaróżowione koniuszki uszów. Dodatkowo sam fakt, że przez cały czas trzymali się za ręce był rozczulający. Takim sposobem Olli czuł się bardziej pewny podczas nieznanych mu doznań i jeszcze bardziej mogli być bliżej siebie.
   - Tylko twój – odpowiedział z rozczulonym uśmiechem, ale już niedługo on zniknął, zastępując wyraz twarzy na pełen rozkoszy, którą przeżywał jeszcze bardziej, gdy kochanek przyśpieszył ruchy. Aż trudno było uwierzyć, że niedoświadczony blondyn tak dobrze znał czułe punkty bruneta, a ten dzięki temu wkrótce zaczął się wić pod młodszym, podnosząc biodra i samemu chcąc jeszcze więcej i więcej. W takim stanie, w którym niedługo później się znalazł, nie był w stanie odwdzięczyć się wyznaniem miłości, ale już ukochany to wiedział.
   Rozkosz zdawała się ogarniać wszystkie zmysły mężczyzna, powodując, że jęki szybko zamieniły się w prawie krzyki. Zdecydowanie nie mógł ich okiełznać, nie myśląc nawet o biednych uszach załogi, którzy mogli ich teraz podsłuchiwać. Zwłaszcza, kiedy pirat zagłębił się w nim głębiej, wchodząc do samego końca. Brunet skrzywił się tylko przez chwilę, ale już po kilku głębszych ruchach, znowu ból zaczął ustępować ogromnej przyjemności.
   Wolną dłonią przejechał po plecach blondyna, finalnie znajdując jego ucho, którym był ponownie zainteresowany. Złapał dwoma palcami płatek ucha rozmasowując go, by następnie skierować się na spiczasty czubek, pocierając go palcami.
 - Enjou... nie wytrzymam tak długo – powiadomił go.  - Nie hamuj się, chce je słyszeć... - dodał, nasłuchując jęków ukochanego. Było one cudowne, choć o wiele bardziej ciche niż te jego. Hipnotyzowały go, tak samo jak obraz w lustrze, w którym się oboje odbijali. Pod dobrym kątem, mógł nawet zobaczyć te seksowne pośladki.
   Uczucia, które w nim obudził były niesamowite i o wiele bardziej różniące się do seksu z kobietami. To podobało mu się o wiele bardziej, nawet jeśli znajdował się na pozycji uległej. I tylko blondynowi był w stanie na to pozwolić. Pragnął tego teraz najbardziej na świecie, pragnął, aby Enjou dostał od niego wszystko, co najlepszy, żeby być pierwszą osobą w jego życiu, dzięki której mógł się zaspokoić.
   Przyjemność zakradała się w każdy zakamarek, dążąc do kolejnego wybuchu. Tylko tym razem Olliver chciał osiągnąć szczyt  z półelfem, dlatego też próbował myśleć o czymkolwiek innym niż o stosunku, licząc, że to pomoże odciągnąć od niego orgazm, wychylający się zza rogu. Niestety to mu nie pomagało.
   Przyśpieszone oddechy, głośne jęki i ciągle obijającego się o jego pośladki jądra blondyna, tylko zbliżały go z każdą sekundą do szczytu. Przyrodzenie ukochanego tak dobrze go wypełniało i pieściło każde zakończenie nerwowe.
   - Enjouuu! - krzyknął w końcu, gdy już nie mógł dłużej wytrzymać. Jego ciało wygięło się w duży łuk, rytmicznie zaciskając się na twardym penisie mężczyzny, a jego własny wystrzelił kolejną porcją spermy. Choć tej po drugim wytrysku nie było już tak dużo, to wciąż dodał kolejną porcję dla już zaschniętej na klatce piersiowej. Ponownie zrobiło mu się słabo, dlatego zobaczył małe, czarne punkciki przed sobą, ale na jego twarzy kwitł rozmarzony uśmiech.
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! - Page 3 Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {20/02/23, 10:24 pm}

Enjou Alberich

  Nigdy nie spodziewał się tak wysokiego poziomu przyjemności po zbliżeniu z druga osobą. Dorastał bowiem z wpojoną myślą, że seks jest jedynie dla spłodzenia potomka, a nie dla własnej cielesne uciechy. W oczach kapłanów była ona grzechem i oszczerstwem. Nie rozumiał tego, tym bardziej kiedy wpadł na książki przeznaczone dla dojrzałych czytelników. Te opisywały akt, jako coś wspaniałego. Coś co łączyło dwójkę ludzi i pomagało przekazać swoje uczucia. To zrozumiał dopiero po poznaniu młodego kapitana.
  A największą przyjemność sprawiał mu widok wijącego się ciała bruneta, które drżało za każdym ruchem jego bioder. Zagłębiał się teraz w nim na całą długość, zafascynowany tym, jak głęboko był w stanie go wziąć. Ludzkie ciało było niesamowite i pełne niespodzianek. Ponownie lekko przyspieszył swoje ruchy i jęknął pod wpływem dotyku na jego czułym uchu.
- Przy tobie... Najdroższy? - Przerwał mu kolejny słodki dźwięk wyrywający się z jego gardła. - To... nie-możliwe. - Wysapał samemu lekko drżąc pod wpływem kolejnej fali dreszczy.
  Wiatr z chwili na chwilę, przybierał na temperaturze. Enjou już się nie wahał. Wystarczyło jedno spojrzenie na jego rozgrzanego partnera, który dawno porzucił wszelkie pohamowania. Byli sami, a przed sobą nie mieli nic do ukrycia. Mogli razem oszaleć.
  Rozczulony, a także rozbudzony, przylgnął do gorącego ciała bruneta i zaciskając lekko palce na jego dłoni, wpił się ponownie w jego słodkie usta. Blondyn chciał, aby ta chwila trwała wiecznie, ale na jego drodze stanęły ograniczenia ich ciał, które z każdą sekundą nie były w stanie pomieścić gromadzących się w nich uczuć. Pierwsze zaczęło ulegać ludzkie ciało kapitana, jednak pół elf także nie był daleki od spełnienia. Był to jego pierwszy raz, a i tak wytrzymał zaskakująco długo przy tak niesamowitym partnerze.
- Olli-Ver... Kochanie... - Stęknął na sam widok wyginającego się pod nim ciała. Był przepiękny. Taki cudowny. I tylko jego. Zajęczał głośniej, czując jak mięśnie zaciskają się na jego przyrodzeniu. Więcej mu nie było potrzeba. Wraz z kolejnym zagłębieniem się w ciele kapitana, doszedł z jego imieniem zniekształconym przez odgłosy przyjemności. A w tym samym momencie niebo przecięły dwie złote strugi, czego jednak nie zauważył żaden z nich.
  Nie był to co prawda pierwszy jego orgazm, ale zdecydowanie najlepszy. Przez moment nawet stracił władzę nad swoim ciałem, jednak na szczęście odzyskał siły nim, upadł na bruneta. Zamiast tego spojrzał na niego zlustrzonymi błękitnymi tęczówkami i przymykając oczy, przyciągnął ich złączone dłonie, aby musnąć je rozdrażnionymi wargami.
- Kochanie... dziękuję... - Wyszeptał zniżając się do ust mężczyzny. - Kocham cię. - Ciepła łza spłynęła po jego policzku, aby zaraz wylądować na zarumienionej twarzy kapitana. Płakał, ale z radości. Już lata temu poddał się z szukaniem kogoś kto mógłby go pokochać. A teraz miał go tuż przy sobie i na dodatek odwzajemniał uczucia byłego księcia. Niesamowite, jak jedna osoba była w stanie wygnać nagromadzoną przez te wszystkie lata samotność.
  Mimo że nie chciał się z nim rozłączać, to jednak nie chciał nadwyrężać jego ciała. Dlatego też wysunął się delikatnie i powoli, czując jak zaraz za nim wylewają się jego płyny. Doszedł w nim tak obficie.
- Olli, jak się czujesz? Wszystko w porządku?... Nic cię nie... boli? - Spytał zmartwiony, jednak odpowiedzi nie otrzymał. Przynajmniej nie tej zrozumiałej. Wyczerpany brunet, ledwo zdołał coś wymamrotać, po czym zwyczajnie odleciał. I Enjou z pewnością zacząłby panikować, gdyby nie jego spokojny i równomierny oddech, który zdradzał, że jego partner jedynie zasnął ze zmęczenia. Czyżby za bardzo przeciążył jego ciało? Ludzkie ciało w końcu było niesamowicie delikatne i wrażliwe. Poczuł ostre ukłucie winy, jednak nie potrafił się smucić, kiedy widział tak błogi wyraz na twarzy ukochanego.
  Mimo że bardzo chciał do niego dołączyć, to musiał zostawić to na później. Niechętnie rozłączył ich dłonie i udał się do łazienki, aby szybko przemyć swoje ciało z potu i spermy. A po nim przyszła pora na kapitana, czym również zajął się blondyn. Nabrał do jednej drewnianych mis ciepłej wody, przewiesił sobie przez ramię ręcznik i wrócił do śpiącego twardo mężczyzny. Spodziewał się, że po którymś dotyku się obudzi, ale ten nawet o tym nie myślał. Rozbawiony i zarazem rozczulony, z cichym chichotem zajął się uważnie ciałem kochanka, delikatnie obmywając je z ich płynów.
  Według jego książkowej wiedzy ważne było oczyszczenie środka, ale nie potrafił zebrać się na dalsze męczenie ukochanego. Dlatego też zdecydował się, że zajmą się tym wspólnie rano. Z tą myślą ściągnął z łóżka jeszcze zabrudzone elementy pościeli i wreszcie ułożył się przy swoim partnerze, od razu go do siebie przyciągając i zatapiając twarz w jego czarnych jak smoła kosmykach, które zdobiły płatki kwiatów przyniesione przez ciepły wiatr. Dzięki niemu też, nie przeszkadzał im brak kołdry. Nakrył ich jedynie delikatnie atłasową narzutą.
- Olliver... - Wyszeptał, czule gładząc jego czerwony policzek. - Jesteś najlepszym co mnie spotkało. Moim małym cudem. Dziękuję ci kochanie. - Z uśmiechem ucałował po raz kolejny ukochane wargi Kapitana i wtulił go tym razem w siebie. W tamtej chwili był najszczęśliwszym mężczyzną na ziemi. Uśmiechnął się przyciskając wargi do głowy bruneta i wreszcie przymknął powieki. A na sen wcale nie musiał długo czekać.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! - Page 3 Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {26/02/23, 02:22 pm}

pirates-of-the-caribbean-font

   Wiosenne słońce już dawno zdążyło zamienić się ze swoim przeciwieństwie, od kilku godzin dumnie górując na horyzoncie. Kraina, w której się znajdowali, już od dawna powitała nowy dzień, niosąc ze sobą harmider na ulicach i wąskich uliczkach. W wielkiej posiadłości Lynna było dokładnie tak samo – prawie wszyscy zdążyli zjeść śniadanie, a teraz szykowali się do pory obiadowej, wypełniając codzienne obowiązki. Tylko w pokoju bruneta i blondyna panował niesamowity spokój, nie zmącony nawet przez odgłosy wpadające przez otwarte okna. Oboje byli pochłonięci w długi sen, gdzie to ich ciała wypoczywało po upojnej nocy. A szczególnie to Ollivera, gdy niemalże zasnął od razu po orgazmie kochanka.
    Wybudził się ze snu dopiero, kiedy słońce ewidentnie wskazywało na późne popołudnie, witając swoimi zielonymi tęczówkami ledwo zobaczony świat. Ale najlepszy widok oczywiście miał przed sobą, gdy podniósł delikatnie głowę i zobaczył swojego blondyna, wtulonego w jego włosy. Był dosłownie w nie wtulony, bo te żyjące swoim własnym życiem, rozrzuciły się po ramionach mężczyzny, jak i na jego twarzy – te delikatnie z niej odgarnął, chcąc mieć lepszy widok i nie chcąc go przede wszystkim nimi udusił.
   Enjou wyglądał tak spokojnie, jakby wszystkie złe wspomnienia na zamku odeszły w niepamięć, jakby śniły mu się najlepsze rzeczy. Wtedy Olliver stwierdził, że chciałby widzieć go takiego pozbawionego wszelkich zmartwień już zawsze i postanowił, że jeszcze bardziej o niego zadba. Wiedział, że jego nowe pirackie życie nie będzie pozbawione trudów i niepowodzeń czy niebezpiecznych sytuacji, ale on z całej siły spróbuje go przed nimi uchronić, a już na pewno ponownie ochronić własnym ciałem.
   Nie mógł także uwierzyć, że wczorajszego wieczoru skonsumowali swój związek, że tak bez większego problemu oddał się w ramiona młodszego, a ten bez zająknięcia dał mu siebie od innej strony. Włożył w to niesamowite pokłady cierpliwości, czułości i troski o ciało czarnowłosego, dlatego ten nie mógł wymarzyć sobie nikogo lepszego na to ważne wydarzenie. A jeszcze z miesiąc temu wyśmiałby każdego, co stwierdziłby, że związałby się z facetem.
   Pobudkę zaczął od czułych pocałunków na szyi, leniwie przechodząc na jego ciepłe policzki, które tak uwielbiał zawstydzać, a finalnie skończył na malinowych wargach.
   Niestety pieszczoty nie przyniosły oczekiwanego skutku – półelf zdawał się spać jak kamień. Dlatego człowiek musiał wypuścić mocniejsze działa. Szturchnął go z łokcia w żebra i dopiero wtedy mógł zobaczyć swoje ulubione tęczówki. W zamian się do niego wyszczerzył za tę niedelikatną pobudkę, ale nie miał innego wyboru!
     - Dzień doberek śpiąca królewno – przywitał się z nim, podarowując mu soczystego buziaka w te dopiero rozbudzone wargi.  - Promieniejesz po nocce ze mną, wiesz? - zagaił, wierzchem dłoni gładząc go po niesamowicie gładkim policzku. Ciągle był pod wrażeniem, że ktoś mógł mieć aż tak delikatną i gładką skórę.  - Nie no, zawsze jesteś taki przystojny. - Uśmiechnął się ciepło.  - Dzięki za wczoraj, to było niesamowite. I uprzedzając twoje pytanie, to nic mnie nie boli – dodał, samemu będąc zdziwionym. Spodziewał się, że choć trochę będzie bolał go tyłek po przyjęciu takiego rozmiaru, ale finalnie kompletnie nie czuł nic negatywnego.
     Po pobudce zdecydował się dopiero wstać z ciała ukochanego i podał mu rękę, by ten zrobił to samo.
       - Chłopaki na pewno się o nas już martwią – powiedział i skierował się do łazienki. Oczywiście tylko po to, aby zgarnąć swoje ubrania, które zostały złożone w idealną kostkę przez blondyna. Miał już zamiar się w nie ubrać i oddać bluzkę mężczyźnie, ale ten miał dla niego niestety inne plany.
         - No chyba sobie żartujesz. Wczoraj się myliśmy! Jestem czysty jak łzy! - wyburczał, ściągając brwi. Mimo tego wiedział, że jego wymówka, jakakolwiek by nie była, nigdy nie przechodziła, dlatego, gdy tylko Enjou się na moment odwrócił, to blondyn prawie biegiem skierował się do wyjścia. Jednak blondyn okazał się być tym razem szybszy i już po chwili miał kapitana w swoich objęciach, na co ten po raz pierwszy był niepocieszony i nawet próbował mu się wyrywać.
         - Tam też jestem czysty, zobacz sobie – fuknął, już wielce obrażony, wypinając się do niego bardziej, by chłopak mógł sprawdzić. Sam nie był tego pewny, ale już po chwili stało się jasne, że miał rację, na co oczywiście dumnie się wyprostował.
        Dumny i napuszony niczym paw, zaproponował tylko pomoc w umyciu jasnych włosów Enjou. I miał to być jedyny kontakt z detergentami dla tego pierwszego dzisiejszego dnia. Usiadł na zabudowanej części wanny, tuż za mężczyzną, mając pomiędzy nogami jego głowę. Potem nadeszła pora na wybranie specyfiku, bowiem do wyboru mieli kilka buteleczek szamponów. Olliver po raz pierwszy na oczy widział tyle kosmetyków.
      W końcu wybór po licznych niuchnięciach i skrzywieniach padł na ten o zapachu świeżej mieszanki kwiatów . Nałożył trochę na obie dłonie i powolnymi ruchami wytworzył na czuprynie ukochanego delikatną pianę. Ale nie mógł się powstrzymać przed nie uformowaniem z piany diabelskich różków.
       - Twoja prawdziwa natura? - Zaśmiał się, nachylając nad nim i wpił się na chwilę w jego usta, porywając go w głębszy pocałunek.
**
     Po przekroczeniu progu pokoju, Olliver od razu musiał skorzystać z pomocy Enjou, od razu nie mając kompletnego pojęcia, w który korytarz mają skręcić, aby znaleźć się w głównej części domu. Posiadłość swoim rozmiarem zdawała się przytłaczać starszego kapitana, sprawiając, że gdyby nie blondyn obok, na pewno by się już zgubił, trafiając do czyjegoś pokoju niż do salonu.
    Ich przyjaciele siedzieli rozłożeni na fotelach, kanapach, a niektórzy na podłodze, zajęci rozmową. Dopiero, gdy dwójka brakujących osób weszła do pomieszczenia, wszystkie spojrzenia zwróciły się ku nim, a kilka chwili później Alexy z wyraźnym zmartwionym wyrazem twarzy, przybiegł do kapitana, zamykając go szczelnie w ramionach. To samo zrobił Brandon, ściskając półelfa.
     Zaś brunet zmarszczył brwi w zdziwienie, nie do końca rozumiejąc sytuację. Mimo wszystko podniósł dzieciaka i również go przytulił.
      - Coś nas ominęło? - zapytał, wodząc spojrzeniem po twarzach przyjaciół.
     - Martwiliśmy się! Już grubo po południu! - odpowiedział Fred, przebierając z nogi na nogę, czekając na przytulenie się do któregoś z przybytych. Olliver jeszcze bardziej wytrzeszczył oczy w zdziwieniu. Wiedział, że późno wstali, ale nie spodziewał się, że aż tak późno. Nie chciał naginać gościnności Lynna i męczyć go dłużej obecnością wesołej bandy, a także odpływać po zmroku, dlatego musieli się powoli zbierać.
      - Za długo pospaliśmy. - Uśmiechnął się.
     - Mhmmmm, no ciekawe, co żeście robili przez całą noc, że tak długo spaliście – zagaił Brandon, wywołując od razu gromki śmiech wszystkich tutaj zebranych. Nawet Lynn się śmiał, a tylko Alexy zrobił zdziwioną minę, zaś mina Ollivera wcale już nie była uśmiechnięta. Tylko pokryta odcieniami różu i czerwieni.
      - Że co robili? - zapytał najmłodszy, chwytając się pod biodra. - Widziałem tylko dwie spadające gwiazdy!
       -Dajcie im spokój, przecież było cicho – wziął ich w obronę Davis. - Zwyrole.
     - Co się tak szczerzysz, Lynn? Czego nie wiemy?! - podpytał Brandon, zauważając na twarzy elfa przebiegły uśmiech.
Gwiazdy? Cisza? Olliver po raz pierwszy kompletnie nie rozumiał sytuacji. Wcale nie byli cicho, dlatego jeszcze bardziej się zaczerwienił, mając ochotę schować się w szyi Enjou.
**
       Po pożegnaniu się w porcie z ich nowym przyjacielem i obiecując sobie niedługo kolejne spotkanie na urodzinach Anisy, załoga statku wzięła się do roboty, wysłuchując poleceń kapitana. Ci nie ociągali się, będąc szczęśliwi, że po tylu dniach mogą płynąć pod rozkazem kapitana, a nie zastępcy.
      Gdy wszystko było już gotowe, pora była na rozwinięcie żagli i podciągnięciu kotwicy, a także pomachanie na pożegnanie Lynnowi. Choć Olliver nie miał zbytnio szans, aby z nim porozmawiać, to lubił jego towarzystwo, a już na pewno wiedział, że Enjou go polubił. Dlatego przyciągnął swojego ukochanego do uścisku, całując go w czoło.
        - Wszystko okej? Niedługo się zobaczycie – powiedział, próbując podnieść go na duchu. Tutaj na statku był otoczony samymi ludźmi. Choć ci bardzo go lubili, kochali i traktowali jak rodzinne, to byli tylko ludźmi, a nie elfami.   - Jack?! - krzyknął, tym samym wzywając go do siebie.   - Naucz go kilka podstawowych węzłów, ja idę za stery – wydał mu rozkaz. Była to okazja do postawienia pierwszych kroków do nauczenia się rzeczy, o których pirat powinien wiedzieć, ale przede wszystkim chciał czymś zająć półelfa, żeby sam bez niego nie wszedł do kajuty i popsuł sobie niespodziankę.
      Dopiero po kilkudziesięciu minutach, gdy znaleźli się na otwartym morzu, a lądu nie było już widać, Olliver postanowił zejść z pokładu, tym samym zwalniając Jacka z opieki nad nim.
     Złapał ukochanego za rękę, prowadząc w stronę kajuty, ale tuż przed samym wejściem do środka, wolną dłonią zakrył mu oczy.
       - Mam coś dla ciebie – zdradził wreszcie, uśmiechając się do siebie, ale jednocześnie poczuł znajome mu uczucie adrenaliny, zwłaszcza, kiedy znaleźli się przed regałami z książkami.  - Mam nadzieję, że choć trochę wpasowałem się w twoje gusta. - Zagryzł dolną wargę.  - Niespodzianka – powiedział, odkrywając mu oczy i niecierpliwie czekał na jego reakcję. Książki były różnorakie i w najładniejszych oprawach, jakie tylko mógł znaleźć na wyprawie z Jackiem, ale tak czy siak nuta niepewności została w nim zasiana.  - Może to nie jest to samo, co twoja biblioteka w pałacu... ale mam nadzieję, że może chociaż troszeczkę?
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! - Page 3 Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {01/03/23, 01:14 am}

Enjou Alberich

  Kapitan Bonnet był żywym osobistym łapaczem snów byłego księcia. Odkąd zaczęli dzielić łoże, złe sny blondyna zostały przegnane jak za sprawą uroku. Być może na początku działo się tak dzięki promieniowaniu jego nieustraszonego ducha, a potem stopniowo dzięki uczuciom które dzielili. Czyli się przy sobie bezpiecznie i ufali sobie poza wszelkie granice możliwości, oddając swoje ciało jak i duszę w ręce drugiego bez najmniejszych obaw.
  Enjou wybudził się jak tylko poczuł niewielki ruch na swoim ciele. Brunet może i swoje warzył, ale w żaden sposób nie przeszkadzało to blondynowi w oddychaniu. Kiedy mężczyzna odgarnął swoje ziemne kosmyki z jego twarzy, walczył sam ze sobą, aby nie dać po sobie poznać, że również się przebudził. Chciał się odrobinę z nim podroczyć, jak i również zobaczyć do czego się posunie.
  Przez chwilę miał wrażenie, że Bonnet zwyczajnie puści jego bok po chwili obserwacji, jednak ten już po chwili udowodnił jak bardzo się mylił Szczególnie jego ciepłe wargi na jego szyi, które wspięły się powoli do policzków, aby finalnie skończyć na ustach księcia. Były tak słodkie i delikatne ruchy, że blondyn nawet nie myślał o poruszeniu się. Chciał od niego jeszcze jeden pocałunek, po którym wreszcie zmusiłby się do uchylenia powiek, aby spojrzeć na swojego ukochanego.
  Niestety nie przewidział jednak, jak krótka jest cierpliwość Ollivera. Szturchnięty, częściowo przez lekki ból, a także lekkie łaskotki i zaskoczenie, gwałtownie poderwał się do poł siadu. Ale chociaż dostał za to swój upragniony pocałunek, no i ten typowy dla Olliego łobuzerski uśmiech.
- Dzień dobry, a wręcz cudowny Mój Najdroższy. - Wymruczał ciesząc się z każdego dotyku serwowanego przez ciepłą dłoń bruneta, samemu obejmując go w pasie, aby przytulić delikatnie. Olliver skakał z tematu na temat, nie kryjąc swojego podekscytowania przebudzeniem partnera. Był to doprawdy rozbrajający widok dla Enjou, który wpatrywał się w niego jak w obrazek.
- Jesteś pewien? Ogromnie się z tego cieszę, choć nie ukrywam jestem zaskoczony. Pierwsze razy często bywają bolesne, w trakcie, jak i po. Proszę powiedz mi, jak tylko poczujesz się inaczej. - Powiedział przeplatając palcami smoliste kosmyki. - I to ja powinien był podziękować tobie za zaakceptowanie mnie. - Dodał po chwili, po czym wstał przy jego pomocy.
- Aż dziw, że jeszcze nie dobijają się nam do drzwi. - Ośmiał się podążając za brunetem. W końcu tak to zwykle bywało na pokładzie czarnego ducha. A może teraz działo się tak dzięki zaklęciu wygłuszającym? Czyżby działało w obie strony? Jednak był pewien, że wczorajszej nocy słyszał wyraźnie szalejący wiatr. W takim razie mogła to też być zasługa Lynna. Nowy przyjaciel świadczył im coraz więcej cennych przysług. Jak oni mu się kiedykolwiek z tego wypłacą?
- Olli... nie zapominasz o czymś? - Spytał, kiedy jego ukochany zamiast do wody, skierował się po ubrania.
- Owszem, jednak po stosunku należy przywiązać... szczególną uwagę do dolnych partii ciała. - Wytłumaczył trochę wymijająco, jednak starał się znaleźć sposób na nakłonienie ukochanego do kąpieli, za którymi tak bardzo nie przepadał. Być może nada się do tego jeden z licznych płynów zapachowych? Taka delikatna zachęta?
  Już chciał się nachylić nad licznym wyborem płynów, kiedy wychwycił kątem oka wymykającą się sylwetkę pirata. Musiał się więc posunąć do ostateczności, jaką było złapanie go w swoje objęcia. - Rozumiem, że za tym nie przepadasz, ale po stosunku analnym bardzo ważne jest oczyszczenie, aby moje płyny nie wpłynęły negatywnie na twoje ciało. - Upierał się doskonale znając możliwości efektów ubocznych. Jego ukochany był ostatnią osobą, którą chciał aby one spotkały. Ponownie jednak nie docenił upartości kapitana, który bezwstydnie sam się do niego wypiął, aby udowodnić swoją rację.
  Może i poprzedniej nocy zobaczył już wszystko, a nawet połączył się z nim w jedno, ale Charakter Enjou wciąż pozostawał niewinny. W sekundę puchnął zamieniając się w dojrzałego pomidora. To jak bezwstydny był Olliver, nigdy nie przestanie zaskakiwać i jego i jego biedne serce. Choć oczywiście na widoki nie mógł narzekać.
  Ku zaskoczeniu Pół elfa, brunet miał rację. Jego ciało było czyste. Nie została w nim choćby resztka jego nasienia, co było co najmniej dziwne i niepokojące. Jego nerwy ukoiło tylko czułe mycie głowy przed dłonie ukochanego Człowieka.
- Upadłego dla ciebie anioła? - Odparł z uśmiechem, po chwili ciesząc się jego słodkimi wargami.

...

  O ile po przebudzeniu byli mocno spóźnieni na śniadanie, a nawet obiad, tak po odświeżeniu, mogli oczekiwać podwieczorku. Kiedy przebywali ze sobą sam na sam, zwyczajnie tracili poczucie czasu.
  Enjou spodziewał się pretensji i narzekania, a zamiast tego zostali czule przywitani uściskami i łzami... radości? Blondyn niezręcznie poklepał Bandrona po ramieniu, choć nie zabrał od razu ręki. Już nie przeszkadzała mu żadna bliskość człowieka.
- Lynn muszę ci podziękować. Pokój który przygotowałeś był niesamowity, łóżko, łazienka. Potrzebowaliśmy tego, po naszej wyprawie. Mam nadzieję, że wszyscy wypoczęli równie dobrze. - Wtrącił z niewinnym uśmiechem oraz nastawieniem, które po krótkiej chwili zostały zrujnowane przez słowa krótko ściętego blondyna. Wystarczyło, że zerknął na swojego partnera, aby i jego koniuszki uszu zostały zalane czerwienią. Wśród załogi Czarnego Ducha nic nie było sekretem na długo.
  Na całe szczęście droczenie się z nowożeńcami, nie trwało w nieskończoność i wreszcie pozwolono im zasiąść do bardzo opóźnionego śniadania, aby mogli uzupełnić siły oraz zrobić ich zapas do czyhającej na nich podróży.

...

  Rozstanie zawsze było jedną z najtrudniejszych rzeczy, z jaką przychodziło się zmierzyć po zakończonej wspólnej przygodzie. Nawet jeśli mieli się niedługo zobaczyć, to Półelf, niechętnie żegnał się z Elfem, jedynym pobratymcem jakiego przyszło mu poznać. nauczył go o ich rasie tak wiele oraz przyczynił się do uratowania jego ukochanego. Nie znali się długo, ale stał się on dla Enjou kolejnym cennym przyjacielem. A z tymi do tej pory się nie rozstawał.
- Tylko po mnie nie rozpaczaj, bo nasz drogi Kapitan będzie zazdrosny. - Dodał Lynn na odchodne, poklepując go po ramieniu, w które po chwili wcisnął niewielkie tomiszcze. Było wielkości notatnika, mieszczącego się w dłoniach, a jego liściaste okładki zdobiły, złote insygnia. - Mały prezent na pożegnanie. - Powiedział kiedy wymienili ostatni uścisk.
- Nie wiem, czy do końca życia spłacę u ciebie swój dług przyjacielu. Wiedz proszę, że w razie potrzeby, masz we mnie wsparcie. - Odparł Enjou wstrzymując się od łez, które już zaczynały rodzić się w kącikach jego oczu.
  Po pożegnaniu wbiegł na statek, od razu dołączając do Kapitana, nieświadomie poszukując wsparcia w jego bliskości. I oczywiście został odczytany przez niego w mgnieniu oka.
- Wszystko w porządku Kochanie. Jest mi trochę smutno, ale Lynn ma swoje życie i obowiązki, a my mamy nasze, wspólne. - Westchnął na chwilę przymykając powieki i wspierając głowę na jego ramieniu. Nie wszyscy byli gotowi aby porzucić swoje dotychczasowe życie i zmienić je o sto osiemdziesiąt stopni, jak uczynił blondyn. Jego jednak nie łączyło ze starym domem nic prócz, jego młodszej siostry. Był trochę rozdarty, bo wiedział, że po jej spotkaniu, przyjdzie znów pora na pożegnanie, jednak był pewien, że go zrozumie. Była jedyną zdolną do tego osobą na zamku i wiedział, że choć za nim tęskniła, to to się w niej nie zmieniło. Pragnął tylko ukoić jej nerwy. A dla ukojenia jego nerwów - nauka i praca były zdecydowanie tym, co pomogłoby odwieść jego myśli od ciężkich tematów. Dlatego z ogromną ochotą udał się z wyznaczonym mu nauczycielem jakim, był Jack, aby nauczyć się węzłów.
  Po dotarciu do kotwicznego, pierwsza lekcja została zakończona, a Pół elfa porwał kapitan. Zbytniego czasu na reakcję nie miał, bo jak tylko wciągnął do go kajuty, jego oczy zostały zasłonięte przez ciepłą dłoń. Ufnie dał się zaprowadzić w część pomieszczenia, unosząc lewą brew.
- Dla mnie? - Powtórzył po mężczyźnie niepewnie, nie wiedząc czego powinien się spodziewać. Olliver był jedną, wielką, chodzącą niespodzianką.
  Kiedy zostało mu pozwolono, uchylił powieki i zamrugał kilkakrotnie, przez dłuższą chwilę wpatrując się w nowy mebel, na którym znajdywała się cała masa przeróżnych książek.
- Zdobyłeś to dla mnie? - Wypowiedział, jakby niepewien, czy czasami wciąż nie znajdują się w posiadłości Lynna, a jemu jedynie się to śni. Czym on sobie na to zasłużył?
- Olli... to jest- - Zaczął zbliżając się powoli do półki, jakby bał się, ze ta przy gwałtowniejszym ruchu magicznie wyparuje. - Ja- kiedy? Nic nie mówiłeś-. jak- ja, nie wiem co powiedzieć. Aż, pierwszy raz brak mi słów. - Ponownie uczucie tak szczęśliwych emocji wezbrało ciepły wiatr, który wpadając do pomieszczenia, uderzył w plecy kapitana, posyłając go w objęcia Pół elfa.
- Kochanie, Miłości ma, to jest- cudowne. Nigdy nie przestajesz mnie zaskakiwać. Jak ty to robisz? - Wyszeptał ujmując w dłonie jego twarz, od razu gubiąc wzrok w tych jego przepięknych tęczówkach. Ponownie w przeciągu półgodziny był na skraju łez. Tych jednak nie powstrzymywał zbytnio, bo były one oznaką jego radości. Z szerokim uśmiechem ucałował swojego partnera, długo i czule. - Sam je wybierałeś? - Spytał raz jeszcze muskając jego wargi, aby ponownie wrócić wzrokiem na półkę.
- Troszeczkę to mało powiedziane. To nie to samo. To coś o wiele lepszego. Byłbym wniebowzięty, gdybyś wybrał dla mnie jeden tom, a ty tym czasem zdobyłeś dla mnie tyle ksiąg, których nie znam. I spędziłeś czas przebierają je z myślą o mnie. Żadna królewska biblioteka, nie przebije twojego prezentu, Olli. - Zamrugał zaraz ścierając wierzchem palca łzę z rzęs. - Kocham cię, moje szczęście. - Wyszeptał przytulając go do siebie mocniej.
- Mogę? - Spytał niepewnie, nawet po zapewnieniu, że był to jego własny prezent. Sięgnął po najbliższe tomiszcze, od razu otwierając je i przekartkowując, aby wzniósł się w powietrze ten cudowny zapach pergaminu, za którym tak tęsknił. Książki były czymś co pomogło mu uciec od trudów życia, ale także tym co wzbogaciło i ukształtowało go jako osobę. Były ogromnie ważną częścią jego życia, bez których by nie przetrwał.

  Przez dłuższą chwilę Enjou przeglądał te tomiszcza, które szczególnie przykuły jego uwagę ze względu na autorów, o których to od razu opowiadał ukochanemu. Sam niewiedział, od której miał zacząć. Chciał przeczytać wszystkie na raz, a zarazem chciał spokojnie delektować się prezentem. A na domiar tego, wciąż czyhały nich obowiązki. Na Olliego te kapitańskie, a na Enjou te, które przeznaczone są dla świeżego pirata. Mimo to blondyn w każdą możliwą chwilę przerwy, sięgał po pierwszą książkę, jaką wybrał z półki. Minęło już wiele czasu odkąd czytał, dlatego też pochłaniał ją w rekordowym tempie do samego wieczora.
  Kończąc ostatnie strony, leżał z uśmiechem na łóżku, czekając na Olliego, którego spodziewał się lada moment.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! - Page 3 Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {09/03/23, 07:50 pm}


pirates-of-the-caribbean-font

   - Mhm, wszystkie są tylko twoje – odpowiedział od razu, obserwując reakcję blondyna. Ta okazała się być bardzo urocza, aż chwytająca za serce młodego kapitana, sprawiając, że cały stres uleciał z niego w sekundę. Ich związek, jak i znajomość, był wciąż świeży i oboje dopiero uczyli się o swoich upodobaniach, ale takie szczęście wypisane na twarzy ukochanego wraz z ciepłym wiatrem, jak i jego zaskoczenie niespodzianka, upewniało go, że prezent się udał. Choć nie był pewien, jakich autorów czy gatunki książek lubi.  - Wystarczy mi tylko buziak i sam fakt, że nie wiesz, co powiedzieć – skomentował z łobuzerskim uśmiechem. W końcu jego ukochany – jak uważał starszy – był urodzonym dyplomatą, zawsze wiedzącym, jakich słów powinien użyć, żeby kogoś pocieszyć czy uspokoić. To szczególnie w nim uwielbiał, ale teraz inaczej niż zazwyczaj, słowa trudniej mu przychodziły.
     Nie narzekał na pojawiający się wiatr,  mogąc nacieszyć się bliskością pół elfa, bo mimo że mineło zaledwie kilkadziesiąt minut, to wydawał się być stęskniony za blondynem. Zwłaszcza, kiedy usłyszał dwa pieszczotliwe słówka, przyprawiające go o palpitacje serca.
    - Jestem po prostu twoim ideałem, nie sądzisz? - Wyszczerzył się, ale zaraz jego uśmiech zamienił się w ten rozczulony, gdy morze w jego tęczówkach stało się bardziej wzburzone i szkliste. Dłoń wyciągnął w stronę jego gładkiego policzka, kciukiem ścierając z niej drobne łezki. Doprawdy był zauroczony reakcją księcia, której i nawet czarnowłosy się nie spodziewał. Nie spodziewał się, że jego prezent tak dobrze zostanie przyjęty i doprowadzi blondyna do łez – całe szczęście do łez szczęścia.
     Odwzajemnił ochoczo pocałunek, ciesząc się z każdej sekundy, przeplatając się z nim językiem, tym razem będąc w kompletnej harmonii i w końcu odsunął się od niego niechętnie, ale musiał dać mu czas na nacieszenie się z prezentem.
    - Wtedy gdy zniknąłem z Jackiem po te lekarstwa, to głównie chodziło mi o odwiedzenie księgarni. Ale jakieś leki też mamy, żeby nie było! - Zaśmiał się krótko. - Wciąż pamiętam z jaką czułością mówiłeś o zamkowej bibliotece, więc pomyślałem, że tak mogę cię uszczęśliwić – dodał. - I nie żałuje ani jednej monety, jak widzę twój uśmiech. - Po tych słowach objął ukochanego równie mocno, wtulając się w swoje ulubione miejsce w jego szyi. Sam był bardzo szczęśliwy, widząc to uczucie na jego twarzy, bo jako jedna z nielicznych osób chodzących na tym świecie, zasługiwał na wszystko, co najlepsze. Dołożenie cegiełki do jego pasji, nie było wielkim problemem i obiecał sobie w tej chwili, zaskakiwać go i obdarowywać prezentami częściej.
    - No, Jack pomógł w wyborze tylko jednej... książki – odparł, od razu czując, jak lekki róż wpływa na jego policzki. Oczywiście mówił o książce w czerwonej okładce ze złotymi emblemantami z napisem „Kamasutra”, ale nie chciał zdradzać więcej szczegółów. Młody mężczyzna z pewnością niedługo odkryje i tę książkę, a wtedy Olliver będzie mógł podziwiać słodkie rumieńce na jego twarzy.
    - Jasne, są twoje – powtórzył, dłonią wskazując na regał zachęcająco, a sam z boku z lekkim uśmiechem, oglądał ekscytującego się blondyna, a po kilku-kilkunastu minutach, z uwagą wysłuchiwał opowieści o autorach. Musiał przyznać, że ani jednego nie znał, nawet żaden nie obił mu się o uszy, dlatego tym bardziej był zainteresowany bibliografią pisarzy i pisarek. Ale oczywiście, Olliver, mógłby godzinami słuchać Enjou na jakikolwiek temat i na pewno żaden by go nie nudził.
**
    Podczas wypełniania kapitańskich obowiązków, kątem oka, gdy tylko miał więcej czasu, zerkał w stronę księcia. Brunet nie mógł wtedy przestać się szczerzyć, gdy w każdej wolnej chwili widział go zerkającego w książkę, by móc przeczytać jeszcze kilka stron. A kiedy zauważył, że ten wieczorem, dobiega do ostatnich stron książki, nie mógł uwierzyć, że już zaraz skończy pierwszą księgę. Sam przed wizytą w księgarni, nie trzymał ani jednej książki w ręku, a jego obcowanie z nimi skończyło się na czytaniu opisu z tyłu, to był szczerze zaskoczony i pełny podziwu, że udało mu się przeczytać kilkaset stron. Zwłaszcza, że oprócz niego, inni nie byli tak łaskawi. A szczególnie Brandon i Jack, którzy byli dzisiaj wyjątkowo skorzy do intensywnej nauki nowego pirata, wymyślając mu co rusz nowe zadania.
    Długowłosy oparł się o burtę, kiedy słońce towarzyszące im przez cały dzień, zaczynało się chować za horyzontem, pozostawiając niebo jakby malowane przez najwybitniejszego artystę, używającego palety barw począwszy od żółtego, kończąc na różowym. Tak przez dłuższą chwilę spędził zupełnie sam, nie będąc naruszany przez absolutnie nikogo. Po prostu delektował się spokojnym szumem morskich fal, obijających się delikatnie o statek, jak i również ciepłym wiatrem, który rozwiewał krucze kosmyki kapitana na wszystkie strony. Taka piękna pogoda oczywiście była zawdzięczana przez pół elfa i już na samą myśl o nim, lekko się uśmiechnął. Kto by pomyślał, że wydanie rozkazu porwania tak się potoczy? A teraz wracali w to samo miejsce, tym razem na urodziny jego siostry. To jednocześnie wzbudzało w nim radość, a jednocześnie stres ilekroć o tym myślał. On, zwykły pirat o wiecznie roztrzepanych włosach i popełniający błędy językowe, miał pojawić się na królewskim przyjęciu? W takiej sytuacji nigdy siebie nie wyobrażał.
    W końcu skierował się do ich wspólnej kajucie, ale widząc Enjou zaczytanego w ostatnie strony książki, bezszelestnie oparł się o framugę, mimowolnie podnosząc prawy kącik ust do góry. Blondyn pewnie nie zdawał sobie sprawy, jak uroczo teraz wyglądał – uśmiechając się sam do siebie, czasami marszcząc swój zgrabny nosek.
   - Hej – przywitał się, gdy powieść została zakończona i dopiero wtedy został zauważony. - Masz ochotę teraz mi coś poczytać? - zagaił, zbliżając się do regału. Tam spędził kilka chwil, jeszcze raz przyglądając się książkom, aż w końcu wybór padł na tę z zieloną okładką.
Ułożył się wygodnie u prawego boku niższego, zarzucając na niego nogę i już miał zamiar wtulić się w jego szyję, gdy drzwi do kajuty nagle się otworzyły, przedstawiając najmłodszego.
    - Ja teeeż chce – powiedział, wyginając usta w smutną podkówkę, co oczywiście było tylko grą, bo gdy tylko Olli zaprosił go bliżej, ten od razu się rozweselił, zajmując miejsce przy lewym boku Enjou. Tak właśnie został otoczony z każdej strony przez dwójkę osób, którym zależało na blondynie i szczerze go lubili, a nawet kochali. A szczególnie ten o długich włosach.
    Oboje słuchali słów blondyna w ciszy, prawie od razu zaciekawiając się w opowieść, zwłaszcza, gdy blondyn starał się modulować głos do dialogów innych postaci. To cieszyło zwłaszcza najmłodszego, który niewątpliwie miał pierwszy raz taką okazje. Tylko, co jakiś czas oboje zadawali mu pytania o trudne słowa czy wyrażenia, których oboje nie znali. W końcu Enjou był świetnym źródłem jakiejkolwiek wiedzy.
    Wraz z postępem historii, brunet zauważył, jak najmłodszy coraz częściej zaczynał ziewać i wtulać się coraz bardziej w ramię blondyna, aż w końcu jego powieki na dobre się zamknęły, a uścisk rozluźnił. Jak gdyby nic, Alexy zasnął przy Enjou, usypiany „bajką” na dobranoc. I Olli musiał przyznać, że oboje wyglądali przeuroczo.
   -Zaniosę go – stwierdził, podnosząc się. - Na całe szczęście nie jest taki ciężki jak ty. - Tu wystawił język, przywolując sytuację pierwszego dnia ich znajomości, gdzie musiał prosić o pomoc Jacka.
   Podniósl Alexego, opatulając go w wolny koc, po czym zszedł z nim pod podkład, ówcześnie prosząc Enjou, by nie kończył rozdziału bez niego.
    Położył chłopca na jego hamak, już przedzierając się przez głośne odgłosy chrapania. Całe szczęście akurat ten był przyzwyczajony do spania w takich warunkach. Przykrył go tym samym kocem, następnie decydując się na delikatny pocałunek w czoło. A chłopak nawet na to nie zareagował, kompletnie odpływając w krainę snów. Kapitan miał nadzieję, że będąc usypiany przez  głos Enjou, śni mu się coś dobrego.
    I po krótkiej chwili wrócił do niego, układając się w tę samą pozycję. Tylko tym razem pozwolił sobie na dotyk palcami jego brzucha pod koszulką.
   - Mogę zadać ci pierw pytanie, zanim dokończymy rozdział? - zapytał. -  Co jeśli Anisa mnie jednak nie polubi? Na pewno musi się o ciebie martwić, jak zniknąłeś na tyle czasu. I jeszcze poniekąd wywróciłem wasze życie do góry nogami – zagaił, zdradzając to, o czym myślał, zostając wtedy sam przy burcie. - I jakim cudem nikt nie słyszał nas tej nocy? Byłem... dosyć głośny – przyznał, lekko się uśmiechając.
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! - Page 3 Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {13/03/23, 08:42 pm}

Enjou Alberich


  Przez cały dzień Enjou czuł się jakby został cofnięty do czasów dzieciństwa. Tych dobrych oczywiście, których nie było za wiele, ale jeśli już się pokazywały, to wiązały się właśnie z książkami. Nie ważne czy były to gatunki przygodowe, dramaty, dramy, a nawet naukowe i historyczne. Wszystko co pozwoliło mu choćby na chwilę przenieść się w inny świat, czy wcielić w nieznanego bohatera, było dla niego czymś równie niesamowitym co magia. A z dniem wyznaczenia jego młodszego brata Andou na przyszłego króla, nawet nie musiał już się wymykać opiekunom. W jednej chwili przestał istnieć i były to najlepsze dni jego życia, póki wraz z okresem dorastania jego moce nie wymknęły się całkowicie spod kontroli. Wtedy ponownie został zmuszony do uciekania w świat własnej wyobraźni.
  Jednak teraz było inaczej. Z powieściami miał specjalną więź, ale już nie musiał do nich uciekać. Za sprawą jednej osoby jego życie stało się dużo lepsze od tych spisanych.  Każdy poranek, podczas którego budził się przy Jego boku, każdy spędzony z nim dzień i każda noc którą wspólnie przespali wtuleni w siebie. To wszystko wciąż wydawało mu się jedynie pięknym snem, z którego przenigdy nie chciał się już obudzić.
 
  Zamykając skończoną księgę, westchnął rozmarzony, choć dało się też wyczytać po tym tęsknotę po zakończonej lekturze. Wszystko zostało zakończone, konflikty rozwiązane, sekrety odkryte, a mimo to pragnął więcej. Ale niedosyt nie trwał wcale tak długo, kiedy jego uwagę wreszcie zwrócił na siebie kapitan czający się przy drzwiach.
- Olliver! - Od razu rozpromieniał na widok ukochanego. - Wybacz Kochanie, nawet nie zauważyłem kiedy wszedłeś. Nie miałem w dłoni książki od miesiąca i... chyba trochę dałem się jej pochłonąć... - Przyznał z lekkim zawstydzeniem pocierając swój kark. Obawiał się, że brunet będzie miał mu to za złe, tak jak dawniej ludzie, którzy próbowali nieskutecznie ściągnąć jego uwagę podczas czytania. Zawsze odbierano to jako zniewagę. Jednak reakcja długowłosego była zupełnie inna. Jego ciepły uśmiech rozgrzewał serce byłego księcia, a na dodatek sam stanął przy regale i zaczął wybierać kolejną powieść.
- Z ogromną przyjemnością. - Odparł z szerokim uśmiechem i od razu poprawił poduszkę, tak aby drugiej osobie również było wygodnie w półsiedzącej pozycji. Choć i tak podejrzewał, że i tak to właśnie jego własne ciało zostanie poduszką kapitana. Wcale się nie mylił, choć musiał przyznać, że nie spodziewał się zarzuconej na siebie długiej, zgrabnej kapitańskiej nogi, kiedy odbierał od niego zielone tomiszcze. Oczywiście nie narzekał, tym bardziej jeśli właśnie tak było jego partnerowi najwygodniej, a on dzięki temu mógł cieszyć się jego bliskością. Powoli zaczynał być świadomy, że to właśnie przez takie gesty Olliver okazywał mu swoje uczucia. Już w przypływie śmiałości, chciał przesunąć palcami po jego udzie, jednak w tym momencie pojawił się ich niezapowiedziany gość, co od razu spłoszyło jego rękę.
- Nie mam nic przeciwko. Olli? - Oczywiście delikatne serce Enjou nie pozwalało mu odmówić tak smętnemu spojrzeniu najmłodszego pirata. Zerknął jednak kątem oka na bruneta, do którego to należała ostateczna decyzja, na której dźwięk zareagował podobnie co nastolatek. Otworzył pierwszą stronę, czekając aż jego słuchacze wygodnie się ułożą.
  Ostatni raz czytał na głos swojej siostrze wieczór przed porwaniem. Była to niemalże ich codzienna rutyna, kiedy tylko udało mu się przemknąć do jej pokoju. Dziewczynce pomagało to zasnąć, a jemu zrelaksować się po całym dniu. Było to coś co pozwalało mu poczuć się jak starszy brat.
  W tamtym momencie poczuł się niemalże tak samo. To znajome uczucie spokojnie unoszącej się klatki piersiowej na jego ramieniu, stopniowo luzujący się uścisk i ciche pochrapywanie, któremu było bliżej do uroczego dźwięku, niż irytującego. Przez sekundę miał wrażenie, że ma przy sobie właśnie Anise, ale obraz od razu powrócił do rzeczywistości, kiedy tylko odgarnął młodszemu zbłąkane kosmyki z twarzy.
  Nie miał nic przeciwko aby młodszy spędził z nimi noc, jednak kapitan miał najwidoczniej inne zamiary.
- Wracaj szybko. - Odparł rozbawiony jego przytykiem, delikatnie krzywiąc się na samo wspomnienie pierwszego dnia na pokładzie. Był kompletnie wyczerpany przez chorobę morską, a na dodatek sam znokautował się aby zapobiec sztormowi. Wtedy było to jedyne rozwiązanie. Teraz miał Ollivera. Odprowadził go do wyjścia tęsknym wzrokiem. Z widokiem Alexyego w ramionach wyglądał niemalże jak jego ojciec, co odrobinę zakuło pierś blondyna. Ich związek odbierał mu tą możliwość, a przecież było to coś co ludzie uważali za prawdziwe szczęście. Szczególnie w przypadku mężczyzny, słodzenie syna, swojego następcy było czymś ogromnie ważnym. Czy Bonnet też tak myślał? W końcu do tej pory obcował jedynie z płcią piękną.
  Kłopotliwe przemyślenia jak zwykle szybko zostały zażegnane przez przybycie bruneta, którego ponownie powitał uśmiechem, a chłodniejsza noc ponownie została ocieplona przyjemnym letnim wiaterkiem.
- Oczywiście. - Odparł spodziewając się pytania dotyczącego czytanej powieści, jednak Olliver miał znacznie poważniejsze zmartwienie. To jak ten zawsze pewny siebie, nieustraszony kapitan piratów, martwił się o opinię jego siostry było doprawdy urocze.
- Kochanie... - Zaczął obejmując go odrobinę ciaśniej, głaszcząc delikatnie po plecach. Nim zdążył jednak odpowiedzią podnieść na duchu ukochanego, ten jak zawsze nieoczekiwanie zmienił nastrój rozmowy jednym pytaniem. Wystarczyło kilka słów, aby w głowie blondyna pojawiły się obrazy ze ubiegłej, wspólnie spędzonej cudownej nocy. Niemalże od razu poczuł znajome pieczenie na policzkach i zastrzygł uszami.
- To- um... - Zaczął przytykając dłoń do policzka. - Możemy to zawdzięczać naszemu drogiemu przyjacielowi - Lynnowi. - Zdradził ostrożnie dobierając początkowe słowa. - Może i wciąż dopiero od niedawna zaczął uczyć się magii, poznał kilka przydatnych zaklęć. Jak to do oświetlania groty, czy rozpalenia ognia... lub też do wyciszenia pokoju, które rzucił na ten przydzielony... nam. - Odchrząknął odganiając zawstydzenie. - A skoro o magii mowa. - Wyciągnął ramię po notatnik, który leżał na stoliku nocnym. - To kolejny prezent od niego. Kilka najprościejszych, podstawowych zaklęć, które będzie w stanie użyć każdy z odrobiną magicznych mocy... A jako bonus dodał również to zaklęcie wyciszające. - Zakończył przekartkowując notatnik z formułkami i szczegółowo opisanymi gestami oraz kręgami wspomagającymi. Elf naprawdę mocno się postarał, aby ktoś z zerową wiedza o magii, był w stanie jej użyć.
- Ale wracając do pierwszego pytania. Uwierz mi na słowo - nie ma takiej możliwości. - Dodał muskając wargami jego czoło. - Owszem, zapewne będzie odrobinę rozgniewana, ale to tylko i wyłącznie będzie wynikać ze zmartwienia. Zawsze jako jedyna przejmowała się tym jak mnie traktowano i złościła się, kiedy ja już się zdążyłem do tego przyzwyczaić... Ale jestem jej bratem i wiem, że niesamowicie uraduje ją moje szczęście. Ale mówimy tu o nieustraszonym Kapitanie Olliverze Bonnecie - któż nie straciłby dla ciebie głowy? -  Z uśmiechem chwycił go za podbródek i przyciągnął do delikatnego, acz czułego pocałunku. - Swojej już nigdy nie odnajdę. - Zaśmiał się cicho, przez chwilę tonąc w tych jego cudownych tęczówkach w kolorze trawy.
- Naprawdę nie masz o co się martwić. Z resztą sam się przekonasz jak tylko ją spotkasz. Jest odrobinę młodsza od Alexyego, z którym świetnie sobie radzisz. - Dodał głaszcząc jego czarne kosmyki. - Przeczytam ci coś na ukojenie nerwów? Tylko tą zostawmy na kolejną sesję z Alexym. Czułbym się źle, gdybyśmy skończyli ją bez niego. Tym razem ja coś wybiorę. - Szybko ucałował go jeszcze jeden raz i niechętnie wysunął się z jego objęć, aby dojść do półki.
  Zmarszczył brwi uważnie przeglądając wszystkie kolejne pozycje. Chciał znaleźć coś lekkiego, ciekawego i z humorem, co pozwoliłoby się brunetowi odprężyć i rozwiać jego zmartwienia. W pewnym momencie jednak natrafił na dziwnie znajomą czerwoną okładkę. Poszukiwania były ważne, ale ciekawość wygrała. Wyciągnął ją spośród tomiszczy i bez wahania otworzył na pierwszej stronie, na której to nawet nie zdążył przeczytać choćby jednego słowa, czy literki, bo ilustracja poniżej natychmiastowo przyprawiła go o nie małe rumieńce. Jak wcześniej zapiekły go policzki, tak teraz czuł wręcz jak żarzą się jego drgające uszy. W mgnieniu oka zamknął okładkę, ale to i tak nie powstrzymało jego bujnej wyobraźni, która natychmiast ukazała mu zobaczoną ilustrację z Olliverem w roli głównej.
- T-tą... Zostawimy na... inNny dziEń. - Łudził się, że Olliver wcale nie specjalnie włożył na półkę właśnie tą pozycję i nie wiedział na co właśnie trafił. Choć zapewne zdradzały go nie tylko uszy, ale też i podwyższająca się nagle temperatura. Prawda była taka, że emocje Enjou wcale nie opadły jeszcze po ubiegłej nocy. Już wcześniej spoglądał na bruneta z pożądaniem, ale to wcale nie zmalało po skonsumowaniu ich związku. Wręcz przeciwnie. Pragnął go jeszcze bardziej, a to było niebezpieczne dla jego do tej pory całkowicie niewinnego serca.
  Po odłożeniu kamasutry na miejsce, sięgnął po tym razem błękitną, jak morze okładkę. I tak jak jej kolor podpowiadał, była to powieść przygodowa z wątkiem piratów. To było coś czego szukał.
- To zawsze były jedne z moich ulubionych. - Przyznał powoli wracają do normalnych kolorów i przysiadł na łóżku. - Myślisz, że ich kapitan dorówna ci choćby do pięt? - Ośmiał się pozwalając aby mężczyzna na powrót się w niego wtulił, a sam otworzył książkę na pierwszej stronie.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! - Page 3 Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {14/04/23, 10:40 pm}

pirates-of-the-caribbean-font

   Już pieszczotliwe słówka z ust ukochanego potrafiło w sekundę uspokoić galopujące myśli pirata, który nigdy nie spodziewał się, że kiedyś będzie przejmować się czyjąkolwiek opinią, a zwłaszcza księżniczki. Ale owa dziewczyna, nie była tylko księżniczką, a siostrą półelfa. Właśnie dlatego Olli przejmował się, że od razu, jako jego porywacz, będzie skreślony. Siłą zlecono jego porwanie, dopiero później pytając o jego zgodę, ale koniec końców wyszło im to na dobre. Wtedy nie myślał kompletnie o uczuciach Anisy, będąc zaślepionym wokół pieniędzy, które dalej nie odzyskano.
   Na twarzy wyższego od razu uruchomił się szeroki, zawadiacki uśmiech, kiedy ujrzał na twarzy ukochanego te cudowne rumieńce. Jak mógł być taki wspaniały, nawet nic takiego nie robiąc? Zwłaszcza, gdy jego spiczaste usty samowolnie się poruszyły.
   To z połączeniem głaskaniem po plecach, go uspokoiło.
  - Robiłeś ze mną takie rzeczy, a nadal się mój skarb czerwieni? - zapytał, chwilę chichocząc.
  Mógł się spodziewać, że to wszystko było sprawą Lynna. Nie wierzył, że jego przyjaciele odpuściliby droczenie się z nimi, jeśli usłyszeliby choć jedne westchnienie z przyjemności. A tak to tylko mogli się domyśleć, czy coś między nimi zaszło. I szczerze powiedziawszy zazdrościł elfem umiejętności magicznych. Nie żeby narzekał na swoje życie, ale byłoby one o wiele łatwiejsze, gdyby je posiadał. Tak jak dzięki Enjou, od pewnego czasu nie musieli myśleć o sprawdzaniu pogody, bo ta była zawsze idealna. Całkiem tak jak on.
   - To musisz jak najszybciej się tego nauczyć. Mamy dziecko na pokładzie, a ja jestem cholernie seksowny – skomentował, lisio się uśmiechając. Oboje byli świadomi, że na jednym seksie nie poprzestaną, że niedługo znowu dojdzie do kolejnego zbliżenia, a wtedy bez zaklęcia, od razu jak się wyłonią zza drzwi, usłyszą żarciki, śmiechy i podteksty oraz pytania „jak było”. - I zapomniałem zapytać, czy warto było ze mną wtedy zgrzeszyć – zagaił, nawiązując do ich jednej z pierwszych rozmów. Pamiętał, jak oprócz dowiedzeniu się o statusie prawiczka, dowiedział się, że uważano to w jego stronach za grzech.
   Ochoczo przybliżył się do czułego buziaka, który tuż po jego słowach, był drugą rzeczą mogącą go uspokoić. Oblizał jeszcze swoje wargi, już pragnąc kolejnego, ale przeszkodził mu melodyjny śmiech ukochanego, co od razu wywołało ciepły uśmiech na twarzy bruneta. - Jesteś cudowny, mój dyplomato – skomentował. - Nawet ci na to już nie pozwolę. Wiem, że mnie uwielbiasz – dodał, poszerzając swój uśmiech.
   Przytaknął, jeszcze bardziej nie chętniej niż on, wypuszczając go ze swoich objęć. Opierając głowę i nogę o niego było bardziej wygodniejsze niż teraz obserwowanie go z boku. Ale i to zaraz wynagrodziło mu się, bo zaraz zaśmiał się, doprawdy rozbawiony. Z Enjou tak łatwo było wyczytać wszystkie emocje – czy to przez pogodę i temperaturę w powietrzu, która nagle się podwyższyła, a także poprzez czerwoną twarz i ukochane przez bruneta, równie czerwone uszy. Widok był naprawdę uroczy, jak i zabawny. Olliver kompletnie nie żałował kupna tej książki, nawet jeśli nie był do końca przekonany do niej w księgarni. - To też jest jakaś wiedza, co nie? - skomentował z zaróżowionymi policzkami od śmiechu. - Będę czekać – dodał, puszczając mu oczko.
     I następnie nareszcie znalazł się przy blondynie, tak jak wtedy kładąc się na jego piersi, będąc obejmowanym przez jego rękę, a noga bruneta ponownie objęła biodro półelfa. Tak było mu najwygodniej.
    - Doprawdy? A potem jak przyszło, co do czego, to na nas bluzgałeś! - Podniósł na chwilę głowę i zmarszczył brwi, udając zdegustowanie. - A teraz paczaj... Drugi najprzystojniejszy pirat na świecie... No dobra, pierwszy razem ze mną – dodał, prychając rozbawiony. - Oj wątpię... Przede wszystkim nie ma tak cudownych włosów jak ja i tak pięknych oczów. No i nie zapomnijmy, że świetnie władam mieczem, jak i jestem urodzonym dowódcą. Mój ojciec od małego mnie przecież trenował – wygłosił swój wywód całkiem poważnie. Zawsze był poważny, jeśli chodziło o chwalenie siebie samego. - Ale może spróbować. - Prychnął. - A tylko spróbuj drugi raz się zaśmiać! - dodał. - Wiesz, teraz możesz mnie pogłaskać po tym udzie, jak chciałeś. -Wyszczerzył się, tak doskonale odgadując jego poprzednie zamiary.[/color][/color]
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! - Page 3 Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {19/04/23, 02:00 am}

Enjou Alberich


  "Robił z nim takie rzeczy" - ale wciąż nie potrafił pojąć ogromu swoich uczuć, które zdawały się rosnąć coraz bardziej z upływem każdej sekundy. Z każdym tyknięciem zegara coraz bardziej zakochiwał się w brunecie. Jak to było możliwe? Był pewien, że pocałunek, a w końcu i zbliżenie sprawi, że się uspokoi, ale sprawy wyglądały zupełnie inaczej. Nie zdawał sobie sprawy, że Kapitan może być aż tak uzależniający. Chwila spędzona bez mężczyzny przy jego bokiem, znacznie się wydłużała, a kiedy tylko pojawiał się obok miał wrażenie, że otoczenie nabierało niespotykanych kolorów. Choć to drugie akurat mogło być prawdą, za sprawą jego daru.
  Był tylko jeden problem - wspominane uzależnienie. O ile jakoś radził sobie z wylewającymi się uczuciami do kapitana, to już nie tak łatwo było z pożądaniem. A przecież ostatnim czego chciał było wyjście w zielonych oczach jako zboczeniec nie do zaspokojenia. Musiał zachować umiar, ale do tego potrzebny będzie mu prawdziwy cud.
  Mentalnie skarcił się za odbieganie myślami od rzeczywistości, ale zaraz zaśmiał się na przytyk pirata.
  - Cóż... piraci nie słyną z opinii aniołków, nieprawdaż? - Dobrze wiedział, że długowłosy jedynie się z nim droczy, ale i tak chciał mu się wytłumaczyć. - Porwania dla okupu niewinnych księżniczek, które okazują się księciem. To z pewnością nie wpisuje się na listę dobrych uczynków. - Sam udał lekki wyrzut w tonie swojego głosu, choć na jego usta po chwili wkradł się absolutnie rozczulony uśmiech.  
- Ale masz absolutną rację. Choć przyznam, że nie mogę się równać z moim najdroższym Kapitanem. - Odparł nie mogąc odmówić sobie delikatnego muśnięcia wargami policzka bruneta. - Ani ja, ani nikt inny. - Dodał.
  Może i ego Bonneta już dawno wykraczało ponad wszelkie znane ludzkości granice, ale ta pewność siebie była jedną z jego cech, które uwielbiał. To jak nie interesowała go opinia innych i to jak znał wartość samego siebie. Było to coś nowego dla blondyna. A kiedy ciemnowłosy zawahał się za sprawą niepewności, czy jego młodsza siostra go polubi, to tylko pokazywało mu jak wiele znaczyła dla niego ich relacja i to, że chciał byś w dobrych stosunkach dla bliskiej mu osoby. Choć nie chciał, aby zostawiło to uszczerbek na jego ego, to musiał przyznać, że poczuł w tamtej chwili jak sidła miłości kapitana jeszcze mocniej zacisnęły się na jego sercu.
- Nie śmiem wątpić w jego szkołę. Jestem pewien, że jest z ciebie dumny. - Westchnął przeplatając palce przez smolitne kosmyki. Choć obaj stracili kogoś bliskiego, to bez wątpienia widać było, jak silnym bodźcem było dla Ollivera wychowanie przez ojca. Stracił go, ale nim się to stało, zdążył dać mu wiele cennych wspomnień i lekcji życia. Bez wątpienia zazdrościł mu tego.
  Wyrwany z lekkiego zamyślenia Półelf, drgnął i zastrzygł gwałtownie uszami, czując jak czerwień ponownie wraca na jego policzki.
- Nic nie umknie twoim czujnym oczom. - Podrapał się zawstydzony po policzku. - Nie jestem w stanie utrzymać przy sobie rąk, gdy jesteś tak blisko. - Wyznał. Już po chwili jego dłoń powoli powędrowała w dół. Zaczęła swoją podróż na talii bruneta, delikatnie badając jej wcięcie, aż nie trafiła na uniesienie będące biodrem, z którego już nieco szybciej zsunęła się na udo mężczyzny. Trochę żałował, że nie pomyśleli o zrzuceniu zbędnych warstw nim ułożyli się wygodnie na materacu, ale po namyśleniu przyznał, że tak było lepiej. Brak możliwości dotyku jego nagiej, śniadej skóry, był tym, co w miarę trzymało jego pożądanie na wodzach.
  Delikatnie smyrając palcami udo bruneta, rozpoczął w końcu powieść. Nawet pomimo braku najmłodszego członka załogi czarnego ducha, nie powstrzymywał się przed modulowaniem głosu, który według niego pasował do danej postaci. Robił tak, nawet kiedy nie czytał dla swojej siostry. Samotnie krzątał się po bibliotece, bezwstydnie na głos wypowiadając nawet te najbardziej niezręczne linijki tekstu. Pomagało mu to w jakimś stopniu przyćmić uczucie samotności.

- "Wtem nie bacząc na zdanie Panienki, przerzucił ją sobie przez ramię niczym worek ziemniaków i łapiąc za linę, sfrunął z nią zwinnie na pokład swojego statku."... Zaczynam podejrzewać, że to porywanie księżniczek, to jakaś piracka konkurencja. - Parsknął rozbawiony do swojego towarzysza. - Kapitanie czy ja o czymś nie wiem? - Spytał zaczepnie, jednak odpowiedź już nie nadeszła. Usłyszał jedynie jego spokojny oddech, a kiedy na niego spojrzał, ujrzał niczym niezdręczoną, rozluźnioną twarz mężczyzny. Spał tak twardo i ufnie. Półelf ponownie zaśmiał się, ale tym razem łagodnie i delikatnie, co by drżeniem swojej klatki piersiowej nie wybudzić go przypadkiem.
- Słodkich snów Ukochany. - Wymruczał tuż nad jego uchem, żałując, że w ten pozycji nie był w stanie sięgnąć jego ust. Jego nie zrezygnował z pocałunku. W zamian jego wargi musnęły czule czubek głowy bruneta, gdzie też mógł nacieszyć się kwiatowym zapachem szamponu, który dzielili.
  Nakrył swojego partnera oraz ciebie, jednym z koców, po czym przywołał machnięciem ręki nieco silniejszy podmuch wiatru, który zgasił wszelkie zapalone w pomieszczeniu świeczki i pogrążył kajutę w mroku. Oplatając ramionami ciepłe ciało bruneta, półelf długo nie pozostał przytomny.

...

- Kurs ustawiony, wody stabilne, wiatr i pogoda nam sprzyja. To chyba najlepszy możliwy moment na przemyślenie plany Kapitanie. - Oznajmił nagle Brandon, kiedy załoga zaczęła cieszyć się spokojną żeglugą, oddając się przeróżnym grą i zabawą.
- Plan? - Spytał Pół elf w pełnej synchronizacji wraz z Alexym, który to zamarł z prowizoryczną przepaską rozciągniętą w dłoniach, tuż przed twarzą byłego księcia.
- Otóż to - Plan! - Przytaknął zeskakując ze skrzynki na której stał, aby ściągnąć na siebie uwagę i wsparł się o nią tyłem zaplatając ramiona na piersi. - Nie mówcie, że chcieliście od tak całą bandą wbić się na przyjęcie i wmieszać się w tłum. - Uniósł jedną z brwi, spoglądając po swoich towarzyszach.
- A to nie taki był plan? Zaproszenie jest otwarte. - Wtrącił Jack, za co od razu został zbuczany przez krótko ściętego blondyna.
- No chyba sobie żartujesz. Przecież nawet byśmy nie dotarli cała bandą do miasta, a co dopiero do zamku. Dwa kroki przed bramą i już by was na strączek szmajnęli. - Westchnął kręcąc głową na bezmyślność załogi. - A największą uwagę z was wszystkich przyciągasz ty - Enjou! - Dodał wskazując palcem na blondyna., któremu właśnie Alexy kończył wiązać przepaskę na prawym oku.
- Ja? - Spytał bez namysłu starając się spojrzeć na przyjaciela pomimo przeszkody.
- Tak Ty, Panie zaginiony Waści Książę.
  Ten szczegół był ważny i każdy o nim pamiętał, ale przez ostatnią dobę, jakoś każdemu zdążył umknąć. Enjou bez wątpienia ściągnąłby na nich niechcianą uwagę. I o ile on zostałby powitany z "otwartymi ramionami" ze względu na status członka rodziny królewskiej, tak na resztę bandy oczywiście czekała zimna cela.
- Jest to bal maskowy, więc wystarczy, że się przebierzemy... choć to zapewne nie wystarczy. Na zamku obowiązują zasady. Wiele zasad, a najważniejszą jest przestrzeganie etykiety. W przeciwnym razie nawet najlepszy kostium świata nam nie pomoże.
- Bingo. Wygrałeś rolę nauczyciela mój drogi przyjacielu!
- Ja?! - Zaskoczony aż zsunął przepaskę z oka.
- Kto inny zna się lepiej na zamkowej etykiecie niż sam Pierwszy Książę Idreanii?
  Ten tytuł jeszcze nigdy nie brzmiał dla Enjou tak obco i nienaturalnie. Taka była jego prawdziwa tożsamość, ale już dawno zdążył ją od siebie odsunąć. Sposób jego mówienie, postawa, mimika - wszystko uległo znacznej zmianie od kiedy postawił nogę na pokładzie czarnego ducha. Już niemalże całkowicie stał się jednym z nich, pomimo drobnych szczegółów.
- Racja... Wybaczcie, trochę się zapomniałem. - Zaśmiał się i wstając poczochrał włosy szatyna. - Ale odpowiednie maniery, to nie jedyne co będzie nam potrzebne. Pozostaje również kwestia tańca, do którego zaproszony mężczyzna nie może odmówić bez ranienia uczuć, jak i opinii o damie, dla której jest to jedna z największych plam na honorze. Będzie to znacznie trudniejsze zadanie, którego dla dobra grupy najlepiej byłoby unikać, ale jeśli już do tego dojdzie, będziecie musieli się go podjąć. - Westchnął ciężko spoglądając na Ollivera. Oni sobie z pewnością poradzą, ale reszta?
- Tańczyć każdy idiota potrafi. Nawet Fred zakręci tyłkiem jak trzeba! - Parsknął kucharz, zarażając śmiechem resztę załogi.
- Ta, tylko za takie wygibasy to by go raczej posłali na stos.
- Szczęście w nieszczęściu, jest tylko jeden taniec, w którym musi uczestniczyć każdy gość. Walc. - Wtrącił się Półelf, który pomimo prób zachowania powagi, sam nie mógł ukryć rozbawionego tonu głosu, po tym jak wyobraził sobie swojego porywacza tańczącego. - Ale zacznijmy od etykiety. Bez tego ani rusz. - Dodał stając przy Brandonie. - Do tego najlepszym pokazem byłby Lynn, ale coś mi podpowiada, że maniery nie są ci całkowicie obce Przyjacielu. - Zmierzył go wzrokiem, ale nic więcej nie powiedział. Dlatego też krótkowłosy klasnął w dłonie występując przed szeregi.
- Zacznijmy od tego w ogóle kto chce iść na zabawę, a potem urządzimy sobie mały konkurs i wybierzemy najlepszych z najlepszych. - Zaproponował zaraz zerkając na długowłosego bruneta, aby otrzymać jego pełne pozwolenia na działanie.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! - Page 3 Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {29/05/23, 10:05 pm}

pirates-of-the-caribbean-font

 - Nie mówię, że od razu jesteśmy aniołkami, ale za to mnie kochasz, czyż nie? - Uśmiechnął się szeroko. - Aj tam, aj tam, to tylko jeśli chodzi o pieniądze, przysięgam! A teraz już żadnych księżniczek i księci nie będę porywał. Ten jeden wyjątkowy, mi wystarczy – dodał, podnosząc się lekko i zaznaczając drobnym pocałunkiem jego żuchwę. - Czyli mogę zająć sam pierwsze miejsce? Super –        rzekł, posyłając mu szeroki uśmiech.
Był w stanie odstąpić mu pierwsze miejsce w swoim wielkim ego, bo naprawdę uważał go za najprzystojniejszą osobę, jaką widziały jego zielone oczy. Przy tym był również niesamowicie piękny, jak i jego ciało, które miał już okazję zobaczyć w całej okazałości. Szczerze podobało ma się jego wysportowana sylwetka, wytrenowana przez lata szermierki zamkowej, jak i pięknie rozbudowane ramiona, a do tego te jędrne pośladki. Twarz ukochanego oczywiście też uwielbiał – szczupły, zgrabny nosek, blond, a wręcz złote włosy, które lśniły pod wpływem słońca, a także błękitne oczy, które były takie tylko dla niego. Ale jeśli sam chciał ostąpić jego miejsce, to tym bardziej się cieszył, bo dla kapitana było to ważne.
      -Wcale ci nie każe. Możesz mnie dotykać, ile chcesz i kiedy zechcesz – odparł, jakby to nie było jeszcze dla nich jasne. Czerpał przyjemność z każdego jego dotyku, tak jak teraz, gdy jego długie palce pieściły jego talię i udo. I przez kilka sekund pragnął, by odważył się dotknąć go trochę wyżej, już trochę tęskniąc za widokiem nagiego ciała młodszego kapitana, ale już po chwili skarcił się w myślach. Nie chciał przerywać ukochanemu radości z prezentu, a słuchanie jego melodyjnego głosu było też świetnym spędzeniem wieczoru.
    Nie chciał również rozmawiać teraz o swoim tacie. Nie była to dobra pora na opowiadanie o tym, jak silny był to mężczyzna i w jakich tragicznych okolicznościach zmarł. Chciał mu oddać należyty szacunek, zostawiając historię na później.
   Dalsza historia czytana z kartek minęła im spokojnie, gdzie Olli uważnie wsłuchiwał się w głos pirata, przeżywając ekscytacje niczym Alexy, gdy rozgrywała się fascynująca przygoda. W niektórych z nich odnajdywał przygody, jakie przeżył z nim Czarny duch, porównując zachowanie załogi do tej jego. Nawet czasami się śmiał z tekstów jednego bohatera, lecz w końcu jego powieki tak samo jak najmłodszego, zaczynały robić się coraz cięższe, jakby ktoś niepostrzeżenie przywiązał na nie małe ciężarki. Próbował z nimi usilnie walczyć, nie chcąc tracić najlepszej części powieści, a także nie chciał już żegnać się z cudownym głosem półelfa, co ostatecznie doprowadziło do tego, że zasnął, niewiadomo kiedy, jak zawsze wtulony w Enjou.
**
   Po skontrolowaniu kursu i wyznaczeniu paru, drobnych zadań, oparł się o drewnianą burtę. Odchylił lekko głowę, pozwalając na rozwianie kosmyków przez wiatr i korzystając z popołudniowego słońca. Wtem z ich grona wyłowił się Brandon i to na niego spoczęła uwaga załogi statku.
    - Brakuję ci jeszcze, kochanie, drewnianej laski i papugi na ramieniu – Zaśmiał się na poczynania Alexego, który najwidoczniej próbował przebrać przyjaciela za stereotypowego pirata.
   W pełni rozumiał myślenie Brandona. Pomijając ich nieschludny wygląd, który zamierzali poprawić, zostawało im jeszcze ich butne zachowanie, gdzie nie było grama pokory ani zasad. To nie było potrzebne im na statku, gdzie obracali się wokół własnego towarzystwa. Ich książę o dziwo nigdy o nim nie wspominał ani nie próbował go naprawiać, ale co się dziwić, jeśli nie poprawiał nawet Ollivera w swoim imieniu. Można było się domyśleć, że to przykułoby uwagę dworu, a zwłaszcza kręcenie tyłkiem przez Freda, co i u kapitana wywołało śmiech.
  - Mowy nie ma – powiedział od razu pewny swego. - Paniusie mają tak duże ego, że nie przyjmują odmowy? Ja już mam swojego księcia i mogę jeszcze zatańczyć z Anisą.
     Zdawało się, że tylko on miał jakieś przeciwwskazania do tańczenia z wysoko postawionymi pannami, ale tylko on w tym gronie był zajęty. Oczywiście półelf również miał zakaz na taniec z obcymi kobietami, a ciemnowłosy już tego miał zamiar dopilnować.
    I jedynym, któremu nie groziło ścięcie głowy, to Enjou, jeśli nie wyszłoby, że dołączył do ich bandy, zdradzając tym samym swoje pochodzenie. Reszta załogi musiała być bardziej ostrożna.
    Długowłosy zacisnął mocniej palce na burcie, starając się nie po sobie poznać, że to on liczył na prezentowanie z długouchym całą tą etykietę, o której nie zbyt miał pojęcie.
    Zwłaszcza, jak sobie przypominał ich pierwszy wspólnie spędzony wieczór, jeśli tak to można było nazwać, bo blondyn łatwo zemdlał. O co chodziło brunetowi to to, jak półelf zaśmiał się właśnie z jego manier. Ale Brandon wcale nie był od niego lepszy! Tym bardziej, o ile było mu wiadomo, nie miał żadnych powiązań szlacheckich, dlatego zielonooki nie rozumiał sytuacji. Niemniej jednak próbował nie dać po sobie poznać, że to go ruszyło, ale obudził się z rozmyśleń dopiero po wzroku Brandona na niego.
    - Nie zgadzam się na konkurs – powiedział być może zbyt ozięble, dlatego zaraz zmienił swój ton. - Nie chce nikogo chętnego zostawiać na statku, by było mu przykro. Chyba nauczenie nas kilku zasad nie będzie aż takie trudne, a przecież na przyjęciu nie będzie sam dwór. A w razie czego na pewno w zamku są jakieś tajne wyjścia, by nas wyprowadzić – wytłumaczył. Uważał, że taki wypad był miłą rozrywką, nawet jeśli z lekka niebezpieczną, ale będą w miarę możliwości trzymać się razem. Wątpił też, czy w tym konkursie zostałby wybrany taki Fred, który byłby pewnie chętny.
   I nie pomylił się w ogóle, kiedy ich statek podzielił się na takie dwie grupy. Ich pierwszym zadaniem okazała się nauka pokłonów, co okazało się nie być takie proste, zwłaszcza, jeśli chodziło o odpowiednie ustawienie nóg czy odpowiednie pochylenie. Olliverowi też ta sztuka nie szła tak gładko, jak się spodziewał, bo kilka razy prawie wywrócił wywrotkę do tyłu, co nie obyło się bez skomentowania tego śmiechem załogi. Zwłaszcza, jak Fred faktycznie upadł na tyłek.
    Drugim zadaniem była nauka walca, co wzbudziło różne reakcję. Jack nie rozumiał sensu istnienia wyuczonego tańca i to obowiązkowego, zaś Fred wydawał się być zachwycony całą otoczką. W przeciwieństwie do Ollivera, który na pokaz pierwszych kroków Enjou z Brandonem spoglądał z widoczną zazdrością w oku. Zwłaszcza stojąc opartym o burtę z skrzyżowanymi nogami i rękami na piersi.
    - Już myślałem, że o mnie zapomniałeś – powiedział, kiedy to jego pirat zjawił się nareszcie przy nim. - Ale jak już chcesz ze mną zatańczyć, to musisz zaprezentować, jakbyś mnie zaprosił, gdybym był przepiękną księżniczką, a nie przepięknym piratem – dodał już z błyskiem w oku i figlarnym uśmieszkiem.
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! - Page 3 Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {04/06/23, 10:02 pm}

Enjou Alberich


  Brandon szturchnął stojącego obok blond półelfa łokciem w bok.
- Coś ty zrobił z naszym kochanym kapitanem? - Spytał uśmiechając się do niego lisio spod przymrużonych powiek.
- Bardziej co On zrobił ze mną. - Odparł rozbawiony, ale zaraz wyszczerzył się szeroko do swojego ukochanego, ukazując mu swoje szczere zadowolenie z publicznego okazywania uczuć. Szybko pojął, że coś takiego było prawdziwą rzadkością u pirata, co oczywiście bardzo cenił. Ale również miało to swoje drugie dno - oznaczało, że Olliver naprawdę czuł się komfortowo z ich związkiem.
- Mój Kapitan celuje w same grube ryby widzę. - Radośnie zatrzepotał uszami, a na jego policzkach pojawiły się lekkie wypieki.

  Czy naprawdę Brandon i Enjou trzymaliby się ściśle wyników, jeśli taki Fred byłby zrozpaczony przegraną? Wątpił w to. Planem Brandona było wprowadzenie drobnej rywalizacji, jak i sprawienie, żeby chłopaki się przyłożyli do ćwiczenia, jednak serce kapitana było zbyt miękkie jeśli chodziło o jego drogą załogę. Teraz doskonale rozumiał, dlaczego każdy podąża na za nim bez mrugnięcia oka. Był niesamowicie silną osobą, fizycznie, jak i mentalnie, ale również przyciągał do siebie ludzi i porywał ich serca. Ollivera Bonneta nie można było lekceważyć.
  Oczywiście sam z własnej woli również nie zamierzał tańczyć z nikim poza dwoma osobami. Swoją siostrą i Olliverem. Oczywiście przyjacielska zabawa w grupie też nie byłaby zła, ale niestety nie był to ten typ luźnych imprez. Na sali balowej zawsze panowała niezręczna i przytłaczająca atmosfera. Za każdym razem odbywał jedynie pierwszy obowiązkowy taniec ze swoją narzeczoną, kiedy to parkiet był absolutnie pusty, a oni nawet nie mogli złączyć się dłońmi. Jak tylko muzyka ustawała, uciekał do ogrodów. Nikt go wtedy nie szukał na siłę, ale chciał mieć pewność, że na nikogo nie wpadnie przypadkiem.
  Powoli czuł jak za kołnierz wkrada się znajome uczucie niepokoju, jednak wystarczyło tylko jedno spojrzenie na otaczających go ludzi. Nieznane były im żadne zasady, wręcz zachowywali się jakby urodzili się aby je łamać. A do niegdyś najgorszego koszmaru Enjou podchodzili ze śmiechem na ustach. Chwilowy chłodniejszy wiaterek rozszedł się w sekundę, a w sercu byłego księcia zapanował spokój. Teraz już nie był sam. Nie miał czego się bać. Nikt też nie będzie mu rozkazywać, a jedynym powodem powrotu są urodziny jego drogiej młodszej siostry.
- Trochę zepsułeś moje plany Kapitanie. Chciałem już rozdawać zakłady i trochę rozmnożyć swój mały majątek. - Westchnął lekko rozczarowany Brandon, ale nie sprzeciwiał się. I on tego nie potrafił, a tym bardziej nie chciał. - Ale wyzwanie w takim razie akceptuję osobiście! W mgnieniu ślepia, wyszkolimy was na prawdziwe damy dworu. - Parsknął, po czym zabrał się za zaganianie ludzi do faktycznego treningu.
  Pierwsze zadanie miało być proste i piratom spędzającym większość swojego życia na ruchliwym pokładzie nie powinno sprawiać najmniejszych problemów, a mimo to przy głębokich pokłonach poległo większość załogi. W tym niemal nawet sam Kapitan, ale w porę odzyskał równowagę, a jego gafę przykrył Fred zaliczający faktyczną wywrotkę. Enjou choć śmiał się równie głośno co inni, to pośpieszył z pomocą swojemu porywaczowi, pomagając mu pozbierać się z desek.
- Musisz skupić się na utrzymaniu środka ciężkości. - Poradził, ale odpowiedziała mu tylko zgłupiała mina pirata. - Za sztywno się pochylasz do przodu. Nie bój się wypiąć tyłka do tyłu. - Uprościł swoje słowa.
- Akurat wypinanie dupy idzie mu najlepiej! - Skomentował najmłodszy członek załogi, który od razu schował się za losową osobą, aby uniknąć zlokalizowania.

  W końcu jednak przebrnęli przez podstawowe maniery i przyszedł czas na taniec.  Największą przeszkodą był brak odpowiedniej muzyki, która bez wątpienia pomogłaby im choć wyczuć rytm ruchów, ale musieli pracować z tym co mieli. Oczywiście nauka wszystkich kroków przytłoczyły większość bandy, dlatego zaczęli od tych podstawowych. Prawa noga do przodu, lewa dołącza do niej, ale w połowie drogi wyznacza nowy krok i prawa do niej wraca. Prościej już być nie mogło, dlatego po krótkiej serii powtórek, zarządzono dobranie się w pary ku niezadowoleniu niektórych panów, bowiem znaleźli się w roli kobiecej. Niestety tak się złożyło, że w ich bandzie nie było żadnej przedstawicielki płci pięknej. Choć czy to określenie miało obecnie sens w słowniku Półelfa? Jego "płcią piękną" był Olliver i nikt nie był w stanie go przebić.
- Dobra, spadaj do Kapitana, bo coś czuję, że jeszcze trochę a czeka mnie spacer po desce, albo stryczek. - Brandon poklepał go po ramieniu, wzdrygając się od nieprzyjemnych dreszczy jakie wywołało u niego spojrzenie Kapitana statku. Partnera zmienił na Alexyego, przytulając go do siebie tak, że młodszy nogi młodszego zostały oderwane od pokładu. - No dawaj Majtek. Może zatańczysz z księżniczką, to musisz się wykazać! - Parsknął, mimo prób wyrwania się szatyna.
  Enjou oczywiście nie trzeba było powtarzać dwa razy. Tylko uwolniony, przeszedł między parami wirujących mężczyzn, aby wreszcie stanąć przed swoim upragnionym partnerem. Brunet nie był zadowolony z czekania na swoją kolej, co niezwłocznie chciał mu wynagrodzić z nawiązką.
- Oh Kochanie... - Uśmiechnął się łagodnie, ale po sekundzie jego twarz stała się chłodna, pozbawiona najdrobniejszej oznaki uczuć jakie do niego żywił. Zmianie uległa także jego postawa. Ciało wyprostowało się jak struna, a lewe ramię skryło się za plecami, kiedy wykonał krok w tył. Ze sztucznym, niemalże naturalnym gestem, wyprowadził prawe ramię przed siebie w górę, jednocześnie, skłaniając się niesamowicie nisko tułowiem.
- Czy zaszczycisz mnie tańcem Panienko? - Nawet jego głos pozbawiony był ciepłej nuty, ale na całe szczęście nie trwało to ani chwili dłużej. Nie czekając na odpowiedź mężczyzny wstał i rozluźnił się.- Tak właśnie została by zaproszona Księżniczka. - Oznajmił z krzywym uśmiechem. - Ty natomiast na to nie zasługujesz... - Westchnął ciężko kręcąc głową. - Nie. Ty Mój Najdroższy Promyku zasługujesz na coś innego. - Momentalnie zbliżył się do niego niebezpiecznie, zahaczając ramieniem o jego szczupłą talię, przyciągając go ciasno do swojego torsu.
- Mój wybranek musi zostać skradziony, jak jego serce. Tak przystało na pirata, czyż nie? -  trzepocząc uszami wyszczerzył się szeroko tuż przy jego wargach, na których złożył krótki, acz czuły pocałunek, którego nie potrafił dłużej w sobie wstrzymać.
  Być traktowanym po królewsku - wcale nie oznaczało w Idreanii tego, co można było się spodziewać. Owszem każdy członek rodziny królewskiej otrzymywał bezwarunkowy szacunek poddanych, jak i innych, dzielących ten status, jednak według Enjou równało się to z zakazem okazywania jakichkolwiek oznak emocji, a co dopiero uczuć. Nie była to bajka, jak wielu ją malowało.
- Nie jestem już Księciem Kochanie. Jestem tylko twój. Na zawsze. - Z radosnymi iskierkami w oczach, skradł mu jeszcze jeden pocałunek, po czym wreszcie zaciągnął go na "parkiet".
  Tak jak można było się domyślić, pierwsze kroki nie były łatwe. Na wyspie piratów szło im podobnie, ale wtedy to Enjou nie potrafił dostosować się do skocznej muzyki. Tym razem to Olliverowi trudno było zachować spokojne, płynne kroki, przez co wiele razy ucierpiały palce stół Półelfa, ale starał się tego po sobie nie pokazywać, aby nie zniechęcić zielonookiego.
- Mała trema? - Zażartował dla rozluźnienia, łapiąc go w swoje ramiona. - Spokojnie, naciskamy na kroki, ale tak naprawdę nikt w zamieszaniu nie zauważy, jeśli któryś pominiesz. Nie próbuj się też spinać. Póki co to jedynie ćwiczenia i jesteśmy na Statku, a nie suchym lądzie. To będzie duży atut dla was wszystkich o czym przekonacie się na balu. - Mówiąc to przebiegł dłońmi po ramionach mężczyzny, delikatnie je masując, aż doszedł do jego twarzy, z której odgarnął kilka zabłąkanych kosmyków i schował je za ucho. - Skup się tylko na mnie. - Uniósł kącik ust obnażając kła w łobuzerskim uśmiechu i wznowił kroki. Delikatnie kierował go do wypowiadanego melodyjnym głosem rytmu.
  Nim się obejrzeli słońce zdążyło pochylić się nad horyzontem, wyznaczając późne popołudnie, a załoga zaczęła domagać się opóźnionego obiadu, jak i zasłużonego odpoczynku.
- Wciąganie kotwicy ich nie męczy, a trochę pokręcili tyłkiem i już leją się z nich siódme poty. - Parsknął Brandon mimo, że i jego oddech był bardzo nierówny i podpierał się na Alexym.
- Mówi staruch, co kolki dostał przy obrocie. - Wytknął najmłodszy.
- Mój drogi Prosiaczku, dla ciebie dzisiaj deseru nie będzie. - Odgryzł się krótkowłosy.
  Enjou za to zerknął na Kapitana, którego wciąż obejmował.
- Zgłodniałeś? - Spytał, choć i tak razem z resztą kierowali się do kuchni. - Naprawdę dobrze ci idzie Olli, ale jeśli chcesz... wieczorem mogę udzielić ci prywatnej lekcji. Jednej, albo i kilka? - Zaproponował niewinnie.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! - Page 3 Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {11/06/23, 06:40 pm}

pirates-of-the-caribbean-font

     Nagromadzona zazdrość szybko zniknęła z ciała Kapitana, tak jak się tam pojawiła. Zwłaszcza, kiedy to on usłyszał czułe słówko, zarezerwowane tylko dla niego z ust blondyna. Oboje stawili się coraz odważniejsi w swojej miłości, nawet przy publice. A widząc świecące się tylko dla niego błękitne tęczówki, od razu mu wybaczył pozostawienie go samego na rzecz Brandona.
     Nieznacznie się skrzywił, jakby właśnie zjadł coś niesamowicie obrzydliwego, ale nie ukrywał swojego niezadowolenia i zdziwienia takim zaproszenie. I gdyby Enjou nie wywodził się z rodziny królewskiej, na pewno nie uwierzyłby w prawdziwość tego gestu. Bo jak coś takiego intymnego, naznaczone dotykiem i mające zbliżyć do siebie ludzi, mogło być takie nieczułe? Spodziewał się, że zaproszenie musiało być formalne i pełne szacunku, zwłaszcza, gdy zapraszało się najpiękniejszą księżniczkę (którą według Ollivera, spokojnie mógłby udawać), ale nie pozbawioną uśmiechu czy głosem wypranym z jakiejkolwiek emocji.
     - Oj, chyba jednak wolę zostać pięknym piratem – skomentował całą sytuację, a na twarzy pojawił się szczery uśmiech, kiedy znalazł się bliżej młodszego, zawieszając ręce na jego szyi. - Szybko nauczyłeś się brać, co twoje – dodał, śmiejąc się.
      Oczywiście nie protestował, grając rolę „porwanego”, a wręcz był dumny z jego odwagi i zachłanności w jego oczach. To właśnie wyróżniało piratów od zwykłych szarych ludzi, a Enjou tak szybko zaczynał to rozumieć i stawać się jednym z nich.
      - Co do tego mam pewność – dodał, odwzajemniając ochoczo każdy pocałunek. - Tak samo jak ja.- dodał, czując, jak jego serce ze szczęścia przyśpiesza, bo słowa „na zawsze”, miały naprawdę ważną moc. I miał nadzieję, że te słowa nie zostaną kiedyś przez nich cofnięte.
     Taniec dla wprawionego w pirackie zabawy i swawole, okazał się być wyjątkowo trudny. Nie spodziewał się, że tak prosta czynność w jego oczach stanie się taka trudna, ale walec dla ciemnowłosego okazał się być nie lada wyczynem. Nie tylko dla niego, bo kątem oka obserwował, jak inne pary się o siebie potakują czy całkowicie gubią rytm, a biedny Brandon starał się nad nimi wszystkimi zapanować.
     Te wszystkie ruchy, które musiały być idealnie w wyliczany rytm i obroty mieszały się w głowie Ollivera. Przez to kilka razy, jak nie kilkanaście razy zdeptał stopy swojego ukochanego. To przypominało mu szybki taniec na wyspie piratów, a teraz rolę się odwróciły. Chociaż blondyn miał o wiele większą cierpliwość do niego niż brunet wtedy.  
     - Przepraszam – powiedział już zmęczony tańcem. - Ile czasu zajęło ci nauczenie się tego gówna? - Westchnął ciężko. Miał nadzieję, że mniej dni niż te które pozostały do dobicia portu w Idreanii. Nie chciał przecież ośmieszyć się w oczach najdroższej siostry półelfa, w oczach księżniczki. Reszta gości go nie obchodziła.
    Postanowił posłuchać swojego pirata i korzystając z jego rady, skupił się już tylko całkowicie na nim niż na ciągłym spoglądaniu na ich nogach. Patrzenie się w ukochane tęczówki, które świeciły się w powoli zachodzącym słońcu, natychmiast uspokoiło jego nerwy. I dzięki jemu melodyjnym liczeniu kroków, brunetowi szło o wiele lepiej. Już się w nich nie gubił, a pomału odnajdywał. Tak samo przestał potykać się o własne stopy czy lepiej dbał o te blondyna.
   Po tańcu, tak jak Brandon, oparł się zmęczony o ukochanego, wisząc na jego ramieniu. Choć on w przeciwieństwie do przyjaciela, mógł użyć na to więcej siły. Tak samo jak wszyscy, może oprócz Enjou, był wymęczony i marzył o spóźnionym obiedzie, a raczej obiadokolacji. Zapach z kuchni rozniósł się już na pokład, kusząc piratów.
   - No, zjadłbym teraz konia z kopytami – odparł i wtedy właśnie zaburczał mu brzuch, a następnie szeroko się uśmiechnął na propozycję blondyna. - Z tobą mogę nawet sto.
    Usiedli w pobliżu kuchni na drewnianych ławach, oczywiście blisko siebie, stykając się swoimi kolanami, a gdy Enjou znalazł się kilka centymetrów od niego dalej, ten od razu się dosuwał. Od razu też zajął się za czyszczenie swojego talerza, tak jak reszta załogi. Nie odbyło się bez charakterystycznych odgłosów jedzenia – siorbania, mlaskania i bekania, z czym nikt się nie hamował, a także głośnego śmiania. I przez lekcje dobrych manier, które odbyły się kilka godzin wcześniej, Olliver dopiero teraz to zauważył.
    Podniósł się jakby oparzony znad talerza cały umorusany w brązowym sosie i uśmiechnął się przepraszająco do Enjou, który jak w przeciwieństwie był kompletnie czysty.
    - Może powinniśmy nauczyć się też jak kulturalnie zjeść, co? - zapytał, kątem oka rzucając na Brandona, któremu akurat wtedy się odbiło.
    Długowłosy pokręcił niedowierzająco głową, odgarniając swoje włosy do tyłu, by nie wpadły one do talerza, a następnie przysunął miskę z puddingiem czekoladowym w stronę najmłodszego. Przecież zauważył, jak Brandon zgodnie z jego poprzednimi słowami, zabrał mu jego porcję.
   - Masz, musisz mieć dużo siły, by kiedyś móc bez problemu zepchnąć Brandona z desek – powiedział z poważną miną się na niego patrzeć.
   Ale ta rozmowa szybko została przerwana przez stojącego na ławce Freda z blaszanym kubkiem w ręku.
   - Uwaga! Uwaga! Chciałbym teraz znieść toast za najlepszego nauczyciela i jednocześnie za nasz nowy nabytek – odezwał się, stukając widelcem o kubek, by każdy zwrócił na niego uwagę. - Za Enjou!
    Wtedy wszyscy, jak jeden mąż, rzucili się do swoich kubków, nalewając porcję rumu. Każda okazja do napicia się alkoholu była dobra.
Olliver sam nalał do kubków trunek, pamiętając, by do tego blondyna trafił ten rum, który bardziej lubił. A następnie wziął blaszany kubeczek i jego rękę, krzyżując ją ze swoją w łokciu.
   - Za mój najdroższy skarb. - Uśmiechnął się szeroko, po czym naraz opróżnił całą zawartość kubka.[/color]
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! - Page 3 Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach