Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Argonaut [eng]Dzisiaj o 12:36 amSeisevan
The Arena of HellDzisiaj o 12:33 amMinako88
LiesDzisiaj o 12:25 amRusek
A New Beginning Wczoraj o 11:58 pmYulli
Charm Nook Wczoraj o 09:51 pmKass
This is my revengeWczoraj o 09:36 pmYoshina
incorrect loveWczoraj o 08:18 pmYoshina
W Krwawym Blasku GwiazdWczoraj o 08:01 amnowena
Triton and the Wizard01/05/24, 03:32 pmKurokocchin
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
4 Posty - 13%
4 Posty - 13%
4 Posty - 13%
3 Posty - 10%
3 Posty - 10%
3 Posty - 10%
3 Posty - 10%
3 Posty - 10%
2 Posty - 7%
1 Pisanie - 3%

Go down
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! Empty Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {24/07/22, 05:42 pm}

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! Unknown

Świat piratów i ich fascynujące. Niebezpieczne przygody, sztormy i czyhający Kraken w wodzie!
Z tymi i wiele innymi przygodami przyjdzie się zmierzyć Kapitanowi statku i porwanym na okup Księciu.


Kapitan Piratów - Troianx
Porwany Książę - Natas
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {25/07/22, 12:21 am}

Enjou Alberich
Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! Unknown

Wiek: 22 lat
Urodziny: 25.07
Rasa: Półelf
Płeć: Mężczyzna
Orientacja: Panseksualny
Status cywilny: Zaręczony
Rodzina:
- Matka & Ojciec - Danila, Elf †; Cyrus, Człowiek 59 L.
- Brat - Andou, Człowiek 21 L.;
- Siostra - Anisa, Człowiek 14 L.

Wzrost: 177 cm
Waga: 68 kg
Kolor oczu: Miodowe
Kolor włosów: Słomiany blond
Cera: Blada
Sylwetka: Wysportowana, szczupła
Znaki szczególne: Kolczyk w lewym uchu, spiczaste uszy

Ciekawostki:
- Zdolność kontrolowania pogody. Nieopanowana.
- Podąża za nim deszcz.
- Pierwszy książę nadmorskiego królestwa Idreania, które czci boga słońca - Solaire.
- Mimo bycia najstarszym, rola następcy tronu szybko została przerzucona na jego młodszego brata.
- Jego narodziny przyniosły długo wyczekiwany deszcz, po dwóch latach suszy, który nigdy nie odszedł.
- Uznany przez kościół za przeklętego. Od 6 roku życia do 18 został umieszczony w klasztorze, gdzie próbowano ujarzmić jego moce. Miał też tam odpokutować tam za zniszczenia jakie przyniosła jego przeklęta moc.


Ostatnio zmieniony przez Natas dnia 26/07/22, 05:19 pm, w całości zmieniany 2 razy
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {26/07/22, 12:02 am}

Olliver Bonnet
Olly, Kapitan statku "Czarny duch'
Mężczyzna, dwadzieścia trzy lata, biseksualny i biromantyczny (ale jeszcze o tym nie wie), jedynak, lekko opalona skóra, zielonooki, długie i kruczoczarne włosy, umięśniony, sto osiemdziesiąt sześć centymetrów wzrostu

• Mimo bardzo młodego wieku został mianowany kapitanem, kiedy to skutecznie uciekli przed wrogim statkiem podczas sztormu pomiędzy skałami. Miało to miejsce niedługo po śmierci jego ojca, który też był piratem, a ich "Czarny duch" pozostał bez dowództwa•
• Miłośnik wszelakiego trunku, szczególnie dobrego rumu i wina•
• Na prawym uchu ma kolczyk w postaci złotego łańcuszka, zaś na drugim posiada trzy dziurki.


Ostatnio zmieniony przez Troianx dnia 10/08/22, 12:31 am, w całości zmieniany 2 razy
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {26/07/22, 09:58 pm}

Enjou Alberich

  Szum spokojnego nocnego deszczu przeciął dźwięk tłuczonego szkła. Jasnowłosy elf uniósł wzrok znad książki i wpił spojrzenie w drzwi, które znajdowały się naprzeciw okna, na którego parapecie siedział. Miejsce i pora o której zazwyczaj wreszcie był w stanie się odprężyć, zostały zakłócone. Czyżby jeden ze strażników był na tyle nieuważny, aby w ciemnościach coś zrzucić? Może nocna warta i brak odpoczynku zmusił go do przymknięcia ciężkich powiek, przez co niezdarnie coś strącił? A może wina leżała po stronie bezpańskiego zwierza, który wiodący ciekawością wtargnął na zamek aby narozrabiać. Możliwości było wiele, ale siedząc w miejscu na pewno nie otrzyma na nie odpowiedzi.
  Wstał odkładając książkę na parapet i cicho krocząc udał się pod drzwi. Szukał odpowiedzi, nie kontaktu. Dlatego też ostrożnie nacisnął klamkę i lekko uchylił drzwi, aby dać sobie szparę wglądu na korytarz. Jego wzrok był przyzwyczajony do ciemności i nawet pomimo szczelnie zasuniętych zasłon, które zalewały każdy kąt smolistymi cieniami, był w stanie dostrzec pustkę. Wzdłuż każdej ze ścian biegła linia drzwi, przy których nikt nie stał. Niektóre nie były podejrzane, bo blondyn wiedział, że nikt ich nie okupował, ale brak stróża przy zamieszkałym pokoju był dla niego ogromną czerwoną flagą. Tym bardziej, że przy jego sypialni również nikogo nie było.
  Zapinając wcześniej rozpiętą do połowy koszulę, wyszedł ze swojego pokoju i powoli ruszył korytarzem. A raczej tak zamierzał, bo nim postawił kolejny krok, do jego uszu dobiegły odgłosy rozmowy. Od razu skrył się w cieniu zasłon, ale też ruszył na przód.
Był niedaleko schodów, które prowadziły na niższe piętra, jak i łączyły wschodnie skrzydło z główną częścią zamku.
- Psia twojamać! Zalałeś mapę tłumoku, jak tera mamy dojść do komnaty księżniczki?
- Nie staj się, wystarczy, że sprawdzim każdy podpisany pokój.
- Może jeszcze ich obudzimy i spytamy o drogę?
  Podniesione szepty sprawił, że po jego plecach przebiegł zimny dreszcz. Barwy głosów, jak i akcenty były mu zupełnie obce. Nikt, kto powinien znajdować się na zamku też nie używał tak... barwnego języka. Było jasne, że nie powinni się tu znajdować. Tym bardziej, że ich celem była komnata księżniczki.
  "Anisa!..." - Ostrożnie przekradł się obok siedzących na schodach oprychach. Miał okazję rzucić wzrokiem na ich nieprzyjemną aparycję, która oczywiście potwierdzała wszelkie jego obawy. Jak tylko znalazł się wystarczająco daleko, przyśpieszył kroki do truchtu, a następnie sprintu, kiedy znajdował się już przy drzwiach sypialni siostry. Wskoczył do środka i od razu odetchnął z ulgą widząc drobną sylwetkę zawiniętą w białą pościel. Spała żadnych trosk z lekkim uśmiechem na ustach. Aż zal było mu ją budzić.
  Słysząc jednak zbliżające się kroki, od razu ruszył do działania. Podbiegł do łóżka i szturchnął rudowłosą, przykładając dłoń do jej ust aby krzyk nie mógł opuścić jej ust.
- Anisa, ciii... to tylko ja. - Uspokoił zaskoczoną dziewczynę.
- Enjou... Co się stało? Dlaczego jesteś-
- Później ci wszystko wytłumaczę, ale musisz się schować. Szybko. - Polecił stanowczo, pociągając ją za ramię. Ukrycie pod łóżkiem było najłatwiejsze, ale też zbyt ryzykowne. W panicznym rozglądaniu się, wybór padł na szafę. Była masywna i nawet jakby ktoś do niej zajrzał, to pewnie nie zauważyłby jej pod startą ubrań. Zaciągnął do niej dziewczynę i wcisnął w najgłębszy kąt mebla, zrzucając na nią kilka ubrań.
- Proszę cię Anisa, nie wychodź póki ci nie powiem. - Jego słowa były wręcz błagalne, ale dzięki temu efektowne. Widząc błysk zrozumienia w oczach siostry, zgarnął jeden z długich szlafroków i zamknął szafę.
  W tym momencie ugięła się też klamka. Bez większego namysłu narzucił na siebie szatę i ułożył się na miejscu, w którym jeszcze przed momentem spała jego siostra. Dosłownie kilka sekund później, drzwi otworzyły się z cichym zgrzytnięciem, a do pomieszczenia wkroczyły dwa oprychy, których Enjou widział na schodach.
- Bingo! - Zaśmiał się jeden z nich, za co szybko został skarcony i uciszony.
- Bo ją obudzisz baranie i zacznie wyć jak cholerna syrena. Masz. - Warknął pod nosem, podając wspólnikowi kawał szmaty, którą czymś skropił.
  Młody książę nie miał zbyt wiele czasu do namysłu, ale też nie mógł działać zbyt pochopnie. Widział oprychów przez krótką chwilę i nie przyglądał im się dokładnie, ale widział, że przerastają go nie tylko wzrostem, ale też i posturą. Z jednym jeszcze by sobie poradził, ale z dwoma nawet nie próbował się łudzić. Gdyby tylko wiedział, że siła to nie jedyny element ich ekwipunku, pewnie wyglądałoby to inaczej. Planował bowiem dać się złapać i po drodze zaalarmować straż zamkową, lub miejską, ale wszystko legło w gruzach, kiedy do jego twarzy została przyciśnięta brudna szmata o silnym zapachu.
- Słodkich snów, Księżniczko hehe..-  Zdołał szarpnąć się dwa razy, po czym obraz przed oczami zaczął zachodzić gęstą mgłą. Próbował z tym walczyć, ale ostatecznie stracił przytomność.

...

 Słony zapach drażniący jego nozdrza, jak i gardło, sprawił, że zaczął odzyskiwać przytomność. Pierwszym widokiem jaki przywitał go po uchyleniu powiek, była ciemność. Jedynie przez ścięgna materiału przebijała blada poświata księżyca. Na jego głowie znajdował się stary worek, a odruch ściągnięcia go z siebie, poinformował go o związanych rękach, jak i nogach.  Silny zapach wciąż nie opuszczał jego nosa i przywoływał zawartość jego żołądka do gardła, ale z jego ust wydobyło się jedynie jęknięcie z bólu. Nie był przyzwyczajony do leżenia na tak twardym podłożu.
- [...] nie będzie zadowolony, oj Kapitan nie bedzie zadowolony[...] - Rozpoznał zamartwiony głos jago jednego ze swoich porywaczy, których celem była Anisa, ale kolejne głosy już były nowe.
- Zamkniesz żeś sie wreszcie!? - Wrzask z lewej.
- Może nie zauważy?... - Rozległ się odgłos uderzenia. - Ała kurwa, chcesz się bić?! - Ktoś odsunął krzesło, które z hukiem padło na podłogę.
  Zamieszanie przyprawiało Enjou o ból głosy, ale na szczęście szybko zapadła gromka cisza. Słychać było jedynie ciężkie, pewne kroki, pod którymi skrzypiały stare deski podłoża. Elf nie miał pojęcia, czy oddłużenie wciąż się go trzymało, czy podłoże faktycznie delikatnie się bujało. Zupełnie jakby znajdywał się na pokładzie statku.
  Przerywając jego rozmyślania, został gwałtownie podniesiony i zmuszony do opadnięcia na kolana. Osoba trzymająca go mocno za związane dłonie, drugą ręką ściągnęła worek z głowy młodego księcia, pozwalając mu wreszcie na zaczerpnięcie świeżego powietrza, nieskażonego stęchlizną. Wziął jeden, porządny wdech, który zaraz gwałtownie zatrzymał w swoich płucach. Stał nad nim wysoki mężczyzna o kruczoczarnych włosach, które kaskadą opadały na jego ramiona, a wzrok jego zielonych tęczówek zdawał się przyszywać elfa na wskroś. Przez chwilę Enjou nie był w stanie nic z siebie wydusić, ale zmusił się do odzyskania postawy.
- Co to ma znaczyć? - Wyprostował się i pomimo niskiej pozycji oraz zbierających się mdłości, spojrzał na czarnowłosego z wyższością. - Myślicie, że porwanie członka królewskiej rodziny ujdzie wam na sucho? - Teraz już mógł spostrzec, że znajduje się na statku, a dookoła nie było nawet śladu suchego lądu. Był w na bardzo złej pozycji.
- Wydajcie swojego zleceniodawcę. Może będę w stanie zagwarantować wam lżejsze wyroki. - Z reguły wolał unikać poważnych konfrontacji, ale wciąż był zdenerwowany faktem, że ich celem była jego droga młodsza siostra. Na samą myśl, że mogła zostać potraktowana tak jak on, zbierała się w nim złość. Nie rozpraszało go nawet wzmożone kołysanie statku, przez które o mało co nie stracił równowagi. A nawet grzmot, który z nagłym hukiem rozjaśnił nocne niebo.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {28/07/22, 06:11 pm}

pirates-of-the-caribbean-font

         Poprawił swój przybrudzony, skórzany kapelusz, obserwując, jak jego towarzysze znikają z jego linii wzroku, wiosłując na pobliski ląd. Znajdowali się oni na jednej z posiadanych przez nich łodzi, gdyż cumowanie dwudziestoośmio działowego statku nie było takie szybkie i niezauważalne, jak pośpiesznie odpłynięcie łódką. Mieli za zadanie porwać wątłą dziewczynę, właściwie to jeszcze dziecko, dlatego też nie potrzebowali niewiadomo ile ludzi do jej schwytania.
         Kto by się spodziewał, że jeden z władców, postanowi zawrzeć układ z piratami? Z ludźmi, którzy ignorowali wszelakie prawo oprócz swego własnego, tych którzy mieli zero skrupułów, by napadać na jego statki i kraść wszystko, co popadnie? Młody kapitan również był zaskoczony, gdy kilka miesięcy temu po kryjomu został zaproszony do królestwa i ugoszczony niczym najznamienniejszy sojusznik sąsiadującego państwa. Oczywiście Bonnet nie przebywał tam sam, a ze świtą swoich piratów, wykorzystując gościnność Cyrusa, gdzie mężczyźni pozbawieni wszelkiej ogłady, wypili całe zapasy swojego ulubionego trunku – rumu, przy tym bawiąc się w stolicy, tak jak w nocy, tak w dzień i podrywając każdą napotkaną kobietę. A o najładniejszych panienkach było szeptane wprost do ucha kapitana.
        W czasach, gdy inne kraje nieprzerwanie walczyły, a bardziej dosadnie – tępiły każdego, kto miał cokolwiek wspólnego z piractwem albo ukrywał jakiekolwiek informacje o nich, w niedługim czasie znajdował się na szubienicy, to Alberich postanowił pożyczyć pokaźną sumę od piratów, wiedząc, że dla tamtych zdobycie takich pieniędzy nie było aż tak trudne, jak zdobycie ich w legalny sposób. Olliver przystał na taką umowę, chcąc, by król w zapłacie oddał im o jedną część więcej. Zagroził jednocześnie, że gdy ten w określonym czasie ich nie spłaci, to w zamian wezmą sobie jedną ze śliczniejszych księżniczek w najbliższej okolicy, która wydawała się dla króla być ważna.
       Spojrzał w niebo przypominające atramentową wstążkę ozdobioną małymi, białymi kryształkami, inaczej gwiazdami, nazywając ich zbiorowiska w myśli. Okrągły księżyc odbijał swoje światło tuż w prawie czarne falę wody, które zapowiadały się dzisiejszej nocy im sprzyjać i spokojnie kołysać ich statek. Nabrał głęboki oddech, miło łechtającego go w płucach i zaraz zniknął w swojej prywatnej kajucie. Uwielbiał przebywać na pokładzie statku, czuć świeżą bryzę we włosach i po prostu być... wolnym tak jak każdy pirat, ale nie mógł też zapominać o śnie, zwłaszcza, że niedługo będzie musiał zająć się sprawą najmłodszej uczestniczki ich... rejsu.
       Został brutalnie wyrwany ze snu dwie godziny później, choć miał wrażenie, że jego drzemka trwała o wiele krócej. Jak na zawołanie zerwał się z łóżka i podążył w stronę zakładniczki, gdzie to już panowała tak niespotykana tutaj cisza i właściwie to już podniosło czujność młodego mężczyzny, który zaraz swoimi zielonymi tęczówkami skanował twarz nie tej osoby, którą chciał to mieć na pokładzie i dlatego chwilę później zmarszczył brwi, a jego uśmiech od razu zszedł mu z twarzy.
        - Nie klap tyle tym ozorem, bo ci odpadnie – powiedział poirytowany głosem młodego chłopaka, który wydawał się być niewiele młodszy od niego.   - Trudno jest dla was, matoły, rozróżnić dziewczynę od tego szczura lądowego?! To drugie na przykład jest płaskie jak decha! - wrzasnął, tym razem zwracając się do porywaczy.
      Dwaj mężczyźni, wyżsi od niego samego, z włosami w nieładzie i rękami całymi w bliznach, stali ze spuszczonymi głowami, swoimi brodami dotykając torsu i nawet nie śmieli pisnąć ani jednego słowa, gdzie to jakiś młodzik stał naprzeciwko nich grożąc im pistoletem i właściwie drąc się na nich.
      - I na co nam taki podrostek?! Szczur lądowy! - wykrzyknął jeszcze raz, zmuszając lufą pistoletu na zrobienie kilka kroków do tyłu przez porywaczy. Dobrze wiedział, że tutejszy będzie dla nich jeszcze większym problemem niż to sobie wyobrażał. Wątpił, by jakkolwiek znał się na statkach, a szczególnie na broni, a także wydawało mu się, że nie miał zielonego pojęcia kim są owi ludzie.
      Nie był fanem zachowywania się nietaktownie wśród kobiet, a zwłaszcza dzieci, tak samo nie aprobował gwałtów na dziewczynach, tak więc młoda księżniczka wcale nie miała tutaj by tak źle – zadbałby, by nie spadł jej włos z głowy. Poza tym była ona wątłej postury i za pewne nie odzywałaby się do nich ani słowem, a ten gagatek zdawał się być przeciwieństwem. Dodatkowo Bonnet w takiej sytuacji nie był pewny, czy zobaczy swoje pieniądze kiedykolwiek na oczy, zwłaszcza wiedząc, że kandydat na tron był inny.
      Odwrócił się gwałtownie od towarzyszy, tak samo, jak błysk rozświetlił ciemne niebo, a fale momentalnie przybrały na sile.
-  A to dziwne – mruknął sam za siebie, z powrotem chowając broń do pasa. Jeszcze przed drzemką mógłby przysiąść, że czeka ich spokojna noc i nie wyczuwał ani jednej oznaki takiej pogody.  - Wy zabezpieczcie dół, reszta rozwińcie wszystkie żagle, a ty idziesz ze mną. - Zaczął wydawać polecenia mężczyznom, by ci poszli zabezpieczać statek, przywiązując linami działa, meble i kosztowności w razie najgorszej sytuacji i pojawienia się sztormu.
       Zmusił młodego mężczyznę do wstania na dwie nogi, po czym dokładnie zaczął przeszukiwać mężczyznę, macając go po ciele w celu znalezienie broni, noży czy też kosztowności. Jakoś po tej wpadce piratów, nie do końca wierzył, że książę został obszukany od stóp do głów.
      Następnie rozwiązał jego nogi, bo nie miał zamiaru go ciągnąc za sobą czy też nieść i siłą zatargał go do masztu, który znajdował się najbliżej steru. Szybkimi ruchami przywiązał tułów blondyna do masztu, tym razem mając na celu jego  bezpieczeństwo, co zresztą robili również pozostali mężczyźni – obwiązywali w pasie linę, by w razie czego nie wypaść za burtę.
        - Jak to się mówi grzecznie... eee – mruknął do siebie.  - Żeby nie poranić twoich spiczastych uszek. - Wyszczerzył się szeroko, palcami merdajac spiczasty koniuszek jego prawego ucha.   - Witamy na pokładzie piratów. Bądź grzeczny, to może ci pozwolę spać w mojej kajucie niż na podłodze wśród tych chrapiących gagatków.
        Po kilku sekundach Bonnet przejął kontrolę nad sterem, kierując statek we właściwą stronę, by uciec przed burzą.
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {28/07/22, 11:49 pm}

Enjou Alberich

  Usta blondyna zacisnęły się w cienką linię, na widok tego jak ciemnowłosy mężczyzna beztrosko wymachiwał bronią do swoich towarzyszy.
  "Ani krzty godności..." - przemknęło przez myśl młodego księcia. Długowłosy wyglądał znacznie młodziej od reszty bandy, a nawet Enjou mógłby zaryzykować podejrzenie o tym, że byli w podobnym wieku, ale mimo to zdawał się zajmować wyższą pozycję w hierarchii panującej na pokładzie. Wielu zapewne byłoby w stanie z łatwością go powalić, a tym bardziej gdyby działali zespołowo. Więc dlaczego korzyli się przed nim z podkulonymi ogonami jak banda zaszczutych kundli?
  Wzbierający na sile sztorm zdołał zakłócić zamieszanie na pokładzie. Półelf obserwował z lekkim zaskoczeniem jak jeszcze przed momentem rozproszona banda,  od razu zabrała się do roboty bez choćby pomruku sprzeciwu. Może i zdawali się darzyć czarnowłosego swego rodzaju szacunkiem- nawet jeśli wynikającego ze strachu, ale nie spodziewał się takiej organizacji. Nie był też świadom jak wielkim zagrożeniem jest sztorm na otwartych wodach. Całe życie spędzał między zamkiem, klasztorem, a kościołem. Z jego przeklętym statusem nie było nawet mowy o tym, aby zabrano go na podróż, gdzie byli na łasce żywiołów.
  Długo jednak nie dane było mu się przyglądać, bo zaraz został szarpnięty przez długowłosego mężczyznę na zaraz uwolnione nogi.
- Dokąd niby- ała! Delikatniej jeśli łaska. - Oczywiście taka wolność nie trwała długo. Enjou nawet nie zdążył zaprotestować nim jego plecy zderzyły się boleśnie z drewnianym masztem, do którego został po chwili przywiązany. Jak to mówią z deszczu pod rynnę. Teraz nawet nie miał możliwości spróbować odpełznąć.
- Podziękuję. - Odprychnął i zacisnął zęby ze zgrzytem, po tym jak jedno z jego wrażliwych uszu zostało tak barbarzyńsko potraktowane.
  Piraci. Oczywiście, mógł się domyślić na widok porywających ludzi bandy oprychów, którzy żyli na statku. Wręcz dumnie nosili ją na odsłoniętej piersi, tak jak blizny, które je pokrywały. Nieprzyjemna aparycja, podarte, brudne łachy i kompletny brak higieny. Banda przerośniętych bachorów wymachująca bronią na prawo i lewo, żądając w zamian za oszczędzenie życia, wszystkiego co miało jakąkolwiek wartość. Plądrowali bogatych, jak i biednych, a najgorszy los spotykał kobiety jakie wpadały w ich obleśne ręce. A raczej tak widział ich Enjou, którego wiedza opierała się na książkach i nielicznych plotkach, które przypadkiem usłyszał. Jemu nikt ich osobiście nie zdradzał.
  Jednak pomimo wielu wad, jakie posiadali piraci, mieli jedna ważną zaletę. A raczej umiejętność, jaką było sterowanie potężnymi statkami. Tamtej nocy Enjou wreszcie mógł się o tym przekonać na własne oczy. Sztorm z sekundy na sekundę wzbierał na sile, ale po młodym piracie przy sterach nie było widać nawet odrobiny niepokoju. Ze skupieniem i uwagą kręcił zręcznie sterem, naprowadzając łajbę gładko na wielkie fale. Choć morze stawało się coraz bardziej agresywne i niemalże spanikowane. Tak jak serce Enjou, które obecnie jeszcze jakimś cudem nie wyskoczyło mu z gardła. Co innego czytać i wyobrażać sobie sztorm, a co innego znajdywać się w jego środku. Tym bardziej bez możliwości ucieczki. Nawet nie był w stanie robić uniku przed falami, które wdzierały się na pokład statku i obijały się o każdy jego element.
  Przez krótką chwilę pomyślał, że jego przekleństwo w końcu zaczęło się na coś przydawać. Zniszczy łajbę bandy przestępców i pośle ich na dno, gdzie będą mogli odpokutować za swoje grzechu. Kolejna porcja zimnej, słonej wody w twarz szybko ostudziła jego myśli. Zaczynał myśleć tak jak Najwyższy Kapłan... Krztusząc się i walcząc o oddech, spod przymrużonych powiek omiótł wzrokiem pokład, który nawet nie przypominał miejsca, w którym niedawno odzyskał przytomność. Deski roztrzaskanych skrzyń i ich zawartość, walała się wszędzie, jak i latała we wszystkie strony. Seria gratów przeleciała nawet tuż nad głową niewzruszonego sterownika. Jeden cięższy ładunek zerwał linę, którą był przywiązany i z impetem wyleciał za burtę, uszkadzając po drodze barierkę. Cudem nie zabrał ze sobą porywaczy półelfa, którzy trzymali się kurczowo przywiązanych do nich lin. Lin, które zostały nadszarpnięte. Dwa mocniejsze uderzenia fal i jeden z mężczyzn został posłany za burtę. To nie różniło się od powodzi, jaką rok temu sprowadził na swoje królestwo. Nagłe przebłyski katastrofy szybko sprowadziły go na ziemię, jednak jak mógł to zakończyć?
  "Wybacz mi o najjaśniejszy Solaire, boże słońca, ten jeden raz..." - Zwrócił się w myślach do wyższych sił, modląc się o ujarzmienie rozszalałego żywiołu. Jedyną odpowiedzią jaką otrzymał był kawałek drewna lecący w jego kierunku. W ostatniej chwili schylił głowę, a odłamek odbił się od masztu.
  "Wystarczyło by zwykłe nie..." - Odetchnął, ale zaraz wpadł mu do głowy pewien pomysł. Nie był przekonany o jego skuteczności, bo być może ostatni raz był zwykłym przypadkiem, ale postanowił podjąć ryzyko. Ponownie pochylił się mocno do przodu i przy pomocy kolejnej mocniej fali, pozwolił cisnąć zwoją głową o maszt. Błysk serii grzmotów pozostał w jego oczach na dłuższą chwilę, a dzięki oszołomieniu nawet nie odczuł bólu, choć wiedział, że po przebudzeniu będzie on potworny. Po sekundzie ponownie zgiął się w pół i zawisł bezwładnie, podtrzymywany jedynie przez linę.
  Różnica w pogodzie nie była gwałtowna, ale z chwili na chwilę, fale coraz lżej obijały się o burtę. Pokład przestał straszyć wywróceniem na dno, a ulewny deszcz przybrał postać letniej mżawki. Sztorm mieli za sobą... póki co.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {30/07/22, 02:18 am}

pirates-of-the-caribbean-font

        Z sekundy na sekundy pogoda stawała się być coraz bardziej rozwścieczona wraz z morzem, które stawało się wzburzone, co chwilę tworząc niepokojące falę. A wszystko to było okraszone akompaniamentem uderzających piorunów w toń morską. I pomiędzy wyładowaniami elektrycznymi, dało się słyszeć przekleństwa wypluwane przez piratów. Tylko Bonnet wydawał się być niezwykle spokojny, całkowicie skupiony na swoim zadaniu. Nie musiał także wydawać kolejnych rozkazów do swojej bandy, bowiem tamci doskonale wiedzieli, jakie kroki muszą podjąć, by jak najlepiej zaradzić tutejszej sytuacji. Potrzebowali tylko szybkiego rozdzielenia ról i skoordynowania działań, i nieskromnie kapitan statku uznał, że zrobił to doskonale.
        Z boku można było rzec, że na statku odgrywała się apokalipsa: na pokład wlewała się woda spowodowana rozbryzgującymi się falami o statek, gdzieniegdzie walały się drewniane deski skrzyń, których nie udało się zabezpieczyć w tak krótkim czasie, bo priorytetem było przede wszystkim wyjście wszystkich na pokład i zabezpieczenie się linami, w innym przypadku sztorm mógł zabrać ze sobą ofiary. Jednakże Olly pozostawał w pełnym skupieniu, próbując wykonać swoje zadanie jak najlepiej, zdążył tylko w myślach zanotować komendę, że ktoś wypadł za burtę, ale w tamtej chwili jakiekolwiek próby ratowania mogły skończyć się tragicznie. Najpierw brał pod uwagę bezpieczeństwo załogi, a nie pojedynczego przestępcy. No i jeszcze stanu ich statków, tego że w niebezpieczeństwie w jakim się znajdowali, to on miał obowiązek stania za sterem.
       I na szczęście piratów, w pewnym momencie woda zaczęła się uspokajać, coraz rzadziej bujając ich łajbę. Dopiero wtedy Bonnet wykonał wyuczony manewr zawracając z boku statkiem, natychmiast ponownie rozkazując piratom, że podejmują akcję ratunkową. Dopiero wtedy młody mężczyzna odczuł swego rodzaju panikę. Może było to spowodowane tym, że wypadnięcie kogokolwiek przez burtę należało do rzadkości, a może było to spowodowane tym, że tak samo lata temu stracił tak swojego ojca.
       Potrząsnął głową, próbując pozbyć się nieprzyjemnych myśli i zaraz nie wahając się, wskoczył do wręcz lodowatej wody, która od razu sprawiła że na jego ciele stworzyła się gęsia skórka, a mózg nakazywał ucieczkę z tak ekstremalnych warunków.
       W ciągu najbliższych kilku minut udało się młodszemu złapać nieszczęśliwca, który dryfował w niedalekiej odległości od niego, utrzymując się na jednej z desek i już za chwilę, pulchny i jednocześnie siny mężczyzna został wciągnięty przez załogę ponownie na pokład, zaś Bonnet był w stanie samodzielnie wspiąć się po statku.
       -D-dzięki – wydukał Fred, uśmiechając się blado, na co jego bohater uśmiechnął się dokładnie tak samo, trzęsąc się z zimna, jakby co najmniej miał w sobie jakieś pasożyty.
     - Następnym razem to ja decyduję jaką liną masz się przywiązać. - Zazgrzytał zębami. - Odpocznij – dodał. Nie musiał długo czekać na „wykonanie” rozkazu, bowiem zaraz Fred został odprowadzony przez zmartwionych kolegów  pod pokład.
     Dopiero wtedy Bonnet rzucił spojrzenie na porwanego, podchodząc do niego.
    - Ratuję tutaj czyjeś życie, a ciebie omijają takie wydarzenia? - zapytał bardziej siebie niż blondyna, widząc w jakim stanie był.
     Przykucnął nad nim i zaczął oglądać tył jego ciała, doszukując się jakiś obrażeń i odetchnął z ulgą, widząc tylko tworzące się siniaki, a nie krew. Jeszcze tego by im brakowało w tej niezwykłej przygodzie.
     Postanowił rozwiązać księcia, uwalniając jego tułów od masztu, to samo robiąc ze związanymi rękoma. Raz, że marnowali być może potrzebną im później linę, to naprawdę wątpił, by półelf próbował jakiś sztuczek, by stąd uciec. Po pierwsze znajdowali się na otwartych wodach i musiał być co najmniej jakąś syreną, by popłynąć do brzegu, to wszyscy tutaj byli uzbrojeni, o czym jeszcze musiał mu przypomnieć.
     Złapał go pod nogami, drugą ręką ujmując jego plecy, próbując podnieść zakładnika, ale jego wysiłki spełzły na niczym, ledwo unosząc go na kilka centymetrów nad deskami, czując jak od razu zaczyna boleć go dół pleców. Druga próba była okraszona przekleństwem pod nosem, wtedy też za plecami usłyszał męski głos.
    -Może ja spróbuje? - zapytał Jack i widząc zażenowanie na twarzy kapitana, schylił się nad nieprzytomnym, za jednym razem podnosząc go. - Mamy elfa na pokładzie?
     - Ta, półelfa dokładnie mówiąc, który dodatkowo jest ciężki. - Odchrząknął, co zostało tylko skomentowany cichym chichotem. Wkrótce blondyn znalazł się w kajucie kapitana, leżąc na jego łóżku, a ten siedział na krześle pochylony nad gagatkiem.
      - No już, śpiąca królewno, budzimy się. - Opuszkami palców odgarnął wilgotne kosmyki z jego twarzy, specjalnie zahaczając wierzchem dłoni o jego policzki. - Może powinienem ci się najpierw przedstawić, skoro leżysz już w mojej pościeli. - Wyszczerzył się. - Gdzie moje maniery, co nie? Zwę się Olliver Bonnet – przedstawił się, nie do końca zdając sobie sprawę, co te maniery oznaczają. - Możesz tutaj przekimać albo iść spać na dół, ale nie gwarantuje, że któryś hamak będzie wolny. Także nie ręczę głową, że nikt tam nie podjadał puszki z fasolą.
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {30/07/22, 06:57 pm}

Enjou Alberich

  Nie stracił przytomności na długo, ale wybudzanie trwało dłuższą chwilę. Co chwila tracił ponownie kontakt z rzeczywistością, a docierały co niego jedynie zniekształcone słowa i obrazy. Szczególnie jeden jakim były deski pokładu nad jego głową. Czyżby statek jednak zatonął, a on został topielcem? Nie. Chyba, aż tak źle nie było.
  Ponownie odzyskał przytomność, kiedy został położony na czymś miękkim. Oczywiście poziom komfortu nawet nie równał się z jego zamkowym łożem, ale była to miła odmiana w porównaniu do mokrych desek pokładowych. Skrzywił się kiedy coś połaskotało jego twarz. Odwrócił głowę z niezadowolonym pomrukiem i westchnął nabierając do płuc powietrza. Zapach alkoholu zmieszanego z morską wodą nie należał do najprzyjemniejszych, ale przynajmniej rozszalałe fale już nie próbowały pozbawić go oddechu. Musiał przyznać że spodziewał się takiej mieszanki. Niechętnie uchylił ciężkie powieki i spod rzęs spojrzał na młodego pirata, którego wilgotne włosy były w znacznie większym nieładzie.
  Nagle wszystko do niego wróciło. Porwanie, pobudka na statku, jak i sztorm. Gwałtownie podniósł się do siadu i od razu tego gorzko pożałował. Ból zaatakował go z każdej możliwej strony, ale ten piszczący w głowie był najgorszy. Od razu złapał się za skronie, jakby miało to przynieść mu ulgę, po czym spojrzał zmarnowany na pirata, który jak gdyby nigdy nic mu się przedstawił. Oczywiście, byli dumni ze swoich czynów i chcieli mieć je sobie przypisane, więc nie było nawet myśli o ukrywaniu tożsamości.
- Maniery? - Nie zdołał pohamować parsknięcia. Od razu przytknął dłoń do ust. - Słona woda już dawno je z ciebie zmyła. - Spróbował się przeciągnąć, ale zaraz z jego ust wyrwał się syk bólu wywołany przez wszystkie siniaki jakie zdołał uzbierać w jedną noc. W całym swoim dotychczasowym życiu uszkodził swoją skórę zaledwie trzy razy.
- Obawiam się, że prędzej skończyłbym za burtą... - Od razu skrzywił się na wspomnienie mężczyzny znikającego za barierkami. Sztorm już dawno musiał ustać. Kołysanie było delikatne, choć deszcz wciąż stukał o pokładowe deski. Czasami wzbierał na sile, ale kiedy tylko ból w ciele Enjou dawał o sobie znać, znacznie słabł.
- Nawet nie zmrużę oka na tej łajbie... nie z własnej woli. Chcę odpowiedzi. - Głos blondyna przybrał na powadze, tak jak jego zmęczone spojrzenie skierowane na ciemnowłosego. - Po pierwsze: ilu ludzi straciliście w sztormie?  
  Jeszcze nawet nie otrzymał odpowiedzi, a już czuł narastającą gulę w gardle. Sama myśl o kolejnych życiach jakie mógł mieć na swoim sumieniu, przyprawiała go o mdłości. A może były one jedynie oznaką zbliżającej się choroby morskiej? Od nadmiaru emocji jego mózg nawet do końca nie rejestrował tego, że nie znajduje się już na stałym lądzie. Rządza przeżycia i gniew były u sterów, a teraz kiedy powoli się uspakajał, jego zmysły się wyostrzały. Odgarnął wilgotne włosy i przełknął z trudem ślinę, czując nieprzyjemne pieczenie w wysuszonym przez słoną wodę gardle.
- I po drugie: co chcieliście osiągnąć porywając moją siostrę? - Wiedział, że piraci od tak nie porywali członków królewskich rodzin. W końcu znacznie ważniejsze były dla nich drogocenności. W takich wypadkach wystarczyło jedynie napaść na zamek i wziąć to co chcą. Nie było potrzeby robić sobie problemów z utrzymywaniem przy życiu księżniczki, która wciąż była tylko niewinnym dzieckiem. Jego młodsza siostra... zapewne do rana spędzi noc trzęsąc się z przerażenia w szafie, a niewiedza będzie zżerać ją od środka. Znaleziona zostanie dopiero przez służącą, która przyniesie jej śniadanie. Zapewne jako jedyna będzie się zamartwiać losem najstarszego brata, a reszta mieszkańców zamku wreszcie odetchnie z ulgą. Tak jak i całe królestwo Idreani. W końcu będzie warte nazwy - królestwa miłowanego przez boga słońca. "Będą świętowali..." - szczególnie jego ojciec i najwyższy kapłan.  Pozbędą się problemu, do królestwa wróci pogoda, a poddani dostaną nowego króla, który nie jest przeklęty. Szczęśliwe zakończenie, które pewnie osobiście by im zaoferował, gdyby nie wiedza o cierpieniu jakiego mogłaby doświadczyć Anisa. Nieświadomie zacisnął pięści na pościeli, aż pobielały mu knykcie.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {31/07/22, 10:43 pm}

pirates-of-the-caribbean-font

        Deszcz zdawał się uspokajać, teraz obijając o pokład bardziej spokojnie, a wraz z nim cichły również odgłosy na górnej części statku, gdyż najwidoczniej powoli prawie wszyscy szykowali się do upragnionego snu, schodząc pod pokład na swoje hamaki. Prawie wszyscy, bo ktoś jednak musiał zostać na straży i kierować potężną maszyną, jaki był statek, stojąc za sterami czy to dbać o żagle, czy też w razie czego wypatrywać zagrożenia.
       I dzięki temu, że wszystkie śpiewy, głośne rozmowy i pomruki gasły, obaj mężczyźni mogli odbyć niczym nie zagłuszaną rozmowę w kajucie kapitana, choć ten właśnie kapitan wątpił, że ta rozmowa przebiegnie tak gładko, jakby tego oczekiwał.
      W ciepłym świetle licznych świec, obserwował dokładnie chłopaka, bo dopiero teraz miał okazję przyjrzeć się jego delikatnej fakturze skóry, jego jasnym włosom i ciepłemu odcieniowi tęczówek, który ciepłą barwą znacząco odróżniał się od typu jego urody, ale Olliver musiał przyznać, że właśnie taki odcień oczu mu pasuję i także musiał przyznać, że był tutaj nieliczną jak nie jedyną osobą na całym statku, która dorównywała jego urodzie. No i obserwował go dokładnie także z drugiego powodu – chciał się na pewno upewnić, czy młodzieniec jest cały i czy przypadkiem nie ma objawu wstrząśnięcia mózgu. Jeśli pirat chciał odzyskać za niego pieniądze, to nie mógł go za bardzo pokiereszować.
      - Ja tu nie mam manier? - Zmrużył powieki, wlepiając w niego mordercze spojrzenia. Właśnie w tym momencie dotarło do niego, że chyba stracił wszystkie nadzieję, że się polubią. Bez przesady; właśnie chciał mu odstąpić swoje własne łóżko, decydując się spać  na twardej podłodze! - To ty mi się nie przedstawiłeś, ale mniejsza o to. Wiem, jak masz na imię.
      Mimo że porwali nie tego, co trzeba, to i o nim mieli też podstawowe informację, całe szczęście, bo teraz zastanawiałby się, czemu ma takie spiczaste uszy.
     - A powinieneś. Bez snu za długo nie wytrzymasz, a wątpię, że za dwadzieścia cztery godzinę wrócisz do swojego królestwa – odpowiedział całkowicie szczerze. - Nikogo, wszyscy żyją. Mieliśmy jedną, nieprzyjemną sytuację, ale dzięki mnie, wspaniałemu kapitanowi Olliverowi Bonnetowi, wszyscy żyją. - Uśmiechnął się szeroko, głośniej podkreślając swoje imię, jakby jeszcze nie wiedział, jak zwie się kapitan. Tak jak zawsze był dumny ze swoich czynów, więc oczywiście i teraz musiał się pochwalić.
       Sztormy bywały niebezpieczne na otwartym morzu, zwłaszcza, jak nigdzie nie było widać lądu i zazwyczaj wszystkie nie były takie gwałtowne jak ten dzisiejszy. A oni jako doświadczona załoga, Olliver, który całe dzieciństwo spędził na różnych statkach, wiedzieli, jak zachowywać się podczas takiego niebezpieczeństwa. Gdyby mieli za każdym sztormem tracić kogoś z załogi, to prawdopodobnie nikogo by już nie było, a co dopiero podczas stoczonych walk?
        - Enjou Ciekawski I – zażartował, śmiejąc się z własnego żartu. - Jesteś także odważny, biorąc pod uwagę, że każdy tutaj ma przy sobie miecz czy szpadę, pistolet i nóż- rzekł, palcem wskazując na szeroki pas na swoim pasie, gdzie owe bronie się znajdywały. Enjou nawet przez sekundę nie pokazał przerażenia w swoich oczach, nawet przez sekundę nie zatrząsł się i nawet nie próbował siedzieć cicho, gdy nie był o nic pytany. Naprawdę był taki odważny, pomimo zasłyszanych plotek o piratach czy może był głupi? - Twój ojciec kilka miesięcy temu pożyczył od nas pieniądze i do tej pory nie zobaczyłem ani jednej monety, więc musieliśmy przypomnieć z kim zadziera – odpowiedział mu wreszcie.
         Po tych słowach Bonnet podniósł się z krzesła i jak gdyby nic, jakby był sam w kajucie, zaczął pozbywać się przemoczonych do suchej nitki ubrań, które następnie lądowały w losowych miejscach w pomieszczeniu. Nawet nie zająknął się, by blondyn odwrócił się na chwilę, tylko zaraz po kilku sekundach stał nagi, grzebiąc w swoim kufrze czegoś, w co mógł się przebrać i co jeszcze w miarę było czyste. Dla starszego nagość była całkowicie naturalna, zwłaszcza, jeśli całe życie spędził z facetami, no i teraz na statku nie było żadnej kobiety. Wychodził z założenia, że szczególnie on nie miał czego się wstydzić, zwłaszcza, że i tak wszyscy między nogami mieli to samo. Poza tym nie zawsze był czas czy miejsce, by szukać ustronnego „kącika” na statku, by móc się przebrać i nie świecić golizną przed swoimi towarzyszami.
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {04/08/22, 01:05 pm}

Enjou Alberich

            Dokładnie. Dobrze wiedział, że jego tożsamość już była brunetowi doskonale znana, więc nie widział sensu w przedstawianiu się. Może i ojciec nie paradował się z nim publicznie, tak jak z jego bratem, jednak na oficjalnych wydarzeniach, jego obecność była wymagana. Choćby nie wiadomo jak tego chcieli, nie byli w stanie przeskoczyć testamentu jego matki. Była mądrą kobietą, która kochała obu swoich synów i pragnęła, aby byli traktowani jednakowo, nawet pomimo rzekomej klątwy ciążącej nad Enjou. Dobrze wiedziała, że gdyby nie ogłosiła tego osobiście, to kościół nie zawahałby się pozbyć pierwszego księcia. Oczywiście pod pretekstem poświęcenia go jako ofiary na bogów.
  Młody pirat bardzo zręcznie grał na nerwach Enjou. To uświadomił go o bolesnej prawdzie, jaką był brak szybkiego powrotu do domu, a zaraz uspokoił przybierające przybierające wadze sumienie. Z takim typem osobowości blondyn najgorzej skierowanie radził, ale informacja o braku ofiar śmiertelnych, sprawiła, że odetchnął z ogromną ulgą. Czuł jakby ktoś zdjął z jego pleców ogromny ciężar. Może i poczucie winy nazbierane latami nie wyparowało, ale przynajmniej nie zostały dołożone kolejne cegiełki, które ostatecznie i tak, kiedy przyjdzie czas, ściągną go do najgłębszych otchłani piekielnych. Na przechwałki pirata nawet nie zwrócił większej uwagi. "Dzięki wspaniałemu kapitanowi"? Enjou nie był naiwny. Może i załoga łajby słucha się go, ale nie widział mu na kapitana. Jeśli już to zapewne był synem owego kapitana i kiedy ojciec był nieobecny przez interesy, to jego syn postanowił się panoszyć jak u siebie. Jednak póki co nie komentował tej sprawy.

-  Powiedziałbym raczej, że obecnie nie mam przy sobie niczego co obawiałbym się stracić. Wszystko mi drogie zostały na suchym lądzie. - Odparł szczerze. Na całym świecie istniały jedynie dwa ważne dla niego elementy. Pierwszym była oczywiście jego siostra, która choć potwornie przestraszona, to była bezpieczna w zamku, a on miał na oku jej niedoszłych oprawców. Na dodatek był pewien, że znajdowali się już spory kawałek od królestwa słońca, więc wątpił aby chciało im się teraz zawracać. A jego życie? Może i nie chciał krzywdzić Anisy swoim odejściem, ale jeśli miał okazję położyć je na szali, dzięki czemu ocalił jej niewinne istnienie - zrobiłby to bez chwili zawahania.
- Ten stary głupiec... - Z książęcych warg wyrwało się przekleństwo, a zaciśnięta ciasno dłoń uderzyła bezsilnie w materac łóżka. Od lat był świadom nieprawych zagrywek ojca, któremu wciąż brakowało pieniędzy. Nic dziwnego, gdy potrafił je wydać pod namową brata na zbrojenie, na którego punkcie miał obsesję. Król ślepo ganiał za pieniędzmi, a młodszy książę za siłą. Obaj powoli wykańczali Idreanie.
- Źle wybraliście. Ani ja, ani moja siostra nie nie jesteśmy tyle warci w oczach króla. Waszym celem powinien być drugi książę, za niego w mgnieniu oka- Urwał nagle i zamarł z uchylonymi ustami, kiedy wzrok jego miodowych tęczówek zawisnął na nagich pośladkach samozwańczego kapitana. Może jednak to wszystko było jedynie snem na jawie? Uderzenie o maszt okazało się poważniejsze i teraz miał zwidy na jawie, zmieszane z jego nocnymi fantazjami? Owszem przez całe życie z powodu stresu zaniedbywał bardzo swoje męskie potrzeby, ale chyba nie było z nim aż tak źle. A przynajmniej jeszcze, choć... Chcąc nie chcąc musiał przyznać, że długowłosy miał przyjemną dla oka figurę, a już szczególnie tą wąską talię. Długie kosmyki też dobrze kadrowały jego biodra oraz jędrne- "Nie, Stop!" Odzyskując n chwilę utracony świadomość i rozum, odwrócił się w przeciwną stronę i złapał za jeden z koców, którym po chwili cisnął w bruneta.
- Na miłość boską! Wstydu także nie posiadasz?! Zasłon żeś się! - Przysłonił oczy dłonią, czując pod palcami żar jaki produkowały jego policzki. Owszem, byli tej samej płci. Mieli w portkach dokładnie to samo. Ale paradowanie w Adamowym stroju przed nieznajomymi wykraczało poza zrozumienie biednego półelfa. Łaźnie były oczywiście wyjątkiem, jednak nawet tam za czasów mieszkania w klasztorze, wchodził samotnie jako ostatni. Podobnie sprawy miały się ze służbą, której zwykle zadaniem było ubieranie szlachetnie urodzonych, którzy nie zamierzali zawracać sobie głowy tak przyziemnymi czynnościami. Raz, że żadna służąca nie odważyła nie wejść do pokoju Enjou, a dwa, sam nie wyobrażał sobie pokazywania innym w tak haniebnej i bezbronnej postaci.
- Jak na kogoś kto ma się za kapitana- po raz kolejny tego dnia jego słowa zostały przerwane. Jednak tym razem nie przez zwykły szok, a gwałtownie nasilające się mdłości, które wywołała ogromna dawka niecodziennych dla niego emocji, jak i uniesienie głosu. Tym razem wiedział, że nie skończy się jedynie na nieprzyjemnym uczuciu. Przyciskając dłoń do ust, szybko rozejrzał się za czymś pojemnym. Padło na wiadro stojące niedaleko nagiego mężczyzny obok skrzyni. Bez wahania rzucił się do niego i opróżnił w nie całą zawartość swojego żołądka. W końcu dopadła go choroba morska, a już miał nadzieję na odrobinę spokoju po cudem przeżytym porwaniu oraz sztormie.
- Teraz już wiesz, że nie będziesz miał ze mnie żadnego pożytku. Jeśli masz zamiar mnie zabić, to skróć me męki w tym momencie... - Wybełkotał zmarnowany i rozsiadł się na podłodze, wspierając plecy o pobliską ścianę. W tym też miejscu znów odpłynął.

...

  Udało mu się przespać pełne osiem godzin, jednak poprawiło to jedynie odrobinę jego samopoczucie. Najgorszy był rozpierający ból w czaszce, a zaraz po nim posiniaczone ciało. Nawet najmniejszy ruch sprawiał mu dyskomfort. Niechętnie podniósł się do siadu i spuścił nogi na drewnianą podłogę. Mógł przysiąc, że zemdlał na podłodze pod ścianą, ale widocznie ktoś musiał przenieść go z powrotem na łoże "kapitana". Był wdzięczny tej osobie, bo zapewne sen na twardym podłożu tylko pogorszyłby jego stan.
  Od lekkiego kołysania wciąż było mu trochę niedobrze, ale już nie mdliło go tak jak poprzedniej nocy. Potrzebował jedynie świeżego powietrza. Z tą myślą zmusił się do wstania i przejścia do drzwi. Lekko się zataczał, więc uczepił się najbardziej framugi i pchnął drzwi kajuty, zaraz zostając oślepionym przez bezlitosne południowe słonce. Aż musiał przysłonić oczy, w przeciwnym razie miał wrażenie, że zostaną wypalone przez żar. Znajdowali się na otwartym morzu, nie było mowy o skrawku cienia o tej porze. Nic tylko wylegiwać się w takiej podłodzie, oczywiście gdyby nie ten letni deszczyk, który na widok Enjou zaczął przybierać na sile. Miłe przywitanie, z którego chyba po raz pierwszy raz w życiu się cieszył. Chłodne krople na jego skórze przynosiły mu delikatną ulgę. Nie zwracając uwagi na krzątających się po pokładzie mężczyzn, podszedł do barierki i wbił wzrok w szeroko rozciągający się horyzont. Zupełnie jakby byli pośrodku nicości. Coś mu podpowiadało, że zapewne po powrocie do zamkowych murów, zatęskni za tym widokiem.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {05/08/22, 06:53 pm}

pirates-of-the-caribbean-font


         -Zobaczymy – odrzekł. Nie mógł przecież wierzyć na słowo księciu, gdy na szali warzyły się jego pieniędzy, pieniądze załogi, a tylko zastraszanie wydało się racjonalnym rozwiązaniem, by odebrać pieniądze od króla Idreani. W pierwszym wypadku, nie powinni w ogóle pożyczać pieniędzy, nawet jeśli w zamian obiecana była im podwójna suma. Teraz mieli lekcję na przyszłość, ale Olly miał jeszcze nadzieję, że niedługo zobaczy na horyzoncie banderę Idreani z sakiewkami złotych monet, o których tylko marzyła załoga. W najgorszym wypadku mogli jeszcze sami zapolować na statek handlowy płynący do wyspy i ukraść to co było ich.
          Poza tym nie mógł uwierzyć, że jego ojciec zostawi sprawę taką jaką jest, zostawiając na łaskę swojego najstarszego syna na łasce bandytów – tak jak ich powszechnie nazywano, nie wiedząc, czy ma jakiekolwiek szansę na przeżycie, czy nie zrobią mu krzywdę. Nieważne, jakim synem był dla niego półelf, to w każdym razie płynęła w nim królewska krew, jego krew. Tak przynajmniej rozumiał to Bonnet, ponieważ on był właśnie był takim synem, popełniającym błędy, stawiał na swoim, pyskując, ale tak czy siak był jedynym synem swojego ojca, który już niestety nie żył
        - Co? Nigdy żeś męskich jaj nie widział czy co? - Wyszczerzył się, w tym momencie odwracając się do wstydliwego księcia, tym bardziej nie ukrywając swojego ciała, tylko prężąc teatralnie muskały. Ku jego nieszczęściu, towarzysz najwidoczniej już był zbyt zawstydzony, o czym świadczyły czerwone policzki, a także koc, który finalnie trafił gdzieś na podłogę. Wzruszył ramionami i finalnie narzucił na siebie miękką koszulę o bufiastych rękawach i pierwsze lepsze spodnie.
        Skrzywił się, obserwując jak chłopak nagle wymiotuje do wiadra, stojącego obok. Miał nadzieję, że była to jednorazowa akcja, podyktowana nagromadzonym stresem, a nie nie daj boże choroby morskiej, bo nie wyobrażał sobie, żeby ktokolwiek, kto miał przebywać na otwartej wodzie, miałby co rusz wymiotować. To mógłby być dodatkowo problem dla kapitana i byłoby to potencjalnie niebezpieczne – traciłby wtedy wszystkie płyny i pokarm. No i nie za bardzo chciało mu się sprzątać śmierdzące rzygowiny. Codziennie.
        No i westchnął ciężko, nachylając się do blondyna, dłoń kierując pod jego nos i usta, sprawdzając, czy nadal żyje. Nie wiedział, czy tak reagował na stres, wycieńczenie sztormem czy może... widokiem na piękne ciało Ollivera Bonneta, ale finalnie ów kapitan wychylił się ze swojej kajuty, z ulgą znajdując na pokładzie jeszcze Jacka, który nie narzekając, po raz kolejny pomógł przenieść ich zakładnika na łózko, a po wyjściu siłacza, kruczoczarne włosy nachyliły się jeszcze nad tymi w kolorze słomianego blondu, przykrywając go kocem, który jeszcze chwilę temu został ciśnięty w kapitana.
***
       Obudził się oczywiście wcześnie, z trudem podnosząc się do siadu, czując, jak każdy mięsień zaczyna go boleć, a wszystkie kości, które wbijały się przez całą noc w twardą podłogę, dopiero teraz zaczynają się na nim odgrywać. Zdecydowanie spanie obok Enjou, tylko że zimnych deskach, nie było najlepszym pomysłem.
       Wynurzył się z pokoju, przez pierwsze minuty chodząc trochę wykrzywiony, niczym staruszek, witając się z załogą, jak i z ukochanym morzem, które teraz dostarczało mu radości, jaką był wschód słońca. Nad horyzontem roztaczały się barwy żółci i pomarańczy rozbryskujące się na niebie, budzącym się do życia, jakby pewien malarz rzucił losowo pędzlem na nie. To był jeden z powodów za co uwielbiał przebywać na statku, tutaj wschody i zachody słońca były o wiele ładniejsze.
      Przez kolejne godziny Olliver był zajęty, by opiekować się czy niańczyć Enjou, mijał go bez słowa, zajmując się swoimi obowiązkami, rozmawiając z załogą i pomagając w nawigacji do celu. Tylko w pewnym momencie poprosił kogoś z towarzyszy, by ten podał coś do jedzeniu blondynowi. Nie chciał go tak szybko głodzić, poza tym na jego szczęście dzisiaj mieli w planach dobić na pobliską wyspę, więc póki co suche jak suchary ciastka i mocno przesolone mięso mogły być ostatnim takim paskudnym posiłkiem dla niego. Tak przynajmniej miał nadzieję Bonnet, twierdząc, że następnym razem, gdy skończą im się zapasy do jedzenia, młody mężczyzna będzie na suchym ladzie w swoim
domu.
         Późnym popołudniem ich statek dotarł na doskonale znaną wyspę piratów, gdzie rozkwitało powoli życie, gdzie wbrew powszechnej opinii panowała demokracja, a nie żądza jedynego, nieomylnego króla. Poza tymi było to jedne z nielicznych miejsc, gdzie Olly nie groziło skazanie go na szubienicę.
         Złapał księcia za ramię, zamykając je w silnym uścisku i wyprowadził ze statku na pomost.
        - Tylko nie próbuj mi uciec, bo następne dni spędzisz przywiązany do masztu, a spać będziesz z załogą – wyszeptał wprost do spiczastego ucha, zostając tak pochylonym przez chwilę dłużej, podziwiając je z bliska, a za chwilę zaciągnął wszystkich towarzysz do jednej z popularniejszych tawern.
       Wygląd jej był oczywiście drewniany, trochę surowy, ale Bonnet był fanem mosiężnych żyrandoli, a także pięknych pań, przeciskających się między stolikami, szukających kolejnych klientów. Niektóre z nich oczywiście parały się najstarszym zawodem tego świata, kusząc wszystkich dookoła, a niektóre były kelnerkami.
       W środku panował gwar i dzikie harce już pijanych ludzi, a gdyby tak zagłębić się w głąb tawerny, można było dostrzec... kopulujące pary. Zresztą w pokojach na górze pewnie działo się to samo.
      - Nie dzisiaj Kath – odparł kruczoczarny, obracając długi kosmyk blond włosów kobiety, która gdy tylko zauważyła kapitana, przykleiła się swoim młodym ciałem do jego wolnego boku. Czasami najmłodszy z odwiedzających to miejsce korzystał z jej usług i niewątpliwe dla niej był to dobry zarobek, zwłaszcza, że nie był tak odrażający, jak niektórzy tutejsi goście.
      Puścił „swojego” blondaska, a sam na chwilę podszedł do stolika, znajdującego się w kącie, przy którym siedziała starsza kobieta, siedząca w czarnym długim płaszczu, zakrywającym jej pół twarzy. Tak jak reszta osób na tej wyspie nigdy nie widziała jej całej buzia, a całe wyobrażenia o jej wyglądzie były tylko plotkami. W każdym razie słynęła z tego, że w niezwykle szybki sposób dowiadywała się o wszystkim i o wszystkim, co było w pobliżu, a także parała się ze sprzedażą niezbyt legalnych trunków... a raczej trucizn.
      Dzisiaj dla Ollivera miała przygotowaną pogniecioną mapę do kolejnego skarbu, obiecaną mu przy poprzedniej wizycie. I całe szczęście tym razem nie musiał nic za nią płacić. Była to nagroda za pomoc kobiecie.
    - Na twoim miejscu, jak najszybciej pozbyłabym się Enjou Albericha. Mówią o nim, że jest przeklęty – odezwała się ponownie, gdy młody mężczyzna już zamierzał wstać z stolika.
     - Ta, jeszcze może jest w stanie nasłać na nas Krakena albo syreny, hę? - Prychnął, tym razem nie wierząc w wiedzę towarzyszki.
     Pożegnał się z nią i wrócił do stołu zajętego przez załogę.
     - To kto ma ochotę na rum? - Uśmiechnął się szeroko, a przed nim powstał las rąk.
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {07/08/22, 12:37 am}

Enjou Alberich

  Enjou przez lata przywyknął do siedzenia w jednym miejscu i obserwowania innych, jednak nawet on po kilku godzinach zaczął się nudzić. Tak żmudne chwile podróży zwykle były pomijane w czytanych przez blondyna powieściach, ale w rzeczywistości nie było na to innego sposobu jak znalezienie zajęcia. Gdyby tylko miał ze sobą choć jedno tomiszcze z królewskiej biblioteki.
  Chwilami łapał go jeszcze mdłości, ale chyba powoli przyzwyczajał się wreszcie do nieustannego kołysania. Było ono teraz nawet przyjemne, zupełnie jakby piracka łajba była wielką kołyską. Z zamyślenia wyrwała go paczka podsunięta mu pod sam nos. Zdziwiony spojrzał na młodego chłopaka, który podawał mu zawiniątko, a podobne trzymał w drugiej dłoni.
- Dziękuję...? - Przyjął niepewnie paczkę, a brązowowłosy chłopaczyna zaraz siadł obok niego na deskach pokładowych. Zainteresowany obserwował jak z zawiniątka zostają wyłonione blade ciastka i kawałki mięsa. Nie wygadały w żaden sposób zachęcająco, ale młodszy ze smakiem zaczął pałaszować swoją porcję. Może smakowało to lepiej niż wyglądało? Enjou wzruszył ramionami, łamiąc kawałek ciastka i bez wahania wsunął je do ust. Od razu tego pożałował. Smaku nie było absolutnie żadnego, a już i tak spragnione wody gardło zostało wysuszone na amen. Spróbował ratować się mięsem, ale nadmiernie słony smak uderzył go jak grom z jasnego nieba.
- Przepraszam na moment. - Wymamrotał z dłonią przyciśniętą do ust i szybko doskoczył do barierki, aby opróżnić soje usta z suchej i słonej papki. W życiu nie miał czegoś tak okropnego w ustach. Nawet jedzenie w klasztorze, które składało się z chleba i wody wydawało się cudem kucharskim.
- Nie smakuje Księciu? Nasz kucharz będzie bardzo zasmucony, jeśli się o tym dowie, to jedno z jego popisowych dań. - Usłyszał nieco niższy głos, kiedy podsunięto mu baniak z wodą. Bał się myśleć o stanie płynu, ale w tamtym momencie pragnął jedynie pozbyć się słonego smaku z ust. Już wystarczyło, że wczorajszej nocy nałykał się litrów morskiej wody.
- Nie jestem już głodny, możesz wziąć moją część. Tylko nie mów nic kucharzowi. - Zawisnął zmarnowany na barierce i wspierając głowę na ramieniu spojrzał na dwójkę młodych piratów. Ten który poczęstował go tym przepysznym jedzenie, miał na oko piętnaście lat, drugi od wody był z kolei zbliżony do niego wiekiem, ale Enjou podejrzewał, że był od niego trochę młodszy.
- Poważnie?! Dzięki! - Najmłodszy nie czekając, aż blondyn się rozmyśli, zgarnął jego porcję na kolana.
- Ale ja tak tylko żartowałem. To są nasze resztki, zaraz dobijemy, to uzupełnimy zapasy. Wtedy pewnie żarcie podpasuje twojemu królewskiemu jęzorowi. Stary Alexa jest całkiem niezły w swoim fachu jak się postara. - Został poklepany pocieszająco w nogę, ale odpowiedział jedynie zmęczonym pomrukiem. Resztę podróży spędził na zwiedzaniu pokładu pod okiem syna kucharza, bo starszy wybawca musiał wrócić do pracy. Z zainteresowaniem przysłuchiwał się udzielanym informacjom, ale nim się obejrzał na horyzoncie znikąd wyrosła wyspa.,

  Wyrwany z rozmowy z Alexym, spojrzał z lekkim niezadowoleniem na samozwańczego kapitana, ale nie protestował.
- Kusząca propozycja, ale tą atrakcję mam już za sobą. - Wyprostował się dumnie, choć ucho przy którym rozległ się szept niskiego głosu, zatrzepotało gwałtownie. Był to odruch którego nie był wstanie ukryć. Choć nie wiedział czy było to spowodowane wyjątkowo przyjemnym tonem głosu bruneta, czy może lekkim podekscytowaniem. Czuł się winny przez swoje emocje, ale ze swoją ciekawością zawsze przegrywał. Całe życie spędził w zamku, świat poznając jedynie na kartkach powieści. Niektóre były naprawdę dziwnego gatunku, ale nawet z takich sporo się uczył. Tylko oczywiście nic nie zastąpi doświadczenia nowego świata z pierwszej ręki.

  W miarę przemierzania portu do ekscytacji, dołączył strach, ale spoczywał on póki co na tyłach steru. Ich celem okazała się karczma, której żywa atmosfera była dokładnie taka jakiej się spodziewał. No może poza paroma wyjątkami. Takimi jak pary niezwracające kompletnie uwagi na otoczenie, co przechodziły bez ogródek do interesów. Kuszące kobiety prześlizgujące się między stolikami również nie pomagały. Po pokazie jaki zafundował mu Bonnet, mógł się tego domyślić, ale niewinny umysł Enjou zwyczajnie starał się wymazać to z jego pamięci. Podobnie jak tamtego wieczoru, stał speszony, uciekając wzrokiem, ale kompletnie poległ, kiedy jedna z kobiet przylgnęła do boku bruneta. Spalił przysłowiową cegłę, ale na szczęście został wtedy też uwolniony, więc od razu uciekł do bandy piratów Bonneta. Silnym pociągnięciem został wciągnięty na miejsce między znanymi mu twarzami.
- Książę też się napije? - Krótko ścięty blondyn podsunął pod jego nos butelkę. Wydobywający się z niej silny zapach alkoholu niemal zamroczył półelfa. Enjou nie był abstynentem, ale zdecydowanie wolał delikatniejsze, bardziej wytrawne trunki. Ale rum był uwielbiany przez piratów, do tego stopnia, że wręcz dochodziło do walk o jego flaszkę. Już raz tego dnia dał się oszukać swoim podejrzeniom, ale zachęcający wzrok blondyna, który poratował go wodą był wyjątkowo przekonujący. Pociągnął ledwie łyka z butelki i od razu zaczął się krztusić, ku ucieszy siedzących w koło piratów, których rozbawiła reakcję księcia.
- Za mocne dla wysokich progów. - Parsknął jego towarzysz, ale poklepał do po plecach, pomagając rozejść się pierwszemu szoku. - Dobra, ale teraz szczerze dam ci coś lżejszego i bardziej słodkiego. O smaku karmelu. - Podano mu drugą butelkę, na której zawiesił nieufne spojrzenie miodowych tęczówek. Płyn był znacznie ciemniejszy od poprzedniego.
- No słowo pirata. Nawet Alexy go uwielbia. - Wskazał na najmłodszego członka zgrai, który korzystając z nieuwagi sąsiada podkradał drobne łyki słodkiego trunku.
- A czy jest ono cokolwiek warte? - Prychnął lekko podirytowany półelf, jednak skusił się na kolejną degustację. Do tej pory poznał same ohydne nowe rzeczy, ale może w końcu do czegoś się przekona? Choć wątpił aby było to dobre dla jego pustego żołądka. Trunek był faktycznie delikatniejszy od poprzedniego, jednak wciąż mocniejszy od wytrawnego wina. Zaskakującą miłą nutą była oczywiście słodycz, która wbiła się idealnie w gusta Enjou, którego kubki smakowe były takie jak u dziecka. Słodycze mógł jeść garściami, a cokolwiek gorzkiego lub o mocniejszym smaku automatycznie do obrzydzało.
- To nie jest takie... złe... - Stwierdził wciąż lekko naburmuszony.
- Mówiłem. Słowo pirata jest warte jego życia. - Brandon posłał mu szeroki, szczerbaty uśmiech.

  Na jednej butelce słodkiego trunku się nie skończyło. Zachęcany książę wlał w siebie trzy butelki, a do czwartej aktualnie się przytulał, kiedy to opowiadał z zapałem podkoloryzowaną wersję jego porwania.
- Nie moja wina, żeś gładki jak baba. - Bronił się jeden z jego porywaczy.
- Ni brody, ni kłaka na klacie. - Wzruszył ramionami drugi. - Kij jeden wie co ci w portkach siedzi.
- O wypraszam sobie Szanowny Panie Piracie, zawartość moich portek z pewnością pije tą skrywającą się pod szatami waszego rzekomego Kapitana. - Wymamrotał zaciągając i wymachnął butelką w kierunku wspomnianego bruneta. Nawet tak wstawiony utrzymywał formalną mowę. Brandon przyglądał się mu zszokowany przemianą zmarnowanego księcia, ale też ocierał łezki rozbawienia. Enjou ciągnął dalej wstając od stołu, aby przejść do miejsca w którym siedział Kapitan.
- Drogi Kapitanie, czy coś nas ominęło? - Parsknął Brandon, któremu Alexy właśnie podkradał trunek, ale pozwolił mu na to.
- Tej jędrnej pełni chyba nie zapomnę do końca mego przeklętego życia. -  Wsparł dłoń na ramieniu długowłosego, ale w tym też momencie stracił równowagę, bo jedna z kelnerek, potknęła się o jedną z jego nóg. Pijany książę poleciał wprost na kolana młodego kapitana, na których wyłożył się torsem, ale jak tego byłoby mało, to jego trunek wylądował na jego ofierze.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {09/08/22, 01:50 pm}

pirates-of-the-caribbean-font


      Przez stół piratów, co rusz przewijały się różnorodne butelki ich ulubionego trunku w kolorowych butelkach, począwszy od tego najlżejszego do ciemnego i złotego, a nawet o smaku karmelu, który wyjątkowo smakował księciu. Olliver nie był tym zaskoczony, bowiem chłopak nie wyglądał na wielkiego konesera trunków, a raczej takiego, kto był niewinny w tym temacie i wolał lżejszy alkohol jak super słodkie wino czy też piwo. Kapitan statku najbardziej lubił właśnie ten mocny rum, który wywołał gromki śmiech wszystkich zebranych przy tym stole, włącznie z nim, gdy ich książę się zakrztusił, ale i ten delikatniejszy czy właśnie karmelowy nie przeszkadzał czarnowłosemu– w końcu to był rum, jego ulubiony alkohol, więc nie miało to wielkiego znaczenia.
      Piękne kelnerki ciągle zmieniały puste butelki, obijające się o siebie, a sami piraci toczyli pijackie rozmowy o niemal wszystkim, o swoich życiach, przyziemnych sprawach, marzeniach, a nawet polityce. Kapitan tym razem siedział cicho, tylko co rusz opróżniając zawartość blaszanego kubka, obserwując swoich towarzyszy i przede wszystkim młodego mężczyzny o miodowych włosach, po procentach wydawał się być bardziej towarzyski, więc tym bardziej przysłuchiwał się jego słowom i opowieści. W gruncie rzeczy też był ciekawy, jak to się stało, że porwali nie tę osobę, co trzeba. Gdyby jeszcze był tej samej płci, co księżniczka!
       W pewnym momencie zdał sobie sprawę, że gapi się tylko na niego, przyglądając się spiczastym uszom i kolczyku w jednym w nich, by następnie zatopić się w dużych oczach w kolorze złotego, ciągnącego się miodu. Musiał być chyba naprawdę pijany, ale stwierdził, że idealnie pasują do czarnych jak smoła, długich rzęs i jasnych brwi, i oczywiście do tak samych jasnych włosów, które wydawały się być tak miękkie w dotyku, że miał ochotę zatopić w nich dłoń lub z bliska odkryć sekret, dlaczego nawet w tak bladym świetle świec, błyszczały się jak złoto – to co przecież piraci wielbili ponad wszystko inne. No może wyjątkiem były ojciec Alexa, gdzie na pierwszym miejscu był właśnie jego syn.
      - Akurat! Chcesz porównać? - zaprotestował prawie natychmiast. Na jego nieszczęście księciunio miał okazję zobaczyć jego przyrodzenie, no i na pewno widział też swoje, ale przecież tutaj, przed wszystkimi, musiał bronić swoje dobre imię! Wziął w gardło parę dużych łyków swojej czwartej butelki, żeby tylko nagle nie wytrzeźwieć.
       Wyburczał coś niezrozumiałego, odpowiadając Brandonowi, ale już po chwilę trzymał za przedramiona porwanego, jakkolwiek asekurując jego upadek na swoich kolanach. Nie chciał przecież jutro rano widzieć jakichkolwiek siniaków na jego pięknej twarzyczce. Chociaż strata drogocennego trunku też była wielką stratą, ale chociaż wylądowała na jego ciele, a nie na brudnej podłodze, która bezczelnie mogła zbezcześcić trunek.
       Pomógł Enjou wstać z jego kolan i zaraz spróbował zrobić to samo, ale ku jego nieszczęściu, prawie natychmiast potknął się o swoje nogi, w ostatnim momencie właśnie przytrzymując się ramienia chłopaka – to uratowało go na nadzianiu się na róg stołu albo co gorsza – wpadnięcie na spoconego i czerwonego od alkoholu Freda, tego samego, co wczoraj uratował od sztormu. Teraz definitywnie nabierał nowych kolorów.
              - Panowie, wasz ukochany kapitan musi się umyć i musi skorzystać z pomocy tego pięknego młodzieńca – powiedział, wciąż opierając się o jego ramię.
             Piraci byli widocznie niezadowoleni, nie wiadomo, czy to z powodu pożegnania z Olliverem czy może z Enjou, który dzisiaj tak świetnie ich zabawiał.
             Razem dosłownie potoczyli się do baru, napotykając kobietę o ciemnej karnacji, która przewróciła swoimi brązowymi tęczówkami, widząc dwójkę spijaczonych mężczyzn.
      - Elizabeth, moja droga! Dla mnie dzisiaj wyjątkowo pokój dla dwóch osób, a dla reszty to samo co zawsze – powiedział, na stół kładąc brązową sakiewkę ze stukającymi o siebie monetami. - I jakbyś była taka miła, to możesz przygotować nam kąpiel – dodał, wyciągając jeszcze kilka monet specjalnie dla dziewczyny, pokazując przy tym swój najlepszy, pijany uśmiech.
       Całe szczęście kobieta przyjęła ofertę, zaraz prowadząc dwójkę po schodach, co wcale nie było takim prostym zadaniem. Olly co chwilę zatrzymywał się, łapiąc z trudem równowagę, jednocześnie trzymając się poręczy i ciała Enjou, co wyjątkowo wydłużyło im tę podróż po schodach.
      Po napełnieniu drewnianej wargi, na stoliku obok został położony im klucz do pokoju i kiedy tylko drzwi zamknęły się za dziewczyną, Olliver zaczął się rozbierać, kręcąc przy tym tyłkiem na wszystkie strony w rytm muzyki, która zaczęła rozbrzmiewać na dole. Oczywiście ten taniec nie był tak piękny i zgrabny, jak sobie to wyobrażał pijanym umysłem.
Następnie wskoczył do ciepłej wanny, przysuwając się do jej końca.
         - Widzisz, nie musiałeś tak długo czekać na zobaczenie po raz kolejny tej pięknej pełni. - Wyszczerzył się szeroko. - No już wskakuj, dopóki nasze żołądki nie odmówią nam posłuszeństwa – dodał, wcale nie przypadkowo kierując wodę w jego stronę, chlapiąc go. W głowie za to czuł przyjemny szum i to jak jego ciało było lekkie w tej wodzie.
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {09/08/22, 10:22 pm}

Enjou Alberich


  Dwóch pijanych mężczyzn, którzy przekroczyli swoje granice - z woli własnej i też nie własnej - podtrzymujący siebie nawzajem w pionie, nie wróżyło to nic dobrego. Ale żaden z nich w tym momencie nie myślał logicznie. W przeciwnym wypadku ręka księcia w życiu nie znalazła by drogi na talię kapitana, którą tak przyjacielsko objęła, a palce wsparła na umięśnionym brzuchu. Przez materiał zwiewnej i mokrej koszuli, był w stanie z łatwością wyczuć dobrze zarysowane mięśnie bruneta.
- Komplementy drogi kapitanie nie będą potrzebne. Zamierzam z nawiązką spłacić dług za tak wspaniałe zajęcie się moją osobą. - Zamierzał pokazać mu swą królewską gościnność. Tylko, czy będzie w stanie tego dokonać? Prowadzeni przez piękną kobietę po schodach, parę razy nie znaleźli się ponownie u ich stóp. Co według Enjou wydawało się wyjątkowo zabawne, bo za każdym potknięciem wybuchał śmiechem, wręcz doprowadzając się do płaczu. Myśl tym jak bardzo zmienił go mocny alkohol, była przerażająca. Przecież jeszcze pare chwil temu krzywił się na sam zapach rumu, a po kilku słodszych trunkach, zaczął wlewać w siebie również standardową odmianę, jaka zazwyczaj lądowała na pirackich stołach.
  Wanna została napełniona, a jego towarzysz nie zwlekając zaczął pozbywać się odzienia. Znajomy widok na sekundę przywołał świadomość księcia, ale nie maił najmniejszych szans na wygranie z procentami. Co najwyżej w jego pamięci zostanie wyryte kolejne miłe wspomnienie, do którego będzie mógł wracać w samotne wieczory. Szczególnie jędrny zadek kapitana, podrygujący do pijańskich ballad, jakie dobiegały z parteru karczmy.
- Czymże zasłużyłem sobie na ten zaszczyt Panie Kapitanie? - Odwzajemnił jego uśmiech. - Okrótnyś, nawet nie pozwolisz wypełni nacieszyć się widokami. - Otarł krople z twarzy, po czym bez oporów pozbył się swojej jedwabnej piżamy, której do tej pory nie miał okazji zmienić na coś bardziej praktycznego. Dobrze, że nie przyszła mu myśl o całkowitym rozebraniu się i odzianiu w jedynie szlafrok siostry. Wtedy zmuszony byłby chodzić w czymś co przypominało niemalże suknię balową z tym w jaki sposób bogato była ozdabiana różowym puchem. Choć widok pewnie byłby niezapomniany.
  Śmiejąc się do własnych myśli wskoczył do wanny i wyłożył się w niej z pomrukiem zadowolenia. Bez oporu także wpakował nogi pomiędzy te młodego kapitana, siadając w lekkim rozkroku, a przy tym zmuszając do tego samego bruneta. Jedna z jego stup wylądowała niemalże pod samym pośladkiem ciemnowłosego.
  To już nie był ten sam zbuntowany i wywyższający się książę, którego poznał w noc porwania. Bez najmniejszej oznaki wstydu, prześlizgiwał się wzrokiem po ciele mokrym ciele, do którego lepiły się czarne jak smoła kosmyki. Pod wpływem wody zwijały się w loki i ginęły w zagłębieniach szyi, obojczyków oraz oczywiście mięśni. Ciało pirata było w zdecydowanie lepszej formie niż półelfa, ale też miał się czym pochwalić. W końcu był zmuszony do utrzymywanie formy podczas treningów szermierki. Pozwolił aby jego miodowe oczy zeszły pod linię tafli wody i od razu przypomniała mu się ważna kwestia. Zerwał się do siadu, przybliżając tym samym znacznie do towarzysza i uporczywie wbijał wzrok w jego kroczę przez dłuższą chwilę.
- A jednak miałem rację. Mój jest większy! - Wypalił nagle z szerokim niewinnym uśmiechem na twarzy. - Proszę spojrzeć, to nie podlega wątpliwości. - Zamknął jakąkolwiek przestrzeń między nimi i złączył ze sobą ich wątłe przyrodzenia. Książęce przyrodzenie faktycznie było dłuższe. - Choć według książki doktora Garnera, rzeczywistą długość należy mierzyć we wzwodzie. - Dodał wydymając dolną wargę przez chwilę się bocząc. - Tylko tak będziemy mogli to rozstrzygnąć uczciwie, nie uważasz Olliver? Proszę mi wybaczyć... - Nie czekając na odpowiedź wprawił swoją dłoń w miarowy ruch, palce lekko zaciskając na ich sprzętach. Półelfowi nie potrzeba było wiele, bo zaledwie po dwóch sekcjach w górę i dół, jego członek stał na baczność. Może i dzięki rumowi jego nieśmiałość kompletnie wyparowała, ale swojej niewinności na pewno nie utracił. W jego oczach był to mały eksperyment, który zaczynał stawać się zaskakująco przyjemny.
  Sapnął i przymknął powieki, czując jak lekki dreszcz rozchodzi się po jego rozgrzanym ciele. Kiedy uchylił jedno z miodowych oczu, od razu ukazał mu się obraz wzwodu kapitana.
- Ha! Fred jest mi winien dziesięć złotych monet. - Członek półelfa górował nad nim o co najmniej pięć centymetrów, choć wcale taki mały rozmiarowo nie był. Blondyn za to został zwyczajnie hojnie obdarowany przez naturę. A może była to też wina różnic rasowych? O tym w książkach Enjou nie słyszał.
  Pomimo potwierdzonego twierdzenia, dłoń blondyna nie zaprzestała swoich ruchów. Wręcz przeciwnie, bardziej skupiła swoją uwagę nabrzmiałym trzonku Bonneta. Rozbawienie nagle ustało i ze skupieniem zacisnął mocniej palce tuż przy nasadzie, aby zaraz przeciągnąć uchwyt ku żołędzi, którą pomasował wewnętrzną stroną wolnej dłoni.
- Powiadają, że powinno to równać się uczuciu rzeczywistej penetracji pochwy... jak się czujesz? - Spytał skupiony na testowaniu kolejnej teorii o której czytał w książkach znalezionych w najciemniejszych zakamarkach królewskiej biblioteki.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {14/08/22, 09:18 pm}

pirates-of-the-caribbean-font


                 Uznajmy, że było to zadość uczynienie za to brutalne porwanie – odparł. - Możesz też szepnąć o mnie dobre słówko ojcu. - Tutaj puścił oczko księciu. Zawsze był przecież odpowiedni czas, by bronić swoje imię, a być może kiedyś w którymś państwie nie będzie grozić mu szybka decyzja na stryczek, nie licząc wysp takich jak ta, gdzie rządzili właśnie piraci. Nie był przecież aż taką złą osobą, jaką malowali go inni.
                Rozłożył się w wannie zaraz po nim, znajdując szybko wygodną pozycję w niewielkiej wannie i pozwalając, by jego towarzysz zrobił to samo. Finalnie stykali się nagą skórą, a nawet czarnowłosy czuł, że stopa młodszego dotyka jego pośladka – świętego miejsca każdego faceta, a szczególnie Bonneta, gdzie nikt wcześniej nie dotykał go w tym miejscu, nawet przypadkowo. W końcu był stuprocentowym mężczyzną, a tyłek według niego służył przecież do jednej, podstawowej rzeczy.
               Pewnie po trzeźwemu od razu wyskoczyłby z ciepłej kąpieli, jakby się oparzył, krzycząc, że półelf jest co najmniej zboczony i ma go nie dotykać, ale w tej chwili taka ucieczka skończyłaby się pewnie mocnym uderzeniem o podłogę łazienki i skończyłby z bolesnymi siniakami. A pijany mózg kapitana nie widział w tym nic złego, nawet kiedy poczuł niespodziewany dotyk mężczyzny na swojej męskości. Od razu za to poczuł, jak ciało pokryło się dreszczem, za pewne było stęsknione za takim rodzajem bliskości. Na morzu często bywali kilka miesięcy i nie było mowy o zaspokojeniu swoich seksualnych potrzeb przez piękne kobiety. Domyślał się, że dzisiaj część jego załogi wyda swoje oszczędności na usługi kuszących brunetek, blondynek i rudowłosych, które ponętnie kręciły się na pierwszym piętrze tawerny, by zaspokoić swoje żądze. Olliver pewnie bez cienia wątpliwości poszedłby w ich ślady, ulegając wdziękom swojej ulubienicy, ale dzisiejszego wieczoru miał pod opieką Enjou. Ktoś w końcu musiał mieć na niego oko, czy nie zachciało mu się uciec czy też narozrabiać na wyspie. Cóż, może cel nie był do końca spełniony, bo Bonnet był mocno pijany, ale porwany także!
             - Jesteś jeszcze przy zdrowych zmysłach? - odpowiedział, spuszczając wzrok na ich przyrodzenia, znajdujące się blisko siebie. Ale faktycznie, nie ulegało wątpliwości, że penis blondyna był większych rozmiarów niż czarnowłosego. Do tej pory uważał, że jego przyrodzenie jest odpowiednich rozmiarów, tak przynajmniej wolał myśleć, skoro żadna z jego kochanek na to nie narzekała, ale teraz patrząc na to obok, zaczynał mieć wątpliwości i może... kompleksy? Na pewno nie był z tej wiadomości zadowolony. - - G-Garniera... Gawnera...Granera... Gar... kogo? - zapytał, próbując wypowiedzieć imię albo nazwisko autora książki. Kapitan zdecydowanie nie był tak wyedukowany jak książę. Nie miał zielonego pojęcia, kim jest owy naukowiec. Prawda była taka, że jedyną książką, którą sam przeczytał, była ta, z której uczył się czytać. Miał szczęście, że w ogóle został nauczony czytać i pisać. Jego ojciec twierdził, że każdy człowiek powinien znać takie podstawy, szczególnie pirat, by kiedyś nie został oszukany. No i oczywiście, jak nieskromnie Olliver twierdził; znał się też świetnie na czytaniu map. W kwestii wykształcenia czarnowłosy na pewno odstawał od księcia, ale za to ten pierwszy mógł nadrabiać braki praktyką.
           Nie zdążył nawet odpowiedzieć na kolejne słowa towarzysza, gdy ten zaczął zajmować się ich przyrodzeniami, w kilka chwil doprowadzając obojgu do wzwodu. Całe szczęście alkohol płynący w żyłach, spowodował, że Olly nie czuł wstydu, a raczej był w szoku, zwłaszcza, kiedy jego przyjaciel w kroku zareagował tak szybko na pieszczoty tej samej płci. Do tej pory mógł przysiąść na życie pirata, że jest w stuprocentach hetero, teraz zaś miał wątpliwości.
       - Co żeś ty wyprawiasz... - wystękał, gdy Enjou nie poprzestał na kompromitacji kapitana, a wzmocnił uścisk na jego przyrodzeniu, co więcej zaczął się na poważnie zajmować najczulszą częścią penisa. W pijackim umyśle nawet nie przemknęła myśl, żeby kazać mu przestać, tylko jak zaczarowany patrzył, jak dłoń blondyna przesuwa się po pirackim sprzęcie. Czuł z tego niezmierną przyjemność, którą nie ukrywał, bo zaraz wargi czarnowłosego rozchyliły się, łapiąc łapczywie oddech, który znacząco przyśpieszył, tak samo jak jego serce.
        - Nasz książę jest prawiczkiem, że zadaje takie pytania? - zapytał na jednym wdechu, zaraz po tym po raz pierwszy wydając z siebie jęk. Byli przecież w podobnym wieku, więc Olliver wydawał się zdziwiony, że Enjou sam nie wiedział, jakie to uczucie. Czarnowłosy miał wielokrotne kontakty z kobietami, czy to z własnymi miłościami serca, których nie było za wiele czy też z takimi, co pełniły pracę seksualną. Dwadzieścia dwa lata był raczej dobrym wiekiem na bogate życie erotyczne w tych czasach dla mężczyzny, a blondyn raczej nie był wielce młodszy od niego.  - N-nie jest tak mokro i ciepło, jak u kobiety, a-ale tak też jest dobrze – wysapał, wtedy pozwalając spojrzeniu na zbadaniu ciała uwodziciela. Zielone tęczówki przesunęły się lubieżnie po dobrze zarysowanych mięśniach księcia, śledząc, jak krople wody spływają po jego brzuchu i musiał przyznać, że był to przyjemny widok dla pirata. Tak przyjemny, że ów pirat jeszcze bardziej zbliżył się do ciała blondyna i wiedziony wpływem rumu, palcami przejechał po jego ciele, zataczając kółko wokół pępka, który wydał mu się wyjątkowo uroczy. Po chwili zaś dotknął wystające sutki mężczyzna i nieśmiało spojrzał głęboko w oczy mężczyzny. Wtedy też wziął w dłoń penisa blondyna, skupiając się, żeby oddać mu taką samą przyjemność, jaką on teraz mu dawał. Wykonał kilka ruchów w górę i w dół, a następnie zatrzymał się na czerwonej główce, gdzie to palcami wykonywał kółka wzdłuż cewki moczowej. Niestety dla Bonneta, nawet w dotyku czuł, że przyrodzenie Enjou było większe.
          - Dobrze robię? - zapytał niepewnie. Przecież jedyny kontakt jaki miał z mężczyznami, kończył się na masturbacji i to byłoby na tyle.  - Zawsze jesteś taki przystojny czy tak na mnie działa alkohol? - Uśmiechnął się szeroko i po chwili znowu jęknął, ale wtedy ulokował swoje rozgrzane wargi od rumu, jak i wody, i atmosfery na szyję chłopaka, składając na niej coraz to gorączkowe pocałunki. Po niedługiej chwili skupił się na jednym z miejsc i tam zassał się dość mocno, przeplatając wargi z językiem, jak i drażniąc go tam zębami. Czerwony ślad w tym miejscu raczej nie zaszkodzi, a będzie świetną pamiątką po tym wieczorze, a tak przynajmniej teraz twierdził młody kapitan.


Ostatnio zmieniony przez Troianx dnia 16/08/22, 06:53 pm, w całości zmieniany 2 razy
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {16/08/22, 12:06 am}

Enjou Alberich


  Podejrzenia pirata były celne, jednak w obecnym stanie Enjou nie był zawstydzony nawet w najmniejszym calu. Jeśli trzymanie cudzego przyrodzenia w dłoni i pieszczenie go placami, go nie zawstydzało, to już nie zdoła tego dokonać póki nie wytrzeźwieje. Choć jęk młodego kapitana odrobinę go zaskoczył, to też i uradował. Jego teoria w jakimś stopniu się sprawdziła.
- Owszem. Grzechem jest współżyć, przed zawarciem związku małżeńskiego. Tak mówi prawo kościelne. -  Odparł z lekkim uśmiechem satysfakcji. Wcale nie uważał bycia prawiczkiem za coś złego, a poza tym nigdy nie miał nawet okazji do zbliżenia się do kogokolwiek w taki sposób. Ciepło drugiego człowieka, którego tak bardzo łaknął przez tyle lat... było niesamowicie uzależniające. Nawet na sekundę nie chciał przerwać kontaktu ich mokrej skóry. Z każdym dreszczem przybliżał się ukradkiem coraz bardziej do ciemnowłosego. Tak blisko nie był nawet ze swoją narzeczoną, z którą zakazane było nawet trzymanie się za dłonie. Nie chciano przecież, aby jego przekleństwo skaziło księżniczkę, już i tak skazaną na marny los w związku z półelfem.
- Hmm, w takim razie można byłoby użyć śliny salamandry, niestety jednak nie mam jej w swoim posiadaniu. - Póki co wystarczyło mu, że jego działania miały efekt na ciało bruneta. Jego muśnięta słońcem pierś unosiła się i opadała gwałtownie. Oddechy stawały coraz płytsze, przerywane jękami, które sprawiały, że przez ciało blondyna przechodziły piorunujące, przyjemne dreszcze podniecenia. To jak jego mięśnie skurczały się, kiedy naciskał palcami na wrażliwą żołądź, to jak rozluźniały się, kiedy przesuwał dłonią wzdłuż trzonka i ponownie kurczyły gdy dochodził do nasady. Był zapatrzony w niego jak w obrazek, choć z boku wyglądało jakby spoglądał na niesamowicie smakowity posiłek. Do tej pory nigdy nie poczuł tak silnej rządzy.
  Nie był nawet świadom, że wzrok kapitana Bonneta również prześlizguje się po jego ciele. Dopiero dotyk wokół jego pępka, odrobinę go wytrącił go z równowagi. Nie był przyzwyczajony do cudzego dotyku. Wzdrygnął się biorąc głęboki wdech, a nawet na chwilę zatrzymał ruch dłoni. Jednak brunet miał zamiar podwoić przyjemność, a raczej odwdzięczyć się tą samą przysługą. Czując jak ciepłe palce obejmując jego nabrzmiałe przyrodzenie, sapnął zaskoczony, zaraz przygryzając wargę, gdy podrażniono jego wrażliwy czubek. A na dokładkę dochodził ten nieśmiały wzrok zielonych oczu. Zdecydowanie nie podejrzewałby, że zobaczy coś takiego u nieustraszonego pirata.
- Dob-rze... Bardzo dobrze. - Wysapał ciężko, zaraz jednak uśmiechając się z lekkim rozbawieniem. - Kolejny szczodry komplement z ust Kapitana, nie posiadam się z radości. - Pokręcił głową, po czym w uśmiechu obnażył łobuzersko kły. - Może to ukryte właściwości rumu? też w życiu nie podejrzewałbym, że mógłbym uznać pirata za usposobieniu mh... piękna. - Gorące wargi Bruneta wywołały w u półelfa pomruk zadowolenia, które też zaraz pogonił jęk wyrwany z jego gardła. Nie potrafił zrozumieć jak zwykłe zassanie na skórze może wywołać tak dużą dawkę przyjemności, ale chwiał się odwdzięczyć Kapitanowi i to z nadmiarem.
- Czy mogę uznać, że jesteś skłonny sprawdzić ze mną kolejną teorię Kapitanie? - Tytuł pirata wręcz wyszeptał tuż przy jego uchu, które nie zawahał się delikatnie podrażnić zębami. Chciał sprawić, że śniade ciało będzie się pod nim wić z przyjemności. - Profesor Newt natomiast twierdzi, że w męskim ciele znajduje się podobny punkt, co u kobiety, którego choćby muśnięcie wywołuje ogromną przyjemność. - Mówiąc to nie zaprzestawał ruchów lewej dłoni na członku bruneta, a opuszkami palców prawej dłoni przesunął ku mosznie, którą jednak jedynie musnął. Jego cel znajdował się kawałek za nią. A raczej wejście prowadzące do jego celu. - A znajduje się on... - Przesunął palcami między jędrnymi pośladkami, a następnie naparł jednym z nich na jego odbyt. - Tutaj. - Zerknął na stolik stojący przy wannie, który zawierał butelki z przeróżnymi płynami. Najwięcej było mydeł o przeróżnych zapachach, jednak znalazła się też buteleczka olejku.
- Polecają jednak użycie czegoś co ułatwi poślizg. To się nada. - Z niewinnym uśmiechem, przerwał pieszczoty bez ostrzeżenia. - Zalecane jednak jest odwrócenie plecami i wypięcie dla wygody. - Mówiąc to wyprostował się i przyciągnął do siebie kapitana, przez co omal ich usta nie zetknęły się ze sobą. Co było cholernie kuszące, jednak w głowie blondyna był już sany plan. Odwrócił do siebie kapitana tyłem, po czym polecił mu wesprzeć się na ścianie wanny.
- Idealnie. - Stwierdził unosząc odrobinę tyłek zaskoczonego kapitana. - Nie obawiaj się. Nie poczujesz bólu, może to jednak być na początku odrobinę niekomfortowe, co minie jak tylko odnajdę dobry punkt. - Mówiąc to złapał w zęby korek i otworzył buteleczkę, a jej zawartość wylał na swoją dłoń. - Rozluźnij się... - Polecił ponownie obejmując lewą dłonią członka bruneta, a prawą tym razem umieścił przy jego wejściu. Starannie nawilżył je, jak i jego okolicę, po czym naparł palcem na otwór i powoli pozwolił wsunąć mu się do wnętrza kapitana.
- Niesamowite, tak ciasno... - Skomentował z zafascynowaniem. Jego palec wsuwał się coraz głębiej i głębiej, z uwagą badając i pokrywając wilgotne ściany olejkiem. Dwa razy wsunął i wysunął palce, po czym jego ruchy stały się znacznie łatwiejsze. Użycie nawilżenia okazało się nadzwyczaj skuteczne.
- Jak się czujesz? - Spytał też z lekką troską, choć nie zatrzymywał się. - Wytrzymaj jeszcze chwilę... - Skupił się bardziej na przednich ścianach, aż w końcu jego place natrafiły na punkt wielkości orzecha. - Jest! - Oznajmił z radością zaraz naciskając na prostatę bruneta, na co niemalże otrzymał reakcję w postaci głośnego jęku, po którym brunet zadrżał pod jego dotykiem. Zaskoczony przełknął ślinę.
- I jak? Czujesz coś? Dobrze ci, a może jednak boli? - Nie zabierał jednak żadnej z rąk z kapitana. Wręcz przyległ do do jego pleców, zawisając tuż nad jego szyją. Wilgotne czarne włosy rozlały się po jego plecach, tworząc przepiękne, niespotykane wzory, choć odsłoniły kark mężczyzny. Enjou oblizał usta, na ten niesamowicie podniecający widok, jednak wsparł brodę na ramieniu kapitana, aby mieć choćby odrobinę lepszy wzgląd na jego mimikę.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {16/08/22, 08:23 pm}

pirates-of-the-caribbean-font

         - Grzech? Życie jest za krótkie na przejmowanie się jakimś kościołem.
          Kompletnie nie rozumiał podejścia takich ludzi jak książę, nie rozumiał sztywnego trzymania się zasad, które w jakimś celu zostały stworzone przez ludzi, by ograniczać innych. Tak jak powiedział, życie było za krótkie na przestrzeganie praw, których sam sobie nie ułożył, zwłaszcza, że współżycie było czymś przyjemnym i miał czekać aż do małżeństwa aż do jej poznania? Nawet nie przestrzegał obcowania z kobietami, z którymi był w związku. Poza tym przecież warto było sprawdzić, czy umie się zgrać z drugą osobą w łóżku przed związaniem się na całe życie. Nie mówiąc już o eksperymentach.
            Drugim dnem było to, że kapitan po prostu miał swoje potrzeby i nie tak małe libido, by trzymać je na wodzy.
              - J-jaki punkt? - zapytał, mrużąc oczy, rozkoszując się dotykiem chłopaka. Jego długie, blade palce ze starannością zajmowały się stojącym na baczność przyjacielem czarnowłosego, a jeszcze bardziej podniecające było dla niego to, że udało mu się usłyszeć jęki wydobywające się z ust blondyna. Tylko jęki kapitana były tutaj najbardziej słyszalne, komponując się ze słowami młodszego. Jego potok słów nie przeszkadzał temu drugiemu, wręcz był szczęśliwy, że tłumaczy mu każdy krok, nawet jeśli wymienił nazwisko kolejnego naukowca, o którym słyszał po raz pierwszy. Pirat czuł się przede wszystkim zaopiekowany w tych nowych doznaniach, a nawet mu ufał. I mógł przysiąść, że jak usłyszy jeszcze jedno nazwisko kolejnego mężczyzny, to zaraz nie będzie mógł spamiętać, który to który. No i ciekawe było to, dlaczego młodego księcia interesowały takie książki, o co by teraz pewnie zapytał, ale aktualnie jego uwaga była poświęcona czemuś innemu.
             Dał się pokierować blondynowi, nie mówiąc ani jednego słowa w proteście, nawet, jeśli znali się tylko od wczoraj. Odwrócił tylko głowę w jego stronę, przyglądając się, co takiego na palce nakłada jego kochanek. I tak jak mu poleciał, spróbował się rozluźnić, po raz pierwszy wpuszczając coś do swojej dziewiczej dziurki, ale ta gdy tylko wyczuła coś w środku, od razu zacisnęła się na palcu chłopaka. Całe szczęście nie trwało to długo i zaraz naprawdę był rozluźniony, na co na pewno wpłynęło to, że cały czas jego przyrodzenie było stymulowane i pewnie też była to zasługa procentów.
            Uczucie było bardzo dziwne i kompletnie nie rozumiał, co mogło być w tym przyjemnego. Wręcz początkowo mógł uznać je za niekomfortowe i trudne do przyzwyczajenia się, wręcz w pewnym momencie chętny był się tego pozbyć, ale wytrzymał tak jak go prosił.
            - Dziwnie... - wyburczał, ale chwilę po tym poczuł jak nagle przeszywa go niesamowicie wielka przyjemność, czując ją aż przy kościach, co sprawiło, że z ust wyrwał się głośny jęk, a jego ciało wstrząsnął dreszcz, kiedy tylko ręka trzymana na wannie podtrzymywała go, że nie stracił wtedy równowagi.  I każda następna pieszczota wyginęła plecy ciemnowłosego pod jego dotykiem. Nie umiał ustać przy nim prosto, ciągle nieumyślnie ocierając się o jego czoło, a z ust co rusz wyrywały się głośne jęki. Czuł, jakby blondyn nagle przekręcił klucz do prawdziwej przyjemności, która rozpływała się po jego ciele.
            - E-Enjouuuuu – wymruczał pomiędzy jękami.   - T-tak mi dobrze – dodał i wtedy przekręcił się lekko w stronę chłopaka, a zielone tęczówki połączyły się z tymi miodowymi. Chciał, żeby w tej chwili uniesienie patrzył tylko na niego, żeby w tej chwili był dla niego najważniejszy i mógł patrzeć na rozchylone wargi, które z trudem łapały oddech.
           No i tak uzyskał dostęp do równie sterczącego penisa chłopaka, którego nie omieszkał się wtedy znowu ruszyć. Złapał go mocno za trzon, ściągając napletek, ukazując lepiej zaróżowioną głowkę. Przyśpieszył swoje ruchy, zwalniając co chwilę, by zaraz znowu przyśpieszyć, męcząc przy tym główkę. Po krótkiej chwili puścił go na chwilę i skorzystał z tego samego oleju, nakładając tłustą ciecz na przyrodzenie Enjou. Dzięki temu miał lepszy poślizg na szybsze ruchy.
         I na chwilę spuścił swoje tęczówki na tą swoją męskość, z której intensywnie kapał preejakulat po dłoni półelfa.
          - Nigdy tak stamtąd nie kapało – zauważył zaskoczony.   - Kooocham to uczucie, a-ale zaraz dojdę – zakomunikował, zaciskając obie dłonie – jedną na penisie chłopaka, a drugą na krawędzi wanny i zaraz sam zaczął nadziewać się na palec swojego kochanka.
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {17/08/22, 12:28 am}

Enjou Alberich

  Książka wyraźnie mówiła, że owy punkt jest w stanie sprawić ogromną przyjemność, jednak nie spodziewał się, że tak niewielkie ruchy okażą się niezwykle skuteczne. To w jaki sposób wyginało się ciało kapitana, jak przypadkiem ocierał się o niego, to jak drżał. Wszystko powoli doprowadzało Enjou do przyjemnego szaleństwa. Szczególnie kiedy jego imię zostało wyjęczane w taki sposób. Przeklną po elficku, a jego uszy zadrżały gwałtownie, czując przyjemne ciepło, które łaskotało jego podbrzusze.
 Chciał zobaczyć więcej ciekawych i niezwykle podniecających reakcji Kapitana. Chciał usłyszeć więcej jego załamującego się pod jękami głosu. Zapewne sam taki widok wystarczyłby aby doprowadzić go do szczytu, ale jego kompan postanowił mu w tym pomóc. Kolejne gwałtowne sapnięcie zmieszane z jękiem przyjemności, wyrwał się z ust blondyna, kiedy jego członek znów znalazł się w ciepłej dłoni mężczyzny. Skóra Pirata nie była tak delikatna jak Księcia, w końcu by to efekt lat spędzonych na pracy na pokładzie statku, jednak półelfowi w najmniejszym stopniu to nie przeszkadzało. Tym bardziej, że użył tego samego olejku, co sprawiło, że wszelkie nierówności, dodawały przyjemności ruchom bruneta.
- Hm, wygląda na to, że bez olejku też byśmy sobie poradzili dzięki twoim płynom. - Odparł czując ciepły płyn Pirata na swojej skórze. Na ten widok oblizał nieświadomie usta, zahaczając językiem o świerzbiące zęby. - Nie powstrzymuj się. Też jestem blisko... - Wyszeptał tuż przy wargach kapitana, które najpierw przypadkiem musnął, drugi raz przypadkiem skubnął zębami, aż w końcu za trzecim razem wpił się w nie namiętnie. Nie przerywając ruchów palców, przystąpił do badania kolejnej części ciała Pirata, jaką były jego usta i pliczki. Smakował rumem, jednak Enjou wyczuwał także drobną słodką nutę, która kusiła go za każdym razem, kiedy ich języki się splatały. Niestety zupełnie zapomniał w tamtym momencie o oddychaniu, przez co został zmuszony do rozłączenia ich warg i nabrania serii łapczywych oddechów do płuc. Chwilowe odcięcie tlenu zdecydowanie działało na jego niekorzyść, bo czuł zbliżający się orgazm. Nie chciał jednak kończyć przed swoim towarzyszem, dlatego też przyśpieszył ruchy dłoni we wnętrzu kapitana, jak i dodał kolejny palec, delikatnie go przy tym rozciągając.
- Olli... Olliver, proszę spójrz na mnie. Ch-cę widzieć jak dochodzisz... - Wyszeptał błagalnie wspierając czoło o to bruneta, a spojrzenie wbił w te niesamowicie zielone tęczówki, które pomimo lekkiego przymglenia przez podniecenie zdawały się błyszczeć jak najdroższe klejnoty. Enjou nie był fanem błyskotek, ale czego bym nie oddał, za coś co uwieczniałoby ten przepiękny żywy kolor.
  To bylo ostatnie czego potrzebował. Dwa kolejne ruchy sprawiły, że jego ciało przeszedł mocniejszy dreszcz, który gdyby nie klęczał, zapewne zwaliłby go z nóg. Z jękiem przyległ kurczowo do ciała mężczyzny, które w tym samym momencie wygięło się w mocny łuk. Drżące szmaragdowe tęczówki jak i świeża dawka gorącego płynu na palcach podpowiedziała mu, że jego partner doszedł w tym samym momencie.
  Nie chciał nawet myśleć o odrywaniu się od mężczyzny, jednak wysunął z niego powoli swoje palce i w końcu unormował odrobinę swój rozszalały oddech. Czuł się jakby przebiegł istny maraton. Westchnął z lekkim rozbawieniem, po czym jego spojrzenie prześlizgnęło się po pośladkach Pirata, zabrudzonych jego gęstym nasieniem. Od razu poczuł ochotę na więcej, jednak zmęczenie kategorycznie mu tego zabroniło. Z żalem zabrał się za opłukiwanie skóry bruneta.
- Chyba przydałaby nam się kolejna kąpiel. - Ośmiał się, choć wiedział, ze nim dostarczona zostałaby kolejna wanna, to już dawno padli obaj w tej obecnej. - To może poczekać do jutra. Ale spać tu niestety nie możemy drogi Kapitanie. Dasz radę ustać na nogach?- Spytał jako pierwszy wychodząc z wody i na tyle na ile mógł robił za podparcie długowłosego. Może i udało mu się ustać, bez chwiania, jednak nogi miał jak z waty. Od bardzo dawna, o ile nie od samego początku, jego ciało nie czuło jeszcze tak ogromnej dawki przyjemności.
- Oprzyj się na mnie... - Polecił kiedy w końcu i Kapitan opuścił wannę, od razu obejmując go ciasno w pasie, zarzucając sobie jego ramię na szyję. W ten sposób powoli, bo powoli i chwiejnie, ale w końcu dotarli do jednego z łóżek. Enjou pozwolił, aby ciało bruneta opadło na miękki materac, jednak sam nie ruszył do drugiego posłania. - Najlepszym sposobem na szybkie rozgrzanie się, jest kontakt cielesny. To akurat wielokrotnie sprawdzona teoria. - Powiedział szukając jakiejkolwiek wymówki do ponownego przylgnięcia do jego ciała. Bo tak niesamowitym zbliżeniu nie chciał spać samotnie. Ułożył się przy mężczyźnie na łóżku, kóre było zdecydowanie za małe na ich dwójkę, jednak kiedy tylko przyciągnął go do siebie, nagle nie było aż tak tragicznie z miejscem. Ułożył bruneta wręcz na sobie, wplatając nogi między jego uda, dłoń wspierając na jego rozgrzanych plecach, a twarz zatopił w jego smoliście czarnych włosach.
- Dobranoc Kapitanie... - Wymruczał i po niepełnej sekundzie już spał twardo jak kamień, ale za to z błogim uśmiechem na ustach. Nawet nie był świadom pięknej i pogodnej nocy za oknem, która nie widziała nawet kropli deszczu.

...

  Ostre promienie słońca padły wprost na książęce powieki, bezlitośnie przerywając jego spokojny sen. Jednak z początku nawet nie był w stanie unieść powiek. Spowodowane było to oczywiście światłowstrętem, jak i bólem głowy, którą coś chciało rozerwać mu od środka. Syknął z bólu, a po chwili na szczęście słońce zostało przysłonięte przez ciemną chmurę. Odetchnął z ulgą, pocierając oczy. Zamierzał podnieść się do siadu, jednak uświadomił sobie, że blokuje go ciężar zalegając  na jego torsie. Zdziwiony uchylił jedną powiekę, obserwując rozlane po swoim ciele czarne pasma włosów, które powoli zaprowadziły go do śniącej twarzy Pirata. Momentalnie zmarł w bez ruchu, nie będąc w stanie oderwać wzroku od swojego drzemiącego towarzysza.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {19/08/22, 01:34 pm}

pirates-of-the-caribbean-font


          Młody kapitan był wyjątkowo posłuszny czy uległy swojemu młodszemu kochankowi, patrząc się na niego jak na najpiękniejszy obrazek. Zresztą kochanek również był całkiem inny niż kilka godzin temu, z pyskującego do starszego, stał się nagle opiekuńczy i troskliwy w stosunku do jego. A czarnowłosy jakby wiedziony jego elficką magią lgnął do niego, tak samo jak ćma lgnęła do światła, dlatego też bez oporu wczepił się w rozgrzane wargi towarzysza, pozwalając sobie, by się w nich rozsmakować i zobaczyć, jak to jest całować się z księciem. Tempo nadane pocałunkowi było zawrotne szybkie i oboje nie wahali się pieścić swoich języków, a wręcz czarnowłosego co chwilę przechodziły ciarki, gdy tylko była taka okazja. Teraz w takim stanie miał ochotę zatracić się w tych malinowych wargach, nie myśląc o niczym inne, bo one dodatkowo potęgowały podniecenie u kapitana, ale niestety ten drugi postanowił się odsunąć, na co ten pierwszy zareagował pomrukiem niezadowolenia. Uśmiechnął się jednak delikatnie, szybko rozumiejąc, że i w tym chłopak był niedoświadczony. Niestety nie mieli już tyle czasu, by móc go tego nauczyć.
         - Enjouuu... - wyjęczał, kiedy poczuł w swojej dziurce dodatkowy palec, nie wierząc, że może być jeszcze mu bardziej przyjemnie. Ale tak było – półelf  znienacka odkrywał w nim coś, o czym kompletnie nie miał pojęcia, burząc wszystkie bariery, jakby pokazywał mu całkiem inny świat seksu.
         Jak na zawołanie oparł czoło o jego odpowiednik, wpatrując się w te miodowe tęczówki, w których odbijały się te jego. Na twarzy kochanka widać było grymas przyjemności, a ich oddechy mieszały się wspólnie, co tylko dodało więcej odwagi kapitanowi, który przyśpieszył ruchy na penisie o większych rozmiarach.
          I nagle ich głośne jęki zbiegły się w jedność, obijając się o ściany. Czarnowłosy natychmiast wygiął się w łuk, z galopującym sercem, wystrzeliwując salwę spermy wprost na dłoń księcia i ten sam ładunek poczuł na swoich palcach, rozsmarowując jeszcze powoli ją na przyrodzeniu chłopaka.
          To była dopiero magia tego świata, całkiem inna niż każdemu się wydawało, bo kapitan uświadomił sobie, że fakt, że dwójka ludzi umiała dojść w tym samym momencie była wyjątkowo magiczna i podniecająca.
           Opłukał zabrudzony palce w gęstej cieczy, po chwili od razu zaprzeczając głową. I wcale się nie pomylił, bo gdy tylko blondyn pomógł mu wydostać się z wanny, poczuł jak traci równowagę, kompletnie nie czując nóg. Dosłownie jakby były one zrobiony z waty czy też z gumy. Był tylko pewny, że była to zasługa potężnego orgazmu, który doświadczył przed chwilą.
          Dlatego też niczym potulny baranek, oparł się prawie całym ciężarem o ciało jasnowłosego, dając się prowadzić do łóżka.
           Właściwie to Olliver był całkiem nieźle rozgrzany, więc nie potrzebował żadnego kontaktu cielesnego w tej kwestii, ale i tym razem nie zaprotestował, co więcej – chciał tego kontaktu fizycznego jeszcze przez dłużej.
           Ułożył się wygodnie na nim, chowając jedną dłoń pod poduszkę, a drugą rękę oparł o ramię Enjou, kładąc głowę na jego piersi.
          - Dziękuje – powiedział, ziewając.  - Dobranoc książę – odparł i tak z uśmiechem zasnął.
***
          Obudził się niewiele później od swojego kochanka, od razu czując łupanie z każdej strony głowy, jakby ktoś próbował wbić mu kołek w sam jej środek. Do tego dochodziła istna susza w jego gardle, dlatego od razu pożałował ostatniej kolejki rumu, ale były to tylko myśli. Przecież przy następnym razie o tym kompletnie zapomni.
           - Moja głowa... -powiedział do siebie, mrużąc oczy i ściskając coś, co znajdowało się pod jego ręką. Dopiero po minucie zrozumiał, że nie był to kawałek pościeli, a ramię mężczyzny. Wokół nich unosiła się nuta rozkładanego alkoholu etylowego, więc inny zapach akurat go nie zdziwił.
           Podniósł się lekko i wbił swoje spojrzenie w byłego kochanka, od razu wytrzeszczając w szoku oczy, jakby zobaczył ducha, by później jego zielone tęczówki zsunęły się na nieskazitelnie porcelanową szyję młodego mężczyzny, na niektórej widniał czerwony ślad. Przy takiej karnacji wręcz takie „skażenie” było bardzo widoczne, od razu rzucając się na pierwszy plan.
           - O cholera. - Naślinił opuszkę kciuka, jak matka zabrudzonego dziecka, próbując zmyć pamiątkę nocy, mając ostatnią nadzieję, że może to o czym pamiętał było wytworem jego chorej wyobraźni i być może czymś książę się po prostu ubrudził.  - Nie schodzi – powiedział to, co było oczywiste.
           Dopiero wtedy wstał z ciepłego ciała Enjou, na którym było mu wygodnie jak chyba jeszcze nigdy i od razu okrył swoje nagie mięśnie kołdrą, opatulając się w nią.
            - Nie jestem gejem, nie myśl sobie – dodał, kręcąc głową.  - Nie jestem – powiedział już ciszej, tym razem próbując przekonać samego siebie.
           Niestety dla niego, do głowy cały czas napływały obrazy z nocy, to jak razem się całowali, to jak sam z własnej woli dotykał członka księcia, to jak było mu nieziemsko przyjemnie, gdy tamten się nim zajmował, jak chciał więcej, rozdzierając powietrze jękami.
           - Myślałem, że książęce klejnoty są lepiej strzeżonym skarbem – powiedział, prostując się i tymi słowami, próbując schować zmieszanie tą sytuacją, jak i wypieki na swoich policzkach.
          Szybko poszedł do łazienki, jeszcze bardziej upewniając się, że nie był to mokry sen, bo na podłodze były porozrzucane ich ubrania.
          Na tyłek założył to samo, co wczoraj, rezygnując z zakładania koszuli, bo ta była oczywiście ubrudzona cała w rumie. Definitywnie musieli dzisiaj zrobić pranie, tak samo jak uzupełnić zapasy na statku.
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {21/08/22, 07:56 pm}

Enjou Alberich


  Mózg Półelfa zwyczajnie odmówił współpracy. Nagły natłok wspomnień ze wczorajszego zakrapianego wieczoru i widok nagiego kapitana przy jego boku, to było dla niego zbyt wiele. Zwykle nawet nie wymieniał z nowopoznanymi osobami uścisku dłoni, ograniczając się do jedynie głębokiego ukłonu. Przecież on nawet nie dotknął jeszcze wyznaczonej mu narzeczonej, więc jakim cudem zeszły dzień zakończył się zbliżeniem w wannie. Na dodatek zainicjowanym przez młodego księcia.
  Zamroczony leżał tak, nawet jak pirat marudząc niezrozumiale pod nosem, coś próbował zetrzeć z jego szyi. Dopiero brak przyjemnego ciepła drugiego ciała, sprawił, że oprzytomniał.
- J-ja... nAwet nic!!!! - Zaczął ale od razu się zamknął na widok charakterystycznego zaczerwienienia, które rozlało się po policzkach bruneta. Momentalnie stanął mu przed oczami obraz mężczyzny, który też czerwony z zawstydzenia, wypinał się w jego stronę i nadziewał na jego palce. Krótko mówiąc spalił przysłowiową cegłę, aż po same uszy, które nastroszyły się gwałtownie od nadmiaru emocji. I jak on się do niego w ogóle zwracał? Teraz żałował, że czytał te wszystkie dziwne książki. Myślał, że wiedza nie ważne jaka może zawsze przydać się w życiu, a anatomia człowieka była szczególnie ciekawa, jednak nigdy nie spodziewał się, że ośmieli się ja przetestować na nowo poznanej osobie. A już szczególnie nie na swoim porywaczu. Który oczywiście nie pomagał całej sytuacji. Dopiero kiedy został sam, opadł ponownie na materac przyciskając dłonie do rozpalonej twarzy. Miał wrażenie, że zaraz się spali ze wstydu i nawet miał na to nadzieję, ale niestety tak się nie stało. Dalej tkwił nagi w łóżku, a jego towarzysz twił w łazience. W tym też momencie go olśniło, że zachowywał się jak dzieciak. Co się stało, to się nie odstanie, ale musiał zmierzyć się z konsekwencjami swoich czynów. Gwałtownie wstał z łózka, ale jak tylko poczuł przewiew między nogami, od razu cofnął się po jeden z koców, aby przewiązać go sobie w pasie. Cieszył się niezmiernie, że w pomieszczeniu nie było żadnego lustra, w którym mógłby dojrzeć swoje tragiczne odbicie.
  Wstrzymując koc na biodrach wparował do łazienki bez pytania, czy chociażby pukania.
- Najmocniej przepraszam za mą śmiałość, ale niezależnie od panującej między nami relacji, jak i tego, że wczorajszy wieczór był skutkiem spożycia nadmiernej ilości alkoholu, moim obowiązkiem jest wzięcie odpowiedzialność za popełnione czyny. - Powiedział mimo wszystko unikając wzroku bruneta. - Czy twoje ciało... czy czujesz się dobrze? Jakakolwiek oznaka bólu, dyskomfortu? Nie jestem pewien, czy pod wpływem procentów byłem w stanie kontrolować swoją siłę, więc jeśli tylko poczujesz, że jest coś nie tak, powinniśmy zabrać się do lekarza. I...- - Pozwolił sobie na ukradkowe spojrzenie na kapitana, który aktualnie stał bez koszulki ubrany jedynie w cuchnące rumem spodnie. Od razu skrzywił się czując nieprzyjemny zapach, który również pochodził od niego
- Sama kąpiel tu nie pomoże... - Westchnął, ale i tak zarzucił na siebie swoją piżamę i udał się poprosić o przygotowanie kolejnej wanny.
  Kapitan opierał się, ale Enjou uparcie zmusił go do odświeżenia ciała, a nawet sam zajął się jego włosami. Pomimo statusu członka królewskiej rodziny, nie miał z tym zadaniem najmniejszego problemu. Jego ruchy były delikatne i rytmiczne, które zdradzały, że miał w tym sporą wprawę. W końcu lubił robić to dla swojej młodszej siostry, kiedy tylko ta uciekała od służących skarżąc się na ich niedelikatne traktowanie.  Oczywiście był mocno zawstydzony, ale skupiał się na zadośćuczynieniu za swoje haniebne czyny.
  Kiedy już kapitan stanął przed nim wypucowany do czystości z niechęcią spojrzał na brudne ubrania, które były ich jedynym odzieniem,. Bo jak zdradził brunet wielkie pranie jeszcze mieli przed sobą. Poddając się narzucili na siebie co mieli i zeszli na dół karczmy, gdzie to czekała na nich już większa część pirackiej zgrai.
- Oho! Nasz Kapitan też miał upojną noc! Patrzcie jak mu się skóra błyszczy. - Słowa Brandona od razu ściągnęły na niego gromiące spojrzenie przełożonego, tym samym skutecznie go uciszając. Temat od razu został zmieniony, ale Enjou nie został zostawiony sam. Momentalnie poczuł ogromny ciężar na ramieniu, który okazał się ramieniem Freda.
- No i jak widziałeś kapitańskiego bandziora jak się zajmował panną? Jaki wynik zakładu? Akurat przydałoby mi się trochę monet, z królewskiego skarbca. - Zagadał z cwaniackim uśmieszkiem, który zaraz został zastąpiony przez zaskoczenie. Jeśli to było możliwe, to Półelf pokrył się jeszcze mocniejszym odcieniem czerwieni. Tym razem żywy kolor nawet wdarł się na jego kark, ramiona i odsłoniętą lekko klatkę piersiową. Zawstydzony do granic możliwości jedynie skinął głową potwierdzająco, co zbiło pirata z tropu.
- No ale gadaj żeś konkret. Kapitan ma większego, nie? - Mężczyzna naciskał dalej, a Enjou tym razem pokręcił głową. - Łżesz, nie ma bata, że nasz... - Blondyn wzrokiem szukał ratunku w losowej osobie, która okazała się brunetem. A ku jego  i Freda zaskoczeniu odpowiedź Księcia została poparta przez zawstydzonego Kapitana. Takim oto sposobem w otrzymał pieniądze za zakład, który twierdził, że jego członek był większy. Musiał aż usiąść i ochłonąć.
  Po zjedzonym śniadaniu, każdy z piratów dostał przydział uzupełnienia poszczególnych zapasów potrzebnych do następnej podróży. Kapitan również wziął na siebie część obowiązków, głównie polegających na zbieraniu informacji, a Książe był zmuszony mu towarzyszyć. Tym razem też się nie opierał, bo mijane szemrane typki, tylko utwierdzały go w przekonaniu, że trafił na wyjątkowo przyjemnych piratów.
  Kiedy mijali kolejne stoiska w oczy rzuciły mu się kolorowe odzienia. Jako książę był przyzwyczajony do prostych, choć bogato zdobionych strojów, te jednak były barwne i niesamowicie kreatywne. Enjou bez zastanowienia wciągnął Kapitana pomiędzy wieszaki.
- Nie jestem pewien, czy dziesięć złotych monet wystarczy, ale czy znalazłoby się coś w moim budżecie? - Spytał starszą kobiecinę z opaską na oczu, która siedziała za ladą stworzoną z dwóch beczek po piwie. Jej stare, trzęsące się ręce głaskały siedzącego na kolanach kocura.
- Kochaniutki za tyle to możesz brać cały mój sklep! - Wyskrzeczała rozbawiona, jednak zaraz spoważniała, kiedy złote monety faktycznie wylądowały na blatach beczek.
- Aż tyle nie będzie nam potrzebne. Wybiorę jedynie coś dla siebie i mojego towarzysza, resztę proszę zatrzymaj dla siebie. - Oznajmił z anielskim uśmiechem po czym zaczął przeglądać rzeczy. Wybór był przeogromny i zapewne spędziliby tu kilka dni gdyby chcieli wszystko dokładnie obejrzeć, więc Enjou zdecydował się na kilka pierwszych elementów jakie padły w jego oczy i zadawały się zgrywać z urodą długowłosego. A były nimi czarne, skórzane spodnie, biała zwiewna koszula zapinana pod samą szyję, ozdabiana delikatnymi koronkami, jak i  kamizelka z lekkim gorsetem oraz biały fular.
- Niezależnie od mojej sytuacji, twoje odzienie zostało zalane z mojej winy, więc przyjmij to w ramach przeprosin. - Powiedział wręczając kapitanowi ubrania, ramieniem wskazując zachęcająco na przebieralnię.

Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {27/08/22, 05:09 pm}

pirates-of-the-caribbean-font


        - Czuję się dobrze. Nic mi nie jest – odpowiedział szczerze. Całe szczęście jego ciało nie licząc próby leczenia się od nadmiaru alkoholu, czuło się całkiem dobrze i nie odczuwał skutków zbliżenia pomiędzy nimi. Jeszcze tego, by mu brakowało, żeby własny organizm przypominałby mu, co chwilę, że dostał orgazmu przy facecie, a nie przy jakieś pięknej i długonogiej kobiecie. Wciąż nie mógł zrozumieć, dlaczego tak się zachowywał lgnąc do ciała blondyna. Nawet jeśli był pod wpływem alkoholu, to prędzej powinien przespać się z dziewczyną, a nie z mężczyzną, który jeszcze dodatkowo był ich porwanym i księciem.
            Poza tą myślą, z której nie mógł się otrząsnąć, myślał także o tym, jak wczoraj Enjou się nim zaopiekował, gdy było już po wszystkim. A dzisiaj też był wykazał się troską o samego kapitana, który na te słowa lekko się uśmiechnął pod nosem. Oprócz ojca, który od paru lat już nie żył, nikt nigdy więcej nie był taki opiekuńczy w stosunku do czarnowłosego. Fakt faktem, że chodziło teraz tylko o sprawy seksualne, to mógłby uwierzyć, że gdyby pozwoliłby się do siebie jeszcze bardziej zbliżyć, to i też Enjou znajdzie sposób, by się o niego zatroszczyć.
           Jednak zaraz uśmiech zszedł mu z twarzy, gdy ten chciał zmusić go do wzięcia kolejnej kąpieli. Oczywiście, że taki pirat – z krwi i kości, jak on, opierał się księciu, odpychając go do siebie i jęcząc, że przecież dopiero co się myli i przecież jeszcze nie zdążył się nawet porządnie ubrudzić. Fakt faktem, że w całym pomieszczeniu unosił się zapach rumu, ale na pewno Olliverowi to nie przeszkadzało. Był przyzwyczajony do tego zapachu od początku życia i nawet był tego fanem, tylko Enjou narzekał, że śmierdzi. I nawet argument, że częste mycie skraca życia, okazało się być nieudaną próbą i finalnie długowłosy musiał wejść do wanny, od razu krzyżując ręce na piersi, chcąc dać do zrozumienia blondynowi, że wcale nie jest zadowolony z kąpieli.
          Dopiero zdołał się odprężyć i nawet przymknąć powieki, odchylając głowę do tyłu, by pomóc Enjou, gdy ten zdecydował się na umycie jego długich włosów. Jego ruchy były delikatne, a zarazem zdecydowane, sprawiając, że kapitan chociaż trochę czerpał przyjemność z siedzenia w wannie. Mógłby nawet zaryzykować stwierdzenie, że jakby mył tak zawsze z delikatnością jego kudły, to mógł się zgodzić na częstsze kąpiele, zwłaszcza, jak smyrał jego skórę głowy.
           Zeszli w końcu na parter, dołączając do grupy znajomych im twarzy, gdzie to nie minęła nawet minuta, a zielone tęczówki Olliego od razu wbiły się w postać Brandona, chcąc go utopić czy poparzyć wzrokiem. Fakt faktem, że rzadko było można spotkać czarnowłosego tak umytego, zwłaszcza z mokrymi włosami na plecach, ale to aż tak było widać po nich, że przespali się z kimś kimkolwiek? Nie miał też wątpliwości, że ci wszyscy mężczyźni byli w stu procentach grzeczni tej nocy.
           Usiadł obok najmłodszego z piratów, chcąc się zabrać za swoje śniadanie, które niestety nie mógł zjeść w spokoju, bo przy stole zaczęły się spekulacje na temat zawartości jego spodni i w tym momencie przeklinał Enjou i Freda, że w ogóle zdecydowali się na taki zakład. Co tego faceta owłosionego niczym niedźwiedź obchodziło to, co trzymał w rozporki?!
          Czuł się zażenowany całą sytuację, ale wciąż był w lepszym stanie od blondyna, który to niedługo później dosłownie płonął, wpuszczając na swoje ciało czerwony kolor. Nawet nie umiał wydobyć z siebie żadnego słowa, w czym oczywiście kapitan nie zamierzał mu pomagać. To on przecież to wszystko zaczął. Odezwał się dopiero, gdy wzrok drugiego mężczyzny spoczął na nim.
          - Przymknij się żesz. Enjou ma rację i wszyscy kubły na kłódkę na ten temat – warknął, ostrzegawczo celując widelcem z nabitym jajkiem na swoich towarzyszów. Miał nadzieję, że to raz na zawsze uciszy spekulacje o długości jego męskości i blondyna. Niemniej jednak za pewne to jemu nie zamykałaby się buzi, gdyby to Fred wygrał zakład. W innym przypadku kapitan nie chciał więcej  o tym słyszeć, już i tak nie był zadowolony z tego, że jakiś pierwszy lepszy książę mógł mieć większego bandziora od niego. No i po co los obdarzył go taką wielkością, jak czekał w zamoczenie w jakąś pannę aż do ślubu?!
          Kiedy opuścili karczmę, od razu na skórze poczuł poranną, morską bryzę, którą następnie wciągnął w nozdrza, delektując się ukochanym zapachem morza. Całe szczęście mimo bycia na lądzie, to nadal dało się odczuć klimat wody, co dla młodego pirata było najważniejsze. W końcu była to niewielka wyspa.
         Wkrótce został niechętnie wciągnięty do sklepu, w którym to spojrzeniem próbował przekonać sprzedawczynię, żeby nic im nie sprzedawała, ale jego telepatia była nieudana. Zdecydowanie nie przepadał za zakupami i przebierania między wieszakami, więc z niechęcią kwitł w tym sklepie, gdy blondyn szukał coś dla niego. Aczkolwiek w tym samym czasie powoli i niechętnie grzebał pomiędzy regałami, chcąc się czymś zająć, a nie stać bezczynnie.
         - Chyba zabrakło ci piątej klepki – burknął, skanując to, co dla niego przygotował, a szczególnie kamizelkę z gorsetem. Mowy nie było, że miał się w to wciskać i jeszcze paradować na statku. Dla niego przede wszystkim liczyła się wygoda, żeby nic go nie uciskało, nie obcierało, a to na pewno nie mogło należeć do wygodnych ubrań. - Sam sobie to załóż – mruknął, biorąc od niego tylko koszulę i spodnie, a w zamian podając chłopakowi czarną z bufiastymi rękami, na których końcach znajdowały się bogate zdobione falbanki i ciemno czerwone spodnie z wysokim stanem, z trzema złotymi guzikami po dwóch stronach.
         Następnie wciągnął Enjou do jednej z przymierzalni, nie chcąc tracić tutaj więcej czasu, ani tym bardziej dać szansę na ucieczkę księciu.
Szybko zdjął przy nim odzienie, wkładając to nowe na siebie. Oboje przecież widzieli się nago tamtej nocy nago i jeszcze dzisiaj w wannie, więc nie było sensu na ukrywanie się po kontach.
         Niespodzianką dla Ollivera okazało się rozcięcie w swojej koszuli, która prezentowały idealnie jego mięśnie na plecach.
         - Tęsknisz za widokami z nocy czy co? - Uniósł ciekawsko lewą brew do góry. Ale on sam nie był lepszy, bo czarna koszula blondyna za to miała głęboki dekolt, odsłaniający klatkę piersiową, na którą to zresztą brunet od razu zwrócił uwagę, zielonymi tęczówkami wgapiając się w nią. Zrobił to odruchowo, nie myśląc o niczym, tylko chcąc jeszcze raz popatrzeć sobie na piękny widok, bo blondyn zdecydowanie miał się czym pochwalić i zdecydowanie Bonnet patrzył się na niego zbyt długo, nawet wyobrażając sobie, jak jeszcze raz ich dotyka. Co się z nim do cholery działo?!
        Oprzytomniał dopiero, słysząc dźwięk grającego instrumentu gdzieś niedaleko.
         - Zatańczysz ze mną? - odezwał się, odchrząkując, chcąc zmienić temat.
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {29/08/22, 11:49 pm}

Enjou Alberich

  Mimo, że książę starał się nie wybierać niczego ekstrawaganckiego, to kilka elementów i tak zostało odrzuconych przez pirata. Oczywiście blondyn nie potrafił zrozumieć powodu ich eliminacji, ale nie zamierzał wciskać mu ich na siłę. Zapewne nie skończyło by się to dobrze. A już i tak zaglądał w paszczę lwa, kiedy rano zmusił go do ponownej kąpieli. Nie spodziewał się jednak, że dla niego też zostanie wybrana stylizacja i to przez samego kapitana.
  Z uniesioną brwią zlustrował ciemną koszulę. Takie kolory nosił jedynie na pogrzebach, ale postanowił zaufać jego wyborowi i przy okazji spróbować czegoś nowego. Niemiał jednak czasu dłużej się nad tym zastanawiać, bo zaraz został wciągnięty przez bruneta do jednej przymierzalni. Gdzie to ponownie został bez ostrzeżenia obdarzony widokiem jego ciała. Miał wrażenie, że cofnął się do pierwszej nocy na statku. Owszem widział już sporo, a raczej widział już dosłownie wszystko, jednak z trzeźwym umysłem była to zupełnie inna bajka. Kolejny raz tego dnia poczuł jak policzki pieką go żywym ogniem, kiedy odwracał się tyłem do kapitana. Jeszcze trochę i na stałe wypalą mu się te rumieńce.
  Starając się ignorować uderzenia ciepła, jak i powstrzymywać wzrok przed uciekaniem na bruneta - w końcu zdołał się ubrać. I musiał przyznać, że w nowych ubraniach czuł się zaskakująco dobrze. Były wygodne, nie krępowały jego ruchów, choć dekolt był znacznie głębszy do jakiego był przyzwyczajony. Jednak ponownie jego zmartwienia zostały odgonione magnetycznym widokiem Kapitana. A konkretnie jego odsłoniętymi plecami.  Choć koszula wydawała się być zapinają pod samą szyję, to plecy były odsłonięte szyi, aż po sam pas. Gdyby spodnie były odrobię niżej osadzone, mógłby niemalże dojrzeć jego kość ogonową. Ale i tak sporo zdradzały dobrze opięte skurzane spodnie.
- JaA!? - Nadmiar emocji załamał mu głos, a śmiały wzrok zielonych tęczówek skradł z umysłu ciętą ripostę.  - Zapewniam, że nie byłem świadom tego wzoru... - Podrapał się nerwowo po policzku. - ...Ale do twarzy ci w nim. - Dodał ciszej, tak że ledwo można było go zrozumieć.
  Powoli zaczynała nastawać między nimi znajoma atmosfera, jednak dźwięk muzyki skutecznie przywrócił ich do rzeczywistości.
- Zatańczę? - Powtórzył zdziwiony, ale też i zaciekawiony. Bale nie były dla niczym obcym, jednak rzadko kiedy w nich uczestniczył. W tańcu ważny był dotyk, co dla Enjou było kategorycznie zabronione. Mógł wykonywać jedynie bardzo sztywne kroki, a jego dłoń zawsze zatrzymywała się dziesięć centymetrów od ciała spiętej narzeczonej.
  Piratów widział jedynie jako bandę zbirów, złodziei i morderców, ale odkąd został porwany przez Bonneta, zaskakiwali go na każdym kroku. Niby nic dziwnego, w końcu też byli tylko ludźmi, ale w pewien sposób ekscytowało to półelfa. Śmiało dał się zaciągnąć kapitanowi w stronę źródła muzyki, a po drodze to nawet on sam przejął prowadzenie.   Na miejscu zastali placyk w centrum pirackiego rynku. Nie było żadnej granicy między parkietem, a sceną dla muzyków, który sami z lżejszymi sprzętami, przeplatali się między tańczącymi osobnikami. Mieszanka ras i kultur ze wszystkich stron świata, bawiła się zgodnie przy jednym rytmie. Choć zgodnie to może było jednak nieodpowiednie określenie. Każdy tańczył jak chciał. Nie było jednego określonego wzoru, który musieli bezwzględnie przestrzegać. Były miejsca na spontaniczne ruchy, śmiechy, pogawędki, przytulenia, pocałunki. Tutaj wszyscy cieszyli się wolnością.
  Książę zapewnie pozostałby na miejscu, ciesząc się jedynie widokiem, gdyby nie miał przy sobie Bonneta. Bał się swojego przekleństwa, które mógłby przenieść na niego, ale skoro do tej pory nic takiego nie miało miejsca, to może był na niego odporny? Zerknął na chwilę na padający deszcz, od którego chroniła ich rozciągnięta nad placem płachta, po czym wrócił spojrzeniem na długowłosego.
- Czy twoja propozycja jest wciąż aktualna? - Spytał z nieśmiałym uśmiechem. - Wybacz tak późną odpowiedź - z ogromną chęcią Kapitanie Bonnet. - Wyciągnął do niego dłoń.
  W tym też momencie wpadła na nich jedna z tańczących par, która nawet nie myślała, żeby ich za to przepraszać. Choć brakowało im tchu, to i tak roześmiani żwawo wrócili do tańca, a przy tym wplątując Księcia oraz Pirata w zabawę. Enjou starał się dopasować  znane mu ruchy do muzyki, co oczywiście nie było łatwe. A nawet nie było wykonalne, bo gatunki muzyki do jakiej był przyzwyczajony były zupełnie inne niż radośnie agresywne pirackie nuty. Z tego też powodu kilka razy potknął się, a nawet nadepnął swojego partnera, który po dłuższej chwili takiego błaznowania miał dość.
- Przepraszam, widocznie nie jestem najlepszym tancerzem. - W mgnieniu oka Enjou został stanowczo przyciągnięty do bruneta, gwałtownie zatrzymując ich ruchy. Nagłe zbliżenie sprawiło, że na moment blondyn nie był w stanie usłyszeć nic poza jego słowami. Zręcznie i dość niedelikatnie zmusił ciało blondyna do rozluźnienia się. Chwilę prowadził go krok po kroku, ale z czasem Enjou zaczynał załapywać rytm. Przybliżanie się do cudzego ciała wciąż sprawiało mu problem, ale wystarczyło tylko by spojrzał w te przepiękne szmaragdowe tęczówki. W sekundzie zatonął w zieleni i wręcz sam zaczął lgnąć do bruneta, lub też przyciągając go do siebie i nie pozwalając na dłuższą rozłąkę. Muzyka też przybrała nieco wolniejsze tępo, dzięki czemu półelf był w stanie wykorzystać kilka znajomych ruchów, ale zapewne jego zamkowy nauczyciel tańca skarciłby go za takie zbezczeszczenie świętego tańca.
  Nie interesowało go nic dookoła, ale o dziwo nie wpadli też na nikogo. Enjou już pewnie trzymał dłoń na talii Kapitana, od której naprawdę trudno było mu się oderwać. Cieszył się jego bliskością. A nawet chwilami wybuchał śmiechem przy odważniejszych ruchach, co zaskakiwało nawet jego samego. Ostatecznie wprawił bruneta w obroty, asekurując go rozłożonym ramieniem, póki ten nie znalazł się na granicy jego zasięgu. W tym momencie złapał go i przyciągnął do siebie, wytrącając z równowagi, jednak jego druga ręka już tylko czekała aby złapać partnera. Wparł ją na jego nagich plecach i niebezpiecznie obniżył, aby po chwili samemu zawisnąć nad nim, tak że ich rozchylone wargi dzieliły dosłownie milimetry. Muzyka ustała, orkiestra zarządziła małą przerwę, a ludzie zaczęli się rozchodzić, a Enjou mógł myśleć jedynie o wpiciu się w wargi bruneta.
- Podwójna tęcza![...] - Dotarło nagle do jego długich uszu, co też sprawiło, że czar tańca nagle prysł. Do blondyna wrócił zdrowy rozsądek, przez co o mało co nie upuścił swojego partnera. Choć naprawdę mało brakowało. Zachwiał się ostro, ale łapiąc równowagę, podciągnął bruneta do pionu, a sam wbił zszokowane spojrzenie w jasne niebo na którym malowała się podwójna tęcza.
  Był to widok, który widział zaledwie raz w całym swoim życiu. W końcu jego klątwa chodziła za nim niczym cień, zsyłając na miejsce w którym przebywał na deszcz. Od mżawki, po ulewy sprowadzającymi powodzie. Ale niezależnie od natężenia, niebo zawsze było mocno zachmurzone, szare i ponure. Bez słowa wypuścił pirata ze swych objęć, po czym wyszedł spod rozciągniętej nad placem płachty, tylko po to, aby zaraz na jego twarz padło kilka zimnych kropel wody. Mógł tylko z żalem obserwować, jak tęczę przysłaniają sine chmury.
- Chyba powinniśmy już wracać. - Zasugerował.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {31/08/22, 10:06 pm}

pirates-of-the-caribbean-font


             Uśmiechnął się z błyskiem w oku, jeszcze raz spoglądając na swoje odbicie w lustrze, w którym tak jak zawsze wyglądał niesamowicie przystojnie, a pochwała ze słów blondyna nie przeszła uwadze młodego kapitana, który na całe szczęście miał jeszcze dobry słuch. Nigdy nie chodził w dobrze skrojonych spodniach, a te musiał przyznać, że świetnie opinały mu tyłek, podkreślając go, zaś inny krój bluzki też mu się podobał, nawet jeśli odkryte plecy były czymś nowym dla mężczyzny.
           Odpowiedział tylko chłopakowi krótkie „wiem”, zostawiając komplement na jego ubiór tylko dla siebie i po zapłacie starszej kobiecie, poprowadził ich na główny plac na wyspie. Czarny kolor koszuli idealnie kontrastował się z porcelanową ceną księcia, jeszcze bardziej pchając ją na pierwszy plan, a mimo że Bonnet zbraniał się od przyznania na głos, że elf mógł mu się fizycznie podobać, to musiał przyznać, że w nowych ubraniach wyglądał wspaniale. Do czego mógłby się przyznać bez problemu – to niewątpliwie było to, że jednak znał się trochę na modzie.
          Na rynku było dokładnie tak samo, jak z jego wspomnień, gdy byli tutaj poprzednim razem. Nikt nie stał tutaj sztywno, a korzystał z życia, tańcząc samemu czy ze swoją parą, wywijając ciałem po całej wielkości „parkietu”. Olliver uwielbiał ten klimat – wszechobecna wolność, otulona w zapach bryzy, a w uszach obijała się piracka muzyka, zaś dookoła otaczały ich wąskie budynki, pomalowane na różne kolory, zapraszając ludzi do następnych to sklepów czy też karczm. Nic dziwnego, że długowłosemu rwały się same nogi do tańca, dlatego też od razu podał dłoń swojemu towarzyszowi, oczywiście nie omieszkając się wyszczerzyć w szerokim uśmiechu, gdy odzywał się do niego per kapitan.
           Zdecydowanie uwielbiał, jak ktokolwiek zwracał się do niego, pozwalając jemu ego się rozrosnąć. Dla niego znaczyło to bardzo wiele. W końcu był młody, o wiele za młody, jak na kogoś, kto miał zarządzać statkiem, ale jednak tak miały się fakty i na każdym kroku starał udowodnić swoje umiejętności niedowiarkom, a fakt takiego szacunku z ust księcia, jeszcze bardziej go miło połechtało.
           Jednakże początkowo taniec dla tej dwójki okazał się być ogromnym niewypałem. Książę pomimo ogromnej chęci dopasowania swoich ruchów do muzyki, ciągle się o coś potykał, gdzie starszy próbował jakkolwiek go asekurować swoim ramieniem. Nie za bardzo chciał opóźniać ich wyprawę  ewentualnym leczem chłopaka. Na twarzy wyższego zaraz wykwitło niezadowolenie, zwłaszcza, jak musiał uważać na blondyna i na to czy jeszcze raz na niego nie nadepnie.
           - Rozluźnij się. Każdego można nauczyć tańczyć – rzekł poirytowany, wreszcie przejmując kontrolę nad ruchami. Zmusił jego ciało do przybliżenia ich do siebie, pociągając go za rękę i ściskając go mocniej za bok, by utrzymać jego posturę i tym samym dać mu do zrozumienia, że ma go złapać za talię.
            Na całe szczęście już po kilku chwilach Olliver zauważył, że Enjou coraz lepiej radzi sobie w tańcu, a nawet od czasu do czasu wybuchał melodyjnym śmiechem. Czarnowłosy, jak oczarowany wsłuchiwał się w niego z lekkim uśmiechem na twarzy, niemalże będąc zauroczony elfickim śmiechem, zwłaszcza, że był on szczery i niczym nie wymuszony. Nawet starszy mężczyzna pozwolił, by to on go prowadził w tańcu, a w końcu bez cienia wątpliwości, dając się kręcić wokół własnej osi. Tak jak wtedy w wannie, mimowolnie mu zaufał, nie mając z tym najmniejszych problemów. Kapitan czuł, jakby byli na rynku tylko oni sam, zwłaszcza, że uśmiechnięte zielone tęczówki badały szczęśliwą twarz Enjou.
           Nagle znaleźli się niebezpiecznie blisko siebie i jedyne, w co wpatrywał się wtedy Olliver, to były niewątpliwe jędrne usta, które ku jemu zdziwieniu miał ochotę pocałować, zwłaszcza, gdy czuł na swojej twarzy jego oddech, a serce od razu zaczęło mu bić szybciej.
           Zwłaszcza te zabiło jeszcze mocniej, gdy jego taneczny partner o mało co nie upuścił go na chodnik. Całę szczęście finalnie udało ciało bruneta nie zderzyło się boleśnie z twardą powierzchnią. Już miał zamiar go za to skarcić, naburmuszony, ale zamiast tego spojrzał w niebieskie nieba i to cudowne zjawisko, jakim była podwójna tęcza.
          - Nigdy nie widziałem podwójnej... cudowna – skomentował cicho. Był to na pewno widok warty uwagi, zwłaszcza, jak dotychczas nigdy nie miał okazji podziwiać tego cuda. Na niebie malowała się tafla kolorów, będąc obok siebie w harmonii. Aczkolwiek niedane było mu dłużej wpatrywać się w rozszczepienie światła, bo zaraz nadeszła kolejna chmura, jeszcze bardziej ponaglając ludzi do powrotu.
          Westchnął ciężko i przytaknął w odpowiedzi, kierując się do tawerny. Wyjątkowo przez drogę był cicho, próbując poukładać sobie to wszystko w głowie. Dlaczego teraz po trzeźwemu przychodziły mu myśli, żeby pocałować półelfa? To nie było dla niego normalne. Przecież był od zawsze heteroromantyczny i nigdy nie odczuwał żadnego przyciągania ze strony mężczyzn. No i przecież chłopak był ich porwanym do diaska! Choć Olliver miał wrażenie, że ta granica powoli się zacierała. Niby cały czas był pilnowany przez niego, ale dlaczego choć raz nie spróbował im uciec? Zwłaszcza, że nikomu nie chciało się wiązać skomplikowane liny na nadgarstkach blondyna, jeśli był grzeczny.
          Dodatkowo spał z nim w jednym łóżku, a nawet mieli za sobą zbliżenie. Co jeśli po trzeźwemu byłby tak samo skoro do takich igraszek, jeśli przed chwilą miał ochotę go całować? A Enjou pochodził z rodziny królewskiej, miał szlacheckie pochodzenie, był inteligenty i oczytany, a Olliver? Jedyne w czym mu dorównywał, to była umiejętność czytania.
           - Kapitanie, już wszystko przygotowane. Jack jeszcze wnosi zapasy wody i rumu. - Usłyszeli od razu, gdy tylko przekroczyli przez próg.
            - W porządku. Wyruszamy, jak tylko się przejaśni – odpowiedział.  - Moja skrzynia jest w pokoju?
            Tak, jest.
            - Dzięki. - Poklepał towarzysza po ramieniu i przepuszczając Enjou pierwszego, skierowali się do ich pokoju, skąd kapitan zabrał swoje brudne ubrania, a następnie usiedli w łazience. Przed planowanym wyruszeniem z doku, było trzeba jeszcze zrobić obiecane, wielkie pranie swoich rzeczy, a zwłaszcza tych ubrań, które tak bardzo przeszkadzały blondynowi. Dlatego też zaraz wrócił do niego już z ciepłą wodą w głębokim naczyniu i zabrał się za czyszczenie plam. Mógł też poprosić o pomoc właśnie jego, wtedy na pewno poszło im to znacznie szybciej, ale to nie było jego książęce zadanie czy też porwanego. Poza tym do prania była również bielizna samego kapitana.
           - Wczoraj rozmawiałem tutaj ze starszą kobietą. Mniejsza o to, kim ona jest, ale ostrzegła mnie, że jesteś przeklęty. Nie, żebym wierzył w takie brednie, ale z drugiej strony... zastanawiam się. Jesteś półelfem, czyż nie? - zaczął. - Średnio rozumiem, co oznacza to „pół”, ale z tego, co kiedyś o was słyszałem, to macie jakieś magiczne zdolności, tak? No i pamiętam twoje słowa o tym, że twój stary nie bardzo się tobą i swoim najmłodszym kaszojadem przejmuje – dodał, wpatrując się w oczy blondyna.
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Natas
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {03/09/22, 01:16 am}

Enjou Alberich

  Po powrocie do tawerny był przekonany, że spotkają się ze zgrają Bonneta, a następnie wrócą na pokład statku. Jednak młody Kapitan miał inne plany, których Książę się w ogóle nie spodziewał.
  Na samą wzmiankę o zapasach rumu, poczuł jak przekręca mu się żołądek, ale bez słowa dał się pokierować do ich pokoju. Zdezorientowany przysiadł w łazience, do której zaraz to wparował ponownie brunet z ciepłą wodą. Aż tak mu się spodobały kąpiele? Niestety prawda była inna, choć trochę zadowalająca. Mieli wziąć się za pranie. I choć książę nie dawał się służbie karmić, czy ubierać, to jednak tej czynności nigdy nie wykonywał. W dodatku nigdy w swoim życiu nie założył drugi raz tej samej rzeczy, więc nie było nawet takiej potrzeby. W oczach księcia uciążliwe obowiązki przeciętnych ludzi, wydawały się niezwykle interesujące. Jak i wyglądały na dobrą zabawę.
  Nim jednak Enjou zaoferował swoją pomoc, Kapitan postanowił zadać mu parę pytań, których blondyn oczywiście się spodziewał. Ile by dał za możliwość skłamania i pozostania zwykłym księciem w jego oczach? Jednak kłamstwo było ogromnym grzechem w oczach kapłana. I przecież przekonał się o tym boleśnie na własnej skórze kiedy musiał za nie odpokutować.
- Ta dobra kobieta, zapewne miała rację. - Zmrużył powieki, a samotny uśmiech przebiegł po jego bladej twarzy. - Tak, jak zdradza długość moich uszu jestem półelfem. Moja Matka była Elfką, jej były co najmniej dwa razy dłuższe, Ojciec zaś jest Człowiekiem. - Odruchowo złapał się za koniuszek lewego ucha, ale i posłał brunetowi ostrzegawcze spojrzenie, kiedy użył tak nieprzyjemnego określenia wspominając jego siostrę. - Księżniczka Anisa oraz ja, nie jesteśmy użyteczni w ojcach Ojca. Ona jest zbyt młoda, natomiast ja, tak jak ostrzegała się ta mądra kobieta - jestem przeklęty. Nie dziwiła was pogoda w Idreanii, która czci Solaire, boga słońca? - Westchnął ciężko wstając z miejsca, po czym przybliżył się do piorącego mężczyzny i z zaciekawieniem omiótł wzrokiem sprawne ruchy jego dłoni. Mimo że nie wyglądały one delikatnie i wyraźnie było widać zarysowującą się każdą żyłkę, którą uwidoczniła ciężka praca, to i tak nie mógł powstrzymać się od myślenia, że były piękne. Długie, chude place, zapewne nie miałyby najmniejszego problemu prześlizgiwać się po klawiszach fortepianu. I był też świadom jak przyjemna jest w dotyku jego skóra, choć szybko pokręcił głową, aby jego niesforne myśli nie zapędziły się na zły tor.
  Odchrząknął zajmując wzrok losowym przedmiotem w pomieszczeniu.
- Idreania przez lata była dręczona przez susze, a co za tym idzie marne zbiory, które doprowadzały do fal głodówki. Królowa Danila, moja Matka, błagała dniem i nocą o deszcz, który przyszedł wraz z moimi narodzinami. Dla niczego nieświadomych był to niezwykle szczęśliwy dzień. Narodziny dziedzica, koniec suszy... jednak deszcz nie ustawał. Z dnia na dzień ulewy oraz burze przybierały na sile. Wysuszona latami ziemia nie miała szans wchłonąć tak ogromnych ilości wody, co też doprowadziło do częstych powodzi i podtopień, niszczących dobytki mieszkańców. Oto klątwa Królowej Danilii, którą zabiły narodziny następcy tronu. - Zakończył, a z zewnątrz dobiegły ich odgłosy gwałtownej burzy. Podirytowany przysunął taboret na przeciwko Pirata i usiadł na nim z impetem, czemu towarzyszył jeden z mocniejszych grzmotów.
- Dlatego porwanie mnie było najlepszym co mogło się wydarzyć dla królestwa. Ty jak i twoja załoga skosztowaliście przekleństwa w noc mojego porwania, kiedy to o mało nie zostaliście pochłonięci przez sztorm... - Samo wspomnienie pierwszej nocy na pokładzie nie należało do najprzyjemniejszych, ale obecnie jego uczucia były potwornie zmieszane. Ciekawość biła się z jego sumieniem nonstop.
- Choć dzisiaj po raz pierwszy widziałem jasne niebo i tak przepiękną tęczę... - Westchnął już nie wiedząc co ma o tym wszystkim myśleć. Został przez nich porwany, mało tego, ich głównym celem była jego najdroższa młodsza siostra. Dlaczego więc zaczynał się do nich przyzwyczajać? Dlaczego tak dobrze czuł się w ich towarzystwie? To wszystko musiała być sprawka jakiejś magii, może coś było w rumie, który wypił tamtej nocy. I jakim cudem podczas ich tańca niebo nagle postanowiło się rozpogodzić.
- Pozwól że ci pomogę. - Wypalił nagle podwijając rękawy i bez czekania na pozwolenie, zanurzył ręce w wodzie. Obserwował przecież ruchy Kapitana już wystarczająco długo, żeby wiedzieć co robić. Złapał pierwszy lepszy element garderoby i zaczął pocierać materiał o siebie, pamiętając o namydleniu go. Kiedy już wydawało się, że pozbył się wszystkich plam, przepłukał materiał, a następnie uniósł go nad powierzchnią, aby ocenić jego czystość. Był to bardzo mały kawałek materiału...
- A to cóż moż- - W tej też chwili uświadomił sobie, że trzymał w dłoniach wyjątkowo osobistą rzecz. A mianowicie była to para czarnych stringów. Fala czerwieni od razu zalała jego twarz, jak i uszy po same koniuszki. - Nie byłem świadom, że na pokładzie waszej łodzi znajduje się kobieta... - Skomentował próbując ukryć swoje zawstydzenie. Nie wiedział co zrobić z fantem, jednak z pomocą szybko przyszedł sam Olliver, który wyszarpnął bieliznę z jego dłoni. Oczywiście nie powinien być niczym zaskoczony. Kapitan był przecież niezwykle przystojny, oczywistością było więc, że miejsce przy jego boku już dawno było zajęte.
- Czy w zamian za moją opowieść mogę również otrzymać odpowiedź na jedno pytanie? - Zaczął próbując zażegnać niezręczną atmosferę, która zaczęła się między nimi naradzać. - Gdzie jest prawdziwy Kapitan waszej załogi? - Zapytał przechylając lekko głowę na bok. Nurtowało go to od momentu postawienia nogi na pokładzie między piratami. Brunet sprawiał wrażenie zajmującego wysoką pozycję, jednak był bardzo młody, co sprawiało, że Enjou nie widział go w roli kapitana bandy zbójów. Wśród nich znajdowało się wielu znacznie przewyższających go wzrostem, umięśnieniem i oczywiście wiekiem. Więc dlaczego tak wiernie się go słuchali?

 
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {06/09/22, 03:25 pm}

pirates-of-the-caribbean-font


                Wsłuchał się w odpowiedź mężczyzny, ciesząc się w głębi siebie, że jego ciekawość zostanie zaraz zaspokojona. Uznał, że warto było przecież poznać kogoś, kto wczoraj trzymał palce w jego tyłku i kogoś, kto spędzi z nim przynajmniej najbliższe parę dni, a jeśli wierzyć młodemu chłopakowi, to i nawet dłużej, jeśli nie wymyślą, co mają z nim zrobić, gdy jego ojciec nie wyślę po niego swojego statku z winnymi pieniędzmi.
               Podniósł teatralnie ręce do góry w znaku, że nie miał niczego złego na myśli, mówiąc o jego siostrze. Nie jego wina, że nie mógł znieść obecności dzieci, a one też zazwyczaj nie przepadały za Olliverem. Denerwowała go ich nierozgarniętość, nieporadność, to jak sepleniły i ile uwagi wymagały, by przypadkiem nie ucięły sobie palca. Do tego było wyjątkowe głośne i zadawały mnóstwo pytań, a już samo to, że zachowywały się dziecinnie go odrzucało. Wątpił, by księżniczka Anisa była inna, ale całe szczęście – najprawdopodobniej nigdy nie będzie mu dane jej poznać.
              - Proszę cię, i uwierzyłeś w takie brednie? - prychnął od razu, podnosząc lewą brew do góry. - Nikt ci nigdy nie powiedział albo ty na to nie wpadłeś, że może to nie klątwa, a dar, nad którym można zapanować?- powiedział. -- Nie dziwiła, bo w żadne bożki nie wierzę – dopowiedział. Również nie wierzył w tę całą gadaninę, że ktokolwiek mógł być przeklęty od urodzenia. Może nie znał dobrze blondyna, ale wydawał mu się być dobrym człowiekiem czy tam pólelfem, a już na pewno był lepszy od samego Ollivera. Być może ten drugi nierzadko uwalniał niewolników ze statków, ale wciąż je okradał – bogaci czy nie, to wciąż była przecież kradzież.
              Podskoczył gwałtownie, słysząc nagle uderzający grzmot gdzieś niedaleko, kompletnie się nie spodziewając, że nagle ześle na nich burze. Aż tak go zdenerwował tą rozmową?
              Pogoda przy nim faktycznie wydawała się być zmienna i dodatkowo nieprzewidywalna, a dla nich na otwartych wodach, byłoby jednak lepiej, żeby nie płatała im figle. Dlatego też przez parę sekund po głowie przeszła mu myśl, żeby zostawić Enjou na tej wyspie i dać sobie spokój z pieniędzmi, ale z drugiej strony... nie był aż taki okropny, za jakiego go wszyscy brali. Blondyn zostałby tutaj bez żadnych monet, w kompletnie obcym towarzystwie, które potencjalnie było niebezpieczne i do tego bez możliwości przedostania się na inny ląd, dlatego taki pomysł nie wchodził w grę.
               - Spróbuj jeszcze raz zwołać na nas sztorm, a pozwolę ci wypaść zza burtę – burknął, pół żartem, pół serio, aczkolwiek to sztorm właśnie był jednym z najniebezpieczniejszych zjawisk na morzu i pomimo wiedzy, jak go przetrwać, mogło skończyć się to tragicznie. I pomyśleć, że była to wina samego porwanego. - Ale bez ciebie, jak dobrze rozumiem, do Idreani znowu wróci susza, chyba nie o to wszystkim chodzi – podsumował. - I lepiej uspokój tę pogodę, bo w zachmurzone niebo nigdzie nie odpłyniemy – dodał.
               Wzruszył ramionami, robiąc więcej miejsca swojemu towarzyszowi, nie narzekając, jak chciał mu pomóc w robieniu prania. Zwłaszcza, że sam tego chciał, a dzięki jego pomocy szybciej skończą. Ale cały „czar” prysł, gdy nad powierzchnią pokazały się czarne, skąpe stringi, które oczywiście należały do samego kapitana. Od razu z bijącym sercem w samym gardle, wyrwał skąpy materiał, szybko go płucząc z mydlin i odkładając do reszty czystych rzeczy. A blondyn nie był jedynym, który był teraz czerwony na twarz.
               I po krótkiej chwili ciszy, chłopak podjął nowy temat rozmowy, sprawiają, że czarnowłosy od razy wyprostował się jak struna, zaprzestając wszystkich czynności.
              - Czyli to jak nazwałeś mnie kapitanem, prosząc mnie do tańca, było tylko słowem rzuconym na wiatr? - zapytał cicho, nie patrząc się już na chłopaka.
              Już dawno, właściwie od śmierci ojca, nic go tak nie zabolało, jak słowa blondyna. Nawet go dobrze nie znał, a już twierdził, że był z niego marny kapitan, kompletnie nie wierząc w jego umiejętności i w to, że naprawdę był kapitanem? Starał się przecież każdego dnia, próbując utrzymać załogę w ryzach, jednocześnie dbając o nich wszystkich. I każdemu nieznajomemu próbował udowodnić, że pomimo młodego wieku, zasługuje na taką wysoką pozycję, ale to akurat słowa Enjou wyjątkowo mocno go dotknęły, zwłaszcza, że wydawało się, że byli w podobnym wieku.
              - Tak jak mówiłem, masz go obok siebie. Zapytaj kogoś z załogi, skoro jestem aż taki niewiarygodny – odparł i z tymi słowami szybko ulotnił się z łazienki wraz z ubraniami. Teraz dopiero atmosfera między nimi była gęsta.
              Rozwiesił szybko mokre ubrania na sznurki, znajdującym się w innym pomieszczenia, a następnie wrócił do ich pokoju, od razu siadając tam na łóżku z głową opartą o kolano. Niepotrzebnie tak bardzo się wtedy ucieszył, gdy usłyszał słowo „kapitan” z jego ust, tak samo niepotrzebnie poprosił go do tańca.[/color][/color]
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! Empty Re: Żagle na maszt! Kotwica w górę! Cała naprzód! {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach