Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
Każdy ma swojego anioła stróża, jednak nie każdy z nich wytrzymuje presję związaną z pracą. Podczas gdy kolejni aniołowie stróże zaczęli rezygnować ze swoich stanowisk, postanowiono wdrożyć "Projekt Demon". Niestety dla niej - postanowiono spróbować i wylosowali zarówno człowieka jak i demona, który od tamtej chwili miał nad nią czuwać.
On (demon) - Noé
Ona (człowiek) - Yulli
Każdy ma swojego anioła stróża, jednak nie każdy z nich wytrzymuje presję związaną z pracą. Podczas gdy kolejni aniołowie stróże zaczęli rezygnować ze swoich stanowisk, postanowiono wdrożyć "Projekt Demon". Niestety dla niej - postanowiono spróbować i wylosowali zarówno człowieka jak i demona, który od tamtej chwili miał nad nią czuwać.
On (demon) - Noé
Ona (człowiek) - Yulli
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Uśmieszek nie schodził mi z twarzy. Tak, jak się spodziewałam w towarzystwie Williama temat rozmów zdecydowanie się poprawił. Oczywiście nie skomentowałam jego pierwsze pytanie skierowane w moją stronę. Przecież nie palnę nim obcasem w towarzystwie. Chociaż byłabym ciekawa reakcji Williama i reszty zgromadzonych. No cóż, może innym razem lub jeżeli William na prawdę na to zasłuży.
Nie spodziewałam się, że zaoferuje pomoc, do tego tak publicznie. Wątpię, abym kiedykolwiek z niej skorzystała. Nawet gdybym znowu uciekała przed Robertem Wolfgrondem to bym w życiu nie pomyślała, aby poprosić Williama o pomoc. Wolałabym chyba przetestować własne szczęście samemu.
Podniosłam wzrok z kart, gdy William wspomniał o żonie, a raczej jej brak. W sumie, nawet się nad tym nie zastanawiałam i uznałam to za dosyć ciekawe, że nie miał pierścionka na dłoni. To dla mnie znaczyło jedno, miałam mniej źródeł informacji na temat mężczyzny.
Rozejrzałam się przy stole. Wiedziałam, że nie tylko William czeka na odpowiedź. Nie byłam pewna czemu zadał mi takie pytanie. Czy myślał, że jestem ekspertką od małżeństwa i romansów?
- Wątpię, że to ode mnie chcesz jakąkolwiek radę, panie Lightwood - odpowiedziałam, kładąc kolejną kartę na środek stołu. - Nigdy nie byłam mężatką - przyznałam, jednocześnie tłumacząc moje poprzednie zdanie. Spodziewałam się, że tak jak tutejsze towarzystwo było dla mnie nowe to równie ja sama byłam dla nich zagadką.
- Ale jeżeli chcesz mojej skromnej opinii - dodałam, patrząc ponownie w jego kierunku. - To nie mam dla pana za dużo nadzieji - po chwili westchnęłam, jakbym była zmartwiona sytuacją Williama. - Chociaż może jakaś młoda i naiwna dama by była zainteresowana mężczyzną z nietypowym akcentem.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
. Uniosłem lekko brwi, co było jedynym wyrazem mojego zaskoczenia. Dlaczego skłamała, że nie była mężatką? Nie każdy wiedział? Cóż… skoro tak, nie zamierzałem przerywać tej gry tylko ciągnąć ją dalej. Ciekaw byłem, jakie miała plany i dokąd one doprowadzą.
. - Rani pani moje uczucia - przyłożyłem dłoń do serca w dramatycznym geście. - Nie wiedziałem, że akcent jest taką barierą nie do przejścia. Nie jestem w stanie się go pozbyć więc może jednak otrzymam jakąś radę? W końcu jest pani piękną kobietą i miała z pewnością mnóstwo adoratorów - rozmawiałem głośno, aby każdy zainteresowany mógł nas usłyszeć. Miałem w tym i swój cel, a rozmowa na te tematy zawsze przyciągała innych. Nie znałem każdego, ale z pewnością przynajmniej połowa z obecnych mężczyzn chciałaby otrzymać taką poradę sercową tylko wstydzili się zapytać. Nie tylko swoich partnerek, ale i kogokolwiek innego. Dlatego kontynuowałem rozmowę i zacząłem powoli wdrażać swój plan.
. Pod stołem trąciłem kolanem Dove, by otrzymać odrobinę więcej jej uwagi. Znałem jej karty, zdążyłem je podejrzeć już jakiś czas temu, dlatego uchyliłem jej swoich, by mogła dostrzec to, co ja.
. - Oczywiście nie oczekuję od pani żadnych intymnych szczegółów - kontynuowałem, jednocześnie odrobinę zginając jedną ze swoich kart. Chciałem dać jej do zrozumienia, że mogliśmy się po cichu wymienić. Ona miała tą, jakiej potrzebowałem ja, a ja miałem taką, jaką potrzebowała Dove. Kątem oka zerkałem też na resztę graczy, którzy jakoś wyjątkowo zajęci byli przekładaniem swoich kart, oglądaniem ich, co niektórzy byli bardziej rozproszeni, a właśnie o to chodziło. Jednego z młodszych towarzyszy nawet musiał przywołać do porządku jego sąsiad, gdyż ten nawet nie zauważył, kiedy nadeszła jego kolej.
. - Chciałbym po prostu zwrócić na siebie uwagę pewnej kobiety. A wie pani, może jestem jeszcze trochę nieporadny w takich sprawach i nie wychodzi mi to zupełnie.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Musiałam przyznać, że zachowanie i słowa Williama odrobinę zbiły mnie z tropu. To musiał być pierwszy raz, gdy tak otwarcie rzucił komplement w moją stronę. W prawdziwe, nie znaliśmy się długo, ale mimo tego nie spodziewałam się takiej reakcji. Przyznaję, że nawet ja poczułam się odrobinę skrępowana i potrzebowałam chwili, aby się wziąć w garść. Miałam nadzieję, że nikt tego nie zauważył.
Mrugnęłam kilka razy, gdy poczułam jego kolano pod stołem. Zauważyłam, że uchyla karty odrobinę w moją stronę. Niczym szczęście w nieszczęściu wyglądało na to, że William miał kartę, którą potrzebowałam. Zerknęłam ponownie na karty w mojej dłoni.
- Wygląda na to, że nie rozumie pan, jak kobiety spoglądają na świat - ponownie pojawił się uśmieszek na twarzy. Dyskretnie wzięłam jedną z kart pod rękaw mojej sukni po czym wzięłam karty w wolną dłoń. - Akcent oznacza, że nie jest pan z okolic. Inaczej mówiąc, nie wiadomo kim pan jest i jest możliwe, że mało kto o panu słyszał. Oczywiście, może to być intrygujące, ale kobiety dbają o bezpieczeństwo, własne i swoich najbliższych. Dla każdej może to znaczyć coś innego, ale tak ogólnie można uznać, że kobiety będą raczej unikać mężczyzn z nietypowym akcentem. -
Schyliłam się w stronę Williama, jakbym chciała podzielić się z nim jakimś wielkim sekretem lub plotką. Położyłam dłoń na kolanie mężczyzny i palcami zsunęłam kartę z rękawa.
- Chcesz mojej rady? Jeżeli faktycznie jakaś dama wpadła tobie w oko, co w sumie strasznie jest mi jej żal, to jedyne co mogę tobie zalecić, panie Lightwood, to upewnij się, że może tobie zaufać. Inaczej, nic z tego nie wyjdzie. - posłałam mu szeroki uśmiech, delikatnie klepiąc jego kolano kartą, którą miałam w dłoni.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
. Uważnie słuchałem wyjaśnień Dove odnośnie mojego akcentu i tego, jak moja przyszła-niedoszła wybranka mogłaby się na to zapatrywać. Przyznam, nie sądziłem, że to takie skomplikowane. W końcu to tylko akcent, jakich słyszałem tutaj wiele. Całe szczęście, że w rzeczywistości nie próbowałem oczarować żadnej kobiety, bo po usłyszeniu tego wszystkiego chyba bym się załamał. Co prawda przydałoby się zaufanie jakim mogłaby mnie obdarzyć ta jedna konkretna pani Parker, ale nie w takim kontekście o jakim właśnie rozmawialiśmy.
. Dove na szczęście również szybko pojęła sytuację jaką jej dyskretnie przedstawiłem. Dostrzegłem ten drobny ruch, gdy chowała kartę o której myślałem. Sam również niepostrzeżenie wysunąłem kartę do mankietu koszuli.
. - No wie pani, to już było okrutne - wypaliłem, nie siląc się tym razem na zaskoczenie w głosie. Ten tekst o pożałowaniu wybranki mogła sobie odpuścić. Z drugiej strony rozbawił on zebranych, co dało mi chwilę na niepostrzeżoną wymianę kart. Przesunąłem palcami po dłoni kobiety pod stołem, by wyjąć z jej ręki moją już kartę, oddając jej tą potrzebną.
. - Oh, panie Lightwood, chyba właśnie dostałeś kosza - zaśmiewał się jegomość w średnim wieku, a jego sąsiad ocierał właśnie łzy rozbawienia.
. Czyli w ten sposób to odebrali. Cóż, nie widziałem tego jak coś upokarzającego czy zawstydzającego. Po prostu rozmowa potoczyła się w nieco innym kierunku niż to planowałem, ale cel został osiągnięty.
. - Doprawdy, panie Wilson, to dopiero początek. Jeszcze nie zastosowałem się do zalecanej rady - wyznałem, posyłając jednocześnie Dove łobuzerski uśmiech. Nie żebym rzeczywiście to planował. Ale nikt nie musiał o tym wiedzieć.
. - Proszę lepiej nie przegapić swojej kolejki.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Zadowolił mnie fakt, że innym graczom przy stole spodobała się rozmowa. Udowodniło mi to tylko, że poprzednie tematy rozmów nie tylko mnie zanudzały. Odsunęłam się od Williama, gdy poczułam nową kartę w dłoni. Mój uśmiech stał się bardziej niewinny i nawet zaśmiał się pod nosem. William był zdecydowanie nietypowy, jak jego akcent. Wiedział, jak przeprowadzić ciekawą rozmowę, tego akurat nie da się nie zauważyć.
- Wybacz, jeżeli całkowicie się tutaj mylę, ale mam nadzieję, że nie planujesz użyć moich rad na mnie, panie Lightwood. Małżeństwo mnie nie interesuje. - spojrzałam ponownie w dół na swoje karty. Położyłam kilka kart na stole, w tym jedną, którą podał mi William. Dzięki temu mężczyzna po mojej prawej przegrał tą rundę. - Wygląda na to, że szczęście do mnie wróciło - skomentowałam, całkiem zadowolona. To w jaki sposób mężczyzna przegrał mało mnie interesowało. Najbardziej mi zależało na tym, aby chociaż odrobinę uderzyć w jego męską delikatną dumę.
- Czyli przyznajesz się, że nie jesteś z okolic? - skupiłam się ponownie na Williamie. - Skąd więc jesteś, panie Lightwood?
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove od razu zrobiła użytek z otrzymanej karty. Mężczyzna, który właśnie przegrał, miał dość głupią minę. Zapewne nie spodziewał się, że odpadnie jako pierwszy, a już tym bardziej, że będzie to za sprawką Parker. Ona sama wyglądała na zadowoloną bardziej niż do tej pory. Pierwsze małe, ale własne zwycięstwo.
- Może tak, może nie. Poza tym znajomości i budowania zaufania nie zaczyna się od małżeństwa, droga pani - odpowiedziałem, biorąc z kupki kolejną kartę. Nie była zachwycająca lecz miałem w zanadrzu kartę od Dove. Nikt nie musiał wiedzieć, że nie doszła mi właśnie teraz, a dzięki temu wykluczyłem z gry kolejną osobę.
- Nie będę kłamać, skoro akcent mnie zdradza od pierwszych chwil. Ma pani rację, nie pochodzę z tych okolic - właściwie podchodziłem lecz jak widać język zdążył się na tyle zmienić, abym teraz wychodził na obcego. Nie było co się kłócić, lepiej utrzymywać nadane pozory.
- Lecz zastanawia mnie, dlaczego tak pani się interesuje moim pochodzeniem? Czyżbym nie był jednak skreślony na starcie? - przysunąłem karty bliżej twarzy, by wyglądało to tak, jakbym chciał powiedzieć coś kobiecie, co nie było przeznaczone dla obcych ludzi. W rzeczywistości pokazałem jej kartę, którą zamierzałem rzucić w następnej kolejce, a do tego potrzebowałem, aby w tym momencie spasowała i pominęła swoją kolej. Dzięki temu moglibyśmy wyeliminować trzeciego gracza.
- Jeżeli wstydzi się pani towarzystwa, zapraszam panią na kawę do wybranej restauracji - wypowiedziałem to ściszonym tonem co prawda, ale na tyle głośno, by dotarły moje słowa do najbliżej znajdujących się osób. Ludzie lubili takie smaczki jak tworzące się na ich oczach romanse. Ktoś za moimi plecami parsknął cicho, o dziwo była to kobieta. Nie odwróciłem się w jej stronę, będąc bardziej skupionym na grze i odpowiedzi Dove.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Znajomości. Zazwyczaj ludzie nie szukają nowych znajomości bez powodu. Czy to chodzi o biznes, małżeństwo, czy jakieś inne korzyści... Nawet w Widows Circle tak było. Głównie chodziło o solidarność, oczywiście, ale pieniądze i utrzymanie życia w luksusie również grało ważną rolę. Dlatego miałam przeczucie, że Williama 'zaloty' nie były z czystego zainteresowania potencjalną znajomością. Może to nie o mnie tutaj chodziło, a o Sebastiana? Nie byłabym tym zaskoczona.
- Nie wiem, jak inaczej to powiedzieć, ale spróbuję najłagodniej, jak tylko potrafię - powiedziałam równie cicho co on, chociaż byłam świadoma, że niektórzy wciąż mogli usłyszeć kawałki rozmowy. Spojrzałam Williamowi prosto w oczy i próbowałam zignorować to nieprzyjemne mrowienie na karku. - Po pierwsze, nie wstydzę się towarzystwa i dziękuję, ale nie mam ochoty na kawę. Po drogie, ja bym pana nawet nie wzięła pod uwagę, gdybym faktycznie była zainteresowana nowymi znajomościami. Po trzecie, interesuje mnie twoje pochodzenie i kim pan jest, ponieważ ciężko nie zauważyć w jakim gronie się obracasz. - tu rozejrzałam się po pokoju dopóki nie znalazłam Sebastiana. Stał pod ścianą i przeprowadzał rozmowę w nowym towarzystwie, każdy z kieliszkiem wina w dłoni. Wyglądało na to, że był w dobrym humorze.
Gdy mój wzrok wrócił do Williama zerknęłam w stronę jego kart. Nie byłam pewna, czy specjalnie chciał mi je pokazać, ale postanowiłam zaryzykować i odłożyłam moje własne karty na bok, tym samym oddając moją kolej w grze do Williama.
- Ostatnio co raz częściej spędzasz czas z moim bratem. Sam często się dzieli waszymi dyskusjami i jestem pewna, że jest ich więcej. Chcę wiedzieć, kim jest nowy przyjaciel mojego brata. To raczej naturalne, prawda? - odwróciłam wzrok, skupiając się na kartach na środku stołu. - Nie odpowiedziałeś na moje pytanie - dodałam po chwili, dopiero teraz zauważając, że nigdy nie powiedział skąd tak na prawdę jest.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
. Kobieta nie dała się tym razem tak łatwo wyprowadzić z równowagi. Zdecydowanie była rozsądniejsza i bardziej bystra niż początkowe pierwsze wrażenie. Albo nie chciała dać tego po sobie poznać. To niewątpliwie był atut, jakim mogkła się poszczycić. I jednocześnie coś, czego obawiali się mężczyźni. Lubili mieć władzę, a taka kobieta… cóż, zdecydowanie mogła namieszać w szykach. Jednak cieszyłem się, że Dove nie należała do tych uległych panienek.
. - Sebastian ma więc szczęście, że posiada taką troskliwą siostrę - ugryzłem się w język przed dodaniem, że ta siostra jednocześnie przysparza mu wiele kłopotów. I swoją troskę przejawia w dość osobliwy sposób. Spojrzałem na nią bardzo jednoznacznie. Nie mówiłem o tym na głos, niech się domyśla. A że Sebastian był całkiem zamknięty jeśli chodziło o sprawy Dove… sam wszystkiego się dowiedziałem. I to na własne oczy.
. - Pochodzę ze Szkocji - skłamałem, wykładając na stół karty, dzięki którym odpadł przedostani gracz. Zostałem więc tylko ja, Dove oraz pan Wilson. - Ale kilka lat mieszkałem w Irlandii. Tam władają tym samym językiem, ale jakby inaczej - przyznałem, tym razem prawdę. Gdy o czymś mówiłem, przypominały mi się pewne momenty ze starego życia. Byłem przekonany, że z Irlandii przeprowadziłem się do Londynu. To by tłumaczyło ten akcent. I było lepszym wyjaśnieniem niż to, że przez te lata to tutaj coś się zmieniło.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
- Ze Szkocji - powtórzyłam za nim, próbując sobie przypomnieć, czy ja lub Sebastian znamy kogoś innego ze Szkocji, czy Irlandii. Dobrze by było sprawdzić kontakty i zobaczyć, czy ktoś zna lub słyszał coś o Williamie Lightwood. Świat nie jest ogromny. Możliwe, że w taki sposób dowiem się czegoś więcej o mężczyźnie, który w taki lub w jaki inny sposób co jakiś czas lubi się pojawiać - czy to w teatrze, czy przed biurem George'a.
Chciałam mu zadać więcej pytań, ale poczułam dłoń na ramieniu. Spojrzałam za siebie, aby ujrzeć Sebastiana. Uśmiechnął się grzecznie. - Oh, William! - nie byłam pewna, czy faktycznie dopiero teraz zauważył swojego przyjaciela. - Widać, że znalazłeś się w środku gry z moją siostrą. Bym powiedział, że przykro mi ją przerwać, ale jestem pewien, że to raczej dobra dla ciebie wiadomość. -
- Wychodzimy? - zapytałam zaskoczona. W sumie, nie byliśmy tutaj za długo.
- Nie - Sebastian spojrzał na mnie. - Potrzebuję dwóch osób do gry w kalambury. Są już dwie grupy trzyosobowe, a również bym chciał zagrać. Dlatego przykro mi, panie Wilson, ale będą musiał porwać tą dwójkę. -
Starszemu mężczyźnie chyba ulżyło i nie miał problemu z tym, że gra został niedokończona. Sebastian był bardzo zadowolony i trzymając teraz moje ramię pociągnął mnie do góry.
- Na nogi, Dovie. Czas trochę się poruszać. -
Wywróciłam oczami. - Ile ty masz lat? -
- Więcej niż ty - zerknął w stronę Williama i również go wziął za ramię. - Ty też, na nogi, raz dwa. Mam nadzieję, że dobry jesteś w kalambury. - i niczym małe dziecko pełne emoji Sebastian pociągnął nas na drugą stronę pokoju, gdzie faktycznie już były dwie grupy gotowe do gry. Każda grupa siedziała na kanapie w pół kołu i na środku stała jedna osoba z danej drużyny. Wyglądało na to, że zdecydowali, aby dać każdemu minutę, aby poprawnie zgadnąć. Usiadłam na wolnej kanapie pomiędzy Sebastianem i Williamem. Gospodarz nas przywitał do gry z takimi entuzjazmem, jakbyśmy byli na przyjęciu królowej Anglii. Próbowałam się nie zaśmiać z jego lekko pijanej twarzy, czy też mocno czerwonych policzków.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
. Ciekaw byłem jak długo uda się wytrzymać panu Wilsonowi. Co do tego, że miałbym wygrać potem z Dove nie miałem wątpliwości. Byłem nieco lepszym oszustem od niej. Niestety nie przewidziałem, że ktoś się odważy nam przerwać.
. Tym kimś okazał się Sebastian. Przywitałem się z nim skinieniem głowy, gdy wspominał coś o jakichś kalamburach. Co to u licha było?
. Mężczyzna oderwał nas od gry i zaprowadził na drugi koniec pomieszczenia. Poszedłem głównie z ciekawości, cóż to za nieznana mi gra, gdzie w dodatku trzeba się ruszać. No i Sebastian miał tak zadowolony wyraz twarzy, jak rzadko kiedy. W przeciwieństwie do swojej siostry, której z jakiegoś powodu nie podobała się ta propozycja.
. Na miejscu rzeczywiście zebrało się sześć osób podzielonych na dwie grupy. Usiadłem we wskazanym miejscu, obserwując jak dalej potoczą się wydarzenia. Zadowolony z siebie gospodarz zaprosił do siebie pierwszą osobę. Z rozbawieniem na twarzy patrzył jak kobieta wyciąga z kapelusza, który jej podsunął, karteczkę. Jej treść była widocznie przeznaczona tylko dla tej jednej osoby. A następnie…
. - Ja pierdolę - ukryłem twarz w dłoniach, rozumiejąc zasady tej całej gry. - Sebastianie, chyba jeszcze za mało wypiłem, bym był zdolny do czegoś takiego - mruknąłem, jednocześnie przez palce spoglądając na kolejną osobę.
. - Proszę - mężczyzna wyciągnął w moim kierunku swój zapełniony w połowie kieliszek z winem.
. - Bardzo zabawne - moje niepocieszenie wywołało u niego falę rozbawienia. A mnie naprawdę nie było do śmiechu!
. - Dodaj sobie nieco odwagi jeśli chcesz, bo właśnie nadeszła twoja kolej, Williamie.
. - Nie zrobisz mi tego - przeniosłem natychmiast spojrzenie na Sebastiana. Rozbawienie malujące się na jego twarzy, a także pewnego rodzaju zaciętość powiedziały mi, że jednak zrobi. Szukanie wsparcia u Dove nie miało najmniejszego sensu, toteż nie poświęciłem jej uwagi.
. - Jesteś z nas najstarszy, Williamie, pokaż na co cię stać - i to by było na tyle. Ostatecznie przyjąłem od niego kieliszek, by po chwili oddać mu pusty.
. - Tylko nie narzekaj później, że sobie beznadziejną drużynę dobrałeś - westchnąłem, kiedy gospodarz po raz drugi poprosił kogoś z naszej grupy, a następnie podszedłem do kapelusza.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Wyglądało na to, że to była pierwsza taka gra dla Williama. Musiałam przyznać, że jego reakcja mnie rozbawiła, ale próbowałam to ukryć. W ciszy przysłuchiwałam się wymianie słów pomiędzy moim bratem, a jego przyjacielem. Ostatecznie, Sebastian jakoś przekonał Williama i zostałam na kanapie z bratem, oczekując wskazówek od mężczyzny. Wiedziałam, że Sebastian był bardzo zaangażowany w grę i od razu z wigorem zaczął rzucać odpowiedziami.
Ja, natomiast, miałam inne podejście. Skrzyżowałam ramiona i uśmiechnęłam się pod nosem, nie zwracając zbytnio uwagi na to co chciał nam przekazać William.
- Koń? -
- Osioł -
- Niedźwiedź! -
- Bałwan -
- Wiem! Byk? -
- Błazen -
Gospodarz zaśmiał się pod nosem, gdy nasza minuta minęła. Spojrzał w kierunku mojej rozbawionej miny, a załamanej reakcji Sebastiana. - Panno Parker, chyba zapomniałaś zasady gry -
- Ależ skąd. Zasady znam doskonale. - uśmiechnęłam się niewinnie do gospodarza za nim mój wzrok przeskoczył na Williama, który wrócił do kanapy. - Nie było tak źle, prawda? Duma Sebastiana może trochę zabolała, ale przynajmniej teraz będzie miał więcej energii na kolejną rundę. -
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
. Chyba gorszego pierwszego razu nie mogłem sobie wyobrazić. Nie miałem pojęcia jak przedstawić to konkretne zwierzę. Propozycje Sebastiana były nieco bliżej, ale żadna nie okazała się prawdziwą. Na Dove nie było co liczyć… chociaż jej ostatnia propozycja idealnie oddawała to, jak się właściwie czułem.
. Moja minuta wydawała się być dziesięcioma, ale w końcu minęła. Gospodarz miał największy ubaw z naszej grupy. Ja nieudolnie próbujący coś pokazać, Sebastian rzucający pomysłami bez przerwy, no i Dove, której zaangażowanie skupiało się na głupich słowach.
. - To był muł - mruknąłem, gdy wróciłem na kanapę. - Ty za to byś się bardziej zaangażowała. W końcu byłaś bardzo blisko z tym osłem. Tylko potem chyba gorsecik za mocno ucisnął i zaczęłaś mówić byle co - posłałem Dove ironiczny uśmieszek. Tylko ona mogła wiedzieć co miałem na myśli. Sebastian spojrzał się na nas rozbawiony lecz później wrócił do oglądania innych "błaznów".
. Poniekąd zacząłem rozmyślać nad tym, czy odwdzięczyć się tym samym, kiedy tylko przyjdzie jej pora. Niby to boby dziecinne i prostackie, z drugiej strony Sebastian chyba nie byłby zadowolony. A może i sam by coś od siebie dorzucił…?
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Prychnęłam, gdy William rzucił komentarzem w moją stronę. Gorset może i jest ciasny, ale pomimo tego nie wyglądam na sztywniaka podczas gier towarzyskich. Postanowiłam nie dzielić się tym na głos. W ciszy obserwowałam następną grupę. Na szczęście im również za dobrze nie poszło. Jednak trzecia grupa niemalże od razu zgadła i wyraźnie zaimponowała gospodarzowi.
- Ty idź - Sebastian położył dłoń na plecach i odrobinę mnie popchnął. Myślałam, że pójdę ostatnia skoro byłam w naszej grupie najmłodsza, ale najwyraźniej mój brat miał inne plany. - Jestem lepszy w zgadywaniu , a nie możemy stracić kolejnego punktu -
Miałam być grzeczną siostrą, prawda? Niechętnie posłuchałam brata i wstałam, podchodząc do gospodarza, który trzymał kapelusz pełen karteczek. Wyciągnęłam pierwszą lepszą i zerknęłam za zawartość kartki. Zamarłam, gdy przeczytałam jedno słowo. Otello. Jezusku najdroższy, mój brat nic nie wie na temat sztuki mimo tego, że kilkanaście razy dzieliłam się z nim moją pasją. Nie miał po prosto rozumu do sztuki klasycznej.
Odwróciłam się w stronę mojej grupy. Kuźwa, chyba naszą jedyną nadzieją będzie William. Miałam nadzieję, że chociaż spróbuje zgadnąć dla Sebastiana, dla swojego przyjaciela.
- Jaka kategoria? - zapytał odrobinę niecierpliwy Sebastian.
- Sztuka - odpowiedziałam i więcej nie mogłam się odezwać. Podniosłam jeden palec, aby William i Sebastian wiedzieli, że jedynie muszą odgadnąć jedno słowo. Miałam przeczucie, że nie ma powodu próbować dać wskazówki Sebastianowi, dlatego byłam bardziej skupiona na Williamie. Chciał, abym mu zaufała? To niech się teraz wykaże. Chociaż wciąż wątpiłam, że podczas naszej poprzedniej rozmowy miał na myśli mnie, tylko inną damę. Czy to było ważne? Nie. Aktualnie najważniejsze było to, aby Sebastian wrócił do domu zadowolony.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
. Byłem lekko zaskoczony, gdy Sebastian wybrał na następną osobę Dove. Ona chyba również, sądząc po jej minie. Nie ważne, czas, żeby teraz to ona porobiła z siebie błazna.
Po przeczytaniu karteczki nie wydawała się zadowolona. Czy sam też tak głupio wyglądałem? Pewnie gorzej skoro ona miała sztukę, a ja zwierzę. W dodatku miałem wrażenie, że nawet w tej sytuacji próbowała się ze mnie nabijać. Jak miałbym inaczej wytłumaczyć fakt, że niemal nie zwracała uwagi na Sebastiana? Ten ponownie rzucał co chwilę propozycję lecz w pewnym momencie zamilkł.
- Gdyby to nie było jedno słowo, rzekłbym, że udajesz Bestię z Pięknej i Bestii - bo nic innego nie przychodziło mi do głowy. To chyba zdenerwowało Dove. Albo złapała się ostatniego, co przyszło jej do głowy, albo zrobiła to z jawną premedytacją, co było bardziej prawdopodobne.
Mianowicie zdjęła but i rzuciła nim we mnie. Szczęśliwie tym razem udało mi się go złapać zanim dotarł do celu.
- Kopciuszek! - zakrzyknął Sebastian.
- Otello - powiedziałem na głos tuż przed końcem czasu.
- Brawo! - zawołał rozbawiony gospodarz. Pewnie pierwszy raz widział tak oryginalny sposób rozwiązania zagadki.
- Otello? - zapytał lekko zdezorientowany Sebastian, spoglądając na mnie oraz Dove, która właśnie wróciła. - Co ma but do Otello?
- Mówiłem ci, że mieliśmy dość nietypową wymianę zdań w teatrze - wyjaśniłem zdawkowo, wciskając zgubę właścicielce w dłoń.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Bestia? Bestia?! Musiałam w miarę szybko się uspokoić, bo marnowanie czasu nie było rozsądne. Na szczęście po rzuconym bucie William dobrze zgadł, a mi ulżyło. Słyszałam, że Sebastian był skołowany, ale również było widać wielką radość. W końcu mamy punkt, jeszcze sytuacja nie jest taka przegrana.
Gdy tylko wróciłam do kanapy William oddał moją własność. Trochę szkoda, że tym razem je złapał, chociaż pewnie byłaby niemała scena, gdyby ponownie mu się dostało. Nie zamierzałam dodać do jego wyjaśnienia, które zaoferował Sebastianowi. Jeżeli mój brat będzie miał jakieś pytania to wtedy coś powiem. Na razie byłam bardziej skupiona na tym, że musiałam ponownie założyć to nieszczęsne obuwie. Jak to możliwe, że bez problemu mogę je ściągnąć, ale ze założeniem jest znacznie większy problem?
- Poczekaj - Sebastian zauważył, że się męczę i chciał już ode mnie wziąć obuwie, gdy nagle przed nami stanął inspektor George. A co on tutaj robi? Musiał niedawno dołączyć, bo wcześniej jakoś go nie zauważyłam.
- Jeżeli mogę - wyciągnął rękę w moją stronę. Nie byłam pewna, czy powinnam mu pozwolić pomóc. Wiedziałam, jak to mogło wyglądać w oczach innych. Jednak jednocześnie nigdy mnie to nie interesowało, więc czemu miałabym nagle się tym martwić. Zdecydowanie nie chciałam wracać do domu z butem tylko na jednej stopie. Podałam mu niski obcas. Uklęknął na jedno kolano i delikatnie wsunął obuwie na stopę.
- Teraz to zdecydowanie niczym z Kopciuszka - skomentował Sebastian co wywołało uśmiech na twarzy George'a. Gdy wstał i się wyprostował wziął kilka kroków na bok, aby nam nie zasłaniać, jak kolejna grupa próbuje odgadnąć hasło z kapelusza.
- Bardzo ciekawe podejście, panno Parker - odparł George spoglądając w moją stronę.
- Dziękuję za komplement. I za pomoc. - George pokręcił głową. - Nie ma za co. Każdy prawdziwy dżentelmen by się rzucił, aby pomóc panience. Skoro o dżentelmenach mowa... Chyba z panem się jeszcze nie poznaliśmy - spojrzał w stronę Williama. - George Silver - przedstawił się, wyciągając rękę w stronę Williama.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
. I tym razem Dove nie mogła założyć obuwia. Odwróciłem głowę, by nie parsknąć śmiechem na ten widok. Nawet Sebastian to zauważył i zaoferował siostrze swoją pomoc. Mnie to nie ruszało. Nie byłem jej bratem, mężem ani nawet adoratorem. W ogóle nie czułem się w obowiązku, aby zakładać jej buty, którymi potem we mnie rzuca.
. Jednakże znalazł się i taki, co to zrobił. Zmierzyłem wzrokiem nowego przybysza. Jego jeszcze nie miałem okazji poznać, dlatego byłem bardzo zainteresowany kim też był. Rodzeństwo zdawało się go znać. Czy to był rzeczywiście jakiś adorator Dove? Uśmiech na jego twarzy zdawał się mówić, że tak. Był całkiem młody, miał może 30 lat, może odrobinę więcej. Brązowe włosy idealnie zaczesał, a niebieskimi oczami błądził między naszą trójką.
. I czy to nie miał być jakiś jakiś przytyk odnośnie bycia dżentelmenem?
. - Ah, pan inspektor - połączyłem fakty, gdy tylko się przedstawił. - Rzeczywiście nie mieliśmy okazji się jeszcze poznać - wstałem, aby uścisnąć podaną dłoń i się przedstawić. Ulżyło mi, gdy już wiedziałem z kim miałem do czynienia. Uśmiechnąłem się nawet nie wymuszenie w jego stronę.
. - Bardzo wiele o panu słyszałem.
. - Doprawdy? A co takiego pan słyszał? - uniósł brew najwyraźniej zaintrygowany.
. - Najczęściej mówią ludzie, że mimo swojego wieku jest pan bardzo zdolnym inspektorem. Jeśli taka jest prawda, powinniśmy się tylko cieszyć, że to miasto posiada kogoś takiego. Może zechce pan usiąść? - zaproponowałem lecz ten pokręciło głową. Uznał, że gra jest dla trzech osób, a cztery to tłok.
. - Proszę się nie martwić. Ustąpię panu miejsca gdy tylko skończy się runda. Sebastianie, właśnie twoja kolej nadeszła. Nie zawiedź nas - posłałem mu uśmiech.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Próbowałam się nie zaśmiać z komentarza George'a, które lekko rzucił w stronę Williama. Musiałam się zgodzić, że William nie był oczywistym dżentelmenem. W sumie, wciąż nie wiedziałam kim tak na prawdę jest. Byłam ciekawa, czy było to bardziej jasne dla Sebastiana.
Skoro o moim bracie mowa, wstał z kanapy, gdy tylko usłyszał słowa przyjaciela. George stanął za kanapą obserwując grę, ale wcale nie w ciszy. Podczas gdy Sebastian wybierał karteczkę z kapelusza, inspektor pochylił się w moją stronę i szepnął do ucha:
- Nie będę miał szansy zagrać, przyszedłem tylko na chwilę, aby złożyć moje gratulacje i muszę wracać do pracy - nie byłam pewna czemu mi się tłumaczył, ale przytaknęłam. - Jednak cieszę się, że mieliśmy szansę ponownie na siebie wpaść w bardziej neutralnym środowisku. - no tak. Ani to jego biuro, ani to nie przed drzwiami mojego domu. Było kilka razy, gdy Anna wezwała George'a, bo nie wiedziała, gdzie jestem i zestresowana spanikowała i wezwała inspektora.
Uśmiechnęłam się grzecznie i zerknęłam w jego stronę. - Dziękuję jeszcze raz za pomoc. Mam nadzieję, że się nie przepracowujesz, George. -
Mężczyzna zaśmiał się ciepło pod nosem. - Przyjemność po mojej stronie. I mam pasję do pracy, więc proszę się o mnie nie martwić. -
- Dovie! - spojrzałam w kierunku brata, który był już gotowy do gry i zdecydowanie niecierpliwy, aby zacząć. - Może tak któreś z was się zapyta o kategorię? - tym razem skrytykował mnie i Williama za brak inicjatywy.
- Jaka kategoria? - zapytałam.
- Sport -
Przytaknęłam i skupiłam się na grze. Wiedziałam, że inaczej Sebastian mi tego nie wybaczy. Jedno słowo. Hasło były raczej proste, ale nie postanowiłam od razu dać odpowiedź. Nie byłam pewna, czy William również chciał, aby Sebastian się pomęczył. Ostatecznie powiedziałam na głos prawidłową odpowiedź, czyli krykiet, i dostaliśmy drugi punkt.
- Widzisz? Jestem znakomitym graczem. - skomentowałam na głos patrząc w stronę gospodarza, ale komentarz był również skierowany do Williama. Gdy Sebastian do nas wrócił nie usiadł na kanapie. Zapytał, gdzie jest inspektor. Nawet nie zauważyłam, kiedy poszedł.
- Chyba na nas pora - westchnął mój brat. - W końcu, muszę skończyć się przygotować na podróż. - dodał niechętnie. - Zostajesz? - skierował pytanie do Williama.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
. Nie mogłem się nadziwić temu, co słyszałem. Wymiana zdań pomiędzy tą dwójką dała mi całkiem sporo do myślenia. A co, jeśli Dove odwzajemnia te jego niewypowiedziane uczucia? W końcu wcześniej uciekła do jego biura, gdy miała problem z tamtym mężczyzną. Może niekoniecznie jej wybór oznaczał tylko zdrowy rozsądek, ale i ucieczka do kogoś, kto mógł zapewnić jej ochronę. Tak, właśnie. Ochronę.
. Moje myśli zobrazował szeroki uśmiech, którego nijak nie umiałem ukryć. Jeżeli było tak, jak na to wyglądało, mogłem mieć połowę zmartwień z głowy. Ten cały George wyglądał na porządnego gościa. Miał odpowiedzialną pracę, którą jak mówił lubi, do tego widocznie lubił również Parker… gdyby ta dwójka się zeszła, nie musiałbym ciągle się martwić, że ta kobieta znowu coś wywinie i tym razem szczęście ją opuści. Z takim mężem u boku byłaby z pewnością lepiej chroniona niż obecnie. Nawet jeżeli nie zmieniłaby swojego zachowania.
. Niestety pan inspektor za szybko nas opuścił i nie miałem możliwości wypytać go o to, czy o tamto. Przez to, że poświęciłem mu więcej uwagi, pozwoliłem Dove na odgadnięcie hasła, jakie przedstawiał Sebastian. Jeśli się zastanowić nawet nie było takie trudne, to i poradziła sobie.
. - Tak, świetnie sobie radzisz - przyznałem. - Teraz będę wiedzieć, żeby zawsze brać cię do drużyny na kalambury. Oraz Sebastiana - kiwnąłem poważnie głową. Nie zamierzałem się z tym kłócić, gdyż mnie samemu gra nieszczególnie przypadła do gustu.
. - Zostaję - odpowiedziałem Sebastianowi. Wiedziałem, że i tak nie zostanę choćbym chciał, bo rola Vincenta sama się nie odegra.
. - Nie wiem, czy jeszcze się zobaczymy przed twoim wyjazdem. Jeśli nie, to udanej podróży. I nie zamartwiaj się za bardzo o siostrę, jestem przekonany, że pewien pan inspektor zadba o jej ochronę - posłałem Dove niewinny uśmiech, a Sebastian jedynie westchnął. Po jego reakcji wiedziałem, że i tak będzie się martwił. Cóż, nie mogłem nic na to poradzić.
. - Byłbym wdzięczny, gdybyś też miał na nią oko - ta prośba była zaskakująca, zarówno dla mnie, jak i dla Dove, dlatego widząc nasze miny Sebastian zaraz się poprawił. - Nie mówię, że masz ją śledzić czy coś. Po prostu będziesz na miejscu i…
. - Jasne, jeśli zajdzie taka potrzeba, i będzie tego chciała, pomogę. Ale nie będę się narzucać, bez obaw pani Parker. A teraz miłej nocy wam życzę - pożegnałem się z rodzeństwem krótko. Sebastian nie musiał prosić, przecież i tak miałem być przy Dove...
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Zmrużyłam oczy, gdy William wspomniał o inspektorze. Bez przesady. George nie należy do ochrony królewskiej, a ja nie noszę korony na głowie. George był dobrym człowiekiem, ale wciąż nie rozumiałam dlaczego pozwałam siebie traktować, jakby Sebastian mu płacił za moje bezpieczeństwo. Miałam nadzieję, że taki pomysł nigdy by nie przyszedł mu do głowy. Tak czy inaczej miałam problem. Byłam traktowana niczym dziecko. Oczywiście wiedziałam dlaczego, ale to nie znaczyło, że mi się podobało.
Do tego prośba Sebastiana... On chyba zwariował. Miałam wrażenie, jakby bardziej ufał Williamowi, którego zna, co, kilka tygodni? Byłam oburzona jego prośbą i odpowiedzią Williama. Świetnie, jeszcze tego mi brakowało. Z każdym dniem czułam, jakbym miała co raz mniej wolności i kontroli nad tym co chcę lub mogę robić. To mnie najbardziej denerwowało. Nie bez powodu odrzucałam wszystkie potencjalne zaręczyny, a mimo tego wciąż byłam uwięziona. A przynajmniej tak się czułam.
Nie miałam ochoty na rozmowy ze Sebastianem w drodze powrotnej. Byłam zła i zmęczona. Mój brat również jakoś nie wykazał chęci do rozmów. W domu przywitała nas Anna i gdy tylko mój płaszcz znalazł się w jej dłoni skierowałam się do moich pokoi przy okazji rozglądając się za moim kotem.
- Vincent, gdzie się ukrywasz? - czekałam, aż kot albo się ujawni lub usłyszę jego mały dzwoneczek na obroży.
- Na pewno zaraz przyjdzie. Jak zauważył twój brat, Vincent lubi się ukrywać w ciasnych kątach. - Anna weszła do pokoju za mną, aby mi pomóc z suknią. - Jak minął wieczór? - zapytała. Nie wiedziałam, jak odpowiedzieć. Miałam mieszane uczucia. Prośba Sebastiana uraziła moją dumę, ale przed tym wszystko było w miarę przyjemne. Nawet moja rozmowa z Williamem, czy też gra w karty nie była taka zła. Było mi ciężko przyznać, ale niektóre uśmiechy z mojej strony były prawdziwe co było nietypową odmianą. Zazwyczaj tak dobrze się czułam w towarzystwie Widows Circle.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
. Vincent gdyby tylko mógł, nie wynurzyły nosa ze swojej kryjówki. Vincent, gdyby mógł, stałby się dużym kotem. Ale przede wszystkim Vincentowi udało się zdjąć tą przeklętą obrożę, która leżała teraz wciśnięta pod łóżko.
. Życie Vincenta nie było łatwe. Wydawałoby się, że takie mizianie, karmienie, głaskanie i inne takie są dobre. Ale były męczące. Z niechęcią opuściłem swoje miejsce w kącie pokoju, by podejść do Dove. Byłem już na tyle duży, że mogłem wdrapać się po prześcieradle i nie spaść.
. Nie wydawała się zachwycona dzisiejszym dniem. Również nie byłem, całe szczęście, że ta kocia morda nie pokazywała za wiele. Nauczyłem się też usypiać na łóżku Parker, zazwyczaj gdzieś koło głowy, gdzie robiła mi posłanie. Kładłem się spać kiedy ona, wstawałem też o tych samych porach. I czułem się wykończony. To dorastające kocie ciało domagało się snu tak przez dziewięćdziesiąt procent doby. A ja męczyłem je ile tylko mogłem. Całymi dniami chodziłem za kobietą. Czasem biegłem, czasem spadałem ze schodów lub kładłem się na miękkim dywanie i ją obserwowałem. Chyba polubiła kocie towarzystwo skoro coraz częściej towarzyszyłem jej niemal wszędzie.
. Sebastian wyjechał po trzech dniach, tak jak mówił. Następnego musiałem wziąć udział w spotkaniu Klubu, żeby nie wydało się nikomu podejrzanym, że zniknąłem w tym samym momencie co Parker. Zostawiłem Dove na kilka godzin, ale na szczęście była grzeczna. Być może mnie szukała przez ten czas. Nie ważne. Udawało mi się zdejmować tą przeklętą obrożę, gdy potrzebowałem wyjść na jakiś czas.
. Zacząłem też rozmyślać o dłuższym wolnym, może podczas jakiegoś jej spotkania z przyjaciółkami. Potrzebowałem się porządnie wyspać i wypocząć, ale w ludzkiej formie. Łatwiej było nabrać sił, bo czułem, że dłużej nie wytrzymam jeśli nie zrobię sobie przerwy.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
W domu zrobiło się cicho. Raczej, wcześniej i tak było raczej spokojnie i nie było wielkiego zamieszania cały czas, ale było czuć brak Sebastiana. Nigdy się nie spodziewałam, że ucieszy mnie dźwięk dzwonka Vincenta. Możliwe, że Sebastian miał rację i faktycznie kot się bardziej przyda niż myślałam. Nie zamierzałam się jednak do tego przyznać.
Po za tym i tak wciąż mi się nudziło. Nawet gra na pianinie mnie męczyła po godzinie i miałam dosyć, miałam ochotę na coś innego, coś ciekawszego. I chyba mój anioł stróż mnie wysłuchał, bo na następny dzień pogoda się poprawiła. Było w miarę ciepło i przyjemnie, więc powiadomiłam Annę podczas śniadanie, że zamierzam iść na spacer.
- Znakomity pomysł, panno Dove - uśmiechnęła się pewnie zadowolona, że miałam takie, a nie inne plany. Nie spodziewałam się, że do mnie dołączy, ale jakoś nie specjalnie mi to przeszkadzało. Za nim wyszłyśmy spojrzałam w stronę kota, który siedział przy schodach i nas obserwował leniwym, czy też może śpiącym wzrokiem. Byłam czasami ciekawa o czym myślał w takich momentach.
- Wrócimy za kilka godzin - nie byłam pewna czy rozumiał i czy Vincenta obchodziło, ale lubiłam czasami porozmawiać z kotem.
- Na pewno będzie ładnie na nas czekał, prawda, panie Vincencie? - powiedziała Anna, jakby zwracała się do dżentelmena. Chyba uznała to za dobry żart, bo nawet zaśmiała się sama do siebie.
Nie byłam zaskoczona widokiem tłumów o tej porze. Spodziewałam się, że nie tylko ja miałam w planach spędzić czas na dworze.
- Szkoda, że pan Parker akurat w takim momencie musiał wyjechać. Byłby przeszczęśliwy z takiej pogody. -
- Jestem pewna, że cieszy się nią gdziekolwiek teraz jest - odpowiedziałam z odrobinką sarkazmu. Mój brat był zdecydowanie dzieckiem lata.
- Hmmm - zerknęłam kątem oka w stronę Anny. Wyglądało, że kogoś szukała wzrokiem.
- O co chodzi? -
- Pan Parker tyle razy wspominał o swoim przyjacielu przy śniadaniu czy kolacji. Chętnie bym go poznała. - wywróciłam oczami. Lepiej aby go nie poznała. Jeszcze ją zauroczy i będą dalej wielkie ochy i achy w stronę mężczyzny.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
. Nie będzie grzecznie czekał. Wprost nie mogłem się doczekać, kiedy zamkną się za nimi drzwi, a ja będę mieć czas tylko dla siebie. Co mogło jej grozić jak była z Anną? Przecież to była rozsądna kobieta, nie to, co jej znajome. Gdybym mógł, kazałbym im się pospieszyć w mało dżentelmeński sposób.
. Poczułem niesamowitą ulgę, mogąc - tym razem na dwóch nogach - przejść się ulicami miasta. Pierwsze kroki oczywiście skierowałem do swojego mieszkania, gdzie wziąłem gorącą kąpiel i przebrałem się w coś świeżego. To było tak miłe i orzeźwiające, że więcej do szczęścia mi nie brakowało. Mój dzień wolny zapowiadał się całkiem miło. Mogłem nadrobić zaległości przed południem, a później iść spać.
. W pierwszej kolejności poszedłem zakupić cygaro. Właściwie to nie do końca cygaro, a cygaretki. Fajki były nieporęczne, cygara za długo się paliły, zaś cygaretki były w sam raz. No i oczywiście gazetę. To było bardzo cenne źródło informacji dosłownie o wszystkim, czego potrzebowałem. I kosztowało tyle co nic.
. Razem z gazetą w dłoniach przysiadłem na ławce w parku nieopodal budynku, w którym mieszkałem. Przez te wszystkie lata zapomniałem już jak to jest po prostu cieszyć się słońcem. O tej porze roku zazwyczaj padało, dlatego miło było dla odmiany się pogrzać do promieni. Może to jakieś kocie zboczenie mi zostało…
. Nie ważne. Artykuł o najnowszym wynalazku skutecznie zajął moje myśli. Jakieś dziecko gdzieś przebiegło, zaszczekał pies, ale nie zwracałem nawet na to uwagi.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Dzisiejsza pogoda była idealną okazją na ostatni dłuższy spacer w parku za nim zrobi się za zimno aby wychodzić z domu. Chociaż znając życie i tak będę walczyła sama ze sobą aby wyjść do teatru lub chociaż na regularne spotkania w Widows Circle.
Było wiele znajomych twarzy w parku i do każdej przechodzącej osoby uśmiechnęłam się uprzejmie. Wiedziałam, jaką miałam reputację i jak ciężko postarał się Sebastian aby nikt źle na mnie nie spojrzał. Ale oczywiście i taki się znajdzie.
Uśmiech prawie znikł i musiałam specjalnie go utrzymać na twarzy, gdy zobaczyłam Roberta Wolfgronda. Stał do nas bokiem ze starszymi mężczyznami, zapewnie znajomi jego ojca. Stali na krawędzi przy rzece, która ładnie podkreślała dzisiejszą pogodę. Robert nie zauważył nas od razu, ale gdy przechodziłyśmy obok nagle sięgnął po moje ramie, mocno je trzymając. Niechętnie się zatrzymałam i spojrzałam na jego dłoń za nim podniosłam wzrok.
- Ah o wilku mowa - odezwał się z obrzydliwym uśmiechem. Nie byłam pewna co miał na myśli, ale szybko wytłumaczył. - Właśnie tłumaczyłem lordowi Nottenborg, że dzisiejszy damy rzadko są, no cóż, damami. Większość z nim to dziewki w drogich sukniach. - po twarzach mężczyzn wiedziałam, że byli skrępowani sytuacjom. Anna natomiast była w szoku, nie wiedziała, jak zareagować.
- Proszę mnie puścić. Nie mam ochoty na twoje towarzystwo. - odpowiedziałam. Mimo tego, że chętnie ponownie bym mu dała po twarzy to wciąż starałam się być grzeczną, dobrą młodszą siostrą. Ale Robert chciał mi ułatwić sprawę.
- Pewnie tak zarabiasz, prawda? Ty i reszta tych wiedź z Widows Circle. Ile razy dziennie podnosisz spódnicę? - dla Roberta ta cała sytuacja była zabawna, ale tylko dla niego. Anna zbladła i zaczęła się rozglądać pewnie zmartwiona, że ktoś mógł go usłyszeć.
O dziwo byłam kiedyś w podobnej sytuacji. Jak byliśmy dziećmi Sebastian pokazał mi kilka sztuczek, gdyby ktoś próbował mnie porwać lub zrobić krzywdę. Pewnie gdyby nie mój brat nie potrafiłam bym wyciągnąć ramię z ucisku Roberta. Ruch był na tyle szybki, że zaskoczyło to Roberta i wziął krok do tyłu. To wystarczyło, aby poleciał prosto do rzeki. Ci, którzy byli blisko podeszli bliżej do brzegu i w szoku patrzeli, jak wkurwiony Robert próbuje dopłynąć do murku i wspiąć się do góry. Tym razem mój uśmiech był szeroki i szczery. Gdyby nie towarzystwo to nawet bym się zaśmiała.
Lord i jego znajomy podali rękę Robertowi, gdy był blisko. Sama się schyliłam, gdy zaczął się wspinać i sięgnął po dłoń lorda.
- Biedny, Robercik - jedynie powiedziałam z sarkazmem. Wiedziałam, że nie powinnam była go bardziej denerwować, ale uznałam to za zemstę za poprzedni dzień. Niestety zamiast przyjąć pomoc od lorda, Robert ponownie złapał mnie za ramię i pociągnął w dół.
Wstrzymałam oddech za nim zostałam otoczona chłodną wodą. Szybko przyszła fala paniki, gdy próbowałam utrzymać się na powierzchni.
Jedyne co widziałam to jak Robert siedział teraz zmęczony na trawie, a Anna... Biedna Anna. Byłam pewna, że to jej głos słyszałam błagający o pomoc, ale nawet nie byłam pewna. Moje ciało i suknia były takie ciężkie pod wodą, ramiona i nogi zaczęły mnie boleć i więcej wody wpływało mi do ust. Może jeżeli zamknę oczy to wszystko przestanie być takie ciężkie i męczące...
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
. Czytałem o nowo powstającym metro w Londynie, co było przedsięwzięciem, o którym pisała każda gazeta i sporo się obecnie o tym mówiło. Otwarcie go miało nastąpić już w następnym roku, ale jak to ułatwi podróżowanie! Z jednego końca Londynu na drugi podróż będzie trwała kilkanaście minut i to w o wiele lepszych warunkach. To niesamowite, jak bardzo ludzkość ruszyła do przodu. Podziwiałem efekty tych prac i w takich momentach cieszyłem się, że mogłem wrócić, by zobaczyć to wszystko na własne oczy. To miasto już nie przypominało tego, jakie było te kilkaset lat temu. Nowe miejsca, restauracje, teatry, parki, a teraz jeszcze to. No i jedzenie, które sprawiało mi przyjemność, jak nigdy wcześniej. Przez pobyt w piekle zapomniałem jakie miłe jest ludzkie życie i ile niesie ze sobą korzyści.
. W takich chwilach jak te, mimo zmęczenia czułem się dobrze na tym świecie. Rzeczywiście mogłem uznać to za pewnego rodzaju wakacje od codzienności.
. Przez to wszystko nie od razu usłyszałem krzyki. Znaczy może i słyszałem, ale nie przejąłem się nimi, dopóki nie dotarło do mnie kto krzyczał. Uniosłem więc wzrok znad gazety, patrząc w stronę rzeki. To była Anna, biegała i krzyczała o pomoc. Niedaleko siedział na trawie jakiś młody mężczyzna, był cały mokry. Dwóch innych właśnie się oddaliło. Od razu zrozumiałem, że coś jest nie tak, gdy nie dostrzegłem w pobliżu Dove. Przecież obie wychodziły!
. Tknięty przeczuciem i niepokojem w mgnieniu oka znalazłem się przy Annie. Nie zdążyłem się odezwać, a kobieta uczepiona mojego ramienia zaczęła coś krzyczeć o tonącej panience. Nie trzeba mi było więcej. Przecież jeśli ona umrze to ja razem z nią.
. W ręce kobiety wcisnąłem tylko swoją marynarkę i kapelusz, który tylko by mnie ograniczał. Zdążyłem jeszcze zdjąć buty przed wskoczeniem do zimnej wody. Nie miałem czasu na pierwszy szok, miałem jedynie tyle szczęścia, że ciało samo przypomniało sobie jak się pływa. I nurkuje. Parker zdążyła zniknąć pod powierzchnią wody. Anna na szczęście podała mi w miarę dokładne miejsce, dzięki temu szybko odnalazłem Dove.
. Złapałem kobietę pod ramiona, po czym wypłynąłem z nią. Była ciężka jak kłoda w tej namokniętej sukni. W dodatku nadmiar ubrań skutecznie przeszkadzał w poruszaniu się nie tylko mi, ale i głównie jej. Nałykała się wody w dodatku, była ledwie żywa.
. Nie miałem pojęcia jak to się stało, że udało mi się dotrzeć do brzegu, nie idąc ponownie na dno. Wiedziałem, że trzeba było szybko działać zanim się udławi wodą. Złapałem się murku okalającego brzegi rzeki, próbując złapać oddech. Zaraz też koło mojego ucha rozległ się lament Anny.
. - Uspokój się, kobieto - warknąłem. - Lepiej pomóż mi ją wyciągnąć. Złap ją za ręce - wydałem jej jasne polecenie, które wykonała niemal natychmiast. Nie miałem czasu myśleć o tym, jak sama Anna zdała się na mnie bez żadnego sprzeciwu. Najważniejsze, że wspólnymi siłami wydobyliśmy Dove na brzeg. Przytrzymywałem ją w pozycji siedzącej i poklepywałem po plecach, by łatwiej jej było wypluć zalegającą wodę.
. - Jaka szkoda - odezwał się męski głos gdzieś niedaleko. Uniosłem więc głowę, napotykając spojrzenie ciemnych oczu. I to bardzo nieprzyjemne spojrzenie. Nie wiedziałem co jest na rzeczy lecz ta twarz chyba nie była mi obca. Gdzie go wcześniej widziałem? - Nie sądziłem, że nasza szanowna panna Parker nie potrafi pływać - uśmiechnął się przy tym w taki sposób, że wcale mu nie uwierzyłem. A nawet jeśli by nie wiedział, to przecież było widać, że dziewczyna tonie.
. - Przecież widziałeś, że nie potrafi, paniczu Wolfgrond! - zakrzyknęła ochryple Anna. Cóż … zrozumiałem nagle trzy rzeczy. Po pierwsze wiedziałem już, gdzie widziałem tą gębę. Po drugie, że Dove wcale nie kłamała, gdy odbierał ją Sebastian tamtego dnia z komisariatu. A po trzecie, że ten popapraniec właśnie spierdolił mój wolny dzień.
. - Podaj mi marynarkę - zwróciłem się do Anny, spoglądając jak tamten odchodzi. Ogarnął mnie taki gniew, że gdybym nie trzymał ledwie żywej z wymęczenia Dove, to nikt by mnie nie powstrzymał przed przywaleniem mu. Tym razem tak, by zapamiętał to na całe życie. Ale obraz jego twarzy pozostał w mojej głowie. Niby to tylko odwlekanie spraw w czasie…
. Owinąłem Dove w swoją suchą marynarkę, gdy tylko miałem ją już w rękach, nakładając również kapelusz na jej głowę. Sam trząsłem się z zimna jednak z tą różnicą, że ja nie mogłem umrzeć na zapalenie płuc, ona już tak.
. - Anno, proszę załatwić jak najszybciej powóz dla was do domu. Dove, dasz radę iść? - spytałem, ignorując wszystkie tytuły czy inne konwenanse. Kobieta nie wyglądała najlepiej. Właściwie to okropnie. Blada, sina z zimna, jak najszybciej potrzebowała się ogrzać i zjeść jakiś rosołek czy inną owsiankę.
Yulli
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dove Rachel Parker
Było zimno, strasznie zimno, pomimo cieplejszej pogody. Miałam wrażenie, że każdy palec u ręki i nogi zaraz odpadnie, niczym było zrobione z lodu. Każdy wdech i wydech sprawiał ból. Nie byłam pewna, czy moja twarz wciąż była mokra od wody czy od łez. Czy byłam nawet wstanie się rozpłakać? Nie byłam pewna, nie wiedziałam dokładnie co się działo.
Nawet nie pamiętałam, jak dotarłam do domu. Obudziło mnie własne ciało, które drżało z zimna. Gdy otworzyłam oczy uświadomiłam sobie, że jestem w swoim pokoju, a przy łóżku stała zmartwiona Anna. Przyłożyła mi coś ciepłego i mokrego do czoła, za nim przykryła mnie kocem. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że mam na sobie chyba cztery warstwy koców.
- Dzięki Bogu, że się obudziłaś. Zaraz przyjdzie Dr Walsh... - kobieta dalej gadała, ale nie potrafiłam na niej się skupić. Rozejrzałam się po pokoju, niby nic się zmieniło, ale coś było nie tak. Gdy spojrzałam w kierunku drzwi dopiero wtedy zauważyłam przy nich inną znajomą twarz.
- William? - ze wszystkich osób na świecie nie sądziłam, że jego tutaj zobaczę. W moim domu. W moim pokoju. Co on tu robił? Anna ujrzała moje zdezorientowanie i próbę aby usiąść, ale delikatnie popchnęła mnie z powrotem na materac.
- Uratował tobie życie - zaczęła wyjaśniać. - Wskoczył za tobą do wody po tym, jak Robert Wolfgrond pociągnął cię do rzeki. - ah no tak. Niestety, ale zaczęłam sobie wszystko przypominać. - Pójdę przygotować ciepłą herbatę aby cię rozgrzała - dodała i skierowała się w stronę drzwi. Zatrzymała się na chwilkę patrząc się w stronę Williama, ale nic nie powiedziała. Pozostawiła po sobie jedynie echo swoich kroków na korytarzu.
Nie wiedziałam co powiedzieć lub zrobić. Za dużo myśli i wspomnień krążyło po głowie. Ból w płucach i w gardle był ciężki do zniesienia. Zerknęłam w stronę Williama. Według Anny uratował mi życie.
- Powinnam tobie podziękować - powiedziałam, odwracając wzrok. - Dziękuję - pomimo tego, że wciąż nie wiedziałam co myśleć na jego temat to wiedziałam, jak się zachować w takiej sytuacji, czy lubiłam mężczyznę czy też nie. Podniosłam dłoń aby ściągnąć z czoła mokry ręcznik, który tylko mi przeszkadzał. Zauważyłam w tej chwili, że nie byłam w tej samej sukni co wcześniej i ktoś mnie przebrał w moją zimową koszulę nocną. Miałam nadzieję, że to była Anna...
- Zgaduję, że nie ma szansy, aby Sebastian się nie dowiedział co się stało - mruknęłam pół żartem. Wiedziałam ile ludzi było w parku. Chyba tylko cudem by pozostał nieświadomy o całej sprawie.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach