Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
From today you're my toyWczoraj o 08:33 pmKurokocchin
This is my revengeWczoraj o 08:05 pmKurokocchin
there is a light that never goes out.Wczoraj o 04:34 pmSempiterna
Eclipsed by you Wczoraj o 04:03 pmCarandian
Show me the ugly world (kontynuacja)Wczoraj o 01:35 amFleovie
W Krwawym Blasku Gwiazd19/11/24, 07:09 amnowena
Twilight tension18/11/24, 10:27 pmCarandian
A New Beginning 18/11/24, 09:45 pmNoé
Zajazd pod Smoczą Łapą 18/11/24, 06:30 pmNoé
Listopad 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
    123
45678910
11121314151617
18192021222324
252627282930 

Calendar

Top posting users this week
3 Posty - 19%
3 Posty - 19%
3 Posty - 19%
2 Posty - 13%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%

Go down
NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
NANA
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

unfortunate meeting Empty unfortunate meeting {28/08/21, 03:30 am}

unfortunate meeting Ezgif-13   unfortunate meeting Ezgif-10
U N F O R T U N A T E                       M E E T I N G
NOWENA AND NANA AS TWO EX-BOYFRIENDS, TRYING NOT TO KILL EACH OTHER
nowena
Tajemniczy Gwiazdozbiór
nowena
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

unfortunate meeting Empty Re: unfortunate meeting {28/08/21, 03:07 pm}

Once I had all in my palm. And you were my sun.
J e s s i e
Huggins


t h e m e   s o n g

/ / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / /

JESSIE HUGGINS

23 lata // 13 stycznia // koziorożec
mężczyzna  //  homoseksualny

/ / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / /

178 cm  //  65kg  //  szczupły
czarne włosy  //  brązowe oczy
cierpi na krótkowzroczność

/ / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / /

1. Był taki czas, że Jessie studiował Turystykę i rekreację, po pół roku przekonał się jednak, że nie jest to kierunek jego marzeń. Nie przemyślawszy, jakie to może nieść za sobą konsekwencje, szybko rzucił studia i rozpoczął pracę jako kurier. Rodzice nie byli z tego faktu zadowoleni, obcięli więc smarkaczowi dofinansowanie płynące z ojcowskiego portfela i Radź sobie sam, synu.

2. Przez trzy lata Jessie był w niezbyt, jego zdaniem, udanym związku z Xavierem. Inna sprawa, że to, co się w ich relacji działo (albo raczej to, co właściwie się NIE działo) było winą Jessiego - oczarowany przystojnym Deaconem nie miał ochoty okazywać już czułości Xavierowi. Relację postanowił zakończyć, by nie marnować czasu na coś, co nie dawało mu radości. Jess tłumaczył sobie, że Deek jest wszystkim, czego szukał w idealnym partnerze i liczył że to właśnie z nim będzie wreszcie szczęśliwy. Do niczego głębszego między nimi nie doszło, bo Deek nie był kompletnie zainteresowany budowaniem długoletnich związków.





Ostatnio zmieniony przez nowena dnia 28/08/21, 06:28 pm, w całości zmieniany 2 razy
NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
NANA
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

unfortunate meeting Empty Re: unfortunate meeting {28/08/21, 04:08 pm}

Xavier Xavier Powell   •   22 lata   •   2 lipca
 •   chwilowo bezrobotny   •   homoseksualny
Dumny posiadacz krótkich, rzadko rozczesywanych włosów i wyjątkowo mocno zielonych oczu. Mierzy sobie około 180 centymetrów, plus minus. Woli naciągać jednak wzwyż. Wagą się nie chwali, bliżej mu do niedowagi ze względu na okropny sposób odżywiania i słabą opiekę nad swoim ciałem, ale nie narzeka. Póki żyje, to wszystko jest dobrze.

W wieku 18 lat przyzdobił ciało pierwszym tatuażem, znajdującym się na przedramieniu. Potem dorobił się jeszcze paru, najświeższy widoczny na karku. Za to w wieku 16 lat przekuł sobie sam uszy, walcząc z infekcją przez przynajmniej pół roku, ale uważa, że było warto.

Nie podejmował się studiów, preferował oddać się pasji muzycznej, czyli gry na basie, ale z tego zarobku nie ma, przez co Xavier skacze z bycia baristą, do sprzedawcy w kiosku. Chyba że akurat robi sobie wolne, wtedy siedzi przed komputerem i gra aż jego oczy nie są suche niczym pustynia.

Od około szestnastego roku życia zmaga się z depresją, przynajmniej w tym wieku zaczął leczenie. Teraz jedynie farmaceutyczne, z terapii musiał zrezygnować, bo nie byłoby go stać na mieszkanie, leki i jeszcze psychoterapeutę, na co musi wykładać z własnej kieszeni.
 Just in your broken heart




Ostatnio zmieniony przez NANA dnia 31/08/21, 12:08 pm, w całości zmieniany 1 raz
NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
NANA
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

unfortunate meeting Empty Re: unfortunate meeting {28/08/21, 09:50 pm}

unfortunate meeting Xavier10
____Film poprzedniego wieczoru urwał mu się mniej więcej w momencie rozmowy z Jessim. Oboje zostali wystawieni przez osobę, na którą oczekiwali, z czasem zauważyli się wzajemnie i mimo nienawiści, którą czuli do siebie, lub przynajmniej Xavier w stronę starszego oraz pod wpływem alkoholu popijanego przez przynajmniej godzinę czekania, wspólnie uznali, że mogą spędzić ten czas bardziej pożytecznie. Na przykład razem, w mieszkaniu, na niezobowiązującym skoku w bok.
____To był chujowy pomysł... — burknął pod nosem, opierając się na łokciach po obudzeniu. Byli w jego mieszkaniu, wywnioskował to bardzo szybko po jeszcze nagich, nieprzyozdobionych ścianach. Jessie jeszcze spał. I szczerze, wolałby, żeby chłopaka już tutaj nie było. Żeby go zostawił tak jak parę lat temu i Xav zapomniałby o tym, co się wydarzyło, nie miałby wtedy szansy na żadne rozmarzanie się i tym podobne. Jednak nie mógł też kłamać, było mu przyjemnie, z głośności chłopaka w nocy mógł wywnioskować, że mu też.
____Wylazł z łóżka i zaczął grzebać w szafie w poszukiwaniu dresów. Nie miał nic dzisiaj do roboty, najwyżej mógłby zająć się znajdywaniem nowej pracy dorywczej, bo ostatnio rzucił tą w pizzerii - bardziej został zwolniony, ale kiedy ktoś pyta, to trzyma się pierwszej wersji i tłumaczy, że szef był okropny dla pracowników i nie zamierzał popierać takiego środowiska. Z tego powodu mógł sobie ten jeden dzień pozwolić na kiszenie się w mieszkaniu, może wyjście do sklepu po coś do jedzenia, bo na razie nie uzupełnił niczym lodówki. Nie sprawdził też, czy jego współlokator, który był przed nim na miejscu i również go wystawił, nie zostawił czegoś w lodówce.
____Wsunął bluzę przez głowę i zawiązał sznurek dresów, po czym niedelikatnie zamknął drzwi, wychodząc z pokoju i poszedł do kuchni, gdzie zauważył podłączony ekspres. Nie był kawowy, ale ten dzień idealnie pasował mu na to, żeby do porannego papierosa wypić kubek kofeiny. Włączył sprzęt i przygotował dwa kubki, które po kolei postawił w odpowiednim miejscu, a w międzyczasie bezmyślnie przeglądał informacje w internecie. W momencie, jak ekspres przestał pracować, wcisnął telefon do kieszeni bluzy i chwycił ostrożnie naczynia, żeby się nie oparzyć
____Nie mieliśmy iść przypadkiem do Ciebie — spytał po wejściu do pokoju, kiedy zauważył, że Jessie nie śpi, lub przynajmniej powoli się wybudza. Podstawił mu pod nos kubek z kawą, żeby zapach go trochę wybudził. Sam zajął miejsce na parapecie przy otwartym oknie i odpalił papierosa, zaciągając się dymem i rozluźniając po poczuciu smaku tytoniu. Liczył, że Jess odrzuci napój, zignoruje pytanie Xaviera i usunie się stąd jak najszybciej. Tak byłoby lepiej dla ich obojga — Chyba że jest tam Deek. Biedny pewnie myśli, że coś Ci się stało — dodał zgryźliwie, wypuszczając dym z płuc. Na myśl drugiego aż wykręcało mu żołądek ze złości, bo to w końcu on był powodem rozpadu ich i tak płaczącego związku, jak i resztek relacji. Nie żeby Xavierowi zależało.
nowena
Tajemniczy Gwiazdozbiór
nowena
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

unfortunate meeting Empty Re: unfortunate meeting {29/08/21, 03:05 pm}

unfortunate meeting Pelpifp

____Jessie przebudzał się w nocy kilka razy, ale każda próba podniesienia się z wygodnego, ciepłego łóżka kończyła się poważnymi mdłościami. Skutecznie go to zniechęcało do opuszczania pokoju, w którym kilka godzin wcześniej działy się rzeczy niesamowite. Jego szanse na dotarcie do łazienki były znikome, a i tak gdyby jakimś cudem udało mu się tam doczołgać, pewnie już zostałby tam do rana, leżąc półnago na lodowatych kafelkach. Taka zabawa skończyłaby się w najlepszym przypadku katarem, a w najgorszym — przeziębieniem, którego wolałby zdecydowanie uniknąć. Nie miał najmniejszej ochoty na chorowanie, przecież portfel magicznie nie wypełni się stertą bilonów, a że za pierwszy miesiąc w nowym mieszkaniu zapłacił z góry jeszcze przed wprowadzeniem się do nowego lokum... cóż, niespecjalnie mógł sobie pozwolić na L4. Nie ryzykując, każdorazowo po przebudzeniu, po prostu wtulał się głębiej w poduszkę i pozwalał, by przyjemne ciepło ciała Xaviera leżącego po jego prawej ponownie utuliło go do snu.
____Dopiero nad ranem udało mu się zapaść w głębszy sen, nieświadomy zupełnie tego, że tak naprawdę snu zostały mu niecałe dwie godziny. Pracę miał zacząć zgodnie z grafikiem o siódmej, niestety telefon z nastawionym budzikiem spoczywał bezpiecznie w kieszeni jeansowej kurtki, rzuconej niedbale na półkę gdzieś w korytarzu. Zza zamkniętych drzwi pokoju rozszalałego alarmu nie było słychać, więc nic dziwnego, że w czasie gdy Jess miał już dawno być na nogach, ten spał w najlepsze zakopany w pieleszach. Niemożliwe było także, by usłyszał jak dwadzieścia minut po siódmej dodzwonić się do niego próbował jego koordynator. Po trzeciej nieudanej próbie skontaktowania się już więcej nie dzwonił, tylko zajął się załatwianiem zastępstwa za nieobecnego Jessiego.
____Ze snu wyrwał go ostatecznie dźwięk głośno zamykanych drzwi. Jess szybko zamknął, a potem na nowo otworzył oczy — niechętnie, jak gdyby sama ta czynność była dla niego zadaniem ponad miarę — mrugnął parę razy, licząc może że ten zabieg mógłby mu przywrócić ostrość widzenia, po czym przekręcił się z szybkością godną ślimaka w stronę krańca łóżka i wyciągnął rękę do sterty rozrzuconych w ramach wczorajszej nocy ubrań, gdzie miał nadzieję znaleźć swoje czarne okulary. Wymacał je z zadowoleniem gdzieś pomiędzy nogawkami ciemnych spodni, przyjrzał się krytycznie zamazanym soczewkom, przetarł je o czysty skrawek prześcieradła i włożył spokojnie na nos. Teraz mógł się w spokoju rozejrzeć po pomieszczeniu, które okazało się nie być jego pokojem, ale z całą pewnością znajdowało się w nowo wynajętym mieszkaniu. Nie panował tu taki chaos jak w jego czterech kątach i może to było powodem tego, że ostatecznie tu wylądowali — w pokoju jego nowego współlokatora, tego samego, który wczoraj nie pojawił się w barze o umówionej porze. Jess nie przejmował się tym, jak mu się wytłumaczy ze spania (i to jeszcze z kimś dla niego obcym) w pokoju, który miał być zarezerwowany dla niego. Skoro jeszcze nie wparował tu z wiązanką nieprzyzwoitych przekleństw to znaczy, że jeszcze nie było go w mieszkaniu. Może tylko wypakował swoje graty i wyszedł gdzieś wieczorem, skąd jeszcze nie wrócił? Niewiadomych było na tyle dużo, by Jessie zrezygnował z rozmyślania nad całą tą sprawą. Później tu posprząta, jakby nigdy nic się nie działo i nie będzie musiał się nikomu tłumaczyć.
____Do pokoju z parującą kawą wszedł Xav. Jego pytanie Jess puścił mimo uszu. Tak, możliwe że taki właśnie był plan, szczegółów nie mógł sobie przypomnieć. Technicznie nie znajdowali się u niego, bo przecież wciąż zajmowali pokój nic niepodejrzewającego (jeszcze) współlokatora, ale jakie to miało w ogóle znaczenie. Przyszli do jego mieszkania, co sprawiało że — tak, znajdowali się, jakby na to nie patrzeć, u niego. Jessiemu przeszło przez myśl, że Xavier za dobrze go znał, by nabrać się na porządek panujący w pomieszczeniu. Nie dało się ukryć, że słynął z bałaganiarstwa, ale przecież nie był beznadziejnym przypadkiem i mógł się przez ten czas zmienić. Już rozbudzony, Jess dźwignął się na łokciach i przesunął w tył, by oprzeć głowę i górną część tułowia na chłodnej, nieudekorowanej ścianie, w miejscu gdzie powinno teoretycznie znajdować się wezgłowie łóżka. Poprawił poduszkę i wziął od czarnowłosego gorący kubek. Przez moment obserwował Xaviera w ciszy. Myślał, że trzask zamykanych drzwi zwiastuje ulotnienie się chłopaka, ale najwyraźniej ten nie chciał odchodzić bez słowa. Teraz ten odpalił papierosa, co spotkało się z dezaprobującym zmarszczeniem nosa przez Jessa. Nienawidził papierochów i Xav dobrze o tym wiedział. Nie wypadało mu go jednak karcić. W sumie, było mu wszystko jedno — niech sobie pali ile wlezie.
____Tiaaa... — powiedział przeciągając wyraźnie ostatnią samogłoskę. Zdenerwował się, bardzo, ale postanowił nie nikomu niepotrzebnie poranka i przysunął kubek z gorącym napojem do ust, licząc że w ten sposób uchroni ich obu od kąśliwości cisnących się mu na usta. Para wydobywająca się z naczynia szybko zajęła szła okularów, przez co Jess przeobraził się z rozczochranego niby-nerda w profesora zła z jakiejś bajki. Upił szybko łyk czarnej kawy i skrzywił się, odciągając od siebie kubek. Fujka. Smak okropnej kawy sprawił, że w końcu postanowił odpłacić się Xavierowi: — Wydawało mi się, czy słyszę skwierczenie boczku na patelni? Deek uwielbia mi robić jajecznicę na śniadanie, może pójdę dać mu całusa na dzień dobry.
Jessie, obrażony, odstawił kubek z gorącym napojem po prostu na podłogę. Nie zamierzał go dalej pić — był okropny jak cała ta rozmowa. Odkopawszy się spod kołdry, włożył na siebie wczorajszą koszulkę i w samych bokserkach opuścił pokój. Nie fatygował się zamykać za sobą drzwi, po co. Swoje kroki skierował pospiesznie na korytarz, gdzie znajdowała się jego kurtka. Teraz zaczęły się gorączkowe poszukiwania telefonu. Kiedy w końcu go odblokował, zamarł na parę minut. Godzina i powiadomienia o nieodebranych połączeniach jeszcze bardziej zepsuła mu humor.
____Kurwa mać! — warknął do siebie i pobiegł tym razem do swojego pokoju, by zabrać z szafy jakieś sensowne ciuchy, a przede wszystkim pęk kluczy i bejsbolówkę z logiem firmy kurierskiej, w której pracował.
____Nie zwracając uwagi na możliwe wtargnięcie gamonia palącego papierosy w drugim pokoju, zaczął się ubierać, robiąc w pokoju jeszcze większy bałagan niż zwykle. Nie widział sensu dzwonić do firmy z wytłumaczeniami, tylko jak najszybciej się tam zjawić, już osobiście. Przy odrobinie szczęścia uda mu się jeszcze porozwozić kilka paczek.
NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
NANA
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

unfortunate meeting Empty Re: unfortunate meeting {30/08/21, 11:54 am}

unfortunate meeting Xavier10
____Zaśmiał się zgryźliwie na wzmiankę o śniadaniu przez Jessiego. Sam się prosił o to, żeby chłopak go obsypywał komentarzami o swoim związku. Bieżącym, czy też nie, Xavier nie wiedział i niezbyt go to interesowało. Oboje mogliby się udusić tym całym romansem, który zniszczył młodszemu życie na przynajmniej miesiąc. Teraz jak o tym myśli, to uważa to za żałosne. Powinien był mieć to w nosie, znaleźć kogoś nowego, tak jak jego były i pewnie wszystko byłoby kolorowo, zapewne wyszedłby na tym lepiej, ale wolał trzymać resztki uczuć, które posiadał w stronę Jessa, w swoim sercu, z nadzieją, że jeszcze się do czegoś przydadzą. Jak widać, nadały się do tego, żeby przelecieć się wzajemnie po raz ostatni, pogryźć się i rozejść. Nie był nawet w szoku, spodziewał się tego w momencie, kiedy przysiedli przy piwie razem wtedy w barze.
____Nawet nie docenił jego kawy. Może i specjalnie zrobił wszystko, żeby smakowała jak pomyje, ale mógł przynajmniej podziękować za miły gest. Przynajmniej go nie rozlał po odstawieniu go na ziemię. Xavier nie wytrzymałby, gdyby musiał jeszcze sprzątać rozlaną ciecz z paneli. Śledził starszego wzrokiem, kiedy ten usuwał się z jego pokoju. Zmarszczył nos na porozrzucane rzeczy przy łóżku, których Jessie nie zdzierżył zabrać ze sobą. Tworzyły one nieprzyjemny bałagan w zimnym pokoju, gdzie akurat Xav mógł się pochwalić tym, że zwykle pilnował porządku i wyglądało w jego miejscach pobytu przynajmniej znośnie. Nie był jednak przesadnie pedantyczny, w gorsze dni zdarzało mu się zakopywać w swojej norze i mieć wywalone na stertę naczyń stojących przy łóżku i na biurku, bo nie był w stanie wynieść ich do kuchni.
____Zakrztusił się dymem na nagły krzyk chłopaka i z ciekawości wyjrzał przez otwarte drzwi, gdzie biegał jak poparzony Jessie. W momencie, gdy ten wbiegł do sąsiedniego pokoju, ściągnął brwi i wstał z parapetu, wyrzucając peta przez okno i skierował się w stronę pomieszczenia, w którym zniknął czarnowłosy.
____Czy możesz już łaskawie wyjść z mojego… mieszkania… — I w tej chwili, wszystko nagle miało o wiele więcej sensu. Czemu skończyli w tym mieszkaniu, czemu nie spotkał się wczoraj, a może raczej spotkał, ze swoim współlokatorem.
____Jego wzrok skakał po powiększającym się burdelu w pokoju, potem na rozjuszonego chłopaka, a na koniec nos wciągnął charakterystyczny zapach, który jeszcze paręnaście minut wcześniej Xavier miał pod nosem, leżąc obok Jessiego. To musiał być jakiś żart. Nie było szans, że przypadek aż tak bardzo ich orżnie. Po latach  zerwania kontaktu, mieli teraz żyć razem, płacić za to samo mieszkanie? Ale to nie miało kompletnie sensu, czemu Jess miałby żyć w miejscu za pół ceny, typowo dla ludzi, którym wiązanie końca z końcem idzie opornie
____Czemu nie mieszkasz z Deaconem? Albo w jakimś apartamencie fundowanym przez twoich rodziców? — zadawał pytania, z nadzieją, że chłopak powie, że tu nie mieszka, że na przykład po prostu zna współlokatora. Cokolwiek. Xavier nie chciał mieszkać z Jessim w tych samych czterech ścianach.
____Wiedział, że oczekiwanie tłumaczeń, kiedy starszy zdenerwowany szykuje się do wyjścia nie ma sensu, zapewne nawet nie usłyszał połowy pytań zadawanych przez Xaviera. Trzasnął więc tylko drzwiami od swojego pokoju, kiedy do niego wrócił. Nie ma problemu, przecież może po prostu ignorować Jessiego za każdym razem, jak będą się mijać w mieszkaniu, prawda? Nie muszą jeść razem, nic nie muszą robić razem. Jakby mieszkali razem, ale osobno.
nowena
Tajemniczy Gwiazdozbiór
nowena
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

unfortunate meeting Empty Re: unfortunate meeting {31/08/21, 12:08 am}

unfortunate meeting Pelpifp

____Szalona burza, jaka przetoczyła się przez jego własny pokój nie pozostawiła po sobie wyłącznie ofiar. Był przecież ubrany — i to zadziwiająco odpowiednio, zważając na okoliczności — w ręce dzierżył mocno kluczyki do służbowej białej rakiety, którą tak chętnie śmigał przez zakorkowane miasto, zatrzymując się niejednokrotnie w miejscach, w których niekoniecznie powinien parkować; a w zębach trzymał daszek firmowej czapeczki, będącej obowiązkowym wyposażeniem jego służbowego stroju. Dokumenty wsunął wcześniej w kieszeń spodni zabezpieczoną zamkiem, by nie ganiać kolejny raz w tę i z powrotem w celu ich odnalezienia. I całe szczęście, bo straciłby kolejne cenne minuty.
____Jednak zdawszy sobie sprawę z sensu uwagi wypowiedzianej przez Xaviego w mig wyrzucił z głowy wszystko inne. I tak oto stanął krok od drzwi pokoju, zatrzymany w pół kroku, ze ściągniętymi mocno brwiami, gapiąc się trochę niby cielę wprost w te dziwne zielone oczy. Jessie nie był takim idiotą, na jakiego teraz wyglądał, dodał dwa do dwóch i skrzywił się brzydko na wynik tego prostego działania. Przed nim stał nie kto inny, jak jego nowy współlokator. Losie, grasz w prześmieszne, kurwa, gierki, no nic, tylko pogratulować kreatywności — pomyślał gorzko, zmywając z twarzy tę nieatrakcyjną minę. Kolejne pytania wznieciły w jego wnętrzu pożar, który ostatkami sił próbował jakoś ugasić. Raczej niepotrzebne były im w tej sytuacji zgryźliwe odpowiedzi, wycedzone z nienawiścią, chociaż Jessiego tak kusiło, oj kusiło, by dać się porwać w słowne przekomarzanki, niemające nic wspólnego z dobrym wychowaniem, a już tym bardziej z uczuciami, jakie kiedyś do siebie żywili rozmówcy. Nie chciał wyjść na ostatniego dupka, więc sprawnie wyminął wszystkie przeszkody stojące mu na drodze i czym prędzej opuścił lokal, który miał mu oszczędzić kłopotów — chociaż ostatecznie dodał jeden, acz całkiem poważny — pozostawiając zielonookiego bez odpowiedzi.
* * *
____Późnym wieczorem wrócił z powrotem do mieszkania, zupełnie wyssany z energii życiowej i szczęścia, niepewny co do tego, czy uda mu się równie pomyślnie co rano przeżyć konfrontację z nowym współwynajmującym. Pokusił się nawet na odwiedzenie jakiejś malutkiej restauracji, skąd dobiegł go zapach smażonych warzyw i makaronu ryżowego, a którą opuścił po piętnastu minutach wraz z dwoma białymi pudełeczkami oraz kompletami pałeczek, tak dla poprawy atmosfery. Osobiście bardzo ucieszyłby się na widok żarcia, gdyby był w butach Xava, zwłaszcza że lodówka była zupełnie goła i wesoła. Może do tego przydałoby się coś na przepłukanie gardła, ale Jess czuł, że wtedy padłby na twarz o wiele wcześniej niż zamierzał. Raczej nie słynął ze zbyt mocnej głowy — bywało tak, że już po jednym piwie czuł wyraźne mrowienie w udach, a po dwóch zaczynało mu się delikatnie kręcić w głowie, a przy tym mówił jakoś tak bez sensu.
____Śpisz tam? — spytał, pukając lekko w zamknięte drzwi, zza których nie było wiele słychać. — Przyniosłem coś do zjedzenia, chodź...
____Nie czekając na odpowiedź ani reakcję właściciela zamkniętego pomieszczenia, pomaszerował do kuchni, gdzie ciężko opadł na krzesło przy stole. Sięgnął od razu po jedno z jeszcze ciepłych pudełek z jedzeniem, które powoli otworzył. Oblany ciemnym sosem sojowym makaron, posypany sezamem z dużą ilością zielonej fasolki, marchewki i kilkoma różowymi, smażonymi krewetkami pachniał jak spełnienie marzeń. Dopiero teraz poczuł jak bardzo był głodny.
NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
NANA
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

unfortunate meeting Empty Re: unfortunate meeting {31/08/21, 12:39 pm}

unfortunate meeting Xavier10
____Spodziewał się, że zostanie bez odpowiedzi, więc kiedy Jessie wyszedł bez słowa z mieszkania, ubrany chyba w najgłupszy mundur - to pewnie wina czapki - jaki Xav widział, zielonooki jedynie westchnął przegrany. Nie mogli nic więcej zrobić, nie zamierzał odpuścić sobie tego mieszkania, bo było o naprawdę przystępnej cenie, domyślał się, że starszy też nie zamierza tak o zmienić zdania. Zamierzał jednak skorzystać z tego, że jest teraz sam. Poczuje się tę chwilę, jak w swoim własnym mieszkaniu, bez kogoś koczującego pokój obok. Choć i to z czasem go nie powstrzyma, będą musieli się po prostu przyzwyczaić do wspólnego życia i współpracować, żeby wzajemnie się nie wykończyli.
____Zajrzał do lodówki, tylko po to, żeby zawieść się pustką, która w niej panowała. Nie było tam dosłownie nic. Nie powinien być zaskoczony, oboje wprowadzili się tutaj dopiero poprzedniego dnia, tylko o różnych porach. Żaden z nich nie miał czasu, żeby zrobić jakieś porządne zakupy spożywcze, więc skończyło się na tym, że na ten moment, mieli tylko kawę. Oparł dłoń o kant sprzętu, wpatrując się w nicość i myślał, czy powinien przejść się, kupić jakąś kanapkę do odgrzania w kiosku i tyle, czy może poczekać, aż Jessie wróci, żeby spytać go o zakupy. Co jak co, ale nie zamierzał pójść do sklepu i kupić tylko rzeczy dla siebie. Nie był bezduszny i przy okazji wolałby, żeby ktoś nie wyżerał mu tego, co sam zakupił.
____

____Skończyło się na tym, że Xavier spędził większość dnia w swoim pokoju, rzępoląc trochę na basie, ale przede wszystkim leżąc na łóżku i oglądając filmiki na telefonie ze znudzoną miną. Zapomniał, jak brak pracy wytrącał go z rutynowego życia. Choć zapewne nie powinien tego zrzucać na to, a raczej na fakt, że jego umiejętność do brania leków regularnie leżała i kwiczała. Miał ustawione budziki na godzinę dziesiątą, żeby o nich pamiętać, ale miał tendencję do wyłączania ich w półśnie i tyle z tego było. Nieraz zastanawiał się, żeby przesunąć budzik, ale wtedy mogłoby mu się to pokrywać ze wspomnianą pracą, której na dany moment nie miał, więc i tak zapominałby, żeby je brać.
____Podniósł głowę z poduszki, kiedy usłyszał pukanie do swoich drzwi i wyciągnął słuchawki z uszu na hasło jedzenia. Cóż, przecież darmowego posiłku nie mógł odmówić. Wstał z łóżka i opuścił swój pokój, a za drzwiami został uderzony przepysznym zapachem chińszczyzny. Z uśmiechem przyspieszył kroku i usiadł naprzeciwko Jessiego. Sięgnął po zamknięte pudełko, które po otwarciu przywitało go przepysznie wyglądającym makaronem z wołowiną i dużą ilością barwnych warzyw, a w osobnym przedziale świeżą surówką. Sos powoli spływał po makaronie a para stworzona przez ciepło mięsa przyjemnie uderzała twarz głodnego Xaviera
____...dzięki — powiedział w końcu, po kilku sekundowym patrzeniu na przemian na jedzenie i na Jessiego. Liczył, że chłopak nic nie zrobił z jedzeniem, a na zadawanie pytań i tak było już za późno, kiedy Xavier wpakował pierwszy kęs do buzi — Więc, panie kurierzyno, jak było w pracy? — zapytał, ściągając kaptur od bluzy z głowy i kontynuując jedzenie przepysznego dania. Domyślił się po stroju, że to właśnie była praca starszego. Nie zamierzał wypytywać dalej o jego życie, choć dobrze pamiętał, że ten planował iść na studia. Najwidoczniej coś nie do końca wyszło — A i będę iść później do sklepu, więc jak coś chcesz, to napisz tutaj — wyciągnął z kieszeni bluzy wymiętolony kawałek kartki, którego zamierzał użyć jako listy zakupów.
nowena
Tajemniczy Gwiazdozbiór
nowena
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

unfortunate meeting Empty Re: unfortunate meeting {31/08/21, 02:03 pm}

unfortunate meeting Pelpifp

____Makaron niknął z pudełka w zadziwiającym tempie, pozostawiał po sobie smugi ciemnych i tłustych kropelek sosu, które przyklejały się do wnętrza nie tak już białego opakowania. Na Xaviego nie trzeba było długo czekać, wypełzł po chwili ze swojego gniazdka, szybko zajmując miejsce vis-à-vis wygłodniałej bestii, w którą przemienił się Jess.
____Jak było w pracy? — powtórzył pytanie z pełną buzią. Pozwolił sobie łypnąć na twarz oświetloną przez słabe światło lampy wiszącej nad ich głowami, marszcząc lekko brwi. Przełknął powoli jedzenie i oparł się wygodnie o proste krzesło, wyciągając daleko przed siebie nogi. Ręce rozłożył szeroko. — A jak wyglądam?
____Potargane włosy, wyprana z uczuć twarz, trochę opalcowane okulary, a do tego zmięta koszulka. Prezentował się mizernie i tak też się czuł. Nogi powolutku dawały o sobie znać — Jessie nie należał do osób przesadnie aktywnych, stąd też często po intensywnym dniu w pracy często doświadczał nieprzyjemnego bólu łydek oraz ud. Nie pamiętał już nawet, kiedy ostatnio miał do czynienia ze sportem. Może  przy okazji zajęć na uniwersytecie, ale to wszystko. Od tamtej pory nie wysilał się ani na poranne rozciąganie, ani też na wieczorne bieganie. Przy jego trybie życia prędzej czy później będzie musiał zmierzyć się z konsekwencjami braku aktywności, ale jak na razie próbował tę myśl od siebie oddalać.
____Jess wziął zaraz zmiętą karteczkę podaną mu przez Xavierego. Skoro ten zaproponował, że będzie w sklepie, dlaczego miałby unosić się dumą i nie skorzystać z okazji. Z kieszeni spodni wyciągnął poplamiony atramentem długopis, po czym zaczął zapełniać papier drobnym, acz schludnym pismem. Kawa, chleb, masło orzechowe, dżem wiśniowy. Jego codzienny must-have na śniadanie, więcej mu nie było trzeba, przynajmniej na razie. Skończył pisać i podsunął chłopakowi kartkę, krytycznie przyglądając się plamom niebieskiego tuszu na swoich palcach.
____Rozumiem, że tu zostajesz — mruknął, bardziej zmęczony niż zły. — W sumie nadal nie jestem w stanie uwierzyć, jak dużego pecha musieliśmy mieć, skoro nie dość, że wczoraj wpadliśmy na siebie w barze i... ugh... to... to jeszcze ze sobą mieszkamy... Wyobrażam sobie, że dla ciebie też nie jest to najbardziej komfortowa sytuacja, z jaką się spotkałeś, więc wolę mieć tego typu rozmowy już za sobą.
____Przygryzł wargę, nie bardzo wiedząc jak właściwie poprowadzić tego typu rozmowę. Nie chciał się spowiadać Xavieremu ze wszystkiego, co działo się w jego życiu do tej pory ani tłumaczyć mu, dlaczego nie siedzi teraz w jakimś mieszkaniu o niebo lepszym standardzie. Chciał po prostu zakomunikować, że niekoniecznie z powodu ich byłego związku będzie jakoś szczególnie utrudniał drugiemu życie, czy wchodził w paradę. Z drugiej strony, miłoby było, gdyby od czasu do czasu miał do kogo otworzyć gębę.
____Nie będę ci się pakował do łóżka — palnął bez sensu, jakby przepaliły mu się kabelki w głowie. — To znaczy... — przeciągnął sobie ręką po twarzy, próbując zrzucić komunikacyjny bełkot na poziom zmęczenia — miałem na myśli, że nie będę się zbytnio naprzykrzał, po prostu mieszkamy ze sobą i tyle. Ty masz czuć się jak u siebie i ja też na pewno będę tak się zachowywał, nie mam zamiaru robić tu jakiś scen, spraszać nie wiadomo kogo, urządzać imprez i tak dalej...
____Wyszło karykaturalnie, musiał przyznać, dlatego przestał mówić i posłał Xavemu pełne zażenowania spojrzenie.
NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
NANA
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

unfortunate meeting Empty Re: unfortunate meeting {31/08/21, 11:28 pm}

unfortunate meeting Xavier10
____Prawie się zadławił wołowiną, próbując się nie zaśmiać, przez usłyszenie bełkotu Jessiego w temacie wspomnianej pracy. Przełknął jedzenie w buzi i obrzucił zmarnowanego czarnowłosego wzrokiem. Widać było, że dzień go wykończył. Bieganie przez kilka godzin i rozwożenie przeróżnych paczek nie brzmiało jak najlżejsza robota, więc było to do zrozumienia. Nie zmieniało jednak faktu, że widok dla Xaviera był przekomiczny, szczególnie że starszy na co dzień miał zadbany wygląd i nie chodził w służbowym stroju o nieprzyjemnym kolorze i kroju. Obraz, którego zielonooki nie wyobrażał sobie nawet w najdalszej przyszłości, prędzej widziałby go w pracy, która wymaga formalnego albo dziennego ubioru
____Wyglądasz świetnie — stwierdził ze sztucznym uśmiechem, badając wzrokiem każdą cechę, która wskazywała na wykończenie czarnowłosego — Bieganie z paczkami Ci dobrze robi — dodał uszczypliwie i z dystansem. Na pewno nie wyglądał na zafascynowanego swoją robotą, ale Xavier założył, że na dany moment to była jedyna jego możliwość. W co ciężko było mu uwierzyć, ale był świadom, że nie miał pojęcia, co się dzieje, oraz działo, w życiu Jessiego, więc nie jego rolą było wypowiadanie się w tym temacie. W ogóle nie powinien się zapewne odzywać, jak chodziło o życie starszego.
____Kończył resztki makaronu, kiedy Jess wypisywał produkty na karteczce i chwilę później zerknął na nią, wyczytując zapisane słowa. Spojrzał spod byka na czarnowłosego, mając wrażenie, że ten zapisał śniadanie dla licealisty, ale nic nie powiedział a z cichym mruknięciem schował kartkę z powrotem do kieszeni. Sobie kupi to, co mu przyjdzie do głowy w sklepie. Chciał też zaproponować, że może pójdą razem, “jako szansa na zacieśnienie więzi”, ale zapewne by to nie wyszło i ponadto mężczyzna był i tak zbyt wykończony, żeby gdzieś wychodzić. Tak przynajmniej założył Xavier po mieniu okazji na wpatrywanie się w Hugginsa.
____Ta, nie stać mnie na nic innego niestety — przyznał ze szczerością. Podzielał zdanie swojego współlokatora co do zbieżności losu, że musieli od teraz mieszkać razem. Był to nieśmieszny żart, że po ich specyficznym spotkaniu w barze, gdzie pewnie oboje liczyli, że będzie to jednorazowa sprawa, teraz będą się widzieć na co dzień — Dobra miejmy to już z głowy — jęknął, kiedy atmosfera zaczęła się robić coraz bardziej niezręczna. Wolałby w ogóle nie prowadzić tej pogawędki, ale musieli przynajmniej przegadać ogół sytuacji, niż chować to pod dywan. Choć Xavier chętnie by to zrobił, żeby uniknąć odpowiedzialności, ale miał już dwadzieścia dwa lata. Możliwość ucieczki już dawno temu powinna być skreślona i starał się nad tym pracować.
____W ciszy czekał, aż Jessie kontynuuję swoją myśl. Odsunął przymknięte, puste pudełko i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, lekko bujając się na swoim krześle. Widział, że nie był chętny do tej rozmowy, zapewne ten dzień też mu nie pomagał w pozbieraniu myśli
____Już się wpakowałeś — nie mógł się powstrzymać przed dziecinnym komentarzem na pierwsze słowa czarnowłosego, mając ochotę zaśmiać się z własnego żartu, lecz szybko się poprawił odchrząknięciem — Wybacz, kontynuuj.
____Wysłuchał grzecznie reszty wypowiedzi Jessiego i w momencie kiedy ten przestał mówić, otoczyła ich cisza. Xavier nie do końca wiedział, co ma powiedzieć. Nie spodziewał się, że postąpią aż tak pokojowo pod tym względem. Otworzył parę razy buzię, ale za chwilę ją zamykał, starając się pozbierać myśli. Mimo tego jak zapewne wyglądał, jego reakcja była pozytywna. Zwyczajnie w świecie był w lekkim szoku
____I to samo dotyczy się Ciebie — odparł finalnie, opierając się z powrotem o dzielący ich stolik — Oboje mamy mieszkać i zachowywać się tak, jak byśmy byli po prostu współlokatorami — powtórzył prawie słowo w słowo to, co powiedział Jessie. Znowu siedzieli w niekomfortowej ciszy po ustaleniu “zasad” ich wspólnego życia, więc Xavier podniósł się ze swojego miejsca, przeczyścił gardło i poszedł w stronę wyjścia, aby ubrać swoje buty — No… to ja idę do tego sklepu — skwitował rozmowę niezręcznie i z machnięciem ręki opuścił mieszkanie. Za drzwiami wygrzebał od razu paczkę fajek i zapalniczkę, żeby odpalić papierosa, kiedy postawi stopę poza budynkiem.
____Całą drogę do sklepu na przemian zaciągał się tytoniem i czytał listę zakupów, żeby przypadkiem czegoś nie zapomnieć. Skoro na razie stoją na pokojowym gruncie, to nie planował go rozsypać, zapominając kupić dżemu wiśniowego. Stał teraz przed półką wypełnioną słoikami z różnymi kremami, osłupiały wyborem w masłach orzechowych. Patrzenie na kartkę nie pomagało mu w wyborze, więc niechętnie wyciągnął telefon i wybrał wciąż zapisany numer Jessiego, najpierw wysyłając parę smsów z pytaniami, czy ten woli masło z kawałkami orzechów, czy może to gładkie, ale zaczynał się niecierpliwić, więc w końcu zadzwonił. Byleby ten odebrał i użył swoich wypalonych po pracy komórek, aby połączyć fakty, że to Xavier dzwoni.
nowena
Tajemniczy Gwiazdozbiór
nowena
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

unfortunate meeting Empty Re: unfortunate meeting {03/09/21, 11:34 pm}

unfortunate meeting Pelpifp

____Życie nie lubiło rozpieszczać tej dwójki, choć Jess bez wahania wskazałby swojego byłego partnera jako bardziej poszkodowaną ofiarę, chociażby z powodu choroby, z jaką zmagał się od... jakiś sześciu lat. Każdy przyznałby rację, że wspólne zamieszkanie po rozstaniu nie jest najznakomitszym pomysłem, a bliższe spoufalanie się w łóżku jeszcze gorsze. Nie bez powodu mówi się przecież, że dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi. Jess obawiał się, że pomimo odbytej przed chwilą rozmowy i względnie pojednawczej atmosfery, w końcu zaczną wychodzić, między innymi, stare przyzwyczajenia, które tak bardzo im w sobie przeszkadzały w przeszłości. Zbyt dobrze wiedział, jak jedna nieodłożona na swoje miejsce "skarpeta" może być początkiem niepokojącej burzy. Bał się tego, cholernie, bo kolidowało to z jego wyobrażeniem nadchodzących miesięcy. Miesięcy, które zamierzał spędzić na podreperowaniu swojego budżetu, a także na okazjonalnych wyjściach do klubów ze znajomymi.
____Po wyjściu Xaviera, Jess zmobilizował się po raz ostatni tego dnia. Sprzątnął po kolacji, a potem uporządkował we własnej sypialni porozwalane po całej podłodze ciuchy, rzeczy osobiste, papierki oraz puste kartony, mieszczących w sobie wcześniej cały jego dobytek. Po paru minutach widać było już różnicę. Ubrania co prawda wylądowały w szafie — nieposkładane, ale za to na swoich półkach, łóżko natomiast pozostało niepościelone, lecz tylko z tego powodu, że czarnowłosy miał w planach paść na nie jak kłoda zaraz po gorącym, odprężającym prysznicu.
____Zajmowany przez niego pokój był węższy niż ten w rodzinnym domu. Drzwi otwierały się na lewy róg pomieszczenia, gdzie znajdowała się rozłożona (na stałe) kanapa, na której spał, przy niej okno, zasłonięte teraz wysłużonymi już szarymi żaluzjami, pod nim, na równi z parapetem, biurko — a właściwie dwa granatowe kozły i, niepasujący do żadnego innego mebla kolorem, blat. Tam stały dumnie trzy okrągłe kaktusy oraz bujna zielistka, jedyne rośliny, jakie nie dawały mu się zabić; laptop, prezent od rodziców na któreś z urodzin, metalowe pudełko z milionem kluczy, kolorowych kuponów na darmową pizzę, wypisanych długopisów z obgryzionymi końcówkami... Przy prawej ścianie natomiast kolejno — niedomykająca się biała szafa, stolik nocny ze stosem ułożonych na niej książek, głównie kryminałów; stojąca lampa z papierowym abażurem (trochę porwanym po tej stronie od ściany), a także dwie skręcone ze sobą skrzynki po Coca-Coli, pełniące raczej funkcję dekoracyjną aniżeli użytkową. No i wciąż nierozpakowane dwa kartony, na prawo od drzwi. Meble oczywiście nie były Jessiego, należały do właściciela mieszkania, który dobrodusznie nie pozbył się ich. Jessie nie mógł powiedzieć, że pokój specjalnie trafia w jego gusta, ale cieszył się, że po ciężkim dniu ma gdzie wyciągnąć wygodnie nogi. Fakt, że pokój nie spełniał jego wysublimowanych preferencji estetycznych, był kwestią drugorzędną.
____W czasie, gdy telefon wibrował wesoło pod wpływem napływających SMSów i prób dodzwonienia się, wyczerpany kurierzyna odhaczał kolejne punkty swojego niezapisanego nigdzie planu na końcówkę wieczoru. Po piętnastominutowej wizycie w łazience, skąd do pokoju wrócił z mokrymi włosami oraz gęsią skórką, postanowił spożytkować na obejrzeniu jednego odcinka ulubionego serialu, w łóżku. Położył laptopa przed sobą, jak to miał zwykle w zwyczaju, a sam ułożył się w wygodnej pozycji, przykrywając do połowy ciało cienkim kocem. Z początku nie chciało mu się spać, uważnie śledził bohaterów na ekranie laptopa, z czasem jednak coraz bardziej ciążyły mu powieki. Aż w końcu zasnął twardym snem, niedługo przed powrotem niezadowolonego Xaviera.
NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
NANA
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

unfortunate meeting Empty Re: unfortunate meeting {07/09/21, 10:10 pm}

unfortunate meeting Xavier10
____A to chuj jebany… — mruknął pod nosem, kiedy po raz kolejny został wysłany na pocztę głosową. Była możliwość, że wiedział, że to on, ale miał go po prostu w nosie albo nie odbierał niezapisanych numerów. Mógł też nie słyszeć. Trudno, Jessie pożałuje tego w swoim czasie.
____Wybrał więc jeden ze słoików stojących na półce i pokręcił się dalej po sklepie w poszukiwaniu produktów, które miał kupić. Nie licząc życzeń Jessa, wziął jeszcze parę pożywnych zupek chińskich, sześciopak piwa i przy kasie paczkę papierosów. W akceptowalnym przedziale cenowym. Wiedział, że liczy się to z gorszym smakiem, ale wolał oszczędzić parę groszy, niż wydać na jakieś puszki alkoholu lub fajki. Na to może sobie pozwolić jak znajdzie stałą pracę, jak już to w wyjątkowe okazje. Jak Jessie się wyprowadzi na przykład. Ale w to wątpił, oboje nie zamierzali odpuścić, stworzyli niepisany pakt, że będą żyć razem i sobie poradzą. Obawiał się, jak im to pójdzie, mieli swoje wady, a kiedy dochodziło do ich zderzenia, bywały one krytyczne. Nieważne jak bardzo oboje chcieliby ich uniknąć, czasami najmniejsza rzecz umiała zdenerwować jednego z nich i tyle było z pokojowego nastawienia.
____Po zapłaceniu wyszedł ze sklepu, gdzie uderzył go nagły chłód wieczora. Zapomniał, że robi się coraz zimniej, aniżeli cieplej, więc szybkim krokiem zmierzył w stronę mieszkania, bo z chwili na chwilę czuł, jak wiatr dostaje mu się pod kaptur bluzy i nie należało to do najprzyjemniejszych rzeczy. Dzierżył siatkę w jednej dłoni, a w drugiej zaciskał klucze, gotowe do wycelowania w dziurkę drzwi i otwarcie cieplejszego pokoju. Odetchnął z ulgą, kiedy wszedł już do budynku mieszkalnego. Nie spodziewał się tak nagłego spadku temperatury, więc był wdzięczny, że mieli względnie blisko do małego marketu, a nie połowę miasta
____Jestem — dał znać o swoim powrocie cichymi słowami, odstawił na chwilę siatkę, aby zsunąć ze stóp obuwie, po czym poszedł do kuchni, aby rozpakować zrobione zakupy. Chwycił słoik masła orzechowego i skierował się do pokoju Jessiego, otwierając szybkim ruchem drzwi, ale nim zdążył coś powiedzieć, zauważył, że ten już śpi. Zamknął rozdziawioną buzię, z której miała się wysypać wiązanka marudzenia. Nie miał serca, żeby go budzić tylko z tego powodu. Odstawił produkt przed drzwiami, wszedł do środka i delikatnym ruchem zdjął laptopa, którego odstawił na lekko wysprzątane biurko. Kontemplował chwilę nad kolejnym ruchem i dając sercu wygrać, podciągnął trochę koc, aby zakrywał więcej ciała starszego, po czym cichutko wyszedł z pokoju, aby nie obudzić byłego studenta.
____Zamierzał się skierować do swojego opustoszałego pokoju, w którym przy oknie stało łóżko, na sąsiadującej ścianie dosunięte biurko z komputerem i szafa, do której wrzucał wszystko, aby nie robić bałaganu. Nie brakowało też basu i pudełek, których nie chciało mu się rozpakowywać i służyły jako pseudo szafki. Nim jednak tam trafił, wrócił do dużego pokoju, postawił słoik na środku stolika i naskrobał na karteczce wiadomość do ciemnowłosego:
”jedyne na co zasługujesz po nieodbieraniu telefonu<3
                                                   xoxo with love xavier"

____Dumny z siebie oparł ją o masło orzechowe i z lekkim sercem mógł pójść do pokoju, paść na łóżko i poczuć zmęczenie, mimo że nic nie zrobił tego dnia. Jak przez ostatnie parę dni. Powinien nad tym popracować, ale nie wiedział nawet, od czego zacząć, kiedy nic mu się nie chciało...
nowena
Tajemniczy Gwiazdozbiór
nowena
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

unfortunate meeting Empty Re: unfortunate meeting {11/09/21, 11:30 am}

unfortunate meeting Pelpifp

____Nie obudził się z kochankiem u boku, wtulony w jego gładki tors głową, czując na odsłoniętym policzku ciepłych promieni słońca, które wpadały do pokoju przez śnieżnobiałe okno. Zamiast tego o szybę stukały krople deszczu, odbijały się od niej i zaraz lądowały na szarym parapecie lub spadały dalej, na gołe, betonowe płyty chodnikowe. Jessie obejmował mocno przybraną w granatową pościel kołdrę — a nie przystojnego Deacona, obiekt jego niegdysiejszych westchnień, czy nawet niczego sobie Xaviera, byłego partnera — pozwalając, by kilka strużek śliny poplamiło poduszkę. Telefon wibrował żałośnie, zwiastując rozpoczęcie kolejnego świetnego dnia. Czarnowłosy, wciąż z zamkniętymi oczami, odszukał rozbudzone urządzenie i mechanicznie nacisnął odpowiedni klawisz z boku, by uciszyć irytujący alarm. Tego dnia nie musiał zrywać się wraz z budzikiem, bo za wczorajsze spóźnienie przyszło mu zapłacić cenę popołudniowych zmian, do końca tygodnia. W gruncie rzeczy nie była to najgorsza z możliwych kar, bo Jess mógł wykorzystać poranki na wiele ciekawych rzeczy, jak na przykład rozpakowanie ostatnich rzeczy z kartonów, zjedzeniu w spokoju ulubionego zestawu śniadaniowego (masła orzechowego, dżemu oraz kawy) w towarzystwie Xaviera (o ile ten byłby w tym czasie w domu) albo leniwemu przeglądaniu socialów na telefonie, przekręcając się z boku na bok w cieplutkim łóżeczku. Całe szczęście, że Jess nie zdecydował się na jakieś zwierzątko, bo jeszcze musiałby, cholera, wychodzić z samego rana, by delikwent mógł w spokoju obsikać mury okolicznych budynków i płotów lub, co gorsze, nawalić rzadką  kupę gdzieś w krzakach, którą zmuszony byłby pozbierać do foliówki i wyrzucić do najbliższego kosza. Nie żeby nienawidził zwierząt... czasami nawet wydawały mu się słodkie, ale te wszystkie obowiązki, które człowiek bierze na siebie, decydując się na futrzaka, były zdecydowanie nieprzyjemne...
____Gdy na nosie znowu zagościły czarne okulary, Jess postanowił jednak wygramolić się z cieplutkiego wciąż posłania. W pierwszej kolejności odsłonił żaluzje i otworzył na chwilę okno. Szybko tego pożałował, bo powietrze z rana było wyjątkowo zimne. Narzucił na siebie ulubioną beżową bluzę, akurat leżącą na wierzchu wysokiej kupki na półce szafy i wychylił się, by przez chwilę poobserwować idących ulicą przechodniów. Niektórzy z nich zaopatrzyli się w parasole oraz odpowiednie obuwie, dzięki czemu tworzące się we wgłębieniach chodnika kałuże wcale nie były im straszne. W najgorszej sytuacji zdawać się były dzieciaki, prowadzone przez opiekunów do placówek opiekuńczych czy szkoły. Nie dość, że pogoda była okropna, to jeszcze czekało ich jakieś osiem godzin siedzenia w zimnych salach na niewygodnych krzesełkach i słuchania jakiś bzdur opowiadanych im przez dorosłych, którzy czuli się z jakiegoś powodu o wiele lepsi niż dzieciaki. Dobrze, że etap edukacji mam już za sobą, pomyślał, chowając głowę z powrotem do suchego pomieszczenia. Kilkoma szybkimi szarpnięciami strącił z włosów krople deszczu, a potem potrząsnął szybko głową, trochę jak otrzepujący się z kąpieli pies, by włosy ułożyły się w odpowiedni sposób. Swoją drogą, przydałoby mu się delikatne podcięcie końcówek, bo czasami wpadały mu w oczy. Gdyby przejawiał choć odrobinę talentu w posługiwaniu się nożyczkami, sam zająłby się swoją czupryną, ale po eksperymentach z maszynką w czasach liceum wolał już więcej nie ryzykować.
____No... czas na jedzonko — zatarł ucieszony ręce. Pora śniadaniowa była zdecydowanie jego ulubioną.
____Opuścił pokój, pozwalając by nieco się przewietrzył. Najpierw oczywiście kawa, Jess robił ją już automatycznie — ulubiony kubek (zwykły, biały, z wizerunkiem kilku rybek, prawdopodobnie szprotek, około 400ml) podstawiał pod urządzenie, do którego wkładał czysty filtr i wsypywał 3-4 łyżeczki kawy (tym razem użył resztki, która została, a nie tej zakupionej przez Xaviera dnia poprzedniego). Ekspres uruchamiał jednym kliknięciem i cierpliwie czekał, aż kubek zapełni się odpowiednią ilością czarnego płynu. W tym czasie zazwyczaj smarował już chleb tostowy masłem orzechowym, ale tego dnia nie mógł go znaleźć w żadnej szafce. Już miał walić w drzwi osoby odpowiedzialnej za zrealizowanie jego życzeń na kawałku papieru, gdy jego oczom ukazał się leżący samotnie słoik z jasnobrązową zawartością na stoliku w dużym pokoju. Chwilowa euforia szybko zamieniła się w zawód, gdy Jessie zobaczył etykietę masła oraz karteczkę dołączoną do słoiczka.
____Japierdole — mruknął do siebie, z miną jakby ktoś samym słoikiem miał zamiar rozpierniczyć mu dzień.
____I w takim stanie zastał go nowy (acz na wylot znany) współlokator.
____No, jak chcesz mnie otruć to chociaż się z tym kryj, po co ułatwiać glinom zadanie... — przywitał go z ironicznym komentarzem, ale nie zamierzał długo gniewać się na chłopaka, który miał święte prawo kupić mu takie gówno. Nie napisał mu przecież, że masło ma być jakiejś konkretnej firmy. Nie obierał też telefonu i nie odpowiadał na żaden z nadanych SMSów, więc miał za swoje.
NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
NANA
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

unfortunate meeting Empty Re: unfortunate meeting {25/09/21, 07:04 pm}

unfortunate meeting Xavier10
____Wybudził się parę razy w nocy, obracając się zdenerwowany i ponownie zasypiając. Lekki sen prześladował go już od jakiegoś czasu, ale wolał źle spać, niż być powolnym przez cały swój dzień pod wpływem czegoś na sen. Ziołowe pierdoły mu nie pomagały. O poranku obudziło go rytmiczne stukanie kropel o szybę, na co mruknął niezadowolony i przykrył się bardziej kołdrą, ale wiedział, że nie ma co liczyć na ponowne zaśnięcie. Mimo to zaciskał powieki najmocniej jak mógł, licząc, że sen do niego powróci i będzie mógł wstać o późniejszej godzinie.
____Ze zrzędliwym pomrukiem wygramolił się z łóżka i wyszukał w nierozpakowanym pudle świeżych ubrań, aby kolejny dzień z rządu nie chodzić w tych samych dresach, po czym sięgnął po zostawioną na biurku paczkę fajek. Uchylił okno, wzdrygając się lekko na nagły przypływ chłodu i szybko przy użyciu zapalniczki odpalił trzymanego w ustach papierosach. Ważniejsza była dla niego porcja tytoniu niż śniadania, stąd zupełny brak pośpiechu w paleniu, a raczej spokojna powolność, dając ciału rozluźnić się pod wpływem wciąganego dymu. Raz na jakiś czas zsypywał popiół poza parapet, aby mógł spokojnie zlecieć na drogę obok ich bloku i po paru minutach zgniótł sam filtr i wrzucił go do “popielniczki” - słoika po dżemie - po czym zamknął okno. W pokoju zdążyło się zrobić dość chłodno, mimo że otwarte było tylko kilka minut.
____Pociągnął za kraniec czarnej koszulki, kontemplując wciśnięcie jej w luźne spodnie tego samego koloru, ale koniec końców zostawił ją luzem wiszącą na jego torsie i wyszedł z pokoju, aby nareszcie napełnić jego brzuch czymś do jedzenia. Nie spodziewał się, że spotka tam Jessiego. Była godzina, o której wczoraj szaleńczo szykował się do wyjścia, więc zastanawiał się, czemu ten dopiero co zaczyna swój dzień. Nie narzekał, przynajmniej dzień zacznie mu się ciekawie. Na to liczył. I jak się okazało, starszy go nie zawiódł dzięki jakże smutnej reakcji na zakupione przez Xaviera najtańsze, prawdopodobnie najgorsze, masło orzechowe
____O tobie również dzień dobry! Wyspałeś się kochany? Bo coś szybko zasnąłeś wczoraj — dodał uszczypliwie i podszedł do Jessiego i zarzucił rękę na jego ramiona — No, proszę. Jedz swoje wyśnione masło orzechowe, specjalnie dla Ciebie wybrałem jak najlepsze — uśmiechnął się i poklepał go lekko — Mogę Ci nawet zrobić, będzie smakować jeszcze lepiej — zakończył niesamowicie kuszącą propozycję.
____Sam wygrzebał z lodówki ser i pomidora, aby przyszykować sobie dwie kanapki, niedokładnie smarując kromki masłem. Nalał jeszcze do wyciągniętej szklanki wody i zadowolony ze śniadania usiadł przy stole, odsuwając nogą krzesło stojące naprzeciw, co miało być zaproszeniem dla Jessiego na posadzenie się naprzeciw
____Nie masz pracy dzisiaj? — zerknął na niższego. Wspominając pracę, Xavier miał nawet plan na ten dzień. Nie był pewien, co z tego wyjdzie, ale zamierzał poszukać jakiejś dorywczej pracy. Albo jakiejś jednorazowej, przydałyby mu się pieniądze, bo te co oszczędził powoli mu się kończyły, a nie zamierzał pożyczać od współlokatora.
nowena
Tajemniczy Gwiazdozbiór
nowena
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

unfortunate meeting Empty Re: unfortunate meeting {15/10/21, 10:22 pm}

unfortunate meeting Pelpifp

____ A żebyś wiedział, spało się wybornie, wyobraź sobie. Żadnego kopania, sapania, dmuchania mi w nos, wiercenia się ani plączącego się prześcieradła między nogami… –  swobodnie nawiązał do poprzedniej nocy, którą to spędzali wspólnie w jednym łóżku, nieporuszony ani pobłażliwym klepnięciom po ramieniu, ani nieszczerym uśmiechom współlokatora –  No po prostu lepszej nocy nie pamiętam. Sny też miałem szczególnie odprężające, ale obawiam się, że nie jestem w stanie ani podzielić się z tobą, skarbie, ich przebiegiem, bo nigdy nie przejawiałem specjalnych zdolności gawędziarskich, a z drugiej strony, wolałbym trzymać cię w niepewności co do ich przebiegu, bo całkiem możliwe, że nie spodobałoby ci się, co chodzi mi nocą po głowie –  zakończył tajemniczo. – Swoją drogą, jestem zdania, że odrobina niewdzięcznej, fizycznej roboty pozytywnie wpływa na jakość życia i snu ludzi, proponuję ci czasami tego spróbować, Xav.
____Obserwował Xaviera w ciszy jak szykuje sobie śniadanie. Dopóki ten nie zdecydował się brnąć w niemiłą gierkę.
____Ależ ty jesteś kochany – objął chłopaka ramionami od tyłu, gdy ten zasiadł do stołu, plecami do czarnowłosego, nie zważając na jego rosnącą irytację. – Wczoraj kawka, dzisiaj pyszne kanapeczki z moim ulubionym masłem orzechowym i odrobiną dżemu… Jeżeli będziesz mnie tak dalej rozpieszczał, jeszcze pomyślę sobie, że ci na mnie nadal zależy. A wtedy, kto wie, co się może wydarzyć. Jeszcze nie będę w stanie dotrzymać swojej wczorajszej obietnicy i znowu zajmę wolne miejsce na twoim posłaniu.
____Pocałował Xaviera w czubek głowy, po czym odsunął się i sam zajął się przygotowywaniem własnego śniadania. Trzy kromki posmarował zabójczym masłem, sumiennie pokrywając każdy centymetr pieczywa. Automat akurat w tej chwili postanowił zamilknąć, dzięki czemu Jess był w stanie usłyszeć kolejne pytanie byłego partnera, co ostatecznie przelało czarę jadu i niepohamowanej złośliwości (nie wiedzieć czemu).
____Aj, nakryłeś mnie – stęknął cierpko, smarując kanapki grubą warstwą wiśniowego dżemu. – Do końca tygodnia wziąłem sobie wolne, żebyśmy mogli więcej czasu spędzać razem, tak jak teraz. Cieszysz się? Ja też – przewrócił oczami – baaardzo.
____Nie czekając na jakąkolwiek reakcję na swoje ostatnie słowa, jedną ręką chwycił za talerzyk z jedzeniem, drugą kubek z parującą, niesłodzoną i niebieloną mlekiem kawą, obrócił się na pięcie, po czym powędrował do swojego pokoju. Chciał zjeść w spokoju śniadanie, z kimś miłym przy stole, prowadząc niezobowiązującą rozmowę o wszystkim i niczym. Naprawdę. Taki miał zamiar. Ale swoje zamiary szybko zrewidował. Stopą udało mu się pchnąć drzwi tak, by te zamknęły się za nim. Talerz wylądował na biurku, a tyłek Jessiego opadł ciężko na obrotowe krzesło przed nim. Kawę wciąż trzymał w prawej ręce, bardziej z przyzwyczajenia niż dla wygody. Bez chwili wahania, jakby obawiając się najgorszego – wtargnięcia byłego do własnego azylu – zaczął pałaszować śniadanie, ignorując tym samym przenikliwe zimno, jakie docierało do środka przez otwarte okno.
____Klasyczny foch w jego wykonaniu – zamknąć się w pokoju ze skromnym zapasem jedzenia, ale bez porządniejszego nawodnienia niż kubek parującej kawy i złoszczenie się na cały, parszywy świat, jakby to wszyscy sprzysięgli się przeciw niemu.
NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
NANA
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

unfortunate meeting Empty Re: unfortunate meeting {07/12/21, 12:38 am}

unfortunate meeting Xavier10
____Rzucali nawzajem do siebie docinki, co kolejna z większym przekąsem niż poprzednia. Xavier poczuł nieprzyjemny dreszcz w środku i uśmiechnął się cierpko na jedną z kwestii Jessa, lecz ku jego szczęściu, wspomniany chłopak nie miał szansy zwrócić na to uwagę. Nie zależało mu na nim, zranił go w cholerę, ale w głowie miał też te pozytywne wspomnienia a kpiący z nich Jessie szybko mu je obrzydzał. Chciał mieć choć odrobinę szacunku dla starszego, ale niemożliwie mu to utrudniał
____O jeny naprawdę? Patrz nawet przyszykowałem dla nas plan, co możemy robić razem — wstał i wyciągnął pustą kartkę i pokazał ją z fałszywym szczęściem niższemu, ale ten zdążył już się odwrócić i obrażonym zmierzyć do swojego pokoju — Hej, no! To było zabawne akurat — krzyknął za nim niezadowolony. Opuścił przegrany ręce, pokazując jeszcze tylko środkowy palec w stronę zamkniętych drzwi i usiadł z powrotem przy stole, jedząc resztki śniadania. Wyciągnął też papierosy, kontemplując chwilę i odpalił jednego, mając w nosie czy smród osiądzie na długo. Raz nie zaszkodzi. Zaciągnął się porządnie, bujając się delikatnie na drewnianym krześle i wypuszczając dym z ciała — Prawie nic się nie zmieniło — rzucił markotnie do samego siebie, zerkając kątem oka w stronę zamkniętego pokoju i strzepnął popiół na pusty talerz. Nieraz trafiały się dni, że Jessie strzelał focha i ciche godziny się wręcz ciągnęły. Xavier nie miał pojęcia co chwilami z tym zrobić, z czasem doszedł do wniosku, że danie spokoju mężczyźnie jest najlepszym wyjściem.
____Posprzątał po sobie, zerknął na godzinę i wrócił do swojego pokoju, w planach mając przejrzeć oferty jakiś prostych, dorywczych prac. Nie zamierzał brać niczego na dłuższą metę, bo wiedział, że prędzej czy później albo go wyrzucą, albo sam odejdzie. Nie czuł się, żeby przykładać się do konkretnej roboty. Jakieś rozwożenie żarcia, praca w kiosku. Coś banalnego byłoby idealne na chwilowe zajęcia dla Xaviera. Na pewno lepsze niż to, co robi ze swoim czasem wolnym teraz, choć narzekać też nie mógł, “relaks” był dla niego przyjemny. Pewnie nie na długo, dlatego starał się coś z tym zrobić. Na razie nieudolnie, ale w końcu musi mu się udać. I może akurat to ten dzień. Może inna okolica mu to ułatwi.
____W pewnym momencie usłyszał tylko dwa razy otworzenie drzwi, co musiało znaczyć, że Jess wyszedł do pracy. Cały czas nie zamienili ze sobą słowa od śniadania, nic nowego, Xavier miał całe mieszkanie dla siebie, ale nawet nie wiedział co zrobić z tym faktem. Nie licząc próby wyskrobania czegoś na swoim ukochanym instrumencie. Mógł też zrobić wokalny popis, ale wolał nie ryzykować, że zostanie przyłapany przez starszego. Nie był jakoś niesamowicie uzdolniony pod tym względem, a tym bardziej w towarzystwie innych. Założył więc słuchawki, podłączył bas i zaczął grzebać w muzycznym oprogramowaniu. W między czasie szukał też po łebkach pracy, i z zaskoczeniem znalazł wolne miejsce w pobliskim kinie na weekendy. Kiedy był zadowolony z wykonanym progresem, skierował się do kuchni, aby przygotować jakiś prosty, studencki obiad z tego, co mieli. Skończyło się na skromnej, acz jego zdaniem pysznej zupie. Kierował się tym, co zdążył podejrzeć w domu i wrzucał wszystkiego, co powinno do siebie pasować, po trochu.
____Usłyszał otwarcie drzwi, kiedy szykował stół na wieczorny obiad, miał już zapraszać Jessiego, ale ten najwidoczniej wciąż planował być obrażonym na młodszego, nie wymieniając z nim nawet spojrzenia. Xavier wywrócił oczami, wziął wypełnioną zupą miskę i po parunastu minutach, kiedy ta jeszcze była ciepła, podszedł do drzwi i zapukał parę razy przed otwarciem ich
____Jessie no, weź ogarnij dupsko i zjedz ze mną obiad — powiedział, stając w progu — Zrobiłem zupę. Nie masz ochoty na ciepłą zupkę po ciężkim dniu w pracy — powiedział ciut złośliwie, ale również z nadzieją, że zachęci starszego do zjedzenia obiadu.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

unfortunate meeting Empty Re: unfortunate meeting {}

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach