Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
AlterosDzisiaj o 01:02 pmAmazi
The MazeDzisiaj o 11:32 amHeartstorm
Triton and the WizardDzisiaj o 09:59 amYoshina
Unlucky MeetingDzisiaj o 09:13 amYoshina
Devil's Trill SonataWczoraj o 04:17 pmCalinda
incorrect loveWczoraj o 09:04 amYoshina
From today you're my toy18/05/24, 09:22 pmYoshina
This is my revenge18/05/24, 09:04 pmYoshina
The Arena of Hell18/05/24, 02:28 pmNoé
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
2 Posty - 50%
1 Pisanie - 25%
1 Pisanie - 25%

Go down
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Empty Manager poszukiwany od zaraz {08/01/23, 10:10 pm}

First topic message reminder :



Manager poszukiwany od zaraz



!HokeySlice of LifeBL


Z powodów pewnym zawirowań i eventów życiowych w otoczeniu Haydena, gwiazdy Hokeja, jego manager został pobity na zbite jabłko przez jego kolegę z drużyny i prywatnego przyjaciela. Teraz, obaj zostali bez pomocy, której faktycznie potrzebują, bo jednak bez agenta ciężko! Adam, przyjaciel i stworzyciel zamieszania jest znany ze swojej agresji jako zawodnik, więc przebywając blisko niego trzeba mieć nerwy ze stali. Od nowego managera Hayden chce tylko tego – żeby z nimi wytrzymał… i możliwie nie posuwał nowej dziewczyny Adama. Pojawił się więc kandydat na tego managera. Człowiek, który do tej pory nie był zainteresowany sportem, ale z powodu swoich powodów zjawił się i… dostał tą pracę.





Hayden Pearson
26
Prawy Skrzydłowy Pierwsza Linia




Joseph Holman
30
Manager/Agent





Emme

Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {16/04/23, 12:05 am}

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Hayden-Pearson

_____Nie można było tego nazwać narzucaniem się, kiedy wszystkie znaki na ziemię i niebie wskazywały, żeby coś zaakceptować. Nie komentował jednak, bo mężczyzna się zgodził, a on nie będzie musiał sto razy latać do drzwi. Poza tym – co to za robota, żeby w piątek wieczorem robić kurs, żeby go odstawić pijanego do niego, a potem wracać do siebie, gdziekolwiek mieszka. Z tą myślą wykonał kolejne celne uderzenie. Prostując ramię i wykonując cios niczym profesjonalny bokser. Uderzył po raz ostatni w worek, siłą sprawiając, że wykonał łuk i zderzył się z mężczyzną stojącym po drugiej stronie, nokautując go i powalając na posadzkę siłowni. Całe pomieszczenie było przystosowane do trenowania zawodowców, mistrzów sztuk walki czy bokserów. O dziwo jednak, sprzęt, ring czy pomieszczenie nie było pełne, o takiej godzinie jak piątkowe popołudnie. Wydawało się wręcz opuszczone, gdyby nie czwórka osób. Hayden, znokautowany mężczyzna oraz dwójka, która właśnie oglądała to zdarzenie z szokiem na twarzy.
– Idiota. – prychnął starszy mężczyzna bez włosów, lecz z blizną na twarzy podchodząc z założonymi rękami do sapiącego hokeisty i leżące za workiem zawodnika. – Od kiedy stoi się w takim miejscu jak ktoś się wyżywa na worku?
_____Westchnienie było tak ciężkie, że wypełniło całą pustą przestrzeń. Ciemnowłosy sportowiec wyjrzał na leżącego, bo jednak go znał. Leżał jednak jak zimny, na co tylko zagwizdał wyraźnie zaskoczony, że właśnie tak się to skończyło.
– Wiesz po co tam podchodził? – zaśmiał się drugi z widzów pytając Haydena. Z budowy widać było, że jest sportowcem jak on, lecz innej klasy. Groźne wilcze spojrzenie, które zwykł nosić na twarzy nie trzymało się go, teraz gdy cała twarz promieniała z rozbawienia. – Na pewno nie wszedł tam i go nie zauważyłeś.
– Mówił coś o asyście, ale go nie słuchałem, jak mam być szczery. – odpowiedział trochę nie wiedząc co zrobić. Pochylił się na kucającym staruszkiem. – Trzeba go zabrać do szpitala? Mam imprezę, na którą muszę się przygotować.
– Hm? – mężczyzna odwrócił się do niego z rozbawieniem lekkim na ustach. Droczył się z nim. – Od kiedy to imprezujesz w piątek i nie możesz się spóźnić?
– Mark kupił mieszkanie. – skomentował zgodnie z prawdą prostując plecy. – Poza tym mam nowego managera, który będzie u mnie nocować.
– Idź, idź. – pomachał mu dłonią rozumiejąc całość. – Pogratuluj Markowi od nas.
– Na pewno? – na ustach Haydena pojawił się uśmiech, kiedy przy okazji odwrócił się do stojącego obok zawodnika MMA. – Ty też?
– Weź mnie nie wkurwiaj.
_____Westchnął zakładając ręce na klatce piersiowej. Ta dwójka miała pewną przeszłość razem, głównie… nie miłą. Hokeista jednak nie zamierzał wdawać się teraz w kłótnie czy podnosić ciśnienia facetowi, który nie może się spuścić przed swoją kolejną walką. Testosteron i agresja w nim chodzą na najwyższym poziomie. Przebrał się szybko w szatni zupełnie pomijając prysznic, który zrobi w domu jak i tak będzie musiał. Wsiadł do samochodu i pojechał do siebie licząc, że ma mniej więcej jakieś pół godziny zanim pojawi się Joseph. Mówił, że będzie chwilę przed czasem, ale nie ile dokładnie. Niestety, korki w godzinach powrotów do domu sprawiły, że lądując w domu Hayden miał mniej czasu niż planował. Rzucił więc ciuchy, które założy na łóżko i wskoczył pod prysznic nie marnując cennych sekund. Nie wstydził się swojego nagiego ciała, ale nie zamierzał świecić golizną przed facetem, które zna tydzień.
_____Gdy wyszedł i zarzucając na tyłek tylko dres, który miał pod ręką, wziął się za suszenie włosów, kiedy usłyszał dzwonek do drzwi. Spojrzał odruchowo na telefon, gdzie podświetlała się dioda, odblokował ekran i przeczytał wiadomość od managera idąc już do drzwi. Z telefonem w ręku otworzył drzwi. W samych ciemnych dresach i z białym ręcznikiem na włosach.
– Dopiero teraz odebrałem wiadomość, wejdź. – rzucił do niego i odwrócił się na pięcie idąc w głąb mieszkania. – Wybierz sobie sypialnię, mamy jeszcze chwilę.
_____Mówił do niego, lecz patrzał przed siebie idąc do kuchni, w jednej ręce trzymając telefon, drugą poruszając ręcznikiem po włosach. Gdy tylko znalazł się przy blacie, pozbył się sprzętu i usiadł lekkim okrakiem na krześle przy małym barku, ilustrując spojrzeniem Josepha od góry na dół. To chyba pierwszy raz, kiedy widział go luźniej ubranego. Co prawda ten styl pasował do niego lub bardziej, ale nie spodziewał się, że przyjdzie aż tak w jeansie. Cóż. Sam miał w planach koszulę, jeansy i może coś na plecy od niechcenia. Mamy środek lata, wieczory są gorące.
– Chcesz coś do picia? – spytał, żeby przerwać ciszę. Teoretycznie blondyn powinien poradzić sobie sam w jego mieszkaniu i w jego kuchni, ale nadal. Bycie dobrym hostem wymagała chociaż spytać. – Możesz czuć się jak u siebie. Nie raz ląduje u mnie ktoś na noc jak się pokłóci z żoną, zerwie z dziewczyną, czy jak Mark, zamoczy kutasa, gdzie nie trzeba.
_____Zaśmiał się lekko przypominając sobie pierwszy raz, kiedy coś takiego się przydarzyło. Sprał mu wtedy dupę, dosłownie, bo kto umawia się z córką i matką jednocześnie i myśli, że niedzielny obiad przebiegnie sprawnie. Cały czas pracując dłońmi, odłożył ręcznik na blat słysząc odpowiedź managera, kiwając przy okazji głową, że usłyszał odpowiedź. Przyniósł mu szklankę z wodą, samemu lądując z zimnym sokiem pomarańczowym. W takim momentach czuł, że zupełnie nie zna tego człowieka. Wiedział, że pracuje z nim i nie znał się wcale na hokeju, a wcześniej robił jako manager modelki, całkiem dobrej, ale nadal – zupełnie inny świat. Nie przeszkadzało mu dużo rzeczy i starał się jakoś odnaleźć w grupie, chociaż Hayden widział po swoich chłopakach, że uważają na niego nie robiąc głupich żartów w stronę blondyna. Podchodząc jak do nowego kolegi, który jest za młody i nie wiadomo na co można sobie pozwolić. Przechylił i wypił duszkiem zawartość szklanki odstawiając szkło, z nierozpuszczonym lodem na stół.
– Idę się ubrać, wiesz, gdzie są sypialnie gościnne. – rzucił z uśmiechem i poszedł do swojej sypialni, aby skończyć ogarniać się. Mieli mniej więcej pół godziny do wyjścia, a potem jakieś tyle, żeby znaleźć się na miejscu. Taksówka była już zamówiona, więc chociaż to nie był problem. Wyszedł jakieś dziesięć minut później do salonu szukając wzrokiem managera, a gdy go zobaczył pokazał gestem ręki na drzwi. – Możemy iść, taksówka już czeka.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {21/04/23, 07:27 pm}

Emme's Codes


         Kiedy czekałem, aż Hayden mi otworzy, dalej zastanawiałem się, czy zostanie później na noc będzie w porządku. Mieliśmy jutro wyjść, ale równie dobrze mogłem dojechać od siebie do niego. Może zbyt przesadzałem, bo w końcu sam hokeista nie robił z tego problemu. Gdyby tak było, to na pewno by mi o tym powiedział. Przestałem jednak o tym myśleć, kiedy drzwi otworzył mi Pearson. Początkowo moje spojrzenie zatrzymało się na twarzy mężczyzny oraz wilgotnych włosach, na których był ręcznik, po chwili mój wzrok zszedł niżej, na nagą klatkę hokeisty i wcale tam się nie zatrzymał. Poczułem ogromną ulgę, kiedy zauważyłem, że Hayden na swoim tyłku ma dresy. Serio za bardzo się martwiłem, że kiedyś dane będzie mi go zobaczyć całkiem nago. Przeklęty Mark, to jego wina. Nie mogłem jednak powiedzieć, że  ciało hokeisty nie było interesujące. Zawsze miałem słabość do wysportowanych sylwetek, choć nie narzekałem, jak ktoś miał nieco pulchniejsze części ciała. Cóż, jestem typem osoby, która nie wybrzydza, bo sam nie jestem ideałem.
- Oh, dobrze - powiedziałem, oderwany z własnych myśli, wlepiając wzrok w plecy mężczyzny i nie tylko. Nadal jestem facetem, do tego homoseksualnym, a Hayden miał się czym pochwalić, zapewne jak pozostali jego koledzy z drużyny, ale to nie o tym powinienem teraz myśleć.
         Odłożyłem swoją torbę na podłogę, czując na sobie spojrzenie hokeisty, tym bardziej, że byłem na to okropnie wyczulony, chyba przez pracę z Samarą. Zastanawiałem się też, czy jest sens wybierania sypialni, ale na pewno zrobię to, jak Hayden będzie się szykować, bo nie chciało mi się wierzyć, że wyjdzie jedynie w dresach i to z ręcznikiem na głowie.
- Poproszę wody - uśmiechnąłem się delikatnie, odwracając się do mężczyzny. Wiedziałem, że powinienem się bardziej wyluzować, ale chyba nie potrafiłem. Pearson to mój pracodawca, a jednak miał iść z nimi teraz na imprezę. Może i z modelką miałem bardziej przyjacielską relację, ale przy niej czułem się mniej skrępowany. Prawdopodobnie dlatego, że nie paradowała przy mnie półnago. Odebrałem swoja szklankę z wodą, mówiąc przy tym ciche „dziękuję”.
- Nie możesz narzekać na brak atrakcji - powiedziałem, przyglądając mu się uważnie. Zawsze wyglądał, jakby miał dobry humor, kiedy mówił o swoich kolegach z drużyny. Cóż, nic dziwnego, w końcu od początku mogłem zauważyć, że są blisko ze sobą. - Teraz Mark ma swoje mieszkanie, więc może nie będzie cię tak często nachodził - dodałem. Może być nieco nudniej bez Marka tutaj, ale jestem pewien, że Hayden potrafi zadbać o dobre towarzystwo albo znaleźć zajęcie dla siebie samego, kiedy ma wolny czas. Dzisiaj pójdzie zabawić się na imprezie, a jutro będzie musiał wstać, aby wręczyć czek, a ja razem z nim. Nie przeszkadzało mi to, bo u Samary również byłem dostępy przez siedem dni w tygodniu o każdej porze, ewentualnie uprzedzałem ją wcześniej, jeśli musiałem wziąć wolne. Może nie miałem rodziny czy dzieci, ale chory też nie lubiłem chodzić do pracy, aby zarażać innych.
- Tak, poradzę sobie - powiedziałem, odprowadzając Pearsona wzrokiem. Dopiłem wodę ze szklanki, po czym wziąłem obie szklanki, aby od razu je umyć. Nie lubiłem zostawiać po sobie bałaganu.
         Wróciłem do salonu, gdzie chwyciłem za pasek torby i ruszyłem do sypialni dla gości. Wziąłem pierwszą lepszą, bo wiedziałem, że nie miało to dla mnie większego znaczenia. Nawet nie wiem w jakim stanie wrócę tutaj, choć prawda jest taka, że wolałbym się nie wygłupić przed Haydenem i całą jego drużyną. Nie wiem, jaki był jego wcześniejszy manager, ale musiałem dobrze poznać ich wszystkich, by poczuć się pewniej. Na dodatek widziałem, że mężczyźni też się przy mnie pilnowali, ale nie miałem im tego za złe. Teraz była dobra okazja to lepszego poznania się. Odłożyłem torbę na łóżko, wyciągając z niej piżamę, tak na wszelki wypadek oraz ubrania na jutrzejsze wyjście. Nic więcej nie robiąc, wróciłem do salonu, gdzie chwilę po mnie pojawił się sam Hayden. Skinąłem głową i ruszyłem za nim, upewniając się jeszcze w windzie czy wszystko mam. Wsiedliśmy do samochodu, który na nas czekał. Problem jednak pojawił się po chwili, bo Mark tak nagle wyskoczył z imprezą, a nic dla niego nie miałem. Nawet głupiej butelki alkoholu, ale chyba nie było sensu teraz z tym wyskakiwać. Zwyczajnie zobaczy się, co mu potrzeba i wtedy przy okazji się to podaruje.
         Na miejsce dojechaliśmy chwilę przed czasem. Taksówka została opłacona, więc mogliśmy spokojnie z niej wysiąść i skierować się do środka, aby stamtąd dostać się już do mieszkania Marka. Byłem ciekawy w jakim wystroju gustuje chłopak. Również zastanawiałem się, jak szybko rozniesie nowe mieszkanie, bo po tym energicznym dzieciaku można było wszystkiego się spodziewać, ale też było trzeba w niego wierzyć. W łatwy sposób dostaliśmy się pod odpowiednie drzwi, w których stał uśmiechnięty od ucha do ucha Mark, a za nim można było usłyszeć parę osób oraz muzykę, którą puszczono.
- Już się dobrze bawicie - skomentowałem lekko rozbawiony, witając się z chłopakiem, który wpuścił nas do środka.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {24/04/23, 10:26 pm}

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Hayden-Pearson

_____Przejazd na miejsce spotkanie nie był wypełniona atrakcjami, raczej nudny i mozolny. Szczęśliwie zamówiona taksówka nie należała do tych małych. Pamiętał jak pierwszy manager nie wziął pod uwagę rozmiarów hokeistów i mając ledwo 160cm, brak mięśni ani tłuszczu, zamówił taksówkę bez składania szczegółów na coś konkretnego. To był pierwszy raz, kiedy tamten facet popełnił błąd i nie przyznając się do niego – został zwolniony z miejsca. Hayden nie znosił ludzi, którzy nie rozumieli, gdzie zjebali. Normalnie hokeista nie wchodziłby do mieszkania znajomego, na imprezę, bez prezentu. Zwłaszcza na domówkę z powodu zakupy owego lokum. Czy czuł się z tym źle, że teraz nic nie miał? W normalnych warunkach tak, ale rozmawiał z Markiem, a ten nie chciał nic konkretnego co oznaczało, że zastanowi się i wróci do niego z rocznikiem, modelem i marką samochodu, a Hayden będzie miał kliknąć „kup”. Myśląc o takiej opcji prychnął pod nosem do siebie, bo jak bardzo realna to było opcja tak też wiedział, że Mark nie miał prawa jazdy, żeby jeździć potem tym samochodem. Chyba, że zrobił sobie prawko jak nikt nie patrzył. Wysiedli z taksówki i weszli do budynku, gdzie zderzyli się ze starszym mężczyzną, ochroniarzem na warcie gotowym do zmiany. Nie przeszkodził im w wejściu dalej co było zabawnym doświadczeniem, bo jednak hokeista nie wygląda na miłego faceta, a jednak staruszek nie wtrącał się, może go rozpoznał? W końcu jego twarz dojść często jest wszędzie. Zwłaszcza w ich własnym mieście. Rocznie grają tutaj ponad 40 meczy, a większość z nich wygrywają. Mają też mistrzostwo. Dziwne byłoby, żeby heteroseksualny facet, interesujący się sportem w jakimś stopniu, go nie znał.
– Jesteście, Tato! – Mark przywitał ich w otwartych drzwiach z otwartymi ramionami. – Prawie modnie spóźnieni
– Już nie przesadzaj.
_____Odezwał się Hayden, a zaraz zanim przywitał się Joseph po czym weszli do środka zderzając się z muzyką oraz tłumem. Wiedział, że zaproszone zostało całe grono – więcej niż dwudziestu członków drużyny, trenerzy i pewnie każdy wziął kogoś ze sobą. Widząc ich w drzwiach do salonu, kuchni i jadalni w jednym, zostali przywitani dość dużym hałasem jak tylko zostali zauważeni. Zajęło to dokładnie kilka sekund, po których wręcz ludzie otoczyli lidera całej paczki rzucając komentarzami i witając się jakby był główną atrakcją wieczoru. Rzucając okiem po pomieszczeniu widać było, że kilka osób brakuje, ale nie zamierzał pytać Marka o to. Pewnie facet sam tego nie kontrolował. Nie przejmując się więc tym, nie jego impreza, rozstał się z Josephem zostając pociągniętym do coraz to kolejnych rozmów. Nawet wręczyli mu drinka prosto do ręki. Takie jakie lubił. Dużo lodu, dużo czystej whisky. Z uśmiechem rozpoczął więc słuchanie kłótni dwójki kolegów, którzy stwierdzili, że Tata na pewno ich zrozumie i rozstrzygnie spór dotyczący… skarpetek. Koloru skarpetek. Dzieci.
_____Muzyka się zmieniała ludzie przybywali bardziej niż wybywali. Było to do przewidzenia, kiedy Mark był dusza towarzystwa. Ciężko odmawiał kolejnych drinków, wciskanych mu, bo z każdym trzeba się napić. W końcu wylądował przy Haydenie stojącym przy oknie i słuchającym co takiego Lewy Skrzydłowy miał do powiedzenia. Dokładniej – opowiadał mu historię z dzieciństwa.
– Nie. Nie powinieneś nigdy tak robić.
_____Zaśmiał się słuchając opowieści Liama do końca. Mężczyzna przypominał Haydena ze swoim ciemniejszym kolorem skóry, wysokim wzrostem i ciemnymi włosami. Nie posiadał jednak aż tak odznaczonych kości żuchwy i uwielbiał nosić swoje włosy tak, że trzeba było zaczesywać je do tyłu, aby nie zasłaniały mu świata spod kasku. Obaj spojrzeli na podchodzącego do nich Marka, który trzymał się na nogach, ale po oczach widać było, że wypił swoje.
– Oj. Trzymasz się? – prychnął rozbawiony Liam klepiąc blondyna lekko w ramie. – Chcesz z nami wypić?
– Nie nabijaj się z niego. – odpowiedział Hayden w głębi duch także śmiejąc się ze stanu kolegi. Na pewno będzie cierpiał jutro, bo jeszcze nie wybiła północ. Nawet nie było blisko. – Lepiej powiedz, jak się czujesz, na własnym mieszkaniu, w końcu.
– Weź nic nie mów… – oparł się o zimną szybę plecami i westchnął. – Co ja tutaj będę sam robił?
– Sam? – Liam prawie wypluł drinka, które starał się przełknąć. – Ty? Sam?
– Nie wydaje mi się to możliwe. – zawtórował lider, kiedy akurat zobaczył kątek oka dwójkę członków drużyny, którzy wyglądali jakby coś kombinowali. Podniósł odruchowo dłoń, żeby zamknąć Liama i Marka i podszedł do dwójki młodych nabytków. – Co zrobiliście?
_____Podskoczyli w miejscu i odwrócili się, aby zderzyć się z pytającym spojrzeniem Haydena. Popatrzyli po sobie, uznając szybko, że lepiej powiedzieć prawdę. Jeśli z siebie do wyrzucą może będzie mniej krzyczał. W końcu przełknęli ślinę i zaczęli mówić, chociaż zachowywali się jakby byli w zupełnej konspiracji z prawem, bogiem, hokeje i ich liderem.
– Zgubiliśmy drink. – odezwał się jeden. – Rozpuściliśmy w nim pigułkę.
– Ale to nic groźnego! – zaczął bronić się drugi. – Po prostu alkohol działa mocniej…
_____Hayden przymknął lekko oczy patrząc na dwójkę przed nim. On miał 26 lat w tym momencie, oni? No może z dwa lata byli młodsi maksymalnie. Skąd u sportowca zabawy z dragami? Chciał podrapać się po głowie sfrustrowany, ale powstrzymał się i westchnął ciężko. Nic teraz na to nie poradzi. Było tutaj z 50 ludzi. Drink jak drink, pewnie debile sami nie pamiętają, jak wyglądał, po prostu dostali z baru, bo stała tam laska, która umiała je robić, i trunek trafił w czyjeś ręce.
– Okej. Nic się nie stało, jeśli to tylko jeden drink, ale – pochylił się i położył dłonie na karkach chłopaków. – Żadnych. Więcej. Dragów. Jasne?
_____Wycedził między zębami, a hokeiści pokiwali niczym pieski ochoczo głowami. Zrozumieli przekaz. Westchnął jeszcze raz i ich puścił. Nie wiedział po co im ten drink, pewnie sami chcieli go wypić, ale skoro był tylko jeden, a oni szybciej się posikają na miejscu niż doprowadzą do stanu, że Hayden dowiaduje się o kolejnym drinku z wkładką. Lider wrócił więc do Liama i Marka przekazując informację i każąc poinformować innych, zwłaszcza tych co przyszli z kobietami jako partnerkami, że zaistniała sytuacja – trzeba uważać, a najlepiej wylać niepewne drinki do zlewu i wziąć nowe. Chwilę później przyszedł jednak Dominic do niego, wyraźnie z niepewnym spojrzeniem. Ciemnowłosy na kilometr mógł wyczuć, że facet wie kto dostał tego zjebanego drinka z prochami. Czekał grzecznie aż podejdzie do niego i wyszepta mu na ucho, że to właśnie jego manager jest teraz zrobiony bardzo mocno i… prawdopodobnie to przez ten alkohol z dodatkami.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {29/04/23, 08:23 pm}

Emme's Codes


         Będąc w obcym miejscu nie do końca wiedziałem co ze sobą zrobić. Pearson został otoczony przez pozostałych, więc ja odsunąłem się zdecydowanie na bok, sięgając po gotowego drinka, aby nie stać o suchym pysku. Osób w mieszkaniu Marka było zdecydowanie więcej, niż się spodziewałem, ale w sumie można było przewidzieć, że osoby towarzyszące są miło widziane. Przyglądałem się wszystkiemu z boku, powoli sącząc to, co wybrałem. Nie mogłem pogardzić smakiem drinka, który nie był za słodki, za co byłem nieco wdzięczny. Potrzebowałem trochę czasu, aby nieco bardziej się rozluźnić, jednakże trenerzy nie dali mi tej możliwości zaciągając mnie do rozmowy, do której od razu dołączyłem. Nie rozmawialiśmy na temat hokeja, bo chyba każdy z nich potrzebował mówić o czymś innym. Przewijały się różne tematy, a to problemy w domu, fochy partnerek czy narzekanie na sąsiadów. Również wspomniałem o swojej sąsiadce, która w stosunku do mnie była nachalna, co chyba młodsi trenerzy podłapali, bo spojrzeli na mnie znacząco.
- Młoda dziewczyna się przy tobie kręci, a ty ją odrzucasz. Rany, ale bym skorzystał z takiej okazji - usłyszałem, więc zmarszczyłem brwi na słowa, które uciekły z ust mężczyzny. Co jak co, ale nie byłem fanem „korzystania z okazji”, jeśli chodziło o ludzi.
- Odrzucam, bo nie jestem zainteresowany. Tym bardziej teraz, kiedy wróciłem do pracy managera, to nie będę miał czasu na związki - powiedziałem, upijając kolejny łyk ze szklanki, aby nawilżyć nieco gardło. - Zresztą takie nachalne dziewczyny są zwykle na chwilę - westchnąłem. Czy chciałem wspomnieć, że wolę mężczyzn? Niekoniecznie. Dopiero co zacząłem pracować dla Pearsona i może by mnie przez to nie zwolnił, ale co jeśli trenerzy mieli odmienne zdanie i szybko zaczęli by mnie unikać? Wolałbym nie mieszać swojej orientacji w pracę.
         Poczułem, jak ktoś szturcha mnie w ramię, więc spojrzałem na Dereka, który zbliżył usta do mojego ucha.
- Jeśli będziesz chciał uwolnić się od tej dziewczyny to daj znać, mogę poudawać nawet twojego chłopaka albo  znaleźć jakąś dziewczynę, co od razy wybije jej podryw z głowy - wyszeptał, na co parsknąłem śmiechem, co chyba zaskoczyło mężczyzn, ale ja tylko wzruszyłem ramionami.
- Myślę, że poradzę sobie bez tego, ale dziękuję za chęć poświęcenia się, Derek - posłałem mu delikatny uśmiech, dopijając drinka. Nawet przez myśl mi nie przeszło, by udawać z kimś związek, aby uwolnić się od studentki. Cóż, moje prośby odpuszczenia sobie nic jej nie dawały, więc może rzeczywiście warto było sięgnąć po taką pomoc? Może niekoniecznie Derek, ale ktoś z moich znajomych. Dopiłem drinka i przeprosiłem ich, aby udać się do toalety, co było trudniejsze, niż się spodziewałem, tym bardziej, że nie wiedziałem gdzie iść. Odnalazłem więc Marka, aby wskazał mi drogę, co zrobił od razu, wracając do  rozmowy i udałem się we wskazanym kierunku. Wyszedłem z niej po dobrych dziesięciu minutach, musząc nieco bardziej ochłonąć, choć dopiero wypiłem jednego drinka, ale za szybko. W końcu planowałem pić jeden przez całą noc, aby jak najmniej się opić. Wolałem mieć wszystko pod kontrolą, ale prędzej czy później i tak ktoś by mi dał kolejną szklankę albo butelkę.
         Wracając do salonu, złapałem za szklankę z alkoholem, nie przejmując się zbytnio tym, co jest tam wymieszane. Sam był nieco kwaśniejszy, ale do przeżycia. Oparłem się o ścianę, nieco bardziej na uboczu, powoli pijąc drinka. Musiałem przyznać, że Mark miał gust wybierając mieszkanie, bo było ładnie urządzone. Miejsca było wystarczająco dużo, aby pomieścić więcej, niż całą drużynę, więc przynajmniej nie czuło się żadnego ścisku. Nim się zorientowałem szklanka była pusta, a muzyka nieco bardziej zaczęła do mnie docierać. Śmiechy innych zdecydowanie mniej irytowały, a rozmowy stawały się dla mnie mniej zrozumiałe. Kołysałem się nieco do rytmów muzyki puszczonej z głośnika.
Dopiero po chwili zorientowałem się, że w moją stronę idzie jeden z hokeistów, ale chwilę mi zajęło rozpoznanie mężczyzny.
- Jak się bawisz? Podoba ci się impreza? - zapytał, na co nieco się zamyśliłem.
- Jest fajnie, ludzie są naprawdę mili, a muzyka świetna - uśmiechnąłem się delikatnie, przyglądając się uważnie mężczyźnie. - Oh, i drinki są dobre, ale chyba trochę za mocne - dodałem, wskazując na pustą szklankę i oparłem się o ścianę.
- A praca? Radzisz sobie? - przysunął się bliżej do mnie, abym chyba lepiej go słyszał, więc spojrzałem prosto w jego oczy, sięgając palcami po kosmyk włosów, który opadł na czoło mężczyzny.
- Dobrze mi się pracuje. Hayden jest miły i jak na razie nie słyszałem, by narzekał na mnie, ale nie rozmawiajmy o pracy - powiedziałem, bawiąc się kosmykiem włosów Dominica między palcami. - Masz miłe włosy w dotyku - dodałem bez żadnego namysłu.
- Chcesz wiedzieć jakiego szamponu używam? - zaśmiał się, na co zareagował uśmiechem.
- Jakoś ciężko będzie mi uwierzyć, że sam szampon działa takie cuda - owinąłem kosmyk, wokół palca, po czym zostawiłem jego włosy w spokoju. Nie tylko włosy mężczyzny mnie zainteresowały, ale również zapach jego perfum, które były dość intensywne, ale nie duszące. - Najchętniej bym zobaczył szampon na żywo, w twoim mieszkaniu - rzuciłem luźno propozycją, zauważając jak brew mężczyzny unosi się do góry. Nie rozumiałem zdziwienia, przecież na pewno Dominic wiedział, jak bardzo jest atrakcyjny, w sumie tak samo, jak pozostali.
- Ile drinków wypiłeś?
- Tylko dwa i mam ochotę na więcej, też chcesz? Chyba nie myślisz, że jestem pijany? - zapytałem, ponownie zerkając na pustą szklankę, wracając spojrzeniem na hokeistę. Wydawało mi się, że Dominic nie należy do sztywnych osób, czyżbym się pomylił? Położyłem dłoń na jego ramieniu, schodzą nią powoli na klatkę piersiową mężczyzny, ostatecznie zatrzymując się na brzuchu.
- Niestety, ale nie piję - złapał mnie za dłoń, zabierając ze swojego brzucha i przenosząc na blat. - Daj mi chwilę, zaraz przyniosę ci coś do picia.
         Wbiłem wzrok w Dominica, będąc zaskoczony jego zachowaniem, ale jednocześnie nie zamierzałem się tym przejmować. Noc jest jeszcze młoda, a chłopak właśnie poszedł jeszcze po picie. Stukałem palcami o blat, uśmiechając się przez cały czas z przymkniętymi oczami. Dopiero kroki sprawiły, że spojrzałem na pojawiającego się Dominica, ale zamiast picia, przyprowadził Pearsona.
- To nie jest picie - wskazałem rozbawiony na Haydena.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {01/05/23, 10:35 pm}

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Hayden-Pearson

_____Jakie trzeba mieć szczęście, żeby dostać zrobionego drinka na pierwszej imprezie na jaką się wybrało, w nowej pracy, po tygodniu z nowym szefem? Hayden nie zamierzał się zakładać, ale szansa była nikła, a jednak Joseph rozbił bank. Dosłownie i w przenośni. Jeden drink, jedna szklanka, a pewnie przewinęło się przez pomieszczenie z jakieś 80, jak nie więcej. Pewnie mówimy o jednym procencie, a może jeszcze mniejszej liczbie, bo na ten moment to nikt nie był tylko po jednym drinku, chyba że prowadził lub wcale nie pił. Jak Dominic. Historia, którą mu przedstawił brzmiała prawdopodobnie. Znalazł go samego, wypił dwa, pije trzeciego. Patrząc na godzinę było to dobre tempo, nawet powiedzmy to sobie – dość wolne patrząc na ilość jaką wpoili w siebie inni, którzy zamierzają się świetnie bawić.
– Bardzo źle jest?
_____Hokeista spytał wzdychając słysząc podsumowanie rozmowy jaką przeprowadzili. Normalnie blondyn na pewno by skorzystał, zabrał gdzieś nowego managera na bok i zagospodarował sobie z godzinę, a może dwie na świetnej zabawie. Hayden, więc czuł się dumny, że dzieciak nie wykorzystał okazji, a postanowił mu poinformować. Zwłaszcza, że wiedział widać o narkotykach na imprezie. Skojarzył fakty i zamiast loda w kiblu, dostanie naklejkę dzielnego pacjenta. Poklepał go po ramieniu i zaczęli iść w stronę, gdzie zostawili wciętego managera.
– No… Ciężko powiedzieć. – przewrócił oczami jakby szukając odpowiedzi na suficie. – Powiedziałbym, że tak?
– Co masz na myśli? – uniósł brew do góry pytająco, aby po chwili niechętnie rzucić propozycją, którą bardzo nie chciał, żeby się spełniła. – Zaczął się rozbierać?
– Nah, nic takiego. Nie sądziłem, że jest gejem? – powiedział z lekko pytającym tonem. Badając czy Hayden może wiedział o tym. – Dawno nie flirtował ze mną wcięty facet.
– Czy to ważne? – prychnął pod nosem. – Jest nawalony, nigdy nie wiesz. Jedni po pijaku dają dupy, inni rozbijają się samochodami.
_____I to tutaj było personalne do Dominica, która od razu wykonał gest, że zamyka usta na kłódkę i nie zamierza odzywać się w temacie. Był dobrym kierowcą, ale po kropelce alkoholu totalnie mu odbija i kręci bączki na autostradzie, bo czemu nie. Nie jemu więc oceniać, czy ktoś zachowuje się poprawnie, gdy jest najebany i pewnie nie będzie tego pamiętał. Lider drużyny cieszył się, że nie postanowił rozebrać się do naga, wejść na barek i zacząć tańczyć, bo takie przypadki też były. Pamiętał jak ściągał rozbierającą się, wstawioną modelkę ze stołu. To nawet nie była jego laska, a jebany króliczek. Cóż. Ona tamtego wieczoru na pewno spełniła swój cel – wylądowała w łóżku z hokeistą. Nie z nim, Mark i ktoś jeszcze ją przejął tamtego wieczoru z jego ramion. Oddał dobrowolnie, bo miał wtedy dziewczynę, która patrzyła na niego spod byka przez całą akcję. Ciemnowłosy nie był typem co robi sobie specjalnie wrogów, raczej przyjaciół. Podeszli do miejsca, gdzie Dominic mówił, że zostawił Josepha mówiąc, że idzie po drinki. Nie uciekł nigdzie, to dobrze, ale słysząc co takiego miał do powiedzenia, obaj zaśmiali się podchodząc bliżej.
– A bardzo chce ci się pić? – spytał hokeista siadając na wolnym stołku obok. – Jestem wstanie ci zapewnić wszystko, ale musisz pójść ze mną.
– Hm, wszystko? Alkohol jest dobry, więc nie pogardziłbym kolejnym drinkiem – dostał swoją odpowiedź z trochę flirtującym tonem, co go zaskoczyło, ale Hayden zupełnie to zignorował. Zwykłe zachowanie pijanego człowieka. – Niech będzie, zgadzam się.
– Świetnie.
_____Bardzo szybko przeszedł do działania, kiedy uzyskał zgodę. Zamówił szybko samochód przez aplikacje dając swojego managera w ręce Dominica, który miał zaprowadzić go przed drzwi, kiedy Hayden w tym czasie pożegnał się z Markiem tłumacząc sytuacją. Nie wchodził w szczegóły, aby nie zostawić długo blondynów samych. Widząc, że Joseph flirtował ze wszystkim, w jego głowie mógł się rzucić na schody, bo czemu nie. Może kształty mu się spodobają, w końcu go nie zna. Widząc, że rozmawiając ze sobą o czymś w tych drzwiach, bez zbędnych ceregieli, objął Josepha w pasie i przesunął ze sobą w kierunku drzwi od razu przenosząc rękę wyżej na ramie, żegnając się szybko z Dominiciem, który życzył im miłej nocy. Nie wiedzieć czemu, ale nie interesował się. Z ramieniem na barkach blondyna skierował go do windy i kontrolując jak chodził, jako zabezpieczenie – wsadził go bezpiecznie do czekającej taksówki, która miała już adres, gdzie ich zabrać. Kierowca o nic nie pytał. Nawet o zapięcie pasów, czego nie zrobili. Oczywiście, manager nie siedział cicho, jak to pijany człowiek, lecz Hayden odpowiadał dość powierzchownie na jego pytania i historię. Aż dojechali do mieszkania, gdzie dopiero wprowadzając blondyna przez drzwi i zamykając za sobą front na klucz – poczuł ulgę.
– Chcesz się przebrać w coś wygodniejszego? – spytał zdejmując buty i wchodząc głębiej. – Obiecałem ci drinka więc go dostaniesz. – rzucił przechodząc przez salon do kuchni, gdzie zajrzał do barku z alkoholem, a potem do lodówki kostki lodu oraz napojami. – Może być szkocka z lodem i colą czy chcesz coś bardziej fancy?
_____Hayden miał teraz taki stan umysłu, żeby dostarczyć Josephowi alkohol, a potem położyć go do łóżka. W ciuchach czy bez, obojętnie. Miał co prawda 26 lat, ale to nie znaczy, że nie położyć swojej ilości pijanych ludzi spać. Nie pytał czy alkohol dalej będzie mocniej działał, ale to może i dobrze. Alkohol po pewnym poziomie usypiał i widać w tym momencie warto do tego dążyć. Patrząc w szafki i robiąc w głowie spis co takiego miał na stanie, możliwe było przygotowanie kilku rodzajów innych drinków, ale cały czas – jakieś niesamowicie fikuśne rzeczy są poza jego zdolnościami. Nie znał się na alkoholu, nie dawał w szyję na każdym zakręcie. Był sportowcem, miał dietę, musiał utrzymać swój tryb życia, a imprezowanie co dwa dni nie było najlepszym sposobem na to.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {02/05/23, 11:04 am}

Emme's Codes


         Spojrzeniem śledziłem poczynania hokeisty, zastanawiając się co takiego było zabawnego. Dominic nieco mnie wykiwał, ale to nie oznaczało, że zmieniłem zdanie, co do pójścia do jego mieszkania. Dawno z nikim tego nie robiłem, ale to nie oznaczało, że straciłem wprawę.
- Hm, wszystko? Alkohol jest dobry, więc nie pogardziłbym kolejnym drinkiem - powiedziałem, a mój ton był nieco flirciarski, bardziej, niż zwykle, bo na co dzień jednak z niego nie korzystam. - Niech będzie, zgadzam się - dodałem, uśmiechając się przy tym delikatnie. Dobrze się tutaj bawiłem, jednakże jeśli Hayden chciał mi zaoferować coś innego do picia w zamian za to, że pójdę tam, gdzie będzie chciał, to nie zamierzałem protestować, tym bardziej, że na nowo znalazłem się w rękach blondyna.
- Skoro idziesz, to znaczy, że pójdziemy do twojego mieszkania? Tylko nie wiem po co nam Hayden, nie lubię bawić się w trójkąty - nadąłem poliki, a do moich uszu dotarł rozbawiony głos Dominica.
- Spokojnie, nie będzie żadnego trójkąta. Pójdziesz grzecznie z Haydem - posłał mi delikatny uśmiech. Westchnąłem niezadowolony z tego pomysłu, bo jednak zdążyłem sobie zrobić ochotę na blondyna.
- Szkoda, naprawdę liczyłem na cudowną noc - powiedziałem, zanim poczułem, że ktoś mnie obejmuje w pasie. Spojrzałem pytająco na Pearsona, który do nas wrócił i posłałem mu delikatny uśmiech, odwracając się do  Dominica, aby pomachać do niego zalotnie na pożegnanie.
         Przez całą drogę nie mogłem się zamknąć, opowiadając o swojej poprzedniej pracy czy wspominając o wkurzającej sąsiadce, urywając temat mojego życia, kiedy doszedłem do swojego byłego. Hayden mógł być zmęczony moją gadaniną bez większego sensu oraz pytaniami, które mu zarzucałem. Osobiście dobrze się przy tym bawiłem, ale w końcu dojechaliśmy do celu i spojrzałem na budynek, który już zdążyłem poznać. To był moment, kiedy dostaliśmy się do windy, by wjechać na odpowiednie piętro oraz wejść do mieszkania hokeisty. Zdjąłem buty, uważając, by nie stracić przy tym równowagi i odwiesiłem kurtkę.
- Mogę zostać tak - powiedziałem, śledząc wzrokiem mężczyznę, który od razu udał się do kuchni, by zrobić obiecanego drinka. - Szkocka z lodem i colą wystarczy - uśmiechnąłem się wchodząc za nim do kuchni nieco chwiejnym krokiem. Nie sądziłem, że przyprowadzi mnie do mieszkania, ale czy miał inny wybór? Owszem, mógł mnie olać, a jednak tego nie zrobił. Może nie bez powodu koledzy z drużyny nazywali go „tatą” . Przeczesałem palcami włosy, czując jak powoli robi mi się gorąco, więc pozbyłem się koszulki, a zaraz w ich ślad poszłu spodnie i skarpetki.  Podszedłem od tyłu do mężczyzny i objąłem go, opierając czoło o plecy Pearsona.
- Szkoda, że Dominic z nami nie przyszedł, myślałem, że mu się podoba - westchnąłem, odsuwając się od mężczyzny, aby zobaczyć, jak przygotowuje dla mnie mieszankę i oparłem się o blat łokciami, posyłając mężczyźnie delikatny uśmiech. - Jego strata, jestem całkiem niezły w łóżku, ale... - urwałem, przysuwając się do Haydena i prostując się położyłem dłoń na jego ramieniu. - Zawsze ktoś inny może z tego skorzystać - zasugerowałem. Przecież to nie tak, że Pearson nie jest atrakcyjny. Wysoki, umięśniony. Z charaktery jest również miły oraz przyjaźnie nastawiony, a przynajmniej nie pokazał się jeszcze z tej gorszej strony.
         Zauważyłem, że mężczyzna przestaje przygotowywać drinka, śmiejąc się na moje słowa. To już drugi raz...
- Nie wiem co w tym zabawnego - westchnąłem, zabierając dłoń z ramienia mężczyzny, po czym minąłem wyspę, aby zająć miejsce na stołku. Hayden wrócił do tworzenia drinka, po czym odwrócił się w moją stronę.
- Nie sypiam z ludźmi, którzy nie będą tego pamiętali następnego dnia. – podał mi drinka, którego chętnie przyjąłem i od razu upiłem spory łyk. Bardzo dobre, jak na zwykłą szkocką z colą i lodem. - Zaproponuj ponownie jak będziesz trzeźwy. – powiedział, na co uniosłem brew, bo nie byłem wcale tak mocno pijany, by zapomnieć co się dzieje. Wypiłem tylko dwa drinki, trzeci był w trakcie i czułem się o dziwo bardzo, ale to bardzo dobrze.
- Cóż, mówi się trudno - stwierdziłem, po czym powoli piłem przygotowanego drinka, który z każdym razem smakował coraz lepiej, jakby smak nieco się zmieniał. Mogła to być również tylko moja wyobraźnia.
         Przejechałem językiem po górnej wardze, podpierając zmęczoną głowę na dłoni, kiedy to łokciem oparłem się o blat. Przymknąłem nieco powieki, czując jak powoli łapie mnie znużenie. Szybko się jednak rozbudziłem, kiedy trochę zawartości ze szklanki skapnęło na moje uda.
- Ups - mruknąłem pod nosem, wycierając palcem swoje udo, co zaraz zlizałem, nie przejmując się tym, że oczy Haydena mnie obserwują. - Bardzo dobre, może sam też się napij - uśmiechnąłem się delikatnie, opróżniając ostatnim łykiem drinka i odłożyłem szklankę na blat. Czułem, jak moje policzki zrobiły się ciepłe od alkoholu, a oczy zachodziły lekko mgłą, sprawiając, że obraz wydawał się być rozmazany. Chwilę zajęło, bym oparł głowę o blat, wyciągając jedną rękę przed siebie, zaś drugą wsuwając pod głowę. Zmęczenie złapało mnie szybciej, niż mogłem sobie to wyobrazić. Zamknąłem oczy, powoli zasypiając w tej niewygodnej pozycji.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {09/05/23, 04:46 pm}

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Hayden-Pearson

_____Patrząc na butelki alkoholu, które miał w mieszkaniu mógł spokojnie stwierdzić, że nie był przygotowany na robienie wymyślnych koktajli – nawet gdyby dostał takie zamówienie, a Hayden posiadał na tyle dumy w swoim byciu słownym, że pewnie zamówiłby potrzebne składniki tylko po to, żeby wykonać magicznego drinka dla Josepha. Mimo, że nie musiał usługiwać mu w żadne sposób, bo sam wpakował się do tej sytuacji. Nie zostawił go jednak na ludzie, był dobrym człowiekiem, a przynajmniej starał się być. Całym sobą.
– Cieszę się.
_____Rzucił lekko i przystąpił do robienia drinka, który nie okazał się wielką robotą, kiedy trzeba poskładać trzy składniki w szklance i podać przez barek. Hokeista, między kuchnią, a jadalnią i później otwartym salonem, posiadał barek, który służył jednocześnie za wyspę z drugiej strony, dając pewne podzielę przestrzeni i w razie czego więcej miejsc siedzących podczas imprezy. One nie działy się tutaj często, a jak już to za sprawą samoczynnego nagromadzenia się chłopaków w humorze na trochę zabawy. W sumie stąd można było tłumaczyć taką ilość otwartego i różnorodnego alkoholu w jego posiadaniu – nie kończyli butelek, jakby czekały na kolejny raz. W momencie, gdy otworzył butelkę z Whisky, poczuł jak jego manager zaczyna obejmować go od tyłu, opierając się o jego plecy. Spiął się cały w pierwszym momencie, bo jego oczy dojrzały spodnie oraz koszulkę, które leżały na podłodze. Czy właśnie przytulał go prawie nagi facet? Ciemnowłosy nie miał nic przeciwko „twardej” płci, bo jednak był zwyczajnie fanem tyłków, nieważne czyich… Może z tego powodu pośród fanów miał grono koloru tęczy. Odetchnął jednak z ulgą, kiedy postanowił się odsunąć od niego, informując przy okazji, że bardzo chętnie dałby mu się przelecieć. Aż Hayden miał ochotę spytać czy to propozycja tylko na teraz czy może ją odhaczyć jutro, ale się powstrzymał zatrzymując w działaniach, kiedy Joseph próbował być kokieteryjny, dotykając go i mówiąc słowa, których nie mógłby potem poprzeć. Zaśmiał się widać wyrywając mężczyznę z nieudanej próby poderwania go.
– Nie wiem co w tym zabawnego.
_____Opuściło usta managera, który zabrał swój nagi tyłek i gdzieś zniknął dając mu możliwość dokończenia napoju wyskokowego. Cóż, w tym stanie pewnie nie zrozumie. Jutro będzie dziękował niebu, że Hayden nie przyjął tej propozycji, bo jednak sam nie był zupełnie trzeźwy. Nie miał jednak na tyle promili we krwi, aby po tygodniu znajomości przelecieć swojego managera, który okazał się gejem, albo bi. W każdym razie miał ochotę teraz na penisa i jak hokeista miał się czymś chwalić tak, nie z pijaną osobą.
– Nie sypiam z ludźmi, którzy nie będą tego pamiętali następnego dnia. – szklanka z drinkiem wylądowała przed Josephem, za która od razu chwycił. – Zaproponuj ponownie jak będziesz trzeźwy.
_____Mówił to lekko rozbawiony, bo jednak jak inaczej odebrać całą tą sytuację. Blondyn pewnie tego nie czuł, ale każda kropla była dla niej jak trzy albo jeszcze więcej. Nie mieli pewności jak mocne były te dragi więc ten bardziej ogarnięty w sytuacji z ich dwójki postanowił być tym mądrzejszym i nie przelecieć „bezbronnego”. Co prawda Joseph na pewno miał jakieś mięśnie to za nic w świecie, odepchniecie natrętnego Haydena, nie byłoby łatwe. Nawet gdyby miał dosyć i potrzebował odpoczynku. Mówimy w końcu o rzucaniu się po łóżku z górą mięśni, która może robić intensywne kardio non stop przez godzinę, jak nie dłużej. Patrzył na pijącego, nagiego Josepha trochę jak na bezradne dziecko. Ta noc albo ich zbliży do siebie, albo facet jutro obudzi się z kacem mordercą i będzie nienawidził świata rzucając tą pracę. Już teraz zasypiał, a niby chciał, aby ktoś go wziął od tyłu. Komedia, pewnie zasnąłby z penisem w środku. Wyobrażając sobie to, zaśmiał się lekko, zwłaszcza gdy mężczyzna przed nim chyba chciał się zachowywać kokieteryjnie, ale niestety – zachowywał się jak najebana panienka. Nie oderwał jednak wzroku, zastanawiając się jakie jeszcze przedstawienie mu pokażę. Pewnie, gdyby miał 15 lat to stanąłby mu od takich pokazów, ale miał z 10 lat więcej i swoje już zrobił.
– Tak zrobię. – odpowiedział cicho na ostatnie słowa Josepha, zanim ten odpłynął kładąc głowę na blacie. Zabrał szklankę odkładając ją do zlewu i wyszedł z kuchni podchodząc do usypiające, podnosząc go niczym śpiące dziecko. – Chodź, zabiorę cię do wygodniejszego miejsca.
_____Nie wiedział, czy go słyszy czy nie, ale trochę mu to nie robiło. Z jednej strony chętnie zostawiłby go samego w sypialni gościnnej, lecz z tyłu głowy kłębiła mu się myśl. Bo co, jeśli Joseph zacznie w nocy wymiotować i leżąc na plecach zakrztusi się? A może będzie miał inne reakcję na dragi. Nigdy nie wiesz. No cóż – będzie spał z nim. Mając tą decyzję skierował się do swojej sypialni, gdzie jedną ręką odsłonił kapę kładąc rozebrane ciało i przykrywając materiałem. Był środek lata, spanie nago było okej, zwłaszcza po pijaku, ale Hayden czułby się niekomfortowo pod tym samym przykryciem więc widząc jak blondyn szuka sobie na nowo miejsca, aby się ułożyć nie wstawiając – poszedł po inne przykrycie. Jutro najwyżej przeprosi go, że musiał spać pod czymś śmierdzącym jak on. Każdy ma inne preferencje zapachowe. Wrócił po chwili znajdując śpiącego managera więc poszedł do łazienki przebrać się w coś wygodniejszego do snu i położył się po drugiej stronie łóżka, pod swoim przykryciem. Bardzo szybko odpływając samemu.
_____Obudził się według własnego zegara biologicznej i łapiąc za telefon dowiedział się, że wybiło kilka minut przed siódmą. Następnie przetarł dłonią twarz, kiedy dochodziło do niego co takiego wydarzyło się poprzedniej nocy. Westchnął cicho, kiedy spojrzał na śpiącego obok Josepha. Wysunął się z pościeli nie przejmując się śpiącym mężczyzną zwisającym z drugiego końca łóżka. Cieszył się, że w nocy nie przeturlał się na niego. To dopiero byłoby nurzące, zwłaszcza o poranku. Poszedł pod szybki prysznic, aby zmyć z siebie alkohol zimnym prysznicem przypominając sobie co takiego proponował mu manager, śmiejąc się pod nosem. Ubrał się w coś na szybko i wyszedł z sypialni zabierając swój telefon do kuchni. Na dzień dzisiejszy, nawet jeśli popili wczoraj, był plan, który trzeba było zrealizować. Zwłaszcza, że chodziło o przekazanie pieniędzy na dom dla porzuconych piesków i kotków. Takie zabiegi PR dobrze odbijały się na drużynie, a Hayden zarabiał więcej niż musiał, żeby pozwalać sobie na coś takiego. Zawiązał za plecami czarny fartuszek i przeszedł do gotowania sobie śniadania z odrobinę większą liczbą składników, co by jeszcze blondyn coś zjadł. Chociaż nie miał pojęcia jak się zachowuje po alkoholu i dragach. Będzie głodny czy raczej na kacu i wymiotujący? Tego dowiedzą się przy pobudce.
_____Może zapach jedzenia, może własne chrapanie, a może w końcu spadł z łóżka. W każdy razie, Joseph wynurzył się z sypialni spotykając się z prawie przygotowanym śniadaniem i hokeistą, który stawiał kawę koło talerzy.
– Dzień dobry. Dobrze, że jesteś. – powiedział do lekko rozkojarzonego w jego oczach faceta. – Wyspany? Wczoraj pokazałeś się od zupełnie nowej strony. - zaśmiał się lekko spotykając spojrzenie managera i usiadł na swoje miejsce pozostawiając drugie wolne. - Dobrze, że nie porzuciłeś swoich ciuchów jeszcze u Marka, a dopiero po powrocie.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {14/05/23, 12:23 pm}

Emme's Codes


         Obudziłem się z okropnym bólem w głowie, więc chwilę mi zajęło, aż rzeczywiście otworzyłem oczy, czując się, jakby ktoś mnie przeżuł i wypluł. Nie mogłem widzieć teraz swojego grymasu niezadowolenia, ale na pewno wyglądałem okropnie. Nie do końca pamiętam co się stało, bo w pewnym momencie wspomnienia stawały się rozmazane. Zdziwiło mnie to, ponieważ na pewno nie wypiłem tak dużo, by nie pamiętać jakiś szczegółów. Dwa drinki? Może trzy, ale nadal nie były na tyle mocne, by mnie ścięło. Suchość w gardle nieco mnie męczyła, więc podniosłem się do siadu z zamiarem skorzystania z kuchni hokeisty. Jak znalazłem się w ogóle w mieszkaniu Haydena? A jeśli o tym mowa... Rozejrzałem się po pokoju, który ani trochę nie przypominał ten, co wybrałem zanim udaliśmy się na imprezę.
- Co jest... - mruknąłem do siebie, rozglądając się dokładniej po pomieszczeniu, które było sypialnią Pearsona. Spojrzałem na drugą stronę łóżka, która również była wygnieciona od ciężaru ciała. Zmarszczyłem brwi, ponieważ moje myśli zaczęły iść w złym kierunku. Co do jasnej cholery robiłem w łóżku Haydena? Rozebrany do bielizny... Czy my? Nie, na pewno nie. Nie zrobiłbym czegoś takiego i zapomniał. Nawet nie chciałem dopuścić do siebie tej pieprzonej myśli, ale jednak wyobraźnia działała i musiałem wszystko sobie poukładać w głowie. Wiele razy słyszałem, że dostaję jakieś niesamowitej odwagi po alkoholu, ale czy aż do tego stopnia bym się przespał z hokeistą? To, że spaliśmy w jednym łóżku nie musi wcale tego oznaczać, a jeśli tak... Jak bardzo jestem skończony?
         Palcami przeczesałem włosy, ostatecznie podnosząc się z łóżka, choć wcale nie miałem siły, ale pamiętałem, że dzisiaj mamy zajęcie, chociaż... Nie widziało mi się to. Jeśli rzeczywiście się przespałem z Pearsonem, to jak miałem mu w oczy spojrzeć? Nie, na pewno od razu mnie wyrzuci. Stracę pracę szybko i znów będę zastanawiać się co ze sobą zrobić, ledwie co zacząłem się odnajdywać przy hokeiście oraz całej jego drużynie. Boli mnie fakt, że mogłem zjebać po całości przez jedną durną imprezę. Nawet nie mam pojęcia, co się tam działo i czy przypadkiem nie upokorzyłem się przed wszystkimi. Kurwa.
         Zaścieliłem ładnie łóżko zanim wyszedłem z sypialni mężczyzny, czując, że żołądek podchodzi mi do gardła, ale jak tylko wziąłem głębszy wdech to wszystko wróciło do normy. Zastanawiałem się, czy powinienem pójść tam w takim stanie. Po chwili namysłu udałem się do pokoju gościnnego, gdzie wyciągnąłem na szybko coś luźniejszego, bo i tak będę musiał przygotować się na wyjście. Na szczęście nie było tak późno, więc miałem nadzieję, że nie spóźnimy się z mojego powodu. Słyszałem, że Hayden się gdzieś kręci, a zapach śniadania oraz kawy dał mi do zrozumienia, co mężczyzna robił. Niepewnie skierowałem się do niego, czując, że im bliżej jestem kuchni, tym bardziej nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Głos hokeisty nieco mnie otrząsnął, ale ciężko było mi spojrzeć w jego kierunku, tym bardziej po słowach, które wypowiedział. Zupełnie z nowej strony? Czyli zrobiłem coś głupiego...
- Dzień dobry - odpowiedziałem, choć mój głos brzmiał niepewnie. Czy taki dobry, to  się na pewno jeszcze okaże. Hokeistę to bawiło, ale ja nie podzielałem jego humoru, tym bardziej, że nie mogłem sobie nic przypomnieć. Spojrzałem na Haydena, otwierając usta w szoku, ale szybko je zamknąłem, odwracając wzrok.
- Ja... - urwałem, bo nawet nie wiedziałem co mam powiedzieć. Czułem się okropnie, a to, że się zacząłem rozbierać po powrocie, sprawiło, że zaczynałem czuć zażenowanie własnym zachowaniem. - Mam wrażenie, że film mi się urwał, więc... Przepraszam, jeśli zachowałem się nieodpowiednio - powiedziałem, siadając na wolnym krześle, aby spojrzeć na przygotowane śniadanie. Przełknąłem gulę w gardle. Miałem wiele pytań do Haydena, ale jednocześnie bałem się usłyszeć na nie odpowiedzi. Jeśli rzeczywiście pokazałem się im z innego strony, co bawiło mężczyznę, to musiałem ich niesamowicie zaskoczyć, a sam fakt, że się rozbierałem, może nie na imprezie, a tutaj... Czy ja próbowałem go poderwać? Nie, to chyba niemożliwe, przecież go o to nie zapytam. Mimo tego czułem pewną ulgę, że mężczyzna nie wydaje się zły. Co jak co, ale to chyba oznaczało, że tak szybko nie stracę pracy.
- Nie ostatni raz i pewnie nie pierwszy w życiu więc nie przejmuj się - wskazał na śniadanie, dodając.  - Głodny?
         Nie miałem może jakiegoś dużego apetytu, ale nie byłem fanem marnowania jedzenia. Z tyłu głowy jednak miałem, że coś więcej się wydarzyło na imprezie lub poza nią. Nadal nie podobał mi się fakt, że niewiele pamiętałem z domówki. Chyba zwyczajnie dziwiło mnie to, że tak szybko się upiłem.
- Trochę tak - posłałem mu delikatny uśmiech, zastanawiając się, czy poruszyć temat dlaczego spałem w jego łóżku. Nie chciałem jednak pytać o to przy śniadaniu i najchętniej w ogóle zapomniałbym o tym. Skupiłem się na śniadaniu, które choć było smacznego, to z trudem je przełykałem, ale czy dokończyłem śniadanie bez marudzenia? Owszem, bo wiedziałem, że jak coś zjem, to lada moment poczuję się lepiej. Na dodatek nie mogłem jechać z Haydenem na pusty żołądek, bo nie wiedziałem ile nam tam dokładnie zejdzie.
- Było naprawdę smaczne - powiedziałem, zabierając swój talerz, aby nie zostawiać po sobie bałaganu. - Pójdę się przygotować do wyjścia - zwróciłem się do mężczyzny, kiedy skończyłem sprzątać. W sumie potrzebowałem tej ucieczki od towarzystwa, głównie dlatego, że cały czas myślałem o imprezie. Przestałem panować nad piciem? Raczej to niemożliwe, bo zwykle trzymam się swoich postanowień, a nie miałem też jakoś słabej głowy, by po trzech drinkach nie pamiętać co się później stało.
         Minąłem mężczyznę, po czym podszedłem do sypialni, z której wyciągnąłem kosmetyki oraz czystą bieliznę. Skierowałem się do łazienki, zamykając drzwi od razu, jak tylko się tam znalazłem. Zdjąłem z siebie ubrania, zerkając na swoje odbicie w lustrze. Choć już nieco lepiej się czułem, to jednak wyglądałem okropnie. Widać było, że trzymał mnie kac, ale nie taki duży, jak to czasami bywało. Naszykowałem sobie czyste ręczniki, po czym wszedłem pod natrysk puszczając letnią wodę. Kiedy krople wody zetknęły się z moją skórą, cicho westchnąłem, delektując się tą drobną przyjemnością. Niby to tylko prysznic, ale czułem, jak powoli cały stres ze mnie znika. Zamknąłem oczy, powoli i dokładnie myjąc każde swoje ciało. Nie było ono obolałe, ale nic z tych rzeczy, więc szczerze mówiąc, coraz bardziej wątpiłem w to, że mogłem przespać się z Haydenem. Na pewno czułbym tego skutki i jakoś ciężko było mi uwierzyć, że mężczyzna nie zostawia żadnych śladów po sobie, mając tak silne ręce. Zakręciłem wodę, wyciągając wolną dłoń po ręcznik i od razu zacząłem się wycierać, zaczynając od włosów, a kończąc na całym ciele. Potrzebowałem chyba tego, aby przestać się tak spinać, jakbym rzeczywiście bardzo zgrzeszył. Może tylko powiedziałem coś głupiego albo zwyczajnie otworzyłem się bardziej na całą drużynę opowiadając jakieś durne historie? Trochę mnie to dręczyło, więc ubrałem bieliznę, aby nie świecić gołym tyłkiem cały czas w łazience. Mokre ręczniki od razu wrzuciłem do kosza, bo jednak nie będą mi już potrzebne.
         Ogarnięty wróciłem do sypialni, chowając wszystkie swoje rzeczy i ubrałem się w naszykowany strój, aby wyjść już przygotowany do Pearsona. Trochę mi to zajęło, ale na szczęście mieliśmy jeszcze czas, więc jak tylko trafiłem na hokeistę, spojrzałem na niego i cicho westchnąłem. Chyba jednak nie potrafię ot tak zostawić tego tematu.
- Chciałbyś mi więcej powiedzieć na temat mojego zachowania? Wydaje mi się, że nie wypiłem tak dużo, by nie pamiętać co się działo i trochę czuję się źle z tym, że tego nie wiem - powiedziałem nieco speszony, ale skoro już poruszyłem temat, to liczyłem na to, że mężczyzna będzie ze mną szczery. Chyba, że Hayden uzna temat za zamknięty i zdecydowanie będzie wolał mnie trzymać w niepewności, a to by oznaczało, że było gorzej, niż myślę.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {23/05/23, 09:20 pm}

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Hayden-Pearson


_____Ludzie po alkoholu są jednymi z najzabawniejszych osób jakie Hayden zna. Oczywiście, nie wszyscy. Jedni jeżdżą i się rozbijają, inni tańczą na stole, inni rzygają i mówią, że to wszystko wina matki. Są też tacy, którzy nabierają niesamowitej odwagi i podrywają wszystko co się rusza. Hokeista cieszył się, że w jego drużynie nikt nie wykorzystywał takich sytuacji, bo pewnie musiałby pomagać w niejednym pozwie lub niechcianej ciąży. Jego chłopcy mają w zwyczaju nie dotykać w seksualny sposób kogoś wziętego za mocno, zwłaszcza kiedy sami nie są nabrani. Kiedy są nabrani mają pamiętać tylko o jednym – wyrzekasz się wszystkiego co się stało poprzedniego dnia. Zwłaszcza gdy budzisz się z króliczkiem w łóżku i bez większości wspomnień jaki performanse miałeś w pierzynie. Spojrzał więc na skołowanego i zagubionego Josepha, nie do końca wiedział co się dzieje w jego głowie. Myślał, że spali ze sobą? Może bal się, że zrobił coś co ma w zwyczaju? Gdy więc w końcu podzielił się swoimi przemyśleniami, Hayden mentalnie odetchnął z ulgą. Ma po prostu moralniaka.  
- Nie ostatni raz i pewnie nie pierwszy w życiu więc nie przejmuj się. - wskazał dłonią na śniadanie, które jednak powoli zaczęło stygnąć, a zimnego jeść nie zamierzał. - Głodny?  
_____Szczęśliwie, nie popełnił błędu robią trochę więcej posiłku, bo jednak Joseph okazał się chętny, siadając koło niego i zjadając dość szybko swoją porcję szybko sprzątając po sobie i wychodząc z pomieszczenia z zamiarem przygotowania się, na co kiwnął tylko lekko głową przytakując dalej konsumując swój posiłek i zastanawiając się - co takiego działo się w głowie blondyna. Był spięty? Może cały czas myślał o kolejnej najgorszej możliwości co mógł powiedzieć po pijaku? Nie chciał zgadywać w ciemno, nawet jeśli był ciekawy. Skończył swój posiłek i posprzątał kuchnię przywracając ją do idealne porządku. Słyszał rozlegający się po cichym mieszkaniu dźwięk włączonego prysznica więc mając zdając sobie sprawę, że ma chwilę - usiadł przed telewizorem z kawą, której nie dopił, włączając ekran.  
_____Na początku nie widział nic nowego, jakieś decyzje związane z polityką, jakieś lokalne wiadomości na innym kanale. Skakał i przeglądał powierzchownie co mieli do zaoferowania w końcu kończąc na stacji podającej wiadomości ze świata 24/7, akurat wspominali o jakimś wrogim przejęciu między firmami. Korporacje miały to do siebie, że czasem ludzie wsadzali sobie za głęboko palce do dupy szukając brudów - w tym wypadku, widać ktoś coś znalazł. Oglądanie podsumowania przejęcia oraz jak do tego doszło było swego rodzaju odświeżającym doświadczeniem. Zwykle prezenterzy żartowali i nie traktowali sytuacji poważnie przedstawiając powierzchownie o co chodzi.  Gdy siedział sobie tak, cały czas nie przygotowany do wyjścia, bo mieli czas, a mu się nie śpieszyło - wrócił do niego Joseph z kwaśną miną, zadając nurtującego go pytanie wyraźnie zawstydzony, że musi pytać. Hayden w pierwszej chwili zdjął nogi oparte o stolik i rozejrzał się po suficie zastanawiając się jak zgrabnie ubrać w słowa zaistniałą sytuację.  
- W skrócie? Podrywałeś Dominica po dwóch drinkach i bardzo intensywnie szukałeś sobie partnera do łóżka. Przekonałem cię do pójścia za mną drinkiem w domu. - powiedział śmiejąc się lekko po tym i widząc reakcję mężczyzny postanowił odstawić kubek z kawą i gestem dłoni wskazać na kanapę obok. - Usiądź, bo to nie koniec historii.  
_____Hokeista zaczął mówić w momencie kiedy manager posadził się na siedzisku. Mówiac powoli, fragment po fragmencie jak wieczór przebiegł z jego strony. Od znalezienia dwóch spanikowanych, ledwo letnich, gówniarzy, którzy zgubili drinka, przez to co było w tym drinki i rozgłoszeniu informacji o poszukiwaniu zaginionej szklanki, po to aż Dominic zaniepokojony dziwnym zachowaniem dość nieśmiałego managera postanowił go poinformować. Oczywiście, Hayden nie byłby sobą, gdyby skończył w tym momencie, musiał z rozbawionym uśmiechem na ustach przetoczyć zakończenie, kiedy doprowadził ostatnią próbę poderwania go przy barku zasypiając na zimnym blacie sekundy później.  
- Spałeś ze mną, bo nie byłem pewien jak się będziesz zachowywał po nocy. Chciałem mieć to pod kontrolą w razie czego. - przeleciał dłonią po karku i westchnął ciężko. - Mam dość lekki sen po alkoholu więc miałem jakąś pewność, że byłby bardziej pomocy niż zostawienie cię samego i nabranego w sypialni gościnnej.  
- Chyba jednak mogłem nie pytać, co się stało... - wyszło z jego ust z wyraźnie ciągnącym się zażenowaniem całą sytuacją. Cóż. Nie każdego to będzie bawić jak Haydena. - To chyba pech, że zostałem ofiarą nieszczęsnego drinka, ale mniejsza z tym - powiedział nie patrząc w stronę Haydena. - Jest mi strasznie głupio, bo nawet jeśli nieświadomie, to zachowałem się beznadziejnie... Rany, nie sądziłem, że tak wypadnę na pierwszej imprezie, w ogóle nie chciałem się pokazać od tej strony - zaśmieje się nerwowo, co każdy w powietrzu mógłby wyczuć, że było reakcją na całość wydarzenia. - Dziękuję, że mimo wszystko zabrałeś mnie stamtąd i no... Nie wykorzystałeś okazji, ani nic. Chociaż to nie tak, że uważam byś to zrobił. Pozostali wiedzą o tym? Jeśli nie to wolałbym, żeby to zostało między nami, no i Dominicem.
- Wie Dominic oraz Mark, ale gospodarz nie poznał więcej szczegółów niż musiał. - hokeista mógł spokojnie zrozumieć skąd takie zachowanie i pytania. Na pewno na miejscu managera także nie byłby najbardziej zadowolony z obrotu sytuacji i faktu, że każdy by wiedział. - Zostanie to między nami. Już wystarczy, że młodziki zgubiły swojego drinka i wywołały mały problem. - westchnął ciężko i wstał czując co by możliwe był faktycznym ojcem całej tej zgrai - Mamy jeszcze chwilę, więc pójdę do dokumenty. Możesz także zająć się sobą.
_____Wstał i wyszedł do swojej sypialni, aby przygotować się do końca. W takich chwilach cieszył się, że nie jest kobietą. One na zwykłe otwarcie sklepu musiały się trzy dni wcześniej zacząć przygotowywać. Co prawda było chwila po 9, a oni mieli kierowcę zamówione na 12, to jednak ubranie się i ogarnięcie teraz było wskazane. Nie mógł wiecznie chodzić w piżamie, a te trzy godziny to idealny czas, żeby usiadł do treningów, diety, posprawdzał to wszystko i może nawet zrobił rozeznanie w innych drużynach, bo “za jakaś chwilę” będą ustawiane mecze na sezon. Przebrał się więc w przygotowane wcześniej ciuchy i biorąc z gabinetu dwie wielkie teczki pełne papierów - rzucił je na stół w salonie przy okazji przełączając TV na kanał sportowy, aby coś leciało mu w tle.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {28/05/23, 07:02 pm}

Emme's Codes


         Zdawałem sobie sprawę z tego, że mogłem dowiedzieć się wielu rzeczy. Zwykle zamykałem temat, choć moi przyjaciele mieli niezły ubaw z mojego zachowania, bo zwykle nie jestem aż tak towarzyski czy rozluźniony, aby zaczepiać nieznajomych. Teraz jednak nie chodziło o moich przyjaciół, a mojego szefa oraz jego drużyny. Nie chciałem by poznawali mnie od tej strony, dlatego zwykle nie piję, kiedy znam się z kimś krótko. Chyba nikt nie chcę zrobić z siebie głupka na pierwszym takim spotkaniu, prawda? Spiąłem się, kiedy Hayden zaczął mówić. Nie spodziewałem się, że od razu rzuci taką bombę.
- O rany - mruknąłem pod nosem, czując się okropnie zażenowany swoim zachowaniem. Podrywanie Dominica jeszcze bym jakoś przeżył, ale szukanie sobie partnera do łóżka? Nie spodziewałem się tego, już chyba wolałbym się rozbierać na cudzej imprezie, bo nie miałem czego się wstydzić, ale to? Pearsona może to bawiło, ale mnie niekoniecznie. Czyli moje ukrywanie, że jestem gejem poszło się jebać, choć jeśli wiedzą o tym tylko dwie osoby, to jeszcze nie jest tragicznie. Ludzie mają jednak uszy i oczy, więc jeśli ktoś mnie słyszał lub widział mnie i Dominica, to mógł sobie co nieco wywnioskować. Trochę się martwiłem, że moja orientacja mogłaby zmienić zdanie innych na mój temat oraz samo nastawienie.
         Zająłem miejsce, zaniepokojony słowami hokeisty. Było coś więcej? Myślałem, że na tym się skończyło, ale najwidoczniej mężczyzna miał trochę więcej do opowiadania. Słuchałem go uważnie, czując, jak lekki rumieniec wkradł  się na mój polik. Im więcej mówił, tym bardziej miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Hayden nie wydawał się być mocno przejęty moim zachowanie, czuł raczej rozbawienie niż złość, ale to może dlatego, że zwyczajnie trafiłem na złego drinka. Nie zamierzałem z nikim rozmawiać na temat takich dodatków, bo to nie była moja sprawa. Miałem zwyczajnego pecha, ale żeby zapraszać kogoś do łóżka?! Tym bardziej Haydena, który dopiero co zatrudnił mnie na stanowisko managera. Trochę czułem ulgi, że nie prowadzi ze mną poważnej rozmowy, która zakończyła by się tym, że dostałbym ostrzeżenie. Przynajmniej miałem pewność, że jak na razie nie stracę pracy.
- Chyba jednak mogłem nie pytać, co się stało... - powiedziałem, będąc cały czas zażenowany tym wszystkim. To, jak się zachowałem, zapewne rozbawiłoby moich przyjaciół, którzy dobrze by się bawili przy opowieści Haydena. - To chyba pech, że zostałem ofiarą nieszczęsnego drinka, ale mniejsza z tym - dodałem, nie patrząc w stronę Haydena, choć było to niegrzeczne z mojej strony. Nie mogłem jednak podnieść wzroku, bo wiedziałem, że mężczyzna zauważy wszystkie zmiany, jakie pojawiły się na mojej twarzy.
- Jest mi strasznie głupio, bo nawet jeśli nieświadomie, to zachowałem się beznadziejnie... Rany, nie sądziłem, że tak wypadnę na pierwszej imprezie, w ogóle nie chciałem pokazać się od tej strony - zaśmiałem się nerwowo. Najlepiej byłoby zakończyć temat, ale jednak wypadałoby jeszcze podziękować. Gdyby nie reakcja Dominica i Haydena, to naprawdę mógłbym pójść z kimś do łóżka i na drugi dzień nie pamiętając jakim cudem w nim wylądowałem. - Dziękuję, że mimo wszystko zabrałem mnie stamtąd i no... Nie wykorzystałeś okazji, ani nic. Chociaż to nie tak, że uważam być to zrobił. Pozostali wiedzą o tym? Jeśli nie, to wolałbym, żeby to zostało między nami, no i Dominicem - powiedziałem, patrząc w końcu w stronę hokeisty. Cóż, musiałem jakoś to przetrawić, najlepiej zapomnieć i udawać, że nic się nie stało. Choć też zależało od tego, jak chętnie Dominic będzie trzymał język za zębami. Nie znałem ich tak, jak Hayden, dlatego ciężko było mi ocenić czy na pewno mogę im zaufać. Dlatego poczułem niesamowitą ulgę, że nikt więcej nie wie. Mark nie był wtajemniczony, więc pewnie wiedział tylko o drinku, który wypiłem.
- Następnym razem niech lepiej pilnują, choć to też nauczka dla mnie, by nie sięgać po pierwszą lepszą szklankę - powiedziałem, po tym jak skinąłem głową.
         Teraz wiedziałem, że nie mogę sobie pozwolić na picie, ewentualnie sam będę sobie nalewał dostępnego alkoholu, by tylko sytuacja się nie powtórzyła. Przynajmniej sytuacja została opanowana, za co byłem wdzięczny. Gdyby nikt nie zareagował, to nie wiem czy potrafiłbym się innym pokazać. Może nie byłoby to nic złego, jak zapłodnienie zajętej managerki, ale zapewne i tak mogliby tego dobrze nie przyjąć, że przespałem się z kimś z ich drużyny. O cholera, trochę się narobiło, ale pewnie niedługo będę się śmiał z tego wszystkiego. Przynajmniej Hayden miał niezły ubaw, bo nie umknął mi jego dobry humor, kiedy o wszystkim mówił.
         Jak tylko, kierowca podjechał pod budynek, razem z Haydenem udaliśmy się do samochodu, którym zostaliśmy zabrani na spotkanie. W trakcie podróży nieco więcej przeczytałem o wydarzeniu, zastanawiając się czy będzie tam odpowiednia ilość ochrony skoro wydarzenie będzie otwarte dla ludzi, a więc każdy mógł tam wejść. Pearson jako hokeista miał wiele fanów, co udało mi się zauważyć, kiedy ostatnio co nieco przeglądałem. Zapewne większa ilość ich była normalna, ale zwykle zdarza się jakaś psychofanka lub fan, którzy najchętniej namieszaliby w życiu gwiazdy, zapędzając się za bardzo tam gdzie nie powinni.
- Jesteśmy - powiedziałem do Haydena, po czym pochyliłem się do przodu, aby kierowca mnie słyszał. - Zadzwonię, kiedy będziemy chcieli wracać, więc proszę się nie spóźnić - uśmiechnąłem się lekko, wychodząc z samochodu. Nie za często chodziłem na takie wydarzenia, ponieważ Samara w takich momentach wolała zabierać swojego męża, co mnie nie dziwiło, zawsze jednak byłem pod telefonem, gdyby czegoś ode mnie potrzebowała, dlatego miłą odskocznią było tutaj przyjechać razem z Pearsonem, nawet jeśli nadal byłem w pracy. Całkiem przyjemnej, bo jednak chodziło o zwierzaki, a kto ich nie lubi? Ochrona od razu rozpoznała Pearsona, więc wpuścili nad do środka od zaplecza, a tam już zostaliśmy zabrani przez pracowników, którzy wyjaśnili jak to będzie wyglądać, w jakich godzinach i tak dalej.
         W trakcie całego wydarzenie byłem bardziej cieniem samego Haydena, choć momentami prawie ulegałem, kiedy widziałem zwierzęta. Psy, koty... Widać było, że schronisko idealnie o nie dba, jednocześnie nie narażając na większy stres. W końcu nie tylko dorośli tu byli, ale i dzieci, które zwykle nie mają pohamowań. Pearson rozmawiał ze swoimi fanami oraz robił sobie z nimi zdjęcia, co było nadal miłe z jego strony. Przyjemnie patrzyło się na to wszystko, tym bardziej na moment przekazania pieniędzy. Ludzie byli zachwycenia i nie oszczędzali na miłych słowach, które wymieniali bardziej między sobą. Po tym było jednak jeszcze więcej wolnego czasu, dlatego zatrzymałem się przy jednym ogrodzeniu, gdzie były psiaki, zapewne kundelki, choć nie znałem się zbytnio na rasach.
- Jaka urocza bestia - zaśmiałem się, kucając przy suni o biało-brązowym umaszczeniu i ciekawą łatką na nosie, która od razu oparła przednie łapki o moje kolana i dała się pogłaskać, próbując sięgnąć językiem do mojej twarzy, ale nie pozwoliłem na to. Na jednym zwierzaku się nie skończyło. Owszem, nie wyciągałem dłoni do każdego psa czy kota, jednakże razem z Haydenem zrobiliśmy sobie krótki spacer między zwierzakami, zatrzymując się czasami, kiedy ktoś go zaczepił by dostać autograf. Nawet dzieci nie miały dla niego litości, ale rodzice szybko zabierali swoje pociechy. Szkoda, że nie mogłem żadnego zwierzaka przygarnąć. Może i warunki miałem, ale jednak spędzałem większość czasu w pracy, a to nie było odpowiednie przy opiece nad zwierzęciem.
         Po całym wydarzeniu, kierowca odwiózł nas pod budynek Haydena, gdzie wysiadłem razem z nim, bo nadal musiałem zabrać swoje rzeczy. Nie pomyślałem o tym wcześniej, ale też nie zajęło mi to dużo czasu. Pożegnałem się z mężczyzną, mówiąc mu jeszcze, że świetnie dzisiaj wypadł. Wyszedłem z mieszkania Haydena i wsiadłem do samochodu, podając kierowcy swój adres. Mogłem teraz wrócić do domu i odpocząć, a sen bardzo mi się po tym dniu przyda.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {02/06/23, 10:46 pm}

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Hayden-Pearson


_____ Przejazd do schroniska obył się bez większych problemów, a hokeista cały czas miał dobry humor wspominając sobie wczorajsze zachowanie jego zdystansowanego managera.  Widać był gejem i... czy coś to zmieniało? Raczej nie. Chociaż Hayden wiedział, że ta informacja powinna zostać między nimi, bo jednak każdy normalny facet w ich otoczeniu, tym sportowym, a zwłaszcza hokejowym, nie będzie patrzył na niego wiarygodnie. Zwłaszcza gdyby jakimś cudem musiał wejść do szatni – wtedy albo rozpęta się piekło albo chłopcy oswoją się z tą wizją i przyjmą go z otwartymi ramionami. Na razie jednak Hayden nie zamierzał ryzykować, bo znali się tylko jakiś tydzień, a Joseph dopiero zaczynał się odzywać jak dziecko z poważną nieśmiałością.
_____ Sam obiekt prezentował się lepiej niż pamiętał co trochę łapało go za serce. Widać nie marnują jego pieniędzy. Oczywiście podjechali od tyłu, aby ominąć tłoki w środku czy przed wejściem. Przebijanie się przez tłum gapiów, która była tutaj po zwierzaka albo żeby zwyczajnie zrobić sobie z nim zdjęcie, nie była rozsądna. Schronisko miało swoje rozmiary, głównie przez ilość boksów i klatek dla psiaków czy niedogadujących się maluchów. Kiwnął głową do managera i wysiadł z pojazdu na sygnał. Bardzo szybko złapał kontakt wzrokowy z ochroną. Dryblasy ubrane na czarno w garnitury, a jednak trochę mniejsze od niego. Pewnie także o wiele mniej sprawne fizycznie, ale kto by się dziwił? Mieli porównywać się do zawodowego sportowca. Nie ciężko było zgadnąć jaki będzie zwycięzca. Szybko rozpoznali go witać z uśmiechami i wpuszczając do środka, gdzie w długim korytarzu powitały go panie pracowniczki zabierając głębiej do miejsca, gdzie ma się przygotować. Gdy usiadł w fotelu został mu przedstawiony cały plan wydarzenia co na pewno było dobrym pomysłem, patrząc na to, że wydarzenie było lekko promowane i ludzie wiedzieli o nim. Miał to być rozgłos w ich sprawie i przy okazji zbiórka charytatywna dla schroniska więc jego obecność na pewno pomoże zebrać więcej środków od ludzi. Chociaż z żartu kierowniczki wydarzenia wynikało, że zwykle przynoszą karmę, co było nawet bardziej miłe od pieniędzy.  
_____ Zdjęcia z czekiem, rozmowa z ludźmi i robienie sobie zdjęć, spacer po całym obiekcie, gdzie znowu robili zdjęcia. Pewnie do dalszej promocji, bo jednak przekazał im ponad 200 tysięcy dolarów jako darek na ośrodek i rozwój tego miejsca. Gdy w końcu mieli chwilę czasu i postanowił spojrzeć co takiego robił Joseph, od razu stawał przed nim kolejny fan prosząc o podpisy, zdjęcia i najlepiej jeszcze jego dzieci, bo nie jedna z kobiet, mimo ogólnej uroczej i rodzinnej atmosfery proponowała mu coś na boku... Jakby Hayden był osobą, na którą działają takie propozycję. Oczywiście, nie robił z nich żadnego problemu, bo już się do tego przyzwyczaił. Mógł więc tylko kątek oka obserwując jak blondyn witać się ze zwierzętami czekając aż on skończy. Zupełnie nie przypominał managera, który powinien stać obok niego z zapasem długopisów i kartek na wszelki wypadek, gdyby ktoś nie miał nic innego poza własną parą cycków.  Była to jednak miła odmiana względem tego co normalnie robił poprzedni uniemożliwiając komukolwiek podejście na trzy kroki, jakby oddychanie tym samym powietrzem było grzechem.  
_____ Całe wydarzenie okazało się bardzo dobrym hitem, zwłaszcza gdy spokojnie wsiedli do samochodu i odjechali odpowiednio później pozostawiając rodziny z dziećmi i psiakami. Takie rzeczy poprawiały humor, specjalnie, gdy nie działo się nic “nieprzewidzialnego”, bo miał już imprezy charytatywne, gdzie ledwo dorosłe kobiety postanowiły pozbywać się stanika w tłumie, żeby tylko spojrzał na nie przez ułamek sekundy. Droga przebiegła im w milczeniu i ciszy, tego potrzebowały jego uszy po słuchaniu jazgotu przez kilka godzin. Wchodząc do swojego królestwa szybko pożegnał się z Josephem, który wręcz jak proca wystrzelił do siebie. Było już późno, a on przestał tą noc w łóżku swojego szefa – hokeista spokojnie rozumiał skąd takie zachowanie. Zrobił sobie drinka i usiadł do programu hokejowego łapiąc za resztę dokumentów i notatek, które robił na następny sezon. Głównie, aby od razu mieć dane na temat zmian w składach, bo u nich nie miało zmienić się nic. Chociaż pewnie dla zwykłych żartów w twarz innym drużynom przygarną świeżaki i wstawią do składu. Pogrążony nie zauważył ani upływającego czasu, ani braku alkoholu w szklace. Dopiero telefon wyrwał z transu kalkulowania czegoś. Sięgnął po sprzęt i widzą kto taki postanowił go zaszczycić, odebrał.  
- No? Czego chcesz? - spytał do słuchawki wolną ręką chwytając za pilot i zatrzymując powtórkę programu. - Normalnie nie dzwonisz w weekendy, bo to poza godzinami twojej pracy.
- Ha.Ha. Bardzo zabawne, wiesz? - odpowiedział zgryźliwie głos po drugiej stronie. Należał do mężczyzny, którego doskonale kojarzył, jego kumpla z zespołu. - Dzwonie za przysługą.
- Ty? - Hayden uniósł brwi rozsiadając się w fotelu i opierając jedną nogę o drugą. - Musiało stać się coś poważnego. Słucham.
- Potrzebuję, żebyś udawał przez kilka dni, że mnie nie znasz.
- Hahahaha - wybuchł śmiechem zastanawiając się co takiego mógł zrobić Axel, żeby dawać mu takiego telefony. - Kto cię szuka? FBI? Mafia? Któraś była?  
- Starsza siostra króliczka, którego przeleciałem jakiś czas temu. - przyznał się, chociaż był wyraźnie poirytowany śmiechem swojego lidera. Sycząc przez zęby dodał. - Pomożesz?
- Jasne. - odpowiedział, prawie musiał wytrzeć łzy, które znalazły się w kącikach oczu, bo ktoś postanowił go rozśmieszyć. - Mam nadzieję, że to nie alimenty.
- Szefie, akurat ja wolę z ogumowaniem, nie o to chodzi. - westchnął głośno. - Laska jest szurnięta i wierzy, że prześpię się z nią, bo zrobiłem to z jej siostrą. Problem w tym, że jest stuknięta i pewnie przy okazji spenetrowała mnie nożem.
_____ W jakimś stopniu rozumiał całą sprawę, bo to nie pierwszy raz kiedy znajduje się Delulu mająca jakieś znajomości lub kontaktu, że przez kumpla przyjaciela, pojawiała się pod drzwiami z paczką przedziurawionych gum. Zakończył połączenie życząc Axelowi szczęścia i rozesłał po chłopaka informację, że Axel jest poszukiwany przez świruskę więc jakby co – nikt go nie zna. Czy wrócił teraz ponownie do swoich obliczeń? Nie, widząc późną godzinę zwyczajnie wyłączył wszystko i zebrał się do snu. Czekała go teraz “wolna” niedziela, chociaż znaczyło to tyle, że zamiast ciałem pracował głową nad niektórymi sprawami. Jedną z nich było rozpoznanie drużyn, inną były plany i taktyki na przyszłość. Wszyscy to na jego głowie, bo zwyczajnie nie ufał własnym trenerom. Zresztą jak ufać komuś kto zarabia na tym, żebyś zawsze musiał coś w sobie poprawić. W niedzielę nie zamierzał nagabywać Josepha skupiając się na papierach. Zobaczą się ponownie pewnie w poniedziałek.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {08/06/23, 10:44 am}

Emme's Codes


         Wracając do domu taksówką, czułem się tylko gorzej, nie dlatego, że źle było na wydarzeniu, bo co jak co, ale widok uroczych bestii poprawia człowiekowi samopoczucie, a sam Hayden zachowywał się tak, jak na prawdziwego profesjonalistę przystało. Zapewne nabył dawno wprawę siedząc w tym biznesie dość długo. Miałem jednak wrażenie, że sprawa mojego zachowania na imprezie nie pójdzie szybko w niepamięć. Pearson czy Dominic raczej nie będą mnie tym męczyć, ale w mojej głowie już zawsze pozostanie to pieprzone wspomnienie, głównie z opowieści hokeisty, bo sam niewiele pamiętałem. To również oznaczało, że na przyszłych imprezach bardziej będę się pilnował skoro niektórzy potrafili dodać coś do drinka, a wolałbym nie paść ponownie ofiarą, bo może skończyć się tak samo lub gorzej. Teraz na szczęście ktoś na czas zareagował, ale nie każdy musi zachować się, jak Dominic czy Hayden. Westchnąłem, nieco zmęczony, widząc, że jesteśmy już na miejscu. Opłaciłem dzisiejsze kursy, po czym pożegnałem się z kierowcą i ziewając ruszyłem na górę, licząc na to, że nie znajdę mojego byłego zalanego w trupa pod moimi drzwiami, ani nie natknę się na psychiczną sąsiadkę, która naprawdę liczyła na jakiś seks ze mną. Zdecydowanie mi tego brakowało, ale nie na tyle by iść z kobietą do łóżka.
         Na szczęście spokojnie dotarłem do swojego mieszkania bez żadnych niespodzianek. Nawet nie pofatygowałem się do kuchni by coś zrobić sobie do jedzenia, a od razu udałem się pod prysznic, by po tym znaleźć się w łóżku. Chciałem jakoś wykorzystać jutrzejszy dzień, tym bardziej, że Hayden nie miał nic zaplanowanego, więc nie byłem mu potrzebny, chyba że nagle coś by się znalazło. Zawsze jestem pod telefonem, a naszykowanie się to kwestia może piętnastu minut? Mogłem postawić na nieco luźniejszy ubiór, ale przywykłem do garniturów czy po prostu bardziej eleganckich ubrań głównie przez Samare, która uważała, że jako jej manager muszę dobrze przy niej wyglądać, a teraz też nie miałem dwudziestu paru lat, a trzydzieści, więc uważałem, że pewien rodzaj mody dla mnie się skończył. Gdybym założył ubrania brata, na pewno wyglądałbym zabawniej, niż ładniej. Ostatecznie zasnąłem, nie zaprzątając sobie głowy imprezą i innymi rzeczami, które tylko mogłyby sprawić, że znalazłbym się w okropnym nastroju.
Niedziela minęła mi w spokojny sposób, głównie na siedzeniu w domu, gdzie zawitał do mnie przyjaciel wypytując o moją pracę. Unikałem jednak tematu, opowiadając tylko tyle, że dobrze się tam czuję, a temat imprezy całkowicie wyrzuciłem z głowy, nie chcąc o tym mówić. Wieczorem zostałem wyciągnięty na spacer, gdzie skończyliśmy w barze na kilki piwach, ale na szczęście bez większego pijaństwa, więc wiedziałem, że nie zaszkodzi mi to na jutrzejszy dzień, gdzie muszę stawić się w pracy.
         Poniedziałkowy poranek zapowiadał się spokojny. Wiadomości, śniadanie, przygotowanie się do pracy, jak i zabranie wszystkich moich rzeczy, które nosiłem ze sobą. Może dziwnie to wyglądało, kiedy wszystko notowałem, ale zwyczajnie lubiłem mieć gdzie zajrzeć, jeśli nie byłem czegoś pewien. Co prawda, dni tygodnia wyglądały w sumie tak samo, dlatego znałem plan tygodnia już na pamięć, ale zapewne przy meczach dużo się pozmienia, a to już może być dla mnie nieco problematyczne. Wszystkiego jednak da się nauczyć, stąd też moje robienie notatek, bo jednak wiem, że mnie się to przyda i może nawet uratuje tyłek w niejednej sytuacji. Wyszedłem z mieszkania, kierując się od razu do samochodu, witając przypadkowych sąsiadów, którzy również wychodzili do pracy. Zająłem miejsce kierowcy i spojrzałem na godzinę. Jeśli nie będzie nigdzie korków, to powinienem być przed czasem. Puściłem radio, ustawiając na znośną głośność i ruszyłem z parkingu prosto po Pearsona.
         Już z Haydenem w samochodzie zawiozłem nas na trening, gdzie czekali już pozostali. Przywitałem się ze wszystkimi, po czym zanim poszli się przebierać, podszedłem do Dominica, bo musiałem zamieni z nim parę zdań.
- Coś się stało? - zapytał, najwidoczniej zaskoczony tym, że biorę go nieco na stronę.  Cóż, nie chciałem rozmawiać przy pozostałych, a na dodatek musiałem mieć pewność, że blondyn nie będzie rozmawiał z nimi o tym, że go podrywałem.
- Chcę cię przeprosić za imprezę, Hayden mi wszystko opowiedział i głupio się zachowałem - powiedziałem, odrywając wzrok od wyższego chłopaka i przełknąłem gulę w gardle. - Chciałbym, żeby to zostało między nami, nie chcę by inni zaczęli inaczej mnie przez to spostrzegać - dodałem, posyłając mu delikatny uśmiech. Naprawdę miałem nadzieję, że Dominic to uszanuje i zostawi wszelkie informacje z tamtego wieczoru dla siebie. Wiadomo, nie miałem do nich jeszcze pełnego zaufania, bo ledwo się znamy, ale na pewno odpowiedź blondyna mnie uspokoi lub wręcz przeciwnie.
- Jasna sprawa, ten piękny wieczór zostawię dla siebie - zaśmiał się, po czym poklepał  mnie po ramieniu. Poczułem ulgę, nawet ogromną. - To ja lecę, bo jeszcze zaczną mnie oskarżać, że przeze mnie trening się wydłuży - powiedział, na co skinąłem głową. Naprawdę odpowiedź blondyna poprawiła mi dzień, bo stresowałem się tym nieco.
         Poszedłem do pokoju trenerów, gdzie przywitałem się z nimi, po czym zgarnąłem kamerę.
- Szybko nabierasz wprawy - zauważył starszy trener, na co uśmiechnąłem się delikatnie.
- Skoro codziennie robię to samo, to zaczyna wchodzić w to pewien nawyk i obchodzę się z tym, jak z dzieckiem - wskazałem na kamerę, na co trener się zaśmiał. W końcu pamiętam, że nie był przekonany by dawać sprzęt takiemu amatorowi, jak ja. Wyszedłem z pomieszczenia, by ustawić się na swoim miejscu, odpalając kamerę, jak tylko zaczęli trenować.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {09/06/23, 10:27 pm}

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Hayden-Pearson


_____ Tak jak podejrzewał, niedziela minęła mu bardzo miło, chociaż można powiedzieć, że dla zwykłego obywatela - całkiem nudno. Skończył ogarniać swoje sprawy, przygotował się na następny sezon... a przede wszystkim na “rozdanie nagród”, które ma nastąpić w zbliżającym się terminie. O co dokładnie chodziło? W sezonie hokejowym grane jest 82 mecze. Mówimy tutaj o każdej drużynie. Każda z nich gra połowę tego na swoim boisku, a połowę na boisku wyjazdowym, może w Las Vegas, może w Toronto. Zależnie od ułożenia całego harmonogramu, a to właśnie zostanie przekazane w zbliżający się piątek. Wiedział, że Defiants należeli do Konfederacji Wschodniej i grupy Atlantyckiej, co oznaczało, że pierwsze mecze będą mieli między pobliskimi drużynami, pozostając na Wschodnim wybrzeżu Ameryki z wyjazdami do Kanady. Nie zamierzał kręcić na to głową, co roku było to samo, a to przecież nie pierwszy sezon. Bardziej jednak interesował się jak faktycznie zostaną ułożone ich wyjazdy, bo niektóre nieszczęśliwe drużyny posiadają okresy, kiedy co dwa dni mają loty samolotem na drugi kraniec wybrzeża. Hayden z całego serca chciał uniknąć takiego losu. To było o wiele bardziej męczące od samych meczy czy wygrywania i imprezowania po tym. Koniec końców jednak sezon zapowiadał się bardzo interesujący. Tak przynajmniej wynikało ze wszystkich zmian, które przekalkulował hokeista. Wszystko to, znajdowało się na kartce, która leżała przed nim na stoliku, kiedy on oglądał program rozrywkowy w TV, niewiedząc co takiego ze sobą zrobić w tym momencie. Może lepiej zagospodarować ten czas kolejnym hobby? Uniósł brwi lekko do góry zastanawiając się jak sam doszedł do takich wniosków, bo to pierwszy wolny dzień od dłuższego czasu i... nie miał pojęcia co zrobić poza pracą... którą już wykonał.  
_____ Poniedziałek także nie prezentował się z jakimiś dziwnymi zmianami, a przynajmniej początek był okej. Bardzo zwyczajny, jakby Joseph powoli wpadał w tą rutynę co było godne pochwały. Przyjechali na trening, który właściwie miał nie różnić się zbytnio od innych. Przed wejściem do szatni zobaczył jak jego manager zabiera gdzieś Dominica na bok, na co uniósł lekko brwi do góry, lecz nie komentował. To ich prywatna sprawa, a on nie zamierzał się tam wtrącać z butami. Podszedł do swojego miejsca i spotkał się z ciekawskim spojrzeniem Adama.
- Hm? Słucham. - rzucił luźno. - Na pewno masz pytania.  
- Tak. Nawet kilka. - odpowiedział szczerze i usiadł na ławkę przed własnymi rzeczami, zupełnie poważnie wpatrując się w swojego lidera. - Powiedz mi, to co się wydarzyło na imprezie...
- O czym dokładnie mówisz? - westchnął zdejmując koszulkę z siebie i odkładając ją na bok. - Do brzegu Adam.
- Kto dostał złego drinka?
_____ W tym momencie, Hayden postanowił obejrzeć się po reszcie chłopaków. Każdy był zainteresowany tym tematem. Jako dość ogarnięta osoba, wiedział, że najlepiej byłoby im to zwyczajnie powiedzieć prosto w twarz. Wtedy nie będą drążyć dziury w brzuchu. Trzeba im to wszystko przedstawić jako nudne i nic nie znaczące wydarzenie. Westchnął więc lekko i wyraźnie znudzonym spojrzeniem.
- Mój manager, Joseph, dostał go jakimś cudem. Dominic go znalazł mi od razu powiedział więc zabrałem go. I tak miał nocować u mnie więc przy okazji dla mnie się też impreza skończyła szybciej. - pominął wszystkie ciekawe szczegóły, ale prawda była taka, że nikt nie musiał ich znać, a patrząc na twarzach kolegów, które wróciły do przebierania się, wiedział, że to koniec tematu. Następnie spojrzał na Adama z lekkim uśmiechem. - Masz kolejne pytania?
- Nie. - wstał na równe nogi. - To wszystko. Zwyczajnie chciałem wiedzieć, bo kilka osób się dziwnie zachowywała pod koniec imprezy i się zastanawiałem nad tym.
_____ Ta informacja zatrzymała na chwilę ruchy mężczyzny, który szybko jednak ukrył swoje przemyślenia kontynuując ściąganie spodni, żeby za chwilę założyć swój strój hokejowy i wszystkie te ochraniacze. Dominic pojawił się chwilę później ze swoim normalnym wyrazem twarzy co utwierdziło tylko wszystkich w tym, że tamtego wieczoru nie miało miejsce nic interesującego i wartego wspominania. Zresztą, nie mieli powodów, aby nie ufać własnego kapitanowi, który zawsze był pierwszym, aby podkopać własnego managera, partnerkę czy jednonocną nową znajomość. Czemu więc teraz miałby go bronić? No i Dominic jakiego znają także nie odpuściłby sobie zamoczyć, gdyby była możliwość.  
_____ Trening przebiegł normalnie, właściwie cały dzień taki był, włącznie z popołudniem i pewnie tak by zostało, ale otrzymując powiadomienie o przyszłym wyświetleniu harmonogramu - rozpoczęło się wyraźne poruszenie. Każdy już był ciekawy. Hayden, aby nie zostawić Josepha samego sobie, wytłumaczył mniej więcej o co chodziło przy okazji informując, że piątkowy wieczór spędzą wspólnie u niego, aby przyjrzeć się temu wszystkiemu, ustalić terminy wyjazdów oraz kiedy będzie z nim jechał, a kiedy nie. Może było to zaskoczenie dla nowego managera pod tym kątem, ale nie był potrzebny na dwie nocki w Seattle, żeby wracać zaraz po tym do domu. Lepiej, żeby w takich sytuacjach został zwyczajnie na miejscu, opiekując się jego sprawami. Zresztą, czy nie mówił o tym na samym początku? Hokeista pewnie wspominał o tym. Zwykle to robił. Reszta tygodnia minęła normalnie, wręcz aż zbyt, bo wszystko dopinało się jak w zegarku, a Hayden czuł, że w takich momentach zwykle coś wyskakuje bokiem. Z tym odczuciem na plecach, mieli nagle piątkowe popołudnie, a hokeista ubrany w garnitur z idealnie ułożonym krawatem, wyszedł właśnie z wielkiego biurowca siadając do swojego samochodu i ruszając do domu swojego managera, bo jednak tym razem wyjątkowo to on będzie go zabierał. Jednym z powodów był fakt, że nie zamierzał informować blondyna o tym, gdzie i co teraz robił. Jego czarne kwadraty w planie dnia miały taki kolor z pewnym powodów. Podjechał pod blok, gdzie mieszkał i nie wysiadając z samochodu wysłał mu SMS, że już czeka na niego. Nie musiał włączać sobie czegoś na przeczekanie, bo Joseph zjawił się bardzo szybko na dole. Przywitał się z nim krótkim “hej” i ruszyli do niego.  
_____ Zaparkował przy innych samochodach, które należały do niego i mijając recepcję wjechał do swojego mieszkania, gdzie bez większego zachowywania się jak gospodarz zdjął buty i wszedł do środka przed managerem. Prawda była taka, że facet był tutaj wręcz codziennie przez ten czas, kiedy pracował, a były to powoli dwa tygodnie. Stąd może takie zachowanie, w końcu powinien powoli czuć się jak u siebie. Odpalił telewizor, lecz zamiast kablówki wszedł kanał sportowy platformy internetowej i zostawił, aby leciała w tle, bo mieli jeszcze chwilę aż zaczną podawać to co chcieli wiedzieć.  
- Idę się przebrać, zrób sobie coś do picia. - rzucił już jedną ręką łapiąc za krawat i ściągając go w dół, aby poluzować. - Możesz zamówić coś do jedzenia, bo trochę nam zejdzie.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {12/06/23, 07:23 pm}

Emme's Codes


         Kolejne dni w moment mi minęły, głównie dlatego, że codziennie wszystko wyglądało tak samo. Nie przeszkadzało mi to, ale już z pamięci wiedziałem co będzie następne lub czego oczekuje ode mnie sam Hayden. Temat imprezy nie powrócił, więc sam o tym zaczynałem zapominać, bardziej ciekawiło mnie to, że piątkowy wieczór miałem spędzić u Pearsona, aby obejrzeć wiadomości sportowe, które będąc mówić o rozpisce na przyszłe mecze. Osobiście byłem tym zainteresowany, ale nie tak bardzo jak hokeiści czy trenerzy, który cały czas zastanawiali się, jak będzie to wyglądać. Wiedziałem, że meczą wiązały się z wyjazdami, ale nie miałem z tym problemu. Hayden uprzedził mnie, że nie zawsze będę z nimi wyjeżdżał, a ja nie protestowałem, bo na pewno będę miał zajęcie tutaj na miejscu, a na dodatek mogę im kibicować nawet stąd, choć czy rzeczywiście przejmowałem się tym, jak rozegrają mecze? Może trochę, bo widziałem ile serca wkładają w treningi, do których sam zaczynałem się przyzwyczaja. Miło się patrzyło na kogoś, kto robił coś z pasją, a tym chłopakom na pewno jej nie brakowało.
         Tak, jak się umówiliśmy, Hayden zabrał mnie do swojego mieszkania zaraz po tym, jak wrócił ze swojego „okienka”. Nie ubierałem się jednak w garnitur, stawiając na zwykłe jeansy i jasną koszulkę, na którą zarzuciłem szarą bluzę, która mogła być nieco luźna. Na pewno nie należała do mnie, więc pewnie musiało to być coś z ubrań mojego ex. Skoro i tak mieliśmy siedzieć w mieszkaniu mężczyzny, to bez sensu było, abym się stroił w garniak.
- Dobrze, chcesz zjeść coś konkretnego? - zapytałem, zanim mężczyzna zniknął. W odpowiedzi tylko dostałem machnięcie ręką na co westchnąłem. Wyciągnąłem swoje notatki wraz z tabletem, na którym miałem zaznaczone restauracje czy zwykłe knajpki, które pasowały Haydenowi. Osobiście sam nie wiedziałem na co miałem ochotę, ale nie martwiłem się tym, że czegoś dla siebie nie znajdę. Oparłem się rękoma o wyspę, przeglądając menu, sprawdzając od razu czy mają opcję dostawy, bo bez sensu było się na coś decydować, jeśli byłoby trzeba po to jechać. Ostatecznie wybrałem jedną knajpę, którą najlepiej kojarzyłem ze wszystkich, składając zamówienie, które od razu opłaciłem. Czas oczekiwania nie był jakiś długi, ale na pewno w ciągu pięciu minut nie dostaniemy jedzenia pod drzwi. Zanim Hayden wrócił, odtworzyłem sobie program, robiąc sobie tabelki, gdzie zamierzałem zanotować wszystkie daty, z kim grają i czy wyjeżdżam z nimi czy zostaję tutaj na miejscu. Ostatnie na pewno obgadamy po wszystkim, żeby nic nam nie umknęło. Co prawda, sam Pearson pewnie będzie ogarniał więcej ode mnie, ale dobrze wiedział, że nie byłem jeszcze żadnym znawcą. Mój brat na pewno by się odnalazł, ale skoro nie musiałem za wiele robić, to i tak się nie martwiłem, że  coś spieprzę. Zawsze harmonogram rozgrywek mogłem obejrzeć sobie na spokojnie w swoim mieszkaniu, dokładnie zwracając uwagę na daty czy drużyny.
         Nalałem sobie wody do szklanki, siadając na kanapie wraz ze wszystkim co ze sobą zabrałem i spojrzałem na Haydena, który do mnie wrócił.
- Za jakieś dwadzieścia minut powinno być jedzenie - poinformowałem go, zastanawiając się, czy dobrze zrobiłem wybierając dla siebie coś bliżej fast fooda, niż zdrowego jedzenia z dobrymi kaloriami dla mężczyzny. W końcu wiedziałem czego unikać w potrawach dla Pearsona, a na dodatek miałem podane miejsca, z których mogę śmiało zamawiać, jeśli będzie taka konieczność. Sam zwykle u siebie nie dbałem ile zjem albo co, pozwalając się na wiele rzeczy z niezdrowej żywności. Po chwili jednak skupiłem się na programie, który się rozpoczął z lekkim wyprzedzeniem, ale nic dziwnego. Wielu czekało na te informację, więc może nie chcieli trzymać ludzi w napięciu. Ułożyłem sobie wygodnie tablet w dłoni, wlepiając wzrok w ekran telewizora. Uważnie słuchałem prezenterów, aby nic mi nie umknęło, kątem oka patrząc na skupienie Haydena. Widać było, że bardzo był tym zainteresowany. Nic dziwnego,  w końcu dotyczyło to jego oraz całej drużyny.
         W międzyczasie, kiedy leciał program odebrałem jedzenie, żegnając dostawcę od razu, kiedy torba znalazła się w moim posiadaniu, aby nie zabierać sobie więcej czasu. Zahaczyłem o kuchnie z której wziąłem normalne sztućce, po czym wróciłem na kanapę, wyciągając dwa pojemniczki z jedzeniem. Jeden podałem Personowi, zaś drugi wziąłem dla siebie. Wyciągnąłem również serwetki, które dorzucili i torbę odłożyłem na bok, aby nam nie przeszkadzała. Jednoczesne notowanie, jak i jedzenie sprawiło mi niemałą trudność, ale ostatecznie nie uwaliłem się, a tabelki były rozpisane. Jak tylko program się skończył, odwróciłem się nieco bardziej w stronę Haydena, zginając nogę w kolanie, aby wygodnie ułożyć ją na kanapie. Podniosłem wzrok znad tabletu, trzymając między palcami pisak.  
- Czyli teraz wystarczy, że dowiemy się gdzie odbywa się dany mecz? Jeśli jest to możliwe, to chciałbym od razu chociaż część zaznaczyć, kiedy są wyjazdowe, a kiedy nie - powiedziałem, przyglądając się jeszcze raz dokładnie wszystkim datom, jak i drużynom, które nie za wiele mi mówiły. Ostatecznie przysunąłem się bliżej Haydena, aby hokeista również miał wgląd w moje tabelki. Nie krępowało mnie to, że jestem tak blisko niego, tym bardziej, że teraz byłem skupiony na czymś zupełnie innym.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {15/06/23, 12:39 am}

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Hayden-Pearson


_____ Nie interesował się tym co faktycznie zje, bo Joseph nie powinien popełnić głupiego błędu, dając mu coś z nieznanej knajpy, zza wyznaczonej diety. To nie pierwszy dzień, a w razie czego – nie zamierzał krzyczeć, bo jednak nie na tym rzecz polegała i zwyczajnie mógł mieć jeden dzień bez odpowiedniego posiłku. Nic wielkiego. Wszedł do sypialni bardzo szybko pozbywając się garnituru i zakładając luźniejsze ciemne dresy oraz jasny T-shirt na górę. Raczej wychodzić będzie tylko po to, aby odwieźć managera do domu więc nie musi wyglądać jakoś niesamowicie. Wrócił do pomieszczenia tylko kiwając głową na informację o jedzeniu. Tak jak wcześniej - nie przejmował się tym. Usiadł na kanapie i zamiast rozluźnić się, od razu pochylił się do przodu, opierając łokcie o uda. Jakby kontemplował życie albo był kanapowym fanem football’u. Jak za każdym razem, nie przeszli od razu do tabelek, a skupili się na innych rzeczach. W końcu jednak pojawiły się potrzebne mu informacje.  
_____ Pierwszy mecz sezonu rozpoczynał się 6 października, był z Novas. Tak jak oni należeli do Altantyckiej Dewizji. Następnego dnia, 7, Lions. Oba u nich na boisku, co było dobre... Na tą chwilę. Potem trzy mecze 9, 11 i 13 grając u kogoś i wracając do siebie od 14 do 20 grając trzy mecze. Potem 23 i 24 mają dwa mecze pod rząd na szybkim wyjeździe i wracając 26 października na dwa mecze. Wszystko to brzmiało... normalnie. Nic niezwykłego na ten moment. 29, 30 i 31 był wolny, a potem długi wyjazd, gdzie pewnie Joseph pojedzie z nimi. Od 1 do 8 będą na wyjazdach, a potem wrócą na 3 mecze do domu i znowu wylatują na cztery od 16 do 22. Listopad skończy się trzema meczami u nich. Grudzień zaczynał się z impetem, bo mieli od 1 do 7 cztery mecze z dywizją Metropolitańską, co oznaczała jeżdżenie, a nie latanie. Najgorsze co mogło ich czekać. 20 spoconych facetów w autokarze. Potem od 10 do 16 są w domu... na trzy mecze i wyjeżdżają na dwa szybkie. Następnie od 21 grudnia do 3 stycznia mają falę grania w domu, co jest dobre, bo spokojnie spędzą święta. Grają 21 i dopiero 28. Idealna przerwa. 5,7 i 9 stycznia są Away jeszcze po tej stronie kraju. Od 12 do 20 są w domu na mecze i wyjeżdżają na trzy od 21 do 24 stycznia. 28 stycznia rozpoczynają granie z druga konfederacją wykonując dwa mecze u siebie i lecąc na okres od 2 do 13 lutego. Walentynki pewnie spędzi w samolocie lecąc do domu. Na to westchnął lekko, masując sobie nos, bo już czuł jak źli będą chłopcy z drużyny. No, nie można mieć wszystkiego. Nie wybijają sobie zębów na Święta to w walentynki będą poza domem. Następnie 15 do 18 trzy mecze w domu, krótki wyjazd i długa salwa grania u siebie. Od 25 lutego do 8 marca. W tym czasie zagrają 7 meczy. Następnie od 10 marca do 18 marca będą między środkiem USA, a stroną Pacyficzną grali 5 meczy. Wrócą do domu na trzy, polecą na trzy i zakończą sezon meczem z Rough 3 kwietnia.  
_____ Czy ten plan mu się podobał? Był... znośny. Podobały mu się te długie wyjazdy i długie pobyty w domu. Chociaż chłopacy pewnie będą woleli dostać walentynki, a trochę więcej polatać. Miał w drużynie nie tylko samotnych kowboi, ale też ojców, mężów i facetów z planami do jednej panny. Ich mecz nie był ostatni w sezonie, ale prawdę powiedziawszy już na początku marca będą spokojnie wiedzieli, czy mają szansę bronić tytuł czy nie. Był w tym biznesie na tyle długo, że pewnie nie będzie musiał czekać do końca listopada, aby wiedzieć, ile faktycznie trzeba będzie włożyć w ten sezon. Westchnął jakby nabierając energii, czy okazji pozbywając się tęgiej miny i spojrzał na mówiącego do niego Josepha, który przysunął się bliżej.  
- Zacznijmy od tego, że według tych dat wydaje mi się, że nie pojedziesz ze mną trzy razy. - były to trzy wyjazdy, które były krótkie i spokojnie poradziłby sobie sam. - Ten, ten i ten.
_____ Wskazał na pola w tabelce z datami. Raz w październiku, raz w grudniu, raz w lutym. Były to wyjazdy, kiedy lecieli na dwa mecze i wracali do domu. Hayden na pewno nie będzie potrzebował pomocy na trzy dni. Lepiej, aby Joseph został tutaj i zajął się pewnymi sprawami dla niego. Patrząc jak siedział blondyn, pewnie objąłby go ramieniem, aby wygodnie zająć się tabelką, a zanim wykonał pierwszy ruch zdał sobie sprawę, że Joseph jest gejem i może się źle z tym czuć. Wstał więc i udał się do kuchni, aby mieć coś do picia. Położył dłoń na blacie omijając go i nie zdejmując jej z czarnej czystej powierzchni przejechał po niej, aż złapał za szklankę i nalał sobie wody, opierając się plecami, aby spojrzeć w stronę Josepha.
- Od czego chcemy zacząć planowanie? - rzucił wiedząc, że mógł mieć inne plany i zwyczaje niż robili to zwykle oni. - Chcesz rozpisać sobie, gdzie są wszystkich drużyny?  
_____ Kiwnął głową słysząc odpowiedź i rozpoczęli pracę. Na tą chwilę nie było aż tak późno, ale kilka godzin zeszło im na rozpisywaniu. Nie chodziło bowiem tylko o to, że drużyna z Seattle była z Seattle, ale także o to, że trzeba było zobaczyć jak będą wyglądały połączenia samolotowe od nich. W końcu lecą tam, potem mają podróż po kilku miastach w okolicy i lecą znowu do domu z zupełnie innego miejsca. Oczywiście kupnem biletów zajmuje się biuro i administracja, lecz Hayden zawsze wykładał sam na przewóz swojego managera z nim. Nawet uważając, aby miał w miarę blisko do nich. W końcu podczas całego “podróżowania” potrzebował pokoju hotelowego na ich piętrze czy wejściówek z podpiskiem kim jest. Inaczej ciężko, żeby mógł podróżować za nim, nawet jeśli wszyscy go znali to ochroniarze, gdzie nie gdzie byli wręcz złośliwi pod tym względem.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {20/06/23, 09:48 pm}

Emme's Codes


         Skinąłem głową, słuchając uważnie Haydena oraz patrząc które miejsca zaznaczyć by wiedzieć, że tam raczej z nimi nie pojadę. O dziwo nie było tego dużo, ale czy mogłem być tym tak bardzo zaskoczony? Raczej nie, bo już i tak widziałem, jak rozłożone są mecze. Co prawda, nie wiedziałem gdzie dokładnie odbędzie się dana rozgrywka, bo jednak nie byłem tak obeznany w drużynach. Może której nazwy kojarzyłem bardziej lub mniej, ale to głównie dlatego, że wyskoczyło coś kiedy czytałem o drużynie Pearsona. Nie zagłębiałem się w szczegóły, głównie dlatego, że pracowałem dla Haydena, nie całej drużyny, więc nie musiałem też znać każdego przeciwnika z którymi się zmierzy. Oczywiście, dobrze jest być przygotowanym, jeśli rzeczywiście wyłapią mnie przy jakimś wywiadzie, a wtedy wolałbym się nie spalić, bo mógłbym być jedynym Kanadyjczykiem, który nie przykłada wagi do sportu jakim jest hokej. A będąc managerem kogoś takiego, jak Pearson do czegoś mnie na pewno zobowiązuje, przynajmniej tych podstaw, których cały czas się uczę. Może powinienem poprosić same źródło wiedzy, aby wyjaśnić mi to i owo? Nie mówię, że ma to być Hayden, ale ktoś z trenerów? Na pewno by nauczyli takiego żółtodzioba, jak ja.
         Podniosłem wzrok znad tabletu, kiedy Hayden podniósł się z miejsca, kierując się do kuchni. Odwróciłem głowę, zerkając również na godzinę. Było już późno, ale i tak mieliśmy jeszcze wiele rzeczy do omówienie. Bo choć mieliśmy do omówienia same drużyny, to jeszcze wypadałoby ogarnąć wyjazdy oraz w jakiej formie będą to wyjazdy lub nawet wyloty. Skoro i tak przy tym dzisiaj siedzieliśmy, to najlepiej byłoby to wszystko załatwić już dzisiaj.
- Jeśli to nie problem, to tak - powiedziałem, czekając aż Hayden wróci do mnie. Więc mieliśmy drużyny, które dzieliły się na wschodnie, jak i zachodnie. To z kolei dzieło się na kolejne regiony – pacyficzne, centralne, atlantyckie i metropolita. Rozpisałem sobie to w nowej tabelce pogrubiając miasta, do których przynależy dana drużyna.  Wydawało mi się to nadal mało skomplikowane, ale wiedziałem, że w godzinę tego się nie nauczę. Samo zapamiętanie drużyn może być problemem przez ich ilość. Choć wątpiłem w to, że Hayden zrobi mi z tego „kartkówkę”, co byłoby dość zabawne, ale jednocześnie musiałbym wtedy wziąć to na poważnie, aby się nie ośmieszyć. Kwestię jeszcze wypisania boisk gdzie  odbędą się mecze pozostawię sobie na kiedy indziej, ponieważ to mogłem znaleźć w internecie.
- Okej, czyli jest osiem drużyn w każdym rejonie, Defiants znajdują się tutaj - wskazałem na tabelkę gdzie tło do naszej drużyny było otoczone czerwienią. - Przynajmniej pierwszy mecz macie z Novas, a później z Lions, więc nie trzeba nigdzie wyjeżdżać - powiedziałem z lekkim uśmiechem. Byłem ciekawy jak wygląda takie rozpoczęcie sezony. Jest przed tym jakaś ceremonia otwarcia? Będę musiał o tym poczytać, by być w razie czego przygotowanym.
- Jeśli chodzi o bliższe miejsca, to zapewne jeździcie jakimś busem czy jednak każdy na własną rękę samochodem? -  zapytałem, zerkając na mężczyznę.
- Bus,  czasem dwa, bo jednak mamy mnóstwo rzeczy - usłyszałem w odpowiedzi, więc przyłożyłem pisak do ust. Zapewne busy były już załatwiane przez całe biuro, które zajmowało się tego typu sprawami.
- A jeśli chodzi o loty? Jeśli będę miał z tobą lecieć, to na pewno nie mogę wybrać innego lotu, niż ten, którym wy będziecie lecieć. Jeśli czasowo nie znalazłbym się na miejscu z wami, to nie byłoby za ciekawie - powiedziałem. Zwykle jakieś loty były załatwiane przez agencję lub ostateczności sam wszystko ogarniałem, gdyż Samara w ogóle nie miała do tego głowy. W tym przypadku pewnie wszystkich zajmowało się również biuro, jeśli chodziło o hokeistów. - Będę musiał sprawdzić, jak wyglądają loty do danego miasta, ale czy to nie za wcześnie?
- Im wcześniej tym lepiej. Mówimy o zajęciu 30% powierzchni samoloty. Jak poczekamy kilka dni, będzie za późno. W poniedziałek na pewno będziemy mieli już opcje od zarządu klubu - uśmiechnął się krzywo pod nosem. - Żeby im powiedzieć, że są debilami muszę znać jakie jeszcze inne opcje mieli. Inaczej będą na miejscu trzy godziny przed meczem, bo drużyna była słaba rok temu czy inne głupie wytłumaczenie.
         Słowa Haydena sprawiły, że nie czekałem długo, a podzieliłem ekran tabletu na dwie części, aby cały czas widzieć swoje tabelki, jak i linie lotnicze, które oferowały korzystne loty.
- Na razie zobaczymy, co mają do zaoferowania i zaznaczę te, co wyjdą najlepiej dla całej drużyny. Przez weekend będę też jeszcze sprawdzał czy czegoś innego nie dodali i w razie czego dam prześlę tobie na maila - powiedziałem, stukając na klawiaturze miasta, jak i daty. Próbowałem dopasować jak najlepszą godzinę, patrząc ile lot może zająć, a o której powinien rozpocząć się mecz.  
         Przez cały czas trzymał tak sprzęt, aby sam Pearson miał dobry wgląd we wszystko co notuję oraz mu pokazuję. Na pewno mu to prześlę, jak tylko znajdę się w domu, aby na wszelki wypadek mógł sam to wszystko jeszcze raz przestudiować. Zdziwiła mnie jednak ilość lotów, co pewnie zwykle się działo, kiedy sezon się zaczynał. Wykupione miejsca były już nieco mniejszym zaskoczeniem, ale to jednak oznaczało, że trafienie na „idealny” lot może być trudniejsze.
- Szczerze mówiąc to chyba prościej byłoby wynająć na ten czas własny samolot - stwierdziłem nieco rozbawiony. Co jak co, ale to nie był wcale taki zły pomysł, choć na pewno kosztowny. Wydaje mi się, że jednak powinni to na przyszłość przemyśleć, może być to zdecydowanie lepsza opcja, niż bawienie się w szukanie lotów.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {25/06/23, 07:21 pm}

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Hayden-Pearson

_____ Novas i Lions... Hayden słysząc słowa o tym, że nie muszą nigdzie jechać zastanawiał się czy faktycznie to jest dobre. Zaczynanie u siebie zawsze było dobre tylko w teorii. Stres jednak był większy niż zwykle. W końcu mówimy o twoim podwórku i samym starcie sezonu – nie ma nic bardziej stresującego jak myśl o przegraniu pierwszego meczy, na własnej ziemi. Przynajmniej to nie oni będą się pierwsi stresować na lodzie, a osoba śpiewająca hymn lub coś innego, bo jednak mecze hokeja to show, które ma przyciągać uwagę i zawsze musi się coś dziać. Nie przejmował się i nie będzie debatował z innymi członkami drużyny kto zaciągnie po wygranej piosenkarkę do łóżka, bo w najgorszym wypadku okaże się wielkim barczystym facetem, a każdy woli mieć chociaż coś mniej umięśnionego od niego samego pod sobą. Przynajmniej w jego kręgach. Jak masz ponad 180 cm wzrostu i trenujesz codziennie, raczej nie brakuje ci widoku umięśnionych, wielkich facetów.  
- Bus, czasem dwa, bo jednak mamy mnóstwo rzeczy.
_____ Powiedział trochę bez emocji, bardziej zainteresowany tym jak układają się tabelki, bo co prawda pierwsze mecze mieli na miejscu, to zaraz potem mają wylot na Florydę. Nie odpływał jednak w swoje myśli, a słuchał co ma do przekazania jego manager.  
- Im wcześniej tym lepiej. Mówimy o zajęciu 30% powierzchni samoloty. Jak poczekamy kilka dni, będzie za późno. W poniedziałek na pewno będziemy mieli już opcje od zarządu klubu. - uśmiechnął się krzywo pod nosem przypominając jak kiedyś mieli bardzo przykrą akcję z powodu złego rozporządzenia samolotami. A jako że Hayden uczy się na błędach, zwłaszcza innych, to teraz nie ufa do końca zarządowi klubu, zwyczajnie samemu sprawdzając takie rzeczy. Niestety, ale muszą patrzeć na jego opinię. Był kapitanem, gwiazdą drużyny i najcenniejszym zawodnikiem. - Żeby im powiedzieć, że są debilami muszę znać jakie jeszcze inne opcje mieli. Inaczej będą na miejscu trzy godziny przed meczem, bo drużyna była słaba rok temu czy inne głupie wytłumaczenie.  
_____ Nawet nie chciał przypominać sobie tamtego meczu, oczywiście wygrali, bez większego problemu, ale późniejsza nagonka w mediach stawiała ich w złym świetle. Hayden niesamowicie się wtedy cieszył, kiedy podczas wywiadu, jeden z zawodników wrzucił członka zarządu w tłum zadający głupie pytania. Nie bezpośrednio, a odwołując się, że przelot został zaplanowany przez niego więc tam znajdą odpowiedzi. Mężczyzna nie mógł powiedzieć, że chciał tylko ciąć koszta więc tak wyszło i zawodnicy nie mieli szansy się faktycznie ogarnąć przed meczem. Zwłaszcza kiedy rzucali w niego tekstami jasno pokazującymi, że takie zachowanie było prowokacją i brakiem szacunku dla innej drużyny. Kiwnął głową słysząc słowa Josepha. Nie był do końca pewien jak wychodzi mu szukanie połączeń przez jego wcześniejsze pytanie, ale nie zamierzał narzekać w tym momencie. W końcu latał po świecie ze swoją modelką - musiał coś wiedzieć, jakieś mile mieć na liczniku. Jak się okazało, nie było źle i przeszli w miarę sprawnie przez loty.  
- Nie. - skitował szybko, gasząc ten pomysł w zalążku. - Średnio klub płaci dwa miliony za dwa lata dla normalnego zawodnika w zespole. Samolot, który pomieściłby całą drużynę, walizki i obsługę to byłby już taki pełnoprawny pasażerski. - wskazał dłonią na ekranie na ikonę szukania. - Sprawdź sam sobie ile by kosztowało kupno takiego samolotu i utrzymanie go. - widząc minę Josepha westchnął. Widać to miał być żart, a on go nie zrozumiał. - Dobra, nieważne. Odwiozę cię do domu.  
_____ Wstał ze swojego miejsca na kanapie i biorąc telefon leżący na blacie przed nimi, ścisnął go lekko w dłoni, w myślach cały czas mając jak głupi byłby to pomysł patrząc po kosztach ogólnych. Oczywiście byłoby to lepsze niż głupie szukanie lotów, lecz zawsze mogli zdecydować się na wynajęcie czegoś po prostu? Nie do końca kupowanie, bo po co wlec się z tym samolotem potem, ale lepiej niż te loty na początek października, które nie były miłe, ani ładne... Wtedy trzeba będzie tylko martwić się o slot w rozpisce wieży, ale to dałoby się załatwić raczej szybko i sprawnie. Odwrócił się i widząc, że Joseph zbiera się, pomógł mu spakować rzeczy. Wiedział, że daje mu prace na weekend, bo mieli piątkowy wieczór, ale płaci mu za to więc czuł się tylko połowicznie nieczułym chujem i złym szefem.  
_____ Przejażdżka do mieszkania blondyna nie była długa, zwłaszcza nocą, kiedy na ulicy nie było aż tyle samochodów. Stanął pod blokiem blisko wejścia do budynku, aby Joseph nie miał spaceru przez ciemny parking, bo jednak miasto nocą nigdy nie było bezpieczne, a ostatnie co potrzebował tego wieczoru to zaatakowany pracownik, którego mina nie była do końca wesoła. Przez to, że nie zrozumiał żartu? Hayden westchnął lekko, kiedy po pożegnaniu się z nim, manager zniknął za drzwiami budynku. Odpalił samochód i zmierzał odjechać, kiedy kątek oka zauważył pozostawiony na fotelu pasażera “notes”, gdzie znajdowały się wszystkie potrzebne informacje zebranego tego wieczoru. Spojrzał na to przez chwilę faktycznie zastanawiając się czy zwyczajnie nie odjechać, przy okazji robiąc Josephowi wolny weekend. Myśl jednak, że pewnie nie odpocząłby, a szukał informacji w Internecie i starał się nadrobić ich robotę z tego wieczoru - wyłączył samochód. Wysiadł z samochodu nie przejmując się tym, że zaparkował go strasznie, wziął do ręki “notatnik” swojego managera i wszedł do budynku wyciągając telefon z kieszeni i wybierając jego numer. Jest wstanie zanieść mu go, pewnie jest gdzieś na schodach. O dziwo jednak – nikt nie odebrał. Postanowił więc wyszukać w telefonie jaki jest adres blondyna po danych na umowie o pracę i skierował się na kolejne piętro szukając numeru mieszkania.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {26/06/23, 08:51 pm}

Emme's Codes


         Wpatrywałem się w Haydena, otwierając usta, po czym od razu je zamykałem, zastanawiając się, czy powinienem jakoś na to odpowiedzieć. Nie sądziłem, że weźmie tak bardzo moje słowa do siebie. Wiedziałem, że kupienie czy wynajęciu samolotu w tym załogi, byłoby problematyczne i kosztowne, ale chyba nie takiej reakcji spodziewałem się po mężczyźnie. Może było to po prostu zmęczenie? Trochę już nad tym wszystkim siedzimy i w końcu nawet Pearson kiedyś się męczy. Wbiłem wzrok w swoją tabelkę, po czym skinąłem głową, zgarniając wszystkie swoje rzeczy na jedną kupkę. Mogłem zamówić taksówkę, aby wrócić do domu, ale już sam nie miałem siły przekonywać Haydena, że nie musi mnie odwozić. Przetarłem palcami oczy, czując, że jak tylko wrócę do domu, to pewnie wezmę szybki prysznic i znajdę się zaraz po tym w łóżku. Zwykle, kiedy jestem czymś zajętym, to nie odczuwam zmęczenia tak, jak teraz, kiedy tak naprawdę zakończyłem swoją pracę na dzisiaj. Podniosłem się ostatecznie z kanapy i zabierając wszystkie swoje rzeczy, zebrałem się do wyjścia, gdzie od razu skierowaliśmy się na parking.
         Podróż przebiegła nam w spokoju i dość sprawnie, co mnie ucieszyło, bo nie chciałem byśmy stali w jakiś głupich korkach. O tej godzinie na szczęście droga była pusta, może nie do końca, bo jakieś samochody mijaliśmy, ale przejechaliśmy szybko drogę, która dzieliła nas do mojego mieszkania. Odpiąłem pasy i zgarnąłem swoje rzeczy, by wysiąść z samochodu, zanim jednak zamknąłem drzwi, schyliłem się nieco, aby posłać mężczyźnie delikatny uśmiech.
- Dziękuję, że mnie podwiozłeś. Spokojnej nocy - powiedziałem i nie czekając, aż mi odpowie, zamknąłem drzwi, kierując się do budynku. Ziewnąłem przeciągle, jak tylko znalazłem się na korytarzu, gdzie światło zapaliło się wraz z moim wejściem. Liczyłem na to, że nie spotkam nikogo po drodze, bo nie miałem ochoty już na rozmowy. Chciałem po prostu wziąć prysznic i wskoczyć pod kołdrę, aby nabrać energii na jutrzejszy dzień. Nie będzie on jakiś intensywny, ale musiałem jeszcze dokładnie przejrzeć loty, aby wybrać każdą najlepszą opcję. Poza tym raczej nic więcej do zrobienia nie miałem, ale to nie tak, że to będzie pięć minut roboty. Na szczęście wszedłem do domu bez żadnych niespodzianek. Zdjąłem buty i rzuciłem wszystko na kanapę, pozbywając się od razu górnej odzieży, a kiedy zamierzałem zrobić to ze spodniami, usłyszałem pukanie do drzwi. Jęknąłem nieco zrezygnowany, po czym wróciłem do przedpokoju i uchyliłem drzwi, za którymi stała moją sąsiadka - Angie. Wszystko spoko, nic nowego, ale jej strój wyjątkowo mi się nie podobał. Cienki szlafrok nawet nie był zawiązany, co pewnie było specjalne, aby ukazać mi swoją koronkową bieliznę w czerwonym kolorze. Biustonosz idealnie podkreślał jej biust, ogólnie całość świetnie na niej leżała, ale patrzyłem to raczej jako dawny manager modelki, który często miał takie widoki przed oczami. Huh, że też ta kobieta nie chce się poddać...
         Moja irytacja jedynie rosła, im bardziej Angie się starała mnie uwieść albo po prostu przelecieć. Nie wiem, nie jestem w stanie rozpoznać jej dokładnych intencji.
- Angie, czy ty czekałaś przy drzwiach, aż wrócę do domu? - zapytałem, marszcząc brwi, po czym pstryknąłem palcami przed jej oczami, aby zwróciła uwagę na coś innego, niż mój nagi tors. No tak, nie miałem na sobie koszulki.
- Może tam, może nie, ale zobacz - powiedziała, zbliżając się do mnie, ale nie pozwoliłem przekroczyć jej progu mieszkania, wychodząc nieco bardziej na korytarz. Jej palce znalazły się na moim brzuchu i naprawdę powstrzymywałem się przed strzepnięciem tej dłoni. - Jest piątek, jutro pewnie nie pracujesz, więc może spędzimy noc razem? Przecież widzę, jak na mnie patrzysz, zwróciłeś też uwagę na bieliznę - uśmiechnęła się delikatnie. Dziewczyna naprawdę sobie coś ubzdurała.
- Nie wiem, co sobie wyobrażasz. Owszem, ładnie w tym wyglądasz, ale nie zaproszę cię do swojego mieszkania, ani nie pójdę do ciebie. Wielokrotnie ci powtarzałem, że nie jestem zainteresowany i choćbyś miała stanąć nago przede mną, to nadal to się nie zmieni - oznajmiłem z ogromnym spokojem, choć powoli cała moja cierpliwość się kończyła, byłem zmęczony, nawet bardzo, a kobieta nie chciała odpuścić.
- Joseph, w czym jest problem? Bo chyba nie we mnie... Nie masz nikogo, nie spędzasz z nikim tutaj czasu, jedynie od czasu do czasu ktoś do ciebie przyjdzie, ale to przyjaciele, sam mi ich przedstawiłeś - nadęła poliki, nie zabierając dłoni, którą przesunęła nieco wyżej. Złapałem ją za nadgarstek, zabierając dłoń ze swojej skóry. Mogłem jej powiedzieć, że jestem gejem, ale czy naprawdę musiałem każdej głupiej i napalonej lasce o tym mówić? Skoro raz powiedziałem „nie”, to powinna już wtedy się odwalić.
- Nie muszę podawać ci powodu, przerabiamy to już tyle czasu, a ty nie odpu... - urwałem, zauważając Haydena, po czym utkwiłem wzrok w moich rzeczach. Byłem pewien, że zabrałem wszystko.
         Ile z tego mężczyzna mógł słyszeć? Co prawda, ta wymiana zdań była bardziej żałosna czy zabawna niż poważna. Owszem, czułem się zdenerwowany zachowaniem sąsiadki, bo to nie był pierwszy raz, ale po prostu nie chciałem innych w to mieszać.
- Oh - wydusiłem z siebie, puszczając nadgarstek Angie, co dziewczyna wykorzystała, aby uwiesić się na mojej szyi i poczułem, jak przywiera swoje usta do moich. Odepchnąłem ją od razu, czując obrzydzenie.
- Kurwa, przeginasz! - krzyknąłem, wycierając usta dłonią. Miał gdzieś, czy ktoś z sąsiadów jeszcze usłyszy. Dziewczyna przeszła samą siebie.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {01/07/23, 12:19 am}

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Hayden-Pearson


_____ Może nie było to dobre zachowanie, żeby wyszukiwać takich informacji, które były tylko potrzebnym uzupełnieniem umowy, a nie faktycznie podaniem mu adresu zamieszkania, ale Hayden - zmęczony i chcący mieć to wszystko za sobą - nie przebierał w metodzie, aby znaleźć, który lokal należy do jego managera. Ostatnie czego chciał to czekać nie wiadomo jak długo aż łaskawie odbierze telefon. Może się mył, może zemdlał, może wyciszył połączenia, bo jutro nie mieli nic do roboty. Fakt faktem, płacił mu za bycie zawsze do dyspozycji, aby nawet w środku nocy mógł coś załatwić, jeśli będzie potrzeba, teraz jednak Joseph nie spełniał tego założenia z umowy... I chyba tak wytłumaczy sobie zwyczajnie podejście do mieszkania numer 48, bo tak wpisane było na PDF. Wbiegł na pierwszy piętro poszukując numeru, którego tam nie znalazł, ale widząc, że na znajdują się tylko numerki do 10, wiedział jak wysoko wejść, żeby szybciej trafić na 48. Wskoczył na piętro i otwierając drzwi od klatki schodowej zderzył się z głosem swojego managera, ale ton się nie zgadzał. Był o wiele bardziej... agresywny? Poirytowany na pewno. Stanął więc w miejscu, aby nasłuchać o co chodzi, aby przypadkiem nie wejść na nieprzyjemną scenę i znaleźć się w środku kłótni kochanków czy coś. Rozmowa jednak nie wskazywała na coś dobrego, a wymuszenie seksu, co hokeista znał trochę za dobrze mając nie raz kobiety oparte o własne ramię, ciągnące dłoń we własne majtki. Postanowił więc wyłonić się zza rogu trafiając przez to na dziwną sytuację, która wprawiła go w zaskoczenie i lekkie rozbawienie. Nie mógł się jednak śmiać na głos, bo faktycznie – gdyby ktoś cię pocałował z zaskoczenia, a nawet go nie lubisz – nie byłoby to przyjemne.  
- Już już. - podszedł bliżej łapiąc kobietę za ramiona i odsuwając jakby nie ważyła nic i nie posiadała żadnej siły w dłoniach, aby złapać się blondyna. - Nie wiem co zaszło między wami, ale wiem, że Joseph wolałby mojego penisa w sobie niż swojego w tobie, księżniczko. - widać było po nim, po rozluźnionej mimice twarzy, uniesionych ustach, że nie czuje jakiegoś zaniepokojenia tą sytuacją. - Może więc sobie na dzisiaj odpuścisz?
- Słucham? - wypaliła. - Joseph na pewno nie jest gejem, raczej by mi od razu o tym powiedział i kim ty w ogóle jesteś, że się wcinasz w naszą rozmowę?  
- Hayden Pearson, z okolicznej drużyny hokeja, miło mi. - zdjął kaptur z głowy z profesjonalnym uśmiechem. Mimo, że twarz kobiety miała gniewny grymas to średnio się tym przejmował. - Jest moim managerem.
_____ Jak mógł się spodziewał, widząc jego twarz, jej mordercze spojrzenie od razu się zmieniło w coś zupełnie innego. Może to podziw, może ekscytacja nową wiadomością. W końcu jeszcze nigdzie nie było podpisane kto taki był jego nowym agentem i pierwszym kontaktem na liście jak chcesz zawitać na rozmowie z liderem Defiants. Teoretycznie Hayden wolałby, żeby ta informacje jeszcze nie wyciekła, ale na razie skupił się na sytuacji przed nim.
- Pearson? Ten Hayden Pearson? - powiedziała będąc w niemałym szoku i odwróciła głowę, aby spojrzeć na Josepha. - O rany, niesamowite.
- Angie, idź do swojego mieszkania. Wszystkim to na dobre wyjdzie.
_____ Widział po opartej o framugę postawie, że Joseph miał już dość dzisiejszego dnia, pewnie schowałby się za drzwiami mieszkania i odpłynął w sen. Niestety, spotkała go taka sprawa, żę jeszcze teraz jego szef postanowił stać przed drzwiami. Hayden w sercu jednak cieszył się, że kobieta postanowiła ustąpić, chociaż fakt, że chciała zostać dłużej był wyraźnie wypisany na jej twarzy. Pomachał jej na pożegnanie, kiedy obserwując ich zamknęła drzwi do swojego mieszkanka. Trzeba był miłym dla fanów, nawet w takich sytuacji. Mając to za sobą odwrócił się do blondyna i podał mu pozostawioną w samochodzie własność.
- Pierwotnie chciałem ci tego nie dawać. - westchnął ciężko wpatrując się w przedmiot z wiedzą o rozgrywkach. Zamierzał pochwalić się mężczyźnie jaki proces przebiegł u niego w głowie, przy okazji zachowując pozory uśmiechu, chociaż chciał mieć to już za sobą i zostawić go samego na odpoczynek... Chociaż nie mógł powiedzieć, że nie był ciekawy o co chodziło z tą sąsiadką. - Ale wiem, że nie zmusiłoby cię to do odpoczynku, a raczej starałbyś się nadrobić robotę.  
- Dziękuję, ale mogłeś też zadzwonić, zszedłbym wtedy - uśmiechnął się, odbierając swoją zgubę. -Może wejdziesz do środka? Jestem pewien, że Angie podsłuchuje.
_____ Uniósł lekko brwi na tą informację i kiwnął głową akceptując zaproszenie, aby po kilku krokach znaleźć się za zamkniętymi drzwiami mieszkania Josepha. Nie sądził, że znajdzie się tutaj tak szybko, ale cóż - już był. Rozejrzał się lekko po wystroju wnętrza zdając sobie sprawę, że nie było urządzane przez znawcę stylów, a raczej przez samego blondyna... albo ktoś bardzo spersonalizował tą przestrzeń nie stawiając na trendy, o których on cały czas słyszy.  
- Dzwoniłem do ciebie, ale nie odebrałeś dlatego wszedł na górę. - wrócił spojrzeniem na managera z lekkim uśmiechem. - Mam nadzieję, że to nie problem. W każdym razie... - zgubił swoje lekkie zadowolenie, aby spoważnieć wręcz w ciągu sekundy niczym aktor. - O co chodzi z tą laską? Nie rozumie słowa “nie”?  
_____ Wiele razy w życiu spotykał się z osobami, które nie słuchały co się do nich mówiło, ale laska w tym wypadku nie potrafiła zrozumieć, że ktoś był chociażby innej orientacji. Sam fakt, że patrząc po całej sytuacji – to nie był pierwszy raz – to było dziwne. Może powinien mu znaleźć nowe mieszkanie gdzieś indziej? Bo to wcale nie mogła być zwyczajna napalona młoda laska, a jakiś stalker albo inny pojeb, który wziął sobie na celownik odludkowatego i samotniczego człowieka, za którego brał go Hayden. Joseph w końcu nie był jakiś super “do ludzi” i potrzebował tygodnia, aby zaaklimatyzować się z jego członkami drużyny, którzy od początku nastawiali się, aby przyjąć go najcieplej jak się da.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {05/07/23, 07:16 pm}

Emme's Codes


         Hayden był tak naprawdę ostatnią osobą, której mogłem się tutaj spodziewać. Jego widok naprawdę mnie zaskoczył, zastanawiając się przez cały czas, ile usłyszał z tego rozmowy i w jakim celu przyszedł pod drzwi mojego mieszkania. Przecież to nie tak, że musiał mi przynosić cokolwiek, jeśli zapomniałem – to trudno, najwyżej zrobiłbym dwa razy tę samą robotę, ale to nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz. Pamiętam swoje początki na stanowisku managera i choć wydawała się to prosta praca, to jednak zdarzały mi się pomyłki. Raczej jednorazowo, ale człowiek też nie jest idealny. To jednak nie zmienia faktu, że mógł po prostu dać znać, że coś zostawiłem w jego samochodzie albo po prostu olać sprawę i wrócić do siebie. Teraz jednak Pearson był świadkiem tej głupiej rozmowy, jak i pocałunku, którego sam się nie spodziewałem. Tym razem dziewczyna przeszła samą siebie i nie mogłem powiedzieć, że byłem z tego zadowolony. Wręcz przeciwnie, gdyby nie to, że jest kobietą, to na pewno dostałaby w twarz, ale kto normalny chce uchodzić za damskiego boksera? Powstrzymywanie się było jednak niesamowicie nieznośne i przez moment żałowałem, że Angie nie jest facetem, bo wtedy na pewno bym tak jej nie oszczędzał.
         Oprzytomniałem, kiedy to Hayden otworzył usta, czego szybko żałowałem, bo słysząc, co mówi i jego miałem ochotę zabić. Dosłownie posyłałem mu mordercze spojrzenie, zastanawiając się, czy przypadkiem nie ma za długiego języka. Nie mylił się, ale nie chciałem tego głośno mówić. Po prostu nie podobał mi się sam fakt, że mówił o tym ot tak, kiedy ja nawet nie chcę z innymi dzielić się moją orientacją. To nie tak, że nie akceptuję siebie, zrobiłem to już bardzo dawno temu i dobrze mi z tym, ale to nie powód by teraz każdy wiedział, że jestem gejem. Widziałem, jak Angie przygląda nam się uważnie, nie rozumiejąc trochę ten rozmowy. Właśnie dowiedziała się, że wolę penisy. Nie była zniesmaczona, po prostu zaskoczyła ją ta informacja, ale czy to naprawdę sprawi, że odpuści? Miałem taką cichą nadzieję, choć nadal byłem zły na nią, jak i na Haydena. Nawet jeśli pomagał mi w obecnej sytuacji, to nie zmienia faktu, że nie byłem zadowolony z tego, co powiedział dziewczynie. Szczerość sobie zawsze ceniłem, ale nie jeśli coś jest powiedziane bez mojej zgody, choć jest na to też wyjaśnienie – zwyczajnie mógł nie zdawać sobie sprawy z tego, że moja sąsiadka o niczym nie wie. Teraz to i tak tylko kwestia czasu, aż inni sąsiedzi się dowiedzą. Już nawet pomijam fakt, że powiedział jej również o mojej roli w życiu Pearsona, bo oficjalnie nigdzie tego też nie ogłosił, chyba że coś mnie ominęło.
- Angie, idź do swojego mieszkania. Wszystkim to na dobre wyjdzie - powiedziałem, zmęczony opierając się o framugę drzwi. Im szybciej się to zakończy, tym lepiej każdy na tym wyjdzie. Na szczęście sąsiadka nie protestowała, choć było po niej widać, że zafascynowana aktualnie obecnością hokeisty, chciała z nami zostać. Niestety, jeśli by nie poszła, to wciągnąłbym Haydena do mieszkania i przed jej nosem zamknął drzwi.
         Zwróciłem uwagę na Pearsona, zerkając na swoją zgubę. Mimo wszystko to było miłe z jego strony, że zdecydował się pofatygować aż tutaj, żeby mi go przynieść.
- Dziękuję, ale mogłeś zadzwonić, zszedłbym wtedy - uśmiechnąłem się delikatnie, odbierając z rąk hokeisty tablet, na którym miałem wszystko rozpisane. Trzymanie tego na papierze było zawsze dobrą opcją, ale jednak wolałem mieć wgląd we wszystko na laptopie czy telefonie, kiedy właśnie by się gdzieś tablet zapodział. Nie chciałem już jednak mówić Haydenowi, że spokojnie mogłem to też zrobić na laptopie i nie musiał wcale mi tego przynosić. - Może wejdziesz do środka? Jestem pewien, że Angie podsłuchuje - powiedziałem. Byłem zmęczony, owszem, ale jednak wypada, chociaż na pięć minut kogoś ugościć, jeśli przyszedł mi zwrócić moje rzeczy. Zamknąłem za nami drzwi, kiedy Pearson wszedł do środka, przyjmując zaproszenie i wszedłem w głąb salonu, nie martwiąc się, czy mam bałagan, bo poza swoimi materiałami czy ubraniami, które nadal leżały na kanapie, to panował tutaj porządek. Ubrałem z powrotem koszulkę, aby nie świecić torsem przed mężczyzną, wcześniej odkładając tablet na stolik. Resztę zgarnąłem na bok i wskazałem kanapę, aby mężczyzna wygodnie sobie usiadł.
- Nie, nie, oczywiście, że nie. Wybacz, jak widzisz, sąsiadka mnie zaczepiła i musiałem nie usłyszeć, jak dzwonisz - powiedziałem, biorąc telefon do ręki. Rzeczywiście miałem nieodebrane połączenie od mężczyzny, więc westchnąłem, po czym lekko się skrzywiłem na pytanie. Naprawdę chciał o tym rozmawiać? W sumie pewnie chciałby jakichś wyjaśnień sytuacji skoro i tak wszystko widział oraz słyszał.
- Jest upierdliwa. To naprawdę miła dziewczyna, ale wielokrotnie jej dawałem do zrozumienia, że nie jestem nią zainteresowany. Dzisiaj przeszła samą siebie - powiedziałem, zerkając na Haydena. - Napijesz się czegoś? - zapytałem, a po uzyskanej odpowiedzi, wszedłem do kuchni, ale tylko po to, aby nalać sobie wody do szklanki.
         Wróciłem do Haydena i usiadłem w fotelu, aby lepiej nam się rozmawiało. Cóż, nie chciałem mu opowiadać o wszystkich wybrykach dziewczyny, tym bardziej że na pewno hokeista nie chciał wdawać się w głębsze szczegóły, choć kto tam wie.
- Zawsze lubiła uwydatniać swoje atuty, ale stanie przede mną w bieliźnie i kontakt fizyczny... Huh, zwyczajnie nie spodziewałem się tego, że mnie pocałuje. Zawsze zaczepiała, flirtowała, ale teraz za bardzo przegięła - oznajmiłem, czując, że na pewno będę musiał z nią jeszcze porozmawiać, ale na pewno nie dziś, ani jutro. - To nie zmienia też faktu, że powiedziałeś o mojej orientacji. Nie robię z tego jakiegoś wielkiego sekretu, ale uważam, że nie muszę tego ogłaszać na prawo i lewo. I to jeszcze w taki sposób - parsknąłem śmiechem, przypominając sobie dokładnie słowa hokeisty. Chyba naprawdę byłem zmęczony, skoro coś takiego mnie bawiło. - Wybacz, po prostu jej mina była niesamowita po tej informacji - powiedziałem, zerkając na Pearsona. Może i byłem nadal na niego wściekły, ale cóż... Czasu się nie cofnie, a przynajmniej teraz Angie zrozumie, dlaczego nie jestem nią zainteresowany.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {13/07/23, 04:04 pm}

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Hayden-Pearson


_____ Słowa managera nie uspokoiły go. Miał ochotę kliknąć językiem i przewrócić oczami. Jeśli nie usłyszał telefonu, pod którym miał być non-stop, to za mu płacił? Za ładne wyglądanie? Do tej pory jego obowiązki nie wykraczały poza nic co mógł zrobić sam, a gdyby nie był wstanie i Joseph nie odebrał, bo sąsiadka postanowiła rzucić się na niego w drzwiach? Nie podoba mu się ta wizja. Nie wiedział, dlaczego, ale zwyczajnie coś w niej sprawiało, że na jego czole pojawiały się małe zmarszczki. Może chodziło o półnagiego managera, a może o kobietę, która nie rozumiała “nie” sprawiając, że od razu zaliczała się na listę do usunięcia z otoczenia. Nie zamierzał mieć kogoś takiego blisko jego własnego managera mającego czasem dostęp do bardzo ważnych informacji o ich treningach, spotkaniach, życiu prywatnym i podjętych decyzjach. Gdy jeszcze włączyłby go w tą działalność, która na razie skrywana pod osłoną czarnych kwadracików w kalendarzu, jest zasłonięta przed światem... Co wtedy? Na pewno nie będzie mógł mieć niesprawdzonego przez nikogo partnera, rodziny wizytującej w domu, nadgorliwej sąsiadki. Hayden nie potrzebował managera, żeby mu codziennie robił drinki, nieumiejętnie nagrywał treningi nie wyciągając z tego i woził dupę w poszczególne miejsca.  
_____ Odmówił oferty związanej z czymś do picia. Faktycznie pewnie powinien poprosić o wodę czy coś takiego, ale nie zamierzał siedzieć za długo. Chociaż wieczór zostawić, aby mężczyzna mógł zająć się sobą i swoim hobby. Czy za prawie nagie ciało, które powinno sprawić, że większość facetów będzie później pod kołdrą, dotykać samych siebie do wspomnień tego widoku, można nazwać zwyczajnie uwydatnianiem walorów? Zaczepianie go kiedy żyje swoim życiem po jednym “nie”, może być uznane za bycie przyjacielskim czy otwartym, jasne, ale flirtowanie, a w końcu rzucanie się na niego, kiedy tylko dostała okazję... Jak tylko wróci do domu będzie musiał co nie, co sprawdzić i pokombinować. Ten typ kobiety, która myśli, że jak nie stoi mu od pięknego kompletu bielizny to pocałunek to zmieni? Ten sam będzie potem przebijał prezerwatywy, aby zrobić dzieciaka. Nah – hokeista widział tego za dużo. Wychowana prawdopodobnie bez słyszenia, że nie wolno i nie można, za często, postanowiła, że dostanie co chcę i tym razem - wyszło, że był to sąsiad gej. Nic dziwnego, że Joseph mógł się śmiać w tym temacie. Przeszkadzało mu coś jednak – dlaczego nie powiedział jej wprost, że nie interesują go kobiety? Na pewno usłyszałby dzisiaj jego telefon, gdyby tak było. No i nie musiałby zdradzać światu, że ma jebanego. Nowego. Managera.
- Masz rację. - uśmiechnął się lekko. - Bardzo szybko stała się potulnym kotkiem, to jest zabawne. - jego ciemne spojrzenie zatrzymało się na Josephie i westchnął głośno. - Wiesz, że w dobrym smaku jest wytłumaczenie swoje upodobania jak ktoś nie rozumie “nie”? To ci pewnie zaoszczędzi co nie co na przyszłość jak nie odpuści. - wstał z fotela i podszedł do niższego mężczyzny i złapał za odstający kosmyk włosów układając go inaczej. - Mam ci kogoś wtedy znaleźć? - uśmiechnął się lekko do zaskoczonego mężczyzny. Może był od niego starszy, ale chyba nie wiedział jak się zachować w takiej sytuacji, a Hayden zamierzał to wykorzystać. - Znam wiele osób, których nie obchodzi płeć, dopóki seks jest dobry. - nachylił się, ale jego ciepły oddech uderzył o skórę blondyna. - W tym ja.  
_____ Natychmiast potem się wyprostował patrząc na reakcję swojego managera, bo bądźmy szczerzy - oczekiwał teraz na jakieś duże poruszenie, zaprzeczanie, może zawstydzenie? Oczywiście pomijając, że jego manager nie może się udać do żadnego HR, bo pracuje pod nim tylko, a jeszcze podpisał papiery poufności. Chyba właśnie z tego powodu hokeista był wstanie rzucać takie żarty... ale czy aby na pewno? W końcu Hayden wiedział, że jest mokrym snem połowy populacji, nieważne czy chodziło o kobiety lubiące penisy czy o chłopaków lubiących coś w swoim tyle. Na własnej skórze wiedział też, że spokojnie znalazłby sobie jakieś zboczeńca, który najchętniej zapiąłby go od tyłu... Pomijając, że zwykle, gdy jego manager podsuwał mu takie kontakty to dostał po głowie. Miał wystarczająco kasy, aby się nie kurwić i poświęcać mnóstwo czasu na hokeja. Nie bez powodu był najlepszy. Jego godziny spędzone na lodzie nie były po to, aby zbyt bogaci biznesmani płacili za rundkę z nim, kiedy cuchnął potem. Skąd ogólnie poprzednik Josepha wynajdywał takich ludzi? Przecież ci ludzie nie rzucają takich propozycjami na lewo i prawo do każdego. Może z powodu, że jego nowy manager wygląda jakby nigdy nie zamierzał przepuszczać takich propozycji – humor Haydena nie był zbyt ciężki pomimo obecnej nutki zmęczenia.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {14/07/23, 07:36 pm}

Emme's Codes


         Najwidoczniej sam Hayden podzielał moje zdanie. Śmianie się w takiej chwili było dla mnie na pewno rozluźniające. Zmęczenie dokuczało i to na pewno nie tylko mnie, a jeszcze postanowiłem przetrzymać hokeistę. Zawsze mógł odmówić, ale mnie po prostu nie wypadało nie zapytać. Będąc tak wychowany, czułbym się źle, gdybym po prostu podziękował i zamknął mu drzwi przed nosem albo czekał, aż sam zdecyduje się wracać. Przyjrzałem się dokładnie Haydenowi, który uśmiechnął się lekko, aby zwrócić na mnie swoje spojrzenie. Było w nim coś ciekawego, ale nie mogłem dokładnie określić co. Na dodatek wraz z kolejnymi słowami mężczyzny, wiedziałem, że ma rację. Na pewno byłoby mi łatwiej, gdyby Angie od początku wiedziała o mojej homoseksualności, ale nie lubiłem o tym mówić każdej osobie, który zwyczajnie nie potrafiła się odczepić. Miałem zacząć przyprowadzać do swojego mieszkania innych kolesi, aby udowodnić, że jestem gejem? Według mnie powinno wystarczyć jedno „nie”, ale najwidoczniej kobieta była bardziej uparta, niż mogłoby mi się wydawać. Hayden miał po prostu rację. Wystarczyło od początku wyjaśnić, że wolę facetów i zrobiłbym to raczej w normalny sposób, nie tłumacząc tym, że wolę mieć penisa w sobie. Brzmi to komicznie, ale to prawda. Cóż, teraz to i tak było za późno by cofnąć czas i sprawić, że to spotkanie skończyłoby się szybciej.
         Otworzyłem nieco szerzej oczy, zaskoczony nagłym podejściem Pearsona, który wyciągnął rękę ku mnie, aby odgarnąć kosmyk włosów. Bardziej jednak zdziwiłem się na jego pytanie, czując, że to może zmierzyć do czegoś, czego wolałbym uniknąć.
- Hayden - wyszeptałem imię mężczyzny, czując, jak powoli moje policzki nabierają kolorów, a serce beznadziejnie przyśpiesza Każdy na moim miejscu, by tak zareagował. W końcu Pearson jest atrakcyjny, a oferowanie siebie, by tylko spławić upierdliwą sąsiadkę, mogłoby być marzeniem niejednej osoby, który go ogląda. Odwróciłem wzrok, kiedy się ode mnie odsunął i zagryzłem lekko dolną wargę.
- Tego się nie spodziewałem, mam wrażenie, że pogrywasz ze mną, by sprawdzić tylko reakcję - zaśmiałem się nieco nerwowo, po czym podniosłem na niego wzrok. Posłałem mu delikatny uśmiech. - Propozycja jest ciekawa, ale nie wypada chodzić do łóżka z pracodawcą. Mogłoby to się stać jakąś plotką, a nie każdego da się uciszyć. Taka Angie już pewnie pisze do znajomych, że cię spotkała u mnie, choć mam jednak nadzieję, że się powstrzymała, wiedząc, że to będzie głupie - powiedziałem. Nie gniewałem się na niego za takie propozycje, po prostu czułbym się źle, jeśli miałbym go wykorzystywać do czegoś takiego. Może i aktualnie nikogo nie miałem, dawno też z nikim nie szedłem do łóżka, ale wykorzystanie Haydena, aby tylko sąsiadka dała sobie spokój? Nie wchodziło to w grę. - Jesteś atrakcyjny i zapewne te osoby, które znasz też, ale nie skorzystam z oferty. Mam swoich znajomych, którzy chętnie mi pomogą, jeśli będzie to konieczne.
         Oczywiście, nie planowałem nikogo wykorzystywać, aby Angie w końcu zrozumiała, że oświadczenie Haydena, że jestem gejem, jest w stu procentach prawdziwe. Jednakże, jeśli już miałbym wybierać, to kogoś wśród swoich przyjaciół, którzy na pewno nie oczekiwaliby niczego w zamian, ewentualnie dobrą kolację albo bilety na jakiś mecz. Nie byłem też tak zdesperowany, by wynajmować sobie „kochanka”. Dobrze, że nie byłem pijany, bo prawdopodobnie bym nie odmówił Haydenowi. Zauważyłem, jak mężczyzna wzrusza ramionami.
- Nie martwi się - prychnął pod nosem z rozbawieniem. - Masz rację, że sobie z tobą trochę pogrywam. No nic... - Obserwowałem go, jak łapie za kaptur, po czym zakłada go sobie na głowę, ukrywając lekko swoją twarz. Miałem nadzieję, że go niczym nie uraziłem. Co jak co, ale sam powinien wiedzieć, że zgadzanie się na to, mogłoby stać się tylko problemem. - Nieważne, czy twoja sąsiadka jest głupia czy nie, jeden telefon wszystko załatwi. Muszę iść, chujowo zaparkowałem samochód - zaśmiał się lekko i załapał za drzwi do mieszkania. - Do zobaczenia w poniedziałek. - Spojrzałem na niego, lekko przekrzywiając głowę. Powinienem się cieszyć, że będę miał mieszkanie tylko dla siebie, ale czemu miałem wrażenie, że coś powiedziałem nie tak? Nie zamierzałem zbyt długo się nad tym zastanawiać.
- Do zobaczenia - posłałem mu delikatny uśmiech i zanim zniknął za drzwiami, dodałem jeszcze. - Uważaj na siebie, jak będziesz wracać i jeszcze raz dziękuję, że pofatygowałeś się, by oddać mi rzeczy.
         Drzwi za Haydenem zamknęły się, więc przekręciłem wszystkie zamki, aby na nowo pozbyć się ubrań. Cóż, nawet jeśli to była jakaś forma testu dla mnie, to miałem nadzieję, że to zaliczyłem. Pewnie, gdybym nie był managerem hokeisty, to inaczej by to wyglądało, ale nie chciałbym, aby sobie inni pomyśleli, że rozkładam nogi przed Pearsonem, aby było mi łatwiej na tym stanowisku. Co prawda, zapewne nic nie do dotarłoby do uszów innych, ale lepiej dmuchać na zimne. Zgasiłem za sobą światło i udałem się prosto do łazienki, pozostawiając za sobą bałagan. Wziąłem szybko prysznic, po czym wytarłem się dokładnie. Wróciłem do salonu jeszcze po telefon i ruszyłem do swojej sypialni, gdzie ubrałem się w piżamę i wsunąłem się pod kołdrę. Zasnąłem niemal od razu, czując, jak mocno dopada mnie zmęczenie, kiedy tylko wtuliłem twarz w poduszkę.
         Planów na weekend nie miałem, poza ogarnięciem lotów, które wolałem mieć pod nadzorem, gdyby coś miało się zmienić, spotkałem się ze swoimi przyjaciółmi, opowiadając o sytuacji z Angie, ale pomijając fakt, że Hayden był świadkiem całego zamieszania. To nic nowego, że rozmawiałem z innymi na temat swojej sąsiadki, z którą również sobie porozmawiałem. Na szczęście nikomu nie wspomniała o wizycie hokeisty, ale najwidoczniej dotarło do niej, że jestem gejem. Zachowywała się nieco inaczej, choć momentami nadal robiła do mnie swoje maślane oczy, ale przynajmniej nie musiałem z nikim się spotykać, aby coś jej udowodnić.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {22/07/23, 06:25 pm}

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Hayden-Pearson

_____ Nie nazwałby tego odrzuceniem, bo jednak podchodził z przeświadczeniem, że właśnie takie słowa usłyszy. Nawet cieszył się trochę z faktu, że Joseph nie zareagował inaczej. Miałby problem potem z tłumaczeniem siebie i szukaniem nowego managera, bo jednak, jeśli blondyn wstanie wskoczyć do jego łóżka po dwóch tygodniach znajomości bez większych przeszkód - nie była to dobra osoba na dłuższą współprace. Nadal zabawnie oglądało się tak zaczerwienionego mężczyznę przed nim. Widać miał trochę więcej uczuć niż dawał po sobie poznać? Coś w ten deseń. Nadal... Czy przypadkiem nie mówił za dużo? Prawie jakby słyszał wykład od nauczyciela, kiedy dostanie liścik miłosny od dziecka, wręcz obleśne uczucie. Nie komentował tego, a przemilczał dając mu skończyć, bo nie wypada wchodził w słowo, kiedy już zaczęło się temat. Sąsiadką, Angie, zajmie się w przeciągu jednego telefonu, więc sprawa pomijalna, lecz idea, że gdyby coś - poprosi znajomych dała hokeiście wrażenie, że nie przychodzą do niego za często. Praca? Pewnie praca. Wcześniej jeździł z modelką, teraz będzie jeździł z klubem hokejowym. U podstawy nie była to wielka zmiana czy przebranżowienie. Wzruszył lekko ramionami, aby z rozbawieniem odpowiedzieć mu na ten komentarz.  
- Nie martw się. - prychnął pod nosem mimo wszystko. - Masz racje, że sobie z tobą trochę pogrywam. No nic... - założył kaptur na głowę, aby przypadkiem nie było zdjęć jak kręci się po piętrze, a potem Angie pisze, że to właśnie u niej był, bo jebnięte laski są jebnięte po całości i ich pomysły są straszne. - Nieważne, czy twoja sąsiadka jest głupia czy nie, jeden telefon wszystko załatwi. Muszę iść, chujowo zaparkowałem samochód. - zaśmiał się mając w głowie jak za strasznego buca musiały go wziąć osoby przejeżdżające koło samochodu robiącego prawie za barierki dla wszystkich innych. - Do zobaczenia w poniedziałek.  
_____ Pomachał mu dłonią na pożegnanie słysząc słowa o bezpiecznej jeździe. Nic nadzwyczajnego. Drzwi się zamknęły, a on spokojnym krokiem poszedł do samochodu bez większego problemu. Dopiero będąc na parkingu i widząc, że jego autko stoi, jak stało, postawił je obejść z latarką. Szczęśliwie nikt go nie zarysował czy nie zostawił karteczki jest jego chujowym kierowcą, bo oj... Wiedział, że nie zaparkował pięknie. Wsiadł do samochodu i dopiero teraz wyciągnął telefon z kieszeni wybierając sobie znany numer do pewnej pani, która znała się na przepływie informacji. Po pięciu sygnałach, westchnął zrezygnowany i rzucił telefon na siedzenie pasażera, odjeżdżając. Najwyżej zadzwoni jeszcze raz z domu. Wiedział, że już o tej godzinie była na nogach więc na pewno zdecyduje się odebrać telefon, kiedy zadzwoni po raz drugi.
_____ Wszedł do domu, rozebrał się z rzeczy i przygotował sobie posiłek na jutro, aby rano się tym nie przejmować. Przy okazji nie marnował czasu dając swojej wspaniałej pomocniczne czas na faktyczne odnalezienie telefonu. Zresztą jego sprawa nie była niesamowicie nagląca. Przejmował się jedną ewentualnością i tyle. Gdy skończył kroić rzeczy, jego telefon w kieszeni zaczął wibrować przez co odłożył nóż i patrząc na to kto taki oddzwania, odebrał.
- Tato... Przepraszam, że nie odebrałam od razu. - ciężki głos kobiety po drugiej stronie był pełen winy, a Hayden czuł, że powinien spytać o co chodzi, jednak zanim coś takiego miało miejsce, kobieta go poinformowała. - Widziałam dziwnego twitta.  
- Hm? - zmarszczył brwi włączając głośnomówiący i kładąc go na kuchennym blacie. - Co masz na myśli? Co widziałaś?
- Jakaś laska wstawiła info na twitterze, że masz nowego managera i że cię dzisiaj widziała i takie tam. Już usunęłam i zablokowałam jej konto. - powiedziała cały czas nie podnosząc swojego tonu na coś lżejszego. - Zajęłam się także innymi odpowiadającymi i przesyłającymi informację dalej. Jak ktoś o tym napisze od razu zostanie zbanowany na platformie.  
- A inne miejsca?
- Też ogarnęłam!
- Grzeczne dziecko. - powiedział niższym głosem faktycznie zadowolony z jej poczynań. - Pewnie należy ci się jakaś nagroda za sprawne działania?
- Nie... Tym razem raczej nie... - rzuciła smętnie. - Boje się, że obiecasz mi coś, a potem podekscytowana nie zrobię tego co powinna i się rozleniwię.
- Dobrze, w takim razie poczekam, aż będzie po sprawie. - zaśmiał się lekko wiedząc, że miała racje i to nie byłaby pierwsza taka akcja. - Idę spać, nie siedź za długo.  
_____ Pożegnał się z nią i dostając mruknięcie w odpowiedzi rozłączył się z połączenia, po czym odetchnął z ulgą. Nie robiło mu, że świat wiedziałby o nowym managerze, bo to nic takiego. Raczej martwił się o fakt, że Angie postanowiła przytoczyć jego słowa co do jednego przecinka w poście, a on pewnie powiedziałby, że nic takiego nie miało miejsca przez co dziewczyna zostałaby zlinczowana przez fanów, który bez dowodów nie wzięliby jej strony. Nie w tym przypadku. Mówimy w końcu o Haydenie Pearsonie, sportowcu z łatką złotego serca. Zrobił co musiał, aby ogarnąć się i poszedł spać, budząc się następnego dnia, w niedzielę, do kilku raportów, że usunęła jeszcze więcej maili mając całość pod kontrolą i wyciągnęła bota z systemu, ale nadal będzie obserwować sytuację. Ciemnowłosy nie spodziewał się niczego innego.  
_____ Poniedziałek przyszedł całkiem spokojnie, jakby nigdy nic się nie zdarzyło, bo to co miało miejsce było sprawą zupełnie pomijalną. Gdy jednak zjawił się w szatni zobaczył grupkę robiącą zamieszanie. Podszedł do chłopaków, którzy nawet się z nim nie przywitali wpatrując się w telefon. Nie czekał długo, a zwyczajnie kładąc dłoń na ramię Dawsona spojrzał co takiego dzieje się na ekranie trzymanym przez Waylona. Wyciszony dźwięk nie przeszkadzał, kiedy podpisane były napisy jasno insynuującego jak to jeden z liderów innej drużyny postanowił uprzedniego wieczora rozbić witrynę sklepową, wejść do środka i będąc pod wpływem narkotyków wziętych w środku, co zostało zarejestrowane na kamerze, zacząć jeść towar z zza lady.  
- Chłop nie będzie miał życia... - odezwał się ktoś z drużyny, widząc zakończenie jak wychodzi i znika w ciemności nocy i zawtórował mu kolejny głos. - Tak się kończy branie narkotyków co nie...  
- Dobra chłopcy. - westchnął ciężko podnosząc głos i przestając opierać się o kolegę. - Nic na to nie poradzimy, możemy tylko wziąć przykład i nie robić takiej chujni, tak?
- Tak!
_____ Odpowiedzieli mu jednocześnie, a on tylko kiwnął głową widząc, że powoli skupiali się na treningu, który ich czekał a nie na video, które obejrzeli przed chwilą. Nie ma co się przejmować nieszczęściem drugiej strony. Gdyby to była jedna z zaprzyjaźnionych mocniej drużyn, albo jedna z jego listy, sprawa byłaby inna. Tak? Mogą się tylko modlić, że to nie pociągnie czegoś dalej, a tym samym nie zacznie się sprawdzenie ich wszystkich jak leci. Później, po treningu, poinformuje Josepha o tej liście, aby patrzył czasem na social media i wiadomości czy nie ma jakieś wiadomości przykrych w podobnym temacie. Chciał odsunąć najdalej możliwość, że im się coś posypie.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {29/07/23, 08:51 pm}

Emme's Codes


         Rozpoczynając nowy tydzień, odprawiłem swoją całą rutynę aż do przyjazdu do hali, gdzie odbywał się trening. Hayden skierował się do szatni, do pozostałych członków drużyny, zaś ja udałem się do pokoju trenerów. Przywitałem się ze wszystkimi, odkładając swoje rzeczy na bok, aby nikomu nie zawadzały.
- Przeżyłeś rozdania? - zaśmiał się jeden z nich, więc posłałem mu pytające spojrzenie. Zapewne wiedzieli o tym, że razem z Haydenem je oglądali, ale czemu miałbym ich nie przeżyć, to nie miałem pojęcia.
- Raczej tak. Hayden sporo musiał mi wyjaśnić, ale na szczęście przez weekend udało mi się wszystko uporządkować. Rozpisane i poukładane zdecydowanie wygląda to lepiej, niż robiąc coś na szybko - powiedziałem z delikatnym uśmiechem. Wszystkiego można było się nauczyć, nawet na pamięć, choć wiadomo, trzeba mieć podparcie, aby nie wprowadzić w błąd.
- Czyli miałeś pracowity weekend? Nie wolałeś odpocząć? - usłyszałem, kiedy sięgałem po kamerę. Zamyśliłem się, wyciągając sprzęt i spojrzałem czy wszystko sprawnie działa.
- Odpocząłem nieco w niedzielę, a też zbytnio się nie zmęczyłem, ogarniając sobie to wszystko. Wolę poświęcić wolne dni na prace, niż później tłumaczyć się ze swoich braków - powiedziałem ze spokojem w głosie. Wiele razy słyszałem, że za dużo biorę sobie na głowę, ale to i tak nie zmieniało faktu, że chciałem mieć wszystko dokładnie dopracowane. Tabelka z meczami oraz wszystkimi potrzebnymi informacjami, loty oraz sprawa z sąsiadką, o której nie zamierzałem nikomu mówić.
         Jak tylko trening się rozpoczął, nagrywałem całą pracę, jaką wkładali hokeiści. Wszystko przebiegało sprawnie, a jak ktoś popełniał błąd, to szybko to nadrabiał. Może nie byłem takim znawcą, jak pozostali, ale naprawdę bardzo dobrze grali, choć to tylko trening, a nie zawody. Byłem ciekawy, jak to wygląda na żywo, kiedy mierzą się z przeciwną drużyną. Zapewne mają nieco inne zachowanie, mniej spokojne, bardziej nastawione na wygraną. Może to dziwne, ale nieco stresowałem się pierwszym meczem, ale jednocześnie cieszyłem się, że będę mógł to zobaczyć na własne oczy. Owszem, nie byłem fanem sportów, szczerze mówiąc, ich nie lubiłem, ale chyba zwyczajnie przez to, ile pracy wkładają w treningi, sprawia, że chciałem obejrzeć ich pierwszy mecz w tym sezonie. Po treningu hokeiści ruszyli do szatni i pod prysznice. Trenerzy jak zwykle poszli do nich, aby obgadać najważniejsze rzeczy, a mnie nadal nie korciło, aby tam wchodzić. Nie chodziło już o półnagie ciała, ale po prostu nie widziałem sensu, abym również tam się znajdował. I tak to samo często omawiają podczas jedzenia, dlatego uczestniczenie w szatni nie należało do moich obowiązków. Zabrałem jedynie swoje rzeczy z pokoju trenerów, aby być w każdej chwili przygotowany na wyjście Haydena. Dość szybko ogarniali się po treningu, dlatego, jak tylko zobaczyłem Haydena, podszedłem do niego. W sumie miałem do niego sprawę, bo Angie mnie wczoraj o to niesamowicie męczyła.
- Zbanowanie mojej sąsiadki na social mediach to twoja sprawka, prawda? - zapytałem z lekkim uśmiechem, aby nie myślał, że mam do niego o to żal. Szczerze mówiąc, należało jej się. - Przyznała mi się wczoraj, że oznajmiła wszystkim, że spotkała ciebie oraz że masz nowego managera. Teraz ma za swoje i dobrze, może nauczy ją to czegoś - powiedziałem, zerkając na pozostałych, którzy szli przed nami. Angie najwidoczniej nie mogła się powstrzymać o oświadczeniu całemu światu, że spotkała Haydena Pearsona, a jej sąsiad jest jego nowym managerem. Nie chciałem się wyprowadzać, ale chyba bezpieczniej było znaleźć sobie czegoś nowego, niż dalej narażać się na długi język sąsiadki. Mogły pojawić się jakiś plotki, a wolałem tego uniknąć, nie chodziło o mnie, a raczej Haydena.
- Nie wiem, o czym mówisz. – odpowiedział bez zaskoczenia i choć to mnie nie przekonywało, to nie zamierzałem drążyć tematu. Każdy z nas swoje wiedział i niech tak pozostanie. Zauważyłem, że Hayden wyciąga telefon, aby po chwili mi go wręczyć. - Sprawdź ten skandal. Chcę wiedzieć, co takiego zawiniło i gdzie. W tym tygodniu mają pojawić się świeżaki.
- Jak szybko potrzebujesz tych informacji? - zapytałem, przyglądając się filmikowi. Domyśliłem się, że to nie jest jakiś obcy osobnik, choć na pewno nikt z tej drużyny.
- Najlepiej, żebym miał je, zanim coś takiego się dzieje. – Spojrzał na mnie kątem oka, posyłając lekki uśmiech. - Ale nie jesteś wstanie sprawdzać wszystkich zawodników cały czas i szacować czy zrobią coś głupiego.
         Chyba oboje wiemy, jak bardzo to jest niemożliwe. Nie byłem kimś z policji albo po prostu osobą, która dysponowała odpowiednim sprzętem, by śledzić każdego zawodnika. Mogłem poprowadzić im wykłady, ale to znowu byłoby nudne nie tylko dla nich, ale i dla mnie.
- Prościej byłoby, gdyby używali mózgów i nie pakowali się w kłopoty, ale zrobię co w mojej mocy, byś wiedział wcześniej, niż pozostali. Bo jednak takie coś - wskazałem na filmik. - Nie jest nawet do zatuszowania - powiedziałem, ale raczej nie musiałem tego tłumaczyć Haydenowi. Jest to skandal i na pewno media nie dadzą temu spokoju przez dłuższy czas tym bardziej, teraz kiedy zacznie się sezon.
- Na szczęście to nikt z naszej drużyny - westchnął lekko i wymamrotał pod nosem. - Wszyscy to jebani debile. – Powstrzymałem się od parsknięcia śmiechem, pozwalając sobie na uniesienie lekko kącików ust do góry. Oddalałem telefon mężczyźnie, jak tylko filmik się skończył.
         Miałem nadzieję, że żaden z nich na tę chwilę nie pozwoli sobie na jakichś skandali. Źle wpłynęłoby to na pozostałych, a zapewne jeszcze nie raz zostaną spytani o wydarzenie z udziałem mojego poprzednika, jak i samego Adama, ale domyślam się, że będą unikać tematu. Niestety znajdzie się chociaż jeden męczący dziennikarz.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {08/08/23, 08:21 am}

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Hayden-Pearson


_____ Wyszedł z szatni po udanym całkiem treningu i zderzył się ze słowami oskarżenia, które pewnie nie jedną osobę z PR wrzuciłyby w wir pracy i roboty. Hayden sam tylko zmarszczył na chwilę brwi wsłuchując się w słowa swojego managera, który to właśnie powiedział za dużo w takim... połowicznie publicznym miejscu. Jak na doświadczoną gwiazdę przystało.
- Nie wiem o czym mówisz. - odpowiedział wręcz natychmiastowo umywając dłonie od faktu, że miał z tym coś wspólnego. Nawet nie chciał o tym myśleć, że ktokolwiek w jakikolwiek sposób powiązałby to z nim. Wtedy zaczynają się problemy. Poza tym była to też prawda, bo on sam nic nie zrobił, nie wchodził też i nie był obecny online, aby ktoś zarzucił mu działanie w tej sprawie. - Sprawdź ten skandal. Chcę wiedzieć, co takiego zawiniło i gdzie. W tym tygodniu mają pojawić się świeżaki.
_____ Podał telefon w dłonie blondyna pokazując mu nagranie, które chwilę temu znalazł w szatni na jednej ze stron o newsach sportowych. Nie było tutaj miejsca na jakieś pomyłki. Może Joseph nie wiedział czyja to twarz widniała na monitoringu, ale na dobrą sprawę - raczej ciężko, aby poświęcał każdą wolną chwilę na naukę nowych nazwisk. Zwłaszcza, że nie był fanem do tej pory. Wszystkie zasady, żargon, ludzie i zwyczaje – to na razie i tak będzie dla niego dużo.  
- Jak szybko potrzebujesz tych informacji?  
- Najlepiej, żebym miał je zanim coś takiego się dzieje. - spojrzał kątem oka jak ogląda nagranie skupiając się na nim i na tym co się dzieje z lekkim uśmiechem. - Ale nie jesteś wstanie sprawdzić wszystkich zawodników cały czas i szacować czy zrobią coś głupiego.  
_____ Słowa, którymi odpowiedział mu na to blondyn były... poprawne, jak na pozycję w jakiej się znajdowali. Nie przyjął tego jako wyzwanie, ani uszczypliwość co do jego kompetencji, czego Hayden nie miał w zamiarze. “Zatuszowanie tego” w oczach hokeisty nie brzmiało jakoś mocno skomplikowanie. Mógł się nie zgodzić z tym stwierdzeniem ze strony managera, lecz postanowił je zwyczajnie zignorować, nie podnosząc na światło dzienne informacji, które posiada. Jeśli Joseph faktycznie będzie aż tak dobrą pomocą jak powinien być, Hayden przekaże mu więcej informacji obnażając swoje “sekrety” jakby nazwała to prasa. Teraz jednak skupił się na chwili obecnej.  
- Na szczęście to nikt z naszej drużyny. - powiedział w sumie do siebie zastanawiając się jakby musiał sobie poradzić, gdyby to był ktoś kto go interesuje. -Wszyscy to jebani debile.  
_____ Niby w tym sporcie nikt nie myśli o dopingu, czy tym, że narkotyki mogą mieć jakiś wpływ w dłuższej mierze, kiedy faktycznie działasz przez krótki czas w sporcie, albo nigdy nie wychodzisz na boisko w swojej krótkiej karierze, bo bycie jednym z 50 w całym teamie sprawia, że to bardzo... konkurencyjny sport. Nawet jeśli nawalasz się na lodzie z innymi, wpadasz w bójki i ogólnie nie wydaje się, aby aż tyle osób chciało mieć do czynienia z agresywnym zachowaniem z łyżwami na nogach. Można się jednak zdziwić. Wziął telefon od swojego managera chowając go do kieszeni torby z rzeczami, kierując się na posiłek, który według wszystkich norm przebiegł normalnie. Włącznie z podaniem danych oraz tego co, gdzie trzeba poprawić. Właśnie ta przerwa, która teraz im mijała była czasem, kiedy faktycznie mogli odpocząć od sportu jednocześnie przygotowując się i ucząc nowych rzeczy. Podczas sezonu nie ma czasu na sprawdzanie swoich teorii, kiedy co dwa dni grasz ważny dla twojej kariery mecz.  
_____ Wychodząc z restauracji złapał Josepha idącego przed nim za ramię. Według planu blondyn miał teraz wolne, jak prawie codziennie, kiedy on zajmował się swoimi innymi sprawami - dość biznesowymi w swojej naturze, lecz ten jeszcze nic o tym nie wiedział. Może kiedyś przyjdzie na to pora. Zatrzymawszy mężczyznę, który spojrzał na niego lekko zaskoczony tym gestem. Cóż - ciężko mu się dziwić, nie często zostajesz prawie szarpnięty za ramię, aby odwrócić się do swojego własnego szefa, bo ten ma do ciebie sprawę. Niestety, Hayden nie mógł zachować się inaczej, patrząc na zamieszanie wychodzących z lunchu chłopców, nie usłyszałby go.  
- Przyjdź dzisiaj do mnie po dwudziestej. - rzucił nie chowając się z tym przed innymi członkami zespołu. - Dostaniesz ode mnie listę ludzi, na których trzeba uważać oraz przy okazji kogoś poznasz. - w tym momencie zaśmiał się lekko. - Niestety, jeśli masz jakieś inne plany musisz je odwołać.  
_____ Nie robił tego z przyjemnością, ale też znowu – nie wyglądało, aby jego manager prowadził bardzo dynamiczne i pełne życie społeczne. Zwłaszcza kiedy w weekend nie miał planów i sprawdzał przeloty układając je. Hokeista poczuł więc, że może sobie pozwolić na takie ruchy. Kogo faktycznie pozna blondyn? Tego się dowie wieczorem. Pożegnał się z nim przelotnie i biorąc swoją torbę skierował do parkingu podziemnego, gdzie zamierzał wsiąść do swojego samochodu. W końcu jego czarne okienko na to popołudnie, dość pokaźnych rozmiarów, pokazywało, że będzie zajęty. Na obecną chwilę brakowało wywiadów, wydarzeń oraz czegokolwiek prasowego. Było to spowodowane przyjściem młodzików do drużyny i ich zderzeniem z rzeczywistością gry na profesjonalnym poziomie.  
_____ Około godziny osiemnastej wrócił do domu, parkując samochód, a w lobby koło dwójki dryblasów stała smukła i niska postać z kolorowym kapturem na głowie. Widząc wysokie glany na nogach i prawie odsłonięty tyłek, ukryty pod zbyt krótką spódniczką, westchnął głośno sprawiając, że wszyscy zwrócili na niego uwagę.  
- Chodźmy na górę.  
_____ Rzucił krótko, a młoda dziewczyna z uśmiechem na twarzy bez słowa poszła za nim machając dwójce ochroniarzy na pożegnanie. Hayden nie przejmował się tym co robiła, w ciszy wjeżdżając windą na swoje piętro i wchodząc do domu. Dopiero po tym jak drzwi się zamknęły, a torba, którą miał ze sobą wylądowała na podłodze - oparł się o ścianę krzyżując dłonie na piersi i spojrzał na dziewczynę, która z tyłkiem na wierzchu... pochyliła się do przodu, aby zdjąć buty. Westchnął ponownie i ruszył do środka, siadając na kanapie z dużym rozmachem, zamykając oczy, rozkładając ramiona na oparcie.  
- O której będzie twój nowy manager? - odezwał się słodkawy głos gdzieś koło jego ucha, lecz nie zareagował na niego, więc ten spytał ponownie. - Tato? Śpisz?  
- Będziesz mnie nazywać tatom przy Josephie to pomyśli, że jestem twoim ojcem. - prychnął pod nosem rozbawiony tą wizją i otworzył oczy, aby spojrzeć na pochyloną nad nim głowę dziewczyny, szybko marszcząc brwi. - Jesteś za blisko, siadaj.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz - Page 2 Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach