Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
AlterosDzisiaj o 06:34 pmYoshina
Charm Nook Dzisiaj o 03:36 pmAku
Where is my mind?Wczoraj o 08:14 pmEeve
This is my revengeWczoraj o 08:00 pmKurokocchin
From today you're my toyWczoraj o 07:43 pmKurokocchin
Lies07/05/24, 09:07 pmSyriusz
Careful, I bite06/05/24, 06:54 pmKass
A New Beginning 06/05/24, 03:49 amYulli
The Arena of Hell05/05/24, 09:00 pmNoé
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
8 Posty - 32%
7 Posty - 28%
3 Posty - 12%
2 Posty - 8%
1 Pisanie - 4%
1 Pisanie - 4%
1 Pisanie - 4%
1 Pisanie - 4%
1 Pisanie - 4%

Go down
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz Empty Manager poszukiwany od zaraz {08/01/23, 10:10 pm}



Manager poszukiwany od zaraz



!HokeySlice of LifeBL


Z powodów pewnym zawirowań i eventów życiowych w otoczeniu Haydena, gwiazdy Hokeja, jego manager został pobity na zbite jabłko przez jego kolegę z drużyny i prywatnego przyjaciela. Teraz, obaj zostali bez pomocy, której faktycznie potrzebują, bo jednak bez agenta ciężko! Adam, przyjaciel i stworzyciel zamieszania jest znany ze swojej agresji jako zawodnik, więc przebywając blisko niego trzeba mieć nerwy ze stali. Od nowego managera Hayden chce tylko tego – żeby z nimi wytrzymał… i możliwie nie posuwał nowej dziewczyny Adama. Pojawił się więc kandydat na tego managera. Człowiek, który do tej pory nie był zainteresowany sportem, ale z powodu swoich powodów zjawił się i… dostał tą pracę.





Hayden Pearson
26
Prawy Skrzydłowy Pierwsza Linia




Joseph Holman
30
Manager/Agent





Emme
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {10/01/23, 08:44 pm}



Hayden
Pearson

Gra od kiedy pamięta. Od dziecka, albo nawet wcześniej. Pierwsza drużyna, amatorska, w prawie wiecznie ośnieżonej wiosce w Kanadzie. Nie zatrzymała go długo, gdy już jako 9-latek zostało zaproszony do młodzieżowej ligi, a później, jakby to było coś oczywistego szedł dalej, docierając do kariery zawodowej w wieku 19 lat, w lidze NHL. Rodzice nie byli zadowoleni z tego, bo jednak sport jest niebezpieczny, ale gdy zaczął przynosić do domu pieniądze, a oni nie mogli przestać słyszeć pochwał dla utalentowanego syna – odpuścili. Po co walczyć z wiatrakami.


Zmienił drużynę trzy razy. Za pierwszym razem po wygaśnięciu kontraktu został drogo wykupiony i podróżując z wschodniego wybrzeża na zachodnie stał się MVP już w wieku 22 lat. Do tej pory nie oddał tego tytułu, chociaż wrócił na wschód i zimne atlantyckie wybrzeże. Deviants, obecne zbiorowisko, w którym robi za Lidera, Prawego Napastnika Pierwszej Linii oraz  swego rodzaju Ojca?  Koledzy z drużyny nazywają go tatą i to nie dlatego, że jest najstarszy, bo nie jest. O wiele bardziej chodzi o nastawienie, bycie podporą, znawcą wszystkich odpowiedzi oraz wyrocznią, na której werdykt czekają jak po prostu „zjebią”.


W mediach postrzegany jako Gwiazda Hokeya, najlepszy zawodnik ligi, a na pewno swojej drużyny. Występuje w reklamach, czasem w sesjach zdjęciowych, ale zawsze związanych ze sportem promując swój zespół, miasto oraz kolegów. Jego plan dnia jest poukładany idealnie, nieważne czy mówimy o sezonie czy o tym co się dzieje poza nim. Co prawda daje sobie czasu na zabawę, ale nikt nigdy nie wie gdzie faktycznie jest i co robi. Dopiero potem widząc rezultaty – łączą kropki. Może z tego powodu ludzie nie wiedzą skąd ma pieniądze, ale musi mieć ich mnóstwo. W końcu potrafił zaproponować nagrodę w postaci nowego mieszkania dla najlepszego zawodnika meczu, w którym nie mógł grać przez kontuzję ramienia. Znane natomiast są jego wpłaty na akcje charytatywne, które nie raz chwalą się jego obecnością w ośrodkach pomocy dla zwierząt, dla poszkodowanych przez katastrofy albo zwyczajnie u weteranów wojennych.




Postacie Poboczne

Startowy bramkarz drużyny Defiant. Nie daje za dużo wywiadów, ludzie go raczej nie znają, a jedyne co pojawia się w mediach to jego uśmiech i coraz to różniejsze kolorowe kaski, w których wyjeżdża na lodowisko. Prawda jest jednak taka, że uważają go za najlepszego bramkarza, a statystyki nie kłamią – broni prawie wszystko.
BramkarzAaron North

Gwiazda drugiej linii drużyny. Wchodzi w zastępstwie za Adama, a oboje mężczyzn mają bardzo podobny styl grania przez co Hayden nie zastanawia się długo, cały czas utrzymując precyzyjne i szybkie tempo gry.
ŚrodkowyAxel Russell

Zawodnik drugiej linii, umięśniony i wysoki powinien robić za obrońcę, lecz jego szybkość oraz wielka skuteczność sprawiła, że nadawał się od początku bardziej  na napastnika. O dziwo, dopiero trafiając do Defiants zmienił swoją linię, z pomocą i treningiem Haydena.
Lewy SkrzydłowyDawson Cooke

Określają go jednym słowem – Dziwka. I to jeszcze gorsza od Marka, który jednak ma swój typ. Dominic idzie po wszystko co się rusza, oczywiście, pełnoletniego. Zawodnik drugiej linii, z najmniejszą frekwencją wypitego alkoholu. Najczęściej jest kierowcą dla innych.
Lewy ObrońcaDominic Tanner

Karnacja mocniej opalona od Pearsona przyciąga uwagę, zwłaszcza, że obaj są w podobnym wieku. I jeszcze obaj grają w pierwszej linii. Liam posiada jednak zupełnie inny styl gry, skupiony na spokojnym zabezpieczaniu linii, niczym obrońca którym nie jest.  
Lewy SkrzydłowyLiam Cohen

Główny klaun zespołu, bo tak go można nazwać. Rozkręca imprezę, ściąga tłumy, włącza muzykę i upija się gdzieś samotnie w kącie, bo Hayden na niego nakrzyczał za coś. Zawodnik pierwszej linii, który agresywnie broni swojego miejsca.
Prawy ObrońcaMark Jackson

Zwykle pozostawiony sam sobie, jest bardzo dobry w zatrzymywaniu nawet kilku zawodników zanim zbliżą się do bramki. Zawodnik pierwszej linii, znajdujący się za spokojnym Liamem lub Dawsonem.
Lewy ObrońcaNoah Gosling

Wielki niczym góra, wchodzi za Marka i upewnia się, że nikt nie dotknie ich bramkarza, zwłaszcza ktoś szybszy z krążkiem na kiju. Ludzie nazywają go Wilkiem, ze względu na swoją postawę i nieprzystępność do ludzi zza drużyny. Poza tym… prawie nigdy się nie uśmiecha.
Prawy ObrońcaTyson Murray

Zawodnik drugiej linii wchodzący za Haydena i zmieniający styl gry całej drużyny. Ich zmiana oznacza dla przeciwnej drużyny, że teraz mają kilka minut strategicznego pozycjonowania się i podawania.
Prawy SkrzydłowyWaylon Kane


Emme


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 05/03/23, 07:01 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {11/01/23, 08:14 pm}



Joseph
Holman

Kiedy inni uprawiają poranny jogging albo spędzają czas na siłowni, Joseph siedzi na kanapie trzymając w dłoni kubek z gorącą kawą i to koniecznie bez mleka, oglądając poranne wiadomości. Zdecydowanie bardziej woli zamęczyć swój mózg psychicznie, niż zmęczyć się fizycznie, ale to każdy zna go z tej strony, gdyż od zawsze tak było, dlatego uchodził za kujona w szkole, jak i na studiach. Lubi mieć wszystko dopięte na ostatni guzik i rzadko kiedy pozwala sobie na chwilę wytchnienia, jeśli chodzi o jego pracę. Wystarczy, że na samym początku swojej pracy popełniał wiele błędów, które sporo go nauczyły, nie tylko logistycznego myślenia, ale tego, jak wygląda świat modelek czy modeli. Moda, diety, wywiady... Joseph nigdy się tym zbytnio nie interesował, jednakże pracując ze swoją pracodawczynią, jak przyjaciółką, nauczył się wiele w tych temat i nawet przestał ukrywać, że to lubi.

Spokojna dusza, która mierzy aż sto osiemdziesiąt centymetrów. Choć nie wygląda,  to często się uśmiecha, ale również jest to jego maska, kiedy w jego życiu nie dzieje się po jego myśli. Towarzyski, romantyczny oraz opiekuńczy. Te trzy cechy idealnie opisują jego osobę, kiedy już się go bliżej pozna. Poza swoimi obowiązkami lub sięgnąć po swój aparat i udać się w świat, aby sfotografować to, co napotka po drodze. Nałogowy palacz, który jednak stara się tym nie utrudniać innym życia, więc zawsze pali na zewnątrz z dala od ludzi, nawet w jego mieszkaniu nie ma zapachu papierosów, gdyż zwykle wychodzi na balkon, z którego podziwia widoki.
Nigdy nie pozwala innym wejść sobie na głowię i kiedy coś mu się nie podoba, to o tym powie, nie dbając o uczucia innych. Nie raz spotkał się ze słowami, że niektóre rzeczy powinien zachować dla siebie, jednakże on uważa, że szczerość to podstawa dobrej znajomości, nawet jeśli zaboli.

Od 12 roku życia uczył się gry na fortepianie, co jednak z wiekiem przestało być dla niego ciekawe. I choć uważa, że kiedyś miał talent, tak teraz trudno byłoby mu powrócić do gry, tym bardziej, że jego palce nie są już tak sprawne, jak kiedyś.







Postacie Poboczne


Mają za sobą długi staż związku, gdyż trwał on niecałe siedem lat. Rozstali się jednak w zgodzie, gdyż jasno zostało powiedziane, że uczucia się wypaliło. To sprawiło, że pomimo tego, nadal mieli ze sobą bardzo dobry kontakt i mogli liczyć na siebie w każdej chwili. Cason po kilku miesiącach od rozstania, znalazł sobie chłopaka, z którym aktualnie układa sobie życie. Ten trzydziestodwulatek jest często zbyt energiczny oraz mimo swojego wieku, bardzo lubi imprezować. Jest właścicielem sklepu z garniturami, który bardzo dobrze prosperuje, to właśnie od niego Jospeh ma większość garniturów czy koszul.  
były chłopakCason Reid


Choć Ewan wygląda niczym chłopak z okładki, to w charakterze ani trochę go nie przypomina. Młody Holman jest zupełnie inna osobą od Josepha. Rozgadany, którego energia rozsadza na prawo i lewo. Jest niczym wrzód na tyłku, którego ciężko się pozbyć, kiedy już się uczepi. Mimo tego, że to energiczna bestia, jest również dobrym słuchaczem oraz zawziętym miłośnikiem hokeja, prawdziwy kibic drużyny Penguins. Ewan studiuje oraz posiada bogate życie towarzyskie, jak i dziewczynę, którą nie do końca chce się jeszcze chwalić, dlatego pozostali członkowie rodziny nie wiedzą, komu udało się okiełznać studenta.
młodszy bratEwan Holman


Samara jest znana z wielu okładek. Współpracowała z niejednym światowym projektantem czy magazynem. Poza modelingiem zajmowała się tworzeniem obrazów, jako hobbystycznie, więc żadna jej praca nie ujrzała światła dziennego. Dusza towarzystwa. Udziela się często charytatywnie, jednakże ostatnio nie wychyla się przed szereg, chcąc zaznać spokojnego życia, jakiego od bardzo dawna nie miała. Uwielbia przesiadywać wieczory z lampką wina u boku ukochanego, oglądając głupie filmy lub programy rozrywkowe. Posiadaczka dwóch cudnych perskich kotów - Lizo oraz Shemi, za który oddałaby życie, gdyby było to konieczne.

Wymiary Samary:
Wzrost - 178 cm
Waga - 55 kg
Biust - 75B
Talia - 62 cm
Biodra - 86 cm
Uda - 51 cm
była pracodawczyniSamara Carlson


Dobry znajomy Josepha oraz idealny mąż dla Samary. Donte nie jest osobą sławną, nigdy nie zamierzał żyć w świecie reflektorów, jednakże będąc mężem modelki na skalę światową, nie uchronił się przed paparazzi czy wścibskimi dziennikarzami. Zawsze był zwykłym facetem, ale też nigdy nie miał pretensji do swojej żony. Czym zajmuje się sam Donte? Pisarz kryminałów, który kryje się pod innym nazwiskiem. Wie o tym jedynie rodzina mężczyzny, w tym Samara oraz Joseph, który przyłapał go kiedyś na pisaniu kolejnych rozdziałów do swojej książki.
kolegaDonte Carlson


Posiadkaczka dość znanej cukierni "Cinnamon Harvest", którą prowadzi wraz ze swoją żoną - Novą. Joseph osobiście nie zna żadnej osoby, która jest tak miła oraz urocza, jak Leah. Kobieta jest dobrą doradczynią, w różnych kwestiach, nie jedynie w miłosnych. Nikt kto zna Leah, nie powiedziałby o niej złego słowa, tym bardziej, że rzadko kiedy można było ją zobaczyć bez uśmiechu lub wkurzoną. O dziwo, jest miłośniczką wielu dyscyplin sportowych oraz sama od czasu do czasu idzie rozegrać mecz z dziewczynami licealnej drużyny siatkarskiej, w której była kapitanem.
przyjaciółkaLeah Moore


Trener personalny, ale głównie zajmuje się trenowaniem boksu młodzież. Jego nazwisko może nie jest jakoś bardzo znane, ale na pewno wielu miłośników boksu, jak i nie, znali ojca Seana - Hugo Duncan. Sean oraz Joseph znają się od najmłodszych lat, gdyż ich rodzice byli przyjaciółmi. Spędzali ze sobą większość czasu, a ich przyjaźń dotrwała do teraz i jak na razie nic nie wskazuje na to, że ma się popsuć. Duncan nie szuka miłości w życiu, gdyż woli przelotne romansy bez żadnych zobowiązań. Nie jest to jednak typ samotnika, bo dużo czasu spędza wśród ludzi, z którymi się dogaduje.
przyjacielSean Duncan


Dziewczyna jest studentką na pierwszy roku dziennikarstwa. Odkąd zamieszkała w mieszkaniu na przeciwko Josepha, stale go odwiedza. Mimo tego, że kobieta jest młoda oraz ugania się za niedostępnym mężczyzną, który wielokrotnie dał jasno do zrozumienia, że nie jest nią zainteresowany, Angie jest wyjątkowo inteligentna oraz można z nią porozmawiać na wszelakie tematy, kiedy nie kokietuje innych. Lubi imprezować, co często pokazuje, nie dając żyć innym sąsiadom, ale zwykle po zwróceniu uwagi, problem nie wraca, aż do następnej imprezy. Od czasu do czasu dorabia w klubie stojąc za barem.
upierdliwa sąsiadkaAngie Bailey


Emme


Ostatnio zmieniony przez Kurokocchin dnia 09/03/23, 08:18 pm, w całości zmieniany 4 razy
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {11/01/23, 11:05 pm}

Manager poszukiwany od zaraz Hayden-Pearson

_____W nowocześnie urządzonym apartamencie, na pokaźnej szarej kanapie siedział dużej postawy mężczyzna przeglądając rozegrany dzień wcześniej mech Hokeja. W tle można było słyszeć, dźwięk oznajmiający rozpoczęcie codziennych informacji. Oliwkowe oczy zmieniły swoją pozycję skupiając się na wielkiej plazmie wiszącej na ścianie w momencie, gdy padło kilka kluczowych słów z ust prezenterki wiadomości. Bardzo szybko między jego brwiami pojawiły się zmarszczki wyrażające dezaprobatę.
– Z najnowszych wiadomości! The Defiant Środkowy oraz Prawy Skrzydłowi Pierwszej Linii zostają bez managerów z powodu skandalu łóżkowego!
– Oh! Co się stało?
– Z doniesień agencji nie dowiemy się za dużo, lecz według osób znających zawodników z bliska okazało się, że managerowie zaangażowali się w romans, w wyniku którego managerka Adama Hayes’a zaszła w ciąże.
– Hanna. Wydaje mi się, że romans nie był głównym powodem. Ciąża nie jest powodem do zwolnienia.
– Oh, Ben. W tym wypadku jest.
– Mów dalej.
– Była już managerka Adama miała sypiać z nim, nazywać się nawet jego dziewczyną, aby odganiać fanki i możliwe wyrzucać kobiety z jego otoczenia.
– Nieważne czy mówimy tutaj o przypadku zdrady czy fanatyzmy, z charakterem Hayesa nie obeszło się bez bijatyki.
– Tak, rozmowa przerodziła się w bójkę i manager Haydena Pearsona trafił do szpitala w strasznym stanie. NA PEWNO rzuci list rezygnacyjny, aby nie zbliżać się do Adama, nawet jeśli Hayden dobrze płaci.
– Zrobiłbym tak samo na jego miejscu. Kolejny news.

_____Mężczyzna chwycił za pilota i wyłączył TV wstając na równe nogi cały czas z tabletem w ręku, którego okrzyki i komentarz meczu rozbrzmiewały ciszę w pomieszczeniu. Nie wydawało się cicho, lecz atmosfera, która panowała na około potężnego w swojej budowie Kanadyjczyka kazała się, potocznie mówiąc, zamknąć. W pewnym momencie wszystko ucichło faktycznie sprawiając, że mieszkanie zostało wypełnione ciszą. Hayden zorientował się dopiero po chwili, gdy westchnął, rozluźnił swoje brwi i spojrzał na swoją dłoń, w której znajdował się zniszczony tablet. Siła ucisku jego dłoni sprawiła, że zgniótł fragment obudowy prawie przełamując sprzęt na pół. Ze spokojnym nastawieniem wszedł, do otwartej w swoim planie, kuchni i wyrzucić do śmieci popsuty sprzęt bez większego zastanawiania się nad tym. Jakby to nie był pierwszy raz ani nie ostatni. Przypomniał sobie co powiedzieli w mediach i mógł tylko po raz kolejny westchnąć ciężko. Cała ta sytuacja miała miejsce z kilku powodów, a głównych z nich jest fakt, że Adam, jego przyjaciel, nie panował nad swoimi pięściami. Najpierw leciał cios, a potem zastanawiał się czy powinien. W ciszy zaczął rozbrzmiewać dźwięk telefonu, na który dość szybko zareagował odbierając połączenie od nieznanego numeru, który o dziwo znał. Po prostu nigdy nie zapisał. Przyłożył czarny telefon do ucha i usłyszał tylko zasapany głos po drugiej stronie.
– Skąd tym razem uciekasz? – spytał lekko rozbawiony. Po czym usłyszał damski głos w oddali. – Która to w tym tygodniu?
– Oj, tato nie mów tak. – zaśmiał się cały czas biegnący facet. – Daj mi się przekimać u ciebie kilka nocy.
– Nie. – Hayden odpowiedział bardzo szybko i stanowczo gubiąc swoje rozbawienie. – Ostatnim razie przyprowadziłeś jakieś laski i zrobiłeś imprezę pod moją nieobecność.
– Szefie, no! Liderze, Królu złoty!
_____W oddali, między ciężkimi oddechami mężczyzny słychać było dźwięk uruchomionego samochodu oraz rzuconego telefonu, który nagle znalazł się dalej od mówiącego. Hokeista wolną ręką przeczesał włosy odgarniając je do tyłu. Te jednak szybko wróciły na swoje miejsce. On w tym czasie pogrążył się w rozmyślaniach słuchając kolejnych słów wysławiających go. Wszystko, tylko po to, aby przenocować u niego kilka nocy zanim znajdzie się nową dupę i zagrzeje tam łóżko. Kto by pomyślał, że to jego kolega z drużyny?
– Dobra już, skończ. – odezwał się wchodząc w słowo koledze. – Mark, przyjedź po prostu, ale dostaniesz bojowe zadania do wykonania w zamian za sypialnie gościnną.
_____Ze słuchawki zaraz przed rozłączeniem wydobył się dźwięk okrzyków zwycięstwa. Hayden jednak mógł tylko rozluźnić się i westchnąć. Typowy Mark. Jak ten chłopak cały czas nie ma swojego mieszkania? Na co on wydaje wszystkie zarobione pieniądze? To jest milion dolarów miesięcznie! Gdy tylko zakończył połączenie zobaczył, że próbuje dopić się do niego kolejna osoba. Tym razem smartphone pokazał damskie imię, które dobrze znał. Robiąc kwaśną minę jakby ktoś podsunął mu gówno pod nos, odrzucił telefon i zerknął do jednej z trzech wolnych sypialni w jego mieszkaniu. Penthousie położonym prawie w środku miasta, zaraz koło ich Sali treningowej i boiska, na którym odbywają się ich mecze. Nawet na budynku widnieje wisząca wiecznie flaga z logiem zespołu. Ich następne spotkanie nie odbywa się w najbliższym czasie, więc mężczyzna miał przynajmniej dwa tygodnie na znalezienie nowego managera i agenta, a następnie wdrążenie go w jego styl życia.
_____Hayden zajrzał do wolnej sypialni sprawdzając w jakim jest stanie. Wyglądała jak pokój hotelowy. Widać sprzątaczka zajmuje się także tymi nieużywanymi pomieszczeniami. Jego małą aprobatę przerwało pukanie do drzwi… które nie powinno być wykonalne, bo trzeba mieć najpierw przepustkę w recepcji, a potem dostać się do windy i wpisać kod… Ktoś użył schodów ewakuacyjnych? Z każdym jego krokiem słyszał, że uderzenia są coraz częstsze, aż w końcu otworzył drzwi i zobaczył stojącego przed nim chłopaka z wielkim uśmiechem. Mark. Młodszy od niego o dwa lata, prawy obrońca. Osoba, która zawsze powinna być za nim na boisku. Ustąpił miejsca wpuszczając kolegę, który podziękował wchodząc do mieszkania i od razu zdejmując buty, pakując się z wielką torbą do salonu i kładąc się na wielką szarą kanapę z szerokim uśmiechem. Hayden podniósł torbę nie pytając o nic i zaniósł do sypialni, którą sprawdził przed chwilą. Gdy wrócił do salonu zobaczył, że uśmiech zniknął z twarzy chłopaka zastępując go lekko ponurym grymasem.
– Tato. Powiedz. – podniósł wzrok z dywanu na mężczyznę. – Jaką masz dla mnie robotę?
_____Ciemnowłosy podszedł i oparł dłoń na głowie kolegi, używając lekkiej ilości siły popychając go do tyłu, a ten zaskoczony opadł na kanapę. Chwila jednak nie minęła i z zaskoczenia facet przybrał żartobliwy wyraz twarzy, zasłaniając usta ręką jakby był niewiastą i zatrzepotał rzęsami.
– Tego właśnie potrzebujesz, mojego tyłka? – nie trzeba było czekać długo, aż został uderzony lekko w głowię. – Ała!
– Nie potrzebuję twojej dupy, a managera nowego! – Hayden podniósł głos wyraźnie poirytowany. – Ostatnie czego potrzebuje to twoja rozwiązła osoba w moim łóżku! – on jednak nie kończył tak szybko swoich tyrad. – Szmata! Która to laska w tym tygodniu! Sprawdziłeś chociaż czy cię nie nagrywa? Czy ma męża?!
_____Przez dobre kilka minut Mark był besztany za swoje ostatnie wręcz tabloidowe zachowanie. Niczym modelka albo aktorka, która przesypia swoją drogę na szczyt. Gdy skończył, chłopak nie miał jednak wolnego, został posadzony przed swojego laptopa i miał znaleźć swojemu liderowi nowego managera, który faktycznie, jak media informowały, dał mu zwolnienie. Niestety jednak, nie trafili z tym, kiedy. Zrobił to przed tym jak poinformował Adama o dziecku. Na tyle wcześniej, że to właśnie Hayden sprzedał informację Adamowi, gdzie znajdzie swoją dziewczynę, w łóżku, z innym facetem. Nie potrzebował w swoim otoczeniu kogoś kto nie jest lojalny.[/b]


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 08:03 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {14/01/23, 09:28 pm}

Emme's Codes

         Zaczynając swoją pracę jako manager, nie sądziłem, że moja pracodawczyni tak szybko ukończy swoją karierę. Co prawda, Samara zaczynała swoją karierę w modelingu mając już szesnaście lat, ale u mnie minęło ledwie sześć, co nie było zadowalającym wynikiem, przynajmniej dla mnie. Mimo tego, musiałem pogodzić się z decyzją przyjaciółki, która jeszcze nie zdradziła mi powodu tego wszystkiego. Mogłem jedynie domyślać się, co było powodem decyzji, ale jednocześnie uważałem, że dowiem się w odpowiedniej chwili. Tym bardziej, że Samara kochała swoją pracę, sesję zdjęciowe, wybiegi... Podróże były chyba jej ulubioną częścią pracy, w których zawsze musiałem jej towarzyszyć. Teraz nie spotykaliśmy się codziennie, nie rozmawialiśmy  godzinami przez telefon, kiedy tłumaczyłem jej, że nie możemy przełożyć godziny sesji, bo ona musi się wyspać. Upierdliwe stworzenie, ale nadal kochane, dlatego musiałem dać jej czas na odpoczynek, tym bardziej, że wyleciała z mężem do Grecji, gdzie ma spędzić tam niecały miesiąc.
         Siedziałem aktualnie przed laptopem, popijając przy tym kawę, kątem oka patrząc na wiadomości, które leciały w tle. Od trzech dni przeszukuję oferty na podobne stanowisko, ale nie było nic atrakcyjnego lub po prostu mieli za wysokie wymagania, jak dwadzieścia lat doświadczenia. Skupiłem się również na innych pracach, jak kierownicze stanowisko czy praca biurowa, która mogła być nudna, ale musiałem w końcu skończyć swój „urlop” i zacząć znów zarabiać pieniądze, tym bardziej, że nie byłem osobą, która usiedzi w domu cały dzień. Owszem, aktywność fizyczna mnie nie interesowała, ale akurat przy swojej starej pracy nie męczyłem się zbytnio. Momentami czułem irytację czy wściekłość na Samare, ale na szczęście nie wymagała ode mnie biegania z nią na porannych treningach czy chodzenia na siłownię. Co jak co, ale moja noga już od kilku lat nie stanęła w siłowni i raczej nie zamierzałem tego zmieniać, tym bardziej, że dobrze się trzymałem. Przerzuciłem swoje spojrzenie na ekran telewizora, kiedy w wiadomościach mówili o aferze. Świat sportowców mnie nie kręcił, ale sytuacja była wyjątkowo poważna, gdyż ktoś mógł stracić życie. Agresywne zachowanie nie dziwi mnie wśród hokeistów, tym bardziej, że miałem okazję oglądaj skróty z ich spotkań, kiedy mój brat próbował pokazać mi, dlaczego ten sport jest taki ciekawy. Nie jest, ani trochę. Jakoś nie kręciło mnie nawalanie się kijkami czy popychanie na szyby, którymi byli oddzieleni od publiczności. Może to i lepiej, bo jeszcze krążek uderzyłby kogoś z widowni.
         Telefon, który leżał na wyspie, zaczął wydawać z siebie wkurzającą melodyjkę, której nie zmieniłem aż do dziś. Jęknąłem niezadowolony, kiedy zobaczyłem na wyświetlaczu imię swojego brata, który zwykle o tej porze jeszcze spał.
- Czego chcesz? - zapytałem, jak tylko odebrałem telefon.
- Oglądasz wiadomości prawda? Taki nudziarz jak ty na pewno musi to teraz robić! - krzyknął to telefon, więc dziękowałem sobie, że od razu włączyłem go na głośnomówiący. - Dobra, nieważne i tak ci powiem. Ten cały skandal wśród managerów The Defiant... Rany boskie, współczuję kolesiowi, w sensie nie hokeiście, bo im to w ogóle nie współczuję, ale ten manager. Szkoda faceta, oby go pozwał czy coś – mówił dalej, a ja udawałem, że go słucham. Nawet na moment nie przerwałem i czekałem, aż skończy, gdyż w ogóle mnie to nie interesowało. Równie dobrze mógł zadzwonić do swoich durnych znajomych, którzy również interesowali się hokejem. Nie musiał akurat mi zatruwać głowy, gdyż nie było to mi potrzebne do szczęście.
- Ciekawe czy... - rozłączyłem się, czując pewną satysfakcję, że znów jest cicho, nie licząc oczywiście telewizora, w którym zaczęli mówić o czymś innym. Rozmasowałem sobie skronie palcami i sięgnąłem po kawę, aby upić z niej łyk. Skrzywiłem się, kiedy kawa okazała się zimna, więc podniosłem się z hokera i wylałem całą zawartość do zlewu, a raczej to, co zostało, czyli niewiele. Wrzuciłem kubek do zmywarki, po czym zamknąłem laptopa, czując, że na dziś i tak nic ciekawego nie wynajdę.
         Rozsiadłem się wygodnie na kanapie i wystarczyła chwila, aby mój telefon znów się odezwał, tym razem na szczęście była to wiadomość od Seana.

[Mówiłeś, że szukasz pracy i myślę, że ta oferta cię zainteresuje. Wyślę ci zdjęcie]

         Spojrzałem na wiadomość, po czym kliknąłem na załącznik, który mi wysłał. Zmarszczyłem brwi, czując, że dzisiaj hokeiści w jakiś sposób mnie prześladują. Najpierw wiadomości, później mój brat, a teraz to ogłoszenie o poszukiwaniu MANAGERA dla hokeisty. Jednym słowem – masakra. Mimo tej niechęci którą odczuwałem, przeczytałem całe ogłoszenie, która jak na razie było najciekawsze ze wszystkich, które do tej pory znalazłem. Musiałem sobie zadać jedno pytanie. Czy ja naprawdę chciałem użerać się z mięśniakami, tym bardziej, kiedy niektórzy nie panowali nad swoją agresją? Mała szansa, że trafią na jakiś chętnych po tej aferze, która wyszła na światło dzienne i na pewno przez najbliższe dni będą o tym mówić w kółko. Zniosłem kobiece sprawy, więc z męskimi sobie nie poradzę? Przynajmniej będzie to jakieś wyzwanie.

[Jak pójdę na rozmowę i wyjdę z tego żywy, to ci stawiam obiad albo masaż, co zechcesz.]

         Odpisałem przyjacielowi, po czym wpisałem podany numer i wcisnąłem zieloną słuchawkę. Na początku linia była zajęta, co mnie zaskoczyło, bo nie sądziłem, że będą mieć jakiś odzew, ale zostałem na linii, aby zaczekać na swoją kolej. Westchnąłem, patrząc w sufit, jakby był teraz ciekawszy i czekałem dalej. Nieco się ucieszyłem, kiedy w końcu ktoś odebrał.
- Dzień dobry. Zauważyłem ogłoszenie, że poszukujecie managera. Oferta jest nadal aktualna? - zapytałem ze spokojem, nieco się prostując na kanapie.
- Hej! Tak, na maksa. Jest zainteresowanie, ale jeszcze Szef się nie zdecydował na nikogo więc wpadaj! - w tle można było usłyszeć gwizdy oraz jakiegoś rodzaju szorowanie. - Najlepiej już teraz. Hayden ma przeze mnie całkiem zły dzień. Haha.
- Mhm, oczywiście... - zmarszczył brwi, robiąc chwilową pauzę, czując się dziwnie z tym, że ktoś obcy tak swobodnie się do niego odzywa, bez żadnych zachowanych etykiet. - Czy w takim razie mogę dostać adres? Postaram się być najszybciej, jak to możliwe.
- Adres? Eeee...Daj mi chwilę! - rozmówca jakby przyłożył rękę do głośnika, lecz dość nieudolnie, bo można było spokojnie usłyszeć, że krzyczy do kogoś po adres i w odpowiedzi dostaje odpowiedź krzycząc "dzięki". - Okej, to znajdujemy się na  szkolnym boisku do hokeya. Uczelnia... Howkinga? Boisko jest zaraz obok głównego kampusu.
- Dobrze, dziękuję. W takim razie do zobaczenia - powiedziałem, a kiedy usłyszałem „To pa!” z dość mocnym entuzjazmem, rozłączyłem się, uważając, że nie ma sensu ciągnąć dalej tej rozmowy. Nie rozmawiałem z samym Pearsonem, ale to nie zmienia faktu, że ten rozmówca mnie zaskoczył... Zadziwił? Może to było bardziej odpowiednie słowo. Nie pozostało mi nic innego, jak ubrać się w coś idealnego na rozmowę o pracę, choć boisko nie było wymarzonym miejsce, gdzie biegały lub po prostu męczyły się spocone cielska. Na samą myśl, po moim ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
         Po dojechaniu na miejsce, poprawiłem w lusterku włosy, po czym upewniłem się, że wziąłem wszystkie dokumenty, które mogą się przydać w tej „rozmowie”. Nawet nie wiedziałem, jak to ma wyglądać... Na boisku.
- Dam radę - powiedziałem do siebie, po czym wysiadłem z samochodu i skierowałem się na boisko. Szczerze mówiąc nie wiedziałem kogo szukać, gdyż nawet nie sprawdzałem, jak wygląda hokeista lub hokeiści, zależy ilu ich tutaj będzie. Zatrzymałem się przy boisku, uważając, że nie ma sensu wchodzić innym pod nogi, więc wolałem zaczekać.


Ostatnio zmieniony przez Kurokocchin dnia 11/02/23, 10:14 pm, w całości zmieniany 3 razy
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {16/01/23, 01:58 pm}

Manager poszukiwany od zaraz Hayden-Pearson

_____Mark zdawał sobie sprawę, że zostało przed nim postawione zadanie, które musi wykonać, nawet jak się na tym nie zna. Hayden był już dwa tygodnie bez faktycznego managera, ale o dziwo radził sobie ze wszystkim. On sam miał swojego agenta, który obsługiwał także kilku chłopaków z drużyny. Nikt z nich jednak nie miał tak obłożonego życia jak ich tato. Nic dziwnego, że miał dość bawienia się ze wszystkim sam. Ogłoszenie stało się dość szybkim hitem chyba, bo zanim zdążyli przejechać z domu do Uczelni Howkinga na lodowisko, odebrał kilka połączeń z zainteresowanymi osobami. Co prawda wymagania były małe, ale gdy pierwszym pytania były w stylu „czy mogę mieć twój autograf”, nawet Mark wiedział, że nie mogą być managerem gwiazdy. Zaparkowali czarnym Fordem pod boiskiem i udali się do szatni, gdzie czekała grupka dzieciaków. Chłopaków uczęszczających na zajęcia i będących członkami drużyny, z której można kwalifikować się do ich zespołu. Wraz z Haydenem miał oglądać dzisiejszy zamknięty mecz. Zależało im najbardziej na bramkarzach, bo Ollie co prawda był bardzo dobry, ale potrzebował lepszego zastępstwa, gdyby coś się wydarzyło.
_____Kto by się spodziewał? No na pewno nie Mark, ale Hayden już tak. Wylądował w łyżwach na lodzie i pokazywał atakującym jak wykonywać strzały w odpowiednie miejsca. Robił im trening. W dresie z kijem w dłoni. Obrońca Defiants widząc jak z iskierkami w oczach spoglądają na ich główną gwiazdę czuł swego rodzaju dumę. Prawy Atakujący stojąc i tłumacząc tym młodszym o kilka lat chłopakom proste rzeczy, miał wrażenie, że robi z siebie debila. Jak można nie umieć tego typu prostych podać i strzałów? A może to on wymaga za dużo? Był uznawany za najlepszego zawodnika przez kilka lat i liczył, że pojawi się ktoś o podobnych standardach co on. Spotykał się tylko z młodymi talentami, których technika nie dawała rady dorównać arogancji. Prawdę mówiąc, wyłączył się w połowie swojego własnego wykładu. Widząc jednak po minach, że nie powiedział nic głupiego, skończył i rozdzielił grupkę na dwie, aby uderzały do obu bramek. W końcu mieli sprawdzić bramkarzy. Na nich mu zależało. Lekko opalony gigant odwrócił się na trybuny, aby dostrzec jak Mark cały czas siedzi na telefonie. Jednym za drugim zapisując coś notatniku. Ciemnowłosy podjechał, aby zejść z boiska, bo skończył swoją część, teraz wystarczyło zebrać nagrania robione przez trenerów, którzy wiedzieli po co tutaj są. Normalnie sprawdzaniem zawodników zajmował się ktoś inny, ale Hayden lubił przy okazji organizować małe zajęcia z techniki i oglądać kto umie ją szybko przyswoić. Taka zdolność też była ważna.
– Tato! – zawołał Mark podbiegając do niego, gdy usiadł i zaczął zdejmować łyżwy. – Chyba pojawi się za chwilę jakiś kandydat na managera.
- … Co? – hokeista posłał pytające spojrzenie w stronę kolegi. – Tutaj?
– Tak.
- …Kazałeś mu przyjechać na lodowisko?
_____Uśmiechnął się, lecz wyraźnie nie dowierzał, po chwili jednak wybuchł śmiechem sprawiając, że Mark przestał być trochę zadowolony z tego co zrobił. Nikt z obecnych, poza nim, nie wiedział, że Hayden nie jest rozbawiony tylko zły. Cały czas śmiejąc się cicho, ubrał buty i wstał na równe nogi i westchnął.
– No już to zrobiłeś to niech będzie. Wyjdź po niego, ja wezmę klucz do loży, bo tutaj jest za głośno. Nie chcę, żeby się zgubił w korytarzach.
_____Jak skończył mówić po raz kolejny rozległy się gwizdy oznajmiające strzelone bramki. Mark zrozumiał polecenie znikając w korytarzu, a on rozejrzał się po stadionie. Spojrzeniem złapał ubranego w garnitur głównego treningowca i podszedł do niego z zapytaniem o klucz. Wytłumaczył szybko sytuację i dostając klucz skierował się do loży, z której ładnie można było zobaczyć całe boisko. Jak zabawnie, że właśnie na to poszły pieniądze, a nie na lepszy ekwipunek czy oświetlenie. Nie jego pieniądze, nie będzie się kłócił o to. Mark zjawił się na zewnątrz i szybko wypatrzył w miarę wysokiego, szczupłego faceta w garniturze z jakimiś papierami w dłoni. Nie myśląc za długo podszedł do niego. Gdyby się nie uśmiechał, pewnie wyglądałby bardzo groźnie, w końcu miał z dwa metry i jego uścisk w dłoni wcale nie był mały, a mięśni nie ukryjesz pod lekką kurtką. W końcu mają lato. Nawet jeśli Kanadyjskie.
– Hej! – uśmiechnął się lekko ze schowanymi w kieszeni dłoniach. – Jesteś tym managerem? Hayden czeka w loży, chodź.
_____Krętymi korytarzami zaplecza zaprowadził ich do windy, która wjechali na samą górę, bo jednak Markowi się nie chciało chodzić po schodach. Już dzisiaj zaliczył maraton biegnąc do mieszkania Haydena. Weszli do przeszklonej loży, gdzie z góry widać było ponad 30 osób robiących kółeczka i strzelających do bramek. Mnóstwo gwizdków i hałasu, lecz zamknięte pomieszczenie nie przepuszczało szczęśliwie wszystkiego. Mark chciał krzyczeć, że już są, ale widząc, że lider siedzi na telefonie pokazał do tyłu do managera, którego imienia nie znał, żeby siedzieć cicho i wyszedł z pomieszczenia zostawiając go samego. Trzask drzwi jednak sprawił, że Hayden się odwrócił i zobaczył stojącego tam wątłego faceta w garniturze.
– Kończę. Nie dzwoń do mnie z takimi pierdołami. – powiedział do telefonu i się rozłączył chowając telefon do kieszeni. Po czym podszedł do blondyna i podał mi rękę. – Pearson. Miło mi poznać?
_____Gdy usłyszał odpowiedź wskazał na kanapy i sam usiadł na kanapie, która stała bokiem do widoku na boisko. Poczekał aż gość usiądzie i poda mu dokumenty przyniesione ze sobą. Mają już to w ręku szybko przeskanował zawartość papieru. Szkoły go nie interesowały, zainteresowania czy zdolności manualne też nie. Idea jednak, że pracował z modelką przez 6 lat brzmiała zabawnie. Czy one aż tyle robiły, żeby potrzebować swojego własnego managera? Cóż. Nigdy się tym nie interesował, warto było zapytać.
– W twojej poprzedniej pracy. Dużo czasu spędzałeś w towarzystwie klienta? – położył CV na stole przysuwając w stronę Josepha, informując, że się zapoznał z treścią. – Będziesz musiał poświęcić moim sprawom całkiem sporo czasu. Już nie mówiąc, że w zależności od sytuacji będziesz musiał znosić moich kolegów z drużyny.
_____To właściwie było najważniejszym punktem programu. Spędzanie czasu z ludźmi typu Mark czy Adam. Ten pierwszy to wulkan energii, ale nie gryzie za mocno. Może co najwyżej zaboli jak zaliczy twoją laskę. Adam natomiast nigdy nie zaliczy twojej laski, bo monogamia jest dla niego ważna, ale nigdy nie wiesz czy twoja opinia nie jest warta dostania w mordę. Nie powinien ruszyć managera Haydena bez jego zgody, ale znowu, hokeista nie wiedział z kim ma do czynienia.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {19/01/23, 12:59 pm}

Emme's Codes


         Starałem się nie analizować dłużej, czy moje przyjście tutaj miało sens. Nie znałem się na sporcie, szczerze mówiąc, bardzo go nienawidziłem, ale na szczęście znajomość tej dyscypliny nie była mi do niczego potrzebna na stanowisko, które się zgłosiłem. Jednakże, środowisko napakowanych mężczyzn nie było dla mnie, którzy ociekali potem i testosteronem. Co prawda, świat mody też na początku był dla mnie obcy. Dopiero szefowa wprowadziła mnie do modelingu, a ja czułem pewną fascynację. Nie samego pozowania, bo tam, zapewne bym się nie odnalazł. Teraz miałem trafić gdzieś indziej. Bez kobiecych ploteczek czy przebieralni zakopanej w damskie ubrania oraz jedną sporą toaletke z kosmetykami. Sam była naprawdę cudowna w tej branży, ale też sobie ciężko na to zapracowała. Nadal nie rozumiałem co się stało, że zdecydowała to rzucić w cholerę, jeszcze wcześniej nie konsultując tego ze mną. Czego mogłem jednak się spodziewać po roztrzepanej kobiecie, która po godzinie zapomniała co ma w swoim planie dnia.
         Z myśli wyrwał mnie głos mężczyzny, które nie było wcale trudno zauważyć. Nie ukrywam, że bawiło mnie to, że muszę unieść nieco głowę, bo nie byłem do tego aż tak przyzwyczajony. Po głosie mogłem od razu zrozumieć, że to z nim rozmawiałem przez telefon i tak, jak myślałem… Brak kultury, podstawowego wychowania. Sportowcy chyba często tak mieli, prawda? Spojrzałem na jego schowane dłonie, po czym uśmiechnąłem się delikatnie.
- Tak, to ja. Dzień dobry - powiedziałem i ruszyłem za mężczyzna. Dobrze, że po mnie ktoś wyszedł, bo zapewne mógłbym się tutaj zgubić i wejść tam, gdzie nie powinienem. Starałem się nie rozglądać za bardzo, aby nie pokazać swojego zainteresowania. Mój brat byłby w siódmym niebie, gdyby tutaj wszedł. A może i nie? Nie pamiętam kogo tam lubi, a kogo nienawidzi. Nie miało to dla mnie większego znaczenia i raczej nie powinno.
         Wygładziłem dłonią marynarkę, w drugiej trzymając dokumenty. Zatrzymałem się za mężczyzną, o mało na niego nie wpadając. Uniosłem brew pytająco i zaraz odprowadziłem go wzrokiem za drzwi, które dość głośno zamknęły się za hokeistą. Mój wzrok zatrzymał się na dłoni drugiego mężczyzny, Pearsona, po czym uniosłem spojrzenie na jego twarz, ściskając dłoń. Czy każdy z nich był tak wysoki? Sam nie byłem jakoś niski, ale moje metr osiemdziesiąt było śmieszne przy sportowcach, którzy mieli minimum o te dziesięć centymetrów więcej.
- Joseph Holman - przedstawiłem się, puszczając dłoń mężczyzny. Różnica w ich wielkości też była wyczuwalna. Aż czułem się z tym wszystkim dziwnie. Zająłem miejsce, które mi wskazał, wręczając mu od razu swoje CV, jeśli będzie wymagał czegoś jeszcze to miałem to przygotowane. Dlatego czekałem, aż coś powie. Może być to pytanie, zwykłe „nie chce tutaj kogoś z tak krótkim doświadczeniem". Ucieszyłem się jednak, że od razu mnie nie przekreślił.
- Znosiłem kobiece sprawy, które miałem na głowie, jak i rozgadane modelki, które mówią tylko o jednym. Wytrzymanie w towarzystwie pana kolegów nie będzie dla mnie wyzwaniem. Jestem w stanie poradzić sobie z nimi, jeśli będzie taka konieczność - powiedziałem, uważając, że należy być szczerym. Jasne, najchętniej unikałbym głośnych kolesi, którzy będą nawijać o sporcie, ale potrzebuje pracy i chyba trochę męskiego towarzystwa jeszcze nikomu nie zaszkodziła. - Jeśli chodzi o mój czas, to mam go dużo. Wcześniej byłem dostępny całą dobę. Jestem w stanie pojawić się w nocy czy z samego rana. Nauczyłem się też pracować bez snu, więc dla mnie to nie problem, jeśli będę potrzebny na cały dzień - dodałem, zabierając swoje CV ze stolika. Hayden wyglądał dość łagodnie. Owszem, miał mocniejsze rysy twarzy oraz był ogólnie większy i na pewno jego ciało było bardzo dobrze rozbudowane, ale nie wyglądał strasznie, ale to i tak nie powinno mnie interesować. Bardziej niż o niego, martwiłem się o siebie, co jak co, ale codzienne przebywanie w tym, jak i większym towarzystwie może mnie okropnie wymęczyć.
- Będę szczery. Na tym sporcie, ani trochę się nie znam, ale jeśli nie jest to wymagane, to mogę zapewnić, że sobie poradzę, gdyby tak nie było, to w ogóle bym nie zadzwonił - powiedziałem, po czym na mojej twarzy zagościł delikatny uśmiech. Zależało mi na pracy, jeśli tutaj się nie dostanę, to będę musiał szukać dalej. Jeszcze nie narzekałem na brak gotówki, ale wiadomo, że kiedyś ta się skończy i będę musiał jakoś ją zdobyć.
         Co prawda, brak podstawowej wiedzy o tym sporcie mogło mnie przekreślić, ale czy manager naprawdę musi się na tym znać? Raczej nie. Wystarczy to, że dopilnuje grafiku i będzie na "każde" zawołanie swoje szefa. Mam nadzieje, że jak dostanę tą pracę, to nie będzie dzwonił po mnie za jakimiś błahostkami.
        Odgarnąłem kosmyk włosów i wyprostowałem się, przez chwilę czując, że mogłem zawalić tą rozmowę. Było to stresujące, dla kogo by nie było? W końcu chodziło tutaj o pracę. Co innego, gdybym miał się starać o pracę za kasą czy biurową, ale tutaj był potrzebny ktoś odpowiedzialny oraz ktoś, kto nie podda się przez kolegów hokeisty. Czy byli aż tacy źli? Ciężko było mi ocenić, ale na pewno musiałem uważać na jedną osobę, o której teraz było głośno.
- Jestem w stanie zacząć pracę od razu, tylko na pewno będę potrzebował tablet albo zapiski poprzedniego managera - powiedziałem. Pearson mógł znać swoje plany, ale ja osobiście wolałbym mieć w to wgląd. Nie wiem, ile osób rozmawiało z nim przede mną, ale mogło być ich sporo skoro nie mogłem się od razu dodzwonić pod wskazany numer. No cóż, nie mijałem nikogo w wejściu, więc może tamte telefony były od napalonych fanów? W końcu przy takim skandalu, ciężko byłoby kogoś znaleźć. Nikt nie chciałby dostać w mordę, nawet ja, ale dobrze jest się czasami podjąć jakiegoś wyzwania. Jeśli nie spróbuję, to nigdy się nie dowiem czy dam radę.


Ostatnio zmieniony przez Kurokocchin dnia 11/02/23, 10:13 pm, w całości zmieniany 2 razy
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {21/01/23, 01:30 pm}

Manager poszukiwany od zaraz Hayden-Pearson

_____Nie przykuwał zbytnio uwagi do tego jak wygląda jego manager, ale idea, że pojawił się przed nim w miarę wysoki, szczupły facet była miłą odmianą. Miał się pokazywać ze sportowcem, jakby przyszedł spasiony fan hokeja… pewnie rozmowa byłaby o wiele cięższa. Tak, miał przed sobą niejakiego Josepha Holmana, który do tej pora latał po świecie za modelką, prawdopodobnie popularną, bo inaczej nie pracowałabym aż 6 lat, no i nie miałaby swojego managera. One zwykle są pod kontrolą agencji i tyle. Sam wiedział takie fakty, bo znał modelki, głównie z przelotnych romansów lub szybkich sesji zdjęciowych, ale było to niepodważalnie trafne źródło wiedzy w tym temacie. Trochę ciekawiło go, dlaczego nagle został bez pracy i przyszedł do niego, ale fakt, że nie był managerem innego sportowca trochę działał na jego plus w oczach Haydena. Nie będzie miał głupich nawyków, aby w skandalach robić z niego ogiera, ruchacza i playboya, jak to mieli w zwyczaju. Jakby inaczej nie był wystarczająco „męski”.
_____Słuchał uważnie słów mężczyzny, chciał się pokazać z dobrej strony. Przy czym przyszedł w garniturze, a pod ręką miał inne dokumenty jakby hokeista chciał mieć wgląd. Nawet jak Mark jakimś cudem zawołał go właśnie tutaj, na boisko, chociaż facet nie miał o niczym pojęcia. Westchnął lekko słysząc to. Czy on wie na co pisze? Zasady można było szybko poznać, a grać nie będzie nigdy z jego wątłą budową więc to nie był problem, chociaż w oczach chłopaków z drużyny pewnie będzie przekreślony. Może dlatego, że jego poprzedni manager, poza byciem szczęśliwym fanem krążków lubił też te na kobiecym ciele i chodził z nimi pić. Zachowywał się coraz bardziej jak część, czasem nawet stojąc dla nich na bramce. Niestety, Hayden musiał go zwolnić. Pozwalał sobie na za dużo. No i koniec końców zaszedł za daleko, może to miała być jakaś zemsta? Ale wybrał zły cel, Adam nie zapomina. Jak tylko wyjdzie ze szpitala dostanie jeszcze raz tyle.
– Szczerość jest ważna. – zaśmiał się lekko spoglądając jak blondyn odgarnia kosmyki włosów wzrokiem podążając za ruchem dłoni. – Lubię tych szczerych. O wiele gorzej gdybyś postanowił mnie okłamać, a potem wyszłoby to na jaw. W ten sposób wiem, że muszę cię nauczyć chociaż stać na lodzie. Gdyby coś się stało podczas treningu, osobą, która jest odpowiedzialna za dotarcie do mnie będziesz ty, potem medycy.
_____Co mówił to była prawda. Jego osobiste treningi na lodzie zwykle są pod kontrolą managera, który nagrywa wszystko, aby później on mógł obejrzeć swoją postawę, ruchy. Poza tym, jakby jakimś cudem zrobił sobie krzywdę i upadł na lodzie, nie mógł wstać, to jego manager ma się zorientować co się stało. Raczej nie będzie nikogo więcej w okolicy. Hayden był znany ze swoich zamkniętych dla wszystkich treningów personalnych. Nie posiadał osobistego trenera, bo był na poziomie, gdzie nikt mu nie doradzi. Chyba, że chodzi o zdrowie, ale od tego był lekarz. Zresztą… i tak za często u niego bywał. Informacja, że mógł zacząć pracować od razu była dla niego całkiem ważna, bo jednak, nieświadomie dla świata, był trochę dłużej bez agenta niż powinien być.
– I bardzo chętnie przyjmę cię do pracy od razu, ale nie potrzebujesz jego zapisów. – uniósł jedną brew do góry z pytającym spojrzeniem, które zgubił. – Nie wiem, jak to działa w modelingu, ale mój grafik jest bardzo stabilny, poza tym, ja sam jesteś dość specyficznym klientem. – westchnął czując, że będzie musiał się wytłumaczyć. – Większość ludzi nie wiem, gdzie jestem ani co robię. Ty także nie będziesz wiedział. Mogę dać ci mój grafik, ale dla przykładu, każdy czwartek poza sezonem jestem nieosiągalny dla świata między pierwszą, a czwartą popołudniu.
_____Sięgnął po swój telefon i odblokował go sięgając po zdjęcia z galerii, które następnie powiększył i odwrócił ekran w stronę Josepha pokazując grafik jaki otrzymywał jego manager, zwykle. Pokazywał mnóstwo okienek zamalowanych na czarno, niektóre na niebiesko lub zielono. Gdzie nie gdzie wpisany na wieczory były jakieś wydarzenia np. bal z podanym adresem oraz godziną, o której trzeba będzie przyjechać. Codziennie z rana od 6 do 8 znikały dwie godziny, spędzone na siłowni, potem zależnie od dnia był zaznaczony trening na boisku lub nie. Hayden przewinął zdjęcie na kolejne, wyglądające podobnie. Potem na kolejne i kolejne, aż doszli do sezonu hokejowego.
– O. Tutaj zaczyna się sezon i grafik zmienia się na wyjazdowy. – powiedział i wskazał na dwa lub trzy zamalowane na czerwono dni, gdzie były podpisane miasta oraz drużyny, z którymi miał grać. – Jak widzisz plan zmienia się diametralnie. Podczas meczy wyjazdowych będziesz miał w sumie dwie możliwości, zależnie od tego jak mocno ci ufam. – zabrał telefon, skończył pokazywanie planu. – Albo jeździsz ze mną, albo zostajesz, aby dopilnować niektórych spraw na miejscu. Poprzedni manager nigdy na samym początku nie nadał się niczego innego niż upijania mojej drużyny po wygranej, ale patrząc na ciebie. – Hayden przeleciał wzrokiem po budowie mężczyzny. – Nie nadajesz się do takiego zadania. – westchnął lekko. – Czuje jednak, że w roli managera możesz sprawdzić się lepiej od swojego poprzednika. Tylko czy wytrzymasz z tymi debilami. Ja powoli nie daje rady.
_____W połowie swojej wypowiedzi zmienił ton na bardziej chłodny, a jego spojrzenie powędrowało w kierunku drzwi, do który przeszklonego fragmentu były przyklejone twarze. Dość znane mu głupie mordy. Adam, Mark oraz kilku innych. Każdy z nich, zaciekawiony wpatrywał się w możliwe nowego członka ich grupy. Widząc, że Hayden patrzy w ich stronę, zaczęli podnosić głos, krzyczeć i machać. Lider mógł tylko ciężko westchnąć i odezwać się w tej sprawie.
– Niestety, sam nie jestem z tego powodu zadowolony, ale dostaniesz próbę ognia czy z nimi wytrzymasz. – wiedział, że jego słowa nie są dobrym wyjaśnieniem. – Zaraz wejdą i zaczną ci zadać głupie pytania. Powiedz co myślisz, bo polityczne poglądy i podejście mogą ich obrazić.
_____Kiwnął im lekko głową, a drzwi się otworzyły wprowadzając do pomieszczenia kilkoro mężczyzn. Każdy wysoki, barczysty, ubrany półsportowo lub zupełnie w dresach. Z uśmiechami na większości twarzy podeszli krzycząc słowa przywitania w stronę Haydena. Głównie nazywali go Tatą, Kapitanem, tylko Adam odezwał się po imieniu podchodząc bliżej.
– To twój nowy manager? – odezwał się młodszy z nich w lekko kręconych ciemnych włosach. – Zna się na hokeju?
– Hej, hej, to rozmowa o prace, cnie? – wyższy od niego położył mu dłoń na ramieniu i poprawił swoją czapkę. – Jeszcze nie wiadomo czy to jeden z nas czy nie. Tato musi zdecydować.
_____Połowa grupki się roześmiała. Rozproszyli się do barku lub siadając na około nich. W ciągu sekundy robiąc z tej rozmowy o pracę spotkanie przyjaciół. Pearson mógł przewidzieć, że tak to się skończy, ale nadal – podjął próbę. Spojrzał, jak czuje się w tym cały harmidrze możliwe, jego nowy manager. Nie widząc, aby miał zaraz uciekać przerażony, westchnął w sercu z małą ulgą i wtedy padło nieszczęsne pytanie z ust Adama.
– Hej. Kolego. Jesteś wstanie przespać się z facetem, aby dostać prace?
_____Wszystkie rozmowy ucichły i zaskoczeni spojrzeli na swojego najbrutalniejszego gracza. Rozumieli skąd to pytanie, ale nadal – fakt, że je wypowiedział ich zaskoczył. W końcu czy nie tak jego była zdobyła pracę z nim? Rozkładając nogi w śmierdzącej szatni po wygranym meczu. Adam uwielbiał tą historię. Jego spojrzenie jednak nie pokazywało, żeby zamierzał nawiązać do zabawnej przeszłości, a raczej jakby zamierzał coś sprawdzić w ten sposób.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {24/01/23, 08:13 pm}

Emme's Codes


         Na samą myśl o tym, że miałbym wejść na lód, zrobiło mi się słabo. Musiałem jednak się opanować, bo mężczyzna wydawał się być przekonany, co do mojej osoby.
- Postaram się, jak najszybciej nauczyć, aby nie utrudniać nikomu życia - powiedziałem to z naturalnym spokojem. Nigdy nie uważałem, że lodowisko zostanie moim miejscem pracy, owszem, bardziej musiałem skupić się na prywatnych sprawach Pearsona, niż na hokeju, ale miałem mu towarzyszyć w trakcie treningów, więc rzeczywiście nie mogę bać się wejść na lód czy zaliczyć od razu glebę, kiedy na nim stanę. Nie podobała mi się wizja zderzenia z lodowatą posadzką, dlatego musiałem zgodzić się na warunek nauki stania na lodzie. Brzmi to zabawne, bo pewnie nawet dziecko to potrafi, ale jednak jest to lód, ślizgi i niebezpieczny, nie to co chodnik albo piasek – jest ryzyko wywalenia się, ale nie tak duże, jak tutaj. Mimo tego byłem dobrej myśli, choć przede mną było sporo nauki. Ogarnięcie spraw mężczyzny na pewno nie będzie dla mnie problemem, podjechanie do niego o każdej porze też nie, bo w końcu na coś miałem swój samochód, a przy wyjazdach z modelką moje godziny snu zmniejszyły się do minimum, które sobie stawiałem, więc byłem w stanie wytrzymać, chociaż to mężczyzna będzie musiał sam ocenić. Jeśli się nie nadam, to zapewne nie będzie mnie przy sobie trzymał. Nie oszukujmy się, nie wygląda na takiego, co daje wiecznie komuś szansę na poprawę się, a tym bardziej obcym osobą.
         Skupiłem wzrok na grafiku, który mi pokazał. Wolałem mieć go również dostępny u siebie, nawet jeśli sam Hayden nie wprowadzał w niego wiele zmian, to i tak dobrze byłoby mieć pewność, że nic mi nie umknie. Dlatego starałem się zakodować wszystko, co mi pokazywał, jednocześnie słuchając do ma mi do powiedzenia. Skinałem przy tym głową na znak, że go rozumiem, choć samo „nie nadajesz się do tego”, było dla mnie dziwnie... nieprzyjemne. Ugryzłem się w język, zanim cokolwiek wyszło z moich ust, aby nie urazić hokeisty, po czym moje spojrzenie powędrowało w stronę drzwi, gdzie rzeczywiście jego koledzy wyczekiwali zaproszenia, było w tym coś zabawnego, ale wiedziałem, że zaraz mój uśmiech może zniknąć z twarzy.
- Nie mam ręki do dzieci, ale chyba nad dorosłymi facetami nie jest tak trudno zapanować, chociaż jak to mówią... Duże dziecko, duży problem - powiedziałem, czując się w nawet dobrym humorze. - Każdego są tak ciekawi, że zadają głupie pytania? - posłałem mężczyźnie delikatny uśmiech, mentalnie przygotowując się na to, co nadejdzie. Fakt, że miałem tą pracę mnie ucieszyło, co prawda przede mną był jeszcze jeden tor przeszkód, który dość szybki przeszedł przez drzwi, otaczając naszą dwójkę. W porównaniu z tymi tutaj, miałem dużo drobniejszą sylwetkę i na pewno nie chciałbym z nimi wejść do jednej windy. Mimo tego ich obecność mnie nie przerażała, wydawali się być w dobrych humorach oraz zaczęli rozmawiać między sobą, więc słuchałem, czekając na te „głupie pytanie” skierowane prosto do mnie. Jak na razie nie czułem się dziwnie, może nieco męczyły mnie ukradkowe spojrzenia innych, ale w końcu kto nie jest ciekawy nowej osoby? Sam nie raz zawiesiłem dłużej wzrok, kiedy ktoś ze znajomych przedstawiał mi nową osobę lub robiła to Samara, kiedy z nią jeździłem na pokazy mody i nie tylko.
         Zainteresowany nagłą ciszą, spojrzałem z uśmieszkiem w stronę pytającego. Tego się nie spodziewałem.
- Zanim odpowiem na to pytanie, pozwólcie, że się przedstawię - powiedziałem i poluzowałem nieco krawat, aby nie wyglądać na tak sztywnego w ich towarzystwie. - Jestem Joseph Holman, miło mi was poznać - uśmiechnąłem się delikatnie, po czym spojrzałem z powrotem na hokeistę, który wzbudził zaciekawienie swoim pytaniem. Czyli tak to miało wyglądać? Chcieli sprawdzić co jestem w stanie zrobić dla tej posady?
- Nie, nie jestem, przynajmniej nigdy nie myślałem o takim sposobie dostania pracy, więc uznaję, że nie - powiedziałem, zerkając jednocześnie na Haydena, zastanawiając się, czy te pytania są czymś normalnym w ich gronie.
         Początkowo pytający wydawał się być zaskoczony moją odpowiedzią, nie tego się spodziewał? Jego wybuch śmiechu chyba był dobrą oznaką, bo sam poczułem, jak stres opuszcza moje ciało. Nie wiedziałem jeszcze, który to był ten, co niemal zabił mojego poprzednika, ale jeśli będę miał z nimi dobre relację, to chyba powinienem uniknąć takich bójek, a raczej dostania po mordzie, tym bardziej, że kobiety mnie nie interesują.
- Hahaha –  śmiechu nie było końca, ale cieszyło mnie to, że mężczyzna dobrze się bawił po moich słowach, zwijając się na kanapie. Najwidoczniej uznał, że już wystarczy, bo szybko zmienił swoją postawę i zerkał w kierunku swojego przyjaciela. - Lubię go. Przynajmniej nie jest fałszywy.
         Po tych słowach rozejrzałem się po pozostałych, którzy wrócili do swoich czynności, jakby nie było już nic ciekawego do słuchania.  Również Hayden się uśmiechał, co było dla mnie zaskoczeniem. Poczułem się jednak pewniej w towarzystwie tych mężczyzn, czując, że rzeczywiście moja odpowiedzią została zaakceptowana, a to pozwalało mi tutaj przebywać, choć zastanawiałem się, czy nie lepiej byłoby po prostu wyjść. Zanim jednak sam zaproponowałem, że już pójdę, to z ust tego samego chłopka wyszły kolejne słowa, która nie tylko mnie zaskoczyły, ale jednocześnie zawstydziły.
- No nic. Trzeba poszukać innego managera, szefie. Na co ci ładna buzia, jak nie bierze od tyłu? - Nim zdążyłem na to jakoś zareagować, sam Pearson podniósł się z kanapy, aby podejść do drugiego hokeisty, którego od raz zdzielił w głowę. Pozostali się zaśmiali, jednakże ja nie potrafiłem. Odchrząknąłem, starając się ukryć rumieniec, który wkradł się na mój polik.


Ostatnio zmieniony przez Kurokocchin dnia 11/02/23, 10:13 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {01/02/23, 11:29 pm}

Manager poszukiwany od zaraz Hayden-Pearson

_____Potrzeba było znaleźć kogoś, szybko. Co prawda radził sobie, ale ile można? Naprawdę potrzebował kogoś u podpisaną umową o poufności, kto będzie go nagrywał, gdy trenuje, przestudiuje co się dzieje w prasie z innymi i wszystkimi hokeistami itd. Takie żmudne zadania, na które on nie ma czasu, a potrzebuje informacji końcowych. Widział jak Joseph studiował pokazany mu grafik, ale daty… były zeszłe, to był stary grafik, nadal – miło, że się tak przykładał. Dostałby kopie w momencie jak podpiszą umowę. Hayden nie był na tyle dobrą osobą, aby zdradzać swoje informacje bez wcześniejszej NDA. Gdzie będzie i co będzie robił to ważna wiedza dla prasy, która na pewno będzie chciała go przyłapać albo śledzić.
– Powiedzmy – zaśmiał się lekko. – Nie myślą zanim się odezwą.
_____I powiedział prawdę, bo tak robią. Nie chodziło o to, że są ułomni albo mają problemy z zachowaniem. Większość hokeistów to jednak jedna wielka rodzina, nawet jak rzucają sobą nawzajem na barierki podczas meczu. Zmiana drużyny jest częsta więc nikt nie gniewa się o przenoszenia, a raczej cieszy się, że komuś idzie lepiej. No i – każdy ma inny kontrakt. Myśląc o tym zdał sobie sprawę, że także w tej sprawie będzie musiał porozmawiać z Josephem. Spełniał jego oczekiwania, bo nie szukał nikogo wyjątkowego, a zwyczajnie rąk do pomocy i pracy. No i doświadczenie, nawet 6 letnie, to dużo. Zwykle cała kariera zawodowa hokeisty trwa mniej.
_____Nie przejmował się kumplami, którzy rozlali się jak woda rzucając komentarze, zbierając się w grupki przy barze czy na około nich. Wszystko było okej, dopóki Adam nie zadał pytania, które zaskoczyło go… i chyba także resztę. Wiedział skąd wychodzi, dlatego nie przerwał mu i tylko czekał na odpowiedź ze strony jasnowłosego. I… otrzymał ją. Dość nudną, długą, bez zbędnych emocjonalnych reakcji. Widać, że to nie był jego poziom żartów, ale to co zaserwował mu Adam w odpowiedzi było zabawne. Ze śmiechem przyjął spiętą rozmowę człowieka, który pewnie nie wiedział z kim rozmawia. Ciekawe, czy gdyby wiedział, że Adam to Adam, zachowałby się inaczej albo odpowiedział w inny sposób. Na pewno Hayden był zadowolony, że nie uzyskali politycznej odpowiedzi. W ten sposób dowiedział się tego co już sam wiedział – Joseph nie wydaje się sztuczny, ale następne słowa, które wypadły z ust Adama wymusiły na nim reakcję.
– No nic. Trzeba poszukać innego managera, szefie. Na co ci ładna buzia, jak nie bierze od tyłu? – Hayden nie poczekał sekundy, a jego otwarta dłoń uderzyła pochyloną głowę kolegi. – Ała, za co?
– Jeszcze nie wiesz! – podniósł głos. – Dzisiaj rano wszędzie trąbili o pobiciu, chcesz do tego dołączyć molestowanie?!
_____Wszyscy słysząc to zrobili mentalny krok w tył i przestali się śmiać z tej sytuacji. Adam jednak nie mógł odpuścić od tak. To nie było w jego charakterze więc wstał od razu sięgając wzrostem Haydena, swojego kapitana i patrząc mu w oczy oburzony komentarzem jakie powiedział. Oboje doskonale wiedzieli, że jest skory, żeby rzucić pięściami w każdym momencie, ale nie zaatakuje ciemnowłosego. Wskazał więc palcem na Josepha.
– On się nie odzywa, żeby mu przeszkadzał komentarz – w głosie słychać było, że czuje się jak starszy brat, który oberwał za młodszego. – Czemu od razu stajesz w jego obronie?
– To spójrz na niego. – odpowiedział Hayden widząc czerwonego z zażenowania możliwego managera. – Jest czerwony, czuje się albo niekomfortowo i źle albo uderzyłeś w czuły punkt i jest gejem. – wrócił wzrokiem na Adama, który także przestał zerknąć na Josepha. – W obu wypadkach, jesteś w błędzie i jak wystraszysz mi managera zanim podpisał umowę będę musiał szukać kolejnego! Przeproś.
_____Słysząc te słowa Adam napełnił się powietrzem niczym rozdymka, ale miał na tyle rozumu, aby nie kłócić się więcej i usiadł ciężko wzdychając mocno. Widać było bardzo mocno, że nie chce tego robić, ale Hayden miał racje. Rzucił żarcikiem, ale nie znał tego faceta i konsekwencje nie były mu znane. Zwłaszcza, że ostatnio dowiedzieli się, że lojalność i szczerość to nie takie częste cechy charakteru. On, tracąc kobietę, którą lubił, nawet mocno. Hayden tracąc managera, który był zbyt ambitny na swoje umiejętności i czuł się jednym z nich.
– Sory, ja stawiam drinki jak już podpiszesz umowę. – podał rękę w stronę Josepha, który szczęśliwie chwycił za nią. – Dopiero jak podpiszesz NDA zacznę z tobą żartować.
_____Uśmiech na jego twarzy nie trwał długo, bo jednak Hayden postanowił się wtrącić do rozmowy, odstawiając na chwilę całą sprawę i podpisywanie umowy. Nie zamierzał jednak pytać o nic Adama, odwrócił się i skierował słowa w tłum stojący przy barze.
– Teo, czemu tutaj jesteście? – rzucił opierając ramię o oparcie fotela. – Mieliście mieć dzisiaj wolne, połowa planowała wyjazd do rodziny.
– No tak, ale dostaliśmy cynk, że szukasz managera i że info o Adamie wyszło do ludzi więc zostaliśmy. – wyłonił się wysoki facet w czapce z daszkiem i granatowym T-shircie. – Jak tylko opuścimy swoje miejsce pewnie rzucą się na nas media szukając jakiejś nowości.
– Taki los zwycięzców!
_____Mark rzucił odklejając się od szklanki, w której pewnie znajdował się alkohol. Wszyscy jednak zaśmiali się rozluźniając atmosferę, która zaczęła się ponownie zagęszczać. Wykorzystując to, że każdy odpuścił sobie ciężkie tematy, a wszyscy zainteresowali się rozmowami między sobą, Hayden podszedł do Josepha i zamiarem opuszczenia tego miejsca. Nie było tutaj za dużo rzeczy, aby wykonać umowę albo zaplanować, kiedy to zrobić i jak. Za głośno, zwłaszcza gdy grupa dorosłych chłopa postanowiła się świetnie bawić. Cóż, o ile później nie wejdą na lodowisko – ich tato nie zamierzał się przejmować.
– Joseph. Możemy wyjść na moment? – podszedł i wskazał na ręką na drzwi wyjściowe z loży. – Chcę ustalić inne szczegóły.
_____Gdy jasnowłosy zgodził się i wyszli z pomieszczenia skierowali się do windy, a nią dwa piętra niżej, gdzie po przejściu małego korytarza dotarli do czegoś na wzór pomieszczenia do dyskusji. Z wielkim stołem i mnóstwem jasnych plastikowych krzeseł. W rogu stał komputer, laptop używany przez wiele osób, zwykle do spraw typowo biurowych. Nawet teraz, ekran był odpalony, wystarczyło się zalogować do systemu. Hayden zamknął drzwi, gdy obaj znaleźli się w środku i skierował się do PC’eta.
– Usiądź gdzieś, zaraz wydrukuje i pokaże ci umowę, którą podpisywał poprzedni manager, możemy na to nanieść małe poprawki w razie czego. – wprowadził login oraz hasło ukazując pulpit. W ciągu kilku sekund drukarka stojąca obok ruszyła i wypluła z siebie dwie strony, które wylądowały przed Josephem. – Przeczytaj to sobie, ja wykonał telefon i wrócę.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {12/02/23, 07:11 am}

Emme's Codes


         Atmosfera szybko zmieniła się z wesołej na poważną, co nieco mnie zaskoczyło, ale jednocześnie rozumiałem dlaczego pozostali się wycofali, chcąc zająć się czymś innym, niż mieszkaniem w dyskusję na temat tego, co aktualnie działo się w ich zespole, a raczej wokół jednej osoby, która najbardziej tutaj zawiniła. Po słowach hokeisty od razu całe moje ciało się spięło, tym bardziej, że rzeczywiście molestowanie w niczym by im nie pomogło. Co prawda, nie było to zdanie jakoś bardzo krzywdzące, ale czułem się z tym po prostu dziwnie. Zwykle nie musiałem ukrywać swojej orientacji, nigdy nie czułem takiej potrzeby, ale w tym przypadku moja orientacja mogłaby wiele przekreślić, choć nie wydawali się być jakoś homofobicznie nastawieni, jednakże mówiliśmy tutaj o hokeistach, męskim klubie, gdzie jedynie gejowskie żarty miały zostać żartami. Na dodatek cały czas byłem na celowniku, a słowa kapitana wcale mi nie pomagały. Owszem, czułem się zażenowany i owszem, uderzył w czuły punkt, bo jestem gejem, ale czy naprawdę musieli o tym mówić? I to na głos? Wystarczyło zwrócić uwagę i po kłopocie. Nie chciałem, by teraz pozostali myśleli, że jestem gejem, bo tak zareagowałem.
         Westchnąłem nieco zmęczony już tą wymianą zdań, ale nie chciałem się wtrącać. Po prostu nie jest ładnie komuś przerywać, a nie da się ukryć, że Hayden bardzo dobrze sobie radził. Nie spodziewałem się przeprosić, nawet nie uważałem je za konieczne, ale cóż... Najwidoczniej komuś zależało na dobrych relacjach, a raczej na tym, by mnie nie wystraszyć. To nawet zabawne, bo nie wiem czego po nich mogę się jeszcze spodziewać. Zapewne jeszcze nie raz mnie zaskoczą i trochę boję się tego, jak to będzie wyglądało. Nie pozostaje mi nic innego, jak przywyknąć do zachowania hokeistów, nie będzie to łatwe, ale wykonalne.
- Więc chyba czas się do nich przyzwyczaić - powiedziałem z delikatnym uśmiechem, przyjmując przeprosiny, jak i ściskając większą dłoń. Przy ich, moja wyglądała na naprawdę drobną, a nie była wcale taka mała, jednakże oni mają wyćwiczone całe ciało, więc nie mogło mnie to aż tak dziwić. Może tak było, bo to taki pierwszy kontakt z jakimiś sportowcami? Twarzą w twarz, gdzie dzieliły nas od siebie w sumie centymetry. W moment wszystko wróciło do normy i coraz bardziej zastanawiałem się, czy nie powinienem poprosić Haydena o dokończenie tego spotkania lub po prostu przełożyć to na inny dzień, nawet na następny, aby było po prostu spokojniej. Ukradkiem zerkałem na godzinę, która widniała na moim zegarku, po czym rozejrzałem się po wszystkich. Cała ta afera odbijała się na każdym członku drużyny i choć wątpię, by reporterzy byliby w stanie ich jakoś zatrzymać na dłużej, tak wiedziałem, że potrafią być upierdliwi. Szybko ludzie o nich nie zapomną, w końcu to nie jest coś tak błahego, jak romans czy branie narkotyków albo chodzenie na prostytutki. Tu chodzi o pobicie, gdzie mężczyzna ledwie uszedł z życiem. Nie zamierzałem jednak poruszać tego tematu, ani z Haydenem, ani z żadnym innym hokeistą, narażanie się im to ostatnia rzecz, o jakiej aktualnie marzę.
         Lekko się wzdrygnąłem, kiedy Pearson do mnie podszedł. Słysząc swoje imię, spojrzałem na niego, a na mojej twarzy znów zawitał delikatny uśmiech.
- Oczywiście - powiedziałem, zerkając jednak na pozostałych, którzy już dobrze się bawili. Było to dość przyjemne dla oka, tym bardziej, że spędzali czas w takim gronie. Wiadomo, drużyny bywają różne, choć akurat ja najmniej mogę się na ten temat wypowiedzieć, jednakże... To dość dziwna, ale i ciekawa odskocznia od świata modelki, w którym żyłem przez długi czas.  Nie mogłem jednak powiedzieć, że nie poczułem ulgi, kiedy hałasy zniknęły. Cisza w tym momencie była zabawieniem, gdyż nie byłem przyzwyczajony do dźwięków, które były w poprzednim pomieszczeniu. Zająłem wskazane miejsce, skinając głową, po czym czekałem aż poda mi umowę do ręki. To dobry znak, bo to oznaczało, że rzeczywiście mogę zaczynać pracę od razu. Musiałem jednak dobrze zapoznać się z umową, która zaraz została mi wręczona.
- Dobrze - powiedziałem, po czym obserwowałem, jak Hayden wychodzi z pokoju, zostawiając mnie samego z umową, którą od razu zacząłem analizować. Wykonałem również szybki telefon do Sean'a, który znał się lepiej na sportowym świecie i czy taka umowa jest odpowiednia dla managera dla hokeisty, gdzie prawdopodobnie moje życie będzie teraz bardziej narażone, co prawda, wystarczy tylko nie wchodzić im w drogę i denerwować.
-Jak się czujesz w środowisku mięśniaków? - Śmiech przyjaciela nieco mnie dobił.
- Jeszcze żyję, więc nie ma tragedii, muszę się tylko przyzwyczaić. Muszę kończyć, pogadamy jutro - powiedziałem, po czym rozłączyłem się.
         Przyłożyłem kartkę do ust, zamyślając się na moment. Wiedziałem, że praca managera to będzie dla mnie bułka z masłem,  bardziej przejmowałem się tym, że pozostali mnie nie polubią, a nie chcę by z mojego powodu ktoś czuł się nieswojo. Nie ukrywam, że ich ciekawość mojej osoby była dość zabawna, ale teraz zdawałem sobie sprawę z tego, że będę musiał przyzwyczaić się do ich codzienności, jednocześnie zmieniając nieco siebie, ale uważam, że warto. Widać, że Hayden pilnie kogoś potrzebuje, a ja akurat jestem w stanie zapewnić mu swoje wsparcie. Dobrze się złożyło, że akurat byłem bez pracy, a oferta pojawiła się z dnia na dzień. Podobno już nawet wszędzie trąbią o tym, że poszukiwany jest manager. Cóż, jeśli ktoś uzna mnie za wariata skoro się podejmuję akurat tej drużyny po aferze wokół nich, to trudno.
         Spojrzałem na Pearsona, który wrócił, więc odsunąłem od siebie umowę i pomachałem nią.
- Nie mam żadnych zastrzeżeń co do umowy. Skonsultowałem to z kimś zaufanym, więc od razu można przechodzić do podpisywania. Oczywiście, jeśli na pewno nie ma pan do mnie żadnych zastrzeżeń - uśmiechnąłem się, po czym jeszcze raz zerknąłem na umowę.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {14/02/23, 07:26 pm}

Manager poszukiwany od zaraz Hayden-Pearson

_____Umowa sporządzona dla poprzedniego managera nie różniła się zbytnio od zwykłej umowy o pracę, gdyby nie kilka druczków. Głównie chodziło tutaj o zaufanie między zawodnikiem oraz managerem, który w razie czego będzie zobowiązany przeglądać propozycje rzucane w ich stronę. W tym też zaproszenia i możliwości wykupienia do innych klubów. Po nadchodzących sezonie kontrakt Haydena z tym klubem się kończył więc albo dostanie hajs i zostanie, albo zwinie manatki, bo gdzieś indziej proponują mu lepsze pieniądze. Do tej pory spędził już kawał czasu tutaj, bo co roku drużyna robiła wszystko, aby pozostał jej częścią. Zwłaszcza, że był kapitanem i najdroższym zawodnikiem ligi. Wygrał z nimi Playoffy i to nie raz. Nie patrzy co robił pozostawiony sam Joseph, miał w końcu telefon do wykonania. Wybrał numer, a po dwóch dźwiękach, po drugiej stronie odebrał głos kobiety.
– Tym razem odebrałaś szybciej niż się spodziewałem. – powiedział lekko zdziwiony. Wyśmiewając fakt, że zwykle musiał zadzwonić z dwa razy. Słysząc pomruki ze słuchawki spytał. – Obudziłem?
– Tak. – jęknęła wręcz do słuchawki zaspanym włosem. – Czego potrzebujesz o takiej nieludzkiej godzinie?
– Sprawdź mi kogoś na szybko. – spojrzał przez przeszkloną szybę na siedzącego z umową wysokiego mężczyznę. – Joseph Holmes. Podobno był managerem modelki do niedawna.
_____Kliknięcie języka i szamotanina z pościelą dostała się do jego ucha. Widać musiała wygrzebać się spod pościeli i podejść do komputera. Miał imię, wiedział, jak mężczyzna wygląda i co robił, ale nie zamierzał pozostawiać swojego życia w rękach kogoś kto przyszedł godzinę temu, a wcześniej nigdy o nim nie słyszał. Kobieta musiała pozostawić telefon na głośnomówiącym po słyszał, jak stuka o klawiaturę, aby chwilę później w końcu dostarczyć mu to co chciał wiedzieć.
– Nie notowany, faktycznie latał z modelką po świecie, czysty od narkotyków i dziwek z ostatnim czasie? – jej pod koniec pytający ton mógł być dla Haydena wymówka, aby drążyć dalej, ale wiedział, że nie tym razem. Ten ostentacyjny ton głosu oznaczał coś innego. – To wszystko, prawda?
– Tak. – zaśmiał się lekko. – Dobranoc.
– Bye.
_____Rozłączyła się i pewno rzuciła się z powrotem do łóżka. Mężczyzna uśmiechnął się do zakończonego połączenia. Teraz mógł z bardziej… wolnym od zmartwień sumieniem, podpisać z nim umowę. Każdy kłamie w CV, kto by uwierzył, że napisał je na serio i zgodnie z rzeczywistością? Co prawda nie interesował się zażyłościami z kurwami i narkotykami, ale dostanie takiej informacji także było dobre. Nie chciał mieć kolejnego skandalu przez nieuważne dobranie managera. Po raz kolejny. Wrócił do pomieszczenia z lekkim uśmieszkiem na ustach i jego spojrzenie spadło na machającego kartka Josepha. Gdyby miał zastrzeżenia do takiej zwykłe umowy to Hayden by się zdziwił. Co prawda kilka pól pozostało niewypełnionych. Głównie chodziło o wynagrodzenie, bo to musieli jeszcze obgadać no i…, kiedy faktycznie zacznie.
– Miło mi, że tak uważasz, ale musisz jeszcze podpisać ze mną NDA jak jest wymienione w umowie. – położył telefon koło krzesła naprzeciwko blondyna i ruszył do komputera. – W dokumencie masz puste pola na twoje dane osobowe, rachunek ubezpieczeniowy, numer konta. Możesz to wprowadzić?
_____Spytał się chociaż wiedział, że musi to zrobić i tak, i tak. Co prawda widział jego CV, ale no kurde, niby on miał to wypełniać? Gdzie niby z choinki wytrzaśnie odpowiedzieć na rodowe nazwisko matki… Poza tym – numer konta bankowego, na które będzie spływała zapłata to dość ważna część umowy. Nawet jeśli Joseph dostanie możliwość i pewnie w jego obowiązkach zostanie zapisane, aby samemu sobie płacić z konta Haydena. Cóż… posiadanie dostępu do tego konta będzie ułatwiało im obojgu pracę jak trzeba polecieć po zakupy. Po kilku kliknięciach drukarka zaczęła pochłaniać dużo kartek papieru i wszystkie, dwustronnie zapisane małym druczkiem, oddawać w dłonie hokeisty. To było NDA. W dwóch kopiach. Jedna dla niego, druga dla Josepha. Zachowanie poufności o najmniejsze pierdoły, wszystko spisane na papierze. Wydrukował też drugą kopię umowy.
_____Odsunął krzesło daleko od stało, siadając na nie, a łokieć podpierając o oparcie innego. Był zdecydowanie za duży na takie sale konferencyjne. Wyglądał jak gigant w składzie porcelany. Podał jednak kartki Josephowi. Nie do ręki, przysunął leżące już na stole.
– Zapoznaj się z tym wszystkim. Dwie kopie NDA. Jedna twoja, druga moja. Oraz kopia umowy, którą też trzeba wypełnić. – co prawda powiedział to, ale nie chciał spędzić całego dnia aż mężczyzna będzie studiował dokumenty, albo dzwonił i dopytywał kogoś o zgodność z prawem. – Nie chciałbym stracić tutaj godzin życia na patrzeniu jak wszystko analizujesz, więc co powiesz, żeby teraz omówić twoją płacę, a potem możesz czytać na spokojnie dokumenty w domu? Jak coś ci się nie spodoba i będziesz chciał wprowadzać zmiany w NDA to niestety, będziemy musieli się pożegnać.  
_____Całe NDA było dla niego dość ważnym tematem. To, ile zarabiać będzie Joseph było już mniej więcej postanowione. Około 5 koła dolarów miesięcznie na rękę brzmiało jak odpowiednia liczba na początek. Potem to mogli podnieść wyżej, gdy faktycznie kręci się w swoją pracę. Za miesiąc czy dwa. Chyba, że od razu będzie chciał większe stawki. Hayden był wstanie spokojnie kiwnąć na nie głową, bo potrzebował managera, ale NDA, bo niezmienne. Nieważne co.
– O to nie musisz się martwić, więc omówmy płacę i będę wracał do siebie. Zapewne i tak wystarczająco czasu ci zabrałem. – odpowiedział z lekkim uśmiechem.
– W takim razie proponuje na start pięć tysięcy dolarów na rękę. Przez miesiąc, tak przygotowawczo. Jak się faktycznie sprawdzisz dostaniesz dwa razy tyle. – rzucił jakby to nie było nic ważnego, lecz większość amerykanów jednak żyła za tysiąc dolarów miesięcznie z opłatą rachunków często. – Jeśli chcesz się targować to mam nadzieję, że masz argumenty.
_____Oparł się wygodnie o krzesło czekając pewny siebie na to co może mu zaproponować mężczyzna, czy może zgodzi się od tak, na taką cenę. Hayden nie miał pojęcia, ile dostawał pracując z modelką, ale one wcale tak dobrze nie zarabiały na pokazach.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {19/02/23, 09:45 am}

Emme's Codes


         Od razu można było zauważyć, że Pearson miał głowę do tego wszystkiego. Wiadomo, on miał być moim pracodawcą, choć zdawałem sobie sprawę z tego, że będę musiał znosić pozostałych członków drużyny. Wcześniej pracowałem z jedną osobą, tutaj to się zmieni, ale dopóki nie stanę na ich drodze, to powinno się to dla mnie skończyć. W porównaniu do kobiet, tutaj miałbym marne szansę się obronić przed gorylami, delikatnie mówiąc. Co jak co, ale mój wzrost nie miał tu większego znaczenia, kiedy druga osoba była o wiele bardziej zbudowana ode mnie. Na szczęście nie byłem osobą, która szuka kłopotów, co według mnie było na plus, ale kto wie... Może inni uznają to za jakiś rodzaj rozrywki.
- Tak, już to robię - powiedziałem, wykorzystując wolną chwilę na wpisanie wszystkich potrzebnych danych, kiedy hokeista drukował pozostałe kartki. Dobrze, że przeszliśmy do innego pomieszczenia, bo wśród pozostałych hokeistów mógłbym się nie skupić, kiedy robili dookoła siebie hałas. Im więcej osób, tym jest głośniej, a to jednak wymagało spokojnej atmosfery, gdzie można było dogadać wszelkie szczegóły.
         Skończyłem wypełniać puste pola, kiedy to mężczyzna zajął miejsce naprzeciwko mnie. Spojrzałem na niego, po czym zerknąłem na plik kartek, których było dużo i na pewno nie do przeczytania na szybko. Zdawałem sobie sprawę z tego czym jest NDA. Umowa, która była potrzebna, niezależnie od tego, czy się kogoś znało w tym świecie czy nie.
- O to nie  musisz się martwić, więc omówmy płacę i będę wracał do siebie. Zapewne i tak wystarczająco czasu ci zabrałem - powiedziałem, uśmiechając się przy tym delikatnie. Cóż, każdy miał swój czas przeznaczony na różne rzeczy. Strzelam, że zapewne sam Hayden został postawiony przed faktem dokonanym. Jego kolega powiedział, że to pilne, więc sam wolałem z tym nie zwlekać, tym bardziej, że była szansa, że ktoś mnie wyprzedzi, a tego nie chciałem. Teraz mogłem ze spokojem spędzić resztę wolnego dnia, jak tylko stąd wyjdę, bez myśli, że ktoś będzie lepszy. Chociaż teraz zastanawiam się, czy jestem jakimś masochistą udając się do takiej drużyny. Żart jego przyjaciela mnie zaskoczył i zdawałem sobie sprawę z tego, że to nie był ostatni żart. Jest to trochę niesmaczne, ale lepiej trzymać język za zębami, niż się podkładać na samym początku. Na dodatek wiedziałem, że minie trochę czasu, aż zostanę zaakceptowany przez resztę, tym bardziej, że na pewno nie jestem taki sam, jak poprzednik Pearsona, który był lubiany, ale popełnił jeden błąd i to dość mocny.
- Pięć tysięcy? - powtórzyłem nieco zaskoczony kwotą, a tym bardziej dalszymi słowami mężczyzny.  Hayden nie zrozumieć mojego zdziwienia, ale w poprzedniej pracy miałem mniej. Wystarczająco, bo na nic mi nie brakowało, ale on chciał podwoić stawkę. - Wybacz moje zaskoczenie - powiedziałem, czując, jak delikatny rumieniec ujawnia się na poliku. Zamilczałem na chwilę, zastanawiając się na propozycją, która tym bardziej była nie do odrzucenia. Wiele osób marzyło o takiej kwocie i skoro dawali, to wystarczyło brać, tym bardziej, że sam do końca nie wiedziałem, jak będzie wyglądać moja praca z Haydenem. Jeśli uznam, że to nie jest wystarczające za wysiłek, jaki muszę włożyć w to wszystko, to zawsze można porozmawiać.
- Nie mam żadnych zastrzeżeń, to i tak więcej, niż się spodziewałem - powiedziałem. Wiem, że mogło to brzmieć źle i Hayden szybko mógłby zmienić stawkę, ale sam powiedziałem, że wolę być szczery. Cóż, teraz na pewno nie będę musiał o nic się martwić, tym bardziej, że mieszkam sam, wydając tylko i wyłącznie na siebie.
         Spotkanie dobiegło końca, więc rozstaliśmy się w dobrej atmosferze. Nieco odetchnąłem z ulgą, jak tylko znalazłem się na świeżym powietrzu. Stres był zupełnie niepotrzebny, tym bardziej, że Pearson wydawał się być dobrą osobą. Pewnie, nie powinno się oceniać po pierwszym spotkaniu, ale nawet jego koledzy darzyli go szacunkiem, na który zwykle trzeba sobie zasłużyć. Wsiadłem do samochodu, po czym napisałem do przyjaciela, że będę za jakieś piętnaście minut w domu i może do mnie przyjść, na co od razu dostałem potwierdzenie w odpowiedzi od niego. Wyszukałem jeszcze informacji na temat poszukiwań managera, spodziewając się, że tak szybko wzmianki o tym nie znikną. Wiedziałem, że prędzej czy później sam mogę znaleźć się na językach innych, bo kto normalny po tej akcji zechciałby dołączyć do nich? Cóż, przynajmniej mój brat nie będzie do mnie wydzwaniać, kiedy dowie się czyim managerem zostałem. Ta myśl nieco mnie rozbawiła. Z dobrym humorem odpaliłem samochód i odjechałem z parkingu, kierując się prosto do swojego mieszkania.
Sean świętował w salonie mój nowy początek, kiedy to ja czerpałem korzyści z chłodnego dnia, trzymając w jednej dłoni papierosa, a w drugiej telefon, wysyłając dobrą nowinę do byłej modelki. Dziewczyna chciała wiedzieć, jeśli będę mieć jakąś pracę na oku, dlatego nie zamierzałem jej zwieść.
-Powinieneś zaprosić też Leah, padnie, jak usłyszy, że będziesz się obracał wśród hokeistów – usłyszałem, więc zgasiłem papierosa o popielniczkę i odwróciłem się w stronę przyjaciela, który trzymał w dłoni kolejną butelkę piwa. - Może powinienem się z nią założyć? - zapytał, a chwilę po tym dostał ode mnie w głowę, aby się ogarnął.
- Dobrze, że ci humor dopisuje. Może na początku może mi parę rzeczy przeszkadzać, ale przyzwyczaję się - powiedziałem, lekko wzruszając ramionami, jakby to nie miało dla mnie większego znaczenia. Cieszyłem się z pracy, nie będę spędzał większość czasu na kanapie, będę miał po prostu zajęcie i to dość ważne, więc w jakiś sposób mnie to zadowalało i ekscytowało.
-Obyś tylko nie zmienił się w mięśniaka. Mówiłeś, że będziesz musiał się nauczyć stanąć na lodzie, co nie? Zapewne jeździć też powinieneś – powiedział, a ja na samą myśl się wzdrygnąłem. Cichy śmiech sprawił, że całe moje ciało się spięło.
- Mam nadzieję, że to będzie tylko tyle, ale to przecież nie może być takie trudne... Prawda? - zapytałem, wchodząc do środka.
-Nie jest, zawsze możemy razem udać się na lodowisko, jeśli uznasz, że jest to dla ciebie za trudne. Weźmiesz sobie jakiegoś pingwinka i będziesz jeździł – parsknął rozbawiony, zarabiając w ten sposób kolejny cios ode mnie.
         Sean za dobrze wiedział, jak to będzie wyglądać. Będę musiał się postarać by nie robić żadnych min, aby nie pokazać swojej niechęci. Co prawda, nie muszę jeździć po lodzie, więc też nie obawiam się tak tego. Co innego, jeśli musiałbym się zmusić do większego wysiłku. Dla innych może być to zabawne, ale po prostu... Od zawsze tak miałem, to nie tak, że z dnia na dzień to zmienię, pstrykając magicznie palcami.
- Lepiej mi pomóż znaleźć człowieka, na którego najbardziej powinienem uważać. Nie chcę skończyć jak poprzedni manager, ale plus jest taki, że nie śpię z kobietami - powiedziałem, starając się zachować spokój. Nie wczytywałem się wcześniej w aferę, jaka aktualnie powstała wśród drużyny, dlatego wolałem teraz się z tym zapoznać, aby wiedzieć przy kim lepiej jest się ugryźć w język.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {22/02/23, 06:20 pm}

Manager poszukiwany od zaraz Hayden-Pearson

_____Nie spodziewał się, że Mark będzie aż tak dobry w poszukiwaniu ludzi, a może po prostu wrzucił głoszenie za niego wszędzie? Może winny sukcesowi był fakt, że rano rozniosła się wiadomość o całej sytuacji sprzed kilku dni. Zresztą Hayden musiał sprawdzić, dlatego to się rozeszło w pierwszym miejscu. Jego manager nie miał prawa się odezwać w tej sprawie, kobieta także podpisała umowę i miała siedzieć cicho. Kto więc postanowił roznieść plotkę… Cóż. Na razie skupił się na mężczyźnie przed nim. Musieli ustalić faktyczną kwotę, która pójdzie na miesięczną wypłatę managera. Nie spodziewał się takiej reakcji na cenę, jakby była za mała albo zbyt wysoka. W obu przypadkach, tak jak powiedział, Joseph musiałby go przekonać do zmiany decyzji. Szczęśliwie jednak, i trochę nudno, zgodził się na stawkę mówiąc jeszcze, że to więcej niż myślał, że dostanie. Hokeista wiedział kogo będzie musiał znosić i patrząc na rozmiar jego osoby, tego kim był, nie zamierzał płacić mniej za chodzenie niczym jego cień, odbieranie telefonów, umawianie spotkań i bycie pod telefonem o każdej porze dnia i nocy jak zajdzie potrzeba. Zanim rozeszli się podał mu adres jego mieszkania, gdzie ma zjawić się jutro z podpisanymi dokumentami. W końcu jak inaczej dostarczyłby mu podpisaną umowę oraz NDA. No i od jutra zaczyna pracę. Hayden miał dużo rzeczy, w której musiał go wprowadzić. Odprowadzając mężczyznę kawałek, aby znalazł wyjście z zaplecza lodowiska i stadionu, wrócił do swoich kolegów.
Otwierając pomieszczenie zderzył się z małą imprezą, lecz trzymaną w spokojnej, barowej atmosferze. Połowa z nich popijała, druga trzymała się o soczkach. W końcu wiadomo, ktoś musiał prowadzić, porozwozić towarzystwo. Westchnął i zamknął za sobą drzwi zbierając spojrzenia. Każdy z u uśmiechem uniósł swoją szklankę na powitanie. Wiedzieli, że zniknął gdzieś z nieznanym mężczyzna, ale też – nie pytali, bo po co. Oczywistym było – musieli porozmawiać bez nich. Pewnie o samej umowie i czy ogólnie nadaje się na managera dla ich kapitana.
– I jak poszło? – Mark wstał i podszedł pierwszy, najbardziej zainteresowany wynikiem. – Mogę nocować u ciebie?
– O ile przeczyta NDA i zjawi się jutro z rana z dokumentami, możesz przejąć sypialnie gościnną na kilka dni. – uśmiechnął się kładąc dłoń na ramieniu kolegi, który odpowiedział mu szerokim uśmiechem. – Ale pamiętaj, żadnych imprez.
– Wiem, wiem.
_____Rzucił ucieszony, że ma kilka dni, które pewnie przerodzą się w miesiąc lub dwa, żeby mógł uzbierać swoją wypłatę i kupić pod przymusem szefa mieszkanie dla siebie. Lider całej grupki usiadł na pozostawionym dla niego wolnym miejscu, opowiadając co nieco o nowym managerze. Mniej więcej to co wyczytał z CV oraz o tym, co usłyszał od pewnej zaradnej kobiety, którą obudził w środku nocy. Niektórzy zaciekawieni modelką i samym mężczyzną zaczęli googlować jego nazwisko z zainteresowaniem w czyim towarzystwie obracał się do tej pory. W końcu takie informacje były raczej ogólnodostępne. Samara, była modelka, zaczęła wyświetlać się w innych zdjęciach i pozach na telefonem coraz to kolejnego. Zwykła ciekawość, nic nadzwyczajnego i zboczonego. Przynajmniej na tym etapie.
– Ej. – rzucił jeden z chłopaków. – A on umie jeździć na łyżwach? Poradzi sobie na lodzie?
– Nie. – wszyscy spojrzeli na Haydena jakby powiedział, że będzie miał dziecko. W kompletnym szoku i niedowierzeniu. – Ale wie, że ma się nauczyć.
– Będziesz go uczył? – zaśmiał się Adam, przysuwając się blisko do przyjaciela. – Czy możesz zrzucić to na kogoś innego? Jakiegoś trenera?
– No, oni są bezużytecznie dla nas na tym etapie. – odezwał się ktoś inny.
– Tato radzi sobie w ich roli o wiele lepiej.
_____Rozmowa podsypana skargami i komentarzami w stronę byłych i obecnych trenerów szczęśliwie zmieniła temat całej konwersacji. Przestali interesować się zarówno modelką jak i nowym managerem, jakiś czas później rozchodząc się w swoje strony. W tym Mark z Haydenem do jego domu. Zaparkowali wysoki samochód na parkingu i zanim wjechali windą hokeista poinformował ochronę o tym, kto może pojawić się z rana, puszczając Marka przodem. Opisał im mniej więcej wygląd faceta, może swojego nowego managera, włącznie z nazwiskiem, które może podać. Dwójka łysych goryli, niższa i gorzej zbudowana od Haydena przyjechała to do wiadomości, a on sam wrócił do domu, gdzie znalazł już siedzącego na kanapie Marka z paczką chipsów w ręku. Westchnął i zdjął buty.
– Naprawdę? Co z dietą? – zdjął odzienie wierzchnie i rzucił je na poręcz fotela wchodząc głębiej. Zaśmiał się zmierzając do kuchni. – Nie pamiętasz, że masz wyznaczoną ilość kalorii do spożycia, chipsy w to wchodzą?
– Tato, przestań. Mam dzisiaj cheat day. – zaśmiał się włączając TV na kanale sportowym, gdzie akurat pokazywali powtórkę ich meczu. – Ej, kiedy to graliśmy?
Na ekranie grali przeciwko drużynie z ich konfederacji, czyli albo Playoffy zakończone niedawno, albo powtórka z początku sezonu. Hayden widząc trzy sekundy gry, wiedział już, kiedy to było, Mark zresztą też. Westchnęli obaj.
– To ten nieszczęsny mecz.
– Tak. – Hayden wyciągnął dwa shake z lodówki i usiadła kawałek koło Marka. – Sam miał kontuzję i nie mógł grać przez kilka meczy po tym.
_____Obaj, mimo posiadania lepszego zajęcia, siedzieli i oglądali w milczeniu mecz, w których ich przyjaciel z drużyny został mocno sfaulowany. Wyleciał z boiska, przez kilka następnych meczy nie mógł grać. Sam był napastnikiem, który wchodził za Haydena, więc z drugiej linii. Skrzywili się, gdy właśnie ten moment wszedł na ekran. Obrońca drugiej drużyny zaatakował krążek, podcinając chłopaka, który poleciał na balustrady przewracając je. To nie była mała siła, inaczej by się po prostu odbił. Następne sceny były takie jak pamiętali. Wyciąganie go z tłumu, lekarz, 10 minut czasu gry i wyrzucenie zawodnika z gry za umyślne spowodowanie obrażeń, tz. poważne wykroczenie. W nienajlepszych humorach zakończyli oglądanie, ze swoim jednostronnym zwycięstwem, lecz w mieszanych nastrojach rozeszli się do swoich zajęć. Hayden usiadł przed komputer sprawdzając maile, robiąc plan na kilka dni do przodu, aby dać coś na początek Josephowi i także poszedł spać. Nawet poza sezonem, mieli dość napięty grafik, zwłaszcza patrząc na treningi. W końcu to była ich praca.
Z rana, około godziny piątej, Hayden wstał i odbył krótką wycieczkę do siłowni, aby po godzinie ósmej, będąc w drodze powrotnej do domu, zobaczyć w recepcji rozmawiającego z ochroniarzami Josepha. Wyłączył muzykę, schował słuchawki do kieszeni i wszedł do środka.
– Yo. – krzyknął zwracając na siebie uwagę. Dwójka mężczyzn od razu odpowiedziała mu dość grzecznym przywitaniem, a on machnął im ręką z lekkim uśmiechem, podchodząc do niższego mężczyzny. – Jesteś wcześnie. To dobrze, chodź. – rzucił i skierował się w stronę windy. – Od razu dasz mi podpisane papiery i zacznę cię wprowadzać. – gdy drzwi windy się zamknęły, a on nadusił przycisk piętra, odwrócił się do Josepha. – Mark jest w środku, nie przestrasz się, nie wiem co teraz robi.
Wjechali windą i drzwi otworzyły się pokazując od razu przedpokój, gdzie Hayden bez większego zastanowienia zdjął buty i wszedł głębiej z torbą na ramieniu. Położył ją na podłodze dopiero w salonie, zastając zaspanego Marka, z kubkiem kawy, w dziwnej pozycji zwiniętego na kanapie. Oglądał wiadomości sportowe. Słysząc otwierające się drzwi, krzyknął do niech na przywitanie, ale ludzie na ekranie byli głośniejsi sugerując bardzo męską postawę Adama w przypadku, gdy inny facet pieprzył się z jego laską. Hokeiści z założenia mieli być agresywni, zwłaszcza na boisku, więc takie zachowanie pasowało zwłaszcza do motywu, którym usiada była gra tego zawodnika.
– Wychodzi na to, że Adam jest kochany. – Mark obrócił głowę spoglądając na Haydena, nie zauważając drugiego mężczyzny za nim. – Wykonałeś wczoraj jakiś telef-Oh? – odstawił kubek z kawą i podszedł do blondyna, który wyłonił się gdy kapitan drużyny udał się do kuchni. – To jednak zostałeś managerem taty?


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 02/03/23, 03:30 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {26/02/23, 01:59 pm}

Emme's Codes


         Po wyjściu przyjaciela, zostałem sam w mieszkaniu, więc wykorzystałem wolny czas, aby przejrzeć dokumenty, głównie NDA, którego był to spory plik kartek, więc studiowanie tego zajęło mi dość sporo czasu. Wolałem wszystko dokładnie przeczytać, aby nic ważnego mi nie umknęło. Oczywiście i tak wiedziałem, że ostatecznie mój podpis znajdzie się na ostatniej stronie. Coraz bardziej byłem przekonany, że dobrze zrobiłem zgłaszając się na managera. Owszem, będę musiał się nieco przestawić, przyzwyczaić do nowego otoczenia oraz nauczyć się chodzenia po lodzie. Chyba bym sobie nie wybaczył, gdyby przez mój brak umiejętności, stan Haydena po upadku by się pogorszył. Lepiej dmuchać na zimne i nauczyć się tego szybko. Nie może być to trudne, nie powinno, ale tu bardziej chodziło o moją niechęć do większego wysiłku. Co prawda, nie była to jazda po lodzie za krążkiem, gdzie w każdej chwili ktoś może na ciebie wpaść i powalić przygniatając swoim ciężarem czy uderzając po prostu kijem. Odchyliłem głowę do tyłu i zamknąłem oczy, przykładając sobie umowę do twarzy. Sport wydawał mi się dość brutalny, nie tylko fizycznie człowiek był wykończony, ale na pewno psychicznie też.
         Wyszedłem spod prysznica, zakręcając wcześniej za sobą wodę i sięgnąłem po ręcznik, aby dokładnie się nim wytrzeć. Gdyby nie dzwonek do drzwi, to mógłbym się swobodnie ubrać, ale zmusiłem się jedynie do owinięcia ręcznikiem wokół bioder, gdyż i tak nie musiałem całkowicie otwierać drzwi. I w sumie mogłem ich w ogóle nie otwierać, kiedy zobaczyłem w progu swoją sąsiadkę. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się czemu tutaj jest z butelką wina, ubraną w skąpą sukienkę, która odkrywała zdecydowanie za dużo.
- Co robisz tutaj tak późno? - zapytałem, starając się zrozumieć, dlaczego dziewczyna sobie jeszcze nie odpuściła. Prawda jest taka, że młoda i ładna Angie uwzięła się na mnie. Nie wiem dlaczego, bo przecież wielu się za nią na pewno oglądało, a wolała uderzać do starszego faceta, który ani razu nie okazał jej większego zainteresowania. Czy to jakiś nowy rodzaj masochizmu?
-Pomyślałam, że pewnie znowu sam siedzisz w mieszkaniu, więc chciałam ci potowarzyszyć. Co powiesz na małą lampkę wina? - pomachała butelką, uśmiechając się przy tym delikatnie. Na jej polikach pojawił się soczysty rumieniec, ale nie zwróciłem na to większej uwagi.
- Nie mam ochoty. Lepiej pójdź pod ósemkę, tam na pewno się z tobą napiją - powiedziałem, powstrzymując się przed zamknięciem jej drzwi przed nosem.
-Nie daj się prosić, to tylko jedna lampka wina. Raz, jak się zgodzisz, to nic się nie stanie – naciskała, co coraz bardziej mi się nie podobało.
- Idę spać, więc nie i nie każ mi się powtarzać. Dobranoc, Angie - powiedziałem i nim dziewczyna zdążyła zareagować, zamknąłem drzwi od razu przekręcając kluczyk w drzwiach i wyjmując go, aby zawiesić na specjalnym haczyku. Przebrałem się w piżamę, po czym od razu udałem się do sypialni, w której nastawiłem sobie budzik i położyłem się spać.
         Następnego dnia podniosłem się razem z dzwoniącym telefonem, który oznajmiał, którą to mamy godzinę. Zjadłem śniadanie i naszykowałem się do wyjścia, sprawdzając co chwilę godzinę, aby nie spóźnić się na umówiony czas. Musiałem doliczyć w to wszystko dojazd, który na szczęście nie stanowił problemów. Na miejscu znalazłem się nieco przed czasem, ale nie wyszedłem od razu z samochodu. Sprawdziłem dokumenty, czy wszystko jest dobrze podpisane. Nie chciałem czego ominąć, tym bardziej, że nie wiedziałem, czy Hayden nie będzie miał dla mnie jakiegoś zadania. Wysiadłem z samochodu, zabierając wszystkie swoje rzeczy i udałem się do środka natrafiając na recepcję, gdzie stali ochroniarze. Spojrzałem na nich, lekko skinając głową na przywitanie.
-Dzień dobry, pan do kogo? - zapytał jeden z nich. Zapewne budynek był bardzo dobrze strzeżony i każda nowa twarz musiała przez to przejść. Cóż, jeśli mieszkał tutaj ktoś taki, jak Pearson, to nic dziwnego. Nie zdziwiłoby mnie to, gdyby uznali mnie za nieproszonego gościa.
- Do pana Pearsona - odpowiedziałem bez chwili zawahania. Na szczęście zaraz sam mężczyzna pojawił się przy recepcji, więc zwróciłem na niego uwagę.
- Dzień dobry - przywitałem się z delikatnym uśmiechem, po czym skinąłem głową i ruszyłem za mężczyzną do windy. Wzmianka o jego koledze mnie nieco zaskoczył, bo nie spodziewałem się tego, że z kimś dzieli mieszkanie, ale to też nie była do końca moja sprawa. - Chyba nic mnie nie zaskoczy, w trakcie studiowania można się wiele naoglądać - powiedziałem, choć rzeczywiście nie chciałem w czymś przeszkodzić. Nie znałem się tych ludzi, więc nie czułem się tak komfortowo, jak przy swoich znajomych. Mimo tego, nie spodziewałem się, by coś mnie przestraszyło.
         Jak tylko weszliśmy do środka mieszkania Haydena, zdjąłem buty oraz płaszcz, starając się nie oglądać na wszystkie strony, aby nie wyjść na ciekawskiego. Dalej dało się usłyszeć męski głos, który musiał należeć do Marka. Wbiłem wzrok w plecy hokeisty, który zdążył pójść do kuchni, a mnie dopadł jego przyjaciel. Wydawało mi się czy rzeczywiście w oczach Marka  pojawił się radosny błysk?
- Tak, nie widzę powodu by było inaczej - uśmiechnąłem się lekko, a moje słowa chyba jeszcze bardziej ucieszyły drugiego hokeistę. - Choć to jeszcze kwestia tego, czy się sprawdzę. Na razie mam okres próbny - dodałem, aby Mark wiedział, że to jeszcze może się zmienić, jeśli Pearson uzna, że zwyczajnie się nie nadaję. Każdy ma jakieś inne wymagania i jeśli im nie podobałam to mogę od razu zostać skreślony, czego oczywiście bym nie chciał. Spojrzałem na Haydena, który stał jeszcze w kuchni, więc pozwoliłem zająć sobie miejsce w salonie, gdzie Mark wcześniej siedział i oglądał wiadomości. Naszykowałem wszystkie papiery, które dzień wcześniej dał mi hokeista.
         Czekając jednak na Pearsona, nie powstrzymałem się przed rozejrzeniem się po pomieszczeniu. Przestrzeń była dość spora, ale to mnie raczej nie zaskoczyło.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {02/03/23, 10:34 pm}

Manager poszukiwany od zaraz Hayden-Pearson

_____Pozostawienie dwójki mężczyzn samych w salonie nie było złym pomysłem i nic nie mogło się stać w tym małym przedziale czasu. Poza tym Hayden był zaraz obok, co prawda nie na widoku z pozycji kanapy, ale tak blisko, że trzy kroki i mógł złapać Marka za rękę. Ostrzeżenie w windzie było bardziej na temat możliwe zachowania faceta aniżeli tego na czym mogą go przyłapać, jak wejdą. O tej godzinie wiedział, że dopiero dochodził do siebie po długim śnie – ten człowiek nie śpi po nocy tylko posuwa mężatki, córki bogatych ludzi lub bogatych panów. Hayden miał więc z tyłu głowy, że naturalnie przyjazne, wesołe i… flirtujące, usposobienie Marka może nie przypaść do gustu Josephowi. Gdy wrócił jednak z kuchni, nic nie wskazywało, aby coś się stało. W ręku trzymał tacę z trzema naczyniami. Wysokie szklanki z kolorową zawartością, lekko różową. Postawił wszystkie trzy na stole i usiadł obok, na fotelu.
– To jest śniadanie, albo nazwijmy to pierwszym posiłkiem po treningu. – postawił szklanki przed dwójką. – Truskawki, banan, kilka innych rzeczy. Później dam ci listę. Na razie spróbuj, żebyś wiedział, jak powinno smakować. Częściej niż rzadziej sam będziesz je robił według rozpiski, żeby wszystko się zgadzało.
_____Wziął swoją szklankę do ręki i przysunął bezpruderyjnie dokumenty do siebie sprawdzając na szybko czy wszędzie, gdzie miał to się podpisał. Kiwnął głową zadowolony i wyciągnął długopis spod stolika, gdzie na niższej półce poza zestawem długopisów znajdowało się jeszcze kilka innych przydatnych rzeczy. Idealnie poukładane w koszyczku jakby ktoś szukał słuchawek, kabla do ładowania albo chusteczek. Podpisał się w wolnym miejscu, widząc, że nigdzie nie zostało nic zmienione w zapisie. Odsunął jedną kopię z powrotem do Josepha i oparł się wygodnie.
– Mark, co mówią o sezonie? – spytał chłopaka, który od kiedy dostał szklankę, popijał ją zamiast kawy, trzymając kurczliwie w dłoniach jak jakiś skarb. – Chyba nie mówią dalej o Adamie?
– Hm? – przestał pić na chwilę. – Nie, już nie. Przed chwilą go wychwalali. Wcześniej też trochę, ale o samym sezonie nic.
_____Dwójka hokeistów uśmiechnęła się do siebie znacznie, po czym ciemnowłosy przechylił szklankę upijając trochę i odstawił, wstające ze swojego miejsca. Tym razem kierując słowa do Josepha.
– Siedźcie tutaj, pójdę po inne papiery.
_____Zostawiając ich skierował się do swojego pokoju, który poprzedzony małym pomieszczeniem, ala gabinetem, przetrzymywał zarówno nagrody jak i wszystkie dokumenty, dość ważne lub mogące się przydać w przyszłości. Nie szukał długo tego co zrobił wczoraj. Była to tabelka jego zajęć na ten miesiąc. Co prawda zbliżali się do połowy lipca i ledwo co skończyli wraz z końcem czerwca wygrane Playoffy, ale powoli przygotowywali się do nowego sezonu. Oznaczało to mniej treningów, ale za to więcej rozmów i zajęć dodatkowych. W ten sposób w dniu dzisiejszym, za chwilę udadzą się na boisko, gdzie spędzą 3 godziny w drużynie, trenując, potem wspólny posiłek i teoretycznie każdy może zająć się sobą… ale nie w grafiku Haydena. On znikał po drugim posiłku na 4h godziny, pojawiając się około 17 z kolejnym małym posiłkiem przed spędzeniem wieczoru z ludźmi z gazety sportowej. Na tym wywiadzie raczej Joseph będzie – stąd nie był to czarny kwadracik, a zawierał informacje. Na wywiad przeznaczone zostały 2 godziny, po których wraca do domu i Joseph także będzie mógł pojechać i skończyć. W końcu Hayden będzie u siebie, manager nie będzie potrzebny. Do końca tego tygodnia plan był bardzo podobny, codziennie dając wywiady, spotykając się z innymi sportowcami w telewizji albo radiu, ostatecznie w piątek mając event charytatywny. Ciemnowłosy hokeista znany był bowiem ze swojej działalności.
_____W tym krótkim czasie, gdy Hayden zniknął, Mark skończywszy swoje śniadanie, postanowił zaspokoić swoją ciekawość. Odłożył szklankę, przysunął konspiracyjnie do nowego managera.
– Hej, jesteś gejem? – i zanim mógłby usłyszeć jakąkolwiek odpowiedź odsunął się wystawiając rękę, machając, że pytania nie było. – Nieważne czy jesteś czy nie. Jak zobaczysz tate nago staniesz się nim. – Mimo zawadiackiego błysku w oku, jego usta nie uśmiechały się pozostając poważne. Jakby właśnie mówił prawdę, która była niezachwiana. Aż emanował pewnością siebie. – Każdy kto go widzi bez ubrań potem ma kompleksy. Sam to przechodziłem! – wskazał na siebie podnosząc lekko głos. – Masakra. Wiesz, że musiałem przelecieć kilkanaście lasek, żeby wyleciało mi z głowy, czy może nie spróbować, żeby wziął mnie od tyłu? A ja nie jestem aż takim fanem kutasów. W końcu jego laski zawsze po zerwaniu żałowały właśnie straty seksu. – bez żadnego wstydu kontynuował swoją historię. – Jego poprzedni manager, ten debil, pewnie miał podobnie, inaczej nie próbowałby odzyskiwać męskości posuwając zajętą laskę. Można było się spodziewać wszystkiego co do niego przyszło. Jak brakowało mu pewności siebie po zobaczeniu Adonisa to powinien iść do klubu.
_____Zanim jednak mógł kontynuować swoją historię, przechodząc do tłumaczenia całej tej sprawy, w jego stronę poleciała poduszka, zderzając się prosto z jego twarzą z taką siłą, że cofnęło go do oparcia, odsuwając od Josepha.
– I tutaj kończymy twoje wymysły. – po głosie można było poznać, że Hayden nie był pocieszony. Na twarzy nie było widać zaskoczenia, że coś takiego wyszło od Marka. Raczej lekkie rozczarowanie, bo spodziewał się tego, ale znowu… Nie wiedział od czego zaczął swoją historię tym razem. Podszedł i wystawił w stronę managera kilka kartek. – To mój plan dietetyczny, zwykle, gdzie jadam, ważne informacje oraz plan zajęć do końca miesiąca. Ułożyłem go tak, żebym miał jak najmniej zmian. – westchnął lekko, gdy kartki zostały zabrane i założył rękę na piersi rzucając znudzone spojrzenie w stronę kolegi z drużyny. – Co tym razem za głupoty opowiadałeś? Słyszałem od momentu „ten debil”.
– Szefie. – Mark spoważniał i to prawdziwie. – Tym razem to prawda i… – spojrzał w stronę Josepha, po czym wrócił spojrzeniem na niego. – Niech zostanie to między naszą dwójką, bo czuje, że byś mnie zabił.
_____W tym momencie uniósł jedną brew do góry w geście nie tyle zaskoczenia co pytającego wyrazu twarzy. Nie zamierzał jednak wchodzić w szczegóły. Dokończył swoje śniadanie duszkiem, bo o 9 mieli zjawić się w szatni na boisku. Gdy udali się niemal natychmiast. Stając w szatni zderzyli się z już z kilkoma zawodnikami, którzy przebierali się w swoje „mundurki”. Przywitali jednak radośnie całą trójkę wyraźnie skupiając się na wątłym ciele Josepha, gratulując mu dostania pracy, wybrania odpowiedniej osoby i tym podobne. Hayden nie zamierzał jednak wrzucić go w ten wir, bo chłopacy nie skończą za szybko jak już zaczną. Poinstruował go, aby poszedł do trenerów się przedstawić, wziął od ich kamerę i nauczył się z niej korzystać. Dzisiaj postoi z boku i nagra trening.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {05/03/23, 11:44 am}

Emme's Codes


         Hayden zjawił się przy nas wraz z trzema szklankami, które zawierały napój, sporządzony zapewne z owoców i innych dodatków. Spojrzałem na mężczyznę, który od razy mi wytłumaczył, z czego jest zrobione.
- Dobrze - opowiedziałem, aby hokeista wiedział, że ta informacja do mnie dotarła. Spojrzałem jeszcze raz na koktajl, a widząc, że jedynie ja po niego nie sięgam, wziąłem szklankę do swojej dłoni i upiłem niewielki łyk. Byłem już po śniadaniu, więc ten koktajl jedynie niepotrzebnie mnie zapełni, ale nie wypadło odmówić, tym bardziej, że niedługo sam będę musiał wszystko przygotować, kiedy będzie taka potrzeba. Zerkałem ukradkiem na Haydena, pijąc powoli napój, który o dziwo przypadł mi do gustu. Nie byłem fanem takich rzeczy, ale tutaj nie miałem żadnych zarzutów, tym bardziej, że składniki były idealnie zmiksowane i połączone smakowo. Co innego, gdyby wszystko się ze sobą gryzło, wtedy na pewno  bym tak chętnie nie pił. Pearson dość szybko przejrzałem podpisane papiery, samemu sięgając po długopis, aby podpisać puste pola swoim nazwiskiem. Ucieszyło mnie to, choć tego nie okazało, bo miałem pewność, że nie zmienił zdania przez noc, ani też nie pojawił się nikt ciekawszy ode mnie. W końcu nie miałem pewności, że Hayden nie miał jeszcze później umówionego spotkania.
         Odebrałem kopię, przyglądając się uważnie podpisowi. Nie miałem żadnych zwidów i rzeczywiście nazwisko Haydena widniało na papierze. Musiałem na nowo zmienić swoją rutynę, dostosowując się do planu dnia Pearsona, a to nie będzie wcale takie proste, jak się wydaje. Trochę odpocząłem przez cały mój „urlop”, ale cieszyłem się, że mogę wrócić do pracy. Może nie jest to praca z modelką, ale nie wydaje mi się, by sam Hayden był problematyczny. Bardziej zastanawiałem się nad jego kolegami z drużyny, którzy mogliby stawiać mnie w niekomfortowej sytuacji, jaka wczoraj miała miejsce. Skinąłem głowę, po czym wbiłem wzrok w telewizję, wcześniej chowając kopie to swojej teczki, w której trzymałem wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Większość i tak przeniosę wszystko na tablet, bo wygodniej było mi z niego korzystać w pracy, niż skupiać się na papierowym kalendarzu albo notesie, gdzie miałbym zapisywać wszystko. Piłem koktajl, kiedy z ust Marka padło pytanie. Po raz kolejny w tak krótkim czasie o mało się nie oplułem. Miałem już zapytać, co oni mają z tymi pytaniami, tym bardziej, że orientacja dla większości to nie był prosty temat, na dodatek przy obcych. Nie zdążyłem jednak nic od siebie dodać, bo mężczyzna od razu zaczął mówić dalej. Miałem wrażenie, że mimo wszystko powstrzymywał się z tą rozmową przy Haydenie, który na pewno by go opieprzył za takie pytania i w ogóle słowa, jakie padły z jego ust. Zaśmiałem się nieco nerwowo. Nie zamierzałem oglądać nagiego Haydena, chyba że sam by stanął przede mną w całej okazałości, ale... Zrobiłby to? Ciężko było mi wyobrazić sobie Pearsona chodzącego nago w mojej obecności. Po pierwsze, dla mnie byłoby to niekomfortowe, po drugie... Po prostu nie. Na szczęście nie muszę się martwić tym, że zrobi ze mnie geja, bo już nim jestem, ale nie zamierzałem zdradzać tego pozostałym. Nie ufam im, nie znam ich na tyle, by zwierzać im się z takich rzeczy, nawet jeśli nie jest to jakiś temat tabu. Słowa Marka mimo wszystko nie bawiły. Chłopak wyglądał na podekscytowanego własną gadaniną, ale miło było widzieć w kimś tyle energii. Słuchałem go uważnie, czując się jednocześnie dziwnie, ale i rozbawiony całą tą paplaniną słów, która wychodziła z jego ust. Zastanawiałem się jednak, czy Mark często poruszał takie tematy z ledwie poznanymi osobami? Na pewno to nie jest dla niego dobre, bo nie każdy ma podpisane NDA, a jeśli rozkręca się tak przy innych, to każdy mógł wykorzystać jego słowa. Nie zamierzałem jednak prawić mu kazań, bo to nie było moje zadanie. Z każdym słowem mężczyzny, wiedziałem, że kiedyś będę zmuszony widzieć nago Haydena. Na pewno był świetnie zbudowany, widać było to nawet pod zwykłymi ubraniami, dla po słowach Marka mam  wrażenie, że rzeczywiście można popaść w jakieś kompleksy, co jest nawet zabawne. Nigdy nie marzyłem o takiej sylwetce, choć tutaj raczej nie chodziło o mięśnie Pearsona, a o coś zupełnie innego.
         W międzyczasie pojawił się na mojej twarzy delikatny uśmiech, który jasno mówił, że jestem lekko rozbawiony słowami chłopaka. Bardziej jednak rozbawiła mnie poduszka lądująca na twarzy hokeisty, zerkając w stronę Haydena, który wrócił do naszego towarzystwa. Czułem się mniej spięty, ale też do końca nie wiedziałem jakich granic powinienem się trzymać. Mogłem na luzie do nich podchodzić, zwracać się po imieniu i śmiać się z nimi? Zadając takie pytania brzmiałbym niczym człowiek, który mieszka pod kamieniem. Odebrałem kartki, przelatując po nich na szybko wzrokiem, po czym schowałem je do swojej teczki. Na pewno się z tym wszystkim zapoznam, ale jak będę miał na to więcej czasu.
- Nie przejmuj się. To nie było nic takiego w porównaniu do wczorajszego pytania - powiedziałem, przypominając im wszystkim, jakie pytanie padło z ust jednego z zawodników. Teraz nie krzywiłem się, ani nie rumieniłem. Poznali odpowiedź, więc miałem nadzieję, że nie padną podobne pytania, choć musiałem być gotowy na wszystko.
         Już pierwszego dnia miałem zderzyć się z rzeczywistością pracy jaka na mnie czekała. Oczywiście, spodziewałem się tego, że mój wzrost przy tych wszystkich członkach drużyny nie miał większego znaczenia, tym bardziej, że i tak czułem się mały przy nich. To przez posturę. Żaden z nich nie był podobnej postury do mojej, ale nic dziwnego. Nie miałem mięśni, przynajmniej wyćwiczonych do tego stopnia, by się ukazywały. Przywitałem się z każdą osobą, dziękując jednocześnie za miłe przywitanie. Nikt nie rzucał mi krzywego spojrzenia, a ja starałem się nie zwracać uwagi na to, że nie pasowałem do tego miejsca. Gdyby ktoś ze znajomych mnie teraz zobaczył, to ze śmiechu tarzałby się po podłodze. Dosłownie. Ruszyłem do trenerów tak, jak kazał Hayden i cieszyłem się, że nie było ich tak trudno znaleźć.
- Dzień dobry. Nazywam się Jospeh Holman, nowy manager Pearsona - przywitałem się, delikatnie uśmiechając się to trenerów, którzy ciepło mnie przyjęli, również się przedstawiając.
-Elias Carlson – odpowiedział najstarszy z nich, wyciągają dłoń w moim kierunku, którą uścisnąłem, po czym wskazał na dwóch pozostałych trenerów, którzy byli młodsi od niego. -Derek Lane oraz Jaxon Clifton. - Uścisnąłem również ich dłonie.
- Miło mi was poznać. Hayden powiedziałam, żebym wziął od was kamerę - przekazałem słowa samego Pearsona, na co Elias westchnął, niechętnie sięgając po kamerę. To pewnie dlatego, że wyglądałem na takiego, co na co dzień nie używa takich rzeczy, ale to nie tak, że jak coś trafi w moje ręce, to od razu się psuje. Zapewne nie chciał, aby taki skarb się zniszczył.
-Jak wrażenia pierwszego dnia? Zapewne poznałeś już chłopaków – uśmiech Jaxona dodawał mi nieco pewności siebie. Naprawdę nie spojrzałem się jak na razie z krzywym spojrzeniem, a to jakiś sukces.
- Jeszcze muszę się przyzwyczaić do nowego otoczenia, ale jak na razie nie mam powodów by narzekać. Sam Pearson wydaje się być sympatyczny - stwierdziłem, na co pozostali się uśmiechnęli.
         Jak tylko pokazali mi, jak powinienem używać kamery, podziękowałem im za to, ćwicząc jeszcze chwilę, aby nic mi nie uciekło. Nie chciałem schrzanić roboty już pierwszego dnia, tym bardziej przy tak prostej czynności. Trenerzy mimo wszystko zapewnili mnie, że będzie dobrze i jeśli z czymś sobie nie będę radził, to śmiało mogę do nich przyjść. To było wyjątkowo miłe z ich strony, ale nie zamierzałem zawracać im głowy takimi rzeczami, kiedy na pewno mieli własne problemy czy zadania do wykonania. Wyszedłem na boisko, ustawiając się w wyznaczonym miejscu, z które był najlepszy kąt do nagrywania. O dziwo, nie stresowałem się tym tak bardzo, bardziej jednak martwiłem się tym, że zmęczę się od samego patrzenia na ćwiczących hokeistów.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {11/03/23, 11:16 pm}

Manager poszukiwany od zaraz Hayden-Pearson

_____Gdy tylko Joseph zniknął z szatni, miła i wesoła atmosfera lekko zelżała, jakby każdy czekał aż coś się wydarzy. Opalony mężczyzna, lekko niższy od Haydena podszedł i uderzył go lekko w ramię, gdy ten właśnie ściągnął koszulkę.
– Rozchmurz się, tato.
– Liam. – Pearson odparł patrząc do kogo należała dłoń. Chłopak uśmiechnął się do niego od ucha do ucha, prawie zamykając swoje bursztynowe oczy. – Masz rację, powinienem się cieszyć, że nikt ważny nie postanowił odejść z drużyny.
_____Słysząc to, wszyscy obecni w szatni wybuchli śmiechem, doskonale wiedząc kto taki opuścił ich szeregi, podobno za sprawą lepszych pieniędzy i dla możliwości rozwoju. No… niestety, Defiants byli znani ze swoich częstych zmian, ale tylko w zakresie dwóch pierwszych linii. Czwarta pojawiała się bardzo rzadko, a trzecia… nie wychodzi wręcz wcale. Nadal jednak, siedzenie rok na treningu Haydena dawało im na tyle dobre podstawy, że spokojnie kwalifikowali się do drugiej albo i pierwszej linii innych drużyn. Mężczyzna o imieniu Liam, zabrał swoją dłoń i usiadł na ławce obok przebierające się dalej Haydena.
– Jak twój nowy manager?
– Spytaj Marka. Opowiadał mu dzisiaj jakieś historię. – prychnął pod nosem. – Wiem tylko, że powstrzymałem go przed kulminacją, ale ile pierdół opowiedział, to nie mam pojęcia.
– MARK! – krzyknął od razu i gdy Jackson odwrócił się w połowie ściągając spodnie z tyłka z zaskoczeniem, Liam spytał. – Co nagadałeś managerowi?
_____Oczy mężczyzny od razu skierowały się na stojącego obok Haydena, który także był zainteresowany co faktycznie zamierza powiedzieć. Widząc jego posyłany wzrok na półnagiego szefa, zasłoniła go wielka góra, sięgająca liderowi drużyny do czubka nosa. Był to Aaron, ubrany już w swój strój bramkarza, robiący go jeszcze szerszym i bardziej masywnym. Co prawda ciemnowłosy mężczyzna nie wiedział co takiego działo się w głowie młodszego gracza, ale położył swoją dłoń na niesamowicie kolorowym kasku, który nie wiadomo czemu, był już na swoim miejscu i pochylił go do przodu, aby nie zasłaniał połowy jego twarzy.
– Aaron, co ty robisz? – spytał, chociaż szybko zrezygnował. – Nie mów. Nie chcę wiedzieć. – przeniósł swoje spojrzenie na Liama i Marka. – Wy też. Przebieramy się i na boisko. Dzisiaj strzelamy więc ty Aaron, masz najwięcej roboty.
– Elias wie? – Adam wszedł do szatni lekko spóźniony z torbą na ramieniu. – Bo ostatnio dowiedział się ostatni. Chłopacy wszystko przygotowali, ale staruszek rzucał kurwami.
– Dałem mu osobiście plan. – odpowiedział z uśmiechem. – Jak nie przeczytał to może w końcu będę mógł posłać na emeryturkę?
– Szefie…
_____Aaron odezwał się lekko, a Hayden zabrał dłoń, która cały czas zmuszała go do trzymania się niżej, pochylonym. Po tym wszyscy skończyli się przebierać i wyszli na boisko robiąc swoje rozgrzewkowe kółka. Wszyscy chłopcy pozostawili swojego lidera w tyle. Ten pokazał swojemu managerowi miejsce, gdzie ma stać i jak nagrywać, po czym zostawił go w między boksami i poleciał robić swoją rozgrzewkę. Gdy skończyli, zostali podzieleni na dwie grupki pod wodzą Haydena. Co takiego robili trenerzy? W sumie to nic. Młodzi stali na lodzie z wielkimi tabelkami, a staruszek stanął z pewnym facetem ubranym w dres, z kamerą po drugiej stronie, aby nagrywać drugą połowę boiska.
_____W dniu dzisiejszym, na treningu, najgorzej miał Aaron. Bramkarz po półgodzinie miał dosyć. Co chwilę zostały w jego stronę strzelane krążki, o średniej prędkości prawie 100 kilometrów na godzinę. Ten trening był głównie techniczny. Po godzinie takiego maltretowania bramkarzy, zmieniła się zabawa. Slalomy z kijem, wymijanie obrońców, pokładanie się na lodzie w zderzeniach z jadącym na ciebie napastnikiem. A ostatecznie jakieś 30 minut szybkiej rozgrywki z wyraźnym celem – kto zdobędzie najwięcej boli, płaci za drinki podczas pierwszego afterparty po meczu w presezonie. Jak można się spodziewać wygrała grupa Haydena, skazując Adama i jego grupę na ”małe” wydatki w przyszłości. Zeszły z boiska całkiem zmęczeni, zdając ekwipunek oraz kije w dłonie pomocników i udali się do szatni rozebrać się oraz umyć. Bądź co bądź, każdy z nich śmierdział… mniej lub bardziej.
_____Jak można było się spodziewać, trenerzy zamierzali złożyć im raport, a nie było lepszego miejsca niż kiedy z nagimi tyłkami stali każdy w swojej kabinie. Zapewne zaprosili Josepha, aby poszedł z nimi, ale czy to zrobił? Hayden nie miał pojęcia bardziej zajęty słuchaniem statystyk. Ilość strzałów do faktycznie trafionych w cel, ile z nich zostało obronionych i tym podobne. Mężczyzna nie skupiał się tylko na swoich wynikach, ale także na tym co mówili o innych. Po piętnastu minutach, wyszedł z szatni, przebrany w coś innego niż dres, a T-shirt i jeansy. Nie był w tym sam, pozostali także wyglądali jak ludzie, bez spoconych trzech pasków na tyłku, lecz z torbami na ramieniu. Według grafiku mieli teraz wspólny posiłek i każdy idzie w swoją drogę. Hayden jednak zamiast przejmować się kolegami, którzy wiedzieli, gdzie mają iść, zaczął się rozglądać niczym kacza mama za zaginionym maluchem. Dostrzegając Josepha, podszedł do niego.
– Udało ci się wszystko nagrać? – spytał nie widząc kamery w jego ręce. Wiedział, że poinstruowali go do wyciągnięcia dyskietki i zabrania tylko jej. – Chodź. Idziemy na lunch. Zwykle jemy go w tym samym miejscu, są na nas przygotowani.
_____Podążał wolniejszym krokiem, dostosowanym do blondyna, obserwując przepychających się i żartujących kolegów. W głowie trawiąc statystyki, które podawali wcześniej na szybko. Doszło do niego, że musi zmienić trochę zalecenia treningowe dla swoich chłopców. Westchnął ciężko jak podziemnym tunelem przeszli do budynku po drugiej stronie ulicy, gdzie przeszli przez wielkie drzwi i znaleźli się w wielkiej stali restauracyjnej. Nie była to szkolna stołówka ani bar „zjedz, ile dasz radę”. Normalna knajpa, z trochę lepszą kuchnią, no, specjalizująca się w mięsie. Drzwi przytrzymał im Dawson, który z uśmiechem i głupim gestem zaprosił ich do środka. Hayden przechodząc obok strącił mu czapkę z głowy, na co mężczyzna zaskoczony prawie jej nie złapał.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {15/03/23, 07:32 pm}

Emme's Codes


         Myślałem, że nagrywanie treningu nie będzie sprawiało mi jakieś trudności. Nie byłem jednak przyzwyczajony do stania w jednej pozycji przez dłuższy czas, a nie chciałem zmieniać swojego położenia. Oznaczało by to, że schrzaniłem nawet tak proste zadanie, jak trzymanie kamery. Obserwowałem dokładnie to, co działo się na lodzie i choć nie byłem żadnym fanem sportów, to jednak widać było ile wysiłku muszą w to wszystko włożyć. Samo patrzenie na nich sprawiało, że się męczyłem, ale nie mogłem nikomu tego otwarcie powiedzieć, bo zostałbym wyśmiany. Zapewne nie tylko przez sportowców, ale i trenerów. Dziwiłem się, że oni nie wykazywali większego zmęczenia, dalej ćwicząc jakieś rzeczy, których nawet nie potrafiłem nazwać. Wydawało mi się, że jak zapytam o to hokeistów czy trenerów, to mnie wyśmieją. Dlatego lepiej byłoby pouczy się z internetem, ewentualnie skorzystać z książek, które były dostępne w bibliotece. Cóż, zapewne nie za wiele by mi one powiedziały, bo jednak każde swoje drużyny miały swój indywidualny trening i też lepiej byłoby się uczyć z obrazków. Jednakże... Czy było mi to w ogóle do czegoś potrzebne? Haydenowi nie przeszkadzał mój brak wiedzy o hokeju, a przynajmniej głośno o tym nie mówił. Nie oszukujmy się, jakieś podstawowe wiadomości na ten temat powinienem mieć, dlatego chociaż trochę powinienem się do tego przyłożyć, aby nie wyjść na totalnego żółtodzioba, który nawet zapytany o jakieś pozycje na lodowisku, nie potrafiłby odpowiedzieć.
         Trening się skończył, więc i ja mogłem zakończyć nagrywanie. Opuściłem ręce i przechylając głowę na prawo, po czym na lewo, aby nieco rozruszać szyję. Wszyscy wydawali się być w dobrych humorach, co mnie się nie udzielało. Nie tylko dlatego, że musiałem ustać w tej pozycji dłużej, niż oczekiwałem, ale przerażało mnie to, że te spocone goryle będą kisić się najpierw w szatni zanim wskoczą pod prysznic.
-Joseph! - usłyszałem swoje imię, więc podniosłem wzrok znad kamery, aby spojrzeć na Dereka, który machał do mnie zachęcająco, abym do nich podszedł. Nie było mi trzeba powtarzać dwa razy, więc dołączyłem do młodszych trenerów, którzy żartowali między sobą.
-I jak pierwsze wrażenia? - Tym razem pytanie padło od Jaxona. Czy byłem pod wrażeniem? Nie. Owszem, hokeiści mieli swoje wyćwiczone techniki i może inny by się tym zachwycali, ale nie ja.
- Jestem zmęczony od samego patrzenia na ich wysiłek. Dziwię się, że nadal są w dobrych humorach - powiedziałem i chyba ich tymi słowami zaskoczyłem. Może Hayden powinien uprzedzić, że jestem nowicjuszem, jeśli chodzi o hokej. - Nigdy nie byłem zainteresowany sportem, więc nie patrzcie tak na mnie. Poprawię się - posłałem im delikatny uśmiech, a naszą rozmowę przerwał nam starszy trener.
-Koniec pogawędek. Do roboty – rozkazał, więc ruszyłem z nimi. I tak nie wiedziałem, co miałbym teraz ze sobą zrobić.
-Będziemy wchodzić pod prysznice. Jak nie chcesz to możesz zaczekać na zewnątrz – usłyszałem, jak tylko stanęliśmy w miejscu. Najwidoczniej nikt nie miał większego problemu w oglądaniu nagich sportowców, ale ja... Lubiłem uszanować czyjąś prywatność.
- Zaczekam, i tak na nic się tam nie przydam - powiedziałem, na co pozostali kiwnęli. Nie namawiali mnie, co mnie ucieszyło, bo jednak nie chciałem oglądać nagich tyłków hokeistów. Zapewne i tak kiedyś będę musiał to zrobić, ale chciałem się przed tym uchronić kiedy jeszcze mogę.
         Jak tylko trenerzy wyszli z pomieszczenia, zaprowadzili mnie do swojego pokoju, gdzie kamera została mi odebrana. Zamiast niej dostałem tylko dyskietkę, na której znajdował się cały trening z dzisiejszego dnia. Wyszedłem na korytarz, aby tam zaczekać na Haydena, jak i pozostali. Byli głośno, nie dało się ich nie słyszeć zza ściany, ale akurat to mi nie przeszkadzało. Podniosłem głowę, jak tylko Pearson wyszedł z szatni.
- Tak - A przynajmniej mam taką nadzieję. - Miło się patrzy na waszą drużynę. Wydajecie się być zgrani na boisku. Nie wiem do końca, jak to powinno wyglądać, ale widać, że wszyscy się wspieracie na boisku - powiedziałem, nawet jeśli Hayden nie potrzebował tego komentarza. Ciekawe, jak wyglądali w trakcie meczu. Co jak co, ale mecze zwykle są poważniej brane, niż trening, na którym śmiało mogą popełnić jakiś błąd.  Cóż, jedzenie wspólnych posiłków czy spędzanie wspólnie czasu z innymi, na pewno pozwalało im na polepszeni więzi, choć wydawało mi się, że im akurat niczego nie brakuje. To dopiero drugi dzień, kiedy mam okazję ich poznać, ale nie wydają się tacy źli. Może po prostu to ja wykreowałem sobie pewien typ sportowca? Całkiem możliwe.
         W trakcie posiłku głównie słuchałem rozmów pozostałych, choć wszystko kręciło się wokół wyników z treningu. Nie mogłem uczestniczyć zbytnio w tej rozmowie, ponieważ nawet nie rozumiałem momentami o czym jest mowa. Skupiłem się więc głównie na jedzeniu, przysłuchując się tematowi rozmów prowadzonymi między trenerami a hokeistami. Wtrącanie tutaj swoich trzech groszy nie miało sensu, ale przynajmniej jedzenie było dobre, więc nie mogłem narzekać.
         Po posiłku wszyscy się rozeszli, nawet ja mogłem wrócić do swojego życia, gdyż to był czas okienka. Dopiero później miałem towarzyszyć mu przy wywiadzie, ale miałem dość sporo czasu na załatwienie swoich spraw,  dlatego, jak tylko się rozstaliśmy, ruszyłem do swojego samochodu, gdzie wyciągnąłem listę z dietą Haydena i pozostałymi informacjami. Z tego co widziałem, to raczej godziny posiłków się nie zmieniały, dlatego od razu przejechałem wzrokiem po liście restauracji czy knajp. Przy Samarze nie musiałem załatwiać takich rzeczy, gdyż kobieta zawsze wiedziała lepiej  co może zjeść, a czego nie i gdzie, ale też często sama gotowała, ewentualnie na wyjazdach hotele oferowały posiłki, kiedy przesłano im się listę alerganów czy kalorii. Najwidoczniej Pearson przykładał do tego więcej uwagi.
         Swój wolny czas spędziłem głównie na rozmowie z przyjaciółmi, którzy mieli czas by połączyć się grupowo na czacie, jednocześnie czytając podstawowe informacje na temat hokeja.
- Czy tylko mi się wydaje, że ten sport jest jednym z brutalniejszych? - zapytałem, zerkając na swój telefon. Śmiech moich przyjaciół sprawił, że zmarszczyłem brwi, bo nie takiej reakcji się spodziewałem.
-To prawda, że czasem poleje się krew, ale są brutalniejsze dyscypliny sportowe – oznajmiła Leah, poprawiając maseczkę na twarzy, który co chwilę zsuwała jej się z czoła.
- „Czasem”, hah... - westchnąłem, zamykając laptopa, czując, że na dziś mam dość informacji, jeśli chodzi o hokej. Spojrzałem na godzinę i aż się wzdrygnąłem. - Muszę kończyć. Cześć - rozłączyłem się, zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć.
         Odebranie Haydena, aby zabrać go na wywiad nie było problemem. O dziwo, udało mi się ominąć większość korków, więc znalazłem się przed czasem. Jak tylko hokeista znalazł się w samochodzie, to pojechałem w wyznaczonym kierunku, pilnując czasu, abyśmy się przypadkiem nie spóźnili. Co jak co, ale to byłaby wtedy tylko i wyłącznie moja wina.
- Jesteśmy na miejscu - powiadomiłem mężczyznę, po czym wysiadłem z samochodu. Byłem ciekawy, jak wygląda taki wywiad ze sportowcem. Czymś się to różniło od wywiadu z taką modelką? Na pewno pytaniami, bo jednak Hayden nie opowie, jak czuje się na wybiegach lub większych sesjach zdjęciowych za granicą.
- Potrzebujesz czegoś? - zapytałem. Chciałem, by miał wszystko zapewnione zanim będę mógł mu się z boku przyglądać. Co prawda,  nie wątpiłem w to, że dziennikarze się przygotowali. Nie gościli żółtodzioba.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {19/03/23, 09:42 pm}

Manager poszukiwany od zaraz Hayden-Pearson

_____Gdyby Hayden został spytany o trening, potwierdziłby, że tego dnia był udany. Może nie tyle przez fakt samego bycia dobrym, a przykładanie się innych członków drużyny do całego wydarzenia. Ciekawie jednak było usłyszeć od kogoś nie grającego w Hokey, że zachowują się jak zgrana ekipa. Świat zawodowego sportu nie był na tyle miły, aby pozwalać na coś takiego, a zwykle drużyna, odgórnie, nawet w połowie sezonu potrafiła wymienić gracza na kogoś innego, z drugiego końca kraju. Oczywiście przeprowadzana wymiana miała być dobra dla obu stron i zaakceptowana, żeby przejść. Z tymi ludźmi, z którymi teraz gra, robi to kolejny sezon, tylko dlatego, że nikt nie zaproponował uczciwej wymiany, na tyle dobrej, aby zgodzić się. Myśląc o przyszłość jednak pewnie niedługo ktoś odpadnie tylko po to, aby dostać lepszy numerek w kolejce do nowego narybku. Odkładając to jednak z tyłu głowy, kiwnął tylko głową do managera, że rozumie jego sposób myślenia. Nie zamierzał dodawać nic więcej.
_____Posiłek, pogrążony w słuchaniu kolejnych komentarzy, żartów i innych anegdot przeleciał niezwykle szybko. Głównie przez fakt, że w pewnym momencie każdy był bardziej zainteresowany swoim posiłkiem i rejestrowaniem uwag trenerów niż wygłupami. W końcu to była ich praca. Powinni chociaż tyle z siebie dawać. Od tego zależało, czy zostaną na swojej pozycji, w swojej linii… W tej drużynie. Defiants byli mistrzami i zdobywcami pucharu z pewnym powodów i na pewno jednym z nich był profesjonalizm, bo nawet jeśli umieli żartować i śmiać się z nieszczęścia Adama to wiedzieli jak medialnie do tego podejść, jak zareagować gdyby usłyszeli komentarze od przeciwnej drużyny podczas meczu, a pewnie się pojawią. Shit Talking nie jest najnowszą metodą wprawiania faceta o chęć ruszenia z pięściami na siebie, a Adam z boiska to przynajmniej 2 minuty Power Play dla nich.
_____Knajpa, boisko, dom Haydena. Wszystko znajdowało się na tyle blisko siebie, że bez transportu był wstanie wrócić po swój samochód, aby spokojnie pojechać, gdzie miał się zjawić. Okienka pozostawały bowiem puste z powodu innych zobowiązań mężczyzny. Nie chodziło tylko o granie w zespole. Niestety, pewne decyzje poczynione w przeszłości doprowadziły do tego, że posiadał kilka innych pozycji, których zadania należało wypełnić. Przebrał się w garnitur, ogarnął do końca i wsiadł w swojego Bentleya wybierając się za miasto. Według planu dnia nie miał dużo czasu na dalekie podróży i tak też było. Po 15 minutach drogi wjechał na wielką posesję ukrytą za otwierającą się mechaniczne bramą. Do kogo należała? Co zamierzał tutaj robić Hayden? Nie wiadomo.
– Naprawdę musisz już iść? – spytał się starszy mężczyzna owijając się wielkim kocem, który leżał na jego plecach. – Powinieneś zostać jeszcze trochę. Mam ci tyle do opowiedzenia.
– Może innym razem. – przeszedł przez próg i odwrócił się do staruszka o lekkim siwym zarośnie. – Dobrze wiesz, że wywiad jest ważny.
– Patrząc na twój wyraz twarzy, nie aż tak. – zaśmiał się lekko. – Trzymaj się tam w świecie dziecko i zostaw resztę mi
– Zamierzam!
_____Szybszym krokiem podszedł do samochodu i machając jeszcze ręką na pożegnanie wsiadł zamykając drzwi i odpalając silnik. Mężczyzna w drzwiach nie przypominał Haydena, więc ciężko nazwać go było ojcem, a starszy dźwięk wskazywał raczej na osobę, która szykuje się do grobu. Ludzie jednak mogli znać jego twarz jako głównego udziałowca i sponsora całej drużyny Defiants. Był zagadkowym człowiekiem, który nie miał znanych powodów ani celów w takim mocnym wspieraniu drużyny hokejowej, jednak to robił. Wydawał rocznie całkiem sporo pieniędzy dostając w zamian prawie nic poza marketingiem. I czy media musiały wiedzieć coś więcej?
_____Hokeista odjechał, wracając do swojego dalszego planu. Nie miał dobrego zdania o dziennikarzach, który spotykali się z nim dzisiaj. Chyba, że zmienili głównej rozmówcę. Do tej pory co drugie pytanie tyczyło się skandali, przygód łóżkowych i każdej możliwej plotki aniżeli sportu i przygotowania do następnego sezonu, może planów na przyszłość. Dostawał małego bólu głowy zastanawiając się jak tylko razem dziennikarka postanowili zaproponować mu seks, ale stojąc przy swoim samochodzie czekał na Josepha, który odebrał go prawie idealnie. Wszystko bowiem zgadzałoby się, gdyby nie zobaczył lekko nieswojo zachowującego się mężczyzny. Zapomniał o czasie, a może zwyczajnie stał w korkach i się zestresował. Przynajmniej tak zamierzał to tłumaczyć, aby i sobie nie popsuć humoru, który na razie był neutralny.  
_____Mruknął w odpowiedzi na informacje od Josepha. Ich jazda samochodem była spokojna i w ciszy, dlatego spokojnie obserwował otoczenie. Doskonale wiedział, że już są na miejscu. Wysiedli z samochodu przed siedzibą gazety i zanim zostali otoczeni przed ludzi od wywiadu, odwrócił się do swojego nowego managera.
– Będę potrzebował pewnie pocieszenia potem. – zaśmiał się lekko, bo jednak czuł, że musi poinformować blondyna o tym co może zastać. – Ostatnio dziennikarka starała się za wszelką cenę sprzedać mi swój numer telefonu. Poprzednio inny prowadzący wywiad za wszelką cenę chciał się dowiedzieć o jakiś problemach miłosnych w drużynie. – położył dwa palce na skroni i lekko rozmasował. – Boje się co tym razem wymyślą. – westchnął ciężko. – Niestety, za dobrze płacą za to. Poza tym, ludzie ich czytają.
_____Weszli do budynku i od razu zostali przywitani przez panią w recepcji, która poznała Haydena od razu robiąc do niego lekko maślane oczy, gdy z uśmiechem, spokojnie rozmawiał o wywiadzie. Nawet zaproponowała, że zaprowadzić ich na miejsce, lecz mężczyzna stanowczo odmówił zamykając się w windzie sam na sam z Josephem.
– A to dopiero początek…
_____Burknął pod nosem i rozciągnął mięśnie karku. Reakcja, którą wydobyło to z managera, lekko go zaskoczyła, lecz w pozytywny sposób. Drzwi windy się otworzyły na piątym piętrze, a zaraz za metalowym szybem windy czekała na nich kobieta, ubrana za krótką czarną spódniczkę i białą koszulę dla niepoznaki. Niestety, bez podkoszulki materiał prześwitywał pokazując jej neonowy stanik. Hokeista na kilometr czuł, że ma do czynienia z króliczkiem. W normalnych okolicznościach, po kilku drinkach, pewnie by ją przeleciał i na tym się skończyło. Teraz jednak – byli w pracy i ciemnowłosy miał tylko nadzieję, że nie będzie musiał stać koło niej, żeby zrobić sobie zdjęcie.
– Pan Pearson. Dobry wieczór! – uśmiechnęła się i podeszła jeszcze bliżej prawie wchodząc na mężczyznę. – Mam zaszczyt przeprowadzić dzisiejszy wywiad. Zapraszam!
_____Odsunęła się na krok i ręką wskazała miejsce, gdzie będą siedzieć, a gdy Hayden uśmiechnął się lekko, od razu wymijając kobietę i wchodząc głębiej, czuł, jak idzie krok za nim. Usiadł na wyznaczonym mu miejscu i kiwnął gestem dłoni do Josepha, aby podszedł bliżej. Cały czas obserwując przygotowującą się ekipę, która rozmawiała o czymś między sobą. Widząc, że Joseph jest koło niego i pochylił się przy siedzącym, nie marnował czasu.
– Znajdź coś, żeby mogła założyć na siebie. Jakąś bluzę drużyny czy coś. Musi mieć nasze logo. – pochylił się i powiedział cicho do niego. – W tym tempie będę miał zdjęcie z dziennikarką z cyckami na wierzchu. I to pójdzie na okładkę.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {25/03/23, 04:40 pm}

Emme's Codes


         Słowa Haydena nieco mnie zaskoczyły, co zapewne mu nie umknęło, ale mogłem się mylić. Cóż, nie spodziewałem się, że usłyszę od niego zdanie tego typu. Pocieszyć można było na różne sposoby, a też jeszcze nie wiedziałem, jak forma pocieszenia jest najlepsza dla hokeisty, ale niedługo będzie dane mi się dowiedzieć.
- Dziennikarze są wścibscy, osobiście nie ja byłem ich ofiarą, ale moje poprzednia szefowa też nie miała z nimi łatwo - powiedziałem. Może modeling i sport różnił się od siebie, ale dziennikarze zwykle są tacy sami. Nie wiedzą, kiedy trzeba postawić granicę, a Samara była z tych, co lubiła oddzielać swoje życie prywatne od zawodowego, dlatego, kiedy ktoś ją zaczepiał na ulicy, aby zadać kilka pytań – od razu odmawiała. - Miejmy nadzieję, że kiedyś znajdzie się dziennikarz, który nie przekracza pewnych granic - uśmiechnąłem się lekko, zerkając w stronę Pearsona. Nigdy nie dotyczyły mnie te sprawy bezpośrednio, ale wiadomo, jakie to może być męczące, dlatego też nie dziwiłem się tym, że mężczyzna musi później jakoś odreagować. Nie wiedziałem kto będzie prowadził aktualny wywiad, ale jeśli nic ta osoba nie odwali, to na pewno będzie cud.
         Zlustrowałem kobietę, która miło przywitała naszą dwójkę, zwracając głównie uwagę na Pearsona, który w końcu był tutaj gwiazdą. Wystarczyło jednak stanąć z boku, aby widzieć, że hokeista ma dość, a ledwie co weszliśmy do budynku. Miałem się wtrącić, upominając Haydena, że musimy się śpieszyć, aby tylko kobieta dała mu spokój, jednakże on sobie sam dobrze z tym poradził.  Zerknąłem jeszcze przez ramię, kiedy wchodziliśmy do windy. Mina kobiety wskazywała lekkie niezadowolenie z tego, że nie mogła dłużej towarzyszyć Haydenowi, a ja uważałem to za nieco zabawne. Popularność bywa okropna.
- Poradzisz sobie z tym, w razie czego pomogę. Musiałem odciągać modelkę od nachalnych fanów, myślę, że z twoimi fankami nie będę miał większego problemu - oznajmiłem, posyłając mu delikatny uśmiech. Co prawda, kobiety momentami bywały gorsze, bardziej zawzięte, ale nie uważałem, że może być gorzej. Łatwiej jest odciągnąć dziewczynę, niż faceta, a przynajmniej miałem taką nadzieję. Wyszliśmy z windy i myślałem, że będę zaskoczony dopiero przy pytaniach, jakie mogą pojawić się od prowadzącego, ale stojąca kobieta, która czekała na Haydena, jako pierwsza padła ofiarą mojej miny. Uważałem, że można mieć swój styl ubierania, ale czasami wypadałoby lepiej dobrać rzeczy, aby zwykły biustonosz nie rzucał się najbardziej w oczy. Nie interesował mnie biust kobiety, jednakże byłem zdania, że taki ubiór nie wypadnie dobrze na wywiadzie. Zwrócenie uwagi byłoby niegrzeczne z mojej strony, dlatego ugryzłem się w język zanim cokolwiek wyszło z moich usta. Ruszyłem za Pearsonem, kątem oka zerkając w jego stronę, nie zauważyłem żadnych zmian w jego minie, dlatego może też niepotrzebnie przejmowałem się wyglądem kobiety. Było jednak pewne, że przebijający się kolor stanika będzie rzucał się pozostałym w oczy i zastanawiałem się tylko, czy przypadkiem nie było to celowe działanie? Chyba by mnie to nie zaskoczyło.
         Stanąłem z boku, przyglądając się przygotowaniom, jednakże mężczyzna szybko mnie z tego wyrwał, przywołując do siebie. Nachyliłem się lekko nad nim, aby lepiej go usłyszeć. Czyli jednak.
- W takim razie zaraz wrócę - powiedziałem, po czym spojrzałem na zegarek na swoim nadgarstku by sprawdzić godzinę. Miałem jeszcze czas, tym bardziej, że  zdobycie bluzy czy nawet koszulki z logiem drużyny nie było problemem. Nie czekając na więcej wytycznych, z powrotem udałem się do windy. Idąc w stronę wyjścia budynku, patrzyłem czy przypadkiem ktoś aktualnie nie ma czegoś na sobie z logiem drużyny, ale nic z tych rzeczy, dlatego udałem się do najbliższego sklepu.
-Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - Usłyszałem, więc od razu podszedłem do lady, za którą stał mężczyzna w czapce z logiem Deviants.
- Dzień dobry, szukam koszulki albo bluzy Deviants. Na kobietę, ewentualnie może być oversize  - uśmiechnąłem się lekko, zamykając na chwilę oczy, aby przypomnieć sobie kształty kobiety, ale nic z tych rzeczy. - O, ta będzie idealna - powiedziałem, jak tylko mężczyzna sięgnął po bluzę z kapturem bez rozpięcia.
         Zapłaciłem, po czym pożegnałem się ze sprzedawcą, wracając do budynku. Miałem nadzieję, że nie rozpoczęli wcześniej wywiadu, ale gdyby tak było, to Hayden dałby mi znać. Chociaż to też kwestia tego, czy w ogóle miałby jak. Na szczęście, jak tylko dotarłem na miejsce, nikt jeszcze nie zaczął prowadzić wywiadu. Poczułem ulgę, która na pewno malowała się na mojej twarzy, więc podszedłem do Haydena, który był zasłonięty przez prowadzącą.
- Przepraszam, że się wtrącę, ale to dla pani - powiedziałem, stając między nią, a Pearsonem, aby dać mężczyźnie nieco wytchnąć i wysunąłem dłoń, w której trzymałem torbę z podarunkiem. - Nie sądzi pani, że lepiej będzie pokazać się w czymś, co ma logo drużyny pana Pearosna? Na pewno będzie w niej pani do twarzy - uśmiechnąłem się lekko, a widząc, że kobieta nie jest przekonana co do tego, ledwie powstrzymałem się od przewrócenia oczami, dlatego wysunąłem bardziej torbę w jej kierunku.
-Dziękuję, od razu ją ubiorę – uśmiechnęła się, choć widziałem sztuczność, która od niej biła.
- To wspaniale. Oczywiście, może ją pani dla siebie później zatrzymać - dodałem zanim ta odeszła z niezadowoloną miną. Co jak co, ale jeszcze by jej przyszło do głowy, by oddawać coś, co nosiła na sobie.
- Następnym razem, chyba będę musiał wysłać wytyczne co do ubrań. Tak na wszelki wypadek - powiedziałem, odwracając się w stronę Haydena. Choć o mężczyzn nie musiałem się martwić, tak jednak na taką kolejną artystkę nie chciałbym trafić. Ewentualnie może wykupić na zapas jakieś koszulki czy bluzy, ale prawda jest taka, że to dziennikarze powinni się odpowiednio przygotować.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {29/03/23, 08:06 pm}

Manager poszukiwany od zaraz Hayden-Pearson

_____Króliczki hokejowe, kobiety, które kochały brutalność sportu bardziej niż samą dyscyplinę. Najbardziej jednak uwielbiały to co znajdowało się pod spoconymi „mundurkami”. Tak, chodziło o sportowców. Niczym groupies były idealnym rozwiązaniem napakowanego do żył testosteronu, z którym schodziło się z lodowiska. Czasem rzucały się na konkretną osobę, czasem brały kogo popadnie z całej drużyny. Jak ktoś jeszcze dostał w szczękę podczas meczu to już zupełnie lgnęły do niego obiecując opiekę medyczną, spełnianie najskrytszych marzeń albo z dość konkretnym planem na wieczór po kilku kieliszkach. I bądźmy szczerzy ze sobą, który mężczyzna bez zobowiązań na boku nie zgodziłby się na atrakcyjną przygodę na jedną noc? Prawdopodobnie każdy, nawet Hayden. Niestety, nie w pracy. To, wywiad, to była praca. Poza tym kobieta, która świeciła cyckami już kilka godzin przed jego pojawieniem się nie do końca trafiała w jego gust. Nawet na przelotny seks. Można więc powiedzieć, że kobieta, która się nie przedstawiła, źle trafiła. Na pewno taka taktyka podziałałaby na Dominica, dla którego seks był drugim ulubionym sportem.
– Przepraszam, wiemy, dokąd poszedł Pana towarzysz? – podszedł mężczyzna z obsługi obserwując znikającego w windzie Josepha. – Poczekać aż wróci?
– Tak zróbmy. – uśmiechnął się w odpowiedzi. – Możecie mi pokazać pytania w tym czasie, powinien za chwilę wrócić.
– Jeśli można spytać… – jakby zagłębiał się w wielką konspirację, mężczyzna przybliżył się do ucha Haydena i cichych głosem spytał. – Kto to jest?
– Joseph, mój nowy manager. Dzisiaj jest jego pierwszy dzień.
– Gratulację!
_____Mężczyzna wyprostował się i poprawił czapkę z logiem drużyny. Widać było, że także był fanem, ale tym uprzejmym typem. Poza tym hokeista kojarzył go jako dźwiękowca i operatora kamery z innych wywiadów, które tutaj przeprowadzał. Nie wiedział jakie ma stanowisko, ale na pewno doglądał sprzętu i nie wystawiał głowy przed obiektyw. Zresztą, jego gratulacje były przepełnioną faktyczną szczerością, nie jak uśmiech kobiety, która podeszła do nich.
– O czym rozmawiacie? – spytała luźno, ale kryształki lodu w jej oczach wbijały się w technicznego. – Mogę się podłączyć?
– Właśnie pogratulowałem Panu Pearsonowi znalezienia kogoś na stanowisko managera. – odpowiedział zgodnie z prawdą i zwrócił się do wysokiego hokeisty. – Ta tutaj to Hayle, dołączyła niedawno do redakcji.
– Miło mi poznać, Hayle McGryffin, dwadzieścia dwa lata, strzelec, nie pije, nie pale i zrobię wszystko za Pana numer telefonu.
_____Przedstawiła się przyciskając ramiona do tułowia, aby wyeksponować biust jeszcze bardziej. Jej ton oraz zachowanie było typowe jakby żartowała, więc Hayden zamierzał właśnie to wykorzystać śmiejąc się zanim pracownik techniczny złapie zażenowanie z drugiej ręki.
– Hahaha, mam nadzieję, że masz dobre pytania. – oparł się mocniej w fotelu. – Nie rozdaję mojego numeru za darmo.
– Właśnie! – słysząc słowo klucz, mężczyzna wtrącił się zanim młoda pracowniczka powie kolejną niestosowną rzecz. – Pan Pearson chciałby zobaczyć pytania zanim wróci jego Manager.
_____Hayle, bo tak miała na imię, od razu ruszyła po zeszyt, w którym miała przygotowany skrypt rozmowy. Prawdopodobnie nie marudziła ze względu na okoliczności. Po pierwsze stali przed Haydenen, po drugie, gdyby pytania były dobre faktycznie mogłaby otrzymać jego numer telefonu. Wierzyła, że mając świadków – gwiazda się nie wypnie. Oczywiście ciemnowłosy wiedział, że nie istniała opcja, aby podarował jej prywatne cyferki prowadzącego do jego prywatnego sprzętu, ale dało mu to trochę czasu. Zaczynanie czegokolwiek, gdy na środku ekranu będą znajdowały się dwa neonowe kółko, nie mogło być dobrym pomysłem. Będąc mężczyzną z dwudziestką na karku, nie można było liczyć, że zawsze słucha się mózgu, a nie penisa. W tym wypadku – byli w pracy, idea, że „dziennikarzem” była kobieta to fakt pomijalny. Pracownik obsługi przeprosił wracając do swoich zajęć, a Hayle po chwili wróciła z notatkami, rozpoczynając tłumaczenie i czytanie skryptu. Słuchał jej jednym uchem wyłapując jakie pytania zamierzała zadać. Nic niezwykłego, chociaż z każdym krokiem na kartce papieru i przesuniętym niżej palcem, podchodziła bliżej. Ignorował to, starając się znaleźć nieodpowiednie pytanie, bo zawsze było.
_____I w tym momencie powrócił do nich Joseph, wsadzając między dwójkę ludzi papierową torbę. Ich rozmowa była szybko, do celu, czemu nie zamierzał przeszkadzać. Zdecydowanie wolał, żeby sytuacja była załatwiona bez jego ingerencji.
– Cóż… o ile posłuchają? Poprzednio już przesyłaliśmy index czego nie ubierać. Zapomnieli o jego istnieniu po kilku spotkaniach.
_____Na szczęście wróciła w bluzie, która ładnie zasłaniała wszystko. Hokeista jeszcze w dobrej gestii podpisał markerem merch drużyny swoimi imieniem i nazwiskiem czemu zrobili już zdjęcia do artykułu. Później przyszedł czas na pytania. Zajęło im to godzinę. Od podstawowych pytań o zwycięstwo, co robili przez przerwę, trening, spadek lub wzrost formy, co sądzi o ułożonym planie meczy na następny sezon, zmiany w podstawowym składzie Defiants i w końcu… przeszli do ostatnich pytań. Tych niezbyt miłych, bo dotyczących ostatniego skandalu. Hayden wiedział, że zbliżają się do tego tematu, gdy zadali pytania o zmiany w składzie. Jakby sądzili, że z powodu zdrady kobiety wyrzucą Adama z jego pozycji. Gdy nie dostali satysfakcjonującej odpowiedzi, dziennikarka cmoknęła ustami i zadała z uśmiechem swoje pytanie.
– Jak się trzymasz po ostatnim skandalu z twoim udziałem? Mówimy o pobiciu twojego byłego managera przez kolegę z drużyny.
– Wolałbym nie odpowiadać na to pytanie.
– Jest to ciężki temat?
– Zacznijmy tak... – westchnął. – Mój były manager stracił swoją posadę jeszcze przed całą sytuacją, więc fizycznie nie jestem częścią tego skandalu. Dotyczy on mojego kolegi z drużyny, Adama, jego byłej managerki oraz jej obecnego partnera. Nie mam nic więcej do powiedzenia.
– Oh…
_____Wyszło z ust kobiety, ale nie sama odpowiedź była szokująca, a lekko poirytowana twarz Haydena, który pokazywał, że był o to pytany zbyt wiele razy. Nawet produkcja z tyłu ucichła, w końcu słowa hokeisty stawiały sprawę w lekko innym świetle niż poprzednio. Jakby jego były manager związał się z managerką Adama i ją zapłodnił, w ramach jakiegoś żalu do Pearsona. Przynajmniej w ich oczach, mając te informacje, które mieli. Wywiad nie trwał dłużej. W napiętej atmosferze dokończyli pytania, które nie były piękne, lecz nie naciskały na wrażliwe tematy, skupiając się na sporcie i planach drużyny. Pożegnali się z uśmiechami ze wszystkimi i weszli do samochodu. Gdy tylko usiedli do samochodu sportowiec westchnął ciężko i rozluźnił krawat.
– Kto by się spodziewał, że to jest aż tak męczące? – rzucił luźno pytanie gubiąc posępny humor. – Zawieś mnie do domu i zobaczymy się jutro z rana.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {02/04/23, 12:24 pm}

Emme's Codes


         Według mnie było to dość nieodpowiedzialne z ich strony, że nie trzymali się wytycznych co do ubrań dziennikarzy. Rozumiem to, że każdy może ubierać to na co ma ochotę i osobiście uważałem, że takie podejście jest zdrowe, ale nie oszukujmy się, praca to praca. Osobiście nie potrafiłbym się pojawić przy Haydenie w spodenkach i koszuli w hawajskie wzory.
- W takim razie będę im przypominał za każdym razem, aby to im nie umknęło. Może wtedy szybciej się nauczą, jak odpowiednio się przygotowywać - powiedziałem, zerkając w stronę dziewczyny, która dość szybko do nas wróciła. Widać było, że udawała zadowoloną, ale ta sztuczność szybko zniknęła, kiedy sam Pearson podpisał bluzę. To sprawiło, że lekko się uśmiechnąłem. Nie, nie było to spowodowane szczęśliwym wyrazem twarzy kobiety, a raczej gestem Haydena. Niby nic niezwykłego, ale równie dobrze mógł tego nie robić, choć wątpiłem w to, by prowadząca mu odpuściła w tym temacie.
         Ostatecznie przeszli do wywiadu, którego dokładnie słuchałem. Była to też szansa dla mnie, by nieco lepiej poznać Haydena od tej strony. I choć początek zapowiadał się spokojny, to jednak kobieta coraz mocniej dolewała oliwy do ognia. Temat jego kolegi z drużyny jest jest tematem numer jeden. Sprawa z czasem ucichnie, ale do tego czasu, każdy kolega z drużyny Adama będzie przez to przechodzić. Może nie będą zadawać takich samych pytań, co Haydenowi, ale na pewno w temacie całego tego skandalu. Nic dziwnego, że to było męczące dla hokeisty. Każdy kto by się znalazł w takiej sytuacji wolałby na ten temat nie rozmawiać. Bardzo jednak zaskoczył mnie fakt, że manager Haydena był zwolniony dużo wcześniej. Nie mogłem stwierdzić czy to prawda, czy po prostu ściema, aby kobieta zakończyła temat sprawy Adama oraz jego byłej managerki, jak i byłego managera Pearsona. W końcu sam hokeista nie wyglądał na zadowolonego. Można było to zauważyć po jego wyrazie twarzy, na co westchnąłem. O to, jak w moment można zirytować faceta. Kobieta zapewne sama wymyślała te wszystkie pytania, więc teraz miała skutki swojej wścibskości.  Wcześniej nie śledziłem kariery mężczyzny, szczerze mówiąc nadrabiałem to w wolnym tempie,  chcąc być na bieżąco z niektórymi sprawami. Miałem jednak nadzieję, że dziennikarze przestaną go w kółko pytać o to samo, kiedy wywiad zostanie udostępniony. Na szczęście dziewczyna zakończyła z tymi pytaniami, przechodząc do kolejnych, bardziej związanymi z samym sportem. Sam poczułem ulgę, że nie padło już więcej pytań na temat skandalu. Chyba każdy miałby dość.
         Usiadłem za kierownicą, jak tylko znaleźliśmy się w samochodzie, po czym posłałem mężczyźnie delikatny uśmiech.
- Wywiady potrafią wyssać z człowieka energię, ale przynajmniej dobrze wypadłeś - powiedziałem, odpalając samochód, po czym wyjechałem z parkingu, kierując się pod adres hokeisty. Wiedziałem, że nie mogłem poruszyć tematu jego managera, tym bardziej, że to nie była moja sprawa, a też nie chciałem Haydenowi psuć reszty wieczora. Dlatego odwiozłem go pod odpowiedni adres i odwróciłem się w jego stronę zanim wysiadł.
- W razie czego dzwoń, gdybyś czegoś potrzebował - powiedziałem, choć raczej Hayden dobrze o tym wiedział. Zawsze byłem pod telefonem, nawet jeśli spałem, to i tak odbierałem połączenia za pierwszym razem, więc gdy zadzwoni w środku nocy to zapewne go nie oleję, bo sen jest ważniejszy. - Wyśpij się dobrze by zregenerować się po dzisiejszym dniu. Do zobaczenia jutro - uśmiechnąłem się delikatnie.
         Jak tylko Pearson wyszedł z samochodu, wyjechałem na ulicę, by odjechać w kierunku swojego miejsca zamieszkania. Droga na szczęście nie byłą zapełniona przez samochody, więc do domu dotarłem dość szybko. Zaparkowałem samochód w podziemnym parkingu i ruszyłem windą na swoje piętro, chcąc wziąć szybki prysznic i coś zjeść. Widok, jaki zastałem na korytarzu pod moimi drzwiami, nieco zmienił moje plany. Zmarszczyłem brwi na widok Casona, zalanego w trupa. Nawet nie miałem pojęcia, jakim cudem dotarł do mojego mieszkania i nie pomylił drzwi.
- Śpiąca królewno, pobudka - powiedziałem, kucając przed byłym chłopakiem i poklepałem go po policzku, aby się przebudził. Lekko zdezorientowany otworzył oczy, po czym posłał mi uśmiech.
-Cześć, mogę przenocować u ciebie? - zapytał, a ja nawet nie musiałem pytać, by wiedzieć, że pokłócił się ze swoim obecnym chłopakiem.
- Skoro musisz - powiedziałem, pomagając mu się podnieść z podłogi, starając się nie robić jednocześnie hałasu. Otworzyłem drzwi kluczami, przewieszając sobie rękę mężczyzny, aby dostać się do środka. Odprowadziłem go na kanapę, pozostawiając go tam, po czym cofnąłem się by zamknąć drzwi. Przejrzałem się w lustrze, które wisiało tuż obok schowka na klucze. Widać było po mnie lekkie zmęczenie, ale nie przejąłem się tym, bo wiedziałem, że trochę minie, aż znajdę się w swoim ciepłym łóżku. Mieszkanie było urządzone w skandynawskim stylu, salon połączony z kuchnią, dzięki czemu mogłem mieć oko na pijanego przyjaciela, który nawet nie raczył zdjąć z siebie czegokolwiek.
-Ratujesz mi tyłek, inaczej nie miałbym gdzie się podziać – powiedział, na co przewróciłem oczami. Miał dużo przyjaciół, mógł również iść do swojego sklepu, gdzie miał prywatny pokój z kanapą dla VIP-ów.
- Mimo wszystko nie zostawiłbym cię w holu, narobiłbyś tylko bałaganu. Chcesz mi powiedzieć o co się pokłóciliście? - zapytałem, podchodząc do niego ze szklanką wody, którą mu podałem, jak tylko ten usiadł wygodnie na kanapie. Rozwiązałem krawat, pozbywając się go po chwili, po czym rozpiąłem dwa pierwsze guziki koszuli.
-O jego byłego, ale nie chcę o tym mówić – oznajmił, co od razu uszanowałem.
- Rozgość się, pokój gościnny jest tam gdzie zawsze, nawet nie próbuj zajmować moją sypialnię. Dobrze by było, gdybyś się też umył, śmierdzisz fajkami - skrzywiłem się lekko, na co ten parsknął śmiechu.
-Nadal ci to przeszkadza, urocze – powiedział, ale szybko się skrzywił, kiedy oberwał ode mnie po głowie.
- Zachowaj takie słówka dla swojego chłopaka, Cason  - uśmiechnąłem się, kierując się wprost do łazienki, gdzie wziąłem szybko prysznic po tym, jak się rozebrałem. Nie darzyłem Casona już żadnymi uczuciami poza tymi przyjacielskimi. Momentami może bywało ciężko, ale dzięki pracy byłem w stanie szybko pozbyć się pewnej tęsknoty, która mimo wszystko pojawiła się po rozstaniu. Wyszło to nam jednak na dobre, ponieważ oboje widzieliśmy, że w pewnym momencie nasz  związek nie był już nim, a tylko zwykłym przyzwyczajeniem. Teraz cieszyłem się, że Reid miał kogoś, a ja mogłem skupić całą swoją uwagę na nowej pracy.
         Zjadłem kolację w samotności, gdyż przyjaciel dawno znalazł się w pokoju gościnnym, zapewne śpiąc smacznie w wygodnym łóżku. Sam udałem się do swojej sypialni, po drodze gasząc światła i zerkając do telefony, aby sprawdzić, czy nie mam jakieś wiadomości od hokeisty albo nieodebranego połączenia. Nic takiego jednak nie było, więc zamknąłem za sobą drzwi i położyłem się w łóżku, przekręcając się na brzuch, aby móc spokojnie zasnąć.
         Obudził mnie hałas, który dobiegał z któreś części mojego mieszkania, co od razu postawiło mnie na nogi. Dopiero wychodząc z pokoju przypomniałem sobie kto wczoraj do mnie zawitał i od razu przeszedłem do kuchni, bo wiedziałem, że danie wolną rękę Casonowi w gotowaniu nie wyjdzie nikomu na dobre i nie pomyliłem się.
- Chcesz mi spalić kuchnię? Rany, otwórz okno! Spalenizną cuchnie - powiedziałem, otwierając od razu okno balkonowe przez co chłodne powietrze okryło moje ciało, kiedy byłem ubrany tylko w piżamę.
-Sorki, chciałem coś przygotować, ale nie wyszło – zaśmiał się nerwowo, na co przewróciłem oczami.
- Która jest w ogóle godzina? - zapytałem, zerkając na zegar, który wyświetlał aktualny czas. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się czy mam jakieś zwidy, ale niestety. - Wyłączyłeś mi budzik? Przecież ja muszę do pracy jechać, cholera - powiedziałem, po czym ruszyłem do swojego pokoju, aby przygotować się do wyjścia. Miałem jeszcze czas, ale nie wystarczająco, a nie chciałem się spóźniać, dlatego wszystko robiłem w biegu, jak tylko się ubrałem.
- Zapasowy klucz jest w skrzynce, nie gotuj nic, nie sprzątaj. Zamknij tylko okno, jak będziesz wychodził i proszę cię... Nie tykaj nic, okej? - spojrzałem na niego, jak tylko byłem gotowy do wyjścia. Po uzyskaniu odpowiedzi od byłego, wyszedłem z mieszkania od razu kierując się windą na sam dół, aby dostać się do samochodu. W drodze do Haydena zajechałem po śniadanie, chcąc coś przekąsić zanim dojadę na miejsce, bo z pustym żołądkiem okropnie się pracowało.
Na szczęście na miejsce dojechałem na czas, najedzony oraz pobudzony odpowiednią dawką kawy.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {05/04/23, 09:08 pm}

Manager poszukiwany od zaraz Hayden-Pearson

_____Przejazd samochodem był znośny. Szybki, prosto do miejsca. Kiwnął tylko głową, gdy wysiadł z samochodu nowego managera. Po pierwszym dniu sprawdzał się dobrze, żeby tylko teraz utrzymał ten poziom. Wszedł do windy mijając dwóch ochroniarzy przy recepcji, lecz widząc, że są zajęci pomocą jakieś kobiecie, minął i po prostu podnosząc rękę i kiedy nawiązał kontakt wzrokowy z jednym, kiwnęli sobie głową w ciszy. Nie zmierzał im przeszkadzać w pracy. Wsiadł do windy samotnie i ruszył na swoje piętro, gdzie wchodząc do mieszkania widział ślicznie ułożone dwie pary butów. Jedne z nich należy pewnie do Marka, drugie, męskie, raczej nie do laski, którą przyprowadził. Lubił się w tych co wyglądały i ruszały się jakby ktoś je wyrzeźbił do chodzenia na soplu lodu. Mówiąc inaczej – niesamowicie wysokie obcasy. Rozebrał się i zamknął drzwi z trzaskiem jasno informując o swojej obecności. Nie chciał trafić na scenę jak ktoś komuś ssie kutasa na jego kanapie. Miał już za dużo wydarzeń tego dnia. Jeśli nie chodziło o kogoś między jego udami zajmującego się nim, nawet nie chciał o tym słyszeć.
– Witam w domu!
– Yo!
_____Szczęśliwie odezwały się do niego dwa znajome mu głowy. Mark i Noah. Jego dwóch obrońców pierwszej linii. Wszedł głębiej i westchnął widząc jak rozwalili się na kanapie z trzema kartonami pizzy, przed odpalonym telewizorem, w którym leciały jakieś filmy dokumentalne z Discovery. Z góry wiedział, że to co leci jest wybrane przez Noah, pół Azjata-pół Amerykanin. Wysoki i zajebiście zwinny. Spokojnie można go nazwać ulubionym dzieckiem Haydena przez wzgląd na spokojne zachowanie i nie sprawianie problemów. Niestety… facet był czerwoną chorągiewką, jeśli chodziło o związki i wręcz obsesyjnie zabrał swojej żonie zbliżać się do kogokolwiek związanego z hokejem poza drużyną. Nie mogła przychodzić na mecze, nie mogła zjawić się na treningu.
– Spodziewałem się tylko jednego gościa. – Pearson zaśmiał się lekko i usiadł na fotelu, od razu opierając się całym ciężarem i spoglądając na ciemnowłosego. – Żona nie będzie samotna, że spędzasz wieczór z nami?
– Nie zostanę całą noc, bez przesady. – odezwał się z uśmiechem, ale Hayden mógł przysiąść, że przez moment cień przebiegł po oczach Noah. – To nie tak, że trzymam ją w klatce, ma dzisiaj wyjście z koleżankami. Obiad w restauracji w centrum.
_____I lider Defiants nie potrzebował więcej informacji, już wiedział, że knajpę pewnie widać z jego balkonu, bo mieszkał bardzo blisko centrum. Ta dwójka jednak była siebie warta, bo poznał tą żonę, Sylvia, wiedziała co zrobić, żeby wkurwić spokojnego i poukładanego Noah wypowiadając tylko kilka słów. I robiła to z każdą możliwą satysfakcją. Idea więc, że obrońca pojawił się tutaj z pizzą, żeby potowarzyszyć Markowi i zwinąć się, gdy tylko żona zadzwoni, że skończyli, nie była niewiarygodna. Hayden wiedział także, że jego drugi obrońca nie jest takim debilem, żeby tego nie wiedzieć. Pewnie zgodził się być jego towarzystwem, bo dostał zakaz imprez, dziewczynek i zapraszania ludzi do jego mieszkania.
_____Spędzili razem kilka godzin oglądając coś zupełnie odmóżdżającego. Dokument o życiu zwierząt, lwów, gdzie dowiedzieli się, że lwice pogonią swojego faceta na koniec i ujebią w dupę jak tylko podejdzie się krzywym krokiem do dziecka. Potem o żyrafach, które mają niesamowicie długi język. Nawet 50 cm! Jako jednak, że ta pokazana w dokumencie miała akurat 11 inches, to Mark od razu chciał ściągać spodnie i porównywać to do penisów, bo na pewno któryś z nich miał tyle w wzwodzie. Oczywiście, te starania szybko się skończyły, bo pozostała dwójka nie zamierzała się rozbierać i porównywać swoich przyrodzeń ze zwykłej ciekawości Marka. Zostało wtedy wymienione porozumiewawcze spojrzenie między Haydenem i Noah. Zakończyli film o żyrafach i gdy tylko włączyli o delfinach – przyszedł wyczekiwany tekst od żony. Cała trójka rozeszła się więc do swoich rzeczy, aby następnego dnia wstać i lecieć na trening.
_____Pozostała reszta tygodnia minęło szybko. Joseph, sprawdzał się jako manager dostarczając mu posiłek, kiedy wracał z siłowni o niebotycznie wczesnej godzinie, Mark w końcu znalazł i sfinalizował zakup mieszkania więc w końcu się wyniósł, treningi przebiegały poprawnie, wszystkie pozostałe aktywności także były wykonywane bez zarzutów. Najbardziej jednak Haydenowi podobał się fakt, że jego nowy manager nie wypytywał, dlaczego odbierał go z galerii sztuki, agencji nieruchomości czy kawiarni ulokowanej w wielkim biurowcu. Na pewno był ciekaw, lecz nie otwierał ust, żeby zapytać. W końcu nadszedł piątek, byli już po treningu oraz obiedzie, gdy na środku stali stanął Mark, wchodząc na jeden z wolnych stołów i uciszając całą salę.
– Jak wszyscy wiecie, kupiłem mieszkanie. – zaczął, opisując chwilę później gdzie znajdowało się dokładnie. – I dlaczego wam to mówię? – włożył dłoń do kieszeni kurtki i wyciągnął klucze. – Bo zapraszam was na opinię lokalu!
_____Słysząc to, wszyscy obecni z mniejszą lub większą ekscytacją pokazali swoje wsparcie dla idei imprezy w nowym, w końcu kupionym, mieszkaniu Marka. Hayden także z uśmiechem na ustach był zainteresowany odpoczynkiem dla grupy po całym tygodniu treningów, a przecież powinni odpoczywać i mieć wakacje po wygranej. Chyba byli jedyną drużyną, która nie robi sobie zupełnie wolnego. Nie było żadnych planów treningowych na ten weekend, ale on miał kilka miejsce, gdzie musi pojawić się przez sobotę i niedzielę. Spojrzał na Josepha siedzące obok.
– Wiesz, że także idziesz prawda? – spytał mężczyznę. – To było zaproszenie, które musisz przyjąć. – pochylił się bliżej managera, żeby mieć pewność, że go usłyszał wśród głośnych śmiechów – Skoro oboje będziemy zmuszeni do picia, zorganizuj kierowcę na jutro na 12.
_____Czy interesowało go, ile telefonów będzie trzeba wykonać? Średnio, zwykle zrzucał to na managera w takim momentach. Obaj będą musieli pić. Mark o to zadba na swojej imprezie, a on musiał pojawić się lekko po 12 w sobotę na otwarciu, żeby przekazać czek pieniężny na zwierzaki. Nawet jak dzisiaj pił… i nie miał pojęcia, o której skończą, to jutro trzeba mieć kogoś do prowadzenie samochodu. Skończyli posiłek i wyszli na zewnątrz, gdzie każdy w radosnym humorze mówił o tym, o której się pojawi. W końcu przyszły host podszedł do Haydena i Josepha.
– A wy, o której będziecie? – spytał – Zwykle manager szefa spał u niego w takich sytuacjach więc zakładam, że będziesz robił to samo.
– Tego nie wiem. – Hayden położył dłoń na głowie blondyna i popsuł mu ułożone po treningu włosy z uśmiechem. – Co chcesz na prezent powitalny?
– Hm… Powiem ci potem jak coś wymyśle.
_____Lider drużyny zabrał dłoń przytakując, że zrozumiał i widząc jak chłopak ucieka do innych, odwrócił się do Josepha.
– Nie będzie mi przeszkadzało, jak przyjedziesz chwilę wcześniej z rzeczami na noc. Jutro i tak mamy plany razem do załatwienia.
Kurokocchin
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Kurokocchin
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {12/04/23, 07:10 pm}

Emme's Codes


         Tydzień zleciał mi o dziwo szybko. Mniej więcej, każdy dzień wyglądał podobnie, a ja z dnia na dzień przyzwyczaiłem się do hałasu, który tworzyła cała drużyna. Choć pewnie, gdybym miał spędzić z nimi cały dzień, to musiałabym zacząć łyk jakieś proszki, aby znieść ich rozmowy czy wygłupy. Hayden nie narzekał na moją pracę, a przynajmniej nic mi na ten temat nie wspomniał, więc musiałem się sprawdzać jako manager, choć było to tylko kilka dni. Więcej zacząłem czytać o hokeju, czasami wieczorami zatrzymując się dłużej na meczach, które leciały w telewizji, aby nieco bardziej zapoznać się z dyscypliną swojego szefa. Nie czułem się jeszcze wystarczająco pewnie, by móc odpowiedzieć na każde pytanie o sporcie, ale sam fakt, że nad tym pracowałem dziwił moich przyjaciół, którym komentowałem czasami mecze. Pilnowałem się, by nie rozmawiać o swojej pracy, a tym bardziej drużynie Haydena oraz nim samym, więc najbliżsi nie usłyszeli niczego ode mnie, poza tym, że jest naprawdę sympatyczny.
         Siedzieliśmy w knajpie, gdzie zawsze stołowali się pozostali, jak tylko kończyli trening i jak zwykle nie brakowało rozmów czy tematów na temat ich treningu. Aż sam byłem zaskoczony, że coraz łatwiej mi się tego słuchało, ale nie uczestniczyłem zbytnio w rozmowie, kiedy omawiali trening. W tej kwestii nie mogłem się wypowiadać, od tego mieli trenerów oraz siebie nawzajem, gdyby ktoś chciał wytknąć jakiś błąd. Spojrzałem na Marka, który w moment uciszył całą resztę. Słowami chłopaka byłem zaskoczony, bo nie kojarzyłem, by Hayden coś mi wspominał lub sam Mark, kiedy akurat byłem mieszkaniu mężczyzny. Delikatny uśmiech pojawił się na mojej twarzy, widząc twarze pozostałych. Kolejna okazja do imprezowania. Sam osobiście nie lubiłem większych popijaw, zwyczajnie cieszył mnie fakt, że Mark znalazł mieszkanie, a Hayden nieco się od niego uwolni.
- Kierowca na 12, wykonalne, więc skorzystam z zaproszenia - powiedziałem z lekkim uśmiechem. Cóż, zapewne jakbym odmówił to nikomu by się krzywda nie stała, ale sam uparłem się, że chcę ich lepiej poznać skoro mam trochę spędzić czasu na tym stanowisku. Na dodatek mało prawdopodobne, że odpuścili by mi to, że nie chcę iść, a nie lubię marudzenia nad głową. Zawsze mogę pić jedno piwo przez całą imprezę, aby nie stracić kontroli. Czy uda mi się uniknąć w ten sposób dużej ilości alkoholu? A kto to wie.
Zamierzałem zająć się kierowcą od razu, jak tylko stąd wyjdziemy. Co prawda, było to wykonalne, ale różnie to bywało. Musiałem mieć pewność, że ta osoba zjawi się o wyznaczonej godzinie pod odpowiednim adresem. Choć bardziej martwiłem się, że mógłbym nie wybudzi Hayden po imprezie, tym bardziej, że nie wiedziałem, jak bardzo ma twardy sen po alkoholu. Cóż, zawsze są jakieś sposoby, aby kogoś wybudzić i jeśli będzie trzeba, to użyję wszystkiego co możliwe. Nawet, jeśli będzie zły, to trudno, ale jeśli byśmy się spóźnili na jutrzejsze wydarzenie, to na pewno nie wyglądałoby to dobrze. Spojrzałem na Marka, który do nas podszedł i zastanawiałem się, czy dobrze usłyszałem. Nie miałem problemu z tym, by spać u kogoś, ale no... Część mnie wątpiła, że Hayden chętnie chce pozwolić, aby ktoś obcy nocował pod jego dachem. Owszem, będzie to prostsze zabrać się jutro na event, ale sam nie chciałbym trzymać obcego w swoim mieszkaniu. Nawet, jeśli była to tylko jedna noc.
- Oh, na pewno będzie to w porządku? Nie chciałbym się narzucać - powiedziałem, patrząc na Haydena, jak tylko znów zostaliśmy sami. Zaskoczył mnie nieco swoimi słowami, ale ostatecznie i tak się zgodziłem. - Okej, więc będę nieco wcześniej - uśmiechnąłem się delikatnie.
         Jak tylko się rozeszliśmy, zacząłem szukać kierowcy, dzwoniąc do każdej możliwego firmy. Byłem przekonany, że z pierwszym telefonem nikogo nie znajdę, ale dzwoniąc do trzeciej firmy nieco się zaniepokoiłem. Mogłem poprosi kogoś ze znajomych, ale wiedziałem, że to bardzo zły pomysł, dlatego zadzwoniłem do czwartej firmy, która miała wolnego kierowcę, więc od razu zarezerwowałem go sobie na jutrzejszy dzień na godzinę dwunastą. Zaparkowałem samochód na parkingu, po czym ruszyłem do swojego mieszkania. Miałem jeszcze nieco czasu, tym bardziej, że Hayden i tak miał teraz swoje okienko. Momentami zastanawiałem się co w takiej chwili robi, ale szybko odrzucałem od siebie te myśli, bo wiedziałem, że to nie należało w moim interesie. Każdy potrzebuje mieć jakieś tajemnice, dlatego też nie planowałem go wypytywać o te czarne pola, które są w planie dnia. Wyciągnąłem z dna szafy niewielką torbę podróżną, do której zacząłem pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Wziąłem również tabletki musujące na kaca, tak na wszelki wypadek, gdyby się okazało, że zabrakło lub hokeista ich w ogóle nie posiada. Lepiej być zabezpieczonym. Zapiąłem torbę, zerkając ponownie na godzinę i ruszyłem do łazienki, gdzie odświeżyłem się pod prysznicem, biorąc letnią kąpiel. Umyłem włosy oraz całe ciało, które wytarłem w suchy ręcznik. Dłonią przetarłem zaparowane lustro, krzywiąc się lekko na swój wygląd, ale teraz nie miało to większego znaczenia. Wysuszyłem włosy suszarką, które szybko doprowadziłem do ładu i nagi udałem się do sypialni, która była naprzeciwko łazienki. Zacząłem przeszukiwać szafę, aby znaleźć coś wygodniejszego, bo nie musiałem być na imprezie pod krawatem, chociaż... Nie, na pewno nie, skoro była to zwykła impreza w domu z okazji kupna mieszkania. Założyłem bokserki, po czym wsunąłem na tyłek czarne jeansy, które ozdobiłem paskiem. Na górę ubrałem białką koszulkę bez żadnego nadruku, a na to narzuciłem jeansową kurtkę, ale w jaśniejszym kolorze z lekkimi przetarciami w niektórych miejscach. Dla mnie było dobrze, więc zostałem przy tej stylizacji, zakładając jeszcze skarpetki. Śmiało mogłem się już zbierać, dlatego rozejrzałem się za telefonem i portfelem, który zaraz znalazł się w kieszeni kurtki, zaś telefonem zadzwoniłem po taksówkę. W przed pokoju założyłem białe tenisówki i poprawiłem jeszcze włosy w lustrze, by sięgnąć torbę i wyjść z mieszkania, o mało nie zderzając się ze swoją sąsiadką.
-Wyjeżdżasz gdzieś? - zapytała, pochylając się nieco do przodu, abym mógł lepiej widzieć jej biust. Spojrzałem w tym kierunku, ale ani trochę nie byłem nim zainteresowany. Uniosłem brew, zamykając za sobą drzwi.
- Myślę, że za bardzo wtykasz nos w nie swoje sprawy - powiedziałem z delikatnym uśmiechem. Czułem lekkie rozbawienie, widząc, jak patrzy na mnie niezadowolona. - Angie, naprawdę się śpieszę - dodałem, wymijając ją, ale ta szybko uczepiła się mojej ręki.
-Ostatnio rzadziej na siebie wpadamy. Znalazłeś sobie kogoś? - Mocniej mnie złapała, a ja powoli miałem dość tego gówniarskiego zachowania.
- Nadal uważam, że to nie twoja sprawa. Znajdź sobie w końcu kogoś w swoim wieku, a teraz wybacz, ale nie mam czasu - wyrwałem rękę i udałem się przed budynek, zostawiając dziewczynę na środku korytarza. Wielokrotnie dawałem jej do zrozumienia, że nie jestem nią zainteresowany i to nie dlatego, że jest brzydka, a po prostu nie interesowały mnie kobiety. Tak trudno było to zrozumieć? Momentami zastanawiam się, czy nie zacząć sobie sprowadzać facetów do mieszkania, by tylko dała mi spokój.
         Wsiadłem do wcześniej zamówionej taksówki, podając od razu adres, gdzie chcę dojechać. Hayden powinien być już w domu, a przynajmniej od jakiegoś czasu i miałem nadzieję, że nie wpadnę na niego, kiedy będzie chodził nago. Może to zabawne, ale w głowie cały czas miałem słowa Marka i za nic nie chciały zniknąć. Wziąłem telefon do ręki i napisałem wiadomość do Pearsona, aby dać mu znać, że niedługo będę, lepiej dmuchać na zimne.
         Jak zawsze, uniosłem głowę do góry, aby przyjrzeć się budynkowi, który za każdym razem robił na mnie wrażenie. Wchodząc do środka, przywitałem się z ochroniarzami, którzy zdążyli mnie zapamiętać, więc nie musiałem się tłumaczyć co tu robię i czego chcę od Pearsona. Poprawiłem pasek od torby, kiedy znalazłem się w windzie i wcisnąłem odpowiedni numer. Wysiadłem na odpowiednim piętrze, udając się pod mieszkanie Haydena i zadzwoniłem dzwonkiem, aby dać mu znać, że już jestem.

Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Manager poszukiwany od zaraz Empty Re: Manager poszukiwany od zaraz {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach