Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Twilight tensionWczoraj o 08:00 pmCarandian
Agathokakological15/09/24, 10:36 pmAgathokakological
W Krwawym Blasku Gwiazd15/09/24, 10:30 pmHummany
Alteros15/09/24, 07:03 pmYoshina
Triton and the Wizard15/09/24, 06:53 pmYoshina
From today you're my toy15/09/24, 06:22 pmYoshina
incorrect love15/09/24, 10:00 amKurokocchin
Unlucky Meeting15/09/24, 09:39 amKurokocchin
This is my revenge14/09/24, 05:50 pmKurokocchin
Wrzesień 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
      1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
30      

Calendar

Top posting users this week
1 Pisanie - 100%

Go down
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Vinctos Reges - Page 2 Empty Vinctos Reges {20/06/21, 06:27 pm}

First topic message reminder :

Vinctos Reges - Page 2 898602


Opowiadanie inspirowane książką "Zniewolony Książę" C.S. Pacat.

Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Vinctos Reges - Page 2 Empty Re: Vinctos Reges {20/06/21, 08:08 pm}

Aradris

Przyglądałem mu się bardzo uważnie. Czy zadowoliła go moja odpowiedź? Wyglądał na zmieszanego, ale z jakiego powodu? Nie powinno mnie to w ogóle obchodzić, a jednak byłem ciekaw.
Wysłuchałem jego odpowiedzi nie spuszczając chłodnego spojrzenia z jego oczu.
Kiedy skończył prychnąłem lekko rozbawiony.
- Nasze światy się nie różnią? Damosie, jesteś niewolnikiem, a ja przyszłym władcą, nasze światy diametralnie się różnią. - Doskonale wiedziałem, że nawiązywał on do naszych narodów. Jednak jak mógłbym przepuścić okazję do takiej odpowiedzi. Polubiłem na każdym kroku podkreślać mężczyźnie gdzie było jego miejsce. Kim się stał. Dla byłego wojownika musiało być to uwłaczające. Dlatego tak drobne źganie go igiełkami sprawiało mi przyjemność. Swego rodzaju rozrywkę.
Przeniosłem spojrzenie na wodę. Czułem jego dłonie na swoim ciele przez co nieco się spinałem, musiałem nad tym dość szybko zapanować. Nie mogłem sobie pozwolić na jakieś wzmożone reakcję na niewolnika. Kilka wdechów i mięśnie się rozluźniały choć nadal były twarde, jednak taka już była ich natura. Wiecznie chodziłem spięty, więc jak liczyć na to, że ciało byłoby rozluźnione.
Kilka chwil minęło nam w zupełnej ciszy.
Powoli obróciłem się w jego stronę. Przyglądałem się w milczeniu jego twarzy kiedy obmywał moją pierś.
W końcu westchnąłem ciężko.
- Jesteś powolny i niedokładny, wystarczy na dziś. Wyjdź i poczekaj. - Powiedziałem jakby od niechcenia.
Kiedy w zbiorniku zostałem sam jeszcze dłuższą chwilę się wymoczyłem. Co jakiś czas moje spojrzenie lądowało na niewolniku, był dobrze zbudowany. Zastanawiałem się nad tym do jakich jeszcze celów może mi on się przydać. Nawet źle się tak na niego nie patrzyło, proporcjonalne i dobrze zadbane ciało, a do tego przystojna twarz. Zamyśliłem się na dłuższą chwilę, a potem powoli skierowałem się do schodków i wyszedłem z wody.
- Wiesz, co teraz zrobić, czy dalej mam wydawać Ci komendy?- Stanąłem przed nim czekając na jakąś reakcję.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Vinctos Reges - Page 2 Empty Re: Vinctos Reges {20/06/21, 08:11 pm}

Damianos

Posłusznie wyszedłem z wody, czując z jakiegoś powodu małą ulgę. Jakby jego obecność mnie przytłaczała, albo powodowała jakiś niepokój. Jak niby mam być dokładny i szybki w myciu skoro nigdy tego nie robiłem. To w końcu miałem go wyszorować czy umilić czas swawolnie myjąc? Ech, nigdy nie zrozumiem księcia.
Robiło się coraz bardziej duszno. Nie lubiłem takich parnych miejsc. W najgorętsze dni uciekałem do cienia, a z sauny uciekałem jako pierwszy z całego towarzystwa.
Oparłem się o jeden z monumentów obserwując sufit. Nie chciałem patrzyć na mojego pana. Jeszcze by coś głupiego pomyślał, albo wpadł na dziwaczny pomysł. Wolałem tylko być świadomy tego, iż mnie obserwuje. Dlaczego? Czyżbym kogoś mu przypominał? Czyżby zaczynał coś podejrzewać? Wątpię.
- Domyślam się - westchnąłem ciężko, ale nie z irytacji. Po prostu musiałem złapać większy dech w piersiach. Podszedłem do stołka sięgając po ręcznik i podszedłem do księcia chcąc go zacząć wycierać.
- Nienawidzisz mojego kraju, ale twój własny nie jest święty, panie - na te słowa przypomniałem sobie widok jego wojsk, żołnierzy, którzy napadli na jedną z wiosek, jedząc, pijąc i gwałcąc kobiety. Jedna z nich byłą moją przyjaciółką. Popełniła samobójstwo nie chcąc nosić czyjegoś dziecka. Jednak tego już nie wspomniałem Aradrisowi.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Vinctos Reges - Page 2 Empty Re: Vinctos Reges {20/06/21, 08:13 pm}

Aradris

Bardzo powoli opuściłem zbiornik wodny. W  pomieszczeniu było parno. Wielu ludziom zapewne toprzeszkadzało, dla mnie jednak było otrzeźwiające. Miałem wrażenie jakby para wodna oczyszczała moje płuca.
Stanąłem czekając, aż to on do mnie podejdzie. W końcu było to w jego interesie.
Kiedy się zbliżył obdarzyłem go spojrzeniem. Obserwowałem jego ciało kiedy podchodził. Był dobrze zbudowany, prawdą zapewne było to, że był wojownikiem. Taka sylwetka od byle pracy się nie wyrabia.
Nikle uśmiechnąłem się pod nosem kiedy wycierał moje ciało z wody i ponownie się odezwał.
- Twój kraj nakręcił pętle wzajemnej nienawiści. Nie wątpię i w okrucieństwo swego ludu. Cechuje nas mściwość, a ja z resztą sam jestem tego idealnym przykładem. Całym światem wstrząsnęłoby to co zrobiłbym z Damenosem, gdybym go dorwał. - Uśmiechnąłem się tajemniczo i wyminąłem go przechodząc kawałek dalej, na suche podłoże i nieco bliżej swoich czystych ubrań.
- Możesz odejść. - Stwierdziłem, a kiedy on sam się ubrał i opuścił pomieszczenie spojrzałem na swoje ubrania. Cicho westchnąłem i dość sprawnie się ubrałem. Miałem w tym spore doświadczenie, nie przepadałem kiedy służba mi w tym pomagała.  Nie lubiłem kiedy tak bezbarwne postaci kręciły się w moim otoczeniu.
Po wszystkim wróciłem do swoich obowiązków. Udałem się na spacer ze swoimi ogarami, potrzebowały dużo ruchu, a nie pozwalałem zbyt wielu osobom się do nich zbliżać. Czasami pozwalałem im pomęczyć, któregoś z żołnierzy z mojej gwardii, jeśli jakowy mi podpadł.
Minęły kolejne dwa tygodnie.  Aż w końcu przypomniałem sobie o istnieniu swojego niewolnika kiedy na treningu spojrzałem na stos leżącej broni i zbroi.
Kazałem wezwać Damosa, by zajął się tym bałaganem i wypolerował przedmioty takjak należy.
Nie zwracałem uwagi na obecność przybyłego niewolnika, skupiłem się na ćwiczących żołnierzach. Jednak oni prawie nie potrafili się skupić na swoich zadaniach rozproszeni obecnością akielońskiego niewolnika. Ciekawiło mnie co tu mogłoby zajść.  Dlatego opuściłem plac treningowy znikając z oczu żołnierzom.
Ci automatycznie z moim zniknięciem przerwali trening dysząc ciężko i opuszczając miecze. Byli zmęczeni intensywnością ćwiczeń, jednak to nie przeszkadzało im w daniu spokoju pracującemu niewolnikowi. Dwóch z nich podeszło do Damosa, jeden butem wytrącił mu z rąk czyszczony przedmiot.
- Patrz jak się patrzy, akielońskie ścierwo.-
- Że książę w ogóle toleruję obecność barbarzyńcy na swoim dworze.-
- Nie może go zabić, Regent mu zabronił. - Prychnął trzeci gdzieś z tyłu.
- To może pozbawiając go głowy, zrobimy przysługę księciu? Na pewno byłby nam wdzięczny. -  Mówili do siebie po verańsku, będąc pewnymi, że niewolnik ich nie rozumie. Jeden z nich chwycił mocniej za miecz, bardzo pozytywnie nastawiony do pomysłu towarzysza.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Vinctos Reges - Page 2 Empty Re: Vinctos Reges {20/06/21, 08:19 pm}

Damianos

Przez cztery dni nie miałem zbyt konkretnych zadań, dlatego jako ochotnik pod zgodą swojego "opiekuna" kotołaka postanowiłem pomóc mu w codziennych sprawach. To nie tak, że całkowicie przyzwyczaiłem się do bycia niewolnikiem. Grzecznie sprawdzałem teren. Brak świadomości innych o moim wyuczonym języku bardzo pomagał. Nie zdając sobie sprawy śmiało rozmawiali przy mnie o prywatnych, politycznych sprawach. Tak beztroskość mnie zaskakiwała. Z resztą czego mogli się spodziewać po pojedynczym żołnieżyku tkwiącym w paszczy lwa. W oczach mieszkańców nadal widziałem obrzydzenie względem mnie. Mimo iż minął już... miesiąc? Chyba tak, chyba aż tyle już tu jestem.
- Chyba nie przyzwyczaję się do życia tutaj - uśmiechnąłem się krzywo, gdy odpoczywaliśmy na ławce w ogrodzie, jednakże naszą rozmowę przerwali żołnierze każący zjawić się na rozkaz księcia. He, przypomniał sobie o mnie. Wyprostowałem się, równając swój wzrost z mężczyznami i ruszyłem za nimi jak grzeczny piesek. Czy Aradris ma pojęcie... co tu szepczą ludzie?
Wedle rozkazu zacząłem czyścić zimną stal, przy okazji podziwiając jej rzemieślników. Naprawdę te bronie był dobrze zrobione. Ten. kto je kuł wiedział co robi. Mógłbym być wstanie nawet wyobrazić sobie jak żelazo przecina ze świstem powietrze. Ci żołnierze trenowali dla zabawy. Dźwięki odbijających się mieczy nie brzmiał tak pięknie, w tej muzyce nie było krzty zadziorności, twardości. To tak jakby dzieci bawiły się w rycerzy patykami. Ignorowany przez księcia, nawet nie wiedziałem kiedy odszedł. W przeciwieństwie do innych. Ich obelgi coraz bardziej mnie prowokowały, ale mimo to starałem się zachować zimną krew. Co po niewolniku? Ktoś stanie w mojej obronie? Mojej? Śmieszne. Tylko dam im okazje do zabicia mnie, jeśli tylko skoczę do niech jako pierwszy. A tak może książę chociaż trochę mnie ułaskawi. Raczej nie jest osobą... chciałem powiedzieć, która pozwoli na pomiatanie swoim niewolnikiem, ale przecież on ma mnie gdzieś.
Nagle moje rozmyślania przerwał jeden z nich, wytrącając butem ostrze z moich rąk. Zmarszczyłem lekko brwi, jednak moja twarz, czy też sylwetka byłą niewzruszona. Całkowicie ich ignorując sięgnąłem z powrotem po miecz, dmuchając aby świeży kurz odczepił się i zawirował w powietrzu. Nie szanują czyjejś ciężkiej pracy. Nie mówię tu o swojej. Pocą się od takiego treningu. Dla nich taki trening jest trudny. He, nic dziwnego, że stracili część ziem. Brakuje im, opanowania.
Miecz ze świstem zatrzymał się drżąc w dłoniach jednego z żołnierzy, a jego oczy niemalże wyskoczył mu z orbity. Spojrzałęm na niego spod łba zza tańczącymi kosmykami włosów. Odsłoniłem resztę twarzy ręką, w której trzymałem miecz. Bez problemu odparł chęć odcięcia mi głowy.
- Atakowanie kogo zza pleców, to akt tchórzostwa - wyszeptałem pod nosem w swoim jezyku, a część jego kolegów z tyłu drgnęło. Leniwie podniosłem się na równe nogi, odpychając zgrabnym ruchem ostrze przeciwnika. Rozluźniłem kark kilkoma wolnymi ruchami głową, a w barkach strzeliły kości. To kucanie nad stalą było bardzo niewygodne.
- Akielońskie gówno! - ryknął zirytowany wymierzając kolejny cios we mnie, lecz bezskutecznie. Aby nie ruszać się zbyt mocno przesunąłem się na tyle, aby uniknąć ciosu. Nie atakowałem, a unikałem ciosu za ciosem, a w rytm pracy stóp wzburzał się piasek, wirując między nami. To było miłe uczucie. Jednak nie trwało długo. Do kolegi dołączył się kolejny i jeszcze jeden. Byli zwinni, ale słabi. Trening musiał ich wykończyć. Każdy ruch był czytelny. Ciekawe... jak walczył książę.
Z tą myślą wybiłem każdemu z nich broń z rąk, a gdy zatrzymali się ciężko dysząc, ktoś zjawił się na scenie. Aura bijące z tego mężczyzny była całkiem inna. Był silny. Namacalnie na innym poziomie od nich.
Nagle moje rozmyślania przerwał jeden z nich, wytrącając butem ostrze z moich rąk. Zmarszczyłem lekko brwi,
jednak moja twarz, czy też sylwetka byłą niewzruszona. Całkowicie ich ignorując sięgnąłem z powrotem po miecz, dmuchając aby świeży kurz odczepił się i zawirował w powietrzu. Nie szanują czyjejś ciężkiej pracy. Nie mówię tu o swojej. Pocą się od takiego treningu. Dla nich taki trening jest trudny. He, nic dziwnego, że stracili część ziem. Brakuje im, opanowania.
Miecz ze świstem zatrzymał się drżąc w dłoniach jednego z żołnierzy, a jego oczy niemalże wyskoczył mu z orbity. Spojrzałęm na niego spod łba zza tańczącymi kosmykami włosów. Odsłoniłem resztę twarzy ręką, w której trzymałem miecz. Bez problemu odparł jednak moja twarz, czy też sylwetka byłą niewzruszona. Całkowicie ich ignorując sięgnąłem z powrotem po miecz, dmuchając aby świeży kurz odczepił się i zawirował w powietrzu. Nie szanują czyjejś ciężkiej pracy. Nie mówię tu o swojej. Pocą się od takiego treningu. Dla nich taki trening jest trudny. He, nic dziwnego, że stracili część ziem. Brakuje im, opanowania.
Miecz ze świstem zatrzymał się drżąc w dłoniach jednego z żołnierzy, a jego oczy niemalże wyskoczył mu z orbity. Spojrzałęm na niego spod łba zza tańczącymi kosmykami włosów. Odsłoniłem resztę twarzy ręką, w której trzymałem miecz. Bez problemu odparł
- Atakowanie kogo zza pleców, to akt tchórzostwa - wyszeptałem pod nosem w swoim jezyku, a część jego kolegów z tyłu drgnęło. Leniwie podniosłem się na równe nogi, odpychając zgrabnym ruchem ostrze przeciwnika. Rozluźniłem kark kilkoma wolnymi ruchami głową, a w barkach strzeliły kości. To kucanie nad stalą było bardzo niewygodne.
- Akielońskie gówno! - ryknął zirytowany wymierzając kolejny cios we mnie, lecz bezskutecznie. Aby nie ruszać się zbyt mocno przesunąłem się na tyle, aby uniknąć ciosu. Nie atakowałem, a unikałem ciosu za ciosem, a w rytm pracy stóp wzburzał się piasek, wirując między nami. To było miłe uczucie. Jednak nie trwało długo. Do kolegi dołączył się kolejny i jeszcze jeden. Byli zwinni, ale słabi. Trening musiał ich wykończyć. Każdy ruch był czytelny. Ciekawe... jak walczył książę.
Z tą myślą wybiłem każdemu z nich broń z rąk, a gdy zatrzymali się ciężko dysząc, ktoś zjawił się na scenie. Aura bijące z tego mężczyzny była całkiem inna. Był silny. Namacalnie na innym poziomie od nich.
- Co wy robicie? Chcecie aby inni się z was śmiali? Nie dać rady akielończykowi? - słuchałem, nie spuszczając z niego wzroku. Odziany w piękne, czarne szaty zdobione złotymi wstawkami, sięgnął po jeden z mieczy, który niedawno wyczyściłem.
- Odsuńcie się - nakazał, a ci czym prędzej to zrobili. Ruchem głowy kazał mi przygotować się i tak też zrobiłem. Nie zdążyłem złapać tchu, a ten pojawił się przede mną wymierzając cios, które ledwo odebrałem. Siła odrzuciła mnie dwa kroki do tyłu. Bez problemu zdążyłby ruszyć przodem z salwą machnięć, ale zamiast tego wolał wymownie na mnie spojrzeć. Poznał moje myśli.
- Nie ujdzie tobie płazem naśmiewać się z żołnierzy na nie swojej ziemi - powiedział w mym języku na co otworzyłem szerzej oczy. Mimo to uśmiechnąłem się. Ach, dawno nie czułem... tego uczucia. Zacząłem się śmiać patrząc w niebo. Chyba zwariowałem.
- Nie miałem takiego zamiaru, To oni mnie pierwsi zaatakowali - odpowiedziałem całkowicie szczerze. - Jednak ty, jesteś inny od nich. Na innym poziomie - oblizałem lubieżnie wyschnięte usta biegnąc prosto na niego. Wymieniliśmy się kilkoma uderzeniami, zaskoczyłem go kilkoma kopnięciami i hakami pod nogi, ale żaden nie mógł drugiego trafić. Ręce bolały nas już od trzymania rękojeści.
- Ach, ach, poddaje się - pomachałem rękoma, wyrzucając broń.
- He? - spojrzał zdziwiony mojej postawie. No tak, w końcu Akielończycy się nie poddają. Niestety, aj jestem teraz tylko niewolnikiem.
- Miło było rozprostować mięśnie, ale czeka na mnie praca. Książę mnie ukarze jeśli nie wyczyszczę broni. Poza tym panowie wyglądają na zmęczonych. Z pewnością ciepła kąpiel uśmierzy pospinane mięśnie - nie mogę pozwolić pokazać im na co mnie stać. Nadal potrzebuję asa w rękawie. Poza tym z pewnością nie raz będą chcieli się zemścić na mnie. Otruć, zabić podczas snu. Trzeba oszczędzać siły.
- Bezczelny - warknął rzucając w moim kierunku miecz, który wbił się przed ręką, którą sięgałem leżące żelazo.
- Taki już mamy swój styl. Nic na to nie poradzę, kto cię szkolił? Jeśli mogę wiedzieć - spytałem mężczyznę, wyciągając również i jego ostrze.
- Dużo czasu spędzałem kiedyś z księciem - odpowiedział, odwracając się do mnie plecami. Cóż, wiec muszę zakładać, że książę jest jeszcze silniejszy. - Zapamiętaj sobie jedno, jesteś tu tylko niewolnikiem. Nieważne co zrobisz, jeśli będą chcieli, to Cię pozbawią głowy - z tymi słowami odszedł, a ja zamyślony spuściłem głowę. Miał rację, a ja zaś nadal potrafię się zapomnieć. Ten najbardziej wyrywny żołnierz rzucił we mnie piachem, zaś kolejny wytknęli innymi wyzwiskami, również odchodząc. Westchnąłem ciężko, zbierając bronie do jednej kupy.
- Yare yare, jak tak dalej będzie, to do jutra tego nie skończę - oparłem dłonie na biodrach zdruzgotany. - Bezczelny - warknął rzucając w moim kierunku miecz, który wbił się przed ręką, którą sięgałem leżące żelazo.
- Taki już mamy swój styl. Nic na to nie poradzę, kto cię szkolił? Jeśli mogę wiedzieć - spytałem mężczyznę, wyciągając również i jego ostrze.
- Dużo czasu spędzałem kiedyś z księciem - odpowiedział, odwracając się do mnie plecami. Cóż, wiec muszę zakładać, że książę jest jeszcze silniejszy. - Zapamiętaj sobie jedno, jesteś tu tylko niewolnikiem. Nieważne co zrobisz, jeśli będą chcieli, to Cię pozbawią głowy - z tymi słowami odszedł, a ja zamyślony spuściłem głowę. Miał rację, a ja zaś nadal potrafię się zapomnieć. Ten najbardziej wyrywny żołnierz rzucił we mnie piachem, zaś kolejny wytknęli innymi wyzwiskami, również odchodząc. Westchnąłem ciężko, zbierając bronie do jednej kupy.
- Yare yare, jak tak dalej będzie, to do jutra tego nie skończę - oparłem dłonie na biodrach zdruzgotany.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Vinctos Reges - Page 2 Empty Re: Vinctos Reges {20/06/21, 08:22 pm}

Aradris

To było ciekawe doświadczenie. Wystarczyło tylko zejść z widoku, a rozpoczął się teatrzyk. Oni byli niczym kukiełki, które robiły to co im się zagra. Pociągam za sznureczek i dzieje się to czego chce. Westchnąłem z politowaniem widząc jak dwóch żołnierzy nie powstrzymuje się i podchodzi do mojego akielońskiego niewolnika. Nie do końca słyszałem o czym rozmawiali. Docierały do mnie jedynie co po niektóre głośniejsze słowa. Wszystko jednak wskazywało, że verańczycy nie mieli dobrych zamiarów. Ich teksty o mojej wdzięczności rozbawiły mnie najbardziej. Oj poczekajmy jeszcze chwilę, a z przyjemnością pokarzę im moją wdzięczność. Za taką inicjatywę.
Ani trochę nie obchodził mnie los niewolnika, jednak był to mój niewolnik. A z samego faktu nikt nie miał prawa się do niego zbliżać. Tylko ja mogłem go poniewierać. A moi żołnierze przecież zdawali sobie doskonale sprawę jak irytuje mnie ruszanie moich rzeczy.
Wygodniej oparłem się ramieniem o krawędź okna, przez które obserwowałem całe zajście. Uniosłem brew kiedy ostrze veranina zatrzymało się za sprawą szybkiej reakcji akielończyka. No proszę miał refleks i w sumie tylko dzięki niemu właśnie przeżył.
W całkowitym milczeniu obserwowałem to zdarzenie. Panowie zaczęli wojować ze sobą. Każdy chwycił za broń, a kurz na placu wzbił się w powietrze. Zakończenie tej potyczki zaskoczyło chyba wszystkich obecnych w momencie gdy broń trzech żołnierzy wylądowała na podłodze za sprawą ataków niewolnika.
- Wasza Wysokość?- Spojrzałem na stojącego obok mnie mężczyznę.
- Idź tam i pokaż mi na co go stać. - Powiedziałem krótko oczekując posłuszeństwa. Mężczyzna skłonił głowę i zrobił dokładnie to czego oczekiwałem. Wyszedł na plac i zainicjował potyczkę z niewolnikiem. Dopiero teraz akielończyk zmuszony był do wysiłku. Gołym okiem widziałem jak żołnierze nie byli dla niego żadnym wyzwaniem. Dopiero teraz pokazywał więcej musiał się postarać.
Skrzyżowałem ramiona na piersi i niczym posąg przyglądałem się im.
Kiedy akielończyk się poddał prychnąłem pod nosem. Czyżby był aż tak rozsądny? Czy może spodziewał się porażki i uniknąć chciał upokorzenia? W końcu dla akielończyka duma i honor to istotne czynniki, a ten ot tak się poddał, przecież to też było sprzeczne z ich naturą. Nie podobało mi się to zachowanie coś się za nim kryło. Może nie uważałem go za geniusza intryg, ale wolałem mieć pod kontrolą to co robił.
Samuel oddalił się powolnym krokiem po całej potyczce, a ja powolnym krokiem skierowałem się na plac. Żołnierze zareagowali zbyt późno i jeszcze przy mnie obrzucili niewolnika piachem i wyzwiskami.
- Ekhem. - Odchrząknąłem bardzo głośno, a Ci stanęli na baczność jak oparzeni.
- Simonie przypomnisz wszystkim co zawsze Wam powtarzam?- Mężczyzna popatrzył po pozostałych i zakłopotany po dłuższej chwili wydusił z siebie kilka cichych słów.
- Byśmy nie ruszali rzeczy Waszej Wysokości...- Uniosłem brew i skrzyżowałem ramiona na piersi.
- Głośniej Simonie, przed chwilą bardzo wyraźnie się odzywałeś. - Oczekiwałem na jego odpowiedź.
- Byśmy nie ruszali rzeczy Waszej Wysokości!- Powiedział znacznie głośniej, tak by żaden z nich nie miał problemów ze zrozumieniem wypowiedzianych słów.
- No właśnie Simonie, a co Wy właśnie robicie? - Moja noga zatupała oczekując na kolejne słowa żołnierza.
- Bo my to, dla Waszej Wysoko..-
- Co robicie Simonie?- Przerwałem mu ponawiając swoje pytanie.
- Ruszamy własność Waszej Wysokości... - Wydusił z siebie z trudem.
- Chcę widzieć Waszą trójkę na jutrzejszym szkoleniu ogarów. -
- Ale Wasza Wysoko...-
- To by było na tyle rozejść się. A Ty. - Odwróciłem się do niewolnika.
- Masz wyczyścić cały sprzęt tutaj, następnie staw się u stajennego mam ochotę na poranną przejażdżkę masz przygotować cały osprzęt. - Po wydaniu tych rozkazów opuściłem plac i powróciłem do komnaty.
Żołnierze pluli sobie w brodę za to jak ich poniosło. Wyraźnie przeżywali karę jaka została im wymierzona. Mordercze spojrzenia lądowały na akielończyku jeden żaden z nich nie odważył się już do niego zbliżyć.
Ledwie świt opuściłem swoją komnatę po paru podstawowych czynnościach udałem się do stajni do swojej białej klaczy. Oczekiwałem przybycia niewolnika, by ten założył wszystko na klacz.
- Ty weź karego ogiera. - Powiedziałem krótko kiedy moja klacz była już gotowa. Wsiadłem na nią a moje dwa ogary zawyły podekscytowane drobną wycieczką jaka się im szykowała. Zagwizdałem, a psy się podniosły i stanęły gotowe do drogi. Chwilę poczekałem jeszcze na niewolnika.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Vinctos Reges - Page 2 Empty Re: Vinctos Reges {20/06/21, 08:30 pm}

Damianos

Nie ukrywał zadowolenia na twarzy, gdy książę beształ swoich ludzi. Z jakiegoś powodu czuł się lepszy od nich. Co prawda sam nie był święty, ponieważ w obronie pogorszył stan sytuacji, ale nie da się zabić. Nie z ręki jakiegoś gówna.
- Tak panie - przytaknął, skinając w lekkim ukłonie głowę. Odczekał aż odejdzie, po czym splunął na ziemię patrząc na robotę, która mu znów została. Syzyfowa praca. Zaklął w swym ojczystym języku, zabierając do roboty.
Po skończonej pracy udał się do swojego domku. Z samego rana ruszył do stajni, gdzie oczekiwał już na niego mężczyzna. Według wskazówek stajennego, osiodłał konia Aradrisa. Kończył zapinać ostatni pas na koniu, gdy ten podszedł do niego.
Nie oddał mu chłodu tak jak stajenny. Nadal nie miał tego we krwi. Wojownik się nie kłaniał. Czasem zapominał, że już nim oficjalnie nie jest.
- Właśnie skończyłem - oznajmił, trzymając konia za lejce. Oddał konia w ręce księcia, po czym według rozkazu osiodłał także kolejnego konia.
Zwinnym podskokiem zasiadł na ogierze, prostując jego postawę. Sam Damianos siedział nienagannie. Od ósmego roku życia dostawał już lekcje jazdy konnej.
W ciszy zaczął podążać za swym panem, przy okazji podziwiając zamek.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Vinctos Reges - Page 2 Empty Re: Vinctos Reges {20/06/21, 08:32 pm}

Aradris

W milczeniu odebrałem swoją klacz od niewolnika. Dosiadłem zwierzę i krótką chwilę poczekałem na bruneta. Uważnie mu się przyjrzałem i ruszyliśmy.
Oddaliliśmy się od zamku, przejechaliśmy również poza otaczającą go wioskę. Otoczyła nas zieleń ziem i pól, a my jechaliśmy jeszcze dalej.
Ogary wiernie nam towarzyszyły, a ja mknąłem przed siebie. Co jakiś czas tylko oglądałem się przez ramię, by upewnić, że niewolnik dalej za mną jedzie. Ogier, którego wybrał był dobrej krwi, był dużo wytrzymalszy od mojej klaczy, jednak nie szybszy.
Oba konie przyzwyczajone były do obecności ogarów, dlatego bez obaw zwierzęta biegły w swoim towarzystwie.
Droga była długa zajęła nam z dobre dwie godziny. Zwierzęta były zmęczone, zatrzymaliśmy się przy rzece. Wokół było sporo drzew, po zejściu z klaczy trzymając wodzę szedłem wzdłuż wody załębiajac się w las, przez który rzeka przepływała.
Taki spacer zajął nam pół godziny, aż doszliśmy do sporego drzewa, które dość wyróżniało się na tle pozostałych. Wyglądało jakby dwa osobne pnie splotły się ze sobą i zrosły, u szczycie tej przeplatanki widać było sporą dziuplę. To właśnie do niej się skierowałem.
- Wejdź na drzewo i przynieś mi paczkę z dziupli. - Powiedziałem do akielończyka.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Vinctos Reges - Page 2 Empty Re: Vinctos Reges {20/06/21, 08:32 pm}

Damianos

Dojechaliśmy na miejsce po długiej jeździe konnej. Podróżowałem sporo, ale tego miejsca nigdy na oczy nie widziałem. Było to wręcz magiczne miejsce, piękne i widać było dokładnie, że nieużytkowane zbyt często. Zapewne niewiele osób wiedziało o tej miejscówce.
Posłusznie zszedłem z konia, ostrożnie. Nogi i tyłek zrobił się o wiele twardsze od ciągłego obijania się o siodło. Z cichym stęknięciem dźwignąłem swój ciężar na pierwszą odnogę drzewa, potem kolejną, aż do wyznaczonego celu. W dziupli było strasznie ciemno. Jedyną opcją było wymacać zawiniątko.
Ciekawiło mnie, co tam mogło się znajdować. Informacje wojenne? Może tu sobie podrzucali jakieś wiadomości odnośnie strategii. Może szpiedzy z naszego kraju pozostawiali tu cenne informacje. Nie mniej jednak z lekkim strachem wsunąłem ostrożnie rękę, po omacku macając środek pnia.
- Nic tu... - miałem już kończyć, że nic tu nie ma, ale w tej samej chwili poczułem materiał jakiejś tkaniny.
- Mam - dodałem, ciągnąc paczuszkę do siebie. W tej samej chwili coś dziwnego przepełzło po nagiej ręce. Z krzykiem wyszarpnąłem rękę, a jakieś małe stworzonko spadło prosto na ziemię. Rozejrzałem się za nim, ale nim je dostrzegłem usłyszałem ciche syknięcie.
Wzrokiem wróciłem ku dziurze, a stamtąd wyłoniła się para gadzich oczysk. Zaraz po tym jaszczurka skoczyła prosto na moją twarz, a ja runąłem na ziemię. Z hukiem.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Vinctos Reges - Page 2 Empty Re: Vinctos Reges {20/06/21, 08:34 pm}

Aradris

Całą drogę zerkałem na akielończyka. Ciekawiło mnie czy będzie się nadmiernie rozglądać, może poszukiwać okazji do ucieczki? Miał dość wytrzymałego ogiera, jednak czy najsilniejszy koń miałby szansę uciec dwóm ogarom?
Nie mogłem jeszcze ufać niewolnikowi, właśnie dlatego wziąłem ze sobą psy. Brak straży mógł rozbujać wyobraźnię i kreatywność mężczyzny, w końcu byliśmy tu sami, w towarzystwie kilku zwierząt. Mimo wszystko z rozsądku bądź braku widzianych możliwości mężczyzna jechał prosto za mną, nawet kiedy już zeszliśmy z koni szedł krok w krok pod moim kierownictwem.
Nie zadawał pytań, po prostu szedł. Zaskakujące, w końcu mogłem zaciągać go w jakieś niedostępne miejsce by pozwolić ogarom go zagryźć bez niepotrzebnych świadków.
A on niczym ufna owieczka szedł posłusznie. To mnie zaskoczyło, wraz z tym, jak posłusznie wskoczył na drzewo. Może i wiele myśli kłębiło się w jego głowie, nie podzielił się jednak ze mną ani jedną z nich.
Przystanąłem spokojnie niedaleko drzewa i ze skrzyżowanymi na piersi ramionami przyglądałem się jego wspinaczce. Był całkiem sprawny, co już wcześniej miałem okazję zaobserwować. Może i będę mieć z niego jakiś pożytek.
Zastanowiłem się nad tym chwilę, a kiedy się odezwał zmarszczyłem brwi. Dobrze wiedziałem, że musi tam coś być. Uchyliłem usta w celu upomnienia go, jednak zdążył dodać kluczowe słowo. Na nowo złączyłem ze sobą wargi, oczekując na dostarczenie mi owej paczuszki. Jednak zamiast zawiniątka wylądowała przede mną dość żwawa jaszczurka. Uniosłem brew przyglądając się małemu gadowi, który ostrzegawczo posykiwał.
- Chyba zdajesz sobie sprawę, że nie o to mi chodziło.- Powiedziałem upominając go i spojrzałem w górę. Jednak to co ujrzałem przeszło moje najśmielsze myśli. Widok akielończyka, na którego nos rzuca się drugi charyzmatyczny gad po prostu mnie powalił.
Nie potrafiłem powstrzymać uśmiechu, a tuż po nim szczerze się zaśmiałem.
- Do twarzy Ci z nim.- Skomentowałem odchrząkując po tej krótkiej salwie śmiechu.
- Dobrze skończ się bawić i przynieś mi paczkę.- Dodałem pospieszając go gestem dłoni, w której powinien umieścić mój pakunek.
Wtedy mały gad ani trochę nie zrażony moim rozmiarem doskoczył do mojego buta niczym kot do myszy. Prawie podskoczyłem zaskoczony bojowością tej małej istoty.
- Spokojnie malcu!- Zrobiłem krok w tył, ale to nic nie dało stworzenie ponownie doskoczyło niczym rzep wczepiając się w mojego buta. Podniosłem stopę przyglądając się małemu gadowi, nie zachowywał się bardzo agresywnie, po prostu sobie upodobał tego buta za cel i z ogromnym zaangażowaniem chciał odgryźć jego czubek.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Vinctos Reges - Page 2 Empty Re: Vinctos Reges {20/06/21, 08:35 pm}

Damianos

Odczepiłem gadzinę z twarzy, patrząc na nie jak na gówno. Malec ozdobiony drobnymi łuskami wiercił swoimi łapkami w powietrzu, rycząc jakby mi właśnie wygrażał.
- Bardzo zabawne - wyplułem kłębki trawy, patrząc na rozbawionego księcia. W sumie, to był pierwszy raz kiedy zobaczyłem go z taką miną.
- Spodobały ci się - uznałem na głos, z stęknięciem podnosząc swoje cztery litery. Dla pewności nie wypuściłem gada, żeby czasem nie wpadł mi jeszcze do gaci i tam nie narobił szkód. Sięgnąłem po paczuszkę, podchodząc do mężczyzny obserwując zajadły pojedynek drugiego malca.
- Co z nimi zrobimy? - spytałem, bo w sumie było mi ich szkoda. Wyglądały na lekko przestraszone i ambitne.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Vinctos Reges - Page 2 Empty Re: Vinctos Reges {20/06/21, 08:36 pm}

Aradris

Nie potrafiłem powstrzymać uśmiechu, te dwa maluchy były niesamowite. To z jakim zaangażowaniem gadzątko próbowało rozpracować mojego buta wręcz mnie fascynowało. Naprawdę było to charyzmatyczne i uparte zwierze, a może ambitne? Sam nie wiem, w końcu coś tak małego rzuciło się na kogoś ze sto razy większego to wręcz było można podziwiać.
Popatrzyłem na akielończyka, który zbierał się z ziemi i wchodził ponownie na drzewo by wyjąć paczuszkę.
- Nawet nie zaprzeczę. - Odpowiedziałem dość swobodnie między śmiechem. Dwa małe gady, a tyle radości dla dorosłego faceta. Po prostu nie bywałe. Nie byłem w pałacu na widoku swojego dworu więc mogłem pozwolić sobie na odrobinę swobody.
Kiedy paczka trafiła do mojej dłoni, a niewolnik zadał mi pytanie chwile się zastanowiłem.
- Te malce prawie poradziły sobie z Akielończykiem, myślę, że warte są mojej uwagi.- Uśmiechnąłem się złośliwie do mężczyzny, który został przez nie zaatakowany.
Ogary w końcu zainteresowały się małymi ruchiliwymi obiektami. Kiedy samiec zbliżył nos by powąchać stworzenie gryzące mojego buta, natychmiast gad wyprostował się i chwilę później zaatakował nos ogara, który w ostatniej chwili się odsunął. A malec ruszył na niego posykując. Rozbawiło mnie to jeszcze bardziej. Odsunąłem psa dłonią i spojrzałem na gada.
- Myślę, że znajdę im odpowiednie miejsce w swoich komnatach, a Ty będziesz odpowiedzialny za opiekę nad nimi. - Odparłem bardzo pewnie.
- Weź oba i wracamy. - Dodałem jednak nie ruszyłem się, wyczekująco patrzyłem na akielończyka chcąc zobaczyć jak sobie poradzi z wzięciem energicznego gada.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Vinctos Reges - Page 2 Empty Re: Vinctos Reges {20/06/21, 08:38 pm}

Damianos

- Ktoś tu chyba nawciągał się podejrzanych olejków - mruknąłem pod nosem na widok rozbawionego mężczyzny. Ten widok był niezmierni dziwaczny, inny i obcy. Niecodzienny. Patrzenie na uśmiech, który nie miał żadnych podtekstów złośliwości, zaś wzrok pozbawiony wrogości tylko czystym rozbawieniem był.. był nienormalny. Nie dziwota, że zacząłem coś podejrzewać. Chyba że zmiana otoczenia spowodowała mniejszą czujność Aradrisa, a ten po prostu przez chwile zaczął być sobą. Ciekawe.
- Myślę, że powinno uczyć nie jednego twojego rycerza - parsknąłem. Skoro radził sobie lepiej ze mną niż te pacynki trenujące x czasu, to jednak coś to mówiło. Tak samo jak mój mózg bijący na alarm, żebym czasem się nie zapędziły z odgryzaniem się osobie, która może w każdej chwili pozbawić mnie głowy.
- Ech, kolejne utrapienie na głowie - westchnąłem ciężko, otrzepując tyłek z resztek trawy. Przyglądałem się nieco dłużej na energiczne, a wręcz problematyczne gadziny. Cóż, bogatemu nikt nie zabroni. Książe może robić co mu się podoba.
Uniosłem brew ku górze, podchodząc do wojowniczego malca przed ogarem, Hm... jak go tu wziąć. I do czego.
Ściągnąłem z siebie górną cześć garderoby, obnażając swoje mięśnie. Dreszczyk prześlizgnął się wzdłuż kręgosłupa od chłodnego wietrzyku. Przepasłem sobie materiał wokół bioder robiąc koszyk po czym chwile czekając celnąłem palcami w ogon małego. Uniosłem małą pieczarę ku górze, patrząc jak się wije w odpowiedzi.
- Zjadł i wypluł. Istny książę - spojrzałem rozbawiony na mężczyznę, zmrużając lekko powieki po czym wrzuciłem malca do materiałowej kieszonki. Z drugim zrobiłem to samo. Młode jaszczurki chwile powariowały w środku po czym się uspokoiły i zasnęły. W tym czasie spojrzałem na ogara, wyciągając ostrożnie przed niego dłoń do powąchania.
- Pomóc wejściu na konia? - spytałem, łapiąc oba za lejce, podprowadzając pod Aradrisa.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Vinctos Reges - Page 2 Empty Re: Vinctos Reges {20/06/21, 08:40 pm}

Aradris

Dawno nie byłem w tak dobrym nastroju. Nie wiem czy powodem tego były te dwa gady, czy może niezdarność jaką wykazał się akielończyk. Tak czy siak, miałem ochotę na wyrażenie swojego rozbawienia.
Jednak kiedy niewolnik mruknął coś pod nosem odchrząknąłem poprawiając się i przywołując do porządku. Przez to chichotanie nie mam pojęcia co on powiedział. Zmarszczyłem jedynie brwi i puściłem mu to płazem. Chyba nawet nie chce wiedzieć co mogła wysnuć jego czaszka.
W milczeniu obserwowałem to jak zbierał oba gady i uszykował dla nich ciekawą kieszonkę.
- Być może i będą mieć taką możliwość. - Odparłem na żarty dotyczące moich rycerzy. Cóżw tych malcach był potencjał, było trzeba jedynie odkryć jaki.
Mój wzrok samoistnie powędrował na sylwetkę akielończyka. Mimo, ze już go widziałem, nawet za dokładnie mu się nie przyjrzałem, teraz w słońcu prezentował się znacznie lepiej. Obserwowałem go uważnie, jak chował dwa malce, a potem ruszył po konie. W milczeniu zmierzyłem wzrokiem podprowadzoną do mnie klacz, faktycznie w drogę powrotną mogliśmy udać się konno. W tę musiałem dobrze przyglądać sięokolicy, by nie przegapić tego drzewa i ścieżki do niego.
- Tak.-Odparłem krótko oczekując zaoferowanej pomocy przez mojego niewolnika. Oczywiście dałbym radę samodzielnie wsiąść na swojego konia, jednak chciałem by się zblizył. Dalej z ciekawością przyglądałem się jego sylwetce. Na pewno był wojownikiem, ta jednoznacznie to sugerowała.
-Jak długo pełniłeś służbę?- Zapytałem kiedy podszedł nieco bliżej.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Vinctos Reges - Page 2 Empty Re: Vinctos Reges {20/06/21, 08:41 pm}

Damianos

Nawet nie spojrzałem prosto w oczy księcia, gdy ten zadał mi kolejne pytanie w stronę mojej służby jako żołnierz. Nie chciałem mówić o sobie zbyt wiele. Każda informacja, zwłaszcza ta prawdziwa mogla drogo mnie kosztować. Gdy tylko podszedł, złączyłem dłonie w koszyk i przykucnąłem aby ten mógł swobodnie wsiąść na konia. Cicho stęknąłem, gdy musiałem go nieco podbić, a potem wskoczyłam na własnego kopytnego wierzchowca. Psy w radości zaczęły gonić, a ja dla pewności zerknąłem na gady, które moglem zbudzić nagłym zerwaniem w powietrze. Na szczęście grzecznie siedziały, co było nieprawdopodobnie dziwaczne, po czym ruszyłem za blondynem.
- Od dziecka, ale nie jestem wstanie powiedzieć dokładnie. Pamięć tak daleko nie sięga - w drodze w stronę polany, gdzie mogliśmy już swobodnie zacząć galopować końmi, zacząłem dopiero odpowiadać na zadane wcześniej pytanie. Wcześniej chciałem spróbować zapamiętać drogę do drzewa. To miejsce z pewnością nie było byle czym. Cały czas zastanawiałem się nad zawiniątkiem, które oddałem Aradrisowi. Czym ono było? Nieświadomie mój wzrok zatrzymywał się w miejscu gdzie było ono schowane. Jedynie ogary rozpraszały moją uwagę od czasu do czasu.
Gdy wyszliśmy końmi na polanę, zwierzęta zawyły radośnie, ale potem z ich paszcz wypełzł ostrzegawczy warkot. Rozglądnąłem się widząc znane kolory zbroi. Akielończyk. Co on tu robił? A jeśli mnie zna? Jeśli mnie rozpozna?
Cholera - zakląłem w duchu i niewiele myśląc pacnąłem lejcami, a koń zerwał się w pogoń w stronę za mężczyzną. Sam nie wiedziałem, czy ogary ruszył z własnej woli czy z rozkazu księcia, ale coraz to bardziej zaczynały mnie doganiać. Mimo to koń dawał radę.
Żołnierz zauważył nas. Z szybką dedukcją przybrał postawę obronną, wyciągając przed siebie ostrą włócznię.
- Czy to ty...Da... - zrobił wielkie oczy, gdy okrążyłem go, a moje myśli starały ułożyć najlepszy scenariusz. Aradris nas doganiał. Nie miałem wiele czasu.
- Przepraszam, nie mogę tobie zaufać - z przykrością i szklankami w oczach, zeskoczyłem z zwierzęcia, wdając się w wir walki z człowiekiem własnego rodu. Rodu, który mnie wyklął. Wyrwałem od niego włócznię, wymieniliśmy się jeszcze kilkoma zdaniami, a w ten z ostatniej chwili przebiłem się na wylot przez jego gardło. Padł na kolana, patrząc na mnie zaskoczony. Wyciągnął dłoń w moim kierunku, a potem ciało bezwładnie padło całkiem na ziemię. Dobrze zrobiłem? Rozpoznał mnie. wypaplałby kim jestem. Nawet jeśli nie tutaj, to w królestwie poddany licznym torturom.Spojrzałem na księcia, zastanawiając co teraz będzie ze mną.
- To mógł być szpieg - sapnąłem tylko lekko zmachany walką.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Vinctos Reges - Page 2 Empty Re: Vinctos Reges {20/06/21, 08:43 pm}

Aradris

Zachowanie Akielończyka wydawało mi się dziwne, jednak jak mogłem to zweryfikować skoro kompletnie go nie znałem. Był dla mnie jedynie niewolnikiem, podarkiem o d świeżo upieczonego władcy sąsiedniego królestwa. Choć nie mam pojęcia skąd kiełkowała we mnie ochota na uważniejszą obserwację niewolnika,. na poznanie go. Choć może źle to ujmuje, bardziej poznanie jego zachowań i zwyczajów, to czego woli unikać a do czego pcha się sam. Zwykle rozgryzienie innego człowieka przychodziło mi samo, tak naturalnie jak oddychanie, a ten był dla mnie zagadką, czego kompletnie nie pojmowałem. Zwykły żołnierzyk zdegradowany na niewolnika, a ja musiałem rozważać na jego temat. Chyba to najbardziej mnie intrygowało. W końcu był dla mnie pewnego rodzaju zagadką. Tajemnicą do odkrycia, a te nie często pojawiają się na mojej drodze. Jednak pozostawię te przemyślenie jedynie dla siebie, uwłaczające byłoby zainteresowanie niewolnikiem dla kogoś takiego jak ja.
Jednak nie potrafiłem odrzucić tych myśli. Skąd się w nim brały takie zachowania. Raz stara się mnie unikać jak ognia, a innym sam podchodzi proponując takie podsadzenie na konia. Bez rozkazu, sam z siebie. Więc podoba mu się rola niewolnika? Czy ma w sobie zakorzenione jakieś zachowania? Bo skąd by się w nim brały takie pomysły?
Marszczyłem brwi jadąc kawałek przed nim. Jednak kiedy ogary zawarczały odruchowo się rozejrzałem. No i dojrzałem winowajcę. Akielończyk, na Verańskich ziemiach. To był skandal, może był to szpieg? Nie mam pojęcia co pojedynczy człowiek tu robił i nawet nie miałem czasu nad tym myśleć, bo mój niewolnik ruszył na niego galopem. Popędzał konia, a ja zmarszczyłem brwi w niezadowoleniu. Ucieka... przy pierwszej możliwej okazji...
Pokręciłem głową z politowania i gwizdnąłem, a dwa ogary ruszyły w pogoń za oddalającym się koniem. Sam popędziłem swoją klacz i ruszyłem za nimi.
No i ponownie mnie zaskoczył. Ponownie gwizdnąłem odwołując ogary, bo mój niewolnik zaatakował tego intruza. To mnie całkowicie zaskoczyło. Ogary warczały i chodziły nerwowo, jednak się nie wtrącały do tego pojedynku, a ja powoli podjechałem na swojej klaczy obserwując ich pojedynek. Niewiarygodne... naprawdę pierwsze co pomyślał to zabicie swojego bliźniego zamiast ucieczki z nim? Było to dla mnie ogromnym szokiem, zaskoczeniem. Było to tak nielogiczne, że nie potrafiłem w żaden sposób uzasadnić sobie tego zachowania, a przez to czułem się zmieszany. Choć ani trochę nie pokazywałem tego po sobie. Po prostu w milczeniu się im przyglądałem. To starcie było imponujące, całkowicie inne od tego co mam okazję obserwować na treningach swoich żołnierzy,. Ten styl walki był odmienny od naszego, fascynujący i jednocześnie brutalny. A ta brutalność bardzo skutecznie przyciągała moje spojrzenie do ich ciał, które wznosiły się na wyżyny swojej sprawności po to by ten lepszy pozostał na nogach.
Doskonale wiem, że powinienem to im przerwać, kazać mu pochwycić intruza i go przesłuchać, ale... nie chciałem przerywać tego starcia, chciałem zobaczyć je do samego końca. To nie była walka jaką miałem okazję oglądać na arenie, to było coś całkowicie innego i chciałem na to patrzeć. Chciałem widzieć koniec tego starcia, w który nie miało prawa nic i nikt ingerować.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Vinctos Reges - Page 2 Empty Re: Vinctos Reges {20/06/21, 08:43 pm}

Damianos

Wytarłem kropelki krwi z twarzy, robiąc jednocześnie lekką smugę na policzku. Znałem go. Bardzo dobrze znałem tego żołnierza, i choć bolał mnie fakt zakończenia jego życia, to nie miałem wyjścia. W końcu zależało to od mojego własnego. Z jednej strony nie chciałem robić nic złego, nie pragnąłem zemsty na swym kraju lecz tylko bracie, a zarazem pragnąłem to uczynić.
Pomimo czasu jaki już zleciał, gdy zostałem niewolnikiem, moje myśli nadal nie zostały poukładane. Czy to wina własnego sumienia? Nie miałem bladego pojęcia co o tym myśleć.
Kończywszy przyglądać się klęczącemu truchło, wróciłem na konia w smętnym humorze. Nie miałem zamiaru tego ukrywać przed księciem. Nie czułem potrzeby. Małe zawiniątka w koszyku z górnej części garderoby jedynie poprawił się nieco, zadziornie stękając jakby coś im przez chwilę nie pasowało.
Miałem ochotę wrócić już do niewolniczego domu. Opowiedzieć o całym zdarzeniu kotołąkowi, który jako jedyny zdawał się być przyjacielem. Co prawda nigdy nie odwarze się powiedzieć mu całej prawdy, a zwłaszcza kim jestem, ale choć trochę mógłbym ulżyć swoim roztargnionym nerwom. Do tego czeka mnie ogarnięcie nowych pupili blondyna.
- Czy wracamy do królestwa? Czy może mój pan ma jeszcze jakieś plany - spytałem, napinając lejce konia.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Vinctos Reges - Page 2 Empty Re: Vinctos Reges {20/06/21, 08:44 pm}

Aradris

Zachowanie akoelończyka już nie raz okazało się dla mnie kompletnie odstające od normy. Był tak nieprzewidywalny, sprawiało to, że rosło moje zainteresowanie jego osobą. Oczywiście chodziło o zwyczajną ciekawość. A mimo to i tego nie mogłem okazać nikomu z dworu i samemu zainteresowanemu.
Już nie raz pokazał, że jest jakimś dziwakiem albo jego tok rozumowania był nie tak oczywisty jak bym się spodziewał, jednak zaatakowanie swojego rodaka nawet bez mojeg rozkazu było po prostu szokujące.
Myślałem, że ucieka, liczy na ucieczkę, na wolność, a on po dotarciu do niego, rzucił się do walki. Nie czekał na ogary, sam zaryzykował swoje zdrowie. I dlaczego? Z jakiego powodu?
Podjechałem i w milczeniu go obserwowałem, to jak truchło osuwa się na ziemię, a on wchodzi na konia. Jego mina wskazywała, że nie był zachwycony ze swojego czynu, ale dlaczego to zrobił? Chciał by był to jego wybór? A nie mój rozkaz? Po prostu nie rozumiałem czemu zabił swojego rodaka.
- Czemu to zrobiłeś?- Zapytałem wprost. Nie było co tu owijać w bawełnę albo bawić się w podchody, chciałem odpowiedzi, konretnej odpowiedzi na konkretne pytanie. Patrzyłem jak krew rozmazuje się na jego policzku, a dwa małe gady zasyczały w tym barłogu jaki im naszykował.
- Tak do królestwa. - Odparłem krótko jednak nim ruszyliśmy oczekiwałem odpowiedzi. Dopiero kiedy ją uzyskałem pozwoliłem koniom ruszyć. A w ich ślad ruszyły za nami ogary, któe widocznie zainteresowane były martwym człowiekiem.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Vinctos Reges - Page 2 Empty Re: Vinctos Reges {20/06/21, 08:45 pm}

Damianos

Czemu? Te słowa odbiły się głośnym echem w mojej głowie. Niekoniecznie miłym. Ciało na chwilę zdrętwiało, choć żaden cień paniki nie wydobył się na światło dzienne. Aradris mnie sprawdzał? Zapewne miał już uknutą swą teorię, a teraz podpuszczał żebym coś powiedział.
Z ciężkim westchnięciem wsiadłem na konia.
- Miałem wybór? - jakby nie patrzyć cokolwiek bym wybrał, byłoby na moją niekorzyść, więc wybrałem po prostu mniejsze zło. Ucieczka równoważyłaby się z zdradą. Żołnierz nieposiadający poparcia z ani jednej ze stron to martwy żołnierz. Nie dość, że własny naród by mnie ścigał, to jeszcze ten blond zapaleniec. Zostawiając go przy życiu, prędzej czy później zdradziły moją tożsamość. Wyszło by na to samo, więc najlepszym wyjściem było uciszyć niewygodną przeszkodę i dalej paplać się w gównie w którym jestem.
- Teraz to mój wróg. Zostałem przez nich zdradzony, wygnany. Nic poza wspomnieniami i krwią mnie z nimi nie łączy. Wolałbym nie ryzykować swojego karku dla ludzi, którzy mnie odrzucili - coś w tym było. Choć od małego byłem heroiczny i nie lubiłem znęcania się nad słabszymi, to jednak skracając żołnierza o życie, poczułem coś w środku. Czyżbym miał żal do nich? He, kto by nie miał. Ze stołka spadłem do rynsztoku.
Jednego dnia opijałem się mlekiem z miodem, do kąpieli towarzyszył mi piękne kobiety, a teraz sam robię prawie za dziwkę księcia. Zemsta... ale czy na pewno jej pragnę?
Kolejne myśli przerwał ruch konia. Powoli zacięliśmy zmierzać ku królestwu gdzie oczekiwałem kolejnych rozkazów, a gdyby ich nie było...
- Książę Aradrisie - odezwałem się, gdy schodziliśmy już z koni na placu - chciałbym... - uciekłem nieco wzrokiem, zastanawiając czy to dobry pomysł. - nie raz już dowiodłem swojej wartości. Chciałbym móc swobodnie wychodzić ze swojego... pokoju - do tej pory byłem ciągle pod kluczem, a minęło już nieco czasu. W końcu co ja mogę? Jeden na tyle jego wojska. Do tego ten tajemniczy facet, który tak bawił się mną podczas potyczki. Kim on był?
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Vinctos Reges - Page 2 Empty Re: Vinctos Reges {20/06/21, 08:47 pm}

Aradris

Nie spodziewałem się jakiejś wymagającej odpowiedzi ze strony akielończyka. Nie trudno było się domyślić, że nie lubił mi się zwierzać i rzecz jasna było to dobre, bo nie miałem ochoty go wysłuchiwać. Ta jedna sytuacja była wyjątkowa i tylko dlatego moje zainteresowanie przeniosło się na niewolnika.
W milczeniu wysłuchałem jego wypowiedzi, która się okazała znacznie dłuższa niż ta, której po nim się spodziewałem.
Musiałem przetrawić te słowa. Czy, aż tak dotkliwie skrzywdził go jego naród, że bez wahania w stanie był zabić przypadkowego przedestawiciela swojej nacji? Wręcz niebywałe. Nie kleiło mi się to ani trochę. Co prawda na pewno czuł się skrzywdzony, jednak stawiałbym, że jego gniew i żal ukierunkowany jest na bardzo konkretne osoby, a nie cały naród.
Nie wygląd mi na takiego męczennika, ze skłonnościami do masowego mordercy w imię zemsty za swoje krzywdy.
Dość długo nad tym myślałem i kiedy na horyzoncie pokazał nam się pałac, aż zamrugałem ze zdziwienia. Ile czasu poświęciłem myślom o tym niewolniku. To wręcz było zaskakujące. I ani trochę mi się nie podobało.
Kiedy dotarliśmy na miejsce i stajenni odebrali nasze konie, chciałem od razu skierować się do swojej komnaty, jednak mój niewolnik zbliżył się do mnie i... i wyjawił swoją prośbę.
Patrzyłem na niego uważnie, jakby analizując te słowa. Moja twarz nie wyrażała nic.
- Dobrze, od dziś możesz poruszać się swobodnie po zamku - powiedziałem patrząc mu prosto w oczy - ale również od dziś, nie masz już swojego pokoju - dodałem po krótkiej przerwie.
- Od dziś zamieszkasz w mojej komnacie. - Nie mam pojęcia czemu powiedziałem coś takiego, ale to było jak impuls. Niby szybka analiza plusów i minusów, ale nadal decyzja na tyle niedorzeczna, że tuż po jej wypowiedzeniu miałem wątpliwości. Jednak słowo się rzekło.
- Zaraz poinformuję naczelnika niewolników, by zakwaterował Cię w mojej komnacie. - Przez cały czas patrzyłem mu prosto w oczy. Dopiero teraz mój wzrok zsunął się po jego odsłoniętym torsie prosto na pakunek z ubrania, w którym przewoził dwa gady.
- Twoim głównym zajęciem, będzie zajmowanie się nimi. - Oznajmiłem sucho i wyminąłem mężczyznę.
Zgodnie z tym co powiedziałem od razu kazałem zjawić się u mnie naczelnikowi, a ten zorganizował wszystko co było potrzebne. Posłanie w postaci góry miękkich poduszek tuż przy moim łożu, coś na kształt klatki dla dwóch znalezionych gadów i kilka innych rzeczy. Moje komnaty były obszerne, więc nie było z tym żadnego problemu.
Kiedy już wszystko było gotowe siadłem z książką na kozetce i oczekiwałem swojego niewolnika, który wysłany został po spakowanie swoich rzeczy. Oczywiście nie było ich za wiele, wszystko co miał otrzymał ode mnie i były to głównie ubrania. W końcu niewolnik księcia nie mógł chodzić po zamku w moim towarzystwie i wyglądać jak bezdomny.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Vinctos Reges - Page 2 Empty Re: Vinctos Reges {20/06/21, 08:48 pm}

Damianos

Oczy w jednej chwili zrobił się wielkie jak pięciozłotówki, a ich blask podsycił barwę tęczówek. Radość, jaką sprawił mi książę słowami o częściowej wolności, o poruszaniu się poza czterema ścianami było czymś nie do opisania. Nie myślałem, że takie słowa dla niewolnika mogą tyle znaczyć. Teraz rozumiałem, kiedy niewolnicy w moich progach zamkowych radowali się na podobne słowa.
Jednakże ta radość po części opadła, a twarz pobladłą, gdy usłyszałem o utracie po krótkiej chwili ciszy swojego pokoju. Co było lepsze? Mieć gdzie spać, ale nie mieć wolności, czy mieć wolność, a nie mieć swej bezpiecznej klatki.
- Ale jak to... - zadrżałem nieco przerażony, zastanawiając co tym razem wymyślił książę. Nic dziwnego. Nie mógł być przecież tak wspaniałomyślny. Każda jego dobroć kryła za kurtyną nikczemny plan, cel wymyślony w jego chorej głowie.
- W..w... Twojej... komnacie? Hee?! - ledwo wydarłem z gardła te słowa. Ja? Spał w jednej komnacie z nim?! Księcia, który chce skrócić mnie o głowę? Jeśli nadejdzie dzień, kiedy dowie się o tym... mój żywot skończy się. Małe jaszczury wydały z siebie przeciągły głosik zadowolenia. Swawolnie przewróciły się w materiale na plecy okazując swoje nagie, białe brzuszki, a ja zorientowałem się ile czasu stoję jak kołek, a książę patrzy na mnie, na tą burzę emocji, która się ze mnie wylewała z każdym jego nowym zdaniem.
- A-ale czy to dobry pomysł? - jąkałem się. Czy on to przemyślał?
Z ciężkim westchnięciem wrzuciłem ostatnią część ubrań jakie miałem do szmacianej torby. Zaciekawione gady siedziały na obu ramionach, przechylając głowę z boku na bok, z zaintrygowaniem patrząc na pracę moich rąk. Koci niewolnik, dawno poznany tutaj przyjaciel w zadumie siedział na moim łóżku, pomagając mi zrozumieć tę całą sytuację.
- Jakby nie patrzyć to awans - zachichotał po dłuższej ciszy. Skarciłem go wzrokiem. To nie było pocieszające. - Tak czy owak miałbyś idealną okazję do podsłuchiwania go, albo nawet - nie dokończył. Jedynie spojrzał wymownie, a ja sam mogłem domyślić się, co chciał mi przekazać.
- Nie pomagasz - chwyciłem za torbę z ubraniami i wyszedłem. Chwilę później stanąłem przed drzwiami komnaty, w której miałem teraz mieszkać. Masz ci los.
- Książę Aradrisie? - odezwałem się, by ten wiedział kto przybył, a po zezwoleniu zawitałem do środka. Siedział jak zwykle dumny z nosem w książce na kozetce. Podszedłem bliżej wyścielonych poduch i rzuciłem swoje "bagaże" obok nich, a gady usadziłem w miękkich poduszkach. Mój wzrok jasno pokazywał mu, że nadal nie rozumiem jego decyzji. Nie byłem zbyt zadowolony. Koci niewolnik mówił mi, iż szepczą na mój temat, że zostałem jego osobistą seks niewolnicą, a przecież ani razu nawet mnie nie dotknął w ten sposób.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Vinctos Reges - Page 2 Empty Re: Vinctos Reges {20/06/21, 08:51 pm}

Aradris

Jasne tęczówki wodziły po kartkach starej książki, jednak sens widzianych liter nie był przetwarzany w mojej głowie. Myśli zajęte miałem czymś innym, a raczej kimś.
Ten szok wymalowany na jego twarzy po otrzymaniu odpowiedzi. Najpierw fala radości, a potem przerażenia. Stał jak kołek, całkowicie go zamurowało. Na to wspomnienie jeden z kącików moich ust lekko się uniósł.
Przewróciłem stronę, a moje spojrzenie omiotło stos z poduszek. Czy to dobry pomysł? Sam nie miałem pojęcia co pchnęło mnie do takiej decyzji. Westchnąłem cieżko.
W najbliższej przyszłości w planach jest podróż do sąsiedniego królestwa, a po wyczynie na arenie, arystokraci wręcz wymuszali na mnie zabranie niewolnika. Jest jedynym niewolnikiem w mojej służbie, więc na wyjeździe oczywistym by było, że umieszczą go w mojej komnacie. Może stąd ten pomysł? Może chciałem przywyknąć do niego na tyle, by wyjazd nie był niewiadomą.
Przynajmniej tak chciałem sobie tłumaczyć ten swój pomysł.
Kiedy niewolnik pojawił się w mojej komnacie spojrzałem na niego dopiero kiedy siadł na poduszkach. Przynajmniej znał swoje miejsce. Mój wzrok spoczął na tobołku obok.
- Rzeczy będziesz trzymać w komodzie za sobą - powiedziałem informacyjnie - zaraz przyjdzie krawiec i cię pomierzy, teraz potrzebujesz większej ilości ubrań - powiedziałem jakby od niechcenia i spojrzeniem powróciłem do niego.
Siedzi i się patrzy, ale czego się spodziewałem? To było tak dziwne mieć tu kogoś po tylu latach. Dziwne i kontrowersyjne, dworzanie mieli idealny temat do plotek. Ciekawe jak go teraz nazywali... seksualnym niewolnikiem... nałożnikiem... a może zwykłą seks zabawką? Ciekawe czy on również myślał, że w tym celu go tu ściągnąłem. To nawet lekko mnie rozbawiło.
- Gady wsadź na razie tam, zamówiłem większą klatkę, jednak potrzebują czasu na jej przygotowanie. - Wskazałem skinieniem głowy srebrną klatkę metr na metr, strojącą w rogu sypialni.
- A i przypomnij mi jak się zwałeś?- rzuciłem to pytanie jakby od niechcenia. Jednak jego zadanie było dość celowe, na tyle, że poświęciłem mężczyźnie swoje spojrzenie na dłużej niż dwie sekundy.
Po jakiejś godzinie do komnaty zapukał wspomniany wcześniej krawiec. Skinąłem na niego głową i wzrok skierowałem na swojego niewolnika.
- Rozbierz się - rozkazałem krótko i na temat, po czym wzrok mój powrócił do krawca.
- Jest twój, nie interesuje mnie w co go ubierzesz, ma mi jedynie wstydu nie przynosić. - Nawet nie kryłem swojego braku zainteresowania przyszłymi ubraniami mojego niewolnika. W końcu jakie znaczenie miało to w czym miał chodzić.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Vinctos Reges - Page 2 Empty Re: Vinctos Reges {20/06/21, 08:53 pm}

Damianos

Siedziałem na miękkich poduchach, miększych od tego łóżka w poprzedniej niewolniczej klatce. Mógłbym rzec nawet, że moje standardy wskoczyły o jeden poziom wyżej. Pytanie tylko, czy to dobry sygnał? Co za tym stoi? Jaki powód, przyczyna naszego księcia?
Miziałem gady pod brodą, a te radośnie wydawały z siebie coś na wzór pomruku. Końcówki ogonów radośnie merdały na boki. Nie wiem dlaczego, ale patrząc tka na nie, czułem jakiś wewnętrzny spokój. Przypominał domowe zwierzę, ale w sumie czym je karmić? Będę miał wiele na głowie skoro ich opieka spadła na moje barki. W sumie, zajmę czymś głowę. Kotołak wspominał coś ostatnio o znikających butelkach wina. Szukają złodziejaszka w zamkowego. W sumie, skoro mam pewnego rodzaju wolność, mógłbym w końcu przespacerować się po zamku, po ogrodach. W sumie tylko tyle. Nikt nie wie, że znam ich język, więc zdradzać się nie powinienem.
Heh - ciężko westchnąłem w duchu na tę myśl. Życie niewolnika nie jest proste. Zwłaszcza, gdy było się kiedyś u władzy.
- Tak Panie - przytaknąłem, spoglądając na skrzynię. Wrzuciłem tam swoje aktualne rzeczy, a gady odstawiłem do klatki. Mimo to lekko je uchyliłem gdyby chciałby wyjść. Gdy wstawałem i zacząłem odchodzić od klatki, w ten Aradris zadał mi pytanie. Mimowolnie zmarszczyłem brwi w niezadowoleniu, ale potem szybko mi przeszło i z lekceważącym machnięciem ręki powtórzyłem swoje imię. Damos, z tego co pamiętam tak mu się przedstawiłem, kiedy uznałem, że moje imię jest już martwe. Ten książę nie był taki prosty. Doiero po chwili zrozumiałem, gdy tak się zaczął przyglądać... zrobił to celowo. Specjalnie mnie zjuszył. Miał ochotę popatrzyć jak się puszę na wieść, że nie zna mojego imienia. Khy. Podstępna żmija, a ja tak łatwo dałem się zwieść.
Kolejną godzinę przesiedziałem w ciszy, jakby obrażony na tą całą sytuację, albo po prostu byłem zmęczony. Nie jadłem obficie. Często dostawałem resztki jako niewolnik. Duża część ludzi mnie nie lubiła. Nic dziwnego. Sam za nimi nie przepadałem. Jedyne wsparcie miałem od kotołaka. Sam nie wiem, może uda mi się z nim spotkać jeszcze dziś.
- Rozebrać? - spytałem, wstając na równe nogi. Nie było tak źle. W sensie, krawiec był mężczyzną, więc nie bałem się, że stanie mi fujara. Dawno nie miałem kobiety, a to zaczynało powoli mi doskwierać. Wyprostowałem się naprzeciw krawca z metrem. Odwróciłem się plecami do blondyna i zacząłem zrzucać górną część garderoby, obnażając plecy, na który rysowały się kształtne mięśnie. Napinały się i rozluźniał z każdym kolejnym ruchem. Zrobiłem obrót o 180 stopni w jego kierunku i nie spuszczając z niego wzroku, rozwiązałem sznurem podtrzymujący spodnie, po czym je zsunąłem zostawiając jedynie gacie. Uniosłem ręce wedle zachcianki mężczyzny, a ten zaczął sprawdzać mój obwód ciała i resztę, która jest niezbędna do uszycia ubrań.
- Chciałbym po mierzeniu wybyć na ogrody. Mógłbym? - spytałem, choć od razu nastawiałem się na odmowę ze strony Aradrisa.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Vinctos Reges - Page 2 Empty Re: Vinctos Reges {20/06/21, 08:54 pm}

Aradris

Z satysfakcją patrzyłem na jego twarz kiedy spytałem o imię jakie nosił. Dał się wciągnąć w te drobną intrygę. Czasem bawiło mnie jego zachowanie. Akielończycy byli dumni, co było po nim widać, może właśnie dlatego taką przyjemność dawały mi tak proste psztyczki w nos?
Po przybyciu krawca Damos zadał mi oczywiste pytanie, na które nawet nie raczyłem mu odpowiedzieć. Wydałem rozkaz, tyle powinno mu wystarczyć. A kolejne powątpiewanie potraktuję jako zniewagę. Moje słowa mają być dla niego świętością, obojętnie jak absurdalne będą ma spełniać moje zachcianki, moje polecenia niczym posłuszny pies. Choć do swych psów miałem znacznie większy szacunek niż do niego. To był akielończyk, jak miałbym szanować coś tak prymitywnego.
Ani trochę nie zdziwiło mnie, kiedy do zdjęcia odzienia się ode mnie odwrócił. Dzieciak… nawet mnie to bawiło. Więc jakie było moje zaskoczenie kiedy do zdjęcia spodni wrócił się ku mnie, a jego spojrzenie nie ustępowało mojemu. Poczułem dziwny dyskomfort w żołądku, a moje spojrzenie przemknęło po jego ramionach i torsie, potem po udach, a kiedy zaczął wykonywać polecenia przełknąłem ślinę i powróciłem do swej lektury. Choć jeszcze kilkukrotnie mój wzrok uciekł ku jego ciału.
- Mógłbyś, gdybyś miał już odpowiednie szaty. W tych starych szmatach nawet nie waż się pokazywać na dworze – powiedziałem stanowczo. Taka już była kultura naszej nacji i nawet ja musiałem się do niej dopasować. Niewolnik, dzielący komnatę ze swym panem w jakimś stopniu go reprezentował, był niczym wieszak, prezentujący bogactwa i status swego pana. Uwłaczające by dla mnie było, gdybym wypuścił go teraz w starych ubraniach, szatach niewolników najniższego stopnia. Takich, których może mieć praktycznie każdy na zamku.
- Skończyłem panie – powiedział krawiec odsuwając się od niewolnika.
- Więc czekam na rezultaty twojej pracy – odparłem, a on ukłonił się i odszedł.
Kiedy tylko drzwi od komnaty się na nowo zamknęły wstałem ze swojej kozetki. I powoli zacząłem rozsznurowywać swoją koszulę na piersi.
- Byłeś z kobietą?- zadałem pytanie patrząc prosto na niego. Zrobiłem nawet kilka kroków ku niemu. Obserwowałem jego twarz, a kiedy koszula była już rozluźniona zsunąłem ją ze swoim ramion i rzuciłem na kozetkę.
- A z mężczyzną?- dodałem stając tuż przed nim. Sucho zlustrowałem jego odsłoniętą sylwetkę. Niebezpiecznie zminimalizowałem odległość między nami. Mój wzrok skupił się na jego oczach. Czekałem na odpowiedzi, ale nie zamierzałem podczas tego czekania po prostu stać. Zbliżyłem się jeszcze o krok zmuszając go do wycofania się. Jeszcze trochę, aż jego nogi natrafiły na krawędź mojego łoża. Ja się nie zatrzymałem zmuszając go, by siadł na nim. Patrzyłem z satysfakcją na niego z góry, wplotłem jedna dłoń w jego włosy i zacisnąłem ją na kosmykach pociągając w tył, tak by zmusić go do uniesienia twarzy i spojrzenia na mnie.
- Czy posuwał cię kiedyś mężczyzna?- powtórzyłem konkretniej i bez wahania siadłem okrakiem na jego kolanach. Pchnąłem go na pościel i zawisłem nad nim, łapiąc jego ręce i przytrzymując je nad jego głową jedna dłonią. Druga ręka przebiegła wzdłuż jego ciała w dół, a potem w górę zatrzymując się na piersi, zacząłem palcami drażnic jego sutek. Bawiąc się nim i podszczypując podczas oczekiwania na odpowiedzi. Cały czas nie spuszczałem spojrzenia z jego oczu. Intensywnie i przenikliwie się im przyglądając.
- Będę twoim pierwszym?
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Vinctos Reges - Page 2 Empty Re: Vinctos Reges {20/06/21, 08:56 pm}

Damianos

Skwasiłem się, gdy jasno zakazał wychodzenia na zewnątrz w aktualnych ubraniach. Nieco tego żałowałem, bo liczyłem na lekkie odsapnięcie od tego wszystkiego. Codziennie zmagam się z wytykaniem i wyśmiewaniem. Ostrzenie mieczy kończy się bójkami, a noszenie drobiazgów niczym posłaniec owocuje resztkami jedzenia we włosach. Mimo to są także sfery bardziej kulturalnych ludzi. Niektórzy po prostu kątem oka patrzą i jakby w ich oczach widniała iskierka współczucia. Ciekawe, czy takim osobom zabiłem dzieci, czy mężów. Cóż, na wojnie zawsze muszą być straty, tka przynajmniej nas uczono.
Kiedy mężczyzna skończył spisywać wymiary, odetchnąłem z ulgą, spuszczając ręce w dół. Jakoś nie lubiłem, gdy ktoś mnie obmacywał. Nawet bez złych zamiarów. Nie lubiłem obcego dotyku. Tak po prostu.
Jednakże mój spokój szybko został przerwany. Ledwo zdążyły zamknąć się drzwi przed moimi oczyma, a kolejny szelest skierował moją ciekawość w stronę wstającego księcia. Rozbierającego księcia.
- Nie będę na to odpowiadał - odparłem dość surowo, jakby pogniewany. Takie tematy były dla mnie tabu. Zawsze wstydziłem się kobiecego ciała, choć mocno mnie podniecało. Matka uczyła mnie, że do łoza idzie się z wybranką. Ja nie miałem na taką czasu, a ojciec... cóż, małżeństwo idzie w parze tylko z korzyścią terytorialną.
- Na to też nie odpowiem - odparłem, marszcząc lekko brwi. Znikąd gorące powietrze i napięta atmosfera zawirowała między nami. Dziwny puls zawitał w mej głowie, lecz budził on jedynie obawę przed nadchodzącym. Nie chciałem. Zwłaszcza faceta. Bylem wychowywany na mężczyznę, a nie na służebnicę. Z każdym jego kolejnym ruchem, wycofywałem się, aż zostałem zapędzony w kozi róg. Nogi poczuły przeszkodę. Tracąc równowagę, usiadłem na łóżku, które lekko mnie podrzuciło. Spuściłem wzroku z twarzy blondyna, lecz ten szybko zmusił mnie do tego, łapiąc za włosy i unosząc głowę.
Moje oczy zrobiły się niczym pięciozłotówki, gdy siadł okrakiem na kolanach. Głośno przełknąłem uporczywą gulę w gardle, a ten pchnął mnie jeszcze niżej. Miękka i chłodna pościel otuliła delikatnie moją rozpaloną twarz, a tęczówki oczu błyszczały w świetle wpadających promieni. To było straszne, a zarazem podniecające i walczyłem z tym, aby czasem tego nie odczuł. Gorąc tlił się w podbrzuszu, rozpływając falami po całym ciele, a ciarki stawiały rzędami włoski na nogach i rękach. Nie podobało mi się, ale jednak... coś w jego zaborczości pewności siebie było podniecającego. On był, przystojny.
Gwałtownie szarpnąłem rękami, gdy ten je zblokował nad moją głową. Zagryzłem zęby lekko je szczerząc, okazując moje najszczersze niezadowolenie. Niestety to tylko go bardziej usatysfakcjonowało.
- Pierwszym, którego zabiję w łożu, to na pewno - odparłem. Jeszcze nigdy nikogo nie zabiłem w łóżku. Nigdy nie zostawiłem trupa na pościeli. Może to ten dzień, aby to zmienić.
Szarpnąłem się raz jeszcze, jeden i drugi, kiedy błądził dłonią po skórze i zabawiał się sutkiem. Ze złością spojrzałem prosto w jego oczy, a kolejny impuls był tak zaskakująco intensywny, że nie dałem rady mu się oprzeć. Krocze zapulsowało, a ja zrobiłem się jeszcze bardziej czerwony.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Vinctos Reges - Page 2 Empty Re: Vinctos Reges {20/06/21, 08:57 pm}

Aradris

Była to całkiem niezła zabawa, że też nie wpadł na nią wcześniej. Miał wiele satysfakcji z reakcji swojego niewolnika. Po prostu wynalazł nowy, przyjemny sposób na dręczenie go. Zadania jakie mu zlecał nie robiły na mężczyźnie większego wrażenia. Wykonywał wszystko w skupieniu i milczeniu mimo niesprzyjających okoliczności w postaci takich przykładowych wojaków. A tu teraz? Mógł patrzeć na jego niezadowoloną twarz, na te próby uniknięcia czegoś co w jego głowie już się działo.
Krok po kroku obserwował, to jak z nim walczy, ale przegrywa. Te odpowiedzi akielończyka były dla niego śmieszne. Wycofywał się, uciekał od tematu, a mowa jego ciała mówiła następcy tronu znacznie więcej niż to co raczył mówić.
- Zabiłbyś? A to ciekawe…- mruknął dalej opierając ciężar swego ciała na przytrzymywanych nadgarstkach mężczyzny. Jego próby wyszarpnięcia się były zabawne, ale uśmiech na twarzy Aradrisa wywołał dopiero wyczuwalny wzwód bruneta. Złośliwy uśmiech inaczej tego nie potrafił skomentować. Patrzył na niego pewnie i z satysfakcją.
- To czemu teraz nic nie robisz?- dodał patrząc prowokująco w jego ciemne oczy. Mocno blokował jego nadgarstki, a wolną dłonią ponownie przesunął po ciele, ułożył ją na jego podbrzuszu, które pogładził, zahaczając opuszkami o linię bielizny. Czuł jak pod opuszkami spinają się jego mięśnie, na skórze jeżył się włos. Dobrze… bardzo dobrze… jego reakcje były takie jakiś oczekiwał. Dłoń skierowała się wyżej na szyję niewolnika, a potem żuchwę. Chwycił ją przytrzymując jego twarz w taki sposób by na niego patrzeć. Pochylił się jeszcze bardziej, patrzył prosto w piwne oczy kiedy ich usta dzieliły milimetry.
- Odwieczny dylemat interesów… twe usta mówią „dość”, a twe ciało mówi „więcej”…- szepnął owiewając jego wargi swoim ciepłym oddechem, wykonał przy tym ruch swymi biodrami. Zrobił to w taki sposób, by odczuwalnie otrzeć się o wypukłość w bieliźnie mężczyzny.
Jego usta zsunęły się niżej, wyminęły wargi Damosa i skierowały się do jego ucha.
- Dzisiejsza noc będzie interesująca…- szepnął niczym w sekrecie i jego wilgotny język przesunął się po płatku ucha niewolnika. Po tym geście się znacznie podniósł patrząc przy tym pewnie w jego oczy. Był zadowolony, bardzo zadowolony z reakcji mężczyzny. W końcu znalazł na niego sposób, całkiem przyjemny sposób.
Uwolnił jego nadgarstki, powoli tak by opuszki jego palców zasmyrały skórę jego przedramienia, gdy je zabierał. Po tym wstał.
- Przynieś mi koszulę - rozkazał nie odrywając od niego spojrzenia.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Vinctos Reges - Page 2 Empty Re: Vinctos Reges {}

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach