Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
Opowiadanie inspirowane książką "Zniewolony Książę" C.S. Pacat.
Opowiadanie inspirowane książką "Zniewolony Książę" C.S. Pacat.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Damianos
Niewolnik zacisnął mocno zęby i na chwilę powieki, kiedy to książę zaczął kontynuować swe nikczemne pieszczoty. Damianos przemilczał prowokujące pytanie o zrobienie jakiejkolwiek krzywdy w obronie swojej czystości i tej całej sytuacji. Oboje dobrze wiedzieli, że skończyłoby się to śmiercią niewolnika. Był w paszczy lwa ze związanymi rękoma i nogami. Jedynie mógł wzdrygać się i szarpać, kiedy mężczyzna nad nim pieścił jego ciało ocierał się i karmił wzrok tym widokiem. Bezradną walką i próbą przerwania. Ciało Damianosa ciągle kłóciło się z umysłem. Był na siebie wściekł, zły, roztargniony, że mimo niechęci to jednak w jakiś sposób go to podniecało. Czyżby miał spaczony umysł?
W duchu czekał aż jego napastnik połączy ich usta w jedno, aż wtargnie swym ciepłym i wilgotnym językiem do wnętrza, aby w ten móc mu go odgryźć, ale niestety ta okazja przmeinełą mu sprzed nosa. Zamiast tego usłyszał nieprzyzwoitą obietnicę na dzisiejszą noc.
- Nie dam się - szarpnął się gwałtownie z wrogością w oczach. Każdy późniejszy dotyk blondyna jedynie potęgował nienawiść, która wzbierała się na samą myśl, że mógłby mu wsadzić.
Kiedy został uwolniony, wziął kilka szybszych wdechów, żeby uspokoić rozpalone policzki.
- Nie - sprzeciwił się rozkazowi, nawet nie myśląc za wiele o konsekwencjach. - Sam sobie ją przynieś - dodał, zrywając się na równe nogi. Chciał mieć większy dystans między nimi, obawiając co może zrobić Aradris.
Niewolnik zacisnął mocno zęby i na chwilę powieki, kiedy to książę zaczął kontynuować swe nikczemne pieszczoty. Damianos przemilczał prowokujące pytanie o zrobienie jakiejkolwiek krzywdy w obronie swojej czystości i tej całej sytuacji. Oboje dobrze wiedzieli, że skończyłoby się to śmiercią niewolnika. Był w paszczy lwa ze związanymi rękoma i nogami. Jedynie mógł wzdrygać się i szarpać, kiedy mężczyzna nad nim pieścił jego ciało ocierał się i karmił wzrok tym widokiem. Bezradną walką i próbą przerwania. Ciało Damianosa ciągle kłóciło się z umysłem. Był na siebie wściekł, zły, roztargniony, że mimo niechęci to jednak w jakiś sposób go to podniecało. Czyżby miał spaczony umysł?
W duchu czekał aż jego napastnik połączy ich usta w jedno, aż wtargnie swym ciepłym i wilgotnym językiem do wnętrza, aby w ten móc mu go odgryźć, ale niestety ta okazja przmeinełą mu sprzed nosa. Zamiast tego usłyszał nieprzyzwoitą obietnicę na dzisiejszą noc.
- Nie dam się - szarpnął się gwałtownie z wrogością w oczach. Każdy późniejszy dotyk blondyna jedynie potęgował nienawiść, która wzbierała się na samą myśl, że mógłby mu wsadzić.
Kiedy został uwolniony, wziął kilka szybszych wdechów, żeby uspokoić rozpalone policzki.
- Nie - sprzeciwił się rozkazowi, nawet nie myśląc za wiele o konsekwencjach. - Sam sobie ją przynieś - dodał, zrywając się na równe nogi. Chciał mieć większy dystans między nimi, obawiając co może zrobić Aradris.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Aradris
Spojrzenie księcia utkwione było w niewolniku. Skupione na jego rozpalonej twarzy, która wyrażała teraz tak wiele. Tak wiele emocji, sprzecznych emocji. To go ciekawiło, fascynowało. Sam nawet nie pomyślałby, że tak zaciekwiony może być zwykłym niewolnikiem. Choć czy tak mógł określić tego osobnika? Nie. Ten tu niewolnik nie był taki jak inny, po pierwsze był akielończykiem, a to już sprawiało, że był wyjątkowym egzemplarzem na całym zamku. W Veras nie było takich niewolników, jeńcy wojenni zawsze byli zabijani, nikomu nie chciało się z nimi męczyć. Veranie wychodzili z założenia, że ciężko oswoić ich temperament, że wymaga to ogromnych nakładó cierpliwości i jak widać miano rację. Nie był to posłuszny lud. Choć inni podarowani zapewne byli nieco bardziej ugodowi. To jednak ten który trafił do Aradrisa był jeszcze byłym wojakiem, a to potęgowało trudności w jego uległości. W jego posłuszeństwie, dla niegdyś wroga, a teraz pana.
Książę nie spuszczał z niego spojrzenia, kiedy z ust akielończyka padł sprzeciw uniósł lekko jedną brew. No proszę jaki hardy, chyba poczuł się urażony tą drobną gierką.
- Damosie, czy naprawdę chcesz bym przypomniał ci co tutaj robisz? - głos Aradrisa był spokojnie, ozięble spokojny, ale gdzieś w jego głębi kryła sie nuta ostrzeżenia. Kiedy to ciało ani nie drgnęło, a jasne, chłodne oczy lustrowały twarz Damosa.
Spojrzenie księcia utkwione było w niewolniku. Skupione na jego rozpalonej twarzy, która wyrażała teraz tak wiele. Tak wiele emocji, sprzecznych emocji. To go ciekawiło, fascynowało. Sam nawet nie pomyślałby, że tak zaciekwiony może być zwykłym niewolnikiem. Choć czy tak mógł określić tego osobnika? Nie. Ten tu niewolnik nie był taki jak inny, po pierwsze był akielończykiem, a to już sprawiało, że był wyjątkowym egzemplarzem na całym zamku. W Veras nie było takich niewolników, jeńcy wojenni zawsze byli zabijani, nikomu nie chciało się z nimi męczyć. Veranie wychodzili z założenia, że ciężko oswoić ich temperament, że wymaga to ogromnych nakładó cierpliwości i jak widać miano rację. Nie był to posłuszny lud. Choć inni podarowani zapewne byli nieco bardziej ugodowi. To jednak ten który trafił do Aradrisa był jeszcze byłym wojakiem, a to potęgowało trudności w jego uległości. W jego posłuszeństwie, dla niegdyś wroga, a teraz pana.
Książę nie spuszczał z niego spojrzenia, kiedy z ust akielończyka padł sprzeciw uniósł lekko jedną brew. No proszę jaki hardy, chyba poczuł się urażony tą drobną gierką.
- Damosie, czy naprawdę chcesz bym przypomniał ci co tutaj robisz? - głos Aradrisa był spokojnie, ozięble spokojny, ale gdzieś w jego głębi kryła sie nuta ostrzeżenia. Kiedy to ciało ani nie drgnęło, a jasne, chłodne oczy lustrowały twarz Damosa.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Damianos
W tej jednej chwili, gdy Aradris swym spojrzeniem okazał swą włądczość, mężczyzna wiedział, iż tym razem nie mógł pozwolić na bycie uległym. W końcu byłwojownikiem. Nawet jeśli nie w oczach byłych podwładnych, to nadal w głębi siebie czuł swój honor. Nawet jeśli była to ostatnia iskierka, to jednak w odmęcie ciemności ją odnalazł, a ta pchnęła go do kolejnego sprzeciwu w stronę księcia.
- Dobrze wiem co tutaj robię. Nie znaczy to jednak, ze nie mam swojej wartości - gardziłtakimi mamejami, któą sam się właśnie stał, dlatego w jego oczach buchałtak potęzny opór w stronę blondyna. Zapewne tego pozałuje, zapewne dojdzie do rękoczynu, ale i on ma parę sporawych mięśni. Nie sprzeda się tak łątwo w niektóych sytuacjach. Musi pokazać, ze jednak coś między nogami mu zwisa.
W tej jednej chwili, gdy Aradris swym spojrzeniem okazał swą włądczość, mężczyzna wiedział, iż tym razem nie mógł pozwolić na bycie uległym. W końcu byłwojownikiem. Nawet jeśli nie w oczach byłych podwładnych, to nadal w głębi siebie czuł swój honor. Nawet jeśli była to ostatnia iskierka, to jednak w odmęcie ciemności ją odnalazł, a ta pchnęła go do kolejnego sprzeciwu w stronę księcia.
- Dobrze wiem co tutaj robię. Nie znaczy to jednak, ze nie mam swojej wartości - gardziłtakimi mamejami, któą sam się właśnie stał, dlatego w jego oczach buchałtak potęzny opór w stronę blondyna. Zapewne tego pozałuje, zapewne dojdzie do rękoczynu, ale i on ma parę sporawych mięśni. Nie sprzeda się tak łątwo w niektóych sytuacjach. Musi pokazać, ze jednak coś między nogami mu zwisa.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Aradris
Książę chłodnym wzrokiem przyglądał się swojemu niewolnikowi. Upór jaki okazywał akielończyk był niedopuszczalny. Gdyby coś takiego wydarzyło się poza komnatą, gdyby widziały to osoby trzeci, Damos skończyłby fatalnie. Jednak czy mężczyzna pozwoliłby sobie na podważenie autorytetu swojego pana gdyby ktoś ich widział? Zastanawiało to Aradrisa. Czy ciemnowłosy pozwalał sobie na taką śmiałość tylko z racji, że byli sami. Czy to możliwe, by na tyle swobodnie poczuł się w towarzystwie swojego pana?
Przenikliwe spojrzenie spoczywało na twarzy Damosa. Mimika księcia nie wyrażała niczego, co było niezwykle niebezpieczne, w końcu nie było wiadomo czego się po nim spodziewać. Wzrok skierował na bok, a następnie podszedł do mężczyzny. Zatrzymał się tuż przed nim, gdyby wziął głębszy oddech ich piersi zetknęłyby się ze sobą. Nikle schylił głowę, by spojrzeć na twarz niewolnika, był wyższy co właśnie podkreślał.
- I próbujesz podkreślić swoją wartość odmową przyniesienia mi koszuli? – odparł w końcu chłodno i dość obojętnie. W jego głosie nie było słychać złości czy irytacji, był spokojny i opanowany.
- A może zwyczajnie nie chcesz bym się już ubierał? – na jego usta wkroczył niebezpieczny uśmieszek.
- Jeśli brakuje ci mojej uwagi, możesz mówić to wprost – dodał unosząc dłoń i ujmując w dwa palce podbródek mężczyzny tak by zmusić go do spojrzenia sobie w oczy.
Intensywnie wpatrywał się w jego tęczówki, a usta trzymał w milimetrowej odległości od warg niewolnika. Chciał mieć go tuż przed nosem, chciał ujrzeć jego reakcję. Aradris nie był typem drapieżnika bezpośredniego, nie ganiał on za zdobyczą, był myśliwym cierpliwym. Szykował zasadzkę na swą ofiarę, a potem cierpliwie czekał, aż ta się do niej zbliży. A nawet wtedy nie wychodził z ukrycia, a obserwował jak osobnik miota się w potrzasku. Taki właśnie był Aradris.
- Więc jak będzie? Przyniesiesz mi koszulę? Czy kontynuujemy…?
Książę chłodnym wzrokiem przyglądał się swojemu niewolnikowi. Upór jaki okazywał akielończyk był niedopuszczalny. Gdyby coś takiego wydarzyło się poza komnatą, gdyby widziały to osoby trzeci, Damos skończyłby fatalnie. Jednak czy mężczyzna pozwoliłby sobie na podważenie autorytetu swojego pana gdyby ktoś ich widział? Zastanawiało to Aradrisa. Czy ciemnowłosy pozwalał sobie na taką śmiałość tylko z racji, że byli sami. Czy to możliwe, by na tyle swobodnie poczuł się w towarzystwie swojego pana?
Przenikliwe spojrzenie spoczywało na twarzy Damosa. Mimika księcia nie wyrażała niczego, co było niezwykle niebezpieczne, w końcu nie było wiadomo czego się po nim spodziewać. Wzrok skierował na bok, a następnie podszedł do mężczyzny. Zatrzymał się tuż przed nim, gdyby wziął głębszy oddech ich piersi zetknęłyby się ze sobą. Nikle schylił głowę, by spojrzeć na twarz niewolnika, był wyższy co właśnie podkreślał.
- I próbujesz podkreślić swoją wartość odmową przyniesienia mi koszuli? – odparł w końcu chłodno i dość obojętnie. W jego głosie nie było słychać złości czy irytacji, był spokojny i opanowany.
- A może zwyczajnie nie chcesz bym się już ubierał? – na jego usta wkroczył niebezpieczny uśmieszek.
- Jeśli brakuje ci mojej uwagi, możesz mówić to wprost – dodał unosząc dłoń i ujmując w dwa palce podbródek mężczyzny tak by zmusić go do spojrzenia sobie w oczy.
Intensywnie wpatrywał się w jego tęczówki, a usta trzymał w milimetrowej odległości od warg niewolnika. Chciał mieć go tuż przed nosem, chciał ujrzeć jego reakcję. Aradris nie był typem drapieżnika bezpośredniego, nie ganiał on za zdobyczą, był myśliwym cierpliwym. Szykował zasadzkę na swą ofiarę, a potem cierpliwie czekał, aż ta się do niej zbliży. A nawet wtedy nie wychodził z ukrycia, a obserwował jak osobnik miota się w potrzasku. Taki właśnie był Aradris.
- Więc jak będzie? Przyniesiesz mi koszulę? Czy kontynuujemy…?
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach