Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Argonaut [eng]Dzisiaj o 12:36 amSeisevan
The Arena of HellDzisiaj o 12:33 amMinako88
LiesDzisiaj o 12:25 amRusek
A New Beginning Wczoraj o 11:58 pmYulli
Charm Nook Wczoraj o 09:51 pmKass
This is my revengeWczoraj o 09:36 pmYoshina
incorrect loveWczoraj o 08:18 pmYoshina
W Krwawym Blasku GwiazdWczoraj o 08:01 amnowena
Triton and the Wizard01/05/24, 03:32 pmKurokocchin
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
4 Posty - 13%
4 Posty - 13%
4 Posty - 13%
3 Posty - 10%
3 Posty - 10%
3 Posty - 10%
3 Posty - 10%
3 Posty - 10%
2 Posty - 7%
1 Pisanie - 3%

Go down
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Wieża Przetrwania Empty Wieża Przetrwania {17/05/22, 02:20 pm}

Emme
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Wieża Przetrwania Empty Re: Wieża Przetrwania {18/05/22, 11:26 pm}




Alex Santeas



Wiek: 24 lata
Płeć: Mężczyzna
Świat: Fedra
Specjalizacja: Survival
Wzrost: 184 cm

UMIEJĘTNOŚCI I PRZEDMIOTY

PASYWNA: Intuicja - użytkownik posiada wyostrzone zmysły, wzmocniona percepcja otoczenia umożliwia wykrycie ewentualnego zagrożenia.

PASYWNA: Stygmat Smoka (minor) - stajesz się smokiem. Zwiększenie umiejętności aspektów fizycznych. Odporność na choroby. Pojawienie się odporności na ataki umiejętności powstałych w Wieży (minor)

AKTYWNA: Kontra - W chwili aktywowania pozwala użytkownikowi zminimalizować ilość obrażeń oraz zadać obrażenia przeciwnikowi. Czas do ponownego użycia: 1 minuta.

PRZEDMIOT SPECJALNY: Clockhear (1/2) – Legendarny – Jedna z dwóch części tworząca całość doskonałą. Przedmiot leczniczy do swobodnego użytku na właścicielu. Do używania na osobach trzecich trzeba zdobyć pozwolenie drugiego właściciela. Po włączeniu leczy wszystkie fizyczne rany oraz choroby ciała. Właściciel: Duren Levett; Alex Santeas.

PASYWNA: Kocie Oczy - Zdolność pozwala widzieć po zmroku. Wraz z zachodem słońca, zostanie aktywowana automatycznie, pozostając w użytku, aż do wyłączenia przez użytkownika lub gdy użytkownik straci przytomność. Umiejętność wyłącza się samoczynnie wraz z pierwszymi promieniami słońca.

AKTYWNA: Impostor - Po rozpoczęciu, przez następne 5 minut dla każdej osoby, która jest wstanie nawiązać z twoim ciałem kontakt wzrokowy, wyglądasz jak osoba należąca do jego grupy. Umiejętność zostaje wyłączona po pierwszym ataku na jednostkę lub po zakończeniu czasu. Cooldown: 1 godzina.

AKTYWNA:  Koń – Pierwszy posłaniec na wojnie. Zwiadowca terenu. Wzmocnienie +15% na statystyki szybkości, zręczności i obrony. Przyśpieszenie do pierwszego ruchu po aktywacji umiejętności. Czas trwania: 30 sekund. Czas odnowy: 15 minut.

AKTYWNA: Zachłanny - Nie wiesz kiedy przestać i pragniesz tego co potrafią inni. Przy aktywacji zabierasz losowy procent losowej statystyki przeciwnika. Czas trwania - do końca walki. Czas odnowienia: 3 godziny.

AKTYWNA: Brak

AKTYWNA: Brak

AKTYWNA: Brak

AKTYWNA: Brak

AKTYWNA: Brak

AKTYWNA: Brak

AKTYWNA: Brak

AKTYWNA: Brak










FEDRA - świat w pełni zniszczony dawnymi wojnami, ludzkość z własnej głupoty użyła zbyt wielu atomówek, a te sprowadziły na Fedrę zniszczenie, choroby i nieokiełznane mutacje. Tym, którym udało się ukryć i przeżyć nie do końca dopisało szczęście, świat, który znali przestał istnieć, a życie stało się wieczną walką o przetrwanie, w takim miejscu szybka śmierć była błogosławieństwem.


Cywilizacja to coś o czym Alex słyszał jedynie w opowieściach o dawnym świecie. O tym jak żyło się przed katastrofą, którą ludzkość sama na siebie sprowadziła. O czasach, w których żyło się spokojnie bez stałego oglądania się za siebie w celu uniknięcia czyhającej śmierci. O szczęściu i dobrobycie, które były już tylko wspomnieniem.

Alex urodził się w tym post-apokaliptycznym świecie, gdzie każdy dzień był walką, jedną wielką niewiadomą, w końcu nikt nie wiedział co przyniesie kolejny wschód słońca. A najpierw było trzeba przeżyć jego zachód...

Zmutowana zwierzyna, choroby i okrutny klimat, wychowały Alexa surowo. Po śmierci swych rodziców wybrał życie samotnika. W ten sposób było łatwiej. Drobne społeczności, które próbowały powracać do cywilizacji były pełne zepsucia, na które młody Santeas nie mógł patrzeć. Zbyt wielu ludzi go zawiodło, by był w stanie dalej to znosić. Najlepszą metodą było odejście.

Samotne życie mu nie doskwierało, lepiej liczyć na samego siebie, niż zawieść się na innych...

W ten właśnie sposób nauczył się przetrwać w tych ruinach dawnego świata. Zdobywanie pożywienia, tworzenie prostej broni bądź pułapek stało się jego codziennością, wszystko byle dożyć kolejnego dnia, a czy była to czegokolwiek warte?


NC



Ostatnio zmieniony przez Amazi dnia 23/04/23, 06:37 pm, w całości zmieniany 12 razy
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Wieża Przetrwania Empty Re: Wieża Przetrwania {19/05/22, 07:04 pm}




Duren Levett



WIEK: 23 LATA
PŁEĆ: MĘŻCZYZNA
ŚWIAT: SILENCIEUX
ZAWÓD: MISTRZ TORTUR
WZROST: 185 CM

UMIEJĘTNOŚCI

PASYWNA: Zimnokrwisty zachowuje racjonalne i logiczne myślenie w każdej sytuacji. Odporność na kontrolę mentalną oraz halucynację.

PASYWNA: Stygmat Smoka (minor) - stajesz się smokiem. Zwiększenie umiejętności aspektów fizycznych. Odporność na choroby. Pojawienie się odporności na ataki umiejętności powstałych w Wieży (minor).

PASYWNA: Krwawienie - Każdy zadany cios doprowadzający do rany otwartej nakładana na przeciwnika efekt krwawienia. Czas trwania efektu: 1 minuta, można nadpisywać.

PRZEDMIOT SPECJALNY: Clockhear (1/2) – Legendarny – Jedna z dwóch części tworząca całość doskonałą. Przedmiot leczniczy do swobodnego użytku na właścicielu. Do używania na osobach trzecich trzeba zdobyć pozwolenie drugiego właściciela. Po włączeniu leczy wszystkie fizyczne rany oraz choroby ciała. Właściciel: Duren Levett; Alex Santeas

PASYWNA: Encyklopedia Roślin - po wejściu w aktywny kontakt z rośliną, użytkownik otrzymuje informacje o jej nazwie, zastosowaniu oraz stanie zdrowotnym.

PASYWNA: Powinowactwo do Mechaniki – Zwiększa i przyśpiesza opanowanie nowych schematów maszynerii i naprawy maszyn, zmniejsza koszt naprawy i zużycie surowców

AKTYWNA:Lider – Nakładasz wzmocnienie fizyczne, mentalne, magiczne oraz mechaniczne podnoszące parametry o +15% na każdą jednostkę oznaczą podczas aktywacji umiejętność. Czas trwania: Do wyjścia ze stanu walki/ Do śmierci gracza/ Do zakończenia poziomu. Czas odnowy: 24 godziny.

AKTYWNA:Bezwzględny – Pomimo poznania prawdy, posunąłeś się do całkowitego zwycięstwa. Podczas aktywowania umiejętność podnosisz swoją statystykę obrony oraz siejesz strach w przeciwnikach obniżając ich morale, obronę mentalną oraz fizyczną. Wprowadzasz stan : Strach, którzy obniża szanse na pomyśle ukończenie aktywowania umiejętności aktywnej. Czas odnowy: 1 godzina.







Świat, z którego pochodzi nie należy do tych kolorowych i idealnych. Jest wypełniony krwią, krzykami oraz odgłosami strzałów. Niekończąca się wojna sprawia, że każdy ma swoje odchyły. Nieważne czy to pasja do zabijania innych czy samego siebie.


Każdy rodzi się w miejscu, którego sobie nie wybrał, w rodzinie, której sobie nie wybrał. Nic więc dziwnego, że Duren nie był zadowolony z tego co dostał w pakiecie zwanym „rodzina”. Szczęśliwie, w świecie jakie zamieszkiwali ludzkie życie nie należało do najważniejszych rzeczy. Zanim skończył 15 lat, udało mu się  pozbyć części swojego problemu - matki oraz rodzeństwa. Pozostał tylko on oraz jego ojciec i dziadek. Obaj o wiele starszy od niego i o wiele bardziej zasłużeni w armii. W końcu tylko to się liczy. Jak można się spodziewać - także wszedł w szeregi oddziałów, a po szkoleniach i treningach poszedł do miejsca, które podobało mu się najbardziej - służby wywiadu.

Autorytet jest wszystkim. Ból motywuje. Strach pozwala rządzić innymi. A przynajmniej tak był uczony i tego przestrzega. Nie stałby się jednak najlepszym, mistrzem, gdyby jego jedynym narzędziem było przerażenie innych. Duren kocha dawać nadzieję, gdy jej nie ma. Uwielbia bawić się emocjami, pokazując jak źle może być, zasiewać w sercach wątpliwości. Cóż, przynajmniej u ludzi, których nie lubi. Tych, których lubi… powiedzmy, że nie mówi tego co myśli. Nigdy tego nie robi. Zdradzenie swoich myśli to jak robienie sobie słabości - każdy obejdzie się bez tego. Chociaż co niektórzy twierdzą, że ludzie są silniejsi jak mają co bronić. Głupoty.


NC





Grupa Durena



Postaci Poboczne
Stworzył ją na początku samej gry, kiedy jeszcze nie wiedział co można, a czego nie. Teraz, ta piątka to jego najważniejsi powiernicy.

Przynajmniej mają taką nadzieję





Sztuki Walki


Ślepy który widzi wszystko


Wieża Przetrwania Laro

Świat z którego pochodzi, Dfurthem, nie jest przyjazny. Raczej pustynny, a wszystko co żywe i niebezpieczne spotkać można pod wodą, nie na lądzie. O dziwo jednak ludzie, tacy jak on, zadomowili się w pasku i palącym słońcu żywiąc się rybami, owocami morza i roślinami morskimi. Walcząc wśród różnych plemion, zabijając innych aby samemu pożyć dłużej – Laro stał się znanym mistrzem sztuk walki oraz specjalistką od posługiwania się włócznią oraz bronią typu nunczako.

W ich świecie panuje pewna religia, która wywodząc się od ichniejszego boga, pozwala w zamian za stratę, dostać coś innego. Lero jest przykładem osoby biorącej pełnymi garściami z takiej możliwości. Poświęcił więcej niż pozwolił się samemu przyznać przed Durenem, lecz nie znaczy to, że mu nie ufa. Bardziej… pozostawił to wszystko za sobą. Dlaczego miałby do tego teraz wracać?

Umiejętność Pasywna: Mapowanie – Przez dotyk/ słuch/ węch, poznaje trójwymiarowo swoje środowisko oraz otoczenie. Zdolność niweluje wszystkie efekty iluzji i halucynacji, manipulacji wzrokowej.

Umiejętność Aktywna: Szybki cios – Przyśpiesza o 0,75 sekundy, każdy cios wykonany po aktywowaniu umiejętności przez minutę. Cooldown: 5 minut.

Umiejętność Pasywna: Encyklopedia Roślin – po wejściu w aktywny kontakt z rośliną, użytkownik otrzymuje informacje o jej nazwie, zastosowaniu oraz stanie zdrowotnym.

Umiejętność Aktywna: Rycerz. -Jesteś lojalnym obrońcą tronu. Przy aktywacji podnosisz swoje wszystkie statystyki +100% oraz zostajesz przeteleportowany tuż przed wybranego gracza w celu obrony go przed nadchodzącym atakiem. Czas odnowy: 15 minut



Elfka


Zapatrzony w biel, upadły elf


Wieża Przetrwania Amelia

Wielkie drzewa, piękne kwiaty. Ogrom przyrody, a w tym wszystkim elfy, wróżki, krasnoludy. Prawdziwa fantastyka i ludzie, którzy w większości starają się zniszczyć siedziby stworzeń magicznych kiedy tylko je znajdą. Czy to przez ich piękno, czy przez inne straszne pomysły jakie zrodziły się w ich głowach. A to wszystko dlatego, że jedna księżniczka postanowiła nie oddać się ludzkiemu królowi lata temu. To jest właśnie Yggdra. Świat Amelii.

Kim w tym wszystkim była nasza elfa, skoro została wybrana do wzięcia udziału w tym konkursie? Ostatnim z wysokich elfów, kapłanką i strażniczką lasu, która pogrążona w wiecznym dawaniu innym nie rozumiała pojęcia słowa „samolub”. Jej wioska jednak została zaatakowana, jej kapłanki i służące poświęciły się wpadając w ręce ludzi, aby ona mogła uciec. Ukryta w tajnym pomieszczeniu, płacząc, rozpaczając po stracie wszystkiego, przeszła przez bramę i trafiła tutaj, a zaraz potem poznała Durena. Nawet jeśli był człowiekiem, to jego niezbadana wiedza, opisująca rzeczy, o których ona nigdy nie miałaby pojęcia, sprawiła, że zaczęła za nim podążać. Z czasem, chłonąć każde jego słowo, zmieniła się nie do poznania.

Umiejętność Pasywna: Przepływ Many – Oczy widzą wszystko co magiczne, wiedzą ile mocy magicznej posiada i czy jest zasilane przez magię. Istnieje możliwość zaobserwowania przepływu samej mocy magicznej między strukturami.

//niezdobyta fabularnie// Umiejętność Pasywna: Upadły – Zamiana moralna, zniszczenie duszy. Posiadacz umiejętności dostaje pasywnie wzmocnienie do każdego zabite członka swojej rasy [Wysoki Elf].

Umiejętność Pasywna: Encyklopedia Roślin – po wejściu w aktywny kontakt z rośliną, użytkownik otrzymuje informacje o jej nazwie, zastosowaniu oraz stanie zdrowotnym.

Umiejętność Aktywna: Berło - Nakładasz wzmocnienie +15% na umiejętność aktywny użyte podczas trwania zdolności w obszarze działania umiejętności. Obszar: 10 metrów od użytkownika. Czas trwania: 3 minuty. Czas odnowy: 15 minut.



Egzorcysta


Kapłan, który musi opuścić swojego boga


Wieża Przetrwania Hue

Duchy, mistyfikacja, runy i księżyc. To właśnie Soul. Świat obracający się wokół posiadania duchów, kontrolowania pozbywania i wykorzystywania ich. Ciemnoskóry kapłan miał za zadanie kontrolować zmarłych, a dokładniej ich ciała, spalając po odpowiednim obrządku, aby zabłąkana dusza nie weszła w pusty pojemnik. Było to ważne zadanie, bowiem, nikt nie chciałby oglądać jakiejś obcej osoby w ciele ukochanego.

Hue był bardzo dobry w tej roli, nawet najlepszy, bowiem widział czystość duszy bez zbędnych rytuałów i nie musiał wspomagać się trującymi wywarami. Z powodu pewnym zawirowań, został zabity, a następnie ożywiony. W swoim ciele, ze swoją duszą. Jako nieumarły, wiedząc, że nie może zostać w swoich własnym świecie, przeszedł przez bramę.

Umiejętność Pasywna: Egzorcysta – Widzisz duchy Wieży Przetrwania. Możesz rozmawiać ze zmarłymi, zaglądać do ich wspomnień oraz odczytywać emocje jakie po sobie zostawili.

Umiejętność Aktywna: Kontrola – Za pomocą talizmanu wykonanego z własnej many, możesz kontrolować złapanego ducha.

Umiejętność Pasywna: Encyklopedia Roślin – Po wejściu w aktywny kontakt z rośliną, użytkownik otrzymuje informacje o jej nazwie, zastosowaniu oraz stanie zdrowotnym.

Umiejętność Aktywna: Berło - Nakładasz wzmocnienie +15% na umiejętność aktywny użyte podczas trwania zdolności w obszarze działania umiejętności. Obszar: 10 metrów od użytkownika. Czas trwania: 3 minuty. Czas odnowy: 15 minut.



Człowiek – Wilk


Wychowany Wilk


Wieża Przetrwania Wie-a

Wieczna zima I mieszkające w niej klany bestii między którymi trwają zażarte spory. Wilki, Niedźwiedzie, tygrysy – wybierz zwierzę, prawdopodobnie istnieje tego odpowiednik, który posiada swój klan. Chłód, który przenika ciepłe futro i zmusza do siedzenie przy wielkich kamieniach ognia, jest powodem ciągłej wojny. W końcu żadnej kamień nie może palić się wieczność, a gdy przestaje grzać – trzeba szukać kolejnego.

Shura, w tym wszystkim… był nowym rycerzem, wojownikiem swojego klanu, który stał na straży największego z istniejących kamieni ognia. Tego należącego do klanu wilków, gdzie przewodniczył jego daleki krewny. Aby wykazać się odwagą i umiejętnościami przeszedł przez drzwi pojawiające się nagle w pomieszczeniu… zaraz po tym, jak przegrał pojedynek z osobą, z którą nigdy nie chciał przegrać.

Umiejętność Pasywna: Bestia – Zwiększona czułość zmysłów: wzroku, smaku, węchu, dźwięku oraz dotyku. Użytkownik otrzyma informację przed nadchodzącym wielkim niebezpieczeństwem.

Umiejętność Pasywna: Encyklopedia Roślin – po wejściu w aktywny kontakt z rośliną, użytkownik otrzymuje informacje o jej nazwie, zastosowaniu oraz stanie zdrowotnym.

Umiejętność Aktywna: Rycerz. -Jesteś lojalnym obrońcą tronu. Przy aktywacji podnosisz swoje wszystkie statystyki +100% oraz zostajesz przeteleportowany tuż przed wybranego gracza w celu obrony go przed nadchodzącym atakiem. Czas odnowy: 15 minut.



Człowiek-maszyna


Maszyna do zabijania


Wieża Przetrwania 6188f62c3f86057045c47a606d59fbdc

Cyper, świat który połączył rośliny i bycie eko z rozwojem technologii. Ta… idealna przyszłość, która nie powinna istnieć. Temu światu się jednak udało, ale prawdopodobnie przez to, że większość populacji musiała się pogodzić. Głównie ze stratą ukochanych, zabranych przez śmiertelną chorobę prawie usuwającą ludzkość z powierzchni planety.

Nihou była żołnierzem walczącym na pierwszej linii, mającym na celu zabicie wirusa i zakażonych, których uzdrowienie nie było możliwe. W trakcie swojej służby straciła część swojego ludzkiego ciala teraz zastąpionego mechanicznymi częściami. Kto by się spodziewał, że gdy weszła do Wieży, aby sprawdzić swoje zdolności, właśnie te mechaniczne i niezastąpione części jej, staną się problemem.

Umiejętność Pasywna: ???
Umiejętność Aktywna: ???
Umiejętność Aktywna: ???



Emme


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 05/10/22, 08:00 pm, w całości zmieniany 6 razy
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Wieża Przetrwania Empty Re: Wieża Przetrwania {20/05/22, 09:09 pm}

- Tsk. - Z ust Durena wydobył się dźwięk niezadowolenia. - Kolejny popsuty...
_____ Spojrzał na zmasakrowane zwłoki przed sobą. Pocięte plecy, brak paznokci, rozcięte nogi z który wystają nerwy. Jego wzrok zatrzymał się na twarzy. Nie był zadowolony z twarzy jaką pozostawił po sobie nieboszczyk. Zadowolona, że to już koniec. Białowłosy nie mógł dłużej patrzeć na jego własną robotę. Ciągle rosła w nim irytacja oraz gniew. Skończył za szybko. Mógł to ciągnąć dalej. Ciało ludzi, których miał przed sobą było za słabe, a przecież byli tacy sami. Myśl o fakcie, że jego własny organizm także byłby aż tak wątły napawał go obrzydzeniem. To uczucie było tak dominujące, że natychmiast wyszedł z pomieszczenia. Miał ochotę wskoczyć pod zimnym prysznic. Nie przeszkadzała mu krew na rękawiczkach czy ślady rozprysku na twarzy - przeszkadzało mu to obrzydliwe uczucie wędrujące po jego skórze, że jednak jest słaby. Tak samo kruchy jak inni.
_____ Zimna woda nie załatwiła sprawy. Stał ponad godzinę pod lodowatym strumieniem, który spadał na niego niczym deszcz. Już dawno system ostrzegawczy wydał komunikat, że to niezdrowe, że powinien wyjść, że może zachorować. Duren jednak czuł się dobrze. Zimny mechaniczny odgłos ostrzeżenia wydanego przez maszynę pokazał mu, że chociaż w tym jest lepszy. Puste, lecz pocieszające. Wyłączył wodę, zarzucił na siebie ręcznik i wszedł do swojego pokoju. Znajdował się teraz w jednostce wojskowej. Gdzie indziej można by znaleźć pokój zabaw posiadający wszystkiego jego ulubione zabawki. Spojrzał na porozrzucane ubrania. Jego mundur, który zdarł z siebie wchodząc do pokoju. Chciał jak najszybciej uwolnić się z materiału, zobaczyć co faktycznie chodzi po jego skórze i przeszkadza mu myśleć. Podniósł go z ziemi schylając się po kolejne jego części. Wszyscy wrzucał do kosza, który od razu niszczył te śmieci. W normalnych warunkach jego mundur był najważniejszą rzeczą w tym pokoju, jednak warunki na jakich funkcjonował Duren nie należały do normalnych.
_____ Usiadł na fotelu, spojrzał na swój pokój i na leżące na dużym ciemnym dębowym biurku list. Zaproszenie do wieży. Duren uważał to za jakiś żart, bo kazali mu po prostu porwać list, żeby zaakceptować zaproszenie. Jako mądra osoba zdał sobie sprawę co to znaczyło - zniszczenie listu powoduje akceptację. Nie wiedział tylko czego. Teraz jednak, gdy zrozumiał ich propozycję, to co oferowali mu w liście… Postanowił podjąć się tego wyzwania, a jeśli to głupi żart doda sobie motywacji do działania. Dzisiaj zdał sobie sprawę, że nie może tak dalej funkcjonować. Potrzebował czegoś więcej. Wstał, ubrał się z ciemne dresy, które zwykle nosił i podarł list, a przed nim, w jego pokoju pojawiły się drzwi. Duren był zaskoczony, lecz nie dał po sobie tego poznać. Zdradzanie swoich emocji to głupota. Nawet gdy teoretycznie jesteś sam w pokoju. Nigdy nie wiesz kto cię słyszy. Ubrał buty, założył czapkę, złapał za nóż, który miał pod ręką i otworzył drzwi. Wielkie, metalowe, wykute w czymś drzwi uchyliły się z łatwością, a Duren przeszedł przez nie i zniknął w mroku.
_____ Znalazł się w ciemnym pomieszczeniu, korytarzu, na którego końcu widział oświetloną kamienną tablicę. Podszedł do niej ostrożnie. Przeczytał wyryte na niej znaki. O dziwo znał ten język, jego rodzimy. A pod nim więcej znaków napisach w różny sposób. Jakby dla innych ludzi, dla tych co nie znają jego języka. Tego używanego wszędzie w jego świecie. Aż miał ochotę zaśmiać się. Po raz pierwszy widział coś czego nie znał. Nie zmierzał jednak marnować czasu na studiowanie nowych języków. Spojrzał za kamienny tablet stojący mocno na posadzce. Znajdowały się tam wielkie drzwi, a przed nimi siedziało coś na wzór kamiennego posągu.

„Pokaż, że jesteś godzien”


_____ Miał ochotę się śmiać. Już dawno nie musiał nikomu pokazywać, że jest godzien i teraz także nie zamierzał. Podszedł do posągu, który czując jego zbliżającą się obecność wstał z pozycji siedzącego. Teraz, stojąc, sięgał wysokiego sufitu. Całość tego pomieszczenia wyglądała jak katedra lub budynek starych oper, które widywał w swoim świecie. Stąd miał mniej więcej pojęcie wysokości. Białowłosy szacował, że jego przeciwnik miał około 15 metrów jak nie więcej. Prawie jak trzypiętrowy budynek. Zaatakowanie go to głupi pomysł, więc zrobił to co robił najlepiej.
- Odsuń się. - rzucił podnosząc głowę i patrząc mu prosto w oczy. - Mam zaproszenie.
_____ Nie zamierzał bawić się z ochroniarzem i nie miał też całego dnia, żeby siedzieć tutaj i zastanawiać się co zrobić. Cały czas stał z wbitym spojrzeniem. Czuł na sobie żółte ślepia posągu, który uważnie mu się przyglądał. Widząc, jednak jego postawę i fakt, że nawet czując jego niechęć, nie poruszył się. Posąg, czy też strażnik tych drzwi sam się odsunął. Zrobił krok w prawo i przestał stać na drodze Durena. Mężczyzna też nie zamierzał czekać długo, może jeszcze kamienna figurka się rozmyśli. Od razu ruszył i otworzył swoje drzwi. Walka za kamieniem to błazenada, na którą nie miał czasu. To miejsce obiecało mu coś i Duren zrobił wszystko, żeby obie strony dotrzymały swojej części umowy. On stanie na szczycie, a ten kto stoi za zaproszeniem odda mu to co się należy. Wraz z otwarciem pilnowanych przez kamień drzwi w jego głowie pojawiły się trzy komunikaty.

Gratulujemy zdobycia maksymalnej liczby punktów za pierwszą próbę.


Nowa umiejętność - Umiejętność Pasywna - Zimnokrwisty - zachowuje racjonalne i logiczne myślenie w każdej sytuacji. Odporność na kontrolę mentalną oraz halucynację.


Nowa umiejętność - Umiejętność Pasywna - Stygmat Smoka (minor) - stajesz się smokiem. Zwiększenie umiejętności aspektów fizycznych. Odporność na choroby. Pojawienie się odporności na ataki umiejętności powstałych w Wieży (minor).

_____ Duren stał przed chwilą w świetle, które wdawało się do pomieszczenia za nim i myślał co zrobić z tymi informacjami. Otrzymał coś, czego nie wiedział, jak używać, jak dotrzeć do informacji i jaki jest czas działania. Znał znaczenie słów, jakie pojawiły się w jego podświadomości, lecz jak dotrzeć do czegoś głębiej? Spojrzał na znajdujące się przed nim kamienne ściany i zmarszczył brwi. Najpierw musiał przekonać kawałek kamienia, że jest godzien. Teraz ma bawić się w kotka i myszkę z wyjściem. Osoba, która go tutaj zaprosiła miała naprawdę zabawne poczucie humoru. Miał ochotę wyrwać mu w tym momencie krtań i zastąpić ją metalową rurą, która powoli będzie wbijać się w niego coraz głębiej. Mimo niesamowitego gniewu jaki grzał się w nim, jego stoicka twarz nie zdradzała nic. Zimnokrwisty. To słowo faktycznie do niego pasowało, a przynajmniej do jego twarzy. Duren myśląc o tym bardzo szybko uspokoił swoje nerwy i emocje. Jakby spadł na niego wielki spokój. Zamrugał kilka razy zdając sobie sprawę co się stało. Umiejętność Pasywna działa zawsze. To znaczy, że każda mocna emocja będzie zmuszać tą umiejętność do działania, żeby pozostał racjonalny. Aby był logiczny. Już to lubił. Ah, ułatwi mu to życie. Zwłaszcza gdy znajdzie sobie nową zabawkę.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Wieża Przetrwania Empty Re: Wieża Przetrwania {22/05/22, 09:57 pm}

Wieża Przetrwania Unknown

 Słońce nie było dziś łaskawe, wysuszając ziemie na wiór zmuszało do skrycia się w cieniu. Alex chowając się w ruinach dawnej cywilizacji przeszukiwał zgliszcza licząc, na znalezienie czegoś przydatnego. Czegoś czego nie  zniszczył jeszcze upływający czas ani warunki atmosferyczne.
 Mijały godziny, a on nie dostrzegał niczego wartego uwagi, zrezygnowany i zmęczony skierował się do „domu” choć ciężko było to tak nazwać. W rzeczywistości był to dawien bunkier, który mężczyzna przerobił, by służyć mu mógł jako schronienie. Po drodze zrobił obchód po najbliższej okolicy sprawdzając swoje pułapki i to w jakim były stanie. Czy udało mu się coś upolować, a może zbyt blisko było jakieś zagrożenie? W tych czasach nic nie było pewne.
 Wraz z zachodzącym słońcem wzmógł się wiatr niosący ze sobą drobinki wysuszonej gleby. Piasek i pył były tu niewiarygodnie uciążliwe, dlatego chłopak od razu naciągnął na nos i usta czerwona chustę, która wiecznie spoczywała na jego szyi oraz poprawił tę z głowy. Oczy osłonił czarnymi goglami, więc bez trudu mógł powrócić do schronu w tak ciężkich warunkach.
 Dzisiejszy dzień nie był zbyt przydatny. Zamknął za sobą właz, zdjął gogle i odsłonił twarz zrobił głęboki oddech i zapalił światło. Bunkier zasilany był bateriami słonecznymi, ciemnowłosy od lat miał z nimi do czynienia wiec i nauczył się z nich korzystać, odpowiednio wykorzystywać ich potencjał i co najistotniejsze, jak je naprawiać.  
 Podszedł do blatu starego zniszczonego stołu chcąc wybrać jakąś książkę z regaliku nad nim, coś innego jednak przykuło jego uwagę. Odruchowo dłoń powędrowała na myśliwski nóż, który Alex nosił przy pasie. On nie położył tutaj tego listu, a więc ktoś wtargnął do jego schronu.  Koperta wskazywała na istotę ludzką, skoro powierzchnia gładkiego papieru nie została pognieciona ani ubrudzona i idealnie zostawiona na środku. Bestia bądź zwierz nie zrobiłyby tego, a ów list nie należał do Alexa, widział go pierwszy raz, takich rzeczy nie zbierał, wiec ktoś to tu przyniósł. Ostrożnie przyjrzał się bieli papieru, nie wyglądało jak pułapka. Wzrok młodzieńca przekierował się wiec na otoczenie, musiał znaleźć intruza. Choć serce przyspieszyło on musiał zachowywać się racjonalnie. Z ostrzem w dłoni przeszedł się po całym bunkrze, na każdym kroku uświadamiając sobie, że jego rzeczy są nietknięte. Nic w całym miejscu nie uległo najdrobniejszemu przesunięciu. Obszedł całość, również nikogo nie znalazł. Jak było to możliwe? By ktoś wszedł i wyszedł nie ruszając niczego, a zostawiając list? Czy naprawdę komuś mogło tak zależeć na kontakcie z samotnikiem?
 Powrócił on do blatu i ostrożnie schował nóż po to by wziąć w dłoń kopertę. Wyjął z niej list, a odczytując treść zmarszczył brwi. Cóż za głupoty tam wypisywali. Wieża przeznaczenia, brzmiało śmiesznie, a obietnice za dotarcie na jej szczyt były czystą fikcją. No bo jak było można prosić o wszystko? Od cofnięcia czasu, po uzdrowienie chorego bądź bogactwa tego bądź innego świata. Cóż może ktoś z jego sąsiedztwa postanowił zrobić mu żart, ale jaki wariat poświęcił by tyle trudu na zrobienie psikusa? Nie miał pojęcia ani sił się nad tym zastanawiać. W odruchu podarł list z kopertą i rzucił nimi ponownie na blat stołu, nie chciało mu się  teraz tego sprzątać. Strzępki wylądowały na stole, a Alex odwrócił się na pięcie chcąc przejść do części spiżarnianej w bunkrze, by coś zjeść. Wtedy jednak usłyszał dziwny dźwięk, spojrzał w jego kierunku, a tam stały dziwne metalowe masywne drzwi. Same na środku jego bunkra. To było szokujące. Odskoczył w odruchu obronnym nie dowierzając w to co widział. Jednak drzwi nic same nie robiły, a więc pewność siebie Alexa wzrosła, obszedł on magiczne przejście kilkukrotnie uświadamiając sobie, że list może nie był żartem? Przełknął nerwowo ślinę i chwycił za klamkę otwierając drzwi, które zadziwiająco łatwo ustąpiły. Jego dłoń aż drżała, a kiedy ujrzał kamienne ściany po drugiej stronie zamarł. Pomieszczenie było blaszane, a on widział kamień… Czy naprawdę spełnienie jego życzenia było możliwe? Co jeśli wieża ta, nie była żartem?
 Nie zbyt długo się wahał, jego obecne życie było koszmarem, który jedynie się ciągnął. Co miał więc do stracenia skoro nie posiadał niczego?  
 Przeszedł przez magiczne przejście, a jego ciało poczuła chwilowe zimno, było tu znacznie chłodniej niż na Fedrze, która go wychowała.
 Przejście się zamknęło, a Alex się wzdrygnął, czy to  oznaczało, że nie było drogi powrotnej. Dłoń samoistnie wylądowała na rękojeści myśliwskiego noża, przypiętego do pasa, nie czuł się tu bezpiecznie. Powolnym krokiem ruszył wzdłuż korytarza. Większość życia badał różne dziwaczne miejsca w poszukiwaniu najróżniejszych rzeczy, dlatego spacer ten nie był w pełni obcy, podobnie jak i uczucie zagrożenia, nie miał bowiem pojęcia, czy coś zaraz go nie zaatakuje.
 Korytarz poprowadził go do niego większej sali, zdecydowanie większej, rozejrzał się uważnie po kamiennych ścianach i podejrzanym masywnym posągu tuż przy drzwiach, które zapewne miały być jego celem.
 Przyszedł ze ślepego korytarza, a ta droga była jedyną możliwą. Ciemne tęczówki dostrzegły tablicę z napisem. Podszedł bliżej odczytując przekaz. Zmarszczył brwi nie rozumiejąc co miałby udowadniać w tym też momencie dopiero zauważył, że kamienny posąg się poruszył. Wstał podchodząc do niego. Ogromna góra kamieni robiła wrażenie, które przytłoczyło Alexa, wcześniej nie widział czegoś podobnego. Miał do czynienia jedynie z kamiennymi golemami, jednak to coś je zdecydowanie przewyższało wielkością i swa budową.
 - Jesteś strażnikiem wieży? - spytał kiedy posąg już stał przed nim odcinając dojście do drzwi.  Naturalnym było, że nie otrzymał absolutnie żadnej odpowiedzi.
 - Otrzymałem zaproszenie… i chciałbym przystąpić do tej rywalizacji. Przepuść mnie dalej - powiedział szczerze i pewnie, oferta ta w pełni już go zainteresowała. Pochylił z szacunkiem głowę i przyklęknął na jedno kolano. Rodzice przed śmiercią zdążyli przekazać mu trochę wiedzy i manier.
 Strażnik przejścia przyglądał się uważnie drobnej ludzkiej sylwetce, po czym zszedł z drogi powracając na swój kamienny tron. Alex podniósł się i przyjrzał posągowi, czy na pewno mógł przejść? Wolał sprawdzić to natychmiast, by strażnik czasem się nie rozmyślił. Dlatego pewnym krokiem ruszył i położył dłoń na masywnych drzwiach, które wyjątkowo łatwo odpuściły wpuszczając go do kolejnego pomieszczenia.
 Czyli udało mu się? Ledwie zadał sobie nieme pytanie, a w głowie pojawiło się kilka komunikatów.
 Osiągnął maksymalną ilość punktów za ten poziom oraz dwie umiejętności pasywne  Intuicję i Stygmat Smoka (minor). Niewiele z tego zrozumiał, ale miał pewność, że został dopuszczony do rywalizacji.
 Drzwi za nim od ukończonego poziomu zostały zamknięte, a wraz z tym pomieszczenie utraciło jakiekolwiek źródło światła. Mrok pochłonął sylwetkę mężczyzny. Alex miał wrażenie jakby tonął, jednak z tą różnicą, że nie miał problemu z nabraniem powietrza. Trwało to dłuższą chwilę i nie ustawało, coś w otoczeniu jednak się zmieniło. Ciemnowłosy poczuł dziwny ścisk w żołądku, jego mięśnie się napięły, a ciało zapragnęło uciekać tylko gdzie? Czuł zagrożenie, ono otaczało go wszędzie wokół. Czy to był efekt wymienionej w informacjach Intuicji? Wziął głębszy oddech, a nagłe światło oślepiło jego oczy.  Mrok był wszechobecny, jednak wokół niego pojawiły się podesty, oświetlone podesty, a na nich stali ludzie, najróżniej wyglądający i w najróżniejszym wieku. Alex dostrzegł, że wszystkie one ustawione były w koło, jednak czemu on umieszczony był wewnątrz tego koła? Co więcej nie był tu sam. Dzięki odległościom miedzy podestami miał pewność, że nikt z jego „sąsiadów” go nie sięgnie. Jednak o co tu chodziło. On i jakiś jasnowłosy facet umieszczeni byli najwyżej, idealnie w centrum tego zgromadzenia. Nieco niżej był jakiś rudzielec, a jeszcze pod nim siwy starzec.  

 Poziom ukończony. Oto dwaj zawodnicy, którzy uzyskali maksymalną ilość punktów. Miejsce drugie 94 oraz miejsce trzecie 89.  Poziom ukończyło 903 uczestników, zginęło 97 zawodników. Gratulujemy ukończenia zadania i życzymy powodzenia na kolejnym poziomie.

 Dopiero po komunikacie Alex dostrzegł kilka pustych podestów, zapewne należących do poległych zawodników. Serce zabiło mu mocniej, poczuł zastrzyk adrenaliny, czyli cała zabawa już się rozpoczęła. Spojrzał na mężczyzn stojących nieco niżej, jednak ostatecznie jego wzrok zatrzymał się na białowłosym. Czyli zremisowali.  Bardzo uważnie ocenił sylwetkę przeciwnika. Byli chyba podobnego wzrostu i nawet wieku, więc rywalizacja może być naprawdę zażarta. Ta myśl rozbudziła w Alexie coś czego nie czuł od lat.
 Było tu tak wiele osób, a to właśnie on stał wyróżniony, spodobało mu się to uczucie.
 Podesty wokół nich zaczęły znikać, w coraz szybszym tempie, ciemne tęczówki spojrzały prosto w te pełne szkarłatu, a zadziorny uśmiech wkradł się na twarz.
 - Powodzenia księżniczko, nie daj się zabić…- rzekł dość lekceważąco. Mężczyzna nie wydał mu się zbyt groźny, zapewne jego bronią był umysł, bo po ciele nie było widać śladów trudu. Jego jasna skóra od razu skojarzyła się Alexowi z bajkami o szlachcie, która w obawie przed opaleniem unikała słońca, gdyż był to atrybut pracującej klasy.
 Nawet na Fedrze tak było, po katastforie ludzie dalej byli tym samym zepsutym gatunkiem, stąd niewielkie zmiany w ich zachowaniu nawet po tak wielu wiekach.
 Dłonie mężczyzny zacisnęły się w pięści, skóra nosząca liczne blizny i zgrubienia ukryta była w ciemnych rękawiczkach pozbawionych palców.
 Wpatrując się w czerwone oczy znów poczuł to nieprzyjemne uczucie tonięcia, a mrok na nowo pochłonął wszystko wokół. Zamrugał kilkukrotnie, aż ujrzał kamienne ściany. Znów był w korytarzu. Rozejrzał się i zrobił pierwszy niepewny krok w kierunku dalszych drzwi.  Naprawdę tu powrócił. Wizja którą ujrzał uskrzydliła go przez co pewnie i szybko sięgnął do drzwi wchodząc na drugi poziom tajemniczej wieży.
 Ponownie został oślepiony przez jasne światło, a wzrok powrócił dopiero kiedy drzwi za nim się zatrzasnęły. Przetarł oczy i ujrzał surowy kamień, podobny co w poprzednich pomieszczeniach, jednak tu czuł się bardziej jak we wnętrzu piramidy, które widział w znalezionych książkach.  Przesunął dłonią po zimnej chropowatej ścianie i ruszył wzdłuż korytarza natrafiając na tabliczkę jak i poprzednio.

Wiele dróg, jedna słuszna, błędny krok to zguba…


Alex  przeczytał napis trzy krotnie próbując pojąć jego znaczenie. Jednak postanowił pójść dalej, napotkane przeszkody na pewno go oświecą. A przynajmniej taką miał nadzieję.
 Szedł korytarzem oświetlonym pochodniami umocowanymi na ścianach. Miał ochotę sięgnąć po jedną z nim, jednak dłoń jego się zawahała. Cofnął ją zaskoczony i zmarszczył brwi. Niepokój jaki poczuł przemówił do niego bardzo wyraźnie, tknięcie pochodni mogło źle się dla niego skończyć. Zacisnął dłoń w pięść i ruszył dalej, powoli zaczynał rozumieć jaką umiejętność otrzymał od wieży.
 Korytarz zakończył się rozgałęzieniem, a po swej prawie widział kolejny rozgałęźnik, więc trafił do labiryntu…
 Przetarł dłonią twarz i westchnął ciężko. Ruszył w lewo, skoro tu droga była jedna, jednak wtedy znów poczuł ten zimny dreszcz, zatrzymał się i obrócił na pięcie zmieniając swe zdanie i wybierając korytarz po prawej.
 Skoro jego umiejętność tak mu nakazywała. Dostrzegał coraz więcej, w ścianach i podłodze poukrywane były mechanizmy… pułapki, dlatego jego zmysły tak szalały, musiał naprawdę się w nie wsłuchać, by nie wykonać  katastrofalnego w skutkach kroku bądź innego gestu.
 Skręcał w coraz szybszym i pewniejszym tempie, aż w którymś momencie zamarł słysząc ludzki krzyk. Był on rozpaczliwy i znajdował się przed nim.  Ruszył biegiem prosto na źródło rozpaczy i dotarł…
 Ujrzał młodego chłopaka o jasnych krótkich włosach leżącego i wijącego się z bólu na ziemi. Podszedł ostrożnie oceniając sytuację. Nie czuł zagrożenia, ale dostrzegł mechanizm w ścianach, już uruchomiony mechanizm. Przyjrzał się krzyczącemu chłopakowi i zauważył leżącą obok niego strzałkę. Podszedł i chciał ją podnieść, ale intuicja zadziałała natychmiastowo, niebezpieczeństwo… trucizna…  
 - Pomóż mi! Pomóż! - chłopak krzyczał w niebogłosy jakby obdzierany był właśnie ze skóry. Alex wiele już w życiu widział i potrafił szybko ocenić sytuację. Dla tego chłopaka był już koniec gry.  Widział wiele efektów zatrucia, a na ciele blondyna pojawiły się te śmiertelne objawy. Nie dało się mu pomóc.  Ciemnowłosy sięgnął po swój nóż.
 - Nie co ty robisz! Nie! – krzyczał próbując się bronić, jednak Alex wiedział, że jedyne co może zrobić to ukrócić jego cierpienie, które mogło trwać jeszcze długo. Dlatego wbił nóż prosto w jego serce i przytrzymał chwilę.
 - Zabiłeś go! Morderca! - usłyszał krzyk kogoś za swoimi plecami. Obrócił się wyciągając nóż z już bezsilnego ciała i otarł jego ostrze o ubranie umierającego, po czym go schował. Alex nic nie odpowiedział oskarżycielowi, który stał jak wryty.
 Santeas wolał uniknąć konfrontacji, dlatego ruszył dalej szybkim krokiem, nic sobie nie robiąc za krzyczącym za nim mężczyzną, który próbował odratować otrutego chłopaka.
 Dalsza droga była już dla niego czystą formalnością, nie spotkał już nikogo, najwidoczniej nikt inny jeszcze nie dotarł do tych korytarzy, bo wszelkie dźwięki znajdowały się daleko za jego plecami.
 W lewo, prawo, prawo, lewo, uskok, omiń, błyskawicznie dostrzegał niebezpieczne mechanizmy, a intuicja ostrzegała go od korytarzami, które miały by mu przynieść zgubę i śmierć.
 Prawie już biegł, lecz musiał nagle się zatrzymać, trafił na ślepy korytarz? To go zaskoczyło… stał i przyglądał się ścianie nie wierząc, że działając stale tak samo mógł się pomylić. Zaczął dotykać zimnej powierzchni, aż jego dłoń natrafiła na drobny mechanizm, a po jego przesunięciu, ściana drgnęła. A po chwili ukazało się przed nim przejście. Odetchnął z ulgą i przeszedł na drugą stronę opuszczając labirynt.

Gratulacje ukończenia poziomu drugiego. Otrzymałeś maksymalną ilość punktów.

Zdobyto Umiejętność Aktywną - Kontra - W chwili aktywowania pozwala użytkownikowi zminimalizować ilość obrażeń oraz zadać obrażenia przeciwnikowi. Czas do ponownego użycia: 1 minuta.


 Trafił do kolejnego korytarza, tym razem ściany były z metalu, zimno bijące od blach nie było niczym przyjemnym, zwłaszcza, że Alex spędził dość dużo czasu w pomieszczeniu nim został przeniesiony na swoje podium. Najwidoczniej musiał poczekać, aż inni zawodnicy ukończą wyzwanie. Miał jednak czas do przemyśleń, zorzumienia umiejętności, którą otrzymał w wyniku ukończenia labiryntu. Coraz bardziej podobała mu się ta wieża i ta cała gra, bo mógł tak określić to w czym brał udział.
 Na nowo pochłonęła go ciemność, tylko po to, by umieścić na podświetlonym podeście.
 Rozejrzał się po odzyskaniu wzroku i szelmowski uśmiech zagościł na jego twarzy, kiedy spostrzegł, że ponownie jest na środku i co więcej stoi najwyżej.  Nie było nikogo z nim na równi, przez co wzrok musiał skierować znacznie niżej.

Poziom ukończony. Miejsce pierwsze maksymalną ilość punktów. Miejsce drugie 78 oraz miejsce trzecie 41.  Poziom ukończyło 820 uczestników, zginęło 83 zawodników. Gratulujemy ukończenia zadania i życzymy powodzenia na kolejnym poziomie.

Ogłoszono nowe wyniki, po których uśmiech Alexa tylko nabrał na pewności siebie. Znów podium, wśród tak wielu ludzi. Spojrzał na miejsce drugie, gdzie znajdował się białowłosy z poprzedniego wyzwania.
 - Zdecydowanie ta perspektywa podoba mi się bardziej Księżniczko…- stwierdził patrząc na mężczyznę z wyższego miejsca.
 - MORDERCA! Widziałem jak zabił zawodnika ukarzcie go! – krzyk dobiegał gdzieś z prawej strony. Kiedy Alex spojrzał w tamtym kierunku dostrzegł chłopaka, który przyłapał go na zakańczaniu cierpienia jednego z uczestników i po błędnym osądzie został oskarżony. Jednak to mu nie przeszkadzało, opinia innych była mu w pełni obojętna. Obawiał się jednak, że faktycznie organizatorzy go ukarzą. Nikt jednak nie zareagował na oskarżenie, a ludzie z podestów zaczęli znikać tak jak i poprzednio przenosząc wszystkich do kolejnego poziomu wieży.


Ostatnio zmieniony przez Amazi dnia 03/04/24, 01:48 pm, w całości zmieniany 3 razy
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Wieża Przetrwania Empty Re: Wieża Przetrwania {27/05/22, 01:10 am}

_____ Uspokojony przez swoją własną umiejętność pasywną dał radę zaczął rozglądać się dokładniej. A przynajmniej spojrzeć pod siebie. Na innych uczestników tej zabawy. Przypomniał sobie komunikat, który rozbrzmiewał kilka sekund temu. Jego spojrzenie zetknęło się z innym człowiekiem, który zajął wraz z nim szczyt tej piramidy podestów. Przyjrzał mu się. Dość szybko odwracając wzrok, nie spodziewał się od niego za dużo. W końcu wyglądał na takiego co będzie naprzód nie zastanawiając się nad następnym krokiem. Poszczęściło mu się i tyle. Duren nie zdziwił się też zbytnio pustymi podestami. Oczywistym było, że ktoś musiał umrzeć. Odpaść. Inaczej nie byłoby ekscytacji i przerażenie na twarzach innych. Niektórzy spośród niższych podestów byli nawet ranni. Zmrużył lekko oczy widząc ich miny. Ah, chciał, żeby to on zadał te rany, żeby to przerażenie i zepsuty duch walki był wynikiem jego działań. No nic, nie można było mieć wszystkiego, przynajmniej nie od razu. Jasnowłosy będzie miał te spojrzenia prędzej czy później. Widząc, że powoli zaczynają znikać, przenosić się do kolejnego miejsca spojrzał po raz ostatni na swojego przeciwnika numer jeden i widząc jego ciemne spojrzenie mógł tylko posłać mu takie samo. Podniósł mu ciśnienie, jednak nie w ten pozytywny sposób.
- Arogancki kundel - odezwał się odruchowo słysząc komentarz szczęściarza.
_____ Otworzył oczy widząc kamienne ściany i dalsze drzwi. Cóż, pewnym krokiem poszedł i otworzył spodziewając się czegoś nowego co sprawdzi kolejne umiejętności i zabije więcej graczy. Jego przeciwników. Wśród ścian z materiału, który doskonale kojarzył, piaskowca, dostrzegł tabliczkę ze wskazówkami. A dokładniej jednym zdaniem, które miało mu pomóc. Przeczytał i zaśmiał się lekko. Najpierw miał pokazać, że jest godzien, teraz bawić się w matematykę prawdopodobieństwa? Szukać bezpiecznej drogi do końca i to tak, żeby nic go nie zabiło po drodze. Nie zamierzał stać bezczynnie i czekać na cud, bo wiedział, że nic się nie wydarzy, a jak już to na pewno nie na jego korzyść. Drogę między kamiennymi murami oświetlały mu pochodnie. Czy zamierzał je ruszać? Oczywiście, że nie. Miał znaleźć wyjście, skupić się na odpowiedniej drodze. Bawienie się z pochodniami mogło oznaczać uruchomienie jakiegoś mechanizmu i pewnie ze ściany wylecą na niego zatrute strzałki, albo inny oklepany pomysł. Nie potrzebował długo myśleć, żeby wiedzieć o takiej możliwości.
_____ Doszedł do pierwszego rozgałęzienia i zaczął szukać różnic między korytarzami. Następnie widząc jakieś zmiany zaczął liczyć. Matematyka nigdy go nie zawiodła. Po chwili miał odpowiedź i pewnym siebie wszedł w korytarz. I tak kilka kolejnych razy, aż zetknął się z ludźmi. Kobieta, blondynka oraz leżący na podłodze ranny mężczyzna. To co przykuło spojrzenie Durena to uszy kobiety. Były ostre. Spiczaste. Nikt w jego świecie nie posiadał takich uszu, może to coś kosmetycznego. Wyłonił się z korytarza i podszedł do dwójki, która dopiero teraz go zauważyła.
- Potrzebujecie pomocy? - spytał z lekkim uśmiechem podchodząc coraz bliżej.
- Ah! - kobieta zaskoczona podskoczyła w miejscu i odwróciła się w jego stronę. - On… - pokazała na leżącego. - Chciał iść przodem i wszedł w korytarz i trafiły go jakieś strzałki.
_____ Duren przyglądał się twarzy zachowując przyjemny wyraz twarzy, za którym kalkulował na ile uda, na ile faktycznie przejmuje się tym co się wydarzyło. Obejrzał ją pobieżnie i nie dostrzegł żadnej broni.
- Pozwól mi go obejrzeć. - podszedł bliżej i kucnął przy mężczyźnie, którego kobieta wyciągnęła z korytarza na bezpieczny grunt. Obrócił go, żeby widzieć twarz. Następnie sprawdził jego oddech i tętno. Żył, a dokładniej - On tylko śpi. Został uśpiony tymi strzałkami.
- Na szczęście… - westchnęła z ulgą i prawie upadła, jakby opuściły ją wszystkie siły. Duren, nie mógł jej upaść więc złapał ją zanim dotknęła zimnego kamienia. Usłyszał tylko ciche - Dziękuję
_____ Usiedli razem, czekając na pobudkę mężczyzny białowłosy zaczął wypytywać kobietę o rzeczy związane z jej życiem przy okazji opowiadając co nieco o sobie. Głównie nieznaczące fakty, o których łatwo można zapomnieć. Czemu? Żeby udawać, że interesuje się tą konwersacją, naprawdę chce zostać przyjacielem lub sojusznikiem, a przy okazji wyciągając informacje od niej. O jej świecie, bo jak się okazało, nie byli z tego samego. O istnieniu czegoś takiego jak magia i braku technologii. Ta rozmowa, chociaż zajęła całkiem sporo czasu to faktycznie - dała Durenowi nowe poglądy na to całe miejsce. Wiele ubrań i ludzi, których widział mogło nie być faktycznie ludźmi. Innymi rasami z innych światów z innymi potrzebami. Gdy w końcu mężczyzna się obudził ruszyli do przodu jako grupa na potykając się na innych. Rozmawiał z nimi, pomagał, dowiadywał się o innych umiejętnościach pasywnych, które otrzymywali. Dzięki matematyce i próbowaniu dotarli do końca. Jego grupa, prawie dziesięciu osób. Niestety kilkoro zostało trafionych przez pułapki, których nie można było ominąć. W sytuacji, gdy jeden z nich rozstał nabity na kolce, lub zmiażdżony o ścianę pozostawiając po sobie tylko czerwone zabawienie szorstkiego piaskowca, pokruszone kości oraz narządy wychodzące przez powstałe rany ciała.
_____ Duren nie miałby, jak go odratować, każdy to wiedział, więc pozostawiali to za sobą zmierzając do końca. Uspokajał innych, dawał ramię do wypłakania. Udawał porządnego człowieka i stał się liderem tej zgrai. Co stało za tym dobrym przywódcą? Duren, jego prawdziwe ja, które nie zamierzało trzymać się z tymi, którzy mu się nie przydadzą. Co więc zrobił? Pozbył się ich. To właśnie oni skończyli zabici sprawdzając korytarze. Matematyka nie kłamie, a właściciel tych szkarłatnych oczu nie zamierzał pracować ciężko, gdy mógł to załatwić głową. Ludzi i istot, które zostali wyselekcjonowani wraz z nim przeszli przez otwarte już przejście wcześniej obiecując sobie jedno - są grupą, jedną drużyną i będą pracować razem aż nie będą mogli oficjalnie stać się drużyną, bo taki moment nadejdzie.
_____ Zniknął w świetle i widząc przed sobą pustkę zdał sobie sprawę, że widać nie wszyscy jeszcze skończyli. Metalowy pomieszczenie, w którym był sam dało mu chwilę na przetrawienie swojego wyniku. Drugie miejsce. 78 punktów. Duren jeszcze nie miał pojęcia co takiego robisz z punktami, ale na razie lepiej je zbierać, chociaż….
- Co mogę zrobić z tymi punktami? - spytał w pustkę licząc, że coś może się stać i nie czekał długo. Dostał odpowiedź. Pojawiło się przed nim okno, na którym widniała informacja. Zaskoczony spojrzał co takiego do niego napisali i zaczął się zastanawiać.
Po otwarciu piętra numer 10 zostanie otwarta funkcja sklepu, w której można wykorzystać punkty zdobyte podczas przechodzenia wyzwań
_____ Dostał odpowiedź, która co prawda zniknęła bardzo szybko, ale czy to nie oznaczało, że wieża cały czas go słucha?
- Dlaczego odpowiadasz na moje pytania teraz? - rzucił kolejne, lecz tym razem nie otrzymał żadnej odpowiedzi.
_____ Westchnął tylko w sercu i lekko niezadowolony postanowił odpuścić. Widać na to pytanie nie zamierzali mu odpowiedzieć. Nie dostał za dużo czasu na myślenie i szybko pochłonęła go ciemność, ponownie stawiając go na podium. Drugie miejsce nie było idealne, ale był wstanie je przełknąć. Dlaczego? Zdobył sługusów i dużo ważnych informacji, które pozwolą mu szybciej zrozumieć środowisko i działanie tego miejsca. Rozejrzał się za swoimi ludźmi i dostrzegł ich. Nie zajmowali wysokich miejsc, ale dostali swoje punkty, nie znajdowali się jakoś bardzo nisko. Na jego twarzy pojawił się mały uśmiech, który szybko zniknął.
- Kundel znowu odzywa się niepytany. - odpowiedział pod nosem.
_____ Prawda była taka, że był niżej. Nie na tyle, żeby bardzo zadzierać głowę, żeby spojrzeć na niego, ale nadal - sama idea, iż musiałby to zrobić mu się nie podobała. Zżerała jego serce w gniewie. Gdyby nie jego pasywna umiejętność pewnie zrobiłby coś głupiego. Zalała go fala zimna, która uspokoiła mu ciśnienie, a on zrobił głębi wdech słysząc kolejną ciekawą informację.
- Widać ktoś tutaj zabija innych jak ma tylko okazję. - powiedział dość głośno zwracając uwagę wszystkich na siebie. - Nic dziwnego, że skończył tak szybko. Po trupach do celu.
_____ Jakiś przypadkowy uczestnik właśnie dał mu możliwość, żeby zrobić z tego wygadanego gracza wroga publicznego numer jeden. Jak mógłby nie wykorzystać takiej okazji? W tym momencie na jego korzyść działały dwie rzeczy - ciemnowłosy był pierwszy z maksymalną ilością punktów i zabił kogoś. Oznaczało to, że był winny i ludzie byli zazdrośni. Nawet jeśli nie posiadali wysokiego stanowiska moralnego to na pewno chcieli być na pierwszym miejscu, na podium. Na jego korzyść przemawiał także pewien fakt. On, Duren, był tym dobrym. Miał dziesiątkę ludzi, która w niego wierzyła. Słysząc jego słowa bardzo szybko wystartowała z zarzutami, a za nimi złamali się kolejni uczestnicy. Niestety, Wieża i organizatorzy nie pozwoli mu się rozkręcić bardzo szybko wrzucając ich do kolejnej próby.
_____ Stanął w pomieszczeniu z metalowymi kolcami na ścianach. Z jednej strony prostokątnego wymiaru znajdowała się miska przypominająca wyłączoną fontannę z wodą, a po drugiej były metalowe drzwi z trzema kłódkami. Białowłosy nie zastanawiał się długo. Podszedł od razu do miski i zajrzał do środka. Znajdowała się tam kartka.

„Złoty środek”

_____ Nie myślał nad tym za długo. Spojrzał na rogi pokoju i poprowadził mentalnie linię między bokami znajdując geometryczny środek pomieszczenia. Stanął na płytce, która się tam znajdowała i nic. Kucnął więc i poczuł, że płytka nie jest do końca stabilna. Mógł ją łatwo podnieść więc to zrobił. Poniżej znajdowały się cztery klucze. Wziął wszystkie i podszedł do drzwi otwierając zamki i wolny klucz wrzucając z powrotem do miejsca, gdzie go znalazł. Dopiero wtedy popchnął drzwi i znalazł się w większym pomieszczeniu z wagą. Wielką wagą szalkową, za którą widniały wielkie drewniane drzwi. Prawdopodobnie to było wyjście z tego zadania. Rozejrzał się i zobaczył cztery pary innych drzwi. Podświadomie wiedział, że należą do innych uczestników. W pierwszej chwili podszedł do wagi i kucnął czytając napis, który miała na swojej podstawie.

„Zważ swoje sumienie”

_____ Nie było odważników, nie było w pomieszczeniu niczego poza wielką wagą. Oznaczało to, że miał położyć siebie na tej szali czy może kogoś innego? Nie myślał dłużej. Podszedł do każdych drzwi i powiedział spokojnie osobie w środku jak się nazywa i co ma zrobić, żeby się wydostać. Trójka go posłuchała. Jeden uparcie nie wierzył w jego słowa. Zanim zdążył go przekonać usłyszał tylko krzyk. Duren wiedział o co chodziło. Kolce znajdujące się w dłuższych bocznych ścianach postanowiły się ruszyć. Przypuszczał już takie zakończenie. Teraz w czwórkę stali w pomieszczeniu. On, starszy mężczyzna z długą siwą brodą, kobieta o ciemnych krótkich włosami i przeraźliwie białych oczach oraz młody chłopak, wręcz dziecko ze spiczastymi uszami podobnymi do blondynki, którą wcześniej spotkał. Jak ona się nazywała… Ilyana? Coś takiego. Zapamiętał ją, bo miała dobrą pasywkę otrzymaną na pierwszej próbie. Jej umiejętność aktywna pozwalała jej widzieć przepływ magii. Dlatego łatwo było ominąć wtedy niektóre pułapki. Magia kumulowała się w tych co zionęły ogniem czy tworzyły lód.
_____ Nie musiał długo się kłócić ze swoimi współuczestnikami zabawy czy przekonywać ich do współpracy. Byli bardzo chętni, aby pomóc sobie nawzajem. Najchętniej by ich zabił, lecz to nie miało sensu. Mieli zważyć sumienie. Potrzebował czegoś na wzór odważników po obu stronach. Posadził więc młodego chłopaka po jednej stronie szali i sam usiadł po drugiej. O dziwo szarfa przechyliła się na jedną stronę pokazując, że mniejszy i drobniejszy osobnik był cięższy. Duren zszedł i posadził na swoje miejsce kobietę. Ona znowu okazała się cięższa od elfa, bo tak mógł go nazwać przez te uszy. Ciemnowłosa zeszła i na jej miejsce usiadł mężczyzna, który także okazał się cięższy od chłopaka. Elf zszedł więc z wagi i stanął koło Durena, gdy ten zarządził, żeby posadzić na szalkach kobietę i starca. Gdy tylko oboje usiedli, metalowa podstawa na, na której stała wielka waga zniknęła. Łańcuchy podtrzymujące szalki od razu rozpadły się posyłając dwójkę w czeluści.
_____ W tym momencie jego umiejętność pasywna się bardzo przydała. Nie był zaskoczony zbyt długo, zdążył złapać chłopca, który od razu rzucił im się na ratunek. O dziwo elf nie szarpał się mocno. Opuścił i upadł na kolana, a Duren złapał go za ramię i podniósł, żeby stał. Waga nie nadawała się już do użytku, szalki zostały już zerwane i zniknęły, ale nie martwił się. Doskonale wiedział, że zrobił co miał. Zważył sumienia. Pozostała ich dwójka, a mogło być ich trzech, gdyby tamten mężczyzna się go posłuchał.
- Jak masz na imię? - spytał chłopaka, żeby nawiązać z nim jakiś kontakt.
- Elie. - odezwał się z pustym spojrzeniem skierowanym na zamkniętą pokrywę, gdzie polecieli inni gracze. - Co teraz…?
- Duren. - dokończył za chłopaka. - Za chwilę otworzą się drzwi. Zważyliśmy sumienia i uruchomiły mechanizm dla nas.
- Duren, skąd wiesz? - zadał kolejne pytanie, jego wzrok miał trochę więcej życia.
_____ Może zaczął mieć jakaś nadzieję. Białowłosemu przypomniało się dziecko, które zmanipulować i wychował do tego stopnia, że posłusznie zabiło dla niego własnych rodziców. Jego sumienie nie było tutaj tym najlżejszym patrząc na jego przeszłość. Wiedział więc, że Wieża dawała czysty start, a on zabijał tylko w taki sposób, że nikt nie wiedział, iż to jego sprawka.
- Bo jestem najmądrzejszy. - zaśmiał się do chłopaka.
_____ Jak na życzenie, otworzyły się drewniane drzwi i para podeszłą do nich wchodząc w jasne światło, które po chwili rozdzieliło ich i wysłało do osobnych pomieszczeń. Rozejrzał się po ścianach wykonanych z betonu. Prychnął na znany mu doskonale klimat. Wszystko w jego świecie było już robione z tego materiału. Nie spodziewał się go tutaj. Czystego od zabrudzeń i szarego w jasnym odcieniu. Nie czekał długo na pierwszy komunikat. Był ciekawy jak dobrze mu poszło zrozumienie zagadki.

Gratulacje ukończenia poziomu trzeciego. Otrzymałeś maksymalną ilość punktów.

Zdobyto Umiejętność Pasywną: Krwawienie - Każdy zadany cios doprowadzający do rany otwartej nakładana na przeciwnika efekt krwawienia. Czas trwania efektu: 1 minuta, można nadpisywać.

_____ Zamierzał nacieszyć się w spokoju swoją nową umiejętnością pasywną. Spodziewał się, że dość długo ludzie będą bawić się w zagadki, lecz niestety - nie dane mu było długo pomyśleć i zobaczyć jak faktycznie działa ta zawsze włączona w tle umiejętność. Przy okazji wykonał szybką matmę, poprzednio było 820 uczestników. Jeśli podzielili ich wszystkich na 5, mieli 164 pary, z której musieli odpaść przynajmniej po dwie osoby - zniknie przynajmniej 328 osób, ale licząc takich upartych to pewnie jeszcze więcej. Aż był ciekawy, ile faktycznie ich zostało w tym momencie. Został przeniesiony na swój podest zaraz jak skończył swoje obliczenia i prawdopodobieństwo. Podium, a przynajmniej w pierwszej chwili nie widział nikogo wyżej. Miejsce numer jeden. Od razu rozejrzał się za resztą swoich ludzi. Musiał się upewnić, że byli cali. Przynajmniej ci ważni. Niestety, pierwsze to rzuciło mu się w oczy to miejsce obok niego, lecz nadal niżej - miejsce numer dwa z twarzą, którą znał doskonale, chociaż nie znał jej imienia.

Poziom ukończony. Miejsce pierwsze maksymalną ilość punktów. Miejsce drugie 73 oraz miejsce trzecie 59. Poziom ukończyło 446 uczestników, zginęło 374 zawodników. Gratulujemy ukończenia zadania i życzymy powodzenia na kolejnym poziomie.

_____ Widząc liczbę większą niż się spodziewał, był zaskoczony. Prawdziwie i szczerze. Jego matematykę spodziewała się liczby 337 zmarłych. Zimnokrwisty bardzo szybko go uspokoił, a on zmusił siebie do powolnego rozejrzenia się po obecnych i widocznych dla niego istotach. Szukał swoich głów i znalazł kilka. Dokładniej 7. Trójka odpadła, nie najgorszy wynik. Duren nie przywiązywał się do nich jeszcze, bo nie zainwestował w ich umiejętności. Gdyby faktycznie poświęcił jakieś zasoby - inaczej zachowywałby się po stracie tej trójki.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Wieża Przetrwania Empty Re: Wieża Przetrwania {29/05/22, 11:56 pm}

Wieża Przetrwania Unknown

Morderca. Czy Alex czuł się z tym oskarżeniem źle? Nie. Opinia innych była mu w pełni obojętna, nic nie znaczyła, liczył się jedynie fakt zasad jakie obowiązywały w wieży. Czy zostanie ukarany? Nic takiego jednak się nie działo, żaden głos z nicości do nich nie przemówił, a pierwszym, który przerwał te ciszę był szczebiot jasnowłosego zajmującego drugie miejsce.
-[color=Purple] Czyli ty nie brudzisz sobie rączek? - odparł na tyle cicho, by usłyszał go mężczyzna o czerwonych oczach i nikt poza tym. Nic nie robił sobie z licznych oskarżeń, nie czuł się winny i nie było mu źle z faktem, że zabił umierającego chłopaka. W końcu nikt z nich nie był tu dla zabawy, to oczywiste, że mogli tu zginąć. A Alex miał już na rękach krew wielu osób ta jedna nie robiła mu różnicy, a w trakcie rywalizacji zapewne dojdą kolejne trupy na jego koncie.
Wieża zaczęła przenosić zawodników na kolejny poziom, a wzrok ciemnych tęczówek spoczął na mężczyźnie z drugiego podestu. Mężczyzna nie wyglądał na wzruszonego mordem, a jednak dobitnie uświadomił to wszystkim innym. Była to prosta zagrywka manipulatora. Chciał się go pozbyć, było to oczywiste, a obracając przeciwko niemu innych zawodników mógł szybko trafić na upragnione podium.
Ciemnowłosy prychnął pod nosem, no nic, co by się nie działo da radę. W takim przekonaniu przekroczył kolejne drzwi, za nimi ukazało mu się metalowe pomieszczenie, od razu uwagę przykuły kolce zdobiące ściany. Nie wyglądały kusząco i Alex dłuższą chwile przyglądał się pomieszczeniu, jednak nie czuł niebezpieczeństwa czyli mógł wejść do środka bowiem był to zwykły straszak. W pomieszczeniu jedyną rzeczą była miska o nietypowym i nieznanym dla Alexa kształcie. Instynkt go przed niczym nie ostrzegał dlatego wziął pewnie kartkę spoczywającą we wnętrzu naczynia i odczytał tekst na niej zapisany. Cóż „Złoty Środek”, to hasło nie mówiło mu nic. Zdezorientowany rozejrzał się dookoła, w pomieszczeniu nie było niczego złotego, przecież znał ten kolor, a przynajmniej tak mu się wydawało. Uważniej przyjrzał się drzwiom o trzech kłódkach, na nich również nie było złotych elementów, więc o co mogło chodzić? Stanął pod drzwiami z ich perspektywy przyglądając się pomieszczeniu. Nie dostrzegał niczego nadzwyczajnego, musiał więc poszukać drobnej różnicy. Wiedział jak działały pułapki, te ukryte były w otoczeniu idealnie imitując jego część. Jednak czy pułapka mogła się tu znajdować skoro jeszcze jej nie uruchomił? Czy tak nieświadomie mógł minąć wszystkie mechanizmy? A dlaczego jego Instynkt tym razem był tak cicho?
Wzrokiem bezmyślnie wodził po ścianach i podłodze, nawet spoglądał na sufit, szukał czegokolwiek, aż znalazł. Wydało mu się, że jeden z kolców jest inaczej wygięty od pozostałych. Czy mogła to być wskazówka? Bez wahania podszedł do ściany i dotknął kolca, ostry, spojrzał na swojego palca, na którym pojawiła się kropelka krwi, czy aby na pewno powinien się po nich wspinać? No chyba nie był to najlepszy pomysł, odchylił głowę do góry patrząc na upatrzony wcześniej kolec i robiąc krok w tył, by lepiej go dostrzec. Był wysoko, za wysoko. Zrobił drugi krok. Potem trzeci. I… i się potknął… Wpadł na tę miskę. Poprawił swoją chustę na głowię i westchnął rozglądając się ponownie tak jak siedział. I wtedy coś przykuło jego uwagę, czemu jedna z płytek nie miała tego wypełnienia pomiędzy? Podniósł się i do niej podszedł odkrywając, że płytkę w prosty sposób da się podnieść.
Zrobił to znajdując pod nią cztery klucze, zadowolony wziął je kierując się do drzwi. Tyle wiedział, klucze i kłódki pasowały do siebie, ale dalej nie rozumiał tego złotego środka, przecież nawet te klucze były srebrne.
Nie zamierzał jednak tracić na to czasu. Po włożeniu kluczy do kłódek pozostał mu jeden w dłoni, no cóż, przyda się na później. W jego świecie wszystko było przydatne, nie wolno było gardzić zdobyczami. Już chciał pchnąć drzwi, jednak wtedy poczuł ten dreszcz. Zatrzymał się i przyjrzał drzwiom nie mógł przez nie przejść? Ale przecież to jedyne przejście dalej. Spróbował ponownie i znów ten dreszcz. Wycofał się. Co mógł robić nie tak? Chciał podrapać się po nosie i pacnął się kluczem trzymanym w dłoni. Czyżby mogło chodzić o ten przedmiot? Spojrzał na klucz i na drzwi po czym odłożył klucz i dopiero do nich podszedł. Tym razem przy próbie otworzenia ich nie poczuł niepokoju ani dreszczu. Czyli jego instynkt przetrwania zaprowadziłby go do grobu. Musiał zapamiętać tę lekcję.
Drzwi się otworzyły, a za nimi ujrzał coś czego raczej się nie spodziewał. Ogromną wagę, a przed nią kilku zawodników, którzy dyskutowali ze sobą chodząc wokół przedmiotu.
Alex milcząc podszedł bliżej nich, jednak trzymał się na dystans, odczytał napis na tabliczce dotyczący ważenia sumienia i spojrzał na uczestników, którzy kręcili się przy wadze.
- Ja wam mówię, na to trzeba wejść jak nic…- stwierdził jeden jasnowłosy mężczyzna.
- Ale że wszyscy na raz? Jak to sobie wyobrażasz? - dopytała kobieta o niebieskawej barwie skóry.
- Nie wiem, ale musimy coś zważyć, a by waga się ruszyła, pewnie czyjeś sumienie musi być obciążone…
- W wadze chodzi o równowagę, nie przeważenie jednej strony…
- do dyskusji dołączył kolejny mężczyzna. W sumie stały tu cztery obce Alexowi osoby, trzech mężczyzn i jedna kobieta.
- O to ten morderca, może jego wrzućmy i zobaczymy co waga zrobi! – zaproponował ostatni z mężczyzn odwracając się do Alexa, który stał przyglądając się wadze na odległość, a wspomnienie o nim mało go ruszyło.
- Nie wejdę na to, to jakaś podpucha…- wyraził się jasno i na temat. Czuł zagrożenie od tego przedmiotu. Coś nakazywało mu się do tego nie zbliżać. Jednak do mężczyzn to nie przemówiło.
- Będzie się tu sprzeciwiać, może kogoś wysolowałeś, ale nas jest więcej, nie masz nic do gadania! - krzyknął drugi z mężczyzn stając obok prowodyra. Pozostała dwójka nie wyglądała tak chętnie, widocznie woleli uniknąć konfrontacji.
- Panowie uspokójcie się, przecież wspólnie coś wymyślimy! - kobieta próbowała przerwać to szaleństwo, jednak nic to nie dało, dwójka mężczyzn ruszyła na Alexa, a ten nie zamierzał stać i czekać aż zyskają przewagę. Wbiegł do poprzedniego pomieszczenia, tu widział znacznie większe szanse dla siebie. Tyle zagrożeń czyhało na nich na poziomach wieży, a on musiał użerać się z ludźmi. Konkretnie debilami, którzy bezmyślnie sądzili, że coś ugrają, a może zostaną uznani za bohaterów wśród pozostałych uczestników po zlikwidowaniu mordercy? Tak czy inaczej nie miał innego wyjścia jak ich zabić.
Wyjął swój nóż myśliwski i małe metalowe pudełeczko z kieszeni na udzie. Błyskawicznie odkręcił coś na pojemniczku i kapnął zawartością na ostrze noża, pojemniczek szybko zamknął i schował ponownie do kieszeni. Jego przeciwnicy zdążyli już wbiec do pomieszczenia.
Napastnicy bezmyślnie się na niego rzucili przekonani o swojej przewadze. Cóż dzięki Stygmatowi Smoka Alex był nieco szybszy od nich i dlatego uniknął ich ataków, a nawet udało mu się jednego z mężczyzn drasnąć nożem. To wystarczy. Teraz musiał już tylko się trochę z nimi poganiać. Jeden z nich gasł w oczach mając coraz większe trudności z poruszaniem.
- Co mi zrobiłeś! - krzyknął upadając na kolana, nogi zaczynały odmawiać posłuszeństwa. Za to drugi nabrał większego wigoru. Zaszarżował prosto na Alexa, który użył siły jego rozpędu i odepchnął oraz przekierował napastnika prosto na kolczastą ścianę. Słychać tylko było krzyk i towarzyszący temu dźwięk nadziewanego mięsa.
Ciemnowłosy popatrzył na wykrwawiającego się agresora i jedynie schował swój nóż do pochwy przypiętej do paska. Bez wahania podszedł do umierającego i najpierw docisnął go do kolców, by upewnić się, że rany będą śmiertelne.
- Ty potworze! - krzyczał drugi z uczestników, który nie był w stanie już nawet klęczeć, jego ciało padło jak długie na posadzkę. Alex bez wzruszenia zdjął nadzianego na szpikulce faceta i przerzucił sobie przez ramie, nic nie robił sobie z krwi jaka pociekła po jego skórzanym ubraniu. Przywykł do posoki, a ta nie robiła na nim wrażenia. Zostawiając za sobą krwawy ślad ruszył do pomieszczenia z wagą.
Już po przekroczeniu wejścia usłyszał głośny krzyk kobiety, która tu pozostała. Mężczyzna, który jej towarzyszył objął ją jednak sam się trząsł. Widać było, że wcześniej nie widzieli tyle krwi.
Kiedy Alex zbliżył się do wagi a tym samym do ich dwójki ci padli na kolana przerażeni.
- Błagam nie zabijaj… - bali się, cóż niósł znacznie większego od siebie i nich faceta, a raczej jego strzępy, za to krzyki drugiego było nadal słychać zza otwartych drzwi.
- To nie wchodźcie mi w drogę…- stwierdził sucho. Nie zamierzał się tłumaczyć. Oni już mieli wyrobioną opinię na jego temat, a ciemnowłosemu nie zależało na zawieraniu tu przyjaźni. To była rywalizacja, śmiertelna rywalizacja.
Santeas wrzucił dogorywającego na jedną stronę wagi, a ta się poruszyła, jednak nic się nie stało. Przyjrzał się uważniej całej konstrukcji ocierając rękaw z krwi, jednak nie wiele to pomogło. W milczeniu odwrócił się i przyniósł drugiego z mężczyzn, ten był jeszcze większy. Alex dał radę go przenieść tylko i wyłącznie dzięki zdolności jaką otrzymał po jednej z wygranych. Musiał więc trzymać się na podium bowiem zdobywane zdolności były niezwykle przydatne i dawały sporą przewagę. Sparaliżowany mężczyzna wykrzykiwał różne rzeczy, błagał pozostałą dwójkę o pomoc. Tamci jednak odwracali wzrok.
- Nie radzę, on sam się o to prosił, jak już mówiłem, nie wchodźcie mi w drogę, a nie zginiecie z mojej ręki…- objaśnił prostą zasadę, a tamci jedynie skinęli głowami uciekając wzrokiem od zawodnika, który nie mógł pogodzić się z porażką i prawdopodobnie zbliżającą się śmiercią. Alex wrzucił jego bezwładne ciało na drugą stronę wagi, a kiedy ta idealnie została wyważona i wszyscy myśleli, że to koniec cała konstrukcja po prostu się zapadła. Alex odruchowo zrobił krok w tył, ponownie krzyk wypełnił pomieszczenie. Tym razem kobieta i mężczyzna krzyczeli równie przerażeni. Jednak nagły hałas szybko ustał pozostawiając po sobie głuchą ciszę, którą przerwały otwierające się po drugiej stronie pomieszczenia drzwi.
- Powodzenia dalej krzykacze…- rzucił krótko idąc spokojnie w stronę drzwi, za którymi zniknął pozostawiając obejmującą się dwójkę dziwnych ludzi.
Znów był sam, a tym razem usłyszany komunikat go niezadowolił. Owszem ukończył poziom, ale nie zdobył dodatkowej umiejętności, czyli było to równoznaczne z zajęciem niższego miejsca niż podium przynajmniej tak myślał. Siadł by odpocząć i zastanowić się nad kilkoma sprawami, musiał zrozumieć umiejętności, które dotychczas zdobył. Cóż nie spodziewał się jednak, że zostanie przeniesiony tak szybko. Podniósł się i stanął prosto, a po ujrzeniu pierwszych osób starał się szybko zorientować w sytuacji jak wysoko był? A może tak nisko? Co dziwne większość osób i tak znajdowała się pod nim. Zmarszczył brwi widząc, że tuż obok niego i w dodatku na pierwszym miejscu znajdował się ten białowłosy. Prychnął pod nosem dostrzegając, że zajął drugie miejsce. No proszę czyli może to zabijanie się popłacało?
Po komunikacie znów nastała cisza, nie rozumiał tego systemu jednak drugie miejsce było lepsze od każdego niższego. Choć starać musiał się o pierwsze.
Zauważył ile osób wlepiało w niego swój wzrok. Co ich tak przyciągało? Ahh.. no tak może spora część ubrania zabarwiona czyjąś krwią. A jeśli wszyscy zadanie mieli to samo, to nie należało ono do zbyt krwawych… No cóż…
- Ilu teraz zabiłeś! Co morderco!? - w końcu wyrwał się jeden śmiałek, a raczej stale ten sam upierdliwy blondyn.
- Widziałem jak zmasakrował dwóch zawodników… ich dogorywające ciała wrzucił na wagę…- wydusił z siebie ten uczestnik, który wylądował z nim podczas zadania.
- Przestańcie nie prowokujcie go! Zaatakowali go, nas oszczędził! Po prostu się do niego nie zbliżajcie! - dodała ta niebieskoskóra. Poważna dyskusja, która kompletnie Alexa nie obchodziła. Ignorował krzyki skupiał się bardziej na ocenie pozostałych osób i co najważniejsze na tym cwaniaczku z pierwszego miejsca.
- Mogłem się spodziewać, że Księżniczka dobrze będzie radzić sobie w Wieży…- prychnął kąśliwie rekompensując sobie tym ten drobny fakt porażki. Jednak wiele jeszcze przed nimi.
Zamieszanie wokoło nich zaczęło cichnąć wraz ze znikającymi osobami, aż w końcu i Alex zmienił perspektywę, czemu jednak nadal widział te czerwone ślepia? Szybko rozejrzał się dookoła, nie byli w tej czarnej nicości, wokoło było mnóstwo zieleni, bujne żywopłoty jasno wyznaczały trasę do przodu, czemu wiec nie był sam. Jeszcze raz spojrzał na białowłosego i sięgnął po swój nóż.
- Cóż myślałem, że dojdzie do tego nieco później… miło było, jakieś ostatnie życzenie Lady? - drażnił go doskonale o tym wiedział, jednak nie potrafiłby zaatakować kogoś pierwszy. Musi więc doprowadzić mężczyznę do takiej frustracji by to zaczął.

Poziom 4 – Zadanie Partnerskie. Zostaliście do siebie dopasowani. Obecne i kolejne zadania partnerskie odbywać się będą w obecnym składzie, chyba, że któryś z zawodników zginie na innych poziomach.
Podczas tego zadania liczy się współpraca, zawodnicy sobie przydzieleni dzielą się swoimi umiejętnościami pasywnymi oraz odczuciami fizycznymi. Śmierć jednego oznacza zgon drugiego. Powodzenia!


Po zakończeniu komunikatu mina Alexa wyraźnie zrzedła, westchnął on z niesmakiem i schował nóż do pochwy skąd go dobył. Rozumiał to co usłyszał, jeśli zrani uczestnika sam oberwie. Musiał więc zacisnąć żeby i podjąć się tej niechcianej współpracy, do której ich przymuszano, że też z tylu zawodników musiał trafić akurat na tego jednego.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Wieża Przetrwania Empty Re: Wieża Przetrwania {30/05/22, 07:59 pm}

_____Rozglądając się za „swoimi” ludźmi usłyszał kolejne oskarżenia względem zabijania. To zadanie nie należało do krwawych więc gdy zobaczył jak bardzo ubabrany jest ciemnowłosy znajdujący się na drugim miejscu, kącik ust uniósł mu się lekko do góry szybko opadając na swoje miejsce. Postanowił pośmiać się w duchu. W tym tempie nie będzie musiał robić za dużo, żeby ten człowiek, prawdopodobnie człowiek, został sam i bez chętnych do pomocy. Co prawda jedna kobieta broniła go, jednak nie wyglądała na mocno przekonaną, jakby chciała uratować swoją skórę. Przecież umorusany krwią zawodnik nie miał nawet jak ją sięgnąć. Martwiła się na przyszłość? Możliwe. Pewnie sam zignorowałby go zupełnie, gdyby nie te komentarze celujące dosłownie w jego dumę, chociaż nie miał pojęcia. Przecież bycie księżniczką to nic złego, a przynajmniej tak sobie wmawiał. Zimnokrwisty mówił mu wyraźnie, żeby to zignorować i to robił, na twarzy. W sercu chciał faceta zrzucić z tego podestu, bo jak ziemi nie widzieli to mogło być wystarczająco wysoko, żeby zabić.
_____Dość szybko zaczęli być przenoszeni do kolejnego zadania i spodziewając się najgorszego Duren był przygotowany na walkę z czymś. Tego jeszcze nie było i szanse statystyczne jasno mówiły, że musi się pojawić. Pojawił się przed płotem z roślin. Żywopłot tworzący kolejny labirynt? Zaczął rozglądać się i dostrzegł kogoś kogo się nie spodziewał. Ciemnowłosy kundel. Z szyderczym uśmiech na twarzy wysłuchał co miał do powiedzenia, lecz zanim zdążył coś odpowiedzieć usłyszał komentarz wieży i jego mina pobladła.
– Oni chyba sobie żartują! – podniósł głos po raz pierwszy, ale szybko uspokoił się i westchnął. – Nieważne. Nie mam zamiaru umierać przy twoim boku ani rzucać się na ciebie z nożem.
_____Dokładnie obejrzał stojącego przed sobą mężczyznę. Nie znał jego imię, w sumie pamiętał do tej pory tylko dwa, Ilyana i Ellie. Dwa elfie stworzenia. Jak coś wyjętego z fantastyki. Duren zatrzymał swój wzrok na zakrwawionych ubraniach. Gdyby kundel był ranny na pewno już by to czuł. Widać nie musiał martwić się o wytrzymałość i sprawność fizyczną swojego ”partnera”. Chociaż tyle, nie umrą od najbliższego potwora, który pewnie się pojawi.
– Duren. Moje imię, nie nazywaj mnie księżniczką. Twoje? – czuł na sobie działanie zimnokrwistego, który hamował jego chęć zrobienia czegoś głupie i pomyślenia o czymś idiotycznym. – Jeśli nasze umiejętności pasywne maja na nas obojga oddziaływać i zawsze będziemy razem w takich zadaniach, wydaje mi się, że dobrze byłoby wiedzieć jakie umiejętności mamy. Zwłaszcza dla mnie, bo widać z naszej dwójki jestem tym mądrzejszym.
_____Mówił i starał się myśleć o zadaniu, bo inaczej do jego głowy wkradały się straszne wizje. Jak dla przykładu, że mężczyzna przed nim na pewno posiadał wyrzeźbione mięśnie brzucha i jak patrząc na jego skórę, wyglądałby bardzo atrakcyjnie pokryty krwią. Dziko, jak jakaś bestia. Tak. Duren niestety posiadał takie myśli, ale bardzo głęboko i jego umiejętność pasywna jasno mówiła mu, że da sobie radę z powstrzymaniem ich, ale ten człowiek przed nim musi się umyć. Białowłosy postawił w swojej głowie idee znalezienia wody jako jedną z priorytetowych rzeczy. Zaraz koło przeżycia i wykonania tego zadania najlepiej jak się dało. Nagle poczuł, że jego umiejętność pasywna jakby malała w swojej sile i została zastąpiona przez coś innego. Jego pole widzenia się powiększyło, jego słuch i wzrok wyostrzył. Co to było?
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Wieża Przetrwania Empty Re: Wieża Przetrwania {30/05/22, 09:58 pm}

Wieża Przetrwania Unknown

Komunikat jaki usłyszeli był porównywany do kubła lodowatej wody wylanego im na głowy. Jak mogli wymyślić coś tak absurdalnego i w dodatku dobrać ICH dwójkę do pary. Z pośród tylu zawodników naprawdę musiał trafić na tego faceta? Jakby racjonalnie patrząc był to jedyny logiczny rywal, stale znajdujący się w czołówce. Ktoś komu życzyło się porażki, a nie pomagało w zwycięstwie, bo od niego zależał własny sukces.
Wybuch białowłosego był zrozumiały, Alex czuł dokładnie to samo, jednak potrafił przeżywać w milczeniu, choć jego wnętrze powinno teraz wrzeć był dziwnie spokojny, wręcz jakby coś chłodziło go od środka. Nie rozumiał tego zjawiska, więc poświęcił krótka chwilę na jego zrozumienie. Tym samym ignorując słowa drugiego zawodnika. Dopiero kiedy ten przedstawił mu swoje imię Alex nie wytrzymał i prychnął pogardliwie.
- DureŃ? A ty na księżniczkę się burzysz? - wyśmiał go w twarz, robiąc krok w przód, by uważniej mu się przyjrzeć. Oparł dłoń o pasek i zmierzył go chłodnym wzrokiem. Mężczyzna wyglądał zupełnie inaczej niż ludzie z jego świata. Tam nie uchowałby się ktoś o tak bladej skórze, słońce było zbyt okrutne, a i ktoś tak wyróżniający się od wszechobecnej pustynnej scenerii byłby łatwym celem dla bestii. Nie miałby się gdzie ukryć, wszędzie widoczna byłaby ta biała czupryna. W głowie ciemnowłosego pojawiło się ciekawskie wyobrażenie jego ciała, jak musiały wyglądać ramiona czy tors w tak bladym wydaniu? Przypominało mu to coś na kształt porcelany… Czy jeśli uderzyłby w tę idealną buźkę to stłukła by się?
- Alex…- odparł krótko i na temat, wpatrując się intensywnie w czerwone ślepia mężczyzny przed sobą. Ten wspomniał o ich umiejętnościach pasywnych, więc czy do niego należał ten chłód, który Santeas właśnie czuł wewnątrz siebie? Było to niezwykle przydatne w obecnej sytuacji. Oboje nie mieli ochoty dochodzić do porozumienia, a jednak to robili kierowani logiką i zdrowym rozsądkiem, skoro chcieli z powodzeniem ukończyć ten poziom chcąc bądź nie musieli współpracować.
- Więc czemu nie opisałeś wpierw swojej? Zawsze Durniu jesteś tak zarozumiały? - nie zmuszał się do uprzejmości, a dzięki temu zimnu jego emocje trzymane były na wodzy, wiec i ton miał niezwykle spokojny i rozważny jak na niego.
Ciemne tęczówki omiotły ich otoczenie, nie byli już wśród kamiennych ścian, piaskowców czy metalu. Otaczała ich roślinność, stali na środku czegoś na kształt tunelu tworzonego przez bujną roślinność, ściśle poprzerastane pnącza i gałęzie nie dawały szans na przedarcie się poza nie. Alex nawet nie zamierzał próbować, rozejrzał się dookoła siebie i wtedy poczuł jak mróz w jego środku mija, zastępuje go znajome mu już ciepło. Wzrok i słuch na nowo się wyostrzyły. Instynkt znów działał. Zmarszczył brwi, nie było sensu kryć przed białowłosym swej pasywki, choć był on denerwujący to tu miał rację. Mieli współpracować.
- To Instynkt, polepsza percepcję i ostrzega przed zagrożeniem…- wyjaśnił bardzo pokrótce, nie lubił się rozwodzić nad pierdołami. Nie należał do rozmownych osób, zawsze był sam, a przynajmniej większość swego życia, więc przywykł do ciszy.
Wykorzystując umiejętność, która raczyła do niego powrócić przyjrzał się ich otoczeniu, ruszył pewnie do przodu. Wiedział, że jego zdolność go ostrzeże i że nie musiał być uważny, dlatego nie czekał na kompana, po prostu ruszył do przodu, tak jak prowadził go tunel. Przejście zatoczyło łuk, a na jego końcu pojawiło się rozgałęzienie, Alex nie należał do cierpliwych zwłaszcza będąc pod wpływem instynktu, który przyspieszał jego decyzje, nie czekając więc na białowłosego po prostu ruszył we właściwą stronę. Skoro tamten uzyskał to samo, będzie wiedział gdzie skręcić, a może go widzi? Ciemnowłosego mało to teraz interesowało, brali udział w wyzwaniu liczył się więc czas.
Skręt w prawo, lewo i… i natrafił na tabliczkę, kamień znajdował się pod sporym liściem mężczyzna musiał go odchylić, by odczytać napis.
- Dureń! Mam coś…- krzyknął śmiało, nie czuł zagrożenia, więc mógł sobie na to pozwolić. Poczuł się trochę jak pies tropiący, który nawołuje właściciela po tym jak znajdzie trop. Odrobinę zły na siebie zmarszczył brwi, jednak nie odczuł dalszego gniewu, ponieważ ponownie odczuł ten chłód, a jego wzrok wrócił do normy.

Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Wieża Przetrwania Empty Re: Wieża Przetrwania {02/06/22, 01:49 am}

_____Oh. Jak bardzo miał ochotę włożyć sobie kosę pod żebra, żeby go też zabolało? W tej chwili powstrzymywała go jego własna umiejętność pasywna, ale co, jeśli zniknie? No nic. Wystarczyło, że ten kundel otworzył usta, a cały czar chwili prysł. Koniec z byciem neutralnym. Miał ochotę wydrapać mu oczy, odciąć język i zmusić do powolnego wykrwawiania się. Może wtedy jego krzywy ryj, wyginając się z bólu będzie znowu atrakcyjny? … Nieważne. Nie miał na to czasu. Odpuści mu nazywanie go durniem. Nie będzie reagował na takie prowokowania. Dokładnie. Wdech, wydech. Nie dać się podpuścić kundlowi. Duren stał w miejscu uspokajać się, krzyżując ręce coraz ciaśniej ściskał swoje ramię. Czując ukłucie bólu doszedł do swojego spokojnego stanu ducha i rozluźnił uścisk.
– Wiedziałem, że nie grzeszysz inteligencją, ale żeby aż tak. - wyglądało na to, że będzie zmuszony wszystko mu tłumaczyć, ale nie miał na to ochoty. Prędzej pominie jakiekolwiek informacje i potem pocierpi stratę nogi niż będzie szczery z tym człowiekiem. O ile to w ogóle był człowiek. – Już wiem, że nie wychowałeś się w jakimś rozwiniętym świecie, a na jakimś pustkowiu.
_____Co prawda powiedział to trzymając swoje nerwy na wodzy, ale fakt, że jego zimnokrwisty zniknął trochę go irytował. Na tą chwilę był spokojny, ale bał się jak długo to potrwa zanim zrobi sobie krzywdę, aby zabolało tego drugiego. Duren wiedział, że jest do tego zdolny. Oj, jak doskonale wiedział, że zrobi coś głupiego słuchając tego kundla o imieniu Alex. Postanowił zapamiętać jego krótkie wytłumaczenie i się nie odzywać, chociaż wiedział, że tam jest coś więcej na pewno. Sam się dowie, nie potrzebuje informacji od niego. Nie zdążył się dobrze zastanowić jak podejść do tego labiryntu czy korytarza czy co to było, gdy zobaczył, że zapchlony sierściuch gdzieś sobie idzie. Zmrużył tylko oczy i poleciał za nim. Jak się wpakuje w pułapkę to on też oberwie. Nie mógł go zostawić samego, kliknął językiem.
_____Nie musiał dawać z siebie dużo, żeby spokojnie nadążyć. Wręcz czuł się jak na trochę szybszym spacerze. Wiedział jak normalnie się czuje przy używaniu drugiej umiejętności pasywnej i wiedział, że teraz jest lepiej. Jakby jego zdolności były większe. Duren nie potrafił przypisać tej obserwacji do zdolności instynktu Alexa czy do jego własnych wniosków, gdy pozbawiony był zimnokrwistego. Był wstanie jednak wydedukować, że skoro mieli remis na pierwszym poziomie to mogli dostać to samo. Stygmat Smoka. Po raz kolejny kliknął językiem, cały czas poruszając się jak kundel przed nim i gnając na przód. W końcu zwolnił widząc jak jego pies przewodnik kuca przy czymś. Zanim zdążył podejść już usłyszał, jak krzyczy do niego. Na jego twarzy pojawił się drwiący uśmiech, gdy powoli zmierzał do niego.
– Zachowujesz się jak prawdziwy kundel, cóż. Twoja zdolność ci do tego pomaga. – kucnął koło niego już z poważną miną, żeby zerknąć na wiadomość pozostawioną na kamieniu. – „Potężne więzy i siła, która je odżywia”. Mam wrażenie, że sam spokojnie dałbyś sobie radę z czymś tak prostym.
_____Wstał i poczuł, jak wraca do niego zimnokrwisty uspokajając jego nerwy i pozbywając się niepotrzebnego ciepła czy emocji mącących racjonalne myśli. Cóż, z taką zagadką poradziłby sobie w każdej sytuacji. Znajdowali się w miejscu wykonanym z roślin. Więzy między roślinami tworzone są przez korzenie, więc prościej się nie dało. Siła odżywiająca rośliny to woda. Zagadka dla przedszkola, trzeba znać tylko podstawy biologii. Najpierw jednak trzeba było zacząć od czegoś innego.
– To co czujesz to moja umiejętność pasywna. Zimnokrwisty. Pozwala zachować racjonalne myślenie nawet jak umierasz z bólu przez co zamiast krzyczeć myślisz i się poruszasz. – nie zamierzał pokazywać, jak to działa, ani mówić, że nie można go poddać kontroli mentalnej ani halucynacjom. Lepiej mieć więcej informacji dla siebie. Poza tym to kundel zaczął z byciem aroganckim psem, nie on! – Musimy znaleźć wodę do tej zagadki.
_____Z wodą było łatwo. Zakładał, że nie znajdą tutaj żadnej budowli ani miski z wodą. Chodziło o coś większego, cały zbiornik. Musi się więc kierować w stronę, gdzie było niżej pod kątem wysokości geograficznej albo wyższej i wtedy tym zbiornikiem będzie jakiś strumień. Duren cofnął się do rozdroża i kucnął obracając się i patrząc która droga szła w dół lub w górę. Gdzie kont nachylenia był inny. Szczęśliwie wybór był tylko jeden. Nie wołał po swojego partnera, zakładał, że potrafi wywnioskować podstawowe rzeczy. Podróżując truchtem, bo mu się nie śpieszyło, dotarł do małego stawu otoczonego wyższym płotem niż wcześniejsze korytarze. Rozejrzał się po ścianach i widząc miejsce, które wyglądało jakby wszystkie rośliny wyrastały z niego, podszedł do niego. Kucnął i zaczął szukać mechanizmu otwierającego jakieś drzwi dalej. Znalazł małą układankę, nic skomplikowanego. Przesuwanie kamiennych tabliczek, żeby miały sens. Kilka sekund i żywopłot jak sama nazwa wskazuje postanowił nim żywa istota rozdzielić swoje korzenie pokazując ścieżkę dalej. Poza tym czuł, że jego zimnokrwisty postanowił sobie pójść w niepamięć i zastąpiła go ta intuicja jasno mówiąca mu – należy tutaj odpocząć.
– Psie. – zawołał za swoim partnerem i złapał za pierwszy lepszy kamyk i gałąź leżące na ziemi wrzucił do wody. Widząc, że kamień opada normalnie i z gałęzią nic się z nim nie dzieje. Spojrzał na cały czas ujebanego krwią człowieka. – Umyj się w tym. Ta woda cię nie zabije.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Wieża Przetrwania Empty Re: Wieża Przetrwania {04/06/22, 08:50 pm}

Wieża Przetrwania Unknown

Słowa białowłosego dotyczące słabo rozwiniętego świata dość mocno zaintrygowały Alexa, który jak dotąd żył w przekonaniu, że wszyscy biorący udział w tej rywalizacji pochodzili z Fedry. Jego świat był dość nietypowy i to, że wcześniej nie spotkał kobiety o niebieskiej skórze nie znaczyło, że taka nie istniała. Ludzie zatruli swoją ziemię, atmosferę i cały klimat, zwierzęta, rośliny jak i sam gatunek ludzki uległ licznym mutacjom. Po Fedrze chodziły rozumne mutanty bądź bezmyślne bestie działające według pierwotnych instynktów. Szpiczaste uszy, inny kolor skóry czy nawet dodatkowa para rąk mogły być skutkiem popularnych mutacji. Jednak od samego początku intrygowały go stroje, skąd w nich taka różnorodność? Z początku tłumaczył to sobie różnym pochodzeniem, w końcu nie zwiedził całego świata, żył na określonym terenie, którego nie opuszczał. Migracje były głupie i zbyt ryzykowne.
Dotarł do pierwszej wskazówki, a po tym jak jego partner dołączył ten się odsunął robiąc mu nieco miejsca. Skoro był tak inteligentny to niech się wykażę. Do takiego wniosku doszedł Alex będąc dość mocno zirytowanym na swoje własne zachowanie. Zawsze działał sam, więc skąd w ogóle odruch zawołania partnera? Zadziała instynktownie tak jak nakazywała mu jego zdolność, może tu było sedno? Miał postępować zgodnie z wytycznymi zadania, a główną myślą przewodnią była współpraca. Starał się usprawiedliwić swoje zachowanie i chyba przekonał sam siebie.
Po odczytaniu wskazówki Duren dorzucił do tego swój komentarz, ciężko było odebrać to jako obelgę czy komplement, po prostu rzucone kilka słów w kierunku Alexa, który w milczeniu przyglądał się mężczyźnie. Nie czuł potrzeby odpowiadania mu, a dziwny chłód, który powrócił zalewając jego ciało zaintrygował go dużo bardziej od wymyślania rozwiązania zagadki.
- Zimnokrwisty… więc dlatego tak trudno cię zdenerwować. A już myślałem, że po prostu jesteś nudny i sztywny. A tu proszę twoja pasywka serwuje ci lodowego kija w tyłek…nic więc dziwnego, że trupy mają żywszą i ciekawszą mimikę od ciebie…- stwierdził i ponownie zamilkł kiedy tylko ruszyli dalej.
Dał radę podążać za białowłosym, a kiedy ten przystanął przy jednym z miejsc Alex jedynie przyglądał się jak ten rozwiązuje jakaś układankę. Uważnie analizował jego czyny, najzwyczajniej w świecie uczył się jego logiki. Nie było to nic prostego, jednak miał zdecydowany problem z interpretacją zagadek, musiał więc poznać podstawowe mechanizmy ich analizowania. Jak ta zagadka z odżywianiem więzów, musiał dojść do tego jak Duren to wywnioskował, by zrozumieć, że hasła te nie były dosłowne, były przenośniami i metaforami, które dla Alexa były zupełną nowością.
Przejście się otworzyło, a chłód w jego ciele zniknął robiąc miejsce tak znanej już intuicji. Ukazane miejsce przypominało oazę, mały stawik otoczony masą roślinności, bujnej i pięknie kwitnącej. Liczne fikuśne owoce zdobiły gałęzie kryjąc się w mięsistych liściach. Wszystko wyglądało kusząco i zachęcająco. Na pierwszy rzut oka była to podpucha, jednak Alex nie czuł zagrożenia, jego pasywka na pewno by go ostrzegła. Duren bawił się w jakieś rzucanie patykami i kamieniami, dobre zagranie, które wielokrotnie stosował i Alex w swoim świecie. Teraz jednak nie musiał dzięki zdobytej tu umiejętności.
- Ahhh… dziękuję za pozwolenie…- prychnął drwiąco, jednak rzucone hasło było rozsądne, dlatego ciemnowłosy podszedł do stawiku. Woda była przejrzysta jakby niezwykle czysta i naprawdę nie czuć było zagrożeń, dlatego mężczyzna pozwolił sobie kucnąć przy samym brzegu. Odczepił od paska bukłak zamocowany u boku i uzupełnił jego zawartość. Warto było skorzystać skoro woda była jeszcze czysta. Kiedy tylko to zrobił bukłak został na nowo zamocowany przy pasku, a Alex zdjął z ramion skórzana kurtkę. Kucając pochylił się nad wodą i opłukał ją w wodzie, która szybko zabarwiła się szkarłatem. Jako kolejne opłukał buty i spodnie, te nie potrzebowały pełnego zanurzenia bowiem jedynie kilka kropel na nie spadło, najgorzej było jednak z koszulką, która po prostu przesiąkła obcą posoką. Przeprane już elementy zostawały odłożone na bok, jako ostatnia Alex zdjął z siebie koszulkę i wraz z nią wszedł do wody, czarny materiał posłużył mu za gąbkę do obmycia ciała z krwi i innych zanieczyszczeń. Mężczyzna ani trochę nie przejmował się obecnością drugiego zawodnika. Zajęty był jak najszybszym doprowadzeniem się do porządku, wiec nie zwracał uwagi na czyny białowłosego. Obaj byli facetami, wiec nie musiał wstydzić się swojego ciała, z resztą na Fedrze takie drobnostki nie istniały. Ważniejsze cele przyćmiewały te błahe. Opalone i pokryte licznymi bliznami ciało Alexa szybko zostało opłukane, a ten nie marnując czasu wyskoczył na brzeg i w umiejętny sposób strącił z siebie krople wody, oczywiście skóra nadal była wilgotna jak i bielizna, jednak to mało go interesowało i założył również wilgotne spodnie. Rozwiesił jednak resztę ubrań na okolicznych gałęziach, a następnie zaczął szukać owoców, które uznał za zdatne do posiłku, a raczej jego umiejętność oceniła je za bezpieczne i nie trujące. W celu zdobycia takich musiał się wspiąć na jedno z tutejszych drzew, jednak to mu nie przeszkadzało, zrzucił na ziemię kilka okrągłych owoców, których nie znał. A po zejściu z konaru zaczął zbierać mocne pnącza. Oceniał wytrzymałość włókien i po wybraniu tych najbardziej elastycznych i wytrzymałych siadł i zaczął je ze sobą splatać. Miał w tym wprawę i cała czynność trwała zaledwie kilka chwil, przygotowana w ten sposób siatkę wrzucił zerwane wcześniej owoce i poszedł założyć buty.
- Nie pochodzisz z Fedry prawda? - zadał białowłosemu krótkie pytanie, które stale go nurtowało.
- Jeśli jesteś też gotowy, możemy przejść dalej… tyle, że tam już coś na nas czeka…- stwierdził zbierając swoje ubrania z gałęzi, nie zakładał ich, wolał by lepiej przeschły. Pozostał w butach, spodniach oraz chustkach, nie musiał wstydzić się odkrytego torsu, dobrze dbał o swoje ciało, w końcu Fedra nie była łaskawym i wyrozumiałym miejscem, jeśli nie miało się odpowiednio dobrej kondycji by uciec przed bestią bądź się jej stawić było się martwym. A Alex nie zamierzał być niczyim obiadem, dlatego kładł ogromny nakład na trening fizyczny.
Jeszcze chwilę temu czuł, że kawałek dalej za ich bezpieczną oazą coś się kryło, jednak jego umiejętność zniknęła, a zastąpił ją na nowo ten zimnokrwisty, ciemnowłosego aż przeszedł dreszcz, było to dziwne i nieprzyjemne uczucie, do którego wolał się nie przyzwyczająć, z resztą nie byłby w stanie.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Wieża Przetrwania Empty Re: Wieża Przetrwania {06/06/22, 11:15 pm}

_____To był dziecinny argument, ale krew mu się zaczęło gotować. Podświadomie wiedział, że argument jego tymczasowego partnera był dziecinnym zagraniem. Droczeniem się, ale nie mógł tego od tak zostawić. W końcu kto był większym nudziarzem. Osoba, która potrzebowała, żeby ją hamować co chwilę czy ta, która potrzebowała pobudzenia wszystkich zmysłów? No oczywiście, że ta druga! Duren zastanawiałam się czy bez tej swojej umiejętności pasywnej Alex w ogóle dałby sobie radę. Czy nie polegał na niej trochę za bardzo? … No dobra, Duren nie mógł wmawiać sobie tego. Chciał, ale nie potrafił. Jego własna duma i arogancja uświadomiła go, że jest za mądry, żeby wmawiać sobie takie bzdury. Po sobie wiedział, że umiejętności pasywne były raczej przedłużeniem tego co już mieli. Jego hamowanie i bycie racjonalnym ponad emocjonalnym dało mu umiejętność taką, a nie inną. Zimnokrwistego. Oznaczało to, że kundel także był w miarę sprawny w utrzymaniu się przy życiu, skoro dostał coś takiego jak Instynkt. Westchnął mentalnie. Będzie musiał puszczać słowa ciemnowłosego z wiatrem. Dla własnego zdrowia, żeby nie skonał z powodu zawału serca, bo się wkurwił za mocno.
_____Jego spojrzenie zaraz po rzuconej komendzie do psa powędrowało na układankę, którą ułożył. Tak. Zdecydowanie spodziewał się, że później będą cięższe łamigłówki. To tutaj można było porównać co najwyżej do sudoku, jeśli zamienić grafiki na liczby. Powiedzmy, że ciężkiego sudoku, ale sudoku. Układanka jaką znalazł między korzeniami przypomniała mu trochę pierwsze zajęcia z logiki, które przechodził w dzieciństwie. W jego świecie, matematyka i rozwój technologiczny sprawiał, że ludzie latali w gwiazdy. I na tym kończył się piękny opis tego świata, reszta to wojna. Głównie o surowce, które były potrzebne. Wiązało się to z niszczeniem siedzib, a nawet całym planet. Tylko po to, aby osłabić drugą stronę konfliktu. Zagadki logiczne, matematyka, fizyka czy mechanika nie stanowiły dla niego żadnego problemu, bo zwyczajnie w świecie został zmuszony, aby posiadać takie podstawy. Inna sprawą, że był nadmiernie utalentowany pod tym względem. Silencieux, jego świat, stał w płomieniach ludzkiego egoizmu, pychy i arogancji. Każdy chciał kawałek dla siebie, coś takiego jak jedność nie istniała. Liczyły się zasługi na swojego zgromadzenia, nacji, narodu, lecz tylko wtedy, kiedy ty sam zgnoiłeś przy tym kogoś innego. Współpraca, żeby osiągnąć jednakowe korzyści była czymś niezrozumiałym dla Durena. Czemu teraz o tym pomyślał? Bowiem miał bardzo silne wrażenie, wynikające z racjonalnej dedukcji, że zadania wspólne, robione parami, będą punktowane tak samo. To znaczy, że jeśli jeden z nich stanie na podium, to na tym samym co drugi. Remis. Gdy wyrwał się ze swojego zamyślenia na temat swojej planety, odwrócił się i zobaczył jak jego partner wspina się na drzewo.
– Świetnie. – wyrwało mu się ze złośliwym uśmiechem, chociaż w jego oczach było niedowierzenie na to co widzi. – Teraz udajesz małpę.
_____Widać, szczęśliwie, nie powiedział tego na tyle głośno, żeby Alex zareagował, bo zaczął splatać jakaś siatkę z pnączy. Białowłosy wpatrywał się w to z lekkim zaciekawieniem. Skąd pomysł, żeby zrywać te owoce? Nie, czyli się głodni od kiedy tutaj przyszli. Nie potrzebowali wody ani nie musieli jeść. Przynajmniej na razie. Poza tym podejrzewał, że nawet jeśli mogą teraz zjeść te owoce to nie ma po co ich zabierać ze sobą. Będą zbędnym ciężarem. Chyba, że… Zaczął podchodzić do zebranych przez kundla owoców, kiedy usłyszał jego pytanie. Z dobrego serca postanowił odpowiedzieć i dać mu więcej informacji niż pewnie chciał.
– Nie, pochodzę z Silencieux. Jestem prawie pewny, że nie znajdziesz tutaj w wieży, nikogo żywego ze swojego świata. – stanął koło zebranych owoców i wyciągnął jednego przekrajając go na pół. I czując bardzo słodki zapach zakrył nos. Dlaczego ten jego instynkt miał też działać na węch? – Myślisz, że mogą być dobrą pożywką dla tego co się czai za tymi krzakami? Wieża, nie dałaby nam nic, co nam się nie przyda.
_____Znał odpowiedź na to pytanie, ale wolał otrzymać jeszcze jakieś słowa od Alexa. Tak, żeby się upewnić, że są na tej samej stronie. Spojrzał w stronę, gdzie ostatnio zanotował obecność mężczyzny i zderzył się z widokiem jego nagiego torsu. Zauważył już wcześniej jego opaleniznę, która świetnie komplementowała się z kolorem krwi. Teraz jednak do oka wpadło mu coś innego. Blizny. Uświadczyły go w przekonaniu, że jego świat, Fedra, nie był miły dla ludzi, pewnie toksyczny do tego stopnia, że mutował DNA. Tylko to tłumaczyłoby mu fakt, że nie zareagował na niebieskoskóre osoby ani na elfy. Durena zaczął ciekawić ten świat, pewnie zupełnie inny od jego.
_____Wstał z kucaka i czując, że posiada swojego zimnokrwistego nie musiał się przejmować jakąkolwiek reakcją fizyczną na oglądanie nagiego faceta, bo bądźmy szczerzy. Kundel miał niezłe ciało, ale niestety, był zbyt wyszczekany na jego preferencję. Duren wolał ich nierzucających zaczepek i drwin na każdym kroku. Rozciągnął lekko swój kark obracając głowę w lewo i w prawo.
– Chodźmy zobaczyć co tam jest… – powiedział biorąc przekrojonego owoc w swoich dłoniach. – Mam nadzieję, że nie będzie miało śliskich macek…
_____Rzucił pod nosem, bardziej dla siebie niż dla kogoś innego. Naprawdę, z całego serca, nie chciał tak spotkać jakiegoś gluta, który sprawi tylko, że się ubrudzi. Spodziewał się czegoś, co zareaguje na smak, węch albo enzymy i skład chemiczny owoców. Inaczej wieża by ich nie zostawiła, skoro fizycznie nie są głodni ani spragnieni. Niestety, to co spotkał przed swoimi oczami wcale mu się nie spodobało. W dość błotnistym otoczeniu, na środku wielkiej kałuży stało coś przypominającego kamień. Nie musieli jednak długo czekać, aby obudził się i spojrzała na nich wstając z błota i rozprostowując swoje macki w ich stronę. Oczywiście Duren nie czekał długo. Rzucił przekrojonym owocem w jedną z wystających kończyn, która to złapała owoc i bardzo szybko później puściła piszcząc. W oczach mężczyzny widniało lekkie przerażenie, ale uśmiech sięgał mu prawie uszu. Szczerzył się z zadowoleniem. Jego teoria była prawdziwa.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Wieża Przetrwania Empty Re: Wieża Przetrwania {17/06/22, 12:27 am}

Wieża Przetrwania Unknown

Fedra nie sprzyjała poprawnym i zdrowym rozwojom relacji między ludzkich. Stąd brak u Alexa jakiegokolwiek nawiązania kontaktu z dolosowanym mu partnerem do zadań. Po prostu w milczeniu skupiony był na swoim zadaniu, chciał zabrać ze sobą owoce, a noszenie ich w dłoniach nie było realne, ani wygodne przy większej ilości jaką zerwał ciemnowłosy. Podczas zaplatania siatki zmusił się jednak do uchylenia ust i wydobycia z nich krótkiego pytania, które dość intensywnie mężczyznę nurtowało.
Cóż usłyszał odpowiedź, nawet z dodatkowymi informacjami. Czyli faktycznie, Wieża zebrała tu ludzi z różnych wymiarów, kto by pomyślał, że takowe w ogóle istnieją, więc może inne światy jeszcze nie były tak zniszczone? Może dało się na nich spokojnie i bezpiecznie żyć. Choć Alex nie był w stanie sobie nawet tego wyobrazić, odkąd tylko pamiętał musiał stale oglądać się za siebie, przed siebie i na boki, bo wszędzie czyhało zagrożenie.
- Teraz już jestem tego pewien, nikogo z Fedry nie wzruszyłby widok krwi…- odparł odruchowo. Choć zaskoczył tym samego siebie, bowiem nie spodziewał się takich odruchów u samego siebie. Nie przywykł do posiadania rozmówców, więc i nie miał do kogo się odzywać. Rozmowy z trupami nie należały do najatrakcyjniejszych, a i polujące na ciebie potwory do rozmownych nie należały.
- To coś tam jest na pewno mięsożerne, ale owoce prędzej czy później się przydadzą, są jedyne nietrujące tutaj, więc już to je wyróżnia… - wyznał zgodnie ze swoimi odczuciami. Miał duszę zbieracza, to co mogło mu pomóc w przyszłości wartym było uwagi, zwłaszcza, że nie wiele wysiłku kosztowało go ich zabranie. Przerzucił przez bark zebrane w siatce owoce i poczekał cierpliwie na Durena. Czuł jak jego umiejętność go opuszcza, a powracający zimnokrwisty nie był niczym przyjemnym, wręcz rozpraszał stale czujnego Alexa. Tak zdolność, która miała na celu go uspokoić doprowadzała do rozproszenia jego uwagi. Nie potrafił skupić się na swoim instynkcie i nie chodziło tu o zdobytą umiejkę, a jego własne odczucia, które zawsze podpowiadały mu kiedy powinien wzmóc swą czujność.
Obaj ruszyli dalej, ciemnowłosy jedynie przyjął informacje o śliskich mackach, nie czuł potrzeby komentowania tego. Chyba zimnokrwisty hamował jego zapędy do jakichkolwiek przygadywań mężczyźnie. Nie czuł potrzeby dogryzania mu w celu pozbycia się go, bo przecież o to w tym chodziło. By mieć spokój, przecież nie robił tego dla rozpoczynania dyskusji. Po prostu wiedział, że po zdenerwowaniu kogoś będzie mieć spokój, bo ludzie zwykli odpuszczali i unikali interakcji z kimś tak irytującym. A Alex lubił mieć święty spokój.
Stojąc przed błotem przyjrzał się podestowi, który wyraźnie coś im prezentował, a był tym wyraźnie odznaczający się od otoczenia kamień. Jasno oznajmiający, że był celem ich przybycia tutaj. Szkoda tylko, że tuż pod nim grasowało monstrum. Stworzenie dość sporych gabarytów, o ewidentnie wilgotnej, śliskiej skórze i uzbrojone w liczne masywne macki, które w stanie byłyby rzucić samochodem, a co dopiero człowiekiem. Po prostu wyśmienity przeciwnik.
- Ty te macki sobie wywróżyłeś chyba…- skomentował marudnie obserwując jak połówka owocu leci w stronę bestii, a ta ją chwyta po to by z piskiem puścić.
- Czyli przydadzą się znacznie szybciej niż myślałem…- zrzucił siatkę pełną owoców ze swojego barku tak, by wylądowała między nimi.
- Jeśli na skórze tak ostro reaguje, to zjedzenie tego go załatwi…- stwierdził na głos rozglądając się za czymś przydatnym, stwór kierował się w ich stronę, jednak nie opuszczał wygodnego dla siebie błota. Widocznie było to jego środowisko, w którym mógł swobodnie się poruszać, na lądzie ta poczwara nie należałaby do najzgrabniejszych.
Alex podszedł do jednego z drzew i odciął dość prostą gałąź, swoim nożem oskrobał ją z mniejszych gałązek i pozostawiając długi trzon naostrzył lekko jedno z zakończeń. Nabił na przygotowany oszczep kilka owoców starając się, by te puściły jak najwięcej soku i się nim oblały.
- Wrzucę to mu do pyska…u czegoś takiego powinien być on u nasady macek…- poinformował, a wtedy jasnowłosy wydedukował, że aby dorzucić stworzonego szaszłyka musiałby podejść dość blisko, a na to nie pozwolą macki stwora. Zaproponował więc, by i Alex oblał się sokiem owoców, by monstrum nie mogło go dotknąć. Brudzący pomysł, jednak dobry… A to było denerwujące. Ciemnowłosy popatrzył na swojego partnera z pod byka, jednak nie miał co dyskutować z dobrym pomysłem.
- Bo za długo byłem czysty…- burknął niezadowolony przecinając jeden z owoców i nacierając się jego sokiem. Ten był strasznie lepki więc idealnie trzymał się skóry spełniając oczekiwane zadanie i jednocześnie unieszczęśliwiając tym mężczyznę.
- Pomóż mi z tym…- burknął zdenerwowany na swoją sytuację, lecz nawet pomimo tej irytacji nie wyzwał w żaden sposób jasnowłosego. Nie pojawiło się hasło „Durniu” czy „ Księżniczko”, może to zasługa zimnokrwistego, a może pośpiechu. Była również szansa, że mężczyzna pokazał swoją przydatność, więc nie był tak bezużyteczny jak z początku Alex przypuszczał.
Po wysmarowaniu większości powierzchni ciała sokierm, co widziała poczwara stale na nich posykująca, mógł chwycić przygotowany oszczep i zbliżyć się do bestii. Duren dla jej rozproszenia rzucał w nią owocami, tak by stwór nieco się rozjuszył i odsłonił paszczę. Osiągnęli to wraz z rykiem stwora, który postanowił ich postraszyć. Dzięki temu Alex wiedział, gdzie się kierować, jednak mimo tego nie było to proste do osiągnięcia. Stwór nie mógł dotknąć go mackami, więc starał się zmiażdżyć rzucanymi elementami swojego otoczenia, bądź w ostateczności swoją macką. Alex dość szybko pojął, że jego sprawność fizyczna była na niezwykle wysokim poziomie. Był sprawny, jednak ta szybkość i zwinność zadziwiała go. Domyślił się, że była to sprawka drugiej umiejętności zdobytej podczas wyzwań wieży. Jednak odnosił wrażenie, że ta funkcjonowała lepiej niż z początku, może była to sprawa drugiego zawodnika, który z nim współpracował?
Po tym jak rozjuszona bestia oberwała kawałkiem owocu rycząc odstraszająco dała Alexowi szansę do ataku. Mógł on podbiec na odpowiednia odległość do rzutu. Błoto nie było dobrym podłożem, jednak pomimo poślizgnięcia się i wylądowania plecami w bagiennej brei, to rzut okazał się celny sięgając wnętrza paszczy potwora.
Bestia zawyła żałośnie, miotając się na wszystkie strony. Leżąca pozycja w tym momencie uratowała Alexa, który na pewno zostałby podcięty bądź odrzucony przez latające wokoło macki. Chwila cierpliwości i bestia padła z głośnym pluskiem, którego impet ochlapał ciemnowłosego. Ten po wygrzebaniu się z pod warstwy błota nie miał nawet sił kląć. Po prostu wstał, przeszedł po truchle bestii do podestu, by sięgnąć kamienia. Być może to otworzyło im jakieś dalsze przejście Alexa teraz to nie obchodziło. Chciał wydostać się z tego błota. Powrócił na brzeg gdzie stał jasnowłosy i wcisnął mu kamień w ręce.
- Nie waż się stąd ruszyć nim tego z siebie nie zmyję…- warknął bardzo konkretnie i już w milczeniu udał się do oazy, gdzie znajdował się stawik z czystą zbawienną w tym momencie wodą.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Wieża Przetrwania Empty Re: Wieża Przetrwania {25/06/22, 06:55 pm}

_____Nie przewidywał przyszłości. Nie miał takich zdolności. Przynajmniej uważał, że ich nie miał, ale widząc stworzenie stojące przed nimi miał dzikie wrażenie, że ta Wieża szybkiej lub później mu coś sprezentuje takiego. W każdym razie - Macki. Lepki śluz… Fakt, że owoce faktycznie służyły jako pomoc w pozbyciu się gluta. Galaretka na szczęście nie zachowywała się w widowiskowy sposób, zachowując swoje ruchy w normalnych, fizycznie możliwych granicach. Przynajmniej mówiąc o fizyce, którą znał Duren. Wiedział też, że jego teoria, teraz potwierdzona zetnie się z większym dowierzaniem ze strony Kundla. Widząc jak Alex szybko przechodzi do działania nie pytając się go o nic, był zaskoczony. Ale pozytywnie! Do tej pory raczej spotykał ludzi, którzy będą czekali na jego decyzje w każdym momencie.
_____Patrzył jednym okiem co takiego robi obcinając gałęzie i przygotowuj prymitywną włócznię. Drugim zaś bacznie obserwował ich przeciwnika, potworka bojącego się wyjść ze swojego bagna. Robiło im to na rękę, lecz Duren wiedział jak ciężkie będzie faktyczne podejście do tego cosia. W momencie, gdy znajdą się na wyciągnięcie macek – zostaną zaatakowani, złapani i zgnieceni. Nic miłego. Musieli więc obmyślić środek zaradczy na taką możliwość. I nie trzeba było się nad tym długo zastanawiać.
– Nie podejdziesz od tak do tego gluta. – złapał za owoc i podszedł do Alexa. – Oblej się sokiem. Inaczej nie masz szans podejść bliżej do niego.
_____Cieszył się, że mężczyzna nie dyskutował z jego planem, a tylko mamrotał pod nosem swoje niezadowolenie. Mógł na to tylko odpowiedzieć zgodnie z prawdą.
– Później zawsze możesz wrócić do stawu i umyć się jeszcze raz. - wskazał na cały czas otwarte przejście. – Wieża pomyślała, żeby udostępnić idiotom możliwość powrotu po owoce, jeśli nie zabrali ich od razu.
_____Chyba po raz pierwszy mówił swoje myśli na głos. Jego słowa stawiały ich oboje trochę wyżej od innych, bo pomyśleli o tym szybciej, bo nie musieli się teraz po to wracać i kombinować. Bo pomyśleli o takiej opcji, możliwości, że owoce mają jakiś cel. Ah. Duren był lekko ciekawy, ile osób będzie miało problemy z przejściem tego piętra tylko dlatego iż postanowili zakosztować słodkich owoców zamiast użyć ich do walki z potworem. Usłyszał kolejne mamrotania ciemnowłosego i bez większych krzyków zaczął pomagać mu oblewać się sokiem. Robił to dość dokładnie, w duchu był perfekcjonistą, nie mógł dopuścić, żeby jego wspaniały partner miał jakieś słabe punkty. No i gdyby zaczął go zgniatać to Duren na pewno by to poczuł. Działał jeszcze Zimnokrwisty, ale jak długo? Będę w cholernie trudniej sytuacji, jeśli podczas takiego ataku ich nieczułość na ból przerodzi się w nadczułość.
_____Takie myślenie wprawiało jego dłonie w szybszy ruch, no i nie musiał zastanawiać się nad tym co faktycznie robił – wcierał owoc i jego sok w innego mężczyznę. To nigdy nie będzie brzmiało dobrze wypowiedziane na głos. Na szczęście, szybko skończyli i nie marnując czasu przeszli do powtórnej próby z potworkiem. Duren podszedł do stery owoców i krojąc je na połówki zaczął skupiać uwagę ośmiornicy na sobie, żeby Alex miał możliwość podejścia od tyłu. Cała akcja rzutu oszczepem przebiegła niezmiernie sprawnie… nawet upadek mocno nie bolał, chociaż nagły ból w okolicach kości ogonowej od upadku nie należał do przyjemnych. Mógł tylko porównać to uczucie do tego jakby ktoś trzymał go w niewygodnej pozycji przez kilkanaście godzin i teraz jego kręgosłup musiał się na nowo ustawić, zrelaksować.
_____Już dawno przestał przejmować się bólem, gdy z przyjemnym uśmiechem wpatrywał w wijącą się z bólu bestię. To było idealne pocieszenie dla jego serca. Widzenie bólu i agonii innych. Zwłaszcza jak pewnie już nigdy nie spotka takiego stworzenia. Gdyby nie odgłosy chlupania i mącenia bagna, Duren nie zwróciłby uwagi na Alexa idącego po kryształ, którego pilnował zmarły już stwór. Zauważył go gdzieś w trakcie zabawy, ale nie miał on znaczenia dla całości więc odłożył rozmyślanie o nim na bok. W końcu nie potrzebowali go do walki, to lepiej nie męczyć się z myśleniem o nim przedwcześnie. Teraz jednak, tej klejnot miał znaczenie. Bardzo niechętnie oderwał wzrok od zwłok, żeby obserwować co takiego zamierza jego partner. Gdy podszedł i wręczył mu kamień-klucz, uniósł lekko brwi. Zwłaszcza jego słowa z tonem, który je wypowiedział… Duren wiedział, że na pewno nie będzie stał w tym miejscu i czekał aż wróci. Nie odezwał się i pozwolił w milczeniu zniknąć Alexowi za płotem. Czuł, że obserwowanie myjącego się byłoby zabawne, ale miał teraz coś innego do zrobienia. Spojrzał na leżący w jego dłoniach kamień i dość szybkim krokiem przytruchtał do drzwi, gdzie znajdował się idealny otwór na tą błyskotkę.
_____Do jego uszu doszedł dźwięk mechanizmu wprawionego w ruch, sam kryształ rozświetlił się i otworzył przed nim pomieszczenie wykonane z kamienia. Klimatem przypominało to starożytne zamki, jednak odwiedzione latami po ich świetlności. Wszedł bez większego zastanowienia i do jego uszu doszło powiadomienie z wieży. Widać jego przypuszczenia były prawidłowe.
Poziom ukończony. Zadanie ukończone. Trwa przeliczanie wyniku grupowego. Oczekiwanie na drugiego gracza.
_____Wieża mierzyła im czas aż nie wejdą do tego pomieszczenia. Była to dobra wiadomość na przyszłość. Zwłaszcza, że według informacji, którą otrzymali na samym początku – będą już zawsze jedną parą. Usiadł pod ścianą i poczuł, jak opuszcza go Zimnokrwisty w następstwie czego poczuł jak ciepła jego krew w żyłach. Wprawiło to mózg Durena w kilka dodatkowych obrotów. Skoro nawet teraz czuli swoje zdolności oznaczało to, że ich wynik do końca będzie taki sam. Co prawda było to lekko chujowe, ale nadal byli połączeni ze sobą. Teraz tylko… jak wytłumaczyć to tępakowi, który właśnie się myje? Kilka chwil temu dostał z powrotem swoją umiejętność. Pewnie przybiegnie tutaj myśląc, że został zdradzony, albo inne gówno. Czy będzie musiał się uderzyć? Jest to lepsza opcja niż pozwolenie wbić sobie nóż w brzuch… Duren bardzo nie chciał stanąć do walki z Alexem. Nie tylko przez to okazał się wprawiony w zabijaniu glutów. Jego umiejętności były przydatne, chociaż wolałby nigdy więcej nie zmuszać się do odczuwania więcej niż potrzebuje.
_____Nie musiał długo siedzieć i zastanawiać się nad tym co nastąpi za chwilę. W jego polu widzenia znalazł się mokrawy jeszcze ciemnowłosy, a jego mina nie była zadowolona. Cóż. Uśmiechnął się tylko najmilej jak potrafił i pomachał czekając aż podejdzie bliżej i postanowi rzuć w niego obelgami, przezwiskami i innymi. Dopóki nie będą to noże – Duren był wstanie to wytrzymać. Najwyżej przedstawi mu fakty. Kto nie lubi faktów? W końcu jego myślenie do przodu pozwoliło zaoszczędzić im kilka minut czasu. Może właśnie to wpłynie na wynik końcowy. Jasnowłosy miał pewną świadomość jak oboje byliby wkurwieni, gdyby zostali na drugim miejscu przez fakt, że Alex musiał się umyć. Oh, jak bardzo byliby źli na siebie i otoczenie. Pewnie goniłby go z zażartą chęcią zabicia przez długi czas. Tak... Miał do niego trochę mniej nieprzyjemne odczucia.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Wieża Przetrwania Empty Re: Wieża Przetrwania {30/06/22, 11:08 pm}

Wieża Przetrwania Unknown

Frustracja i irytacja to dwa uczucia, które aktualnie dominowały w umyśle Alexa. Ciało ciemnowłosego jednak obejmowała umiejętność zimnokrwistego i dzięki temu dawał radę zachować spokój.
Był już w drodze do stawu znajdującego się przy oazie z owocami, szedł pewnie przed siebie. Choć w głowie miał wiele wątpliwości, czy powinien zostawić Durena samego? Czy obcy nie zechce mu jakoś zaszkodzić? Wieża ich do siebie przydzieliła i sprawiła, że oboje odczuwali to samo, więc nie mogli się teraz zaatakować, bo zaszkodziliby samym sobie. Jednak białowłosy był cwany, pokazał już swoją inteligencję, więc potrafił planować strategicznie. Co jeśli zorganizuje pułapkę pod nieobecność Alexa? By ten wpadł w nią tuż po wyłączeniu tego ich połączenia? Sam fakt zostawienia klejnotu Durenowi był idiotyczny. Po co to zrobił? Powinien zabrać kamień ze sobą, w końcu on go zdobył, a ten cwaniaczek pewnie go wykiwa i zwieje z kryształem.
Coraz bardziej zdenerwowany wchodził do wody, nie zamierzał się wracać i ganiać z mężczyzną podczas gdy był tak brudny. Wiele potrafił znieść, Fedra zdecydowanie dobrze go przygotowała na wszelkie trudy, jednak sok z owocu w połączeniu z błotem bagiennym i wnętrznościami potwora był wyjątkowo uciążliwy, a możliwość tak szybkiej kąpieli zbyt kusząca. Kto wie czy dalej miałby możliwość na oczyszczenie ciała? A co jeśli zostanie zraniony a infekcje z tych brudów go zabiją? Znał wszelkie zagrożenia i ich ryzyko, dlatego starał się myśleć rozsądnie. Najpierw kąpiel, potem znalezienie Durena i wyjście z tego miejsca.
Czysta woda była zbawienna, naprawdę gdyby nie zadanie wiszące na karku pewnie spędziłby tu dłuższą chwilę. Coś jednak go zaniepokoiło. Jego Instynkt powrócił. Zmarszczył brwi, była to naturalna kolei rzeczy, w końcu do tej pory umiejętności przeplatały się ze sobą, jednak mógł być to również efekt zakończenia zadania. A tę opcje obstawiał Alex. Nie wierzył, że białowłosy cierpliwie by na niego czekał. Bankowo przy pierwszej lepszej okazji go wystawił, a mając wizję przejścia dalej po prostu poszedł.
Ciemnowłosy ciężko westchnął, jednak nie zamierzał jak szalony wyskakiwać z wody. Dokończył oczyszczanie swojego ciała oraz ubrań i dopiero po tym wyskoczył ze stawiku. Przemoczone ubrania nie miały czasu schnąć na gałęziach, mężczyzna nawet ich z siebie nie zdejmował, jedynym co niósł na ramieniu to kurtka i koszulka, cała reszta musiała schnąć na jego ciele. Będzie to długi proces, ale kiedyś nadejdzie.
Powrócił pod bagno gdzie na brzegu dalej spoczywała jego siatka, wcześniej wypełniona po brzegi, teraz mieściła w sobie zaledwie trzy owoce. Jednak zawsze było to coś. Alex zgarnął ją i rozejrzał się dookoła, nawet nie dziwił go fakt, braku białowłosego. Po prostu się tego spodziewał. Musiał więc znaleźć drogę dalej, gdzie ten podstępny szczur mógłby pójść?
Ciemne tęczówki wertowały otoczenie, aż natrafiły na machającą mu dłoń. Czyżby wieża nie przepuściła księżniczki dalej? Szczerze wątpił, że jasnowłosy mając możliwość pójścia dalej by tu czekał.
Podchodząc do przejścia zmarszczył podejrzliwie brwi, nie miał pojęcia czy nadal byli połączeni i czy Duren nie naszykował na niego jakiejś pułapki. Jego czujne spojrzenie błyskawicznie przewertowało otoczenie i nie zauważył niczego podejrzanego, nie odczuł również ostrzeżenia od swojej umiejętności, a więc droga musiała być czysta.
Patrząc na ten perfidnie uprzejmy i niewinny uśmieszek jasnowłosego wszedł w przejście, a mijając mężczyznę odruch jego ciała pociągnął za mokrą koszulkę przewieszoną przez bark i strzelił nią w jasna czuprynę, a dokładniej w kark Durena. Była to swego rodzaju kara za wystawienie go, a jednocześnie sprawdzenie ważnej rzeczy. Odczuł uderzenie na własnym karku, uderzenie z mokrego materiału nie było niczym przyjemnym, jednak znośnym w obliczu informacji jaką uzyskał.
Spojrzał przelotnie na jasnowłosego po czym minął go odwieszając koszulkę na swój bark. W jego głowie rozbrzmiało krótkie ogłoszenie, czyli ukończyli poziom, ale tak jak zawsze musieli poczekać na całą resztę.
Ciemnowłosy powolnym krokiem przeszedł pod ścianę i siadł pod nią opierając się o szorstki i chłodny kamień, który wyścielał wnętrze przejścia.
Krótkim spojrzeniem obdarzył swojego partnera od zadania, cóż pewnie każdy inny wylewałby na niego teraz liczne brudy z wątroby i soczyste wiązanki, Alex jednak zachował spokój. Po co miał to robić? Spodziewał się po nim takiego zachowania, więc nie został zawiedziony. Miał już po prostu pewność, że delikwent ten nie był księżniczką, a zwykłym szczurem, który uciekał z tonącego statku. Byli sobie obcy i nie mieli żadnych zobowiązań, losowo przydzielono ich do zadania. Alexowi jednak ten dobór przestał przeszkadzać. Jasnowłosy choć był niezwykle przemądrzały i irytujący to pokazał swoją przydatność.
Dłuższą chwilę siedzieli w ciszy, a to uświadomiło Alexowi, ile czasu upłynęło.
- Zadanie kończy się, po ukończeniu etapu przez wszystkich… a trochę już tu siedzimy… czyli nie poszło tak źle..- stwierdził spoglądając na czerwone tęczówki, te były nietypowe, jednak Alex już wielokrotnie się z takimi spotkał.
- Ciekawe czy coś cię zeżrę na kolejnych etapach, czy jednak znów zmuszą nas do współpracy…- rzucił luźno, obdarzając mężczyznę nieco uważniejszym spojrzeniem niż dotychczas. Aktualnie nie mieli zadania, po prostu czekali i zmuszeni byli tu siedzieć, a Alex nie znosił bezczynności, więc uznał, że przyjrzenie się wrogowi będzie produktywniejsze od wpatrywania w kamienne ściany. Może dostrzeże coś ciekawego, coś co powie mu więcej o osobie jasnowłosego, o świecie, z którego pochodzi. Jego ubranie było zadbane, sugerowało to jasno wysoki poziom rozwoju. Tkanina starannie zszyta i bez najdrobniejszych skaz, nawet wystającej nitki. A jego sylwetka może nie była najgorsza, jednak na pewno nie przystosowana do trudnych warunków. Zdecydowanie był intelektualistą, a więc jego świat dawał możliwość przetrwania takim. Ciemnowłosy starał się wyciągnąć jak najwięcej z wyglądu, w końcu dobrze jest znać swojego wroga i wiedzieć czego można się po nim spodziewać.

Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Wieża Przetrwania Empty Re: Wieża Przetrwania {03/07/22, 12:44 am}

_____ Nie czekał długo, aż pojawi się na horyzoncie, chociaż z jego twarzy nie kipiało zadowolenie, to nie czuł też jakiejś silnej chęci mordu. Durenowi trochę ulżyło, chociaż zdawał sobie sprawę, że cały czas wyglądało to źle. Tylko… czy musiał się tłumaczyć? Właśnie zrobił dla nich coś dobrego. Dla ich wyniku. Tego, który jest jeden na ich dwóch. Jakiekolwiek poczucie winy czy zaniepokojenie, które czuł było w tym momencie oznaką, że waha się czy zrobić coś dobrego. A przecież miał mentalną pewność, że wszystko zrobił idealnie. Duren w tym momencie nie był wstanie wpaść na inny powód swojego rozstrojenia emocjonalnego. Może chodziło o to, że nie posiadał w tej chwili Zimnokrwistego?
_____ Spodziewał się uderzenia. Widział je. Pewnie mógłby zareagować jakoś, ale przyjął je z godnością, bo czuł, że w ten sposób wyrównają trochę rachunku. No przynajmniej matematyka w jego głowie tak mu mówiła. Zacisnął lekko zęby i spiął się lekko. Nie czekał długo, wręcz natychmiastowo otrzymał to czego się spodziewał. Złapał się za zaczerwienione miejsce na jego karku. Jak tylko podniósł wzrok po strzale i zobaczył twarz Alexa miał potwierdzenie, że dobrze zrobił. W końcu go też zabolało. Potwierdził co musiał i to bez rozlewu krwi z jego strony. Nie zamierzał tego komentować, ale posłał mu lekko wkurzone spojrzenie, że zrobił coś takiego, bo nawet jeśli w jego głowie takie zachowanie było usprawiedliwione, tak jego serce chciało go uderzyć. Oddać mu, co było głupotą.
_____ Myślał, że uda mi się przesiedzieć całe to oczekiwanie na wyniki w milczeniu, jednak jego partner postanowił przerwać to milczenie. Wysłuchał uważnie jego słów i przez chwilę zastanawiał się wytłumaczyć mu jak faktycznie liczone były te zadania. Doszedł do szybkiego wniosku, że warto by było. Nie lubił dzielić się informacjami, zwłaszcza tym ważnymi, ale Alex nie był rozmowny i za szybko nie zrobi sobie przyjaciół z jego podejściem do życia i tego wszystkiego co się tutaj odbywa. Tej gry i wspinaczki na wyższe piętra.
– Zadanie zakończyło się dla nas w momencie, kiedy wszedłem do tego pokoju. – zaczął spoczywając swój wzrok na przyglądającym mu się uważnie mężczyźnie. Czuł na sobie jego ciemne spojrzenie. – Gdybym czekał aż skończysz się myć, marnowalibyśmy czas, a ostatnie czego chcę to utrata pierwszego miejsca z powodu nie mojego błędu.
_____ Duren będzie wstanie przeboleć, gdyby wynik był niezadowalający, ale z jego winy. Jeśli jednak stanąłby na trzecim miejscu, bo ktoś musiał się umyć, a bądźmy szczerzy – nie miał pojęcia, ile czasu faktycznie może zająć umycie się ze szlamu – to byłby niesamowicie wkurwiony. Pewnie zagotowałby się i wystartował z agresją, która czasem wymyka mu się spod kontroli. Ten cały instynkt, który był w działaniu nie ułatwiał mu sprawy i miał tylko nadzieję, że Alex nie powie czegoś co zmusi go do reakcji. No.. raczej jego gorącej krewi, ale to to samo. Specjalnie w momentach, kiedy nie podejmujesz świadomych decyzji. Jak na przykład wbicie sobie noża w brzuch, żeby tylko zaszkodzić innej osobie, ze zwykłej złośliwości i bycia psychicznie chorym. Bo tak Duren określiłby osobę wykonującą taki plan. Nawet jeśli sam miał podobny nie tak długo temu.  
– Sam chciałbym wiedzieć jak to będzie działać w przypadku straty pary. Zakładam, że wieża będzie łączyła ludzi na nowo albo zmuszała do samotnego przejścia zadania. – to były jego dwa najtrafniejsze strzały na ten moment, przy czym bardziej stawiałby na opcje numer jeden. – Mam nadzieję, że nie dostaną totalnego niepożytecznego idioty w tym zastępstwie.
_____ Rzucił luźno rozglądając się po kamiennych ścianach i szukając czegoś ciekawego, żeby poświęcić temu swoją uwagę. Już wcześniej zbadał wzrokiem to miejsce w poszukiwaniu jakichś znaków. Nieważne czy byłoby to runy czy inne gówno. Ważne byłby to ciekawsze i bardziej zajmujące niż czucie na sobie rozgrzewającego jego ciało wzroku mężczyzny. Czy nie mógł już przestać wtapiać tak w niego swoje ślepia? Duren zdawał sobie sprawę ze swojej urody i doskonałości, ale bez przesady, ile można? Na szczęście nie czekali długo na kontynuację, a przed nimi pojawiła się kolejna informacja od wieży. Tym razem ta, której obaj wyczekiwali.

Gratulacje ukończenia poziomu trzeciego. Otrzymaliście maksymalną ilość punktów.
Zdobyto przedmiot specjalny: Clockhear (1/2) – Legendarny – Jedna z dwóch części tworząca całość doskonałą. Przedmiot leczniczy do swobodnego użytku na właścicielu. Do używania na osobach trzecich trzeba zdobyć pozwolenie drugiego właściciela. Po włączeniu leczy wszystkie fizyczne rany oraz choroby ciała. Właściciel: Duren Levett; Alex Santeas

_____ To była miła niespodzianka, gdy w jego dłoni pojawił się przedmiot przypominający zegarek kieszonkowy ze złotym sznurkiem. Na szczęście nie był on duży i łatwo można było go przechowywać w kieszeni spodni. Inaczej noszenie dużego zegara byłoby naprawdę problematyczne. Innym ważnym problemem był fakt, że były dwa przedmioty, które tworzyły całość. I według opisy miały przypisanych od początku dwóch właścicieli. Co więc się stanie z jego magicznym zegarkiem, gdyby Alex umarł? Na razie nie chciał tego sprawdzać. Wstał na równe nogi i zaraz potem pochłonęło ich białe światło przenosząc na podest, z którego widzieli zarówno siebie nawzajem stojących obok siebie, jak i mogli spojrzeć na wszystkie inne dobrane pary. Z góry. Na jego twarzy pojawił się szybki uśmiech. To była jego ulubiona pozycja. Patrzeć na innych pochylając głowę, a nie kierując w stronę nieba. Wśród tych, którzy przeżyli było kilkoro rannych, ale nikt umierający. Duren mógł się domyślić takiego obrotu sprawy. W końcu gry umiera twój partner, czujesz jego ból. Niejedna osoba nie byłaby wstanie nic zrobić z bólu. Przyglądając się w miarę cichym ludziom i stworzeniom poniżej doszedł do wniosku, że to faktycznie był ostatni test. Na razie. Nie odzywał się do Alexa, bo uważał, że nie mają na razie o czym rozmawiać. No i nie dostali na tyle dużo czasu, aby zacząć się przepychać na podeście i próbować zrzucić drugiego. Zaraz znów pochłonęła ich jasność i przeniosła w nowe miejsce. Gdy Duren otworzył oczy zobaczył zieleń. Drzewa. Mnóstwo drzew. Wysokich, obwieszonym lianami, a pod wielkimi pieniami rosły wysokie krzewy i grzyby o dziwnych kolorach. Nie miał pojęcia czego od niego wymagają, ale był sam. Jak palec.

Poziom 5 – Czas do przejścia do następnego poziomu: 29 DNI 23 GODZINY 59 SEKUND. Jeśli próba przejścia na następny poziom się nie powiedzie, gracz zostanie pozbawiony błogosławieństwa wieży i zostanie pozostawiony z własnymi zdolnościami przetrwania. Przejście jest otwarte tylko w określonym czasie.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Wieża Przetrwania Empty Re: Wieża Przetrwania {03/08/22, 10:52 am}

Wieża Przetrwania Unknown

Oczekując na możliwość przejścia dalej obaj mężczyźni zmuszeni byli siedzieć w swoim towarzystwie tak jak uprzednio współpracować. Alex choć mało rozmowny podjął krótką dyskusję na bardzo podstawowe tematy uzyskując informacje, które choć w minimalnym stopniu go interesowały. Przynajmniej poznał motwy jasnowłosego, który od tak pozostawił go idąc dalej. Czy był on odpowiedni i prawdziwy, nie miał pojęcia, w końcu nie oczekiwał, że Duren będzie na niego grzecznie czekał, wystarczyła zwykła krótka informacja "idę szukać przejścia, by nie marnować czasu", a ciemnowłosy nie miałby najdrobniejszych pretensji. Jego partner postanowił jednak inaczej rozegrać tę sytuację. Wyglądał na inteligentnego więc na pewno liczył się z ewentualnymi konsekwencjami takiej decyzji. Santeas nie czuł potrzeby kontynuowania dalszej rozmowy, resztę czasu spędzili w milczeniu, choć tego za wiele już nie było i jak za każdym razem ich sylwetki zostały pochłonięte przez pustkę czerni po to, by znaleźć się na podestach wśród innych zawodników.
To gdzie znajdowali się pozostali zawodnicy jasno dawało im do zrozumienia, że górowali, ponownie zajęli podium. Alex śmiało mógł stwierdzić, że spodobało mu się to uczucie. Nikły uśmiech wkradł się na jego twarz wraz z otrzymaniem nagrody. Ciemne tęczówki spokojnie omiotły zegarek, który pojawił się w jego dłoni, prosty przedmiot, jednak o unikatowym darze, umiejętność lecznicza była zdecydowanie pożądaną, ciekawe jednak jak działać to będzie przez podzielność właścicieli. Cóż domyślić było się można, że skoro zadanie wykonywali w parach to i nagroda musi zostać podzielona na dwie osoby. Krótkie spojrzenie na jasnowłosego i jego mimikę, po czym omiótł swoje otoczenie i innych uczestników, którzy nie wyglądali najlepiej. Byli i tacy, którzy trzymali się na nogach, jednak ilość rannych była zdecydowanie uderzająca. A więc bestia stanowiła problem dla wielu z nich. Ich światy musiały więc być znacznie przytulniejsze od tego, w którym przyszło żyć Alexowi. A to dawało mu zdecydowaną przewagę w kolejnych zadaniach. W końcu wystarczyło, że stanie im na drodze jakaś poczwara, a ponad połowa zawodników stawała sie bezradna.
Wieża przeniosła ich do kolejnego zadania, a widziana przez Alexa biała czupryna została zastąpinona bujną zielenią. Ogromne drzewa i rozrośnięte gęste krzaki typowy gąszcz, dla wielu odstraszający okazywał się jedyną drogą. Polecenie, które rozbrzmiało w głowach uczestników jasno mówiło, że udać sie miał do wyjścia z poziomu. Jednak gdzie ono było? Do tego zapewne musieli dojść zawodnicy, a ilość czasu jaką im dano, wskazywała na ogrom terenu w jaki ich przeniesiono. A więc czekała go daleka droga. Musiał się więc do niej szybko przygotować. Nie lubił marnować czasu. Dlatego od razu sięgnął do łańcuszków, które spoczywały na jego szyi. Dla zdecydowanej większości ludzkości była by to zwykła ozdoba, dla Santeasa taki cel nie istniał wszystko nosił z konkretnego powodu, a w tym przypadku chodziło o możliwość zawieszenia znalezionych przez niego przedmiotów na szyi. Kieszenie miały ograniczoną pojemność, dlatego poświęcił tę krótką chwilę, by otrzymany zegarek kieszonkowy zawiesić na jednym ze swoich łańcuchów. Upewnił się kilkukrotnie, że ów przedmiot nie miał możliwości spaść i z łagodnym uśmiechem narzucił na swój grzbiet nadal wilgotną koszulkę, kurtkę przewiązał w pasie i wyjął swój nóż myśliwski, zdecydowanie przyda mu się ostrze do przedzierania się przez gąszcz stojący mu na drodze. Wsunął wiszący teraz zegarek na jego szyi pod koszulkę poprawił hustkę na swej głowie oraz naciągnął tę z szyi na usta i nos, niezbyt często miał doczynienia z tak bujną roślinnością. a kiedy już na jakąś z roślin w swoim świecie sie napotykał były one trujące. często rozpylały jakieś świństwa, dlatego hustka na ustach choć była marnym zabezpieczeniem to zawsze jakimś była.
Nie czuł głodu, ani pragnienia i całe szczęście, gdyż z owoców, które miały służyć mu za posiłek został jeden samotnie spoczywający w prowizorycznie skonstruowanej przez niego siatce, cóż mu zostało przywiązał i to do swojego odzienia po czym ruszył w drogę. Samotność mu odpowiadała, po prostu poczuł sie jak w domu, choć nie miał pojęcia po jakim czasie na kogoś natrafi. Liczył, że nastąpi to jak najpóźniej, jednak nie miał na to wpływu.
Kierunek w jakim powinien podążać nie był jasno określony, być może jego otoczeniu znajdowały się wskazówki, które miałby problem zrozumieć poddał się więc swemu instynktowi, odczuciu jak i umiejętności. Ta wielokrtonie już udowodniła, że mógł na niej polegać i choć było to pójście na vatwiznę nie obchodziło go to, każdy tutaj chciał dotrzeć do końca zadania i czas sie liczył. Nie było więc sensu marnować go na rozszyfrowanie wskazówek. Skoro mógł już przemieszczać sie do przodu.
Miał dobre tempo, a dzięki już zdobytym umiejętnością nie odczuwał typowego dla ludzkich ciał zmęczenia, dobrze wiedział na ile mógł sobie pozwolić, po jakim czasie wędrówki odczuwałby zmęczenie, a to ku jego zdziwieniu nie występowało. Był to motywujący czynnik, wiedział, że będzie w stanie pzemieszczać się znacznie szybciej niż większość zawodników, jednak czy wszyscy startowali z tego samego miejsca? Z takiej samej odległości, jeśli tak oznaczało to, że teren ten był naprawdę ogromny. W końcu szedł już cały dzień, a nadal na nikogo nie natrafił. A powoli zachodzące słońce zmuszało do znalezienia odpowiedniego noclegu. Alex wybrał jedno z wysokich drzew. Wcześniej upewnił się, że w jego koronie nie czycha na niego żadne niebezpieczeństwo, a mając tego pewność wdrapał się na jedną z masywnych gałęzi Odciął jedną z oplatających konary lijan i użył jej jak liny przywiązując swój tułów do pnia, by zabezpieczyć się przed ewentualnym upadkiem.
Alex nie miał pojęcia jak działało to miejsce, czemu nie odczuwał tak wielu aspektów życia, nawet sen nie był mu potrzebny, jednak wolał nie przeszarżować, co jeśli uderzyło by go nagle zaniedbanie takich potrzeb? Z resztą życie go nauczyło, że noc nie była dobrą porą na podróżowanie, był to czas, w którym budziła się zdecydowanie większość drapieżników, a on nie miał zamiaru zostać niczyim obiadem, a tak bezpiecznie ukryty w koronie drzewa mógł przeczekać ten ryzykowny czas, w którym widoczność była zdecydowanie ograniczona.
Kiedy słońce tylko pojawiło sie na horyzoncie Alex opuścił bezpieczną kryjówkę i ruszył w dalszą drogę. Tak minęło mu kilka dni, dopiero podczas piątego natrafił na pierwszych ludzi. Dwójka zawodników przedzierała się niedaleko niego, a raczej przed nim. To go zaskoczyło, jak ktoś był tak szybki? Być może inni podróżowali nocami. Cóż mże jego ostrożność była błędem? Ostrożnie zbliżył się do uczestników, jednak co go zaskoczyło to fakt, że nie znał tych twarzy. Czy możliwym było, że przegapił kogoś podczas wyników? Było tam naprawdę wiele ludzi, jednak każdy mniej bądź bardziej zapadał w pamięci. Czemu więc ta dwójka była mu w pełni obca? Cóż nie chciał się tego dowiadywać, dlatego ruszył dalej omijając napotkaną parę.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Wieża Przetrwania Empty Re: Wieża Przetrwania {07/08/22, 11:11 pm}

_____Las. Wysokie drzewa z ciemnymi konarami i krzewy pełne wielkich liści i brak nieporadnych odgłosów odbijających się niczym echo. Na pewno jednak nie był tutaj sam. W końcu miał tylko przetrwać i dostać się do następnego poziomu w określonym czasie. Już dawno wydedukował, że Wieża utrzymywała ich przy życiu i stabilnie trzymała potrzeby ciała na odpowiednim poziomie. Zawsze najedzony, nigdy nie musiał się załatwić czy pójść spać. Spojrzał na zegarek, który trzymał w ręku i schował go do kieszeni. Nawet jeśli wypadnie – nikt inny go nie użyje bez jego zgody, wszystkie próby spełzną na niczym. Rozejrzał się po swoim otoczeniu i westchnął z ulga, że nie znajdował się w lesie deszczowym lub jakimś tropikalnym klimacie. Cały czas nie ruszając się z miejsca postanowił dokładnie przyjrzeć się słońcu, które widniało prosto na niebie, jakby zostali tutaj przeteleportowani w środku dnia, w południe. Zrobił kilka kroków w stronę, którą mógł nazwać tyłem i nie natknął na żadną przeszkodę czy niewidzialną barierę. Czy to miejsce nie miało końca? Zaczął iść dalej, marnując czas, ale w słusznej sprawie. Dla niego przynajmniej. Jeśli miałby biec do centrum, a jego ciało to potrafiło, w miarę szybko pewnie doszedłby do jakiegoś środka, który ma znaczenie. Co więc złego, żeby zmarnować chwilę i zbadać otoczenie.
_____W końcu, wśród krzewów i drzew w oddali zobaczył coś na wzór kamienia. Podchodząc bliżej zobaczył, że jest to wielka budowla, której samego szczytu nie widać. Duren podświadomie wiedział co to może być. Ta, tak zwana, bariera albo ściana kończąca obszar. Nie musiał się upewniać i spróbować jej obchodzić. Chociaż był ciekawy jak długa faktycznie i ile potrzebowałby czas, żeby zbadać całą powierzchnię tego miejsca, to nie posiadał na to chęci, a sama informacja do niczego mu się później nie przyda. Wrócił więc do swojego miejsca startowego nie śpiesząc się zbytnio. Do tej pory nie spotkał żadnego większego zwierzaka, jakby uciekały przed ludźmi. Jego spojrzenie jednak zetknęło się z różnymi gatunkami grzybów, owoców leśnych i roślinności. Wszystko to było bardzo niezbadane, lecz nauczony jego własnym światem wiedział, jak zachowywać się w takich sytuacjach – dać komuś innemu do spróbowania z dobrymi intencjami. Oznaczała to jednak, że musiał znaleźć ludzi. Inne istoty myślące i zdolne do rozmowy.
_____Chodził, aż zaczęło się ściemniać, wtedy też wszedł na jedno z większych drzew jakie widział po okolicy i czekał. Aż ktoś odpali ogień, aż ktoś zacznie się przemieszczać. Szukał oznak życia i nie musiał długo czekać. Pojawiły się oba. Krzyki, proszące, żeby uratować i światło przemieszczające się między krzakami. Nie należał do gatunku małp jak Alex, który od razu pojawił się w jego głowie na samo wspomnienie jego zwinności. Zszedł więc z drzewa zapamiętując kierunek, w jakim zmierzała zgraja. Szybko udał się w ich kierunku starając się zachować trochę rozwagi, w razie, gdyby znalazł tylko szczątki lub zwierzęta pożywiające się tymi uciekinierami z ogniem. Na szczęście jego oczom ukazała się jasnowłosa elfka, którą znał dość dobrze. W zabrudzonej krwią szacie siedziała na kamieniu i płakała. Koło niej stało dwóch mężczyzn. Dobrze mu znanych. Maił z nimi styczność podczas drugiego zadania, nie spodziewał się jednak, że tak szybko na nich wpadnie.
– Amelia, Hue, Laro. – odezwał się wychodząc spośród drzew w ich kierunku. – Zrobiliście tyle hałasu, że łatwo było was znaleźć.
_____Cała trójka spojrzała na niego lekko przerażona faktem, że usłyszeli własne imię. Widzą jednak lekko uśmiechniętą twarz Durena, cały ich strach zniknął zastąpiony uspokojeniem. Jakby oblała ich fala ulgi. Hue jako osoba o ciemnym kolorze skóry, gdyby nie światło spoczywające u ich stóp, prawdopodobnie byłby niewidoczny. Zwłaszcza, że ubrany został w ciemne szaty. Laro za to z opaską na oczach nie zachowywał się jakby był ślepy. Byli oni wcześniej wybrani przez Durena, podczas drugiego zadania. Ich zdolności były przydatne, a oni na tyle mądrzy, żeby nie robić sobie problemów w zadaniach po drodze. Kontrolował ich położenie w rankingu oraz odniesione obrażenia za każdym razem. Tak samo jak jeszcze jednej osoby, chociaż nie zwerbował jej do swojego gangu… jeszcze.
– Duren! – Amelia podniosła zapłakaną twarz i spojrzała na niego. – Nicolo umarł.
– Oh... – ta informacja go zaskoczyła. Nie dał po sobie poznać, że w żaden sposób nie ruszała go ta informacja, patrząc na Hue i pytając. – Co się wydarzyło?
– Jego zdolność Oznaczania namierzyła nas całkiem szybko, lecz gdy zapadł zmrok, a on cały czas jej używał… – starszy mężczyzna zrobił dramatyczną pauzę, aby przełknąć ślinę. – Jakieś dziwne potwory się na niego rzuciły. Jakby używanie zdolności je przywołało…
– To było tak nagłe! – wrzucił głośno Laro z uśmiechem na ustach odwrócony w stronę nieba, jakby miał coś zobaczyć przez materiał. – Wydaje mi się, że jego śmierć miała sens. Nawet jeśli była nagła, brutalna i wprost na naszych oczach.
– On umarł! – Amelia pisnęła na nowo zalewając się łzami. – Jak możesz tak mówić!
– Jego śmierć nauczyła was, żeby nie używać zdolności po zmierzchu, że to czas, aby nic nie robić i iść spać. – Duren podszedł do nich i klęknął przy kobiecie otwierając ramiona oferując ramię jako miejsce do płaczu. Elfka nie zastanawiała się długo, widząc to od razu rzuciła się wycierając łzy w jego koszule. Duren tylko zamknął uścisk kładąc jedną rękę na głowię. – Zostańmy tutaj na wieczór, a jutro z rana ruszymy do centrum tego miejsca.
– Wiesz, w którą stroną iść? – spytał Hue, dołączając i siadając na ziemi koło ognia i białowłosego. Kiwnął do Lero, który od razu także usiadł na kolanach z drugiej strony Durena. – Zakładam, że masz jakieś informację. Jak zawsze.
– Tak. – uśmiechnął się i zaczął głaskać po głowie, cały czas płaczącą. – Dotarłem do ściany, która kończy i zamyka ten obszar. Znajdowała się w drogą stronę od kierunku, w jakim zaczynaliśmy.
– Masz na myśli stronę świata, w którą byliśmy zwróceni na samym początku?
– Lero, tak. Kierunki świata są takie same, a pewnie cały obszar jest mniejszą lub większą figurą geometryczną. – odpowiedział i poczuł, że Amelia odsuwa się od niego więc nie utrudniał jej tego manewru. Gdy wyszła z jego ramion cały czas ocierając swoją twarz, miał ochotę prychnąć na to jak słaba i krucha była, lecz… wstrzymywał się. Od czego miał swoją pasywkę. – Amelia, już ci lepiej?
– Tak, dziękuję. – odpowiedziała kończąc i spoglądając na Durena, u którego widziała smutny uśmiech i zrobiła dokładnie taką samą minę. – Co więc robimy?
– Nie musimy spać, ale możemy odpocząć i zresetować mózg. Jutro z rana ruszymy w kierunku północy i zobaczymy czy coś znajdziemy. – odwrócił się do Hue. – Mogę cię prosić o pierwszą wartę? Jakieś trzy godziny.
_____Hue tylko kiwnął głową. W ciągu kilku minut położyli się na grupie zebranych liści z okolicy. Taki odpoczynek mógł im dobrze zrobić, ale sam Duren nie spał. Nie czuł potrzeby i nie ufam tym ludziom. Nawet mając ich pełne zaufanie, nie był wstanie się uspokoić w obecności kogoś za kogo będzie odpowiadał. Są jego marionetkami i pionkami, lecz miały emocje i wolną wolę. Wstał więc do robienia dyżuru wymieniając Hue. Nie obudził Lero ani Amelii. Gdy stał świt, wraz z pierwszymi promieniami słońca, obudził wszystkich i zaczęli wędrówkę. Nie natrafili na nic nowego, nieznanego czy ciekawego. Co jakiś czas minęli jakiś strumyk lub oznaki innych żywych ludzi. Miejsce po ognisku, ślady krwi i walki, pozostawione bagaże, którymi z chęcią się zaopiekowali. Tak minęło im kilka dni, aż w końcu znaleźli żywego człowieka. No... ciężko powiedzieć czy człowieka, na pewno istotę, jakąś. Nosił maskę i przy bliższym poznaniu miał na głowie parę białych uszu oraz rogi niczym u stworzenia leśnego. Oddychał ciężko i nie pozwolił sobie zdjąć maski, nieważne co. Opatrzyli go, siłując się z nim, Hue i Lero trzymali go w miejscu, a Amelia i Duren starali się ogarnąć jego stan. Po długiej batalii z zamaskowanym rannym ktosie, w końcu, skończyli. Odsapnęli po tych zmaganiach, a omdlały rogaty, widząc, że nikt nie rzuca się na niego z nożem lub pazurami, także się uspokoił. Czy on w ogóle należał do ich grupy? Duren nie rozpoznał takiego kogoś, ale znowu… Nigdy nie wiesz co chowa się pod maską.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Wieża Przetrwania Empty Re: Wieża Przetrwania {11/08/22, 12:57 am}

Wieża Przetrwania Unknown

 Gęsty las nie miał końca. Alex spędził już tydzień na przedziaraniu się przez leśny gąszcz. Do tego czasu dowiedział sie nieco więcej o tym miejscu. Było zamieszkane przez wiele różnych gatunków, również takich, których kompletnie nie znał. Co więcej, niektóre stworzenia nie polowały z pobudek fizjologicznych, nie z głodu, wielokrotnie ciemnowłosy natknął się na ludzkie szczatki zagryzione i rozszarpane, ale pozostawione. Stworzenia zabijały bez potrzeby posilenia się, a to była ważna informacja, że było trzeba mieć się na baczności. Dlatego nie bagatelizował sprawy kiedy zachodziło słońce, w ten czas skrywał się w koronach drzew, nawet nie potrzebując odpoczynku. Był po prostu ostrożny, las niósł wiele rozpaczliwych krzyków, głupców, którzy przecenili swoje siły i możliwości.
 Wraz ze świtem Alex podjął się wejścia na sam szczyt potężnego drzewa, na jakim gościł się tej nocy. Chciał wyjrzeć ponad korony obszernego lasu i dowiedzieć się, czy otaczają go jedynie drzewa. Czy istniała choć drobna szansa na znalezienie tu czegoś innego od pnia i liści. Liczył na ujrzenie rzeki bądź jeziora, jednak dostrzegł coś znacznie ciekawszego. Stara budowla porośnięta roślinnością ukazała mu się w niewielkiej odległości i w dodatku znajdowała się prawie po drodze. Uznał, że gotów jest na to drobne poświęcenie w celu zbadania czegoś nowego poza krzakami i zwłokami innych zawodników, które swoją drogą wzbogaciły jego kieszenie o kilka drobnych pamiątek. Zrobił sobie nawet coś na kształt plecaka z odzyskanych ubrań, a ten aktualnie wypełniony był ugotowanym mięsem ludzkim. Cóż Alex lubił być przygotowany na wszelkie ewentualności, w końcu jak mógł zostawić czyste kawałki mięsa. Nie obchodziło go jego pochodzenie, jeśli miałby umrzeć z głodu to wybór był prosty. Życie nauczyło go nie wybrzydzania, a kwestie moralne w jego świecie nie istniały. Najważniejsze było przeżycie, a martwym i tak było wszystko jedno.
 Droga zajęła mu jakieś cztery godziny jednak bezpiecznie dotarł do opuszczonych ruin, które były ukryte w takim gąszczu, że gdyby nie wiedział o stojącej tam budowli na pewno by odpuścił, musiał bowiem używać swojego noża do przedarcia się przez wyjątkowo w tym miejscu gęstą roślinność. A wątpił, by inni bawili się w wspinanie na drzewa co było ryzykowne i niebezpieczne zważywszy na naprawdę dotkliwe ewentualne upadki.  
 Po przedarciu się ukazały mu się stare ruiny budowli o dość egzotycznym wyglądzie, Alex widział takowe na starych ilustracjach w książkach, jednak nigdy na własne oczy nie miał z taką do czynienia. Niewielkie wejście wyraźnie wskazywało, że wejdzie on pod ziemię przez co mężczyzna chwile sie zawahał, nie do końca wiedział czy nie była to pułapka. Stojąc jednak przed ciemną jamą nie odczuwał swojej zdolności, która alarmowałaby głośno by zawrócił.
 - Kurwa...- warknął pod nosem wiedząc już, że zdecydował się tam wejść. Wyjął ze swojego prowizorycznego plecaka kamień, który znalazł przy jednych zwłokach. Gdyby nie jego nietypowy kolor i kształt zapewne by go w pełni zignorował, jednak fakt, że ktoś nosił przy sobie kamień już go wystarczająco zaintrygował. A podczas pierwszej nocy okazało się, że ów kamyk miał zdolności fluorescencyjne, a to już było przydatne. Oczywiście nie było go można porównać do latarki czy świecy, jednak dawał odrobinę światła, a to zdecydowanie bedzie lepsze niz nic przy wejściu do ciemnego nieznanego korytarza.
 Trzymając kamień w dłoni przed sobą starał sobie oświetlać miejsca, w których zamierzał postawić nogę i szedł tak krok po kroku, aż w delikatnej łunie światła znalazł się rozwarty dziób z wybałuszonymi podgnitymi oczyma. Przerażony odskoczył w tył, serce natychmiastowo przyspieszyło, a ciało przygotowało sie do przyjęcia ataku, który o dziwo nie nastąpił. Ciemnowłosy nerwowo przełknął ślinę i ponownie się zbliżył tym razem lepiej oświetlając sobie pysk stwora, który po ponownych oględzinach był zdecydowanie martwy. Mężczyzna odetchnął i uważniej przyjrzał się leżącej bestii, była ona specyficzna, sierść, pióra, a do tego skrzydła, korpus bestii był przybity do ściany jasno wskazywało to na pułapkę. Stworzenie musiało tu wejść i jakąś uruchomić. To było dobre ostrzeżenie dla Alexa, musiał tu więc uważać podobnie jak w labiryncie, jaki musiał pokonać podczas jednego z zadań.
 Odrobinę uspokojony swoim znaleziskiem, które zaopatrzyło go w ważne informacje nieco pewniej ruszył w głąb korytarza. Nie dane mu jednak było spokojne minięcie zwłok, zza których wyskoczyło na niego inne zdecydowanie żywe stworzenie. Zaskoczony Alex zmuszony był ponownie odskoczyć, gdyż agresor upatrzył sobie za cel jego stopę.  Po zrobieniu kilku kroków w tył napastnik odpuścił i wycofał się z cichym warkotem. Ciemnowłosy uspokoił oddech i spróbował pojąć czemu jego Instynkt go nie ostrzegł przed drugim  żywym i agresywnym stworem? Przełknął nerwowo slinę bestyjka ta stała mu na drodze nie miał więc wyboru. Sięgnął po swój nóż i naszykował go mocno zaciskając w dłoni, ponownie zbliżył się do truchła i uniósł wysoko kamień, by oświetlić sobie położenie agresora.
 - Mam cię...- szepnął po dojrzeniu zwiniętej pod szczątkami kulki.  Oświetlony stwór jedynie zawarczał, a ciemnowłosy miał chwilę, by się mu przyjrzeć. Istota ta, wyglądała podobnie do przybitych na ścianie zwłok, jednak była zdecydowanie mniejsza, wielkością dorównywała spasionemu kotu aniżeli potężnej poległej bestii. Nie trudno było się domyślić, że było to młode. Najwidoczniej samica z młodym szukała schronienia, jednak wybrana przez nią kryjówka nie była najlepsza.  
 Malec czując się obserwowanym podniósł pysk i po chichym bezsilnym warknięciu wpatrywał się w Alexa sporymi zmarnowanymi i widocznie zmęczonymi ślepiami.
 - A żeby cię....- westchnął zrezygnowany i schował swój nóż sięgając następnie do prowizorycznego plecaka i wyjmując z niego szczelnie zawinięty kawałek mięsa. W końcu musiał dopilnować, by zapach nie ściągał do niego potencjalnych drapieżników.  Po wydostaniu soczystego kawałka prawdopodobnie z czyjejś łydki rzucił go malcowi.
 - Żryj i daj mi przejść...- rzucił krótko i wyminął stworzenie, które żywo zainteresowało się otrzymanym podarkiem. Po jego zachowaniu widać było, że dłuższy czas nie miał niczego w dziobie.
 Cel został osiągnięty, udało mu się z powodzeniem ominąć wygłodniałą zwierzę.  Ruszył on więc w głąb ciemnego korytarza. Na jego ścianach dostrzegał wiele ilustracji i symboli, które miały być zapewne podpowiedzią dla zawodników. Alex jednak nie zastanawiał się nad nimi, po prostu chciał sprawdzić co to miejsce kryło. Jego zdolność pomagała mu bezpiecznie mijać ewentualne przeszkody, których nie zamierzał aktywować z ciekawości. Szedł skrupulatnie do przodu, jedynym co zauważył to stale powatarzający się symbol oczu, czy był to znak, że jest tu obserwowany? Ta myśl napawała go niepokojem, jednak starał się zignorować to uczucie, to miejsce nie stało tu bez powodu. A brak krzyków ze strony Insynktu za bardzo go ciekawił, by odpuścił.
 Stojąc i przyglądając się kolejnemu symbolowi oczu usłyszał aktywowaną pułapkę tuż za sobą, czujnie stanął próbując zorientować się w sytuacji . Nie był jednak w stanie uskoczyć w momencie gdy czarne stworzenie uciekając przed spadającym głazem skoczyło prosto na niego, a impet tego zderzenia pchnął Alexa na symbol oka, któremu mężczyzna się przyglądał.
 Na krótki moment go przyćmiło, jednak kiedy odzyskał jasność myślenia i odszukał ręką upuszczony kamień, mógł spojrzeć na buszującego po swoim torsie zwierzaka, który ewidentnie czegoś szukał.
 - Co ty wyprawiasz, złaź ze mnie...- warknął lekko zirytowany spychając stworzenie. To zeszło jednak od razu odwróciło się w jego stronę napierając przednimi łapami na jego nogę i szturchając dziobem jego kieszenie.
 - Sio! Uciekaj! - machnął ręką, jednak istota niezbyt zareagowała otwierając dziób i zaczynając skrzeczeć.
 - Milcz! Zamknij ten dziób! - nakazał nerwowo, nie miał w końcu pojęcia czy takie hałasy czego do nich nie zwabią. Szybko wyjął ze swoich zbiorów drugi kawałek mięsa i wepchnął go szybko zwierzęciu do dzioba.
 - Masz i milcz...- warknął rozglądając się po ich otoczeniu, jednak chyba niczego na siebie nie ściągnęli.
 Zrezygnowany poprawił swoją chustę na głowie i juz ostrożniej odsuwając od siebie malca wstał.
 - Dobra zjadłeś, to teraz zmykaj...- jego ton był zdecydowanie łagodniejszy. Otrzepał swoje ubranie z pyłu, który pokrywał podłogę po czym ruszył dalej.  Wtedy też stworzonko zrobiło użytek ze swoich skrzydeł i poderwało się, po to by wylądować na plecach Alexa i niezdarnie wdrapać się na jego barki.
 - Co ty wyprawiasz! Złaź ze mnie! - nakazał jednak zwierzę mało było zainteresowane tym poleceniem, obecnie jego uwagę przykuły czarne włosy Alexa, które przegrzebywał swoim dziobem. Mężczyzna chciał się osłonić i odgrodził swoje włosy od malca dłonią. Temu jednak się to nie spodobało i najzwyczajniej w świecie szczypnął ostrym dziobem palec  Santeasa.
 - O ty! Kutfo mała! Rękę, która cię karmi! Niewdzięczniku ty! - wyrzucił z siebie nieinwazyjną wiązankę oglądając swój skaleczony palec, nic wielkiego się nie stało, jednak wolał już nie podstawiać zwierzęciu ręki. Nie miarł również sił szarpać się z nim teraz. Jeśli to będzie spokojnie siedzieć to niech siedzi. W takim miejscu przydadzą mu się jego oczy, w końcu taka dodatkowa para do obserwacji zawsze w cenie.
 Z dodatkowym bagażem w końcu ruszył dalej, korytarz był zdradliwy co chwila jego instynkt nakierowywał go na inne płytki, zapewne po to by ominął zapadnie aktywujące zmyślne pułapki. Mężczyzna również sam zaczął coraz więcej dostrzegać, w tym wszystkim był pewien szablon postępowania.  Zapewne zdecydowana większość zawodników nawet by tu nie weszła, a co dpiero mówić o wysiłku jaki Alex wkładał w ominięcie śmiercionośnych pułapek. Jednak z jakiegoś powodu czuł, że warto, a choć niechciany towarzysz nawet dodawał mu otuchy w tej podróży poprzez mrok.
 Nie wiedział jak długo szedł, stracił w pełni rachubę czasu, jednak widząc coś jasnego przed sobą zmotywował się do przyspieszenia. Choć droga stała się cięższa, kilkukrotnie nawet aktywował jakąś zapadnie w ostatniej chwili unikając wystrzelonej strzałki czy innego ustrojstwa. Tyle trudu, po to by stanąć w oświetlonym pustym pokoju, na końcu tego cholernego korytarza.
 - To chyba jakiś żart! - patrzył na pustą przestrzeń i wielką parę kocich oczu przed sobą, które bezlitosnie się w niego wpatrywały.
 Stworek na jego barkach rozłożył skrzydła i zawarczał w kierunku malowidła, które było niebywale realistyczne. Alex patrząc w te slepia miał wrażenie jakby głupiał. Przetarł dłonią twarz i westchnął przyglądając sie pomieszczeniu. Czy coś tu było? Nie miał pojęcia, jednak pojął pewien fakt, ślepia nie patrzyły na niego, a na coś za nim.  Stanął więc idealnie między parą oczu i spróbował odtworzyć kierunek, w którym te były zwrócone.
 - Kocie oczy...- szeptem odczytał ujrzany napis.

Zdobyto Umiejętność Pasywną: Kocie Oczy - Zdolność pozwala widzieć po zmroku. Wraz z zachodem słońca, zostanie aktywowana automatycznie, pozostając w użytku, aż do wyłączenia przez użytkownika lub gdy użytkownik straci przytomność. Umiejętność wyłącza się samoczynnie wraz z pierwszymi promieniami słońca.

 Komunikat rozbrzmiał w jego głowie, a korytarz, który chwilę temu był dla niego jednym czarnym bytem nabrał kształtów. Co prawda jedyny widziany przez niego kolor to czerń i zieleń, jednak było to lepsze od samej czerni. Szeroki usmiech pojawił się na twarz Alexa, a więc opłacalnym było brnięcie do samego końca. Z usmiechem satysfakcji schował on wczesniej niezbędny kamień do kieszeni i pewnie ruszył w drogę ku wyjściu.
 Teraz z nową zdolnością cała ta trasa była niczym rekreacyjny spacerek, z którym uporał się znacznie szybciej.
 Podczas mijania zwłok zwierzęcia przypomniał sobie o swoim dodatkowym bagażu, gdyż ten wydał z siebie smętne pisknięcie, jednak nie opuścił ramienia, na którym juz zdążył się zadomowić.
 Po opuszczeniu ruin nie powitało ich wysoko świecące słońce, dzień sie już kończył i jedyne co pozostało Alexowi to znalezienie w miarę bezpiecznego drzewa na nocleg.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Wieża Przetrwania Empty Re: Wieża Przetrwania {20/08/22, 04:59 pm}

_____Wielkie drzewa, między którymi znajdowała się mała budowla. Wręcz niezauważalna pod innym niż wyznaczonym kontem. Wyglądała jak kora drzewa, a wejście do niej znajdowało się tuż przed nimi, lecz Duren nie zamierzał robić kroku do przodu. Wpatrywał się tylko i próbował wchłonąć wszystko co widział. Dziurę między korzeniami, która robiła za wejście, stromymi schodami w dół tylko po to, aby potem wspiąć się już w środku tego drewnianego czegoś. Tak, był to budynek, bo miał ściany i sufit, ale na pewno coś tak połączonego z przyrodą nie miałoby miejsca dla siebie w jego świecie. Nieważne, w którym miejscu i na jakiej planecie. Kucnął i zajrzał, aby zobaczyć coś więcej. Widział jak daleko można spaść i nie uznałby tego za bolesny skok. Czuł jednak, że nie powinien się tam jeszcze zagłębiać, jego racjonalne myślenie jasno dyktowało taki manewr jako nierozsądny i wystawiający go na możliwe niebezpieczeństwo. Ktoś inny będzie musiał zrobić pierwszy krok za niego. Wstał z kucana i zaczął wracać do swojej grupy siedzącej kawałek dalej. Stąd słyszał szum ich rozmowy z nowym nabytkiem do drużyny, lecz podchodząc bliżej ich słowa zaczynały mieć sens.
– Czy siedziałeś na tym piętrze ponad miesiąc zupełnie odcięty od innych?
_____Ten głos należał do Amelii, jasnowłosy był wstanie rozpoznać już go z daleko. Tak samo jak jej zaskoczenie. On natomiast, nie był aż tak zszokowany tym faktem. Patrząc po tym co znaleźli w ciągu ostatnich kilku dni śladów po obecności żywych, myślących organizmów. Spokojnie mógł wywnioskować, że nie należą tylko do jego grupy, która nie potrzebowała schronienia nad głową, ognia do gotowania i prymitywnych, lecz zużytych naczyń jasno świadczących o dłuższym bytowaniu. Fakt, iż natknęli się dopiero na jednego osobnika z innych grup trochę go martwił, lecz ilość szczątek, które udało mu się zliczyć pokrzepiała go w duchu. Widać nawet to spokojne miejsce miało na celu zabicie ich, nawet gdy odpoczywali, w spokoju, w cichy.
– Wydaje mi się, że Duren będzie chciał wejść do tego budynku. – ten głos należał do Hue. Był masywny i ciężki, lecz nie nieprzyjemny. – Inaczej nie poszedłby sprawdzać ten budowli, o której mówiłeś Shura.
– Tam jest niebezpiecznie. – Duren nasłuchiwał wykonując powolne kroki do przodu. W tym momencie ciekawość chciała go zatrzymać w miejscu, sprawdzić co takiego zamierzają powiedzieć. Zwłaszcza Shura, ranny w ramie, chyba, chłopak. – Moja grupa oszalała, gdy zrobiła kilka kroków w dół i weszła do tamtego miejsca.
– Eh! Nie musisz się martwić. – Lero zaśmiał się widocznie nie traktując słów Shury z powagą. – Duren jest z nas wszystkich najmądrzejszy, dlatego jest liderem. On wie co robi i bez powodu nie uszkodzi się od tak.
_____Słysząc takie słowa z ust ciemnowłosego i zawsze rozbawionego mistrza sztuk walki, na jego ustach pojawił się mały uśmieszek, gdy postanowił sam, odezwać się w tym momencie.
– Masz rację. – zrobił kilka kroków na przód i odsłonił gałąź, za którą siedzieli ukryci w cieniu. – Nie zrobiłbym nic narażającego się na niepotrzebne niebezpieczeństwo. Już nie chodzi po podejmowanie ryzyka, a zwykły szacunek późniejszych kosztów.
– Jak zwykle mówisz dziwne rzeczy. – Lero zaśmiał się głośno. W porównaniu do reszty, nie był zaskoczony jego obecnością tutaj.
– Wydaje mi się, że jestem bardzo racjonalny, a nie dziwny.
_____Rzucił z powrotem do członka jego grupy, który zakrywał swoje oczy. Nie był wstanie mu wierzyć, bo ukrywał się, lecz nie zamierzał teraz się tym przejmować. Są od niego zależni i z własnej woli oddali się w jego ręce, jako tego mądrego. W końcu jego przywódco przeprowadziło ich poprzednio przez labirynt w całości i zdrowiu. Duren, odwrócił swój wzrok i spojrzał na Shure, który widząc go, schował głowę. Czyżby wstyd? Jest duże prawdopodobieństwo. Był tematem ich rozmowy.
– Zamierzasz zejść tam niżej? – Amelia spytała, pewnie zastanawiała się nad słowami Hue. – Jeśli jest tam tak źle i niedobrze… musimy pójść z tobą.
– Tak i nie. – zrobił kilka kroków w jej stronę i kucnął koło pieńka, na którym siedziała. Była niższa od niego, mniejsza w budowie i w wytrzymałości. Już pomijając zdolności i to co potrafiła zrobić. – Potrzebuje kogoś kogo w razie czego mogę się pozbyć. Żadne z was nie jest kimś takim.
_____Przyjemny uśmiech na jego twarzy nie pasował do słów, które według elfki były pełne okrucieństwa. Zacisnęła zęby, aby nie płakać, bo właśnie w takim miejscu byli. Płacz i jej zasady moralne nie były właściwe, aby przeżyć. Duren, tak dobry i uczynny w jej oczach, musiał zrobić to co dla nich najlepsze, nawet jeśli kosztowało to kogoś życie. Rozumiała to. Wytłumaczył jej to kilka dni temu. Tak samo jak Hue i Lero. Byli grupą i mieli pomagać sobie, nie innym. Inny nie byli warci ich czasu, zasobów i uczuć. Wiedziała to, słyszała argumenty logicznego i racjonalnego Durena. Otrzymała także potwierdzenia i metafory, które odnosząc się do jej kultury nakierowywały ją na konkretny sposób myślenia, z którym z dnia na dzień zgadzała się coraz bardziej. Skąd więc jej wątpliwości? Gdzie w tym wszystkim był Shura, który dopiero co stał się częścią ich grupy? Gdy rozmawiała o tym z Hue poprzedniej nocy, po uratowaniu życia uszatemu chłopcowi, dowiedziała się, że ciemnoskóry uważa go za jednego z nich, skoro Duren tak postanowił. Czy czyjeś życie i jego wartość zależy więc od słów Durena? Od tego co postanowi?
– Amelia?
_____Słysząc swoje imię wyrwała się z zamyślenia i spojrzała przed siebie na jasnowłosego lidera, który trzymał dłonie na jej kolanach, a jego twarz była wyraźnie zmartwiona. Elfa uśmiechnęła się lekko i pokręciła głową, aby pokazać, że wszystko jest okej, lecz widać nie była przekonująca, bo zaraz znalazła się w ramiach Durena, które zawsze jej opora. Od kiedy trafiła do wieży, od kiedy spotkała go, był jej oporą. Od początku. Jak mogła w niego wątpić? Lero uważa, że lider nie zawsze będzie robił to co ci się podoba, ale zawsze robi to co najlepsze dla wszystkich. Ona nie zamierzała w tą wątpić, tylko to właśnie ona była tutaj tą, której się to nie podobało. Śmierć kogoś nieznajomego. Nie płakała, lecz była blisko, ale z każdym położeniem dłoni na jej głowie, uspokajała się coraz bardziej. W końcu, kilka oddechów później, Duren odsunął się, a ona uspokoiła swoje niezdecydowanie.
– Już wszystko okej. – odpowiedziała i odwróciła się do Shury – Gdzie znajdziemy kogoś, kto mógłby dla nas zginąć?  
_____Uszaty chłopak podniósł się i zaprowadził ich w stronę miejsca, gdzie ostatnio, kilka dni temu, widział parę z ich obozem. Shura czując się częścią tej grupy, która uratowała mu życie i chroniła przez noc, gdy był słaby, nie mógł ich okłamać. Bardzo szybko udało im się znaleźć opisane miejsce, gdzie Hue i Lero zajęli się złapaniem faceta pozostawiając kobietę nieprzytomną w ich namiocie. Jeśli wszystko dobrze pójdzie – ten dziki w swoim zachowaniu zawodnik, przeżyje. Cóż. Tak, myśleli wszystko poza Durenem, który zamierza się go pozbyć wraz z dowodami. Widział wcześniej jak Amelia cały czas się wahała i zamierza pozbyć się tych wątpliwości do końca. Ta elfka, chociaż przydatna, miała za miękkie serce…, ale to dobrze. Była w ten sposób dla niego wyznacznikiem, linią, której nie może przekraczać, żeby utrzymać swój akt. Wrócili do swojego obozu i jasnowłosy zabierając ze sobą porwanego gracza z poprzedniej tury, odłączył się od grupy. Jasno ich poinstruował co mają robić, po czym zszedł w dół. W stronę wejścia do tajemniczego budynku.
_____Zero zagadek, zero ukrytych pułapek, zero niczego, lecz przed nim znajdowały się kwiaty, który kwiknęły na piękny złoty kolor, a za nim leżał przerażony na ziemi mężczyzna. Po pokonaniu korytarzy i zrobieniu małego zamieszania w kamyczkach na drzwiach wstępu do tego miejsca, był na końcu drogi. Duren nie był na tyle ignorantem, żeby samemu zjeść tego kwiatka i zobaczyć co się stanie. Zerwał go i podszedł o związanego wpychając mu go do ust i zmuszając do przeżycia, połknięcia. Z pełnym i zadowolonym uśmiechem patrzył na człowieka przed nim, którego cała twarz wypełniona była przerażeniem. Duren, gdy skończył, odrzucił go na ziemię i usiadł kawałek dalej czekając chwilę. Miał czas. Nawet dużo w tym momencie. Jego kalkulacje jasno pokazały, że powinien spędzić tutaj więcej czasu niż te dwie lub trzy godziny, które faktycznie minęły. Mógł więc poczekać i zobaczyć co się stanie. Nie stało się jednak nic. Zupełnie nic. Facet za to zachował się w sposób, który bardzo zaciekawił Durena. Musiał więc wyciągnąć z niego informację, której potrzebował. Oh, jak wiele zabawy teraz będzie miał. Sięgnął do swojej kieszeni, z której wyciągnął najlepszy przyrząd w tym momencie – nóż, który zabrał ze sobą ze swojego świata. W drugiej kieszeni trzymał za to swój zegarek.
_____Paznokcie, palce, łamanie kości, wyginanie stawów, wycinanie kawałków skóry, skalpowanie, wyciąganie gałek ocznych. Teraz stojąc już na wykrwawiającym się i niezdolnym do krzyków nieszczęśliwcu, czuł się odprężony. Cały stres z niego zszedł. Kto by pomyślał, że tylko tyle mu wystarczy, aby odpocząć. Już dawno dowiedział się wszystkiego co potrzebował. Ten człowiek nie mógł mu powiedzieć nic więcej, lecz udając głupszego niż zwykle umiał, udawał, że jest okłamywany i kontynuował. Teraz gdy skończył się bawić, nabrał głęboko powietrza w płuca. Wykonał duży wydech i chwycił za kawałek materiału, w który wytarł ostrze, aby schować je w swoją kieszeń. Nie mógł paradować z zakrwawionym nożem w ręku, prawda? Co do tego, że jego dłonie były brudne… Obejrzał się po całym pomieszczeniu i dostrzegł coś na wzór małego, bardzo płytkiego, zbiornika wodnego. Prawdopodobnie, służył w celu nawodnienia tych wszystkich roślin. Umył w nim dłonie barwiąc krystalicznie czystą wodę na czerwono. Wyglądała teraz jak lemoniada truskawkowa. Na to porównanie zaśmiał się do siebie po czym przeszedł do głównej nagrody. Zdolności jaką otrzyma po zjedzeniu tej rośliny. Chwycił za kwiat i zaczął spożywać. O dziwo nie było to skandaliczne w smaku, ale nie można było tego nazwać dobrym. Gdy tylko skończył i przełknął ostatni „kęs”, otrzymał informację, której się spodziewał.

Zdobyto umiejętność pasywną: Encyklopedia Roślin: po wejściu w aktywny kontakt z rośliną, użytkownik otrzymuje informacje o jej nazwie, zastosowaniu oraz stanie zdrowotnym.

_____Na twarzy pojawił się uśmiech, czyli informacja była prawdziwa. Od razu postanowił wykorzystać tą zdolność do czegoś. Zwłaszcza, żeby była pasywna i zawsze działała. Chwycił więc za kolejny kwiat, który zamierzał zerwać i wyświetliło się przed nim okno informacyjne. Pojawiło się na wysokości jego twarzy, było niebieskie i przezroczyste. Duren wyciągnął wolną dłoń, żeby dotknąć ten ekran, lecz przeszedł przez niego jasno dając mu znać, że jest to tylko hologram. Opuścił się dłoń i zaczął czytać wyświetlającą się informację przed nim. Cały interface tej wiadomości był dla mnie bardzo futurystyczny, ale jednocześnie jakby uczestniczył w jakiejś grze.

Kwiat Zdolności Piętra Piątego – Pozwala zdobyć umiejętność „Encyklopedia Roślin” po spożyciu. Brak innych zastosowań. Stan: Zadowolona, lecz boi się o swoje życie, bo ktoś zabrał sąsiadkę.


_____Duren widząc jak bardzo roślina nr. 1 przejmowała się rośliną nr. 2 zaczął zastanawiać się jak bardzo te wszystkie organizmy są tutaj powiązane. Wiedział jednak, że zamierza przynieść swojej grupie po jednym z takich kwiatków. Nie marnował więcej czasu niż potrzebował. Zerwał cztery kwiaty i zgrabnie ominął zmarłego oraz jego plamę krwi rozciągając się coraz dalej. Organizm, zwłaszcza te typowo ludzkie jak jego czy Hue i tego tutaj, nie dadzą sobie rady z utratą wielkiego płata skóry. Nie są wstanie zatamować takiego krwawienia. Duren wiedział jednak, że chłopak ma szanse na przeżycie i, że jeśli zostawi go tutaj bez pewności, potem będzie go to nękać. Odwrócił się więc na pięcie. Podszedł do powolnie oddychającego, zmęczonego ciała i skoczył na kark, który ugiął się od ciężaru, łamiąc. Teraz, wiedząc, że nie zostawia nic po sobie, wyszedł z prezentem i usłyszał wielkie szeleszczenie. Zmarszczył brwi i odwrócił się widząc jak wielkie liany zbliżają się do ciała, oplatają je i zgniatając na miazgę zabierają gdzieś głębiej. Nie rozumiał co się tutaj zdarzyło, lecz nie zamierzał tego sprawdzać. Miał kwiatki, skończył sprawdzać to miejsce i pozostało mu tylko mieć nadzieję, że nie zamierzają go potem linczować za to co zrobił. Nie ludzie, o nich się nie martwił. Raczej inne rośliny, które teraz były wstanie dać mu informacje, który mógł kiedyś potrzebować.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Wieża Przetrwania Empty Re: Wieża Przetrwania {21/08/22, 04:12 pm}

Wieża Przetrwania Unknown

 Przypadkowe zdobycie towarzysza zdecydowanie ubarwiło Alexowi czas spędzany na poziomie 5. Zwierzę nie było tak głupie, jak z początku mu się wydawało, dość szybko pojęło sposób jego mówienia i podstawowe komendy, co zdecydowanie ułatwiało ich komunikację. To drobne obciążenie znajdujące się na jego barku zyskało jego sympatię.
 - To ciekawe, że ja nie odczuwam głodu, a ty stale byś coś pałaszował...- przemierzał las co jakiś czas podając zwierzeciu urywany  kawałeczek mięsa, które natychmiast zostawało przejęte przez ostry dziób stworzenia i zjadane ze smakiem.
 Ich wedrówka trwała już kilka dni, a fakt, że natrafiali na coraz więcej zawodników żywych bądź martwych jasno sugerował, że zbliżali się do epicentrum tej lokacji. Kto wie, może i samego przejścia? Zagadka ta, rozwiązała się po kilku kolejnych godzinach marszu, kiedy to oczom Alexa ukazał sie spory głazz z niewielkim wydrążeniem wokół, którego widniały liczne runy, symbole i napisy. Nie trudno było się domyślić, że wejście do skały oznaczało ukończenie obecnego poziomu.  Zdecydowanym potwierdzeniem dla Alexa była niewielka grupka zawodników, która weszła w szczelinę i przez długi czas z niej nie wyszła.
 A więc miał to być koniec? Tyle był tak szybki, a i tak inni zawodnicy ukończyli zadanie przed nim? Nie podobało mu się to, jak w ogóle było to możliwe? Nie marnował czasu, sprawnie i szybko parł do przodu, jedynie kilka godzin spędził na badaniu labiryntu, jednak czy ta jedna sytuacja mogła odebrać mu zwycięstwo? Nie było to możliwe, w końcu już wcześniej napotkał nieznaną sobie parę uczestników, a ci nie mieli fizycznej szansy go przegonić, nie tak wątła para odpoczywająca w rozbitym obozie.  To by sugerowało, że nie liczyły się tutaj miejsca, może chodziło o sam fakt przedostania się dalej nim ukończy się czas? No właśnie czas. Alex miał go jeszcze wiele, 30 dni otrzymali na odnalezienie przejścia, dla Santeasa minęło dopiero 10, szedł prosto na przejście dzięki swojej zdolności Instynktu, który choć cicho to jednak podpowiadał mu, w którym kierunku powinien podążać, by nie wpaść w kłopoty.  Miał więc jeszcze sporo czasu na opuszczenie piętra. Nie chciał tak szybko rozstawać się ze swoim nowym kompanem.
 - Spokojnie Mały, jeszcze trochę się z tobą pobawię... - stwierdził i poklepał zwierzaka po korpusie. Tak nazwał go Mały i to nie przez brak swojej kreatywności, a fakt, że z początku nie sądził, że zwierzę z nim zostanie i kilka razy w ten sposób się do niego zwrócił "Uciekaj Mała zarazo", "Zostaw to Mała cholero!". No i to wystarczyło, by stworzenie samo wybrało sobie imię wybierając tak czesto powtarzające się słowo. A później nie reagowało na nic innego, więc nawet z tym nie walczył.
 Pupil skrzeknął i przybrał bardziej przyczajoną postawę, co było jasnym sygnałem dla Alexa, że coś bądź ktoś się zbliża.  Nie tracił więc nawet chwili, natychmiast wspiął się na drzewo, pod którym stał i wypatrywał ewentualnych intrózów i zagrożeń.  Nie musiał długo czekać. W kierunku głazu skierowała się kolejna dwójka zawodników, jednak to nie wszystko, z drugiej strony dostrzegł nieznane sobie stworzenie, a potem drugie i trzecie. Małe stadko czegoś co przypominało mu psy tyle, że łyse i wychudzone o znacznie dłuższych zębach niż pierwowzór. Bestie te szły idealnie po jego śladach. Czyżby go tropiły? Przecież jeśli podejdą do drzewa, to go znajdą. Alex musiał coś szybko wymyślić. Położył dłoń na pysku swojego pupila w celu przytrzymania mu dzioba, by ten nie wydał z siebie żadnego dźwięku, który mógłby zdradzić ich pozycję. Wtedy też natrafił na kawałeczek mięsa, który pozostał na dziobie zwierzaka po karmieniu. No tak mięso... jaki był głupi, zapach świeżego mięsa zwabił bestie prosto do niego. Wyjął więc szybko ze swej  prowizorycznej torby jeszcze kawałek i rozrywając go na dwie części jedną rzucił w krzaki spory kawał od siebie, a drugi jeszcze dalej w miejsce gdzie jeszcze chwilę temu przechodziła para zawodników.  Nie musiał długo czekać na efekt, odgłos upadku od razu przyciągnął trzy bestie, a te wyrywały sobie kęs mięsa z pysków, następnie intensywnie zaczęły tropić i szybko odnalazły kolejny kawałek.  Podekscytowane znaleziskiem zdecydowanie przyspieszyły, a smak krwi mocno je pobudził, przez co biegiem już ruszyły za tropem pary, która już wydostała się z lasu i zmierzała do głazu. Cóż para ta nie dotarła. Nie mieli szans z trójką bestii, która rozszarpała ich bez cienia litości.
 - Mały... chyba już wiem, jak spędzimy pozostały czas...- na twarzy Alexa pojawił się złowieszczy i niebezpieczny uśmiech. W tej rywalizacji nie chodziło o pomoc innym, tu źle by na tym wyszedł, z resztą miał już niesłusznie przypiętą łatkę mordercy, więc czemu miałby starać się ją odpinać?  Tn poziom był idealny do pozbycia się sporej ilości rywali.
 
***

 Mijał właśnie szesnasty dzień zadania. Alex czuł sie jak rybka w wodzie podczas niego. Wielu zawodnikom uprzykrzył życie, choć bardzo niewielu z nich mogło go w ogóle o to podejrzewać. W końcu ataków dokonywały tutejsze bestie zwabione zapachem bądź smakiem soczystego mięsa. Santeas doszedł do wprawy w ściąganiu bestii na obocy innych uczestników. Robił to zarówno za dnia jak i w nocy, jednak nocą zwierzyna była znacznie aktywniejsza, więc zwykle nie podejmował tego ryzyka i wieczory spędzał raczej na podsłuchiwaniu bądź rabowaniu. Zdobył wiele przydatnych rzeczy między innymi prawdziwy plecak. Oh jaki był z tego powodu szczęśliwy. Był typowym zbieraczem, bo przecież wszystko dało się w jakiś sposób zastosować i użyć, jednak musiał być stanowczy dla samego siebie i zabierał od szczątków tylko naprawdę przydatne i nie zniszczone rzeczy.  A samo mięso potrzebne do wabienia stworów pozyskiwał od rozszarpanych szczątków. Cóż zwierzęta często pozostawiały coś po sobie, a on mógł to sprawnie nożem oddzielić od kości. Nie obrzydzały go takie zabiegi, był do nich przyzwyczajony. Jego dawny prowizoryczny plecak służył mu teraz za torbę na pozyskane mięso, które skutecznie pomagało mu w doprowadzaniu bestii do przyszłych ofiar.
 Nie oddalał się wiele od przejścia, maksymalnie na odległość dwóch dni drogi, wszyscy, którzy mogli być zagrożeniem i tak znajdowali się w tym zakresie.
 Spokojnym, niespiesznym krokiem przechadzał się w konkretnym kierunku co jakiś czas odcinając i wyrzucając kawałek mięsa. Jego pupil przybrał już nieco na wadze, jednak dalej okupował barki mężczyzny, mając tak stały dostęp do pokarmu mógł jeść ile potrzebował, a często otrzymywał i nadwyżkę. W pewnym momencie stworzenie szarpnęło dziobem za czerwoną chustę na głowie Alexa, a to był wyraźny znak na to, że ktoś sie do nich zbliżał, sam Alex czuł intruzów, jednak jego zdolność nie odebrała ich jako zagrożenie, a to było ciekawe. Dlatego nie schował się, a wyszedł na przeciw niewielkiej grupie dostrzegając w niej jasnowłosy znany sobie łeb Durena.
 Pupil widząc grupę rozłożył skrzydła, obniżył łeb i zawarczał niczym wilk w celu odstraszenia intruzów. Alex miał zajęte obie ręce mięsem i nożem, więc jedynie zwrócił twarz w stronę zwierzaka i sugestywnie go szturchnął polikiem, by ten sie uspokoił.
 - Spokojnie...- szepnął do niego i następnie zwrócił twarz porsto na Durena.
 - Słabo, myślałem, że ty. To już dawno przeszedłeś...- pokiwał z dezaprobatą głową.
 - Macie jeszcze dwa dni drogi w tamtym kierunku...- wskazał nożem za swoje plecy i po skosie w prawo.
 - Uważajcie na siebie, sugeruję być przez chwilę baardzo cicho i zejść z widoku...- dodał w momencie gdy jego pupil ponownie szarpnął za jego chustę, dając tym samym znać o skuteczności jego wabików.
 Ostatni raz Alex spojrzał na Durena i jakgdyby nigdy nic odciął kolejny kawałek i rzucił go za siebie, a potem skierował się na lewo rzucając kolejny fragment mięsa. Doskonale wiedział, gdzie się chciał kierować i nie było to przejście.  Minął jeszcze kilka drzew i usłyszał głosy tych, do których szedł. Pokroił resztę mięsa skradając się podłożył ją jak najbliżej gęstego krzewu, za którym siedziały trzy osoby obgadując dalszy plan swojego działania.  Alex zostawił mięso i dyskretnie się wycofał wspinając się na jedno z pobliskich drzew. Musiał być w odpowiedniej odległości, by nie zostać namierzonym przez zawodników czy inne stworzenie, ale chciał widzieć całą akcję, w końcu dowiadywał się z niej wielu nowych ciekawych rzeczy, przykładowo o zdolnościach jakie posiadali inni zawodnicy, dzięki temu mógł mniej więcej wiedzieć czego się po kim spodziewać. No chyba, że doprowadzone stworzenie okazało się zbyt dużym wyzwaniem i pożarło całą grupę.
 Ciemnowłosy wygodnie siadł na grubej gałęzi chowając swój nóż i dopieszczając drapaniem swojego pupila. Nie musiał długo czekać,  spora bestia szła po zapachu mięsa niczym po sznurku. Coś na kształt jaguara, jednak o skórze i rozmiarze nosorożca. Ciekawe stworzenie w odbiorze Alexa.
 Bestia słysząc rozmowy rozpoczęła polowanie, powoli skradając się do grupki nieświadomych niczego zawodników, aż w końcu wyskoczyła na nich z impetem,  ludzie nie mieli szans z tak ogromnym cielskiem, które wpadło na jednego z nich, przy okazji taranując drugiego.
 Okolicę wypełniły rozpaczliwe krzyki, hałasy i ryk bestii, która okazała się jedną ze skuteczniejszych zabójców, bowiem poradziła sobie z trójką zawodników bez większego problemu. Cóż Alex wiedział już, gdzie to stworzenie miało swoje leże, więc zapewne odwiedzi je jeszcze przy odpowiedniej okazji.
 Niecałą godzinę bestia spędziła na posiłku, a potem chwyciła jedno z ciał i odeszła w stronę swojego leża, z którego została wywabiona. Alex poczekał aż bestia oddali się na wystarczająco dużą odległość, następnie upewnił się, że inne stwory nie zdążyły jeszcze tu dotrzeć i błyskawicznie zeskoczył z drzewa, podbiegając do rozszarpanych szczątek i mrucząc sobie pod nosem jedynie sobie znaną melodyjkę przeszukał szczątki w poszukiwaniu przydatnych rzeczy, a na koniec pozyskał trochę świeżego mięsa, tak duże zwierze nie przejmowało się drobnymi kęsami, więc miał co odcinać. Wszystko zrobił w mgnieniu oka i jak najszybciej opuścił to miejsce doskonale wiedząc, że zwabi ono kolejne stworzenia, która będą głodne. Musi tylko namierzyć nowych zawodników i po raz kolejny powtórzyć całą akcję.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Wieża Przetrwania Empty Re: Wieża Przetrwania {25/08/22, 10:54 pm}

_____Kwiat, którego spożycie pozwala ci otrzymać nowe zdolności. Jego położenie, faktycznie zdolności, sposób zdobycia. To były bardzo ważne informację i nawet jeśli Duren spędził ze swoją grupą już jakiś czas, nie potrafił mi zaufać w pełni. Nie powiedział im więc co dokładnie się zdarzyło. Oni też nie pytali… przynajmniej Lero nie pytał, a Hue powstrzymywał Amelie. Shura… spytał tylko jak poradził sobie z trującą mgłą, która zabijała każdego kto zawitał na dole. Prawda była jednak taka, że Duren nie spotkał niczego takiego więc bez kłamstwa mógł białowłosego z uszami bestii. Usłyszeli historię o fakcie, że zwykle grupa uczestników wchodzących tam nigdy nie wychodziła cało. Przynajmniej połowa została pożarta przez coś co nazwali potworem. Słuchanie takich opowieści po fakcie trochę kuło go w podświadomość. Fakt, że nie został poinformowany szybciej… Ale nic się nie wydarzyło, a on może mieć tylko nowego kompana na oku. Zjedli kwiaty, otrzymali zdolności i powinni zmierzać ku centrum, ale ich lider miał inne plany. Przez następne kilka dni, obchodząc całe terytorium, znaleźli kilka miejsc, które po mniejszych lub większych trudach ograbili zdobywając w ten sposób kilka przedmiotów. Z dnia na dzień, Duren był coraz bliżej przeprowadzenia zmiany w Amelii, pozbycia się jej głupiej naiwności. Z każdą przygodą, jaką udało im się zakończyć powodzeniem, coraz bardziej potwierdzały się ideologię jasnowłosego, które tłumaczył i wpajał im przez kilka dni. Kolejna ciekawa budowla, która okazało się skrywać tylko przedmioty, które nie są zbyt przydatne. Jakieś noże, świecące kamienie o nieznanym przeznaczeniu albo przedmioty o dziwnych i zawiłych opisach. Duren sięgnął do swojej kieszeni i wyciągnął dwie tabliczki. Wyglądały jak nieśmiertelniki i nie różniły się niczym, gdyby nie opisy.

Przedmiot specjalny: Drużyna – Przy aktywacji stajesz się twórcą maksymalnie pięcioosobowej drużyny. Podczas zadań grupowych, pierwszeństwo dobrania posiadają osoby z tej samej drużyny. Lider posiada możliwość sprawdzenia stanu zdrowia oraz pomocy członkom swojej drużyny przez wysłanie wiadomości. Przedmiot jednorazowego użytku.

Przedmiot specjalny: Chowaniec – Pozwala przywiązać żyjącą istotę pochodzącą z Wieży do gracza. Tworzenie pierwszego chowańca tworzy panel obsługi umożliwiający sprawdzenie stanu zdrowia, położenia oraz kierowania stworzeniem bez komend głosowych. UWAGA – Brak możliwość przywołania stworzenia podczas wybranych zadań. Przedmiot jednorazowego użytku.


_____Oczywiście, wpatrując się w te dwie rzeczy leżące spokojnie w jego dłoni zdawał sobie sprawę, że wykorzysta tylko jeden z nich. Nie był zainteresowany tresują zwierząt i robieniem z nich jakichś chowańców. Zamierzał utworzyć drużynę, dzisiaj, po tym jak sprawdzą ostatnią z dziwnych miejsc, o których wiedział Shura. W pewnym momencie słyszał jednak dźwięk kroków i skrzeczenie ptaka. Zatrzymali się i oglądali jak ciemnowłosa, opalona postać wychodzi z roślin, aby stawić im czoła. Widząc do kogo należy ta twarz, Duren od razu się rozluźnił. Co jak co, ale miał pewność, że ten człowiek, nie będzie pierwszy, aby polecieć na niego z nożem. W końcu, na ich nieszczęście, byli partnerami do zadań i zostali dobrani idealnie. Kat, nawet był wstanie się przekonać, aby robić rzeczy na rękę Alexa, jeśli będzie miał z tego powodu odpowiednie zyski. Widząc jednak scenę przed nim, nie skupiał się na mięsie i co takiego kombinuje… ujebany krwią od krojenia, a na ptaku siedzącym na jego ramieniu.  Ich interakcja między sobą jasno pokazywała, że właśnie znalazł potencjalnego właściciela przedmiotu, który schował do kieszeni podchodząc bliżej w celu wyminięcia mężczyzny i jego zabawy. Pozwolił mu skończyć całą wypowiedź i nie wchodził w słowo, już nie mówiąc o podziękowaniu za informację. Głównie, bo jego słowa sprawiły, że poczuł na plecach gęsią skórkę. Duren szybko zrozumiał co on robi i… bądźmy szczerzy, to było podniecające, jak każda zabawa z życiem innych, ale nie miał na to czasu. Kiwnął głową, że zrozumiał co zostało powiedziane i wszedł w krzaki, a za nim jego ludzie. Odeszli w zupełnie innym kierunku niż szedł Alex, ale mniej więcej w stronę przejścia.
_____Melodia, która przedostała się do ich uszu, gdy odeszli kawałek dalej tylko potwierdziła przypuszczenia lidera ten grupy. Duren nie spodziewał się takiej zabawy od nudnego i poświęconego samemu sobie Alexa. Właściwie, był przekonany dość mocno, że prawdopodobnie pierwsze co to ruszył na poszukiwania wyjścia i jak je znalazł to nie poszedł, bo coś się zdarzyło. Podróżując jeszcze kawałek dotarli do ostatniego miejsca wartego zobaczenia zanim ulotnią się z tego miejsca na dobre. Kwadratowa budowla z kamienia w kolorze piasku była porośnięta bluszczem, który doprowadzał do halucynacji, jeśli ktoś potarłby liście. Jak na złość, znajdowali się tutaj inni gracze i znajdowali się pod wpływem tej substancji. Jasnowłosy cofnął się kilka kroków dalej wchodząc za Amelię i Lero, którzy także robili miejsce dla Hue. Ciemnoskóry mężczyzna wyszedł z szeregu wraz z Shurą, który wyciągnął coś na wzór ostrza. Widząc jednak, że zawodnicy zupełnie nie interesowali się nimi, a raczej samymi sobą… Nie musieli się chronić ani zabijać ich od tak. Duren uśmiechnął się i wyszedł przed nich lekko powstrzymywany przez resztę grupy, ale widząc jego pewność siebie, odpuścili. W końcu to tylko halucynacje, a on jest na nie odporny. Podszedł do piaskowego tworu i obszedł go wymijając omamionych graczy. W końcu znalazł coś co wyglądało jak początek końca tej zagadki. Podróżując śladek symboli, który nie rozumiał, lecz logicznie był wstanie złapać sens, rozwiązał znajdują się w tym zagadkę. Stanął przed stroną, która wydawała mu się być przodem i wcisnął ostatni przycisk, a prosto na niego ruszyła ściana piasku. Na szczęście udało mu się zamknąć oczy w porę. Skończyło się więc tylko na uszkodzonej dumie i dużej ilości piasku, z którego od razu zaczął się otrzepywać.
_____Nagrodą za tą zagadkę nie było nic wyjątkowego, właściwie, przedmiot od razu oddał Amelii, której coś w temacie spinki z jedną umiejętnością aktywną, i to jeszcze magicznym wzmocnieniem innych, pasowało najbardziej. Przez chwilę zastanawiał się czy zabić tych wszystkich graczy, który cały czas pod wpływem hipnozy mogli krążyć na około czegoś co nie istnieje. O dziwo, gdy on zamierzał odpuścić, Amelia odezwała się w tej sprawie i dostając negatywny werdykt… była niepocieszona. Widać, jego nauka nie poszła w las, bo elfka coraz częściej sięgała po krwawe rozwiązanie. Odhaczając wszystko na liście, to był czas, aby skierować się do przejścia. Czując się jednak niesamowicie ziarnisto, postanowili zrobić postój nad wodą. Gdy udało im się dotrzeć, ściemniało się, więc rozbili mały obóz, a Duren zabrał Lero ze sobą. Mężczyzna nie miał z tym problemu, głównie, bo ktoś musiał z nim pójść, a Hue wraz z Shurą zajmowali się zwykłym ogarnianiem okolicy. No, a Amelia nie będzie pilnować jego rzeczy. Będąc przekonanym, że zobaczy zupełnie nagiego lidera, Lero nie mógł odpuścić takiej okazji.
– Nie masz problemu z tym, że będę cię widział nago? – spytał Lero, trzymając jego rzeczy w rękach i opierając się o jedno z pobliskich drzew. – Jakbym to wszystko zabrał i sobie poszedł będziesz w kiepskiej sytuacji.
_____Jego melodyjne zabarwienie tonu jako wskazywało, że bawi się tą sytuacją. Duren nie miał mu tego za złe. Taki był jego charakter, chciał się droczyć. Niestety, wybrał złą osobę, bo jasnowłosy zupełnie nie przejmując się ideą, że zostanie zobaczymy przez Lero rzucił w niego swoją góra stroju. Lero złapał lecącą w jego stronę koszulkę, zaskoczony takim rozwojem sytuacji spojrzał na nagiego od pasa w górę lidera. Było już ciemno i światło czegoś co można było nazwać księżycem, oświetlało trochę to miejsce. Inaczej nie wybraliby się dwójkami na szybkie obmycie ciała. Białe światło czegoś, czego Duren nie zamierzał uznawać za prawdziwą planetę, sprawiło, że jego jasna skórą wydawała się jeszcze jaśniejsza. Brakowało tutaj koloru, blizn, tatuaży, śladów życia, widać jednak było zarys mięśni, których nie można było do tej pory zobaczyć, żeby używał. Patrząc na swoją skórę w tym momencie, mógł tylko westchnąć w głębi serca. To jest jego zapłata, za siedzenie w sztucznym świetle i bawienie się z życiem innych – brak opalenizny. Wyglądał jak trup. Dla siebie przynajmniej, a takie myśli wprawiały go w rozbawienie, które prawdziwie sięgnęło jego twarzy. Widząc oniemiałą twarz, teoretycznie ślepego Lero, rzucił wymowne spojrzenie.
– Wiem, że jestem bardzo blady, ale bez przesady.
_____Odwrócił się na pięcie i skierował do zbiornika z wodą siadając przy nim. Nie otrzymał żadnej wiadomości czy dźwięku ze strony towarzysza więc uznał rozmowę za skończoną. Zdjął buty i wszedł do wody w spodniach. Nie był na tyle głupi, aby rozbierać się do zera w lodowatej wodzie, z nie wiadomo jakimi zwierzętami w środku. To aż się prosiło o jakiś wypadek. Zanurzył się i obmył twarz czując obecność obserwującego go Lero, co było… dziwnym uczuciem, gdy pomyślisz, że mężczyzna nosił opaskę na oczach. Według tego jak twierdził, jego rodzica robi tak, aby zniwelować kłamstwo w ruchach przeciwnika. Duren wywnioskował, iż chodziło o sztuki walki i nie poruszał głębiej tematu. Nie znał się na czymś takim i nie rozumiał całej idei wewnętrznej energii służącej do wzmocnienia ciała. Jego świat był… mechaniczny. Brakowało tam magii, walk na miecze czy duchów, które trzeba było przepędzać lub przywoływać. U niego królowały maszyny i loty w kosmos. Matematyka, fizyka, chemia… Rozwinęli się w zupełnie inny sposób. Rozmyślając o tym wszystkim obmywał swoje ciało, które co prawda nie było ubrudzone krwią, lecz popiołem i piaskiem. Kliknął językiem pod nosem. Miał już dość tego miejsca. Lasu, chodzenia, wszystkiego.
_____Wyszedł z wody i Lero szybko podał mi kawałek materiału, aby otarł się, lecz nie patrzał na niego, a w bok, po chwili łapiąc Durena za głowę i zmuszając siłą, aby się schylił. Zaraz później przelatuje nad nimi czarne ptaszysko i widząc te brzydkiego stworka… jasnowłosy westchnął ciężko. Jeszcze tego mu brakowało, ale w tym wypadku… to nawet dobrze. Widząc, że stwór chce zrobić kolejne kółko i spróbować jeszcze raz, sięga do kieszeni i wyciąga z niej mały przedmiot wyglądają jak błyszcząca plakietka. Podnosi dłoń do góry i światło odbijające się od metalu przyciąga uwagę.
– Weź to i zanieść Alexowi.
_____Powiedział, chociaż nie miał pojęcia czy ptak go rozumie. Widział jak kundel faktycznie, coś mówił i zwierzę reagowało. Teraz tylko, żeby tego nie zżarł zanim ciemnowłosy dostanie to w swoje dłonie. O dziwo, nie musiał czekać długo, a przedmiot zniknął z jego dłoni. Chwycił wtedy za koszulkę i ubrał ją na siebie szybko, po czym spojrzał na gapiącego się w jego stronę Lero. Widział po nim, że chce coś powiedzieć, ale się powstrzymuje. Na jego twarzy pojawił się drobny zadziorny uśmiech. Ten przedmiot, na nic mu się nie przyda, a Alex jak widać miał talent do przyciągania przybłęd. Nic dziwnego, sam był zwierzęciem, polegającym tylko na swoim instynkcie. Pewnie nos go zaprowadził gdzieś w tym lesie. Duren miał tego zupełną pewność.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Wieża Przetrwania Empty Re: Wieża Przetrwania {07/09/22, 09:31 pm}

Wieża Przetrwania Unknown

Leśna lokacja zdecydowanie przypadła Alexowi do gustu. Czuł się w niej swobodnie i dobrze. Bez problemu poruszał się między krzewami czy wspinał na drzewa w celu ukrycia. A towarzystwo w postaci pierzastego stworka zaczęło mu odpowiadać na tyle, że mężczyzna przestawał mieć ochotę przechodzić dalej. Nie miał pojęcia co wieża przygotowała dla nich na kolejnych piętrach, a skoro inni gracze spędzili tu już tak wiele czasu, czemu i on by nie miał z tego skorzystać? Jednak stawka o jaką walczyli była zbyt kuszaca, by pozostać na piętrze. Prędzej czy później musiał się pożegnać ze swoim towarzyszem, który coraz lepiej się z nim komunikował, wykonując polecenia.
Dzień minął Alexowi dość spokojnie to był niepokojący sygnał, że powinien powracać w okolicę przejścia. Cały dzień nie natrafił na innych zawodników wszyscy szykowali się do opuszczenia poziomu.
Zniesmaczony mężczyzna szedł wzdłóż rzeki, woda była ostatnim miejscem gdzie mogli na kogoś natrafić. Choć przestawało go to już bawić, jednak możliwość zdobycia przydatnych rzeczy była zbyt atrakcyjna by miał ją zignorować. Zapadł już mrok, jednak przy pasywce jaką zdobył nie robiło mu to różnicy. Świat widziany był w czarno-zielonych barwach, jednak był widoczny i to w każdym szczególe. Zdecydowanie ułatwiało to funkcjonowanie po nocą, nie było jednak sposobu na wzmożoną aktywność zwierzyny, która polowała głównie nocami. Nie chcąc więc zbyt ryzykować znalazł wygodne drzewo i tradycyjnie dla siebie wspiął sie na nie chowając w rozłożystych gałęziach. Miał stąd dogodny widok na okolicę, a dzięki pomocy swego małego towarzysza niejednokrotnie podkradli fanty zarzywającym kąpieli zawodnikom.
Choć nie czuł senności i zmęczenia z przyzwyczajenia oparł głowę o masywny pień i przymknął powieki, te jednak energicznie się podniosły kiedy do uszu dobiegł szelest przedzierających się przez zarośla osobników. Ciemnowłosy nawet nie drgnął ukryty wśród gęstych liści obrośniętego mchem drzewa.
Nie musiał długo czekać, aż na brzegu rzeki pojawiły się dwie postaci. Jedną z nich już bardzo dobrze kojarzył, bo jak mógłby nie poznać tej białej idealnie ułożonej czupryny, choć wyjątkowo brudnej. Zadziwiające było, że Duren pobrudził sobie rączki, nie wysługując się swymi pionkami. To przynajmniej mógł łatwo wywnioskować po stanie jego towarzysza, który kąpieli nie potrzebował i jak się okazało nie zamierzał jej brać. Przyszedł tu jedynie w roli strażnika dla białowłosego. Cóż tego rodzaju strategii mógł się spodziewać po Durenie. Nie był na tyle głupi by zostać bez zaplecza, w sytuacji dosyć niebezpiecznej zważywszy na obecne warunki. Nie było więc najmniejszego sensu wysilać się z podkradaniem do nich, nic by taką zagrywką nie osiągnął. Nie zależało mu na zabiciu tej dwójki. Sam nie wiedział, dlaczego, ale współpraca z białowłosym nie należała do najgorszych podczas zadań. Im obu zależało na zwycięstwie, a mając za partnera przodującego w rankingu zawodnika nie mógł narzekać. Wolał nie sprawdzać kogo wieża mogła mu dobrać jako następnego. Okradanie ich również nie przyniosłoby mu żadnych korzyści. Postanowił więc odpuścić i na nowo przymknął oczy, jego pupil leżał rozłożony mu na udach i wpatrywał się w dwójkę przybyszy, a palce Alexa jedynie przeczesywały jego gęste pióra w uspokajającym geście.
Nocą w lesie panowała głucha cisza, nic dziwnego, że do uszu Alexa docierały słowa wypowiadane przez dwójkę zawodników. I choć nie zamierzał na to reagować, nawet nie zwrócił uwagi na to kiedy jedna z powiek uniosła się, by podejrzeć temat ich dyskusji. Faktycznie skóra Durena była blada, niewiarygodnie blada... zaskoczony tym ciemnowłosy uchylił i drugą powiekę by lepiej mu się przyjrzeć. Niedowierzając marszczył brwi lustrując nieskazitelną cerę zawodnika. Jego ciało nie posiadało skaz, blizn, ran, nawet dowodu na dotyk słońca, jakby skóra ta nigdy nie miała z nim doczynienia. Próbował doszukać się czegokolwiek wodząc za dłońmi, które starannie obmywały ciało. Widok ten był dla Alexa nienaturalny, dziwny i szokująco pociągający, chciał własnymi opuszkami sprawdzić strukturę tak gładkiej skóry. A to pragnienie go zirytowało i obruszyło. Zmarszczył zirytowany brwi na samego siebie i odciągnął wzrok od kąpiącego sie przenosząc go na drugiego mężczyznę. Co on w końcu wyprawiał? Podglądał innego faceta podczas kąpieli? Zażenowało go to, dlatego wolał skupić myśli na innym fakcie. A tym stała sie opaska na oczach drugiego osobnika. Alex widział go już podczas krótkiego spotkania w lesie, już wstedy zastanawiało go, po co Durenowi ślepy towarzysz. Jednak zabrał ślepca na czaty? Białowłosy nie był idiotą, więc tu musiało kryć się coś więcej. Zaintrygowało go to, więc kiedy obaj mężczyźni stali ponownie na brzegu ciemnowłosy pochylił się do swego pupila.
- Przeleć nad nimi, chcę zobaczyć jak ten ślepiec zareaguję...- szepnął niewiarygodnie cicho tuż do ucha zwierzaka, a ten podniósł się i przeciągnął szykując do lotu. Alex doskonale wiedział, że stworzenie zrozumiało jedynie "przeleć nad nimi", nie mając pojęcia o co dalej chodziło mężczyźnie, jednak ten lubił fakt, że zwierzę wydawało sie znacznie inteligentniejsze. A kto wie, może właśnie dzięki takiemu gadaniu rozumiało coraz więcej? Nie miał pojęcia jak to działa, jednak ciszył go fakt, że zwierz go słuchał i wykonywał polecenia.
Mały już po chwili wzbił się w potwietrze i bezszelestnie zapikował prosto na dwójkę zawodników. Ciekawski uśmieszek pojawił się na twarzy Alexa, kiedy ślepiec uchylił się dodatkowo osłaniając Durena, przed "atakiem" ptaka. To mu wystarczyło, chciał przywołać zwierzaka do siebie i odezwać się do dwójki, jednak powstrzymały go słowa Durena. Białowłosy wyjął coś z kieszeni i uniósł na tyle dogodnie, że Mały bez problemu chwycił ofiarowaną mu zdobycz i poleciał z nią prosto do właściciela.
- Ty to jak sroka, znosisz tylko to co się świeci... - zaśmiał się pod nosem odbierając przedmiot z dziobów zwierzaka. Wyjął szybko kawałek suszonego mięsa, który nosił na takie wypadki pod ręką i dał pupilowi w nagrodę gładząc go po karku, a wzrok swój skupił na przedmiocie obracając go w palcach i odczytując napis. Gdyby nie kocie oczy pewnie niedałby rady tego zrobić przy tak lichym świetle księżyca.
Zacisnął przedmiot w dłoni podejrzliwie zerkając na dwójkę zawodników. Podniósł się bez problemu łapiąc równowagę i robiąc ze trzy kroki w przód, by wyłonić się spośród liści . Zwierz zajął swoje ulubione miejsce na jego ramieniu.
- Nie wolałeś tego użyć na jednej ze swoich marionetek Durenie? Ta za tobą nie wygląda na zadowoloną z twojej decyzji...a skoro wszyscy tak sobie po imionach to może przedstawisz tego pionka? Wydaje się być nawet rozgarnięty. - stał dumnie z góry obserwując obu mężczyzn. Jego obecnie zielone kocie oczy mocno kontrastowały z czarnymi białkami, które zabarwiła umiejętnośc pasywna. Uważnie zlustrował ich dwójkę po czym cicho westchnął.
- Próbujesz mnie przekupić, czego chcesz partnerze? - spytał mocno akcentując ostatnie słowo i obracając w palcach otrzymany przedmiot. Nie chciał wchodzić w gierki białowłosego, jednak czuł, że ten coś szykował i wolał mieć się na baczności.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Wieża Przetrwania Empty Re: Wieża Przetrwania {10/09/22, 06:50 pm}

_____Stojąc w lesie, pośrodku niczego, z daleko od innych kompanów, zaatakował ich ptak. Dla Lero ta scena była jasno agresywna i powinni zająć się tym stworzeniem. Najlepiej przez uśmiercenie go. Wtedy na pewno nie zaatakuje ich ponownie. Przynajmniej tak wynikało z przykazań, którymi karmił ich Duren. O dziwo, doskonale się z nimi zgadzał od początku. Posiadanie ludzi, grupy, która będzie stała za siebie murem była dobrym pomysłem, a resztę zawodników trzeba się pozbyć i mieć łatwiejszą drogę na szczyt. W pierwszej chwili powstrzymywał się przed pytaniem. Nie chciał wychodzić na jakiegoś… czepialskiego ani narzucać swojemu liderowi hipokryzji, ale czemu nie zaatakowali tego człowieka popołudniu? Czemu nie zabili teraz tego ptaka, a właściwie oddali mu jakiś przedmiot i jeszcze krzyczał czyjeś imię? Mężczyzna, miał dużo pytań i żadnych odpowiedzi. Widać to było po nim. Duren także to widział, gdy ogarnął się i mógł wracać do swojego ogniska został zatrzymany przez szelest liści, który w tej ciszy, był bardzo głośny.
_____Białowłosy nie sądził, że tak szybko spotka właściciela brzydkiego ptaszyska. Właściwie sądził, że będąc takim przezornym i nie wtrącającym się do biznesu innych, na pewno Alex zajął jakąś miejscówkę trochę dalej do miejsca, gdzie wypuszczał swojego zwierzaka na łowy. Cóż, będzie musiał obniżyć punktację w jego głowie dla tej czynności u Alexa, chyba, że faktycznie przywiązał się do tego swojego ptaszyska… A to źle. Nadal jednak w zakresie rozważań Durena. I jeden z powodów, dla których dał mu ten przedmiot specjalny. Będzie mu zupełnie nie na rękę jak postanowi tutaj zostać, bo jest mu wygodnie. Z tym swoim ptakiem. A jak można się domyśleć, Duren nie był fanem, gdy ktoś z powodu czegoś tak głupiego jak przywiązanie robił coś innego niż było w planie.
– Kogo nazywasz marionetkami? Jest członkiem mojej grupy, wiedziałeś, że możesz takie stworzyć? – rzucił zanim Lero mógł odpowiedzieć cokolwiek. Właściwie, spojrzał na niego kątek oka i widzą, że nie zareagował na taką prowokację, westchnął w duchu, nie pokazując nic po sobie. Wpatrywał się w dumnie stojące kundla i zastanawiał się, czego on chce? Wkurwić go na wieczór? – Nie musi cię znać, a jeśli będzie chciał poznać to sam się przedstawi. W końcu jest żywym człowiekiem i myśli za siebie.
_____Nie zamierzał podejmować takiej decyzji w tym momencie. Nigdy nie wiesz co Alexowi będzie latało po głowie. Poza tym świat nie był sprawiedliwy, nawet jeśli Lero znał jego imię, to czy on musiał znać jego? No nie. Do niczego to nie służyło, a jeszcze może potem wrzuci go w jakieś tarapaty wypowiadając jego imię do kogoś postronnego. Duren wiedział, że jego partner jest myślący, ale nie wiedział na ile będzie chciał się pozbyć jego marionetek no i… jak miałby mu zaufać na tym etapie? Na początku, nazwał go mordercą i przypiął mu tą łatkę. Potem Alex chciał go zabić przy pierwszej możliwej okazji, startując do niego z nożem. A gdy spotkali się razem na tym zadaniu… robić coś bardzo przydatnego, jeśli Duren się nie mylił. Nie miał o nim złego zdania, po prostu jego duma nie mogła znieść, że wygrywał z nim i pokazywał to tak dumnie wypinając pierś. Jeszcze bardziej przeszkadzał mu fakt, że uważał go za bardzo podniecającego, gdy był pokryty krwią. Widocznymi śladami zadanej komuś przemocy.
– Zbierasz przybłędy to przyda ci się bardziej. – wskazał skinieniem głowy na ptaka. Po chwili puszczając mu mały uśmieszek. – Nie byłoby to w moim interesie gdybyś został na tym piętrze przez zwierzątko, partnerze.
_____Lero przyglądał się tej wymianie nie odzywając się słowem do tej pory. Czuł w powietrzu, że nie powinien wchodzić do tej pory w ich wymianę. Teraz, czując, że nie było takiego napięcia… przynajmniej według niego. Postanowił się odezwać. Zwłaszcza, że słysząc słowo partner od ciemnowłosego, który pojawił się spomiędzy drzew jak i od Durena. Widać mógł uznać to za jednoznaczne stwierdzenie, że robili razem poprzednie zadanie. Mistrz sztuk walki pamiętał swojego partnera, ale bardziej niż skupianie sią nad tamtym człowiekiem, szukał w głowie informacji o Alexie. I znalazł. Pamiętał, że zawsze był wysoko. Wręcz bił się o miejsce na podium z Durenem za każdym razem. Kto tym razem będzie pierwszy. No i… jeszcze ta sprawa, że był mordercą. Tylko czy w tej wieży faktycznie miało to jakieś znaczenie?
– Miło mi cię poznać, Alex. Z tego co wiem i pamiętam, jesteś tak samo zdolny jak Duren, więc bycie jego partnerem jest uzasadnione. – rzucił z uśmiechem odchodząc od drzewa i spoglądając w kierunku Alexa jakby faktycznie na niego patrzył. – Nazywam się Lero, podchodzę z Dfurthem. – przedstawił się oraz nazwę swojego świata, chociaż miał pewność, że nic mu to nie mówi. Już potwierdził to z Durenem. Każdy z nich pochodził raczej z innego świata. – Na przyszłość nie nazywaj nas marionetkami. W końcu myślimy za siebie. – zaśmiał się w odpowiedzi na wcześniejszą prowokacje i odpowiedź swojego lidera, odwracając się do niego, aby zobaczyć jego reakcję, której… nie było. – Zamierzasz zostać tutaj i rozmawiać z nim? Zabrać go do naszej grupy?
– Nie. – odpowiedział szybko, nie zastanawiając się nad tym chociaż na chwilę. Wyciągnął dłoń i wskazał nią na przedmiot znajdujący się w ręku. – Jeśli nie wierzysz w moje motywy możesz to traktować jako nagrodę za pozbywanie się konkurencji.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Wieża Przetrwania Empty Re: Wieża Przetrwania {16/09/22, 01:00 am}

Wieża Przetrwania Unknown


Od wielu już dni Santeas przemierzał obecną lokację, nie miał zbyt wielu rozrywek, oczywiście te starał sobie organizować, jednak nie mógł powiedzieć, że było ich wiele. Dlatego tak miłe zakończenie mało owocnego dnia zdecydowanie go zadowoliło. Nie oczekiwał wiele, jednak tak zwykłe podroczenie się z jasnowłosym wystarczyło, by poprawić mu nastrój. Aż zaskakujące jak niewiele potrzebował. No właśnie, nie był osobą, którą łatwo zadowolić, więc fakt, że spotkanie z tym konkretnym zawodnikiem na niego wpływało było niepokojącym zjawiskiem. Będzie musiał się nad tym zastanowić później, teraz nie zamierzał nie wykorzystać danej mu przez los okazji.
- Grupę? Musiałbym być niezłym ignorantem, w końcu praktycznie wszyscy zawodnicy stworzyli ów grupy. A im liczniejsze tym łatwiej je wytropić... - prychnął lekko rozbawiony słowami Durena. Sam fakt, jak ten je dobierał był ciekawy, zapewne robił to ze względu na swojego sojusznika, bo raczej nie chodziło mu o doedukowanie Alexa bądź próbę ściągnięcia go do swojej zgrai, nie miał go za tak naiwnego, białowsłosy wyglądał na niebywale inteligentnego, a co za tym idzie i przebiegłego osobnika.
- Oh no tak... przepięknymi bajeczkami ich karmisz... nic dziwnego, że tylu ich już ebrałeś. Ludzie uwielbiają podążać za takimi idealistami... - mówił z udawanym podziwem dla błyskotliwości Durena, teatrzyk jaki ten mu odegrał był wręcz komiczny w oczach ciemnowłosego.
- Moja samotna przybłęda przy twojej gromadce raczej słabo się prezentuje...- odparł, jasno podkreślając kto ile ów przybłęd już zebrał. Szelmowski uśmiech nie schodził z jego twarzy, jednak słysząc kolejne słowa jasnowłosego, ten jakby minimalnie się poszerzył w jednym kąciku. Odpowiedź go zaciekawiła i w drobnym stopniu zadowoliła. Dowodziło to, że Duren naprawdę dobrze kombinował i posiadał zdolności analityczne i strategiczne. A to było cenne spostrzeżenie.
Kiedy zawodnik towarzyszący Durenowi postanowił się w końcu odezwać, Alex mu nie przerywał, uważnie słuchał lustrując całą sylwetkę mężczyzny, swoimi kocimi zielonymi ślepiami jakie otrzymał dzięki nowej zdolności. Uczestnik wyglądał obiecująco miał zadatki przetrwać w tej wierzy znacznie dłużej niż przeciętni zawodnicy jakich było tu pełno, Santeas ciekaw był jaką zdolność posiadł ślepiec, jednak nie na tyle, by o to zapytać. Oczywistym było, że odpowiedzi nie uzyska, mimo, że mężczyzna wykazał się wyjątkową kulturą i opanowaniem nawet mimo tak dotkliwej prowokacji. Takie opanowanie zdecydowanie zyskało sympatię i swego rodzaju szacunek ciemnowłosego, który po tym stanął odrobinę luźniej, jednak dalej dumnie.
- Przyjemność i po mojej stronie Lero z Dfurthem...- odparł skupiając spojrzenie na twarzy mężczyzny owiniętej opaską.
- Ty Lero jak widać myślisz, jednak czy reszta, to się jeszcze okarzę... - odpowiedział ślepcowi doskonale wiedząc, że niemożliwym było utrzymanie dyscypliny w grupie bez właśnie takiego zawierzenia. Duren nie porwałby się motyką na słońce, grupa stworzona z samych myślących osobników byłaby nie do opanowania. To że trafiła mu się jedna taka osoba, było raczej korzystne, przy wykonywaniu zadań, jednak czy na dłuższą metę było dobre? Na dowódcę grupy spadają wszystkie decyzje i te dobre i te złe, jeśli ktoś trzeźwo je analizuje może dojść do własnych wniksków nie zawsze dobrych dla oceny lidera, a wtedy dochodzi do wszelakich obaleń i przewrotów. Właśnie dlatego Alex nie zamierzał się w to bawić, ludzie byli męczący, a on wolał spokój. Wychodziło sie najlepiej kiedy liczyło się na samego siebie, nie istniało wtedy żadne zagrożenie, że ktoś cię zawiedzie.
Słysząc pytanie Lero skierowane do Durena i natychmiastowe zaprzeczenie z jego strony było to na swój sposób zabawne.
- Nie tak ostro Durenie, bo ranisz me serduszko tak jawnym odrzuceniem...- wtrącił się im dobrze bawiąc się tą sytuacją.
- Czyli mam przyjąć wersję, że płacisz mi jak najemnikowi na twoich usługach? - prychnął pod nosem i pokręcił głową z politowaniem, jednak nie zamierzał unosić się dumą i oddawać otrzymanej zdobyczy. Ten przedmiot faktycznie był dla niego niezwykle cenny, jednak nie zamierzał tego po sobie pokazywać. Jego spojrzenie na chwili utkwiło gdzieś w górze westchnął ciężko i oparł zaciśniętą w pięść dłoń na swoim biodrze.
Uchylił usta chcąc coś powiedzieć, jednak wtedy stworzenie na jego ramionach się poruszyło i go szturchnęło spojrzał krótko we wskazanym przez pupila kierunku, lecz szybko wrócił zielonym spojrzeniem na dwójkę zawodników.
- Co by to nie było, niewdzięcznikiem nie jestem, dłużnikiem też nie lubię być. Więc zalecam do przejścia zbliżać się od tyłu albo uważnie patrzeć pod nogi. Jakby to ując, preferuję kreatywne spędzanie wolnego czasu... a tego miałem tu sporo...- wyraził się swoim zdaniem dość jasno, by nawet kretyn mógł zrozumieć przesłanie. Przelotnie jeszcze spojrzał na otrzymany przedmiot i ukrył go w swojej wewnętrznej kieszeni od kurtki, po czym zwrócił się w stronę pnia i gęstych liści, spoglądając jedynie przez ramię na dwóch zawodników po drugiej stronie rzeki.
- To do następnego... - rzucił krótko i na nowo zniknął za kurtyną zieleni.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Wieża Przetrwania Empty Re: Wieża Przetrwania {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach