Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
A New Beginning Dzisiaj o 04:23 amYulli
From today you're my toyWczoraj o 08:08 pmKurokocchin
This is my revengeWczoraj o 07:47 pmYoshina
Twilight tension17/09/24, 02:27 pmEeve
Agathokakological15/09/24, 10:36 pmAgathokakological
W Krwawym Blasku Gwiazd15/09/24, 10:30 pmHummany
Alteros15/09/24, 07:03 pmYoshina
Triton and the Wizard15/09/24, 06:53 pmYoshina
incorrect love15/09/24, 10:00 amKurokocchin
Wrzesień 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
      1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
30      

Calendar

Top posting users this week
2 Posty - 29%
2 Posty - 29%
1 Pisanie - 14%
1 Pisanie - 14%
1 Pisanie - 14%

Go down
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nieskończona biblioteka Empty Nieskończona biblioteka {14/03/22, 08:21 pm}

Nieskończona biblioteka
Istnieje wspaniałe miejsce, w którym spisana jest cała wiedza oraz żyje każdy gatunek zwierzęcia. Wiecznie powiększający się zbiór wiedzy, który zamknięty przed światem zewnętrznym nie miał gościa z zewnątrz od dłuższego czasu. Całym tym skomplikowanym miejscem zajmuje się jedna osoba – Opiekun, który został stworzony tak dawno, że nie pamięta kiedy. Nigdy nie wyszedł na zewnątrz, nigdy nie zobaczył świata poza tym wielkim miejscem.
Podczas zwiedzania ruin, grupa poszukiwaczy przygód była śledzona przez zabójcę. Miał on zabić ich, a znalezione skarby oddać królowi. Wykonał swoje zadanie i zakrwawioną ręką dotknął najważniejsze skarbu całych ruin – złotego klucza. Pomieszczenie zajaśniało, ruiny się zawaliły, a zabójca zniknął pod wielkimi kamieniami, nie wiadomo jak głęboko pod ziemią.
Opiekun zajmując się czyszczeniem biblioteki znalazł go – nowego gościa, całego we krwi. Opatrzył i zadbał o niego. Zabójca stał się pierwszym od pokoleń gościem Biblioteki – posiadaczem klucza do całej wiedzy stworzenia. Jako, że biblioteka istnieje poza czasem z którego pochodzi zabójca – jego czas także się zatrzymał na ten moment. Jak ten skarb wykorzysta nowy właściciel klucza?

Mireyet – Opiekun – M
Yoshina – Zabójca – M

Emme


Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nieskończona biblioteka Empty Re: Nieskończona biblioteka {15/03/22, 11:35 am}

Yootaro Suzumaki
Krocząc za swym cieniem

D A N E   O S O B O W E

II Wiek: 27 wiosen II Data urodzenia: 10 maj II
II Znak zodiaku: Byk II Wzrost: 176 cm II
II Waga: 80 kg II Orientacja: Biseksualna II
II Kolor oczu: Brązowe II Cera: Śniada II
II Włosy: Długie, ciemnobrązowe II
II Zawód: Zabójca na zlecenie II

_________________________________________

Miłość bądź przywiązanie to węzeł na linie, którą jest życie. Są słabością i przeszkodą w dążeniu do celu  - z tą  dewizą płatny zabójca kroczy bezszelestnie przez swój żywot, wypełniając rozmaite zlecenia. Dla Yootaro liczy się łatwa robota, która wynagrodzi go dobrymi pieniędzmi, aby mógł osiągnąć swój cel, dla którego wciąż żył. Z jasno wytyczoną misją jest zdecydowanie łatwiej brnąć przez świat splugawiony krwią. Czy to dostarczenie towaru, zabicie kochanka czyjejś żony, wyrżnięcie upierdliwej zwierzyny, kradzież czyjegoś mienia, dla Suzumakiego każda misja była tylko pracą. Środkiem niezbędnym do samospełnienia, bo przecież czym się różnił od pozostałych? Miał taki sam cel jak inni i używał własnych środków do osiągnięcia go. Dzięki tym myślom nie przeszkadzało mu okradanie ofiar z ostatniego oddechu. Niekiedy wręcz z pełnym pogardy uśmiechem pozwalał im spoglądać w ostatnich chwilach swego życia na jego uśmiech, na twarz ich kata. Zaintrygowany ukrytymi bogactwami z nowych ruin, postanowił przyjąć zlecenie od samego króla, który miał zamiar sowicie go wynagrodzić. Yootaro nie ufał mężczyźnie w złotej koronie, lecz mimo to miał zamiar przyjąć zlecenie i schować kilka rzeczy do kieszeni, gdyby okazały się czymś dla niego przydatnym. Przeciwnicy okazali się silni na tyle, aby nie wyszedł z tego bez szwanku. Oczarowany pięknym kluczem wśród dóbr, sięgnął po niego, a wóczas kamienny sufit ruin zapadł się..


Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nieskończona biblioteka Empty Re: Nieskończona biblioteka {16/03/22, 06:41 pm}

Orion
Opiekun wiecznej biblioteki
Zamknięty w przestrzeni, która nie ma końca, siedząc tam wieczność, a czasem dłużej… Czy twoja osobowość byłaby najbardziej interesująca? Orion został stworzony w celu pilnowanie ludzkości, która może wejść do biblioteki. Przez lata swojego istnienia pilnował i sprzątał ten wielki skład wiedzy. Dostawał też nie raz informacje o świecie zewnętrznym, od ludzi, którzy pojawili się w bibliotece. Spotkania z nimi były jedną z jego ulubionych rozrywek. Co prawda nie uczył się od nich niczego nowego, lecz poznawał coraz to więcej emocji stając się ludzkim oraz bardziej żywym. Teraz, po latach, które liczy się przybywającymi zbiorami książek, wie jak bardzo zmienił się świat, a on znudzony siedzi i dalej sprząta bibliotekę, karmi zwierzęta i sprawdza działanie maszyn. Ludzie już go nie zaskakują. Zawsze popełniają te same błędy i nie uczą się na nich. Nie spodziewa się od nich niczego poza nowymi bajkami, które coraz częściej pojawiają się na półkach. Głupim pytaniem było czy je przeczytał - oczywiście, że tak.
Biblioteka jest jego domem, a przychodzący goście porównują go z bogiem lub bóstwem, chociaż on nie rozumie tego. Przed nim, w tej bibliotece było już życie. Nie był pierwszym, ale na pewno posiada najwięcej możliwości. Nie ma pojęcia jednak czy może opuścić to miejsce. Są ludzie, posiadanie klucza, którzy wchodzą i wychodzą jak chcą - jego prawdziwi goście, lecz jeden klucz oznacza jedną wejściówkę, jedną osobę, która może przejść przez drzwi. Gdyby pojawił się ktoś z dwoma i zostawił jeden z bibliotece - Orion miałby możliwość, aby zobaczyć faktyczny świat.
Orion jest wyższy od przeciętnego człowieka, który pojawia się jako gość, jego jasna skóra nigdy nie zaznała prawdziwego słońca, a dokładniej - nie została skażona promieniowaniem tego niedoskonałego gazowego giganta. Nigdy się nie ważył, ponieważ jego waga się nie zmienia. Pozostaje stała. Tak samo z masą mięśniową czy samopoczuciem. Nigdy nie chorował, lecz miał styczność z wirusami i bakteriami - w końcu to także swego rodzaju zasób wiedzy i organizm, który trzeba zachować.
by emme


Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nieskończona biblioteka Empty Re: Nieskończona biblioteka {17/03/22, 11:43 pm}

Nieskończona biblioteka Orion-1

_____ Gigantyczne regały, nad którymi znajdowały się kolejne regały i tak ustawione w potrójne kolumny sięgały tak daleko aż światło zapalonych lamp pokazywało ich brak końca.  Między tymi regałami i kolumnami, które powtarzały się w każdą stronę chodził mężczyzna ubrany w luźno związaną rzymską togę. Chodził znudzony, lecz nie zgarbiony i przyglądał się półkom, które każda miała swój numer. Były to lata wydania konkretnych książek. Przechodził się tak dłuższy czas obserwując zapełnione regały szukając czegoś, aż doszedł do wielkiego korytarza, który na środku posiadał gigantyczną świecącą na zielono kulę. Dawała on światło i ukazywała drogę powrotną. To miejsce to nieskończona biblioteka, pozbawiona czasu, zbiór całej wiedzy, która powstawała oraz jedyne połączenie między kilkoma niezależnymi od siebie światami.
_____ Zielona kula, która rozświetlała halę ukazywała na końcu pomieszczeń cztery możliwe drogi. Na północ, prowadząc do hali drzwi, miejsca, gdzie możliwe było jedyna wyjście z tego miejsca. Na południe prowadząc do zbioru ksiąg zawierających wszystkie spisane słowa każdego z połączonych światów. Na zachód, gdzie znajdowały się kwatery oraz środowisko do życia dla zwierząt. Każdego gatunku, który istniał i zniknął. To miejsce było schronieniem dla wymarłych gatunków. Sposobem, aby je zapamiętać. Wschód z tego miejsca był odgrodzony. Jako jedyny posiadał drzwi i uniemożliwiał zajrzenie w głąb. Orion, strażnik tego miejsca, sam nie lubił tam chodzić. W końcu znajdowały się tak rzeczy, które zostały stworzone przez człowieka, zarówno te które ratowały jak i te, które miały zabijać.
_____ Opiekun nie przyszedł tutaj rozczulać się jednak nad tymi narzędziami, lecz dlatego, że ktoś przerwał jego lekturę. Czytał ostatni tom romansów, które powstały w świecie numer trzy. Jako że świat numer trzy nie miał imienia, a przynajmniej nikt go nie spisał, to używał numerów, które zapisał nad drzwiami w hali. Zarówno on jak i inne rozumne stworzenia, które zamieszkiwały to miejsce podjęli wspólnie taką decyzję. W końcu jakoś musieli rozróżniać poszczególne miejsca, prawda? Świat numer trzy był pozbawiony tego co nazywa się „fantastyką”, więc ich wyobraźnia zawsze była interesująca. Podróżowali między planetami, odkrywali coraz to nowszą technologię, lecz nie znali podstaw magii. Wszyscy było techniką. To przez ich wynalazki, Orion został zmuszony do stworzenia drzwi do wschodniego korytarza. Niektóre z ich wybryków były dość głośne. Zakłócały jego spokój.
_____ Orion był połączony z tym miejscem, wiedział o każdej zmianie jaka nastąpiła w tym miejscu. Nieważne czy to pojawiła się nowa książka lub zwierzę czy może mają nowego gościa. Wiedział więc, że mieli nowego obywatela, nie wiedział jednak jaka będzie reakcja nowego gościa. Przeszedł przez centrum i wszedł do Hali Drzwi, gdzie znalazł leżącego, dość mocno rannego, człowieka. Spojrzał na numer drzwi, pod którymi leżał. Pięć. Ah. Ten świat był zawsze kłopotliwy. Podniósł poturbowanego mężczyznę i przeniósł go do kwater mieszkalnych. Posiadali tutaj pomieszczenia dla zabłąkanych dusz, bo nie raz zdarzało się, że ktoś wpadł.
_____ Aby człowiek dostał się do biblioteki musiał posiadał klucz. Tym kluczem mógł być przedmiot lub umiejętność jaką można zdobyć. W każdym świecie powinien istnień tylko jeden duplikat, a w świecie piątym był to dosłownie klucz. Złoty klucz, który wyglądał bardzo antycznie, bez zdobień czy błyskotek. Bez tego, niemożliwe jest wyjście z biblioteki. Poza tym klucz może posiadać tylko jedna osoba naraz i umożliwia on wyjście jednej osobie. Jego nowy gość był posiadaczem Złotego Klucza więc miał możliwość wyjścia skąd. Tylko dlatego Orion postanowił zaopiekować się tym człowiekiem. Położył go na wielkim łóżko w pokoju o numerze pięć, który pasował do klimatu i czasu świata numer pięć. Za ruchem nadgarstka na jego dłoni pojawiła się apteczka, z której wyjął opatrunki i zaczął zajmować się nieprzytomnym. Rozebrał górę stroju, aby porządnie założyć opatrunki. Sprawdził nogi za ranami lub uszczerbkami, ale gdy nie zauważył nic groźnego - odpuścił sobie dalsze rozbieranie pacjenta. Został w pokoju kartkę w języku, który powinien zrozumieć.

”Jeśli wypowiesz moje imię zjawię się przed tobą. Możesz wtedy dostać odpowiedzi na pytania. Nie rób nic głupiego, nie znoszę ludzkich prób bycie sprytnym ~ Orion”

_____ Nie bawił się w żadne gierki, po prostu nie zamierzał sprawdzać cały czas czy człowiek się obudził. Przy drzwiach będą czatować dwa zwierzaki, prawdopodobnie psowate różnej rasy, które poinformują go, gdyby osobnik postanowił zrobić coś głupiego i zignorować jego wiadomość. Jako że to miejsce nie liczy czasu - nie ma dnia i nocy, nie ma możliwości sprawdzić, ile dni ktoś był nieprzytomny. W końcu czas nie płynie, tylko stoi w miejscu. Orion wie tylko kiedy mijają lata, nic innego go nie interesuje. Nie musi liczyć minut i godzin swojego życia. Jego czas się nie skończy. Siedział więc w swoim pokoju, jeśli tak to można nazwać, czytał nowe wydania książek, aż zauważył, że jego gość się obudził. Zamknął książkę, odłożył ją i czekał co takiego zrobi jego gość.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 08:04 pm, w całości zmieniany 1 raz
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nieskończona biblioteka Empty Re: Nieskończona biblioteka {20/03/22, 01:34 pm}

Nieskończona biblioteka 51519410
        Ostra grota strzały śmignęła nad czubkiem głowy Yootaro. Przecięła ze świstem gęste, gorące powietrze, otulona magiczną barierą, która swym kształtem miała zmniejszyć opór powietrza, by nadać broni jeszcze większej prędkości. Gdyby ciemnooki Suzumaki nie byłby jednym z lepszych zabójców, zapewne wymierzony cios trafiłby go prosto między oczy, a jego bezczelny uśmieszek byłby wart tyle, co zgniłe jabłko na targu Relington - jego rodzinnego miasta. Niestety, na nieszczęście poszukiwaczy, ich oprawca był znacznie zwinniejszy. Zabójca oczywiście posiadał swe unikatowe wady, przez które nie mógł zostać kimś bardziej szlachetnym, lecz w tej walce nie miały one znaczenia. Miał zamiar wygrać dzięki doświadczeniu oraz swojej zwinności. Cel był blisko, a przed nim stała jedyna dychająca przeszkoda - wojownik. Był na skraju wyczerpania. Podobnie jak sam Yootaro. Mężczyzna w stalowej zbroji odrzucił połamany miecz, wybierając walkę na dystans, lecz i ona zdawała się być bezsensownym wyborem.
       - Huh, prawie odciąłeś mi moją drogocenną kitę. Wiesz ile lat ją zapuszczałem? - Suzumaki cmoknął ustami, unosząc wzrok ku górze przy czym robił lekkiego zeza. Sprawdził czy napewno związane u góry włosy w gęstą kitę były całe. Sufit podziemi zadrżał ostrzegawczo, wzbudzając instynkt ciemnowłosego do pośpieszenia się w zakończeniu zadania od samego króla. Musiał jeszcze zebrać fanty i odnieś je w wyznaczone miejsce, a ruiny w których byli zdawały się pomału zawalać. Odziany w lekką szatę przypominającą kimono zrobił kilka kroków w przód, robiąc się całkiem poważnym. Sięgnął pod gruby materiał ubioru, wysuwając dwa sztylety. Głęboko zaciągnął się gryzącym po gardle powietrzem, dokładnie wyobrażając sobie skupisko swej magii życiowej. Delikatna mgiełka otuliła jego paliczki oraz nogi, a jego czarne niczym smoła źrenice zalśniły. Wojownik nawet niezauważył kiedy Yoootaro drgnął. Mógłby przysiąc, że chłopak po prostu się teleportował o trzy metry, pojawiając się niczym duch tuż przed nim. Jedyne co zapamiętał, gdy był wstanie ostatni raz wydać z siebie jęk bólu zmieszanego z zaskoczeniem, był to bezczelny, hytry uśmieszek Suzumakiego. Wojownik zaklął go w duchu, padając na kolana, a potem twarzą lądując na ziemi, wydał z siebie ostatni oddech życia. Płatny zabójca z zadowoleniem wytarł swe zakrwawione ostrza nie robiąc sobie nic z leżących trupów. Tanecznym krokiem ominął każde truchło, dochodząc do swego celu. Zachwycony podziwiał nagrodę ruin. W pośpiechu pakował zdobycze, kiedy to sufit nad jego głową znów wpadł w drgania, a ziemia zaczęła się sypać. W ten dostrzegł błyszczące zawiniątko w jednym z srebrnych pucharów. Był to złoty klucz. Widać było w nim piękno doskonałości. Ktoś pieszczotliwie szlifował każdy łuk, najmniejsze zagięcie przedmiotu. Biła od niego subtelna aura magii. Yootaro zauroczony tym artefaktem postanowił zachować go dla siebie, jednak jeden z nadal dychających poszukiwaczy wytrącił przedmiot z rąk chłopaka. Klucz odbił się kilkakrotnie od ziemi, lądując pod kamiennym stołem. Spanikowany, a zarazem wściekły, odepchnął rannego maga, który z hukiem wylądował na ścianie podziemi. Yootaro czym prędzej ruszył do klucza, gdy sufit ruin nagle zaczął się zapadać. Suzumaki widział tylko ciemność. W ustach czuł metalowy posmak swej krwi, a ręka, którą jedynie czuł, a nie mógł dostrzec uparcie sięgała po błyszczący przedmiot. Z ledwością go musnął, a cała jego świadomość zgasiła się w odmentach mroku.
       Zaraz po powrocie świadomości, całe ciało zalała fala bólu, która zaprątkowała od głowy w dół. Otumaniony Yootaro bełkotał coś pod nosem, marszcząc brwi, a gdy zrozumiał w jakiej sytuacji się znalazł, zaczął pomału otwierać oczy. Obraz był niewyraźny. Uporczywe zawroty głowy nie ustępowały, kiedy ciemnooki pomału podpierając się rękoma siadał na czymś miękkim. Łóżko - pomyślał i złapał się za głowę, czując miękki materiał. Był opatrzony bandażem w kilku miejscach. Ktoś go znalazł i zaopiekował się nim, zaprowadzając do swego domu. Suzumaki zastanawiał się kto był na tyle głupi, ale zaraz po tym przeszła mu inna, bardziej sensowna myśl. Kto był na tyle potężny, żeby wygrzebać go spod ruin. Właśnie to przebudziło niepokój w płatnym zabójcy. Nie mały strach zalęgł się w gardle chłopaka, który z trudem przełknął gulę. Nadal otumaniony rozejrzał się po pomieszczeniu. Siedział na dużym łóżku z bardzo wygodnym materacem. Poza pościelą okryty był również kocem z futra jakiegoś zwierzęcia. Po jednej ze stron stała spora, drewniana szafa zabarwiona lekko na bordowy kolor. Bardzo często robiło się to dla zabezpieczenia desek. Tradycyjny lampion wisiał na środku sufitu. Druga strona pokoju zastawiona była biurkiem, na którym stał słoiczek z atramentem i sporym piórem Sowy Brunatnej. Pewnie w szufladzie mebla znalazłby kilka stron papieru. Cały pokój przypominał typowy hostel, do których miewał zwyczaj wpadać po zakończeniu misji. Nie chciał bowiem, aby ktoś śledzący go poznał prawdziwy adres zamieszkania. W tym zawodzie Yootaro musiał być bardzo ostrożny, choć wielokrotnie tego niewykazywał. Syknął, gdy pomału wstałna równe nogi. Podparł się o krzesło, gdy zrobił kilka kroków w przód, zauważając kartkę z starannym pismem w jego języku. Zmarszczył czoło, abu skupić się na odczytaniu słów, po czym uśmiechnął się krzywo. Orion, co? - pomyślał o jego nietuzinkowym tupecie. Musiał czuć się bardzo pewnie, skoro zrobił z Suzumakiego swym gościem.
      - No dobra stary dziadku. Czas zobaczyć gdzie my to jesteśmy - poprawił swe kimono tak, by zakryć opatrzony tors. Przeszukał ubranie w celu odszukania jakiejkolwiek broni, jednakże nic nie miał. Prawdopodobnie stracił wszystko w ruinach, albo wybawiciel postanowił schować przedmioty dla własnego bezpieczeństwa. Ciemnowłosy raz jeszcze przeczytał w myślach notatkę, po czym zgniótł ją i wyrzucił do kosza na śmieci, który stał pod biurkiem. Poruszał ramionami, nogami, aby sprawdzić swoją sprawność, po czym dostrzegł przy poduszce złoty klucz. Niezastanawiał się długo, schowałzawiniątko do kieszenie spodni i podszedł do drzwi wyjściowych. Otworzył je i nadal stojąc w progu dostrzegł strzegące go zwierzęta. Przypominały psy, ale niewiele przypominały te, z którymi miał styczność. Czy aby na pewno nadal był u siebie? Może żaden szaleniec go nie uratowałspod gruzów. Może swe życie zawdzięcza magii klucza, który go gdzieś teleportował?
      Westchnął z poirytowaniem, cmokając w usta. Ten nawyk nie jeden raz irytował jego klientów, lecz Suzumaki nie był wstanie się oduczyć tego odruchu. Widząc psiowate stwory nie miał zamiaru ryzykować utratą głowy przed gospodarzem tego miejsca. Zdrowy rozsądek podpowiadał mu, iż najlepszym wyborem będzie dowiedzenie się pierw gdzie jest i kim jest wybawiciel.
      - Łoj, Orion. Śpiąca Królewna właśnie wstała - podrapał się po głowie i ciężko westchnął. Głębsze oddychanie nadal sprawiało mu problemy. Była to wina ran, jak zarówno powietrza, którym oddychał zbyt długi czas w ruinach. Tak jak pismo na kartce wspominało, tak właśnie - prawodpodobnie Orion - pojawił się przed oczyma Yootaro. Zaintrygowany tak wyspecjalizowaną magią, zagwizdałcicho pod nosem, uśmiechając się w kącikach ust.
      - Czołem. Jak długo spałem? - spytał, szybko dodając - Ach, gdzie moje maniery. Jestem Yootaro Suzumaki. Dzięki za ratunek. Wejdziesz? - teatralnym ruchem zaprosił do środka Oriona.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nieskończona biblioteka Empty Re: Nieskończona biblioteka {23/03/22, 10:40 pm}

Nieskończona biblioteka Orion-1

_____ Czekanie na obudzenie się gościa, nie było długie czy męczące. Było kolejną czynnością, którą wykonywał po raz kolejny. Już nie liczył, ile faktycznie osób, gdy po raz pierwszy pojawiało się w bibliotece, było w opłakanym stanie. Zwykle otrzymanie wejściówki niosło ze sobą prawie śmiertelne konsekwencje, czasem nawet trafiały się trupy. Wtedy, zwykle, musiał sam otworzyć drzwi do świata i wrzucić przedmiot z powrotem. Nie chciał, żeby przedmioty, które dawały dostęp do tego zasobu wiedzy były przetrzymywane w tym miejscu. Orion czuł wewnętrzną potrzebę, aby nie posiadać tych przedmiotów w swojej obecności. Może też z tego powodu, czuł chęć, aby mężczyzna szybko obudził się, wszedł w posiadanie klucza, schował go przed jego oczami w kieszeni i wyszedł z Biblioteki. Cóż… nie zamierzał wyganiać rannego, ale miał potężną chęć, żeby sobie poszedł.
_____ Pozostawione przed drzwiami pokoju zwierzaki, to były dwaj przodkowie psów, wilki, które zapoczątkowały dwie różne rasy wilków w świecie trzecim. Oczywistym jest, że gość mógł ich nie znać, w końcu… wymarły bardzo dawno temu. Za czasów, których pewnie jego przodkowie nie pamiętali. Ich genom był tak pierwotny i stary, że w tym miejscu, w bibliotece, spędzając kolejne tysiące lat z Orionem nauczyły się porozumiewać mentalnie. Połączyły się z systemem, którym był Opiekun Biblioteki i w ten sposób dawały radę prowadzić konwersację. Nie tylko z Orionem, ale też z każdym innym zwierzęciem, które było wystarczająco stare, aby osiągnąć ten stan. Mężczyzna nie wiedział jak dochodziło to czegoś takiego i jakie były wymogi podłączenia się pod tą wspólną świadomość zdolną do rozmów z innymi.
_____ Wyglądem przypominały wilki, takie które goście mógł znać ze swojego świata, lecz o wiele większe, bardziej umięśnione oraz z wystającymi kłami nadającymi im bardziej demoniczny wygląd. Jeden z nich o jasnym futrze, drugi o ciemnym. Ich mądre złotawe oczy spoglądały na człowieka, który otworzył drzwi myśląc o wyjściu z pokoju. Prawdopodobnie mógł dostrzec przed sobą coś na wzór barierki wykonanej z czarnego metalu, a za nią skwer wypełniony mniejszymi zwierzętami. Nie przypominały w większość i niczego co znał, lecz pośród nich kręciły się osobniki, których wygląd w znacznym stopniu pokrywał się z tym czego mógł doświadczyć, a może nawet i zjeść w swoim świecie. Był to blok świata 3, czyli pewnie na drzewach mógłby dostrzec pierwszego zmarłego krewnego wiewiórki czy jakichś ptaków.
_____ Biblioteka posiadała sześć tak samo wyglądających półokręgów, które wypełnione były pomieszczeniami, w których żyły zwierzęta. Każde z nich miało swoje miejsce, odpowiedni klimat. Wśród tego znajdowało się piętro zajmowane przez pokoje przygotowane dla ludzi. Nigdy nie było to zapełnione bardziej niż do dwóch pokojów, jednak przygotowane było ich 15. Jakby biblioteka oczekiwała, że kiedyś będzie tutaj większy ruch. Półokręgi były zupełnie od siebie niezależne, ponieważ każdy świat miał inne zasady działania oraz inne kierunki ewolucji. Nie można było trzymać wielkiego robaka jedzącego całe planety koło ognistego konia jedzącego mięso z ludzi, prawda? Przynajmniej zdrowy rozsądek podpowiadał, że nie było to odpowiednie. Chociaż każde z przebywających tutaj zwierząt nie miało złych intencji oraz było pozbawione cech, które sprawiały, że były wstanie przetrwać.
_____ Pół okręgi były zamknięte wielką ścianą, w której znajdowały się równie wielkie drzwi. Gdy nowy gość postanowił wypowiedzieć jego imię, Orion pojawił się właśnie pod tymi drzwiami. W powietrzu pojawiły się iskierki, złote symbole, które bardzo szybko stały się całym człowiekiem, bo tak wyglądał. Spojrzał na otwarte drzwi od pokoju, na dwa strzegące zwierzaki i jakby skoczył w przestrzeni znalazł się przed gościem nie dając żadnego sposobu na zrozumienie jak to zrobił. Orion wiedział co zrobił, zmienił koordynaty swojego ciała przesuwając się na bardziej odpowiednie miejsce do przeprowadzenie rozmowy z gościem. Miejsce wcześniejszego pojawienia się było faktem, że jego kwatery znajdowały się daleko, a on nie pamiętał, gdzie znajduje się jego gość dokładnie więc nie ryzykował i przeteleportował swoje ciało najpierw pod wielkie drzwi.
- Nie mam pojęcia jak długo. Czas tutaj płynie inaczej względem twojego świata. - odpowiedział na pytania, bo nie zamierzał ukrywać niczego czego nie musiał. A było kilka rzeczy. Nie ruszył się na zaproszenie człowieka, nie zamierzał wchodzić do jego kwatery. - Ten pokój jest twój, dopóki przebywasz w tym miejscu. Posiadając klucz jesteś wstanie wyjść. Masz do tego prawo, nie musisz go zdobywać. Masz jakieś pytania?
_____ Orion westchnął w duchu. Wiedział, że człowiek będzie miał mnóstwo pytań. Pewnie takich typowych i niczym go nie zaskoczy. Widział to i tłumaczył już nie pierwszy raz. Tym razem będzie tak samo. Zrobi co jego, człowiek będzie chciał się wzbogacić na tym miejscu, weźmie coś i wyjdzie, albo będzie chciał uciekać próbując ukraść coś co należy do tego miejsca. Imię czy zawód nowego gościa nie miały znaczenia, nie zamierzał zapamiętywać tego. Ten człowiek okaże się taki sam jak inni, chociaż teraz jest tak… głupio odważny. Zwykle ludzie, gdy znajdują się w nieznanym sobie miejscu zachowują się w określony sposób. I na pewno nie są tak odważni. Bardziej nieufni, chciwi. Orion nie zamierzał jednak notować sobie tego. Człowiek jak każdy inny, nic nie zmieni, a raczej zostawi po sobie bałagan do posprzątania. Żeby tylko nie chciał zabrać statków powietrznych do swojego świata. Mimo wszystko trzeba było dbać o czasoprzestrzeń i rozwój konkretnego świata.
- Możecie już iść. - odezwał się do psów mentalnie spoglądając na nie. - Gość jest teraz pod moją obserwacją.
- Myślisz, że długo zostanie? - odezwał się pierwotny wilk o jasnym umaszczeniu - Mam nadzieję, że tak.
- A ja mam ochotę, żeby szybko sobie poszedł - czarny wilk zaczął iść w stronę swojego pomieszczenia spoglądając jeszcze w ostatnim momencie na Oriona. - Mam nadzieję, że nie będzie chciał cię zabić jak poprzedni
_____ Słysząc to Orion tylko uśmiechnął się lekko i pogłaskał głowę jasnego wilka, który został przy nim jeszcze chwile. Wraz ze zdjęciem dłoni z głowy zwierzęciem, jego spojrzenie wróciło na gościa. Będzie musiał teraz odpowiadać na jego pytania. Pewnie dotyczące powrotu do domu. Cóż… Poprzedni gość, pochodził z innego świata co prawda, lecz nie był przyjemny i chciał zabić Oriona myśląc, że tak dostanie całe to miejsce na własność. Dość szybko się przekonał, że to nie takie proste. Zabicie Opiekuna w tym miejscu było niemożliwe, gdyby było pewnie mężczyzna już dawno skończyłby swoje życie.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 08:04 pm, w całości zmieniany 1 raz
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nieskończona biblioteka Empty Re: Nieskończona biblioteka {06/04/22, 01:03 pm}

Nieskończona biblioteka 51519410
        W Nagoja, w stolicy króla  nadszedł zmierzch. Między polami uprawnymi ciągnęła się wydeptana droga wymieszana z kamieniami. Jeden posłaniec gnał na swej klaczy, wpadając za mury miasta. Niezatrzymując się dojechał pod siedzibę władcy i poprowadzony do komnaty padł na kolana. Unormował swój oddech, unosząc po chwili swój wzrok na mężczyznę w koronie. Odziany był w kolorowe szaty, fikuśnie związane. Jedno ramię było delikatnie zsunięte, odsłaniając obojczyk. Okryty dodatkowo czerwoną narzutą, by nie zmarznąć, bawił się w dłoni złotą fajką. Wynalazek ten dostał od jednego z bohaterów przeszukujących ruiny dwa lata temu. Teraz owo miejsce służyło jako przystań dla poszukiwaczy. Mogli się wyspać, zjeść, zaopatrzyć w niezbędne przedmioty, które pomogłyby im w dalszej podróży. Ruiny od zawsze były wielką niewiadomą. Spuścizną po wymarłej cywilizacji. Kataklizm, który wywołali własną chciwością niemalże spowodował wyginięcie ludzkości. Resztka, niewielka resztka przetrwała obdarowana cząstką magii. Dzięki niej mogli oddychać siarszystym powietrzem, umykać mięsożernym stworom i na nowo poznawać technologię. Mimo to w pewnych kwestiach nadal nie mogli zrobić kroku w przód. Posiadali kanalizację, lecz istniejący w starych zapiskach prąd, czy Kamienie Łzowe zasilające wielkie maszyny był czymś nieosiągalnym. Wiele pism było na tyle zniszczonych, że nawet nie wiedzieli o czym one były.
       - Znalazłeś Go? - spytał, marszcząc lekko swe brwi w niezadowoleniu. Znał już odpowiedź widząc wzrok posłańca i sam fakt, iż miał puste ręce oraz słabo wypchaną sakwę. Zmęczony podróżą chłopak przełknął głośno gulę w gardle, a jego zniszczone dłonie od trzymania lejców drgnęły odruchowo. Bał się chwili, która nastanie po jego odpowiedzi. Król miał zwyczaj karać osoby przychodzące z niczym, ale on coś miał. Tylko czy wystarczająco zadowoli znaleziskiem Pana?
       - Przekopanie się do ruin, które okazały się świątynią, a zarazem czyimś grobowcem zajęło nam trzy dni. Znaleźliśmy zwłoki poszukiwaczy, kilka nieuszkodzonych rzeczy, ale... - przerwał, wyciągając z woreczka kawałek kimono Yootaro. - Ich oprawca zniknął. Jest to dziwne. Nekromantka mówiła, że nikt nie miał szans uciec przed tym zawaleniem się. Nie było nigdzie nawet wyrytej drogi ucieczki. Po prostu zniknął. Wyparował. Pod stertą kamieni nieopodal skalnego stołu był przytrzaśnięty skrawek materiału. Poszukiwania wciąż trwają - znów wbił wzrok w podłogę, widząc rosnący gniew u władcy.
       - Rozumiem - zacisnął pięść na siedzisku, wstając na równe nogi. Król w duchu pożałował, że postanowił skorzystać z usług zabójcy. Był dobry w swym fachu. Jak nie najlepszy. Najbardziej irytował go fakt jego zniknięcia. Niedawało mu spokoju przeczucie, że coś znalazł. Coś, co uratowało mu skórę. - Kasegawa, poszukaj krewnych, kobiety, dzieci. Kogokolwiek kim mozemy mu zagrozić.
       - Obawiam się królu, że nikogo nie ma. Pięć lat temu stracił ukochaną. W zeszłorocznej wiośnie "przypadkowo" rozjechałem koniem jego ostatnią pamiątkę, czarną kotkę. Obawiam się, że zabójca nie ma już nic do stracenia - szepnęli do siebie, znając jako jedyni tożsamość Yootaro. Jako jedyni wiedzieli co tam robił. Jako jedyni obawiali się co może zrobić, gdy wróci żywy.

~ ~ ~

       Suzumaki zilustrował uważnie blondyna. Nie krył się z tym, bowiem jego wygląd był niesamowicie intrygujący. Nie jedna kobieta zakochałaby się w jego urodzie. Sam zabójca chętnie skosztowałby kawałka jego ciałka, gdyby ten tylko na to pozwolił, lecz nie była na to pora. Poza tym stan zdrowia zdecydowanie nie pozwalał mu na aktualne baraszkowanie z kimkolwiek. Orion był wysoki, dobrze zbudowany, a jego kosmyki włosów lśniły w świetle biblioteki. Tylko uwydatniały obojętny, wręcz lodowaty wzrok błękitnych tęczówek. Człowiek ten zafascynował tak bardzo Yootaro, iż ten od razu postanowiłzostać tu na nieco dłużej. Z czystej ciekawości, a jednocześnie odpoczęcia i dowiedzenia się co to za miejsce. W końcu skoro już się znalazł w tym tajemniczym miejscu, to wypadałoby je zwiedzić.
       Z stęknięciem usiadł na podłodze. Zawsze wolał twarde siedzisko niżeli miękkie poduchy. To przyzwyczajenie pozostało mu po zyciu w biednej częsci miasta. Wygodnie oparł się z tyłu rękoma i wsłuchał w beznamiętne wyjaśnienia Oriona. Zdawał się być niezadowolony ze swego gościa. Suzumaki na pewno spał conajmniej jeden dzień. Skoro nie był w swoim świecie, to narazie był bezpieczny. Przynajmniej nic mu nie groziło ze strony korony. Był ciekaw ile warta jest jedna minuta z jego kraju w tym miejscu. Czy jeden dzień odpowiada równoznacznie z jego jednym dniem, a może więcej? Może czas tutaj płynie znacznie wolniej? Ta perspektywa była bardzo pocieszająca. Czy ma pytania? Owszem. Długowłosy miał ich nadto, ale nie chciał od razu wszystkimi obarczać osoby, która zajęła się jego ranami. Póki co wiedział, iż jednostka czasu tutaj istniała. Posiadł własne lokum, a także mógł odejść kiedy tego chciał. Niewyganiał go. Do tego był tu zwierzęta, z któymi Orion zdawał się porozumiewać. Yootaro uważnie przyglądał się ich zachowaniu. Zdawało się jakby go całkowicie zignorowali i rozmawiali ze sobą w najlepsze. Intrygujące - pomyślał, uśmiechając się lekko pod nosem.
       - Mam kilka pytań, ale może oprowadziłbyś mnie po tym magicznym miejscu? - zaproponował, wstając na równe nogi z lekkim problemem. - Jesteś tu sam co? Jesteś jakimś straźnikiem, albo właścicielem tego miejsca i w ogóle co to jest? - zadał pierwsze pytanie, którego odpowiedzi się domyślał, lecz chciał mieć pewność jaką zagwarantowałyby mu słowa Oriona.  

Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nieskończona biblioteka Empty Re: Nieskończona biblioteka {19/04/22, 01:08 pm}

Nieskończona biblioteka Orion-1

____ Zadowolenie nigdy nie przychodzi z gośćmi, ani też z nimi nie uciekało. Orion wyczuwał pod skórą problemy i sam ten fakt, sprawił, że nie mógł rozluźnić się do końca przy nowym gościu. Nie wyglądał jak bojące się zwierzę, ale gdyby ktoś dotknął jego ramion czy nóg - poczułby kamień, aniżeli ciało człowieka. Miał jakieś pojęcia jak wygląda życie w świecie, który przeżył już jedną zagładę. W końcu, świat, z którego pochodził nowy właściciel klucza nie należał do tych spokojnych. Ludzie żyjący w miejscu, gdzie nic nie powinno żyć na pewno są inni od normalnego człowieka. Gdyby taki istniał, oczywiście. Nie wiedział czego spodziewać się po nowym, ale na razie był bardzo głośny i za mało przerażony jak na fakt, że znajdował się w nieznanym sobie miejscu. Właściwie, niepokoiła go reakcja jaką przedstawiał. Nie była naturalna i poprawna.
- Oprowadzić? - Orion zastanowił się jak przedstawić kim był. - Dla ciebie jestem strażnikiem i sercem tego miejsca. Biblioteka jest jak moja ręka, przedłużenie mojego ciała. Chociaż moja rola to opiekowanie się tym miejscem, a nie strzeżenie go. Mam pilnować, żeby goście, tacy jak ty, nie zrobili czegoś głupiego.
____ Tak, dokładnie. Co prawda miał pilnować, żeby odwiedzający to miejsce goście nic nie zrobili, ale tylko pilnować. Nie obchodziło go co stanie się ze światem, do którego wyniosą zdobytą wiedzę. Nie zamierzał też nikogo powstrzymywać przed zabraniem wiedzy czy własnych notatek, jeśli sami wniosą papier do biblioteki. Chyba właśnie skutkiem takie łagodnego postepowania są katastrofy i zniszczenia we wszystkich podłączonych do tego miejsca światach. Nie wszystkie przełomowe osiągnięcia są wynikiem faktu, że ktoś mocno się starał. Czasem to zwyczajny wieczór z odpowiednią książką w tym oto miejscu. Czy tłumaczenie tego da coś nowemu przybyszowi? Orion miał wrażenie, że mogło tylko namieszać, ale był zbyt leniwy na późniejsze sprostowania. Wpatrywał się w podłogę zastanawiając się nad tym co takiego mógłby pokazać. Wszystko? To za dużo. Żaden człowiek nie ma aż tyle czasu, żeby zobaczyć i obejrzeć wszystko. Mówimy tutaj o wszystkich zapiskach wiedzy, które powstały w kilku wielkich światach. Jego dłoń lekko podtrzymywała podbródek, gdy dostrzegł rozwiązanie i podniósł głowę spoglądając na czarnowłosowego. Postanowił odpowiedzieć mu na drugie pytanie i od razu przejść do rzeczy.
- Nie jestem wstanie oprowadzić cię po całości. - podszedł kilka kroków do chorego gościa, kucnął przy nim. Jedną ręką położył na ramię, drugą zasłonił mu oczy. W ciągu chwili, Yootaro mógł tylko poczuć lekki chłód otaczający jego ciało, a następnie - zmianę podłoża, na którym siedział. Orion zabrał rękę i wstał odsłaniając przed czarnowłosym miejsce, do którego go zabrał. - To jest centrum.
____ Wstał i podszedł do ogromnej kuli, która przyćmionym światłem oświetlała tylko pobliskie miejsce. Gdy opiekun podszedł o delikatnie dłonią dotknął kuli, jakby uruchomiona, wyciągnięta ze snu, podniosła się i swoim białym światłem rozświetliła cztery wielkie łuki. W jednym z tych łuków stały wielkie drzwi, pozostałe ukazywały głębokie ciemne korytarze. Yootaro za pewnie nie był wstanie dostrzec co dokładnie znajdowało się w korytarzach. Nawet jeśli wpadało tam światło wydobywające się z kuli, nie potrafiło przedrzeć się przed ciemność.
- Nie wstawaj, nie będziesz chodzić. - odwrócił się do Yootaro i spojrzał na swojego gościa. Był chory, ranny, nie wypadało zmuszać go do chodzenia. - Zamierzam pokazać ci jak wygląda biblioteka, prosto do twojej głowy. Nie możesz od tak spacerować po tym miejscu. Zmusza mnie to do ponownego dotknięcia twojego ciała.
____ Powoli podchodził do Yootaro. Głównie, aby dać czas drugiemu na odpowiedź, chociaż nie zamierzał brać jej pod uwagę, nawet jak powie nie. Byli w centrum, bo stąd będzie najłatwiej ukazać mu, wizję tego miejsca, Biblioteki. Wyciągnął dłoń i położył ją na głowie niższego od siebie mężczyzny… Przynajmniej miał nadzieję, że to się nie zmieniło w jego świecie i nadal są dwie płcie. Wraz z dotknięciem, przed oczami gościa mogła się pojawić czarna przestrzeń, która wymusiła na nim zamknięcie oczu. Orion widząc to, także zamknął oczy i zaczął pokazywać to miejsce przy okazji opowiadając o tym co widzieli.
____ Opiekun zabrał Yootaro przed pierwszy łuk, znajdujący się po prawej stronie. Mogli dojrzeć, że patrzą nawet na siebie, z lotu ptaka. Człowiek mógł zobaczyć ciągnące się w otchłań, nieskończenie wysokie regały stały naprzeciwko siebie tworząc nieskończenie dalekich rzędy. Wszystkie półki pełne książek, oznaczonych latami, a same alejki były podpisane gatunkami wiedzy oraz światem, z którego pochodziły. Orion nie pytał się czy gość zamierza zwiedzać tak szerokie i dalekie zakamarki. Nie było mu to potrzebne i no patrząc z góry można było dostrzec jak im głębiej zaglądając między poszczególne regały, rzędy przestawały być proste i równe.  
- To są wszystkie zapisane rzeczy, które stworzył twój gatunek oraz każdy inny, który żył przed tobą. - nie musiał mówić, że dotyczyło się to także innych światów. Były takie, gdzie zapisywanie wszystkiego był normą, a istniały takie, które nie posiadały pisma, a zbiory wiedzy to głównie obrazki. - Radziłbym, podczas twojego pobytu, nie wchodzić za głęboko między regały. Nie są tak przejrzyście ułożone jak się wydaje. Można to porównać do labirynty.
____ Złożoność ustawienia coraz to głębszych regałów wynikała głównie z faktów, że tematyki zapisanej literatury nie była już klarowna, a przenikała się i łączyła. Biblioteka w ten sposób reagowała na niesamowicie zmieszanie. Orion, który znał to miejsce jak swoją kieszeń i mógł się bezpiecznie teleportować do swojego lokum nie był zagrożony, lecz gość… krucha istota posiadająca ograniczony czas… mógł się zgubić, a Orion na tą chwilę nie byłby wstanie go szybko znaleźć. Wiedział, że pojawił się w bibliotece, bo otworzyły się drzwi, to była bardzo wyraźna zmiana energii. Stąd jego szybka reakcja na gościa. Gdy już mamy gościa, osobę, której egzystencja zakłóca spokojny przepływ energii - nie było pewności, że Orion byłby wstanie bezpiecznie znaleźć zgubionego człowieka. Chyba, że zawoła po niego. Niestety, postanowił mu o tym nie przypominać. Nie zamierzał bawić się w opiekunkę i biegać za nim cały czas. No i… Orion czuł na plecach, że gdyby przypomniał o tym Yootaro, ten wołałby go co chwilę. Oznaczało to zero spokoju.
- Jeśli potrzebujesz znaleźć coś konkretnego… - jego głos kierowany prosto do świadomość nie wymagał, żeby otworzył usta. - Najlepiej spytaj, nie szukaj sam. Napatrzyłeś się ? Idziemy dalej.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 08:04 pm, w całości zmieniany 1 raz
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nieskończona biblioteka Empty Re: Nieskończona biblioteka {01/05/22, 08:15 pm}

Nieskończona biblioteka 51519410
        Długowłosy w skupieniu słuchał wyjaśnień blondyna. Strażnik zdawał się być chłodny, podwściągliwy, ale jednak zabójca coś dostrzegał w jego kącikach oczu, co niezmiernie go intrygowało. Pragnął rozwikłać tę zagadkę, a by tego dokonać musiał zostać na nieco dłużej w tym magicznym miejscu.
        Dla Yootaro było oczywistym to, iż Orion nic konkretnie mu nie zrobi. Miał tutaj wolną rękę i niemalże samowoklę, o ile nienarozrabia w bibliotece. Jeśli nic nie zrobi, co by jej zaszkodziło, więc od razu wpadł mu pewien pomysł do głowy. Co jeśli zapragnie zabrać coś z tego miejsca do swojego świata? Co się wóczas stanie? Czy przedmiot ten czy zwierzę zniknie całkowicie? Może automatycznie wyparuje z jego świata i wróci tutaj, a może nawet biblioteka niczym układ immunologiczny wyprodukuje kopie utraconego zbioru. Było to niezmiernie interesujące i zabójca miał zamiar w dogodnym momencie zapytać o to strażnika. Jednakże teraz miał ważniejsze cele na głowie, któe zgrabnie szły do przodu.
        Lekko speszony patrzył jak blondyn podchodzi bliżej, lecz nie uciekł wzrokiem, nie drgnął na zmiejszający się dystans i dotyk mężczyzny. Wręcz ta głupia rzecz niezmiernie się spodobała zabójcy. Nie mógł ukrywać faktu przed samym sobą, iż chętnie pobaraszkowałby z tym tajemniczym jegomością. Niestety zdrowie mu niedopisywało, a jak na złość dolna część ciała wręcz burczała oburzona o brak mozliwości spełnienia zachcianki. Suzumaki przymknął powieki, gdy obraz przed jego oczyma zniknął. W ułamku sekundy został oślepiony dłonią Oriona. Mimo to zaufał mu, bo w koncu jaki miałby interes szkodzeniu osobie, którą niedawno uratował.
        Ciemnowłosy czując pewniejszy grunt pod dupą, uniósł wzrok dostrzegając serce biblioteki. Tak przynajmniej przypuszczał po słowach Oriona na temat centrum w którym się znajdowali. Jego lekko suchawe wargi delikatnie rozszerzyły się z zachwytu jaki ujął jego spokojnie bijące serce. Obraz Oriona przebudzającego kulę swym dotykiem, to delikatne światło rozświetlające pomieszczenie doszczętnie wypaliło się w pamięci Yootaro. Jego tęczówki zabłysły, a przyjemny dreszcz okiełznał dłonie, drygając końcówkami palców. Ta cała chwila była tak cudowna dla zmysłów zabójcy, iż sam czas zdawał się tkwić ciągle w jednym miejscu. Do czasu, aż Orion znów zaczął mówić, psując całkiem humor ciemnowłosemu. Zmarszczył brwi z niezadowoleniem, lekko patrząc na niego spod byka, gdy ten zaczął do niego podchodzić.
        - Mam wrazenie, ze traktujesz mnie jak jakiegos robaka - burknął cicho pod nosem, wnioskujac, ze i tak pewnie Orion tego nie usłyszał. Zmuszony do dotknięcia, to tak jakby przenosił jakąś chorobę, którą nie chciał się zarazić strażnik, a przecież Yootaro niesamowicie dbał o swoją higienę i nie pyrtasił byle kogo z ulicy. A moze po prostu Orion nie byłoswojony do bliskości z kims ludzkim? Ta koncepcja niesamowicie spodobała się zabójcy i na samą myśl o tym uśmiechnął się dyskretnie.
         Suzumaki poczuł dziwny, zimny dreszcz, gdy Orion ułożył dłoń na jego ramieniu, a przed oczyma nagle obraz zapadł się w gęstej, czarnej chmurze, pozostawiając wyłącznie ciemność. Zamrugał kilkakrotnie, upewniając czy ma otwarte oczy po czym zrozumiał na czym polegała sztuczka straznika. Grzecznie przymknął powieki, nagle czując jakby odchodził od własnego ciała. Wiedział, iz jest to niemozliwe. Całkowicie skupił się na łuku, a zaraz za nim rozciągających się regałach z ksiązkami. Zbiorów było tak wiele, że nie był wstanie objąć ich swym spojrzeniem. Istny labirynt dla zatwardziałych kujonów, kwintesencja wiedzy całego świata, a raczej... światów? Ze swymi mozliwościami, Suzumaki wiedział, że nie wiele mu trzeba było aby zgubić się w takim miejscu, jednak liczyłw duchu, iż gdyby zawołał Oriona to ten zapewne znów pojawiły się tak samo przed nim, jak przed drzwiami od pokoju. Przeciez byłjego gościem, więc niewypadałoby tka ignorować ludzkiego zycia. Umieranie w samotności w stercie ksiąg, bez jedzenia i picia nie była zbyt wesołą perspektywą dla zabójcy.
         - Nawet gdybym czegoś szukał, to nie wiem jak mógłbym to tobie opisać - niestety taka była rzeczywistość. Nic nie wiedział o księgach i tym co się w nich znajduje. Wiedza, czy mozliwości jakie by chciał posiąść mogły być znacznie prostrze, a i tak nie wiedziałby o ich istnieniu. Samo wytłumaczenie, opisanie tego Orionowi nie była zbyt prostoą rzeczą do wykonania. Znał tylko swój własny świat. Znał wynalazki ruin, zwierzęta i nic poza tym. Nic poza swoim światem, nie licząc tych dwóch wilków z biblioteki.
        - Jednak zastanawia mnie, co by się stało, gdybym chciał coś stąd wynieść - to była idealna okazjia na pytanie, kiedy przemeirzyli kolejne kroki ku następnemu łukowi.
        Światło tutaj nie wchodziło tak głęboko jak w labiryntowe regały. Sufit był bardzo wysoki, miał minimum osiem metrów wysokości i zakańczał się ozdobnymi belkami niczym w gotyckich budynkach. Ściany były w czerwonej cegle, a przynajmniej tka to wyglądało z samego początku. Prawdą było to, iz ściany pokryte były marmurem z groteskowymi przebiciami, które ilustrowały cegły. Drewniane drzwi wyglądał na bardzo cięzkie. Jedne zamnięte były na klucz kłódkami o róznych kolorach. Na ścianach widniały zegary odlcizające rózne czasy, a w szpiczastych oknach rozwijały się płynące leniwie obłoki nieba z licznymi gwiazdami. Yootaro czułsię tu neisamowicie obco, inaczej, jakby wylądował w przestworzach, albo w horrorze i zaraz miałby zostać zjedzony, złapany. Jednak to całe miejsce było niesamowicie zapierające dech. Orion przeniósł ich nieco dalej, zatrzymał przed starymi, lekko wyniszczonymi drzwiami z tabliczką o numerze 1964 i z jakiegoś powodu Suzumaki poczuł głęboko w sobie, iz są to drzwi do jego świata.




Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nieskończona biblioteka Empty Re: Nieskończona biblioteka {09/05/22, 10:02 pm}

Nieskończona biblioteka Orion-1

_____ Strażnik biblioteki był bardzo dobry w ignorowaniu. Zarówno spojrzeń, intencji oraz słów. Nawet jeśli usłyszał coś czego nie chciał - potrafił przymknąć oko lub zakryć swoje uszy. Znał koncept wstydu, nauczył się, że ludzie nawet jeśli zdają sobie sprawę ze swoich pragnień nie zawsze będą podążać za nimi, albo stając przed nimi pokryją się czerwienią z zażenowania, że ktoś odkrył co skrywali pod skórą. Za ciemnymi oczami posiadającymi w sobie pożądanie. Podobne uczucia przelatywały w oczach jego nowego gościa, Yootaro. Nie tak intensywne jak zdołał zobaczyć u innych, lecz istniały, a on ignorował je. Nie tylko dla swojego spokoju sumienia, ale głównie z powodu ran, które mogłyby się otworzyć, gdyby coś się wydarzyło z ciałem mężczyzny.
- Co by się stało… - Orion w sumie wiedziała co się stanie, ale czy powinien mówić całą prawdę? Ah, co go obchodzi co się stanie ze światem. - Możesz wynieść prawie wszystko, a na miejsce rzeczy, którą opuściła bibliotekę powstanie nowa, identyczna kopia, jednak coś co opuściło bibliotekę nigdy nie może tutaj wrócić i wszystkie konsekwencje zostaną na twojej głowie jako sprawcy zamieszania.
_____ Już kiedyś był świadkiem sytuacji, że jeden z gości postanowił opuścić jego dom z darem dla swoich ludzi. Niestety, wybrał sobie prezent, który zniszczył jego świat. Jego cywilizacja nie była przygotowana na robaka pożerającego całe planety, który zaraz po zawitaniu do świata postanowił zniknąć i rozpocząć swoje żerowanie na planecie, na której się znalazł. Wziął go, bo był uroczy i włochaty. Cóż… Orion go nie powstrzymywał, bo to co się dzieje za drzwiami nie należy do jego obowiązków. Na dobrą sprawę, zabranie z biblioteki czegoś z innego świata, nie kończyło się dobrze. Ani razu nie widział szczęśliwego zakończenia.
_____ Orion stanął w miejscu, gdy pojawili się w korytarzu drzwi. Wpatrywał się w reakcję swojego gościa. Stała w końcu przed nim teraz najbardziej niebezpieczne miejsce całej biblioteki. Drzwi do innych światów. Nie każdy był gotowy do zamieszkania, w niektórych były tylko istoty zdolne do niszczenia. Znajdował się także jeden świat pełen ciemności, w której egzystowała tylko jedna istota - bóg i stwórca tamtego świata. Bardzo nieprzyjemny typ. Zanim Yootaro złapał za drzwi, bo wyglądał jakby chciał. Orion stanął między nim, a drzwiami spoglądając w dół prosto na twarz chłopaka jakby czytał jego myśli
- To nie jest twój świat. - odezwał się, lecz szybko zdał sobie sprawę, że jego ton był bardzo niemiły i postanowił się trochę poprawić. Wytłumaczyć - Ten świat jest niebezpieczny dla ciebie. Nie mieszkają tam mili ludzie, a ty jesteś ranny.
_____ W normalnym przypadku złapanie projekcji astralnej jaką teraz dla nich robił, było niewykonalne, lecz mówimy o Orionie. Wziął dłonie Yootaro w swoje, o dziwo o wiele większe. Jasnowłosy dopiero teraz zauważył, że nie jest takich samych rozmiarów jak jego gość. Nie mógł długo patrzeć na ich dłonie i zastanawiać się nad tym więc przeniósł ich do ostatniego miejsce, które powinien zobaczyć. Wielka hala. Pełna przedmiotów. Między rzeźbionymi kolumnami znajdowały się przedmioty, podpisane, z numerkiem z jakiego świata pochodziły. Orion nie raz szukał tutaj czegoś normalnego, lecz nie znalazł nic takiego. Biblioteka wybierała tylko te najważniejsze i najbardziej niepowtarzalnego z wyrazków. Pierwszy statek między gwiezdny. Napęd wodny do cięcia metalu. Tiara najpotężniejszej księżniczki. O dziwo większość rzeczy to skarby narodowe, sztuka oraz wynalazki. Zwykle te niebezpieczne. Coś tak prostego jak szafa czy krzesło - nie znalazło tutaj miejsca. Chyba, że było „przeklęte” i miało swoją historię. Światło rozświetlającego to miejsce nie należało do jasnych. Przedmioty oświetlone były odgórnie przez światło gwiazd przebijające się w szklanym suficie oraz od spodu od słabych lampek pozwalających odczytać tabliczki.
- Gdy będziesz odwiedzał to miejsce sam - puścił dłonie Yootaro - Chciałbym, abyś uważał. Większość przedmiotów znajdującej się w tej sekcji są głośne, zabójcze i trudne do kontrolowania.
_____ Oznaczało to, że jakiś błąd oznaczał zniszczenia eksponatów na około. Orion w sumie obawiał się chyba najbardziej, że człowiek postanowi zabrać jakąś bombę lub niebezpieczne stworzenie do swojego świata. Dopóki znajdowali się tutaj, można było wszystko naprawić. Jeśli jednak wyjdzie z tym do siebie… Może nigdy nie wrócić albo gorzej - zniszczy cały swój świat.
- Gdy znajdowaliśmy się przy sercu widziałeś duże zamknięte wrota. - obrócił się stojąc bokiem do Yootaro - Serce jest za tym drzwiami.
_____ Położył rękę na wielkich wrotach, które zaczęły się otwierać jakby nie były wykonane ze stali i bardzo ciężkiego kamienia. Przez powstałą szparę można było dostrzec ich ciała stojące tak jak je zostawili. Na twarzy Oriona pojawił się uśmiech, kiedy zaczął iść w stronę swojej fizycznej powłoki ciągnąć na siłę Yootaro ze sobą. Nie mógł zostawić go samego astralnie. Niezależnie czy chłopak zamierzał stawiać opór czy nie - strażnik miał tutaj przewagę i wykorzystał ją aż dostał to czego chciał. Powrót obydwu do ich ciała. Otworzył oczy i spojrzał na czarne włosy przed nim. Tak. Wypadałoby spytać. Nawet jeśli nie chciał.
- Masz jakieś pytania? - założył, że całkiem sporo. - Teraz mogę na nie swobodnie odpowiedzieć.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 08:04 pm, w całości zmieniany 1 raz
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nieskończona biblioteka Empty Re: Nieskończona biblioteka {15/05/22, 12:59 pm}

Nieskończona biblioteka 51519410
        Na twarz Yootaro wypełzł dziwny, tajemniczy, a jednocześnie niebezpieczny uśmiech. Nie był wstanie go powstrzymać. Orion jasno i wyraźnie uświadomił zabójcę, że da się wynieść z biblioteki prawie wszystko, a jedyne konsekfencje będą te, które on sam wywoła u siebie w świecie, albo to, co tam wniesie. Biblioteka była niczym żywe stworzenie, myślała i uzupełniała braki. Niczym organizm, którego miał chronić strażnik. W Suzumaki głowie zaczęły tworzyć się niespiesznie pomysły, wyobrażenia broni jaką mógł ze sobą zabrać. Nie planował pochwycić zwierzęcia. Jego zdaniem były one zbyt upierdliwe. Musiałby je pilnować pod wieloma względami. Co prawda nie obchodziło go, co się stanie z innymi ludzmi czy roślinami, bardziej obawiał się o własny dobrobytek, a wychodzenie przysłowiowo na spacer na kupkę równie niezachęcało mężczyzny. Dlatego myślał nad rzeczą materialną. Bronią łatwą do obsługi na wypadek, gdyby król zechciał go zabić po powrocie, a z pewnością będzie chciał. Tego Yootaro był pewien w stu procentach. Gotów był oddać swe życie za ten zakład, dlatego potrzebował skutecznej broni na osobnika w złotej koronie. Jednak teraz był bezpieczny w ścianach biblioteki Oriona, dlatego miał czas na przemyślenia, co takiego mógłby wziąć. Miał czas.
        Ciemnowłosy pragnął z niewiadomych przyczyn sięgnąć po klamkę od drzwi. Ciągnięty ciekawością był już w połowie swego celu, kiedy to na jego drodze stanął Orion. Yootaro zmarszczył brwi z niezadowolenia, wysłuchując pierwszych słów mężczyzny, a jego ton lekko zaniepokoił zabójcę. Jeszcze nie widział strażnika z tak wrogim, groźnym spojrzeniem i tonem w głosie. To nie były przelewki. Yootaro zdał sobie sprawę, iż nie powinien na własną rękę otwierać żadnych drzwi w tym miejscu. W sumie, jak o tym pomyślał, to nic bez opieki Oriona nie powinien robić.
         Sprostowanie Oriona było dość zabawne dla Yootaro. Ten wysoki, z twarzy surowy blondyn zdawał się być w tej chwili jak słodki, niegroźny kociak szczerze pragnący dobra dla drugiej osoby. Mimowolnie zabójca prychnął pod nosem, godząc się na takową decyzję osobnika przed nim. Odpuścił otwierania drzwi, a wten Orion złapał go za ręce. Ciemnowłosy drgnął całkowicie zaskoczony tym zachowaniem. Dreszcz okiełznał jego kręgosłup, prądkując po sam szczyt głowy. Zdecydowanie takie nagłe dotykanie zabójcy nie było dla niego czymś normalnym. Nie przywykł do dotyku innej osoby, a Oriona skóra była zaskakująco zimna.
        - Tak, tak, zrozumiałem. Nie wolno mi otwierać drzwi - powiedział to głośno, zrezygnowanie, lecz wciąż teatralnym głosem. Chwilę później Orion poprowadził go do kolejnego miejsca. Wielka hala podtrzymywana była solidnymi kolumnami, a między nimi stały eksponaty z innych światów. To miejsce bardzo spodobało się gościowi. Pragnął zagrzać tutaj dłuższej chwili, więc tylko spojrzał wymownie na strażnika, gdy ten puścił w końcu jego dłonie. Poprzednim razem zdawał się brzydzić dotyku, a teraz jednak zrobił to bez zastanowienia. Yootaro z uśmiechem i pozwoleniem na przechadzkę, zaczął oglądać najróżniejsze, o dziwnych kształtach przedmioty. Jedne wyglądały na potężne machiny, inne na liche i kruche naczynia, jednak instynkt samozachowawczy podpowiadał mu, iż lepiej tego nie dotykać. W końcu była to biblioteka. Z pewnością nie zbierałaby byle czego, co w kazdym świecie mogło się pojawić. Chociażby miska, czy książka. W końcu od lektur była specjalna oddzielna hala.
         - Niesamowite miejsce - nie mógł ugasić swego zafascynowania tym miejscem. Czuł się jak zwycięzca jakiejś loterii. Zapewne nie było tu wiele gości, a sam zabójca właśnie odpowiadał sobie w głowie na jedo z pytań. Każdy odkrywca, każda osoba odkrywająca wielki sekret na swym świecie prawdopodobnie odwiedziła bibliotekę, zostając spisanym jako bohater na ziemiach skąd pochodził. Yootaro mógł zabrać jakąś metalową maszynę, pokazać ją w swoim świecie i wzbogacić się jak świnia. Nie musiałby już nigdy odchodzić od koryta. Pławiłby się w bogactwach i błogim życiu, ale nadal byłoby to marnowanie swojego czasu, które i tak było dość krótkie jak na człowieka.
        Opuszkami palców przejechał po jednej z tabliczek usiłując przeczytać skomplikowane symbole. Bezskutecznie.
        - Spokojnie Orion, nim coś dotknę, zapytam - powiedział w pełni szczerze, obawiając się tu o własne życie, jednak wiedział już teraz, że to miejsce będzie dość często odwiedzanie przez zabójcę.
         Serce - pomyślał, zastanawiając się co miał dokładnie na myśli strażnik. Czy byłto zwykły mechanizm, a może prawdziwe, lecz przerośnięte serce jak to ludzkie. Nie dano mu długo myśleć. Orion wbrew Yootaro zaciągnął go z powrotem do ich ciał. Chłopak pragnął jeszcze zostać tam kilka chwil, jednak zdawał sobie sprawę, iż ta cała magia jaką tworzył blondyn była wyczerpująca, a zabójca nie chciał stracić swego zacnego ciałka. Miał jeszcze swe plany, gdy będzie tu rezydował.
        - Jasne, że mam. Po tym wszystkim co mi pokazałeś, jeszcze pytasz? - Yootaro wyszczerzył się w szeorkim uśmiechu jak małe dziecko, które właśnie dostało najlepszy prezent pod choinkę. Wstał z cichym stęknięciem na równe nogi, otrzepując tyłek i prostując materiał, który lekko się pogniótł od jego leżakowania.
        - Zacznijmy może od tego. Czy ja w ogóle jestem w stanie otworzyć te wielkie drzwi? - wskazał palcem na wrota do hali z przedmiotami, gdzie przed chwilą się znajdowali. Nawet gdyby chciał przechadzać się samemu po magicznej bibliotece, to jednak był tylko człowiekiem. Owszem, nie takim słabym, wytrenowanym do zabijania, sprawnym fizycznie, ale jednak człowiekiem z pewnymi ograniczeniami, a nie wiedział czy może tu używać swej magii. - Co było za tymi drzwiami, któych nie otworzyłem? Co tam dokładnie było? - był ciekaw innych światów. - Nie mogę przeczytać wielu tu rzeczy. Nie rozumiem tych języków. Jest jakiś czas, któy mi to umożliwi? Wiesz, nie chcę cię ciągać wszędzie za sobą, chociaż  w sumie... - zlustrował lubieżnie blondyna - Mi to by nie przeszkadzało, ale pewnie sam masz lepsze rzeczy do roboty niż niańczenie mnie - dodał całkiem rozbawiony. Za nic nie czuł się tu zagrożony. - No i masz tu jakąś kuchnie? Jestem głodny - złapał się za brzuch, czując jak znów postanawia przypomnieć się o swe potrzeby żywieniowe.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nieskończona biblioteka Empty Re: Nieskończona biblioteka {17/05/22, 12:57 pm}

Nieskończona biblioteka Orion-1

_____ To co robił Orion nie było do końca magią, a raczej umiejętnością, której mógł używać dowolnie. Dlaczego więc skończył cały proces i wrócili do materialnego ciała? Ze zwykłej obawy. Ciało bez swojej eterycznej egzystencji bardzo szybko obumiera. Jako że organizm Yootaro nie należał do biblioteki, nie obowiązywały go zasady i podtrzymywanie jego jestestwa. Strażnik nie mógł więc, z czystym sumieniem, pozostawić Yootaro poza jego ciałem i pozwolić na dalsze rozglądanie się po miejscu. Teraz, przebywając już tam, gdzie stali, przed zielonym sercem rozświetlającym całość hali. Dla Oriona to miejsce było centrum całego jego świata i gdy obudził się po raz pierwszy - znajdował się właśnie tutaj. Oczywiście, patrząc na wielkość i zakrzywienie przestrzeni w tym miejscu, trudno mówić o geograficznym centrum, ale kto by zwracał na to uwagę.
_____ Kiedyś zdarzył się gość, który widząc serce, tą zieloną sferę, postanowił zniszczyć ją przedmiotami z hali wynalazków. Oczywiście nie udało mu się to. Z bardzo prostej przyczyny, bowiem jedną osobą, która może wpłynąć na sferę jest Orion, nic innego nie potrafi wywołać na tej kuli żadnej reakcji. Jakby wszystko inne faktycznie nie istniało. Zarówno celowanie i strzelanie pociskami jak i próby przesunięcia. Gdyby ktoś postanowił rzucić się na źródło zielonego światła - kula stanie się hologramem przepuszczając gościa przez swoje ciało. Jakby nie chciało być za wszelką cenę dotykane. Orion spojrzał na osobę siedzącą przed nim. Miał nadzieję, że ten gość nie będzie bawił się w kotka i myszkę z sercem, próbując za wszelką cenę dotknąć go.
- Wykonałem drzwi do Hali Wynalazków w najcięższego znanemu mi materiału. - rozpoczął odpowiadać na pierwsze pytanie patrząc z nostalgią na wynik jego długich starań. Przez myśl przebiegły mu lata jak z pasją drążył kamień i zmuszał bibliotekę do ciągłego uzupełniania zasobów. - Otworzenie całych wrót jest dla ciebie niewykonalne z twoich ludzkim ciałem, ale możesz wejść do środka, jeśli zapukasz w drzwi. Rozchylą się na tyle, abyś mógł się przedostać do środka i zamkną za tobą.
_____ Postanowił od razu poinformować go, że drzwi się zamknął. Zostały skonstruowane tak, aby nie pozwoliły wydobyć się potężnemu hałasowi, jaki potrafił rozbrzmiewać po całej konstrukcji. Każdy mógł wejść do środka, ale drzwi się zamkną za nim. W końcu nie mógłby pozwolić, aby wielki huk wydobywał się dalej.
- Masz na myśli drzwi numer 1964? - spytał, chociaż nie oczekiwał odpowiedzi, wiedział, że dokładnie o to chodzi Yootaro. - Wyobraź sobie miejsce wypełnione tylko wodą, a w tej wielkiej przestrzeni pływają wielkie stworzenia, które polują na siebie nawzajem.
_____ Tym w skrócie był świat za tamtymi drzwiami. Same drzwi nie istniały. Żeby dostać się stamtąd do biblioteki Yootaro musiałby wypłynąć na powierzchnię, znaleźć jedną istniejącą wyspę na całym świecie i zanurkować w oczku wodnych znajdującym się na niej. Tak, na dnie, znajdował się czarny portal, który był połączony z daną parą drzwi. Człowiek, który uczy się pływać i nie oddycha pod wodą nie znajdzie tam dla siebie miejsca. Pomijając fakt, że na pewno coś go zje. Mógł mu opowiedzieć co dokładnie się tam znajduje, lecz jego gość postanowił zatopić go w pytaniach o inne rzeczy. Poświęcenie większej ilości czasu na opisywanie światów nie miało teraz sensu. Jak będzie chciał to się dopyta.
- Nie istnieje zaklęcie, które tłumaczyłoby tobie wszystkie języki światów na twój jeden. Wymagałoby to nałożenia go bezpośrednio na ciebie, a twoje ciało by tego nie wytrzymało. - Orion wtopił swoje niebieskie ślepia w gościa. - Twój mózg by umarł z przegrzania. Co do ciąganie mnie za sobą. Dopóki jesteś jedynym gościem nie mam aż tyle do zrobienia, lecz nie mam ochoty chodzić wszędzie za tobą. Jeśli jakaś książka cię bardzo zainteresuje, na początku całego regału znajdziesz bardzo grubą książkę. To jest tłumacz. Pozwoli przetłumaczyć ci każdą książkę z danego regału na twój język.
_____ Yootaro nie był pierwszym gościem w całej historii tego miejsca, ale jednym, który pojawił się po dość długim czasie. Orion już wcześniej zajął się całą sprawą tłumaczenia. Kombinował też z zaklęciami i magią oraz umiejętnościami. Nic nie pozwalało tłumaczyć aż tylu języków. Dawał sobie radę w zakresie jednego świata, lecz nie wszystkich. Nawet najpotężniejsza intelektualnie rasa jaka istniała we wszystkich światach nie poradziła sobie z takim zadaniem. Ich mózg dosłownie przegrzał się i wyłączył. Na tej podstawie strażnik wiedział, że to samo stanie się z mózgiem Yootaro.
- Jedzenie… - Tak. Nie posiadał kuchni. Spojrzał w przestrzeń zastanawiając się jak rozwiązać ten problem. Zajęło mu to dobrą sekundę. - Mam mnóstwo owoców, które można jeść. Co do mięsa czy potraw... W razie czego jestem wstanie je stworzyć.
_____ Nie podobała mu się ta idea, ale była najlepsza. Po jego twarzy można było dostrzec, że nie jest chętny, aby je tworzyć. To była ostateczność. Chciał tego uniknąć za wszelką cenę. Zwykle odwiedzający szybko chcieli wrócić do swojego świata. W ostateczności, gdy musieli tutaj zostać - Orion karmił ich owocami i tworzył dania, o których czytał w książkach. Nie każdy świat posiadał jednak książki kucharskie i bądź co bądź. Mówimy tutaj o osobie, która nigdy nie musiała jeść czy się załatwić. Smak jaki miał odtworzyć z niczego - nie był najlepszy. Oczywiście, Orion był przekonany, że dałby radę poprawić się, gdyby dostawał porady lub jakiekolwiek recenzje. Większość gości jednak była zadowolona z faktu, że mogła przeżyć jeszcze jeden dzień i nie umrzeć z głodu. No, ale wybierali zawsze owoce. Te z ich świata, tak dla bezpieczeństwa.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 08:05 pm, w całości zmieniany 1 raz
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nieskończona biblioteka Empty Re: Nieskończona biblioteka {20/05/22, 10:37 am}

Nieskończona biblioteka 51519410
        Yootaro lekko zmarszczył brwi w niezadowoleniu. Orion nie musiał mówić na głos o tym, że człowiek nie da rady przesunąć wielkich drzwi otulonych łukiem. Zabójca był tego doskonale świadom, stąd jego pytanie o nie. Złość jednak szybko minęła, odeszła w zapomnienie, gdyż gość biblioteki domyślił się, iż blondyn najpewniej nie posiada tu zbyt często gości. Stąd wykwitła na nim wyrozumiałość, choć dziwnie to brzmi patrząc na to, że Suzumaki był płatnym zabójcą. Cóż, nigdy nie wiadomo gdzie poniesie cię los. Natomiast wiadome było, że ścieżka Yootaro była świadomie przez niego obrana. Nie do końca z własnego wyboru, ale dobrze wiedział czym to się skończy i co zabawniejsze, odnalazł w tym najczystrzą przyjemność. Skracanie kogoś o głowę, wpatrywanie w jego oczy, które powoli gasną, z których pomalutku ciurkiem ulatywało życie, ten promyk nadziei, a nóż ktoś go uratuje. Ten świst przecinającego powietrze ostrza. Yootaro kochał to. Nie dałby rady porzucić swego zawodu z dnia na dzień. Czuł, że jego ciało było do tego stworzone, a umiejętności jakie wyćwiczyłtylko dodawały mu tej pewności.
         Przez chwilę zastanowił się nad pukaniem. Czy potrzebny był jakiś szyfr? Miał zapukać trzy razy, a może pięć, ale rytmicznie z krótką pauzą? Cóż, pewnie Orion uświadomiłby go o tym, gdyby była takowa potrzeba. Jak przykładowo z zamknięciem się z powrotem wrót. Pewnie Yootaro pomyślałby o pułapce, gdyby nie wiedział tego wcześniej, dlatego był wdzięczny za tak istotną, dodatkową wiadomość od strażnika. Ale czy Orion byłby gotów urządzić mu zasadzkę? Osoba, któa wcześniej uratowałą mu życie? Po co miałby tak się starać? Po co miałby bawić się w plany udobruchania zabójcy, aby potem go zabić? Do tego jeszcze ta wycieczka po całej bibliotece. Strażnik musiałby mieć jeszcze gorzej poukłądane w głowie niż sam Suzumaki, tkóremu o dziwo nawet tu się podobało. Z pewnością było to jedno z lepszych miejsc na krótki urlop.
        - Hm... coś jak rekiny - stwierdził sam do siebie, wyobrażając sobie jeszcze większe i straszniejsze ryby. W końcu, skoro był to inny świat, nie mógł zakładać, że były tam identyczne stworzenia. Mogły przypominać rekiny, ale conajmniej pięciokrotnie większe, z wielkimi brzusiskami. Jedne mogły lśnić na różne kolory, odstraszając wrogów, imitując coś toksycznego jak żaby. Inne mogły być pokryte kolcami jak jeż, kolejne mogły posiadać sto odnóż niczym gąsiennica. Możliwości było wiele, a tworzenie kolejnej kreatury w głowie Yootaro sprawiało mu niezwykle dobrą zabawę. Do czasu, aż usłyszał odpowiedź na swoje kolejne pytanie.
         Nie był zbyt zadowolony, a przynajmniej nie na tyle, by skakać z radości. Sam fakt zabawy w tłumaczenie ksiąg sprawiało, iż cała praca w szukaniu informacji przedłuży się dwukrotnie. Nie zapominajmy, że Suzumaki nie miał całej wieczności na zdobywanie wiedzy, którą zapewne sam blondyn już posiadł.
         - Póki co wystarczą owoce, ale skuszę się, byś mi na pożegnanie coś stworzył - mrugnął zalotnie w stronę strażnika, wstając na równe nogi. Nie chciał dostać odleżyn, a myśl o zjadaniu przez organizm mięśni w poszukiwaniu energii równie mocno pośpieszyło zabójcę do jakiegokolwiek ruchu. Zabójca ciekaw był co by wymyślił dla niego strażnik. Czy w ogóle danie będzie jadalne? Jak będzie smakowało. Skoro nie było tu kuchni, to Orion z pewnością nic nie jadł ani nie pił. Nie był iście żywą istotą, a czymś sztucznym, stworzonym, tak jakby sam był częścią tej wielkiej biblioteki. Strażnik - to słowo coraz bardziej zaczynało ciekawić zabójcę. Nie miał pilnować gości, a jedynie chronić bibliotekę przed ich niszczycielskimi zapędami.
        - Więc? Masz jakieś słodkie owoce? Nie muszą być z mojego świata, chętnie spróbuje czegoś innego, co nie wywoła skutków ubocznych oczywiście - co prawda nigdy nie mógł być pewien, czy obcy owoc mu całkiem nie zaszkodzi, ale co mogło być gorszego od posilania się zgniłym mięsem, z czym również miał już niekiedy doczynienia. Jego życie wcześmniej nie było tak usłane różami. Można by rzec, że Suzumakiego los był niczym szachownica.
        - A i potem chyba skoczę do łóżka. Czuje się nieco zmęczony - podrapał się po głowie z lekko głupkowatym uśmieszkiem. Nie był pewien, czy ten brak sił był spowodowany ranami, czy wyjściem z ciała i przechadzaniem po korytarzach biblioteli. Nie zmieniało to faktu, że powoli nie czuł się komfortowo. Musiał coś zjeść i nabrać sił na zwiedzanie tego magicznego miejsca. Do tego musiał wymyślić sposób, jak się tu z powrotem dostać, kiedy nadejdzie takowa potrzeba. Orion wspominał, że tylko osoby, które potrzebują się tu znaleźć, zostają przywołane z pomocą klucza. Jedną rzecz ukłądanki posiadał, ale nie wiedział w ogóle o czym myślał, kiedy gruzy ruin zaczynały spadać mu na głowę, a on sam myślał, że to już koniec jego przygody.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nieskończona biblioteka Empty Re: Nieskończona biblioteka {25/05/22, 10:10 pm}

Nieskończona biblioteka Orion-1

_____ Bądźmy szczerzy… Orion nie miał pojęcia co takiego siedzi w głowie jego gościa. Wpatrywał się w twarz Yootaro, która wyraźnie dawała mu znać, że myśli o czymś głupim. Jakby rozmarzony o możliwościach. Strażnik wiedział, że nieważne co takiego stworzyło się w jego głowie - rzeczywistość tamtego świata jest zupełnie inna. Może te jego wynalazki i nowe kreacje stworzone w jego głowie istniały w jednym z innych światów. Orion prawdopodobnie znalazłby coś pasującego, gdyby tylko wiedział co się dzieje w tej głowie. Im dłużej wpatrywał się w tą twarz i słyszał co wychodzi z jego ust tym mniej rozumiał. Nie był do tego przyzwyczajony. Sprawiało to, że na dnie jego serca powiało się niekomfortowe uczucia. Nie znał jednak jego przyczyny ani jak się nazywa.
- Mam nadzieję, że gdy ten czas nastąpi, uda ci się opuścić to miejsce w jednym kawałku. - odpowiedział z kamienną twarzą na dziwne ruchy jego gościa. Widać trzeba będzie zbadać go jeszcze raz albo sprawdzić czy nic nie wpadło mu do oka. Przynajmniej jego słowa i pytania miały jakiś sens. Wysłuchał swojego gościa do końca i otworzył usta spokojnie opowiadając. - Wszystkie owoce są w swoim idealnym stanie, nie ma czegoś takiego jak złe lub niedojrzałe sztuki. Najlepiej żebyś jadł owoce ze swojego świata. Drzwi numer pięć.
_____To zdanie doskonale opisywało nie tylko samą bibliotekę, ale też wszystkie rośliny, które dawały kwiaty i owoce. Każda była w swoim idealnym stanie. Tak samo książki, zwierzęta, wynalazki. Oczywiście - zdarzały się okazy pisemne, które miały na sobie ślady użytkowania. Był to specjalny zabieg, ponieważ pozostawienie śladów krwi lub innych fluidów było konieczne. Zwłaszcza gdy istniała tylko jedna kopia czegoś, a ta została skalana krwią autora. Służyło to jako wieczny dowód czyjejś zbrodni. Przynajmniej tak odbierał to Orion i w to wierzył. Zabójca pozostawiający po sobie krwawy ślad, o którym nie ma pojęcia. W końcu prawdziwe dzieło zostało zniszczone, spalone lub skruszało pod wpływem czasu lub czynników zewnętrznych.
_____Usłyszał słowa swojego gościa, Yootaro, o zmęczeniu i bez większego namysłu zrobił kilka kroków do przodu i podnosząc go niczym księżniczkę bardzo szybkim ruchem przetransportował ich prosto do jego pokoju. Pewnym krokiem znalazł się przy samym łóżku i położył go delikatnie. Nie siadał na łóżku, aby wpatrywał się w oczy. Odszedł w kierunku najbliższego wolnego blatu i ruchem ręki zmaterializował górę owoców, które chory mógł kojarzyć. Głównie z powodu, że należały do jego świata. Za równe te, które już nie istniały jak i te, które jeszcze tam cały czas były. Dlaczego zrobił to wszystko i to jeszcze bez wcześniejsze słowa? Zaraz po słowach o odpoczynku zrozumiał, że był nie dość dobrym gospodarzem. Z lekkimi wyrzutami sumienia widocznymi po jego zmarszczonych brwiach, westchnął. Dla zewnętrznego obserwatora wyglądał na złego. Cóż. Nie był.
- Wyjdź z pokoju, dopiero jak twoje rany wydobrzeją. - nie spojrzał na niego, podszedł do drzwi dając ulotną nadzieje, że faktycznie potrzebuje wyjść z tego pomieszczenia. Jakby nie mógł od tak tutaj wejść. Jakby Yootaro mógł zachować coś takiego jak prywatność nawet gdyby Orion bardzo tego nie chciał. - Mam nadzieję, że nie skonasz gdzieś między półkami.
_____Wyszedł z pomieszczenia i rozejrzał się po całym holu. Widział przed sobą to samo co zwykle. Rzędy pokoi wypełnionych zwierzętami ze świata, w którym wychował się Yootaro. Było tutaj wszystko co mógł potrzebować do spokojnego odpoczynku. Niestety, strażnik wiedział, że chłopak nie będzie leżał spokojnie i odpoczywał. Czuł to. Wiedział całym swoim jestestwem. To będzie bardzo kłopotliwy gość. Zanim jednak zdążył porządnie odetchnąć poczuł obecność. Nową, lecz dobrze mu znaną. Jeden z jego ulubionych gości postanowił zawitać ponownie w progach skarbnicy wiedzy. Orion nie mógł pozostawić go samemu sobie. Zwłaszcza, że posiadał teraz tak kruchego osobnika pod opieką jak Yootaro.
_____Przy zielonej kule, centrum tego miejsca, stała postać. Czarna. Wyglądała jakby ktoś zarzucił płachtę, wielki materiał, na człowieka i kazał jej udawać ducha. Ciemność, która wychodziła jednak z tej postaci była tak głęboka, że można byłoby pomylić ją z samą próżnią. O kierunku, w którym spoglądała cała ta postać wskazywały złote ślepia zatopione wraz z białymi znakami z jednej strony bezkształtnej istoty. Orion przetransportował się kilka metrów od swojego nowego gościa wpatrując się w niego od tyłu, gdy złote ślepia nagle przeniosły się na tył swojej głowy nie obracając swoim ciałem i zmrużyły się. Całą hale wypełnił bardzo głęboki, basowy odgłos. Postać mówiła, jednak w żaden zrozumiały dla ludzi sposób.
- Tak. Mi też miło ciebie znów widzieć. - Orion posłał postaci uśmiech i podszedł kilka kroków bliżej. Miał teraz bardzo dobry humor, lecz jednocześnie skrywał w sercu ogromną ilość stresu. - Zakończyłeś kolejny cykl. Cieszę się, że postanowiłeś wpaść przed kolejnym snem.
_____Ze strony postaci wydobył się kolejny odgłos, na który strażnik zareagował tylko śmiechem. Szczerym. Od serca. Dawno się tak nie uśmiał. Dokładnie od 3 829 lat liczonym czasem świata Yootaro. Tyle tym razem spał i marzył osobnik przed nim. Kim był? Jednym z pierwszych gości tego miejsca i jedną z niewielu faktycznie nieśmiertelnych i nieprzemijających postaci jakie poznał w swoim świadomym życiu Strażnik. Nazywał się Wiecznym Marzycielem, chociaż tym razem jego „wieczność” trwała więcej niż 4 miliony lat licząc czas jaki spał w swoim świecie. W każdym z istniejących i połączonych z biblioteką światów czas płynął trochę inaczej. Głównie chodziło o jego szybkość. Świat Yootaro, piąty, był bardzo wolny w porównaniu do światów, które posiadały aktywnych stwórców i niszczycieli.
_____W sercu jasnowłosego kiełkowało ziarno zwątpienia. Cieszył się na obecność swojego przyjaciele, bo tak mógł go nazwać, jednak jednocześnie wiedział jak groźny jest dla jego innego gościa. Yootaro do tej pory zabłysnął na tyle swoją dziwnością, że Orion zapamiętał go. Chociaż na chwilę gościł w jego świadomości. Nie chciał, żeby spotkał tą istotę. Stworzyciela. Co prawda nie jego świata, lecz blisko. W końcu świat numer jeden znajdował się bardzo blisko czasoprzestrzeni świata numer pięć. Gdyby bardzo chciał Wieczny Marzyciel byłby wstanie wpłynąć na istniejący tam świat. Poza biblioteką, poza możliwą kontrolą strat ze strony Oriona… Nie mogli dłużej stać tutaj. W holu. Z tyłu głowy miał to głupie uczucie, że Yootaro nie usiedzi na tyłku za długo i postanowi dalej wędrować. Tym samym wpadnie na nowego gościa i zrobi się zamieszanie. Ruchem dłoni zaprosił swojego gościa w stronę jego domu - półokręgu wypełnionego pokojami należącymi do gatunków świata numer jeden.
- SozyarUnshamWulbeZannehMonyanZubdudeShonodarWublogaanDugyiussudDolira - słowa wydobywające się z nieistniejących ust Wiecznego Marzyciela docierały do Oriona jakby słyszał historię. Odgłos słów był bardzo wyraźni. Tak samo zrozumiały jak wcześniej, lecz bardziej kształty przez ciche echo, które zniknęło. - SoggumAlnesMolmomBuolneHaomdesSaegtensonYolnolehZammucod MabbafalShobleged
_____Złote ślepia istoty podążały za Orionem, a jego ciało unosiło się i bezszelestnie zmierzało za swoim przewodnikiem. Obaj wiedzieli, że strażnik doskonale rozumiał opisy, które słyszał. W końcu to był też jego pierwszy język. Właśnie w tym momencie, przez kolejne i kolejne pełne zdania docierała do niego historia, jaka tym razem zawitała w jego śnie. Strażnik miał pełną świadomość co się działo w tych snach, lecz nadal lubił słuchać tego samego z ust Wiecznego Marzyciela… Gdyby nie stres, że zaraz wparuje na nich czarnowłosy gość.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 08:05 pm, w całości zmieniany 1 raz
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nieskończona biblioteka Empty Re: Nieskończona biblioteka {30/05/22, 02:22 pm}

Nieskończona biblioteka 51519410
       Nie krył niezadowolenia na twarzy, gdy usłyszał sprzeciw Oriona o propozycji zjedzenia innych owoców niż te z jego własnego świata. Yootaro był z tych ciekawskich osobników i zdecydowanie wolał próbować czegoś nowego. Można było nawet rzec, że miał niesamowite szczęście w stosunku do zabójczych prób losowania ścieżek, a także jedzenia. Może powinien zawdzięczać to swojemu instynktowi, może szczęściu, albo po prostu losowi.
       - Spokojnie, nie tak łatwo mnie zabić - odpowiedział z szelmowskim błyskiem w oczach. Było to najczystrzą prawdą na świecie jaką znał. Głowy miast, króle, władcy bali się nawet wystawić list gończy za jego głowę. Owszem, kiedyś jeszcze takowe widniały, ale po roku zrezygnowano. Trupów było więcej, niż liczba zer w obiecanej nagrodzie. - Orion? - zabójca wydukał z siebie niepewnie imię strażnika, który bez zapowiedzi, czy wytłumaczenia swoich kolejnych zamiarów, zrobił pierwsze kroki w jego kierunku. W głowie Yootaro kotliły się rozmaite myśli, które tworzyły obraz kolejnych wydarzeń. Niestety, wszystkie były mylne, a ciemnowłosy po chwili został schwytany w ręce niczym księżniczka i przeniesiony do swojego pokoju. Stęknął, bardziej odruchowo niżeli z bólu ran, gdy blondyn odstawił go na łóżko. Tęczówki gościa biblioteki zabłysnęły, jakby właśnie zostały świeżo wypolerowane, pełne nowego zastrzyku energii i obietnicy, którą wykreowała sobie głowa Suzumakiego. Liczyłbowiem na cos bardzo nieprzyzwoitego ze strony strażnika, ale jedynie co zastał, to suche stwierdzdenie, wręcz rozkaz z jego strony. Zabójca westchnął zrezygnowanie, spoglądając jak na biurku materializują się owoce, te bardziej i mniej znane w jego świecie. Niektóre wręcz obce, lecz Yootaro wiedział, iż z pewnością nie znalazło się tam nic z obcego świata.
      - Dupek, a myślałem, że coś z tego będzie - burknął pod nosem, patrząc spod byka na zamknięte drzwi, przez które niedawno wyszedł Orion. Długowłosy zdecydowanie powinien przestać myśleć o rzeczach nieistotnych i wrócić jak najszybciej do zdrowia, ale bądźmy szczerze, to był Yootaro, a on nie potrafiłspokojnie usiedzieć na tyłku. Dopóki rany pozwalały mu się ruszać, robił to. Podpierając się z tyłu ramionami, zerkał to na owoce, to na drzwi, zastanawiając się, co ugryzło Oriona. Cóż, nigdy się tego nie dowie, dopóki nie zapyta. Głowa blondyna była jedną wielką niewiadomą, a zabójca nie chciał pchać się do niej bez pozwolenia. Przynajmniej narazie. Wstał ostrożnie, zsuwając nogi na podłogę i podszedł do biurka, przelotnie patrząc na owoce i sięgnął po jednego z nich, zatapiając zęby w twardej skórce, która cichutko piszczała od przeżuwania. Yootaro spacerował po pomieszczeniu. Nie było ono jakieś wielkie, lecz wystarczająco duże, aby wypocząć i zaspokoić swoje potrzeby. Był gościem biblioteki, a skoro dla gości były pokoje, to aż dziwnym byłfakt braku kuchni. Mimo to nie zamierzał marudzić. Suzumaki nie był panienką z dobrego domu, która potrzebowała lśniących naczyń i służby, aby przeżyć. Jemu wystarczała podłoga i bezpieczne miejsce do spania. Chociażby głupie, wysokie drzewo, gęste na tyle, by żaden drapieżny ptak nie mógł wcisnąć swych szponów.
      Przełknął ostatni kęs, sięgając jeszcze po sporą kiść drobnych kulek na kształt chmur, które zwały się winogronem. Wrzucił kilka z nich do ust i uśmiechnął się, przegryzając je i pozwalając aby słodziutki sok rozpłynął się po podniebieniu. Zdecydowanie Yootaro nie mógł tak sobie zostać w tym miejscu. Czując się lepiej po zjedzeniu nieco owoców, wyszedł z pokoju, rozglądając po korytarzu. Nie zamierzał wołać Oriona, w jego głowie nawet nie prześlizgnęło się jego imię w obawie, że w ten sposób może go do siebie zwabić.
       - Zobaczmy kotku, co masz w swym środku - zagwizdał z lisim uśmieszkiem, ruszając prosto przed siebie. Czuł się jak mały robaczek w porównaniu z biblioteką i jej potęgą. Mimo zwiedzania jakim go zaszczycił blondyn, to jednak poruszanie się w tym miejscu na własnych nogach oddawało ogrom tego magicznego miejsca.
       - Niesamowite - podszedł do jednych z drzwi i sięgnął do klamki, ale nie otworzył pomieszczenia. Widział, że zwierzęta zamknięte za tymi drzwiami nie lubiły trawki, a nie chciał dzielić się z kimś innym poza Orionem swoim mięskiem, dlatego swój wybór postawił na innych pomieszczeniu, gdzie istoty żywe wolały roślinność. Zdawał sobie sprawę, że pewnie były tam i broźniejsze stworzenia, ale z odciętymi popędami do zabijania. W końcu jak miały one wszystkie żyć w bibliotece jako żywe okazy muzealne. Jednak Suzumaki było ostrożny. Wolał nie wsadzać stopy w mrowisko, które mogło go podzabać. Niewiele się zastanawiając, wszedł do środka gęstej dżungli.a powietrze nagle zrobiło się gęstrze, bardziej znane temu, jakie miał w swoim świecie. Choć nie dało się w nim wyczuć gryzącej po gardle siarki. To był świat, jego świat przed katastrofą. Uniósł głowę wysoko na szeleszczące korony drzew, po których skakały małpy rozmaitych gatunków, a wraz z nimi przecinały powietrze ptaki. Czuł się jak u siebie, a jednocześnie tak obco. Uśmiechnął się do siebie i wszedł znacznie głębiej, zapamiętując drogę powrotną do drzwi. W końcu co mogło pójść nie tak? W każej chwili mógł zawołać blondyna, powinien raczej przyjść, tak samo jak za pierwszym razem. Dodatkowo miał swój klucz, ale w jego pożytek teraz najmniej ufał. W końcu złoty klucz był jedynie wejściem do biblioteki, i nadal nie był pewien jak konkretnie on działał. Orion coś tłumaczył, ale nadal Suzumaki nie wiedział jaki bodziec wywołał potrzebę znalezienia się tutaj. Strach przed śmiercią? Czy może chęć znalezienia ucieczki od tamtej patowej sytuacji? Ten temat musiał jeszcze przerobić wieczorem przed spaniem. Przecież obiecał sobie, że upamiętni tę wycieczkę upojną nocą ze swym rycerzem na białym koniu, a Yootaro spełniał swe zachcianki. Nieważne ile czasu i jakich poświęceń potrzebował. Nawet gdyby musiał tu wrócić, wróci, żeby tylko jego kutas doznał spełnienia.
       Długowłosy zatrzymał się na moment, patrząc w krzaki z których wyszło sporawe, grube ptaszysko z dziobem i krótkimi skrzydłami. Zdecydowanie nie potrafiło latać. Głowe miało ciemną, zaś reszta ciałka upierzona była w siwe akcenty. Wpatrywał się w zabójcę, jak w jakieś dziwadło, co niespowodowało się chłopakowi.
        - Ty mała maskaro, chodź no tu - zacisnął pięść czując irytację tym stworzeniem. To coś patrzyło na niego z góry, choć nawet nie miało pół metra wysokości. Ptaszysko wydało z siebie dziwaczny zgrzet i zniknęło z powrotem w krzakach, a długowłosy nie myśląc długo ruszyłzaraz za nim, gubiąc zwierzę po kilku minutach pościgu. Zapomniał, że był ranny. - Cholera, następnym razem cię dorwę - warknął, grożąc pięścią w powietrzu i wrócił do spaceru, podziwiając kolejne żywe istoty. Kiedy zaczął wracać do drzwi, czując w kościach czas, jaki tu przetrwonił, zatrzymał się na moment, a jego oczy zadrżały. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Na klamce siedział mały ptak, wielkościowo przypominał kanarka, ale jego niektóre sterówki na ogonie były dłuższe, o niebywale pięknej, granatowej barwie. Cały ptak mienił się w tym odcieniu, raz jaśniej, raz ciemniej. Uniósł jedno skrzydło zakończone szpiczastymi lotkami, dziobąc po nich, jakby je pielęgnował. Yootaro podszedł odrobinę bliżej, bardzo ostrożnie, a ptak zwrócił na niego uwagę. Przekręcił głowę, skupiając swój ognisty wzrok na postaci zabójcy i odleciał. Suzumaki zaklął w duchu, ruszając za nim, ale zatrzymał się pod drzwiami, zadzierając brodę ku górze. Jedynie co widział, to jego ciemną sylwetkę znikającą gdzieś w koronach drzew.
       - Cholera - sapnął, niechętnie wychodząc z pomieszczenia. Chciał tego ptaka. Dla własnego widzimisie pragnął zabrać stworzenie ze sobą do świata, ale nim to ziści, musiał opytać o nie Oriona. W końcu mężczyzna byłtutaj strażnikiem i wiedział wszystko, więc opowiedziałby o ptaku, dlaczego tu się znalazł i czy zabranie go nie spowoduje automatycznego uśmiercenia skrzydlatej piękności w aktualnych warunkach jakie tam panowały. Z tego też powodu wybiegł na korytarz i zaczął szukać szybkim krokiem strażnika. Nie chciał go wołać, pragnął go znaleźć. Był zbyt mocno zachwycony pięknem nieznanej mu istotki.
       Wybiegł do sali głównej, szukając blondyna, ale nic poza kulą samym centrum nie było. Przeklnął pod nosem. Gdzie on mógł być? Gdzie taki ktosik mógł sobie pójść w wolnym czasie? Yootaro dukał, okrążając kulę, która przyciągała swym pięknem zabójcę. Przez moment miał ochotę ją dotknąć, lecz niepewność co mogło się wydarzyć, powstrzymała długowłosego, ale nie tylko to. DO jego wyczulonych uszu dotarł głos, dziwny, niezrozumiały. Intuicyjnie ruszył za nim, dość powoli, ale na tyle szybko, aby doganiać coraz bardziej epicentrum tego dźwięku, a kiedy dostrzegł w oddali jasną czuprynę, z zadowoleniem ruszył prosto do niego.
        - Orion! Orion! Musisz to zobaczyć! - krzyknął, trochę zażenowany swoimi słowami, w końcu on był akurat osobą, która widziała już wszystko. Chciał jednak pokazać mu tego ptaka, zapytać o niego, ale ta radość i satysfkacja po odnalezieniu mężczyzny prędko zgasła. Yootaro wyczuł coś jeszcze, groźnego, niebezpiecznego, ale nim jego instynkty zabójcy  postanowiły o tym poinformować, Suzumaki wpadł prosto na blondyna. Był chłodny. Ciemnowłosy lekko zacisnął ręce na torsie Oriona, czując tę ciężką atmosferę. Nie mógł teraz spanikować. Isotota lewitująca obok nie zdawała się być czymś słodkim i niegroźnym. Myślał, że byli tu sami, a teraz coś mrocznego, ciemnego wpatrywało się w jego sylwetkę. Yootaro przełknął gulę w gardle, unosząc wzrok na istotę. Była niczym z koszmarów zabójcy, ale ta zdawała się jeszcze bardziej przerażająca.
        Choć czuł się dziwnie stojąc tak blisko Oriona, nie drgnął. Liczył, że strażnik nie pozwoli skrzywdzić nikomu swojego gościa, ale gotów był w najgorszym razie podjąć się samoobrony. W końcu był zabójcą.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nieskończona biblioteka Empty Re: Nieskończona biblioteka {02/06/22, 12:57 am}

Nieskończona biblioteka Orion-1

_____Czy to było szczęście w nieszczęściu, czy Orion powinien iść zacząć grać na loterii, a może to znaki od jakiegoś bóstwa, że powinien zacząć wróżyć przyszłość? W każdym razie jego najgorsze uczucie się spełniło jak tylko usłyszał głos Yootaro. Krzyczał za nim, szukał go. Strażnik widząc jak biegnie do niego w głowie miał dwie wizję. Wieczny Marzyciel będzie niepocieszony i zrobi coś głupiego, albo Yootaro zrobi coś głupiego i jasnowłosy nie będzie miał co zbierać z pięknej marmurowej podłogi biblioteki. Gdy jego gość postanowił stanąć przy nim i złapać wręcz za niego, poczuł to co już wiedział. Ludzie są bardzo kruchym gatunkiem. Łatwo ich zabić więc trzeba na nich uważać.
– Wybacz mi na chwilę. – odezwał się do Wiecznego Marzyciela w jego języku.
_____Jako że biblioteka tłumaczyła od razu jego słowa na zrozumiały dla gościa język Yootaro nigdy nie będzie miał problemu ze zrozumieniem tego co mówił, ale czy zrozumie jego czyny?  Położył swój wzrok na przyklejonym do jego nagiego torsu Yootaro. Na jego uśmiechniętej twarzy nie było widać strachu czy zmartwienia, jednak oczy go zdradzały. Czuł się jak rodzic czekający aż jego dziecko z nożem w ręku zrobi coś głupiego. Do takiej sytuacji nie powinno dojść, lecz już tutaj są. Strażnik postanowił zrobić co mógł zanim jego gość powie za dużo. Zabierze go po prostu z tego miejsca. Z korytarza prowadzącego do zbiorowiska stworzeń świata pierwszego. Złapał ciemnowłosego za dłonie, aby zdjąć je ze swojego ciała.
– Zabiorę cię do mojego pokoju, poczekaj tam na mnie. – widząc w jakim stanie jest Yootaro, że nie rzucił się od razu ze swoim niewyparzonym językiem na Wiecznego Marzyciela liczył, że da się spokojnie wysłać. Żeby jednak nie kusić losu nie czekał na jego odpowiedź – Zaraz do ciebie przyjdę.
_____Powiedział i przeteleportował chłopaka pozostawiając samemu ze starym przyjacielem w korytarzu. Ciemnowłosy znalazł się za to faktycznie, w pokoju Oriona. Miejscu, gdzie przebywał, kiedy nie podróżował zaglądając co się dzieje po kątach tego nieskończonego zamkniętego świata. Była to hemisfera, ukazująca pod swoją szklanką kopułą nocne niebo wypełnione gwiazdami i różnymi zjawiskami astronomicznymi. Yootaro zapewne kojarzył gwiazdy czy ciała niebieskie jako coś statycznego pojawiąjącego się nocą nad chmurami. Tutaj, ten nocny widok był bardzo żywy. Przelatujące gwiazdy, pojawiające się słońce kończące swój żywot i rozbłyskujące, komety i deszcze spadających gwiazd. Geometrycznie patrząc pokój należący do Oriona znajdował się na szczycie biblioteki, a ona sama znajdując się na złączeniu mnóstwo różnych światów ukazywała widok galaktyki z wielu miejsc naraz. Na pewno jakiś kawał tego widoku należał do miejsca, z którego pochodził zabójca, lecz ciężko powiedzieć, gdzie dokładnie trzeba spojrzeć.
_____Kształt hemisfery z założenia nie posiadał początku i końca, jednak znajdowały się dwie pary drzwi ukazujące możliwe końce. Jedne drzwi prowadziły do łaźni, która przypominała bardziej wielki basen wypełniony gorącą wodą aniżeli typową łazienkę. Drugie drzwi były zamknięte na klucz, aby nikt nie zaglądał co się znajduje za nimi. Na środku pomieszczenia znajdowało się wielkie owalne łóżko z zestawami poduszek na węższych końcach, z narzuconymi kocami i kapami o jasnych kolorach, puchate w dotyku. To co jednak mogło najbardziej zwrócić uwagę to bałagan. Na około łóżka znajdowały się całe sterty książek i pergaminów. Niektóre otwarte, niektóre położone na siebie tworzyły małe wieże. Każda na inny temat, od innego autora z innego świata. Miały ze sobą jedno wspólnego, były najnowszymi informacjami o danym świecie. Tym co się działo w środku i zostało spisane. Czyjeś pamiętniki, gazety opowiadające ważne wydarzenia czy nowe pomysły na broń. Wszystko z czym chce się zapoznać Orion zanim odłoży w zapomnienie na półki biblioteki.
_____Aby nie dać Yootaro za dużo czasu na zaglądanie po zakamarkach jego pokoju, odwrócił się do przyjaciela i zaczął prowadzić go ponownie. Na szczęście, ta wieczna istota, nic sobie nie zrobiła z obecności innego gościa.
– YigyamBublohBommarOnil – te słowa sprawiły, że strażnik zatrzymał się w miejscu i obejrzał przez ramię na lewitującą postać, która kontynuowała. – MenyonzourZogtufeWazniassaoAnlundih.
– Doskonale wiesz, że do tego nie dojdzie. – odpowiedział gubiąc swoją udawaną pogodną minę.
– GomelNumoHenbiehYugtolDaelbeUmlulodObdussah – Złote znaki na twarzy stworzyciela poruszały się jasno oznaczając jego dobry humor, którego nie mógł odwzajemnić Orion słuchając jego wypowiedzi. – UgyuShoznerGonyiWussah EnloZilnuafulDuonshaondrosEgyofoUhladeWubnuahal.
– Nie zamierzam się powtarzać. – ciężki głos wskazywał, że mimo dobrego humoru istoty, wiadomość nie należała do pogodnych. – Nie dojdzie do tego, a nawet jeśli… – jego oczy pociemniały. – Nie dopuszczę, aby spełniła się ta twoja przepowiednia. Wiesz, że nie masz mocy nade mną.
– SheggarRaunbar
_____Na te słowa kontynuowane lekkim piskliwym dźwiękiem, Orion tylko westchnął. Nie zamierzał dalej ciągnąć tej wymiany zdań. Wieczny Marzyciel widział już wiele istnień ludzkich i wiele zniszczył. Jego przepowiednie opierają się na doświadczeniu, a nie faktycznych zdolnościach widzenia przyszłości. Zwłaszcza tutaj, w Nieskończonej Bibliotece. Jedynym miejscu między światami, gdzie twoja pozycja nie ma znaczenia. Odstawił swojego przyjaciela do jego miejsca, do komnaty wypełnionej jego istotami, które w końcu mógł dotknąć i zbadać własnymi zmysłami po czym od razu udał się do swojego pokoju. Zastanawiał się co takiego przez tą chwilę zrobił Yootaro. Miał tylko nadzieję, że nie ruszał jego książek. Jasnowłosy poukładał je w odpowiedniej kolejności, aby wszystko miało sens i przyczynę. Nie posiadał teraz humoru, żeby bawić się w ponowne układanie ich.
– Yootaro. – rzucił w pustkę zanim jeszcze rozejrzał się za swoim gościem. – Co takiego mam zobaczyć?


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 08:05 pm, w całości zmieniany 1 raz
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nieskończona biblioteka Empty Re: Nieskończona biblioteka {19/06/22, 12:29 pm}

Nieskończona biblioteka 51519410
       Stał sam jak palec w obcym pomieszczeniu, przetwarzając to co się właściwie wydarzyło przed chwilą. Wyciągnął lekko przed siebie drżące dłonie, które niedawno dotykały Oriona i nie wiedział czym był tak naprawdę spowodowany odruch ciała. Tylko raz w życiu widział jak jego ręce trzęsą się ze strachu, ale teraz nie mogąc poskładać myśli nie wiedział, czy to faktycznie był strach przed tym stworzeniem na korytarzu, czy od dotyku strażnika. W końcu dotknął go! Blondyn sam od siebie złapał długowłosego i nie powycierał rąk o ubranie. Nie było widać obrzydzenia czy wstrętu. Co prawda Yootaro był uważnym obserwatorem. Do tego mężczyzna zabrał zabójcę do własnego pokoju. W normalnych okolicznościach pewnie nie wiedziałby, że takowe miejsce istnieje. W końcu strażnik zdawał się być osobą, która nie potrzebuje jedzenia, ale również snu. Orion chciał go chronić, aż za bardzo, ale zabójca nie dziwiłsię w tym przypadku. Całkowicie zmroziła go obca istota. Pierwszy raz od dawna czuł strach, obawę przed swym życiem. Suzumaki zrozumiał, że nie tylko ludzie mogą tu trafić.
        - Intrygujące - nagle jego usta wykrzywiły się w szaleńczy uśmieszek. Długowłosy uniósł głowę ku górze, gubiąc wzrok w gwiedździstym "niebie", a nietuzinkowe myśli przemknęły błyskawicznie, pozostawiając w pamięci tylko kilka z nich.
        - Z pewnością będę dobrze się bawił - dodał, badając uważniej pomieszczenie. Dopiero po kwadransie poczuł się znów sobą i zaczął spacerować wokół stert ksiąg oraz łóżka, które wyglądało na bardzo wygodne. Nawet nie brał się za czytanie zbiorów. Same opisy okładek, dziwne symbole, które pewnie robiły za nazwy były całkowicie obce Yootaro, więc wiedząc jak to się skończy, po prostu je zignorował i położył się plackiem na łóżku, na jego samiutkim środeczku. Musiał po prostu poczekać na Oriona, a do tego czasu wrócił pamięcią do ruin, jego ostatniego zadania od króla. Same wyryte przed wejściem znaki były inne od tych co niegdyś widywał, korytarze były kręte, a technologia znajdująca w pomieszczeniach jeszcze bardziej skomplikowana. Zabójca z zamkniętymi oczyma starał się przypomnieć sobie jeszcze więcej szczegółów ostatniego pomieszczenia gdzie wywiązała się walka. Tam, wszystkie zabytki zdawały się być stare, starsze od tych co sami aktualnie używali. Tak jakby odnalazł ruiny, a wręcz bibliotekę rzeczy znalezionych. Coś na wzór tego magicznego miejsca, w którym utknął na jakiś czas. Ruiny były biblioteką, a Yootaro odnalazł ich największy skarb, klucz do "świata" Oriona.
       Z głębszym oddechem, wymacał klucz z kieszeni i obracając go w dłoni, oglądał wszystkie ręcznie wyryte detale. Skoro było to przejście do biblioteki strażnika, to kto je właściwie stworzył? Kto zapoczątkował to miejsce i przygotował drogi do niej? I właściwie na co? Na co pozwalać obcym kosztować wiedzy i wykorzystywać ją? Jakie tak naprawdę miało za zadanie utrzymanie tej biblioteki skoro dawała ona taką swobodę? Egoistyczne pobódki gości mogą jedynie doprowadzić do nieodwracalnych zniszczeń. Czy w sumie jedna z takich osób zniszczyła świaś Suzumakiego, a on odkrył klucz nieżyjącego winowajcy? Z każdymi rozważaniami Yootaro miał coraz więcej pytań bez odpowiedzi, a sam Orion z pewnością o wszystkim nie wiedział, chociaż... na pewno istnieje książka dziejów jego świata. Yootaro powinien się na niej skupić i lepiej zrozumieć swój świat. Teraz wiedziałod czego zacząć nim wróci do siebie. Nie zamierzał zmieniać pierwotnego celu swojego powrotu, ale pogłębienie wiedzy na ten temat była niezbędna i wielce przydatna dla czyszczenia kolejnych ruin.
       Nagle poczuł dziwne mrowienie na ciele, a włoski delikatnie stanęły dęba. Znany mu już bardzo dobrze głos rozbrzmiał w uszach, odbijając się przyjemnym echem.
       - Ptak. Widziałem pięknego ptaka - odpowiedział na głos, chowając z powrotem klucz do kieszeni i obrócił bokiem, lustrując blondyna, który cichaczem znalazł się w pokoju. Zabójca wiedział, że nie prędko oswoi się z nagłym pojawianiem strażnika. To była idealna chwila na mały flirt, na sprawdzenie czy Orion gustuje w chłopakach, czy w ogóle strażnik wie co to seks i z jaką przyjemnością się to wiąże. W końcu nie musiał czytać o wszystkim, ale biorąc pod uwagę nudę jaką musiała serwować mu biblioteka, to z pewnością czytał o tym księgi. Pytanie czy kiedykolwiek to robił? Przecież miał tu gości. Może ten stwór był jego kochankiem? Yootaro lekko potrząsnął głową, wyrzucając z siebie tak niedorzeczne myśli. Orion jest zbyt seksowny aby brać się za takie ciemne masy.
       - Pokaże go tobie jutro, bo za dobrze mi się tu leży - uśmiechnął się, mrużąc powieki. - Ale chciałbym go ze sobą zabrać - dodał, schodząc wzrokiem na nagą klatkę blondyna. Yootaro zaklął w myślach, zastanawiając się, czy on wiedział jak go drażni tym widokiem. Zwłaszcza, że był ranny i niezdolny do igraszek.
       - Często zapraszasz tu swoich gości? - spytał, znów kładąc się na plecach. - Jest tu naprawdę ładnie. Powiedziałbym, że to miejsce pasuje do ciebie - wyciągnął rękę ku górze, udając że coś łapie po czym znów spojrzał na blondyna. - Jutro mam trochę roboty, pomożesz mi znaleźć kilka książek? Głównie o moim świecie. Chcę wiedzieć czym dokładnie są ruiny, które czyścimy i jaka cywilizacja tam kiedyś była i co spowodowało jej zniszczenie - bez ogródek wyjaśnił swoje potrzeby i plany na jutrzejszy dzień. Nie miał potrzeby okłamywać Oriona. Wolał mieć z nim dobre kontakty z kilku prostych powodów.
       - Klepaj obok, chyba się nie wstydzisz co? - poklepał ręką miejsce obok - I co to za książki? Czytasz sobie bajkę na dobranoc? - zażartował, na krótką chwilę patrząc w sterty ksiąg.

Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nieskończona biblioteka Empty Re: Nieskończona biblioteka {27/06/22, 11:40 pm}

Nieskończona biblioteka Orion-1

_____Jego pokój był cichy. Spodziewał się Sajgonu, wybuchu bomby i ogólnie krzyków złości, że odesłał chłopaka w taki sposób z miejsca, gdzie się znajdował. Wiedział też, że nie będzie wstanie się dobrze wytłumaczyć więc – zmiana tematu była najlepszym na co wpadł. Yootaro był hiperaktywny w oczach Oriona więc może zapomni o tej sytuacji albo najlepiej skupi się na tym ptaki i tyle.  Podszedł do łóżka słysząc odpowiedź ciemnowłosego i spotykając jego spojrzenie na sobie. Cóż. Już nie raz je widział i mógł tylko westchnąć w sercu. Nie miał pojęcia o czym takim myślał teraz jego gość. Nie mógł pojąć jakimi torami przebiegał jego proces przyczynowo skutkowy. Podszedł bliżej widząc jak chłopak zaczyna trząść głową, jakby zapędził się za daleko ze swoimi myślami.
– Jeśli jesteś wstanie go złapać możesz go ze sobą zabrać. – powiedział powtarzając swoje wcześniejsze słowa, a potem zdał sobie sprawę, że może nie o to chodziło. – Mam ci powiedzieć co to za ptak…?
_____Spytał, ale nie był pewien do końca czy o to chodziło. Jego słowa też były raczej ciche, jakby pytał samego siebie pod nosem ze zmrużonymi oczami. Z tym człowiekiem nigdy nie było pewności, że dobrze myśli, że o to właśnie chodziło. Gdy dostał jednak natłok słów na twarzy od razu zrezygnował z rozmyślenia nad możliwościami o co mogło mu chodzić i odpowiedział na pytania, które lądowały przed nim. Poczekał aż skończy wpatrując się jak kładzie się próbuje sięgnąć nieboskłonu. Podążając za wzorkiem gościa także spojrzał do góry na gwiazdy. Jego ulubione miejsce w całym tym miejscu, dlatego zrobił sobie z tego miejsca swój pokój. To co właśnie widzieli przed swoimi oczami to niebo nieskończonej ilości światów, które zlewały się ze sobą w tym miejscu. U szczytu całej struktury Nieskończonej Biblioteki. Zwykle, gdy ludzie patrzyli w niebo, nic się tam nie działo, a spadająca gwiazda była wydarzeniem. Tutaj spadało ich mnóstwo, pojawiały się planety i przelatując blisko samego sklepienia, sufitu pomieszczenia, wędrowały dalej. Tylko tutaj widać było upływ czasu. Jedyne miejsce w bibliotece, gdzie Orion czuł czas i jego przemijanie. W oczach wpatrzonych w lecące mgławice można było dotrzeć smutek, a przynajmniej tak to wyglądało. Wrócił spojrzeniem na chłopaka przed sobą który klepał miejsce koło siebie. Westchnął i usiadł na swoim łóżku lekko dalej od ręki Yootaro.
– Zacznijmy od początku. – zamierzał za jednym razem odpowiedzieć na tyle pytań na ile da radę. – Goście zwykle tutaj nie wchodzą, bo nie ma faktycznych drzwi, trzeba się tutaj teleportować, czyli za moim pozwoleniem i zgodą. Jeśli chodzi o książki z twojego świata to musisz powiedzieć mi jak daleko chcesz szukać. Na jaki czas szacujecie te ruiny, o których mówisz. To jest ważne pytanie, bo od tego będzie zależało, gdzie będziemy szukać. – teraz jego wzrok powędrował na stosy poukładanych przez niego książek. – To nowe zapisy o moim istnieniu. Chcę je przeczytać zanim znikną…
_____Jedna z wielu rzeczy, na które nie mógł nic poradzić. Jego istnienie zostaje zapisane jako bóstwo, które zostaje uwiecznione, gdy mieszańcy światów przychodzą do biblioteki. Czasem jest kuszącym diabłem, czasem najwyższym kapłanem. Nieważne jednak co piszą, w momencie, gdy zostanie przez niego przeczytane – znika. Wyparowuje w nicość. Jakby sama biblioteka nie mogła posiadać nic co dowodziłoby jego istnienie. Wiedział jednak, że same te książki nie znikają, a zostają gdzieś przenoszone. Nie wiedział jednak, gdzie. Czuł za to ich obecność wszędzie i nigdzie.
_____W tym samym czasie, w zupełnie innym miejscu, w innym świecie. Pośród zgliszczy palącego się zamku wypełzła kobieta. Z czarnymi rogami na głowie i spojrzeniem pełnym wściekłości. Wpatrywała się w zakończoną wojnę. W zmarłych towarzyszy i to co zostawili po sobie zwycięzcy. Nie zamierzała tak tego zostawić. Nie mogła pozwolić, aby ktoś deptał jej dumę. Dumę wysokiego demona i przyszłej królowej. Zacisnęła zęby i usilnie czołgała się do przodu powoli wykrwawiając się z rany. W pewnym momencie, gdy miała jej świadomość powoli zaczęła zanikać pod jej zmęczonej ciałem pojawił się krąg magiczny. Wielkie światło pochłonęło cały obszar na około niej, a ona sama zniknęła jakby nigdy jej nie było. Gdy obudziła się, na nowo otworzyła oczy, zobaczyła, że stoi przed wielkimi drzwiami wykonanymi z demonicznego metalu, najsilniejszego tworzywa, które było znane ich rasie. Podniosła się siadając i przeklęła czując ból w swojej nodze. Obejrzała się i widząc jak zmasakrowana była, mogła tylko westchnąć. Miała odrobinę magii na sobie więc szybko przystąpiła do leczenie. Gdy w końcu była ogarnięta, wstała i poprawiła swoje czerwone loki za wystające spiczaste uszy. Nie chciała, żeby zasłaniały jej widok tego co miała przed sobą. Jej złote oczy węża z wielką chciwością wpatrywały się w ozdobione drzwi. Nie były to jednak zwykłe zdobienia, a wbite bronie, które nie potrafiły uszkodzić tego portalu. Każda z nich bardziej wyjątkowa od poprzedniej. Co takiego musiało skrywać się za nimi, że wielcy wojownicy nie potrafili dostać się do tego skarbu? Kto go zostawił i jak się tutaj znalazła?
– Królowo – odezwał się głos za nią. Więc obróciła się szybko. – Witaj w świątyni Oriona.
– Oriona? – spytała przyglądając się starcowi o dłużej do ziemi brodzie i zgarbionej posturze. – Masz na myśli Opiekuna? Oriona strażnika Wiedzy?
– Tak. – laska, którą się podpierał została podniesiona, a całe pomieszczenie wypełniło się światłem świec. – To drzwi do całej wiedzy multiwersum. Miejsce, w którym spoczywa Orion.
– Przecież poprzedni bóg demonów kazał spalić to miejsce. Zrównać je z ziemią… – kobieta nie była zła, lecz bardziej zaciekawiona. – Jak udało wam się przetrwać?
– Łaska Oriona nie zna granic. – zaśmiał się. – Miejsce prowadzące do niego nie może zostać otwarte przez niegodnych, a pozostawione przez niego drzwi nie mogą zostać zniszczone. Tylko Bóstwo silniejsze od naszego boga, króla królów, może posiadać taką moc.
– Nic dziwnego, że postanowił zrobić wszystko, żeby się go pozbyć. – zaśmiała się i zrobiła kilka kroków w kierunku drzwi. – Skąd wiesz kim jestem?
– Kto nie znałby jedynej kandydatki na zostanie bogiem demonów? – zrobił kilka kroków w stronę portalu. – Czy zamierzasz spróbować swoich sił i zostać odgórnie wybranym bogiem demonów? Podejmiesz się próby koronnej?
– Próba koronna! – kobieta demon zrobiła wielkie oczy obracając się do niskiego, starego demona. – To legendarny rytuał. Jestem godna podjęcia się go?
– Inaczej nie trafiłabyś tutaj. – na twarzy starca pojawił się uśmiech, lecz nie należał on do radosnych. – Jeśli drzwi się otworzą, a ty otrzymasz koronę demonów od Opiekuna Wiedzy, staniesz się prawowitym Bogiem demonów.
– Moja armia została zniszczona, mój zamek zrównany z ziemią, a mimo to świat postanowił dać mi ostatnią szansę.
_____Szaleństwo w jej oczach, gniew kipiący z jej żył. Podeszła do samych drzwi i położyła na nich dłonie, a następnie popchnęła drzwi, które postanowiły się otworzyć. A światło kpiące z ich wnętrza rozświetliło wszystko obecne. Gdy tylko to zrobiła, w czarnym pomieszczeniu, na wielkim tronie wykonanym z kości, czerwona bestia poczuła dreszcze, które przechodząc przez całe ciało zmusiły ją do zejścia z tronu. Spoglądając na to całe zajście, wszyscy podwładni pochylili głowy zaskoczeni i z ciekawością co takiego się wydarzyło. Czerwona umięśniona bestia nic jednak nie mówiła i patrzyła tylko na tron, który odmawiał mu posłuszeństwa. Tron wykonany z kości innych bogów demonów przed nim. Ze zwłok jego poprzedników uznał jego miejsca za nieodpowiednie…


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 08:05 pm, w całości zmieniany 1 raz
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nieskończona biblioteka Empty Re: Nieskończona biblioteka {03/07/22, 04:47 pm}

Nieskończona biblioteka 51519410
       Widział jak zaczyna męczyć Oriona, a przynajmniej wskazywało na to westchnięcie, które uciekło z ust blondyna. Yootaro zaczynał zastanawiać się, czy aby na pewno nie przeszkadza tu strażnikowi. Nie chciał się jednak nad tym zbyt długo rozwodzić i tym samym psuć sobie humor. Teraz liczyła się ta chwila, dzięki której mógł spełnić swe drobne, prymitywne zachcianki.
      - Nie trzeba, poradze sobie sam - pokiwał przecząco głową. Zdecydował po krótkiej chwili, że jednak sam dopnie swego i złapie ptaka, a potem po prostu poczyta o nim, bądź odwrotnie. Wiedział iż były to stworzenia z jego świata, więc należało jedynie odnaleźć spis zwierząt, a reszta pójdzie jak spłatka. Tak przynajmniej kreował się plan Suzumakiego. W końcu co mogło pójść nie tak w rozciagającej się do granic możliwości "księgarni" z wysokimi po sufit regałami. Yootaro miałby się zgubić? Fakt, Orion ostrzegał przed tym, ale przecież wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, więc w końcu znalazłby drogę do wyjścia. Wsłuchał się w słowa blondyna, niekoniecznie oczekując takiej odpowiedzi. Liczył na więcej szczegółów, dzięki którym faktycznie dowiedziałby się czy ktoś tu już był. Jednak po głębszym namyśle zrozumiał przekaz słowa "zwykle", więc nie był tu pierwszym gościem uraczonym widokiem sufitu. Tego scenariusza postanowił się trzymać i wrócić do drugiej części wypowiedzi. Zamyślił się, mrucząc coś pod nosem. Na ile je szacowano?
       - Zdaje mi się, że na około tysiąc lat - zaokrąglił lata, bowiem wiele z nich było prawdopodobnie wybudowane w tej granicy czasowej. Owszem, mogły się różnić setką lub dwoma, ale bliżej im było do tysiąca niż pięciu setek. Tajemnicze budowle zakopane w ziemi, mocne, szczelne ściany z obcego metalu, którego nie potrafili wytworzyć, całe porośnięte bluszczami, lecz bez śladów korozji. Tym były właśnie ruiny. Choć zdawały się być mocne, to jednak wystarczyło naruszyć ich konstrukcje w odpowiednim miejscu, a cały budynek po prostu rozlatywał się niczym klocki domina. Jedne tkwiły pod wodą, inne zaś w górach pokrytych śniegiem. Były dosłownie wszędzie, a wokół nich zwykle roiło się sporo drapieżników. Nie jedno ptaszysko robiło sobie na ich szczytach gniazda. Sam Yootaro prawie stracił życie. W sumie myślał, że to już jego koniec gdyby nie ten dziwny klucz. Był niesamowicie wdzięczny Orionowi za pomoc. Za to miejsce, które istniało i fakt, iż postanowił opatrzyć jego rany. Być może to właśnie dlatego podczas ich pierwszego spotkania nie postanowił rzucić się do gardła blondyna. Nie, to nie do końca była prawda.
       - Nowe...zapisy? - Suzumaki nagle otrząsnął się, otwierając szerzej oczy. Zwrócił uwagę na strażnika, który właśnie skupiał uwagę na księgi i coś w nim pękło, coś nie dawało mu spokoju w głowie. W ułamku sekundy usiadł tak, by nie nadwyrężyć gojącej rany i pchnął Oriona na plecy. Chwilę później złapał go za nadgarstki, aby uniemożliwić mu wstanie z łóżka. Wisząc nad nim w połowie, nadal siedział lekko obrócony, wpatrując w czarujące oczy strażnika. To była idealna okazjia aby złożyć mu propozycję, lecz Yootaro zrzucił ją na sam koniec kolejki. Nie chciał wyjść na jakiegoś napaleńca.
       - Jak to o twoim istnieniu? Skąd one są? I dlaczego znikają? - spytał zaintrygowany tą wiadomością. Ciekawość drążyła w nim nieustannie uporczywą dziurę, którą chciał prędko zatkać odpowiedziami. Skąd je dostawał? Te zapiski? A jeśli były to mysli o nim spisane przez żyjących? Jeśli to była prawda, jeśli taka możliwość istniała, to któraś z ksiażek mogła być Yootaro, a ten nie chciał żeby coś takiego trafiło teraz w dłonie Oriona. Nie chciał aby strażnik wiedział co o nim myśli, więc miał dwie opcji do wyboru. Znaleźć zgubę jeśli to faktycznie miało rację bytu, bądź ukraść czas Orionowi, żeby nie miał kiedy ich przeczytać.
       - Chcę wiedzieć... wiedzieć więcej o tobie - blondyn był niesamowitą zagadką, jak to całe miejsce, a Yootaro pragnął odpwiedzi, których i tak by nie dostał. - Ale wiem, że tak łatwo mi tego nie dasz - zmrużył powieki, siadając na nim okrakiem, ale chwilę później przechylił się w bok, sięgając po pierwszą lepszą książkę. - Jak to jest czytać o sobie samym? Jest w tym choć ziarno prawdy? - dopytał, zastanawiajac się, czy może ją otworzyć. Czy zrobienie tego nie spowoduje zniknięcia lektury dla strażnika.
       - A, i jeszcze jedno - nagle Yootaro zgromił blondyna wzrokiem, kładąc książkę na jego torsie, ale nadal pozostając w tej samej pozycji. - Nie jestem twoim zwierzątkiem, albo zabaweczką żebyś robił ze mną co tylko chcesz. Następnym razem chociaż powiedz, że chcesz mnie przeteleportować. To naprawdę wstrętne uczucie- nie brzmiał przyjemnie. Nie miał zamiaru. To byłdrugi raz, gdy tak go potraktował, a sam organizm odczułto najbardziej. Mało brakowało aby zwymiotował prosto na togę Oriona. Oczywiście Yootaro nie musiałby jej prać. To nie jego wina jak traktuje gości gospodarz, ale jednak nie miał ochoty czuć resztek owoców w gardle i widzieć miny mężczyzny, na którym właśnie siedział.



Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nieskończona biblioteka Empty Re: Nieskończona biblioteka {03/07/22, 10:24 pm}

Nieskończona biblioteka Orion-1

_____ Zaprzeczenie. Niespodziewane. Jego goście zawsze chcieli jego pomocy. Jego rady. Jego czasu. Jego wszystkiego. Fakt, że ktoś go nie potrzebował. Był nowy? Niespodziewany. Zwłaszcza gdy chwilę wcześniej rzucał się na niego, aby pokazać mu tego ptaka, którego uznał za niezwykle urodziwego. To było nowe. Orion niestety nie był przyzwyczajony do nowości. I do odmowy. Ale to drugie było pomijane. Chwilowo. Przecież nie będzie przekonywać chłopaka, żeby pozwolił sobie pomóc w złapaniu jakiegoś ptaka. Może chociaż mógł pokazać mu, gdzie znaleźć jakąś siatkę albo przysmaki dla tego stworzenia? Zmarszczył lekko brwi i szybko powrócił do swojego znudzonego wyrazu twarzy rozluźniając się. Nie. To nie miało sensu. Po co się przejmować?
_____ Dostał odpowiedź na swoje pytania spoglądając ciemnowłosemu na twarz. Tysiąc lat to bardzo mało. Jakieś piętnaście pokoleń patrząc na długość życia w świecie, z którego pochodził. Zastanowił się przez chwilę i zdał sobie sprawę, że mogą znaleźć aż za dużo informacji o tych całych ruinach. W końcu dla Oriona, każdy świat miał jakąś atrakcję, a świat Yootaro posiadał właśnie owe zniszczone budowle. Czytał nie raz dzienniki podróży odkrywców i poszukiwaczy przygód zaglądających do takich miejsc. Ile było prawdy w takich zapiskach, a ile rozmyślań głupca i teorii spiskowych – nie miał pojęcia i nie jego głowa, aby to weryfikować. Całkiem łatwo będzie znaleźć coś co zainteresuje tego gościa. Posłał sobie zadowolone przytaknięcie w duchu i odwrócił się do Yootaro słysząc jego lekko niepewny głos. Czyżby coś się stało? Zdążyłby zareagować, gdyby chciał, ale chłopak był ranny więc pozwolił mu popchnąć się. Orion skupił swoje spojrzenie na twarzy, której mimiki nie rozpoznał. Czyżby coś się przegrzało w głowie jego gościa? Poczuł, jak łapie go za nadgarstki i teoretycznie unieruchamia. Nie musiał długo czekać na dodatkową informację. Pytania, które tylko bardziej robiły mu mentlik w głowie.
– Za dużo pytań na raz… – odpowiedział cały czas mając małe niezrozumienie sytuacji wypisane na twarzy.
_____ Yootaro zadał mu za dużo skomplikowanych pytań na raz. Czy musiał mu opowiadać jeszcze raz, że są inne światy, które mają inteligentne życie i przychodzą tutaj po porady. I te ważne i te mniej ważne. Wiedząc o jego istnieniu, o istnieniu strażnika tego miejsca, albo właściciela, za którego jest uważany, oczywiście, że będą pisać. Dla niektórych to będą zapiski w pamiętniku, o tym jak spotkali wysokiego blondyna ubranego na biało i pomylili go z bogiem, dla innych będzie to kolejny zapis w księgach, bo rozmawiali z najwyższym kapłanem strzeżącym całej wiedzy świata. Orion miał w ich sercach miejsce i to mu wystarczyło, chociaż smucił go fakt, że wszystkie te zapiski znikały, kiedy się z nimi zapoznał. Tylko w tym miejscu, dopóki ich nie otworzy – istniały wiecznie, według jego wiedzy. Rozumiał ciekawość rannego gościa, lecz informacje o nim samym… nie były czymś łatwym do przekazania.
– Yootaro. – powiedział jego imię bardzo głęboko z nutką emocji, których sam nie potrafił określić.
_____ Bliskość dla Oriona nie była czymś dziwnym lub wstydliwym. Może dlatego, że nie rozumiał tego pojęcia za dobrze. Gdy poczuł na sobie jednak spojrzenie chłopaka i usłyszał jego słowa postanowił zareagować. Dość łatwo wyswobodził swoje nadgarstki spod władzy zabójcy i usiadł kładąc dłoń na plecach chłopaka, żeby nie spadł z niego. Jego twarz była smutna i trochę zła. Głównie na siebie. Zapomniał, że ludzie są słabi. Teleportowanie się, w teorii, nie należało do trudnych. Wręcz było bardzo łatwe. Chodziło o zmienienie koordynatów swojego ciała na wielowymiarowej planszy, którą był obecny świat. Ciało nieprzyzwyczajonego do tego procesu na pewno będzie obolałe. Może nawet dojść do obrażeń wewnętrznych czy śmierci.
– Muszę cię bardzo mocno przeprosić. – jego ton był ciężki. Nie zbierało mu się na płacz, ale w głębi pokutował nad całą sytuacją. – Zapomniałem, że ludzkie ciało jest wątłe i kruche. Mogłem cię zabić teleportując cię. – nie zamierzał opuszczać spojrzenia, bo musiał wiedzieć czy Yootaro zamierza go uderzyć albo zrobić coś innego. Wiedział jednak, że nie powinien teraz przerywać, bo chłopak chce wytłumaczenia. – Istota, którą zobaczyłeś w korytarzu to stworzyciel świata. Nosi nazwę Wiecznego Marzyciela. Możesz go uznać za boga, który kieruje wszystkim i ma władze nad wszystkim w swoim świecie. To jest biblioteka i nie powinien zrobić ci tutaj krzywdę nieważne co zrobisz, ale gdy opuścisz to miejsce…
_____ Orion się zawahał. Jego goście nigdy nie kończyli dobrze, zwłaszcza ci ludzcy. Wpadali do Biblioteki, zabierali wiedzę i czasem przedmioty pod wpływem swojej chciwości i znikali. Gdy byli bardzo pozbawieni szczęście trafiali na istoty wyższe. Takie jak Wieczny Marzyciel. Wkurzenie kogoś takiego nie było czymś dobrym. Jeśli tworzysz świat to poruszasz się po innej skali niż istota należącą do jakiegoś świata. Jak łatwo i bez problemu mógłby znaleźć świat, z którego pochodzi Yootaro i namieszać w nim? Czując, że chłopak nie spadnie już z jego kolan, puścił go i wyciągnął książkę z jego dłoni.
– Biblioteka jest miejscem pośrednim między wieloma światami. Dla niektórych z tych światów jestem bogiem, dla innych demonem. – spojrzał na tytuł książki. – Ta tutaj ma opowiadać o mojej osobie jako najwyższym kapłanie. Pochodzi ze świata, w którym wiedza jest najwyższą mocą sprawczą.
_____ Czy była to próba zmiany tematu? Powiedzmy, bo rozmowa o stwórcach podając ich imię zawsze sprawiała, że zostaną poinformowani o tym. Orion nie wiedział jak to działa. Z tego co wiedział, nie był stwórcą biblioteki więc nie mógł zrozumieć tej idei. Rozumiał za to fakt jak bardzo spotkanie ze stwórcą mogło zaszkodzić Yootaro i zamiast zachować się spokojnie, postanowił pozbyć się zagrożenia zanim jeszcze powstało. Zamierzał na nowo otworzyć usta, lecz dostał informacje, że posiadają nowego gościa. Zamknął oczy na chwilę siedząc w bezruchu i nie przejmując się Yootaro przed nim. Zajrzał do korytarza i widząc wysoką, ciemnoskórą kobietę z rogami między czerwoną burzą włosów wiedział po co mogła przyjść. Gdy zobaczył tabliczkę przy drzwiach miał już pewność.
– Mamy kolejnego gościa. – otworzył oczy i spojrzał na Yootaro. – Chcesz ją spotkać? Ten nie ma, jak zabić ciebie lub całego twojego świata.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 08:06 pm, w całości zmieniany 1 raz
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nieskończona biblioteka Empty Re: Nieskończona biblioteka {08/07/22, 09:02 pm}

Nieskończona biblioteka 51519410
       Ciemne chmury przesunęły się nad koronami drzew prosto w stronę oczka wodnego, przy którym stała grupka poszukiwaczy ruin. Tępo spoglądali w kawałek mapy, obracając ją na wszystkie strony, zastanawiając czy aby na pewno poszli w dobrym kierunku. Miało być tu przejście, lecz niczego takowego nie widzieli. Westchnęli ciężko, decydując się na rozbicie namiotu. Byli głodni i zmęczeni, a noc zbliżała się wielkimi krokami. W ciemnościach nie było czego szukać poza własną śmiercią.
       Gdy księżyc zawitał na niebie, poszukiwacze ogrzewali się przed ogniskiem, spoglądając wygłodniale na piekące mięso z dzika. Ich długi spokój przerwał trzask łamiącej się gałęzi. Jedna, potem druga i kolejna. Nerwowo podnieśli się na równe nogi, gotując do starcia, gdyby zaszła taka potrzeba. Z krzaków wyłoniła się tajemnicza, zakapturzona postać. Uniosła ostrożnie ręce do góry, pokazując że nic w nich nie ma, a grupka towarzyszy odetchnęła z ulgą, nadal pozostając czujnymi. Pozwolili zmarzniętemu gościowi przysiąść się do ogniska. Przywódca grupy nie odrywał od postaci wzroku, po dłuższej chwili czując się na siłach, aby przerwać ciszę między wszystkimi.
      - Czemu w samym środku spacerujesz sam w takim miejscu? - to było zbyt podejrzane. Nikt o zdrowych zmysłach nie szedłby na spacerek po tak niebezpiecznym miejscu, chyba że potrafił zabijać. Postać nie odpowiedziała. Przemilczała też kolejne pytania, aż przywódca nie wytrzymał widząc spanikowane spojrzenia przyjaciół. Wyciągnął broń zza pleców, grożąc postaci w szatach, ale ta nadal ani drgnęła. Zrobił krok ku niej, potem kolejny, aż obcy wstał. Minął meżczyznę jakby nigdy nic, zatrzymując przy brzegu oczka wodnego. Ściągnął buty, boso mocząc stopy do kostek, a nieznany przedmiot rozświetlił się pod warstwami szat. Woda wzburzyła się, zawirowała na samym środku, pomału znikając. Postać odwróciła się plecami do czarnej dziury, a szyderczy uśmieszek wypełzł na białej skórze, zasadzając strach w poszukiwaczach. Usta poruszyły się, składając obce, niesłyszalne słowa i spadła do środka, zapraszając zdezorientowaych ludzi.
       Jego oczy zrobiły się okrągłe, słysząc Oriona. Yootaro nie uważał, że taka ilość pytań była jakoś specjalnie męcząca czy zabójcza. Na ogół o wiele więcej gadał, ale z powodu ran zwyczajnie się powstrzymywał. Przecież blondyn zapewniał, że odpowie na pytania, że pomoże w razie potrzeby, a teraz zwyczajnie dostał migreny? Kpina.
      Grzecznie pozwolił zmienić pozycję, czując jak strażnik stara się być delikatny. Czasem nie wiedział co o nim myśleć. Zdawał się być poirytowany, zmęczony, a jednak jego słowa świadczyły całkiem o czymś innym. W ciszy wysłuchał go do końca, milcząc nawet kiedy zdawał się skupiać na czymś innym, jakby nie do końca był tu gdzie go widział, po czym westchnął głęboko, poprawiajac swoje bujne włosy.
       - No, dobrze ze zrozumiałeś. Przemyślę twoje przeprosiny - uśmiechnął się tajemniczo, patrząc na blondyna lekko z góry. - Wieczny Marzyciel, co? Cóż, moze sobie marzyć ile tam chce, ale mojej dupy nie dostanie - Yootaro nie miał zamiaru tak łatwo dać się komuś zabić, Pierwszego dnia w bibliotece, kiedy zobaczył Oriona zdecydował, że jedyna osoba godna uśmiercenia go jest właśnie on. Sam Orion. We własnej osobie.- A wiesz co ja myślę? - spytał, poprawiając zsunięty materiał z ramienia. - Jeśli nie, to dobrze - mrugął do niego okiem, składając się w myślach. Nie mógł odpuścić poznania nowej osobowości, która postanowiła przeszkodzić mu w słodkiej chwili z Orionem. Jeśli nadal tak będzie, to nigdy nie będzie miał okazji złożyć propozycji strażnikowi.
       - Masz tu ruch jak w jakimś sklepie. Chodźmy, chętnie zobaczę tę zołzę - prychnął rozbawiony, po części zrezygnowany. Pozwolił się kolejny raz przeteleportować prawdopodobnie ostatni dzisiejszego dnia nim pójdzie spać i chwilę później byli juz na korytarzu, na przeciw kobiety z rogami we włosach. Zabójca zagwizdał oddając jej podziw, podszedł bliżej, okrążając ją, bacznie przyglądając. Była ciekawa, inna, ale nie w guście Suzumakiego.
       - To prawdziwe? - spytał, udając głupa i złapał za rogi, lekko się nimi bawiąc. Widział jak irytacja w kobiecie podchodzi coraz wyżej, podskakuje niczym gotująca się woda.
      - Długo masz zamiar tu gościć? - spytał, zastanawiając się nad odpowiedzią. W końcu każdy kto tu przychodził miał jakiś cel, więc ciekawiło go z czym przyszła nieznajoma. - Jak się zwiesz? - mówił powoli i wyraźnie, pstrykając ją w czoło. - Hej, rozumiesz mnie w ogóle? - spytał, odwracając się plecami do kobiety. Nie minęło parę sekund, a już musiał odskoczyć na bok przed niebezpiecznym zamachnięciem rogowej damy. - Co tam wcześniej mówiłeś, Orionie? - Yootaro spojrzał na blondyna, rezygując już z dalszych prób irytowania nowego gościa biblioteki. W końcu nie od tego tu był. Miał odpoczywać, zregenerować się, a nie wyginać ciało przed próbami zrobienia nowych zdobień cielesnych.

Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nieskończona biblioteka Empty Re: Nieskończona biblioteka {10/07/22, 11:10 pm}

Nieskończona biblioteka Orion-1

_____ Na słowa swojego gościa mógł tylko się lekko zaśmiać. W końcu kto normalny stwierdziłby, że uciekanie przed mocą sprawczą stworzyciela światów jest wykonalne i Yootaro nic się nie wydarzy. Pokiwał przecząco tylko gdy spytał się o to co może myśleć i widząc zachowanie ciemnowłosego postanowił zostawić słowa, które utknęły mu w gardle dla siebie. Nie ma co teraz rozpraszać dobrej atmosfery. Zwłaszcza gdy jego przeprosiny zostały mniej lub bardziej rozpatrywane, a Orion zamierzał przyjąć je za przyjęte. Nie kończyło to tematu, ale na razie ładnie go dopinało.
– Nie mam pojęcia jaka jest matematyczna częstotliwość ruchu w sklepie w twoim świecie.
_____ Odpowiedział odruchowo szybko teleportując ich do Sali drzwi, gdzie czekała na nich rozkojarzona kobieta o ciemniejszej skórze. Właściwie, gdyby Orion ubrany na biało stanął koło niej można byłoby rzec, że byli swoimi odwrotnościami. Burza czerwony włosów, dwa ostro zakończone rogi, skóra widząca słońce całe życie. Od razu wiedział, że stoi przed nim członkini rasy demonów, która najpewniej przyszła po koronę. Z zapisków wiedział, że uważają go za coś na wzór strażnika korony sprawiającego, że ze zwykłego króla wszystkich mogą stać się bogami. Prawda kryjąca się za potrzebnym jej artefaktem była jednak troszkę inna. Czy powinien to jej jednak zdradzać? Spojrzał przed siebie na Yootaro zaprzyjaźniającego się na swój sposób z gościem. Mówił do niej, która patrzyła na niego totalnie nie rozumiejąc ani słowa. Orion widział jak zbierała się w niej irytacja z każdym kolejnym czynem i słowem opuszczającym usta Yootaro. Czy powinien to powstrzymać?
– Mówiłem, że nie zabije cię w twoim świecie. – podszedł stając między wkurzoną kobietą, a swoim gościem. – Za twoje bezpieczeństwo tutaj odpowiadam ja.
_____ Mina kobiety od razu nabrała mniej purpurowego koloru, gdy zrozumiała słowa strażnika. Wyprostowała się i zadzierając podbródek do góry niczym władczyni, którą do niedawna była. Miała już się odezwać, lecz spojrzenie, które dostrzegła w oczach blondyna spoglądającego na nią z góry sprawiło, że powstrzymała się od jakichkolwiek słów robiąc krok w tył.
– Pewnie przyszłaś po koronę. – odezwał się do niej, a jej słowa były zrozumiałe zarówno dla niej jak i dla Yootaro. W końcu słowa strażnika były automatycznie tłumaczone dla rozmówcy. – Nareszcie twoja rasa dojrzała do decyzji, aby zrobić to co należało.
– Co masz na myśli? – spytała zaskoczona, z własnego temperamentu podeszła aż pod samą twarz Oriona wpatrując się w niej dociekliwie. – Wytłumacz się!
– Nie ma takiej potrzeby. – odpowiedział odsuwając ją od siebie. Nie był fanem agresywnych ludzi rzucających wyzwiskami, a właśnie takie były z zasady demony. – Jest dokładnie tak jak mówię. Wy, demony, zawsze wysyłacie po koronę samca i nie słuchacie ostrzeżeń. Potem kończycie z kolejną wojną i upadkiem cywilizacji. Wszystko dla chwilowej sławy wśród własnej rasy.
– Robimy to źle… – słowa Oriona widocznie wstrząsnęły kobietą. Wiedziała, że jest jedną z nielicznych kobiet kandydatów jak i to, że zawsze wygrywali mężczyźni przynosząc koronę do ich świata. Szybko więc połączyła kropki wiedząc jak bolesną śmiercią zawsze umierali bogowie. – Chcesz powiedzieć, że korona zawsze należała się kobiecie?
– Cóż… – odwrócił się do Yootaro i kiwnął mu głową, aby podążał za nim, gdy zaczął iść w kierunku miejsca, gdzie powinna się znajdować ta nieszczęsna korona. – Przekonasz się na własne oczy.
_____ Spacer, gdy znasz swój cel, nie wydawał się długi. Dla Oriona. Nie miał pojęcia jak bardzo męczące mogło być to przejście dla Yootaro, który cały czas był ranny, ani do kobiety wykończonej, ale cały czas wstanie czuwania. Strażnik już i tak wybrał najkrótszą drogę wiedząc, że przeniesienie tej dwójki razem nie było wykonalne. Głównie, ponieważ ich ciała miały zupełnie inny skład i jedno z nich by się rozpadło. Nie zamierzał poświęcać swoich gości, żeby tylko zaoszczędzić czasu, którego miał całkiem sporo. W końcu stanęła przed nim ona. Gablota z czarną koroną. Pod przeszklonym pudełkiem, na czerwonej poduszce. Posiadała przed sobą tabliczkę, która tylko Orion był wstanie przeczytać. Była bowiem w języku stwórców, którego nie znała ani kobieta, ani Yootaro. Cóż. Gdyby jednak znał to mogła być niesamowita niespodzianka. Grawerunek w kamieniu instruował strażnika o tym, że każdym nosicielem powinna być kobieta oraz o tym jak bardzo złe skutki będzie miało posiadanie tego przedmiotu na ciele mężczyzny.
– To jest artefakt, po który przyszłaś. Jeśli podniesiesz i będziesz wstanie założyć na głowę, oznacza, że możesz go wziąć i mieć na ramionach cały ciężar tej decyzji.
Odwrócił się do kobiety, która już nie patrzyła na niego, nie słuchała. Jej całe jestestwo skupiało się na czarnej przypalonej kolonie ozdobionej kamieniami, które znała. Krwistoczerwone okrągłe kamienie były nazwany „krwawymi łzami”, ponieważ uronił je bóg umierając i rozlewając swoją krew po ich ziemi dając im rzeki magmy i góry wykonane z twardego materiału. Posiadanie właśnie tych kamieni czyniło ze zwykłego króla, samego boga ich świata. Tego, z którym nie mógł zagrozić nawet obecny bóg demonów. A koronę mógł posiadać tylko jeden demon. Niczym w transie zrobiła krok za krokiem kierując się w stronę gabloty. Gdy dotknęła szła, a to zaczęło się rozpuszczać otrząsnęła się z szoku i spojrzała na Oriona przerażona.
– Zamierzasz ją założyć bez pytania? – rzucił nie przejmując się stanem demonicy. – Każdy poprzedni chociaż spytał co napisane jest na tabliczce.
– Co jest tu napisane? – przełknęła ślinę próbując obrócić to w głupi żart. Umrę w męczarniach?
Orion nie przejął się jednak jej zachowaniem, bo każdy miałby inną reakcję, a z tego co wiedział – każdy bóg demonów, który zdobył koronę stał się najpotężniejszym władcą, lecz nigdy nie mógł mieć dzieci skupiając się tylko na zabijaniu i próbie osiągnięcia wszystkie innego powoli pożerając swoją własną świadomość. Czy ta kobieta myślała, że spotka ją to samo? Jego niebieskie oczy zeszły na tabliczkę, a on postanowił czytają ją dokładnie tak jak jest napisane.
Dla mojej przyszłej matki. Twoje poświęcenie stanie się fundamentem mojego odrodzenia. Powstanę z twojej krwi, w twoim bólu i dla naszego dobra. – skończył czytać główny napis. Tą część, która mogłaby interesować przyszłą matkę stworzyciela ich świata. Czy zamierzał przeczytać jej resztę? Nie. – Poniżej jest ostrzeżenie, aby nigdy nie trafiła w ręce mężczyzny, ponieważ korona będzie żywić się jego mocą sprowadzając na świat tylko więcej tragedii.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 08:06 pm, w całości zmieniany 1 raz
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nieskończona biblioteka Empty Re: Nieskończona biblioteka {19/07/22, 11:10 am}

Nieskończona biblioteka 51519410
       Achoris - przywódca grupy, a zarazem wyśmienity szermierz szedł za nieznajomą postacią odzianą w ciemne szaty. Cały czas zalegała między nimi cisza. Trójka jego towarzyszy, Leila jako ich medyk, łuczniczka Sausan oraz Anisa tropicielka kroczyły dość niepewnie, rozglądając po zarośniętym bluszczami tunelu. Cały korytarz wznosił się na kilkanaście metrów w górę, lecz samego sufitu nie były wstanie dostrzec przez roślinność. Wilgotność znajdująca się w powietrzu powoli zaczynała łapać ich szaty, a jedyne światełko, które rozswietlało drogę było ukryte pod odzieniem nieznajomego.
      - Achoris, powiedz coś - zaniepokojona Leila drobnym kroczkiem dogoniła mężczyznę, ściskając dłonie w piąstki. Widziała na swej drodze wiele niebezpieczeństw, lecz ten człowiek budził w niej nieznany dotąd niepokój. Cały czas coś jej nie pasowało. Skąd wiedział o wejściu do ruin? Jak tu dotarł sam w środku nocy bez najmniejszego zadrapania? Szermierz spojrzał na towarzyszkę, a potem na resztę grupy kątem oka i zebrał w płuca wystarczjaąco dużo powietrza, aby się odezwać. Musiał, dla dobra całej drużyny.
      - Zdradzisz w końcu nam jak się zwiesz? I co tu robisz? - jego ton był oschły, stanowczy. Nie zamierzał bawić się w kotka i myszkę z nieznajomym. Poszli za nim wystarczająco daleko i oczekiwał jakichkolwiek wyjaśnień. Zwłaszcza, że droga do ruin była tylko w jedną stronę, Nie było opcji wspiąć się z powrotem na górę. Musieli znaleźć inne wyjście. Zakapturzona postać zatrzymała się w połowie kroku, a dziewczęta wstrzymały oddech, panicznie zatrzymując się. Poza jedną, Sausan, która jak nigdy okazała swoją nieporęczność i potknęła się o wystający korzeń, lądując twarzą na ziemi. Przyjaciółki z drużyny pomogły jej wstać na równe nogi, upewniając czy nic się nie stało.
       - Patrz pod nogi jeśli nie chcesz tutaj zginąć - kobiecy głos wydobył się spod kaptura, a z jego głębokiej czerni wyłonił się szyderczy uśmieszek. Achoris wiedział, że patrzy na nich jak na jakieś robaki. - Zaraz wszystkiego się dowiecie, już niedaleko - dodała z obojętnością wracając do spokojnego, leniwego marszu. Leila niezadowolona z wyboru przywódcy, spojrzała na niego oskarżycielsko, skupiając chwilę później wzrok na gałęzi, która okazała się być całkiem czymś innym. Gumowy korzeń był niesamowicie ciężki, gruby i od czasu do czasu iskrzący, jakby przebiegał w nim rozszalały piorun. Co gorsza, cały korytarz był w tych korzeniach. Blondynka dogoniła Achorisa, starając szepnąć do niego jak najciszej:
      - Nie podoba mi się to. Powinniśmy zawrócić - Leila miała paskudne wrażenie, że ta podróż była ich ostatnią. Mężczyzna jednak pozostawił towarzyszkę bez odpowiedzi i resztę drogi przebyli w ciszy, zatrzymując przed kolejnymi drzwiami. Zafascynowany Achoris podszedł do nich bliżej, równając z stojącą postacią przed wystającym z ziemi panelem. Swą dłonią okrytą skórzaną rękawiczką bezpalczastą musnął zimne, metalowe wrota, które ledwo sięgały bluszcze. Ich końce były suche, jakby wypalone nie pozwalając pochłonąć swą naturą całego przejścia. Na samym środku lini dzielących przejście w pół widniał znak, który często spotykali w innych ruinach. Jednak ten był cały, bez ubytków i lśnił chwaląc się dorodnym białym kryształem. Jakby to on był kłódką oczekującą na sygnał do otwarcia wrót i ukazania niespodzianki.
      - Na imię mi Tanzanit - kobieta wysunęła swe dłonie spod ciemnego płaszcza obnażając ich niezwykłość. Achorisa przeszył dreszcz mrożący całe ciało i zapobiegające naturalnemu zachowaniu do odskoczenia. Kobieta wiedziała, że nie zrozumieją znaczenia jej nazewnictwa. W końcu ludzie w tej epoce nie wiedzieli wiele o kamieniach szlachetnych. Wyciągnęła spod szaty naszyjnik z takim samym symbolem jak na drzwiach, przecierając swoimi mechanicznymi dłońmi panel. Postukała w niego delikatnie, a ten zabłysnął na biało. Niezadowolona zaklęła pod nosem, ignorując całkowicie panikę, która tworzyła się w głowach poszukiwaczy. Przykucnęła, otworzyła puszkę z kolorowymi kablami i wywołała spięcie, uruchamiając komputer. Zawiłe znaki oraz pętle sunęły się po płaskim tablecie, a wszystkie wgłębienia w drzwiach rozświetliły się.
       - Kim ty do cholery jesteś? - Achoris niemalże ryknął, a echo rozbiło się po całym korytarzu, wzdrygając drobnymi ciałkami kobiet. Tanzanit jedynie westchnęła czując coraz większą irytację. Miała dość upierdliwców, ale wiedziała iż są jej potrzebni, Tyle czasu czekała aż ktoś zjawi się przy tych ruinach. Nie mogła teraz tak po prostu wszystkiego zepsuć z włanego kaprysu. On by jej tego nie wybaczył.
      - Dla was? Artefaktem - odpowiedziała znudzona, zsuwając z siebie kaptur, a długie, ciemnofioletowe włosy spłynęły w dół, kręcąc się od ciągłego splotu pod kapturem. Leila z przerażeniem utkwiła wzrok w wystających, małych i czarnych rogach, padając na kolana. Nie rozumiała co się dzieje, kim jest ta cała Tanzanit. Pierwszy raz jej oczom ukazała się postać z metalu, postać zachowująca się jak człowiek z rogami. - Dla mojego stwórcy, stwórcy tych ruin, przedmiotem - dodała, pozwalając Achorisowi przyjrzeć się dokładniej jej błyszczącym oczom zrobionym z kamienia pochodzącego z jej imienia po czym podniosła sie i wpisała długi wiersz z obcych literek. Drzwi zazgrzytały. Smuga kurzu otuliła wszystkich zgromadzonych, opadając dopiero, kiedy weszli do środka pomieszczenia, kaszląc od zaciągniętego powietrza zmieszanego z drobinkami piasku.
      - Witajcie w laboratorium - oznajmiła z tlącym się na twarzy uśmiechem. Czekała na ten moment bardzo długo. Na samym środku sali stała wysoka kapsuła wypełniona zieloną cieczą, a w niej unosił się mężczyzna oplatany długimi, blond włosami. Wszystkie kable, które wiły się na korytarzu kończyły swoją podróż właśnie tu, podłączone do maszyny, w której znajdowała się śpiąca postać. Całe ściany podparte były po części zniszczonymi regałami oraz księgami. Stoły wciąż stały w nienaruszonym stanie, zarośnięte lekko mchem. Tanzanit pozwoliła rozglądnąć się gościom, mając inną robotę do wykonania. Niestety Achois nie miał zamiaru odstępywać jej na krok. Podszedł razem z mechaniczną kobietą do kolejnych maszyn z licznymi guzikami, dziwnymi parametrami na monitorach oraz zegarami z wskazówkami, które tańcowały wokół poszczególnych liczb.
      - Czy to utrzymuje go przy życiu?
      - Owszem - odpowiedziała, a jej usta wygięły się w delikatny łuk, gdy skończyła przygotowywania do przebudzenia swojego stworzyciela. Brakowało tylko jednej rzeczy. Spojrzała na Achorisa, a potem na gości skupiających się tym razem na głównej atrakcji. Miała ochotę ich zabić, ochrzanić by nie zbliżali się do stwócry, lecz zdrowy rozsądek i podzespoły w jej głowie precyzyjnie ugasiły tę potrzebę. - Stańcie na środku. Będziecie mieli najlepszy widok - dodała, czekając aż wszyscy znajdą się w odpowiednim miejscu. Widziała ich niepewne spojrzenia, strach wymalowany był na kobietach. Nie ufali Tanzanit i mieli rację.
       Rogata kobieta podeszła do kapsuły, zerwała z siebie naszyjnik i wcisnęła go w zagłębienie. Ukryte zębatki poruszyły się wydając z siebie nieprzyjemny dźwięk. Maszyny zaczęły zgrzytać, piszczeć, a szum niczym słodka muzyka zawirował w uszach fioletowowłosej. Z zadowoleniem zsunęła z siebie całkowicie szatę, uwydatniając ostatnią ozdobę na swym mechanicznynm, nagim ciele. Czarne skrzydła poruszyły się, a podłoga zadrżała. Nagle metalowe szczypce pochwyciły nogi gości, a mechaniczne ręce wysuwające się zaraz za nimi bez problemu zanurzyły się w ciepłych ciałach poszukiwaczy. Cała czwórka krzyknęła z bólu, spoglądając z przerażeniem na swojego przywódcę. Oskarżycielsko z łzami w oczach zaciągnęli się powietrzem po raz ostatni, a ich ciała opadły bezwładnie podtrzymywane jedynie maszynami. Tanzaniti podeszła do nadal żyjącego Achorisa, z którego ciągle wbita igła wysysała krew, przelewając ją do mężczyzny w kapsule. Nie musiała obawiać się o zgodność grupy krwi. Maszyny same podczas procesu wpompywania idealnie zmodyfikują ją dla jego stwórcy.
      - Jestem wam naprawdę wdzięczna - szepnęła mu do ucha, patrząc jak życie gaśnie w jego oczach. Minęła chwila, z kapsuły zniknęła woda, a kable niczym przyssawki odskoczyły od ciała długowłosego mężczyzny. Tanzaniti złapała go, gdy tylko kapsuła otworzyła się, ostrożnie siadając i opierając jego głowę na swych udach, czekając aż stwórca otworzy oczy.
      Yootaro w ciszy niczym grzeczny piesek poszedł za ich dwójką niezbyt zainteresowany powodem przybycia rogowej kobiety, ale wiedział, że Orion będzie wolał mieć go na oku póki nie zobaczy na własne oczy jak zasypia w swoim pokoju. Zabójca cały czas trzymał się z boku, oddychając głęboko i powoli, aby nienaruszyć gojących się ran. Dopiero na miejscu skupił swą uwagę na koronie, której oczy demonicy tak pożądały. Suzumaki uśmiechnął się w duchu do samego siebie, zastanawiając czy powinien nieco ją wkurzyć. Z jakiegoś niewiadomego powodu miał takową ochotę. Kobieta po prostu go irytowała, zwłaszcza język, w którym się porozumiewała z blondynem. Ciemnowłosy starał się połączyć kropki, zrozumieć o czym rozmawiają jedynie za pomocą słów strażnika biblioteki, bowiem jedynie jego rozumiał, co było komiczne, a zarazem niezmiernie wygodne. Ognistowłosa zaczęła sięgać po obiecaną koronę, lecz Yootaro szybko pokrzyżował jej plany, dłonią klepiąc po rękach demonicy jak jakiemuś dziecku za karę, ale znacznie mocniej, boleśniej.
       - Hola, hola. Czy tylko mi tu coś śmierdzi? - sapnął poirytowany z uniesioną jedną brwią. - Naprawdę Orion? Jesteś aż taką kukiełką? - westchnął rozczarowany. Wiedział, iż blondyn jest tutaj aby chronić biblioteki i spełniać zachcianki gości, ale żeby aż w takim stopniu? Yootaro nie wiedział czemu tak to go irytuje, ale kobieta nie pozwoliła mu długo się nad tym zastanowić rzucając do gardła zabójcy. Ten zaś zagwizdał,  obracając się na pięcie, tym samym unikając szponów demonicy.
       - Nie wtrącaj się - zgromił wzrokiem Oriona, podkładając nogę kobiecie, lecz ta ani drgnęła. Pełen podziwu w lekkim podskoku sięgnął do innej "wystawy" gdzie stała włócznia i rozbijając szklaną otoczkę złapał za broń, celując w rozzłoszczoną rudowłosą.
       - Może powinienem z twoich rogów zrobić ozdobę nad łóżkiem? - spytał rozbawiony, gdy ta znów ruszyła prosto na niego. Suzumaki miał zamiar ograniczyć swoje ruchy do minimum, więc w ostatnich chwilach robił uniki, nie biorąc na siebie siły ataków. One jedynie mogły pogorszyć jego stan. Wyczekiwał odpowiedniego momentu, lecz ten nie nadchodził. Obrał więc inną drogę do zwycięstwa, udając, iż zainteresował się samą koroną i ruszył w jej kierunku. Kobieta wydarła się w swoim języku, ruszając za nim. Dał się pchnąć w bok, a gdy ta miała już ją na wyciągnięcie ręki, Yootaro wbił czubek włóczni tuż przy samej piszczeli, nie łamiąc samej kości. Nie chcąc dać jej możliwości do wstania, usiadł na jej plecach, zapierając mocniej, gdy tylko podejmowała się próby podniesienia z ziemi. Rozwścieczona patrzyła to na koronę, to na zadowolonego zabójcę, który od czasu do czasu poruszał włócznią, aby ją odwieść od próby uwolnienia.
       - No dobra Orion, poprosisz ją w końcu, aby się uspokoiła? I zeby nie było to jej wina, że ją zraniłem - wzruszył ramionami spoglądając na strażnika rozbawionym wzrokiem jakby właśnie skończył bawić się swoją zabawką. Zawsze mógł ją zabić. Demon czy nie, Yootaro nie miał zamiaru dać się zabić. - I co to za korona? - dodał, patrząc oskarzycielsko na przedmiot, samemu zastanawiając czy nie wziął podobnego cholerstwa z historią w swoje ręce.

Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nieskończona biblioteka Empty Re: Nieskończona biblioteka {27/07/22, 08:44 pm}

Nieskończona biblioteka Orion-1

_____Mógł się tego spodziewać. Oczywiście, że mógł. Yootaro musiał przeszkodzić w tej drobnej i szybkiej procedurze. Stwórcy nie raz pozostawiali coś po sobie. Nie raz były to artefakty, przedmioty należące do nich albo nawet części ich ciała. Wszystko to czekało tutaj na kogoś kto po to przyjdzie. Wyjątkowe przedmioty, które musiały posiadać swoje miejsce w Nieskończonej Bibliotece. Orion nie byłby wyznawcą wierzenia w przeznaczenie i jego ciągłość, w istnienie czerwonej nitki łączącej ludzi ze sobą, gdyby nie fakt, że poznał istotę przeplatającą taką nić. W tym wypadku, demonica miała dostać koronę, wyjścia z nią do swojego świata i zostać królową, która urodzi dziecko. Ten cały proces miał na celu odrodzenie stwórcy jej świata. Nadanie mu nowego ciała. Rogata kobieta musiała więc uzyskać koronę, wziąć ją i sobie pójść. Problem z faktycznym założeniu jej na głowę był jeden. Musiała posiadać cechy potrzebne do bycia matką bóstwa. Nie każdy to ma. Już nie mówić o zabiciu samej siebie, aby urodzić swojego potomka. Czy strażnik przejmował się co stanie się z kobietą? Nie, tak samo jak nie przejmował się wyglądam jej świata i odrodzenie się bóstwa. To nie była jest sprawa, jego zadania czy jego obowiązek. Chciał jednak wrócić do książek, które miał do przeczytania, a teraz jeden z jego gościa postanowił uderzyć drugiego odpychając od celu po jaki to przyszedł.
_____Zmarszczył brwi na słowa ciemnowłosego. Nie rozumiał do czego się odnosi ani co ma na myśli. Może poza ranami ciała był także mocno uderzony w głowę? To by wiele tłumaczyło. Zarówno jego zachowanie jak i słowa czy spojrzenia, które potrafiły uciec z jego osoby. Gdy demon rzucił się na chłopaka nie zamierzał im przerywać nawet bez groźby i ostrego spojrzenia chłopaka. Miał ich dość. Tego momentu i dwójki zbyt agresywnych, nie myślących racjonalnie istot. Zamknął oczy, aby nie patrzeć co sobie i temu miejscu, robią. Niech się nawet pozabijają nawzajem, pozbycie się ciała zawsze było dla niego najłatwiejszą robotą. Leczenie ran powstałych po takich zderzeniu charakterów nigdy nie należało do łatwy w wyleczeniu. Westchnął ciężko zastanawiając się co takiego zrobił źle, aby spotkać tą dwójkę gości. Do jego uszu docierały przekleństwa rzucane w języku demonicy oraz rozbawione słowa Yootaro. Na pewno siebie nie rozumieli, bo ich rozmowa przebiegałaby inaczej. Nieszczęśliwie, tylko jego bolały uszu w tym momencie. Gdy dobiegły do niego słowa rozbawionego Yootaro otworzył oczy wyraźnie zły. Nie był zadowolony. Wręcz kipiało od niego, a on starał się zachować spokój, którego powoli mu brakowało. Spokoju i cierpliwości. Miał zadowolone rannego człowieka i ranną wkurwioną demonice. Nie chciał żadnego z nich w bibliotece, w tym miejscu, w tej chwili. Czy mógł ich po prostu wyrzucić?
– To był mój błąd. – powiedział przez zaciśnięte zęby robiąc krok w kierunku Yootaro. – Zapomniałem, że ludzie nie są istotami myślącymi racjonalnie. Zachowują się impulsywnie i nie patrzą na konsekwencję swoim czynów.
_____W jego oczach widać było jak bardzo myśli i uważa za prawdziwe to co właśnie powiedział. Biblioteka była miejsce spokojnego zagłębiania wiedzy. W każdym świecie, w każdym czasie, w każdym wydaniu. Wyciągnął dłoń i zabrał broń z rąk Yootaro, który niestety – nie był wstanie wygrać z Orionem na jego terenie, w Bibliotece, gdzie on stanowił prawo. Ani siłowo, ani magicznie. Odstawił włócznię na miejsce i bez wykonywania zbędnych ruchów, rozpoczął proces odnawiania zniszczonej gabloty. Obu. Zarówno dla włóczni jak i dla korony. Niestety, ranni goście nigdy nie byli jego priorytetem, lecz tym razem, chciał dać Yootaro nauczę. Nie mógł zachowywać się w ten sposób w jego domu i oczekiwać, że będzie po jego stronie, odpowiadać na pytania jakby nic się nie stało.
– Yootaro. – odwrócił się i spojrzał na mężczyznę siedzącego na plecach rannej kobiety. – Twoje czyny nie przypadły mi do gustu. Mam nadzieję, że gdy opuścisz swój pokój będziesz gotowy wrócić do swojego świata lub zachowywać się jak poprawny gość tego miejsca.
_____Powiedział i przeteleportował ciemnowłosego do jego pokoju bez większego uprzedzania czy upewniania się, że nic mu się nie stało. Na tą chwilę – miał dość i nie zamierzał się tym zajmować. Jak mu zabrakło dłoni, bo źle go przeniósł to szkoda, ale ludzkie życie i tak jest krótkie więc Orion pewnie nigdy więcej nie będzie miał takiego gościa jak Yootaro, kiedy już opuści to miejsce. Co prawda nie mógł zamknąć mężczyzny w jego pokoju, lecz mógł zamknąć całą strefę zwierząt, w której miał sypialnie. W ten sposób człowiek nie spotka się z tą kobietą, demonem, zanim ona opuści to miejsce. Nie zamierzał ryzykować, że jak tylko się znajdzie w pokoju to wybiegnie i wróci w to miejsce, a pewnie był na to gotowy. Spojrzał na demonice, która od razu wstała, gdy tylko ciężar z jej pleców zniknął.
– Kto to był?! – wydarła się zła na całe to zamieszanie. Została ranna, a miała tylko wziąć coś co jej się należało i sobie pójść. Dlaczego musiała spotkać takie pajaca i nic nie znaczącego dla niej człowieka? – Nie zamierzasz go ukarać za jego zachowanie? Za zranienie mnie?!
– Inny gość Biblioteki – odpowiedział zwięźle i kucnął oglądając ranę, którą odniosła. – Z reguły porachunki między gośćmi nie należą do mojego interesu. Fakt, że przerwałem całe to zajście już świadczy o mojej nadmiernej interwencji. Zrobiłem to tylko dlatego, że miałem dość ważnego niszczenia tego miejsca. Następnym razem pozwolę wam się pozabijać nawzajem.
_____Te słowa zamknęły usta kobiety, która poprawiła swoje włosy próbując udawać nonszalancję. Może rozumiała jego powód, a może wiedziała, że na pewno z nim nie wygra więc nawet nie próbowała zaczynać. Chwilę później cisze rozdzieliło syknięcie z bólu, gdy jej rana była opatrywana. Miejsce, z którego lała się czarna krew została oblane środkiem przyśpieszającym gojenie się ran, a potem nałożył na to miejsce czysty materiał. Skąd go wziął? Przywołał do siebie, jak wszystko inne. Czerwonowłosa nie była zadowolona tym bolesnym procesem opatrywania ran, ale Orion mimo swojej grobowej i wkurzonej miny wykonywał swój mały obowiązek dość skrupulatnie, lecz ani trochę nie było w tym delikatności. Nadal był zbyt zły na to. Następnie wstał, usunął szkło otaczające koronę i spojrzał na przyszłą matkę stwórcy.
– Bierz po co przyszłaś.
_____Nie czekała długo, chwyciła za koronę i założyła ją na głowę, a jej do tej pory jasne białka stały się czarne. Mrugnęła kilka razy i z uśmiechem na ustach chciała się odezwać, ale Orion nie zamierzał dać jej tej szansy. Ruchem ręki pozbył jej się sprzed swojego oblicza. Natychmiast teleportował ją przed jej drzwi informując tym gestem, że ma sobie pójść. Nie będzie jej nic tłumaczył, nie zamierzał robić czegoś takiego jak ostrzeganie. Prawdopodobnie następną osobę z tego świata, która zjawi się u niego jako gość będzie dziecko, które spłodzi na świat. Stwórcy bowiem mają to do siebie, że bardzo chętnie przychodzą w to miejsce. Jakby prowadzenie przez utkaną nić przeznaczenia. Rozejrzał się samotnie po całej tej przestrzeni. Odetchnął głęboko napawając się ciszą. Jego życzeniem dawno temu było coś ekscytującego i nowego. Potrzebował czegoś co sprawi, że jego monotonne egzystowanie stanie się trochę inne. Nie spodziewał się, że kiedy dostanie coś takiego – bardzo szybko będzie miał dość. Po tym dość skromnym czasie spędzonym w obecności hiperaktywnego i nieprzewidywalnego Yootaro – miał dość. Teleportował się do swojego pokoju, zrzucił z siebie białą togę, która zakrywała jego ciało i przeszedł do pomieszczenia obok, w którym miał wielką łaźnię. Wykonana z marmuru i ciemnego kamienia posiadała klimat królewskiej łaźni, a wanna, w której się zanurzył rozmiarem przypominała basen. Przeszedł kilka kroków w wodzie i usiadł na środku w gorącej wodzie opierając się o wystającą na środku skałę. Odsunął głowę do tyłu spoglądając na wiecznie zapracowane niebo, pokazujące mu jednocześnie kilka światów na raz. Wraz z przelotem jednego z gwiazd został powiadomiony, że demonica opuściła bibliotekę, gdyż tylko ona mogła otworzyć drzwi do swojego świata.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 16/01/23, 08:06 pm, w całości zmieniany 1 raz
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nieskończona biblioteka Empty Re: Nieskończona biblioteka {06/08/22, 05:18 pm}

Nieskończona biblioteka 51519410
       Zabójcę przeszedł zimny dreszcz, gdy tylko Orion zaczął zmniejszać odległość między ich dwójką. W tej chwili nawet ta mroczna postać, którą spotkał wcześniej zdawała się być mniej przerażająca jak sam gospodarz biblioteki. Yootaro wiedział już po głosie blondyna, iż niesamowicie mocno przegiął pałkę. Widział wymalowany gniew na twarzy strażnika, ale sam Suzumaki nie był zbytnio zachwycony ze słów mężczyzny. Obraził w końcu ludzi, kogoś kim był sam zabójca i choć w połowie blondyn miał rację, to zabójca nie mógł przytaknąć. Miał własne zdanie na ten temat i na to miejsce pełne tajemnic. Mimo to grzecznie, bez najmniejszych oporów pozwolił odebrać sobie włócznie świadom iż nie miał najmniejszych szans z Orionem. Choćby chciał kiedyś się z nim posiłować, to nie w tym czasie i tym miejscu. Nie, gdy nagrabił sobie rzekomo swym zachowaniem. Mimo iż rudowłosa jako pierwsza rzuciła się na niego.
      - He? - Yootaro zrobił zdziwioną minę, jakby nie rozumiał kolejnych mrożących krew w żyłach słów Oriona i nim otworzył swoje usteczka chcąc "ugryźć" blondyna, ten wyprzedził zabójcę i przeteleportował go do pokoju, w którym pierwszy raz obudził się w tym magicznym miejscu. Strażnik zniknął, pozostawiając ciemnowłosego na klęczka, dławiącego się własną krwią z gardła, zlanego potem po kolejnym skoku z miejsca na miejsce. Zmarszczył brwi w niezadowoleniu, spluwając na podłogę plamą czerwonej cieczy. Wytarł usta w rękaw, klnąc pod nosem na Oriona po czym chwiejnym ruchem wstał z ziemi w nerwach sięgając po poduszkę i rzucił nią w stos owoców na biurku chcąc w jakiś sposób ulżyć swej irytacji. Nie wiedział dlaczego tak nagle poczuł gniew z powodu zaszłej sytuacji. Osobiście miał w dupie kobietę, to jak ją zranił. Ba! Uważał, że zasługiwała na taki los. Denerwował go Orion, to jak jawnie dał do zrozumienia, iż miał po dziurki w nosie Yootaro. To jak chciał aby się stąd już wynosił.
      - Dupek - warknął, spoglądając na owoc, który przeturlał się pod jego nogi. Sięgnął po okrągłą Rozerke słynącą ze swej cudownej słodkości oraz miękkim, soczystym wnętrzu, a złość nagle ulotniła się gdzieś w eter zaś wyraz twarzy posmutniał w rozległym zamyśleniu. Wzrok spoczął na jedzeniu, jedynym jaki miał do dyspozycji, składając w głowie plan na najbliższe kilka dni. W końcu na tyle starczało mu jedzenia zanim zgnije.
      - Zjebałem - dodał, wracając do rzeczywistości i kątem oka spojrzał na zamknięte drzwi. Nie mógł spojrzeć w twarz Orionowi. Nawet gdyby chciał go przeprosić, to nie potrafił. Suzumaki nienależał do tego typu ludzi, którzy jawnie wymawiają to jedno głupie słowo. Było zbyt puste. Tak samo jak "kocham cię". Dla zabójcy miłość odeszła razem z kobietą, dla której postanowił zabić królia. Z pewnością w jego świecie szukano go aby ukatrupić, by przywlec głowę z tym irytującym śmieszkiem prosto pod tron znienawidzonej korony. Suzumaki nie miał zamiaru do tego dopuścić. To nie jego głowa będzie turlana z kąta do kąta w sali tronowej. Mężczyzna wgryzł się w owoc, pieczętując tym samym swoją listę zadań. Pierw musiał wyzdrowieć, więc zaszył się w swoim pokoju na najbliższe trzy dni, nie wychodząc, nie myśląc nawet o Orionie, aby czasem go nie przywołać. Po prostu siedział w ciszy i spokoju, jakby w ogóle go nie było. Jakby biblioteka nie posiadała gościa.
      Tanzaniti delikatnie przeczesywała długie włosy swojego pana, gdy ten siedział przy jednym z stołów, przetrawiając wszystkie wiadomości od mechanicznej kobiety. Spał o wiele dłużej niż się spodziewał, a mało tego ludzkość przetrwała. Nadal życie istniało i miało się bardzo dobrze. Na tę niezadowalającą myśl cmoknął ustami, czując jak fioletowowłosa kończy związywać jego włosy w luźną kitę.
       - Masz klucz? - spytał dość chłodno, przyglądając swej ręce. Stracił sporo tkanki mięśniowej, a ciało miało niewielkie problemy z poruszaniem. Hibernacja nadal posiadała swe zalety oraz wady. Na całe szczęście problemy jakie wywołał jego własny sen nie były tak krytyczne i potrzebował jedynie odrobinę czasu, aby wrócić do pełni sił. Do tego czasu musiał być skazany na swoją maszynę.
       - Niestety, ale ktoś mi przeszkodził - odpowiedziała z słyszalną skruchą w głosie, poprawiając kołnierzyk długiego, białego płaszcza jaki znalazła dla swego pana w jednej z szaf pomieszczenia. Nie było to proste. Po tylu latach niewiele rzeczy nadawało się do noszenia, czy jakiegokolwiek użytku.
       - Przeszkodził? - poirytowany uniósł jedną brew, spoglądając na skrzydlatą kobiete zza ramienia, wyczekując jak najszybciej na wyjaśnienia. W końcu nie byle kto mógł przeszkodzić jemu zabawce. Uświadamiając sobie w jakich tyłach jest aktualna epoka, to żaden człowiek nie powinien wygrać z Tanzaniti, a jednak ktoś był. Ktoś posiadł klucz, który był jego.
       - Wyglądał na człowieka, który zna się na zabijaniu. Wręcz tańczył wokół potworów. Zawaliłam ruiny, aby go zabić, ale on - przerwała przypominając sobie ten piękny blask otwieranych wrót. - Otworzył przejście do biblioteki Oriona. Nie mogłam nic zrobić - spuściła głowę, czując jak zawiodła swego stworzyciela. Nie miała by nawet za złe, gdyby postanowił ją zniszczyć, ale wiedziała, iż teraz była mu potrzebna i choć mogła by go zabić, to nie potrafiła. Nie mogła z kilku powodów. Zaprogramowana była, aby ponad wszystko wielbić jasnowłosego i służyć po sam konic swego istnienia. To dzięki temu niezawodnemu programowi stała tutaj, a on mógł znów oddychać.
       - Rozumiem - sięgnął po jej dłoń, oglądając czy nie ma jakichkolwiek uszkodzeń. - Skoro tam jest, to na pewno nie wróci z pustymi rękoma - westchnął, wstając na równe nogi, a kobieta prędko przygotowała się na wypadek, gdyby musiała wspomóc stwórcę pomocną ręką. - Poczekamy na jego powrót, a potem zabierzemy moją własność - wyszczerzył się w szerokim uśmiechu, spoglądając na leżące zwłoki.
       - Tak Panie - przytaknęła, czując w sobie dziwny niepokój. Jej pan był z epoki, gdy magia nie istniała, a technologia była wskaźnikiem wartości człowieka. Teraz jednak wszystko było inne, a to w czym był dobry blondyn umarło. Poza nią samą.
      - No dobra. Czas wyleźć z tej jaskini - Yootaro czując się jak nowo narodzony rozruszał zdrętwiałe od spania ramię, stojąc już przed drzwiami wyjściowymi. Przez te trzy dni zjadł wszystkie owoce i ani razu nie wyszedł z pomieszczenia. Rana całkowicie zagoiła się, a sam Suzumaki miałwystarczająco wiele czasu by przemyśleć swoje zachowanie. Oczywiście nie miał zamiaru uraczyć wnioskami Oriona. Jego celem było poradzenie sobie w bibliotece całkowicie samemu. Tak więc wyszedł na korytarz i zatrzymał na moment w poszukiwaniu ptaka, dla którego chciał pójść do biblioteki. Nie miał zamiaru bez niego wracać do siebie. Zauroczony w ptaszynie, ruszył do sali głównej, gdzie znów zrobił mały przystanek, stojąc przed wielką kulą w centrum. Wyciągnął ku niej dłoń, oczarowany pięknem jakim oświetlała pomieszczenie. Na całe szczęście podczas całej drogi nie miałokazji napotkać blondyna. Nie wiedział do końca czy go ignoruje, czy po prosut był czymś lub kimś zajęty. Tak czy owak nie chciał widzieć go na własne oczy. Tak samo nie chciał jego pomocy, którą wcześniej oferował. Suzumaki miał zamiar coś mu udowodnić. Ludzie nie byli tacy beznadziejni. W końcu cały czas się podnosili, ucząc na swych błędach. Taki sam był zabójca.
       Skuszony okrągłą kulą, sięgnął po nią, lecz nie poczuł dotyku, nie poczuł oporu przy dotknięciu normalnego przedmiotu. Jego dłoń przeszła przez nią, jakby ona sama była tylko światłem, wręcz duchem. Niezadowolony, a zarazem zaskoczony ruszył dalej, spoglądając ostatni raz na kulę, gdy zniknął w kierunku regałów z księgami. Musiał znaleźć informację na temat ruin i samej ptaszyny. Z drugim raczej nie mógł mieć problemu, lecz pierwsze...
      Stanął przed zbiorowiskiem informacji o wszystkim ze wszystkich światów, czując jak ogrom wiedzy zaczyna go przytłaczać, lecz nie dał za wygraną. Przypomniał sobie jak Orion wspominał o księdze tłumaczącej wszystkie jezyki. Odnalazł ją i kroczek po kroczku zaczął szukać tego, co go interesowało. Co prawda z strażnikiem byłoby o wiele szybciej, lecz uparty charakter Suzukiego nie pozwalał mu na to. Nie miał zamiaru jeszcze przepraszać mężczyzny.


Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nieskończona biblioteka Empty Re: Nieskończona biblioteka {}

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach