Strona 1 z 14 • 1, 2, 3 ... 7 ... 14
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Amazi & Yoshina
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
D A N E O S O B O W E
|| IMIĘ : Abel || NAZWISKO : Librabia || WIEK : Osiemnaście ||
|| WZROST : 171 cm || WŁOSY : Blond || SKÓRA : Oliwkowa || OCZY : Zielone ||
|| WAGA : 75 KG || RASA : Mag || ORIENTACJA : Hetero ||
O G Ó L N I E
Abel swoje nietypowe imię zawdzięcza strasznie religijnym rodzicom. Nie przepada za nim, ale niestety pewnych rzeczy nie może on zmienić. Cały czas szkolony jest na maga uzdrowiciela, choć on ma wobec siebie nieco inne plany. Na ogół wesoły, rozmowny, ma małe problemy w obcym otoczeniu. Nie czuje się wówczas zbyt komfortowo, jednakże w takich okolicznościach zawsze może liczyć na swoich przyjaciół: Sento oraz Yukie. Sento cały czas namawia go, aby w końcu posiadł swojego "zwierzaczka". Nie są to dosłownie zwierzęta, a ludzie, którzy służą do corocznych walk w Alteros. Jest to najbardziej znana atrakcja, a nazwisko zwycięscy jest znane na wieczność. Sama nagroda pieniężna jest niebywale wysoka, a dodatkowo wygrany jest obdarowywany specjalnym tytułem zezwalającym na uczęszczanie w najbardziej prestiżowej szkole magów, do której nie jest tak łatwo się dostać. Jest to jedno z marzeń chłopaka, jednakże przed wzięciem udziału w tymże turniej powstrzymuje go jedno z jego postanowień. Pragnie, aby jego "zwierzaczek", a raczej towarzysz na wieczność był kobietą jego serca. Tak jak rodzice Librabi, którzy połączyli się razem przez miłość, a nie zachciankę. Dlatego też w Alteros często związki są dość skomplikowane. Jedni posiadają wiele kobiet z różnych powodów. Niektórzy mają dwie osoby od turniejów, jedną kochankę, jedną żonę. Różnie, doprawdy związki są dziwaczne w Alteros, a co zabawniejsze wielu to nie przeszkadza. Wielu - poza Ablem, ale on zawsze był nieco inny od pozostałych. Ogólnie osoby do turnieju można kupić na czarnym rynku, ale są także osoby, które wiedzą o swoich możliwościach bycia "zwierzakiem" dzięki testowi magii, który robiony jest w dzień pójścia do szkoły. Zwykle tam tworzą się pary, ale każdy wie, iż najlepsze kąski są tam, gdzie stopa nie powinna zagościć. Mimo świadomości o czarnym rynku, miasto nic w tym kierunku nie robi, albo po prostu aukcje te dobrze się kryją. Niektórzy wykorzystują umowy do niewolnictwa. To z kolei jest już karalne.
Yukia z kolei jest zakochana w Ablu. On z kolei dobrze o tym wie, ale niewykazuje zainteresowania. Natomiast ze strony Sento wyczuwa nacisk, aby to z nią nawiązał umowę i spełnił swoje życiowe marzenie. Chłopak cały czas tłumaczy, iż nie czuje do niej tej mięty, która opisywana jest tak kolorowo w książkach. Librabia raz w tygodniu chodzi na nauke strzelania z łuku. Bardzo go to wycisza. Jako uczeń często zdobywa czwórki, czasem piątki, jednakże w praktycznych ćwiczeniach raczej należy do średniaków.. Nie lubi chodzić do tłocznych miejsc, a do klubów nawet nie myśli postawić swej stopy. Musiałby zostać zaciągnięty siłą przez Sento. Najłatwiej przekupić go sernikiem na zimno, zwłaszcza kiedy ma on posypkę z wiurek kokosowych i pianką na wierzchu. Nie posiada wielu hobby, ale jednymi z nich jest: łucznictwo, gotowanie, spacery, czytanie książek, nowinki naukowe, ale nie we wszystkich sferach. Abel lubi również zwierzęta. Nawet ma jednego, jak na maga przystało, a jest nim biały kot zwany Shiro. Życie Librabi jest zwyczajne, ale do czasu aż poznał mroczny sekret Alteros, który ciąży na barkach uczniów z prestiżowej szkoły, a to za sprawą tylko jednej osoby...
Yukia z kolei jest zakochana w Ablu. On z kolei dobrze o tym wie, ale niewykazuje zainteresowania. Natomiast ze strony Sento wyczuwa nacisk, aby to z nią nawiązał umowę i spełnił swoje życiowe marzenie. Chłopak cały czas tłumaczy, iż nie czuje do niej tej mięty, która opisywana jest tak kolorowo w książkach. Librabia raz w tygodniu chodzi na nauke strzelania z łuku. Bardzo go to wycisza. Jako uczeń często zdobywa czwórki, czasem piątki, jednakże w praktycznych ćwiczeniach raczej należy do średniaków.. Nie lubi chodzić do tłocznych miejsc, a do klubów nawet nie myśli postawić swej stopy. Musiałby zostać zaciągnięty siłą przez Sento. Najłatwiej przekupić go sernikiem na zimno, zwłaszcza kiedy ma on posypkę z wiurek kokosowych i pianką na wierzchu. Nie posiada wielu hobby, ale jednymi z nich jest: łucznictwo, gotowanie, spacery, czytanie książek, nowinki naukowe, ale nie we wszystkich sferach. Abel lubi również zwierzęta. Nawet ma jednego, jak na maga przystało, a jest nim biały kot zwany Shiro. Życie Librabi jest zwyczajne, ale do czasu aż poznał mroczny sekret Alteros, który ciąży na barkach uczniów z prestiżowej szkoły, a to za sprawą tylko jednej osoby...
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|Imię: │ Cedrik │
│ Nazwisko: │ Brak │
| Wiek: | 21 lat |
│ Płeć: │ Mężczyzna │
| Stan cywilny: | Singiel |
| Rasa; | Podległy |
|Wzrost: │ 189 cm │ Waga: │ 84 kg │
│ Kolor oczu: │ Ciemno niebieski │
| Kolor włosów: │ Kruczo czarny │
│ Cera: │ Jasna │
│ Sylwetka: │ Wysportowana, smukła │
|Znaki szczególne: │ Liczne blizny na całym ciele |
| Jako dziecko został odebrany rodzinie, dlatego nie zna swojego nazwiska ani pochodzenia |
| Szkolony był na idealne "zwierzątko", miał w sobie ogromny potencjał, więc handlarze na czarnym rynku chcieli na nim wiele zarobić |
| Mając 12 lat, dał radę im uciec i długo żył w najgorszej części miasta, tak zwanych slamsach, a życie tam nie było łatwe |
| Niestety handlarze o nim nie zapomnieli i przez swoją nieuwagę ponownie trafił w ich ręce, miał wtedy 19 lat i od razu zaczęto szykować go pod sprzedaż, liczono na wybitną aukcję i sowity zarobek |
| Mimo ciężkiego życia nie traci pogody ducha, jest upartym chłopakiem |
| Cały czas liczy, że uda mu się uciec i szuka sposobu od uwolnienia się od handlarzy, nie da się sprzedać jak zwykłego psa, jeśli urodził się jako Podległy, trudno, jednak sam wybierze sobie właściciela, nikt mu tego nie narzuci |
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nowy rok szkolny zaczął się dla Abla niecodziennie. Niemalże zaspał, śniadanie wcinał w drodze, plamiąc świeżo wyprany i wyprasowany przez mamę mundurek. Klnął w duchu, wyobrażąjąc sobie ile to nasłucha się od rodzicielki na temat dbania o jej ciężką pracę. Nie dziwota. Cały dzień spędziła nad tym, aby syn poszedł na rozpoczęcie szkoły jak należy, ale on oczywiście musiał coś odstrzelić. Librabia wiedział już, że ten dzień zapowiadał się pechowo. Ostatnia klasa, rok wyborów, które miały pokierować dalej jego życiem, a chłopak nadal nie wiedział co zrobić ze swoim marzeniem. Nadal wahał się nad wybraniem dla siebie Podległej. Chociaż ta nazwa nie była zbyt przyjemna, to jednak nie chciał aby był to byle kto. Nie pierwsza lepsza osoba napotkana na ulicy. Taki kontrakt to coś osobistego, emocjonalnego, a wręcz niebezpiecznie namacalnego, co może doszczętnie zniszczyć strefe komfortu, za którą czasem się ukrywał. To miała być jego wybranka serca, ale zbyt długo z tym wzlekał. Nie mniej jednak nie raz dostał kosza, gdy wykazywał większe zainteresowanie do dziewczyn. Yukie nawet nie miał co brać pod uwagę, nawet jeśli ona tego chciała. Nie czuł do dziewczyny nic poza przyjacielskimi stosunkami. Nie jeden raz jasno dawał to do zrozumienia, ale ona nadal się nie poddaje.
Przed rozpoczęciem powitania i hucznego apelu połączonego z magicznymi popisami, Abel spotkał się z Sento, który ślęczał już nad tablicą wyszukując swojego nazwiska. Gdy tylko jeżdżąc po papierze zatrzymał się przy swoim, zjechał odrobinę dalej z zadowolonym półuśmieszkiem zerkając na Librabię. Wymownie klepnął go po plecach, życząc kolejnego udanego roku w wspólnej klasie. Sama Yukia ku ich pociesze znalazła się w ich gronie. W zeszłym roku nie było jej to dane, przez co widywali się jedynie na przerwach i czasem w weekendy. Tym razem sama dziewczyna będzie miała o wiele więcej okazji na zbliżenie się do blondyna.
Całe to wydarzenie przegadali, opowiadając sobie co robili podczas przerwy od szkoły. Yukia dorywczo pracowała w kawiarni wuja, chcąc kupić sobie nowy telefon. Sento z kolei posiadł nową podwładną, wychwalając jej górne walory, przy okazji porównując je do tych co ma Yukia. Ta strzelając buraka karciła go, choć w duchu ten komplement rodził pytania, czy samemu Ablowi podobają się większe piersi. Ten zaś wolał nie komentować, bo prawdopodobnie szybko cienki lód zapadłby się pod jego stopami. Jedynie głupokowato się uśmiechał, od czasu do czasu słuchając przemówień. Jedynie na pokazie sztuk magicznych byli w miarę skupieni na tym, na czym powinni. Sam Abel za wiele nie miał do opowiedzenia. Nudna wycieczka do rodziny, gdzie nie miał znajomych ani atrakcji na mieście. Do tego brak zasięgu potęgował monotonność, którą aż było słychać, gdy opowiadał swoje chwile wolności od szkoły.
Po wszystkim postanowili przejść się na miasto. Niedawno otworzyli nową cukiernie, gdzie serwowano rozmaite desery i inne łakocie z dalekich krain. Nie mogli odmówić takiego rarytasu, zwłaszcza, iż ceny były na promocji, a w następnym tygodniu miały nawet potroić swoją wartość. Pogoda im dopisywała. Na głównym rynku było gwarno, Dostawcy nosili skrzynie z towarami do sklepów, dzieci biegały z balonami okrążając sporą fontannę na samym środku deptaka. Miasto tętniło życiem. Tak wydawało się Ablowi. W porównaniu z mieściną gdzie spędził ostatnie dwa tygodnie, to Alteros wydawało się metropolią.
- Właśnie! To kiedy masz zamiar posiąść swoją lubę, co? - Sento nie mógł na nowy rok odpuścić przyjacielowi, który niemalże udusił się kawałkiem ciastka, gdy ten tak wystrzelił. Yukia zaś zachłysnęła się sokiem, samej niespodziewając się tego tematu.
- Daj mu spokój - burknęła nadymając poliki. Była rozzłoszczona, choć wyglądała zaskakująco uroczo z taką miną. Yukia ZAWSZE wyglądała uroczo, gdy się irytowała. temu Abel nie mógł zaprzeczyć.
- Nie wiem o co wam chodzi. To ostatni rok. Ostatnia szansa na dostanie się do akademii - tu miał rację. Oparł ręce z tyłu głowy, zerkając na zamyślonego blondyna, a w ten nikczemny uśmieszek wykwitł mu na twarzy. - Z pewnych źródeł wiem, że dzisiaj jest aukcja. Moglibyśmy tam zajrzeć - poruszał znacząco brwią.
- Nie ma mowy. Gardzę takim handlem. Podobno Podlegli są okropnie traktowani. Wygłodzeni, a nawet nadzy albo pobici- Librabia gardził takim sposobem pozyskiwania sobie "zwierzaczków". Niestety Sento był jednym z tamtejszych bywalców, więc z pewnościa gdyby poprosił go o zaprowadzenie, z przyjemnością by to zrobił. Bez namysłu.
- Yukia! - nagle zza gromady ludzi wyłoniły się przyjaciółki dziewczyny. Spojrzała przepraszająco na chłopaków, ostrzegła Sento aby nie sprowadzał Abla na złą ścieżkę i pożegnałą się z nimi, uciekając do kobiecej gromadki. Szczęście w nieszczęściu, dziewczyna była jednym z "zwierzątek". Dzięki swej urodzie oraz dobrych ocenach nie miała z tego powodu problemów w szkole. Librabia z jakiegoś powodu czuł ulgę. Mógły nawet pokusić się o określenie jej jako swojej siostry. Może przez tą lekką nadopiekuńczość w poprzednich latach rozkochał ją w sobie, a ta teraz nie chce się nikomu oddać kontraktowi - poza nim samym. Odprowadzał ją jeszcze kawałęk wzrokiem, aż tu nagle Sento oparłna nim swój ciężar i zaczął prowadzić w ślepy zaułek. Minęli jeszcze kilka wąskich ścieżek i nawet nie wiedział kiedy, znaleźli w innej, całkowicie wyobrebnionej części miasta. Wydawała się zaczarowana, chroniona magiczną barierą, przez którą można przedostać się jedynie znając skomplikowaną drogę, a przecież minęło zaledwie kilka chwil, parę sekund.
- No to teraz jak nie ma już Yuki to możemy sobie chociaż popatrzyć - zaśmiał się, a Librabia dopiero teraz zrozumiał gdzie są. Wściekł się na chłopaka, wyszarpnął mu się i chciał zawrócić, kiedy to przykuł go dźwięk uderzanego młotka i głośne "sprzedane". W biały dzień trwała aukcja Podległymi, kiedy to inni bawili się tak niedaleko. Skandal. Białowłosa dziewczyna w brudnej szmacie emitującej sukienkę została odprowadzona, a mężczyzna z podniesioną ręką uśmiechał się triumfalnie. Było mu żal tych wszystkich osób. To nie były zwierzęta tylko ludzie. To nie była ich wina, że urodzili się "zwierzyną". Mieli uczucia, rodziny, marzenia, a to wszystko skraldi im w jednej chwili. Abel zastanawiał się skąd wogóle brali tych wszystkich ludzi. Skąd brało się tak wielu Podległch skoro w szkole wyłaniano zaledwie dwóch, góra trzech na całą szkołę.
- Wynoszę się stąd. Już ci mówiłem coś na ten temat! - Librabia wściekł się jak nigdy i zapamiętując mniej więcej drogę skąd przyszedł, w ten sam sposób spróbował wrócić. Sento jeszcze kłócił się z przyjacielem w drodze wyjścia, starając się dotrzymać mu tempa, a tuż przed wyjściem usłyszeli krzyki. Nie byli do końca pewni co mogły oznaczać. Wygraną? Dobry towar, a może kłopoty? W każdym razie woleli jak najszybciej się oddalić, aby nienarobić sobie zbyt wielu kłopotów. W końcu byli w szkolnych mundurkach.
- Oj no daj spokój. Nie chciałem zrobić nic złego - Sento starał się to jakoś załągodzić. Sięgnął dłonią po ramię blondyna lecz ten od razu go strząsnął.
- Jak zawsze. - dodał, odwracając się ku niemu z siarczystym wyrazem twarzy, gdy zamiast niego dostrzeegł, jak przez mgłe, ciemnoniebieskie oczy. - Co do kur...- nie zdążył dokończyć lądując twardo na ziemi, a czas jakby się zatrzymał. Wryty spoglądał tempo na całą sytuację, starając sobie zanotować, co się właściwie wydarzyło.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Moc, do tego dążą wszyscy, bo za nią idzie w parze władza, kusząca i zdradliwa. Wielu się nią zachłysnęło, a i tak to ich nie zrażało. A gotów byli dla niej zrobić wszystko. W końcu cóż to za cena poświęcać innych, dla własnego zysku? Takimi ludźmi gardził Cedrik, zwłaszcza dlatego, że był tym poświęcanym w drodze do bogactwa innych. Ich chore ambicje zniszczyły jego życie, a i tak było im mało. Odebrano mu rodzinę, dom, a teraz chciano godności i człowieczeństwa. Chciano zepchnąć go na samo dno, ludzkiej egzystencji i tylko dla tego, że był „rzadki” jak to określano „unikatowy”. Urodził się jako Podległy, nie był to jego wybór, a jednak niósł stale jego brzemię, w dodatku zdolności Podległych są losowe, każdy ma jakiś unikatowy talent, inne są zwykłe, dość powszechne i często występujące jak kontrola wody czy ognia, jednak bywają i takie rzadko spotykane, niestety taką właśnie unikatową zdolnością los obdarzył Cedrika.
Absorpcja – zdolność dzięki, której mógł przejąć umiejętności innych, niezwykle cenna i niebezpieczna. Stale rosnąca na sile, jednak przejęcie zdolności innych osób musiało przebiec na jasno określonych zasadach. Jedynie po zasmakowaniu czyjejś krwi, mógł skopiować jego umiejętności, a po śmierci pierwowzoru, przywłaszczał je na stałe, w innych okolicznościach pozyskiwał je tymczasowo.
Handlarze, którzy byli jego oprawcami wiele inwestowali, nie jednokrotnie poświęcając innych Podległych, by wzmocnić tego jednego, na którym zamierzali sowicie się wzbogacić. W końcu ktoś tak unikatowy miał ogromną wartość w tym świcie, gdzie sami Podlegli byli rzadkością, a ich umiejętności bacznie były obserwowane.
Osłabione licznymi zaniedbaniami ciało miało nie mieć wystarczających sił do walki, do chęci ucieczki. Jednak determinacji Cedrika była ogromna. Schwytali go ponownie trzy miesiące temu i wiedział, że szykowali grunt pod swoją upragnioną aukcję. W dodatku chciano zlicytować go dwukrotnie jak wielu tutaj. Cóż był młody, a wielu popaprańców płaciło, za pierwszą noc Podległego. Wiedząc o tym podwójnie był zdeterminowany do ucieczki, musiał jednak być cierpliwy i realizować swój powolny plan, zdobywał w tym czasie wiele przedmiotów, które krył w odpowiednich miejscach, które w przyszłości miały być jego zbawicielami.
Aż w końcu nastał ten dzień, odpowiedni strażnicy oddalili się z Podległą na aukcję i na chwile został sam, to był moment na rozkucie kajdan, jednak dalej cierpliwie czekał, wiedział, że mężczyźni wrócą nim ucieknie, wszystko miał obliczone.
Niestety Podległy bez właściciela nie mógł korzystać ze swoich zdolności i choć te należące do Cedrika były potężne, nie miał z nich w tym momencie absolutnie żadnego pożytku. Musiał więc czekać, aż jego oprawcy ponownie pójdą kogoś zaprowadzać bądź odbierać. I krok po kroku oswobadzał się, szykując grunt pod ucieczkę. Niedobrze mu się robiło słysząc dźwięki licytacji, to z jakim angażowaniem oferowano pieniądze za czyjś los.
Nareszcie szczęście mu dopisało i wszystko co zaplanował zgrało się w harmonijną całość torując mu drogę do wolności. Opuścił swe okowy niewoli, wybiegł poza teren tych więzień, jednak wtedy wszczęto alarm, ktoś go dostrzegł, jednak był już tak blisko, nie mógł teraz ustąpić, stanąć i się poddać. Biegł więc ile sił miał w nogach. Wymijał ludzi, skręcał stale to w nowsze alejki, już dawno pogubił się w nich, wszystko byle by zmylić pościg, nie znał tego miasta, a raczej slamsów, bo jak inaczej można by nazwać takie miejsce? Przywieziono go tu z daleka, sam nie wiedział jak daleka, nie miał pojęcia gdzie jest. Handlarze wspominali coś o ogromnej stolicy, o chlubie magów, jednak czym ona była, młody Podległy nie miał pojęcia, nikt nigdy nie przykuwał uwagi do jego edukacji, liczyła się tylko jego siła. A więc intensywnie trenowano go przez większość życia, które spędził w niewoli.
Czuł już smak wolności, w końcu kiedyś jej zaznał, życie wtedy nie było łatwe, jednak sam o sobie decydował. Tak miało być ponownie. Dlatego biegł, a słysząc, że gubi swych oprawców nadmiernie się uradował, bo to go zgubiło. Poczuł się zbyt pewnie, zbyt szybko stracił czujność i na kogoś wpadł. W pierwszej chwili go to sparaliżowało, gdy para zielonych oczu znalazła się tak blisko, czuł że zmienił swoje położenie, już nie był w pionie. Szybko się rozejrzał, ponownie słyszał goniących go handlarzy, serce zabiło szybciej w geście paniki. Adrenalina buzowała w jego żyłach, a oddech łapczywymi haustami trafiał do płuc. Dogonili go, czy to był koniec jego marzeń o wolności? Wtedy jednak spojrzał na towarzysza swojej ofiary, a potem na samego chłopaka, którego staranował, szybkie rozeznanie, był to mag, łatwo to rozpoznawał. Sekundy uciekały, a on pod presją szukał ucieczki. Nie miał jej, handlarze ich otaczali. Znów go zniewolą, apotem sprzedadzą, a po tej akcji ilośc pilnujących go ludzi zdecydowanie się zwiększy, nie miał więc wyboru.
Przełknął nerwowo ślinę po czym zacisnął zęby na swojej wardze, strużka krwi natychmiastowo spłynęła po jego brodzie.
- Nie wiem kim jesteś, ale nie mam wyboru…- szepnął patrząc w zielone tęczówki, po czym przytrzymał ramiona chłopaka przygważdżając je do brudnej ziemi, nie mógł mu się wyrwać.
- Pozwól mi na połączenie, pomóż mi, a nie pożałujesz…! - dodał nieco rozpaczliwie, spoglądając za siebie, jego oprawcy byli tuż za nimi, wykrzykując za nim.
- Ani się waż! Brać go! Odciągnijcie go od chłopaka! Kurwa! Bierzcie go! - krzyczeli jeden przez drugiego, biegnąc ile sił w nogach, by go dorwać.
- Pozwól…- dodał, po czym wpił się w jego usta nie czekając na odpowiedź, wystarczyło, że nie zostanie odrzucony, że pocałunek zostanie odwzajemniony, choć został wymuszony, podczas tego starał się delikatnie nagryźć wargę chłopaka tak by połączona krew przypieczętowała zawarcie tej transakcji.
Nie wiedział co się stanie, co będzie dalej, jednak zaryzykował. Wolał służyć przypadkowemu dzieciakowi z własnego wyboru, niż zostać pozbawionym jakiegokolwiek wyboru na czarnym rynku, nie pozbawią go człowieczeństwa, nie zostanie zwierzęciem, tego, który najwięcej zapłaci, w tej obrzydliwej licytacji.
Poczuł jak jego ciało zalewa żar. Czyżby ten chłopak uległ? Pozwolił mu na to… Przyjął go…
Jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego, nareszcie uzyskał dostęp do swych zdolności. Poczuł jak one zalały jego ciało, jak wtopiły się w nie. Odsunął swoje usta od nieznajomego.
- Dzięki…- szepnął jedynie podnosząc się z niego, jego oczy nabrały intensywniejszej barwy, a na szyi pojawił się symbol przydziału, reprezentujący jego nowego właściciela.
- Kurwa zrobił to! Nosz ja pierdole! Odwołajcie to, natychmiast! Wracasz z nami psie! - otoczono ich, a handlarze wyglądali na zdeterminowanych, choć doskonale wiedzieli, że aby pakt został zerwany obie strony muszą na to przystać.
- Kpicie sobie? Nigdzie z wami nie pójdę? Nie wrócę tam…- warknął ostro, zaciskając dłonie w pięści i marszcząc brwi.
- Kurwa trudno! Zajebcie dzieciaka, straci właściciela i znów będzie bezpańskim kundlem! - warknął przewodzący grupie handlarz. A reszta nie kryła swoich zamiarów i zaczęła wyciągać broń.
- Drogd… tak długo mnie znasz i nie wiesz, że wierny ze mnie pies? Nie dam wam ruszyć swego właściciela, jeszcze nie zdążyłem się nim nacieszyć…- powiedział z przekąsem i złośliwością stając bliżej nadal leżącego chłopaka, bez wahania szarpnął za ramię jego towarzysza by i jego sprowadzić na ziemie blisko chłopaka. W ten sposób będzie mu ich łatwiej osłaniać. Rozluźnił swoje dłonie a elektryczne wyładowania zaczęły uderzać o ziemię wokół nich.
- Pozwolicie, że ten pierwszy raz wypróbuje na was swoje zdolności? - dopytał nieco pewniej, oceniając ich szansę. Szybko liczył ilość przeciwników, swoją gadką jedynie dając czas na przygotowanie energii, jeszcze nie do końca wiedział jak korzystać z własnych umiejętności. W końcu nigdy nie miał do nich dostępu, taki już kaprys losu, że dostęp do nich otrzymywany był dopiero po połączeniu, magowie byli niczym klucze otwierające skrytki z nimi.
Przetarł swoją wargę z krwi, a wtedy jeden z ludzi rzucił nożem, impuls. A może instynkt, nakazał Cedrikowi zwrócić się w tamtym kierunku, a nóż odtrącony został ognistym pociskiem. Podległy poczuł jednocześnie dumę z siebie i przerażenie, na wspomnienie Podległego, którego poświęcono, by wzbogacić jego zdolności.
- Szkurwa mać! Brać go! - przewodzącemu tej grupie puszczały już nerwy. A Cedrik wedle życzenia postanowił przejść z obrony do ataku. Wir ognia otoczył ich trójkę, odcinając jakikolwiek dostęp. Nie wiedział gdzie jest, nie wiedział jakie konsekwencje na niego sprowadziłoby zabicie tych ludzi, no i jak zareagowałby na to jego nowy właściciel. Choć wszystko wydarzyło się przez zrządzenie losu, musiał przynajmniej przez jakiś czas trzymać się tego dzieciaka.
- Kurwa!! Jeśli myślisz, że to koniec to się mylisz psie! I tak do ciebie dotrzemy! Prędzej czy później, ciesz się chwilowym właścicielem! Bo za długo go nie będziesz mieć! - odkrzyknął dryblas, po czym napastnicy zaczęli się wycofywać, a kiedy naprawdę się oddalili, wir ognia zgasł. Ta czwórka nie miała szans z Podległym i dobrze o tym wiedziała, nic dziwnego, że tak szybko zrezygnowali z podjęcia z nim walki.
Kiedy mężczyźni oddalili się na tyle, że Cedrik uznał, że są bezpieczni opuścił gardę, płomienie w pełni zgasły, a on sam obrócił się w stronę siedzącej na ziemi dwójki.
- Jesteście cali? - spytał wstępnie przyglądając się im.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Abel pragnął tylko jednego - wrócić do domu. Zamiast tego skończył gdzieś w mieście, jakby slamsach o których nigdy mu nie było wiadomo, gdzie sprzedawano Podwładnych. Jakby mało tego, gdy chciał strzelić z pięści prosto w policzek Sento, wten został staranowany. Ta chwila była tak krótka, a zarazem trwająca wieczność, że blondyn zdążył przyjrzeć się dokładnie winowajcy. Był bardzo smukły jak na swój wzrost. Jasna cera, ciemne, niebieskie oczy nieśmiało wyłaniające się spod ciemnych kosmyków włosów. Ewidentnie dawno nie miał wizyty u fryzjera. Był spocony, zdyszany, a na jego twarzy malował się strach, a raczej zdenerowanie. Nim mag rozgryzł czym był spowodowany pośpiech nieznajomego, wten okrążyli ich jacyś faceci. Sento przyglądał się, a dziwny uśmieszek cisł mu się na usta, choć wiedział, że niewypada i starał się hamować.
- Co ty chcesz zrobić? - zaniepokojony był bez szans z oprawcą, który przygniótł go do ziemi. jeszcze bardziej. Dopiero w kolejnych wyjaśnieniach zrozumiał co miało zaraz nadejść. Nie chciał. Jeszcze dziś rozmyślał o tym, aby nie mieć peirwszego lepszego Podwładnego, a teraz jakby wywołał wilka z lasu. Jakby mało było tego był facetem! Abel wolał kobiety. Nawet przez chwilę pożałował, że odepchnął propozycję Yuki, która się wręcz mu pchała. Teraz za to wpychany miał jęzor do gardła obcego chłoptasia.
Okrutniejsze i wstydliwsze było to, iż Abel odczuł w tym wszystkim rozkosz. Dziwny, aczkolwiek przyjemny dreszcz rozlał się po podbrzuszu na całe ciało, które momentalnie zrobiło się cieplejsze o te kilka stopni. Nieświadomie, wręcz odruchowo oddał pocałunek, czując w ustach swoją jak zarówno jego krew. Czas na moment stanął. Nawet nie widział miny Sento, która była bezcenna. Jeszcze nigdy nierozwarł tak szeroko ust w podziwie na rozbieg wydarzeń. Tego nikt nie mógł się spodziewać. Przyjaciel blondyna chciał wyłącznie pokazać jak wygląda aukcja. Chciał pchnąć go do decyzji o zdobyciu kontraktu z Yuki. Zamiast tego ku jemu zaskoczeniu Abel skończył z facetem. Facetem! Było mu żal kumpla, a zarazem pragnął śmiać się w niepogłosy. Wyśmiewać jego wieloletnią wstrzemięźliwość do kobiet. Śmiać z takiego pierwszego pocałunku kochanego przyjaciela prawiczka.
Zamrugał powiekami, gdy ten podziękował i wstał. Mag poczuł chwilową pulsację w spodniach, ale szybko się opamiętał. Przetarł usta spoglądając na wypalający się symbol na wewnętrznej części dłoni. Dokonało się - echo boleśnie obijało mu się po uszach.
-Ej ej ej! Bez takich tu! My tylko przechodziliśmy. Nie nasza wina, że wam pies ze smyczy uciekł! - Sento od razu zareagował na groźbe morderstwa. Co jak co, ale był odpowiedzialny za Abla i był gotów stanąć w jego obronie. Zwłaszcza, że zawsze w okolicy kręciła się jego "psinka" Shene. Na szczęście ciemnowłosy sam postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Przysunął ich do siebie, a Abel jak był na ziemi, tak był dalej, nie mogąc otrząsnąć się z pocałunku.
- Stary, ocknij się! To jeszcze nie koniec świata - Sento starał się pocieszyć Abla, gdy ten wryty patrzył pustym wzrokiem przed siebie.
- H-he? - spojrzał na niego tępo, jakby rudowłosy mówił niczym opętany - Nic nie stało? Nic nie stało?! - nagle się ożywił. Sięgnął rękoma po jego kołnierzyk i zmiotał nim jak szmatą, używając do tego maleńkiej ilości magi. Tymczasem nowy nabytek blondyna zmagał się ze swoimi orpawcami. - Sento! Do kurwy nędzy! Zostałem właśnie zgwałcony! - choć określenie to było nieco przesadzone, to faktycznie Abel tak się czuł. - Po cholere ja tu przylazłem - nieco psokojniej, z wyrzutem i załąmaniem w głowie zwolnił uścik, a rudowłosy pomógł wstać przyjacielowi. Librabia nagle poczuł jak siła witalna lekko z niego uchodzi. Zapewne taki byłefekt kontraktu. Nieuważał za bardzo na zajęciach, więc nie wiedział jak to dokładnie wygląda, ale zdecydowanie musiał wspomóc się ramieniem Sento.
- Cóż jeśli chodzi o uratowanie nam tyłów po tym jak nas w te tarapaty wpakowałeś, to tak. Wszystko wporządku, ale on nie wygląda najlepiej - Qurendo wskazałwzrokiem na blondyna. - Lepiej wynośmy się stąd. Podejrzane typki patrzą. Za mną - ruchem głowy dał znać do wymarszu.
Poszli prosto do domu Librabi. Nikogo w mieszkaniu nie było. Rodzice pracowali, a jedynie Shiro przywitał ich w drzwiach, uciekając szybko na widok obcego. Abel w miarę stanął na własne nogi, zapraszając ich trójcę do jego pokoju. Był skromny, choć na regale wzdłuż ściany przeciwległej do biurka i łóżka widniały małe trofea w postaci mang, gier, książek, ulubionych (nieco zboczonych) figurek, czy też nowoczesnej technologi.
- Dobra, zacznijmy może od nowa - Abel klasnął w dłonie, zasuwając zasłony.
- A może by tak coś do picia na powitanie? - zagaił Sento, choć przyjaciel zgromiłgo za to wzrokiem. - Nie? No dobra
- Jak się nazywasz? Dlaczego to zrobiłeś i... kim ty do cholery jesteś.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Ogromną ulgę odczuł Cedrik widząc, jak jego oprawcy odpuszczają i się wycofują. A kiedy zniknęli mu z pola widzenia mógł odetchnąć i się uspokoić. Wiedział, że spokój ten jest chwilowy, jednak naprawdę choć na tę chwilę się ich pozbył. To było niczym spełnienie marzeń. Choć czy powinien się cieszyć? Nie miał pojęcia co teraz się z nim stanie, na kogo trafił. W końcu stał się czyjąś własnością i to na własne życzenie, a namacalnym dowodem tego, był symbol, który pojawił się na jego szyi i dłoni nieznajomego chłopaka.
- A oczekiwaliście spokojnego pikniku wchodząc na teren czarnego rynku? - prychnął lekko rozbawiony słowami rudowłosego, po czym uważniej przyjrzał się blondynowi.
- Użycie przeze mnie zdolności tak go wyczerpało, twój kolega do mocarzy nie należy jak widać…- skomentował po czym ruszył za chłopakami, by wyprowadzili go z tej okolicy. Sam pewnie nie byłby w stanie wydostać się z części chronionej zaklęciami, ale dzięki temu, że towarzyszyli mu aktualnie magowie.
No i wyszli, Cedrik zaciągnął się głęboko świeżym powietrzem, nie wiedział dokąd idą, jednak był zadowolony, nie ważne co teraz go spotka, gorzej niż u handlarzy nie będzie. Blondyn, na którego trafił nie wyglądał zbyt groźnie, a więc i ciemnowłosy się go nie obawiał. Nawet powoli rozważał pozostanie przy chłopaku, w końcu dzięki temu miał spokój od łowców, którzy poszukiwali na ulicach takich jak on, bezpańskich psów. Jednak co zrobi jeśli chłoptaś zarządza zerwania paktu? Oboje musieliby wyrazić na to zgodę, to może zwyczajnie się nie zgodzi? Przekoczuje trochę u jego boku, pozna okolicę i tutejsze miasto i dopiero wtedy odejdzie? Musiał dobrze rozegrać tę partię, a do tego potrzebna mu była wiedza o chłopaku. Kim był i czego od niego będzie oczekiwał.
Oddał się więc obserwacji, milczał i obserwował, uważnie przyglądając się wszystkiemu co mijali. Szokujące było, że obaj obcy nie zadawali mu żadnych pytań.
Dotarli do miejsca, które jak się szybko domyślił, było domem jednego z nich, jak się również okazało należało do blondyna. Czyli już czegoś się o nim dowiedział. Zwłaszcza gdy znaleźli się w jego pokoju. Wzrok podległego wertował wszystko co znajdowało się w jego zasięgu, pułki i to co na nich poukładane, styl, porządek, wszystko było przez ciemnowłosego notowane.
Po zamknięciu drzwi padły pierwsze słowa, a te w końcu skierowane zostały do niego. Niebieskie oczy przyjrzały się uważnie blondynowi.
- Naprawdę tak ciężko to sobie wydedukować? - odparł jakby odruchowo. Wiedział, że będą pytań, jednak to jakoś go rozbawiło. Wzrokiem namierzył sobie wygodne miejsce oczywiście na podłodze, na dywanie, siadł tam po turecku i z nowej perspektywy przyjrzał się obu chłopakom i pokojowi.
- Kręciłeś się po czarnym rynku, wpadłeś na Podległego uciekającego przed handlarzami i pytasz mnie kim jestem i jakie miałem pobudki? No Mistrz dedukcji z ciebie… jednak twe słowo jest dla mnie teraz rozkazem, więc przybliżę ci nieco tą sytuację…- mówił spokojnie, ta sytuacja była dla niego czymś nowym i nawet go bawiła, ciekawiła, w jakimś stopniu ekscytowała. Był ciekaw tego co dalej będzie.
- Nazywam się Cedrik. Jestem Podległym bez nazwiska czy pochodzenia, uprowadzono mnie zbyt młodo bym cokolwiek pamiętał. Wychowano mnie w niewoli, po czym uciekłem i żyłem na ulicy, niestety znów trafiłem na handlarzy i rynek. A robiąc to o co ci chodzi jak się można domyślić niewiele myślałem i zbyt wielkiego wyboru nie miałem, chciałem im uciec, a dzięki temu, że odblokowałeś moje zdolności w końcu mogłem się obronić. Bez tego złapali by mnie i sprzedali, więc no cóż zaryzykowałem z tobą. Tyle ci wystarczy? Taka odpowiedź cię satysfakcjonuję? Bo jeśli to koniec omawiania mojego życia to chciałbym zapytać, czemu mi na to pozwoliłeś? W końcu jakby nie patrzeć mogłeś odrzucić połączenie i dać im mnie zabrać...- mówił dość swobodnie, nie czuł się przy nich zagrożony, a więc i jego postawa była luźna. Swoje łokcie oparł o kolana, a policzek o dłoń, przyglądał się przy tym blondynowi, naprawdę zastanawiając czemu ten spanikowany chłopaczek przyjął połączenie. Wyglądał na mocno zestresowanego całym tym zajściem.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Chłopak zamarł. Jego lico momentalnie zbladło, a usta zadrżały. To wszystko było nazbyt oczywiste. Całe wyjaśnienia Cedrika mógł spokojnie sam wydedukować, ale musiał się jakoś odezwać. Nie mógł również osobiście ochłonąć i ogarnąc tego samemu w obecnej sytuacji. Do tego lepiej było dostać wersję, którą widziała druga strona. Abel załamany westchnął ciężko i opadł na siedzenie, w które wtopił się niczym nóż w masło. Zlustrował swój nowy nabytek nadal przeciągając zaistniałą ciszę. Był naprawdę załamany. Nie tak to miało wyglądać, a na dodatek wisiało nad nim jeszcze pytanie chłopaka. Przetarł więc brwi jakby cały dzień orał pole i przywarł do brody dłonie.
- Nie mam pojęcia. To było dziwne. Zaskoczyłeś mnie i... sam nie wiem jak to się stało - nie potrafił tego wyjaśnić. To nie tak, że w pełni mu na to zezwolił, ale również nie bronił się od tego. Był neutralny. Tak przynajmniej myślał.
- Dobra, mamy mały klops - klasnął w dłonie Sento widząc przyjaciela w niedoli. - Ja tam się cieszę, że mój kumpel ma w końcu swojego Podległego, ale ten rok jest naszym ostatnim, a ten chłopina - podszedł do blondyna zawieszając rękę na jego ramieniu - chce wziąć udział w turnieju. Pytanie teraz czy wchodzicie w to razem, czy zrywacie kontrakt i każdy idzie w swoją stronę. Jako tako uratował tobie tyłek, więc coś jesteś mu jednak winien - uniósł jedną brew patrząc ku Cedrikowi. Abel dedukował jego słowa. Czy to aby na pewno dobry pomysł? Czasu jest mało, to prawda. Znakomici magowie trenują do tego latami, a ten ma zaledwie rok. Do tego sam Sento bierze w tym roku udział. Bedzie zmuszony z nim walczyć. Już uchylił usta, miał się odezwać, ale wten do drzwi ktoś zadzwonił. Rudzielec oznajmił, iż sam otworzy gościowi drzwi, a ci niech sobie to wyjaśnią za ten czas. Gdy tylko zniknął za drzwiami, Abel spojrzał prosto w oczy Cedrikowi.
- Twoja moc... władasz ogniem? - bardzo go to ciekawiło. Nadal nie był pewien co do ich kontraktu. - Jeśli chcesz... możesz tu przenocować. Lepiej się z tym wszystkim przespać. Jesteś pewnie zmęczony tą sytuacją. Zrobię nam jeść i... - wstał, uznając to za najlepszy i najdojrzalszy pomysł. Rodzicó okłamie. Coś wymyśli. Na tą chwilę musiał wszystko przemyśleć. Na chłodno. Taki miał zamiar, lecz z dołu dobiegły głośne krzyki. Z daleka by rozpoznał ten głos. Yukia. Nie minęła chwila, a ta wpadła jak poparzona do pokoju, a za nim Sento z przepraszającą miną, że został pokonany i nie był wstanie jej powstrzymać. Gdyby wzrok mógł zabijać...
- Czy to prawda?! Sento przed chwilą mi powiedział! Jak mogłeś! Ty kutasie! Mnie nie chcesz, a jego wziąłeś nawet nie znając?! - wytknęła palcem Cedrika czując jak zaraz nie wytrzyma i kogoś zdzieli po twarzy.
- Yuki to nie tak - zaczął się tłumaczyć.
- Jak nie tak? Pozwoliłeś na to! Pozwoliłeś - zaszlochała ledwo powstrzymując łzy. Rzuciła małym pakunkiem o podłogę i wyszła. To było szybkie, bardzo szybkie. Abel sięgnął po opakowanie, gdy drzwi wejściowe trzasnęły. Otworzył ją, znajdując dwa breloki jako upominki dla chłopaków. Wiedział, że będzie musiał to jeszcze z nią wyjaśnić. Niestety musiało to poczekać.
- Sento, lepiej żebyś też już poszedł. Jak będę czegoś potrzebować to dam znać.
- Spoko, odezwij się później - pożegnał się z magiem nic więcej od siebie niedodając.
- Nie mam pojęcia. To było dziwne. Zaskoczyłeś mnie i... sam nie wiem jak to się stało - nie potrafił tego wyjaśnić. To nie tak, że w pełni mu na to zezwolił, ale również nie bronił się od tego. Był neutralny. Tak przynajmniej myślał.
- Dobra, mamy mały klops - klasnął w dłonie Sento widząc przyjaciela w niedoli. - Ja tam się cieszę, że mój kumpel ma w końcu swojego Podległego, ale ten rok jest naszym ostatnim, a ten chłopina - podszedł do blondyna zawieszając rękę na jego ramieniu - chce wziąć udział w turnieju. Pytanie teraz czy wchodzicie w to razem, czy zrywacie kontrakt i każdy idzie w swoją stronę. Jako tako uratował tobie tyłek, więc coś jesteś mu jednak winien - uniósł jedną brew patrząc ku Cedrikowi. Abel dedukował jego słowa. Czy to aby na pewno dobry pomysł? Czasu jest mało, to prawda. Znakomici magowie trenują do tego latami, a ten ma zaledwie rok. Do tego sam Sento bierze w tym roku udział. Bedzie zmuszony z nim walczyć. Już uchylił usta, miał się odezwać, ale wten do drzwi ktoś zadzwonił. Rudzielec oznajmił, iż sam otworzy gościowi drzwi, a ci niech sobie to wyjaśnią za ten czas. Gdy tylko zniknął za drzwiami, Abel spojrzał prosto w oczy Cedrikowi.
- Twoja moc... władasz ogniem? - bardzo go to ciekawiło. Nadal nie był pewien co do ich kontraktu. - Jeśli chcesz... możesz tu przenocować. Lepiej się z tym wszystkim przespać. Jesteś pewnie zmęczony tą sytuacją. Zrobię nam jeść i... - wstał, uznając to za najlepszy i najdojrzalszy pomysł. Rodzicó okłamie. Coś wymyśli. Na tą chwilę musiał wszystko przemyśleć. Na chłodno. Taki miał zamiar, lecz z dołu dobiegły głośne krzyki. Z daleka by rozpoznał ten głos. Yukia. Nie minęła chwila, a ta wpadła jak poparzona do pokoju, a za nim Sento z przepraszającą miną, że został pokonany i nie był wstanie jej powstrzymać. Gdyby wzrok mógł zabijać...
- Czy to prawda?! Sento przed chwilą mi powiedział! Jak mogłeś! Ty kutasie! Mnie nie chcesz, a jego wziąłeś nawet nie znając?! - wytknęła palcem Cedrika czując jak zaraz nie wytrzyma i kogoś zdzieli po twarzy.
- Yuki to nie tak - zaczął się tłumaczyć.
- Jak nie tak? Pozwoliłeś na to! Pozwoliłeś - zaszlochała ledwo powstrzymując łzy. Rzuciła małym pakunkiem o podłogę i wyszła. To było szybkie, bardzo szybkie. Abel sięgnął po opakowanie, gdy drzwi wejściowe trzasnęły. Otworzył ją, znajdując dwa breloki jako upominki dla chłopaków. Wiedział, że będzie musiał to jeszcze z nią wyjaśnić. Niestety musiało to poczekać.
- Sento, lepiej żebyś też już poszedł. Jak będę czegoś potrzebować to dam znać.
- Spoko, odezwij się później - pożegnał się z magiem nic więcej od siebie niedodając.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Cedrik siedział spokojnie oczekując odpowiedzi ze strony blondyna, był jej ciekaw. Choć nie spodziewał się niczego konkretnego widząc stan chłopaka, ten wyraźnie był przejęty sprawą i miał poważny mętlik w głowie, a całość go przytłaczała, na tyle, że ledwie siedział.
Uzyskał odpowiedź, ku swojemu zaskoczeniu, choć ta kompletnie nic nie wnosiła, by jakoś przybliżyć obrazu sytuacji Podległemu. Przyjął to jednak spokojnie i nie oczekiwał więcej, nie wymagał, a jedynie siedział dalej, spojrzeniem uciekając na nowo na pokój, w którym siedzieli. Dopiero kiedy rudowłosy chłoptaś zabrał głos Cedrik zmusił się do skupienia. Wysłuchał go w milczeniu, uważnie obserwując ich dwójkę. Analizował usłyszane słowa. Turniej. Wiedział co to jest, aż za dobrze, w końcu do tego go przygotowywano od lat. Podlegli byli dla rozrywki magów, a ich główna rozrywką były organizowane walki. Cedrik powinien pałać do nich nienawiścią i w bardzo małym stopniu tak było, jednak nie jeżył się na samo to hasło, rozumiał bowiem, że niektórzy Podlegli pragnęli wziąć udział w turnieju, by zostać tymi najlepszymi, by pokazać swoje umiejętności i zaprezentować potęgę jaka posiadali. To nawet Cedrika w jakiś sposób ciekawiło, jednak sam z siebie nie zapragnąłby tak błahej rozrywki. Słysząc jednak, że blondyn chciał wziąć w tym udział przyjrzał się uważniej minie rudowłosego, który jasno sugerował, że w ramach spłaty długu Cedrik powinien się odwdzięczyć i podjąć tej współpracy.
No i miał on rację, w końcu blondyn uratował go przed ponowną niewolą. Był jego dłużnikiem, a jeśli nie chciał od razu wrócić na ulicę tym bardziej powinien zgodzić się na ten turniej. Choć było to spore ryzyko, w końcu zawody bywały krwawe i nie zawsze Podlegli wychodzili z walki cało. Jednak tego Cedrik się nie obawiał, czuł się pewnie ze swoimi mocami i wiedział, że niewielu Podległych będzie mieć z nim jakiekolwiek szansę.
Przyglądając się chłopakom w milczeniu rozważał wszelkie za i przeciw, jego mimika nie wyrażała absolutnie niczego. Drgnął dopiero kiedy usłyszał pukanie, głowa automatycznie zwróciła się w tamtym kierunku. Fakt wyjścia rudzielca przyjął i swoją uwagę przeniósł na blondyna, który w końcu się odezwał.
Czy włada ogniem? Raczej oczywiste skoro go użył w obronie, jednak rozumiał pytanie. Podlegli korzystali z wielu zdolności, a niektórzy posiadali ich ze dwie bywały przypadki nawet potrójnych, jednak to wyjątkowa rzadkość i kolejne z nich bywały raczej dodatkami. W końcu sam Cedrik przejął trzy zdolności, a raczej trzy komplety, wraz ze zdolnością ognia zyskał większą odporność na temperatury, a z regeneracją otrzymał możliwość wyczuwania, rozpoznawania i oceniania innych Podległych, a nawet w pewnym stopniu magów. Elektryczność posiadł od Podległego z jedną zdolnością jednak dzięki temu co miał i tak znajdował się pewnie w topce. A możliwość rozwoju zdecydowanie czyniła go za Podległego najwyższej klasy. Był tego świadom, stąd też był tak pewny swych umiejętności.
Blondyn odpowiedzi się nie doczekał, Cedrik wahał się nad zdradzeniem takich faktów o sobie, zwłaszcza, że słyszał hałasy jakie dobiegały z domu. Zaskoczyła go jednak propozycja, chłopak nie napierał na nic, mimo, że odpowiadała mu cisza, pozwolił mu zostać u siebie, odpocząć i nawet zaproponował posiłek. Dla Cedrika takie gesty były nowością, w końcu nigdy nie miał okazji zaznać ludzkiej gościnności czy życzliwości. To więc dość mocno go ujęło. Przyglądał się chłopakowi, jakby miał to być podstęp, czuł jednak jego emocje i wiedział, że ten jest z nim szczery.
Długo nie musieli czekać, a do pokoju wpadła rozgoryczona dziewczyna. Cedrik przyglądał się jej spokojnie, podczas gdy ta zasypała ich gradem żali i mało przyjemnych spojrzeń. Było to nawet zabawne, zwłaszcza, gdy rozemocjonowana wybiegła nie słuchając absolutnie żadnych wyjaśnień. A tuż po jej wyjściu blondyn pożegnał i swojego kolegę. Cedrik tylko odprowadził go wzrokiem, a kiedy miał pewność, że rudzielec opuścił posiadłość granatowe oczy zwróciły się ku młodemu magowi.
- Czy mógłbym poznać twe imię? - odezwał się w końcu zwracając na siebie uwagę chłopaka.
- Dobrze zrobiłeś nie przyjmując jej jako swej Podległej… jest słaba, razem nie przeszlibyście nawet kwalifikacji do turnieju… twój kolega ma Podległą dobrej klasy, oni dadzą sobie radę… a ty ze mną masz szansę wygrać, o ile się wzmocnisz przez ten rok… - podniósł się z dywanu i poprawił luźną potargana koszulkę.
- Będę szczery, na ulicę mi się nie spieszy, będą teraz na mnie polować, więc jest mi na rękę przeczekanie tego czasu przy twoim boku. A jak to twój kolega podkreślił, uratowałeś mnie, więc w ramach wdzięczności pomogę ci w osiągnięciu celu, jaki wyznaczysz, obojętne czy będzie to zwycięstwo w turnieju, czy cokolwiek innego. Powiedziałem, że nie pożałujesz kontraktu ze mną, więc muszę dopilnować by te słowa nie były puste - bez wahania mówił podchodząc do blondyna i pewnie patrząc w jego zielone oczy.
- I tak, władam ogniem, ale nie tylko nim. Jestem Podległym najwyższej klasy. Mówię ci to jedynie ze względu na nasz kontrakt i to, że mi pomogłeś. Jednak radzę, byś zachował tę informację jedynie dla siebie…- stanął tuż przed nim wpatrując się w jego oczy, jakby chciał coś z nich wyczytać, a być może z nich czytał.
- A posiłek i odpoczynek znacznie bardziej przyda się tobie mój magu…- wyraźnie zaakcentował ostatnie słowa, które wywołały u niego dreszcz. Sam nie wiedział co on oznaczał, obrzydzenie? Czy może ekscytację? W końcu uzyskał maga i to nie przez drogę aukcji, a sam go sobie wybrał. Choć ten wybór był mocno przypadkowy i wymuszony, to jednak był jego. Sam zaproponował kontrakt i w dodatku został zaakceptowany przez chłopaka, a to go fascynowało. Po tylu latach niewoli, udało mu się.
Zrobił jeden krok w tył by zrobić między nimi miejsce i uniósł dłoń, na której rozbłysnął mały płomień, podniósł drugą dłoń, a na niej pojawiło się elektryczne wyładowanie. Obie dłonie zamknął i palcem wskazującym odchylił swoją dolną wagę, uchylił usta, by lepiej zaprezentować miejsce, które przed ich pocałunkiem nagryzł, nie było na nim nawet śladu po zębach bądź zaczerwienienia, a na wardze maga dalej widniały ranki po ugryzieniu.
- Jestem ci wdzięczny, dlatego jeśli zechcesz zostanę z tobą i ci pomogę, zastanów się więc dobrze, nim mi odpowiesz…- uśmiechnął się tajemniczo i szarmancko, pewnie patrząc w jego zielone oczy. Był podekscytowany tą sytuacją, dobrze się bawił, mając jakikolwiek wpływ na swój los i mogąc podejmować takie decyzje.
- Mogę wygrać dla ciebie ten turniej…- szepnął kusząco, on już zdołał przeanalizować sytuację. Nie chciał wracać na ulicę, a chłopak wydawał mu się nie groźny, dlatego zostanie przy nim było bezpieczną i wygodna perspektywą.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Abel, Abel Librabia - mag nawet przez chwilę nie zastanowił się nad pytaniem Cedrika. W końcu został jego podwładnym. Przynajmniej na jakiś czas, więc nie widział problemu przedstawieniu się mu. W końcu sam znał jego imię. Nad jego kolejnymi słowami Abel mocno zagłębił się w myślach. Yuki nie była zła. Była dobrą dziewczyną, uporządkowaną choć nieco emocjonalną. Nie mniej jednak zawsze można było na nią liczyć. Nigdy nie zawiodła blondyna i nie było to spowodowane wyłącznie uczuciem jakim go darzyła. Była na domiar złego atrakcyjna. W jakiś sposób pociągała Abla, ale nadal nie było w tym tej iskry jakiej poszukiwał zielonooki.
- Nie chodzi tu tylko o siłę. Mam swoje marzenie to prawda, ale... mój Podwładny miał być moją drugą połówką, a nie... chłopakiem z ulicy. Nie zrozum mnie źle - spojrzał na niego całkowicie szczerze. Dopiero teraz zrozumiał, że oba kryteria do których dąrzył mocno się ze sobą gryzły. Całkowicie przy tym ignorował poczynania Cedrika. Nie intersowało go podchodzenie do niego, czy też wpatrywanie w tęczówki. Mag był zbyt bardzo zajęty analizą słow "zwierzaczka". To wszystko nie było takie proste. Wszystko musiał wyjaśnić rodzicom. Skoro uciekinier był ścigany, to automatycznie Abel również został wpisany na ich czarną listę, a to uczniowi uniwersytetu magicznego nie przystawało. Librabia ciężko westchnął bowiem cały świat nagle stanął mu na głowie. Rozpoczęcie szkoły zaczęło się całkowicie pod górę, a jemu brakowało odpowiedniego wyposażenia.
- Sento ma kilka Podwładnych, a jedną w szczególności sobie upatrzył. Liczy na wygraną w tym roku, więc... jeśli naprawdę zapiszę się na turniej, to będę musiał z nim walczyć - a to nie uśmiechało się Librabi. Widział wielokrotnie walki Sento. Wie jak bardzo brutalne potrafią być. Mało tego, nie do końca chciał ratować Cedrika. Ta chwila była tak dziwna i z jakiegoś powodu podniecająca, że dał się temu ponieść i może właśnie dlatego kontrakt został podpisany.
- I tak nie mam po co się chwalić. - prychnął rozbawiony patrząc już na chłopaka w zniszczonej koszuli. Musiał mu coś znaleźć. Ogarnąć go zanim wrócą rodzice.
- Pewnie i tak nikt by mi nie uwierzył.- nawet on sam nie ufał tym słowom. Nikt normalny by się czymś takim nie chwalił. Librabia spojrzał pytająco na zwierzaczka, zastanawiając intensywnie co chce zrobić. W ciszy obserwował mały teatrzyk po czym zmarszczyłbrwi z niezadowolenia i zniesmaczenia.
- Widzę, że dobrze się bawisz - wstał w końcu na równe nogi, czując jak wrócił do niego siły. Tak, Abel powrócił na właściwe tory. Podszedł do szafy, wygrzebał z niej bieliznę, koszulę oraz spodenki, a potem rzucił je wprost w objęcia Cedrika.
- Najpierw musisz się umyć. Śmierdzisz na kilometr chyba wszystkim czym się da, a nie chcę żeby rzeczy mi tym przesiąkły. Potem coś zjemy i przy jedzeniu obmyślimy co dalej z tobą zrobić. Trzeba wymyślić wymówkę dla rodziców - kiwnął głową by ten za nim podążył i zaprowadził Podległęgo do łazienki. Tam było w czym wybierać. Na jednej ze ścian widniały dwie umywalki z wielkim podświetlanym lustrem. Pod oknem ozdobionym firankami stała szeroka wanna, a w rogu razem z ubikacją stał prysznic. Sporo zwiniętych ręczników spoczywało grzecznie w koszyku na podgrzewanej podłodze. Mama uwielbiała mieć wszystko poukładane. Nawet płyn do rąk miał swój własny pojemniczek. Minimalizm i idealizm bił po oczach. Łazienka była epicentrum kobiety, gdzie mogła się wyciszyć podczas długich kąpieli z tacką na wannie przepełnioną łakociami dobrym winem i ulubioną książką do czytania.
- Nie śpiesz się. Ja w tym czasie zrobie nam szybki makaron - to było bezpieczne danie, którego Abel nie był wstanie zepsuć .Nie wiadomo jak kiepski w gotowaniu nie był. Potrafił conieco zrobić, a tego był pewien. Po zostawieniu Cedrika samemu sobie poszedł do kuchni rozpoczynając kuchenny spektakl.
- Nie chodzi tu tylko o siłę. Mam swoje marzenie to prawda, ale... mój Podwładny miał być moją drugą połówką, a nie... chłopakiem z ulicy. Nie zrozum mnie źle - spojrzał na niego całkowicie szczerze. Dopiero teraz zrozumiał, że oba kryteria do których dąrzył mocno się ze sobą gryzły. Całkowicie przy tym ignorował poczynania Cedrika. Nie intersowało go podchodzenie do niego, czy też wpatrywanie w tęczówki. Mag był zbyt bardzo zajęty analizą słow "zwierzaczka". To wszystko nie było takie proste. Wszystko musiał wyjaśnić rodzicom. Skoro uciekinier był ścigany, to automatycznie Abel również został wpisany na ich czarną listę, a to uczniowi uniwersytetu magicznego nie przystawało. Librabia ciężko westchnął bowiem cały świat nagle stanął mu na głowie. Rozpoczęcie szkoły zaczęło się całkowicie pod górę, a jemu brakowało odpowiedniego wyposażenia.
- Sento ma kilka Podwładnych, a jedną w szczególności sobie upatrzył. Liczy na wygraną w tym roku, więc... jeśli naprawdę zapiszę się na turniej, to będę musiał z nim walczyć - a to nie uśmiechało się Librabi. Widział wielokrotnie walki Sento. Wie jak bardzo brutalne potrafią być. Mało tego, nie do końca chciał ratować Cedrika. Ta chwila była tak dziwna i z jakiegoś powodu podniecająca, że dał się temu ponieść i może właśnie dlatego kontrakt został podpisany.
- I tak nie mam po co się chwalić. - prychnął rozbawiony patrząc już na chłopaka w zniszczonej koszuli. Musiał mu coś znaleźć. Ogarnąć go zanim wrócą rodzice.
- Pewnie i tak nikt by mi nie uwierzył.- nawet on sam nie ufał tym słowom. Nikt normalny by się czymś takim nie chwalił. Librabia spojrzał pytająco na zwierzaczka, zastanawiając intensywnie co chce zrobić. W ciszy obserwował mały teatrzyk po czym zmarszczyłbrwi z niezadowolenia i zniesmaczenia.
- Widzę, że dobrze się bawisz - wstał w końcu na równe nogi, czując jak wrócił do niego siły. Tak, Abel powrócił na właściwe tory. Podszedł do szafy, wygrzebał z niej bieliznę, koszulę oraz spodenki, a potem rzucił je wprost w objęcia Cedrika.
- Najpierw musisz się umyć. Śmierdzisz na kilometr chyba wszystkim czym się da, a nie chcę żeby rzeczy mi tym przesiąkły. Potem coś zjemy i przy jedzeniu obmyślimy co dalej z tobą zrobić. Trzeba wymyślić wymówkę dla rodziców - kiwnął głową by ten za nim podążył i zaprowadził Podległęgo do łazienki. Tam było w czym wybierać. Na jednej ze ścian widniały dwie umywalki z wielkim podświetlanym lustrem. Pod oknem ozdobionym firankami stała szeroka wanna, a w rogu razem z ubikacją stał prysznic. Sporo zwiniętych ręczników spoczywało grzecznie w koszyku na podgrzewanej podłodze. Mama uwielbiała mieć wszystko poukładane. Nawet płyn do rąk miał swój własny pojemniczek. Minimalizm i idealizm bił po oczach. Łazienka była epicentrum kobiety, gdzie mogła się wyciszyć podczas długich kąpieli z tacką na wannie przepełnioną łakociami dobrym winem i ulubioną książką do czytania.
- Nie śpiesz się. Ja w tym czasie zrobie nam szybki makaron - to było bezpieczne danie, którego Abel nie był wstanie zepsuć .Nie wiadomo jak kiepski w gotowaniu nie był. Potrafił conieco zrobić, a tego był pewien. Po zostawieniu Cedrika samemu sobie poszedł do kuchni rozpoczynając kuchenny spektakl.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Cedrik był w szoku. Czy ten chłopak go słuchał? Wyjawił mu tyle rzeczy o sobie, a ten pozostawiał to bez absolutnie żadnych adekwatnych komentarzy i reakcji. On pokazał mu właśnie swoje zdolności, swoje wybitne zdolności, a ten nic. Kazał mu się wykąpać. Czy on posiadł zdolność niewidzialności i wysilał się na marne przed nim?
Nie, blondyn zdecydowanie go widział, a jedynie pozostawił to bez komentarza. JAK TO MOŻLIWE?! On nie dostrzegał geniuszu za jakim miał do czynienia? Czy może był tak zaabsorbowany swoimi przyziemnymi obowiązkami, że nie docierało do niego to co się stało?
Cedrik wytłumaczył to sobie zamroczeniem Abla. Bo w końcu tak blondyn miał na imię. Najwidoczniej był to chłopak mocno ograniczony i potrzebował dłuższej chwili na przetrawienie całej sytuacji, dlatego właśnie ciemnowłosy postanowił poczekać. Miał w sobie ogrom cierpliwości, więc złapał rzucone mu ubrania i bez słowa ruszył za chłopakiem.
Kiedy stanął w futrynie łazienki, całkiem go zatkało. Brwi ściągnęły się w niedowierzaniu i oszołomieniu, a szeroko otwarte oczy wodziły po pomieszczeniu bez zrozumienia. On naprawdę miał tu wejść i skorzystać z tych luksusów? To było śmieszne, jednak tak prosta rzecz jak kąpiel go w tym momencie przytłoczyła.
Został sam, drzwi się zamknęły, a on dalej nie wyszedł z szoku. Jeszcze nigdy nie miał okazji być w podobnym miejscu. Co tu dużo ukrywać, w slamsach, niewoli czy na ulicy nie doznawało się takich luksusów. Cedrik kompletnie nie wiedział jak się zachować w takim miejscu. Chodził mocno skrępowany, aż w końcu podszedł do prysznica. Wanny bał się odpalać, by czegoś tam nie popsuć. Miał świadomość, że jeśli zniszczy własność Abla, ten będzie na niego ogromnie zły, a być może na tyle się zdenerwuje, by odrzucić ich kontakt. Nie chciał mu sprawiać takich problemów. Niepewnie zdjął z siebie ubrania i składając je w kostkę położył w kącie na podłodze, następnie wszedł pod prysznic i dłuższą chwilę główkował jak go użyć, by go nie uszkodzić. Z początku oblała go zimna woda, nie była dla niego to nowość, a raczej coś normalnego, zaskoczył się dopiero czując ocieplający się strumień wody. Ta z każdą chwilą nabierała wyższej temperatury, aż leciała w pełni ciepła. Stał tam w szoku, no tak, to był luksus. Zagryzł wargę odrobinę roztrzęsiony tym co magowie mają na wyciągnięcie ręki, a co nieosiągalne jest dla takich jak on. Urodzonych jako zwykli Podlegli albo gorzej, zwyczajni ludzie, którzy byli najgorszym sortem nadającym się jedynie na służących i niewolników.
Dłuższa chwilę polewał się jedynie wodą, a kiedy ta spływając miała już przezroczystą barwę sięgnął po coś ładnie pachnącego domyślił się, że było to mydło. Umysł się dokładnie, skoro miał taką okazję to czemu z niej nie skorzystać. Na koniec nałożył mydliny na włosy, wypłukał z nich wszystko co było zaplątane. By nie denerwować swoim stanem więcej Abla dla pewności umysł się drugi raz. Kompletnie nie miał pojęcia ile spędził czasu pod prysznicem, ale po skończeniu, stał dłuższą chwilę pod prysznicem czekając aż woda z niego spłynie. Nie miał pojęcia czy może użyć ręcznika, w końcu otrzymał polecenia umycia się. Wycisnął włosy z kapiącej wody i cierpliwie czekał, aż jego ciało będzie na tyle suche, by mógł założyć ubrania. Wyjście na ogrzewaną podłogę znacznie przyspieszyło ten proces. Wzrok jego zawiesił się na dużym lustrze, w którym się odbijał, przyglądał się sam sobie czując się zakłopotanym. Może i powinien wstydzić się swojego stanu, jednak nie on go wybrał, znosił wszelkie trudne warunki byle by przetrwać.
Nareszcie jego ciało wyschło, podjął się więc założenia otrzymanych czystych ubrań. Po ich założeniu ponownie się sobie przyjrzał, nikły uśmiech wkradł się na jego usta. Włosy dalej były wilgotne, jednak woda już z nich nie ociekała, wystarczyło kilka chwil jak w pełni się osuszą. W dodatku dzięki środkom pielęgnującym nabrały one nieznanej Cedrikowi miękkości.
Mężczyzna wziął swoje brudne ubrania i opuścił w końcu łazienkę. Niepewnie poruszał się po domu, ale wyczuwał swojego maga i podążył tym śladem prosto do kuchni.
- Już…. To wyrzucić gdzieś tu? Czy może lepiej gdzieś poza twoim domem?...- mówił niepewnie, choć jego aparycja znacznie się poprawiła. Pod warstwą brudu jakby czuł się bezpieczniej, teraz w pełni odsłonięty musiał oswoić się z nową sytuacją. A na to potrzebował dłuższej chwili.
Choć zewnętrznie wyglądał o niebo lepiej, jego postawa była niepewna, stał ściskając w dłoniach swoje dawne brudne i zniszczone ubrania. W jakiś sposób było mu wstyd, że było to jedyne co miał, a i tak chciał się tego pozbyć.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Abel wrzucił cebulkę z pieczarkami na patelnie, powoli je smażąc. Pod koniec dorzucił wieprzowinę oraz sos pomidorowy, a gdy makaron był już gotowy, wrzucił go do reszty, łącząc wszystko razem. Na wyspę postawił dwa talerze, rozdzielił makaron zostawiając jeszcze trochę w patelni. Do szklanek rozlał pepsi. Pomyślał, że jemu Podwładnemu przyda się pewna odskocznia od wody, bo wątpił by dawali mu coś innego. Pozatym nic za bardzo innego nie miał. Gdy kończył zastawiać stół, do kuchni zawitał Cedrik. Wskazał mu wysoki hoker na który miał usiąść i zabrał od niego stare szaty. Spojrzał na kawałek materiału, zastanawiając nad jego znaczeniem dla chłopaka. Raczej nie był niczym co chciałby pamiętać. Nic poza złymi wspomnieniami z pewnością nie posiadał. Chybaże miabły zaliczyć do nich kontrakt dzięki któremu został tak jakby uwolniony - jeśli nie liczyć faktu iż musiał nawiązać nowy kontrakt z samym magiem, aby dostać tę "wolność". Nie chciał również aby rodzice dowiedzieli się skąd Cedrik pochodzi, więc od razu postanowił pozbyć się rzeczy. W końcu ciemnowłosy mógł zacząć życie na nowo.
Librabia uśmiechnął się w duchu. Jego myśli brzmiały tak, jakby pogodził się i uznał Cedrika za swojego podwładnego. Czy na pewno podjął decyzję? Tak szybko? Cały czas traktował go jakby był pewien tego zdarzenia, a mimo to czuł malutki zalążek niepewności gnieżdżący się głęboko w brzuchu. Pokiwał przecząco głową, jakby do siebie, jakby do chłopaka i przekierował odrobinę magii do dłoni wytwarzając intensywne wibrację. Iskierka po iskierce skwierczały nad ubraniem, które nagle zajęło się żywym ogniem, a chwilę później nic po nim nie zostało. Energia zgromadzona w ciele Abla uspokoiła się, a on sam usiadł obok niebieskookiego. Nawinął na widelec pierwszy kęs i wsunął do ust, mieląc niespiesznie.
- Nie ma sensu zostawiać dowodu skąd pochodzisz. Pamiętaj, że musimy ukryć twoje pochodzenie - westchnął ciężko nawet nie myśląc o tym by ukrywać jak ważne jest oszukanie rodziców. Rodzice są starej daty. Mają swoje rygorystyczne zasady, za których złąmanie Abel mógłby dostać nieźle po łapach, a tego wolałby uniknąć. Co prawda ojciec nigdy nie był taki zł, ale matka... nikt nie chciał jej denerwować. Na samą myśl o ostatnim armagedonie Librabia wzdrygnął. - Musimy obmyślić plan - robił krókie przerwy między kęsami, rozpoczynając burzę mózgów z Cedrikiem. Oboje nie mieli mało sugestii, ale każda z nich okazywała się piaskiem. Małym odświeżeniem dyskusji był kot, który postanowił przypomnieć się o swoje jedzenie. Abel nakarmił swojego pupila, a potem wrócili do dyskusji. Ostatecznie mieli wersję skąd pochodził Cedrik. Problemem było co innego. Jak załątwić papiery dla chłopaka? Tu był pies pogrzebany. Bez pociągnięcia sznurków nic nie mogli zrobić, więc jeden z rodziców musiał wiedzieć, a wiadomo nie od dziś, że to kobiety zawsze robią problemy.
- Jedyna szansa u ojca - mag wiedział, że czeka go trudna rozmowa. Po zjedzeniu obiado-kolacji Abel kazał Cedrikowi pomóć w posprzątaniu, a gdy rodzice chłopaka wrócili, ten wygonił czym prędzej Podwładnego do swojego pokoju. Oboje stanęli w korytarzu słysząc drugą osobę. Spojrzeli pytająco na swego syna, a ten uśmiechnął się głupkowato, informując ich o tym, że ma im coś do powiedzenia. Pierwsza część była w miarę łatwa, choć przez chwilę mag miałmokro w gaciach, gdy musiał zawołać do stołu Cedrika. W końcu ten miał najbardziej widoczną oznakę ich kontraktu. Na szczęście ten zgrabnie to ukrył. Syn nieśpiesznie tłumaczył, że zgłosił się do wzięcia udziału w projekcie przyjęcia ucznia z wymiany, ale było to dość nagłę. Wręcz został zmuszony, tak delikatnie, gdyż osoba odpowiedzialna za Cedrika zrezygnowała w ostatniej chwili, więc Abel go przyjął, musząc się zapisać do projektu. Przedstawiłpo krótce skąd pochodzi i dlaczego chodzi tak ubrany, a potem po całej rozmowie poczekał aż rodzicielka straci czujność, zaś ojciec zajmie się swoimi sprawami na osobności. Wten chłopak zaatakował ojca, chowając się z nim w garażu.
Z trudem Abel zaczął swoje wyjaśnienia. Nie wiedział jak będzie wyglądała reakcja ojca, ale ten z zaskoczenia objął syna jakby za niego miał zaraz się rozpłakać, a tak naprawdę było mu żal, że ma tak upośledzonego i pechowego synalka.
- Biedny! Nie wiedziałem, że wolisz chłopców. Czemu, czemu - Abel wiedział, że w ten sposób chciał wyładować napięcie i się po prostu nabijał z syna, który miał przecież takie wielkie ambicje co do posiadanego Podwładnego. - Dobrze, że mama nic nie wie. Niech tak lepiej zostanie. Zobacze co da się załatwić. Myślę, że w ciągu tygodnia Cedrik pójdzie już do szkoły.
- Dziękuję tato.
- Nie dziękuj. Od tego masz ojca - mrugnął okiem gładząc się po brodzie - ale musisz chować znamie kontraktu - wskazał ruchem brwi na dłoń blondyna. Po rozmowie mag poczułjakby zrzucił z tonę z włąsnych pleców. Zmęczony po całym dniu wrócił do pokoju gdzie czekał Cedrik i padł jak długi na swoje łóżko. To nie był koniec problemów. Rodziców miał z głowy, ale pozostało ogarnąc jeszcze samego Cedrika, któy ewidentnie był jakby niepewny siebie.
- Jutro po szkole pójdziemy kupić tobie futon do spania i trochę ubrań - patrząc w sufit policzył ile mniej więcej musi wydać i ile ma odłożone na swoim koncie. Powinno starczyć. - Co prawda mógłbyś spać w salonie, ale... wolałbym mieć ciebie tutaj - i w tym momencie zrozumiał, że dał mu jasną odpowiedź na pytanie, czy chce aby został jego "zwierzaczkiem". Nawet sam Abel był sobą zaskoczony i spojrzał na reakcję ciemnowłosego. Z jakiegoś powodu czuł dziwną więź między nimi za czym pewnie stała umowa jaką przypieczętowali pocałunkiem.
- Nieważne, lepiej idzmy spać. Jest już późno, a rano musimy wstać - z tymi słowami zdążył jeszcze nadmuchać materac i pościelić go dla Cedrika. Po wszystkim obrócił się do niego plecami, gasząc za pomocą magii światło. Był dla niego zdecydowanie zbyt miły. Przymknął powieki i nawet nie wiedział kiedy odleciał do krainy snów.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Czuł się nieswojo poruszając się po obcym domu, a stojąc w kuchni przed Ablem, nie do końca wiedział jak się ma zachowywać. Bez protestu oddał chłopakowi swoje stare ubranie po czym patrzył jak ten je pali. Było to dziwne uczucie, wstyd, powiązany z brakiem jakiejkolwiek przynależności, ból i tęsknota, bo w końcu szata ta była jedyną rzeczą, którą mógł uznać za swoją własną i ulga, bo w pewien sposób kończył tak ciężki i bolesny rozdział życia, po to by zacząć nowy. Choć nie mógł mieć pewności, że naprawdę coś się zmieni. Może Abel odrzuci go? W końcu zawarty przez nich kontrakt był tak nagły i niezaplanowany przez blondyna, a zj tego co zdążył zrozumieć, ten miał jakieś głębsze plany co do swoich Podwładnych zwłaszcza do pierwszego, którego chciał starannie wybrać, a trafił mu się Cedrik.
Ciemnowłosy bez słowa zajął wskazane miejsce i w milczeniu poczekał, aż mag zasiądzie przy stole po czym rozpocznie posiłek, dopiero wtedy pozwolił sobie na skosztowanie przygotowanego dania. A to było przepyszne, dla Cedrika wszystko będzie tu przepyszne, bo tak odmienne od pożywienia, do którego musiał przywyknąć po to by przeżyć. Jedzenie nigdy nie było dla niego przyjemnością a jedynie sposobem na przetrwanie. Konsumując więc tak wyraziste i zachwycające smaki nie potrafił wyjść z zachwytu, przez co stale milczał, był w pełni skupiony na posiłku, nawet kiedy Abel zaczął rozmowę, a raczej burzę mózgów dotyczących obmyślenia planu na ich dalsze funkcjonowanie razem. Cedrik zrozumiał, że rodzice Abla nie mogli wiedzieć kim on był, a przynajmniej matka.
Podległy godził się na wszystko rozumiejąc podejście maga, ten zwyczajnie się go wstydził i potrzebował dobrej przykrywki, dla ukrycia ich kontraktu. Dla Cedrika nie była to żadna nowość, dlatego nie za bardzo było mu przykro, gdyby miał przejmować się wszystkim co przynosił mu los już dawno powiesiłby się na kawałku sznurka. Potrafił znosić wszelkie upokorzenia, dlatego i to przyjął z podniesioną głową.
Po posiłku chciał posprzątać, oczywiście zjadł wszyściutko co zostało mu nałożone, jednak Abel polecił mu, by ukrył się w jego pokoju. Rodzice blondyna wrócili do domu, dlatego ciemnowłosy nie dyskutował z tym, w końcu był tylko Podległym, w milczeniu wrócił do pokoju, dobrze wiedziąc, że jego obecność została zauważona przez przybyłych.
Zamknął się w pokoju maga i niezbyt wiedział co ma ze sobą zrobić. Abel prosił go o ukrycie znamienia, które pojawiło się wraz z kontraktem, musiał więc coś w tej kwestii wymyślić. Widział skąd blondyn wyjął dla niego ubrania, postanowił więc poszukać tam czegoś odpowiedniego. Wybranym przez niego znaleziskiem okazał się czarny golf. Idealnie zakrywał całą szyję, a rozpuszczone ciemne włosy dodatkowo zakrywały szyję i kark, dzięki czemu Cedrik czuł, że dobrze wykonał zadanie.
Minęło trochę czasu, po którym Abel postanowił przedstawić Cedrika rodzicom, ciemnowłosy musiał więc udawać ucznia z wymiany, a to przyszło mu z łatwością, niewiele Cedrik potrafił, jednak podczas tylu lat niewoli i uciekania nauczył się jednego, języków, licznych języków. Przynajmniej na poziomie podstawowym potrafił się dogadać praktycznie z każdym. Wybrał więc mowę, pochodzącą z daleka, z krajów wiecznie zalanych słońcem i przybrał tożsamość tamtejszego mieszkańca, która z powodu upałów do których przywykł, w tutejszym klimacie strasznie marznie – stąd potrzebny mu był golf od Abla. Z początku wplatał w swoją wypowiedź wiele obcych słów, tak jakby starał się mówić w tutejszym języku, ale ojczysta mowa cały czas wkradała się do jego wypowiedzi. Okazał się być dobrym aktorem i rodzice maga uwierzyli w ich wersję co więcej zgodzili się na pobyt Cedika w swoim domu.
Ciemnowłosy odetchnął z ulgą i wrócił do pokoju blondyna, który udał się na rozmowę z ojcem. Podległy był ciekaw jej przebiegu, a mimo to czekał. Choć niepewność go aż nosiła, to uparcie siedział, nie chcąc sprowadzić na siebie niezadowolenia Abla.
Ciemnowłosy nerwowo poderwał się do pionu wraz z otwieranymi do pokoju drzwiami. A po ujrzeniu swojego „właściciela” nie uspokoił się, jak na szpilkach oczekując wieści, dopiero gdy je usłyszał ogromny głaz spadł mu z serca i ramion. Poczuł ulgę i jakby siły wraz z tym go opuściły. Dzień tak pełen nerwów był wyczerpujący, praktycznie w pełni pozbawiając energii.
- Dobrze…- nie dyskutował z decyzjami podjętymi przez blondyna, przynajmniej jeszcze nie, najpierw musiał go lepiej poznać.
- Mam cię więc strzec… dobrze…- przyjął informacje rozumiejąc ją po swojemu. Ucieszyła go ona, Abel chciał mieć go tutaj, przy sobie, może i chciał mieć go jedynie na oku, jednak bez względu na jego intencje Cedrik się ucieszył. Czy znaczyło to, że uzyskał własnego właściciela? Takiego, którego sam sobie wybrał? Może nawet jeśli tak nie było, to tak się czuł. Dumny i zadowolony.
Ułożył się wygodnie na materacu, który dostał, był to kolejny miły gest ze strony maga, który mężczyzna dostrzegał i doceniał. Kiedy oboje się położyli, granatowe spojrzenie podległego wbite było w plecy maga, a dopiero mając pewność, że ten już zasnął, ciemnowłosy przymknął i swoje oczy, by pozwolić sobie na czujny odpoczynek.
Obudził się bardzo wcześnie, słońce ledwie wdrapało się na nieboskłon, zalewając horyzont nieśmiałymi promieniami. Cedrik podniósł powieki, z zaskoczeniem stwierdzając, że jest już wyspany. Przeciągnął się i usiadł. Najwidoczniej jako czyjś Podległy regenerował się znacznie szybciej, to odkrycie niezwykle go intrygowało i zadowalało.
Mimo, że sam już wstał, nie chciał budzić jeszcze Abla dlatego siadł po turecku na swoim materacu i przyglądał się blondynowi, który nadal trwał w kojących objęciach Morfeusza. Jego zadaniem było strzec swego maga, a więc to robić zamierzał. Pilnować go, nawet jeśli w obrębie kilku kilometrów nic im nie zagrażało, to wytrwale i w pełnym skupieniu go pilnował, bacznie obserwując mimikę śpiącego.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Jak każdego dnia Abel i tym razem nie pamiętał snów o poranku. Mimo to czuł się wyjątkowo wypoczęty. Ziewnął leniwie, rozciągając się w łóżku na wszystkie strony, a przy tym mruknął. Była to jego mała rutyna. Bez wyprostowania gnatów wstałby cały połamany, a dziś przed nim czekał ważny dzień. Szkoła, Cedrik, a także wybór kółka pozalekcyjnego. Całkowicie zapomniał, iż nie jest sam w pokoju. Usiadł na łóżku, potarł rozczochrane włosy i przypomniał sobie o całym wczorajszym zdarzeniu, wpatrując w dowód kontraktu na jego dłoni. Zdecydowanie nie miał mu tego za złe. Potrafił to zrozumieć. Sam nie był pewien jakby on się zachował mając do wyboru klatkę, a wolność. Choć nie do końca, to jednak wybraną wolność.
- Dzień dobry - przywitał się ledwo widząc na oczy i niczym zoombie, potykając się prawie o swoje własne nogi, wyciągnął z szafki spodenki, bowiem Librabia nie potrafił spać w niczym innym jak w samych majtasach.
- Jak się spało? - spytał będąc szczerze ciekaw odpowiedzi Cedrika. Miał także nadzieję, że chłopak w miarę szybko przywyknie do nowego otoczenia. Musiał również zorganizować sobie nauczyciela jeśli chciał zapisać się na turniej. Do tego czasu na szczęście miał jeszcze miesiąc czasu, więc mogło to poczekać. Bardziej martwili maga handlarze. Na jak długo odpuścili? Czy będą czekać na wystawienie przez jednego z nich? Abel miałtuzin pytań bez odpowiedzi. Nie mógł zaprzątać sobie zbędnie nimi głowy. W końcu - choć brzmi to nie lada paskudnie - miał Cedrika, który obiecał go chronić.
- Chciałbym żebyś czuł się swobodnie. Wiem, ze to nie lada wyczyn, ale tu na pewno nic ci nie grozi. Idę do łazienki się ogarnąć. - oznajmiłstojąc w progu drzwi. Nie chciał cały czas instruować Podwładnego. Z jakiegoś powodu nie pragnął traktować go jak przedmiot.
W łazience całkowicie zdołał się ogarnąć. Opanował włosy, umył włosy i zęby, bowiem nigdy nie lubiłz rana jeść. Zwykle go wtedy mdliło. Wróćił późjniej do pokoju ubrać mundurek. Spojrzał na Cedrika ciężko wzdychając. Naprawdę nie wiedział co z nim zrobić. Po prostu nie miał doświadczenia, przez które teraz pewnie czuł się źle. Niedoświadczony partenr to najgorszy partner. Ablowi było z tego powodu bardzo głupio.
- Chcesz iść ze mną? Co prawda nie mogą cię wpuścić do szkoły, ale myślę, ze skoro jesteś moim podwładnym to teren szkolny nie będzie niczym złym, a handlarze raczej nie będą się tak daleko zapuszczać. W końcu to szkoła. Nic, chodźmy na dół. Pewnie jesteś głodny - uśmiechnął się delikatnie do chłopaka aby przesłać mu nieco pewności siebie. Nie ma co malować dnia za wczasu ciemnymi barwami. Gorzej będzie miał Librabia. Będzie musiał przeżyć spotkanie z Yukią.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Cedrik uważnie przyglądał się śpiącemu magowi, był to teraz jego właściciel, a więc dbanie o jego bezpieczeństwo musiało stać się jego drugą naturą, a nawet pierwszą. Zwłaszcza jeśli chciał z nim zostać. Cały wieczór nad tym rozmyślał i był pewien, że nie chce wracać na ulicę. Abel wydawał się być w porządku, choć to mogły być jedynie pozory. Nie znał go. Jednak na korzyść czarodzieja wpływał fakt w jaki zachowywał się wobec Podległego. Nie traktował go jak śmiecia czy przedmiotu, dał czyste ubrania, udostępnił łazienkę, nakarmił i przyszykował posłanie. Prosto mówiąc zaopiekował się nim, a gestu takiego Cedrik jeszcze od nikogo nie otrzymał. Zawsze musiał samodzielnie o siebie zadbać, o wszystko walczyć. W końcu na tym świecie nic nie było za darmo. Tego nauczył się przez całe życie, czy to na ulicy czy w niewoli.
Abel poruszył się i siadł na łóżku, na co Cedrik zareagował natychmiast wzmożoną czujnością. Większość życia miał kładzione do głowy jak powinien usługiwać swemu przyszłemu właścicielowi jednak teraz mając ów właściciela kompletnie nie wiedział jak powinien się wobec niego zachowywać. Nie potrafił czytać w myślach, a przynajmniej jeszcze nie. Skąd więc miał wiedzieć czego oczekuje od niego mag? Miał czekać na polecenia, czy może sam inicjować jakieś czynności?
Siedział po turecku na swoim materacu, a kiedy Abel wstał ten się bardziej wyprostował. Kompletnie zapomniał, że chłopak spał prawie w negliżu, a przez to zaciekawione spojrzenie podążyło za blondynem.
- Witaj… wyjątkowo dobrze, choć wychodzi na to, że teraz nie potrzebuję już praktycznie snu…- podzielił się z chłopakiem swoim spostrzeżeniem i wstał po to by złożyć łóżko Abla.
- Postaram się…- odparł na słowa blondyna i odprowadził go spojrzeniem do wyjścia. Kiedy już został sam w pokoju dokończył składanie pościeli chłopaka następnie swojego posłania. Nie chciał, by przez niego panował tu bałagan. A po względnym ogarnięciu usiadł na dywanie po turecku i czekał. Podczas tego poprawił swoje ubranie i przeczesał włosy, dawno nie były one tak czyste i przez to miękkie, dlatego z zaciekawieniem przeczesywał je co jakiś czas, bawiąc się poszczególnymi kosmykami, te były niesforne, dlatego próbował je jakoś ułożyć.
Gdy tylko Abel wrócił Cedrik wstał z dywanu i na nowo przyjrzał się chłopakowi. Skinął głową na jego pytanie.
- Tak. Na ile to możliwe, wolałbym być w twoim pobliżu. Jestem w stanie na odległość wyczuć zagrożenie, które znam, więc nie powinni nas nigdzie zaskoczyć… - wyjawił idąc za chłopakiem na dół. Od razu poprawił golf, na wypadek spotkania, któregoś z rodziców Abla. W kuchni siadł na miejscu, które zajmował poprzedniego dnia, kompletnie nie wiedząc co może robić w tym miejscu.
Śniadanie zjedli bardziej w milczeniu, w domu byli rodzice Abla, przez co woleli nie poruszać ważnych tematów, które mogłyby zdemaskować blondyna przed jego matką. Dopiero po opuszczeniu domu na nowo pojęli rozmowę.
- Więc musisz iść do szkoły, czy w tym czasie mam robić coś konkretnego? Bo rozumiem, że nie będę mógł ci towarzyszyć w zajęciach bądź przerwach? Czy podczas przerw będziemy mogli rozmawiać? - pytał naprawdę oczekując odpowiedzi, nie miał pojęcia jak wygląda taka szkoła, nigdy do żadnej nie uczęszczał, wszystko co wiedział oparte było o historyjki i plotki, które słyszał od różnych osób.
- A ty jak się czujesz? Czy moja obecność dalej pozbawia cię sił? Czy po śnie już je odzyskałeś? - spytał zaciekawiony, dobrze wiedział, że mag dla Podległego jest niczym bateria, taki akumulator z którego może on czerpać swoje siły.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Abel zerknął kątem oka na chłopaka. Westchnął głeboko w namyśle, chowając ręce do kieszeni spodni, a jego wzrok powędrował ku niebu jakby tam miał znaleźć odpowiedź na pytania Cedrika. Niestety nie dojrzał ani jednego w leniwie płynących chmurach.
- Szkoła jest dość spora,ale myślę że się znajdziemy na ogrodzie. Dzieli on część szkolną od sali treningowej. Często tam odbywają się również niewielkie zawody. Jest tam sporo ławek na dworze, a także roślinności. Pewnie się spodoba. Tam możemy się spotkać. Za trzy godziny będę miał przerwę. Do tego czasu poczekaj. Po prostu odpocznij, bo za niedługo czeka nas robota. - Librabia chciał aby chłopak odetchnął. Niezliczony czas musiał męczyć się jako niewolnik. Z całęgo serca współćzuł Cedrikowi. Z jakiegoś powodu czuł się odpowiedzialny za odpokutowanie i danie mu chwili oddechu. Co prawda sam wybrał jego za swojego "Pana" i równie dobrze mógł mu kazać teraz polerować buty, albo wysprzątać całe mieszkanie. Zajść kupić coś dobrego do jedzenia, ale czym by się wtedy różnił od tych wszystkich innych magów którymi gardził? Niczym.
- Niestety dopóki ojciec niewyrobi tobie dokumentów nie będziesz mógł wejść do szkoły. Poza tym mam wrażenie, że jesteśmy obserwowani, albo po prostu to przewrażliwienie. Czuję się lepiej, choć nadal dość dziwnie. Jesteś moim pierwszym... - spojrzał na swoją dłoń, która oznakowana była pieczęcią, a gdy dotarli na miejsce, mag pożegnał się z Cedrikiem, znikając za murami budynku. Spacer był przyjemny, odświeżający. Nawet zignorował ciekawskie spojrzenia innych uczniów, gdy zauważyli go razem z "zwierzaczkiem". W głowie składał sobie ich własne myśli, które pewnie ich nurtowały. I nie, nie potrafił czytać w myślach, po prostu się tego domyślał po ich spojrzeniach.
Pierwsza lekcja obeszła się od konfrontacji z Yuki. Sento wyraźnie zadowolony jak zwykle dawał zaczepne kuksańce Ablowi. Ciekaw był jak się wszystko potoczyło. Dziewczyna zaś wyraźnie obrażona, fukała gdy blondyn tylko zerkał w jej stronę. Nie kryła się ze swoim niezadowoleniem.
- Ech... dlaczego ja - stęknął, rozkłądając się jak długi na ławce. Schował twarz w ramionach.
- Khem, khem - Abel wyłonił wzrok spod rąk patrząc na stojącą nad nim Yukię z morderczym spojrzeniem. - Jak tam twój nowy kochaś? - skrzyżowała ręce na piersi.
- Czemu mnie winisz za jego słowa? Moim zdaniem nie jesteś słaba - przeczesał włosy, prostując się na krześle. - Proszę, znamy się od dawna. Pozwolisz żeby obca osoba nagle nas skłóciła? - musiał jakoś do niej dotrzeć. Chciał ich pogodzić, a widział ze dobrze mu szło. Wyraz twarzy Yuki zaczynał mięknąć.
- Najchętniej strzeliłąbym tobie w twarz. Zgodziłeś się na kontrakt
- Wiem, ale nie wiem jak to się stało. Nie kontrolowałem tego, ale chcę mu pomóc. Nie cofne tego co juz się stało. Yukia, proszę... - Abel patrzył jak zaczyna się kłócić ze swoim uporem. Chwile jeszcze trwało zanim w końcu mu 'przebaczyła' pod jednym warunkiem, na którego się zgodził.
- Za karę będę mogła robić z tobą co chcę. - gdy ten przytaknął, dziewczyna z uśmiechem poczochrała go po czuprynie. Mag poprosił ją jeszcze o przysługę by poszła z nimi po szkole na zakupy. Zgodziła się, choć Librabia czuł jakiś mały podstęp uprzykrzenia humoru Cedrikowi. Na długiej przerwie, zmęczony blondyn poszedł w ustalone miejsce. Cedrika jeszcze nie było bądź krył się gdzieś na drzewie. Z stęknięciem jak stary staruszek, usiadł na łąwce, rozpakowując jedzenie. Miał też trochę dla Cedrika. Wsunął jednego paluszka chlrbowego do ust, unosząc głowę ku koronie drzewa, która osłaniała go przed dzisiajszym słońcem.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Szedł spokojnym krokiem obok blondyna, który widocznie borykał się ze swoimi myślami zbierając je w jakąś logiczną całość. A kiedy w końcu przemówił Cedrik wysłuchał go uważnie.
- Rozumiem…- odparł na pierwszą informację, pojmując, że wszelkie formalności nie są niczym prostym do uzyskania.
- Jestem w stanie wyczuć jednostki w obrębie kilometra i nie ma w nim handlarzy, których znam, jednak nie mogę dać ci gwarancji, że nie obserwuje nas nikt inny, mijamy wiele osób…- wyjaśnił będąc w pełni szczerym ze swoim magiem. Skoro należał do niego i podjął taką decyzję blondyn powinien wiedzieć jakie zdolności posiada i na jaką pomoc może z jego strony liczyć. Sam dopiero uczył się posługiwania własnymi umiejętnościami, jednak nie zamierzał ukrywać tego co już wiedział.
- To dobrze. Myślałem, że nie będziesz w stanie dziś w stać z łóżka, a ty bez większych trudów znosisz moją obecność. Masz więc predyspozycję na potężnego maga..- oznajmił, nie krył się ze swoimi przemyśleniami. W końcu widział kilka kontraktów i stan magów tuż po połączeniach z podległymi dużo słabszymi niż on sam.
- Domyśliłem się, nie jest to pociecha, jednak też jesteś moim pierwszym…- wyznał spokojnie choć nieco ciszej, te słowa były bowiem przeznaczone jedynie dla Abla.
Dotarli do szkoły, Cedrik poczuł na sobie liczne spojrzenia innych uczniów, nie przejmował się jednak nimi. Mimo wszystkiego co go spotkało był dumną osobą, wyprostował się więc i cierpliwie poczekał, aż jego mag nie zniknie za pierwszymi drzwiami budynku, do tego czasu bez problemu znosił wszelkie spojrzenia, a następnie zaczął na nie odpowiadać własnym spojrzeniem. Niewiele osób było w stanie patrzeć się wtedy na niego dalej. Odszedł powoli, by rozejrzeć się po okolicy, chciał ją lepiej poznać. W końcu musiał znać teren tak istotnego miejsca dla Abla.
Nie marnował czasu, spacerował przez całe trzy godziny zgodnie z instrukcją maga. A po upływie tego czasu niepostrzeżenie włamał się na teren szkoły, by dotrzeć do wskazanego za miejsce spotkania ogrodu. Faktycznie miejsce to miało swój urok, bujna, żywa roślinność przyciągała spojrzenie Cedrika, który skupić się starał na dojrzeniu blondyna, co w końcu mu się udało.
Dopiero wtedy wyszedł z ukrycia i spokojnym krokiem podszedł do swojego czarownika.
- Jestem zgodnie z wytycznymi - oznajmił formalnie, stając tuż obok blondyna, jednak praktycznie od razu się cofnął.
- Twoi znajomi idą w tym kierunku, jeśli nie chcesz by mnie widzieli oddalę się natychmiast…- uprzedził blondyna, znał już aury dwójki jego przyjaciół, potrafił więc wyłapać je na terenie szkoły. Czuł ich obecność i wiedział, że się zbliżali świadomie bądź nie, ale szli w tym kierunku. Ciemnowłosy uznał, że musi o tym poinformować chłopaka, nie znał w końcu jego woli, a nie chciał sprawiać mu kłopotów.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Abel spojrzał kątem oka na Cedrika, marszcząc z niezadowolenia brwi. Klepnął kilka razy dłonią o siedzisko ławki nakazując mu tym samym usiąść.
- Nie wiem jak cię traktowano, ale teraz jesteśmy partnerami. Nie traktuj mnie jak swojego pana - co prawda mag śmiało mógł polec w swych słowach, bowiem kontrakt właśnie na tym polegał. Na Podległym i Panie. Mimo wszystko nie chciał tego. Ciemnowłosy nadal był istotą zywą, a każda taka istota powinna posiadać własną wolę. Librabia zdecydowanie nienawidziłtego świata pod tym względem, ale było to nadzwyczaj przydatne.
Gdy tylko nowy nabytek maga usiadł posłusznie obok niego, podał mu pudełęczko z jedzeniem. W tym czasie zdążyli do nich dołączyć przyjaciele. Mag nagle poczuł chwilowy ból głowy. Potężny impuls wręcz zamigotał mu przed oczyma. Skrzywił się, łapiąc za czoło. Wiedziałdobrze czym było to spowodowane. Kontrakt z Cedrikiem nie był prosty. Zastanawiał się nad tym długo. Czy każdy "zwierzaczek" jest tak potwornie trudny do skonsumowania, czy każdy potrzebuje tyle many i energi życiowej co ten. Odpowiedzi był dwie, ale ta druga bardziej przerażała umysł Abla. Co jeśli w jego posiadanie wpadł mu potężny Podwładny?
Spojrzał pytająco na ułąmek sekundy w stronę Cedrika. Ta myśl go podnieciła. Tyle możliwości przed nim stało, ale czy cena nie była zbyt wielka? Niczym nieróżniłby się od innych, którymi gardzi. W ten sposób zostałby jednym z nich.
-Abel? Abel! Wszystko gra? - spytała lekko zaniepokojona Yukia, wybijając maga z namysłu. Szybko się otrząsnął, chcąc uspokoić towarzyszy i wymusił na sobie blady uśmiech.
- Tak, tylko rozbolała mnie głowa
- To pewnie noc mieliście upojną - Sento szybko podłapał temat chcąc rozluźnić atmosferę. Dobrze znał przyjaciela i wiedział, że nie chce teraz ich tym kłopotać. - A więc? - podszedł chwytając Abla w przyjacielski uścisk. - Jak tam wasza noc poślubna? Udana? W końcu dobrze wiecie, że umacnianie więzi jest bardzo owocnym aktem - poruszał znacząco brwiami góra dół, szczerząc się lubieźnie. - Pamiętam dobrze jak o tym czytałeś na zajęciach. Takiego buraka to u ciebie jeszcze nie widziałem! Hahaha! A jaki wciągniety był w lekturę! Pewnie wtedy dowiedziałeś się co to pornosy - Sento nie zamierzał przestawać, widząc jak Abel pomału zaczyna się irytować i nabierać kolorów. Lecz popełnił jeden błąd.
- Zamknij się! - warknęła poczerwieniała jak burak serwując solidnego sierpowego w głowę czerwonowłosego.
- Przecież ja nic złego nie robię. Zawsze możesz poprosić o dołączenie - cmoknął do Yuki, która pisnęła zaskoczona tą podpowiedzią.
- Nigdy... - zacisnęła pięść spuszczając wzrok w dół - Nigdy bym nie chciała się dzielić... swoim Panem.
- Khem - Abel zakrztusił się kawałekim paluszka. - Skończmy już lepiej ten temat. Do niczego nie doszło.
- A powinno! - Sento zabrzmiał mega rozczarowany. - To chcesz w końcu wygrać turniej czy nie?
- Chcę, ale... ale.... - spojrzał na Cedrika. - Ja wolę dziewczyny - z nowymi kolorami na twarzy wcisnął sobie paluszka do ust.
- Szkoda bo masz zagatki na chłoptasia - zachichotał Sento zaś napotykając mordercze spojrzenie Yuki. Ta nie czekając dłużej wskoczyłą na kolana Abla. W końcu obiecał jej, iż za cene zgody będzie mogła robić to i owo.
- Jeszcze go odzyskam. Zobaczysz. Stane się silniejsza - jej głos brzmiał poważnie. Ewidentnie wyzwała Cedrikowi wojnę. Librabia zdawał sobie sprawę, że nie odpuści ona tak łatwo.
- Eh. Muszę znaleźć trenera do turnieju westchnął bezsilnie mag, pozwalając dziewczynie zostać na kolanach.
- Idź do gildii poszukiwaczy. Albo do sklepu z laskami magicznymi. Tam podobno szefem jest jeden z trenerów z dawnych czasów. Niby uczył legendarnego Xanosa. zaproponował Sento. Nie żeby Abel miał jakiekolwiek szanse zdobyć tak silnego trenera. Chciał na początek kogokolwiek. Suche wiadomości książkowe to nie było to samo, a trenerzy posiadali swoje smaczki oraz asy w rękawie. Dobre sposoby na wywołanie fal energii dzięki czemu można wyciągnąć pełęn potencjał Podwładnego.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
W kierunku Cedrika skierowane zostało gniewne spojrzenie, a tuż po tym mag wskazał mu miejsce tuż obok siebie na łwce. Podległy stał chwilę zaskoczony tymi gestami. Spodziewał się, że irytacja jest wywołana jego brakiem domyślności i zwlekania z odejściem, a tu wręcz przeciwnie, zirytował Abla chęcią ucieczki przed jego kolegami. Ciemnowłosy nie mówiąc nic przyjrzał się uważniej blondynowi po czym posłusznie zajął miejsce obok niego. Był odrobinę skołowany tą sytuacją. To w jaki sposób traktował go Abel wykraczało poza jego rozumowanie, poza to co wpajano mu od lat. Blondyn w żaden sposób nie okazywał mu swojej władczości, nie robił z niego uniżonego sługi, który ma chodzić jak w zegarku byle nie spotkała go kara.
- Partnerami…?- powtórzył niedowierzając, czy naprawdę mógł mieć, aż tyle szczęścia? Nieśmiały uśmiech pojawił się na jego twarzy.
- Dobrze partnerze, obyś nie pożałował tych słów…- dodał, a jeden z kącików ust nieco śmielej się uniósł. On naprawdę to powiedział. Nie był sługą, był jego partnerem? Przecież się nie przesłyszał. Czyli znaczyło to, że mógł być sobą? Takim rodzajem kolegi? To naprawdę podekscytowało mężczyznę, dlatego machinalnie przyjął pudełko z posiłkiem i zaczął jeść praktycznie nie zwracając uwagi na dwójkę, która do nich dołączyła.
Dopiero po dłuższej chwili zaczął ich słuchać szybko rozumiejąc o czym jest mowa, a Abel i Yuki wyraźnie zmieniający kolory na policzkach byli jedynie potwierdzeniem kierunku tej dyskusji. Cedrik nie zamierzał być jedynie biernym słuchaczem w rozmowach dotyczących i jego samego. Skoro miał być partnerem Abla nie musiał zachowywać się jak powietrze czekając na pozwolenie by się odezwać.
Kiedy blondyn spojrzał prosto na niego przyznając się do swoich preferencji wobec kobiet ciemnowłosy jedynie ciężko westchnął udając zawiedzenie.
- Czyli Ci się nie podobam? No trudno, wolisz więc bym się przebierał? Jakaś miniówka? Gorset? Może makijaż? Wolisz włosy rozpuszczone czy raczej fikuśnie upięte? Wiesz muszę poznać twoje preferencje dla wzmocnienia naszego połączenia…- swobodnie dołączył do rozmowy nie okazując skrępowania tematem. W dodatku bojowe spojrzenia od Yuki wybitnie go do tego zachęciły. Nie trudno było zauważyć, że dziewczyna czuję miętkę do blondyna i ma ogromny problem z kontraktem jaki zawarli. Cedrika to odrobinę bawiło, jednak nie zamierzał tego komentować. Póki nie wpływa negatywnie na ich kontrakt nie przeszkadzała mu.
Dopiero kiedy dziewczyna siadła na kolanach Abla i skierowała swoje słowa do Cedrika, ten obdarzył ją swoim spojrzeniem.
- Masz na to szansę kiedy już odejdę, musisz być cierpliwa i mocno przyłożyć się do treningów, nie masz wrodzonego talentu więc musisz nadrobić go ciężką pracą…- powiedział prosto z mostu to co myślał.
- By wywiązać się z umowy mam wygrać dla Abla turniej, jeśli tak bardzo zależy ci bym szybko zniknął, to dopilnuj by szybko znalazł dobrego trenera, żaden przeciętny nie da rady, muszę mieć dobrych sparingpartnerów - dodał słowa oczywiście kierując do Yuki, był rozluźniony nie miał w zwyczaju się nadmiernie emocjonować. Uczennica nie była dla niego żadnym zagrożeniem w przypadku starcia stąd był tak spokojny, jakikolwiek atak byłby w stanie z łatwością zatrzymać. A Sento? Wydawało się, że bawi go ta sytuacja. A jako przeciwnik był jeszcze niewiadomą, wszystko zależało od ilości jego Podległych i ich zdolności. Dla Cedrika nie byłyby pewnie wyzwaniem jednak wszystko zależało od tego czy Abel da radę. A nagłe bóle głowy jakie go atakowały były jasnym sygnałem do tego, że muszą popracować nad swoim kontraktem. Byli dla siebie obcymi osobami, nie związanymi emocjonalnie ani intymnie. Ich połączenie było kruche i słabe, a ilość energii jaką potrzebował Cedrik do rozkręcenia swoich pełnych zdolności bankowo przytłoczyłaby młodego maga, dlatego potrzebowali pomocy profesjonalisty, który odpowiednio ich pokieruje i nauczy współpracować.
- Mogę zapytać ile masz Podwładnych? O ile to nie jest tajemnica? Wiem, że stale pilnuje cie jedna Podległa, jednak czuję, że posiadasz ich więcej, nie jestem jednak w stanie określić ile, a skoro utrzymujesz przynajmniej dwójkę Podległych musisz mieć dobry sposób na pielęgnacje połączenia, bo jest ono silne. Opierasz się jedynie na pożądaniu? Czy jest w tym również coś głębszego? - jak już wcześniej dało się zauważyć, Cedrik nie należał do osób wstydliwych ani krępujących się pewnymi tematami. Potrzebował informacji i nie zamierzał bawić się w męczące podchody, które nie osiągnęłyby skutku, wolał bezpośredniość, a po postawie chłopaka widać było, że był otwartą osobą, której byle pytanie nie skrępuje. Gorzej było z Ablem i Yuką, ale ich miny jedynie dodadzą komizmu sytuacji.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Librabia był niezmiernie zaskoczony tym, jak Cedrik zareagował na słowa o byciu partnerami. Z jakiegoś powodu zrobiło mu się cieplej na sercu, a jednocześnie przykro. Myśl o tym ile musiał przejść w swoim życiu, gdy on sam leniuchował w wygodnym łóżku powodował odrazę do rasy magów. Nawet jego nieświadomość o tak karygodnym przedsięwzięciu nie tłumaczyła Abla od nie uznawania się za tego gorszego. Nie zmieni świata, nie miał również ochoty odpracowywać całego zła, ale choć na chwilę zapragnął dać spokój Cedrikowi, by posmakował lepszego życia. Od całego wydarzenia nadal czułgdzieś głęboko w sobie, że nie powinien w to brnąć, iż najlepszym wyjściem jest zerwać kontrakt, nakłonić obcego do tego, ale dzisiaj był pewien na sto procent o swoim kroku w przód. Nie cofnie się. Lepszej okazji na spełnienie marzenia nie mógł dostać od losu, a jeżeli Cedrik faktycznie był tak potężny jak o tym głosił, wygrana w turnieju powinna być pewniakim. Powinna, jeśli tego nie popsują, o ile dadzą radę samemu Sento. Młody mag znał mniej więcej możliwości przyjaciela, lecz nadal nie poznał jego nowej podwładnej, z której rzekomo był tak dumny. Nawet teraz odczuwał jej obecność. Była subtelna, ledwo wyczuwalna. Abel dałby sobie rękę uciąć iż celowo dawała o sobie znać, nie usuwając swej aury życiowej krążącej w powietrzu.
- He? - uczeń spojrzał zaskoczony na Cedrika, gdy rudowłosy z lisim uśmieszkiem już podłapał zaczepkę Podwładnego. Jedynie Abel nadal nie wiedział o zostaniu ofiarą w tej całej nadchodzącej dyskusji.
-To nie tak. Jesteś przystojny, ale... znaczy się - jasnowłosy plącząc język i nie mogąc ostatecznie wypowiedzieć sensownego zdania, jedynie westchnął ciężko, obdarowując siebie plaskaczem w czoło. Zdecydowanie nie miał sił na tę dwójkę.
- Ło ho ho - zafascynowany Sento przyłożył palce do brody, głaszcząc ją w zastanowieniu jakby właśnie uruchomił swoją wyobraźnię i tworzył damską wersję Cedrika.
- Niezła szprycha nam się tu szykuje. W sumie gdyby zrobić tobie lekki makijaż i ubrać w coś ponętnego, to jak się patrzy laseczka. Co prawda deseczka, no ale jednak. Masz całkiem ładną twarzyczkę. Trochę czasu, twój aniołek cię utuczy, nabierzesz kolorków i jak ta lala! - klasnął dłońmi z zadowoleniem, śmiejąc się i ignorując zirytowanie Yuki. Librabia zaś cały spalony chował twarz w rękach, wiedząc o tym, ze nie doje już swojego posiłku. Nie był wstanie nic przełknąć, co gorsza jego głowa robiła mu psikusy i naprawdę zaczął sobie wyobrażać chłopaka w damskiej wersji. Widział go w tych samych włosach, może neico dłuższych. Delikatne kosmyki włosów opadały mu na oczy, jednakże nadal można było dopatrzyć się tego hipnotyzującego wzroku. Kolor źrenic bił pociągającą tajemniczością, a jednocześnie ciepłem, które Abel zapragnął objąć. Czuł jakby na niego patrzył, odziany w ciemne szaty magów. Ciężki materiał spływał po samo podnóże, stóp Podwładnego, ukrywając jego sylwetkę. Jedynie ramiona uwydatniały się spod materiału. Złota zapinka między obojczykami błyszczała, a Abel przykuwając na nią swój wzrok zamarł. Dziwny dreszcz rozległ się po jego brzuchu. Gorąc chwile później rozlał się po całym ciele, a Librabia wrócił do żywych, nadal nie wracająć do naturalnego koloru skóry. Zastanawiał się, co się właśnie wydarzyło. Czy w ten sposób widział właśnie damską wersję Cedrika? Czy takie "kobiety" mu się podobały?
- Delikatne... - wyszeptał, nawet bez świadomości, że odpowiada na zadziorne pytanie Podwładnego. Sento zrobił wielkie oczy po czym wybuchnął śmiechem, klepiąc po ramieniu przyjaciela, a ten dopiero wtedy całkowicie się opamiętał, wracając do siebie.
- Słyszałeś Cerdik! Naturalne najlepsze. Damy radę, Yuki będzie miała konkurencję nie z tej ziemi - ognistowłosy kochał dokuczać dziewczynie. Abel mógły nawet doszukiwać się w tym drugiego dna, ale wolał tego nie ruszać. Dziewczyna może pary w rękach nie miała, ale kiedy się odpalała, to potrafiła przyprawić kogoś o kilka siniaków. W końcu nadal była to "Zawabka" dla magów. Nadal była przeznaczona na bycie Podwładną, więc jej predyspozycje magiczne przewyższają niektórych magów, choć w strefie zdolności mogła być jedną z najsłabszych.
- Pf! Nie ma ze mną szans. Brakuje mu tego, co Abel lubi najbardziej - skrzyżowała ręce pod piersiami, aby je uwydatnić. Miała czym oddychać, a dobrze wiedziała o upodobaniach maga. W końcu kiedyś znalazła u niego podejrzaną gazetkę z oznaczonymi stronami, jakby ulubionymi. Jasnowłosy sporo czasu potem ją przepraszał, a zarazem karcił za grzebanie w nie swoich rzeczach. Teraz jednak zaczynał mieć dosyć tej całej zazdrości, więc poirytowany z żykłą na czole wstał nagle na równe nogi, prawie zrzucając na tyłek Yukie. Zaskoczona w ostatniej chwili stanęłą o własnych nogach, poprawiając spódniczkę stroju szkolnego. - Poczekaj no jak tylko pójdziemy na zakupy. Oj ja ci wybiorę oj wybiorę - spojrzała na niego z góry, a w jej spojrzeniu zawiało grozą, choć iskierki w kącikach jasno mówił o bardziej przyjacielskim stosunku do Cedrika niż wcześniej.
- Ach zazdroszczę tobie Abel, zazdroszczę - poinformował go Sento, skupiając wzrok na ciemnowłosym, gdy ten go zapytał o jego "Zabaweczki". W ten uśmiechnął się podejrzanie i podszedł do chłopaka, ujmując jego czubek brody, spoglądając jakby miał właśnie skłądać mu niemoralną obietnicę.
- Ile? Sam już nie wiem - było to drobne kłąmstewko. Sento nie chciał zdradzać konkretów, bowiem w przyszłości mieli stać się jego rywalami na arenie. Chciał posiadać przewagę przed świeżo upieczoną "parą". Jednak nie pozostawił Cedrika bez jakiejkolwiek odpowiedzi.
- Posiadanie silnego Podwłądnego to nie wszystko. Jeśli Mag nie jest wstanie wydobyć z niego całego potencjału, to klejnot taki się marnuje. Dlatego - przerwał na momentu odsuwając się i spoglądając na Abla.
- Dlatego codziennie macam swoje dziewczynki, wprawiam w zakłopotanie, wzbudzam miłość do swego pana i... ciągnę do łóżka - gdy zrobił przerwę w zdaniu, podszedł do blondyna i kończąc swą myśl chwyciłgo za krocze. Ten jęknął i podskoczył odruchowo, besztając go po łbie i obdarowując wyzwiskami, jednak Sento nic sobie z tego nie robił, tylko śmiał z prawiczka.
- Największy potencjał wyciąga się, gdy jedno ciało łąćzy się z drugim, ale inni mówią też coś o miłości - na wzmiankę o uczuciach wsruszył ramionami. Sam tego nigdy nie doświadczył, poza zauroczeniem, więc nie mógł o tym za wiele mówić. Nie mniej jednak każde cieplejsze uczucie, pozytywna emocja wywołana przez osoby połączone kontraktem miały na niego dobry wpływ. To wiedziano od dawna. Tego uczono i Abel zdawał sobie z tego sprawę. Bez więzi, bez zaciśnienia chociażby zaufania nie mieli co myśleć o wygranej. Moc Cedrika była przytłaczająca. Ledwo ustał wczoraj na nogach. Dziś skończyło się na bólu głowy, a przecież nawet nie korzysta z mocy. Ta myśl trochę przerażała Abla i zastanawiał się nad prawdziwością słów ciemnowłosego. Jeśli faktycznie był tak silny, handlarze łąteo go sobie nie odpuszczą.
- No nic, przerwa zaraz się skończy, widzimy się po zajęciach - Yuki pożegnała się uciekając jako pierwsza, na koniec spoglądając w stornę swego rywala, skłądając obietnicę swoim spojrzeniem. Zdecydowanie na zakupach mu nie odpuści. Chwilę później rozeszła się cała reszta.
- He? - uczeń spojrzał zaskoczony na Cedrika, gdy rudowłosy z lisim uśmieszkiem już podłapał zaczepkę Podwładnego. Jedynie Abel nadal nie wiedział o zostaniu ofiarą w tej całej nadchodzącej dyskusji.
-To nie tak. Jesteś przystojny, ale... znaczy się - jasnowłosy plącząc język i nie mogąc ostatecznie wypowiedzieć sensownego zdania, jedynie westchnął ciężko, obdarowując siebie plaskaczem w czoło. Zdecydowanie nie miał sił na tę dwójkę.
- Ło ho ho - zafascynowany Sento przyłożył palce do brody, głaszcząc ją w zastanowieniu jakby właśnie uruchomił swoją wyobraźnię i tworzył damską wersję Cedrika.
- Niezła szprycha nam się tu szykuje. W sumie gdyby zrobić tobie lekki makijaż i ubrać w coś ponętnego, to jak się patrzy laseczka. Co prawda deseczka, no ale jednak. Masz całkiem ładną twarzyczkę. Trochę czasu, twój aniołek cię utuczy, nabierzesz kolorków i jak ta lala! - klasnął dłońmi z zadowoleniem, śmiejąc się i ignorując zirytowanie Yuki. Librabia zaś cały spalony chował twarz w rękach, wiedząc o tym, ze nie doje już swojego posiłku. Nie był wstanie nic przełknąć, co gorsza jego głowa robiła mu psikusy i naprawdę zaczął sobie wyobrażać chłopaka w damskiej wersji. Widział go w tych samych włosach, może neico dłuższych. Delikatne kosmyki włosów opadały mu na oczy, jednakże nadal można było dopatrzyć się tego hipnotyzującego wzroku. Kolor źrenic bił pociągającą tajemniczością, a jednocześnie ciepłem, które Abel zapragnął objąć. Czuł jakby na niego patrzył, odziany w ciemne szaty magów. Ciężki materiał spływał po samo podnóże, stóp Podwładnego, ukrywając jego sylwetkę. Jedynie ramiona uwydatniały się spod materiału. Złota zapinka między obojczykami błyszczała, a Abel przykuwając na nią swój wzrok zamarł. Dziwny dreszcz rozległ się po jego brzuchu. Gorąc chwile później rozlał się po całym ciele, a Librabia wrócił do żywych, nadal nie wracająć do naturalnego koloru skóry. Zastanawiał się, co się właśnie wydarzyło. Czy w ten sposób widział właśnie damską wersję Cedrika? Czy takie "kobiety" mu się podobały?
- Delikatne... - wyszeptał, nawet bez świadomości, że odpowiada na zadziorne pytanie Podwładnego. Sento zrobił wielkie oczy po czym wybuchnął śmiechem, klepiąc po ramieniu przyjaciela, a ten dopiero wtedy całkowicie się opamiętał, wracając do siebie.
- Słyszałeś Cerdik! Naturalne najlepsze. Damy radę, Yuki będzie miała konkurencję nie z tej ziemi - ognistowłosy kochał dokuczać dziewczynie. Abel mógły nawet doszukiwać się w tym drugiego dna, ale wolał tego nie ruszać. Dziewczyna może pary w rękach nie miała, ale kiedy się odpalała, to potrafiła przyprawić kogoś o kilka siniaków. W końcu nadal była to "Zawabka" dla magów. Nadal była przeznaczona na bycie Podwładną, więc jej predyspozycje magiczne przewyższają niektórych magów, choć w strefie zdolności mogła być jedną z najsłabszych.
- Pf! Nie ma ze mną szans. Brakuje mu tego, co Abel lubi najbardziej - skrzyżowała ręce pod piersiami, aby je uwydatnić. Miała czym oddychać, a dobrze wiedziała o upodobaniach maga. W końcu kiedyś znalazła u niego podejrzaną gazetkę z oznaczonymi stronami, jakby ulubionymi. Jasnowłosy sporo czasu potem ją przepraszał, a zarazem karcił za grzebanie w nie swoich rzeczach. Teraz jednak zaczynał mieć dosyć tej całej zazdrości, więc poirytowany z żykłą na czole wstał nagle na równe nogi, prawie zrzucając na tyłek Yukie. Zaskoczona w ostatniej chwili stanęłą o własnych nogach, poprawiając spódniczkę stroju szkolnego. - Poczekaj no jak tylko pójdziemy na zakupy. Oj ja ci wybiorę oj wybiorę - spojrzała na niego z góry, a w jej spojrzeniu zawiało grozą, choć iskierki w kącikach jasno mówił o bardziej przyjacielskim stosunku do Cedrika niż wcześniej.
- Ach zazdroszczę tobie Abel, zazdroszczę - poinformował go Sento, skupiając wzrok na ciemnowłosym, gdy ten go zapytał o jego "Zabaweczki". W ten uśmiechnął się podejrzanie i podszedł do chłopaka, ujmując jego czubek brody, spoglądając jakby miał właśnie skłądać mu niemoralną obietnicę.
- Ile? Sam już nie wiem - było to drobne kłąmstewko. Sento nie chciał zdradzać konkretów, bowiem w przyszłości mieli stać się jego rywalami na arenie. Chciał posiadać przewagę przed świeżo upieczoną "parą". Jednak nie pozostawił Cedrika bez jakiejkolwiek odpowiedzi.
- Posiadanie silnego Podwłądnego to nie wszystko. Jeśli Mag nie jest wstanie wydobyć z niego całego potencjału, to klejnot taki się marnuje. Dlatego - przerwał na momentu odsuwając się i spoglądając na Abla.
- Dlatego codziennie macam swoje dziewczynki, wprawiam w zakłopotanie, wzbudzam miłość do swego pana i... ciągnę do łóżka - gdy zrobił przerwę w zdaniu, podszedł do blondyna i kończąc swą myśl chwyciłgo za krocze. Ten jęknął i podskoczył odruchowo, besztając go po łbie i obdarowując wyzwiskami, jednak Sento nic sobie z tego nie robił, tylko śmiał z prawiczka.
- Największy potencjał wyciąga się, gdy jedno ciało łąćzy się z drugim, ale inni mówią też coś o miłości - na wzmiankę o uczuciach wsruszył ramionami. Sam tego nigdy nie doświadczył, poza zauroczeniem, więc nie mógł o tym za wiele mówić. Nie mniej jednak każde cieplejsze uczucie, pozytywna emocja wywołana przez osoby połączone kontraktem miały na niego dobry wpływ. To wiedziano od dawna. Tego uczono i Abel zdawał sobie z tego sprawę. Bez więzi, bez zaciśnienia chociażby zaufania nie mieli co myśleć o wygranej. Moc Cedrika była przytłaczająca. Ledwo ustał wczoraj na nogach. Dziś skończyło się na bólu głowy, a przecież nawet nie korzysta z mocy. Ta myśl trochę przerażała Abla i zastanawiał się nad prawdziwością słów ciemnowłosego. Jeśli faktycznie był tak silny, handlarze łąteo go sobie nie odpuszczą.
- No nic, przerwa zaraz się skończy, widzimy się po zajęciach - Yuki pożegnała się uciekając jako pierwsza, na koniec spoglądając w stornę swego rywala, skłądając obietnicę swoim spojrzeniem. Zdecydowanie na zakupach mu nie odpuści. Chwilę później rozeszła się cała reszta.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nie pamiętał kiedy ostatnio mógł tak swobodnie z kimś porozmawiać, o ile w ogóle taki czas był. W jego życiu nie było okresów beztroskich, zawsze musiał być w stałej czujności, wiecznie ktoś na niego polował. Taki spokój i choćby pozorne poczucie bezpieczeństwa było mu zupełnie obce. Dlatego dał się ponieść tej chwili, czuł jakby ta trójka go akceptowała, w końcu z nim rozmawiali i nie traktowali go jak przedmiotu, a jak jednego z nich. To było coś nowego i coś cudownego. Choć w żadnym stopniu tego nie okazywał podekscytował się sytuacją. Dobrze się bawił podczas tej rozmowy, niby zwykłe żarty, a sprawiły mu ogromną przyjemność. Właśnie dlatego brnął w to dalej kontynuując podjęty przez chłopaków temat.
- A więc uważasz, że jestem przystojny? Miły komplement z twojej strony…- odparł z lekko zadziornym, łagodnym uśmieszkiem. Nie był przyzwyczajony do okazywania emocji na zewnątrz, jednak powoli się przełamywał.
- Bez obaw deskowatość nadrabiam innymi walorami, a Yuki może da mi jakieś rady w sprawie makijażu bym nie wyglądał jak stara pudernica i będzie dobrze - kontynuował żart, który został pociągnięty przez Sento. Ciemnowłosy miał ogromny dystans do siebie i tego typu żarty ani odrobinę mu nie przeszkadzały, było zupełnie czymś innym sobie żartować, a komuś czegoś nakazywać.
Podległy spojrzał z zaciekawieniem na blondyna, kiedy ten postanowił odpowiedzieć na wcześniejsze zaczepne pytanie. Uniósł lekko jedną brew, jednak po chwili się tajemniczo uśmiechnął.
- No właśnie słyszę, dobrze, że ułatwia mi zadanie… - odparł do rudzielca i lekko uśmiechnął się pod nosem. Oczywiście sobie żartowali, jednak tak istotne informacje zapamiętywał, w końcu w każdym steku bzdur potrafiło być coś istotnego. Sztuką jedynie było wyłapanie tego.
Oczywiście towarzystwo nie kończyło tej przekomarzanki, a kiedy Yuki wyjęła dość spory argument prezentując go poprzez skrzyżowanie rąk i wypięcie piersi Cedrik ciężko westchnął i pokręcił lekko głową z politowaniem. Uniósł rękę do swoich związanych gumką włosów i ją z nich zsunął i odrobinę podrzucił, tak by swobodnie mogły opaść na czoło i twarz oraz otulić szyję i przód ramion. Oparł swoją dłoń o ławkę i obrócił się w stronę siedzącego obok Abla i Yki na jego kolanach. Spojrzał lekko przez ramię prosto w oczy Abla obdarzając go seksownym, spokojnym i uwodzicielskim lekko przymrużonym wzrokiem.
- Wy ciągle o tych krągłościach, a zapominacie o oczach… to w końcu one są zwierciadłem duszy czyż nie? Ważne jest by lubił w nie patrzeć. Więc Abel chyba damy radę? - mówił spokojnie hipnotyzując go płynnym niebem zamkniętym w swoich źrenicach.
Sytuację przerwało nagłe poderwanie się blondyna. Cedrik tylko powiódł za nim wzrokiem, jednak bardziej skupił się na dziewczynie, która ledwie ustała, w razie potrzeby by ja po prostu złapał, miał świetny refleks i był znacznie szybszy od zwykłego człowieka, a raczej maga, bo w tych czasach nie szło już spotkać zwykłych ludzi. Nie w takich miastach jak to.
Lekko pochylony przyjął na nowo prostą pozycję, a ciemne tęczówki spoczęły na uczennicy, która postanowiła mu zagrozić. Oczywiści w żartach, Cedrik poczuł postęp, w jej słowach jakby wyczuwalna była drobna nuta sympatii, mimo, że nie miała na pewno niczego dobrego na myśli było to w penym rodzaju sympatyczne.
Dopiero podejście Sento zmusiło go obrócić głowę od pozostałej dwójki, po to by skupić się na rudzielcu. Podległy pozwolił, by mag chwycił za jego brodę, nie czuł się zagrożony, w końcu sam go przywołał swoim pytaniem. Nie krępowało go to nagłe zbliżenie po prostu czekał na odpowiedź, bez wahania wpatrując się w oczy chłopaka, który tak intensywnie mu się przyglądał.
Słuchał uważnie słów chłopaka, choć ten sporo się przechwalał, widać było, że jest dumny ze swojej sytuacji i nie krępował się tym chwalić. Najgorszym w tym wszystkim był fakt, że miał sporo racji. Żyjąc jedynie obok siebie nie dadzą rady uzyskać pełnej zgodności ich połączenie będzie liche, słabe i kruche. A to będzie potęgować wysiłek, który Abel będzie musiał włożyć w udostępnianie mu swej magii.
- Kontakt fizyczny odgrywa więc kluczową rolę, tak właśnie myślałem. No nic… dziękuję za informację i za posiłek. Opuszczę teren szkoły na czas waszych zajęć. Za ile się zjawić? - kierował swoje słowa odpowiednio do jednego i drugiego maga. Po czym podniósł się z ławki oddał Ablowi pudełko po posiłku, który zjadł i wszyscy się rozeszli.
Tak jak Cedrik oznajmił od razu opuścił teren szkoły i spacerował po jego okolicach poznając coraz większą część miasta. Musiał w końcu je poznać. Miał dobrą orientację, a chciał poznać ewentualne drogi ucieczki, zawsze lubił być przygotowany na wszelkie ewentualności. Cały czas rozmyślał o tym co powiedział mu Sento. Nawet najsilniejszy klejnot marnuje się w nieodpowiednich rękach. Cóż o to Cedrik się nie martwił, czuł potencjał w Ablu, musieli go jednak wydobyć, miał nadzieję, że dadzą radę, choć dobrze wiedział, że już sprawia chłopakowi problemy, a nie robił przecież niczego poza ukrywaniem swojej aury. Nie chciał by ktokolwiek mógł poznać jego potencjał. Dlatego tłumił swoją aurę udając słabą jednostkę. O to, że będzie marnować się przy czyimś boku się nie bał. Obawą było czy Abel da radę wytrzymać obciążenie jakim był kontrakt z nim. Dobrze wiedział, że było to męczące zwłaszcza kiedy ich połączenie było tak słabe, bał się, że mag ucierpi na zdrowiu, a co jeśli podczas walki wyczerpie go do zera? Czy opanują to? Wiedział, że istniało takie ryzyko, swoimi zdolnościami mógł przeciążyć niedoświadczonego maga i go zwyczajnie zabić. To gryzło jego sumienie, czy powinni się tego obawiać? Może turniej będzie na tyle prosty, że przejdą przez niego bez komplikacji.
Czas na rozmyślaniach minął mu błyskawicznie i zanim się obejrzał już miał odbierać trójkę uczniów z pod szkoły. Oczywiście na miejscu nie obyło się bez licznych spojrzeń tamtejszych magów. Wszyscy zaciekawieni byli nowym osobnikiem na swoim terenie. Ciemnowłosy nie przejmował się tym jednak, cierpliwie poczekał, a kiedy Abel z przyjaciółmi do niego dołączył mogli udać się prosto na galerię, gdzie mieli przejść po paru sklepach. Całą drogę dyskutowali o potrzebnych rzeczach, by sporządzić jakąś wstępną listę. Cedrikowi było głupio, że Abel chciał mu wszystko kupować, przecież mógł w jakiś sposób zdobyć na to pieniądze. Mag jednak się uparł, a Podległy nie drążył tematu dalej, zaciągając coraz większy dług u blondyna.
Pierwszy sklep obeszli dość szybko niewiele rzeczy odpowiadało kryteriom całej trójki, trafili do drugiego i sytuacja się powtórzyła, dlatego poszli na trzeci. Cedrik posłusznie za nimi spacerował przyjmując ubrania i kierując się z nimi do przymierzalni, aby następnie pokazać „jurorom” efekt ich wyboru. Nie przeszkadzało mu to, naprawdę obojętnym było co założy, miał niskie wymogi, ważne by ta rzecz była czysta, niepodarta i ciepła.
W pewnej chwili dość machinalnie wziął wybrane ubrania przez Yuki i udał się z nimi do kabiny, a tam dziewczyna zajrzała na chwilę z informacją, że coś pomyliła nawet nie obracał się kiedy ta podmieniła rzeczy na wieszaku. Odruchowo sięgnął po pierwszą z nich i… już jej kolor był zastanawiający, dlatego uważniej przyjrzał się bluzce i nie trudno było zauważyć, że była ona mocno obcisła i z dekoltem? W dodatku malinowa. Ciemnowłosy uniósł brew chcąc zawołać po dziewczynę mówiąc, że podała mu rzecz dla siebie wybraną. Jednak wtedy jego spojrzenie padło na pozostałe rzeczy. Były tam jeszcze czarne obcisłe leginsy i jakiś fikuśny pasek. Sprawa była dla niego jasna. To było spełnienie tej jej groźby. Ciemnowłosy westchnął ciężko i spojrzał w lusterko przykładając do swojego torsu malinową koszulkę. Oczywiście Yuki nie pominęła nawet stanika dla kąśliwego żarciku przynosząc miseczkę A. Cedrik przewrócił oczami nawet go to rozbawiło. Właśnie dlatego podjął się tego wyzwania, w końcu nie mógł polec już w przedbiegach i dlatego bez najmniejszego wahania założył przyniesione ubrania. Poprawił włosy tak by odpowiadały hasłu „naturalnie i delikatnie”, w końcu takie wytyczne zapamiętał, wiec zwykłe rozpuszczenie kosmyków wystarczało.
No i wyszedł do czekającej przed kabiną trójki uczniów.
- Może i kompletnie nie znam się na modzie, ale przynosicie mi coraz bardziej ekstrawaganckie rzeczy… przyznać jednak muszę, że te getry wybitnie podkreślają mój tyłek, cieszcie się, że jestem płaski, bo byście mi się nie oparli.. - bez absolutnie żadnej krępacji zaprezentował im się, nie pomijając również wspomnianego tyłka, który musiał dostać w tym pokazie swoje pięć minut, w tym celu obrócił się do swojej widowni i kładąc dłoń na biodrze spojrzał na nich przez ramię.
- No i Ablu, nie chcę nadużywać twojej dobroci jednak przynosicie mi same odzienie zewnętrzne, a potrzebowałbym i jakiejś bielizny, moglibyśmy przejść i na ten dział? Aż nie mogę się doczekać co Yuki znajdzie tam dla mnie…- powiedział z łagodnym uśmiechem na koniec znacząco spoglądając na dziewczynę.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Abel nie rozwodził się zbyt długo nad opuszczeniem miejsca. Skinął jedynie głową na pożegnanie Cedrika i wrócił grzecznie na zajęcia. Z rozpiętym jednym guzikiem na koszuli, wpatrywał się przez okno na korony delikatnie falujących drzew. Wiosna była bardzo piękną porą roku. Chłopak ją uwielbiał. W powietrzu było czuć powiew nowego życia. Wszystko wydawało się takie świeże i odprężające. Ptaki radośnie śpiewały, fruwając między gałęziami. Pewne siebie robiły rozmaite akrobacje, które z zapartym tchem oglądał mag. Drobne robaki wspinały się po pniach, a wiewiórki w ukryciu przebiegały z dziupli do przekąsek leżących gdzieś w wysokiej trawie. Jednakże to, co najbardziej przykuło uwagę blodyna, był magiczny motyl o niebywale wyrazistym, błękitnym kolorze skrzydeł, które wydawały się mienić delikatnym światłem. Drobinki energii życiowej w fizycznej postaci pruszyły się falowo z każdym jego machnięciem skrzydeł. Był śliczny i nieco większy od zwykłych i mimo dość częstego występowania tego gatunku, Abel nadal go podziwiał. Po prostu był śliczny. Wiosna - nowy początek, ale i nowy nabór do turnieju. Z tą myślą chłopak wrócił wzrokiem na środek klasy, gdzie nauczyciel w brunatnej szacie warzył eliksir przemiany. W tym roku Abel również miałzamiar wziąć w nim udział z pomocą Cedrika. Jego marzenie zaczynało być coraz bardziej na wyciągnięcie ręki. Zdawało się jakby naprawdę mógł myśleć o sięgnięciu po niego, jednakże nadal były dość spore problemy z tym zwiążane. A mianowicie kontrakt, który zawarł z "nieznajomym". Po pierwsze był tej samej płci, co mag, dlatego nie miał co myśleć o poczuciu podniecenia jego osobą, więc jeden z sposobów na umocnienie ich więzi ległw gruzach. Jednakże zastanawiał się jakie konkretne emocje mogą w konkretny sposó oddziałowywać na więź między nimi. Czy naprawdę jedynie fizyczny kontakt i namiętność mogła rewolucjonizować siłę? Czy tylko one właściwie otwierały "korek" między nimi? Librabia zdecydowanie był pewien innych mozliwości takich jak złość, zemsta, pragnienie zwycięstwa, a nawet strach przed utratą kogoś. Dlatego też przyjaźć, czy dobre stosunki z kimś powinny być wystarczające na turnieju. Przynajmniej w początkowych fazach. Cedrik pokazał już cząśtkę swoich możliwości pierwszego dnia spotkania. Wtedy mag poczuł jak strach wzbierający w jego ciele emanuje prosto do ciemnowłosego. Dudnienie w głowie podświadomie podpowiadało mu jak ma pokierować swą maną w kierunku Cedrika. Ta króka chwila pozwoliła na uratowanie się z patowej sytuacji. Jednak teraz ledwo udawało mu się kontrolować samo istnienie kontraktu. Abel był coraz bardziej świaodmy potęgi Cedrika. Był nieoszlifowanym diamentem i nie wiedział czy da radę wyciągnąć jego pełen potencjał. Potrzebował nauczyciela, więc w planie zakupowym miał zamiar zajść do wspomnianego sklepu, o którym mówił Sento, jednak bez ich towarzystwa. Nauczyciel Xanosa. Młody mag na samą myśl o zostaniu jego uczniem powodował odruch trzęsenia nogami. Nie mógł się tego doczekać. Nawet nie pomyślał nad tym, iż może zostać odesłany z kwitkiem.
Po lekcjach cała trójka wyszukała przed szkołą Podwładnego. Inni magowie z zainteresowaniem przyglądali się jemu, zastanawiając czyj może on być, jednakże librabia nie dał po sobie poznać o byciu "właścicielem". Wszyscy razem poszli na miasto, gdzie nadal czuć było nowy początek szkolnej wyprawki i zbliżających się zapisów na turniej magiczny. Było dosyć tłoczno, ale im głębiej zaczęli iść, tym ludzie coraz bardziej znikali. Cedrik miałteraz idealną okazję rozejrzeć się po mieście. Po nowych okolicach. Cała handlowa dzielnica była przesycona rozmaitymi sklepami. Począwszy od zwierząt na posyłki jak sowy, koty, czy szczury po same magiczne stworzenia. Minęli magiczne sklepy, uciekając do centrum handlowego. Tam odwiedzili kilka pierwszych sklepów, aż w końcu Yukia zdecydowała się wynaleźć kilka ubrań dla Cedrika z jednego z nich.
Każdy coś od siebie wybrał. Oczywiście góra ubrań głownie należała do dziewczyny, ale nawet Sento czy Abel wybrali coś z wieszaków i pułek sklepowych. Akurat młody mag zdecydował się na buraczkowy golf o ciemnym, stonowanym kolorze. Sento wybierał koszulki o jasnych neonowych kolorach, natomiast Yukia... w pewnym momencie wyczuła idealny moment na psikusa.
- Ach, gomen, gomen, pomyliłam je ze swoimi. Podmienie na te właściwe - z słodkim, niewinnym głosem podmieniła wieszaki odsuwając się od szatni. Czekała z bananem na twarzy aż wyjdzie. Cichutko nuciła pod noskiem, kiedy Abel i Librabia podeszli bliżej, patrząc pytająco na długowłosą i już mieli pytać o powód jej samopoczucia, kiedy to usłyszeli Cedrika. Zagadka rozwiązana.
- Yukia - westchnął ciężko Abel, czując jak staje się bezsilny, ale zaraz później przyłączył się do rozbawionego Sento, lekko ukrywając swój śmiech za dłonią.
- No co? Robie tobie przysługę. W końcu wolisz delikatne - wzruszyła ramionami udając niewiniątko. Pozowanie Cedrika wcale nie pomagało. Librabia siłą męskiej woli zmierzył chłopaka od stóp po czubek głowy, w duchu przyznając, że faktycznie przypomina lekko dziewczynę. Jego wypięcie się bokiem optycznie sprawiło, iż miał bardziej kobiece wcięcie niż normalnie. Pupa faktycznie nienależała do tych płaskich, a ramiona był dość szczupłe, zdobione kosmykami włosów. Podwładny czasem zbyt bardzo przypominał dziewczynę. Abel zastanawiał się jaki w tym był cel. Chciał pomóc? Może po prostu takie zabawy były dla niego zabawne i chciał obrócić wszystko w żart. Czyli droczył się? Być może.
- Wiesz Cedrik. Moda zawsze była skomplikowana i niezrozumiała przeze mnie, ale gdybym lubił chłopców, to bym cię poderwał - Sento nie mógł nie skorzystać z okazji skomentowania pozowania niebieskookiego.
- Zaraz coś przyniosę, Sento, chodź ze mną - Yukia chwyciła rudzielca za rękaw mundurka i pociągnęła za sobą w stronę męskiej bielizny. Abel jednak ani drgnął. Przyczyną nie był kobiecy wygląd Cedrika, ale fakt, że wstydził się wybierać dla innego chłopa bieliznę. Nie przywykł do czegoś takiego i to było już za wiele. Zamiast tego podał mu wybrany przez siebie golf. Był dość cienki, więc zdawał się pasować na tę porę.
- Jak się czujesz? A i... przepraszam za nią - nerwowo rozmasował kark, uciekając lekko wzrokiem. Yukia czasem była nieznościa i wścibska, choć nadal na swój sposób urocza.
- Później chciałbym żebyśmy sami wstąpili do sklepiku z magicznymi przedmiotami. - w ten przyszli zaginieni towarzysze cali w skowronkach, co wzbudziło lekką podejrzliwość blondyna. Wręczyli pomieszane częsci bielizny tak aby nie móc rozpoznać co jest czym i zasłonili chłopaka kotarą. Abel uniósł jedną brew kątem oka na nich spoglądając.
- Coście mu dali? - spytał, a ci podskoczyli, nieodrywając stóp od ziemi. Ich uśmiechy zrobił się lekko nerwowe, a Librabia spojrzał na Cedrika. Jego oliwkowa cera zaczęła stopniowo zmieniać kolor na czerwony, a usta rozchylone nawet nie myśliły o zamknięciu się. Sento za to go wyręczył i przymknął dłonią rozwarte usta Abla, nieodrywając wzroku od Podwładnego. Abel zawstydzony podszedł szybko do Cerdika, gdy ten oceniał materiałna swym tyłku, szepcząc mu do ucha.
- Ale wiesz, ze to damskia bielizna? - spytał, bo faktycznie ich fason temu odpowiadał. Odsunął się lekko od niego, czując jak jego temperatura podnosi się o kilka stopni. Podziwiał chłopaka za odwagę, że potrafił ubrać coś takiego, a zarazem zastanawiał się czy był świadom jaką ofiarną owieczką został przed tymi żarłocznymi paszczami stojących za jego plecami wilkami.
- Zdecydowanie te musisz kupić! - odezwał się Sento, a Yukia przytakiwała z przymkniętymi powieksmi, dumna swego wyboru.
Po lekcjach cała trójka wyszukała przed szkołą Podwładnego. Inni magowie z zainteresowaniem przyglądali się jemu, zastanawiając czyj może on być, jednakże librabia nie dał po sobie poznać o byciu "właścicielem". Wszyscy razem poszli na miasto, gdzie nadal czuć było nowy początek szkolnej wyprawki i zbliżających się zapisów na turniej magiczny. Było dosyć tłoczno, ale im głębiej zaczęli iść, tym ludzie coraz bardziej znikali. Cedrik miałteraz idealną okazję rozejrzeć się po mieście. Po nowych okolicach. Cała handlowa dzielnica była przesycona rozmaitymi sklepami. Począwszy od zwierząt na posyłki jak sowy, koty, czy szczury po same magiczne stworzenia. Minęli magiczne sklepy, uciekając do centrum handlowego. Tam odwiedzili kilka pierwszych sklepów, aż w końcu Yukia zdecydowała się wynaleźć kilka ubrań dla Cedrika z jednego z nich.
Każdy coś od siebie wybrał. Oczywiście góra ubrań głownie należała do dziewczyny, ale nawet Sento czy Abel wybrali coś z wieszaków i pułek sklepowych. Akurat młody mag zdecydował się na buraczkowy golf o ciemnym, stonowanym kolorze. Sento wybierał koszulki o jasnych neonowych kolorach, natomiast Yukia... w pewnym momencie wyczuła idealny moment na psikusa.
- Ach, gomen, gomen, pomyliłam je ze swoimi. Podmienie na te właściwe - z słodkim, niewinnym głosem podmieniła wieszaki odsuwając się od szatni. Czekała z bananem na twarzy aż wyjdzie. Cichutko nuciła pod noskiem, kiedy Abel i Librabia podeszli bliżej, patrząc pytająco na długowłosą i już mieli pytać o powód jej samopoczucia, kiedy to usłyszeli Cedrika. Zagadka rozwiązana.
- Yukia - westchnął ciężko Abel, czując jak staje się bezsilny, ale zaraz później przyłączył się do rozbawionego Sento, lekko ukrywając swój śmiech za dłonią.
- No co? Robie tobie przysługę. W końcu wolisz delikatne - wzruszyła ramionami udając niewiniątko. Pozowanie Cedrika wcale nie pomagało. Librabia siłą męskiej woli zmierzył chłopaka od stóp po czubek głowy, w duchu przyznając, że faktycznie przypomina lekko dziewczynę. Jego wypięcie się bokiem optycznie sprawiło, iż miał bardziej kobiece wcięcie niż normalnie. Pupa faktycznie nienależała do tych płaskich, a ramiona był dość szczupłe, zdobione kosmykami włosów. Podwładny czasem zbyt bardzo przypominał dziewczynę. Abel zastanawiał się jaki w tym był cel. Chciał pomóc? Może po prostu takie zabawy były dla niego zabawne i chciał obrócić wszystko w żart. Czyli droczył się? Być może.
- Wiesz Cedrik. Moda zawsze była skomplikowana i niezrozumiała przeze mnie, ale gdybym lubił chłopców, to bym cię poderwał - Sento nie mógł nie skorzystać z okazji skomentowania pozowania niebieskookiego.
- Zaraz coś przyniosę, Sento, chodź ze mną - Yukia chwyciła rudzielca za rękaw mundurka i pociągnęła za sobą w stronę męskiej bielizny. Abel jednak ani drgnął. Przyczyną nie był kobiecy wygląd Cedrika, ale fakt, że wstydził się wybierać dla innego chłopa bieliznę. Nie przywykł do czegoś takiego i to było już za wiele. Zamiast tego podał mu wybrany przez siebie golf. Był dość cienki, więc zdawał się pasować na tę porę.
- Jak się czujesz? A i... przepraszam za nią - nerwowo rozmasował kark, uciekając lekko wzrokiem. Yukia czasem była nieznościa i wścibska, choć nadal na swój sposób urocza.
- Później chciałbym żebyśmy sami wstąpili do sklepiku z magicznymi przedmiotami. - w ten przyszli zaginieni towarzysze cali w skowronkach, co wzbudziło lekką podejrzliwość blondyna. Wręczyli pomieszane częsci bielizny tak aby nie móc rozpoznać co jest czym i zasłonili chłopaka kotarą. Abel uniósł jedną brew kątem oka na nich spoglądając.
- Coście mu dali? - spytał, a ci podskoczyli, nieodrywając stóp od ziemi. Ich uśmiechy zrobił się lekko nerwowe, a Librabia spojrzał na Cedrika. Jego oliwkowa cera zaczęła stopniowo zmieniać kolor na czerwony, a usta rozchylone nawet nie myśliły o zamknięciu się. Sento za to go wyręczył i przymknął dłonią rozwarte usta Abla, nieodrywając wzroku od Podwładnego. Abel zawstydzony podszedł szybko do Cerdika, gdy ten oceniał materiałna swym tyłku, szepcząc mu do ucha.
- Ale wiesz, ze to damskia bielizna? - spytał, bo faktycznie ich fason temu odpowiadał. Odsunął się lekko od niego, czując jak jego temperatura podnosi się o kilka stopni. Podziwiał chłopaka za odwagę, że potrafił ubrać coś takiego, a zarazem zastanawiał się czy był świadom jaką ofiarną owieczką został przed tymi żarłocznymi paszczami stojących za jego plecami wilkami.
- Zdecydowanie te musisz kupić! - odezwał się Sento, a Yukia przytakiwała z przymkniętymi powieksmi, dumna swego wyboru.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Sytuacja dla wielu zawstydzająca dla Cedrika była po prostu zabawna, miał ogromny dystans do siebie i fakt, że uczennica chciała wyciąć mu psikusa nie robił na nim wrażenia. Bez wahania pokazał się całej trójce w damskich ubraniach i odpowiednio zaprezentował, w końcu musiał jak najkorzystniej się przedstawić. Dobrze zdawał sobie sprawę ze swoich walorów jakie one by nie były, każda sylwetka miała swoje plusy i minusy, a fakt, że ciemnowłosy przy niewielkim nakładzie starań potrafił wyglądać naprawdę kobieco był aktualnie dość korzystny. Normalnie irytowało to chłopaka, w końcu jaki mężczyzna lubi być mylony z kobietą, jednak miał dystans do swojego ciała. Wiele nad nim pracował i było silne oraz wysportowane, jednak do kulturystów nie miał co się porównywać, był po prostu za szczupły na to, mimo, ze mięśnie były wyrzeźbione i mocne do szerokich nie należały. Dlatego zwłaszcza stojąc tyłem w tak mylących ubraniach mógł wyglądać jak kobieta.
- Wiesz Sento, schlebia mi to, jednak to że byś chciał, nie znaczy, że by ci się to udało…- odparł z zadziornym uśmieszkiem chłopakowi na tekst o podrywie.
Dwójka żartownisiów udała się na dalsze polowania w poszukiwaniu wspomnianej bielizny blondyn za to postanowił podejść do Cedrika.
- Ja dobrze, to pytanie raczej powinienem kierować do ciebie, ale sądząc po kolorkach jakie przyjmujesz krążenie masz wciąż dobre…- uśmiechnął się łagodnie przyjmując golf i na niego spoglądając.
- Nie przejmuj się, mnie to nie rusza, to są tylko ubrania, można się przy tym trochę pośmiać - stwierdził po czym skinął na informację o sklepiku magicznym, był domyślnym chłopakiem. Dlatego od razu załapał, że chodziło o trenera, o którym wcześniej rozmawiali.
Po powrocie dwójki przyjaciół Abla Podległy przyjął nową porcję ubrań z którymi zniknął za kotarą kabiny. Zdjął z siebie damskie ubrania i wciągnął buraczkowy golf otrzymany od maga, faktycznie mu pasował no i całkiem zakrywał tatuaż z ich kontaktu, dzięki czemu ukryje go łatwo przed rodzicielką swojego maga. Poprawił ciemne kosmyki wyciągając je na wierzch obcisłego ubrania po czym sięgnął po bieliznę. Było wśród niej kilka normalnych męskich bokserek, które szybko przeszły ogólną akceptację jednak w pewnym momencie Cedrik trafił na dość niecodzienny materiał. Był to lateks? Uniósł lekko jedną brew przyglądając się dziwnemu krojowi. Czy oni powariowali? Naprawdę chcieli zobaczyć go w czymś takim? Jeśli był to rodzaj wyzwania to na pewno z działu dla odważnych. A że Cedrik do tchórzy nie należał to wsunął na tyłek egzotyczny ciuch. Wciąż mając na sobie golf przejrzał się w lustrze i parsknął ze śmiechu patrząc sam na siebie. Te majtki wychodziły poza najśmielsze wyobrażenia nocnych męskich pocieraczy. Odsłonił kotarę i spojrzał na trójkę uczniów zza ramienia jak poprzednio, nie miał zamiaru pokazywać im przodu tej fikuśnej bielizny.
- Wasze gusta coraz bardziej mnie zadziwiają, jednak jeśli to właśnie wam się podoba jestem gotów na to poświęcenie - stwierdził kręcąc głową z politowaniem.
- Zawsze żyłem w przekonaniu, że majtki to ubranie na tyłek, a to.. to raczej jest siatka na tyłek? Przecież to niczego nie zakrywa…- swobodnie dyskutował o ubranej bieliźnie próbując pojąć sens noszenia czegoś takiego. Oczywiście wiedział, że miało to cele typowo łóżkowe, jednak mina jaka pojawiła się na twarzy Abla była zbyt bezcenna by mógł to sobie odpuścić, a żywo dyskutujący z nim Sento tylko dolewał oliwy do ognia.
- Teraz Yuki ciesz się, że nie jestem kobietą, przecież w tych majtkach podbiłbym wszystkie męskie serca i krocza - dodał spoglądając na dziewczynę, może i piersi nie posiadał, jednak jego pośladki należały do tych zdecydowanie jędrnych i krągłych.
Abel w końcu nie wytrzymał i podszedł do niego bliżej. Cedrik wysłuchał tego co miał mu do powiedzenia i uśmiechnął się uroczo.
- Naprawdę? A ja myślałem, że miażdżone jajka i wisząca fujarka z przodu to taki koncept projektanta… - odparł z powagą, po czym kotara od kabiny została zasłonięta przez Abla, a ciemnowłosy jedynie uśmiechnął się pod nosem. Chwilę jeszcze przymierzał ubrania przyniesione przez uczniów, aż zebrali odpowiednia pulę, by zapewnić Podległemu jakiś komfort na co dzień.
Cedrikowi było odrobinę głupio, jednak nie dyskutował z tym, skoro Abel miał takie życzenie, czemu miał się z nim spierać. Jeszcze zdąży mu się odwdzięczyć za okazaną dobroć i pomoc.
Na co okazja już się natrafiła kiedy cała grupa się pożegnała i rozeszła, a ciemnowłosy został sam z blondynem. Zgodnie z wcześniejszą instrukcją czarodzieja ich kroki skierowały się prosto do sklepu z magicznymi przedmiotami. Cedrik szedł tuż przy Ablu, nadal ukrywał swoją aurę, wolał w miejscach publicznych nie rzucać się tak w oczy, a raczej by nie być tak wyczuwanym przez innych magów i Podległych.
Już po przekroczeniu progu sklepu było czuć wszędzie magię, Cedrik nie potrafił określić jej źródeł i możliwości, jednak wiedział, że tu była i nie pochodziła jedynie od przedmiotów.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Młody mag czuł się bardzo wymęczony dzisiejszymi zakupami dla Cedrika, jednakże musiał przyznać sobie w duchu, że ubaw miał po pachy. Te kilka godzin pozwoliły mu zapomnieć o niedoszłych problemach i codziennych trudnościach. Sam Cedrik dużo do tego wniósł, a rutynowa nuda zmieniła się w kilka sytuacji godnych zapamiętania na kolejne lata. Pożegnawszy się z przyjaciółmi, ruszyli dalej w wyznaczone wcześniej przez blondyna miejsce. Sklepik zwany "Pod złamanym pędzlem" niewyróżniał się niczym specjalnym, wręcz był nazbyt zwyczajny. Okna nadal były w drewnianej ramie z lekko odpadającą farbą. Przez nie widać było wiszące klatki dla magicznych chowańców, regały z pudełeczkami na różdżdki starannie posegregowane i opisane, a w głębi rysowały się kontury recepcji. Oboje weszli lekko niepewnie. Dzwonek wiszący nad drzwiami zabrzękał, oznajmiając o pojawieniu się nowych klientów. Dziwny ptak przypominający koguta z jednym okiem na środku głowy spoglądnął na nich, wykrzywiając długą głowę. Widok jego był odrażający, lecz Abel od razu wiedział, iż zwierze to robiło za monitoring. Były tańszą alternatywą od elektrycznych kamer, które łatwo było obejść magią.
Środek był dość ciemny. Wiszące lampiony nie dawały wiele światła. Samych gości nie było zbyt wielu. Oboje skierowali się do recepcji gdzie blond staruszek siedział odchylony na krześle, zapatrzony w dzisiejsze wydanie gazety codziennej. Przeczesywał swą gęstą, siwą brodę. Lekkie zmarszczki w kącikach oczu powiększały się za każdym razem, gdy usiłował lepiej dojrzeć maleńkie pismo. Był sporej budowy, choć ewidentnie nie miał jeszcze nadwagi. Odziany w szelki, spojrzał znad okularów na stojących młodzieniaszków, gdy ci postanowili chrząknąć.
- Ano... przepraszam, ale czy mógłby nam Pan pomóc? - Abel bardzo niepewnie zaczął z nerwowym uśmieszkiem, poprawiając odruchowo kołnierzyk uniformu szkolnego. Staruszek nie odezwał się, lecz swoje skupienie przekierował na klientów. Librabia od razu poczuł gęstą, ciężką atmosferę, ale tłumaczył sobie iż to wszystko to tylko złudzenie jego umysłu. Za bardzo się przejmował. Wiedział kim jest mężczyzna w podstarzałym wieku. To ten sam sławny nauczyciel legendarnego Xanosa, o któym opowiadał Sento.
- Ech - westchnął zmęczony zbyt długim milczeniem Abla, który cały czas zbierał się na wypowiedzenie swoich myśli. - Jeśli masz tak sterczeć to lepiej idź stąd już. Jestem zajęty - burknął poirytowany, odkładając gazetę.
- Przepraszam! - nagle mag otrząsnął się, kłaniając nisko. - Jestem Abel Librabia i... - rozglądnął się nerwowo po sporym pomieszczeniu, które ciągnęło się po samą niewielką biblioteczkę z szerokimi stołami, gdzie siedział mężczyzna w średnim wieku. Zdawało się, iż go obserwował. - Szukam nauczyciela i...
- Nie uczę od lat - nawet nie dał dokończyć blondynowi. Jeydnie pomachał na zbycie dłonią spoglądając na Cedrika. Zmierzył chłopaka dokładnie, po czym wysunął się lekko spod lady. - Interesujący okaz się tobie trafił, ale niestety nie pomogę. Nie jesteś pierwszą osobą, którą odprawiam z kwitkiem. Nie zrozum mnie źle młody. Moje czasy się skończyły i nie zamierzam do nich wracać.
- Dlaczego? Sam Pan widzi jego potencjał. Proszę! Nie znam nikogo innego! Jest już późno! - nie mógłtak łątwo odpuścić. Bardzo ptorzebował nauczyciela i nawet jeśli idąc tutaj zakłądał przegraną, to jednak teraz nie chciał odpuszcić. Nie po tym jak tu przyszedł. Miał marzenie, silne pragnienie, któe chciał spełnić, a przed nim stała pierwsza przeszkoda do pokonania.
- Młody człowieku, nie ró mi scen w sklepie. Chyba nie chcesz zebym cię stąd elegancko wyprosił? - spytał, sięgając dłonią pod ladę. Abel mógł tylko domyślać się co tam mógł chować. Broń palną, a może magiczny przedmiot zaklinania? Wbrew swoich intencji, umilkł na chwilę. Nie miał zamiaru odpuścić. Musiał ochłonąć i zacząć od początku.
- Rozumiem. Mogę chociaż rozglądnąć się za czymś co mi pomoże w uciśnieniu kontraktu? - spytał z miną zbitego psa. Bardzo mu na tym zależało. Staruszek skinął na zgodę głową i usiadł rozluźniony z powrotem na jeszcze ciepłe krzesło, wracając do czytania. Kątem oka jeszcze odprowadził wzrokiem młodzieńca, gdy ten skierował się do poczytalni.
Blondyn westchnął ciężko, zaczął spacerować niespiesznie między regałami, opuszkami palców przechadzając się po tytułach. Naprawdę miał zamiar coś wybrać, odprężyć się i wymyślić plan działania. Wysunął dwie lektury i usiadł przy stole, na przeciwko interesanta, który wcześniej ich obserwował. Ignorując go całkowicie, otworzył pierwszą książkę na losowej stronie, podpierając z poirytowaną miną brodę o nadgarstek.
- Wiedziałem, a mimo to wkurza mnie to - odezwał się do Cedrika, gdy ten usiadł obok niego.
- I dobrze, skoro cię nie docenił. Jest zbyt słaby by nam pomóc - to były dość dumne słowa Podwładnego. Mag uśmiechnął się pod nosem na słowa pocieszenia, ale nie były one zbyt poprawne politycznie. Był najlepszym nauczycielem w mieście, być może na świecie i w całej historii. Czego mógł oczekiwać Abel? Że staruszek w podskokach i kwiatkami stokrotek złapie go za dłonie i zgodzi się na zostanie jego nauczycielem? Żałosne - potrząsnął głową na myśl o swym wyczynie. Przynajmniej nie mógł sobie zarzucić, ze nie próbował.
- Tobie też odmówił? Ten stary pryk jest strasznie uparty - nagle tajemniczy mężczyzna przerwał im w prywatnej rozmowie i uzalaniu nad sytuacją. Blondyn zerknął na nieznajomego. Emanował bardzo chaotyczną aurą. Była zagadkowa, przyciągająca swym urokiem niczym lico niewinnej dziewicy. Krucze włosy opadały na blade czoło i zlewały się z czarną opaską na oku. Złota źrenica spoglądała na niego intensywnie, jakby zaraz miał go przewiercić na wylot i choć się nie uśmiechał, Abel wyczuwał jego rozbawienie ich niedolą.
- He? - jedynie na tyle było go stać w odpowiedzi na śmiałą zaczepkę.
- Nie ehuj mi tu zboczeńcu. To twój Podwładny prawda? Kto by pomyślał, ze chłopaczek w twoim wieku będzie miał takie wybujałe fantazje do tej samej płci - prychnął rozbawiony pokazując palcem na Cedrika. Jego oko rozświetliło się na moment i Abel wiedział już, że sprawdzał potencjał Cedrika. Na szczęście ten zgrabnie go ukrywał. - Uroczy - cmoknął, a mag nie miał bladego pojęcia o co mu chodziło. Ten człowiek był zagadką.
- Czy coś Pan od nas chce? - spytał dość bezpośrednio. Ten człowiek zaczynał działać mu na nerwy.
- Jaki szybciutki! Ciekawe czy w łóżeczku równiez - zarzucił nogi przez długie siedzisko, siadając nieco bokiem w keirunku chłopaków.
- Louis czyzbyś tęsknił za batem? - nagle zza regału pojawiła się białowłosa dziewczyna. Była w podobnym wieku do Abla. Długie włosy delikatnie smugały nagą skórę ramion. Lekka sukieneczka w kolorze jej skóry odkrywała zdecydowanie zbyt wiele. Przytulała do piersi spory stos książek. Podeszła do mężczyzny i walnęła księgami w jego pusty łeb. Ten syknął z bólu, ale nadal się śmiał. Librabia nie był wstanie odczepić od niej wzroku. Coś dziwnego ciągle ciągnęło go do tajemniczej dziewczyny. Przez jej brązowe oczy nagle przelała się wzburzona fala czerwieni, gdy ta spoglądnęła na Cedrika, a potem Abla po czym zerknęła pytająco na Louisa.
- Jaka nudna - fuknął pod nosem - Do rzeczy. Szukacie nauczyciela tak? Mogę nim zostać - wskazałna siebie kciukiem, cały upierzony w dumę, a blondyn zamarł w szoku na zaistniałą sytuację. Tego zdecydowanie się nie spodziewał.
Środek był dość ciemny. Wiszące lampiony nie dawały wiele światła. Samych gości nie było zbyt wielu. Oboje skierowali się do recepcji gdzie blond staruszek siedział odchylony na krześle, zapatrzony w dzisiejsze wydanie gazety codziennej. Przeczesywał swą gęstą, siwą brodę. Lekkie zmarszczki w kącikach oczu powiększały się za każdym razem, gdy usiłował lepiej dojrzeć maleńkie pismo. Był sporej budowy, choć ewidentnie nie miał jeszcze nadwagi. Odziany w szelki, spojrzał znad okularów na stojących młodzieniaszków, gdy ci postanowili chrząknąć.
- Ano... przepraszam, ale czy mógłby nam Pan pomóc? - Abel bardzo niepewnie zaczął z nerwowym uśmieszkiem, poprawiając odruchowo kołnierzyk uniformu szkolnego. Staruszek nie odezwał się, lecz swoje skupienie przekierował na klientów. Librabia od razu poczuł gęstą, ciężką atmosferę, ale tłumaczył sobie iż to wszystko to tylko złudzenie jego umysłu. Za bardzo się przejmował. Wiedział kim jest mężczyzna w podstarzałym wieku. To ten sam sławny nauczyciel legendarnego Xanosa, o któym opowiadał Sento.
- Ech - westchnął zmęczony zbyt długim milczeniem Abla, który cały czas zbierał się na wypowiedzenie swoich myśli. - Jeśli masz tak sterczeć to lepiej idź stąd już. Jestem zajęty - burknął poirytowany, odkładając gazetę.
- Przepraszam! - nagle mag otrząsnął się, kłaniając nisko. - Jestem Abel Librabia i... - rozglądnął się nerwowo po sporym pomieszczeniu, które ciągnęło się po samą niewielką biblioteczkę z szerokimi stołami, gdzie siedział mężczyzna w średnim wieku. Zdawało się, iż go obserwował. - Szukam nauczyciela i...
- Nie uczę od lat - nawet nie dał dokończyć blondynowi. Jeydnie pomachał na zbycie dłonią spoglądając na Cedrika. Zmierzył chłopaka dokładnie, po czym wysunął się lekko spod lady. - Interesujący okaz się tobie trafił, ale niestety nie pomogę. Nie jesteś pierwszą osobą, którą odprawiam z kwitkiem. Nie zrozum mnie źle młody. Moje czasy się skończyły i nie zamierzam do nich wracać.
- Dlaczego? Sam Pan widzi jego potencjał. Proszę! Nie znam nikogo innego! Jest już późno! - nie mógłtak łątwo odpuścić. Bardzo ptorzebował nauczyciela i nawet jeśli idąc tutaj zakłądał przegraną, to jednak teraz nie chciał odpuszcić. Nie po tym jak tu przyszedł. Miał marzenie, silne pragnienie, któe chciał spełnić, a przed nim stała pierwsza przeszkoda do pokonania.
- Młody człowieku, nie ró mi scen w sklepie. Chyba nie chcesz zebym cię stąd elegancko wyprosił? - spytał, sięgając dłonią pod ladę. Abel mógł tylko domyślać się co tam mógł chować. Broń palną, a może magiczny przedmiot zaklinania? Wbrew swoich intencji, umilkł na chwilę. Nie miał zamiaru odpuścić. Musiał ochłonąć i zacząć od początku.
- Rozumiem. Mogę chociaż rozglądnąć się za czymś co mi pomoże w uciśnieniu kontraktu? - spytał z miną zbitego psa. Bardzo mu na tym zależało. Staruszek skinął na zgodę głową i usiadł rozluźniony z powrotem na jeszcze ciepłe krzesło, wracając do czytania. Kątem oka jeszcze odprowadził wzrokiem młodzieńca, gdy ten skierował się do poczytalni.
Blondyn westchnął ciężko, zaczął spacerować niespiesznie między regałami, opuszkami palców przechadzając się po tytułach. Naprawdę miał zamiar coś wybrać, odprężyć się i wymyślić plan działania. Wysunął dwie lektury i usiadł przy stole, na przeciwko interesanta, który wcześniej ich obserwował. Ignorując go całkowicie, otworzył pierwszą książkę na losowej stronie, podpierając z poirytowaną miną brodę o nadgarstek.
- Wiedziałem, a mimo to wkurza mnie to - odezwał się do Cedrika, gdy ten usiadł obok niego.
- I dobrze, skoro cię nie docenił. Jest zbyt słaby by nam pomóc - to były dość dumne słowa Podwładnego. Mag uśmiechnął się pod nosem na słowa pocieszenia, ale nie były one zbyt poprawne politycznie. Był najlepszym nauczycielem w mieście, być może na świecie i w całej historii. Czego mógł oczekiwać Abel? Że staruszek w podskokach i kwiatkami stokrotek złapie go za dłonie i zgodzi się na zostanie jego nauczycielem? Żałosne - potrząsnął głową na myśl o swym wyczynie. Przynajmniej nie mógł sobie zarzucić, ze nie próbował.
- Tobie też odmówił? Ten stary pryk jest strasznie uparty - nagle tajemniczy mężczyzna przerwał im w prywatnej rozmowie i uzalaniu nad sytuacją. Blondyn zerknął na nieznajomego. Emanował bardzo chaotyczną aurą. Była zagadkowa, przyciągająca swym urokiem niczym lico niewinnej dziewicy. Krucze włosy opadały na blade czoło i zlewały się z czarną opaską na oku. Złota źrenica spoglądała na niego intensywnie, jakby zaraz miał go przewiercić na wylot i choć się nie uśmiechał, Abel wyczuwał jego rozbawienie ich niedolą.
- He? - jedynie na tyle było go stać w odpowiedzi na śmiałą zaczepkę.
- Nie ehuj mi tu zboczeńcu. To twój Podwładny prawda? Kto by pomyślał, ze chłopaczek w twoim wieku będzie miał takie wybujałe fantazje do tej samej płci - prychnął rozbawiony pokazując palcem na Cedrika. Jego oko rozświetliło się na moment i Abel wiedział już, że sprawdzał potencjał Cedrika. Na szczęście ten zgrabnie go ukrywał. - Uroczy - cmoknął, a mag nie miał bladego pojęcia o co mu chodziło. Ten człowiek był zagadką.
- Czy coś Pan od nas chce? - spytał dość bezpośrednio. Ten człowiek zaczynał działać mu na nerwy.
- Jaki szybciutki! Ciekawe czy w łóżeczku równiez - zarzucił nogi przez długie siedzisko, siadając nieco bokiem w keirunku chłopaków.
- Louis czyzbyś tęsknił za batem? - nagle zza regału pojawiła się białowłosa dziewczyna. Była w podobnym wieku do Abla. Długie włosy delikatnie smugały nagą skórę ramion. Lekka sukieneczka w kolorze jej skóry odkrywała zdecydowanie zbyt wiele. Przytulała do piersi spory stos książek. Podeszła do mężczyzny i walnęła księgami w jego pusty łeb. Ten syknął z bólu, ale nadal się śmiał. Librabia nie był wstanie odczepić od niej wzroku. Coś dziwnego ciągle ciągnęło go do tajemniczej dziewczyny. Przez jej brązowe oczy nagle przelała się wzburzona fala czerwieni, gdy ta spoglądnęła na Cedrika, a potem Abla po czym zerknęła pytająco na Louisa.
- Jaka nudna - fuknął pod nosem - Do rzeczy. Szukacie nauczyciela tak? Mogę nim zostać - wskazałna siebie kciukiem, cały upierzony w dumę, a blondyn zamarł w szoku na zaistniałą sytuację. Tego zdecydowanie się nie spodziewał.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Sklep, który odwiedzili był dość specyficzny, Cedrik z żywym zainteresowaniem przyglądał się poszczególnym mijanym przedmiotom. Dopiero kiedy obaj podeszli do lady skupił swój wzrok na mężczyźnie siedzącym za nią. Starzec wyraźnie był podirytowany faktem, że go zaczepiono. Najwidoczniej nie należał do tych życzliwych i uczynnych ekspedientów.
Stres Abla był wyczuwalny dla jego Podległego, który jedynie kątem oka na niego spojrzał. Jego samego ta sytuacja nie stresowała, choć zależało mu na sukcesie blondyna, miał do tego znacznie luźniejsze podejście. A widząc podejście starca wiedział, że nie ma ochoty z nim współpracować. Zwłaszcza po tym, jak mężczyzna zmierzył go oceniającym wzrokiem. A po jego słowach dało się łatwo wywnioskować, że dojrzał więcej niż Cedrik w swej aurze pokazywał. A mimo to jego odmowa była stanowcza, ciemnowłosy był po prostu pewny, że staruszek nie ma już formy. W końcu nie trudno się domyślić, że upływający czas musiał dać mu w kość.
Kiedy dyskusja się zakończyła, a Abel odpuścił odeszli na bok, w celu znalezienia jakiś przydatnych przedmiotów bądź informacji. Sam Cedrik zaangażował się w ich szukanie, niestety przeglądanie ksiąg było poza jego możliwościami. Przynajmniej sprawiał dobre pozory rozglądając się po tytułach, dużo więcej uwagi poświęcał przedmiotom. A kiedy mag siadł przy stole, ten zajął miejsce tuż obok niego. Rzucając kilka słów w ramach pocieszenia blondyna. Nie był w tym zbyt dobry, jednak postarał się powiedzieć cokolwiek. Dobrze wiedział, że to co powiedział było śmiałe, jednak jak zawsze był pewny swych słów i tego, że tak już musiało być. W końcu nic nie działo się bez powodu, a ta odmowa pokierowała ich dalej, na właściwe tory. Jak się po chwili okazało te tory były tuż przed nimi.
Od samego wejścia ciemnowłosy wyczuwał silną aurę, jednak nie zawracał nią głowy Abla. Kiedy zostali zaczepieni w milczeniu przyglądał się rozwojowi wydarzeń. Mężczyzna był dość śmiały w swych zaczepkach, co nawet odrobinę bawiło Cedrika, jednak miał się na baczności, w końcu nie mógł pozwolić na to by ktoś zapędził się za bardzo, a z żartów by przerodziły się obelgi.
Ponownie został zmierzony oceniającym spojrzeniem, jednak tym razem poczuł, że go przejrzano. Mężczyzna może nie ocenił jego potencjału, ale wiedział, że Podległy go maskował. Skrzyżował ramiona na piersi i oparł się wygodnie o oparcie siedziska przenosząc wzrok z obcego na kobietę, która pojawiła się za nim. Sam zaczął ich sprawdzać, tej umiejętności nie miał jeszcze dopracowanej, ale patrząc w oczy dziewczyny mógł śmiało określić do, której klasy należała. A figurowała wysoko przez co jeden z kącików ust ciemnowłosego odruchowo się uniósł, a w środku poczuł swego rodzaju ekscytację, dawno nie widział nikogo na takim poziomie, a to go wręcz podnieciło.
- Więc do rzeczy. Zgadzamy się i kiedy zaczynamy? - odparł od razu. Nie potrzebował chwili na zastanowienie, widząc potencjał jego Podległej dobrze wiedział, że przy takiej sparingpartnerce uda mu się rozwinąć, była dla niego zdecydowanym wyzwaniem, zwłaszcza teraz kiedy ich kontrakt był tak słaby. A skoro byli partnerami uznał, że skoro Abel wybrał ich pierwszy strzał na nauczyciela, to on może wybrać drugi. W końcu nie podpisywali żadnej umowy czy kontraktu, jeśli mężczyzna okaże się porażką po prostu zrezygnują i będą szukać dalej.
- Nie dziw się tak, nie mamy niczego do stracenia, a i może czegoś się nauczymy…- rzucił w stronę blondyna widząc jego minę, po czym na nowo zwrócił się do ciemnowłosego w celu dogadania dogodnego terminu.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Strona 1 z 14 • 1, 2, 3 ... 7 ... 14
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach