Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
A New Beginning Dzisiaj o 04:23 amYulli
From today you're my toyWczoraj o 08:08 pmKurokocchin
This is my revengeWczoraj o 07:47 pmYoshina
Twilight tension17/09/24, 02:27 pmEeve
Agathokakological15/09/24, 10:36 pmAgathokakological
W Krwawym Blasku Gwiazd15/09/24, 10:30 pmHummany
Alteros15/09/24, 07:03 pmYoshina
Triton and the Wizard15/09/24, 06:53 pmYoshina
incorrect love15/09/24, 10:00 amKurokocchin
Wrzesień 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
      1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
30      

Calendar

Top posting users this week
2 Posty - 29%
2 Posty - 29%
1 Pisanie - 14%
1 Pisanie - 14%
1 Pisanie - 14%

Go down
Sempiterna
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Sempiterna
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

crimson echoes Empty crimson echoes {27/06/24, 09:42 pm}

crimson echoes Zrzut-ekranu-2024-06-27-213803

S E M P I T E R N A   &   C A R A N D I A N
Carandian
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Carandian
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

crimson echoes Empty Re: crimson echoes {28/06/24, 03:55 pm}

● ● ●

crimson echoes A26466e76e8ed140f3dcf69d17ca58ca0069807d

crimson echoes Tumblr_pntnk08kNy1rnkqsoo3_r2_400  crimson echoes Tumblr_pntnk08kNy1rnkqsoo4_r2_400

D A N E   P O D S T A W O W E
Constanty Carver Duke   32 lata   Całe życie w Ameryce, korzenie w UK
Biseksualny                    Całkiem niedawno zakończył wieloletni związek
Z charakteru zdaje się być lekkoduszny          Działa bardzo chaotycznie
Czarne, krótkie loki         Zielone oczy        178 cm       Szczupła sylwetka



Ostatnio zmieniony przez Carandian dnia 29/06/24, 09:43 pm, w całości zmieniany 1 raz
Sempiterna
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Sempiterna
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

crimson echoes Empty Re: crimson echoes {29/06/24, 04:23 pm}

crimson echoes Kopia-hustle

crimson echoes Kopia-hustle
Carandian
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Carandian
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

crimson echoes Empty Re: crimson echoes {30/06/24, 06:26 pm}

crimson echoes A26466e76e8ed140f3dcf69d17ca58ca0069807d


    Już kiedy usłyszał enigmatyczną nazwę Forks to miał w głowie pewne wyobrażenia na temat tego jak miasteczko może wyglądać. I chociaż jego przełożony, Richard, wyraźnie podkreślił, iż nie jedzie do miejsca, gdzie kręcono Zmierzch to jednak umysł Kostka przyćmiewały wizje niebieskawego-zielonego krajobrazu pełnego ciemnych drzew. Cóż, większość tych fantazji o nowym miejscu zamieszkania niewiele różniła się od jego fantazji. Wjeżdżając do mieściny jedną z niewielu ulic dwupasmowych zwrócił uwagę na różnorodne domy pamiętające jeszcze wojnę secesyjną. Duże ogródki, mnóstwo wysokich krzewów służących za ogrodzenie, niebo zasnute gęstymi chmurami. Wcześniej co nieco czytał o Forks-ale-nie-to-ze-Zmierzchu, ponoć pogoda tam rzadko kiedy była lepsza. Wilgoć, rzadka mgła, częste deszcze. I chociaż wiele osób z własnej woli raczej nie zrezygnowałoby ze słonecznych plaż na rzecz równie przygnębiających krajobrazów, to Constanty na taką zmianę nie mógł narzekać. Zawsze lubił przebywać w otoczeniu klimatu pasującego do gotyckiej muzyki.
    O samym przeniesieniu dowiedział się miesiąc wcześniej. Richard zazwyczaj nie owijał w bawełnę, lecz długo unikał niezręcznej rozmowy chodząc po biurze jak na szpilkach. Do uszu głównego zainteresowanego dotarły nawet plotki o rzekomym zwolnieniu, więc zaczął nieco panikować wyczekując dnia ostatecznego. Teoretycznie nie było powodu dla którego ktokolwiek miałby dać mu do ręki wypowiedzenie, praktycznie dość często wchodził w konflikty z resztą współpracowników. Jakby ktoś się uwziął to mógłby natrzaskać kilka stron obfitych skarg, jednak szef w końcu rozwiał wszelkie wątpliwości zapraszając Duke’a na przysłowiowy dywanik. Siedząc w niewygodnym krześle uważnie słuchał opowieści o dawnym przyjacielu Richarda, który miał problem z narastającą falą przestępstw w swoim słodkim Forks. Większość tamtejszych dziadów z biura szeryfa nie musiało nawet na służbie wyjmować broni, co najwyżej brali w kajdanki awanturującego się pijaka i przymykali na wytrzeźwiałce.
    — No i widzisz, Kostek, sprawa zrobiła się poważna jak jedna mieszkanka zmarła w dziwnych okolicznościach. Szeryf Harmon odnawia kontakty z dawnymi znajomymi, żeby móc stworzyć nowy zespół z samych doświadczonych ludzi. Długo myślałem nad tym czy w ogóle kogoś mu oddać, właściwie tylko Ty mógłbyś sobie pozwolić na zmianę miejsca zamieszkania tak nagle, na czas bliżej nieokreślony. — i skubany miał rację. Constanty nie miał rodziny, partnerki, mieszkanie wynajmował, na własność posiadał tylko samochód, więc w samym Trenton nic go nie trzymało. Na przemyślenie wszystkiego dostał niespełna tydzień. Propozycję przeniesienia ostatecznie przyjął, dogadał się z właścicielem skromnej kawalerki, a kiedy zamknął miesiąc w obecnej pracy, po prostu zapakował tyłek w auto gotów przeżyć nową przygodę.
     Zaparkował pod hostelem, którego wizytówkę podarowano mu przed wyjazdem. Niski standard, równie niskie ceny, nie mógł narzekać. Wszedł do budynku z połowicznie działającym neonem nad drzwiami, gdzie zastał wybitnie znudzoną recepcjonistkę z twarzą pełną biżuterii. Ach, ten piercing, wiele razy intensywnie myślał nad kolczykiem w nosie, czy zwykłych w uszach, acz gdy tylko podsuwał taki pomysł byłej narzeczonej to dostawał po głowie. Chociaż po rozstaniu może w końcu zrobi jakiś krok ku odważniejszemu wizerunkowi… Przyglądał się dziewczynie w milczeniu trochę zbyt długo, bo odchrząknęła wyraźnie zirytowana dziwacznym przybyszem.
    — Och, przepraszam, zamyśliłem się. Chcę wynająć pokój dla jednej osoby, na miesiąc póki co, zapłacę z góry. — z westchnieniem męczennicy wystukała coś  na klawiaturze laptopa wydającego dźwięki podobne do kosiarki, po czym położyła na blacie kluczyk z metalową zawieszką z numerkiem. Do ręki dostała odliczoną gotówkę, a “natrętny” gość ruszył w swoją stronę podziwiając przy tym wzorzystą wykładzinę pokrywającą każdy centymetr trzeszczącej podłogi. Na beżowych ścianach dostrzegł kilka mniejszych obrazów, reprodukcji tych znanych powszechnie na całym świecie
   Drzwi do pokoju otworzyły się z głośnym jęknięciem. W środku zastał sporej wielkości łóżko, dwie szafki nocne, telewizor z tzw. dupą i wejście do osobnej łazienki. Położył dwie torby ze swoimi rzeczami pod ścianą od razu sprawdzając, czy aby na pewno w jego noclegowni jest czysto. O dziwo nie znalazł śladu kurzu, pościel na łóżku pachniała świeżością, w łazience też nie znalazł nic niepokojącego. Zadowolony postanowił zażyć odświeżającego prysznica, nie wiedział tylko, że podczas przyjemnej kąpieli ktoś będzie do niego natrętnie wydzwaniać.
    — Kto mi zawraca dupę o tej godzinie? — mruknął do siebie, gdy złapał w dłoń telefon. Przejrzał powiadomienia, a pośród nich znalazł wiadomość z zaproszeniem na wieczorne spotkanie na miejscowym posterunku policji. Obecność obowiązkowa. Duke zdążył już zapomnieć o fakcie zapowiedzenia się dzień wcześniej. Nieco naśladując spotkaną wcześniej recepcjonistkę, westchnął i ociężale zaczął wyciągać ubrania z jednej z toreb. Pół godziny później stał przed lustrem ubrany w kwiecistą koszulę w pastelowych barwach, czarnych spodniach mocno opiętych na nogach, całość stylizacji zwieńczył pierścieniem z niebieskim kamieniem półszlachetnym. Mrugnął zaczepnie do swojego odbicia zaskoczony tym jak świetnie wygląda po tak męczącej podróży. Przynajmniej we własnej opinii.
    Do biura szeryfa nie szedł długo, przeszedł zaledwie dwie ulice. Posterunek wyglądał jakby błagał o jakąś sensowną renowację. Budynek był widocznie stary, po wielu przejściach, idealnie kontrastował z nowoczesną knajpa typu fast food tuż obok. Wszedł do środka nie licząc na zbyt wiele, choć tym razem dał się miło zaskoczyć w miarę przyjemnym wystrojem. Przeszedł przez jasny korytarz szukając jakiejś żywej duszy. Znalazł ją w dużym pomieszczeniu stanowiącym centrum siedziby policji w Forks. Blondynka z błękitnymi oczami ukrytymi za oprawkami w krwistym, czerwonym kolorze zajmowała biurko w kącie. Trzy monitory, pionowa myszka, solidny sprzęt. Podszedł nieco bliżej próbując dojrzeć nad czym właśnie pracowała. Nim jednak zdążył cokolwiek podglądnąć, ani tym bardziej powiedzieć, ta obróciła się na krześle biurowym i podskoczyła gdy zobaczyła przed sobą męską, kompletnie obcą postać.
    — O matko, ale mnie wystraszyłeś! — położyła dłoń na klatce piersiowej biorąc przy tym kilka głębszych wdechów.
     — Bardzo przepraszam, nie chciałem przeszkadzać. Mam widzieć się z szeryfem, Constanty Duke. — pokazał kobiecie odznakę. Gdy już uspokoiła oddech, wyjawiła swoje imię podając mu przy tym rękę. Lorelai Keaton. Przez głowę mężczyzny przeszła krótka myśl o tym jak bardzo atrakcyjna była, choć próbował unikać intensywnego lustrowania postury przyjemnej dla oka informatyczki.
     — Zbieramy się właśnie w sali konferencyjnej, za 15 minut mieliśmy zaczynać. Jestem na razie ja, Gerald, nasza cudowna patolog, Kelsey i… Czekamy jeszcze na jednego faceta, też został przeniesiony do Forks. — wyjaśniła prowadząc Kostka na miejsce spotkania. Po drodze pomachała do jakiegoś policjanta pijącego kawę na korytarzu. Duke zazwyczaj nie stresował się interakcjami z innymi ludźmi, ba, uwielbiał poznawać nowe osoby, tylko tym razem czuł na plecach nerwowy dreszczyk.
    — No, przywitaj się. — Lorelai bezceremonialnie popchnęła przybysza w progu dając mu wejść pierwszemu. Cały segment z przedstawieniem swojej osoby poszedł dość gładko, choć szeryf Harmon niespecjalnie krył zdziwienie wybranym przez Kostka strojem. Cóż, Constanty nie potrafił nosić się elegancko, jednak wszyscy prędzej czy później przechodzili z tym do porządku dziennego.
    W związku z czekaniem na jeszcze jedną osobę, pozwolił sobie obejrzeć przygotowaną tablicę stojącą na środku dość ciasnej salki. Oglądał chaotycznie rozłożone zdjęcia z miejsc, gdzie doszło ostatnio do przestępstw, które w Trenton pokrótce streścił mu Richard. Dwie kradzieże, wybite okna w samochodzie, podpalona ciężarówka, właściwie nic niezwykłego. Poza jedną rzeczą. Najwięcej miejsca na białej, płaskiej powierzchni zajmowała sprawa zmarłej kobiety. Denatka w średnim wieku, znaleziona w swoim domu przez zmartwioną sąsiadkę. Gotów był zadać kilka pytań, skoro już tak siedzieli w milczeniu, lecz usłyszał na korytarzu czyjeś kroki ewidentnie zmierzające ku sali konferencyjnej.
Sempiterna
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Sempiterna
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

crimson echoes Empty Re: crimson echoes {03/07/24, 02:56 am}

C E D R I C   K R A U S S

         Cedric Krauss był perfekcjonistą w czystym tego słowa znaczeniu. Każdy, kto go znał, a już w szczególności w środowisku policjantów, nie wykazałby nawet krztyny zawahania, mając ten fakt potwierdzić. Dlatego oczywistym wydawało się i dla niego, i dla jego kolegów z branży, że następny w kolejności awans z możliwością przeprowadzki do większego miasta jest na wyciągnięcie właśnie jego bladej ręki. Wiara w taki stan rzeczy pochłonęła tym samym samego zainteresowanego. Oczekiwał, że stosy akt ostemplowanych jego pieczątką, wszystkie w koszulkach i bez śladów rozlanej tu i ówdzie kawy (co zdarzało się w przypadku jego kolegi po fachu, Toma), są idealną bazą do zmiany miejsca w policyjnej drabince. Zauważalna skrupulatność i dbałość o szczegóły były kolejnym używanym przez niego argumentem. Jakież więc było jego zdziwienie, gdy po wezwaniu do biura swojego przełożonego nowiną, którą usłyszał, nie był nakaz przeprowadzki do Baltimore, czyli głośno bijącego serca stanu Maryland. Zamiast tego dowiedział się o redukcji etatów w jego placówce i odgórnej decyzji o tym, że zamiast w stolicy stanu znajdzie miejsce na posterunku policji w Forks, miejscu mniejszym niż to, gdzie obecnie pracował.
         Degradacja. Słowo to cisnęło się na jego usta dobrowolnie, gdy pakował walizki dwa dni przed ustalonym wyjazdem. I chociaż miał świadomość, że powołują tam całkiem nowy, doświadczony zespół z powodu morderstwa mieszkanki, nie czuł się wyróżniony. Harował jak wół po to, żeby rozbijać gangi przemytników i rozwiązywać sprawy morderstw w Baltimore, nie w malutkim Forks. Jego zapędy karierowicza zostały brutalnie stłamszone jedną odgórną decyzją.
          Następnego dnia zaparkował przed małym domkiem w Forks swoją Toyotą Camry. Zdecydował się wynająć pokój, a w zasadzie całe piętro, w domku niedaleko posterunku policji. Pewna babuszka, której dzieci i wnuki nie chciały dłużej wdychać epatującego nudą powietrza w Forks, została sama z dużym domem z ogrodem, który w końcu postanowiła wynająć. Mieszkanie w pojedynkę po śmierci męża pogłębiało tylko uczucie wszechogarniającej ją samotności, dlatego odbierając telefon od Cedrica, zgodziła się niemal natychmiast, by zajął część domu, płacąc przy tym bardzo atrakcyjną cenę. Pokój na poddaszu z prywatną łazienką i małą, kameralną kuchnią miał oddzielne wejście i znajdował się w centrum miasteczka, dlatego też Cedric zdecydował się koniec końców wynająć lokum.
          Wieczorne spotkanie w sali konferencyjnej na posterunku policji miało rozpocząć się o 18, dlatego ubrawszy czarny T-shirt i czarne spodnie, wyszedł z domu i zjawił się na miejscu minutę przed wyznaczonym czasem. W drodze do sali oceniał w myślach niereprezentatywny stan budynku, odchodzącą gdzieniegdzie pożółkłą farbę i stary parkiet trzeszczący pod stopami przy każdym stawianym na pościeranym drewnie kroku.
         — Dobry wieczór wszystkim — rzucił od razu po wejściu do sali, rozglądając się po zebranych z delikatnym, nieprzesadzonym uśmiechem na twarzy. — Cedric Krauss, miło mi was poznać. Nie chcę opóźniać zebrania, więc pozwólcie, że usiądę, a innymi grzecznościami zajmiemy się później.
         — Witam, panie Krauss. Zaczynajmy więc — powiedział szeryf Harmon, z którym Cedric miał okazję rozmawiać wcześniej kilkukrotnie przez telefon w związku z przeniesieniem do innej jednostki. To on zresztą przy okazji jednej z rozmów napomknął Kraussowi o staruszce chętnej na wynajem części domu.
         Cedric usiadł obok mężczyzny, którego byłby w stanie opisać jednym słowem — ekstrawagancja. O ile sama pastelowa koszula nie sprawiła na nim większego wrażenia — ot, ciuch jak ciuch, chociaż aurą pasował mimo wszystko bardziej do słonecznego Los Angeles niż zachmurzonego, szarego Forks — chcąc nie chcąc Cedric spojrzał na wielki pierścień okalający palec mężczyzny obok. Oderwał wzrok dopiero w momencie, gdy szeryf zaczął nawiązywać do sprawy morderstwa.
         — Denatkę, jak wiecie z przesłanego przeze mnie sprawozdania z miejsca morderstwa, znalazła zmartwiona brakiem kontaktu sąsiadka we wtorek około godziny 12:00. Drzwi wejściowe były zamknięte na zamek i nie stwierdzono żadnych śladów włamania. W salonie, gdzie znaleziono ofiarę, widoczne były ślady walki, co sugerowało kilka rozrzuconych po podłodze przedmiotów.
         Rzecz typowa w sprawie morderstw staruszek — pomyślał od razu Cedric. Żadnych śladów włamania, co jasno sugerowało, że sprawcą była albo osoba znajoma, której ofiara ufała i tym samym bezproblemowo wpuściła do środka, albo osoba nieznajoma, która wydawała się jej na tyle godna zaufania, by otworzyć jej drzwi.
         — Nic nie zginęło z miejsca zdarzenia? — zapytał od razu Krauss, wiedząc, jak często w takich przypadkach sprawdza się motyw rabunku.
         — Sprawa nadal jest w toku, czekamy na przyjazd córki denatki, która mieszka na całkiem innym krańcu kraju. Będzie w Forks za dwa dni. Pobraliśmy natomiast wszystkie możliwe ślady biologiczne znajdujące się na miejscu zdarzenia, ale DNA na jednym z przedmiotów nie odpowiada żadnemu w naszej bazie — mówił Harmon. — Największym problemem, z którym mamy obecnie do czynienia, jest, jakkolwiek głupio to brzmi, dywan.
         Cedric z zaskoczeniem uniósł prawą brew. W aktach, które dostał pocztą tydzień temu, nie było mowy o żadnym dywanie.
         — Podczas przesłuchiwania sąsiadki wyszło na jaw, że dziwny, wyszywany ręcznie dywan, na którym znaleziono zaszlachtowaną denatkę, nigdy w zasadzie nie należał do niej i nie był częścią wystroju jej salonu. Przesłuchiwana była również przekonana, że nie zapomniałaby o tym, że denatka mówiła jej o potencjalnym zakupie. Jest święcie przekonana, że przedmiot ten jest ściśle powiązany z mordercą. Lub mordercami.
         Cisza, która zapadła po ostatnim zdaniu szeryfa, trwała zdecydowanie za długo, powoli stając się nieznośna.
Carandian
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Carandian
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

crimson echoes Empty Re: crimson echoes {10/07/24, 02:24 pm}

crimson echoes A26466e76e8ed140f3dcf69d17ca58ca0069807d

    Kiedy tak już siedli gotowi wysłuchać o ostatnich wydarzeniach w Forks, czuł na sobie czyiś wzrok i miał szczerą nadzieję na to, że należał do Lorelai. Oczywiście nie był nią zainteresowany w żaden niewłaściwy sposób, najzwyczajniej w świecie roztaczana przez kobietę aura przypadła mu do gustu w kontekście zwykłej znajomości. Kostek nigdy nie pasował do grona kobieciarzy, lubił czasami spojrzeć, przymrużyć powieki w zachwycie nad żeńskim pięknem, acz bez przekraczania granic. Od wielu lat pozostawał wierny byłej narzeczonej, którą swoją drogą wziął za partnerkę przypadkiem, pasowali do siebie i tak jakoś wyszło. Po rozstaniu zrozumiał też jedną drobną kwestię - potencjalny flirt był bardziej ekscytujący z mężczyznami. Kilka razy odlepił oczy od przemawiającego szeryfa chcąc sprawdzić, czy blondynka faktycznie podziela jego uwagę. Napotkał tylko jej nieporuszony profil.
     O głupotach przestał myśleć, gdy szeryf skończył tematy przestępstw mniejszych przechodząc płynnie do morderstwa. Constanty jeszcze w Trenton przejrzał akta tej konkretnej sprawy zdziwiony tym jak niewiele informacji zdobyto z miejsca zdarzenia, a jednocześnie w pewien sposób podziwiał sprawcę, który potrafił zabić z zimną krwią nie zostawiając po sobie śladów, przynajmniej  na pierwszy rzut oka. Patrząc na zdjęcia załączone do kilku stron dokumentu zrozumiał jak bardzo tutejsza policja nie wiedziała jak do sprawy podejść, zdawały się być przypadkowe i dopiero po intensywnym wpatrywaniu zdołał cokolwiek z nich wywnioskować. A to wciąż było niewiele.
    Na wzmiankę o dywanie uniósł zaskoczony brwi. Oczywiście, że coś musieli pominąć, i oczywiście musiało to stanowić rzecz bardziej istotną niż zdjęcie wgniecenia na kanapie zostawionego przez dość szeroką w biodrach denatkę. Westchnął odrobinę poirytowany. Przy morderstwach potrzebowali każdego najmniejszego drobiazgu mogącego dołożyć cegiełkę przy tworzeniu profilu sprawcy, z kolei ten dywan… Ciężko było nazwać drobiazgiem skoro mógł ich przybliżyć do poszukiwanego przestępcy.
    Czas ich gonił, osoba odpowiedzialna za tak makabryczną zbrodnię mogła zaatakować ponownie, bez modus operandi byli jak bez ręki. Duke przerwał milczenie budzące w zebranym towarzystwie specyficzny, ciężki dyskomfort.
     — Ten dywan jest bardzo charakterystyczny, sprawca mógł go nabyć od jakiegoś rękodzielnika, albo sam prowadzi taką działalność. Sprawdziliście aukcje internetowe z Forks i okolic? — zapytał lustrując wzrokiem każdego po kolei, wzrok dłużej zawiesił na Cedricu mając dziwne poczucie, że przynajmniej raz w życiu miał okazję go spotkać.
     — Tak, nic podobnego nie znaleźliśmy, ale… Czasami nastolatki z naszego liceum chodzą na targ i rozstawiają małe stoiska z rękodziełem, żeby sobie dorobić do kieszonkowego. Kojarzę z pięć takich osób, tam jeszcze nikogo nie wysłałem. — Harmon złapał w dłoń marker i podszedł do białej tablicy na kółkach, dużo mniejszej od tej przeznaczonej na dowody z miejsc zbrodni. — Dobrze, ustalmy jakiś plan działania. Trzeba sprawdzić targ, za dwa dni przesłuchanie córki zmarłej… — mamrotał pod nosem wypisując wypowiedziane słowa. Przy tak prostej czynności wyglądał dziwnie nieporadnie, jak zagubione dziecko. Constanty coraz lepiej rozumiał dlaczego tak desperacko potrzebowali w Forks pomocy osób z doświadczeniem.
     — Szeryfie, powinniśmy jeszcze raz przeszukać dom denatki. Morderca musiał jakoś stamtąd wyjść, co nie? Poza tym świeże oko na miejscu zdarzenia nie zaszkodzi. — Kostek wykonał ruch dłonią wskazując najpierw siebie, potem siedzącego obok Kraussa. Szeryf przyznał mu rację i poprosił milczącą całe spotkanie Kelsey o przyniesienie kluczy do domu zamordowanej kobiety.
    W oczekiwaniu na miejscową lekarkę medycyny sądowej, telefon Harmona zaczął wydawać głośne dźwięki sygnalizując, że ktoś próbuje się do niego dodzwonić. Mężczyzna spojrzał na wyświetlacz zmieniając wyraz twarzy z obojętnego na całkowicie zirytowany. Przeprosił wszystkich siedzących w sali konferencyjnej, po czym wyszedł z pomieszczenia pośpiesznie odbierając połączenie. Constatny, Cedric oraz Lorelai zostali sami.
    — Cholera, od samych tych zdjęć mi niedobrze. — informatyczka pierwsza rozdarła panującą ciszę odwracając się na krześlę tak, żeby być zwróconą twarzą do nowych nabytków posterunku w Forks.
    — Nie widziałaś wcześniej trupa? — Duke podjął temat patrząc z zaciekawieniem na blondynkę, która pokręciła głową.
    — Oczywiście, że widziałam, nie siedzę na tym zadupiu całe życie, po prostu…W Forks wszyscy się znamy, to naprawdę nieprzyjemne oglądać koleżankę własnej babci przygotowywaną do sekcji zwłok. — zmieszany Kostek przeprosił za dość nieczułe pytanie. Dopóki nie został uświadomiony to ani przez jedną sekundę nie pomyślał, że ktokolwiek z policyjnego zespołu mógłby znać denatkę. W tak małym miasteczku powinno być to rzeczą oczywistą.
    — Dobrze, dość o nieprzyjemnościach. Wypadałoby się w końcu przedstawić. Jestem Lorelai Keaton, a… — przerwała wypowiedź skierowaną do Cedrica patrząc na otwierające się drzwi. — A to jest Kelsey Poole. — dodała ignorując krzyki szeryfa dobiegające z korytarza. Z pojedynczych słów docierających do sali konferencyjnej dało się wywnioskować, że właśnie tłumaczył dlaczego siedzi cały dzień w pracy.
     — Żona mu znowu suszy głowę. — ton głosu lekarki był wybitnie beznamiętny. Podała Cedricowi do ręki klucze do domu denatki jakby celowo olewając Constantego, który siedział nieco bliżej.
     — Constanty Duke, niektórzy mówią mi Kostek. — zwrócił się do mężczyzny z lekkim uśmiechem na ustach. Nim ktokolwiek zdążył rozpocząć konwersację, wrócił Gerald widocznie zaczerwieniony na twarzy ze złości.
    — Musimy kończyć spotkanie, jutro dogadamy kolejne szczegóły, powinien do nas dołączyć mój zastępca. A wy… Jak macie ochotę to możecie jeszcze dzisiaj pójść obejrzeć miejsce zdarzenia, ubierzcie tylko jakieś rękawiczki. — Duke spojrzał pytająco na towarzysza niedoli w Forks.
Sempiterna
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Sempiterna
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

crimson echoes Empty zerknijmy w głąb pani mieszkania (i pani przeszłości) {01/08/24, 09:48 pm}

C E D R I C   K R A U S S

         Przysłuchując się rozmowie pomiędzy jego nowym wspólnikiem a Szeryfem, myślał tylko o tym, jak słabo zorganizowaną komórką był wydział śledczy działający na terenie Forks. O nazwaniu go sprawnie funkcjonującym organizmem nie było nawet mowy, bo chociaż w nieodremontowanym budynku policji śledczy zdołali utrzymywać stałe parametry pracy jako takiej (zakrawające, co najwyżej, o czyste minimum obowiązków), twierdząc, że wydział znajduje się w stanie homeostazy, jakość ich pracy pozostawiała wiele do życzenia. Co prawda znali podstawy wyniesione z policyjnych szkoleń, ale brakowało im fantazji - co nie dziwiło, gdy przez większość lat największym problemem lokalnej społeczności był, kolejno, skradziony spod sklepu rower czy roztrzaskane okno wybite przez młodzieńca przepełnionego marzeniami o pojechaniu na mundial. Zresztą brak fantazji nie był sam w sobie największym problemem, bo bakterią pożerającą wnętrzności wydziału w Forks była opieszałość.
         Cedric nie zdecydował się jednak zrugać szeryfa - nie miał aż takiego tupetu, żeby po pierwszym dniu wyskakiwać przed szereg. A powinien, słysząc o tym, że o ile policjanci przeszukali aukcje internetowe, nie pośpieszyli od razu na targ w poszukiwaniu tropu tego nieszczęsnego dywanu, szczególnie wiedząc, że od czasu do czasu sprzedawane są tam różnorakie rękodzieła.
         — Zgadzam się. Warto jeszcze raz obejrzeć miejsce zbrodni. — Krauss podniósł się z krzesła, chcąc opuścić salę zaraz po szeryfie, jednak przystanął, by w końcu poprawnie się przywitać. — Cedric Krauss, miło mi.
          Lorelei była atrakcyjną kobietą z ciekawym błyskiem w oku, który dało się zauważyć w pierwszej milisekundzie po zetknięciu spojrzeń. Jej konwencjonalnie piękna twarz chowająca się za stylowymi oprawkami, kąciki ust uniesione w finezyjnym uśmiechu, a w tym wszystkim widoczna nerwowość, gdy co chwilę pocierała dłoń o dłoń, dały Cedricowi obraz wysoko funkcjonującego nerwusa-perfekcjonistki. Kelsey wydawała się być lekarką, której spojrzenie mówiło zwięźle do rzeczy. Była wypisz-wymaluj dobrze wyszkolonym policyjnym zadaniowcem. Constanty za to, patrząc przez pryzmat zadawanych przez niego wcześniej pytań, zdawał się być dobrym w swoim fachu, ale jego niefrasobliwy ton drażnił coś w układzie nerwowym Cedrica, jak gdyby wyczuwał, że pracujący w jego towarzystwie ekscentryk może być w przyszłości przyczynkiem potencjalnej irytacji.
          I Cedric nie mógł doczekać się, żeby sprawdzić, czy jego założenia posiadają w sobie coś z prawdziwości.
          Poczuł się dziwnie wyróżniony, gdy to jemu Kelsey podała pęk kluczy do domu denatki.
         — Czy ktoś chce zabrać się ze mną autem? — rzucił do towarzyszy, ale Lorelei od razu spasowała, zasłaniając się masą roboty. Kelsey za to odpowiedziała, kompletnie niewzruszenie, że nic tu po niej, bo póki co nie ma żadnego naglącego trupa do zbadania.
         Tym samym w jego aucie znalazł się tylko Constanty, a zaledwie po piętnastu minutach drogi pojawili się już przy domku stojącym jako ostatni przy kamienistej drodze. Był do bólu zwyczajny, niczym zamysł nieoryginalnego amerykańskiego inżyniera projektującego całe osiedla na jedno kopyto. Policyjne taśmy zostały porozwieszane w środku w dużych ilościach, zapach starości wwiercał się w nozdrza, stare tapety odklejały się nieśmiało od rogów ścian, a samotność zamordowanej kobiety wyzierała wręcz z każdej ramki ze zdjęciem znajdującej się w salonie - miejscu zbrodni. Każdy, kto denatkę znał, wspominał w aktach sprawy, że była osamotniona, owdowiała, tylko z jedną córką, która obecnie mieszkała na drugim krańcu wielkiego kraju. Było wiele rzeczy, które w tej sprawie się nie zgrywały - niepasujące do bazy genetycznej odciski, brak śladów włamania, fakt, że nie zostały skradzione co cenniejsze przedmioty oraz główny aktor w sztuce, czyli mieniący się szkarłatem dywan, po którym obecnie jedynym śladem były plamy krwi odgrodzone policyjnymi taśmami.
         — Jedna myśl nie daje mi spokoju — rzucił na głos, zwracając się do Konstantego. — Mordercy zazwyczaj zabierają coś należącego do ofiary, czasem jest to nawet obcięte pasmo włosów. W tym przypadku ofiara została obdarowana prezentem. Myślisz, że ten dywan to rzucenie nam wyzwania? Powiedzenie patrzcie, daję wam poszlaki, a wy i tak mnie nie znajdziecie i tym samym naplucie śledczym w twarz? — Przykucnął na środku salonu, obserwując wiekową posadzkę, na której w wielu miejscach widoczne były ślady po przesuwanych meblach i czarne prążki od ścieranej na podłodze gumie z czarnej podeszwy. — Na dodatek nie ma żadnych śladów włamania, ale widoczne był za to ślady walki. I to tylko tu, w salonie. Denatka znała osobę, która to zrobiła, a przynajmniej osoba ta nie wzbudzała jej podejrzeń. Śladów walki nie było w żadnym innym miejscu w mieszkaniu, co jasno wskazuje na to, że mogła zaprosić kogoś do środka, poczęstować herbatą... — Skierował dłoń w kierunku rozbitego czajniczka leżącego pod stolikiem do kawy. — ... a następnie zostać zasztyletowaną.
Carandian
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Carandian
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

crimson echoes Empty Re: crimson echoes {10/08/24, 07:59 pm}

crimson echoes A26466e76e8ed140f3dcf69d17ca58ca0069807d


    Może i mógł jakoś zagadać nowego znajomego, jednak słowa błądzące gdzieś pod czaszką nie chciały uparcie przejść Kostkowi przez gardło. Siedział w samochodzie jak skończona mimoza powstrzymując ciekawski wzrok od uważnego badania aparycji Cedrica. Zawsze lubił tak bezczelnie się pogapić, czasami nawet wręcz wywiercać dziury w ciele drugiej osoby swoimi gałkami ocznymi… Tym razem jednak dziwactwa trzymał na wodzy, zupełnie jakby miał dostać po głowie za każde najmniejsze odstępstwo od normy. Dawno nikt tak bardzo nie oddziaływał na specyficzną naturę Duke’a. I chociaż w innych okolicznościach myślałby o tym jak o dużej przeszkodzie, tak w przypadku współpracy w nowym miejscu z pewnością trzymanie chłodnego dystansu daje przestrzeń na lepsze zajęcie się własnymi obowiązkami. Przy Lorelai najpewniej nie potrafiłby odnaleźć minimum skupienia.
     Dom denatki nie był w żaden sposób wyjątkowy. Nora starszej kobiety jakich wiele w Stanach. Z jednej strony napadanie na emerytki zazwyczaj wyglądało najatrakcyjniej, schorowana babcia nie będzie w stanie walczyć, ani stawiać warunków, tylko dlaczego napadać kogoś kto widocznie nie opływał w bogactwach? Constatny zaczął powoli układać w myślach pierwsze założenia na temat zbrodni, chociaż jeszcze nie rozpoczął porządnego badania terenu osnutego ciężką atmosferą. Przystanął obok Cedrica uważnie słuchając jego słów.
      — Niektórzy zostawiają po sobie jakiś symbol, albo drobny przedmiot, chcą podkreślić, że to ich dzieło. Czy to wyzwanie rzucone policji? Możliwe, chociaż czy sprawca byłby aż tak głupi? Dywan nie miał żadnej metki, to raczej rękodzieło, a grupa rękodzielników w okolicy na pewno zawęży mocno grono podejrzanych. Nie wiem czy akurat ta konkretna osoba w ogóle cokolwiek myślała o służbach, kiedy postanowiła zostawić po sobie taką pamiątkę. Może to coś bardziej osobistego? — podrapał się po brodzie lustrując brudną od krwi podłogę. Dawno temu w jego regionie spotkali mordercę, który lubił zabierać jednej ofierze coś, a potem podrzucać to następnej. Wpadł w bardzo głupi sposób, w końcu postanowił nawiązać z policją kontakt telefoniczny i nie zadbał o to, żeby nie było możliwe namierzenie go. W przypadku obecnej sprawy to wspomnienie nie dawało kompletnie nic, w końcu z domu ofiary nic nie zniknęło, choć to jeszcze rzecz jaką powinna jeszcze potwierdzić córka kobiety.
     — Możemy założyć, że sprawca albo był dobrze znany, albo wykonywał zawód wzbudzający powszechne zaufanie. Nie może wyglądać dziwnie, tylko raczej niepozornie, z dobrym pretekstem, żeby wejść do czyjegoś domu i jeszcze dostać herbatę. I wykluczyłbym postawnego mężczyznę, taki raczej bez problemu powaliłby starszą panią, a tutaj… Ewidentnie dawała radę walczyć pomimo dość słabej kondycji. — skomentował podchodząc powolnym krokiem do drzwi wejściowych. Otworzył je i podniósł wycieraczkę. Pod nią leżał klucz. Wyciągnął z kieszeni spodni zapakowane w folię jednorazowe rękawiczki, po czym nasunął je na dłonie.
     — Moja matka tak długo robiła. Zapasowy klucz schowany gdzieś przy drzwiach. Chyba już wiemy jak sprawca wyszedł zostawiając za sobą wszystko zamknięte, nie musiał specjalnie się przy tym wysilać. Wystarczyło zajrzeć w tak oczywiste miejsce. — westchnął podnosząc przedmiot. Nie miał gdzie go schować, jednak nie to uważał za problem - policja powinna była w pierwszej kolejności sprawdzić takie rzeczy, obrzydliwe niedopatrzenie.
     — Nie powinno mnie już dziwić to jak bardzo tutaj wszystko jest robione na pół gwizdka, ale mam wrażenie, że bez nas nie mieliby nawet cienia szansy na ustalenie czegokolwiek przy tym morderstwie. — zamknął drzwi wracając do Cedrica. Miał trochę ochotę przedzwonić do Richarda, żeby go zjebać za przydzielenie do Forks, nawet jeśli nic by to nie przyniosło.
    — A myślisz, że to wszystko może być zamieszane większe grono? Jeżeli trop z dzieciakami na targu do czegoś nas by doprowadził, zastanawiam się czy może nie chodzi o nastoletni zakład. Wiesz, znaleźli cel, samotna babka, namówili najsłabszą jednostkę do morderstwa, kazali zostawić dywan, może nawet porobić zdjęcia. — była to bardzo luźna myśl, chociaż nie taka nieprawdopodobna. Młodociani przestępcy szukający dziwnych wrażeń nie byli specjalną rzadkością, czasami zaczynali od siedzenia w tych mroczniejszych odmętach internetu, a później… Robili coś o co nie posądzaliby ich nawet najbardziej zaangażowani w wychowanie rodzice.
       — Idę do kuchni. — oznajmił odkładając klucz do drzwi na stolik. Pomieszczenie z kuchenką i brzęczącą lodówką było dość małe. Na jednym z dwóch blatów stała otwarta paczka z czarną herbatą, zaś w zlewie gniło kilka zalanych wodą naczyń. Smród skiskłej wody znacząco obrzydził Kostka, jednak zamiast zrobić w tył odwrót przykucnął na chwilę uważnie patrząc na podłogę pokrytą pomarańczowym linoleum. Dostrzegł kilka pojedynczych, krótkich włosów w ciemnym odcieniu. Zdecydowane nie należały do człowieka, przypominały raczej sierść. O tyle było to ciekawe, że denatka nie posiadała żadnych zwierząt.
     — Cedric! Masz jakieś woreczki przy sobie? Chyba coś znalazłem. — zawołał odwracając głowę w kierunku wejścia do salonu.
Sempiterna
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Sempiterna
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

crimson echoes Empty Re: crimson echoes {19/08/24, 07:10 pm}

C E D R I C   K R A U S S


              Z wnikliwością słuchał słów przypisanego do sprawy śledczego numer 2; badał jego wiedzę na podstawie otwartych, ogólnych pytań, skrupulatnie analizował zasłyszane odpowiedzi oraz wyciągał potencjalne wnioski na temat doświadczenia Constantego (lub jego braku) niczym na jednym z egzaminów końcowych przed obroną tytułu na uczelni. Nie zniósłby pracy w otoczeniu kolejnej osoby bez wymaganych na stanowisku kompetencji. Na szczęście Constanty, przynajmniej póki co, z łatwością odpowiadał na każde zadane pytanie.
                — Pewnie masz rację, osobiste zatargi są najbardziej prawdopodobne — odpowiedział krótko, kiwając głową.
              Gdyby z całego ogromu przywar istniejących we wszechświecie Cedric miał wybrać tylko jedną cechę, której nienawidził do cna, byłoby to niedbalstwo. Niestety, w starym domu gdzieś na prowincji, gdzie właśnie został jedną z dwóch zaangażowanych do prowadzenia dochodzenia osób, niedokładność wydawała się być mantrą pracujących wcześniej nad sprawą policjantów. Krauss nie mógł uwierzyć własnym oczom, że tak oczywista skrytka jak wycieraczka przed domem umknęła ich uwadze i nie wzbudziła nawet najmniejszej krztyny podejrzenia gdzieś w odmętach policyjnej istoty szarej. Czuł, jak robi mu się mentalnie niedobrze, widząc, jak okoliczni policjanci topią się, zresztą na własne życzenie, w przytłaczającej bezsilności, gdy mają stanąć przed rozwiązaniem sprawy bardziej skomplikowanej niż kradzież roweru.
           — Co za fuszerka... Brak mi słów — mruknął pod nosem bardziej do siebie samego niż do Constantego. Z zawziętością oglądał miejsce zbrodni, chcąc znaleźć jakiś ślad, który mógł zostać przegapiony; przypatrywał się starej komodzie i porozrzucanych na niej wyszywnych serwetkach, wyobrażał sobie potencjalną kolejność zdarzeń w dniu morderstwa i przechadzał się nerwowo w tę i z powrotem. — Póki co nie odrzucam takiej teorii. Mogła to zrobić grupa, mogła to zrobić osoba w pojedynkę. Nietrudno jest powalić starszą, możliwe że schorowaną panią. Zastanawiałem się też nad możliwością potencjalnego morderstwa sekwencyjnego, ale z tego, co wyczytałem w aktach, w okolicy nie było podobnych przypadków zabójstwa od ostatnich dziesięciu lat.
                  Kiedy Constanty poszedł do kuchni, Cedric skierował się w kierunku małej, nieodnowionej łazienki, jednak zanim zdążył przywitać się z pająkiem nieśmiało dziergającym swoje fikuśne dzieło w rogu przy okiennicy, usłyszał ponaglający go krzyk z innego pomieszczenia. Stanąwszy obok Constantego, spakował znalezione przez partnera znalezisko do dwóch plastikowych woreczków, ówcześnie z delikatnością naciągając odkażone rękawiczki na swoje zadbane dłonie. W mgnieniu oka przyłożył telefon do swojego ucha, próbując dodzwonić się na służbowy numer Kelsey. Odebrała po czwartym sygnale.
                  Nie mamy trupa — powiedział od razu, patrząc to na woreczki w jego lewej dłoni, to na stojącego obok bruneta. Czy w sprawie morderstwa denatki, wśród wszystkich śladów biologicznych, znalazło się coś pochodzącego od zwierzęcia? Sierść kota lub psa?
                  — Z tego, co kojarzę, nie. Denatka nie miała żadnego zwierzęcia domowego, a przynajmniej nie było o tym mowy w aktach.
                 Nie obrazisz się, jeśli podrzucimy ci jeszcze dziś coś do badania? Wiem, że jest już późno.
                 — Jasne, zerknę na to jutro — odpowiedziała. — Jeszcze jedno. Cedric?
                 Tak?
                 — Pamiętaj, że najczęściej badam trupy. Nie jestem zoologiem.
                 Uśmiechnął się tylko do telefonu, rzucając przed rozłączeniem krótkie:
                 Na pewno sobie poradzisz. Na razie.
                Po zakończonej rozmowie potrząsnął Constantemu przed oczami woreczkiem z sierścią, ciągle się uśmiechając. Nadzieja w szybkie rozwiązanie sprawy, ucieczkę z malutkiego Forks i pozostawienie za sobą rozpadającego się, okolicznego komisariatu wstąpiła w niego z szaloną intensywnością, a myśl o tym, że, jak strzelał, wynajmowany przez niego pokój na poddaszu będzie okupować przez maksymalnie miesiąc, rozgrzała jego skostniałe przez brak wymarzonego awansu serce.
                 Ten woreczek to klucz do rozwiązania sprawy i szybkiego zakończenia śledztwa. Wspaniała robota — powiedział. Jeżeli uda się określić, co to za zwierzę lub jaka rasa, bardzo ograniczy to liczbę podejrzanych. Nie mogę się doczekać, aż Kelsey da nam znać, co znalazła. Myślę, że na dziś starczy nam pałętania się po tym zakurzonym domu, podrzucimy jej znalezisko do badania, a jutro zaczynamy od skontrolowania sprzedawców na okolicznym targu?
Carandian
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Carandian
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

crimson echoes Empty Re: crimson echoes {31/08/24, 06:09 pm}

crimson echoes A26466e76e8ed140f3dcf69d17ca58ca0069807d

    Siedział w przykucu patrząc tępo na Cedrica, kiedy ten rozmawiał przez telefon z kobietą trzymającą pieczę nad medycyną sądową w biurze szeryfa w Forks. Cały czas pamiętał ten paskudny moment olania, gdy podała klucz do domu denatki osobie siedzącej dalej jakby celowo chciała pokazać Kostkowi jak bardzo mu nie ufa. Oczywiście doskonale wiedział, że nie powinien w ogóle przywiązywać uwagi do tego czy w tym mieście jest lubiany czy nie, w końcu miał być tak tylko na chwilę, jednak Kelsey zasiała w nim ziarno ciekawości wymieszanej z absurdalną zazdrością o świeżo poznanego mężczyznę. Nie lubił zostawać w tyle i być traktowanym jak powietrze. Cichutko westchnął czekając, aż skończą rozmawiać.
    — Chętnie ucieknę jak najdalej od tego radioaktywnego zlewu. — mruknął wstając na równe nogi. Zdecydowanie zapach zgnilizny na długo pozostanie w nozdrzach Duke’a wyjątkowo przewrażliwionego na punkcie skisłej wody z resztkami jedzenia pamiętającego jeszcze poprzednie pokolenie. Jego była narzeczona często zapominała o naczyniach, które potrafiły gnić w kuchni nawet tydzień, a tłumaczyła zostawienie ich “odpowiednim namoczeniem, żeby na pewno domyć”.
      — Dobrze, spadajmy stąd, wezmę jeszcze tylko ten kluczyk z salonu. Może są na nim jakieś odciski, chociaż realnie wątpię, że ktoś kto nie zostawił zbyt wiele śladów na miejscu zbrodni popełniłby błąd przy tak istotnym przedmiocie. — powiedział bardziej do siebie. Wyminął w progu kuchni mężczyznę skrupulatnie unikając niezręcznego kontaktu fizycznego w ciasnym pomieszczeniu. Znaleziony wcześniej pod wycieraczką klucz leżał dumnie na stoliku. Constanty złapał go w dłoń przykrytą silikonową rękawiczką, planował tak nieść znalezisko, dopóki nie przypomniał sobie, iż jego towarzysz był w posiadaniu stosownych woreczków do przechowywania dowodów w sprawie.
      — Trzymaj, schowaj jeszcze to, zanim zgubię. — zażartowałam wciskając przedmiot Cedricowi. Chwilę później obaj opuścili ciche domostwo. Raczej w życiu codziennym nie tętniło tam życiem, starsza kobieta mieszkała sama, a jednak było coś smutnego w porzuconym przez jej śmierć przybytku. Policyjni partnerzy wsiedli do samochodu ruszając do biura szeryfa, gdzie mieli zakończyć wyjątkowo produktywny dzień.
      Baza mundurowych w Forks świeciła jeszcze większymi pustkami. Zostało tylko dwóch facetów będących na jakiejś nocnej zmianie, wyjątkowo nudnej zważywszy na to, że obaj oglądali po prostu mecz niespecjalnie zwracając uwagę na wchodzących na komisariat. Kostek jakby odruchowo zerknął w kierunku biurka Lorelai, chyba liczył na zastanie jeszcze kobiety pomimo tak późnej godziny. Cedric poszedł odstawić znaleziska z miejsca zbrodni do pieczary Kelsey, Constanty wyjątkowo bardzo nie chciał schodzić do ostoi lekarki. Zamiast tego przystanął za pracownikami Harmona obserwując biegające za piłką postaci na ekranie.
    — A Ty co? Nie na browarze ze wszystkimi? — zagaił jeden z nich odwracając głowę w kierunku Duke’a.
   — Browarze? Nikt mnie nie zapraszał na imprezę. — odpowiedział nerwowo drapiąc się po karku.
    — Nasza serdeczna Okularnica zabrała szeryfa i młodszego aspiranta do baru niedaleko. Piwo paskudne, ale tanie, skoro jesteś nowy to może powinieneś dołączyć. — na tym rozmowa została zakończona. Mężczyźni wrócili do oglądania meczu, z kolei Kostek stał jak kołek myśląc nad tym jaką decyzje powinien podjąć. Wrócić do hostelu, patrzeć w sufit, przeczytać książkę, a może faktycznie pozwolić sobie na towarzystwo przy procentach? Cóż, jeżeli jest szansa, iż nikt nie miałby nic przeciwko to może powinien pójść coś wypić. Swoją drogą zastanowiło go trochę dlaczego szeryf zamiast wrocić do domu, tak jak podprogowo to zapowiadał po kłótni telefonicznej z żoną, poszedł na chlanie.
    — Cedric, ponoć gdzieś niedaleko jest pub i nasi obecni współpracownicy wyskoczyli na piwo. Chcesz ze mną do nich pójść? — zagaił, gdy osobnik z którym przeszukiwał dom ofiary wrócił na powierzchnię, do normalnego świata, mówiąc bardziej z przekąsem. Nie oczekiwał od niego chęci na wspólny wypad, właściwie był wręcz pewien, iż uderzy go stanowcza odmowa, niemniej Kostek wolał zapytać chociażby ze zwykłej przyzwoitości.
     — A, jeszcze jedno, trzymaj moją wizytówkę. Nie wiem jak długo tutaj zostaniemy, więc chyba warto mieć do siebie kontakt. — dodał wyciągając z portfela kartonik ze swoimi danymi. W Trenton każdy pracujący przy zbrodniach większego kalibru dostawał od szefostwa garść typowo biznesowych druczków do rozdawania świadkom. Była to wygodniejsza opcja niż przekierowanie każdego, kto coś wiedział o danej sprawie na średnio działającą infolinię.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

crimson echoes Empty Re: crimson echoes {}

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach