Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Charm Nook Wczoraj o 10:56 pmAku
Where is my mind?Wczoraj o 08:14 pmEeve
This is my revengeWczoraj o 08:00 pmKurokocchin
From today you're my toyWczoraj o 07:43 pmKurokocchin
Lies07/05/24, 09:07 pmSyriusz
Careful, I bite06/05/24, 06:54 pmKass
Alteros06/05/24, 08:04 amYoshina
A New Beginning 06/05/24, 03:49 amYulli
The Arena of Hell05/05/24, 09:00 pmNoé
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
7 Posty - 33%
6 Posty - 29%
2 Posty - 10%
2 Posty - 10%
1 Pisanie - 5%
1 Pisanie - 5%
1 Pisanie - 5%
1 Pisanie - 5%

Go down
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Perfect match  Empty Perfect match {26/10/23, 04:27 pm}

Perfect match  Ab72aeb5d8fa64064011d646300418b9064e12e5

Besties


21-letni student zarządzania sportem na School of Kinesiology w stanie Michigan, wynajmuje mieszkanie blisko szkoły z przyjaciółmi których poznał na pierwszym roku. Zapalony fan futbolu amerykańskiego. Jest również fanem imprez, w tym domówek; choć nie w kwestii samego picia, co bardzo chętnie odnajduje się za barem i wpaja w przyjaciół swoje specyfiki.
185 cm wzrostu.
Anthony Bowman


20-letni student pielęgniarstwa na School of Nursing w stanie Michigan, wynajmuje mieszkanie blisko szkoły z przyjaciółmi których poznał na pierwszym roku. Fan książek i komiksów, przez studia nie ma za dużo czasu na nic, odsypia jak tylko się da, uzależniony od latte z KROWIM mlekiem. Nienawidzi sojowych rzeczy i ma uczulenie na lawendę. 
182 cm wzrostu.
Henry McLaunder


Emme


Ostatnio zmieniony przez Kass dnia 06/04/24, 01:04 am, w całości zmieniany 7 razy
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Perfect match  Empty Re: Perfect match {26/10/23, 09:35 pm}

Troye Quinn20 latDetroit, USA179 cm wzrostuDigital Studies
Pochodzi z Detroit, które od zawsze uważa za wystarczające. Choć jego rodzina nie należy do ubogich i jako jedynak mógł sobie na wiele pozwolić, nigdy nie nadużywał danych mu możliwości i pieniędzy. Wyróżniał się tym spomiędzy swoich rówieśników, którzy nieprzerwanie opowiadali o swoich wakacyjnych podróżach, nowych drogich zakupach czy spełnianiu marzeń. Być może dlatego też nie miał zbyt wielu przyjaciół. Obracał się raptem w towarzystwie trójki kolegów, a ich drogi rozeszły się wraz z wyborem totalnie różnych uczelni.

Jestem ambiwertykiem, skłaniającym się zdecydowanie bardziej w stronę introwertyzmu. Skłonny do nawiązywania nowych znajomości, ale woli stałe towarzystwo, niż ciągle kogoś poznawać, bądź codziennie obracać się w innym kręgu społecznym. Z charakteru miły, odrobinę nieśmiały, przy czym naprawdę łatwo go zawstydzić. Nie jest przyzwyczajony do mówienia o swoich uczuciach, więc nawet, gdy jest obrażony lub smutny 0 udaje, że nic takiego się nie stało – choć na pierwszy rzut oka widać, że coś jest na rzeczy.

Perfect match  75dc7419f35e9d1222be4d1200d20e4f

Nadmiar skumulowanych emocji wyzwala poprzez taniec w czterech ścianach własnego pokoju. Jego pewność siebie automatycznie spada, gdy ktoś go na tym przyłapie. Woli domówki od klubowania, przy tym też nie jest osobą, która baluje do białego świtu. Z uwagi na lekką głowę do alkoholu, jego limitem są dwa piwa, z czego te drugie potrafi sączyć parę godzin i w ostateczności nie dopić albo zasnąć na kanapie.

Szatyn, o bardzo bladej karnacji i szczupłej, średnio umięśnionej sylwetce. Jednym z jego największych kompleksów jest sporych rozmiarów blizna na twarzy. Nabył ją za dzieciaka i przez lata młodzieńcze wielokrotnie był z tego powodu wytykany palcami. Pomimo upływu czasu, wciąż nie widzi w niej nic atrakcyjnego, jednak nie zakrywa jej (tak jak niegdyś próbował). Dobranie odpowiedniego podkładu pod kolor skóry w jego przypadku graniczy z cudem, więc w ostateczności wyglądałby jak klaun.  
Emme's Codes


Ostatnio zmieniony przez Kass dnia 14/04/24, 07:06 pm, w całości zmieniany 4 razy
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Perfect match  Empty Re: Perfect match {29/10/23, 01:49 am}

Ryan Laursen21 latMaryland, USA193 CMBusiness
Można powiedzieć, że uciekł od znajomych oraz od decyzji rodziców. Pochodzi z Maryland, więc Michigan było blisko, ale jednocześnie wystarczająco daleko, żeby nie pojawili się w ciągu pół godziny. Pierwszy rok swojej wyższej edukacji zrobił gdzieś indziej, na innym kierunku, lecz z pewnych powodów rzucił to wszystko i przyszedł do tego Uniwersytetu na kierunek Biznesowy, undergraduate, zaczynając od nowa. Zamierza później kontynuować tym tropem.

Nie od wczoraj imprezuje po weekendach, robił to też wcześniej - przez liceum. O dziwo nie przeszkadzało to jego rodzicom, którzy znają go lepiej niż się może wydawać. Ryan jest osobą, która wie, kiedy stać się poważnym, chociaż zwykle nosi uśmiech, żartując i podrywając wszystko co się rusza. Jasno mówi o tym co myśli, przez co ludzie traktują go czasem jak klasowego klauna, tego zabawnego i pewnie, niektóre sprośne żarty, stałyby się pozwem w sądzie, gdyby nie jego twarz. W końcu, jeśli jesteś wystarczająco ładnym, zadbanym, dobrze ubranym – prawie wszystko ci wolno.

Może nie wygląda, ale jest mądry. Przynajmniej na tyle, aby zaliczać swoje egzaminy, bez poświęcania “niepotrzebnego czasu” na naukę z podręcznika. Woli praktykę od teorii, więc siedzenie przy biurku za długo może sprawić, że pójdzie na siłkę... gdzie zrobi sobie nowych kumpli i świetnie spędzi czas pozując z nimi przed lustrem po kilku przysiadach. Ulubionym sportem jest seks, do czego się przyznaje, często przekonując uśmiechem i miłymi słówkami kolejne ofiary do uczestnictwa w maratonie.  



Perfect match  941662af71ec29c3388c90348169929d

Blondyn, z lekko opaloną skórą, wysportowaną, lecz nie nadmuchaną sztucznie sylwetką, a jego szare oczy potrafią spojrzeć do samej duszy. W tym wszystkim jednak – nie ma partnerki czy partnera, ma telefony. Seks buddy, w każdym kolorze i smaku. Zależy na co ma ochotę. Każdy o tym wie po roku na uczelni, nie znaczy to jednak, że nie pojawiają się kolejne osoby, które myślą, że mogą go naprawić... Jakby było co... No... Może to obrzydzenie do dżdżownic. To przydałoby się naprawić, bo jednak potrafił przytargać dzikiego szopa pod pachą, ale dotykanie mokrego robaka, który wije się na ręku? Bleh.
Emme's Codes
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Perfect match  Empty Re: Perfect match {19/11/23, 04:17 pm}

_____Tego poranka Troye budzi się z narastającym bólem głowy. Jest środek tygodnia, siódma rano i budzik, który niewątpliwie pochodzi z jego telefonu. Niechętnie rozchyla powieki, marszcząc czoło w dezorientacji. Nie wiele pamięta z wczorajszego wieczora, jednak pomimo nieprzemijającej migreny, próbuje wykrzesać z wątłych wspomnień jakąś podpowiedź. I staje się nią Anthony, który z szerokim uśmiechem na ustach kładzie przed nim kolorowego drinka. Najprawdopodobniej swój nowy barmański specyfik, wymieszany ze słodkimi likierami i sokami o bujnym bukiecie smaków, które wciąż czuje na języku. Powolnie przypomina sobie, że trunki, w które w siebie wpaja o zmierzchu mają być całkowicie nieszkodliwe, a także zawierać jedynie kapkę alkoholu. Wszyscy w mieszkaniu, w tym sam rzekomy sprawca jego migreny; są już od dawna przeświadczeni o słabej głowie Troye’a do alkoholu. Czemu więc jest w tej sytuacji? I czemu nie pamięta nic więcej? Czy zrobił coś głupiego?
_____Wzdycha przeciągle, przewracając się na drugi bok. Wykopanie się z pościeli nie przychodzi mu z łatwością w obecnym stanie. Rzadko się tak upija, dlatego skutki wywierają na nim naprawdę duży wpływ. Jego głowa zdaje się zbyt ciężka, a ciało zbyt zdrętwiałe, aby podnieść się na równe nogi. Szare komórki nie chcą współpracować, dlatego w pierwszej chwili przeszukuje kieszenie spodni, w poszukiwaniu swojego telefonu, aby w końcu zorientować się, że nie ma go przy sobie. Odnajduje za to gumy do życia, które bez wątpienia należą do Ryana.
_____Dlaczego mam je przy sobie? – mamrocze pod nosem, podnosząc się z łóżka. Zmusza go do tego budzik, wciąż radośnie brzęczący na stoliku w pokoju wspólnym. Nie zdziwi się, jeśli przypadkowo obudzi resztę domowników, którzy niekoniecznie zaczynali zajęcia o tej samej godzinie.
_____Przeciera oczy piąstkami, chwiejnym krokiem przechodząc przez pokój. Jest niemal obrzydzony samym sobą, a dokładniej uczuciem brudu przez ominiętą wczoraj kąpiel. W tym przekonaniu utwierdza go fakt, że budzi się w tych samym ciuchach, w których był zeszłego dnia na zajęciach. Wyłącza budzik przed następną drzemką, aby zaraz zobaczyć Henry’ego wyłaniającego się ze swojego pokoju. Minę ma nietęga, tak samo niewyspaną, ale o wiele trzeźwiejszą.
_____–  Nie wyglądasz najlepiej, trzeba było nie pić bez umiaru – mówi rudowłosy, kręcąc głową z dezaprobatą. Przechodzi prosto do kuchni, gdzie wstawia jeden z gotowców do mikrofali, a szum mikrofali sprawia, że głowa Troye’a jest na skraju detonacji.
_____Wiesz może co się wczoraj stało? Uciął mi się film – informuje Troye, kładąc głowę na oparciu kanapy. – Poszukałbyś dla mnie aspiryny? – pyta z nadzieją, samemu nie czując się na siłach, aby pójść do kuchni, gdzie szum obecnie jest najgłośniejszy. Mruży oczy z bólem wręcz wymalowanym na twarzy, na co Henry reaguje od razu. Najlepiej wie, gdzie w tym domu znajdują się właściwe lekarstwa do spożycia na kaca, ale nie tylko. Dobrze mieć przyjaciela, który poratuje cię w każdej chorobowej potrzebie. Choć spoglądanie kątem oka na to, jak Henry wręcz przepracowuje się na pielęgniarstwie nie jest miłe dla oka.
_____–  Kiedy wróciłem do domu byłeś już zlany w trupa. Podejrzewam, że to Anthony był prowodyrem tej sytuacji, jednak nie było go wówczas w salonie. Siedziałeś sam z Ryanem. Myślę, że to jego powinieneś spytać o szczegóły – mówi otwarcie, stawiając na stoliku w salonie tabletkę przeciwbólową oraz elektrolity rozpuszczone w szklance wody.  – To pomoże ci szybko stanąć na nogi – dodaje, wyciągając ciepłe śniadanie na blat. Troye w tym czasie połyka tabletkę i popijając elektrolity przygląda mu się z daleka. Akcja wokół niego zdaje się rozgrywać w slow motion, jednak wierzy, że kiedy ból całkowicie przeminie, będzie w stanie stawiać pierwsze kroki dzisiejszego dnia. Wysoce prawdopodobne, że spóźni się dzisiaj na pierwsze zajęcia. Naturalnie może się winić za tą sytuację, jednak w chwili obecnej, nie ma żadnego wpływu na swój stan.
_____– Dotrzymałbym ci towarzystwa, jednak śpieszę się. Mam w planach zahaczyć o najbliższą kawiarnie przez zajęciami. Wierzę, że o tej godzinie nie będą mieli kolejek – mówi jeszcze Henry, kończąc swój posiłek. Choć z jego oczu bije politowanie, że Troye doprowadza się do takiego stanu w środku tygodnia. To jednocześnie można wyczuć wiszące w powietrzu zmartwienia. I najprawdopodobniej, gdyby Henry tylko mógł, zostałby i zająłby się przyjacielem. Dając przy tym vibe tej kochanej szpitalnej pielęgniarki, do której wszyscy mogą się zwrócić. Gdyby znali się przed rozpoczęciem studiów, Troye’owi łatwiej byłoby stwierdzić, czy nabył tą opiekuńczość czy zawsze taki był.
_____Nie martw się o mnie i tak muszę się pozbierać do kupy przez najbliższe pół godziny – rzuca, choć jego aktualny stan nie wskazuje na to, aby miało mu się to udać. Gdy Henry opuszcza mieszkanie, Quinn zostaje sam ze swoimi myślami. Przetwarza na spokojnie słowa McLaundera, co do rzekomego spędzenia reszty wieczora z Ryanem. To na pewno wyjaśniałoby, co jego gumy robiły w jego spodniach. Ale jak i po co się tam znalazły? Nie potrafił wykrzesać ze swojej pamięci najmniejszej poszlaki. Zresztą jeśli go pamięć nie myliła, Ryan wspominał, że tego wieczora nie będzie go w mieszkaniu. Nie miał być na mieście? A może pamięć myliła go doszczętnie. Tak czy inaczej, jeśli chciał znać szczegóły wczorajszego wieczora powinien zapytać Ryana.
_____Aczkolwiek… Obawia się, co mógłby usłyszeć w odpowiedzi. Przy małych porcjach alkoholu zwykle przysypiał, więc i w tym wypadku mógłby po prostu zasnąć na kanapie w salonie. Jednak to nie wyjaśniłoby jak znalazł się w swoim pokoju! Dodatkowo, Henry zapewne by wspomniałby, że odcięło go na kanapie, a Ryan pastwił się nad jego nieświadomym ciałem. A skoro wkluczają tą opcje, w takim razie musiał wówczas zrobić coś głupiego. Jego poliki automatycznie pokrywają się różem pełnym zażenowania, a po ciele przebiega gromada dreszczy. Może nie powinien pytać? Czasem lepiej nie wiedzieć.
_____Gdy ból głowy mija, postanawia zebrać się pod prysznic. Głowę ma pełną myśli i wszelkich możliwych rozstrzygnięć tej sytuacji, jednak żadna nie doprowadza go do prawidłowej konkluzji. Mógłby się rzucać po całym salonie, a wciąż żaden przebłysk wspomnień, nie przebija się przez szarą mgłę spętaną w jego głowie. W końcu musi westchnąć z rozczarowaniem i najlepszą strategią jaką może obrać, to udawać, że nic się nie stało – jeśli coś się stało. I ewentualnie czekać, aż Ryan sam mu powie. Jednak czy z taką ciekawością można wygrać?
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Perfect match  Empty Re: Perfect match {10/12/23, 01:45 pm}

_____ Wyszedł na spokojny wieczór z budowaniem koneksji, jak się w jego zawodzie robił. Jak już zaczynało się uczyć tego rzemiosła na studiach. Wystarczyło zaimponować uśmiechem, wyczuciem, sprytem może u niektórych. Były osoby co wolały przewracać się w pościeli z potencjalnym klientem lub partnerem. Inni popijali drinki albo bzykali te same prostytutki biorąc z ich nagiej skóry narkotyki. Nic skomplikowane, naprawdę, nic z czym Ryan nie miałby obycia. Nie od wczoraj przygarniał takie role jak stawanie się ulubieńcem otoczenia. Skąd więc tego wieczora nie posiadał w sobie ani trochę chęci do rozmowy z tymi ludźmi? Patrzył, jak upijają się drogim alkoholem, klepią po ramionach na sprośne dowcipy, które wypływały z jego ust, gdy złapał jaki humor lubią. Normalnie, czerpałby z tego przyjemność, z bycia w centrum uwagi i byciu zapamiętam. Nawet na moment. Dzisiaj... to było nudne, nurzące, nie miał chęci na nic związanego z tymi ludźmi. To wszystko co jednak lubił, niczym ulubione taco albo fast food, przejadło mu się i chciał czegoś drogiego, albo ciężko dostępnego. Wyrafinowanego. I to nie w kontekście dupy z dobrego domu, tego też tutaj było mnóstwo. Dających macać się po tyłku na każdym kroku, bo ludzie biznesu śmierdzieli pieniądzem.  
_____ Rzucając, że idzie zapalić, wybił się z imprezy przed budynek, z płaszczem oraz wszystkim czego nie mógł zostawić w środku. Klucze, portfel, telefon, zapalniczka i dwie fajki. Nie palił. Przynajmniej nie kiedy nie musiał. Tylko dla towarzystwa. Z uśmiechem i żartem minął twarze, których imion nie znał, lecz one zaczepiając go po imieniu, widać znały go. Sprzedał na wpół wiarygodne kłamstwo, że idzie kupić fajki i zanim zdążyli mu zaoferować, poszedł dalej, lekkim truchtem, żeby sobie odpuścili. Swobodne kroki, z lekko zimnawym powietrzem wieczornego miasta, zaniosły go do swojego mieszkania. Widząc budynek z czerwonej cegły, zaśmiał się lekko pod nosem prychając przy tym. Widać we własnym łóżku jednak najlepiej, a może chodziło o prawdziwość koneksji jakie łączyły go z paczką zajmujące ten sam metraż? Otworzył drzwi kluczem i szybko usłyszał śmiech Anthonego, który widocznie miał ubaw z czegoś. Wślizgnął się, zamykając drzwi i spoglądając od razu na barek, gdzie szalony fan sportu mieszał coś szalonego. Rozebrał się z płaszcza i butów nie zdejmując ciekawskiego spojrzenia z przedstawienia. Kolorowy, zdecydowanie słodki i wiedząc, ile wlał wódki - w chuj procentowy. Najzabawniejsze w tym wszystkim, trunek został podany wyraźnie nietrzeźwemu już Troyowi, rozlewającemu się powoli na jasnej kanapie pod oknami. Szukającego, rozmyte pod wpływem procentów spojrzenie ciemnowłosego chłopaka, przypominało Ryanowi teraz bezbronnego jelonka. Chyba właśnie znalazł sobie coś drogiego i wyrafinowanego na ten wieczór. Zaskakując lekko Anthonego, podsiadł go na drugiej kanapie, szybko łokciem opierając się o podłokietnik, najbliżej pijanego jak się dało, i z uśmiechem na ustach spojrzał na zaskoczonego współlokatora.  
- Kiedy wróciłeś? - spytał mrugając szybciej. - Nie miałeś być cały wieczór na mieście?
- Miałem. - odpowiedział, łapiąc za swój krawat, który wisiał mu cały czas na około szyi, zdejmując go pośpiesznie jakby był obrożą. - Ale było tak chujowo, że się zmyłem. - Niestety, przyjęcia były organizowane w garniturach i strojach wieczorowych. Kiedy więc krawat wylądował na okrągłym stole przed nim, spojrzał z lisim uśmiechem na Anthonego. - A co wy tutaj robicie?
- Chciałem wypróbować parę nowych mieszanek, a Troye stał się moim testerem. Trochę go sponiewierało
_____ Odpowiada Anthony, spoglądając na młodszego współlokatora, a wzrok Ryana podąża za nim, widząc jak swoimi słodkimi oczkami, chłopak wpatruje się w niego. Szczerze? Widząc to spojrzenie bambiego, blondyn pewnie podałby mu z uśmiechem swój numer ubezpieczenia społecznego, jedna z najważniejszych rzeczy dla Amerykanina.  
- O-o przyszedłeś o idealnej porze - słowa czołgają się z ust ciemnowłosego, jednocześnie wykonując bardzo koślawy manewr złapania go za nadgarstek, a wypowiedź została przerwana czkawką, jasno informującą, że jest potężnie zrobiony. Ryan jednak nie wchodził mu w słowo, czekając co takiego jeszcze zbierało się w gardle kolegi. - Napijesz się ze mną? Tony już nie chce
- Oh, jaki ty jesteś uroczy. - zaśmiał się widząc te policzki pełne powietrzem, szybko dotykając ich lekko kciukiem, jakby głaskał kota. - No jak mógłbym ci odmówić! - Zaraz po tych słowach spogląda na współlokatora, przyglądającego się temu z wyraźnym rozbawieniem. Widać czuł, że Ryan robi sobie jaja z Troya. Niech tak zostanie. - Tony, zrób coś.  
_____ Rzucił do stojącego ze skrzyżowanymi rękoma na torsie, przy okazji odwracając głowę, żeby mimiką twarzy przekazać bardzo ważną informację - zamierzali upoić mocniej Troya. Anthony, w takich kwestiach, rozumiał się z Ryanem bez słów. Nie raz robili takie akcje. Zaśmiał się więc tylko na jego słowa, czując, że ich spożycie alkoholu nie będzie równe.  
- Jasne, już się robi. - rzucił i poszedł za barek.  
- Nie jestem uroczy! Jak możesz powiedzieć tak o drugim mężczyźnie. - mówi wyraźnie “zły” na słowa, ale nie odsuwa się ani o milimetr, cały czas przyjmując i jego dotyk i twardo trzymając nadgarstek, jakby Ryan mógł uciec. Widząc to nie komentuje, zresztą, nie miał na to czasu, bo Troye zmienił temat. - Świetnie! Poproszę to coś słodkiego... Jak ten pierwszy drink, który mi zrobiłeś.
- Wszystkie były słodkie! - śmieje się robiąc swoje mieszanki. - Ryan, masz jakieś preferencje co do smaku?
- Orzeźwiające. - odpowiedział patrząc na to jak zgrabnie Tony żonglował między butelkami. - Słodkie mam już tutaj obok.  
- Już się robi, szefie  
_____ Ryan słyszy śmiech w głowie Tonego, ale bardziej niż to, uderza go wiercące spojrzenie Troya, który wpatrywał się w niego jakby szukał rozwiązania zagadki powstania wszechświata. Odwrócił się więc do niego z lekko pytającym wyrazem twarzy i nie musiał długo czekać na odpowiedź.  
- Dlaczego uważasz, że jestem słodki? Hm?
_____ Próbuje chyba być poważnym, ale jedyny ton jaki dochodzi z tego do uszu blondyna to flirt. Zwłaszcza gdy te oczka patrzą na niego, jakby miał go zaraz zjeść całego i nie usłyszałby sprzeciwu. Mając coś takiego przed sobą... Ryan nie spojrzałby jutro w lustro, gdyby tego nie wykorzystał w sobie uwielbiony sposób. Nachyla się więc do niżej położonej głowy chłopaka, z poważnym wyrazem twarzy, szepcze do niego, na tyle cicho, aby Tony ich nie usłyszał.  
- Bo jakbym cię pocałował to pewnie nabawiłbym się cukrzycy, kochanie.
_____ Zaraz potem, wyprostował się, wiedząc, że Tony zbliża się z gotowym drinkiem i nie chciał dostać z główki, gdyby Troye, pijany, postanowił się podnieść nagle, zawstydzony tym komentarzem. Nie chciał iść na uczelnie z czerwonym czołem albo limem pod okiem. Ciężko byłoby to wytłumaczyć. I miał rację, zostawił przestrzeń między sobą, a leżącym. Ciemnowłosy podniósł się jakby coś go poparzyło, ale rumieniec na policzkach jasno mówił Ryanowi, co dokładnie. Anthony spojrzał się pytająco podając mu jego limonką lemoniadę z lekką zawartością rumu, na co Ryan tylko pokręcił lekko głową, żeby zgubić temat. Zwłaszcza gdy zobaczył jak Troye zasłania usta. Szybko jednak ta dziwna “sytuacja” mija, gdy pijany rusza, aby zamoczyć usta w kolejnym drinku.  
- Mmm właśnie o coś takiego mi chodziło.  
_____ Mruczy pod nosem, a Anthony i Ryan w tym czasie wymieniają się spojrzeniami, kiedy student sportu postanawia poinformować go, że idzie do siebie z telefonem w ręku, na co można tylko kiwnąć głową. Przecież nie będzie się kłócił, że ma przyjąć połączenie przy nich czy inne gówno, które musi zrobić. Blondyn nie był zainteresowany jego sprawami, opierając się wygodne z drinkiem w wolnej dłoni. W końcu druga, cały czas w potrzasku Troya nie nadawała się do trzymania trunku.  
- Czemu się tak na mnie patrzysz? - rzuca flirtującym tonem, zasłaniając uśmiech szklanką, kiedy kątek oka dostrzega niewinny uśmieszek zupełnie nie pasujący do normalnej persony Troya. - Jeszcze cię zabiorę do łóżka jak się tak będziesz uśmiechać.  
- Po prostu... Jesteś przystojny.
_____ Bąka cicho, wpatrując się w niego, a ten może tylko zamrugać jakby się przesłyszał. Nie spodziewał się takiego szczerego komplementu prosto w twarz. Widział, że jego twarz pozwoli mu sprzedać pół świata, bo nie raz wywinął się bagna za miły uśmiech i giętki język, żeby rzucać komentarze jakby komuś dupę lizał. Jakby... Wiedział to. To, że jest przystojny. Przecież patrzył w lustro codziennie. Nadal, jakoś zrobiło mu się cieplej na sercu dostając szczery komplement. Aż miał ochotę odwdzięczyć się koledze, bo nie klasyfikował ludzi ze względu na płeć, ale niestety.  
- Masz szczęście, że wiem, że jesteś pijany. - powiedział wzdychając głośno i teatralnie. - Inaczej pewnie postarałabym się, żebyś jutro nie był wstanie pójść na zajęcia. - rzuca kolejny komentarz z jasnym przekazem, odstawiając szklankę i wolną już dłonią łapiąc delikatnie za podbródek pijanego kolegi. - Innym razem.  
_____ Tylko ślepy by nie zauważył jak młodszy chłopak reaguje na jego słowa widocznie zainteresowany tą możliwością, co w pewien sposób napędzało Ryana, który bardzo chętnie i teraz zaczęły tą przygodę, ale znowu - miał pewność, że Kac Morderca będzie jutro ścigał Troya. Czy chłopak nawet by wiedział i pamiętał, dlaczego nie może chodzić? Raczej nie.  
- Za ile będzie ten inny raz?  
_____ Pyta napędzając tylko mocniej krew w żyłach blondyna, który od razu kładzie drugą dłoń na wolnym poliku i przybliża się do Troya, który jest zbyt uroczy, żeby go pozostawić przy życiu, obudzonego na kanapie. Wiedział, że Anthony raczej nie zrobiłby nic głupiego z takim Troyem, ale nie ufał samemu sobie, a śpiącego raczej nie zaatakuje... Raczej. W sensie... Był do tego zdolny. Wiedział o tym. Tylko udawał przed sobą, że nie.  
- Jak pójdziesz spać to na pewno szybciej. - nos dotknął nosa, tak blisko znajdował się chłopaka. - Jeśli potrzebujesz innego wymiaru czasu to ci go dam. - Z kieszeni marynarki wyciągnął paczkę gum do życia i wsunął ją w spodnie Troya, upewniając się, że dość subtelnie przeleci dłonią po udzie przy okazji. - Jak się skończą, wtedy będzie ten inny raz. - Nie czekał aż będzie miał więcej pytań albo możliwe sprzeciwy. Ryan potrzebował go położyć spać, zanim zrobi coś z czego się nie wytłumaczy. Odsunął się i wstał, odstawiając kolorowe drinki kawałek dalej. - Chodź, idziemy.
- Umm no dobra.
_____ To było dość niechętne, ale Troye pozwolił się grzecznie złapać za talię i poprowadzić do łóżka, gdzie bez zbędnego zdejmowania czegokolwiek, żeby nie kusić samego siebie, Ryan zostawił w pościeli. O dziwo, taki żywy chłopak potrzebował tylko poczuć zimniejszą poduszkę, a oczy same zaczęły mu się zamykać. Nie zamierzał marudzić i tak by się nie odzywał, żeby przypadkiem nie rozbudzić go czy coś. Osiągnął co chciał - uroczy, w chuj pijany, Troye, leżał u siebie.
_____ Z uśmiechem pod nosem, w progu drzwi, spojrzał jeszcze na śpiącego, pijanego kolegę. Widać ten nadmiar energii bardzo szybko się skończył. Jego łagodne spojrzenie było pełne ciepła i jednocześnie empatii, bo jutro będzie miał tak horrendalnego kaca, że Ryan nigdy by się nie zamienił miejscami. Trochę go to bawiło. Chciał zobaczyć na własne oczy co faktycznie zrobi, kiedy obudzi się z jego gumami w kieszeni, a ten blondyn, o tutaj, on się tłumaczyć nie będzie. Ha, nawet go nie będzie. Specjalnie wypadnie do siłki o szóstej, aby wrócić około ósmej jak nie później i sprzedać jakiś niesamowicie zabawny tekst w stronę Troya jak nic nie będzie pamiętał. Zamknął drzwi od jednego pokoju, od razu otwierając te od siebie. Ich pokoje dzieliła ściana, zaraz obok siebie. Rozebrał się rzucając ciuchy na podłogę, rano się tym zajmie. W samych bokserkach jebnął się na pościel, po chwili czując chłód i kliknął językiem - tak nie zaśnie. Wczołgał się więc pod pościel, ustawił sobie budzik i poszedł w kimę.  
_____ Zgodnie z planem, równo szósta wyszedł, ale nie na siłownię, a zwyczajnie pobiegać po okolicy. Skąd ta nagła zmiana nastawienia? Rano dostał SMS’a od sąsiadki, że dawno się nie widzieli, więc, jak to Ryan, oczywiście przyjął zaproszenie na “szybką randkę”. Niestety, kardio nie ćwiczył z kobietą opartą o drzewko w parku, a faktycznie robiąc kilometry... mile? Jebać. Ważne, że wrócił spocony, ale w sumie zadowolony do mieszkania. Wszedł, rzucił addidasy i jego jasne spojrzenie wylądowało na Troyu, który zdecydowanie wyglądał jakby uciekał przed mordercą o imieniu Kac. Od razu podszedł bliżej do chłopaka, czując, że musi wykorzystać okazję.
- Co tam kochanie, źle się czujesz po wczoraj? - na ustach widoczny uśmiech, szerzący się od ucha do ucha. Z bliska, widząc stan skóry Troye, nie może się odpędzić od lekko poważnego komentarza. - Wiedziałem, że będzie źle, ale jest fatalnie. - jego brwi lekko uniesione, kiedy pokazuje kciukiem na swój pokój. - Nie wiem czy to coś ci pomoże, ale mam tabletki na kaca. Coś tam z węglem, niby wchłania toksyny czy inne gówno. Taki plan B, po imprezie.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Perfect match  Empty Re: Perfect match {03/01/24, 09:52 pm}

_____Towarzyszy mu uczucie spowolnienia, braku motywacji, jakby niósł na sobie niewidzialny ciężar, obniżający jego siły. Dodatkowo poczucie wewnętrznego zamętu i dezorganizacji myśli nie odstępuje go na krok. Pije trzecią szklankę wody, zanim w ogóle znajduje w sobie wystarczające pokłady energii, aby wziąć prysznic i przebrać się w świeże ciuchy. Zostawia przy sobie paczkę gum Ryana, aby móc mu je zwrócić, gdy tylko się dzisiaj zobaczą.
_____Z wilgotnym żółtym ręcznikiem przewieszonym przez szyję wraca do salonu, zajmując swoje już wysiedziane miejsce na kanapie. Kąpiel pozwala mu poczuć się rześko, a pasta do zębów smakuje o niebo lepiej, niż resztki napojów wyskokowych pomieszanych z wodą na jego kupkach smakowych. Pokonuje tym samym suchość w ustach, jednak pewne uporczywe symptomy wciąż z nim zostają. Jego organizm jest wyczerpany, jakby co najmniej zeszłego wieczora z poczucia adrenaliny zdecydował się na wycieńczający trening siłowy, dodatkowo choć utrzymuje równowagę na nogach, nie czuje się zbyt stabilnie. Dotarcie w takim stanie na zajęcia nie zapowiada się zbyt kolorowo, ale zegar tyka. Troye z rezygnacją musi przyznać, że zwykle o tej godzinie wychodzi z domu, aby być przy dobrych wiatrach piętnaście minut przez zajęciami pod salą. Nie ma mowy, że i tym razem stawi się na czas… Może powinien tym razem sobie odpuścić? Silne poczucie winy, że pozwolił się upić w środku tygodnia daje mu się we znaki, jednak jest już zdecydowanie za późno, aby zapobiec potencjalnym konsekwencjom płynącym z tej akcji.
_____Wzdycha z jękiem na ustach, odchylając głowę do tyłu, aby oprzeć ją o oparcie kanapy. I najpewniej jego wzrok utkwiony byłby w sufit jeszcze przez długi czas, gdyby nie dźwięk otwierających się drzwi wejściowych. Troye leniwie przekręca głowę, aby sprawdzić kogo sprowadza do domu o tak wczesnej godzinie. W pierwszej chwili wierzy, że mógłby to być Henry, który o czymś zapomniał, jednak mimo towarzyszącej mu dezorientacji, szybko dochodzi do wniosku, że McLaunder jest zbyt dobrze zorganizowany, żeby zdarzyła mu się taka sytuacja. I owszem, w tej kwestii się nie myli. W progu salonu łapie kontakt wzrokowy z Ryanem, przez co na jego poliki automatycznie wkrada się rumieniec. Rozbieganym spojrzeniem zauważa jeszcze pot na jego skroni i koszulkę przyklejoną do wysportowanego ciała, nim zakrywa sobie wizje poduszką. Nie jest w stanie uciec od tej reakcji, bo coś podpowiada mu, że to odpowiedni odruch w takiej sytuacji.
_____Zajmuje mu chwilę, aby zrozumieć, co właśnie wyczynia. Zachowuje się dokładnie tak, jakby coś przewinął zeszłego wieczora, choć o rzeczywistym postępie sprawy nie ma żadnego pojęcia. Widać po nim, że jest wyraźnie zmieszany, mimo że stara się odłożyć poduszkę na bok, jak gdyby nigdy nic. Odchrząka przy tym znacząco, nie łapiąc już jednak spojrzenia Ryana, które – jak przeczuwa – wciąż spoczywa na jego osobie.
_____–  Co tam kochanie, źle się czujesz po wczoraj? Wiedziałem, że będzie źle, ale jest fatalnie – zagaja blondyn, a Troye nie musi na niego patrzeć, żeby wiedzieć, że towarzyszy mu uśmiech na ustach, przy tych słowach. I cóż widział swoje odbicie w lustrze, w tym nieco nabrzmiałą, jakby nie swoją twarz, jednak w ustach Ryana brzmi to całkiem dobijająco. Chowa buzię w dłoniach, nie mogąc przyjąć do wiadomości, że chłopakowi może wcale nie chodzi o to. – Nie wiem czy to coś ci pomoże, ale mam tabletki na kaca. Coś tam z węglem, niby wchłania toksyny czy inne gówno. Taki plan B, po imprezie – kontynuuje, zwracając tym samym uwagę Quinn’a, który gotów jest wrzucić w siebie wszelkie cholerne leki, byleby postawiły go w miarę możliwości szybko na nogi.
_____Poproszę, chciałbym mieć szansę dotrzeć na uczelnie chociaż w połowie zajęć – rzuca, a jego z początku piskliwy głos przekształca się w ciężką, grzęznącą w gardle chrypkę. Odchrząka ponownie, podnosząc się z kanapy, aby postawić pierwsze kroki w kierunku Ryana. Nie sposób powiedzieć czy czuje się w jego towarzystwie niekomfortowo, jednak czuje gdzieś w środku narastające zażenowanie wraz ze zmniejszaniem dystansu między nimi. Przykłada do twarzy mokry ręcznik, czując jak szczypią go policzki.
_____Jasne! – odpowiada Ryan, aby zaraz wejść do swojego pokoju i wrócić z kartonowym opakowaniem w dłoni, czytając opis na jego tyle. – Wychodzi na to, że możesz wziąć dwie? – podnosi spojrzenie na Troye’a, kontynuując zaraz z pytaniem. – Ile ważysz?
_____Coś około 63 kilo? – odpowiada po chwili namysłu, nie będąc całkowicie pewnym. W toku dnia czasami zdarza mu się opuścić parę posiłków, ale poza tym stawia na regularność. Jego waga nie powinna się zbytnio zmienić.
_____Ryan patrzy na niego od góry do doły i znowu do góry. – No raczej by się zgadzało, choć powiedziałbym, że pewnie mniej – Po tych słowach przywdziewa na usta uśmiech, oddając opakowanie w ręce Troye’a. – Przynajmniej wczoraj, jak trzymałem cię w objęciach.
_____Możliwe, że schudłem ostatnio – odpowiada bez zastanowienia, otwierając opakowanie, z którego wyjmuje listek tabletek. Dopiero po chwili dochodzi do niego pełen sens wypowiedzi Ryana, dlatego spogląda na niego zdezorientowaniem otwierając i zamykając usta, jakby nie wiedząc co powiedzieć w tej sytuacji. Wypuszcza przy tym paczuszkę z dłoni, a ta z cichym grzechotem ląduje u jego stóp. – A że… Masz na myśli, jak odprowadzałeś mnie do pokoju? – mówi, starając się brzmieć naturalnie, jednak łatwo stwierdzić, że nie ma pojęcia, co Ryan ma na myśli.
_____Widząc taką reakcję, chłopak śmieje się i schyla po opakowanie bez odpowiedzi, aby zaraz wyprostować się i włożyć je ponownie na dłonie Troye’a, łapiąc go za dłoń i zmieniając jej ułożenie. – Może... – odpowiada zdawkowo insynuując, że coś się stało – tym swoim wyrazem twarzy, tym uśmiechem, spojrzeniem. W tym czasie Troye’a doznaje jakby olśnienia, prześwitu jakiegoś niewyraźnego wspomnienia. Na pewno trzymał Ryana za rękę zeszłego wieczora, tylko w jakim celu? Nie potrafi tego zrozumieć, ani stwierdzić czy jego przypuszczenie jest prawdziwe. Może wyobraźnia nadsyła mu sygnały, które potencjalnie mogłyby pasować do myśli, które układają się w jego cholernie ciężkiej głowie. Stanie w ciszy i wpatrywanie się w ten dający żadnej wskazówki uśmiech, dodatkowo go żenuje. A może to, że intuicyjnie wlepia swoje spojrzenie w usta drugiego chłopaka, zbyt obawiając się, co ma do powiedzenia jego sugestywne spojrzenie.
_____A właśnie! Znalazłem je przy sobie rano, chyba ich zapomniałeś! – mówi, chcąc zmienić temat. Wyciąga z kieszeni spodni gumy i wystawia je w kierunku Ryana wolną dłonią. Naturalnie jest ogromnie ciekawy tego, co stało się zeszłego wieczora, jednak niezdolny jest, aby zapytać o szczegóły. Zresztą nie chce mu się wierzyć, że Ryan mógłby go trzymać w objęciach z innej przyczyny niż odprowadzanie do pokoju. Jego sugestia owiana jest tak dużą konspiracyjną tajemnicą, że niemal śmierdzi mu kłamstwem.
_____Oh? – sapie Ryan, unosząc brwi lekko zaskoczony. – Czyli nie pamiętasz? Heh – prycha pod nosem, mówiąc już swoim normalnym tonem, co jeszcze bardziej wybija Troye’a z pantałyku. Czyżby wspomnieniem o gumach wkopał się jeszcze bardziej, niż chciał. Jego nierozumne spojrzenie w końcu dosięga oczu drugiego chłopaka, próbując odczytać sytuację, jednak wciąż nic z tego. Jego myśli plączą się w supeł, a żadne z potencjalnych przypuszczeń nie zdają się trafne. Na pewno zrobił coś głupiego! – Zostaw je sobie, używaj jak swoich – rzuca i odwraca się kończąc rozmowę w drzwiach swojego pokoju. – Łyknij i idź na zajęcia – mówi, co Troye odbiera jako wymijające i choć powinien się zastosować, by poczuć się lepiej i zdążyć na zajęcia; jednak reakcja jego ciała jest szybsza od niego.
_____Nie pamiętam… czego? – pyta z naciskiem na ostatnie słowo, łapiąc za koszulkę Ryana w nagłym odruchu. Puszcza ją jednak szybko, zaciskając palce na paczce gum, którą wciąż trzyma w dłoni. Miał nie dociekać, ale teraz gdy Ryan odwraca się z zamiarem zamknięcia tematu, nie potrafi sobie odpuścić. Nie chce, aby przez kilka następnych dni wisiało między nimi jakieś nieporozumienie, potencjalnie utrudniające im kontakt.
_____Jak nie pamiętasz, to nieważne, nie przejmuj się tym! – śmieje się do niego blondyn, wyraźnie rozbawiony tym, że po wczorajszym wieczorze w jego głowie stoi absolutna pustka.
_____O mój boże… Zrobiłem coś głupiego – mamrocze pod nosem przejęty, po czym spogląda jeszcze raz na rozbawionego Ryana, jednak jemu ani trochę nie jest do śmiechu. Nim całkowicie spanikuje, decyduje się zgarnąć szklankę ze stolika w salonie, aby nalać sobie wody do popicia tabletek. Skoro Ryan jawnie nie żartował sobie z tematu, jak to ma w zwyczaju i nie chciał mu powiedzieć, co się wydarzyło, musiał zrobić coś naprawdę strasznego. Pozostawiony z tą myślą, odwraca się w kierunku zamkniętych już drzwi do pokoju Laursen’a i marszczy brwi. Naprawdę zamierzają to tak zostawić?
_____Ostatecznie postanawia nie dobijać się do jego drzwi jak głupi i dociekać jaka jest prawda. Nie był ani na tyle głupi, ani na tyle pewny siebie. A przede wszystkim nie miał energii, aby uporać się z całą tą dziką sytuacją. Łyka w końcu dwie tabletki, wkłada listek do opakowania, a te zostawia na blacie w kuchni. Ryan będzie mieć z reszty paczuszki lepszy użytek, niż Troye, który zamierza stronić od alkoholu przez następne stulecia. Ot co!
_____Zaczyna zbierać się do wyjścia, a po upływie niespełna półgodziny drogi na uczelnie, jego stan poprawia się, choć trudno nazwać go stanem użyteczności. W każdym razie dociera spóźniony na zajęcia, na które udaje mu się wślizgnąć niezauważonym jedynie przez chwilową nieobecność wykładowcy. Na własną obecność na liście nie ma już co liczyć, mimo że Finn podjudza go, aby wykorzystując sytuację zwyczajnie się na nią wpisał. Jak można się spodziewać, totalnie nie jest w stanie się skupić ani na słowach belfra, ani na otaczającym go świecie. Jego myśli wracają do Ryana i gum, które ma nawet w teraz przy sobie. W zamyśleniu wyciąga jedną z pastylek i wsuwa ją niepostrzeżenie między usta, z zamiarem zastosowania się i użycia ich jak swoich własnych.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Perfect match  Empty Re: Perfect match {27/01/24, 05:27 pm}

_____ Znalezienie Troya na kanapie było miłym zaskoczeniem. Czymś czego się nie spodziewał i bardzo żałował, że nie przewidział. Mógłby sprzedać mu niesamowitą historię, chociażby rzucając się na niego krzycząc, że po wczorajszym go kocha najmocniej jak się da. Jego zmarnowana twarz na kanapie odbiera mu jednak tą ochotę. Gdyby postanowił potraktować go chociaż trochę siłowo, pewnie złamałby się w pół. Już wczoraj miał takie wrażenie. Teraz, widząc go, umierającego, lub wyglądającego jak kuzyn samej śmierci, tylko pogłębił to przekonanie. Nic dziwnego, że zamiast swoich żartów najpierw zaproponował mu tabletki. Może pomogą, oczywiście, wiedział, ile on bierze, skąd miał jednak wiedzieć, ile powinien przyjąć mniejszy Troye? Odpowiedź, którą otrzymał tylko nasunęła mu dowcipne żarty na język. Co go jednak zaskoczyło, to fakt, że chłopak nie zareagował od razu. Potrzebował kilku sekund, a może i minuty, aby ogarnąć co takiego powiedział. Czy on wszystko brał tak jak to dostawał, nie szukając czegoś głębiej?
_____ Kłamanie z miejsca nie szło mu najlepiej, przynajmniej tak uważał, ale mógłby sobie napluć w brodę, bo rozmowa między nimi przebiegła w taki sposób, że mógł mu wmówić wszystko. Jak się nie śmiać? Niestety, nie wykorzystał okazji. Kto nie ryzykuje nie pije szampana i do przodu. Na przyszłość będzie wiedział, coś wymyśli. Tak wkręci ciemnowłosego, że nigdy nie zapomni. Podniósł paczkę i oddał mu ją, nie przyznając się otwarcie do niczego, ze swoim popisowym wyrazem twarzy. Przewidział zachowanie kolegi, wiedział, że nie wytrzyma za długo pod tym spojrzeniem, zwłaszcza, że doskonale wiedział, że jego spojrzenie nie spogląda w jego oczy, a niżej. Na usta. Nie on pierwszy, ale zwykle łatwiej przychodziło mu pokazanie danej osobie co potrafią zrobić.  
_____ Mógł się spodziewać, że czarna plama to jednak czarna plama i Troye nie będzie pamiętał nic związanego z tymi gumami, ale nie zamierzał mu ułatwiać zadania, informować o tym, co takiego się wydarzyło i jak wymieli się małą obietnicą. Tym bardziej widząc panikę w zachowaniu chłopaka. Byłoby za łatwo. Zwłaszcza kiedy postanowił go złapać za koszulkę, aby dowiedzieć się czegoś więcej. To... znowu... całkiem urocze... ale nie. Nadal odpowiedź brzmi nie i Ryan nie zamierzał dzielić się informacjami, chowając się za drzwiami własnego pokoju. Troye nie ma ani czasu, ani energii, aby dobijać się do niego. Przynajmniej w jego mniemaniu. Brakowało mu czasu, aby to sprawdzić.  
_____ Zamyka za sobą drzwi i powstrzymuje się od śmiechu, dusząc się przy okazji lekko. Kto by się spodziewał, że chłopak nie będzie pamiętał zupełnie nic? Czarna plama. Chyba najgorszy moment życia dla każdego, zwłaszcza zdrowego faceta, ale faktem jest, że nie stało się nic co sprawiłoby, co sprawiłoby, że Ryan czułby moralną potrzebne poinformowania go o tym. Byłby pierwszy, aby bronić godności kolegi, jego dobrego samopoczucia, gdy jakaś laska postanowiła go zaciągnąć na ubocze i wykorzystać. Oczywiście, pożartował sobie z niego. Musiał! Ale tylko tyle. Inaczej nie byłby sobą. Zrzucił z siebie przepocone ciuchy i zajął się przygotowaniem do wyjścia na uczelnię. Umył, ogarnął, ubrał w coś typowego dla siebie jak jakieś jeansy, sweter i płaszcz. Koniec końców, mieli jesień.  
_____ Był studentem kierunku biznesowego. Bycie punktualnym i na czas miało, niestety, znaczenie dla większości profesorów. Ludzi, którzy pewnie nigdy nie otworzyli własnej firmy w tym kraju, ale wiedzieli dużo o ekonomii, prawie czy innych duperelach. W takie dni jak dzisiaj, kiedy lekko zniechęcony szedł na uczelnię, na zajęcia, pytał samego siebie, dlaczego poszedł na taki kierunek, a potem przypominał sobie... Twarz swojego brata i uśmiech rodziców. Westchnął głośno, z tym nie wygra. Niestety, pozwalali mu na dużo, teraz musiał swoim talentem przydać się innym. Właśnie z tego powodu siedział i słuchał nudnych pierdoł mówionych do slajdów prezentacji na wielkiej tablicy. W tym momencie, ktoś rzucił się na jego plecy, a Ryan, zanim zdążył zareagować i sprawdzić kto to, musiał ratować swoją twarz przed zderzeniem z betonem.  
– Ryan! – odezwał się głos prawie krzycząc mu do ucha. Po tonie jednak, wiedział kto to taki. Nie zdziwił się więc, widząc ciemnoskórego mężczyznę, patrzącego do niego ze zbyt bliskiej odległości. - Słyszałeś co się wczoraj odjebało?
- Coś się stało? - uniósł brewkę do góry, prostując plecy, zrzucając chłopaka z siebie. W końcu skubaniec był większy... Nie jeśli chodziło o wzrost, raczej o masę mięśniową. - Wczoraj wyszedłem dość szybko z imprezy więc jestem zielony.  
- Spodziewałem się. - zaśmiał się pod nosem. - Inaczej pewnie byłbyś w samym epicentrum.
- Więc? - blondyn spytał przywdziewając uśmiech oraz wyraz twarzy pełen cwaniactwa, i zaczął iść dalej, oboje musieli dojść na zajęcia. - Wydaje mi się, że gdyby to było coś mega ważnego, dostałbym jakieś wiadomości.
- Dwie laski się pobiły. - chłopak zbliżył się szepcząc mu konspiracyjnie. - Podobno jednak chciała drugiej randkę odbić.
- Hahaha
_____ Ryan wybuchł śmiechem, słuchając dalej, jak dwie dziewczyny pobiły się o gościa, którego podobno nawet tam nie było. Kolega, Sam, był plotkarzem jakich mało. Musiał się wygadać jakby to gumowe ucho, które posiada, nie mogło inaczej przyjąć więcej informacji i ludzkich dram. Oczywiście, blondyn przyjmował tą historię bardzo poważnie, słuchając dokładnie, a doszli do swojej klasy. Tutaj, pod salą, od razu zawiesił spojrzenie na dziewczynie z plotek. Podbite oko zdradzało ją z kilometra. No i... ile może być kobiet z różowymi włosami w biznesowej grupie studentów, stawiającej na zadbany wygląd i bycie profesjonalnym.  
_____ Zajęcia na uczelni nie należały do skomplikowanych, materiał też nie był tworzeniem rakiet kosmicznych, więc spokojnie sobie z tym radził, nawet w przerwach znajdując czas, aby poćwiczyć swoje zdolności socjalne, podrywając znajome już sobie koleżanki jeszcze raz i ponownie. Tym razem te wszystkie słodkie komentarze nie miały jedynie zebrać uwagi, zajmując sobie czas. Zgrabnie schodził na temat wczorajszej imprezy i dopytywał o różowowłosą dziewczynę z limem pod okiem. Widząc ich czerwone uszy, uśmieszki, wyraźne zadowolenie z rzucanych przez niego komentarzy - zostawił je same sobie kierując się na kolejne zajęcia, spóźniony. Ich tęskne spojrzenie, kiedy tylko padło pożegnanie, normalnie, sprawiłoby, że chętnie zostałby dłużej, może pogłębiając znajomość w najbliższej przestrzeni prywatnej. Niestety, tym razem, kiedy trafiły go maślane oczy, pomyślał o Troyu, odchodząc. Widać chłopak będzie mu teraz siedział w głowie za każdym razem, kiedy stanie przed oczami z czerwonym kawałkiem skóry.
_____ Ostatnie profesor wyszedł z pomieszczenia około godziny 19, kończąc długi i nudny wykład o sposobach zarządzania... czymś tam. Naprawdę, Ryan się wyłączył w połowie. Tiktok, Instagram czy wszystko co było w telefonie było o wiele bardziej ciekawe. Do tego stopnia, że zorganizował małą grupę, żeby wyjść do pobliskiego baru, bo musiał się napić. Dlaczego? Od kiedy rumiane policzki zawstydzonej znajomej przypomniały mu o Troyu... nie był wstanie wyrzucić go z głowy. Jak na studenta przystało - blondyn postanowił się zresetować alkoholem. Wczoraj nie był wstanie, bo potrzebował czegoś głębszego, może dzisiaj to będzie dobry pomysł. Najwyżej tym głębokim “czymś” będzie rura odpływowa kibla jak przedobrzy.  
– To co, idziemy?  
_____ Rzucił po sali, zbierając spojrzenia innych studentów. O dziwo. Większość ludzi, nawet nie wiedząca co się dzieje, wstała i zaczęła zbierać swoje rzeczy, gotowa iść za nim. Gdzie? Ktoś wie na pewno. Zaskoczyło to jednak Ryana trochę, spodziewał się mniejsze imprezy niż trzydzieści osób (tylko tyle dotrwało do końca dnia). Zanim się zorganizowali, ogarnęli co i gdzie - zrobiła się dwudziesta, ale doszli paczką zajmując sporą część baru. Bez większego problemu podzielili się na mniejsze grupki, aby zająć prywatne budki lokalu. Klimat tego miejsca pasował spokojnemu popijaniu drinka i zjedzeniu dobrej kolacji. Ceny były na kieszeń studenta. I alkoholu i posiłku. Zamknięte budki przypominały małe pokoje, gdzie na środku stał stół, a na około niego krzesła, kanapy - zależy co miał właściciel pod ręką. Nie były to meliny, ale nie były to pokoje hotelu czterogwiazdkowego. Klimat, w którym raczej każdy poczuje się dobrze. W tym oni.  
_____ Głośna muzyka, śmiechy, zabawa, upojenie alkoholowe, plotki. Wszystko czego można się spodziewać po studentach po dniu ciężkiej pracy. Ryan zdołał wymigać się od kolejki wódki, wychodząc na korytarz. Spokojniejszy, kiedy dźwięki są tłumione w budkach. Westchnął opierając się o zimną ściankę, a do jego uszu dochodziły odgłosy co działo się na około. W jednej dwie dziewczyny przekrzykiwały się, która którą bardziej kocha. Obok niego - śpiewali hity eurowizji i wiedział to tylko po tym utworze, gdzie kobieta gdakała niczym kura. Można przyjąć, że... wywarło to na nim wrażenie, kiedy usłyszał po raz pierwszy na innej imprezie. Westchnął i położył rękę na włosach, przeczesując je do tyłu. Nawet alkohol nie pozwolił mu zapomnieć o tym “czymś więcej”, wyrafinowaniu, które znalazł wczoraj w jelonkowych oczach współlokatora. I mając tego świadomość, mógł się tylko śmiać. Oderwał się od ściany, zmierzając do łazienki, po to wyszedł. Otworzył drzwi do męskiej toalety i zderzył się od razu z innym chłopakiem, który widać właśnie chciał wychodzić. Nie potrzebował nawet sekundy, aby rozpoznać w tych czarnych włosach Troya.  
– Troye? – spytał, kładąc dłoń na jego włosach i odsłaniając twarz, patrząc na niego zaskoczony. Miał wręcz wrażenie, że go sobie wyczarował. – Co tutaj robisz? – usta wykrzywiły się w radosny uśmiech. – Co z tym w twoim postanowieniem, że nie pijesz?
– Ryan, cóż nie wszystko poszło tak jak planowałem.
_____ Spoglądając na niego jakby właśnie znalazł drogę wyjścia z wielkiego problemu. Co więc innego mógł zrobić, jak nie prychnąć lekko. Powiedzmy, że to spojrzenie mu się jakoś podobno, jakby został bohaterem czy coś. Zabrał swoją dłoń z głowy kolegi, przesuwając ją na framugę drzwi, opierając się lekko.  
– Jak tak to nie będziesz miał problemu, żeby zmyć się ze mną, co nie? – spytał wyraźnie zgadzając się z Troyem. Spokojnie mogli stąd iść. W sumie, po co czekać na odpowiedź? Poklepał go po ramieniu i przeszedł obok. – Daj mi pięć minut i spotkamy się przed drzwiami wejściowymi.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Perfect match  Empty Re: Perfect match {26/02/24, 05:23 pm}

______Przez pierwszych parę godzin na uczelni stara się powrócić do żywych i sprawnych umysłowo, jednak potrafi się rozłożyć nawet na najprostszym pytaniu, dotyczącym projektu, którego sam tworzył przez ostatni weekend. Jest niesamowicie zamulony przez kaca, a dodatkowo nie może powstrzymać się od złego przeczucia dotyczącego zeszłego wieczora. Sytuacja zaczyna się rozjaśniać dopiero po dużym kubku kawy, którą kupuje podczas dłuższej przerwy między zajęciami. Pomaga mu wrócić do zmysłów, choć wciąż mniej pogrążony w myślach nie jest.
______Wiesz co jest najlepsze na kaca? Alkohol! – mówi niespodziewanie Finn, kiedy wychodzą z ostatniego wykładu tego dnia, a wyraźnie zmęczony Troye podnosi na niego zdziwione spojrzenie. Następny wieczór spędzony na piciu całkowicie nie przypada mu do gustu, dlatego ma w zamiarze szybko się z tego wywinąć i wrócić do mieszkania. Przed zaspaniem także na jutrzejsze zajęcia może go uratować jedynie szybkie położenie się spać. Przekonanie Finn’a mimo wszystko nie jest w rezultacie tak proste, jak mogłoby się wydawać, a staje się już wręcz niemożliwe, gdy wokół nich zbiera się większa grupka osób. Quinn rozgląda się zdezorientowany po bardziej i mniej znanych mu twarzach, nie wiedząc skąd oni się tu nagle wszyscy wzięli.
______–  Nie daj się prosić, będzie fajnie – namawia dalej, a Troye nie ma lepszego wyboru, niż skinąć posłusznie głową i pójść w ślad grupy, która staje się o parę osób większa, gdy tylko na ich drodze stają studenci z klasy biznesowej. Wraz z Finnem ciągną się na samym końcu pochodu, podczas gdy ten i jego najlepszy kumpel Nathan nie przestają trajkotać o wynikach jakichś meczy oraz gorących ploteczkach, które chodziły tego dnia na uczelni. Troye pozostaje jednak cicho, czując się odrobinę osaczonym. Zarówno przez ludzi, jak i informacje, którymi na co dzień nie zajmuje sobie głowy. Stąd też wciągnięcie się w konwersację nie jest najprostsze, kiedy nie ma się nic do dodania ze swojej strony. A żeby pociągnąć o własnych doświadczeniach – nie ma w sobie na tyle odwagi, ani nie sądzi, aby kogokolwiek to zainteresowało.
______Przez chwilę ma wrażenie, że wśród tłumu miga mu czupryna Ryana, a skoro kierują się do pubu wraz z ludźmi z jego kierunku nie powinno to być wcale takie zadziwiające. I zapewne w normalnej sytuacji, jego pierwszym uczynkiem wychodzącym naprzód byłoby odszukanie przyjaciela i wyrównanie z nim kroku. W końcu byłby idealny towarzyszem niedoli, albo i deską ratunki, jako że wcale to tego wypadu przekonany nie był. Jednak po tej sytuacji rano? Troye nie jest pewien czy chce się z nim mierzyć tak szybko. Zwłaszcza, że wciąż nie może sobie przypomnieć nic ani o gumach do żucia, ani o tym co mówił i robił tamtej nocy.
______Dochodzi dwudziesta, gdy w końcu grupa zdecydowała gdzie się skierować i jaki lokal zająć. Troye wówczas trzyma się nadal razem z Finnem i Nathanem, zajmując miejsce wraz z większością ludzi, których twarze są mu znajome. Wciąż niezwykle cichy i pasywny, przyjmuje zamówione przez starszych piwo, które zamierza siąpić aż do momentu, w którym niepostrzeżenie uda mu się ulotnić. Zabawie towarzyszą plotki, śmiechy i dużo, dużo lanego alkoholu, na którego widok Quinn’owi robi się wręcz słabo, dlatego gdy tylko parę ludzi wychodzi na zewnątrz w celu zapalenia papierosa, Troye widzi w tym swoją szansę.
______Troye, prawda? Pamiętasz mnie, robiliśmy razem projekt parę miesięcy temu. Jestem Lucy – zagaja do niego jedna z dziewczyn, gdy tylko znajdują się w progu lokalu. W wyniku niespodziewanej konfrontacji jest zmuszony z nimi przystanąć. Nie chciałby wyjść na niemiłego i nie towarzyskiego, taka opinia mogłaby mu zepsuć spokojne studenckie życie. – Właściwie pierwszy raz cię widzę w tym towarzystwie, nie spodziewałam się, że dołączysz. A miło, naprawdę miło… W końcu jest szansa, że poznamy się trochę lepiej! – mówi z entuzjazmem blondynka, odbierając zapalniczkę od Nathana, który chwilę wcześniej odpalił papierosa. Swąd dymu powoli kręci go w nosie, dlatego macha ręką jakby odganiając go od siebie.
______Tak, tak, pamiętam. Cóż nie jestem fanem takich wyjść, ale Finn’owi nie sposób odmówić – mówi spokojnie w kierunku Lucy, choć niekoniecznie przypomina sobie sytuacją, o której mówi.
______To prawda. W ogóle słyszałam, że w weekend jest plan, żebyśmy wyszli większą ekipą do klubu, może też byłbyś chętny? - rzuca Nathan, również starając się podtrzymać konwersację, a między wersami oferuje mu papierosa.
______Nie, nie… Ja nie palę – utwierdza go w przekonaniu, jednak Lucy mimo wszystko namawia  na chociaż jednego duszka, co jak można się spodziewać kończy się duszącym kaszlem. Od cierpkiego smaku w ustach niemal automatycznie robi mu się niedobrze. - Ekhm… Cóż ja… Zaraz wrócę – mówi na jednym wydechu, zanim pojawia się następna fala kaszlu, z którą kieruje się do męskiej toalety. Opiera ręce na umywalce, wypluwając do zlewu nadmiar śliny, aby następnie przepłukać usta. Nie pozbawia go to całkowicie wstrętnego smaku w jamie ustnej, jednak cofa odruch wymiotny. Daje sobie jeszcze parę minut, zanim unosi spojrzenie na lustro wiszące przed nim. Nie czuje się najlepiej i tak samo, nie najlepiej się w tym momencie prezentuje. Po co on tu w ogóle przyszedł? No tak, nie sposób było odmówić przy otaczającym go tłumie studentów, którzy tak spędzają większość swoich wieczorów. Od dawna było wiadome, że odrobinę od nich odstaje swoim trybem życia, nie musiał nikomu udowadniać, że jest inaczej. Pozostaje mu już tylko westchnąć na swój brak asertywności i w końcu wykombinować sposób, aby uniknąć dłuższego namawiania na cokolwiek i zwyczajnie ewakuować się do domu. Jego deska ratunkowa pojawia się sama… Ba! Właściwie wpada na niego, gdy tylko wychodzi z łazienki.
______Troye? – pyta zaskoczony blondyn, mierzwiąc dłonią jego włosy. Unosi głowę wyżej, aby spojrzeć mu w twarz i chociaż wcześniej wzbraniał się przed konfrontacją, obecnie było gotów płakać ze szczęścia. - Co tutaj robisz? I co z twoim postanowieniem, że nie pijesz? – dopytuje chłopak, a na twarzy Troye’a szybko pojawia się grymas. Tego wieczora właściwie nie wiele wypił, choć jego piwo na stole zapewne wcale już nie stoi. Nie zdziwiłby się, gdyby Finn położył na nim swoje łapska, nie mogąc odwieźć swojej chęci na darmowy trunek. Zresztą to może i lepiej, nic się wówczas nie zmarnuje.
______Cóż, nie wszystko poszło tak jak do tej pory planowałem – odpowiada niemrawo, znów mając ochotę zakaszleć.
______Jak tak, to nie będziesz mieć problemu, żeby się ze mną zmyć, co nie? Daj mi pięć minut i spotkamy się przed drzwiami wejściowymi – informuje go Ryan, a Troye potakuje i uśmiecha się lekko, aby zaraz skierować się do swojego stolika, przy którym tak jak się spodziewa, nie ma już jego piwa.
______Zwijasz się już? Niedawno przyszliśmy – rzuca Finn, wpatrując się w pusty już kufel.
______Wpadłem na Ryana, wygodniej nam wrócić razem. Do zobaczenia jutro – mówi, zbierając szybko swoje rzeczy, nim ktokolwiek zdoła jakoś zareagować na jego zniknięcie. Przed wejściem do lokalu znów wpada na Lucy i Nathana, którzy zdają się nabijać z jego ataku kaszlu. Na szczęście, zanim blondynka zdąży zaproponować mu następną próbę z papierosami, pojawia się Ryan.
______Na mnie czas – mówi, wygrzebując z kieszeni gumy do żucia, aby zaraz wpakować do ust jedną z pastylek. Jakby nie była ich geneza w tym momencie były niesamowicie potrzebne, żeby poprawić mu smak w ustach.
______Wypady do barów to dla mnie jednak zdecydowanie za dużo – mówi, gdy znajdują się dostatecznie daleko od rówieśników. Troye wzdycha ciężko, robiąc z gumy balona zanim podejmuje temat dalej. – Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo ratujesz mnie w tym momencie. Od początku nie miałem zamiaru się w to bawić, jednak Finn mnie namawiał i w końcu jak zebrało się tyle osób, to nie sposób było się zwyczajnie wywinąć – dodaje, odwracając się w kierunku Ryana.
______Hahaha - zaśmiał się Ryan, chowając dłonie w kieszeni. - Nigdy nie wydawałeś się zbyt chętny na takie wypady, aż myślałem, że w toalecie zobaczyłem ducha. - Rozbawienie przyjaciela powoli zaczyna się również udzielać i jemu, dlatego uśmiecha się półgębkiem i kiwa potwierdzająco głową. Na jego miejscu zapewne pomyślałby dokładnie tak samo.
______Wierz mi lub nie, ale starałem się nie wyzionąć tam ducha - mówi z rozbawieniem, choć gdy przypomina sobie własny atak kaszlu, cóż słowa Ryana nie padają wcale tak daleko od prawdy - Wychodzi na to, że momentami jestem za mało asertywny – kwituje, rozkładając ręce w powietrzu. Gdy się o tym mówi – zwykła drobnostka, jednak umiejąc powiedzieć te najzwyklejsze „nie” w odpowiednich sytuacjach, mógłby sobie zaoszczędzić naprawdę dużo czasu, który mógłby wykorzystać w bardziej wartościowy sposób, niż chodzenie po barach. Mógłby… na przykład spać! Nic nie jest w stanie pobić na głowę dobrej drzemki.
______To znaczy, że mogę cię na coś łatwo namówić prawda? - mówi z tym firmowym uśmiechem, jasno pokazując, że knuje coś niedobrego. Troye zwraca się w jego kierunku, próbując odczytać z tych niecnie błyszczących oczu o co mogłoby mu chodzić. Aczkolwiek jego myśli schodzą na niezmierzone rejony, gdy Ryan nachyla się nad nim, zbliżając się niebezpiecznie. – Co powiesz na szybkiego fastfooda?
______Troye jest wyraźnie zaskoczony nagłym zbliżeniem, a ten uśmiech? Cóż jest mu doprawdy znajomy, dlatego spodziewa się naprawdę wszystkiego, zwłaszcza po takim pytaniu, ale fast food? Może i lepiej, że jedzenie było pierwszym pomysłem na jaki wpadł Ryan. - W sumie, czemu nie? Na co masz ochotę?
______Idziemy do macka - rzucił z wyraźną ekscytacją i złapał Troye za ramię, szybkim krokiem kierując się do znajdującego się w pobliżu punktu. Dzieli ich niego niecałe dziesięć minut marszu, podczas którego pozostają w ciszy, najprawdopodobniej zastanawiając się, co mogliby zamówić. Sam Quinn rzadko daje się skusić na tego typu jedzenie, dlatego największą podpowiedź znajduje sobie w menu.
______Co bierzesz? – pyta, oglądając się na Ryana, gdy stoją przy tablecie do składania zamówień.
______BigMac’a i Shake’a Choco – odpowiada blondyn, a Troye kiwa głową wyszukując jego zamówienie, aby sobie zamówić dokładnie to samo. W czasie, gdy szuka swojego telefonu w plecaku, Ryan ostatecznie płaci za ich fastfoody z uwagi na to, że wizyta w McDonald’s wyszła z jego inicjatywy, a szatyn rezygnuje z pomysłu kłócenia się w tym temacie. Zamiast tego kierują się z tabliczką z numerkiem do stolika znajdującego się w głąb lokalu.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Perfect match  Empty Re: Perfect match {14/04/24, 06:45 pm}

_____ Naprawdę, spotkanie Troya nie było czymś co było w planie. Spodziewał się, że zwyczajnie pójdzie do toalety, załatwi co musi i wróci do towarzystwa, ubolewając, że to nie to czego potrzebuje teraz w życiu. Nadal, byłby centrum zainteresowania, napędzając zabawę. Czy znaczyło to, że nie zamierza wyjść z Troyem? Oczywiście, że nie. Jelonek bambi bardziej go potrzebował niż pijani koledzy z klasy. No, on też tego jelonka trochę potrzebował... Nie wiedział, dlaczego, bo przecież do tej pory mieszkali zwyczajnie razem nic takiego się nie wydarzyło między nimi. Nie chciał jednak pytać, ani samego siebie, ani nikogo innego. Życie chwilą to życie studenta i tego się będzie trzymał. Wyszedł przed budynek wpadając od razu na kolegę, który widać pogrążył się w rozmowie z dwójką znajomych. Widząc ich, machnął ręką na powitanie, znali go z twarzy od razu rzucając jego imieniem na co nie zareagował. Skupił się na Troyu.  
– Wypady do barów to dla mnie jednak zdecydowanie za dużo – odzywa się po chwili kolega, lecz nie kontynuuje od razu rozmowy, robiąc w gumy balonowej balonik, co sprawia, że Ryan skupia się na nim aż nazbyt wyraźnie. Głównie przez ułożenie jego ust w tym momencie. Bańka jednak w końcu pęka. – Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo ratujesz mnie w tym momencie. Od początku nie miałem zamiaru się w to bawić, jednak Finn mnie namawiał i w końcu jak zebrało się tyle osób, to nie sposób było się zwyczajnie wywiną.  
– Hahahaha – zaśmiał się słuchając go uważnie, chowając przy okazji dłonie do kieszeni, żeby przez przypadek nie zrobić czegoś głupiego, jak złapanie Troya gdzie nie trzeba, żeby byli bliżej siebie. – Nigdy nie wydawałeś się zbyt chętny na takie wypady, aż myślałem, że w toalecie zobaczyłem ducha.  
_____ Mówił prawdę, myślał, że to była jakaś halucynacja. W końcu cały wieczór chodziły za nim niewinne oczka bambiego, które widział nawet w tafli drinka. Alkohol nie pomagał na bycie napalonym, lecz kiedy obiekt twoich małych pragnień był daleko, nie trzeba się przekonywać do niczego. Nie ma go, nic się nie stanie. Sprawa komplikuje się, kiedy pojawia się przed tobą. Jak teraz. Uśmiechnięty, z lepszym humorem niż przed chwilą, a Ryan mógł tylko w sercu zrobić krok w tył, aby nie sądzić, że to przez jego obecność. W końcu, racjonalna cześć, mówiła mu, że to przez opuszczenie imprezy, na której nie chciał być.  
– Wierz mi lub nie, ale starałem się nie wyzionąć tam ducha - mówi z weselszy. – Wychodzi na to, że momentami jestem za mało asertywny  
_____ Ten komentarz trochę wybija z rytmu Ryana, bo jednak Troye wydawał się zwykle wiedzieć czego chce. Wyraźnie odmawiając, jeśli coś mu bardzo nie pasowało. Przynajmniej z taką wersją spotkał się on. Tylko też... Blondyn do tej pory nie przyglądał mu się zbyt uważnie. Nic o nim prawie nie wiedział tak naprawdę. Mieli pokoje obok siebie, gdyby siedział w swoich czterech ścianach pewnie byłby wstanie poznać jego zwyczaje albo grafik, ale nigdy tego nie zrobił. Imprezy, nowe partnerki w objęciach, zabawa i brak odpowiedzialności... To zajmowało mu czas i możliwość spojrzenia na resztę swoich współlokatorów. Tak naprawdę, spojrzeć na nich. W podobny sposób, jak wczorajszego wieczoru dojrzał niewinne oczy Troya.  
_____ Nie zamierzał teraz wpadać w depresję, co prawda był po procentach i deprecha była jednym ze stanów upojenia to jednak, wolał się rozweselić, oderwać się od negatywnego myślenia, które nie było w jego planach. Po co się dołować, kiedy życie ucieka ci między palcami?  
– To znaczy, że mogę cię na coś łatwo namówić prawda? – uśmiechnął się w znany sobie sposób, a po jego głowie chodzą już plany na przyszłość. Nic niezdrowego, zwyczajnie był głodny. I jeśli nie może zaspokoić swojego jednego z głodów, zaspokoi ten drugi, tam samo prymitywny w swojej potrzebie. – Co powiesz na szybkiego fastfooda?  
_____ Na pewno, w normalnych okolicznościach, wykorzystałby wcześniejsze słowa Troya i zaproponował szybki numerek. Niestety, Ryan był święcie przekonany, że chłopak by się nie zgodził, aby dać mu swój tyłek i pewnie pierwszy raz za jakimś barem. On też nie był aż tak wyuzdany, aby robić takie rzeczy w miejscu, gdzie mogliby zostać łatwo znalezieni, a ich zabawa przerwana. Nie znaczyło to, że nie będzie potem fantazjował jakby to było, gdyby jednak podjął nieodpowiedzialną decyzję.  
– W sumie, czemu nie? Na co masz ochotę?  
– Idziemy do macka – rzucił z ekscytacją i mając ramię Troya w garście, zaczął iść w stronę najbliższego Maca, a w USA było ich sporo.  
_____ Jedzenie szybkiej żywności nie było jego ulubioną czynnością w życiu, ale po alkoholu albo po imprezie, na której jedyne jedzenie to takie wyciągnięte ze zbyt drogiej knajpy, burger brzmi niesamowicie dobrze. Czasem, dawali im takiego paskudztwa, że faktycznie potrzebny był “wyrafinowany smak”, aby to przełknąć, ALBO bardzo dużo alkoholu i narkotyków. Wtedy jak wjedzie ci gastro to masz w dupie co jesz, ważne, żeby jeść. Czy Ryan babrał się w tym? Nigdy, wódka czy drinki jeszcze był akceptowalne dla niego, ale kiedy ludzie zaczynali tworzyć kreski kartami kredytowymi, wylogowywał się ze spotkania. Miał swoje standardy, chociaż nie raz posuwał laskę w klubowej toalecie bez większych zasad.  
_____ Dla niego, podróż do sieciówki była szybka. Weszli do otwartej budy i podeszli od razu do kasy bezobsługowej bez większego zastanowienia. On doskonale wiedział czego chce. Słysząc pytanie Troya, odpowiedział zgodnie z prawdą. Burger i Shake. O dziwo, chłopak wziął to samo, a Ryan szybko zapłacił, żeby nie mógł kombinować albo się rozmyśleć. Szczęśliwie też, Troye za szybko nie znajduje telefonu, więc idealnie się złożyło. Usiedli do stolika z numerek, a gdy ten został wywołały Ryan poszedł po tackę zmuszając Troya, aby został.  
– Tada, żarełko. – przyszedł i postawił dwa identyczne zestawy przed nimi. – To co, smacznego? Nie pamiętam kiedy ostatnio z kimś jadłem Maca w knajpie po pijaku.  
_____ Chwycił za zapakowanego burgera, otwierając go i zgniatając lekko, aby zmieścił mu się ust bez zbędnego brudzenia wszystkie na około. Zatopił się w pierwszym kęsie i szczęśliwie nie mógł się powstrzymać przed powtórka. Co prawda, to były puste kalorie, które potem będzie musiał wypocić. Tak, to było niezdrowe żarte, które może sprawić, że jego żołądek się zbuntuje, ale wiecie co? Teraz było mu w chuj dobrze i nie zamierzał tego zmieniać.  
– Smacznego. Szczerze, nie wyglądasz na szczególnie pijanego. – rzuca Troye, przykuwając tym spojrzenie Ryana, który widzi jak uśmiecha się pod nosem, przysuwając tackę i wbijając słomkę w swojego shake’a. – Ja za to nie pamiętam, kiedy ostatnio w ogóle jadłem fast food’a.
– Widzisz, każdy stan, w którym nie jestem zupełnie trzeźwym, nazywam byciem pijanym. – uśmiechnął się odkładając burgera do opakowania i także wbijając słomkę w Shake’a, lecz nie pije go, a spogląda na współlokatora. – Wydaje mi się, czy nadal nie pamiętasz co sobie obiecaliśmy wczoraj? – spytał niesamowicie luźno, jakby rzucając kolejny temat rozmowy najzwyczajniej w świecie.  
– A jednak ta idea pasuje bardziej do mnie, jestem pijany od samego trzymania butelki z piwem w ręce – parska sarkastycznie, lecz Ryan wie, że robi to w odniesieniu do siebie – Obiecywaliśmy coś sobie? Jeju, film się urwał jeszcze zanim przyszedłeś, gdyby Henry mi rano nie wspomniał, nawet nie przyszłoby mi do głowy, że piłeś wczoraj z nami – odpowiada teoretycznie w swobodny sposób, lecz zaczyna coś kombinować ze swoimi dłońmi, co daje blondynowi mieszane sygnały. Jakby nie był pewien tego czy chce usłyszeć co ten zamierzał powiedzieć. – Nie miałeś być wczoraj na mieście? – dopytuje.  
– To cię najbardziej interesuje? – odpowiada pytaniem na pytanie. – Nie to co sobie obiecaliśmy?  
_____ Może jego ton był trochę mocniej flirtujący niż zamierzał, lecz bądźmy szczerzy, taki miał charakter. Nie wyłączy się momentalnie, aby być poważnym, kiedy sam ten powagi nie czuje. Obserwowanie Troya, który nie wie co ze sobą zrobił było urocze, ale cały czas, chciał mieć trochę zabawy z tego. Nawet jeśli tylko przez moment i to nic nie znaczy. No i, rozmowa o tym teraz, przyznanie się do małej, głupiej, obietnicy, brzmiało jak dobre rozwiązanie. Na trzeźwo poszłoby to o wiele gorzej.  
– Cóż… – zaczął mówić, powolnie, bawiąc się słomką, która wiotczała pewnie w zimnym Shake’u. Patrzył przez moment na blat, a Ryan starał się nad czym tak mocno można się zastanawiać. W końcu, podniósł wzrok, mając to samo niewinne, pełne czegoś spojrzenie. – Przecież wiesz, że właśnie to mnie najbardziej ciekawi. – odpowiada zagryzając wargę, a blondyn czuje jak krew zamiast do mózgu chciałaby popłynąć gdzieś indziej. – Tylko pomyślałem, że odtwarzając wydarzenia z wczoraj uda mi się coś przypomnieć. – mruknął pod nosem i wyciągnął gumę zawijając je w chusteczkę.  
_____ Widząc gumę, nie traci kolejnej sekundy. Doskonale wiedział, jak zamierza rozegrać ta rozmowę. Niczym za uderzeniem weny.  
– Właśnie o nie chodzi. – pokazuje na zawiniątko. – Wczoraj byłeś bardzo chętnym, żebym pokazał ci, dlaczego uważam cię za uroczego. Zajął się twoim tyłkiem. – Wiedział, że to nic nie tłumaczyło, więc kontynuował nie patrząc na reakcję chłopaka. – Jako, że nie mam w zwyczaju zabierać pierwszych razów osobie, która nie będzie tego pamiętała, powiedziałem ci, że innym razem. – jego ręką powędrowała na zawiniątko, przesuwając je bliżej siebie i podnosząc do góry. – Kiedy skończysz wszystkie gumy z paczki. Wtedy będzie ten następny raz.  
_____ Kończąc swoje słowa, spojrzał na spojrzenie Troya, oczekując reakcji. Głównie śmiechu, że świetnie wyszedł mu żart. Może zapewnienia, że nic takiego się nigdy nie wydarzy? To też pozwoliłoby mu odsunąć myśli o posuwanie go na drugi plan. Nie ten pierwszy, siedzący jako główny umilacz czasu na wykładach. Potrzebował słów, które nie będą urocze, a raczej jasno zgaszą to wszystko co działo się w jego głowie, a nie powinno. Odrzucenie. Pewnie pierwsze w jego życiu, lecz nadal, odrzucenie. Racjonalny mózg tego potrzebował, inaczej jego serce będzie pędziło do spełnienia swoich fantazji.  
_____ Nie dostał tego. Odrzucenia, wyraźnego niego. Dostał coś zupełnie innego. Coś co dawało koledze w spodniach za dużo możliwości do fantazjowania. Troy oblał się czerwienią, jakby to była jego druga natura i mimo wszystko, mimo wielkiej blizny, którą ciężko było pominąć, był cały czas tak samo uroczy. Nie zdejmował z niego swojego spojrzenia, nawet gdy ten rozglądał się po lokalu, szukając gapiów, a może słuchaczy. Niestety, nikt się nie przejmował ich rozmową, a może para gejów była zbyt dużą normalnością dla obecnych.  Ryan nie uważał się za konesera wyłącznie kutasów, ale kto z obecnych wiedziałby lepiej, nie znając żadnego z nich?  
– Żartujesz.... prawda? – rzuca słabym głosem, bez większych reakcji, jakby pierwsze zażenowanie już po nim spłynęło, a teraz nie wiedział co zrobić. – Dlaczego mielibyśmy...?  
– A dlaczego nie? – opiera się swoimi łokciami o stolik, wbijając swoje spojrzenie i kokieteryjny uśmiech w chłopaka przed nim. – Zwłaszcza jak patrzysz na mnie takimi sarnimi, uroczymi oczkami. – zaśmiał się.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Perfect match  Empty Re: Perfect match {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach