Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
LiesDzisiaj o 12:21 pmSyriusz
W Krwawym Blasku GwiazdDzisiaj o 08:01 amnowena
A New Beginning Dzisiaj o 01:58 amYulli
Argonaut [eng]Dzisiaj o 12:53 amSeisevan
Triton and the WizardWczoraj o 03:32 pmKurokocchin
incorrect loveWczoraj o 01:34 pmKurokocchin
Run fastWczoraj o 11:29 amEeve
Blood, drugs and you in the middle30/04/24, 10:16 pmTroianx
You're Only Music30/04/24, 08:25 pmKass
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
3 Posty - 16%
3 Posty - 16%
3 Posty - 16%
2 Posty - 11%
2 Posty - 11%
2 Posty - 11%
1 Pisanie - 5%
1 Pisanie - 5%
1 Pisanie - 5%
1 Pisanie - 5%

Go down
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER - Page 2 Empty KOLEKCJONER {15/05/23, 09:35 pm}

First topic message reminder :

KOLEKCJONER - Page 2 8bd4489f2b4861f58b0e3ad4cfddcf66
KOLEKCJONER - Page 2 Blue-monday

KOLEKCJONER - Page 2 694f26432897305fa01d0b3d615ac8dd
Od setek lat po świecie chodzili ludzie, a wśród nich nadnaturalni. Z początku uznawani za stworzenia mistyczne bywali czczeni, a czasem potępiani. Wszystko zależało od nastrojów społeczeństwa. Nadnaturalnych nie było jednak zbyt wielu, a przynajmniej aż do dzisiejszych czasów. Mamy rok 2042, a świat nie ma zbyt dobrego nastawienia dla rosnącej stale liczby nadnaturalnych. Zaledwie dziesięć lat temu mogli oni swobodnie żyć i zajmować najróżniejsze pozycje społeczne, wtedy los im sprzyjał. Teraz społeczeństwo traktuje ich niczym zwierzynę łowną. Uznani za niebezpiecznych i zagrażających ludzkości nadnaturalni nie mają łatwego życia.
Co kraj to obyczaj, a więc potrafią znaleźć przychylniejszy sobie kąt, gorzej jeśli znajdują się na terenie, gdzie nawet wojsko ma za zadanie na nich polować.


KOLEKCJONER - Page 2 2c77650a696df832bbcc5661987e1dd7
Wcielamy się w nadnaturalnych, którzy zostali schwytani.  Grupa badawcza złożona z osobników w przedziale wiekowym od 24 do 30 lat zostaje przetransportowana do nieznanego sobie ośrodka badawczego. Gdzie ich nadprzyrodzone zdolności zostaną poddane wielu próbom.

KOLEKCJONER - Page 2 0cbb751f60a85217a7de37468962f46e

Pracownicy Ośrodka:
Amazi - jako - Hassan [władca iluzji i empatyzmu]KP


Obiekty Badań:
Amazi - jako - Samir Qualme [władca cieni] KP
Adelai - jako - Michael/Paolo Hosse  [władca ognia i wody]KP
Einsamkeit - jako - Rosa Van Der Wood [władczyni luster] KP
Mireyet - jako - Sybil Makariou [władczyni roślin]KP
Fuchsia - jako -  Abel Weiss [władca tatuaży]KP
Yoshina- jako - Meii Haringrest [wampirzyca/niewidzialność]KP
Pistachio - jako - Morph [zmiennokształtny]KP
...- jako - ...
Wieczny Nabór



KOLEKCJONER - Page 2 Fddbedfc43747afcc120fe088d2257f9
1. Przestrzegamy regulaminu forum.
2. Nie liczy się długość postów , a ich jakość. (by pisało się przyjemnie, a fabuła szła do przodu)
3.Regularne odpisy, kiedy przychodzi twoja kolei na post, to by pojawił się on w niecały tydzień.
4. Informujemy o dłuższych nieobecnościach, by nikogo nie blokować.
5. Zgłoszenia przyjmuję na discordzie.
6. Nie ograniczam waszych pomysłów przy tworzeniu postaci, jednak proszę, by konsultować ze mną proces tworzenia mutacji.
7. W KP pojawić się ma wygląd, informację podstawowe oraz opis mutacji, w przypadku nadnaturalnych.
8. Wygląd jedynie arty.
9. Przedział wiekowy nadnaturalnych od 24 lat do 30 lat.
10. Nie sterujemy czyjąś postacią, bez wcześniejszego dogadania tego z autorką/em tej postaci.
11. W przypadku dynamicznych interakcji wskazane jest dogadanie się autorów postaci, dla płynnego i sprawnego przebiegu interakcji.  (zwłaszcza podczas bójek, zadania zespołowego, itd.)
12. Jeśli nadeszła kolej X na posta i nasz X nie daje znaku życia, a my nie mamy informacji o jego nieobecności po 10 dniach od nadejścia jego kolejki, ta jest tracona i przeskakuje na kolejną osobę, a jeśli reakcja X jest komuś potrzebna wspólnymi siłami ją uzgadniamy. Wszystko po to, by nie zablokować nikogo na zbyt długo.  
13.  Nadmieniona wyżej nieaktywność po miesiącu uznawana jest za porzucenie wątku i postać w sprawny sposób zostaje usunięta z wydarzeń.


Ostatnio zmieniony przez Amazi dnia 12/06/23, 09:29 pm, w całości zmieniany 20 razy

Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER - Page 2 Empty Re: KOLEKCJONER {15/06/23, 11:10 pm}

KOLEKCJONER - Page 2 Sybil


_____ Jedzenie. Idol wieku osób, w tym Sybil. Zwłaszcza jeśli było z kategorii “słodkie”. Tutaj można było ją wpisać wręcz na listę psychofanów. Za czekoladę zrobi dużo i pewnie mogłaby żyć na samych słodkościach, bo jej moc pożytkowała energię więc była jednym z tych osób, które “narzekały”, że nie tyją. Jeszcze jej skóra była odporna na jakieś wypryski jakby zupełnie ją ominęły, nawet w okresie dojrzewania. Ta blondynka, gdyby mieszkała w mieście i uczyła się pośród innych osób - byłaby tą znienawidzoną koleżanką, która nie ma z niczym problemu, jest idealna i jeszcze można było ją uznać za przyjemną z charakteru. Sybil zdawała sobie z tego sprawę, dlatego zamiast pożerać sam cukier, jadła zbilansowane posiłku udając, że waga jest dla niej ważna. Czasem wmuszając w siebie sałatki, chociaż wolała steka. Rozkoszując się więc ryżem z warzywami i kurczakiem, który na pewno nie miał dużo kalorii bez panierki, nie przejmowała się towarzystwem, dopóki do pomieszczenia nie wszedł ktoś nowy. No teraz to z grzeczności przestałą jeść odkładając sztućce.  
_____ Słowa mężczyzny w mundurze... wcale jej się nie podobały, lecz nie odezwała się, w gardle zatrzymując swoje myśli marszcząc tylko brwi. Po raz kolejny została nazwana “agresywną”. Obserwowała go uważnie, a widząc jak wyciąga maskę i oddaje dziewczynie, rozluźniła się. Nie będzie musiała nosić majtek na twarzy, jaka to ulga. O matko. Słuchała go uważnie i słysząc tekst o zadaniu pytania, wpadła w zadumę kalkulują swoje możliwości. Nie będzie pytała, kiedy stąd wyjdą albo jakiego rodzaju zmiennym będą poddawane. Po samej nazwie tego projektu “Ewolucja” zdała sobie sprawę, że raczej nie powiedzą za dużo. Sam proces badania genów mutacyjnych nie jest prosty więc badania mogą trwać długo. Posiadanie stabilnego i jednolitego otoczenia będzie więc podstawą. Pewnie chciałaby spytać o zagrożenia życia... W końcu mogła zgodzić się na odpowiadania na pytania czy zapamiętywanie wzorków, ale nie chciała, żeby ją kroili. Nieważne czy na żywca, czy pod narkozą.... Na pewno jednak będą pobierali tkanki, na co się wzdrygnęła siedząc w miejscu. Poczuła jednak, że coś ją dotyka i od razu odwróciła się widząc - samą siebie. Od ruchowo cofnęła się w krześle, co nie dało za dużo. Zamrugała kilka razy szybko zastanawiając się czy to jakaś fata morgana. Słysząc jednak dźwięk wyraźnie dobiegający z pustego żołądka i widząc jak patrzy na jej ryż, podsunęła talerz do samej siebie, do siebie przysuwając swój deser. Dopóki nie zamierza zabrać jej ciasta czekoladowego, mogli się dogadać. Nawet jeśli nowy mutant postanowił wyglądać jak ona.  
_____ Oczywiście fakt, że nowy mutant dołączył do ich grona był ważny, ale słysząc jak ciemnoskóra koleżanka postanawia podjąć temat i zadać swoje pytanie, odwróciła się w jej stronę wzrokiem obserwując co takiego zamierza zrobić. Złapała za widelczyk, wbijając w ciasto i odcinając kawałek, który szybko wylądował w jej ustach. Tak, słuchała co mówiła do Hassana, starając się jednak nie oceniać podejścia do sytuacji. To pytanie nie było takie złe, ale mówienie czegoś przeciwnego do prawdy było zbyt rozległe w tym wypadku. Raczej nie dostaną ładnych i prostych informacji, jeśli strażnik zamierzał wymyślać z odpowiedzią. Zaskoczona zwrotem sytuacji spojrzała na samą siebie obok siebie, której właśnie grożono i nadęła lekko usta mając wrażenie, że ona też dostaje teraz ostrzeżenie. Z jednej emocji wpadając w kolejną, zapowietrzyła się słysząc pytanie rudowłosego szaleńca co rozgrzewa noże. Jak mógł coś takiego proponować?!  
- Nawet jeśli to mowy nie ma. - zmarszczyła brwi, po czym odwróciła się do Sybil #2. - Nie waż się rozbierać, ani zgadzać się na coś takiego!  
_____ Prawie piorunowała wzrokiem nowego mutanta, bo mogła oddać mu jedzenie i podzielić się swoją podobizną, ale gdy tylko pomyśli, żeby obsunąć się spodenki z dziwnego materiału na dół to będzie pierwszą, która zrobi mu krzywdę. Zresztą, nawet nie chciała o tym myśleć, bo jak alternatywą do korzystania z toalety było sikanie pod siebie to tego też nie zamierzała nikomu dać do oglądania. Pytanie rudzielca skupiło jej uwagę na moment, bo wydawało się trafne. Nawet poprowadzone z logicznego miejsca, co oznaczało, że mimo gadatliwych ust mężczyzna posiadał także coś między uszami. Mózg, albo był kreatywny czy coś. W obu wypadkach dała mu “kciuki w górę” w sercu, bo warto wiedzieć z kim mają do czynienia. Ludzi im nie przysyłają to znaczy, że jest mutantem, albo go także tutaj nie ma per se. Widząc, że mogła wejść w słowo postanowiła zadać swoje pytanie. Jedna osoba spytała czy mutanty umierają, inna czy strażnik jest mutantem. Blondynka postanowiła więc zadać pytanie, które ją samą trapiło. Mogła znieść długie przebywanie tutaj, jej rodzina sobie spokojnie będzie żyła z książek czy dotychczasowych osiągnięć. Nie musiała się przejmować, czy umrze lub czy nigdy jej nie wypuszczą. Oczywiście wolałaby wolność i spokojnie siedzieć na starość w krześle bujanym z drutami. Nurtowało ją coś innego.  
- Jaki jest szacowany procent na pojawienie się trwałych zmian cielesnych lub mentalnych przez testy albo ogólnie przebywanie tutaj?
_____ To było jej pytanie. Była doktorem, ten tytuł przychodził z pewną ilością przeprowadzonych eksperymentów. Nie miała co pytać o komisję bioetyczną czy prawa mutantów w tym kraju. Na pewno jej tego nie podadzą, bo takimi informacjami można nakierować się, dowiedzieć, gdzie się znajdują. Wcześniej już wspominali, że nie zamierzają tego zdradzać mówiąc tylko o wyspie. Sama będzie musiała to rozpracować na bazie nawilżenia powietrza czy tego jak rośliny się tutaj trzymają. Może skład ziemi coś pomoże... Westchnęła w sercu ciężko dodając sobie otuchy i spojrzała ponownie na siedzącą koło siebie, ją samą. Uśmiechnęła się lekko z politowaniem i złapała za kosmyk blond włosów zakładając go za ucho. Cały czas trochę ją to w środku przerażało, że siedziała sama koło siebie, ale dopóki ten “ktoś” nie zacznie się rozbierać nie zamierzała robić mu problemów. Każdy adaptuje się inaczej do dziwnych sytuacji. Dziwnym trafem, patrzenie na swoją własną spokojną twarz, ona sama się uspokajała. Tylko żeby teraz nie zaczął odstawiać dziwnych min. Tego też nie chciała widzieć. Jeszcze jak byli tak blisko siebie, bo Sybil #2 siedziała zaraz obok.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER - Page 2 Empty Re: KOLEKCJONER {17/06/23, 01:58 pm}

KOLEKCJONER - Page 2 894c0710
H a s s a n  /  A b e l

_______Przypominała psa. Skomlającego, zbitego po grożącym palcu swojego pana, mimo że nic takiego nie miało miejsca. Meii czuła się fatalnie po tym ataku na mutantów. Nienawidziła swojej mutacji, a jednak musiała z nią żyć, czasem wręcz zawdzięczając jej swe życie. Teraz nie miało to już zadnego znaczenia. Ostatecznie schwytana do jakiegoś tajemniczego miejsca objętego ochroną, w gronie innych takich jak ona. Nic nie wskazywało, że będzie tu normalnie, a samo zachowanie nieznajomych zdecydowanie na to wskazywało. Nasłuchiwała przelotnie co dzieje się wokół niej, wzdychając ciężko i użalając nad swoim gównianym losem, aż do zmysłów wampirzycy dotarły nowe bodźce. Obcy.
_______Uniosła głowę, wlepiając swój błękitny wzrok w umundurowaną postać, która zdawała się iść w jej kierunku. Obojętny wyraz twarzy rysował się w ciemnościach umysły, a ona wiedziała, iż to właśnie tego mężczyzny musiała obawiać się najbardziej. Osoby, których nie dało się odczytać były niebezpieczne. To jak spotkanie psychopaty. Byli zwyczajnie nieobliczalni i nie dało się im zaufać.
_______Odebrała maskę, patrząc na nią lekko zaskoczona. Nie sądziła, że cokolwiek odzyska z zabranych przez porywaczy rzeczy. Jednak nie miała zamiaru narzekać i od razu zabrała się za zakładanie jej, krzywiąc przy okazji na komentarz przybysza. Nietoperek? Analiza? Padalec jeden. Czyli już na samym starcie byli sprawdzani. Miało to dużo sensu. Mogła zrozumieć dzięki temu, dlaczego wcześniej widziała jak normalny człowiek. To właśnie wtedy ktoś wpłynął na jej umysł, więc kim był Hassan? I kto posiadał tak niebezpieczne zdolności mogące namieszać mutantom w głowach?
_______Odwróciła się w stornę Hassana, wysłuchując niechętnie co miał im do powiedzenia. Widziała, że nie tylko oni nie mieli ochoty tu być. On sam zdawał się być tu jak za karę, ale z pewnością za darmo tego nie robił. Więc, co tak drażniło Meii? Wszystko co sobą prezentował i gdyby nie fakt, że nie czuła już głodu, to z miłą chęcią rzuciłaby się mu do gardła. Do tego jego postawa i litowanie się nad nimi. Nie potrzebowała tak wspaniałomyślnego daru jak otrzymanie odpowiedzi na pytanie. W końcu na co im one były skoro prawdopodobnie nie wyjdą z tego żywi? Ciemnowłosa westchnęła ciężko, zignorowała całe to przedstawienie i wstała podchodząc do swojej pierwszej ofiary. Oddała majtki. Co prawda teraz już używane i podeszła do stolika gdzie stały dzbanki z rozmaitymi sokami. Nalała sobie soku i jednym tchu opróżniła szklankę, odstawiając z głośnym, zadowolonym sapnięciem. Oczywiście wcześniej odsunęła maskę. Z nią czuła się jak nowo narodzona. Bezpieczna. W końcu brakujący element układanki wrócił do niej. Była kompletna.
_______ — Jeśli rudzielec w sułtannie chce, może przywłaszczyć moją kolej na pytanie. Ewidentnie ma ich wiele — oznajmiła, patrząc na osobnika ubolewającego odnośnie braku swoich majtek. Cóż, mógł być nawet zazdrosny skoro ona coś otrzymała, a on nie. Jednak... zawsze mógł powiedzieć, że bez tej bielizny był niebezpieczny. Cóż, miało to głębszy sens i Meii aż zerknęła w To miejsce z zastanowieniem. Podobno istnieją mutanci, którzy potrafią rozciągać swoje ciało. Lasso. Boa dusiciel. Byłoby to zabawne, ale na pewno nie chciałaby mieć czegoś takiego wokół szyji.
_______Z poczuciem obrzydzenia wzdrygnęła się, zerkając na kogoś nowego i nie wiedziała, czy zmysły platają jej figle od tej dawki krwi, ale widziała dwie takie same postacie.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER - Page 2 Empty Re: KOLEKCJONER {21/06/23, 12:54 pm}

HASSAN


Czy spodziewał się takiej właśnie reakcji od grupy? Zdecydowanie tak, choć w jego przypuszczeniach byli bardziej oburzeni. Ta grupa wyjątkowo spokojnie przyjęła wszystkie informacje, a to dawało mu namiastkę tego przysłowiowego światełka w tunelu, może nie będzie aż tak źle jak przypuszczał? Ludzie w takich chwilach uwielbiali wybuchy agresji, frustracji i wulgaryzmów, co dopiero mówić o mutantach, które do dyspozycji miały nie tylko słowa, a swe rozmaite mutacje. Ci tu jednak siedzieli spokojnie dalej jedząc i rzucali pytaniami z każdej strony. Cóż dwójka z nich pytania nie udzieliła w ogóle. Meii i Samir. Kobieta oddała swą kolejkę dość głośnemu rudzielcowi, a ciemnowłosy zachował sobie pytanie na kiedy indziej. Jemu to różnicy nie robiło. Dał im szanse na zdobycie jakiś informacji i tyle.
Mężczyzna w tatuażach chyba został zainspirowany przez Paolo, gdyż pociągnął wątek pytając o rodzaj jego mutacji.
- Jakie masz moce? - Co dalej pchło to domino. Skoro Meii oddała swoją kolejkę rudzielcowi, ten natychmiast się odpalił, a zaciekawiony mutant w spódnicy z prześcieradła wyraźnie się obruszył. Jeszcze nie usłyszał odpowiedzi opiekuna, a już założył, że jest od również mutantem i z oburzeniem wykrzyczał.
- A na tobie dlaczego nie eksperymentują!? - choć słusznie sobie to dopowiedzieli, to nawet odrobinę rozbawiło to Hassana, tempo ich myślenia, to jak jeden dopowiadał drugiemu napędzając ten kombajn myśli, bo gdyby nie trafili? Nie byłby mutantem zmarnowaliby na to aż trzy pytania. Mieli więc fart.
Całe szczęście tą passę przerwał wreszcie Morph.
- Rozebrać? - zapytał machając do Hassana nadgarstkiem z bransoletą. Cóż jak na ograniczone słownictwo całkiem nieźle sobie poradził i skorzystał ze swojej szansy na pytanie.
Pierwsze pytanie padło z ust Rosy, dlatego po tym jak już usłyszał wszystkie zwrócił twarz w jej kierunku.
- Zginęli...- krótko i treściwie bez informacji czy podjął się tej jej gierki. Cóż mężczyzna nie był typem wylewnej gaduły, był konkretny i nie lubił marnowania czasu. Po tym twarz zwróci ku rudzielcowi.
- Jeśli zasłużysz to tak. Jestem nadnaturalnym...- wyznał ponownie krótko kolejno twarz zwracając ku Sybil.
- Zero procent i osiemdziesiąt cztery procenty - był nad wyraz dokładny i nie zamierzał wychodzić poza pytanie w jakikolwiek sposób je rozwijając. Spojrzał na Abla, dwa ostatnie pytania może zdradzały zbyt wiele na start, jednak sam pozwolił im je zadać.
- Nazwijmy to kontrolą tłumu...- wyjawił mało chętnie, jednak jeszcze z mniejszą chęcią podszedł do ostatniego pytania. Potrzebował na odpowiedź nieco więcej chwil niż na poprzednie, jednak spojrzał mało zadowolony na swoją prawą rękę i odpiął zapięcie rękawiczki, by wysunąć z niej rękaw, a po odsłonięciu skóry z pod materiału wysunęła się srebrna bransoleta.
- Eksperymentują... - poprawił błędne założenie Paolo i zapiął na nowo rękaw i rękawiczkę, bransoleta widoczna była tylko chwilę, nie dał im odczytać napisu na niej, ci bardziej uważni mogli dostrzec tylko niewyraźne "B0". Ta bransoleta nie była tak wypolerowana jak te na ich nadgarstkach, nowiutkie i lśniące.
- Nie Morph nie można ich zdjąć..- odpowiedział mutantowi wyjawiając wszystkim jego imię, domyślał się, że ten jeden osobnik może mieć ogromny problem z przedstawieniem się.
- Koniec pytań... dokończcie posiłek i zabiorę was do kwater - zakończył wszelką rozmowę i odszedł stając po przeciwnej stronie niż ta, z której oni przyszli. Choć ta ściana nie miała na sobie jeszcze żadnego śladu wyjścia, to już wszyscy widzieli, że te pomieszczenia potrafią sie zmieniać i udostępniać nowe pary drzwi.
pistachio
Tajemniczy Gwiazdozbiór
pistachio
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER - Page 2 Empty Re: KOLEKCJONER {22/06/23, 10:18 am}

KOLEKCJONER - Page 2 Morph_Sybil


  Mina skopiowanej osoby, nieświadomej jego zdolności, zawsze była komiczna. Niby każdego dnia człowiek choć raz spogląda na swoje odbicie, ale kiedy płaski obraz zmieniał się na trójwymiarowy, a co dopiero gdy jeszcze porusza się wedle własnej, zupełnie odrębnej od oryginały woli. Morph lubił straszyć w ten sposób ludzi, choć musiał przyznać, że spokojne reakcje były miłą odmianą raz na jakiś czas. Blondyna, choć zaskoczona, nie odepchnęła go, a nawet chętnie podzieliła się swoim posiłkiem. Tak prosty gest sprawił, że została zaklasyfikowana jako numer jeden na rankingu z pulą zebranych w tym pomieszczeniu osób. Niestety nie odezwała się do niego w żaden sposób, przez co nie mógł niczego powtórzyć, ale zdał się na gest poszerzenia uśmiechu i ze smakiem zabrał za pochłanianie zawartości talerza. Rzadko kiedy miał szansę spożyć ciepły posiłek, a kiedy już trafiła się taka okazja, to nie smakował on najlepiej. Typowa pasza dla więźnia, któremu daje się tylko to co utrzyma go przy życiu.
  Naprawdę bardzo przemiła odmiana, gdyby tylko ktoś nie zaczął mu jawnie grozić rozcinaniem na części pierwsze. A przecież nawet nie spróbował nawet zastanowić się nad kolejnym celem. Choć nie tyle słowa, co zimny wzrok kobiety wywołał u niego przyjemny dreszcz. Niezadowolony nastroszył się niczym spłoszony kot i zasyczał na ciemnowłosą. W rekordowym tempie wylądowała na samym dole rankingu. Ale rzucać się na nią nie zamierzał. Jedynie wyraził swoją dezaprobatę i odnotował w myślach, aby omijać ją szerokim łukiem. A przynajmniej na tak niewielkim terenie, na którym trudno było o wywołanie zamieszania i niezauważalną przemianę.
 Na szczęście w grupie był też ktoś kto z łatwością potrafił rozpraszać rodzące się konflikty, przy pomocy humoru. Tylko czy aby na pewno był to jedynie humor? Nie ważne. Liczyło się tylko to, że dzięki niemu w końcu usłyszał głos kobiety, którą skopiował. Rozbawiony zaraz uniósł ręce w geście obronnym i pokręcił głową.
- Mowy nie ma. - Powtórzył jej głosem. - Nie. Rozbierać. - Dodał kolejne urywki jej wypowiedzi, zerkając też przepraszająco w stronę czerwonowłosego.
  W między czasie kolejne osoby zadawały nowe pytania. Nawet jego oryginał.  Morph przechylił głowę na bok kończąc przeżuwać ostatni kęs. Z tego co pamiętał, mężczyzna w mundurze, pozwolił im na zadanie jednego pytania. Też mógł się przyłączyć? Tylko o co mógłby zapytać z ograniczonym słownictwem. Zamyślony przeanalizował zebrane słowa, po czym wbił wzrok w metalową opaskę zdobiącą jego nadgarstek. Choć wielokrotnie zmieniał formę, a nawet zdobył dwie nowe, ona dalej pozostawała taka sama.
- Rozebrać? - Spytał unosząc zakutą rękę, którą pomachał tak, aby chociaż cicho zabrzęczała. Krótko po tym opiekun zaczął odpowiadać po kolei. Pierwsza nie miała dla niego większego znaczenia, pytanie ciemnoskórej kobiety umknęło mu podczas wkradania się w ich szeregi. Co nie oznaczało, że brzmiało mniej negatywnie. Zapowiadało się miło, ale jednak było jak zawsze. Westchnął, a na chwilę po jego nowej twarzy przebiegł smutny uśmiech. Trzeba było już nastawiać się na szukanie dobrego wyjścia.
  Wyrwany z lekkiego zamyślenia, drgnął czując niespodziewany dotyk ze strony blondynki. Nie było to coś co często przychodziło ze strony innych. Była pierwszą znajomością, na którą się zdecydował i wyjątkowo mu się udała. Za wyjątkiem drobnego szczegółu jakim było ukradnięcie posiłku. Dziewczyna została jedynie z ciastem, a on dopiero zauważył rozstawione szwedzkie stoły. Wpadając na genialny pomysł wstał gwałtownie i szybko podszedł do mebli, które wręcz uginały się od potraw. Sałatki pominął nawet nie obdarzając je wzrokiem, owoce rozważał, natomiast na widok awokado zrobił mały unik od stołu, aż w końcu nie dotarł do mięsa. Od kiełbasek, po te w panierce, karkówki, boczki, co tylko dusza zapragnęła. Ale jego głodne oko najbardziej przykuły nuggetsy w kształcie dinozaurów. Naładował ich dwa talerze. Zdecydowanie za dużo, bo już kiedy je podnosił, kilka gadów potoczyło się po podłodze. Kopnął je jednak pod stoły i skierował się na powrót do stołów, w międzyczasie chłonąc nowe informacje. Kolejne lakoniczne odpowiedzi zdradziły, że ich opiekun również jest jednym z nich, nadnaturalnym. Choć widocznie nie był chętny na wyjawienie swoich zdolności. Trochę nie fair, bo sam zapewne doskonale znał ich możliwości, ale przynajmniej tak samo jak oni został obdarzony błyskotką, którą szybko ukrył, akurat jak Morph go mijał. Czy była taka sama jak te ich? Tego już nie wychwycił, nawet mimo świetnemu wzrokowi blondynki. Do której w końcu wrócił i postawił przed porcję nuggetsów.
  Niestety odpowiedź na jego pytanie była przecząca. Ale przynajmniej mężczyzna bardzo zaplusował mu wyjawieniem, jak i użyciem prawidłowego imienia, którym się posługiwał. Zawsze miał wrażenie, jakby długa forma odbierała mu resztki człowieczeństwa i wciskała w kategorię bezmyślnego obiektu. Wykorzystując okazję wysunął dłoń w stronę skopiowanej koleżanki i układając drugą ręką na piersi, powoli oraz bezdźwięcznie powtórzył swoje imię po opiekunie.
- Morph? - Wypowiedziała niepewnie.
- Morph. - Zadowolony puścił jej oczko i energicznie potrząsnął jej dłonią. Tylko kiedy usłyszał o zabraniu ich do kwater, przytrzymał ją odrobinę za długo. Czyżby już chcieli rozpocząć pierwsze testy? Mieli się rozstać? Koniec czasu wolnego. Zjadł jeszcze kilka kawałków kurczaka i zdecydował się podejść do mężczyzny o kolorowych oczach. Po drodze zrobił jeszcze krótki przystanek przy części stołu ze słodyczami i zgarnął do kieszeni kilka cukierków. Jeden z nich lekko podrzucił do opiekuna, a drugi pochłonął sam. Kusiła go próba skopiowania mężczyzny, ale póki co zamierzał zgrywać grzeczny obiekt, co na pewno ułatwi mu życie w tym ośrodku.


Ostatnio zmieniony przez pistachio dnia 10/07/23, 01:36 pm, w całości zmieniany 1 raz
Adelai
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Adelai
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER - Page 2 Empty Re: KOLEKCJONER {03/07/23, 06:37 pm}

KOLEKCJONER - Page 2 PicsArt_03-08-03.33.47


Padło kilka zbyt skomplikowanych jak dla rudzielca pytań. Tak złożone toki myślowe nie były dla niego i tak miał problem z wymyśleniem o co by chciał zapytać i nie miał pewności czy ich opiekun zechce w ogóle odpowiedzieć, więc po co utrudniać ten proces dodatkowymi gierkami? Przykładowo odpowiedź jaką uzyskała ciemnoskóra koleżanka była dołująca. A przez fakt, że poprosiła o jakąś grę słowną, Paolo nie miał pojęcia czy hasło "zginęli" było prawdą czy kłamstwem! I jak on miał teraz spokojnie siedzieć? Mundurowy nie wyglądał na kogoś chętnego na zabawy, ale może? Może kobieta go zaciekawiła i się jej podjął? Myślenie o tym tylko wzbudzało w rudzielcu większy niepokój, dlatego wolał skupić się na rzeczach przyjemniejszych jakimi było jedzenie. Oh tym go kupili. Wszystko tu było przepyszne, a nałożył sobie tak ogromną porcję, że przeciętna osoba by tego nie dała radę zjeść. Jednak nie on, jego mutacja potrzebowała posiłków o wysokiej kaloryczności, kiedy nie miał dostępu do swoich naturalnych źródeł energii, a kto wie kiedy ujrzy słońce? Kiedy te ciepłe promienie będą mogły ogrzać jego skórę? Dlatego musiał więc zabezpieczyć się jedzeniem.
Prychnął śmiechem na oburzenie się blondynki, cóż pies ogrodnika, ale co miał więcej dodać. Zdziwiło go jedynie, że kobieta podjęła się rozmowy ze swoim klonem, a on sam pojął, że chyba się pomylił i że podobizna dziewczyny była kolejną odrębną osobą. Czyżby kolejne mutanciątko w ich gronie? Na to by wyglądało.
Aż podskoczył lekko podekscytowany kiedy Meii oddała mu swoje pytanie. Uśmiechnął się uradowany i od razu zaczął kombinować, a to nie trwało długo, zainspirowany wytatuowanym gościem poleciał dalej. Jakby oboje nie potrzebowali odpowiedzi mundurowego do stwierdzenia faktu, że był mutantem tak jak oni tu wszyscy. wręcz oburzony zapytał, czemu na mężczyźnie nikt nie eksperymentuje, skoro oni jako mutanci są tu atrakcją.
Seria odpowiedzi jaka zaczęła padać z ust hassana była dla rudzielca dość przytłaczająca. Słyszał odpowiedzi, a już zapomniał jakie były pytania, a więc jak miał weryfikować czy odpowiedź była dla nich dobra czy zła? Ahh jakie to wszystko było zagmatwane. Dopiero kiedy mężczyzna pokazał im bransoletkę na swoim nadgarstku rudzielec lekko spoważniał. A więc i ten gość był jedynie zabawką dla powalonych naukowców. Ciekawe jak długo tu już był i co mu zrobili, że godził się dla nich posłusznie pracować. To wszystko budziło w Paolo coraz większy niepokój, choć z początku nie polubił ich nowego opiekuna, w tym momencie nawet odrobinę mu współczuł. Dlatego zamilkł i skupił się na dokończeniu posiłku, w końcu Hass uprzedził, że gdzieś ich zabierze, a kto wie kiedy ponownie będa mieć okazję na taki posiłek. Dlatego kiedy opróżnił swój talerz podniósł się i nałożył sobie drobną dokładkę. Mięso, to był jego cel, najróżniejsze mięsa, które jedynie ozdobił warzywami w sposób bardzo symboliczny. A kiedy i ten talerz został opróżniony uznał swój posiłek za zakończony i naprawdę się objadł. Jednak jego zmysł "tucznika" nie pozwolił mu pozostawić tu tyle jedzenia bez opieki i zaczął zbierać wszystko co suche i nadawało się do wyniesienia. W tym celu zdjął obrus z małego stolika i zaczął układać sobie na nim kawałki opanierowanego mięsa, taki suchy kurczak był wręcz idealny, a kiedy był zadowolony ze zgromadzonej ilości zawinął swój tobołek i wraz z nim w rękach stawił się na miejscu potencjalnej "zbiórki", na której jak na razie stał jedynie klon blondynki, które został im przestawiony jako Mor-coś Paolo nie był zbyt dobrym słuchaczem, jeśli ktoś nie mówił bezpośrednio do niego.
- No dobra Hasiu, a więc kwatery, brzmi to dość poważnie, czyli że jak, każdy z nas będzie mieć swój pokój? Czy chodzi tu raczej o wygodne wyrka w laboratorium? - zaczął po czym wzrok przeniósł z mundurowego na klona ich zielarki.
- A ty to tak możesz zmienić się w każdego? I przypomnisz swoje imię? Wiesz jakoś mi umknęło... - zaczął naprawdę zaciekawiony zdolnością tej osoby.
- I tak pierwotnie to kto ty jesteś? Facet czy jakaś babeczka, wiesz wolę uniknąć jakiejś pomyłki czy tego by cię urazić w jakiś sposób. - oczywiście że z jego ust padało pytanie za pytaniem, Paolo po prostu nie lubił ciszy i jeśli mógł dowiedzieć się czegoś ciekawego o innych osobach jak mógł z tego nie korzystać?
einsamkeit
Tajemniczy Gwiazdozbiór
avatar
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER - Page 2 Empty Re: KOLEKCJONER {06/07/23, 12:51 pm}

"Umarli". Z tymi słowy na twarzy kobiety pojawił się wyjątkowo drapieżny uśmiech.

Dał się wciągnąć w grę.
Nie negował zasad. Czyli jest albo posłuszny, albo dostosowuje się, do pewnego momentu. No i nie gada za wiele, a to już jest spora zaleta. Czego nie można powiedzieć o koledze w sukience.


Zachlupotała woda, nalewana z dzbanka. Powoli upiła łyk. Bez pośpiechu. Trzeba było się napoić do następnego dnia. Diabli wiedzą, czy w ogóle będzie jeszcze śniadanie. Albo kolacja. Cokolwiek.

Żyją. Tylko w jakim są stanie?

Chociaż początkowo naukowcy na korytarzu nie próbowali wyrządzić jej krzywdy, a starali się wybadać jej reakcje, nie oznaczało to, że nie brała pod uwagę innej możliwości. Bo nie miała złudzeń - z czasem dokładnie tak będzie. Zawsze sprawdzano podatność na ból.
To też, w pewien sposób, było ważne, dlatego nie negowała tego. Pytanie, jak z regeneracją.
Ale myśli prowadziły ją do prostego wniosku - skoro mieli być zabawkami, to najpewniej zadbanymi. W końcu zabawki zaniedbane = brak kontroli. Brak kontroli = niebezpieczeństwo badań. Niebezpieczeństwo badań = fiasko. Fiasko… cóż, łatwo można było to przewidzieć.
Wszakże trafiały się też takie mutanty, którym pod wpływem zagrożenia zmieniały się mutacje. Przynajmniej kiedyś dane było jej widzieć jednego. W sytuacji zagrożenia po prostu przejmował mutację swojego ostatniego przeciwnika. Niestety, nie podziałało to szczególnie - najwyraźniej jego poprzednik był czymś w rodzaju ślimaka. Ciężko powiedzieć, fakt faktem że ruszał się bardzo powoli, co czyniło jego moc bezużyteczną. Odłamki pękającego lustra dosięgnęły go szybciej, niż zdążył się odsunąć. Co prawda ona i Mac potrzebowali trochę więcej czasu, żeby go zabić, bo skórę miał jak ze stali, ale koniec końców nie było to szczególnie trudne.
Cóż, niektóre mutanty były jak muchy, żyjące tylko po to, by je zabić. Pytanie, co z tutejszymi.
Kobieta nadal słuchała rozmów pozostałych członków ekipy; sama nie wtrącała się i nie komentowała. Nie miało to żadnego sensu. Jedyne, na czym skupiła swoją uwagę, to pan w czarnym mundurku.

Kontrola tłumu brzmi jak racjonalne wytłumaczenie, dlaczego on tutaj jest. A więc ten, kto wybrał go na nadzorcę, musi mieć jeszcze większą moc, umożliwiającą zablokowanie jego umiejętności.
Jeśli nie kłamie. A nie wydaje się kłamać.
Czy jest lojalny?


Znów chlupnęła woda; świat wokół Rosy wydawał się być oddalony grubą zasłoną myśli. Dalsze słowa docierały do niej jak przez mgłę. Można by powiedzieć wręcz, że Van Der Wood przełączyła się w tryb wyłączenia, oszczędzając energię. Był to kolejny z rozlicznych nawyków.
Pierwsza zasada: rozpoznaj teren, pomieszczenia, układ budynku. Wszystko jest istotne.
Druga zasada: myśl. Przeciwnik nigdy nic nie robi bez powodu.
W milczeniu spojrzała na jego nadgarstek i starą bransoletę, zmatowiałą od upływu czasu.

Nie zdążyłam przeczytać napisu. Ja jestem PERMOB28. Czyżby był jednym z obiektów, który nigdy nie opuścił ośrodka testowego? Cóż, jakoś się nie dziwię. Jest zbyt użyteczny.
Ale to stawia pod znakiem zapytania kwestię jego lojalności.
Co należało mu zapewnić, by zaspokoić jego potrzeby i nakłonić go do współpracy? Jak go namówiono?
Ból jest dobrym środkiem, ale działa zbyt krótko i, jeśli się przesadzi, wywołuje efekt odmienny od oczekiwanego.
Jakie ma motywacje? Miłość? Szacunek? Przyjaźń? Nadzieja na lepszą przyszłość? Nie, to ostatnie odpada - nikt nie przetrwa tu dłużej niż kilka miesięcy, chyba że tę lepszą przyszłość zapewnia komuś innemu. Swoim dzieciom na przykład. Ludzie nie są altruistami, a co dopiero mutanci. Ich zawsze interesuje tylko własny tyłek. Bezinteresowna chęć pomocy nigdy nie jest bezinteresowna. Zawsze jest jakiś haczyk.
Jaki jest motyw? Jaka jest zachęta?
Stara się nie powiedzieć zbyt dużo, ale też, jeśli założymy, że mówi prawdę, można potraktować to jako cichą formę sprzeciwu… lub właśnie kontroli.
Jesteś bardzo interesujący, Hassanie.

A te zmiany mentalne brzmią bardzo, ale to bardzo obiecująco. Nie nastawiam się na terapię, sięgającą dzieciństwa, ale czymże jest dodatkowa diagnoza albo kolejna trauma do kolekcji.


Po dłuższym czasie Rosa odłożyła talerz i szklankę w równym porządku. Sekundy później pod wpływem rozciągnięcia ciała trzasnęły kości. Dla pewności chrupnęła też karkiem. Oczywiście, zdawała sobie sprawę z tego, że jest to obrzydliwe, a dźwięki brzmią dość koszmarnie - ale kimże była reszta ekipy, by się tym przejmować? Poza tym kark miał to do siebie, że w najmniej dogodnych momentach lubił ją boleśnie ciągnąć po raptownym odwróceniu głowy. Własny komfort był zawsze najważniejszy.
- Przejdźmy do konkretów - skwitowała spokojnie, wstając z miejsca. Nie omieszkała przy tym sięgnąć po swoją rolkę papieru toaletowego. - Jak zostaną przydzielone pokoje? Panie z paniami, czy pary mieszane?
Nie oczekiwała, że Hassan udzieli dalszych informacji. W zasadzie, gdyby była nim, to nawet by jej się nie chciało dalej rozmawiać. A słysząc dalszy potok słów ze strony Egipcjanina, tylko poczuła narastającą irytację. Słowa były już coraz bardziej jak brzęczący, natarczywy szum, jak gdyby był to rój pszczół lub os. Drażniły ją coraz bardziej, przypominając igły wbijane w czaszkę. Głos Pomelo wiercił jej w uchu. Z dwojga złego wolałaby już igłę, przebijającą błonę bębenkową.
Kolega gadający gadał za dużo - do takiego stopnia, że rozbolała ją głowa. Sama myśl, żeby zakneblować gadającego typa papierem, stawała się coraz bardziej kusząca.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER - Page 2 Empty Re: KOLEKCJONER {10/07/23, 01:05 pm}

KOLEKCJONER - Page 2 Sybil

_____ Nie miała groźnego spojrzenia. Wiedziała to nie od dzisiaj, więc reakcja czerwonowłosego mutanta nie była jakoś niespodziewana. Jego prychnięcie pod nosem. Pewnie uważał, że może sobie pogadać, ale i tak nic nie zrobi. Mogła tylko westchnąć, zmęczona tym, co przyjdzie do niej z tego powodu w przyszłości... a może po prostu zapomnieć o sprawie? Ten gadatliwy ekshibicjonista raczej sam zapomni o sprawie. Słuchając pytań innych, ona zajęła się ciastem przed nią, bo nie zamierzała odpuścić sobie kalorii. Nie wiadomo co każą jej robić ani ile głodować. Pozytywne nastawienie na dobre traktowanie? Mogła tak robić ze swoimi roślinkami, z myszkami w klatce, ale czy tak będzie z testami na mutantach... Jej brak wiedzy w tej dziedzinie bardzo ją teraz bolał. Niestety, mogła tylko pożalić się samej sobie przed lustrem w łazience.
_____ Bez większego podnoszenia się z miejsca, jedząc swoje ciasto, przyglądała się reszcie zebranych i ich czynom. Ślepa dziewczyna z maską postanowiła oddać swoje pytanie, które od razu zostało wykorzystane, a lekko poraniony chłopak z wcześniej postanowił spytać o moce ich opiekunki, zupełnie opierając się o fakt, że wcześniejsze odpowiedzi powinny być pozytywne. Inaczej byłoby to zmarnowane pytanie. Chyba najbardziej jednak zaskoczyła się, słysząc swój własny głos, mówiący dość niekoherentne pytanie. Czyżby nie miał teraz inny słów do dyspozycji albo jego inteligencja sięgała dość nisko? Nie byli wstanie poznać od razu tych informacji, bo mężczyzna o dwukolorowych oczach siedział cicho, jak program, który czeka, aż zbiorą się wszystkie dane wejściowe. Kiedy w końcu je uzyskał i zaczął odpowiadać, Sybil układała sobie to w pary – jakby szeregowała swoją wiedzę, inaczej zapamięta tak jak usłyszy i będzie miała jeden wielki bałagan w głowie na potem.
_____ Rozpoczynając od ciemnoskórej piękności, która postanowiła spytać o inne mutanty w formie zagadki i otrzymała odpowiedź, że nie żyją, co według zasad oznaczało — każdy z nich żyje. Co było dobre! O ile nie było to sztuczne podtrzymywanie ich przy życiu w śpiączce farmakologicznej. Niestety, blondyna nie potrafiła wyrzucić sobie z głowy takiej opcji, która dawałaby im złudne poczucie jakiegoś bezpieczeństwa. Aż się cieszyła, że zadała takie pytanie jakie zadała. Statystyka co prawda była trzecim rodzajem kłamstwa, lecz w ich przypadku — jedyną informacją, jaką mieli. Poza tym – co ją interesowało, ile grup było wcześniej? Ogólne procenty były bardziej drogocenną informacją. Późniejsze ogłoszenia, że był nadnaturalnym, mutantem jak oni, jakoś nie zaskakiwało. Pierwsze wypowiedziane słowa na to wskazywały.
_____ Gdy w końcu dostała swoje procenty, zaczęła je głęboko analizować jakby było faktycznie co. Tylko dwie liczby, ale jakie ważne, w tym momencie. Zerowy procent na trwałe zmiany cielesne oznaczał, że nie będą im wycinać organów, robić przeszczepów, albo wygładzać do niebezpiecznego stopnia. Co do zmian mentalnych jednak... jak mogła rozumieć aż 84%? No sam fakt, że zostali porwani niż wpływał na psychikę człowieka, poza tym właśnie widzieli jak ciemnowłosa dziewczyna wbija kły w innego. To spokojnie dla przeciętnej osoby jest wymagające psychiczne doświadczenie. Pewnie chodziliby na terapię... Zwłaszcza kiedy nie możesz zapomnieć. Pochłonęła ostatni kawałek ciasta nie ruszając się z miejsca, gdzie siedziała i słuchała reszty odpowiedzi. Średnio była zainteresowaną mocą opiekuna, Hassana, tak samo jak tym czy był obiektem testowym jak oni. Może zaciekawiła się lekko startym już numerkiem, którego prawie nie widać na bransoletce.
_____ Postawienie zaraz obok ciężko talerza z małymi dinozaurkami, nie było warte jej uwagi. Tak samo zniknięcie Sybil #2 oraz jej ponowny powrót z jedzeniem. Widać tak samo jak ona, klon miał problem z kaloriami albo był bardzo głodny. W obu przypadkach, została wręcz wywołana do tablicy przez tego kogoś, który widocznie nazywał się Morph, jeśli to nie był kod na coś. Widząc ruchy jego warg oraz wyraźny znak pokazywania na siebie, postanowiła wypowiedzieć jego imię, chociaż nie wiedziała czy do końca o to chodzi.
- Morph?
_____ Wyszło z jej ust z lekką niepewnością. Teoretycznie połączyła czytanie z ruchu warg z tym co przed chwilą wyszło z ust Hassana. Inaczej pewnie ciężko byłoby się połapać. Dostając wręcz natychmiastowe potwierdzenie i tym razem bez włączonego klawisza “mute”, mogła posunąć kilka wniosków, a jednym z nich było, że skopiowana Sybil #2, lub Morph jak kto woli, używa tylko słów, które wypowiedziała niedawno. Czy był jakiś limit czasowy? A może chodziło o ich ilość? Siedziała w miejscu i wpatrywała się w jedzącą samą siebie, która postanowiła w pewnym momencie wstać, z widocznym zamiarem zrobienia zapasów na później. Kliknęła lekko językiem prowadząc burzliwą dyskusję z samą sobą czy powinna pytać moce kogoś innego, dawać mu więcej słów, pomóc czy siedzieć cicho i utrudnić zadanie, żeby stał się kimś innym. Jakby nie patrzeć do tej pory Sybil #2 zachowywała się grzecznie, nie rozebrała się, jadł i brakowało w nim jakiegoś chaosu. Powinna raczej dobrze żyć z kimś kto wygląda jak ona, prawda? Nawet jeśli to było na jakiś moment.
_____ Bez podjętej decyzji wstała ze swojego miejsca i zaczeła iść w stronę innych, gotowych chyba powoli, aby opuścić to pomieszczenie. Czy zabierała coś z sali? Nie. Patrząc na to wszystko co do tej pory wiedziała: jakość posiłku, wygląd łazienki, odpowiedzi na pytania - postanowiła zaryzykować, że jednak będą ich trzymali w dobrych warunkach. Jeśli było to głupie z jej strony, to szkoda, ale nie czuła, co by naukowcy robiący takie testy pozwolili im faktycznie zabrać coś ze sobą dalej. W końcu byłyby to dodatkowe czynniki, które trzeba włożyć do ich równań. Z tego co pamiętała ze swoich badań na myszkach, zmiennych chciało się mieć jak najmniej. Chociaż patrząc na to, że zamierzali sprawdzać coś związanego z ewolucją, to może więcej niewiadomych i bodźców było lepszym podejściem? Stanęła koło reszty zgromadzonych zaciekawiona lekko czy Hassan postanowi odpowiedzieć coś na ich pytania czy w ciszy poprowadzi ich dalej. Mając jednak chwilę czasu zanim reszta się podniesie, złapała Sybil #2 za ramię i odwróciła w swoją stronę.
- Tak. Nie. - powiedziała bardzo poważnym tonem. Miała wrażenie, że to podstawowe co kopia powinna być wstanie powiedzieć. Następnie wzięła głęboki oddech i spytała, skoro teraz Morph był wstanie jej odpowiedzieć. - Czy masz jakiś limit słów?
- Tak. Nie. - wzruszył lekko ramionami, a ona zdjęła z niego swoją dłoń. - Limit słów. - pokazał na Sybil #1, po czym na Sybil #2. Już wcześniej wykonywał takie gesty, więc mniej więcej wiedziała o co chodzi i dawało jej to jakieś pojęcie o tej zdolność. - Limit słów.
- Czyli jesteś jak ludzka drukarka?
_____ Zanim blondynka zdążyła odpowiedzieć, do rozmowy włączyła się nowa osoba. Zupełnie wyrzucając jej z głowy powoli układającą się listę słów, które zamierzała powiedzieć. Z szokiem na twarzy spojrzała na ciemnowłosą i próbowała dojść czemu takie porównanie... Szybko jednak radosne “tak” od Morpha ściągnęło ją na ziemię. Chyba jednak pani doktor nauk biologicznych powinna zapoznać się ze standardami życia w większym społeczeństwie, zanim zgłosiła się, aby iść w świat. Z uniesionymi brwiami, lecz skonfundowanym spojrzeniem patrzyła jak Sybil #2 sama sobie przybija piątkę, po tym, jak zignorowała ją mutantka.
- Eh... - westchnęła lekko zmęczona tymi ludźmi, czując, że czeka ją jeszcze więcej głośnych i dziwnych sytuacji. Spojrzała na samą siebie i rzuciła kilka słów, które pewnie się przydadzą, gdyby ktoś ich rozdzielił. Każde z nich wypowiadała, po czym dawała sobie sekundę ciszy, zanim mówiła kolejne. - Łazienka. Jedzenie. Sen. Tam. Tutaj. Kto. Gdzie. Po co. Dlaczego. Kiedy. Dzisiaj. Jutro. Tydzień. Miesiąc. Dziękuję. Przepraszam.
_____ I na tym się zatrzymała, bo cały czas z tyłu głowy miała fakt, że nie wiem, kiedy ten ktoś nie postanowi stać się kimś innym, albo jeszcze co gorsza... wbije jej nóż w plecy, mówiąc niestworzone plotki jako ona. Nie znała go, tyle, co imię oraz ograniczenia słownictwa zależne od niej samej. Może wypadałoby podać jakieś dni tygodnia czy liczby, ale jeśli faktycznie byli zamknięci to daty oraz godziny nie do końca były im potrzebne.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER - Page 2 Empty Re: KOLEKCJONER {12/07/23, 11:45 am}

KOLEKCJONER - Page 2 3363f0de8e684b6afb736c487cbb6643



Trochę stresu i bólu jak na początek jednak czego można było się spodziewać po takiej mieszance osobowości? A dodatkowo mutacji? Zgromadzenie tylu obcych sobie nadnaturalnych musiało być dla kogoś niezłą zabawą. A ten ktoś siedział sobie teraz bezpiecznie i tylko ich obserwował przez monitoring zamontowany pewnie w całym ośrodku. Czy była możliwa ucieczka stąd? Uprzedzano ich, że nie, jednak czy naprawdę wiedzieli na co ich stać? Wystarczy, że poczeka do zmroku i spróbuje swoich sił, o ile personel odważy się zgasić światła. Wtedy miał szansę.
W milczeniu jego wzrok skierował się ku górze prosto na sufit i zamieszczone na nim oświetlenie. Chwilę później jednak musiał porzucić swoje rozmyślania, do ich grona dołączył nieznany im mężczyzna, a fakt, że odziany był w czarny mundur dowodził, że nie był kimś o ich statusie - zwierzątek eksperymentalnych.
Jak się okazało Hassan miał być ich opiekunem, a raczej kimś w rodzaju strażnika pilnującego, by niczego nie odwalali... cóż mężczyzna chyba nie wiedział w co się pakuje.
Pozwolono im zadać po jednym pytaniu, Samir myślał dłuższa chwilę, jednak padło wiele ciekawych pytań dlatego uznał, że swoje zachowa na inną okazję, choć nie miał pojęcia czy mundurowy na to przystanie.
Nim Hass zaczął odpowiadać ich grono zasiliła nowa osoba, a może to tylko zmyłka? Będąca zdolnością siedzącej już z nimi blondynki? Choć jej mina wskazywała równe zaskoczenie co większości z nich, co dowodziło, że raczej był to nowy mutant, kopiujący wygląd. Ciekawa zdolność.
Żarcik Paolo, oburzenie blondynki i obronna postawa nowego, wszystko to zostało przerwane przez serię pytań jaka padła z ust strażnika. Mężczyzna faktycznie dotrzymał słowa i szczerze odpowiadał na każde z zadanych pytań, bo po co miał kłamać? Jego szczerości dowodziła pokazana im zniszczona już czasem bransoleta. To sprawiło, że mężczyzna przestał być wrogiem w oczach Samira, jednak kto wiedział może to była podpucha? To miejsce pewnie było stać na wiele. Czy mieliby problem z kłamstwami? Szczerze w to wątpił, byli obiektami jakiś badań, czy tego chcieli czy nie...
Hassan sie oddalił, a oni mogli spokojnie zjeść, co zmusiło Samira do przysunięcia swojego talerza. Nałożył sobie bardzo skromną porcję, może powinien poprawić ten błąd? Nie miał apetytu, stres ściskał jego żołądek, jednak kto wie kiedy znów będzie miał okazję coś zjeść? Może i ich metabolizm będą badać? Niechętnie, ale wstał i nałożył sobie nieco większą porcję tym razem zapiekanki uznając, że ta może nieco zachęci go do jedzenia.
Nie miał sił i ochoty uczestniczyć w rozmowach, dalej czuł się słabo po przygodzie z Meii, całe szczęście Hassan oddał jej maskę, a więc podobna sytuacja nie powinna mieć już miejsca. A przynajmniej tak mu się wydawało. Jadł w milczeniu, nie spieszył się, inni zdążyli już skończyć i stawiali się na "zbiórce" do wyruszenia dalej. Zabawnym było, jak niektórzy wynosili stąd różne fanty, może i on powinien? Choć co mogłoby by się przydać? Najchętniej wziąłby ten tępy nożyk od masła, gdyby nad nim popracował na coś by się przydał, jednak nie miał szans go przemycić... luźna koszulka z krótkimi rękawkami, a do tego jeszcze luźniejsze spodnie, nawet nie posiadali bielizny, która mogła być punktem zaczepienia. Musiał więc zrezygnować ze swojego pomysłu. Nie było sensu kombinować i narażać się na ich kary... nie na samym początku.
Wmusił w siebie ile mógł odchodząc w końcu od stołu jako jeden z ostatnich.
Zgromadzone osoby zajęte były rozmową, Paolo jak zwykle sypał pytaniami zagadując każdego kogo miał w swoim zasięgu, natomiast reszta skupiła się na nowym mutancie. Choć oni wszyscy byli tu nowi. Hassan podał jego imię, więc było to spore ułatwienie. No właśnie zebrano ich tu, a nawet nie przedstawiono muszą to nadrobić, by ułatwić sobie coś tak prostego jak komunikację, która będzie podstawą ich wspólnego egzystowania w tym miejscu.
Idąc do reszty jego wzrok spoczął na Meii, nadal wyraźnie czuł pogryzione miejsce. Ciekawe jak będzie później? Czy wymyślili tu sposób na karmienie jej? Bo z tego co zauważył to dziewczyna niczego nie zjadła, a więc pewnie jak tradycyjne wampiry żywiła się jedynie krwią... a więc czy regularnie będą robić za jej posiłki? Czy naukowcy przewidzieli dla niej jakąś opcję? Czy raczej będą obserwować proces głodu, to jak ten zaczyna odbierać jej zdrowy rozsądek i zamieniać w drapieżnika. Zdecydowanie nie miała lekko, jednak Samir rozumiał, że nie ona wybrała sobie mutację, tak samo było z nim, a raczej z każdym tu obecnym. Mutacje się pojawiały, nie pytały o to czy się je chciało, nie było można sobie wybrać tego czego się chce. Wtedy po świecie chodziłyby same Supermeny, a tak... było spore urozmaicenie.
- Jak się czujesz? Jest już lepiej? Dobrze, że zmądrzeli i ci ją oddali... - zagaił spokojnie, kiedy przystanął niedaleko wampirzycy. Nie wiedzieli co ich czekało i czy będą mieć możliwość porozmawiania, dlatego wolał wykorzystać dostępną jeszcze możliwość. Praktycznie nie znał dziewczyny, pozostałych już w ogóle, jednak spędzą tu trochę czasu, a więc dobrze byłoby choć odrobinę się zapoznać.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER - Page 2 Empty Re: KOLEKCJONER {19/07/23, 09:55 am}

KOLEKCJONER - Page 2 894c0710
S a m i r  /  A b e l

_______Gdy wszyscy postanowili hałasować, Meii z odmiennym zdaniem wróciła do stolika z niewielką porcją sałatki, którą sobie stworzyła przy szweckim stole. Usiadła wygodnie oglądając całe przedstawienie, od czasu do czasu wsuwając kilka nabitych warzyw do ust. Nie czuła głodu, ale wolała zapełnić żołądek jeszcze czymś bardziej ludzkim, bo tak jak była świadoma dostawania jedzenia, tak nie była pewna krwi, która okrutnie uzależniała, a nie chciała rzucać się komuś do szyji. Wysłuchała również to, co miała do powiedzenia gwiazda wieczoru. Hassan we własnej osobie. Niezmiernie irytował ją ten jegomość. To jak patrzył na nich z góry, traktował niczym śmiecie. Szczury, które miały padać jeden za drugim. Khe, nie miał zielonego pojęcia ile już przetrwała wampirzyca. Mimo bycia cichą, swoje w głowie miała i nie chciała łatwo oddać swojej skóry. Nadal nikt nie wiedział, że potrafi robić się niewidzialna. Przynajmniej na to liczyła.
_______W momencie zbiórki podeszła do całej reszty. Nie czuła się najlepiej, bombardowana dawką bodźców z zewnątrz. Wszyscy byli głośni i ruchliwi przez co czuła się jakby wpadła w samo serce śnieżycy. Mimo to przez jakiś moment poczuła się jak w chacie Kolekcjonera. Dziwne ciepło rozeszło się po całym ciele powodując okrutną nostalgię i tęsknotę. Miejsce to nie było tak przyjemne, ale widać było, iż organizatorzy posiadali fundusze. Czy mieli powiązania z głową państwa, a może prywatnych sponsorów? Może nawet sam Kolekcjoner maczał w tym palce? Aż przez moment pożałowała, że oddała swoje pytanie, ale to nie tak, że to była jedyna szansa na dostanie informacji o tym miejscu.
_______ — He? A...tak Czuję się lepiej  — lekko zdezorientowana zerknęła na Samira, odruchowo sięgając dłonią do maski, aby upewnić się, czy na pewno ją ma na nosie. Niczego nie mogła być pewna po tym cholernym korytarzu.
_______ — Mogło być trochę kolorowo, gdyby jej nie oddali — z bladym uśmiechem ukrytym pod maską spojrzała na chłopaka, a potem z powrotem na gromadkę mutantów. Jej spojrzenie było smętne, stargnione myślami, które nie dawały jej spokoju. Choć nie chciała być depresyjna, to nie mogła być inna w tej sytuacji. Przynajmniej, dopóki nie wyląduja w kwaterze gdzie będzie spała. Osobne pokoje, czy połączone? Był tu pieniądz, a obie wersje miały swoje plusi i minusy. Wiedziała tylko jedno. Z kim nie chciałaby znaleźć się w jednym pokoju.
_______ — Mam tylko nadzieję, że i tym razem przeżyjemy — zmusiła się na nieco entuzjazmu i klepnęła w plecy Samira, nieco mocniej niż zamierzała przez co chłop tracąc lekko równowagę zrobił krok do przodu, a ta spanikowana zaczęła machać rękoma przed swoją twarzą. — Przepraszam! Nic ci nie jest? J-ja nie chciałam — dukała szybko, plącząc własny język.
_______ —Aaaaa. Jak zwykle wszystko partole — westchnęła, a ręce opadły jej bezwładnie w dół. Nie miała już do siebie samej sił.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER - Page 2 Empty Re: KOLEKCJONER {26/07/23, 01:07 am}

HASSAN




  Nie przyglądał się zgromadzonym obiektom, a mimo to wysłuchiwanie ich rozmów dostarczało mu swego rodzaju rozrywki. Niebywałym było ile mieli w sobie zapału, ciekawe jak prędko te iskierki w nich zgasną? A może będą odporni na zagrywki ośrodka? Pewnym było, że w miejscu takim jak to i z nadnaturalnymi nic nie było pewne. Wszystko mogło się wydarzyć. A więc co czekało tę gromadkę?
 Zastanawiał się nad tym opierając o futrynę z założonymi na krzyk przedramionami.  Zwrócił swoje dwukolorowe spojrzenie ku mutantom dopiero kiedy pierwszy z nich do niego podszedł. Wykazać musiał się również refleksem, gdyż brutalnie sprowadził go na ziemię lecący w jego stronę cukierek.  Pochwycił go obserwując w milczeniu osobnika, który mu go przyniósł. Próbował wyczytać intencje z jego twarzy, a raczej z podkradzionej twarzy długowłosej blondynki.  A może miał do czynienia z oryginałem? Chwilę ich nie obserwował, więc ciężko było stwierdzić, czy miał przed sobą Sybil,  czy jednak Morpha? Milczenie ze strony przybysza wskazywało jednak na dobre przypuszczenie. A kiedy druga wersja tej samej osoby podeszła wylewając z ust potok słów miał już pewność co do ich dwójki.
 Wraz ze zbierającą się grupą zaczęły padać w jego stronę kolejne pytania. Ci najbardziej ciekawscy oczywiście nie mogli powstrzymać chęci zdobywania informacji. Tak, z tą dwójką będzie miał najwięcej problemów już to wiedział, choć ledwie ich znał.
- Czas pytań się skończył, zaraz wszystko sami zobaczycie i otrzymacie niezbędne informacje. - odparł konkretnie i spojrzał po zebranych. Kiedy stała przy nim już cała grupa odepchnął swoje plecy od futryny. Nie obchodziło go co wynoszą z tej sali, wszystko to było częścią obserwacji, która stale trwała.  
Drzwi przed nimi nieco zmieniły swój wygląd, stały się masywniejsze, a piękną stolarkę zastąpił metal.  
Wrota rozsunęły się przed strażnikiem i cała grupa została wpuszczona do sporego pustego korytarza. Długi i prosty na końcu z kolejną parą drzwi.
Wrota do jadalni zatrzasnęły się kiedy tylko cała grupa opuściła pomieszczenie. Podeszli pod kolejne drzwi, a mechanika zadziałała tak samo - kolejny korytarz, od którego przejście zamknęło się dopiero kiedy wszyscy członkowie wycieczki znaleźli się w nowej części korytarza.
Minęli kilka takich, a co zauważalne, że stan techniczny każdego kolejnego stawał się coraz gorszy. Ściany zaczynały nosić ślady minionego czasu, podobnie jak coraz gorsze oświetlenie. To co pozostawało  jedynie dobrej jakości to drzwi, ahh te chodziły sprawnie i płynnie się otwierały i zamykały.
 Nareszcie wycieczka dobiegła końca, w oczom grupy ukazał się najobskurniejszy z korytarzy, na końcu którego cóż nie było kolejnych drzwi. Te natomiast były po jego bokach w liczbie czterech przejść.  
- Tu będziecie przebywać między testami, dwie sypialnie, łazienka i jadalnia. Szału nie ma, jednak zasłużyć musicie na coś lepszego. Duzi jesteście oprowadzać was nie muszę, prycze macie podpisane, po całym tym miejscu poruszać możecie się dowolnie, choć zalecam się wyspać przed jutrem. Będę co jakiś czas do was zaglądać. - jak to miał w zwyczaju mówił konkretnie i dosadnie nie dając miejsca na pytania czy marudzenia. Kiedy tylko grupa weszła do środka stanął przy jedynym stąd wyjściu, którym właśnie weszli.
- Ty oraz ty chodźcie za mną, ktoś musi was opatrzyć zaraz wrócicie do reszty... - wskazał palcem na Abla i Samira i gestem ręki dał jasno do zrozumienia, że mają pójść za nim. Kiedy strażnik z wyznaczoną dwójką opuścili "kwaterę" przydzieloną gromadce masywne drzwi się zatrzasnęły pozostawiając resztę uwięzioną wewnątrz. Nie było tam klamek czy możliwości otworzenia wrót. Te opuściły się z góry na dół i potrzebna byłaby nadludzka siła, by je podnieść.
einsamkeit
Tajemniczy Gwiazdozbiór
avatar
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER - Page 2 Empty Re: KOLEKCJONER {05/08/23, 12:10 am}

Van Der Wood zmarszczyła brwi, gdy wreszcie po dłuższej chwili wszyscy w krokodylim szyku dotarli do… cel. Po chwili pokiwała do siebie głową. To by było zbyt piękne, żeby było prawdziwe, prawda? Metalowe drzwi chodziły płynnie - a więc ktoś musiał dbać o stan techniczny chociaż tego (bo na nic innego raczej nie można było liczyć). Czego nie można było raczej powiedzieć o podłodze czy ścianach, które dawno nie widziały farby. Nie mówiąc o wszechobecnych kratach. Wzrok kobiety automatycznie powędrował w stronę świateł, oceniając ich stan techniczny. Nawet stłuczona żarówka mogła być przecież kawałkiem lustra.

Prawie jak w domu. Jestem pewna, że ktokolwiek projektował to miejsce, przebywał długi czas w więzieniu w RPA. Może nawet gdzieś się mijaliśmy na spacerniaku. A porównując oba miejsca, to nawet panamskie pudło było bardziej luksusowe.

- Więc w dowolnej porze możemy się udać do łazienki? Nie postaraliście się, powinniście po prostu postawić wiadro w kącie - skwitowała z przekąsem. - Na początku myślałam, że ten kto to projektował, przebywał w pudle. No, ale widać, że żaden z was nie był w więzieniu z prawdziwego zdarzenia i tylko odpaliliście sobie fotki w google.

Czy Van Der Wood była zaskoczona? Skądże. Lata spędzone w więzieniach sprawiły, że była przyzwyczajona do takich warunków. Bez słowa podeszła do jednej z prycz, próbując się zorientować, która do niej należy; ktoś inny miał swoją kwaterę na górze, o czym zresztą świadczył numer napisany nad nią. A więc nie. Rzut oka na dolną kwaterę świadczył, że należała do mężczyzny, sądząc po trochę większych ubrankach, tak na oko przynajmniej. Zerknęła na swój numer na bransolecie, by namierzyć własną pryczę; chwilę później skierowała się do drugiej celi.
Bingo.
Tuż po tym starannie położyła rolkę papieru przy swojej poduszce; nowo złożonymi ciuchami przykryła papier. Zamierzała jeszcze sprawdzić drobno kratowaną siatkę na suficie - może jakiś mutant zostawił po sobie jakąś niespodziankę? - jednak nie przy Hassanie. Nie było sensu odkrywać już wszystkich kart.
Przez chwilę otaksowała grupę wzrokiem, zanim odprowadziła spojrzeniem Hassana i Abla i Kaina, czy jak go tam nazywali.

Nareszcie.

Odczekała dłuższą chwilę, odliczając bezgłośnie do dziesięciu; tuż po tym spojrzała w górę, na sufit. Ręce zręcznie obmacały siatkę nad jej głową; sekundy później w jej dłoni znalazł się chłodny, niewielki kluczyk o dziwnej fakturze. Idealnie mieścił się w dłoni, doskonale niezauważony.

Dwanaście , szepnął czyjś męski głos. Van Der Wood spojrzała w stronę męskiej części ekipy; ale nie brzmiało to jak głos któregoś z nich. Ten był miękki, ciepły, delikatny - jak podmuch wiatru. Mógłby uwodzić samym swoim brzmieniem. Takiego głosu nie miał żaden z mężczyzn w grupie.
Bez słowa odłożyła kluczyk z powrotem między siatkę nad swoją głową, jak gdyby nic się nie stało i nic nie znalazła; nie było sensu pokazywać, że coś odczuła czy zauważyła. Zwłaszcza że nie wiadomo było, czy ktoś nie poleci wypaplać całej reszcie o tym dziwacznym znalezisku.
W końcu znała tych ludzi ledwie ile, godzinę? Może półtorej? Wciąż dużo za mało, by cokolwiek móc o nich powiedzieć więcej poza zestawem ich bazowych cech.

Czym jest to dwanaście?
Mutant numer dwanaście? Szafka? A może dwunaste drzwi?
A może coś wydarzyło się w dwunastym roku?
A może było dwanaście obiektów testowych?


Tuż po tym wyciągnęła się na łóżku. Chociaż tyle, że nie musiała podkurczać pod sobą nóg, jak to już niekiedy bywało. Przymknęła oczy; wyglądało to tak, jakby spała.

Sama faktura kluczyka w sobie była dziwna. To nie był klasyczny metal, drewno ani inny materiał, który znała. Może guma? Van Der Wood nie była szczególnie obeznana czy wykształcona w takim temacie jak ten.
Metal, ale lekki jak plastik. Sprawiał dokładnie takie samo wrażenie. Jak gdyby był gumowaty, mógł się złamać czy wgnieść, ale nadal, mimo wszystko, czuło się pod palcami tę twardość metalu, która sugerowała, że jakiekolwiek próby zniszczenia go się nie udadzą. Może ten mutant tworzył materiały, albo przedmioty, z czegoś podobnego. Cholera go wie.

A może da się tym kluczykiem otworzyć bransoletę? Tylko po co? Nie blokuje ona mocy, przynajmniej nie wydaje się tak działać.

- To z którym przegrywem przyjdzie mi dzielić celę? - zapytała w przestrzeń. To, z kim miała spędzać tutaj słodkie chwile sam na sam, było jej obojętne. I tak w porównaniu do rzeczywistości to, co było tutaj i dotyczyło ich tutaj, przypominało plac zabaw. Przynajmniej nikt nie próbował jej zasadzić kosy w żebra ani egzekwować swoich zasad na dzień dobry, oczywiście poza Hassanem. No, ale on był tu klawiszem. Nawet mundurek miał do tego odpowiedni.
A to oznaczało, że będzie tu nudno. Cholernie nudno.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER - Page 2 Empty Re: KOLEKCJONER {13/08/23, 10:07 pm}

KOLEKCJONER - Page 2 3363f0de8e684b6afb736c487cbb6643



Nic dziwnego, że na twarzy dziewczyny Samir dostrzegał niepewność i wiele obaw, nawet jej słowa zdradzały niepokój. Jednak co się dziwić, fakt że oddano jej maskę zapewne był ogromnym plusem, ale kto wie czy nie zmienią zdania? A co wtedy? W miejscu takim jak to, nie mogli być niczego pewni.
- To dobrze... - uśmiechnął się łagodnie, a na wieści o jej stanie, mimo wszystko cieszył się, że było jej lepiej. Z maską czy bez nie powinna odczuwać głodu przez jakiś czas, choć może nie w ten sposób to działało? Mężczyzna nie miał zielonego pojęcia na czym polegała mutacja kobiety.
- Cóż... cieszę się, że mimo wszystko ci ja oddali... - posłał sympatyczny uśmiech, krótko się śmiejąc, cóż podchodził do tego z dystansem, może trochę lekkomyślnie, jednak wierzył, że Meii robiła to tylko z ostateczności jaka narzucała jej mutacja, dlatego nie obawiał się bezpodstawnego ataku z jej strony, nawet gdyby była pozbawiona swej maski, czy byłaby zdolna zabić? Nie miał pojęcia i lepiej że nie muszą tego sprawdzać. Dzięki temu jego zaufanie w dziewczynę było niezmienne.
- Jakieś doświadczenie już mamy, myślę, że damy radę... - odparł jednak nie dodał nic więcej, kiedy przyjacielskie klepnięcie po plecach zachwiało jego równowagą i zmusiło do pochylenia i wykroku w przód, aż zamarł na moment podtrzymując swoje ciało dłońmi o ugięte kolana. To było zdecydowanie mocne pchnięcie.
- Ohoho... no i ciekawe, czy ja jestem taki słaby, czy ty taka silna.... chyba wolę tego nie sprawdzać i grzecznie schodzić ci z drogi... - odparł żartobliwie całość sytuacji obracając w żart, wyprostował się i poprawił piżamkę. W tej sytuacji nie było sensu zbierać posypanej męskiej dumy z podłogi, gdyż została w pełni potrzaskana w drzazgi.
- Co by się nie działo, trzymajmy się razem, a dobrze będzie...- stwierdził na koniec nim Hassan zarządził ich wymarsz.
Idąc krętymi korytarzami milczał zresztą jak większość grupy, skupiony był na zapamiętywaniu trasy, to ile razy skręcili w jaką stronę, lecz czy miało to sens? Pragnął w to wierzyć, że z czasem uda im się stworzyć coś na kształt mapy tego miejsca, w końcu byłoby to ogromnie pomocne.
Miejsce docelowe było dla Samira jednocześnie czymś czego się spodziewał jak i niespodzianką. Po tym jaką jadalnie im przed chwilą zaprezentowano myślał o nieco wyższym standardzie, jednak z drugiej strony, nie pozwalano im nawet spotkać się z człowiekiem, a więc traktowano ich gorzej od ludzi... może jak zwierzęta? Takie króliki doświadczalne? Na to wskazywałby stan tego miejsca.
Samir będąc wywołanym wraz z Ablem do udania się za Hassanem lekko się skrzywił, czy naprawdę chodziło o ich obrażenia? Przecież obaj jakoś dali sobie radę, czy na pewno pomoc medyczna była tu potrzebna? Samir był mocno podejrzliwy i nieufny wobec ich opiekuna, jednak nie miał jeszcze możliwości na odmowę, w końcu strażnik wspomniał o karach jakie mogą ich spotkać za nieposłuszeństwo, a skoro przebywanie w takich celach było dla nich normalnym traktowaniem to nie chciał wiedzieć jak wygląda izolatka karna.
Spojrzał krótko na grupę jaką opuszczał i udał się z opiekunem i jeszcze jednym mutantem do miejsca, gdzie podobno miano ich opatrzyć. Cóż szli trasą, która wydawała się Samirowi identyczna, tyle samo skrętów takie same korytarze, to tak jakby wracali się na jadalnie. Zaczynało go to niepokoić, gdy byli prowadzeni? I po co? Może zaczną swoje pierwsze testy? Pokroją ich? Jakie badania mogłyby być przydatne dla jakiś naukowców? Serce mu przyspieszało, a oddech stawał się nierównomierny, przetarł dłonią lekko gorące czoło, kiedy kolejne z drzwi się przed nimi rozsunęły.
Ciemnowłosy stanął w pół kroku... to wyglądało jak szpitalna sala, kilka łóżek podzielonych parawanami i jakiś sprzęt medyczny, którego Samir nawet nie potrafił nazwać, jednak całe pomieszczenie było puste.
- Ty siądź tu, a ty tu... - poinstruował ich opiekun wskazując dłonią wyraźnie łóżka jakie mieli zająć, te ze sobą sąsiadowały. Samir niepewnie spojrzał na Abla nim zniknęli sobie z oczu chowając się za parawanami sąsiednich łóżek.
Hassan odszedł gdzieś na bok wyjmując coś z jednej z szafek, chwile tam spędził ostatecznie przynosząc dwa kubeczki, najpierw stanął przed ciemnowłosym.
- Wypij to...- polecił, a Samir wziął kubeczek i choć chciał zaprotestować jego dłoń sama pomknęła posłusznie w kierunku ust. Zanim w ogóle zdążył o tym pomyśleć zawartość plastikowego kubeczka wylądowała w jego ustach i została połknięta, płyn był praktycznie bez smaku niczym woda, którą tak przypominał.
Samir skrzywił się chcąc wyrazić swoje oburzenie, Hasan jednak nie dał mu tej możliwości od razu odszedł udając się do Abla i podając mu drugi z kubków.
Czemu to wypił? Nie miał pojęcia, nie chciał tego, a mimo to sięgnął po kubeczek i wypił wszystko! Jak w amoku, jakby jego ciało czuło przymus wypełnienia woli opiekuna, wypełnienia tego polecenia. Mutant był w ogromnym szoku i choć pragnął podjąć jakąś dyskusję ze strażnikiem nie miał sił, w głowie zaczęło się kręcić, siadł głębiej na łóżku, szybko na nim się kładąc, jakby to go przyciągało. Położył się przecierając twarz. Tego mógł sie domyślić, przecież wiedział, że tak będzie, ta żmija podała mu coś... obraz przed oczami się rozmywał, a światło zaczęło wręcz oślepiać, dźwięki otoczenia oddalać, aż w końcu przed oczami nastała ciemność. Ciało stało się zbyt ciężkie by temu się przeciwstawić.
- Faktycznie nie wygląda to tak źle...- czyjś głos rozbrzmiał w jego głowie i poczuł obcy dotyk na pogryzionym przedramieniu, jednak nie był w stanie na to zareagować, ciężki sen w pełni go pochłonął.
Po otwarciu oczu oślepiło go światło.
- No wreszcie, wstawaj... możesz wrócić do reszty... - powiedział Hassan, Samir choc jeszcze go nie widział rozpoznawał ten obojętny ton głosu. Dlatego siadł na brzegu łóżka, kręciło mu się w głowie, przetarł dłonią twarz, próbując wyostrzyć spojrzenie.
- Gdzie Abel...- pierwsze co z siebie wydusił, nawet nie wiedział czy człopak nie stał przy opiekunie, jego wzrok potrzebował jeszcze chwili, jednak to była teraz naistotniejsza rzecz jaką chciał wiedzieć.
- Jego szyja zajmie nieco dłużej od twojej ręki, dlatego ty możesz już wrócić...- odparł opiekun, a Samir ponownie przetarł oczy zmuszając oczy do pokazania mu tego co miał przed sobą. Faktycznie opiekun stał sam, Samir podniósł się z łóżka i przeszedł chwiejnym krokiem na drugą stronę parawanu.
Blondyn leżał tam, wyglądając jakby spał, był sam, nikogo przy nim nie było.
- Co z nim? - zapytał domagając sie odpowiedzi, nie chciał zostawiać tu chłopaka.
- Śpi tak jak ty chwile temu, żaden medyk do was nie przyjdzie jeśli będziecie świadomi, to dla nich za duże ryzyko... twoją ręką już się zajęto, a więc odprowadzę cie do reszty... - odpowiedź opiekuna zdradzała więcej niż Samir spodziewał się usłyszeć, a mimo to nie chciał zostawić Abla tu samego, na pastwę tych ludzi. Drzwi od sali jednak się otworzyły, a ciało ciemnowłosego po prostu ruszyło, każdy krok dalej przywracał mu więcej świadomości, idąc posłusznie za opiekunem przyglądał sie swojej ręce, marszczył brwi, nie było na nim nawet śladu po ugryzieniu... ani śladu? Jak długo on tam spał? Na jak długo zabrano go od reszty?
Kiedy powrócił do tych obskórnych cel marszczył brwi, Paolo dalej miał na sobie spódniczkę z prześcieradła. Czy ten facet tak bardzo przywiązał się do tej kreacji? Czy nie było go tylko chwili? Nie rozumiał tego. Ponownie spojrzał na swoją wygojoną rękę i podszedł do reszty orientując się, że ci dopiero szukali swoich prycz w tych celach. Podszedł skołowany do grupy.
- Ile czasu mnie nie było? - zapytał pusto osób wokoło siebie, ciężko stwierdzic do kogo mówił, czy do Meii czy Paolo, a może Sybil? Słowa kierował do osób stojących przed celami, sytuacja wyglądała tak jakby nie było go z pięć może dziesięć minut, ale czy to było możliwe? Skoro rana na jego ręce w pełni zniknęła, nawet nie czuł, by kiedykolwiek tam była, ale jego towarzysze prawie nie zmienili swoich miejsc.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER - Page 2 Empty Re: KOLEKCJONER {23/08/23, 10:26 am}

KOLEKCJONER - Page 2 894c0710

_______Zaśmiała się nerwowo na słowa Samira, gdy tylko dostrzegła jak jego ciało, które nie było najdrobniejsze prawie spotkało się z podłogą. Nie spodziewała się, że użyje tyle siły, a może po prostu sam mutant był na tyle zaskoczony jej zachowaniem, iż niespodziewając się tego, stracił na krótką chwilę równowagę. Choć kusiło ją roześmianie się na głos, darowała to sobie. I tak wystarczająco mocno zniszczyła wizerunek Samira jako chłopa. Poza tym potrzebowała kogoś, do kogo będzie mogła się odezwać. W samotności człowiek potrafił oszaleć.
_______ — Na pewno jakoś uciekniemy — szepnęła, przytakując na pocieszające słowa mężczyzny. W końcu już nie raz oboje uszli z życiem. Samir jakoś trafiłdo chaty i również jakimś sposobem uciekł z niej przed napadem. Oboje więc, jakby mieli anioła stróża nad sobą, bądź demona, który zaprowadził ich w to miejsce i nie tylko ich dwójkę, ale i pozostałych. Meii nie chciała szybko umierać.
_______Ruszyła za gromadką mutantów, którymi przewodził Hassan. Starając się nie zgubić w ciemnościach, odszukiwała sylwetki, które rysowały jej zmysły. Po kilku minutach zgubiła całkowicie orientację w terenie. Choć była dobra w zapamiętywaniu tras, to tutaj miała niesłychane z tym problemy. Być może dlatego, iż prawie wszystko wyglądało tak samo. Minęła dłuższa chwila, a wszyscy zatrzymali się przed ślepym zaułkiem. Tak przynajmniej to wyglądało dopóki Meii niezauważyła ruchów innych, którzy dzięki swojej ciekawości zaczęli badać miejsce. Sypialnia, prycze. Łazienki oraz jadalnia. Wampirzyca zmarszczyła brwi skupiając się na obrazie, ale jak niby miała odnaleźć drobny napis swojego posłania w tym miejscu?
_______ —Czy... ktoś poratowałby mnie i wskazał gdzie mam spać? — spytała z przeciągniętym westchnięciem. Było jej niezwykle głupio prosić kogoś o pomoc, ale nie potrafiła odnaleźć podpisu. Błąkała się po jednej z celi i macała "rusztowanie", nie mogąc nic znaleźć.
_______Gdy tylko wiedziała już gdzie będzie spać, a nie było to zbyt pocieszające, do cel wrócił Samir i tylko on. Długowłosa czuła pewien niepokój w duchu, bo jednak zapamiętała towarzysza, który poratował ją gatkami i z początku był ofiarą jej głodu.
_______ — Nie na tyle długo, byśmy rozsiadli się na pryczach — odpowiedziała krótko Samirowi, zerkając na Rose. No, poza jedna osobą, bo ta ewidentnie już zakorzeniła się w nowym miejscu. — Zobaczcie — wytknęła Samira palcem   — On ma jakby inną twarz — starałą się być śmiertelnie poważna, aby nie wydać, iż stara się wrobić chłopaka w swój, być może, nie śmieszny żart, ale rozluźnienie atmosfery uznała za konieczne. —   Na pewno coś mu tam wszczepili! Zobaczycie, jeszcze w nocy nam palce u stóp będzie podgryzał — zaczynała czuć granicę. Ból brzucha byłcoraz silniejszy i była to tylko chwila, aż nie wybuchnie śmiechem na widok r4eakcji Samira, a dołączające się do całej dramy Rose tylko dodała cudownej oliwy do rozpalanego ogniska.
Adelai
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Adelai
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER - Page 2 Empty Re: KOLEKCJONER {03/09/23, 03:09 pm}

KOLEKCJONER - Page 2 PicsArt_03-08-03.33.47


 Wszelakie pogaduszki zostały brutalnie zakończone przez opiekuna, który widząc całą gromadkę swoich podopiecznych zdecydował się na wymarsz z jadalni. Prowadził ich dziwnymi korytarzami, w których Paolo całkowicie tracił orientację, one wszystkie wyglądały tak samo. Jednak jakby kierowali się do starszej części? Wcześniej wszelkie przejścia chodziły płynnie, a ściany aż się błyszczały od nowości, jednak te tu nosiły na sobie ślady czasu, a stare mechanizmy chodziły coraz głośniej. To ciekawiło mężczyznę, choć ciężko było mu się skupić na rzeczach istotnych to jego druga natura była czujna. Na tyle, na ile mogła.
Kiedy zostali wprowadzeni do ich części kwater, Paolo wybauszył gały na te ruinę, to była ich część mieszkalna?! Dobre żarty!  Już się odwracał z pretensjami w stronę strażnika, jednak ten rzucił krótkimi informacjami i zabierając dwójkę z nich ewakuował się z części więziennej pozostawiając przerzedzoną grupkę samą.
- No to chyba są jakieś jaja...-   zaczął marudzić kładąc dłonie na biodrach i z niezadowoleniem podchodząc do krat, te niezbyt dobrze się mu kojarzyły, chyba nikt nie miał z nimi dobrych wspomnień, jednak kiedy zobaczył pryczę i ułożone na nich ubrania na chwile przystanął. Czyli oni mogli się tu swobodnie poruszać? Opiekun wyszedł, a wszystkie tu pomieszczenia wyglądały na otwarte.  Zaczął wzrokiem szukać pryczy ze swoim numerem. Miał ogromnie mieszane uczucia kiedy to robił i kiedy już ja odnalazł siadł na jej brzegu.  Może było to i więzienie... jednak dali mu własny kąt. Próbował odnaleźć w pamięci moment by posiadał własne łóżko. Pewnie jeszcze przed rozwinięciem się mutacji takie miał... pewnie miał i mieszkanie... jednak nie wiedział gdzie ono było, ani co się z nim stało.  Utracił wszystkie wspomnienia z przed przemiany, z przed  podziału. Stał się niczym ta czysta karta, która na nowo musiała zdobyć doświadczenie, które głównie polegało na uciekaniu w tym powalonym świcie. Jednak uważał się za szczęściarza, bo mimo braku swojego bezpiecznego kąta, nigdy nie został pojmany. Nigdy nie robił za szczura doświadczalnego, mimo że mogło do tego dojść, gdyż tuż po przemianie był pod opieką lekarzy.
Przesunął dłonią po szorstkiej pościeli, która w tej chwili wydawała mu się miękka i przytulna. Uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na sąsiadkę z celi, która już wygodnie rozłożyła się na swojej pryczy naprzeciwko niego jednak piętro wyżej.
-  Przegrywem? Oj złotko nazwałbym się raczej szczęściarzem... - posłał jej zawadiacki uśmiech opierając się rękami o materac tuż za swoimi plecami.  Swój tobołek bezpiecznie położył przy swojej poduszce.  
- A tak... już pomagam... pokaż bransoletę...tam jest numer... - podniósł się natychmiast słysząc prośbę Meii. Kojarzył dziewczynę i coś mu świtało, że miała ona jakiś problem ze wzrokiem? A przynajmniej coś takiego słyszał, jednak nie wnikał, po co miał kogoś wypytywać o jego sprawy.  
Podszedł i ostrożnie ujął jej nadgarstek obracając go tak, by móc odczytać numer, następnie zaczął szukać po przy pryczach.
- Wychodzi na to, że tobie przypadła druga sypialnia... - oznajmił prowadząc ją do drugiego pomieszczenia i to w nim szukając dalej odpowiedniego numeru. A kiedy znalazł podszedł do odpowiedniej pryczy i poklepał materac dłonią.
- Po lewej na górze... gdybyś miała problem z wejściem mów śmiało, pomogę co by to nie było... - wskazał jej pryczę i zaoferował swą pomoc na przyszłość, w końcu kto wie, jak będzie im się tutaj żyło.
 Kiedy wracał do swojego posłania powrócił Samir. Był sam i wyglądał na mocno skołowanego. Co wzbudziło zainteresowanie Paolo, dlatego mężczyzna oparł się plecami o zimne kraty i obserwował ciemnowłosego.
- Ile czasu mnie nie było?-  Paolo, aż się zaśmiał, czy on sobie z nich żartował?
- Czy my wyglądamy jak chodzące zegarki? Świeżak jesteś? W więzieniu traci się poczucie czasu. Mogło cię nie być dziesięć minut, a mogło cię nie być kilka godzin. gdyby wypuścili nas na spacerniak, to jeszcze można by było to jakoś określić. -  z jakże wyczerpującą odpowiedzią nie odpowiadającą na pytanie przybyła jego ciemnoskóra sąsiadka z celi. Rudzielec jedynie stał coraz bardziej zaciekawiony widząc tę narastającą dezorientację u mężczyzny.
- Ale mamy te samą dobę? - wytrwale dopytywał dalej, widać było, że próbował sobie coś poukładać w przyćmionej głowie.
- Gościu nie wiem co oni ci tam dali, ale też to chce... - parsknął śmiechem i podszedł do mężczyzny klepiąc go po ramieniu.  Sytuacja na tyle zainteresowała i naszą więźniarkę, bo ta zdecydowała się zejść ze swojej pryczy i podejść do krat.
- Najprawdopodobniej. Co jest, jakieś prochy ci wkręcili czy jak? - była chyba równie zaciekawiona co i sam Paolo.
- Nie na tyle długo, byśmy zdążyli rozsiąść się na pryczach...- do dyskusji dołączyła Meii, widać sytuacja Samira zaciekawiła chyba każdego. W końcu gdzie go zabrali i czemu tak szybko wrócił? A jednocześnie niczego nie ogarniał.
- Zobaczcie! - Meii podniosła alarm wskazując na Samira palcem.
- On ma jakby inną twarz... - doprecyzowała, mówiąc poważnie, a Paolo zmarszczył swoje brwi. To ona jednak nie widziała czy widziała? A może zwyczajnie lubiła wysługiwać się innymi? Kto tam to wiedział. Jednak same jej słowa go zaintrygowały, dlatego uważniej przyjrzał się ciemnowłosemu.
- No zaraz mu chyba rogi wyrosną...- potwierdziła spostrzeżenie Rosa, a Paolo jeszcze bardziej zmarszczył brwi i widząc ten nikły aczkolwiek zauważalny uśmieszek na ustach więźniarki pojął, że panie zwyczajnie bawiły się kosztem skołowanego mutanta. No proszę cóż za brak empatii z ich strony, kto by pomyślał, że mamy tu takich zgrywusów.
- To są te całe eksperymenty? - dodała Rosa, a Paolo jedynie pokręcił głową z rozbawienia i politowania.
- Na pewno coś mu tam wszczepili! Zobaczycie  jeszcze w nocy palce u stóp będzie nam podgryzać! - dołożyła swą tezę Meii, a to rudzielca aż zaciekawiło.
- Dzięki, wolę jednak normalnie używać nożyczek do paznokci... - stwierdziła z obrzydzeniem Rosa.
- Mnie to ciekawi skąd taki pomysł? Mam nadzieję, że nie z retrospekcji... - dodał jedynie i spojrzał na Samira, który jakby z przerażeniem dłonią sprawdzał swoje czoło.  No i wtedy do Paolo dotarło. Jego ręka, czy to była ta? Zmarszczył brwi i aż sam złapał drugie przedramię mężczyzny, by je dokładnie obejrzeć.  Nie było. A przecież wszyscy widzieli jak go Meii pogryzła!
- Kurwa gościu, gdzie to pogryzienie!?- zwrócił uwagę wszystkich na tę jakże istotną drobnostkę.
- Tak podali mi coś i odleciałem, rękę wyleczyli, ale nie wiedziałem, że przyspieszyli mutację! Widzicie jeszcze jakieś zmiany poza tymi rogami? Ostatnio zmutowały mi oczy i uszy... jest coś jeszcze? Kurwa co to było za świństwo, ścięło mnie od razu...- był widocznie przejęty i jakby zestresowany, a może raczej przerażony tą całą zmianą wyglądu? Paolo zrobił tylko krok w tył, by wyjść z pola widzenia Samira, a jednak tak by obie panie dalej go widziały i pokazał im na palcach słynne "ciuś ciuś", bo bardzo nieładnie wkręciły nowego kolegę, a wymyślony żart okazał się prawdziwym lękiem Samira.
- Spokojnie stary... myślę, że nasze panie po prostu nie potrafią docenić twojego oryginalnego wyglądu, nie to co ja, te twoje tajemnicze oczęta to kasują system, a co by ci tam jeszcze nie wyrosło tylko doda ci pazura...- spróbował rozładować sytuacje obejmując mutanta przez kark i flirciarsko, ale przede wszystkim ze śmiechem się przymilając, jednak by nie przesadzić, po chwili zabrał ramię i skinął ponaglająco w stronę pań, by jakoś wybrnęli z tego żarciku.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER - Page 2 Empty Re: KOLEKCJONER {04/09/23, 08:27 pm}

KOLEKCJONER - Page 2 Sybil


_____ Przejście do nowego... miejsca, nie było szybkie, a dla kobiety, która cały czas musiała chodzić BOSO, było to wręcz irytujące. Chowała to jednak pod kopułą braku zainteresowania, bo jeszcze znajdzie nie jedną szansę zrobić sobie zmarszczki od podnoszenia brwi w geście zdziwienia, kiedy każde kolejne miejsce jest po raz kolejny cofnięte o dekadę w czasie na jej standardy. Normalnie jakby ktoś ich na urbex zabrał. Tak, znała to określenie. Kiedy zobaczyła filmik jak ludzie zwiedzali opuszczone budynki. Podobny klimat co do tego, co znajdowało się przed ich oczami. Tylko czy chciała być pierwszą, żeby wykonać krok do przodu po takim miejscu? Jak dobrego mieli medyka, żeby poddawać ich możliwym uszkodzeniom i zakażeniom... Mogła tylko westchnął lekko zrezygnowana, że prowadzą “bardzo” poprawne badania, chyba że to wszystko jakieś iluzje zwyczajnie mająca na celu tylko ogarnąć, ile są wstanie wytrzymać.  
_____ Słysząc słowa wydobywające się z ust ciemnoskórej mutantki, miała ochotę podejść i zwyczajnie zamknąć jej usta. Jeszcze będzie dawała im “ciekawe” pomysły do realizowania. Może ona miała skłonności masochistyczne i chciała potem w lustrze obserwować własną zapłakaną twarz, ale Sybil wolałaby przejść przez to doświadczenie na najniższym poziomie trudności. Nie była fanką utrudniania sobie życia. Nigdy nie była za kratkami, sam widok tego miejsca jednak przekonywał ją o tym, że albo będzie lepiej, bo niżej się upaść nie dało, albo będzie tylko gorzej, bo będą słuchać co takiego kobieta im wyszepta do ucha. Może była zwyczajnie jedną z nich? Ta myśl sprawiła, że obserwowała kątem oka poczynania rozgadanej, samej sprawdzając czy może oderwać farbę ze ścian lub czy gdzieś w pobliżu nie ma przypadkiem roślin. O dziwo nie. Czyli, może chociaż trochę się postarali z odnowieniem tego miejsca? Jeśli faktycznie znajdują się w starym miejscu – powinny być.  Jak to się mówi - chwasty wyrosną wszędzie, a ona bez butów na nogach chociaż tyle mogła zrobić bez budzenia faktycznych podejrzeć.  
_____ Spojrzała za ich opiekunem, kiedy wziął dwójkę ze sobą, wychodząc z tego... czegoś. Trochę ciekawiło ją, kiedy wrócą, ile faktycznie zajmie opatrzenie rany. Na tej podstawie mogła położyć na stole pewne liczby, sprawdzić, ile zajmuje przemieszczanie się po obiekcie. Według jej standardów, rana tego w tatuażach nie powinna krwawić, lecz nadal - cała nie mogła zniknąć. Nie z jej mocą i tym co miała pod ręką w tamtym pomieszczeniu. No cóż, skoro zostali sami to zapozna się ze wszystkimi innymi miejscami. Wiedziała, że większość osób rzuci się na szukanie swojego łóżka, po co się pchać? Jej prycza nie ucieknie. Raczej. Skierowała się do łazienki sprawdzić standard tamtejszego zaopatrzenia. Jak mogła się spodziewać - nic urokliwego. Umywalka, z dwoma kranikami niczym w brytyjskim stylu – z jednego ciepła, z drugiego zimna. Nie testowała jednak ten teorii, co jak ilość wody jest ograniczona? Nie ma co marnować. Wanna nie prezentowała się lepiej, tak samo toaleta. Kliknęła językiem spoglądając na to wszystko. Minęła korytarz, w którym hucznie rozmawiali, docierały do niej słowa dyskusji, lecz jej zainteresowanie tym wszystkim było nijakie. To co miało znaczenie to jadalnia.  
_____ Jak się okazało, poza długim stołek nie ma tutaj za wiele. Fajnie, że zostało coś na wzór bufetu, który szczęśliwie był pusty. Sybil mogłaby sobie wyobrazić, że ich nienawidzą, bo “mutanty” i zostawiliby jedzenie, aby ostygło, a potem stopniowo pleśniało, czy coś. Westchnęła ciężko, pozbywając się tej myśli i wyszła na korytarz, akurat, aby usłyszeć słowa, których znaczenie wprawiło jej wyraz twarzy w coś na wzór konsternacji wymieszanej z zaskoczeniem. Obejrzała z wyraźnym odstępem twarz chłopaka, który powrócił, nie przybliżając się za mocno. Nie zamierzała mieć powtórki z rozrywki, żeby wyskoczył na nią z nożem czy coś.  
- Wydaje mi się, że zwyczajnie go straszycie. - odezwała się mimo chodem kierując się do jednej z sypialni w poszukiwaniu swojego łóżka, łapie za metalowe kraty obracając się do zbiorowiska dodając lekko. - Żadne zmiany genetycznie nie są wstanie nastąpić aż tak szybko, jeśli weźmiemy pod uwagę zewnętrzne ukazanie.
_____ Po czym, bez kolejnych słów, weszła do sypialni, szczęśliwie, od razu znajdując swoje łóżko. Nie do końca cieszyła ją wizja spania na górnej pryczy, lecz nie mieli jakiegoś kwadratowego pojemnika na anonimowe żale. Wdrapała się z pewną ilością gracji (nie było jej dużo), po czym położyła się na niewygodnym materacu bokiem, patrząc zza krat na tych ludzi i ich zabawy. Naprawdę, gdyby mogła, zasnęłaby i obudziła się, gdy to wszystko się skończy.
einsamkeit
Tajemniczy Gwiazdozbiór
avatar
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER - Page 2 Empty Re: KOLEKCJONER {26/10/23, 02:33 pm}

- Okej, dlaczego nazwałbyś siebie szczęściarzem? - uniosłam brwi, wyraźnie zaintrygowana słowami kolegi w egipskiej spódniczce. Bynajmniej nie traktowałam tutaj kogokolwiek - w tym także siebie - jako “wygrywa” jako, że znajdowaliśmy się w więzieniu. Temat żartów został zakończony, śmieszki należało odłożyć na bok. Pokręciłam lekko głową do siebie, wciąż wgapiając się w siatkę nad moją głową. Mogłam tylko liczyć na to, że nie będzie tu pluskiew ani innych robali.
Zaraz się zaśmiałam głośno, słysząc pytania Samira. “Widzicie jeszcze jakieś zmiany poza tymi rogami? Ostatnio zmutowały mi oczy i uszy… jest coś jeszcze?”. Wobec tego zeskoczyłam z pryczy, znów stając przy kratach. Domyślałam się, że raczej ciężko byłoby rozmawiać, nie widząc nawet w ogóle mojej twarzy, a co najwyżej stopy, smyrające metalowe pręty.
- Ziomek, wyglądasz normalnie. Nic się nie zmieniło. Mamy po prostu spaczone poczucie humoru i, jak widzisz, w ogólnym rozrachunku jesteśmy spaczonymi ludźmi - oświadczyłam, przypatrując się i jemu, i koledze z jego celi. Ja na rekonesans zamierzałam wybrać się wkrótce - przebywając w zamknięciu, dobra dziwacznie się skracała, jednocześnie się wydłużając. Prościej było więc… iść spać. Co za dziwaczny paradoks, który stał się częścią rzeczywistości przez ostatnie lata.
Cóż, byłam jednym z bardziej wyspanych mutantów.
- A... rozumiem... po prostu... - uniosłam brwi, widząc jak Samir mocno się miotał. Jednak wziął głębszy wdech i zacisnął dłoń na ramieniu, jak gdyby nie wiedząc co powiedzieć lub zareagować.
- Wybaczcie... głupio wyszło... - speszony podrapał się po karku. - Ale gdyby coś takiego serio się pojawiło... to dajcie mi znać - powiedział odrobinę pewniej. Nie umiałam nie przyglądać mu się z nieukrywaną fascynacją. Wszakże rzadkością było spotkać gościa, który przejmował się swoim wyglądem zewnętrznym... w więzieniu. Bo jak można było nazwać to, co jak dotąd widzieliśmy?
- Naprawdę nie lubisz swojej mutacji, co? - zapytałam z czymś na kształt współczucia. Też nie znosiłam swojej, ale przynajmniej nie wstydziłam się jej publicznie.
Mężczyzna na te słowa mocno się speszył i uciekł spojrzeniem, jednak po krótkiej refleksji spojrzał na mnie z powrotem. Nie spuściłam wzroku - nadal mu się przypatrywałam, jakby szukając odpowiedzi w jego oczach. Nadal stałam spokojnie i pewnie, swobodnie oparta o kraty, przyglądając się i jemu, i koledze w tle.
- Zrobiła ona ze mnie jakieś wynaturzenie i stale dodaje coś nowego jakby było już mało. Nie mam żadnego powodu by ją lubić... - odpowiedział. Szczerze, przynajmniej tak sądząc po tonie głosu.
Tylko pokiwałam głową.
- Też nie przepadam za swoją mutacją, więc szczerze rozumiem. Może na bazie tutejszych eksperymentów uda się chociaż je zatrzymać - odparłam. Nie sądziłam, by było to prawdą, ale sytuacje socjalne wymagały czasami uprzejmej nieszczerości. - A poza wyglądem to to coś ci daje? Uważacie swoje mutacje w ogóle za jakieś użyteczne? - to pytanie było już do wszystkich obecnych tu mutantów. Wykrzywiony kącik ust sugerował, że bynajmniej ja nie uważałam swojej ani za użyteczną, ani za sensowną.
Wolałabym być szybka jak pocisk. Może zwinniejsza, z nadnaturalnym refleksem, by móc chociaż szybciej się wspinać, uciekać, lepiej walczyć. Ale nie, natura była złośliwa: wtryniła mi dar związany z lustrami mimo, że część budynków, w których przyszło nam i stacjonować, i rozwalać, nie miała nawet okien. Ewentualnie ekrany lub ich resztki.
Odwróciłam głowę, słysząc głos kolegi Samira.
- Wynaturzenie? Powiedziałbym, że mokry sen większości społeczeństwa. Stary, ty wyglądasz jak Incub, brakuje ci tylko tych rożków i ogona! Może skrzydeł? Ale no ogon to pobudza wyobraźnie, mówię ci jakbyś miał ogon to ahh.... brałbym.. - mówił mężczyzna, z początku wydający się mocno oburzony taką postawą. A przynajmniej można było takie odnieść wrażenie.
- W sumie to wypadałoby byście się wszyscy przedstawili i powiedzieli co wy w ogóle potraficie. Nie wiem czy będą nas "testować" razem czy osobno, ale taka wiedza nam się przyda - stwierdził krzyżując ramiona na piersi i wpatrując się we mnie.
- Brałem już udział w badaniach, które miały pozbawić mnie mutacji... lata bez efektów, aż się skończyły badaczom pomysły i zmienili priorytety - wyjawił Samir. Uśmiechnęłam się kątem ust, słysząc jak słowa przebojowego rudaska najwyraźniej zawstydziły Samira, którego dłoń odruchowo wylądowała na boku brzucha, a na policzkach szarość nabrała nieco intensywności. Albo zmieszały. Aczkolwiek to, co widziałam, wyglądało jak wstęp do jakiegoś romansu dla nastolatków, co sprawiło, że na mojej twarzy wykwitło lekkie zbrzydzenie. Cóż, wyobraźnia ludzka była… galopująca. Niestety.
- Ja... to znaczy.. a twoja na czym polega? - tak speszony mężczyzna zamilkł, oczekując najpierw odpowiedzi od kogoś innego - czyli ode mnie. Obaj wgapiali się we mnie, jakby zstąpiła tu sama Matka Boska i oznajmiła, że wszyscy jesteśmy bezbożnikami. Nie, żeby mnie to zaskoczyło.
Wkrótce znów napotkałam wzrok Paolo, który wodził zainteresowanym spojrzeniem po
wszystkich zgromadzonych. Jego uśmiech odrobinę się poszerzył, gdy padła odpowiedź Samira.
- Skrzydeł i rogów byś tak nie schował... a więc krępuje cię temat ogona? - najwyraźniej miał rację, sądząc po reakcji kolegi, który rzucił mu mocno zaskoczone, zdziwione spojrzenie.
- A skąd ty..? - zmarszczył brwi i odwrócił spojrzenie, ucinając temat.
- Cóż, zawsze te mogą się okazać ostatnimi badaniami - mruknęłam, słysząc odpowiedź Samira. Chciałam nawiązać do poprzedniego tematu związanego z badaniami - i przeskoczyć do kolejnego wątku, powiązanego z imionami.
- Nie wiem, czemu patrzycie na mnie, ale zakładam że chodzi o imię - z tymi słowy spojrzałam w bok, unikając ich spojrzeń. W końcu w takich środowiskach jak to rozsądniej było nie wpatrywać się w kogoś jak sroka w gnat. Łatwo było oberwać w ryj. Za zbyt długie patrzenie. Nieodpowiednie spojrzenie. Nawet “cześć” mogło być błędem, ryzykującym kosą.
Dlatego też nie znosiłam, gdy ktoś zbyt długo się we mnie wpatrywał.
Wzbudzało to pewnego rodzaju irytację. Rozdrażnienie. Coś jak człowiek, wpatrujący się w oczy psa lub jakiegoś drapieżnika.
- Jestem Rosa. A wy, gołąbeczki?
- Sybil - odezwała się pokrótce, leżąc na boku na swoim łóżku. - Kontroluję rośliny.
Uniosłam lekko głowę, widząc łagodny uśmiech rozflirtowanego kolegi.
- I, Rosa, jakimi sztuczkami dysponujesz? - dopytał, zanim zwrócił uwagę na Sybil. Podszedł bliżej "sypialni" i oparł się ramieniem o kraty w przejściu. No i tyle z obserwowania Samira.
- A jako pielęgniarka sobie dorabiasz? Czy moc też ci to ułatwia? - dopytał nawet zainteresowany.
- Ach, tak, ta akcja z rumiankiem była całkiem niezła - przyznałam, kiwając głową, zanim się odsunęłam od krat, jakby nie chcąc przebywać nadmiernie blisko kogokolwiek. To… nie było rozsądne. To nie było w ogóle rozsądne.
Wycofałam się z powrotem na swoją pryczę, uważając, by nie stuknąć się w głowę.
- Mam przeczucie, że pielęgniarka może nam się przydać - mruknęłam. Z zadowoleniem odnotowałam fakt, że Paolo nie czekał na odpowiedź odnośnie moich własnych talentów, tylko skupił się na całkowicie innym temacie. Co za ulga.
Dzielenie się zbyt szczegółowymi informacjami o sobie było czymś, co wzbudzało mój naturalny opór.
- Jestem doktorem biologii, coś umiem z medycyny, ale nie oczekujcie że będę przeprowadzać operację. - widać było po znudzonej minie Sybil, że nie zamierza wchodzić w szczegóły swojej zdolności. - Dopóki mam rośliny i jedzenie mogę całkiem dużo. Pomagałam farmerom w rozwoju plonów.
Mimowolnie zaintrygowała mnie tym tematem. Nie znałam się specjalnie na roślinach. Wręcz przeciwnie, były dla mnie tak fascynujące jak kamienie.
- Myślisz, że coś tu może wyrosnąć, nawet ukradkiem? - na mojej twarzy pojawiło się powątpiewanie, gdy potoczyłam spojrzeniem naokoło. - Albo, że może to coś być użyteczne?
- Nie martwi mnie brak roślin, a raczej jedzenie - zaśmiała się lekko. - Robiłam doktorat żeby wszystko było dla mnie użyteczne
- Opowiedz nam więcej, to jest fascynujące - ciągnęłam. Nie umiałam sobie wyobrazić, żeby coś tutaj wyrosło. Nie na tym gołym betonie.
Sybil zmarszczyła na sekundę brwi, ale potem je rozluźnić i podnieść się trochę wyżej, co by nie leżeć podczas rozmowy.
- Opowiem dopiero jak się dowiem co ty umiesz - westchnęła lekko. - W końcu wszyscy jesteśmy inni.
Z trudem zmusiłam się, by twarz pozostała neutralna; miałam wrażenie, że pojawił się na niej grymas niezadowolenia, nawet jeśli oczy pozostały obojętne. Liczyłam tylko, że nie wszyscy to zauważą; w końcu półleżałam z powrotem na swojej pryczy, nogi lokując gdzieś nieopodal Morpha.
- Nie umiem nic, co byłoby wartościowe z punktu widzenia przetrwania. Czego nie mogę powiedzieć o mutacji związanej z roślinami, leczeniem czy czymkolwiek innym - oświadczyłam. Na mojej twarzy pojawił się krzywy uśmiech, gdy spojrzałam daleko przed siebie, jakby patrząc przez Paolo i ścianę za nim.
- Zwłaszcza, że nie mamy tutaj okien. Więc, zasadniczo, jestem bezużyteczna. Mogę wejść w szybę, kawałek szkła, lustro... i tyle.

Nie zdradziłam za dużo. Nie powiedziałam wszystkiego. A mimo to czułam się tak, jakbym powiedziała im wszystko.
I wcale mi się to nie podobało.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER - Page 2 Empty Re: KOLEKCJONER {08/11/23, 06:30 pm}

KOLEKCJONER - Page 2 3363f0de8e684b6afb736c487cbb6643


Po powrocie do grona nadnaturalnych interesowało go tylko jedno pytanie, a raczej odpowiedź na nie. Jak długo go nie było? Jego stan wskazywał nawet na wiele dni, jednak to co zastał było mylące, bo miał wrażenie jakby jego towarzysze tej niedoli dopiero zaznajamiali się ze swoim nowym zakwaterowaniem. I tak właśnie było jak mu w końcu oznajmiono. Patrzył po dziewczynach zszokowany, szukając jakiegoś logicznego wyjaśnienia tej sytuacji, jednak uznano że po prostu go czymś naćpano. Nie dyskutował z tym, nie negował, bo faktycznie mu coś dano, jednak jaki to mogło mieć wpływ? Czy aż tak by odpłynął? Nie zatrzymałoby to przecież czasu, by dać jego ciału czas na zregenerowanie urazu po pogryzieniu.
A kiedy padło podejrzenie wszczepienia mu czegoś zląkł się i to nie na żarty. Jego mutacja była specyficzna i stale się rozwijała, zwłaszcza kwestie ich wyglądu, nie chciał kolejnych zmian, jednak te same w nachalny sposób pojawiały się jedna po drugiej. Zaczął sprawdzać swoje czoło zgodnie ze wskazówkami jakie otrzymał o rogach, no tak już wcześniej słyszał, że miał coś takiego wyczuwalnego na głowie czy już było widoczne? Owszem poczuł pod palcami wypustki, jednak te nie wydały mu się większe czy bardziej niepokojące niż zwykle. Dopiero po chwili wyjaśniono mu, że całe to zajście było czymś na kształt żartu, było mu nieco głupio, jednak dziwne zachowanie ognistowłosego mężczyzny nie pozwoliło mu się za długo nad tym rozwodzić. Nie potrafił pojąć, czy ten sobie z niego żartował czy jednak z nim flirtował tak otwarcie przy pozostałych, zdecydowanie ten mężczyzna był jedyny w swoim rodzaju, a to mocno zszokowało Samira, który wolał nie wchodzić w takie tematy zwłaszcza na forum publicznym. Dlatego też przemilczał kwestie ogona, który niebywale go speszył, tak posiadał ogon, jednak nie chciał się tym faktem z nikim dzielić, dlatego też ukrywał go pod swoim ubraniem owiniętego na kilka razy wokół brzucha.
Wraz z tematem imion i mutacji przystanął spokojniej i z uwagą zaczął słuchać wyjaśnień jakie udzieliły im dwie z trzech pań. A więc znał już imiona damskiej części ich grona. Meii, Rosa i Sybil. Było to ważne, by wiedzieć jak się do siebie zwracać i to czego mogą od siebie wzajemnie oczekiwać w kwestii przetrwania tutaj, bo jak rudzielec słusznie zauważył, testować mogą ich grupowo. A wtedy współpraca i ich zdolności będą ważne i istotne.
- A więc tobie potrzebne są rośliny a tobie szyby... chyba każda mutacja ma jakieś warunki. Ja z mojej mogę korzystać jedynie w cieniu, nawet sztuczne światło mnie blokuje, a słońce całkiem wysysa ze mnie siły... za to nocą bądź w cieniu... jakby to ująć... tworzę cienisty byt, którym kieruję... - poszedł śladem reszty i wyjaśnił kilka kwestii.
- A no i przez to, że funkcjonuje nocą... to i widzę w ciemnościach... a nazywam się Samir... - dodał i w końcu się przestawił uświadamiajac sobie, że zaczął zupełnie od innej niż pozostali strony omówienia swojej osoby.
- Jeśli mogę Roso dopytać, to potrafisz wejść w szklane powierzchnie tak? Czy musi być to konkretnie szyba? Czy szklanka albo butelka też się nadadzą? I czy wchodząc w jedno możesz wyjść innym? Czy po prostu chowasz się i wychodzisz po jakiś czasie? - chciał to zrozumieć, jednak nie chciał się tez wydać zbyt wścibski. Zrozumiał, że Sybil wykorzystywała naturalne zdolności roślin i tylko je w jakiś sposób wzmacniała, jednak ciężko mu było pojąć zdolność związana z szybami. Ich mutacje były niewiarygodnie różne i fascynujące.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER - Page 2 Empty Re: KOLEKCJONER {14/11/23, 06:30 am}

KOLEKCJONER - Page 2 894c0710

_______Siedziała na swojej pryczy, słuchając i od czasu do czasu dając coś od siebie. Lekkie znęcanie się nad Samirem było czymś miłym, odświeżającym względem tego w jakiej sytuacji wszyscy się znaleźli. To mógł być każdy. Nawet ona sama, leżąca gdzieś, naćpana i obmacywana przez naukowców. Może właśnie dlatego nie za bardzo ufała pewnym osobom, któzy za takich się tutaj uważali. Jedni chcieli sobie pomóc, inni ukrywali wszystko co tylko możliwe, więc siedząc tak i machając nogami, zastanawiała sie ile powinna o sobie powiedzieć. Czy w ogóle powinna.
_______ — Taki puchaty ogonek... byłby fajny do miziania — powiedziała na głos, śmiejąc się.
_______ — Nie wiem, czy już to mówiłam, ale jestem Meii i jestem wampirem — - istotą, która zwykle łapała takich jak oni, ale zbieg okolicznośći spowodował, że skończyła jako ofiara, a jej brat... właśnie. Póki co musiała o nim zapomnieć. Co jej da uganianie się za nim, gdy jej głowa będzie wisieć gdzieś na haku, gdy reszta ciała będzie rozpychana przez ciekawskie ręce naukowców?
_______ — Nie potrafię kontrolować wampiryzmu. Wzmacnia moje ludzkie zdolności typu siłę, czy szybkość, pozwala częściowo widzieć otoczenie, gdy odbywa się ruch. Chociażby powietrza, czy drgań, ale... — nie była pewna czy powinna mówić, ale ostatecznie doszła do wniosku, że nie ma nic do stracenia. — Potrafię też stać się niewidzialna. Jednak... słabo m ito wychodzi — z przepraszającym uśmieszkiem podrapała się po głowie. Nikt co prawda nie mógł dostrzec tych wygiętych ust, ale delikatne zmarszczki pod oczami demaskowały wampirzycę.
_______ — Czyli... Rosa może podglądać kogoś pod prysznicem?! Jeśli jest tam lustro? — uniosła się zafascynowana, brzmiąc raczej nazbyt mocno jak jakiś zboczeniec. — przerażająca moc. Niczym z horrorów — dodała, czując jak dreszcz przechodzi po jej ciele. Sama myśl, że w jednej chwili patrzyłaby na swoje odbicie, a zaraz na czyjeś inne... brrr.  Na szczęście Meii nic nie groziło, bo by zwyczajnie tego nie mogła zobaczyć. Uratowana, częściowo, bo gdyby były wrogami... ciemnowłosa nie miałaby z kimś takim szans.
_______Czując zmęczenie dzisiejszym dniem ziewnęła raz, potem drugi, ostatecznie poddając się temu uczuciu. Ignorując dalsze rozmowy pozostałych, ułożyła się na swojej pryczy, okręcając w bok, twarzą do ściany i po krótkiej chwili odpłynęła w błogi sen.
Adelai
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Adelai
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER - Page 2 Empty Re: KOLEKCJONER {24/11/23, 04:54 pm}

KOLEKCJONER - Page 2 PicsArt_03-08-03.33.47


Rozmowy robiły się coraz ciekawsze dla rudzielca. Sam fakt, że przyłaczyli się do niej wszyscy był już interesujący, a kiedy zaczęły padać poszczególne imiona i mutacje dodawał tej dyskusji przydatności. Dlatego też Paolo stał i przysłuchiwał się wszystkiemu co jakiś czas dodając swoje trzy grosze do rozmowy.
Zdecydowanie zaciekawił go wątek ogona, zwłaszcza kiedy Meii wspomniała o puchatym ogonie, a speszona mina Samira mówiła sama za siebie. Jak nic ukrywał go przed nimi, czego Paolo nie mógł niezauważyć, prędzej czy później będzie trzeba pociągnąć ten temat, jednak nie w tej chwili. Kiedy wszyscy mówili o swoich zdolnościach wolał sie skupić, te były dość istotne w tym miejscu.
Czyli Rosa wędrowała w lustrach i szybach, Sybil władała roślninami i dużo jadła, Meii była wampirzycą o nieopanowanych instynktach, a Samir władał jakimiś cieniami? Dobrze to wszystko zrozumiał? Chyba tak. A przynajmniej tak to sobie zakodował w umyśle i z tego zamyślenia wyjeła go dopiero wampirzyca ze swoim trafnym spostrzeżeniem dotyczącym Rosy i prysznica.
- FAKTYCZNIE! Że też na to od razu nie wpadłem! Jak ty możesz nie lubić swojej mocy!? - zaśmiał się podekscytowany taką wizją. To była bardzo ciekawa zdolność, przynajmniej w mniemaniu mężczyzny.
Wtedy też zreflektował się, że nastała jego kolei.
- A ja jestem Paolo... i zapewniam, że mogę rozgrzać was do czerwoności... - uśmiechnął się figlarnie i podniósł dłoń wszystkie szpony skierował w górę, a nad nimi utworzył się drobny płomień, który zgasł jak tylko dłoń została zaciśnięta w piść.
- Za dnia władam ogniem, ale nocą przeistaczam się w mniej towarzyskie stworzenie, które jest moim przeciwieństwem, a więc jemu sprzyja woda... tamten nazywa się Michael... - nakreślił im już zjawisko jakiego zapewne niedługo doświadczą zważywszy, na to, że zostali to przyprowadzeni do spoczynku, a więc dzień zapewne dobiegał końcowi. Co sam Paolo odczuwał, wiedział, że jego czas się kończy. Jednak nie miał pojęcia kiedy nastąpi podmianka.
- No dobra, zdolność pielęgniarki i drakuli widzieliśmy w akcji, ale wasza dwójka mogłaby pokazać na czym to wasze polega. W sensie w jaki sposób w te lustra wchodzisz Rosa? I ty czym niby jest ten twój "cienisty byt"? - skrzyżował przedramiona na piersi i im się przyglądał, on swoją mutacje pokazał i na jadalni podgrzewając nóż i teraz zaprezentował im płomień, tak by reszta miała pogląd na jego zdolność. W końcu wiedząc jak cos działa, łatwiej zastosować to potem w praktyce, a jeśli dobrze zrozumiał, to będa mieć trochę tej praktyki, a więc dobrze by było pojąć co robią inni i w jakich sytuacjach ich zdolności będą przydatne albo uciążliwe.
- Może mają tu gdzieś jakieś lustro? Albo szybkę.. - zaczął chodzić po pomieszczeniach, których były aż dwa dodatkowe poza ich sypialniami i rozczarował się, ani w łazience, ani w jadalni nie było poszukiwanych szyb.
- Czyli potrafisz podwróżować z jednego szkiełka do drugiego, bo się na twoje przybycie przygotowali i kurwa nic nie ma, nawet kubeczki na jadalni są kurwa plastikowe... - prychnął rozbawiony z takiego odkrycia.
- No to chociaż ty diabełku pokaż co potrafisz... - dodał zaczepnie powracając na swoje poprzednie miejsce i opierając się barkiem o kraty obserwował Rosę i Samira.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER - Page 2 Empty Re: KOLEKCJONER {18/12/23, 10:04 pm}

KOLEKCJONER - Page 2 Sybil

_____ Ułożona na łóżku przysłuchiwała się ich rozmowie, która potrafiła nakreślić im jakiś obraz ich osobowości, jakby poprzednie zachowanie tego nie zrobiło. Gdy temat zszedł jednak na ich mutacje, sama Sybil potrafiła się zainteresować. Żyła większość czasu w zamkniętej społeczności, bez znajomości innych osób z mutacjami. Nawet podczas odbywania studiów, nie stanęła z nikim podobnym do siebie twarzą w twarz, a może zwyczajnie nie wiedziała? W przeciwieństwie do modyfikacji takich jak ogon czy rogi, jak wspomniał chłopak, ona była zupełnie normalna z wyglądu. Przysłuchiwała się wymianie zdań, gdzie ni miała nic do dodania. Nawet jeśli półnagi mężczyzna postanowił spytać się o resztę, zrobił to w takich niemiły sposób, że blondyna zamierzała go zignorować. Kto szanujący siebie zareaguje na słowa “wypadałoby byście się przedstawili”, jakby weszła komuś do salonu w butach. Nawet zamknięta w kratach, bez jebanych butów, miała trochę więcej szacunku do samej siebie niż to... I pewnie podeszłaby do stylu mowy przyszłych kolegów z celi w bardziej wyrozumiały sposób, jeśli miałaby kontakt z różnymi ludźmi, z różnymi przeszłościami. Bycie zamkniętym na innych, ze swoimi badaniami w głowie nie ułatwiało kontaktów międzyludzkich. Pół biedy, że nie była autystyczna i ogarniała emocje z głosu bez patrzenia na twarz. Mogła wywnioskować, że chłopak z ogonkiem, którego chował przed światem czerwienił się niczym burak po całych zachowaniu otoczenia, nie podnosząc głowy z pryczy. Jakby ich uroczo ignorowała... do czasu, aż w końcu usłyszała imię.
- Sybil. - odpowiedziała słysząc, że ktoś w końcu faktycznie odpowiednio podniósł temat przedstawienia się. - Kontroluję rośliny.
_____ A przynajmniej tak jej się wydawało bądź co bądź. Mogła dużo, ale czasem jej własne zdolności zachowywały się jakby służyły do czegoś innego. Jakby to nie same rośliny chodziły. Niestety, Sybil, jak na kobietę przystało, zamierzała uparcie wierzyć, że nie widzi tych znikomych śladów, co by dało się zrobić z “tym czymś” coś jeszcze. Za dużo czasu, chęci, wysiłku poświęciła biologii i botanice. Trochę zaskoczeniem była pozytywna reakcja otoczenia. Zwykle, gdy dowiadywali się, że nie może zwyczajnie kogoś uleczyć, a robi za zielarkę, szybko nudzono się tematem. Nigdy nie chwalono za wyczyny z wyciąganiem chemicznych właściwości zielonych listków. Słysząc jednak o “pielęgniarce” musiała to trochę naprostować. Jeszcze wcisną jej skalpel do ręki.  
- Jestem doktorem biologii, coś umiem z medycyny, ale nie oczekujcie, że będę przeprowadzać operację. - mimiką twarzy starała się ograniczyć możliwe późniejsze szalone przypuszczenia, że wytnie komuś nerkę po nocy. Do niecnych planów zapewne, w oczach ogoniastego. Niczym dziecko w podstawówce, na przedstawieniu samego siebie, dodała. - Dopóki mam rośliny i jedzenie mogę całkiem dużo. Pomagałam farmerom w rozwoju plonów.
_____ Szczerze odpowiedziała co robiła zanim tutaj trafiła. Nic fascynującego, zdecydowanie wystarczającego, aby znudzić towarzystwo, prawda? Błąd. Rosa, ciemnoskóra mutantka była tym zainteresowana, jeszcze zadawała pytania. Przynajmniej były związane z rozmową, a nie zupełnie z kosmosu. Na to mogła odpowiedzieć. Miała pewność, że coś znajdzie. W ostateczności skorzysta z jedzenia, bo na pewno dostaną jakieś warzywka czy coś innego, co dostaną do obiadku. Nie zamierza wybrzydzać, jak dojdzie do najgorszego. Mogą zrobić papkę ziemniaczaną, ale cały czas będzie zawierała komórki roślinne, a tego w sumie potrzebuje.  
- Nie martwi mnie brak roślin, a raczej jedzenia. - zaśmiała się lekko, żeby przełamać swoją lodową znudzoną mimikę. - Robiłam doktorat, żeby wszystko było dla mnie użyteczne. - Rosa jednak nie skończyła na tym zadając kolejne pytanie, aby ciągnąć ten temat, a Sybil jednak nie była fanką mówienia o sobie. Zmarszczyła brwi zastanawiając się czy to dobry pomysł - dzielić się większą ilością informacji. Już nie tylko do nich, a ogólnie, na głos. Przecież nikt nie mówił, że nie są podglądani. - Opowiem dopiero jak się dowiem co ty umiesz. - westchnęła odpędzając od siebie myśli o byciu na czyimś ekranie 24/7. - W końcu wszyscy jesteśmy inni.  
_____ Ta zmiana tematu pomogła. Rosa zaczęła mówić o swojej mocy, o sobie. Krótko, ale coś w temacie. Sybil czuła, że ta wymiana kluczowych informacji nie była równa, lecz też - nie będzie ciągnęła za język kogoś, kiedy ten nie chce. Jeszcze ją po nocy zrzuci z łóżka. Nie chciała złamać sobie nosa lądując na zimnej podłodze. Cisza po wypowiedzi Rosy nie trwała długo i odezwał się ogoniasty, co chciał ją wcześniej zabić. Już mniej czerwony na twarzy, podsumowując obie kobiety, po czym przechodząc do mówienia osobie. Dla naukowca, którym była, wytłumaczenie chłopaka wydawało się abstrakcyjne. Cieniste byty? Przynajmniej rozumiała, że widział w ciemności, jak kot czy coś. Słysząc nawiązanie do kobiety, mutantki luster, blondynka zerknęła na nią kontem oka, licząc, że poruszy temat, rozwinie się z poprzedniej wypowiedzi. Ku nieszczęściu, mieli jeszcze dwie osoby. Dziewczynę, co gryzła innych. Przedstawiona jako Mei, wampir. Sybil otworzyła szerzej oczy. Jeszcze tego jej brakowało w życiu - poznać wampira, który staje się niewidzialny. I co prawda nie zrozumiała żartu koleżanki, to jednak wiedziała, w głębi serca, że prawdziwy horror to nie bycie podglądanym pod prysznicem, a idea, że nagle coś niewidzialnego zaczyna cię gonić, a jedyne co wiesz to to, że zaraz kły wylądują w twojej szyi. Po twarzy jasnookiej można było zobaczyć - nie czuła się z tym komfortowo. Może to dobrze, że mieli oddzielne cele?  
_____ I na sam koniec.... Fanfary poprosimy! Rozdwojenie jaźni! Półnagi czerwonowłosy mężczyzna o imieniu Paolo mógł ich wszystkich sfajczyć na żywo, a potem przyjdzie po nocy nieznany im jeszcze gościu o imieniu Michael i może ich utopić. Pięknie. Westchnęła ciężko wiedząc już, że każdy tutaj był większych dziwolągiem od niej. Nigdy nie sądziła, że ma najgorzej! Naprawdę! Podchodziła raczej z dużą ilością serca do swojej mutacji, bo jednak rośliny w przyjazny sposób reagowały na nią, a jej ciało było normalne pod każdym względem, który znała. Patrząc jednak na innych – znikanie w lustrach, picie krwi, posiadania ogono i wieczne badania czy bycie dwójką w jednym ciele. Sybil grała w to całe bycie mutantem na poziomie trudności: łatwy. Całe jej życie toczyło się do tego momentu jak chciała, żeby było. W większych lub mniejszym stopniu. Dziwnie bezpiecznie czuła się obserwując ich z góry, z pryczy. Podparła się o zimną ścianę i patrzyła co takiego zamierzają przedstawiać. Czy Paolo faktycznie przekona smerfa nieśmiałka do pokazania czegoś? A może ruszy Rose, aby weszła w lustro? Wątpiła, ale miło byłoby zobaczyć coś więcej.  
- Też jestem ciekawa. - odezwała się popierając przyszłego piromana. - Rozumiem, że ciężko będzie z lustrami, ale wydaje mi się, że znajdziemy kawałek cienia dla Samira.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER - Page 2 Empty Re: KOLEKCJONER {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach