Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Argonaut [eng]Dzisiaj o 12:36 amSeisevan
The Arena of HellDzisiaj o 12:33 amMinako88
LiesDzisiaj o 12:25 amRusek
A New Beginning Wczoraj o 11:58 pmYulli
Charm Nook Wczoraj o 09:51 pmKass
This is my revengeWczoraj o 09:36 pmYoshina
incorrect loveWczoraj o 08:18 pmYoshina
W Krwawym Blasku GwiazdWczoraj o 08:01 amnowena
Triton and the Wizard01/05/24, 03:32 pmKurokocchin
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
4 Posty - 13%
4 Posty - 13%
4 Posty - 13%
3 Posty - 10%
3 Posty - 10%
3 Posty - 10%
3 Posty - 10%
3 Posty - 10%
2 Posty - 7%
1 Pisanie - 3%

Go down
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER Empty KOLEKCJONER {15/05/23, 09:35 pm}

KOLEKCJONER 8bd4489f2b4861f58b0e3ad4cfddcf66
KOLEKCJONER Blue-monday

KOLEKCJONER 694f26432897305fa01d0b3d615ac8dd
Od setek lat po świecie chodzili ludzie, a wśród nich nadnaturalni. Z początku uznawani za stworzenia mistyczne bywali czczeni, a czasem potępiani. Wszystko zależało od nastrojów społeczeństwa. Nadnaturalnych nie było jednak zbyt wielu, a przynajmniej aż do dzisiejszych czasów. Mamy rok 2042, a świat nie ma zbyt dobrego nastawienia dla rosnącej stale liczby nadnaturalnych. Zaledwie dziesięć lat temu mogli oni swobodnie żyć i zajmować najróżniejsze pozycje społeczne, wtedy los im sprzyjał. Teraz społeczeństwo traktuje ich niczym zwierzynę łowną. Uznani za niebezpiecznych i zagrażających ludzkości nadnaturalni nie mają łatwego życia.
Co kraj to obyczaj, a więc potrafią znaleźć przychylniejszy sobie kąt, gorzej jeśli znajdują się na terenie, gdzie nawet wojsko ma za zadanie na nich polować.


KOLEKCJONER 2c77650a696df832bbcc5661987e1dd7
Wcielamy się w nadnaturalnych, którzy zostali schwytani.  Grupa badawcza złożona z osobników w przedziale wiekowym od 24 do 30 lat zostaje przetransportowana do nieznanego sobie ośrodka badawczego. Gdzie ich nadprzyrodzone zdolności zostaną poddane wielu próbom.

KOLEKCJONER 0cbb751f60a85217a7de37468962f46e

Pracownicy Ośrodka:
Amazi - jako - Hassan [władca iluzji i empatyzmu]KP


Obiekty Badań:
Amazi - jako - Samir Qualme [władca cieni] KP
Adelai - jako - Michael/Paolo Hosse  [władca ognia i wody]KP
Einsamkeit - jako - Rosa Van Der Wood [władczyni luster] KP
Mireyet - jako - Sybil Makariou [władczyni roślin]KP
Fuchsia - jako -  Abel Weiss [władca tatuaży]KP
Yoshina- jako - Meii Haringrest [wampirzyca/niewidzialność]KP
Pistachio - jako - Morph [zmiennokształtny]KP
...- jako - ...
Wieczny Nabór



KOLEKCJONER Fddbedfc43747afcc120fe088d2257f9
1. Przestrzegamy regulaminu forum.
2. Nie liczy się długość postów , a ich jakość. (by pisało się przyjemnie, a fabuła szła do przodu)
3.Regularne odpisy, kiedy przychodzi twoja kolei na post, to by pojawił się on w niecały tydzień.
4. Informujemy o dłuższych nieobecnościach, by nikogo nie blokować.
5. Zgłoszenia przyjmuję na discordzie.
6. Nie ograniczam waszych pomysłów przy tworzeniu postaci, jednak proszę, by konsultować ze mną proces tworzenia mutacji.
7. W KP pojawić się ma wygląd, informację podstawowe oraz opis mutacji, w przypadku nadnaturalnych.
8. Wygląd jedynie arty.
9. Przedział wiekowy nadnaturalnych od 24 lat do 30 lat.
10. Nie sterujemy czyjąś postacią, bez wcześniejszego dogadania tego z autorką/em tej postaci.
11. W przypadku dynamicznych interakcji wskazane jest dogadanie się autorów postaci, dla płynnego i sprawnego przebiegu interakcji.  (zwłaszcza podczas bójek, zadania zespołowego, itd.)
12. Jeśli nadeszła kolej X na posta i nasz X nie daje znaku życia, a my nie mamy informacji o jego nieobecności po 10 dniach od nadejścia jego kolejki, ta jest tracona i przeskakuje na kolejną osobę, a jeśli reakcja X jest komuś potrzebna wspólnymi siłami ją uzgadniamy. Wszystko po to, by nie zablokować nikogo na zbyt długo.  
13.  Nadmieniona wyżej nieaktywność po miesiącu uznawana jest za porzucenie wątku i postać w sprawny sposób zostaje usunięta z wydarzeń.


Ostatnio zmieniony przez Amazi dnia 12/06/23, 09:29 pm, w całości zmieniany 20 razy
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER Empty Re: KOLEKCJONER {15/05/23, 10:43 pm}

KOLEKCJONER 470d7507ec6898e533b54a95e38cbda0
KOLEKCJONER 4bb8e8a25bd9a62bf42d751d996ffc54-d8w8b99



|Imię: │  Samir  │
│ Nazwisko: │ Qualme │
| Wiek: | 26 lat |
│ Płeć: │ Mężczyzna │
│Rasa: │  Nadnaturalny │
| Mutacja: |  Władca Cieni |


|Wzrost: │ 185 cm │ Waga: │ 82 kg │
│ Kolor oczu: │ Czarne białka i fioletowo fosforyzujące tęczówki │
| Kolor włosów: │ Kruczo-czarne  │
│ Cera: │ Jasna, nienaturalnie sina, szara│
│ Sylwetka: │ Wysportowana │
| Cechy szczególne: | Blizna na prawym oku rozrastająca się na policzek, bardzo liczne blizny na ciele. Kły, schowany pod ubraniem wiecznie długi ogon z czarnym gęstym pędzelkiem. Dopiero pojawiające się mutacje wyglądu -  malusieńkie różki, jeszcze nie wystające z pod włosów, leciutko szpiczaste uszy  |

Umiejętności:
Jest niczym iluzjonista. Kontrolując cienie potrafi naginać rzeczywistość.  Cieniste twory stają się namacalne mogą przybrać kształt martwego przedmiotu albo praktycznie ożyć, w tym przypadku ma się wrażenie jakby poruszały się wedle własnego uznania.  Zdolny jest złączyć własny cień z czyimś zmuszając do powtarzania własnych ruchów. Jego ciało jest w stanie wniknąć w cień, po to by wyjść z mroku w innym miejscu, muszą być jednak one bardzo blisko siebie.
Mrok daje mu wiele możliwości, za to w słońcu czy nawet sztucznym świetle nie jest w stanie zrobić nic.  Ponadto nie może zbyt długo przebywać na promieniach słonecznych, te po jakimś czasie są w stanie powodować poparzenia na jego skórze. Za dnia jest również bardziej ospały, dlatego woli dzień na drzemki, po to by czerpać z nocy tyle ile może.  

10 Ciekawostek:
I. Pochodzi z rodziny wojskowych, ciężko nad sobą pracował, by podtrzymać rodzinną tradycję i dostać się do wojska.
II. Jego matka popełniła samobójstwo, kiedy wyszło na jaw, że jest nadnaturalnym. Miał wtedy 19 lat. Ojciec oddał syna na eksperymenty wojskowe mające na celu "wyleczenie" go z mutacji.
III. Jedyne na co pozwolono mu w "zamknięciu" to gra na flecie. Jednocześnie ją uwielbia i jej nienawidzi.
IV. W wieku 23 lat Samir uciekł z wojskowego ośrodka, podczas zaćmienia słońca.
V. W bardzo słabym stopniu opanował swoją mutację. Dużo jeszcze musi się nauczyć.
VI. Wstydzi się własnej orientacji, ten temat go drażni.
VII. Jako nastolatek całe dnie spędzał ćwicząc różne dyscypliny, zwłaszcza parkur.
VIII. Z pozoru oschły. Jest jak  cebula "ma wiele warstw".
IX. Autorem blizny na jego oku, był stworzony przez niego cienisty twór, nad którym nie zapanował.
X. Uwielbia obserwować naturę, zwłaszcza szalejące żywioły.  Zwykłe patrzenie na deszcz go odpręża.

KOLEKCJONER Image


HASSAN
KOLEKCJONER FaceApp_1668805341968


Ostatnio zmieniony przez Amazi dnia 17/10/23, 06:45 pm, w całości zmieniany 11 razy
Adelai
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Adelai
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER Empty Re: KOLEKCJONER {15/05/23, 10:45 pm}

KOLEKCJONER Sodom_and_belial_by_las_t-d8ck58q

Imię: Michael | Paolo
Nazwisko: Hosse
Wiek: 28 lat
Płeć: Mężczyzna
Pochodzenie: Hiszpania
Rasa: Nadnaturalny
Mutacja: Władanie wodą i ogniem

Wzrost: 186 cm | 189 cm
Waga: W normie
Kolor oczu: Niebieskie | Złociste
Kolor włosów: Granatowe | Ognisto rude
Cera: Jasna | Opalona
Sylwetka: Wysportowana
Cechy szczególne: Skrzydła | Szpony

Mutacja:

Normalnie cierpiący na chorobę rozdwojenia jaźni mężczyzna okazał się nadnaturalnym. Co więcej jego mutacja dostosowała się do dwóch skrajnie różnych osobowości zamieszkujących jedno ciało. I w ten oto sposób stwierdzenie, że ktoś prowadzi "podwójne życie" nabiera całkiem nowego wydźwięku.
Wraz ze słońcem budzi się Paolo, mutant czerpiący swe siły z daru jakim jest słońce, na jego wzór potrafi podnosić temperaturę danego przedmiotu bądź otoczenia doprowadzając do samozapłonu. A nowo narodzony płomień poddaje się jego woli. Największą kontrolę ma przy pełnym słońcu, które swobodnie może padać na jego ciało. Sporym utrudnieniem są budynki, moment kiedy odcięty jest od źródła swojej energii. Musi działać oszczędnie i przeliczać siły na możliwości, gdyż te bez promieni słonecznych są zdecydowanie ograniczone. Co więcej bez regularnych kąpieli słonecznych sam słabnie, w stałym zamknięciu będzie widać spadek jego sprawności.
Zaś kiedy słońce ustępuje miejsca księżycowi kontrolę przejmuje Michael. Wraz z charakterem zmienia się również wygląd mężczyzny. Nocna wersja mutanta czerpie swe siły od blasku księżyca, to on mu jest przychylny i to on daje mu władzę nad wodą. Dopiero przy nim jest w stanie pozyskać wodę choćby z powietrza i swego otoczenia. Odcięty od księżyca może jedynie sterować dostępnymi w swym zasięgu cieczami. Traci i zyskuje swe siły w identyczny sposób co Paolo.
Dodatkowymi cechami u tej dwójki są drobne akcenty aparycji. Paolo zyskuje ostre szpony, za to ciało Michaela zdobią ogromne przepiękne, pierzaste skrzydła, które są w stanie ponieść go na niewielkie odległości.



Ostatnio zmieniony przez Adelai dnia 17/05/23, 11:21 pm, w całości zmieniany 3 razy
einsamkeit
Tajemniczy Gwiazdozbiór
avatar
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER Empty Re: KOLEKCJONER {15/05/23, 11:51 pm}

KOLEKCJONER Rose10[/img]

|| Rosa Van Der Wood || 28 lat || 175 || krótkie czarne włosy || ciemne oczy || wysportowana || hetero || mutacja: jest w stanie kontrolować lustra - wyjść z lustra, kawałka szkła, szyby etc., nawet w miejscu bardzo oddalonym. Jest w stanie też obserwować, co się dzieje, jeśli ktoś ma coś szklanego przy sobie ||

|| wysportowana || ex-najemnik z grupy Gamma || blizny na całym ciele ||

Umiejętności: Rosa, będąc przez lata jednym z członków grupy Gamma, głównie zajmowała się zwiadem; może dlatego jej własna mutacja stała się niemal dosłownie cieniem jej umiejętności. Teraz, w sytuacji zagrożenia, jest w stanie wyjść z jakiejkolwiek szklanej, stłuczonej rzeczy; nie do końca jest to jej osobista wola - preferowałaby coś zupełnie innego. Z drugiej strony niezaprzeczalnie stało się to zaletą.
Oczywiście odbicie, którego normalnie nie ma, niezaprzeczalnie jest łatwe do zauważenia, zwłaszcza jeśli nie ma nigdzie jego źródła… prawda? Zwłaszcza w kawałku szklanej butelki, okna, wybitej szyby…

|| ograniczenie: nie wejdzie i nie wyjdzie z całego, pełnego, nieuszkodzonego lustra. Nie zobaczy też zbyt wiele przez nie. Może jednak sama stłuc cokolwiek szklanego, by np. uciec w sytuacji zagrożenia.
|| przewaga: jeśli atakuje kogoś przy użyciu szklanego przedmiotu, który Rosa trzyma, np. próbując go zadźgać, krew ofiary na przedmiocie dodaje jej siły.
|| może przeprowadzić kogoś przez lustro, jednak wymagany jest kontakt fizyczny - musi kogoś trzymać, może przeprowadzić tylko jedną osobę i tylko raz na dobę.
|| można wezwać Rosę, by sprowadzić jej pomoc, jednak w tym czasie kobieta musi patrzeć w rozbity kawałek szkła. ||

10 ciekawostek:

1. Pierwotnie była wojskowym z USA, jednak po wydarzeniach w Afganistanie zdecydowała się zmienić “profil swojej działalności”. Nie warto umierać za coś, jeśli z tego nie będzie nawet pieniędzy.
2. Nie jest lojalna. Przede wszystkim kieruje się swoim własnym interesem. Pójdzie gdziekolwiek tam, gdzie są pieniądze lub większe szanse przetrwania. Ostatecznie jest najemnikiem, prawda? Liczy się dla niej jedynie jedna osoba - i to by było na tyle z tej całej “lojalności”. Matthias niestety dość boleśnie się o tym przekonał.
3. Po zorientowaniu się, że w jej ciele zaszły mutacje, Gamma próbowała to wykorzystać i nawet jako-tako się to udawało, jednak gdy zaczęli wokoło węszyć łowcy, musiała się dosłownie rozpłynąć w powietrzu. Szkoda. To było opłacalne dla Gammy. Biznes is biznes.
4. Rodzina nie wie, kim jest; według nich Rosa tak naprawdę jest podróżniczką, zapalonym botanikiem. Sami sobie to wymyślili i tej wersji się trzymają uparcie. Oczywiście wiadomo, że nie ma tak naprawdę żadnej wiedzy o roślinach, prawda? A wszystkie zdjęcia z “przygód” pochodzą z bliżej nieokreślonych miejsc na świecie, głównie z pustyni, górzystych okolic, skał… mało oryginalnie, ale Rosa zawsze tłumaczy się, że “padła mi bateria”, “zabrakło zasięgu”, “nie miałam miejsca na karcie”. Trudno zresztą raczej używać komórki w miejscu, gdzie po pierwsze nie powinno ich być, a po drugie tak trochę średnio fotografować ruiny czegoś, co przed chwilą było całkiem pięknym miejscem.
5. Jest cierpliwa, opanowana i drąży temat dopóki, dopóty nie otrzyma wszystkich odpowiedzi. Ach, a tak przy okazji - woda, szczury i elektrowstrząsy są uniwersalne, niezależnie od płci, pochodzenia, wieku, wyglądu i orientacji. Widzicie? Nie jest rasistką, wcale.
6. Jest mistrzem wymówek. W ciągu paru sekund będzie w stanie wymyślić sensowną, konkretną i bardzo przekonującą bajkę. Jako zwiad - przynęta musiała nauczyć się, jak w upływie krótkiego czasu wybadać ludzi, ich cechy, lęki, charakter.
7. Hobby? Absolutnie nie rośliny. Może ich nie uschnie, ale zdecydowanie ją nudzą. Nie, kolekcjonowanie skał też nie wchodzi w grę. Natomiast bardzo lubiła grać na gitarze ze swoim partnerem, Matthiasem, i uczyć się języków obcych. Podobnie z psychologią - lubi takie ciekawostki.
8. Nie wierzy w istoty nadnaturalne. Wszystko musi mieć swoje wyjaśnienie, jakieś korzenie. Paradoks, prawda? A skoro tak, to najprędzej mutacja w nich wszystkich została wywołana przez jakiś czynnik zewnętrzny. Nic nie dzieje się bez powodu - a jakby nie patrzeć, niektóre mutacje dla niektórych osób są bardzo wygodne.
9. Z tego względu nie ufa Kolekcjonerowi i nie wierzy w jego intencje. Ale ona właściwie nie wierzy w dobre intencje… w zasadzie wszystkich. Na jej zaufanie trzeba sobie zapracować znacznie dłużej. Zawsze będzie szukać alternatywnych opcji ucieczki. Ale dopóki Kolekcjoner płaci…
10. Palacz. Czasami, jeśli sytuacja tego wymaga, będzie w stanie być na nogach dłużej niż część osób, z wiadomych względów i we wiadomy sposób. Wiadomo, kolekcjonerką magicznych proszków nie jest, ale potrafi je rozróżnić i zastosować. A co ważniejsze, jest uzależniona nie tylko od papierosów, ale także od tatuaży. Wszystkie są z czymś powiązane - z Gammą, Bravo (jej wcześniejszym oddziałem sprzed lat), Matthiasem, rodziną… ma również tatuaże więzienne - właściwie jest nimi pokryta często gęsto. Cierpi też na bezsenność, która jednak jest efektem innej przypadłości - swojskiego PTSD, tak często spotykanego przecież w armii.


Ostatnio zmieniony przez einsamkeit dnia 26/07/23, 10:19 pm, w całości zmieniany 5 razy
Fuchsia
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Fuchsia
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER Empty Re: KOLEKCJONER {16/05/23, 08:15 pm}

KOLEKCJONER 09efd4be2343a45ee511cd0eec9d3d58

                                     〣 Dane
                                       └ GODNOŚĆ
                                             ABEL WEISS, ZNANY RÓWNIEŻ JAKO ABE, BEL, ALBO WŁÓCZĘGA
                                       └ URODZONY
                                             JEDENASTEGO PAŹDZIERNIKA; DWUDZIESTOSIEDMIOLATEK
                                       └ TYP
                                             MĘŻCZYZNA; PANSEKSUALNY; GRUPA KRWI: 0RH-

                                     〣 WYGLĄD
                                       └ CIAŁO
                                             WYSPORTOWANY; WYSOKI; MIERZĄCY METR DZIEWIĘĆDZIESIĄT TRZY WZROSTEM;
                                             SIEDEMDZIESIĄT SIEDEM KILOGRAMÓW WAGI PODSTAWOWEJ
                                       └ UMASZCZENIE
                                             CHOROBLIWIE BLADA SKÓRA POKRYTA PIEGAMI, OSIWIAŁE WŁOSY, SZARE TĘCZÓWKI
                                       └ CHARAKTERYSTYCZNE
                                             PRZEMIESZCZAJĄCE SIĘ "TATUAŻE"

                                     〣 ZDOLNOŚĆ
                                      - CHODZĄCE INVENTORY
                                       └ OPIS
                                             POLEGA TO NA TYM, ŻE JEST W STANIE ZAPIECZĘTOWAĆ NA SWOJEJ SKÓRZE KAŻDY
                                             PRZEDMIOT, CZY NAWET ISTOTĘ ŻYWĄ O ILE POZWOLI MU NA TO JEJ ROZMIAR.
                                             PRZYKŁADEM ŻYWEGO JEST TAJPAN PUSTYNNY, KTÓRY TOWARZYSZY MU OD
                                             NAJMŁODSZYCH LAT, A MIMO TO MA SIĘ ŚWIETNIE I ŚMIGA SWOBODNIE PO JEGO
                                             CIELE. I POMYŚLEĆ, ŻE KIEDYŚ CHCIAŁ GO DZIABNĄĆ.
                                       └ WAŻNE
                                             PRZEDMIOTY ZAMKNIĘTE NA JEGO SKÓRZE ZDAJĄ SIĘ ZATRZYMYWAĆ W CZASIE.
                                             JEDZENIE NIE PSUJE SIĘ, A ŻYWE ISTOTY PRZEŻYWAJĄ ZNACZNIE DŁUŻEJ NIŻ
                                             ZEZWALAJĄ PRAWA NATURY.
                                       └ DODATKOWO
                                             PRZY KONTAKCIE FIZYCZNYM JEST W STANIE "OŻYWIĆ" TATUAŻE, JAK I RYSUNKI NA
                                             CIAŁACH INNYCH. JEDNAK W TYM PRZYPADKU WYCIĄGNĄĆ MOŻE JEDYNIE DROBNE,
                                             LUB MOCNO POMNIEJSZONE PRZEDMIOTY, A ZE STWORZEŃ ŻYWYCH CO NAJWYŻEJ
                                             MRÓWKĘ. JEDNYM SŁOWEM PODBIŁ BY SERCA MAŁYCH DZIEWCZYNEK, KTÓRE
                                             MARZYŁYBY O REALNYM UMEBLOWANIU SWOJEGO DOMKU DLA LALEK.
                                       └ LIMITY
                                             ROZMIAR ORAZ WAGA CELU. WAGA NAKŁADA SIĘ NA TĄ RZECZYWISTĄ JEGO CIAŁA,
                                             WIĘC ILE UDŹWIGNIE, TYLE NA SOBIE NOSI. A ROZMIAROWO NIE MOŻE BYĆ TO NIC
                                             WIĘKSZE OD NIEGO.
                                             NIE JEST TEZ W STANIE CHOWAĆ PRZEDMIOTÓW NA SKÓRZE INNYCH.
                                       └ NAJWYŻSZY POZIOM
                                             JEŚLI KIEDYŚ UDA MU SIĘ W PEŁNI OPANOWAĆ SWOJĄ ZDOLNOŚĆ, BĘDZIE MÓGŁ
                                             WCHŁONĄĆ W SIEBIE LUDZKĄ ISTOTĘ, UTRZYMUJĄC JĄ ZARAZEM PRZY ŻYCIU
                                             NAWET POMIMO ŚMIERTELNYCH RAN. PŁACIĆ ZA TO JEDNAK BĘDZIE W LATACH
                                             SWOJEGO ŻYCIA ZA KAŻDĄ MINUTĘ.
                                             RÓWNIEŻ DANE BĘDZIE MU POGAWĘDZIĆ TELEPATYCZNIE Z TAKIM OBIEKTEM.
                                       └ MUTACJA WIZUALNA
                                             CZARNY, DŁUGI, CIENKI OGON ZAKOŃCZONY STRZAŁKĄ; DWA MAŁE ROGI UKRYTE
                                             WE WŁOSACH

                                     〣 INFORMACJE
                                       └ KILKA JEGO TATUAŻY
                                             NANO AKA MAŁY WĄŻ Z SILNYM JADEM; PISTOLET GLOCK 17; PIĘĆ BOMB DYMNYCH;
                                             TELEFON; GITARA; PIŁKA DLA PSA; KIJ BEJSBOLOWY; SKRZYNKA Z NARZĘDZIAMI;
                                             PORTFEL; WĘDKA; KONSERWY; PŁYTY; CHIPSY WASABI; MŁOTEK; PIĘĆ ZAPALNICZEK;
                                             ZAPASOWA BIELIZNA; SIEDEM PACZEK TANICH PAPIEROSÓW; KSIĄŻKA OBRAZKOWA
                                             DLA DZIECI AUTORSTWA JEGO OJCA; MAŁY ZESTAW FAJERWERKÓW

                                       └ O NIM
                                             - Z NANO BYŁ POŁĄCZONY NA TYLE DŁUGO, ŻE W PEWNYM SENSIE STALI SIĘ JEDNYM
                                             BYTEM. RAZEM CZUJĄ, RAZEM MYŚLĄ, ALE JEDNAK POROZUMIEWAJĄ SIĘ ZE SOBĄ.
                                             - OSOBY, KTÓRYM DANE BYŁO GO POZNAĆ, ZGADZAJĄ SIĘ CO DO DWÓCH RZECZY -
                                             1. GOŚĆ MA NIERÓWNO POD SUFITEM; 2. JEST ŻYJĄCYM, CHODZĄCYM, DYCHAJĄCYM
                                             MAGNESEM NA NIESZCZĘŚCIA. Z NIM NIC DO KOŃCA NIE KOŃCZY SIĘ DOBRZE.
                                             - PRZEDMIOTY, LUB ISTOTY LĄDUJĄCE NA JEGO CIELE NIGDY NIE ZACHOWUJĄ SWOJEGO
                                             ORYGINALNEGO KSZTAŁTU. POJAWIAJĄ SIĘ W POSTACI KLEKSÓW I JEDYNIE Z
                                             PRZYMRUŻENIEM OKA MOŻE UDA SIĘ ODGADNĄĆ ICH TOŻSAMOŚĆ.
                                             - PIERWSZEGO "TATUAŻU" NABAWIŁ SIĘ JUŻ JAKO NIEMOWLĘ.  W PIERWSZYM ROKU NA
                                             ZIEMI W NIEWIELKĄ RANĘ NA JEGO SKÓRZE DOSTAŁ SIĘ TUSZ, PRZENIESIONY PRZEZ
                                             DŁONIE NIEZDARNEGO PISARZA BĘDĄCEGO JEGO OJCEM. NIE WIADOMO JEDNAK, CZY
                                             BYŁO TO COŚ CO AKTYWOWAŁO JEGO MUTACJĘ, CZY BYĆ MOŻE BYŁA ONA AKTYWNA I
                                             TUSZ, BYŁ PIERWSZYM CO WCHŁONĘŁA JEGO SKÓRA.
                                             - NIE JEST ZBYT WIELKIM CZYTELNIKIEM, ALE PRZEZ NAWYK JEGO OJCA DO ZBIERANIA
                                             I WYPEŁNIANIA KAŻDEJ MOŻLIWIE WOLNEJ PRZESTRZENI KSIĄŻKAMI, MAGAZYNAMI,
                                             KOMIKSAMI, GAZETAMI, CZY JAKIMIKOLWIEK KARTKAMI ZAWIERAJĄCYMI LITERY - ON
                                             SAM RÓWNIEŻ ZAPEŁNIA PODOBNIE ZAMIESZKAŁE POMIESZCZENIA. SZCZEGÓLNIE
                                             USPOKAJA GO ZAPACH STARYCH KSIĄŻEK, LUB ŚWIEŻEGO TUSZU.
                                             - OSOBNIK LUŹNO PODCHODZĄCY DO ŻYCIA. OD KIEDY STRACIŁ SWÓJ PIERWSZY DOM
                                             RODZINNY, A RACZEJ ZOSTAŁ Z NIEGO BARDZO KULTURALNIE WYPROSZONY PRZEZ
                                             KOCHANEGO TATUŚKA I MAMUŚKĘ, TO WŁÓCZY SIĘ PO ŚWIECIE BEZ WIĘKSZEGO CELU.
                                             TU UCIEKA PRZED ŁOWCAMI, TU ZWIEDZA, A TU JESZCZE PRÓBUJE SIĘ USTATKOWAĆ,
                                             ALE OSTATECZNIE TĘSKNI ZA WOLNOŚCIĄ. A TA OSTATNIMI CZASY ZOSTAŁA
                                             ZAGROŻONA Z POWODU PEWNEGO UPIERDLIEGO ŁOWCY, KTÓRY DO TEJ PORY
                                             WYDAWAŁ SIĘ IRYTUJĄCĄ PCHEŁKĄ, POTEM NAWET ZABAWNYM SZCZENIACZKIEM,
                                             ALE OSTATNIMI CZASY DZIWNIE BARDZO ZYSKAŁ NA SILE W ZASTRASZAJĄCYM TEMPIE.



Ostatnio zmieniony przez Fuchsia dnia 24/05/23, 10:58 am, w całości zmieniany 15 razy
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER Empty Re: KOLEKCJONER {17/05/23, 11:16 pm}

Sybil Makariou


Wiek:27

Płeć:Kobieta

Orientacja:Bi(?)

Wzrost:167cm

S Jedna z najważniejszych rzeczy, którą powiedzą ci ludzie, którzy znali ją latami – powierzenie jej tajemnicy to jak nie powiedzenie nikomu. Niczym spowiednik ma bardzo mocno zaciśnięte usta w sprawie informacji, które posiada. Nie używa ich na swoją przewagę, nie wchodzi w kłótnie, nie ocenia. Dostała więc nie raz opinię “Matki Teresy” z powodu swojego usposobienia albo “Matki Natury”, gdy od maleńkości pomagała rolnikom, gdy plony nie były idealne. Jako bardzo przydatny mutant i jedyny w okolicy, żyło jej się wręcz idealnie w tym małym skrawku raju, a do ośrodka... można powiedzieć, że pośrednio zgłosiła się w sumie sama, dostając informację od rządu, że poszukują mutantów i odpowiadając na to wezwanie, chociaż sam projekt miał dziwną nazwę: "Obstrukcja".



Edukacja: Na początku uczyła się z domu, ponieważ jako posiadaczka bardzo dobrej pamięci nie potrzebowała więcej niż zajrzeć do książek. Mając w głowie tak wiele informacji została szybko wysłana przez rodziców do Uniwersytetu, gdzie skacząc między klasami zdobyła swój tytuł magisterski w biologii oraz zoologii. Mniej więcej wtedy stwierdzono, że posiada pamięć ejdetyczną. Za propozycją instytucji zrobiła przyśpieszony doktorat z biologii. Późniejsze pisanie książek w wolne wieczory były jej głównym źródłem zarobku, kiedy od razu z dyplomem wróciła do domu, na koniec świata. Nikt nie wiedział więcej od niej o roślinach, agrokulturze, rolnictwie i wszystkim z tym związanym, w końcu z jej mutacją badania były bardzo szybkie, a szklarnia co chwilę wzbogacała się o nowe sadzonki egzotycznych kwiatów.  



Zabranie do ośrodka: Nie pamięta jak zasnęła, ale pamięta jak wielką sprawą był fakt, że wojsko pojawiło się szybciej niż poprosiła. Zadzwoniła pod podany numer i poinformowała o sobie, przy okazji prosząc o czas, aby dokończyć wszystkie swoje sprawy. W odpowiedzi dostała zgodę, lecz żołnierze pojawili się za wcześniej sprawiając, że cała społeczność, licząca trochę ponad tysiąc osób, uporczywie broniła jej przed zabraniem. Wywalczyli w ten sposób czas, aż Sybil spokojnie wszystko zrobiła co chciała i z uśmiechem na ustach pożegnała się ze ludźmi, którzy już płakali za nią. Była w końcu ich okoliczną specjalistką od roślin.

 

Wygląd: Nie posiada żadnych tatuaży, a jedyne kolczyki są w uszach. Nie posiada także żadnych blizn, odcisków na dłoniach od ciężkiej pracy. Wychowała się na w szczerym polu, totalnym zadupiu, wiosce pośrodku niczego... No rozumiecie przekaz. Otoczona małą społecznością nie miała styczności ze światem zewnętrznym za mocno na własnej skórze, ale Internet jej pomógł zrozumieć wiele rzeczy o wielkich miastach. Nie pcha się jednak do palenia, narkotyków i łapania STD na każdym rogu. Nie posiada żadnego z tych nałogów. Z powodu swojej zdolności jest za to posiadaczką bardzo jasnej cery, której nie wystawia na zbyt mocne słońce, aby nie umrzeć od poparzyć, bo od razu zrobiłaby się buraczkowa, a potem niczym jaszczurka gubiłaby skórę. Jasna cera jest wynikiem anemii, która nachodzi ją epizodycznie i wraz z dużym użytkowaniem swoich zdolności. Posiadaczka naturalnych blond włosów sięgających za łopatki oraz niebiesko-szarych oczu.  



Mutacja: Ciężko określić o co dokładnie chodzi. Dla niej samej kontroluje rośliny, ich rozwój, który może kierunkować, przyśpieszać czy komunikując się z nim, aby wiedzieć co jest nie tak. W drodze badań okaże się jednak, że zamiast roślin kontroluje metabolizm komórek, aniżeli sadzonki, z którymi kontakt jest zdolnością wykształconą przypadkowo. Oznacza to, że może zmusić komórki do namnażania powodując wzrost i rozwój roślin. Co z tą rozmową? Nie jest to dosłowna wymiana zdań, a coś na wzór rozmowy z twoim kotem, którego masz z 10 lat. Doskonale wiesz o co mu chodzi po zachowaniu, sygnałach, które ci przesyła. Nie informowała o tym jednak nikogo. Czasem kwiatki mówią za dużo.  



Ograniczenia: Aby pobudzić komórki do pracy potrzebna jest im energię. Tą którą dostajesz w pokarmie, którą magazynujesz w tkance tłuszczowej na później. Sybil nie kontroluje słońca czy wody, lecz nawet zapewniając te czynniki bardzo często musi skorzystać także ze swojej własnej energii, aby dokonać procesu przyśpieszenia i wyhodować drzewo. Nie mówiąc już o miejscu, dwutlenku węgla, dostępie do ziemi i minerałów w glebie. Jeśli nie miałaby dostępu do niczego z powyższych, musiałaby pozbawić siebie bardzo dużo energii, prawdopodobnie wpadając w wycieńczenie zależnie od tego ile zjadła oraz jak się czuła wcześniej. Poza tym musi mieć bezpośredni kontakt z rośliną, chociażby wkładając dłoń w ziemię w przypadku nasion czy korzeni. Nie jest wstanie kontrolować roślin w okolicy mając buty na nogach, ale już bez nich? Będzie to mniej precyzyjne, lecz wykonalne.



Trochę więcej o zdolności: W przypadku użytkowania tej zdolności na ludziach czy zwierzętach - na przykład, aby wspomóc pracę komórek i przyśpieszyć proces gojenia się rany – Sybil nigdy nie wykonywała takich zabiegów, nawet nie wie, że to wykonalne, chociaż badacze uznają, że tak. Problem jest jednak taki, że nagłe namnażanie się komórek bez kontroli prowadzi do nowotworów, a Sybil nie kontrolująca tego mogłaby spokojnie wraz z uleczeniem kogoś doprowadzić go do stadium czwartego raka płuc. Oprócz tego, zdolność pobiera energię w tym wypadku od leczonego więc można powiedzieć, że leczy się kosztem własnej witalności, bo ludzkie komórki mogą rozmnożyć się tylko ograniczoną ilość razy. W teorii mogłaby więc odmłodzić kobietę zabierając jej kilkanaście lat z życia i możliwie dając raka.  

KOLEKCJONER Popo

@emme




Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 27/05/23, 01:08 am, w całości zmieniany 1 raz
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER Empty Re: KOLEKCJONER {23/05/23, 05:03 pm}

┌───────────────────────────────────────┐

M  e  i  i     H  a  r  i  n  g  r  e  s  t

└───────────────────────────────────────┘


KOLEKCJONER Origin10


   || Meii   Haringrest || 26 wiosen ||               UFNA  |────────────────█──────|  PODEJRZLIWA
   || 26 lat  || 172 cm ||  waga 61 kg ||             EMOCJONALNA   |───────────█──────|  LOGICZNA
   || kobieta || hetero ||  niebieskie oczy ||        ZABAWNA  |───────█────────────────|  POWAŻNA
   || sylwetka szczupła  ||  krucze włosy ||          SAMOLUBNA  |────────────█──────|  ALTRUISTKA
   || wampir || cera oliwkowa ||                      INFANTYLNA  |──────█──────────────| DOJRZAŁA

     Mutacja 1. Wampiryzm - pozwala Meii polepszyć swój naturalny słuch, węch, czy wzrok. Choć to ostatnie nie jest dosłowne. Ciemnowłosa jest ślepa, a dzięki wampirzej echolokacji w połączeniu z mutacją jest wstanie rozrysować sobie obraz przed sobą. Jednak ma to wiele wad takich jak jej pamięć, czy też dźwięk, który jest niezbędny, aby mogła stworzyć w głowie obraz. Mimo to, dzięki tej mutacji zdołała przeżyć aż do dziś, więc jest niezwykle wdzięczna temu darowi.

     Mutacja 2. Niewidzialność - jest ona słabo rozwinięta u wampirzycy. Potrafi stać się niewidzialna pod wpływem adrenaliny oraz strachu. Nie potrafi idealnie tego kontrolować. Ma jednak nadzieję, że z czasem poza własnym ciałem oraz małymi przedmiotami będzie gotowa wspiąć się na wyżyny tej zdolności.

KOLEKCJONER 500f6810

     1. Historia - W wieku ośmiu lat straciła obu rodziców. To właśnie tamtej krwawej nocy przebudziła swoją mutację i na dobre stała się wampirem. Również wtedy straciła swój cenny wzrok. Na szczęście w trudnych chwilach towarzyszył jej młodszy brat Louis. Razem żyli w ukryciu. W zniszczonym, rodzinnym mieszkaniu. Mijały lata, a Meii coraz lepiej posługiwała się swoimi mocami. W wieku osiemnastu lat przebudziła kolejną zdolność - niewidzialność. Dzięki niej zeszła na ciemną stronę i została złodziejką, aby przeżyć.

     2. Ciekawostki

     █ Meii straciła wzrok w wieku ośmiu lat.

     █ Za sprawą swojej mutacji ma problemy z samokontrolą, gdy wyczuje krew.

     █ Cały czas nosi na twarzy maskę.

     █ Ludzkie jedzenie zaspokaja ją na bardzo krótki czas.

     █ Nie lubi słonca ani mocnych zapachów.

     █ Za dnia ubiera bluzy z kapturem, aby uchronić ciało przed opazeniami.

     █ Z wiekiem nabywa wiekszą odporność na promienie słoneczne.

     █ Jako wampir kocha spać do pózna, przez co Louis nazywał ją śpiochem.

     █ Na lewej ręce wytatuowane ma ptaki. 




┌───────────────────────────────────────┐

L  o  u  i  s     H  a  r  i  n  g  r  e  s  t

└───────────────────────────────────────┘

KOLEKCJONER Img_0010


   || Louis   Haringrest || Skorpion ||               UFNY  |───────────────────█───|  PODEJRZLIWY
   || 24 lat  || 187 cm ||  waga 82 kg ||             EMOCJONALNY   |───█──────────────|  LOGICZNY
   || Mężczyzna || bi ||  róźowe oczy ||              ZABAWNY  |───█────────────────────|  POWAŻNY
   || lekko umięśniony  ||  mutant ||                 SAMOLUBNY  |───█───────────────|  ALTRUISTKY
   || fioletowe włosy || cera blada ||                INFANTYLNY  |───█─────────────────| DOJRZAŁY


     Mutacja 1. Fortuna - to cudowna zdolność, która w nieoczekiwanych momentach potrafi przynieść szczęście jej posiadacza bądź osób wokół. Louis nabył ją dopiero osiągając pełnoletność, ale z tyłu głowy uważa, że objawiła się znacznie wcześniej, lecz nie potrafił jej dostrzec. Wygrana na maszynach, dostanie gratisa w sklepie, trafienie szczęśliwych liczb w Lotto, czy zrobienie krok więcej, bo coś tchnęło jego nogi to poruszenia się jeszcze raz, tym samym unikając spadającej doniczki. Właśnie na tym polega fortuna chłopaka, jednakże posiada ona potężną wadę. Niczym Jing i Jang, zbyt częste poddawanie się w jej ręce może przynieść pecha. Poza tym fortuna Louisa nie zawsze się sprawdza i potrafi przysporzyć jedynie wiecej problemów. Stanie na moście i zrobi krok w przód, oddając się swej fortunie, licząc, że przeżyje i być może tak będzie. Jeśli ona zadziała poprawnie. Zwyczajnie Haringrest jeszcze nie opanował jej do perfekcji i nie potrafi wyczuć, kiedy faktycznie warto powierzyć życie swemu Losowi.

     Historia - >  > > >

     Ciekawostki

     █

     █  

     █

     █
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER Empty Re: KOLEKCJONER {24/05/23, 09:55 pm}

KOLEKCJONER 3363f0de8e684b6afb736c487cbb6643


Wizja bezpiecznego azylu posypała się niczym domek z kart, nawet będąc pod opieką słynnego Kolekcjonera został ofiarą łowów. Pozornie bezpieczna chata została zaatakowana, a wszyscy tam zebrani musieli uciekać. Część uciekła w zorganizowanej akcji, inni na własna rękę, Samir nie miał pojęcia czy ktoś ucierpiał, jednak miał nadzieję, że to tego nie doszło.
Ciemnowłosy był jednym z tych oddzielonych od uciekającej tunelem ewakuacyjnym grupy. Miał jednak na tyle szczęścia, że uniknął pojmania. Pomógł mu w tym jeden ludzi Kolekcjonera.
Atak ze strony łowców nie należał do przypadkowych, dlatego ucierpiał nie tylko ich ośrodek, a okoliczna wioska.
Otwarta wojna z nadnaturalnymi ciągła się już czwarty rok, a od wydarzeń w zimowej chatce minęły cztery miesiące. Wiele i niewiele zarazem...
Z początku pracownik Kolekcjonera mu pomagał, jednak każdy miał swoje obowiązki i ta sielanka szybko minęła. A kiedy został sam, musiał sobie poradzić.
 Taktyką Samira było trzymanie się od ludzkich siedlisk jak najdalej. Miasta, wioski, omijał wszystko pozwalając sobie jedynie na odpoczynek w opuszczonych obiektach. Dodatkowo nie przywiązując się do nich, wraz z wypoczęciem ruszał dalej. Więc jak to możliwe, że zachowując taką ostrożność i tak został znaleziony?
Środek dnia, ostre słońce i liczny oddział wojskowych... Nie miał szans, nie miał dokąd uciec i chyba zaczął tracić wolę walki, bo ileż można uciekać?
Dwa pociski usypiające mocno zachwiały jego postawą, kiedy zamykał ciężkie powieki poczuł zimny beton opuszczonej fabryki, w której się ukrywał.
Pochwycono go i związano, czuł jak wykręcają mu ramiona i skuwają nadgarstki za plecami. Ciągnęli bezwładne ciało po podłożu, z przytłumionych głosów nie był w stanie niczego wyczytać, niczego zrozumieć, wiedział jedynie, że wsadzają go na tył pancernego wozu. Widział jak zatrzaskują drzwi pojazdu, a wraz z tym zapadła zupełna ciemność.

Nie miał pojęcia jak długo był nieprzytomny, a pierwszym co zobaczył było liche światło, mrugającej żarówki. Czuł pulsujący ból głowy oraz sztywność karku, do którego odruchowo sięgnął w celu rozmasowania. Podniósł się do siadu, a czynności tej towarzyszyło skrzypnięcie prostego szpitalnego łóżka. Siedząc na brzegu musiał podeprzeć się o krawędzie posłania, cały obraz wirował przed jego ciemnymi oczyma. Przetarł twarz otwartą dłonią, dostrzegając na nadgarstku bransoletę z numerem "PERMOB16".  Skołowany wzrok miał problem ze złapaniem ostrości, czego migające światło nie ułatwiało.  Opuścił dłoń na swoje kolano gdzie poczuł nieznany materiał. Nie miał na sobie swoich jeansów, zamiast nich był prosty, gładki materiał o lekko zielonkawej barwie, która wzbudziła nieprzyjemny dreszcz u mężczyzny. Miał na sobie prostą szpitalną piżamę, długie luźne spodnie i koszulkę o rękawkach do połowy ramienia.
Oddech ciemnowłosego przyspieszył. Gdzie on był? Zaniepokojony zaczął rozglądać się po surowym wnętrzu pomieszczenia.
Puste białe ściany mikroskopijnej salki, a może raczej celi? Były jedynym co dostrzegł. W pomieszczeniu nie znajdowało się nic innego poza łóżkiem, a przynajmniej nie na wysokości jego wzroku. Dopiero kiedy podniósł głowę ujrzał kamerę w rogu, skierowana prosto na niego.  No i masywne drzwi stanowiące jedną ze ścian, nad którymi wisiało urządzenie, przez które ktoś go obserwował.
To uczucie było okropne. Podniósł się, a bose stopy dotknęły lodowatej posadzki. Zachwiało nim, oparł się o bladą ścianę i wziął kilka głębszych oddechów, by uspokoić panikę, jaka targała jego ciałem. Musiał się uspokoić...chłodno podejść do sytuacji. Był tu sam. Choć nie miał pojęcia gdzie jest. Jedyne co wiedział, to, to, że chce stąd uciec i to jak najszybciej. Spojrzał w górę na wiszącą żarówkę, po czym wszedł na łóżko, sięgnął po prześcieradło okrywające twardy materac i rzucił je na wiszące źródło światła. Materiał łatwo się o nie zaczepił, a kiedy nadnaturalny go pociągnął zapadła ciemność, wraz z którą w mgnieniu oka została zniszczona kamera.
Nareszcie... co to za miejsce? - Usłyszał dobrze sobie znany głos w głowie.
- Nie wiem... - odpowiedział kładąc dłonie na metalowych drzwiach, które trzymały go tu w zamknięciu.
Uciekamy? - padło proste pytanie, po którym Samir się zamyślił.
- Tak...- odparł i odsunął się do tyłu, wtedy rozległ się donośny huk, a drzwi zostały wypchnięte z zawiasów i upadły robiąc miejsce oświetleniu, które wdarło się do malutkiej salki.
Nadnaturalny szpetnie przeklął pod nosem zostając pozbawionym ponownie zdolności i zacisnął dłonie w pięści wychylając nos zza framugę.
Po drugiej stronie ujrzał długi pusty korytarz. Ściany równie białe, jednak te były zdecydowanie wzmocnione, to nie był zwykły budynek. Nie dostrzegał tu kamer, a robiąc kilka kroków w przód usłyszał hałas za sobą. Odwrócił się spłoszony, jednak tam nikogo nie było. Serce przyspieszyło chcąc wyskoczyć z piersi, a kiedy spojrzenie mutanta powróciło na korytarz, ciało jego zamarło.  W dalszej części szły dwie osoby w długich, białych fartuchach. Nie trudno było stwierdzić, że był to mężczyzna z kobietą, którzy zajęci byli rozmową, której nie słyszał i zmierzali do wyjścia. Odwróceni byli do Samira plecami, nie zauważyli go? Co więcej jak on mógł nie zauważyć ich?
Bał się nawet drgnąć, by nie zostać nakrytym. Dostrzeżonym, bo co miał innego uczynić? Cofnąć się do salki z wyważonymi drzwiami? A może minąć ich i szaleńczo uciekać? Przy świetle nie miał szans skorzystać ze swojej mutacji, nie miał jak się bronić. A i brakowało tu czegokolwiek czym mógłby zniszczyć oświetlenie.
Postaci w fartuchach przeszły kilka kroków zwiększając między nimi odległość, jednak z jakiegoś powodu jedno z nich się odwróciło.
- Uciekł! Wezwij ochronę! - mężczyzna krzyknął do kobiety i ruszył w stronę mutanta.
Działając rozsądnie powinno się ominąć faceta i ruszyć na kobietę nim ta wezwie posiłki, Samir jednak nie miał w sobie takiej śmiałości, takiej agresji. Dlatego też ruszył biegiem omijając ich dwójkę i będąc niedaleko końca korytarza wszystkie światła zgasły.  Jemu nie robiło to różnicy, jego wzrok pozwalał mu widzieć w mroku, a ten dał mu nowe możliwości. Odwrócił się na chwilę kontrolnie patrząc na goniących go ludzi.
Zabić? - rozbrzmiał głos na nowo.
- Nie..- odpowiedział patrząc jak mężczyzna go dogania, jednak kiedy chciał go chwycić, dłoń naukowca przeleciała przez przedramię Samira, który odskoczył zszokowany i wybiegł z korytarza, przez drzwi, które okazały się być otwarte.  
Kiedy tylko stanął w nowym pomieszczeniu wszystko co zostawił za sobą zniknęło. Światło na nowo się paliło, a surowy korytarz stał pusty. Nie było śladu po goniących go ludziach.
Rozejrzał się spanikowany i przetarł oczy nie mogąc w to uwierzyć. Czy miał halucynacje? Może coś mu podali i to dalej oddziaływało na jego ciało? A może dalej spał?
-Witaj PERMOB16. - powitał go donośny męski głos. Odwrócił się energicznie dopiero teraz lustrując spojrzeniem nowe pomieszczenie. Była to kolejna pusta sala, ta jednak była zdecydowanie większa od tej, w której się obudził, a na środku stał wysoki mężczyzna odziany w nieznany mu czarny mundur bez oznaczeń.
- Jestem tu, by wyjaśnić ci kilka rzeczy...- mężczyzna kontynuował spokojnie, jednak Samir nie zrobił nawet kroku w jego stronę.
- Znajdujesz się w Ośrodku Badawczym "Ewolucja". Jesteś tu, by pomóc zrozumieć nam istotę genów mutacyjnych. Wedle bardzo konkretnych wytycznych została wytypowana grupa badawcza, a ty zostałeś jednym ze szczęśliwców wytypowanych z wielu, który do niej trafił - jego ton był niezmienny, spokojny, a jednocześnie konkretny. Nie dający Samirowi chwili na wtrącenie się mu w słowo.
- Cały ośrodek znajduje się na samotnej wyspie. A sam budynek jest zabezpieczony by żadne z was nie mogło się stąd wydostać. Wszelkie teleportacje i inne tego typu rzeczy zatrzyma specjalna bariera, więc oszczędź sobie i nam trudu i współpracuj. Nie ma co marnować tak idealnego obiektu jakim jesteś. Agresja w niczym tutaj nie pomoże. Jeśli będziesz współpracować tobie i pozostałym nic złego się nie stanie. - zaczesany do tyłu blondyn wyciągnął coś z kieszeni.
- Mogę liczyć na twoją współpracę? Jeśli tak przejdziemy dalej, jeśli nie poczekam tu tak długo, aż zmądrzejesz... - wyjaśnił. Samir choć miał w sobie wiele oporów domyślał się, że nie ma co dyskutować z tym mężczyzną, dlatego niechętnie skinął głową i ostrożnie podszedł bliżej mundurowego.
- Dobrze, a więc zaprowadzę cię do reszty, zjesz posiłek, po przebudzeniu na pewno wszyscy jesteście głodni. Bez obaw jedzenie nie jest zatrute, ani nie naszprycujemy was w ten sposób niczym dodatkowym.  Po wszystkim przyjdzie po was Opiekun, który czuwać będzie nad wami pomiędzy testami. Zaprowadzi was do waszych kwater. - trzymane w dłoni człowieka urządzenie otworzyło drzwi, a przynajmniej tak to wyglądało, gdyż mężczyzna skierował je w ich stronę, a te się otworzyły. To dało Samirowi do myślenia i kiedy obaj ruszyli w stronę nowego korytarza ciemnowłosy chciał skorzystać z okazji i wyrwać elektroniczny klucz, ten jednak przemknął mu między palcami.
- Nie pojąłeś jeszcze, że jestem jedynie hologramem? Nie narażono by człowieka na kontakt z nieprzewidywalnym mutantem. Dlatego stosuj się do zaleceń albo zrobi się nieprzyjemnie... - otrzymał ostrzeżenie. A informacja o hologramie mocno nim wstrząsnęła, a więc stale ktoś go obserwował. Nadnaturalny nie kombinował już niczego nowego, a posłusznie i w ciszy podążył za prowadzącym go hologramem.
Szli jakiś czas krętymi korytarzami, których rozmieszczenie Samir starał się zapamiętać, a kiedy kolejne z przesuwnych metalowych drzwi się przed nimi rozsunęły otoczenie diametralnie się zmieniło. Z surowych korytarzy, które przypominały mu bazę kosmiczną albo wojskową przeszedł do dość zwykłego i całkiem ładnie urządzonego pomieszczenia, które od razu kojarzyło się ze stołówką albo i jadalnią. Gdyż nie były to zwykłe szkolne stoliki, a przyjemnie urządzone miejsce w stylu nieco tropikalnym. Kilka wysokich roślin stało w kątach, za to ściany zdobiły fikuśne tapety o egzotycznych wzorach. Pod jedną z nich rozstawiony był długi stół - otwarty bufet, który zastawiony był potrawami ze wszystkich zakątków świata. Każdy mógł tu znaleźć coś dla siebie.
- Jak już wspomniałem, jeśli będziecie współpracować, nie będziecie traktowani jak więźniowie... Częstuj się, dotarcie tu przez resztę może chwile zająć. Cierpliwości i smacznego... - powiedział po czym się rozpłynął.
Samir jedynie westchnął i jeszcze raz rozejrzał sie po pomieszczeniu próbując namierzyć kamery, tu jednak ich nie było albo zwyczajnie były ukryte, nie tak jak te wcześniejsze. Zrezygnowany i ze sporym mętlikiem w głowie podszedł do bufetu przyglądając się jedzeniu. Faktycznie był głodny, w momencie kiedy poczuł te zapachy, jego żołądek dopomniał się o swoim istnieniu. Dlatego z początku mało chętnie, ale wziął jeden z przygotowanych pustych talerzy i nałożył sobie skromną porcję makaronu z jakimś sosem. Nie znał się na kuchni, jadł po to by zaspokoić głód nic więcej.  Z talerzem siadł przy masywnym stole i czekał na przybycie reszty, może ktoś z nich będzie miał więcej informacji niż on.


PS: Wszelkie potrzebne informacje do posta na discordzie, na kanale "wyjaśnienia-wydarzeń".


Ostatnio zmieniony przez Amazi dnia 05/10/23, 11:59 pm, w całości zmieniany 1 raz
Adelai
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Adelai
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER Empty Re: KOLEKCJONER {25/05/23, 12:53 pm}

KOLEKCJONER PicsArt_03-08-03.33.47


 Przepiękny sen o bezpiecznym azylu szybko został zweryfikowany. Ta przygoda, na którą Hosse przystał zakończyła się równie szybko co zaczęła. A co trwało długo? Ucieczka z tej pięknej bajki jaką go nakarmiono. Atak łowców był zmasowany, wielu z nich zostało oddzielonych od grupy, w tym i on. Środek nocy mu sprzyjał, gdyż mógł rozłożyć skrzydła i zrobić z nich słuszny pożytek. Nie był jednak przyzwyczajony do lotu, a więc ten był dość krótki. Pozwolił mu jedynie uciec z oblężonej chaty.
 W okolicznych lasach panowały trudne warunki, a więc nieprzyzwyczajony do tego Hosse nie miał lekko. Co gorsza łowcy nie odpuszczali tak łatwo tak gorącym kąskom jak mutant i paru z nich podążało nieustępliwie jego tropem. Musiał stale uciekać,  przez co nawet jego optymizm mizerniał. Przestawał się łudzić, na to, że zazna spokoju.
 Podeszli go za dnia, wtedy kiedy nie miał swych skrzydeł, a zagoniony do ciemnego opuszczonego budynku został odcięty i od tak ważnego dla niego słońca. Bronił się, tyle ile mógł, jednak tu znaczenie miała liczebność i upór. A głodni łowcy byli niczym hieny żerujące i cierpliwie wyczekujące swej ofiary, którą w końcu się stał.
 Został ugryziony raz, drugi.. a potem trzeci... myślał, że to już jego koniec kiedy zamykał zmęczone oczy.
 Ogromne więc było jego zaskoczenie, kiedy się obudził. Z początku patrząc w światło, odetchnął z ulgą myśląc, że to koniec jego trudów, jednak upierdliwie mrugająca żarówka w końcu dała mu do myślenia.  Podniósł się do siadu, a łóżko, na którym siedział zaskrzypiało. Siadł i przetarł twarz dłonią i przeczesał długie włosy swoimi pazurami, które zadziałały niczym grzebień.
- Gdzie ja kurwa jestem...- marudził pod nosem odzyskując pełną świadomość. Czuł sztywność karku i pulsujący ból głowy. Jego wzrok powoli łapał ostrość na małe, puste pomieszczenie w jakim siedział.
- O nie! NO KURWA NIE! Gdzie moje ubrania! KURWA! Oddawać mi je! Co to w ogóle jest?! - stanął na równych nogach łapiąc za szpitalną koszulę i rozciągając ją, by lepiej przyjrzeć się temu ubiorowi.
 - Co to za kolor?  Paskudny! Kurwa! - krzyczał coraz bardziej się denerwując. Tak Paolo należał do osób bardzo wybuchowych, zwłaszcza kiedy ktoś nachalnie naruszał jego przestrzeń, a odebranie mu ubrań było wręcz jawnym gwałtem na jego osobie. Zdenerwowany zaczął się rozglądać i dostrzegł kamerę, a poziom jego irytacji osiągnął wyżyny.
- Oooo tak zwyrole! Jeszcze mnie podglądacie?! Seks kamerki wam się zachciało! To kurwa macie! - cały w nerwach zaczął zrzucać z siebie ubrania, których liczebność była zastraszającą dwójką, rzucił ohydną w jego odczuciu piżamę w kąt, po czym ta zapłonęła. A ten stał jak ten goły cieć w zadymionym pomieszczeniu. Kaszlnął dwa razy i uderzył w masywne drzwi. Te jednak ani nie drgnęły. Podjął próbę przetopienia się przez nie, jednak te były zbyt masywne, a on zbyt osłabiony, najwidoczniej dawno nie miał kontaktu z promieniami słonecznymi. Dlatego zdenerwowany szpetnie marudząc pod nosem siadł gołym tyłkiem na łóżku i siedział tak czekając, aż ktoś raczy do niego przyjść.
Nie miał pojęcia ile czasu tak siedział z skrzyżowanymi na odsłoniętej piersi ramionami, jedyne co zauważył to bransoletkę, której nie był w stanie zdjąć, jakby ta była z jakiegoś metalu? A kiedy ją palił, ta jedynie się nagrzewała i parzyła go, więc odpuścił irytował go napis na niej. PERMOB38. Jakby go sobie nazwali jakimś numerem seryjnym. Nerwowo stukał palcami o własne ramię, aż w końcu usłyszał szczęk zamka.
- No nareszcie! Ileż można czekać! - wrzasnął i wstał, jednak drzwi nadal były zamknięte, nikt nie wchodził. Zmarszczył brwi i sam je popchnął, a te ustąpiły uchylając się i ukazując mu długi korytarz.  Zmarszczył brwi nie rozumiejąc co tu się dzieje,  może mieli jakąś awarię w tym miejscu? Nie zamierzał zmarnować takiej okazji, jednak z gołym tyłkiem też nie zamierzał chodzić. Dlatego ściągnął prześcieradło z materaca i przewiązał je sobie w pasie i z tak cudnie wykreowaną spódniczką opuścił salkę. Zrobił krok, potem drugi i coś za nim stuknęło.
- A ja tylko toalety szukam! - od razu miał usprawiedliwienie swojego wyjścia, jednak nikt go nie chciał słuchać, tu nie było nikogo. Podrapał się po policzku i powrócił na korytarz i wtedy zdębiał widząc dwójkę naukowców spacerujących w dalszej części korytarza. No nareszcie! Jacyś ludzie!
- No wreszcie ktoś! Proszę mi powiedzieć! Co to ma być! Żeby tak bezczelnie gaci człowieka pozbawiać! Ja się pytam, gdzie są moje gacie? Ja bardzo do nich przywiązany jestem, więc grzecznie proszę mi je kurwa przynieść! - zaczął iść stanowczo w ich stronę.  Dwoje ludzi odwróciło się w jego stronę.
- Uciekł! Wezwij ochronę! - krzyknął mężczyzna i ruszył prosto w jego stronę.
- Oj ostrzegam paniusiu, nie rób tego. Ja tylko zad chce swój osłonić czymś wygodnym i mniej przewiewnym! - stanowczo stał przy swoim, a widząc jak kobieta sięga po jakieś urządzenie podjął próbę przepalenia w tym ustrojstwie mechanizmu. Co dziwne nie zadziałało, czyżby był aż tak osłabiony? Co więcej mężczyzna do niego dobiegał, dlatego musiał go uniknąć i ruszył biegiem do przodu wymijając ich dwójkę. A przynajmniej taki miał zamiar kiedy kobieta rzuciła się na niego w ostatniej chwili. Chciał ją odepchnąć, a ona go złapać. Jednak żadna z tych czynności się nie powiodła, ich ciała przez siebie przeleciały, a Paolo odczuł lodowaty dreszcz. Czy mu się to przewidziało? Nie zamierzał tego ponownie testować i ruszył biegiem do wyjścia, całe szczęście drzwi były otwarte i wbiegł do kolejnego pokoju.
- Naprawdę sobie odpuście! Ja chce tylko swoje ubrania! - krzyknął do nich i doznał kolejnego szoku, gdyż korytarz stał całkiem pusty. Ścigający go naukowcy zniknęli. Stał jak wryty przecierając oczy, czy miał halucynacje? A może łowcy go zabili i jest martwy i trafił do jakiegoś świata duchów? Czy tak więc wygląda życie po życiu? Czy naprawdę resztę wieczności spędzi w tym prześcieradle na dupie?
 Jego rozpaczliwe rozmyślania przerwał stanowczy  męski głos, który go powitał, następnie zaczynając tłumaczyć mu obecną sytuację. Paolo marszczył brwi patrząc na mundurowego jak na idiotę. Czy oni powariowali? Eksperymentować na nim chcieli? O naprawdę cóż za szczęście go spotkało! Kilka razy chciał wejść w słowo facetowi, lecz ten jak automat strzelał kolejnymi słowami, więc mutant choć niecierpliwy czekał. A po pytaniu o to czy będzie współpracować zaprzeczył.
- Słuchaj no ty! Nie wiem co ze mną zrobiliście i co zrobić chcecie, ale na to nie przystaję!  Oddajcie mi moje rzeczy i wypuście mnie stąd! - zaczął krzyczeć, jednak mężczyzna przestał reagować. Zamarł niczym nieruchomy posąg trzymając to dziwne urządzenie w dłoni i jedynie mu się przyglądał.
- Ty słyszysz co do ciebie mówię!? - podszedł i spróbował pchnąć prowokacyjnie mundurowego, jednak jego dłonie przeleciały przez ciało mężczyzny, a ten zakpił w tedy z niego, dając mu ostrzeżenie i wyjaśnienie tej dziwnej sytuacji. Były to hologramy... nie rozmawiał z człowiekiem, a jakimś głupim nagraniem. Zirytował się jeszcze bardziej, jednak odpuścił, jak miał dyskutować z nagraniem.
- Nosz kurwa, dobra pójdę z tobą i będę współpracować...- odparł od niechcenia i wtedy dopiero drzwi się otworzyły i mundurowy ruszył się z miejsca prowadząc go dalej i tłumacząc kolejne kwestie.
 Kiedy Paolo usłyszał o posiłku jego nastrój diametralnie się poprawił, to były dobre wieści.  Na samą myśl o jedzeniu jego brzuch zaburczał. Dlatego cierpliwie szedł za hologramem, aż został doprowadzony do sporej sali, której wystrój przypadł nadnaturalnemu do gustu. Skinął głową na kolejną dawkę informacji i jedynie tak przytakiwał machinalnie, gdyż jego spojrzenie skupiło się na kimś innym. A konkretnie na znajomo wyglądającej mordce, której nie dało się pomylić z żadną inną z powodu tak oryginalnego wyglądu.
 Hologram dał mu spokój, a mutant ruszył prosto na siedzącego samotnie przy stoliku ciemnowłosego.
- No tych pięknych oczek nie da się zapomnieć czy pomylić z żadnymi innymi...- zaczął nonszalancko podchodząc do mężczyzny, o ile dało sie zachowac seksapil w prześcieradle to Paolo zasypywał nim Samira całymi garściami.
- Mój drogi kolego, może ty wyjaśnisz mi co my tu kurwa robimy? - zaczął bardzo spokojnie naprawde chcąc się czegoś dowiedzieć.
- Trochę mi ten holograficzny typek wyjaśnił, ale wiesz, dalej nie mam pojęcia co chcą z nami tu robić, a zważywszy na to, że zabrali nam nawet majtki, to ja nie chce wiedzieć do czego są jeszcze zdolni! - gadał bez przerwy, a na potwierdzenie swych słów bezceremonialnie złapał za gumkę od spodni ciemnowłosego i odciągnął go, by upewnić się, że i jego pozbawiono bielizny.   To szare dupsko było nawet całkiem niezłe. Jednak fakt, że te zboczeńce naprawdę rozebrali ich wszystkich, nieźle go wkurzał.
No i wtedy poczuł zapach jedzenia dochodzący z talerza mężczyzny. O jak to pięknie pachniało od razu pociekła mu ślinka i jego spojrzenie błyskawicznie namierzyło otwarty bufet, dlatego jego nogi same zadecydowały, by tam pójść i zaczął nakładać sobie wszystkiego po trochu bez opamiętania.
Kiedy pokaźny kopiec utworzył się na jego talerzu, powrócił do stolika przysiadając się do mężczyzny tuż obok niego.
- Dobra przyjacielu mam plan.. w ogóle jak ty się zwałeś? - to było całkiem ważne wiedzieć jak zwracać się do swojego przyszłego wspólnika, niecnych planów ucieczkowych.  Kiedy pierwszy widelec rozmaitości wylądował w jego ustach, kubki smakowe doznały jakby objawienia.
- O kurwa jakie to dobre... ja pierdole... Dobra! Plan później... Najpierw zjedzmy... O jejusiu pychota! Nie no jak tak mnie będą karmić to mogą ze mną robić co chcą! - dźwięki jakie z siebie wydawał, by okazać swoje zadowolenie zdecydowanie mogły onieśmielić tych bardziej wrażliwych i wstydliwych.  Gdyż mężczyzna zapomniał już o jakichkolwiek chęciach do ucieczki. Bo gdzie na wolności zje takie pyszności?
Fuchsia
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Fuchsia
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER Empty Re: KOLEKCJONER {25/05/23, 07:29 pm}

Abel Weiss


                     Czarny diabelski ogon wesoło podrygiwał do radiowego hitu z lat osiemdziesiątych, do którego nucił jego siwowłosy posiadacz. Od jego dołączenia do bandy minął tydzień, a trzeciego dnia postanowił nie ukrywać swojej prawdziwej natury. Tak jak mówiono, nikt na niego nie zareagował. Zupełnie, jakby czarny ogon, para rogów i znikające, czy pojawiające się tatuaże, były czymś zupełnie normalnym. Było to coś czego potrzebował po ostatnich miesiącach spędzonych na ciągłym uciekaniu.
                     Zirytowany pokręcił głową i zamierzał wrócić do nucenia kawałka, zaraz jego bolesne syknięcie przecięło skoczną melodię, a jasnowłosy wypuścił ręki nóż. Coś szarpnęło go za ogon.
             - Ej! Chōchō! Mówiłem to mój ogon jest. Urwiesz mi i co?! - Warknął zapierając się o blat stworzony z turystycznego stolika i wyszarpnął ogon z małych, lepkich rączek.
             - Zapuścisz sobie nowy, jak podejrzewam.
                     Niski, zachrypnięty męski głos z włoskim akcentem, zdecydowanie nie należał do rozbrykanej czteroletniej japonki, ale ta rzeczywiście była zaraz obok niego.
             - Niespodzianka! - Zapiszczała uradowana wyrzucając ramiona w górę na tle ludzkiej abominacji i wojskowego składu, celującego w niego wszystkim co mieli na składzie. Ostatnim co pamiętał były cztery szeregi ostrych kłów, ociekających mieszanką gęstej śliny i krwi.



                     Po gwałtownym zerwaniu się do siadu, obolałe ciało do razu ukarało go serią przeszywającego bólu z każdej możliwej kończyny. Atak ustał dopiero po dobrych pięciu minutach, po których jasnowłosy mógł wreszcie wyprostować się z płaczkami w oczach, których nie oszczędzało irytująco migające światło. Na dodatek bujała się przyprawiając jego i jego otumanione zmysły o mdłości. Przymknął powieki, starając się wyciszyć, ale na próżno. Już bez większego bólu, a jedynie tym pijącym go w kark, zeskoczył z lichej szpitalnej pryczy i doskoczył do rogu pomieszczenia, w którym to oddał całą zawartość swojego żołądka. Bogato nie było. Płyny i może marcheweczka, którą połknął w pośpiechu. Ale momentalnie poczuł się lepiej, a co ważniejsze trzeźwiej.
                     Jeśli ostatnim co pamiętał była nie wymyta paszcza Arturo, to jakim cudem był w jednym kawałku? Dla pewności policzył wszystkie kończyny, na ogonie kończąc. Naprawdę był cały. No może z minusem ubrań, a z dodatkową bransoletą. Czując chłodny wiaterek między nogami, odchylił gumkę odzienia, uświadamiając sobie, że ktoś pozbawił go gatek. I właśnie na takie okazje trzymał zapasowe majtki. Ha! A każdy się śmiał, gdy tylko zdradzał nazwę tatuażu na lewej piersi.
                     Już chciał zrzucić z siebie spodnie i wyposażyć się w dodatkowy element garderoby, gdyby nie czujne oko kamery czające się w rogu. Wyszczerzył się szeroko i pomachał do obiektywu.
             - Siemka, czy dałoby radę prosić o odrobinę prywatności? Tylko sekundka? Tyci malutka? Nie? - Zero odpowiedzi. Z rozczarowanym westchnięciem wyprostował się i rozejrzał po pomieszczeniu, w którym nie było nic prócz pryczy i drzwi. I jego rzygowin w rogu, ale to pominiemy. Żadnego punktu odniesienia, mogącego zdradzić gdzie się znajduje. Jakimś cudem żył pomimo ostatniego wspomnienia ataku, więc nie mogła być to sprawka łowcy. Wojsko dorwało go pierwsze i przeniosło do ośrodka badawczego? Bardzo możliwe. Ale jeśli prawdziwe, to na pewno nie mógł siedzieć w założonymi rękoma.
                     Przyjemne łaskotanie przebiegło wzdłuż jego ramienia, następnie do torsie, aż na podbrzusze. Zaciekawiony odchylił koszulkę, ujawniając podłużny kleks, kreślący kółka wokół czegoś co przypominało skrzynkę.
             - Nano jesteś boski. - Skomentował, zaraz wyciągając z siebie czerwoną skrzynkę z narzędziami, z którą rozłożył się pod drzwiami. Wyłowił kilka porządnie wyglądających śrubokrętów, ale nim wykorzystał którykolwiek z nich zorientował się, że nawet nie ma gdzie ich wetknąć. Padł z klęczek na kolana, ale zaraz smyranie przeniosło się na lewą łopatkę. Nie pamiętał już co tam schował, ale sięgnął na oślep do tyłu i wyciągnął zestaw fajerwerków. Po chwili namysłu, postanowił skorzystać, ale nie osiągnął niczego poza prawie uduszeniem siebie samego. A metalowe drzwi były nietknięte. No może były ewentualnie delikatnie osmolone, ale nic poza tym. Zirytowany kopnął w nie prawą nogą, z której wyleciał młotek, ale nawet on niczego im nie zrobił. Poddając się kompletnie siadł w najmniej zrujnowanym rogu pomieszczenia i wyciągnął z brzucha paczkę chipsów o smaku wasabi. Skoro tak bardzo tego chcą zagra na ich zasadach.

                     Pół godziny było dla niego wiecznością. Z jednej strony nie wiedział kiedy spodziewać się gości, a z drugiej minuty ciągnęły mu się tak cholernie długo, że nie wiedział co ze sobą zrobić. Z nudów wyciągnął sobie nawet piłkę gumową i kij bejsbolowy, aby jakoś umilić sobie być może ostatnie chwile życia. A kto wie, może przy dobrej okazji trafi nią w łeb wchodzących do pomieszczenia porywaczy? Niestety jedynym kogo o mało nie trafił, był on sam, kiedy rozległ się szczęk metalowego zamka. Zaskoczony znieruchomiał, czekając aż cały skład wparuje do środka, ale nic takiego się nie stało.
                     Chowając piłkę w ramieniu, wymienił ją na pistolet i ostrożnie podszedł do drzwi, aby potraktować je siarczystym kopniakiem i wyleciał na korytarz nim te odbiły się od ściany i poleciały na niego. Postawił kilka niepewnych kroków, aby bardziej rozejrzeć się po nowym opustoszałym otoczeniu, ale zaraz odskoczył w bok słysząc nagły huk wydobywający się z pomieszczenia, które przed momentem opuścił. jakiś nie wypał? Chciał sprawdzić, ale w tym momencie dobiegła do niego para głosów. Powrót nie wchodził w grę, trzeba było bajerować.
             - Heeej widzieliście może Arturo? Brzydal wisi mi kolejeczkę. - Zaczął podchodząc do nich z  głupawym, przyjaznym uśmiechem, unosząc dłoń w powitalnym geście, po wcześniejszym schowaniu kija i pistoletu. Niestety plan nie wypalił.
             - Uciekł! Wezwij ochronę! - Polecił mężczyzna rzucając się na niego.
             - Ej, ej spokojnie! Załatwmy to na spokojnie. - Zrobił unik przed ramieniem doktorka, nurkując na podłogę z zamiarem podcięcia mu nóg, ale te przez jego kończyny zwyczajnie przeniknęły.
             - Żesz kurwa mać!? - Palnął inteligentnie, od razu czując jak jeżą mu się włosy na karku. Zdzierży wszystko, nawet ohydną modrę Arturo, ale nie duchy. Cholerne duchy! Nie wstając z podłogi doczołgał się w zadziwiająco ekspresowym tempie do kolejnych drzwi, które ku jego uratowaniu wpuściły go do środka.
             - Cholera, jebaniec we mnie wlazł! Fujfuj, wchuj!! -  Wymamrotał zbierając się z podłogi i otrzepując z rzekomych resztek ducha. Nie poświęcał przy tym uwagi na to gdzie idzie, a w ostatniej chwili za późno było na wyminięcie kolejnego gościa bladego jak ściana. - No kurwa! - Warknął przywierając do ściany.
             - Witaj PERMOB57. - Zwrócił się do niego ubrany na czarno mężczyzna, szybko przechodząc do objaśniania sytuacji w jakiej się znajdował. Ale kogo by to interesowało, kiedy właśnie sobie uświadomił, że przez gościa przeleciał, a ten wcale nie zmienił się w zmorę, która rzuci klątwę na całe jego potomstwo. Ewolucja, wyspa, bariera - to jedyne słowa które wychwycił okrążając powoli mężczyznę, który cały czas stał do niego przodem. Po trzecim kółku się w końcu znudził i machnął ręką w kierunku krocza gościa, przez które jego ręka przeniknęła. Z obrzydzeniem wyrazem od razu zabrał ją, obejrzał i spróbował jeszcze raz, ale z takim samym wynikiem.
             - Fajna zabawka. Gdzie to się wyświetla? - Kucnął uważnie przyglądając się źródłowi hologramu. Rzadko kiedy miał możliwość dostępu do takiej technologii, a z ostatnią obcował w swoim domu rodzinnym, za co Mamka prawie go za to zamordowała.
             - Zapytam ponownie: czy mogę liczyć na twoją współpracę? - Drgnął, kiedy projekcja ponownie przemówiła po chwili ciszy.
             - Eee, ten a można powtórzyć? - Poprosił ładnie, nawet z uśmiechem i o dziwo otrzymał powtórkę. Tyle tylko, że w połowie i tak znowu się rozproszył, bo gość ostro przynudzał. W końcu znowu doszedł do części o współpracy. - No i masz, zacięła się menda. - Westchnął zawieszając ramiona na kolanach, schylając głowę między nogi i zamyślił się na chwilę. Jakie miał inne możliwości? Żadnego innego wyjścia nie widział, a wolał nie sprawdzać, czy będą go trzymać tu do usranej śmierci. Zamerdał nerwowo ogonem, uderzając kilka razy w podłogę.
             - Czy mogę liczyć na two-
             - Dobra stop! Tak, zgadzam się na współpracę. - Warknął marudnie, ale jak tylko usłyszał po posiłku powitalnym, z jego brzucha wydobyło się donośne burczenie. Zdecydowanie mógł skorzystać z zaproszenia, zwłaszcza, że wszystko oddał w kąt pokoju, w którym się obudził. - Zaraz, zaraz, "naszych kwater"? - Skrzywił się, ale nie miał na myśli tamtych pokoików, prawda? Nie widziało mu się sprzątać pobojowiska, które po sobie zostawił. Kolejne kliknięcie drzwi, otworzył je na oścież, a hologram zaczął przemieszczać się, a jasnowłosy chcąc nie chcąc, ruszył za nim.
                     Został doprowadzony do swego rodzaju stołówki, przez przejście, którego mógł przysiąść, że wcześniej nie zauważył. Architekt nieźle musiał się napracować, żeby ich tak dobrze odizolować. Plany musiały być niesamowite, ale oczywiście na dzień dobry nie było mowy, żeby pozwolili mu na nie zerknąć.
             - A dziękuję bardzo. - Odparł tylko do duszka, rozglądając się powoli po pomieszczeniu, póki nie natrafił na dwie rzucające się w oczy osoby. Szczególnie, kiedy jeden gość zaglądał drugiemu w portki. Czyli nie tylko on stracił majteczki. Ale może lepiej się taktycznie wycofać? Na przeciw rozsądkowi, uniósł rękę machając im na powitanie.
             - Siema, ktoś ogarnia co tu się odwala? Bo tak szczerze, to nie słuchałem pana duszka. Tylko tak bardziej po ludzku byłoby fajnie. - Zagadnął podchodząc pierw do bufetu, który jakimś cudem jeszcze się nie zarwał od całego rozstawionego na nim jedzenia. Szybko jego oczy upolowały dania wegańskie. Opcji więcej niż najlepszej restauracji. Chyba wcale nie trafił aż tak źle. Z nałożoną porcją podszedł do stolika i przysiadł się do nieznajomych. - A ciebie to nie podwieje? - Zwrócił się na temat znikomego stroju czerwonowłosego, rozpoczynając posiłek.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER Empty Re: KOLEKCJONER {25/05/23, 07:49 pm}

KOLEKCJONER 894c0710
S a m i r  /  A b e l

_______Myślała, że w końcu znalazła schronienie. Miejsce, w którym mogła faktycznie poczuć się bezpiecznie, wśród podobnych do niej, a sama uprzykrzająca mutacja nie zrazi do niej nikogo. Czar jednak nie trwał długo. Wizja kolorowego życia z szansą odnalezienia młodszego brata prysnęła niczym bańka mydlana. Tamtego dnia ledwo uszła z życiem, uciekając na własną rękę. Nie było czasu, aby spoglądać za siebie. Słyszała tylko krzyki, gdy nogi same wiodły ją w stronę lasu. Nie wiedziała ile czasu minęło od tamtego wydarzenia. Miesiąc, dwa, a może i cztery. Przez brak wzroku nie mogła dostrzec wschodzącego słońca, a jedynym sygnałem nadchodzącego zmierzchu były nocne zwierzęta, czy odczuwalna pełnia księżyca.
_______ — Cholera! — jęknęła zrozpaczona, zaciskając kurczowo zęby, dając susa nad niewyraźną przeszkodą, którą nakreślały drobne, śnieżne płatki. Choć równie dobrze można było je opisać jako drobne mrówki. Te same co lubowały pokazywać się na starych monitorach telewizorów, gdy antena nie odbierała danego programu.
_______Skręciła w lewo, potem w prawo, aż natrafiła na ścianę. Z głośnym hukiem przytuliła się do niej, zsuwając na ziemię i dopiero po chwili pojęła w jakie gówno się w pakowała, pozwalając sobie na rozpamiętywanie starych czasów. Łowcy od samego początku planowali zagonić Meii do budynku. Do miejsca, gdzie nawet echolokacja nie mogła wiele pomóc. Zewsząd ogarnęła ją ciemność. Uprzykrzający mrok, w którym rozpaczliwie szukała światełka. Jakiegokolwiek dźwięku czy podmuchu wiatru. Czegokolwiek, co pozwoliłoby ciemnowłosej rozrysować mapę tego miejsca. W końcu usłyszała. Kroki. Mogła wręcz poczuć gorący oddech na swoim karku. Byli cholernie blisko. Spanikowana zaczęła szukać czegokolwiek na podłodze co pomogłoby wytworzyć dźwięk. Uśmiechnęła się znajdując podręczne lusterko. Czym prędzej uniósła rękę, aby porządnie się zamachnąć, ale w tym momencie ktoś złapał dziewczynę za nadgarstek, wykręcając kończynę i zmuszając wampirzyce do położenia na brzuch. Zajęczała z bólu przyszpilona ciężarem jednego z łowców. Białe śnieżynki tańcowały w wirze powietrznym, osadzają się i uderzając w przeszkody, tym samym tworząc obrazy.
_______ — W końcu ją dopadliśmy. Niezły nam maraton urządziła — słyszała jak oddychają z ulgą, a chwilę później jeden z nich oddał dwa strzały. Ból ukłucia powoli znikał razem z percepcją Meii.
_______Obudziła się niczym nowo narodzona. Przyjemne poczucie wyspania rozluźniało każdy mięsień. To właśnie tego brakowało dziewczynie od dłuższego czasu, gdy próbowała przeżyć poza azylem Kolekcjonera. Z towarzyszącym, lekkim bólem głowy usiadła na łóżku, które cicho zaskrzypiało od jej ciężaru. Zmysły od razu rozrysowały niewielki pokój. Pokręciła nieco sztywnym karkiem, obmacując swą twarz w poszukiwaniu maski, lecz poza chłodną, sprężystą skórą nie czuła niczego. Zaklęła pod nosem, podgryzając odruchowo w nerwach dolną wargę, niemalże raniąc się wystającym kłem, a w ten poczuła coś na nadgarstku. Bransoleta. Wyciągnęła rękę przed siebie, potrząsając nowym nabytkiem i kciukiem zbadała cały obwód biżuterii, odczytując wygrawerowany na niej napis PERMOB66. Cokolwiek to oznaczało, Meii wiedziała, że ma przejebane.
_______Musiała się wydostać z pomieszczenia, a jedynym na to sposobem były widoczne, uchylone drzwi. Wstała więc niepewnie obawiając się tego co za nimi zastanie, ale nie miała innego sensownego wyjścia. Nie było żadnej gwarancji, że tu będzie bezpieczna, więc tym bardziej musiała sprawdzić co się za nimi kryje i jakie zaskoczenie wymalowało się na twarzy Meii, gdy dotknęła klamki, powoli rozchylając metalowe drzwi. Dostrzegła za nimi ciemność. Jakby właśnie miała przekroczyć białą linię w stronę ciemnego tunelu. Przełknęła głośno ślinę, potrząsając bransoletą, dzięki której stworzyła obraz przed sobą. Korytarz. Z tym przeświadczeniem ostatni raz spojrzała za siebie, na widniejącą w rogu kamerę i przekroczyła próg drzwi.
_______Usłyszała za sobą hałas, więc odwróciła się gwałtownie za siebie, lecz niczego nie dostrzegła. Zmarszczyła nos w niezadowoleniu, niepewnie odwracając z powrotem w stronę korytarza. Jeszcze nigdy zmysły jej nie oszukały, ale to co zobaczyła po chwili całkowicie zbiło wampirzyce z tropu. Prawdziwe barwy oraz kształty kreśliły obraz pomieszczenia. Wszystko o czym kiedyś zapomniała zaczynało do niej powracać, a w dalszej części korytarza szły dwie osoby w białych fartuchach. Widząc to, Meii odruchowo spojrzała w dół na własny ubiór, który przypominał szpitalną koszulę z luźnymi spodniami. Wszystko co widziała nie współgrało ze sobą. Począwszy od normalnego wzroku po coś, co dotarło do niej zdecydowanie za późno.
_______Zastygła w bezruchu po chwili wyciągając dłoń w kierunku dwójki nieznajomych. Kierowali się do wyjścia, a mając dziewczynę za plecami nie było opcji, aby ją dostrzegli. Jednak ona widziała ich cholernie wyraźnie, słyszała jak rozmawiają, słyszała stukot ich obuwia, które echem odbijało się w uszach, a potem poczuła słodki, kuszący zapach krwi. Zaraz po nim uszy wyłapały dźwięk przetaczanej w ich żyłach krwi. Wbrew jej woli, umysł zaczął intensywniej łapać każdy szczegół pobudzając tym samym łaknięcie świeżej krwi. Każdy centymetr ciała płonął, krzycząc w agonii, aby ruszyła swoje cztery litery. Meii chciała z tym walczyć, ale zbyt długo uciekała od zapełnienia żołądka życiodajną cieczą. Nie minęła sekunda, a długowłosa ruszyła przed siebie jak najszybciej potrafiła, rzucając do gardła mężczyzny, który jeszcze chwilę temu odwrócił się w jej kierunku. Myślała, że go obaliła, lecz jej ciało przeszło na wylot przez pracownika. Teraz wiedziała, jak czują się duchy. Bez zwłoki ruszyła w stronę kobiety, która zaczęła wzywać wsparcie. Meii zwątpiła, czy da radę powstrzymać wspólniczkę i gdy tylko sięgnęła dłonią do jej ramienia, to smukłe palce wtopiły się w cialo. Cała drżąc z przerażenia na widok zaistniałej sytuacji dostrzegła drzwi. Inne od wcześniejszych. Były zbawieniem w błękitnych oczach dziewczyny, dlatego wpadła na drzwi i szarpiąc za klamkę otworzyła je po chwili, ładując do środka pomieszczenia i opierając się o zimny metal, za którym pozostawiła dwójkę nieznajomych. Zlana zimnym potem zaczęła dyszeć, zastanawiając, czy to aby nie czasem sen na jawie. Żałosny, trywialny koszmar, którego została więźniem.
_______— Niech to się już skończy — zapłakana zsunęła się na podłogę, chowając twarz w podkurczonych nogach i nie wiedziała ile czasu tak tkwiła.
_______— Witaj PERMOB66 — powitał ją donośny głos. Zaciekawiona tym uniosła zapłakaną twarz na stojącą postać w czarnym mundurze, której jeszcze chwilę temu tutaj nie było.
_______— Jestem tutaj, by wyjaśnić ci kilka rzeczy — kontynuował, a wampirzyca podniosła się niezgrabnie na równe nogi zapatrzona w mężczyznę jak w obrazek.
_______— Znajdujesz się w Ośrodku Badawczym Ewolucja. Jesteś tu, by pomóc zrozumieć nam istotę genów mutacyjnych. Wedle bardzo konkretnych wytycznych została wytypowana grupa badawcza, a ty zostałaś jednym ze szczęśliwców wytypowanych z wielu, który do niej trafił — mówił bez zająknięcia, czy nabrania nowej dawki tlenu. Jak z automatu, czy wyuczonej na pamięć regułki. Meii zaczęła niepewnie podchodzić do trzeciej osoby spotkanej w tym dziwacznym miejscu, nieustannie zastanawiając, dlaczego właściwie widzi jak normalny człowiek.
_______— Cały ośrodek znajduje się na samotnej wyspie, a sam budynek jest zabezpieczony by żadne z was nie mogło się stąd wydostać. Wszelkie teleportacje i inne tego typu rzeczy zatrzyma specjalna bariera, więc oszczędź sobie i nam trudu i współpracuj — wytrwale tłumaczył sytuację w jakiej znalazła się dziewczyna, wyciągając po chwili coś z kieszeni, ostatecznie pytając, czy zamierza z nimi współpracować. Mutantka zastanawiała się dłuższą chwilę, okrążając postać kilkukrotnie nim ostatecznie zdecydowała się przystać na propozycje. Wszelakie wątpliwości i nadzieję na ucieczkę  zdążył rozwiać zanim ta w ogóle o nich pomyślała, a w głowie utkwiły pytania, któymi nie raczyła obwieścić nieznajomego. Przeszli do kolejnego korytarza, znacznie dłuższego z wieloma krętymi drogami. Nadnaturalna wpatrywała się w szerokie barki blondyna, myśląc w jaki magiczny sposób odzyskała wzrok. Jakim cudem czuje zaspokojenie głodu, które swoją drogą było bardzo przyjemną odmianą. Rozmówca zatrzymał się przed kolejnymi drzwiami zza których ciemnowłosa mogła wyczuć mieszane ze sobą zapachy potraw. Ruchem dłoni zaprosił ją do środka i już nieco pewniejszym krokiem, znalazła się w jadalni. Delikatny powiew wiatru wsuwał się ukradkiem pod luźne nogawki piżamy. Dzięki naturalnemu zjawiskowi wiedziała, że aktualnie byli na powierzchni, a nie w podziemiach. Był to plus, bowiem posiadała stały dostęp do ruchu, który na ogół ludzkie oko nie mogło go dostrzec. Zadowolona zaczęła zbliżać się do trzech sylwetek siedzących przy stoliku. Im bliżej nich była, tym zmysły dokładniej oddziałowywały, kreśląc szczegóły ich ciał, rysów twarzy, ubrań i tu lekko się zawahała widząc jednego z nich bez koszulki.
_______— Sa...mir? — zmarszczyła brwi, orientując się, że jest bez maski, a głód momentalnie powrócił. Przypomniała sobie, że kiedy wyszła ze swojej klitki widziała normalnymi oczami, a teraz, po wtargnięciu do jadalni znów czuła, że jest sobą, lecz w tych samych luźnych ciuchach z tym samym ubytkiem ciężkości na twarzy.
_______Łagodny wyraz twarzy Meii nagle spoważniał. Liczne zmarszczki pojawiły się wokół oczu, po czym rzuciła się na przypadkowego gościa. Miał przysłowiowego pecha. Powaliła nieznajomego na ziemię, siłując się jakiś czas, aż poczuła przy ustach ciepłą skórę. W wampirzej furii, nie myśląc za wiele, zatopiła swoje kły, ssąc pierwsze dawki świeżej cieczy, a błogostan otulił ją zewsząd.
einsamkeit
Tajemniczy Gwiazdozbiór
avatar
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER Empty Re: KOLEKCJONER {26/05/23, 01:03 pm}

Sufit miał grzyba. I za dużo spękań w farbie, jak gdyby ktoś bawił się w tłuczenie w ścianę młotkiem.
Takie były pierwsze myśli Rosy; początkowo zamglone i senne, szybko się rozpierzchły, gdy tylko kobieta podniosła się ze swojego miejsca. To jednak nie był dobry pomysł. Zakręciło jej się w głowie. A sufit jednak nie miał grzyba i wyglądał, jak na ówczesne standardy wykończeniowe, całkiem przyzwoicie. Nawet elegancko.
Tak czy siak, gwałtowne zrywanie się do przodu to nigdy nie był dobry pomysł.
Kobieta pochyliła się do przodu, opierając łokcie na kolanach, i ukryła twarz w dłoniach. Z pozoru mogło to wyglądać jak obraz nędzy i rozpaczy - jednak nauczyła się już dawno, że lepiej jest zamknąć na chwilę oczy, pozwolić ciemności zapanować ponownie i wziąć głęboki wdech. I wydech. Wdech.
Wokoło panowała cisza; nie tykał żaden zegar, nie słychać było kroków na zewnątrz, żadnych głosów czy ćwierkania ptaków za oknem. Jedyne, co mogła dosłyszeć, to tylko szum swojej własnej krwi i bicie serca.
W pewien sposób to było uspokajające. Ale jednocześnie też przypominało czasy spędzone w izolatkach. Wiele osób nie radziło sobie z ciemnością i samotnością, nie mówiąc o zamknięciu na przestrzeni ledwie kilku metrów kwadratowych.
Ale to nie było takie złe. Przynajmniej wiedziałeś, gdzie jesteś. Wiedziałeś, że ktoś przyjdzie dać ci obiad. Raz dziennie. Cóż, przynajmniej człowiek był chudszy.
To, że czas zlepiał się w zbitek nieokreślonych dni, godzin i minut, przeciekał przez palce powoli jak piasek, zamrożony w czasie, było już znacznie gorsze. Wizja śmierci głodowej, bo też racje były mizerne, również. Ale ta świadomość - że wiesz, gdzie się znajdujesz, za co, i że ktoś prędzej czy później przyjdzie - była kojąca, bo były jedynymi stałymi punktami w morzu czasu.
Cóż, czasami jednak świadomość, że ktoś prędzej czy później przyjdzie, zwłaszcza jeśli nie było to w więzieniu, zdecydowanie nie była pocieszająca.
Serce biło coraz spokojniej. Kark drętwiał coraz bardziej. Myśli nadal nie potrafiły się odpowiednio wyklarować. Ale Rosa była już spokojna - a to już było dobrym krokiem naprzód.

Krok pierwszy: rozejrzyj się. Spróbuj zlokalizować okna, drzwi, jakiekolwiek ostre elementy, kamery i inne środki bezpieczeństwa.

Uniesienie głowy znad dłoni i dyskretne rozejrzenie się po pomieszczeniu pozwoliło jej zaobserwować parę rzeczy. Pierwsze, co rzuciło się w oczy, to kamera; drugie to brak okien. Ciężkie, metalowe drzwi wydawały się trudne do sforsowania już na pierwszy rzut oka, ale kto wie? Życie lubiło niespodzianki. Rosa trochę mniej.

Krok drugi: wstań i sprawdź, czy nie masz żadnych obrażeń.

Szybki rzut oka na dłonie świadczył, że nie było żadnych śladów walki. Bransoleta - czyżby ze stali nierdzewnej? - zawieszona na nadgarstku miała znaczek PERMOB28.

Perm…anent Object no. 28? Czyli w okolicy jest około 27 osób lub było ich tyle, a jest ich mniej. Albo jest ich więcej. Ewentualnie poszczególne osoby są klasyfikowane w kategoriach 1-10, 11-20… Pytanie… co się stało z wcześniejszymi numerami?
Jezu, mocne leki mi dali, skoro tak zaczynam myśleć.


Nieważne, jakkolwiek by się Rosa nad tym nie zastanawiała - odpowiedź nie chciała przyjść. Odruchowo, niemal bezwiednie przetarła zesztywniały i odrętwiały kark, zanim odwróciła głowę w stronę drzwi.

Skoro nie słychać niczego, to znaczy że ściany są albo bardzo grube, albo wyciszone, albo nikogo nie ma.

Ile czasu mogło już minąć? Pięć minut? Dziesięć? A może pół godziny?
Gdy podniosła się z miejsca, każdy krok był coraz lżejszy, jak gdyby coraz bardziej ciężar senności i otumanienia z niej opadał. W następnej sekundzie prześcieradło, które ściągnęła z łóżka, wylądowało na kamerze. Tuż po tym spróbowała jej dosięgnąć, jednak nieskutecznie - kamera była za wysoko. Przez twarz Rosy przemknął cień irytacji.
Nie zastanawiała się, dlaczego tu się znalazła, dlaczego właśnie w tym pokoju, ani kto ją tu przywiózł. Teraz nie był na to czas ani miejsce. Liczyło się tylko to, jak stąd wyjść.

Jest opcja, że jest to szpital psychiatryczny. W takim razie lepiej nie fikać, tylko przeczekać i uśpić czujność.

Nadal jednak to nie zmieniało faktu, że nie była “ożywiona” jak zwykle - raczej spokojna i wyciszona.

Cholera, mocne leki mi dali. To czują ludzie na uspokajaczach?

Przykucnęła przy łóżku, oglądając je uważnie. Pokój pozostawiał wiele do życzenia, więc sprzęty podobnie. Ludzie często kitrali coś pod materacami albo w kątach łóżka.
Nic. Zero. Pręty też były nowiutkie. Dobrze przyspawane. Cholerni ludzie za bardzo przykładali się do swojej pracy. Pewnie dawali im coś więcej niż minimalną.
Wszystko to były jednak wyrobione na przestrzeni lat odruchy. Przez cały ten czas w głowie Rosy nie pojawiła się żadna bardziej trzeźwa, przytomniejsza myśl poza tą jedną. Przez dłuższą chwilę zastanawiała się, jak dosięgnąć kamery - jednak nie zajawiła się żadna iskierka. Nie było tu przecież żadnej szyby, butelki, niczego - poza tarczą tejże kamery właśnie, nieosiągalnej zresztą. A parkouru nie miała w zestawie umiejętności. Potrafiła walczyć, ale raczej nie była radioaktywnym pająkiem, wspinającym się na ściany.

Chujowa ta mutacja. Chociaż strzelanie pajęczyną z dupy też nie jest dobrym pomysłem.

Normalnie drażniłoby ją nawet to, że nie czuła teraz rozdrażnienia, które czułaby w takiej chwili. Nie, oczywiście że nie, nawet nie mogła tego poczuć, jak gdyby była człowiekiem o poziomie emocjonalnym kamienia. Sekundy później klapnęła ciężko na łóżko. Nie było sensu się dłużej zastanawiać; otoczenie mimo, że pozornie pozwalało uciec, nie pozwalało uciec. Przynajmniej nie jej. Więc jaki jest sens walczyć, jeśli nie można w ten sposób nic osiągnąć? Prościej było zaczekać i obserwować, co się dzieje.

Po około pół godziny - godzinie obudził ją cichy syk otwieranych drzwi; szybki rzut oka uświadomił jej, że kamera nadal była zasłonięta. Wciąż nie było słychać niczego; dopiero wyjście na korytarz i dostrzeżenie osób w białych kitelkach daleko w przodzie uświadomiło jej, że ten budynek - wyglądający obecnie bardzo solidnie i masywnie - wyglądał jak jakiś obiekt badawczy. Albo baza wojskowa. Gdyby to był szpital, byłoby tu pełno pacjentów, tak? Ale gdyby to była baza, najpewniej pełno byłoby tu napakowanych kolesi z pukawkami, nader chętnymi do tego, by ich użyć. Zwłaszcza na mutantach.
Cóż, raczej nie darzono ich miłością, biorąc pod uwagę fale łapanek. Co bardziej postępowe kompanie wykorzystywały talenty swoich dotychczasowych kolegów, co nie oznaczało, że ufano im tak, jak wcześniej. Ot, rzeczywistość… ale raczej nikomu nie przychodziło do głowy wydać towarzyszy z oddziału. Zwykle. Chyba, że gdzieś był jakiś tchórzliwy szczur, bojący się mutasów bardziej niż własnego cienia.

Później się tym zajmę. Jeśli komuś trzeba będzie wypruć flaki przy okazji, to chętnie to zrobię.

Rzut oka na naukowców w przedzie sugerował, że raczej nie szli na standardowy obchód po pokojach. Coś jeszcze mamrali do siebie z daleka.

Czyli raczej nie psychiatryk. A skoro to nie psychiatryk… to…

Sekundy później jej wzrok napotkał spojrzenie naukowca - zrazu zaskoczone, stopniowo - zaniepokojone.
- Hej! Wezwać ochronę! Obiekt uciekł!

Dlaczego ludzie zawsze musieli tak bardzo przykładać się do swojej pracy? To nie fair.

Chwilę później przy ścianach pojawiły się lustra. A sekundę po tym mocny kopniak rozbił jedno z nich na pomniejsze kawałeczki. Nie było czasu do namysłu, na uciekanie nie wiadomo dokąd, czy próby wchodzenia w bezpośrednie starcie. Jasne, można byłoby im sprzedać gonga, właściwie to nawet z przyjemnością, ale to raczej nigdy nie był najlepszy sposób na pierwszy kontakt z kimkolwiek. Nawet najbardziej antyspołeczne jednostki to wiedziały; nie, żeby coś sobie z tego robiły.
Widok Rosy znów się zmienił; zamiast korytarza i naukowców, biegnących w jej stronę, świat stał się rozmyty, niewyraźny, nieostry. To były pełne lustra z tego samego korytarza; naukowcy obserwowali je uważnie. Nawet ich głosy były nieostre i zniekształcone. Nadal trudno było zrozumieć, co mówią do siebie.

Świat lustrzany był pełen korytarzy, niczym labirynt w typowym miasteczku z krzywymi lustrami; trzeba było tylko wiedzieć, którędy iść. Ale był też podstępny. Bowiem tutaj, w tym miejscu, stało się dla Rosy oczywiste - że jeśli gdziekolwiek będzie gdzieś rozbite lustro, będzie to pułapką. To miejsce było świeże, nowe, dobrze zbudowane ze wszelkimi standardowymi zasadami bezpieczeństwa. Rozbite lustro nie pasowało do tego budynku ani tutejszych standardów, a więc…

Być może bezpieczniej będzie przeczekać i wyjść stąd z powrotem po jakimś czasie. Na ile ci ludzie mnie znają? Co wiedzą? Co im ktoś o mnie powiedział? O ile powiedział. Jak długo byłam obserwowana?

Tutaj, w świecie luster, Rosa czuła się znacznie bardziej bezpieczna. Nie można było jej tutaj dosięgnąć. Nie mogli tu wejść za nią. Miała więc czas, aby wszystko sobie przemyśleć… no, “miała” - bo główną rolę zaczynał stopniowo przejmować żołądek, zagłuszając przytłumione, zniekształcone głosy naukowców. Te jednak stawały się coraz bardziej wyraźne, podobnie jak ich kroki, gdy rozbijali poszczególne lustra coraz bliżej Rose, jak gdyby próbując ją wywabić.
Pytania piętrzyły się stopniowo. Bynajmniej nie takie oczywiste jak “która kurwa mnie sprzedała” ale “czy ja jestem w tej chwili eksperymentem?”. Bowiem ich zachowanie na to wskazywało - tłukli kolejne lustra, wyraźnie czekając na jej reakcję.

A takiego chuja, panowie. Jestem cierpliwa. Mogę sobie poczekać tak długo, ile będzie potrzeba.

Doświadczenia Rose były wystarczające; podczas akcji nigdy nie można było pokazywać, ile się tak naprawdę umie. Być może z tego względu nie znała jeszcze swoich innych umiejętności; a być może dzięki temu udało jej się przetrwać. Bo kto wie? Może mogła zostać uznaną za zbyt niebezpieczną do łapanki, ale też na dostatecznie mocną, by zostać eksperymentem.
Wzrok znów powędrował w stronę bransoletki.

Szkoda, że nie mam zegarka. Byłby użyteczniejszy niż ta kupa żelastwa.

To było dziwne uczucie, obserwować naukowców stojących dokładnie równo naprzeciwko. Rose mogła dostrzec wszystkie szczegóły; pory, wystające włosy z nosa, koślawy, nierówny wąsik, pognieciony kitel i notatnik, w którym jeden z nich coś zapisywał.
Mogłaby wyjść. Wziąć kawałek lustra i spróbować ich zaszlachtować. Ale…

Jeśli przeciwnik wie, czego może się po tobie spodziewać, czym możesz go jeszcze zaskoczyć? Musisz zadecydować, jaka jest najważniejsza umiejętność, której nie możesz nikomu pokazać.
Rozejrzyj się. Pomyśl. Co w tym miejscu wydaje się najbardziej niebezpieczne?
Ludzie? Czy może samo przeznaczenie tego miejsca?
A może to, kogo jeszcze spotkasz?
Kurwa, nie mam siły o tym myśleć. Serio.


Po jakimś czasie wyszła z lustra, oczywiście odczekawszy, aż naukowcy się zniechęcą. Koniec końców odpuścili; machnęli ręką i odeszli, rozpływając się w końcu korytarza. Rosa nawet nie wychodziła jakimkolwiek innym lustrem, ale tym, z którego weszła.

To pewnie ten szczur Mac. Wiedziałam, żeby z nim nie pić, kurwa.

Siłą rzeczy myśli wracały ciągle do tego jednego pytania, nawet jeśli było najbardziej trywialne i nieistotne. Jak przez mgłę pamiętała moment, w którym wzięła niewielki kawałek rozbitego lustra. Obejrzała je z przodu, tyłu, z boków, dość bezwiednie, zanim poszła naprzód przed siebie.
Ciężkie, metalowe drzwi, za którymi zniknęli naukowcy, prowadziło do innego korytarza. A tam stał jeszcze jakiś inny facet, absolutnie niezdziwiony tym, co zaszło.
- Witaj, PERMOB28. Jestem tu, by wyjaśnić ci kilka rzeczy…
Kobieta odetchnęła ciężko, opierając się o drzwi. Jakoś czucie zimnej stali za plecami skutecznie uspokajało. W milczeniu obserwowała mężczyznę, wsłuchując się w jego kolejne słowa.
- …a ty zostałaś jednym ze szczęśliwców wytypowanych z wielu, która do niej trafiła…

Ta, jasne.
Samotna wyspa, zabezpieczony budynek bez możliwości wyjścia… nie, to wcale nie brzmi jak ośrodek karny o zaostrzonym rygorze. Ciekawe, ile mi wlepili lat.
Zaraz, chwila, jak to, bycie eksperymentem?
Specjalna bariera??
Współpraca?
W skali od 1 do 10, jak bardzo mam przejebane i co stało się z innymi obiektami testowymi?


- Czy zgadzasz się na współpracę? - powtórzył po chwili mężczyzna, nie słysząc żadnej reakcji ze strony kobiety.
- A mam wybór? - zapytała kwaśno kobieta, zanim ominęła mężczyznę, kierując się w stronę drzwi za nim. - Dobra, dawaj to żarcie, o którym…
To, co zobaczyła za drzwiami sprawiło, że stanęła jak wryta. Oczywiście, razem z oddziałem Gamma miewali styczność z innymi mutantami, zwłaszcza jeśli inni też wpadli na genialny pomysł użycia ich podczas starć. Widziała wiele. Mutasy z ogonami, kłami, smokowate, wężowate i jakiekolwiek inne. Zagryzione, albo próbujące się zagryźć, tłukące się ogonami z kolcami, rzucające w siebie samochodami albo wpatrujące się w człowieka wielkimi oczami wprost z ciemności. Ale to wszystko działo się w cywilizowanym świecie.
Jakaś dziewczyna z wyjątkowo wielką satysfakcją próbowała przegryźć wytatuowanego gościa na pół. Bliznowaty próbował ją odciągnąć. A trzeci, goły koleś w egipskiej spódniczce, tylko stał za blatem i wpatrywał się w całe pobojowisko. Makaron z sosem parował przyjemnie. Na podłodze leżało rozdeptane zielone coś. Może pasta z awokado, może makaron z cukinii. Artystycznie.
Rosa mimowolnie zważyła w dłoni kawałek lustra, zanim oparła się o framugę, obserwując scenę.

A więc mamy tu wampirellę, co? Hm.
BHP initializing… environment not safe for work.
Będzie wesoło.


Kobieta bez słowa odrzuciła kawałek lustra na bok, zanim weszła do pomieszczenia; ciało wampirzycy wydawało się dość kruche, jak gdyby była wyjątkowo ożywioną marionetką w rodzaju Laleczki Chucky, napędzaną żądzą krwi. I wyjątkowo ruchliwą, pomyślała, odciągając ostrożnie pogryzionego z daleka od niej. Należało przyznać, że koleś trzymający dziewczynę był bardzo, eee, masywny. Tak na oko trzymanie jej nie powinno przysporzyć mu trudności, ale jak doświadczenia z methany zawsze pokazywały - lepiej było być jak najbardziej z daleka. Methany, jak zdążyła ją ochrzcić w myślach Rosa, zachowywała się jak na wyjątkowo ciężkim detoksie. Cóż, jeśli była tu dłużej… trudno było jej się dziwić, co?
- Mamy tu kogoś, zajmującego się medycyną? - Rosa potoczyła wzrokiem po pomieszczeniu, zanim przyjrzała się krytycznie pogryzionemu. Eee, pacjent będzie żył. Przynajmniej powinien. Dziurki mu tylko zostaną i parę blizn. Jeśli ktoś szybko zareaguje, oczywiście.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER Empty Re: KOLEKCJONER {27/05/23, 12:01 am}

KOLEKCJONER Sybil

_____Spokojne miejsce tylko dla ciebie. Budynek, który nazywasz domem. Miejsce pracy i koledzy witający cię z uśmiechem. Życie Sybil nie było złe. Można powiedzieć, że wiodło jej się idealnie w miejscu, gdzie obostrzenia względem mutantów były niskie, a jeszcze ona – w swojej wiosce, gdzie asfalt się kończy i zawija w rondo – nie musiała się martwić o przezwiska, problemy, przemoc. Z pogodnym nastrojem wstała jak każdego innego dnia i stanęła twarzą w twarz z zamieszaniem w wiosce. Ubrała się i wyszła przed dom spotykając się z rzędami rolników i ich rodzin, którzy wyraźnie nie pozwalali podejść bliżej w jej stronę. Jak się okazało, żołnierze pojawili się szybciej niż mieli, a mieszkańcy ze strzelbami, widłami i piłami maszynowymi byli gotowi przelać krew, bo to jeszcze nie był wyznaczony czas, chociaż bądźmy szczerzy... Mieli ją zabrać jutro, a w wiosce stacjonowali już spokojnie dwa tygodnie. Była z nich dumna, że tak długo już czekali bez robienia problemów.  
_____Jakoś miesiąc temu informacja o poszukiwaniach mutantów dostała się do nich, a Sybil, jak na badacza przystało, rozumiejąc trochę ryzyko, lecz wiedząc jak ważny jest zrozumienie i dobre intencje, sama się zgłosiła do czegoś pod nazwą "Obstrukcji", prosząc jednak o trochę przesunięty termin. Dostała go w podzięce za współprace, jednak wojsko zjawiło się i tak wcześniej niż miało. Westchnęła i zaprosiła dowódcę do zjedzenia z nią śniadania, jak od początku ich znajomości. Przy kawie, jajecznicy i kawałku chleba zdradziła plan na dzisiaj, a w odpowiedzi dostała informację jak będzie przebiegał transport następnego dnia. Można powiedzieć, że cieszyła się z faktu, że mają ją najpierw zabrać do stolicy, a tam zostanie przekazana gdzieś dalej. Wiedziała, że nie powiedzą nic więcej żołnierzom i też nie drążyła, grzecznie żegnając się z mieszkańcami, rodziną i idąc w świat - prawdopodobnie po raz pierwszy na nieokreślony wcześniej czas. W miłej atmosferze dotarła do stolicy i pamięta twarze osób, do których została przekazana, później jednak jej wspomnienia są dość... wyblakłe, aż w końcu nie pamięta nic.  
_____Wzdycha lekko, cały czas leżąc na materacu i patrząc się w biały sufit. W kącie oka widzi kamerę, ale leżąc na twardym łóżku dostała idealne miejsce do myślenia. Jedną stopą dotykając podłogi wiedziała, że raczej nie była blisko swojego domu ani tym bardziej ziemi, jakby od najbliższego kontaktu z glebą dzieliło ją trochę więcej niż 3cm betonu. Ruchem gałek wpatruje się prosto w kamerę bez ruszania głową zastanawiając się po co ją tak wyraźnie monitorują. Nie lepiej byłoby schować gdzieś te kamery? Wtedy mieliby lepsze dane z ich faktycznego zachowania, a tak proszą się tylko o prowokację. Podnosi ramię do góry, aby obejrzeć prezent, od osoby, która ją tutaj zostawiła - bransoletką z numerem – PERMOB47 i prycha lekko pod nosem niezadowolona z tego co tam pisze. Splata dłonie na klatce piersiowej, zamyka oczy i leży dalej oddychając lekko nie myśląc nawet o ruszaniu się z miejsca. Nie było tutaj i tak nic wartego jej uwagi. Pewnie powinna panikować, próbować się wydostać, ale agresja nigdy nie była w naturze Sybil, wysiłek fizyczny także. Musiała się nigdy nie przemęczać, uważać na zużycie energii, bo nie wiesz, kiedy się przydadzą twoje własne moce, a rośliny były wszędzie. Chwasty wystające spomiędzy chodnikowej kostki, małe glony w wodzie, warzywa w posiłku. Leżała więc starając sobie przypomnieć jak najwięcej ze zdarzenia, które miało miejsce zanim tutaj trafiła, dlaczego nie pamięta, jak zasnęła?  
_____W pewnym momencie, słyszy zgrzyt i coś na wzór otworzenia się drzwi, więc otwiera oczy i jakby miała racje – wrota swoją otworem. Marszy lekko brwi i siada na łóżku po raz pierwszy dopiero teraz czując, drętwość w karku. Czyżby źle leżała albo nie byli zbyt delikatni z transportem śpiącej osoby i gdzieś uderzyła? Kolejny powód, aby nie być zadowoloną, lecz odsuwa to na drugi plan patrząc w otwarte drzwi, przez które nikt nie przechodzi i nic się z nimi nie dzieje. Czyżby chcieli, aby sama wyszła? Opuściła tą salkę i...co dalej? Ma uciekać? Nie zamierzała jednak kłócić się z faktem, że pewnie ktoś w swoich planach miał opuszczenie przez nią tej małej i niezbyt przytulnej celi. Była dobrym człowiekiem, więc wstała na równe nogi przeciągając się wyszła, żegnając się z łóżkiem na chwilę w myślach. Rozejrzała się po korytarzu, na którym nic nie ma i westchnęła znudzona robiąc pierwsze kroki na białym do bólu długim holu. Nie musiała podróżować daleko, aby ciąg wydarzeń się rozpoczął. Początkując na wielkim huku za nią, przez który podskoczyła w miejscu. W tym momencie usłyszała coś, czego się nie spodziewała - głos od osoby nie istniejącej jeszcze przed chwilą.  
- Uciekła! Wezwij ochronę!
_____Podróżując za tym dźwiękiem spojrzała na dwójkę ludzie w kitlach laboratoryjnych i zmarszczyła brwi widząc jak mężczyzna biegnie w jej stronę. Teraz był czas na panikę. Stojąc w miejscu zaczęła się rozglądać aż w końcu dostrzegła coś pomocnego – kilka nasionek na ziemi. Truchtając do nich podniosła je, teraz stojąc twarzą w twarz ze zbliżającym się, prawdopodobnie silniejszym fizycznie, facetem – kiedy wyciągnął dłoń w jej stronę, zrobiła unik szybko używając jednego z zebranych skarbów, aby zablokować przejście za sobą, lecz nie czekała czy naukowiec się zatrzyma, a wyraźnie wiedząc, że prędzej czy później przejdzie przez zostawioną wielką, wijącą się łodygę kwiatka, szybszym krokiem zaczęła iść w kierunku drugiego końca, wchodząc przez drzwi, które okazały się otwarte na końcu korytarza.  Najgorsze, że kiedy postanowiła się odwrócić, aby zamknąć za sobą przejście - go już tam nie było, ale za to stał przed nią człowiek. Mężczyzna, blondyn, w mundurze o ciemnym kolorze. Pierwszym skojarzeniem kobiety było podobieństwo do Nazistowskich SSmanów i gdyby miała piórka pewnie by się teraz nastroszyły. Może byli seksowni, ale na odległość historycznych lat, nie kiedy stali przed tobą.  
- Witaj PERMOB47 - rozpoczął, a blondynka zrobiła krok w tył, bo jednak ton jego głosu nie był czymś przyjemnym dla jej uszu. - Jestem tu, by wyjaśnić ci kilka rzeczy. Znajdujesz się w Ośrodku Badawczym "Ewolucja". Jesteś tu, by pomóc zrozumieć nam istotę genów mutacyjnych. Wedle bardzo konkretnych wytycznych została wytypowana grupa badawcza, a ty zostałaś jednym ze szczęśliwców wytypowanych z wielu, który do niej trafił - cały czas słuchając tego mężczyzny, czuła się obrzydzona, jakby ktoś zostawił przed nią gówno i musiała z nim bytować przez jakiś okres. Nie odzywała się jednak chcąc mieć więcej informacji o swojej sytuacji. - Cały ośrodek znajduje się na samotnej wyspie. A sam budynek jest zabezpieczony by żadne z was nie mogło się stąd wydostać. Wszelkie teleportacje i inne tego typu rzeczy zatrzyma specjalna bariera, więc oszczędź sobie i nam trudu i współpracuj. Nie ma co marnować tak idealnego obiektu jakim jesteś. Agresja w niczym tutaj nie pomoże. Jeśli będziesz współpracować tobie i pozostałym nic złego się nie stanie.
_____W tym momencie jej niesmak zniknął, zastępując go szokiem. Czy on ją właśnie nazwał agresywną i niewspółpracującą? Nie musiała więcej się niepokoić, bo ten człowiek nie był prawdziwy. Mogli ją obserwować nawet całe jej życie, nigdy nie była agresywna. To musiało być nagranie, ale znowu nie zamierzała tego teraz sprawdzać. Co jak podejdzie i nagle ze ścian zaczną wystawać jakieś bronie? Kolejne jednak pytanie tylko bardziej utwierdziło ją w przekonaniu, że albo ten typ był gburowaty albo to było nagranie zrobione dla nich wszystkich. Takie... unormowane? I w tym momencie na jej plecach pojawił się biały pot, bo to oznaczało, że większość z nich była agresywna i niebezpieczna! O boże... gdzie ona trafiła?! Kiwnęła jednak głową, że tak, będzie współpracować, inaczej pewnie by jej tutaj nie było.  
- Dobrze, a więc zaprowadzę cię do reszty, zjesz posiłek, po przebudzeniu na pewno wszyscy jesteście głodni. Bez obaw jedzenie nie jest zatrute, ani nie naszprycujemy was w ten sposób niczym dodatkowym. Po wszystkim przyjdzie po was Opiekun, który czuwać będzie nad wami pomiędzy testami. Zaprowadzi was do waszych kwater.
_____Wyszło z ust człowieka, który nie mógł być prawdziwy, a przynajmniej tak to wyglądało w jej oczach, postanowiła jednak spróbować i wyciągnęła dłoń, która przeszła przez ramię munduru, co przyprawiło ją o dreszcze i odskoczyła krok do tyłu. Spodziewała się tego, ale cały czas było to nieprzyjemne. Zwłaszcza gdy usłyszała jego odpowiedź... Miała ochotę go faktycznie uderzyć. Spoliczkować za bycie takim bucem! Nigdy nie spotkała się z takim obrzydliwym człowiekiem! Zapamięta sobie tą twarz i powiem mu w twarz co sądzi o tym jak wychowała go matka. Szła dobry kawałek za nim, nie śpiesząc się, bo nie zamierzała ryzykować utraty energii, chociaż wspominali o posiłku. Kto by tam wiedział czy to jedzenie ogólnie jest zjadliwe? W końcu, po dłuższym czasie, doszli jednak do końca i stanęli przed drzwiami, za którym ujrzała coś... czego się nie spodziewała? Sybil zajrzała do pomieszczenia, które było stołówką, ale bardziej niż na jedzeniu skupiła się na pytaniu, które akurat padło w eter... Potrzebowali pomocy medycznej, a blondynka nie musiała długo szukać odpowiedzi, dlaczego. Scena prezentowała się sama, dwójka rannych. Jeden, o ciemnych włosach trzymał mniejszą od niego kobietę, a jej zęby wbite w ramię na pewno powodowały dużo bólu, zwłaszcza patrząc po tym jak brzydko wyglądały tkanki na około ugryzienia. Drugi ranny leżał na ziemi, a przy nim ciemnoskóra kobieta, którą pewnie przed chwilą usłyszała. W kącie oka zupełnie pomijając faceta, który jadł coś. Bardziej skupiła się na problemie przed nią. Chciała odwrócić się do hologramu dopytać o jakichś lekarzy, lecz tego już tam nie było. Wzięła głęboki oddech spanikowana.  
- M-może ja pomogę.
_____Powiedziała cały czas zestresowana tą sytuacją i rozejrzała się po pomieszczeniu znajdując wzrokiem jakiś czysty materiał, chusteczki i wodę. Szybko łapiąc je truchtem i siadając koło leżącego wytatuowanego mężczyzny, bo rana na szyi jednak była ważniejsza od cały czas zatkanej rany ramienia. Zmoczyła materiał ręcznika wodą i przemyła ranę sprawdzając czy potrzeba czegoś więcej niż podstawowej pomocy czy może trzeba to zszyć. Westchnęła ciężko z ulgą, kiedy okazało się, że nie trzeba. Nie mogła rzucić do wszystkich “właściwie... to znam się na zwierzętach, nie na ludziach...” No... Ostatecznie człowiek też był zwierzakiem, a ona znała ludzką anatomię ze zwykłego faktu, że była kiedyś potrzebna na egzaminy, a ona nie zapomina. Przyłożyła materiał, uciskając ranę i przejrzała otoczenie w poszukiwaniu czegoś co mogłoby pomóc ostatecznie lądując wzrokiem na wołających do niej białych kwiatkach. ”Co tutaj robi rumianek posadzony pod monsterą?” - przeszło jej przez głowę, lecz na twarzy pojawił się wielki uśmiech. Spytała pobieżnie kobiety, będącej obok czy może potrzymać opatrunek, po czym ruszyła po kwiatki zrywając tylko kwiatostan i szczęśliwa wróciła zgniatając go w dłoni, przykładając do papieru, a następnie do rany, z pomocą swojej mocy zmuszając, nie samą roślinę do wzrostu, a pewną jej część do produkcji olejków. Przez wcześniejsze zgniecenie zmusiła kwiaty rumianku do produkcji tej pomocnej teraz substancji.  
- Spokojnie, wyjdzie Pan z tego. - uśmiechnęła się miło, bo jednak trzeba pocieszać chorego, a nie traumatyzować negatywnymi myślami po ataku na jego dobrostan. - Rana zagoi się raz dwa, żadna ważna tętnica nie została uszkodzona.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER Empty Re: KOLEKCJONER {28/05/23, 07:10 pm}

KOLEKCJONER 3363f0de8e684b6afb736c487cbb6643


 Para unosiła się nad świeżo nałożonym posiłkiem, w które wpatrywał się ciemnowłosy. Nie był przekonany do tego co powiedział mu hologram. Skoro był eksperymentem, skąd miał mieć pewność, że ten nie trwa dalej i że nie przetestują właśnie na nim jakiejś blokady bądź trucizny na unieszkodliwianie mutantów? Piękny widelec z kwiecistym wzorem służył mu więc jedynie do grzebania w swojej skromnej porcji makaronu. Choć czuł głód nie był w stanie przełamać się do choćby spróbowania tego jedzenia.
 -No tych pięknych oczek nie da się zapomnieć czy pomylić z żadnymi innymi...] - usłyszał czyjś głos i podniósł wzrok z nad talerza, dostrzegając zmierzającego na niego mężczyznę o dość specyficznym stroju. Czy to była spódniczka? Teraz Samir się cieszył, że jemu dali piżamę...
 Dopiero kiedy pierwsze zaskoczenie minęło dotarło do niego, że twarz mężczyzny w jakimś drobnym stopniu była mu znajoma. Widział go już gdzieś... czy mogło być to w zimowej chacie Kolekcjonera? W złudnym azylu, na który przystał te kilka miesięcy temu? To było najbardziej prawdopodobne, jednak nie był w stanie przypomnieć sobie choćby imienia nadnaturalnego, którym mężczyzna na pewno był zważywszy na długie pazury u jego rąk, którymi tak żywo gestykulował podchodząc.
 - Czyli i ciebie dorwali... - odparł na nietypowe powitanie, nie podejmując się komentarza dotyczącego jego oczu, cóż mutacje nadawały im szczególne cechy, które bywały bardzo rozpoznawalne.
 - Mój drogi kolego, może ty wyjaśnisz mi, co my tu kurwa robimy?-  pociągnął dialog dalej, a Samir uzyskał informacje co do długości pobytu nadnaturalnego. Więc rudzielec też dopiero został tu przywieziony. Czyżby ten projekt dopiero się zaczynał?
 - Trochę mi ten holograficzny typek wyjaśnił, ale wiesz, dalej nie mam pojęcia co chcą z nami tu robić, a zważywszy na to, że zabrali nam nawet majtki, to ja nie chce wiedzieć do czego są jeszcze zdolni! -  kiedy podszedł i stanął tuż niego, ciemnowłosy nie zareagował jedynie zwrócił twarz ku niemu.  Nie spodziewał się od niego zagrożenia, a może powinien? Bo kiedy jego spodnie zostały odciągnięte, kręgosłup natychmiast się wyprostował i przebiegł po nim nieprzyjemny dreszcz.
- Co ty kuźwa wyprawiasz! - warknął na niego, mocno speszony, chcąc go odepchnąć, odgonić cokolwiek by zwiększyć dystans miedzy nimi. To okazało się zbędne, gdyż rudzielec praktycznie natychmiast odsunął się sam bufet miał ogromną siłę przyciągania.
 Samir odwrócił się patrząc z niezadowoleniem na faceta, którego od tej chwili wolał mieć na oku i odpowiedniej odległości od siebie.
 Mutant o długich ognistych włosach przysiadł się do niego z talerzem, który ledwie było widać spod kopca jedzenia, jakie sobie nałożył.  Ciemnowłosy przyglądał się temu w dość sporym zaskoczeniu, nawet nie zdążył go ostrzec przed ewentualnym zatruciem, a ten już miał poliki pełne jakiegoś mięsa.  Pytanie o imię umknęło gdzieś w tle, zostało całkowicie przytłumiony głośnymi mlasknięciami i innymi specyficznymi dźwiękami jakie rudzielec z siebie wydawał. A te śmiało pasowało bardziej do filmu dla dorosłych niżeli konsumpcji posiłku.
 Samir niedowierzał w to co widział i słyszał. Cóż jeden posiłek i towarzysz tej niedoli, który jeszcze chwilę mówił o planie ucieczki zamilkł twierdząc, że mogą z nim robić co chcą. Mężczyzna podrapał się po nadal drętwym karku i uchylił usta, by w końcu coś odpowiedzieć, jednak nie dane mu to było, gdyż usłyszał nowy głos, tym razem całkiem mu obcy.
 -Siema, ktoś ogarnia co tu się odwala? Bo tak szczerze, to nie słuchałem pana duszka. Tylko tak bardziej po ludzku byłoby fajnie. -  podszedł do nich jasnowłosy mężczyzna o bardzo licznych tatuażach, które od razu rzucały się w oczy. Samir podążył za nim spojrzeniem.
- Hej.... średnio, zrozumiałem tylko tyle, że uprowadzili nas, wywieźli na jakieś nieludzkie zadupie i zamierzają prowadzić jakieś eksperymenty, a to nie brzmi zbyt dobrze...- powiedział co wiedział, choć wiele tego nie było i w końcu odważył się wziąć pierwszy kęs makaronu. Jeśli inni jedli, też powinien zaspokoić głód, być może później nie będzie już na to okazji.  
- A ciebie to .... - jego dwóch towarzyszy zaczęło prowadzić jakąś rozmowę o podwianiu, jednak Samir jej nie słuchał dostrzegł podchodzącą do nich dziewczynę. Z początku miał wrażenie, że ta wygląda znajomo jednak nie wiedział, dlaczego, może się już spotkali? Tak, by przypuszczał, a podejrzenia te potwierdziło podejście ciemnowłosej i wymówienie przez nią imienia mutanta. Wraz z wypowiadanym przez nią umieniem, mężczyzna dostrzegł jej kły. Meii... dlatego jej nie poznał, przyzwyczajony był do jej twarzy odzianej w maskę.  Ja jego twarzy pojawił się łagodny uśmiech, chciał się podnieść i przywitać nadnaturalną, jednak ta nie zamknęła swych ust, a otworzyła je szerzej, po to by rzucić się na siedzącego po jej stronie stolika wytatuowanego faceta.
 - Meii! - krzyknął podnosząc się z miejsca i jednym susem przeskakując stół, strącił przy tym swój talerz. Jednak nie było czasu, w mgnieniu oka zjawił się za nimi i zaczął odciągać kobietę do tyłu. Chwycił ja jednym ramieniem w pasie, a dłonią za czoło, by zmusić do zabrania kłów od skóry jej ofiary. Kiedy wampirze zęby wynurzyły się z ciała pechowca, ciemnowłosy  pociągnął dziewczynę do tyłu, a że ta próbowała się wyszarpać to oboje opadli do tyłu. Plecy Samira uderzyły o chłodną podłogę, jednak jakimś cudem zdołał utrzymać Meii, która natychmiast chciała uciec i powrócić do swej ofiary.
 Samir siadł przytrzymując ją w pasie,  drugą rękę poświęcił podsuwając wampirzycy jako cel ataku. Poczuł kły wgryzające się w tkankę i zacisnął swoje zęby, wydając jedynie stłumione syknięcie. Nie szarpał się wolał utrzymać kobietę.  Pamiętał na czym mniej więcej polegała jej mutacja, pamiętał, że do podobnego ataku doszło w domu Kolekcjonera, działo się to przez silny głód krwiopijczy. Jaka żądza musiała nią targać dziś? Skoro oni padali z głodu, co musiała czuć wampirzyca?  Czując, że ta przestała się szarpać i w pełni poświęciła posiłkowi mężczyzna mógł spojrzeć na poszkodowanego mutanta, któremu już pomagały obce mu dwie kobiety. Czyli było ich tu więcej,  bo sądząc po ich ubiorach też były mutantkami, wytypowanymi do tego chorego projektu.
Siedząc sobie tak z pijawką obserwował jak udzielana jest pomoc medyczna ugryzionemu mutantowi. A słysząc, że nic mu nie będzie i że rana nie obejmowała ważnych tętnic nieco mu ulżyło.
- Spokojnie Meii jest wszystko dobrze... - powiedział do sporo drobniejszej od siebie mutantki zastanawiając się nad tym ile krwi ona potrzebuje i czy uda mu się zaspokoić ten głód? Zatopione w przedramieniu kły nie były niczym miłym, jednak jeśli ma to pomóc w powrocie spokojnej i sympatycznej dziewczyny jaką pamiętał z przed paru miesięcy mógł się chwile poświęcić. Doskonale rozumiał to jak mutacje wpływały na poszczególne zachowania i że nie na wszystko mieli wpływ. Czasem mutacja zwykle robiła co chciała bez względu na to, czy oni sami mieli ochotę podjąć taką czy inną decyzję.  Czasem robili złe rzeczy choć tego nie chcieli.
 - Musieli ją tu nieźle przegłodzić... dlatego zaatakowała... normalnie nie trzeba się jej obawiać... -  chciał uspokoić pozostałych, by nikomu nie przyszło do głowy atakować ją teraz w ramach jakiego odwetu.
Adelai
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Adelai
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER Empty Re: KOLEKCJONER {29/05/23, 01:13 am}

KOLEKCJONER PicsArt_03-08-03.33.47


 Paolo zawsze był optymistą, dlatego nawet w tak nieprzychylnych warunkach starał się dostrzegać pozytywy. Aktualnie miał spory ubaw z nerwów Pięknookiego. Oj tam zaraz złości, bo zobaczył jego tyłek, wiele mi co... Mógłby się złościć, gdyby Paolo zrobił tak kobiecie. Oj tak trzeba było zachowywać pewne granice, ale wobec faceta? Tu zdecydowanie rudy mutant pozwalał sobie na ogromną swobodę, więc płeć męska w jego otoczeniu nie miała lekko. Gdyż tego typu zagrywki były u Paolo na poziomie dziennym, była to swego rodzaju rozrywka dla rudzielca., Oglądanie wybuchowych bądź mocno zawstydzonych reakcji. Faceci bywali zabawni.
 Jednak największym pozytywem całej sytuacji było JEDZENIE. Jeny jakie to jedzenie było dobre, dla nadnaturalnego, który musiał tak długo uciekać i jadł jedynie to co udało mu się zdobyć, ukraść czy upolować było rarytasem. Sam fakt istnienia w tych daniach przypraw był niczym objawienie dla zaniedbanych od dawna kubków smakowych.
 Dlatego kiedy ich grono zasilił nowy kolega, Paolo tylko zlustrował go wzrokiem i pozwolił na wyjaśnienia  "Mrocznemu Panu", gdyż sam wolał jeść. Zdecydował się odstąpic od tej czynności dopiero kiedy nieznajomy zwrócił się do niego bezpośrednio.
 - Na to liczyłem, ale jakieś słabe tu te przeciągi mają... - odparł zadziornie. Cóż ich stroje nie były lepsze, wolał już siedzieć w samodzielnie zaprojektowanej spódnicy niż w tej wstrętnej piżamie, jaką czyjeś łapy na niego nałożyły. Sama myśl, że  jakaś osoba śmiała go tak potraktować wywoływała w nim dreszcze obrzydzenia. Owszem był dość otwartą osobą, jednak wszystko miało swoje granice.
 Kiedy ich grono zasiliła w końcu płeć piękna, posłał dziewczynie czarujący uśmiech od razu rozpoznając w niej dawną mieszkankę domu Kolekcjonera. Czyli nie tylko "Pan Mroku" był starym znajomym. Jakim zawiedzeniem było kiedy z ust dziewczyny padło nie jego imię, a tego drugiego. Cóż przynajmniej poznał w końcu tajemnicze imię kolegi, które pewnie kiedyś znał i zapomniał.  
  Aż widelec wypadł mu z ręki, kiedy jasnooka piękność rzuciła się z krwiożerczą żądzą na wytatuowanego gostka. Może lepiej, że dziewczyna nie zwróciła na Paolo swej uwagi. Chwile go zamurowało i niezbyt wiedział jak zareagować, zwyczajnie wolał nie podchodzić do rozjuszonej, głodnej kobiety! To jedna z podstawowych warunków przetrwania. Nie drażnić wściekłej kobiety! Paolo nie był taki głupi by wchodzić  jej w drogę, całe szczęście Samir nie znał podstawowych zasad przetrwania i rzucił się od razu by pomóc gryzionemu facetowi.
 Wszystko działo się  w przeciągu kilku sekund. Samir trzymał już Meii dając jej swoje przedramię jako wampirzy gryzaczek, a przy pogryzionym facecie pojawiła się jakaś obca mu kobieta, a potem druga. Ciekawe, więc jeśli da sie ugryźć to też wzbudzi zainteresowanie kobiet?  Zastanawiał sie nad tym tylko krótką chwilę i powrócił do nadal ciepłego posiłku.
- Brawo Samir świetnie sobie radzisz. Wy drogie panie też rewelka, nic tylko marzyć o takich pielęgniarkach! - pochwalił wszystkich zebranych i wziął kolejny kęs przepysznego krokieta.
 - Ahh aż mi się stare czasy przypominają... widzę, że z wami kochani nudy nie będzie. Ja coś czuję, że to jest tylko malutki przedsmak wspaniałej przygody jaka nas czeka!  - gadał sobie wesoło. Widać było, że jego nastrój wracał do normy wraz z poziomem zapełniania żołądka.
 - O pacjent chyba będzie żył, no brawa dla naszych pielęgniarek! Medal z ziemniaka należy wam się jak nic! - pochwalił obie nieznane sobie panie, by wiedziały jak doceniał ich poświęcenie w tej sprawie.  
- Jeny jaki z niej uroczy wampirek jak tak sobie słodko ciamka rąsio-gryzaczka.. ale dobrze ja tam trzymasz co nie? - zachwycał się widokiem urokliwej buźki kobiety, jednak wolał mieć pewność, że Samir panuję nad sytuacją.
- Ale ta krew mu paskudnie cieknie... masz weź tym dotknij, tylko uważaj, bo gorące... - wziął w dłoń jeden z nieużywanych sztućców i doprowadził czubek dość tępego noża od masła do czerwoności. Co dawało jasny sygnał, że nożyk stał się niebezpiecznym narzędziem w nieodpowiednich rękach.  Paolo patrzył prosto na ciemnoskórą piękność, która asystowała w dziwacznym i na gust Paolo obrzydliwym zabiegu na wytatuowanym gostku. Smarowanie rany jakimś zielskiem wydało mu się mało higieniczne, zwłaszcza zabieg przeprowadzany niezdezynfekowanymi rękami, a kto wie co wcześniej nieznajoma kobieta nimi robiła! Ludzie jak i mutanty miewały różne obrzydliwe odruchy, jak ten dłubania sobie w nosie... AH WSTRĘTNE!  Jeszcze jak to potem zjadają! Więc takie rąsie mogły być autorkami najróżniejszych czynności nawet tuż przed tymi medycznymi. Jednak Paolo wolał się w to nie wtrącać, jeszcze naleśniki mu wystygną.  A choć naleśnik nawet na zimno jest dobry, to na ciepło był przepyszny!
Fuchsia
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Fuchsia
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER Empty Re: KOLEKCJONER {29/05/23, 10:00 pm}

A B E L   W E I S S


                      Już po pierwszym kęsie dotarło do niego, że jedzenie nie tylko prezentowało się niesamowicie, ale również i tak smakowało. Idealnie podsmażone tofu, świeże warzywa, rozpływające się w ustach awokado, sos wiążący wszystkie powyższe z ryżem, którego nie powstydziłby się azjatyccy szefowie. Pierwszy raz w życiu jadł coś tak wysokiej klasy. Zamierzał się więc tym delektować, ale z pominięciem wydawania z siebie dźwięków. To za wszystkich robił ognistowłosy. Ale najwidoczniej nikt nie odważył się tego skomentować, to i Abel się nie pchał. Zerknął za to na ciemnowłosego siedzącego obok, kiedy odpowiedział na jego pytanie, ale niestety on również nie znał pełnej odpowiedzi.
              - Zdecydowanie nie ułatwiają odszyfrowania swoich zamiarów. Izolatka, a teraz posiłek z pięciogwiazdkowej knajpy? Może chcą nas na mięso wyhodować. - Ostatnie zdania mówił już bardziej do siebie, głośno myśląc, niż do innych. Jego teoria wcale nie była taka głupia. Ludzie się ich nie tylko bali, ale również byli o nich zazdrośni. To oni mieli niesamowite zdolności, o których nie obdarzeni jedynie mogli pomarzyć. Problem jednak był tylko taki, że za bardzo się rozmnożyli i z bogów, spadli na półeczkę ze zwierzyną.
              - Mówisz? - Parsknął lekko rozbawiony odpowiedzią czerwonowłosego. - Ale obawiam się, że to może nie być zdrowe dla twojego kolegi. - Nie omieszkał również podjąć zaczepki słownej. Lubił takie zagrywki i zapewne nie omieszkałby zagłębić się w żarty, gdyby tylko jego skóra nie została przebita przez dwa ostre kły.
                      Nawet nie zauważył kiedy to się stało. Najpierw poczuł zaskakujące ciepło, ale już w kolejnych sekundach przerodziło się ono w ból promieniujący na szyję i górne partie torsu. A wzmógł się szczególnie, kiedy pojawiło się uczucie wysysania czegoś z jego ciała. Czegoś - czym był życiodajny płyn. A mimo to jego ciało zamarło w całkowitym bezruchu i uratował go dopiero brunet, który niestety nie bawił się w delikatność manewru.
                      Nowa dawka bólu po wyrwaniu kłów z jego ciała, była jednak tym czego potrzebował, do wyjścia z szoku. Syknął i przeklął siarczyście, ale przynajmniej nie był już celem wygłodniałej wampirzycy. A ta niczym grzeczne dziecko siedziała w objęciach bruneta, którego ramię namiętnie ssała.
              - Nie żebym miał coś przeciwko, ale mogłaś mi najpierw drinka postawić. - Uśmiechnął się krzywo i zajęczał, kiedy przy próbie poruszenia ramieniem, odezwały się małe ranki. - Ale nie jest jakaś jadowita, nie? -  Dodał i rozejrzał się po zgromadzonych w tym zamieszaniu. Ich banda powiększyła się o kolejne kobiety, dzięki czemu zapanowała równowaga płci. Odrobinę podejrzliwie, ale nie narzekał. Szczególnie kiedy jedna z nich ruszyła mu z udzieleniem pierwszej pomocy.
              - Gdybym wiedział, że mają tu takie pielęgniareczki, to dałbym się possać do nieprzytomności. - Zażartował, choć nie ukrywał swojego obrzydzenia, kiedy na jego ramieniu wylądowały zgniecione kwiatki ociekające olejkiem. - Dziękuję paniom. - Dodał mimo wszystko, po czym sam wziął się za przytrzymywanie opatrunku, zerkając na czerwonowłosego, a raczej na rozgrzany przez niego do czerwoności sztuciec.
              - Myślę, że możemy się obyć bez tak drastycznych środków. Ale nie pogardziłbym plasterkiem z kotkami, albo króliczkami. - Westchnął zawiedziony. Tych akurat nie miał na swoim ciele. Za to miał coś co mogło pomóc zapanować nad dziewczyną. Podniósł swoja koszulkę i rozejrzał się po sobie.
              - Aha! Tutaj są. Wiedziałem, że kiedyś się przydadzą. - Dumny z siebie wyciągnął ze swojej skóry najpierw piłkę dla psa, a następnie parę majtek. - Spokojnie nic złego nie zrobię Gacusiowi. - Uprzedził od razu i ostrożnie zbliżył się do bruneta z wampirzycą. Nie wiedział jak ma ją złapać, ale ostatecznie zdecydował się na podważenie górnych siekaczy, a jak tylko ze skóry mężczyzny wyłoniły się jej kły, wcisnął jej do paszczy delikatnie piłkę i zaraz naciągnął na jej głowę majtki. - No dobra może to nie było najmilsze, ale lepsze to niż żebyś się nabawił anemii. - Powiedział odskakując na wszelki wypadek do tyłu.
              - Poczynisz znowu tą swoją cudowną magię z kwiatkami?. - Poprosił z ładnym uśmiechem zwracając się do blondynki.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER Empty Re: KOLEKCJONER {01/06/23, 10:19 pm}

KOLEKCJONER 894c0710
S a m i r  /  A b e l   /  P a o l o

_______Zassała się dokładnie w rękę Samira, ssąc ją niczym smoczek dla dzieci. Dłońmi dotknęła jego skóry z obu stron, obserwując swymi błękitnymi, martwymi oczyma spektakl przed sobą. Była już spokojna. Głód zaczynał znikać, dając miejsce zdrowemu rozsądkowi, a blade poliki nabrały rumianego odcienia. Meii było okrutnie przykro z tego, co zrobiła. Kolejny raz znalazła się w większej grupie obcych mutantów i po raz drugi pokazała się z nie najlepszej strony. Mimo to czuła ulgę, że nie tylko ona uszła z życiem z zimowej chatki. Dopiero teraz, gdy zmysły rozrysowały dokładnie pomieszczenie i znajdujące się w nim osoby, dostrzegła kolejną znajomą twarz, której imienia niestety nie pamiętała. Na imię mu było Mi...Misia? Micha? A może Poelo? Pamelo? Nie, to była nazwa owocu.
_______ — Wystarczająco dobrze, żebym nie mogła ciebie sięgnąć — odczepiła się z cichym sapnięciem od ręki Samira, patrząc z lekką irytacją na Paolo. — Ty również jesteś z tamtego miejsca co Samir. Kojarzę ciebie, ale nie pamiętam imienia — oblizała dokładnie usta, nie zostawiając ani kropelki, która mogła się zmarnować. — Naprawdę, przepraszam za to zamieszanie. Zabrano mi maskę... bez niej trudno mi opamiętać żądzę krwi — nie wspominając ile to już dni nic nie jadła. — Następnym razem będę o tym pamiętała — z przepraszającym uśmieszkiem podrapała się po czarnych niczym smoła włosach, spoglądając na ofiarę swojego wampiryzmu. Nienawidziła swojej mutacji, ale nie mogła zaprzeczyć, że wielokrotnie uratowało jej to dupsko.
_______Z zaintrygowaniem zerkała co robi nieznajomy, rozglądając się po swoim ciele. Nie widziała co na nim szukał, bo nic poza rysami mięśni nie była wstanie dostrzec, dopóki nie zaczął wyciągać czegoś na kształt piłki, a potem bielizny. Zamrugała zaskoczona, starając pojąć jak to było możliwe.
_______ — Jesteś magikiem? — uniosła się podekscytowana i znów wbiła się w te same dziurki na ręku Samira. Nadal czuła głód, ale cały czas pamiętała, że nie może przekroczyć danej ilości cieczy, aby czasem stary znajomy nie padł trupem na podłogę. W końcu pomógł jej i uspokoił resztę zgromadzenia, że wcale nie jest taka groźna. Los nieszczęśliwie ofiarował jej mutację, która słynęła u łowców.
_______ — Cz-czekaj... co ty...robisz? — spytała nadal z kłami w ciele ciemnowłosego i niechętnie pozwoliła, aby jej ofiara wyciągnęła kiełki, zatapiając je w piłce. — Mo-moment! — zagotowała się cicho niczym mysz pod miotłą, wierzgając w ramionach Samira, keidy majtki wylądowały na jej głowie. Aż szok, że dało się ją zrozumieć z przedmiotem w ustach. Oburzona z nadętymi polikami zsunęła z siebie lekko majciory, usuwając piłeczkę, którą rzuciła prosto na głowę jasnowłosego. — Nie jestem psem! — fuknęła, zaciągając z powrotem majtki i zaciągnęła się głęboko powietrzem. Na szczęście były świeże. Wstała na równe nogi, wyciągając pomocną rękę Samirowi, aby pomału wstał.
_______ — Dziękuję — uśmiechnęła się łagodnie — Chyba... nie będę musiała zwracać tych majtek? — spytała bardziej samą siebie, patrząc na pozostałych. Czuła się dziwnie z tym ubraniem na twarzy, ale nie była jedyną dziwnie ubraną osobą.
_______ — Pilnuj porządnie tej kiecki, bo jak ci ona zwieje, nie podzielę się gatkami — oznajmiła, wytykając palcem Paolo i usiadła wygodnie na siedzeniu. Nie miała zdolności leczących, więc jedynie co mogła zrobić, to grzecznie czekać, aż będzie użyteczna, a do tego czasu rozglądała się po pomieszczeniu, starając wyłapać każdy możliwy szczegół. Chociażby taki, że każdy z nich miał bransoletę o innym numerze.
einsamkeit
Tajemniczy Gwiazdozbiór
avatar
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER Empty Re: KOLEKCJONER {03/06/23, 06:49 pm}

Rosa bez słowa kiwnęła głową, przejmując opatrunek. Jasne, konkretne polecenia - to było to. Dopiero, gdy nowo przybyła towarzyszka opatrzyła pogryzionego, pozwoliła sobie na oderwanie się od dotychczasowego zadania i odsunięcie się od nich obojga.
Medyk, wampir, ktoś, kto przechodzi przez szklane obiekty lub potrafi przeprowadzić innych…
Przechyliła z zaintrygowaniem głowę, widząc rozżarzony do czerwoności nóż, zanim rzuciła dość krytyczne spojrzenie rozgadanemu koledze. Ilość zdrobnień, jakich używał, sprawiała że miała wrażenie że znajduje się w takim tycim-tycim domku z takimi drobnymi, niewielkimi niedogodnościami jak na przykład naukowcy, zablokowanymi możliwościami wyjścia, metalowymi mebelkami niemożliwymi do zniszczenia, czy takimi innymi małymi kłopotkami. Mogłaby dosłownie usłyszeć to podsumowanie z jego ust i zdanie końcowe w stylu “no, to nic takiego, o co się rzucasz, chodź na jedzonko”.
Rozgadany osioł ze Shreka, rozżarzający przedmioty do czerwoności. Cóż, raczej zdecydowanie tak nie jest z kobietami.
Gdy jasnowłosa medyczka opanowała sytuację, Rosa podeszła do bufetu; pierwsze, co rzuciło jej się w oczy, to noże. Piękne, eleganckie i wyjątkowo tępe, tak że nawet masło mogłoby je pokonać. Krzywy uśmiech pojawił się na jej ustach; odruchowo sięgnęła po sztućce, zanim z automatu cofnęła dłoń. O-o. Zaschnięta krew na rękach, zmieszana z wodą, nie były zbyt zachęcające.
Rozejrzała się za jakimś dzbankiem z wodą i ręcznikiem do rąk. Poza tym trudno się trzymało widelec mokrymi i brudnymi rękami, to już wiedziała z doświadczenia.
Cała ta ekipa nadawałaby się na napad na fort Knox, a nie eksperymenty. Ciekawe, jakie umiejętności ma reszta. Strzelam, że równie użyteczne. Pewnie ktoś widzi w ciemności albo prześwietla wzrokiem pomieszczenia, co?
Odwróciła się w dobrym momencie, by dostrzec, jak pogryziony wyciąga spod koszulki piłkę i… majtki?
Jakiś Gambit czy jak? Gdzie niby mógł to upchnąć?
Z nieukrywaną fascynacją obserwowała proces tymczasowej pacyfikacji wampirzycy. Na jej twarzy pojawił się na moment wyraz rozbawienia; jako żywo przypominało jej to stare, można powiedzieć, przeżycia. Eksperymenty. Jakkolwiek to zwał, tak zwał. Nieważne, kto nie eksperymentował, ten niech pierwszy rzuci kamieniem, co nie? Po chwili i tak odwróciła wzrok, zanim pokiwała paluszkiem na gadającego osła, by podszedł do niej.
- Może też się nam przysłużysz i pomożesz? - zapytała z chytrym uśmiechem Paolo, mrużąc oczy jak zadowolony kot, który za długo przygrzewał się na słońcu. Ze stoickim spokojem dała się obrzucić podejrzliwemu spojrzeniu mężczyzny, który koniec końców i tak do niej podszedł.
- Ale ty wiesz, że lepiej tej kiecki jako ręcznika do rączek nie używać, tak? - zagadnął. Rosa prychnęła tylko wymownie.
- Chcę, żebyś wziął ten dzbanek i wylał mi wodę na dłonie - wyjaśniła, ignorując zirytowany wyraz twarzy Pomelo.
- Nie no ludzie, żeby rąk nie było można umyć! HALO, widownia jest obecna? Może jakaś toaleta?! No kurwa zwierzęta jesteśmy by w kąt srać! Uwierzcie, że nie chcecie tego oglądać! - zakrzyknął z irytacją Paolo, jak gdyby licząc, że ktoś jeszcze go usłyszy.
Rosa poniekąd z automatu zmarszczyła nos; cóż, wspomnienia z przepełnionych cel nie były szczególnie przyjemne. Niektórzy twierdzą, że pewne rzeczy po jakimś czasie stają się wyblakłe i rozmyte w pamięci; niektóre zapachy do nich zdecydowanie nie należały.
- Nie gadaj o sraniu przy jedzeniu, tylko lej - upomniała go, zanim uniosła wzrok, zalaarmowana jakimś dźwiękiem. Ściana przy bufecie rozsunęła się na bok, ukazując drzwi. Van Der Wood gwizdnęła z automatu, w niechętnym podziwie dla myśli technicznej twórców tego labiryntu. Bo jak inaczej można było nazwać budynek, jeśli inne ściany też były ruchome? I czemu też na to wcześniej nie wpadła?
- Zaklepuję - oświadczyła stanowczo, zanim szturchnęła lekko Paolo łokciem w bok. Cóż, w porównaniu do rąk, łokieć był czysty.
- Dzięki - dodała, widząc jak mężczyzna puchnie z dumy. I nadal stoi z dzbankiem wody w ręce. Mimowolnie uśmiechnęła się do siebie, oddalając się do łazienki. Jak to niewiele było mężczyznom potrzeba. Pochwalić, ładnie podziękować i już zachwyceni z samych siebie. Czasami to nawet tej ich pewności siebie można było pozazdrościć.

Łazienka przekraczała jej oczekiwania, zwłaszcza gdyby porównać ją z prostym korytarzem. Jakie luksusy! Kran działał, kurek też, a woda była nawet ciepła. I mieli ręczniki. Lekkie zmarszczenie brwi wywołało tylko mydło. I, gdy przyjrzała się dokładniej całości, wzorki na ręcznikach i papierze toaletowym.
W całym budynku, który był na swój sposób surowo wykończony, bez żadnych cudownych udogodnień, a łazienka była nawet odpowiednia, mydełko było… dziwne. W kształcie misia, pachnącego brzoskwiniami. Wszystko miało na sobie nadruk uroczych, słodkich zwierzątek. Pingwinków. Misiów polarnych. Pand. Misiów pluszowych. Wszystkiego, co mogło zostać uznane za słodkie i urocze. To było prawie jak więzienie, w którym uwięziono tylko przedszkolaki.
- Dziwni ci ludzie - mruknęła do siebie, zanim umyła ręce tym mydełkiem. Bosko pachniało. Chwilę później z kamiennym wyrazem twarzy wyszła z łazienki, dzierżąc pod pachą rolkę papieru. Można byłoby uznać ją za dziwną. Ale takiego miękkiego papieru jeszcze nigdzie nie było na tym świecie. A poza tym naukowcy musieli mieć pretekst, żeby się o coś więcej pytać, niż tylko “dlaczego pani wchodzi do luster”. O człowieku zawsze wiele mówiła jego reakcja. Przykład rozgadanego osła był idealny. Ten człowiek przecież ewidentnie gadał w ciemno, do nikogo i jednocześnie liczył, że jego słowa do kogoś trafią.
Przykład łazienki był idealny.
Sekundy później papier wylądował na krześle nieopodal dotychczasowo jedzącej grupki. Sama Rosa nie siliła się na nic wymyślnego - zgarnęła sobie po prostu wielkiego zapieksa. Poręczny, sycący i przynajmniej człowiek nie był jeszcze długo głodny.
- Was to jeszcze chyba nie widziałam - stwierdziła w zadumie, przyglądając się członkom ekipy. Przechyliła głowę, obserwując tłumek w jadalni. Ale nie, żadnej z osób jeszcze nie kojarzyła. Jedyne, co kojarzyła, to imiona wymienione przez wampirellę. Samir, to chyba był ten pogryziony? Ale który? Zresztą, nieważne. Może to i lepiej, że żadnego nie kojarzyła. Gdyby było inaczej, byłoby to dość niepokojące. W końcu nieboszczycy nie chodzą na dwóch nogach, nie gadają i nie rozbierają się bez potrzeby. Chociaż wampira należałoby chyba technicznie zaklasyfikować do nieboszczyków…? O, to była kwestia godna rozważenia. Ciekawe, co na ten temat sądzili ci naukowcy z korytarza. Jej wzrok poniekąd z automatu powędrował w stronę wampirelli. Cóż, różne mieli ludzie zwyczaje, nie powinna chyba oceniać.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER Empty Re: KOLEKCJONER {05/06/23, 10:58 pm}

KOLEKCJONER Sybil


_____ Opatrzenie przebiegło sprawnie, głównie przez fakt, że nic poważnego się szczęśliwie nie wydarzyło. Na pewno nie wiedziałaby, jak sobie poradzić, gdyby stanęła przed uszkodzoną tętnicą szyjną czy coś. Musiałaby wtedy tylko kucnąć i składać jakieś modlitwy o szybkie odejście mężczyzny, bo na pewno byłoby bolesne. Z uśmiechem patrząc na swoją pracę zabrała dłonie pozostawiając rankę tak jak była. Nadal lekko spanikowana, ale utrzymując swoje dłonie, aby nie drżały, spojrzała na szum, który cały czas do niej docierał. Był to jakiś słowotok innego członka tej grupy, który w swoich własnych rozmyślaniach postanowił, że przyłożenie rozgrzanego noża do rany było dobrym pomysłem. Blondynka nie odezwała się na ten pomysł, wpatrując się tylko w tego mutanta z politowaniem. Czuła się jakby patrzyła na dziecko z ADHD, które ma za dużo pomysłów i za dużo energii. Westchnęła lekko i pokiwała przecząco głową na ten pomysł zachowując swoje przemyślenia dla siebie. Nie była rozmowną osobą i to się nie zmieni wpadając w drugą nieznajomych z dziwnymi sztuczkami za pasem. Zwłaszcza kiedy poszkodowany koło niej postanowił podciągnąć koszulkę, aby szukać czegoś wśród swoich tatuaży ostatecznie wyciągając bieliznę i piłkę dla psa. Oba przedmioty przyprawiły ją cały przedział emocji. Od zaskoczenia, że potrafi zamienić tatuaże w przedmioty, przez obrzydzenie, kiedy wyciągnął te majtki, kończąc na lekkim zaintrygowaniu widząc następnie piłkę dla psa i widząc co zamierzał z nimi zrobić. Czy powinna się wtrącać i pomóc dziewczyna, która zdecydowanie nie powinna być traktowana w taki sposób przez dwóch mężczyzn. W końcu... czy to nie byłoby jakieś molestowanie? No na pewno był na to paragraf! Z przypominania sobie kodeksu karnego wyciągnęło ją pytanie, które sprowadziło ją na ziemię.  
- Na pewno pomoże... - odpowiedziała mężczyźnie prawie mrucząc pod nosem do siebie, więc kiwnęła głową, gdyby jej nie usłyszał. - Chociaż nadal pewnie musicie wziąć jakieś antybiotyki na wszelki wypadek.  
_____ Nie podeszła jednak od razu do pogryzionego mutanta, obserwując zachowanie dziewczyny. Specjalnie robiąc lekko zaskoczoną minę, kiedy postanowiła powąchać materiał. Gdy później je założyła bez większych pytań i nawet podziękowała... Sybil miała dużo pytań. Najważniejszym z nich było jednak... GDZIE ONA KURWA TRAFIŁA?! Już pomijając, że jakaś wyspa, bla bla bla. Dlaczego noszenie majtek na głowie było dla tej dziewczyny normalne?! Normalnie aż powstrzymywała się od płaczu, że trafiła do jakichś zboczeńców. Jeden siedzi prawie nago i jedzenie jest ważniejszy, drugi nosi na sobie w formie tatuażu bieliznę... szczęście, w tym chyba tylko takie, że była czysta. Gdyby były brudne, blondynka pewnie zwinęłaby się w kłębek koło tej monstery co stała w rogu i zaczęła kontemplować, gdzie w życiu złą drogę wybrała. Zamknęła oczy i zrobiła dwa duże oddechy chowając swoje wymyślone łzy jeszcze głębiej do serduszka, bo to nie był ani czas, ani miejsce na załamanie nerwowe. Spojrzała na swoje lekko brudne dłonie, bo jednak nie dotykała samej krwi z rany, czyszcząc miejsce za pomocą mokrego ręcznika. Była jednak uwalona olejkiem rumiankowym i jak miał wspaniałe zdolności i zapach tak najpierw chciałaby mieć czyste dłonie zanim.  
- Zajmę się swoimi dłońmi i zajmę się opatrzeniem ciebie? - powiedziała niechętnie w stronę poszkodowanego trzymając swoje dłonie niczym chirurg, uniesione od łokcia do góry. - Mam nadzieję, że możesz wytrzymać chwilę.  
_____ Prawda była taka, że chciała je chociaż trochę wytrzeć, już nie mówiąc o łazience, ale w porę przed paniką o swoim najgorszym koszmarze – braku źródła wody, odsłoniły się drzwi od łazienki. Wynik zasłyszanej kłótni dwójki pozostawionych z boku mutantów. Westchnęła lekko zadowolona, że ma miejsce, gdzie może spokojnie ogarnąć siebie po tym wszystkim. Uwagę jednak zwróciły słowa, które jasno odrzucały jej pomoc. Wyprostowała się zaskoczona, ale szybko westchnęła z ulgą i stres jakby zszedł z jej pleców.
- N-nie trzeba... d-dam radę sam...
_____ Zająknął się co zauważyła od razu i czując, że nie jest do końca pewny w swoim przekonaniu postanowiła zwyczajnie spytać. Upewnić się, że na pewno jest na nie. Może był uczony w domu, aby zawsze odmawiać za pierwszym razem? Nie przekonującym było jednak jak słabo oparł się o stół i usiadł na miejscu. Ciężko byłoby powiedzieć, że wyglądał dobrze.  
- Jesteś pewien? - spytała podchodząc o krok do przodu w jego kierunku. - Olejek rumiankowy przyśpiesza gojenie się ran, więc z moją mocą nie zostanie ślad po ugryzieniu za kilka godzin. - akurat tym razem była bardzo stanowcza w swoim zachowaniu. Zupełnie inaczej niż przed chwilą. Nie było po niej widać żadnej paniki czy strachu. - Ofiarom trzeba pomagać, a bisabolol jest jedynym co mogę ci zaoferować. Nie widzę tutaj pomocy medycznej ani apteczki.  
- N-na pewno, nie potrzebuję tych bia..bsi...bsalobolula..
- Bisabolol.
_____ Poprawiła go od razu, odruchowo raczej niż żeby być wścibska czy złośliwa. Widziała w końcu, że źle się czuje po takiej utracie krwi. Zwłaszcza jego zachowanie było bardzo chaotyczne. Widząc jednak jak łapie za rozgrzany nóż, zmarszczyła brwi i zrobiła krok w tył wyraźnie nie zadowolona z takiego obrotu spaw. Może nie była zbyt społeczna i nie rozumiała wielu rzeczy w relacjach międzyludzkich na tym świecie, ale jak ktoś sam sobie pali dłoń, żeby mieć możliwość zaatakowania drugiej strony, to trzeba się wycofać. Sybil unikała agresji jakby mogła ją zabić od jednego niewłaściwego dotknięcia czy coś. Westchnęła rozluźniając twarz i opuszczając dłonie.  
- Nie zamierzam cię przekonywać w takim razie, nie jestem lekarzem medycyny koniec końców, a tylko znam się za dobrze na roślinach.  
_____ Rzuciła i odwróciła się w kierunku łazienki, którą przejęła jak tylko ciemnoskóra kobieta opuściła pomieszczenie. Chodziło jej głównie o dostęp do kranu i wody. Musiała zmyć z siebie ten olejek i umyć dłonie przed jedzeniem, bo oj... akurat tego bardzo teraz potrzebowała. Dla chociaż chwili spokoju i normalności zamknęła drzwi, i od razu zajęła się myciem dłoni. Sam wystrój łazienki był dla niej rzeczą pomijalną, ważne, że zaraz będzie mogła pójść coś zjeść.  Wytarła dłonie do sucha robiąc kilka wdechów, aby przemyśleć co takiego się dzieje, ale nie mając żadnych wniosków wartych zapamiętania, czując, że ma za mało informacji, wyszła od razu kierując się po ryż, warzywa i  kurczaka, chociaż z boku nałożyła sobie ciasta czekoladowego, bo niestety – cukier to najlepszy i najszybszy zastrzyk energii dla komórek. Usiadła z jedzeniem na wolnym miejscu, lecz niezbyt blisko poszkodowanego chłopaka, bo nie miała pojęcia czy znowu nie chwyci za ten nóż.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER Empty Re: KOLEKCJONER {09/06/23, 01:00 pm}

KOLEKCJONER 3363f0de8e684b6afb736c487cbb6643


 Czy dobrze uczynił? Tak do końca nie znał dziewczyny, która właśnie wgryzała się w jego przedramię. Jedyne co wiedział, to fakt, że nie wybrała sobie sama takiej mutacji, nikt z nich nie wybrał, więc czy samo jej posiadanie czyniło z niej potwora? On sam wielokrotnie był w ten sposób oceniony i chyba dlatego zareagował tak szybko, stając w jej obronie, jednak czy mógł im zagwarantować, że mówił prawdę? Czy Meii była nie groźna? Prawda była taka, że nie miał pojęcia, w końcu jedynie się kojarzyli z domu Kolekcjonera, ale nie mieli okazji porozmawiać czy lepiej się poznać, byli tam za krótko.
 Na słowa Paolo nie musiał odpowiadać, Meii sama wyciągnęła kły z swojego posiłku i skierowała kilka słów do rudzielca.
 Dookoła trochę się działo, a ciemnowłosy jakby zaczynał mieć problem z prawidłowym odbiorem otoczenia. Nie wiedział ile krwi stracił, jednak kiedy kły wampirzycy ponownie wbiły się w ranę syknął i przymknął oczy, zakręciło mu się w głowie. Czy był to zły sygnał? Ostrzeżenie?
Pierwsza ofiara Meii stała tuż przed nimi. Co robił ten jasnowłosy mężczyzna? Samir musiał naprawdę się skupić, by to pojąć. Oswobodził jego rękę i założył coś wampirzycy na twarz. Czy dziewczyna właśnie wypluła piłkę?  Chyba jednak stracił więcej krwi niż powinien, bo chyba oczy płatały mu figle.  Utwierdził się w swoich halucynacjach widząc jak kobieta inhaluje się czyimiś majtkami. Czemu widział coś tak obrzydliwego? Jakim cudem jego umysł to wytworzył?  
 Skorzystał z pomocy chwytając dłoń kobiety, która pomogła mu wstać z podłogi, a po tym sam już podszedł do stolika i się o niego wsparł otwartą dłonią ocierając twarz, chciał się otrzeźwić.  Zebrać myśli.
 Ktoś niedaleko niego się odezwał, czy mówił do niego? Podniósł spojrzenie na kobietę o jasnej cerze, która wcześniej pomagała temu w tatuażach.  
 Wyczuł w jej głosie niechęć, a dłonie trzymane jak chirurg odblokowały lawinę nieprzyjemnych wspomnień, jakich jego umysł nie omieszkał mu przypomnieć.  
 Z trudem wydusił kilka słów odmowy. Wolał nie ryzykować, nie chciał by jakiś badacz się do niego zbliżył, a co jeśli ona była jedną z tych, którzy ich tu zamknęli? Czuł się słabo, ale zaraz mu to przecież przejdzie, siadł na swoim krześle, a raczej na nie runął ciężko.   Myślał, że skończył już rozmowę z kobietą, ta jednak dopytywała i zrobiła krok w jego stronę, a ten jeden krok wywołał u mężczyzny energiczne podniesienie tyłka z siedziska. Nakazał mu natychmiast na nowo zwiększyć dystans między nimi, poczuł zagrożenie.  Serce zaczęło walić zdecydowanie szybciej i mocniej, a on niezdarnie zrobił dwa kroki wzdłuż stolika. Ponownie odmawiając, choć  język mu się plątał. Zawroty głowy utrudniały poprawną wymowę co ogromnie go irytowało.  Kobieta jednak zwróciła jego uwagę na przedramię, którym faktycznie powinien się zająć. Ciekła po nim ciemna krew, ta należąca do niego, nie miała czerwonej barwy, odcień był zbliżony do czerni.  Patrząc na swoją ranę dostrzegł zastawę tuż za ręką. Na jednym z talerzyków leżał nóż, ten o którym wcześniej mówił rudzielec. Gorący nóż. Jego końcówka miała wręcz inny kolor, a więc musiał być bardzo rozgrzany. Ciemnowłosy niewiele myśląc, wziął sztuciec w dłoń, a kobieta chcąca mu pomóc od razu się wycofała. Samir patrzył jak ona odchodzi w kierunku łazienki. Zaraz... łazienki? A ta skąd się tu wzięła? Nieważne... może faktycznie stracił więcej krwi niż myślał.
 Ponownie siadł na swoim miejscu i spojrzał na trzymany nóż do masła. Czy kobieta pomyślała, że chciał ją nim zaatakować? Czy tak było? Miał inny zamiar, jednak czy by się cofnął przed ewentualną obroną?
 To wszystko mieszało mu w głowie, marzył o odpoczynku, położył przedramię na stolę i przyłożył czubek noża do widocznych miejsc po ugryzieniu, te nie były rozległe choć głębokie, jednak przypalenie skóry z wierzchu powinno natychmiast zatamować ujście krwi. Zacisnął mocno zęby, z pomiędzy których wyrwało się jedynie syknięcie i odłożył nożyk.  Teraz zostało już tylko przemycie brudnych i lepiących się od krwi rąk.
  Ciemnoskóra kobieta siadając ze swoim posiłkiem wypowiedziała kilka słów w stronę zebranych mutantów, Samir uważniej przyjrzał się jej twarzy i był pewien, że tej kobiety nigdy wcześniej nie spotkał.
- Lepiej dla ciebie... - stwierdził, a kiedy łazienka się zwolniła wstał i ruszył spokojnym krokiem w jej stronę. Zawroty głowy nadal występowały, jednak stopniowo się uspokajały, organizm dobrze sobie radził, choć nie posiadał żadnej zdolności wzmożonej regeneracji to chwila spokoju wystarczyła by przywrócić równowagę.
 Samo wnętrze łazienki dość mocno zaskoczyło mężczyznę. Czy były to jakieś żarty? Ten wystrój, te zapachy, po pobudce w izolatce ciężko było mieć to wszystko za prawdziwe. Ten przepych i luksus.  Trzymał w dłoniach mydełko w kształcie misia i niedowierzał wpatrując się w nie niczym w czyste zło. Co tu się działo? Czego oni od nich chcieli? Nie do końca to wszystko rozumiał, jednak jeśli już był w łazience, to wolał z niej skorzystać, a następnie umyć ramiona aż po łokcie.  Na jego skórze widniało wiele blizn, po kulach, cięciach, oparzeniach, więzach, te po ugryzieniu praktycznie ginęły w tłumie, widać było jedynie świeżość rany z tej kolekcji.
Wrócił do pozostałych i siadł na swoim pierwszym miejscu przy pozostawionym makaronie, który praktycznie już wystygł, dlatego wstał i dołożył sobie trochę świeżej porcji, skoro większość jadła, wolał i sam napełnić brzuch, w końcu kto wie kiedy znów będa mieć taką okazję? Skoro ja mieli lepiej było korzystać, a że musiał odzyskać utracone siły to potrzebował do tego posiłku.  
 Jedząc rozejrzał się po obecnych i już otwierał usta by coś powiedzieć, jednak wtedy otworzyły się drzwi, z których wchodził każdy z nich. Ciemnowłosy zamknął usta wpatrując się we wchodzącego mężczyznę. Nowy mutant? Nie... ten nosił czarny mundur, nie szpitalną piżamę jak ci tu siedzący - pomijając rudzielca w spódnicy. Ciemnowłosy mężczyzna szedł prosto na nich trzymając jakiś przedmiot w dłoni.



Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Amazi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER Empty Re: KOLEKCJONER {09/06/23, 01:43 pm}

HASSAN


Mężczyzna dopiął kurtkę i sprawdził pobieżnie swój strój, wziął wcześniej przygotowaną maskę ze blatu biurka i niezbyt chętnie ruszył surowo białym korytarzem.  Buty wojskowe o wzmocnionej podeszwie wybijały równy rytm rozchodzący się po pustych przestrzeniach. Mijał zakręt za zakrętem, a drzwi rozsuwały się przed nim automatycznie.
Kiedy wkroczył na teren jadalni jego mimika nie wyrażała niczego, dwukolorowe spojrzenie spokojnie wertowało siedzące przy stoliku postaci.
 - Na minutę was samych zostawić i już się zjadacie? Nic dziwnego, że mają was za agresywne wybryki natury... - powiedział jakby nieco zmęczonym i niechętnym tonem. Sabo mu było na myśl o pilnowaniu tej bandy.  Nie zatrzymał się przed stolikiem ruszył prosto do wampirzycy i dopiero przed nią przystanął. Przyjrzał się jej uważnie, jednak nawet majtki na twarzy kobiety go nie dziwiły, jakby już nie takie rzeczy w swoim życiu widział. Prychnął jedynie z politowaniem pod nosem.
- Masz Nietoperku... po wstępnej analizie uznano, że nie jesteś w stanie bez tego funkcjonować. Nie panujesz nad mutacją. - mówił konkretnie, podał jej maskę, która została zabrana wraz z rzeczami osobistymi kobiety.  Po wręczeniu jej maski zrobił jeszcze kilka kroków, by stanąć u szczytu stołu.
 Stanął dość luźno, było widać, że nie obawia się zgromadzonych tu mutantów, a więc musiał być przekonany o swoim bezpieczeństwie albo zwyczajnie był zbyt pewnym siebie szaleńcem.
 -  Mówcie mi Hassan. Przydzielono mnie do waszej grupy, mam pilnować byście się nie pozabijali, nie narobili zbyt wielu szkód, grzecznie chodzili spać i stawiali się na testach... - mówił spokojnie, choć było można odczuć, że nie ma ochoty tu być tak samo jak każdy ze zgromadzonych.
- Nie, nie jestem tu by was pocieszać i uspokajać... trafiliście w niezłe gówno... - był z nimi brutalnie szczery, jednak ich sytuacja niezbyt go ruszała.
-  Osoby nie stosujące się do zaleceń i nie wykonujące moich poleceń mogą zostać tymczasowo zamknięte w izolatce, by mogły sobie tam ochłonąć. Chce by jasne było, że nie jestem tu by wysłuchiwać waszych żali i odpowiadać na pytania. Jestem strażnikiem, jednak muszę robić za waszą opiekunkę, dlatego pięć razy zastanówcie się zanim zrobicie coś głupiego, bo to jednak ja mogę uprzykrzyć życie wam, nie odwrotnie... - patrzył dość obojętnie w ich stronę.
- Znajcie jednak moja dobroć. Pozwolę wam zadać po JEDNYM pytaniu, na które odpowiem...-  dodał bardzo wyraźnie podkreślając słowo "jednym", te cyfrę pokazał również na jednej dłoni, którą w tym celu na chwilę podniósł.
pistachio
Tajemniczy Gwiazdozbiór
pistachio
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER Empty Re: KOLEKCJONER {11/06/23, 10:23 pm}

M o r p h
Oficjalnie nadano mu imię Metamorph, choć ściśle upiera się na zdrobnieniu Morph. Nie pamięta swojego imienia, wieku, pochodzenia i rodziny. Początkowo uznany został za zwierzę, u którego wystąpiła mutacja, lecz po wielu badaniach potwierdzono iż faktycznie należy do gatunku ludzkiego. Udało się też ustalić, że jego pierwotne ciało należy do mężczyzny w przedziale wiekowym 24-26 lat. Raz podjęto wielogodzinne próby "dokopania" się do niego, jednak to doprowadziło Morpha do stanu krytycznego. Łącznie zdjęto 93 skradzione wyglądy.



Mutacja

Zmiennokształtność


  Najprościej mówiąc przejmuje wygląd innej osoby. Wystarczy mu do tego gest, jakim jest dotyk i w kilka sekund, kopiuje całkowicie obecny wygląd danego człowieka. Od sylwetki, po włosy, a nawet i ubrania, które mylnie bierze za skórę i wytarza, jako jedność z ciałem. Zakłada się, że takie kradzieże nie mają ilościowych limitów, a nawet jest w stanie wrócić do poprzedniej formy, co nie jest zbyt piękne. Przy powrocie, zrzuca z siebie obecny wygląd, podobnie jak wąż wylinkę. Może odpaść ona sama, wysuszona, przez dłuższy okres czasu, lub może ją manualnie ściągnąć. Choć widoki przy tym przywodzą na myśl obieranie ze skóry żywcem.
 .. Efektem ubocznym zbyt częstego zmieniania formy jest uszkodzenie pamięci, jak i kilku podstawowych funkcji, jak np. zdolność mowy. Nie zanika ona całkowicie, ale przyjmując daną formę, jest w stanie porozumiewać się jedynie słowami wypowiedzianymi przez skopiowanego w jego obecności. Niestety też raz zdjętej formy, nie jest w stanie odzyskać, bez ponownego skopiowania, po którym też musi na nowo zdobywać jej słownictwo.

  Tym czego jeszcze nie jest do końca świadom, jest możliwość przeistaczania się również w zwierzęta, a nawet i martwą naturę. Istnieje także możliwość kopiowania konkretnej części ciała z kilku obiektów na raz. Włosy A, oczy B, rysy twarzy C itp. Nie możliwe jest jednak częściowe zdjęcie wyglądu.



Ciekawostki



- Z charakteru bliżej mu do zwierzęcia polegającego na instynkcie.
- Ma zwyczaj wszystkiego, jak i każdego dotykać, bo nauczony został, że tak aktywuje się jego mutacja.
- Delikatnie nie obyty w towarzystwie, ale też wyjątkowo przyjazny osobnik. Niestety bywa też bardzo pamiętliwy. Przez co raz utracone zaufanie Morpha, bardzo ciężko jest odzyskać.
- Wyjątkowo utalentowany artysta. Zaczęło się od alternatywnej formy komunikacji, mniej skomplikowanej od pisma, za którym z nieznanych powodów nie przepadał. A obecnie uznaje malarstwo za swoje hobby.
- Bywał w wielu ośrodkach badawczych, ale z każdego w końcu udawało mu się pozyskać tak dobrze wykształconą formę, która pozwoliła mu na swobodne wyjście na wolność.
- Mógłby używać jednej z takich form i wieść całkowicie normalne życie. Jednak jak sam twierdzi - "Przeżycie do śmierci w jednym starym ciele? Po pierwsze fuj. Po drugie zdechłbym z nudów."
- Mimo pozorów, jak i nonszalanckiego podejścia do zapomnienia, bardzo chciałby odkryć swoją prawdziwą formę. Chociaż raz.


code by EMME


pistachio
Tajemniczy Gwiazdozbiór
pistachio
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER Empty Re: KOLEKCJONER {13/06/23, 08:22 pm}

KOLEKCJONER Morph_Sybil

  Przebudzenie nie należało do przyjemnych, ani do spokojnych. Niczym ranne, dzikie zwierzę, zerwał się na nogi i z całych sił starając się ignorować otumanienie,  wycofał się w róg pomieszczenia, gdzie nikt nie mógł zajść go z zaskoczenia. Najeżony, powlókł zamglonym wzrokiem po nieznanym otoczeniu, które na pierwszy rzut oka przypominało pokój szpitalny. Tylko zamiast standardowej oślepiającej bieli, witały go zimne cienie wijące się pod łóżkiem za sprawą pojedynczej rozhuśtanej żarówki. Jego instynkt chciał zwariować, a każdy włos na ciele kazał mu się z tamtego miejsca wynosić. Tylko jakie miał wyjścia?
  Jedynym wystrojem wnętrza było łóżko, a na żadnej ścianie nie było choćby zakratowanego okna. Była za to kamera, a poniżej nieopodal niej drzwi pancerne pozbawione klamki. A więc trafił do kolejnego ośrodka badawczego chcącego sprawdzić jak działają mutanty. Nieufnie zakradł się do drzwi, palcami starając się wymacać choćby niewielką szparę, którą mógłby wykorzystać do wyważenia ich. Ale jego próby poszły na marne. Nie miał nawet na to siły w obecnej formie. Czy w ogóle miał formę z dobrze rozbudowanymi mięśniami? Sięgnął dłonią do karku, łapiąc w garść brązowe kosmyki. Chwycił je mocno, po czym jednym gładkim szarpnięciem, przeciągnął je przez głowę, w groteskowy sposób rozrywając skórę głowy. Przy wymuszonym zrzucie, pojawiał się ból, ale zniósł go zaciskając jedynie zgrzytając zębami. Spod rozdartej skóry wydobyło się trochę krwi, jednak stanowczo za mało, jak na tak wielkie szkody. Całe szczęście jego mutacja nie zwlekała z powolnym budowaniem ostatniej zapamiętanej formy. Ta zawsze znajdowała się pod spodem, bo pozwalało uniknąć widoku świeżo obranych kończyn.
  Nie przejmował się zdradzeniem swoich zdolności dla nieznanej publiki. Ściągał formę za formą, póki nie poddał się na kolejnej mało przydatnej, jaką był siedmioletni wychudzony chłopiec o bosych stopach. Ubrany jedynie w krótkie, białe szorty i za duży o kilka rozmiarów, ciemnoszary podkoszulek. Każda część garderoby ubrudzona brązowymi plamami. Tak jak jego jasne włosy, zakrywające parę wystraszonych oczu.
- Ronny, zimno mi... Ron. Lody o smaku gumy balonowej! - Wypowiedział słabym głosikiem kilka zupełnie niezwiązanych ze sobą wycinków rozmów, aby zidentyfikować przyjętą postać.
  Znał go. Oczywiście, że go znał, ale zarazem kompletnie go nie pamiętał. To podpowiedziało mu o ty, że po utracie świadomości, zeszło z niego także kilka form, co doprowadziło do przeciążenia jego pamięci.
  Nie miał nic dobrego na zapleczu. Mógł więc jedynie czekać, aż ktoś po niego przyjdzie. Otrzepał się z resztek ludzkich wylinek, podnosząc do góry ubrania, które nie należały do żadnego wcielenia. Choć tym co bardziej go zainteresowało, była bransoletka zawieszona na nadgarstku. Potrząsnął ręką, wprawiając ją w ruch. Nie była jego częścią, a mimo to pozostała na miejscu. Porzucił ubrania na ziemi i wpatrując się w nią jak w obrazek, przysiadł na łóżku, a następnie zamachnął skutą ręką w ścianę, uderzając w nią obcym przedmiotem. Zabolało, ale nie była to zbyt wielka różnica dla jego ciała. Bolało go dosłownie wszystko, a szczególnie kark, który był na domiar złego był strasznie zesztywniały. Czy to tam wbił mu się-? Wbił się? Czym? Kto taki? Zmrużył powieki wbijając wzrok pozbawioną choćby rysy błyskotkę. Nie pamiętał o kogo chodziło. I nie miał już siły na próby przypomnienia. Pozwolił sobie opaść na twardy materac, na którym szybko złapał go sen.

  Z trzaskiem odblokowywanego zamka, oczy chłopca otworzyły się gwałtownie. Wytężył słuch i wbił wzrok we wciąż zamknięte drzwi. Nikt nie nadchodził. Czyżby mu się zdawało? Nie miał jednak ochoty na ponowną drzemkę, więc wstał i szarpnął za krawędź drzwi, które ku jego zaskoczeniu ustąpił gładko. Nieufnie wychylił głowę na zewnątrz, krzywiąc się mimo znacznie jaśniejszego otoczenia, rozejrzał się po korytarzu zdającym się nie mieć końca. Zero ochrony. Zero alarmu o jego ucieczce. Było to jawne zaproszenie do opuszczenia ciasnego pokoju.
  Trzymając się blisko jednej ze ścian przekroczył próg, nagły huk jednak posłał go na przeciwną stronę. Z sercem w gardle spojrzał w kierunku pomieszczenia, które dopiero co opuścił, ale nic za nim nie wypełzło. Może tym razem faktycznie tylko mu się wydawało. Nieufnie odsunął się od zimnej ściany, ale wtedy też kątem oka wychwycił ruch w przeciwnym końcu korytarza. Kobieta i mężczyzna w białych fartuchach poddani byli zażartej dyskusji, przez którą nawet nie zauważyli jego obecności. Odruchowo skrył się za jedną z kolumn, uważnie obserwując ich ruchy.
  Plan był prosty. Przedostać się między badaczami, a może nawet ukraść formę jednego z nich. Przykucnął nisko i ostrożnie zakradł się pod kolejną, a zarazem ostatnią osłonę na drodze. Droga do drzwi była prosta, beż żadnych zagłębień, czy elementów wystroju, a którymi mógłby się skryć. Jedynym wyjściem była szarża i liczenie na łut szczęścia. A przynajmniej tak myślał, kiedy nagle jego ciało nie zaczęło przybierać na rozmiarach. A przecież nikogo nie dotknął. Wtedy też przyuważył cienki, długi włos w kasztanowym odcieniu. Podobne mu kaskadą rozsypały się po jego ramionach. Postać niewielkiego chłopca, ustąpiła należącej do rudowłosej kobiety w średnim wieku. Miała oczy koloru chłodnego błękitu i bladą jak papier skóra, która pokrywały piegi. W przeciwieństwie do dziecka, nie została ona okryta żadnymi ubraniami. Jego mutacja pozwalała mu również na przejmowanie wyglądu poprzez zetknięcie się z materiałem genetycznym. Jednak w takim wypadku, nie miał dostępu do ubrań jakie dana osoba nosiła, jak to bywało w przypadku dotyku osobistego.
  Smukłe, acz atletyczne ciało dawało mu wiele możliwości. Niestety z nową nieznaną formą, został całkowicie pozbawiony zdolności mowy. Został zmuszony do zdania się na jej urodę, którą mógł wykorzystać zarówno do rozproszenia, jak i uwiedzenia mężczyzny ubranego w biały fartuch.
  Wykrzywiając usta w niewinnym uśmiechu, podniósł się z podłogi, tym samym zwracając na siebie uwagę badaczy. Nie przejmując się zasłanianiem nagich piersi, czy krocza, ruszył powoli w kierunku mężczyzny. Oczekiwał zaskoczenia, zmieszania, ale zamiast tego zanim był w stanie wyciągnąć do niego rękę, badacz wzniósł alarm.
- Uciekł! Wezwij ochronę! - Krzyknął do towarzyszki. Sam przyjął postawę bojową, dając jasno do zrozumienia, że nie pozwoli Morphowi odejść.
  Jego rudowłosa forma skrzywiła się w niezadowoleniu. Najwidoczniej dobrze zdawali sobie sprawę z jego możliwości. Zostając zmuszonym do powrotu do planu A, zacisnął dłonie w pięści i ruszył zaszarżował na badaczy. Mężczyzna zamachnął się prawym ramieniem w jego kierunku, co udało mu się uniknąć, dzięki szybkiej zmianie formy na małego chłopca. Wykorzystując jego drobne ciało, prześlizgnął się między nogami mężczyzny, próbując przy okazji go dotknąć. To niestety mu się nie udało.
- Ronny przestań! - Wrzasnął płakliwie i porzucając dalsze próby zdobycia nowego wyglądu, rzucił się na czworaka ku nowym drzwiom. Wpadł przez nie do nowego pomieszczenia i od razu przywarł plecami do skrzydeł wejścia z zamiarem zablokowania ich. Oczywiście jego małe ciało nie miało na to szans, dlatego szybko zaczął się rozglądać za czymś, do zabarykadowania wejścia. Ale jedyne na co trafiły jego zielone tęczówki, był mężczyzna ubrany w mundur stojący na środku pomieszczenia.
- Witaj PERMOB75 - Powiedział nie przejętym tonem, ale tym co wyjątkowo nie spodobało się Morphowi, było nadanie nowej nazwy. Nie lubił tego. Nie ważne ile razy nie zmieniałby swojego ciała i tracił większość swoich wspomnień, skrót "Morph" miał dla niego ogromne znaczenie. Przymykał oko, kiedy ktoś nie był świadom tego, że był mutantem,. Ale ci znający jego naturę i próbujący nadawać mu nową łatkę, od razu lądowali na jego czarnej liście.
- Jestem tu, by wyjaśnić ci kilka rzeczy... - Blondyn kontynuował nieprzejęty chłopcem, który spiorunował go wzrokiem. - Znajdujesz się w Ośrodku Badawczym "Ewolucja". Jesteś tu, by pomóc zrozumieć nam istotę genów mutacyjnych. Wedle bardzo konkretnych wytycznych została wytypowana grupa badawcza, a ty zostałeś jednym ze szczęśliwców wytypowanych z wielu, który do niej trafił. Cały ośrodek znajduje się na samotnej wyspie. A sam budynek jest zabezpieczony by żadne z was nie mogło się stąd wydostać. Wszelkie teleportacje i inne tego typu rzeczy zatrzyma specjalna bariera, więc oszczędź sobie i nam trudu i współpracuj. Nie ma co marnować tak idealnego obiektu jakim jesteś. Agresja w niczym tutaj nie pomoże. Jeśli będziesz współpracować tobie i pozostałym nic złego się nie stanie. Mogę liczyć na twoją współpracę? Jeśli tak przejdziemy dalej, jeśli nie poczekam tu tak długo, aż zmądrzejesz... - Zakończył w końcu swój monolog, sięgając do kieszeni, z której wyłowił bliżej nieokreślony przedmiot. Mały, ciemny, podobny do pilota do auta.
- Erick znowu Zamknął mnie w szopie! - Poskarżył się chłopiec, prychając gniewnie. Jak mogli pytać o jego zgodę, gdy nie dawali mu żadnego innego wyboru. Poprzedni badacze, na których trafił w swoim życiu, przynajmniej nie próbowali udawać wielkoduszny. Nie zbaczając na jego zgodę, zamykali go w ośrodku i prowadzili swoje testy. - Erick jest głupi jak but! - Warknął stąpając gniewnie nogą.
  Miał drugie wyjście, jednak nie widziało mu się sprawdzanie, czy faktycznie będą czekać na jego odpowiedź w nieskończoność.
- Sztama. - Przytaknął, choć znaczenie słowa w obecnej sytuacji zostało całkowicie pozbawione sensu.
- Dobrze, a więc zaprowadzę cię do reszty, zjesz posiłek, po przebudzeniu na pewno wszyscy jesteście głodni. Bez obaw jedzenie nie jest zatrute, ani nie naszprycujemy was w ten sposób niczym dodatkowym.  Po wszystkim przyjdzie po was Opiekun, który czuwać będzie nad wami pomiędzy testami. Zaprowadzi was do waszych kwater. - Mówiąc to mężczyzna odblokował drzwi znajdujące się po jego lewej stronie i spokojnym krokiem przeszedł nimi na nowy korytarz.
  Był to pierwszy ośrodek, w którym Morph słyszał o innych obiektach, a tym bardziej o możliwości spotkania ich. Nie wiedział co planowali mu zrobić, ale postawa ulizanego blondyna była pozbawiona agresji do jego osoby. Nie tak jak w przypadku jego kolegów po fachu. Może byłby nawet milszy, gdyby nie zrzucił formy przepięknej rudowłosej. Prychnął podążając za informatorem, który po dłuższej chwili doprowadził go do kolejnych drzwi. Te ustąpiły przed nimi, rozsuwając się na boki, ukazując pomieszczenie, którego wystrój różnił się diametralnie od wyglądu dotychczasowych pomieszczeń. Przywodziło na myśl stołówkę w ponadprzeciętnej szkole. Ozdabiały je nawet rośliny, ale tym co najbardziej przykuwało uwagę, były zebrane w środku osoby.
  Chłopiec wykorzystując rozproszenie uwagi, skrył się za progiem i uważnie przyjrzał się każdemu z osobna. Trzy kobiety i czterech mężczyzn, z których jeden znacznie odstawał od grupy. Wszyscy mieli na sobie ubrania podobne do tych, w których się obudził, za wyjątkiem tego, który przedstawił się jako Hassan i ujawnił jako ich opiekun. Był też wyjątkowo hojny, pozwalając im na zadanie pojedynczego pytania.
 Wykorzystując to, że szatyn skupił na sobie uwagę wszystkich zebranych, Morph zdecydował się na wejście do pomieszczenia. Szybko, nim kogokolwiek zdążyło zainteresować biegnące dziecko, dotknął od razu dwie osoby. Jeden wygląd to stanowczo za mało, kiedy poprzednia forma była bezbronnym dzieckiem, a dwie to już dobry zapas. Pierwszą ofiarą był wysoki mężczyzna o białych włosach, którego posturę mógł wykorzystać do ewentualnej obrony osobistej, a drugą była kobieta o słomianych kosmykach. Jeśli chodziło o powód dla którego została wybrana, była to jej przyjemne dla oka rysy twarzy. Kobiecy wygląd, zwłaszcza ten wpasowujący się w obecne kanony piękna, był idealnym narzędziem do zawarcia nowych znajomości. Opuszczano przy nich gardę, a także pozwalały na wykrycie najbardziej gadatliwej osoby w danym towarzystwie.
  Tym razem przy bezpośrednim kontakcie, przejął również jej ubiór, całkowicie wpasowując się w grupę. Zadowolony przywitał ją szerokim lustrzanym uśmiechem i przyjaznym błyskiem w niebiesko-szarych oczach. Ale jedynym dźwiękiem z jego strony było donośne burczenie wydobywające się z brzucha. Już wcześniej odczuwał głód, ale pragnienie przybrało na sile kiedy z każdej strony uderzyły go niesamowicie smakowite zapachy. Szczególnie ta charakterystyczna nuta drobiowego mięsa znajdującego się najbliżej, sprawiła że z kącika ust pociekła mu kropelka śliny.
einsamkeit
Tajemniczy Gwiazdozbiór
avatar
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER Empty Rosa {15/06/23, 10:52 am}

Kąciki ust Van Der Wood drgnęły w górę, słysząc słowa pogryzionego numer dwa. Lekko, ledwie skinęła głową na znak, że się zgadza z jego opinią, zanim skupiła się na swoim obiedzie. Długo nie najadła się w spokoju, bo zaraz do pomieszczenia wlazł facio w mundurku. Dobrze dopasowanym, jak zauważyła. Prawie jakby nosił mundurek od Hugo Bossa.
Kąciki ust znowu drgnęły w ledwie powstrzymywanym uśmieszku. To było trudne. Co poradzisz, czarny humor był jak dowcipy o babie u lekarza - nie każdy to łapał.

Stoi luźno. Nie boi się. Jest wręcz znudzony. Mówi tak, jakby powtarzał te same słowa w koło macieju, rok w rok.
Jest zdegustowany wręcz. Nie przepada za mutantami, prawdopodobnie?
Doświadczony. Nauczył się, czego można się spodziewać, czy służy tu już kilka lat?
Cóż, to chyba nie jest jego ulubiona praca... ale pewnie dobrze płacą.


Van Der Wood przysłuchiwała się Opiekunowi w milczeniu, nadal wcinając zapiekankę. Raczej nie nastawiała się na to, że kazałby jej ją tu zostawić i pójść gdzieś indziej, ale lata doświadczeń uczyły, że nigdy nie można było niczego przewidzieć. Uprzejmości uprzejmościami, ale liczyło się przede wszystkim własne przetrwanie, a pełny żołądek (no, może nie do przesady) skutecznie w tym pomagał.
Chwilę później na jej twarzy pojawił się drwiący uśmiech. No, proszę, jaki uprzejmy, nawet bandzie wieśniaczków na palcach pokaże, ile to jest jeden. A później może po udanych testach przejdziemy do liczenia dwa do dwóch, też na palcach, bo czemu nie.

Jaka mogła być lista pytań? Cóż, jedno cisnęło się Rosie na usta - “co musiałeś odwalić, że cię przysłali na to zadupie?” ale nie miało żadnego sensu. Odpowiedź nie byłaby użyteczna. Pytanie “gdzie kupiłeś ten mundurek” zresztą podobnie. Kobieta dyskretnie obmacała wzrokiem postać Hassana, szukając jakichś dystynkcji. Nic? Nic? Żadnego znaku kompanii, flagi, gwiazdek, nawet najgłupszych pagonów? Cholera, za dobrze się przygotowali. Nie miał nawet przy sobie żadnej broni.

“Jakie masz umiejętności?”.
“Co działo się z innymi mutantami po ukończeniu programu?”


Chwilę później uwagę kobiety zwróciło głośne burczenie; uniosła tylko brwi w lekkim niedowierzaniu, widząc Sybil siedzącą tuż obok. Były dwie. Dwie identyczne dziewczyny. I to nawet całkiem, całkiem. Obie patrzyły tak samo, tylko ta jedna jakoś tak bardziej szelmowsko. Uśmiechała się tak, jakby właśnie zrobiła komuś świetny żart.

Niezły skurczybyk. A jaki cichy, że nikt go nie zauważył ani nie usłyszał.
Ciekawe, czy byłby w stanie skopiować sobie tego gościa? To byłoby fascynujące. Czy umiejętności też potrafi powielać?


- Ja mam jedno. Odpowiedz mi na to… ale zanim przejdę do sedna, to pozwól, że zaproponuję ci pewną grę. - w oczach kobiety zaigrały iskierki rozbawienia.
- Odpowiedz mi na to pytanie, ale musisz powiedzieć to odwrotnie od prawdy. Jeśli coś jest białe, to jest czarne. Jeśli coś jest czarne, to jest białe. - to było łatwe do zweryfikowania. Ludzie potrafili świetnie kłamać. Ale nie potrafili poradzić sobie z podstawową logiką, kiedy musieli zastanowić się, jak nie powiedzieć prawdy, ale jednocześnie odwrócić kłamstwo w lustrzany sposób.
- Gdybyś się zastanawiał, po co mi to... lubię takie gry wstępne. A moje pytanie brzmi "co wydarzyło się z innymi mutantami po zakończeniu programu na nich?" - skwitowała Van Der Wood. Cóż, skoro ją testowali, to ona mogła też przekonać się, jak zareaguje pan elegancik, prawda?
Początkowo dobrze przyodziany kolega nie odpowiedział, tylko odwrócił się do kogoś innego. Natomiast Rosa pochyliła się do nowej Sybil.
- A co do ciebie, nowy kolego, koleżanko, jak cię zwał… nie próbuj mnie klonować. Wiesz, zawsze byłam ciekawa, jak wyglądam porozkładana na kawałki. Ale lepiej chyba tego nie sprawdzać - w oku Van Der Wood pojawił się nieprzyjemny błysk. Tuż po tym wróciła do zapiekanki. Kontrolnie zerknęła też, czy nikt nie gwizdnął jej tej rolki papieru. Sorry not sorry, w takich miejscach jak to papier był potrzebą podstawową.
Adelai
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Adelai
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER Empty Re: KOLEKCJONER {15/06/23, 01:05 pm}

KOLEKCJONER PicsArt_03-08-03.33.47



Zebrane tu towarzystwo było całkiem ciekawe wedle Paolo, który smacznie zajadając się nałożona góra jedzenia obserwował wszystko dookoła. Bo było na co patrzeć, ta gromadka sprawiała spore problemu już od samego początku, a dla rudzielca było to niczym dobry serial. A przynajmniej do momentu, kiedy nie został wciągnięty do tego serialu. Obrócił się podejrzliwie w stronę ciemnoskóej koleżanki niedoli i zastanawiał czy powinien podejść, bo jej mina jasno wskazywała, że ma jakieś niecne plany co do niego. A te wydały mu się zbyt interesujące, by jego ciekawska natura mogła to odpuścić. A więc podniósł swoje cztery litery podchodząc do niej. Prośba jaką usłyszał z początku wydała mu się normalna i sięgnął po dzbanek, jednak wtedy do niego dotarło jak oni ich tu traktują. No żeby musieli wode pitną lać na ziemię, by się przemyć i zjeść czystymi rękami? No halo! To nie było ani trochę w porządku, dlatego też musiał wyrazić BARDZO głośno swoje oburzenie w strone sufitu, po którym rozglądał się podczas  swych żali i krzyków, bo nie wierzył, że i tu nie urzadzili im ukrytej kamerki. Na pewno ich obserwowali, a więc niech nie udają, że ich nie słyszą!
Trochę pokrzyczał i szokiem było, że ściana nieopodal nich zareagowała ukazując drzwi z oczywistym na sobie znaczkiem toalety.  Początkowy szok błyskawicznie nadmuchał jego dumę, a ten aż wypiął pierś do przodu stając niczym posąg chwały. Pochwała dodatkowo go posmyrała po tym rosnącym ego. No bo kto im załatwił te łazieneczkę? No kto? No on! Ha!
 Kiedy kobieta już odeszła zorietnował się, że jak ten debil puszy się z dzbankeim w ręce, więc jedynie wziął kilka szklanek układając z nich niewielką wierzę i przyniósł je do stolika wraz z dzbankiem, no skoro już go dostał i ocalił wodę z niego, to mogli wszyscy z tego skorzystać i się napić. W końcu po takim sowitym posiłku było trzeba się odetkać jakimś płynem.
Do łazienki robiła się spora kolejka, a on przecież niczym rąk swoich nie pobrudził, a więc uznał, że powróći do swojego pysznego jedzonka i pałaszował je ze smakiem i uśmiechem na ustach. Naprawdę tak dobrego posiłku nie jadł od lat, a może nawet nigdy nie jadł? Organizatorzy tego bajzlu wiedzieli jak go kupić, tu hasło, że do serca mężczyzny trafia sie przez żołądek było trafjne w stu procentach, bo rudzielec już zapomniał o tym, że go uśpili, wywieźli, zamknęli i co najawżniejsze pozbawili jego szczęśliwych gaci! O wszystkim tym zapomniał w chwili posiłku. Napełnianie brzuszka tak go zaapsorbowało, że podniósł wzrok na gromadkę dopiero kiedy ktoś zaczął coś mówić.
- Myślę, że na pewno, bo takiej twarzy byś nie zapomniała... - zatrzepotał do ciemnoskórej piękności swymi rzęsami. Mimo chusteczkowej sytuacji wolał nie tracić swojego nastroju, w końcu miał pyszne jedzenie.
Ponownie oddał się przyjemności jedzenia i wzrok swój podniósł dopiero słysząc głos, którego nie potrafił przypasować do żadnego z tu obecnych, no i faktycznie. Stał przed nimi jakiś facet w czarnym mundurze... hmmm dobrze mu było w tym mundurze. Szelmowski uśmieszek sam wkradł się na twarz rudzielca, kiedy mierzył bezczelnie wzrokiem mówiącego do nich mężczyznę. No pan opiekun, no to on z chęcią da się sobą "zaopiekować". Choć trafił na jakieś eksperymenty, to jak na ten moment wcale nie zapowiadało się tak źle. Co więcej czuł swego rodzaju ekscytację czy to było normalne? Na wolności stale musiał uciekać, odkąd ruch antymuntantom się nasilił przestało być bezpiecznie. A tu dawali jeść, miał ciekawe towarzystwo i opiekunkę, czy mogłobyć tu tak źle? To raczej zależeć bedzie od tych "testów", jednak chyba nie chcieliby ich śmierci? Czy mogli tu zginąć? To nieco go zastanawiało, ale chyba wolał nie znać odpowiedzi, bo jeśli okaże się mało im przychylna to po co ma się dołować?
Pierwsze pytanie łamigłówka padło z ust naszej egzotycznej piękności. No i co pan opiekun na to? Aha... pan opiekun czeka na resztę pytań. No dobra... trzeba zerbać trochę komórek myślowych.  Wzrok rudzielca przemknął po zebranych i wtedy dostrzegł dwie blondyneczki.
- O jaki bajer! Ty się klonujesz?! A wypożyczasz te klony na samotne chwile? - nie potrafił się powstrzymać i czekał z niecierpliwością na reakcję kobiety. Oczywistym było, co mu odpowie, jednak Paolo był człowiekiem wielkiej wiary i siedziała w nim ta iskierka nadziei, że może zyska piękną towarzyszkę do towarzystwa.
- Dobra no to Hass.. czy te złodzieje oddadzą mi moje gacie? I czym jesteś? Wcześniejsze hologramy jasno dały do zrozumienia, że człowieka by do nas nie przysłali, a więc czym jesteś? Robotem? Mutantem?  - dalsza częśc zdania zdecydowanie nie pasowała do rudzielca, jednak słowa te padły z jego ust.  
Chwilę czekał na odpowiedź, jednak juz wiedział, że facet czekał na resztę pytań, dlatego wrócił do swojego posiłku.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

KOLEKCJONER Empty Re: KOLEKCJONER {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach