Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Blood in your drink
Fantasy
Wampiry
Slutty(?)
Wampiry. Krwiopijcy skrywający się w mroku nocy, aby pożywić się na niczego nie świadomych ofiarach. Tak. Istnieją, lecz są trochę inne niż mogłoby się wydawać. Piękne, nie bojąc się czosnku, wody święconej czy światła słonecznego, unikają dnia tylko z powodu jasnej skóry, którą bardzo łatwo spalić. Mając całą wieczność dorobili się potężnych majątków lub upadli i żyją w kieszeni innych, żeby przetrwać nie złapanym przez ludzi. Każdy w końcu dba przede wszystkim o swoją rodzinę, twoje pokrewieństwo krwi, dopiero potem o cały gatunek.
Rodziny wampirze wywodzą się od czystokrwistych wampirów o specyficznych zdolnościach. Tak jedna rodzina poza swoją szybkością, siłą i młodym wyglądem może kontrolować wodę, wiatr czy elektryczność. Używanie tych zdolności doprowadza ich do głodu, który zaspokoić mogą być żywiąc się krwią. Najlepiej ciepłą, prosto z szyi ich ofiary. Wybrany szczęśliwiec nie czuje jednak samego bólu, ale też niesamowitą i wyjątkową przyjemność, której teraz już będzie poszukiwał. Jak uzależniony, ćpun, poszukujący swojej dawki.
Co więc jeśli chcesz stać się wampirem? Powstają na dwa sposoby. Przez ugryzienie ofiary, lecz istnieje bardzo mała szansa na zmianę jeśli nie posiadasz krwi wampira w swoich żyłach, albo musisz urodzić się jako jeden. Jak przystało na stary gatunek, który wierzy w czystość swojej krwi, nie lubią mieszać się z ludźmi robiąc to tylko w ostateczności lub przez przypadek. Każda z tych rodzin posiada swoją idealnie czystą linię krwi, nazwaną główną rodziną. YY jest właśnie członkiem głównej linii. Dokładniej drugim spadkobiercą. Jeśli coś się wydarzy jego starszej siostrze, wszystkie obowiązki spadną na niego. Teraz na szczęście… posiada ich o wiele mniej.
XX stał się właśnie jednym z takich obowiązków. Po tym jak został przemieniony przypadkowo w wampira jego budzące się moce spowodowały chaos w okolicy. Sprzątając zamieszanie YY natrafił na XX i postanowił go przygarnąć i nauczyć życia jako wampir. W końcu, należy spełniać swoje obowiązki jako czystokrwisty.
Rodziny wampirze wywodzą się od czystokrwistych wampirów o specyficznych zdolnościach. Tak jedna rodzina poza swoją szybkością, siłą i młodym wyglądem może kontrolować wodę, wiatr czy elektryczność. Używanie tych zdolności doprowadza ich do głodu, który zaspokoić mogą być żywiąc się krwią. Najlepiej ciepłą, prosto z szyi ich ofiary. Wybrany szczęśliwiec nie czuje jednak samego bólu, ale też niesamowitą i wyjątkową przyjemność, której teraz już będzie poszukiwał. Jak uzależniony, ćpun, poszukujący swojej dawki.
Co więc jeśli chcesz stać się wampirem? Powstają na dwa sposoby. Przez ugryzienie ofiary, lecz istnieje bardzo mała szansa na zmianę jeśli nie posiadasz krwi wampira w swoich żyłach, albo musisz urodzić się jako jeden. Jak przystało na stary gatunek, który wierzy w czystość swojej krwi, nie lubią mieszać się z ludźmi robiąc to tylko w ostateczności lub przez przypadek. Każda z tych rodzin posiada swoją idealnie czystą linię krwi, nazwaną główną rodziną. YY jest właśnie członkiem głównej linii. Dokładniej drugim spadkobiercą. Jeśli coś się wydarzy jego starszej siostrze, wszystkie obowiązki spadną na niego. Teraz na szczęście… posiada ich o wiele mniej.
XX stał się właśnie jednym z takich obowiązków. Po tym jak został przemieniony przypadkowo w wampira jego budzące się moce spowodowały chaos w okolicy. Sprzątając zamieszanie YY natrafił na XX i postanowił go przygarnąć i nauczyć życia jako wampir. W końcu, należy spełniać swoje obowiązki jako czystokrwisty.
Natas as XX
Mireyet as YY
Mireyet as YY
Natas & Mireyet
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
CHOI MYUNG
WIEK: 24 LATA
OGNISTY WAMPIR
BRUDNA KREW
181 CM/ 76 KG
O
gniści od wieków kpią ze wszystkich zasad, ustalonych przez starszyznę krwiopijców. Samo ich istnienie bowiem jest zaprzeczeniem fundamentalnej definicji wampirów, które określane są jako zimnokrwiste. Płyn płynący w ich żyłach wiecznie żarzy się i gotuje, podkręcając ich wybuchową naturę. Wyklęci przez swoich pobratymców, nie cierpią być kontrolowani, stłamszeni. Działają pod wpływem swoich bujnych emocji, nie pozwalając aby cokolwiek zdołało zgasić ich płomień. Jest on ich bardzo ważną siłą życiowa i polegają na nim znacznie bardziej od innych odmian pijawek. To błędne koło, poszukiwania paliwa i rozładowywania szaleństwa, ale dzięki temu uzależnieniu otrzymują nagrodę w postaci nieopisanej ekstazy, z którą nic nie jest w stanie się równać.
Choć nie istnieje w ich gronie dyskryminacja ze względu na czystość krwi- którą stale przelewają i mieszają dla zabawy - to nie jest to dobra grupa dla świeżynek. Przemienieni zostają zawsze pozostawieni sami sobie, często bez dokończonej transformacji, aby obudzić ich pełen potencjał. Dzięki temu od razu wiadomo jaka siła drzemie w wybrańcu. Intersujące obiekty, wcielane są w szeregi głównej rodziny, zaś ci, którzy nie zdołali się popisać - zostają odpadkami.
Tak było w przypadku młodego studenta zwącego się Choi Myung.
Ludzkie życie kasztanowłosego było przez wielu uważane za idealne. Bez wątpienia wygrał loterię genetyczną, która obdarowała go wysokim wzrostem i urodą, dzięki czemu cieszył się sporym powodzeniem w oczach innych, niezależnie od płci. Wielu łowiło się na jego nietypowe tęczówki w odcieniu ciepłej zieleni z miodowymi zabarwieniami przy źrenicach. Liczna, kochająca i wspierająca rodzina wyższej klasy, która utrzymuje się dzięki założonej przez pradziadków Myunga firmie. W której zapewniono mu zatrudnienie, póki nie znajdzie własnej drogi w życiu. Nigdy niczego mu nie brakowało. Otrzymał dobre wykształcenie, dzięki któremu dostał się na wymarzone studia informatyczne z ponadprzeciętnymi wynikami. Życie miłosne również bujnie kwitło, od pierwszej klasy szkoły średniej z jego równie ambitną dziewczyną z kierunku Psychologii. Planował się jej oświadczyć podczas wykupionej wycieczki do Francji.
Ale niestety w końcu przyszedł dzień, w którym wyczerpały się jego zapasy szczęścia. Zupełnie jakby ktoś zakręcił zawór, odcinając choćby ostatnią kroplę. Zaczęło się od zawalenia ważnego testu, po którym to udał się ze znajomymi do klubu, aby odrobinę polepszyć sobie humor. I nawet na kilka chwil mu się to udało, gdyby nie urwany film, po którym obudził się w nie swoim domu, nie swoim łóżku i obok nie swojej dziewczyny. Tak, jednego dnia stracił wszystko - Rodzinę, ukochaną i przyszłość.
gniści od wieków kpią ze wszystkich zasad, ustalonych przez starszyznę krwiopijców. Samo ich istnienie bowiem jest zaprzeczeniem fundamentalnej definicji wampirów, które określane są jako zimnokrwiste. Płyn płynący w ich żyłach wiecznie żarzy się i gotuje, podkręcając ich wybuchową naturę. Wyklęci przez swoich pobratymców, nie cierpią być kontrolowani, stłamszeni. Działają pod wpływem swoich bujnych emocji, nie pozwalając aby cokolwiek zdołało zgasić ich płomień. Jest on ich bardzo ważną siłą życiowa i polegają na nim znacznie bardziej od innych odmian pijawek. To błędne koło, poszukiwania paliwa i rozładowywania szaleństwa, ale dzięki temu uzależnieniu otrzymują nagrodę w postaci nieopisanej ekstazy, z którą nic nie jest w stanie się równać.
Choć nie istnieje w ich gronie dyskryminacja ze względu na czystość krwi- którą stale przelewają i mieszają dla zabawy - to nie jest to dobra grupa dla świeżynek. Przemienieni zostają zawsze pozostawieni sami sobie, często bez dokończonej transformacji, aby obudzić ich pełen potencjał. Dzięki temu od razu wiadomo jaka siła drzemie w wybrańcu. Intersujące obiekty, wcielane są w szeregi głównej rodziny, zaś ci, którzy nie zdołali się popisać - zostają odpadkami.
Tak było w przypadku młodego studenta zwącego się Choi Myung.
Ludzkie życie kasztanowłosego było przez wielu uważane za idealne. Bez wątpienia wygrał loterię genetyczną, która obdarowała go wysokim wzrostem i urodą, dzięki czemu cieszył się sporym powodzeniem w oczach innych, niezależnie od płci. Wielu łowiło się na jego nietypowe tęczówki w odcieniu ciepłej zieleni z miodowymi zabarwieniami przy źrenicach. Liczna, kochająca i wspierająca rodzina wyższej klasy, która utrzymuje się dzięki założonej przez pradziadków Myunga firmie. W której zapewniono mu zatrudnienie, póki nie znajdzie własnej drogi w życiu. Nigdy niczego mu nie brakowało. Otrzymał dobre wykształcenie, dzięki któremu dostał się na wymarzone studia informatyczne z ponadprzeciętnymi wynikami. Życie miłosne również bujnie kwitło, od pierwszej klasy szkoły średniej z jego równie ambitną dziewczyną z kierunku Psychologii. Planował się jej oświadczyć podczas wykupionej wycieczki do Francji.
Ale niestety w końcu przyszedł dzień, w którym wyczerpały się jego zapasy szczęścia. Zupełnie jakby ktoś zakręcił zawór, odcinając choćby ostatnią kroplę. Zaczęło się od zawalenia ważnego testu, po którym to udał się ze znajomymi do klubu, aby odrobinę polepszyć sobie humor. I nawet na kilka chwil mu się to udało, gdyby nie urwany film, po którym obudził się w nie swoim domu, nie swoim łóżku i obok nie swojej dziewczyny. Tak, jednego dnia stracił wszystko - Rodzinę, ukochaną i przyszłość.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Park JaeHo // Felicius Draco Glacierus
189 CM/90 KG
LODOWE WAMPIRY
CZYSTOKRWISTY
WIEK: 323 LATA/ 26 ~ 27
L ód. Zimna forma wody, która utrzymuje się bardzo krótko jeśli temperature w otoczeniu jest zbyt wysoka. Cóż… Nie dotyczy to lodu stworzonego przez wampiry. Zwłaszcza takiego jak JaeHo… te czystokrwiste, które odróżniają się od innych, nie tylko silniejszymi zdolnościami. Wystarczy spojrzeć w ich oczy. Kolor tęczówek jest bardzo wyjątkowo. W przypadku lodowych wampirów – fioletowy. Na szczęście żyjąc w nowoczesnej Korei Południowej nie muszą się martwić o coś takiego jak wyjątkowo wygląd, gdy co druga osoba farbuje włosy czy nosi kolorowe soczewki. Ich białe włosy, zbyt jasna jak na Azjatów skóra i kolorowe oczy nie są czymś dziwnym. Przynajmniej wśród młodego pokolenia.
Rodzina Park, do której należy JaeHo nie jest jedyną rodziną wampirów znajdującą się w Azji, lecz prawdopodobnie jedyną, która posiada swoje korzenie tak głęboko wprowadzone w podstawę budowania tego kraju, Korei. Po czystkach jakie wystąpiły w przeszłości w Europie, są jedyną gałęzią rodziny Glacierus, która posiada czystokrwiste wampiry lodu. Są więc pomimo swojego ponad tysiąc letniego zadomowienia w Azji, posiadaczami jeszcze jedno imię, którym posługują się w społeczeństwie tak starym i zamkniętym na zmiany jak Europejskie Wampiry. To drugie imię, sprawia, że ich status, pomimo braku zainteresowania społeczeństwem wampirów, daje im bardzo wysoki tytuł arystokratyczny.
Każdy musi na siebie jakoś zarobić. Koszty utrzymania z roku na rok rosną, zwłaszcza w mieście tak pełnym ludzi jak Seul, stolica. Dla wampirów nie same pieniądze są ważne, a posiadanie zajęcia, które sprawi, że będą mogli zająć się czymś przez wieczność jaką posiadają. Chociaż patrząc na wiek najstarszych wampirów.. pewnie tą wiecznością jest jakieś dwa tysiące lat. To nadal bardzo dużo czasu. Gdy jego starsza siostra zajmuje się biznesami i majątkiem rodziny, JaeHo dostał tylko jedne przykaz – zajmować się ich terenem. Wampiry potrafiły zrobić takie głupoty, że ich trzeba posprzątać po ich narobiony bałagan swoimi zdolnościami powołując się honor czy dumę. Ktoś musi jednak po ich posprzątać. I tą rolę zajmuje właśnie JaeHo.
W wolnym czasie, a dokładniej, gdy nic się nie dzieje, zajmuje się swoimi klubami nocnymi. Głośna muzyka, ludzie tańczący i bawiący się wlewając w siebie alkohol ocierając się ciałami na parkiecie. Idealnie miejsce, żeby wmieszać się w tłum z jego wyglądem… idealne miejsce, aby w loży zatopić kły w czyjejś szyi. I nie mowa tutaj o nim, a o innych wampirach, które później zwykle pozostawiają swoją ofiarę jak talerz w restauracji. JaeHo podjął logiczną decyzję w tej kwestii – zaczął kupować i tworzyć kluby gdzie może kontrolować to co robią jego podopieczni, gdy on kolekcjonuje informacje, aby w bezpieczny sposób wykonywać swoją pracę. Nie dawać dowodów na istnienie wampirów.
Rodzina Park, do której należy JaeHo nie jest jedyną rodziną wampirów znajdującą się w Azji, lecz prawdopodobnie jedyną, która posiada swoje korzenie tak głęboko wprowadzone w podstawę budowania tego kraju, Korei. Po czystkach jakie wystąpiły w przeszłości w Europie, są jedyną gałęzią rodziny Glacierus, która posiada czystokrwiste wampiry lodu. Są więc pomimo swojego ponad tysiąc letniego zadomowienia w Azji, posiadaczami jeszcze jedno imię, którym posługują się w społeczeństwie tak starym i zamkniętym na zmiany jak Europejskie Wampiry. To drugie imię, sprawia, że ich status, pomimo braku zainteresowania społeczeństwem wampirów, daje im bardzo wysoki tytuł arystokratyczny.
Każdy musi na siebie jakoś zarobić. Koszty utrzymania z roku na rok rosną, zwłaszcza w mieście tak pełnym ludzi jak Seul, stolica. Dla wampirów nie same pieniądze są ważne, a posiadanie zajęcia, które sprawi, że będą mogli zająć się czymś przez wieczność jaką posiadają. Chociaż patrząc na wiek najstarszych wampirów.. pewnie tą wiecznością jest jakieś dwa tysiące lat. To nadal bardzo dużo czasu. Gdy jego starsza siostra zajmuje się biznesami i majątkiem rodziny, JaeHo dostał tylko jedne przykaz – zajmować się ich terenem. Wampiry potrafiły zrobić takie głupoty, że ich trzeba posprzątać po ich narobiony bałagan swoimi zdolnościami powołując się honor czy dumę. Ktoś musi jednak po ich posprzątać. I tą rolę zajmuje właśnie JaeHo.
W wolnym czasie, a dokładniej, gdy nic się nie dzieje, zajmuje się swoimi klubami nocnymi. Głośna muzyka, ludzie tańczący i bawiący się wlewając w siebie alkohol ocierając się ciałami na parkiecie. Idealnie miejsce, żeby wmieszać się w tłum z jego wyglądem… idealne miejsce, aby w loży zatopić kły w czyjejś szyi. I nie mowa tutaj o nim, a o innych wampirach, które później zwykle pozostawiają swoją ofiarę jak talerz w restauracji. JaeHo podjął logiczną decyzję w tej kwestii – zaczął kupować i tworzyć kluby gdzie może kontrolować to co robią jego podopieczni, gdy on kolekcjonuje informacje, aby w bezpieczny sposób wykonywać swoją pracę. Nie dawać dowodów na istnienie wampirów.
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Choi Myung
Kiedy palący ból przeszywał jego szyję, a płuca desperacko starały się nabrać choć odrobinę tlenu, kasztanowłosy w głowie miał tylko jedno pytanie - Gdzie popełnił błąd? Klasyk, który zadawał sobie każdy, kto stawał na skraju życia i śmierci.
A przecież jeszcze tego samego dnia obudził się obok pięknej dziewczyny, której ciało pokrywały liczne malinki, zdradzające upojnie spędzoną noc. Przywitała się z nim z uśmiechem, po czym wspięła kocimi ruchami na kolana, przylegając piersiami do jego klatki piersiowej. Czego więcej mógł chcieć? Może tego aby była to jego dziewczyna, a nie koleżanka z kierunku? Spanikowany nie myślał o tym co robi, ani co mówi. Zaprzeczając wszystkiemu zabrał swoje rzeczy i uciekł jak zwyczajny tchórz. Oczywiście dręczony sumieniem był gotowy przyznać się do swoich czynów, ale nim się na to zebrał, jego szczerość została wyprzedzona przez plotki wściekłej dziewczyny. W jednej chwili stracił wszystko. Rodzinę, kobietę, którą kochał i stabilną przyszłość.
Pół leżąc na barze, wpatrywał się ledwo żywy w szklankę procentów, na której sam widok już robiło mu się niedobrze. Ile wypił? Nie pamiętał. Ale w pewnością pamiętał o tym jego cienki portfel. Tylko tego wieczora jak na złość, nie ważne jak bardzo się starał, nie mógł stracić świadomości. Zirytowany odepchnął od siebie szklankę, rozlewając jej zawartość na blacie, po czym zeskoczył z krzesła.
Od razu tego pożałował. Siedząc nie odczuwał zbytnio skutków pochłoniętych procentów, ale jego nogi zupełnie zapomniały jak się chodzi. Zataczając wpadł na wysokiego mężczyznę, który od razu odepchnął go od siebie, a w skutek tego wpadł na kolejną osobę, która już niestety nie była dobrze zbudowana. Szczupła dziewczyna od razu poleciała na podłogę, zostając przygnieciona ciężarem jego ciała i krzyknęła z bólu.
Ale nawet nie miał czasu na przeprosiny, czy podniesienie się. To drugie ktoś zrobił za niego, tylko po to, aby zaraz przywalić mu prosto w twarz i ponownie posłać na deski parkietu.
- [...]mam cię tu zajebać skurwysynu!? - Ledwo wyłapał przez wyjącą muzykę, którą zagłuszał ostry pisk. Do tej pory pękała mu tylko głowa, ale teraz dołączył do niej rozwalony nos. To był jego błąd. Powinien przeprosić, powinien się stąd wynosić. A mimo to jakimś cudem podniósł się z ziemi i rzucił się na rozwścieczonego faceta. On również był wstawiony po kilku drinkach, co pozwoliło mu na jedno, a nawet dwa trafienia. Ale w porównaniu do Myunga nie był sam. Jego kumple od razu rzucili się do wsparcia, a rozdzielił ich dopiero klubowy ochroniarz. Nie słuchając wymówek żadnej ze stron, wyrzucił wszystkich na bruk. Partner dziewczyny próbował się wykłócać o ponowne wejście, ale kasztanowłosy miał dość. W końcu wydostał się na zewnątrz, tak jak chciał. Podniósł się z kolan, łapiąc zimnej ściany budynku, pod którą zaraz oddał całą zawartość swojego żołądka. Musiał wracać, inaczej wiedział, że skończy się to źle.
Udało mu się zrobić zaledwie pare kroków, nim ciężkie ramię zacisnęło się na jego szyi, a następnie wciągnęło w ciemną uliczkę, w której znajdowały się jedynie kosze na śmieci. Tak bójka kontynuowała swój bieg, ale tym razem nawet nie zasługiwała na swoją nazwę. Była strasznie jednostronna, kiedy po jednym zamachu, Myung nie był w stanie już nawet uniknąć żadnego ciosu. Ostatecznie skulił się przy ziemi, ale i na to mu nie pozwolono. Bolesnym szarpnięciem za włosy, został poderwany do góry, a do jego szyi została przyciśnięta zimna stal.
- No co? Poderżniesz mi gardło? - Parsknął rozbawiony, nie myśląc już trzeźwo pod wpływem otępienia przez ból. Głupio pytał, głupio się szczerzył - więc dostał to o co prosił. Sprowokowany mężczyzna, jednym ruchem podciął jego gardło.
- Popierdoliło cię!? - Nagle został puszczony. Jeszcze nie rozumiał c się wydarzyło, ale mógł poczuć jak po jego szyi spływa gorący lepki płyn barwiący jego koszulkę na czerwono.
- Spierdalam, nie miałem z tym nic wspólnego! - Wrzasnął jeden, od razu wybiegając z uliczki, a w jego ślady po kolei rzuciła się reszta bandy. Myung chciał uczynić to samo, ale w tym też momencie uderzył go silny pulsujący ból, jak i osłabienie, które wręcz zmusiło go do opadnięcia na wilgotny asfalt. Z daleka widział wyjście z zaułka, a nawet udało mu się wychwycić nogi przechodniów. Gdyby tylko był w stanie wydać z siebie dźwięk inny, niż garglący skrzek, być może ktoś zdołałby go zauważyć i wezwać ratunek. Niestety jego ciało było zasłonięte przez puszkę śmieci, których nikt o tej porze nie wyrzucał.
Ale przynajmniej ból nie trzymał się go długo. Po minucie z powodu utraty sporej ilości krwi, zaczął miewać drobne halucynacje. Jak ta z pochylającą się nad nim jego dziewczyną. Niestety był to tylko nieznajomy mężczyzna, od którego biło przyjemne ciepło.
- Kurwa, jak ty jeszcze żyjesz? - Roześmiany kucnął nonszalancko przy wykrwawiającym się chłopaku, jakby ten wcale nie potrzebował natychmiastowej pomocy.
- Śmieszny pacan z ciebie... powiedz no, chcesz żyć? - Wyszczerzył się. - Mała poprawka. Chcesz żyć wiecznie? - Zbliżył się na niebezpieczną odległość i dopiero wtedy słabnący wzrok chłopaka był w stanie wychwycić jego ostre i nienaturalnie długie kły.
Bez zastanowienia kiwnął głową, a to wystarczyło, aby kły nieznajomego zatopiły się w jego szyi.
- No to pokaż na co cię stać dzieciaku. - Odparł sepleniąc i pogłębił znacznie wkłucie. W jednej chwili Myung poczuł jak jego ciało płonie. Zupełnie jakby ktoś oblał go litrem benzyny i bez ostrzeżenia podpalił. Rozchylił usta w niemym krzyku, ale po chwili ku jego zaskoczeniu naprawdę wydobył się z niego wrzask cierpienia. Czując dziwny przypływ siły odepchnął od siebie mężczyznę i panicznie złapał za szyję, która była w jednym kawałku.
- Ej! To tak się kurna odwdzięczasz? - Nagle dobry humor mężczyzny wyparował. - Jak chcesz. Bez mojej krwi pokaz będzie o wiele ciekawszy, ale to ty za niego zapłacisz. - Wyprostował się i uśmiechając przebiegle, starł stróżkę krwi z kącika ust.
Myung nie czekał na jego kolejne szalone brednie. Jego nogi znów były mu posłuszne, dlatego postanowił podjąć tego dnia pierwszą słuszną decyzję i uciec.
Nie mając dokąd wrócić, powoli kierował swoje kroki do domu przyjaciela, który mieszkał na drugim końcu miasta. W centrum znalazł się po godzinie, czując się zaskakująco dobrze. Ale oczywiście nie mogło to trwać wiecznie. Powoli czuł rzekome efekty uboczne nadmiernego picia, ale próbował ignorować niepokojące objawy. Zaczynało drażnić go światło, dźwięki i zapachy - szczególnie te ludzkie. Resztki zdrowego rozumu kasztanowłosego padły w momencie, w którym zrozumiał, że jego podwyższająca się nagle temperatura nie była normalna. Miał wrażenie, że krew płynąca w jego żyłach, płonie żywym ogniem. Najgorsze było uczucie rozpierania w klatce piersiowej, zupełnie jakby coś chciało go rozsadzić od środka. I tak też się stało, chwilę po tym, jak ktoś nachylił się nad klęczącym na środku chodnika chłopakiem, pytając o jego samopoczucie.
Szkarłatny płomień buchnął z jego klatki piersiowej, w sekundę obejmując najbliżej znajdujących się przechodniów. Mimo krzyków paniki wypełniających jego uszy, poczuł nieziemską ulgę i wypełniającą go po same koniuszki ekstazę. Poza nią nic innego się nie liczyło. Żadnych zmartwień, stresu, bólu, zmęczenia.
Niestety jednak błogi stan nie trwał długo. Już po paru minutach czuł, jak słabnie, a w jego piersi rośnie pustka, żądająca zaspokojenia. Głód był nie do zniesienia, ale świeżo wyrżnięte kły dobrze wiedziały, czego miał szukać.
Mimo nagłego wybuchu ognia, tłum ludzi nie zdążył się jeszcze przerzedzić. Pogrążony w transie Myung, złapał najbliżej siebie dziewczynę i z precyzją wbił się w jej tętnicę szyjną. Gorący nektar od razu wylał się do jego ust. Słodki, choć odrobinę metaliczny, był najlepszym co kiedykolwiek spożył. Nie potrafił się nawet oderwać od swojej ofiary, aby złapać oddech. Jakby bał się, że ktoś mu zaraz ją odbierze.
Może i nikt nie odważyłby się do niego podejść, ale nie to mu przeszkodziło. Dziewczyna nagle osunęła się bezwładnie na ziemię, bez krzty życia w jej oczach. Więcej. Puścił jej truchło i od razu zawiesił oczy na swoim kolejnym celu. Więcej...więcej, więcej, więcejwięcejWIĘCEJ!!!!
- WIĘCEJ!! - Zażądał rzucając się na nieszczęśnika, którego złapał za twarz płonącą dłonią. W pożywianiu nawet nie przeszkadzał mu smród smażącego się ludzkiego mięsa, wdzierający się do jego nozdrzy. Liczyło się tylko zaspokojenie głodu.
Ale nie ważne ile by nie wypił, ciągle czegoś mu brakowało. A pragnienie stawało się coraz większe i trudniejsze do opanowania.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
_____W lekko przyciemnionym pomieszczeniu, gdzie jedynym światłem były ledowe, zapalone przy stopniach prowadzących w dół do szklanego parkietu i do góry do loży. W tym miejscu, które stało puste i powinno być ciche, grała muzyka. Ciężkie i bardzo basowe brzmienia muzyki elektro wydobywały się z wielkich głośników, przy których stał wysoki mężczyzna ubrany w typowo street wearowy outfit. Za duża koszulka skrywając zupełny brak mięśni, szerokie i za duże spodenki sięgające do kolan i największe buty sportowe jakie tylko udało się znaleźć. Jedyna co nie pasowało w nim to bardzo wyszukane okulary przeciwsłoneczne, które nie miały sensu w tym ciemnym miejscu. Nosił je jednak dumnie na nosie przyśpiewując pod nosem i sprawdzając wszystkie możliwość nowego sprzętu. Z góry, z drugiego piętra klubu, wpatrywały się w niego fioletowe oczy właściciela, ze znudzeniem przyglądającego się temu co robił. Nie interesowało go to, lecz oparty o czarną przeszkloną balustradę nie miał chyba nic lepszego do roboty, w dłoni trzymając kryształową szklankę do Whisky z czerwonym trunkiem w środku. Ruchem nadgarstka zamieszał płyn i podniósł go do ust upijając lekko, po czym westchnął lekko czując zbliżającą się obecność, która znał bardzo dobrze.
– Więc? – rzucił i odwrócił się w kierunku schodów, gdzie pojawiła się postać ubrana w czarny długi płaszcza z długimi białymi włosami związanymi w wysoki kucyk i okularami na nosie, które zdjął spotykają spojrzenie JaeHo. – Zrobiłeś coś miałeś?
– Masz na myśli sprawdzenie tego całego ośrodka czy ogarnięcie dostawy krwi? – spytał z lekkim uśmiechem na ustach podchodząc bliżej i chowając okulary do kieszeni.
– Oba. – wyciągnął dłoń ze szklanką w kierunku przybysza, który wziął ją od niego z pytającym spojrzeniem. – To krew. Ta, którą zarekwirowałeś dwa dni temu. Spróbuj.
_____Bez większego pytania, długowłosy przysunął szklankę do nosa próbując wyłapać z zapachu coś więcej, lecz gdy nie udało mu się to, po prostu przechylił i wypił trochę od razu krzywiąc się na twarzy, zwracając zawartość, którą upił. Odsunął wszystko do siebie i zakaszlał kilka razy, a w jego lewym oku zebrała się łza. Drugie, pozostawało bez zmian. JaeHo zaśmiał się lekko na taką reakcję. Nie spodziewał się niczego innego. Zabrał szklankę z ręki cały czas próbującego się pozbierać wampira i dostawił na pobliski stolik, gdzie stał kryształowy flakon z większą ilością tego napoju.
– Co to jest za świństwo? – rzucił i złapał się za gardło czując jak piecze go w środku. – To na pewno jest krew?
– Tak. – odwrócił się i widząc niedowierzanie na twarzy drugiego, postanowił wytłumaczyć trochę więcej. – Brudna krew dopiero co zmienionego wampira. Wymieszana z alkoholem. Wódką.
_____Zdegustowana i lekko zaciekawiona twarzy przybrała wyraz szoku, a później przeszła w przerażenie. Ignorując swoje palące gardło, wyprostował się udając, że nic mu nie jest i spoglądał z powagą na nonszalancko stojącego JaeHo, który tak samo jak on, wie, iż to nie powinno istnieć. Nie widział jednak w jego postawie czy zachowaniu jakiegoś poszukiwania odpowiedzi, a ubrany w luźny garnitur z niedopiętą do końca białą koszulą i brakującym krawatem jasno dawał do zrozumienia, że nie wybierając się rozmawiać z kimś. Postanowił więc zadać pytanie, takie, które było przypuszczeniem, ale popartym dowodami.
– Nie zamierzamy nic z tym zrobić, bo rodzina nie ma z tym problemu? – w końcu, gdyby chcieli coś z tym zrobić, JaeHo już byłby w ruchu. – Zostawimy to tak dopóki coś się nie stanie?
– Dobrze kombinujesz. – włożył dłonie do kieszeni odchylając się lekko zupełnie rozluźniony. – Ale jesteś w błędzie. – w tym momencie szklanka, flakonik oraz cały stolik pokrył się czystym, lśniącym lodem, wyglądającym jak przezroczyste szkło, a twarz z lekkiego uśmiechu przybrała gniewny wyraz. – To jest wynik eksperymentu z Europy. Ci chuje szukają sposobu, aby uzależnić ludzi od wampirów. To gówno! – kopnął w lodową strukturę, która wraz ze wszystkim w środku rozpadła się na drobne kawałki. – jest podawane jako lek, jako nowy narkotyk, jako nowy napój. Wpuszczają to, gdzie się da. HyunJin, ich już pojebało doszczętnie.
– To, dlaczego to mamy? – długowłosy podszedł bliżej, lecz nie dotknął JaeHo stojąc tylko bliżej, bo czuł, że znał odpowiedź. Widząc, że jego szef nie odpowiada, postanowił sam to zrobić. – Bo chcą żebyśmy zaczęli tego używać.
_____Lekkie kiwnięcie głowy potwierdziło jego słowa, a z ust wyszedł tylko głęboki i ciężki wydech. Już sięgał do głowy, aby podrapać się, ale został powstrzymany przez samego. Dzisiaj jego włosy nie były rozpuszczone, a później doprowadzenie ich do ładu zajmie lata.
– Ignorujemy ich żądania?
– Tak i nie. – odpowiedział i podszedł do balustrady kiwając głową, aby HyunJin podszedł do niego, a ty to zrobił, wskazał na DJ’a, który kończył już swoją robotę. – Najmłodsze wampiry mogą się tym żywić, jeśli zmieszasz to z ludzką krwią w odpowiednich procentach.
– Będziesz to podawał najmłodszym? To nie będzie miało jakiś skutków ubocznych? – długowłosy pokazywał swoje powątpiewanie na twarzy. – Poza tym, czy to nie może po prostu zostać w magazynie, czy coś? Nie musimy tego używać.
– Musimy. – JaeHo zatrzymał rozpędzającego się kolegę. – Posiadanie tego gdzieś zmagazynowanego to zagrożenie bezpieczeństwa. Jest zbyt wiele wydarzeń, w których może uczestniczyć coś takiego, a potem zrobić nam piekło do posprzątania.
– O ile Sunghoon wie co robi i co bierze, nie mam problemu z tym rozwiązaniem. – jakby usłyszał swoje imię, DJ odwrócił się z uśmiechem i ukłonił lekko w stronę dwóch wampirów na piętrze, po czym wyłączył cały sprzęt, zebrał swoje zabawki i gdzieś poszedł w głąb budynku. – Ile tego mamy?
– Na tą chwilę pięć litrów czystego roztworu. Musimy do tego dodać dziesięć litrów ludzkiej krwi, więc łącznie 15 litrów do zbycia.
_____Westchnął lekko, bo nie była to duża ilość, na dobrą sprawę dla jednego wampira – jakiś zapas na rok, ale jeśli rozejdzie się po kilku różnych to bardzo szybko mogą się tego pozbyć. W drzwiach wejściowych do głównego pomieszczenia klubu, od strony zaplecza, wyłoniła się kobieta w białej koszuli, z wysoką, czarną, skórzaną spódniczką kończącej się ledwo za jej pośladkami. W czarnej czapce z daszkiem, spod której wystawała prosta czarna grzywka i z czarną maską na ustach weszła za bar sprawdzając stan dostępnego alkoholu z listą, którą trzymała.
– Kiedy zamierzasz powiedzieć Jiho prawdę? – Jaeho odwrócił się do Hyunjin’a z pytaniem. – Wiesz, że niedługo może być za późno. Ile to już? 100 lat?
– Dokładnie 134. – odruchowo odpowiedział długowłosy. – Ale nadal nie jestem pewien czy powinienem…
– Jakby twoje uczucia miały tutaj znaczenie.
_____Zaśmiał się lekko i nagle w powietrzu wyczuł bardzo silny zapas świeżej krwi. Wyprostował się jak struna od razu przeskakując przez barierki, dwa piętra w dół, lądując na parkiecie nie wyrządzając tam żadnych szkód i skierował się szybkim krokiem do drzwi wejściowych do klubu. Nie tylko on zareagował. Zaraz zanim był Hyunjin oraz Jiho, którzy wyczuli zapas. I to nie było pojedyncze żywienie się i zostawienie krwawiącej ofiary. Jaeho nie lubił, gdy ktoś robił zamieszanie na jego terenie, a tym bardziej gdy zostawiał gówno pod jego nosem. Podążając za zapachem trafili na uliczki, w której znaleźli ciało zmarłej kobiety. Widać było po śladzie na szyi, że winowajca był jednym z nich co tylko wprowadziło w większą złość Jaeho. Nie sądził, że w tym miejscu znajdzie się jeszcze taki idiota, który nie będzie przestrzegał zasad. Idąc śladem płomieni, krzyków oraz coraz intensywniejszego zapachu krwi – wampir odwrócił się do dwójki podążającej za nim.
– Jiho, zadzwoń do Daewon’a. Trzeba to będzie posprzątać i przygotuj w klubie miejsce do przetrzymania. – Słowa ledwo opuściły jego gardło przez zaciśnięte zęby. Kobieta jednak tylko kiwnęła głową i bardzo szybko zniknęła z pola widzenia. – Idziemy.
_____Rzucił do Hyunjin’a i przyśpieszył tempa wpadając na kolejne trupy, aż w końcu stanął przed obrazem, którego się nie spodziewał. W końcu nie czuł wampira, lecz przed jego oczami stał ktoś wbijający się w szyję człowieka, palący swoim dotykiem jego skórę w stercie innych zmarłych. Chyba obaj nie spodziewali się takiego widoku. Człowieka, podczas przemiany w wampira, stąpającego bez swojego stwórcy po ulicach, w głodzie. Jaeho, szybko otrząsnął się z szoku i wykonał krok do przodu gasząc płomienie, zamrażając ulicę, zwłoki, palące się samochody i wszystko co ich otaczało. Podchodząc coraz bliżej do głodnego i zapatrzonego w posiłek, aż w końcu ruchem ręki zamroził wszystko włącznie z człowiekiem przyssanym do szyi swojego pobratymca. Hyunjin dopiero teraz, gdy skończył, podszedł do dwójki z bardzo smutnym spojrzeniem. Nie chodziło tutaj o ludzi, którzy umarli, a o wampira, młodego i pozostawionego samemu sobie. Coś takiego nie powinno mieć miejsca.
– Zabieram go ze sobą, posprzątaj tutaj. – schylił się i rozbił lód wyciągając nieprzytomnego czerwonowłosego chłopaka i zarzucając go sobie na ramie jak worek ziemniaków. – Daewon powinien zjawić się za chwilę z ludźmi.
_____Długowłosy nie odezwał się tylko kiwając głową i powoli rozbijając przezroczysty lód, który wszystko w środku zmienił w pył. Jaeho w tym czasie wrócił do klubu zastając w środku zmartwionego Sunghoon’a oraz Jiho stojącą z workiem krwi oraz bandażami. Prychnął lekko roześmiany. Mógł się spodziewać takiego zachowania. Skinął, aby szli za nim i zaniósł nieprzytomnego do pomieszczenia w piwnicy. Wyglądało jak cela, z grubymi ścianami, bez zasięgu sieci i Wifi. Wręcz odcięte od świata, z jedna drogą wejścia i wyjścia – metalowymi drzwiami z wyrywami znakami, które pozwalały tylko nielicznym dotknąć klamki, nie mówiąc o otwarci wrót. W pomieszczeniu poza łóżkiem nie znajdowało się nic. Białowłosy rzucił nieprzytomnego na łóżko i zamknął za sobą drzwi sięgając po stojący obok kubek i rozcinając swoją dłoń, aby spuścić trochę krwi do pojemnika. Dwójka młodszych wampirów zrobiła wielkie oczy.
– S-szefie?! – Sunghoon był wyraźnie przerażony tym co się działo. – Czemu krwawisz?
– Daj to temu dzieciakowi jak się obudzi. – nie dopowiedział na pytanie, podał tylko kubek do Sunghoon’a i odwrócił się do Jiho. – Będziecie go pilnować na zmianę. Poinformujcie mnie jak się obudzi. – kobieta od razu kiwnęła głową, na co rzucił tylko lekkie „dobrze” i skierował się do wyjścia.
– Co mu jest? – Jiho zdjęła z ust maskę zsuwając ją niżej. – Przemienia się? Został wygłodzony?
– Powiedzmy, że został zmieniony i pozostawiony sam sobie.
_____Po tych słowach wyszedł wzdychając ciężko. Nie sądził, że jeszcze przyjdzie mu taki problem. Wampir z rodziny tych ognistych, zostawiony sam sobie na jego terenie. Jakby nie miał wystarczająco problemów. Nie miał pojęcia, ile faktycznie będzie spał, ale wrócił do swojego gabinetu, na drugim piętrze, gdzie zza wielkiego lustra mógł obserwować co za kilka godzin będzie się działo na parkiecie, gdy zacznie się jednak z większych imprez w mieście. Jeden smutny przypadek nie zamierza popsuć mu planów na cały wieczór.
– Więc? – rzucił i odwrócił się w kierunku schodów, gdzie pojawiła się postać ubrana w czarny długi płaszcza z długimi białymi włosami związanymi w wysoki kucyk i okularami na nosie, które zdjął spotykają spojrzenie JaeHo. – Zrobiłeś coś miałeś?
– Masz na myśli sprawdzenie tego całego ośrodka czy ogarnięcie dostawy krwi? – spytał z lekkim uśmiechem na ustach podchodząc bliżej i chowając okulary do kieszeni.
– Oba. – wyciągnął dłoń ze szklanką w kierunku przybysza, który wziął ją od niego z pytającym spojrzeniem. – To krew. Ta, którą zarekwirowałeś dwa dni temu. Spróbuj.
_____Bez większego pytania, długowłosy przysunął szklankę do nosa próbując wyłapać z zapachu coś więcej, lecz gdy nie udało mu się to, po prostu przechylił i wypił trochę od razu krzywiąc się na twarzy, zwracając zawartość, którą upił. Odsunął wszystko do siebie i zakaszlał kilka razy, a w jego lewym oku zebrała się łza. Drugie, pozostawało bez zmian. JaeHo zaśmiał się lekko na taką reakcję. Nie spodziewał się niczego innego. Zabrał szklankę z ręki cały czas próbującego się pozbierać wampira i dostawił na pobliski stolik, gdzie stał kryształowy flakon z większą ilością tego napoju.
– Co to jest za świństwo? – rzucił i złapał się za gardło czując jak piecze go w środku. – To na pewno jest krew?
– Tak. – odwrócił się i widząc niedowierzanie na twarzy drugiego, postanowił wytłumaczyć trochę więcej. – Brudna krew dopiero co zmienionego wampira. Wymieszana z alkoholem. Wódką.
_____Zdegustowana i lekko zaciekawiona twarzy przybrała wyraz szoku, a później przeszła w przerażenie. Ignorując swoje palące gardło, wyprostował się udając, że nic mu nie jest i spoglądał z powagą na nonszalancko stojącego JaeHo, który tak samo jak on, wie, iż to nie powinno istnieć. Nie widział jednak w jego postawie czy zachowaniu jakiegoś poszukiwania odpowiedzi, a ubrany w luźny garnitur z niedopiętą do końca białą koszulą i brakującym krawatem jasno dawał do zrozumienia, że nie wybierając się rozmawiać z kimś. Postanowił więc zadać pytanie, takie, które było przypuszczeniem, ale popartym dowodami.
– Nie zamierzamy nic z tym zrobić, bo rodzina nie ma z tym problemu? – w końcu, gdyby chcieli coś z tym zrobić, JaeHo już byłby w ruchu. – Zostawimy to tak dopóki coś się nie stanie?
– Dobrze kombinujesz. – włożył dłonie do kieszeni odchylając się lekko zupełnie rozluźniony. – Ale jesteś w błędzie. – w tym momencie szklanka, flakonik oraz cały stolik pokrył się czystym, lśniącym lodem, wyglądającym jak przezroczyste szkło, a twarz z lekkiego uśmiechu przybrała gniewny wyraz. – To jest wynik eksperymentu z Europy. Ci chuje szukają sposobu, aby uzależnić ludzi od wampirów. To gówno! – kopnął w lodową strukturę, która wraz ze wszystkim w środku rozpadła się na drobne kawałki. – jest podawane jako lek, jako nowy narkotyk, jako nowy napój. Wpuszczają to, gdzie się da. HyunJin, ich już pojebało doszczętnie.
– To, dlaczego to mamy? – długowłosy podszedł bliżej, lecz nie dotknął JaeHo stojąc tylko bliżej, bo czuł, że znał odpowiedź. Widząc, że jego szef nie odpowiada, postanowił sam to zrobić. – Bo chcą żebyśmy zaczęli tego używać.
_____Lekkie kiwnięcie głowy potwierdziło jego słowa, a z ust wyszedł tylko głęboki i ciężki wydech. Już sięgał do głowy, aby podrapać się, ale został powstrzymany przez samego. Dzisiaj jego włosy nie były rozpuszczone, a później doprowadzenie ich do ładu zajmie lata.
– Ignorujemy ich żądania?
– Tak i nie. – odpowiedział i podszedł do balustrady kiwając głową, aby HyunJin podszedł do niego, a ty to zrobił, wskazał na DJ’a, który kończył już swoją robotę. – Najmłodsze wampiry mogą się tym żywić, jeśli zmieszasz to z ludzką krwią w odpowiednich procentach.
– Będziesz to podawał najmłodszym? To nie będzie miało jakiś skutków ubocznych? – długowłosy pokazywał swoje powątpiewanie na twarzy. – Poza tym, czy to nie może po prostu zostać w magazynie, czy coś? Nie musimy tego używać.
– Musimy. – JaeHo zatrzymał rozpędzającego się kolegę. – Posiadanie tego gdzieś zmagazynowanego to zagrożenie bezpieczeństwa. Jest zbyt wiele wydarzeń, w których może uczestniczyć coś takiego, a potem zrobić nam piekło do posprzątania.
– O ile Sunghoon wie co robi i co bierze, nie mam problemu z tym rozwiązaniem. – jakby usłyszał swoje imię, DJ odwrócił się z uśmiechem i ukłonił lekko w stronę dwóch wampirów na piętrze, po czym wyłączył cały sprzęt, zebrał swoje zabawki i gdzieś poszedł w głąb budynku. – Ile tego mamy?
– Na tą chwilę pięć litrów czystego roztworu. Musimy do tego dodać dziesięć litrów ludzkiej krwi, więc łącznie 15 litrów do zbycia.
_____Westchnął lekko, bo nie była to duża ilość, na dobrą sprawę dla jednego wampira – jakiś zapas na rok, ale jeśli rozejdzie się po kilku różnych to bardzo szybko mogą się tego pozbyć. W drzwiach wejściowych do głównego pomieszczenia klubu, od strony zaplecza, wyłoniła się kobieta w białej koszuli, z wysoką, czarną, skórzaną spódniczką kończącej się ledwo za jej pośladkami. W czarnej czapce z daszkiem, spod której wystawała prosta czarna grzywka i z czarną maską na ustach weszła za bar sprawdzając stan dostępnego alkoholu z listą, którą trzymała.
– Kiedy zamierzasz powiedzieć Jiho prawdę? – Jaeho odwrócił się do Hyunjin’a z pytaniem. – Wiesz, że niedługo może być za późno. Ile to już? 100 lat?
– Dokładnie 134. – odruchowo odpowiedział długowłosy. – Ale nadal nie jestem pewien czy powinienem…
– Jakby twoje uczucia miały tutaj znaczenie.
_____Zaśmiał się lekko i nagle w powietrzu wyczuł bardzo silny zapas świeżej krwi. Wyprostował się jak struna od razu przeskakując przez barierki, dwa piętra w dół, lądując na parkiecie nie wyrządzając tam żadnych szkód i skierował się szybkim krokiem do drzwi wejściowych do klubu. Nie tylko on zareagował. Zaraz zanim był Hyunjin oraz Jiho, którzy wyczuli zapas. I to nie było pojedyncze żywienie się i zostawienie krwawiącej ofiary. Jaeho nie lubił, gdy ktoś robił zamieszanie na jego terenie, a tym bardziej gdy zostawiał gówno pod jego nosem. Podążając za zapachem trafili na uliczki, w której znaleźli ciało zmarłej kobiety. Widać było po śladzie na szyi, że winowajca był jednym z nich co tylko wprowadziło w większą złość Jaeho. Nie sądził, że w tym miejscu znajdzie się jeszcze taki idiota, który nie będzie przestrzegał zasad. Idąc śladem płomieni, krzyków oraz coraz intensywniejszego zapachu krwi – wampir odwrócił się do dwójki podążającej za nim.
– Jiho, zadzwoń do Daewon’a. Trzeba to będzie posprzątać i przygotuj w klubie miejsce do przetrzymania. – Słowa ledwo opuściły jego gardło przez zaciśnięte zęby. Kobieta jednak tylko kiwnęła głową i bardzo szybko zniknęła z pola widzenia. – Idziemy.
_____Rzucił do Hyunjin’a i przyśpieszył tempa wpadając na kolejne trupy, aż w końcu stanął przed obrazem, którego się nie spodziewał. W końcu nie czuł wampira, lecz przed jego oczami stał ktoś wbijający się w szyję człowieka, palący swoim dotykiem jego skórę w stercie innych zmarłych. Chyba obaj nie spodziewali się takiego widoku. Człowieka, podczas przemiany w wampira, stąpającego bez swojego stwórcy po ulicach, w głodzie. Jaeho, szybko otrząsnął się z szoku i wykonał krok do przodu gasząc płomienie, zamrażając ulicę, zwłoki, palące się samochody i wszystko co ich otaczało. Podchodząc coraz bliżej do głodnego i zapatrzonego w posiłek, aż w końcu ruchem ręki zamroził wszystko włącznie z człowiekiem przyssanym do szyi swojego pobratymca. Hyunjin dopiero teraz, gdy skończył, podszedł do dwójki z bardzo smutnym spojrzeniem. Nie chodziło tutaj o ludzi, którzy umarli, a o wampira, młodego i pozostawionego samemu sobie. Coś takiego nie powinno mieć miejsca.
– Zabieram go ze sobą, posprzątaj tutaj. – schylił się i rozbił lód wyciągając nieprzytomnego czerwonowłosego chłopaka i zarzucając go sobie na ramie jak worek ziemniaków. – Daewon powinien zjawić się za chwilę z ludźmi.
_____Długowłosy nie odezwał się tylko kiwając głową i powoli rozbijając przezroczysty lód, który wszystko w środku zmienił w pył. Jaeho w tym czasie wrócił do klubu zastając w środku zmartwionego Sunghoon’a oraz Jiho stojącą z workiem krwi oraz bandażami. Prychnął lekko roześmiany. Mógł się spodziewać takiego zachowania. Skinął, aby szli za nim i zaniósł nieprzytomnego do pomieszczenia w piwnicy. Wyglądało jak cela, z grubymi ścianami, bez zasięgu sieci i Wifi. Wręcz odcięte od świata, z jedna drogą wejścia i wyjścia – metalowymi drzwiami z wyrywami znakami, które pozwalały tylko nielicznym dotknąć klamki, nie mówiąc o otwarci wrót. W pomieszczeniu poza łóżkiem nie znajdowało się nic. Białowłosy rzucił nieprzytomnego na łóżko i zamknął za sobą drzwi sięgając po stojący obok kubek i rozcinając swoją dłoń, aby spuścić trochę krwi do pojemnika. Dwójka młodszych wampirów zrobiła wielkie oczy.
– S-szefie?! – Sunghoon był wyraźnie przerażony tym co się działo. – Czemu krwawisz?
– Daj to temu dzieciakowi jak się obudzi. – nie dopowiedział na pytanie, podał tylko kubek do Sunghoon’a i odwrócił się do Jiho. – Będziecie go pilnować na zmianę. Poinformujcie mnie jak się obudzi. – kobieta od razu kiwnęła głową, na co rzucił tylko lekkie „dobrze” i skierował się do wyjścia.
– Co mu jest? – Jiho zdjęła z ust maskę zsuwając ją niżej. – Przemienia się? Został wygłodzony?
– Powiedzmy, że został zmieniony i pozostawiony sam sobie.
_____Po tych słowach wyszedł wzdychając ciężko. Nie sądził, że jeszcze przyjdzie mu taki problem. Wampir z rodziny tych ognistych, zostawiony sam sobie na jego terenie. Jakby nie miał wystarczająco problemów. Nie miał pojęcia, ile faktycznie będzie spał, ale wrócił do swojego gabinetu, na drugim piętrze, gdzie zza wielkiego lustra mógł obserwować co za kilka godzin będzie się działo na parkiecie, gdy zacznie się jednak z większych imprez w mieście. Jeden smutny przypadek nie zamierza popsuć mu planów na cały wieczór.
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Choi Myung
Desperacja była matką głupców od wieków. Dawała im niesamowitą motywację, a nawet tłumiła ból, aby tylko popchnąć do działania. Tylko nie mówiła, czy ostatnia deska ratunku, na którą się zdecydowali była warta ich poświęcenia. W większości przypadków oczywiście nie działała, czego nieszczęśliwiec tego nawet nie zauważał, chcąc ze wszystkich sił wierzyć, że jego wybór był właściwy. A kiedy stawali się świadomi bagna, w którym się znaleźli, wszelkie drogi odwrotu były już dawno przez nich samych odcięte.
Choi Myung miał wyjątkowe nieszczęście zachować pełną świadomość. Siedział w pierwszym rzędzie w pustej sali kinowej, gdzie na wielkim ekranie rozgrywały się brutalne sceny. Początkowo miał wrażenie, że był to jedynie koszmar senny, w którym obserwował wszystko z punktu widzenia rozszalałe bestii. Jednak szybko zauważył, że stwór miał jego dłonie. Choć zabrudzone spaloną krwią i resztkami ludzkiej skóry, to były jego dłonie. Widział jak topią twarz nieszczęśnika, który padł jego ofiarą, a chwilę po tym jego świeżo wyrżnięte kły zatapiają się w jego szyi. Ciepła krew w sekundę zalała jego usta i przyjemnie rozgrzała gardło, ale nawet odrobinę nie zaspokoiła jego głodu. Coś było z nią nie tak. A przecież nie wybrzydzał. Nawet nie myślał o obrzydliwie metalowym, przesłodzonym smaku, chcąc pozbyć się tej przeklętej pustki, a mimo to pogłębiała się ona coraz bardziej. Wręcz paliła w nim bezlitośnie dziurę, niszcząc przy tym wnętrzności kasztanowłosego.
Spodziewał się, że śmierć nie będzie przyjemna. W końcu sam się o to prosił, własnoręcznie rujnując swoje idealne życie. Nie miał już żadnej przyszłości, ale liczył, że może jednak mógłby odejść w ciepłym, szpitalnym łóżku. Przyjemna alternatywa w porównaniu do pokrywającego jego ciało lodu, kiedy w końcu ktoś postanowił zakończyć jego cierpienie. Ostatnim obrazem wypalonym w jego świadomości były fiołkowe tęczówki skrywające się za firanką śnieżnobiałych kosmyków. Potem jego umysł, jak i ciało zostały zdane na łaskę nieznajomych.
...
Krótko przed wybudzeniem z warg studenta, wydarło się kilka cichy jęków cierpienia. Bolała go głowa i- nie, poprawka - Bolało go wszystko. Każdy skrawek ciała wrzeszczał na niego z pretensjami po tym jak je nadwyrężył. Nawet ciężko było mu otworzyć oczy, ale końcu mu się to udało, dzięki czemu mógł obejrzeć z bliska białą ścianę. Odbijające się od niej światło oślepiło go na moment i zmusiło do przekręcenia na drugi bok, gdzie widoki za bardzo się nie różniły. Widział jedynie dodatkowo trochę podłogi i masywne, metalowe drzwi. Okien brak.
Nagły puls bólu postanowił w zaledwie kilka sekund przypomnieć mu wszystkie ostatnie wydarzenia. Czerwonowłosy ze zduszonym krzykiem podniósł się do siadu, aby zaraz skulić się między kolanami, obejmując głowę, która chciała wybuchnąć od nadmiaru ciężkich informacji. Widział każdą jedną ofiarę padającą z jego ręki, ale też dotarł do wspomnień z alejki, po której echem rozbijał się śmiech nieznanego szaleńca. W co on się tak naprawdę wpakował? Odruchowo przejechał palcami po szyi, gdzie powinny znajdować się dwa bolesne strupy oraz paskudna blizna, ale był w stanie wyczuć jedynie swoją gładką skórę. A może zwyczajnie to sobie wymyślił?
Nie był nawet pewien, czy stłumione głosy naprawdę dochodziły zza drzwi, czy może powoli rodziły się w jego umyśle.
- [...]Jedzenie dla więźnia! - Nagły wyraźny głos i trzask uchylnego okienka w drzwiach sprawił, że czerwonowłosy drgnął jak oparzony. Od razu spojrzał w kierunku wyjścia, gdzie to przez bladą rękę na ziemi został postawiony plastikowy kubeczek. Oczywiście kończyna dokarmiacza zniknęła w mgnieniu oka, zamykając za sobą okienko.
Nawet nie zdążył bardziej zareagować, a co dopiero się odezwać, kiedy pomieszczenie wypełnił znajomy metaliczny zapach. Na samo wspomnienie poczuł jak zbiera mu się na wymioty, przez co zasłonił dłonią usta i nos. Na próżno. Nie pomagał nawet materiał bluzy, która też była przesiąknięta tym samym smrodem. Ściągnął lekko brwi z zamyśleniu. Nie, zapachy znacznie się różniły. Uświadomił to sobie po zdjęciu zabrudzonego ubrania, które odrzucił w kąt i ponownie wciągnął do płuc słodkie metaliczne powietrze. Niemalże od razu poczuł nagły przyrost głodu i świerzbienie swoich zaskakująco długich kłów. Zawsze zahaczały mu o wargi? Pokręcił głową, nie mógł się skupić. Potrzebował zaspokoić pragnienie.
Z trudem wstał z materaca i dowlekł się do drzwi, gdzie aby schylić się po kubeczek, musiał skorzystać z pomocy ściany. Wyprostował się i zatopił wzrok w szkarłatnym płynie.
- Co za syf... to ma być jedzeniem? - Parsknął i ciężko przełknął ślinę. Jego ręka sama, powoli unosiła kubek do jego ust. Czując smak plastiki, zacisnął powieki i na raz wychylił zawartość kubeczka, czego żałował sekundę po przełknięciu. Choć zimny jak lód, po przekroczeniu odcinka gardła, czuł jak słodki płyn rozgrzewa go od środka. Przez chwilę obawiał się powtórki, ale ty razem nic nie chciało rozsadzić mu żeber. Wszelki ból nagle ustał, podobnie jak dręczący go głód. Chciwie zlizał ostatnią kroplę, nim jeszcze miała okazję spaść do jego ust i oblizał się ze smakiem.
- Lepiej po snickersie? - Odezwał się zaciekawiony głos z wcześniej.
- Ja... Lepiej po, czym?... - Zbity z tropu złapał się za skronie. - ...eee trochę? - Owszem czuł się znacznie lepiej, ale co to właściwie było?
- Zajebiście! - Stwierdził zaskakująco uradowany głos, po czym zaczął się oddalać.- Lecę po szefa! Nie ruszaj się stąd[...] - Reszty instrukcji już nie usłyszał.
Omiótł wzrokiem pomieszczenie, które przypominało bardziej celę więzienną.
- No daleko nie zajdę. - Westchnął ciężko i wrócił do łóżka, na którym przysiadł, bawiąc się pustym kubkiem. Tak jakby ten zaraz miał się magicznie napełnić. Kim był "Szef"? Świr z zaułku, który go ugryzł? A może ojczulek dzieciaka, któremu zalazł za skórę. Jedno było pewne - gówno w które wdepnął, okazało się być niezłym szambem. Goo JaeHee, gdzie cię wywiało, kiedy potrzebowałem porządnego kopa na oprzytomnienie? - Pytał, choć dobrze wiedział, że po tym co zrobił, jego los ją teraz zupełnie nie obchodził.
Siedząc opartym o zimna ścianę, czuł jak z chwili na chwilę jego powieki stając się coraz cięższe. Po którymś już mrugnięciu, miał ochotę się poddać, ale skutecznie wybudził go dźwięk szczęku zamka. Zaskoczony, ale też wystraszony zerwał się z łóżka i przyległ plecami do ściany naprzeciwko otwierających się powoli drzwi. Przez dłuższą chwilę nikt nie przekraczał progu, przez co spiął się mocno, gniotąc trzymany plastikowy kubek. Nie wiedział czego ma się spodziewać. Ataku, związania?
Zamiast tego do pomieszczenia wszedł białowłosy mężczyzna, którego twarz wydawała mu się znajoma. Ale nie bardziej niż ten słodki zapach, którego był źródłem. Myung nieświadomie oderwał się od ściany i zbliżył znacznie do nieznajomego. Czuł się jakby był w transie. Liczyło się tylko zaspokojenie narastającego pragnienia. Kiedy znajdował się o krok od swojego celu i już odsłaniał kły, nagle został mocno odepchnięty na swoje wcześniejsze miejsce. Syknął z bólu, kiedy jego czaszka zaliczyła bliskie spotkanie ze ścianą.
- Cholera jasna! Powaliło cię?! - Wrzasnął z wyrzutem wpatrując się w zamaskowaną osobę. Chciał się wyrwać, ale nawet nie był w stanie ruszyć ręką. Zaraz jednak zamrugał kilkakrotnie. Co on tak właściwie próbował przed momentem zrobić? Dlaczego czuł nieodpartą chęć zatopienia swoich kłów w szyi białowłosego? Dlaczego był pewien, że smak jego krwi będzie podobny do tego co mu przed chwilą podano? I dlaczego tak cholernie było ją od niego czuć? Ręką, którą mu nie zablokowano, zatkał ponownie nos.
- Co żeście mi zrobili? - Zapytał ściągając brwi.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
_____W pomieszczeniu z czarnymi ścianami, z przeszkloną ścianą pokazującą obraz bawiącego się poniżej tłumu, tańczących do odgłosów muzyki serwowanej przez kogoś innego niż Sunghoon. On przejmie stery za chwilę, w końcu był głównym DJ i atrakcją wieczoru. Na skórzanej kanapie siedział ze szkarłatnym drinkiem w ręku Jaeho, wpatrując się w dokumenty, które leżały przed nim na stole. Co znajdowało się na papierze? Raport szkód, wyrządzonych przez pozostawionego sobie wampira. Kto będzie to płacił? Na sam początek on, później przekaże te szkody do stwórcy śpiącego noworodka w piwnicy. Przynajmniej taki był plan. W jego głowie. Siedzący na fotelu obok krótkowłosy mężczyzna o drapieżnym spojrzeniu niemal miażdżył swoją pięść, ściskając ją drugą dłonią, gdy widział cyferki na samym dole kartki. Tym białowłosym wampirem z tatuażem pod lewym okiem był Daewon, osoba sprzątająca to zamieszanie na żądanie Jaeho. Jego zły humor był spowodowany dość jasnym faktem, że nie znalazł za dużo informacji. Wymazał nagarnie zgodnie z życzenie, lecz przeglądając je udało mu się znaleźć całą trasę, którą podążał chłopak. Niestety nie rozumiał jego przyjazdu do Seulu czy celu wizyty. Właściwie nie wiedzieli za dużo. Co czego się jednak dowiedzieli nie było miłe.
– Mówisz, że robili eksperymenty z wampirzą krwią. – westchnął lekko szef przybytku opierając się mocniej o zagłówek. – Nie autoryzowane?
– Tak i nie. – Daewon odpowiedział w lekkim zmartwieniu pochylając głowę niżej. – Otrzymali wstępne potwierdzenie. Wiedzą, że wiemy o ich obecności. Nie dostali jednak informacji, że mogą zacząć pracować.
_____Czystokrwisty wampir zastanawiał się przez chwilę co takiego chcieli badań. Westchnął ciężko i upił trochę zimnej krwi ludzkiej znajdującej się w szkle, które trzymał. Według tego co już usłyszał za pierwszym razem ich celem było sprawdzenie krwi na ludziach z nieuleczalnymi chorobami. Wampirza krew w ludzkim ciele powinna najwyżej zlikwidować choroby i wyparować po jakimś czasie. Była niczym chemioterapia atakująca źródło zmian. Dopiero w chwili śmierci, gdy serce przestało bić, chociaż na chwilę, zaczęła reagować pobudzając wszystko, przejmując kontrolę. Badacze, który usłyszeli o zdarzeniu byli tak samo zszokowani jak oni. Przynajmniej tak twierdzili, a Jaeho nie zamierzał teraz tego podważać. Daewon wyciągnął od ich informację, że krew podawana w badaniach jest uzyskiwana od Rady. Tej samej, Europejskiej, która zamierzała uzależniał ludzi i wampiry od siebie. Co w tym więc dziwnego, że białowłosy czuł smród unoszący się z tej sytuacji na kilometr? Odstawił pustą szklankę na stół przed nim, a pod drzwiami gabinetu zjawiła się Jiho.
– Wejdź. – odezwał się Jaeho jeszcze zanim kobieta zdążyła zapukać. Otworzyła drzwi i nie wchodziła nawet do środka. Po jej spojrzeniu wiedział jakie informacje przynosi. – Obudził się?
– Tak. – odpowiedziała krótko. – Chwilę temu, Sunghoon od razu podał mu krew.
– Bardzo dobrze. – wstał i spojrzał na Daewon’a. – Chodźmy zobaczyć tego niszczyciela porządku.
_____Gabinet na samej górze i piwnicę całego lokalu łączyła klatka schodowa dostępna dla pracowników klubu. Nikt inny, zwłaszcza klienci, nie mogli zaglądać tutaj, a do pewnym miejscu dostać się musieli bardziej okrężną drogą. Było to jednak dla ich bezpieczeństwa. Nikt nie chce przez przypadek znaleźć się oko w oko z wygłodniałym wampirem przetrzymywanym chwilowo w piwnicy. Zaraz koło składu krwi, wina i chłodziarki. Zeszli w trójkę spokojnie zderzając się z Sunghoonem siedzącym pod drzwiami z telefonem w ręku. Jego twarz wyglądała na niezadowolenie. Wyszedł bowiem tylko z piwnicy i zderzył się z Jiho, która zawróciła go na dół, a sama poszła po szefa. Widząc białowłosego, na znudzonej twarzy pojawił się wielki uśmiech.
– Szefie!
_____Odezwał się i został od razu uciszony przez Daewon’a odsuwającego go na bok. Jiho wzięła klucze i z charakterystycznym odgłosem otworzyła drzwi do celi. Kilka godzin temu Jaeho porzucił tutaj na łóżku nieprzytomnego wampira. Teraz, ten był wyraźnie obudzony. Zanim jednak wszedł do środka, nakłuł swoją dłoń, aby na wewnętrznej części dłoni znajdowała się kropelka krwi. Podstawiło to wszystkich jego podwładnych w stan pobudzenia i bycia zaalarmowanym. Nie odezwali się jednak, wiedząc co takiego robi. Wszedł do środka, a krok za nim znajdowała się Jiho. Gdy oboje zobaczyli jak czerwonowłosy chłopak, niczym opętany, zbliża się do Jaeho z zafiksowaniem, prawdopodobnie szukając krwi – zmarszczyli brwi. Jak tylko jego obecność znajdowała się zbyt blisko – kobieta odepchnęła go lekko, zapominając o swojej sile, sprawiając, że chłopak wylądował na ścianie. Jiho jednak nie czekała jakoś długo na reakcję zaskoczonego wampira, przytrzymując go w miejscu.
– Za kogo ty się masz, żeby zadawać pytania. – syknęła między zębami Jiho, a jej czerwone oczy zaświeciły się mocno. Ręką, która trzymała chłopaka od razu nabrała na sile. – Jesteś tylko dzieckiem! Nie masz prawa pytać!
– Jiho! – Jaeho położył dłoń na ramieniu kobiety, która od razu zmniejszając nacisk. – Uspokój się. On nie wie co się dzieje. Dzisiaj przestał być człowiekiem. – kobieta wyraźnie zmalała słysząc ostrzegawcze słowa swojego szefa. Jaeho jednak przekierował swoje spojrzenie na chłopaka. – My, nie zrobiliśmy ci nic. A dzięki mojej krwi dostałeś trochę czasu. Możemy ci pomóc, bo twoja sytuacja nie jest korzystna, ale musisz kooperować z nami. – odezwał się i zabrał dłoń z ramienia Jiho odwracając się i kierując do drzwi, zza których framugi wyglądał zainteresowany Sunghoon. – Zrobiłeś dzisiaj bardzo duży bałagan. Wiesz, ile osób zabiłeś?
_____Spodziewał się, że chłopak nie ma pojęcia, pewnie nawet nie był świadomy tego co się stało do końca. Jiho puściła go, odsuwając się i mijając szefa wyszła z Sali prychając pod nosem. Ciężko jednak było to zauważyć przez maskę, którą cały czas miała na twarzy. Jaeho spojrzał na młodego wampira, DJ, który za chwilę ma stać na scenie i posłał mu mały uśmiech po czym położył dłoń na jego głowie i pogłaskał go jak psa.
– Idź już. – zaśmiał się lekko i zabrał dłoń. – Za chwilę twoja część.
– Jasne, szefie!
_____Odkrzyknął zadowolony i pobiegł po schodach do góry odprowadzany spojrzeniem przez dwójkę pozostałych na miejscy wampirów. Daewon i Jaeho mieli rozmowę do przeprowadzenia z nowo zmienionym człowiekiem. Przede wszystkim przestawienie mu zasad. Robienie tego jednak w celi, pod ziemią i blisko zapasów krwi – nie było dobrym pomysłem. Zwłaszcza, że nad ich głowami szalała duża grupa ludzi. Na szczęście, nie byli oni tam sami. Musieli przenieść się gdzieś indziej, najlepiej do jego gabinetu. Niestety, młody wampir nie mógł wyjść od tak, musieli mieć jakieś zabezpieczenie na wypadek, gdyby zaczął szaleć pod wpływem emocji. Białowłosy kiwnął głową i Daewon wszedł do celi podchodząc do chłopaka i wyciągając rękę w jego stronę z czerwoną opaską leżącą na skórze dłoni.
– Załóż to. – po chwili dodając. – Inaczej nie pozwolimy ci wyjść z tej celi.
– Mówisz, że robili eksperymenty z wampirzą krwią. – westchnął lekko szef przybytku opierając się mocniej o zagłówek. – Nie autoryzowane?
– Tak i nie. – Daewon odpowiedział w lekkim zmartwieniu pochylając głowę niżej. – Otrzymali wstępne potwierdzenie. Wiedzą, że wiemy o ich obecności. Nie dostali jednak informacji, że mogą zacząć pracować.
_____Czystokrwisty wampir zastanawiał się przez chwilę co takiego chcieli badań. Westchnął ciężko i upił trochę zimnej krwi ludzkiej znajdującej się w szkle, które trzymał. Według tego co już usłyszał za pierwszym razem ich celem było sprawdzenie krwi na ludziach z nieuleczalnymi chorobami. Wampirza krew w ludzkim ciele powinna najwyżej zlikwidować choroby i wyparować po jakimś czasie. Była niczym chemioterapia atakująca źródło zmian. Dopiero w chwili śmierci, gdy serce przestało bić, chociaż na chwilę, zaczęła reagować pobudzając wszystko, przejmując kontrolę. Badacze, który usłyszeli o zdarzeniu byli tak samo zszokowani jak oni. Przynajmniej tak twierdzili, a Jaeho nie zamierzał teraz tego podważać. Daewon wyciągnął od ich informację, że krew podawana w badaniach jest uzyskiwana od Rady. Tej samej, Europejskiej, która zamierzała uzależniał ludzi i wampiry od siebie. Co w tym więc dziwnego, że białowłosy czuł smród unoszący się z tej sytuacji na kilometr? Odstawił pustą szklankę na stół przed nim, a pod drzwiami gabinetu zjawiła się Jiho.
– Wejdź. – odezwał się Jaeho jeszcze zanim kobieta zdążyła zapukać. Otworzyła drzwi i nie wchodziła nawet do środka. Po jej spojrzeniu wiedział jakie informacje przynosi. – Obudził się?
– Tak. – odpowiedziała krótko. – Chwilę temu, Sunghoon od razu podał mu krew.
– Bardzo dobrze. – wstał i spojrzał na Daewon’a. – Chodźmy zobaczyć tego niszczyciela porządku.
_____Gabinet na samej górze i piwnicę całego lokalu łączyła klatka schodowa dostępna dla pracowników klubu. Nikt inny, zwłaszcza klienci, nie mogli zaglądać tutaj, a do pewnym miejscu dostać się musieli bardziej okrężną drogą. Było to jednak dla ich bezpieczeństwa. Nikt nie chce przez przypadek znaleźć się oko w oko z wygłodniałym wampirem przetrzymywanym chwilowo w piwnicy. Zaraz koło składu krwi, wina i chłodziarki. Zeszli w trójkę spokojnie zderzając się z Sunghoonem siedzącym pod drzwiami z telefonem w ręku. Jego twarz wyglądała na niezadowolenie. Wyszedł bowiem tylko z piwnicy i zderzył się z Jiho, która zawróciła go na dół, a sama poszła po szefa. Widząc białowłosego, na znudzonej twarzy pojawił się wielki uśmiech.
– Szefie!
_____Odezwał się i został od razu uciszony przez Daewon’a odsuwającego go na bok. Jiho wzięła klucze i z charakterystycznym odgłosem otworzyła drzwi do celi. Kilka godzin temu Jaeho porzucił tutaj na łóżku nieprzytomnego wampira. Teraz, ten był wyraźnie obudzony. Zanim jednak wszedł do środka, nakłuł swoją dłoń, aby na wewnętrznej części dłoni znajdowała się kropelka krwi. Podstawiło to wszystkich jego podwładnych w stan pobudzenia i bycia zaalarmowanym. Nie odezwali się jednak, wiedząc co takiego robi. Wszedł do środka, a krok za nim znajdowała się Jiho. Gdy oboje zobaczyli jak czerwonowłosy chłopak, niczym opętany, zbliża się do Jaeho z zafiksowaniem, prawdopodobnie szukając krwi – zmarszczyli brwi. Jak tylko jego obecność znajdowała się zbyt blisko – kobieta odepchnęła go lekko, zapominając o swojej sile, sprawiając, że chłopak wylądował na ścianie. Jiho jednak nie czekała jakoś długo na reakcję zaskoczonego wampira, przytrzymując go w miejscu.
– Za kogo ty się masz, żeby zadawać pytania. – syknęła między zębami Jiho, a jej czerwone oczy zaświeciły się mocno. Ręką, która trzymała chłopaka od razu nabrała na sile. – Jesteś tylko dzieckiem! Nie masz prawa pytać!
– Jiho! – Jaeho położył dłoń na ramieniu kobiety, która od razu zmniejszając nacisk. – Uspokój się. On nie wie co się dzieje. Dzisiaj przestał być człowiekiem. – kobieta wyraźnie zmalała słysząc ostrzegawcze słowa swojego szefa. Jaeho jednak przekierował swoje spojrzenie na chłopaka. – My, nie zrobiliśmy ci nic. A dzięki mojej krwi dostałeś trochę czasu. Możemy ci pomóc, bo twoja sytuacja nie jest korzystna, ale musisz kooperować z nami. – odezwał się i zabrał dłoń z ramienia Jiho odwracając się i kierując do drzwi, zza których framugi wyglądał zainteresowany Sunghoon. – Zrobiłeś dzisiaj bardzo duży bałagan. Wiesz, ile osób zabiłeś?
_____Spodziewał się, że chłopak nie ma pojęcia, pewnie nawet nie był świadomy tego co się stało do końca. Jiho puściła go, odsuwając się i mijając szefa wyszła z Sali prychając pod nosem. Ciężko jednak było to zauważyć przez maskę, którą cały czas miała na twarzy. Jaeho spojrzał na młodego wampira, DJ, który za chwilę ma stać na scenie i posłał mu mały uśmiech po czym położył dłoń na jego głowie i pogłaskał go jak psa.
– Idź już. – zaśmiał się lekko i zabrał dłoń. – Za chwilę twoja część.
– Jasne, szefie!
_____Odkrzyknął zadowolony i pobiegł po schodach do góry odprowadzany spojrzeniem przez dwójkę pozostałych na miejscy wampirów. Daewon i Jaeho mieli rozmowę do przeprowadzenia z nowo zmienionym człowiekiem. Przede wszystkim przestawienie mu zasad. Robienie tego jednak w celi, pod ziemią i blisko zapasów krwi – nie było dobrym pomysłem. Zwłaszcza, że nad ich głowami szalała duża grupa ludzi. Na szczęście, nie byli oni tam sami. Musieli przenieść się gdzieś indziej, najlepiej do jego gabinetu. Niestety, młody wampir nie mógł wyjść od tak, musieli mieć jakieś zabezpieczenie na wypadek, gdyby zaczął szaleć pod wpływem emocji. Białowłosy kiwnął głową i Daewon wszedł do celi podchodząc do chłopaka i wyciągając rękę w jego stronę z czerwoną opaską leżącą na skórze dłoni.
– Załóż to. – po chwili dodając. – Inaczej nie pozwolimy ci wyjść z tej celi.
Natas
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Choi Myung
Tyle Choi Myung nacieszył się z wolności od bólu. Jego stary przyjaciel powrócił ze zdwojoną siłą, kiedy jeszcze bardziej został wciśnięty w ścianę przez rozzłoszczoną z nieznanego powodu dziewczynę. Jej nacisk uniemożliwił mu choćby wzięcie małego oddechu, przez co boleśnie płakały jego płuca oraz głowa. Ale najdziwniejsze było to, że kości jego czaszki nie zostały zgniecione na miałki pył, tak jak ściana, która się odrobinę posypała.
Jednak nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Jego zmysły zaczynały szaleć coraz bardziej. Zapach białowłosego już nie był jedynym w pomieszczeniu. Przez otwarte drzwi do środka zaczynały napływać coraz to nowe zapachy, tak samo słodkie i metaliczne, ale też i coś mocniejszego, przez co czuł jak lekko go mdli. Na dodatek dochodziły odgłosy stłumionej muzyki, tłumu. Wszystko mieszało się ze sobą w jedną obrzydliwą breję, przez którą ledwo mógł pozbierać swoje myśli. Coś kazało mu uciekać, a drugie twierdziło, żeby się nie ruszał, bo zginie. I o czym nawijała ta dziewczyna o koszmarnie czerwonych oczach, w których widział najdrobniejsze szczegóły, każde włókno, niczym pod mikroskopem? Coś o byciu dzieckiem? Jej źrenice były tak wąskie jak u dzikiego kota...
Nagle uścisk zelżał, dzięki czemu wreszcie łapczywie nabrał powietrza w płuca, zaraz kaszląc na zmianę z kolejnymi oddechami. Teraz miał ochotę zwymiotować, ale nie pozwoliło mu na to zaskoczenie kolejną dawką dziwnych tekstów. "Dzisiaj przestał być człowiekiem". "...dzięki mojej krwi...". Krwi? - Powtórzył w myślach przeskakując wzrokiem z kobiety na mężczyznę, to na niskiego chłopaka stojącego w drzwiach.
Ale nie dali mu nawet przetrawić tych zagadnień, kiedy białowłosy jednym pytaniem przywrócił strzępki potwornych wspomnień z poprzedniej nocy. Puszczony od razu złapał się za głowę, zaciskając palce na swoich kasztanowych włosach. Zerknął nieufnie na osobnika znajdującego się teraz najbliżej niego, po tym jak kobieta opuściła celę. A w jej ślady zaraz za pozwoleniem udał się najniższy osobnik. Czy i Choi udałoby się go wyminąć i zwiać? Oczywiście, nawet nie mógł o tym pomarzyć. Szanse były poniżej zera.
Nagle w pomieszczeniu zjawił się kolejny białowłosy mężczyzna, o tak zimnym spojrzeniu jak "Szef". Trzeci siwus, to jakaś nowa moda? Wyróżniał go przynajmniej tatuaż pod okiem, którego język był niestety dla Myunga niezrozumiały.
Młody chłopak nerwowo przełknął ślinę na widok przepaski.
- Nie łatwiej byłoby po prostu mnie zabić? - Uśmiechnął się ironicznie pomimo widocznego strachu w oczach. - Na długo wam zabawy nie dostarczę. - Wbijając wzrok w ścianę, zacisnął tym razem dłoń na podkoszulku, na swoim brzuchu. Ile jeszcze minie czasu nim da o sobie znać? Kiedy jego ciało zacznie się rozpadać? Oddałby wszystko żeby móc tylko cofnąć się do momentu, w którym znalazł się przed kliniką. Gdyby tylko strach był w tamtej chwili silniejszy, niż jego wola życia, to na pewno sprawy potoczyłby się inaczej.
Ale pomimo swoich słów wciąż obawiał się śmierci i chciał ją odwlec najdalej w czasie jak to tylko było możliwe.
- W porządku. - Szybko zgarnął opaskę i wsunął ją na lewy nadgarstek.
W jednej chwili wszystkie jego zmysły przestały szaleć. Wręcz westchnął z ulgą, cofając się o krok, gdy do tej pory, wszystkie jego napięte mięśnie rozluźniły się na raz. ogarnął go błogi spokój. Żadnych mieszający się potwornych zapachów, czy odgłosów.
- Co teraz? - Zapytał, ale w odpowiedzi otrzymał jedynie skinienie głowy w kierunku schodów. Choć bardziej był to sygnał porozumiewawczy między jasnowłosmi. Jeden ruszył przodem, drugi zaś odczekał, aż kasztanowłosy wyjdzie na korytarz jako drugi. Miał zabezpieczać tyły.
Droga na górę upłynęła w niezręcznej ciszy, którą tylko na jednym z pięter zakłóciły odgłosy stłumionej muzyki i jej mocne drganie, jakie Myung był w stanie wyczuć na poręczy, której się trzymał. Gdzie on tak właściwie się znajdował? W jakimś klubie? A może domu aukcyjnym, na którym jego jeszcze zdrowe narządy zostaną sprzedane? Już nic go chyba by nie zdziwiło.
W końcu jednak schody się skończyły, a przed nimi stanęły drzwi podobne do tych, które zamykały jego celę na dole. Masywne, jakby obawiano się, że coś niebezpiecznego będzie próbować się zza nich wydostać. Przechodząc przez nie trafili do ciemnego biura. Takie wystroje Myung widywał jedynie na wielkich ekranach. Szczególnie z tą szklaną ścianą, przez którą miał wzgląd na praktycznie cały klub. Tylko jaki normalny klub, miał w podziemiach cele?
Białowłosi rozsiedli się na jednej kanapie, zaś Choi Myung na drugiej, na przeciwko nim. Młodszy westchnął wspierając ramiona na kolanach i poprawił opaskę, którą odruchowo zaczął się bawić - trochę mu przeszkadzała.
- Czego ode mnie chcecie? - Spytał nie potrafiąc dłużej znieść dręczącej go niewiedzy. Był gotów już chyba na każdą wersję żądań. Pieniądze, brudną robotę, jak i nawet organy, ale nie na to czego faktycznie zażądał osobnik z tatuażem.
- Odpowiedzi. - Odparł jakby było to coś oczywistego, ale widząc jak Myung ściąga brwi w niezrozumieniu kontynuował. - Jak wiele pamiętasz z poprzedniego wieczoru? - Sprecyzował.
Nie chciał, ale ponownie wrócił do tych potwornych wspomnień. Chcieli znać wyniki swojego małego eksperymentu, z punktu widzenia królika doświadczalnego? No tak. W przeciwieństwie do zwierzęcia, mógł zaoszczędzić im sporo roboty spędzonej na snuciu domysłów. Miał zdać im relację.
- Jeden z waszych podał mi jakieś świństwo, po którym mi odbiło, a potem... - Zwilżył językiem wargi, zahaczając o swoje kły. - potem pamiętam już jedynie okropny głód... smród spalenizny, krzyki ludzi i smak... metalu? - Potarł obolałe skronie. - Jeszcze pamiętam jak rozsadzało mi klatkę piersiową. Jakby coś chciało spalić mnie żywcem, a potem zamrozić i... i tyle.
Wytatuowany przesunął w jego kierunku kartkę z ogromnym rachunkiem.
- Zniszczenia... sprzątnięcie ciał?! - Przeczytał kilka, zaraz zerkając na dwójkę niezrozumiałe.
- Mamy nagranie całej twojej zabawy. Chcesz zobaczyć? - Zaproponował z uniesioną jedną brwią, ale w jego dłoni już znajdował się pilot, którego przyciskiem uruchomił ekran wiszący na jednej ze ścian. Długo nie musiał czekać, aby jego oliwkowo-miodowe oczy nie ujrzały na ekranie jego własnej twarzy wykrzywionej w zwierzęcym wrzasku z krwią na ustach i kłach. I te płomienie, wybuchające z jego ciała. Sam widok przypomniał mu tą okropną woń palonej ludzkiej skóry, co od razu wywołało u niego odruch wymiotny. Zarzucił nim do przodu, ale nie opróżnił zawartości swojego żołądka na podłogę. Nie miał z czego.
- Jak?... c-co niby-? - Spojrzał na nich przerażony. Nie było mowy, żeby to on był tym potworem szalejącym na ekranie.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
_____Wampir był silniejszy od normalnego człowieka. Nie tylko dlatego, że sam był drapieżnikiem, a jego ofiara powinna być słabsza. Kiedy dwa wampiry walczyły ze sobą, czasem schodziło do zwykłej, starej, lecz jak dobrej przemocy. Co prawda oderwanie ręki zajmuje trochę czasu do wyprodukowania nowej, lecz „przyszycie” starej, nie trwało tak długo. Tak samo w tym wypadku. Przygnieciony do ściany chłopak zdecydowanie uszkodził sobie głowę, lecz nie poczuł tego, bo zwyczajnie obrażenie nie zajęło zbyt długo, aby się uzdrowić no i jego ciało samo w sobie było bardziej wytrzymałe. Może dlatego nikt nie pochylił się nad obrażeniem, które zostało zadane. Wiedzieli, że dzieciak wytrzyma nawet więcej niż lekka agresja od Jiho. Poza tym siła w rękach nie była najmocniejszą stroną wampirzycy.
_____Widząc brak agresywnego zachowania, nie zamierzali zatrzymywać go w celi, a do tego potrzebna była opaska. Słysząc więc jego pytanie, obaj się spięli i spojrzeli po sobie. Zarówno Jaeho jak i Daewon nie mieli pojęcia co się dzieje w głowie młodziaka. Kto miałby kogo sprzedawać i zabawiać? Nie mieli na coś takiego czasu, a widać ten ktoś miał fantazję. Nie odezwali się jednak i przeczekali w ciszy moment aż czerwonowłosy po prostu założy opaskę. Mieli pewne wrażenie, że wyciąganie go z tego błędu w tym momencie tylko zmusi ich do rozmowy w tym miejscu i długiego tłumaczenia wszystkiego zanim się ruszą. A oni bądź co bądź, mają dużo do roboty. Nie mogli od tak zostać w tym miejscu i tłumaczyć dziecku wszystkiego po kolei. Gdy w końcu się ruszyli, Jaeho pierwszy, a Daewon ubezpieczając tyły, jakby chłopak postanowił nagle wybiec z klatki schodowej do klubu czy postanowił zwiewać w jakiś inny sposób.
_____Weszli do biura, gdzie w pierwszej chwil Jaeho upewnił się, że są sami, a Daewon zamknął szczelnie drzwi. Oni obaj przeżyją szalejącego półwampira, nawet zamknięci w małym pomieszczeniu z gorejącym ogniem, ci ludzie na dole? Raczej nie. Co prawda usiedli razem na jednej kanapie, lecz gdy tylko o wiele młodszy wampir zaczął swoje pytania i wywiad w stronę chłopaka, Jaeho wstał i podszedł do barku znajdującego się z boku. Obszedł go i z małej lodówki wyciągnął opakowanie czerwonego trunku zamkniętego w szczelne plastikowe opakowanie kładąc je na barku. Wiedział, że dziecko i jego kolega mają teraz trochę słów do wymienienia, on nie zamierzał się wtrącać. W końcu – zwykle tego nie robił. Wyciągnął dwie szklanki i wrócił na swoje miejsce, akurat, kiedy dziecko zadało swoje pytanie z przerażeniem w oczach.
– Słyszałeś kiedyś o wampirach? – postawił szklanki i położył opakunek z krwią. – Wieczne, piękne, boją się czosnku i krzyża?
_____Na twarzy Jaeho pojawił się mały uśmiech, a Daewon patrzył na niego, nie wiedząc, dokąd to zmierza. Idea, że wampiry boją się czosnku była idiotyczna, tak samo z tym krzyżem. Na słońce także spokojnie wychodzili. Co prawda potrzebowali krwi, ale legendy szalejące wśród ludzi były mocno przesądzone. W końcu, gdzie niby miejsce na postawienie trumny w mieszkaniu w 21 wieku. Kto normalny miałby czarne przeciwsłoneczne zasłony w oknach, a w piwnicy trzymał porwane dziewice? Pomijając fakt, że takie ogólnie ciężko znaleźć, a jak już to nie wychodzą z domu. Siedząc na fotelu z książką lub przed TV oglądają swoje dramy. Niebieskooki przewrócił oczami i westchnął lekko patrząc na swojego szefa.
– Hyung? – Daewon skupił na sobie uwagę. – Chcesz mu wszystko tłumaczyć tutaj od początku? Nie lepiej, żeby podpisał umowę i zawieść go, żeby ktoś inny się nim zajął?
– Ej! Nie martw się. – czystokrwisty machnął lekko ręką i oparł się wygodnie. – Zobacz na niego. Jak go teraz zapakujesz do samochodu, będzie myślał, że jedzie gdzieś umrzeć w rowie.
_____Park nie sądził, aby to mogło się dobrze skończyć, jeśli zmusi go do podpisania rachunku, zrzuci na niego dług i zmusi do pracy od tak bez większych wytłumaczeń. Miał wręcz pewność, że zostawiony na chwilę sam postanowi uciekać. I to jeszcze do swojego domu, a tam zrobi większe zamieszanie napędzony uczuciami. Lepszy efekt będzie miało wytłumaczenie mu wszystkiego, a przynajmniej części. Co prawda decyzja została podjęta za niego, lecz nie wszystko w życiu można kontrolować.
– Nie wiem po co poddałeś się zabiegowi. Jeśli chciałeś wyzdrowieć, na pewno się to udało. Jeśli chciałeś umrzeć, mam złe wieści. – westchnął i otworzył plastikowy flakonik nalewając czerwonego napoju do dwóch kryształowych szklanek. – Wampiry nie umierają za łatwo.
_____Przysunął szklankę do siedzącego naprzeciwko czerwonowłosego chłopaka. Czerwony napój w szklance był krwią. Czystą. Ludzką. Jego głównym posiłkiem od tego dnia do przodu.
– Mam też dla ciebie złe wieści. – oparł się ponownie biorąc przy okazji drugą szklankę do ręki. – Nawet jeśli jesteś zdrowy jako człowiek, to nie możesz wrócić do swojej rodziny. Pozostawiony sam, zrobisz im coś takiego. – wskazał na ekran TV, który wyświetlał zatrzymaną klatkę kamery. Akurat tą, gdzie chłopak wbijał się w szyję kolejnej ofiary. Dość przykry widok dla człowieka, zwłaszcza takiego, który normalnie nie stosował przemocy. – Dopóki nie znajdziesz krwi swojego mistrza i jej nie dostaniesz, polecam unikać kontaktu z ludźmi, których lubisz. Jak się wkurzysz, podekscytujesz, pogrążysz w smutku… Możesz ich zabić.
_____Przyłożył kryształ do ust i przechylił lekko upijając trochę trunku. Następnie odstawił szklankę na stół i spojrzał na nieodzywającego się chłopaka. Nawet nie znali jego imienia, nie mówić o czymkolwiek innym. Pewnie myślał teraz o wielu rzeczach. Powinien. Zwłaszcza widząc taką scenę, dostając informację, że tymi ludźmi mogą być jego bliscy, jeśli wróci do swojego domu. Odwrócił się do Daewon’a i wyciągnął rękę, na której szybko znalazł się telefon z wybranym numerem. Widząc czyi numer tam widnieje, Jaeho westchnął ciężko. Bardzo nie lubił rozmawiać z tą kobietą. Chciał spokojnie zadzwonić po Dongmin’a, aby zabrał dzieciaka, ale widząc, że Ryunjin już wcześniej dzwoniła, nie mógł nic zrobić, tylko wybrać numer i wykonać telefon. W tym czasie, Daewon nie zamierzał marnować czasu i podsunął wampirowi umowę kiwając głową, żeby tam zajrzał, a zaraz potem długopis.
– Co chcesz? – zaczął jak tylko usłyszał, że połączenie zostało odebrane.
– Wiesz, że cię uwielbiam, ale nawet ja lubię być przywitana. – po tych ciągnących się słodko słowach, można było usłyszeć, że wypuściła z ust kłąb dymu. – Masz dzieciaka? Ognistego.
– Przed sobą. – nie zamierzał niczego ukrywać przed tą kobietą. – Zamierzam na razie wziąć go pod swoją ochronę zanim znajdziemy jego mistrza.
– Eh… no dobrze.
_____Westchnęła i odezwała się lekko znudzona, a może… zaczepiała do reszty rozmowy, aby zapytał? Jaeho nie zamierzał bawić się w gierki z tą wampirzycą. Ryunjin siedziała większość czasu w Chinach i kontrolowała prawie cały kraj jako czystokrwisty wampir kontrolujący wiatr i burzę. Jej inne imię posiadało sylaby oznaczające smoka i czerwone niebo, bo bezlitośnie zabijała swoich wrogów barwiąc niebo na czerwono… Aż nadmiernie poetycko jak na nazwanie kogoś po prostu bezwzględnym. W każdym razie, postanowił spytać, aby mieć to za sobą.
– To w czymś ci przeszkadza?
– Hm? – czuł w jej tonie, że się uśmiecha. – Nieee… Po prostu wiem, że będzie szukać teraz pewnie jego właściciela. Mam pomóc?
_____Jaeho westchnął i spojrzał przed siebie na chłopaka, który czytał podsuniętą mu umowę. Zawierała ona informacje o tym co od nich dostanie. Miejsce do mieszkania, pracę i pokarm, ochronę i informację oraz to najważniejsze, czyli pomoc w znalezieniu swojego mistrza. Nie mogli obiecać mu, że na pewno znajdą go i dostarczą krwi, ale zawsze mogą zostawić ich samych i niech chłopak o własnych siłach przekonuje staruszka z Europy, żeby dał mu krwi. Niestety, znalezienie od tak tego wampira nie będzie proste. Czuł, że będzie miał z tego powodu ból głowy, zwłaszcza, że sama Ryunjin chce pomóc.
– Co chcesz w zamian? – spytał, chociaż trochę bał się odpowiedzi. – Wiesz, że nie mogę ci obiecać wszystkiego.
– Przysługa na przyszłość wystarczy. – ton głosu zmienił się, a wraz z tym po plecach przebiegły go ciarki. Czuł, że nie powinien się zgadzać, ale nie lubił też siedzieć z problemem latami, więc zgodził się, a w odpowiedzi otrzymał tylko krótkie. – Kocham robić z tobą interesy.
_____Po czym połączenie zostało przerwane, a Jaeho spojrzał na wampira przed siebie marszcząc lekko brwi. Gdyby wampirów było więcej…, gdyby to nie było takie ciężkie, żeby zastąpić ich ilość… prawdopodobnie faktycznie zabiliby tego tutaj, aby nie mieć problemów. Niestety, populacja była mała i bardzo ciężko, żeby urosła. Każda para rąk była warta zachodu i robienia sobie problemów.
_____Widząc brak agresywnego zachowania, nie zamierzali zatrzymywać go w celi, a do tego potrzebna była opaska. Słysząc więc jego pytanie, obaj się spięli i spojrzeli po sobie. Zarówno Jaeho jak i Daewon nie mieli pojęcia co się dzieje w głowie młodziaka. Kto miałby kogo sprzedawać i zabawiać? Nie mieli na coś takiego czasu, a widać ten ktoś miał fantazję. Nie odezwali się jednak i przeczekali w ciszy moment aż czerwonowłosy po prostu założy opaskę. Mieli pewne wrażenie, że wyciąganie go z tego błędu w tym momencie tylko zmusi ich do rozmowy w tym miejscu i długiego tłumaczenia wszystkiego zanim się ruszą. A oni bądź co bądź, mają dużo do roboty. Nie mogli od tak zostać w tym miejscu i tłumaczyć dziecku wszystkiego po kolei. Gdy w końcu się ruszyli, Jaeho pierwszy, a Daewon ubezpieczając tyły, jakby chłopak postanowił nagle wybiec z klatki schodowej do klubu czy postanowił zwiewać w jakiś inny sposób.
_____Weszli do biura, gdzie w pierwszej chwil Jaeho upewnił się, że są sami, a Daewon zamknął szczelnie drzwi. Oni obaj przeżyją szalejącego półwampira, nawet zamknięci w małym pomieszczeniu z gorejącym ogniem, ci ludzie na dole? Raczej nie. Co prawda usiedli razem na jednej kanapie, lecz gdy tylko o wiele młodszy wampir zaczął swoje pytania i wywiad w stronę chłopaka, Jaeho wstał i podszedł do barku znajdującego się z boku. Obszedł go i z małej lodówki wyciągnął opakowanie czerwonego trunku zamkniętego w szczelne plastikowe opakowanie kładąc je na barku. Wiedział, że dziecko i jego kolega mają teraz trochę słów do wymienienia, on nie zamierzał się wtrącać. W końcu – zwykle tego nie robił. Wyciągnął dwie szklanki i wrócił na swoje miejsce, akurat, kiedy dziecko zadało swoje pytanie z przerażeniem w oczach.
– Słyszałeś kiedyś o wampirach? – postawił szklanki i położył opakunek z krwią. – Wieczne, piękne, boją się czosnku i krzyża?
_____Na twarzy Jaeho pojawił się mały uśmiech, a Daewon patrzył na niego, nie wiedząc, dokąd to zmierza. Idea, że wampiry boją się czosnku była idiotyczna, tak samo z tym krzyżem. Na słońce także spokojnie wychodzili. Co prawda potrzebowali krwi, ale legendy szalejące wśród ludzi były mocno przesądzone. W końcu, gdzie niby miejsce na postawienie trumny w mieszkaniu w 21 wieku. Kto normalny miałby czarne przeciwsłoneczne zasłony w oknach, a w piwnicy trzymał porwane dziewice? Pomijając fakt, że takie ogólnie ciężko znaleźć, a jak już to nie wychodzą z domu. Siedząc na fotelu z książką lub przed TV oglądają swoje dramy. Niebieskooki przewrócił oczami i westchnął lekko patrząc na swojego szefa.
– Hyung? – Daewon skupił na sobie uwagę. – Chcesz mu wszystko tłumaczyć tutaj od początku? Nie lepiej, żeby podpisał umowę i zawieść go, żeby ktoś inny się nim zajął?
– Ej! Nie martw się. – czystokrwisty machnął lekko ręką i oparł się wygodnie. – Zobacz na niego. Jak go teraz zapakujesz do samochodu, będzie myślał, że jedzie gdzieś umrzeć w rowie.
_____Park nie sądził, aby to mogło się dobrze skończyć, jeśli zmusi go do podpisania rachunku, zrzuci na niego dług i zmusi do pracy od tak bez większych wytłumaczeń. Miał wręcz pewność, że zostawiony na chwilę sam postanowi uciekać. I to jeszcze do swojego domu, a tam zrobi większe zamieszanie napędzony uczuciami. Lepszy efekt będzie miało wytłumaczenie mu wszystkiego, a przynajmniej części. Co prawda decyzja została podjęta za niego, lecz nie wszystko w życiu można kontrolować.
– Nie wiem po co poddałeś się zabiegowi. Jeśli chciałeś wyzdrowieć, na pewno się to udało. Jeśli chciałeś umrzeć, mam złe wieści. – westchnął i otworzył plastikowy flakonik nalewając czerwonego napoju do dwóch kryształowych szklanek. – Wampiry nie umierają za łatwo.
_____Przysunął szklankę do siedzącego naprzeciwko czerwonowłosego chłopaka. Czerwony napój w szklance był krwią. Czystą. Ludzką. Jego głównym posiłkiem od tego dnia do przodu.
– Mam też dla ciebie złe wieści. – oparł się ponownie biorąc przy okazji drugą szklankę do ręki. – Nawet jeśli jesteś zdrowy jako człowiek, to nie możesz wrócić do swojej rodziny. Pozostawiony sam, zrobisz im coś takiego. – wskazał na ekran TV, który wyświetlał zatrzymaną klatkę kamery. Akurat tą, gdzie chłopak wbijał się w szyję kolejnej ofiary. Dość przykry widok dla człowieka, zwłaszcza takiego, który normalnie nie stosował przemocy. – Dopóki nie znajdziesz krwi swojego mistrza i jej nie dostaniesz, polecam unikać kontaktu z ludźmi, których lubisz. Jak się wkurzysz, podekscytujesz, pogrążysz w smutku… Możesz ich zabić.
_____Przyłożył kryształ do ust i przechylił lekko upijając trochę trunku. Następnie odstawił szklankę na stół i spojrzał na nieodzywającego się chłopaka. Nawet nie znali jego imienia, nie mówić o czymkolwiek innym. Pewnie myślał teraz o wielu rzeczach. Powinien. Zwłaszcza widząc taką scenę, dostając informację, że tymi ludźmi mogą być jego bliscy, jeśli wróci do swojego domu. Odwrócił się do Daewon’a i wyciągnął rękę, na której szybko znalazł się telefon z wybranym numerem. Widząc czyi numer tam widnieje, Jaeho westchnął ciężko. Bardzo nie lubił rozmawiać z tą kobietą. Chciał spokojnie zadzwonić po Dongmin’a, aby zabrał dzieciaka, ale widząc, że Ryunjin już wcześniej dzwoniła, nie mógł nic zrobić, tylko wybrać numer i wykonać telefon. W tym czasie, Daewon nie zamierzał marnować czasu i podsunął wampirowi umowę kiwając głową, żeby tam zajrzał, a zaraz potem długopis.
– Co chcesz? – zaczął jak tylko usłyszał, że połączenie zostało odebrane.
– Wiesz, że cię uwielbiam, ale nawet ja lubię być przywitana. – po tych ciągnących się słodko słowach, można było usłyszeć, że wypuściła z ust kłąb dymu. – Masz dzieciaka? Ognistego.
– Przed sobą. – nie zamierzał niczego ukrywać przed tą kobietą. – Zamierzam na razie wziąć go pod swoją ochronę zanim znajdziemy jego mistrza.
– Eh… no dobrze.
_____Westchnęła i odezwała się lekko znudzona, a może… zaczepiała do reszty rozmowy, aby zapytał? Jaeho nie zamierzał bawić się w gierki z tą wampirzycą. Ryunjin siedziała większość czasu w Chinach i kontrolowała prawie cały kraj jako czystokrwisty wampir kontrolujący wiatr i burzę. Jej inne imię posiadało sylaby oznaczające smoka i czerwone niebo, bo bezlitośnie zabijała swoich wrogów barwiąc niebo na czerwono… Aż nadmiernie poetycko jak na nazwanie kogoś po prostu bezwzględnym. W każdym razie, postanowił spytać, aby mieć to za sobą.
– To w czymś ci przeszkadza?
– Hm? – czuł w jej tonie, że się uśmiecha. – Nieee… Po prostu wiem, że będzie szukać teraz pewnie jego właściciela. Mam pomóc?
_____Jaeho westchnął i spojrzał przed siebie na chłopaka, który czytał podsuniętą mu umowę. Zawierała ona informacje o tym co od nich dostanie. Miejsce do mieszkania, pracę i pokarm, ochronę i informację oraz to najważniejsze, czyli pomoc w znalezieniu swojego mistrza. Nie mogli obiecać mu, że na pewno znajdą go i dostarczą krwi, ale zawsze mogą zostawić ich samych i niech chłopak o własnych siłach przekonuje staruszka z Europy, żeby dał mu krwi. Niestety, znalezienie od tak tego wampira nie będzie proste. Czuł, że będzie miał z tego powodu ból głowy, zwłaszcza, że sama Ryunjin chce pomóc.
– Co chcesz w zamian? – spytał, chociaż trochę bał się odpowiedzi. – Wiesz, że nie mogę ci obiecać wszystkiego.
– Przysługa na przyszłość wystarczy. – ton głosu zmienił się, a wraz z tym po plecach przebiegły go ciarki. Czuł, że nie powinien się zgadzać, ale nie lubił też siedzieć z problemem latami, więc zgodził się, a w odpowiedzi otrzymał tylko krótkie. – Kocham robić z tobą interesy.
_____Po czym połączenie zostało przerwane, a Jaeho spojrzał na wampira przed siebie marszcząc lekko brwi. Gdyby wampirów było więcej…, gdyby to nie było takie ciężkie, żeby zastąpić ich ilość… prawdopodobnie faktycznie zabiliby tego tutaj, aby nie mieć problemów. Niestety, populacja była mała i bardzo ciężko, żeby urosła. Każda para rąk była warta zachodu i robienia sobie problemów.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach