Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
LiesDzisiaj o 12:21 pmSyriusz
W Krwawym Blasku GwiazdDzisiaj o 08:01 amnowena
A New Beginning Dzisiaj o 01:58 amYulli
Argonaut [eng]Dzisiaj o 12:53 amSeisevan
Triton and the WizardWczoraj o 03:32 pmKurokocchin
incorrect loveWczoraj o 01:34 pmKurokocchin
Run fastWczoraj o 11:29 amEeve
Blood, drugs and you in the middle30/04/24, 10:16 pmTroianx
You're Only Music30/04/24, 08:25 pmKass
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
3 Posty - 16%
3 Posty - 16%
3 Posty - 16%
2 Posty - 11%
2 Posty - 11%
2 Posty - 11%
1 Pisanie - 5%
1 Pisanie - 5%
1 Pisanie - 5%
1 Pisanie - 5%

Go down
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne - Page 2 Empty Niespodziewane Skutki Uboczne {30/06/22, 12:11 pm}

First topic message reminder :

W tym świecie, ludzie kultywujący energię wewnętrzną skupiają się w sektach, a wraz z wyższym poziomem kultywacji – rośnie liczba lat, które można przeżyć. Czy jest powód, aby rosnąć w siłę i kultywować energię? Tak, w tym niebezpiecznym świecie, gdzie słaby zostaje pożarty przez silnego, twoja siła to twoja szansa na przeżycie. Inny powód, dla którego można dążyć do coraz wyższych poziomach kultywacji to wstąpienie do niebios i stanie się nieśmiertelnym.

Są sekty skupiające się na alchemii i tworzeniu pigułek, są sekty, które zbierają ludzie szukających specjalizacji w sztukach zabijania. Istnieją więc też sekty bez konkretnej specjalizacji, które zbierają wyjątkowo uzdolnionych ludzi i chcą być jak najbardziej obszerne. Sekta Tian Shi jest bardzo wyrafinowaną sektą, którą zbiera tylko tych najbardziej uzdolnionych z uzdolnionych kultywatorów. Wśród tych mistrzów nie zabrakło miejsca dla XX, mistrza lecznictwa oraz alchemii, który potrafi przywrócić zmarłych do życia oraz YY, niepokonanego mistrza miecza. Mistrzowie miecza byli najbardziej niebezpiecznymi z kultywatorów, ponieważ poza wykorzystaniem techniki energii do walki jak każdy inny kultywator posiadali jeszcze magiczny oręż, który słuchaj się ich na każdym kroku. YY był wyjątkowym kultywatorem, bo w przeciwieństwie do innych mógł posiadać więcej niż jeden magiczny oręż.

Historia zaczyna się, gdy przez swojego eksperymenty XX stworzył nowy typ pigułki. Nie znając jej efektu, ale mając jakieś przypuszczenia – zjadł ją. Okazało się, że totalnie się przeliczył, a pigułka faktycznie miała efekt wzmocnienia szybkości kultywacji energii, jednak przy okazji wzmacniała też libido. Myśląc, że poradzi sobie z tym sam został przyłapany przez swojego przyjaciela – YY, który postanawia mu pomóc z jego „problemem” aż do momentu jak znajdą lekarstwo.

YY – mistrz miecza - M - Kass
XX – mistrz alchemii - M - Mireyet
Niespodziewane Skutki Uboczne
Emme


Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne - Page 2 Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {21/04/23, 09:34 pm}

_____Bez słowa słuchał słów swojego mistrza, który w normalnych okolicznościach byłby teraz sknerą marudzącą na fakt, że ktoś odciągnął go od jego pracy na słuchanie o jakichś pierdołach. Tym razem, na tym spotkaniu chodziło jednak o jego ucznia, nie mógł marudzić i narzekać, gdy sam był w pewien sposób sprawcą całego zamieszania. Sam Meimei nie wydawał się zainteresowany całym zgromadzeniem czy możliwym poruszonym tematem. Ciężko jednak odkryć faktyczne uczucia Starszego Hao, który chowa się za maską i nie pokazuje niczego poza jasnymi klarownymi oczami. Nie pozostali w małym gronie długo, a sala zaczęła się zapełniać kolejnymi starszymi i poważanymi kultywatorami, w też pojawia się wyjątkowo wcześnie Hu Yin. Skinieniem głowy przywitał go w ciszy, kiedy usiadł koło niego. Nie czul potrzeby otwierać ust na przywitanie. W pomieszczeniu i tak było już głośno.
_____Spotkanie się rozpoczyna, a Starszy Hao wbija niezainteresowane spojrzenie w kubek z zieloną herbatą wiedząc doskonale, że na pewno jest nacechowana energią kultywacyjną i w głębi ducha wzdycha z ulgą. Kilka dni temu wyzbył się drzemiącego ognia, a potem nie używał swojej energii do niczego więc był „na czysto” i nie musiał przejmować się efektami herbaty. Inaczej w połowie spotkania pewnie powstrzymywałby się przez jękami i łapał własne dłonie, aby nie dotykać samego siebie. Popijał więc napój z uśmiechem, zadowolony, zupełnie nie słuchając tego co mówi Mistrz Sekty. Dopiero gdy do głosu dochodzi przyjaciel, wraca na ziemię z odmętów swoich wspomnień. Dlaczego? Na pewno nie przez to, że zwyczajnie rozpoczął mówić. Temat wypowiedzi także był pomijalny – uwagę Liang Mei skupił dotyk na jego udzie, który czując złapał mocniej kubek starając się go nie zniszczyć, hamując swoje zapędy, aby dać Hu Yinowi po łapach. Nie wypadało. Przy Starszych, na spotkaniu, kiedy przyjaciel poruszał ważny temat. Zacisnął więc zęby i czeka aż to wszystko się skończy, aby mu wygarnąć, słuchając jednym uchem wszystkich faktów jakie ma do przedstawienia. Czując jednak poruszenie się dłoni, która gładzi jego skórę przez materiał, szybkim ruchem składa mocniej uda ze sobą, blokując mu możliwość przejścia gdzieś głębiej. Przy okazji rzucając poirytowane spojrzenie do prowodyra siedzącego tuż obok. Nie rozumiał powodu, dla którego miałby go teraz dotykać, pomijając już fakt, że otoczeni byli kultywatorami, którzy, jeśli chcieli – spokojnie mogliby to zauważyć. Widać jednak temat dyskusji był na tyle ważny, a oni czuli się wystarczająco bezpiecznie, że zupełnie nie używali swojej energii.
_____W odpowiedzi na szepty Hu Yina tylko prychnął pod nosem. Nie był idiotą, aby nie zrozumieć do czego mógł się odnosić, ale za znakiem Mistrza Sekty przyszła czas na jego wypowiedź, więc otworzył usta, po raz pierwszy tego wieczora nabierając powietrza i od razu ściągając na siebie spojrzenia wszystkich. Nikt nie oczekiwał się kolejnej sprawy do obgadania, a jeszcze ze strony Hao Liang Mei.
– Aby kontynuować swoje badania zamierzam opuścić sektę na bliżej nie określony czas. – mówi stabilnie, bez większej ekscytacji czy smutku. Jakby stawiał fakty, bez możliwość odwołania czy zmiany jego decyzji. – W ostateczności za dwa dni, jak nie wcześniej. Wszystko zostało już przygotowane.
_____Mistrz Sekty kiwnął głową, gdy Meimei ponownie zainteresował się fusami herbaty samemu stwierdzając tylko, że zgadza się na tą wyprawę, lecz Lekarz, nawet na jego stadium kultywacji, powinien mieć ze sobą kogoś do pomocy. Nieważne czy faktycznego ochroniarza, czy innego zielarza, aby wyprawa przegięła sprawniej. Starszy Hao był naczelnym medykiem sekty i nawet jeśli jego uczniowie pozostawieni sami sobie poradzą sobie z Bambusowym Tarasem to trzeba wyznaczyć innego Starszego do tej wyprawy. Rzuca w końcu zaproponowane wcześniej kandydatury – Starszy Xia oraz Starszy Yang. Obaj w pierwszej chwili zaskoczeni, że nie był to Starszy Yuan. Czy sam Meimei interesował się tym kto zostanie wyznaczony? Niezbyt. Jego mistrzowie chcieli, aby zabrał kogoś jeszcze i obaj są mniej lub bardziej dobrym wyborem. Zwłaszcza jeśli Hu Yin miałby biegać po świecie szukając śladów Demonicznej Energii. Ignoruje więc zupełnie słowa Xia Nai czy późniejsze słowa przyjaciela. Gdy jednak zostaje złapany za udo, w sposób, który sprawił, że wyprostował plecy odchylając ramiona do tyłu. Zmrużył oczy starając się zrozumieć o co chodzi jego ciału, które przez ruch mięśni informowało go, że chciałby jeszcze. Mając w głowie zagadkę swojego zachowania i szukając rozwiązania lekkim dreszczy u podstawy pleców nie słucha kłótni między dwójką kultywatorów.
_____Musi jednak odpuścić sobie swoje myśli przez docierające do niego pytanie Staruszka, którego nie może zignorować. Zwłaszcza gdy Hu Yin przypomina mu o jego własnych słowach, sprawiając, że cicho klika językiem, aby następnie westchnąć głośno. Odstawia kubek, który jest prawie pusty i posyła swoją uwagę w kierunku Mistrza Tian Shi.
– Hu Yin jest lepszym wyborem. – mówi stwierdzając fakt. – Argument o pozostawieniu mnie samego, bo nasze kierunku podróży nie są spójne jest niepoprawny. Mam na liście kilkanaście celów, które chce zbadać, lecz faktem jest, że poszukuję w ciemno. Może akurat idąc za śladami demonicznej energii dojdę do potrzebnego rozwiązania.
– Hoh… – starzec pogładził się po długiej brodzie zadowolony z odpowiedzi. – Mówisz zamierzasz pozostawić to przeznaczeniu?
– To nie tak, że jestem pewien, gdzie otrzymam potrzebne wyniki. – wzrusza lekko ramionami pokazując prawie zerowe odczucia sympatii, a jakby rzucał faktami, swoim zdaniem i niczym innym utrzymując stabilny ton. – Chwilowa zmiana kierunku jest pomijalnym czynnikiem, a posiadanie lekarza na miejscu, gdy Starszy Yuan zderzył się z Demonicznymi Kultywatorami, wydaje mi się odpowiednim środkiem zaradczym na większą liczbę przeciwników.
– W takim razie mamy nasza odpowiedź. Starszy Yuan, Starszy Xia, akceptujecie? – po czym rzuca pytania do reszty. – Ktoś jeszcze ma zdanie w temacie i chciałby zmienić decyzję?
_____Nie otrzymując jednak żadnych sprzeciwów, wzdycha cicho. Tak samo Meimei, który poczuł, że jest bliżej tego czego potrzebował, wyjścia z sekty i rozpoczęcia podróży z wyraźnym celem – znalezieniem leku na ten uporczywy ogień w lędźwiach. Bez żadnych kłótni, wszyscy uczestnicy zaczęli opuszczać pomieszczenie, a białowłosy jak siedział tak siedział na swoim miejscu. Pożegnał się ze swoimi mistrzami i gdy większość opuściła pomieszczenie, pozostawiając tylko trzech zainteresowanych dopieszczeniem szczegółów – Hu Yina, Liang Mei oraz Wielkiego Mistrza – strzepnął dłoń przyjaciela, szczypiąc go po wierzchniej stronie dłoni i wstał na równe nogi.
– Jaki jest wasz pierwszy kierunek wyprawy? – Pyta Wielki Mistrz siedząc cały czas na swoim krześle, na czele stołu. – Północ? Południe?
– Właściwie… – Meimei nie wiedząc, czy może sam odpowiedzieć na to pytanie odwraca się do Hu Yina. – Masz jakieś konkretne przeczycie w tej sprawie?
_____Mogłoby się wydawać dziwnym, że Starszy Hao postanowił spytać o zdanie przyjaciela, ale prawda była taka, że ślady mogłoby coś mu mówić, a on nie chciał zakładać z góry, że ma wolną dłoń w tej sprawie. Oczywiście – gdyby miał, byłoby szybciej i na pewno na zimną Północ. Co jednak, jeśli wskazówki pokażą inną stronę świata, a sekta w razie problemów będzie szukać ich w złym miejscu? Lekarz nie zamierzał bawić się potem w prostowanie nieporozumień związanych z nieobgadanym wcześniej tematem. Mistrz sekty się spytał, warto było to omówić.
– Obrałbym północ – oczy Meimei zabłysnęły pod maska, gdy usłyszał, że udadzą się tam, gdzie on potrzebuje. - Ślady wskazywały na południowy-wschód, jednak w tym kierunku rozpościerają się głównie lasy i śmiałbym rzec, że nie ma w tym kierunku miejsca, w którym moglibyśmy zastać demonicznych kultywatorów. Chcą zwrócić na siebie uwagę, stąd i uważam południe za mylny trop. – spojrzenie przyjaciela skierowane na niego, zmusiło go w pewien sposób, aby nie odwracał od niego oczu. – Północ odpowiada twoim potencjalnym poszukiwaniom?
_____Kiwa mu potwierdzająco w odpowiedzi, lecz zanim jest wstanie cokolwiek powiedzieć więcej w temacie, Wielki Mistrz postanowił wejść w ich rozmowę jakby faktycznie nie zainteresowany tym, gdzie będą i co będą robić.
– Przysyłajcie listy raz w miesiącu, gdzie się znajdujecie i gdzie zmierzacie. – rzucił dopijając szybkim ruchem zimną herbatę i odstawiając kubek na stół. – Pamiętajcie, że wasze życie jest priorytetem. Bezpiecznej podróży.
_____Powiedział z uśmiechem ukrytym między wąsami, a brodą i wyszedł kiwając się lekko na boki, jakby był czymś mocno zadowolony. Liang Mei nie mógł zrozumieć zachowania Mistrza, lecz tylko pożegnał go zanim wyszedł z pomieszczenia pozostając sam na sam z przyjacielem.
– Muszę udać się do Deyme. Tamtejsze lodowe jaskinie mogą posiadać potrzebny mi składnik. – odzywa się do Hu Yina twardym i biznesowym tonem. – Byłbyś wstanie być gotowy na jutro, aby wyruszyć o świcie?
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne - Page 2 Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {23/04/23, 10:43 pm}

______Nie może powstrzymać delikatnego uśmiechu, który ciśnie mu się na usta, gdy tylko Liang Mei wybiera go, jako swojego towarzysza. Z błyskiem zwycięstwa w oku spogląda na Starszego Xia, który jedynie kręci dyskretnie głową w konsternacji. Kultywator nie wygląda na zawiedzionego, jakby spodziewał się takiego obrotu spraw, a może i testował samego Hu Yina, który postępuje dokładnie tak, jak Xia Nai zakłada. Co by nie było, spotkanie zmierza ku końcowi, więc pozostaje im posłuchać do głowa klanu ma do powiedzenia.
______Meimei już dawno pozostawia swój los w rękach przeznaczenia, jak już stwierdzili ostatnim razem, gdy Yuan doszedł do wniosku, że przeznaczenie leży w tłumaczeniu jednego z członów jego imienia. Mimo wszystko pozostawia tą kwestię, do momentu, w którym pozostanie sam ze Starszym Hao. Na ten moment już i tak na zbyt wiele sobie pozwala, błądząc dłonią po udach przyjaciela, który zaciska je, nie chcąc dać mu dostępu głębiej. Może się więc spodziewać, że później dostanie od niego po łapach, aczkolwiek nie zaprzestaje swoich działań. Jego potrzeba bliskości jest o wiele silniejsza, niż myśl o późniejszych konsekwencjach.
______W takim razie mamy nasza odpowiedź. Starszy Yuan, Starszy Xia, akceptujecie? Ktoś jeszcze ma zdanie w temacie i chciałby zmienić decyzję? – nie otrzymują tudzież żadnych sprzeciwów, natomiast Hu Yin zgadza się na warunki, które de facto sam wywalczył. Niedługo później zostają sami z głową klanu w pomieszczeniu Rady. Czuje na sobie spojrzenie Starszego Xia, gdy ten opuszcza salę, aczkolwiek Yuan nie zwraca już na niego uwagi, skupiając się na dopieszczeniu szczegółów ich wyprawy, która miała się niebawem odbyć.
______–  Jaki jest wasz pierwszy kierunek wyprawy? Północ? Południe? – dochodzi do niego pytanie starszyzny, po którym wpada w chwilowe zamyślenie, stąd też pozwala Meimei zabrać głos jako pierwszemu. Z racji braku konkretnych informacji nie był zapewnić, że konkluzje, które wyciągnął z ostatniej wyprawy do Lianhua i późniejszej inwentaryzacji terenu są poprawne. Ślady, mimo że pozostawione na południe od miasta nie wskazywały, aby aktywność Demonicznych Kultywatorów rzeczywiście stamtąd dochodziła. Za południową częścią Lianhua rozpościerały się gęste lasy, na których terenie nie znajdowały się żadne znane im budowle, bunkry, ruiny czy pieczętowane wcześniej jaskinie. Osadzenie się kultywatorów w gęstwinie lasu wydawało mu się zaś bezsensowne. Jak już stwierdził przed Radą, demoniczne ślady energii zostały pozostawione, aby zwrócić ich uwagę, co za tym idzie miały zmylić trop i wywieźć ich w pole.
______Obrałbym północ – mówi w końcu, masując delikatnie opuszkami palców, nawierzchnię dłoni, którą Meimei strącił i skarcił za bezpruderyjne zachowanie. W istocie nie doznaje żadnego uszkodzenia, może bardziej ikonicznie chce zwrócić uwagę na fakt. –  Ślady wskazywały na południowy-wschód, jednak w tym kierunku rozpościerają się głównie lasy i śmiałbym rzec, że nie ma w tym kierunku miejsca, w którym moglibyśmy za stać demonicznych kultywatorów. Chcą zwrócić na siebie uwagę, stąd i uważam południe za mylny trop – tłumaczy konkluzję, do której doszedł moment temu, aby ta została przyswojona przez jego rozmówców. Mężczyzna dowodzący sekcie Tian Shi kiwa głową ze zrozumieniem, sunąc dłonią po swojej długiej, siwej brodzie w zastanowieniu. Nie wygłasza mimo wszystko żadnych sprzeciwów, pozostawiając sprawę w jego dłoniach. – Północ odpowiada twoim potencjalnym poszukiwaniom? – dopytuje, spoglądając na lekarza, który kiwa mu potwierdzająco głową. Później już Wielki Mistrz pozostawia ich samych, życząc im bezpiecznej podróży. Hu Yin też przyrzeka, tak jak już wspomina wcześniej, że ich życie w jego rękach będzie najbezpieczniejsze.
______Muszę udać się do Deyme. Tamtejsze lodowe jaskinie mogą posiadać potrzebny mi składnik. Byłbyś wstanie być gotowy na jutro, aby wyruszyć o świcie? – twardy biznesowy ton Starszego Hao, nie zmywa nie dyskretnego, perwersyjnego uśmiechu, który budzi się na twarzy Hu Yina, tuż za plecami oddalającego się nich wielkiego Wielkiego Mistrza. Myślami nie jest wówczas przy Deyme i tamtejszym surowym rejonie, na który najpewniej będzie narzekać podczas podróży. Jego głowa nie jest również całkowicie obecna podczas ich wymiany szczegółów, nawet jeśli kiwa głową potwierdzając, że będzie gotowy wyruszyć o poranku.
______Jednak mnie wybrałeś, nie myślisz, że powinniśmy to najpierw uczcić? – pyta z finezyjnym uśmiechem na ustach, znowu pakując swoją dłoń między szaty Starszego Kultywatora. Nie przechodzi już mu nawet przez myśl, że mogą zostać zauważeni, w końcu niebawem nie będzie ich na czas nieokreślony w sekcie. A do tego czasu, wszelkie plotki zdążą ucichnąć i przy okazji zostać obalone. Zmniejsza między nimi dystans, wplatając dłoń w długie białe kosmyki, gdy jego usta torują sobie drogę do odsłoniętej szyi przyjaciela.
______Co ty robisz? – pyta Meimei, a jego głos jest na tyle chłodny, że Hu Yin dostaje gęsiej skórki. Nie zaprzestaje jednak swoich działań. –  Nie rozumiem co chcesz uczcić, a tym bardziej jak – dodaje, sprawiając że uśmiech na twarzy Yuana się poszerza. Cóż, powinien się spodziewać, że jego przyjaciel nie jest zbyt szybki w rozumieniu tego typu rzeczy, nawet jeśli mieli za sobą już parę gorących stosunków.
______Chcę uczcić osiągnięcie swojego celu, w dosyć znajomy ci sposób. Przez ostatnie dni nabrałem na ciebie większej ochoty – mówi bezpośrednio, przywierając ustami do szyi kultywatora, na której powolnie składa pocałunki, starając się zdominować starszego, który nie tyle nie jest przekonany co do jego działań, co zwyczajnie zdaje się nie rozumieć, jak doszli do takiej sytuacji - wprost z omawiania szczegółów ich wyprawy. Jego usta nie kłamią, sama bliskość z Meimei sprawia, że prąd rozprowadza się po jego ciele, powodując przyjemne skurcze w dolnej części brzucha. Wolną dłonią zsuwa maskę z twarzy Liang Mei, co widocznie działa na niego jak płachta na byka.
______Nie musi długo czekać, aby starszy go odepchnął od siebie z wyraźnym rumieńcem na twarzy. Widok jest na tyle uroczy, że Yuan nie jest w stanie odwrócić od niego wzroku, tym samym też obrywa parokrotnie z otwartej dłoni w klatkę piersiową, którą niewinnie zakrywa dłońmi przed kolejnym atakiem. – Jesteś wulgarny! Zboczeniec! – krzyczy na niego białowłosy, zakładając pospiesznie swoją maskę, po czym opuszcza pomieszczenie, trzaskając za sobą drzwiami. Hu Yin w tym czasie odchyla się nieco, nie mogąc powstrzymać rozbawionego parsknięcia. Co prawda żar, który się w nim tli nie znalazł dla siebie ujścia, jednak mógł spodziewał się takiego obrotu spraw. Mina Meimei mimo wszystko była tego warta i podejrzewa, że będzie chodziła za nim przez resztę nocy, podczas której ulży sobie we włościach panienek do towarzystwa.
______Wychodzę jutro o świcie – informuje go Liang Mei, który zaraz uchyla drzwi, aby zaraz po tym zamknąć drzwi nieco spokojniej. Yuan jedynie kiwa głową, mając w zamiarze pojawić się o tejże porze na miejscu spotkania, którym podejrzewa, że będzie Bambusowy Taras. Nie czeka dłużej osamotniony w sali obrad, dopija szybko spodek zimnej, zielonej herbaty, którą ignorował przez całe zgromadzenie, po czym zmierza powolnym krokiem do burdelu. Aby uczcić wieczór, podczas którego wszystko poszło po jego myśli.
______Drogie mu panie witają go ze zdziwieniem w oczach, które zmienia się szybko na zadowolenie. Cóż, sam przed sobą musi przyznać, że od paru tygodni jego noga nie przekracza tego progu, stąd i owa reakcja ani trochę go nie dziwi. Może też dlatego jego ciało płonie w oczekiwaniu na trochę przyjemności, co prowadzi do zbycia wszelkich formalności, a te prowadzą go wprost do komnaty z piątką pięknych niewiast. Dwie z nich Hu Yin już kojarzy, jak również ich nienaganne usługi, natomiast pozostałą trójkę z wielką chęcią pozna lepiej. Jego dłonie przez precedensu przemieszają się po ich ciałach, znacząc śladem ciepłego dotyku, pocierając najwrażliwsze punkty ich skóry, gdy kobiety zajęte są skradaniem mu pocałunków i obdzieraniem z ciemnej szaty, którą ma wówczas na sobie. Hu Yin wyraźnie czuje prąd rozpościerający się po jego spragnionym ciele, aczkolwiek zauważa w sobie pewną zmianę. Może to przez to, że aż nazbyt podoba mu się bierność jaką daruje mu Liang Mei w połach swojej pościeli? Nie jest w stanie ułożyć w swojej głowie poprawnej odpowiedzi, rzucony w wir erotycznych zdarzeń.
______Yunru zsuwa jego bieliznę, łapiąc niezbyt podekscytowanego członka w dłoń. Spogląda na niego spod pełnego wachlarzu rzęs, zagryzając ponętnie wargę, zanim zaczyna wykonywać miarowe ruchy ręką. Yuan za wszelką cenę próbuje skupić się na wykonywanej przez nią czynności, przyglądając się kątem oka na robiącą sobie dobrze Mingju i zbierając plony wszelkiej atencji, jaką obdarowuje go reszta dziewczyn. I to wszystko na nic, nie czuje w sobie tego samego zalążka podniecenia. Tego żaru, który wzbierał się w nim do czerwoności, gdy jego własna dłoń torowała sobie drogę do wnętrza ud Liang Mei w sali obrad. Próbuje za wszelką cenę przypomnieć sobie jego uśmiech albo zaczerwienioną twarz, którą widzi niespełna godzinę wcześniej. To również nie jest w stanie zastąpić mu Hao Liang Mei z prawdziwego zdarzenia. Jego członek nie reaguje ani na ruchy dłoni dziewczyny, ani jej ciepłe wnętrze. Dlatego też poprzestanie na tym, odtrącając Yunru, która pogląda na niego z niezrozumieniem, jak gdyby zrobiła coś nie tak. Hu Yin mimo wszystko nie traci czasu na tłumaczenia, przyodziewa się w swoje szaty i opuszcza burdel, chowając własne zażenowanie pod maską obojętności. Po powrocie do Szczytu Półksiężyca bierze długi prysznic, aby zmyć z siebie ślady dotyku obcych dłoni, po czym idzie spać.
______Wstaje jeszcze przed świtem, czując oznaki nie do końca przespanej nocy. Wydarzenia sprzed paru godzin spędzają mu sen z powiek, ponieważ nie jest w stanie samodzielnie dotrzeć do meritum sprawy. Jego libido od zawsze było dość wysokie, zwłaszcza mając u swojego boku panienki, który chętnie służyły mu pomocą. Jednak coś się zmieniło i to coś, mogło być związane nie tylko ze starszym Hao, co wtórnym skutkiem pigułki, którą zażył. Niekoniecznie mu się to podobało.
______Bierze poranny prysznic, wciąga na siebie świeżą szatę i informuje uczniów o swoim wyjeździe, czego nie zdołał zrobić poprzedniego dnia po Zgromadzeniu. Wówczas miał ważniejsze rzeczy do roboty, które mimo wszystko okazały się niepotrzebnym zachodem. Sytuacja męczy go, aż do powolnego nastania świtu i jego kroków postawionych na terenie Bambusowego Tarasu. Gdy dostrzega Starszego Hao niepokój, który w nim dotąd drzemał znika, zastąpiony powolnie wchodzącym na twarz uśmiechem, który na jego widok zdaje się być nie w humorze. Za tą sprawą mogło stać jego wczorajsze zachowanie.
______Jesteś na czas – informuje go Meimei chłodną barwą głosu. Wstaje na równe nogi, zakładając maskę na twarz, pod którą ukrywa swe zimne oblicze. Zdaje się przy tym nieco spięty, choć może to być aspekt, który Hu Yin sam sobie dodaje. – Chodźmy – przemawia znowu, równie zimno; zmierzając jako pierwszym w kierunku północy. Ich przystankiem w podróży miały być lodowate tereny Deyme, których Hu Yin nie wspomina z wielką przyjemnością. Może to przez wpadnięcie do lodowatego strumyka, a może przez fakt, że wówczas był na tyle młody i głupi, że prawie skostniało mu serce. – Im szybciej zaczniemy, tym szybciej będziemy na miejscu. Nie chcę żadnych sytuacji, które nas spowolnią – mówi dalej Liang Mei, do kroczącego tuż za nim Hu Yina, który zaraz po odtrąceniu wspomnień o Deyme, nie może powstrzymać rozbawionego uśmiechu. Nawet jeśli Meimei obecnie zdaje się nieprzystępny, to przynajmniej nie każe go ciszą. Tak więc może w drodze rozmowy, uda im się przełamać lody jego niewinnego przewinienia.
______Całe szczęście… Poszedłbyś beze mnie gdybym się spóźnił? – dopytuje po chwili ciszy między nimi, z cieniem rozbawienia w głosie, widząc jaka jest reakcja Meimei na jego wczorajsze poczynania. Mimo wszystko nie czuje skruchy i żałuje, że wówczas do niczego między nimi nie doszło. Wówczas noc z pewnością byłaby bardziej owocna. W każdym razie musi sprawiać pozory, że rzeczywiście taka była. W innym wypadku Liang Mei najpewniej by go wyśmiał. – Nadal boczysz się za wczoraj? – pyta, choć doskonale zna odpowiedź na to pytanie, niemal wpadając na plecy lekarza, gdy ten zatrzymuje się gwałtownie w pół kroku, zwracając się w jego stronę.
______Hmm… – mruczy pod nosem w zastanowieniu. – Jeśli dotrzemy do celu w ciągu trzech dni, możemy świętować – dopowiada, odchrząkując lekko. Hu Yin spogląda na przyjaciela nieco zagubiony, nie rozumiejąc o jakie świętowanie może mu chodzić. Po zdarzeniach ostatniej nocy całkowicie przeszła mu myśl o stosunku, jako że jego dość nieudana próba wprowadza go w głębokie zażenowanie. – Na twój sposób – dodaje Mei, odwracając się, aby wznowić chód. Yuan mimo wszystko pozostaje w bezruchu, wlepiając w spojrzenie w plecy przyjaciela, zagryzając przy tym lekko dolną wargę. Ekscytacja sama budzi się w jego wnętrzu, sprawiając że nieco gubi się w całej sytuacji. Aczkolwiek nie może się doczekać rozwoju sytuacji. Dlatego też od razu przyspiesza chodu, aby zmierzyć swój krok z chodem lekarza.
______Jak sobie życzysz – odpowiada cicho, spodziewając się, że Mei nie odpowie na jego słowa.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne - Page 2 Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {25/04/23, 08:46 pm}

_____Czy tak ciężko byłoby poprosić o chwilę spokoju, o dobry wieczór bez żadnych wrażeń czy zbereźnych słów ze strony innego kultywatora? Meimei nawet nie był kobietą o powabnych wdziękach, żeby Hu Yin składał mu takie propozycje! W publicznej przestrzeni! Wielki Mistrz był niedaleko! Nie pojmował, jak przeszli na takie tematy ze zwykłego, dość poważnego, omawiania swojej wyprawy. Dopiero do odpowiedzieli najstarszemu członkowi Tian Shi, że wyruszają na Północ, o wskazówkach prowadzących gdzie indziej! „Jednak mnie wybrałeś, nie myślisz, że powinniśmy to najpierw uczcić?”… No oczywiście, że nie lekarz nie potrafił zrozumieć o co takiego mu chodziło. Już pomijając uśmiech na twarz, jego dłonie! Dlaczego wchodziło pod jego szaty!? W którym momencie pytania o Deyme i wyruszenie przed świtem przeszli na sytuacje seksualne? Czy powiedział coś flirtowego czego nie zrozumiał, bo nie zna się na kulturze romansowej i przez przypadek zaproponował coś?
– Co ty robisz? – – pyta, chłodno i czuć od niego, że nie jest zadowolony z faktu, że Hu Yin dotyka go już nie tylko dłońmi podróżując po ciele nie wiadomo, gdzie, ale też ustami. Odsunięcie włosów na bok? To było pomijalne. Widząc jednak, że przyjaciel ma lepsze zajęcia niż mówieni, postanowią jasno przedstawić co takiego go zastanawia. – Nie rozumiem co chcesz uczcić, a tym bardziej jak.
– Chcę uczcić osiągnięcie swojego celu, w dosyć znajomy ci sposób. Przez ostatnie dni nabrałem na ciebie większej ochoty.
_____Nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Zapowietrzył niemal od razu, kiedy dotarło do niego co takiego insynuował Hu Yin. Do czego zmierzał i próbował teraz dojść dotykając go i kładąc wargi na jasnej szyi karku. Najpierw jednak zszokowany nie robi nic pozwalając mu położyć kilka więcej pocałunków, próbuje przetrawić w końcu kilka możliwości. Czy pigułka ma jakiś efekt na drugą stronę? Wiedział, że jego kultywacja i wykorzystanie energii było lepsze, lecz nie ćwiczył tego na większą skalę mając świadomość jak szybko zbliżałby się do ponownie leżenia pod ciemnowłosym przyjacielem i jego wyrzeźbioną ćwiczeniami oraz walką sylwetką. Kalkuluje sobie opcje w głowie ignorując poczynania Hu Yina, dopóki nie czuje, że ktoś zdejmuje jego maskę co natychmiastowo ściąga go na ziemię. Wyrywając z zamyślenia, łamiąc wątek i pozostawiając dość dosadny, podstawowy wniosek. Jego poliki przybierają czerwoną barwę, a dłonie idą w ruch z jasnym zamiarem – obłożyć całego Yuana i najlepiej wybić mu plugastwo z głowy.
– Jesteś wulgarny! Zboczeniec! – krzyczy w tym wszystkim łapiąc za maskę i pewnym krokiem zmierzając za drzwi, które zamykają się trochę mocniej niż chciał. Sam trochę przerażony jak mocno nimi trzasnął stoi w miejscu i wykonuje dwa głębokie wdechy. Tak, do niczego nie dojdą, a alchemik znał tego perwerta dłużej niż kilka lat. Założył maskę na twarzy i odwrócił się na pięcie otwierając lekko pomieszczenie. – Wychodzę jutro o świcie.
_____Tym lekko zamknął drzwi i ukrywając swoją zadowoloną minę poszedł do siebie. Dopiero zamykając drzwi swojej sypialni i siadając na łóżku, łapie szybko za poduszkę i rzuca nią w drzwi, po chwili zdejmując maskę z twarzy. A przez jego głowę przebija się zażenowanie, że jednak co by się stało, gdyby Wielki Mistrz wrócił i zobaczył ich w takich dość nieprzyzwoitej sytuacji?! Liang Mei ogólnie uważa zdanie innych za pomijalne, dopóki nie wchodzą mu w drogę, lecz ten staruszek jest jednak dość bliski jego sercu, niczym rodzina. Zapadłby się pod ziemię i zrobił wszystko co w jego dłoniach wykonalne, aby odkupić takie zawstydzenie. Zdejmuje maskę rzucając ja w kąt i łapie za swoje igły do akupunktury, przykładając ją sobie do karku. Bierze głęboki wdech i zamyka oczy mocno jakby faktycznie był wstanie ją sobie wbić. Trzy sekundy mijają w ciszy, po czym otwiera powieki, klika językiem i odkłada wielką igłę na jej miejsce wzdychając ciężko. Patrzy przez chwilę na swój sprzęt medyczny, a przez jego głowę przebiegają pewne myśli, po czym wzdycha dochodząc z samym sobą do konsensusu. Kąpiel w ciepłej wodzie oglądając nocne niebo przez otwarte okno rozluźnia go, zmywając jakiekolwiek działania i ślady Hu Yina, żeby tylko położyć się spać, w swego rodzaju wyraźnym spokoju ducha.
_____Gdy budzi się jednak, znika on bardzo szybko, jak tylko lekarz dowiaduje się, że po raz pierwszy od przeszło czterystu lat budzi się z pobudzonym ciałem, wpadając w małą panikę, która kończy zażenowany, kąpiąc się w lodowatej wodzie. Dopiero wychodząc lekko przemarznięty przypomina sobie, że jednak mógł po prostu wbić sobie igłę w odpowiedni punkt, był lekarzem. Widać młodzieńcze lata i nauka jak pozbywać się takich przypadłości, zakorzeniona w nim za dzieciaka, cały czas gdzieś tam istniała i dawała znać. Ubiera się, sprawdza, czy spakował wszystko czego tylko będzie potrzebował, odpychając od siebie fakt, że ciało przesyła mu znaki pożądania jakiegoś kontaktu, a może śniło mu się do czego doszłoby, gdyby jednak wczoraj nie przerwał Hu Yinowi? Meimei nie pamiętał i nawet nie zamierzał rozważać takiej opcji! Znając swoje skłonności, siedziałoby to z tyłu przez cały czas podróżowania, aż w końcu doszedłby do logicznego, racjonalnego i lubianego przez siebie rozwiązania. Nie pozwoli sobie na coś takiego podczas wycieczki za znalezieniem leku na swoją przypadłość. Właśnie! TO JEST JEJ WINA. Siada wkurzony na tarasie jeszcze przed pierwszymi promieniami, czekając aż pojawi się Yuan.
– Jesteś na czas – ucieka z jego ust lekko, gdy dostrzega na horyzoncie zmierzające do niego, ubranego na czarno kultywatora. Nie poczuł, że nasączył swój ton zimną barwą. Wstaje od razu, aby nie marnować czasu i ściągać bliżej gościa. W końcu zaraz i tak odwrócą się na pięcie i wyjdą. Maska szybko zakrywa lico Liang Mei, kiedy podchodzi i do przyjaciela. – Chodźmy. – Rzuca krótko i mija go idąc w stronę północy, ich kierunku podróży. Nie chciał rozmawiać o tym co wydarzyło się wczoraj, a tym bardziej jak bardzo dziwnie się czuł w tym momencie. – Im szybciej zaczniemy, tym szybciej będziemy na miejscu. Nie chcę żadnych sytuacji, które nas spowolnią
– Całe szczęście… Poszedłbyś beze mnie gdybym się spóźnił? – ignoruje go, specjalnie, bo jednak jest jedna prawidłowa odpowiedź, tak, poszedłby bez niego. Przynajmniej, gdyby spóźnienie sprawiło, że słońce zamiast wstawać patrzy prosto na nich. – Nadal boczysz się za wczoraj?
– Hmmm – staje w miejscu i odwraca się, przyglądając Yuanowi, mrucząc pod nosem. Widzi po nim, po jego głosie, że coś mu się nie zgadza i w jakimś dziwnym przypływie chęci poprawy mu nastroju, postanowią zaproponować coś. – Jeśli dotrzemy do celu w ciągu trzech dni, możemy świętować. – To miała być zachęta na drogę, bo jednak Meimei stwierdził sam ze sobą, że przyjaciel zrozumie nawiązanie. Widząc jednak jego minę, postanowią doprecyzować o co mu chodzi. – Na twój sposób.
_____Odwraca się i idzie przed siebie, aż dojdzie do bariery sekty, aby wejść na środek transportu i skierować się na północ. Cały czas w głowie zastanawia się jednak czy to był dobry pomysł, aby składać takie propozycje. Ciężko będzie odkręcić te słowa, ale widząc przyjaciela koło siebie z lekko poprawionym humorem, przestaje myśleć o tym co będzie potem. Zupełnie nie w jego stylu. Powstrzymuje się, aby nie kucnąć, gdzie stoi i schować twarz między kolana, ale upewnił się tylko, że maska jest na swoim miejscu, chowając jego twarz i pewniejszy siebie. Wiedząc, iż ukrył chociaż część swojej niepoprawnej reakcji, uspokaja się, na tyle, aby prychnąć słysząc stawiającego koło niego kroki Yuana. W ciągu kilku minut spaceru wydostają się poza barierę i za poleceniem, wchodząc na miecz kultywatora miecza, który, jak mówi, ze względów bezpieczeństwa, uważa to rozwiązania za lepsze. Cóż. Liang Mei nie zamierza narzekać na coś takiego – w końcu był odpowiedzialny za ich bezpieczeństwo mniej lub bardziej, a wierzył w fakt, że wykona swoje obowiązki w należy sposób.
_____Latanie na mieczach było podstawową umiejętnością kultywatorów, już pomijając takie osoby jak Hao Liang Mei czy Yuan Hu Yin, geniuszy w swoich kategoriach i osoby o bardzo wysokiej kultywacji. Wiadomym więc było, że jeśli jeden z nich mówi o podróży do Deyme w ciągu trzech dni, oznaczało to – bez snu, odpoczynku, jedzenia, prostytutek po drodze. Było jednak jak najbardziej wykonalne. Chociażby w ciągu dwóch i pół dnia, gdyby mocno się śpieszyć. Siedząc na mieczu, za stojącym na nim przyjacielu, obserwował otoczenie bez większego zainteresowania. Głównie widzieli góry, może jakieś małe dolinki z kilkoma mieszkańcami, ludźmi. Zupełnie pomijalne jednostki, dopóki nie wykryli obaj czegoś czego tutaj nie powinno być. W szczerym polu, nawet nie blisko jakiegokolwiek miasta. Bariera przeciwlotnicza. Gdy tylko w nią wlecą lot miecza i kontrola Hu Yina zostanie poddana próbie przez wielkie turbulencje.
– Czujesz to? – spytał otwierając usta po raz pierwszy od dłuższej chwili. W końcu, w pewnym momencie, po prostu przestał odpowiadać na zaczepki. – Zmuszająca nas do zejścia na ziemię pośrodku niczego…
– Zejście na ziemię wcale nie musi być najgorszym rozwiązaniem. Chwila odpoczynku może nam się przydać – wychodzi z ust przyjaciel, który jednak nie może zobaczyć jak Meimei przytakuje mu na te słowa. – Przy okazji rozejrzę się dokładniej po okolicy
_____Wchodząc w pierwsze problemy z mieczem, schodzą na ziemię, gdzie siedzący lekarz jako pierwszy styka się z ziemią. Po raz pierwszy od ponad dnia. Rozprostował nogi od razu zginając się w pół, aby rozciągnął trochę plecy oraz mięśnie. Nawet on umiał się zasiedzieć. Co jak co, nie był wytrzymały, ale chociaż giętkości nie można mu odmówić. Gimnastykuje się jeszcze chwilę, po czym odwraca się do Hu Yina, który wyglądał jakby faktycznie rozglądał się i sprawdzał otoczenie. Nie przejmując się więc nim, powolnym krokiem zaczął zmierzać w stronę bariery, która sięgała aż do samej ziemi. Łatwo było wskazać jej początek, przy którym kucnął, aby odkopać trochę ziemi.
– Wchodzi głębiej. – mówi pod nosem wniosek numer jeden. – Może coś chowają pod ziemią? – rzuca pytanie w stronę przyjaciela. – Albo iluzja.
– Zaraz sprawdzimy
_____Pada z jego ust, po czym bierze przypadkowa kamyk i nasączając go energią rzuca w barierę, która niczym bańka przyjmuje trochę obrażeń jednak nie odbija kamienia, a zwyczajnie zmniejsza jego siłę, sprawiając, że spada na ziemię wcześniej niż powinien. Jak można było się spodziewać – to nie byłą do końca bariera przeciwlotnicza… one nie chłoną energii, nie zmniejszają szybkości czegoś lecące, a zachowując się niczym fala wprawiają energię w ruch. Może więc wywnioskować, że trafili na coś interesujące, a jak z takimi rzeczami była – Meimei stawał się prawdziwym dzieckiem ciekawym i gotowym poświęcić dużo za odpowiedzi. Wstaje na równe nogi i bez zastanowienia wykonuje krok przez barierę, która przepuszcza go prawie bez oporu do środka. Nadal jest w lesie. Nadal nic się nie zmieniło. Odwraca się więc do Hu Yina, który… wygląda na złego? Co więc może zrobić lekarz spotykając się z taką reakcją? Dokładnie, idzie dalej w głąb nie czekając co takiego wyjdzie z ust szybko wkurzającego się kultywatora miecza.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne - Page 2 Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {12/05/23, 10:34 pm}

______ Trudno wsadzić w ramy wymiar jego radości, jaka powstaje po odpowiedzi przyjaciela. Nagle wczorajsza nieudana noc przestaje mieć większe wrażenie, nie wywiera presji, że następny raz będzie wyglądał tak samo i też nie pozostawia po sobie wstydu. Raczej pozwala sobie myśleć, że nocna wizyta w burdelu była wymuszona, ponieważ nie był w stanie osiągnąć swojego celu. Nie był w stanie nakłonić Liang Mei na wzajemnie darowanie sobie chwili przyjemności w Sali Obrad. Obecnie może to i lepiej? Wówczas mogliby dużo ryzykować, a skoro skutek i tak zostanie osiągnięty to nic tylko się cieszyć.
______ Spogląda z uśmiech na twarzy, jak przyjaciel poprawia swoją maskę, najprawdopodobniej chcąc ukryć swoje zażenowanie. A przynajmniej tego Hu Yin by się po nim spodziewał. To też sprawia, że zmusza się, aby nie parsknąć z rozbawieniem, doprowadzanie lekarza do zawstydzenia obecnie jest jego ulubionym zajęciem. I nie sposób nie przyznać, że wyraz twarzy Hao oblanego rumieńcem jest nad wyraz uroczy.
______ Gdy przekraczają granicę bariery sekty, oferuje swój miecz jako transport, jasno stwierdzając że bezpieczniej będzie im podróżować razem. W razie nagłych wypadków w ten sposób nie zostaną rozdzieleni, ani też żaden z nich nie pozostanie w tyle. Mimo wszystko ma nadzieję, że nie napotkają na swojej drodze żadnych przeszkód. Niekoniecznie śpieszy mu się w zimne okolice Deyme, aczkolwiek lepiej już bronić się przed zagrożeniem z lądu, niż z powietrza. Obecnie mogą stanowić łatwy cel.
______ Pogoda im sprzyja, dzień jest całkiem bezwietrzny, a słońce chowające się za chmurami po południu przestaje już parzyć w oczy. Hu Yin stojący na przedzie miecza, stara się co jakiś czas zagaić rozmowę, przyprawiając ją nieraz o śmiesznostki, które Liang Mei zgrabnie ignoruje. Z rzadka podejmuje temat, a w jego głośnie nie czuć już ani wcześniejszej oziębłości, ani też grama irytacji – jak gdyby wielkie próby Hu Yina puszczane były mimo uszu. Toteż sprawia, że ciemnowłosy szybko zaczyna się nudzić, pragnąc w ułamek sekundy dostrzec pierwsze oznaki lodowych szczytów, byleby wylądować, wyprostować nogi i być w stanie wyprowadzić bardziej interesujących i obydwu temat. Cokolwiek, żeby alchemik dostarczył mu w podróży trochę rozrywki.
______ I wtem na drodze los stawia im coś niespodziewanego. Jeszcze w stosownej odległości od dziwnej bariery lotniczej Yuan łatwo dochodzi do wniosku, że będą z tego kłopoty.
______Czujesz to? — pyta Meimei, na co Hu Yin nie odpowiada od razu. Stara się raczej skupić na utrzymaniu równowagi, podczas gdy turbulencje przed nimi cały czas narastają. — Zmuszająca nas do zejścia na ziemię pośrodku niczego… — zauważa starszy. Zarówno po tonie jego wypowiedzi, jak i samych słowach można stwierdzić, że przerywanie podróży jest mu nie w smak. Cóż Hu Yin też miał szczerą nadzieję, że nie będą mieli przeszkód na swojej drodze, los jednak chce inaczej.
______Zejście na ziemię wcale nie musi być najgorszym rozwiązaniem — odpowiada w końcu, starając się pocieszyć przyjaciela. — Chwila odpoczynku może się nam przydać. No i przy okazji dokładniej rozejrzę się po okolicy — dodaje, widząc w lądowaniu jakieś plusy. Przemieszczając się na mieczu, niemal na wysokości chmur, trudno jest wyczuć cokolwiek, co mogło by przypominać demoniczną energię, albo wrogiego kultywatora. Z lądu zdecydowanie łatwiej o poszukiwanie poszlak, zresztą chętnie rozprostowałby nogi na twardym gruncie.
______ W końcu zejście w dół staje się koniecznie, jako że Hu Yin zaczyna mieć większe problemy z kontrolowaniem miecza. Cofnąwszy się o parę metrów w tył, w końcu schodzą na ziemię. Yuan idzie w ślady lekarza, starając się trochę rozciągnąć. Ostatecznie wychodzi na to, że mięśnie nie bolą go tak bardzo, jak mu się wydawało. Z tego też względu od razu przechodzi do rozpoznania się w terenie. Przechodzi kawałek na zachód od miejsca, w którym się zatrzymali, skupiając swoją energię, aby znaleźć interesujące go ślady. Jednak nic z tego – bariera zdaje się zakłócać wszelkie poszlaki, co budzi grymas na jego twarzy.
______Wchodzi głębiej — zauważa Liang Mei, zwracając uwagę ciemnowłosego, który wraca do miejsca, w który wylądowali. Przez chwilę przygląda się biernie, jak lekarz gołymi rękoma odkopuje ziemię, chcąc zbadać dokąd sięga bariera. — Może coś chowają pod ziemią? Albo iluzja — wszelkie świadczenia na temat odgradzającej ich od Deyme granicy, zdają się zagadką. Gdyby problem był w ziemi, to po cóż bariera była na tyle wysoka, by nie byli w stanie jej zwyczajnie ominąć? Rzeczywisty problem musiał się znajdować po środku, albo rzeczywiście mogli mieć do czynienia z iluzją. Ktokolwiek dołożył swoich starań do jej stworzenia, prawdopodobnie był na ich poziomie kultywacji, albo i wyższej.
______Zaraz sprawdzimy — mówi, wpadając na właściwie jedyny trafny pomysł. Kuca w poszukiwaniu kamyka poręcznej wielkości, aby zaraz nasączyć go własną energią. Spodziewa się, że kamień odbije się od bariery, albo zwyczajnie na niej zatrzyma. W tej wierze też rzuca nim w jej kierunku, marszcząc brwi, gdy siła jego rzutu zostaje spowolniona, a kamień bezwładnie upada na ziemię. Nigdy wcześniej nie spotkał się z czymś podobnym, dlatego trudno jest mu stwierdzić, czy obcowanie z barierą w obecnym momencie jest dobrym pomysłem. Może powinni spróbować ją obejść? Albo wzbić się wzwyż i ominąć ją z powietrza? Z góry z pewnością mieliby lepszy punkt widzenia, niż tu z ziemi. A może rzeczywiście powinni pomyśleć nad zwykłym postojem, aby dać sobie czas i zebrać myśli, w tym najlepsze pomysły, jakie przyjdą im do głowy?
______ Nie jest w stanie znaleźć dobrego rozwiązania, ponieważ Liang Mei podejmuje tą niezmiennie ważną dla ich bezpieczeństwa decyzję, za niego. Wyrwany z chwil kontemplacji dostrzega już tylko posturę przyjaciela, który beztrosko przechodzi na drugą stronę bariery. Zakłada ręce na piersi, czując ogarniającą go złość, która potęguje się nawet bardziej, gdy białowłosy nie myśli nawet, by na niego poczekać. Zamiast tego spogląda z niezrozumieniem, aby pójść o krok dalej.
______Do niego trzeba mieć anielską cierpliwość — mruczy zgryźliwie pod nosem, zamykając na chwilę oczy, aby wziąć głębszy wdech. Nie studzi to jednak jego nerwów, a bardziej wzmaga je fakt, że Liang Mei niemal znika mu z trajektorii wzroku. Nie myśli długo, aby w ślad zanim przejść przez barierę. W paru susach doskakuje do alchemika, chwytając go za ramię i przysuwając do siebie.
______Ani kroku dalej — cedzi słowa, wyciągając przed siebie miecz. Naturalnie, nie ma w zamiarze skrzywdzić swojego przyjaciela, raczej bierze pod uwagę, że przy drobnej nieuwadze mogą zostać zaatakowani. — Przemyśl dwa razy, zanim zrobisz coś takiego następnym razem! Co jeśli, coś by ci się stało?! Mam cię ochraniać, tak? Więc takie decyzje mamy podejmować razem! Czy ci się to podoba czy nie… Kurwa… — klnie pod nosem, mierząc Meimei wrogim spojrzeniem. Cóż, do tej pory nic im się nie stało, więc w nerwach zaczął odrobinę wyolbrzymiać sytuację. Aczkolwiek nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby białowłosemu stała się krzywda, na jego warcie. Zresztą mistrzowie starszego Hao, też by mu nie wybaczyli – po powrocie do sekty byłby z tego niezłe kłopoty.
______Nie jestem dzieckiem. Na tym świecie nie ma aż tylu ludzi, którzy mogliby nam zrobić faktyczną krzywdę — odpowiedział, przejeżdżając wzrokiem po długości miecza, aby zaraz pochwycić spojrzenie Hu Yina. Meimei wręcz emanował ekscytacją, ta była już niemal namacalna. — Chcę wejść głębiej, jestem ciekawy co tam jest — dodaje, na co ciemnowłosy jedynie kręci głową z dezaprobatą, wiedząc że nie jest w stanie mu zabronić.
______Wejście tutaj nie było mądrym pomysłem. Zauważyłem wcześniej, że fale płynące z tej bariery, osłabiają energie qi. Przez to nie byłem w stanie wyczuć zwartej wiązki demonicznej energii na zewnątrz —  rzuca, wciąż zdenerwowany, chociaż już mniej wyprowadzony z równowagi. Jeżeli istniało prawdopodobieństwo, że czaiło się na nich zagrożenie, należało podejść do sytuacji z zimną rezerwą.
______Przejdziemy dalej, ale mimo wszystko trzymaj się blisko mnie — mruczy, starając się, aby jego głos nie brzmiał tak wrogo jak na początku. Nerwy powoli z niego schodziły, a nawet mały uśmiech pojawił się na jego wargach, kiedy usłyszał odpowiedź starszego kultywatora.
______Tak wystarczy, czy muszę być bliżej? — pyta Meimei, łapiąc go za skrawek materiału przy rękawie.
______Bliżej będziemy jak dotrzemy do Deyme, na razie jest wystarczająco — mówi, przejeżdżając delikatnie dłonią po talii przyjaciela, nie będąc przy tym w stanie powstrzymać myśli, które nabiegły przy wspomnieniu ich rozmowy o poranku.
______ Po tym już pozostają w ciszy, w której Hu Yin obserwuje las rozpościerający się dookoła nich. Im dłużej przebywają na nieznanym terenie, tym mniej przeszkadzają mu fale bariery znajdującej się dookoła nich. A może im bardziej przechodzą do przodu, tym mniejszy wpływ jest odczuwalny. W końcu gęstwina lasu ustaje, aby ukazać im ruiny małego miasteczka. U jego skraju Yuan się zatrzymuje na moment, aby nasłuchiwać, przy tym przytrzymuje alchemika bardziej przy sobie, wiedząc że nie dał swojej ekscytacji za dość i jedynie czeka na moment, aby urwać się ze smyczy i pobiec, zwiedzać teren.
______Wygląda na to, że jest bezpiecznie — mówi po dłużej chwili, po czym kiwa do starszego głową, pozwalając mu się oddalić na parę stóp. Hu Yin nie może pojąć, dlaczego tak mało wartościowe miejsce zostało odcięte od reszty świata. Nie wyczuwał wokół nich innych energii życiowej, a więc wyglądało na to, że są na miejscu całkowicie sami. Mieszkańcy miasteczka musieli polec wiele lat temu, ponieważ przy zgliszczach budynków nie dało się dostrzec poległych ciał, ani żywej duszy.
______Znalazłeś coś ciekawego? — pyta, przechadzając się między budynkami nie znajduje niczego ciekawego, dlatego odszukuje przyjaciela, który jak widać dociera do głównej atrakcji tego miejsca. Nie musi długo czekać, aby Hao pomachał przed jego oczami wpół opróżnioną butelką jakiegoś trunku. Yuan odbiera ją z rąk starszego, przyglądając się przez chwilę odrapanej etykiecie, aby zaraz odkorkować napój i powąchać jego zawartość. Jego mina jest jednoznaczna – trunek nie był już zdatny do picia. Musiał stać przed domkiem o wiele za długo, kontakt z powietrzem nie był dobrym składnikiem fermentacji.
______Wypicie tego skończyłoby się bólem żołądka — mówi, próbując wsadzić korek z powrotem do butelki, jednak Liang Mei ma inne plany. Odbiera od niego butelkę, aby samemu również się jej bliżej przyjrzeć. Nie odpowiada na słowa młodszego kultywatora, raczej obdarowuje pytającym spojrzeniem, po którym wystarczy o sekundę za długo przymknięta powieka – aby Mei objął wargami szyjkę butelki. Hu Yin powinien się tego spodziewać, jednak jest już odrobinę za późno, gdy wyrywa trunek z rąk białowłosego, starając się ich obojgu przy tym nie oblać.
______Za słodkie. Ktoś się nie zna na robocie — rzuca po chwili namysłu, smakując posmaku, który został mu na języku. Hu Yin na to jedynie przewraca oczami, wsadzając korek do butelki, którą odkłada na miejsce, z którego została zabrana.
______Mam nadzieję, że masz przy sobie jakąś kurację na ból żołądka, jak wystąpi ani myślę cię nieść — rzuca cicho, mając nadzieję, że słodkie wina mniej się starzeją po takim czasie stania. W każdym razie nie zamierzał tego sprawdzać po sobie.
______Mam swoje igły do akupunktury więc sobie poradzę nawet ze śmiercią — prycha obruszony Hao, a Yuan dodaje już tylko w myślach, że od starego wina raczej nie umrze.
______ Pozwalają sobie rozejrzeć się dalej, odnajdując w tym samym domku klapę prowadzącą do podziemia. Ciemnowłosy nie czeka długo, każąc starszemu się odsunąć, ponieważ nie byli w stanie stwierdzić, co czeka pod miasteczkiem. Choć po takim czasie nie wystąpiło żadne zagrożenie, należało powziąć wszelkie środki ostrożności. Zresztą też nie chciał, aby alchemik się brudził, o własne czarne szaty mniej się martwił. Klapa nie była ciężka, ba! Nawet ustąpiła bez trudu, przedstawiając strome zejście w dół. Schodzi jako pierwszy, aby rozejrzeć się po piwniczce. Jest to mimo wszystko ciężkie przez ograniczoną widoczność, jaką daje im jedynie światło dochodzące z zewnątrz. Odwraca się w kierunku klapy, wyciągając dłoń w stronę przyjaciela, aby pomóc mu z zejściem na dół.
______Myślisz, że właściciel się obrazi jak zwiniemy mu parę butelek? — pyta Hu Yin, przechadzając się po piwniczce, w której nie znajdują nic poza piętrzącymi się butelkami wina. A przynajmniej w półmroku nie dostrzega nic bardziej wartościowego, na czym mógłby zawiesić spojrzenie nieco dłużej. — Nie wierzę, że po to wzniesiona została ta bariera — mruczy głosem pełnym niedowierzania, który potwierdza rzucone przez niego słowa.
______ Podchodzi w kierunku jednego z regałów, aby przyjrzeć się etykietom win. Może udałoby im się trafić na jakieś mniej słodkie z racji tego, że słodkie wcześniej nie przypadło Liang Mei. Sam Hu Yin nie miał zbyt wielkiego doświadczenia z winami, ale nie wątpił, że cierpki alkohol bardziej wpasowuje się w jego gusta.
______Może ceni sobie swoje trunki? — rzuca luźno starszy, podchodząc do półki z ziołami, z której coś zabiera. — To na pewno bierzemy — dodaje, podczas gdy Hu Yin wyciąga rękę do jednego z win. Przechodzi go dreszcz, gdy czuje pod stopami twarde wybrzuszenie, które pęka pod jego stopami. Odsuwa się o krok, aby zaraz dopuścić więcej światła z zewnątrz w miejsce, w którym wcześniej stał. I dostrzega – pękniętą czaszkę.
______Cenił, to dobre określenie. Pęknięty szkielet raczej nas nie pogoni, więc możesz wziąć co chcesz — zauważa, przesuwając nogą czaszkę i parę kości pod regał, aby wyciągnąć ręce po dwa wina, które zamierza zabrać ze sobą.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne - Page 2 Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {19/05/23, 10:22 pm}

_____Liang Mei był lekarzem, alchemikiem, naukowcem... Można się więc spodziewać, że w przypadku, kiedy zauważy coś interesującego, ignorując wszystko, będzie drążył, aby zaspokoić swoją ciekawość. Bezpieczeństwo nie jest czymś na co ma teraz miejsce w swojej głowie. Fakt, faktem, zdawał sobie sprawę ze złości jaką może wywołać takie pozostawianie kogoś w tyle, ale co takiego czekało na nich w środku? To było ważniejsze od chwilowego wkurzenia Hu Yina. On się o wszystko wkurza. Zresztą, ostatnio brał od niego kolejny flakonik z pigułkami więc na pewno ma zapas. Jego spacer szybko jednak zostaje przerwa przez przyjaciela, który dogonił go, od razu przysuwając do siebie.  
— Ani kroku dalej - odezwał się wyraźnie poddenerwowany głos Hu Yina przy okazji wkładając w jego pole widzenie ostrze miecza. — Przemyśl dwa razy, zanim zrobisz coś takiego następnym razem! Co jeśli, coś by ci się stało?! Mam cię ochraniać, tak? Więc takie decyzje mamy podejmować razem! Czy ci się to podoba czy nie… Kurwa…
_____Starszy Yuan przesadzał. Takie dokładnie było podsumowanie wszystkiego co usłyszał. Nic się nie stało, nic się raczej nie stanie, gdyby coś ich miało zaatakować to czy już dawno by tego nie zrobiło? Martwienie się o to teraz nie ma trochę sensu, taką barierę widać z daleka. Meimei bardziej martwił się o to, że zostali tutaj zwabieni, aniżeli, że ktoś ich zaatakuje. Zresztą, czy oni nie byli przypadkiem całkiem silni w tym świecie? Żyli już ponad 500 lat i mieli przed sobą jeszcze raz tyle. Ich kultywacja na poziomie Nascent Soul także sprawiała, że zwykli śmiertelnicy nie byliby wstanie podejść do nich gdyby nie chcieli. O co więc takie zachowanie? Mógłby się o to ”boczyć”, jak to mówi Hu Yin, ale nie zamierzał. Teraz w perspektywie miał o wiele ciekawsze zajęcie!
— Nie jestem dzieckiem. Na tym świecie nie ma aż tylu ludzi, którzy mogliby nam zrobić faktyczną krzywdę — odezwał się składając swój wzrok na ostrzy miecza i podążając za nim spotkał się ze wzrokiem przyjaciela. Widział, że nie podoba mu się ta sytuacja, ale nie zamierzał się powstrzymywać, skoro w końcu opuścił sektę.— Chcę wejść głębiej, jestem ciekawy co tam jest.  
— Wejście tutaj nie było mądrym pomysłem. Zauważyłem wcześniej, że fale płynące z tej bariery, osłabiają energie qi. Przez to nie byłem w stanie wyczuć zwartej wiązki demonicznej energii na zewnątrz - czy lekarz rozumiał powód takich słów od kultywatora? I tak i nie. Z każdym słowem coraz mniej chciało mu się słuchać zupełnie niepotrzebnego wykładu. Powoli odpływał wręcz, lecz słowa jeszcze do niego trafiały. — Przejdziemy dalej, ale mimo wszystko trzymaj się blisko mnie.
- Tak wystarczy, czy muszę być bliżej?
_____Rzuca zapytanie łapiąc za krawędź materiału rękawa, chociaż pierwszą myślą było, że wziąć go niczym panna, pod ramię. Niestety, Hu Yin miał w dłoni miecz – Meimei nie zamierzał ryzykować. Poza tym, miał wrażenie, że gdyby z lekką irytacją faktycznie złapał go za ręce, nie przekazałby swojego lekkiego humoru przyjacielowi. Słysząc jednak odpowiedź, jaką mu posyła, przewraca uwagi w duchu robią głębszy wdech czując, że ominęła go właśnie kula. Dobrze, że postanowił złapać tak lekko, aby było. Nie odtrącił gładzącej go dłoni, ale wzrokiem, niezainteresowany powędrował gdzieś w las, szukając swoich odpowiedzi na pytanie skąd wzięła się ta bariera pośrodku niczego. O wiele bardziej zaciekawiony tym miejscem, aniżeli co Hu Yin ma w głowie.  Gdy więc ruszają się wchodząc głębiej między drzewa, nie może opanować swojej ekscytacji, kiedy natrafiają na ruiny, chętnie wręcz wyrywając się do przodu.  Pozbawione życia miejsce nie przypominało wioski, gdzie dopiero teraz doszło do starcia, a raczej nastąpiło to bardzo dawno temu. Liczba ruin wskazywała na większą rodzinę, a może jakąś małą ludzką sektę? Obie te opcje były realne. Przyglądał się ułożeniu budynków trzymany przez ciemnowłosego, jakby mógł się zerwać z łańcucha niczym pies i pobiec w świat. Dostrzegł miejsce, które chciał sprawdzić, więc puszczony na większy luz od razu skierował się tam, gdzie chciał, trafiając na odbijającą się w słońcu butelkę, przy której kuca, aby spokojnie wyciągnąć z miejsca, gdzie została schowana między murami.  
— Znalazłeś coś ciekawego? - pyta Hu Yin podchodząc, na co Meimei tylko wyciąga do góry butelkę, która szybko znika z jego dłoni pochwycona przez przyjaciela, który się jej przygląda. - Wypicie tego skończyłoby się bólem żołądka  
_____Odebrał ponownie butelką w swoje dłonie i przez nagłe, natrętne myśli, postanawia zrobić to co każdy naukowiec robi najlepiej - sprawdzić coś na sobie. Posyła przyjacielowi szybkie spojrzenie, aby upewnić się, że na pewno nie wie co zamierza zrobić, bo po tym co usłyszał przed chwilą mógł się domyślić, że będzie przeciwny i przechyla butelkę upijając łyka. Jak można się spodziewać, szybko stracił z dłoni znalezisko, ale wiedząc już to co chciał, nie przeszkadzało mu to. Nawet jak Starszy Yuan nie zamierza oddać mu nigdy tego wina. Postanawia pierwszy otworzyć usta, uprzedzając smętne przestrogi.  
- Za słodkie. Ktoś się nie zna na robocie.
— Mam nadzieję, że masz przy sobie jakąś kurację na ból żołądka, jak wystąpi ani myślę cię nieść.
_____Mówi odkładając wino na miejsce, aby kolejny podróżnik popełnił ten sam błąd, co oni. Słowa jego jednak trafiają do Meimei, który czuje, że właśnie stawiają jego zdolności pod znakiem zapytania. Chciałby się obrazić z miejsca, obrócić na pięcie i wyjść. Głównie, aby znaleźć kogoś do zabicia i ożywienia. Może wtedy Hu Yin zrozumiałby, że jest osobą, która akurat w tym względzie, medycznym, jest samowystarczalny i odpowiedzialny. Ból brzuch i problemy trawienne?  
— Mam swoje igły do akupunktury więc sobie poradzę nawet ze śmiercią
_____Prycha lekko obrażony, czego nie udało mu się schować nawet pod maską. Ku jego zdziwieniu, zamiast odwrócić się na pięcie i przestać sprawdzać okolicę, kultywator udał się do wnętrza podupadającego domu z wyraźnym zamiarem przeszukania go. O dziwo, znalazł coś - piwnicę, do której zeszli. Gdy Meimei złapał za dłoń, która z wystarczającym skupieniem pozwoliła mu zejść na dół, aby się nie poślizgnął czy nie stanął na niebezpieczny stopień - jego serce jakby pomyliło uderzenia, wykonując z dwa nieprawidłowe. Zbyt szybkie. Mruga szybkiej kilka razy zaskoczony swoją własną reakcją na takie podanie dłoni, po czym ignorując myśli spływające na tą bardziej lubieżną część fizycznych aktywności, skupia się na zawartości piwnicy.  
— Myślisz, że właściciel się obrazi, jak zwiniemy mu parę butelek? — pyta, chociaż to nie tak, że Meimei zainteresowany czymś konkretnym będzie go faktycznie słuchał. No, pomijając fakt, iż nie zna właściciela, aby chociażby szacować charakter. Po chwili mrucząc coś pod nosem, na co już lekarz zamierzał zareagować.— Nie wierzę, że po to wzniesiona została ta bariera.
— Może ceni sobie swoje trunki? — rzucił przyglądając się półkom, zapakowanym po brzegi szklanymi napojami, które w swoim składzie przyciągały jego uwagę. Nie spodziewał się, że ktoś będzie robił wina i nalewki z ziół. Szybko znajduje takie, które na pewno nie może zostawić w tym ciemnym, opuszczonym miejscu. Wyciąga, chwytając w dłonie z małym zadowoleniem na ustach — To na pewno bierzemy.
— Cenił, to dobre określenie. Pęknięty szkielet raczej nas nie pogoni, więc możesz wziąć co chcesz.
_____Spojrzał na przyjaciela, a potem pod jego nogi gdzie leżała roztrzaskana czaszka i wzruszył ramionami, nie przejmując się tym, że widocznie właściciel umarł już dawno temu. Nie zamierzał mu współczuć. Kątem oka dojrzał bowiem zasłonięty materiałem, wielki dzbanek w rogu, do którego podszedł i odsłonił stykając się z winem ryżowym. Trunkiem alkoholowym dla ludzi. Śmiertelnych i niewyrafinowanych istot. O dziwo jednak - czuł swojego rodzaju potrzebę, aby zabrać to ze sobą. Nigdy nie wiedział kiedy będzie miał inną okazję spróbować czegoś ludzkiego, bo nawet zwykłe przekąski i herbata w ich świecie była nasączona energią, służąc do czyszczenia ciała.  
— Masz miejsce w swoim pierścieniu miejsce na to? — spytał pokazując palcem na wielki dzban. — To wino ryżowe. Chcę to zabrać, nigdy nie piłem alkoholu dla śmiertelników.
— Myślę, że jeszcze znajdę - odpowiada, a te słowa radują go lekko, zwłaszcza, że od razu podszedł zabrać dzban.  - Najwyższy czas spróbować
_____Na twarzy Starszego Yuana pojawił się uśmiech, który przyprawił Mei o lekkie ciarki na plecach. Powinien skądś kojarzyć ten wyraz twarzy, jako ostrzeżenie, ale zupełnie mu to teraz umknęło więc kiwa tylko lekko głową zgadzając się z przyjacielem.  
— Wydaje mi się, że powinniśmy zobaczyć runy tej bariery zanim pójdziemy. — rozpoczął zupełnie zmieniając temat z alkoholu. — Na środku całej wioski powinny być ustawione w okręgu więc łatwo będzie je znaleźć. Chcę zobaczyć co się popsuło, że ta bariera pojawiła się tak nagle. — przełyka ślinę i spogląda na Hu Yina wiedząc, że nie będzie popierał wersji spędzania tutaj więcej czasu, i to jeszcze bawiąc się z runami. Dodał więc coś na szybko, aby złagodzić cały przekaz. — Zaraz po tym możemy lecieć dalej
— Ile ci to zajmie? Wolałbym, żebyśmy zabrali się już teraz
_____Odparł, nakładając szczególny nacisk na ostatnie słowo, co było bardzo słyszalne dla niego. Kliknął pod nosem szacując, ile faktycznie może mu to zająć. Nie był specem od run, ale był uczniem osoby, która coś wiedziała i jakąś wiedzę mu przekazała. Pytającym tonem odparł, że zajmie mu to mniej więcej godzinę, na co dostał niechętną zgodę, chociaż można powiedzieć, że bardziej sam ją sobie wpisał w ciszę, która zapadła po smętnej odpowiedzi “długo”. Wyszedł pierwszy z lekką ekscytacją prawie potykając się o stopień, którego wcześniej uniknął za sprawą bycia prowadzonym przez Hu Yina. Na szczęście - szybko kontynuował wspinaczkę po stromych schodach zanim przyjaciel zdążył zachowywać się jakby był ofermą i ciamajdą. Łapiąc go pewnie za tyłek jak dziecko i z eskortą prowadząc do góry. Lekkim truchtem opuścił ruiny domku i rozejrzał się szybko dostrzegając po układzie uliczek, w którą stronę dojdzie do centrum. Jakiegoś placu, na którym znajdą się kamienie z runami.  
_____Plan między ruinami był porośnięty roślinami, zakurzony i pełen bałaganu więc Liang Mei bardzo szybko rozumiał w czym pewnie był problem wynikający ze złego funkcjonowania run. Znajdując jedną, padł wręcz na kolana i pochylił się podpierając przed nimi dłońmi odkrywając całość symbolu. Z uśmiechem prawie od ucha do ucha wyciągnął ze swojego pierścienia narzędzia, które przypominały pędzelek oraz mały młoteczek, który u drugiego końca posiadał dłuto. Obniżył głowę bardzo blisko przyglądając się temu jak zostały wykonane symbole zupełnie ignorując co takiego miał w głowie lub robił jego przyjaciel. Dostał godzinę i zamierzał ją wykorzystać. Gdy po chwili skończył badać strukturę i oczyścił całą runę, na czworaka, w typowych dla siebie lekko kocich ruchach, podszedł zgrabnie do kolejnego, ponownie oczyszczając i sprawdzając co takiego działa lub nie działa.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne - Page 2 Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {13/06/23, 04:44 pm}

_____Mrok panujący w pomieszczeniu i obdarte etykiety na butelkach nie pozwalają mu dostrzec co mieści się na reszcie zawartości regału, przy którym się znajduje. Uniemożliwia też pobieżne rozejrzenie się za interesującym materiałem, dlatego Hu Yin szybko rezygnuje, chowając przy tym dwa wina do swojego pierścienia. Nie ma w nim już zbyt wiele miejsca, do tego kurz osiadły na półka powoli kręci go w nosie, co sprawia, że nie czuje potrzeby pozostawania w piwczniczce ani chwili dłużej. Zabiera się do wyjścia na zewnątrz, w celu poczekania na Liang Mei w otwartej przestrzeni, jednak białowłosy w tej samej chwili zwraca jego uwagę.
_____Masz w swoim pierścieniu miejsce na to? — pyta starszy Hao, wskazując palcem na wielki dzban, w którym jak się okazuje - znajduje się wino wyżowe. Hu Yin szczerze nie pamięta, kiedy ostatni raz pił trunek dla śmiertelników, jednak jest w stanie wygrzebać parę dobrych wspomnień z nim związnych. Doskonale pamięta jak dobrze rozgrzewa ono organizm oraz z jaką łatwośćią można nim przesadzić. I nie byłby sobą, gdyby nie chciał wypróbować jego wpływu na Meimei. Zresztą nie wziąć wina ryżowego ze sobą to niemal grzech, kiedy mają taką okazję!
_____Myślę, że jeszcze znajdę — odpowiada z jednoznacznym uśmiechem na twarzy. — Najwyższy czas spróbować... — dodaje, jakby zachęcająco, chowając dzbanek. Jeśli starszemu kultywatorowi chociażby przeszło przez myśl, aby nie dotrzymać swojej obietnicy, co do ich zbliżenia w Deyme, wino będzie dobrym wstępem, żeby ich rozluźnić. Kiwa głową pociesznie, jakby zatwierdzając plan w swojej głowie, nie podejmując mimo wszystko tematu głośno, z wiedzą że Mei już i tak całkowicie zignorował jego niedokładną aluzję.
_____Wydaje mi się, że powinniśmy zobaczyć runy tej bariery zanim pójdziemy — zaczyna Liang Mei, na co Yin jedynie przewraca oczyma. Mógł się domyślić, że nie skończy się jedynie na małej inwentaryzacji. Porzucona bariera ani trochę go nie interesowała, jako że będą w stanie z niej wyjść - tak samo jak przez nią przeszli. Nie stanowi większej przeszkody, nikt nie chce ich tu więzić, więc po co mieliby tracić czas i ją badać? — Na środku całej wioski powinny być ustawione w okręgu więc łatwo będzie je znaleźć. Chcę zobaczyć co się popsuło, że ta bariera pojawiła się tak nagle  —  Odpowiedź Mei, ani trochę go nie zadowala. Zakłada ręce na piersi, opierąc się bokiem o rozchwiany regał, reagując głośnym kichnięciem na kurz. Zdecydowanie, ma dość tego miejsca.  - Zaraz po tym możemy lecieć dalej.
_____- Ile ci to zajmie? Wolałbym, żebyśmy zabrali się już teraz - mówi, nakładając szczególny nacisk na ostatnie słowo. Czas badania run odwleka jego własne poszukiwania. Mimo wszystko łączenie interesów na ten moment nie idzie im najlepiej, ale może się tak dziać z uwagi na to, że nie jest w stanie czegokolwiek ugrać. Kiedy nie jest uległy wobec zdania lekarza, ten stwierdza, że Yuan albo wydziwia, albo przesadza albo zwyczajnie go ignoruje. To że jest w stanie go zdominować chociaż w łóżku, jest nader aprobujące.
_____Długo — odpowiada smętnie, dowiadując się, że badanie run zajmie nie mniej niż godzinę. Mimo wszystko nie ma zamiaru się kłócić, decyzja zapada wraz z chwilą ciszy w tym momencie, kiedy Hu Yin przepuszcza swojego towarzysza w stronę wyjścia. Stara się powstrzymać o rozbawionego prychnięcia, kiedy starszy potyka się w progu, zaraz prędko uciekając od możliwego komentarza. Cóż nic podobnego nie sili się na usta Yuana, wręcz przeciwnie - nie może powstrzymać myśli, że niezdarny Mei jest nadwyraz uroczy.
_____Gdy nadciąga następne kichnięcie, nie czeka dłużej i wychodzi w ślad za przyjacielem, aby podążyć tuż za nim na środek wnioski, gdzie mają znajdować się wspomniane wcześniej runy. Nie bardzo wiedząc co powinien zrobić ze sobą za ten czas, siada na kamiennym klocu będącym pozostałością po dawnym budynku, podpiera głowę na ręce i przygląda się ze znużeniem poczynaniom lekarza. Nie mija wiele, kiedy zdaje sobie sprawę z własnej hipokryzji, jako że jeszcze nie tak dawno martwił się, że Liang Mei spędza cały swój czas w gabinecie i ani trochę nie jest ciekawy świata. A teraz, kiedy w podróży może dać za dość swojej ciekawości... Cała konkluzja kończy się w miejscu, w którym dochodzi do wniosku, że w obydwu przypadkach to nie on jest w centrum zainteresowania alchemika. Każdy by się zdenerwował w tym wypadku.
_____W momencie gdy na nowo spojrzenie na Mei, dostrzega przyjaciela poruszającego się na czworakach mięzy runami. Toteż sprawia, że Hu Yin zmienia nieco swoje położenie, aby znaleźć lepszy kąt widzenia na jego pośladki.
_____Tutaj też mogłyby być jakieś runy — mruczy do siebie, zjeżdzając spojrzeniem na teren między swoimi nogami. Wyobraża sobie przy tym, jak niczego nieświadomy Mei podchodzi do niego na kolanach, doszukując się następnych run. Aż w końcu podnosi spojrzenie pełne niezrozumienia, które Hu Yin chwyta na moment, zanim spycha głowę przyjaciela w kierunku swojego krocza. Przejeżdża palcami o jasnych kosmykach, aby później je wpleść i poprowadzić głowę mężczyzny tak jak mu się to podoba. Następnie wyjąłby swoje przyrodzenie spod szaty, obijając je o policzki starszego kultywatora, zanim wylądowałoby pomiędzy słodkimi ustami drugiego mężczyzny. Pod bariera i tak nie ma nikogo prócz nich, więc mogliby się trochę pobawić, zwłaszcza że na samą myśl mógłby zrobić się twardy. Oblizuje usta, przejeżdżając dłonią po dolnej części szaty, uspokajając strategiczną część ciała zanim zaczynie się mimowolnie poruszać.
_____Mei, wypnij się trochę bardziej w moją stronę — rzuca, w kierunku mężczyzny, nie mogąc powstrzymać się od przebiegłego uśmieszku. Liang Mei zaprzestaje czynności na moment, aby odwrócić w jego kierunku głowę i zmrużyć oczy. Oczywiście, mógłby się spodziewać, że starszy nie wykona jego pięknej prośby. Wyobrażania były znacznie piękniejsze niż rzeczywistości.
_____I tak spędzisz przy tych runach jeszcze trochę czasu — marudzi Yin z oddali, nie ruszając sięz kamiennego kolca, na którym siedział. — Mógłbyć mnie trochę rozbawić — dodaje niewinnie, na co Mei jedynie wzdycha, wracając do pracy nad runami. Przez chwilę pozwala myśleć Yuanowi, że jego starania pójdą na nic, aby zaraz rzeczywiście się do niego mocniej wypiąć. Nie trzeba długo czekać, aby na twarzy Hu Yina pojawił się zadowolony uśmiech, którzy pozwala popchnąć jego wyobrażenia nieco dalej - całą pikanterie z pewnością będzie chciał wykorzystać między nimi. W normalnej sytuacji, najpewniej podstępnie podszedłby do przyjaciela, chcąc z korzystać z widoczków, którymi raduje jego oczy, jednak obecnie jest świadom, że im lepiej Mei będzie skupiony, tym szybciej będą w stanie wrócić do podróży. Pozwala więc sobie odpłynąć, do momentu, aż starszy Hao wstaje z klęczek i przeciąga się z wyraźnym zadowoleniem.
_____Chcemy to zniszczyć czy zachować dla siebie? — pyta niespodziewanie Mei, nie od razu wyrywając Hu Yina z letargu. Ciemnowłosy spogląda na niego nieco nieobecnym spojrzeniem, potrzebując chwili, aby zrozumieć na jaki temat mówią.
_____Zachowanie tego nie byłoby głupie, patrząc na zawartość piwniczki. Ale każdy inny kultywator na naszym poziomie, mógłby tu z łatwością wejść, więc to nie będzie całkowicie nasze — zauważa niechętnie. Zresztą nie wie, na co byłby im potrzeby placek ziemi z ruiną na samym środku. — Swoją drogą dowiedziałeś się, czemu się popsuła?
Mei kiwa głową w odpowiedzi, aby zerknąć z powrotem na krąg i podjąć temat.
_____Masz rację. Jak nie może być tylko nasze, to nie musi istnieć. I tak, runa jest naruszona. Zamiast ograniczać się do dołu, wszystko zaczęło rozciągać się w górę i po okolicy — odpowiada, na co Hu Yin jedynie kiwa głową. Takie wytłumaczenie jest wystarczające, aby był w stanie w ogóle zrozumieć jej sens. Czeka jeszcze chwilę, żeby Mei zniszczył barierę, po czym wychodząc wspólnie poza jej dawną granicę. I teraz już mogą kontynuować swoją podróż w zimne rejony Deyme, na które Yuan będzie zrzędzić nawet bardziej.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne - Page 2 Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {21/06/23, 04:53 pm}

_____ Runy to na dobrą sprawę grawerunek o konkretnym kształcie, który kumuluje energię qi, dając jej odpowiednie właściwości. Samotnie, pojedyncza runy nie zrobi za dużo, lecz w połączeniu kilkunastu - można zrobić już podstawowe bariery czy inne dziwne przyrządy. Niestety, Liang Mei wiedział, że żyją w świecie, gdzie zboczeńcy istnieją i tworzenie run nie miało tylko charakteru “atakującego” lub “obronnego”, a też inne, na wzór głupich pułapek, ale kto starcowi zabroni pobawić się z młodszym pokoleniem? Już nie tylko trzeba było się martwić podczas zwiedzania ruin i wejścia w jakieś runy, o bycie zatrzymanym na zawsze, czy spadające z nieba kule ognia odbiorą ci trochę lat życia. Niestety, ludzie co żyją za długo, zamiast skupiać się na ważnych badaniach, robią eksperymenty i potem dziwactwa zostają wypuszczone w świat. Oczywiście w samych runach, ich symbolach, także była moc, inaczej nie grawerowano ich, nie rysowano na powierzchniach, aby mieć, chociaż chwilowe efekty.
- Mei, wypnij się trochę bardziej w moją stronę - te słowa wyrywają go z zamyślenia i nie rozumiejąc, o co takiego może chodzić przyjacielowi, odwraca się w jego kierunku ze spojrzeniem, które chce znaleźć jakieś wskazówki. Wręcz szukał, gdzie tutaj kryje się żart skierowany w jego stronę. - I tak spędzisz przy tych runach jeszcze trochę czasu. - padają kolejne słowa, które nie dają mu odpowiedzi, a wyraz twarzy Hu Yina nie był pomocny. - Mógłbyś mnie trochę rozbawić.
_____ Ulżyło mu. Dowiedział się, czego faktycznie chciał. Westchnął lekko i wrócił do swojej roboty, zastanawiając się przez kilka sekund czy warto spełnić jego prośbę, dochodząc szybko do odpowiedzi – dlaczego nie. Kształt jego tyłka odbity w materiale, który pewnie teraz bardziej przylegał? Tak, zupełnie obojętne na tym etapie dla Liang Mei, bo ten ciemnowłosy idiota już widział jego całe ciało nago. I to nie raz. Jeśli w taki sposób może polepszyć mu humor, taka strata to nie strata. Zresztą to on tutaj był samolubem, bo nie konsultował tego całego sprawdzania run, a zwyczajnie zmusił wręcz towarzystwo, żeby zrobiło to, co chciał. A on chciał przestudiować, co się zepsuło.
_____ W pewnym momencie, patrząc na prawie gotowy krąg za nim i resztę przed nim, zdał sobie sprawę, że jest hipokrytą. Szybko jednak odsuwa porównanie siebie robiącego pigułkę i nie znając jej działania - spożycie jej, do staruszków zmuszających poszukiwaczy przygód i skarbów do wchodzenia w orgie, bo on za życia skupił się na kultywacji i niech inni teraz za to pogrzeszą. Gdyby nie te osoby, to on nie musiałby robić jakichś pigułek mających uśmierzać afrodyzjaki czy inne ogniste serca i lędźwi. Prychnął pod nosem i ruszył dalej z robotą, bo jednak - trochę mu zostało, lecz patrząc na dotychczasowe tempo, nie było źle.
- Chcemy to zniszczyć czy zachować dla siebie?
_____ Powiedział, stając i sprawdzając, czy nigdzie się nie ubrudził widząc, że Hu Yin nie był obecny, co w sumie przykuło jego uwagę, bo co takiego mogło się dziać, w jego głowię? Był myślami w burdelu? Przypomniał sobie dobre wspomnienia z przeszłości, żeby zająć czas?
- Zachowanie tego nie byłoby głupie, patrząc na zawartość piwniczki. Ale każdy inny kultywator na naszym poziomie, mógłby tu z łatwością wejść, więc to nie będzie całkowicie nasze. - te słowa były prawdziwe, więc nie wchodził mu w słowa, zwłaszcza kiedy w końcu się odezwał. - Swoją drogą dowiedziałeś się, czemu się popsuła?
- Masz rację. Jak nie może być tylko nasze, to nie musi istnieć. - Kiwnął głową, potwierdzając słowa przyjaciela. Może było to destrukcyjne i chore podejście, ale odpowiednie dla ich świata. Nikt nie robił czegoś dla kolejnych pokoleń, nawet z dziećmi było ciężko. Raczej adoptowało się utalentowane, aniżeli robiło swoje. - Tak, runa jest naruszona. Zamiast ograniczać się do dołu, wszystko zaczęło rozciągać się w górę i po okolicy.
_____ Zasada działa była prosta, a runy, które nie zostały odpowiednio zadbane, sprawiły, że funkcja oznaczająca zakres i funkcję bariery się zmieniła. Na pewno spakowanie run byłoby lepszym pomysłem, ale MeiMei nie chciał wiedzieć, co takiego mógłby obiecać Hu Yin’owi za kilka ruchów jego mięśniami, żeby wyciągnąć kamienie z ziemi. No i jeszcze istniała możliwość jakichś pułapek czy coś. Za dużo z tym zabawy, za zupełnie niedrogocenne przedmioty. Wziął się więc za zniszczenie bariery, które zajęło mu na dobrą sprawę tylko chwilę. Wystarczyło wyciągnąć narzędzia i zniszczyć runiczny symbol na kamieniu.
_____ Niedługo później, wrócili do podróży. Według wyliczeń mieli mniej więcej dwa dni do celu, a po drodze brak jakichkolwiek zmian... Dopóki temperatura nie zaczęła spadać, a z każdym stopniem, jakby zabierało z pokładów życia, Hu Yin wydawała z siebie dźwięki kolejnego niezadowolenia. Czasem zwykłe marudzenie, czasem dziwne dźwiękonaśladownictwo. I jak normalnie pewnie Liang Mei by to zignorował to, czując, że to wszystko stawała się coraz częstsze, wiedział, że zbliżają się do celu. W końcu usłyszał słowa, które miały ton bardziej zadowolony i szczęśliwy niż negatywny i markotny.
- Oto i ono, moja najmniej ulubiona zamarznięta dziura. Zamierzasz od razu szukać swoich ziółek, czy idziemy prosto do gorących źródeł?
_____ MeiMei otworzył oczy, schodząc z miecza, który znajdował się już wystarczająco nisko nad ziemią i spojrzał na niego dziwnie, bo jednak tak, cały region był znany z różnych gorących źródeł, ale nawet on wiedział, że ich pobyt tutaj, postój na jedną noc, powinien zacząć się gdzieś indziej. W takiej mocniej przyziemnej czynności.
- A wynajęcie pokoi na czas pobytu? - uniósł lekko brwi do góry pod maską. - Wydaje mi się, że od tego się zaczyna.
- Oh, to możemy zrobić przy okazji.
- Wydawało mi się, że będziesz- - przerwał w pół słowa, bo to siedziało mu dalej na języku, nie było ani trochę do podania w godzinach, kiedy jeszcze słońce było na niebie. Mieli kilka godzin, żeby zwiedzić okolicę, zwłaszcza że dawno go tutaj nie było. Całe stulecia prawie. - Nieważne. Chcę zobaczyć, co mają w tym mieście. W końcu do jaskiń dzielą nas jeszcze dwa dni drogi.
_____ Miejsce było znane ze swoich gorących źródeł już tutaj, gdzie śnieżna i zimna kraina dopiero się zaczynała. Jedna z popularniejszych lokalizacji turystycznych dla ludzi. Nie znajdowało się więc mnóstwo kultywatorów na każdym rogu, bo jednak każdy zmierzający w tą stronę na pewno nie zatrzymywał się tutaj na dłużej niż dzień tak jak oni. Celem tych żyjących dłużej były głębsze, zimniejsze i bardziej zabójcze miejsca regiony, w tym jaskinie, gdzie rosły “ziółka”, których szukał Liang Mei. Mniejsza ilość kultywatorów dawała im jeszcze tą możliwość, że nikt ich nie rozpozna. On ze swoją maską i dość dużym zdolnościami leczniczymi był swego rodzaju popularny - wiedział o tym. Hu Yin, jego przewodnik - też. Chociaż zamiast ratować ludzi, raczej chodziło o jego siłę... Można spokojnie powiedzieć, że ich “fani” należeli do innych kategorii, chyba że ktoś lubował się w cyklu życia.
_____ No i... sprawdzenie co mają w okolicznych sklepach, na jakim poziomie jest życie ludzkie, wydawało się lekarzowi o wiele bardziej interesujące niż siedzenie w pokoju, picie wina i świętowanie, chociaż wiedział, że od tego nie ucieknie, to jednak dotarli do granicy Deyme w ciągu trzech dni. Nie był na tyle bezduszny, żeby zabierać przyjacielowi tą obietnicę. Zwłaszcza że już te niecałe dwa dni temu zachowywał się jak lunatyk, wymyślający coś w swojej głowie. Może faktycznie potrzebował fizycznej przyjemności niczym uzależniony? Jasnowłosy posłał przyjacielowi lekkie spojrzenie, zastanawiając się jaka faktycznie była prawda.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne - Page 2 Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {20/07/23, 09:36 pm}

____Przez następne dwa dni podróży Hu Yin delektuje się umiarkowanym klimatem rozciągających się przed nimi płaszczyzn, jak tylko może. Sytuacja zmienia się dopiero, gdy nadciągają pierwsze mrozy, które przyprawiają go o nieprzyjemne dreszcze i motywują do ciągłego marudzenia, które Liang Mei uporczywie ignoruje. W rzeczy samej nie ma na celu nagabywać w ten sposób swojego towarzysza, marudzi bardziej do siebie, choć z każdym mocniejszym powiewem wiatru jego głos oraz dźwięki niezadowolenia, przybierają na sile. Im bliżej Deyme się znajdują, tym częściej przywołuje w myślach gorące źródła, w których pragnie się jak najszybciej znaleźć. Tam też panujący wszem i wobec chłód nie będzie mu aż tak doskwierać. Toteż pozwala mu oddzielić grubą kreską złe wspomnienia związane z tym miejscem i wizje wpadnięcia do lodowatej wody przez łamiący się pod nogami kruchy lód w okolicach jaskiń.
____Oto i ona, moja najmniej ulubiona zamarznięta dziura. Zamierzasz od razu szukać swoich ziółek czy idziemy prosto do gorących źródeł? — pyta, gdy tylko schodzą z miecza, który następnie chowa. Lądują u stóp zasypanego śniegiem miasteczka, którego równo ułożone w pasma domki, rozciągają się aż pod same góry. Zatopienie się po uszy w gorących źródłach zdaje mu się aktualnie najoczywistszą rzeczą na świecie. Nie przechodzi mu nawet przez myśl, jakakolwiek inna forma rozpoczęcia swojej przygody w Deyme. Oczywiście... Pamięta o obietnicy, którą składa mu Mei na początku ich wyprawy, jeszcze w progach Bambusowego Tarasu, z tym również nie należy zwlekać! Mimo wszystko Hu Yin jest zwolennikiem łącznie przyjemnego z pożytecznym, stąd też łatwo dochodzi do konkluzji, że mogą to zrobić w źródle. Nikt nie powinien zwrócić na nich szczególnej uwagi - a nawet jeśli, to wciąż nikt ich tutaj nie rozpozna.
____A wynajęcie pokoi na czas pobytu? — odpowiada Mei, spoglądając w jego kierunku. Przez maskę, którą ma na twarzy Hu Yin nie jest w stanie ujrzeć, jaką tym razem minę przybiera, jednak po tobie głosu może się domyślić, że starszy totalnie nie rozumie jego toku rozumowania. Potwierdza to również swoim kolejnym zdaniem. — Wydaje mi się, że od tego się zwykle zaczyna.
____Oh, to możemy zrobić przy okazji — rzuca, niezbyt przejęty. Zabukowanie noclegu jak dotąd, całkowicie wypada mu z głowy.
____Wydawało mi się, że będziesz... — zaczyna Mei, urywając w pół słowa, na co Hu Yin zwraca szczególną uwagę. Mruży oczy, oczekując kontynuacji, która nie następuje — Nieważne, chcę zobaczyć, co mają w mieście. W końcu od jaskiń dzielą nas jeszcze dwa dni drogi — dodaje, po czym idzie przodem w głąb zabudowań. Hu Yin ostaje na dłuży moment z tyłu, uśmiechając się półgębkiem. Czyżby Mei spieszył się dzielić z nim łoże? To ci dopiero niespodzianka. Już ze zdecydowanie lepszym humorem zaczyna gonić starszego kultywatora, gdy ten powoli zaczyna znikać sprzed zasięgu wzroku. Przez ostatnie dwa dni już zdołał zauważyć, co ciekawość potrafi zrobić z lekarzem. Wystarczy, że Hu Yin na moment ściągnie z niego spojrzenie, a tego już nie ma.
____Idzie powolnie oprószoną śniegiem ścieżką, przechodząc pomiędzy tłumami turystów. Wciąż jest nieco zamyślony, dlatego reaguje gwałtownie, gdy ktoś na niego wpada. Jego dłoń od razu sięga do rękojeści miecza, którego zaczyna wyciągać, jednak wtem słyszy ciche przeprosiny. Zwraca wzrok w kierunku istoty, która jedynie kiwa głową i odchodzi w swoją stronę. Choć jest przekonany o tym, że w Deyme nie znajdzie nikogo, kto będzie go znać, wciąż pozostaje nieco przewrażliwiony, czując wszelkiego zagrożenia. Przyzwyczają go do tego pojedynki, które nieraz zdają się pojawiać znikąd. Chowa miecz, przenosząc wzrok na drogę, z której Mei Mei znika już bezpowrotnie. Wzdycha ciężko, mimowolnie śmiejąc się pod nosem. Rola ochroniarza jest zdecydowanie trudniejsza od samego pojedynkowania się, przy boku lekarza nie ma najmniejszej chwili, aby myśleć o wolnym.
____Rozgląda się pośród witryn i zawartości regałów sklepowych, przy których tłumią się klienci. Nie podchodzi jednak bliżej, nie jest szczególnie zainteresowany ludzką prostotą, oczywiście nie bardziej niż ludzkimi trunkami. A parę takich niesie już w swoim pierścieniu.
Mimo wszystko jego zdanie w tym temacie nie będzie mieć większego znaczenia, tak długo, jak Liang Mei upatruje się spędzeniu czasu w ten sposób. Do gorących źródeł mogą pójść o zmierzchu, kiedy chłodna poświata słońca wiszącego jeszcze na horyzoncie schowa się widnokrąg; albo wypić wino ryżowe w wynajętym pokoju.
____Upatrzyłeś coś ciekawego? — pyta, opierając delikatnie głowę na ramieniu Mei, gdy w końcu go znajduje. Jak to ma w zwyczaju obejmuje go ręką, mimo wiedzy, że ten zaraz go od siebie odtrąci. Przygląda się tudzież ulicznym zawodom siłowania się na rękę. Wokół nich rozpościera się stado prężnych mężczyzn, na którym Mei Mei zawiesza z uciechą oko, ku niezadowoleniu Hu Yin'a. Obserwuje mężczyzn przez dłuższą chwilę, zgrzytając cicho zębami. O wiele przyjemniej byłoby zobaczyć Liang Mei przyklejonego do witryn jednego z osiedlowych sklepów turystycznych, niż taksującego wzrokiem muskularnych facetów. Gdyby tylko Mei patrzył tak na niego! Yuan również ma się czym pochwalić. — Chodź, dalej są pewnie ciekawsze rzeczy — mruczy, ciągnąc starszego z ramię.
____Nie, czekaj — odpowiada stanowczo Liang Mei, nie odrywając wzroku od toczącego się przed nim spektaklu. Zdaje się być na tyle zafascynowany widokiem, że nawet nie dostrzega niezadowolenia malującego się na twarzy towarzysza. — Chcę zobaczyć, który w końcu wygra. Nie sądziłem, że śmiertelnicy są tak silni... — dodaje. Hu Yin również zwraca wzrok na zawody, przyglądając się kolejno każdemu zawodnikowi i sam nie jest w stanie przyznać, że jest to coś niesamowitego. Nie z rzekomej zazdrości, ludzie dla takich kultywatorów jak oni, byli jak zapałki - łatwo było je złamać.
____Też mi coś. Ja jestem od nich znacznie silniejszy — odpowiada, przewracając przy tym oczyma. Jest pewien swojej przewagi w tej kwestii, więc byle śmiertelnik nie jest w stanie zagrozić jego pozycji. Choć w oczach Mei Mei sytuacja zdaje się rysować w całkowicie innych barwach.
____Bez użycia Qi? — Te pytanie jest niczym kubeł zimnej wody. Oczywiście, Hu Yin w dużej mierze polegał na Qi, jak wszyscy kultywatory. Jednak zwinność, precyzja, siła nie zawsze musi się z nią równać. Gdyby jego fechtunek skupiał się tylko na energii, zapewne nie mógłby się poszczycić tytułem niepokonanego mistrza miecza. — Jakoś ci nie wierzę. Zobacz jakie mają mięśnie! — kontynuuje starszy Hao, a Yin czuje, że nie zniesie dłużej rozmowy o muskulaturze.
____Mięsnie to nie wszystko, poza tym moje też są niezłe — prycha, wyraźnie obruszony. — Zero docenienia — dodaje, gdy Liang Mei spogląda w jego kierunku nieprzekonany, wracając do doglądania prężących się przed nim mężczyzn. Nie przybyli do Deyme w celu zwrócenia na siebie uwagi, czy siania niepotrzebnego zamętu, dlatego Hu Yin musiał się w miarę szybko opanować, aby nie przerwać toczącego się przed nim teatrzyku. Martwi zawodnicy nie byliby już tacy ciekawi, mięśnie by im przy tym nie pomogły. Nie wiele myśląc zsuwa dłoń z talii przyjaciela, aby zaraz przemknąć do przodu i zasłonić mu widok swoimi plecami.
____Zachowujesz się jak dziecko, zdajesz sobie z tego sprawę? — wzdycha ciężko Mei, po czym wyciąga ze swojego pierścienia igłę do akupunktury, zwracając przyjacielowi dodatkowo uwagę. — Jeśli się nie odsuniesz, wbije ją w ciebie i będziesz miał problemy z robieniem dzieci.
____Hu Yin marszczy brwi, przyglądając się białowłosemu, po czym zakłada ręce na piersi. Odpowiedź jaką otrzymał była równie dziecięca. Cóż, nawet jeśli Hao jest gotów uszkodzić jego przyrodzenie, Hu Yin osobiście się nie lęka takiej przyszłości. Nigdy nie miał w planach przekazywać swoje geny dalej. W każdym razie, niebywale rani go fakt, że Liang Mei jest gotów wymienić go na byle śmiertelnika. Stąd też bierze się jego odpowiedź.
____Naprawdę? Jesteś gotów zrobić mi krzywdę, żeby móc patrzeć na chordę niewartych śmiertelników? — warczy, twardo trzymając się w miejscu. Nie zmienia się to również w momencie, gdy Mei podchodzi i podnosi na niego wzrok. — Mięśnie.
____Poza tym potem bym cię wyleczył. Już bardziej poraniony i bliższy śmierci przychodziłeś do mnie. Ale masz rację, to śmiertelnicy, za chwilę umrą. Szkoda — odpowiada, choć w jego głosie nie pobrzmiewa ani nuta smutku.
____Nie obchodzą mnie rany, które możesz mi zadać. Tylko o sam fakt, że byłbyś gotów to zrobić. Równie godne pożałowania — mruczy bardziej do siebie, ale z uwagi na dystans w jakim się znajdują, Mei jest w stanie usłyszeć jego zrzędzenie. Przygląda się jeszcze przez chwilę przyjacielowi, po czym odsuwa się w bok, mówiąc na odchodne. — Przyjdź do mnie jak skończą. A potem pójdziemy zabukować pokój.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne - Page 2 Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {29/07/23, 12:04 am}

_____ Budowle nie były ciekawe, nie były inspirujące czy zabierające dech w piersiach. Raczej ledwo utrzymywały ciepło w środku, ale nie było to nic ciekawego. Lecąc więc dalej wzrokiem po ludziach, miejscach, wystawach, natrafił na coś co faktycznie przyciągnęło jego spojrzenie - małe zawody siłowania się na rękę. Obserwując pracę zbyt dużych gabarytów, wręcz staje w miejscu obserwując jak pracują wszystkie części przerośniętego czegoś co nawet nie przypomina ramienia. Wielka dłoń, która podczas uścisku drugiej wygląda jak nadmuchany balon. Coś z tym było bardzo nie tak, a przynajmniej patrząc na swoją dłoń, wyciągniętą spod szaty, a następnie na to coś przed nim – nie mógł mieć innego wrażenia. Wpatrując się więc w to przedstawienie w głowie zapisywał sobie dane, do których doszedł przez obserwację. Nadal miał jednak dużo luk, aby ze spokojem pójść dalej, zajmować się tym po co faktycznie przybyli aż tutaj. Gorące źródła, Hu Yin, lodowe jaskinie i leczenie własnej... dolegliwości, mogło poczekać. Najpierw musi się dowiedzieć jak krucha ludzka istota osiągnęła taką masę mięśniową w zimnym klimacie, przy problemach z żywieniem, masą pracy i łatwością o choroby.
- Upatrzyłeś coś ciekawego? - słyszy znajomy głos, a zaraz potem czuje na sobie ciężar, nie reaguje jednak za mocno wiedząc kto to taki postanowił go dotknąć bez pytania. Nie mija jednak chwila, a słyszy kolejne słowa, z którymi niestety nie może się zgodzić. - Chodź, dalej są pewnie ciekawsze rzeczy.
- Nie, czekaj. - rzuca natychmiastowo czując jak ciągnie jego ramię. - Chcę zobaczyć, który w końcu wygra. Nie sądziłem, że śmiertelnicy są tak silni...
_____ Wpatruje się dalej w toczone zawody i nieprzegranego mistrza, który jednak nie wygląda jakby oszukiwał ani robił coś pod stołem, żeby wybrać z innymi. Jednak jego skurcze i rozkurcze nie są prawidłowe, przynajmniej według anatomii, którą zna Mei. Jego zacięte oglądanie przerywa kolejne zdanie, tym razem z wyraźnym akceptem niezadowolenia.
- Też mi coś. Ja jestem od nich znacznie silniejszy.
- Bez użycia Qi? - wychodzi z ust lekarza bez większego zastanowienia, bo jednak doskonale wiedział, że Hu Yin nie ma sobie równych w ich kategoriach, ale patrzą na ludzie zawody, odbywające się tylko wysiłkiem fizycznym. Czymś, w czym Hao nie był najlepszy. Zapatrując się w kolejny wygrany pojedynek przez tego samego osobnika dodaje jeszcze. - Jakoś ci nie wierzę. Zobacz jakie mają mięśnie!
- Mięśnie to nie wszystko, poza tym moje też są niezłe. - w tonie głosu słyszy, że coś nie pasuje mężczyźnie. - Zero docenienia
_____ I dostał odpowiedź na swoje pytanie. Hu Yin, jak na dorosłego i starego, bądź co bądź, kultywatora przystało, postanowił, że jest za mało komplementowany. Liang Mei widział to w zachowaniu przyjaciela, lecz nie zamierzał teraz na to odpowiadać. Poza tym od razu potem postanawia zasłonić mu widok zupełnie stając przed nim! CO ZA BUC! Nie mógł być bardziej dziecięcy, aż tak potrzebował tego uznania? Przecież pozwolił mu się dotykać bez robienia większego problemu... Głównie, ponieważ byli w tłumie i fakt, że ktoś cię dotknął był normalny, lecz nadal! Fakt pozostawał faktem! Lekarz nie strzepywał jego dłoni ze swojej talii czy nie krzywił się, kiedy położył swoją głowę na jego ramieniu. I za bycie dobrym i nieproblematycznym dostaje to – widok pleców i utrudnianie zrobienie wywiadu. Jego lekarstwa ciekawość postanowiła wygrać (chociaż tutaj to bliżej do szarlatana, który zwyczajnie chce rozciąć tego człowieka na kawałki). On także zachowa się jak dziecko, odpowiadając na tym samym poziomie.
- Zachowujesz się jak dziecko, zdajesz sobie z tego sprawę? - westchnął ciężko zdając sobie sprawę, że to pewnie nie pierwszy i nie ostatni raz podczas tej wyprawy. Wyciąga ze swojego pierścienia jedną pojedynczą, mniejszą niż zwykle, igłę do akupunktury, jakby chciał lekko zagrozić Hu Yinowi, może w ten sposób powodując, że się odsunie. W przeszłości działało. - Jeśli się nie odsuniesz, wbije ją w ciebie i będziesz miał problemy z robieniem dzieci.
_____ Odpowiedź jaką otrzymał jednak nie trzymała się wymyślonego i ułożonego wcześniej scenariusza, zupełnie odbiegając od tego na co był przygotowany lekarz. Może to pytanie i wyraźne nieporozumienie wynikło z braku informacji po stronie przyjaciela? W końcu w jakim innym przypadku pytałby się o coś tak oczywistego jak to, czy skrzywdziłby go przez krótko żyjące obiekty doświadczalne.
- Mięśnie. - rzuca krótko, aby podać powód swojej ciekawości, po chwili dodając - Poza tym potem bym cię wyleczył. Już bardziej poraniony i bliższy śmierci przychodziłeś do mnie. - następnie przeniósł swoje spojrzenie na cały czas pojedynkującą się grupkę. - Ale masz rację, to śmiertelnicy, za chwilę umrą. Szkoda.
- Nie obchodzą mnie rany, które możesz mi zadać, Tylko o sam fakt, że byłbyś gotów to zrobić. Równie godne pożałowania. - mówi pod nosem, lecz nie ucieka to nieszczęśliwie Liang Mei, który czuje tylko jak jego prawie zimna jak otoczenie krew zaczyna się gotować. - Przyjdź do mnie jak skończą. A potem pójdziemy zabukować pokój.
_____ Przenosi swoje spojrzenie z przyjaciela na igłę w swojej dłoni, którą następnie chowa i wzdycha ciężko, wzrokiem przechodząc szybko między siedzącym przy stoliku dryblasie, jego przeciwnika, a następnie reszcie zebranych, po czym odwraca się wpatrując się w niego jakby podjął decyzję, kiedy ten odchodził. W końcu patrząc na zachowanie Hu Yin’a, jego dziecinne zrzędzenie i jeszcze nazywaniem go godnym pożałowania, nie daje mu za dużo czasu, na przemyślenie którego z nich faktycznie powinien rozebrać na kawałki, aby uzyskać najwięcej informacji, a wszystkich na miejscu nie zabije. Pewnie byłby wstanie, ale przy okazji dostałoby się całemu miasto. Liang Mei nie był skrytobójcą, a raczej trucicielem, jeśli chodziło o walkę. Wybrał więc jednego, co prawda stojące z boku, ale pewnie bawił się w konduktora czy też dyrygenta tego przedstawienia. Na pewno wiedział więcej niż głupio się uśmiechający człowiek z przodu. Jego twarz to mówiła, poza tym nie będąc na świeczniku - Mei mógł podejść do niego bez większego problemu, wyciągając przy okazji bardzo długą igłę, która wsadził śmiertelnikowi w kręgosłup, na odcinku szyjnym, uniemożliwiając poruszanie się, przez co odcięcie ręki okazało się bardzo prosty zadaniem – kiedy druga strona nie mogła krzyczeć. Następnie zaciągnął ciało za budynek i porzucił je tam podcinając gardło, a następnie wyciągając swoją igłę do akupunktury i jakby nic, czysty z wielkim ramieniem w pierścieniu, wrócił do główną drogę, aby poszukać obrażonego dziecka, które miało robić za jego ochroniarza.
- Skończyłem. - powiedział podchodząc spokojnie i bez pośpiechu do czekającego przyjaciela, po co się śpieszyć, kiedy ten już podpiera ścianę? - Wiemy, gdzie jest ten hotel? Jest dla kultywatorów czy dla wszystkich?
- Zeszło ci szybciej niż podejrzewałem. - mówi odklejając się od ściany i podchodzi bliżej. - Nie wiem jak obecnie, ale z tego co pamiętam hotel jest dla wszystkich. Znam drogę.
_____ Kiwa głową nie odzywając się zbytnio, aby nie tłumaczyć, dlaczego się pośpieszył ani dlaczego pyta o orientację miejsca, gdzie będą mieli pokój. Z jednej strony to chyba lepiej, bo jednak łatwiej będzie ukryć to co zamierza zrobić dzisiaj wieczorem, z kultywatorami na około będzie ciężej. Hu Yin także nie czekał za długo szybko kierując się do tego hotelu. Widać wizja gorących źródeł była bardziej kusząca niż stanie i czekanie na jego przeprosiny, których nie usłyszy, bo Meimei nie uważa, aby zrobił coś nie tak. Lekarz niezbyt orientując się, gdzie jest, skupiał się tylko, aby nie stracić z widoku pleców przyjaciela, kiedy ten wszedł do budynku. Niestety, dla osoby pokroju Liang Mei - dopóki sufit był nad głową, a wszystko na około nie miało masy kurzu, nie przejmował się wyglądem miejsca. Skupił się jednak na wzroku recepcjonistki, która ich powitała w drzwiach, widząc jak bacznie ilustruje Hu Yina od dołu do góry z małym rumieńcem na twarzy.
- Witam, w czym możemy pomóc? - na twarzy miała profesjonalny uśmiech, który ani trochę się nie podobał Meimei, może dlatego, że nie był aż tak bez intencji jak powinien być? - Chcą Państwo wynająć pokój?
- Tak, po prosimy o jeden
_____ Widzi to spojrzenie ze strony ciemnowłosego, lecz nie rozumiem co się za nim kryje, pozostaje więc cicho wpatrują się w kobietę, która nie zrażając się odpowiedzią, postanawia dopytać, chyba dla własnej pewności, o coś więcej. Lekarz jednak przygląda się jej niezbyt zadowolonej minie, której nawet uśmiech nie zakryje.
- Czy nie będzie przeszkadzało Państwu, jeśli dostaną pokój z jednym łóżkiem? - tym razem spotykając niezadowolone spojrzenie Liang Mei, pewnie myśląc, że chodzi o właśnie tą sprawę postanawia dodać. - Niestety na ten moment posiadamy tylko takie, oczywiście posłanie zostanie przygotowane na dwie osoby, albo możemy wstawić także dodat- - przerywa widząc uniesioną dłoń białego kultywatora. - Tak?
- Za dużo mówisz. - rzuca oschle piorunując wręcz biedną kobietę zimnym spojrzeniem, po czym takim samym wyrazem twarzy patrzy na Hu Yina. - Raczej to nie problem dla ciebie. Wytrzymasz czy to też godne pożałowania?
- Myślę, że będę zmuszony jakoś sobie poradzić - mówi posyłając uśmiech w stronę kobiety, która nie ukrywa swojego zadowolenia tym aktem, po czym dodaje. - Z tego typu zachowaniem, gorzej.
- Robię dokładnie to samo co ty przed chwilą.
_____ Odpowiada, po czym wyciąga pieniądze z pierścienia i kładzie złote monety na blacie przerywając wiercenie kobiety, która chyba chciała zrobić dziurę w twarzy Hu Yina. Szybko pochwyciła zapłatę oddając w zamian klucz oraz zwój z jakimiś informacjami. Wszystko było wypisane na kartce stojącego na blacie, nie trzeba było się o to pytać o cenę, lecz po co ten papier? Zaciekawiony łapie za niego pomijając obecność klucza. Otwiera świstek papieru i widzi mapę samego hotelu, z zaznaczonymi punktami, włącznie z gorącymi źródłami oraz ich dostępem. Chociaż chyba powinni mieć przy pokoju własne, małe oczko? Tak przynajmniej tutaj to wyglądało. Nie zastanawiał się nad tym za długo - zaraz się przekonają.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne - Page 2 Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {03/08/23, 10:42 pm}

_____Odchodzi od widowiska, nie oglądając się za siebie. Z jego ust wydobywa się ciężkie westchnienie, ponieważ nie tak wyobrażał sobie ich pobyt w Deyme, a przy tym nie sądził, że Mei Mei może mieć taką postawę wobec niego. Zastanawia się wobec tego, czy jego irytacja nie wynika przypadkiem z wyjątkowo natarczywego naruszania jego strefy komfortu, a która później przekłada się na wyrzucanie złości przy okazji drobnych wymian zdań. W końcu to nierealne, żeby białowłosy wymienił go na hordę śmiertelników! Sam dopiero co przyznał, że zaraz umrą! Sfrustrowany opiera się o ścianę jednego z budynków, zakładając ręce na piersi. Ilekroć myśli nad rzekomym powodem, których namnaża się naprawdę wiele, wciąż nie może dojść do tego najtrafniejszego. Być może też ze względu na to, że w ogóle nie przechodzi mu przez myśl, że Liang Mei wleciał wzrok w mięśnie w innym sensie, niż ten estetyczny czy seksualny. Kręci głową z dezaprobatą, wiedząc że sam nic nie wskóra i rodzi się w nim cicha nadzieja, że Mei jak to ma w zwyczaju zapomni, gdy dostanie to czego pragnie; zapomni o tej nieistotnej dla niego sprzeczce i nie wspomni o niej słowem. W krótką chwilę Hu Yin ma dość jakichkolwiek doświadczeń z muskularnymi śmiertelnikami, dlatego też gdy dostrzega następny hordę zmierzającą w stronę ulicznych zawodów, podnosi wzrok ku niebu. Na domiar złego zaczyna prószyć śnieg. Czy może być jeszcze gorzej?
_____Skończyłem - rzuca Liang Mei, podchodząc do niego. Porusza się spokojnie, delikatnie, tylko ten stanowczy, konkretny ton i informacje niszczą tą przyjemną aurę, którą za sobą niesie. Budzi to też w Yuanie chęć ściągnięcia z niego maski i sprawdzenie prawdziwego wyrazu twarzy. – Wiemy, gdzie jest ten hotel? Jest tylko dla kultywatorów, czy dla wszystkich? - pyta.
_____Noga Hu Yin postała w Deyme już parę razy, więc droga do najbliższego hotelu jest mu znana, jak również jego organizacja i funkcjonowanie. Nie ma jednak pewności, jak sprawy mają się na chwilę obecną. Nie zostaje im nic innego, jak tylko to sprawdzić.
_____Zeszło ci szybciej niż podejrzewałem - mruczy w odpowiedzi na pierwsze słowa, przyglądając się pobieżnie towarzyszącemu mu kultywatorowi. Jakby chcąc sprawdzić, czy pod jego nieobecność, byle śmiertelnik nie położył na nim swojej ręki. – Nie wiem jak obecnie, ale z tego co pamiętam hotel jest dla wszystkich. Znam drogę - mówi, wciąż posępnie, aby zaraz odbić się biodrem od ściany i ruszyć przodem. Tym razem odwraca się na moment przez ramię, aby dojrzeć czy Liang Mei podąża za nim. Jak już zostało wspomniane, spuścić z niego oczy raz, a przepadnie na wieki. Przyspiesza tempo, czując jak śnieg powolnie zaczyna wpadać mu za kołnierz, przyprawiając o nieprzyjemne, chłodne dreszcze, aby po paru minutach spocząć, tuż przed hotelem. Wygląda dokładnie tak samo, jak go zapamiętał, a fakt że wychodzą z niego śmiertelnicy, potwierdza jego wcześniejsze przypuszczenia. Hotel tak samo zawsze był schronieniem dla wszystkich turystów.
_____Liczy dwie kondygnacje, utrzymane w typowo chińskiej, orientalnej architekturze. Pokoje na wyższych piętrach nie są zbyt obszerne, choć każde z nich posiada jedno okno wychodzące na rozchodzące się po Deyme liczne uliczki oraz toczące się po nich tłumy. Nocą jasno oświetlony nawołuje do siebie zmarznięte, zmęczone twarzy i wita ciepłym posłaniem. Natomiast pokoje parterowe należą do tych większych, często też połączone są z własnym, małym gorącym źródełkiem. I o takim właśnie Hu Yin aktualnie by marzył. Zatopienie się o uszy w ciepłej wodzie, pozbawi jego głowę wszelkich natrętnych i kotłujących się myśli.
_____Przekraczają próg hotelu, podchodząc do recepcji, gdzie kobieta za ladą raczy ich ciepłym uśmiechem. Hu Yin osadza na niego spojrzenie jedynie na moment, aby zaraz zwrócić się w kierunku Mei Mei, za którym podąża wzrokiem już niemal z przyzwyczajenia.
_____Witam, w czym możemy pomóc? Chcą Państwo wynająć pokój?
_____Tak, poprosimy o jeden - odpowiada Hu Yin, wciąż spoglądając na Mei. I tak pozostają na jedną noc, więc rozdzielanie się na pokoje uważa za całkowicie zbyteczne. Prócz kąpieli w gorącym źródle, przechodzi mu przez myśl odkorkowanie jednego z win. Dzielenie go z lekarzem będzie na pewno bardziej sympatyczne, jeżeli będzie to sposób, aby go nieco rozluźnić.
_____Czy nie będzie przeszkadzało Państwu, jeśli dostaną pokój z jednym łóżkiem? - dostaje jasną odpowiedź, więc wytłumaczenie ze strony kobiety jest naprawdę zbyteczne, jednak tę kwestię z pewnością dałoby się rozwiązać przyjemniej, niż robi do Liang Mei.
_____Za dużo mówisz - Oschłość w głosie starszego mężczyzny jest niemal namacalna, co widać również na twarzy recepcjonistki, która mimo wszystko stara się utrzymać profesjonalny fason. Co by nie było, nieprzyjemni klienci zdarzają się w każdym zakątku świata, Deyme tu nie jest wyjątkiem. – Raczej to nie problem dla ciebie. Wytrzymasz czy to też godne pożałowania? - dodaje Mei, odbijając do ich wcześniejszej rozmowy, dlatego też na twarzy Hu Yin'a pojawia się grymas. Nie do końca rozumie, w jakim kontekście odwołuje się do jego słów, aczkolwiek nie czas na rozmyślanie.
_____Myślę, że będę zmuszony jakoś sobie poradzić - odpowiada, posyłając recepcjonistce przepraszający uśmiech, ponieważ obrywa się jej właściwie z jego powodu. Jest jednak zbyt dumny, aby poprowadzić sytuacje patowo, dlatego dopowiada. – Z tego typu zachowaniem, gorzej.
_____Robię dokładnie to samo co ty przed chwilą - Widocznie Mei robi wszystko, aby wyprowadzić go z równowagi, jako że ta sytuacja nijak się ma do rzeczy. Gdy starszy odchodzi do pokoju z kluczem i zwojem, Hu Yin pozostaje jeszcze na moment w recepcji, dopytując o porcelanę. Co jak co, mogą pić z butelki, jednak choć jeden z nich powinien zadbać o szczegóły. Kobieta informuje go, że za drobną opłatą wszelkie dobra zostaną im doniesione do pokoju. Hu Yin nie protestuje, wykładając złote monety na stół i dopiero wówczas idzie w ślady Mei.
_____Napatrzyłeś się na śmiertelników? Wygrał twój faworyt? - pyta nieco kąśliwie, zamykając za sobą drzwi. Omiata przy tym wzrokiem pomieszczenie, które ląduje na ich wspólnym posłaniu. Jeżeli teraz nie dojdą do porozumienia, to noc również będzie można spisać na straty. Naturalnie, Hu Yin zdaje sobie sprawę z tego, że wcześniej jego zachowanie pozostawia wiele do życzenia. Mei nie jest jego własnością, może robić co tylko mu się podoba; a on jako jego przyjaciel nawet jeśli tego nie akceptuje, nie ma prawa ingerować. Oczywiście, jego zachowanie było dziecinne, jednak przeprosiny nie przechodzą mu z łatwością przez gardło. Zamiast tego duma nakłada mu klapki na oczy i utwierdza w przekonaniu, że działał ze słusznym zamiarem, którego efekt nie jest zadowalający.
_____Nie jestem pewien – odpowiada Mei, po czym wyciąga ucięte ramię, kładąc je na stół. – Nie mogłem poczekać aż skończą więc zabrałem ramię kogoś innego – Z tymi słowami na ustach siada przy stoliku i wyciąga powoli swoje narzędzia z pierścienia. Hu Yin nie wie, co powiedzieć, dlatego patrzy na ramię ze zmarszczonymi brwiami. Wtem roznosi się pukanie do drzwi.
_____Przepraszam za najście – mówi kobieta z obsługi, gdy Hu Yin staje w drzwiach i odbiera od niej tackę. Zasłaniając tym samym plecami pracującego Mei. Składając recepcjonistce zamówienie uznaje, że bardziej na miejscu będzie wyłożenie więcej monet, niż obnoszenie się z własnym alkoholem. Koniec końców i tak nic się nie zmarnuje. W innym przypadku śmiertelnicy mogliby zrobić z Hu Yina przykład, co później byłoby utrapieniem. – Miłej nocy – rzuca kobieta z obsługi na odchodne, zostawiając ich znowu samych. Hu Yin siada przy stoliku, wyciągając z pierścienia wino ryżowe, które ma nadzieje, będzie stanowić o rozwoju tego wieczoru.
_____Właściwie, po co ci ta ręka? – pyta, rozlewając wino do spodków, jeden z nich podsuwając Liang Mei na spróbowanie.
_____Mięśnie – wyciąga jedno z wielu mięśni z nacięcia, które stworzył. – Są dziwne, jakby napompowane – Po tych słowach puszcza je, aby wróciło na swoje miejsce. – Chciałem wziąć rękę zwycięzcy, ale ktoś nie potrafił chwilę poczekać – dodaje, odkładając maskę na bok i upija łyk wina, wbijając wzrok w skonfundowanego Hu Yina. Yuan krzyżuje z nim swoje spojrzenie, powoli rozumiejąc tamtą sytuację z punktu widzenia Liang Mei.
_____Nie mogłeś tego powiedzieć od razu? – pyta z wyrzutem, ale jednocześnie ulgą. Sam również bierze łyk wina, spuszczając wzrok na stolik. W tej sytuacji jednak wina spada całkowicie na niego i jej brzmienie jest nie do zniesienia. Uwypukla to jedynie zazdrość, którą był kierowany.
_____Powiedziałem od razu – odstawia pusty spodek na stół z zaskoczoną miną. – Powiedziałem, że czekam, aby zobaczyć kto zwycięży i robię to z powodu mięśni – odpowiada, a Hu Yin polewa mu następny spodek.
_____Ale nie powiedziałeś, że robisz to z uwagi na badanie – dodaje młodszy, samemu wybijając swoją porcję wina. Przeprosiny powolni cisnęły mu się na usta, ale przyznanie się do błędu wcale nie było łatwe. Ktokolwiek postawiony na miejscu Hu Yina też odniósłby błędne wrażenie po słowach, którymi uraczył go wcześniej Liang Mei.
_____A z jakiego innego powodu mam się interesować śmiertelnikami? – prycha Mei, opróżniając kolejny spodek. Yin cieszy się, że mu smakuje. – Potem mogę na tobie przeprowadzać badania, jak jesteś o to zazdrosny.
_____Nie wiem, ale z każdego innego powodu pochodzi moje wcześniejsze zachowanie – usprawiedliwia się, jednak następne słowa lekarza, sprawiają że czuje się nakryty. Cóż nie chce, aby przyjaciel rozkrajał również jego mięśnie, wystarczy że groził mu wcześniej igiełką do akupunktury. – Jakie badanie chcesz przeprowadzić? Liczę, że nie są związane z uniemożliwieniem mi robienia dzieci?
_____Hm? – mruczy Mei, marszcząc delikatnie brwi, a jego poliki robią się już lekko rumiane. – Dlaczego miałbym cię rozkrajać? – Pokonuje nieznaczną odległość na kolanach do Hu Yina, aby położyć mu rękę na torsie z markotną miną. Sam Yuan przygląda mu się uważnie, zastanawiając się czy wino mu na niego taki wpływ i czy już zapomniał co powiedział mu w mieście. – Nie zamierzam pozbawić cię możliwości robienie dzieci, przecież jesteś mi potrzebny. W sumie to go bardziej potrzebu… – mówi Mei Mei, zjeżdżając wzrokiem na krocze przyjaciela. I w tym też momencie serce Hu Yina robi fikołka, bo nie takiej reakcji ze strony lekarza się spodziewał. A jeszcze bardziej nie tego, że ten spojrzy podekscytowany w jego oczy. – Mam pomysł!
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne - Page 2 Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {08/08/23, 10:39 pm}

_____ Przeszedł korytarz, zgodnie ze wskazówkami, trafiając do pokoju, wchodząc tam bez większego problemu. W końcu właśnie zapłacił za niego. Rozgląda się chwilę, marszcząc brwi wiedząc, że Hu Yin nie podążał tuż za nim, a wolał zatrzymać się przy tamtej recepcjonistce. Aż ma ochotę przewrócić oczami. Wścieka się na niego za oglądanie śmiertelników, a teraz ślini się do cycatej kobiety. Spoglądając po wszystkich meblach znajduje stolik, na którym zamierzał się rozłożyć i zacząć kroić ramię, które zdobył. Odwrócił się chwilowo w kierunku drzwi widząc jak Hu Yin, playboy i fuckboy okoliczny, postanowił wrócić.
- Napatrzyłeś się na śmiertelników? Wygrał twój faworyt?  
- Nie jestem pewien. - nie wyczuł tonu głosu Hu Yina, na może go zignorował? W każdym razie wyciągnął ramię ze swojego pierścienia i położył je na stół przed sobą, aby zaraz zacząć wyciągać potrzebne mu narzędzia. - Nie mogłem poczekać aż skończą więc zabrałem ramię kogoś innego
_____ Nie interesował się tym, co Hu Yin robił, zabierając się do swojej czynności rozkrajania skóry, a potem dokładnego czyszczenia wszystkiego co stało mu na drodze, aby wydobyć kawałek dziwnie skonstruowanego mięśnia. W końcu po to zabił jeden z możliwych obiektów testowych. Słuchał jednak cały czas jak kobiecy głos rozlega się po korytarzu, nie zareagował, choć w głowie po raz kolejny przypiął przyjacielowi łatkę podrywacza. Ciekawe czy przykuty do łóżka nadal byłby wstanie sprawić, że kobiety go znajdą, aby robić maślane oczka. Kliknął językiem wyobrażając to sobie. Schodzi jednak na ziemię czując, że towarzysz podróży postanowił zainteresować się tym co robi.  
- Właściwie po co ci ta ręką?
- Mięśnie. - mówi wyciągając jedno ze ścięgien, chociaż czuje, że to nie powie za dużo kultywatorowi. - Są dziwne, jakby napompowane - puszcza naprężoną tkankę, która wraca na swoje miejsce. - Chciałem wziąć rękę zwycięzcy, ale ktoś nie potrafił chwilę poczekać.
_____ W tym momencie odkłada maskę na bok, widząc kątek oka, że coś mu nalał do picia. Nie pyta co to takiego, ani w jakim celu, zwyczajnie sięgając po spodek i upijając wino, które dziwne leży mu na języku, przy okazji patrząc na zaskoczonego Hu Yina. Widać coś innego działo się w jego głowie, kiedy ten poświęcał się zaznajomieniu z ciekawym fenomenem. Chyba nie myślał, że z powodu napompowanych tkanek mięśniowych będzie rozkładał nogi i dawał się posuwać brudnemu śmiertelnikowi, prawda?
- Nie mogłeś tego powiedzieć od razu?  
- Powiedziałem od razu. - odstawia pusty spodek lekko zdziwiony reakcją przyjaciela. Dlaczego czuje taką ulgę? Na pewno myślał sobie coś niestosownego. - Powiedziałem, że czekam, aby zobaczyć kto zwycięży i robię to z powodu mięśni.
- Ale nie powiedziałeś, że robisz to z uwagi na badania.
_____ Kolejne słowa, które nie miały sensu, lecz Liang Mei nie zamierzał się kłócić o coś tak nieistotnego. Nie każdy na tym świecie był aż tak... Co to chciał powiedzieć? Nieważne, sięgnął po kolejny, pełny już spodek wina. Nie miał pojęcia czym dokładnie go poi, ale czuł wyraźną zmianę, która w jakiś sposób mu nie przeszkadzała.  
- A z jakiego innego powodu mam się interesować śmiertelnikami? - prycha pod nosem i sprawia, że ponownie spodek jest pusty przy okazji czując w sobie nutkę rozbawienia i figlarstwa. - Potem mogę na tobie przeprowadzić badania, jak jesteś o to zazdrosny.  
- Nie wiem, ale z każdego innego powodu pochodzi moje wcześniejsze zachowanie. - te słowa ani trochę go nie przekonują do takiego stanu rzeczy, lecz, o dziwo, ignoruje to na rzecz możliwe napełniania spodka kolejną dawka dziwnego płynu. - Jakie badanie chcesz przeprowadzić? Liczę, że nie są związane z uniemożliwieniem mi robienia dzieci?  
- Hm? - marszczy brwi. - Dlaczego miałbym cię rozkrajać? - pochyla się do przodu i na kolanach przemierza te cm dzielące go od przyjaciela, aby położyć mu dłoń na torsie, jako podparcie dla samego z siebie. - Nie zamierzam pozbawić cię możliwości robienie dzieci, przecież jesteś mi potrzebny. W sumie to go bardziej potrzebu… - samoczynnie wręcz wzrok zjeżdża mu niżej na miejsce, które faktycznie czuje, że mocno będzie dzisiaj potrzebował. Wie, że nie mogą od tak zabrać się do rzeczy. Nie chce też brać brudnego po kilkudniowej podróży członka d... I w tym momencie wpadł na genialny pomysł. - Mam pomysł!  
_____ Nie zastanawiając się długo, odpychając się od wyrzeźbionej klaty Hu Yina, wstaje kołysając się lekko, bo okazało się, że wino ryżowe zabrało mu zdolności równowagi, a wcale tak dużo nie wypił. Meimei nie czuje tego jednak, robiąc gwałtowny obrót na pięcie i kierując się w stronę wyjścia z pokoju, tego skierowanego na zewnątrz, do miejsca, gdzie są ich gorące źródła. W czymś mniejszym niż wieloosobowa wanna, o której pewnie myślał przyjaciel przychodząc tutaj. Łapie za framugę otwartych na zewnątrz drzwi, odwraca przez ramię i mówi spokojnym tonem.  
- Idziesz się ze mną myć? - na jego twarzy widać wyraźnie zamglone oczy, które cały czas mają swoje skupienie mimo początkowego stopnia upicia. - Jak nie to zrobię to sam...
_____ Nie oczekując za mocno na odpowiedź Hu Yina, wziął się za rozwiązywanie swoich białych szat, ale szybko przestaje słysząc słowa przyjaciela.  
- Idę. - wstaje i idzie w jego stronę przy okazji rozwiązując swoją odzież. - Ta kąpiel marzy mi się od pierwszych kroków w Deyme  
- Powinno marzyć ci się coś innego. - mówi co mu ślina na język przyniesie, podchodząc do rozbierającego się Starszego Yuan’a i chwyta go za materiał, który jeszcze znajdował się na ciele, mówiąc z lekkim uśmieszkiem na twarzy. - Ale masz rację, brudnego na pewno cię nie dotknę z jakąś zawiązką świadomości.
_____ Puścił go i wychodząc na lekko ośnieżoną trawę i podwórko zostawiał za sobą ślad z materiałów, których pozbywał się stawiając ostrożnie stopy na mokrych kamieniach, w końcu lądując z ostatnim białym kawałkiem materiału w dłoni, stojąc nago przy ciepłej, parującej wodzie. Wypuszcza go, po czym zanurza się w wodzie w dość odważny sposób jak na siebie. Nie sprawdził czy faktycznie jest ciepła, jak głęboko jest i tak dalej. Zupełnie pominął to co normalnie byłoby niewybaczalne. W końcu teraz siedząc w tej wodzie nagi, opierając głowę na dłoniach o otaczające “wannę” kamienie, nie będzie mógł zbadać w czym faktycznie się myje.  
- Cóż, noc z tobą marzy mi się o wiele dłużej.  
_____ Słyszy słowa Hu Yina, który rozbiera się do końca, wchodząc po nim do wody. Nie wiedział co takiego siedzi mu w głowie, aby rzucać takie komentarze, ale widząc jego uśmiech na ustach Meimei nie marnuje za dużo czasu, usiąść naprzeciwko niego, w tej mniejszej niż zakładana, przestrzeni.  
- Mam nadzieję. - mówi wyciągając nogi, stopami lądując na udzie przyjaciela z uśmiechem i kokietującym wyrazem twarzy, po czym poruszając nimi do środka dodaje. - W końcu jesteśmy tutaj sami, abyś mógł mnie pieprzyć bez przeszkód.
- Myślę, że zanim zaczniemy, mógłbyś coś dla mnie zrobić. - widzi jego uśmiech na twarzy, po czym łapie za jego stopę przeszkadzając jej w wędrówce. - Po tym możemy się pieprzyć do bladego rana.  
- Hoo? - unosi lekko brwi do góry nie przejmując się słowami Hu Yina, za które normalnie dostałby po głowie, nawet po pijaku. - Czekałem na to, słucham.
- Najpierw musisz podejść tu bliżej, myślę, że dasz radę zrobić to na kolanach.  
- Później. - mówi śmiejąc się lekko jednocześnie przemieszczając się bliżej Hu Yina, który cały czas miał jego stopę. O dziwo w wodzie zdołał zachować równowagę. Wyciąga stoją nogę z sideł przyjaciela i dotyka delikatnie jego warg opuszkami, przez rzęsy patrząc na wyraz twarzy przyjaciela. - I tak zamierzałem to zrobić...  
_____ Taka była prawda. Powstrzymał się przed tym gestem w środku, przed chwilą, bo jednak mówimy o spoconej części ciała, a on nie był na tyle wstawiony, aby nie przejmować się tym i brać penisa do ust. Chociaż chodziło za nim, aby sprawdzić czy sama sperma, wzięta doustnie także pomoże na jego przypadłość.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne - Page 2 Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {19/08/23, 11:12 pm}

_____Mina Hu Yina nie równa się ekscytacji, którą pała Liang Mei. Jest raczej skonfundowany i marszczy brwi, podążając wzrokiem za przyjacielem, próbując przy tym odczytać jego intencje. Przygląda się więc jak ten podpiera się na jego klatce piersiowej i kieruje się do wyjścia na zewnątrz. Krok ma lekko chwiejny, tak więc wino ryżowe wywiera na nim swój wpływ, co wcale nie jest zadziwiające. Po tych paru spodkach, które już wyżłopali reakcja nie mogłaby być odmienna. Sam Yin czuje po sobie, że nie został pominięty jego działaniem.
_____Idziesz się ze mną myć? – słyszy, gdy podnosi się z ziemi, równie chwiejnym krokiem. Spodziewałby się, że ma lepszą głowę od lekarza, po uczestniczeniu w wielu różnorakich biesiadach, choć samo wiekowe wino może być silniejsze niż dotąd zakładał.
_____Idę – przyznaje krótko, rozwiązując swoje szaty. – Ta kąpiel marzy mi się od pierwszych kroków w Deyme – przypomina, nie chcąc bardziej zagłębiać się we wspomnienia ich przybycia do śnieżnej krainy. Nie łączyłoby się to z niczym przyjemnym, bo co wdzięcznego można odnaleźć w wielkiej lodowej bryle, odsypanej białym kurestwem.
_____Powinno marzyć ci się coś innego – rzuca Mei, powolnie zrzucając również swoje szaty. Na twarzy Yuan’a pojawia się frywolny uśmiech, gdy dogląda jego jasnego ciała w pełni okazałości, przed swoimi oczyma. Bardzo podoba mu się pewność siebie, którą pała w obecnym momencie, a która zapewne spowodowana jest zatopieniem ust w winnym trunku. Mogli więc zabrać większą ilość dóbr znalezionych w piwnicy na terenie bariery, wpływ wina ryżowego może mu się jeszcze niejednokrotnie przydać. – Ale masz rację, brudnego na pewno cię nie dotknę z jakąś wiązką świadomości.
_____Choć we dnie i w nocy podróży nie mieli zbyt wiele okazji, aby się napocić, czy to z uwagi na potyczki napotkane na drodze; czy to ze względu na walkę – musi przyznać przyjacielowi rację. Te dwa dni mijają jak z bata strzelił acz prysznic z pewnością im się przyda. A wzięcie go w prywatnym źródełku dodatkowo podbija uciechę, zwłaszcza w wyborowym towarzystwie. Podąża więc bez słowa z Mei Mei, zajmując miejsce po przeciwnej stronie gorącego źródła. Zanurzając się do połowy ciała w ciepłej wodzie, wypuszcza z siebie zadowolone westchnienie, w końcu łapiąc kontakt wzrokowy ze starszym kultywatorem.
_____ –  Cóż, noc z tobą marzy mi się o wiele dłużej – zapewnia. Może naliczyć te trzy dni, od chwili, gdy siedzieli na zebraniu Rady. Wciąż nie może do końca zrozumieć, dlatego nie mogli wówczas zapoczątkować czegoś, co mogliby zakończyć w jego komnatach. Oczywiście, gdyby zostali zauważeni przez niepostrzeżonego gapia, mogłyby wyniknąć z tego kłopoty, jednak ówcześnie nikt poza nim nie został na Sali. Ponadto w większości w przypadków to Liang Mei mniej przejmuje się widowiskiem od niego samego.
_____Mam nadzieję – rzuca starszy, spoglądając na niego spod rzęs. Odnosi wrażenie, że te spojrzenie ponagla go do wykonania ruchu. A może to wina kokieteryjnego uśmiechu, który jawi się na bladych ustach, gdy Hao wyciąga nogę w kierunku wnętrza jego ud. Tak jakby chcąc go skusić, doprowadzając tym samym do szaleństwa. To też pobudza jego wyobrażenie, które spętane myśli nadesłały mu jeszcze pod barierą. Widok klęczącego nad runami Mei, który mógłby w ten sam sposób klęczeć między jego udami. Zagrywa policzek od środka, biegnąc rozmarzonym spojrzeniem po ciele kultywatora, który nie rezygnuje z nęcenia go. – W końcu jesteśmy tutaj sami, abyś mógł mnie pieprzyć bez przeszkód – normalnie nie spodziewałby się tak odważnych i sprośnych słów z jego strony, ryżowe wino zdjęło z Mei całą jego cnotliwą powłokę. Już nie mógł się doczekać, aż uraczy go przyjemnością, a nawet bardziej, gdy będzie go prosił o więcej.
_____Myślę, że zanim zaczniemy, mógłbyś coś dla mnie zrobić – mówiąc, łapie dłońmi stopę, która przemyka się blisko jego krocza.  – Po tym możemy się pieprzyć do bladego rana – dodaje, używając tego samego sformułowania co przyjaciel, spodziewając się z jego strony oburzenia, jakby tylko jednemu z nich przysługiwały takie określenia. Nie spotyka jednak naburmuszonej twarzy, czy rozdrażnienia ze strony Hao, wręcz przeciwnie wygląda na zainteresowanego.
_____Hoo? Czekałem na to, słucham.
_____Najpierw musisz podejść tu bliżej, myślę, że dasz radę zrobić to na kolanach – rzuca, oblizując spierzchnięte wiatrem wargi. Podpiera się łokciem o kamienia rozłożone wokół źródełka, przekrzywiając głowę w bok, gdy w zamian otrzymuje roześmianą odpowiedź. Liang Mei pod wpływem alkoholu jest jeszcze trudniejszy do odczytania, niż na co dzień. Być może dlatego, że pierwszy raz są stawieni w takim stanie i w takiej sytuacji. Z jednej strony podsyca rozpalone myśli, z drugiej strony potrafi je odłożyć na dobry moment, podczas gdy Hu Yin nie myśli o niczym innym, niż łączeniu przyjemnego z pożytecznym. A oral w gorącym źródle do takich właśnie by się zaliczał.
_____Później – słowa te utwierdzają go, że na swoją nagrodę będzie musiał sobie zasłużyć. Mimo wszystko Mei zbliża się do niego, zasiadając tuż obok, a jego dłoń z nadmierną delikatnością spoczywa na jego wargach. Hu Yin jako że jest wojownikiem lubi twardy i pewny dotyk, namiętny, przesycony pożądaniem, jednak godzi się na subtelność ze strony lekarza. Tego powabu nie dosięgnie mieczem, nie zazna na polu walki, choć byłoby mu to zdecydowanie bliższe. Przyglądają się sobie w ciszy przez dłuższy moment, w którym Hu Yin wyczuwa swojego rodzaju napięcie. I pozwala sobie oczekiwać chwilę dłużej na nadejście decydującego starcia. – I tak zamierzałem to zrobić… – Słowa te wypowiedziane są już od dłuższego momentu, jednak Yuan początkowo ich nie rejestruje, jakby zahipnotyzowany. Jednak gdy ich sens dociera do niego, uśmiecha się kącikiem ust, wiedząc jaki stoi za nimi powód.
_____Rozumiem, musimy się upewnić, że wszystkie części ciała będą z całą pewnością czyste – rzuca cicho, wciąż czując opuszki palców starszego mężczyzny na swoich wargach. – Pozwól więc, że pierwszy cię umyję – dodaje, rozchylając nieco usta, aby pochwycić jego palce między wargi. Konfrontuje z nim swoje spojrzenie, zasysając się delikatnie na opuszkach, po których przejeżdża swobodnie językiem.
_____W końcu przykładasz wagę do czystości? – pyta, gdy Hu Yin dogląda poruszającej się grdyki, gdy starszy przełyka ślinę, później dostrzega delikatny uśmiech i przysłonięte długimi białymi rzęsami oczy, które spoglądają tylko na niego. Oczekując swojej nagrody pozostaje posłuszny, hamując swoją ochotę wciągnięcia Mei na swoje uda i przerżnięcia go, chociażby na siedząco. – Powinienem cię jakoś za to nagrodzić? – Na kolejne pytanie kiwa głową, wciąż trzymając palce lekarza w swoich ustach.
_____Rozumiem – mówi, zabierając mokre od śliny palce, samemu również je oblizując. Gdyby nie wypili wina, spodziewałby się, że Mei uznałby te działanie za niehigieniczne i obrzydliwe, tak jak to ma w zwyczaju. Choć może po ich ostatnich zbliżeniach przyzwyczaja myśli do równie zatrważających rzeczy, wiedząc że mierzą się one miarą przyjemności. A właśnie taką Hu Yin zamierza mu dostarczyć. – Chyba mam nawet pomysł, co to takiego będzie.
_____Czekam z niecierpliwością na wprowadzenie go w życie – przyznaje, uśmiechając się. Samemu teraz też zjeżdża wzrokiem na usta przyjaciela, oczekując pomysłu, których Mei po alkoholu ma nieskończoną ilość. Tak czy inaczej zamierza zamknąć jego ostatnie zdanie pocałunkiem, zmniejszając drażniący go dotąd dystans między nimi.
_____Nie umiesz poczekać chwili? – mówi Hao, wyciągając dłoń, którą ujmuje jego twarz, a następnie szyję.
_____Przecież wiesz, że nie… – mruczy, uśmiechając się z rozbawieniem, gdy Mei siada na nim okrakiem. Przez te wszystkie sytuacja przez które przeszli, Mei powinien być przeświadczony, że Yuan i czekanie nie chodzą razem w parze.
_____Nie pozwolę ci wziąć mnie tutaj, ale… – Nie daje mu dokończyć, ponieważ do tego czasu podejmuje już decyzje. Za pierwszym razem robili to w stawie, pod wpływem chwili – chociaż wspomina dobrze ich pierwsze zbliżenie, nie potrafi zaliczyć go do najwygodniejszych. Dodatkowo nie ma zamiaru słyszeć, żadnego „ale” ze strony Liang Mei. Czas na jego uwagi w tym temacie dobiega końca, zwłaszcza że ich usta spotykają się w połowie tego zdania. Jego wargi są spragnione smaku Liang Mei, dlatego smakuje ich łapczywie, dłońmi przeczesując szczupłe ciało, smagając je swoimi opuszkami. Choć nie minął nawet tydzień od ich ostatniego zbliżenia, Hu Yin tęsknił za trzymaniem przyjaciela w swoich ramionach, za pieszczeniem jego ciała i otrzymywaniem równie spragnionych jęków. Jego ostatnia wyprawa do burdelu przestaje mieć znaczenie, na sam dźwięk tych nęcących słów i kokieteryjnych spojrzeń staje się twardy. Mei również nie ma z tym problemu.
_____Trzymaj się mocno – mruczy między pocałunkami, ujmując mocno pośladki starszego kultywatora, podnosząc się z nim ze źródełka. Czuje chłód smagający jego skórę, jednak staje się on niczym czy tym gorącym ciele lgnącym na jego klatkę piersiową. Do środka kieruje się bardzo intuicyjnie, zajęty całowaniem ust lekarza, a później jego szczęki i szyi, w ten też sposób wpadają na ścianę w środku, która zostaje ich punktem zaczepnym. Łóżko w jego mniemaniu jest zbyt daleko, żeby do niego dotrzeć. Podpiera Mei plecami o ścianę, ponieważ tylko w taki sposób ma całkowitą pewność, że nie polecą jak dłudzy na podłogę. Chcąc nie chcąc kolebie się niepewnie na nogach, przez płynącą w jego żyłach adrenalinę i wypity alkohol. Nie trzeba więc wiele, żeby skończyli na podłodze, choć Yuan stara się opaść na nią z delikatnością.
_____Teraz czas na mój pomysł. Odwróć się tyłem – instruuje, pomagając starszemu ułożyć się tyłem na czworakach. Co też pozwala mu chwycić go za biodra i posadzić na swojej twarzy, gdy kładzie się płasko na podłodze. Skoro Mei i tak chciał mu obciągnąć, to ma teraz na to idealny moment, podczas gdy język Hu Yina będzie penetrować jego gorące wnętrze.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne - Page 2 Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {21/08/23, 11:40 pm}

_____ Wino. Ryżowe dokładnie. Coś złego. Trzeźwy Hao, jeśli będzie o tym pamiętał, wpisze je pewnie na listę zakazanych trunków, które trzeba usuwać z jego pola widzenia. Na tą chwilę jednak, ta trzeźwa świadomość schowała się głęboko, pewnie zażenowana na co sobie pozwala to ciało, kiedy główny gospodarz postanowił pójść spać. Zachowywał się jakby zapraszał wygłodniałego wilka na kolację stulecia, bo inaczej tego nie można było określić. Na razie jednak nie żałował niczego co zrobił czy powiedział, wręcz pragnął więcej. Zwłaszcza tych min Hu Yina, jakby żar w jego oczach, chcący tego białego ciała, podnosił mu samoocenę, o której nie wiedział, że ma.  
- Rozumiem, musimy się upewnić, że wszystkie części ciała będą z całą pewnością czyste - mówi prawie pod nosem, przez co Meimei ma wrażenie, że się przesłyszał. Dostrzegając takie pragnienie czystości w oczach, pewnie napalonego, ale jednak, Hu Yina, postanawia przyjąć, że usłyszał poprawnie. - Pozwól więc, że pierwszy cię umyję.
_____ Tak, usłyszał poprawnie, a jego palce znalazły się w ustach kultywatora, nakładającego na nie mnóstwo swojej śliny jakby to miało faktycznie pomóc w tej sytuacji, ale nie opiera się. Dziwnym trafem nie przeszkadza to mu. Nawet jeśli podświadomie cały ten czyn uważa gdzieś z tyłu głowy za obrzydliwy i warty skarcenia. Niestety, myśl pozostajetam , gdzie się zrodziła, a LiangMei mówi coś zupełnie innego.  
- W końcu przykładasz wagę do czystości? - pyta chociaż zna odpowiedź, ma jednak dziwne poczucie, że chce usłyszeć co odpowie mimo wszystko. Nie zawodzi się, widząc wiele w oczach przyjaciela, co powoduje pewnego rodzaju ogień w podbrzuszu. - Powinienem cię jakoś za to nagrodzić? - pyta i dostaje w odpowiedzi od razu kiwanie głową. Niczym piesek oczekujący swojego przysmaku. Zaraz po tym porównaniu, uśmiecha się do siebie w sercu doskonale wiedząc czym takim będzie nagroda. - Rozumiem.
_____ Zabiera swoje palce z dłoni Hu Yina i nie przejmując się ich mokrym stanem, przejeżdża po nim językiem, zdając sobie sprawę, że to wcale nie jest aż tak obrzydliwe jak myślał. Nie daje swoim obserwacją wypłynąć na światło dziennie, chowając je tam, gdzie wszystkie inne trzeźwe myśli.  
- Chyba mam nawet pomysł, co to takiego będzie.
- Czekam niecierpliwie na wprowadzenie go w życie.  
- Nie umiesz poczekać chwili?
_____ Pyta widząc go uśmiechniętego w sposób, który sprawia tylko, że LiangMei nie zamierzał droczyć się z nim za długo, pragnął czegoś, czego nie umie nazwać. Wyciąga dłonie kładąc je na policzkach ciemnowłosego, aby przejechać nimi delikatnie niżej na szyję, po czym splata je za nią. Siada na jego kolanach, czując jak o udo opiera mu się penis Hu Yina. Jest na tyle blisko, że spokojnie słyszy żartobliwe słowa, ale nie skupia się na nich, a na wyczuwalnym pomruku w głosie, który bardzo mu się podoba.  
- Przecież, wiesz, że nie....  
- Nie pozwolę ci wziąć mnie tutaj, ale-  
_____ Jego wypowiedź urywa się przez usta Hu Yina, chwytającego go żarliwie, jakby zostawił go wygłodniałego na trzy dni, a to przecież nie było prawdą. Nie sprzeciwia się temu zachowaniu, czując, że takie stawianie mu warunków podnieca go w pewien sposób. W głowie mając wizję, że pewnie nie zamierzał pozwolić mu dokończyć od samego początku, a zwyczajnie czekał na moment, kiedy jest usta będą otwarte, aby wsunąć swój język, rozpoczynając tą gorącą wymianę. Nie trzeba czekać długo, aż sam czuje się tak wygłodniały jak czarnowłosy przed nim, wędrujący dłońmi po jego ciele, jakby sprawdzał czy coś się zmieniło od poprzedniego razu. Ich członki, oczekujące więcej dotyku, zainteresowania, widocznie są znakiem dla Hu Yina, aby przenieść się gdzieś indziej, bo zaprzestaje pocałunku, aby wydać jasne polecenie.  
- Trzymaj się mocno.
_____ Mruczy tonem, który nie brzmi wystarczająco dominująco, aby posłuchał się go bez ale, ale czując zaciskające się na jego pośladkach dłonie, które wprowadzają jego ciało w przyjemny dreszcz nie pyta i nie kwestionuje polecenia zwyczajnie łapiąc go mocniej za szyję, kładąc głowę o jego ramię. Nie przejmuje się chłodem, smagającym jego rozgrzane ciało, dając się nieść niczym księżniczka do swojego zamku – w tym wypadku bardziej pokoju hotelowego. Nawet nie wie czy dobrze idą, zbyt zajęty tym, że Hu Yin obsypuje go pocałunkami, jakby nie było jutra. Gdy wargi zostawiają mokre i czerwone ślady na jego szyi widzi otoczenie przez zamglone spojrzenie, a następnie czuje na swoim plecach ścianę, po której szybko zsuwając się niżej, na podłogę. Do jego lekko zaskoczonego wyrazu twarzy, bo nie spodziewał się kontynuacji w tym wydaniu, kiedy łóżko było tak blisko, doszły kolejne słowa przyjaciela, dające mu instrukcje co ma zrobić. Wiedział, że jest mu winien nagrodę, więc zgodnie z poleceniami... usiadł mu na twarz, pochylając się następnie z idealnym widokiem na swój teoretyczny cel.  
_____ Stanął twarzą w … twarz? Z pulsującym i oczekującym uwagi penisem przyjaciela. Nie musiał pytać czy robić podchodów o co takiego mogło chodzić Hu Yinowi. Meimei także nie będzie grał niewinnego lub nieświadomego, zwyczajnie chwytając trzon penisa, którego wielkość z tak bliska jest lekko przerażająca. Czy to naprawdę wchodziło w niego? Zrozumiał w kilka sekund, dlaczego jego tyłek mógł boleć, chociaż to 400 letnie ciało było bardzo doświadczone i wytrzymałe. Skierował go lekko do swoich ust, nie będąc aż tak daleko, wkładając główkę do środka, aby zacząć ją ssać. Jak tylko przejrzał na oczy, wiedział, że w tej pozycji nie ma opcji, aby był wstanie wsadzić w siebie to wszystko. Chyba, że istnieje sposób, o którym on nie wie. Anatomicznie? Spokojnie w tym momencie się poddał, ale nie byłby sobą, gdyby odpuścił sobie próbowanie. W pewnym momencie przechodzi go dreszcz, prosto od pośladków do piersi, kończąc z ruchem ramion - doskonale wiedział co się działo. Hu Yin robił co chciał, językiem zwiedzając miejsce między jego pośladkami. Inaczej nie musiałby siadać na jego twarzy, bo przecież dokładnie tak pokierował go chwilę temu. Szczęśliwie, lekarz nie ugryzł go, wyciągając penisa z ust w czas, aby zamiast słów, z uchylonych ust wydobył się jęk, przerwany faktem, że zagryzł dolną wargę, chowając go połowicznie w środku.
- Ugr-ugryzę cię w tym tempie. - mówi powstrzymując się od “zbędnych dźwięków”, które trzyma twardo w gardle. - Jak m-mam ci zrobić d-dobrze w ten sposób? - pyta, żeby zaraz dodać przekornie - Lubisz ból?  
- Staraj się nie gryźć, to nie będzie zbyt przyjemne. - powiedział po uniesieniu jego bioder w górę, rzucając mu coś nowego, wiedzę, o której nie miał pojęcia. Powstrzymywał się, żeby nie przewrócić oczami, bo i tak by tego nie zobaczył - Na pewno nie ból tego typu. - tutaj dodał słowa, nad którymi Meimei chętnie by się zastanowił, lecz zaraz po tym, zaczął ponownie wsuwać język do jego wnętrza uniemożliwiając mu dodanie czegoś od siebie ze strachu, że zamiast słów Hu Yin otrzyma symfonię pomruków zadowolenia. - Nie musisz wkładać całego do ust, pomóż sobie ręką.
_____ Pewnie pokiwałby teraz głową na tak gdyby nie to, że wiedział, co by to nie miało sensu, Hu Yin go nie widzi. Wrócił więc językiem na skórę penisa, liżąc go jak za dużego lizaka, ssąc główkę i poruszając po trzonie dłonią, drugą podpierając się, aby nie upaść zupełnie. Pracował nad tym, jakby miał przed sobą projekt na cały rok i właśnie ta czynność była jednym z jego eksperymentów. I szczęśliwie zajmowało to jego usta na tyle, że wszystkie pomruki oraz jęki zderzały się z delikatną skórą członka, tłumiąc się. Był pijany, ale chyba nie na tyle, żeby bez skrępowania krzyczeć jak mu dobrze. Do tego potrzebowałby więcej wina, albo mniej myślenia. W pewnym momencie, czując, że to co robi teraz może być niewystarczające, aby doszedł, postanowił wziąć go ponownie do ust. Raczej Hu Yin nie zaskoczy go z jakimiś ruchami, a zresztą - będą na niego, on go uprzedził, prawda? Pochwycił trzon w swoje obie dłonie, następnie poczynając od języka robiącego kółka na główce, zaczął brać go głębiej, w końcu dotykając końca swoich ust. Nie czuł na razie odruchu wymiotnego, może ponieważ zrobił to powoli? Jego gardło zadrżało, zaciskając się lekko, kiedy chciał pójść dalej, ale zrezygnował z tego widząc jak faktycznie dużo zmieści na raz. Tak jak sądził, całość nie wejdzie. To doświadczenie zakończone niepowodzeniem, może teraz czas na inne? Zaczął więc wyciągać członek, powoli, skupiając się na tym, aby nie robić czegoś jak użytkowanie dziury w ścianie, a jednak językiem podążać po całości. Powtarzał tą czynność, jedną z dłoni zjeżdżając z penisa niżej, na jądra, czego chyba Hu Yin się nie spodziewał, bo dość szybko dochodzi do głosu, przestając wsadzać swój język do jego ciepłego wnętrza, które informuje go w tym momencie, że potrzebowałoby chyba czegoś innego niż delikatnej, ale intensywnej pracy języka.  
- Mhh... Je też możesz masować, tylko bądź ostrożny.
_____ Mówi, aby po chwili dostarczyć tego, czego potrzebował, pewnie słysząc potwierdzenie zmieszane z jękiem zadowolenia, które wydostało się mimo zajętych ust. Czy doktor spodziewał się być dobry w zajmowaniu się czyimś penisem? Ani trochę, przecież kiedy w życiu, do tej pory, miałby ochotę zrobić nieczyste aktywności, takie jak stosunek, nie pomijając bardziej obrzydliwego brania penisa do ust. Nawet nie mógł polegać na informacji, gdzie mu jest dobrze, bo nie masturbował się, żeby to wiedzieć. Wysunął mokrego już w większej części, rozgrzanego członka Hu Yina, aby spytać się go, masując uważnie jądra, jak poinstruował go przed chwilą przyjaciel.  
- Nie chcesz może skończyć mnie przygotowywać? - w między czasie porusza dłonią po członku w górę i w dół w dość stabilnym rytmie. - Czuje, że w ten sposób spędzę tak z tobą większość tej nocy... A już z mniejszym przygotowaniem wsadzałeś go we mnie - dodaje przejeżdżając po raz kolejny, żeby zacisnąć się lekko pod główką.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne - Page 2 Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {13/09/23, 11:31 pm}

_____Mając pośladki Mei na swojej twarzy od razu przechodzi do działania. Składa pocałunki na jego gładkiej skórze, którą ssie lub podgryza co jakiś czas w miarowym tempie. Daje tym samym czas przyjacielowi, aby przyzwyczaić się do pozycji, w której się znalazł. Albo i wypełnić jego serce takim samym oczekiwaniem na więcej, jakiego Hu Yin doświadcza przez ostatnie dwa długie dni. W końcu jego język odnajduje drogę do ciepłego wnętrza, które penetruje dokładnie, nawilżając i rozciągając wejście. Nie wątpi, że między nimi długa gra wstępna jest całkowicie zbędna, jednak ma nadzieję, że przyniesie starszemu Hao trochę przyjemności. A przynajmniej póki białowłosy sam chętnie ją przyjmuje, bez słowa sprzeciwu, które pojawiało się często przy ich wcześniejszych zbliżeniach.
_____Nabija więc Mei na swój język, badając dłońmi jego odsłonięte ciało. Jego palce przemieszczają się na ślepo po jego szczupłym torsie, docierając w końcu do półtwardych sutków. Delikatnie je podszczypuje, zataczając wokół nich kółeczka i zatrzymując się tudzież przez dłuższy czas. Później jedna z jego dłoni wraca na pośladek, który rozchyla bardziej chcąc zrobić sobie lepsze dojście. Natomiast druga dłoń umiejscawia się na udzie starszego kultywatora, kierując się ostrożnie w stronę nabrzmiałego członka, którego oplata palcami. Wykonuje miarowe ruchy, chcąc przynieść Mei lepsze doznania, zajmując się dokładnie jego przodem i tyłem. I jego działania muszą przynosić efekty, jako że Liang Mei zaczyna poruszać się niespokojnie na jego twarzy. Pragnie się nacieszyć tą wyuzdaną wersją Hao, zwłaszcza że ma przyzwolenie, by pieprzyć go do samego rana. W końcu taka była umowa, prawda?
_____W końcu doznania nie omijają też Hu Yina, ponieważ dłonie i usta Liang Mei odnajdują drogę do jego członka. Właściwie już wcześniej czuł, ze przyjaciel uważnie przygląda się jego nabrzmiałej męskości, która drgała niekontrolowanie, unosząc się do góry i opadając ponownie na podbrzusze. Z tej pozycji Yin nie wiele jest w stanie zobaczyć, jednak wyobrażając sobie ciekawie spojrzenie Mei z punktu trzeciej osoby, nie jest w powstrzymać elektryzującego dreszczu, który przebiegł mu wzdłuż kręgosłupa. Jednak gdyby miał szukać powodu, do tak długiej zwłoki, mógłby jedynie podejrzewać, że Mei egzaminował go i badał spojrzeniem, jak to na lekarza przystało.
  _____Ciepły oddech oplatający jego członka i język wyznaczający szlaki po trzonie rekompensuje mu widoczny brak techniki i doświadczenia ze strony przyjaciela. Stara się skupić na małych rzeczach, gdy starszy go testuje, być może samemu nie wiedząc jak dobrze przejść do sedna sprawy. Zważywszy na to, że ten stara się zmieścić całą długość w swoim gardle, Hu Yin odrywa niekontrolowanie biodra od posadzki, samemu chcąc znaleźć się głębiej i odbić się główką od ścianki wewnątrz jego ust. Cyniczny uśmiech pojawia się na jego twarzy, gdy starszy nie ponawia już tej próby, dochodząc najpewniej do wniosku, że przyprawia go to jedynie o odruch wymiotny.
_____Ugr-ugryzę cię w tym tempie – mówi, powstrzymując jęki wydostające się z jego ust. Choć Hu Yin nie chciałby być ugryziony w penisa, to nie może się powstrzymać przed wsunięciem palców do wnętrza, naginając opuszkami powierzchnie pod swoimi palcami. Wykonuje parę szybszych ruchów naciskając na prostatę, chcąc tym samym doprowadzić Mei do szaleństwa i zmusić go do nie powstrzymywania zbereźnych odgłosów. Jednak gdyby miał się uprzeć, aktualnie był jedyny moment, w którym będzie zdolny do rzeczywistego wstrzymania się od nich. W późniejszym etapie ich pokój hotelowy będzie zapełniony jedynie jękami, westchnieniami i ciężkim posapywaniem. – Jak m-mam ci zrobić d-dobrze w ten sposób? Lubisz ból?
_____Staraj się nie gryźć, to nie będzie zbyt przyjemne mówi, unosząc odrobinę biodra białowłosego do góry, aby jego odpowiedź nie zanikła między pośladkami. – Na pewno nie ból tego typu – dodaje bez zastanowienia. Jeśli mieliby się uprzeć, na pewno by się nie obraził, gdyby Mei zostawił swój odcisk zębów w innych, bardziej wytrzymałych i mniej wrażliwych miejscach. Po niezliczonej ilości stoczonych walk Hu Yin przyzwyczajony był do bólu, choć nie powiedziałby że go lubi. Na pewno nie bardziej niż zadawanie bólu innym. – Nie musisz wkładać całego do ust, pomóż sobie ręką – instruuje na koniec, mając nadzieję, że Mei przestanie podchodzić do sprawy badawczo.
_____Jego instrukcje być może zdają się trafne, ponieważ Liang Mei podchodzi poważnie do tematu i zajmuje się jego penisem z należą uwagą. Teraz z ust Hu Yina częściej wydostają się westchnienia i drobne jęki zadowolenia, które zatrzymywane są przez pośladki drugiego mężczyzny, kiedy ciemnowłosy pozostawia na nich malinki, bądź zostawia na nich ślady po zębach. Przechodzą go elektryzujące dreszcze, nie pozbawiające go szerokiego uśmiechu na twarzy, ponieważ takie doznania ze strony Mei są ostatnim czego by się spodziewał w życiu. A to tysiąca zostało mu mniej, niż więcej lat. Lekarz podoba mu się już od naprawdę długiego czasu, jednak oznajmianie tego na swój sposób, nigdy nie przyniosło rzeczywistych efektów. Dopiero niespodziewane skutki uboczne, które przynosi zażyta przez Mei tabletka, pozwala mu na wyzwolenie fantazji, które dotąd pozostawały jedynie w jego głowie. Wcześniej sprowokowanie białowłosego do obciągania, w ogóle nie miałoby sensu. Wcześniej na pewno nie przystałby na propozycję równie nieczystą i bezpruderyjną. Jednak sytuacja, w której się wspólnie znaleźli otwierała nowe drzwiczki, zezwalające na wspólną uciechę chwilą. I Hu Yin naprawdę chciał wierzyć, że z biegiem czasu ta bliskość zacznie być zarezerwowana tylko dla ich dwójki. Tylko między nimi. Nie potrafił wyobrazić sobie Mei w ramionach kogoś innego, tylko w swoich. Mei musiał być tylko jego, za wszelką cenę…
_____Mhh… Je też możesz masować, tylko bądź ostrożnyoznajmia, gdy dłonie Liang Mei dosięgają jego jąder, które pęczniały już przez ostatni dzień. Odkąd w ruinach miasteczka pod barierą wyobrażał sobie klęczącego między jego nogami Mei. Sam wyobraźnia nie pozwoliła mu na spełnienie, więc w jądrach kumulował się szczyt, który dopiero miał nadejść. W swoim czasie, w końcu… Dopiero cieszył się widokiem i dotykiem, na który przyjaciel mu przyzwolił.  
_____Nie chcesz może skończyć mnie przygotowywać?mówi Mei, poruszając rytmicznie dłonią na jego członku.Czuje, ze w ten sposób spędzę tak z tobą większość tej nocy… A już z mniejszym przygotowaniem wsadzałeś go we mnieoznajmia Mei, a Hu Yin nie może powstrzymać się przez uśmiechem. Owszem wówczas jego ekscytacja sytuacją wręcz wybuchała, więc ostudzenie niej i przygotowanie Liang Mei nie współgrało ze sobą. Nie ważne jak bardzo chciał być delikatny na ich pierwszy raz.
_____ –  I ponoć to ja jestem niewyżytymruczy, uśmiechając się lekko. Wykonuje jeszcze parę rytmicznych ruchów palcami we wnętrzu Mei, po czym wysuwa się spod jego pośladków.Nie dasz mi się sobą nacieszyć… ani trochęrzuca otwarcie, choć słowa wyślizgują się z jego ust niepostrzeżenie. Być może nie są tymi, które chce powiedzieć naprawdę. W ostrożności, nie wiedząc na ile Mei jest w rzeczywistości pijany. I ile zapamięta następnego dnia. Nie chce powiedzieć za wiele na temat tego, jak długo starszy Hao mieszka w jego pragnieniach i jaki chce je wykorzystać. Jednak z czasem i wpływem alkoholu staje się to coraz trudniejsze.
_____Masz na to wieczność – mówi Hao, podnosząc głowę i patrząc przez ramię na ciemnowłosego. Nigdy nie broniłem ci oglądać.
_____ Z tobą wieczność to za mało – śmieje się, w pewnym sensie uznając to za fakt. Biorąc pod uwagę to jak zawsze Liang Mei wzbrania się przed jego sprośnymi żartami. Jak odrzuca jego bezpruderyjny dotyk, który dotąd nie sięgał tak głęboko jak teraz. Wieczność przeżyli i jeszcze wieczność przeżyją i choć czas mija nieubłaganie, Hu Yin ma wrażenie, że nigdy nie będzie mu dosyć. Na pewno nie tego ciała i nie tego, co czuje w stosunku przyjaciela, choć wciąż słowami trudno to określić.  Oglądać… A co z tym, że uwielbiam cię dotykać i doprowadzać do szaleństwa? Tego też mi nie bronisz? mówi, odsłaniając swoje pragnienia jeszcze bardziej.
_____Hm… - mruczy Mei, kiwając głową w zastanowieniu.  – Zależy co… - mówi w końcu, wstając i obracając się przodem do Hu Yina, aby usiąść na niego okrakiem, twarzą w twarz. W końcu może dojrzeć jego buzię, nieco zarumienioną od alkoholu i te zbłąkane spojrzenie, które chce więcej. A tego trudno jest odmówić, kiedy pragnie się tego samego.
_____Hmm… Uwielbiam w tobie wszystkomówi, a jego słowa przesycone są wypitym wcześniej winem. Na trzeźwo zapewne nie byłby tak wylewny. Raczej skory byłby wykorzystać daną mu chwilę i sięgnąć uroków, które daje mu Liang Mei. Zatopić się głęboko w jego wnętrzu, bez przejmowania się jego błaganiem i odebrać to na co długo czeka. Jak sam Hao zauważa zwykle nie przedłuża gry wstępnej, chcąc się nacieszyć urokami, które mu daruje. A jednak wbrew pozorom alkohol sprawia, że przebija się ponad własne niesmaczne żarty i mówi szczerze o tym, czego pragnie.
_____Wykorzystuje fakt, że Mei sam nie siada, aby wsunąć penisa między jego pośladki. Spomiędzy jego ust wydostaje się głębokie westchnienie, gdy znowu zbiera głos.Chciałeś go w środku… Nacieszę się więc widokiem ciebie, nabijającego się na mojego kutasa. A przy tym będę cię dotykać i doprowadzać do szaleństwa, póki starczy ci sił… - biadoli, nie przejmując się czy jego słowa będą składne i sensowne. Pożądanie ciągle dawało o sobie znać i to właśnie nim, zasnute było jego spojrzenie. Mei w odpowiedzi na te słowa rozchyla szerzej powieki. Hu Yin odnajduje sobie miejsce w zagłębieniu jego szyi, gdzie składa pocałunki i kąsa skórę, a jedna z jego sunie w dół torsu i twardo chwyta twardą męskość. Już chwile później czuje jak Mei nakierowuje członka na swoje wejście i opuszcza się na niego. Z ust ich obojga wydostaje się westchnienie.
_____Wydaje mi się, że się nie zrozumieliśmymówi Mei, chwytając twarz ciemnowłosego, aby złapać kontakt wzrokowy. Co chcesz zrobić? Pozwolę ci całować moje stopy wśród innychNa twarzy Mei pojawia się lekki uśmiech, na którego Hu Yin odpowiada rozbawionym prychnięciem.
_____Nie jestem pewny, czy całowanie twoich stóp by mi wystarczyło… - wydaje z siebie coraz więcej zadowolonych pomruków, gdy jego członek znajduje się coraz głębiej we wnętrzu kultywatora. Choć zwykle przejmuje się otoczeniem i opinią, która roztacza się wokół nich, to na pewno nie przejmuje się tolerancją. Trzymanie Mei blisko siebie jest czymś naturalnym, jak sądzi. I im dalej Liang Mei pozwoli mu się posunąć, tym więcej będzie czerpać korzyści z ich relacji. Nawet przy wszystkich chce pokazać, że lekarz jest tylko jego. Nawet nie tyle co do dyspozycji, co po prostu bez warunkowo. Jego posesywne myślenie może być uwarunkowane ostatnią rozmową z Xia Nai’a, wobec którego będzie ekstremalnie ostrożny. Nie wątpi, że ten jest chętny odciąć go od Liang Mei, który wykorzysta każdego, który jest w stanie ugasić jego pragnienie.
_____Wstępnie na pewno ucieszyłoby mnie, gdyby mój dotyk cieszył się mniejszą ignorancją z twojej strony. A może cieniem zadowoleniakontynuuje, przywołując na moment wszystkie te sytuacje ,w których inicjował między nimi bliższy kontakt, nawet ten znikomy, a do którego Mei podchodzi bardzo wybrednie. Co zwykle spotyka się z rozgoryczeniem samego Hu Yina, który nie do końca jest w stanie zrozumieć swoje uczucia. Oczywiście wie, że może stać za tym przywiązanie do przyjaciela, ale czy tylko…? Czy byłby równie zaborczy, gdyby chodziło o kogoś innego? Podstawianie innych do wzoru okazuje się klęską, zwłaszcza że każda myśl o kimś innym rozmywa się, gdy tylko Hao wykonuje głębsze ruchy na jego męskości. Hu Yin nie myśli długo, zanim sam wpycha biodra do góry.
_____W takim razie… - zaczyna, opuszczając się całkowicie na biodra Hu Yina, który dodatkowo dociska go do siebie dłońmi. Białowłosy zmniejsza dystans między nimi i szepcze mu w usta kontynuując. Nie obchodzą mnie inni. Nie rób tego jak jestem zajętyPo tym łączy ich usta nie przejmując się tym, gdzie znajdowały się one wcześniej. Słowa „nie obchodzą mnie inni” może tłumaczyć co sobie na wiele sposobów, ale jedyny właściwy jaki krąży po jego głowie, to ten, że Mei od teraz należy tylko do niego. Tylko mój.
_____Zapamiętam i trzymam cię za słoworzuca między pocałunkami. Zapętla się na myśli, którą przynoszą mu słowa Mei, a przy tym jego dłoń porusza się szybciej na jego męskości. A druga zaś zajmuje miejsce na jego szyi.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne - Page 2 Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {18/09/23, 09:30 pm}

- I ponoć to ja jestem niewyżyty - mówi i wykonuje kilka kolejnych ruchów zanim przestaje zostawiając go. - Nie dasz się sobą nacieszyć... ani trochę.  
- Masz na to wieczność - odpowiada dość szybko lekarz odwracając się przez ramię, aby spojrzeć na lekko zadowolone przyjaciela. Po czym to wiedział? Po tonie głosu. - Nigdy nie broniłem ci oglądać.
_____ Te słowa są bardzo prawdziwe. LiangMei nigdy nie miał problemu z faktem, że ktoś obserwuje jego nagie ciało, chociaż nie pokazywał się zbyt często “publicznie” jak go natura stworzyła. Zwykle przed służbą, która go ubierała. O wiele bardziej nie lubił idei oglądania jego twarzy przez inne osoby, które jeszcze znowu będą go komplementować w ten pełen zgryźliwości sposób, że jest piękny. Gdyby chodziło natomiast o samo ciało? Pfff, droga wolna. Lekarz wychodził z założenia, że anatomia się nie zmienia u nikogo, nieważne, ile masz lat, co tam niby jest do wstydu lub do oglądania z namiętnością? No, może nie każdy jest aż tak biały jak on, ale to tyle. Miał to samo co każdy inny.  
- Z tobą wieczność to za mało. - zaśmiał się - Oglądać... a co z tym, że uwielbiam cię dotykać i doprowadzać do szaleństwa? Tego też mi nie bronisz?  
_____ Te słowa lekko skołowały Meimei, który wydał z siebie pomruk zanurzając się w przemyślenia. Z jednej strony nie rozumiał o co mu chodzi. Jak dotykać kogoś wieczność? Jakie doprowadzenie do szaleństwa? Że się wkurza? Irytuje i chce rzucać w niego przedmiotami? Patrząc jednak na sytuację, w której się teraz znajdują... raczej nie o to mu chodzi. W takim razie, o to jak wkłada w niego swojego penisa. Raczej musi myśleć o tym rodzaju kontaktu. Mógł się zgodzić na swojego rodzaju kontakt z tej strony. Przynajmniej tak mu się wydawało. No... zależałoby też od tego co ma w planach, bo nie zamierzał rozbierać się i wsuwać w siebie penisa Hu Yina przed Starszymi z sekty.  
- Zależy co..
_____ Wychodzi z jego ust, kiedy siada okrakiem na przyjacielu, mając go teraz przed sobą. Twarzą w twarz, widząc jego minę. Czuje po sobie, po tym jak się poruszył teraz, że nie znajduje się w swojej najsprawniejszej formie. Nie zamierzał jednak rezygnować z czegoś więcej, kiedy całe jego ciało mówiło mu z każdym kolejnym oddechem, aby się pośpieszył i poczuł to co za każdym razem, kiedy tylko Hu Yin wsuwa się w niego, wypełniając.  
- Hm... Uwielbiam w tobie wszystko.
_____ Zaraz po tym komentarzu, jego przyjaciel kontynuuje. Hu Yin wydobywa z siebie jakieś dziwne i sprośne komendy, lecz nie trafiają one do LiangMei, czekającego tylko aż skończy, aby powiedzieć to co już siedziało mu na języku. Zamiast jednak rozmowy, dostaje przyjaciela przyssanego do jego karku niczym wampir pijacy krew. Czuje jego dotyk na sobie, usta na skórze, dłoń sunącą niżej oraz tego oczekującego na akcję członka przy pośladkach. Pomimo tych wszystkich akcji, dla lekarza chyba najbardziej podniecające był ten pulsujący penis znajdujący się zaraz koło miejsce, gdzie go tak bardzo potrzebował, a przynajmniej całe ciało, swoimi dreszczami go o tym informowało. Wyciąga dłoń i nakierowuje go dokładniej, aby spokojnie opuścić się na niego i wsunąć do środka, czemu towarzyszyło westchnięcie z ich ust. Poczuł jak jego lędźwia przechodzi dziwny zimne elektryzujące uczucie informujące, że potrzebuje więcej.  
- Wydaje mi się, że się nie zrozumieliśmy. - informuje chwytając ciemnowłosego za twarz, aby spojrzał na niego, a nie zostawiał na nim czerwone ślady, które ledwo będzie wstanie ukryć pod jasnym materiałem. - Co chcesz zrobić? - spytał wprost, aby otrzymać dokładniejszą odpowiedź od niego, lecz podaje mu jeszcze przykład z lekko rozbawionym uśmiechem na ustach jakby stawiał mu wyzwanie - Pozwolę ci całować moje stopy wśród ludzi  
- Nie jestem pewny, czy całowanie twoich stóp by mi wystarczyło. - mruczy, przy okazji sprawiając, że w głowie Meimei pojawiają się znaki zapytania co takiego niby zamierzał z nim publicznie robić. - Wstępnie na pewno ucieszyłoby mnie, gdyby mój dotyk cieszył się mniejszą ignorancją z twojej strony. A może cieniem zadowolenia
_____ W pewien sposób te słowa dają mu w ty momencie przebłyski zrozumienia. Może nie tyle w strefie uczuciowej, co zwyczajnie stawia przed nim wniosek, co by Hu Yin czuł się odrzucony, kiedy zajęty LiangMei odpycha jego dotyk wśród ludzi lub na osobności zajęty swoimi rzeczami. Nic na to nie poradzi, lecz na pewno mógł go ostrzec, aby wykonywał te swoje zabawy w innych momentach. W końcu lekarzowi nie zależało zbytnio na opinii innych, a raczej na posunięciu swoich badań dalej, bliżej rozwiązania.  
- W takim razie... - rozpoczął biorąc w siebie głębiej twardą męskość przyjaciela, czując te przyjemne uczucie wypełnienia i dreszczy lekko zaciskających się, witając jego obecności. - Nie obchodzą mnie inni. Nie rób tego jak jestem zajęty  
_____ Następnie łączy ich usta ze sobą, nie przejmując się tym, że przed chwilą miał w ustach penisa, ani że Hu Yin właśnie zajmował się jego tyłkiem. W normalnych okolicznościach pewnie właśnie wstałby i wyszedł szukając najbliższego rozpuszczalnika i kwasu, aby usunąć własne usta z egzystencji. Teraz jednak, po tym winie, które znacznie rozmyło jego znaki STOP... nie przejmował się tym, skupiając na dotyku i uczuciu, dostarczanym mu przez kultywatora.  
- Zapamiętam i trzymam za słowo.
_____ Mówi między pocałunkami, kiedy ich usta rozłączają się na sekundę. Bardzo szybko jednak nie kontynuują dyskusji, a pogrążają się w pasji. Meimei nie pamięta, kiedy skończył pamiętać, jego świadomość powoli odpływająca w przyjemności oraz odczuciach nasilających się. Ile razy to zrobili? Kiedy skończyli? Nie było żadnych pytań, wszystko zlewało się z nocą, potem i melodiami, które wydawało ich gardło, kiedy kontynuowali zapadając się w pasji.  
_____ Może więc stąd zdziwienie zagościło na twarzy LiangMei, który po obudzeniu się przy boku swojego przyjaciela, na łóżku, poczuł, jak ten otacza go ramieniem. Czyżby spali razem? W pierwszym momencie nie porusza się, niczym zwierzyna, szacując swoje szanse na ucieczkę. Słyszy spokojny oddech Hu Yina na swojej szyi, co powoduje dziwne dreszcze wędrujące w dół jego kręgosłupa. Reagował na to, a nie chciał. Zaczął więc powoli wysuwać się z uścisku, dając sobie więcej miejsca, wraz z przepływem zimnego powietrza na ciepłe zagrzane miejsce. Schodzi z łóżka i jego nogi nie wytrzymują, a on łapiąc się za kant drewnianej konstrukcji powstrzymuje się przed upadkiem na podłogę, wyraźnie czując jakby ktoś przekręcił mu biodra i miednicę na drugą stronę. Po chwili czuje jak spomiędzy jego pośladów, po udzie zaczyna coś lecieć i bez chwili zawahania sięga do tyłu, aby, ku swojej obawie, przekonać się, że tak, to sperma. Mając ją na dwóch palcach lewej dłoni patrzy na nią przez chwilę, a jego twarz zmienia wyraz na taką pogrążoną w obrzydzeniu. Odsuwa się lekko na podłogę, wycierając dłoń w pościel, która też nie wydaje się najświeższa i prawą ręką stara się zrozumieć co takiego zdarzyło się zeszłej nocy. Zamyka oczy, a jedyne co go spotyka to ból głowy. Pamięta picie wina. Pamięta jakąś rozmowę z Hu Yinem i pamięta, że poszedł się umyć... Nie do końca pamięta co wydarzyło się w wodzie, ale... Co było potem? Otwiera szeroko oczy przerażony, że nie ma pojęcia. Zerowego. Zupełnego. Nie martwi się tym, że mógł zrobić coś głupiego, żałosnego lub morderczego. Nie ma takich tendencji... Mówiąc o tendencjach... Odwraca głowę w stronę przyjaciela, który ma zamknięte oczy z uśmiechem na ustach. Wydawało się, że śpi, ale to nie było ważne. Dostrzegł czerwone znaki na odsłoniętej klatce piersiowej przyjaciela i westchnął załamany. Nie wiedział co się wydarzyło, ale zwykle te najprostsze odpowiedzi były poprawne, a połączenie zdobytych wskazówek dawało mu kierunek na jedno rozwiązanie.  
- Ty świnio! - podnosi głos i od razu łapie się za gardło, bo słyszy, że przemęczył swoje struny głosowe. Nie mogąc jednak odpuścił swojego gniewu, wspina się na łóżku i zaczyna okładać przyjaciela niczym niegrzeczne dziecko. Otwartą dłonią po ramieniu. - Coś ty zrobił? Dlaczego nic nie pamięta?!  
_____ Czy dłoń go bolała od tego uderzenia? Na pewno, ale nie przeszkadzał sobie i nie przestawał, nawet kiedy obudzony ze snu Hu Yin starał się złapać za jego nadgarstki, udało mu się pochwycić jeden, przez co od razu przystopował, przenosząc wagę problemu z uderzeń na “odbicie” własnej dłoni z rąk tego pijaka!  
- Nic nie pamiętasz? - ma czelność spytać ochrypłym głosem. - To przez wino ryżowe, możliwe, że wypiłeś więcej niż powinieneś.
- Jeszcze czego! - wyrywa swoją dłoń z sideł tego śpiącego zboczeńca. - Teraz to wina alkoholu, co następnym razem?! Bo maskę zdjąłem? Bo źle oddychałem?! - prycha i fuczy niczym lokomotywa - Zaraz jeszcze mi zaczniesz mówić, że sam chciałem.  
- Mówię poważnie, czasami tak się dzieje, że alkohol urywa film. - próbuje znaleźć racjonalne słowa i rozumowanie, aby trafić do Meimei. - Innym w miarę racjonalnym wyjaśnieniem może być też zmęczenie? - aż miał ochotę zapowietrzyć się i wyjść z pomieszczenia, lecz zanim zdążył złożyć zdanie, ten kontynuował. - Też bym wolał, żebyś pamiętał własne wygibasy w łóżku. - podśmiewa się pod nosem. - A tak poza tym nic cię nie boli?  
_____ Ten uśmiech na jego ustach dolewa tylko oliwy do ognia, przez kultywatora przechodzi z pozycji “jestem wkurzony, krzyczę i rzucam piąstkami”, na zupełnie inny poziom. Jest wściekły do czerwoności, ale już nie na wyraźnie strojącego sobie żarty z tej sytuacji, a na cały świat i siebie. Nie odzywa się, zamyka w sobie i najchętniej popełniłby teraz samobójstwo z obrzydzenia jakie czuje, kiedy po raz kolejny czuje jak wypływa z niego stróżka fluidów. Może jeśli powiedziałby to na głos, Hu Yin zareagowałby inaczej niż śmiechem. Łapie pościel przed sobą w swoje dłonie, starając się uspokoić swoje niebezpieczne rządze związane z krwią i morderstwem. Zarówno swoim jak i czyimś będzie idealnie. Niech tylko jego oczy zobaczą czerwień. Po dłuższej chwili milczenia, podnosi głowę i patrzy zupełnie poważnie w twarz przyjaciela i mówi.  
- Zabierz mnie w tym momencie do łazienki. - zaczął nie ruszając się ani o centymetr, jakby obawiając się, że wykonanie ruchu może sprawić, że znowu coś z niego wypłynie. - Jeśli jeszcze raz poczuje jak twoja sperma ze mnie wypływa ktoś umrze i mogę to być ja albo ty.  
- Oh... - wydaje z siebie ciężki do zrozumienia dźwięk, po czym kiwa bez słowa i wstaje z łóżka. - Nie chcesz wziąć prysznica razem, mogę ci pomóc się z tym uporać.  
- Obojętnie. - po oczach widać było, że to nie było obojętne. Trzymał się prawie ostatnich sił. Starszy Hao wziął głęboki oddech na kilka razy, po czy zrobił podobnie wydech. - Nie wiem co zrobiłeś, ale jestem jak jelonek i sam tego nie usunę z siebie zanim zacznę chwytać za nóż.  
- Rozumiem, że moja oferta przyjęta... - wzdycha ciężko, a on tylko wyciąga dłoń w jego kierunku.
- Tak, szybko.
_____ Pewnie nie byłoby to aż tak obrzydliwe, gdyby chociaż pamiętał co się stało, ale nie wiedział. Nie miał pojęcia. Ostatnim jego wspomnieniem, które było w całości... był moment, kiedy wypił kieliszek wina. Potem... wszystko jest jakby w kratkę i LiangMei, w ten czas, podejrzewał, że będzie musiał udać się do lekarza, bo żaden alkohol nie wpływa aż tak szybko na ciało kultywatora. Zwłaszcza tak starego jak on sam.  Jak, niby, Hao LiangMei miał się udać do lekarza, doktora medycyny?! Przecież on był najlepszy... I jeszcze jego duma nie pozwalała mu doprowadzić do takiej sytuacji. Gdyby chociaż miał jakąś przyjemność albo pamiętał o niej, a obudził się ze spermą, czyli wydarzyło się co miało wydarzyć, pomimo pustki w pamięci.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne - Page 2 Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {03/10/23, 06:50 pm}

_____Nie sposób zliczyć ilość pocałunków wymienionych między nimi tej nocy. W tym ilość malinek pozostawionych na ciałach ich obydwu, ilość śladów po ugryzieniach, czy linii naskrobanych paznokciami Mei na plecach Hu Yin’a. Nie sposób też opowiedzieć o wszystkich pozycjach, tych znanych i tych, wymyślonych na poczekaniu, albo o wszystkich miejscach w pokoju hotelowym, w których się pieprzyli. I owszem robili to przez całą noc. A przynajmniej dopóki Liang Mei całkowicie nie odleciał, ponieważ stamina Yuana pozwalała na jeszcze parę kolejnych razów. Gdy uderza w poduszkę nastaje świt, a wbrew pozorom zmęczone ciało daje o sobie znać, więc zasypia spokojnym senem. Zapomina przy tym, aby wyczyścić ich zroszone potem i nasieniem ciała. Albo chociaż, by wyciągnąć swoją męskość z ciepłego wnętrza Mei Mei. Zasypiają więc w swoich objęciach i cóż, kultywator miecza nigdy nie posiadał się z radości bardziej, niż w chwili obecnej. A przynajmniej tak sądzi, nim zostaje bezlitośnie obudzony parę godzin później. I tym bardziej nie spodziewa się, że białowłosy zacznie okładać go pięściami.
_____Na jego zaspanej twarzy pojawia się niezrozumienie i grymas, gdy przeciera twarz, wygrzebując przy tym śpiochy z oczu. Zmruży spojrzenie, bo promienie słońca wpadające okno zdaje się obecnie zbyt mocne i jasne. A uchylone wciąż drzwi prowadzące do gorącego źródła wpuszczają do środka zastraszające zimno, które przywodzi chęć zakopania się głębiej w kołdrze. Mei jednak nie chce odpuścić, a z tej nieskładnej papki oskarżeń Yin w końcu zaczyna coś rozumieć.
_____- Ty świnio! - podniesiony głos zdecydowanie źle wpływa na dotąd zdarte struny głosowe. Cóż trzeba przyznać, że Mei choć początkowo bardzo wzbraniał się przed wydobywaniem z siebie jęków, później przestaje się powstrzymywać. I tak jak Yuan zakładał, ich pokój hotelowy tej nocy pełen był wysokich tonów, między innymi jęków, westchnień, posapywania i plasków dwóch spoconych ciał o siebie. - Coś ty zrobił? Dlaczego nic nie pamiętam?! - krzyczy Mei, powodując na twarzy Hu Yin’a następny grymas. A jednak przeszukuje swoją pamięć, starając się znaleźć konkretny powód, choć nie przypomina sobie, aby cokolwiek co zrobił, mogło spowodować amnezję. Acz wielka szkoda, że Hao nie pamięta nic z ich nocnych harców. Wedle zdania młodszego kultywatora te wszystkie razy są zdecydowanie warte zapamiętania.
_____Nie chcąc być dłużej okładanym, będąc w tej sytuacji całkowicie niewinnym – stara się złapać choć jedną z dłoni, którymi Mei nieskładnie wierzga. I udaje mu się to, choć bez słowa uciechy z drugiej strony.
_____- Nic nie pamiętasz? - pyta głupio, dopiero dociera do niego waga rzekomego „problemu”. Jego głos również jest niższy, nieco zachrypnięty. Choć winą może być krótka ilość snu i sam poranek, a nie przemęczone struny głosowe. - To przez wino ryżowe, możliwe, że wypiłeś więcej niż powinieneś – mówi, przypominając sobie, że alkohol różnie wpływa na spożywających. Choć pierwszy raz się spotyka z tym, żeby oddziaływało w podobny sposób na kogoś w ich wieku.
_____- Jeszcze czego! - rzuca Hao, wyrywając po wielu próbach swój nadgarstek, z uścisku ciemnowłosego. - Teraz to wina alkoholu, co następnym razem?! Bo maskę zdjąłem? Bo źle oddychałem?! - prycha, kontynuując swoją wypowiedź, która wprowadza Yina w rozbawienie. Aż tak źle nie powinno być, ponadto cieszy go fakt, że po tym wszystkim i pomimo własnego oburzenia, Mei rozważa kolejne razy. Taki stan rzeczy zdecydowanie uśmiecha się samemu Yuan’owi.
_____- Mówię poważnie, czasami tak się dzieje, że alkohol urywa film – rzuca, choć nie bez cienia rozbawienia. Ma nadzieję, że racjonalna wypowiedź, w końcu trafi do Mei, chociaż nie wygląda na to, aby owe zrozumienie miało nadejść szybko. - Innym w miarę racjonalnym wyjaśnieniem może być zmęczenie? Też bym wolał, żebyś pamiętał własne wygibasy w łóżku. A tak poza tym nic cię nie boli? - pyta, chcąc z jednej strony zmienić temat, a z drugiej rzeczywiście się martwił. Sam całkowicie nie pamięta toku zdarzeń, ale po bólu w plecach jest w stanie stwierdzić, że trochę poobijali się po ścianach.
_____- Zabierz mnie w tym momencie do łazienki – rzuca nagle. Hu Yin niechętnie podnosi się do siadu, dopiero wówczas lustrując swoje brudne, klejące się ciało. I dostrzegając również nasienie ściekające po nogach starszego mężczyzny. W innych okolicznościach mogłoby go to nawet podniecić, jednak obecnie… Z pewnością nie mógł liczyć na następną powtórkę, zwłaszcza że zaraz Mei obwieszcza, że zamierza go zamordować. Akurat w tej sytuacji nie pozostaje bez winy, ponieważ naprawdę chciał obmyć jego ciało. Gdyby tylko sam nie padł jak mucha, to wszystko byłoby w porządku.
_____- Nie chcesz wziąć prysznica razem? Mogę pomóc ci się z tym uporać – mówi w końcu, czując że jemu również przydałby się prysznic.
_____- Obojętnie – słyszy odpowiedź, choć spojrzenie jakim obdarowuje go Mei wprost oznajmia, że pomoc w tym przypadku byłaby niezbędna. - Nie wiem co zrobiłeś, ale jestem jak jelonek i sam tego nie usunę z siebie zanim zacznę chwytać za nóż – dodaje, a Hu Yin wie, że nie ma co dalej zwlekać. W aktualnym stanie Mei na pewno nie da rady po pokroić, jednak gdy wróci do swojej normalnej formy mogą zacząć się dziać cuda. A może nawet wróci do wczorajszej groźby i ukróci mu coś bardzo cennego, a z czego tak czy inaczej dziedziców nie będzie.
_____Rozumiem, że moja oferta przyjęta… - wzdycha, podnosząc się z posłania. Wpierw kroczy do drzwi na patio, aby je szczelnie zamknąć, ponieważ ziąb toczący się z zewnątrz nie daje mu spokoju. Dopiero wówczas podchodzi do Mei, aby wziąć go na ręce i zanieść do łazienki. Może w hotelu nie zastaną podgrzewanej bali, jak ta którą Liang Mei ma swoich komnatach, jednak wystarczająca jest, aby zmyć nieczystości ostatnich stosunków.
_____- Skoro nic nie pamiętasz… Opowiedzieć ci co się wczoraj działo? Normalnie zaproponowałbym, żeby ci przypomnieć, jednak nie jestem pewien czy twoje ciało zniesie więcej wysiłku na ten dzień – mówi, gdy znajdują się już w wodzie. - Musisz się do mnie wypiąć, inaczej nie ułatwisz mi sprawy – rzuca, mając na myśli czyszczenie jego wnętrza. Oczywiście, nie kontynuowanie seks maratonu. W odpowiedzi dostaje jedynie zirytowane westchnienie, a Mei wykonuje dane mu polecenie. Zaraz po tym palce Hu Yina odnajdują drogę do jego wnętrza, z którego wydobywa coraz większą ilość nasienia. Nie omieszka po naginać opuszkami palców mięśni w środku, dokładnie tak jak wczorajszej nocy, gdy przygotowywał Liang Mei na swojego członka. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że Hao nie jest w nastroju na żart, a jednak jak to na Yuana przystało – lubi pchać się w ogień. Albo tym razem pod ostrze, którym starszy omieszka go skroić, gdy tylko wyjdą z łazienki. Wiedzie go jednak zwykła ciekawość, czy po tym wszystkim zastanie u trzeźwego Mei konkretną reakcję. Czy może… kapka wina ryżowego przyda im się jeszcze przez następnych kilka razów. Bo co począć, kiedy ich ostatnich kilka stosunków było naprawdę nieziemskich? Trudno to wytłumaczyć w słowach! I aż żal, że Mei totalnie nic nie pamięta. Już nawet zamierza mu wszystko w szczegółach opowiedzieć, jednak Mei zaraz odwraca się w jego kierunku z obelgą na ustach i wyrzutami z uwagi na poczynania jego palców. Chroni się przed nadchodzącą w jego stronę pięścią i nie ponawia swoich prób, przystępując do czynności – jak to powiedział Liang Mei – „normalnie”.
_____- A więc tak… Najpierw wpadłeś na świetny pomysł, aby wykąpać się w gorących źródłach. Szczerze zaaprobowałem ten pomysł, w końcu ta kąpiel marzyła mi się od dawna. Później mówiłeś, że brudnego mnie nie tkniesz i że jesteśmy tu po to, żeby się pieprzyć bez przeszkód. Później ja zaproponowałem, że będziemy się pieprzyć do białego rana, co ani trochę ci wtedy nie przeszkadzało. W skutek czego uprawialiśmy seks wpierw na podłodze, potem na stole, potem przy ścianie i na końcu jeszcze parę razy w łóżku – tłumaczy pokrótce, nie mogąc się powstrzymać przed nakreśleniem przed Mei swojej wersji wydarzeń. Zresztą brak odpowiedzi ze strony starszego Hao wcale nie musiał oznaczać tego, że nie chciał usłyszeć całej wersji wydarzeń. Może… powinien wykrzesać ze swojej pamięci więcej szczegółów? - Naprawdę nie pamiętasz jak siedziałeś na mojej twarzy, robiąc mi loda? - dopytuje, mając nadzieję, że może uda mu się w jakiś sposób ruszyć wspomnienia Liang Mei. Albo ten sam ruszy głową i postanowi sobie przypomnieć.
_____- Będę cię musiał potem zbadać – mówi Mei, patrząc na niego z przejęciem i politowaniem. - Zdecydowanie cię otruli, że miałeś takie halucynacje – rzuca, odwracając spojrzenie w innym kierunku nim zaczyna mamrotać pod nosem coś, co Hu Yin ledwie łapie słuchem. - Może dobrze, że nie pamiętam swoich halucynacji. Cóż… Przynajmniej nie jestem chory.
_____- Jak na moje… To może przypadkiem przywaliłeś głową w stolik i dostałeś chwilowej amnezji. Malinkę oooo tu, jak wytłumaczysz? - mówi, pokazując Mei czerwony punkcik tuż obok swojego penisa. - Sam sobie jej nie zrobiłem.
_____- Komary – odpowiada szybko i spokojnie Mei, doprowadzając Yina do szewskiej pasji. Naprawdę, jak może ot tak wypierać wszystko, co się wczoraj wydarzyło?!- Poza tym kto by cię tam wiedział czy nie poszedłeś posuwać recepcjonistki.
_____- Tak i właśnie dlatego, pełno mojej spermy jest właśnie w twoim tyłku – rzuca sarkastycznie, przewracając oczyma.
_____- Nie mówię, że nie zbliżyliśmy się – mówi, wzdychając ciężko przy tym. - Po prostu nie wierzę, że powiedziałbym coś takiego w wodzie oraz, że usiadłbym na twoją twarz, aby zająć się penisem. Ta malinka, nie może być moja. Nie włożyłbym go do ust – kwituje, wskazując na członka palcem.
_____- Nawet w celu badania? Mówiłeś, że chciałeś sprawdzić czy to wystarczy, żeby ugasić ten płomień w środku – mówi, kończąc czyścić wnętrze Mei. Gdy wyciąga już palce, sprzedaje starszemu siarczystego klapsa w pośladek. Z ust Mei wydobywa się wówczas głośny jęk, który odbija się między ścianami łazienki. Hu Yin choć podirytowany przeprowadzoną dotąd rozmową, uśmiecha się pod nosem. Zwłaszcza, gdy odnajduje spłoszone spojrzenie białowłosego, który przykłada dłoń do ust, aby żaden inny sprośny dźwięk się więcej z nich nie wydostał. Hu Yin’owi pozostaje cicho prychnąć i kontynuować własną kąpiel. W normalnym przypadku po tym zapewne, pozostawiłby Mei samego ze swoimi przemyśleniami. Aktualnie nie jest pewien, czy Mei tak prędko będzie w stanie podnieść się samemu na nogi. Noszenie go z miejsca na miejsce tak czy inaczej mu zbytnio nie przeszkadza.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne - Page 2 Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {10/10/23, 06:58 pm}

_____ Cieszył się z faktu, że nie musiał czekać wieczności, aż w końcu zabrał go, niczym księżniczkę w ramionach, do łazienki, żeby pozbyć się tego co sam zostawił. Meimei co prawda nie pamiętał co się wydarzyło, ale wiedział co nieco o sobie. Gdyby ta sperma miała należeć do kogoś innego – pewnie zamiast śpiącego koło niego Hu Yina, robiłby to zimny trup. Może on sam także by się nie obudził. Z obrzydzenia samym sobie mógłby zrobić coś samemu sobie. Niestety, w takich momentach szybciej działał niż myślał.
_____ Gdy znaleźli się w wodzie i dostał polecenie, wykonał je dość niemrawo, robiąc miny, bardziej do samego siebie niż z negatywnych uczuć do przyjaciela. Nie trzeba jednak czekać długo aż same się pojawiają, kiedy ten postanawia wykonywać, niestety, znane już ruchy palcami w jego wnętrzu, wyraźnie nie robiąc sobie nic z jego złego stanu mentalnego. Nie mogąc wytrzymać tak płaskiego mentalnie pomocnika, rzuca w niego wyzwiskami ukracając zabawę, którą na pewno miał. Jak zwykle. Szczęśliwie na tym skończył, robiąc coś innego, jeszcze bardziej irytującego - sprzedał mu historię z jakiegoś koszmaru. LiangMei wyłączył się po pierwszych słowach, zderzając się ze słowem “świetny pomysł”, budząc się ponownie na wzmiankę o pytającym tonie. Odcinając zasilanie od własnych uszu chciał oszczędzić sobie reszki siły mentalnej na użeranie się ze szczęśliwym Hu Yinem, bo jednak w oczach lekarza była niczym pies, który dostał coś za nic i teraz będzie cały czas skomlał koło nogi o więcej. Niestety, dochodząc do niego dźwięki, słyszał ta wypowiedź, lecz bez zrozumienia. Na skitowanie tego, mógł mieć tylko jedną odpowiedź.
- Będę cię musiał potem zbadać - kwituje to co usłyszał z widocznym politykowaniem względem przyjaciela, który widocznie, także miał ciężkie wieczór, skoro aż tak rzuciło mu się na pamięć.  - zdecydowanie cię otruli, że miałeś takie halucynacje - odwraca swoje spojrzenie, dodać cisze, jakby chciał chociaż udawać, że nie mówi mu tego w twarz. - Może dobrze, że nie pamiętam swoich halucynacji. Cóż… Przynajmniej nie jestem chory.
- Jak na moje… To może przypadkiem przywaliłeś głową w stolik i dostałeś chwilowej amnezji. Malinkę oooo tu, jak wytłumaczysz? - pokazuje na coś i Meimei spogląda tam, z ludzkiego przyzwyczajenia, aby wiedzieć o co mu chodzi. Kiedy jednak się dowiedział, żałował. - Sam sobie jej nie zrobiłem.
- Komary.
_____ Rzucił sucho, bo jednak w głowie miał wiele rozwiązań, lecz to pierwsze przyszło mu na język. Wiedziała, że to nie była najlepsza odpowiedź, nie idealna, łatwa do podważenia i tak dalej, ale co miał zrobić, jak mózg wybierał idee, że wszystko o czym powiedział chwilę temu Hu Yin, faktycznie miało miejsce? NIE. MA. MOWY. Nie przyzna się do czegoś takiego... prawda?  
- Tak i właśnie dlatego, pełno mojej spermy jest właśnie w twoim tyłku.
- Nie mówię, że nie zbliżyliśmy się. - ciężko wychodzi z jego ust słysząc ten soczysty sarkazm w tonie przyjaciela. Dodaje wskazując na obecny obiekt zainteresowania. - Po prostu nie wierzę, że powiedziałbym coś takiego w wodzie oraz że usiadłbym na twoją twarz, aby zająć się penisem. Ta malinka, nie może być moja. Nie włożyłbym go do ust.
- Nawet w celu badań? Mówiłeś, że chciałeś sprawdzić czy to wystarczy, żeby ugasić ten płomień w środku.  
_____ Te słowa sprawiają, że jego ciężko pracujący zamysł blokowania faktu, że mogło dojść do tych zboczonych, niepotrzebnych czynności, zaciął się. Gdyby kultywator spojrzał mu głęboko w oczy pewnie zobaczył wielki napis “Error”, albo jakieś “404”, bo logiczne wytłumaczenie na taki argument jest “not found”. Może z tego względu, kiedy spotkał jego bezbronne pośladki spotkały się z agresywnym atakiem przyjaciela, usta nie mogące znaleźć rozumu wypuściły spomiędzy warg dźwiek, za który Meimei chciał się teraz powiesić. Niczym stara maszyna, nastawiona uderzeniem w bok, dochodzi do siebie, odkładając pomysł sprzedany mu przed chwilą, na bok. Odwraca się przez ramię, aby spojrzeć na Hu Yina i chociaż w zamyśle chciał go zgromić spojrzeniem, to widać to zadowolone oczy, może tylko poddać się w tej sprawie... na ten moment. Osuwa się głębiej do wody, cały czas zakrywać usta jakby mogły powiedzieć coś czego nie chce, aby świat usłyszał. Siedzi plecami do przyjaciela, i nie śmie obrócić się do niego twarzą, starając się ogarnąć rozlatane po przestrzeni myśli. Czy dochodzi do jakiegoś wniosku? Tak.  
- Jeśli... - odwraca się, aby usiąść bokiem i z nogami blisko torsu mówi dalej. - Jeśli to co mówisz, w jakimkolwiek procencie miało miejsce... - zaciska przez moment szczękę, aby odpuścić i kontynuować ten temat, chociaż jego ciało jasno protestuje. - Nie zamierzam wyjść stąd wiedząc, że ktoś mógł nas usłyszeć.  
_____ Jego spojrzenie nie jest ani miłe, ani przyjemne. Jasno daje znać co zamierza zrobić. Stan jego głosu był jednoznaczny i na pewno coś wyszło spomiędzy jego warg. Nie oszuka stanu swojego ciała. Czuje ból mięśni, gardła. Jakby ktoś zamierzał go rozłożyć na części i nieporadnie złożył. Na pewno ktoś ich słyszał. Hu Yin jest mięśniakiem, ma więcej krzepy niż komórek w głowie. Nie mógł zabezpieczyć pomieszczenia przed takimi ewentualnościami, zwłaszcza kiedy lekarz zaczął mu świecić nagimi kostkami. Z tyłu głowy, widząc obraz krzyczącej recepcjonistki, zakreślonej na jego liście czerwonym markerem, polepsza sobie trochę humor. Dostał powód, aby pozbyć się niepotrzebnego śmiertelnika. Nie był fanem bycia pokrytym krwią, lecz takie rzeczy jak pozbawiania oddechu można robić bez rozcinania ciała.
- Wątpię, że ktokolwiek zwróci na to uwagę, kiedy stąd wyjdziemy. - zaczął ucinając marzenia Meimei, żeby wyrzuć swoją dziwną frustracje na kimś innym. - To miejscowy hotel, jestem pewien, że nie tylko nas było słychać tej nocy.
- Ludzie są doprawdy wulgarni, że są wstanie robić takie nieczyste rzeczy nie zwracając uwagi na nic innego. - mruczy pod nosem, jasno niezadowolony, lecz porzuca rozmowę o tej sprawie. - Co z dalszą podróżą? Nie mogę chodzić.  
_____ Oczywiście nie porzuci idei zrobienia porządku w tym miejscu zanim sobie pójdą, nawet miał w swojej przenośnej ”apteczce” coś odpowiedniego na szybkie rozwiązanie problemu. Skoro więc miał rozwiązanie, przyszedł czas na rozwiązanie tej drugiej sprawy – jego chodzenie. Biodra wręcz jasno mówią mu, że podziękują i składając wypowiedzenie. Co prawda zwyczajnie siedział i wykorzystywał Hu Yina w drodze tutaj, ale czuł, że będzie ciężko, aby następne dwa albo trzy dni spędził właśnie na mieczu, w jednej pozycji.  
- Dzień przerwy? - pyta, wychodząc z wody - Możesz jeszcze zbadać tą rękę, którą wczoraj przyniosłeś
- Moja ręka. - oczy zaświeciły mu się. Wyraźnie zgubił poprzedni pomysł, zaaferowany dłonią, którą bardzo chciał zbadać. - Tak. Zostajemy. - rzuca szybko i wyciąga dłonie do góry, informując w niemy sposób Hu Yina, że chce, aby go wyciągnąć. - Szybko.  
- I widzisz, jak łatwo cię przekonać
_____ Wyraźnie rozbawiony zabierając go z wody, zaraz otulając ręcznikiem, a Hao nie ma za dużo do powiedzenia, doskonale wiedząc, że nie obroni się w tym momencie. Pozwala się zanieść, chociaż przy pierwszej lepszej okazji, kiedy zostaje “wolny” ubiera się w coś lekkiego co nie wymaga zakładania nic związanego z pracą nóg. Można więc spokojnie powiedzieć, że siedzi w dwóch jasnych “szlafrokach” o innej gramaturze, z uśmiechem szczęśliwego dziecka, patrząc na rękę przed nim. Widzi, gdzie zaczął poprzednio pracować, nawet to pamięta. Ekscytacja sprawia, że po plecach przechodzi go dreszcz, który o dziwo – powoduje ból w lędźwiach. Wzdycha ciężko, zatrzymując się w swoich ruchach, aby przekalkulować, dlaczego trochę dreszczyku zadowolenia sprawia, że mojego dolne plecy mówią, że dziękują i może tylko posłać niezadowolone spojrzenie w stronę Hu Yina, przeklinając go w głowie za brak umiaru.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne - Page 2 Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {26/10/23, 08:43 pm}

_____Jeśli… – zaczyna Mei, odwracając się w jego kierunku. Mimika jego twarzy wyraża wówczas całkowite zmieszanie sytuacją, a może nawet przerażenie. – Jeśli to co mówisz, w jakimkolwiek procencie miało miejsce… – tu Hu Yin chętnie by wetknął, że mówi stu procentową prawdę, jednak szybko wątpi, że zapewnianie jest w ogóle potrzebne. Choć równie chętnie nakreśliłby nawet więcej szczegółów. – Nie zamierzam wyjść stąd, wiedząc, że ktoś mógł nas usłyszeć.
_____Zaciska usta, starając się nie prychnąć z rozbawieniem, ponieważ oświadczenie Liang Mei jest co najmniej zabawne. Jakby kogokolwiek w jakimkolwiek hotelu interesowały takie rzeczy. Ze swoich doświadczeń może powiedzieć, że gdyby inni goście przypisaliby im nocne hałasy, w starciu twarzą w twarz najprędzej spuściliby twarz do ziemi. Jednak wątpi, że miałoby coś podobnego nastąpić, ponieważ hotele, motele są stworzone do właśnie takich rzeczy. Taki już jest ludzki zwyczaj, z którym jak można się spodziewać Hu Yin szybko się zapoznał swego czasu. W totalnej ewentualności może im utorować przejście przez Deyme jednym ze swoich ostrzy, gdyby ktoś był na tyle hardy by spojrzeć na Starszego Hao krzywym spojrzeniem.
_____Wątpię, że ktokolwiek zwróci na to uwagę, kiedy stąd wyjdziemy. To miejscowy hotel, jestem pewien, że nie tylko nas było słuchać tej nocy – prostuje, starając się zwiać jakikolwiek cień wątpliwości z twarzy przyjaciela. Postanawia nie wspominać o tym, że większość ludzi lubi łączyć chwile relaksu z przyjemnością. Zwłaszcza, że Mei nie wygląda na zrelaksowanego, przy tym też nie jest w pełni zdolny, aby samodzielnie chodzić. Czy Hu Yina trochę poniosło tej nocy? Być może. I tylko tu mógłby wytknąć negatywny wpływ wypitego w nocy alkoholu.
_____Ludzie są doprawdy wulgarni, że są wstanie robić takie nieczyste rzeczy nie zwracając uwagi na nic innego – mruczy pod nosem, wyraźnie niezadowolony, na co Yin jedynie parska pod nosem, kiwając głową z dezaprobatą. – Co z dalszą podróżą? Nie mogę chodzić.
I tu akurat pojawia się problem. Na upartego Yuan rzeczywiście mógłby go wszędzie nosić, jednak biorąc pod uwagę, jak bardzo zmaltretowane muszą być pośladki starszego kultywatora, mało prawdopodobne, że wysiedziałby na mieczu dobę, bądź dłużej. Pozostanie w miasteczku niekoniecznie uśmiecha się samemu Hu Yin’owi, ale gdyby miał wybierać ciepły hotel z gorącymi źródłami, a lodowe pustkowie, jaskinie, bądź zamarzniętą toń morską, chyba wolałby się skłonić ku pierwszej opcji.
_____Dzień przerwy? – pyta, wychodząc z wody. – Możesz jeszcze zbadać tą rękę, którą przyniosłeś – mówi, przyglądając się uważnie zmianom zachodzącym na twarzy towarzysza. Wspomnienie o nowym nabytku widocznie poprawia morale Mei.
_____Moja ręka – powtarza, a oczy aż mu się świecą. – Tak. Zostajemy. Szybko – oznajmia, wyciągając dłonie do góry, a Yin bez dodatkowych poleceń pomaga mu wstać, otulając zaraz ręcznikiem. Opakowanego już w materiał Mei przenosi do drugiego pomieszczenia, sadzając przy stole. Samemu zaś zajmuje miejsce na łóżku, przyglądając się dalej przyjacielowi. Nie jest oczywiście ciekawy wyników przeprowadzanych przez niego badań, po prostu lubi widzieć te czyste skupienie na jego twarzy, gdy się czymś zajmuje. Zauważa przy tym drobne zmarszczki przy przy jego oczach, gdy mruży powieki albo zadowolenie, gdy osiąga efekt, którego oczekuje. A przy tym jest świadom, że wiercąc nieprzerwanie wzrokiem dziurę w jego ciele, tylko wytrąca z równowagi. Jeśli niezadowolone spojrzenie jest jedynym środkiem atencji, jaką może obecnie oczekiwać, może sprostać temu wyzwaniu.
_____Nie jesteś głodny? W międzyczasie mógłbym wyjść i przynieść ci do pracy jakieś smakołyki – mówi, opierając się na dłoniach. Nie ma w zwyczaju całe dnie w pomieszczeniu, ponadto chętnie rozprostowałby kości. A do tego z jakiegoś powodu, potrzebuje celu wyjścia. Może też dlatego, że nie chce, aby Mei znów posądził go o flirtowanie z recepcjonistką.
_____Liang Mei jednak nie reaguje na jego słowa bardziej niż skinięciem głowy. Hu Yin’owi pozostaje wzruszyć ramionami i zebrać się do wyjścia. Przez ten czas starszy kultywator wciąż bada muskularną rękę, bez chwili odpoczynku się nad nią pochylając. Yuan nie wątpi, że zastanie go w takiej samej pozycji, gdy tylko wróci z siatką zakupów. W holu wpada na recepcjonistkę, która posyła mu przymilny uśmiech, a który Yin naturalnie rzecz biorąc odwzajemnia. Ta wpadka przypomina mu przy okazji, aby przedłużyć ich pobyt w hotelu o jeszcze jedną noc, dopiero po tym wychodzi na zewnątrz.
_____Do klimatu panującego w Deyme nie sposób się przyzwyczaić, tak więc niemal od razu jego skóra zroszona zostaje dreszczami, a chłód nieprzyjemnie wdziera mu się za kołnierz. Choć jego twarz wyraża niezadowolenie i tak ponawia chód w głąb miasta, aby rozejrzeć się po straganach. Co prawda kultywatorzy nie muszą spożywać posiłków, jednak żyje w przeświadczeniu, że jakieś ciepłe danie mogłoby pomóc Mei przy regeneracji sił. To aktualnie jest najważniejsze, aby mogli kontynuować swoją podróż i zrobić ewentualną powtórkę z wczorajszej nocy za parę dni. Następnym razem Yin upewni się, że przyjaciel wszystko zapamięta.
_____Miłe panie na straganach przyciągają go swoimi zachętami, sprawiając, że jego drobne z pozorów zakupy, ciągle się powiększają o jakieś nieznaczne drobnostki. To czego nie ruszą, zawsze w hotelu będą mogli zostawić, ludzie na pewno zrobią z tego dobry użytek. Tak więc po dobrej godzinie chodzenia po mieście i prostowania kości wraca do hotelowego pokoju, w którym Mei wciąż pracuje. I tak jak zakładał Hu Yin, nie ruszył się nawet o milimetr.
_____Oderwij się na chwilę od pracy, rarytasów z Deyme nie mamy na co dzień i nie mówię o alkoholu – rzuca, przekraczając próg, a jego pakunki lądują na stole, niedaleko niewzruszonego Liang Mei. Spomiędzy jego warg wydobywa się jedynie zdawkowe mruknięcie, jego ręce nie przestają pracować, z finezją rozdzielając mięsień po mięśniu.
_____Odkryłeś coś przez ten czas jak mnie nie było? – ponawia próbę Yuan, mając nadzieję, że uzyska ze strony przyjaciela jakieś informacje. Albo, że uda im się poprowadzić chociaż cząstkową konwersację. Nic jednak podobnego się nie dzieje. Ze strony Mei wciąż nie ma reakcji. Zamiast tego odcina skórę, aby wyeksponować tkankę tłuszczową następnego rozdzielonego mięśnia. A wszystko to z szerokim uśmiechem na ustach, zapatrzony niczym w ukochanego na obiekt przed nim.
Nie pozostaje mu nic innego, niż zajęcie miejsca przy stoliku i wyciągnięcie paru rzeczy, które zakupił. Postanawia też spróbować ludzkiego jedzenia, co by sprawdzić, co właściwie te miłe panie mu zapakowały. Posiłek sam w sobie nie przynosi mu niepożądanego wpływu, a przynajmniej po pierwszych paru kęsach nie zauważa, aby działo się z nim coś niedobrego.
_____Śmierdzisz skunksem – mówi Mei niespodziewanie, zatrzymując się w swoich płynnych ruchach. Spojrzenie jakie mu posyła, przepełnione jest znanym już niezadowoleniem, ale zmarszczony nos to nowość. Yuan odkłada jedzenie na papier, w które było zapakowane, aby zaraz sprawdzić czy jego szata rzeczywiście cuchnie. – Jak możesz jeść, mając ten smród na sobie?
_____Smród? Przecież myłem się razem z tobą – mówi, marszcząc brwi. W ogóle nie rozumie co Mei ma na myśli, dopóki do jego nozdrzy nie wdziera się smukły i zanikający już zapach kobiecych perfum.
_____Nie wiem co robiłeś jak nie patrzyłem, ale śmierdzisz – wzdycha Hao, odkładając narzędzia. – Idź się umyć. Teraz.
_____A zjesz ładnie posiłek, jeśli spełnię twoją prośbę?
_____Hm? – mruczy Liang Mei, unosząc brwi, lekko zaskoczony tą propozycją. – Dlaczego mam jeść? Nie musimy jeść – mówi , odsuwając się lekko od Yuana. – Poza tym nie wiem jak to wpłynie na mój organizm.
_____Myślę, że mogłoby ci pomóc w regeneracji.
_____Nie wydaje mi się – odpowiada Mei, kręcąc głową. – Nie mam pojęcia co się działo po nocy, ale mam wrażenie, że poprzestawiano mi organy – mówiąc, kładzie dłoń na podbrzuszu wyraźnie poirytowany, że coś takiego się w ogóle dzieje. Po czym podnosi dłoń i wskazuje na jedzenie. – Nie połknę tego. Nie tak.
_____Zapewniam, że jedynie poprzestawiało ci się w dupie, do żołądka mój kutas nie dotarł – mówi otwarcie, rozbierając się przy Mei, który nie zwraca na to najmniejszej uwagi. Wedle życzenia bierze dłuższą odprężającą kąpiel, po czym wraca do pokoju i zaczyna kultywować.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne - Page 2 Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {29/10/23, 01:47 am}

_____ Zagłębiając się w swoje badania - świat znikał. Koło lekarza, mistrza alchemii mogło się wręcz palić, ale on nie ruszyłby się z miejsca, nie przejęty pożarem. Nie po to kultywował tak długo, żeby teraz obawiać się zwykłych płomieni, raniących ciało, które jest wstanie wyleczyć. Zapewne Hu Yin, miałby inne stanowisko w tej sprawie, Liang Mei zdawał sobie z tego sprawę. Jakoś w jego świadomości istniała taka istotka jak jego dobry przyjaciel... facet, który posuwał go, tak średnio, raz w tygodniu. Co było w sumie zdrową ilością dla związku z tego co wiedzi- lekarz sam uciął swój tok myślenia, zbaczający zbyt w bok. Ramię przed nim dawało mu tyle frajdy, że faktycznie, czas niczym piasek, przelatywał mu między palcami. Rejestrował jakieś szczątkowe informacje, ale nie reagował na nie. Dopiero po dłuższym okresie, podniósł głowę, prostując plecy i zauważył, że Hu Yin mu gdzieś zniknął. Spomiędzy warg wydostał się wtedy mały pomruk niezadowolenia, że gdzieś mu tej idiota się zgubił, ale czując, że sam wróci, jak zwykle, zabrał się ponownie do pracy i nie było inaczej - wrócił. Poczuł jego obecności, lecz cały czas wyłączony słuch nie wyłapał pytań rzucanych w stronę lekarza. Kiedy jednak znajduje się tak blisko, zamiast zapachu jedzenie, jego nos dostrzega zapach, sprawiający, że on cały zostaje postawiony w alarm. Zatrzymuje się w swoich ruchach, niczym zastopowane zadanie w systemie.  
- Śmierdzisz skunksem. - informuje go niezadowolony z tego co czuje. - Jak możesz jeść, mając ten smród na sobie?  
- Smród? Przecież myłem się razem z tobą.  
_____ Ta odpowiedź, podnosi jeszcze większy alarm w głowie Meimei, czującego wewnętrzne oburzenie, że przyjaciel nie czuje tego zapachu ”czystego demona”, które nosi na sobie. Damskie perfumy. Jak blisko musiał flirtować z kobietami, kiedy wyszedł po jedzenie, że przeniosło się to na niego? Ugryzł się w język, żeby nie spytać czy wykorzystanie jego ciała mu nie wystarczyło, skoro poszedł poszukać sobie kogoś jeszcze.  
- Nie wiem co robiłeś jak nie patrzyłem, ale śmierdzisz. - wzdycha, zagrzebując swoje niezrozumiałe odczucia. - Idź się umyć.  
- A zjesz ładnie posiłek, jeśli spełnię twoją prośbę?
- Hm? - Hao był wyraźnie zaskoczony, że przyjaciel uznał jego słowa za prośbę, lecz zamiast kłócić się o polecenie dotyczące czystości, postanowił skupić się na tym czego oczekiwał od niego Hu Yin, jedzenia. - Dlaczego mam jeść? Nie musimy jeść. - odsuwa się nieznacznie, przenosząc ciężar ciała na drugą nogę, czując, że powoli może zacząć się ruszać. - Poza tym nie wiem jak to wpłynie na mój organizm.
- Myślę, że mogłoby ci pomóc w regeneracji.  
- Nie wydaje mi się. - nie dawał za wygraną, żeby odpuścić ten temat i zwyczajnie sobie pójść do tej wanny! A Meimei już miał plany co zamierza zrobić, aby porzucić z serca to dziwne odczucie. Postanawia rzucić więc bez przemyślenia. - Nie mam pojęcia co się działo po nocy, ale mam wrażenie, że poprzestawiano mi organy. - w środku umiera z zażenowania tymi słowami, ale kładzie rękę na podbrzusze, przykryte białym materiałem, wiedząc, że czuje się dziwnie, co akurat było prawdą. Wskazuje więc na jedzenie i mówi na zakończenie. - Nie połknę tego. Nie tak.
- Zapewniam, że jedynie poprzestawiało ci się w dupie, do żołądka mój kutasa nie dotarł.
_____ Mistrz alchemii, prawie się zapowietrzył jak to usłyszał, obiecując samemu sobie w sercu, że nigdy więcej nie będzie gadał tego co mu ślina na język przyniesie. Nieważne jak bardzo będzie musiał skłamać - zrobi to tylko po przemyśleniu wszystkiego na spokojnie. Szczęśliwie jednak Hu Yin, skupia się na odbyciu tej kąpieli, zostawiając go samego. Wstał, zostawiając swoje narzędzia jak były. Nie wiedział, ile miał faktycznie czasu, ale czuł, że przynajmniej 10 minut to miał w kieszeni. W końcu czarnowłosy flirciarz nie lubił zimnego powietrza i klimatu. Co więc lepszego od ciepłej kąpieli? Wyszedł z pokoju zamykając drzwi bez większego hałasu, po czym mając w głowie plan hotelu, który zobaczył wczoraj, skierował się do kuchni. Spokojny krok nie pozostawiający po sobie dźwięku jak na kultywatora jego poziomu przystało. Niezauważony przechodził między śmiertelnikami dostając się do zasobów jedzenia oraz wody pitnej, jakie mieli zgromadzone. Stojąc nad źródłem, uśmiechnął się lekko pod nosem, wyciągając mały flakonik z przezroczystym płynem, wlewając go do wody delikatnie. Niecałe 100 ml, lecz jakie efekty będzie miało na tych śmiertelnikach, głównie kobietach, które jednak różnią się od mężczyzn. Na nich działanie będzie słabsze, prawie niewidoczne. Schował puste już szkło do pierścienia i wrócił do pokoju, siadając na swoim miejscu. Kontynuując swoją pracę z uśmiechem, ze spokojnym sercem, bo pozbył się emocji jaka mu ciążyła na sercu. I znów, odcina się od rzeczywistości, z każdą minutą będąc bliżej zakończenia tego procesu.  
_____ Wkłada, zakończone już badanie do swojego pierścienia, kończąc ze sprawdzaniem tych mięśni. To co odkrył nie pomoże mu przy jego schorzeniu. Nie ulega jednak wątpliwości, że może przydać się w innych zagadnieniach, jak ukształtowanie sylwetki podczas ćwiczeń. Mając te wszystkie nowe informacje, czuł się orzeźwiony i gotowy stawić czoła nowemu dniu, najpierw jednak - wypadało zakopać “zwłoki”, żeby przypadkiem żadna klątwa na nich nie spadła. Już na mieczu Hu Yina było ledwo miejsce na niego, duch jako dodatkowy kolega podróży to za dużo. Podchodzi spokojnym krokiem do kultywującego przyjaciela i siada delikatnie przed nim. Trochę cieszył się w oczach, że nie przeszkadzał mu i grzecznie poczekał.  
- Skończyłem. - informuje go, lecz nie dotyka, nie wykonuje żadnego ruchu, żeby przypadkiem nie zaburzyć rytmów przemieszczenia się energii. - Musimy zakopać tą rękę teraz.  
- Najlepiej będzie jeśli zakopiemy ją za miastem
_____ Rzuca coś zupełnie oczywistego, rozchylają swoje powieki i wychodząc ze stanu kultywacji. Meimei, spotykając jego spojrzenie kiwa tylko głową, że zgadza się z tym stwierdzeniem. Robienie tego w mieście nie brzmi jak coś dobrego dla wszystkich. Jeszcze z jakiegoś pola albo ogródka zrobią za trzy tygodnie budowę domu i odkryją ich mały skarb. Meimei wolałby to ominąć, a znowu – nie mógł zwyczajnie polać kwasu i zniszczyć wszystkie dowody, bo zmarłych należało szanować. Chociażby za życia nie byli niczym ciekawym.  
- Tak. - odpowiada i odsuwa się lekko do tyłu, dając mu więcej miejsca, żeby mógł wstać. - Czy chcesz poznać moje wyniki czy jesteś bardziej zainteresowany tym, w jakim stanie jestem wstanie się poruszać?  
- Równie dobrze możesz udzielić odpowiedzi na oba te pytania - po czym wstał. - W każdym razie nie musisz się spieszyć ze zbieraniem sił, przedłużyłem nam pobyt tutaj na następną noc, w razie takiej potrzeby.
_____ Lekarz zamrugał lekko na te słowa i westchnął ciężko. Nie chciał tutaj zostawać dłużej... Trochę też nie po tym co zrobił chwilę temu, kiedy Hu Yin nie patrzył. Bał się... w sumie niczego, bardziej chodziło o poirytowanie faktem, że przyjdą do niego, aby rozwiązał “tajemnicę”, którą sam stworzył. Wstał na równe nogi, wyciągając z pierścienia rękę otoczoną materiałem i podał przyjacielowi.  
- Weź to. Możesz spojrzeć, jak chcesz, ale nie zobaczysz za dużo. - odsłonił kawałek, pokazując rozebrane przedramię, gdzie każde ścięgno, żyłka czy mięsień był rozłączony od siebie. Wzrok Starszego Hao, przyglądał się temu z tak miękkim i pełnym miłości spojrzeniem, jakby patrzył na własnego kochanka. - W skrócie są tacy napompowani pięknie przez białko, które spożywali. Nie wiem z czego jest to białko, ale te mięśnie są faktycznie sprawne, chociaż nie do końca estetyczne na ciele, kiedy staną się przerośnięte.  
- Uh, mogłem nie pytać. Choćbym chciał, niewiele rozumiem z twojej analizy.  
_____ Meimei podnosi spojrzenie, nie zaskoczony takim obiektywnym stwierdzeniem ze strony Hu Yina. Nie spodziewał się bowiem, że zrozumie, gdy będzie mu tłumaczył w ten sposób. Westchnął czując to spojrzenie i braki wypisane na twarzy.  
- Są silniejsi od ciebie bez energii, i to wszystko przez to, że jedzą coś dziwnego. - powiedział w skrócie, w sposób, w który myślał, że da radę zrozumieć. Następnie zapakował dokładnie rękę i wystawił w stronę przyjaciela z uśmiechem. - Masz.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne - Page 2 Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {15/11/23, 07:43 pm}

_____Na czas kultywacji zajmuje miejsce na skraju łóżka i całkowicie się wycisza. Koncentruje się na swoim oddechu i przepływie qi po całym ciele, odcinając się od otaczającego go świata. Starszemu Hao z pewnością daje to większą swobodę podczas badania, niż w momencie, gdy Yin ciągle się w niego wpatrywał. Nie jest pewien ile czasu mija, nim Mei znowu się do niego odzywa. Wysłuchuje jego słów w ciszy, powoli wychodząc ze stanu kultywacji. Dopiero wówczas też otwiera wcześniej zamknięte oczy i odpowiada.
_____Najlepiej będzie, jeśli zakopiemy ją za miastem – oznajmia. Chociaż takie rozwiązanie może zdawać się oczywiste, woli nie ryzykować, że Liang Mei wpadnie na inny pomysł. Po nim naprawdę wiele można się spodziewać, skoro uciął komuś rękę w środku zaśnieżonego Deyme. Pozostaje im liczyć, że zakopanie ręki będzie wystarczające, by ominęła ich klątwa; choć Hu Yin nie jest pewien czy ludzkie zwłoki pozostawione bez pochówku, któregoś dnia się na nich nie zemszczą. Na szczęście Mei przyznaje mu rację.
_____Czy chcesz poznać moje wyniki czy jesteś bardziej zainteresowany tym, w jakim stanie jestem, wstanie się poruszać? – Nad tym pytaniem Hu Yin musi się chwilę zastanowić. Ruszanie się z hotelu nie jest jeszcze koniecznością, jeśli Hao nie czuje się w pełni sił. Ziółka być może mogą na nich poczekać, ale demoniczna energia raczej już nie. Pod tym względem należy wyznaczyć priorytety. Natomiast wyników badań nie obdarza szczególnym zainteresowaniem, coś również podpowiada mu, że nie zrozumie wyjaśnienia Mei, gdy ten zacznie posługiwać się swoim fachowym, medycznym słownictwem.
_____Równie dobrze możesz udzielić odpowiedzi na oba te pytania – mówi, w końcu wstając na równe nogi. W ostateczności stwierdza, ze lepiej wiedzieć na czym stoją. – W każdym razie nie musisz się spieszyć ze zbieraniem sił, przedłużyłem nam pobyt tutaj na następną noc, w razie potrzeby – informuje, podchodząc do kultywatora, aby odebrać wyciągniętą z pierścienia rękę. Materiał szeleści pod palcami lekarza, gdy odsłania przed nim zawiniątko.
_____Weź to. Możesz spojrzeć, jak chcesz, ale nie zobaczysz zbyt dużo – mówi, a Hu Yin przesuwa wzrokiem po ręce, dokładnie ją egzaminując. Podziwia z jaką starannością Mei rozdzielił od siebie każdy mięsień i resztę wnętrzności. Sam widok nie robi na nim specjalnego wrażenia, nie jest dla niego straszny czy obrzydliwy, ponieważ niejednokrotnie doglądał rozkrojonych kończyn na polu bitwy. Mimo wszystko w tej dbałości o szczegóły jest coś przerażającego, zwłaszcza gdy połączy się ją z tym zafascynowaniem i miłością, która pała ze spojrzenia Liang Mei. – W skrócie są tacy napompowani pięknie przez białko, które spożywali. Nie wiem z czego jest to białko, ale te mięśnie są faktycznie sprawne, choć nie do końca estetyczne na ciele, kiedy staną się przerośnięte – tłumaczy Mei, a Yin jedynie kiwa głową, choć niewiele daje mu to do zrozumienia. Nie jest w stanie zrozumieć całego procesu, który ma prowadzić do nabywania mięśni i w ostateczności ta wiedza, nie jest mu potrzebna.
_____Uh. mogłem nie pytać. Choćbym chciał, niewiele rozumiem z twojej analizy.
_____Są silniejsi od ciebie bez energii, i to wszystko przez to, że jedzą coś dziwnego – mówi, ale Hu Yin wciąż nie rozumie tego procesu. Dodatkowo zaczyna się w nim gotować, wraz ze zdaniem "są silniejsi od ciebie". Phi! Mogą wyglądać na silniejszych przez tą przerośniętą budowę ciała, jednak na pewno silniejsi i zwinniejsi od niepokonanego mistrza miecza nie są!
_____Silniejsi ode mnie? Tylko tak wyglądają – prycha pod nosem, bo choć usilnie chciał nie podejmować tego tematu, coś było silniejsze od niego. – Zgaduję, że nie chcesz zostać do ani chwili dłużej, więc możemy się już zbierać. – Mei nie komentuje tej wzmianki, czując że to znowu kwestia jego przerośniętego ego. Kiwa jednak głową na następny komentarz.
_____Tak. Nie ma powodu spędzać więcej czasu wśród tych śmiertelników, kiedy szukam lekarstwa na swoją przypadłość – rzuca, wskazując zaraz na rękę, którą Hu Yin chowa do swojego pierścienia. – I to nie jest to!
_____Cóż ta ręka zdaje się o wiele lepsza do leczenia twojej przypadłości – rzuca żartem Hu Yin, wystawiając w kierunku Mei własną dłoń. Jasnowłosy w odpowiedzi pacnął go własną ręką w odpowiedzi, zapowietrzając się lekko. Mimo wszystko Yin wychodzi z uśmiechem na ustach jako pierwszy, pozostawiając na stoliku wcześniej zakupione ludzkie jedzenie. Zakłada, ze obsługa hotelu zrobi z niego większy pożytek, niż ich dwójka. W holu mijają się ze znajomą już recepcjonistką, którą tym razem Hu Yin mija z zachowaniem dystansu. Nie wątpi, że osiadły na nim zapach perfum został pozostawiony właśnie przez nią. A na życzenie Mei nie zamierzał brać następnej kąpieli w jakimś zamarzniętym źródle. – To którędy po te twoje ziółka?
_____Jeszcze dalej na północ. Do rodziny i sekty Shu –  oznajmia, a Hu Yin jedynie kiwa głową ze zrozumieniem. Jego humor nieco się pogarsza, kiedy wychodzą na zewnątrz, a chłodny powiew wiatru wkrada się za rant jego szaty. Mimo wcześniejszej przechadzki po mieście, wciąż nie może się przyzwyczaić.
_____Hu Yin wyciąga swój miecz, oferując Liang Mei miejsce na nim, zanim wzbijają się w powietrze. Na szczęście smutna chmura wisząca nad miasteczkiem, nie zwiastuje im burzy śnieżnej czy innych nieprzyjemnych warunków pogodowych nie sprzyjających podróżom. Lądują jakiś czas później za obszarami przyległymi do Deyme, tuż przy ścianie lasu. Miejsce wypatrzone wcześniej z lotu ptaka, wygląda na idealne, aby zakopać rozczłonkowaną przez Mei rękę.
_____Nie powinniśmy tego jakoś zapieczętować? Nie jestem dobry w te klocki – mówi Hu Yin, wyciągając pakunek ze swojego pierścienia, gdy stoją już nad wykopaną dziurą. Jego wiedza jest skupiona głównie na technikach walki, obrony i używania energii do tworzenia zaklęć, tak więc zakreślenie talizmanów nie leży w zakresie jego umiejętności. Dodatkowo nie jest pewien możliwości Liang Mei, stąd też bierze się jego pytanie. Lepiej wiedzieć zawczasu, jeśli miałoby ich ścigać później widmo tego przewinienia.
_____Poczekaj – mówi Mei, wyciągając kartki ze swojego pierścienia i zaczyna rysować na nich runy pieczętujące. Gdy kończy, wszystkie zgrabnie lądują w jego dłoni. Choć Hu Yin nie widzi jego miny pod maską, czuje, że okoliczności w jakich się znajdują są frustrujące dla białowłosego. – Chcesz się tym zająć?
_____Hu Yin nie odpowiada, a zamiast tego zabiera talizmany z rąk Starszego Hao. Szczelniej owija rękę smukłym materiałem, który okleja kartkami. Wtem zakopuje rękę głęboko pod ziemią. Wówczas mogą kontynuować są podróż, która zajmuje blisko dwa następnie dni. Tereny przynależne sekcie Shu, są nawet bardziej śnieżne niż Deyme. Powietrze jest tu bardziej mroźne i ostre, być może ze względu na to, że znajdują się obecnie w górach. Czerwone mury posiadłości są wyraźnie widoczne na tle otaczających go zewsząd drzew, sowicie obsypanych śniegiem. Miecz Hu Yina osiada tuż przy bramie, u podnóża ich aktualnego schronienia, o ile sekta Shu będzie łaskawa ich przyjąć. Yin skory byłby przy okazji wypytać, czy nikt w tutejszych rejonach nie natknął się na ślady demonicznej energii. Pozytywna odpowiedź mogłaby go doprowadzić na jakiś ściślejszy trop.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne - Page 2 Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {01/12/23, 07:41 pm}

– Silniejsi ode mnie? Tylko tak wyglądają - mówi wyraźnie pokazując swoją zranioną dumę i tym razem, Mei to dostrzega. – Zgaduję, że nie chcesz zostać do ani chwili dłużej, więc możemy się już zbierać.
_____ Postanawia przemilczeć to w pierwszej chwili, ale czując, że to jednak było pytanie, które potrzebuje potwierdzenia, odzywa się. Bo co ja co, ale jego stanowisko w tej sprawie jest jasne od początku. Nie chce przebywać w tym miejscu ani sekundy dłużej niż musi. Specjalnie, gdy w holu czai się ta recepcjonistką, która Hu Yin stara się udobruchać, jakby z takiej relacji coś mogło wyjść. Śmiertelnicy to tylko pokarm dla ich eksperymentów. Bo chociaż nie różnią się fizycznie, to mentalnie oraz swoją przydatnością mają wiele ograniczeń. I pewnie, gdyby powiedział takie myśli na głos - przestałby być genialnym, boskim lekarzem, a demonicznym kultywatorem o złych zamiarach. Przynajmniej w oczach tych pcheł.  
- Tak. Nie ma powodu spędzać czasu wśród śmiertelników, kiedy szukam lekarstwa na swoją przypadłość. - pokazuje na zawiniątku, chowane właśnie do pierścienia przyjaciela dodając z emocjami. - I to nie jest to!
- Cóż, ta ręką zdaje się o wiele lepsza do leczenia twojej przypadłości  
_____ Po pierwszych słowach czuł, jak zaczyna szumieć mu w uszach, jak ciśnienie skacze, a zanim zdążył się zastanowić, zażenować nad znaczeniem tych słów - uderzył dłoń, która wystawiał przyjaciel. Nawet nie mógł poprawnie wypuścić powietrza, zbierając je w policzkach jak jakaś ropucha. Można było mieć tylko nadzieję, że prezentował się lepiej niż jedna. Pozostawiają pomieszczenie samotne, z ciepławym jeszcze jedzeniem na środku. Lekarz nie zamierzał komentować tego, faktycznie chcą zabrać się stąd im szybciej tym lepiej. Słyszy w oddali stłamszone rozmowy, ale jak na kultywatora przystało, ignoruje niepotrzebne informacje. W tym wszystkim trafiają jednak na osobę, która chciałby najchętniej zabić spojrzeniem. O dziwo, Hu Yin, wypędza go z tego negatywnego odczucia swoim zachowaniem - omijając kobietę jakby była trędowata.  
- To którędy po te twoje ziółka?
_____ Rzuca wyciągając go z tego, przyjemnego, cieplutkiego punktu w klatce piersiowej. Czyżby był zadowolony z postępowania ciemnowłosego? Kwestionowanie teraz tego, tezowanie i badanie nie posiadało sensu, więc zwyczajnie zmiótł to pod dywan jak wszystko inne dziwne, co jego serce ostatnimi czasy odwalało.
- Jeszcze dalej na północ. Do rodziny i sekty Shu
_____ Szybkie pytanie i szybka odpowiedź. To się nazywa byciem wydajnym, optymalnym w działaniu! I jeszcze Hu Yin postanowił, że tym razem nie będzie robił z siebie ciekawskiego dziecka lub naburmuszonej osoby, bo pogoda będzie jeszcze gorsza. Zimniejsza. Wyciągnął zwyczajnie swój miecz i zabrał ich za miasto, aby zakopać dłoń, z którą LiangMei chętnie by się nie żegnał, zabrał do swoich uczniów, pokazał co takiego się na świecie dzieje. W końcu nauka była wszędzie. Niestety, tym razem zostanie to tylko w jego pamięci. Lądują na pustej polance. Hu Yin wybrał idealne miejsce, co było dziwne. Zwykle wybierał “złe miejsca”. Tak jak wtedy w sali, kiedy tylko Mistrz Sekty wyszedł.
- Nie powinniśmy tego jakoś zapieczętować? Nie jestem dobry w te klocki.
_____ Odzywa się kultywator w sumie gotowy do zakończenia tego “przedsięwzięcia”. Stojąc nad wykopaną dziurą, z zawiniętą dłonią. O dziwo jednak – ma racje, na co Meimei musi zareagować. Wie co nieco w sprawie tworzenia talizmanów. Zalicza się to poniekąd do tworzenia przedmiotów, artefaktów, symboli runicznych. Wszystko, czego podstawy otrzymał od jednego ze swoich Mistrzów, kiedy przybył do sekty. I jak nie przeszkadzałoby mu zostanie tak tej dłoni, zwyczajnie zakopanej, tak, jeśli, coś do nich przylgnie, będą musieli się tutaj wracać, żeby to odwrócić. Nie obawiał się siły takiej zmory, a zwyczajnego spowolniania w ich misji. Już dzisiaj odczuwał ból dupy, trzy dni po rozpoczęciu. Nie chciał wiedzieć co będzie potem jak będą się poruszać w wolnym tempie. Jeszcze się okaże, że będzie sam się prosił o przygwożdżenie do łóżka i pieprzenie do rana. Po plecach przebiegły go ciarki, a doktor nie ma pojęcia czemu. Nie czuł zimna, ale widać ta wizja go przeraziła.  
- Poczekaj. - przystąpił do tworzenia talizmanów, które szybko zostały nakreślony i wymalowane kartki wylądowały na jego dłoni, którą przysunął do Hu Yina. - Chcesz się tym zająć?  
_____ Nie dostaje odpowiedzi, ale przyjaciel zajmuje się tym zadaniem bez brudzenia sobie dłoni przez kultywatora za co pewnie będzie musiał mu jakoś podziękować. Teraz jednak – na miecz i w dalszą podróż, która minęła im około w dwa dni. Podróżowanie w ten sposób, na ich poziomie kultywacji jest wygodne, łatwe. Gdyby byli słabszymi osobami, pewnie te dwa stałyby się czterema, a może i więcej. Zależnie, ile razy trzeba by zatrzymać się na odpoczynek. I Meimei nie zmarnował prawie grama swojej energii więc jego “choroba” trzymała się dobrze.  
_____ Ośnieżony góry przywitały ich tak jak zawsze - ciszą, spokojem, swego rodzaju dyscypliną. Jakby jej brak mógł sprawić, że wszystko legnie w gruzach. Starszy Hao był fanem tutejszych budynków wykonanych z czerwonego drewna oraz cegieł. Niespotykanych w naturze, więc wszystkie materiały zostały zebrane gdzieś indziej i przetransportowane lata, stulecia, jak nie tysiąclecia temu. Sekta Shu ma bowiem długą historię na kontynencie. Podchodząc do bramy zostają przywitani przez szybkie otwarcie wrót, a dwójka strażników, która pojawiła się w szczelinie, widząc twarz Hu Yina oraz maskę LiangMei, od razu zgubiła swoje agresywne wyrazy twarzy, zastępując je szokiem i przerażeniem.  
- Powiadom głowę rodziny, że mamy do niego sprawę. - powiedział lekarz ze spokojem w głosie. Wiedział, że na pewno ich nie odrzucą. Nie rozmowy. Odwrócił się do Hu Yina. - Masz jakieś życzenia?  
- Nie mam, przynajmniej jeszcze nie.
_____ Mei widzi wzrok przyglądający się strażnikom, lecz czuje, że te słowa były bardziej skierowane w jego stronę niż w kierunku do kultywatorów. Może jednak to przeczucie w kościach było błędne? Odwrócił się do dwóch mężczyzn, którzy z gestem dłoni zaprosili ich do środka. Gdy przeszli próg, drzwi wielkiej bramy się zamknęły, a jeden ze strażników poprosił, aby szli za nim. Przechodząc odsłonięte korytarze, widząc z jednej strony góry oraz drzewa między którymi dostrzec można było wystające, spiczaste dachy, Starszy Hao nie przejmować się tym, że jest obserwowany przez wścibskie oczy. Oczywiście, czuł na sobie to spojrzenie, lecz nie jaki Starszy Yuan potrafił bardziej wypalać mu dziury na ciele swoimi gałkami niż to. W końcu zostali doprowadzeni przed wielkie drzwi, które szybko otworzyły się, aby wpuścić ich do środka.  
_____ Pomieszczenie nie przypominało niczego niezwykłego. Takie samo jak w każdej sekcie. Długa prosta, na której końcu stał większy fotel – miejsce zasiadania głowy sekty. I w tym wypadku nie było inaczej. Siedział tam. Starszy z wyglądu, lekko pomarszczony i słabszy kultywator. W jego oczach paliła się ciekawość po co takiego przybyli, nieufność nawet.  
- Witam was w moich progach! - uniósł w geście radość swoje dłonie i samego siebie, do góry, wstając z fotela. - Nie spodziewałem się, że dane mi będzie przywitać za życia Białego Smoka oraz Mistrz Miecza Starszy Yuan w moim progach! - jego ton aż nazbyt radosny, chociaż... nie do końca. Nawet niezbyt zorientowany lekarz czuł, że mężczyzna boi się tego co zamierzają powiedzieć. - Usiądźcie proszę, w czym mogę wam pomóc?  
_____ Skinął ręką na przygotowane siedziska. Po lewej i po prawej stronie, dwa. Mogli usiąść, jak chcieli albo koło siebie, albo naprzeciwko. Meimei nie rozdrabniał się nad tym, zwyczajnie kierując się do pierwszego lepszego miejsca, aby usiąść i zacząć tą rozmowę. Spokojnie usiadł bliżej, po prawej, a Hu Yin zaraz znalazł się obok. O dziwo, gospodarz nie zareagował od razu a dopiero po chwili widząc, że lekarz nie reaguje na swego rodzaju bliskość przyjaciela.  
- Chcę dostęp do waszych Jaskiń w Górach Północy. - zaczął prosto z mostu, aby nie cackać się z tematem. - Poszukuje pewnego specyfiku, wydaje mi się, że właśnie tam je dostanę.  
- To... Trochę niespodziewana prośba. - powiedział wpadając w małe zamyślenie, lecz nie kazał czekać na dalszy ciąg ani sekundy. - Jest to jak najbardziej wykonalne, ale...  
- Ale?
_____ Hu Yin szybko dopytuje, a spojrzenie mężczyzny przenosi się z białej maski na Mistrza Miecza, od razu zmieniając się lekko. Jakby zamierzał poprosić o coś zupełnie innego niż zaraz wyjdzie z jego ust. Mei siedząc i patrząc przed siebie na głowę sekty, niestety, nic nie zauważa. Jak zwykle.  
- Nie mogę was samotnie puścić w nasze rodzinne sekretne miejsca kultywacji od tak. - widać po jego tonie, że szykuje się na zaproponowanie czegoś. - Jeśli, mógłbym, wymienić to za przysługę od was, dwójki wielkich kultywatorów...
_____ Nie kończy tego zdania pozostawiając je wiszące w powietrzu, do podniesienia i akceptacji lub odrzucenia na zawsze. LiangMei wie, że przysługi w świecie kultywacji mogą mieć bardzo różne, a ich własne sumienie, godność, nie pozwoli nie dotrzymać słowa. Czasem za coś takiego ścigają się demony serca, przeszkadzając w kultywacji. Nie może samodzielnie podjąć takiej decyzji wiedząc, że zapewne to Hu Yin będzie musiał kogoś zabić lub z kimś walczyć. Co najwyżej, niego, lekarza, mogą zmusić do pomocy choremu. Na szczęście, nie brakuje mu inicjatywy.
- Zależy w jakiej sprawie potrzebna jest nasza pomoc. Co możemy zrobić dla sekty Shu?
- A! - mężczyzna od razu wypuszcza w półzadowolony dźwięk. - W tym momencie nie posiadamy takiej sytuacji, lecz jeśli w najbliższej przyszłości pojawiłaby się potrzebna na wasze, wyśmienite umiejętności, chciałbym żebyście się nimi podzielili dla dobra sekty Shu.  
- Wykonalne. - powiedział płasko, bez emocji Meimei. Też nie uzgadniając tego z przyjacielem na tym etapie, nawet już na niego nie patrzył. - Nie może być to nic co zbruka nasze dobre imię oraz imię naszej sekty.  
- Popieram zdanie Starszego Hao
_____ Odpowiada Hu Yin, a mężczyzna już skacze z ekscytacji, kończąc w sumie ich rozmowę zaproszeniem na wieczorną wieczerze. Przyjęcie wręcz. W ramach powitania ich, następnie krzycząc do jednego ze stojących na zewnątrz strażników, aby zaprowadził gości do ich pokoi. Zanim nawet zdążyli spytać o te Jaskinie, wykminił się z tematu mówiąc, że porozmawiają o tym wieczorem, podczas posiłku, gdyż musi znaleźć im przewodnika oraz zapoznać resztę rodziny z tą decyzją. Brzmiało to na tyle logicznie, że Mei zwyczajnie zgodził się, mentalnie i w sercu, poczekać kilka godzin. I tak dzisiaj nie wyruszą nigdzie dalej.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne - Page 2 Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {03/01/24, 06:12 pm}

_____Widok siedziby sekty Shu z powietrza robi wrażenie olśniewającego majestatu i równowagi z otaczającą ją naturą. Linie pagód i tarasów schodzą ku ośnieżonej dolinie, a architektura zaskakuje swoimi niespotkanymi akcentami, za jakie mogą przyjąć liczne użycie takich surowców jak czerwone drewno i cegły. Gdy lądują u podnóża głównej bramy, Hu Yin nie dostaje więcej czasu, by móc zachwycać się otaczającym go krajobrazem, który inspiruje go na swój sposób; ponieważ wrota otwierają się niespodziewanie, a w szczelinie pojawiają się twarz dwóch postawnych strażników. Nagłość wizyty dwóch znanych kultywatorów spotyka się ze zrozumiałym przestrachem w oczach mężczyzn, który nie potrafiąc znaleźć właściwych słów, by ocenić sytuację – czekają na inicjatywę ze strony przybyszów. W tym przedsięwzięciu Liang Mei przejmuje pałeczkę.
_____-– Powiadom głowę rodziny, że mamy do niego sprawę -– mówi spokojnie Meimei, aby zaraz zwrócić się w jego kierunku. -– Masz jakieś życzenia? -– spogląda z ukosa na lekarza, przyglądając się w zastanowieniu jego masce, jakby ta mogła podsunąć mu potencjalny pomysł. Jednak żadna prośba nie była realna do spełnienia, niektóre musiały poczekać na lepszy moment. Zaraz odwraca wzrok na strażników, których mierzy spojrzeniem, aby w końcu pokiwać przecząco głową. Najistotniejsze, aby szybko znaleźli się w pomieszczeniu. Nie spieszy mu się na debatę z głową rodziny Shu, jednak im dalej od grząskich zasp śniegu, tym lepiej. Pogoda podczas podróży mocno go zadręczała; silne wiatry w odległości kilku mil utrudniały ich przemieszczanie się na mieczu. A to wystarczające, aby pod skórą Hu Yina zaczął tłoczyć się pierwszy objaw irytacji.
_____-– Nie mam, przynajmniej jeszcze nie -– odpowiada, aby wkroczyć w głąb sekty, gdy strażnicy zapraszają ich gestem dłoni. Szybko zauważa, że wystrój placu i przylegających ogrodów jest bardzo surowy i skalisty, z prostą aranżacją roślinną, pod postaci drzew iglastych, bambusa i rozłożystego japońskiego klonu, który przykuwa jego szczególną uwagę. Być może ze względu na to, że łatwo daje się rozproszyć, nie zwraca większej uwagi na wbite w niego spojrzenia gapiów. Nie jest to też dla niego nic nowego.
Podąża za Mei aż do pomieszczenia, w którym odnajdują mężczyznę, będącego głową sekty Shu. Yin skupia na nim swój wzrok, z nadzieją, że szybko otrzymają zgodę na przeszukanie jaskiń. Nie chce by ich podróż niepotrzebnie się wydłużyła. Szczególnie, że dotychczas Yuan nie znajduje zbyt wielu śladów demonicznej energii, co uznaje za martwiące. Odczyt energii otoczenia w Deyme,  przyniósł mu jedynie stare, zacierające się już szlaki. Może jego dedukcja była błędna, z czego wynika również zły wybór kierunku poszukiwań.
_____-– Witam was w moich progach! -– mówi gospodarz, podnosząc się z fotela. -– Nie spodziewałem się, że dane mi będzie przywitać za życia Białego Smoka oraz Mistrza Miecza Starszego Yuan’a w moim progach! Usiądźcie proszę, w czym mogę wam pomóc? -– Ich odwiedziny zdają się nie być przyjmowane z przyjemnością również przez głowę rodziny. Jego ton jest radosny, choć nie ukrywa lęku, jakby wizyta dwójki przybyszów była zapowiedzią wojny.  Hu Yin jest typem, który wywołuje trwogę swoim mieczem, nie głosem, dlatego zostawia inicjatywę rozmowy Meimei, zasiadując tuż u jego boku.
_____-– Chcę dostęp do waszych Jaskiń w Górach Północy -– rzuca bezpośrednio, a towarzyszący mu Hu Yin jedynie kiwa zgodnie z głową. -– Poszukuje pewnego specyfiku, wydaje mi się, że właśnie tam je dostanę.
_____-– To... Trochę niespodziewana prośba. Jest to jak najbardziej wykonalne, ale...
_____-– Ale? -– dopytuje Hu Yin, marszcząc delikatnie brwi. Choć wypowiada się stanowczo, w jego słowach nie ma cienia groźby. Świadomy jest, że sytuacja może potoczyć się niezgodnie z ich oczekiwaniami, gdy gospodarz wyraża swoje zastrzeżenia co do spełnienia ich prośby. Oczywiście, taki obrót zdarzeń nie odpowiada jego planom, lecz postanawia zachować zimną krew, zważywszy na to jaką wagę ma przyjęcie ich prośby dla schorzenia Starszego Hao.
_____-– Nie mogę was samotnie puścić w nasze rodzinne sekretne miejsca kultywacji od tak – Hu Yin zamyka oczy, oczekując następnych słów mężczyzny. -– Jeśli, mógłbym wymienić to za przysługę od was, dwójki wielkich kultywatorów...
_____-– Zależy w jakiej sprawie potrzebna jest nasza pomoc. Co możemy zrobić dla sekty Shu?
_____-– A! -– mężczyzna od razu wypuszcza wpół zadowolony dźwięk. -– W tym momencie nie posiadamy takiej sytuacji, lecz jeśli w najbliższej przyszłości pojawiłaby się potrzebna na wasze, wyśmienite umiejętności, chciałbym żebyście się nimi podzielili dla dobra sekty Shu.
_____Przysługa za przysługę to najczęściej stosowana w procesie negocjacji forma budowania porozumiewania poprzez wyważenie korzyści dla obu stron. Taki obrót spraw nie stanowiłby dla nich żadnego problemu, gdyby gospodarz jasno określił się z prośbą zwrotną. W obecnej chwili Hu Yin nie ukrywa swojego niezadowolenia, ponieważ przystanie na tę propozycje równa się z wyrażeniem gotowości do wykorzystania swoich umiejętności w sprawie cudzej sekty, która nawet nie jest im bliska.
_____-– Wykonalne -– odpowiada bez emocji Meimei, nie uzgadniając z nim tej decyzji. Normalnie Hu Yin zwróciłby przyjacielowi uwagę, jednak w tej sytuacji decyduje się powstrzymać. Choć siedzący przed nimi mężczyzna nie stanowi dla Yina większego problemu, nie jest też pionkiem, po którym może beztrosko przejść, w drodze do osiągnięcia swojego celu. Tak więc jego chęć wyrażenia sprzeciwu, zostaje zdegradowana poprzez brak większego wyboru. _____-– Nie może być to nic co zbruka nasze dobre imię oraz imię naszej sekty.
_____-– Popieram zdanie Starszego Hao -– odpowiada automatycznie, wiedząc że jego zdanie w tych negocjacjach może przynieść jedynie odwrotny skutek do oczekiwanego. Jego odpowiedź zdaje się satysfakcjonująca, ponieważ zaraz zostają zaproszeni na wieczorną wieczerze i sprowadzeni do pokoi gościnnych. Te utrzymane są w minimalistycznym, lecz eleganckim stylu. Ściany o stonowanych kolorach ozdobione są delikatnymi wzorami przedstawiającymi symboliczne motywy natury, odzwierciedlające harmonię z otaczającym ich światem. Natomiast wyposażenie wnętrz jest ergonomiczne i funkcjonalne, głównie wykonane z ciemnego drewna i bambusu.
_____Mimo że od początku podróży spędza z Mei naprawdę dużo czasu, ze zrezygnowaniem przyjmuje fakt, że tej nocy nie będą dzielić razem pościeli. Mimo wszystko do wieczornego przyjęcia wciąż mają sporo czasu, dlatego zajmuje miejsce w pokoju przydzielonym Starszemu Hao, aby wyrazić w końcu swoje niezadowolenie.
_____-– Mam nadzieję, że sekta Shu potrzebująca naszej pomocy to raczej odległy plan. Mamy swoje zobowiązania wobec własnej sekty, z twoją dolegliwością również nie możemy długo zwlekać -– zauważa otwarcie, sprowadzając temat do faktu, dla którego w ogóle podjęli tą podróż. Zresztą Hu Yin miał zamiar załatwić ich poszukiwania na północy czym prędzej i wrócić w tereny, które od stuleci nie widziały śniegu. Krajobraz roztaczający się wokół sekty Shu może być inspirujący, jednak wciąż nie na tyle, by zatrzymać u siebie Mistrza Miecza na dłużej.
_____-– Jestem pewien, że szybko przyjdą o pomoc, a ja jestem w stanie poczekać tydzień, żeby nie urazić rodziny Shu -– wzdycha Liang Mei, mierząc przyjaciela spojrzeniem. -– Ich jaskinia nie jest czymś gdzie łatwo można załatwić sobie dostęp, to strzeżona tajemnica, a rośliny z niej sprzedają po wysokiej marży -– tłumaczy dalej lekarz, co jeszcze bardziej bulwersuje Hu Yina. Tydzień? Dotąd nie sądził, że taka możliwość w ogóle wchodziła w ich plan. Z uwagi na jego wyraźną niechęć do zimowych krain, można się spodziewać, że jego wiedza na temat polityki wiążącej się z terenami przyległymi rodzinie Shu nie jest zbyt wielka. Na pewno istniało inne rozwiązanie tej sytuacji, wykluczające tak długie siedzenie w miejscu, które nie obfituje w przydatne im poszlaki.
_____-– Naprawdę nie wystarczyłby nam ten przewodnik, który upewni się, że nie naruszamy integralności ich rodzinnego miejsca kultywacji? -– pyta, z uwagi na to, że kultywator będący głową rodziny Shu i tak miał w zamiarze udzielić im towarzystwa w drodze ich małej wycieczki. Jego zdaniem to powinno całkowicie wystarczyć i zapewnić potencjalną ochronę dobra oraz wierność oryginalnemu stanu rzeczy w jaskini.
_____-– Nie zamierzam dostarczać im informacji co jest nie tak, czego poszukuję i potrzebuję -– mówi Mei, piorunując go spojrzeniem. -– Skąd wiesz czy nie wykorzystają informacji w niewłaściwy sposób?
_____Hu Yin jedynie przewraca oczyma, widząc że lekarz nie do końca zrozumiał cel jego wcześniejszej wypowiedzi. Irytuje go to nawet bardziej. Z uwagi na patową sytuację w jakiej się znajdują oraz jej miejsce, postanawia sięgnąć po pigułkę uspokajającą, których posiada parę w swoim pierścieniu. Są zdecydowanie przydatne w takich momentach jak ten obecny.
_____-– Przypominam, że oni tak czy inaczej dadzą nam przewodnika. I nic nie wspomniałem o dzieleniu się tymi informacjami -– prostuje w końcu, z powrotem zakładając ręce na torsie. Danie do opinii publicznej wiedzy tego typu z pewnością nie przyniosłoby im niczego dobrego. Znalezienie w ten sposób kultywatora, który byłby pojęty w temacie dolegliwości, z jaką boryka się Liang Mei graniczyło z cudem. Zatem mogłyby z tego wyniknąć jedynie nieodwracalne szkody, albo i stojące im na drodze przeszkody. Choć Hu Yin naprawdę wiele może zwojować własnym mieczem, to można włożyć pod wątpliwość, że uszedłby cało wojując z całym światem.
_____-– Hu Yin -– odzywa się Mei, podnosząc się od stolika, aby powolnie podejść w kierunku okna. -– Od kiedy podróżujemy razem tak daleko i nic się nie dzieje? Dla nich na pewno się coś dzieje, a jeśli będą nam chcieli wmusić przewodnika w samej jaskini, jesteśmy w stanie przekonać ich siłowo, żeby tego nie robili -– oświadcza, co też lepiej przemawia do wartości, którymi kieruje się Yuan. Kiwa więc głową na te słowa, nie potrzebując głębszego uświadomienia w tym temacie. -– Doskonale wiesz, że ze spełnioną przysługą na karku, duma nie pozwoli im odmówić naszym żądaniom -– Fair point.
_____-– W każdym razie mam nadzieję, że nie zajmie nam to całego tygodnia. Sprawa wyglądałaby inaczej, gdybym znalazł ślady demonicznej energii, a jednak na ten moment północ okazuje się martwym punktem -– wzdycha niepocieszony. Spełnia się teraz wyłącznie w roli ochroniarza MeiMei, co odwleka jego własny cel podróży. Trudno stwierdzić, kiedy i w jaki sposób przyjdzie im się mierzyć z siłami, które zboczyły z czystej ścieżki kultywacji. Ani tym bardziej domniemać skalę potencjalnego problemu i właśnie na tym, Hu Yin wolałby się skupić. Dla niego tym były sprawy ważne, na którymi pochylenie się było istotne dla sekty Tian Shi.
_____-– Nie wydaje mi się. Czuję w zimnym powietrzu, że coś się szykuje -– oznajmia Hao, klepiąc ciemnowłosego pocieszająco w ramię, stojąc zaraz u jego boku, wpatrując się w krajobraz rozciągający się za oknem. -– Czuję, że komuś się bardzo nie podoba nasz obecność tutaj. Sam mogłeś to wyczuć jak szliśmy spotkać się z Głową Rodu.
_____Podrywa delikatnie głowę, spoglądając przez ramię na Mei, aby poddać ten temat większej uwadze. Lęk widziany w oczach strażników, gdy tylko wymienili się pierwszym spojrzeniem w bramie sekty, nie był jeszcze na tyle zadziwiający, co reakcja ich głównego rozmówcy.
_____-– To prawda, są bardziej wystraszeni naszą wizytą, niż sytuacja tego wymaga. Nie wyczuwam jednak negatywnych wibracji, bardziej powiedziałbym, że w tej chłodnej i stonowanej energii czegoś mi brakuje -–  rzuca w zastanowieniu, również zwracając się w stronę okna, aby utkwić wzrokiem w obsypanym śniegiem dachu pagody znajdującej się na niższej półce gór. -–  Poddam się twojej intuicji.
_____-–  Oczywiście, że tak -–  odpowiada Mei, nieco pogodniej. -–  Jestem bardziej wrażliwy na energię od ciebie. Potrzebujesz wyczucia do alchemii.
_____-–  Powinienem w takim razie wziąć od ciebie parę prywatnych lekcji –  wtrąca niemal automatycznie, pół żartem – pół serio. Wtem też obejmuje Mei w talii, uśmiechając się półgębkiem. Przełamuje w ten sposób toczącą się dotąd poważną konwersację i przyznaje, że całkowicie poddaje wojowanie z tym tematem. Mei w odpowiedzi klepie go stanowczo w tors, żeby zabrał rękę i Hu Yin wykonuje jego niemą prośbę, jednak nie od razu, śmiejąc się przy tym cicho pod nosem.
_____Sala, w której odbywa się wieczorne przyjęcie powitalne jest bogato ozdobiona i pełna kultywatorów ściśle powiązanych z sektą Shu. Ich ciekawskie, acz nieco spłoszone spojrzenia przewiercają ich dwójkę na wylot. Jedna bardziej, niektóre mniej dyskretnie. Przy obficie zastawionym stole czeka na nich gospodarz, machający zachęcająco dłonią, aby podeszli bliżej i zajęli wolne miejsca jak najbliżej, aby mogli w końcu omówić najważniejsze tego wieczoru kwestie. Nim jednak do nich przejdą, czeka ich uroczyste przedstawienie powodu ich wizyty do wiadomości reszty zaintrygowanych członków sekty.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne - Page 2 Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {27/01/24, 05:27 pm}

_____ Przeszli do pokoju, który prezentował się jak każdy inny. Nie to skupiało uwagę lekarza. Jako twórca alchemicznych mikstur i pigułek był niesamowicie wyczulony na otaczającą go energię. W końcu nie potrzeba było dużo, aby z wartościowych materiałów zrobić spalone nic, kiedy ogień pogrzeje przez milisekundę za mocno. Wyczucie i kontrola była wszystkim. W medycynie było podobnie. Akupunktura to przede wszystkim dokładność, nawet jeśli ciało ludzkie było dość duże w powierzchni. Co więc skupiało uwagę Meimei? Ciemna, nastawiona do nich negatywnie energia krocząca po budynku. Wyraźnie niechętna do ich osób, agresywna, lecz obawiająca się czegoś. Gdy drzwi pokoju zamknęły się za nimi, zostawiając ich samych, ucięło się jej źródło, lecz LiangMei nie potrzebował więcej. W razie czego, gdyby rodzina kazał im czekać za długo, weźmie sprawę w swoje ręce trując coś w sposób, wymagający ich interwencji. Winę będzie mógł zrzucić na tą energię.  
– Mam nadzieję, że sekta Shu potrzebująca naszej pomocy to raczej odległy plan. Mamy swoje zobowiązania wobec własnej sekty, z twoją dolegliwością również nie możemy długo zwlekać.
_____ Odezwał się Hu Yin, wyraźnie niezadowolony z możliwości pozostania tutaj kilka dni dłużej niż wymagane minimum. Nie mógł mu się dziwić, bo sam nie był fanem wiecznego mrozu, lecz śnieżnobiały widok zza okna, jego czystość, trafiała do serca Starszego Hao. Zwłaszcza kiedy tą biel brudziłaby czerwień, jak drewno, z którego stworzono te budynki. Klimat aż nazbyt podobał mu się, chociaż dawał uczucie, że mimo tej przejrzystości, jasności, coś czaiło się w nieoświetlonych rogach. W końcu, przy tak oświetlonej przestrzeni, bieli odbijającej słońce, ciemność stawała się wyraźniejsza.  
– Jestem pewien, że szybko przyjdą o pomoc, a ja jestem w stanie poczekać tydzień, żeby nie urazić rodziny Shu – wzdycha, swoje spojrzenie wbijając w przyjaciela, nie wiedząc, że będzie musiał mu sprezentować te informację. – Ich jaskinia nie jest czymś, gdzie łatwo można załatwić sobie dostęp, to strzeżona tajemnica, a rośliny z niej sprzedają po wysokiej marży.
– Naprawdę nie wystarczyłby nam ten przewodnik, który upewni się, że nie naruszamy integralności ich rodzinnego miejsca kultywacji?
_____ Pytanie przyjaciela wytrąca trochę lekarza z małej równowagi, na której teraz stąpał. Pokazywało jak mocno się rozmijali ze swoimi misjami. Co prawda demoniczne ślady były ważne, zagrażały społeczności kultywatorów. Nikt nie chciałby umierać, zabity przez bycie wyssanych z sił niczym jakieś tubki soku. To prawda, że czekanie tutaj na pewno mogło zniszczyć poszlaki, które istniały gdzieś indziej. Meimei, jednak, niezbyt przejmował się tym całym byciem dobrym lub złym. W postępie medycznym nie istniało coś takiego jak “szybko”, na wszystko potrzebny był czas i cierpliwość. Wiedział, że tego drugiego mogło brakować Hu Yin’owi, ale że aż tak, aby nie zdawać sobie sprawy o co takiego pytał?  
– Nie zamierzam dostarczać im informacji co jest nie tak, czego poszukuję i potrzebuję. – mówi z niezadowoleniem wypływającym z każdego skrawka twarzy. Głównie z oczu, wpatrujących się w Mistrza Miecza. – Skąd wiesz, czy nie wykorzystają informacji w niewłaściwy sposób?  
_____ Widać pytanie, które zdał sprawiło, że jego emocje udzieliły się także mu. Obserwuje go dokładnie kiedy wyciąga pigułki, z zamachem biorąc odpowiednią dawkę. Wzrok alchemika nie skupiał się na samych pigułkach, wiedział doskonale co bierze. Sam to przecież robił. Bardziej skupiał się na flakoniku i jego zawartości. Odpowiedzi na pytanie – ile mu jeszcze zostało.  
– Przypominam, że oni tak czy inaczej dadzą nam przewodnika. I nic nie wspomniałem o dzieleniu się informacjami.  
– Hu Yin. – odezwał się podnosząc z miejsca, które zajmował. – Od kiedy podróżujemy razem tak daleko i nic się nie dzieje? Dla nich na pewno się coś dzieje, a jeśli będą nam chcieli wmusić przewodnika w samej jaskini, jesteśmy wstanie przekonać ich siłowo, żeby tego nie robili. – oznajmia lekkim tonem. – Doskonale wiesz, że ze spełnioną przysługa na karku, duma nie pozwoli im odmówić naszym żądaniom.  
– W każdym razie mam nadzieję, że nie zajmie nam to całego tygodnia. Sprawa wyglądałaby inaczej, gdybym znalazł ślady demonicznej energii, a jednak na ten moment północ okazuje się martwym punktem
_____ Widać jego słowa trafią do głowy Hu Yina. Co prawda, cały czas niezbyt zadowolony, to jednak dotarli do drugiego brzegu po burzliwym jeziorze. MeiMei sam nie zamierzał czekać tygodniami na jakąś możliwość. Potrzebował dostać się tam od zaraz. Do tej jaskini oczywiście. Rozumiał, że każdy z nich miał swój cel i były one różne. Mógł go jednak pocieszyć w tym wszystkim. I to nie w sposób, który najbardziej spodobałby się przyjacielowi.  
– Nie wydaje mi się. Czuję w zimnym powietrzu, że coś się szykuje. – rzuca i kontynuuje po tym jak klepie go po ramieniu, w ramach jakiegoś pocieszenie, chociaż nie sprawdza jego reakcji, bardziej zainteresowany widokiem przed nimi. – Czuję, że komuś się bardzo nie podoba nasz obecność tutaj. Sam mogłeś to wyczuć, jak szliśmy spotkać się z Głową Rodu.
_____ Mógł się spodziewać, że takie lekki nakierowanie na temat będzie wystarczające. W końcu - Starszy Yuan był bardzo mądrym mężczyzną, chociaż zbyt często jego rządze cielesne zasłaniały mu zdrowy osąd. Ten logiczny i chłodny, jak jego. Choć, myślenie o chłodnym rozsądku zdaje się przywracać w głowie lekarza wspomnienie sprzed kilku dni, kiedy postanowił przyprawić lokum, w którym przenocowali, z niewiadomego sobie przypływu... chęci. Zwykłych chęci, aby to zrobić, a umysł tylko zgadzał się z kreatywną myślą, dopingując w działaniach. Chwilę po swoich słowach, Hu Yin informuje go, że go zauważył, lecz nie wszystko o czym wspomina alchemik. Jak, w takich momentach, LiangMei musi się pochwalić swoją nieomylnością w odczuwaniu energii, co widać, aktywuje w pewien sposób przyjaciela, który od razu zaczyna przymilać się. Nawet jego wyrażenie, niechęci zostało odebrane tylko śmiechem ze strony mężczyzny.  
_____ Kolacja wygląda jak każda inna, w której kiedykolwiek uczestniczył. Starszy Hao był w końcu cudotwórcą i lekarzem. Tych nigdy nie było za mało, zwłaszcza uzdolnionych, zdolnych do wskrzeszania wręcz z martwych. Można więc powiedzieć, że nasiedział się na swojej części takich przyjęć. Wchodząc, krocząc krok w krok z Hu Yinem, zostali przywitanie przez powstanie pozostałych członków biesiady. Oczywistym było, że wstaną na ich widok, że pochylą głowę, aby nie zetknąć się z ich spojrzeniem. Byli wyżsi od nich statusem, nawet jeśli każda osoba tutaj miała swoje miejsce w sekcie Shu. Mei widzi gospodarza, machającego, wskazującego na ich miejsce i bez większe słowa zmierza do niego. Nigdy nie należał do tych rozgadanych, zwłaszcza kiedy mówimy o przedstawieniu się ludziom, kultywatorom, bez znaczenia dla jego osoby. Gdyby mieli coś do zaoferowania, pewnie już dawno słyszałby ich imiona, pamiętał twarze. Jak tylko znaleźli się przy wyznaczonych miejscach, cały czas stojąca na czele stołu osoby, Głowa Rodziny, zaczęła mówić.  
_____ – Nasi uroczyści goście, Starszy Hao oraz Starszy Yuan, znani dla was pod innymi przydomkami. – rozpoczął, mówiąc dalej coś o ich wyczynach, powodując, że usta co niektórych otworzyły się szerzej. Sam LiangMei postanowił się jednak wyłączyć, dopóki nie padło hasło przywracające go na ziemię. – Jaskinii. W zamian za przysługę z ich strony, pozwolę im skorzystać ze wszystkich dóbr tego miejsca. Uważam to za uczciwą wymianę i nie zamierzam słuchać sprzeciwów z waszej strony. - Mei podniósł swoje spojrzenie z podłogi, na gospodarza, aby tylko zobaczyć, jak wpatruje się w dwóch młodziaków przy inny stole. Był trochę ciekawy, co takiego postanowi zrobić w przeszłości, aby zebrać na sobie uwagę najwyższej mocy sprawczej ich rodziny. Pokaźny mężczyzna klasnął dłońmi, sprawdzając spojrzenia na siebie. – Przejdźmy więc do ucztowania tej pomyślnej wymiany.  
_____ Wraz z tymi słowami, do pomieszczenia weszli muzycy oraz tancerki, aby zająć swoje miejsce, wypełniając przestrzeń między stołami, które powoli były zastawiane jedzeniem. Lekarz nie był fanem rozwiązłym, półnagich kobiet tańczących mu przed oczami, lecz zwykle tego typu spotkania wymagały ich obecności. Kolejny powód, aby ich nienawidzić. LiangMei przyszedł tutaj ze swoją maską na twarzy i nie zamierzał jej zdejmować. Nieważne czy chodziło o jedzenie, picie czy pokazanie swojego uśmiechu innym. Obserwował więc otoczenie, oczekujące, kiedy to oni wykonają swój ruch, pozwalając im podejść, porozmawiać, przedstawić się. Niestety, nie ułatwia im sprawy, unikając kontaktu wzrokowego, podstawowego zaproszenia do socjalizowania się. Pomimo jego niechętności, gospodarz sam zajmuje się rozpoczęciem dyskusji wrzucając tematy, które raczej ich nie interesując. Chwali się pogodą, tym co ostatnio działo się wśród jego rodziny. O tym kto awansował w kultywacji, o okazji i pogrzebanej metodzie, którą odnaleźli w górach. Atmosfera, typowo rodzinna, lecz na końcu każdego zdania słychać było jak bardzo chce pokazać się przed nimi.  
– Starszy Yuan, Starszy Hao – stanął przed nimi mężczyzna wyglądający, jakby jego siłą wieku już minęła wraz z dorosłymi dziećmi. Pochylił głowę na znak szacunku w ich stronę, po czym z uśmiechem typowego sprzedawcy zaczął swoją historię. – W życiu... – Mei się wyłączył w tym momencie, nie chcąc słuchać czyjegoś życiorysu, lecz nagle jego niezainteresowane oczy, otworzyły się niczym pięciozłotówki. – Czy nie chciałbyś jej poznać?  
_____ Zanim jednak kultywator zdążył zareagować, po pomieszczeniu rozległ się dźwięk, który przykuł uwagę wszystkich. Kobieta o jasnych długich włosach, w wielkiej sukni o jeszcze bardziej ozdobionej głowie, upadła na ziemię, leżąc bez ruchu. To zainteresowało Meimei, lecz nie ruszył się z miejsca, tylko wpatrując się z odległości prawie całego pomieszczenia na sytuację. Na około kobiety zaraz zjawiła się grupkę służących, sprawdzających jej ciało w bardzo nieudolny sposób. Westchnął głośno, wyraźnie poirytowany faktem, że nie umieją chociażby ocenić, czy żyła czy nie. Lekarz zerknął na gospodarza, który już dawno uniósł się w szoku z siedzenia, wpatrując się przerażony w poszkodowaną. Może była jego córką? Wstał z miejsca robiąc przy tym hałas, aby ludzie zauważyli, że się ruszył. Bez dotykanie nikogo i niczego, tłum zebranych rozstąpił się niczym morze, aby doszedł do leżącej. Klęknął lekko koło jej ciała łapiąc za nadgarstek i zamykając oczy. Musiał wyczuć przepływ energii w jej ciele. Gdzie się gromadziło, skąd uciekało czy było równe z obiegiem krwi. Po kilku sekundach, otworzył oczy i kliknął językiem pod maską.  
– Dwie trucizny w jej ciele walczą ze sobą. – wystawił diagnozę spoglądając w miejsce, gdzie stał Hu Yin, a następnie patrząc na gospodarza. – Jest jeszcze do uratowania.  
_____ Mężczyzna widząc to spojrzenie, słysząc diagnozę - nie opuścił ramion z westchnieniem pocieszenia. Po oczach było widać, jak myśli, jak liczy straty i zyski. Chyba każdy w tym pomieszczeniu wiedział, że właśnie, kilka minut po ogłoszeniu przysługi, przyszedł czas ją wykorzystać. Co prawda, lekarz nie rozglądał się po mieszczeniu, ale wiedział po fluktuacji energii, że połowa cieszy się z tego ogłoszenia, a druga niezbyt, licząc, że wyrok Głowy Rodu będzie negatywny.  
– Nie mam aż tyle czasu, żebyś mógł myśleć dniami. – poinformował go bez większych emocji. – Mogę ją przetrzymać przez ten czas przy życiu, ale to także będzie wymagało moich umiejętności.  
– Eh... – westchnął ciężko łapiąc się za głowę. – Dobrze, proszę, uratuj moją synową.  
_____ Nie czekał dłużej, ze swojego pierścienia szybkim ruchem dłoni wyciągnął dwie długie igły, wbijając je w klatkę piersiową kobiety. Następnie wstał, zbierając na siebie oczekujące spojrzenia. On jednak nie zamierzał leczyć nikogo tutaj. Spojrzał swoimi jasnymi oczami na służki nawiązując kontakt wzrokowy z nimi, a te, nie czując napięcia, a może właśnie tego powodu, zaczerwieniły się na policzkach.  
– Zanieście ją do jej komnat, tak jak leży. – rzucił wyraźne polecenie spokojnym, łagodnym tonem, a gdy kobiety się ruszyły, spojrzał na Hu Yina. – Chodźmy.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne - Page 2 Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {24/03/24, 09:19 pm}

_____Podchodzi do wyprawionej na ich cześć wieczerzy z pewnym dyskretnym dystansem, starając się nie wypaść przy tym na częściowo nieobecnego. Po ostatniej rozmowie z Mei, wprost nie może odrzucić potencjalnego połączenia między celem jego poszukiwań i sektą Shu. Ślady demonicznej energii nie są zbyt silne i namacalne w tym miejscu, jednak szkoda byłoby całkowicie wykluczyć wszelkie fuzje pomiędzy tematami. Zwłaszcza, że oboje zauważyli, wiszącą w powietrzu niechęć.
_____Czujnie obserwuje otoczenie, udając że z niewymuszoną ciekawością wysłuchuje darowanych i opowieści ze strony Głowy Rodziny. W przeciwieństwie do Liang Mei raczy swoich rozmówców zdawkowymi odpowiedziami. Zważywszy na fakt, że będą zmuszeni pozostać na terenie sekty postanawia włączyć się aktywniej w rozmowę między dalszymi kuzynami rodziny, którzy toczyli dyskusję dotyczącą sztuk fechtunku. Najpewniej chcąc popisać się swoim doświadczeniem przed niepokonanym mistrzem miecza, nie spodziewają się jednak, że Hu Yin zaproponuje im sparing. W końcu jest to najprostszy sposób, aby przedstawić swoje rzeczywiste doświadczenie, które Hu Yin mógłby ocenić – zresztą walka bez użycia technik drogi żywiołów była najodpowiedniejsza ze względu na różnicę sił między uczestnikami.
_____Jego spojrzenie z łatwością przykuwają zgrabne tancerki lawirujące między stołami i gośćmi, gdy przed nim i Mei pojawia się następny mężczyzna ze swoją historią na rękach. Szybko jednak przenosi spojrzenie na rozmówcę, gdy ten raczy sprzedać w ich ręce swoją najstarszą córkę. Nie powinno go ani trochę dziwić, w końcu każdy podczas uczty stara się ugrać coś dla siebie. Starszy mężczyzna opowiada o kobiecie w sposób zachęcający, widać w tonie jego głosu, że długo naprawdę długo układał swoją wypowiedź. Na próżno, Hu Yin mający obecnie na głowie nie jest w stanie znaleźć użytku z kobiety, ani nawet ujrzeć dla niej miejsca w przybytku Szczytu Półksiężyca. A przyjęcie propozycji i umieszczenie jednej z cór sekty Shu w rękach burdelu w Lianhua zapewne kojarzone byłoby w jawną zniewagą.
_____Hu Yin nie zdąży nawet odmówić mężczyźnie, gdy po drugiej stronie pomieszczenia jedna z kobiet upadła na posadzkę. Stwierdza to po samym dźwięku, jednak jego spojrzenie utkwione jest w Liang Mei, który z wyraźną irytacją, w końcu podejmuje krok w tamtą stronę. Jak się okazuje synowa Głowy Rodziny zostaje otruta, co otwiera im ścieżkę do zwrócenia przysługi, za którą mieli dzisiaj wypić. Mimo upływu czas, nikomu innemu z obecnych nie udzielają się podobne objawy, łatwo więc wyciągnąć podejrzenie, że atak był tutaj  scentralizowany. Głównie też z uwagi na to, Hu Yin nie dopada do Liang Mei, jak miał to w zwyczaju – jako jego obrońca. Zamiast tego rozgląda się po zebranych w próbie odnalezienia wyróżniającej się reakcji. Na miejscu zdarzenia musi być choć jeden rzeczywisty sprawca, chcąc sprawdzić czy trucizna przynosi zamierzony rezultat. Jednak ze względu na jego dość ograniczone wyczuwanie energii, trudno mu określić, która należy do kogo oraz która emanuje wrogością.
_____Dobra okazja pojawia się zaskakująco szybko. Zakłada, że moją rolą w tym przedstawieniu będzie odnalezienie sprawcy oraz pochodzenia trucizny. Jeśli jest szansa, że znasz przepis na antidotum powiedz mi, czego potrzebujesz — rzuca w kierunku Mei, gdy tylko opuszczają razem salę biesiadną.
_____Tak szybko nie dam ci odpowiedzi — wzdycha Liang Mei, czego Hu Yin szczerze się spodziewał. — Muszę sprawdzić coś jeszcze zanim postawię diagnozę — dodaje, a ciemnowłosy kiwa głową porozumiewawczo, przyglądając się przyjacielowi.
_____Kiedy będziesz wiedział coś więcej, poślij po mnie. A sam spróbuję się czegoś w międzyczasie dowiedzieć…

_____Przechadza się po blado oświetlonym ogrodzie, wkraczając pod ośnieżony pawilon na niższej półce gór. Ten teren sekty jest nad wyraz cichy, a nawet powiedziałby że zbyt cichy, biorąc pod uwagę zdarzenie mające miejsce podczas kolacji. Mimo wszystko przysłuchuje się nawet najdrobniejszym dźwiękom, w zastanowieniu od czego powinien zacząć. To jasne, że w jego obecności żaden z członków rodziny nie zechciałby pisać nawet słówka na temat trucizny, czy powodu jej sprowadzenia. Dlatego też konflikty wewnętrzne są tak trudne do pojednania. Pozostaje mu skradanie się niczym cień i pociąganie za sznurki odpowiednich person, które mogłyby przynieść mu odpowiednie rezultaty.
_____Z zamyślenia wyrywa go chrupiący dźwięk śniegu, po którym cicho stąpa – jak się okazuje kobieta, która zmierza w jego kierunku. Wyraz jego twarzy łagodniej, a dłoń ściąga z pochwy miecza, do którego skierowała się niemal automatycznie.
_____— Proszę mi wybaczyć, nie wiedziałam, że tu odpoczywasz, panie... — mówi, podnosząc na niego spojrzenie, w którym nawet przy tym nikłym oświetleniu można dostrzec zaskoczenie. Zmierzała więc do pawilonu bezwiednie, nie spodziewając się nieoczekiwanego towarzystwa. Ta szczerość zaskakuje nawet samego Hu Yina, który spodziewałby się raczej następnej persony, chętnej przedstawienia się od najlepszej strony. Może to jego pierwsza okazja, aby przyjrzeć się bliżej powiązaniom rodzinnym sekty Shu. W końcu wcześniej całkowicie nie zainteresowany, patrząc po tych wszystkich kultywatorach, nie jest w stanie stwierdzić, kto pełni jaką funkcję w rodzinie.
_____Nie szkodzi. Jeżeli moja obecność nie jest przeszkodą, proszę… — odpowiada, pokazując kobiecie dłonią, że znajdzie się w pawilonie miejsce również dla niej. Ta z wahaniem kiwa głową, po czym robi jeszcze parę kroków po schodach, aby stanąć na uboczu. Yuan nie jest pewien w jaki sposób podjąć rozmowę, dlatego przez dłuższą chwilę swoją w ciszy.
_____— Doszły mnie słuchy, że podczas wieczerzy mój ojciec oferował mnie Starszemu Yuan’owi i Starszemu Mei. Chciałabym przeprosić za śmiałość, ale mam głęboką nadzieję, że przemyślicie jeszcze swoją decyzję — mówi kobieta otwarcie, zwracając się w kierunku Hu Yina, który spogląda na nią z góry. Naturalnie, odkąd przeszli przez próg sekty Shu, natykają się jedynie falę oczekiwań. Chęć wkupienia się w ich łaski jest dla niego niemal zabawna, stąd też pojawia się pytanie czy nie warto byłoby tego wykorzystać dla własnego celu? Owszem, z Głową Rodziny nie miał popisu do stawiania warunków, jednak obecnie?
_____— Jeśli jest cokolwiek, co mogłabym zrobić, żebyś mnie wysłuchał… Proszę tylko o słowo. Zrobię wszystko, by się stąd wyrwać — rzuca desperacko kobieta, a za ostatnimi słowami wyraźnie kryje się historia, której nawet nie próbuje ukryć. Nie musi być mistrzem w wyczuwaniu energii, aby zauważyć jej naiwną wiarę, że ten plan może się powieść. Nawet jeśli Hu Yin nie ma żadnego interesu, aby jej w rzeczywistości pomóc.
_____Jak ci na imię?
_____— Shu Yia, panie.
_____Ze chciałabyś oprowadzić mnie po ogrodzie, Yia? — pyta, jasno okazując swoje zainteresowanie jej prośbą. Jeśli kobieta była w stanie zrobić naprawdę wszystko, żeby wyrwać się z sekty Shu, mógł użyć jej jako informatora ze środka. Nikt nie powinien jej podejrzewać, w końcu była częścią rodziny, a kontakt między nimi wyjaśniała propozycja złożona przez jej ojca. Należało tylko dołożyć wszelkich środków ostrożności, ale ten mały plan nie miał szans, żeby się nie powieść. A przynajmniej Hu Yin pokładał nadzieję, że przy użyciu Yii, uda mu się dowiedzieć czegoś przydatnego.
_____— Z przyjemnością, panie — odpowiada ciemnowłosa, przyjmując ramię Yuana, które wyciąga w celu sprawienia pewnych pozorów, ale również kultury. W razie gdyby zostali zauważeni przez innych członków rodziny. W międzyczasie spaceru Shu Yia opowiada mu o swoich powodach, które zmierzają do tego, że kobieta zwyczajnie chciałaby mieć kontrolę nad swoim życiem. Nie być wydaną przez ojca w niepowołane dłonie, nie być marionetką w jego rękach.
_____Skąd pomysł, że jest coś co mogłabyś mi zaoferować? — pyta z nieudawaną już ciekawością, odnajdując jej odwagę do składania przed nim próśb za coś niespotykanego. Przynajmniej, spodziewałby się prędzej płomiennego błagania zalanego wodospadem łez, z prośbie o szansę lepszego życia.
_____— Ostatnia nadzieja, panie. Jeśli istnieje jedyna szansa, bym mogła odmienić swoją przyszłość, chcę z niej skorzystać.
_____Dokąd chcesz się udać po opuszczeniu sekty?
_____— Do Deyme, panie. A stamtąd statkiem na południe, choć kto wie dokąd zabierze mnie wiatr — odpowiada, a Hu Yin jedynie kiwa głową, czując że doszczętnie wyczerpali temat planów, które snuła kobieta przez ostatnie lata. Posiada wówczas wystarczającą ilość informacji, które mógłby wykorzystać przeciwko niej, jeśli tylko by zechciał.
_____Poszukuje informacji na temat incydentu, który miał miejsce podczas kolacji. Zaufam, że jesteś wystarczająco zdeterminowana by podejść do sprawy dyskretnie. Twoja obecność pośród członków rodziny Shu jest mniej podejrzana. W zależności od osiągniętych wyników, będę rozważać nad twoją prośbą — rzuca, gdy wracają w okolice pawilonu. — Kto jest najbardziej podejrzany twoim zdaniem?
_____— Ciężko stwierdzić, panie. Dotąd nie rzuciło mi się w oczy, aby ktokolwiek otwarcie źle życzył synowej Głowy Rodziny. Łatwiej będzie znaleźć przeciwników małżeństwa…
_____Na tym skup się w pierwszej kolejności — rzuca, urywając temat ich małej konspiracji. Z uwagi na późną porę odprowadza kobietę w stronę jej komnat, samemu później odbijając do pokoju gościnnego. O poranku powinien znaleźć mężczyzn, z którymi rozmawiał o sparingu, a którzy mogli stanowić dla niego następne źródło informacji. Ciche prowadzenie śledztwa należało połączyć z socjalizowaniem się z członkami sekty, inaczej jego aktywności niosły za sobą pewne podejrzenie.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne - Page 2 Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {21/04/24, 08:53 pm}

_____ Służące podnoszą kobietę, którą już dawno powinna zostać zabrana z tego zgromadzenie. Zamieszenie sprawiło, że chora, lub też podtruta kobieta, nie została od razu przetransportowana, co sam Liang Mei uważał za jakąś szyderę z lekarzy. Jak miałby leczyć lub diagnozować kobietę przy tylu obcych jej mężczyznach? Przecież nie znał tych ludzi, a rozbieranie kobiety, aby sprawdzać jej wszystkie punkty zbierania energii nie mogło obyć się z milionem oczu patrzącym mu na dłonie. Zwłaszcza, gdy nie byli to lekarze, a jacyś członkowie rodziny. Mei nie był na tyle łatwowierny, aby uwierzyć, że każdy życzy dobrze poszkodowanej i w głowie jakiegokolwiek gapia nie zrodzą się nieczyste myśli widząc jej ciało. A nawet nie wiedział kim była. Może gdyby słuchał ich rozmów coś by wiedział...  
— Dobra okazja pojawia się zaskakująco szybko. Zakładam, że moją rolą w tym przedstawieniu będzie odnalezienie sprawcy oraz pochodzenia trucizny. Jeśli jest szansa, że znasz przepis na antidotum powiedz mi, czego potrzebujesz.
_____ Mówi Hu Yin kiedy opuszczają salę, ale Mei nie jest wstanie przekazać mu teraz za dużo informacji. Głównie z powodu, że sam nie wiem. Wie, że to dwie trucizny, wie, że organizm jest wyczerpany, ale... Coś więcej było niemożliwe. Musiał zobaczyć ciało, sprawdzić objawy...  
— Tak szybko nie dam ci odpowiedzi — wzdycha — Muszę sprawdzić coś jeszcze zanim postawię diagnozę.  
— Kiedy będziesz wiedział coś więcej, poślij po mnie. A sam spróbuję się czegoś w międzyczasie dowiedzieć…
_____ Cóż, i tak zamierzał to zrobić więc tylko przytakuje, kierując się do pokoju chorej, gdzie przeprowadzi badania. Pomieszczenie, do którego zostaje zaprowadzony nie wygląda jakby status kobiety był czymś zwykłym. Wiele drogich ozdób, kilka przedmiotów z herbem rodzinnym, lecz nie tej. To nie był herb Shu, a czegoś innego. Starszy Huo nie znał się na tym, wiedział jednak, że była różnica, co za tym idzie, kobiety była, najpewniej, z innej rodziny. Narzeczona lub czyjaś żona. Jego wzrok szybko pada na osobę, która mogła być tym zaginionym partnerem – w dość szykownym stronu, siedziała koło nieprzytomnej kobiety i jego twarzy była znana Liang Mei, był przyszłą głową rodziny Shu. Następcą. Jasnowłosy aż chciał przewrócić oczami. Jak bardzo popularne było zabijanie kobiety, która niczemu nie zawiniła zamiast skupić się na mężczyźnie, który był problemem? Mei zamierzał ich oceniać jak tylko się dało. Zwłaszcza, że w systemie jasnowłosej panny były dwie trucizny. Jak bardzo chcieli ją zabić?  
_____ Kliknął językiem widząc jak zajmują się nią. Z jednej strony jakby była pękniętym jajkiem, z drugiej niesamowicie niedbale.  
— Jak nie chcecie się na nią zajmować to wyjdźcie! — podniósł głos poirytowany, lecz jego schowana pod maską twarz nie była łatwa do odczytania. — Co to ma być? Tak się zajmujecie chorą? Czy wy jesteście służącymi? Jak nie umiecie tego zrobić dobrze to idźcie.  
_____ Kobiety zlękły się jego głosu, specjalnie, kiedy wraz z tonem po pomieszczeniu rozeszła się jego energia, wyraźnie wywierając presje na otoczenie. Hao Liang Mei, biały smok, geniusz medycyny, on, we własnej osobie, nie zamierzał znosić takich widoków. Nie wiedział czy służące rozumiały jego status, miał to gdzieś, za takie znieważenie chorej osoby mógł im co najwyżej wbić kilka zatrutych igieł w krwiobieg i zobaczyć jak będą się czuły. Może wtedy, na przyszłość, będą lepszą pomocą.  
— Starszy Hao, proszę im odpuścić. — odzywa się mężczyzna, który do tej pory siedział cicho, a kiedy przeszywające spojrzenie ląduje na nim, wzdryga się, przełykając ślinę. — Wiem, że nie chciały źle, lecz moja luba nie była fanką, aby ją dotykały bez pozwolenia.  
— Twoja luba jak ją nazwałeś, walczy teraz o życie i nie jest świadoma co się dzieje. — odpowiedział zgodnie z prawdą zamykając usta mężczyzny. — Połóżcie ją równo na plecach, zdejmijcie buty i wszystkie wierzchnie odzienia. — kątek oka widział jak młodzieniec lekko oburzył się na twarzy, może zawstydzony faktem, że Liang Mei zobaczy jego kobietę na nago? Lekarzowi było to obojętne, lecz nadal... — Jeśli nie chcesz widzieć jej w takim stanie, wyjdź. Ja zamierzam spełnić prośbę i ją uratować.  
_____ Jego ton był suchy, lecz każdy w pomieszczeniu mu uwierzył. Jakby zamiast młodego mężczyzny za maską siedział starzec pracujący od początków świata jako znawca medycyny. Jego postawa i surowość w tym momencie dawała mi poczucie, że zajmie się tym odpowiednio. I tak było. Mei zajął się tym odpowiednio. Kiedy kobieta została zostawiona w zupełnie nagim odzieniu, przykryta, gdzie się dało. Aby nie odsłaniać swoich damskich części na piersiach oraz kroczu zostały położone białe materiały. Nie przeszkadzało mu to, wręcz preferował takie rozwiązanie, samemu je proponując. Puls serca może wyczuć przez nadgarstek, nie zamierzał dotykach jej damskich części. Coś takiego było poniżej niego. Z jego pierścienia zostały wyciągnięte długie igły, które wbijał w poszczególne punkty, izolując trucizny, sprawiając, że oddech poszkodowanej stał się równy. Czy obudziła się? Nie, cały czas pozostawała nieprzytomna, lecz jej stan był stabilny.  
_____ Patrzył na jej klatkę piersiową, która unosi się i opada w równym rytmie, po czym przyjrzał się 13 igłom, które były wbite w różne miejsce jej torsu. Złapał za nadgarstek, sprawdzając swoje podejrzenia. Po chwili, jego równe czoło zmarszczyło się, po czym otworzył oczy i wziął kolejną igłę, wbijając w odpowiednie miejsce w podbrzuszu kobiety. Służące, które stały z boku, oglądając to, wzięły wielki chłyst powietrza widząc akcję lekarza. On je zignorował, zamknął oczy i sprawdził ponownie puls oraz przepływ energii. Prychnął lekko i otworzył oczy, puszczając dłoń pacjentki i kładąc ją na miejsce.  
— Możecie ją przykryć, aby nie straciła ciepła. — powiedział do kobiet, dając im jeszcze kilka poleceń, takich jak ścieranie jej potu ciepłym materiałem i ciepłą wodą, czy dawanie jej wody co jakiś czas, a później, aby wyszły, zostawiając ich samych. — Pójdziecie także po jej opiekuna i Starszego Yuan. Mają się tutaj zjawić.
— Cz-czy zamierza Mistrz Doktor przyjąć ich w pokoju obok? — spytała jednak z kobiet, a jasne spojrzenie Mei od razu wylądowało na niej. — Przepraszam, że pytam. — od razu schyliła swój wzrok na ziemię, uciekając przed jego oczami.  
— Nie. Rozmowa będzie tutaj. — powiedział, trochę rozumiejąc o co mogło chodzić służącej. W końcu opiekunem mógł być mąż albo głowa rodziny, żaden z tych mężczyzn nie musiał patrzeć na chorą, aby usłyszeć diagnozę. Mei nie zamierzał jednak zmieniać swojego miejsce. — Przynieście mi także coś do pisania.  
_____ Tym razem nie musiał czekać długo aż wszyscy zajęli się tym czym powinni. Bardzo szybko kobiety przykryły odpowiednio pacjentkę, posłusznie zajmując się materiałem w sposób w jaki je poinstruował, żeby nie ruszyły igieł. One musiały zostać w jej ciele. Głównie przez fakt, że inaczej obie trucizny mogły na nowo zacząć podróżować po całym organizmie. Oglądając czyny kobiet, znudził się, więc wyjrzał za okno, dostrzegając, dopiero teraz, ile czasu faktycznie minęło. Wpatrując się krajobraz odciął się od świata. Nie wiedząc nawet kiedy, pozostając samemu. Co prawda mówili o wieczerzy, o posiłku na koniec dnia, więc światło nie było mu dogodne od samego początku diagnozy, lecz patrząc na księżyc wiszący na niebie w pełni... Mógł tylko westchnąć lekko nad jego pięknego.  
_____ Pierwszy w pomieszczeniu zjawił się Opiekun, którym okazała się głowa rodziny. Otworzył drzwi do cichego pomieszczenia i stanął, patrząc przed siebie, na widok, który miał przed oczami niczym obraz. Z powodu ułożenia drzwi, czy może całego pomieszczenia, Liang Mei, oświetlony przez światło księżyca, w swoim białym stroju, z włosami spadającymi gładko po wyprostowanych plecach, był tym co spotkało spojrzenie starszego mężczyzny. Ten widok nie był tym czego się spodziewał, to na pewno, lecz kultywator przypominał teraz nieśmiertelną wróżkę jeziora, aniżeli poważanego lekarza. Liang Mei dostrzegając energię nowej osoby, odwrócił się, sprawiając, że mężczyzna spojrzał prosto w jego oczy. Patrząc prosto w niego, a może i głębiej, głowa rodziny czuła, że to spojrzenie wkradało mu się do duszy. Stał jak zaczarowany. Dopiero po kilku sekundach opamiętał się, mrugając, przypominając sobie po co przyszedł.  
— Czy!
_____ Zaczął głośnym tonem, zestresowany i lekko zażenowany swoją fascynacją sprzed chwili. Szybko jednak zatrzymał się, widać jak Starszy kultywator podnosi palec i pokazując mu, aby był cicho. Na ten widok, po plecach starego, wysłużonego mężczyzny przebiegły dreszcze. Przełknął ślinę i kiwnął głową, że rozumie, wchodząc do pomieszczenia i podchodząc bliżej. Nie usiadł jednak koło Liang Mei, gdzie było wolne krzesło, a po przeciwnej stronie, po drugiej stronie leżącej, chorego narzeczonego jego syna. Córki, która wejdzie w jego rodzinę. Powinien powstrzymać się przed lubieżnymi myślami w jego głowie, powinien skupić się na niej. Na jej zdrowiu.
— Co z nią? — spytał cichym głosem, patrząc na oddychającą powoli, lecz płynnie chorą. Nie mógł spojrzeć na lekarza po drugiej stronie, wyraźnie zażenowany tych co siedziało w jego głowie. — Mamy jakieś odpowiedzi?  
— Tak... — Mei odpowiada, a mężczyzna, słysząc spokojny głos, przełyka ślinę, czując jak pot pojawia się na jego karku. — ...lecz poczekajmy jeszcze chwilę z tą rozmową.  
_____ Dorzuca, a głowa rodu może tylko kiwnął głową, że rozumie, nie mając pewności siebie, aby spojrzeć na lekarza, innego mężczyznę, który budzi w nim rządze, których nie powinien. Przecież do tej pory, jego głos nie sprawiał, że w gardle mu zasychało. Jego spojrzenie nie dawała mu dreszczów na skórze. Czy chodziło o to jak magicznie wyglądał? Jak eterycznie i czysto prezentował się w tym pomieszczeniu, oświetlony tylko blaskiem księżyca? Czy chodzi o jego piękno, którego nie znał, nie wiedział co kryje się pod maską, lecz czuł całym sobą, że jest to jeszcze większa uroda niż może sobie wyobrazić. Poza tym... Hao Liang Mei był starszym od niego mężczyzną, kultywatorem zamkniętym w sekcie, pod kluczem z dala od świata... Czy kiedykolwiek dotknął uciech cielesnych? Starszy z wyglądu mężczyzna zaczął wyobrażać sobie pewne sceny, które w jego głowie stawały się obrazami, którymi nie mógł się otwarcie pochwalić przed światem... Jego myśli, w tej ciszy, słysząc tylko cichy oddech, napędzały się same, a kiedy podniósł spojrzenie, spotykając wzrok Liang Mei, zachłannie chciał zobaczyć co kryje się pod maską. Co ukrywa...
_____ Zanim jednak zdążył zrobić cokolwiek, przemienić swoje tłoczące się myśli w czyny, drzwi pomieszczenia otworzyły się, a on spłoszony, jakby ktoś przyłapał go na cudzołóstwie, wpatrując się raz w swoją córkę, raz szukając czegoś na ścianach pomieszczenia, odwracał wzrok. Robiąc wszystko, aby tylko nie patrzeć na nowego przybysza.  
— Czekaliśmy na ciebie. — odezwał się w miarę cicho i spokojnie Mei, widząc, że w drzwiach pojawił się Hu Yin. Co prawda jego spojrzenie, najpierw lekko zaskoczone, później morderczo patrzące na Głowę Rodu, było zastanawiające, to nie przywiązał do tego większej wagi. — Mam diagnozę.  
— Spodziewałem się, że to właśnie dlatego po mnie posłałeś.
_____ Mówi zajmując miejsce koło niego, lecz mimo mówienia w jego stronę, lekarz widzi jak Hu Yin spogląda co chwilę na drugą stronę stołu. Co prawda Liang Mei chętnie spytałby co takiego sprawiło, że przyjaciel zamierzał zabić wzrokiem opiekuna chorej, lecz nie miał na to czasu. Potrzebował jak najszybciej zakończyć tą sprawę i postawić kobietę na nogi. W końcu nie miał pojęcia, kiedy jego choroba i bycie wtedy w otoczeniu całej sekty mężczyzn nie brzmiało jak dobry pomysł.  
— Głowo Rodu. — odezwał się do mężczyzny, sprawiając, że musiał spojrzeć w jego stronę. Mei widział, że spojrzenie, które mu kierował było pełne czegoś, ale nie umiał tego nazwać i w tym momencie, kobieta między nimi była ważniejsza. — Poza dzisiejszym atakiem trucizny, kobieta była traktowana przez kogoś trującym tonikiem przez długi okres czasu. Moim głównym spostrzeżeniem jest fakt, że tonik miał osłabić jej płodność. — zakończył połowę wypowiedzi i wziął głębszy oddech. Widać było po nim, że słowa, które zamierza powiedzieć nie leżą z nim dobrze. — Na ten moment można podejrzeć każdą osobę, która nie chciałaby, aby ta kobieta urodziła dziecko. Co do drugiej trucizny, wnioskuję, że miała zupełnie odwrotny efekt. Ktoś chciał, prawdopodobnie ją wykorzystać i usidlić przez ciążę lub zabić. Obie opcje są możliwe, wszystko zależy jaką dawkę zamierzali jej faktycznie podarować.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne - Page 2 Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach