Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Charm Nook Dzisiaj o 08:44 pmAku
incorrect loveDzisiaj o 08:18 pmYoshina
Argonaut [eng]Dzisiaj o 06:14 pmStriker
LiesDzisiaj o 12:21 pmSyriusz
W Krwawym Blasku GwiazdDzisiaj o 08:01 amnowena
A New Beginning Dzisiaj o 01:58 amYulli
Triton and the WizardWczoraj o 03:32 pmKurokocchin
Run fastWczoraj o 11:29 amEeve
Blood, drugs and you in the middle30/04/24, 10:16 pmTroianx
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
3 Posty - 13%
3 Posty - 13%
3 Posty - 13%
3 Posty - 13%
3 Posty - 13%
2 Posty - 9%
2 Posty - 9%
2 Posty - 9%
1 Pisanie - 4%
1 Pisanie - 4%

Go down
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne Empty Niespodziewane Skutki Uboczne {30/06/22, 12:11 pm}

W tym świecie, ludzie kultywujący energię wewnętrzną skupiają się w sektach, a wraz z wyższym poziomem kultywacji – rośnie liczba lat, które można przeżyć. Czy jest powód, aby rosnąć w siłę i kultywować energię? Tak, w tym niebezpiecznym świecie, gdzie słaby zostaje pożarty przez silnego, twoja siła to twoja szansa na przeżycie. Inny powód, dla którego można dążyć do coraz wyższych poziomach kultywacji to wstąpienie do niebios i stanie się nieśmiertelnym.

Są sekty skupiające się na alchemii i tworzeniu pigułek, są sekty, które zbierają ludzie szukających specjalizacji w sztukach zabijania. Istnieją więc też sekty bez konkretnej specjalizacji, które zbierają wyjątkowo uzdolnionych ludzi i chcą być jak najbardziej obszerne. Sekta Tian Shi jest bardzo wyrafinowaną sektą, którą zbiera tylko tych najbardziej uzdolnionych z uzdolnionych kultywatorów. Wśród tych mistrzów nie zabrakło miejsca dla XX, mistrza lecznictwa oraz alchemii, który potrafi przywrócić zmarłych do życia oraz YY, niepokonanego mistrza miecza. Mistrzowie miecza byli najbardziej niebezpiecznymi z kultywatorów, ponieważ poza wykorzystaniem techniki energii do walki jak każdy inny kultywator posiadali jeszcze magiczny oręż, który słuchaj się ich na każdym kroku. YY był wyjątkowym kultywatorem, bo w przeciwieństwie do innych mógł posiadać więcej niż jeden magiczny oręż.

Historia zaczyna się, gdy przez swojego eksperymenty XX stworzył nowy typ pigułki. Nie znając jej efektu, ale mając jakieś przypuszczenia – zjadł ją. Okazało się, że totalnie się przeliczył, a pigułka faktycznie miała efekt wzmocnienia szybkości kultywacji energii, jednak przy okazji wzmacniała też libido. Myśląc, że poradzi sobie z tym sam został przyłapany przez swojego przyjaciela – YY, który postanawia mu pomóc z jego „problemem” aż do momentu jak znajdą lekarstwo.

YY – mistrz miecza - M - Kass
XX – mistrz alchemii - M - Mireyet
Niespodziewane Skutki Uboczne
Emme

Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {04/07/22, 11:06 pm}

Yuan Hu Yin

chiń. Fate Thunder Tiger
Peak Nascent soul
560 lat
Kultywator
Mistrz miecza
Opis główny
Niespodziewane Skutki Uboczne IMG-5330

Wychowany w restrykcyjnej rodzinie, która od zawsze duży nacisk stawia na fechtunek, pojęcie strategii i kultywację. Hu Yin za czasów dzieciństwa nie posiada zbyt wiele czasu na bratanie się z rówieśnikami, a przynajmniej starcza mu go na tyle, aby zawierać znajomości, które mogą mieć dla niego znaczenie w przyszłości. Tego typu nastawienie wcześnie kształtuje jego, rosnącą wraz z wiekiem na sile; pewność siebie. Pierwsze treningi przeprowadzone pod wymagającym spojrzeniem ojca, którego żelazna dłoń nie zna ojcowskiego ciepła; a zarazem mistrza, który wskazuje mu życiową drogę - budują wytrzymałość i ambicję. Wszczepione za młodu torują ścieżkę, którą Hu Yin dąży po dziś dzień, stając się wobec swoich uczniów równie wyrafinowanym i wymagającym mistrzem, co niegdyś jego własny ojciec. Nie ma skrupułów, opuszczając rodzinną sektę, na rzecz sekty Tian Shi, która jawi mu się jako następny szczebel rozwoju, a zwłaszcza możliwość pojawienia się pośród uzdolnionych kultywatorów. Stąd też w rodzinnym gnieździe aktualnie nie może znaleźć całkowitego ukojenia, zważywszy na fakt, że przez nielicznych jego odejście uważane jest za zdradę.

Po dołączeniu do sekty Tian Shi z nadanym mu już wcześniej tytułem niepokonanego mistrza miecza, o czym niejeden dotąd się przekonał; szybko nabywa rzeszę uczniów, którzy pragną podnieść swoje osiągnięcia, a nawet przerosnąć swojego mistrza. Yuan swoją chłodną postawą i stawiennictwem na rozwój tworzy zimny respekt i czasem bezwstydnie wiejącą przepaść pomiędzy nim, a jego podopiecznymi. Nie jest fanem sformułowania “cel uświęca środki”, o wiele bardziej woli rzec, że bez bolesnego upadku, nie ma prawdziwej wygranej. Niejednokrotnie przy tym obija mu się o uszy, że brak mu empatii, ponieważ zamęcza uczniów na śmierć.
Dodatek
Przez sprawianie wrażenia nieprzystępnego i trudnego w obyciu, to on samodzielnie sprawuje całkowitą kontrolę w swojej części sekty. Z rzadka znajdują się śmiałkowie pośród uczniów, którzy są chętni mu sprostać, obawiając się przeszywającego spojrzenia i oceny spływającej gładko z ciemnych oczu Yuana. Nieraz zdarza mu się napotkać kultywatorów, którzy chełpią się swoimi osiągnięciami w fechtunku, wymierzając miecz przeciwko Yinowi, który należy do typu osób, które zawsze przyjmują wyzwania. Głównie z racji faktu, że nic mu bardziej nie podnosi ciśnienia, niż jawna zniewaga. Jest wiele rzeczy, których Hu Yin nie trawi, jednakże najbardziej w świecie nienawidzi, gdy ktoś dotyka jego włosów - niechęć wobec aktów tego typu bierze się z wczesnej młodości mężczyzny. Nie wiedzie zbyt bogatego życia prywatnego, choć zdarza mu się odwiedzić panie lekkich obyczajów, aczkolwiek nie obnosi się tym zbytnio, nie chcąc być bezwzględnie kojarzony z miejscami, w których można je spotkać.

code by EMME




Ostatnio zmieniony przez Kass dnia 03/10/23, 03:08 pm, w całości zmieniany 11 razy
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {04/07/22, 11:26 pm}

Hao Liang Mei

chiń. White Bright Jade
Biały Smok
Mid Nascent soul
Lekarz/ Alchemik
564 Lata
Opis Główny
Od dziecka wolał książki, zwoje oraz kultywowanie w spokoju od biegania za kolegami w podobnym wieku. Pochodzi z rodziny kultywatorów więc nikt nie przejmował się jego brakiem aktywności fizycznej. Zwłaszcza, że nie był kuleczką tłuszczu, a wręcz przeciwnie, zwinnie unikał wszystkiego co mu się nie podobało. Gdy jednak coś lubił poświęcał temu całą swoją uwagę.
Skąd więc wzięła się fascynacja medycyną i alchemią? Po dziadku, który pokazał mu jak robić pigułki, jak sprawdzać ciało pacjenta, jak rozpoznać trucizny oraz choroby. Ostatnie czego go nauczył przed śmiercią była akupunktura dzięki czemu w wieku tylko stu lat stał się znanym lekarzem. Takim, który nawet zmarłego jest wstanie postawić na nogi.
Już wtedy należał do sekty Tian Shi, gdzie dostał dwóch mentorów. Jednego specjalizującego się w medycynie, drugiego który miał go nauczyć obrony własnej. Żył tak poruszając się nimi aż osiągnął Nascent Soul i otrzymał swój własny kawałek świata stając się specjalistą od alchemii i jednym ze Starszych. Zaczął wtedy także zbierać uczniów oraz tworzyć swój ogród. Przy każdym wyjściu z sekty wzbogaca go o nowe zioła i rośliny, które kultywuje i wzmacnia, aby użyć do późniejszych eksperymentów. Nieważne czy będą to próby na ludziach czy nie. Meimei ma w zwyczaju wybierać najkrótszą drogę do swojego celu. Z tego też powodu bardzo często nie zwraca uwagi na konsekwencje swoich czynów czy emocje innych.
Dodatkowe
Kiedyś usłyszał, że ma piękną twarz. Nie do końca rozumiejąc intencję rozmówcy postanowił nosić na twarzy maskę. Teraz biała skorupa ze złotymi i błękitnymi znakami jest jego znakiem rozpoznawczym, a jego twarz znają tylko ci, którzy są z nim bardzo blisko. Nie jest takich ludzi dużo, bo nie należy do osób podtrzymujących rozmowę. Poza tym uwielbia zieloną herbatę, którą kolekcjonuje niczym skarby i nie przepada za brzoskwiniami.
Posiada dwóch uczniów sprawujących kontrolę nad całą resztą młodych kultywatorów należących do jego części sekty, nazwanego Bambusowym Tarasem, którego jest mistrzem i najwyższą mocą sprawczą. Bogaci ludzi czy kultywatorzy z całego świata potrafią zjeżdżać się do ich sekty Tian Shi, aby uzyskać możliwość oddania się w jego ręce i powrotu do pełni sił. Niestety, jest bardzo kapryśny w tym kogo będzie leczył oraz jaka będzie za to cena.

code by EMME


Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {06/07/22, 10:17 pm}

_____ Na zewnątrz wstawało właśnie słońce. Jego promienie przebijały się przez drewniane zasłony wpadając do pomieszczenia. Była to sypialnia, a na środku, na łóżku, w pozycji lotosu siedział mężczyzna. Światło spadając na jego porcelanowe poliki grzało jego skórę. Zbierające się ciepło sprawiło, że otworzył jasne otoczone długimi białymi rzęsami oczy. Jego chłodne spojrzenie wbiło się w okno i ruchem ręki pokierował podmuch wiatru, aby otworzył zasłony. Dźwięk zderzających się lekko drewnianych tabliczek rozbrzmiewał po cichym pomieszczeniu. Widok, który zastał go przez swoje okno ukazywał góry i znikającą z nich mgłę, kładące się na ziemię chmury nawilżające glebę. Pochylił się do przodu, a jego pozostawione luzem włosy spłynęły po ramionach do przodu zasłaniając mu widok. Zmarszczył lekko brwi i wydał z siebie lekki pomruk niezadowolenia rezygnując z czynności jaką chciał zrobić. Nie raz tłumaczył, aby zostawić je związane na noc, lecz jego służba zawsze sprzeciwiała mu się mówiąc o dobrym stanie włosów i dbaniu o nie. Nie chcąc się z nimi kłócić przegrywał tą nic nieznaczącą wojnę za każdym razem. Liang Mei przeniósł swój wzrok na drzwi słysząc zbliżające się harmoniczne kroki dwójki kultywatorów. Nie rozmawiali ze sobą, nie wydawali żadnego dźwięku poza lekkimi oddechami.
– Wejdźcie. – wyprostował się cały czas siedząc w swoich sypialnianych cienkich białych szatach z nagimi stopami nie wstając z łóżka. – Nie każcie mi czekać.
– Mistrzu. – odezwała się zgrabnie dwójka – Wchodzimy.
_____ W drzwiach pojawiła się para, kobieta oraz mężczyzna. Oboje ubrani w szary stój służących nieśli miskę z wodą oraz zestaw z herbatą. Jego poranny rytuał. Nie czekali aż odpowie im, pokłonili się lekko i zaczęli swoją pracę. Kobieta podeszła stawiając na stoliku koło łóżka zestaw i zaczęła przygotowywać herbatę, zieloną. Po zapachu można było dojść, że tym razem miała w sobie suszone czerwone owoce. Mężczyzna natomiast klęknął przed swoim mistrzem z miską, aby mógł obmyć swoją twarz nim założy maskę, która będzie nosił cały dzień. Gdy Liang Mei sięgnął do wody zanurzając w zimnej wodzie swoje koniuszki palców na jego twarzy pojawił się mały uśmiech. Następnie zaczerpnął jej i obmył twarz od razu sięgając do ramienia służącego, gdzie wisiał materiał. Biały i czysty, pachnący Spirited Grass. Piękny zapach cytrusów i mięty dostał się do jego nosa, gdy wycierał się. W tym czasie kobieta przestała przygotowywać herbatę i podeszłą do stolika ustawionego trochę dalej, aby podać swojemu mistrzowi maskę. Porcelana ze złotymi i niebieskimi wzorami była jego znakiem rozpoznawczym od lat. Wzory się zmieniały przez lata, lecz kształt i kolory zawsze pozostawały te same. Każda z popsutych poprzedników cały czas znajdowała się w jego posiadaniu, lecz dawno ich nie sprawdzał. Może jakieś zniknęły? Cóż, Mei nie miałby o tym pojęcia.
_____ Jakiś czas później wyszedł ze swojej sypialni ubrany w biało-niebieskie szaty i trzymając swój miecz przy pasie udał się na spotkanie ze swoimi studentami. Jego włosy związane lekką niebieską spinką pozwalały tylko kilku kosmykom pojawić się na twardej skorupie zakrywającej rzeźbioną twarz. Nauczanie to był jego obowiązek. Jako mistrz alchemii i lecznictwa nie musiał przyjmować aż tylu uczniów, za to potrzebowali oni jego pomocy i wskazówek o wiele częściej. Aby spotkać się z nimi musiał przejść ścieżką między wiekowymi drzewami, które sam sadził, gdy dostał to miejsce, Bambusowy Taras. Te drzewa, nazwane Metal Spin Tree dawały owoce, które służyły do wykonywania najbardziej popularnych pigułek w sekcie Tian Shi – pigułek odnowy. Ich wynalazcą był Mei i były jego pierwszym udanym eksperymentem rozpowszechniającym jego imię w świecie. Pigułki odnowy podane choremu kultywatorowi sprawiały, że jego własna energia i energią z otoczenia skupiały się na ranach przyśpieszając proces gojenia się ich. Problem z nimi był taki, że mówimy tutaj o ranach fizycznych, a nie tych duchowym. Świat jednak nie jest wypełniony samymi kroczącymi drogą nieśmiertelność, a raczej zwykłymi śmiertelnikami umierającymi od ran fizycznych. Dla nich taka pigułka była zbawienna, gdy energia na około nich pozwalała im uniknąć wykrwawienia czy utraty kończyny. Codziennie więc sekta bogaciła się z każdą sprzedaną buteleczką pełną pigułek mogących uratować życie tych mających najciężej.
_____ Struktura całego Bambusowego Tarasu sprawiała, że aby dojść do komnat samego mistrza, Hao Liang Mei, nazywanego Białym Smokiem, trzeba było przejść przez klinikę, następnie przez dwór, gdzie przebywali wszyscy uczniowie, a potem przez prywatny gabinet i laboratorium Mei. Dopiero na końcu tej drogi, najdalej od wszystkiego znajdował się jego ogród, a w środku niego jego mały dworek, gdzie przebywał on i jego dwójka służących. Aleja drzew otaczała wąską kamienną drogę do jego laboratorium, lecz gdyby rozejrzeć się, można było zobaczyć gigantyczny ogród pokrywający większą część całej przestrzeni. Było to miejsce hodowania tego, z czego później przygotowano pigułki i eliksiry. Różnorodność i nadmiar idealnych materiałów sprawiał, że każdy alchemik złapałby się za głowę marząc o możliwościach. Niestety, wszystko tutaj było pod kontrolą kultywatora, który nie lubił się dzielić. Jego skarby były tylko jego, jak smok. Mieszkał na szczycie patrząc na innych z góry i kolekcjonując coraz to cenniejsze sadzonki, przepisy i materiały. Jego przydomek jednak wziął się tylko po części z tej cechy charakteru.
_____ Spojrzenie kultywatora przykuła grupa uczniów, która miała dzisiaj obowiązek sprawdzenia stanu wszystkich roślin. Nie robili jednak nic. Stali w miejscu i wpatrywali się w roślinę nie wiedząc co zrobić. Nie trzeba było czekać długo na interwencje Liang Mei. Z gracją i powolnym krokiem niczym kot, podszedł do grupki studentów nie wydając przy tym prawie żadnych odgłosów. Jeden z nich odwrócił się i kątem oka dostrzegł mistrza. Szybko więc przywitał się składając dłonie. Reszta poszła w jego ślad schylając głowę i kucając na mokrej jeszcze trawie. Kiwnął tylko głową omijając lekko zestresowaną młodzież i spojrzał co takiego sprawiło im ten stres. Znajdowali się w tej części ogrodu, która zawierała nowe rośliny, o nieokreślonym wieku lub poziomie.
– Mistrzu… – odezwała się jedna z uczennic podnosząc lekko głowę. – Czy Heart-Warming Fire Flower nie powinien kwitnąć na pomarańczowo? Dlaczego ten jest czerwony?
– Bo jest starszy. – odpowiedział ukrywając swoją zadowoloną twarz pod maską, jednak ton wypowiedzi zdradzał go. – Heart-Warming Fire Flower kwitnie na pomarańczowo aż osiągnie tysiąc lat. Później zaczyna zmieniać barwę na czerwoną, aż osiągnie dziesięć tysięcy lat i stanie się czerwony w pełni.
– Więc…!
– Tak. – potwierdził przypuszczenia swoich zaskoczonych i podekscytowanych uczniów. – To jest mający dziesięć tysięcy lat Heart-Warming Fire Flower. – pochylił się dotykając lekko palcami jego płatków. – Powiedzcie reszcie, że dzisiejsze spotkania są odwołane i niech skupią się na kultywowaniu.
_____ Nawet wśród takich złych wieści fakt, że udało im się dostrzec coś tak rzadkiego sprawiło, że byli uradowani. Zobaczenie tak rzadkiej rośliny w taki niesamowitym wydaniu sprawiło, iż każda wiadomość będzie dzisiaj dobra. Heart-Warming Fire Flower był Niebiańską Rośliną samą w sobie. Ciężko do znalezienia, jeszcze cięższą do hodowania, lecz im się udało! Liang Mei zerwał delikatnie kilka płatków kwiatu, bo nie potrzebował więcej do eksperymentów i gdy odesłał podekscytowanych rozmawiających już między sobą uczniów sam skierował się do swojego laboratorium. Miał pomysły, a pragnienie ich zrealizowania nie opuszczało teraz jego myśli. Niestety, był bardzo prosty pod tym względem. Nie był wstanie powiedzieć, ile spędził czasu siedząc przy grzejącym piecu i kotle, lecz w końcu trzymał w rękach dwie pigułki. Połącznie wszystkich składników powinno przyśpieszyć proces kultywacji energii zewnętrznej i przekształcania ją we własną, wewnętrzną.  Przynajmniej taki zamysł dają ci składniki. Białowłosy zdawał sobie sprawę, że faktyczny efekt może się różnić od założeń. Tak, doskonale to wiedział. Nadal! Nadal jednak bez zawahania połknął jedną z nich czując jak jego ciało się rozgrzewa. Nie było to znajome mu ciepło, lecz nie było nieprzyjemne. Wyłączył piec oraz kotły i usiadł z boku przechodząc od razu do kultywacji. Musiał potwierdzić jej efekt. Im szybciej tym lepiej.
_____ Kilka godzin kultywowania dało mu jasny obraz sprawy. Pigułka sprawiała, że energia z zewnątrz łatwiej trafiała do jego ciała, jednak rozgrzewała je przy okazji. Był wstanie poradzić sobie na tą chwilę z ciepłem przy pomocy eliksirów z zimnym yin, bał się jednak powrotów zahamowanych objawów. Tego ciepła siedzącego w jego ciele i nie mogącego uciec. Postanowił zaprzestać tego eksperymentu i wyszedł zza zamkniętych drzwi trafiając na powiew zimnego powietrza, które rozwiewając jego włosy i łaskocząc lekko kark sprawiło, że po jego plecach przebiegł dreszcz. Coś było nie tak, lecz nadal nie potrafił pojąć co. Zmarszczył lekko brwi ukryte pod porcelanową maską i mruknął pod nosem z niezadowolenia kierując się do swojego ogrodu. Przechodząc między kolejnymi rabatami obsadzonymi roślinnością czuł jak z każdą chwilą z jego ciałem dzieje się coś nie tak. Czuł jak materiał, który miał na sobie ocierał się o jego skórę, a za każdym razem przechodził go wtedy lekki dreszcz sprawiający, że między jego biodrami zbierało się jakieś uczucie. Skierował się do małego zbiornika wodnego. Jego w miarę prywatnego miejsca, gdzie siedząc na kamieniu pod małym wodospadem oddawał się oczyszczeniu i kultywacji. Teraz jednak miał coś zupełnie innego w głowie. Nie mógłby nawet skupić się na czymś takich jak pozbywanie się zbędnych myśli, gdy cały czas nie rozumiał reakcji dziejącej się pod jego szatami, w spodniach.
_____ Wszedł do wody zanurzając się do pasa i opierając plecami o kamień. Zdjął maskę, wręcz zrywając ją z siebie i odrzucając na bok. Ta unosząc się na wodzie tylko na chwilę posiadała jego uwagę. Jego przyśpieszony oddech i lekko zaróżowione poliki ujrzały światło dzienne, ale nie miał żadnej poprawy. Kilka szybkich wdechów nie dały mu ukojenia, więc zanurzył się w wodzie po chwili wynurzając się i opierając czołem o jego jedyną pomoc – zimny kamień. Zwiewne ubranie przy zetknięciu z wodą stało się bardzo przylegające i lekko prześwitujące jasno pokazując jego całą figurę. Włosy także podążając tym śladem postanowiły znaleźć sobie miejsce zarówno na plecach, klatce piersiowej czy ramionach. Kilka nawet znalazło sobie miejsce na jego teraz odsłoniętej szyi i policzkach. W normalnych okolicznościach już dawno zebrałby je wszystkie do tyłu, lecz tym razem, w tym momencie, jego uwaga była zupełnie gdzie indziej. Odsunął materiał wyciągając swoje stojące przyrodzenie i dotykając go lekko. Czuł jak ogarniające go ciepło z tego nieznośnego czegoś staje się przyjemnością trafiającą prosto do jego mózgu. Poruszył delikatnie dłonią, a z jego ust wydostał się jęk. Przeszywające go fale jasno dały mu do zrozumienia co takiego się dzieje. Mei zaczął więc dotykać się dalej, poruszać ręką po penisie, lecz ukojenie, którego szukał wcale go nie znajdowało. Jakby cały czas czegoś było mało z jego ust uciekały coraz to kolejne dźwięki, które starał się powstrzymać.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {10/07/22, 04:08 pm}

         Poranek nie rozpoczyna się tak, jakby sobie tego życzył. Słońce leniwie wychodzące zza widnokręgu, nie wkrada się wąską smugą przez okno wprost do jego łoża, choć tego obecnie pragnąłby najbardziej. Rozpocząć dzień bez porannej katastrofy, która wyciągnęła go z komnaty wprost na żwirową przestrzeń dziedzińca o bladym świcie. Stoi przed czwórką rzezimieszków z założonymi na piersi rękami, szczękę ma zaciśniętą na tyle mocno, że linia żuchwy zdaje się być wyraźniejsza niż zwykle, a ciemnobrązowe skupione spojrzenie doszukuje się wyjaśnienia. Głucha cisza przygniata młodych kultywatorów, którzy ze skruchą wbijają tępe spojrzenia w ziemię, pochylając głowy przed swoim mistrzem.
         — Wydaje mi się, czy nie mówiłem, że macie uważać przy studiowaniu tej techniki? — pyta, sprawnie kryjąc pod chłodną barwą głosu, ogarniającego go zdenerwowanie. Tylko garstka osób, które znają go osobiście jest świadoma tego, jak wielkie problemy w panowaniu dla złością ma Hu Yin, nawet jeśli lata praktyki pomagają mu w ukryciu tego pod maską obojętności — wewnątrz płonie żywym ogniem. — Nie jesteście jeszcze na tym poziomie, by być w stanie wykonać Absolute Life Purple Flame. Cieszmy się faktem, że nie została z was tylko kupka popiołu — mówi dalej, a w jego zdanie wkrada się niemal niewyczuwalna nuta sarkazmu,  stąd i trudno stwierdzić czy obrócenie się w drobny mak jest prawdziwą rzeczą, czy wplecioną metaforą. Jakby nie było, studenci stając na równi z odpowiedzialnością są zmuszeni przyznać mu rację, o niej świadczą też poobijane twarze, na których raz po raz pojawiają się grymasy bólu, płynące z widocznych na ciele ran.
        Absolute Life Purple Flame jest jedną z technik wyższego szczebla, o której zaledwie informacja płynie z jego ust podczas zeszłego wykładu. Nie jest zatem nauką, jaką stara się wówczas przekazać, zadając młodszym do nauki jej starszą i łatwiejszą wersję. Dopiero po opanowaniu podstaw i świadomego podejścia do sprawy, można by rozważyć studiowanie wnikliwiej danego tematu. Jednak widocznie zapalczywość, brak cierpliwości i chciwość wobec posiąścia absolutnej władzy w tym starciu bierze przewagę, stawiając ich w obecnej sytuacji.
        — Mistrzu… Nie śmiem podważać twojego słowa — rzuca najodważniejszy ze studentów. Podnosi delikatnie głowę, jednak po nawiązaniu kontaktu wzrokowego znowu pochyla ją stronę ziemi. — Będziemy uważniej przykładać się do zajęć! — woła inny głos, przemawiający za wszystkich, skupionych na placu ich wspólnego zakątka piekła. Powierzchnia w większości wyłożona jest grubą warstwą żwiru, który wbija się w ręce i kolana poszkodowanych uczniów, ale Yin nie widzi dla nich łaski.
          — Kara was nie ominie. Dzisiaj nie będzie wykładów, odpocznijcie i przekażcie reszcie, aby zajęli się kultywacją. Zapytam Starszego Hao w waszym imieniu, czy będzie skory was wyleczyć — rzuca po dłuższej, niemal już gęstej ciszy, po czym odchodzi. Jego przyjaciel należy do wybrednych osób, stąd i Hu Yin nie ma wątpliwości, że może nie mieć ochoty na przyjęcie paru niesfornych uczniów w Bambusowym Tarasie.
          Jego czarne jak smoła włosy falują, gdy stawia spokojnie kroki, a wyłaniające się nad budynkami słońce dodaje im nieco jaśniejszych refleksów. Oczy za to zdają się nieobecne, pochłonięte tłumionym nadmiarem emocji, które nie odnajdą swoje ujścia na posesji Szczytu Półksiężyca. Dusi w sobie również pragnienie powrotu na dziedziniec, aby zaprezentować studentom prawdziwą potęgę techniki Absolute Life Purple Flame i dobrze, że na to nie przystaje. Targanie się na emocje, nigdy nie przynosi niczego dobrego w skutkach.
           Bambusowy Taras majaczy w oddali, gdy schodzi po licznych schodach w dół ze swojej góry. Wizyta widnieje na liście niesprzecznie koniecznych — nie tylko ze względu na studentów, którzy dają mu tudzież dobry powód; ale również z racji kończącego się zasobu pigułek uspokajających, za pomocą których jest w stanie utrzymać swój gniew w wystarczających ryzach. Zachowanie twarzy na własnym terenie jest dla niego najważniejsze, gdyż trzyma mu podległych pośród twardych granic, a to też w większości czasu przynosi mu spokój i ukojenie. Utrata pozycji, do której roszczy sobie prawa wywołać może niepotrzebne nikomu zamieszanie, płynące z wybuchowego temperamentu Yuana, o który niewielu jest go w stanie posądzić.
           Po upływie niezliczonego czasu dociera do serca sekty Tian Shi, widocznie tętniącego życiem. Po rozległym dworze przechadzają się ucieszeni uczniowie, jakby tknięci radosną nowiną — stanowiąc całkowite przeciwieństwo studentów Szczytu Półksiężyca. Może też dlatego, sam Yin czuje się niczym niepasujący element układanki. Nie kwapi się w założenie na twarz bardziej przyjaznej maski, niż ta towarzysząca mu przez całą drogę grobowa mina, gdy zbliża się do dwójki kultywatorów.
           — Gdzie znajdę Starego Hao? — pyta bez ogródek, kiwając głową, gdy ci witają się z nim. Będąc całkiem częstym gościem Bambusowego Tarasu jest już rozpoznawalny, stąd i młodsi wiedzą, z kim mają do czynienia. Niepogoda ducha, którą emanuje Hu Yin mimo wszystko nie zmywa uśmiechów z ich twarzy. Słowem i gestem wskazują mu odpowiedni kierunek, a gdy odchodzi do jego uszu dopada coraz więcej nazw roślin, które niczego mu nie podpowiadają.
           Aby trafić do ogrodu jest zmuszony przejść przez gabinet i laboratorium, w których według wytycznych powinien natknąć się na przyjaciela. Aczkolwiek miejsca te pozbawione są żywej duszy, choć jej niedawna obecność jest w nich wyczuwalna, wraz z zapachem kwitnących kwiatów, tak pasującym do Liang Mei. W końcu staje u podnóża ogrodu, wpatrzony w porastającą go roślinność, która z niewyjaśnionych powodów nasyła mu obrazy bambusowego lasu pochodzącego z rodzinnej sekty. Zatem jest to też jedyne miejsce, w którym daje się omotać odległym wspomnieniom, tym wiążącym się zarówno ze szczęśliwą, jak i tragiczną w skutkach młodością. Jako że soczyście zielona trawa, na której zwykł uczyć się w towarzystwie swoich braci i sióstr, przed jego odejściem zostaje splamiona szkarłatem krwi.
           Ogrodowa ścieżka prowadzi go w stronę osłoniętego roślinnością zbiornika wodnego, którego nie zwykł na co dzień widywać. Nigdy nie przyszło mu na własną rękę zapuszczać się tak daleko w zielenic, ani w towarzystwie Meimei. Niespodziewanie dochodzi do niego dźwięk, który w pierwszej chwili uznaje za dziwny, choć zdecydowanie należący do bliskiego mu przyjaciela. Przyspiesza więc kroku, mając z tyłu głowy wrażenie, że może dziać się coś złego, choć i co mogłoby spotkać Hao w jego własnej, prywatnej przestrzeni? Zwłaszcza będąc chronionym przez oddziały wielu innych uzdolnionych kultywatorów.
           Będąc już u celu, choć osłonięty rosłym drzewem, dostrzega Liang Mei, w sytuacji, której nie spodziewa się być świadkiem. Marszczy brwi, rzucając krótkie spojrzenie na niedbale odrzuconą, zdobioną maskę, którą ten zwykle nosi na twarzy, choć Yin nigdy nie zrozumie po co. Po co kryć tak piękną twarz, będącą wręcz wizytówką, by móc przywieźć jeszcze większej duszyczek w nieskromne progi Bambusowego Tarasu. Białe długi włosy, zarumienione policzki i mętne spojrzenie, oddane przyjemności, która rodzi się poprzez drobną, męską dłoń w zbereźnym akcie. Pierwszy szok mija z twarzy Yuana, który nigdy nie posądziłby cnotliwego Mei o dotykanie się w samotności; zastępując go sprośną myślą o dołączeniu. Nie ukrywa, że przyjaciel jest dla niego atrakcyjny, o czym świadczy tak długie doglądanie jego poczynań, z cichym pragnieniem włożenia też dłoni do własnych spodni. Złość mija w zastraszającym tempie, zamieniając się w inną, totalnie nie zbieżną emocję, choć równie silną.
           Nie dba o bycie zauważonym, gdy podchodzi bliżej zbiornika z psotnym uśmiechem na twarzy, kucając tuż przy jego krawędzi. — Pierwszy raz? — pyta z rozbawieniem, spoglądając na starszego mężczyznę, wyglądającego na totalny bałagan. — Wyglądasz jakbyś potrzebował pomocy — stwierdza, drocząc się widocznie. Podekscytowanie rośnie, w miarę zażenowania Liang Mei jego obecnością przy zbiorniku.  I szczerze Hu Yin nie spodziewał się, że obserwowanie go w tym stanie, gdy wciąż pomruki spowodowane niewygodnym problemem wydostają się spomiędzy rozchylonych ust; będzie niosło tyle przyjemności. W klasyfikacji zdecydowanie zajmuje podium, hen wyżej, niż doświadczenia, które przynosi z okolicznych burdeli.
            — Jeśli ładnie poprosisz, może się zdecyduję — dodaje jeszcze, wchodząc w ubraniach do zbiornika, aby zaraz zbliżyć się do mężczyzny. Z jego twarzy można odczytać pewność siebie, płynącą na równi z rozbawieniem sytuacją, choć oczy niedawno gniewne, obecnie wyrażały podniecenie. Gdyby zabłądzić dłonią pośród ciemnych szat, można odczuć tego twarde dowody. — Jestem ogromnieee  ciekaw, co cię do tego doprowadziło — rzuca świszczącym szeptem, zjeżdżając wzrokiem po mokrej szacie, przyklejonej do klatki piersiowej mężczyzny, aż po trzymaną przez niego męskość. — To jak Meimei? Pomóc ci z tym? — pyta, ujmując jego podbródek dwoma palcami, podczas gdy druga dłoń powoli rozchyla przemoczone szaty.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {12/07/22, 01:01 am}

_____Liang Mei był lekarzem. Co za tym szło, znał się na przyjemnościach cielesnych… w teorii. Nigdy nie uczestniczył w praktykach, bo nie wypadało, bo miał się skupiać na kultywacji, bo zawsze było coś bardziej interesującego niż marnowanie czasu na nic nie dającej czynności jaką było sprawianie sobie przyjemności. Tak przynajmniej uważał. Jak miał więc wiedzieć czy jego wygląd w tym momencie jest atrakcyjny czy nie, czy jego głos za głośny lub cicho ukrywa się w szumie liści? Przegryzł dolną wargę starając się uspokoić swój biegnący oddech, uciszyć wydawany przez siebie dźwięk, nad którym zupełnie nie panował. Nie zamierzał robić z siebie widowiska, zwłaszcza teraz kiedy nie miał pojęcia jak ukoić swój problem. Czy w ogóle jego zachowanie szło w prawidłowym kierunku? Szybsze ruchy ręką nic nie dawały, a wręcz sprawiały, że rozpalał się coraz mocniej. Potrzebował czegoś, czego nie umiał określić. Jego pulsujący penis czy nogi, które powoli traciły siłę w kolanach jak tylko był bliżej czegoś, co nie chciało nadejść. Niczym droczenie się z samym sobą. Jego głowa, która zdolna była jeszcze do pracowania chciała znaleźć rozwiązanie, pomóc sobie, lecz jedynym rozwiązaniem, o które się usilnie obijała to spróbowanie mocniej, szybciej, inaczej. Nieważne co robił, nie znajdował rozwiązania pogarszając sprawę. W końcu z jego ust wydobyły się sfrustrowane dźwięki połączone z pomrukami domagającymi się więcej.
_____Zatracony w swoich próbach i błędach, cały czas nie mogąc dotrzeć do miejsca, którego pragnął, nie zauważyłby, gdyby ktoś stanął nawet koło niego. Do jego uszu docierał tylko jego własny dźwięk, głos brzmiący jakby pochodził od kogoś innego. A może tylko tak mu się wydawało, bo był z natury małomówny i nie pamiętał, jak potrafi brzmieć jego własny głos? Pogrążony w tym rozmyślaniach i poszukiwaniach ukojenia coraz gorszego ognia w jego ciele nie był świadomy pojawienie się na horyzoncie swojego przyjaciela. Jego obecność, która normalnie byłaby z daleko zauważona w tym momencie nie istniała. Dopiero gdy do uszu dobiegł znany mu głos Hu Yin’a. Bardziej basowy i cięższy, rozbrzmiewał w jego uszach w momencie, gdy instynktownie spojrzał w stronę, z której dobiegał. Jego pytanie oraz świadomość, że widział co robi od razu zalała jego twarz rumieńcem. Czuł wstyd, że został przyłapany, lecz czując na sobie wzrok mężczyzny mógł tylko wzdrygnąć się lekko, gdy przeszedł go dreszcze. Jeśli tylko byłoby to możliwe schowałby się teraz gdzieś daleko, ale ciało oraz umysł miało zupełnie inne plany widząc rozbawionego, lecz nie zdegustowanego widokiem przyjaciela. Rozum próbując walczyć z chętnym ciałem mógł tylko powstrzymać się od odpowiedzi na pytanie kultywatora. Przegryzł więc wargę i oderwał od niego spojrzenie rzucając je na wodę. Gdyby tylko odrzucił swoją dumę i mógł przezwyciężyć swoje zawstydzenie tą całą sytuacją prawdopodobnie już dawno rzuciłby się na kolana oddając wszystko co miał za rozwiązanie tego problemu. Teraz jednak, w jego oczach można było zobaczyć, jak walczy ze sobą.
_____Z każdym krokiem, z każdym słowem, Meimei miał w głowie coraz mniej oporów. Jakby wszystko mówiło mu, że rozwiązanie jego problemu stoi przed nim, że nie musi już sam kombinować i próbować. Płomień w nim zdawał się być pusty, chcący wypełnienia, gdy jego jasne oczy zobaczyły pragnienie wypisane na twarzy Hu Yin’a. Widział wzrok mężczyzny lubieżnie obserwujący jego ciało, które potrzebowało ukojenia. Gdyby nie droczące się z nim słowa już dawno mógłby przejść do rzeczy, wiedział bowiem, że on ma to czego potrzebuje. Położył wolną dłoń na klatce piersiowej przyjaciela, wkładając delikatnie palce między założone na siebie warstwy ubrań i pociągając w dół sprawiał, że ciało mężczyzny ujrzało światło słońca. Rozsunięte ubrania jasno odsłaniały jego tors schodząc aż do spodni, gdzie Mei zostawił swoją dłoń opierając ją lekko o wybrzuszone miejsce. Przestał wzrokiem śledzić swoje poczynienia i wrócił spragnionym spojrzeniem na twarz swojego przyjaciela po drodze obserwując co takiego pojawiło się przed nim. W porównaniu do niego nie był biały niczym śnieg i miał o wiele bardziej widoczne mięśnie. Podniecony i pełen pożądania Liang Mei nie potrzebował niczego więcej, aby odrzucić swój rozum.
– Proszę pomóż – otworzył drżące wargi wbijając swoje spojrzenie z wyczekiwaniem w twarz Hu Yin’a – Godzę się na wszystko… tylko, pomóż, ukoi ten ogień.
_____Jego głos bliższy szeptu niż faktycznej rozmowie wypełniony był pragnieniem, którego Meimei nie był wstanie określić. Nie znal się na tym, ale Hu Yin, tak. W tym momencie jego walcząca do tej pory godność odpuściła sobie, zrobi wszystko, aby uspokoić gorejący w nim żar. Pustkę, której nie był wstanie wypełnić i nie miał pojęcia, dlaczego. Może on, ciemnowłosy mężczyzna przed nim da radę. Liang Mei, znajdował się teraz w miejscu, gdzie nie przejmował się niczym i potrzebował czegoś, co miał wrażenie, da mu tylko ten człowiek przed nim.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {14/07/22, 01:36 pm}

         W jego oczach atrakcyjność Mei nie rodzi się głównie z aparycji. Z białych i lśniących, długich włosów, w które zaplata palce, pociągając delikatnie kosmyki w tył. Białej jak śnieg, niemal porcelanowej karnacji, skąpanej obecnie purpurowym rumieńcem wstydu. Czy delikatnie umięśnionego ciała, pragnącego grzesznego dotyku, przed którym wiecznie się wzbraniało. To właśnie upartość przyjaciela, odstępstwo od przyjemności i marszczenie brwi na zbereźne żarty, które nigdy nie przestają opuszczać ust Yina, podnoszą efekt zainteresowania. Liang Mei dotąd jest mu całkowicie niedostępny, odpychający możliwe zbliżenie między nimi, do których Yuan od zawsze zdaje się podchodzić żartobliwie, bez bezpośredniego stawiennictwa na fizyczny akt.
         Stąd też ciepło emanujące z ciała pod jego dłonią i żar płynący z jasnych oczu jest dla niego niezrozumiały, tak jak i szeptem rzucone błaganie o pomoc. Przez chwile ma wrażenie, że się przesłyszał, jednak dłonie lekarza szybko wyprowadzają go z niedowierzania. Górna część jego szaty opada na lustro wody, odsłaniając karmelowe, umięśnione ciało, gdzieniegdzie pokryte bliznami po startych dotąd pojedynkach, a blada dłoń sięga do wybrzuszenia wciąż okrytego materiałem spodni.
         – Skoro tak ładnie prosisz – mruczy, choć zmartwienie całkowicie nie opuszcza jego głowy. Stwierdzenie, że niecodziennym jest widzieć Meimei w takim stanie, obecnie staje się prawdziwą rzeczą, czymś co nie powinno się wydarzyć, a dla Hu Yina zbyt dobrym, aby to przerwać. Podejrzewa, że gdy załatwią sprawę, wraz z wytłumaczeniem przyjdzie mu zrozumieć.
         Gdy dłoń starszego zaciska się mocniej na jego przyrodzeniu, spomiędzy ust wydobywa się zduszone sapnięcie, przywracając automatycznie rozbawiony uśmiech. Z wiedzą, że jest w stanie odrobinę wykorzystać sytuacje, łapie Mei za szyję przyciągając do żarliwego pocałunku, który swą gwałtownością nadaje również tempo ich zbliżeniu. Całuje i podgryza jego wargi, atakując je również językiem, który bez problemu wdziera się do środka, przejmując całkowitą dominację. Przy tym też poluźnia uścisk na krtani, nie chcąc doprowadzić przyjaciela do szybkiego omdlenia, które przy narzuceniu nadmiaru odczuć na pierwszy raz – jest całkiem prawdopodobne. Nie minie chwila, a jego twarda męskość również zostaje wypuszczona, spośród plątaniny mokrych szat. Wtem ociera się nią o przyrodzenie lekarza, a niemal elektryzująca bliskość posyła dreszcze na jego ciele.
         – Musimy wyjść ze zbiornika, inaczej będziesz miał otarcia – szepcze gardłowo, kiedy się od siebie odsuwają. Jego głos obecnie zdaje się być jeszcze niższy, a bas rozgnieżdża się w membranie jego strun głosowych. Łapie przyciśniętego do kamieni Mei za uda, aby podnieść go i przenieść na brzeg zbiornika. Nie odrywa przy tym ust od jego szyi, starając się przy tym nie robić śladów, choć pragnienie pozostawiania po sobie pamiątki, jest silniejsze. Stąd też odsłaniając w całości ciało mężczyzny, sięga ustami do jego sutka, którego podgryza, tak jak i skórę wokół pozostawiając małe, krwistoczerwone malinki. Nikt inny ich w tym miejscu nie dostrzeże, choć i tak istnieje prawdopodobieństwo, że Liang Mei go później za nie zabije.
          – Nie byłbym zdziwiony gdybyś powiedział, że nacierasz ciało wonnymi balsamami. To wręcz niemożliwe smakować tak dobrze – nęci słowem, napawając się widokiem bałaganu, który sam tworzy. A niebawem ma być jeszcze lepiej, do czego też wiedzie ich droga pragnienia, kumulująca w podbrzuszu coraz większe ciepło. Mimo otrzymania całkowitej zgody, co do dalszych poczynań, utrzymuje kontakt wzrokowy, ściągając spodnie przyjaciela, pozostawia go w końcu całkiem nago, błagającego o dotyk w chwili, gdy Yin robi się mokry od samego patrzenia.
          –  Sprawdźmy czy tutaj też smakujesz tak dobrze – dodaje, po czym rozsuwa jego nogi, chyląc się między nie. Przejeżdża językiem po całej długości członka, choć to nie on jest celem jego zainteresowania. Mimo wszystko pozostawiając mokry dotyk, daje starszemu chwilę, aby przyzwyczaić się do nowych doznań. Tych, dotąd niezmierzonych, zanim toruje sobie drogę do dziurki, którą nagina palcem, czując schodzący się w tym miejscu puls. W pierwszej chwili chce jeszcze coś powiedzieć, jednak dość już droczenia się, najwyższy czas przechodzić do aktu, który ujarzmi ciepło, skumulowane i związane wstążką pożądania.
           – Otwórz usta i naśliń je dobrze – rzuca, wracając do wcześniejszej pozycji i przystawia palce do ust przyjaciela i chwyta ich członki drugą ręką, która pociera je miarowym tempem.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {17/07/22, 11:21 pm}

_____Blizny, które ujrzały światło dzienne były mu dobrze znane. Większość z nich opatrywał sam, bo nie chciał, żeby ktoś inny go dotykał i wykonał niezdarną robotę. Nawet w jego rękach te najcięższe z ran pozostawiły po sobie ślady. Dotykając go lekko, jego skórę, która zna słońce i była pokrytą krwią swoją i przeciwników, czując pod opuszkami te blizny, zmarszczył brwi. W jego głowie osoba przed nim przed chwilą została nieświadomie zakwalifikowana jako lekarstwo na rozgrzewające go pożądanie, lecz nie był tylko tym. Był jego przyjacielem, którego zamierzał wykorzystać. Jego wzrok spoczywający na ciele i gotowej do czynów męskości szybko zmusił mętny umysł do odrzucenia winy na później. Tak jak zwykle, konsekwencjami Meimei zajmie się, gdy upora się z obecnym problemem. Słysząc więc potwierdzenie i zgodę od przyjaciela, której jak najbardziej się spodziewał mógł westchnąć z ulgą. Bał się w kącie serca, że odmówi mu i zostanie zmuszony zgarnąć inną przypadkową osobę do załatwienia tego problemu. Przywrócenia go do prawidłowego stanu, tego nie pogrążone w pragnieniu i żądzy nieznanego pochodzenia, lecz kierującej się w jednym kierunku. Cóż, później pewnie pogrążonego także w niesamowitym obrzydzeniu samym sobie i chęci destrukcji. Myśląc o tym zacisnął dłoń i słysząc sapnięcie od razu puścił spoglądając bardziej przytomnie na twarz Hu Yin’a, który pocałował go od razu.
_____Zbliżenie ich ust, lekki ból towarzyszący ugryzieniu warg, która natychmiast uzyskały pełniejszy czerwony kolor, sprawiał, że lekarz nie mógł myśleć. Zupełnie pogrążony w tej chwili i nieznanej mu przyjemność pozwolił przyjacielowi robić co tylko chciał. Jego język zagłębiając się w jego ustach zachowywał się jakby próbował poznać go całego, zrozumieć go, wypełnić. Ta idea zajęła umysł Mei sprawiając, że ogarnęło go podniecenie, które rozumiał. Chciał więcej. Tego. Ust Yin’a na nim. Na jego wargach, na jego ciele, gdziekolwiek. Zupełnie nie zwracał uwagi na uścisk, który mógł pozostawić ślad na białej skórze. Dopiero gdy siła trzymająca jego krtań zmalało zrozumiał, że będzie mu tego brakowało. W tym dominacji jaką miał wtedy nad nim Hu Yin. Idea, że miałby się komuś podporządkować tylko ze względu na jego siłę fizyczną budził w nim jakieś dziwne żądze, o których myślenie teraz tylko pogłębiało pragnienie i uczucie pustki w jego podbrzuszu. Zasłonił swoje usta ręką i zmarszczył brwi próbując przełknąć ciężkie westchnięcia, które zbierały się w nim z każdym ruchem i ocieraniem się o siebie przyrodzeń.
_____Jego głębokie oddechy i drżące ciało, próbowało się uspokoić, gdy odsunęli się od siebie. Przytaknął lekko głową na instrukcję Hu Yin’a myśląc, że sam ma przesunąć się w stronę krawędzi. Wydawało mu się to bardzo logiczną konkluzją więc zaskoczony wydał z siebie lekki jęk, gdy mężczyzna postanowił podnieść go dotykając drżących nóg i delikatniej skóry palącej się teraz od tej bliskości. Liang Mei próbował zapanować nad sobą, lecz usta, które dotknęły jego szyi sprawiły, że przeszedł go dreszczy sprawiający, że zaczął zachowywać się jak kot, wyginając swój grzbiet, aby ułatwić dostęp, ułatwić czynność, która rozgrzewała go mocniej, chociaż wierzył, że to nie możliwe. Gdy te same usta zaczęły schodzić niżej trafiając na jego różowe sutki jasno odznaczające się na jasnej skórze przeszły go dreszcze, które spływały falami w dwa miejsca. Do jego męskości domagającej się uwagi, które starał się ignorować oraz do jego mózgu sprawiając, że mógł tylko starać się zasłonić swojego usta, aby chociaż te jęki przepełnione pożądaniem nie ujrzały świata, ponieważ tylko to mu pozostało. Cały czas przekonywał się na nowo jak bardzo chętnym i potrzebującym ukojenia można być.
– Kto by… używał czegoś… takiego? – zebrał w sobie powietrze i wydobył słowa dukając, aby złapać co niektóre dźwięki w gardle. Już wystarczająco się upokarzał całą tą sytuacją i chciał zaoszczędzić sobie słuchania później komentarzy o jego głosie. Wiedział, że nie przyjmie tego dobrze. – Czujesz zioła i … składniki… pigułek.
_____Prawda była taka, że nie mógł poczuć własnego zapachu, ale zwykle otaczając się kwiatami, olejkami i ziołami pachniał lekko, lecz kwiatowo. Jego skóra spokojnie mogła przesiąknąć zapachem mocniejszych słodkich kwiatów czy owoców. Nie rozumiał jednak, czemu teraz to mogłoby być ważne. Poza tym nie miał na tyle siły w głosie, aby zacząć to wszystko tłumaczyć przyjacielowi, który wyraźnie nie zamierzał słuchać. Zwłaszcza gdy utrzymując z nim kontakt wzrokowy złapał za materiał spodni i ściągnął go na dół. W sercu Meimei pojawiła się chwilowa panika na myśl o fakcie, że zbliżają się do głównego wydarzenia. Jego oczy go jednak nie zdradziły cały czas płonąć w oczekiwaniu na kontynuację, która nastąpiła bardzo szybko. Ciemnowłosy rozsunął jego nogi wprowadzając twarz lekarza w jeszcze większe zawstydzenie. Właśnie teraz, jego przyjaciel miał idealny widok na jego prywatne części ciała. Wszystko, widoczne i gotowe na co tylko będzie w jego zamiarach. Już nie komentował słów czy pytania na temat smaku, bo w takim momencie posiadał za mało wiary w siebie, aby odpowiedzieć bez łapania oddechu między coraz to powiększającym się pragnieniem.
_____Szok elektryczny, który przeszedł go wyginając ciało. Przysuwając się biodrami do języka podróżującego po jego przyrodzeniu sprawił, że na chwilę przestał oddychać. Jakby wyłączył ową funkcję w organizmie nabrał z powrotem powietrza dopiero gdy zakończył swoją podróż i odsunął się pochylając jeszcze niżej. Meimei zagryzł wargi, aby ukryć pożerający go wstyd, ogień i dokonując ostatnich prób stłumienia tego płomienia co tylko skończyło się na marnym trudzie mącąc jego wizję i szkląc oczy, które powoli miały dosyć. Chciały osiągnąć jakieś spełnienie, dokończyć co zostało zaczęte. Jasnowłosy nie próbował nawet tego pojąć mając wrażenie, że za chwilę w końcu przejdą do zaspokojenia gorejącej pustki. Ruch ręki i utrzymane między nimi tarcie znikające przez coraz mokrzejszy organ zabierało mu na nowo oddech, który utrzymywał z trudem. Polecenie otrzymane od Hu Yin’a przyjął bardzo posłusznie otwierając usta i skupił się na pokryciu jego palców śliną tak dokładnie jak tylko potrafił. Ssał, lizał i starał się utrzymać kontakt wzrokowy z przyjacielem, aby wybadać czy oto właśnie mu chodziło. Szukając aprobaty na jego twarzy widział tylko w odpowiedzi pożądanie, które podrzucało do ciepła rozlewającego się w ciele. Gdy zabrał mu palce i rzucił się na niego całując agresywnie jak poprzednio, zabierając mu oddech oraz jakiekolwiek obiekcje. Na ten moment i chyba już zawsze dominujące i zaborcze usta wojownika będą jego ulubionymi. Ah... Chciał więcej. Pogrążając się w tej myśli położył swoje dłonie na policzkach mężczyzny jasno dając do zrozumienia, żeby nie przestawał. Całym sobą. Biodrami, rękami, językiem odwzajemniającym pocałunek w takim sam sposób w jaki on całował go. Liang Mei zawsze bardzo szybko się uczył.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {25/07/22, 09:43 pm}

        Yinowi nie można odjąć doświadczenia, które nabywa od paru setek lat, w stosunkach głównie czerpanych z okolicznych burdeli i nawet stawienie się w takiej sytuacji z osobą, której daleko od tego towarzystwa, wciąż nie zmienia obecnego położenia. Wynikiem braku zachowaniu równowagi między własnym tokiem myślenia, a rzeczywistym działaniem jest fakt, jaką Mei roztacza wokół siebie aurę. Przez to też trudno mu podjąć decyzję czy przejść bezpośrednio do konkretów czy droczyć się dalej, byleby móc odrobinę dłużej podziwiać buzię skąpaną w soczystym rumieńcu, niepewne ruchy ciała, nie odnajdującego się w akcie przyjaciela. Na jego ustach pojawia się szerszy uśmiech, gdy słyszy słowa, które nieporadnie przechodzą przez ściśnięte gardło starszego kultywatora. Pod gardłowym sapnięciem kryje przeciągły chichot, który powstaje wobec racjonalnego tłumaczenia. Co do prawdziwości sformułowania nie ma przeciwwskazań, jednakże jego słowne igraszki nie mają na celu uzyskania takiej odpowiedzi. Wypowiadając je, chce uzyskać niezrozumienie w szklanych oczach przyjaciela, chce się karmić tym brakiem doświadczenia, które zresztą bez większego problemu otrzymuje. Coś w tym braku obeznania go pociąga, jednak nie ma chwili, by móc poświęcić czas na rozmyślanie nad tym; zwłaszcza, gdy ma przed sobą istne arcydzieło.
         Jasne ciało skąpane jest w zroszonych kropelkach potu, które spływają po odsłoniętej klatce piersiowej, aż do dołeczka w okolicach miednicy. Choć to nie na nich skupia się wzrok, jako że bezwstydne spojrzenie zjeżdżające na dół, kieruje się automatycznie na pochwycone w męską dłoń członki, pocierane o siebie w miarowym tempie. Odczucie jest elektryzujące, co rusz przesyła prąd dreszczy biegnący od podstawy męskości; pomiędzy kroplami wody i potu; przez kręgosłup; rozprowadzając przyjemność po każdym mięśniu, a może i już płynie ona we krwi, która schodzi się do miejsca początku tej ścieżki.
         Za sprawą uniesienia wzroku z powrotem na twarz przyjaciela, jego członek drga w dłoni, pulsując nawet bardziej. Głównie przez wyobrażenie, w jakim niebie może się znaleźć, jeśli tylko wykorzystując sytuacje zamieni swoje palce, właśnie na niego. Wyobrażenie; że wypełnienie tych słodkich ust nasieniem spływającym gładko z kącika ust na brodę, jest zbyt dobre, aby mogło stać się prawdziwe. W końcu to Meimei potrzebuje pomocy i na czele potrzeb stoi sprawienie mu przyjemności, nie samemu sobie. Przypomina mu o tym ponętnie zamglone spojrzenie, wyczekujące pochwały.
         – Cholera... Nie patrz na mnie w ten sposób – mówi, przygryzając wargi. Obecnie jego własny głos również ciężej przeciska się przez gardło, mieszając się z sapnięciami, których utrzymanie na uwięzi wcale nie okazuje się takie proste. Wyciąga palce z ust Mei, odnajdując dla nich miejsce tuż przy mokrej od wilgoci dziurce, zanim łączy ich usta w gorącym pocałunku. Nie spodziewa się, że tym razem Hao postara się włączyć do zabawy. Nieumiejętność, która przepływa przez to działanie, przyprawia Yina o uśmieszek, gdy pozwala im zaczerpnąć im tlen z nieregularnego, ciężkiego oddechu. – Uroczy – szepcze, zanim łączy ich usta ponownie, bez ceregieli przechodząc do rozciągania. Pierwszy palec wchodzi bez oporu, goszcząc się pomiędzy zaciskającymi się na nim, wilgotniejącymi ściankami. Nie mija długi czas, nim dołącza do niego drugi, z początku powolnie, badając teren, z czasem przyspieszając tempa.
          Usta mężczyzny smakują owocami, jakby cała jego aura skąpana jest w najróżniejszych kwiatach; doprowadzając Yina do wonnej ekstazy. Choć aktualnie i dźwiękowej. Nie śmie wątpić, że po drodze temu w wytworzeniu nowego uzależnienia. To jak próbowanie dotąd zakazanego owocu, który z wiedzą i myślą ma smakować dobrze i ku zadowoleniu tak właśnie jest. – Nie zasłaniaj ust, chcę cię dobrze słyszeć – mruczy mu do ucha, gdy rozłącza ich usta. Nie dość mu jednak pieszczot, stąd wargi znów lądują na klatce piersiowej, którą sowicie kąsa, oznaczając nowymi, czerwonymi malinkami, które nie sposób będzie zakryć białą, zwiewną szatą. – Boli? –  pyta, próbując przecisnąć przez dziurkę trzeci palec, jakby chcący się upewnić, na ile może sobie pozwolić. Pod tym względem trzeba przyznać, że sytuacja jest dla niego nowa, jako, że zazwyczaj unika gry wstępnej. Ta teraz jest dedykowana jedynie Liang Mei.
            W końcu wyciąga palce, oblizując je ze wzrokiem sprośnie skonfrontowanym z mężczyzną, aby zaraz założyć trochę własnej śliny na członka. Ten też szybko odnajduje swoje miejsce, tuż przy dziurce, na którą ostrożnie napiera. Nie łatwo mu jest się skontrolować w obecnej sytuacji, będąc twardym do granic możliwości, za sprawą symfonii dźwięków, które docierają do jego uszu, przy każdym najmniejszym działaniu. To zbliżenie jest zdecydowanie zbyt dobre, wybija poza skalę wszelkich dotąd przeprowadzonych, być może ze względu na jego odmienność, a może przez samego, zwykle nieosiągalnego intymnie kultywatora. Myśl, że jest jego pierwszym… Bezcenne.
          Wsuwa się z początku ostrożnie, jednak szybko traci panowanie, gdy ścianki automatycznie zaciskają się na jego męskości. Jest otumaniony przyjemnością, przez co też jego wzrok robi się zamglony, a palce dotąd dociśnięte do bioder mężczyzny, aktualnie boleśnie się w nie wbijają. Wyprowadza mocne pchnięcia, dociskając ich do siebie, a ciepłe wnętrze, które go otacza sprawia, że pragnie je coraz bardziej zgłębiać, doświadczając znanej, choć całkowicie nowej ekstazy, w całości pokrytej woalką euforii. Posiadanie roznegliżowanego, oddanego przyjemności Meimei pod sobą, jest urzeczywistnieniem wszystkich sprośnych żartów, które przez lata rzucane są między nich, przez samego Yina. Jego dłoń znowu odnajduje miejsce na krtani starszego, dociskając go do soczyście zielonej trawy, rozpostartej wokół zbiornika. Płonie z dominacji nad obecnie kruchym w jego dłoniach kultywatorem i przez adrenalinę błądzącą wraz z dopaminą w jego żyłach, nie myśli czy robi mu przy tym krzywdę. Jak na siebie wystarczająco długo dba o takie szczegóły, w którymś momencie musi nadejść ich kres.
           – Gdybyś wiedział, że to takie dobre, nie wzbraniałbyś się przed tym tak długo – rzuca, ni to pytając o zdanie, ni do końca informując o stanie rzeczy. Wolną dłonią łapie nogę starszego mężczyzny, na której niedługo później odnajdują się jego usta, tworzące więcej kąśnięć i malinek. Jeszcze trochę czasu i Liang Mei pochłonięty będzie nimi w całości, cały oddany Hu Yinowi. – Cały mój – mruczy Yuan pod nosem, zwalniając tempa, tylko po to, by miarowymi uderzeniami, wchodzić głębiej… Bliżej końca.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {31/07/22, 12:20 pm}

_____Nie zawsze można zrozumieć co chodzi drugiej osobie po głowie. Zwykle potrzebne było wielkie obeznanie charakteru, sytuacji i szczęście, aby mieć pewność, że twoje myśli i wnioski są poprawne. Liang Mei nie posiadał w tym momencie żadnej z tych rzeczy. Oczy spoglądające na niego. Zagryzione wargi. Głos pełen ciężaru o nieznanym pochodzeniu. Lekarz nie potrafił zrozumieć co kryje się za słowami jego przyjaciela. Dlaczego miał na niego nie patrzeć? Czy robił coś źle? Nie dostał dużo czasu na wątpliwości i wygłoszenie pytań, gdy miejsce między wilgotnymi, pełniejszymi niż zwykle wargami zostało zwolnione i natychmiastowo zapełnione przez język Yin’a. Zatracony w doznaniach i przyjemności dostarczanej mu z jednej strony, nie zorientował się, kiedy palce przyjaciela pojawiły się niżej. W miejscu, które oczekiwało na coś. Wiedział, że powinno zostać wypełnione, czując paniczną pustkę domagającą się nieznanej mu rzeczy. Meimei wzdrygnął się cały lekko czując ten mokry dotyk. W pierwszej chwili skupiając się na pocałunku jego głowa wypełniona bielą nie mogła pojąć co to takiego. Dopiero po sekundzie doszło do niego, że Hu Yin dotyka go teraz jego śliskimi palcami przed chwilą wyciągniętymi z ust. Niczym małe trybiki, w jego głowie zaczęły pojawiać się odpowiedzi na pytania, które jeszcze przed chwila posiadał, lecz ich nie zadał zdając się na wyższego kultywatora. Gdy przerwali pocałunek, a Meimei zobaczył twarz, usłyszał jego słowa, poczuł jak w jego piersi, serce staje się gorętsze. Jakby oblała go fala płomieni, mógł poczuć jak czerwienia się uszy, a powstały ogień zmierza na dół przyprawiając go o kolejny dreszcz ciągnący się po kręgosłupie w dół.
_____Lekki odgłos dezaprobaty, który uciekł z gardła Meimei zniknął za sprawą pocałunku, gdy w jego ciele pojawiło się ciało obce. Poruszając się na boki, dotykając jego wnętrza i dostarczając mu odczuć jakich potrzebował. W normalnej sytuacji, prawdopodobnie, nigdy by do tego nie doszło. Lekarz nie czułby ulgi i chęci mocniejszego, głębszego wypełnienia. Powinien zrobić ciemnowłosemu wykład, dać jasno do zrozumienia, że ciało ludzkie tak nie działa, lecz nie mógł mówić. Jego usta cały czas atakowane i doświadczając dobroci bliskości nie chciały przerywać pocałunku. Meimei wraz z nimi. Nie mógł więc powiedzieć co sądził w tym momencie, gdy w jego wnętrzu pojawił się kolejny palec Hu Yin’a wyraźnie przeszukując go i lekko uspokajając pustkę w nim. Drapiąc i drażniąc się z tym co znajdowało się głębiej i domagało się uwagi. Niezaspokojone odczucie szybko przyzwyczajone do doznania i dreszczy podróżujących po jego miednicy, chciało więcej. Mógł tylko wydawać ze swojego gardła dźwięki i pomruki niezadowolenia zmieniające się w połowie w coś zupełnie innego. Aprobatę i potrzebę więcej. Wręcz wymagania, aby Yin zrobił coś jeszcze. W końcu znał się na rzeczy, prawda? Nie raz nasłuchał się o jego podbojach w burdelach krztusząc się herbatą, która stawała mu w gardle.
_____Słowa uderzające po jego rozgrzanej skórze swoim znaczeniem sprawiły, że jego mięśnie w miednicy zadrżały spazmatycznie zaciskając się lekko i rozluźniając wyrażały swoje zadowolenie. Wolne usta jednak nie odpowiedziały nic łapiąc w końcu więcej powietrza i próbując uspokoić kołatające serce rozgrzewające go, dostarczające wszechogarniające ciepło po całym ciele. Na jego poziomie kultywacji mógł wstrzymać oddech na dłuższy okres czasu, ale w tym momencie, zimne powietrze trafiające do jego płuc dawało mu chwilowe ukojenie gorejącego żaru. Jego wysiłki spełzają prawie na niczym, gdy usta przyjaciela znów zjeżdżając niżej i pozwalając odczuć mu czerwone wargi na jego skórze. Pytanie jakie trafia do niego zostaje połączone z nowym gościem rozszerzającym go. Odruchowo wygiął plecy niczym kot nastawiając się mocniej w stronę Hu Yin’a, po sekundzie wracając do wcześniej pozycji robiąc szybki wdech łapiąc więcej powietrza. Jego dłonie, które nie wiedziały co ze sobą zrobić oparte o muskularny tors przyjaciela czuły jego twardą skórę i takie samo ciepło jakie wydobywało się także z niego. Kolejny palec był dobrym pomysłem na nowo przyjemnie wypełniając Meimei, lecz ta przyjemność szybko zniknęła zastępując ją lekką irytacją. Jakby wojownik bawił się z nim nie mógł zaspokoić tego co siedziało głębiej, tego co cały czas uważało, że jest puste i samotne.
– Nie boli… – słowa opuściły jego usta między oddechami i mruknięciami. – Chcę… więcej...
_____Gdyby zastanowił się przez chwilę prawdopodobnie znalazłby dużo słów, aby określić co właśnie zobaczył i poczuł. Nie tylko brak satysfakcji i gigantyczną pustkę, gdy części przyjaciela opuściły jego ciało. Chodziło też o czynność jaką wykonał Yin wpatrując się swoim spojrzeniem w niego. Był zszokowany, faktem, że zrobił coś takiego. To było bardzo nie higieniczne i gdyby nie struny głosowe odmawiające teraz posłuszeństwa na pewno, pełen bulwersacji powiedziałby co sądzi o tym geście. Ochrypnięte od wydawania ciągłych dźwięków, nie przyzwyczajone ciało mogło tylko poddać się tym razem. Meimei innym razem mu powie co myśli o wkładaniu palców do ust po tym jak znajdowały się w takim miejscu. Zalany rumieńcem i oniemiały z zaskoczenia obudził się dość szybko czując jak między jego rozłożonymi nogami znalazło się coś większego. Spiął się chwilowo i rozluźnił szybko, gdy zrozumiał, co się dzieje. Właśnie do jego ciała zamierza wejść to, co uśmierzy to drastyczne i irytujące uczucie, którego palce nie mogły wcześniej dosięgnąć. Leżał i spojrzał na twarz Hu Yin’a powstrzymującego się przed czymś. Była to kolejna sytuacja, które nie zrozumiał, lecz jego umysł był w całości zajęty faktem, że właśnie coś wkradało się do jego ciała wypełniając go do granic i trafiając w pustkę. Wyciął plecy w lekki łuk łapiąc powietrze niczym ryba pozostawiona bez wody, wręcz po chwili odpuszczając i wydobywając kolejny, trochę głośniejszy dźwięk. Był to zadowolony jęk, jasno informujący, że jasnowłosy nie odczuwał w tym momencie bólu. Szybko jednak zamienił się w piskliwe mruknięcie towarzyszące faktowi zaistnienia bólu gdy poczuł mocny ucisk na swoich kościach biodrowych oplatając nogi wzdłuż bioder próbując odsunąć bolące miejsce z dala od rąk Yin’a.
_____Na początku pełność jaka towarzyszyła całemu aktowi była dziwna. Liang Mei nie potrafił jej inaczej nazwać. Czuł się wypełniony, ale też miejsce, które wcześniej odczuwało pustkę i puszczało gorejące fale po jego ciele teraz zamieniło się w elektryczne skoki dreszczy trafiające do jego mózgu z każdym pchnięciem zabierając mu oddech. To jest dobre, przyjemne w dziwny sposób, sprawiało, że chciał kontynuować. Bezwiednie rozpoczął poruszanie swoimi biodrami, aby szybciej spotkać kolejne pchnięcie trafiające idealnie w to miejsce, które potrzebowała tego dotyku, podrapania drażliwego miejsca. Nie był wstanie myśleć teraz o niczym skomplikowanym. Ba. Jego głowa przyjmowała tylko kolejne dawki uzależniającego doznania wypełniając jego zamglone spojrzenie na biało. Zbierające się ciepło w podbrzuszu dało o sobie znowu znak sprawiając, że wolną ręką zjechał na swojego członka w tym samym momencie, gdy dłoń przyjaciela z biodra przeniosła się na krtań pozostawiając po sobie czerwony ślad. Meimei z każdym ruchem w stronę przyjaciela i spotykając to czego potrzebował, nie przejmował się zaciskiem na szyi, wręcz fakt, jako że Hu Yin tak wyraźnie pokazywał swoją dominację w tym momencie dodawało do ekscytacji; pożądania, które już dawno miało osiągnąć punkt krytyczny. Sprawiając, że jego dłoń lekko głaszcząca swojego penisa przeszła do gwałtowniejszego ruchu. Czuł, że gdyby dać mu czas i pozostawić obraz takiej twarzy przyjaciela, pogrążonej w upojnej dominacji nad nim, mógłby sam uspokoić swoje ciało. Zażenowanie tą myślą przyjdzie później, gdy faktycznie uspokoi się i zacznie myśleć o całym tym zdarzeniu.
_____Słowa odbijają się od niego jak od ściany, bo nie potrafił w tym momencie myśleć zbliżając się z każdym ich ruchem do miejsca, w którym chciał się znaleźć od samego początku tego wszystkiego. Przyjemność jaką czuł, ukojenie pustki jaka go wypełniała i uczucie, które odczuwał, gdy ściany jego ciała wracały na swoje miejsce, aby za chwile znowu zostać rozszerzone przez wbijającego się w niego agresywnie Yin’a. Bez większego oporu pozwala mu podnieść nogę, a w jego przeszklonych oczach pojawiły się łzy. Nie były one spowodowane bólem, strachem czy problemem z oddychaniem. Był potężnym kultywatorem, był wstanie przeżyć bez tlenu. Meimei sam nie znał powodu, ale patrząc na twarz i oczy Yuan’a, widząc w nich coś czego nie potrafił określić, czuł się blisko zakończenia. I w tym momencie przyjaciel zwolnił swoje ruchu przeszkadzając mu w dosięgnięciu miejsca, które było już tak na wyciągnięcie ręki. Z jego gardła wydobył się zduszone niezadowolenie. Czując jednak mocniejsze i pełniejsze ruchy niż wcześniej mógł tylko wydobyć z siebie jęk, gdy penis wchodząc dalej niż wcześniej postanowił znaleźć się w miejscu, gdzie znajdowało się centrum jego ognia, obejmującego jego ciało.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {15/08/22, 09:36 pm}

          Rozpuszczone czarne włosy falują ciemną kaskadą, oplatając umięśnione ciało, gdy Yin wyprowadza mocne pchnięcia, docierając przy tym do najgłębszych zakamarków mokrego wnętrza. Po minie towarzyszącej pochłoniętemu przyjemnością Mei łatwo dochodzi do wniosku, że w końcu znajduje się w miejscu, którego wypełnienie jest wplatane między ich myśli od samego początku. Oboje oblani potem, ogłuszeni symfonią spragnionych dźwięków, poruszają się niczym jeden organizm – w całkowitej symbiozie, dążąc do nadchodzącego spełnienia. Chwilowy grymas na twarzy przyjaciela nie unika jego spojrzeniu, jawiąc się tuż po zmienieniu tempa, najprawdopodobniej wybijając starszego ze ścieżki ku przedwczesnemu szczytowi.
          - Wytrzymaj jeszcze trochę – sapie, unosząc mężczyznę do siadu i zmieniając przy tym ich dotychczasową pozycję. Dłonie Yina automatycznie odnajdują miejsce na pośladkach kultywatora, dostosowując ruchy odpadania do następnych głębokich pchnięć, wzburzających wodę chłodnego zbiornika, w którym połowicznie się obecnie znajdują. Miętosi obydwie półkule palcami, aby w najmniej spodziewanym momencie wymierzyć ostre uderzenie w prawy pośladek, a ten pod wpływem działania nabiera rumianej barwy, rozprowadza przesiąknięte słodkim bólem dreszcze; a także pozostawia na jego własnej dłoni mrowienie.
          Reakcja, którą dostaje zadowala go na tyle, że na ustach pojawia się psotny uśmieszek, który znika wypchnięty przez nadchodzące nieubłaganie spełnienie. Zapiera się na kamieniach rozmieszczonych przy zbiorniku, agresywniej wchodzącą biodrami na przód, penetrując dosadnie pulsujące wnętrze. Nim rozlewa się między zaciśnięte na jego przyrodzeniu ścianki, wymierza jeszcze jedno uderzenie w pośladki i łączy ich usta po raz ostatni. Jęki rozkoszy rozlewają się między ich wargami, nie wychodząc już poza obręb ich wspólnej intymnej chwili. Choć Hu Yina w ogóle nie zdziwi fakt, jeśli w ekstazie i nieprzejęciu donośnością zbereźnych dźwięków przekroczyli, w którymś momencie granice bambusowego ogrodu.
          Pozostaje w środku, oddychając głęboko w drodze unormowania przyspieszonego oddechu, po czym obejmując przyjaciela ramionami kładzie się pośród trawy. Mei nie ma przy tym większego wyboru, niż położyć się na jego klatce piersiowej, powracając do zdrowych zmysłów. Yin osobiście nie ma większej ochoty, aby po tym wszystkim odsunąć się na bok. Jest świadom, że wraz z końcem zbliżenia, pęka bańka mydlana, w której pozwala się na moment zamknąć. Niemożliwe, aby Hao sam z siebie motywuje stosunek odbyty między nimi, a więc jest konkretny powód, który za tym wszystkim stoi. A który niebawem też powinien przeciąć głuchą ciszę. Ani trochę go to nie pociesza… Szczerze chętny jest zatrzymać czas i pozostać w tym miejscu i w tej pozycji trochę dłużej. Choć jeśli powód będzie istotny, to istnieje że skrycie wymarzona chęć na powtórkę, nie pójdzie w zapomnienie.
          - Jak się czujesz? - pyta, przeczesując dłonią białe kosmyki, równie rozproszone po całym ciele kultywatora, co wcześniej jego własne. Wysuszone od wody, sklejone potem i resztkami spermy przywodzą myśl o potrzebie wzięcia gorącej kąpieli.
          Nie czeka na poprawnie sklejoną odpowiedź, odczuwając ból kręgosłupa poprzez bycie przygniecionym do nierównej nawierzchni. Toteż zmusza go do delikatnego przewrócenia Meimei na murawę obok oraz wyślizgnięcia się koniec końców z jego wnętrza, które uwolnione zaczyna wytaczać z siebie lepką zawartość. Zmęczony, odsuwa od siebie sprośną chęć wylizania go do czysta, z wiedzą, że po tym wszystkim, prędzej spotka się z napiętą pięścią, niż zawstydzonym wyrazem twarzy.
          Po dłuższej chwili podnosi się z ziemi, okrywa ciało kultywatora swoją szatą i wbrew wszelkim wyrzeczeniom bierze starszego na ręce, aby przenieść go do pokoju. Wierzy, że przy ich poziomie kultywacji Hao nie będzie mieć większych problemów z poruszaniem się po stosunku, a mimo to pewien pokład dominacji w nim pozostaje, tym razem uwydatniając opiekuńczość.
          - Masz ogromne szczęście, że to ja cię znalazłem. Wyobraź sobie, że każdy inny najpewniej pędziłby teraz, aby zniszczyć twoją reputację – parska pod nosem, starając się samemu nie wyobrażać sobie możliwości, że każdy inny po tym stosunku czułby się równie zaangażowany i uzależniony co on sam.
          Świecąc golizną bardziej niż przykładem daje przyjacielowi chwilę na ogarnięciem mętnym umysłem wydarzeń, które miały niedawno miejsce. Kieruje się wówczas z powrotem w okolice zbiornika, aby zebrać resztę dowodów ich obecności w tym miejscu. W całej swojej bezwstydnej okazałości nie przejmuje się, że może zostać dostrzeżony przez niechcianego gapia. W końcu tak czy inaczej nie w jego gestii pozostanie się z tego tłumaczyć. Wróciwszy do pokoju rzuca białe szaty na łóżko, zaś bogato zdobioną maskę układana na szafce, licząc że Meimei przypominając sobie o niej, nie wzbudzi w sobie chęci ukrycia tej pięknej twarzy. Yin lubi widzieć ją w pełni okazałości, a obecnie nawet bardziej tą towarzyszącą chwilom spełnienia.
         - A więc dowiem się w końcu co doprowadziło cię do takiego stanu? - pyta, taksując nagiego mężczyznę wzrokiem. Na śnieżnobiałej skórze w miejscach niezakrytych ciemnym materiałem, gdzieniegdzie jawią się czerwone malinki i ślady kąśnięć. Purpurowe sińce na krtani powstałe od nacisku dłoni również odznaczają swego rodzaju piętno. Yuan spoglądając trzeźwym okiem na bałagan, do którego się przyczynił, nie potrafi powstrzymać rozczulonego uśmiechu, choć ten zapewne szybko zniknie, gdy tylko starszy przejrzy się lustrze.
          - Przyda nam się wziąć kąpiel… Na przykład wspólną – rzuca z psotnym uśmieszkiem, zasiadając na krawędzi łóżka, którego posłanie nagina się pod jego ciężarem. Obraca odsłonięte w całej okazałości dla ludzkiego oka ciało w kierunku przyjaciela, po cichu licząc na aprobatą, niżeli pięść skierowaną w jego kierunku.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {22/08/22, 10:03 pm}

_____Nikt nie jest zadowolony, gdy odbiera mu się spełnienie, każde czekać chwilę dłużej, chociażby sekundę. Każde spóźnienie jest zbyt długie. Liang Mei, nie był specjalistą od przyjemności cielesnych, lecz fakt, że nie mógł skończyć tego wszystkiego szybciej, a Yin kazał mu czekać… Nie przypadł mu do gustu. Nie posiadał jednak ujścia dla swojego niezadowolenia. Bezwiednie pozwolił przyjacielowi zmienić pozycję podnosząc go do siadu, lecz nie rozumiał tej decyzji. Aby utrzymać jakoś równowagę i nie upaść, w sobie nie znany sposób, oplótł nogi z tyłu ciemnowłosego, czując jakąś stabilizację. To samo zrobił też z dłońmi, oplatając je za szyją i chowając swoją twarz w karku Hu Yina. Może z tego powodu, mentalnie odczuł ulgę. Ciepły dotyk na jego ciele, gdzie do tej pory nie było dłoni Hu Yina był pobudzający, rozgrzewał zaniedbaną skórę, która jasno i wyraźnie odbierała to ciepło, chłonęła i chciała więcej. Meimei czuł to, rozgrzewając się w innym miejscu. W ciągu kilku następnych pchnięć zrozumiał, dlatego zmienili pozycję. Penis kultywatora wchodził głębiej, mocniej i sięgał tam, gdzie wcześniej tylko się ocierał. W całości zdobywał miejsce, o której od początku im chodziło.
_____Masowanie i zabawa pośladkami Meimei, gdy znajdował się tak blisko, zupełnie uwieszony na Yin’ie, była dziwnym, lecz lekko przyjemnym doświadczeniem, dopóki nie poczuł uderzenia, które sprawiło, że jego zęby postanowiły skosztować skóry na barku Hu Yina, zostawiając na nim swój ledwo widoczny ślad zębów. Z jego ust wydobył się zduszony łkający jęk, który przy swoim wysokim dźwięku prawdopodobnie można byłoby pomylić z dźwiękiem kobiety doświadczającej nieziemskiej przyjemności. Jego mięśnie spięły się chwilowo wraz z całym ciałem, a gdy tylko Mei rozluźnia się lekko, czując rozchodzące się po pośladku mrowienie, dreszcze podróżujące po ciele sprawiają, że z ust wydobywa się mniej płaczliwy, a bardziej gorejący odgłos, który uderza od razu o szyję Yina. Zaraz potem Liang Mei odsuwa swoją twarz od skóry przyjaciela, a jego usta złapane zostają w kolejny ciepły pocałunek, z którego powodu dźwięki nie mogące zatrzymać się w podrażnionym gardle, chrypliwie, dostając się na zewnątrz bardzo zduszone. Z kolejnym uderzeniem w czerwoną skórę, znów zaciska się na dostarczającym mu rozkoszy przyrodzeniu, czując jak osiąga spełnienie wraz z wypełniającym od gorącym niż lawa płynem.
_____Nie przejmując się tym, co teraz może nastąpić, Meimei ma dość. Fizycznie i mentalnie. Nie próbuje mówić, uśmiechać się czy ruszać, stara się uspokoić swoje ciało, zachowujące się jakby właśnie przebiegło maraton. Czując w sobie cały czas członka przyjaciela, stara się nie wykonywać żadnych ruchów, mając wrażenie, że gdyby pozwolił swojemu ciału na konwulsje, zachęciłby Hu Yina. A on, już nie mógł i nie potrzebował dalej uczestniczyć w tym… gorącym i męczącym przedsięwzięciu. Właściwie, czując w sobie ciepłą ciecz, spermę, mrowienie rozchodzące się po skórze, z drugiej uderzenia i najeżone włosy na swoich ciele… prawdopodobnie sam chciałby jeszcze, ale leżąc teraz na klatce piersiowej ciemnowłosego, widząc jego rozrzucone w nieładzie włosy, zaczął dochodzić do siebie. Zaczynał myśleć, a nie skupiać się tylko na przyjemności i ukojeniu ognia. Musiał wrócić do swojego laboratorium, ale najpierw… Podniósł swoje spojrzenie, zderzył się z twarzą zmęczonego, lecz pełnego życia przyjaciela. Meimei nie myślał jednak o tym, że był przystojny, a o tym co takiego właśnie zrobił. Oczywiście… dobrze, że zrobił to z nim. Hu Yin, znał się na rzeczy i nie będzie musiał go zabijać za zobaczenie czegoś nieodpowiedniego. Może nawet cieszył się, że to właśnie na niego trafił. Przynajmniej tak mówiło serce, bardzo szybko zagłuszane przez rozum szacujący straty, bo zysków raczej nie było żadnych.
_____Pytanie wyrwało go z zamyślenia, lecz dopiero dotyk sprawił, że przytomnie zrozumiał co się wydarzyło. Chciał zakryć swoją twarz, niestety, zanim zdążył rozejrzeć się za maską, został przewrócony na bok, a zawstydzenie, które mogło się pojawił, uciekło schowane za zaskoczeniem wynikającym z rozłączenia ciał. Wraz z wyciągnięciem penisa, wydał z siebie mały pomruk, bo tyle jeszcze był wstanie. Chociaż czuł, że za kilka chwil jego krtań da o sobie znać. Zmarszczył brwi, jakby był zły, lecz w jego oczach znajdowała się raczej konsternacja dziwnym uczuciem, które towarzyszyło powoli wydostającemu się z niego białemu płynowi. Położony na plecach nie leżał za długo w tej pozycji, przez pośladki, które jeszcze czerwone, w zetknięciu z trawą lekko smyrającą podrażnioną skórę były… pobudzające, a on nie chciał więcej. Odwrócił się więc szybko na bok i westchnął głęboko zdając sobie sprawę, jak bardzo będzie musiał się teraz wytłumaczyć, a było to tylko marnowanie czasu. Niestety, Hu Yin pomógł mu, należały mu się odpowiedzi. Nawet jeśli nie chciał ich udzielać. Leżąc na boku, pogrążył się w możliwościach swojego błędu. Gdzie jego kalkulacje były nie odpowiednie? Koniec końców, produkt spełniał swoje założenie, bo jego kultywacja faktycznie bardzo szybko urosła, zważając na jego poziom, lecz w tym wszystkim brakowało mu sensu. Skąd takie wielkie skutki uboczne? I czy można to nazwać skutkiem ubocznym…
_____Po dłużej chwili, czując, że zebrał w sobie trochę siły, postanowił wstać i udać się do swojego pokoju… przede wszystkim, aby się umyć. Nie spodziewał się jednak, że znowu zostanie zaskoczony przez przyjaciela, który postanowił zająć się nim. W milczeniu dał się podnieść niczym rannego, tak samo w milczeniu pozwolił owinąć się w jego ciemne szaty. W jego głowie rozwijał się właśnie wątek możliwym modyfikacji i odwrócenia tych sytuacji, bo jednak… ogień w nim nie zniknął tylko przygasł. Wiedział to teraz, czuł go tam, tak samo jak cały czas czuł w sobie Hu Yina, chociaż już go tam nie było. Na słowa przyjaciela mógł tylko kiwnąć głową potwierdzając jego rację. Już wcześniej o tym myślał. O fakcie, że gdyby był to ktoś inny, już dawno musiałby się go pozbyć. Liang Mei nie potrzebował swojej reputacji, bo nie do niej dążył. Prawdopodobnie odrzuciłby ją, gdyby tylko stała się czynnikiem stojącym na drodze do jego celu. W końcu na co ci coś, co tylko przeszkadza? O dziwo jednak całą drogę nie spotkali nikogo. Hao podejrzewał, że wynikało to zwyczajnie z faktu, że odwołał zajęcia więc każdy poszedł skupiać się na swojej kultywacji. W tym jego uczniowie byli najlepsi, skrupulatnie przestrzegali zasad. Niestety, widząc nagiego Hu Yina niosącego go w takim stanie, pewnie nie zasnęliby w nocy martwiąc się o swoje życie. I słusznie.
_____W końcu, odklejony od ciała Yina, poczuł jak jego nogi i mięśnie chcą zachowywać się niczym galaretka. Nie przyglądał się sobie w lustrze, nie przejmował się maską, ale czując na sobie lepkość, widząc spermę i nieład swoich własnych włosów czuł, że kąpiel to faktycznie najlepsze wyjście. Tak, brudny, nawet nie chciał nałożyć na swoje gardło żadnych maści ani robić żadnych mikstur. Złapał się za gardło pocierając je lekko i marszcząc brwi w niezadowoleniu słysząc pytanie swojego przyjaciela. Nie wiedział od czego zacząć i gdzie skończyć, a jeszcze sam doprowadził go do stanu, gdzie nie miał ochoty o tym mówić. Widząc jednak wyraz twarzy sprawcy jego problemu, nie miał ochoty odpuszczać.
– Już wystarczająco-! – kliknął językiem czując, że jego gardło nie zamierza współpracować. Widać, tym razem, Hu Yin nie dostanie po głowie za swoje skandaliczne wykorzystanie sytuacji. Poza tym… pomógł mu, sam go o to prosił. – Chodź.
_____Zrezygnował z próby bycia złym na swoją sytuację. To nic mu nie da. Westchnął ciężko i zrzucił z siebie okrywające go ubranie kierując się do łazienki, znajdującej się w pomieszczeniu obok. Otworzył drzwi i wszedł powolnym krokiem, spoglądając na kamienną posadzkę i wielką bale wypełnioną ciepłą wodą. Podgrzewał ją system run, który został wyłożony pod posadzką. Jeden z jego wielu klientów zapłacił w ten sposób za ratowanie życie. Był to jeden z ulubionych prezentów jakie otrzymał Liang Mei w swoim życiu. Zwłaszcza, że ubóstwiał siedzenie w tej ciepłej wodzie z dodatkami jego ulubionych roślin. Bez najmniejszego problemu skierował i wszedł do wody, która parując wypełniała lekką mgłą pomieszczenie. Przez otwarte okno widać było widok, ten sam z co z jego łóżka. Mei relaksował się tym widokiem, lecz nie był tutaj sam, aby odpłynąć. Stojąc w wodzie sięgającej mu teraz do wysokości talii, odwrócił się do Yina ze swoim normalnym wyrazem twarzy.
– Chodź bliżej. – poczuł ponownie lekkie ukłucie w krtani, jasno informujące, że nie powinien mówić za szybko. – Opowiem ci co się wydarzyło.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {04/10/22, 04:33 pm}


            Nie sposób nie zauważyć, że największym męczarniom i nadwyrężeniom zostaje poddane gardło lekarza, przez które obecnie wydostaje się zduszony głos. Pobrzmiewa ciężką nutą, jakby grzęznąc pośród strun głosowych w krtani. I choć Hu Yin dotychczas chełpiący się wiedzą, że stoi za tym niewielkim przewinieniem, z biegiem czasu poczuwa się w odrobinie żalu, że w swojej namiętności, uprzykrza przyjacielowi życie. Nie na długo, sądząc że szybko wyliże się ze wszelkich zaczerwienień, widocznych gołym okiem na alabastrowej skórze. Dogląda z niemym zaskoczeniem jak Liang Mei wyswobadza się z plątaniny ciemnej szaty i wiedzie zamiarem do łaźni. Skonsternowanie wymieszane jest z żywą nadzieją, że bańka mydlana do końca jeszcze nie pryska i dzisiejsze zbliżenie rozpocznie nowy rozdział ich prosperującej od lat przyjaźni. Aczkolwiek wędrując po ziemi od kilkuset lat trudno karmić się jedynie złudą, którą łatwo roztrzaskać na drobny mak.
            W ślad za starszym kultywatorem wchodzi do zaskakująco ciepłej wody, która sięga mu niewiele dalej niż odrobinę ponad linię bioder. Zanurza nieco ciemne kosmyki włosów, nie chcąc wyglądać na nieświeżego, powracając do Szczytu Półksiężyca. Doskonale zna swoich uczniów, którzy nie są tak przykładni, jak ci biorący lekcje w Bambusowym Tarasie. Już widzi te łypiące na niego pary oczu zza winkla, próbujące połączyć ze sobą poszczególne wątki, które przy obecnym stanie prędzej kojarzyłyby go z odwiedzinami burdelu, niż Starszego Hao. W końcu nikt by ich nie posądził o małe baraszkowanie w chłodnej wodzie sadzawki.
            — Umieram z ciekawości — rzuca, znajdując sobie miejsce tuż u boku lekarza. Póki co nie próbuje zrobić nic głupiego, rzeczywiście zaciekawiony, co popycha przyjaciela do podjęcia równie radykalnych kroków. Takich, których nawet sam Hu Yin by się po nim nie spodziewał.
            Nim jednak dochodzi do sformułowania wyjaśnień ze strony lekarza, Yin rozpatrzą możliwości, które podsuwa mu wyobraźnia. Rozpoczyna swoją dedukcję od możliwości, że sytuacja motywowana jest przez z jednego jego niedawnych klientów, który w podarku pozostawił Meimei dziwną pigułkę. Teorię pośrednio można wykluczyć, jako że starszy Hao zna się na alchemii i z pewnością nie zażyłby pigułki dziwnego pochodzenia bez wcześniejszego wybadania jego składu. A może jednak? Yuan zbyt dobrze się na tym nie zna, by móc stwierdzić czy przy znajomości składu, wciąż można przewidzieć skutki uboczne, dlatego też nie dyskwalifikuje tej myśli całkowicie. Jeśli istnieje szansa, że chociaż w połowie ma rację, z pewnością pośle paru swoich uczniów za człowiekiem, będącym twórcą tego problemu. Może mu dziękować za stworzenie idealnej okazji, aby posiąść Meimei, acz z drugiej strony jest to również stworzeniem niespodziewanego utrapienia w wypadku, w którym Liang Mei byłby zmuszony poradzić sobie z tym wszystkim sam. Albo nawet gorzej! Gdyby na miejsce Hu Yina wskoczył inny kultywator, być może mniej obecny w temacie, który jedyne co, to wyrządziłby lekarzowi dodatkowej krzywdy. Zaczyna się w nim gotować, aż do głowy przychodzi następne prawdopodobieństwo.
            A zarazem następna domniemana sytuacja, co do której nie może mieć pewności, płynąc morzem własnej nieświadomości wobec flory. Doglądając wcześniej dobytku roślinnego w ogrodzie nie jest w stanie śmiało stwierdzić, czy cokolwiek się zmieniło. Czy kwiaty nie tak dawno zakwitły czy też ostatnim razem kiedy witał Bambusowy Taras one wyglądały w ten sam sposób. Nie jest w stanie wymienić nowych nabytków, jednakże jeśli takie istnieją, może one swoją za powodem? Nie odpowiednio połączone produkty roślinne, bądź niespotykana woń kusi nań wewnętrzne ciepło w organizmie przyjaciela? Kręci głową nie wiedząc, która z wersji mogłaby być bliższa prawdy. Niebawem jednak kotara prawda ma zostać odsłonięta.
            Widzi z jaką niechęcią Meimei zbiera się do wyjaśnień, dlatego też nie wcina mu się w słowa, gdy ten opowiada mu historię powstania nieoczekiwanego problemu, którego skutki uboczne są już dotkliwie znane. Stworzenie pigułek przyspieszających kultywacje samo w sobie jest genialnym pomysłem, przez który Hu Yin niemal pęka z dumy, spoglądając spod lekko uchylonych rzęs na przyjaciela. Jednakże nie jest w stanie nie parsknąć śmiechem wobec skutków ich zażycia. Na języku plącze mu się sformułowanie, które brzmienie ma zbyt nieodpowiednie, aby rzucić je w eter, choć tego popołudnia Bambusowy Taras jest pełen nieodpowiednio zbereźnych poczynań.
            — Gdybym zaczął częściej odwiedzać burdele to byłby idealny sposób — śmieje się pod nosem, mimo głowy zasnutej myślą, że Meimei nie pozwoli mu sprawdzić na samym sobie działania tabletki, nie będącej do końca opanowanym dziełem samego twórcy. — Czyli w rezultacie albo opracujesz nową, albo dostanę misję oprowadzenia cię po burdelu albo będziemy to robić częściej — Ostatnią kwestię dodaje na zachętę, oplatając wokół palce jedno z pasemek jasnych włosów, które mimo potu, wciąż według niego pięknie pachną. Zauważa to, gdy gładząc pasemko przykłada je do swoich ust i lekko całuje.  — To generalnie mogłoby być przydatne dla nas obydwu, jeśli tylko przepływ energii obejmowałby nas obydwu. Przemyśl tą kwestię, jestem do twojej dyspozycji na tyle na ile pozwalają mi zobowiązania wobec własnej sekty — kontynuuje, niemal automatycznie przyczynę, która przywiodła go do Bambusowego Tarasu.
            — A właśnie! Jest coś o czym niemal bym zapomniał! — Poranna potyczka z młodymi kultywatorami i ich rany nabyte podczas nieposłusznego ćwiczenia Absolute Life Flame, na długi czas odeszły w niepamięć, zapełniając wiejącą z od niego wcześniejszą wściekłość, a coś zdecydowanie przyjemniejszego. — Poszukiwałem cię, ponieważ moi uczniowie potrzebują leczenia, przesadzili przy ćwiczeniu jednej z technik. Jeśli byłbyś skory oddać przysługę za przysługę, to byłbym wniebowzięty — odpowiada, zanurzając się przy tym w ciepłej wodzie, jak gdyby nie przejęty powagą sytuacji. Zwyczajnie jego ciało potrzebuje chwili relaksu po chwilach fizycznego wysiłku. A tego w ostatnich dniach nie może naliczyć za wiele. Zbyt zajęty sprawami organizacyjnymi w swojej sekcie oraz kultywowaniem, doświadcza możliwości zmęczenia się jedynie w sferze psychicznej i duchowej.
            — Zastanawia mnie jeszcze jedno…   — duma przez moment, zanim kontynuuje temat, który jest zwiewną myślą, którą za moment może zgubić w odmętach szarego umysłu. — Czy rzeczywiście ten popęd seksualny był na tyle silny, że odebrał ci całkowicie świadomość, czy może drzemała w tobie chęć spróbowania czegoś nowego? Hm? Bo wiesz, odebranie dziewictwa Hao Liang Mei to nie lada wyczyn! — mówi, nieco podnosząc rozbawiony ton głosy, kiedy gnębi kultywatora tym tematem, a cień o końcu tych wypowiedzi, zanika wraz z jego następnymi słowami. A przynajmniej do momentu, gdy nie pojawia się następna tchnięta wcześniejszą ideą myśl, która przysnuwa wszelkie igraszki, błądzące po bezkresie zrelaksowanego umysłu.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {07/10/22, 11:32 am}

_____Ciekawość ze strony przyjaciela była czymś dość normalnym. Patrząc na fakt co zrobi, gdzie byli i że… Meimei mógł tylko zmarszczył czoło zastanawiając się na temat przyszłość, wzdychając ciężko. Fakt, iż Hu Yin chciał coś wiedzieć w tej sprawie… jak mu to wytłumaczyć? Nie znał się na alchemii więc będzie musiał powiedzieć więcej słów niż miał w planach. Położył dłoń na swoim gardle pompując trochę energii w swoje zaczerwienione struny głosowe. Wraz z ulokowaniem lekkim pomocy poczuł małe ukucie w podbrzuszu. Jakby miał sobie przypomnieć, to właśnie od takich małych igiełek rozpoczął się ten problem. Widać, jednorazowe zażycie przyjemności nie rozwiązywało problemu z jakim przyszło mu się mierzyć. Będzie musiał jednak przeprowadzić trochę więcej badań i eksperymentów, aby mieć pewność o co dokładnie chodzi i co takiego w siebie włożył.
– Dzisiaj zakwitł Heart-Warming Fire Flower. – rozpoczął opierając się wygodnie i odchylając lekko głowę do tyłu. – Znam doskonale właściwości tego kwiatu, ale sadzonka, która w końcu zakwitła okazała się mieć dziesięć tysięcy lat. – kolejne zdanie i westchnął lekko. Nie z powodu gardła. W jego oczach cały czas była radość z powodu posiadanie tak wartościowej rośliny. Kto spodziewałby się, że wpakuje go to w takie problemy? – Postanowiłem przetestować płatki kwiatu jako składnik do pigułek poprawiających cyrkulację energii wewnętrznej podczas kultywacji. Dodałem kilka innych składników, które miały ustabilizować działanie tak potentnego składnika. – przełknął ślinę. – Wziąłem pod uwagę, że końcowy efekt może być silniejszy od zamierzonego i specjalnie, dlatego przeprowadzałem proces z pomocą zimnych technik. Ostatecznie składniki, których użyłem to Arcticus Cress, Luccus Leaf, Wild Summer Root, Everseed, MudTea Water, Dragonfly Flower. W końcu po kilku próbach uzyskałem dwie pigułki. – w tym momencie na jego twarzy pojawiło się pewne niezadowolenie. Głównie z samego siebie. W końcu mógł zastanowić się przez chwilę, ale teraz już za późno. – Bez zastanowienia połknąłem jedną z nich i zacząłem kultywować.
_____Każdy ze składników, których użył był idealnie dobrany. Przez te kilka prób faktycznie miał zupełną pewność co do efektów jakie mogą przynieść w połączenie z pozostałymi. Meimei był pewien, że to nie one były problemem. Arcticus Cress to roślina o niebieskich liściach z rodziny silnym w energię Yin. Miała zahamować Heart-Warming Fire Flower w swoim pobudzającym działaniu. Takie samo zadanie posiadał Luccus Leaf oraz Everseed. MudTea Water zostało dorzucone jako składnik stabilizujący Yin oraz Yang. W końcu bez tego, wszystko rozpadłoby się na kawałki i nie wyszłaby pigułka z jakimikolwiek skutkami. Dragonfly Flower kierunkował pobudzenie na linię kultywacji i faktycznie… tutaj mógł być jego błąd. Patrząc na to, że nie cała energia została przekierowana na kultywacje, pozostawiając ten wkurzający ogień, który będzie pewnie zmuszał go do wykonywania podobnie zbereźnych czynności w przyszłości, jeśli się go nie pozbędzie. Tylko, że to samo można powiedzieć o Wild Summer Root, który w połączeniu z Dragonfly Flower miał blokować… ubytki energii. W tym momencie Meimei miał ochotę się uderzyć. Może gdyby nie Wild Summer Root nie skończyłby teraz siedząc z Hu Yinem, w wodzie i czyszcząc swoje ciało ze spermy i śladów odbytych igraszek. Mógł tylko kontynuować opowieść, bo na razie nie doszedł do końca tej sytuacji.
– Po kilku godzinach kultywacji poczułem rosnący we mnie ogień więc postanowiłem go przygasić wywarem. Zaprzestałem eksperymentu, bo poczułem, że coś się nie zgadza. – zrobił krzywą minę, bo właśnie stanęli na tej niewygodnej części przedstawienia. – Z każdym krokiem coraz bardziej byłem zaalarmowany sytuacją i zimna energia Yin nie mogła już sobie z tym poradzić więc posunąłem się do ostatniej z możliwych opcji. Zimne otoczenie i mrożenie ciała. – Jego poważna twarz zdradzała się małym rumieńcem na policzkach. – Resztę już znasz.
_____Skończył mówić obracając głowę w drugą stronę, nie zamierzał pokazywać swojej upokorzonej twarzy na wprost przyjaciela. Już wystarczająco dużo się wydarzało. Chociaż trochę godności chciał sobie zostawić, lecz słowa, które wypadły przez jego roześmiane wargi odwróciły jego głowę z wielkimi oczami. Jak on mógł myśleć o wzięciu tego cholerstwa samemu?! Jeszcze widząc w jakim on był stanie. Zacisnął usta słysząc coraz to kolejne niemoralne propozycje wychodzącego od kultywatora. Z jednej strony, rozumiał ich przekaz, z drugiej nie wiedział, czy ma to ogólnie traktować poważnie. Gdy jednak przeszedł do sprawy swoich studentów odpowiedział na jego niezadane pytanie, co takiego robił w jego ogrodzie. Jednak nie było to miejsce, gdzie wpuszczali każdego. Prychnął lekko pod nosem, oczywiście, że coś musiało się stać, że postanowił do niego zajrzeć. Po co mu w ogóle taki przyjaciel?
– Na razie zamierzam się skupić na zrobieniu chociaż czegoś co ustabilizuje objawy. Potem wyleczeniu się z tego. – rzucił zabierając swoje włosy od Yina, bo jednak trzeba je umyć. Co jak jeszcze miały na sobie ślady ich stosunku, a ten je całuje? – Twoi uczniowie niech się zjawią w Klinice.
_____Liang Mei zajmował się osobiście tylko tymi najcięższymi z przypadków, gdzie nikt inny nie dałby rady. Przesadzenie z techniką zwykle kończyło się na powierzchownych ranach duchowych. Jeden z jego lekarzy i wykładowców spokojnie sobie z tym poradzi. Oczywiście… wyleczenie ran zadanych samemu sobie przez technikę było prostsze od tych nasiąkniętych morderczymi intencjami wysyłanymi przez kogoś innego. Meimei mógł z całą pewnością zawiesić swoje dobre słowo na fakcie, że wrócą do swojego idealnego staniu w ciągu tygodnia. W końcu, jeśli ma oddać przysługę za przysługę to nie będzie się ograniczał. Odsunął się lekko od Hu Yina sięgając po miskę na wodę oraz pewien przygotowany przez niego specyfik, który stał na wysokim stoliku koło bali. Owa buteleczka zawierała coś na wzór środka czyszczącego, pozbywającego się prawie wszystkiego czego Meimei nie chciał mieć na swojej skórze. Nabrał wody do miski chcąc spłukać swoje włosy, lecz gdy jego przyjaciel postanowił zaszczycić go kolejnym żartem, bez najmniejszego problemu czy zawahania, zebraną wodę rzucił w stronę kultywatora. Nie obchodziło go, że nie wywołał żadnych szkód. Jakby je zrobił, potem sam by je musiał naprawiać. Więc może i dobrze, iż obyło się na zwykłym pokazaniu swojego niezadowolenia.
– Po wysłuchaniu tego wszystkiego masz jeszcze takie pomysły?! – podniósł głos od razu krzywiąc się, gdy jego gardło oznajmiło mu, że przesadza. – Czy ty nie masz dość?
_____Te słowa brzmiały bardziej jak pytanie pełne zaskoczenie. W końcu tylko osoba, której pragnienia jeszcze nie zostały zaspokojone mogłaby rzucać takie komentarze. Głodnemu chleb na myśli. Inaczej skupiłby się na szybkim pozbyciu się potu i śladów tego całego… nieprzyzwoitego czynu, którego się dokonali. Prawda jednak była tak, że wraz z pytaniem Hao miał w głowie przebłyski tego wydarzenia. W takich momentach chciałby ukryć się za swoją maską. Wtedy na pewno nie byłoby widać jego zawstydzenia.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {14/11/22, 11:16 pm}

             Liang Mei bez dwóch zdań nie jest w stanie zrozumieć jego aktualnego stanowiska, nie da się tego stawić pod żadną wątpliwość i to też szczerze nadwyraz nie dziwi Yuana. Tak długo, jak ich chwila intymności motywowana jest działaniem tabletki, a nie czystym pragnieniem, Starszy Hao nie będzie mógł odnaleźć meritum przyjemności i namiętności, które Hu Yin posiadł w tamtym momencie. Nie zwleka jednak z tłumaczeniem - bo tłumaczenie swojego poglądu tudzież niczym nie różni się, od wywodu o roślinności, z którą wyszedł do niego przyjaciel.
             Obserwuje spod lekko uchylonych powiek, jak Meimei odsuwa się od niego znacząco, aby sięgnąć po miskę z wodą oraz jakiś specyfik, który szczerze nie przykuwa na długo jego uwagi. Jedynie uśmiecha się półgębkiem, mając w pogotowiu następny kąśliwy żart, dotyczący tego, że starszy kultywator jest przygotowany na każdą ewentualność, nawet w tej sytuacji. Nie spodziewa się jednak zostać zaatakowanym, dlatego też woda podrzucona w jego kierunku gładko spływa po jego twarzy i bez uchylone z zaskoczenia usta wpływa do ich wnętrza. Hu Yin kaszle cicho, uderzając się pięścią w klatkę piersiową, po czym podnosi urażone spojrzenie na przyjaciela.
             – Gdybyśmy patrzyli na mój punkt widzenia z tego samego miejsca, uznałbyś to za naprawdę proste. Ale masz rację, przesadziłem – przyznaje się, nie widząc już najmniejszej chęci do wprowadzenia kolejnego żartu do ich rozmowy. Woda w bali wciąż jest gorąca i najchętniej spędziłby tu wieczność, delektując się zarówno ciepłem, jak i towarzystwem alchemika, jednak obowiązki czekały znacznie dłużej, niż początkowo zamierzał. Mimo wszystko nierozsądnie jest winić chwilę przyjemności, wobec zaniedbania powinności. – Popęd seksualny jest jak najbardziej naturalną rzeczą, czymś co jest mi znane, a póki mam wystarczające pokłady energii - owszem nie mam dość. Nietrudno się do niego przekonać, kiedy nie jest spowodowany pigułką, to przyjemność, której należy się w pełni oddać. Wtedy jest najlepsza – kontynuuje, uśmiechając się pod nosem.
             Cieszy się, że intuicja go nie zawodzi, jako że rzeczywiście skutek uboczny zrodzony zostaje z powodu rzadkiej rośliny. Aczkolwiek sytuacja bawi go z jeszcze innej perspektywy, jaką w istocie jest alchemia. Może przez fakt, że nigdy nie posiada się w smykałce co do spraw medycyny, jednakże ile lekarzy, tyle historii o wypadkach w trakcie tworzenia. Hu Yin nie jest szczególnym fanem omyłkowości, która płynie z tej dziedziny, która tak jak i w tłumaczeniu Liang Mei opiera się na domyśle. Tak odmiennie od drogi, którą stąpa Yuan. Sztuki walki orężem są jasne i klarowne, nie ma tu mowy o pomyłkach czy skutkach nie do przewidzenia. Choć nieraz pozostawia rany, którymi napiętnowane jest całe jego ciało. Toteż sprawia, że nie głosi swoich opinii głośno, nie jest chętny na zwady, jeszcze nie teraz.
             – Jeszcze przydadzą mi się pigułki na uspokojenie – rzuca, gdy w końcu odpuszczają balę. Przywdziewa się wówczas w zmiętą czarną szatę, odruchowo prostuje ją dłońmi, choć nie przynosi to oczekiwanego efektu. Będzie więc zmuszony odwiedzić swoją komnatę, zanim wyjdzie na spotkanie swoim uczniom. –  Ah, jeśli skutki uboczne wrócą, wiesz gdzie mnie znaleźć – dodaje z rozbawieniem, starając się nie kontynuować już drażliwego dla MeiMei tematu.

             Wracając do Szczytu Półksiężyca cieszy się zdecydowanie lepszym humorem, niż przy drodze w przeciwną stronę, a przy tym zaopatrzony w pigułki uspokajające nie jest zmuszony martwić się własnymi napadami złości na dłuższy czas. Już na wstępie dostrzega paru niesfornych uczniów, kręcących się na placu, którzy po dostrzeżeniu go kłaniają się i znikają za murami budynku w popłochu. Wzdycha cicho pod nosem, nie pewien czy kiedykolwiek znajdzie się coś, co dostatecznie ustawi ich do pionu.
             Przechodzi w końcu do swojej sypialni, gdzie ściąga z siebie pogniecione szaty, na świeże, nie mniej czarne niż poprzednie, dostrzegając przy tym na opalonym odznaczające się ślady po paznokciach Meimei. Spodziewa się, że te nie będą towarzyszyć mu na długo, jednak nie dostaje czasu, aby rozważać o przeszłych sprawach, ponieważ dochodzi do niego przeciągłe pukanie do drzwi komnaty. Zamyka oczy, wypuszcza powietrze ze świstem, zawiązuje szatę i kieruje się do wyjścia.
             – Wybacz, mistrzu. Przyszedłem z informacją, że lider sekty Błękitnego Lotosu czeka od niedawna w gabinecie. Nie podał powodu przybycia – mówi uczeń, stojący w drzwiach. Po ranach na rękach, które młodszy szybko zakrywa naciągając rękawy, Hu Yin kojarzy go jako jednego z porannych rozrabiaków.
             – Dziękuję. Przekaż reszcie, że Starszy Hao przyjmie was po południu na leczenie – odpowiada, po czym kieruje się w stronę gabinetu. Przybicie Xia Nai’a, lidera Błękitnego Lotosu zdaje mu się równie nie do pomyślenia, co widok który zastał w ogrodzie Bambusowego Tarasu. Czymże zasługuje sobie na ten zaszczyt? Nic nie przychodzi mu do głowy, aczkolwiek nie sądzi, że może to być miła pogadanka. Mężczyźni co prawda nie mają ze sobą na pieńku, aczkolwiek relacji między nimi nie można w pełni nazwać ani dobrą znajomością ani bezwzględnym szacunkiem. Starszy Xia patrząc na Hu Yina zawsze ma w oczach coś z typowej starszyźnie konsternacji, pewnej ocenie, aczkolwiek pozostawionej bez widocznej dygresji.
             – Widzę, nie od dziś lider sekty Szczytu Półksiężyca ma problem z utrzymaniem rygoru nad swoimi wychowankami – powitany tymi słowami, czuje jak dotąd utrzymywany humor maleje w zastraszającym tempie. Na jego twarzy niemal pojawia się grymas, jednak skrzętnie ukrywa go za beznamiętną maską, nie dając się sprowokować. Nie sądzi też, że starszy kultywator odwiedza go, aby rozmawiać w tym temacie.
             Xia Nai jest od niego wiele starszy, właściwie różni ich zaledwie pięćdziesiąt lat, które w mniemaniu Yuana nie są ogromną przepaścią, a jednak mężczyzna sprawia wrażenie podniosłego, wzbudza tym niechcianą trwogę, co do której Hu Yin nie ma ochoty się przyznać. Kłania się bez odpowiedzi i zasiada po drugiej stronie stołu, krzyżując spojrzenie z kultywatorem.
             – Starszy Xia, co cię do mnie sprowadza? Nie sądzę, aby to było kwestią, którą zamierzasz ze mną omówić – mówi, ostrożnie dobierając słowa, gdy mężczyzna skanuje jego ciemne spojrzenie i bez emocjonalną maskę. Te też pytanie budzi lawinę, której całkowicie się nie spodziewa. Xia Nai uśmiecha się kącikiem ust, jednak ten uśmiech szybko niknie, a zastępuje go zimna powaga, która odzwierciedla również powagę problemu, z którym przychodzi im się mierzyć.
             – Mogę powiedzieć, że niedaleko pada jabłko od jabłoni. Jednakże problem dotyczy nas obojga … – Początek wypowiedzi budzi w nim dozę ciekawości, zwłaszcza że nie przypomina sobie, aby mógł być wmieszany w ten sam konflikt co lider Błękitnego Lotosu. Jednak z każdym następnym słowem wszystko się wyjaśnia, a przy tym buduje nowe spostrzeżenia, wobec których Hu Yin nie może już zachować całkowitej obojętności. Z opowieści starszego mężczyzny wynika, że paru jego uczniów pod namową kilku wychowanków Szczytu Półksiężyca narobiło kłopotów w Lianhua zeszłej nocy. A to łatwo uzupełnić o myśl, że rany na ciele jego wychowanków nie do końca biorą się z ćwiczenia techniki bardziej wymagającej niż ich ich obecna kultywacja. W jego oczach jawi się to kłopotem nie do przeskoczenia, a przynajmniej nie od razu.  
             Względem użytej techniki nie może się mylić, doskonale zna rany, wykonane  przez Absolute Purple Flame. Sytuacja wymusza na nim poważną rozmowę z wychowankami, wpierw, aby dojść do prawdy na temat tamtej nocy oraz motywu, który nimi przewodził, a dopiero później naprawianiem szkód w mieście. To będzie pracowity tydzień.  
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {19/11/22, 08:36 pm}

_____Punkt widzenia był czymś tak ulotnym, że patrzenie na to z innej perspektywy niż swoja własna nie miało sensu. Właściwie, dla Liang Mei każdy punkt widzenia poza jego własnym nie miał sensu. Nie z powodu arogancji, zwykłego faktu, że myślenie o innych często kończyło się problemami i zawracaniem głowy. Lepiej więc skupić się na sobie, na swoich badaniach. Może też, dlatego słowa przyjaciela wprawiły go w lekkie zakłopotanie. Hu Yin zwykle nie mówił mądrych rzeczy, przynajmniej w pojęciu Meimei. Były… agresywne, perwersyjne albo nacechowane żartem. Nigdy nic z dziedziny tych wnoszących wiedzę. Tym razem jednak spojrzenie z innej strony mogłoby nakreślić mu jakiś różny od jego, koncept wydarzenia.  Dać pomysł na rozwiązanie, zwłaszcza, że do tej pory musiał skorzystać z pomocy, aby uspokoić to coś w nim. Przytaknął więc tylko głową słysząc kolejną część wypowiedzi. Alchemik, który całe życie odrzucał koncept przyjemności cielesnej na bok nie zmieni swojej drogi od tak. Ba, był wręcz pewny, że nie ważne co – wszystkie doświadczane uczucia spowodowane były przez te ogień i gdy tylko się go pozbędzie, wszystko wróci do normy.
_____Gdy w końcu opuścili wodę, czyści, Meimei w białych szatach związał swoje włosy na bok, aby nie przeszkadzały mu i w pierwszej wolnej chwili chwycił za jedną z masek znajdujących się w zamkniętej szufladzie komody. Źle się czuł bez tego. Nieważne co inni mówią, jego samopoczucie było najważniejsze. Prawie zapominając o istnieniu Hu Yin’a chciał się wziąć do pracy, lecz szybko został wyciągnięty z trasu.
– Już ci się skończyły? – spytał i westchnął lekko podchodząc do półki i biorąc szklany flakonik, w którym znajdowało się 50 pigułek na uspokojenie. Podał je do dłoni przyjaciela dodając na koniec. – Powinieneś popracować nad swoim charakterem.
_____Co prawda słowa Meimei nie brzmiały jak faktyczna porada przyjaciela, a raczej swoim suchym tonem przypominał lekarza w tym momencie, to kultywator go nie posłucha. Nigdy go nie słucha, wykonuje minimum potrzebne do zagojenia się ran, poprawy samopoczucia i idzie robić swoje. Nie dostał jednak dużo czasu na bycie rozczarowanym, gdy usłyszał kolejne słowa, które natychmiastowo podniosły mu ciśnienie. Chwycił za pierwszą lepszą rzecz jaką miał pod ręką i rzucił w kierunku ciemnowłosego. Tych obiektem okazała się pusty flakonik na pigułki, który zderzając się z zamkniętymi już drzwiami rozpadł się na mnóstwo malutkich odłamków szkła. Dźwięk ten przygnał dwójkę służących Liang Mei. Stanęli oni po sekundzie w drzwiach kłaniając się w pas. Nie pytali co takiego się wydarzyło. Z daleka widzieli odchodzącego Starszego Yuan, więc powód tej złości był znany, a dokładnie… pewnie chodziło znowu o jakiś drobny żart, na których ich Mistrz zareagował tak samo impulsywnie jak zwykle, gdy ktoś przeszedł o pół kroku za linie tego co mógł znieść. Lekarz wziął głęboki wdech widząc jak drobinki szkła są zbierane z drewnianej podłogi.
– Przywołajcie mi tutaj QinMin i HaoDan.
_____Meimei rzucił do swoich służących, którzy kiwnęli głową w jego stronę, a on odwrócił się i podszedł do biurka, na którym leżało kilka zwojów. Nikt nie wiedział co działo się w jego głowie, ale patrząc na zapiski dość szybko wymyślił swój plan działania na tą chwilę. Ominął dwójkę i wyskoczył szybkim krokiem do swojego ogródka, żeby zebrać więcej listków kwiatu. Gdy znalazł się w obrodzie w dość… zwiewnym ubraniu, złapał za tą cholerną roślinę, która była początkiem jego problemów jakby chciał ją wyrwać, lecz opamiętał się i delikatnie puścił. Westchnął ciężko. Wiedział, że winnym jest on. Ciężko to jednak przyznać przed samym sobą. Wyrwał więcej płatów i wrócił do czystego już pokoju, gdzie brakowało służących. Chwycił za kartkę papieru i pióro. Na białym płótnie zaczęły pojawiać się nazwy oraz ilości. Jakby ktoś sporządził listę zakupów. W pewnym momencie usłyszał pukanie, które wybiło go z rytmu.
– Mistrzu, przyszliśmy na Pana żądanie. – odezwał się lekki melodyjny głos. – Czy może-
– Możecie wejść. – wszedł kobiecie w słowo, a po chwili drzwi się otworzyły. – Siadajcie.
_____Nie pokazał, gdzie, nie spojrzał na nich, wpatrywał się w listę przed nim. Dopiero gdy upewnił się, że wszystko się zgadza. Spojrzał na dwójkę przed nim. Kobietę z długimi czarnymi włosami, która uśmiechem witała wszystko. LiangMei znał charakter HaoDan lepiej od innych. Była jadowitym wężem. Niestety, udając Biały Kwiat Lotosu dawała wszystkim nadzieję, że jej specjalizacja w truciznach była przypadkiem. Koło niej, siedział chłopak z krótkimi ciemnobrązowymi włosami i złotymi oczami, QinMin. Jego pochodzenie było bardzo skomplikowane, lecz nadrabiał to talentem w alchemii. Podobno, gdy nie tworzył pigułek i nie doskonalił swojej siły, chodził pojedynkować się z innymi, aby pokazać, że ma trochę siły. Meimei pozwalał tej dwójce na dużo. Byli jego pupilami, tymi bezpośrednio pod nim, którzy w jego imieniu sprawowali kontrolę nad resztą uczniów.
– Mam dla was zadanie do wykonania. – powiedział przysuwając kartę w ich stronę. – Macie jak najszybciej znaleźć wszystkie te składniki oraz kilku kultywatorów.
– Mistrzu. – HaoDan szybko przejrzała listę składników nie wiedząc co takiego może z tego powstać, lecz słysząc o zbieraniu ludzi, uśmiechnęła się szeroko. – Będziemy prowadzić eksperyment na innych?
– Tak. – odpowiedział krótko i westchnął lekko widząc iskierkę ekscytacji w oczach młodej kultywatorki. – QinMin, HaoDan. – skupił spojrzenie na sobie. – Wybierzcie takich kultywatorów, którzy mają stałego partnera.
– Ma Mistrz na myśli Kompana w drodze Dao? – QinMin spojrzał ze zmrużonymi oczami, jakby badał teren. – Czy powstała pigułka na cechy typowo pobudzające ciało?
_____LiangMei nie mógł się spodziewać niczego innego po swoich uczniach. Z lekką dumą pokiwał głową na tak. Wiedział, że bardzo szybko zrozumieją o co może chodzić, jeśli potrzebny jest Kompan Dao, a składniki mieli przed sobą. Miał jednak świadomość, że nie zrozumieją tak wszystkiego więc usiadł do tłumaczenia im całego procesu. Począwszy od sposobu w jaki powstaje pigułka, do jej zalet i wad, które zamierzają usuwać i niestety – proces trzeba przeprowadzić na ludziach. Alchemik nie był fanem takich metod. W końcu ludzie nie byli dość pewnym i jednolitym testem sprawdzającym. U każdego mógł być inny wynik. Dwójka uczniów wraz ze swoim Mistrzem bardzo szybko wzięła się do pracy. Wyszukując takich kultywatorów, którzy podpisali z miejsca pakt o milczeniu, a później brali pigułki.
_____W ciągu tygodnia pracy Meimei otrzymał wiele wyników. Włącznie z tymi bardzo obiecującymi. Niestety, nieważne jak wielkim geniuszem był. Nie zdobył odpowiedzi na swój problem. Siedział więc w swoim laboratorium, z mnóstwem różnych pigułek przed sobą i żadna nie leczyła jego przypadku. Potrzebował czegoś bardziej potentnego, aby zastąpić dwa składniki. Wtedy… może miałby lekarstwo dla siebie. Problem był jednak jeden… Nie znał żadnej rośliny o takich właściwościach. Aby skupić się na znalezieniu rozwiązania, usiadł w pozycji lotosu i zaczął powoli kultywować. Pozbawił swój umysł ze wszystkich myśli i skupił się na używaniu swojej energii, kierowaniu jej po całym ciele, zrelaksowaniu się, uspokojeniu. W pewnym momencie tego wszystkiego, bez nowego rozwiązania, otworzył oczy jakby wyrwany ze stanu kultywacji i z lekkim przerażeniem wstał na różne nogi. Znowu zbierał się w nim ten okropny ogień.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {16/02/23, 02:11 am}

                 Od wizyty Xia Nai’a przechadza się nerwowo po komnacie, nie mogąc zapanować nad ogarniającą go złością. Pigułka uspokajająca dopiero zaczyna działać, jednak nie jest w stanie usadzić go na miejscu i nakłonić do stoickiego podejścia do sprawy. Dopiero przed przybyciem uczniów udaje mu się na tyle opanować, a chłodna energia powolnie rozprowadza się po jego ciele. Sytuacja tak czy inaczej jawi mu się makabrą, gdy pozyskuje pierwsze informacje. Pomimo że ogarnia kilkorgu uczniów, w rozmowie przeważa głos Mao Laia, przewodzącym wczorajszemu wypadowi do Lianhua. Yuan bardzo dobrze zna chłopaka, a szczerze powiedziawszy słuchy o nim dotarły do niego, jeszcze zanim przyjął Mao do swojej sekty. Młodszy jest niemal lustrzanym odbiciem z jego własnych młodzieńczych lat, zanim przygniotła go masa treningów i chłodna ojcowska restrykcja. Hu Yin idąc więc po rodzicielskich śladach pragnie ustawić młodego kultywatora do pionu, aczkolwiek im więcej słów pada między nimi, pozwala mu wyczuć, że mają przed sobą jeszcze daleką drogę.
                 Potrafi sobie wyobrazić, dlaczego Mao Lai nakłonił kolegów i podopiecznych sekty Błękitnego Lotosu do wieczornego wyjścia na festyn w Lianhua. Młodzi przytłoczeni ciężarem wiedzy i zajęć poddali się woni ciepłych ciasteczek ryżowych i chwili relaksu, mając nadzieję, że wypad ujdzie im płazem. A przynajmniej według słów Laia, to miał być spokojny wieczór, który w późniejszych wydarzeniach przeobraził się w koszmar. Yin tym razem wysłuchuje ich w spokoju, przyjmując każdy najmniejszy fragment w dozie stoickiego spokoju, a gdy zapada dłuższa cisza, zabiera głos.
                 – A więc… Zostaliście oskarżeni o kradzież artefaktów wystawianych na bazarze, po czym uciekliście z miejsca zdarzenia na rzecz śledzenia mężczyzn, których o to podejrzewaliście? – pyta, na co uczniowie w ciszy kiwają głowami - A następnie wplątaliście się w nie wyrównany pojedynek z tymi kultywatorami? – Znowu wtórują mu kiwnięcia, chociaż już mniej pewne niż moment temu. Stara  się nie wydać z siebie westchnienia, które przy panującym napięciu najprawdopodobniej brzmiałoby jak niewyartykułowany, bliżej niepodobny do niczego dźwięk.
                 - Naprawdę to nie by zaczęliśmy, a za pomysłem śledzenia tych kultywatorów stoją uczniowie Błękitnego Lotosu! – rzuca Xueyan, zwieszając głowę.
                 - Ach, właśnie. Nie wiem czy to ważne dla sprawy, dopytywali o naszego mistrza, gdy się przedstawiliśmy – rzuca Mao Lai, krzyżując spojrzenie z Yuanem, który automatycznie marszczy brwi. Już wcześniej dochodził do wniosku, że jego uczniowie wracając, mieli przekazać mu wiadomość. Świadczy o tym między innymi technika, którą zostali potraktowanie. Absolute Purple Flame. Dotąd użył ją dwa razy poza nauką w rodzinnym dojo i trudno jest mu sobie przypomnieć, czy ktoś konkretny mógł być z tymi przypadkami związany. Musi się nad tym głębiej zastanowić.
                 - Zajmiemy się tym – mówi, kiwając na uczniów ręką i  tym samym odsyłając ich do wyjścia. A przynajmniej, dopóki nie przypomina sobie o jeszcze jednej kwestii. – Dzisiejszą noc spędzicie pod Wodospadem Shenwei, jak już mówiłem rano, kara was nie ominie – dodaje, a zaraz odwracają się do niego twarze z pomrukiem niezadowolenia. Mimo odległości, która między nimi panuje, Hu Yin podejrzewa, że ta wieść przyprawia ich o dreszcze na ciele oraz strach przed nieznanym.
                 Wodospad Shenwei jest częścią legendy – choć trudno nazwać ją znaną, niektórzy dochodzą nawet do wniosku, że została ona wymyślona przez samego Hu Yina, aby nastraszyć podopiecznych przed podobną temu karą. Jest również jedną z wód, które spływają w dół góry Szczytu Półksiężyca. Skrywa za sobą ciemną jamę, po której grasują dusze mistycznych stworów, gdy tylko ktoś zakłóci ich spokojny sen swoim towarzystwem. Yuan osobiście nigdy nie potwierdził czy wierzenia są prawdziwe – nie robi też tego w tym momencie, jedynie wysyłając dwóch przykładnych uczniów za skazanymi na karę, aby dopilnowali wykonywania kary. Najpewniej sam wyruszyłby w krok za nimi, przysiadając pod osłoną nocy na konarach jednego z rosłych drzew, jednak obecnie ma parę spraw do załatwienia.

                 Przez noc układa plan działania, wyznacza miejsca, w których warto byłoby się czegoś dowiedzieć, aby o poranku z kilkorgiem uczniów udać się do Lianhua. Pośród nich odnajduje się również styrany potyczką pod wodospadem Shenwei, Mao Lai. Minę ma nietęga, aczkolwiek świadom jest, że ze wszystkich podopiecznych to właśnie on jest najlepszym przewodnikiem po wydarzeniach tamtego wieczora.
                  Pierwszym punktem zaczepu staje się bazar, na którym wszystko się zaczęło. Sprzedawca od razu rozpoznaje rzezimieszków, z którymi miał do czynienia zeszłego wieczora. Wystarczy chwila, a tęgi mężczyzna wychodzi zza swojej lady, zacierając ręce, jakby szykując się, by dorwać złodziejaszków towaru.
                  - A więc tu jesteście złodzieje! Za grosz wstydu i poczucia odpowiedzialności! Nie ujdzie wam to bez konsekwencji! - woła mężczyzna, zbliżając się do ich grupy. Młodsi kultywatorzy cofają się przy tym o krok, mając nadzieję, że Hu Yin się za nimi wstawi, choć spoglądając trzeźwym okiem na sprawę, trudno tu prosić się o jakikolwiek ratunek dla tonącej już od wczoraj reputacji.
                  - O proszę, a ciebie tu wczoraj nie widziałem! Jesteś za tą chołotę odpowiedzialny? - pyta grubiańsko sprzedawca, zatrzymując się tuż przed Yuanem, który mierzy go w ciszy zimnym spojrzeniem. Być może w innej rzeczywistości wybuchłby gniewem za to jawne znieważanie jego uczniów, jednak w obecnie nie wynikło by z sytuacji nic, co miałoby jakiekolwiek superlatywy dla sprawy. Tudzież wątpi też, że byłby w stanie wejść w polemikę na poziomie z podrzędnym sprzedawcą.
                  - Byłbym wdzięczny, gdyby przedstawił mi pan wydarzenia zeszłego wieczora - mówi, całkowicie ignorując zadane pytanie.
                  - Co tu dużo wyjaśniać?! Ukradli artefakt z mojego stoiska i uciekli! - rzuca dalej podniosłym tonem mężczyzna, kiwając głową na grupę studentów, którzy gotowi są kłócić się ze sprzedawcą. Nim jednak dochodzi do sporu, Yuan kontynuuje.
                  - Jestem gotów świadczyć za ich niewinnością, niezależnie od tego jak sytuacja wyglądała z pana punktu widzenia. Postaram się odzyskać pana zgubę do końca tego tygodnia.
                 Mężczyzna zdaje się nie być do końca zadowolonym z tego rozwiązania. Pomrukuje nieprzyjemnie pod nosem, jednak w ostateczności zgadza się, pod warunkiem, że Yuan zapłaci mu za utracone dobra, w razie niewywiązania się z umowy.
                  - Gdyby nie ta ucieczka sprawę dałoby się rozwiązać w łatwiejszy sposób - rzuca w stronę uczniów, gdy przechadzają się wzdłuż uliczek Lianhua, które przygotowuje się do następnego dnia festiwalu.
                  - W tym wypadku nie wiedzielibyśmy kto rzeczywiście za tym stoi - mruczy Mao Lai pod nosem, jednak odwraca wzrok, gdy Yuan zwraca się w jego kierunku. - Tak czy inaczej dołożymy wszelkich starań, aby rozwiązać tą sprawę.
                  Te nastawienie wtóruje im cały dzień, który poświęcają głównie na śledzeniu retrospekcji zdarzeń oraz przepytywaniu ludzi, którzy mogli być potencjalnym źródłem informacji. Nim jednak udaje im się dojść do czegoś sensownego nad miastem zapada zmierzch, zmuszając ich tym samym do znalezienia sobie miejsca w noclegowni. Nazajutrz kontynuują poszukiwania, w trakcie których dołącza do nich dwójka uczniów sekty Błękitnego Lotosu. Jeszcze trochę i Hu Yin byłby gotów uwierzyć, że Starszy Xia przysyła im posiłki do roboty. Jednakże z ich ostatniej wspólnej rozmowy wynikło, że Yuan nie jest w stanie utrzymać studentów własnej sekty w ryzach, co tej rzuca światło na fakt, że całe poszukiwania mogą paść z kretesem bez odrobiny nadzoru. Ta myśl wwierca się w podświadomość kultywatora miecza, powodując zalążki rosnącej irytacji.
                  Mimo czterech pomocnych dłoni ich poszukiwania w ciągu następnych dwóch dni wciąż stają się fiaskiem, a koniec tygodnia i wywiązanie się z zawartej umowy nadchodzi wielkimi krokami. W końcu więc Hu Yin dochodzi do wniosku, że najwięcej będą w stanie zdziałać w momencie gdy się rozdzielą. Tudzież Yuan zatrzymuje rozbrykanego Mao Lai’a przy swoim boku, nie chcąc ryzykować by ten wpakował się w kolejne kłopoty.
                  - W pełni szacunku, mistrzu, ale nie potrzebuje niańki. To był jednorazowy, w dodatku całkowicie niespodziewany wyskok! Poniosłem już konsekwencje za swoje działania - marudzi Mao Lai za jego plecami, gdy wychodzą na obrzeża Lianhua. Hu Yin wiedziony jest tu instynktem oraz dziwną strużką energii, która zagęszcza się przy wejściu do okolicznego boru.
                  - Też tak kiedyś mówiłem, dlatego doskonale wiem, że trzymanie cię przy swoim boku to najlepsze z możliwych rozwiązań - odpowiada, podążając utartą ścieżką. Im więcej czasu spędzają we wspólnym towarzystwie, tym większe podobieństwo Yuan odczuwa między nimi. Może sprawi to również, że łatwiej znajdzie sposób, aby skutecznie ujarzmić chłopaka i jego dotychczasowe oraz przyszłe rozboje.
                  - No ale… - kontynuuje Lai, jednak urywa słowo wpół zdania. - Czy to..? - pyta nieskładnie, spoglądając to na swojego mistrza, to na widok przed nim.
                  - Ślady demonicznej kultywacji? Owszem - odpowiada. Zastanawia się czy mają one jakiś związek z kradzieżą, w którą są zamieszani jego uczniowie. W tym przypadku sprawa zaczęłaby obracać się po całkowicie innych torach, zmuszających go jednoznacznie do powiadomienia o sprawie liderów innych sekt. Jeżeli się nie mylił i atak kierowany jest w jego stronę, reszta sekty Tian Shi mogła oberwać rykoszetem. Zwłaszcza, gdy mieli do czynienia z demoniczną kultywacją. Prawa miała jednak wyjść na jaw w swoim czasie.

                  - Wpadliśmy na trop! - woła Xueyun, gdy wszystkie grupy spotykają się z wieczora pod noclegownią. Odciągają jednak rozmowę na czas ciepłego posiłku, tak potrzebnego w po długim dniu poszukiwań. Jedni widać umierali z nudów, drudzy zaś mieli popołudnie pełne wrażeń, acz tak czy inaczej zmęczenie dosięga każdego oblicza. Po wymianie informacji przy późnym obiedzie kładą się spać, jednak nie wszyscy. Natrafienie na demoniczną energię gnębi Hu Yina na długo przed tym, nim zapada w sen. Rozważa wówczas wszelkie komplikacje, które mogą stanąć na ich drodze.
                  Ostatniego dnia wedle wskazówek Xueyana udają się na najdalej oddalone krańce Lianhua, gdzie też zeszłego dnia widziany był jeden z mężczyzn, będący częścią kultywatorów. Tego dnia zostaje również wyłapany z tłumu przez Mao Laia i doprowadza ich do reszty swojej bandy, która zdaje się Yuan’owi dziwnie znajoma. Mimo wszystko nie jest w stanie sobie przypomnieć skąd…
                  - Kogo moje oczy widzą, czy to nie sławny Yuan Hu Yin? - pyta zawadiacko jeden z mężczyzn. Charakterystycznie wyróżniajacą go cechą jest łatka na oku, najpewniej zakrywająca brzydką bliznę. I toteż jest źródłem poczucia, że już kiedyś dobywali mieczy naprzeciw sobie. - Dobra robota - mówi dalej, przebiegając spojrzeniami po uczniach, których zacięte miny świadczyły, że byli gotowi do kolejnej walki. A to mogła stać się dla nich równie bolesna w skutkach, co zeszłego tygodnia.
                  - Zdaje się, że macie do mnie jakiś interes - zauważa, wychodząc przed szereg i w automatycznym odruchu dobywa miecza.
                  - Otóż to. W tych czasach ogromnie trudno wyciągnąć cię poza obszar sekty. Tak więc musiałem posłużyć się mniej subtelnym sposobem - rzuca mężczyzna, posyłając w jego kierunku perlisty uśmiech. - Nie wyglądasz na zadowolonego moim widokiem, a może to blask chwały sprawił, że zapomniałeś moje imię?
                  Widać jego rywal bawi się słowem i sytuacją, rechocząc co jakiś czas wraz z przybocznymi mu kultywatorami. Hu Yin musi przyznać, że w smak mu to nastawienie, a od żabiego śmiechu jeżą mu się włoski na karku.
                  - W normalnej sytuacji najpewniej wyszedłbym ci naprzeciw już wcześniej, wyzywając na pojedynek. Jednakże… Muszę przyznać, że nie ma nic przyjemniejszego, niż marnowanie twojego cennego czasu, Hu Yin - naigrywa sobie dalej mężczyzna.
                  - Przejdźmy do interesów bez dalszego owijania w bawełnę. Wątpię, że zwrócisz skradziony artefakt po dobroci, dlatego rozwiążmy konflikt na łamach walki - rzuca, zaciskając dłoń mocniej na rękojeści. Ma nadzieję, że jego przeciwnik nie będzie się dłużej zastanawiać i bawić w kotka i myszkę. Mimo wszystko nie może ukryć swojej zdziwionej reakcji, gdy wyciąga między nich wspomniany artefakt i rzuca go beztrosko w stronę uczniów Szczytu Półksiężyca.
                  - Cóż to tylko jakiś głupi staroć - mówi znajomy kultywator i starając się wykorzystać moment nieuwagi, zmniejsza dystans między nimi. - A co do pojedynku… myślałem, że nigdy nie zapytasz! - dodaje z ekscytacją wartą szaleńca. Yuan wykonuje unik, krzyżując później ich miecze ze sobą. W trakcie trwania pojedynku Hu Yin musi przyznać, że ma znaczną przewagę w fechtunku, jednakże jego rywal nadrabia swoje braki zwinnością. Mężczyzna na każdy atak odpowiada mu podobnymi technikami, starając się  przedłużyć potyczkę w nieskończoność. Zdaje się przy tym dobrze bawić, jednak zmęczenie powolnie dosięga jego lica. Hu Yin nie ma czasu i ochoty na takie gierki, a dodatkowe przytyki młodszego kultywatora podnoszą stopień irytacji. Należało to skończyć szybko, dlatego nie ogranicza się ani chwili dłużej, używając brutalniejszych technik. Jego przeciwnik pod wpływem zmęczenia staje się wolniejszy, bardziej podatny na zranienia, a przy tym łatwiejszy do pokonania, co z przyjemnością wykorzystuje. Gdy wychodzi na widoczne prowadzenie,  rywala  skłonny do nieczystych zagrywek przesyła znaki do reszty grupy. Wystarczy chwila, by kątem oka dostrzegał lśniący miecz przebijający się przez chmurę dymu powstałą od unoszącego się wokół nich piachu. Zdążyłby zareagować, jednak na scenę wchodzi Mao Lai, wcześniej doglądający sytuacji z boku. Nie mogąc powstrzymać fascynacji, by móc dostrzec swojego mistrza w akcji, pozostał z tyłu, zamiast skierować się wraz z reszta uczniów na bazar, aby przed nastaniem nocy zakończyć konflikt ze sprzedawcą. Natomiast teraz, gdy pojedynek pozbawiony zostaje fair play, wymierza swój miecz w przeciwnika, który nie był pisany do tego pojedynku. Zwłaszcza, że ten nosi widoczne ślady personalnych porachunków.
                  Przedstawienie dobiega końca, gdy Yuan wykonuje technikę, od której wszystko się rozpoczęło. Jego miecz jarzy się fioletową esencją, która pali zarówno spojrzenie na niego skierowaną, jak i szatę, a przy tym też skórę przeciwnika, który nie zdoła podeprzeć się nawet o własne ostrze, nim upada na ziemię. Pod wpływem zderzenia nad ziemię unosi  się następna fala piachu, przed którą Hu Yin osłania się dłonią. Zaś gdy ten opada, zalewa go fala wspomnień. Przepaska zsunięta z oka mężczyzny, pozwala mu dojrzeć jego całej facjaty. Trzeba przyznać, dobrze znanej niegdyś.
                  - Fan Yi Hwang - wypowiada imię, po czym chowa zakrwawiony miecz do pochwy, uznając ten pojedynek za zakończony. Mimo rzuconych zniewaga daruje mężczyźnie życie, najprawdopodobniej z winy sentymentu. I być może w przyszłości chętnie zmierzyłby się z nim ponownie. - Muszę przyznać, że poprawiłeś swoje umiejętności, choć wiele ci jeszcze do mnie brakuje - rzuca już głośniej na odchodne.


                  - To było niesamowite! - kontynuuje swój wywód Mao Lai. Od chwili, gdy spotkali się z resztą uczniów przy noclegowni, aby opłacić pobyt usta chłopaka nie zamykają się nawet na chwilę. Opowiada z pełną ekscytacją o pojedynku oraz o części, w której sam brał udział, a Hu Yin zmuszony był tego postronnie wysłuchiwać przez całą drogę do Szczytu Półksiężyca. Cóż koniec końców zmuszony jest przyznać, że łechce to jego ego, na skutek czego nie może powstrzymać się od drobnego uśmiechu. Ten od początku do końca konfliktowy wypad do Lianhua sprawia, że zdają się sobie bliżsi.
                  - Uśmiechnął się - rzuca szeptem Xueyun, w kierunku reszty; na co Yuanowi zostaje jedynie odchrzaknąć i udać, że nic podobnego się nie wydarzyło.
                  Pozostawała jeszcze kwestia odkrytej wcześniej demonicznej energii, o której z pewnością przyjdzie mu zamienić słowo ze starszym Xia. W tym momencie, jednak potrzebuje klarownego spojrzenia na sprawę, które gwarantuje mu spotkanie się z Liang Mei. I to głównie dlatego zaraz po powrocie i przebraniu się w czystą szatę, jego kroki kierują się w stronę Bambusowego Tarasu.
                 Podczas tej przeprawy myśl o Yi Hwangu nie ginie, wciąż zagnieżdżona gdzieś w odmętach jego podświadomości. Po tym spotkaniu wszystkie wspomnienia o nim zdają się o wiele świeższe i sentymentalne. O człowieku będącym mu niegdyś bliskim; wywodzącym się z rodzinnej sekty, a jednocześnie zdradzonym przez jego odejście.
                  Do komnaty Meimei kieruje się przetartymi szlakami, jednak nie zastaje go w pełni trzeźwego umysłu. Nie musi długo główkować, aby dojść do wniosku, że znowu mają do czynienia z nagłym skokiem libido spowodowanym skutkami ubocznymi zeszłotygodniowej pigułki.
                  - Jak dobrze, że przychodzę w porę zawsze, gdy potrzebujesz mojej pomocy - rzuca nonszalancko, odrzucając wszelkie myśli o rzeczach zbędnych , na rzecz przetworzenia wcześniejszego zdenerwowania i niepokoju w naprawdę przyjemny i potrzebny sytuacyjnie sposób.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {20/02/23, 11:01 pm}

_____Gorejący pod skórą ogień przypominał mu o czymś, o czym nie chciał pamiętać. Przynajmniej myślał, że będzie mógł zapomnieć. Było to zdarzenie zupełnie poza jego kontrolą, a chociaż to mógł sobie wmówić. Nawet jeśli jest mózg, pozostawiony w zalewie fałszywych informacji bronił się przed tym, jasno pamiętając wszystko co się wydarzyło, informując Meimei, że „nie, nie, to się wydarzyło, zobacz, pamiętam”. Pojawiające się uczucie, chciał stłamsić w zalążku, trochę, aby uniknąć takich komplikacji jak ostatnio. Zacisnął szczękę wstając z pozycji lotosu i przeszukując półki swojego gabinetu w poszukiwaniu rozwiązania, które sprawdziłoby się, chociaż chwilowo. Dało mu więcej czasu. Do tej pory, mając przy sobie pozytywne wyniki, postanowił skupić się na nich. Chwytając z półki przygotowaną, cały czas wadliwą, odpowiedź na jego problem. Czy bał się efektów ubocznych na jego osobie? Trochę tak, ale czekała go gorsza dla jego dumy alternatywa… i swego rodzaju najpewniejsze lekarstwo. Czy jednak zamierzał iść i prosić Hu Yina o pomoc? Zdecydowanie nie. Przełknął miksturę duszkiem i dał czas na działanie, siadając w spokoju, bacznie obserwując swój puls i wszystkie sygnały życiowe. Jego duma lekarza, może po ostatnich słowach, ale zabraniała mu pójść po pomoc bez wcześniejszego podjęcia próby rozwiązania tego samodzielnie.
_____Kilka wdechów później, poczuł, że ogień jakby zamknięty w bańce, tlił się, lecz przygaszony, pod swego rodzaju kontrolą. Liang Mei wiedział jednak, ze wystarczy zwykłe ruszenie go, dotknięcie energią kultywacyjną i rozbije tą bańkę, wychodząc na świat zewnętrzny i doprowadzając go do poprzedniego problemu. Osoba na jego stanowisku nie mogła mieć w sobie tykającej bomby. Co, jeśli sekta zostanie zaatakowana? A może wydarzy się coś niespodziewanego i jego energia zostanie zachwiana lub będzie wymagana do odratowania kogoś? W ciągu tygodnia dowód, że jest geniuszem, bo był wstanie ustabilizować swoje objawy, ale czy taka stabilizacja miała jakiś sens.. Westchnął i zrezygnowany chciał przewrócić oczami. Może potrzebuje miesiąca pracy, aby faktycznie rozwiązać ten problem. Stanął jednak przed wyzwaniem, bowiem nie miał materiałów, z których mógł kombinować coś więcej niż wykonał do tej pory. Oznaczało to mniej więcej – wyjście na świat zewnętrzny i podróżowanie. Zrezygnowany zdjął maskę i zaczął się nią bawić bowiem starszyzna na pewno mu nie pozwoli. Nie samemu. Znów.. pierwszą osobą, która przyszła mu do głowy był Hu Yin… Znał sytuację, nawet jeśli musiałby znosić jego żarty i niestosowne uwagi… był silny i w dwójkę na pewno by sobie poradzili z większością wyzwań.
_____Opuścił swój gabinet kończąc pracę na dzień dzisiejszy, głównie za sprawą tej stabilizacji jaką miał. Nie mógł kultywować, nie mógł tworzyć pigułek. Szczęśliwie aktywności fizyczne jak chodzenie czy przemieszczanie się w zwyczajny sobie sposób były możliwe. Oznaczało to, że mógł leczyć innych i nie ratować życie… pomijając sprawdzanie przepływu energii przez ciało. Do tego trzeba było wstrzyknąć trochę swojej i Meimei miał klarowne wyobrażenie co stałoby się po tym. Napad ognia i zrobienie z siebie jakiegoś zboczeńca przed mnóstwem ludzi. Ukrywając zamyśloną twarz pod maską minął dwójkę swoich uczniów, która niosąc stos dokumentów minęła go z lekkim ukłonem. Widząc swojego mistrza w takich stanie spojrzeli na siebie z zaciekawieniem. Czyżby zdarzyło się coś zaprzątającego mu myśli? Nie zostali jednak bezczynnie na korytarzu i udali się do większego gabinetu, gdzie trzymali resztę wyników. Kładąc kolejne góry papiery znaleźli się w miejscu, otoczonymi z każdej strony. Usiedli spokojnie, nalali sobie herbaty i rozpoczęli pracę przeszukując raporty, które powodowałyby rumienieć na twarzy nie jednej niewiasty. Niestety, HaoDan nie należała do tych niedoświadczonych w sprawach intymnych przeglądając te wywiady z parami uprawiającymi kultywacje ze sobą niczym magazyn o zielarstwie. QinMin spoglądał na nią wiedząc, że wszystkie pikantne historię wylądowały w jej dłoniach.
– Nie podzielę się. – zaśmiała się czując wzrok na sobie. – Oboje wiemy, że nie nadajesz się do czytania tego.
– Wiem. – westchnął i wyprostował się od razu wracając wzrokiem do swoich papierów. – Nadal, czuje się lekko wykluczony.
– Dlaczego? – spytała podnosząc głowę. – Xiao Min, wiemy oboje, że jesteś młodszy i robisz więcej ode mnie w papierkowej robocie, na której się zupełnie nie znam.
_____Chłopak nie odpowiedział na jej wypowiedź wzdychając ciężko, po raz kolejny czuł się bardzo niezrozumiany. Czy to nie dlatego, że jest młodszy, jest zainteresowany co takiego napisali kultywatorzy? Nie mówiąc o tym, był gotowy w razie czego sprawdzać te pigułki na sobie, jeśli zaszłaby potrzeba. Idea pobudzania ciała, aby wzmocnić kultywację brzmiała jak świetny pomysł na manipulowanie kimś i wymuszania konkretnych działań. Nie mógł przepuścić takiej okazji, nie byłby sobą. Siedzieli tak sobie spokojnie, gdy poczuli gościa w bramach Bambusowego Tarasu. Znali jednak tą energię, stąd nie ruszyli się z miejsca, wiedząc, dokąd zmierza ledwo przybyła osoba. Ich stan czujności spadł do zera. Starszy Yuan na pewno ma sprawę do Mistrz Liang. Widzieli się ostatni raz jakoś tydzień temu więc pewnie przyszedł po raport w interesie swoich uczniów. Dwójka studentów alchemika wiedziała bardzo dużo z tego co działo się w całej sekcie. Wraz z problemami jakie wyrządzili niemyślący koledzy kultywatorzy. Może za karę złoił im skórę i teraz potrzebują opatrzenia ran? Brzmiało prawdopodobnie.
_____Gdyby ich mistrz wiedziałby o czym myślą, pewnie udzieliłby im rady mówiąc o tym, że nie każdy ma tak czyste cele. Ponad wszystko, patrząc na jego obecną sytuację… miał ochotę krzyczeć. Wrócił do swoich komnat, dostał herbaty i odesłał służących, którzy zapomnieli go poinformować o tym, że zielone liście, z których wykonali napar miały całkiem potężne działanie uspokajające… wchodzące w działanie przez energię wewnętrzną. Po upiciu łyku już wiedział, że jest w tarapatach. Czuł jak w ogień, który trzymał pod szklaną kopułą postanowił rozgrzać się na nowo, uderzając go dość dosadnie. Jeśli nie siedziałby teraz, pewnie by usiadł jak stał, zakrywając przyrodzenie, które od razu postanowił poinformować go o swoim istnieniu. Meimei chwalił się swoim opanowaniem, ale czuł, że jego dłonie bardzo chętnie same powędrowałyby na członka… jak tydzień temu. Na szczęście nie zdążył niczego zacząć lub zrobić, gdy w drzwiach, bez pukania, pojawił się Hu Yin. Jak na zawołanie…
– Aż mam dziwne wrażenie, że to wina losu. – powiedział kładąc twarz na zimny kamienny stolik. – Nie mam pojęcia jak masz takie idealne wyczucie czasu.
_____Czy był zły? Tak i nie. Wiedział, że potrzebuje rozwiązania, które mógł mu dostarczyć tylko przyjaciel. Na tym etapie nie miał co kombinować. Może tylko oddać się w dłonie kultywatora, wykonać zbereźny akt i wznowić badania. Spojrzał na ciemnowłosego spod długich rzęs, ze swoimi lekko zamglonymi oczami. W ciemności jego oczu rozmyślał jak tym razem to rozpocząć, bo ostatnim razem nie musiał za dużo robić, raczej skupiając się na zachowaniu zdrowego rozsądku. Teraz, czuł, że nie został uderzony tak mocno jak ostatnio, a może zwyczajnie jego rozum mniej więcej wiedział co się będzie działo i nie panikował aż tak mocno?
– Chodź. – podniósł dłoń lekko kiwając przyjacielowi, aby nie stał w drzwiach. – Pewnie przyszedłeś w innej sprawie. – oderwał polik od rozgrzanego kawałka blatu, który nie dawał mu już ukojenia. Czy zdjął jednak maskę? Nie. – Co cię sprowadza?
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {22/02/23, 12:24 pm}

Stoi w drzwiach jeszcze przez dłuższą chwilę, taksując wzrokiem posturę siedzącego kultywatora. Blask żarzącego się pragnienia najpewniej odbija się w jego oczach, czego Hu Yin nie może dostrzec przez zasłaniającą jego twarz maskę. To drugi raz kiedy spotykają się w takiej sytuacji i musi przyznać, że jeszcze nie do końca się do tego przyzwyczaił. Choć teraz starszemu daleko jest do totalnej rozsypki i nie tak dawnego zdezorientowania sytuacją. Przez to też zaczyna go zastanawiać jak często przyjaciel kończy w ten sposób. I jak sobie radził przez ten tydzień, kiedy Yuan znajdował się daleko od swojej sekty.
       Zaproszony wkracza w głąb pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi komnaty. Wątpi, że natknęliby się na niechcianych gości, zwłaszcza że uczniowie Bambusowego Tarasu są usłuchani wobec swojego mistrza, a ten w takich okolicznościach nie życzyłby sobie nikogo innego wokół. Mimo wszystko muszą dbać o prywatność, ostatnim razem byli dość nieuważni, a mogłoby z tego wyniknąć kłopoty. Zresztą Hu Yin nie chce, aby ktokolwiek dojrzał twarz Liang Mei zwłaszcza w momencie, gdy sprawiana jest mu przyjemność. Ten widok jest przypisany wyłącznie dla niego. I jest pewien, że zabiłby każdego, kto rzuciłby wścibskim okiem na ich igraszki.
       – Niedawno wróciłem z Lianhua, przez ostatni tydzień musiałem mierzyć się z problematyczną sprawą –  mówi, zmniejszając dzielącą ich odległość. Zajmuje miejsce za plecami Meimei, pozwalając by ten oparł się o niego ciężarem własnego ciała. Jego dłonie łatwo odnajdują drogę do szarf, które powolnie rozwiązuje, aby w ostateczności pozostawić starszego kultywatora w połowicznym negliżu. Jego skóra parzy w dotyku, dokładnie tak jak ostatnim razem, choć wówczas w drodze rozgorączkowania i pragnienia, na które targnął się Hu Yin nie było to aż tak znaczące. Obecnie jest trochę inaczej… Inaczej jest przyłapać kogoś na gorącym uczynku, niż zacząć zbereźny akt od podstaw. Yuan nie byłby sobą, gdyby nie skorzystał z takiej okazji w pełni dumy wobec samego siebie.
       – Gdyby moi uczniowie byli chociaż w połowie tak odpowiedzialni jak twoi, zapewne by do tego nie doszło. Jestem pewien, że wieść o ich przewinieniu doszła już po wsze krańce Tian Shi, choć biorę pod uwagę, że byłeś zbyt zarobiony, aby zwrócić uwagę na plotki – kontynuuje, przywierając dłonią do gołego torsu. Kciukiem odnajduje jeden z nabrzmiałych sutków, który trąci kciukiem, zanim zaczyna pocierać palcami i delikatnie podszczypywać. Drugą zaś ręką toruje sobie ścieżkę na dół, wypuszczając spod szaty spragnione dotyku przyrodzenie, które drga w kontakcie z chłodem powietrza. Hu Yin wygląda na niego zza ramienia starszego kultywatora, oblizując się bezpruderyjnie.
       – Właściwie, przyszedłem po radę… Ale nie jestem pewien czy masz na tyle trzeźwy umysł, aby dać mi w pełni satysfakcjonującą odpowiedź – śmieje się cicho, przejeżdżając koniuszkiem języka po szyi przyjaciela, gdzie też zostawia pocałunki, przy wykonywaniu konkretnych ruch ręką na jego członku. Sam też czuje, że wzbiera się w nim podniecenie, kiedy do uszu dochodzą erotyczne dźwięki odbijające się głuchym echem od powierzchni maski. – Najpierw porządnie zajmiemy się tobą, a potem przejdziemy do tego co mnie dręczy.
       Po dodaniu ostatnich słów, przesuwa dłoń z klatki piersiowej na wiązanie maski, aby w końcu ją zdjąć i odłożyć na blat kamiennego stolika. Jest im w tym momencie niepotrzebna. Z resztą Hu Yinowi zdecydowanie łatwiej będzie się podniecić widząc zamglone oczy przyjaciela, w akompaniamencie sapnięć i pojękiwań zamkniętych w namiętnych pocałunkach. A na taki długo nie czeka, odwracając twarz mężczyzny w swoją drogę.
       Podejrzewa, że Hao jest już psychicznie przygotowany na to, do czego zmierzali; jako że nie widzi z jego strony cienia większego sprzeciwu z jego strony. Mimo wszystko mężczyzna jeszcze nie wie, co konkretnie chodzi po głowie młodszego kultywatora, gdy ten bezpruderyjnie odziera go z reszty szat, spychając jego płonące ciało na zimny blat stolika.
       – Może i jest to winą losu – nawiązuje do poprzednich słów Meimei, ściągając z siebie górną część odzienia. Gorąca atmosfera zaczyna udzielać się również jemu, a szata w obecnie stwarza jedynie niepotrzebną przeszkodę. – Jak wiesz jeden członów mojego imienia oznacza przeznaczenie – śmieje się cicho pod nosem z tej zależności, jako ostatniej mądrej i stosownej rzeczy, która przechodzi mu obecnie przez myśl.
       Oblizuje jeden z palców, torując sobie drogę do wejścia, które wpierw drażni opuszkiem, aby w końcu delikatnie zacząć na nie napierać. Czując opór nachyla się w kierunku Mei, pozostawiając na jego szyi i plecach ścieżkę pocałunków, które mają za zadanie skupić jego uwagę na czymś innym. – Rozluźnij się trochę – mruczy, nakładając strużkę śliny pomiędzy jego miękkie półkule. Zgarnia wydzielinę palcami, wmasowując ją  w wejście i jego okolice, aby ponowić próbę dostania się do środka.
       W końcu jego palec znajduje się wewnątrz, napierając na zaciskające się na nim mięśnie i rozciągając je w ciszy, przecinanej przez nierównomierne posapywania. Takowe wydostają się również bezwiednie z ust Hu Yina, który drugą ręką wyswobadza swojego członka spomiędzy szat, ocierając się nim o wewnętrzną stronę uda i jądra starszego kultywatora.
       Odnosi wrażenie, że Liang Mei jest mniej chętny niż ostatnio. A może i to wynika z faktu, że ostatnim razem znalazł go już w totalnej rozsypce i bałaganie, jedynie kończąc dzieła. Podczas gdy obecnie ciepło się jeszcze dobrze nie rozpostarło poprzez każdą część ciała starszego Hao, jak również nie wywarło odpowiedniego nacisku i napięcia. Jeśli miał wobec tego rację, później w trakcie powinni mieć ułatwienie. Penetruje ostrożnie jego wnętrze, aby w końcu dołożyć drugi palec, na którym automatycznie zaciskają się mięśnie starszego.
       – Jeszcze trochę – mruczy pod nosem, wydając z siebie gardłowe westchnienie, gdy ich członki ocierają się o siebie. Przez to też szybko dochodzi do wniosku, że może sprawienie im obu przyjemności w ten sposób, na ten moment będzie najlepsze. Przy okazji nie niosące możliwej krzywdy, zwłaszcza że Hu Yin nie chciał przynosić mu niepotrzebnego bólu. Będzie zdecydowanie lepiej, jeśli tego typu akty będą kojarzyły mu się z samą przyjemnością. A może po prostu zbytecznie, postronnie się tym martwił.
       Wolną dłoń wcześniej dociskającą ciało starszego do blatu stolika, przenosi na ich członki, łącząc je ze sobą i agresywnie pocierając, w drodze szybszego dojścia do stanu podniecenia. Choć Hu Yin nie sądzi, że poprzestanie na masturbacji, nawet jeśli oboje dojdą; mu wystarczy.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {05/03/23, 03:50 pm}

_____Wszystko, co działo się na świecie, było nieistotne. Najważniejsze co mogło się wydarzyć, dla Meimei, działo się przed nim, w jego dłoniach. Gdy tworzył nowe receptury, leczył śmiertelnie chorych, pielęgnował rośliny. Co czym interesowała się sekta nie miało z nim nic wspólnego, stąd też – idea, że Hu Yin gdzieś wyszedł i nie było go tydzień – nawet nie zorientował się o jego nieobecności. Mogło to być bardzo niemiłe, gdyby nie fakt, że dla osób żyjących ponad 400 lat, tydzień to nie był jakiś wielki odstęp czasu. Mrugniesz okiem i się skończyło. Nie poczuł więc braku przyjaciela, nawet nie wiedział, że gdzieś wybył! Prawdopodobnie jego uczniowie wiedzieli, dwójka głównych pomagierów, zawsze jakimś cudem obijała się o plotki, a co ciekawszymi wypełniali mu ciszę przy herbacie raz na jakiś czas. Ten moment miesiąca jeszcze nie nadszedł stąd Liang Mei nie otworzył tylko szerzej oczy słysząc o wyprawie, która się odbyła i zakończyła. Nie protestował, gdy na jego ciele znalazły się dłonie Hu Yina, dając się oprzeć o wyższego mężczyznę, bez większych protestów pozwalając na pracę jego rąk. Może dlatego, że dziwne zimny dotyk, powodując lekki dreszcze, były zarówno zaskakujące, jak i przyjemne, poświadczając o tym jak bardzo musiał być rozgrzany w swojej niewiedzy. Ostatnio przed tym gorącej szukał ukojenia w lodowatej wodzie, tym razem nie zdążył, zanim w jego drzwiach pojawił się najlepszy lek.
– Nawet gdybym zwrócił… Co takiego mógłbym zmienić?
_____Spytał dość luźno, chociaż właściwie słowa bardzo cicho opuściły jego usta nie docierając za daleko. Jego spojrzenie obserwujące schodzące niżej dłonie, nie przygotowały go samego na zrozumienie co się ma wydarzyć. Hu Yin bawiący się wrażliwą częścią ciała Meimei sprawił, że zachował się niczym kot, chowając głębiej głowę w jego tors, wypinając pierś do przodu, a gdy gotowy do działania penis zostaje uderzony przez zimne powietrze, w głowie kultywatora przewraca się scena, która odegrała się tydzień temu. Leżąc na trawie, dając młodszemu robić co tylko chce, aby poczuć właśnie dotyk tych dłoni na sobie. Zarówno wtedy, jak i teraz mógł to porównać do oazy na pustyni. Widząc dokładnie te samego ręce, jak nie mógł oczekiwać tego co zrobią zaraz?
_____Wypowiedź przyjaciela uderzyła o jego uszy, w pierwszej chwili chcąc wstać i aby schować swoje zażenowanie, po prostu wyjść. Spokojnie mógł odpowiedzieć na jego pytanie, prawda jednak była taka, że wijąc się lekko pod zimnym dotykiem Hu Yina, dotykającym ciepłego ciała, dającym mu dziwne uczucie dreszczy wędrujących od czekającego na jakąś akcję pośladków, do połowy pleców, gdzie przylepiony do zimniejszego ciała, drżał lekko. Jego mózg powoli odmawiał posłuszeństwa skupiając na tym co dla niego było ważniejsze – doświadczanej przyjemności. Zwłaszcza gdy w odpowiedzi na dotyk kultywatora spomiędzy warg wydobył się dźwięk, którego nie zdołał zatrzymać. Pomruki szczęśliwie, aby wydostać się gdzieś dalej, musiały przejść przez maskę, cały czas mającą miejsce na jego twarzy. Pech jednak chciał, że opierając się o tors Hu Yina znajdował się tak blisko, że wszystko doskonale słyszał. Ten komfort możliwego ukrycia się nie trwał długo. Przez kolejne ruchy przyjaciela, czując nie tyle fala rozchodzącego się gorąca, a potężnego prądy na klatce piersiowej, wydobył z siebie kolejny dźwięk, jęknięcie. Ostatnie, którego zostało ukryte połowicznie przez zdjętą maskę.
_____Widząc spojrzenie Hu Yina, którym wpatruj się w jego twarzy, pokierowaną za podbródek w bok, myśli tylko o zamknięciu oczu, mając wrażenie, że nie potrzebuje więcej stymulacji i podniecenia niż dostarczał mu rozgrzewający go od środka ogień. Wpatrywanie się w pełną pożądania twarzy nie będzie jego lekarstwem, a zachętą do czegoś więcej. O dziwo jednak nie potrafi zwyczajnie zamknąć oczu robiąc do dopiero gdy ich usta się spotykają w pocałunku, a język przyjaciela bardzo szybko spotyka się z jego.
– Wina losu? – posyła pytające spojrzenie, jakby chcąc wiedzieć co mu teraz chodzi po głowie, gdy przerwa ich pocałunek dla czegoś takiej. Zanim jednak dostaje odpowiedź zostanie przygwożdżony do kamiennego, zimnego stołu. Nie stawiał oporu na obdarcie go z ubrań wiedząc, że musieli to zrobić. Prycha lekko pod nosem z rozbawienia dostając wnioski, do których doszedł Hu Yin. – Tak, o taki los mi chodziło.
_____Spina się lekko czując dotyk na pośladkach, które wystawione do widoku w zawstydzającej pozycji, było do wglądu każdego kto zajrzałby do pomieszczenia. Meimei jednak nie miał czasu myśleć nad możliwymi konsekwencjami, gdyby zostali przyłapani w momencie, kiedy jeden z palców przyjaciela zamierzał wkraść się do jego wnętrza. Usta złożone na skórze pleców wcale nie pomogły w zmianie jest zainteresowania, ale słysząc ciche, łaskoczące go swoim tonem słowa, opuszcza ramiona niżej i stara się rozluźnić. Dało to efekt, ponieważ chwilę później mógł poczuć poruszające się w nim palce. To nie pierwszy raz, kiedy to czuł, ale cały czas nie był przyzwyczajony do tego, zresztą… tydzień temu nie był na tyle świadomy, aby zrozumieć w pełni, poczuć i zapamiętać. Teraz, czując jednocześnie swego rodzaju ulgę, czuł jak chwilę później wraca ze zdwojoną siłą. Niczym swędzenie, które lekko podrapane chciało więcej i więcej.
_____Słodki dźwięk wychodzi spomiędzy rozchylonych ust Meimei, gdy pocierają się o siebie. Było to swego rodzaju niespotykane doznanie, którego się nie spodziewał, a właściwie, ze swoim lekko zamglonym umysłem, pożąda z niewiadomych przyczyn. Moment, kiedy Hu Yin sam, jeszcze bez jego komentarza, rozpoczął intensywny ruch, kultywator wygiął plecy automatycznie przysuwając swoje pośladki do ciała przyjaciela i dając miejsce na więcej akcji, która niepohamowanie działa się między jasnymi udami. Dłonie, które nie posiadały zajęcia, leżąc na blacie i próbując złapać coś, znalazły w końcu swoje miejsce. LiangMei obrócił się lekko wyciągając dłoń do tyłu, aby złapać Hu Yina, cały czas pracującego, rozciągając i bawiąc między jego mięśniami. Chwycił za dłoń w pewien sposób łapiąc przy okazji spojrzenie przyjaciela.
– Więcej. – wyszło między sapnięciami z jego ust, po czym gwałtownym ruchem przysunął dłoń do siebie jednocześnie zmuszając palce, aby wyszły głębiej w niego. Od razu wyśpiewując zadowolony odgłos spomiędzy czerwonych warg. – Pośpiesz się.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {21/03/23, 08:29 pm}

Ma dobre intencje, starając się dobrze rozciągnąć przyjaciela przed zaczęciem penetracji, jednak po dłużej chwili sam zauważa, że przeciąganie nieuniknionego w nieskończoność staje się męczące. Aktualne doznania są niewystarczające, o czym poświadcza działanie MeiMei, który odwraca się w jego stronę z płomienną żądzą lśniącą w źrenicach. Podoba mu się ten wzrok i błaganie, które wybrzmiewa spomiędzy przygryzionych warg; co można poznać po rosnącym uśmiechu na jego ustach. Nie śmie dręczyć ich obojgu ani chwili dłużej, zwłaszcza że zdawać by się mogło, że w środku Hao jest obecnie jeszcze gorętszy, niż był dotychczas. Być może to efekt przeciągania gry wstępnej, bądź efekt pigułki przenosi się na wyższy, dotąd oczekiwany level.
            – Wedle życzeń – rzuca, a jego głos nabiera nieco niższej barwy, przez sapnięcie, które grzęźnie w gardle, gdy tylko wciąga palce z wnętrza kochanka, aby zmienić je na własnego członka. Zaciska palce na nadgarstku starszego kultywatora, utrzymując dłoń na jego plecach, a jednocześnie wbijając jeszcze bardziej w nawierzchnię kamiennego stolika. Wątpi, że to wygodne, jednak chwila euforii całkowicie przyćmiewa logiczne myślenie. Zaczyna poruszać się gwałtownie, czując jak spięcie mięśni ustępuje pod jego działaniami, pozwalając mu wedrzeć się głębiej i głębiej, uderzając raz po raz w punkt, doprowadzający Liang Mei do szaleństwa. Czuje jego drżące nogi przy swoich, słyszy zduszone westchnienia i posapywanie, odbijające się od blatu stolika - podoba mu się bałagan, do którego doprowadza drugiego mężczyznę.
            Wypuszcza jego nadgarstek z mocnego ujęcia, po którym można by spodziewać się drobnego zaczerwieniania, głównie po to, aby wymierzyć siarczyste uderzenie w blady pośladek. MeiMei reaguje automatycznie, unosząc się delikatnie nad stolik przez prąd, który roznosi się po jego ciele przy niespodzianym klapsie. Naturalnie Hu Yin nie poprzestaje na jednym, chcąc słyszeć wyraźnie dźwięki, które Mei wydaje z siebie niekontrolowanie, nie spodziewając się następnych uderzeń.
           Odrobinę zwalnia tempa, całkowicie przestając czynności, gdy jego penis wyślizguje się z gorącego wnętrza. Uznaje to też najwyższy czas na zmianę pozycji i umiejscowienia ich sprośnych psot. Gdy podnosi się z klęczek, czuje delikatne drętwienie w nogach, które mimo wszystko nie przeszkadza mu w przeniesieniu Hao na łóżko, znajdujące się nieopodal. Na tyle jasnej pościeli jego zaczerwienione poliki zadają się wyraźniejsze, tak samo jak rozmazane spojrzenie i spragnione usta, które Hu Yin zamyka własnymi w pocałunku. Smakuje go powoli, wzdychając między wargi, gdy umiejscawia się pomiędzy udami starszego, wsuwając własne przyrodzenie z powrotem do środka. Z tej pozycji łatwiej mu ująć oba nadgarstki Liang Mei, pozbawiając go tym samym możliwości zasłonięcia tej cudownej, pochłoniętej ekstazą twarzy.
           Wymierza mocne uderzenia w prostatę, co sam odczuwa dotkliwiej przy każdym bezwiednym zaciśnięciu się mięśni na jego członku. Mei doprowadza go tym samym do szaleństwa, jak również na skraj orgazmu, który wspólnie osiągają po następnym uderzeniu w ten sam punkt. Dopiero, gdy puszcza nadgarstki mężczyzny i wysuwa się delikatnie z jego wnętrza, czuje ogarniające go zmęczenie. Nie sam stosunek stoi za jego sforsowaniem, bez wątpienia swój udział może mieć fakt jak słabo spał w noclegowni w Lianhua, a zdecydowanie mniej walka, która odbył jeszcze tego samego dnia. Przysiada na krawędzi łóżka, zgarniając rozproszone czarne kosmyki w tyłu, ponieważ niewygodnie przyklejały się do jego spoconego ciała.
           – Jeśli nie wystarczy ci jedna runda, mogę podjąć się drugiej – rzuca, uśmiechając się cynicznie, w kierunku białowłosego. I choć jego słowa mają obecnie więcej energii, niż on sam, to z pewnością nie odmówiłby sobie kolejnego razu. Brakowało mu tego przez ostatni tydzień, a może jeszcze bardziej doskwierała mu myśl, że gdy wróci z powrotem do sekty Liang Mei zdoła znaleźć rozwiązanie i Hu Yin nie będzie mieć okazji już nigdy więcej zobaczyć go w tej ponętnej wersji. Choć to złe określenie, bo dla Yuana Mei w każdej okazałości wyglądał ponętnie - nawet, gdy rzucał wazonem, chcąc zrobić mu krzywdę po jakimś zbereźnym żarcie.
           – Co do twojego pytania, co mógłbyś zrobić… hmm… Zapewne przyznałbyś, że uczniowie są tacy sami jak ich mistrz – parska pod nosem, szczerze samemu nie wiedząc, co w istocie Liang Mei by poczynił, gdyby wiedział o jego ekscesach z minionego dnia. To że nie przysłuchuje się plotkom, zwraca uwagę na fakt, że najpewniej pochylał się nad szukaniem rozwiązania problemu. Jednakże Hu Yin choć nie przyznaje tego głośno, martwi się odrobinę tą postawą oraz tym, że (jak sądzi) Mei odgradza się od otaczającego do świata.
           – W trakcie poszukiwań artefaktu na terenie Lianhua natknąłem się na ślady demonicznej energii, trzeba będzie się temu przyjrzeć, choć bez żadnych większych poszlak i zgłoszonych problemów, to niczym szukanie igły w stogu siana. Mimo wszystko może się zdarzyć, że nie będę dla ciebie dostępny przez dłuższy okres czasu, gdy sprawa się zaogni, w tym wypadku przydałoby się wymyślić, jakieś rozwiązanie, nie sądzisz? – dodaje, zgłaszając problem Mei’owi jako pierwszemu, zanim po odświeżeniu przejdzie do zgłoszenia go liderom reszty sekt. Sprawa powinna zostać nagłośniona, wówczas będą większe szanse na znalezienie źródła, bądź kolejnych śladów demonicznej energii. Mimo wszystko obecnie bardziej go interesuje sprawa podniesionego libido i tego, jak Liang Mei zamierza sobie poradzić, jeśli jego badania spalą na panewce, a Hu Yina nie będzie pod ręką.
           – Ani się waż uprawiać seks z kimś innym – mruczy pochmurnym głosem, marszcząc brwi i jednocześnie nie dopuszczając do siebie możliwości, aby Liang Mei znieważył jego słowa. W takim wypadku nic nie powstrzymałoby Yuana przed nabiciem nowego kochanka na ostrze.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {27/03/23, 11:03 pm}

_____Zainteresowanie książkami i spędzaniem czasu w samotności dość mocno przeszkadza w nawiązywaniu relacji międzyludzkich. I to właśnie był powód, dla którego lekarz nie rozumiał uśmiechu na ustach Hu Yina, ale widząc go – po jego plecach przebiegł dreszcz, jakby właśnie rozjuszył lwa. Nie musiał długo czekać na kontynuacje, która nastąpiła dość szybko. Zaraz po uderzającym go głębokim tonie zostaje złapany za nadgarstek w tej niewygodnej półodwróceni pozycji i wypełniony po brzegi męskością przyjaciela. Przyłożona klatką piersiową do kamienia, czując szorstkość powierzchni ocierającą się o jego delikatną skórę – daje mu więcej wrażeń niż chciał doświadczyć. Kto by pomyślał, że początkowo niezrozumiałe uczucie zamieni się w przyjemność, która rozluźni go, dając więcej miejsca oraz możliwości na ruch Hu Yina, który wykorzystuje to natychmiast wchodząc coraz głębiej w niego, z każdym ruchem zbliżając się do gorejącego miejsca w jego podbrzuszu, wydobywając z jego ust coraz bardziej sensualne dźwięki. W pewnym momencie, poczuł wolność w uwięzionej z tyłu pleców dłoni, lecz nie zdołał zrozumieć swojej sytuacji, gdy jego jasne pośladki zostały potraktowane dłonią pozostawiają ślad, a w jego jasnych oczach wymuszając małe łezki, powstałe głównie z zaskoczenia aniżeli bólu. To co chciało wydostać się z jego gardło zostało zatrzymane między zagryzionymi wargami, lecz nie powstrzymał swojego ciała przed ruchem. Następne uderzania trafiając zarówno w jedną jak i w drugą stronę rozprowadzając po skórze, mięśniach i prowadząc coraz wyżej uczucie napięcia, które zmusiło LiangMei do otworzenia ust, z których wydobył się jęk zadowolenia.  
_____Gdy jego wnętrze pozostaje puste, z gardła poza ciężkimi oddechami wydobywa się swojego rodzaju westchnienie samotności, które szybko zmienia się w zaskoczenie, gdy zostaje podniesiony i położony na plecach w białej pościeli. Jego głowa chciała krzyczeć, że nie wolno, bo będzie musiał ja zaraz wymienić, ale zanim ta myśl dotarła do jego usta zostały one zamknięte przez zderzenie z zachłannymi wargami Hu Yina. Nawet jeśli był zbyt skupiony na poruszającym się języku, to dał rozsunąć sobie nogi, czekając wręcz, aż ciemnowłosy na nowo go wypełni. Nie wiedzieć, dlaczego, jakby uderzeniem w potylicę, czekał na to. Jak tylko wolne i łapczywie szukające stymulacji miejsce poczuło napierającą i robiącą sobie miejsce męskość kultywatora, z jego ust wydostał się jęk satysfakcji. Sięgając głęboko, ocierając się o wszystkie najważniejsze miejsce. Meimei w takim stanie zupełnie nie przejmował się faktem, że znów został mu zabrany dostęp do własnych dłoni, unieruchamiając go w miejscu, jakby zamierzał uciekać. Oczywiście, że nie. Właśnie doświadczał leczenia swojej przypadłości, która za pomocą jednego wspaniale działającego członka, robiła z niego dużą, rozgrzaną plamę. Szczęśliwie lub nie, nie spędzili w tej pozycji długo. Czując zbliżające się spełnienie, Meimei obejmuje Hu Yina nogami, czując każde kolejne uderzenie trafiające idealnie w punkt, sprawiając, że zaciska się przyjemnie na penisie, który kontynuuje swoje ruchy doprowadzając jego umysł do wymuszonego zamknięcia, odchylając głowę do tyłu i doświadczając uczucia gorącej spermy, która teraz wylała się w jego wnętrzu. Zmęczony puszcza nogi, a po chwili odzyskuje władzę w dłoniach, pozostawionych wolno przez Hu Yina.
_____Słowa, które dostały się do jego powoli nabierającego kształtu, pozbywającego się mgły umysłu, natychmiastowo rozbudziły go. Wręcz chciał podnieść się do siadu, ale czując opór ze strony swoich nóg, które odmówiły mu posłuszeństwa, zwyczajnie odwrócił się na bok i wbił niezadowolone z tego nieśmiesznego żartu spojrzenie w Hu Yina. Sama idea, że mieliby kontynuować nie powinna leżeć dla kultywatora blisko czegoś zabawnego. Aż zastanawiał się czy to zawsze tak wygląda, że zmieniasz pozycje z dwa razy i twoje pulsujące cały czas mięśnie szukając tego, na czym przed chwilą się zaciskały, starając się znaleźć coś. Myśl o tym co bliskość z przyjacielem robi z jego ciałem była w pewien sposób zawstydzająca i najchętniej odrzuciłby to w kąt zapomnienia. W akompaniamencie Yuana opowiadającego jakiegoś głupoty, udało mu się w końcu po chwili usiąść , chociaż cały czas z tyłkiem lekko w powietrzu. Na kolanach. Poprawił długie włosy, które potargały się podczas całego wydarzenia do tyłu i spojrzał na Hu Yina, który poinformował go o czymś ważnym. Słuchał go uważanie, a ten tylko skończył raportować co robił jak go nie było. Otworzył usta zabierając powietrza.
– Demoniczny kultywatorzy to nie przelewki, na pewno wyślą cię na misję w tej sprawie. Jak nie ciebie to kogoś innego, kto mógłby się nadać. Może nawet zrobią cały zespół… – mówił powoli, bo jednak przyjaciel pozbawił go połowicznie głosu. Meimei sam nie wiedział, że potrafił wydawać z siebie takie dźwięki, dopóki nie wsadził w niego swojego członka. – Wiem, cały czas szukam…
_____Westchnął ciężko. Zdawał sobie sprawę, że musiał znaleźć rozwiązanie. Stąd też chciał zrobić coś bardzo niespotykanego dla niego samego – wyjść ze swojej strefy komfortu i sprawdzając niebezpieczne regiony znaleźć możliwą odpowiedź na pytanie, czego mi brakuje, jakiego składnika, aby dokończyć proces likwidowania skutków pigułki zażytej zupełnie przypadkiem. Pogrążony w myślach tworzył listę miejsc, które powinien sprawdzić, aż usłyszał pomruki, które przyprawiły go o zdziwienie na twarzy. Szybko podniósł opuszczoną głowę i spojrzał na przyjaciela szukając kolejnego dowodu, że mówił dowcip. Nic jednak nie znalazł, przez co sam prychnął lekko pod nosem.
– A co niby zrobisz jakbym jednak rozpoczął relację z kimś innym? – spytał chociaż widząc zmarszczone brwi tego wulkanu, nie wiedział czego się spodziewać. – Może powinien zrobić całą listę, wtedy nie musiałbym martwić się o plotki. Wiesz, wtedy będę odwiedzającym lekarzem.
– Poważnie? Zamierzasz rozważyć taką opcję? – nawet Meimei mógł wyczuć zaskoczenie w głosie. Hu Yin wstał z oburzeniem wymalowanym na twarzy i zaczął chodzić po pokoju, w końcu parskając w jego stronę. - Wątpię, plotki o lekarzu, który rozkłada nogi przed każdym pacjentem szybko by poszły w obrót.
– No tak… ludzie rozmawiają.
_____To… dało mu trochę do myślenia. Zapomniał o podstawowym fakcie, że jednak istoty rozumne prowadziły konwersacje między sobą. Nie zawsze byli uśpionymi ciałami, które mógł wykorzystywać, jak potrzebował. Nawet jeśli nie przejmował się słowami jakie mogli kierować w jego stronę, to zły status mógłby przeszkadzać w badaniach późniejszych. Zresztą, co miałby zrobić, gdyby rozniosła się plotka, że opłatą za badanie jest stosunek z nim? Nie chciał dostawać takich prezentów. Ani teraz, ani nigdy.
– A! – uśmiechnął się i zaczął powoli wstawać z łóżka, łapiąc i zakładając na siebie białą cienką szatę. – Mam pomysł. – odwrócił się do Hu Yina z lekką ekscytacją w oczach. – Prawie nikt nie zna mojej twarzy. Poza tym nazywają ją piękną. Na pewno znajdzie się osoba, która będzie chciała spędzić wieczór z tą twarzą.
_____I nie czekał długo aż zaczął iść w kierunku drzwi, otwierając je szeroko. Nie znał standardowego męskiego kanonu piękna. Wiedział, że wśród kultywatorów, który myśleli o wieczności posiadanie potomstwa nie było czymś koniecznym. Dobieranie się tej same płci w pary do Dao Kultywacji także nie było czymś dziwnych. Wśród ludzi więc także musiała grasować niejedna osoba lubująca się w drobnym ciele i podobno „ładnej” twarzy. LiangMei nigdy nie pokazywał się przed innymi bez maski jakby była częścią jego ciała. Nie będzie więc plotek, że czyiś kochanek jest właśnie nim. Mając już w głowie pierwsze kroki swojego planu został nagle ostro sprowadzony do parteru. Dokładniej, bez wykonania pierwszego kroku za pokój, został złapany i przyciągnięty do wciąż półnagiego Hu Yina.
– Czy mógłbyś mnie chociaż raz posłuchać?! – krzyknął z jakimś dziwnym tonem w głosie – Jesteśmy przyjaciółmi, więc ci pomogę na tyle na ile będę mógł... Nie rozpatruj innych mężczyzn, dopóki masz mnie, do cholery
_____Nawet ktoś tak zielony w relacje wiedział, że kultywator trzymający go teraz przy sobie, zmuszający do patrzenia sobie w twarz, jest zły. Nie przeszkadzało mu takie agresywne traktowanie, bo faktycznie nie wyrządziłoby żadnemu z nich żadnej krzywdy, dlatego ignorując tryskający gniew złapał za dłoń, która trzymała jego podbródek, lecz nie zamierzał się siłować. Ze spokojem otworzył usta.
– Mam gotowy półprodukt, żeby go dokończyć będę musiał opuścić sektę na jakiś czas. – nie odrywał spojrzenia od oczu Hu Yina, starając się, aby zrozumiał jego słowa. – Jeśli wyślą cię na poszukiwania wskazówek Demonicznej Energii nie spotkamy się zbyt szybko. Jak chcesz sobie z tym poradzić?
– Może ja w tym pomogę? – odezwał się głos, który właśnie wszedł na podwórko. – Nie wiem czego potrzebuje Starszy Hao, ale jestem pewien, że spokojnie zastąpię Starszego Yuana.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {06/04/23, 01:58 pm}

_______Demoniczny kultywatorzy to nie przelewki, na pewno wyślą cię na misję w tej sprawie. Jak nie ciebie to kogoś innego, kto mógłby się nadać. Może nawet zrobią cały zespół… – nie odpowiada od razu, jedynie kiwając głową w zadumaniu. Zdecydowanie jego udział w przedsięwzięciu jest zatwierdzony jednomyślną zgodą wszystkich mistrzów, nawet jeśli ich spotkanie jeszcze się nie odbyło. W tym wypadku Hu Yin jest najlepszą i najrozsądniejszą opcją, jako że obcowanie z demonicznymi kultywatorami jest zarówno niebezpieczne, jak i problematyczne. Wysłanie zespołu było prawdopodobne, lecz bardziej w postaci eskorty. Przynajmniej takie mniemanie ma Yuan, nie widząc dla siebie równego rywala nawet w kultywatorze władającym demoniczną energią. – Wiem wciąż szukam… A co niby zrobisz jakbym jednak rozpoczął relację z kimś innym? Może powinien zrobić całą listę, wtedy nie musiałbym martwić się o plotki. Wiesz, wtedy będę odwiedzającym lekarzem – Z początku zdaje się nie rozumieć tych słów w pełni pochłonięty myślą, że Liang Mei nie odważy się sprzeciwić jego twardemu żądaniu. Jednak gdy puenta dochodzi do niego, posyła w kierunku przyjaciela spojrzenie pełne niedowierzania. Mięśnie twarzy napinają się, gdy zaciska szczękę, aby nie krzyknąć na niego z frustracji.
           – Poważnie? Zamierzasz rozważyć taką opcję? – pyta, starając się nie brzmieć na zdenerwowanego, chociaż jego głos wręcz kipi agresją, tak samo jak ciemnobrązowe spojrzenie, które zdaje się ciemnieć w półmroku. Lista kandydatów? Z pewnością znalazłaby się rzesza kultywatorów uwiedziona urokiem Meimei, zarówno tej wstydliwej wersji, jak i pałającej pożądaniem. W tym najbardziej rozsierdza go myśl, że każdy potencjalny kandydat mógłby dotykać jego przyjaciela w ten sam sposób. Widzieć to samo rozanielone spojrzenie, gdy białowłosy jest penetrowany dogłębnie, a członek dociera właśnie tam, gdzie on tego najbardziej potrzebuje. Pochłania go nienawiść, że może to być każdy i że tak łatwo Mei byłby w stanie go zastąpić. – Wątpię, plotki o lekarzu, który rozkłada nogi przed każdym pacjentem szybko by poszły w obrót – Jego słowa są gorzkie i dosadne, dokładnie takie same, jak emocje, które buzują w Yuanie, który zaciąga coraz głębsze oddechy w płucach, jakby wypełniającego go ciemne myśli, miały go zaraz udusić.
            – No tak… ludzie rozmawiają – Jednak jego słowa nie nakłaniają białowłosego po pójścia po rozum do głowy. Właśnie dla takich sytuacji martwiło go, że Liang Mei mało wychodzi do ludzi, aczkolwiek teraz, po tej rozmowie i dłuższej zadumie; dochodzi do wniosku, że zdecydowanie bardziej woli Hao pochłoniętego swoimi eksperymentami, samotnie w czterech ścianach gabinetu. Takiego spokojnego, bezpiecznego i z dala od poszukiwań nowych kochanków. Zwłaszcza, że ci mogli mieć całkowicie inne zamiary, niż te, które Meimei przewidywał… Mogłoby się wydarzyć naprawdę wiele nieprzewidzianych rzeczy, które Hu Yin już jest gotowy mu przedstawić, jednak przyjaciel już wychodzi z następną ideą.
            – A! Mam pomysł. Prawie nikt nie zna mojej twarzy. Poza tym nazywają ją piękną. Na pewno znajdzie się osoba, która będzie chciała spędzić wieczór z tą twarzą – mówi Liang Mei, sprawiając że Yuan niemal krztusi się śliną. Starszy tymi słowami jeszcze dodatkowo potwierdza jego zmartwienia, doprowadzając go tym samym do białej gorączki, od której zaczyna nerwowo przemieszczać się po komnacie. Wciąż wpół ubrany, zbyt przejęty, aby wpaść na pomysł odpowiedniego przyodziania się.
            – Czy mógłbyś mnie chociaż raz posłuchać?! Jesteśmy przyjaciółmi, więc ci pomogę na tyle na ile będę mógł... Nie rozpatruj innych mężczyzn, dopóki masz mnie, do cholery! – mówiąc te słowa, właściwie cieszy się na swój sposób, że w tej rozmowie mierzy się właśnie z Meimei. Głównie ze względu na to, że wraz z tym zdaniem odsłania swoje słabości, które dla białowłosego wcale nie muszą być tak oczywiste, jak je wypowiada. W istocie, pytanie o rozwiązanie ich problemu w ogóle nie powinno pojawić mu się przed oczami, wówczas nie musiałby się martwić z bycia jedynie opcją. Co w dużej mierze godzi w jego godność, obcowanie z przyjacielem to coś innego, niż chodzenie po burdelach za ochotą. Zwłaszcza, że Liang Mei w jego oczach zawsze był najpiękniejszy, nieporównywalnie do tych wszystkich kobiet, które przewinęły się przez lata w jego pościeli. Ma nadzieję, że starszy kiedyś to dostrzeże, że te wszystkie, nieraz zbereźne; komentarze i komplementy, które śle mają w sobie ziarno prawdy, której nie potrafi bądź nie chce przekazać jednoznacznie. W każdym razie im szybciej Mei zda sobie z tego sprawę, tym lepiej dla ich obojga.
            – Mam gotowy półprodukt, żeby go dokończyć będę musiał opuścić sektę na jakiś czas. Jeśli wyślą cię na poszukiwania wskazówek Demonicznej Energii nie spotkamy się zbyt szybko. Jak chcesz sobie z tym poradzić? – To pytanie wisi przez dłuższą chwilę między nimi, bo szczerze powiedziawszy niezależnie od tego, czy Mei zostanie w Bambusowym Tarasie, czy rzeczywiście wyjdzie w wielki świat, to wciąż pozostaną rozdzieleni. I tu zaczyna się górka, której nie będą w stanie przeskoczyć. Skupia swoje spojrzenie na przyjacielu, który mierzy go własnym, chwytając dłoń trzymającą jego podbródek własną odpowiedniczką. Nie wygląda na to, aby zamierzał się siłować, ani też na to, aby Yuan zamierzał go puścić i się odsunąć. Raczej przesuwa swobodnie spojrzenie niżej, pozwalając sobie je utkwić na ustach przyjaciela. Nie zna dobrej odpowiedzi na to pytanie, dlatego może lepiej uciszyć tą konwersację pocałunkiem?
            – Może ja w tym pomogę? Nie wiem czego potrzebuje Starszy Hao, ale jestem pewien, że spokojnie zastąpię Starszego Yuana – Gdy nieopodal grzmi głos Starszego Xia, niemal włoski na karku mu się jeżą. Jeszcze mistrza sekty Błękitnego Lotosu im tu brakowało. Bierze głębszy, świszczący oddech w płuca, gromiąc wzrokiem otwierającego usta Liang Mei, kiwa przecząco głową.
            – Ani się waż odezwać. Ubierz maskę – wrzuca twardo, odsuwając się od przyjaciela. Robi parę kroków w kierunku zmiętej górnej części szaty, którą luźno na siebie zakłada, nim wychodzi przed Starszego Xia. Powolnymi ruchami wiąże ją, starając się zachować pozory, mimo że zostali niemal przyłapani na gorącym uczynku. Byłoby zdecydowanie łatwiej i przyjemniej, gdy przyłapał ich któryś z uczniów, z kolei mierząc się z Xia Nai’em, Hu Yin nie wróżył sobie świetlanej przyszłości. Zwłaszcza, że nie dogadywali się nawet, gdy chodziło o rozmowę o błahe sprawy.
            – Starszy Xia, otóż przyda się twoja pomoc. Bardziej mi, niż Starszemu Hao – odpowiada, starając się wykrzesać z siebie bardziej spokojny i stonowany wyraz twarzy, niż zaciśniętą szczękę i ściągnięte brwi, które sugerowały nieprzyjemną rozmowę sprzed chwili. Można polemizować czy mu się to całkowicie udało. Xia Nai zbliża się jego kierunku, a Hu Yin mimo że zamierza zagrać dobrą minę do złej gry, nie potrafi się nie odwrócić, aby upewnić się, że Hao jak na komendę poleciał ubrać swoją maskę. Wątpi, że Nai kiedykolwiek widział twarz białowłosego w pełnej krasie i miał nadzieję, że nigdy to się nie stanie. Niezależnie od tego, w jakiej sytuacji.
            – Ostatnio często potrzebujesz mojej pomocy, nie wiem czy to dobrze wróży, ale słucham – odpowiada Xia Nai, również uciekając ciekawsko spojrzeniem w kierunku Liang Mei’a, którego widok Hu Yin zasłania swoim ciałem, podchodząc jeszcze o krok w kierunku przybysza. Tak jak wcześniej mówił, nic mu nie stanie na drodze, jeśli ktokolwiek inny spojrzy z pożądaniem na jego przyjaciela, a Starszy Xia zdecydowanie pchał się pod ostrze. Zabicie innego mistrza nie brzmiało ani humanitarnie, ani rozsądnie - zdecydowanie wynikły by z tego duże kłopoty, a takich ostatnio rzeczywiście ma wiele. Mimo wszystko był gotów, aby stanąć w obronie swojego terytorium, do którego Liang Mei chlubnie należał.
            – Należy zwołać Radę. Odkryłem ślady demonicznej energii na obrzeżach Lianhua i liczę na twoją współpracę, Starszy Xia. Jako że problem może dotyczyć nas wszystkich – zauważa Hu Yin, mierząc swojego rozmówcę mniej przychylnym spojrzeniem, niż sytuacja by tego wymagała, w końcu prosi o przysługę. Xia Nai nie wygląda na zaskoczonego, być może wieść rozniosła się po uczniach, skoro Mao Lai towarzyszył mu przy poszukiwaniach na obrzeżach Lianhua. A może słuchy o demonicznej energii, nie były aż tak absorbującym tematem, gdy za jego plecami, na zmierzwionej pościeli siedział Liang Mei, przykryty jedynie zwiewną białą szatą.
            – Przemyślę, co chcę w zamian za te wszystkie przysługi – odpowiada po chwili nieszczerego namysłu, po czym znowu zerka z nad jego ramienia w kierunku Liang Mei.  – Starszy Hao, służę pomocną dłonią, jeżeli potrzebujesz. Wystarczy słowo – dopowiada, po czym uśmiecha się półgębkiem w kierunku Yuana.
            – Dziękuję, zwrócę się do Starszego Xia jeśli zajdzie taka potrzeba – odpowiada Meimei, nim Xia Nai w pośpiechu opuszcza Bambusowy Taras. Dokładnie tak, jak sądzi Hu Yin, sprawa demonicznej energii nie cierpi zwłoki. To też równoznacznie znaczyło, że Rada będzie zwołana do wieczora. Odwraca się w kierunku przyjaciela, zamykając z trzaskiem drzwi komnaty, aby nikomu już nie przyszło do głowy, aby ich podglądać.
            – Całe szczęście, że nie przyszedł wcześniej – wzdycha, jakby z ulgą, aby przysiąść na łóżku. – Chociaż, nie jestem pewien czy sytuacja w jakiej nas zastał, nie przesyła klarownych sygnałów – przyznaje niechętnie, wpatrując się tępo w zamknięte drzwi. Jeszcze nie jest pewien, co powinien zrobić z Xia Nai’em, ale z pewnością w końcu wymyśli. O ile starszy kultywator nie poprosi “w zamian” za swoje przysługi czegoś niemożliwego; czegoś czego Hu Yin zgoła nie będzie w stanie mu dać.
            – Czyli to dobrze czy źle? Ciekawe po co przyszedł… – rzuca Mei, na co Hu Yin kiwa jedynie bezradnie głową, już nie tłumacząc co by się stało, gdyby Starszy Hao zastał ich w takiej, a nie innej sytuacji. W dodatku całkowicie nie obchodziło go po co przyszedł starszy kultywator, ważne, że już poszedł i mogli kontynuować temat.
            – Skoro prawdopodobnie oboje będziemy opuszczać sektę w tym samym czasie, istnieje szansa, abyśmy poszli razem. Ja w postaci ochrony przed zagrożeniami, które możesz napotkać w poszukiwaniu swoich ziółek, a ty w postaci mojego wsparcia – wyjaśnia, mając szczerą nadzieję, że taka kolej rzeczy będzie odpowiadać białowłosemu. Wówczas upieką nie jedną, nie dwie, a trzy pieczenie na jednym ogniu! Takie rozwiązanie byłoby najkorzystniejsze, zarówno pod względem samej wyprawy, jak i problemu, z którym przychodzi im się borykać.
            Gdy odwraca głowę w kierunku Meimei, aby pochwycić jego spojrzenie, całkowicie nie spodziewa się, że ten pochwyci jego twarz w swoje dłonie. Yuan nie kryje zdziwienia jego pewnym działaniom, które wbrew pozorom delikatnie go onieśmielają. Choć może to wynikać głównie z efektu zaskoczenia.
            – Nie jestem wstanie sobie wyobrazić Starszego Xia na twoim miejscu – rzuca przelotnie Hao, aby po chwili zabrać swoje dłonie i kontynuować.  – Jest ode mnie starszy, to plus, ale…  – Hu Yin doskonale wie do czego przyjaciel pije i szczerze nie może powstrzymać własnego przyspieszonego rytmu serca. Odsuwa się subtelnie, nie chcąc, aby Hao dostrzegł jego reakcję, a przy tym jak na lekarza przystało, stwierdził, że coś jest z nim nie tak. Choć temat nie jest dalej kontynuowany i Yuan nic od siebie nie dodaje, cisza która zapada jest przyjemna. A przynajmniej dopóki nie dochodzi do niego, że wykluczenie Xia Nai’a, nie wyklucza jednocześnie wcześniej wspomnianej listy kandydatów. Cóż trzeba było cieszyć się drobnymi postępami.
           – Chyba przyda nam się prysznic – zauważa głównie ze względu na dyskomfort, który musi czuć Meimei, niż swoje własne ciało bogato oklejone chłodnym potem.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {08/04/23, 05:45 pm}

_____Głos, który usłyszał za sobą kojarzył mu się z kimś, ale nie miał ani szansy odwrócić się, aby sprawdzić kto to, ani odezwać się, aby spytać, bo jakby czując, że Meimei faktycznie – może odpowiedzieć – Hu Yin zamyka mu usta wyraźnym rozkazem. Zaskoczony tak stanowczym tonem od razu zamyka szczelnie czerwone wargi i bez pytania wchodzi do pomieszczenia spokojnym, lecz chwiejnym krokiem zmierzając po swoją maskę, która została na stoliku. Założył ją ukrywając twarz za porcelanową ozdobą, z której był znany, ale nie zastanawia się długo, nad ubraniem czegoś więcej na siebie, zanim wraca na łóżko i siada grzecznie jakby był posłusznym dzieckiem. Nie było mu zimne więc ubieranie czegoś więcej poza szatą, która ma na sobie brzmiało jak dodatkowy problem, gdy za chwilę pójdzie się umyć i zostanie zmuszony do zdjęcia tego wszystkiego. Nie chcąc jednak pochłonąć się we własnych myślach, kiedy ma gościa przy własnej sypialni, wraca spojrzeniem do rozmawiających mężczyzn.
_____Czując na sobie przez sekundę wzrok Starszego Xia, przez głowę Meimei przechodzi idea, że mógłby chcieć coś od niego w ramach podziękowania za przysługę wyrządzoną Hu Yinowi. I jak taka ”nagroda”, nie ma do końca sensu logicznego, to jednak z tyłu głowy, widząc spojrzenie mężczyzny, miał wrażenie, że może mieć rację… Tylko od kiedy zapłatą mogło być ciało? Czyżby chodziło o stosunek? Myśląc o tym, LiangMei aż chciał samego siebie pochwalić, za bycie spostrzegawczym. Zostaje jednak wyrwany ze swojego zamyślenia przez wzmiankę własnego imienia.
– Dziękuję, zwrócę się do Starszego Xia, jeśli zajdzie taka potrzeba
_____Odpowiada beznamiętnie prawie z automatu, lecz jego jasne oczy wpatrują się Starszego Xia, starając się ocenić czy faktycznie byłby wstanie wyobrazić sobie go, robiącego to co potrafił Hu Yin. Za każdym ma jednak jakieś problemy. Może chodzi o złamanie go za gardło? A może o zachowywanie się jak zwierzę i przyciskanie go do kamiennego stołu jakby miał uciec? Żadna z tych sytuacji nie działa się poprawnie w jego głowie, gdy miał zastąpić twarz Hu Yina. Coś się nie zgadzało, nie było prawidłowe…
– Całe szczęście, że nie przyszedł wcześniej. Chociaż, nie jestem pewien czy sytuacja w jakiej nas zastał, nie przesyła klarownych sygnałów
_____Przechyla lekko głowę wpatrując się w mężczyznę, który usiadł koło niego i podążając za jego wzrokiem także wpatruje się w zamknięte drzwi, przypominając sobie ton głosu Starszego Xia.
– Czyli to dobrze czy źle? - wychodzi z jego ust trochę bez namysłu, jakby usta zapomniały poprosić głowę o pozwolenie. – Ciekawe po co przyszedł…
_____Ludzie nie przychodzą do niego bez powodu, na pewno coś chciał, ale co? Nie mogło chodzić o jego ciało, chociaż wzrok, który czuł na sobie przed chwilą mógł coś innego… prawda? Meimei miał wrażenie, że brakuje mu danych do postawienia odpowiedniej diagnozy pod tym kątem. Znowu, gdy przed chwilą podniósł podobny temat, Starszy Yuan się zagotował i kazał mu nie szukać sobie kogoś innego, dopóki on jest pod ręką. Postanowił więc odpuścić sobie zbieranie takich informacji, na ten moment. Jego głowa wróciła więc do prób wstawienia sobie słów Hu Yina w usta Starszego Xia, co zakończyło się kolejnym fiaskiem. Jak można się spodziewać – nie słuchał tego co mówił do niego przyjaciel, totalnie ignorując jego słowa na rzecz scenerii w jego umyśle, które raz za razem pokazywały, że Starszy Xia nigdy nie będzie rozwiązaniem. Wyciągnął dłonie i gdy tylko dostał szansę, złapał twarz kultywatora w dłonie i patrząc mu prosto w oczy postanowił przedstawić swoje wnioski.
– Nie jestem wstanie sobie wyobrazić Starszego Xia na twoim miejscu – słowa obudziły jego usta dość łatwo, po czym puścił twarz przyjaciela, który patrzył na niego. – Jest ode mnie starszy, to plus, ale…
_____”ale prawdopodobnie byłby obrzydliwy i nudny w tym.” LiangMei był na tyle rozsądny, aby nie dokończyć swojej wypowiedzi oraz myśli zatrzymując je dla siebie.  Zwłaszcza widząc reakcję Hu Yina, której się nie spodziewał. Wyglądał na zaskoczonego, ale w taki dziwny sposób, pozytywny. Specjalnie zwracając uwagę na to, że odsunął ich od siebie, co nie było w jego naturze. Aż lekarz chciał chwytać za nadgarstki i sprawdzić mu tętno, na wszelki wypadek. Nigdy nie wiesz czy od ilości stosunków intymnych jakie miał w życiu Hu Yin, przypadkiem nie zrobił sobie krzywdy na sercu. Takie szybkie kołatanie serca jakiego on doświadczał na pewno nie jest zdrowe na dłuższą metę. No i nie można zapominać, jak przestajesz myśleć na chwilę i wszystko robi się nieważne poza kolejną dawną przyjemności. Im dłużej nad tym myślał tym bardziej miał ochotę zbadać przyjaciela. Widać to jednak tylko w jego oczach, bo nie podejmuje żadnych kroków w stronę siłowego badania.
– Chyba przyda nam się prysznic
_____Wydaje się, że Yuan zauważył jak siedząc cały czas przerzuca ciężar ciała z jednego na drugie biodro, aby nie obciążać bolących mięśni. Poza tym, Meimei faktycznie bardzo chętnie umyje się ze wszystkiego co znajdowało się na nim.  Niestety, ale cały czas czuje w sobie obecność przyjaciela, do której nie zamierza się przyznać.
– Tak - kiwa głową na propozycję i wstaje lekko niczym urodzona sarenka. – Chodźmy. – rzuca i kieruje się do łazienki, gdzie od razu zrzuca z siebie białe, prawie przezroczyste szaty, bo jednak stosunek skończył się z nim i bardzo chętnie pozbędzie się spermy, która jeszcze mogła tam zostać. Odwraca się do przyjaciela, który dłuższą chwilę temu znajdował się w nim i spoglądając na niego od góry do dołu, dostrzegając, że mu także należy się kąpiel, rzuca lekkie. – Na co czekasz?
– Idę, idę
_____ Mówi i zaczyna iść w jego stronę cały czas nie odrywając spojrzenia. Czy wstydził się stać nago? Nie. Jeśli na jego ciele były jakiekolwiek ślady czegokolwiek, ich stwórcą był przyjaciel, wiec, jeśli ktoś miałby zalewać się rumieńcami to nie on, ”ofiara”, a sprawca. Weszli do wody i bez większych wyczynów zmyli z siebie wszystkie możliwe ślady stosunku, po czym prawie natychmiastowo wyrzucił Hu Yina ze swojej sypialni. Dlaczego? Musiał się przygotować zarówno na rozmowę z mistrzami, do których należało szybko wysłać informację. W najlepszym wypadku przeczytają od razu i odpowiedzą, w najgorszym – będzie musiał chwilę poczekać zanim dostanie informację zwrotną. Jako w miarę dobry gospodarz, wygonił więc przyjaciela, bo nie zamierzał koncentrować się na nim, pochłonięty planowaniem, gdzie i w jakim terminie musi się wybrać.
_____Następnego dnia, zgodnie ze słowami, które wczoraj wypowiedział – udał się do swoich Mistrzów, aby złożyć raport. Zarówno o swoim odkryciu, dokonaniu, jak i o tym ważniejszym punkcie programu, chęci wyjścia do świata zewnętrznego. Wiedział, że nie przyjmą tego od ręki, ale nadal… Wyszedł ze swojej sekty informując kilka osób, gdzie się udaje jakby ktoś go szukał. Prawdopodobnie przez ciemne szaty patrzyli na niego jakby podróżował w zamiarze złożenia żałobnych słów, lecz Meimei z uśmiechem ukrytym pod maską, spacerkiem, mając dużo czasu, doszedł do budynku, w którym znajdowali się jego Mistrzowie. Oczywiście mógł podróżować w zupełnie inny sposób, ale czując lekki ból mięśni po wczorajszych niezaplanowanych aktywnościach – chciał to rozchodzić. Włącznie z uczuciem towarzyszące mu także za pierwszym razem, gdy doszło do intymnego zbliżenia z Hu Yinem. Kliknął językiem przypominając sobie zachowanie przyjaciela i spojrzał przed siebie.
_____Pagoda stojąca na środku zbiornika wodnego wypełnionego wielkimi rybami koi. Z daleka można było wyczuć potężna energię, która skupiała się w budynku. Było to miejsce kultywowania wielu osób, które oddały się w dłonie Starszego Jing, Mistrza tworzenia run, nie posiadającego własnych uczniów, a tylko osoby powierzone mu, aby wyuczyły się run, żeby ktoś mógł przejąć stanowisko w razie problemów z jego kultywacją. Przechodząc między osobami postanowionymi w sekcie nawet niżej niż jego uczniowie, LiangMei był witany tylko i wyłącznie skinieniami głowy oraz pokłonami. Jakby nikt nie mógł spojrzeć mu w twarz. Cóż… przyzwyczaił się do tego już wiele lat temu, gdy został jedynym uczniem Starszego Jing.
_____Wszedł do pomieszczenia, gdzie czekała na niego dwójka staruszków siedzących przy stoliku. Jeden z potężną długą brodą, która na końcach związana była w warkocza. To właśnie był drugi z jego mistrzów, Starszy Xun. Mistrz Alchemii pochłonięty tylko w swoich badaniach. Drugi z nich, o kwaśnej minie, łysej głowie i czerwonym znaczku na środku czuło to właściciel tej przestrzeni – Song Jing. Lekarz nie czekał aż dostanie zgodę, aby usiąść, przywitał się małym skinieniem głowy i usiadł w wolnym, przygotowanym miejscu. Widział jak dwójka mężczyzn lustruje go od stóp do głów, w ich oczach widoczna ciekawość. Co w końcu musiało się stać, aby potrzebował pomocy ich obojga.
– Dziecko, co sprawiło, że nas tutaj zawołałeś? – spytał Starszy Jing chwytając za przygotowaną specjalnie na ta okazję zieloną herbatę. Oczywiście kultywator zamknął oczy i przysuwając kubek pod nos udawał, że rozkoszuje się zapachem, aby zaimponować swojemu pupilowi. – Czyż to nie jest piękny zapach…
– Przestań mówić głupoty! – Starszy Xun nie zamierzał czekać dłużej na odpowiedzi. Przysunął się na klęczka bliżej Meimei i złapał go za dłoń z dużymi oczami. – Musimy kogoś zabić? Ktoś coś ci zrobił, prawda? Nie nosisz czarnych szat bez powodu!
_____Słysząc ten komentarz LiangMei wiedzący, dlaczego dokładnie nosi czarne szaty, cieszył się, że rumieniec, który pojawił się na jego poliku, był ukryty pod maską. Jednak skorupa zasłaniające jasne lico było naprawdę dobra. Nieważne co kto by mówił. Mógł spokojnie ukryć swoje emocje lub ich brak.
– Teraz to ty mówisz farmazony! – Song Jing trzasnął kubkiem o stolik niszcząc zastawę i rozlewając zielony płyn po swoich dłoniach. – Najpierw byś usłyszał jak Starszy Yuan kogoś morduje!
– Ah. – na ten dźwięk Jun Xun zmniejszył uścisk dłoni lekarza, lecz nie puścił go do końca. Nawet zamknięty przed ludźmi w swoim warsztacie z wielkim kotłem, wiedział, że jego uczeń ma bliskiego przyjaciela, który lubował się w mordobiciu. Faktycznie, przyjaciel na pewno zareaguje szybciej od mistrza niewiedzącego nic. – To masz niby lepszy pomysł czego potrzebuje Mały Mei? Ma pieniądze, urodę i ludzi.
– Może zgody na coś? – wycierając swoją dłoń rzucił luźno Starszy Jing, chociaż faktycznie widać było po nim, że nie uważa tego za możliwość. Właściwie to wolał, żeby to była zwykła wizyta. – Heh, LiangMei nie potrzebuje od nas niczego więc pewnie przyszedł na herbatę.
– Nie.
_____Wtrącił się w ich dyskusję opuszczając kubek z zaparzoną zieloną herbata, którą trzymał w lewej dłoni… Głównie dlatego, że prawda była zajęta przez jego mistrza alchemii. Wiedział, że jeśli im nie przerwie to nigdy nie skończą tej dyskusji, poza tym, Mistrz Jing nie miał do końca racji, przyszedł po zgodę. Powiedział więc krótko jak stoją jego badania i gdzie zamierza się udać, aby sprawdzić, czy istnieją rośliny o podobnych zdolnościach, aby pomóc mu zrobić antidotum do przypadkowego odkrycia. Czy poinformował ich o swoim problemie? Nie. Lepiej, żeby nie wiedzieli. Znając tą dwójkę, zaraz wiedzieliby wszyscy, bo na pewno ktoś będzie wstanie pomóc. Meimei jednak wolał wierzyć w siebie aniżeli przypadkowego przechodnia, którzy coś wie lub nie. Miał połowiczne antidotum, bo jednak powstrzymywało pogorszenie się objawów, ale zbyt dużym kosztem. Musiał znaleźć coś i miał swego rodzaju przypuszczenia co to było dokładnie.
– Meimei…
– Dziecko…
_____Odezwali się w tym samym czasie. Lekarz widział, że ich oczy zachodzą się łzami, tylko dlaczego? Nie rozumiał skąd u tak wiekowych i fachowych osób niepotrzebne emocje. Nie powiedział im nic złego lub przykrego. Tylko to, że musi znaleźć coś, aby zrobić antidotum i pogłębić swoje badania. Chwilę później, jakby przełknęli gorzkie żale zaczęli przekrzykiwać się w jego stronę.
– Daj nam chwilę czasu, nie możesz wyjść od tak. Co z twoją sektą? Co z lekami dla Tian Shi? Co z uczniami? Zostawisz ich samych?
– Nie możesz wyjść sam! Musimy znaleźć jakaś ochronę dla ciebie. Przecież twoje dłonie są cenne, co jak będziesz zmuszony przeżyć samotnie w dziczy podczas podróży?
_____Słuchając ich dłuższą chwilę, miał dość. Nie mógł wejść im w słowo. Nie był wstanie powiedzieć nic od siebie. Zgodził się więc i zaczekać aż znajdą jakieś rozwiązanie, lecz nie więcej niż trzy dni. Po tym czasie opuści sektę i zostawi Bambusowy Taras w rękach swoich uczniów i zjawi się z powrotem dopiero jak znajdzie rozwiązanie problemu. Gdy więc wstał i wyszedł pozostawiając dwójkę starców razem – z momentem, gdy znaleźli się poza zasięgiem jego wzroku, uśmiechnęli się do siebie krzywo i odsunęli od siebie jak najdalej się dało. Współpracowali ze sobą tylko gdy chodziło o Starszego Hao, inaczej tak dwójka pajała do siebie nienawiścią.  Zupełnie nie uzasadnioną, bo nie kontaktowali się ze sobą w żaden sposób. Starszy Jing nienawidził każdego kto przeszkadza mu w pracy i nie wychodził ze swojej drogi, aby wchodzić w interakcję niczym LiangMei. Starszy Xun zajęty swoimi eksperymentami uważał ludzi bez energii kultywacyjnej za zwykły przedmiot i składnik w swoich badaniach. Dwójka kultywatorów, których wiek sięgał ponad tysiąc lat, byli starymi wyjadaczami i ich jedynym żyjącym jeszcze uczniem był właśnie Hao LiangMei, w którym widzieli młodszych siebie, a może własne dziecko, którego się nie doczekali.
_____Zmuszeni do współpracy, aby ich pisklę nie poszło samotnie w świat, bo tego jednak obawiali się najbardziej, postanowili poskarżyć się Wielkiemu Mistrzowi Sekty o swoim problemie. Mieli już rozpracowane rozwiązanie, które polegało na zmuszeniu innego Starszego do ochrony LiangMei w jego podróży. Nawet mieli dwóch kandydatów. Starszego Yang oraz Starszego Xia. Oczywiście – wyolbrzymili problem, co zostało szybko zauważone, ale mężczyzna, który był starszy jeszcze od nich, nie zamierzał się z nimi kłócić, bo wiedział, że robili to w dobrej gestii. Chodziło o ich jedynego ucznia, przy okazji innego ze Starszych Sekty Tian Shi. Poinformował ich jeszcze tego samego dnia, że zamierza pomówić o tym na zgromadzeniu, które zostało zwołane z innego powodu. Nie zdradził im szczegółów, lecz tylko jedno mogło spowodować zmarszczenie się tych prawie starych jak świat brwi Mistrza. Nie komentowali, ale w starych kościach mistrz alchemii oraz mistrz run czuli, że zbliża się jakaś zmiana.
_____Wiadomość o zgromadzeniu dotarła także do Meimei, który kontynuował swoje dni jakby faktycznie zamierzał wyruszyć w świat za trzy dni. Nie obyło się bez problemów, którym była wizyta Hu Yina. Spodziewał się, że przyjaciel przyjdzie do niego po pigułki, lecz nie wiedział czy nie było za szybko? Pogrążony jednak wszystkimi innymi przygotowaniami nie sprawdzał dokładnie, gdzie i kiedy wydał mu poprzednią fiolkę. Nie czuł jednak nic dziwnego w tym, że potrzebował kolejnej dawki. Czy nie był przypadkiem na jakimś wyjeździe? Może coś go mocno wkurzyło podczas tego wszystkiego.
_____Następnego dnia, o zmierzchu, odbyło się zebranie Starszych. Wydarzenie organizowane tylko raz na kilka lat lub gdy któryś ze zgromadzonych posiadał bardzo ważną informację do przekazania. Czasem chodziło o czyjeś wejście w zamkniętą kultywację, czasem chodziło o przyjęcie ucznia pod swoje skrzydła… tym razem jednak chodziło o coś zupełnie innego. LiangMei wiedział mniej więcej o czym będzie – o Demonicznej Energii, którą wyczuł Hu Yin. Poinformował go więc przyszedł przygotowany na ten temat. Zjawił się w Sali chwilę przed wyznaczonym czasem, lecz kilka innych Starszych było już obecnych. W tym Starszy Jing, gestem ręki pokazujący, że ma usiąść koło niego. Kiwnął więc głową na przywitanie innym i usiadł koło swojego mistrza bez zbędnych słów. Starszy Hao był znany jako osoba małomówna więc każdy się już do tego przyzwyczaił. Chwilę później zaczęli zjawiać się pozostali Starsi sekty.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {18/04/23, 03:16 pm}

________Podczas swoich przygotowań do Zebrania Rady nie może odrzucić od siebie chęci, chociaż jednorazowego zajrzenia do Meimei. Jego wymówką wówczas jest brak pigułek uspokajających, które w rzeczywistości odbierał w momencie ich pierwszego intymnego zbliżenia. W rzeczywistości jednak, musi przekonać się na własne oczy, czy Hao nie zaczął tworzyć tej swojej listy potencjalnych kochanków, inaczej trudno będzie mu znaleźć spokój ducha. To że jest lepszy na tym stanowisku od Xia Nai’a budziło trzepot serca jedynie na moment. Na jedną chwilę, w której mógł się czuć rzeczywiście lepszy od starszego kultywatora, który mimo wszystko po ostatniej sytuacji ma na niego haczyk. Na szczęście przez te dni nie pojawia się przed jego obliczem, aby wyjść ze zwrotną przysługą. Cokolwiek miało to być, Yuan powoli opracowywał plan, jak zaradzić sytuacji.
________Meimei niestety nie jest szczęśliwy z tej nagłej wizyty. Wręcza beznamiętnie Hu Yinowi jego tabletki, nie wchodząc w dyskusję, że jest odrobinę za wcześnie na nową porcję. I tuż po tym wyrzuca go z hukiem z Bambusowego Tarasu, chcąc dalej w spokoju przygotowywać się do swojej wielkiej podróży, co do której sam Yuan ma obawy. Posyłanie Starszego Hao w samotną podróż w jego oczach jest bardzo niebezpieczne, zwłaszcza w obecnych czasach, kiedy po świecie błąkała się niezbadana Demoniczna Energia. Racjonalnym podejściem będzie więc wybranie kogoś, kto mógłby bezpiecznie eskortować aż do miejsca zebrania ziółek i z powrotem. Właściwie jeszcze lepiej byłoby wysłać ich razem w podróż, upieczenie dwóch pieczeni na jednym ogniu byłoby najkorzystniejsze dla sekty Tian Shi. Nie mieli żadnych wskazówek co do tego, gdzie zacząć swoje poszukiwania. Stąd też ewentualne wysłanie paru zespołów w różne strony w celu rekonesansu.
________Możliwe, że nie będzie mnie przez dłuższy okres czasu, z uwagi na aktualne okoliczności. Z tego względu następna nieautoryzowana podróż do Lianhua nawet nie powinna przejść wam przez myśl – mówi, po zebraniu wszystkich swoich uczniów w jednym miejscu. Samotne wyprawy, zwłaszcza na różnorakie festiwale mogą okazać się dużym zagrożeniem, zwłaszcza dla studentów Mistrza Fechtunku, którzy nie opanowali jeszcze technik na poziomie, który mógłby stać w jednej linii z człowiekiem, który zboczył ze ścieżki czystej kultywacji.
________Zajęcia teoretyczne będziecie kontynuować we własnym zakresie, natomiast ćwiczenia prowadzić będzie Mistrz Zhou, który będzie miał nad wami pieczę pod moją nieobecność. Wei, Haoran, Shang i Li Qiang zostańcie, reszta może wrócić do kultywacji – mówi, przechadzając się spokojnie w te i z powrotem. W trakcie swojej absencji dobrze by było zostawić Szczyt Półksiężyca i sektę Tian Shi pod obserwacją. Stąd też wybiera najwybitniejszych ze swoich uczniów do specjalnego zadania. Gdy pozostaje jedynie wymieniona czwórka ponownie zabiera głos.
________Zostaliście osobiście wybrali do monitorowania terenu. Nie wychodźcie zbyt daleko w  teren, jednak zbierajcie informacje i pogłoski na temat Demonicznej Energii. Jeśli mamy do czynienia ze zorganizowaną grupą, działania mogą uderzyć z różnych stron. Wolałbym o tym wiedzieć, kiedy znajdę się w terenie i wówczas też prosiłbym was o niezwłoczną wiadomość. Wszystko jasne?  – rzuca, rozglądając się po twarzach swoich studentów. Wei i Shang odpowiadają od razu, a po tonie ich głosu widać determinację z uwagi na odpowiedzialność jaka została zrzucona na ich barki. Z kolei Li Qiang zdaje się być bardziej urzeczony tym wyróżnieniem, to samo mogłoby się tyczyć Weia, który po wypowiedzi swojego mistrza zdaje się być trochę nieobecny. Mimo wszystko pod naporem chłodnego spojrzenia Yuana oboje szybko wracają do świata rzeczywistego.
________Tak, wszystko zrozumiałe, Mistrzu!– odpowiadają szybko, zanim kłaniają się tuż po swoich poprzednikach i wracają do swojej kultywacji. Teraz Yuan może czuć się o niebo spokojniejszy, kiedy opuści Szczyt Półksiężyca na dłuższy okres czasu.
________Po tym już nieubłaganie zbliża się wielkie Zgromadzenie, na które Hu Yin zbiera się o adekwatnej porze, aby nie wyjść na spóźnialskiego. W przypadku dotąd zgłaszanych zebrań zwykle przychodził na ostatnią chwilę, jako że z rzadka grał pierwsze skrzypce. W jego interesie stało dotąd jedynie zajęcie swojego miejsca i dotrzymanie w ciszy towarzystwa innym mistrzom uczestniczącym w zgromadzeniu. Obecnie jednak ma dużo do powiedzenia, zarówno w temacie odnalezionych śladów demonicznej energii, jak i samej wyprawy. Po przekroczeniu progu sali obrad od razu rzuca mu się w oko Liang Mei zajmujący miejscu w boku swoich starszych mistrzów. Widząc więc jeszcze jedno miejsce u jego boku, mija naprędce starszego Xia, który widocznie również upatruje sobie to miejsce. Na jego twarzy widoczny jest delikatny uśmieszek, gdy krzyżuje swoje spojrzenie z Xia Nai’em, który jedynie kiwa głową z dezaprobatą.
________Gdy mistrzowie wszystkich sekt Tian Shi zbierają się w auli, zgromadzenie zostaje rozpoczęte przez głowę sekty, który naprowadza zebranych na tematy, które zostaną tego wieczora poruszone. Pomiędzy mistrzami niewtajemniczonymi dotąd w kwestię Demonicznej Energii roznosi się pomruk zainteresowania, zmartwienia i pomiędzy co niektórymi wzburzenia, że zostają poinformowani dopiero teraz. Kiedy Staruszek kończy swoją wypowiedź, głos zostaje oddany Hu Yinowi.
________Parę dni temu podczas poszukiwań na terenie Lianhua wraz ze swoimi uczniami, natknąłem się na ślady demonicznej energii. Nie była ona silna, ale śmiałbym powiedzieć, że została pozostawiona nie bez powodu, aby zwrócić naszą uwagę. Dotąd żadne pogłoski na ten temat nie zostały zaobserwowane, mieszkańcy Lianhua również nie skarżyli się na żadne anomalie, które mogłoby prowadzić do rozruchów – informuje, przekładając bezwstydnie pod stolikiem dłoń ze swoich kolan, na udo Liang Mei’a, delikatnie przesuwając palce po białym zwiewnym materiale. Nie odwraca przy tym wzroku na swojego przyjaciela, wciąż przeskakując spojrzeniem po zebranych. Niektóre skonsternowane twarze spoglądają na niego z niedowierzaniem wobec tak pewnego osądu, mimo wszystko nikt nie śmie wejść mu w zdanie i rozpocząć dyskusję. Głównie dlatego, że informacja była świeża i nikt prócz niego, nie mógł wypowiedzieć się na ten temat z całą pewnością.
________Uważam, że wysłanie kogoś na rekonesans będzie najrozsądniejszym wyborem i zgłosiłbym do tego swoją kandydaturę. Dotąd miałem okazję obcować z demonicznymi kultywatorami, więc rozpoznaję się w tym temacie i stawienie czoła nowemu zagrożeniu nie jest mi straszne – dodaje, przesmykując się palcami po wewnętrznej stronie uda Liang Mei, doglądając kątem oka jego reakcji. Nie chce przesadzić, aby przypadkiem na twarzy przyjaciela nie pojawiły się oznaki jego poczynań, które mogłyby wzbudzić zainteresowanie innych mistrzów. Nie może jednak zaprzeczyć, że ma na Hao w tym momencie ogromną ochotę, ta też była widoczna przy jego ostatnich odwiedzinach w Bambusowym Tarasie, z którego został bezczelnie wyrzucony.
  ________Nim przechodzą do tematu wyprawy Liang Mei, mistrzowie wspólnie dochodzą do wniosku, że wysłanie Hu Yina na wyprawę rzeczywiście jest najkorzystniejszym wyborem. Yuan słynie ze swojej potęgi i do powierzenia zadania w jego rękach nie ma żadnych przeciwwskazań. Staruszek natomiast powściąga ich wszystkich do zachowania ostrożności i podczas tego Hu Yin napomina, że wyznaczył już paru swoich uczniów do monitorowania sprawy ze Szczytu Półksiężyca. Tym samym też oznajmia przed wszystkimi, że był pewien, iż w tej sytuacji stawią właśnie na niego.
________Ty też powinieneś postawić właśnie na mnie – zwraca się cicho w kierunku Liang Mei, nim ten ogłasza, że zamierza opuścić sektę na nieokreślony czas, w sprawie swoich badań. Nie rozwija zbytnio tematu, z wiedzą, że jego mistrzowie wystarczająco już nagłośnili tę sprawę, chcąc wysłać kogoś z nim. Naturalnie Hu Yin’owi obiło się to o uszy, tak samo jak fakt, że pośród najlepszych kandydatów pojawia się Starszy Xia i Starszy Yang, co kompletnie nie odpowiada Hu Yin’owi. Nie ma zamiaru umniejszać starszym kultywatorom umiejętności, mimo wszystko Yuan jest z nich wszystkich najlepszy. Ponadto Mistrz Run i Mistrz Alchemii powinni być świadomi, że przyjaciel Liang Mei’a z indywidualnych pobudek wiążących ich relację w ryzach, nie pozwoli na to, aby stało się coś lekarzowi z Bambusowego Tarasu. Już nawet swego czasu chodziła plotka, że Hu Yin zgoła jest zdolny ściąć głowę każdemu, kto chociażby raz krzywo spojrzy na Meimei. Co w rezultacie wcale nie było tak dalekie prawdy, chociaż o prawdziwych powodach Yuana niewielu wiedziało, a jeszcze mniejsza ilość zdawała sobie z tego sprawę. Choć ta plotka dawno ucichła, mogłaby nadal mieszkać w cudzych głowach, nawołując starszych kultywatorów do porządku - to jest - wybrania Hu Yina również do tej misji.
________Po dłuższym przemyśleniu kwestii, myślę, że mogę zająć miejsca u boku Starszego Hao, podczas jego wyprawy – rzuca skromnie Starszy Xia, kiwając z pokorą głową w kierunku Mistrza Run i Mistrza Alchemii, wyraźnie ucieszonych z takiego obrotu spraw. Następnie Xia Nai kieruje łagodny wyraz twarz w kierunku Liang Mei’a, całkowicie ignorując Hu Yina wypalającego mu wzrokiem dziurę w głowie. I gdyby wzrok mógł zabijać, mistrz sekty Błękitnego Lotosu padłby trupem. Wówczas na pewno byłoby spokojniej.
________Myślę, że wysyłanie tylu mistrzów w teren jednocześnie, jest zbędnym posunięciem – odzywa się. I choć jego wypowiedź motywowana jest kontratakiem do słów Xia Nai’a, Hu Yin stara się zebrać pozytywne noty ze strony reszty mistrzów, jak i głowy Tian Shi.
________Jakie więc rozwiązanie sugerujesz? – zostaje zapytany i niedługo trzeba czekać na jego wypowiedź. Zaciska przy tym dłoń na udzie przyjaciela, jakby chcąc zaznaczyć swoją własność i terytorium. W podobny sposób do tego, jak zrobił to wcześniej, więc wierzy, że Meimei zrozumie jego niewerbalne żądanie.
________Nie wiemy skąd pochodzi źródło Demonicznej Energii, stąd i przeczesywanie okolic może być niczym szukanie igły w stogu siana. Dlatego, uważam, że najlepiej byłoby połączyć te dwie sprawy… – mówi, jednak Mistrz Błękitnego Lotosu nie daje mu dokończyć, wchodząc mu w zdanie. Jego głos opływający wręcz stoickim spokojem, gra mu z harmonijką na nosie, doprowadzając do szewskiej pasji.
________Nie uważam, aby było to dobre rozwiązanie. Jeśli Starszy Yuan zostanie wysłany na wyprawę jako eskorta dla Starszego Hao, a podczas podróży ślady demonicznej energii będą wskazywały inny, niż wyznaczony kierunek, Starszy Hao będzie zmuszony pozostać samemu na zewnątrz, a tego chcemy uniknąć, prawda? – rzuca, a jego rozważania są na tyle rozsądne, że znajdują się poplecznicy, którzy podtrzymują jego zdanie. W tym też mistrzowie Liang Mei, którzy dotąd byli przekonani do Xia Nai’a.
  ________Mimo wszystko, Starszy Hao będzie najbezpieczniejszy przy moim boku. Za sprawą pozostawionej demonicznej energii wcale nie musi stać jeden kultywator. Z uwagi na brak większych konkretów możemy równie dobrze założyć, że mamy do czynienia ze zorganizowaną grupą. W Tian Shi powinno zostać więcej silnych jednostek, w razie, gdyby sekta miała stać się celem demonicznych kultywatorów. Jak już zwróciłem uwagę, ślady mogły zostać pozostawione nie bez powodu. Tak więc mogą wywieźć nas w pole. Wysyłanie dwukrotnie większej liczby kultywatorów miecza, niż jest to potrzebne; na wyprawę może posądzić o bezpieczeństwie sekty – mówi, zwracając uwagę na wielość pozytywnych aspektów, które niesie za sobą wysłanie właśnie jego wraz ze Starszym Hao. Zresztą po zaciętej minie Yuana widać, że nie zamierza odstąpić od swoich racji i będzie się kłócił ze Starszym Xia, dopóki nie dojdą do porozumienia. Albowiem do momentu, w którym Xia Nai przyzna mu rację.
________Każde z dotychczasowych założeń, to jedynie przypuszczenia. Mimo wszystko warto, wziąć je pod uwagę. Zanim przejdziemy do dalszej rozprawy nad tym tematem, najlepiej znaleźć odpowiedź u źródła. Starszy Hao, którego z Mistrzów zabrałbyś ze sobą na wyprawę? – pyta Staruszek, przecinając na wskroś toczoną między Xia Nai’em i Hu Yinem kłótnię na kontrargumenty. Jak sądzi, jeśli Meimei wybierze Hu Yina, wówczas będą rozważać nad tym, jak najkorzystniej rozwiązać sytuację - aby tak jak sądzi Starszy Xia, nie nastał moment, w którym Hao pozostałby sam w wielkim świecie. Z kolei jeśli wybór padnie na Xia Nai’a, kłótnia zostanie natychmiast rozwiązana. Co też ani trochę nie leży Yuan’owi, który chętny jest się kłócić, nawet pod ostrzegawczym spojrzeniem głowy Tian Shi. Cóż, przynajmniej gotów jest pokazać, że naprawdę zależy mu na bezpieczeństwie Liang Mei, jak i dobrze ogółu.
________W chwili, gdy wszyscy oczekują odpowiedzi alchemika, Hu Yin pochwyca na moment jego spojrzenie, posyłając następnie niemą prośbę. Szepcze cicho w przypomnieniu jego przedwczorajsze słowa. – “Nie jesteś w stanie wyobrazić sobie Starszego Xia na moim miejscu”.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Niespodziewane Skutki Uboczne Empty Re: Niespodziewane Skutki Uboczne {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach