Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Twilight tensionWczoraj o 08:00 pmCarandian
Agathokakological15/09/24, 10:36 pmAgathokakological
W Krwawym Blasku Gwiazd15/09/24, 10:30 pmHummany
Alteros15/09/24, 07:03 pmYoshina
Triton and the Wizard15/09/24, 06:53 pmYoshina
From today you're my toy15/09/24, 06:22 pmYoshina
incorrect love15/09/24, 10:00 amKurokocchin
Unlucky Meeting15/09/24, 09:39 amKurokocchin
This is my revenge14/09/24, 05:50 pmKurokocchin
Wrzesień 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
      1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
30      

Calendar

Top posting users this week
1 Pisanie - 100%

Go down
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 Empty He's wearing Prada! Don't shoot! {15/05/22, 08:19 pm}

First topic message reminder :

He’s wearing Prada!
Don’t shoot!
Moda jest wszędzie, każdy się ubiera, co niektórzy przejmują się tym jak wyglądają bardziej od innych. Wśród tych drugich znajdują się wszyscy pracownicy XX. Jest głową i wyrocznią całej gazety. Magazynu dyktującego co jest dobre i popularne, a co powinno spłonąć i nigdy ponownie nie pojawić w twojej szafie. Tyle mocy może uderzyć do głowy, ale XX, którego większość pracowników się boi ma także coś co napawa go strachem. I to nie tylko źle ubrani ludzie, a raczej niebezpieczeństwo, które zagraża jego życiu. Niejedno życie zniszczył swoją opinią - nic dziwnego. Gdy w tym wszystkim jest YY? Przez przypadek został wzięty za nowego ochroniarza XX, divy i tyrana w jednym. Dlaczego? Może chodziło o czarny garnitur albo o fakt, że ma mięśnie. W każdym razie YY, najemnik i były żołnierz postanawia pobawić się w opiekunkę, sprawić, że pomyłka stanie się prawdą. Nie pytajcie tylko czemu. Może chodziło wyraz twarzy XX albo o krągłe pośladki.

Yoshino - M - Diva
Mireyet - M - Ochroniarz
Emme's Codes

Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 Empty Re: He's wearing Prada! Don't shoot! {17/09/23, 09:58 pm}

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 Yuri-ikon-2

_____ Zapłata była czymś ważnym, zwłaszcza dla osób tak słownych jak te żyjące w cieniu społeczeństwa, między morderstwami oraz narkotykami. W szczelinach prawa. Dla nich nawet coś tak zwiewnego jak przysługa miała znaczenie. Zwłaszcza kiedy byłeś osobą ze specyficznymi zdolnościami. On jednak nie potrzebował tego typu wartości dodanej, aby spełnić prośby kociaka. Wystarczyłoby ładne “proszę”, ale chyba szefuńcio gazety długo będzie szukał takiej odpowiedzi w swojej głowie. Niczym dziecko, które nie potrafi zgadnąć hasła do komputera brzmiącego “kocham cię mamo”. Słysząc jakie plany posiada, Rosjanin nie mógł powstrzymać się, aby faktycznie zobaczyć taką wizję gdzieś w kącie głowy. Jeszcze trudniej, kiedy zamiast pazurów jego pieszczoch, w końcu, postanowił użyć delikatniejszych gestów, sugestywnych, sprawiających tylko, że mrok jego oczu pogłębiał się, kiedy starał się być odpowiedzialną osobą i nie dobrać się do tego tyłka teraz. Nie przeszkadzając sobie obecnością innych czy faktem, że znajdowali się w powietrzu. Dobrze więc, że Samuel postanowił pójść spać, aby prezentować się idealnie na miejscu, bo on mógł zrobić coś podobnego, skracając mentalnie swoją podróż.  
_____ Zgodnie z zaplanowanym przylotem, znaleźli się na Sycylii, lotnisko Palermo, gdzie wysiedli z samolotu od razu przechodząc do stojących czarnych SUV’ów. Dwa pojazdy stały zaraz koło schodów, w towarzystwie czterech mężczyzn w garniturach. Prezentowali się dobrze, a kiedy nawiązali z Yurim kontakt wzrokowy od razu, zaczęli rzucać w niego przywitaniami. Najczęściej powtarzającym się słowem było “Tzar”, które kociak już słyszał wcześniej. Ciemnowłosy zabójca nie wchodził jednak z nimi w polemikę wskazując dłonią na niebieskowłosego Samuela koło siebie, po czym dodał po angielsku.  
- Nie rozumie rosyjskiego więc mówcie do niego po angielsku, to Samueal. - odezwał się bez większych emocji, aby po chwili dodać, piorunując przy okazji chłopców - Zajmujcie się nim, jakby był mną.  
_____ Nie dodał, że byłaby to dość rozwydrzona wersja, bo Rosjanin nigdy nie miał problemu z posiłkiem jaki mu dostarczyli, albo jakością materiały wykorzystaną na prześcieradło, ale niech o tym przekonując się na własnej skórze. Tak będzie zabawniej. Położył dłoń na plecach, trochę poniżej łopatek i zaczął iść do samochodu, który stał już otwarty, a jeden z mężczyzn trzymał drzwi. Nie zamierzał rozbawiać więcej na otwartej przestrzeni. Każdy kiwnął głową, że zrozumiał wcześniejsze słowa Yuriego i tyle wystarczyło. Pozwolił kociakowi zająć miejsce, a sam udał się na drugą stronę, wsiadając i zamykając drzwi.  Takie momenty chyba były jedynymi, kiedy nie kierował sam, nie miał wpływu na przebieg wydarzeń na drodze. Nie przeszkadzało mu to, wiedział, gdzie się udają - do Palermo, do białego betonowego domu nad morzem, skierowanym w stronę reszty Włoszech. Cały przejazd nie był niesamowicie długi, lecz drogi o wieczornej porze, kiedy słońce już położyło się spać nie były najpiękniejsze. Pół godziny między gęstymi zabudowaniami, które wyglądały na opuszczone i niezadbane przeplatając się z widokiem na wieczorne morze. Było ciepło, lecz wilgotność nie była wysoka, aby pocić się siedząc, no i w samochodzie jednak mieli klimatyzację. Przez całą podróż nikt nie odezwał się słowem, dopiero otwierając usta, kiedy stanęli przed wysoką metalową bramą.  
- W środku mamy czterech innych ludzi, łącznie jest nas obecnie ósemka do Twojej dyspozycji, Tzar. - odezwał się pasażer kierowcy, który trzymał w dłoni pilota. Obrócił się przed ramię i spojrzał na tylnią kanapę, aby przelecieć wzrokiem po Samuelu, a potem swoim spojrzeniem stanąć na znudzonej twarzy Rosjanina. - Polecania twojego gościa będą traktowane jako drugie w kolejności. Czy taki układ pasuje?  
- Tak. - odpowiedział bez większego zastanawiania się, bo doskonale wiedział, dlaczego pytają. Jeśli Caldwell postawiłby go niżej w hierarchii oznaczałoby to, że nie jest do końca osobą wolną, która może robić co chce. Spojrzał na siedzącego obok kociaka i uśmiechnął się lekko. - Możecie mu pozwolić prawie na wszystko.  
- Zrozumiałem.  
_____ Odpowiedział i odwrócił się akurat jak zaczęli zjeżdżać w dół. Okazało się, że zaraz za ogrodzeniem, mieli bardzo niski spadek, wąskim korytarzem wybrukowanym z kamienia. Między szarymi głowami znajdowało się białe wypełnienie. A oni przez okna nie widzieli zupełnie nic poza jasnym murem, jak nie z jednej to z drugiej. Dopiero kiedy znaleźli się w garażu, zaraz koło dwóch innych samochodów, mogli zobaczyć zieloną roślinność, a między nią widok na basen, roślinności oraz plażę tuż za tym. Yuri, który znał to miejsce, widząc kwitnące czerwone kwiaty tylko ziewnął, odsuwając je, bo rozrosły się na tyle, że nie mógł przejść, i wszedł głębiej, obchodząc wielką białą bryłę, aby trafić na patio, z widokiem na zieloną trawę, basen z leżakami i resztę widoków tego miejsca. Obrócił się przez ramię, aby spojrzeć na kociaka, który jednak był tutaj po raz pierwszy. Jednak Sycylia było ogólnie najbiedniejszym regionem Włochem, chociaż w Palermo spokojnie dostanie kilka sklepów ze znanymi logami. Armani i inne pierdoły.  
- Co chcesz teraz robić? Sklepy są zamknięte. - włożył dłonie do kieszeni spodni i uśmiechnął się lekko, wiedząc, że mieli trochę czasu dla siebie. Podszedł bliżej, lecz nie obniżył się, zwyczajnie patrząc w dół na kociaka. - Jutro zaczną się pojawiać, ale dzisiaj mogę ci zaoferować oprowadzenie po posesji. - w tym momencie wyciągnął jedną dłoń ze spodni, podając do młodszego, aby chwycił za nią, jeśli interesuje go ta propozycja.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 12/11/23, 12:39 pm, w całości zmieniany 1 raz
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 Empty Re: He's wearing Prada! Don't shoot! {03/10/23, 12:43 pm}

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 28193611

         Wysiedli z samotolu, a promienie słońca od razu zalały twarz Kofiego. Odruchowo zmrużył powieki, ostrożnie schodząc z metalowych schodków. Nadal czuł lekkie otępienie po podróży, ale przyjemny powiew wiatru na otwartej przestrzeni pomół mu szybko wrócić do pożądanego stanu. Owiał swym spojrzeniem lotnisko, dostrzegając stojący już sznur czarnych samochodów z ochroniarzami. Miły widok dla oczu dyrektora. Czuł się cholernie bezpieczny, choć patrząc na destrukcyjne upodobania Yuriego, sam nie był co do tego pewny. To mogła być równie dobrze śmiertelna klatka. Co gorsza? Ta myśl podobała się niebieskowłosemu.
         Stanął jak równy z równym u boku Caldwella, słuchając jak go witają, a ten całkowicie ich ignorując, szybko rzucił rozkaz, jakby od niechcenia. Zamrugał lekko zaskoczony słowami mężczyzny. Zadarł nos do góry, aby przyjrzeć się lepiej surowo zarysowanej szczęce ochroniarza, a ostatnie słowa echem odbiły się w umyśle niższego. Jakby był mną.
         Ledwo zauważalny rumieniec musnął skórę Andersona, a ten prędko wszedł do samochodu na tylne siedzenie. Poczekał, aż zaraz po nim wsiądzie z drugiej strony Yuri i w ciszy przejechali całą odległość dzielącą lotnisko od posesji. Kofi wysiadł jako ostatni, stawiając sotrożnie, lecz z gracją kroki, aby wyjść z garażu na otwartą przestrzeń. Było dość ciemno, ale wzrok niebieskowłosego szybko osoił się z mrokiem, dostrzegajac coraz więcej szczegółów. Same światłą bijące z basenu pomagały we wszystkim. Stanął na patio, podchodząc do Yuriego, podziwiając widoki przed sobą. Nie było źle, choć okolice od razu rzucały się w oczy, że nie są zbyt bogatą okolicą. Kofie obawiał się o jakoś oferowanego ręcznika do kąpieli, albo o sam stan łazienki, czy pościeli w łóżku, ale tym postanowił się martwić później.
         - Doprawdy? - uniósł jedną brew ku górze. Wiedział, iż było to suche stwierdzenie faktu, że o tej godzinie nie wyjdzie na zewnątrz pobiegać w sklepach za ciuszkami. Cóż, był to pewien minus, bo niewiele zabrał ze sobą ubrań, ale to nie tak, że nie przeżyje do rana.
         Spojrzał prosto w oczy Caldwella, a potem na wyciągniętą dłoń. Leniwy uśmiech wyszedł na twarz Andersona, jakby właśnie zdecydował co chciał zrobić z wyciągniętą dłonią ochroniarza. Położył leniwie dłoń na jego, bombardujac go swym błękitnym spojrzeniem.
         - Z przyjemnością Tsarze, o ile wycieczka skończy się w basenie i słodkim drinkiem - oznajmił, oblizując delikatnie koniuszkiem języka dolną wargę, co zwieńczył przygryzieniem i spojrzał przez ramię na jednego mężczyznę w czerni.
         - Tylko uważajcie na mój bagaż - ostrzegł z gromiącym wzrokiem. Kochał swoje ciuszki nad życie. W jednej walizce leżało tyle pieniędzy, że spokojnie mogli wymienić te szmatki na odrobinę dobrej jakości broni, czy amunicji. Kofi wiedział, że nie bedzie gotów się powstrzymać, jeśli choć na jednej znajdzie się mikroskopijna plamka, czy dziurka.  
         - A więc? Umowa stoi? - spytał, chcąc ponaglić decyzję Yuriego, chłonąc jego reakcję. Nie wiedział dlaczego, ale uwielbiał każdą mimikę ochroniarza, która różniła się od tej beznamiętności, czy znudzenia. Choć nawet to miało pewien w sobie urok.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 Empty Re: He's wearing Prada! Don't shoot! {22/10/23, 08:56 pm}

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 Yuri-ikon-2

_____ Nie doprecyzował co takiego będzie się pojawiać, nie musiał, bo pewnie większość ludzi wiedziała, a jego kociak na pewno nie był na tyle głupi, aby nie wiedzieć o co chodzi. Chociaż może? Cóż. To wtedy będzie miał po prostu więcej zabawy z jego reakcji. W końcu był zwykłym ochroniarzem przez przeszło kilka dni, nie zdradzając za dużo sekretów o sobie. Przeszłości, rodzinie, koneksjach, ale Samuel raczej sam mógł połączyć kropki w kilku przypadkach. Nadal, nikt normalny nie ma zwłok na dywanie od tak, nie jest właścicielem zbyt drogich do użytku samochodów, czy nie posiada samolotu do swobodnej dyspozycji. Nawet ci najbogatsi raczej je wynajmują. Teraz, znowu, znajdowali się w wielkiej willi, lecz patrząc na to, gdzie obecnie byli, kociak pewnie nie czuł, że mają mnóstwo pokoi do obejścia, włącznie z tarasami czy “przejściami” między roślinami do kolejnych miejsca, które będą pięknym punktem widokowym. Prychnął słysząc słowa niebieskowłosego diabełka. Nie spodziewał się, że będzie krzyczał na ludzi, którzy zabijali na życzenie i torturowali dla frajdy, ale nie komentował tego, skupiając się na czymś innym. Przecież pachołki miały tylko dobrze wykonywać polecenia, a Samuel stał tuż pod nim w hierarchii na ten moment.  
- Jak sobie życzysz, możemy skończyć na basenie. - kąciki ust uniosły się lekko do góry, a on złapał mocniej podaną mu dłoń, opuszczając ją niżej. - Jest podgrzewany więc nie powinno być problemu, żebyś w nim leżał nawet pomijając temperaturę.
_____ W ciągu kilku kroków, przez które prowadził kociaka, doszli za kolejny róg, widząc przeszkloną ścianę, za którą znajdował się salon. Całość była połączeniem białego koloru, materiałów, mebli, które łączyły się z jasnym marmurem na podłodze, a za kolor w tym wszystkim służyły drewniane krzesła czy stoły, o prawie czarnej barwie. W tym wszystkim, gdzie nie gdzie znajdowały się inne odcienie palety - żółtawe poduszki, lub wiklinowe podstawki pod ceramicznymi naczyniami, z których wystawały kwiaty o czerwonej barwie.  Połączenie stylu modern, w które włożono stare elementy, należące pewnie pierwotnie do posesji, gdy została kupiona. Yuri przebywał tutaj nie raz, ale za każdym razem podziwiał coraz to większy telewizor i fakt, że grupka chłopa spokojnie to ogarniała... Przynajmniej zasługi były im przypisane, bo raczej każdy miał na uwadze, że pewnie, po którejś sypialni czai się kobieta zajmująca się porządkiem, przy okazji może też ich kutasami. Nigdy nie wiesz. Yuri spokojnie by uwierzył, że chociaż jednego obrabia.  
_____ Przechodząc przez biały korytarz mineli nowoczesną kuchnię i doszli do klatki schodowej, gdzie pierwszy schodził Rosjanin, cały czas prowadząc za rękę kociaka, uważnie stąpając po zawiłych schodkach do zimniejszej części domu, z większą ilością drzwi, które jednak pośrodku miały kolejny przeszklony salon, ten znajdował się na równi z basen i to właśnie tamte światła na ten moment oświetlały pomieszczenie zanim Yuri nie znalazł na ścianie włącznika. Dochodząc do kanapy, puścił dłoń swojego szefuńcia i usiadł rozsiadając się w wygodnej sofie.  
- Na tym piętrze są sypialnie, ta najdalej w lewo lub najdalej w prawo może być nasza. - spojrzał na reakcję chłopaka, po czym zaczął mówić dalej. - Wybierz sobie, bo może któraś ci się bardziej spodoba. - następnie gestem ręki wskazał na resztę drzwi, które gdzieś prowadziły. - Te tutaj są do sypialni chłopaków i wolałbym, żebyś tam nie wchodził, bo nie wiem czy szanują istotę porządku.
_____ Te “groźniejsze” przedmioty znajdowały się niżej, piętro głębiej w ziemię, wręcz na wysokości plaży pod niskim klifem, na którym stał dom. Plan całego głównego obiektu był prosty – pierwsze piętro, to, gdzie było patio z widokiem, Jacuzzi, kuchnią, salonem i tak dalej, było miejsce też do przyjmowania gości. Jedno piętro niżej były sypialnie, łazienki, pomieszczenia, gdzie raczej nie wchodzili ci “z zewnątrz”, a jeszcze niżej... Cóż. Raczej krew wchodzi w grę, kiedy tam idziesz. Twoja, czyjaś, nieważne. Sala tortur, miejsce do przetrzymywania ludzi, pokoje z bronią... Trochę tego było i raczej nie prowadziła tam wszech-dostępna klatka schodowa. Dość logiczne. Stąd też mógł puścić kociaka samego, aby zajrzał do jednej i drugiej sypialni, wybierając tą, którą wolał. Według zasad tego domu, tylko on albo jego rodzina mogli używać tych dwóch sypialni, które poza większymi rozmiarami miały także saveroom, dużą otwartą łazienkę czy garderobę. Kociak nawet nie zdążył dobrze się rozejrzeć, kiedy po zewnętrznej stronie szyby, na kolejnym patio, pojawili się chłopcy z walizkami. Nie musiał im otwierać drzwi, one już były otwarte. Nogą tylko doprowadzili do tego, że szkło się ruszyło w bok, umożliwiając im wejście, włącznie z powiewem bryzy znad morza. Nikt w dzielnicy nie był na tyle głupi, aby włamać się do nich – chyba, że życzył sobie bolesnej śmierci. Policja jak robiła naloty to wcześniej dzwoniła spytać, czy mogą, zostawienie więc “otwartych” drzwi nie stanowiło problemu czy możliwego zagrożenia.  
- Tzar, do której sypialni? - spytał jeden z knypków trzymając walizkę, zanim jednak zdążył odpowiedzieć załapał, że zainsynuował iż będą spać razem, a to.. Nigdy nie wiadomo z Yurim, więc przeszedł od razu do innych słów . - Przepraszam za insynuację.
- Nie, jest dobrze. - westchnął gubiąc jakiekolwiek rozbawienie, które Rosjanin jeszcze mógł mieć na twarzy. - Kociak wam powie, którą sobie wybrał. Potem zajmijcie się znalezieniem ogrodnika czy coś. - wskazał za szybę na rozbestwiające się krzewy. - One tak nie mogą wyglądać jak ludzie się zaczną zjawiać jutro.  
- Zrozumiałem.
_____ Odpowiedział krótko, bo jednak miał rację - jutro zaczną pojawiać się tutaj okoliczne przydupasy większych mafii, jak nie sami “główni” mafiozi, aby wybadać teren, dlaczego to Rosjanin, ta maszyna do zabijania, zjawiła się akurat teraz na Sycylii. Nie mogli zaprosić ich na ogrody, do wypicia spokojnie kawy, kiedy kwiatki zamierzają zagrodzić wąskie przejścia, sprawiając, że będzie to przypominało Jungle. Mężczyzna stojący z walizką, odłożył ją delikatnie na ziemię, widać wziął sobie słowa kociaka do serca, po czym wyciągnął telefon i zaczął wybierać numer przy okazji kiwając do drugiego za nim, aby zrobił to samo. Widząc jak mocno przejęli się jego słowami, postanowił spytać, z lekką ciekawością.  
- Ile? - dwójka nie była wstanie mu odpowiedzieć, pewnie nie czując o co może pytać. - Ile na ten moment się odgrażało, że przyjedzie? - zanim jednak zdążyli powiedzieć mu liczbę, podniósł dłoń do góry przerywając im. - Jak będzie ich za dużo, to kilku z was pojedzie z Samuelem robić zakupy, a ja zostanę.
- Tak, Tzar.  
- Dobrze, że rozumiecie, ale jeszcze nie wiecie co to znaczy. - zaśmiał się do nich lekko, czując, że przynajmniej raz zgubią Samuela, który nie będzie postępował, jak powinien. Może nie posłucha rady, aby krzyknie na kogoś na kogo nie powinien? - Uważajcie kto się nim zainteresuje, bo czuje, że może być to kilka osób.  
_____ Rosjanie, ludzie zaprawieni w boju, podjęli ten temat jako swojego rodzaju wyzwanie i Yuri nie zamierzał ich teraz wyciągać z tego przekonania. W ten sposób, na pewno będą bardziej uważni, obserwując jak przebiera między wieszakami. Ciemnowłosy z góry założył to jego karta będzie wykorzystywana, głównie przez fakt, że wolał, aby nikt potem nie powiedział mu, w łóżku, że żałował drobniaków na “nową torebkę”, bo chuj jeden wie, co faktycznie będzie w koszyku zakupowym. No i czy nie lepiej mieć ten kredyt, sformułowanie, bardzo podobające się mężczyzną w jego kręgach - zapłaciłem za to więc mogę to z ciebie zdjąć.


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 12/11/23, 12:38 pm, w całości zmieniany 2 razy
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 Empty Re: He's wearing Prada! Don't shoot! {23/10/23, 10:58 am}

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 28193611

         Nawet nie mrugnął w obawie przed tym, że umknie mu uśmiech Yuriego, który swoją drogą był niewyobrażalnie rzadkim widokiem i z całą pewnością działał zbyt mocno na ciało Andersona. Można było nawet uznać go za truciznę, narkotyk, albo wijące się wokół szyji i zaciśniające pętle dzikich róż. Upierdliwe, bolesne, ale jednak piękne. Od kiedy właściwie ochroniarz tak działał na dyrektora? Cóż, z pewnością od samego początku, gdy tylko spotkali się na balkonie hotelowym. Ten człowiek był stworzony do noszenia drogich garniturów. Wszystko co zakładał leżało na nim świetnie, dlatego Kofi oczekiwał, że w końcu sprawdzi co kryło się pod tym irytującym materiałem, a basen był świetną sposobnością do tego.
        Dlatego też nie mógł powstrzymać uśmiechu, kiedy Yuri zacisnął jego dłoń i pociągnął w głąb posesji.
        - Na dodatek podgrzewany. Chyba nie wyjdę z niego pomimo zmarszczek - mruknął, kiedy schodzili po krętych schodach. Minęli jeden salon, potem olbrzymią kuchnię, która rzuciła się bardzo oczom Samuela, a potem po cienku weszli do kolejnego pomieszczenia. Caldwell od razu wymacał włącznik światła, a Anderson zamrugał, aby oswoić się z nagłym rozbłyskiem. Spojrzał jak Yuri siadając przywłaszcza sobie większą część kanapy. Nie, wyglądał jakby cała była tylko jego.
        - Nasza? - nie krył zdziwienia, unosząc jedną brew, patrząc z wielkimi, podejrzliwymi oczyma na mężczyznę. - Chyba nie masz na my - urwał, wzdychając ciężko. To było oczywiste, że właśnie To miał na myśli. Yuri nazbyt mocno mówił co ma na myśli i nie owijał w bawełnę. Skoro to miała być ich sypialnia, to miało tak być. Kofi postanowił wybrać i dopiero potem martwić się o miejsce do spania. W każdym razie mógł zaciekle wyjść do drugiej sypialni, ale, czy wtedy znów spotkałby się z karą sprania dupska? Jednak nie chciał być również traktowany jak tania dziwka tego wielkoluda. Nie był nią! Był szefem, a ten goryl robił za ochronę. Trochę szacunku. To, że był drobniejszy nie oznaczało, że nie wiedział jak używać chociażby paznokci. Postanowił. Nawet, gdyby miał unieść się swoim honorem i dumą, krzyknie, postawi się i wyjdzie. Nawet gdyby Yuri musiał go zaciągać do sypialni z powrotem za nogę po podłodze. Wyjdzie, jeśl itylko położy na nim swoje łapska. Nie będzie dziwką. Nawet jeśli potrzebował odreagować, bo od dawna nie miał partnera. Nie tutaj, nie przy tych wszystkich ochroniarzach...
        - A co? Zobaczę tam trupa w szafie? - prychnął, krzyżując ręce na piersi, gdy Yuri mówił dalej, co znajdowało się za innymi drzwiami. Sypialnie reszty mieszkańców. Trochę zaintrygowały one Kofiego, ale nie na tyle, by ryzykował utratą wzroku. Ruszył w stronę ostatnich drzwi, kiedy to do środka wpadli zdecydowanie mniej napakowani mężczyźni z walizkami. Tylko na moment sprawdził, czy ich nie uszkodzili, a potem niespiesznie ruszył do pierwszej sypialni po lewej stronie, słysząc jeszcze mniej więcej rozmowę Yuriego z przybyłymi. Anderson prawie zapomniał po co tu są. Może traktował wyjazd jak wycieczkę, urlop, ale to miejsce miało jutro zamienić się w wulkan. Ciasną klatkę z upchanymi groźnymi ludźmi i nim między wszystkimi zwyrolami. Czy na pewno nic mu nie groziło z tym jego przeklętym językiem mówiącym co ma na myśli? He, chyba byłoby lepiej, gdyby Yuri zamknąłby go w jednej z tych sypialni. Tak dla bezpieczeństwa wszystkich.
        - No dobrze, co my tu mamy - westchnął, zamykając za sobą drzwi. Sypialnia była bardzo przestronna. Cała biała. Jedna ściana była przeszklona, a na przeciwnej stało po środku wielkie małżeńskie łóżko. Otwarta łazienka z ewidentnie wygodną wanną z złotymi dodatkami oraz stojącym w drewnianej szafie telewizorem. Niewielki stolik z dwoma krzesłąmi stał w kącie, a nad nim wisiało parę obrazów. Kofi podszedł do nich, oglądając postacie znajdujące się na nim. Poczuł pod stopami miękki dywan. Czysty, bez kropelki krwi. Niebieskowłosy podszedł do okien i rozsunął nieco zasłony. Widok był nie do opisania. Tęczówki chłopaka wręcz zalśniły, a w nich zaczął odbijać się wzburzony lekko ocean.
         - Cholera - przygryzł dolną wargę, zazdroszcząc innym tych pięknych widoków. Mógłby się z takimi budzić codziennie. - No dobra, jeszcze jedna - nie chcąc tu kwitnąć, wyszedł na zewnątrz, zerkając w stronę Yuriego po czym zniknął za kolejnymi drzwiami. Kolejna sypialnia była podobna, ale o bardziej surowym charakterze. Ciemne meble kontrastowały z jasnymi dodatkami, czy doskonale pościeloną kołdrą. Widok zaś był skierowany częściowo na morze, ale jednocześnie na miasto, a za okna wystawały krzewy porośnięte kwiatami, które tak bardzo chciał skrócić Yuri. Kofi zaczął okręcać się wokół własnej osi, dotykając ostrożnie pościeli, a potem przeszedł do otwartej łazienki, która mimo wszystko była przedzielona szklaną ścianką oraz zasłonami, gdyby ktoś nie chciałbyć podglądany. Były zasłoniętę, więc obszedł ściankę, zaglądając do środka i prawie padł na zawał dostrzegając tam kobietę, która robiła dziwaczne miny do lusterka, mamrocząc coś niezrozumiałego. Mimo to widać było to poruszenie na jej twarzy. Kobieta zaskoczona obcym zamarła. Stali oboje jak kołki dopiero po chwili otrząsając się z transu. Nieznajoma powiedziała coś w obcym języku, a Anderson skrzywił się, patrząc na nią, jak na jakiegoś robaka.
         - Kobiety - skomentował, wychodząc z sypialni, a zaraz za nim i ona. - Yuri, mogłeś mnie ostrzec, że pałęta się tu jakaś osoba - pokazał kciukiem na nieznajomą. - Prawie zawału dostałem jak znalazłem ją w łazience - mruknął naburmuszony. - Mam nadzieję, że nie jest w zestawie do tej sypialni, bo wolałbym tę od tamtej - na te słowa dwaj mężczyźni od razu ruszyli, aby wnieść walizki niebieskowłosego do środka.
         - Naprawdę piękne miejsce - lekko się rozmażył, patrząc na psującą tę całą idealność kobietę. - Często tutaj bywasz? - podszedł bliżej, rozmasowując sobie lekko szyję bo złęj pozycji w samolocie. - Jeśli to już koniec oprowadzania, chętnie skończę już w tym basenie. Moje mięśnie zdecydowanie tego potrzebują - oczy Kofiego rozbłysły, patrząc nagle na kobietę, która znów zaczęła odzywać się w ich kierunku. Zmarszczył niezadowolony brwi, nadal nie rozumiejąc o co chodzi.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 Empty Re: He's wearing Prada! Don't shoot! {12/11/23, 12:36 pm}

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 Yuri-ikon-2

_____ Cieszyło go, że Samuel nie podniósł tematu spania razem, zwyczajnie unikając go i udając sprawdzać sypialnie. On sam nie marnował za dużo czasu, siadając bokiem i patrząc na zebranych za nim ludzi, wyczekujących lekko dalszych słów. Rosjanin jednak nie otrzymał odpowiedzi na swoje poprzednie pytanie, nie mówiąc o czymkolwiek innym.  
- Więc? Ile ich będzie?  
- Na ten moment mówimy o siedmiu. - głos mężczyzny drgał lekko, widząc jak z każdym słowem i sekundą spojrzenie Tzara ciemnieje, niezadowolone z tej odpowiedzi. - P-Postaramy się nie zwiększyć tej liczby.
- Skąd tyle tutaj tych kurew?
_____ Wyszło ciszej spomiędzy jego warg zaraz po tym jak kliknął językiem niezadowolony. Nie czekał za długo na odpowiedź, której może nie uzyskać. Wiedzieli dużo, lecz nie wszystko. Zwłaszcza te tutaj półgłówki, co raczej znają tyle świata co, co się we Włoszech, Hiszpani, Afryce położonej bliżej niż dalej. Jak niby mieliby znać odpowiedź skąd na Sycylii wzięło się przynajmniej siedmiu mafiozów o statusie mogącym prosić o spotkanie z nim. Poza tym, co niby te pasożyty mogły chcieć od niego? Prosić o schron, bo zjebali jakaś sprawę? Yuri Petrovich nie był osobą, która udziela bezpiecznego schronienia, raczej je niszczyła dla chwili rozrywki. Co prawda przyjechał z malutką osłodą nudnych dni, ale czy to wystarczy, żeby nie zrobił tego co będzie chciał? Nie. Tsar to nie człowiek, którego dobry seks przekona do posłuszeństwa i spełniania prośb.
- Tsar... - odezwał się jeden z chłopaków. - Oni są tutaj ze względu na plotkę, że syn Badalamentiego nasłał na ciebie zabójcę rodziny.
_____ Jak można było się spodziewać po jego “wakacjach”, nie mogły odbyć się bez problemów. Zaraz jak tylko pozbył się kociaka, biegającego i szukającego, w której pościeli zamierza spać tym razem – wrócił w przeciągu minuty z problemem. Dokładniej, problem szedł za nim. Nie zdążył nawet dobrze porozmawiać ze swoimi ludźmi o dniu jutrzejszym, o plotce co się rozeszła jakby nie było jutra, a ten już go woła. Normalnie jebane dziecko. Odwrócił się patrząc na naburmuszonego, stroszącego wręcz piórka, młodziaka z jakąś damą, idącą za nim. O dziwo, nie mógł podnieść tematu, tylko obserwując twarz przyprowadzonej kobiety, widząc swego rodzaju zaniepokojenie. Czyżby zrobiła coś nie tak? A może zwyczajnie widziała, że to Yuri grał teraz głównego szefa miejscówki i miała wrażenie, że mu podpadła? W każdym razie obserwowanie jak Samuel ją osacza pytaniami, gdy ta stoi w miejscu dawała wyraźny przekaz, że kociak nie ma szacunku do niczego, po raz kolejny. Spojrzał więc na dryblasów za nim, szukając odpowiedzi na pytania. Bez słowa zachęty zaczęli mówić. Kobieta ich jednak uprzedziła, sprawiając, że dosłownie wszystkie spojrzenia powędrowały na nią.
- Non hai detto niente sugli ospiti! - podniesiony ton głosu brzmi jakby krytykowała ich, albo coś. Yuri nie rozumiał ani słowa, unosząc tylko lekko brew do góry, a ta kontynuowała. - Il nostro patto è chiaro, vivo e pulisco qui per te, ma è il mio spazio e dovevi dirmelo in anticipo! Perché taci adesso? Non sto parlando chiaramente?!  
- Stai zitto. - przez zęby powiedział Rosjanin podchodząc do Yuriego i pokazując dłonią na niego. - Questo è il proprietario di questa casa e il nostro capo. Perché una normale puttana dovrebbe sapere del suo arrivo?  
- Normale puttana?!
_____ Pisnęła, wchodząc w rejestry dźwiękowe delfinów. Zanim jednak zaczęła kolejną wyrzutkę słowną, która była niezrozumiała dla Yuriego, który kojarzył tylko kilka słów z tej konwersacji... I na pewno ktoś stał się tutaj dziwko... I było coś o szefie oraz o domie.  
- Stop. - w głosie słychać było ten dominujący ton, wyraźnie stawiający warunki w tej sytuacji. - Отведите ее в ее комнату. Тогда вы объясните это. Понимаешь?  
- да
_____ Odpowiedzieli w ciągu sekundy dostając wyraźne polecenia z kroplą potu na czole. Nie wiedzieli czy faktycznie będą się tłumaczyć i w jakim humorze będzie Tzar. Zabrali wierzgającą się kobietę, która cały czas krzyczała do nich w jej języku, pewnie przeklinając ich za coś, czego nie rozumiała. Rosjanin jednak się tym nie przejmował. Tak samo tymi spojrzeniami w stronę kociaka, jakby chcieli mu podświadomie przekazać, żeby utrzymać tą maszynę do zabijania w dobrym humorze. Samuel miał raczej skłonności do podnoszenia ciśnienia niż uspokajania człowieka.  
- Raczej kobieta jest dodatkiem jakbyś wybrał opcję spędzania czasu z chłopcami. Zakładam, że jest sprzątaczką. - wstał z kanapy, kiedy zostali w dwójkę i podszedł do kociaka. - Ogród jest całkiem duży, ale go możesz zwiedzić przy okazji jak się będziesz nudził. - Obszedł na około szefuńcia kierując się do sypialni, którą wybrał, widząc jednak, że ten nie ruszył od razu za nim, stanął w miejscu i dopytał. - Nie chcesz się przebrać? Chyba, że idziesz do basenu w tych ciuchach  
_____ Jak można było się spodziewać, niebieskowłosy szybko zrozumiał aluzję, chyba, bo jednak Yuri jak najbardziej wrzuciłby go do wody w tym co ma teraz na sobie. Niezależnie od marki czy możliwego popsucia materiału. Nie znał się na tym, ale raz ojciec wrzucił swoją kochankę do basenu i matka zaczęła na niego krzyczeć, że ta sukienka to cośtam i kolor znalazł przez obecność chloru. Bazując na tym - coś tam, gdzieś tam, mu dzwoniło. Wszedł do sypialni patrząc na nią uważnie. Nie zmieniła się od poprzedniego razu, kiedy tutaj był. Usiadł na krześle w rogu pomieszczenia, zajmując tyle przestrzeni, ile się dało i z lekkim wyczekiwaniem, czekał aż te zacznie się przebierać. Szczerze powiedziawszy, mogło to wyglądać jak najzwyklejsze w życiu “podglądanie” albo bycie “zboczeńcem”, ale Yuri zwyczajnie nie chciał za długo siedzieć w salonie, sam, z przeszkloną szybą, kiedy kilkanaście szych mafijnych znajdowało się w okolicy. Wolał zostać okrzyknięty pervertem przez kociaka niż dostać kulkę w bark.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 Empty Re: He's wearing Prada! Don't shoot! {10/12/23, 01:09 pm}

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 28193611

         Kobiecy głos był niezmiernie upierdliwy, zwłaszcza gdy te unosiły się emocjonalnie, piszcząc podczas rozmowy zamiast normalnie wydobywać z siebie dźwięki. Ton w jakim oddawała swoje emocje nieznajoma był zdecydowanie nie miły dla ucha, a dodając do tego wszystkiego innych mieszkańców budynku, Kofi miał ochotę ich wszystkim pozamiatać pod dywan. Tak samo jak Yuri tamtego kolesia w swoim domu. Zwinąć ich w rulonik i wykopać. Najlepiej z kilku kilogramowym obiążeniem, aby za szybko nie wypłynęli.
         Szkodząca piękności złość lęgła się w ciele niebieskowłosego. Czuł jak zaciska kurczowo szczękę, napinając mięśnie, przy czym zęby zaczynały zgrzytać, a neidawno był u dentysty i dał nie małą sumkę, aby każdy ząbek był cholernie równiutki oraz błyszczący. Teraz to wszystko mogli zniweczyć jacyś durnie, których nie rozumiał i upierdliwa, wszczynająca problemy kobieta. Któej nawet nie rozumiał!
         Uchylił usta, nabrał powietrza w płuca i miał już ryknąć. On. Tak ostro jak miewał to robić podczas zebrań w biurze, gdy sytuacja wymagała opieprzenia kogoś za zjebaną robotę, ale to nie jego ton rozbrzmiał po pomieszczeniu, a Yuriego. Zamrugał zaskoczony powiekami, wsłuchując się w kolejny bełkot. Coraz bardziej irytował go fakt, że nie rozumiał co mówili inni. Coraz bardziej również żałował przyjazdu, bo wiedział jak mogło to wszystko się zakończyć.
         Uniósł pojedynczą brew, gdy go mijali, wynosząc jednocześnie kobietę. Ich spojrzenia był dziwaczne, jakby oczekiwali czegoś od niebieskowłosego, a przecież był tu bezradny i właściwie co miałby zrobić? Przyjechał jako gość, na urlop , powiedzmy. Nie miał zamiaru się rządzić, a przynajmniej nie za często, bo nie miał ochoty przypominać sobie jak cholernie bolało dziesięć klapsów w tyłek.
         - Mam nadzieję, że nie będzie odpowiedzialna za sprzątanie pokoju - mruknął niezadowolony. Wizja pociętych ubrań, rozwieszonych w pokoju niczym jakieś konfetti w kształcie ciasteczkowich ludzików nienapawało go entuzjazmem.
         - Racja, w końcu jest już ciemno - przytaknął, zerkając przez oszkloną ścianę na widoczki. Mógłby wtedy przespacerować się z jednym tych chłopaczków, którzy zlani potem uciekali w stronę wyjścia z głośną sprzątaczką, która chyba myślała, że ma tu coś do powiedzenia. Gdy tylko znudził się ciemnościami, odwrócił się w stronę ochroniarza, którego szerokie plecy zwróciły uwagę kociaka.
         - Te ciuchy pewnie kosztowały więcej niż twoja pukawka. Nie dam ich zmoczyć - warknął, marszcząc gniewnie brwi i ruszył w stronę sypialni, którą wybrał.  Stanął w drzwiach krzyżując ręce na piersi, widząc jak Yuri pochłania samą swoją obecnością ogromną ilość powierzchni. Choć zajmował jedynie fotel, wyglądał tak, jakby jego aura rozpychała się w każdym zakamarku pokoju.
         Kofi niechętnie przekroczył próg, świadom, że nie ruszy z miejsca tego wielkoluda. Nie miał jednak zamiaru zniechęcać się do przebrania, dlatego otworzył swoja walizkę, wygrzebując z niej kąpielówki. Luźne, czarne spodenki oraz cienki z krótkimi rękawami szlafrok, a wręcz narzuta, aby nie zmarznąć przy chłodnym wietrze. Odwróćił się tyłem do Yuriego, wyglądająć jeszcze na niego przez ramię, a potem niepewnie pozbył się górnej wierzchni odzieży, czując jak zimne powietrze skrada się po skórze, unosząc każdy włosek. Choć nie wiedział, czy powodem gęsiej skórki był faktycznie chłod, czy może spojrzenie mężczyzny. Od razu nałożył narzutkę, rozpinając pasek od spodni i powoli, niespiesznie je zsuwając, jakby nadal zastanawiał się nad tym, czy powinien. Ostatecznie znalazły się na podłodze. Uniósł nogi, aby wyswobodzić kostki, a potem znów pochylił się, aby zsunąć z tyłka majtki. Wiedział, że w ten sposób wypina swoje nagie dupsko w stornę Yuriego, ale wolał zrobić to, niż pokazywać swoją fujarę. W końcu te cztery litery już widział, a dodatkowo cienki materiał częściowo zasłaniał pośladki.
         Kiedy zaciągnął na siebie kąpielówki, odetchnął z ulgą, odwracając do siedzącego ochroniarza.
         - Gotowy, a ty nadal masz zamiar wyjść w tym? - kiwnął głową, lustrując Yuriego. Wiedział, że pewnie jest naszpikowany bronią, gdzieś pod tym ubraniem, ale raczej nawet tym zabawkom szkodziła woda. Może były jakieś wodoodporne. Nie znał się aż tak bardzo, ale chciał, aby oboje znaleźli się w ciepłej wodzie. Czułby się dziwnie, ciesząc kąpielą sam.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 Empty Re: He's wearing Prada! Don't shoot! {04/01/24, 12:07 am}

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 Yuri-ikon-2
 

_____ Nigdy nie interesował go koszt ubrań, które ktoś miał na sobie. Tym bardziej co się z nimi stanie, kiedy wylądują w wodzie, ale rozumiał, że dla kociaka była to sprawa życia i śmierci. Chociaż tyle zdążył wywnioskować po tym całym czasie. Nie tylko ubrania, ale też całą prezentacja jego postaci. Wszystko było ważne, od włosów na głowie po kolor bielizny. A Rosjanina to nie ruszało, nie miał też cierpliwości, żeby pilnować własnych. Zresztą, na komentarz o wartości kawałka materiału, mógł się uśmiechnąć. Nie był pewien czy jego pistolet nie miał większej wartości, gdyby odpowiednio go sprezentować, w odpowiednim miejscu. Oparty w fotelu, odsłonił broń znajdującą się pod marynarką, wiedząc co takiego pozwoliła mu osiągnąć, pewnie nie jedna osoba z ich świata zabiłaby dla tak “historycznie” znaczącego sprzętu.  Czy jednak Samuel mógł znać jego wartość? Na pewno nie. Pewnie nie miał pojęcia, ile naboje kosztują, coś zupełnie podstawowego do użycia broni palnej.  
_____ Kątek oka przyglądał się co robi niebieskowłosy, krok po kroku, mając świadomość, że przebiera się z dozą wstydu, jeśli tak to można nazwać. Sprawne oczy Yuriego, skanowany każdy skrawek skóry starając się znaleźć co takiego powodowało, że nie przebierał się otwarcie, bez narzuty na plecy, pokazując swoją skórę. Jasną, wyraźnie nieskąpaną sztucznym światłem UV. Nie znalazł jednak nic wartego uwagi, ani wielkie blizny, ani źle zagojone szramy czy brzydki zdeformowany bliźniak doczepiony na odcinku krzyżowym... Chociaż to ostatnie ciężko byłoby ukryć. Nieważne, ile ubrań założysz. W tym rozważaniu dostrzegł natomiast chwilę ulgi na rysach twarzy, kiedy w końcu założył na siebie strój kąpielowy. Usłyszał pytanie podnosząc lekko brew. Skąd pomysł, że on także zamierza wchodzić do wody? To nigdy nie było jego zamiarem. Bycie w basenie nie leżało w zachowaniu Rosjanina. Był za stary na pluskanie się falami wody. Albo mentalnie zbyt dojrzały na takie “rozrywki”, zwłaszcza po tym jak ktoś wpuścił kiedyś piranie do basenu w rodzinnej Rosji.
- Nigdy nie mówiłem, że wejdę z tobą - zaśmiał się lekko podnosząc dupę z fotela, prostując się i wkładając dłonie do kieszeni. - Doskonale oboje wiemy, że oglądanie mnie w kąpielówkach to nie jest przyjemnością.  
_____ No... Pewnie dla niektórych byłoby przyjemnością oglądanie jego ciała. Z bliznami, ze śladami życia jakie przeżył. On, natomiast, nie spotykał się z zachwytem tymi śladami przemocy. Kochanków albo fascynowały, albo przerażały, wyobrażając sobie z jakiego powodu powstały. Czy kiedyś opowiedział na zagadki ich pochodzenia? Nigdy. Lepiej nie wiedzieć. Zwłaszcza te na jego plecach, powód, przez który nie sypiam czasem najlepiej. Nie czekał na słowa kociaka, może potulnie zgadzające się z nim, może rzucające mu, że zwyczajnie nie będzie moczył się sam, jak dziecko, któremu zabrali cukierka. Najwyżej trochę popłacze, ale Rosjanin nie rozstanie się z bronią, kiedy za dużo ludzi ma broń w okolicy, możliwie wymierzoną w niego, możliwie w innych. W każdym razie, jest duża możliwość, że dostanie rykoszetem.  
- Chodź, jak nie chcesz być sam to wrzucę ci flaminga do basenu - zaśmiał się lekko patrząc na twarz kociaka, po czym wyszedł z pomieszczenia, stając przy framudze, czekając, aż ten przejdzie, żeby mógł zamknąć za nim drzwi.  
_____ Nie szedł za nim, właściwie, szefuńcio raczej nie wiedział, gdzie iść, jak miałby ich prowadzić? Yuri wrócił luźnym krokiem do salonu. Wyszedł przez szklane drzwi, do ogrodu, patrząc z patio, wyłożone jasnymi kafelkami, z drobnymi, szerokim schodami, zakręcającymi koło murów, schodzących niżej. Nie patrzył, czy idzie za nim, mógł się nawet zapatrzeć na widok morza, Yuriemu to nie robiło. Jak się zgubi na posiadłości to pół biedy. Raczej nie strzelą mu w głowę jako ostrzeżenie, kiedy nawet nie wiedzą kim jest. Kociak nie był członkiem mafii, nie był znany i patrząc na jego budowę - raczej nie będą do niego strzelać. Zawsze chcesz wiedzieć w kogo pakujesz kulki. Nie oznaczało to, że kojarzył twarze każdego zabójcy. Kto? Yuri? Mowy nie ma. Za dużo roboty jak na niego, wystarczyło, że strzeliłeś pierwszy, od razu byłeś winny.  
_____ Z powodu swojego wzrostu, ramieniem odgarnął porośnięte kwiatami, wijące się po murze z kamienia, krzewy, przechodzą głębiej. Trafiając na podgrzewany basen sporych rozmiarów oraz jakuzzi, które znajdowało się kawałek dalej, zadaszone, z małą ścieżką z jasnych kamyczków. Zaraz obok lazurowej wody rozstawione były cztery krzesła plażowe, na każdym ręcznik złożony w kostkę. Nie to jednak interesowały Rosjanina, a barek, stojący, schowany między murkami z roślinnością, a za nim niższej postury, uśmiechnięty chłopak po trzydziestce z małymi zakolami. Widać jednak było, że był Włochem, przynajmniej połowicznie. Trochę przy sobie, stał i kiwnął głową na przywitanie.  
- Coś do picia, Tsar? - spytał do Yuriego, dostrzegając zaraz za nim kociaka. - Coś dla Pana?
- Co masz? - spytał podchodząc i siadając na stołku barowym, jednym ramieniem opierając się o ciemny blat. - Mam nadzieję, że nie wyżłopali wszystkiego jak nikt nie patrzył.  
- Haha - zaśmiał się szczerze, biorąc do dłoni swego rodzaju spis i kładąc go przed mężczyzną. - Oczywiście, piją czasem, lecz przede wszystkim, dbają, żeby strzelać prosto jak przyjdzie potrzeba.
- Hm.
_____ Wyszło z ust Yuriego, spoglądającego kątem oka na mężczyznę, spuszczając jednak wzrok na listę. Rum, tonik, wódka, whisky, wino. Dużo wina. Jakieś soki, woda w trzech rodzajach, drinki, które można przygotować ze składników i co mają w sobie. Było to porządne Menu, nieważne jak na to patrzył. Nie zachwycał się jednak zbytnio, może był tutaj dla zabawy, po części, ale picie alkoholu nie było jego ulubionym hobby na wieczory. Spojrzał więc na kociaka i podsunął mu listę, wiedząc, że ten raczej skusi się na coś mocniejszego niż woda z cytryną.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 Empty Re: He's wearing Prada! Don't shoot! {03/02/24, 07:23 pm}

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 28193611

        Zmarszczył brwi z lekkim niezadowoleniem, szybko wracając wspomnieniem do ich rozmowy, ale za nic nie mógł odnaleźć momentu, gdy wspominał o wspólnym moczeniu dup w wodzie. Wspominał jedynie o dobrym drinku i czymś mało istotnym, więc musiał póki co odpuścić namawianie Yuriego. Nie chciał być zbyt wielkim natrętem, bo ochroniarz pomyślałby sobie, że Kofiemu nie wiadomo jak mocno zależało. Bo Zależało! Ale nikt poza nim nie musiał o tym wiedzieć.
        Skrzyżował dłonie na piersi, gdy mężczyzna wstawał, a niebieskowłosy ani nie myślał kryć lustrującego wzroku. Dzięki swojej wyobraźni nie miał problemu zrzucić z niego ubrań, pozostawiając go tylko w luźnych kąpielówkach, a nawet w tych obcisłych... Anderson dałby odciąć sobie głowę, że wyglądałby świetnie. Może Yuri nie posiadał idealnie gładkiego ciała, ale kanony piękna były rozmaite, a zabójca wpadał w kilka z nich.
         - Nie wiem, nie widziałem, więc nie ocenię - mruknął pod nosem, kierując w stronę wyjścia - Flaming brzmi obiecująco. Pewnie będzie świetnym towarzyszem do plotek - dodał z lekkim śmiechem. Yuri nie był zbyt rozmowny. Jego zdawkowe odpowiedzi nie raz odpychały ludzi od niego, ale on sam nie zdawał się zbytnio zainteresowany wchodzeniem w jakieś głębsze relacje z obcymi.
         - Swoją drogą, twoje usta... - zatrzymał się na nich przez moment, gdy chciał przekroczyć próg drzwi, gdzie nadal stał Yuri, chcąc go przepuścić przodem. - Uśmiechasz się częściej niż kiedyś - z tą uwagą, dumny z siebie jak nigdy wyszedł na korytarz, a potem skierował do salonu. Tyle drogi zdołał zapamiętać przez krótki pobyt w posesji. Dalej ruszył za Yurim, podziwiając przy okazji widoki, któym teraz mógł przyjrzeć się nieco dokładniej.  Żałował, że zostawił komórkę w pokoju, ale wątpił w możliwość cyknięcia paru fotek na instagrama, aby pochwalić swoim małym urlopem. Nadal nie był pewien czy ktoś czeka na jego życie.
         Zatrzymał się dość nagle, prawie wpadając na plecy Yuriego, a potem wyglądnął zza niego, uśmiechając nieznacznie do nieznajomego mężczyzny. Usiadł zaraz obok ochroniarza, przyglądając pokaźnej liście. Było w czym wybierać, ale Kofi chciał zacząć od czegoś bezpiecznego. Niby łatwego, ale jednak dużo mówiącego o osobie robiącej smaczne drinki.
         - Cuba libre poproszę - powiedział, prostując się na krześle. - Pijesz cokolwiek podczas dnia, czy jesteś jakimś robotem? Nigdy nie widziałem żebyś cokolwiek brał do ust. No może poza tym drinkiem swojej matki - spojrzał podejrzliwie na Yuriego po czym dźgnął go palcem w brzuch. Twardy jak cholera, brzuch. - Jaki twardy, na pewno nie jesteś z puszki? - spytał żartobliwie unosząc jedną brew do góry. Widziałsporo filmów akcji, gdzie roboty buntowały się, planowały wybić ludzi i przybierali ich ludzki wygląd. Nie zdziwiłby się, gdyby to miało już miejsce. W sumie, Yuri często zachowywał się jak robot. Był poprawny z wyuczonymi nawykami niczym maszyna, a jego precyzja, kiedy mierzył bronią między czyjeś oczy... albo ta "intuicja", gdy ktoś celował w niego z dachu sąsiedniego budynku.
         - W sumie to jak często tutaj bywasz? I jakie masz plany? Mówiłeś o urlopie. Chyba nie myślisz, że podrzucisz mnie swoim koleżkom i pogonisz, a sam będziesz się dobrze bawił - mruknął, podpierając się o blat, a brodę usadowił wygodnie w dłoni. Przyglądał się uważnie Yuriemu chcąc wyczytać cokolwiek z jego i tak nikłej mimiki twarzy, gdy "barman", bo za kogoś takiego go uważał, przygotowywał drinka. Owszem, mógł uciec w tym czasie do wody, ale był ciekaw ochroniarza. Chciał dowiedzieć się o nim czegoś więcej, bo niestety - znalezienie o nim jakichkolwiek informacji graniczyło się z cudem, więc jedyną możliwością było zapytać u źródła. O ile to źródło miało ochotę odpowiadać.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 Empty Re: He's wearing Prada! Don't shoot! {12/03/24, 09:28 pm}

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 Yuri-ikon-2


_____ Uśmiechał się częściej, to prawda, i sam nie był wstanie dokładnie stwierdzić, dlaczego. Co prawda kociak potrafił być zabawny, zwłaszcza zachowując się jak rozwydrzony dzieciak mający się za więcej niż faktycznie jest wart. Nie było to jednak na tyle śmieszne, żeby zmuszać do pracy nieużywane mięśnie, te mimiczne, o których prawie zapomniał. Może był tą rozrywka, której potrzebował? Wtedy, na balkonie hotelowym, wydarzyły się dwie rzeczy, które sprawiły, że Yuri spojrzał w twarz Samuelowi i dostrzegł coś interesującego. Wkurzał go, irytował, ale cały czas były to emocje, których mu zaczynało brakować.  
_____ Kociak usiadł koło niego, zbierając uwagę rosłego mężczyzny zadając mu pytanie o coś tak podstawowego jak pragnienie. Brzmiało to lekko, jakby niebieskowłosy insynuował coś swoim wspomnieniem o tym jednym drinku, w klubie, zaraz przed tym jak go własny przyjaciel do łóżka nie naszprycował na siłę, na parkiecie. I to tylko jak Yuri zniknął na moment z oczu. Czy zamierzał się jednak tłumaczyć? Oczywiście, że nie. Przecież nie zrobił nic złego sprawdzając drinka własnej matki. Ona, może nie była słabą kobietą, lecz na pewno nie wiedziała, jak smakuje narkotyk wymieszany z alkoholem.  
_____ Ukłucie w brzuch swoim palcem widział, nie zareagował wiedząc, że nic złego się nie stanie, nawet gdyby nagle skądś kociak wyciągnął nóż. Prychnął pod nosem, słysząc komentarz sugerujący, że jest z metalu, niczym robot. To było lekko zabawne, bo jednak robot byłby o wiele bardziej zawodny od niego. Jeszcze nie robili robotów, które są zdolne go zastąpić we wszystkim co robi. Może w przyszłości będzie taka możliwość.  
- Tak często jak trzeba - odpowiedział lekko unosząc brew na to nagłe pytanie. Nie spodziewał się, że zacznie go wypytywać. Westchnął, wiedząc, że powtarza się w tym momencie. - Jesteśmy tutaj, bo syn mafiosa postanowił nasłać na mnie zabójcę do Nowego Yorku. Wiesz o tym. - Kiwnął gestem dłoni do barmana, który podał mu szklankę wody z limonką, połowie wypełnioną kostkami lodu. - Nie możesz mi towarzyszyć, bo zamierzam zabić kilka osób i wrócić. Twoja obecność będzie tylko przeszkodą. Pojedziesz z chłopcami na zakupy w tym czasie. - wziął szklankę i podniósł ją do góry, pod światło przyglądając się lodu oraz samej wodzie. Po chwili, z mniej napiętym wyrazem twarzy, zaczął kontynuować.- Mówiłeś, że nie zabierasz dużo rzeczy, bo będzie kupował więc właśnie od tego zaczniesz ty.
_____ Mówienie z taką nonszalancją o morderstwie nie powinno być czymś wskazanym, a raczej mentalnie normalnym. Barman to wiedział, Rosjanin także. Różnica jednak między nimi była taka, że kociak pokazał już Yuriemu, że potrafi mu coś się zjebać w postrzeganiu rzeczywistości, jak wtedy, kiedy usiadł na torturowanego człowieka, totalnie odlatując jak naćpany w kosmos. Rosjanin nie kwestiował tego wtedy, niektórzy tak reagowali na zbyt masakryczną przemoc, a może zwyczajnie niebieskowłosy w życiu wciągnął za dużo koki z ciała modela, czy cokolwiek się dzieje, gdy wyłączną ostatnie światła podczas sesji okładkowej.  
_____ Ciemnowłosy wpatrywał się w chłopaka siedzącego obok, biorąc łyka wody, zastanawiając się, czy nie popsuł go przypadkiem przy pierwszym poznaniu – kiedy zabił kogoś z zimną krwią przed nim. Co prawda, kociak raczej pojął już dawno, że to nie był morderca nasłany na niego, a dzieciak, który chciał być bohaterem po nieudanym układzie o sprzedaż broni.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 Empty Re: He's wearing Prada! Don't shoot! {08/04/24, 02:14 pm}

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 28193611

        - To trochę mu współczuję - mruknął z słomką w ustach, częściowo obracając w stronę Yuriego. Naprawdę uważał, że ofiary mężczyzny wiodły przykry los, a ich śmierć choć szyba z pewnością nie była czymś satysfakcjonującym. Z resztą, Kofi widział jak ochroniarz znęcał się nad jednym i wyglądał jakby cholernie cierpiał. Nie chciałby znaleźć się na ich miejscu. Niebieskowłosy posiadał beznadziejną odporność na ból. Małe skaleczenie i już bolało go jak cholera. Jedynie adrenalina pomagała w nie myśleniu o cieknącej krwią ranie.
         Uśmiechnął się niewinnie, choć w oczach widać był to ten łobuzerski błysk, gdy na jego stwierdzenie Yuri lekko uniósł brew. Anderson w tej krótkiej znajomości nauczył się jednego - odszukiwać najdrobniejszych reakcji Yuriego. Może dlatego jeszcze żył, a może zwyczajnie Rosjanin miał do niego słabość. Cóż - Samuel również zaczynał posiadać coraz większą słabość do ciemnowłosego.
         - Mówiłem, bo zdawało się, że tobie śpieszno - westchnął, kończąc na ten moment sączyć swojego drinka - a mnie spakowanie się zajmuje sporo czasu. Pewnie spędzę sporo godzin na zakupach. Tylko nie miej potem do mnie pretensji, jeśli twoi podwładni mnie zgubią między wieszakami - parsknął, uświadamiając sobie jak bardzo zapomina o bożym świecie, gdy wpada w wir zakupowy. - Nie będę ich pilnował - wrócił z powrotem na ziemię, lekko otrząsając głowę. Wizja pójścia na zakupy była wyborna.
         - Jeśli byli wstanie cię zgubić między wieszakami w sklepie to znaczy, że należy im się kulka i właśnie to dostaną. Każdy. Z. Nich - odpowiedział, a dziwnie przyjemne ciarki przeszły przez Kofiego. Głos z jakim to mówił Yuri był okrutnie elektryzujący. Taki, że chętnie usłyszałby go przy uchu, gdyby znalazł się nad nim. Oj tak, zdecydowanie Kofiemu zaczynało brakować bliskości, bo szukał jej nawet u swojego ochroniarza. O ile nadal mógł go tak nazywać. Właściwie... kim był teraz? Ich relacja była tak dziwna i nieodgadniona dla dyrektora gazety, że przez moment zaczął się nad tym intensywniej skupiać.
          - A tak poza małą zabawą w pistolety - musiał szybko odwrócić swoją uwagę od tych durnych myśli, znów wkładając słomkę do ust i zaciągając przyjemnie zimnym napojem. Och tak, Kofi kochał zimne napoje - Masz zamiar robić coś jeszcze, czy mam całkowitą samowolkę? - musiał wiedzieć, bo dzięki temu mógł zaplanować sobie cały dzień oraz te wiele godzin nieobecności Yuriego, gdy będzie bawił się ze swoimi oprawcami - Nie lubię siedzieć w miejscu i... - przygryzł odruchowo dolną wargę [b]- dawno nie miałem nikogo bliżej. Mam swoje potrzeby - wydusił to z siebie i zeskoczył z siedzenia, aby ruszyć czym prędzej do basenu. Musiał zgasić ten gorąc, który pojawił się w nim tak niespodziewanie, jak słowa, które puścił w stronę mężczyzny.
[/b]
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 Empty Re: He's wearing Prada! Don't shoot! {05/05/24, 07:12 pm}

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 Yuri-ikon-2

_____ Współczucie nie istniało dla wrogów oraz osób, które cię atakują. Nigdy nie wiadomo, kiedy pojawi się kolejny, a jeśli zostawisz jednego pozostali uznają, że stajesz się miękki. Nie było niczego gorszego. Później taką opinię ciężko naprostować, lepiej, żeby się ciebie bali. Yuri zostawił te myśli dla siebie, bo nie potrzebował rozpoczynać nieprzyjemnej rozmowy. Upił łyka zimnej wody, wiedząc, że zawsze coś można schować w lodzie. Cóż... bycie paranoikiem też nie robiło mu dobrze na sen, mógł tylko wierzyć, że tutejsi członkowie ich Bratvy nie zamierzają go otruć. Po pierwsze ciężko będzie im to ukryć, po drugie nieważne co zrobią, źle się to skończy.
- Jeśli byli wstanie cię zgubić między wieszakami w sklepie to znaczy, że należy im się kulka i właśnie to dostaną. Każdy. Z. Nich. - nie żartował w tym momencie. Ostatnie czego potrzebował to podwładni, którzy wkładali swojego kutasa w jedną dziurę i byli tak otępiali, że jednego człowieka zgubili pomiędzy wieszakami. Co prawda pilnowanie posiadłości na Sycylii nie było szczytem marzeń, ale mogli to traktować jako wakacje, bo wymieniali się z innymi po pół roku. Nikt nie siedział tutaj na stałe.  
_____ Jego ostrzeżenie nie został potraktowane jak sądził, że zostanie. Widział po minie kociaka, że stanowczy ton mu pasował. Z wcześniejszych doświadczeń wiedział też, że nie przeszkadzało mu bycie dyscyplinowanym. Nie, żeby Rosjanin narzekał. Nie był najdelikatniejszą osobą na świecie. Patrzył uważnie na Samuela, kiedy popijał swojego drinka, słyszał go też, lecz ciężko było odpowiedzieć na pytanie, które zadał. Zwłaszcza go nie dał mu możliwości zastanowić się, od razu zmieniając temat. Przynajmniej jasno zainsynuował czego potrzebuję, Yuri nie mógł tego nie docenić.
_____ Jak tylko kociak ruszył się, schodząc z siedzenia, Yuri, bez zbędnego pomyślunku, wyciągnął szybko rękę, łapiąc go i przyciągając do siebie, dłonie szybko składając na talii chłopaka. Wsunął go sobie na kolana, głowę pochylając lekko, aby przez ramię dostrzec jego minę. Po uszach widział, że chwila bliskości szybko dotarła do niebieskowłosego, może czuł ciepło ciała, przylegające teraz do jego pleców. Rosjanin kątem oka spojrzał na barmana, który od razu odwrócił spojrzenie, jakby bojąc się, że zostanie skrócony o dłoń lub straci wzrok, za oglądanie czegoś czego nie powinien wiedzieć.  
_____ Bratva nie była zbyt otwarta na inną orientację, lecz każdy też wiedział, że koniec końców dziura to dziura. Można było krytykować otwarte bycie homoseksualistą, ale twoja siła i bycie częścią “rodziny” było ważniejsze. Yuri więc, mógł robić co chciał z kim chciał. Sypiał z żonami swoich braci, miał też swoich partnerów. Każdy z nich żył dość krótko, ale cały czas – istnieli. Niezależnie od płci, wystarczyło go zainteresować i barman miał świadomość, że niebieskowłosy gość musiał poważnie zainteresować Tsara, skoro zabrał go ze sobą, nieważne, gdzie.  Czy więc zamierzał ryzykować dobry humor rosłego mężczyzny? Oczywiście, że nie. Stał w miejscu, lecz jego spojrzenie było magiczne wbite w szklanki, które polerował jakby świata za nimi nie było.  
_____ Widząc to, ciemnowłosy prychnął lekko i skupił się na osobie, która siedziała na jego kolanach. Jego dłonie powędrowały po skórze, głaszcząc ją, schodząc niżej do materiału kąpielówek. Bardzo szybko Samuel zareagował, czerwieniąc się, poprawiając na jego kolanach, dłońmi opierając się do tego o jego uda. Jego spojrzenie, gniewne, wwiercało się w Yuriego, lecz nie przerwał mu, na co Rosjanin mógł tylko unieść kąciki ust. Ramieniem objął chłopaka, mając pewność, że będzie stabilnie na nim siedział, dłonią zsunął się po skórze, sięgając do członka, czując jak drży pod jego dotykiem.  
- O takich potrzebach mówisz? - pyta głębokim głosem, blisko ucha kociaka. - Mam ci pomóc? Wiesz, że nie pozwolę, żebyś oddał swój tyłek komuś innemu, prawda? - kontynuuje, łapiąc za przyrodzenie, które obejmuje dłonią i zaczyna pieścić. Poruszać się rytmicznie w górę i w dół, pobudzając go do działania, po czym przerywa, lecz nie zdejmuje swoich palców z penisa. Drugą dłoń przenosi na podbródek kociaka, palcami zmuszając jego żuchwę, aby odwrócił twarz w jego stronę. - Mam kontynuować?  
_____ Spojrzenie kociaka w pierwszej chwili uciekło w stronę barmana, na co Yuri wydał cichy, lekko niezadowolony dźwięk spomiędzy zamkniętych ust, także patrząc na to samo co widziały niebieskie oczy – barman udawał, że go nie ma, wręcz odwracając się do nich bokiem. Nie mógł opuścić swojego stanowiska, ale też nie mógł patrzeć na to co robią pod groźbą śmierci, która wisiała mu nad głową. Kociaka przełknął ślinę wracają spojrzeniem w jego stronę. Po oczach widział, że potrzebował kontynuacji, a chwilę później potwierdził to kiwnięciem głowy, w całości zawstydzony, że coś takiego się dzieje. Niestety, nie takiej odpowiedzi oczekiwał. Zbliżył swoją twarz, stykając wręcz ich nosy ze sobą.  
- Na głos. - wydał polecenie. - Inaczej się nie ruszę.  
_____ Kontynuuje, a jego dłoń gładzi lekko penisa, który spoczywa objęty palcami. Nie musi robić nic więcej, aby usłyszeć, czego oczekiwał.  
- ...Tak...
_____ Kociak wyszeptał zgodę, na którą liczył Yuri, przy okazji łapczywie chwytają powietrze, jakby ktoś wyciągnął go tonącego z wody. Normalnie, znęcałyby się jeszcze nad nim, aby usłyszeć całe zdanie, dokładną odpowiedź na pytanie, pewnie zakończoną ślicznym “proszę”, ale jak na sam początek, tyle wystarczyło. Sam też był w dobrym humorze, więc... Ramię, które obejmowało mniejsze ciało, przysunęło go bliżej do niego, pocierając pośladkami o udo, na którym siedział, a dłoń zaczeła swoje ruchy. W dół oraz w górę, upewniając się, aby znaleźć czułe punkty, na które chłopak reagował mocniej, bardziej, niż w innych miejscach.  
- Otwórz usta. - rzucił stanowczym tonem, a gdy Kociak uchylił je lekko, wpił się w nie, wsuwając swój język do środka.  
_____ Od razu ze strony chłopak usłyszał jęk, który insynuował coś na wzór zaskoczenia pomieszanego z podnieceniem. Cóż, to ich pierwsze takie zbliżenie, a Yuri nie dawał mu nawet centymetra splątując ich języki, zwiedzając miejsce, w którym był po raz pierwszy. W końcu rozluźnione przez przyjemność, ciało oparło się o niego, dając mu możliwość, aby prawą ręką nie trzymać go już tak kurczowo, a sięgnąć po chusteczkę do baru. Kociak nie powinien skończyć we własnych kąpielówkach, których Yuri jednak nie zdjął z niego. Samuel nie chciał pokazać mu się nago w czterech ścianach, na pewno byłby przeciwny, żeby barman widział go zupełnie nago, na świeżym powietrzu, możliwie uwiecznionego na jakiejś kamerze.  
_____ Kiedy członek zaczął pulsować mu pod dłonią, wsunął pod materiał chusteczkę, łapiąc w nią efekt końcowy tego zbliżenia, jednocześnie odsuwając się od kociaka, kończąc ich pocałunek. Patrzy na to co udało mu się stworzyć, z czerwonymi polikami i pijanym spojrzeniem, Samuel wyglądał chyba najlepiej. Wyciągnął dłoni spod materiału i spojrzał w stronę barmana, który pewnie sam potrzebował teraz trochę uwagi w spodniach. Rosjanin jednak nie zamierzał przejmować się potrzebami kogoś trzeciego.  
- Kosz na śmieci. - wydał jasne polecenie i mężczyzna szybko zrozumiał, że chodziło o niego, podając mu kubełek, do którego wrzucił jasną, zużytą chusteczkę. Następnie spojrzał na siedzącego na nim Samuela z wyraźnie zawadiackim uśmiechem. - Teraz wytrzymasz aż jutro wrócę?


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 12/07/24, 09:55 pm, w całości zmieniany 1 raz
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 Empty Re: He's wearing Prada! Don't shoot! {09/06/24, 08:16 am}

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 28193611

        Piętnaście sekund. Tylko tyle wystarczyło, aby Kofi znalazł się w całkiem innym miejscu, w innej pozycji i miną jakby właśnie coś go przeoczyło. Cholerne piętnaście sekund, aby Kociak zrozumiał w jakich tarapatach się znalazł.
        Jęknął w zaskoczeniu, czując palący dotyk Yuriego. Był tak silny, tak agresywnie pociągający, że jasnowłosy aż żałował braku możliwości podziwiania wychodzących żył, gdy go podrzucał na kolana. Ochroniarz był nieprzewidywalny i to mocno pociągało dyrektora. Na tyle, że cały znieruchomiał, czekając. Zdradzieckie dreszcze przeszywały każdy centymetr ciała, a ich pieczenie doprowadzało do rumienia się go. Wiedział, że płonął. Wewnętrznie i zewnętrznie. było mu duszno, w głowie dudniło, a to tylko dlatego, że Yuri postanowił go przyciągnąć. Jak żałosną słabość zaczynał mieć do tego mężczyzny. Samuel zaczynał się za to nienawidzić.
         Poczuł jak Yuri pochyla się mocniej, zerkając na niego, ale niebieskowłosy nie miał odwagi na niego spojrzeć. Opanowując drżenie zerknął spod kosmyków włosów na barmana i drgnął widząc jak ten unika spoglądania na nich, polerując nerwowo szkło.
        Kurwa - tylko to był w stanie pomyśleć, orientując się co go właśnie czekało za wypowiedzenie tych wszystkich zdań. Reagował na każdy dotyk, zaciskając ręce na udach ochroniarzach.
        Jęknął, czując dłoń na swoim spragnionym dotyku członku i przytaknął na elektryzujące pytanie Yuriego.
        - O takich, Tsarze - wyszeptał, starając się, aby brzmieć dość pewnie, co mu wychodziło dość żałośnie. Potem... wszystko działo się tak szybko. Kofi był pochłonięty przyjemnościami, uświadamiając sobie jedną rzecz: miał świetnego kochanka i wiedział, że prawdopodobnie zemdleje z rozkoszy, gdy następnym razem poczuje go w sobie.
        - Może - mruknął, jakby był nieco zły, zażenowany tą sytuacją. Normalnie nie zrobiłby tego przy osobie trzeciej. Pewnie zdzieliłby Yuriego czymś co znalazłby pod ręką, ale potrzebował tego, cholernie, a możliwość poczucia sprawnej rączki mężczyzny była silniejsza od uchronienia swej godności. - A przynajmniej przypilnuję twoje pieski, żeby mnie nie zgubiły - dodał, cmokając ustami i zeskoczył na podłogę z lekko drżącymi nogami. Sięgnął znów po szklankę z drinkiem, wypił go do końca i ruszył w stronę jacuzzi. Wszedł do przyjemnej wody, opierając plecami i podparcie i spojrzał na widoki rozciągające się przed nim. I wiedział, że jego życie całkowicie obróciło się do góry nogami, a to tylko przez głupie, przypadkowe spotkanie obcego faceta na balkonie jednego z hoteli.
         Anderson był tak zmęczony lotem i krótkim pobytem w nowym miejscu, że gdy tylko szybko się umył i poczuł miękką, chłodną poduszkę - zasnął. Na tyle głęboko, że nikt nie był w stanie go obudzić. Dopiero rano, wpadające światło do pokoju, tak irytująco rażące po oczach Kofiego, zmusiło go do przebudzenia. Zamajaczył, obrócił na bok i zakrył twarz poduszką. Mruknął coś, co brzmiało bardziej jak bełkot, a potem usiadł na łóżku, zerkając na jego drugą, pustą połowę. Yuriego już nie było. Chłopak westchnął, jakby z ulgą, a jednocześnie żalem, bo naprawdę niewiele pamiętał, gdy wrócił do pokoju.
         Ogarnął się w godzinę, budząc się przy tym. Wybrał białą koszulę oraz krótkie spodenki, a do nich dołączył nieco biżuterii. uporczywą grzywkę spiął paroma spinkami na boku i gotowy, wyszedł z sypialni, odnajdując drogę do kuchni, gdzie... krzątało się trzech chłopaków w garniturach. Zapewne jego obstawa na dzisiejsze zakupy. Kofi uśmiechnął się cierpko, podszedł do lodówki i otworzył ją na oścież. Chłopaki przywitali się, robiąc mu miejsce, po czym jeden z nich się odezwał:
         - Zrobiliśmy jajecznicę
         - O, może być - zaskoczony, że pofatygowali się coś zrobić, wyciągnął jedynie zimny sok pomarańczowy i usiadł przy stole, dostając talerz z jajecznicą i dwoma kromkami chleba. Zajadał się posiłkiem, włączając program modowy w telewizorze, jednocześnie serfując po społecznościówkach, aby być wciąż na bieżąco ze wszystkim.
         - Gdzie pan planuje dziś jechać? - spytał ten najbardziej wygadany.
         - Do największej galerii jaką tu macie - odpowiedział, wciskając sobie kanapkę do ust.
         - W takim razie idę przygotować auto - przytaknął, zaraz znikając. Kofi czuł się cholernie dziwnie. Owszem, uwielbiał, gdy ktoś naskakiwał wokół niego, ale teraz... było mu dziwnie... niekomfortowo.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 Empty Re: He's wearing Prada! Don't shoot! {14/07/24, 06:26 pm}

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 Yuri-ikon-2


_____ Odpowiedź, która padła z ust kociaka nie była przekonująca, ale czego innego mógł się spodziewać po słowach? Samuel nie mówił nigdy tego co faktycznie się działo. Tak samo było teraz, jego spojrzenie zdradzało, że nie może się doczekać, kiedy dotknie go znowu, a trzęsące się kolana jasno mówimy, że orgazm należał do tych lepszych. Chociaż Yuri nie postarał się aż nazbyt z tym, to mógł się teraz zastanawiać na ile pozwoli mu jeszcze kociak zanim jego wybujała godność człowieka stanie na drodze między przyjemnością, a dumą.  
_____ Rosjanin, nie zamierzał wykłócać się z niebieskowłosym, zwyczajnie prychając pod nosem słysząc jego komentarze, kiedy odchodził w stronę jakuzzi. Oczywiście, że nie mogą go zgubić, jak to zrobią to przeszuka całą wyspę. Spojrzenie Yuriego spotkało się z barmanem, który od razu zastygł w bezruchu jakby widział przed sobą śmierć. Od razu opamiętał się, łagodząc swoje żądne krwi spojrzenie i sięgnął po szklankę.  
- Nie patrz tak na mnie. - westchnął. - Nie zamierzam nikogo dzisiaj zabijać, ale pilnujcie jutro jego głowy...  
- Oczywiście, Tzar. - barman odpowiedział szybko. - Zrobię co w mojej mocy... Tylko...  
- Hm?
- Jeśli mogę spytać, jak go poznałeś?
- Hm? A. - Yuri wyprostował się w swoim siedzeniu i wypił duszkiem drink do końca. - Wpadł na młodego człowiek, który chciał mnie zabić i myślał, że to morderca nasłany na niego. Kiedy się go pozbyłem, nazwał mnie bohaterem. - odstawił szklankę z lekkim uśmiechem. - Był zabawny, więc postanowiłem zobaczyć co jeszcze mi pokaże.  
_____ Nie zamierzał mówić, że od tamtego czasu to bardziej go irytuje niż rozbawia, lecz ma swoje momenty, a to najważniejszy. Nieważne jaki komik, każdy ma czasem niezbyt zabawne “żarty”, czy nieudane wystąpienia. Skupi się na tych drobnych poprawach nastroju, bo do tej pory nikt nie potrafił nawet tego. Siedział sobie znudzony życiem i czekał na coś ciekawego aż się wydarzy, czasem samemu tworząc problemy, tylko po to, aby coś poczuć. Cóż... zobaczymy, kiedy znowu się to zacznie.  
_____ Jakąś godzinę po tym, jak Samuel zniknął z jego pola widzenia, Yuri sam poszedł do sypialni, w której mieli spędzić razem “noc”. Nie zamierzał w jakikolwiek sposób dotykać chłopaka, który pewnie już spał. Wszedł do sypialni swoimi normalnym tempem i spotkał się z ciemnym pomieszczeniem. Nie przeszkadzało mu to, bo zwyczajnie odsunął lekko zasłony, sprawiając, że światło zza okna wpadło do środka. Bezchmurne niebo nad Sycylią sprawiło, że księżyc dawał mnóstwo światła. Yuri rozebrał się ze swoich ciuchów, bo nie zamierzał spać w całym stroju, zostawiając na sobie tylko bokserki i wsunął się po drugiej stronie łóżka pod kołdrę. Gdyby nie klimatyzacja, pewnie byłoby na to za ciepło. Nie dotykając miejsca, które zajął kociak, Rosjanin zamknął oczy i odpłynął w sen, wiedząc, że nie pośpi za długo.  
_____ Po około czterech godzinach, obudził się, cały czas leżąc w ten samej pozycji. Usiadł wychodząc spod pościeli i spojrzał na śpiącego kociaka, który zdecydowanie nie zorientował się, kiedy przyszedł i kiedy wyjdzie. Czyżby miał aż tak ciężki sen? Yuri będzie musiał kiedyś to sprawdzić... No, po prostu reakcja jaką może mu pokazać wtedy kociak wydaje się być czymś interesującym do zobaczenia, a czy nie o to chodzi w życiu? Wstał, ubrał się luźniej, w luźne czarne spodnie i białą luźną koszulę. Nie zamierzał przecież chodzić w garniaku, kiedy wszystko, wszędzie, pociło się od gorącego słońca.  Posprzątał po swojej obecności, zostawiając tylko niepościelone łóżko, żeby Samuel wiedział, że tutaj był.  
_____ Wyszedł i zamknął drzwi spotykając się ze spojrzeniem jednego z obecnych tutaj ludzi. Wiedział, że mężczyzna jest tutaj, aby ułatwić mu życie, ale fakt, że pojawił się tak szybko nie leżał komfortowo na jego sercu.  
- Wychodzę. - oznajmij krótko i minął mężczyznę kierując się do garażu. - Biorę samochód.  
- Czy coś przygotować, Tzar? - odezwał się odwracając za Yurim. - Czy mamy przygotować się na wojne? - głos rosyjskiego mężczyzny brzmiał na wyraźnie podekscytowanego tą opcją. On, Tzar, niestety, nie zamierzał się tłumaczyć. Odwrócił się do chłopaka, który chyba nie znał smaku krwi w ustach i wykonał pierwsze kroki w jego stronę, lecz w kącie oka zobaczył dwie nowe osoby.  
- Tzar. Co przygotować na twoją wyprawę? - odezwał się barman podchodząc bliżej. - Jeśli zamierzasz odwiedzić rodzinę Badalamen-
_____ Mężczyzna przestał mówić, widząc, że Yuri podniósł swoją dłoń do góry, każąc mu się zamknąć.
- Dajcie mi kluczyki i snajperkę. - odezwał się zmęczonym tonem. - Nie zamierzam zaczynać wojny, ale nie mogę zostawić ich zachowania bez odzewu.
- Oczywiście.  
_____ I na tym skończyła się ich rozmowa. Tzar dostał co chciał, chociaż z małą zmianą. Zobaczył, że w garażu stał jego motocykl, więc oczywiście, że wolał go od jakiegoś czarnego sedana. O wiele lepsza, jeśli masz komuś uciec w razie w. Nie, żeby zamierzał pozostawiać kogokolwiek do pościgu. Wyjechał w stronę Palermo, na wschód od ich posiadłości, a potem odbił z miasta do Monreale, aby wbić się następnie w stronę klasztoru na szczycie. Po 40 minutowej przejażdżce znalazł się na miejscu.  
_____ Chwilę przed wschodem słońca, stojąc na wzgórzu klasztoru, patrząc na willę, w której znajdowali się ważni ludzie dla jednego z synów szefa Salvatore Badalamenti. Dokładniej, poplecznik Luciano, który był podstawą jego działania z rodziną. Yuri ustawił się w odpowiedniej pozycji, włożył magazynek i czekał, celując w sypialnię, gdzie spali smacznie, niczego niewiedzący ludzie. Odsłonięte zasłony, przezroczyste szyby. Przez lornetkę, Rosjanin widział wszystko czego potrzebował, ale nie wykonał strzału. Czegoś mu brakowało. Wyciągnął telefon i zadzwonił do jednej osoby, niepodpisany numer, jeden sygnał i koniec. Schował swój telefon do kieszeni i wrócił do pozycji strzeleckiej.  
_____ Kilka minut po tym jednym sygnale, w pomieszczeniu, w sypialni znalazła się dwójka ludzi. Jednego z nich kojarzył - syn starego doradcy. Druga? Nieważne, napakowany łysy typ pewnie jest zwykłym członkiem rodziny. Na twarzy Yuriego pojawił się mały uśmiech i pociągnął za spust.  
_____ Pocisk roztrzaskał szybę i pozbawił młodego chłopaka życia przechodząc przez jego mózg na wylot. Dopiero po kilku sekundach ludzie w pomieszczeniu zaczęli się ruszać, zbyt zaskoczeni wydarzeniem. Niestety, kilka sekund to za długo dla Yuriego. W tym czasie zdążył przeładować i wykonać kolejny strzał. Tym razem w stronę starego, leżącego w łóżku z młodą kobietą. Pocisk pokonał drugą szybę niczym nic takiego i wpadł w ciało starca. Yuri nie zamierzał sprawdzać, czy zakończył życie sprzymierzeńca małego chujka o imieniu Luciano. Nie obchodziło go jego życie, kiedy pozbył się czegoś ważniejszego, syna. To mocniej zaboli.  
_____ Rozłożył snajperkę w ciągu minuty, znikając z miejsca zdarzenia zanim pewnie zdołali zrozumieć skąd strzelał i co zrobić dalej. Czy zdołali zadzwonić po karetkę? Ciekawe jak szybko dojedzie... Cóż, nie jego sprawa. Czy zamierzał na tym skończyć? Nie, jeszcze nie, lecz teraz nie było też czasu na kontynuowanie, więc pora wrócić do posiadłości i pojechać na te wszystkie spotkania, które są zaplanowane w godzinach “śniadaniowych”.  
_____ Kiedy wrócił do posiadłości, odstawił motocykl na miejsce, oddał snajperkę w kawałkach, żeby zutylizowali wszystkie części. Wszystko zadziało się bez jego słowa, jakby każdy wiedział co należy zrobić. Wszedł pod prysznic, a w łazience pojawił się jeden z mięśniaków z ubraniami, w które pewnie ma się przebrać.  
- Obudził się? - spytał luźno zamykając przepływ wody i otwierając kabinę, aby przejść się nago koło mafioza, zbyt przestraszonego, aby spojrzeć na jego nagie ciało. Okrył się ręcznikiem w pasie i zabrał ubrania, które były cały czas trzymane na dłoniach, jak skarb. - Więc?
- Cały czas śpi, Tzar. - wyszło bardzo sucho z pomiędzy jego ust, po czym przełknął nerwowo ślinę. - Czy obudzić go?  
- Nie, zostaw. Niech wstanie, o której chce. - Yuri prychnął podziwiając fakt, że Samuel potrafił spać w czyimś łóżku bez najmniejszego zmartwienia. - Jak się obudzi dajcie mu coś do jedzenie....
- Eh... Ale co...
- Jajecznice? - odpowiedział kładąc ciuchy na blacie koło umywalki. - Coś wymyślcie i wyjdź.  
_____ Kiedy został sam, mógł się ubrać w spokoju i ogarnąć. Nie mógł się prezentować jakby zupełnie nie przejmował się zdanie i oceną innych szefów mafijnych. Nie był swoim ojcem i nie zostanie przyszłym bossem całej mafii. Nawet jeśli Bratva należała w większej połowie do niego, nie chciał i nie czuł się dobrze robiąc problemy swojemu bratu, który będzie potem sprzątał ten bałagan. W końcu, Yuri wiedział, że Nicolai miał inne plany na rządzenie od ich ojca, Ivankova... Przebrany, w oprawie kilku innych facetów ubranych o wiele bardziej służbowo od niego, wyruszył do Palermo na ”miłe śniadanie”.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 Empty Re: He's wearing Prada! Don't shoot! {03/08/24, 05:20 pm}

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 28193611

         Kofi w swoim życiu uwielbiał dwie rzeczy: media społecznościowe oraz zakupy. Zaś nienawidził upałów, które tutaj były na początku dziennym, a mimo to wziął je na klatę i wraz ze swoimi dwoma ochroniarzami ruszył do największej galerii jaką byli w stanie mu zaproponować. Nie minęła godzina, a niebieskowłosy wysiadł niczym gwiazda na czerwonym dywanie z auta, gdy tylko otworzono mu drzwi i ruszył prosto w kierunku zielonej zawieszki wskazującej wyjście z podziemnego parkingu. Niemalże zachłysnął się, gdy wszedł do środka. Oczy zabłyszczały z fascynacji, kiedy tylko dostrzegł pierwsze z wielu logo ulubionych firm. Nie czekając zbyt długo, wszedł do środka prosto w wieszaki z koszulkami. Szukał czegoś prostego, co nie będzie krzyczało: Spójrzcie na mnie! Był na wakacjach, ale mając świadomość ilu niebezpiecznych ludzi mogło się kręcić wokół - wolał sobie to darować. Dlatego ściągnął białą koszulkę z niewielkim logo na piersi, do tego w jasnym odcieniu spodenki oraz krewetkową koszulę na krótki rękaw. Wszystkie wieszaki rzucał do rąk ochroniarzy, chcąc mieć obie dłonie wolne. Kasjerka zaproponowała lampkę szampana. Oczywiście zgodził się, pozwalając kobiecie pokazać kilka ubrań z najnowszej kolekcji. Nie do końca ją rozumiał, ale nie musiał. Wystarczyło, że widział te cudowne materiały pachnące świeżością.
         Cztery godziny poświęcił zaledwie pięciu sklepom, a nawet nie poczuł, że się zmęczył. Był rześki i pełen energii, aby odwiedzić kolejny sklep. Wychodząc na korytarz odwrócił się w stronę dwojga ochroniarzy, którzy wyglądali dość zabawnie z tyloma torbami i zmarnowanymi minami.
        - No dalej, nie obijajcie się - klasnął dłońmi - Mam jeszcze do kupienia buty - oznajmił, widząc jak w duchu mają ochotę jęczeć. Ciekaw był, czy Yuri ostrzegał tych dwoje przed tym co ich czeka. Ale jakby nie było! Kofi był dumny z siebie, że ci dwaj faktycznie go nie zgubili. Postarał się być widoczny i nie szaleć tak, jakby normalnie to zrobił.  Wyciągnął komórkę i cyknął sobie fotkę z znakiem pokoju. Zrobił małą korektę i wrzucił z dopiskiem o urlopie na swojego instagrama. Ostatnimi czasy wiał dość mocno pustkami i musiał to zmienić. To samo zrobił z pozostałymi mediami społecznościowymi. Nie patrząc na nic, zaczął dreptać do kolejnego sklepu, wpatrzony w ekran, gdzie odczytywał od mokrej pindy meila.
        - Panie Andersonie - usłyszał ostrzegawczy ton jednego z nich, ale zignorował je kompletnie, dalej przechadzając się między regałami z butami, aż nagle uderzył w coś twardego. Syknął, skrzywił się i masując czubek nosa spojrzał w górę. Musiał mocno zadrzeć głowę, ale nim zrozumiał na kogo wpadł - z ust wypaliły niezbyt pochlebne słowa.
        - Patrz jak łazisz ty... - zastygł w bezruchu. Miał wrażenie, że cały świat zamarzł na tę jedną chwilę. Mężczyzna uniósł pojedynczą brew ku górze, mówiąc coś w niezrozumiałym języku. Kofi nie miał pamięci do imion, do nazwisk. To fakt i nie było sensu z tym się wspierać, ale świetnie kojarzył twarz ze zdjęcia. Tego, które pokazywał mu Yuri.
        Kurwa - przeklął w duchu. Rodzina Badalamenti. Jeden z synów. Nie wiedział tylko, czy to był ten psychol masturbujący się, czy nie. Powiedział coś. Odezwał się szorstko i groźnie, ale Kofi miał nad wyraz wysoki poziom ślepoty, aby pojąć co tamten chciał. W końcu zbyt wiele spędzał czasu u boku ochroniarza, albo on u jego boku i zwyczajnie ten tutaj nie zdawał się jakoś mocno groźny.
        - Chcesz czegoś ode mnie? - dopytał, słysząc jak dobiegają do niego ochroniarze, ale było już za późno. Mężczyzna uniósł dłoń, a w drugiej chwili wymierzył siarczystego liścia prosto w policzek Kofiego. Niebieskowłosy zachwiał się, cofnął o krok do tyłu i odruchowo dotknął piekącego miejsca. Jeden z ochroniarzy zaczął coś mówić, jakby przepraszać, rzucając na bok wszystkie torby i odsuwając na bok Kofiego. Jeden z Badalamenti fuknął coś, mruknął i odszedł, pozostawiając ich dwójkę w nie lada oszołomieniu. Ochroniarze odetchnęli, jakby obawiali się trzeciej wojny światowej, a dyrektor Vogue wiedział jedno: nie miał już humoru na zakupy.
        W grobowej ciszy wrócili na posesje. To nie tak, że Samuel nie miał humoru. Dość szybko mu przeszło, ale jego ochroniarze zachowywali się tak, jakby jedną nogą byli już w grobie. Czego się bali?
         Z westchnieniem zerknął na swój nadal zarumieniony policzek w kamerce od telefonu, a potem wyciągnął z jednej z toreb różową koszulę. Chciał się nią pochwalić Yuriemu. Uważał, że była śliczna i świetnie będzie Jemu pasowała.
        Anderson wszedł do środka. Skierował się w stronę słyszanych głosów z nadal trzymaną w rękach koszulką. Oczywiście miał jedną dla siebie, ale tę kupił specjalnie dla ochroniarza.
        Trochę zajęło mu znalezienie Caldwella, a co gorsza był w towarzystwie równie groźnie wyglądających mężczyzn. I znów tym razem głowa chłopaka nie zaalarmowała go.
        - Och, nie przeszkadzajcie sobie. Ja tylko na chwilę - machnął do nich dłonią i stanął na przeciwko Yuriego, wyciągając mu przed oczy koszulę. - Kupiłem dla ciebie. Co o niej myślisz? - spytał z nie ukrywanym zachwytem, kiedy do pomieszczenia weszli również jego ochroniarze.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 Empty Re: He's wearing Prada! Don't shoot! {03/09/24, 09:24 pm}

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 Yuri-ikon-2

_____ Restauracja, przed którą zajechali nie wyróżniała się niczym z pozostałych w tłumie. Może miała lepszy widok na plaże, lecz nic, poza tym. Zresztą, Yuri nie był też osobą, która podziwiała widok podczas śniadania... albo jadła coś przed innymi. Jak tylko wysiadł z samochodu, zobaczył jak przed wejściem stoi trójka Włochów w garniturach, robiąc wielkie oczy na jego widok. Ich miny nie były czymś co widział rzadko. Jakby zobaczyli lwa wychodzącego z klatki. Stali, nie ruszali się, jakby nieważne co zrobią mogło być powodem do ataku. Nie mylili się. Yuri był lwem, a jedyną osobą, która potrafiła go oswoić znajdowała się bardzo daleko...  
_____ Nie przejmując się mężczyznami, wszedł między nimi do lokalu, od razu znajdując miejsce, gdzie siedział człowiek, który zaprosił go na spotkanie. Starszy, opalony, w jasnym garniturze z sygnetem na grubych palcach. Te dłonie pracowały i Rosjanin doskonale wiedział jak. Siwiejący mężczyzna dostrzegł go przed jego ochroniarzami. Wpatrując się w niego, uśmiech powoli znikał mu z twarzy, a plecy pochylone nad talerzem, zaczęły prostować, jakby nie mógł pokazać swojej złej strony. Braku manier przy posiłku. Otaczający go, widząc zmianę w zachowaniu, zaczęli z zaciekawieniem odwracać się, szukać, co takiego zobaczył. I znaleźli. Yury Petrovich, w restauracji, podchodzący do nich niczym król podwórka. Czy jednak któryś z nich się odezwał? Nie.
- Smaczne, Modica? - Rosjanin spytał podchodząc bliżej, a mafioso podskoczył w swoim siedzeniu słysząc swoje nazwisko. Dłonie w kieszeni spodni, a marynarka zarzucona na ramiona od niechcenia jasno pokazywały, że ten lew nie zamierza teraz nikogo zabić. Stary bandzior wiedział jednak, że człowiek przed nim, jeśli tak można go nazwać, zabiłby ich wszystkich nie wyciągając tych dłoni z kieszeni, gdy coś mu się nie spodoba. - Zaprosiłeś mnie na posiłek i zacząłeś zanim zdążyłem dotrzeć. Rozumiem, że nie jestem mile widziany?  
_____ Słysząc to, mafios złapał szybko za ścierkę i wypluł nieważne co miał w ustach, odrzucając widelec na bok, jakby go poparzył. Po czym wstał z wielką pasją, przewracając krzesło.  
- Oczywiście, że nie. - rozłożył ramiona jakby witał najlepszego przyjaciela i chciał podejść bliżej, lecz zanim zdążył znaleźć się chociażby o krok bliżej, jeden z dryblasów Yuriego zatrzymał go. Zmuszając, aby stał w miejscu, przy okazji opuszczając swoje dłonie, pozbywając się ekscytacji. - Tsarze, nie wiem czy nasza rozmowa nie będzie podsłuchiwana, czy nie powinniśmy przenieść się gdzieś indziej?  
_____ Yuri, przekalkulował w głowie jak bardzo Nicolai będzie zły za zabicie Modici i westchnął, odwracając się na pięcie i siadając w rogu pomieszczenia, zajmując sobą więcej niż to pomieszczenie. Jego zimny wyraz twarzy zdradzał tylko poirytowanie, że musi w tym wszystkim uczestniczyć. Jakby spotkanie się z innymi gangsterami i bossami tego miejsca była czymś poniżej jego. Modica jednak uniósł tylko kącik ust do góry w czymś co było małym uśmiechem i klęknął w miejscu, w którym stał, kładąc swoje dłonie na kolana z pokorą. Jakby właśnie miał się spowiadać w konfesjonale, czekając na rozgrzeszenie.  
- Wszystko zaczęło się od tego nędznego Luciano.  
_____ Zaczął mówić wszystko co wiedział, co było do powiedzenia. Cokolwiek Yuri mógłby potrzebować zostało mu podane na tace, a wraz z każdą historią co takiego działo się we Włoszech, w dłoniach jego ochroniarzy lądowały kolejne papiery. Potwierdzenia słów Modici. Mając to wszystko... Rosjanin wysłuchał człowiek do końca, po czym wstał i wyszedł nie wypowiadając ani jednego słowa. Zaraz za nim ruszyła reszta ludzi, niczym sprawna maszyna nie oczekiwali na polecenia, wiedzieli co i jak zrobić. Zachowywali się jak wyszkolona armia. Widząc jak znikają w samochodzie i odjeżdżają, starszy włoch wyciągnął dłoń do swoich ludzi, aby pomogli mu wstać.  
- Czy naprawdę musiałeś się tak płaszczyć, Capo? - spytał jeden z młodszych, szeptem, lecz widząc spojrzenie, którym obdarował go jego szef, uciekł wzrokiem w bok. - Przepraszam.
- Nie, chłopcze. - wyszło ciężko ze słów kiedy prostował się na równe nogi. - Możesz nie wiedzieć, ale jest powód dla którego nazywają to Cesarzem.  
- Powód?
_____ Młody gangster zrobił duże oczy, w jego głowie pewnie tworzyły się historię, a stary Modica mógł tylko zaśmiać się w duchu. Wiedział, że chłopak chciał usłyszeć więcej.  
- W tym świecie jest mnóstwo mafiozów i każdy z innej rodziny robi dla innego Capo. - starzec położył dłoń na stole, gdzie znajdował się jego zimny już posiłek. - Yuri Petrovich jest Carem, bo to on wyznacza wojnę dla Bratvy. Nie ma większej mocy sprawczej, zapamiętaj to na zawsze. Możesz igrać z śmiercią, ale nigdy z jej właścicielem.  
_____ Chłopak, niczym ryba, otworzył i zamknął swoje usta. Miał pytania, ale nie wiedział, jak je zadać. Milczał więc, zbierając się wraz z resztą do odjazdu. Musieli wybyć z wyspy zanim wydarzy się to co miało się wydarzyć. Siedząc w samochodzie, chłopak w czarnym garniturze cały czas myślał, o wielkiej, zimnej bestii, którą dzisiaj zobaczył i o słowach swojego szefa... w końcu natrafiając na pytanie, które mógł zadać.  
- Jest tylko jedna Bratva na tym świecie?  
- Haha - zaśmiał się starszy mafioso prowadzący samochód. - Kiedyś było ich więcej, ale teraz Rosja i Europa należą do jednej.  
- Kiedyś to kiedy?
- Zanim się urodziłeś. - odpowiedział ze śmiechem na ustach. - Trzydzieści lat temu.  
_____ W tym czasie, Yuri przetransportował się gdzie indziej. Na kolejne spotkanie, to na które musiał być gotowy... i był. Dzięki Modice. Stary informator i sprzedajna szuja dawno siedział pod ich butem. Na obojętnej twarzy Rosjanina zawitał mały uśmiech. Dawno nie widział tego człowieka, widać dobrze się trzymał jak na swoje lata.  
- Tzar?
- Nic takiego.  
_____ Odpowiedział cały czas uśmiechając się lekko, patrząc przez szybę na miasto. Przypominał sobie swoje młodzieńcze lata i były to miłe wspomnienia. Jak utopił najlepszego przyjaciela Modici za to, że nie znał swojego miejsca, jak podpalił nie jeden dom, aby pokazać, że pomniejsze gangi nie mają prawa mieszać się w ich wojny. Niestety, jego dobry nastrój nie trwał długo. Zatrzymując się przed posiadłością, w której będzie musiał coś zjeść, przed ludźmi, którymi nie ufał, miał ochotę zastrzelić każdego z nich. Powstrzymał się jednak w swojej rządzy, wiedząc, że nic dobrego nie przyniesie. Koniec końców, to będzie tylko kilka więcej trupów. Spojrzał na willę, której styl nie odpowiadał miejscu, w którym się znajdowali. Zbyt przesadzono. Za bardzo kiczowata. Kociak pewnie płakałby, gdyby ją oglądał.  
...
_____ Cóż... To spotkanie nie potrwało długo.  
- Spotkanie przebiegło bardzo szybko. - Yuri wsiadł w samochodu, trzymając w dłoni zakrwawioną chusteczkę, którą przed chwilą ocierał swoją twarz. - Według planu mieliśmy tutaj spędzić więcej czasu.  
- Tzar... - odezwał się jeden z ochroniarzy. - Jak mamy zająć się zwłokami?
- Spalcie. Co zrobicie z nimi wcześniej mnie nie interesuje. - odrzucił wyraźnie znudzony takimi pytaniami. Jakby sami nie potrafili sobie z tym poradzić. Wsiadł do samochodu i rzucił materiał koło siebie, widząc, że jedyne miejsce, gdzie się ubrudził to jedno plaśnięcie na twarz. - Co jeszcze zostało? - westchnął, wiedząc, że to nie koniec.  
- Już do domu. W willi jest spotkanie z pozostałymi bossami sycylijskimi. - odpowiedział kierowca. - Wraz z tym wypełnione zostaną wszystkie polecenia Starszego szefa.
_____ Yuri mógł tylko ciężko, bez zadowolenia, pogodzić się z tym faktem. Jego ojciec coś rozkazał... obojętnie, ale usłyszał także słowa od swojego brata. Tym zamierzał się przejąć. Robienie rundki po tej ”niebezpiecznej” okolicy i pokazanie, że ich pilnują, musiało zostać zrobione. Zwłaszcza kiedy, ktoś był na tyle głupi, aby wysłać za nim zabójcę. Pokazanie miejsca psu było ważne. Inaczej prędzej czy później zacznie gryźć twoją rękę. Siejąc strach w sercach okolicznych, strasznych bestii, Rosjanin pokazywał im, że zawsze jest ktoś silniejszy od nich. Teraz czas na ostatnie spotkanie i był wolny od nudny rzeczy.  
_____ Nie chciał tutaj być. To było nudne i tylko usypiało go słuchanie, po raz kolejny, starych ludzi, którzy jebali więcej osób niż zabili... Nie tylko w łóżku, a też życiowo. Nikt nie wbijał noża w plecy tak dobrze jak gangster, którzy umiał zrobić wszystko dla swojego przeżycia, a jednocześnie nosił swoją dumę wyżej od własnej głowy. Yuri nie był fanem, lecz nadal - musiał ich wysłuchać, to była część bycia tymi całymi sojusznikami. Nie mógł zignorować starej głowy rodu mafijnego, aby zająć się czymś zabawnym, jak na przykład zabijanie ludzi Badalamentiego. Dzisiaj miał już na swoich rękach krew pięciu. Syn oraz jego ojciec z rana. Potem trójka innych, którzy nie znali swojego miejsca w szeregu. może uda mu się dobić do większej liczby jakby zostawił ich samych? I tak nie mówili nic do nie-.
- Czy nie mamy racji, Tzar? - odezwał się jeden ze starców, z uśmiechem oddając rozmowę w jego dłonie. Gdyby tylko Rosjanin słuchał o co im chodziło. Uniósł jedną brew, nadając swojej twarzy pytające, a jednocześnie poirytowany wyraz. - N-Nic takiego. Tico, co ty uważasz?
- O-oczywiście, że powinniśmy. - odezwał się Ticone Valletta. Mafiozo z drugiej strony Palermo. Yuri go kojarzył, bo człowiek był największych tchórzem w okolicy. Mężczyzna patrzył na niego, uważanie wypowiadając każde słowo, czekając na reakcję usypiającej powoli bestii, która jednak nie zareagowała na jego aprobatę. - Wybicie rodziny Badalamenti będzie dla nas na plus.  
_____ Słysząc w końcu o co chodziło, Yuri poprawił się w fotelu, przestając w nim leżeć bez żadnego szacunku dla towarzystwa. Skoro mówili o czymś co sam chciał zrobić, zamierzał posłuchać ich planów. Zwłaszcza, że grupa starców, z drinkami w jednej dłoni, a szynką prosciutto w drugiej, bawili się świetnie, rzucając coraz to bardziej makabryczne pomysły. W tym wszystkim, do jego uszu doszedł szmer przy wjeździe. Wiedział, że nie mogło chodzić o coś tak nudnego jak kolejni zabójcy - z tym byłoby więcej fanfarów. W końcu, prawie jak na białym koniu, pojawił się kociak z czymś w ręku. To co niósł nie było jednak tak ważne jak czerwony polik, który prezentował się na jasnej skórze. Yuri w ciągu sekundy przejechał wzrokiem ochroniarzy, którzy widać, że czekali na wyrok śmierci, nie mając żadnej wymówki na to co się stało.  
- Dla mnie? - chciał prychnąć pod nosem, lecz się powstrzymał. Czuł na sobie spojrzenie wszystkich zebranych. Każdy z tych bossów mafijnych, patrzył na jego kociaka. Z jednej strony zastanawiali się jak go wykorzystać, z drugiej nie wiedzieli kto to jest. Wziął materiał i przełożył go przez poręcz fotela. - Potem przymierzę. - dłoń Yuriego wylądował na szczęce kociaka, obracając lekko głowę w bok, przyglądając się skórze. - Pozwoliłeś się uderzyć. Przez kogo?  
_____ Spytał sucho, lecz z drugiej strony nie oczekiwał, że niebieskowłosy będzie faktycznie to pamiętał. Jego spojrzenie powędrowało na ochroniarza stojącego za nimi, który odezwał się przed szefuńciem.  
- Starszy syn Badalamentiego, Coreno.  
_____ Mając odpowiedzieć, której chciał kiwnął głową w bok, powodując, że wszyscy, jak na rozkaz wstali ze swoich miejsc i wyszli z patio, zostawiając ich samych. Bez ochroniarzy, bez żadnych gapiów, bez starych wyjadaczy szukających błędów.  
- Już wiemy przez kogo. Możesz mi powiedzieć dlaczego? - Yuri uśmiechnął się lekko, oczekując co takiego zamierza mu powiedzieć kociak. Jego dłoń, zjechała ze szczęki na szyję, łapiąc za kark i przyciągając bliżej, a mniejszy w budowie chłopak wylądował na jego kolanach. - Coś jeszcze powinien wiedzieć? - wyszeptał do ucha, po czym puścił kociaka, oczekując.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 Empty Re: He's wearing Prada! Don't shoot! {08/09/24, 04:33 pm}

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 28193611

         Czy Kofi specjalnie wszedł niczym najważniejsza osoba w tym pokoju? Tak. Czy celowo nie ukrył pod makijażem zaczerwienionego policzka? Być może. Czy chciał zemsty na tamtym mężczyźnie? Oczywiście, że tak.
         Czuł na sobie ciekawskie spojrzenia groźnych ludzi. Miał dziwną ochotę odezwać się, żeby nie gapili się tak na jego tyłek, bo jeszcze dostaną kulkę między oczy od Yuriego. Nawet jeśli nie byłoby to możliwe, aby Rosjanin zrobił coś tak lekkomyślnego.
         Przytaknął z przesłodzonym, sztucznym uśmiechem na pytanie mężczyzny, czując dumę w sobie, gdy Yuri powstrzymywał się przed jakąkolwiek reakcją. Widział to w jego oczach, ale jak zwykle zbudowany mur ani drgnął przed tyloma ciekawskimi spojrzeniami.
         - Tylko ostrożnie! To koszula z Prady! - fuknął, teatralnie się burząc. Oczywiście, był to cudownie drogi materiał z wielkim prestiżem i gdyby znalazła się na nim choć jedna dziurka, Kofi najprawdopodobniej udusiłby własnymi rękoma sprawcę tego okrucieństwa. Nawet, gdyby był to ochroniarz.
         Lekko zaskoczony z nachmurzoną miną dał obejrzeć sobie polik. Czuł się nieco jak małe dziecko, które stało przed wyrokiem ojcowskiego sądu.
        Przez kogo. To było dość dobre pytanie. Kofi westchnął, zerkając na gości, którzy wyglądali śmiesznie blado w obecności Rosjanina. Może mieli tatuaże, drogie ubrania i zarośnięte twarze, ale to zdecydowanie jego wybawiciel wyglądał tu najgroźniej. Oni byli niczym małe Chihuahua, a Yuri Rottweilerem, albo Dobermanem. Nie, on był czymś gorszym, Pitbullem.
        Caldwell ruchem głowy wygonił wszystkich obecnych, a niebieskowłosy już wiedział, że będzie miał przejebane. Choć to było sporym niedopowiedzeniem. Przełknął głośno ślinę, kątem oka zerkając na Yuriego i jego usta, powoli sunąc ku górze prosto w te hipnotyzujące, srebrne oczy wpatrujące się w niego. Przełknął głośno ślinę, siląc na niemrawy uśmiech, gdy ten znów się odezwał, tym razem burząc wyrośnięty mur. Nie krył zadowolenia na twarzy, ześlizgując się dłonią na kark Kofiego i przyciągając bliżej siebie. Anderson zadrżał od słodkiej pieszczoty, gdy poczuł ciepły oddech na swym uchu. Nie udało mu się zdusić cichego jęknięcia i na moment ignorując pytanie Yuriego, sięgnął po koszulę, rozkładając ją przed swoją twarzą. Musiał czymś się zająć, aby nie ulec mężczyźnie. Miał do niego coraz większą słabość. Do jego bycia wręcz namacalnym alfą. Uwielbiał, gdy tak obwieszczał, kto tu rządzi.
         - twoi ochroniarze są do dupy - mruknął, przekrzywiając lekko głowę w bok, jakby właśnie dopatrzył nierówny szef - Nie potrafią trzymać jęzora za zębami - pił oczywiście do tego, jak szybko ulegli, paplając, kto miał czelność go uderzyć. Ale czy mógł ich za to winić? Może trochę. Dobrze jednak wiedział kto był ich szefem i kogo powinni tak naprawdę się słuchać.
         - Jestem pewien, że w różu będzie tobie do twarzy - zmieniał zgrabnie temat, ale czując na sobie spojrzenie Yuriego tylko westchnął, odpuszczając i kładąc na kolana koszulę tak, aby się nie pogniotła za bardzo. - Chciałem kupić sobie buty - zaczął, pamiętając aby nie rozdrabniać się za mocno. Yuri nie był typem, który lubił słuchać szczegółowo o modzie, a przynajmniej nie wyglądał. - Wiesz... nowa kolekcja. Miałem okazję zobaczyć na żywo takie jedne buciki i wychodząc ze sklepu wpadłem na tego Badalantiego. Czy jak mu tam było - opowiadał, jakby to go w ogóle nie ruszało. - Burczał coś do mnie, a ja go nie rozumiałem, więc spytałem, czy ma jakiś problem, a potem.. dostałem po twarzy. Ot co, cała historia - wzruszył ramionami. - Bolało - dodał, tym razem zwracając twarz w stronę Yuriego.
          - Obgadujesz coś ciekawego z tymi staruchami? - spytał, kiwając głową w stronę wyjścia, przez które wszyscy się ulotnili.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

He's wearing Prada! Don't shoot!  - Page 4 Empty Re: He's wearing Prada! Don't shoot! {}

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach