Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
A New Beginning Dzisiaj o 04:23 amYulli
From today you're my toyWczoraj o 08:08 pmKurokocchin
This is my revengeWczoraj o 07:47 pmYoshina
Twilight tension17/09/24, 02:27 pmEeve
Agathokakological15/09/24, 10:36 pmAgathokakological
W Krwawym Blasku Gwiazd15/09/24, 10:30 pmHummany
Alteros15/09/24, 07:03 pmYoshina
Triton and the Wizard15/09/24, 06:53 pmYoshina
incorrect love15/09/24, 10:00 amKurokocchin
Wrzesień 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
      1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
30      

Calendar

Top posting users this week
2 Posty - 29%
2 Posty - 29%
1 Pisanie - 14%
1 Pisanie - 14%
1 Pisanie - 14%

Go down
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Familia, czy to wystarczy? Empty Familia, czy to wystarczy? {11/01/22, 05:05 pm}

2018Wiosna



Familia, czy to wystarczy?
MAFIA PSYCHOLOGICZNE ROMANS(INCEST) CRIME
Świat, w którym żyjemy jest pełen przemocy, a XX odnajduje sięw tym środowisku jak ryba w wodzie. Każdy w jego otoczeniu, wie co robi i bardzo go szanuje. Przynajmniej takie powinniśmy odnosić wrażenie. XX miał swoich wrogów, ale przed laty pozbył się ich. Wynikiem jednej z takich czystek jest YY. YY jest dzieckiem, które było za wtedy małe żeby pamiętać morderstwo rodziców. Został wychowany przez XX w niewiedzy o swoich prawdziwych rodzicach, bo po co miałby o tym wspominać. Matka YY była kobietą, którą nienawidził cały sercem, a ojca YY zabił własnoręcznie wyrywając mu serce na oczach kobiety. Z powodu jednej, potężniej zniewagi YY już przed narodzinami był na straconej pozycji w oczach XX i miał umrzeć tamtej nocy nie osiągając nawet roku życia. Dlaczego tak się nie stało? No właśnie dobre pytanie… Teraz po latach, kiedy YY stał się mniej lub bardziej dorosły, postanowił poszukać swoich prawdziwych rodziców. A przynajmniej informacji o nich. Czy jeśli pozna prawdę pozostanie ukochanym synem dla XX? Czy to, że są rodziną wystarczy w obliczu prawdy?

Mireyet – M - szef wszystkich szefów, mafioz,  bardzo niebezpieczny człowiek
Aurii – M - adoptowany syn, którego wychował.



emme
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Familia, czy to wystarczy? Empty Re: Familia, czy to wystarczy? {12/01/22, 03:08 pm}

Ayden AldermanNo 001NIEBEZPIECZNY - ZACHOWAĆ OSTROŻNOŚĆ
POUFNE
Emme
Aurii
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Aurii
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Familia, czy to wystarczy? Empty Re: Familia, czy to wystarczy? {12/01/22, 04:36 pm}

Xavier AldermanNo 001Tajemniczy
POUFNE
Emme
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Familia, czy to wystarczy? Empty Re: Familia, czy to wystarczy? {12/01/22, 10:29 pm}

Mogłoby się wydawać, że człowiek, który zajmuje się zabijaniem innych będzie prowadził bardzo nienormalny tryb życia, a może nawet z powodu wyrzutów sumienia nie zmruży oka w nocy. Pewnie tak jest… Gdy ktoś czuje się winny. Ayden nigdy nie czuł, że pozbywając się kogoś zrobił coś złego. Jego powody zawsze były racjonalne i każdy słysząc je na pewno nie uznałby go za szaleńca, a raczej za osobę nad zbyt ostrożną.
Co więc mogła zrobić źle kobieta, która teraz leżała pobita przed Aydenem? Mężczyzna siedział kilka metrów dalej na drewnianym, zdecydowanie nie wygodnym krześle i patrzał jak dwóch mężczyzn, ubranych w czarne garnitury spogląda na niego oczekując na dalsze rozkazy. W tym ciemnym, brudnym pomieszczeniu to właśnie oni przed chwilą zadali kilka ciosów kobiecie, która sobie naskrobała. Cóż… bądźmy szczerzy, zrobiła tylko i aż jedną rzecz źle – postanowiła pochwalić się przyjaciółce, że zamierza porzucić chemikalia do drinków podawanych w barze. Nic nadzwyczajnego, tylko pigułki gwałtu. Jej powód? Ostatnio nic się ciekawego nie działo w klubie.
Normalnie Ayden, szef wszystkich szefów z okolicy nie zajmowałby się czymś tak nudnym i przyziemny, gdyby ten klub nie należał bezpośrednio do niego. Nikt inny nie operował tym miejscem, tylko on. Było to też miejsce gdzie można było go znaleźć żeby załatwić interesy o mniej legalnej naturze w tej części kontynentu. Nie mógł pozwolić, żeby barmanka robi mu chlew z lokalu dla własnej frajdy. Za kogo się ta pizda miała? Życie jej i jej całej rodziny nie wystarczyłoby żeby wyrównać rachunek gdyby faktycznie przeszła do czynów. Złote oczy spojrzały na zegarek umieszczony na prawym nadgarstku. Dochodziła już godzina, żeby odebrać Xaviera ze szkoły. Czy robił to codziennie? Idealną odpowiedzią byłoby tak, jednak nie zawsze miał czas. Wstał z krzesła i kiwnął palcami do chłopaków jasno instruując ich co mają zrobić. Nie będzie miała łatwego końca, Ayden nie załatwiał interesów tej natury polubownie.
Wyszedł z pomieszczenia wchodząc na korytarz pełen podobnych do siebie drzwi. One wszystkie prowadziły do cel, w których przetrzymywani byli ci, którzy jeszcze nie trzeba było zabijać lub ci, którzy zasłużyli na coś gorszego od śmierci. Ayden przechodząc się samotnie po tych korytarz przypominał sobie dlaczego nie ma wrogów – wszystkie zmienne i możliwości zawsze były w jego ręku. Budynek nie przypominał nic niezwykłego. Zwykła willa za miastem jakich pełno. Nad ziemna część kompleksu przypominała hotel dla pracowników, których zadaniem było sprawiać, że życie tych poniżej jest najgorsze jakie może być. Zanim zdążył wyjść z budynku został przywitany mnóstwo razy ignorując wszystkie słowa. Przed samymi drzwiami zobaczył kobietę w białym kombinezonie z miską i niszczarką. Ayden oddał jej swoje rękawiczki i w zamian otrzymał kolejną parę. Myśląc o tym, że właśnie ta kobieta uratowała go od trzymania przy sobie czegoś brudnego dłużej niż trzeba po raz pierwszy od godzin otworzył usta.
- Dostaniesz podwyżkę. Zgłoś się do sekretarza – rzucił i wyszedł zakładając nowe rękawiczki. Tym razem czarne. Czy zamierzał powiedzieć coś więcej? Nie. Nikt nie musiał wiedzieć dlaczego postanowił poprawić jakość życia kobiety. Wsiadł do samochodu i rzucił do kierowcy – Szkoła.
Kierowca nie musiał wiedzieć nic więcej. Od razu zmierzał czarnym opancerzonym mercedesem do szkoły, którą uczęszczał Xavier. Była to dość długa trasa, zwłaszcza z przedmieścia do centrum. W końcu jego ukochany syn nie mógł chodzić do byle jakiej placówki, nawet jeśli była bardzo blisko domu. Szkoła, która została wybrana do jego nauki musiała spełniać szereg obostrzeń, w tym rodzina Alderman musiałabyś głównym udziałowcem, aby Aydem mógł w każdym momencie wkroczyć i zrobić porządek gdyby coś się wydarzyło. Mężczyzna wysłał SMS do syna, aby poinformować go o swojej obecności. Gdy dojechali pod szkołę okazało się, że mają jeszcze chwilę czasu do zakończenia zajęć. Mafioz był wstanie poczekać. Nawet godzinę. Na szczęście nie było aż takie potrzeby. Czarny samochód zaparkował pod bramą szkoły i czekał na pojawienie się Xaviera. Zwłaszcza robił to kierowca, który będzie musiał wysiąść i otworzyć mu drzwi.
Aurii
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Aurii
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Familia, czy to wystarczy? Empty Re: Familia, czy to wystarczy? {13/01/22, 01:41 am}

_____Znudzony wpatrywał się w zegar wiszący nad tablicą i odliczał ostatnie minuty do końca. Wszyscy wokół niego tkwili ze wzrokiem wbitym w arkusz papieru, niektórzy nawet ocierali kropelki potu z czoła, stresując się, że nie zdążą przed zakończeniem lekcji. Tylko on beznamiętnym spojrzeniem błądził z pomału przesuwających się na tarczy wskazówek na pozostałych uczniów i z powrotem, przy okazji kręcąc długopisem między palcami. Zastanawiał się, dlaczego po prostu po skończeniu testu z fizyki nie mógł wyjść i wrócić do domu. Lubił szkołę, chciał się uczyć, ale w tym momencie marnował czas. Usłyszał cichy dźwięk wibracji telefonu, który trzymał w kieszeni spodni. Jedyną osobą, która mogła do niego teraz napisać, był jego ojciec, a to oznaczało, że albo już na niego czekał, albo dzisiaj nie mógł po niego przyjechać.
_____Po upłynięciu jakże długich ostatnich ośmiu minut, w końcu usłyszał upragniony dzwonek. Choć najchętniej wybiegłby z sali, to musiał zachować spokój i pozory członka najbardziej wpływowej rodziny. Wyszedł co prawda jako jeden z pierwszych, bo niektórzy łudzili się, że uda im się wymyślić coś jeszcze przez chwilę przerwy. Od razu wyciągnął komórkę i odczytał wiadomość, na którą kąciki ust delikatnie mu się uniosły. Przyspieszył kroku, ale tak, by wciąż wyglądał naturalnie i po chwili znajdował się już na zewnątrz. Szybko odnalazł wzrokiem czarny, drogi samochód i udał się w jego kierunku. Kierowca już czekał przy tylnych drzwiach i otworzył je, gdy tylko chłopak się zbliżył. Skinął głową na przywitanie mężczyzny i usiadł na ciemnym, skórzanym fotelu.
_____- Witaj, ojcze - przywitał się z nieco szerszym uśmiechem i tylko na chwilę go przytulił, choć najchętniej zostałby w jego ramionach przez całą drogę do domu. Ostatnio jednak starał się zgrywać bardziej dorosłego i nie przyklejać się do bruneta przy każdej możliwej okazji. No chyba, że zostawali całkiem sami, wtedy nie potrafił się powstrzymać. - Jak ci minął dzień, tato? - Miał się nie przyklejać? No miał, ale nikt nic nie mówił o jak najbliższym przysunięciu się. Choć karcił się za to w myślach, nic nie mógł poradzić na to, że obecność starszego działała na niego jak magnes. Możliwe, że był nieco uzależniony od rodzica, ale komu by to przeszkadzało? Cóż, z pewnością nie jemu. Bo co niby było złego w kochaniu własnego ojca, który dla jedynego syna spełniłby pewnie każde jego życzenie?
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Familia, czy to wystarczy? Empty Re: Familia, czy to wystarczy? {13/01/22, 12:05 pm}

_____Myśląc o tym, że za chwile zobaczy dzieciaka uśmiechnął się pod nosem. Wyciągnął tablet, który był przechowywany w jednej ze skrytek. Cały czas z pogodną miną zaczął sprawdzać maile. Jakby nie patrzeć większość z nich dotyczyła tej bardziej biznesowej części jego imperium, jednak musiał je odczytać. Zasada była jedna, jeśli otrzymał informacje i odesłał maila z literą A, oznaczało to akceptację. Ayden wiedział, że gdyby miał odpisywać całymi zdaniami marnowałby o wiele za dużo czasu. Kierowca widząc w lusterku uśmiech szefa dostał zimnych dreszczy, bardzo szybko odwracając wzrok. Logicznym było, że człowiek wożący Aydena nie jest przeciętnym obywatelem, lecz nawet on, który wskoczy żeby wziąć kulkę za niego będzie czuł się niekomfortowo widząc szczęśliwy uśmiech na twarzy swojego szefa – bardzo niebezpiecznego człowieka, które częściej widzi z krwią niż z miłym wyrazem twarzy.
_____Mężczyzna oderwał wzrok od monitora dopiero gdy usłyszał otwierające się drzwi. Podniósł wzrok i zobaczył, że kierowca wysiada z samochodu. Był to znak dla niego – wylogował się z poczty, zamknął system tableta i schował go na miejsce. Widząc jak zbliża się jego syn, zdjął rękawiczki i odłożył je między sobą, a drzwiami, aby nie rzucały się w oczy Xaviera… no i nie stały na jego drodze. Otworzyły się drzwi i został przywitany wpadającym światłem oraz uśmiechem swojego syna. Przytulanie się było między nimi raczej normalne, nawet jeśli chłopak miał już 16 lat, dla Aydena był cały czas pisklakiem, którym trzeba się opiekować. Jego ukochanym synem i nie wyobraża sobie żeby miał przyprowadzić kobietę do domu… Zwłaszcza gdy uśmiechał się do niego tak miło. Myśl, że miałby się tak radośnie uśmiechać do jakieś cipy, która złamie mu później serce… Ayden zmarszczył czoło, lecz słysząc pytanie Xaviera odepchnął czarne myśli.
_____- Rozwiązałem parę małych kłopotów – widząc, że chłopak siedzi bardzo blisko wyciągnął rękę i zapiął go w pasy bezpieczeństwa – A jak tobie? Coś ciekawego?
_____Oczywiście mężczyzna jego pokroju doskonale wiedział co takiego działo się w szkole i z jej funduszami. Nie oznaczało to, że miał pojęcia o czym rozmawiały dzieciaki czy jakie pytania będą na sprawdzianie. Ayden nie miał aż tyle czasu żeby sprawdzać takie pierdoły, poza tym wierzył, że nie musi aż tak kontrolować Xaviera, że chłopak sobie sam poradzi.
_____W czasie gdy oni miło spędzali czas, kierowca spokojnie zamknął drzwi, wsiadł za kierownicę i zmierzał do ich domu – posiadłości Alderman, w której mieszkali razem wraz z szeregiem służących. Kobiet i mężczyzn każdego rodzaju skóry i wyglądu, bo Ayden nie patrzył na to kim są lub byli, a na to, że pozostaną lojalni aż do śmierci. Jako, że ta lojalność dotyczyła także innych członków rodziny przed ich przybyciem, w gości, pojawiła się kobieta o złotych oczach i długich czerwonych włosach - Renee Ayanna Alderman. Ciocia, bo tym była dla Xaviera, wpadła z wizytą i w tym momencie powoli popijała herbatę w jednym z wielu salonów, a przed nią leżał list. Zaproszenie, które miała przekazać dwóm mężczyznom.
Aurii
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Aurii
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Familia, czy to wystarczy? Empty Re: Familia, czy to wystarczy? {13/01/22, 11:30 pm}

_____Odetchnął w myślach, gdy samochód powoli ruszył spod bramy szkoły. Teoretycznie powinien przy ojcu zachowywać się odpowiednio, by ten nie musiał się za niego wstydzić. W rzeczywistości był jedyną osobą, przy której Xavier czuł się swobodnie.
_____- Poza testem z fizyki, to nic ciekawego - normalnie wzruszyłby pewnie ramionami, ale nauczył się kontrolować odruchy, które nie wypadały szanowanym ludziom, a on zamierzał takim być, jak ojciec. - Przesiedziałem ostatnie piętnaście minut, czekając na dzwonek - i na moment, w którym znów się przy nim znajdzie, ale tego dopowiadać nie musiał.
_____Zerknął na mężczyznę z delikatnym uśmiechem. Zastanawiał się, o jakich kłopotach wspominał wcześniej. Nie wyglądał na bardzo zdenerwowanego, więc koniec końców nic złego się nie przydarzyło. Załatwiał wszystkie sprawy z taką profesjonalnością, że z jego miny ciężko było wyczytać, czy akurat sprawdzał jakieś dokumenty, czy wymierzał karę nieposłusznemu podwładnemu. Xavier jedyne, czego nauczył się przez te wszystkie lata, to rozpoznawać, kiedy było źle, a kiedy normalnie, bo z perspektywy osoby trzeciej - dobrze rzadko się zdarzało.
_____Po około dwudziestu minutach spędzonych w większości na mało istotnych rozmowach, opancerzony samochód zaparkował na sporym, wybrukowanym podjeździe. Chłopak po wejściu do domu miał zamiar od razu udać się do swojej sypialni, jednak, gdy razem z rodzicem przekroczyli próg ciężkich drzwi, jedna ze służących poinformowała ich o przybyciu gościa. Poszedł za ojcem do salonu, w którym czekała na nich siostra głowy ich rodziny. Z szacunkiem, jakiego nauczono go w tym domu, przywitał się z kobietą zaraz po mężczyźnie, całując wierzch jej dłoni i przyjmując na twarzy ledwie widoczny uśmiech. Usiedli w trójkę, a Xavier grzecznie przysłuchiwał się rozmowie dorosłych. Ciotka wręczyła bratu jakąś kopertę, mówiąc, że obaj są zaproszeni. Nie wiedział, czy to coś ważnego, ale w tej rodzinie niczego nie organizowało się bez powodu. Na razie o nic nie pytał, nie chcąc przeszkadzać dorosłym. W ich oczach możliwe nadal był dzieciakiem, który nie powinien wtrącać się w sprawy starszych, ale młody Alderman czuł się już wystarczająco dojrzały i odpowiedzialny. Mimo to nie zamierzał się wychylać, nie mógł przecież w żaden, choćby najmniejszy sposób, podważać autorytetu szefa mafii.
_____Kobieta długo u nich nie została, w końcu również miała swoje obowiązki, mniej lub bardziej ważne. Oczywiście pożegnał ją z należytym szacunkiem i dopiero po jej wyjściu zwrócił się do ojca.
_____- Co to za okazja, że ciocia osobiście przyszła wręczyć zaproszenie? - To też wydawało mu się dziwne. Zazwyczaj po prostu wysyłało się posłańca z listem. Gdy o tym pomyślał, odniósł wrażenie, że może to być ważne, jakby Renee chciała mieć pewność, że jej brat otrzyma pismo.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Familia, czy to wystarczy? Empty Re: Familia, czy to wystarczy? {14/01/22, 10:50 am}

_____Oczywiście słuchał tego co mówił do niego jego syn. Oczywiście zadawał też dodatkowe pytania. Miało to na celu kilka rzeczy w związku z odpowiednim wychowaniem, lecz Ayden robił to z innego powodu – lubił jak Xavier do niego mówił. Nieważne o czym, dopóki usta mu się nie zamykały było dobrze. O dziwo, gdyby usłyszał choćby jedno złe słowo z ust kogoś innego byłby skłonny obciąć mu język. W przypadku jego syna – im więcej tym lepiej. Tak zasłuchany w dość trywialne pytania i odpowiedzi dotarł do domu, gdzie zostali poinformowani o niespodziewanym gościu. Ayden wiedział, że jego siostra nie przyjechałaby od tak z wizytą. Zadaniem Renee była kontrola poczty. Dosłownie, utrzymywała się na tym, że kontrolowała całą pocztę rodziny, sprawdzała jej bezpieczeństwo, treść oraz poufność. Na tą chwilę robiła to od dobrych kilku lat i jeszcze nigdy nie popełniła znaczącego błędu. Czasem zapomniała poinformować o przyziemnych listach czy jakiejś zapodzianej paczce. Bądźmy szczerzy – nikt w tej rodzinie nie robił zakupów online, żeby otrzymywać paczki. Kto miałby więc przejmować się zagubioną paczką od nieznajomego?  
_____Podążył za służbą ubierając przy tym swoje rękawiczki na nowo. Niestety, Renee nie była dla swojego brata aż tak zaufaną osobą. Zwłaszcza po tym co zrobiła w przeszłości. Wszedł do pomieszczenia jako pierwszy i usiadł na środku kanapy, naprzeciwko swojej siostry. Nie przywitał się z nią, lecz Renee wstała i przywitała się z lekkim uśmiechem następnie przyjmując powitanie od Xaviera. Gdy wszyscy usiedli, kobieta przysunęła pod Aydena czarną kopertę ze złotą pieczęcią wykonaną z wosku– to była ich pieczęć więc nadawcą mógł być tylko ktoś należący do rodziny. Na tą chwilę rodzina Alderman składała się z Aydena, jego rodziców, ojca oraz matki, oraz dwójki rodzeństwa. Najbardziej obcą osobą, w całej rodzinie z nazwiskiem Alderman była żona jego starszego brata, który siedział po drugiej stronie kontynentu i oddawał się sztuce. Ayden wiedział, że jego starszy brat miał dzieci, jednak chyba nigdy ich nie widział… albo nie pamięta.
- Zamierzasz mi powiedzieć o co chodzi? – spytał sięgając po zaproszenie – Nigdy nie wpadasz bez wcześniejszej informacji.
- Nasz ojciec postanowił zebrać nowych partnerów biznesowych i postanowił, że twoja obecność może mieć znaczenie w powodzeniu możliwych negocjacji związanych z zakupem broni przez Państwo A. – Renee oparła się i założyła nogę na nogę – Jego bliscy współpracownicy uważają, że twoja obecność to jak grożenie bronią atomową, a nie złagodzenie sytuacji. Czy nie uważasz, że to idiotyzm?
- Renee – jego głos był ostrzegawczy – Nie znasz się ani na polityce, ani na technologii wojskowej jak ojciec. – uśmiechnął się lekko, jednak nie był to miły uśmiech, raczej pełen ukrytej złości – Widać ludzie na około ojca dawno mnie nie widzieli na oczy, żeby mówić takie pierdoły.
- Według mnie po prostu nie boją się śmierci – prychnęła – Jestem pewna, że wierzą, że ojciec stanie po ich stronie.
_____Ayden mruknął lekko pod nosem słuchając siostry i otwierając list. Nie było w nim napisane nic ciekawego. Głównie data – dzisiejsza, miejsce zgromadzenia – dom rodzinny no i oczywiście czas – rozpoczęcie o godzinie 19. Przyjęcie starych zgredów, którzy myśleli, że coś jeszcze znaczą. Zignorowałby to przyjęcie, gdyby nie dwie rzeczy – słowa siostry i jego syn. Zerknął kątem oka na Xaviera, który wyraźnie słuchał ich rozmowy. Był już na tyle duży, że można go pokazać społeczeństwu i lepiej zacząć od domowej imprezy aniżeli wielkiej hali biznesowej. Ayden nie wiedział na ile chłopak pamięta twarze ważnych ludzi, lecz na pewno zapamięta je, gdy stanie z kimś twarzą w twarz.
- Nie uważasz, że ojciec przesadza? Posiadamy już wszystko, dlaczego postanowił rzucić się na ciężki sprzęt informacyjny zamiast normalnej broni, czołgów, innej drobnicy postanowił sprzedawać metalowe konstrukcje zakłócające przesył informacji. – Renee cały czas kontynuowała swój wywód. Jej opinia o całej sprawie wylewała się litrami – No i Państwo A ma przecież poważny konflikt zbrojny z Krajem B. To jest wchodzenie w politykę i bawienie się z rzeczami, nad którymi tato nie zapanuje.
_____Złotooki nie zamierzał dłużej słuchać jednostronnej opinii swojej siostry, która bądźmy szczery, nie znała całej prawy. Mógł tylko śmiać się w duchu. Cały ten konflikt między krajami i problemy zbrojeniowe wynikały z jednej problemu – druga strona miała coś co chcieli i ich chciwość nie pozwalała im odpuścić. Położył list na stole tym sam uciszając swoją siostrę jednym gestem.
- Nie musisz się tym przejmować. Ojciec nie myśli w tym momencie o polityce, a pokazaniu, że coś jeszcze potrafi. – wstał z miejsca siedzącego – Możesz już wracać do swoich obowiązków.
_____Siostra nie była najbardziej zadowolona, ale przyjęła to w milczeniu. Wiedziała, że przekonała brata do pojawienia się na spotkaniu oraz może nawet do odsłuchania rozmów między zainteresowanymi stronami. To jej wystarczyło. Nikt nie był bardziej potężnym mężczyzną w okolicy. Tata nie zrobi nic głupiego, a nawet jeśli – Ayden może to naprawić. Pożegnali się przed drzwiami, a gdy Renee zniknęła z pola widzenia mężczyzna odwrócił się do pytającego syna.
- Dzisiaj jest przyjęcie u dziadków. – zdjął rękawiczkę i położył rękę na głowie syna i zniszczył mu trochę fryzurę z uśmiechem na ustach – Zabieram cię ze sobą. O osiemnastej bądź gotowy.  
_____Ayden przed przyjęciem musiał zrobić jeszcze kilka rzeczy. Zwłaszcza jak będzie musiał słuchać jazgotania ludzi, którzy nie znają się na niczym i nie wiedzą niczego wartościowego. Od kiedy to niby informacji z telewizji są tymi, na które patrzymy podczas wykonywania transakcji na miliony? Jego ojciec nie był lepszy, lecz zobaczy co takiego wymyślił tym razem. Poszedł do swojej sypialni rzucając tylko do służącego, że zamierza się umyć oraz że mają przygotować mu branie na wieczór. Oczywiście jedyne adekwatne – smoking. Wszystko poniżej tego było brakiem taktu. Po skończeniu szybkiej kąpieli usiadł z nowymi dokumentami przy kominku w swoich pokoju przechodnim między sypialnią, a gabinetem. Czarny szlafrok i mokre włosy nie przeszkadzały mu zupełnie w przeczytaniu i zaznaczeniu co mu się nie podobało. Niestety, Ayden nie potrafił przejmować się tym, że papierki może będą mokre jak skapnie woda z jego włosów. Im szybciej to skończy tym lepiej. Zwłaszcza, że zbliżała się 17, a on musiał się ubrać. Cóż, za chwilę pojawi się służba, która zrobi wszystko za niego, żeby wyglądał najlepiej jak się da.
Aurii
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Aurii
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Familia, czy to wystarczy? Empty Re: Familia, czy to wystarczy? {16/01/22, 05:39 pm}

_____Zmarszczył lekko nos, wiedząc, że na głowie właśnie powstał mu mały nieład, ale zaraz również podniósł kąciki ust. Uwielbiał świadomość, że to on wywołuje na twarzy ojca uśmiech. Nie ten złośliwy czy podejrzliwy, ale jeden ze szczerych, pełen swego rodzaju troski, który zarezerwowany był tylko dla niego.
_____- Rozumiem - odparł krótko, przybierając z powrotem nieco poważniejszą minę. - Więc pójdę się przygotować.
_____Miał jeszcze trochę czasu do osiemnastej, więc nie spieszył się za bardzo. Odświeżył się, by na przyjęciu wyglądać jak najlepiej u boku ojca. Rzadko korzystał z pomocy służby, z resztą wolał, by wszyscy byli w razie czego na każde zawołanie głowy rodziny, ale tym razem poprosił tylko jedną z kobiet o uszykowanie mu odpowiedniego stroju na wieczór. Resztę czasu wykorzystał na przygotowanie się do jutrzejszych zajęć w szkole. Nie wiedział, o której wróci dziś do domu i czy będzie miał jeszcze okazję na naukę, a przecież w żadnym wypadku nie mógł się w niej opuszczać. Z ręcznikiem na głowie usiadł na wielkim łożu, które spokojnie zmieściłoby dwie dorosłe osoby i wyjął z plecaka część zeszytów. Po niektóre podręczniki sięgnął na półkę między posłaniem a biurkiem. Wszystko miał w zasięgu ręki, by w każdej chwili móc się pouczyć. Tak naprawdę zazwyczaj robił to z nadzieją, że dowie się czegoś nowego, a gdy tak się nie działo, wybierał książki dla studentów, o które kiedyś poprosił rodzica. Miał wystarczającą wiedzę, by w tym momencie zacząć wyższe nauczanie, nie lubił długo stać w miejscu i opierać się jedynie na zdobytej już wiedzy. Chciał poznawać więcej, by w przyszłości nikogo nie zawieść.
_____Zdążył skończyć wszystkie zadania, bo część i tak zrobił już na lekcjach. Spakował niektóre książki i zeszyty do plecaka, a niepotrzebne poukładał na odpowiedniej półce. Poprawił narzutę na łóżku, która pod jego ciężarem nieco się wygniotła i upewnił się jeszcze, że dookoła panuje porządek. Nie lubił, gdy ktoś obcy szperał w jego rzeczach, dlatego starał się utrzymywać ład w sypialni. Służba wchodziła tu tylko po to, by raz na jakiś czas pościerać kurze. Wszedł do garderoby wielkości niedużego pokoju, znajdującej się zaraz przy wejściu do sypialni i gdy zobaczył w lustrze swoje odbicie, westchnął niechętnie. Często zapominał o rozczesaniu włosów po kąpieli, a że miał je dosyć gęste, plątały mu się niemiłosiernie. Chwycił za grzebień, by po paru minutach nareszcie się z nimi uporać.
_____Chwilę po godzinie siedemnastej usłyszał pukanie do drzwi. Krzyknął niezbyt głośno do kobiet, by weszły do środka. Położyły na starannie zaścielonym łóżku wyprasowane eleganckie ubranie, po czym jedna z nich wyszła. Xavier spojrzał na drugą, która ze spuszczonym wzrokiem stanęła w kącie, ale odezwała się, czując na sobie jego wzrok.
_____- Mogę zostać, gdyby panicz potrzebował pomocy.
_____- Na razie stój, gdzie stoisz - odparł, po czym chwycił do rąk białą koszulę i granatowe spodnie. Tego samego koloru marynarkę, póki co zostawił i wszedł do garderoby, by samemu się przebrać. Przejrzał się w lustrze, dopinając jeszcze skórzany pasek z ozdobną klamrą i stwierdził, że znów będzie musiał coś zrobić z niesfornymi kosmykami. Wyszedł z niedużego pomieszczenia, zerkając na kobietę, która wciąż stała w tym samym miejscu. Narzucił górną część eleganckiego kompletu, a służącej kazał zawiązać sobie muchę, żeby nie stała bezczynnie. - Zrobisz coś z moimi włosami? Tak zostać nie mogą - usiadł na krześle przed nieco mniejszym lustrem niż w garderobie, a kobieta od razu chwyciła za grzebień. Gdy udało jej się je rozczesać, użyła niedużej ilości żelu, by fryzura utrzymała się przez wieczór, ale tak, by wciąż wyglądał w miarę naturalnie.
_____Był gotów już przed osiemnastą, więc zszedł do salonu, by tam poczekać na ojca. Nie trwało to długo. Mężczyzna elegancki, jak zwykle, stanął przed nim i wydawał się być przygotowany na wszystko. Chłopak był pewien, że nie tylko się taki wydawał, a z pewnością był gotów na wszystko, cokolwiek miałoby się wydarzyć. Miał tylko nadzieję, że nie przyjdzie mu do głowy kolejna zabawa jego włosami. Zbyt długo zajęło mu doprowadzenie ich do odpowiedniego stanu, by ktoś miał to teraz niszczyć. Choć i tak nie mógłby być za to zły akurat na niego. Samochód też już na nich czekał, więc zaraz zajęli swoje miejsca, by udać się do dziadków. Oczywiście usiadł blisko rodzica, ale uważając, by nie pognieść swojego, a przede wszystkim jego stroju.
_____- Muszę coś wiedzieć, gdy dotrzemy? - Zapytał, kiedy pojazd ruszył spod willi. Zazwyczaj ojciec mówił mu, jeśli był jakiś ważny szczegół, o którym Xavier powinien pamiętać, ale wolał się upewnić. Każdemu może coś wypaść z głowy, chociaż głowie rodziny Alderman nie zdarzyło się to chyba nigdy. Przynajmniej chłopak o niczym takim nie wiedział.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Familia, czy to wystarczy? Empty Re: Familia, czy to wystarczy? {18/01/22, 08:35 pm}

______ Jak na zawołanie. Do drzwi jego pokoju zapukała grupka służących. Nigdy nie „obsługiwała” go jedna osoba. Dwójka mężczyzn, kamerdynerów, zajmowała się ubraniem go, dotykając tylko przez rękawiczki. Kobiety za to zajmowały się jego włosami, twarzą i ogólnie ogarnięciem po wszystkim. W tym jego roznoszeniu wody wszędzie po kąpieli. Ayden był zbyt nieczuły, aby przejmować się emocjami i zdaniem ludzi, którym płaci, aby zajmowała się jego domem. Ich zadaniem było posprzątać po nim. Za to im płacił. Służba, którą była zatrudniania przez rodzinę Alderman składała się z dwóch typów ludzi – Ci, którzy robili za służbę od pokoleń oraz ci, którzy jednostkowo zgłosili się na to stanowisko. Nieważne jednak, do której grupy się należało, trzeba było przejść szereg testów. Cóż… pracowali dla człowieka, który mógł być zaatakowany w każdym momencie, a gdzie lepiej zaatakować niż na jego dom? Służba musiała być na to gotowa, tak samo jak na wiele innych losowych sytuacji jakie mogą się wydarzyć.
______ Ubranie smokingu trochę różniło się od normalnego garnituru. Głównie przez dodatkowe akcesoria, która trzeba było mieć na sobie. Ayden mógł tylko powtarzać sobie w głowie, że cały czas jest to lepsze niż zakładanie fraku. Pasek, aby wysmuklić sylwetkę. Muszka odpowiednio złożona. Szelki, aby przytrzymać spodnie. Biała koszula. Ten mężczyzna nie bawił się na szczęście w kolory, więc jego dominującym był czarny. We wszystkim co było dozwolone. Reszta pozostała biała. Oczywiście, osoba pokroju Aydena nie mogła pozwolić sobie na zwykłe pójście na imprezę rodzinną. Pod marynarką, do szelek był przymocowany pistolet. Najzwyklejszy Glock, bo nie chodziło tutaj o siłę rażenia, a możliwe zabezpieczenie swojej osoby. Kobiety patrząc się jak kamerdyner podaje mu pistolet wzdrygały się w miejscu, widać doświadczyły już co się dzieje, kiedy Ayden używa broni. Gdy chwilę później podeszły do niego, aby ułożyć włosy nie były uśmiechnięte, a bardzo spięte.
______ Pięć minut przed osiemnastą, Ayden pojawił się przed drzwiami wejściowymi i widząc swojego syna siedzącego w salonie, wziął rękawiczki od służącej. Pora się zbierać. Tym razem nie zamierzał bawić się włosami Xaviera. Jednym z powodów był fakt, że trzeba byłoby je później poprawić, a nie mieli na to czasu. Niestety, mężczyzna nie czuł problemu spóźnić się trochę, jednak układanie włosów, które zostały potarmoszone na wszystkie strony potrafi zająć więcej czasu niż to warte. Wyszli razem z domu i wsiedli do czekającej na nich czarnej limuzyny. Jak zwykle – nie mogli jechać byle czym. Drzwi do samochodu otworzył im kierowca i czekał aż Ayden wejdzie, zamknął za nim drzwi, podszedł z drugiej strony i otworzył drzwi dla Xaviera. Gdy obaj znajdowali się już w samochodzie, mężczyzna usiadł za kierownicą i ruszył spod domu.
- Hm… – Ayden usłyszał pytanie syna i zastanowił się przez chwilę, po czym otworzył usta – Nie odzywasz się jako pierwszy. To oni muszą cieszyć się na twój widok, podlizywać się tobie. Nigdy w drugą stronę. - Zerknął na swojego syna i dodał jeszcze kilka słów, które mogą przydać się Xavierowi. – Nigdy nie całuj ręki kobiety, nigdy nie podawaj ręki jako pierwszy, nigdy nie odwracaj tułowia w czyjąś stronę, gdy mówi do ciebie, aby stać w nim twarzą w twarz.
______ Co na celu miały te wszystkie zasady? Głównie to, że Xavier był przedłużeniem woli Aydena, w momencie, gdy pojawiają się razem na takich przyjęciach. Gdyby chłopak wyszedł z inicjatywą rozmowy czy przywitanie jako pierwszy oznaczałoby to, że Ayden ma pozytywne intencje lub plany względem jakiegoś człowieka. Odwrócenie się do kogoś twarzą mogło być oznaczą, że ktoś jest mu równy stanowiskiem. Na tym przyjęciu nie będzie nikogo takiego. Nawet była głowa rodziny Alderman, ojciec Aydena, nie był na tej samej pozycji co on. W tym świecie, młodzi mieli więcej do gadania, gdy chodziło o zbieranie koneksji. Jeśli ktoś chciałby zaszkodzić rodzinie, oczywiście uderzyłby w Xaviera. No i ostatnie – całowanie kobiety w rękę. Ayden po prostu nie zamierzał pozwolić jakiegoś przypadkowej kobiecie z przyjęcia, żeby miała nieodpowiednie myśli o jego synie. Zwłaszcza, że takie całowanie w rękę mogło być pokrętnie odczytywane, a te kobiety czytały za dużo romansów. Ayden miał na to dowody, a nawet wiedział więcej niż chciał, co im tam w głowie siedziało.
______ Droga do posiadłości rodziców przebiegła dość prosto i szybko. Może dlatego, że Ayden nigdy nie planował mieszkać jakoś bardzo daleko od nich. W końcu nie miało to żadnego celu. Budynek, do którego przyjechali ogrodzony był wysokim kamiennym płotem z czarnymi metalowymi elementami. Tak, aby człowiek nie planował przez niego skakać. Wjechali przez automatycznie otwierającą się bramę i przejechali dobre 200 metrów zanim dotarli do głównego budynku kompleksu. Przejeżdżając drogą z kostki między drzewami nie można było dostrzec jak wielkie to wszystko było. Sama posiadłość przypominała Pałac Katarzyny w Carskim Siole, jednak o zdecydowanie mroczniejszych kolorach. Ayden powinien tutaj mieszkać, tak samo jak cała reszta rodziny, jednak mężczyzna zdecydowanie nie zamierzał dzielić dachu z rodziną.  Jego czujnik niebezpieczeństwa nie zgadzał się na to. Podpalenia, rozbój, możliwy zabójstwo. Ta stara i pokoleniowa posiadłość nie była ani trochę bezpieczna i zabezpieczona. Podjechali prawie pod drzwi wejściowe i drzwi otworzyły się jednocześnie z dwóch stron. Byli to kamerdynerowie rodziców, którzy zajmowali się gośćmi. Obaj widząc podjeżdżający samochód Aydena dostali już palpitacji serca, jednak chcieli dobrze wypełnić swoją robotę. Teraz, patrząc mężczyźnie w oczy przy otwarciu drzwi – prawie popuścił w spodnie.
- Chodź – Ayden wysiadł mijając prawie omdlałego służącego i rzucił za siebie – Pamiętaj, żeby iść krok za mną.
______ Rzucił synowi jako ostatnią uwagę, jednak nie odwrócił się do niego. Nikt jednak nie był wstanie poruszyć się w tej sytuacji, tylko Xavier. Mężczyźni obezwładnieni strachem jego obecności nie ruszyliby palcem. Przed Aydenem podchodzącym do budynku, otworzyły się drzwi i po wejściu do holu zostali zaprowadzeni do głównej Sali balowej, gdzie większość gości już na nich czekała. Można nawet powiedzieć, że byli niespodziewanym gościem, który zmieni cały klimat imprezy. Wśród ludzi bawiących się teraz w Sali balowej była tylko jedna kobieta, ubrana na czerwono, która mogła spodziewać się ich obecności. I w tym momencie tego wyczekiwała. Tej ciszy i strachu rozlewającego się po głośnej Sali, gdy zobaczą twarz Aydena wchodzącego do pomieszczenia. Na szczęście kobieta, Renee, nie musiała długo czekać. Oparła z kieliszkiem szampana w ręku, oparta o pilar w rogu pomieszczenia, widziała, jak otwierają się drzwi, a w nich stoi Ayden, a za nim schowany Xavier. Ludzie zaczęli odwracać się w kierunku drzwi, muzyka ucichła i wszyscy zwrócili uwagę na nowego członka imprezy, w pierwszej chwili ignorując obecność drugiego, tuż za nim. Jako, że Ayden nie zamierzał się odezwać jako pierwszy, gospodarz wyszedł z tłumu z kieliszkiem i podszedł do swojego syna z uśmiechem.
- Nie spodziewałem się, że obaj się pojawicie! – jego głos jasno wskazywał na zaskoczenie i lekkie przerażenie, lecz nie było tak kłamstwa czy próby ukrywania czegoś. – Skoro tutaj jesteś to zakładam, że przedstawisz wszystkim Xaviera.
______ Ayden odsunął się lekko, aby ojciec, Raymond Arthur Alderman, mógł lepiej przyjrzeć się wnukowi. Kątem oka widział, jak podchodzi do nich Renee. Zapewne z zamiarem zabrania Xaviera, aby Ayden mógł porozmawiać z Raymondem o „interesach”.
Aurii
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Aurii
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Familia, czy to wystarczy? Empty Re: Familia, czy to wystarczy? {19/01/22, 11:51 pm}

_____Wpatrywał się w mężczyznę ze skupieniem malującym się na twarzy. W ciszy wysłuchał każdego pouczenia i zakodował je w głowie. Z pierwszym nie było problemu, nie rozmawiał z nieznajomymi bez znaczącego powodu, więc nigdy nie odzywał się pierwszy. Xavier po prostu taki był, ale jego ojciec widział w tym zachowaniu o wiele więcej. Miał budzić szacunek już samą swoją postawą. Zdziwił się jednak przy kolejnych wskazówkach. Odwrócił wzrok od starszego, by wbić go w przestrzeń przed sobą i zastanowić się nad tymi słowami. Mimo wszystko będzie pewnie najmłodszy na przyjęciu, a jego poprzedni nauczyciele uczyli go szacunku, zwłaszcza do kobiet. Ale czym były nauki najbardziej wykwalifikowanych profesorów w porównaniu do pouczeń ojca, szefa wszystkich szefów. Przyjął do wiadomości, że jako jego syn, nie może okazać słabości i że można go w jakikolwiek sposób wykorzystać. Dzisiaj miał udowodnić, że godzien jest nazwiska Alderman.
_____Wiele razy już przekraczał granicę posiadłości dziadków, przejeżdżał przez zdobioną bramę i choć nie robiło to wszystko na nim takiego wrażenia, jak kiedyś, to wciąż przyglądał się dyskretnie otoczeniu. Gdy samochód zatrzymał się pod głównym wejściem, a drzwi się otworzyły, wysiadł z pojazdu niemal w tym samym momencie, co mężczyzna. Stanął tuż za nim, słysząc jego polecenie i razem ruszyli w kierunku wielkich drzwi, które otworzyły się, zapraszając ich do środka. Xavier poczuł, jak atmosfera diametralnie zrobiła się cięższa, gdy tylko przekroczyli próg. Nie rozglądał się, nie wychylał, spokojnie stał za swoim ojcem, czekając na to, co się wydarzy. Po chwili przywitał ich gospodarz, a gdy zwrócił się do niego, przybrał na twarzy łagodny uśmiech.
_____- Wyrósł nam prawdziwy mężczyzna - usłyszał komplement, na który niespecjalnie zareagował. Jaka by to nie była rodzina, wnuki często były traktowane, jak skarb rodziny. Może nie zawsze, ale z tego, co słyszał od znajomych, ich dziadkowie zdecydowanie przesadnie okazywali uczucia. Cieszył się, że u niego nie jest z tym tak źle, ale przecież jego rodzina nie była taka zwyczajna.
_____- Miło cię widzieć, dziadku - odparł uprzejmie, jednak nie dane było mu długo rozmawiać z gospodarzem.
_____- Chodźmy, przedstawię cię innym - obok niego stanęła ciotka. Wiedział, że musi zostawić mężczyzn samych, ale spojrzał na ojca, by upewnić się, że ma odejść z jego siostrą. Wystarczył krótki kontakt wzrokowy, by chłopak zrozumiał i poszedł za kobietą w stronę jakiegoś towarzystwa.
_____Weszli w tłum, a on czuł na sobie spojrzenia dziesiątek ciekawskich oczu. Nie obracał się, nikogo nie obdarował choćby minimalnym zainteresowaniem. Swoją postawą udowadniał wszystkim zebranym, czyim jest synem. Szedł za ciotką prawie na sam środek wielkiego holu. Nie zorientował się, kiedy muzyka znów rozbrzmiała, ale gdy w końcu się zatrzymali, stał w małym kółku naprzeciw żony gospodarza, która od razu do niego podeszła.
_____- Czyżby mój syn w końcu zdecydował się pokazać cię światu? - Obejrzała go dokładnie, a on stał tylko z lekkim uśmiechem.
_____- Jak zdrowie, babciu? - Zapytał z grzeczności, bo doskonale widać było, że kobieta czuje się świetnie.
_____- Nie mogę narzekać - odpowiedziała dumnie. W końcu odwróciła się do gości, z którymi jeszcze chwilę temu rozmawiała i przedstawiła swojego wnuka.
_____Czuł się trochę, jak maskotka rodziny, antyczny obraz, którym trzeba się pochwalić przed znajomymi. Najgorsze dla niego było to, że patrzyli na niego przez pryzmat ojca, przez nazwisko, ale nie zamierzał robić z tego problemu. Teraz tak go postrzegali, ale kiedyś pokaże im, że nie samo nazwisko daje mu siłę. Rozpoznał kilka ważnych twarzy, niektórzy podeszli, by go poznać, ale nie zamienił z nimi zbyt wiele zdań. Mimo tego, jak ludzie na niego patrzyli, nie był nikim ważnym, ale domyślał się, że woleli nabyć z nim dobre stosunki w razie, gdyby w przyszłości miał choć po części przejąć obowiązki ojca. Szczerze mówiąc, sam nie był do końca przekonany, ale robił wszystko, by nie zawieść głowy rodziny. By go zadowolić wykonałby każde polecenie i nie myślałby, czy jest ono możliwe do spełnienia, czy nie. Jego przyszłość leżała w rękach mężczyzny, ale czuł się z tym dobrze. Z jakiegoś powodu nie chciał sam o sobie decydować. A przynajmniej nie teraz.
_____- Przyciągasz spojrzenia, jak Ayden - zaczepiła go ciotka, kiedy zostali na chwilę sami.
_____- Daleko mi do ojca - odparł szczerze, czego nie skomentowała, a jedynie upiła kolejny łyk drogiego (jak się domyślał) szampana. Nie minęła minuta, a już kolejna osoba podeszła do nich z szerokim uśmiechem na twarzy.
_____- Ty jesteś Xavier? - Kobieta w średnim wieku zadała tak oczywiste pytanie, że chłopak jedynie znów przybrał uprzejmy wyraz. - Ależ wyrosłeś. Jestem Matilde Ferrante - podała mu rękę, którą młodszy przyjął i lekko uścisnął.
_____- Miło mi - sam nie czuł potrzeby się przedstawiać zwłaszcza, że wszyscy doskonale wiedzieli, kim jest. W przeciwnym razie nie podchodziliby do niego.
_____- Mój były mąż prowadził kiedyś interesy z Aydenem, niestety nie ma już go wśród nas.
_____- Przykro mi to słyszeć - udał delikatnie przejętego tymi słowami. Renee postanowiła się nie wtrącać i odeszła kawałek dalej do innych gości. Xavierowi to nie przeszkadzało. Nie miał problemu z zostawaniem sam na sam z obcymi.
_____- Niepotrzebnie - uśmiechnęła się przyjaźnie. - Zginął wiele lat temu przez własną głupotę. Z tego co wiem, niedługo po twoich narodzinach.
_____- Rozumiem.
_____- Ojciec nauczył cię manier, ale całe szczęście urodę masz po matce.
_____- Znała pani moją matkę? - To pierwsze słowa na tym przyjęciu, które go zaciekawiły. Nikt nigdy nie wspominał o jego rodzicielce. Nie zdążyła jednak odpowiedzieć, bo zaraz pojawił się przy nich mężczyzna, który miał wrażenie, że mierzy ją spojrzeniem.
_____- Oh, witam, panie Alderman - Matilde nieco zszedł uśmiech, jednak wciąż pozostawała pogodna. - Właśnie chciałam mówić, że pański syn jest bardzo podobny do matki. Była taka piękna…
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Familia, czy to wystarczy? Empty Re: Familia, czy to wystarczy? {20/01/22, 04:16 pm}

______ Rozmowa z ojciec nie była ulubioną czynnością Aydena, ale na pewno będzie musiał poświęcić temu chwilę swojego czasu. Widział jak wszyscy na około przyglądali się w tym momencie ich interakcji. Próbowali ocenić na ile Ayden i Xavier są ze sobą zżyci, jaki jest jego syn. Czy Raymond cały czas poleca na Aydenie. Mieli wiele pytań i szukali każdej możliwej luki, aby później wbić szpilę jak nikt się nie spodziewa. Stał nie wtrącając się w rozmowę syna z dziadkiem, a widząc, że Renee chce zabrać Xaviera kiwnął lekko głową. Dlaczego? Widział, że chłopak czeka na jego pozwolenie. Idea całego zajścia sprawiała, że Ayden czuł ukłucie w klatce piersiowej. Nie miał jednak czasu zastanawiać się nad tym co to mogło znaczyć.
– Twój syn wyrósł szybciej niż się spodziewałem. – westchnął Raymond – Ile ma już lat? Nie czas poszukać mu jakieś partnerki?
– Szesnaście – odpowiedział ojcu wymijając go i zmierzając do pomieszczenia obok, gdzie siedzieli i czekali na staruszka jego partnerzy biznesowi. Ayden odwrócił się i spojrzał na swojego ojca – Nigdy nie odezwiesz się więcej na temat parterki Xaviera.
______ Raymond widząc twarz swojego syna wiedział, że nadepnął na minę. Niestety, nie miał, jak tego naprawić, miał tylko nadzieje, że nie wydarzy się nic co sprawi, że Ayden zachowa się nierozsądnie. Było o to wyjątkowo łatwo, zwłaszcza teraz gdy już podniósł mu ciśnienie. Nieumyślnie podniósł sobie poziom trudności. Starszy mężczyzna wiedział doskonale skąd wzięła się niechęć syna do zaplanowanych związków, lecz jego język powiedział swoje zanim zdążył pomyśleć. Ayden wszedł do pomieszczenia i usiadł na czele stołu, które było wolne. Prawdopodobnie z myślą o jego ojcu, który zamknął drzwi i stanął za nim jakby nigdy nic. Członkowie spotkania widząc, że mężczyzna przyszedł na Ball wiedzieli, że jest tutaj, aby powiedzieć im coś czego pewnie nie chcą usłyszeć. Złotooki jednak nie odzywał się. W końcu, dwunastu zasiadającym przy wielkim stole, wstało jeden za drugim i ukłoniło się w pas.
– Witamy Szefa. – niemal jednym głosem przywitali się – To zaszczyt widzieć pańskie oblicze w tym dniu.
______ Była to wcześniej wyćwiczona mowa, używana zawsze, lecz wystarczająco dobra, żeby przeszło. Ayden nie kazał im stać w ukłonie długo. Machnął ręką, a Raymond rzucił, że mogą usiąść. Ich szef miał w tym momencie złe przeczucie, więc nie zamierzał obwijać w bawełnę. Słowa, które opuściły usta mężczyzny sprawiły, że całe mieszczenie zamarło. Przeczucie mężczyzn z wcześniej było sprawdzone. Przyszedł tutaj, aby pokazać im ich miejsce. Trzy zdanie zawierające informację o tym co chcą zrobić, dlaczego chcą to zrobić i dlaczego się to nie uda. Następne trzy zdania o tym, co teraz zrobią w związku ich głupimi ambicjami, co zrobią dla niego za uratowanie ich tyłków i rzucone na odczepkę pożegnanie wraz z jednym rozkazem – rozejść się. Ayden wstał z fotela i wpatrywał się w złość, zażenowanie, strach i inne emocje wypisane na twarzach obecnych. Zostali złapani za rękę zanim wcisnęli czerwony przycisk wypuszczający bombę. Bombę, która zabiłaby ich wrogów, ale też ich samych. Złotooki poklepał po ramieniu ojca, który przyglądał się temu wszystkiemu w szoku. Ominął go i wyszedł z pomieszczenia.
______ Oczywiście. Jego przeczucie nigdy go nie zawodziło. Bardzo szybko namierzył Xaviera w tłumie. Otoczonego kobietami, które wpatrywały się w niego jak w zwierzynę. Aż robiło mu się niedobrze. Widząc, że Renee odeszła do kółeczka, w pierwszej chwili miał ochotę podejść do niej i ją uderzyć za bycie nierozsądną, lecz było coś ważniejszego. Później sprezentuje jej prezent, którego nie zapomni. Pewnym krokiem podszedł do swojego syna, a będąc coraz bliżej słyszał słowa napawającego o jeszcze gorsze samopoczucie. Gdyby spojrzenie mogło zabić… suka, która postanowiła odezwać się o tamtej kobiecie już dawno by nie żyła. Ayden złapał syna za talię i przysunął do siebie tym samym odsuwając od kobiety robiąc jak najwięcej przestrzeni między nimi. Następnie, podniósł rękę wyżej zakrywając ucho syna. Nie chciał, żeby został ogłuszony na dobrą chwilę przez to co zamierza zrobić.
– Mówisz za dużo dla swojego dobra – powiedział oschle i wyciągnął broń, którą odbezpieczył i wymierzył w kobietę. Zanim ktoś zdążył zareagować, Matilda posiadała dziurę w swojej pięknej buzi. Ayden celowo strzelił w dolną część czaszki. Kobieta upadnie i będzie bardzo mocno krwawić, lecz ma szansę na przeżycie. – Kto jest jej mężem?
______ Puścił swojego syna, Xavier nie potrzebował już być tak blisko niego. Ayden zabezpieczył broń i schował ją jakby nigdy nic. Oczywiście, byli teraz w centrum uwagi. Krew rozlewała się po marmurowej podłodze, goście w szoku starali się ukryć swoją obecność. O dziwo, nikt nie krzyczał przestraszony oprócz jednej osoby – postrzelonej. Tylko ona, w bólu, jeszcze żywa, lecz szybko się wykrwawiała. Goście przyjęcia stali i wpatrywali się w scenę, która miała miejsce. W połowie wiedzieli, że to się wydarzy, z drugiej mieli nadzieję, że to tylko sen. Ayden nie był osoba, którą można prowokować, a widać właśnie poznali temat, który bardzo szybko go prowokuje. Z tłumu wyszedł starszy człowiek z siwą brodą i kieliszkiem szampana. Poszedł do dwójki mężczyzn oraz rannej, ukłonił się i zaczął mówić.
– To było moją córka, Matilda. – odpowiedział, chociaż wiedział, że nie o to został zapytany. Z jego słów jednoznacznie wychodziło, że odrzucić pokrewieństwo z własnym dzieckiem. Każdy z obecnych mógł go zrozumieć. Jeśli powiedziałby chociaż jedno słowo broniące kobietę – poszedłby na dno wraz z nią i całą swoją rodziną. Ayden nie wybaczał. – Jej mąż nie żyje od szesnastu lat
– Nie umiesz upilnować własnego dziecka. – spojrzał na omdlałą kobietę, która skona za kilka sekund. – Mam nadzieję, że inni członkowie twojej rodziny potrafią się zachować. Krwi nie oszukasz.
______ Starusze bał się podnieść głowę, lecz w miarę szybko między nim, a śmiercią w swojej osobie, stanęła Renee z przerażoną twarzą. Wiedziała, że musi zrobić dwie rzeczy. Pierwszą zrobiła od razu. Upadła na kolana przed swoim bratem, jej piękna sukienka zaczęła nasiąkać krwią kobiety, lecz nie miała czasu się o to martwić. Musiała przejść do drugiej sprawy, którą należało szybko załatwić. Jeśli Ayden zorientuje się, że został ubrudzony krwią tej kobiety - będzie źle. Jeszcze gorzej, jeśli zobaczy, że Xavier także ma na sobie krew osoby, która zasłużyła na śmierć. W oczach Renee, Xavier był kochanym i miłym dzieckiem, które nie znało zła świata. Na pewno musiał być przerażony całą sytuacją i trzęsie się ze strachu.
– Bracie, przepraszam, że musiałeś słuchać słów, które nigdy nie powinny zostać wypowiedziane. – podniosła głowę i spojrzała przerażona na twarz Aydena – Nie uważasz jednak, że lepiej zakończyć ten spór? Wraz z Xavierem macie na sobie krew.
Aurii
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Aurii
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Familia, czy to wystarczy? Empty Re: Familia, czy to wystarczy? {21/01/22, 01:15 am}

_____W pierwszej chwili nie zarejestrował, co dokładnie się stało. Ojciec przyciągnął go do siebie i byłoby to całkiem przyjemne, gdyby nie okoliczności. Uniósł głowę, bo choć nie był niski, to wciąż nie dorównywał wzrostem mężczyźnie. Spojrzał na jego twarz i dojrzał pełne pogardy złote tęczówki, które wywiercały w kobiecie przed nimi dziurę. I gdyby rzeczywiście materiał, do którego właśnie przylegał jedną stroną i duża dłoń na drugim uchu chłopaka mogły całkowicie wyciszyć dźwięki dookoła, byłby w stanie uwierzyć, że sam jego wzrok ranił Matilde. Kątem oka widział, jak krew rozprysnęła dookoła i gdy odwrócił wzrok do upadającej kobiety, starał się ukryć swoje zdziwienie. Może nie słyszał za dużo, ale echo postrzału nadal odbijało mu się w głowie. Nie rozumiał. Co było powodem, dla którego musiała tak skończyć? Czym popadła w niełaskę Aydena, by teraz wykrwawiać się na błyszczącej posadzce?
_____Zmarszczył brwi, gdy starszy Alderman go od siebie odsunął. Całość wyglądała dla niego, jakby Ferrante stanowiła zagrożenie i w pierwszej kolejności ojciec chciał zapewnić mu bezpieczeństwo, dopiero po chwili eliminując wroga, a gdy było po wszystkim, mógł go puścić, wiedząc, że jest już bezpieczny. Patrzył, jak kobieta wykrwawia się na oczach tych wszystkich zamożnych. Czuł strach bijący od ludzi dookoła, uciekających wzrokiem, jakby w obawie, że któreś z nich za chwilę skończy tak samo. A przecież, gdyby nie mieli niczego za uszami, nie musieliby się obawiać. Nikt nie zabija bez powodu. Nawet szaleniec, którym oczywiście Ayden nie był, a na pewno nie w oczach Xaviera. Czy tylko on na tej sali nie bał się tego mężczyzny, choć stał najbliżej niego? Wierzył, wręcz był przekonany, że miał dobry powód, by tak uczynić i że konająca przed nimi kobieta na to zasłużyła. Jednak mimo to, chciałby wiedzieć dlaczego.
_____Patrzył na staruszka, który podszedł do nich. W pierwszej chwili ogarnęło go współczucie, jednak szybko odeszło, słysząc jego słowa. To nie tak, że nie podobała mu się jego postawa. W pełni ją rozumiał, ale wciąż uważał, że tylko tchórze wyrzekają się rodziny w strachu o swój własny los. A tchórze współczucia nie potrzebują.
_____Z drugiej strony - pojawiła się jeszcze ciotka, której zachowanie tylko utwierdziło chłopaka w tym, że najprawdopodobniej martwa już kobieta stanowiła swego rodzaju zagrożenie. Również miała strach w oczach, ale bardziej martwiła się o swoją skórę niż zaistniałą sytuacją. Powinna go pilnować i być przy nim. Może wtedy całe to zdarzenie nie miałoby miejsca. Tak to widziała ona i tak najpewniej widział to jej brat.
_____- Chodź, kochanie - zwróciła się z niespotykaną troską do młodszego Aldermana, który nadal zastanawiał się, co takiego zrobiła Ferrante. - Nie musisz na to patrzeć
_____- W porządku - odparł spokojnie. Nie był dzieckiem, nie panikował, jedynie nie do końca wszystko rozumiał, ale póki co to nie było ważne. Spojrzał na ojca, by nawiązać z nim kontakt wzrokowy i pokazać mu, że czuje się dobrze i nie musi się martwić, zanim poszedł z Renee do najbliższej łazienki. Krew szybko zasychała i nie widział większego sensu z próby zmycia jej z ubrań. Spojrzał w swoje odbicie w lustrze, dostrzegając kilka suchych już czerwonych śladów na policzku.
_____- To nic, nie przejmuj się tym - powiedziała kobieta, wyciągając czystą chusteczkę i jeszcze lekko trzęsącą się ręką wycierając mu twarz. Uśmiechnął się tylko delikatnie. Ona bardziej potrzebowała się uspokoić. Szybko w pomieszczeniu dołączył do nich Ayden, do którego chłopak od razu się odwrócił.
_____- Ciociu, zostawisz nas, proszę? - Chwycił jej dłonie i bez problemu wyciągnął z nich biały materiał. Gdy ta wyszła z łazienki, Xavier wypłukał lekko zabrudzoną chustkę i po wykręceniu jej na tyle, by nie skapywała z niej woda, podszedł do mężczyzny. Bez słowa uniósł palce do jego twarzy i delikatnie zaczął ścierać plamy na szczęce i dolnej części policzków. - Nie bądź na nią zły, tato - poprosił, nie zaprzestając wykonywania swojej czynności. Wiedział, że obwinia siostrę w dużym stopniu, wystarczyło spojrzeć mu w oczy, gdy na nią patrzył. Nie zamierzał jej bronić, ale nie chciał też, by ojciec wymierzył jej zbyt surową karę. Nie wszyscy byli idealni, jak on. Ludzie często popełniali błędy. - Proszę - uśmiechnął się delikatnie i zatrzymując dłoń na chwilę w miejscu, spojrzał prosto w jego oczy.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Familia, czy to wystarczy? Empty Re: Familia, czy to wystarczy? {21/01/22, 06:01 pm}

______ Matilde Ferrante zasłużyła na śmierć. Każdy obecny na Sali doskonale to wiedział i nie zamierzał jawnie sprzeciwiać się Aydenowi. Zaczęła mówić o osobie, której istnienie miało zniknąć w niepamięć. To samo w sobie było warte samobójstwa, a ta wariatka postanowiła mówić o tym przy Aydenie. To wydarzenie, 16 lat temu, było jednym z powodów, dlaczego ludzie, wraz z rodziną, tak bardzo boją się mężczyzny. Zabicie kobiety, narzeczonej, którą miał kochać oraz jej całego rodu i wszystkich znajomych. Nikt nie wie, dlaczego i za co Ayden postanowił pozbyć się ich wszystkich. Zwłaszcza patrząc na fakt, że wychowywał dziecko, które mu zostawiła. Tamte wydarzenia i czasy były bardzo krwawe, wielu ludzi straciło życie przez większe i mniejsze spory. Jednym z nich był mąż Matildy. Czy z tego powodu postanowiła podejść do Xaviera i mówić o tym co się wydarzyło lata temu? Może. Tego się już nie dowiemy. Przynajmniej nie od martwej kobiety.
______ Złotooki pozwolił swojej siostrze zabrać syna do najbliższej łazienki, żeby ogarnąć go. On sam nie chciał, żeby wpatrywał się za długo w ciało kobiety. Staruszek podniósł w tym czasie głowę. Większość zebranych już dawno odsunęła się od sceny morderstwa, lecz cały czas pozostałą na Sali. Wyjście z tego pomieszczenia bez zgody Aydena mogło dać mi wyrok śmierci. Stali więc przerażeni mniej lub bardziej i wpatrywali się w mężczyznę czekając na jego reakcję. Ruszył się dopiero kiedy z pola widzenia zniknął Xavier. Spojrzał na zgromadzonych.
– Ta kobieta nie istnieje. Jeśli ktoś jeszcze o tym wspomni, skończy gorzej od tego truchła. – wskazał ręką na ciało leżącego koło niego, zdjął rękawiczki i rzucił nimi w martwą – Możecie iść.
______ Te słowa wprawiły wszystkich w ruch. Udawali, że im się nie śpieszy, jednak każdy z nich bardzo szybko chciał zniknąć z pola widzenia Aydena. Chcieli jak najszybciej być w bezpiecznym miejscu. Z daleko od tego człowieka, który był chodzącą katastrofą. Zawsze pojawiał się znikąd, niszczył marzenia, ambicje i życie po czym znikał, aby nie wiadomo, kiedy powstać przed nimi i zacząć na nowo. Jasno pokazując im, gdzie ich miejsce. Czy mafios przejmował się nimi? Nie ani trochę. W tym momencie w jego głowie kręciła się na okrągło jedna myśl. Skierował się do łazienki, gdzie znajdowała się Renee z Xavierem. Wiedział, że chłopak będzie miał coś do powiedzenia, albo zacznie zadawać pytania. To drugie było bardziej problematyczne. Nie mógł go okłamać, a na niektóre pytania półprawda nie wystarczy.
______ Wszedł i zamknął za sobą drzwi, nie musiał nawet nic mówić. Xavier z jasnym umysłem wyprosił z pomieszczenia trzęsącą się kobietę. Prawda, miła Aydena nie była przyjemna. Renee się nie postarała i wiedziała, że za to zapłaci. Jego siostra jeszcze nie wiedziała co straci, lecz jej brat już wiedział co, kto i jak straci. Nie będzie musiała długo czekać na „nagrodę” za dzisiejsze starania. Szybko wyrwał się z zamyślenia słuchając słów syna. Miał nie być zły? Już mu podnieśli ciśnienie, a on musi je teraz jakoś obniżyć. Czy patrzenie w bezruchu na zajmującego się nim Xaviera pomagało? Tak. Zdecydowanie. Może było to zobaczyć po jego oczach, które nie pajały już taką rządzą mordu. Złapał syna za rękę i opuścił ją na dół, drugą gładząc go po wytartym z krwi policzku.
– Już nie jestem zły – wziął szmatkę z dłoni Xaviera i podszedł do lustra zajmując się ostatnimi plamkami – Ale Renee zapłaci za swój błąd. Pośrednio. Przez swoich kochanków.
______ Kochał całym sercem tego młodego chłopaka, a przynajmniej tak nazwaliby to uczucie normalni ludzie. Niestety, z powodu tego uczucia nie mógł od tak pozostawić tej sprawy. Jego siostra przesadziła ze swoim brakiem wyczucia. Przyszła prosić go o przysługę, a potem odstawia akcję jaka dzisiaj miała miejsce. Wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał numer. Nie musiał długo czekać na połączenie.
– Wszyscy, którzy byli dzisiaj na przyjęciu Aldermanów mają być pod obserwacją. – gdy usłyszał odpowiedzieć z drugiej strony słuchawki wydał kolejny rozkaz. – Kochankowie Renee. To samo co zwykle, ale nie kończ.
______ Już nie czekał na kontynuację rozmowy. Zakończył ją i schował telefon. Wyprostował się, wrzucił szmatkę do zlewu i spojrzał na jedyną osobę, które potrafił zaufać. Czy czekać na coś? Tak. Czekał na pytania, lecz czuł, że chłopak może nie spytać się go od razu. Może też starać się rozgryźć zagadkę sam. Na pewno jednak Ayden nie chciał rozmawiać o tym teraz, w łazience, z trupem za drzwiami… No i jeszcze cholera jasna był ujebany krwią! Zobaczył w lustrze zaschła krew na jego marynarce i znowu podniósł sobie ciśnienie.
– Jedziemy do domu. – odpowiedział uspokajając się trochę. Nie chciał znowu wybuchnąć. – Musimy się umyć.

Aurii
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Aurii
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Familia, czy to wystarczy? Empty Re: Familia, czy to wystarczy? {22/01/22, 07:42 pm}

_____Jego uśmiech poszerzył się na pierwsze słowa mężczyzny, jednak tak szybko, jak ten oddalił się od Xaviera, zszedł mu z twarzy. Znów zmarszczył brwi, niezbyt zadowolony, że nie udało mu się go przekonać. Niestety, gdy głowa rodziny Alderman coś sobie postanowiła, ciężko było ją od tego odciągnąć. Młodszy o tym wiedział, ale wolał spróbować, niż siedzieć cicho. Uspokoiło go trochę to, że ojciec nie chciał krzywdzić swojej siostry bezpośrednio, ale nie zamierzał też czekać. Nigdy nie czekał. Podejmował szybkie i przemyślane decyzje, a przynajmniej w oczach syna. Ale co go tak rozwścieczyło?
_____Nie miał okazji długo się nad tym zastanawiać. Nie powinni długo tu zostawać w tym stanie i po tym, co zaszło. Domyślał się też, że nikt nie miał ochoty zbytnio uczestniczyć w przyjęciu po krwawym widowisku. Posłusznie udał się za ojcem ku wyjściu, niespecjalnie żegnając się z kimkolwiek. W samochodzie miał więcej czasu, by pomyśleć. Nie odezwał się słowem i nie dlatego, że nie miał nic do powiedzenia albo może przerażało go to, co się stało, co zrobił siedzący obok mężczyzna. Może Xavier nie był często świadkiem czyjejś śmierci, ale nie ruszał go widok krwi i bezwładnego ciała. Wiedział po prostu, że to nie jest moment, w którym mogą spokojnie porozmawiać. Do tego chłopak wolał najpierw sam sobie trochę przemyśleć i ograniczyć listę pytań do minimum.
_____Gdy dojechali pod dom, nikt ze służby oczywiście nie śmiał skomentować śladów krwi na ich ubraniach. Kilka osób, głównie kobiet, zerkało przerażonych, ale posłusznie wypełniali dalej swoje obowiązki. Młody Alderman miał w tym momencie ogromną ochotę na gorącą kąpiel, więc gdy tylko rozdzielił się ze starszym, zlecił, by mu ją przygotowano. Kiedy wszystko było już gotowe i został w łazience sam, rozebrał się, po czym brudne rzeczy wyrzucił do kosza. Nie obchodziło go, co służba z nimi zrobi, to nie był jego problem. Wszedł do sporej wanny, po chwili zanurzając się całkowicie i trwając tak kilkanaście sekund. Nie wynurzył się całkowicie tylko tak, by był w stanie oddychać nosem. Przypomniał sobie słowa Matilde. O jej mężu, do którego zaraz po tym dołączyła. O pięknej kobiecie, która rzekomo była jego matką. Ayden nigdy nie mówił tak o niej. W ogóle o niej nie mówił. Nigdy. I może właśnie tym Ferrante zasłużyła sobie na śmierć? Bo wspomniała o jego rodzicielce, której nawet imienia nie poznał. Xavier nie pytał często o matkę, bo gdy był mały, już po kilku próbach widział, że niczego się nie dowie. I niespecjalnie mu to przeszkadzało, bo przecież miał jego, wspaniałego ojca, który, tak wierzył, zastępował mu również zmarłą kobietę.
_____Przeróżne myśli wypełniały mu głowę, a on stracił rachubę czasu. Po pomarszczonych opuszkach palców i wystygającej wodzie stwierdził jednak, że zdecydowanie za długo już w niej siedzi. Przepasał się ręcznikiem, a drugi zarzucił na mokre włosy. Spojrzał w swoje lustrzane odbicie. Naprawdę był podobny do matki? Czy miała tak samo jasne włosy, jak on? I czemu nagle chciał się czegoś o niej dowiedzieć po tylu latach? Zanim całkiem wysechł i ubrał się już w rzeczy do spania, umył zęby i tym razem pamiętał, by rozczesać niesforne kosmyki. W pokoju tylko zerknął na godzinę. Nie było jeszcze tak późno, a on bardzo chciał zobaczyć się przed snem z mężczyzną. Przeszedł przez korytarz, zastanawiając się, czy znajdzie go w swoim gabinecie, czy w sypialni. Postawił jednak na to drugie. Zapukał cicho, ale pewnie w ciemne drewno i gdy usłyszał pozwolenie, wszedł do środka. Zamknął za sobą drzwi, spoglądając na ojca, który również był już odświeżony. Pozwolił sobie usiąść na wielkim łóżku, blisko bruneta.
_____- Możemy o tym porozmawiać, tato? - Widział, że mężczyzna nie jest zbyt chętny, ale Xavier był zbyt ciekawy, by zasnąć bez choćby próby wyjaśnienia niektórych rzeczy. - Dlaczego ta kobieta musiała zginąć? - Nie pytał, czy musiała. Skoro Ayden tak postanowił, tak miało być. Chciał tylko znać powód. W zasadzie już się go domyślał. - Przez to, co powiedziała? Przez moją matkę? - Bał się, że mężczyzna znów zbyje go jakimiś wymijającymi odpowiedziami. Przez wiele lat nie rozpoczynał na nowo tego tematu, ale jeśli po samym wspomnieniu kobiety jego ojciec był w stanie zabić, chciał wiedzieć dlaczego. Dlaczego nigdy o niej nie mówił? Czy tak bardzo jej nienawidził, czy wręcz kochał, że nie był w stanie jej wspominać?
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Familia, czy to wystarczy? Empty Re: Familia, czy to wystarczy? {23/01/22, 12:15 am}

_____ Wyszli z posiadłości Aldermanów w ciszy. Tak samo cicho pojechali do domu. Czy przeszkadzało mu milczenie syna? Tak i nie. Z jednej strony wiedział, że na pewno zapyta wcześniej czy później. Z drugiej strony musiał przemyśleć jak zminimalizować szkody. Ayden nie zamierza powiedzieć mu całej historii. To będzie złe. Bardzo złe. Nawet jeśli ta kobieta była dla niego złem wcielonym i nienawidził jej całym sercem to Xavier nie ma o tym pojęcia. Mężczyzna swoimi myślami zszedł na tor rozmyślania nad całą sytuacją. Wiedział, że wszystko to się wydarzyło z powodu ludzi, którzy pamiętali przeszłość i nie mogli pozbyć się zbędnych sobie do przetrwania uczuć. Chyba będzie musiał im pomóc. Wtedy już nikt nie będzie się pytał i komplementował tamtej zdziry. Innym wyjściem z sytuacji było niewprowadzanie Xaviera w to środowisko. Miał ludzi, którzy spokojnie mogli zająć się tym za niego, a później i za jego syna. Wypadałoby tylko przekazać ich lojalność na chłopaka. Oznaczałoby to też fakt, że byłby zamknięty w posiadłości bez życia i kontaktu ze światem zewnętrznym. Ayden nie mógł zrozumieć, dlatego takie wyjście wydawało mu się bardzo kuszące.
_____ Ludzie w jego domu byli mniej lub bardziej przygotowani na to, że mężczyzna może w każdej chwili wrócić cały we krwi, a tym samym bardzo zły. Byli na to pogotowi, to prawda. Nie znaczy to, że faktycznie zobaczenie ich obu, we krwi, nie wywoła na nich żadnej reakcji. Zresztą, fakt, że Xavier także miał na sobie krew jasno pokazywał, że wydarzyło się coś przez co Ayden ma teraz bardzo zły humor. Mogło to oznaczać także ich śmierć, jeśli zrobią cokolwiek nie tak jak będzie chciał, a o to łatwo. Złotooki nie przejmował się synem, zmierzał do swojej sypialni w jednym celu – zdjąć z siebie zakrwawione ubrania i zdezynfekować siebie. Niestety, Ayden był świadomy, że krew tak łatwo nie schodzić, a ślady mogą pojawić się pod światłem UV. Wszedł do swojego pokoju recepcyjnego i zaczął zdejmować coraz to kolejne ciuchy zmierzając pod prysznic. Nie do wanny – szybki zimny prysznic. Jak wiadomo, krew barwi pod wpływem ciepłej wody, a dla mężczyzny ślady po krwi na jego ciele brzmią jak szybka wizyta za kratkami.
_____ Wyszedł spod prysznica, zdezynfekował się odpowiednim środkiem. Ubrał szlafrok, nie przejmując się ideą chodzenia z mokrą głową. Przeszedł z łazienki do swojej sypialni i zauważył stojących w rzędzie kamerdynerów. Mieli ze sobą kilka rzeczy, które bardzo chętnie zobaczy w tym momencie. Dokumenty do podpisania, akta ludzi z dzisiejszego wydarzenia oraz informacje o zmarłej tego wieczoru kobiecie. Jego ciekawość nie pozwoliła mu nie sprawdzić, dlaczego postanowiła odezwać się w tej sprawie i zaryzykować swoim życiem. Na pewno nie była aż tak głupia. Usiadł na sofie w kącie sypialni ze stosem papierów na około siebie i pogrążył się w lekturze. Nie zajęło mu długo dotarcie do setna sprawy. Mąż Matilde Ferrante przed swoją śmiercią stał po przeciwnej stronie barykady, w trakcie wojny zmienił stronę na przegranych. Ayden już teraz wiedział, że zrobił to z powodu własnej ambicji. Chciał stać na szczycie nie robiąc nic, a tylko przeskakując z kwiatka na kwiatek. O dziwo nie zginął z ręki Aldermanów, a z ręki rodziny Grante. Ludzi, przez których mężczyzna musiał pójść na wojnę totalną z całym półświatkiem. Matilde postanowiła poruszyć temat o córce rodu Grante, aby wywołać w Xavierze reakcję i zrobić głupie porachunki z rodziną, która już nie istniała. Między dokumentami znajdowało się zdjęcie kobiety, Annabell. Jego byłej narzeczonej i matki Xaviera. Wpatrywał się w czarnobiałe zdjęcie i zastanawiał, gdzie ludzie widzieli podobiznę do tej szmaty. Nie wyglądali w żadnym stopniu podobnie. Heh… Ayden zaśmiał się do siebie i rzucił papierami o stół. Gdyby Xavier wyglądał jak ta kobieta prawdopodobnie już dawno by nie żył. Mężczyzna nie miał dobrego humoru. Już nie chodziło o całe dzisiejsze zdarzenie, a o fakt, że ktoś go nie posłuchał i cały czas istnieją dowody na istnienie tej kobiety. Czy nie kazał lata temu spalić i zniszczyć wszystkiego? Czy jego słowa, były aż tak mało warte? Kopnął stół, na którym leżały dokumenty. W połowie szklany blat roztrzaskał się na malutkie kawałki, a papiery rozsypały się po podłodze. Cały czas był zły i nie zamierzał się powstrzymywać.
– Służba! – krzyknął, a gdy w drzwiach pojawiła się przestraszona kobieta wydał kolejny rozkaz. – Posprzątaj to. Spal wszystkie dokumenty.
Nie zważając na to co zrobił kobieta usiadł na łóżku i z telefonem w dłoni zadzwonił do człowieka, który powie mu coś co chce teraz usłyszeć. Nie czekał długo na połączenie, jak zwykle. Głos po drugiej stronie słuchawki był ochrypły od płaczu. Widocznie jego ludzie nie czekali za długo.
– Dziękuję – odezwał się doskonale mu znany głos kobiety. – Już nigdy nie dopuszczę do takiej sytuacji.
– Masz mi coś jeszcze do powiedzenia? – spytał czekając na konkretne słowa. – Wiesz co masz powiedzieć.
– Przepraszam. – nie udawała aroganckiej w tym momencie, gdy przed jej oczami leżały ciała martwych kobiet. Każda z nich była jej dobrze znana. – Zapewniam cię bracie, że już nigdy nie zostawię go bez nadzoru w mojej obecności.
_____ Ayden tylko mruknął pod nosem i rozłączył się rzucając telefon obok siebie na łóżko. Czy był cały czas zły? Tak, ale mniej. Na tyle, że nie zabije tej ociągającej się ze sprzątaniem pokojówki. Spojrzał, jak zbiera wszystko. Była szybko w swojej pracy, lecz nadal za wolna dla niego. Koniec końców zakał jej zostawić całą resztę rzeczy jak leży. Poczeka do jutra. Teraz miała mu zniknąć z pola widzenia. Na całe to nieszczęście, wśród porozrzucanych papierów było zdjęcie Annabell, ukryte pod innymi dokumentami. Nieszczęsna służąca nieumyślnie zapomniała o najważniejszej rzeczy. Ayden, siedząc na łóżku nie widział tego. Chyba nikt tego nie zauważy z tej pozycji. Położył się na łóżku w dość zaciemnionym pokoju i zaczął się zastanawiać o co spyta go syn. Musiał zrobić kontrolę strat i to taką, żeby uspokoić swoje uczucia i nie przekazać informacji jakich nie powinien. Niestety, nie dane mu było zastanowić się nad tym dogłębnie. Usłyszał ciche pukanie do drzwi. Wiedział, że na pewno nie służba. Oni w tym momencie nie znajdowali się nigdzie blisko. To mogła być tylko jedna osoba, a ją musiał dzisiaj zobaczyć – Xavier. Dał pozwolenie na wejście i na nowo usiadł na łóżku z pozycji leżącej. Ani trochę nie miał ochoty rozmawiać i było to po nim widać. Najchętniej uciekły od tej dyskusji i można było to wyczuć każdą częścią jego ciała.
– Umarła, bo powiedziała za dużo. – wstał i odszedł od syna. Nie mógł siedzieć koło niego, wręcz go nosiło. – Kobieta, która się urodziła nie jest twoją matką. Jeśli chcesz matkę jestem wstanie w tym momencie wykonać telefon i znaleźć kobietę, która zostanie moją żoną i twoją matką! Tego chcesz?
_____ Ayden nie zdawał sobie sprawy jak agresywnie mogło zostać odebrane jego zachowywał. Wiedział jednak jedno – rozmowa o tej suce to ostatnie czego potrzebował, ba! Chyba po latach nadal mu nie przeszło. Cały czas nie była dla niego niczym więcej niż duchem przeszłości, o którym widać nie pozwolą mu zapomnieć. Może jeśli znajdzie sobą nową kobietę skupią się na niej? Załatwienie chłopakowi matki było łatwym zadaniem. Zbyt łatwym. Nie jedna skusi się na układ, że za wyglądanie przyzwoicie i siedzenie cicho dostanie pieniądze na rozrzutność, majętny stan życia i inne pierdoły.
– Jak w tym domu, pod moim dachem znajdzie się kobieta, którą będziesz musiał nazywać matką to przestaniesz pytać się o ludzi, którzy już nie żyją? – zapytał dobitnie. Jego oczy pociemniały. Hamował się przed krzykiem czy przed wybuchem złości, lecz jego nie malejącej wrogości nie dało się tak łatwo hamować. - HA! Tego nawet nie można nazwać człowiekiem. Była zwierzęciem. Niewarta życia. Ta szmata, jedyne co dobrego zrobiła w swoim życiu to urodziła ciebie!
_____ Niejedna osoba mogłaby spytać się co takiego musiała zrobić ta kobieta, że nawet po swojej śmierci znajdował się człowiek, który rozszarpałby ją jeszcze raz. Nawet jeśli już raz zrobił wszystko, żeby była najgorszym stworzeniem na tym świecie. W oczach Aydena pojawił się przebłysk pomysłu, a każdy rozsądny wiedział, że pomysły powstałe pod wpływem nieuzasadnionej złości nie są dobrymi pomysłami. Ayden w ciągu tych kilku sekund do szedł do wniosku, który na pewno zmroziłby serce Xaviera. Mężczyzna nie czekał na odpowiedzi syna, nie chciał słuchać ani przeprosin od niego, ani kolejnych pytań. Wyszedł z własnej sypialni i trzasnął drzwiami. Skierował się do swojego gabinetu, gdzie na biurku poza laptopem znajdowała się spory stos teczek. Co takiego było w tych teczkach? Otóż, propozycję małżeństwa. W końcu Ayden był kawalerem do wzięcia i to tym, którego chcesz mieć po swojej stronie. Nawet jeśli za cenę własnej ukochanej córki.
Aurii
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Aurii
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Familia, czy to wystarczy? Empty Re: Familia, czy to wystarczy? {29/01/22, 11:47 pm}

_____Spojrzał z niepokojem na mężczyznę, który odszedł od niego. Nigdy nie odsuwał się od syna, a teraz wystarczyło wspomnienie jego własnej matki. Nie podobało mu się to. W dodatku ciężko było zaakceptować mu słowa ojca. Każdy miał matkę, nawet jeśli ta nie żyła, to każdy mógł powiedzieć coś o kobiecie, która go urodziła. On nie. Nie zależało mu na posiadaniu osoby, która by ją zastąpiła. Ojciec mu wystarczał, ale… po prostu chciał się czegoś dowiedzieć. Nie spodziewał się takiej reakcji ze strony starszego, chociaż dobrze wiedział, że nie jest w nastroju. Ale czy on kiedykolwiek był w nastroju do tego tematu? Nie było odpowiedniego czasu, właściwych okoliczności i dobrze dobranych słów, jeśli chodziło o tę kobietę. Xavier nawet nie znał jej imienia. Naprawdę nie miał prawa widzieć takich rzeczy?
_____Spuścił wzrok na swoje stopy. Ayden był bliski wybuchu złości, ale chłopak się nie bał. Nie patrzył już na niego, bo było mu zwyczajnie przykro. Nie tego chciał. Co to w ogóle za pomysł? Nie przyszedł tu, bo potrzebował matki. Nie chciał po prostu całe życie trwać w niewiedzy. Mógł zrozumieć, że ojciec nie chciał o niej słyszeć, ale żeby zabijać z jej powodu? Xavier mógł zapytać kogoś innego, to nie problem. Problemem było to, że nikt nic nie mówił. Tak, jakby nikt niczego nie wiedział. Tak, jakby ktoś im zabronił. Jedyną więc osobą, od której mógł się czegokolwiek dowiedzieć, był mężczyzna, z którego ust właśnie wypływały te wszystkie okropne rzeczy na temat kobiety, która urodziła mu syna.
_____- Nie po… - chciał uświadomić go, że nie przyszedł tu się kłócić, ale ledwo zaczął, a ojciec już udał się w stronę wyjścia. - Tato… - wstał z łóżka, ale nie poszedł za nim. Do jego uszu dotarł trzask drzwi i został w sypialni sam z kłębiącymi się w głowie myślami. Nigdy się nie kłócili. Po co mu to było? Przecież wiedział, jak Ayden nie znosi tego tematu, a jednak nie spodziewał się aż takiej złości. Liczył na cokolwiek, jakąkolwiek informację, wskazówkę. Tymczasem otrzymał jeszcze więcej pytań i wątpliwości. W dodatku mężczyzna zbył go innymi kobietami, kiedy on chciał usłyszeć o tej konkretnej.
_____Westchnął ciężko i gdy chciał z powrotem usiąść na łóżku, by poczekać na starszego i przeprosić, rzuciły mu się w oczy wystające skrawki jakichś dokumentów. Normalnie nawet by do nich nie podszedł. Nie sprawdzałby, nie interesowałby się, nie ryzykowałby tym, że może być to coś, czego nie powinien widzieć na oczy. A jednak w tym momencie kierowała nim ciekawość, jakiej nie czuł nigdy wcześniej. Klęknął przy papierach. Przeczytał kilka informacji z wierzchu, ale nie były mu specjalnie przydatne. Dopiero gdy przesunął kawałek dokumentu, zobaczył coś, co przykuło jego uwagę na dłużej. Gdy zdecydował się podnieść znalezisko, okazało się być to fotografią. Patrzył na zdjęcie, wydawać się mogło, zbyt długo. Nim cokolwiek zdążył o tym pomyśleć, schował niewielkie zdjęcie za koszulkę i czym prędzej wyszedł z pomieszczenia. Szybko znalazł się w swoim pokoju. Zamknął drzwi na klucz, obszedł łóżko, by znaleźć się jak najdalej od wejścia i usiadł na podłodze, opierając plecy o materac. Gdyby ktoś miał teraz wejść, zobaczyłby tylko wystającą jasną czuprynę.
_____Wyciągnął kawałek papieru i teraz mógł przyjrzeć się mu uważniej. Fotografia przedstawiała piękną, młodą kobietę. Nie znał jej. Nigdy nie słyszał o kimś takim. Tak, jak nigdy nie słyszał o swojej matce. Miała długie, jasne włosy. Zupełnie, jak on z tym, że jego były krótkie. Delikatne, niemal dziewczęce rysy twarzy dodawały jej uroku. Po samym zdjęciu mógł powiedzieć, że była idealna. A przynajmniej tak wyglądała. Czy mogła być jego matką? Ayden nic o niej nie mówił, poza tym, że zmarła po narodzinach Xaviera. Skoro tak mu zależało, by syn niczego się nie dowiedział, nie zostawiłby chyba jej zdjęcia prawie na wierzchu? Nie był na tyle nieuważny, by to zrobić. Jego ojciec zawsze wszystko miał idealnie zaplanowane i poukładane. Nie pozwoliłby, aby chłopak znalazł coś tak ważnego w tak łatwy sposób. Może po prostu chciał mu tym zamydlić oczy? Miał uwierzyć w to bijące podobieństwo jego i kobiety na zdjęciu. Uwierzyć, że to jego matka i zadowolić się tą informacją. Przestać pytać i szukać. Taki scenariusz bardziej mu pasował do szefa mafii. Ale nie mógł wykluczyć tego, że popełnił błąd i pozwolił mu znaleźć prawdziwe zdjęcie jego matki. Też był tylko człowiekiem. Dzisiaj udowodnił, że również ma swoje słabości, więc także popełniał błędy.
_____- To ty? - Zapytał cicho, ze wzrokiem wlepionym w fotografię. Tak bardzo chciał, by była to jego matka. Ale póki nie miał pewności, nie będzie usatysfakcjonowany.
_____Usiadł przy biurku, kładąc papier na blacie. Wyciągnął nożyczki i taśmę klejącą, którą otoczył zdjęcie. Robił to starannie, by niczego nie uszkodzić i by nie zostały nierówności. Gdy cała karta była już szczelnie zabezpieczona, klęknął przy łóżku i włożył rękę między materac a ramę. Odciął kolejne kawałki taśmy i przykleił zdjęcie do wewnętrznej strony. Raczej nikt nie miał powodu, by szperać w takim miejscu. W ogóle nikt nie powinien grzebać mu w rzeczach, ale zostawienie tej fotografii zwyczajnie w szufladzie nie byłoby zbyt mądrym pomysłem. Poprawił materac i pościel, jak była i widząc dość późną już godzinę, wszedł pod kołdrę. Co by się nie działo, jutro przecież musiał wstać do szkoły.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Familia, czy to wystarczy? Empty Re: Familia, czy to wystarczy? {30/01/22, 06:14 pm}

_____ Usiadł za swoim biurkiem i krzyknął do służbę. Oczywiście, pojawił się jeden kamerdyner, ale ten, który powinien się pojawić. Ayden nie miał humoru, ale też powoli dochodził do niego fakt, że teoretycznie pokłócił się z synem. Chyba po raz pierwszy, a przynajmniej to pierwszy raz, kiedy on podniósł głos na chłopaka bezpośrednio. Zwykle, gdy był niezadowolony i podnosił głos było to spowodowane faktem, że coś się wydarzyło i jakoś uczestniczył w tym jego syn. Ayden nadal czuł się zbyt zły, aby przejmować się ideą pojednania z synem. Czuł, że jeśli poszedłby dzisiaj lub jutro, znowu zostaną mu zadane niewygodne pytania.
– Wśród dokumentów, które mi daliście znajdowało się zdjęcie tej kurwy. – jego głos mógł w tym momencie mrozić krew w żyłach. Był zły, lecz nie kipiało z niego gniewem. Jego spojrzenie teraz mroziło, to był zupełnie inny poziom złości – Wydaje mi się, że wszy, którym płace za wypełnianie moich poleceń nie potrafią nawet tego.
_____ Kamerdyner, który pracował tutaj już od lat doskonale wiedział co powinien zrobić. Wiedział też, że mężczyzna nie skończy na jednym zdaniu. Na pewno polecą głowy, od ich efektywności zależało, ile. Ukłonił się lekko i czekał na dalsze słowa Aydena. Szczęśliwie, nie czekał długo. Może dlatego, że był już późno lub dlatego, że Aydenowi siedziały teraz w głowie inne problemy.
– Masz znaleźć to zdjęcie. Prawdopodobnie jest albo u tej pokojówki, która sprzątała lub w moim pokoju przy papierach. Upewnij się, że je znalazłeś i przynieś. Następnie przejrzyjcie wszystko w tym domu i wyślijcie informacje do wszystkich, którzy mogą coś mieć. – Ayden sięgnął po pierwszą z teczek leżących obok. – Robimy jeszcze jedną czystkę.
– Panie Aydenie – w końcu kamerdyner zdobył się odwagę, żeby otworzyć usta – Czy zamierza Pan na nowo zacząć przyjmować propozycję małżeństwa?
_____ Złotooki nie odpowiedział, kiwnął tylko głową. Widać on, sam, to było za mało dla Xaviera, który wyraźnie potrzebował kobiety w swoim życiu. Nie zamierzał bawić się w swatkę dla swojego nastoletniego syna i szukać mu osoby do łóżka. To byłoby obrzydliwe. Musiał znaleźć mu matkę. Ogólna idea krowy robiącej co chce z jego synem, bo rozłożyła nogi był obrzydliwy i napawał go odrazą. Pozostała więc druga opcja. Jak będzie miał kobietę, którą nazwie matkę skupi się na niej, a Ayden w końcu będzie mógł zapomnieć o tej suce i całym gównie dostarczonym mu pod drzwi z niewiadomej przyczyny. Nawet dzisiaj, po latach nie rozumiał, dlaczego Annabell była tak jaka była. Może to dlatego, że nie chciał zrozumieć, bo jeszcze jego uczucia do niej uległyby zmianie. Nie mógł do tego dopuścić. Wpatrywał się w opis informacji zawartych na kilku kartach. Takie propozycje małżeństwa lub partnerstwa kierowane do niego były tworzone z myślą o tym, że rodziła Alderman miała dość wyjątkowo proces wyboru małżonków. Ich zasady były inne. Od tak próżnych rzeczy jak dziewictwo kobiety do poziomu genetycznego, gdzie poddawano badaniom DNA. Głównie chodziło o choroby i recesywność cech wyglądu. Zarówno kobieta jak i mężczyzna, który chciał dołączyć do rodziny Alderman musiał spełniać wszystkie wymagania. Dopiero wtedy patrzono na takie rzeczy jak charakter czy zainteresowania. Ojciec Aydena, Raymond, podczas wybierania swojej żony patrzał na to, ile chciała mieć dzieci, bo to było dla niego ważne, jej charakter mógł być chujowy – obojętnie. Z tego powodu Annabell została narzeczoną Aydena – nikt nie spojrzał na jej charakter.
_____ Tego wieczoru, aż do poranka, cała posiadłość była mocno zajęta. Z dwóch powodów. Jednym był fakt, że nikt nie znalazł zdjęcia Annabell Grante. Drugim był fakt, że większość służących sprawdzała dokumentacje, obrazy, skrytki i schowki po całej posiadłości, aby upewnić się, że nigdzie zostały pochowane jakiekolwiek informacje o zmarłej kobiecie. Skoro uchowało się zdjęcie zawieruszone między dokumenty o zupełnie innej osobie – można było znaleźć cokolwiek w zupełnie niezwiązanych z nią miejscu. W tym czasie Ayden osobiście sprawdzał wszystkie teczki, cały czas w swoim gabinecie. Nie zamierzał długo czekać i zastanawiać się nad tym wszystkim. Bardzo szybko zamierza zorganizować Xavierowi „matkę”. O poranku, kiedy rozeszła się plotka o zdarzeniu na przyjęciu u rodziny Alderman, ich świat uderzyła kolejna ważna wiadomość – Ayden Alderman, zamierza wziąć ślub, aby jego syn uzyskał matkę. Starzy wyjadacze mogli tylko śmiać się pod nosem, że mężczyzna miał zabawne podejście do sprawy, lecz nie zamierzali odpuścić sobie okazji. Każdy patrzał na to jak na okazję, żeby zbliżyć się do niego. W końcu szef wszystkich szefów był młody w wieku, cały czas mógł mieć kolejne dzieci. Mogą w ten sposób uzyskać sobie następcę Aldermanów z ich krwią. Brzmi jak idealny pomysł, gdyby nie fakt, że kobieta „sprzedana” mu jako żona zostanie pozbawiona rodziny. Tak jak miało to miejsce z jego matką i żoną jego starszego brata. Ayden mógł się założyć o potężne pieniądze, że nikt o tym teraz nie myślał. Gdy on około godziny 6 siedział i zajmował się teczkami, w innej części posiadłości było małe zgromadzenie.
– Jeszcze nie znaleźliście nic?! – jeden z kamerdynerów krzyczał na służących – Doskonale wiedziecie, że będzie nas to kosztowało nasze życie!
– Ale szukałyśmy już wszędzie! – pokojówka wybuchła płaczem.
– Może tego zdjęcia nigdy nie było? – odezwała się inna.
– Istnieje. – odezwał się najstarszy z kamerdynerów – Jest to zdjęcie narzeczonej Pana Aydena, którą zabił. Ta kobieta to czyste zło, nic dziwnego, że ryzykujemy życiem, skoro ktoś nie sprawdził dokumentów i przyniósł je pod nos głowie rodziny Alderman.
– Ale co takiego zrobiła?
Zanim kobieta zada więcej pytań jej usta zostały zasłonięte, a w oczach wszystkich widać było strach. Kamerdynerzy, jako że było ich mniej i wiedzieli więcej, znali też trochę więcej prawdy. Głownie, żeby nie nacisnąć na odcisk – Annabell Grante była największym z odcisków. Starszy kamerdyner rozejrzał się i westchnął głęboko. Nie widział nigdzie ani Aydena ani Xaviera.
– Siedźcie cicho i nie pytaj. Ta wiedza skróci twoje życie. – odezwał się do wszystkich obecnych. – Nikt nie chce widzieć, że wasza rodzicielka to diabeł wcielony, dlaczego musimy szybko znaleźć zdjęcie i upewnić się, że Młody Mistrz Xavier nic nie wie.
_____ Służba rozeszła się szybko, aby kontynuować poszukiwania. Oczywiście, kilka osób zamiast szukać informacji zajmowała się normalnym funkcjonowaniem posiadłości, w tym też były posiłki dla mieszkańców. Ayden zaraz po tym jak zjadł śniadanie ulotnił się ze swojego domu nie czekając na Xaviera. Nie chciał jeszcze widzieć jego twarzy co było bardzo dziwne. Każdy widząc jak zmył się ze swojego domu bez interakcji ze swoim synem mógł wywnioskować, że coś jest nie tak. Mężczyzna nigdy nie przejmował się tym co myślą inni. Zwłaszcza teraz, gdy miał co robić. Nie tylko ze względu na tą pokazową żonę, a też przez fakt, że widać musi zrobić trochę chaosu na około siebie. Chyba ludzie zapominali, że był królem wojny, nie pokoju.
Aurii
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Aurii
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Familia, czy to wystarczy? Empty Re: Familia, czy to wystarczy? {11/02/22, 01:13 pm}

_____Zazwyczaj nie miał problemów ze snem, ale tej nocy przespał może raptem dwie godziny, jak nie mniej. Wiele kwadransów minęło, nim zasnął pierwszy raz. Cały czas myślał o kobiecie ze zdjęcia, które teraz znajdowało się za materacem, na którym leżał. I nie tylko. Zaczęło do niego docierać, że pierwszy raz w życiu pokłócił się z ojcem. Widział go już zdenerwowanego, wściekłego, ale nigdy nie podnosił głosu na swojego syna. I choć pewnie się kontrolował, to Xavier i tak pamiętał tę wyczuwalną złość w jego głosie i błysk w oku. Gdy o tym myślał, zakrywał się szczelniej kołdrą, bo choć w pokoju miał odpowiednią temperaturę, przechodziły go dreszcze. Mógł mieć tylko nadzieję, że Ayden nie będzie długo na niego zły, ale mimo to nie był do końca pewien, czy powinien go przepraszać. W końcu co złego jest w chęci poznania prawdy? W dodatku o własnej matce.
_____Przekręcał się z jednego boku na drugi i kiedy mógłby pomyśleć, że nareszcie uda mu się zasnąć na dłużej, jak na złość zadzwonił budzik. Zazwyczaj wstawał po pierwszym sygnale, ale tym razem pozwolił sobie na krótką drzemkę. Zdąży się wyszykować, a najwyżej nie zje dziś śniadania. Po piętnastu minutach zmusił się jednak do wstania i udał się do łazienki tylko po to, by zdać sobie sprawę, jak okropnie wygląda po nieprzespanej nocy. Cóż, przynajmniej włosy łatwiej było mu rozczesać. Dosyć szybko odbył poranną toaletę i ubrał się w swoje codzienne rzeczy. Zamyślony i w ogóle nie skupiony na czymkolwiek, schodził po schodach. W tle słychać było przejętą służbę, ale chłopak w pierwszej chwili nie zwrócił na to uwagi. Dopiero, gdy miał już skręcać w stronę kuchni, zaczęły docierać do niego wypowiadane słowa. Odwrócił się i podszedł do ściany, zza której dochodziła rozmowa.
_____- Ale co takiego zrobiła? - Pytanie zawisło w powietrzu na dobrą chwilę, a Xavier, oparty plecami i z lekko przechyloną głową, już chciał wyjrzeć i zobaczyć, co się dzieje, gdy w końcu ktoś się odezwał. Jak dobrze, że nie wyszedł do nich. Nie był fanem podsłuchiwania i wtykania nosa w nieswoje sprawy, ale ta akurat była z nim związana. A utwierdziło go w tym przekonaniu jego imię wypowiedziane przez kamerdynera. Gdy dotarło do niego, że rozmowy ucichły, a zamiast nich pojawiły się odgłosy zbliżających się kroków, Xavier szybko i jak najciszej wrócił do schodów, jakby dopiero miał z nich zejść. Wtedy z salonu wyszły dwie kobiety i spojrzały na niego zakłopotane.
_____- D-dzień dobry, paniczu - jedna z nich odważyła się odezwać, ale głos nieco jej się łamał. Obie ukłoniły się lekko na przywitanie, widocznie podenerwowane wcześniejszą rozmową i z nadzieją, że młody Alderman niczego nie usłyszał. Chłopak tylko skinął głową, jak robił to zazwyczaj i poszedł w stronę kuchni, udając, że nic się nie wydarzyło.
_____Pomieszczenie było jakoś dziwnie puste. Tylko jedna kobieta coś szykowała. Reszta w takim razie musiała szukać nieszczęsnej fotografii, w której posiadaniu był sam Xavier - jedyna i najważniejsza osoba, która nie powinna go widzieć. Teraz już miał pewność. Skoro nawet służba mówiła, że chłopak nie może go znaleźć, to musiało być zdjęcie jego matki. Nim kucharka go zauważyła, wrócił na piętro, by sprawdzić, czy aby na pewno zakluczył drzwi od pokoju. Nie często to robił, ale też nie na tyle rzadko, by mogło wydać się to podejrzane. Nacisnął klamkę, ale gdy drzwi nie ustąpiły, postanowił je odkluczyć i wejść do środka. podszedł do łóżka i zajrzał za materac, przyglądając się zdjęciu.
_____- Diabeł wcielony? - Wyszeptał słowa, które usłyszał od kamerdynera na dole. Niemożliwe. Kobieta przypominała anioła, nie mogła być jego przeciwieństwem. Co prawda, nie ocenia się książki po okładce, ale nie wszyscy źle ją wspominali. W przeciwnym razie, Matilde, która wczoraj zginęła z rąk jego ojca, nadal by żyła. Mówiła o jego matce z uśmiechem na twarzy. Ludzie nie odzywali się na jej temat nie dlatego, że uważali ją za złą. Oni po prostu bali się Aydena. Nie zmieniało to faktu, że musiała zrobić coś, za co mężczyzna ją nienawidził. Bo musiał jej nienawidzić, a przynajmniej tak twierdziła służba.
_____Ponownie zszedł na dół, tym razem już z plecakiem na ramieniu. Musiał zaraz wychodzić, jeśli nie chciał się spóźnić do szkoły, a nie chciał. Gdy wszedł do kuchni, kobieta, która teraz krzątała się po pomieszczeniu, tym razem go zauważyła i ukłoniła się delikatnie.
_____- Zrobiłam paniczowi śniadanie - powiedziała, starając się brzmieć pewnie i wyszło jej to na pewno lepiej niż poprzednim służkom.
_____- Zapakuj, zjem w szkole - rzucił tylko i gdy ta wykonywała jego polecenie, wyjął jakiś sok, by nalać do szklanki i upić zaledwie parę łyków. - Mój ojciec już schodził? - Zapytał po chwili.
_____- Pan Ayden wyszedł chwilę temu - odparła niepewnie, podając mu zapakowane w pudełko kanapki i jakąś sałatkę. W odpowiedzi kiwnął tylko głową, jakby to wcale nie było dziwne, że mężczyzna nie przywitał się z synem ani nie pożegnał.
_____Wyszedł z domu, a przed nim czekał już szofer, który odwoził go i przywoził ze szkoły, gdy ojciec nie mógł go odebrać. Lub nie chciał go widzieć, jak dzisiaj. Westchnął w duchu i gdyby nie wymuszone opanowanie i chęć pokazania, że wszystko jest w absolutnym porządku, podszedłby do samochodu ze spuszczoną głową. Wsiadł do pojazdu i przez całą drogę wpatrywał się w widoki za szybą, choć znał je już na pamięć. Musiał się wziąć w garść i nie myśleć o tym, co wydarzyło się wczoraj na przyjęciu u dziadków. I póki co, zapomnieć o kłótni z ojcem, która chyba teraz najbardziej zaprzątała mu głowę. Musiał się przecież skupić na lekcjach w szkole.


Ostatnio zmieniony przez Aurii dnia 13/02/22, 01:37 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Familia, czy to wystarczy? Empty Re: Familia, czy to wystarczy? {13/02/22, 01:29 pm}

_____ Siedział w samochodzie. Jego wzrok wlepiony w cyfry na ekranie tabletu. Przeglądał maile, odrzucał i akceptował propozycję i ignorował telefon, który wibrował cały czas koło niego. Ayden postanowił go nie odbierać. Wiedział doskonale kto do niego dzwoni i tym bardziej nie miał ochoty na rozmowę z tym człowiekiem. W końcu telefon przestał wibrować informując, że rozmówca przestał dobijąc się do niego. Gdy ponownie telefon zaczął tańczyć na fotelu obok niego, zerknął lekko odrywając wzrok od pracy. Rozmowa przychodząca od osoby zapisanej jako „RED”. Ayden westchnął lekko i sięgnął po telefon z zamiarem odebrania połączenia.
– No. – odezwał się zmęczony na samą myśl o tym co usłyszy.
– Moja siostra chce być twoją żoną. – glos po drugiej stronie był zdecydowanie rozbawiony. – Nie mogę wybić jej z głowy tego pomysłu. Uważa, że nadawałaby się na twoją żonę, bo nie boi się tego, że możesz kogoś zabić.
- I co mam z tym zrobić? – Ayden w tym momencie był najbardziej zmęczony problemem jaki wyniknie z tej rozmowy. „RED” nigdy nie zostawiał spraw w taki sposób, żeby on nie musiał po nim sprzątać. – Nie oczekujesz, chyba że się zgodzę.
– Hahaha! – głos w słuchawce wybuchł śmiechem. – Oczywiście, że nie. Nie chcę umrzeć. Szanuje swoje życie. Powiedzmy, że zostanie jedną z kandydatek, a potem ją odrzucisz czy coś?
_____ Mężczyzna nie miał zamiaru odpowiadać ani bawić się w zaprzeczanie. Wiedział, że to nic nie da. Jeśli ta osoba zdecydowała, pewnie tak będzie. Znosił go z kilku powodów i idea, że miał nad nim jakaś kontrolę niesamowicie go irytowała, lecz nic nie mógł na to poradzić. Chyba to ludzie nazywają przyjaciółmi. Nawet jeśli różnili się we wszystkim to mógł dużo powierzyć „RED”. Dojechał pod pewny budynek i kierowca bez zastanowienia wjechał na wielką posesję. Nie był to dom rodu Aldermanów ani też jego willa z więzieniem pod miastem. Było to zupełnie inne miejsce. Ogrodzona murowanym płotem oraz bramą na pilota. Podjazd do samej posiadłości nie był tak duży jak w pozostałych miejscach, które odwiedzał. Widać jednak, że wszystko było monitorowane kamerami. To miejsce, które mógł nazwać legowiskiem starych tygrysów. Ludzi, którzy kiedyś coś znaczy, a teraz myśleli, że nadal posiadają jakąś władzę. Spotykali się tutaj, aby przy alkoholu rozmawiać o ich nieistotnych problemach. Znajdowało się tutaj jeszcze jedna rzecz. Ta, po którą przybył tutaj Ayden.
_____ Wysiadł z pojazdu i wszedł do środka nie przejmując się tym, że wszyscy wpatrywali się w niego przerażeni. Służba, która otworzyła dla niego drzwi i ci w środku, którzy mieli zaprowadzić go do innych gości przybytku. To miejsce z zewnątrz wyglądało jak zwykła posiadłość bogatego człowieka. Nawet posiadali rodzinę, która tutaj mieszkała, aby dawać pozory dla sąsiadów i innych czepialskich z aparatem. Wszystko to służyło jednak do czegoś innego. Leże starych tygrysów – miejsce, w których ludzie, którzy dla spokoju publicznego nie mogą się spotkać, mogli się spotkać. Walki między mafiami, spory z władzą, deale na wielką skalę. Wszystko to było organizowane w takich miejscach jak to. Teoretycznie, miało pomóc zachować szczegóły rozmów i prowadzić ukryte przed innymi handle. Faktycznie jednak wszystko to było kontrolowane przez jednego człowieka – Aydena. Był panem i władcą. Zwykle nie wtrącał się w szczegóły rozmów między ludźmi, ale zawsze były one podsłuchiwane. W ten sposób, gdyby ktoś miał wyjątkowo zły pomysł – mógł odpowiednio zareagować. W końcu jak już stworzyć imperium to teraz przychodzi gorsza część. Trzeba o nie dbać, podbój jest zawsze łatwiejszą częścią procesu.
_____ Wszedł do pomieszczenie z długim stołem, który posiadał tylko jedno wolne miejsce. Na szczycie. Przygotowane i wolne specjalnie dla niego. W końcu wszyscy zgromadzeniu tutaj ludzie byli biznesmenami, z twarzą gangstera. Nie bali się bójki czy wojny między sobą, lecz w swoim życiu zrozumieli, że czasem trzeba przełknąć swoją dumę i pozwolić komuś młodszemu zrobić co chce, żeby przeżyć. Tym młodszym kilka lat temu był Aydenem, a zebranie tutaj są ocalałymi z czystki, jaką przeprowadził podczas wojny. Sojusznicy, których zdrada będzie kosztować ich samych więcej niż Aydena. W końcu tak podpisali dokumenty. W zamian za życie w dostatku i z ambicjami mieli być posłuszni i lojalni w tym i następnych pokoleniach. Gdyby któryś się wyłamał, za jednym słowem Aydena – stracą cały majątek, życie ich rodziny i swoje własne. I nie chodzi o coś łagodnego jak śmierć. Nikt nie umrze, wszyscy będą cierpieć i błagać o koniec. Widzieli już taki przypadek, wiedzą, jak skończą. Nic więc dziwnego, że ci najstraszniejsi ze strasznych bali spojrzeć się w oczy, gdy zdenerwowany wszedł do pomieszczenia. To nie był ten typ gniewu, gdzie rzucasz przedmiotami, a jak upuścisz parę, przechodzi. To był ten gorszy typ, cichy i zimny. Mrożący krew w żyłach. Nie pytali się skąd ten humor, wiedzieli. Ayden usiadł na swoje miejsce i powiedział jedno słowo.
– Czystka. – To jedno słowo sprawiło, że wszyscy w pomieszczeniu poczuli oddech śmierci na swoich plecach. – Od dzisiaj, dopóki nie usunę wszystkiego co istnieje o niej.
– Oczywiście. – odezwał się starszy, pomarszczony i lekko otyły członek spotkania. – Co, jeśli jednak nic nie znajdziemy?
– Wszyscy co mieliśmy zostało zniszczone lata temu. – odezwał się inny. Szczupły okularnik z wąsem. – Jest duże prawdopodobieństwo, że nic nie znajdziemy.
– Ja znalazłem u siebie w domu. – słowa Aydena uciszyły wszystkie szmery i pomruki. – W dokumentach o nie związanej z nią kobiecie.
– Zrozumiałem. – pod dłuższej ciszy odezwał się jeden z młodszych osób na tym spotkaniu. – Zrobię wszystko, żeby coś znaleźć o niej i zniszczyć co znajdę.
_____ Ten młodszy od innych człowiek, zrozumiał o co chodzi zdecydowanie szybciej od innych. Nie chodziło o pokazanie, że nic nie mają. Właśnie odwrotnie. Mieli skupić się na szukaniu informacji o niej. Mieli znaleźć je i za wszelką cenę zniszczyć to co znajdą. W końcu, gdyby Ayden nie wierzył w ich lojalność ich głowy już dawno by się potoczyły. Nie zamierzał marnować czasu na ludzi, w których nie posiadał najmniejszej ilości wiary czy szacunku. Każdy w pomieszczeniu miał się czym popisać. Czy to chodziło o intelekt czy siłę fizyczną, byli specjalistami w swoich dziedzinach. Czasem tą dziedziną było pozbywanie się ciał, innym razem zdobywaniem środków, jeszcze innym zabijanie.
– Kolejna sprawa – rzucił i oparł się wygodnie w fotelu. – Xavier spytał się mnie o matkę. Chyba muszę znaleźć żonę, która zrobi mu za kobiecą figurę w życiu. Znajdźcie odpowiednie kandydatki. Pamiętajcie o zasadach.
– Rozumiem, że pozbędziemy się rodziny?
– Oczywiście, że tak! – zaśmiał się kobiecy głos. – Nie możemy pozwolić rodzinie tej kobiety żyć.
– Wypadek samochodowy? – spytał ktoś żartobliwie.
– Może otrucie przez tajemniczego przeciwnika działań Aldermanów?
_____ Obecni zaczęli przerzucać się pomysłami i kandydaturami nie zastanawiając się zbytnio co o tym sądzi Ayden. W końcu spotka się z nimi jak już zdecydują. Szukanie kobiety to zadanie, które było zabawą i zajęciem, którego chętnie się podejmą. Było to o wiele lepsze niż szukanie informacji, kiedy usunęli wszystko co się dało. Na tą chwilę świat nie wie, że istniała rodzina Grante. Ile jeszcze można zniszczyć, kiedy nie ma dowodów na nic i na istnienie czegokolwiek? W Internecie nie znajdziesz nic, w największych zbiorach danych fizycznych nie ma nic. Biblioteka? Nic. Akta rządowe? Nic. Gdzie mieliby czegoś szukać, gdy każdy wysiłek jest na próżno? Połowa z tych staruszków wiedziała co takiego zrobiła Annabell, ale nikt nic nie powie tego. Nikt z nich nie spisze tego na papier. Zbyt szanują co mają. W końcu oni sami są pewni, że nie znają całej prawdy. Wiedzą dużo, lecz ci co wiedzieli wszystko już dawno nie żyją. Tylko na podstawie tego można wnioskować, że Ayden próbuje usunąć swoją porażkę lub coś co bardzo mogłoby mu zaszkodzić.
– Kolejne sprawa. – rzucił przerywając miłą atmosferę w pomieszczeniu. – Chyba po raz pierwszy pokłóciłem się z synem. Jak się rozwiązuje kłótnie?
– Kupić prezent? – padła pierwsza odpowiedź, dość niepewna. W końcu Ayden się nie kłócił. Jak coś mu nie pasowało, kazał się tego pozbyć. Fakt, że chce się pogodzić jest wyjątkowy. – Każde dziecko, ma coś czego chce… Na przykład nowy telefon.
– Przecież Panicz Xavier sam kupi sobie telefon, gdyby była taka potrzeba… – odparła kobieta. – Może samochód? Podobno młodzi ludzie lubią kolekcjonować te zabawki i ustawiać w garażu.
– Panicz Xavier jest za młody na prowadzenie samochodu. – spojrzał na Ayden i widząc jego wyraz twarzy dodał szybko – Poza tym to bardzo niebezpiecznie. Co jak sobie coś zrobi?
– Kup mu psa. – mężczyzna siedzący blisko Aydena tymi słowami zwrócił na siebie uwagę. – Psy są przyjaciółmi, można je sobie wychować. Po tresurze na pewno nie zrobią nic właścicielowi, a Panicz Xavier w razie czego będzie mógł nasłać psa, żeby ugryzł napastnika.
– Pies. – powtórzył cicho Ayden.
_____ Jego wyraz twarzy jednoznacznie wskazywał, że zdecydował. Faktycznie, dobra materialne są na tyle dobre, że cieszysz się przez chwilę. Zwierzęta są lepszą opcją, zwłaszcza psy, które może wyszkolić i w razie czego – ugryzą kogoś dla ciebie. Całe spotkanie trwało jeszcze chwilę. Głównie rozmawiali o sprawach istotnych dla biznesu. Przejęcia między firmami, kupna akcji czy antyków, tym czym się aktualnie zajmują i planują. Jako ci najważniejsi i najbardziej decyzyjni, ich słowa i plany na przyszłość jasno kierunkowały i pozwalały przygotować się reszcie na przyszłość w ich biznesach. Takie dzielenie się planami było dozwolone tylko w tym pomieszczeniu pod okiem Aydena. Wtedy, gdyby ktoś postanowił doczepić się na chama do czyjegoś projektu, cała rada stanie ścianą za osoba, która podsunęła pomysł na zebraniu. Kto pierwszy ten lepszy, a jeśli chcesz się dołączyć – musisz to powiedzieć z góry i od razu. Jeśli nie – przygotuj się na zmiany i siedź cicho.
_____ Całe spotkanie trwało dobre kilka godzin. W tym czasie o kawie i ciastkach siedzieli i rozmawiali. W końcu czasem trzeba było się wymienić dobrą radą. Gdy w końcu Ayden wyszedł jako pierwszy oznajmiając zakończenie, reszta zaczęła powoli wstawać i wychodzić. W drzwiach kobieta w średnim wieku złapała starszego mężczyznę za ramię i odwróciła pytając cicho do ucha.
– Co się wydarzyło na przyjęciu Aldermanów? Zginęło kilka kobiet.
– Hehe. – zaśmiał się lekko starszy mężczyzna. – Młoda Alderman nie przypilnowała Panicza Xaviera i gdy był sam Matilde Ferrante postanowiła zacząć chwalić zmarłą sukę. Mistrz to usłyszał. Zabił ją przy chłopaku.
- Tak. – kobieta kiwnęła głową.[/b] – Ale ja się pytam o późniejsze trupy.[/b]
- Aa. – westchnął. – Powiedzmy, że były to ważne osoby, dla ważnych ludzi Renee.
– Nie mam więcej pytań. Doigrała się. – powiedziała kobieta i spojrzała przed siebie na grupę ludzi, z którymi przed chwilą siedziała przy stole. – Renee sobie zasłużyła.
_____ W tym czasie Ayden siedział już w samochodzie i ze spokojem zastanawiałam się, gdzie on teraz znajdzie szczeniaka dla syna. Uderzył go fakt, że po raz pierwszy podniósł głos na swojego Xaviera. Do tej pory jeśli podnosił głos lub krzyczał nie było to kierunkowane w chłopaka, a w innych. Ktoś coś źle zrobił, ktoś go poirytował. Chyba po raz pierwszy jego syna zrobił coś co mu się nie spodobało. Teraz złotooki nie miał pomysłu jak to dobrze odkręcić. Oparł głowę na dłoniach, a łokcie na kolanach. Westchnął ciężko. Kobietę można wziąć na zakupy, pozwolić wydawać pieniądze i się uspokoi. Czasem kupujesz kwiaty albo idziesz do restauracji. Nie mógł zrobić tak z synem. Nie obrzuci go kwiatami. Poza tym w głębi wiedział, że to nie była jego wina. Wszystko wydarzyło się, bo ktoś nie poszanował zasad. Przepraszanie… To było nie do pomyślenia. Nieważne co by zrobił, nie zamierzał przepraszać. Zwłaszcza, że następnym razem zachowa się tak samo i zrobi to samo.
Aurii
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Aurii
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Familia, czy to wystarczy? Empty Re: Familia, czy to wystarczy? {19/02/22, 08:14 pm}

_____Matematyka była zdecydowanie czymś, co pozwalało zapomnieć na chwilę o problemach. Zwłaszcza, gdy nauczyciel nie wprowadzał nowego tematu i kazał uczniom skupić się na zadaniach, by utrwalić sobie wiedzę. Gdyby Xavier miał teraz słuchać o nowych dla większości zasadach liczenia, które on pewnie i tak już znał, odpływałby myślami do wczorajszego wieczoru i dzisiejszego poranka. Dlatego chociaż na pierwszych lekcjach mógł nie przejmować się tym, co zaszło. Gdy kończył kolejne równania, przesuwał delikatnie zeszyt w stronę chłopaka, z którym dzielił ławkę, widząc, jak ten nieudolnie próbuje podejrzeć jego notatki. I tak robił je szybciej niż inni, więc spokojnie nadążał.
_____- Co tu pisze? - Szepnął do niego Nicolas, który próbował właśnie rozczytać zapiski jasnowłosego.
_____- Jest napisane - westchnął cicho, mając bzika na punkcie poprawnej wymowy. - Trzynaście.
_____- To jest trzy? - Zapytał kolega, nie zwracając uwagi na to, że młody Alderman go poprawił. - Wygląda, jak dziewięć
_____Przyjrzał się swojemu równaniu i rzeczywiście jego trójka przypominała dziewiątkę. Zadziwił się, bo zawsze pisał starannie i czytelnie. Gdy dawał komuś notatki, nikt nigdy nie miał problemu z rozczytaniem się. Czyżby mimo wszystko się dzisiaj zamyślił. Widocznie tylko on przejął się swoim pismem, bo chłopak obok dalej przepisywał, aż nie skończył i Xavier mógł rozwiązywać kolejne zadania.
_____Gdyby ktoś komuś powiedział, że wczoraj na oczach jasnowłosego jego ojciec z zimną krwią zamordował kobietę, że miał na sobie jej ciemno-czerwoną ciecz, a później pokłócił się z najważniejszą osobą w jego życiu, wyśmialiby go i wmówili, że mu się przyśniło. Po chłopaku nie było widać żadnych oznak strachu, smutku, złości. Jakby to wszystko nie miało miejsca. Jakby Xavier urodził się pozbawiony emocji. W rzeczywistości był bardzo zamyślony, ale to również ciężko było u niego dostrzec.
_____Na dłuższej przerwie, gdy większość uczniów jadła swoje drugie śniadania, on jadł pierwsze, bo rano w domu za dużo się działo, by miał na nie czas. Mimo to jakoś ciężko przechodziło mu ono przez przełyk. Nie był głodny, jadł, bo wiedział, że regularny posiłek jest ważny, a i tak już jeden dzisiaj opuścił. Pogoda była ładna, więc siedział teraz z pudełeczkiem pełnym zdrowego i smacznego jedzenia na trawie pod niedużym drzewem i przyglądał się, jak niektórzy bawią się wodą pobliskiego strumyka. Szkoła miała ogromny teren, do tego pięknie zagospodarowany. Dzięki temu lubił tu uczęszczać jeszcze bardziej. Pełne zieleni i kwiatów widoki były nagrodą za wyniki w nauce, chociaż zdarzały się przypadki osób, które trafiły do tej placówki przez znajomości ich rodziców. Xavier poniekąd też był tu dzięki swojemu ojcu, ale zdążył udowodnić, że w pełni sobie zasłużył swoją ciężką pracą, a nie przez nazwisko.
_____Z zamyśleń wyrwał go chichot dziewczyn, które siedziały na kocu w słońcu i ewidentnie się mu przyglądały. Gdy na nie zerknął, nagle odwróciły wzrok, co było do przewidzenia, ale szturchały jedną z nich, która na chwilę się odwróciła, by na niego spojrzeć. Młody Alderman nie ukrywał, że ciekawiło go, dlaczego się z niego śmiały. Może znów włosy nie okazywały posłuszeństwa, może miał coś na twarzy albo na bluzie, w końcu coś jadł, chociaż starał się zawsze uważać. Udając, że sprawdza coś w telefonie, dyskretnie przyjrzał się swojemu odbiciu, jednak wyglądał dobrze. Postanowił więc zignorować ciche rozmowy i szepty. Może wcale nie chodziło o niego, a ich spojrzenia to zwykły zbieg okoliczności? Pewnie tak.
_____Przez ostatnie cztery godziny, gdy coś go nie interesowało lub zwyczajnie już to wiedział i nie skupiał się na zajęciach, znów odpływał myślami. Wydawać by się mogło, że absurdalne i nienormalne było przejmowanie się kłótnią z ojcem zamiast tym, że zabił kogoś na oczach dziecka i całej sali ludzi. Co on mógł jednak poradzić? Ayden nie raz już zabił lub kazał zabić i chłopak doskonale o tym wiedział, a to była ich pierwsza kłótnia z czym nie umiał sobie poradzić. Dlatego gdy wrócił do domu, przywitany przez służbę i zapytany o obiad, nic nie odpowiedział, kierując się prosto do pokoju. Atmosfera wśród pracujących w tym budynku ludzi była niemal tak samo napięta, jak z rana, bo nie udawało im się tego specjalnie przed nim ukryć. Nawet gdyby Xavier nie wiedział, o co chodzi, i tak dostrzegłby, że coś się dzieje.
_____Rzucił plecak niedbale pod biurko i usiadł na łóżku, cicho wzdychając. Wtedy jego organizm przypomniał sobie, że w nocy bardzo mało spał, a zmęczenie dodatkowo potęgował jego gorszy humor. Położył się na narzucie, której nawet nie ściągnął z łóżka. Była na tyle miękka i wygodna, że nie przeszkadzała w krótkim odpoczynku. Nie miał w planach drzemki, nie chciał za bardzo przegapić powrotu ojca do domu, ale gdy tak myślał, jak z nim porozmawiać, czy powinien go przeprosić, choć uważał, że nic złego nie zrobił, powieki same mu się zamknęły, a oddech uregulował. A tak nie chciał zasypiać.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Familia, czy to wystarczy? Empty Re: Familia, czy to wystarczy? {24/02/22, 01:34 pm}

_____ Dzień spędził dość pracowicie, poza spotkanie wśród ludzi, którzy mieli mu doradzać musiał wykonywać jeszcze dość duży kawał roboty papierkowej związanej z resztą jego działalności biznesowej. W końcu nie istniała tylko ta ciemna, nielegalna strona jego działalności, ale też totalnie legalne firmy. Niektóre zajmowały się lekami, inne odzieżą i kosmetykami. Prawdopodobnie, gdyby się postarał bardziej i był ambitny mógłby zrobić na rynku monopol. Niestety, wśród wszystkich jego zainteresowań nie miał czasu rozejrzeć się za psem, postanowił więc wykonać kilka telefonów i ktoś mu doradzi popołudniu. Widać prezent będzie musiał poczekać jeszcze trochę. Poza tym, teraz w jego gabinecie siedziała przed nim kobieta, o krótkich czerwonych włosami. Spokojnie popijałą kawę i z uśmiechem opowiadała mu o tym co ostatnio zrobiła. Ayden uważał wszystkie jej historię za głupie i pozbawione sensu, jednak wiedział, że poza wstawkami o charakterze emocjonalnym - mówiła tylko prawdę.
- I mówisz, że skończyło się tylko na czterech?
- Tak. - kobieta uśmiechnęła się i szybko dopiła kawę do końca. - Cztery tuziny trupów. Mało jak dla mnie.
- Heh… - Ayden mógł tylko wzdychać myśląc o tym, że to nie on będzie po tym sprzątał. Zrobi to ktoś inny. Mąż kobiety. - Henry pozwolił ci na to?
- Henry nie ma nic do gadania, kiedy chodzi o moje postanowienia. - postawiła filiżankę na spodek i wstała z kanapy. - Za chwilę będzie moja siostra, mówiłam ci żebyś ją zniechęcił łagodnie do bycia z tobą. Dzisiaj rano. Pamiętasz?
- Twój ton wnioskuje, że nie pamiętam tak trywialnych rzeczy. - odłożył długopis, który cały czas pracował w jego ręku do tej pory. - Twoja siostra już dawno nie dostała porządnie w kość od życia. Ostatnio to było porwanie i żądanie okupu. Jeszcze wcześniej próba gwałtu. Prawie jakby bawiła się w bycie główna bohaterką czegoś. Przez przeszło rok miała spokój i teraz chce zostać żoną gangstera?
- Nie mów tak! - ze śmiechem na ustach rudowłosa wybiegła pozostawiając po sobie otwarte drzwi, przez które do pomieszczenie zajrzał kamerdyner z pewnymi notatkami. Podszedł ostrożnie do wielkiego biurka i podał je Aydenowi do ręki. Gdy tylko spojrzał na zawartość. Kilka linijek tekstu, które tam było podniosło mu ciśnienie. - Proszę się uspokoić, to jeszcze nie jest potwierdzona informacja.
- Mam nadzieję. - powiedział przez zęby. - Inaczej Xavier wróci do nauki w domu.
_____ Zgniótł kartkę i wrzucił ją do kubła na śmieci. Zawarte na tym papierze kilka linijek tekstu wskazywały, że wokół jego ukochanego dziecka kręcą się insekty, które mają marzenia i ambicje. Jako że mężczyzna nie może zabić lub przekupić ambicji młodych ludzi. Ktoś musi tworzyć ten naród za kilka lat. Lepszym i pewniejszym wyjściem byłoby przywrócenie nauczania w domu. Jego dziecko i tak się niczego nie uczy w tej szkole. Chodzi tam tylko marnować czas. Tak to przynajmniej wyglądało dla Aydena. Dawno temu sprawdzał zakres obowiązujący w tej szkole, nic ciekawego. Wszystko już miał i zaliczył w domu. Czemu teraz nagle postanowił bawić się w bycie normalnym dzieckiem? Nie mógł tego zrozumieć, ale uważał to za urocze, że jego syn postanowił poznać innych ludzi. Kontakty są przydatne, dopóki to ty nie jesteście głównym rozdającym karty. Ayden był tym rozdającym karty, a on jego jedynym dzieckiem. Politycy potrzebowali jego pozwolenia, nie na odwrót. Dlaczego więc jego jedyny syn miałby budować przyjaźnie? Coś takiego jak lojalność można kupić pieniędzmi i siłą, a Xavier posiada przynajmniej część jego wpływów. Gdy dobijała godzina piąta i cały czas nie było widać tej całej siostry, mężczyzna postanowił nie bawić się w czekania na nią. Skończył swoją pracę i udało się do kolejnej - przegląd klubów i tych mniej legalnych atrakcji miasta. Wśród nich kilka domów z miłym towarzystwem. Odwiedzanie ich należało do przyjemniejszych zadań niż siedzenie w papierach i sprawdzanie czy ktoś nie próbuje go oszukać na miliony. Sprawy tych mniejszych ludzi były o wiele łatwiejsze do rozwiązania. W końcu zwykle wystarczyły rozwiązania siłowe.
_____ Wrócił do domu około godziny 21. Pachniał wszystkim tylko nie tym czym chciał. Miał na sobie perfumy wielu kobiet, trochę dymu tytoniowego i zapachu alkoholu, chociaż sam nie pił. Przeszedł przez tyle lokali w ciągu kilku godzin, że nie pamiętał już wszystkich nowych twarzy. Widać żadna nie była warta zapamiętania. Jak tylko postanowił krok w drzwiach domu zaskoczył swoją służbę faktem, że nie był sam. Kilka kroków za nim szła kobieta. Miała blond włosy do bioder i niebieskie oczy. Przypominała Annabell, lecz nie posiadała jej oczu oraz znaków szczególnych. Szła spokojnie za nim nie przejmując się reakcją wszystkich obecnych. Jakby ich szok nie był jej powodem. Jakby faktycznie jej tutaj nie było, a tylko obserwowała wszystko niewzruszona. - Pokierujcie Veronice do salonu gościnnego, niech Xavier się nią zajmie. - ruszył po schodach do swoich pomieszczeń sypialnianych. Zobaczył jednak niepewność w oczach jego ludzi i postanowił dodać coś od siebie. - Musze zmyć z siebie ten smród i wrócę.
_____ Veronica, bo tak nazywała się kobieta, była ubrana w czarny, dość obcisły strój, który przypominał mundurek treningowy jakieś oddziału. Jej ciało i twarz nie wskazywały jednak, żeby wiodła ciężkie życie najemnika. Służba miała ciężki problem, żeby zrozumieć jakiego rodzaju gościem jest, jednak nie obijała się i zabrała ją do pokoju gościnnego, w którym podali jej herbatę. W tym samym czasie pokojówka poszła do pokoju Xaviera, aby przywołać go do odbycia swoich obowiązków gospodarza przez czas niedostępności pana domu. Ayden musiał zmyć z siebie cały smród, który docierał do niego. Wiedział, że kobiety pokrywały się mnóstwem perfum, jednak nie był tego fanem. Co dobrego jest w zostawianiu po sobie aż tak wyraźnego śladu? Nic w tym uroczego, raczej same problemy. Chyba, że mężczyźni, z którymi normalnie funkcjonują nie posiadają na tyle czułego nosa, aby rozpoznawać normalnie zapachy. Wziął prysznic, nie przejmował się czasem, na pewno poczekają. Wyszedł, osuszył swoje ciało i rzucił ręcznik na głowę. Ubrał się w jeansy i białą koszulę, bo nie zamierzał już nigdzie wychodzić, a jest u siebie w domu. Garnitur nie był potrzebny. Suszył swoje włosy po raz pierwszy od dłuższego czasu, bo zwykle ktoś to robił za niego. Zszedł na dół i będąc coraz bliżej salonu słyszał coraz głośniejszą burdę, która miała miejsce w pomieszczeniu.
Aurii
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Aurii
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Familia, czy to wystarczy? Empty Re: Familia, czy to wystarczy? {05/03/22, 07:54 pm}

_____Uniósł powoli powieki i od razu zorientował się, że zasnął na o wiele dłużej niż powinien. Było już po godzinie osiemnastej i zastanawiał się, czy jego ojciec zdążył już wrócić, a może znów przyjdzie późno do domu. Zanim jednak zorientował się, co dzieje się w domu, musiał udać się do łazienki, by ogarnąć się po drzemce, a zwłaszcza te niesforne kosmyki, które podczas snu poplątały mu się w każdą stronę. Niby nigdzie już nie wychodził, ale nawet przed służbą i ojcem powinien wyglądać odpowiednio przez resztę wieczoru. Gdy udało mu się ułożyć włosy i przebrać w świeże ubrania (nie mógł w końcu chodzić jeszcze przez kilka godzin w tym, czym przed chwilą spał), zszedł do kuchni, w której przeważnie czuwała ta sama kobieta, gdyby któryś z domowników nagle zgłodniał. Xavier starał się jeść regularnie o stałych godzinach, ale nie zawsze było to możliwe. Za to Ayden przez częste wychodzenie z domu, nie zawsze nawet w nim jadł, dlatego kucharka nigdy nie mogła mieć pewności, co i ile powinna ugotować.
_____- Nie jadł panicz obiadu - kobieta rzuciła niby troskliwie, ale wiedziała też, że jeśli nie zadba o odpowiednią dietę dla chłopaka, mogłaby zostać ukarana. - Co przygotować?
_____- Coś lekkiego - odparł krótko, jednak zaraz dodał. - Ale nie za bardzo, żebym się najadł - nie było jeszcze na tyle późno, by miał za bardzo ograniczyć kolację.
_____Służąca skinęła posłusznie głową i zaraz uśmiechnęła się, gdy chłopak usiadł na krześle przy niedużym stole. Nie można było powiedzieć, że młody Alderman z kimkolwiek utrzymywał kontakt, ale zdarzało się, że z nudów po prostu przyglądał się pracy ludzi w tym domu. Najczęściej właśnie siadał w kuchni tak, jak teraz, a czasem nawet kucharce udało się z niego wyciągnąć parę słów. Kobieta wydawała mu się najbliższa zaraz po ojcu, bo jakoś niespecjalnie bała się Xaviera. Mimo to wciąż pozostawała dla niego niemal obcą osobą, choć znał jej imię i pozwalał jej czasem coś opowiedzieć. Nie miała jakoś wiele lat na karku, ale jej nieco pomarszczona już skóra i zmęczenie na twarzy wskazywały, że przeszła wiele i sporo się napracowała. Była trochę jak młoda babcia, a chłopak czasami potrzebował czyjegoś towarzystwa, gdy Aydena nie było w domu.
_____- Wydarzyło się coś? - Zapytał niby od niechcenia, choć dobrze wiedział, co się działo. Gdyby tego nie zrobił i udawał, że go to nie interesuje, byłoby to bardziej podejrzane, a wolał nie ryzykować, że ktoś ze służby domyśli się, co naprawdę stało się ze zdjęciem, którego tak obsesyjnie szukają.
_____- Co ma panicz na myśli? - Jej głos był tak spokojny, jakby kilka godzin przygotowywała się na rozmowę z nim. Mogła sobie udawać, on i tak o wszystkim doskonale wiedział. A jednocześnie nie wiedział prawie nic.
_____- Od rana jakiś większy ruch jest tutaj. Pracownicy chodzą zestresowani. Też nie wydawałaś się zbyt spokojna - oparł łokcie o blat, a podbródek ułożył na dłoniach. Nie zawsze musiał zachowywać się, jak idealny syn.
_____- Nie jestem pewna. Pan Ayden nie wszystkim przekazał rozkazy - odwróciła się, by spojrzeć na swojego rozmówcę. - Ja, jak zwykle, zajmuję się tylko kuchnią - zapewniła z delikatnym uśmiechem, sięgając po jakąś miskę i zajęła się dalszym gotowaniem.
_____Nie ciągnął już tego tematu. I tak niczego nowego się nie dowie, a tylko wzbudziłby podejrzenia nadmierną ciekawością. Wyjął telefon i zaczął przeglądać media społecznościowe, by zająć się czymkolwiek. Schował go dopiero, gdy kucharka postawiła przed nim talerz z sałatką z kurczakiem i zapytała, czy zanieść mu do jadalni. W odpowiedzi tylko skinął głową i sam udał się przed kobietą, bo nie mógł przecież iść za służbą. W pomieszczeniu było kilku pracowników, ale gdy zobaczyli chłopaka, ukłonili się i od razu wyszli w pośpiechu. Nadal niczego nie znaleźli. Oczywiście, że nie. Zdjęcie było u niego i nikomu nie pozwoli wejść do jego pokoju, a już tym bardziej po to, by go przeszukać.
_____Resztę wieczoru przesiedział w pokoju. Nie chciało mu się czytać, lekcje odrobił zaraz po kolacji, a i gry za bardzo go nie zachęcały dzisiaj. Włączył sobie jakiś film detektywistyczny, bardziej zastanawiając się, skąd zdobyć informacje o jego matce, niż skupiając się na fabule. Gdy dochodziła dwudziesta pierwsza godzina, zaczął tracić nadzieję, że jego ojciec wróci przed północą do domu. Myślał, czy po prostu nie pójść się wykąpać i położyć się spać, bo popołudniowa drzemka nie wydawała się wystarczającym odpoczynkiem. Jednak, gdy chciał wyjść na korytarz, usłyszał rozmowy na dole, a raczej po prostu głos głowy rodziny. Zamknął się z powrotem w pokoju i westchnął trochę smutno. Wczoraj był na niego zły, rano nie odezwał się słowem, a czy teraz coś się zmieni? Bardzo chciał się z nim pogodzić, bo nie wiedział, ile jeszcze tak wytrzyma. Zaraz usłyszał pukanie do drzwi, o które właśnie się opierał. Niespiesznie się od nich odsunął i otworzył, a za nimi ujrzał jedną z pracownic, która od razu mu się ukłoniła.
_____- Pan Ayden prosił, by zajął się panicz jego gościem - powiadomiła i odsunęła się kawałek, robiąc młodszemu przejście. Chłopak zmarszczył brwi, zanim przekroczył próg. Ojciec o tej godzinie przyprowadzał tylko ważnych ludzi i w dodatku to on miał się nim zająć?
_____- Kto to jest? - Zapytał w drodze na dół.
_____- Pani… Veronica - pokojówka, jakby zawahała się przez chwilę. Wyglądało na to, że sama do końca nie wiedziała, kim jest osoba, która ich odwiedziła, a raczej, którą przyprowadził mężczyzna.
_____- A mój ojciec?
_____- Pan Ayden poszedł się wykąpać.
_____Wszedł do salonu gościnnego, niezbyt zadowolony z faktu, że miał komuś dotrzymać towarzystwa, a już szczególnie jakiejś kobiecie. Tym bardziej uderzył go fakt, że ta wyglądała dość nietypowo.
_____- Cieszę się, że służba już się panią zajęła - wymusił delikatny uśmiech, nim usiadł naprzeciw gościa. Kobieta dostała właśnie filiżankę herbaty i spojrzała na niego obojętnym wzrokiem. - Pani Veronica, tak? - Dopytał, by mieć pewność, że pokojówka nie przekręciła imienia, jakie mu podała.
_____- Zgadza się - odparła i upiła łyk gorącego napoju.
_____Nie podobała mu się. Powiedziała zaledwie dwa słowa i wymieniła z nim spojrzenia, a już wiedział, że coś jest z nią nie tak. Może przesadzał, ale był zmęczony i naprawdę nie miał ochoty siedzieć tu z nią. Mimo wszystko, Ayden powierzył mu zadanie i musiał się z tym zmierzyć, czy tego chciał czy nie.
_____- Mogę wiedzieć, dlaczego mój ojciec tu panią przyprowadził? - Bardzo starał się na uprzejmy ton i póki co chyba mu wychodziło. Przyjrzał się jej uważniej i zauważył coś niepokojącego. Była nieco podobna do kobiety ze zdjęcia, które trzymał między materacem. Przypominała jego matkę, chociaż daleko jej było do anioła, którego widział na fotografii. Ale skoro miała z nią wspólne cechy wyglądu, czy nie oznaczało to, że był to właśnie typ kobiety dla Aydena? Długie, blond włosy, jasna cera, szczupła sylwetka. Mężczyzna chyba nie przyprowadził do ich domu kobiety, z którą się umawiał? Prawda?
_____- Pan Alderman chciał porozmawiać ze mną o czymś ważnym - tu spojrzała na niego znacząco, czym zdziwiła go, jednak udało mu się wymusić kolejny uśmiech.
_____- Więc jest pani ważną osobą.
_____- Zdecydowanie - westchnęła. - Ale dziecko nie musi mi o tym przypominać.
_____- Mam nadzieję, że nie mówi pani o mnie - jego uprzejmy ton z sekundy na sekundę tracił na wartości.
_____- Nie potrzebuję towarzystwa chłopca. Nie powinieneś już spać?
_____- Myślisz, że mam ochotę tu siedzieć i marnować czas? - Podniósł lekko głos, całkowicie zapominając o szacunku i zwrotach grzecznościowych do starszych osób. Był młody, ale był Aldermanem i nie miał zamiaru pozwolić komuś tak o sobie mówić.
_____- Nie pozwalaj sobie, dziecko - kobieta zmierzyła go wzrokiem. - Nie jestem byle kim.
_____- Chyba jednak nie ja się zapominam. Pamiętaj w czyim domu jesteś i do czyjego syna się odzywasz - nie lubił wykorzystywać swojego nazwiska, ale w końcu po coś je miał. Rzadko potrzebował przypominać komuś o swoim pochodzeniu, ale nie był tak potężny, jak Ayden. Nie udowodnił jeszcze, że jego też powinno się traktować z szacunkiem przez wzgląd na jego czyny, więc póki co, musiał się wysługiwać nazwiskiem.
_____Miał ogromną ochotę wstać, ale pokazałby, że czuje się przytłoczony, a tak nie było. Musiał wytrzymać z tą okropną kobietą i pokazać jej, że również jest tu gospodarzem. Tak łatwo nie odpuści. Był zły i zmęczony, ale starał się opanować mimo tego, że już zdążył podnieść głos. I w tym momencie miał nadzieję, że jego męki się skończyły, bo do pomieszczenia wszedł mężczyzna, na którym przez parę sekund zawiesił wzrok.
_____- Zostawię was - rzucił oschle, wstając z kanapy. Nie miał zamiaru ukrywać swojego okropnego humoru. Najpierw kłótnia z ojcem, później ten się do niego nie odzywał, a teraz przyprowadził do domu kobietę, jak podejrzewał - kochankę, która nie starała się nawet o odrobinę szacunku, podczas gdy on naprawdę próbował być uprzejmy.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Familia, czy to wystarczy? Empty Re: Familia, czy to wystarczy? {06/03/22, 01:22 pm}

_____ Nie spodziewał się zastać tego co zastał. W końcu, jego kochany syn był raczej ułożony i na pewno nie podniósłby głosu bez powodu. Z drugiej strony znał Veronice, która od lat zajmowała się jego psami. Była kiedyś zabójcą, ale teraz mając jej lojalność nie czuł zagrożenia zostawiając ją sam na sam z synem. Nie raz był świadkiem kłótni, ale zwykle te sprzeczki nie były tak jednostronne. Xavier wyraźnie miał dość wszystkiego, a Veronica patrzyła na niego jakby nie wiedziała co zrobiła. Westchnął. Chyba doszło do jakiegoś nieporozumienia. Spojrzał na kobietę, która nie wiedziała co ze sobą zrobić chociaż jej twarz i postawała była niewzruszona. Przestał bawić się w wycieranie włosów, rzucił biały ręcznik na niski stolik przy drzwiach i wszedł głębiej do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi.
- Veronica, wypad. - rzucił i podszedł do swojego syna łapiąc go za nadgarstek i zatrzymując w miejscu. - Z tobą porozmawiam. Teraz.
_____ Kobieta wstała i bez słowa wyszła stając na korytarzu patrząc na lekko przestraszoną służbę. Nie powiedziała im nic, nie miała co. Pokłóciła się z Xavierem Aldermanem w kilku słowach. Nie wiedziała czy to dobrze czy źle, ale na pewno nie po to została tutaj przyprowadzona. Skierowała się do gabinetu, gdzie poczeka na Aydena. Jak zwykle. Usłyszała wyjdź, z pomieszczenia, nie „odejdź na dzisiaj”. Nie została wysłana do domu i wiedziała, że jeśli faktycznie - poszłaby teraz do domu, to miałaby dopiero przekichane.
- Nie pozwólcie nikomu wejść do środka. - rzuciła na odchodne do służby stojące przy drzwiach. - Inaczej stracicie głowę.
_____ To była groźba i przestroga. W końcu, Veronica była jedną z osób, która rozumiała, jak wygląda sytuacja z ojcem i synem. Żyła tylko dlatego, że była zbyt przydatna, aby pozwolić jej umrzeć. A przynajmniej tak to widział Ayden i codziennie starała się dowieść tego. W czasie, gdy Veronica załatwiła im spokój, mężczyzna usiadł i zmusił swojego syna, aby ten także usiadł ciągnąc go za nadgarstek. Nie zamierzał pozwolić mu usiąść obok albo szarpać się z nim. Był większy i silniejszy od Xaviera i jak normalnie to nie miało znaczenia, bo szanował jego wolną wolę, tak teraz - było bardzo użyteczne.  Gdy usiadł na jego kolanach, przytulił chłopaka i zaczął głaskać go po głowie.
- Ta kobieta, Veronica, ma ci załatwić psa. - powiedział prosto do ucha, cicho, prawie szeptając. Wiedział, że może w ten sposób, Xavier skupi się na jego słowach. - Tylko tyle.
_____ Odsunął się lekko, aby spojrzeć mu w twarz. Co prawda szukał kobiety, ale na pewno nie przyprowadziłby jej od tak. No i fakt, że jego ukochany syn od tak zaczął być niegrzeczny względem jego gościa… nie podobało mu się to, jednak nie zamierzał teraz tego poruszać. Miał tylko nadzieję, że ma swój powód i był to dobry powód. Jeśli będzie robił takie akcje w przyszłości to, gdzie poszła cała ta nauka przez lata? Veronica nie była nikim aż tak ważnym czy znaczącym, a Xavier potrafił się zawsze zachować. Skąd więc taka reakcja. Ayden zaczął być lekko podejrzliwy, ale nie dawał tego po sobie poznać. Teraz za cel miał wytłumaczyć sytuację.
- Możesz mi powiedzieć czemu to zrobiłeś? - spytał łagodnym tonem - Normalnie potrzebujesz o wiele więcej czasu, aby się na kogoś wkurzyć.
_____ Na nowo przytulił chłopaka, nie pozwalając mu, aby uciekł. Jakiś czas temu Xavier zaczął stronić od dotykania i ojciec przyjął to jako oznaki dojrzewania i dorosłości, ale w tym momencie - miał gdzieś, że jego syn może nie być przekonany do przytulania swojego ojca. Robił to dla siebie i dla niego. Zwłaszcza, że się pokłócili. Po raz pierwszy. Nie mógł przeprosić, sumienie mu nie pozwalało i dopóki chłopak nie spyta o coś głupiego… nie. Może być głupie, ale niech nie porusza tematu swojej matki. Wszystko tylko nie to.
Aurii
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Aurii
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Familia, czy to wystarczy? Empty Re: Familia, czy to wystarczy? {06/03/22, 08:37 pm}

_____Chciał opuścić pomieszczenie, by nie musieć już patrzeć na tę kobietę. Wiedział, że ojciec będzie na niego zły. Nie potrafił zachować spokoju i podniósł głos na jego gościa. Sam nie wiedział, co w niego wstąpiło, ale naprawdę nie chciał dłużej przebywać w tym pomieszczeniu. Mężczyzna widocznie miał inne plany, bo stanął mu na drodze i kazał wyjść Veronice. Źle zrobił, ale naprawdę zamierzał z nim teraz o tym rozmawiać? Przecież miał ważnego gościa…
_____Gdy tylko zostali sami i chłopak czuł pewny uścisk na nadgarstku, został pociągnięty z powrotem w stronę kanapy, ale tym razem na kolana Aydena. Nie miał nawet nic do powiedzenia, poza tym wiedział, że zasłużył na karę lub chociaż skarcenie. Wcześniej się tego nie obawiał, bo zawsze robił wszystko i zachowywał się, jak należy. Serce zabiło mu nieco szybciej, kiedy przylgnął do szerokiej klatki piersiowej, a jego włosy delikatnie przeczesywały duże dłonie. Zdążył zapomnieć, jak ważna była dla niego ta bliskość jeszcze nie tak dawno temu. Od jakiegoś czasu Xavier starał się unikać tego typu czułości. Lubił to, jednak uważał, że powinien nieco dorosnąć nawet, jeśli tęsknił. Teraz, gdy został postawiony przed faktem dokonanym, nie próbował nawet się wyrwać, bo to i tak nic by mu nie dało. Po prostu pozwolił się przytulić, a cały stres powoli z niego ulatywał.
_____- Psa? - Zapytał prawie tak samo cicho. Nigdy nie prosił o zwierzę. Co prawda lubił je, ale nie był mu aż tak potrzebny. No i dlaczego ojciec chciał mu coś dać, skoro ostatnio tylko go denerwuje?
_____Patrzył mu przez chwilę w oczy, ale z jakiegoś powodu szybko zrobiło mu się głupio. Nie czuł się onieśmielony, bo czemu by miał? Po prostu coraz bardziej docierało do niego, jak źle i niepoprawnie się zachował, a przez to zawiódł Aydena. Odwrócił lekko wzrok, zły na samego siebie, że tak łatwo dał się wyprowadzić z równowagi. Mógł przemilczeć wszystkie docinki i nie wymuszać uprzejmości, a jedynie przesiedzieć ten czas, w którym razem z kobietą miał czekać na głowę rodziny. Nawet, gdy został raz jeszcze mocno przytulony, nie odezwał się od razu. Zacisnął palce na koszuli mężczyzny, zastanawiając się, co w niego wstąpiło. Nie mógł długo zwlekać z odpowiedzią, bo jego ojciec nie należał do najcierpliwszych. Wciągnął sporą ilość powietrza przez nos i dopiero zdecydował się cokolwiek powiedzieć.
_____- Nie wiem - wyszeptał. - Jestem zmęczony, byłem zły i smutny, a do tego myślałem, że… - zawahał się. Czy to, co chciał powiedzieć miało jakikolwiek sens? Tak, myślał, że blondynka jest kimś więcej dla mężczyzny, ale czy to był powód, dla którego mógłby ją tak potraktować? Ayden mógł przecież spotykać się z kim chciał. Był jeszcze młody i przystojny. Mógłby nawet mieć jeszcze inne dzieci poza nim. Oczywiście, chciałby być już zawsze dla niego najważniejszy, ale chyba po prostu zabolało go, że podczas ich małego kryzysu, ojciec przyprowadził do domu kobietę. Tak, jakby przestał go obchodzić. - Wybacz, tato. Źle zrobiłem - objął go, jakby chciał schować się w jego ramionach i pokazać, że żałuje. Wbił zmęczone i jeszcze smutne spojrzenie w szafkę za kanapą, na której siedzieli. Czy czuł się dziwnie? Może trochę. Czy czuł się dobrze? Zdecydowanie. A czy tęsknił za tym? Bardzo.
_____Najgorsze jednak dla niego było to, że mężczyzna będzie mu pewnie kazał przeprosić Veronicę. Wiedział, że niesłusznie ją potraktował, ale z drugiej strony nie miał ochoty też okazywać przed nią skruchy. To było prawie nie do pomyślenia. Nigdy nikogo nie przepraszał. Aydena nigdy wcześniej nie musiał, bo nie dawał ku temu powodów. Chyba że, gdy był mały i przypadkiem coś sknocił, a to też rzadko się zdarzało.
_____- Jak bardzo cię zawiodłem? - Odsunął się delikatnie, ale nie spojrzał mu w oczy. Był uczony, by nie spuszczać wzroku z rozmówcy, by nie okazywać strachu, ale on teraz się nie bał. Było mu zwyczajnie przykro, że sprawił problemy najważniejszej dla niego osobie. Jedynej osobie, dla której chciał się starać.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Familia, czy to wystarczy? Empty Re: Familia, czy to wystarczy? {}

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach