Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
A New Beginning Dzisiaj o 04:23 amYulli
From today you're my toyWczoraj o 08:08 pmKurokocchin
This is my revengeWczoraj o 07:47 pmYoshina
Twilight tension17/09/24, 02:27 pmEeve
Agathokakological15/09/24, 10:36 pmAgathokakological
W Krwawym Blasku Gwiazd15/09/24, 10:30 pmHummany
Alteros15/09/24, 07:03 pmYoshina
Triton and the Wizard15/09/24, 06:53 pmYoshina
incorrect love15/09/24, 10:00 amKurokocchin
Wrzesień 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
      1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
30      

Calendar

Top posting users this week
2 Posty - 29%
2 Posty - 29%
1 Pisanie - 14%
1 Pisanie - 14%
1 Pisanie - 14%

Go down
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Fire & Ice - Związani przeznaczeniem Empty Fire & Ice - Związani przeznaczeniem {23/07/24, 07:41 pm}

Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 9e7ca809993259e3fcc15880345b50ce


Fire & Ice - Związani przeznaczeniem E41004f6a02c0fd7afaef12c7f7af2e3


Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 0eea965a1506f0fcd7ba419a90b25c2f

Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 360_F_642121090_4FHpfOIy4N8K9F2LJXxMpIb4KfHfxy7t

W ogniu i lodzie tajemnica się kryje,
Z dwóch krain potęgi wspólna nić się wije.
Dziedziczka lodu, zrodzona w ciszy nocy
I książę płomieni, władca destruktywnej mocy.
Gdy lód z płomieniem złączy się w całość,
Dziewczyna i książę znajdą swą trwałość.
Krew jedna przetrwa, druga zginie,
Lecz los krainy w jedności płynie
.

Na kontynencie Nilvheimu, gdzie przez osiem wieków panował pokój pojawiła się przepowiednia. Mówiła ona o tajemnicy ukrytej w ogniu i lodzie, o potędze, która zrodzi się z jedności tych dwóch żywiołów. Nikt nie wiedział czego dokładnie dotyczyła przepowiednia. Siedem wielkich rodów (Lodu, Ognia, Ziemi, Wody, Wiatru, Blasku i Kwiatów), postanowiło zwołać posiedzenie i omówić treść głoszoną przez wieszczkę. Od razu pojęli, że proroctwo musi dotyczyć krain Lodu oraz Ognia. Szóstka z nich zgodziła się ją wypełnić chcąc złączyć więzem małżeńskim dwójkę dziedziców, którzy mieli urodzić się lada moment. Dwójka rodów niestety nie była skłonna przychylić się temu pomysłowi. Władca płomieni Isydor stanowczo odmówił wydawania syna i wypowiedział wojnę krainie lodu. Przez rok udało mu się podbić Frostveil i wymordować wszystkich członków królewskiego rodu, którzy posługiwali się magią. Od tamtej pory nikt z wielkich rodów nie wspomniał o przepowiedni, obawiając się, że ich krainę może spotkać taki sam los.

Kilka dni po wielkich obradach na świat przyszło dwoje królewskich dzieci. Dziewczyna zrodzona w cichą, mroźną noc, która w dniu masakry ocalała, dzięki jednemu z przemytników wynajętych przez królową oraz chłopiec zrodzony w surowym i bezlitosnym królestwie ognia, gdzie panowała zasada „Przetrwają jedynie najsilniejsi”. Chłopiec od najmłodszych lat był przygotowywany do roli władcy, ale jednocześnie był przyćmiewany przez swoich dwóch starszych braci. Był szkolony przez najlepszych wojowników, jego dni wypełnione były intensywnymi treningami walki, nauką strategii wojennych oraz kontrolą nad ogniem. Jego treningi były bezlitosne – każdy błąd, każde potknięcie kończył się surową karą, a każde zwycięstwo było jedynie niewielkim krokiem w kierunku uznania ojca, który nieustannie miał go za nieudacznika. W zamku nie było miejsca na przyjaźnie ani słabości. Chłopiec dorastał w otoczeniu intryg i rywalizacji. Po latach nauczył się, że zaufanie jest luksusem, na który nie może sobie pozwolić. Jednak pomimo surowego wychowania pragnął czegoś więcej. I właśnie wtedy nawiedziły go sny. Sny z szeptami słów przepowiedni i z obrazem nieznajomej dziewczyny.

Dziewczyna wychowywana od małego w kręgu najniebezpieczniejszego gangu złodziei i najemników znanego ze swojej bezwzględności i zręczności. Ich motto brzmi „Wszystko jest do zrobienia, za odpowiednią cenę”. Dziewczyna już od najmłodszych lat wykazywała większe zdolności od wszystkich innych rekrutów. Była zwinniejsza, szybsza, silniejsza.
W wieku 10 lat została wystawiona do kręgu – czyli prób, które każdy z rekrutów musi przejść, aby zostać pełnoprawnym członkiem gangu. Wygrała. Rok później została wysłana na misję kradzieży drogocennych kamieni, która zakończyła się sukcesem. Gdy skończyła 12 lat po raz pierwszy dostała zlecenie zabójstwa i dokonała egzekucji bez mrugnięcia okiem. Nie poczuła żadnej litości, żadnych wyrzutów sumienia.
Jej życie kręciło się wokół podejmowanych zleceń i nocnych popijaw z pozostałymi członkami gangu, aż do jej 22 urodzin. Zostaje ona bowiem zaczepiona przez pewnego tajemniczego zleceniodawcę, który zleca jej, aby zinfiltrowała królewski dwór płomieni, obrabowała skarbiec i zakończyła życie władcy.
Na początku wszystko idzie gładko. Wraz z piątką ludzi, omijają strażników patrolujących okolice na smokach i przedostają się do zamku niezauważeni pod osłoną nocy. Dzielą się na dwie grupy: jedna, w której jest dziewczyna, rusza do komnaty króla, a druga ma zająć się opróżnieniem skarbca. Kiedy udaje im się dotrzeć do centralnego skrzydła, gdzie mieści się sypialnia króla, czują żar nie do wytrzymania. Zza zakrętu wyłania się syn władcy. Impulsywny, cyniczny i niebezpieczny książę. Korytarz staje w płomieniach i kiedy ma dojść do najgorszego scenariusza, dziewczyna instynktownie uwalnia moc, która sprawia, że ogień momentalnie zamienia się w bryły lodu. Zdezorientowani szybko opuszczają królestwo i wycofują się z zadania, a książę, stojąc na korytarzu, owianego mroźnym powietrzem, przypomina sobie słowa przepowiedni, które co noc nie dają mu spokoju oraz obraz nieznajomej dziewczyny nawiedzającej go w jego snach.
Król dowiedziawszy się o planowanym zamachu, wyznacza swojego syna za złapanie najemników. Ma nie pokazywać się w królestwie, dopóki zamachowcy nie będą w jego rękach. Tym samym ma udowodnić, że jest wart jego łask i tronu, że jest godniejszy zaufania ojca, aniżeli jego bracia. Chłopak przyjmuje zadanie i rusza na poszukiwanie dziewczyny oraz jej bandy.
Kiedy dochodzi do konfrontacji w niedużej wiosce, między księciem, a najemnikami coś innego odwraca ich uwagę. Spore latające bestie o skrzydlatych błoniastych skrzydłach, z ogonem niczym u skorpiona i długimi ostrymi rogami zaatakowały z powietrza. Panika i chaos rozprzestrzeniła się w ułamku sekundy, a dwoje wrogo nastawionych do siebie osób będzie musiało walczyć, aby przetrwać. Jaką decyzję podejmie książę, kiedy dziewczyna ocali jego życie?


LadyFlower & Yoshina
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Fire & Ice - Związani przeznaczeniem Empty Re: Fire & Ice - Związani przeznaczeniem {23/07/24, 07:44 pm}

Fire & Ice - Związani przeznaczeniem Ozdobn10
Fire & Ice - Związani przeznaczeniem Xaden-riorson-57127542-normal
Fire & Ice - Związani przeznaczeniem Ozdobnik-1024x146

┌──────────────────────────┐

D  A  N  E     P  O  D  S  T  A  W  O  W  E

└──────────────────────────┘

F R A M I R   █   R H A I   █   C E R B A R
B y k   █   13.05   █   H e t e r o s e k s u a l n y   █   22  l a t
c z a r n e    w ł o s y   █   1 8 7  c m   █   n i e b i e s k i e   o c z y
o p a l o n a   o l i w k o w a  c e r a   █   d u ż e   u s t a  █   t a t u a ż e
b l i z na   n a d   o k i e m   █   P y r a x i s   █   r ó d   O g n i a
Fire & Ice - Związani przeznaczeniem Ai-generated-fire-abstract-red-orange-and-yellow-heat-on-transparent-background-free-png
█   Framir jest najmłodszy z rodzeństwa, a zarazem ostatni w kolejce do korony po swoim ojcu, a mimo to król nie znał dla niego litości. Treningi Rhai'a były skomplikowane, a wręcz trudniejsze od dwójki starszych braci, a to tylko za sprawą tego, że był uznawany za najsłabsze ogniwo w rodzinie.
█   "Zabij, albo zostań zabity" - to motto wręcz wyryto w podświadomości każdego mieszkańca rodu Ognia. Ich ziemie nie były usłane żyzną ziemią i dostatkiem wody pitnej, więc trzeba było walczyć o swoje. Większość ziem obrysowana była wysokimi górami, w których pomieszkiwały dzikie smoki. Główny powód utraty bydła przez zwykłych ludzi. Jednak nie wolno było ich doszczętnie zabijać, bowiem smok był znakiem rozpoznawczym tego rodu. Smok - każdy szlachetnej krwi był jeźdźcem, a żeby posiąść jednego z nich, należało go pokonać. Stąd siła bestii równała się potędze jej posiadacza. Niestety... Framir odbiegł mocno od tej reguły, odnajdując swoją smoczycę w górach. Porzuconą, samotną, wygłodzoną i to był jeden z powodów, dla których chłopak był uznawany za słabego.
█   W wieku trzynastu lat pierwszy raz zabił. Został poddany próbie, a ona podarowała mu na pamiątkę bliznę nad okiem, która przypominała mu codziennie o tym, że ten jeden raz się zawahał i prawie stracił oko, więc tamtej nocy oddał pełni księżyca swoje emocje. Wyzbył się ich, wiedząc, że uczucia nie doprowadzą go nigdzie indziej jak do grobu.
█   Framir posiada koci język. Nie lubi gorących potraw, ani tych mocno słonych. Za słodyczami również nie przepada, ale dla surowego mięsa potrafi zabić. Nie raz, gdy był mały,  a jego smoczyca jeszcze niewyrośnięta, ganiali się wokół stołu za ostatnim talerzykiem tataru.
█   Każdy posiadacz smoka za zawarcie z nim więzi zyskuje pewien niewielki dar, a Rhai ma możliwość obserwowania wszystkiego oczami smoczycy. Wielokrotnie było to bardzo użyteczne podczas potyczek.
█   Jego najstarszy brat często zabiera go na narady, gdy w grę wchodzą zamieszki w podbitej lata temu Frostveil.
█   Największa tajemnica Framira, o której wiedzą tylko dwie osoby poza nim? Smoczyca oraz dziwka. Kobieta, która miała odebrać mu miano prawiczka, ale ten za bardzo się zestresował i ani rusz. Nawet nie drgnął. Zagroził wtedy kobiecie, że ją zabije jeśli komukolwiek o tym powie, a smoczyca... cóż, po dziś dzień potrafi mu to wytknąć, gdy ten ją za bardzo rozjuszy. Tak więc Najmłodszy z rodzeństwa jako jedyny w wieku 22 lat nadal był prawiczkiem.

┌──────────────────────────┐

P  O  S  T  A  C  I  E     P  O  B  O  C  Z  N  E

└──────────────────────────┘

Fire & Ice - Związani przeznaczeniem Img_3911

Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 473c8a12


Ostatnio zmieniony przez Yoshina dnia 13/08/24, 06:27 pm, w całości zmieniany 4 razy
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Fire & Ice - Związani przeznaczeniem Empty Re: Fire & Ice - Związani przeznaczeniem {24/07/24, 08:56 pm}



❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄

Fire & Ice - Związani przeznaczeniem H5pP2ZY

❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄
DANE PODSTAWOWE

Alyana Esmeree Montrose  22 zimy   20.05 Kobieta   Heteroseksualna
Popielate włosy Szare oczy  Mleczna cera   Szczupła, wysportowana sylwetka
167 cm Podłużne blizny na plecach   Ród Lodu    Panowanie nad lodem


CIEKAWOSTKI

►.Jest jedyną ocalałą spadkobierczynią rodu Lodu, który został niemal całkowicie zniszczony przez władcę Płomieni. O jej istnieniu wie jedynie Caius, który sam przemycił ją do innej krainy i wychował jak własną córkę
Jej moce ujawniły się jak skończyła 16 rok życia. Było to dość niespodziewane, kiedy przez przypadek jej cały pokój pokrył się szronem. Caius przestrzegł ją, aby trzymała swoje zdolności w tajemnicy i od tamtej pory, ani razu się nimi nie posłużyła.
W wieku zaledwie 12 lat wykonała swoje pierwsze zlecenie zabójstwa, co pokazało jej zdolność do podejmowania trudnych decyzji bez wahania. Jej umiejętności i instynkt przetrwania uczyniły ją jednym z najcenniejszych członków gangu.
Dzięki środowiskowi, w którym się wychowywała, dziewczyna nauczyła się kontrolować swoje emocje i ukrywać je przed innymi. Jest postrzegana jako chłodna i nieprzystępna, ale ci, którzy ją lepiej poznają i zyskają jej zaufanie, wiedzą, że pod tą maską kryje się głęboko troskliwa i lojalna osoba.
Po próbach posiada kilka podłużnych blizn na plecach i rękach. Wielokrotnie brała udział w sparingach.
Mistrzowsko posługuje się ostrzem, które nosi w pochwie zaczepionej na jej plecach oraz sztyletami.
Dziewczyna jest jedną z najbardziej szanowanych i obawianych osób w gangu. Jej niezwykłe umiejętności oraz bezwzględność sprawiają, że nikt nie odważy się jej lekceważyć.


POSTACIE POBOCZNE

CAIUS SEVIL   Fire & Ice - Związani przeznaczeniem F7uiMW4Fire & Ice - Związani przeznaczeniem AEK8jXN     KAL REITER
PAXTON AUERFire & Ice - Związani przeznaczeniem 39vzoeCFire & Ice - Związani przeznaczeniem BOA20mR ISANDRA ROSS 
CYRUS PAINE   Fire & Ice - Związani przeznaczeniem GkazXXiFire & Ice - Związani przeznaczeniem EDXcrts  JARETH MALEEN" />
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Fire & Ice - Związani przeznaczeniem Empty Re: Fire & Ice - Związani przeznaczeniem {27/07/24, 08:39 pm}

A L Y A N A         M O N T R O S E
❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄


           Wykonanie tego zlecenia było teraz priorytetem w ich siedzibie. Musieli mocno pokombinować, aby dostać się do zamku niezauważonym, wykraść część bogactwa, poderżnąć gardło najważniejszemu człowiekowi w państwie i jak gdyby nigdy nic rozpłynąć się w powietrzu. Cała siódemka siedziała przy stole rozświetlanym jedynie poprzez ogień płonący w kominku. W pomieszczeniu panowała napięta atmosfera. Stół stojący w centralnej części izby zasypany był mapami, planami zamku i szczegółowymi notatkami dotyczącymi straży i patroli. Caius Sevil – mężczyzna, który dowodził operacją, pochylił się nad mapą. Kosmyki jego ciemnych włosów lekko opadły mu na twarz, kiedy na skrawku pergaminu, palcem pokazywał jedną z najbezpieczniejszych tras.
          -Tutaj są dwa wejścia do zamku – powiedział wskazując na dwie bramy – północną i zachodnią -Strażnicy patrolują te obszary co pół godziny. Mamy okno czasowe, gdy zmieniają się warty. Musimy też pamiętać o tym, że strażnicy nie będą waszym jedynym zmartwieniem. Właściwie powiedziałbym, że będą oni chyba najmniejszym zagrożeniem, z którym możecie się zmierzyć.
          Smoki. Pewnie miał na myśli te ogromne łuskowate stworzenia, które towarzyszyły strażnikom podczas patrolu. Wiedziała, że jeden fałszywy ruch i skończą jak upieczony kąsek. Doskonale pamiętała jak pierwszy raz miała styczność ze smokiem. Miała wtedy jedenaście lat. Była nowicjuszką w gangu. Smoki były potężnymi strażnikami Królestwa Płomieni, symbolami nieustępliwej władzy króla. Były równie majestatyczne, co przerażające – ich łuski połyskiwały niczym ogień, a ich oddech mógł spopielić wszystko na swojej drodze.
          -Dlatego właśnie macie na sobie te stroje – głos Caiusa wyrwał ją z zamyślenia. Mimowolnie popatrzyła na czarny niczym smoła strój, który miała na sobie. -Skóra smoka. Powinna was ochronić przed żarem. Nie testujcie jej jednak zbyt często.
           -Podzielimy się na dwie grupy. Cyrus, Isandra, Paxton, wy pójdziecie do skarbca. Skoczkowi będzie łatwiej dostać się do niego bez wywoływania niepotrzebnego hałasu. Ja i Kal zajmiemy się królem. Nasz cel jest jasny: wyeliminować zagrożenie i ukraść wszystko, co cenne – wtrąciła się Alyana. Wszyscy przytaknęli głowami.
           -A co z księciem? – zapytała po chwili Isandra Ross. Zawinęła na palcu jeden ze swoich ciemnych kosmyków -Chyba nie zakładamy, że będzie sobie smacznie chrapał? Musimy chyba mieć jakiś plan na wypadek, gdyby…
         -Jeśli go spotkamy, zajmiemy się nim. Jednak pamiętajmy, że priorytetem jest zabicie króla – odparła chłodno białowłosa -Przypominam, że każdy błąd może nas kosztować życie. Działamy szybko, cicho i precyzyjnie. Mamy przewagę zaskoczenia. Możecie się rozejść.
        Na ostatnie słowa wszyscy, jak jeden mąż, podnieśli swoje dupska i ruszyli na przygotowywania. Zanim jednak Alya opuściła pomieszczenie, Caius chwycił ją za nadgarstek. Dziewczyna lekko zmrużyła oczy i popatrzyła na niego pytająco.
        -To niebezpieczna misja, Ali. Dużo rzeczy może w tym planie pójść nie tak – zaczął spokojnie, a jego niebieskie tęczówki niemalże przeszywały ją na wskroś -Obiecaj mi, że nieważne co będzie się działo, nie użyjesz mocy. Po prostu odpuścisz i zwiejesz.
        Miała odpuścić i zwiać? To raczej nie było w jej stylu. Zawsze kończyła to co zaczęła. I wiedziała, że król nie dożyje jutrzejszego poranka.
       -Ta… No… Dobra. Niech będzie – mruknęła jakby od niechcenia. Caius uśmiechnął się do niej nikle, a potem oddelegował ją na własne przygotowania.
        Noc była ciemna i zimna, otulona ciszą, która zawsze zwiastowała nadchodzącą burzę. Alyana stała na krawędzi dachów, patrząc na rozciągające się poniżej ulice miasta. Była niczym cień, niewidoczna dla oczu strażników patrolujących okolicę. Serce biło jej mocno, ale równomiernie. Od dawna nauczyła się kontrolować swoje emocje. Strach, który kiedyś odczuwała niemalże na każdym kroku, teraz stał się jedynie delikatnym dreszczykiem, który wręcz motywował ją do działania. Była członkinią najniebezpieczniejszego gangu w Nilvheimie. Dziś, po latach treningu i bezwzględnych misji, była jednym z najlepszych zabójców i złodziei. Każda blizna na jej ciele przypominała o przeszłych walkach, a każdy sukces cementował jej pozycję wśród braci i sióstr z gangu.
         „Wszystko jest do zrobienia, za odpowiednią cenę.” – motto gangu brzmiało jej w uszach, gdy skakała z jednego dachu na drugi, podążając za cieniem, który prowadził ją do celu. Zlecenie było proste: zinfiltrować królewski dwór płomieni, obrabować skarbiec i zakończyć życie władcy. Ale teraz, kiedy stała wejściem na terytorium zamku, wiedziała, że nic nie będzie takie proste.
         Pod osłoną nocy, wraz z czwórką ludzi, zwinnie omijała strażników patrolujących okolice na smokach. Chusta, która ozdabiała połowę jej twarzy, skutecznie sprawiała, że jej oddech był tłumiony i niesłyszalny. Dotarli w końcu do północnej bramy. Na szczęście, tak jak wcześniej udało się Casiusowi ustalić, w pobliżu nie było ani jednej żywej duszy. Byli w trakcie zmiany warty. Dzięki Cyrusowi, sekundę zajęło im przedostanie się do środka. Wystarczyło, że dotknął delikatnie jej ręki, poczuła nieprzyjemne uczucie w żołądku, jakby właśnie cały obiad podszedł jej do gardła i już po chwili znalazła się na głównym korytarzu.
         -Ugh… Nienawidzę teleportacji – skomentował Kal, po czym położył dłoń na ramieniu Alyany -W porządku?
        Dziewczyna w odpowiedzi, jedynie skinęła głową. Ona też nie przepadała za tym uczuciem.
        -Dobra drużyno. Wiecie co robić. Mamy tylko jedną szansę. Jeżeli cokolwiek pójdzie nie tak… Każdy dba tylko i wyłącznie o siebie – powiedziała dziewczyna zerkając na swoich towarzyszy. Jej głos był pewny, a oczy zimne i skoncentrowane -Widzimy się w siedzibie za pół godziny.
         I właśnie wtedy się rozdzielili. Wraz z Kalem dotarli do centralnego skrzydła zamku, gdzie, według planu Caiusa, mieściła się sypialnia władcy. Już jakiś czas, Alyana odczuwała dziwne mrowienie na karku. Dziwne przeczucie, którego nie potrafiła w żaden sposób się pozbyć. Przystanęła za ścianą i chwyciła Kala za nadgarstek, przyciągając go do siebie. Trójka strażników właśnie przemierzała korytarz. Chłopak przyległ do niej mocniej, dłoń opierając zaraz obok jej głowy. Poczuła jego zapach. Przyjemny, męski, którego nieraz czuła w swoim łożu.
         Strażnicy zniknęli, więc obydwoje odsunęli się od siebie i ruszyli dalej. Od komnaty króla dzieliło ich zaledwie jeden zakręt. Jednak coś było nie tak. Powietrze nagle wypełnił niesamowity żar. Taki, że ledwo można było złapać oddech. I nagle, zza zakrętu, wyłoniła się sylwetka młodego mężczyzny. Delikatna oliwkowa cera, rozświetlana przez płomienie tańczące wokół niego, idealnie kontrastowała z jego kruczoczarnymi włosami. Było w nim coś… znajomego. Omiótł ich swoim spojrzeniem, jakby byli kimś małoznaczącym. Już sam jego wzrok wywołał u Alyi niemałą irytację. Od razu sięgnęła po ostrze, schowane pod pochwą na jej plecach. Na pewno nikt jej nie powstrzyma przed wykonaniem zadania.
          -Z drogi – odparła tylko i rzuciła się do ataku. Starała się jak najlepiej unikać tańczących płomieni, wydobywających się z mocy mężczyzny i tylko czekających na jego rozkaz. A więc to był jeden z książąt. Tak właśnie podejrzewała. Kal również zaatakował.
         Musiała przyznać, że książę był silnym przeciwnikiem. Unikał każdego wymierzonego ciosu. Cieszyła się też, że miała na sobie strój uszyty ze skóry smoka, bo kilkukrotnie poczuła jak język płomieni musnął jej nogę oraz biodro. Jej również udało się naciąć skórę zaraz przy jego ramieniu i gdyby nie zrobił odpowiedniego uniku, to już dawno poderżnęłaby mu gardło. Jej radość jednak nie trwała zbyt długo. Temperatura wzrosła, a ściany korytarza momentalnie zapłonęły żywym ogniem. Musiała opuścić swoją maskę, bo inaczej kompletnie by się udusiła. Straciła czujność i właśnie wtedy poczuła kopnięcie w brzuch. Straciła równowagę i upadła, a kiedy miała zamiar się podnieść, niemalże zamarła na widok Kala przygniecionego do ziemi. Płomienie były coraz bliżej.
         -Wystarczy! – warknęła i zareagowała wręcz instynktownie. Wznieciła w sobie moc, którą od lat starała się stłumić. Fala mrozu wybuchła z jej dłoni, zamrażając płomienie i tworząc bryły lodu, które opadły na podłogę z głośnym trzaskiem. Mroźna zamieć odepchnęła ciało księcia na kilka stóp, odrywając go przy tym od zdezorientowanego Kala. Chłodne powietrze otoczyło księcia, zamrażając jego płomienie i unieruchamiając go na chwilę. Obydwoje patrzyli sobie w oczy. Widziała w nich zdziwienie, ale coś jeszcze, co zupełnie nie dawało jej spokoju.
          -Spadamy stąd. Zaraz pewnie zlecą się tu strażnicy – głos Kala sprowadził ją na ziemię. Skinęła głową, choć niechętnie i pomknęli korytarzem ku wyjściu. Jeszcze zanim zniknęli, rzuciła ostatnie spojrzenie na twarz księcia. Na szczęście szybko udało im się uciec, zostawiając za sobą niemałą dawkę zamieszania.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Fire & Ice - Związani przeznaczeniem Empty Re: Fire & Ice - Związani przeznaczeniem {01/08/24, 11:02 am}

F R A M I R    R H A I     C E R B A R
Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525

        - Spokojnie, bo jeszcze się podniecisz - zadowolony z siebie Liam klęczał okrakiem nad swym młodszym bratem, który usiłował go spopielić samym wzrokiem. Jak zwykle dał się urobić niczym małe dziecko, którym machano przed nosem lizaczkiem.
       - Pierdol się - odburknął z soczystą zmarszczką między oczami, nadal napierając swym ostrzem na rozgrzaną stal swego starszego brata. Liam miał niesamowitą zdolność wytrącania z równowagi Framir'a, a co za tym stało? Na pewno nie zwycięstwo ciemnowłosego, a jedynie posiłek, który mu teraz będzie wisiał oraz wysłuchiwanie przechwałek jak rozgromił jedną sekwencją swego kochanego, młodszego głuptaska. Widząc ten znaczący przebłysk drwin w uśmieszku Liama, Framir naparł jeszcze mocniej na jego broń, ale przeciwnik ani drgnął.
       - Z rozkoszą, ale nie dziś i nie ciebie - Liam cmoknął rozkosznie do brata i podniósł się na równe nogi, wyciągając pomocną dłoń, z której ten nie skorzystał. Wstał, nie gasząc swego gniewu i odłożył ostrze na wiszący regał, gdzie znajdowała się cała reszta ćwiczebnego arsenału. Otrzepał swe ubrudzone kurzem dłonie o czarny uniform, analizując tym samym, gdzie popełnił błąd. Znowu.
       - No dalej, wyciągnij tego kija z dupy i naucz się wyciągać lekcje z porażek. Po to właśnie ćwiczymy - blondyn westchnął całkowicie zrezygnowany, widząc nieugiętą i rozzłoszczoną postawę młodszego. - A tak z innej gruszki - zaczął, gdy skierowali się w stronę głównej sali przez wąski korytarz oświetlony świecami umocowanymi na kamiennych ścianach. - Zamieszki w Skavidor przybierają na sile. Chciałbym wspomnieć ojcu na kolejnej naradzie, aby zabrać Cię tam następnym razem. Przydasz się, ale nim to zrobię, chcę znać twoje zdanie - zaczął, zerkając ukradkiem w stronę wciąż rozgniewanego Framir'a. Miał okrutny temperament po swym ojcu, a płomień w jego ciele nigdy nie gasnął.
       - Będę zaszczycony. Lepsze to niż gnicie w tym królestwie - odpowiedział, a Liam uwiesił się zachwycony na jego ramieniu, klepiąc zbyt mocno w tors poobijanego brata. Ten z kolei wręcz stęknął, łamiąc się w pół, gdy poczuł ból powstałych już w tamtym miejscu siniaków. - Liam! - ryknął, na co blondyn uniósł w przepraszającym geście ręce do góry.
       - Przepraszam płomyczku - uśmiechnął się głupkowato i oboje zamilkli, przystając przed jednym z zakrętów. Zerknęli na siebie porozumiewawczo dostrzegając wystający zza rogu but jednego z ochroniarzy. Jak teraz o tym pomyśleli: było cicho. Za cicho. Starszy Cerbar podbiegł na skraj ściany, przyległ do niej i ostrożnie wyjrzał, ale nikogo poza nieprzytomnym ciałem nie dostrzegł.
       - Framir, idź do króla - przezornie wydał rozkaz bratu, a ten skinąwszy głową zerwał się biegiem w stronę sypialni ojca. Nie baczył na gaszące się za nim pochodnie. W pełnym rozbiegu niemalże wpadł na ścianę, gdy nie mógł wyrobić na zakręcie. Zziajany, wyskoczył na środek łączenia trzech osobnych korytarzy skąd miał idealny widok na dwie obce sylwetki. Z gromiącym spojrzeniem, zacisnął rozgorączkowane dłonie w pięści, aż knykcie wydały z siebie specyficzny, łamliwy dźwięk, a potem spod skóry zaczęły buchać niewielkie płomienie. Rozzłoszczony, nawet nie zauważył jak podnosi temperaturę swego ciała, które wydalało gorąc na zewnątrz. Bijąca, złowieszcza aura oplatała go całego, a skóra z uniformem zaczęły płonąć. Gdyby nie fakt z jakiego tworzyła został stworzony strój, zapewne mężczyzna już dawno stał by przed nimi całkowicie nagi. Przystanął w pewnej odległości przed intruzami, lustrując ich sylwetki i uśmiechnął się kpiąco. Dwoje. Było ich tylko dwoje. To jak zabawa z dzieckiem - pomyślał chłopak, przekrzywiając głowę to w jedną stronę, to w drugą, aby rozluźnić ramiona. Jeden mężczyzna i kobieta, która jako pierwsza zaszarżowała. Famir zgrabnie, niczym wijące się płomienie robił uniki, czytając z ruchów ciała kobiety jak z otwartej księgi. Jej ruchy były niemalże idealne, ale wciąż była zbyt wolna. Miała szczęście, bo gdyby ciemnowłosy dobył swego ostrza, które nie było pod ręką, już by nie żyła.
        Zamachnął prawym sierpowym, ale uniknęła go zgrabnie, a w ten do walki przyłączył się drugi napastnik. Framir cofnął się o krok, chwycił za ramię obcego i wykręcił, posyłając go do tyłu. Tracąc równowagę zrobił kilka kroków dalej, a w tym czasie najmłodszy syn rodziny królewskiej wymierzył mocnego kopniaka w brzuch kobiety. Widział, jak zatoczyła się do tyłu, oszołomiona bólem. Liczył, że uszkodził jej wnętrzności, ale tacy włamywacze byli mocni. Z pewnością nie bez powodu ją zatrudniono. Nie tracąc czasu obrócił się do dryblasa, w ostatniej chwili robiąc unik przed zimnym metalem. Z kolana potraktował jego żebra. Podciął mu nogę i zgrabnie powalił na ziemię, wdeptując mu stopę w mostek, aby odebrać z płuc tchu.
       - Kto was przysłał?! - wrzasnął, przyciskając stopę jeszcze mocniej, gdy przeciwnik chciał się oswobodzić. - Nic nie powiedzie, co? Więc zdychajcie - oznajmił bez krzty łaski. Wyciągnął do przodu otwartą dłoń, skupił się, aby z powietrza wyciągnąć cząsteczki ciepła. Chcąc przyspieszyć swój czar, podkradł płomienie z wiszących pochodni. Te migotały, aż w końcu wyślizgnęły się z drewna, aby utworzyć potężny, ognisty wizerunek smoka za plecami mężczyzny. - Posmakujcie tego! - dodał, a fala ognia zaszarżowała prosto na nich. Lecz w tym samym momencie dziewczyna również zareagowała. To trwało zaledwie ułamek sekundy, ale wystarczyło, aby Famir zastygł w bezruchu - zaskoczony. Otępiały wpatrywał się w oddalającą dwójkę. Został tylko on i ściany z lodu, które ugasiły większość ognia. Nieliczne płomienie oświetlały opustoszały korytarz, a on przed oczami wciąż odtwarzał widok zabójczyni. Coś dziwnego nie dawało mu spokoju. Jedna myśl, której nie chciał dopuścić do siebie.
        - Synu? - z komnaty wyjrzała matka, a zaraz za nią jej mąż, przyglądając temu bobojowiskowi. Chwilę później za zaułka jak poparzeni wyskoczyli dwaj bracia, oznajmując, że poradzili sobie z niechcianymi gośćmi.

Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525

         Po naradzie wszyscy byli zgodni. Jak jeden mąż. Wysłali Framir'a na poszukiwanie grupy zabójców. Jako szlachetna krew nie mogli sobie pozwolić, aby darować obcym takiej napaści. Chłopak był świetnym tropicielem, choć nie tak doskonałym jak Lantar.
       - Pamiętaj żeby ich n-nie za...jać - Framir skrzywił się, gdy połączenie telepatyczne z Liamem zaczynało się urywać.
       - Co? Nie słyszę cię - odparł Framir, gdy zniżał lot swym smokiem. Byli już blisko miasta. Musiał wylądować przed murami, ale bariery dawały powoli siwe znaki, urywając coraz mocniej ich połączenie.
       - Wyru - zaczął, a ciemnowłosy poirytowany syzbko mu przerwał.
       - LIAM! N- nie sły słyszę cię. Nie ma zasięgu w w przest-stworzach. Ode-zwe się później - udawał urywany sygnał głosem i odłączył się od zmysłów brata nim jeszcze ten zdążył coś powiedzieć. Pewniej łapiąc za lejce opadli nad korony drzew, a potem nurkując w przerzedzony las wylądowali na ziemi. Zeskoczył ze swej smoczycy, klepiąc ją po wielkiej nodze.
              - Zawołam cię, gdyby była taka potrzeba - oznajmił i skinieniem głowy rozdzielili się. Bestia zniknęła w lesie, zaś Framir ruszył prosto do miasta, gdzie podobno stacjonowała grupka zabójców.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Fire & Ice - Związani przeznaczeniem Empty Re: Fire & Ice - Związani przeznaczeniem {01/08/24, 09:55 pm}

A L Y A N A         M O N T R O S E
❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄


            Przez większość czasu nie odezwała się ani słowem. Tak jak wcześniej zakładał Kal, strażnicy podjęli alarm, zanim udało im się wydostać z zamku. Ledwo udało im się uniknąć wykrycia, ale koniec końców opuścili pałac niepostrzeżenie, kierując się z powrotem do siedziby. Miała nadzieję, że pozostałym również się udało. Cały czas miała wrażenie, że mogła zrobić coś więcej. Mogła po prostu wyminąć tego przeklętego księcia, wpaść do komnaty króla, która była na wyciagnięcie ręki i zakończyć zlecenie. Z drugiej jednak strony, ten mężczyzna… Jego spojrzenie, postura… Wciąż miała wrażenie jakby już gdzieś widziała tę twarz. Była tak znajoma, a jednocześnie tak obca. Jednak nie potrafiła sobie przypomnieć. Nie, kiedy cały czas zmierzali w stronę powrotną.
           Kal cały czas ściskał jej rękę. Jego twarz była napięta, usta mocno zaciśnięte. Nie patrzył na nią. Jego wzrok skierowany był cały czas przed siebie i co jakiś czas zerkał tylko przez swoje ramię, upewniając się, że nikt za nimi nie podąża. Wiedziała, że będzie musiała mu wyjaśnić, to co się stało jeszcze kilkanaście minut temu.
           Wpadli do środka jak poparzeni. Od razu pognali korytarzem, kierując się do pokoju, w którym przesiadywał Caius. Kiedy mężczyzna zobaczył ich miny, od razy zorientował się, że coś musiało pójść nie tak.
          -Mówiłem, żebyś powstrzymała się od użycia mocy! – odparł chodząc po pomieszczeniu w tą i z powrotem.
          -Czyli co? Powinnam dać mu się usmażyć? – rzuciła podpierając się o ścianę i z lekkim poirytowaniem, przyglądała się jego ruchom -Zresztą, o co całe zamieszanie? Chyba najważniejsze jest to, że wyszliśmy z tego żywi, prawda? Zaszyjemy się na kilka dni, może tygodni, sprawa ucichnie i znów wrócimy do zlecenia.
          Caius zatrzymał się gwałtownie i popatrzył na nią z niedowierzaniem na twarzy.
           -Absolutnie nie. Musicie się ukryć. Najlepiej będzie jak dostaniecie się do Aurelium. Mam tam przyjaciela, pomoże wam. Spotkamy się tam za kilka dni – podszedł do biurka, gwałtownie otwierając szuflady i spakował do torby kilka drobiazgów -Nie żartuję. Postawiliście na nogi całe królestwo. Pewnie już szykują się na polowanie na wasze głowy. Na twoją szczególnie, Alyano. Jeśli król dowie się o twojej mocy…
             -To co? Czego mi nie mówisz, Caiusie? Obiecałeś, że porozmawiamy, kiedy nadejdzie pora, więc może już czas, abyś powiedział mi kim jestem? I czemu właściwie…
             -Alyano… - mężczyzna położył dłonie na jej ramionach, zmuszając ją przy tym do zamilknięcia -Nie mamy dużo czasu. Udajcie się do Aurelium. Zapytajcie tam o Eliasa i powiedzcie, że jesteście ode mnie. Będzie wiedział co robić. Gdybyśmy się nie spotkali… Poszukaj wiedźmy z Bleirn. Ona odpowie na wszystkie twoje pytania. A teraz… Bierzcie konie i uciekajcie.
            Nie było żadnej dyskusji, więc zrobili tak jak im kazano. Zanim nastał świt, udało im się wyjechać. Na szklaku dołączyła do nich pozostała trójka. Paxton miał widoczne ślady po oparzeniu, które obejmowały lewą rękę, ale dzięki swoim umiejętnościom medycznym, rana nie wyglądała na poważną. Wszyscy wypytywali Alyanę o to, co się właściwie wydarzyło. Jakim cudem miała moc przywoływania lodu? Dlaczego nic im nie powiedziała? Ale ona sama nie potrafiła odpowiedzieć na te pytania. Prawda była taka, że nie miała pojęcia, skąd wzięła się u niej umiejętność panowania nad lodem. Caius nigdy jej tego nie wyjaśnił. Zawsze powtarzał, aby trzymała to wszystko w tajemnicy i im mniej ludzi o tym wie, tym lepiej. Nie spieszył się z żadnymi wyjaśnieniami. Miała więc nadzieję, że gdy spotkają się następnym razem, to uda jej się coś z niego wyciągnąć.
***
            Podróż do wioski, przy granicy Pyraxis z Rockvale zajęła im niecały dzień. Słońce powoli zachodziło za horyzont. Postanowili chwilę dać koniom odpocząć, kupić prowiant na drogę i samemu złapać chwilę oddechu. Weszli do jednej z karczm, która o tej godzinie, nie była zbyt zatłoczona. Zapłacili kilka Gili za wszystko co było im potrzebne, zjedli ciepły posiłek i kiedy już mieli zbierać się do drogi, Alya poczuła dziwne mrowienie przechodzące z jej karku, aż na plecy. Coś się zbliżało. A raczej ktoś. Momentalnie wyszli na zewnątrz, kierując się w stronę koni.
           -Chyba mamy towarzystwo – rzuciła rozglądając się uważnie dookoła -Bądźcie czujni.
          Chwilę później go dostrzegła. Najwyraźniej nawet nie zamierzał się skradać i ukrywać przed nimi swoją obecność. Wiedziała, że ostatnim razem, niezbyt dobrze im poszło. Książę płomieni był silny. Zresztą nic dziwnego, skoro niejeden pozazdrościłby jego muskularnej sylwetki i mocnej postury. Dlatego też i tym razem musiała mieć się na baczności.
         -Ja się nim zajmę. Dołączcie tylko w ostateczności i uważajcie. Podejrzewam, że skoro nas dogonił, to jest z nim również jego smok – powiedziała w kierunku towarzyszy, a następnie wystąpiła kilka kroków w jego stronę. Dzieliło ich może kilka metrów. Czuła, jak w jej żyłach buzowała adrenalina. Stała naprzeciwko księcia płomieni, który z determinacją w oczach szykował się do kolejnego starcia. Widok jego muskularnej sylwetki i pewności siebie przypomniał jej poprzednie spotkanie.
          -Chyba nie przymroziłam cię wystarczająco ostatnim razem, co? Chcesz powtórkę? – prychnęła. Dosłownie igrała z ogniem, ale nic nie mogła poradzić na to, że ona lubiła prowokować.
          -Słuchaj, dam ci jedną szansę. Wycofaj się do swojego tatusia to wrócisz w jednym kawałku – dodała i wyciągnęła miecz. Najwyraźniej jednak, nie zamierzał się poddawać. Przez krótką chwilę mierzyli się wzrokiem. Tym razem i on dobył ostrza. W końcu jednak, to on postanowił wykonać pierwszy ruch i podbiegł w jej stronę, zamachując się. Alyana od razu sparowała atak, krzyżując przy tym oba ostrza. Wszystko wokół niej zdawało się zwolnić. Widziała każdy szczegół. Jego niebieskie zjawiskowe oczy, pełne usta, każdą kroplę potu, która spływała po jego skórze, każdy kosmyk włosów, który odznaczał się na jego opalonej skórze. Gdyby nie chciał jej zabić, to pomyślałaby, że jest całkiem przystojny.
        Jego drugi atak był jeszcze szybszy i silniejszy, niż poprzedni, ale i ten udało się jej odeprzeć. Zrobiła krok w bok i kontratakowała. Ich miecze skrzyżowały się z głośnym szczękiem. Dziewczyna naparła jeszcze bardziej, zmuszając swojego przeciwnika do cofnięcia się o krok. Cały czas uważnie obserwowała jego technikę. Był szybki, silny i precyzyjny, ale również bardzo impulsywny. Pomimo tego, że to on nad nią górował, to ona była szybsza i bardziej elastyczna, co pozwalało jej zwinnie unikać jego cięższych ciosów. Sparowała kolejny atak i tym razem, przeszła do ofensywy. Zwinęła dłoń w pięść i wyprowadziła cios prosto w jego przeponę. Pomimo zaskoczenia, które wymalowało się na jego twarzy, mężczyzna szybko zareagował. Jego oczy zalśniły gniewem, a on sam zamachnął się na nią potężnym ciosem. Alyana z trudem go uniknęła, czując, jak ostrze przecięło powietrze tuż obok jej głowy. Widziała otaczające go płomienia. Chciał użyć mocy, więc i ona również otoczyła się aurą mrozu. Obydwoje skierowali na siebie swoją moc, ale kiedy się połączyła, jakaś niewidzialna siła, mocno odepchnęła ich od siebie. Alyana z jękiem uderzyła o ziemię. Potrzebowała chwili, żeby dojść do siebie. Oszołomienie, chwila dezorientacji i moment na zaczerpnięcie oddechu wystarczył, aby niebo pokryła gęsta ciemność.
       -Co u licha? – usłyszała przytłumiony głos Isandry, która razem z pozostałymi zebrali się wokół białowłosej. Dziewczyna podniosła się na równe nogi. Otarła ciecz wydobywającą się z jej nosa, która okazała się karmazynową krwią. Zerknęła przelotnie na swojego przeciwnika, który również nieco zaskoczony, krwawił z tego samego miejsca. Dzwoniło jej w uszach. Ktoś coś do niej mówił, ale ona nie potrafiła zrozumieć ani słowa. W głowie miała jakieś dziwne przebłyski, które przypominały jej sny nawiedzające ją każdej nocy, w których pojawiała się dobrze jej znana sylwetka osoby, która znajdowała się tuż przed nią. To stąd go kojarzyła. Z jej snów.
         Dopiero kiedy usłyszała przerażający skrzek, odzyskała rezon. Uniosła wzrok i zamarła, widząc jak skrzydlate bestie nadlatują chmarą w ich kierunku. Czerwone ślepia błyszczały w ciemnościach. Wielkie błoniaste skrzydła, rozpięte jak u nietoperzy, z łatwością przecinały nocne niebo. Ich ogony przypominały te u skorpiona – długie, giętkie i zakończone groźnym żądłem i wypełnione śmiercionośną trucizną.
          W wiosce wybuchła panika i chaos. Ludzie zaczęli zamykać się w swoich domach, starając się jak najszybciej uciec od koszmarnych potworów, które momentalnie zanurkowały, wybierając swoje ofiary.
          -Co tu robią Nocturnaki? Myślałem, że nie zapuszczają się tak daleko – rzucił Cyrus i szybko wyciągnął kołczan oraz strzały.
          -Może nie mają już na co polować – odpowiedział Paxton dobywając swojej broni, w postaci niedużego toporka.
          Alya przybrała pozycję do ataku, kiedy dwójka bestii skierowała się w jej kierunku. Zacisnęła mocniej dłoń na rękojeści. Udało jej się uniknąć kilku agresywnych ataków. Jednemu potworowi przebiła skrzydło, zmuszając go przy tym do awaryjnego lądowania. Drugiego potraktowała swoją mocą, zamrażając połowę jego ciała. Kątem oka, obserwowała jak radzi sobie książę. Widziała ogień wydobywający się z jego palców. Spostrzegła jak jeden z Nocturniaków podkrada się za jego plecami, więc niewiele myśląc, chwyciła jeden ze sztyletów, przyczepionych do jej uda i rzuciła nim prosto w czaszkę potwora. Nocturiak zawył z bólu i padł prosto pod stopami mężczyzny. Wymienili się krótkim spojrzeniem i wrócili z powrotem do walki.
         Nie obyło się bez kilu zabitych, ale w końcu poradzili sobie z zagrożeniem. Alyana wzięła kilka głębokich oddechów. Była wyczerpana. Najwyraźniej używanie większej ilości mocy, wcale nie działało na jej korzyść.
         -W porządku? – usłyszała za sobą głos Kala.
        -Tak. Jest okej – odpowiedziała i zerknęła w kierunku księcia, który stał niecałe trzy metry od niej. Również wyglądał na zmęczonego, ale dostrzegła w tym coś jeszcze. Słyszała jego nierówny oddech, wyglądał jakby ledwo trzymał się na nogach. I dopiero teraz zobaczyła charakterystyczną ranę w okolicach obojczyka.
        -Użądlił go. Pewnie długo nie pożyje. To nasza szansa. Uciekajmy, zanim pojawi się więcej tych zasrańców – stwierdził Kal, chowając swój miecz, pokryty niebieskawą cieczą, która była krwią potworów. Miał rację. Jad Nocturniaków szybko się rozprzestrzeniał. Od razu atakował cały układ nerwowy, paraliżował ciało, a potem infekował każdą komórkę. Najpierw pojawiały się drgawki, gorączka, problemy z oddychaniem, a potem dochodziło do niewydolności poszczególnych organów. Paskudna śmierć.
       -Alya? Idziesz? – Kal podprowadził konie razem z Paxtonem. Lekko zmarszczył czoło, kiedy przyglądał się jej zamyślonej twarzy -Chyba nie myślisz, żeby mu pomóc. On by się nawet chwili nie zastanawiał. Porzuciłby cię na pewną śmierć. Zresztą, próbował cię zabić dwa razy!
        -Wiem to! Wiem, ale… Może będzie miał jakieś odpowiedzi. Może wie kim jestem – rzuciła lekko przygryzając dolną wargę.
        -Oj daj spokój! Nie jest tego wart! Sami pójdziemy do tej wiedźmy, dowiemy się wszystkiego czego będzie trzeba. Sami. Po prostu chodźmy już – wyciągnął dłoń w jej kierunku. Dziewczyna przez kilka dobrych sekund się w nią wpatrywała, aż mężczyzna nie upadł sparaliżowany. Alyana niczym poparzona, doskoczyła do niego i uklękła obok.
        -Podajcie mi torbę! – krzyknęła w ich kierunku, po czym wzięła swój sztylet i jednym ruchem rozcięła jego ubranie, odsłaniając bardziej ranę. Wyglądała… Źle.
        -Alya! – syknął Kal.
        -Kurwa, Kal! Przynieś mi tą cholerną torbę! Nie mogę pozwolić mu umrzeć! Nie wiem dlaczego, po prostu nie mogę… - takie miała przeczucie i postanowiła za nim iść. Posłała Isandrze wdzięczne spojrzenie, kiedy to właśnie ona podała jej skórzaną torbę. Wyciągnęła na początku materiał, z którego oderwała kawałek tkaniny i mocno przewiązała go na jego ramieniu.
        -Ej… Ej nie odpływaj, wasza wysokość – powiedziała i wolną dłonią poklepała go po policzku -Jak mi odpłyniesz to koniec, rozumiesz? Popatrz na mnie.
        Kolejną rzeczą jaką wyciągnęła z torby była nieduża fiolka z zielonkawym płynem w środku. Potrząsnęła substancją i odkorkowała buteleczkę. Chwyciła jego rękę i ułożyła ją sobie na swoim prawym udzie. Czuła, że jego skóra była już mocno rozpalona.
        -Będzie cholernie piekło. Jak tylko odzyskasz czucie w palcach to ściśnij mnie za udo, dobrze? Mrugnij raz jak zrozumiałeś – popatrzyła na jego twarz. Może to była głupota co robiła. I może była to ostatnia rzecz jaką zrobi w życiu, bo kiedy tylko mężczyzna odzyska czucie w palcach to przywoła swoją moc i spali ją na popiół, ale ona czuła, że tak właśnie trzeba.
        Powoli wylała substancję prosto na ranę. Czuła jak jego mięśnie się spięły. Pochyliła się, kosmykami włosów delikatnie muskając jego skórę na twarzy. Dmuchnęła chłodnym powietrzem, starając się zniwelować pieczenie. Zaczerwienienie wokół rany powoli zaczynało blednąć, a sama trucizna skutecznie uchodziła z jego ciała przy pomocy podanego medykamentu.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Fire & Ice - Związani przeznaczeniem Empty Re: Fire & Ice - Związani przeznaczeniem {11/08/24, 10:10 pm}

F R A M I R    R H A I     C E R B A R
Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525

        Los potrafił być okrutnie przelotny, ale to fortuna zdecydowanie zakpiła z Framir'a i to prosto w twarz. Opluła go obślizgle gęstą i śmierdzącą jak z rynsztoku śliną. Ledwie zdążył przeciąć spokojnym krokiem kilka przecznic, kupić na drogę apetycznie wyglądające jabłko i wgryźć się w nie, a zaraz po przerzuceniu wzorku z tyłka jednej z dziewek napotkał doskonale mu znaną twarz. Zmroziło go w ciele. Tak, jak tamtej nocy, gdy ich moce starły się ze sobą. Nocne koszmary nie odpuszczały. Za każdym razem widział w nich tę samą twarz, tę samą kobietę, więc i tym razem nie miał wątpliwości. To była ona.
        - Wszystko w porządku? - w jego umyśle rozbrzmiał głęboki, gorejący głos smoczycy.
       - Jak najbardziej, czemu pytasz? - odpowiedział, kiwając głową z kpiącym uśmieszkiem i znów wgryzł się w jabłko, nie spuszczając wzroku ze swej ofiary. Widział jak coś przeczuła i zaczęła się rozglądać, ostrzegając swych towarzyszy. Wiedziała, że tu jest.  To, jakby niewidzialna moc ich do siebie przyciągała.
        - Bo czuję jak cały wrzesz. Podobnie, gdy jesteś sam w łazience - ta kąśliwa uwaga niemalże zrzuciła go z nóg. Żyłka irytacji wypełzła na jego czole. Czemu tego się nie spodziewał? Mógł domyślić się, że bestia odzywa się do niego tylko po to, aby wbić szpilkę. Tak samo jak tamtej nocy, kiedy nieudolnie pozwolił zwiać intruzom. Zemściła się. W końcu jej nigdy nikt nie uciekł. Żadna ofiara.
       - Czy ty wiesz, co to prywatność? - spytał, ale nie oczekiwał odpowiedzi. Wręcz jej nie chciał i odłączył gadzinę nim ta zdążyła mu odpyskować. Musiał się skupić na swojej misji.
         Przystanął, widząc jak ta występuje przed szereg. Odgryzł jeszcze jeden kawałek jabłka, a ogryzek rzucił w kąt. Nie spieszył się, grając na czasie, aby sprawdzić w co była ubrana i jakimi broniami mogła się posłużyć podczas ich starcia.
       - Ledwo poczułem. Trzeba czegoś więcej, żeby ugasić taki płomień - uśmiechnął się półgębkiem, choć w oczach nie pojawiły się drobne zmarszczki. Sięgnął powoli ręką za plecy, aby dobyć swoje krótkie ostrze, a jego ciało wręcz zapłonęło żywym ogniem.
       - Jesteś urocza Kruszyno, jeśli myślisz, że masz ze mną jakiekolwiek szanse - dodał, stając bokiem, gotów na atak bądź zwinny unik przed jej ruchem. - Wcześniej dałem Tobie fory - dodał i przez krótką chwilę posyłali sobie nieme słowa. Milczeli i ani drgnęli, aż Framir znudził się tą farsą i natarł z całą swą mocą na dziewczynę. Mruknął z aprobatą, gdy ta dzielnie odparła atak, a nogi ledwo co się pod nią załamały. Nie przestawał. Nacierał dalej, cierpliwie czekając, aż ta popełni jakiś błąd. Nawet nie wiedział kiedy, otoczenie wokół przestało istnieć. Widział tylko jej włosy prześlizgujące się między ich ostrzami. Iskry, które odbijały się w jej cudownie szarych oczach, w których prawie zgubił własną duszę. Patrzyły na niego z taką intensywnością. Pożerały go żywcem. Tak samo jak zapach, czy determinacja, która biła od tej włamywaczki.
       - Nie tak źle - zagwizdał zaskoczony, lecz z gniewem na twarzy, gdy Alyana zaciskając pięść wycelowała prosto w jego przeponę. Nie chcąc aby długo czekała na rewanż, zamachnął się ostrzem, którego metal wręcz drżał z niecierpliwości, aby posmakować czerwonej cieczy. Moc w nim zawrzała. Wyciekła w postaci gęstych płomieni, otulając ciało właściciela niczym osłona. Wijąc się od nagłego wiatru, ciągnęła się niczym poły płaszcza za jego plecami. Włosy przedłużone ognikami dodawały mu drapieżnego wyglądu. Teraz jeszcze bardziej przypominał bestię, o których mówiono w innych krajach. Nie bez powodu ród ognia był tak przerażający. Tylko potwór mógł dosiadać prawdziwego potwora.
       - Spłoń! - ryknął, ciskając w jej stronę falę ognia. Alyana nie czekała, zrobiła to samo, posyłając taflę lodu prosto w niego, a zderzenie obu sił odrzuciło ich ciała do tyłu. Uderzył mocno w kamienną drogę i przeturlał, trafiając plecami w jedno z stoisk. Jęknął, powoli zbierając się z ziemi. Poczuł metaliczny smak  w ustach i dotknął rozciętej wargi. Splunął krwią na podłogę, wycierając również nos, który na szczęście był cały. odnalazł wzrokiem broń. Była na wyciągnięcie ręki, więc sięgnął po nią, słysząc trzepot skrzydeł. Niebo nagle pociemniało, a on podążył wzrokiem tam, gdzie patrzyła teraz oszołomiona dziewczyna.
       Framir przeklął w myślach, odblokowując połączenie ze swoim smokiem, a ta od razu zawtórowała, że już do niego leci. Rhai kucając podskoczył stając na równych nogach, a potem natarł prosto na nadlatującą bestię. Podskoczył, unikając jej zębisk, a potem przekierowując ogień na ostrze, zatopił je prosto w sam środek jej czaszki. Potwór zawył, wpadając w drewniane stoiska, a ciemnowłosy zeskakując w ostatniej chwili przeturlał się, wstając na równe nogi. Otrzepał kurz ze spodni, a w tym czasie jasnowłosa zamachnęła się rzucając w jego stronę sztyletem. Zamarł, gdy broń przemknęła ze świstem tuż przy jego uchu, ubijając swój pierwotny cel. Spojrzał wymownie na dziewczynę i sam otrząsając się znów ruszył na kolejne stworzenie. Wielki cień przemknął na niebie, a jego białe zębiska oraz pazury zatopiły się w kolejnym latającym Nocturniaku, posyłając go na ziemię. Framir uśmiechnął się w duchu, dziękując swej towarzyszce za interwencję, odcinając łapę kolejnej bestii. Nie było ich końca. Czuł jak powoli siły go opuszczają od korzystania nie tylko z mięśni, jakie wyrobił przez te wszystkie lata szkolenia, ale również moc, którą ciskał w każdą stronę, gdzie znajdowały się potwory. Niestety. Zmęczenie dało siwe znaki, a mroczki, które pojawiły się przed jego oczami, zatoczyły nim nieznacznie, dając szansę jednemu z Nocturiaków na ukąszenie. Framir syknął, łapiąc za pysk stwora i dosłownie usmażył mu mózg. Zziajany, opluł zwłoki, nie słysząc już obcego trzepotu skrzydeł. To był koniec. Przeżył. Przynajmniej atak.
        Czuł, jak wstrzyknięta trucizna szybko rozprzestrzenia się po ciele. Niemiłosiernie piekła pod skórą, pulsowała, a on nie wiedział co począć z tym dyskomfortem. Po chwili poczuł jak traci władzę w nogach, padając jak długi na ziemię.
        - Framirze! - głos smoka rozbrzmiał nerwowo w jego podświadomości.
       - To się porobiło - prychnął, dławiąc się własną śliną, gdy ktoś do niego podbiegł. Obraz był niewyraźny, głos zmieszany z dzwonieniem w uszach. Czy on, umierał? Tak to właśnie wyglądało?
        Bestia wylądowała na jednym z dachów, załamując budynek aż do pierwszego piętra. Wyszczerzyła w stronę dziewczyny ostrzegawczo ostre niczym brzytwa kły, obserwując uważnie, co robiła. Framir był już jedną nogą w grobie. Przytaknął, nawet nie wiedział czemu. Był to głupi odruch, a potem poczuł zimno. Zimny metal na swym ciele, a potem piekącą ciecz. Później... później była tylko ulga w postaci subtelnego chłodu. Chciał zamknąć oczy i zasnąć, dać się całkiem temu otoczyć, ale ktoś mu zabronił.
        W ten, nagle otrzeźwiał. Nie wiedział ile czasu mu to zajęło, ale wszystkie zmysły się wyostrzyły, a ciemnowłosy zobaczył nad sobą tak cholernie znajomą twarz.
       - Czy ty mnie... właśnie uratowałaś? - spytał, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Zamiast uciec, pozwolić mu zdechnąć, ta go jeszcze ratowała. Czy ta dziewczyna była zdrowa na umyśle? Czy życie było jej miłe?
       - Jesteś najprawdziwszą blondynką - parsknął, czując ból w przeponie i rozkaszlał się, łapiąc za brzuch. - Czy ktoś wie, co tu się wydarzyło? Co one tu robiły? - spytał, wskazując ruchem głowy na martwe cielska, ale i tak nie spuszczał wzroku z jasnowłosej, jakby byłą jakimś duchem, który mógł zniknąć, jeśli tylko zamruga.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Fire & Ice - Związani przeznaczeniem Empty Re: Fire & Ice - Związani przeznaczeniem {12/08/24, 08:18 am}

A L Y A N A         M O N T R O S E
❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄


            Uważnie obserwowała jego ranę, która z każdą kolejną minutą wyglądała coraz lepiej. Nie było obrzęku, a nieprzyjemna dla oka, żółtawa ropa przestała sączyć się z użądlenia. Poczuła jakby jakiś niewidzialny ciężar opuścił jej ciało. Kiedy trucizna zaczęła ustępować, a kolor jego skóry powoli wracał do normy, zauważyła jak otwierał oczy. Jak wpatrywał się w nią z mieszanką zaskoczenia i ulgi, która pewnie wybrzmiała, kiedy lekarstwo skutecznie zaczęło usuwać truciznę z jego organizmu.
             Przez chwilę milczała, wpatrując się w jego niebieskie znajome oczy, które nieraz nawiedzały ją we śnie. Ocaliła mu życie. Ocaliła życie swojego wroga, który jeszcze przed kilkoma chwilami próbował ją zabić z zimną krwią. A jednak, nie czuła w sobie wyrzutów sumienia. Miała przeczucie jakby właśnie tak miało być. Wzięła wdech, a potem powoli wypuściła powietrze z płuc.
             -Najwyraźniej. Podejrzewam, że słowo, którego teraz szukasz to „dziękuję” – powiedziała chowając pustą fiolkę po lekarstwie z powrotem do torby. Mogła się jeszcze kiedyś przydać.
            Kątem oka zerknęła na smoka, który uważnie przyglądał się każdemu jej ruchowi. Wcześniej całą swoją uwagę skupiła na księciu, chociaż doskonale zdawała sobie sprawę z obecności czarnego gada. Musiała przyznać, że był… spory. I naprawdę przerażający. Nie miała pojęcia czy poradziłaby sobie, gdyby smok właśnie postanowił zionąć w jej kierunku płonącym oddechem. Czy jej moc byłaby na tyle silna, aby udaremnić mu spopielenie jej. Miała jednak nadzieję, że sam jej gest, uratowania jego towarzysza był na tyle przekonujący, że nie zrobi tego w najbliższym czasie.
              Podniosła się z kolan i odsunęła na bezpieczną odległość, gdyby jednak chłopak postanowił od razu zaszarżować. Wiedziała, że potrzebował jeszcze chwili, aby jego wszystkie siły wróciły do pełnej sprawności, ale tak czy siak, wolała nie ryzykować. Zamiast tego powędrowała wzrokiem po ciałach poległych potworów oraz ich zabitych ofiar. Nocturniaki… No właśnie skąd one się tu do licha wzięły?
             -Kto wie… Nigdy wcześniej nie zapuszczały się tak daleko od domu. Czasami widywano je na granicach Roclvale, Sylphorii i Aquarionu, ale to wszystko – powiedziała, wzruszając lekko ramionami. Miała z tymi bestiami kilkukrotnie do czynienia, w większości przy próbach kręgu. Nie były one łatwymi przeciwnikami i z całą pewnością nie znalazły się one tu przypadkowo.
             Popatrzyła z powrotem na mężczyznę, który cały czas nie spuszczał z niej swojego wzroku. Znów mrowienie na karku przybrało na sile. Nie potrafiła tego wytłumaczyć, ale miała wrażenie, że w pewien sposób byli ze sobą powiązani. Te sny nie mogły być jedynie zbiegiem okoliczności. A ona musiała się dowiedzieć skąd pochodziło to połączenie. Dlaczego akurat on?
              -Wiesz kim jestem? – spytała po chwili momentalnie prostując plecy niczym struna. Może to było naiwne z jej strony, aby pytać o takie informacje. Spodziewała się, że nawet jeśli zna odpowiedź na to pytanie, to pewnie tak łatwo jej nie powie.
             -Czujesz to, prawda? Ten dziwny dreszcz na karku, przyciąganie względem siebie i jednocześnie jakaś dziwna oporność… No i te sny. Ty też ich doświadczasz, czuję to – powiedziała cicho, a jej ciało było napięte, aby w każdej możliwej chwili odskoczyć i uciec.
             -Wiesz co one oznaczają? – kolejne pytanie przecięło powietrze. Może… Może ich spotkanie wcale nie było przypadkowe. Może to los skrzyżował ich ścieżki, aby im coś zakomunikować. Tylko co?
              Przystępowała z nogi na nogę, zastanawiając się przez chwilę co powinni teraz zrobić. Cyrus mógł ich przenieść w dalsze miejsce, ale na pewno nie wszystkich na raz. Była pewna, że gdyby zrobiło się gorąco, chłopak na pewno domyśliłby się co powinien zrobić. Musiałaby im kupić tylko trochę czasu. Kilkanaście cennych sekund. Oblizała niepewnie wargi.
              -Wybieramy się do Wiedźmy z Bleirn. Wieszczki. Liczę na to, że pomoże odpowiedzieć mi na moje nurtujące pytania – rzuciła w końcu, a Kal, który stał kilka kroków od niej, aż się zapowietrzył. Wiedziała, że nie podobała mu się ta cała sytuacja. Pewnie też nie zdążył jeszcze ochłonąć po ich starciu w pałacu.
             -Alya… Nie rób tego – ostrzegł, a na jego twarzy widniała mieszanka niepokoju i dezaprobaty. Alya jednak w tym momencie zupełnie go zignorowała.
              -Jeśli nie zamierzasz kazać swojemu smokowi nas spalić… – na krótką chwilę rzuciła okiem na bestię, która jedynie wytrzeszczyła kły  -…to byłabym wdzięczna. Szczególnie, że dwa razy uratowałam ci życie. A z tego co wiem… Ludzie z rodu ognia nie są na tyle niehonorowi, aby nie spłacić długu za ocalenie życia. Proponuję więc, abyś wyruszył z nami. Dowiemy się o co chodzi z tym całym bałaganem i przy okazji możesz wykorzystać okazję i zapytać się, kto zapłacił za zgładzenie twojego ojca. Zlecenie było anonimowe, więc od nas tak czy siak się tego nie dowiesz. W każdym razie obydwoje coś na tym zyskamy.
            Uważnie przyglądała się każdemu ruchowi, każdemu drżeniu jego mięśni, każdej zmarszczce, która pojawiła się na jego idealnej twarzy. Wiedziała, że musiała myśleć do przodu. Próbowała cokolwiek wyczytać z jego mimiki, ale jego twarz nie wyrażała zupełnie nic. Jakby właśnie zastanawiał się nad każdym możliwym scenariuszem, który powinien rozegrać.
           -To jak będzie, władco płomieni? – rzuciła odgarniając lewą ręką kilka kosmyków włosów, które wydostały się z jej luźnego warkocza.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Fire & Ice - Związani przeznaczeniem Empty Re: Fire & Ice - Związani przeznaczeniem {15/08/24, 04:24 pm}

F R A M I R    R H A I     C E R B A R
Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525

        Prychnął rozbawiony tą uwagą. Wszystko wszystkim, ale nie miał zamiaru dziękować komuś takiemu. Nie prosił o uratowanie mu życia. Jego błąd świadczył o słabości, za którą powinien zapłacić. Poza tym z tyłu głowy coś mu podpowiadało, że zawsze mogła to później wykorzystać, aby znów dobrać do gardła króla. Framir miał jeden cel, bardzo wyraźny: schwytać włamywaczy, a nawet zabić, gdyby zaszła takowa potrzeba.
         - Mam ją spopielić? - gardłowy głos smoka rozbrzmiał w głowie ciemnowłosego. Nachyliła się nieznacznie, szczerząc swe kły, a ten tylko uniósł dłoń ku górze, aby powstrzymać od tego czynu Xinirrais.
         Z stęknięciem wstał na równe nogi, otrzepując się z kurzu oraz odłamków gruzu. Odnalazł swoje ostrze, schował do pochwy z tyłu pleców i dotknął miejsca, w które wcześniej trafiła bestia. Wciąż czuł dyskomfort i lekkie pieczenie, a mięśnie nadal nie uginały się pod jego wolą. Potrzebował paru godzin, aby całkowicie dojść do siebie. Ocenił szybko pokiereszowany, rozcięty strój,  który do niczego się już nie nadawał. Cóż, skoro chciała go rozebrać, mogła grzecznie poprosić, a nie dobierać się do niego jak jakieś zwierzę.
       - Muszę to zgłosić - pomyślał na głos. Jeśli faktycznie te stwory coraz częściej zapuszczały się na obce tereny, to musiało coś się wydarzyć na ich ziemiach. Brak jedzenia? Wody? A może jakiś jeszcze groźniejszy przeciwnik?
        Przystanął przy częściowo zwalonej ścianie, podpierając się ramieniem o nią, tuż pod wielkim łapskiem smoczycy i bez jakichkolwiek pohamowań zaczął lustrować dziewczynę z dołu do góry. Jeszcze nigdy żadna kobieta tak nie przyciągała jego wzroku. Anielsko białe włosy, nawet w nieładzie dodawały jej uroku. Do tego ubrudzona kurzem, nieskazitelna cera i te okrągłe, duże, szare oczy. Nadal pochłaniały go żywcem, paliły, sięgając aż po same kości. Leniwie zjechał do jej wyćwiczonych pośladków, które ledwo opinały w swych objęciach spodnie i odruchowo uniósł jedną brew. Nie przestał się w nie gapić nawet, kiedy dziewczyna odwróciła się w jego stronę. Mrowienie się nasilało, a ciekawość pchnęła Framira, aby odbił się od zniszczonej ściany i zrobił parę kroków w jej stronę. Wrócił do oczu nieznajomej, chowając dłonie do kieszeni spodni, choć pragnął skrzyżować je w obronnym geście, aby już na niego nie patrzyła w ten sposób. Jakby chciała cos mu przekazać, zapytać o coś niewłaściwego.
       - Owszem, wiem - przytaknął, chrząkając. - Zmorą - odpowiedział jak zahipnotyzowany i słuchał jej dalej. W tej chwili cały świat przewrócił się do góry nogami na słowa dziewczyny. Tak, jakby go podglądała i wiedziała o wszystkim, czego nikomu jeszcze nie mówił. O tych dziwnych snach, w których go nawiedzała, o tym dziwacznym uczuciu, gdy tylko ją widział lub czuł w pobliżu. To irytujące przyciąganie, jakby byli jacyś przeklęci. Nie, Framir nie wierzył w przeznaczenie. Ale jeśli mieli się spotkać. Jeżeli ich dwójka była sobie przeznaczona, a król coś ukrywał? Widział doskonale jego złość i chęć mordu, gdy tylko dostrzegł lód w korytarzu. Coś wiedział i nie chciał mówić.
      Pokiwał przecząco głową. Nie miał pojęcia, co to wszystko mogło oznaczać, ale domyślał się i nie odpowiadało mu to.
      - Będą z tego kłopoty, Framirze. Schwytaj ją i wracajmy
       - Wiesz, że nie możemy. Ojciec coś ukrywa, a ja chcę się dowiedzieć, co - atmosfera była wyczuwalnie cięższa. Czuł napiętego smoka, który w każdej chwili mógł ruszyć, więc Framir stał plecami zwrócony do niej niczym nie wzruszona skała, mur dzielący wszystkich od katastrofy. Do tego towarzysze dziewczyny byli równie zniecierpliwieni ich staniem, ich czekaniem i rozmową.
       Przełknął głośno gulę śliny, gdy jasnowłosa przestępowała uroczo jak mała dziewczynka z nogi na nogę. Jakie to mylące. Ktoś, kto jej nie znał mógł się nabrać i chwilę później otrzeźwieć z nożem w gardle.
       Wzrok ich kata powędrował na wargi Alyany. To, jak subtelnie je oblizała.
       - Wiedźma hmm? - uniósł krzaczastą brew ku górze, zerkając na moment w stronę niezadowolonego towarzysza i słuchał dalej. To nie był głupi pomysł, ale jaki byłby z niego syn, gdyby się sprzeciwił ojcu, koronie swego kraju? Zostałby uznany za zdrajcę. Właśni bracia musieliby go zabić. Gdyby się dowiedzieli oczywiście o tym, co właśnie miał zamiar zrobić.
       - Framir
       - Nie czytaj mi w myślach - ostrzegł smoka. Cały czas rozważał. Mógł ich wpędzić w pułapkę. Pojechać z nimi do wiedźmy, wysłuchać, a potem poczekać na posiłki. Wszyscy byliby zadowoleni. Prawda?
       - Igrasz z ogniem, Kruszyno - parsknął, widząc jak dumnie zarzucała zagubionym kosmykiem włosów - A może Śnieżynko? Niech będzie. Zabiorę się z wami. Chętnie usłyszę, co ma mi do powiedzenia Bleirn - wyprostował się niczym struna. - Tylko znajdę coś na zmianę. Nie chcę nikogo rozpraszać ani zawstydzać - oznajmił, patrząc za jej smukłe ramie w stronę pozostałej gromadki. Nie wspominając już o tym, że nie miał... konia, a lot na smoku mocno zwracałby uwagę obcych.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Fire & Ice - Związani przeznaczeniem Empty Re: Fire & Ice - Związani przeznaczeniem {16/08/24, 09:39 am}

A L Y A N A         M O N T R O S E
❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄

          Nie cofnęła się nawet o milimetr, kiedy się do niej zbliżył, choć czuła jego intensywność. Tak jakby jego obecność była niemalże namacalna, jak gorąco bijące z rozżarzonego węgla. Z tyłu usłyszała ciche chrząknięcie metalu, jakby jej towarzysze byli gotowi na jego atak wymierzony w jej kierunku. Zadarła głowę i zmrużyła oczy. Oczywiście spodziewała się, że jego odpowiedź jej nie usatysfakcjonuje.
           Odetchnęła głęboko, starając się zapanować nad gniewem, który nagle w niej wzbierał. Słysząc, jak Framir z nieukrywaną drwiną nazywa ją „Kruszyną”, jej duma została ugodzona prosto w serce. Jego ton, pełen subtelnego lekceważenia, a także sposób, w jaki to powiedział, jakby rzucał wyzwanie, sprawiły, że w jej oczach pojawiły się błyski gniewu.
            -Nie nazywaj mnie tak – syknęła słysząc to pieszczotliwe przezwisko.  Tak jakby była jedynie małą, bezbronną dziewczynką, a nie kimś, kto przetrwał o wiele więcej niż on mógł sobie wyobrazić. Dupek.
            -W takim razie pospiesz się. Ruszamy za dziesięć minut – rzuciła jeszcze, po czym odwróciła się i podeszła do swojego wierzchowca, sprawdzając czy aby na pewno mieli wszystkie zapasy. Musiała jakoś stłumić to irytujące uczucie, które pojawiało się za każdym razem, kiedy chłopak był blisko. Jednak pomimo tego, że czuła magnetyczne przyciąganie i dziwną więź między nimi, to w żadnym stopniu nie potrafiła mu zaufać.
           -Jesteś pewna tego co robisz? – z zamyślenia wyrwał ją głos Isandry, która właśnie dosiadała swojego kasztanowego konia. Zerknęła na nią uważnie i powoli wypuściła powietrze z ust, tak jakby przez kilkanaście dobrych sekund je wstrzymywała.
            -Nie. Dlatego miejcie go na oku – mruknęła, sprawdzając jeszcze wyposażenie broni, które miała pod ręką. Isandra skinęła głową, ale po chwili na jej twarzy wyrósł szeroki uśmieszek.
           -Pomimo tego, że chce nas zabić, to jest całkiem słodki – powiedziała, na co Alya uniosła brwi.
           -No co? Chyba mi nie powiesz, że nie chciałabyś zobaczyć, co ma pod tymi ciuszkami. Z takim ognistym temperamentem musi być cholernie dobry w łó… - białowłosa rzuciła w jej kierunku jeden z plecaków, na co brunetka roześmiała się głośno -Dobra, dobra! Już nic nie mówię!
           Z Isandrą łączyła ich wyjątkowa więź. Na początku ich znajomości mocno ze sobą rywalizowały. Można by powiedzieć, że były gotowe się pozabijać podczas prób. Niejednokrotnie brały udział we wspólnych sparingach i na zmianę lądowały pokiereszowane u medyków. Przełomem ich relacji była wspólna wyprawa w góry. Isandra złamała nogę i to właśnie Alya była tą, która sprowadziła ją do bazy w jednym kawałku. Od tamtej pory ich zaufanie względem siebie wzrosło, a Isa była dla Alyi jak siostra.
            Najwyraźniej wszystkie konie, które były w wiosce zostały zmasakrowane przez Nocturniaki, więc chcąc nie chcąc musieli oddać Framirowi jednego z ich koni. Kal niechętnie odstąpił mu swojego i zajął miejsce zaraz za Alyaną, obejmując ją z dwóch stron i chwycił w dłonie lejce jej karej klaczy. Wiedziała, że kiedy tylko znajdą się w swoim towarzystwie będą musieli porozmawiać. Widziała, że był spięty. Nie rzucał swoimi żartami, a jego napięcie na twarzy było widoczne gołym okiem. Zastanawiała się jednak czy był zły na nią, czy na tą całą sytuację.
            Podróż głównie przebiegała w milczeniu. Do Aurelium mieli jeszcze dwie godziny drogi i mimo, że było już w miarę blisko do celu, to postanowili zrobić krótki postój na odpoczynek i posiłek. Dochodził wieczór. Polana, na której się zatrzymali była skryta na skraju gęstego lasu. Gęsta, bujna trawa lśniła w blasku słońca kryjącego się już powoli za horyzontem. Ciszę przerywał jedynie śpiew ptaków i cichy szmer strumyka, który płynął wzdłuż krawędzi polany. Kal wstał, zabierając ze sobą bukłak i skierował się w stronę strumienia, aby napełnić go świeżą wodą. Alya stwierdziła, że była to dobra okazja, aby porozmawiać z nim na osobności, więc sama dźwignęła się na nogi, po czym ruszyła za nim.
              -W porządku? – zapytała niepewnie, kiedy znaleźli się dość daleko od wścibskich uszu. Chłopak stał do niej plecami i momentalnie zesztywniał na dźwięk jej głosu. W ciszy napełnił zawartość bukłaka i powoli się do niej odwrócił.
           -W porządku? Czy ty naprawdę mnie o to pytasz? – zmarszczył brwi i zilustrował ją spojrzeniem od stóp do głów -Nie, Alya. Nie jest, ani trochę, w porządku. Zdajesz sobie sprawę, że ogromnie nas naraziłaś decyzją, którą podjęłaś? Oczywiście, że nie. Bo ty zawsze, kurwa, robisz co chcesz nie zważając na konsekwencje. Co, jeśli on nas zdradzi? Co, jeśli jest tutaj tylko po to, żeby nas wydać swojemu ojcu? Ty nawet nie myślisz o tym, jakie to może mieć skutki!
            -Kal, nie jestem dzieckiem, które potrzebuje twojej zgody na każdy krok. Przestań traktować mnie jakbym nie wiedziała, co robię. Po prostu… Po prostu musisz mi zaufać – powiedziała cicho, na co chłopak pokręcił głową.
         -Zaufać? Po tym co widziałem? Po tym jak zataiłaś przede mną tyle rzeczy? – warknął.
          Alya już otwierała usta, aby coś powiedzieć, ale zaraz je zamknęła. Chyba po raz pierwszy, zupełnie zabrakło jej słów.
           -Myślałem, że cię znam i, że ufamy sobie bezgranicznie przez to co razem przeszliśmy, a tymczasem ty mnie cały czas okłamujesz. Dlaczego nie powiedziałaś mi o mocy? Dlaczego nie powiedziałaś o tych dziwnych snach, które cię nawiedzają? – spytał nieco ostrzejszym tonem, niż zamierzał, a dziewczyna, niczym skarcona dziewczynka, mimowolnie spuściła wzrok.
            -Przepraszam. Caius zabronił mi o tym mówić. Chciał mnie w ten sposób chronić. A jeśli chodzi o te sny to… cholera, sama nie wiem. Nie sądziłam, że są one czymś istotnym – westchnęła i założyła ręce na piersi. Kal uniósł brew i parsknął.
            -Śnisz o obcym mężczyźnie i uważasz, że to nie jest istotne? Czy… Czy jak byliśmy razem to ty też…? – czuła jakby gula podeszła jej do gardła. Wiedziała o co pytał. Czy, gdy była z nim w łóżku to również w jej snach widziała Framira. Nie miała serca, aby mu odpowiedzieć słowami, ale widząc jej wzrok, chłopak jedynie zacisnął szczęki i zaklął -Kurwa.
             Próbował ją wyminąć, ale ona chwyciła ją za rękę.
            -Kal, poczekaj…
          -Nie dotykaj mnie! – wyrwał jej swoją rękę, a potem odetchnął głęboko, jakby próbował uspokoić wszystkie targające nim emocje -Po prostu zostaw mnie w spokoju.
             I odszedł w stronę pozostałych. Alya przetarła twarz otwartą dłonią i westchnęła ciężko. Wiedziała, że musiał ochłonąć, przetrawić te wszystkie informacje. Jednak bała się, że ich relacja już nigdy nie będzie taka sama jak kiedyś.
             Przeniosła wzrok na Framira, który uważnie przyglądał się całej sytuacji. Miała ochotę pokazać mu środkowy palec, aby się odwalił od nie swoich spraw, ale wtem coś innego przykuło jej uwagę. Najpierw poczuła jak wszystkie włosy stają jej dęba. Nie potrafiła pozbyć się uczucia, że coś obserwuje ich z cienia drzew. Konie niespokojnie wybiegły dalej od skraju lasu. Tajemnicza zakapturzona postać wyłoniła się zza pnia w towarzystwie otaczających ją cieni. Alyana natychmiast poczuła przeszywające zimno, które przeniknęło jej ciało. Instynktownie sięgnęła po broń i ruszyła pędem w jej kierunku, ale zanim zdążyła zareagować, postać uniosła rękę pokrytą skomplikowanymi wzorami, a ciemna mgła wystrzeliła w ich kierunku, otaczając ich wszystkich. Miała wrażenie jakby właśnie wkroczyła w gęste błoto, a jej nogi przemieniły się w ołów. Ciężko jej było się poruszać, ale dzielnie przedzierała się w kierunku przeciwnika. Mimo to, było jej coraz ciężej pokonywać niewidzialny opór, a może to ta tajemnicza mgła przybierała jeszcze bardzie na sile. Nogi się pod nią ugięły, opadła na kolana, tak jakby jakiś ciężar ciążył jej na plecach.
           -Proszę, proszę… A jednak moi szpiedzy się nie pomylili. Lód i ogień we własnej osobie – kobiecy głos wydobył się spod kaptura.
          Kątem oka dostrzegła, że postać poruszyła się i teraz powoli kroczyła pomiędzy nimi, jak sęp poszukując najsłabszej ofiary. Zatrzymała się przed białowłosą i przez krótki moment ilustrowała ją spojrzeniem. Alya próbowała zamachnąć się swoim mieczem, ale ręka cały czas odmawiała jej posłuszeństwa jakoby była spętana.
             -Kim ty u diabła jesteś? – syknęła przez zaciśnięte zęby, a śmiech kobiety rozniósł się echem po polanie.
            -Ja? Jestem kapłanką w królestwie mroku. Służką mojego ukochanego pana, który z radością przyjmie nowiny o waszej dwójce – przeniosła wzrok z Alyany na Framira i ruszyła ku niemu.
            -Ugh, ależ ty przystojny. Nawet ta skaza na twarzy dodaje ci uroku – zachichotała kokieteryjnie i przejechała palcami po jego bliźnie, a potem momentalnie je odsunęła, tak jakby właśnie została poparzona.
            -Gorący. Podoba mi się – odsunęła się kilka kroków, z powrotem w stronę lasu i uniosła dłonie do góry, tak jakby właśnie próbowała zmówić jedną z modlitw -Związani przeznaczeniem. Jak to uroczo brzmi, prawda? Co powiecie na to, aby jeszcze bardziej podkręcić te wasze „przeznaczenie”?
           Alyana poczuła, jak coś zaciska się wokół jej serca, jakby niewidzialne więzy oplątywały jej duszę. Kobieta uniosła ręce wyżej, a pomiędzy Alyaną a Framirem pojawiła się cienka, srebrzysta nić, która wibrowała i skręcała się, jakby żyła własnym życiem, a później rozpłynęła się w powietrzu.
           -I dopóki śmierć was nie rozłączy, nabiera nowego znaczenia – kobieta roześmiała się  i cofnęła z powrotem w gęstwinę drzew, zadowolona z efektu swojego czaru i tym samym sprawiła, że magia, która ich otaczała, zniknęła razem z nią.
           Alyana potrzebowała chwili, aby dojść do siebie, w przeciwieństwie do Framira, który momentalnie rzucił się do biegu za kobietą. Wpadł między drzewa i zupełnie zniknął jej z oczu. Ta cała kapłanka… Zdecydowanie miała jakąś wiedzę o tym, co im się przytrafiło. Co mogła oznaczać ta dziwna więź między nimi. Chciała już wstać i również ruszyć w pogoń, ale ból, który po chwili poczuła był tak natychmiastowy i oszałamiający, że po raz kolejny opadła na kolana. Poczuła,  jakby ktoś wbił jej rozżarzone sztylety w klatkę piersiową, a potem zaczął je skręcać, próbując rozerwać jej ciało od środka. W głowie zabrzmiał huk, jakby tysiące dzwonów dzwoniło jednocześnie, a płuca wręcz paliły ją od środka walcząc o każdy oddech. Alyana chwyciła się za klatkę piersiową, próbując uspokoić rozszalałe serce, ale bezskutecznie. Każda sekunda była torturą, a ona zupełnie nie wiedziała co powinna zrobić. Myślała, że jeszcze chwila i po prostu skona.
          -Suka związała ich ze sobą jeszcze bardziej – usłyszała po chwili przytłumiony głos Cyrusa, który jednym ruchem wziął ją na ręce, a potem przeniósł ją do środka lasu, gdzie kilka metrów dalej, klęczał Framir. Ból powoli ustępował z każdym kolejnym krokiem, kiedy znalazła się blisko niego, aż w końcu gdy znaleźli się wystarczająco blisko siebie, wszystko nagle ucichło. Dziwna ulga wypełniła całe jej ciało tak, że w końcu mogła wziąć kilka spokojnych oddechów.
          -Chyba będziecie mieć kolejną prośbę dla naszej drogiej wiedźmy, a do tego czasu postarajcie się od siebie zbytnio nie oddalać – odparł Cyrus, a Alya zerknęła na Framira nieco zdezorientowana i zaskoczona. Musieli się do tej wiedźmy dostać jak najszybciej.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Fire & Ice - Związani przeznaczeniem Empty Re: Fire & Ice - Związani przeznaczeniem {19/08/24, 05:20 pm}

F R A M I R    R H A I     C E R B A R
Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525

        Szybko ogarnął samego siebie, wydał rozkaz swojej bestii, aby leciała za nimi w odpowiedniej odległości. Kilka kilometrów dla smoka nie sprawiały mu różnicy, zwłaszcza, że spokojnie mogła ich odnaleźć dzięki więzi z Framirem. Dlatego przytaknęła na te polecenie, czekając grzecznie aż ruszą jako pierwsi w drogę. Z zaintrygowaniem przyglądała się swymi oczyskami w swego jeźdźca, gdy ten zerkał na dwójkę ludzi siadających razem na jednego konia, aby on sam miał dla siebie kopytnego. Czuła emocje jakie w nim krążyły. Zdenerwowanie, irytacja, a może nawet kępka zazdrości. Cóż, z pewnością by nie pogardził siedzeniem za białowłosą. Miałby możliwość porozmawiania z nią, ale najwidoczniej inny samiec alfa miał podobne plany, a może zwyczajnie nie chciał pozwolić im się do siebie zbliżyć. Łuskowata bestia dobrze się bawiła, oglądając ten teatrzyk. Pożegnała się z Framirem, a potem, gdy po paru kilometrach straciła trop, a dokładniej zapach ognistego chłopaka, rozprostowała swe skrzydła i wzbiła w powietrze.
         Młody Cerbar jechał na koniu niemalże ostatni. Wciąż pilnowany przez dwoje osób, spoglądał przed siebie na "parę zakochanych". Atmosfera była napięta i nikt nie chciał za bardzo rozmawiać, aby czasem nie palnąć istotnych informacji. Nikt mu nie ufał. I dobrze, bo sam nie miał pewności co do tej grupki. Gdy prawie dojechali i postanowili zrobić przystanek, Framir czuł już pełnię swych sił. Postanowił więc rozpalić ognisko. Razem z Is, która robiła za jego ochroniarza, poszukali drewna na opał. Framir ułożył odpowiedni stożek, starając się podtrzymywać rozmowę z dziewczyną, a potem wyciągając obie dłonie ku drewnie, podgrzewając go i obsypując iskrami, rozpalił ognisko.
         - Powinno wystarczyć - stwierdził zadowolony z siebie, wstając na równe nogi. Dostrzegł jak białowłosa, temperamentna dziewczyna ruszyła za szerokim w barkach chłopakiem, aby ewidentnie zagrzebać topór wojenny.
          - Och, czyżby kłótnia kochanków? - spytał rozbawiony od ucha do ucha Framir, gdy mijał go podminowany Kal. Ten jedynie prychnął, bąknął coś pod nosem, co miało wkurzyć ognistego i odszedł, rzucając na ziemię bukłak z wodą. Isandra tylko popatrzyła to na jednego, to na drugiego znacząco chichocząc. Dość dyskretnie, aby samej nie oberwać, a Framir niemalże parsknął śmiechem na widok wkurzonej miny Alyi.
        - Framir, zbliża się ktoś do was - zaniepokojony głos smoka spiął ramiona chłopaka. Rozglądnął się, ale nikogo nie widział. Za to Alya, jakby coś przeczuwając zaczęła węszyć. W jednej chwili zza drzew wyłoniła się podejrzana postać i Framir nie czekając, jak na zawołanie ruszył ku niej razem z jasnowłosą. To był odruch. Reakcja ciała na coś, co mogło im zagrażać życiu i nie pomylili się oboje. W jednej chwili ciało ognistego zrobiło się cięższe. Jakby niósł na swych barkach setki, a nawet tonę kamieni. Było mu coraz ciężej. Brakowało tchu, aż poddał się temu uczuciu, padając na kolana. Kapłanka podeszła do niego, obmacując mu twarz, a ten ze wstrętem potrząsnął nią, aby zrzucić z siebie ten obrzydliwy dotyk, od którego miał ochotę wbić jej nóż w gardło.
       - Co ty... - chciał spytać co miała na myśli, co wie o jakiejś przepowiedni, ale w ten poczuł dziwne, niepokojące uczucie zaciśnięcia na sercu. Jakby ktoś złapał je w dłonie i kurczowo trzymał. Zakrztusił się od tego doznania, wręcz morderczo spoglądając na spowitą cieniami postać. Cienka nić zaczęła pląsać między nim, a Alyą, jakby była pojedynczym włoskiem na rozszalałym wietrze, a potem zniknęła. Razem z postacią oraz tym powalającym uczuciem. Framir nie czekał ani sekundy dłużej. Skoczył za nią w pogoń do lasu. Widział jak poły jej płaszcza mkną między konarami, a on sam nie zwalniał, aż do pewnego momentu. Serce gwałtownie go zakuło. Raz, drugi. Nogi zdrętwiały, odmawiając umysłowi posłuszeństwa. Oparł się o jedno z drzew, zrobił kilka kroków i padł na ziemię wyścieloną mchem. Zimne poty zaatakowały całe ciało. Oddech stał się nierównomierny.
       - Suka! - przeklął, waląc pięścią o ziemię. Miał wrażenie, że zaraz zemdleje od tego ciśnienia, od bólu i gorąca, które w nim szalało, ale wszystko zaczynało słabnąć. Nie wiadomo z jakiego powodu, dopóki nie usłyszał czyiś kroków. Odwrócił się za siebie, dostrzegając Cyrusa niosącego w ramionach Alyę i wszystko stało się jasne.
       - Chyba komuś się to nie spodoba - parsknął śmiechem w stronę dziewczyny, oczekując od niej jakiejś riposty, albo chociażby środkowego palca.
       Wszyscy wrócili do ogniska. Pax oraz Jareth złapali konie, gdy reszta uporządkowywała zapasy oraz przygotowywała posiłek. Musieli mimo wszystko odpocząć, napełnić swoje oraz koni brzuchy, a potem w końcu dotrzeć do celu wyprawy. Framir ze swoim patykiem nadzianego mięsa oraz kubkiem ciepłej zupy usiadł z dala od reszty, pod drzewem, o które wygodnie się oparł. Nie chciał za bardzo spoufalać się z włamywaczami własnego królestwa. Poza tym ewidentnie mieli coś do obgadania. Dlatego zwyczajnie wgryzł się w kawałek przypieczonego mięsa, odrywając go i żując dłużej niż było to potrzebne.
       - Znalazłaś ją? - spytał swoją smoczycę.
       - Niestety nie. Użyła magii kamuflującej. To nie była zwykła kapłanka, czy czarownica. Zna się na rzeczy. Wiedziała, że ją śledzę
       - W porządku. Powiadom smoka Liama, że ciągle jesteśmy na tropie - rozkazał, słysząc niezadowolony warkot bestii. Nie lubił kłamać, tak samo jak ona, ale musieli. Nie chciał, aby ktoś się wtrącał, bo wiedział, że jeśli to zrobi, nie dowie się prawdy o ich przeznaczeniu.  Do tego nie mógł odejść zbyt daleko dziewczyny, bo zaraz znów oboje padliby jak dłudzy na ziemię. Co... cholernie utrudniało.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Fire & Ice - Związani przeznaczeniem Empty Re: Fire & Ice - Związani przeznaczeniem {19/08/24, 08:10 pm}

A L Y A N A         M O N T R O S E
❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄

             Kiedy Framir rzucił w jej stronę ten drwiący komentarz, z trudem podniosła głowę, próbując wykrzesać z siebie chociaż cień irytacji. Jednak była zmęczona, aby odpowiedzieć jakkolwiek na jego prowokacje. Pomimo tego, że ból fizyczny całkowicie ustąpił, to czuła w sobie zatrważający niepokój, a jej głowę wciąż widniał obraz tajemniczej kapłanki oraz jej słowa dotyczące tego całego przeznaczenia. Na samą myśl jej głowę przeszywał pulsujący ból.
              Podniosła się już o własnych siłach i całą trójką, wrócili z powrotem do obozu. Co jakiś czas, zerkała kątem oka na księcia, z którym wcale nie chciała być związana w tej sposób. Zupełnie nie rozumiała tego, jak los mógł sobie z niej tak po prostu zakpić zmuszając ją do znoszenia obecności kogoś, z kim nie chciała mieć nic wspólnego. Mogła go tam po prostu zostawić i poczekać, aż trucizna Nocturniaka doprowadzi go do śmierci. Miałaby przynajmniej jeden problem z głowy. A jednak, coś z tyłu głowy powtarzało jej, że nie mogła go tak po prostu zostawić na pewną śmierć.
               Miała jedynie nadzieję, że to wszystko co się stało, nie przybije to kolejnego gwoździa do trumny jej relacji z Kalem. Dostrzegła go zaraz po przekroczeniu linii lasu. Stał z zaplecionymi rękoma na piersi, uważnie się w nich wpatrując. Mimo jego napięcia, dostrzegła również jakąś krztę troski wymalowaną w jego ciemnych oczach.
               Usiadła przy ognisku z pozostałymi, uważnie wpatrując się w trzaskający ogień. Atmosfera wydawała się napięta i najwyraźniej nikt nie chciał przerwać tej niezręcznej ciszy.
               -Ta kapłanka… To nie była przypadkowa napaść. Musiała wiedzieć, że tędy idziemy. Tak jakby na nas czekała – odezwał się po chwili Cyrus, przeczesując swoje gęste brązowe włosy.
               Paxton, który do tej pory milczał, siedząc nieco na uboczu, pokiwał głową.
               -To nie był pierwszy lepszy przeciwnik. Ona miała w sobie coś... złowrogiego. Magia, którą użyła, nie jest czymś, co spotykasz na co dzień – wiedziała, że chłopak miał rację. Kapłanka z krainy mroku. Z krainy niezbadanej. Czego ona tutaj szukała?
                -Musimy się dowiedzieć dlaczego skupiła się na mnie i na nim… - podbródkiem wskazała na Framira siedzącego kilka metrów od nich -Służka pana mroku, który z radością przyjmie o nas nowiny. Co to właściwie mogło oznaczać? Szpiegował nas? Jak?
              Kal siedzący obok Alyany, cały czas starał się trzymać ją blisko siebie, jakby bał się, że znowu coś jej się stanie. Jego oczy były pełne troski i złości, gdy patrzył na resztę grupy.
               -Jeśli faktycznie jest w to zamieszany władca w krainie mroku, to mamy większy problem, niż myśleliśmy. A ta więź… to na pewno nie jest przypadek – rzucił, a słowo „więź” wypłynęło z jego ust jadowicie.
                -Ta więź to nie jest coś, co możemy tak po prostu zignorować. Musimy jak najszybciej dotrzeć to wiedźmy i dowiedzieć się jak ją można zerwać – spotkała się z przytaknięciem wszystkich zebranych.
             Po skończeniu ciepłego posiłku, mieli jeszcze ochotę na muffinki, które udało im się kupić we wcześniejszej wiosce. Alya zerknęła na Framira i na ostatnie ciastko, jakie pozostało w papierowej torbie. Przez chwilę się wahała, zastanawiając się czy to dobry pomysł, aby do niego podejść. Ich relacja była napięta, pełna wzajemnych sprzeczności i nieufności, a także tej dziwnej więzi, która teraz ich łączyła. Ale miała przeczucie, że rozmowa mogłaby rozładować tę duszną atmosferę między nimi, choćby odrobinę. Zdecydowana, ruszyła w jego kierunku. Jej kroki były ciche, ale pewne, jakby chciała pokazać, że się nie boi – ani jego, ani tej niezręcznej sytuacji, w której się znaleźli. Alyana przysiadła obok niego, ale na bezpieczną odległość. Na chwilę zapadła cisza, którą przerywał tylko trzask ognia i odległe dźwięki nocnego lasu.
              -Masz ochotę? – zapytała wyciągając torebkę w jego stronę i ukazując mu zawartość.
              -Czyżby zatruta? – rzucił z uniesioną brwią, na co Alya roześmiała się i przewróciła oczami. Sama wyciągnęła babeczkę, odłamała kawałek i włożyła go sobie do ust. Przyjemna słodycz, wymieszana z kwaśnością jagód rozpłynęła się po jej gardle. Może nie była to najlepsza babeczka w jej życiu, ale była całkiem niezła. Czuła na sobie jego wzrok.
                -Naprawdę myślisz, że próbowałabym cię zabić po tym, jak uratowałam ci życie dwukrotnie? Chyba masz niemałe problemy z zaufaniem, co książę płomieni? – zaśmiała się, po czym zsunęła z włosów gumkę, która ledwo już trzymała jej potarganego warkocza i zwinnie rozplotła go swoimi drobnymi palcami. W tym czasie chłopak wziął niepewnie resztkę ciastka i ugryzł kawałek.  
              -Ta cała sytuacja jest… pochrzaniona – odezwała się po dłuższej chwili ciszy. Musiała się chwilę zastanowić jak powinna zagaić rozmowę. Nie był jej przyjacielem, ani nawet znajomym. Był jej pieprzonym wrogiem! Zupełnie nie miała pojęcia jak z nim rozmawiać, nie wyjawiając mu zbyt wiele, aby potem nie wykorzystał tego przeciwko nim. Nie wiedziała jednak, czy chce rozmawiać o tym całym zajściu z kapłanką. Mówiąc szczerze i tak pewnie nic by nie wymyślili, zanim nie udadzą się do wiedźmy. Więc zamiast tego, postanowiła poruszyć inny temat. Nieco bardziej… przyjemny.
             -Twój smok… Jest zniewalający – rzuciła po chwili, przypominając sobie jego ogromną sylwetkę w wiosce. Te przepiękne czarne łuski, które w innym świetle, mieniły się fioletowym blaskiem. Naprawdę nie sądziła, że ktokolwiek może być w stanie okiełznać tak potężne bestie.
            -Pewnie lot na nim jest niesamowity. Samo uczucie tej wolności w przestworzach i tego, że możesz dotrzeć tam, gdzie inni nie potrafią musi być… - urwała. Niejednokrotnie wyobrażała sobie jak to jest móc latać. To musiało być uczucie nie do opisania. Ta wolność i swoboda, której niekiedy jej brakowało.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Fire & Ice - Związani przeznaczeniem Empty Re: Fire & Ice - Związani przeznaczeniem {20/08/24, 06:41 pm}

F R A M I R    R H A I     C E R B A R
Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525

        Z podejrzliwością patrzył jak dziewczyna żuje oderwany kawałek muffinki, a potem go przełyka. Wziął więc całą od jasnowłosej i ignorując jej przysiadkę obok na bezpieczną odległość, odgryzł kawałek słodko-kwaśnego deseru. Zaczął mielić coraz bardziej lepką papkę, słuchając jak niezgrabnie usiłuje nawiązać z nim kontakt. Framira nieco to bawiło. Zastanawiał się skąd u dziewczyny taka chęć, a raczej potrzeba zbliżenia się do niego. Może miała jakiś plan, albo zwyczajnie coś, co ich do siebie przyciągało było silniejsze aniżeli zdrowy rozsądek. W końcu mógł zabić Alyę na setki sposobów. Cóż, mógł, ale nadal dychała, a on właśnie wcinał od niej muffinkę.
         - W moim świecie nie ma czegoś takiego jak zaufanie - jasno dał do zrozumienia, że nie było sensu szukać czegoś takiego z jego strony. Jedynej osobie, której ufał, był smok. Tylko ona mogła go nie zdradzić. Mógł spokojnie powierzyć bestii życie, bo ta nie pozwoliłaby, aby zginął. W sumie Alya postąpiła podobnie ratując go z opresji.
         Na tę myśl zaczął liczyć. Zmarszczył mimowolnie czoło, nie mogąc zrozumieć, gdzie dziewczyna doliczyła się dwóch groźnych sytuacji. Owszem, uratowała płomyczka przed śmiercią od trucizny, ale to nadal jeden. Jeden palec z dwóch. Nadal myślał, wytężał umysł, aż pojął co miała na myśli. Zabity stwór za jego plecami, w którego rzuciła ostrzem. No tak. Mogła zaliczyć to do ratunku, choć nie był on potrzebny, ale postanowił przemilczeć ten temat. Wiedział, że kłótnie z kobietami to jak siłowanie się z bykiem, trzymając go za rogi. Wolał sobie tego oszczędzić. Niech ktoś inny zbiera owoce złego humoru dziewczyny.
        Wrzucił resztkę muffinki do ust, opierając ręce o podkurczone kolana i kątem oka zerknął na białowłosą, która rozplątywała swój pukiel z imadeł gumki.
         - Mhmm, pochrzaniona - mruknął szeptem pod nosem, z powrotem wpatrując w wirujące iskierki nad buchającym ogniskiem. Przyjemne trzaski rozpadającego się drewna koiły zmysły Framira. Jak zarówno sam tańczący płomień. Kochał w niego patrzeć. Przypominał mu dziecięce czasy, gdy z braćmi oraz matką przesiadywali przed kominkiem, słuchając opowieści zza dalekiego morza.
         - Ma na imię Xinirrais, w skrócie Xi  - nawet nie wiedział, czemu odpowiedział. Jakby podświadomość ochoczo pragnęła ciągnąć między nimi rozmowę.
         - Nie do końca wiadomo z jakiego kotła pochodzi. Znalazłem u podnóży zalesionych gór. Świeżo wyklutą, zmarzniętą. Ledwo żyła, tak jak ja podczas próby  - chwycił za gałązkę, którą się bawił, a potem rzucił ją w stronę ogniska.
         - A ty? Co tu robisz, z nimi? Posługujesz się lodem. Myślałem, że... - zrobił przerwę, wwiercając w nią zaciekawiony wzrok. - Nikt tego nie potrafi - zmarszczył brwi, bo to co widział na własne oczy nie mogło być zwykłą halucynacją, a jego ojciec nie miał racji bądź co gorsza, oszukiwał ich wszystkich.
LadyFlower
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LadyFlower
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Fire & Ice - Związani przeznaczeniem Empty Re: Fire & Ice - Związani przeznaczeniem {20/08/24, 08:40 pm}

A L Y A N A         M O N T R O S E
❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄

             Zerknęła na niego i lekko uniosła prawą brew. Nie spodziewała się, że rzeczywiście podzieli się czymkolwiek osobistym, a już na pewno nie historią swojego smoka. A właściwie smoczycy. Przez chwilę, jakby zapomniała o całym tym napięciu, które między nimi wisiało. Uczucie niesmaku i niechęci, które zazwyczaj towarzyszyło jej w jego obecności, zmieszało się z czymś nowym – ciekawością.
              Słuchała uważnie, nie odrywając od niego wzroku, gdy opowiadał o swoim smoku, o tym, jak ją znalazł, wyczerpaną i zmarzniętą. To, co mówił, było zaskakujące. Framir, ten arogancki, wyniosły i zarozumiały książę, w przeszłości był kimś, kto ratował życie bezbronnej bestii? To nie pasowało do wizerunku, który sobie o nim stworzyła. Próby… Kolejna ciekawostka z jego życia, która zasiała w jej umyśle coś, co tchnęło w niej myśl, że może wcale nie różnili się od siebie tak bardzo jak myślała.
            Kiedy zadał pytanie, które dotyczyło bezpośrednio niej samej, nieco się spięła. To był temat, którego nie chciała poruszać, a przynajmniej nie z nim. Poruszyła się niespokojnie i spojrzała na tlące się przed nimi ognisko, którego ciepło przyjemnie łaskotało jej blade policzki.
               -To skomplikowane – rzuciła po chwili cicho i mimowolnie zerknęła na swoich przyjaciół, którzy już powoli pakowali się do drogi.
              -Wychowałam się w gangu, a oni są dla mnie jak rodzina, której nigdy nie miałam. Jasne czasami potrafią być niezłymi wrzodami na tyłku, ale troszczymy się i dbamy o siebie nawzajem – uśmiechnęła się mimowolnie. Nigdy nie poznała swoich rodziców. Caius zawsze ją zbywał, kiedy o nich pytała. „Znalazłem cię na progu drzwi, a oni mieli cię w dupie i nigdy nie przyszli, aby cię odnaleźć.” Do pewnego czasu jej to wystarczało, ale im była starsza, tym więcej chciała wiedzieć o swoim pochodzeniu. Do czasu, aż po raz pierwszy jej moc z niej wypłynęła. Wtedy mężczyzna wyraźnie zabronił jej zadawania niewygodnych pytań. Więc przestała.
            -Jeśli chodzi o tą… umiejętność – zaczęła, choć czuła jak ściska ją w żołądku. Nie powinna podejmować tego tematu. Doskonale to wiedziała. Jednak jej podświadomość miała zupełnie inne plany i słowa, same wylały się z jej ust niczym rwąca rzeka   -To sama nie do końca wiem, skąd pochodzi. Pojawił się nagle i mówiąc szczerze, to nie do końca nad nim panuje. Wtedy w zamku… Użyłam lodu po raz drugi w swoim życiu. Nawet nie sądziłam, że potrafię z nim robić takie rzeczy.
           Może nawet trochę się obawiała tej mocy. Czuła jak przez nią przepływa i jak niekontrolowanie się z niej wyzwala. Czasem miała wrażenie, jakby w pewnym stopniu, starał się ją zdominować. Tej myśli jednak z siebie nie wyrzuciła. I tak już za dużo powiedziała. Wyznała mu jej słabość, którą w przyszłości mógł z łatwością wykorzystać. Wiedziała, że to był błąd.
             -Właśnie dlatego chcę porozmawiać z wiedźmą. Dowiedzieć się czegokolwiek o mojej przeszłości – obróciła się do niego, napotykając jego przenikliwy wzrok. Musiała jak najszybciej uciec od tej rozmowy i od tego człowieka. Miała wrażenie, że wystarczyło jedno jego spojrzenie, a ona wyśpiewałaby mu wszystkie swoje sekrety.  
             -Pora ruszać – rzuciła i podniosła się z ziemi. Mieli do pokonania jeszcze niemały odcinek drogi, a noc coraz bardziej deptała im po piętach.
            Aurelium było wioską otoczoną przez liczne wzgórza i lasy. Światło księżyca, który chwilę temu zawisł na niebie, oświetlał urocze, drewniane domki, które idealnie wtapiały się w cały krajobraz. Na ulicach było pusto, ale Alya doskonale wiedziała, dokąd zmierzać. W centrum wioski, mieściła się jedna z kilku gospód, którą zarządzał stary przyjaciel Caiusa – Elias. Światła były już przygaszone, więc kiedy tylko przywiązali swoje konie, mocno zastukali w drewniane drzwi. Usłyszała jakiś ruch po drugiej stronie i po kilkudziesięciu dłużących się sekundach, w progu stanął mężczyzna w średnim wieku, wyraźnie zaspany. Od razu można było wyczuć od niego ostrą woń alkoholu.
            -Czego? – warknął nieprzyjemnie, a Alyana mocno zmarszczyła czoło, słysząc ten pretensjonalny ton.
            -Caius nas przysłał – rzuciła. Na to stwierdzenie, mężczyzny oczy rozszerzyły się w geście zdziwienia i momentalnie otrzeźwiał, jakby ktoś wylał na niego kubeł zimnej wody. Uważnie zilustrował każdego z nich spojrzeniem, a następnie uchylił szerzej drzwi i wpuścił ich do środka ogrzanej przez ogień kominka izby.
            Wnętrze gospody zdawało się nieco mroczne, pomimo zapalonego ognia oraz kilku świec. Drewniane belki podtrzymujące sufit były grube i solidne, ale miały na sobie widoczne ślady upływu czasu, pokryte pajęczynami i ciemnymi plamami wilgoci. Podłoga skrzypiała pod stopami, a długie, ciężkie ławy i stoły ustawione były wzdłuż ścian, wyżłobione przez lata użytkowania. Alyana jednak nie przyszła tu, aby podziwiać tutejszą architekturę.
             -Podobno wiesz, gdzie możemy znaleźć Wiedźmę z Bleirn – powiedziała, nie bawiąc się w zbędne konwenanse. Elias uniósł krzaczastą, posiwiałą brew i lekko pokręcił głową.
             -Rano – odparł jedynie machając ręką.
             -Co, rano? – Isandra zmarszczyła czoło, zaplatając dłonie na piersi.
             -Rano o tym porozmawiamy. Jestem zmęczony, miałem długi dzień i chciałbym się wyspać. Po was widzę, że też mieliście ciężką przeprawę, więc z chęcią pokażę wam pokoje, w których możecie się przespać. A rano, może nawet o świcie, jeśli tak wam zależy na czasie, z przyjemnością pokażę wam jak dostać się do tej wieszczki. Nawet narysuję wam na mapie, jeśli chcecie -  białowłosa zerknęła przez ramię na swoich towarzyszy. Nie spali już ponad dwie doby, to jasne, że zmęczenie malowało się na ich twarzach. Ona też marzyła o łóżku i prysznicu. Skinęła więc jedynie głową i po tym jak wszyscy przystali na propozycję mężczyzny, udali się na piętro, gdzie mieściły się pokoje gościnne. Jednej rzeczy nie przemyślała. Przez więź, która łączyła ją w Framirem, nie mogli się od siebie zbytnio oddalać, co oznaczało, że tę noc spędzą w jednym, ciasnym pokoju. No cóż… Chyba tej nocy również będzie musiała czuwać. Ignorując spojrzenie Kala, który nienawistnie spoglądał w stronę księcia, weszła do jednego z pokoi, prezentowanego przez Eliasa.
             Wydawał się niewielki, ale przytulny, z typowym dla tego typu miejsc rustykalnym urokiem. Na środku pokoju stało proste, solidne łóżko z ciężką, wełnianą kołdrą i grubymi, ręcznie tkanymi kocami. Obok łóżka znajdował się mały, drewniany stolik, na którym stała świeca w mosiężnym świeczniku, oświetlająca pokój ciepłym, migotliwym blaskiem oraz dzbanek wypełniony po brzegi wodą i dwa gliniane kubki. W kącie pokoju stała nieduża, drewniana komoda, która nie do końca się domykała, a obok niej, na drewnianej ścianie znajdowało się okno, wychodzące na las. Po lewej stronie widniały jeszcze jedne drzwi, które jak się Alya domyślała, prowadziły do łaźni.
            -Bierz sobie łóżko, ja idę pod prysznic – rzuciła jedynie w kierunku stojącego obok Framira i szybko zniknęła za drzwiami.
          Łaźnia była niewielka, ale wystarczająca. Dziewczyna szybko rzuciła w kąt swoją broń i rozebrała się do naga, aby wejść do brodzika, osłoniętego jedynie drewnianą przegrodą. Wydała z siebie niepohamowany jęk, kiedy zimna woda spłynęła po jej ciele. Już się nie mogła doczekać, aż zmyje z siebie ten brud – kurz, zaschniętą krew, zarówno jej, jak i tamtych potworów. Woda nagle zrobiła się nieco cieplejsza, sprawiając Alyi jeszcze większą przyjemność. Czuła jak pot i brud spływał z jej ciała strumieniami, wzdłuż jej pleców, ramion i nóg. Ucieszyła się jeszcze bardziej, kiedy obok znalazła lawendowy olejek zapachowy. Delikatnie przetarła dłonią kark, a potem powoli zaczęła masować ramiona. Pochyliła głowę, a krople uderzały o jej włosy, które stopniowo zmieniały się w mokrą, srebrzystą kaskadę. Zamknęła oczy, delektując się chwilą spokoju. Ciepło prysznica nie tylko oczyszczało jej ciało, ale również pozwalało jej choć na moment zapomnieć o całym ciężarze wydarzeń, jakie się ostatnio na nią zwaliły.
          Kiedy tylko zakręciła kurek i wyszła z brodzika, zaraz przypomniała sobie o zagrożeniu, które mogło na nią czytać zaraz za drzwiami. Szybko się więc ogarnęła – wytarła mokre ciało, wycisnęła wodę z włosów, pozwalając, aby te swobodnie opadły na jej plecy i wyciągnęła z torby luźne ubranie. Czarna koszulka na ramiączka dokładnie podkreślała jej kształty, tak samo jak elastyczne spodnie, które opinały się na każdej wypukłości. Na wszelki wypadek włożyła dwa sztylety w miejsce między jej biodrami, a materiałem spodni, przykrywając wszystko koszulką i wróciła z powrotem do części sypialnianej.
           Przyglądała mu się chwilę, jakby chcąc odczytać jego intencję. W końcu odchrząknęła.
           -Jak... Jak twoja rana? Nadal boli? - spytała opierając się plecami o ścianę.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Yoshina
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Fire & Ice - Związani przeznaczeniem Empty Re: Fire & Ice - Związani przeznaczeniem {01/09/24, 05:01 pm}

F R A M I R    R H A I     C E R B A R
Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525Fire & Ice - Związani przeznaczeniem 1f525

        Nie fatygował się, aby wtrącić swoje własne trzy grosze, gdy dotarli do wioski, a potem gospody, gdzie wzięli kilka pokoi dla ich całej grupy. Mężczyzna cały czas czuł na sobie złowrogie spojrzenie kochanka, być może już byłego, Alyany, ale nie przeszkadzało mu to. Ignorował go dumnie, jakby był jedynie nic nieznaczącym ziarenkiem kurzu. Smok zakomunikował mu, że będzie skryta w niedalekich górach i pilnować, gdyby ktoś podejrzany się do nich zbliżył, a to spowodowało, że Framir bez namysłu opadł na ciężką kołdrę, gdy tylko dziewczyna zniknęła za drzwiami łaźni.
         Odetchnął z ulgą. Dopiero teraz czuł, iż nikt nie czyha na jego śmierć. Choć trywialne myślenie, to pomogło mu ono rozluźnić spięte mięśnie, a tym samym skupić na piekącej ranie, która tworzyła coraz grubszą i twardszą skorupę strupa. Usłyszał puszczoną wodę, jakieś dziwne szmery i stęknięcia. Od razu zablokował swój chory mózg przed rozebraniem mentalnie dziewczyny. Minęło sporo czasu odkąd był sam na sam ze sobą, więc doskwierało mu to coraz mocniej.
          Przyciągany dziwną energią, usiadł na łóżku, odciągając swe myśli od tych cholernych drzwi. Zamiast tego, zastanowił się jak ich dwójka będzie spała w tym pokoju. Westchnął ciężko, odpinając swoje sztylety i rzucił je obok postawionej świecy. Ich pięknie zdobione rękojeść błyszczały, odbijając głębię płomienia w swych kamieniach. Granat pięknie się mienił. Był największy, a wokół niego rozciągały się kolejne trzy: cytryn, szafir oraz tanzanit, tworząc wizualny trójkąt, w środku którego właśnie eksponował się ten największy kamień szlachetny. Drugi sztylet zaś eksponował jaśniejsze błyskotki. W jego centrum znajdował się diament, zaś jego okalały: topaz, szmaragd, peridot, akwamaryn oraz agat. Ten drugi dostał od ojca za ukończenie próby. Pierwszy zaś był od matki, aby mógł w młodym wieku chronić się przed spiskującą służbą. Niektórzy byli wykupionymi zabójcami, dlatego nigdy nie mogli nikomu ufać, a ta kobieta wiedziała o tym najlepiej. Lubił ten sztylet. Z wielu powodów i nie był to tylko sentyment, a fakt, że ostrze było wykonane z najlepszych tworzyw, a do tego było niezwykle lekkie i ostre.
         Przyciągnięty z powrotem do drzwi łaźni, zrobił kilka kroków w ich stronę, a w ten zaskrzypiały ukazując sylwetkę dziewczyny. Framir od razu ją zlustrował. Odruchowo, przyznając w duchu, że w takim wydaniu wyglądała jeszcze lepiej. Młodziej i kobiecej, delikatniej.
         - Spokojnie, Śnieżynko. Nie umrę od lekkiego szczypania - parsknął, zaglądając jej przez ramię do łaźni. - Wolne? Chciałbym skorzystać - wskazał palcem na wnętrze tuż za nią, a potem minął ją.
        - I spokojnie, nie musisz wszędzie chodzić uzbrojona po zęby. Jeszcze w łóżku się na nie nadziejesz -  dodał nim zamknął za sobą drzwi z iście rozbawionym głosem. On sam nie potrzebował broni. Uważał, że z taką myszką poradziłby sobie nawet bez swoich sztyletów. Wystarczyły mu ręce oraz masa mięśniowa, którą tyle lat trenował.
         Rozebrał się, rzucając swoje ubrania na ziemię. Obok tych, które zostawiła dziewczyna, a potem wszedł do brodzika, puszczając wodę. Przeklął pod nosem, czując ten wrzątek, jakby kobiece ciała nie potrafiły umyć się w czymś o normalnej temperaturze ciała. Prędko wyregulował wodę, a potem oddał się rozluźnieniu. Nie tylko oczyszczał ciało, ale i zmysły. Choć tak trywialna rzecz jak prysznic, wiele mu pomogła. Mógł poukładać swoje myśli, stworzyć plan działania na dzisiejszą noc, oraz jutrzejszy dzień. Miał wystarczająco dużo czasu na to wszystko.
         W końcu wyszedł, gdy tylko skończyła się ciepła woda. Wytarł się w ręcznik, przypominając sobie, że nie wziął ze sobą niczego na przebranie. Westchnął zrezygnowany, oplatając się nim wokół bioder. Materiału ledwo starczyło, aby go związać na boku i zakryć to, co powinno zakrywać, a potem wyszedł, upewniając, że ta nie czeka z nożem przy wejściu.
         - Właściwie jak mamy zamiar spać? Twój chłoptaś nie będzie zazdrosny? Wiesz, lubię trójkąty, ale nie gdy dwoje mężczyzn gra w nich rolę - skrzyżował ręce na piersi, podchodząc do swojej torby, aby wygrzebać z niej bokserki, które wsunął na tyłek pod ręcznikiem, w idealnym momencie, kiedy ten nie wytrzymał i rozluźnił więzy, upadając na podłogę, a potem ruszył z powrotem do łazienki po swoje rzeczy.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Fire & Ice - Związani przeznaczeniem Empty Re: Fire & Ice - Związani przeznaczeniem {}

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach