Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
RIELLE NARMAH
Białowłosa spojrzała kątem oka na swojego towarzysza. Niezależnie jak zabawnie to brzmiało, to od dziś byli na siebie skazani i musiała się oswajać z tą kwestią. Jednakże nieco się zdziwiła, gdy wilczek w żaden sposób nie był zgryźliwy w jej kierunku. Liczyła na jakąś kąśliwą uwagę, że pokaże swoją nature i wyszczerzy ząbki, że może szczeknie na swoją "krolową". Bo jakby nie było, wampiry zawsze uważały się za stworzenia wyższe od wilkołaków. Zwłaszcza, że sama była czystej krwi, a podpieli ją do mieszańca. Normalnie by robiła z tego powodu awanture, ale będąc więźniem... nie chciała teraz robić sobie problemów. Musiała być ostrożna, chcąc za jakiś czas zaznać pełnej wolnosci.
- Dziwny jest ten SORT. Nie dziwota, że pada - zachichotała, wyjątkowo uroczo jak na swą nature, prostując się i rozglądając kątem oka po okolicy. Szefostwo nie zdradzało zbyt wielu szczegółów, a sama białowłosa interesował w sumie jedynie fakt mozliwosci spacerowania po uliczkach miasta. Nie mniej jednak zaczynała sobie uświadamiać,że to co mówili było wymyśloną na poczekaniu bajką i wcale nie bedzie miala tak różowo jak myślała. Pieniadze, dach nad głową oraz obowiązki, do których się za bardzo nie kfapila. Do tego upierdliwy wspólpracownik. Momentami sama nie wiedziała, czy nie lepiej było siedzieć za kratkami.
- Cóż, noc jest bardzo piękna, zdecydowanie wolałabym robić obchody wieczorami - przyznała dość cicho, jakby mowiła sama do siebie, ale wiedziała, że nie musi się wysilać, bowiem wilki posiadały dosyć dobry słuch.
Wpadła w lekkie zamyślenie, mrucząc przeciągle "hmm", gdy zastanawiała się nad słowami Rena. Osobiście miała nieco lepszy pomysł. Na zabicie nudy oczywiście i sprawdzenia zakamarkow. Dlatego też lisi uśmieszek ozdobił jej blade lico, a zmruzone oczy przeszyly mieszańca.
- Nie mam aktualnie pytań, ale jak na coś wpadnę, to dam znać, a co do twojego pytania - oblizala lubieżnie dolną wargę, mruzac jeszcze mocniej powieki. - Mam lepszy pomysł. Zabawmy się. Będziesz policjantem, a ja złodziejem. Taki ganiany. - klasnęła w dłonie zadowolona sama z siebie, że wpadła na tak świetny pomysł. Nie obchodzilo ją to, że mogliby dziwnei wyglądać, biegając tak po uliczkach w mundurach. Po prostu dzięki temu mogla sprawdzić możiwosci Renniego, a samej zobaczyć jak zmienilo sie miasto.
-Nie daj się prosić. Masz przecież ten magiczny przycisk. - wskazała palcem na schowane przez wilkolaka ustrojstwo do porazenia jej całego ciała. - Zawsze możesz mnie tym powstrzymać przed czymś głupim - mowila z niewiarygodna lekkoscia, wzrokiem podziwiając miasto, które gdzieniegdzie nie wyglądalo tak, jak je zapamietała.
- A wiec? - ponaglila chlopaka, licząc, ze sie zgodzi.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Chyba zbyt często miałem ochotę zgadzać się z wampirzycą. Wcześniej te drobne różnice jakoś mnie nie obchodziły tak bardzo, bo nie dotykały mnie bezpośrednio, jednak teraz było to na tyle krzywdzące, że w środku zgadzałem się z nią w stu procentach.
Kiwnąłem głową, domyślając się, że wieczory i noce będą lepsze. Może dla mnie również? W końcu będę mieć pewność, że Luca i mama będą bezpieczni, a w dzień ona będzie mogła mieć oko na Rielle, gdy ja bym odpoczywał. Uznałem, że warto wspomnieć o tym naczelnikowi, kiedy będziemy kończyć dzisiejszą służbę. Nie był to taki zły pomysł.
Kolejne słowa kobiety trochę mnie zastanowiły. Ganiany był dość dziwnym pomysłem, o ile nie całkiem głupim, chociaż z drugiej strony może warto sprawdzić w taki sposób swoje możliwości nawzajem. Jeżeli chodziło o mnie, to nie miałem wątpliwości, że wampirzyca posiada umiejętności na wysokim poziomie. Musiało więc chodzić jej o mnie. Zmarszczyłem lekko brwi domyślając się, że to mnie chciała sprawdzić przy okazji.
- Zgoda - mruknąłem w końcu, mierząc kobietę spojrzeniem. - Pod warunkiem, że będziesz uważać na innych, nie będziesz na nikogo wpadać i wywracać. I zatrzymasz się jeśli ci tak powiem. Nie będę cię od razu razić prądem, mogę być na tyle miły - zgodziłem się. Mogłem tyle zrobić i nie być takim złośliwym.
- Chciałbym tylko jeszcze najpierw sprawdzić ile dokładnie mamy wolnej przestrzeni - wskazałem na nasze nogi, gdzie znajdowały się kajdany. W tym celu przeszedłem na drugą stronę ulicy, zwalniając trochę kroku. To, co zobaczyłem nie bardzo mi się podobało. Nasz "łańcuch" był zbyt krótki, aby mieć swobodne działanie. Oznaczało to tyle, że będziemy musieli nauczyć się działać bardziej razem niż osobno.
- Możesz zaczynać - machnąłem dłonią, dając jej znak.
Kiwnąłem głową, domyślając się, że wieczory i noce będą lepsze. Może dla mnie również? W końcu będę mieć pewność, że Luca i mama będą bezpieczni, a w dzień ona będzie mogła mieć oko na Rielle, gdy ja bym odpoczywał. Uznałem, że warto wspomnieć o tym naczelnikowi, kiedy będziemy kończyć dzisiejszą służbę. Nie był to taki zły pomysł.
Kolejne słowa kobiety trochę mnie zastanowiły. Ganiany był dość dziwnym pomysłem, o ile nie całkiem głupim, chociaż z drugiej strony może warto sprawdzić w taki sposób swoje możliwości nawzajem. Jeżeli chodziło o mnie, to nie miałem wątpliwości, że wampirzyca posiada umiejętności na wysokim poziomie. Musiało więc chodzić jej o mnie. Zmarszczyłem lekko brwi domyślając się, że to mnie chciała sprawdzić przy okazji.
- Zgoda - mruknąłem w końcu, mierząc kobietę spojrzeniem. - Pod warunkiem, że będziesz uważać na innych, nie będziesz na nikogo wpadać i wywracać. I zatrzymasz się jeśli ci tak powiem. Nie będę cię od razu razić prądem, mogę być na tyle miły - zgodziłem się. Mogłem tyle zrobić i nie być takim złośliwym.
- Chciałbym tylko jeszcze najpierw sprawdzić ile dokładnie mamy wolnej przestrzeni - wskazałem na nasze nogi, gdzie znajdowały się kajdany. W tym celu przeszedłem na drugą stronę ulicy, zwalniając trochę kroku. To, co zobaczyłem nie bardzo mi się podobało. Nasz "łańcuch" był zbyt krótki, aby mieć swobodne działanie. Oznaczało to tyle, że będziemy musieli nauczyć się działać bardziej razem niż osobno.
- Możesz zaczynać - machnąłem dłonią, dając jej znak.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
RIELLE NARMAH
W tej jednej chwili, w tym krótkim momencie na twarzy białowłosej zakwitł dziecięcy uśmiech, gdy Ren zgodził się na propozycję zabawy w policjanta i złodzieja. Nikt nie był w stanie domyślić się jak bardzo ucieszyło to wampirzycę. Kobieta nie lubiła się nudzić, a takie urozmaicenie pracy było wyśmienitą odskocznią od nudnych spacerów i gadaniu o niczym.
- Postaram się być grzeczna - skrzyzowala dwa palce na znak obietnicy, jednoczesnie wyciagając na wierzch końcówkę języka. Wysłuchała do końca chłopaka, patrząc jak ten sprawdza zasięg kajdan. Widok końcowy był niezbyt zadowalający dla obu stron. Wampirzyca jednak tylko westchnęła na ten widok. Była bezbronna i nie miała tu nic do gadania. Ten problem mógł rozwiązać jedynie Ren, a czuła gdzieś w łaskoczącym nosie, że i on tu nie miał zbytnio wiele do gadania.
- Spróbuj mnie złapać - uśmiechnęła się lisio, poprawiając spodnie, aby te czasem nie zsunęły się z jej dupy za nisko i przybierając pozę do sprintu, ruszyła przed siebie. Nie z całym impetem, bowiem nie chciała aby kajdany zaraz ją pociągnęły do tyłu i w efekcie pocałowałaby ziemię. Ruszyła agresywnie, ale nie na tyle szybko, aby wilk nie mógł zdązyć zareagować. Stopniowo przyspieszała, by ten po prostu nie mógł jej dopaść.
Skręciła gwałtownie w boczną uliczkę, bardziej wąską, omijając slalomem ludzi, a potem w kolejną i jeszcze jedną. Nie liczyła ile zrobiłą juz zakrętów, ale widok zdziwionych twarz przechodniów napawał ją jakąś dziwną satysfakcją.
- Nadązasz wilczku? - spytała roześmiana, zatrzymując przed jednmy z bloków i dosłownie zaczęła wspinać się po ścianie na dach.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Rielle nie czekała na nic więcej. Wystarczyła jej moja krótka zgoda, a w następnej chwili już wystartowała. Spodziewałem się czegoś podobnego, dlatego zdążyłem w porę zareagować i nie dać się wywrócić poprzez kajdany. Wampirzyca, mimo spędzeniu tak wielu lat w więzieniu, wciąż była szybka i utrzymywała zabójcze tempo. Znaczy pewnie takie by było dla zwykłego człowieka. Z jej szybkością i siłą nawet by nie zauważyła, że ciągnie kogoś za sobą. Mając jednak w sobie krew wilkołaka byłem w stanie za nią nadążyć. W dodatku lata ćwiczeń i praktyk robiły swoje, byłem więc w niezłej formie.
Wyciągnąłem dłoń, aby odbić się od ściany budynku zamiast na nią wpaść. Co prawda nadążałem za kobietą lecz musiałem przyznać, że poruszała się z większą gracją ode mnie. Cóż, ważna była w zasadzie skuteczność, jednak trochę jej zazdrościłem, że tak niemal tańczyła pomiędzy tymi ludźmi.
Widząc, że zaczęła wspinać się po ścianie jednego z budynków, wskoczyłem na skrzynię wciśniętą w kąt. Stamtąd ruszyłem również po ścianie, nadrabiając nieco odległość długimi skokami. Nie byłem najgorszy i nie zostawiałem za bardzo w tyle. Wampirzyca zmuszała mnie, abym wydusił z siebie jak najwięcej, ale bez problemów nadążałem. Zachowałem jednak energię na później i nie odpowiedziałem jej.
Wbiegając na dach budynku zaraz za Rielle, miałem okazję znaleźć się bliżej niej niż dotychczas. Wyciągnąłem dłoń mając nadzieję złapać ją za poły płaszcza, jednak wymknęła mi się w ostatniej chwili. Zakląłem cicho pod nosem, wznawiając więc pościg. Teraz zamierzała skakać po dachach? Takie rzeczy również robiłem i nie było mi to straszne. Najgorsze były ptaki, które wystraszone przelatywały pod nogami lub wzbijały się w powietrze tuż przed twarzą. Mój oddech również nieco przyspieszył i stał się trochę cięższy. W dodatku coś usłyszałem.
- Stój - zdążyłem krzyknąć zanim jednym skokiem dopadłem do Rielle. - Krzyki. Słyszysz? - spytałem krótko, nadstawiając uszu. Wstrzymałem również oddech, ale moje szybko bijące serce i tak mi przeszkadzało. - W tamtą stronę - kiwnąłem głową w lewo, gdzie znajdowała się najbiedniejsza z dzielnic. Może to nie było akurat dzisiaj naszym rejonem działania, ale kto wie, czy krzyki za chwilę nie przeniosą się dalej. Zawsze mogliśmy uznać, że patrolowaliśmy na skraju i przypadkiem znaleźliśmy się na miejscu. Poza tym w tej dzielnicy prawdopodobnie i tak nikogo nie było, bo mało który z patroli przejmował się tymi biednymi.
Wyciągnąłem dłoń, aby odbić się od ściany budynku zamiast na nią wpaść. Co prawda nadążałem za kobietą lecz musiałem przyznać, że poruszała się z większą gracją ode mnie. Cóż, ważna była w zasadzie skuteczność, jednak trochę jej zazdrościłem, że tak niemal tańczyła pomiędzy tymi ludźmi.
Widząc, że zaczęła wspinać się po ścianie jednego z budynków, wskoczyłem na skrzynię wciśniętą w kąt. Stamtąd ruszyłem również po ścianie, nadrabiając nieco odległość długimi skokami. Nie byłem najgorszy i nie zostawiałem za bardzo w tyle. Wampirzyca zmuszała mnie, abym wydusił z siebie jak najwięcej, ale bez problemów nadążałem. Zachowałem jednak energię na później i nie odpowiedziałem jej.
Wbiegając na dach budynku zaraz za Rielle, miałem okazję znaleźć się bliżej niej niż dotychczas. Wyciągnąłem dłoń mając nadzieję złapać ją za poły płaszcza, jednak wymknęła mi się w ostatniej chwili. Zakląłem cicho pod nosem, wznawiając więc pościg. Teraz zamierzała skakać po dachach? Takie rzeczy również robiłem i nie było mi to straszne. Najgorsze były ptaki, które wystraszone przelatywały pod nogami lub wzbijały się w powietrze tuż przed twarzą. Mój oddech również nieco przyspieszył i stał się trochę cięższy. W dodatku coś usłyszałem.
- Stój - zdążyłem krzyknąć zanim jednym skokiem dopadłem do Rielle. - Krzyki. Słyszysz? - spytałem krótko, nadstawiając uszu. Wstrzymałem również oddech, ale moje szybko bijące serce i tak mi przeszkadzało. - W tamtą stronę - kiwnąłem głową w lewo, gdzie znajdowała się najbiedniejsza z dzielnic. Może to nie było akurat dzisiaj naszym rejonem działania, ale kto wie, czy krzyki za chwilę nie przeniosą się dalej. Zawsze mogliśmy uznać, że patrolowaliśmy na skraju i przypadkiem znaleźliśmy się na miejscu. Poza tym w tej dzielnicy prawdopodobnie i tak nikogo nie było, bo mało który z patroli przejmował się tymi biednymi.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
RIELLE NARMAH
Słyszała bicie swojego serca, pulsujące żyły, które rozpychała krążąca, gorąca krew. Wstrzykiwana przez podświadomość adrenalina tylko potęgowała tę euforię wypływającą na twarz białowłosej. Nie myślała, że w tak błahej zabawie znajdzie tyle pociechy. Co prawda nie dawała z siebie wszystkiego. Jej ciało nadal było spięte. Po tylu latach w bezruchu zapomniało o swoich iście kobiecych wygięciach, ale nawet ten reprezentujący poziom był wystarczając, aby nie dać się zpałać od razu wilkołakowi. Zastanawiała się jedynie, czy on faktycznie wyciskał z siebie siódme poty, a moze zwyczajnie sprawdzał ją i jej mozliwości. Niestety białowłosa nie miała zamiaru pokazywać pełni swych zdolności.
Całą tę dobrą zabawę musiał niestety zepsuć głos jej partnera. Niechętnie, w obawie o wywinięcie susa i zdrapanie skór z nosa, w ostatniej chwili zatrzymała się, doskakując na jednej nodze przed krawędzią dachu. Zapnęła, uśmiechnęła nerwowo, a potem zgromiła wzrokiem chłopaka. Niestety litania jaką miała już na języku musiała poczekać, bo Ren zgrabnie odezwał się pierwszy.
- Eh, a zapowiadało się zabawnie - westchnęła, marudząc pod nosem. Nie miała zamairu ukrywać swojego niezadowolenia. Z znudzeniem skierowała się w stronę krzyków. Wyprostowana pochyliła się nad rynną, dostrzegając dwójke starszych chłopaków, którzy znęcali się nad dziewczynką. Zastanawiała się, czy chodziło tu jedzenie, pieniądze, a moze ciało? Instynkt wampira łaskotał delikatnie jej podniebienie, dając do zrozumienia, iz jeden z nich nie był zwykłym człowiekiem.
- Kto by pomyślał, że będą znęcać się nad wilkołakiem - wyszczerzyła swe zęby w szyderczym uśmiechu, kątem oka zerkając na towarzysza broni. Schowała ręce do keiszeni spodni, a wiatr rozwiał jej długie włosy prosto na twarz Rena.
- Wiesz, nie znam się na ratowaniu, a na zabijaniu - zasugerowała, dając do zrozumienia, ze lepiej będzie jak on wkroczy pierwszy. Poza tym nie chciała brudzić sobie rąk. Jeszcze zobaczyłby wamprizycę jakiś znajomy i pomyślał, że na głowę upadła, ratując kogoś w opałach. Do tego naturalnego wroga!
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wzruszyłem jedynie ramionami, nie odpowiadając na zmartwienie kobiety. Zabawa zabawą, a praca pracą. Przecież jeszcze będziemy mieć możliwość do przetestowania swoich własnych umiejętności, zapewne nie jedną. I być może jeszcze dziś. Porzucając więc naszą "zabawę" skierowaliśmy się w stronę krzyków i po chwili byliśmy na miejscu.
- Mhm, mogę ci dać fory tego pierwszego dnia - mruknąłem niezadowolony na słowa wampirzycy. To, że znała się lepiej na zabijaniu nie oznaczało, że za każdym razem będę jej pozwalać nic nie robić i samemu odwalać brudną robotę. Jej sytuacja uległa zmianie i to ona powinna się dostosować, a nie otoczenie. Kiedy więc Rielle wciąż stała na dachu, ja z niego zeskoczyłem, lądując tuż za dwoma mężczyznami.
- To znowu ty, Ferris!- warknął jeden z nich, odwracając się niemal natychmiast i wyprowadzając cios zanim zdążyłem się w wyprostować po skoku. Nie próbowałem się dalej wyprostować tylko ze zgiętej pozycji chwyciłem jego rękę w łokciu. Drugą ręką złapałem lecącą w moim kierunku stopę, szarpnąłem i mój przeciwnik znalazł się na ziemi.
- Nauczyłbyś się nowych sztuczek, bo te stare znam już na pamięć, Evan. Chyba że twoja pani ci nie pozwala - prychnąłem zirytowany, odskakując przed kolejnym ciosem.
- Nic ci do tego, mieszańcu!
- To już robi się nudne - dzięki temu, że uliczka była dość wąska mogłem bez problemów złapać drugiego z mężczyzn, który wyraźnie był zwykłym człowiekiem, po czym posłużyłem się nim niczym tarczą. Otrzymał dwa uderzenia, których Evan nie był w stanie już zatrzymać. Jego partner przez to padł na kolana, zwijając się z bólu.
- Gwarantuję ci, że sam kiedyś tak skończysz, skomląc o litość! - warknął, spoglądając niepewnie najpierw w moją stronę, a później w kierunku swojej niedoszłej ofiary. Musiał również wyczuć przy tym obecność Rielle, gdyż jego wzrok zabłądził wyżej ku dachom. Wyszczerzył kły, wyczuwając swojego naturalnego wroga jakim była wampirzyca, po czym odszedł.
- Ty też zjeżdżaj stąd - trąciłem stopą człowieka, który wciąż obolały i jęczący poczłapał za swoim (chyba byłym już) kolegą. Całkiem sprawnie i szybko dzisiaj sprawy się potoczyły. Sądziłem, że raczej będzie bardziej się stawiać. Może obecność Rielle miała coś z tym wspólnego.
- Wszystko w porządku? - spytałem młodej dziewczyny. Wciąż była wystraszona lecz wyglądało na to, że nie zdążyli jej nic zrobić. Pokiwała tylko głową. - Chodź, odprowadzimy cię do domu - znów kiwnięcie głową. Ona również niepewnie przyjrzała się wampirzycy, jakby mimo munduru SORTu ta miała ją zaraz zaatakować. - Ona jest ze mną - rzuciłem uspokajająco, choć szczerze powiedziawszy to ja sam w to wątpiłem. [/justify]
- Mhm, mogę ci dać fory tego pierwszego dnia - mruknąłem niezadowolony na słowa wampirzycy. To, że znała się lepiej na zabijaniu nie oznaczało, że za każdym razem będę jej pozwalać nic nie robić i samemu odwalać brudną robotę. Jej sytuacja uległa zmianie i to ona powinna się dostosować, a nie otoczenie. Kiedy więc Rielle wciąż stała na dachu, ja z niego zeskoczyłem, lądując tuż za dwoma mężczyznami.
- To znowu ty, Ferris!- warknął jeden z nich, odwracając się niemal natychmiast i wyprowadzając cios zanim zdążyłem się w wyprostować po skoku. Nie próbowałem się dalej wyprostować tylko ze zgiętej pozycji chwyciłem jego rękę w łokciu. Drugą ręką złapałem lecącą w moim kierunku stopę, szarpnąłem i mój przeciwnik znalazł się na ziemi.
- Nauczyłbyś się nowych sztuczek, bo te stare znam już na pamięć, Evan. Chyba że twoja pani ci nie pozwala - prychnąłem zirytowany, odskakując przed kolejnym ciosem.
- Nic ci do tego, mieszańcu!
- To już robi się nudne - dzięki temu, że uliczka była dość wąska mogłem bez problemów złapać drugiego z mężczyzn, który wyraźnie był zwykłym człowiekiem, po czym posłużyłem się nim niczym tarczą. Otrzymał dwa uderzenia, których Evan nie był w stanie już zatrzymać. Jego partner przez to padł na kolana, zwijając się z bólu.
- Gwarantuję ci, że sam kiedyś tak skończysz, skomląc o litość! - warknął, spoglądając niepewnie najpierw w moją stronę, a później w kierunku swojej niedoszłej ofiary. Musiał również wyczuć przy tym obecność Rielle, gdyż jego wzrok zabłądził wyżej ku dachom. Wyszczerzył kły, wyczuwając swojego naturalnego wroga jakim była wampirzyca, po czym odszedł.
- Ty też zjeżdżaj stąd - trąciłem stopą człowieka, który wciąż obolały i jęczący poczłapał za swoim (chyba byłym już) kolegą. Całkiem sprawnie i szybko dzisiaj sprawy się potoczyły. Sądziłem, że raczej będzie bardziej się stawiać. Może obecność Rielle miała coś z tym wspólnego.
- Wszystko w porządku? - spytałem młodej dziewczyny. Wciąż była wystraszona lecz wyglądało na to, że nie zdążyli jej nic zrobić. Pokiwała tylko głową. - Chodź, odprowadzimy cię do domu - znów kiwnięcie głową. Ona również niepewnie przyjrzała się wampirzycy, jakby mimo munduru SORTu ta miała ją zaraz zaatakować. - Ona jest ze mną - rzuciłem uspokajająco, choć szczerze powiedziawszy to ja sam w to wątpiłem. [/justify]
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
RIELLE NARMAH
Oczy wampirzycy zalśniły szczerą ciekawością, gdy wilczek zeskoczył tuż za dwoma oprawcami. Schowała dłonie do kieszeni munduru, szczerząc na akcje dziejącą się przed jej oczyma. Miała ochotę zagwizdać, dodać otuchy swojemu partnerowi za tak zgrabne ruchy, ale nadal był to tylko śmierdzący wilk w jej mniemaniu. Nadal był nisko w piramidzie hierarchi u Rielle, ale chociaz nie musiała wstydzić się za niego. W końcu, jakby nie było w tej chwili ją reprezentpwał.
Swym krwistym spojrzeniem napotkała wzrok przeciwnika, który jawnie wyszczerzył swe kły, na co jedynie rozbawiło Rielle. Mężczyzna w zadnym wypadku nie był dla niej wyzwaniem. Jako wampirzyca czystej krwi o wieloletnim doświadczeniu... no cóż, musiałby wykazać się niezwykłą bystrością.
Zeskoczyła na dół, dość zgrabnie, niespiesznie prostując z przykucu. Podeszła bliżej do swojego pieska i ofiary tego zdazenia.Nie potrafiła zrozumieć co chcieli od takiego dziecka. Jedynei satysfakcję z gnębienia, zabicia?
- He? To raczej ty jesteś ze mną, Renni - wymamrotała słodko swoje pretensję. Musiała go w końcu poprawić. Co jak co, ale to nie Ona była jego partnerką, a na odwrót.
- Odprowadzić tego bachora? - spojrzała na dziecko jak na jakiegoś obrzydliwego zarazka. Nie uśmiechało się to Rielle, zwłaszcza ze nienawidziła dzieci. Tego w domostwie Ferrisa również, ale tam za wiele do gadania nie miała.
- Gdzie twoje leze? - pochyliła się lekko do szczenięcia, bo dla wampirzycy niezaleznie od rasy, kazde dziecko było albo szczenięciem, albo bachorem, ale nigdy dzieckiem. Patrzyła cały czas, wyczekująco na odpowiedź, az w końcu mała poczuła się na tyle źle, ze zaczęła płakać na widok białowłosej.
- Przeciez nic nie zrobiłam! - oznajmiła, wyciągając ręce w geście poddania, ze ma je czyste, tuz przy sobie, a nie w podejrzanym miejscu. Spojrzała bezsilnie na Rene, czując jak wszystkie siły z niej ulatują.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Mała już po chwili kontaktu z Rielle rozpłakała się. Jakoś niespecjalnie się dziwiłem dziecku. Jakbym na jej miejscu sam zobaczył taką okropną twarz przed swoim nosem, też bym wpadł w histerię.
- Jesteś beznadziejna - rzuciłem zirytowany w stronę wampirzycy, gdy mała złapała mnie za skraj płaszcza i próbowała się schować za mną przed kobietą. - Czy ty nadajesz się tylko do straszenia dzieci i ubliżania innym? Jeśli tak, to lepiej trzymaj się z tyłu i nie właź mi w drogę. I tak do niczego się nie przydajesz - warknąłem, mieląc za zębami kolejne przekleństwa. Gdybyśmy byli sami, może więcej jadu bym z siebie wyrzucił. Albo w innych okolicznościach. Niedobrze, kiedy funkcjonariusze SORT publicznie skaczą sobie do gardeł. Jedynie zignorowałem jej dalsze reakcje, zwracając się do małej.
- Powiedz, jak ci na imię? - spytałem dziewczynkę, kładąc jej dłonie na ramionach i przytulając do siebie, by ją trochę uspokoić.
- Sa.. Sabine - chlipnęła. Dałem jej też chusteczkę, aby mnie przypadkiem nie zasmarkała.
- Sabine, gdzie mieszkasz? Zaprowadzę cię do mamy - kiwnęła głową, a następnie złapała mnie za dłoń i poprowadziła dalej uliczką. - Tylko nie próbuj nas opóźniać - rzuciłem przez ramię do wampirzycy, nie obdarzając jej choćby małym spojrzeniem. Wystarczająco napsuła mi już nerwów, a to nawet nie był jeszcze początek.
Dziewczynka prowadziła przez wąską uliczkę, przy której po obu stronach stały budynki w nienajlepszej już kondycji. Stare i odrapane, w wielu nie było okien bądź drzwi. Ktoś rozpalił przed domem ognisko, przy którym ogrzewało się kilka osób. Jedna z nich smażyła na patyku jakieś podejrzane mięso. Sądząc po zapachu musiał to być złapany wcześniej szczur. Usłyszałem również burczenie w brzuchu Sabine, kiedy i do niej dotarły te zapachy. Zrobiło mi się jej trochę żal. Musiała dawno nie jeść nic treściwego. Nie byłem jednak żadnym darczyńcą czy innym dobroczyńcą, aby szukać i dawać jedzenie potrzebującym. Wtedy dopiero też poświęciłem więcej uwagi człapiącej niechętnie Rielle. Dla niej musiało to być co najmniej upokarzające, nie musiałem pytać jej o zdanie, aby móc to wyczytać z jej twarzy. Moje spojrzenie mówiło "nie zrób nic głupiego". Byłem również gotów złapać ją i przydusić do ziemi, lub czegoś innego, skuteczniejszego, gdyby zaczęła szukać zaczepki wśród tych osób.
- Jesteś beznadziejna - rzuciłem zirytowany w stronę wampirzycy, gdy mała złapała mnie za skraj płaszcza i próbowała się schować za mną przed kobietą. - Czy ty nadajesz się tylko do straszenia dzieci i ubliżania innym? Jeśli tak, to lepiej trzymaj się z tyłu i nie właź mi w drogę. I tak do niczego się nie przydajesz - warknąłem, mieląc za zębami kolejne przekleństwa. Gdybyśmy byli sami, może więcej jadu bym z siebie wyrzucił. Albo w innych okolicznościach. Niedobrze, kiedy funkcjonariusze SORT publicznie skaczą sobie do gardeł. Jedynie zignorowałem jej dalsze reakcje, zwracając się do małej.
- Powiedz, jak ci na imię? - spytałem dziewczynkę, kładąc jej dłonie na ramionach i przytulając do siebie, by ją trochę uspokoić.
- Sa.. Sabine - chlipnęła. Dałem jej też chusteczkę, aby mnie przypadkiem nie zasmarkała.
- Sabine, gdzie mieszkasz? Zaprowadzę cię do mamy - kiwnęła głową, a następnie złapała mnie za dłoń i poprowadziła dalej uliczką. - Tylko nie próbuj nas opóźniać - rzuciłem przez ramię do wampirzycy, nie obdarzając jej choćby małym spojrzeniem. Wystarczająco napsuła mi już nerwów, a to nawet nie był jeszcze początek.
Dziewczynka prowadziła przez wąską uliczkę, przy której po obu stronach stały budynki w nienajlepszej już kondycji. Stare i odrapane, w wielu nie było okien bądź drzwi. Ktoś rozpalił przed domem ognisko, przy którym ogrzewało się kilka osób. Jedna z nich smażyła na patyku jakieś podejrzane mięso. Sądząc po zapachu musiał to być złapany wcześniej szczur. Usłyszałem również burczenie w brzuchu Sabine, kiedy i do niej dotarły te zapachy. Zrobiło mi się jej trochę żal. Musiała dawno nie jeść nic treściwego. Nie byłem jednak żadnym darczyńcą czy innym dobroczyńcą, aby szukać i dawać jedzenie potrzebującym. Wtedy dopiero też poświęciłem więcej uwagi człapiącej niechętnie Rielle. Dla niej musiało to być co najmniej upokarzające, nie musiałem pytać jej o zdanie, aby móc to wyczytać z jej twarzy. Moje spojrzenie mówiło "nie zrób nic głupiego". Byłem również gotów złapać ją i przydusić do ziemi, lub czegoś innego, skuteczniejszego, gdyby zaczęła szukać zaczepki wśród tych osób.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
RIELLE NARMAH
- Ja beznadziejna? Prędzej te małolaty są beznadziejne - fuknęła wielce obrażona. W końcu to dzieci nie potrafił zbyt wiele. Jedynie uprzykrzały życie starszym. Był dodatkowymi pasożytami do wykarmienia. Ciągle trzeba było ich pilnować, uczyć od zera. Sama robota, ale niektóre z czasem potrafiły zabijać. Rielle jednak gustowała bardziej w przemiane starszych, a przynajmniej w kwiecie wieku kobiety, które były idealne do wszystkich wyzwań. Nie jednego rosłego wilczka potrafiły zrzucić na kolana.
Białowłosa przewróciła oczyma, widząc jak jej towarzysz broni zajmuje się "Sabiną". Całkowicie pozwoliła mu zająć się góniarzem, bo sama nie chciała aby to coś pobrudziło jej rękawy. Nie miała zbyt wiele ubrań, więc musiała uwazać. Przecież tak ważna wampirzyca nie może spacerować po ulicach w brudnym mundurze. Co prawda SORTu, głównej organizacji jaką chciała zniszczyć, ale to tylko był nieistotny szczegół. I tak miała zamiar stąd się wyrwać, gdy tylko wrócą jej siły.
- Wypraszam to sobie - burknęła, strzelając piorunami ze spojrzenia w plecy wilczka. Niczym posłuszne zwierzątko ruszyła zaraz za nimi, pilnując, aby trzymać się od tej dwójki zarazków na półtora metra, bo nie wiedziała, czy te kolejne pół nie spowoduje pojawienia się łańcucha blokującego ich połączenie. Zaiste... było to denerwujące. Białowłosa zastanawiała się nawet jak skorzysta z toalety, albo wieczornej kąpieli. Nie pozwoli przeciez, aby taki zapchlony kundelek patrzył na jej piękną, nieskazitelną skórę. Jeszcze by się zaskochał, a wtedy murowane, ze Rielle puściłaby pawia. Najlepiej jeszcze tak prościutko na twarz Rene.
Gdy trafili na ubogą dzielnicę, mina wampirzycy zaczynała blednąć jeszcze bardziej. Twarz krzywiła się na widok wychudzonych sylwetek ludzi, jak ich samych siedzących nad ogniskiem, gdzie smazyli coś przypominającego mięso. Widok był odpychający, ale Rielle znalazła w tym wszystkim skrawek własnych wspomnień, gdy sama przez dwadzieścia lat musiała tak zyć, ukrywając się przed wampirami chcącymi ją dopaść. Musiała ukrywac się niczym szczur, udawać ludzką biedotę, aby przezyc. Tylko ona miała ku temu wyzsze cele. Ci tu, jedynie walczyli o przetrwanie i nic więcej.
- Wracajmy juz, Renni. Nie mogę patrzyć na te chodzące gówna - zaczęła teatralnie machać ręką, jakby odganiała muchy przed twarzą, kątem oka zerkając na ludzi, którzy skupili na nią swoją uwagę i nagle inne dziecko podeszło do niej, łapiąc za skrawek munduru, ciągnąć za nie delikatnie i wyciągając rękę. Chciało jedynie... coś do jedzenia.
- Nie dotykaj mnie - warknęła, czując ogromne obrzydzenie do dziecka i odruchowo wyszarpnęła ubranie, a czyiś szczeniak, który mógł nawet nie mieć rodziców ani dachu nad głową runął na ziemię. - Ludzki bachor - splunęła gęstą śliną na ziemię, dopiero po chwili rozumiejąc, ze Ferris mógłby mieć z tym jakiś problem, więc szybko spojrzała w jego stronę, ale nie zwykłym wzrokiem, a tym złowrogim.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zastanawiałem się, dlaczego udało mi się wytrzymać bez rękoczynów. Chyba bardziej obawiałem się reakcji ludzi z dzielnicy niż zranienia wampirzycy. Jej pozbyłbym się bez mrugnięcia okiem, wiedziałem jednak, że ona również nie miałaby takich dylematów względem pozostałych. Nawet gdyby rzucili się na nią całą grupą, nie uważałem, aby mieli choćby cień szansy. Jedyne co by zyskali to tylko rozzłoszczenie kobiety. Miałaby "rozgrzewkę", jak przypuszczałem.
- Już ją stąd zabieram - rzuciłem zanim ktokolwiek zdążył zareagować.
- I lepiej niech tu nie wraca! - krzyknął jakiś mężczyzna z zebranych, a reszta mu przytaknęła. Jakaś kobieta podbiegła do płaczącego dziecka, zabrała je z ziemi, rzucając Rielle nienawistne spojrzenie.
- Tego niestety nie mogę zagwarantować - mruknąłem niezadowolony z tego faktu, chyba tak samo jak wszyscy pozostali, włączając w to samą Rielle. Jeszcze nie wiedziała, że tu wróci w ramach pracy i to zapewne nie raz.
- Nie potrzebujemy tu takich!
- Takich jak ona może nie, ale SORTu jak najbardziej. Szczególnie wasze dzieci - odparowałem na zaczepkę, ucinając dyskusję. Na końcu języka miałem również słowa, iż lepiej zajęli by się ich pilnowaniem niż pozwalać im biegać samopas po całej dzielnicy. Musieli wyczuć to moje małe niedopowiedzenie, widziałem to wymalowane na ich twarzach.
Nie czekałem na nic więcej. Odwróciłem się na pięcie i szybkim krokiem ruszyłem tam, skąd przyszliśmy, ignorując rozzłoszczony tłumek oraz niezadowoloną Rielle. W nosie miałem co sobie pomyślą. Biedota nie zaatakuje nas z obawy przed karą, a wampirzyca nie miała takiej możliwości przez przeklęty łączący nas łańcuch. Nie wierzyłem jej jednak do końca, czy nie będzie próbować jakichś kombinacji, dlatego byłem przygotowany na ewentualne szarpnięcie za nogę.
- Już ją stąd zabieram - rzuciłem zanim ktokolwiek zdążył zareagować.
- I lepiej niech tu nie wraca! - krzyknął jakiś mężczyzna z zebranych, a reszta mu przytaknęła. Jakaś kobieta podbiegła do płaczącego dziecka, zabrała je z ziemi, rzucając Rielle nienawistne spojrzenie.
- Tego niestety nie mogę zagwarantować - mruknąłem niezadowolony z tego faktu, chyba tak samo jak wszyscy pozostali, włączając w to samą Rielle. Jeszcze nie wiedziała, że tu wróci w ramach pracy i to zapewne nie raz.
- Nie potrzebujemy tu takich!
- Takich jak ona może nie, ale SORTu jak najbardziej. Szczególnie wasze dzieci - odparowałem na zaczepkę, ucinając dyskusję. Na końcu języka miałem również słowa, iż lepiej zajęli by się ich pilnowaniem niż pozwalać im biegać samopas po całej dzielnicy. Musieli wyczuć to moje małe niedopowiedzenie, widziałem to wymalowane na ich twarzach.
Nie czekałem na nic więcej. Odwróciłem się na pięcie i szybkim krokiem ruszyłem tam, skąd przyszliśmy, ignorując rozzłoszczony tłumek oraz niezadowoloną Rielle. W nosie miałem co sobie pomyślą. Biedota nie zaatakuje nas z obawy przed karą, a wampirzyca nie miała takiej możliwości przez przeklęty łączący nas łańcuch. Nie wierzyłem jej jednak do końca, czy nie będzie próbować jakichś kombinacji, dlatego byłem przygotowany na ewentualne szarpnięcie za nogę.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
RIELLE NARMAH
Czuła niesłychaną satysfakcję, gdy inni ciskali w nią piorunującym spojrzeniem. Czuła się lepsza, wyzsza od całej tej śmierdzącej grupy ludzi zmieszanych z błotem, brudem. Najgorsi z najgorszych, których krew przesiąknięta była zgnilizną. Zanieczyszczona chorobami, gorzka i cierpka. Rielle nienawidziła takich osób, nienawidziła smaku tak gęstej, paskudnej krwi. Ludzi, a zwłaszcza ich rozpłakane szczeniaki uwielbiała zabijać. Przynajmniej za dawnych czasów, gdy jakieś wpadło na nią, pochłonięte dobrą zabawą w ganianego. Jednak w tym wszystkim białowłosa czasem pomagała losowi. Nierozumiała więc, dlaczego wilczek chciał ją stąd tak szybko zabrać, skoro w jego oczach widziała, że miał podobną wizję, może nie identyczną, ale sam ewidentnie nie był zachwycony przebywaniem w tych okolicach. Dlaczego więc to ona była tu tą złą? Nie miała pojęcia i strasznie ją to irytowało.
- Lepiej zamknij pysk, bo ci go urwę - zazgrzytała zębami, czując jak łańcuch na jej nodze zaczyna się napinać, więc bez zbędnego marudzenia ruszyła za Renem, który o dziwo... jakby ją bronił. Mina wmapirzycy w tej chwili była bezbłędna. Opadnięta szczęka śmiało mogłaby dotykać ziemi, a oczy niemalże wypadały z orbity, gdy wbijała je w plecy futrzaka.
- No, no. Nie spodziewałam sie, ześ taki nienawistny - roześmiała się, doganiając go nieznacznie i sięgając ręką, poczochrała go po głowie, jakby w ten sposó chciała wynagrodzić pieska, ale zaraz ją zabrała patrząc, jakby miała na niej coś zaraźliwego.
- Nie masz pcheł, prawda? - spytała zaczepnie - Naaah, ci ludzi są strasznie niewdzięczni. Nie dość, ze zajmujemy się brudną robotą, to jeszcze mają czelność tak się zachowywać. Powinni dziękować na kolanach, ba! Dać jeszcze coś! Smacznego najlepiej - uśmiechnęła się, rozmyślając nad wspaniałościami, pysznymi grupami krwi, takich jeszcze od prawiczków p ogorącej kąpieli. Az ślinka zaczęła ciec wampirzycy z kąciku ust.
- Ach, nogi mnie juz bolą. Ponieś mnie. - zaczęła ględzić, gdy wyszli z biedniejszej okolicy slumsów.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Uniosłem dłoń, aby poprawić swoje włosy, które przed chwilą potargała wampirzyca. Gdyby jej ręka była w pobliżu, najpewniej coś bym jej zrobił. Najchętniej urwał lub przynajmniej zatopił pazury. Rielle budziła we mnie najgorsze emocje i instynkty. Nie przez to kim była lecz przez to, jaka była. To dopiero pierwszy dzień naszej wspólnej pracy, a z rozkoszą bym ją zamordował. I to nie raz.
Ograniczyłem się niestety jedynie do posłania jej spojrzenia, jakby była najgorszym złem tego świata i była winna każdej tragedii. Na chwilę obecną właśnie w ten sposób ją postrzegałem. Jako zło, którego chciałbym się pozbyć za wszelką cenę, ale było to poza moim zasięgiem. Dlatego jeszcze bardziej mnie to denerwowało. Czułem przez to nerwowe drgania jednego ucha, jakby jakiś brzęczący i upierdliwy owad latał wokoło.
- To twoja praca Narmah, nie oczekuj wdzięczności - rzuciłem, ignorując zaczepkę. Przynajmniej starałem się. - Mogę co najwyżej pociągnąć cię po ziemi jeśli padniesz ze zmęczenia. Jak zedrzesz sobie skórę na tyłku to może przestaniesz marudzić - chociaż to nie była dla mnie zła wizja. Z jakiegoś powodu po wyobrażeniu sobie tej sytuacji uznałem, że to nawet nie byłoby takie złe.
- Zawsze mogę jeszcze pokazać ci mniej ciekawe miejsce niż slumsy. Niezamieszkałe więc chyba będę mógł trochę bardziej… poluzować twoją smycz - rzuciłem złośliwie. To brzmiało zupełnie irracjonalnie, ale sprawa na ten moment tak właśnie wyglądała. Jakby SORT wręczył mi smycz, na której miałem trzymać wampira i karać, gdy będzie niegrzeczna. Ta myśl poprawiła mój humor. Tylko na kilka chwil co prawda, bo to było jak obosieczny miecz.
Niespiesznie stawiając kolejne kroki, rozmyślałem i nadchodzących dniach. Łatwo było mi pomyśleć, aby się nie denerwować oraz ignorować kulę u nogi jaką była Rielle. Wykonanie tego było zapewne niemożliwe bez zerowej chęci z jej strony do zawieszenia broni. Chyba prędzej będę musiał przyzwyczaić się do bólu głowy o jaki mnie przyprawi.
Ograniczyłem się niestety jedynie do posłania jej spojrzenia, jakby była najgorszym złem tego świata i była winna każdej tragedii. Na chwilę obecną właśnie w ten sposób ją postrzegałem. Jako zło, którego chciałbym się pozbyć za wszelką cenę, ale było to poza moim zasięgiem. Dlatego jeszcze bardziej mnie to denerwowało. Czułem przez to nerwowe drgania jednego ucha, jakby jakiś brzęczący i upierdliwy owad latał wokoło.
- To twoja praca Narmah, nie oczekuj wdzięczności - rzuciłem, ignorując zaczepkę. Przynajmniej starałem się. - Mogę co najwyżej pociągnąć cię po ziemi jeśli padniesz ze zmęczenia. Jak zedrzesz sobie skórę na tyłku to może przestaniesz marudzić - chociaż to nie była dla mnie zła wizja. Z jakiegoś powodu po wyobrażeniu sobie tej sytuacji uznałem, że to nawet nie byłoby takie złe.
- Zawsze mogę jeszcze pokazać ci mniej ciekawe miejsce niż slumsy. Niezamieszkałe więc chyba będę mógł trochę bardziej… poluzować twoją smycz - rzuciłem złośliwie. To brzmiało zupełnie irracjonalnie, ale sprawa na ten moment tak właśnie wyglądała. Jakby SORT wręczył mi smycz, na której miałem trzymać wampira i karać, gdy będzie niegrzeczna. Ta myśl poprawiła mój humor. Tylko na kilka chwil co prawda, bo to było jak obosieczny miecz.
Niespiesznie stawiając kolejne kroki, rozmyślałem i nadchodzących dniach. Łatwo było mi pomyśleć, aby się nie denerwować oraz ignorować kulę u nogi jaką była Rielle. Wykonanie tego było zapewne niemożliwe bez zerowej chęci z jej strony do zawieszenia broni. Chyba prędzej będę musiał przyzwyczaić się do bólu głowy o jaki mnie przyprawi.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
RIELLE NARMAH
Złowroga mina wylana na twarz wilczka była najlepszą zapłatą za dzisiejszy trud. Nawet jeśli sierściuch o tym nie miał zielonego pojęcia, to w jakiś sposób irytowanie świezutkiego towarzysza sprawiało jasnowłosej niesłychaną przyjemność.
- Och! Przestań, bo jeszcze się na to zgodzę - zajęczała iście podekscytowana na propozycję chłopaka w mundurze, jakby właśnie obdarł ją z najskrytrzych masochistycznych marzen, choć w ogóle tak nie było. Rielle nie lubiła być poniewieraną, to ona lubiła rządzić i poniewierać innymi, ale widok reakcji wilczura na jej zachowanie i wicie we włąsnych ramionach było zabawnym widokiem. Zdecydowanie ciekawszym niżeli beznamiętne wykonywanie rozkazów z góry, które i tak miała głęboko w czterech literach.
- Oj no weź, wyciągnij w końcu tego kija z dupska i lepiej opowiedz coś o sobie, bo zaraz zejdę tu z nudów - westchnęła ciężko, wyrównując krok z krókowłosym. Choć pewnie chciałby, aby ta padła, to nie miała zamiaru tak łatwo dać mu za wygraną.
- W waszym zapchlonym domku wyczułam tylko dwa zapachy. To dziwne, bo wasza rasa raczej jest... stadno ludna, więc gdzie matka? - uniosła lekko jedną brew ku górze. O dziwo, ta informacja naprawdę ją zaciekawiła.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Ty sama jesteś jak ten kij, bo jedynie potrafisz przyprawiać o ból dupy - mruknąłem, wciskając dłonie do kieszeni. Chociaż sam "ból dupy" to tak jakby nic nie powiedzieć. Brakowało mi po prostu słów, aby powiedzieć, czym tak naprawdę była dla mnie Rielle. Utrapieniem. Karą. Była nam wszystkim tak potrzebna jak dziura w moście. Dlaczego nikt nie chciał się jej pozbyć? Było na to wiele lat. Czyżby była kimś ważnym? Kimś, kogo wypada się pozbyć, ale jednocześnie narażając się przy tym na jakieś konsekwencje. To bez sensu.
- Nie ma matki i nie będzie, nie twój interes - rzuciłem spokojnie. Ten temat oraz etap w swoim życiu też miałem już dawno za sobą. Nie denerwowało mnie to ani nie wzbudzało żadnych emocji. Mógłbym powiedzieć prawdę, ale nie tej wścibskiej babie. W odpowiedzi otrzymałbym tylko tonę złośliwości, co do tego nie miałem najmniejszych wątpliwości.
- Masz jakieś inne pytania? Te niezwiązane z moją osobą. Nie zamierzam spowiadać ci się ze swojego życia - spytałem, gdy weszliśmy na główną drogę. Tu o wiele więcej kręciło się ludzi, którzy w żaden sposób nie reagowali widząc mundury SORTu. Było to tutaj codziennością, byliśmy tu po to, aby pomagać. Oczywiście zdarzały się mniej i bardziej nieprzychylne spojrzenia, tego nie dało się uniknąć. A im bliżej południa, tym więcej ludzi i innych stworzeń kręciło się po ulicach miasta. Łatwo tu było coś ukraść, kogoś oskarżyć, dochodziło też czasem do bójek. A niemal każdemu takiemu "wydarzeniu" towarzyszyły różnego rodzaju krzyki, dlatego zawsze byłem na to wyczulony najbardziej.
- Od razu też uprzedzam, że nie zrobię ci żadnej przerwy. Na to będzie czas później. Chociaż właściwie już się zastanawiam, czy zasłużyłaś na kromkę suchego chleba - co było kolejnym problemem na mojej głowie. Czymś ją przecież musiałem w końcu nakarmić. Może miała swoje ulubione pory karmienia? Jak zwierzątka domowe.
- Nie ma matki i nie będzie, nie twój interes - rzuciłem spokojnie. Ten temat oraz etap w swoim życiu też miałem już dawno za sobą. Nie denerwowało mnie to ani nie wzbudzało żadnych emocji. Mógłbym powiedzieć prawdę, ale nie tej wścibskiej babie. W odpowiedzi otrzymałbym tylko tonę złośliwości, co do tego nie miałem najmniejszych wątpliwości.
- Masz jakieś inne pytania? Te niezwiązane z moją osobą. Nie zamierzam spowiadać ci się ze swojego życia - spytałem, gdy weszliśmy na główną drogę. Tu o wiele więcej kręciło się ludzi, którzy w żaden sposób nie reagowali widząc mundury SORTu. Było to tutaj codziennością, byliśmy tu po to, aby pomagać. Oczywiście zdarzały się mniej i bardziej nieprzychylne spojrzenia, tego nie dało się uniknąć. A im bliżej południa, tym więcej ludzi i innych stworzeń kręciło się po ulicach miasta. Łatwo tu było coś ukraść, kogoś oskarżyć, dochodziło też czasem do bójek. A niemal każdemu takiemu "wydarzeniu" towarzyszyły różnego rodzaju krzyki, dlatego zawsze byłem na to wyczulony najbardziej.
- Od razu też uprzedzam, że nie zrobię ci żadnej przerwy. Na to będzie czas później. Chociaż właściwie już się zastanawiam, czy zasłużyłaś na kromkę suchego chleba - co było kolejnym problemem na mojej głowie. Czymś ją przecież musiałem w końcu nakarmić. Może miała swoje ulubione pory karmienia? Jak zwierzątka domowe.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
RIELLE NARMAH
- Toż to miód na moje uszy. Zwłaszcza od ciebie - cmoknęła wielce uradowana na określenie jakim ją określił wilczek. To oznaczało jedno: irytowała go, więc jej cel był spełniany, a na dodatek dobrze się przy tym bawiła. Dopóki sam Renni nie sięgnął drazliwych tematów. Bądź co bądź oboje nie przepadali za sobą. Byli naturalnymi wrogami, więc widok tej dwójki na mieście musiał nie jedną osobe szokować. Poza tym białowłosa myśląc o przypiętej do siebie łatce " stróz miastowy", myślała jedynie o pozbyciu się ostatniego posiłku. Doprawdy, lepszej komedii nie mogła doświadczyć. Wampir patrolujący okolicę i pomagający ludziom! Swojemu pozywieniowi! Na litość boską!
- Pytań mam wiele - westchnęła, krzyzując za sobą na akrku ręce, podgwizdując pod nosem i rozglądajac kątem oka za jakimiś problemami, ale wszystko wyglądało normalnie. - Jednak praca mnie w sumie nie interesuje. Jestem tu tylko, aby pomóc złapać pewną osobę - na to jej mina lekko spoważniałą. Jakby niechciane wspomnienie wróciło, odgrzebując nieprzyjemności. Cóż, Rielle ostatecznie zostałą zdradzona przez własnego człowieka. Chciała się zemścić i to był główny powód jej wyciągniętej ręki w stronę SORT'u. Drugim byłą nuda w areszcie. Chciała się rozerwać na zewnątrz. Dlatego była nietykalna. Za duzo wiedziała, a dodatkowo posiadanie wampira tak wysokiej klasy jak ona była nieamowitą kartą przetargową. Mimo to, nie znając jej nazwiska niewiele mogli zdziałać. Nie mogli jej kontrolować. - Ech, nie wiem jak mogłeś kogoś w sobie rozkochać - wetchnęła bezradnie, wzruszając ramionami, dostrzegając pewnego mężczyznę, podejrzanie rozglądającego się po okolicy. Kieszonkowiec?
- Co do chleba, zasmuce cię. Nie jestem pierwszym lepszym wampirem. Minimum raz w tygodniu potrzebuje wypić ludzką krew. Chyba, ze chcesz mieć w swojej okolicy rozpiździel, a potem spowiedź u przełozonego - dodała, widząc jak osobnik nurkuje dłonią w jednej z toreb przechodniej kobiety. Z uśmiechem, jakby nigdy nic, przeszła obok niego, w ostatniej chwili łąpiąc złodzieja za fraki. Mężczyzna zaczął sapać, wyzywać wampirzycę, aby oczernić ją, ale ta szybko wygrzebała ukryty portfel, machając nim przed twarzą Rena.
- E, proszę panią! To chyba pani portfel - wołała, dopóki odpowiednia kobieta nie zwróciłą na nich uwagi. - Chyba jednak zasluzylam na ten kawalek chleba - mruknęła dumna z siebie w stronę Ferrisa.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
"... pomóc złapać pewną osobę" bardziej mnie zaciekawiło niż cokolwiek innego, co przez cały dzień padło z ust kobiety. Puściłem mimo uszu złośliwy komentarz odnośnie mojej osoby, bardziej zaabsorbowany nowym odkryciem. Kogo miałaby złapać? Ona, która sama wciąż była więźniem pod moją opieką. W jakim celu miałaby łapać kogoś tuż pod moim nosem, gdy ja sam nie miałem o niczym pojęcia? Czy SORT naprawdę był tak zdesperowany i nie udał swoim pracownikom? Bo oczywiście po co mi uświadomić tak istotny szczegół. Lepiej pokpić z mojej osoby. To tylko mnie zdenerwowało bardziej… o tyle, o ile jeszcze było w stanie coś mnie bardziej zdenerwować dzisiejszego dnia. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie miałem skąd wyciągnąć więcej informacji. Skoro naczelnik nic mi nie wspomniał nie sądziłem, aby cokolwiek więcej chciał mi powiedzieć. Rielle tym bardziej nabierze wody w usta. Musiałem rozsądnie to rozegrać, jeśli chciałem coś ugrać. I zdecydowanie nie od razu, by nie nabrała za dużo podejrzeń.
Zamyśliłem się nad tą sprawą, a także nad tym piciem krwi raz w tygodniu na tyle, że nie zauważyłem złodzieja portfeli. W milczeniu przyglądałem się poczynaniom wampirzycy. Nie interweniowałem, gdy trochę poszarpała mężczyzną. Najchętniej sam bym to zrobił i nie tylko nim, ale i nią również. Zdusiłem w sobie ten cały żal i jad. Z krzywym uśmiechem uniosłem dłonie, aby klasnąć kilka razy.
- Gratulacje, dzisiaj rzeczywiście zasłużyłaś na coś do jedzenia - rzuciłem. - Teraz zabierzemy twojego nowego kolegę na posterunek, gdzie się nim odpowiednio zajmą - dodałem, kiedy uratowany portfel wrócił do swojej właścicielki, a ta odeszła bluzgając na złodzieja.
- Jeśli chcesz, to potrafisz. Szybko się uczysz - powiedziałem, starając się chwalić jej drobne zasługi. Może przestanie choć trochę być takim wrzodem na tyłku, gdy zostanie połechtane jej ego. Jak większość wampirów. Albo urośnie jeszcze bardziej w piórka.
- Chciałbym, żebyś częściej była tak… - przydatna? Nieuciążliwa? - ... pomocna - wydusiłem w końcu z siebie. Może traktowanie jej jak dziecka miałoby tu więcej sensu. Jak mojego Lucę, chwalić i nagradzać, tłumaczyć, choć dla niej zrobiłbym to raczej z mordem w oczach.
Zamyśliłem się nad tą sprawą, a także nad tym piciem krwi raz w tygodniu na tyle, że nie zauważyłem złodzieja portfeli. W milczeniu przyglądałem się poczynaniom wampirzycy. Nie interweniowałem, gdy trochę poszarpała mężczyzną. Najchętniej sam bym to zrobił i nie tylko nim, ale i nią również. Zdusiłem w sobie ten cały żal i jad. Z krzywym uśmiechem uniosłem dłonie, aby klasnąć kilka razy.
- Gratulacje, dzisiaj rzeczywiście zasłużyłaś na coś do jedzenia - rzuciłem. - Teraz zabierzemy twojego nowego kolegę na posterunek, gdzie się nim odpowiednio zajmą - dodałem, kiedy uratowany portfel wrócił do swojej właścicielki, a ta odeszła bluzgając na złodzieja.
- Jeśli chcesz, to potrafisz. Szybko się uczysz - powiedziałem, starając się chwalić jej drobne zasługi. Może przestanie choć trochę być takim wrzodem na tyłku, gdy zostanie połechtane jej ego. Jak większość wampirów. Albo urośnie jeszcze bardziej w piórka.
- Chciałbym, żebyś częściej była tak… - przydatna? Nieuciążliwa? - ... pomocna - wydusiłem w końcu z siebie. Może traktowanie jej jak dziecka miałoby tu więcej sensu. Jak mojego Lucę, chwalić i nagradzać, tłumaczyć, choć dla niej zrobiłbym to raczej z mordem w oczach.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
RIELLE NARMAH
Białowłosa nie mogła nacieszyć się widokiem skomlejącego złodzieja. Coś, bardzo dziwnego i nieokreślonego połechtało ją po tym wielkim, przerośniętym do granic możliwości ego. Zapewne za sprawą wilczka, który zaczął klaskać. Na co wampirzyca spojrzała lekko zaskoczona, jakby właśnie zobaczyła ducha na własne oczy. Wszystko byłoby nic, gdyby nie ten krzywy wyraz twarzy, na który od razu odpowiedziała tym samym, marszcząc dodatkowo swe gęste brwi.
- Ja zasługuje na jedzenie samym byciem w twoim towarzystwie - burknęła, prostując się i otrzepując dłonie razem z ubraniem, jakby miała je od czegoś odkazić. Nie chciała po prostu śmierdzieć kimś brudnym i obcym. To samo dotyczyło Ferrisa. Jednak to, co zrobił po chwili jeszcze bardziej zaskoczyło kobietę. Na tyle, iż zastygła w bezruchu patrząc na wilczka jak na jakiegoś kosmitę, a oczy prawie wypadły jej z oczodołów. Zamrugała dopiero po dłuższej chwili, budząc z tego koszmaru.
- Wyczułam w tym sarkazm - mruknęła pod nosem, mrużąc lisio powieki i odgarnęła finezyjnie bukiel włosów za siebie.
- Ale nie przyzwyczajaj się. To był jednorazowy wybryk. Jesteś mi winien smaczną, świeżutką krew - w tych słowach nie było ani grama kłamstwa. Białowłosa pragnęła ponad wszystko dzisiejszego dnia skosztować ciepłej cieczy, której od tak dawno nie miała w swym gardle. Była nieziemsko uzależniająca i dla Rielle nie było różnicy od kogo ją dostanie. No prawie, bo jednak za wychudzone dziecię z ulicznej kałuży nie chwyciłaby się w aktualnej chwili. Była wybredna, nie to co kiedyś. Choć po trzydziestu laty powinna wbić swe kł w cokolwiek, to jednak w pewnych kwestiach swych wyborów postanowiła się zmienić. Nie żeby nagle stała się dobrą osobą. Złodziej zawsze będzie złodziejem, dlatego ona jako krwiopijca i zabójca zawsze będzie krwiopijcą i zabójcą.
- No dobra, miejmy już to za sobą i zaprowadźmy go do tego starca - nie miała ochoty wracać do SORT, ale nie było wyjścia. Wiedziała, że wilk zaciągnąłby ją nawet siłą przez ten upierdliwy łańcuch na nodze, a gdyby chciała to jakoś usunąc... to upierdliwy pomocnik wampirzycy szybko wcisnąłby magiczny guziczek ukryty gdzieś w kieszeni. Wiedziała doskonale, że z uwielbieniem by w niego nacisnął.
- A i jeszcze jedno. Nie słodź mi tak, bo następnym razem zawartość mojego żołądka wyląduje tobie na twarzy - pomachała dłonią przed swoją twarzą jakby odganiała jakieś smrody po czym uśmiechnęła się nikczemnie do Rena.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, widząc zaskoczoną twarz wampirzycy. Więc trafiłem idealnie ze swoimi przewidywaniami, co wprawiło mnie w chwilową radość ze swojego odkrycia. Rielle była słaba w ukrywaniu emocji, co uznałem za punkt na swoją stronę. Przynajmniej będę w stanie co nieco stwierdzić po wyrazie jej twarzy.
- Ależ oczywiście, coś dla ciebie znajdzie się dobrego - odparłem, starając się brzmieć jak najbardziej poważnie. Jej wykrzywione usta oraz uszczypliwości wcale nie wydały mi się na tyle złe, by zepsuć mi słodycz tej drobnej wygranej. Zapewne tylko chwilowej, ale to i tak była cenna wiedza.
- Może kolega będzie chętny? - spytałem w chwilowym napadzie wesołości.
- Co?! - krzyknął oburzony i chyba trochę przestraszony złodziej. Odskoczył na bok lecz złapałem jego nadgarstek i wykręciłem rękę do tyłu, aby przypadkiem nam nie uciekł. Dzięki temu mogłem również w łatwiejszy sposób go kontrolować i pokierować naprzód, w stronę siedziby SORT-u.
- Słyszałem, że wysysanie krwi może być bardzo przyjemnym doznaniem dla ofiary. Na twoim ciele nie ma żadnych ugryzień, nie czuję również od ciebie wampirzego zapachu. Jesteś pewien, że nie chcesz tego spróbować? - po raz kolejny zadałem pytanie, uważnie przyglądając się tej dwójce. Mężczyzna nie od razu mi odpowiedział. Najpierw otaksował kobietę spojrzeniem, jakby sprawdzając czy warto.
- Coś czuję, że przy niej nie byłoby tak przyjemnie - burknął, rozśmieszając mnie swoją postawą. Mężczyzna nawet zawiesił spojrzenie na obfitym biuście, ostatecznie rezygnując z tego pomysłu. Jak widać nawet zwykły złodziejaszek poznał się na wampirzycy i nie wierzył w bezbolesność tego pomysłu.
- Zatem nie próbuj ucieczki, bo będzie jeszcze mniej przyjemnie niż się spodziewasz - tego byłem pewien. Właściwie mogłem śmiało powiedzieć, że Rielle z przyjemnością zatopiłaby w nim swoje kły w najbardziej bolesny sposób jaki tylko znała. - Widzisz, Rielle, próbowałem załatwić ci świeżą przekąskę, ale nie chce się na to zgodzić - wzruszyłem ramionami, jakbym bardzo się tym przejął i w jednej chwili opuściłem kąciki ust w udawanym smutku.
- Ależ oczywiście, coś dla ciebie znajdzie się dobrego - odparłem, starając się brzmieć jak najbardziej poważnie. Jej wykrzywione usta oraz uszczypliwości wcale nie wydały mi się na tyle złe, by zepsuć mi słodycz tej drobnej wygranej. Zapewne tylko chwilowej, ale to i tak była cenna wiedza.
- Może kolega będzie chętny? - spytałem w chwilowym napadzie wesołości.
- Co?! - krzyknął oburzony i chyba trochę przestraszony złodziej. Odskoczył na bok lecz złapałem jego nadgarstek i wykręciłem rękę do tyłu, aby przypadkiem nam nie uciekł. Dzięki temu mogłem również w łatwiejszy sposób go kontrolować i pokierować naprzód, w stronę siedziby SORT-u.
- Słyszałem, że wysysanie krwi może być bardzo przyjemnym doznaniem dla ofiary. Na twoim ciele nie ma żadnych ugryzień, nie czuję również od ciebie wampirzego zapachu. Jesteś pewien, że nie chcesz tego spróbować? - po raz kolejny zadałem pytanie, uważnie przyglądając się tej dwójce. Mężczyzna nie od razu mi odpowiedział. Najpierw otaksował kobietę spojrzeniem, jakby sprawdzając czy warto.
- Coś czuję, że przy niej nie byłoby tak przyjemnie - burknął, rozśmieszając mnie swoją postawą. Mężczyzna nawet zawiesił spojrzenie na obfitym biuście, ostatecznie rezygnując z tego pomysłu. Jak widać nawet zwykły złodziejaszek poznał się na wampirzycy i nie wierzył w bezbolesność tego pomysłu.
- Zatem nie próbuj ucieczki, bo będzie jeszcze mniej przyjemnie niż się spodziewasz - tego byłem pewien. Właściwie mogłem śmiało powiedzieć, że Rielle z przyjemnością zatopiłaby w nim swoje kły w najbardziej bolesny sposób jaki tylko znała. - Widzisz, Rielle, próbowałem załatwić ci świeżą przekąskę, ale nie chce się na to zgodzić - wzruszyłem ramionami, jakbym bardzo się tym przejął i w jednej chwili opuściłem kąciki ust w udawanym smutku.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
RIELLE NARMAH
Wampirzyca nie wiedziała co to za uczucie, jednak radość rozpierała ją wewnętrznie i nie do końca była wstanie to opanować. Z daleka przypominała nieco pawia z wypiętą do granic możliwoście piersią jakby chciała tym samym pokazać swą dumę oraz piękność. Nie istotnym było to, iż nikogo to nie interesowało. Jej ciało krzyczało patrz na mnie, na tę oślepiającą cudowność. Zaś słowa wilka tylko dolewały oliwy do rozpalonego ognia odczucia bycia Kimś więcej jak wykorzystanym wampirem.Ta euforia spowodowana była myślą o zamoczeniu swych kłów w pysznej szyji, najlepiej takiej jeszcze młodej, witalnej. Sprężystej skóry bez skaz i chorób. Z tego wszystkiego nawet nie chciała marudzić na grupe krwi, choć z umiłowaniem skosztowałaby swego rarytasu.
Białowłosa, lekko zaskoczona pozwoliła złodziejowi uskoczyć, ale Ren w mgnieniu oka zareagował, unieszkodliwiając go. Rielle spojrzała z lekkim pytaniem na twarzy w stronę obu upierdliwców, przechylając głowę bardziej ku ramieniu.
- Nie byłoby? - powtórzyła słowa złodzieja, mrużąc lisio powieki i wyciągnęła ku niemu rączki, poruszając tak, jakby coś obmacywała.
- Och, nawet nie wiesz jak dobrze potrafie zrobić - wyjęczała, udając iż jego szyja w ogóle jakoś ją interesowała. Tak naprawdę miałą go w dupie. Po wyjściu z więzienia nie miała zamiaru zadowalać się byle krwią. Była czystej krwi wampirem, chciała wypić coś wysokiej jakości. Czasem tę życiodajną ciecz nosiły w sobie osoby, które za nic nie wyglądały dobrze. Czasem...w większej częstotliwości to właśnie tłusciutkie dzieci miały tę najlepszą dla podniebienia kobiety. - Będziesz jeczał z... bólu - specjalnie zrobiła dłuższą przerwę, bawiąc uczuciami złodzieja, który ewidentnie zaczynał panikować. Co swoją drogą bardzo cieszyło białowłosą.
- Cóż, trudno się mówi - wzruszyła ramionami, gdy Ferris robiłsmutną minkę do złej gry. Otaksowała wilka, ruszając przodem do siedziby SORT'u, bo nie widziała sensu marnowania dłuższej chwili w tym miejscu. Była naprawdę głodna, znudzona i zmęczona. Miała ochotę walnąć się na kanapie, może niekoniecznie wygodnej, ale lepszej niż pozycja w więziennej celi.
Reszte drogi w większości przemilczeli, słysząc jak gdzieś z bocznych uliczek ludzie obgadywali ich, a zwłaszcza wampirzycę. Rzucane obelgi były całkowicie ignorowane. Przynajmniej z zewnątrz, bo w środku kobieta aż się gotowała, mówiąc sobie, żeby poczekali, a ona ich w końcu znajdzie i nie będzie im już tak do śmiechu. Białowłosa zatrzymała się dopiero przed rzędem kamiennych schodów prowadzących do głównego wejścia SORT. Czując dziwny, wewnętrzny niepokój, pozwoliła się dogonić przez wilczka, cały czas marszcząc niepewnie brwi w neizadowoleniu. Bała się. Szczerze obawiała się powrotu do celi, a z jakiegoś powodu nie chciała zostać znów zdradzona. Owszem, aby zostać oszukanym trzeba najpierw mieć zaufaną osobę, a takowej zdecydowanie nie miała. Teraz była jak owieczka okrążona przez stado wilków. Dosłownie. Ich zapach wyłaniał się zza drzwi. Okrutnie śmierdział, na co skrzywiła się i dopiero po zachęcie wrednego Rena zrobiłą pierwszy krok w przód. Otworzyła drzwi, które aż uderzyły w ścianę, a przybyli "goście" zwrócili na siebie uwagę.
- tęskniliście? Bez obaw. Wróciłam - oznajmiła, rozbawiona czując spojrzenia innych na sobie.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
W dalszym ciągu szedłem zadowolony z rozwoju sytuacji. Rielle trochę postraszyła naszego złodziejaszka, toteż też zachowywał się całkiem spokojnie i nie próbował żadnej ucieczki. Z resztą nawet jeśli, to nie miał szans ani z Rielle, ani ze mną. Ludzi, którzy w jakikolwiek sposób byli w stanie nam dorównać, mogłem policzyć na palcach jednej ręki. A i tak zapewne połowa z nich była martwa. Nawet ci, których zwą łowcami, potrafili zdziałać cuda tylko jeśli stanowili grupę. W pojedynkę mogli zdziałać niewielkie szkody. Dlatego uważałem, że starcia z ludźmi były poniżej naszej godności. Choćby tacy rzucali w naszą stronę obelgami, jak obecnie. Zawsze się zastanawiałem, czy oni naprawdę nie zdają sobie sprawy z tego, że i tak to wszystko słyszymy, czy byli po prostu tacy głupi.
Ponownie moją uwagę przykuła Rielle, kiedy się zatrzymała przed schodami. Uniosłem na nią spojrzenie, niemal słysząc, jak napina swoje mięśnie. Być może zrobiła to nieświadomie, gdyż starała się przez cały czas zgrywać w ten sam sposób i nic nie dać po sobie poznać. Coś zdecydowanie było z nią nie tak. Zaczęła się bać i stresować. Czyżby kwatera tak na nią działała? To uczucie trwało tylko przez chwilę. Wystarczająco, abym to wyczuł lecz nie na tyle, aby zorientowali się pozostali funkcjonariusze SORT-u. Wtedy już emanowała pewnością siebie i złośliwym nastrojem.
Samemu musiałem przybrać inną minę niż dotychczas. Przecież byłem zły za to, co mi zrobili. Pokazanie uśmiechu równałoby się całkowitym pogodzeniem z losem i przyznaniem, że przecież wcale nie jest tak źle. Jakoś z łatwością prysł mój cały nastrój. Wystarczyło, że zobaczyłem znów te zdradzieckie twarze, wpatrujące się w nas z mieszaniną różnych emocji. Nie odpowiedziałem na żadną z zaczepek, na żadne szeptane "szybko im poszło" bądź "są tacy sami to się dogadali". Z uniesioną głową ruszyłem wprost do biurka dyżurnego przełożonego. Odsunąłem wolne krzesło i zmusiłem złodziejaszka by na nim usiadł.
- Okradanie przechodniów z portfeli - rzuciłem krótko, przekazując przewinienia zatrzymanego mężczyzny. Siedząca ciemnowłosa funkcjonariuszka uniosła na nas spojrzenie znad swoich okularów. Wyglądała jakby nie przekroczyła nawet trzydziestu lat choć wiedziałem, że w rzeczywistości mogłaby być moją babką lub nawet prababką.
- Nie pierwszy raz - westchnęła, po czym zawołała jednego z pracowników, aby przejął od nas mężczyznę.
- Wracamy na patrol, czy wolisz pozwiedzać siedzibę? - rzuciłem sarkastycznie, kiedy Rielle wciąż stała. - Raport napiszemy jutro z rana, dzisiaj nie mam na to ochoty - burknąłem, dając kobiecie do zrozumienia, że to nie koniec pracy i nie kończy się ona na pilnowaniu porządku na ulicach. Przemyślałem też kilka kolejnych spraw, jakie musiałem dzisiaj załatwić. Czy raczej dokończyć. Byłem ciekaw, czy Marco skończył swoją robotę. A na myśl o sprzątaniu po nim aż skręcało mnie w żołądku. Do tego drobne zakupy na kolację…
- Chodźmy stąd. Mamy ważniejsze rzeczy na głowie, jutro załatwię ci wycieczkę - nie czekałem ostatecznie na decyzję kobiety, decydując za nią.
Ponownie moją uwagę przykuła Rielle, kiedy się zatrzymała przed schodami. Uniosłem na nią spojrzenie, niemal słysząc, jak napina swoje mięśnie. Być może zrobiła to nieświadomie, gdyż starała się przez cały czas zgrywać w ten sam sposób i nic nie dać po sobie poznać. Coś zdecydowanie było z nią nie tak. Zaczęła się bać i stresować. Czyżby kwatera tak na nią działała? To uczucie trwało tylko przez chwilę. Wystarczająco, abym to wyczuł lecz nie na tyle, aby zorientowali się pozostali funkcjonariusze SORT-u. Wtedy już emanowała pewnością siebie i złośliwym nastrojem.
Samemu musiałem przybrać inną minę niż dotychczas. Przecież byłem zły za to, co mi zrobili. Pokazanie uśmiechu równałoby się całkowitym pogodzeniem z losem i przyznaniem, że przecież wcale nie jest tak źle. Jakoś z łatwością prysł mój cały nastrój. Wystarczyło, że zobaczyłem znów te zdradzieckie twarze, wpatrujące się w nas z mieszaniną różnych emocji. Nie odpowiedziałem na żadną z zaczepek, na żadne szeptane "szybko im poszło" bądź "są tacy sami to się dogadali". Z uniesioną głową ruszyłem wprost do biurka dyżurnego przełożonego. Odsunąłem wolne krzesło i zmusiłem złodziejaszka by na nim usiadł.
- Okradanie przechodniów z portfeli - rzuciłem krótko, przekazując przewinienia zatrzymanego mężczyzny. Siedząca ciemnowłosa funkcjonariuszka uniosła na nas spojrzenie znad swoich okularów. Wyglądała jakby nie przekroczyła nawet trzydziestu lat choć wiedziałem, że w rzeczywistości mogłaby być moją babką lub nawet prababką.
- Nie pierwszy raz - westchnęła, po czym zawołała jednego z pracowników, aby przejął od nas mężczyznę.
- Wracamy na patrol, czy wolisz pozwiedzać siedzibę? - rzuciłem sarkastycznie, kiedy Rielle wciąż stała. - Raport napiszemy jutro z rana, dzisiaj nie mam na to ochoty - burknąłem, dając kobiecie do zrozumienia, że to nie koniec pracy i nie kończy się ona na pilnowaniu porządku na ulicach. Przemyślałem też kilka kolejnych spraw, jakie musiałem dzisiaj załatwić. Czy raczej dokończyć. Byłem ciekaw, czy Marco skończył swoją robotę. A na myśl o sprzątaniu po nim aż skręcało mnie w żołądku. Do tego drobne zakupy na kolację…
- Chodźmy stąd. Mamy ważniejsze rzeczy na głowie, jutro załatwię ci wycieczkę - nie czekałem ostatecznie na decyzję kobiety, decydując za nią.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
RIELLE NARMAH
Pewna siebie Narmah kroczyła dumnie przed siebie. Krok za krokiem słychać było stukot jej wysokiego obuwia. Nie mogła dać po sobie poznać, że miejsce to źle na nią wpływało. Złe demony przeszłości nadal krążyły wokół niej, lecz powodem nie było do końca więzienie, a to co z nią robili. Co usiłowali wyciągnąć, a ostatecznie im nie wyszło. Powodem tego zamieszania było nazwisko wampirzycy. Nie od dzis wiadomo był, że znajomosć nazwiska krwiopijcow daje pewnego rodzaju władze, a kontrola Rielle była bardzo na ręke SORT. Skoro nie mogli mieć kobiety w ten sposób, znaleyli inny. Choć mniej pewny, to jednak równie skuteczny. Przynajmniej tymczasowo. I tego była swiadoma najbardziej. Wiedza o swoich zdolnosciach oraz mozliwosciach była kartą ku wolnosci. Przeciągniętej w czasie, ale jednak. W końcu wampirzyca miała czas. Bardzo dużo czasu, który planowała poswięcić na odzyskanie sił.
Kątem oka zerkała na pracowników, którzy rozmaicie na nich reagowali. Jedni jakby chcieli zabić samym wzrokiem, inni z kolei znając przynajmniej jedno z nich, uciekali drobnymi krokami w tyl, jakby sie bali. Białowłosej nie umknęły nawet docink iw stronę Rena. Poniekąd byli podobni do siebie. Niechciani.
- Kochają ciebie - wyszeptała, gdy podchodzili do obcej Rielle wilczycy.. Nawet jesli nie znała powodu tej całej niechęci do towarzysza, domyslała się o co mogło chodzić. Przecież nie był czystym wilkiem, a mieszańcem. Wampirzyca czula to, bowiem nie smierdział tak intensywnie jak pozostali. Narmah skrzyzowała ręce pod biustem, jeszcze bardziej go uwydatniając, a ten gdyby tylko mogł, wystrzeliłby przyszyte guziki jak z procy prosto w sam srodek czoła wilczycy, obnazając się przed wszystkimi spod rozpiętego munduru. Na szczęscie koszula wytrzymała, a guziki okazały sie lepiej przyszyte niż na to wskazywały.
Lekko zaskoczona propozycją Rena, miała ochotę zajęczeć w akcie bezaprobaty. Co jak co, ale nie miała ochoty ani na jedno, ani na drugie. Kolejne chodzenie po miescie, patrzenie na te nudne, kruche stworzenia. Chodzenie i jeszcze wiecej chodzenia. Białowłosa naprawde myslała, że to koniec na dzisiaj. Nic dziwnego, iż siedziba SORT sie rozpadała, Pracownicy nie mieli życia poza pracą, ktora podobno wcale nie była tak opłacalna. Doprawdy, czemu oni wszyscy lubili byc masochistami.Nie dosc, ze pracowali za grosze to jeszcze dostawali od grupy Rielle nie mały łomot.
- Tak, tak. Bo twoje sprawy sa tak nieziemsko interesujące - przewróciła oczami, strasząc jeszcze na odchodne mundurowego, który wchodził do srodka. Wampirzyca udala, ze sie na niego rzuca, pokazujac swe lsniąco białe kiełki, rechocząc z rozbawienia, gdy ten prawie upadł na ziemie.
- Po co mnie pytales o zdanie, skoro sam zdecydowales. Egoisto - burknęła, gdy byli na zewnątrz, uwolnieni od ciekawskich spojrzeń.
- A więc? Dokąd teraz, wilczku - z lisim usmieszkiem zrownała się krokiem z towarzyszem broni, pochylając tak, aby uwydatnic balansujace z rytmem krokow piersi. Ot tak, dla zabawy, aby sprawdzic Reniego, czy sie w ogole interesuje kobietami. Jakby nie bylo, malo kto opieral sie urokowi wampirzyzcy.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zacisnąłem zęby, aby przypadkiem nie parsknąć śmiechem, gdy tylko Rielle wyskoczyła na niczego niespodziewającego się przypadkowego funkcjonariusza. Kilka osób zwróciło ku nam głowy, zainteresowane zajściem, ale na tym się skończyło. Ignorując je wyszedłem na zewnątrz, nie czekając na Rielle. Nie byłem jej niańką, ona z resztą i tak szybko mnie dogoniła.
- A co, chciałaś tam zostać? Uważam, że w równym stopniu co ja, więc przestań marudzić - skwitowałem jej słowa wzruszeniem ramion. Byłem przekonany, że nawet by się do tego nie przyznała. Widziałem jej reakcję więc jej zaprzeczenie byłoby bezsensowne. Na złość również nie zrobiłaby tylko mnie, ale sobie również. Zdecydowanie czegoś się tam obawiała i nie chciała przebywać w kwaterze SORT. Może bała się, że znów wtrącę ją do więzienia. Bardzo chętnie, z tym tylko, że musiałbym wylądować tam razem z nią.
- Nie wiem, pójdziemy dalej tą uliczką - wskazałem na pierwszą lepszą po lewej stronie, która leżała na "naszym" terytorium. - Trochę przejdziemy się tamtędy. Na końcu jest piekarnia, dalej jakiś sklep mięsny, kupimy coś na kolację. Chyba że zamiast wędliny wolisz byczej krwi - przekręciłem głowę w kierunku kobiety, posyłając jej z lekka złośliwy uśmiech.
- Może odwiedzimy również krawca - zacząłem na głos zastanawiać się nad bardziej praktycznymi względami tej wycieczki. - W końcu nie masz ubrań na zmianę. Moja mama jest… skromniej obdarzona więc się nie zmieścisz w nic od niej - westchnąłem. Głowa zaczynała mnie boleć na samą myśl o tych wszystkich dodatkowych wydatkach. Było to po prostu upierdliwe, że wszystko zrzucono tak z dnia na dzień na mnie. Jakby każdy z SORT-u oczekiwał, że sobie nie poradzę, a Rielle zagryzie mnie wraz z rodziną, potem doprowadzi ich do reszty swych znajomków. Nie zdziwiłbym się, gdyby ktoś nas śledził przez pierwsze dni, ale nie miałem ochoty ani siły na szukanie ewentualnego podglądacza.
Uznałem, że mimo wszystko nie dam nikomu tej satysfakcji z mojego niepowodzenia. Wcale nie uważałem, że będę w stanie poskromić kogoś takiego jak Rielle, to było niemożliwe bez znajomości prawdziwej tożsamości wampirzycy. Jej samej też nie zamierzałem pozwolić na robienie co jej się żywnie podoba. Dogadanie się graniczyło z cudem, tak samo zdominowanie jej charakteru. Cóż, pozostawało mi uczynić niemożliwe możliwym. Bułka z masłem.
- A co, chciałaś tam zostać? Uważam, że w równym stopniu co ja, więc przestań marudzić - skwitowałem jej słowa wzruszeniem ramion. Byłem przekonany, że nawet by się do tego nie przyznała. Widziałem jej reakcję więc jej zaprzeczenie byłoby bezsensowne. Na złość również nie zrobiłaby tylko mnie, ale sobie również. Zdecydowanie czegoś się tam obawiała i nie chciała przebywać w kwaterze SORT. Może bała się, że znów wtrącę ją do więzienia. Bardzo chętnie, z tym tylko, że musiałbym wylądować tam razem z nią.
- Nie wiem, pójdziemy dalej tą uliczką - wskazałem na pierwszą lepszą po lewej stronie, która leżała na "naszym" terytorium. - Trochę przejdziemy się tamtędy. Na końcu jest piekarnia, dalej jakiś sklep mięsny, kupimy coś na kolację. Chyba że zamiast wędliny wolisz byczej krwi - przekręciłem głowę w kierunku kobiety, posyłając jej z lekka złośliwy uśmiech.
- Może odwiedzimy również krawca - zacząłem na głos zastanawiać się nad bardziej praktycznymi względami tej wycieczki. - W końcu nie masz ubrań na zmianę. Moja mama jest… skromniej obdarzona więc się nie zmieścisz w nic od niej - westchnąłem. Głowa zaczynała mnie boleć na samą myśl o tych wszystkich dodatkowych wydatkach. Było to po prostu upierdliwe, że wszystko zrzucono tak z dnia na dzień na mnie. Jakby każdy z SORT-u oczekiwał, że sobie nie poradzę, a Rielle zagryzie mnie wraz z rodziną, potem doprowadzi ich do reszty swych znajomków. Nie zdziwiłbym się, gdyby ktoś nas śledził przez pierwsze dni, ale nie miałem ochoty ani siły na szukanie ewentualnego podglądacza.
Uznałem, że mimo wszystko nie dam nikomu tej satysfakcji z mojego niepowodzenia. Wcale nie uważałem, że będę w stanie poskromić kogoś takiego jak Rielle, to było niemożliwe bez znajomości prawdziwej tożsamości wampirzycy. Jej samej też nie zamierzałem pozwolić na robienie co jej się żywnie podoba. Dogadanie się graniczyło z cudem, tak samo zdominowanie jej charakteru. Cóż, pozostawało mi uczynić niemożliwe możliwym. Bułka z masłem.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
RIELLE NARMAH
Lekkie zaskoczenie wymalowało się na twarzy wampirzycy, ale równie szybko prysnęło, gdy uświadomiła sobie, że pokazywanie po sobie jakichkolwiek reakcji przed wilkiem nie było dobrym pomysłem. Jeszcze potem zacznie to wykorzystywać, a to nie tak, że kobieta zaczynała lubić posterunkowego. Nadal był wkurzający, upierdliwy i śmierdział futrem, tym specyficznym dla psiej rasy. Wilki były nieodzownym rywalem wampirów. Naturalnym wrogiem, więc nic dziwnego, że białowłose nie przepadała za takim towarzystwem, na jakie była skazana w blisko nieokreślonym czasie. Na samą myśl ręce opadały, ale Renni zaskoczył Narmah informacją, iż sam nie lubił tamtego miejsca. Zabawne. Ciekawa była, przez swą okropną naturę, co przyczyniło się do teog wszystkiego? Bycie mieszańcem to jedno, ale niechęć do danego miejsca, do którego jest się przypisanym z własnego wyboru, to drugie.
- Krew zwierząt jest cierpka. Zwłaszcza roślinożerców - skrzywiła się w niezadowoleniu, skręcając we wskazane wcześniej miejsce. Od czasu do czasu wlepiała swój wzrok w kajdany, planując w głowie możliwości na rozwalenie ich. Czysta siła? Może jakieś zaklęcia? Tak, gdyby takie rzeczy faktycznie istniały, to tacy upierdliwcy spełniający swe chore pomysły na rozmaite bronie nie mieliby pracy, a tym samym pieniędzy na realizacje. Byliby uznawani za czarownice, które kiedyś palono na stosach, zywcem.
- Wiesz, zawsze mogę spacerować po mieszkaniu nago. Nie mam czego się wstydzić. Tylko żeby tobie nie stanął - mruknęła z przekąsem, posyłając mu "słodziutkiego" całusa w powietrze. - Ale pewnie mogę jeszcze zawstydzić twoją mamusię - sapnęła z teatralnym zdruzgotaniem, łapiąć za swoje krągłości, które chwilę pomiętosiła w dłoniach, zerkając ukradkiem, czy wilczek na to patrzy.
- Swoją drogą, nie wyglądasz na rozchwytywanego wilczka, a może lubisz chłopców? Wiesz, z czasem gusta się zmieniają - nie miała zamiaru odpuszczać Ren'owi. Często takie tematy były tabu, a to najlepsze rzeczy, przy których mogła kogoś rozzłościć, bądź zawstydzić. Koniec koncó była pewna siebie, do czasu.
- I po co piekarnia? Nie jecie samego mięsa? - spytała, rozglądając po okolicy, jakby chciała zorientować się gdzie dokładnie jest. Było w tym sporo prawdy, bowiem Rielle miała pewne miejsce, które chciała, a zarazem musiała sprawdzić. Najlepiej bez wścibskich spojrzeń, ale to raczej było niewykonalne w obecnej sytuacji. Jednak na to jeszcze przyjdzie czas. Póki co posłusznie słuchała się współpracownika, który miał równie dość SORT'u co ona. Po dłuższej chwili zjawili się w piekarni, a wzrok wmapirzycy przykuły liczne słodkości, ładnie udekorowane, aby zachęcić kupców na zostawienie pare groszy więcej i takim była właśnie ona.
- Renni, ja to chcę - to nie brzmiało, jakby mógł z nią dyskutować. Z dumą i lekkimi wypiekami na swej bladej twarzy pokazywała palcem na babeczkę z czerwoną, ubitą pianą i wisienką na jej szczycie.
Noé
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Nie możesz paradować nago, bo Luca będzie mieć koszmary w nocy - wzruszyłem ramionami, nie zagłębiając się w dalsze dyskusje z wampirzycą w tym temacie. Po pierwsze było to bezcelowe, po drugie kobieta była zbyt zapatrzona w siebie, a po trzecie strasznie mnie irytowała swoją postawą. Odwróciłem więc ostentacyjnie głowę, gdy zaczęła się macać. Może na innego mężczyznę mogłyby zadziałać jej wdzięki, jednak nie należałem do grona, które ogląda się lub ślini za każdą ładną kobietą. Szczególnie jeśli tą kobietą jest ta konkretna wampirzyca, przywiązana do mnie niczym kula u nogi. Akurat dla tej osoby miałem w planach poświęcać jak najmniej uwagi.
- Akurat ty nie należysz do grona obiektów, jakimi mógłbym się interesować - burknąłem tylko tuż przed otworzeniem drzwi do piekarni. Czy gusta się zmieniają, czy nie, Rielle nie była kimś, komu chciałbym się zwierzać. Z czegokolwiek.
Rozglądałem się głównie za pieczywem na kolację. Szukałem ulubionych bułeczek Luci, które zawsze mu kupowałem. Właściwie tylko on je jadł, uwielbiał z konfiturą babci. Ona zaś uważała, że przez to za bardzo go rozpieszczam. Może trochę tak lecz kogo innego jeśli nie jego? Od rozmyślań o synu oderwał mnie głos wampirzycy. Znów czegoś chciała, ubzdurała sobie, że dostanie to, co chce. Zmrużyłem lekko oczy, spoglądając na słodkie wypieki, jakie wskazywała wampirzyca.
- I po co ci słodycze? Nie pożywiasz się samą krwią? - spytałem, ironizując jej poprzednie słowa. Uśmiechnąłem się nieco złośliwie przez chwilę, zanim zwróciłem się do sprzedawczyni. Starsza kobieta patrzyła na nas dziwnym wzrokiem, jakbyśmy byli jej tu zbędni. Niezbyt bym się zdziwił, gdyby tak o nas myślała. Nieludzie inaczej byli postrzegani niż zwyczajni klienci. Początkowo rzeczywiście nie planowałem niczego kupować. Po prostu uważałem, że nie zasłużyła, a przede wszystkim nie zarobiła na to. Ale skoro miałem traktować ją… wyjątkowo, to chyba przyda się ciastko.
- I niech będzie ta babeczka - powiedziałem do sprzedawczyni, wskazując na ciastko jakie chciała Rielle. Zapakowałem wszystkie swoje zakupy, a wspomnianą słodkość wręczyłem w dłonie kobiety. - Powiedzmy, że nie byłaś dzisiaj dla mnie kłopotem, więc znaj moją dobroć - uśmiechnąłem się słodko, jakbym faktycznie jej gratulował dobrego zachowania, a ona naprawdę była taka dobra. Mogłem jakoś odżałować ten jeden raz. - Tylko skończmy ten dzień szybko - zakończyłem, kierując się w stronę kolejnego sklepu.
- Akurat ty nie należysz do grona obiektów, jakimi mógłbym się interesować - burknąłem tylko tuż przed otworzeniem drzwi do piekarni. Czy gusta się zmieniają, czy nie, Rielle nie była kimś, komu chciałbym się zwierzać. Z czegokolwiek.
Rozglądałem się głównie za pieczywem na kolację. Szukałem ulubionych bułeczek Luci, które zawsze mu kupowałem. Właściwie tylko on je jadł, uwielbiał z konfiturą babci. Ona zaś uważała, że przez to za bardzo go rozpieszczam. Może trochę tak lecz kogo innego jeśli nie jego? Od rozmyślań o synu oderwał mnie głos wampirzycy. Znów czegoś chciała, ubzdurała sobie, że dostanie to, co chce. Zmrużyłem lekko oczy, spoglądając na słodkie wypieki, jakie wskazywała wampirzyca.
- I po co ci słodycze? Nie pożywiasz się samą krwią? - spytałem, ironizując jej poprzednie słowa. Uśmiechnąłem się nieco złośliwie przez chwilę, zanim zwróciłem się do sprzedawczyni. Starsza kobieta patrzyła na nas dziwnym wzrokiem, jakbyśmy byli jej tu zbędni. Niezbyt bym się zdziwił, gdyby tak o nas myślała. Nieludzie inaczej byli postrzegani niż zwyczajni klienci. Początkowo rzeczywiście nie planowałem niczego kupować. Po prostu uważałem, że nie zasłużyła, a przede wszystkim nie zarobiła na to. Ale skoro miałem traktować ją… wyjątkowo, to chyba przyda się ciastko.
- I niech będzie ta babeczka - powiedziałem do sprzedawczyni, wskazując na ciastko jakie chciała Rielle. Zapakowałem wszystkie swoje zakupy, a wspomnianą słodkość wręczyłem w dłonie kobiety. - Powiedzmy, że nie byłaś dzisiaj dla mnie kłopotem, więc znaj moją dobroć - uśmiechnąłem się słodko, jakbym faktycznie jej gratulował dobrego zachowania, a ona naprawdę była taka dobra. Mogłem jakoś odżałować ten jeden raz. - Tylko skończmy ten dzień szybko - zakończyłem, kierując się w stronę kolejnego sklepu.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
RIELLE NARMAH
Zdaniem wampirzycy nie byłyby to jedynie koszmary, ba! Sny o nagiej kobiecie mogły być bardzo pouczające i pobudzające. Zwłaszcza, gdy chodziło jeszcze o doskonałości samej Rielle. Białowłosa zdecydowanie miała wysokie mniemanie o sobie, ale co tu się dziwić po wampirze czystej krwi.
Wspólniczka cmoknęła w niezadowoleniu, gdy wilczek odwrócił swój wzrok od jej jędrnych, obfitych piersi.
- Nudziarz - burknęła pod nosem, niezadowolona z efektu. Nie tego się spodziewała. Myślała, że Ren straci swój wkurzający głosik, zawstydzi się, albo język mu się zaplącze, a ten po prostu zlał ją ciepłym moczem! A Narmah nie traktowano w ten sposób.Przynajmniej poprzednią Narmah, bo aktualnie po wyjściu z celi cały czas była traktowana jak pies na posyłki. Brak szacunku, kajdanki na nogę, jakaś rudera do spania i nakaz pracy za pieniądze. Jeszcze krwi jej odmawiano!
- Po prostu wstydzisz się przyznać, że pociąga cię jędrne ciałko towarzyszki wampirki - nie dała za wygraną. Musiała mieć ostatnie słowo, ale i nawet ta zaczepka nic jej nie dała. Wilk po prostu zignorował białowłosą, skupiając na tym, aby dobrze trafić do sklepu.
Nawet w piekarni wszystko szło nie w tę stornę co by chciała wampirzyca. Nie chciała wiele. Normalnie pokusiłaby się o kasjerkę. Skosztowała nieco jej krwi, dość ciepłej, żywo krążącej w żyłach. Już z tej odległości mogła wyczuć jej rodzaj. Spotykana, zwykła AB, przeciętna, ale lepsza taka niż żadna.
- Skąpięc - warknęła, krzyzując ręce, obarczając swym złowrogim spojrzeniem majestatycznego Reniego, który czerpał ze wszystkiego niezwykłą przyjemność. - Czasem można spróbować czego innego. Zaczynam zastanawiać się, czy cokolwiek wiesz o wampirach - westchnęła zdruzgotana, wręcz załamana faktem jak zachowywał się chłopak. Wszystko wskazywało na to, że oboje nie wiedzieli o sobie zbyt wiele. Wampirzyca nie wiedziała wcześniej, dlaczego Ren został bez wspólnika. On zaś nie wiedział kogo dostanie. SORT cały czas bawił się nimi, ukrywając pewne kwestie. Owszem, nie było to jakoś bardzo istotne, ale z jakiegoś powodu irytowało wampirzycę.
Nagle z tego wszystkiego wytrąciła ją jedna rzecz, a dokłądniej słowo. Z wymalowanym zaskoczeniem na twarzy, trzymała w obu dłoniach wręczoną przez wilka babeczkę. Dopiero po chwili dotarło do niej, że kupił swojemu wrogowi cos słodkiego, a jej kąciki ust powędrowały do góry. I jak szybko się pojawiły, tak równie prędko zniknęły, gdy doszły do niej kolejne słowa.
- Nie jestem psem, co merda ogonem za smakołyki! - była niezmiernie obruszona, aż tupnęła swym obcasem o podłogę, a mimo to wgryzła się w smakołyk - I nie myśl, że... podziękuję - robiąc małą pausę uciekła wzrokiem na kasjerkę, która ewidentnie miała już dość tej głośnej dwójki. Zanim wyszli ze sklepu, spojrzała wymownie na kobietę, a ta jakby zastygła. Rielle uśmiechnęła się pod nosem, gdy tęczówki zabłysnęły delikatną łuną światła, która niczym kopia pojawiła się w oczach nieznajomej. Ta, oprzytomniała prędko, a wampirzyca wyszła z sklepu, doganiając wilczka zanim więzy ich kostek dadzą o sobie znać.
- Mam wrażenie, że niewiele o mnie wiesz od swojego przełozonego - westchnęła, wgryzając się w babeczkę. [b]- Jak mylisz, jakiej klasy wampirem jestem? - spytała, wpatrując się w plecy chłopaka.
[/b]
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach