Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Unlucky MeetingWczoraj o 08:19 pmKurokocchin
The Arena of HellWczoraj o 07:44 amMinako88
Eclipsed by you 21/11/24, 06:03 pmKass
From today you're my toy20/11/24, 08:33 pmKurokocchin
This is my revenge20/11/24, 08:05 pmKurokocchin
there is a light that never goes out.20/11/24, 04:34 pmSempiterna
Show me the ugly world (kontynuacja)20/11/24, 01:35 amFleovie
W Krwawym Blasku Gwiazd19/11/24, 07:09 amnowena
Twilight tension18/11/24, 10:27 pmCarandian
Listopad 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
    123
45678910
11121314151617
18192021222324
252627282930 

Calendar

Top posting users this week
4 Posty - 21%
3 Posty - 16%
3 Posty - 16%
2 Posty - 11%
2 Posty - 11%
1 Pisanie - 5%
1 Pisanie - 5%
1 Pisanie - 5%
1 Pisanie - 5%
1 Pisanie - 5%

Go down
NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
NANA
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

let's escape together Empty let's escape together {21/12/21, 11:34 pm}

let's escape together

the story of two guys in a dark, alienating world, doing their best to escape it and accept themselves for who they are.

presented by NANA and TROIANX




Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

let's escape together Empty Re: let's escape together {22/12/21, 02:29 am}






I'll be there


— if you can't fall sleep

Stanisław I Czajkowski I  Staszek I Staś I dziewiętnaście lat I mężczyzna I homoseksualny I homoromantyczny I


zielone oczy I  jasny blond, kręcone włosy I sto osiemdziesiąt dwa centymetry wzrostu I  na plecach ma tatuaż - pioruny burzy, które rozchodzą się z łopatek na tylną część rąk, na dekolcie motyl z czaszką w środku oraz rozsiane na rękach tatuaże od Ignacego





I'll let you in my arms


— Just let me love you


Staś jest tym człowiekiem, co zachowałby spokój nawet podczas końca świata. Bardzo trudno wyprowadzić go z równowagi, co denerwuje jeszcze bardziej ludzi, z którymi się kłóci, bo ten jak zawsze jest spokojny

Jest wrażliwy na gilgotki, które ma tak naprawdę prawie wszędzie

Niegdyś próbował być w związku z dziewczynami, usilnie starając się przypodobać swoim rodzicom, jak również wypierając z głowy swoją prawdziwą orientację. Do tej pory ma problem z okazaniem uczuć w miejscu publicznym, a zwłaszcza na rodzinnej wsi

Jako dziecko śpiewał w kościelnym chórze, a także nie mało brakowało by nie został ministrantem, wtedy było to jego marzenie. Obecnie już ateista

Uważa się za genialnego kłamcę, aczkolwiek kompletnie nie umie w tę sztukę, od razu widać to na jego twarzy poprzez uśmiech, który to się na niej pojawia

Rodzice Stasia są kompletnie przeciwni jego planom na studia, chcieliby by ten został na wsi i pomagał im na polu, a jeszcze lepiej byłoby, gdyby ten został księdzem i przyniósł im dumę. Jednakże Staszek od najmłodszych lat pragnął wynieść się z tej dziury i zaznać uroku życia oraz możliwości w mieście










Ostatnio zmieniony przez Troianx dnia 22/12/21, 09:55 pm, w całości zmieniany 1 raz
NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
NANA
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

let's escape together Empty Re: let's escape together {22/12/21, 12:42 pm}

ignacy

dębicki
ignacy dębicki  |  ignaś  | dziewiętnaście lat  |  urodzony szóstego marca  |  homoseksualny mężczyzna  |  starsza o dwa lata "siostra ideał"

często farbowane włosy, teraz - jasny fiolet  |  zielone oczy  |  187 centymetrów wzrostu  |  patchwork na lewej ręce, w miejscach jego własnej roboty tatuaże. profesjonalnie wykonane na obojczykach.

posiada dość gorącą głowę, jak chodzi o tematy, które go pasjonują i są dla niego ważne. nieraz wprowadziło go to w kłopoty lub do gabinetów.
był tym chłopakiem, który rzucał homofobiczne żarty dla ukrycia swoich własnych odczuć, między innymi też przez to, że tak był uczony w domu.
najchętniej po liceum zająłby się rozwijaniem tatuatorskiej kariery i związał z tym przyszłość, ale finansowo sam się nie podeprze, a rodzice chętni nie są do pomocy synowi w celach, których nie popierają.
wszystkim mówi, że jego rodzice mają w nosie go i to, co robi, lecz tak naprawdę sam kreuje sobie taki obraz, aby ignorować narzucaną presję przez porównywanie do siostry, Igi, która osiągnęła i umie o wiele więcej od niego.
zagorzały palacz papierosów, jak i rekreacyjnie zioła.




Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

let's escape together Empty Re: let's escape together {23/12/21, 02:50 am}

let's escape together 04731cbdce8dbe1019964c10dd534826

         Po pokoju Staszka, a właściwie po jego ścianach rytmicznie odbijały się basy piosenki o tytule „Had Some Drinks” Two Feet, jednego z ulubionych zespołów chłopaka. Uwielbiał spędzać czas właśnie w akompaniamencie jakiekolwiek muzyki, zwłaszcza, gdy mijające chwilę były najbliższe jego sercu, bo teraz obok niego leżał jego ukochany mężczyzna, ten który dosyć często zmieniał kolor włosów, a Staś tylko prześcigał się w zgadywaniu na jaki kolor teraz padnie, sam pozostając przy swoim naturalnym i ten który wcale nie tak dawno potrafił rzucić żartem zabarwionym homofobią i nawet czasami były one śmieszne, aczkolwiek blondyn puszczał je mimo uszu, tylko reagując na nie lekkim uśmiechem. Sam nie był święty i to dosłownie. Lądował w związkach z przeróżnymi dziewczynami, które teraz nie do końca umiał zliczyć, ale wiedział, że było to bardzo dla nich krzywdzące. Z całej siły chciał stłumić to, kim tak naprawdę jest, myśląc, że po prostu to nie ta wybranka, a kończyło się jak zawsze – obojętnością, łzami jednej osoby i może pozostaniem w stosunkach koleżeńskich.
         Teraz leżał szczęśliwy, zapatrzony jak w obrazek namalowany przez najwybitniejszego pisarza na świecie, z tymi maślanymi oczami zerkającymi na Ignasia, próbując się nacieszyć jego widokiem, choć doskonale wiedział, że kiedy już pójdzie do domu, to i tak będzie stale rozmyślał o nim, i nic tego nie zmieni, a wcale go to nie męczyło, bo właściwie to dopiero przy nim uczył się czym jest prawdziwa miłość partnerska, a może i w ogóle czym jest miłość?
          - Powinienem zrobić nam śniadanie – stwierdził w końcu, posyłając mu szeroki uśmiech, a zaraz potem jakby na zawołanie zaburczało mu w brzuchu. No w końcu dochodziła już jedenasta, zaś obaj chłopcy nie zrobili dzisiaj właściwie nic produktywnego, ale Staszek miał to tę myśl głęboko gdzieś. Dla niego był to jeden z najlepszych poranków w życiu, nawet z pustym żołądkiem, bo byli nareszcie tylko we dwoje, izolując się od świata, w swojej strefie komfortu i poczuciu bezpieczeństwa.  - Witamy w restauracji u Czajkowskich, mogę przyjąć pana zamówienie? - dodał żartem, choć ten wydawał mu się bardziej śmieszny w jego głowie.
           Jednakże zamiast chociaż podnieść tyłek z łóżka, to ten zaraz usiadł okrakiem na biodra fioletowowłosego chłopaka, opierając połowę swojego ciężaru na nogach i uśmiechając się do niego niewinnie. Wtedy też pochylił się nad swoim ukochanym, trącąc go czubkiem nosa o jego odpowiednik i finalnie dając mu buziaka w czoło, chwytając już późne promienie słoneczne, które zdążyły przeniknąć przez pomarańczowe rolety, odbijając się o gołe plecy Stanisława.
            Pokój blondyna był średnich rozmiarów, z pozoru normalny, tak jak u nastolatka, tylko ta jedna ściana naprzeciwko biurka, na którym wciąż znajdowały się porozwalane arkusze maturalne, odbiegała od normy, bowiem na niej wisiały obrazki świętych czy nawet też oprawiony w ramkę akt chrztu, pierwszej komunii świętej i bierzmowania – jedyne rzeczy w tym pokoju, które chłopak wolał nie ruszać – nie ze względu na to, że mogły go zaatakować w naruszaniu ich egzystencji, a tym że po prostu nie koniecznie miał odwagę jeszcze bardziej przeciwstawiać się rodzicom.
           Pochylił się jeszcze raz nad Ignacym, tym razem jedną dłonią głaszcząc go po policzku i tym samym zachęcając go do pocałunku, cóż uwielbiał te chwilę bliskości, kiedy oboje zamykali oczy i skupieni byli tylko na pieszczeniem swoich ust  i pogłębianiu swoich uczuć, ale tym razem miało być trochę inaczej i Staszek nawet nie zorientował się, gdy nagle, jakby za sprawą teleportacji lub innej magii, w jego pokoju pojawili się rodzice.
Przecież miało ich tu nie być, mieli dopiero wrócić wieczorem.
            I nie minęła nawet chwila, gdy po pomieszczeniu zamiast kolejnych, ulubionych piosenek Staszka czy to Ignacego, rozległy się krzyki, które zagłuszały słowa artysty. W mig oka blondyn został siłą pociągnięty do tyłu w akompaniamencie całych wiązanek nieprzychylnych słów, a wszystko płynęło z ust tych, co ponoć mieli zapewniać bezpieczeństwo, stabilność i przede wszystkim miłość, czyż nie? A oni byli wściekli, niczym rozwścieczony pies, tylko matka wyrażała jeszcze inne emocje, bo patrzyła na swojego syna z obrzydzeniem, marszcząc przy tym brwi. Oczywiście było to spowodowane, że teraz po raz kolejny mogła zobaczyć w całej okazałości tatuaże na ciele swojego syna, a raczej na ciele „satanisty” czy „kryminalisty”, jak to go nazwała, gdy ten przyszedł się nimi pochwalić. Dosyć szybko pożałował tej decyzji.
           - W tym domu nie będzie ani jednego pedała, rozumiesz?! Nie możesz być normalny jak inni twoi koledzy?! - wykrzykiwał postawny mężczyzna, żwawo gestykulując rękoma. - A ciebie już tutaj nie ma, wypierdalaj! I nie chce cię nigdy na oczy widzieć – warknął już zwracając się do Ignacego.
            Staś zdążył mniej więcej przyzwyczaić się do obelg w swoim kierunku na ten temat, no i ten jego naturalny stoicyzm sprawiał, że ten cały czas stał spokojnie, bez krzty zdenerwowania, dopiero gdy jego tata śmiał dotknąć jego lubego, a raczej ścisnąć go za ramię i dosłownie wypchnąć za drzwi pokoju, ten poczuł jak szybciej bije mu serce, jak rwie się do niego i jak bardzo chciało mu teraz wyskoczyć z piersi, to blondyn nie za bardzo mógł cokolwiek zrobić, oprócz powiedzenia, żeby zostawili ich w spokoju. Nagle zapragnął rzucić wszystko, co dotychczas znał, spakować swoje najpotrzebniejsze rzeczy i wybiec zaraz za Ignacym, jednak i tym razem zabrakło mu odwagi
           - Dlaczego nie możesz być normalny, tak jak kiedyś? Z ojcem ciężko harujemy, by jakkolwiek cię wychować, a ty robisz nam taki wstyd na całej wsi. Co ludzie powiedzą?! Zresztą już plotkują. Boże, daj mi siły i cierpliwość – powiedziała rodzicielka blondyna, kręcąc niedowierzająco głową, na co Staszek tylko przewrócił oczami, bo nie chciał tego już słuchać, bo myślami był przy swoim chłopaku, o którego teraz się martwił.
            - Słuchaj matki, jak coś mówi! - wydarł się ponownie mężczyzna, chwytając syna i potrząsając nim, jakby co najmniej był jakąś zabawką. To bolało, bardziej fizycznie i psychicznie, ale Stanisław nie śmiał pisnąć nawet słowa i zakomunikować tego, tylko patrzył butnie na wygiętą w grymasie złości twarz ojca i obserwował jak to jeszcze bardziej wywoływało czerwoność na jego buzi.
W końcu dwójka rodziców przestała przekrzykiwać muzykę i postanowiła wreszcie opuścić jego pokój, choć chłopak nie mógł oszacować, ile tak naprawdę minęło czasu. Wtedy położył się na łóżku, a raczej skulił w pozycji embrionalnej, wtulając się w koc i biorąc kilka głębokich oddechów, próbując uspokoić serce, jak i właśnie układ oddechowy.
            I nie mógł także zrozumieć, dlaczego rodzice reagowali tak agresywnie, gdy on chciał tylko kochać drugiego chłopca, gdy tylko chciał żyć w zgodzie ze sobą i być po prostu… szczęśliwym?
            - Wszystko w porządku? Nic ci nie jest? – napisał od razu do Ignacego, gdy tylko znalazł telefon w pościeli.  - Przepraszam za nich :c
NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
NANA
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

let's escape together Empty Re: let's escape together {24/12/21, 11:01 am}

I G N A C Y      D Ę B I C K I

____Spokojny poranek, który rozpoczął obok Staszka, przeglądając telefon a drugą ręką głaskał blondyna po włosach. Spędzali czas różnie, czasami gadając na jakieś głupie tematy, potem w ciszy, którą jedynie przerywała muzyka a oni cieszyli się swoją obecnością. Każdy sposób wspólnego bycia razem go zadowalał. Ignacy do szczęścia nie potrzebował wiele, tylko Stasia u jego boku. Wtedy czuł jakby mógł osiągnąć wszystko a problemy wydawały się błahe. Choć szybko przychodziły momenty, które sprowadzały go na ziemię i do rzeczywistości.
____Podniósł wzrok na niższego, mrucząc z aprobatą na wzmiankę o śniadaniu. Zjadłby coś, był głodny też od jakiegoś czasu, ale za dobrze leżało mu się w łóżku ze swoim chłopakiem, aby zacząć temat. Odrzucił telefon na bok i ułożył dłonie na biodrach Stanisława, uśmiechając się na jego słowa
____Dzień dobry, jest może Pan w menu? — zażartował z cieniem zażenowania, ale szybko został on zastąpiony szczęściem, kiedy zainicjowane zostały drobne, słodkie czułości. Jego uśmiech poszerzył się, a palce zacisnęły trochę mocniej na nagrzanej, od wpadającego przez okno słońca, skórze.
____Zostawił całusa na czubku głowy Stasia, chcąc mieć chłopaka jak najbliżej siebie, nie puścić go i wykorzystać każdą sekundę czasu, który mieli teraz dla siebie. Byli sami, nie musieli się niczym przejmować. Że ktoś ich przyłapie, że są w miejscu publicznym, więc nie mogą nawet spojrzeć na siebie dłużej niż kilka sekund. Dłonią wodził po wytatuowanych plecach, za każdym razem zachwycając się pracą tak samo. Chciałby kiedyś dojść do takiego poziomu, ale na razie nie mógł nawet porównywać grzybów na przedramieniu Stanisława do tego, co znajdowało się na jego plecach.
____Przybliżył swoją twarz jeszcze bardziej, chcąc musnąć usta Staszka, jedna z dłoni wędrowała przeróżnymi szlaczkami po jego plecach, druga zaciskała się na biodrze. Ignacy nie chciał pozwolić niższemu na odsunięcie się i przerwanie tej chwili. Umknął mu dźwięk otwieranych drzwi pokoju, tak samo jak rytmiczne, cudze kroki. Dopiero przerażające krzyki i zniknięcie partnera z jego kolan przywróciło go do rzeczywistości.
____Czajkowscy. Czajkowscy wrócili do domu, i to zdecydowanie za wcześnie. Przyłapali ich w najgorszym momencie. Zaniepokojonym wzrokiem śledził ciągniętego chłopaka, podniósł się gwałtownie z wygrzanego łóżka, chcąc chwycić Stanisława i przysunąć do siebie, obronić w jakikolwiek sposób. Nie wiedział jak. Jakkolwiek, byleby nic mu się nie stało. Na początku towarzyszyło mu przejęcie, ale kiedy zaczął słuchać tego, co mówi ojciec Stasia, jego krew zaczęła się gotować i sam dołączył się do wymiany wrzasków. Obrzydzony wyrwał swoje ramię, kiedy został wypchnięty na zewnątrz i nie oszczędzał obelg w ich stronę, nie mógł pozwolić na to, aby rzucali mięsem, katolicy jebani, w jego chłopaka. Zamknięto mu przed nosem drzwi, ale nie powstrzymało go to przed uderzeniem parę razy z nadzieją, że coś może to da, choć nadzieje były marne, o ile w ogóle.
____Musiał się poddać. Czajkowscy nie planowali wziąć go pod uwagę, a tym bardziej na poważnie. Narzucił na odkrytą klatkę piersiową bluzę a w kieszeni zabrzmiał szelest fajek obijających się o zapalniczkę. Po wyjściu z domu odpalił jednego papierosa w celach uspokajających i skierował się do swojej rodziny, której równie mocno nie chciał widzieć.
____Ku jego szczęściu, najwidoczniej jego rodzice też gdzieś akurat wyszli. Słyszał tylko cicho muzykę w pokoju Igi, co oznaczało, że ta albo powtarzała jakiś materiał, albo miała swój “free time”, więc nie zamierzał jej przeszkadzać. I tak miał wrażenie, że nie zrozumiałaby jego problemu, więc tym bardziej nie widział w tym sensu. Usiadł przy biurku i szybko wyciągnął telefon kiedy poczuł wibrację. Uśmiechnął się gorzko na powiadomienie o wiadomości od Staszka, wpatrując się w niewinną treść
nie przejmuj się mną, u ciebie wszystko ok? i nie musisz za nich przepraszać, są pojebani i tyle — zawiesił się na moment przed wystukaniem kolejnej wiadomości — nie traktuje się tak własnego syna xd
____Pisali ze sobą przez resztę dnia, Ignacy unikał bezpośredniego, dłuższego kontaktu ze swoimi rodzicami, dlatego rzadko bywał w kuchni. Dopiero jak ściemniało za oknem, to na bluzę ubrał jeszcze grubszą, czarną kurtkę i mówiąc, że idzie do sklepu, wyszedł z domu. Nie do końca wiedział jaki ma plan, nie chciał siedzieć sam w domu, ale też nie miał zbytnio co zrobić zamiast tego. Nieświadomie jego nogi zaprowadziły go na ulicę, gdzie mieszka Stanisław, zatrzymał się niedaleko obok jego domu i stał jak taki cymbał, nie wiedząc co ma teraz zrobić. Końcowo wyjął telefon, oparł się o ławkę w pobliżu, aby wciąż być niewidocznym dla rodziców przez okno, czarne ciuchy też go maskowały a kaptur na głowie zakrywał kolorowe włosy
____Hej, byłaby może szansa, żebyś… wyszedł? Nie na długo, obiecuję Ci — zadzwonił do Stasia, zaciskając dłoń na zapalniczce w kieszeni. Liczył na to, że chłopak się zgodzi, da radę. Chciał go zobaczyć przynajmniej na chwilę, ale nie chciał wprowadzić go w jeszcze większe kłopoty.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

let's escape together Empty Re: let's escape together {25/12/21, 09:55 pm}

let's escape together 04731cbdce8dbe1019964c10dd534826

         Dosłownie poczuł, jak spada mu kamień z serca, gdy na wyświetlaczu telefonu pojawiła się wiadomość od „Ignaś” z fioletowym serduszkiem, które wzięło się od koloru jego włosów. Zapewniał go, żeby się o niego nie martwił, więc to chyba znaczyło, że nic mu nie jest? Stanisław nie widział, co się dalej stało z jego ukochanym, gdy ten został z jego pokoju wypchnięty, więc tym bardziej czuł się o wiele lepiej, kiedy wiedział, że nic mu nie jest, chociaż i tak czy siak odczuwał wstyd i jednocześnie smutek z powodu zaistniałej sytuacji, bo naprawdę nie planował, że jego rodzice wrócą o wiele za wcześniej. Chciał spędzić jeszcze jeden dzień ze swoim chłopcem i nacieszyć się jego obecnością, bo niestety nie zawsze była ku temu okazja, mimo że mieszkali niedaleko – na jednej wsi, tylko na innej ulicy, to okazji, by móc się w spokoju spotkać na dłużej było mało. Do domu Stanisława, Ignaś nie miał praktycznie wstępu, a u fioletowowłosego było podobnie. Nawet blondyn nie do końca czuł się bezpiecznie w swoim domu.
          - Tak, już jestem sam w pokoju – napisał i tak spędzili resztę dnia. Niby osobno, ale jednak razem, wypisując ciągle do siebie, wysyłając sobie memy (Staszek lubił szczególnie te o polityce czy o zwierzętach), a przy tym Staszek uśmiechał się jak głupi do telefonu, po krótkiej chwili już nie myśląc, co tutaj przed kilkunastymi minutami zaszło.
          Blondyn był jednak zmuszony zejść do kuchni i odłożyć telefon, bo obiad był świętym posiłkiem w tym domu – dosłownie i w przenośni, najprawdopodobniej dostałby jeszcze większą burę, gdyby nie zjawił się przy stole, a tego miał już na dzisiaj wystarczająco, dlatego zaraz stał ze spuszczoną głową, gdy jego matka odmawiała modlitwę, zanim nie przystąpili do posiłku. Sam Staszek był niewierzący, ale cóż, miał jakiś wybór?
          Zaś przy samym posiłku zapadła grobowa cisza, nikt nie śmiał się odezwać, no i atmosfera była gęsta i ciężka, że można byłoby ciąć ją nożem. Staś nie miał ochoty rozmawiać z kimś, kto nie tak dawno był wobec niego i jego ukochanego agresywnym, poza tym już dawno przestał mieć wspólnych tematów ze swoimi rodzicami, ich poglądy i spojrzenie na świat znacząco się różniło.
          - Już idę – odebrał, uśmiechając się sam do siebie, gdy tylko zobaczył, kto dzwoni. - I uznam, że tej końcówki nie słyszałem – dodał, szybko narzucając na siebie płaszcz w czarno-zółtą kratę. Nie chciał go widzieć tylko na chwilę, zdążyłby zamienić z nim kilka zdań, wymienić może kilka buziaków i się przytulić, i już by musiał wracać? Był skłonny zaryzykować kolejną kłótnią, aczkolwiek miał nadzieję, że jego wyjście pozostanie niezauważone.
           Zobaczył ukochanego niedaleko domu i od razu przyśpieszył kroku.
           - Wyglądasz jak jakiś diller – zaśmiał się krótko, po czym pocałował chłopaka na przywitanie; krótko, szybko, tak naprawdę musnął tylko jego wargę, by nikt ich nie zauważył. Nawet teraz, jak było kompletnie ciemno, Stasiu bał się, że zaraz ktoś wyjdzie, rozpozna ich i krzywo popatrzy.
            Staszek zaprowadził ukochanego nad jezioro, znajdujące się niedaleko od jego miejsca zamieszkania. Tam na całe szczęście byli sami, co nie było takie oczywiste, ponieważ zwłaszcza o tej porze roku,  było to częste miejsce spotkań młodych ludzi; miejsce do rozpalenia ogniska czy grilla czy wypicia piwa nad wodą, ale dzisiejszy wieczór był chłodny
            Położyli się wspólnie na pomoście, po czym oczywiście blondyn nie omieszkał się nawiązać fizycznego kontaktu pomiędzy nimi i wplątał swoje szczupłe, długie palce w dłoń Ignasia, zaraz zaczynając delikatnie głaskać kciukiem o jego wierzch dłoni. Staś przyglądał się atramentowemu niebu, wyglądającemu jak atłasowa wstążka, pokryta białymi punkcikami, którymi były gwiazdy.
           - Pamiętasz, jak biliśmy się tutaj na patyki, jak byliśmy dziećmi? - Uśmiechnął się szeroko, przywołując wspomnienia. - Prawie zawsze wygrywałeś, a nie zliczę, ile razy wpadłem z tego pomostu do wody przez ciebie! - powiedział, prychając. On doskonale pamiętał, jak końcowo po przegranej walce wpadał do jeziora przez przypadek, bo nie miał już gdzie się wycofać, ale faktycznie akurat w tym „sporcie” był słaby, o wiele bardziej udawało mu się w graniu w piłkę nożną lub jeżdżenie na łyżwach, o! I lubił jeszcze jazdę konną, na którą zabierali ich rodzice wspólnie w ciepłe weekendy.
             To były beztroskie chwile, pełne śmiechu, głupich zagrywek i wyobraźni, a także pełne miłości ze strony rodziców, przynajmniej dla Stasia. Ale niestety, jak to powiadali: wszystko co dobre, szybko się kończy. Ta sielanka skończyła się, gdy chłopcy zaczynali dojrzewać i zauważać pewne rzeczy, i w pewnym momencie Staszek zaczął patrzeć na Ignasia tym szczególnym wzrokiem, wyrażając więcej niż tysiąc słów. No i cóż, nie kontrolował tego.
             - Kiedyś na pewno nie mieliśmy takich problemów, jak teraz. No oprócz tej baby od matmy, której dalej nie cierpię. - Tu znowu się uśmiechnął i zamilknął na dłuższą chwilę. - Nie myślałeś, żeby stąd uciec? - dodał, mieszając się. - Ze mną? - zapytał cicho, prawie szeptem, nieśmiało. Na to pytanie nie znał odpowiedzi, ani nie znał reakcji Ignacego.
            Dopiero zaczynały się wakacje, aczkolwiek oni już skończyli ostatni obowiązkowy etap nauki. Stanisław planował iść na studia, chciał dalej się rozwijać, a terminy składania papierów na studia zaraz miały dobiec do końca. Jednak to równało się z kolejnym przeciwstawieniem się rodzicom, wyjeździe do większego miasta, no i oczywiście z dużymi kosztami utrzymania się – był pewien, że od rodziców nie dostanie ani grosza i jednak wątpił, żeby dostał stypendium socjalne… Jego rodzice nie byli tak biedni i pomimo wszystko w ich domu zawsze znajdywały się pieniądze.
             A przede wszystkim pragnął wspólnej przyszłości ze swoim ulubionym fioletowłosym, nieważne gdzie i jak, byleby razem.
NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
NANA
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

let's escape together Empty Re: let's escape together {30/12/21, 09:51 pm}

I G N A C Y      D Ę B I C K I
____Na jego buzi pojawił się uśmiech, kiedy Stachu bez gadania zgodził się na nocne spotkanie. Naprawdę liczył, że nie przysporzy mu w ten sposób kłopotów, ale chciał go zobaczyć. Chciał go przytulić do siebie, żeby oboje zapomnieli o sytuacji, która miała miejsce tego poranka. Nie powinna ona była w ogóle zaistnieć, zawsze wyklinał na swój los, że musieli skończyć w jednym z chyba najbardziej nietolerancyjnych krajów. Przynajmniej patrząc na Polskę w porównaniu do reszty Europy.
____Nie musiał długo czekać, aż zaraz obok niego znalazła się osoba Stanisława. Jego dłoń, chcąc objąć bok niższego zatrzymała się w powietrzu, kiedy przypomniał sobie, że wszyscy z okien mogli ich obserwować. Sam Ignacy miał to szczerze mówiąc w nosie, ale wiedział, że z jego chłopakiem nie było tak samo. Był też trochę inaczej widziany w ich wsi niż Dębicki, który z góry był nazywany “chuliganem” czy “hultajem”, więc dorzucenie do tego kolejnego przezwiska i krzywych spojrzeń nie byłoby problemem. Ale nie zamierzał skazywać Stasia na to samo.
____Leżąc na pomoście odpływał myślami w lepsze, spokojniejsze miejsca. Jakby ich życie mogło wyglądać, ale wracał na ziemię, kiedy chłopak zwracał się bezpośrednio do niego, pomrukując z aprobatą na wspomnienia. Bitwy na patyki były jego ulubionym zajęciem, już jako bachor miał wtedy szansę spędzać więcej czasu ze Stanisławem, choć wtedy głównie zależało mu na wrzuceniu go do wody albo podstawieniu kija lub stopy, aby ten sam wpadł. Wywrotki też go zadowalały, dopóki nic poważnego się nie wydarzyło niższemu. Jak dorośli nie było już tak beztrosko i niewinnie, przez co rodzice z dnia na dzień pozwalali im na coraz mniej spotkań, w końcu zmniejszając ich liczbę do zera. Nie powstrzymywało to nastolatków oczywiście, którzy wychodzili tak jak teraz, na nocne spacery i tym podobne, najpierw bez większego celu, z czasem, aby Ignacy pokracznie i z pomocniczą setką wódki w kieszeni kurtki wyznał swoje uczucia wobec Stanisława. Miał wrażenie wtedy, że się zrzyga albo przez alkohol, albo przez stres jaki wywoływała na nim sytuacja i załamanie, jakie mogło go spotkać gdyby chłopak go odrzucił
____Ta baba to nieraz narobiła problemów, i to całej naszej klasie — parsknął na wspomnienie. Kłopotów mieli sporo, szczególnie jak im wszystkim testy poszły gorzej, to kobieta miała pretensji więcej niż włosów na głowie. Chciał rzucić kolejną anegdotę z ich młodości, ale wyprzedził go jego chłopak z nietypową, wręcz zaskakującą propozycją. Zamilkł na dłuższą chwilę, nie wiedząc jak zareagować, a raczej jaka reakcja byłaby odpowiednia w tej sytuacji. Było dużo wyjść, które przelatywały mu teraz przez głowę — Nieraz o tym myślałem — przyznał w końcu z gorzkim śmiechem — Nikt by pewnie nawet nie zauważył… tylko nie chciałem robić tego tobie — dodał niechętnie. Były dni, gdzie Ignacy miał gotową torbę, aby wyjść i się nie obejrzeć, ale nie chciał, nie mógł zostawić Stasia. Za bardzo mu na tym zależało — Skąd nagle ten pomysł? I to tak na poważnie? — spytał z ciekawości, przysuwając blondyna bliżej siebie — Bo jak coś to ja jestem za — dodał pół-żartem, pół-serio. Wszystko zależało, czy niższy naprawdę miał na myśli zrobienie tego, co mówił — Z tobą pójdę wszędzie — dodał ciszej z powagą w głosie, wplatając wolną dłoń w blond loki Czajkowskiego.
____Nie miał planów, w przeciwieństwie do niższego, który opowiadał mu czasami o tym, na jakie studia by nie poszedł, w jakim kraju by nie zamieszkał. Ignacy chciał po prostu spokoju, wolności od kompleksu niższości, który wisiał nad nim od momentu narodzin.
____...widziałem, że ksiądz ma jakiegoś starego, ale sprawnego grata w ogrodzie. Możemy go wiesz, “pożyczyć”? — szepnął, jakby ktoś miał ich podsłuchać — Biorę to na siebie, jeśli boisz się konsekwencji. Niewiele mam do stracenia.
____Nie zamierzał oczekiwać pozytywnej odpowiedzi, choć w głębi duszy na nią liczył. Był gotowy spakować się w tej sekundzie, znaleźć klucze do tego wozu, które pewnie były nawet w stacyjce, znając starego mężczyznę, i wyjechać, nie oglądając się za siebie, ze Stasiem na fotelu obok, mogąc pocałować go kiedy mu się żywnie podoba, zatrzymać się na poboczu na czas odpoczynku, być po prostu ze sobą i martwić się tylko ilością paliwa w baku.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

let's escape together Empty Re: let's escape together {04/01/22, 11:57 pm}

let's escape together 04731cbdce8dbe1019964c10dd534826

               Blondyn tym razem miał kompletną pustkę na temat tego, jak Ignacy zareaguje na jego pomysł. Nigdy o tym szczerze nie rozmawiali, żyli gdzieś obok tego tematu, pomimo że oboje trapiła ta cała sytuacja. Ale przynajmniej Stanisław jeszcze do tej pory nigdy o tym na poważnie nie myślał, nie tak bardzo jak teraz. Mimo że nie chciał przeżyć tutaj całego swojego życia i mimo że wiedział, że nie byliby pierwszymi osobami, którzy stąd uciekali, to ten pomysł przyszedł mu nagle.
              I skłamałby, gdyby powiedział, że wcale nie zabolała go wieść, że Ignaś o tym rozmyślał, bo ile razy otarli się o włos, by już nigdy się nie zobaczyć? Ile było takich nocy albo być może także dni, gdzie chłopak miał wszystko spakowane i może wtedy tylko wiadomość na messengerze o jakieś głupocie od Stasia, odsunęła go tego pomysłu? Nie mógł sobie nawet wyobrazić, co by począł w takiej sytuacji, gdy nagle ten przestał by od niego odbierać i odpisywać na wiadomości, co by poczuł, kiedy straciłby okazję oglądania jego uśmiechu na co dzień? Czy to byłby ten moment, gdy usiadłby na ulicy i zaczął płakać, jak dziecko, jeśli by sobie uświadomił, że już nigdy go nie zobaczy? Z pewnością zacząłby się obwiniać o wypowiedzenie jakiś słów, brałby winę na siebie, bo chcąc czy nie chcąc, Ignaś był tym jego promyczkiem, przy którym miał jakkolwiek siłę egzystować na tej dziurze zabitej dechami.
            Także nie sądził, że jego zniknięcie pozostałoby niezauważone. Przecież była to mała wioska i wszyscy się tutaj znali albo chociażby kojarzyli, a ten uchodził za tego chuligana i już chyba każdy wiedział, że ten para się robieniem dziar w domowym zaciszu. No i każdy kojarzył jego siostrę, pannę idealną.
             - Ja bym zauważył – powiedział szczerze, mieszając się, chociaż wtedy chciał ukryć przed chłopakiem tę zmianę nastroju, to chyba nie za bardzo mu to wyszło. - I twoi kumple pewnie też – dodał.
          W przeciwieństwie do fioletowłosego, nie za bardzo trzymał głębsze relacje z kimkolwiek, a szczególnie z kimś na tej wsi. Na pogaduszki wystarczał mu Ignaś, chociaż dobrze wiedział, że to kiedyś może się źle skończyć dla Stasia, to ten nie umiał nie utożsamiać go ze swoim szczęściem. Może miał gdzieś tam kolegę, z którym zamieniłby kilka słów, ale to byłoby na tyle – tak to męczył swoją obecnością tylko swojego ukochanego.
           - Tak – rzucił i ponownie wgapił się w niebo, z którego i tak za dużo nie mógł wyciągnąć, z ledwością umiał wskazać mały i duży wóz.  - Nie chcę, żeby ktokolwiek wyrzucił cię jeszcze raz z mojego pokoju. I nie chcę bać się znowu, że ktoś cię uderzy – przyznał zgodnie z prawdą. To właśnie wcześniejsza wizyta chłopaka w jego domu, tak dobitnie go uświadomiła, że nie chce tutaj zostawać ani dnia dłużej. Poza tym wszelkie wyzwiska w stronę blondyna, też nie były mu obojętne, zwłaszcza w czasie, gdy jeszcze starał się im przypodobać i ukrywał się z uczuciami do Ignacego.
Ale zaraz na twarzy niższego nastąpił wielki uśmiech i ogromna radość, gdy tylko ten drugi zgodził się na jego szalony pomysł. Stanisław poczuł się tak, jakby mogli zrobić wszystko, jakby mogli przenosić góry czy spełnić w jednej sekundzie marzenia. Cieszył się ogromnie, nie mogąc przestać się uśmiechać. Takiej odpowiedzi najbardziej oczekiwał i już nic inne się nie liczyło.
              W przypływie radości zdecydowanym ruchem przyciągnął głowę chłopaka do siebie i na jego ustach złożył głośnego całusa, by zaraz zaczepić go koniuszkiem nosa o jego odpowiednik.
              Kocham cię – wyznał, znowu się uśmiechając.  - I gdybyśmy nie byli teraz na pomoście, to kochałbym cię inaczej – dodał żartem (albo i nie) i teraz nie przejmował się wydźwiękiem tego zdania. - Co powiesz na Amsterdam? Mam tam wujka, co prawda nie mamy z nim kontaktu kilka lat, ale no – zaproponował.
           Nie chciał namiastki tolerancji, chciał spokojnie wyjść na ulicę i nie bać się chwycić drugiego chłopaka za rękę, chciał móc chodzić z nim na randki w publiczne miejsca, nie bojąc się, że zaraz ktoś ich uderzy czy wyzwie i w przyszłości... pragnął także ślubu, miał nadzieję że z Ignasiem. Poznań, Wrocław, Gdańsk czy nawet Warszawa, nie mogły mu tego zagwarantować, bo to wciąż byłby ten sam kraj, tylko mniejsze skupisko nietolerancyjnych ludzi. Dlatego też Amsterdam wydawał mu się idealny, miasto marzeń, chociaż zdawał sobie sprawę, że tam będzie sto razy trudniej.
             - Hej! Nie mam zamiaru spędzić kilka następnych lat w pokoju widzeń, a o wizytach intymnych to już nie wspomnę. Już wolę wylądować w jednej celi z tobą – odparł. No przecież nie będzie jak ten kołek czekał w domu, jak Ignacy będzie się świetnie bawił, próbując ukraść auto! A tego księdza nawet nie będzie mu szkoda, już nie dość złego wyrządził tej wiosce. - Proponuję zrobić to w Boże Ciało, tyle jeszcze wytrzymam.
            Nagle podniósł się z desek pomostu i wyciągnął dłoń w stronę zielonookiego, a gdy ten ją złapał,  Staszek uśmiechnął się tym razem złowieszczo, ale dla tego drugiego było już za późno, by zrozumieć zamiary tego pierwszego. W ułamku sekundy ten popchnął Ignasia do wody, dokładnie tak samo jak ten robił to mu za dzieciaka. A jaka była z tego satysfakcja! Dopiero teraz rozumiał tę podłość, a równocześnie frajdę z wykręcenia takiego numeru. Zrobił to bez większego zastanowienia, nie zdejmując żadnej części garderoby chłopaka, zaraz się śmiejąc do rozpuku.
           - Teraz jesteśmy z tym kwita – powiedział, pomiędzy salwami śmiechu.
NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
NANA
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

let's escape together Empty Re: let's escape together {11/01/22, 12:26 am}

I G N A C Y      D Ę B I C K I
____W ciszy głaskał włosy swojego chłopaka, kiedy wyjaśniał mu nagłe pojawienie się pomysłu, lekkimi zaciskami palców informując, że go słucha. Też tego nie chciał. Chciał żyć w wolności, razem z blondynem i nie przejmować się tym, kto ich zauważy razem na mieście w dwuznacznej sytuacji. Mógł wziąć niezliczoną ilość ciosów dla Stasia, ale nie byłby też obrażony, gdyby nie musiał się obawiać, że za zbliżenie się bardziej do niego, dostanie w zęby… są to sytuacje, które zapewne każdy wolałby ominąć, nie prowokować, aby do nich dochodziło. Ignacy był jedną z takich osób. Prędzej byłby otwarty na rękoczyny w sytuacji, gdzie obraza jest rzucana bezpośrednio w stronę Stanisława, na to nie zamierzał nigdy więcej dopuścić.
____Zaśmiał się w trakcie nagłego całusa, opierając się dłonią o pomost, kiedy podniósł się do siadu, wyszeptał wyznanie w odpowiedzi ’Ja ciebie też. Nawet nie wiesz, jak mocno’ i ponownie jego gromki śmiech rozniósł się po okolicy na żart Czajkowskiego. Szybko zasłonił usta dłonią, aby uciszyć siebie samego. Brakowałoby tego, żeby kogoś tutaj ściągnął nagłym hałasem, choć byli w takim miejscu, że dźwięk ładnie się rozpraszał. Sam chętnie zadziałałby na sprośnych myślach, które witały w ich głowach, ale było to zbyt ryzykowne. I socjalnie, i zdrowotnie, wieczorami robiło się w końcu ciut zimniej, bieganie nago mogłoby się różnie skończyć
____Amsterdam? To trochę długa droga… ale jakoś tam dotrzemy, co nie? — stwierdził żartobliwie, choć po oczach Stasia widział, że ten mówi na poważnie. Ambicje były spore, a środków, aby je realizować niewiele. Ale dla nich, razem, nawet niemożliwe jest możliwe. Takie nastawienie zamierzał mieć teraz Ignacy, cały czas. Dwadzieścia cztery na dobę — No skoro masz wujka to tym bardziej musimy — uśmiechnął się, głaszcząc kciukiem wierzch dłoni blondyna. Kontakt jakoś złapią, rodzina to rodzina. Jak jest potrzeba, to pomoże, prawda?
____Wywrócił oczami na argument w temacie tego, żeby sam zajął się sprawą samochodu. Naprawdę nie chciał stawiać Stanisława przed takim ryzykiem. Jeśli im nie wyjdzie, o wiele bardziej, rodzinnie, oberwie się Czajkowskiemu. Wiedział o tym. Zabierali pojazd księdza, najgorsze co mogli zrobić w oczach starych jego chłopaka. Z takim przekonaniem rozmyślał o swoich następnych ruchach w ich świeżym, przyszłym planie
____Na serio myślisz, że wrzucili by nas do jednej celi? — zapytał. Prędzej siedzieliby obok siebie na posiłkach i specjalnie rzucali mydło pod prysznicem, bo czasu prywatności na pewno by dla siebie nie mieli — ... kiedy jest Boże Ciało? — podrapał się po przedramieniu zagubiony. Daty pomniejszych świąt były mu nieznane, dziwił się zawsze, że nagle sklepy są zamknięte i nie miał możliwości kupienia sobie bułki i paczki kabanosów na dobry początek dnia. Wtedy Staś pisał do niego smsa, że jest przecież święto. Ale i tak nie zamierzał ich zapamiętywać, nie były dla niego znaczące.
____Zdezorientowany śledził wzrokiem poczynania Stanisława, lecz nim się obejrzał i zrozumiał, co się dzieje, zimna woda otoczyła go z każdej strony, nawet trochę miał w nosie. Wynurzył się zaskoczony, wypluwając odrobinę cieczy z buzi i zesztywniały z chłodu wpatrywał się w roześmianego blondyna
____Ach tak? — podniósł lekko jedną brew, podszedł do pomosty i oparł się łokciami o niego, dalej przyglądając się Stasiowi — A mogę przynajmniej dostać buziaka za tą zniewagę? — spytał niewinnie, wykorzystując fakt, że niższy się pochylił i wciągnął ze sobą pod wodę z wrednym uśmiechem — W tym to nie dam ci wygrać — uszczypliwie skomentował, przysuwając całego mokrego chłopaka do siebie i splótł dłonie za jego plecami, nie dając mu możliwości odejścia — Niedługo będziemy mieli spokój. Będę mógł Ciebie kochać bez strachu, że ktoś zrobi Ci krzywdę — powiedział cicho, wpatrując się chłopakowi w oczy — Obiecuję Ci, że od teraz będzie tylko lepiej.
____Spędzili w jeziorze jeszcze dobrych paręnaście minut, lecz w pewnym momencie oboje zaczęli trząść się z zimna, nie mogli się rozchorować. Ale nie chciał też zostawać sam, nie chciał patrzeć, jak Czajkowski wraca do swojego domu ze smutną miną, lecz prędzej czy później stał znowu przy ławce, z daleka obserwując swojego chłopaka, ubranego w jego bluzę, która była jedynym suchym ubraniem, bo Ignacy zdjął ją po tym, jak położyli się na pomoście. Gorzki uśmiech widniał na jego buzi. Zostało mu czekać na Boże Ciało. Wtedy wszystko się zmieni…
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

let's escape together Empty Re: let's escape together {13/01/22, 07:14 pm}

let's escape together 04731cbdce8dbe1019964c10dd534826

             Uwielbiał te słodkie wyznania miłości, uwielbiał być zapewniany, że był szczerze kochany przez Ignasia. Oczywiście, że blondyn sam to wiedział, bo ten farbowany na fiolet nie dawał mu odczuć, że jest inaczej, ale wyznanie miłości było czymś innym i tak ładnie brzmiało w ich ustach. Zresztą miał wrażenie, że chłopak był jedyną osobą na świecie, która go szczerze kochała za całokształt, za to jaką osobą jest i starał się odwdzięczyć tym samym.
            - No może i nie, ale wtedy krzyczałbym na cały korytarz, że to ja cię bardziej kocham – powiedział i uśmiechnął się szeroko.  - Tak łatwo byś się mnie nie pozbył – dodał, ale już nie za bardzo chciał snuć myśli na ten temat. Liczył jednak, że to serio były tylko jego żarty i nikt nie trafi z nich do więzienia. Akurat im musiało się tego dnia udać i wolał być pozytywnej myśli.
          Choć tak, o wiele bardziej wolał wylądować w więzieniu ze swoim chłopakiem niż żyć w tym domu przez tyle lat.
          - Za tydzień w czwartek – odparł. Staś stety czy niestety był chodzącą encyklopedią, jeśli chodziło o daty świąt katolickich, w ogóle był dobry w zapamiętywaniu wszelkich dat, aczkolwiek tej pierwszej „umiejętności” chętnie by się pozbył, mimo że w ten sposób kolejny raz uzupełniał się z Ignacym. Ten pierwszy przez lata chodzenia do kościoła i obchodzenia hucznie, bez wyjątków każdego takiego święta, z biegiem lat, zapamiętał te daty. Zresztą nie było to trudne, bo gdy już wybił ten dzień, to w domu Stanisława, łatwo było wyczuć, że dzisiaj mają ten szczególny dzień. Rodzice od samego rana przygotowali dom, jak i siebie; blondyn doskonale pamiętał, jak jeszcze jako małe dziecko, pomagał mamie w pleceniu wianków, które wtedy wydawały mu się przepiękne.
             Pamiętał też, jak wypytywał o prawie każdą roślinę, która właśnie pojawiała się w owym przedmiocie i pamiętał także, jak pomagał rodzicielce w przygotowaniu kwiatów dla dziewczynki, która miała je sypać na wspomniane Boże Ciało. Blondyn musiał przyznać, że samo w sobie święto było dla niego przepiękne. Lubił tę całą otoczkę i widok różnokolorowych płatków, nie wspominając o unoszącym się zapachu kadzidła wokół.
             Fioletowowłosy wydawał się być mu wyjątkowy uroczy, gdy stał się cały mokry, a z kosmyków kolorowych włosów kapała woda, jak i z rzęs. Wyglądał dokładnie jak mokra kura; przystojna, kolorowa, mokra kura!
            Staś ochoczo wykonał prośbę ukochanego, przecież nie mógł odmówić buziaka skrzywdzonemu chłopakowi! I także nie mógł ominąć jakiejkolwiek okazji, by pocałować swojego ukochanego, ale na nieszczęście blondyna, nagle ten znalazł się dosłownie w lodowatej wodzie, zdążył nawet krzyknąć, zanim nie zanurzył się całkowicie w cieczy. Dopiero wtedy całe rozbawienie zeszło mu z twarzy i zmarszczył brwi w geście oburzenia. Przecież to on miał wygrać! A tu zamiast słodkiej satysfakcji z podstępu, chłopcy zremisowali i Ignacy zrobił dosłownie to samo, co blondyn przed chwilą.
           Woda była naprawdę zimna, nie zdążyła się jeszcze porządnie nagrzać i Stanisław zawsze czekał aż zrobi się wystarczająco ciepło, by móc kąpać się w cieplutkiej wodzie, ale tym razem miało być inaczej, bo już za tydzień miało ich tutaj nie być.
            - Jeszcze się zemszczę, zobaczysz! - burknął, grożąc mu palcem. Tylko nie wiedział jeszcze jak i kiedy, ale na pewno miał to w planach!
            Aczkolwiek za chwilę uśmiechnął się na jego słowa, obejmując jego szyję.
           - Wiem o tym. Jeszcze tylko tydzień – odparł i wtulił się w niego.
            Minęło dobre kilkanaście minut wspólnego chlapania się nawzajem czy graniem w berka, zanim nie postanowili wrócić do swoich domów, zrobili to niechętnie i jeszcze bardziej niechętnie Staś przyjął bluzę od chłopaka. Nie chciał, by to on marznął, a w końcu bluza była jego własnością, ale finalnie blondyn szedł do domu ubrany w ciepły materiał, a w ręku niósł przemoczony płaszcz i bluzkę.
            Pożegnał się z chłopakiem z krótkim pocałunkiem w czoło, prosząc go, by napisał do niego, gdy już wróci do domu i po chwili blondyn zniknął za progiem swojego domu.
           Wtedy też poczuł, jak momentalnie zaciska się jego żołądek, jakby ściskał go kolczasty drut, bo tym razem jego nocny spacer nie został zauważony. Rodzice stali w progu salonu i oboje wyglądali na niezadowolonych. Ojciec Stanisława właściwie wyglądał jakby zaraz miał wybuchnąć; był czerwony na twarzy, miał ściągnięte brwi, a dłonie zaciśnięte w piąstki. Jego żona zaś stała lekko za nim, wpatrując się z niesmakiem na swojego jedynego syna i tylko kręciła nosem, zaraz nasłuchując wiązanki przekleństw z wyzwiskami w stronę blondyna, tak jakby nie było już litości ze strony jej małżonka, ale przecież pomimo zakazu, to chłopak wyrwał się z domu i no właśnie spotkał się z kimś, kogo jego rodzice nienawidzili, czyż nie? Ale czy tak naprawdę nienawidzili Stasia? Że mimo  wszystko miał odwagę być sobą i kochać z całego serca właśnie fiolotowłosego?
         Chłopak stał tak w mokrych ubraniach patrząc się na obojga rodziców, ale robił to z dumą, on nie czuł żadnych wyrzutów sumienia, nie uważał, że zrobił coś złego. Stał tak, nie odzywając się, ale gdzieś z tyłu głowy miał wrażenie, że będzie tak samo, jak wtedy gdy dokonał coming outu i niestety nie pomylił się.
         Nagle poczuł na policzku pięść swojego ojca, chwilę później silny ból, promieniujący na całą twarz i przeszywający go do kości, a sprawca nagle wydał się o wiele bardziej spokojniejszy, gdy blondyn trzymał się za pulsujący policzek i i tym razem próbował nie uronić ani jednej łzy, nie chciał dać im chorej satysfakcji. Zrobił to dopiero, gdy znalazł się w łazience na górze, gdzie zamknął się na kluczyk.
            Szczerze powiedziawszy bardziej bolał go sam fakt przemocy w rodzinie, bolała go homofobia z rąk kogoś, kto powinien go kochać najbardziej na świecie. On sam zdawał się być roztrzęsiony sytuacją i teraz bardziej niż kiedykolwiek pragnął stąd uciec, nigdy by nie wrócił. Nie dostawał przecież tak często od kogokolwiek, by móc się do tego przyznać. Także nigdy nie zgrywał twardziela, bo w tej chwili nie mógł powstrzymać napływających mu łez do oczu.
I wyjął telefon, wszedł na messengera i zaczął pisać chaotyczną wiadomość do Ignasia, gdzie tłumaczył mu wszystko od początku, co tu się stało, jak najlepiej jak teraz potrafił, nie brakowało tutaj przekleństw i wylewaniu żalu, ale gdy w końcu skończył, przeczytał jeszcze raz wiadomość i w końcu… ją usunął.
         Znał swojego ukochanego i wiedział, że pewnie zaraz znalazłby się u progu jego domu. Wywiązałaby się z tego duża kłótnia, jeśli w ogóle powstrzymałby się od rękoczynów, a Staś nie chciał by stała się jakakolwiek krzywda chłopakowi, próbował dbać o jego bezpieczeństwo. Poza tym nie chciał i jemu niszczyć wieczoru, i wtedy ukrycie tego faktu przed nim wydawało mu się być najrozsądniejsze. Wystarczyło, że już on był roztrzęsiony, a palce na klawiaturze również się trzęsły.
        -- Chyba zobaczymy się dopiero w następny czwartek. Nie uda mi się wymknąć z domu :c – napisał zamiast tego. Była to prawda, bo już nie chciał więcej ryzykować czy stawiać się rodzicom. Może gdyby nie planował za tydzień już ich więcej nie zobaczyć, to zrobiłby to jeszcze raz czy nawet kilka razy, nawet jeśli miałby dostawać codziennie, ale w takiej sytuacji uznał, że jakoś to zniesie.
       Jednakże grubo się pomylił. Mijające dni okazały się być dla chłopaka trudne. Kontakt z rodzicami był praktycznie zerowy, unikał ich jak ognia, nawet wsłuchiwał się w kroki, by zbadać, czy może iść do łazienki i przypadkiem ich nie minąć. Naprawdę nie chciał ich widzieć już ani razu więcej w życiu, pomimo tego, że miał kilka wspaniałych wspomnieć z nimi związanych – do niedawna przecież był ich ukochanym dzieckiem.
       Również trudne okazało się zagadanie do swojego wujka, bo kto normalny prosiłby o pomoc z kimś, z kim nie miało się kontaktu przez tyle lat? Dopiero teraz rozumiał decyzję mężczyzny od odcięcia się od rodziny, wcześniej nawet nie myślał o jego powodach, uważał wręcz, że przesadzał.
         Obawiał się jego reakcji, gdy nagle pisał do niego z prośbą o nocleg, chociaż na parę dni dla dwójki osób, ale mimo tego miał nadzieję, że się zgodzi, gdy nakreśli mu całą sytuację, że pomoże im, wiedząc przez co sam kiedyś przechodził.
          Odpisał mu jeszcze tego samego dnia i jaką ulgą poczuł Staś, gdy odpowiedź była pozytywna. Od razu zaproponował, że mogą zostać u niego na tyle, ile chcą i że bardzo chętnie pozna Ignasia (tę fioletową łepetyną, jak to napisał), nadrobi zaległości z życia blondyna, a także napisał mu dokładny adres zamieszkania w Amsterdamie, podał swój numer telefonu i przede wszystkim życzył im powodzenia, prosząc by napisał mu SMS-a, gdy tylko przekroczą niemiecką granicę. Blondyn nie mógł pohamować radości, co jeszcze bardziej motywowało go do pakowania swojej torby, wreszcie los się do niego uśmiechnął i postanowił natychmiast przekazać tę pozytywną wiadomość ukochanemu, dzwoniąc do niego.
         Właściwie to dzwonił do niego codziennie, głównie po to, by usłyszeć jego głos, choć wystarczyło mu, że mógł nasłuchiwać jego oddechu, a raz po powiedzeniu sobie „dobranoc”, poprosił go by się nie rozłączali i chociaż w taki sposób razem zasnęli: Ignaś w swoim łóżku, a Staś wtulony w jego bluzę, jak w najlepszą przytulankę, wdychając w nozdrza ulatniający się zapach swojego chłopaka.
            Miał ją przy sobie cały czas – czy to na sobie, czy trzymając w rękach, to jakoś lepiej było mu wytrzymać tęsknotę.
           Doskonale wiedział, że inni mają gorzej, że nie widzą swoich partnerów nawet przez kilka lat, ale chłopak nie był tym innym, był sobą i to był pierwszy raz, gdy nie widzieli się tak długo. Znali się praktycznie od dziecka, widzieli się najpierw w szkole, później na podwórku, by później jeść ciasteczka w pokoju blondyna. Czuł jak pustką w sercu z każdym dniem staje się większa, chociaż tak naprawdę wybranek serca mieszkał bardzo blisko. Próbował zająć myśli dopinaniem ostatnich szczegółów, zwłaszcza skupił się, by nie zapomnieć spakować najważniejszych rzeczy i tylko najważniejszych dla niego rzeczy, potem jeszcze kilka razy sprawdził trasę na mapach, gdzie dokładnie zaczynają się płatne autostrady i czy jest opcja, by je ominąć. Tak, chciał mieć wszystko przygotowane.
***
            -- Tęsknie. W chuj – powiedział do telefonu, a raczej wydukał, bo to że było to dobrze zrozumiałe, było nad wyraz. Dzień przed tym czwartkiem coś w nim pękło i ryczał Ignacemu do słuchawki. Nie, on nie ryczał, tylko zanosił się płaczem i nic nie mogło go wtedy uspokoić. Miał dość tej patosowej sytuacji i wystarczyło, że usłyszał od niego tylko słowo na przywitanie, by ten się rozpłakał. Bolało go tak bardzo serce, które ciągnęło do swojego wybranka i nagle zaczął wierzyć w te historię, że komuś pękło serce, bo tak właśnie się czuł – rozgoryczony, zaraz z bolącym gardłem i głową.
           W ręce trzymał zdjęcie z fotobudki, które znalazł właściwie przypadkowo. Zostało ono zrobione jeszcze przed oficjalnym wejściem w tak poważną relację. Pamiętał tę sytuację doskonale: śnieg padający za oknem, wycieczka szkolna i czas wolny, a oni robiący głupie miny w tej budce, zaś na jednym zdjęciu Staś uśmiechający się i wpatrujący się znacząco w chłopca.
          Te zdjęcie oczywiście też trafiło do torby.
           Chciał już tak bardzo zobaczyć Ignasia, chociaż na sekundę i zobaczyć jego uśmiech, przytulić się i zapomnieć o wszystkich problemach, ale musiał czekać jeszcze cały wieczór i noc.
***
           Opuszką palca wskazującego przejechał po swoim policzku, patrząc się na siebie w lustrze. Nie wyglądało to na pewno dobrze, choć na pewno lepiej niż kilka dni wcześniej, aczkolwiek dalej nosił na policzku wspomnienie przemocy, bowiem zdobił go żółty siniak i już nie sądził, by to pozostało niezauważone przez jego ukochanego, choć z całego serca wolał, by jednak się o tym nie dowiedział. Po co miał sobie trudzić głowę na końcu ich przygody z tym miejscem? To właśnie dlatego unikał kontaktu z nim przez kamerkę, a tylko rozmawiali przez telefon – miał nadzieję, że do tego czwartku wszystko zniknie i będzie git. A tu okazało się inaczej.
          I tak jak się spodziewał: od samego rana trwały przygotowania w domu Czajkowskim, w których i tym razem nie uczestniczył. Jego matka prasowała koszulę swojemu mężowi, pomiędzy przygotowywaniem kwiatów, ale sam Staś przecież też się dzisiaj przygotowywał, tylko do innego wydarzenia…
            Mieli się spotkać o dwunastej w okolicach plebanii, bo wtedy miała odbyć się msza w kościele, o której blondyn wiedział, a także znał dokładny plan obchodzenia dzisiejszego święta na wsi, oczywiście przez rodziców, którzy ciągle o tym rozmawiali przy wspólnym obiedzie. Blondyn miał zamiar spożytkować tę wiedzę, byleby zniknąć stąd niezauważonym.
         I tak jak się spodziewał, w okolicy nie było żadnej żywej duszy, wszyscy byli schowani w kościele, skąd już w jego okolicach było słychać głos ich ofiary, czyli księdza.
        Na twarzy niższego od razu pojawił się szeroki uśmiech, gdy tylko przed oczami mignęły mu jego ukochane fioletowe kosmyki, których tak bardzo mu brakowało. Stęskniony, przyszedł do niego szybkim krokiem, prawie biegnąc i dosłownie rzucił mu się na szyję, jakby nie widział Ignacego przez co najmniej miesiąc, ale w końcu, dzisiaj, mogli się spotkać, a Staś już niewiele ryzykował.
        - Dzień dobry – powiedział wtulając się w niego, gdzie zaraz odetchnął z ulgą, napawając się cudownym zapachem jego ciała. Znowu poczuł tę przyjemno-dziwne motylki w brzuchu i szczerze cieszył się jak dziecko, jakby dostało ulubionego cukierka; jemu wystarczył tylko widok chłopaka. I nawet dzięki temu, nie odczuwał żadnego stresu, nic zero. Był bardziej podekscytowany tym wszystkim, ale przede wszystkim był nastawiony pozytywnie i liczył, że nic się nie stanie.
        Budynek plebanii był oczywiście świeżo po remoncie i cóż, prezentował się ładnie, co nie było takie trudne, biorąc pod uwagę na co szły pieniądze mieszkańców. Był to wręcz taki mniejszy pałacyk, w stylu późnobarokowym, a najbardziej zachwycały bluszcze, którymi była porośnięta boczna ściana. Śmiało można było powiedzieć, że był to najładniejszy budynek na wsi i nie równał się żadnemu innemu – no może tylko i wyłącznie kościół mógł się z nim zmierzyć.
        Ale obiekt ich dzisiejszego celu – kradzieży, znajdował się tuż za głównym wejściem przed plebanią. Tym właśnie dzisiaj zamierzali uciec, jak najszybciej jak się tylko dało, dlatego Staś w końcu odsunął się od Ignacego niechętnie, bo mieli robotę do dokonania i wcale nie mieli tak dużo czasu aż wierni nie wyjdą z kościoła, już po mszy i zaczną procesję.
NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
NANA
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

let's escape together Empty Re: let's escape together {20/01/22, 09:37 pm}

I G N A C Y      D Ę B I C K I
____Ciężko było mu patrzeć, jak Staś idzie do swojego domu, ale nie mógł nic poradzić. Mógł jedynie niechętnym krokiem skierować się do swojego domu, z nieprzyjemnie wilgotną bluzką przyklejającą się do jego pleców. Chciał wyjąć z kieszeni swoje fajki, ale te zostały w bluzie. Na szczęście i nieszczęście, bo tak to byłyby całe przemoczone… dobrze, że nie brał ze sobą portfela, bo wszystkie dokumenty poszłyby się kochać. Zaszedł więc po drodze do jeszcze otwartego monopolowego, kupując czerwone Lucky Strike i jakąś tanią, jednorazową zapalniczkę. Stasiu się raczej nie ucieszy z bagażu jaki mu zostawił, ale zły też nie powinien być. W końcu zna Ignacego jak swoją własną dłoń. Może i nie popiera jego nałogu, ale też nie narzuca się wyższemu, co jest przez Dębickiego doceniane. W zamian starał się nie palić tyle w jego towarzystwie, chociaż w stresujących sytuacjach nie było to możliwe. Odpalił więc i jednego teraz, rozmarzając się w temacie przeżytego wieczoru, ale też z lekkim zdenerwowaniem myśleć o tym, co ma się wydarzyć w Boże Ciało. Wszystko musiało się udać, inaczej mieliby przejebane. Na to Ignacy nie mógł pozwolić.
____Wszedł do środka domu, spotykając w dużym pokoju rodziców oglądających coś razem z Igą. Przyglądał się chwilę ekranowi, ale nie rozpoznał lecącego filmu, nie wyglądał też na interesujący, żeby chciał usiąść razem z rodziną. Nawet gdyby to było coś fajnego, to wolałby obejrzeć samemu, niż zmusić się do wysiedzenia więcej niż godziny razem z osobami, które nie chciały spędzać z nim czasu. I vice versa
____A ty co? Wpadłeś do jeziora? — zatrzymał się na moment przy niskich schodach, prowadzących na półpiętro, kiedy nagle usłyszał słowa swojej mamy.
____Ta, coś w tym stylu — mruknął niechętnie.
____Przebierz się nim zamoczysz nam całe panele — skwitowała krótką rozmowę i odwróciła wzrok z powrotem na telewizor. Ignacy bez odpowiedzi minął ostatni schodek i znalazł się w łazience, gdzie zrzucił wilgotne ciuchy i dobre paręnaście sekund tępo wpatrywał się w swoje odbicie w lustrze. Był gotowy na taki duży krok? Nic go tutaj nie trzymało, ale czy miał na tyle odwagi, aby posunąć się do tej kradzieży, zabrać Stanisława ze sobą i narzucać na niego mnóstwo ryzyka. Nigdy nie wiadomo, co ich w końcu spotka po drodze. Sam się obawiał, co się wydarzy, nie był wielce podróżującą osobą, więc nie licząc miasta obok ich wsi, to zaznajomiony z Polską nie był, tak, jakby chciał. Choć wolałby poznać świat, Europę, niż ten żart a nie kraj.
____Będąc w łazience zdecydował się też wykąpać, aby nie pachnieć jeziorem do końca nocy, więc odświeżony mógł siedzieć w łóżku, grzebiąc w laptopie i przy okazji zerkając na telefon, który raz na jakiś czas się podświetlał. Dopiero jak zobaczył ważną dla niego nazwę, dokładniej ”stasiu chłoptasiu”, to sięgnął po niego i odblokował, czytając najpierw z uśmiechem, ale potem grymasem, wiadomość. Zastanowił się chwilę, nim wystukał własną
____co, jak to:(( jak ja tyle nie dam rady bez ciebie :/ — dopisał jednak później, że skoro tak musi być, to niech będzie — ale nie myśl sobie, że dam ci spokój przez ten czas >: ) — dodał, nie odkładając już sprzętu, tylko wyczekując następnych wiadomości.

____I w ten sposób spędzili większość czasu wspólnie. Poprzez telefon, pisząc do siebie lub wieczorami rozmawiając dobrych parę godzin. Oboje nie próbowali nawet spędzać czasu ze swoimi rodzicami, nie chcieli. Woleli robić to ze sobą, choć byli świadomi, że za chwilę będą razem prawie dwadzieścia cztery godziny na dobę. Nie obchodziło ich to, bo teraz, przez ten tydzień w ich głowach był tylko jeden cel - wykonanie skutecznie planu, który wspólnie wymyślili, szukając różnych szczegółów, potrzebnych im do oczekującej podróży.

____Serce krajało mu się, kiedy słyszał zapłakany głos Stasia, po którym następowały pociągnięcia losem lub przykre szlochy. Mieli spotkać się następnego dnia, ale nie dziwiła go reakcja chłopaka. Sam ciężko przechodził ich rozłąkę, choć nie było tego po nim aż tak widać. Wiedział, że jeśli wszystko się uda, to będzie im sto razy lepiej, więc starał się mieć pozytywne nastawienie, ale smutek Stanisława był wręcz zaraźliwy, robiło mu się zwyczajnie smutno, jak go słuchał, a nie miał możliwości siedzieć obok niego i go pocieszyć, przytulić do siebie i dać mu wypłakać się w jego ramię. Nie chciał, żeby był teraz sam
____Ja też za Tobą tęsknie. Ale to już jutro. Damy radę… kocham Cię — wyszeptał całkowicie szczerze ostatnie słowa, chcąc nimi złagodzić smutek swojego chłopaka, przynajmniej odrobinę. Starał się trochę odwrócić jego uwagę od smutku, to zmieniając temat, to mówiąc słodkie słówka, aby ocieplić serce Stasia. Liczył, że skutecznie, ale z samego głosu niewiele mógł wyczytać… tylko, jak słyszał śmiech przez zatkany nos, to wiedział, że robi coś dobrze. Nadrobi wszystko następnego dnia, obiecał to sobie i zamierza tego dotrzymać.

____Zbliżała się dwunasta, a Ignacy krążył po swoim pokoju spanikowany. Miał wrażenie, że czegoś nie spakował. Umówili się, że zostawią swoje rzeczy przed lub za bramami swoich domów, aby szybko je zgarnąć do grata i odjechać. Ładowarki miał, laptopa gdzieś tam też, potrzebne ciuchy i bieliznę również. No musiał mieć wszystko, ale jednak czuł, że czegoś brakuje. I po wejściu do łazienki, zauważył, że nie spakował ani grama kosmetyków, dokładniej szczoteczki, szamponu. Czegokolwiek. Mógłby zawsze dokupić, ale to byłyby zbędne wydatki, a pieniądze muszą oszczędzać. Przeklinając pod nosem zaczął zgarniać łazienkowe pierdoły, dwa ręczniki i wciskał je do torby podróżnej. Teraz musiał mieć wszystko. Najdroższe, niezbędne rzeczy na pewno były spakowane, z resztą sobie jakoś poradzą.
____W końcu znalazł się przed plebanią, gdzie szybko znalazł Stasia a uśmiech na jego twarzy pojawił się w tempie ekspresowym. Serce jemu zmiękło, kiedy ten się w niego wtulił. Jednak kiedy przywitali się ze sobą, a niższy na niego spojrzał, brwi fioletowo-włosego ściągnęły się i delikatnie chwycił podbródek swojego chłopaka, kierując jego głowę ku górze, aby przyjrzeć się brzydkiej ranie, a bardziej siniakowi na jego policzku
____Kiedy tylko opuścimy granice tego zadupia, masz mi powiedzieć, co się stało — powiedział ostro, zaniepokojony, że Stanisław nic mu nie powiedział. Domyślał się do czego doszło, ale chciał to usłyszeć od niego. I naprawdę to, co się wydarzyło, a nie omijanie tematu, bo był pewien, że niższy może krążyć, aby Dębicki nie zawracał sobie tym głowy. Zostawił jeszcze buziaka na czubku jego głowy nim odsunęli się od siebie — Dobra. Wykombinuj jak otworzyć bramę, a ja idę obczaić sytuację z samochodem — powiedział zniżonym głosem, wskazując palcem na metalową bramę. Nie powinno być z nią kłopotu, ale lepiej by było, gdyby któryś z nich sprawdził, czy jest wszystko git.
____Ignacy postanowił już dawno wziąć całą sprawę samochodu na siebie, dlatego też przeskoczył już na druga stronę niskiego, ceglanego płotu i podbiegł do stojącego w otwartej szopie samochodu. Zajrzał przez szybę, przede wszystkim chcąc sprawdzić stan, ale prawie krzyknął z radości, jak zobaczył kluczyki wsadzone w stacyjkę pojazdu. Chciał zawołać Stasia, ale to też był zły pomysł, więc znowu spróbował swojego szczęścia i pociągnął za klamkę, dzięki czemu drzwi kierowcy się przed nim otworzyły. Wszystko szło po jego myśli, po ich myśli. Byleby tylko ich szczęście nagle się nie skończyło.
____Usłyszał skrzypienie bramy, co musiało oznaczać, że udało się Czajkowskiemu ją otworzyć, więc Ignacy zajął miejsce za kierownicą i odpalił mający swe lata pojazd i bez owijania w bawełnę wyjechał szybko, zatrzymując się tylko, aby Staś usiadł obok, podjechali po swoje rzeczy i ze wstrzymanym oddechem kierowali się do wyjazdu ze wsi. I kiedy tylko pod kołami poczuł prosty asfalt, w przeciwieństwie do tego dziurawego i obsypanego piachem u nich, nie powstrzymywał się dalej
____Kurwa! Kurwa wyjechaliśmy, rozumiesz?! Udało nam się! — odwrócił wzrok od pustej drogi, dzięki temu, że było święto i jedną z dłoni położył na karku blondyna, przysuwając go do siebie i całując żarliwie. Odsunął się, kiedy zaskoczony poczuł jak pojazd zjeżdża im zbyt na bok i wrócił na środek pasa ze śmiechem — To w jakim mieście pierwszy postój? Chcesz coś zwiedzić po drodze? — zaczął zadawać pytania, które przychodziły mu do głowy, nawet jeśli były głupie.
____Nie byli długo w drodze, wolna dłoń Ignacego, która tylko raz na jakiś czas musiała zmienić biegi, była albo oparta o udo Stanisława, znacząco zaciskając na nim swoje palce, albo splatała się z ręką blondyna. Docierało do niego coraz mocniej, że byli wolni. Mogli robić co chcą i widzieli się po raz pierwszy przez tydzień. Nie mógł się powstrzymać od mienia swoich rąk na ciele niższego, ignorując bezpieczeństwo na drodze. I tak było pusto, nic nie mogło się stać, jeśli będzie lekko rozproszony. Jak będzie potrzeba, to zjadą… i liczył, że Czajkowski zrozumie jego przekaz.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Troianx
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

let's escape together Empty Re: let's escape together {25/01/22, 11:46 pm}

let's escape together 04731cbdce8dbe1019964c10dd534826

            Czajkowski tylko przewrócił oczami, reagując tak na inny ton swojego chłopaka niż zawsze. I nie lubił tych sytuacji, mimo że wiedział, że to tylko było spowodowane troską o niego, aczkolwiek teraz uważał, iż jest to niepotrzebne. Już było po wszystkim, za kilka chwil nigdy więcej tutaj nie wrócą, a za parę dni siniak na policzku blondyna zniknie i oboje przestaną o tym myśleć, dlatego ten uważał, że mówienie jak do tego doszło, było niepotrzebne, zwłaszcza, że był pewien, że wyższy domyślał się, o co chodzi. No i przede wszystkim Staś dopiął swego, bo Ignaś dzięki tej decyzji był bezpieczny i przynajmniej on nie wdał się w bójkę tuż przed wyjazdem, a oboje doskonale wiedzieli, czym by się to skończyło, jeśli ten drugi dowiedziałby się o to wcześniej.
            Przytaknął, uśmiechając się pod nosem, gdy tak gładko przeskoczył przez płot i odprowadził go jeszcze wzrokiem, zanim nie zniknął mu spoza zasięgu wzroku. Jednak te lekcje z wf, na które blondyn ciągał swojego chłopca, mu się przydały. Staś wtedy uwielbiał grać w gry zespołowe, zwłaszcza w innej drużynie niż ukochany, szczególnie w koszykówkę lub w piłkę nożną, bo wtedy był blisko niego, próbując odebrać mu piłkę. Czasami lubił z nim rywalizować i sprawiało mu to przyjemność, gdy nawet wtedy był blisko niego albo z satysfakcją mógł patrzeć, jak później on zanim biegał i dlatego właśnie nie pozwalał mu nigdy nie ćwiczyć. No i cholera jasna, jak on się zajebiście prezentował w luźnych, krótkich spodenkach! I dokładnie to były te momenty, gdy docierało do niego, że podobają mu się faceci.
          Brama na całe szczęście nie była z tych rodzajów nowoczesnych, które otwierały się na jakieś cuda wianki, przy których chłopcy mieliby duże problemy i zero pomysłu, jak wyjechać już tym skradzionym rzęchem. Była tylko gdzieniegdzie pokryta niejednolitą warstwą żelaza, przez co chwilę zajęło chłopakowi jej otwarcie, gdzie w końcu musiał w nią kopnąć, by zamek się poluzował. Niestety przez to chłopak narobił niemałego hałasu, ale jak to on, był nadal spokojny. Przecież już za chwilę przyjechała pod niego prywatna podwózka, a dodatkowo piosenki kościelne pewnie ich zagłuszały.
          - Zmienię cię później – oznajmił od razu. Co prawda jeszcze nigdy nie prowadził samochodu na takiej długiej trasie, nie tak dawno przecież zdał egzamin na prawo jazdy i na palcach jednej ręki mógł policzyć ilość razy, kiedy jeździł po autostradzie, ale był pewien, że oboje sobie jakoś poradzą. Musieli, bo do miejsca docelowego mieli kilkanaście godzin jazdy, nie licząc postojów, które będą musieli zrobić, by coś zjeść, załatwić się czy chociaż po to, aby rozprostować nogi. Dlatego cieszył się, że kiedyś wpadło mu do głowy, by zdać to cholerne prawko; dosyć męcząca było przejechanie nawet tych dwóch godzin, dlatego we dwóch pójdzie im to sprawniej.
            Ucieczka musiała im się udać, nawet nie ze względu tego, że nie wiedział, czy kiedykolwiek by zobaczył Ignacego ponownie po powrocie do domu, to ze względu na to, że obiecał sobie, że w niedalekiej przyszłości pośle swojego chłopaka do studia tatuaży, gdzie to będzie pracował. Zdawał sobie sprawę, że to było jego pragnienia, dlatego tak chętnie oddawał swoją skórę w jego ręce, bo było to coś innego niż sztuczna skóra i przede wszystkim… była darmowa. Co z tego, że niektóre kreski było krzywe? Dla blondyna były to swego rodzaju pamiątki, poza tym zawsze mógł iść na cover.
          Usiadł z przodu, zapinając od razu pasy i przez kilka sekund patrzył się w tylną szybę auta, ten ostatni raz oglądał to miejsce i wtedy zdał sobie sprawę, że to tutaj spędził swoje najlepsze lata życia, jak i te najgorsze. To tutaj umawiał się z dziewczynami, by w końcu dokonać coming outu i wtedy zebrać pierwsze siniaki od ojca, ale tutaj też poznał swoją prawdziwą, pierwszą miłość.
         I postanowił podzielić się z tym ze swoim ukochanym.
         - Ej, ale gdyby nie ta wieś, to byśmy się za pewne nigdy nie spotkali.
         Oczywiście, że się cieszył, że już niedługo będzie mógł budzić się i zasypiać u boku ukochanego, że nikt już nie będzie stał nad ich głowami i mówił, jak mają żyć, że nie mogą być sobą. Za niedługo znajdą się w bardziej tolerancyjnym państwie niż w tym, którym aktualnie tkwili i kto wie, kiedyś może postanowią oświadczyć się sobie i zawrzeć związek małżeński? Staś przynajmniej miał taką nadzieję, że nic między nimi się nie popsuje, bo uwielbiał oglądać jego szczęście, zwłaszcza szeroki uśmiech czy słyszeć jego śmiech, który był miodem na jego uszy. Ale teraz Stanisław odczuwał bardziej ulgę i wewnętrzny spokój ducha, że nie będzie musiał stawiać się rodzicom, by spotkać się z Ignacym i już dzisiaj wieczorem nie będzie musiał widzieć swojego ojca. Z jednej strony był ciekawy, jak zareagują jego rodzice, gdy zauważą brak jego obecności w pokoju, a także brak torby podróżnej czy głupiej szczoteczki do zębów. Może to będzie ten ostateczny moment, gdy zrozumieją, że stracili swojego jednego syna, który nie zamierzał tutaj wracać, że dzisiaj rano widzieli jego blond kosmyki ostatni raz. Chociaż bardziej spodziewał się ataku wściekłości ze strony jego rodziców, gdy ci połączą fakty i zrozumieją, że to ich pierworodny ukradł księdzu auto.
           A namiętny pocałunek był dopełnieniem tej cudownej chwili i chętnie skorzystał z okazji, bo teraz każdy, nawet najmniejszy dotyk czy otarcie przypadkowe palców o jego ciało, łapał łapczywie, a miał wrażenie, jakby już wieki się nie całowali i właśnie teraz mógł sobie przypomnieć jakie to odczucie.
           - Najpierw chce zwiedzić ciebie – odparł niewiele myśląc, zaraz się śmiejąc, że znowu rzucił jakiś stulejarski żarcik, rodem typowego, pijanego wuja na weselu. - Wtedy, jak wróciłem z jeziora, to okazało się, że jednak jeszcze nie spali. No i mój ojciec się wkurzył, właściwie to się wkurwił, prawie że tam się gotował – zaczął i znowu się krótko zaśmiał, chociaż szczerze powiedziawszy nie było to takie śmieszne. - To dzięki niemu ten siniak, przecież wiesz. Przez chwilę chciałem się tobie wyżalić, ale później stwierdziłem, że to nie ma sensu i jeszcze tobie się coś stanie. To nic takiego – dodał szczerze streszczając mu całą sytuację. Nie do końca rozumiał sens rozdrapywania tej historii, nie dostał w twarz pierwszy raz, ale spodziewał się, że jego ukochany prędzej czy później znowu nawiąże do tego wątku.
         W pewnym momencie Staś spojrzał na Ignacego z lekkim uśmieszkiem, gdy ten zaczął nieustannie zaczepiać jego udo czy to łapać go za dłoń. Niczym dziwnym nie było, że blondyn, a raczej jego ciało, reagowało na te zaczepki. W końcu chłopcy nie widzieli się tydzień, a dla nastolatka z jeszcze kształtującymi się hormonami, było to dosyć sporo.
           Dlatego prawie natychmiast odczuł to charakterystyczne uczucie w pobliżu krocza, rozchylając delikatnie uda i tym samym dając mu lepszy dostęp do siebie.
           - Tooo… zrobimy ten postój? - zapytał, patrząc się na niego znacząco. - Nie no serio, skręć tutaj – powiedział i wskazał na najbliższy zakręt do jakiegoś lasu. Może niekoniecznie był pewien, czy mogą tutaj stać legalnie, ale co ich to teraz obchodziło? Już i tak jechali skradzionym autem.
Nie potrzebował dodatkowej zachęty; gdy tylko silnik został zgaszony, przyciągnął Ignasia do siebie, opierając jedną dłoń o jego policzek, a druga już swobodnie wkradła mu się pod koszulkę. Był zbyt stęskniony za ciałem chłopca, by jego ruchy były wolniejsze, dlatego też nie bawił się w delikatnie buziaki, tylko od razu splótł ich języki w jedność, pieszcząc ten drugi, zaś smukłe palce Stasia lubieżnie zwiedzały zakamarki Ignacego, badając swoje ulubione miejsce i tym samym uświadamiając sobie, jak bardzo go teraz pragnął. Przez całe ciało przechodziły go dreszcze, ale mimo żądzy, która robiła się coraz większa, to Staś nie przyśpieszał tej chwili. Chciał jak najlepiej ją przeżyć, tak żeby oboje byli z niej usatysfakcjonowani, bo o to w tym chodziło, prawda?
          Ich usta idealnie do siebie pasowały, jakby od zawsze byli dla siebie stworzeni, tak przynajmniej wyobrażał to sobie Stasiu. A ciało fioletowo-włosego było idealne, jakby kiedyś pewien najwybitniejszy malarz go namalował i teraz jego obraz zmaterializowałby się w prawdziwym świecie. Pociągał go intelektualnie, jak i fizycznie, zwłaszcza w takich momentach sobie to uświadamiał, kiedy dłonie krążyły po jego klatce piersiowej, bawiąc się co rusz jego sutkami. Znał jego ciało niemalże tak dobrze jak swoje, dorastał z nim i teraz z zamkniętymi oczami mógł wskazać, gdzie jego ukochany ma pieprzyki czy inne znamiona.
           Zdjął z Ignacego bluzkę, rzucając ją gdzie popadnie i wreszcie jego dłoń dotarła do spodni chłopaka, rozpinając rozporek, tam palcami musnął go po wybrzuszeniu i wtedy szeroko się uśmiechnął.
          - Pójdziemy do tyłu? Będzie nam wygodniej. - Właściwie to nie było pytanie, bo nie czekając na odpowiedź wyższego, wyszedł z auta i jeszcze zanim dołączył do swojego prywatnego tatuażysty, to zabrał ze swojej torby najpilniej strzeżony przedmiot w swoim pokoju – lubrykant, który zawsze walał się gdzieś pod łóżkiem lub w innych kryjówkach i chłopak miał duże szczęście, że jego matka nigdy nie sprzątała mu w pokoju.
          Usiadł okrakiem na kolanach swojego chłopca, ówcześnie popychając fotel pasażera do przodu, by zrobić im jeszcze więcej miejsca.
         - W chuj się cieszę się, że się zgodziłeś – powiedział po chwili i wysłał mu szczery uśmiech. - Sam nie miałbym tyle odwagi, by uciec z tego zadupia, a tak to mogę zrobić to – powiedział, zniżając swoje wargi do szyi fioletowo-włosego. Złożył na niej drobne, słodkie pocałunki, tworząc ścieżkę prowadzącą aż do miejsca, gdzie to skupił się najbardziej. Na przemian ssał to miejsce, by zaraz je lekko przegryzając, aż nie zrobił się charakterystyczny ślad, którego tak bardzo mu brakowało. Do tej pory mógł robić malinki tylko w niewidocznych miejscach, nie chcąc robić Ignacemu problemów w szkole czy w domu, zwłaszcza, że każdy już wiedział, że jest gejem. A teraz już nic Czajkowskiego nie powstrzymywało. - I to też – dodał, a wolna dłoń dotarła do wcześnie wspomnianych bokserek, po czym wyjęła z nich, to na czym zależało Stasiowi najbardziej.
           I nie potrwało to długo aż nie znalazł się między jego nogami, pomimo tego, że w aucie nie do końca było aż tak dużo miejsce na usadowienie się tak, żeby było wygodnie na sto procent, to kogo to obchodziło? Na pewno nie Stanisława, zwłaszcza, że to on pierwszy chciał zając się swoim chłopcem i wynagrodzić mu tę rozłąkę. Poza tym sprawiało mu to ogromną satysfakcję, gdy widział na jego twarzy rozkosz, jak oczy powoli zachodziły mu mgłą, a szczególnie wtedy, gdy jego przyrodzenie stawało się coraz większe i większe. Dlatego też ciągle starał się utrzymać z nim kontakt wzrokowy.
          Lubił dominować i być zdominowanym, cokolwiek, na co byli w tym momencie chętni, byle tylko razem zobaczyć finał.
          Szybkimi ruchami pozbył się resztek jego odzienia; tak, chciał go już mieć nagiego i nie zamierzał dłużej czekać, ten tydzień mu wystarczająco wystarczył. I tak było im obojgu wygodniej, bo ten niższy miał swobodny dostęp do całego jego ciała.
          Przez chwilę droczył się z nim, składając buziaki na wewnętrznej stronie ud, by w końcu wziąć go do ust, najpierw główkę, a potem powoli całość, ale i tak ciągle uwagę skupiał na tym pierwszym, koniuszkiem języka zataczając wokół niej kółka czy to pieszcząc wyprostowanym językiem cewkę moczową. No i w końcu do zabawy dołączył wskazujący palec chłopaka, uprzednio nawilżony lubrykantem.
          Zaczął powoli nim poruszać, chcąc jak najdelikatniej przyzwyczaić do tego Ignasia, ale z czasem przyśpieszył, skupiając wtedy całą uwagę na prostacie swojego ukochanego. Chciał mu dać przede wszystkim jak najwięcej przyjemności i nacieszyć swoje oczy tym widokiem.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

let's escape together Empty Re: let's escape together {}

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach