Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
theme song & more
R U N N I N G A W A Y
Piękna wieś gdzieś w Polsce i młodzi chłopcy zakochani w sobie aż po uszy z własnymi problemami, zagwozdkami, starający się przeżyć w nietolerancyjnym świecie.theme song & more
R U N N I N G A W A Y
I was born sick But I love it
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Shuuya & Troianx
Shuuya & Troianx
Running on the music
And night highs
But when the light’s out
It’s me and you now, now
And night highs
But when the light’s out
It’s me and you now, now
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
I am tired of this place,
I hope people change
I need time to replace what I gave away
________________________________________■ ■ ■
Dominik Wysocki 17 lat mężczyzna
homosekualny homoromantyczny Polak jedynak
Ciemnobrązowe włosy kręcone
czekoladowe tęczówki na tyłku ma pieprzyki
układające się w serce sto osiemdziesiąt trzy
centymetry wzrostu lekko umięśniony
________________________________________■ ■ ■
Po raz pierwszy znalazł się w związku z chłopakiem. Od zawsze odczuwał, że związki z dziewczynami to nie jego bajka, źle się w nich czuł i nie za bardzo był pewien swojej miłości. Kończyło się to dosyć burzliwie, bo Dominik stawał się coraz bardziej oziębły i unikał kontaktu, nie wiedząc co ma z tym fantem zrobić.
Uczulony na czerwone owoce z szypułką - truskawki. Po zjedzeniu jej, odczuwa bóle brzucha, dokucza mu biegunka i dodatkowo wysypuje go w czerwone krostki na całym świecie.
Gość
Gość
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
LECH KUMIĘGA KUMI 17 L. URODZONY 12 GRUDNIA
CZŁOWIEK MĘŻCZYZNA BISEKSUALNY
CIEMNY BLONDYN ZIELONE OCZY ROZERWANY PŁATEK PRAWEGO UCHA
METR OSIEMDZIESIĄT OSIEM WZROSTU WAGA OKOŁO 70 KG
WYSPORTOWANY, DOBRZE ZBUDOWANY BLADA CERA
- RODZICE WYJECHALI DO STOLICY W CELU ZWIĘKSZENIA SWOICH ZAROBKÓW. LESZEK ORAZ JEGO O TRZY LATA MŁODSZA SIOSTRA (MAJKA) ZOSTALI WYCHOWANI PRZEZ BARDZO RELIGIJNYCH DZIADKÓW ZE STRONY MATKI.
- MOŻNA POWIEDZIEĆ, ŻE OD POCZĄTKU BYŁ ŚWIADOM SWOJEJ ORIENTACJI, JEDNAK BAŁ SIĘ PODJĄĆ JAKIEKOLWIEK AKCJI W STRONĘ SWOJEJ PŁCI. W CISZY JEDYNIE ZERKNAŁ NA SYNA SĄSIADÓW.
- OD DZIECKA UCZYŁ SIĘ PRACY W GOSPODARSTWIE POD SUROWYM OKIEM DZIADKA I WUJKA. NIE PRZEPADAŁ ZA WYCHODZENIEM W POLE I ZBIORAMI, JEDNAK UWIELBIAŁ PRACĘ ZE ZWIERZĘTAMI. JEGO MARZENIEM JEST ZOSTANIE WETERYNARZEM, JEDNAK JEGO OCENY POZOSTAWIAJĄ WIELE DO ŻYCZENIA.
Gość
Gość
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
LECH KUMIĘGA
Każdy normalny licealista w ostatni wakacyjny poranek śpi jak zabity, ale nie Lech. A przynajmniej starał się nie spać, ale jak tylko słyszał jedną za drugą zapamiętane na pamięć kościelne pieśni, to powoli przegrywał walkę. Na szczęście miał wsparcie w postaci drobnej blondynki, która co jakiś czas dźgała go w żebra, tak aby tylko babka nie przyłapała go na drzemaniu. W przeciwnym razie zostałby skazany na godzinne pokutowanie za taką haniebną zniewagę jej ukochanego księdza. Rodzeństwo nieubłaganie liczyli godziny do rozpoczęcia roku szkolnego, podczas którego to będą zwolnieni z obowiązku uczęszczania na poranne msze. Na całe szczęście został im już tylko jeden dzień.
Po zakończeniu mszy dziękczynnej, dziadkowie oczywiście poszli chwalić księdza, a młodzi od razu zwiali pod pretekstem przygotowania straganu na dożynkach. Obiecano im bowiem, że im szybciej się z nim uwiną, tym prędzej będą mogli oddać się zabawie i odpoczynkowi. Obiecano, jednak wyszło jak zwykle. Dziadkowi trudno było się odkleić od księżulka, a babuszka już musiała zwiać do swojego chórku.
Kiwając się na stołku blondyn powoli znów zaatakowała senność, jednak nagle rozległ się huk tłuczących się butelek z nalewkami.
- Kurwa mać! - Skomentowała pięknie blondynka ściągając za duży wianek z głowy, który zaplątał się w jej słomiane kosmyki, po czym wyszarpnęła spódnicę ze szponów gwoździa wystającego ze stoiska.
- Ale na spokojnie Majka, bo cię babka zabije jak jej rozwalisz kieckę. - Dobry starszy brat zlitował się nad siostrą i wstał aby pomóc jej uwolnić się od wianka. Do robótek ręcznych miał większy talent od dziewczyny, więc sprawnie wplątał delikatnie jej biedne włosy. - Idź poszukaj dziadka, a ja już to posprzątam. - Dodał rozglądając się za czymś do zgarnięcia szkła.
- Z tym to się już nie dogadasz, widziałam jak się dorwał do bimbru Tomczaków. - Prychnęła wciskając mu na głowę wianek. - Idę po babcie. - Krokiem skazańca udała się w stronę sceny, za którą chór prowadził ostatnie próby i przygotowania. Wiedziała, że starsze kobiety zaraz zaczną składać jej propozycję swoich synów jako przyszłych mężów.
Chłopak w końcu dorwał jakąś szpachelkę oraz kosz i po zrzuceniu niewygodnej kamizelki, zabrał się do sprzątania. W tamtej chwili Lech marzył jedynie o gwałtownej burzy, która rozgoniłaby całe towarzystwo do domów.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Jednym ruchem dłoni przeczesał swoją czuprynę, wplątując palce w niesforne loczki. Wtedy też obojętnym ruchem gałek ocznych obserwował ruchy proboszcza, a obok niego księdza. Msze dla chłopaka od zawsze były nudne, choć pomimo wszystko w myślał zaczynał nucić kościelne pieśni, nawet miał swoje ulubione, chociaż nikomu o tym wolał nie wspominać. To z nich czerpał jakąkolwiek przyjemność, spędzając tu każdy niedzielny poranek, a także wszelkie kościelne święta czy ważne wydarzenia na wsi.
Jako dziecko był całkiem inny, jak dobrze pamiętał. Nie był taki niechętny wobec kościoła. Nawet odkąd miał okazję, to wstąpił do kościelnego chóru, chodząc w każdą sobotę na próbę dla dzieci. Tam zakonnica Dorota uczyła zainteresowanych wyciągać wysokie tony, pracować nad przeponą i oczywiście powtarzała z nimi teksty piosenek – tych oficjalnych kościelnych, a także jej autorskich. Pamiętał, że czasami przynosiła im pyszne, czekoladowe ciastka lub babeczki z kremem truskawkowym na wierzch, a specjalnie dla kręconowłosego piekła kilka kokasanek. Może dlatego wszystkie dzieciaki ją uwielbiały.
Dominik nieskromnie przyznawał, że miał głos, a przynajmniej rzadko fałszował. No w końcu siostra Dorota brała go zawsze na przód grupy i nawet zdarzało mu się być przy mikrofonie, a inni robili za chórki. A może zbyt idealizował tamte momenty swojego dzieciństwa, ale tamte czasy były naprawdę beztroskie, wtedy uwielbiał tę wioskę.
Pewnego dnia zakonnica odeszła nie wiadomo gdzie i od tamtej pory chór dziecięcy się rozpadał, a sam chłopak po pewnym czasie z niego zrezygnował, przestając już w czymkolwiek śpiewać.
Teraz miał wrażenie, że przechodzi załamanie wiary. Nie do końca rozumiał kogo powinien słuchać i tym bardziej czym się kierować. Cała sprawa zaczęła się, gdy na poważnie wszedł związek z Leszkiem, a z drugiej strony na niektórych mszach dało się usłyszeć uszczypliwe kazania w stronę jego orientacji – same kłamstwa, ostre, brzydkie słowa, wymierzone właśnie w niego. A potem w telewizji, szczególnie podczas kampanii, takie zdania były notorycznie mówione czy nawet stawały się tematami debat. Tego nie mógł zrozumieć, co obcych ludzi obchodziło jego życie. I prawie że zazdrościł orientacji swojego chłopaka, może by tak to do niego nie trafiało, jeśli lubiłby jeszcze dziewczyny.
Jeżeli bóg istniał, to dlaczego pozwalał właśnie na nie miłowanie swojego bliźniego? Dlaczego pozwalał na nienawiść? A może taki był naprawdę? Ale ta religia była pełna sprzeczności.
No i jak zawsze został zmuszony do wzięcia udziału w komunii świętej, ale nigdy nie odbywało się to werbalnie. Nie był taki odważny, by odmówić, bo dosłownie na plecach czychała jego matka.
Na spowiedzi bywał za rzadko niż powinien. Uważał, że nigdy nie wyspowiada się ze swojej natury, a nawet jeśli by to zrobił, to wciąż by popełniał ten „grzech”. Poza tym nie wierzył, że chluba tego kościoła – ksiądz nikomu o tym nie doniesie.
Zwłaszcza, że jego matka była jego stałą bywalczynią, zwłaszcza, odkąd się rozwodziła i ciągle miała poczucie winy, że to niezgodne z naukami. Brała ślub i przysięgała na boga, i teraz próbowała jakoś to odpokutować.
Dominik po samej komunii świętej, wzrokiem zaczął wodzić po twarzach wiernych-niewiernych w poszukiwaniu konkretnej twarzy – Leszka. Tego chłopaka, co od niedawna zawrócił mu w głowie, do tego stopnia, że często ciemnowłosy nie umiał o niczym innym myśleć, tylko właśnie o nim. Czuł, że po raz pierwszy zakochał się w kimś, nie udając nikogo innego i to w dodatku w wzajemnością. Tak naprawdę to dopiero się tego uczył, ale całkiem mu to dobrze szło, aczkolwiek za częste myślenie o nim nie było tego atutem. Uwielbiał spędzać z nim dosłownie każdą minutę, nawet siedząc w ciszy, wtedy mógł wpatrywać się w te zielone oczy, będące wtedy lustrzanym odbiciem wtedy Dominika i na te pięknie, wykrojone usta o malinowym kolorze, szczególnie kiedy się namiętniej pocałowali.
Teraz jedyne czego pragnął, to wyjść ze świątyni ze specyficznym zapachem i przytulenie się chociaż na chwilę do chłopaka, niby w geście powitania. Cóż, może nie było to aż takie naturalne przywitanie się dwójki mężczyzn, ale chociaż to nie powinno być aż takie dziwne… Dominik starał się być ostrożny i przy innych ludziach stronił od kontaktu, co przychodziło mu trudno, ale teraz miał inne plany. Zdecydowanie nie był odważny, zwłaszcza w tej kwestii.
- Chodź, bo spóźnimy się na przemarsz – zaświergotała jego matka, na co jej syn tylko przytaknął, po czym oboje wyszli z kościoła, niestety bez zobaczenia swojego ukochanego.
Musiał przyznać, że nienawidził dożynek. Tej cały maskarady, dziwnych zabaw, a przede wszystkim corocznego koncertu zespołu disco polowego, który odbywał się wieczorem i chcąc czy nie chcąc, wszystko słyszał nawet w swoim pokoju, na drugim piętrze. Nie liczył, że kiedyś sprowadzą tutaj zespół rockowy czy chociaż popowy, ale może choć raz coś, by nie zwiędły mu uszy?
Niestety nie każdy był tego samego zdania, bo zwyczajnie tutejsza wiejska społeczność potrafiła się świetnie bawić przy tej muzyce. Dziadkowie z babciami wywijali wszystkim, co mieli, a rodzice z młodszymi dziećmi kręcili się w kółko w rytm śpiewającego artysty. Dominik już nie śpiewał, ale z pewnością mógł powiedzieć, że ci piosenkarze nie mają głosu i lecą tylko na jednym tonie, w tym bezpiecznym dla jego głosie, by nie daj boże nie zafałszować.
Chociaż lubił oglądać starannie uplecione ze zbóż, kwiatów i nasion, ozdoby dożynkowe. Od lat wygrywały te same kobiety z koła gospodyń wiejskich i co roku praktycznie same ścigały się ze sobą w coraz nowsze pomysły. Raz była to łódka, raz ich własna parafia z o wiele bardziej wyolbrzymionym krzyżem, a w tym roku, miał to być wiatrak.
No i może jeszcze część gdzie można było skosztować za darmo lokalnych smakołyków, za grochówką nie za bardzo przepadał.
Kobieta również o ciemnych, kręconych włosach była ubrana w długą, białą i zwiewną sukienkę w różowe róże, w niektórych miejscach nawet sama wyhaftowała, dodając ubraniu wyjątkowy charakter. Teraz w niej klaskała, kiedy po kolei na scenie przewijały się osoby, które obdarowywano medalami i oznakami. Aż w końcu pojawiła się jej przyjaciółka – drobna, niska blondynka, która miała zapowiedzieć tutejszy zespół młodzieży, w sumie to jeszcze dzieciaków.
I narzekał na to całe towarzystwo i na okolice, ale mimo wszystko, to wioska wydawała się być mu przepiękna, a szczególnie jezioro, schowane niedaleko lasu albo stadnina koni pana Grzegorza. Z biegiem lat jednak mniej idealizował te miejsca.
- Pójdziemy gdzieś? Błagaaam, nad jezioro czy na konie, gdziekolwiek. W którym miejscu jesteś? Nie za bardzo chcę tak spędzić ostatni dzień wakacji - wystukał SMS-a do Lecha.
Jako dziecko był całkiem inny, jak dobrze pamiętał. Nie był taki niechętny wobec kościoła. Nawet odkąd miał okazję, to wstąpił do kościelnego chóru, chodząc w każdą sobotę na próbę dla dzieci. Tam zakonnica Dorota uczyła zainteresowanych wyciągać wysokie tony, pracować nad przeponą i oczywiście powtarzała z nimi teksty piosenek – tych oficjalnych kościelnych, a także jej autorskich. Pamiętał, że czasami przynosiła im pyszne, czekoladowe ciastka lub babeczki z kremem truskawkowym na wierzch, a specjalnie dla kręconowłosego piekła kilka kokasanek. Może dlatego wszystkie dzieciaki ją uwielbiały.
Dominik nieskromnie przyznawał, że miał głos, a przynajmniej rzadko fałszował. No w końcu siostra Dorota brała go zawsze na przód grupy i nawet zdarzało mu się być przy mikrofonie, a inni robili za chórki. A może zbyt idealizował tamte momenty swojego dzieciństwa, ale tamte czasy były naprawdę beztroskie, wtedy uwielbiał tę wioskę.
Pewnego dnia zakonnica odeszła nie wiadomo gdzie i od tamtej pory chór dziecięcy się rozpadał, a sam chłopak po pewnym czasie z niego zrezygnował, przestając już w czymkolwiek śpiewać.
Teraz miał wrażenie, że przechodzi załamanie wiary. Nie do końca rozumiał kogo powinien słuchać i tym bardziej czym się kierować. Cała sprawa zaczęła się, gdy na poważnie wszedł związek z Leszkiem, a z drugiej strony na niektórych mszach dało się usłyszeć uszczypliwe kazania w stronę jego orientacji – same kłamstwa, ostre, brzydkie słowa, wymierzone właśnie w niego. A potem w telewizji, szczególnie podczas kampanii, takie zdania były notorycznie mówione czy nawet stawały się tematami debat. Tego nie mógł zrozumieć, co obcych ludzi obchodziło jego życie. I prawie że zazdrościł orientacji swojego chłopaka, może by tak to do niego nie trafiało, jeśli lubiłby jeszcze dziewczyny.
Jeżeli bóg istniał, to dlaczego pozwalał właśnie na nie miłowanie swojego bliźniego? Dlaczego pozwalał na nienawiść? A może taki był naprawdę? Ale ta religia była pełna sprzeczności.
No i jak zawsze został zmuszony do wzięcia udziału w komunii świętej, ale nigdy nie odbywało się to werbalnie. Nie był taki odważny, by odmówić, bo dosłownie na plecach czychała jego matka.
Na spowiedzi bywał za rzadko niż powinien. Uważał, że nigdy nie wyspowiada się ze swojej natury, a nawet jeśli by to zrobił, to wciąż by popełniał ten „grzech”. Poza tym nie wierzył, że chluba tego kościoła – ksiądz nikomu o tym nie doniesie.
Zwłaszcza, że jego matka była jego stałą bywalczynią, zwłaszcza, odkąd się rozwodziła i ciągle miała poczucie winy, że to niezgodne z naukami. Brała ślub i przysięgała na boga, i teraz próbowała jakoś to odpokutować.
Dominik po samej komunii świętej, wzrokiem zaczął wodzić po twarzach wiernych-niewiernych w poszukiwaniu konkretnej twarzy – Leszka. Tego chłopaka, co od niedawna zawrócił mu w głowie, do tego stopnia, że często ciemnowłosy nie umiał o niczym innym myśleć, tylko właśnie o nim. Czuł, że po raz pierwszy zakochał się w kimś, nie udając nikogo innego i to w dodatku w wzajemnością. Tak naprawdę to dopiero się tego uczył, ale całkiem mu to dobrze szło, aczkolwiek za częste myślenie o nim nie było tego atutem. Uwielbiał spędzać z nim dosłownie każdą minutę, nawet siedząc w ciszy, wtedy mógł wpatrywać się w te zielone oczy, będące wtedy lustrzanym odbiciem wtedy Dominika i na te pięknie, wykrojone usta o malinowym kolorze, szczególnie kiedy się namiętniej pocałowali.
Teraz jedyne czego pragnął, to wyjść ze świątyni ze specyficznym zapachem i przytulenie się chociaż na chwilę do chłopaka, niby w geście powitania. Cóż, może nie było to aż takie naturalne przywitanie się dwójki mężczyzn, ale chociaż to nie powinno być aż takie dziwne… Dominik starał się być ostrożny i przy innych ludziach stronił od kontaktu, co przychodziło mu trudno, ale teraz miał inne plany. Zdecydowanie nie był odważny, zwłaszcza w tej kwestii.
- Chodź, bo spóźnimy się na przemarsz – zaświergotała jego matka, na co jej syn tylko przytaknął, po czym oboje wyszli z kościoła, niestety bez zobaczenia swojego ukochanego.
Musiał przyznać, że nienawidził dożynek. Tej cały maskarady, dziwnych zabaw, a przede wszystkim corocznego koncertu zespołu disco polowego, który odbywał się wieczorem i chcąc czy nie chcąc, wszystko słyszał nawet w swoim pokoju, na drugim piętrze. Nie liczył, że kiedyś sprowadzą tutaj zespół rockowy czy chociaż popowy, ale może choć raz coś, by nie zwiędły mu uszy?
Niestety nie każdy był tego samego zdania, bo zwyczajnie tutejsza wiejska społeczność potrafiła się świetnie bawić przy tej muzyce. Dziadkowie z babciami wywijali wszystkim, co mieli, a rodzice z młodszymi dziećmi kręcili się w kółko w rytm śpiewającego artysty. Dominik już nie śpiewał, ale z pewnością mógł powiedzieć, że ci piosenkarze nie mają głosu i lecą tylko na jednym tonie, w tym bezpiecznym dla jego głosie, by nie daj boże nie zafałszować.
Chociaż lubił oglądać starannie uplecione ze zbóż, kwiatów i nasion, ozdoby dożynkowe. Od lat wygrywały te same kobiety z koła gospodyń wiejskich i co roku praktycznie same ścigały się ze sobą w coraz nowsze pomysły. Raz była to łódka, raz ich własna parafia z o wiele bardziej wyolbrzymionym krzyżem, a w tym roku, miał to być wiatrak.
No i może jeszcze część gdzie można było skosztować za darmo lokalnych smakołyków, za grochówką nie za bardzo przepadał.
Kobieta również o ciemnych, kręconych włosach była ubrana w długą, białą i zwiewną sukienkę w różowe róże, w niektórych miejscach nawet sama wyhaftowała, dodając ubraniu wyjątkowy charakter. Teraz w niej klaskała, kiedy po kolei na scenie przewijały się osoby, które obdarowywano medalami i oznakami. Aż w końcu pojawiła się jej przyjaciółka – drobna, niska blondynka, która miała zapowiedzieć tutejszy zespół młodzieży, w sumie to jeszcze dzieciaków.
I narzekał na to całe towarzystwo i na okolice, ale mimo wszystko, to wioska wydawała się być mu przepiękna, a szczególnie jezioro, schowane niedaleko lasu albo stadnina koni pana Grzegorza. Z biegiem lat jednak mniej idealizował te miejsca.
- Pójdziemy gdzieś? Błagaaam, nad jezioro czy na konie, gdziekolwiek. W którym miejscu jesteś? Nie za bardzo chcę tak spędzić ostatni dzień wakacji - wystukał SMS-a do Lecha.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach