Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Argonaut [eng]Dzisiaj o 12:36 amSeisevan
The Arena of HellDzisiaj o 12:33 amMinako88
LiesDzisiaj o 12:25 amRusek
A New Beginning Wczoraj o 11:58 pmYulli
Charm Nook Wczoraj o 09:51 pmKass
This is my revengeWczoraj o 09:36 pmYoshina
incorrect loveWczoraj o 08:18 pmYoshina
W Krwawym Blasku GwiazdWczoraj o 08:01 amnowena
Triton and the Wizard01/05/24, 03:32 pmKurokocchin
Maj 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Calendar

Top posting users this week
4 Posty - 13%
4 Posty - 13%
4 Posty - 13%
3 Posty - 10%
3 Posty - 10%
3 Posty - 10%
3 Posty - 10%
3 Posty - 10%
2 Posty - 7%
1 Pisanie - 3%

Go down
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Without soul - Page 2 Empty Without soul {26/09/21, 06:01 pm}

First topic message reminder :

Without soul - Page 2 5aeaa0a88ed72478de36523badf9ae50Without soul - Page 2 Tumblr_osvwv1AS6M1vx5ozvo1_1280

—  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  MINAKO88  &  KASS  —   —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —

Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Minako88
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Without soul - Page 2 Empty Re: Without soul {27/09/21, 10:31 pm}

|Arleen Davies |

 Owszem chciałam się dowiedzieć co było dodatkowym źródłem konfliktu między demonem a moim bratem. Bo coś czułam, że to nie tylko rasa jasnowłosego jest tym konkretnym problemem. To też grało jakąś rolę, jednak jak się okazało nie myliłam się, że było to coś znacznie poważniejszego. Tylko że nawet w najgorszych koszmarach, nie przewidziałam, że moje uszy usłyszą coś tak przerażającego. To było niczym tsunami, które pojawiło się znikąd burząc moją wcześniejszą opinię na temat mojego brata. Nie wierzyłam w to, co mówił mi demon. Na pewno mówił to by nas ze sobą skłócić bym oddaliła się od jedynej osoby, która mi została na tym przeklętym świecie. Tylko co jeśli mówił prawdę? To by wiele wyjaśniało to co powiedział mi Adam, tylko to jakby potwierdzało. Z tym że to była mrożąca krew prawda przemawiało też zachowanie demona, jego ból oraz jawna nienawiść do niego. I ten strach na samo wspomnienie o tym, co go spotkało. Mimo tego, wszystkiego, czułam że kolejnymi osobami, które go do tego namawiały mogli być nasi rodzice. On sam nie wpadłby na coś tak haniebnego, nie był złą osobą. Mimo tego od nadmiaru tych złych myśli o bracie potrząsnęłam głową, zerwałam się z koca z wyraźnym niedowierzaniem na twarzy, ciężko mi było w to uwierzyć mimo wszystko.
           - Nie, to nie możliwe nie mógłby być aż tak okrutny, by zrobić coś tak potwornego. Wiem, że nienawidzi takich jak ty i na pewno nie raz to odczułeś. Ale pozbawienie skrzydeł lub wyrywanie piór? Sam na pewno by na coś takiego nie wpadł. Ciężko mi uwierzyć, że posunąłby by się do czegoś takiego. No, chyba że sądził, iż to jedyny sposób by miał pewność, że nie uciekniesz i nikogo więcej nie skrzywdzisz. Nie wiem co mam o tym myśleć, myślałam, że znam Adama... Jednak teraz sama nie wiem co mam o nim myśleć i o tym, czego się dowiaduje - przyznałam czując jak drżę na ciele, nie było to z zimna tylko z szoku, oraz przerażenia. Nie usiadłam na kocu musiałam pochodzić by uporządkować te wszystkie informacje. Oddech znacznie przyspieszył, powodując nieco nerwowy rytm serca. Jego skrzydła, były gdzieś w domu, ale gdzie one były?
        - Zapewne sądził, że dowie się więcej u samego źródła, by mógł lepiej kontrolować sytuację w domu. Strażnicy mogliby coś zapomnieć przeoczyć coś istotnego. Dlatego pewnie wolał wiedzieć ile wiem od Ciebie. Jednak z tymi groźbami, zapewne działał pod wpływem emocji. Nie sądzę by to zrobił, chciał cię tylko nastraszyć. Mnie też czasem straszył, że zamknie mnie na tydzień w pokoju, jeśli czegoś nie zrobię. Pod tym względem jest bardzo do nich podobny - wyznałam to co sama pamiętałam z czasów gdy jeszcze żyli. Obserwowałam go zbierając wszystkie myśli, by choć trochę ochłonąć. Nadal byłam bardzo niespokojna. Czułam, że z bratem będzie mnie czekać poważna pogadanka, gdy pojawi się w domu na weekend.
        - Masz rację, raczej nie będziesz mieć szansy, by nauczyć mnie lepiej grać na nim. Bo nie przewiduje, byś kiedykolwiek opuścił to miejsce - upewniłam go, w tym, co sam powiedział. Nie miałam tu nic do gadania. Na razie to brat miał tu ostatnie słowo, a ja nie chciałam mieć w nim wroga, jeśli był taki, jak mówił Abadon. Słuchałam uważnie dalej demona, tak mnie tym zaciekawił, że ponownie podeszłam, do krat mijając koc. Strażnicy stanęli bliżej mnie, jednak ich zupełnie zignorowałam. Bo jego kolejne pytanie zaskoczyło mnie.
        - Czym jest miłość? Nie wiem, czy będę umiała to wyjaśnić. To podobno jedno z najgłębszych uczuć, które powoduje ciepło w sercu. Sprawia, że gdy czujesz to do konkretnej osoby, staje się ona kimś najważniejszym na świecie. Gdy ją widzisz, nie istnieje nic innego poza nią. Ogólnie miłość to silna emocja płynąca z głębi serca. Wiem to nieco płytkie wyjaśnienie. Jednak nie wymagaj jasnej odpowiedzi od osoby, która nigdy jej nie doświadczyła - zmieszałam się lekko na tę szczerość. Co innego mogłam powiedzieć? Nigdy nie miałam chłopaka i raczej mieć go nie będę. To oczywiste. Na jego kolejne pytania dotyczące Adama skinęłam głową, by następnie zastanowić się  jakiej odpowiedzi udzielić.
      - O to musisz spytać Adama. Ja niestety nie umiem na to odpowiedzieć. A nie chcę  się wypowiadać  za niego w tej sprawie. Chyba sam rozumiesz -  nie mogłam się  wypowiadać za niego.  Choć kusiło mnie by to zrobić to jednak stanowczo zaprotestowałam w duchu. Adam sam musi usprawiedliwić niektóre uczynki. Ja nie byłam nim i nie znałam jego toku myślenia tak dobrze jak znał go on sam.
       - Skoro chcesz o to zapytać, to pytaj. Najwyżej nie udzielę na nie odpowiedzi. Albo udzielę jej kiedy indziej. Tylko najpierw muszę wiedzieć, czego dotyczy to pytanie - zainteresowałam się, czego może ono dotyczyć. Skoro mogło być nie na miejscu, to tym bardziej chciałam wiedzieć, o co konkretnie chce mnie zapytać. Sekundy dłużyły mi się z tej niecierpliwości.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Without soul - Page 2 Empty Re: Without soul {27/09/21, 10:37 pm}

Without soul - Page 2 Abadon_reyes_1
              Cieszyło go sianie wątpliwości, które ukazywały się z dziecinną łatwością w oczach dziewczyny. A mimo wszystko jego własna mimika twarzy pozostawała wciąż pochmurna i pogrążona w smutku. Utrzymywanie wiarygodności już nie było takie trudne, zwłaszcza gdy do jego nozdrzy dostawał się znienawidzony zapach Adama. Co za tym idzie - woń zniewolenia i stłamszenia. Gdyby Arleen nie było w pobliżu, z pewnością z trudem ukrywałby odruch wymiotny. W tym momencie jednak jej towarzystwo na swój sposób ratowało całą sytuację za co był dozgonnie wdzięczny. Co prawda chętniej zażyłby tą gorącą kąpiel, aczkolwiek fakt, że nie zostanie wypuszczony poza kraty nawet teraz zostawał dosadnie oświadczany. Zdawał sobie sprawę z tego, że dzieli go wciąż daleka droga od tego, aby Arleen w pełni mu zaufała. Im bardziej był w stanie poróżnić ją z jej własnym bratem, tym bliżej właściwego celu się znajdował.
              — Jak myślisz w czym pomogłyby mi skrzydła, w tej skromnie małej piwnicy? Nie potrafiłbym wylecieć przez te małe okienko. Jak również daleko nie mógłbym wyruszyć bez własnej duszy. Adam zwyczajnie zbezcześcił moje ciało i to tylko dlatego, że urodziłem się jako demon. Zamiast ufnie patrzeć ludziom w oczy, powinnaś spojrzeć w ich wnętrze. Niekiedy diabeł kryje się  w szczegółach  —  powiedział, a w jego słowach kryła się szczera rada, która nie musiała być poradą jedynie w kontekście Adama. Innych ludzi też należało się wystrzegać, żeby nie stać się ofiarą. Może właśnie dlatego Abadon zwykle czuł, że jest ponad tym? Wolał być oprawcą i stać po drugiej stronie medalu.
              — Byłoby lepiej, gdybyś nie rozmawiała na ten temat z bratem. Jeśli po tym rzeczywiście spaliłby moje skrzydła, nie licz na to, że byłbym taki skory do pogawędki z tobą  —   mruknął z rozbawieniem, po czym nadymał policzki. Prawdę powiedziawszy z jednej strony obawiał się najgorszego, ale jednocześnie był ciekawy reakcji studenta. Prawdą było również, że gdy tylko odzyskałby duszę mógłby ze wspomnień wygenerować sobie następne skrzydła, choć brzydkie blizny po stracie i spaleniu pierwszych z pewnością by pozostały na jego łopatkach. A wolał tego uniknąć i zachować w miarę ładne ciało.
              — Jak możesz być tak bezlitosna? Oboje jesteśmy ofiarami uwikłanymi w ten cyrk. Co więcej zostałaś wykorzystana jako naczynie przez nich, a nie przeze mnie. W dodatku nie mogę ci nawet zrobić krzywdy  —  parsknął, wzruszając ramionami, aby w końcu rozprostować nogi. Wcześniejsza skulona postawa ciała zdawała się być już nieco niewygodna.
              — Jesteśmy w tym razem. My demony nie znamy nawet tak ogólnego opisu miłości, ponieważ nie doświadczamy jej od nikogo. Trudno kochać, nie będąc nigdy kochanym  —   rzucił w zamyśleniu, zwieszając głowę na moment. Rozważanie nad tym, czemu matki porzucają demony w tym momencie nie miało najmniejszego sensu. Od zawsze i na zawsze tak było i będzie. Wcześniej wiedział tylko, że miłość jest słabością i po tym co oświadczyła mu Arleen, został tylko utwierdzony jeszcze bardziej w tym przekonaniu.
              — Jesteś dziewicą?  —  spytał z finezyjnym uśmiechem na ustach, nie powstrzymując się przed zadaniem tak intymnego pytania. Jakby nie patrzeć uprzedził o jego pojawieniu się i Arleen miała tę swoją możliwość nie udzielić mu odpowiedzi.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Minako88
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Without soul - Page 2 Empty Re: Without soul {27/09/21, 10:42 pm}

|Arleen Davies |

 Nadal byłam w większym szoku, niż to okazywałam słowa Abadona na temat mojego brata, nie umiałam nim zaprzeczyć, ale jeszcze gorzej było przyjąć je do wiadomości. Z jednej strony wiedziałam, że nie kłamie, jednak z drugiej ta osoba wychowywała mnie po śmierci naszych rodziców. Okazywał mi tyle ciepła zrozumienia, jak i wspierał, gdy miałam gorsze dni. Fakt faktem nie raz pokazywał też gwałtowniejszą stronę tę bardziej dominującą, która jawnie określała, że to on jest panem domu. Mimo tego nie umiałam widzieć w nim tylko tych złych cech, jakie przypisywał mu demon. Pozbawił go skrzydeł, może bał się, że mnie porwie, by samemu odkryć, jak wyrwać ze mnie jego duszę? Albo to był jedyny sposób, by go w pełni kontrolować? Wątpiłam, by zrobił to tylko dla rozrywki. Pewnie nienawiść do jego rasy też odgrywała jakąś rolę. Nienawidził tych, co zniszczyli jego spokojne życie. W jego słowach było trochę racji, a nawet więcej niż sama chciałam to przyznać. Nie przestawał mnie ciekawić.
        - Zapewne zamknęli cię, a potem pozbawili skrzydeł, bojąc się, że będziesz chciał mnie porwać. Czy coś w tym stylu? Może nie wiedzieli, że nie umiesz oddzielić swojej duszy od mojej i nie chcieli ryzykować? Więc postanowili uwięzić nas razem w tym domu. Tylko mnie w całym domostwie a ciebie tylko tutaj. Zdaję sobie z tego sprawę, że zostałam w pewien sposób wykorzystana, to nie budzi wątpliwości. Jednak przypuszczam, że gdybym była w wieku moich rodziców to pewnie postąpiłabym podobnie, by choć trochę ukrócić tamte wydarzenia. Na pewno Adam sporo ode mnie usłyszy, wymuszę na nim, by sam mi wszystko opowiedział. Sam rozumiesz, muszę znać wersje obu stron. Nie twierdzę, że kłamiesz, tylko on będzie umiał mi wszystko wyjaśnić. Ludzie nigdy nie byli aniołami, nie jestem aż tak zaślepiona, by w to wierzyć - przyznałam demonowi. Abadon chciał odwieść mnie od pomysłu rozmowy z bratem, pokręciłam tylko głową.
        - Nie odważy się na coś takiego, jeśli by to zrobił, to tylko by miał większą pewność, że stracę do niego cały szacunek, jaki posiadam. Skoro chce być uważany za lepszego od ciebie, nie posunąłby się do czegoś, co by to zniszczyło. Lubi mieć kontrolę, ale nie chce też mnie stracić - oznajmiłam, czując, że mam w tym rację.
        - Owszem tkwimy w tym razem, gdyby tak nie było, to bym tu nie przychodziła. To przykre, że demony nie doświadczają tego uczucia, lub jest dla nich nieistotne. Sama niewiele o nim wiem, bo niby skąd? Nawet nie wiem, czy faktycznie tak się czuję, gdy się spotka tę jedyną osobę. Równie dobrze może to być tylko fikcja - wzruszyłam ramionami, chcąc jakoś go pocieszyć tym, że to może być tylko fikcją niczym więcej. Jego kolejne pytanie tak intymne zadane wprost, sprawiło, że mimowolnie poczułam rumieńce na twarzy. Tylko niby czemu się one pojawiły? Owszem to było bardzo niezręczne pytanie, a jego uśmiech nic nie ułatwił. Zmieszana na chwilę odwróciłam wzrok, odważyłam się jednak na nie odpowiedzieć, choć nie tak bardzo wprost.
       - Jak wiesz, całe życie jestem praktycznie zamknięta w tym domu. Co też wiążę się z tym, że nie mam zbyt dużego kontaktu z osobami z zewnątrz. Więc chyba odpowiedź na to pytanie jest więcej, niż oczywista nie sądzisz? - spytałam go, pozwalając by, sam doszedł do odpowiedniego wniosku. Nie umiałam mówić o takich rzeczach wprost. Wróciłam na koc, siadając na nim, nadal czując gorąc na polikach.
     - Skończyłeś już testować swoje granice? Czy jeszcze nie? - posłałam, mu zadziorny uśmiech chcąc nim jakoś zamaskować nadal obecne we mnie zmieszanie. Może w małej części mi się to jednak uda? Liczyłam na to z całego serca.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Without soul - Page 2 Empty Re: Without soul {27/09/21, 10:44 pm}

Without soul - Page 2 Abadon_reyes_1
              Obawiał się, że wszelkie próby, dotyczące przekabacenia Arlen na swoją stronę, koniec końców skończą się fiaskiem. W dodatku nie mógł w niej wzbudzić nawet grama zaufania i poczucia zasadniczej więzi, która istotnie między nimi istniała. Gdyby tego było mało, nawet jego urok osobisty nie działał na dziewczynę tak jak powinien! Ale w tym szczególnym ani trochę się nie dziwił. Może gdyby nastolatka po korzystałaby trochę z młodości, zauroczyła się chociażby raz albo potrafiła bez mrugnięcia okiem powiedzieć jak się odczuwa miłość, mógłby ją sobą oczarować. Formułek o miłości znał wiele, w zależności od kobiety, każda z miłości przybierała różne postaci, na dowiadywał się przez ostatnie stulecia o ludzkich emocjach, więc nie można było powiedzieć, że jest niepojęty. A pytał, ponieważ z każdą nową osobą, doświadczenia były jak pierwszy raz; odpowiedź Davies również się różniła, przy okazji pozostawiając ze smakiem, bo nie mógł niczego uczynić. Z braku doświadczeń emocjonalnych, mógł na nią wpłynąć jedynie dotykiem, wprowadzając w ich relację nieco intymności, ale - psia kość - dziewczyna trzymała się na dystans. Dalej nieosiągalna, jak cały jego niecny plan, po którym nie dawał o sobie znać nawet najmniejszym wyrazem twarzy.
              — Spodziewałem się więcej zrozumienia po kimś, kto znajduje się w podobnej sytuacji do mojej. Jednak rzeczywiście niczym nie wyróżniasz się na tle tych wszystkich ludzi, a myślałem... Nieważne, aż żal mi, że przedstawiłem ci, otaczające cię realia. Ode chciało mi się rozmawiać  —  parsknął, przybierając nieprzystępny wyraz twarzy. Wierzył, że Arlen tak czy inaczej będzie do niego przychodzić wraz z rosnącą ciekawością. Musiał zmienić taktykę, nie widząc dotychczas widocznych efektów, bo bluzy Adama w ten sposób by nie nazwał. Choć ciepło i tak go satysfakcjonowało.
              Odpowiedź na ostatnie pytanie, wzbudziło na jego twarzy jeszcze bardziej nonszalancki uśmiech. Oczywiście, znał odpowiedź, zwyczajnie nie mógł odmówić sobie przyjemności zobaczenia twarzy dziewczyny w tym dorodnym rumieńcu. Jej zażenowanie nawet był w stanie poczuć, mimo iż stała się je ukryć, przed jego czujnym spojrzeniem.
              — Jeszcze nie zacząłem testować swoich granic... Prędzej twoje? Nie trudno przyznać, że podobasz mi się z tym zawstydzonym wyrazem twarzy  —  powiedział z rozbawieniem, aby zaraz położyć się na plecach i spojrzeć w sufit. Wiedział, że teraz czas na pytania z jej strony, na które niewątpliwie powinien odpowiedzieć, ale ku własnej uciesze nie miał najmniejszej ochoty. Arlen mogła mieć nad nim przewagę, ale nie mogła go do niczego zmusić, na pewno nie postawą, którą obecnie przybierała. A tym bardziej nie była w stanie go oszukać, skoro sam był najlepszym w świecie fałszerzem. Był sfrustrowany faktem, że nie mógł osiągnąć obranego sobie celu. Nic podrzędnego się pod tym nie kryło.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Minako88
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Without soul - Page 2 Empty Re: Without soul {27/09/21, 10:49 pm}

|Arleen Davies |

Więź, która mnie łączyła z tym demonem, była czymś, co niezaprzeczalnie powodowała  chęć bliskości, rozmowy czy nawet spojrzenia. Jednak nadal   miałam  gdzieś  z tyłu głowy  ostrzeżenia Adama.  Jednak...  przecież on mi nic nie zrobi, jest za kratami. Nie ma możliwości wciągnięcia  mnie do swej celi. Więc  dlaczego cały czas się wahałam, by się  zbliżyć? Abadon  zdawał się być  tylko  mną  rozczarowany, co w pełni  potrafiłam  zrozumieć.  Dzieliliśmy podobny los, oboje uwięzieni  w miejscu, które nas  dobijało. Tylko  dla niego było to  dosłownym więzieniem, ale dla mnie  po części też  azylem. Bo za murami tego  domu, krążyły  plotki, przed którymi  nie dałabym rady się  obronić.  Nikt nie znał całej prawdy, a jednak z góry  oceniali.  Adam jakoś  to przetrwał, dla mnie  i dla naszej  rodziny.  Zapewne chciałby  dostać  w zamian choć  trochę  mojej lojalności. Czy jednak  można było  to jakoś  połączyć?  Czy istniała taka możliwość?  Być  w zgodzie  z samą  sobą oraz z rodziną? Nim zastanowiłam  się, co właściwie  robię, wstałam  z koca, zabierając go ze sobą i przysunęłam  się do krat, odpychając dłonią   strażników, próbujących  mnie przed tym powstrzymać. Moje  zachowanie  nie było normalne, było wręcz  irracjonalne. Bo kto normalny  podchodzi do krat kogoś tak rzekomo niebezpiecznego. Jednak tylko  w ten sposób  mogłam mu się  uważnie przyjrzeć. Nie zdziwiło mnie to, że  samym wyglądem  przyciągał  do siebie kobiety, które  chętnie się  na wszystko zgadzały.  Jasna skóra, sylwetka, i te  oczy, które intrygowały  mnie od pierwszego dnia.  Tak piękne, nierealne wręcz...  magiczne.  
     - To, że  nie podzielam wszystkich  twoich  poglądów.  Nie znaczy, że  nie biorę  ich pod uwagę. W niektórych sprawach przecież  przyznałam  ci rację. U ludzi  zwykle trwa  trochę czasu, by zmienić nastawienie lub  pogląd na rzeczy, które  ich otaczają. Sam przyznaj,  ilu ludzi na świecie  ma taką  więź jak nasza? Bo ja  nie znam nikogo takiego-  mówiąc to, zacisnęłam  palce na kratach, nie przejmując się  tym, że w każdej  chwili może  pojawić  się tuż  obok. Drugą ręką za to przełożyłam koc za kratę, chcąc, by  go zatrzymał.
   - Noce bywają  tu zimne, gdybym wiedziała wcześniej, że tu jesteś.  Lub gdybym wymusiła na rodzinie, by mnie tu zabrała, zadbałabym o to znacznie  wcześniej. Jak  widać, też  nie posiadam daru  przekonywania. Weź ten, koc ja już  go nie potrzebuje. Dość się  już  nasiedziałam - oznajmiłam  z delikatnym uśmiechem na ustach. Jednak  potem pojawił się  na nich  lekko  zadziorny grymas. Taak? Doprawdy?  Już  zamierzałam  się odsunąć, jednak chęć  podroczenia się  z Abadonem  była silniejsza.  
      - Jaka  szkoda, że  już  nie chcesz  ze  mną rozmawiać, bo właśnie  chciałam zaproponować, byś  zadał  mi jeszcze  dwa pytania, które cię  naprawdę  ciekawią. Jednak skoro  nie chcesz... będę  zmuszona cię opuścić -  gdy tylko  to wypowiedziałam. Jego słowa dotarły do mnie,  zwiększając  tylko  rumieniec na twarzy.  Zaciekawił mnie, przygryzłam delikatnie  wargę. Zrobiło  się duszno i nie tylko wokół  mnie, ale i w środku.
     -  A jak niby chciałbyś je... przetestować? Masz  na to jakiś  konkretny  pomysł? Przestań  mnie ciągle  zawstydzać. To nie jest  odpowiedni na to moment- prychnęłam, nie bardzo wiedząc jak się  zachować. Niby go prowokowałam do wykonania  jakiegoś  ruchu.  Jednak równocześnie  sama się  wycofywałam. Nie rozumiałam  siebie.  Strażnicy ciągle  się nam  przysłuchiwali. Czyżby  ta nasza więź mnie do niego ciągnęła?  Nie, muszę  się jej oprzeć.  Nim zrobię  coś, czego będę  potem żałować.  Dlaczego  nie ma teraz  Adama?  Dlaczego do cholery  to gorąco nie znika? Umysł  kazał mi uciekać, by pozbierać  myśli.  Jednak ciało  stało jak zamurowane. Panika, niepewność i... ciekawość. To ostatnie  było czymś, z czym nie umiałam  wygrać.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Without soul - Page 2 Empty Re: Without soul {28/09/21, 02:15 am}

Without soul - Page 2 Abadon_reyes_1
             Kątem oka obserwował jak Arleen niepewnie zbliża się do krat, zaciskając na pręgach swoje małe dłonie. Nie udało mu się ukryć zaciekawienia jej postawą, chociaż dogłębnie zdawał sobie sprawę z tego, że przyciąga ją do siebie. Wygląd, ton głosu, oddech czy samo spojrzenie mogło odgrywać w istocie pierwsze skrzypce. Wiadomym było, że nie zamierzał się tak prędko poddawać, a przez jego ciało przechodziła jedynie elektryzująca irytacja, poparta faktem, że tym razem - nawet po piętnastu latach czekania - nie dostanie wszystkiego na zawołanie. Ów fakt nieprzerwanie sprawiał, że oddech grzęzł mu w płucach, jednakże jego czcze gadanie widocznie przynosiło efekty. Czy w innym wypadku Arleen wyraziłaby chęć zbliżenia się do niego? Zwłaszcza w wiedzy i ze świadomością do czego jest zdolny?
             — Prawda, nasza więź jest unikatowa, bo ludzie niespełna umysłu postanowili oddać ci moją duszę, nie mając nawet pewności czy twoje ciało zniesie jej ciężar. W końcu jestem demonem, tak więc i moja dusza ma demoniczną wagę. Istniała możliwość, że twoje małe ciałko by temu nie sprostało. A wtedy czekałaby się śmierć w naprawdę młodym wieku. Już na własną rękę musisz się dowiedzieć, dlaczego twoi najbliżsi podjęli takie ryzyko  —  mówił spokojnie, kierując wzrok z powrotem na sufit. Nie musiał patrzeć, aby wiedzieć, że Arleen przekazuje w jego ręce koc, co znacznie mu schlebiało. W końcu wzięła pod uwagę, że o wiele bardziej zadowala go ciepło, niż to w czym przystało mu ostać od chwili , w której został uwięziony.
             — To zawsze coś, twoja dobroć wiele dla mnie znaczy  —  mruknął, chcąc utwierdzić dziewczynę, że postępuje dobrze. Choć nawet jej działania nie miały większego przebicia, ponieważ jego ciało wciąż przyzwyczajało się do temperatury otoczenia. Sama bluza i koc były niczym w porównaniu do gorącej kąpieli, o której najchętniej marzył.   — Jeśli nie masz daru przekonywania, to równie słabo kłamiesz. Wątpię, że miałaś dla mnie jakieś propozycje, skoro widocznie od paru minut próbujesz się zebrać do wyjścia  — zaśmiał się gardłowo, podnosząc się do siadu, aby chwycić te zmieszane spojrzenie sarnich oczu.
             — A więc kiedy nadejdzie odpowiedni moment? Wątpię, że znasz odpowiedź na te pytanie, dlatego uważam, że każdy moment jest dobry, aby cię zawstydzić.  —  Wzruszył ramionami, bawiąc się przy tej rozmowie naprawdę dobrze.  — Oczywiście, wszystkiego dowiesz się w swoim czasie i jakoby wciąż mogę posunąć się tak daleko, na ile mi pozwolisz  —  wypowiadając te słowa, szybkim tempem znalazł się tuż przy niej, zaciskając własne dłonie na kratach, tuż ponad odpowiedniczkami dziewczyny. Zauważył tudzież kątem oka niespokojny ruch ze strony strażników, którzy mieli widocznie opóźnioną reakcję.
           — Jestem ostatnią osobą w tym domu, której powinnaś się obawiać i już niebawem się o tym przekonasz  —  szepnął, tak aby tylko ich dwójka słyszała ów zdanie. Oddalając się, musnął jej palce własnymi, czując jak ciepło rozchodzi się po jego ciele. To było coś nowego i niezaprzeczalnie podobał mu się sposób, w jaki reagowało jego ciało, na "pojemnik na duszę", który miał tuż przed swoimi oczami. Nie chciał, aby Arleen odpowiadała mu na tę frazę, dlatego budząc na twarz ciepły uśmiech, przyłożył palec do swoich warg. To będzie nasz sekret - rzucił w myślach, nie będąc pewien, czy dziewczyna usłyszy myśl, którą jej przekazuje. Ostatecznie posłał zdenerwowanym strażnikom rozbawiony uśmiech, siadając w głębi celi na ciepłym kocyku, podpierając dłonie za sobą.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Minako88
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Without soul - Page 2 Empty Re: Without soul {28/09/21, 02:30 am}

|Arleen Davies |

  Nadal czułam się  nieźle  zmieszana  naszą  rozmową tym razem nie tylko  z powodu niektórych jej zbyt osobistych tematów. Obecnie  chodziło o to, iż  sam zauważył, że od jakiegoś  czasu chciałam opuścić jego i to miejsce. Co nie  znaczy, że jutro bym tu nie wróciła. Pewnie gdybym się  zmusiła do tego, to już by mnie tu nie było.  A jednak nadal, stałam przy kracie, rozmawiając z nim. Tak mnie, intrygowała ta dzisiejsza rozmowa, że  najchętniej kontynuowałabym ją  aż do momentu, gdy poczuję  zmęczenie. Dobrze jednak wiedziałam, że  takie konwersacje należy dawkować, by nie być  przytłoczonym nadmiarem  informacji. Kiedy tu byłam, coraz mniej ufałam swojemu bratu, a przecież sporo ryzykował, by mnie wychować  w tle plotek i strachu. Za to nigdy nie zdołam mu się odpłacić. Miał  też  swoją ciemną  stronę, sadysty i okrutnego człowieka, który miał  się  za kogoś  lepszego od demona, z którym spędzałam  teraz czas. Czy ja też  byłabym zdolna do czegoś  takiego? Bez zmrużenia  oka patrzeć  jak ktoś inny cierpi  z mojej ręki? Wątpiłam, czy dałabym radę posunąć  się do czegoś więcej niż  krzyk, czy uderzenie tej osoby. I nie chodziło tu o to, że jestem  słaba, tylko  o to, że zwyczajnie kłócił się  z tym mój  charakter.  Zawsze do wielu spraw podchodziłam logicznie, najpierw myślałam, a potem robiłam. Tylko że  w przypadku Abadona  całą moją logikę  szlag jasny trafił. Bo z łatwością potrafił poruszyć temat, który zbyt łatwo pokazywał emocje, które chciałam ukryć. Jak zawstydzenie czy niepewność. Sądziłam, że jestem dobrą aktorką, że nic  mnie nie ruszy, tak się jednak nie stało. Czy byłam na siebie zła?  Tak trochę na pewno. Jednak czułam też ulgę, że zachował to dla siebie.
   - To prawda, że  zmuszam się od pewnego czasu do puszczenia tego miejsca. Bo jak sądziłam, nasza rozmowa zaczęła cię  nużyć.  A po co przeciągać ją na siłę, skoro mamy jutro kolejny dzień? - wyjaśniłam.
  - Nie wykluczam, że  za jakiś  czas  zaspokoję twoją ciekawość,  w tym jak bardzo  będziesz mógł się do mnie zbliżyć.  Czekałeś tyle czasu, więc  nie  zaszkodzi poczekać jeszcze trochę -  powiedziałam czując, że  tak właśnie będzie.
W pewien sposób, jednak obawiałam się tej relacji, że zupełnie mnie uzależni. Póki co kontrolowałam  sytuację, na tyle jak mogłam. Moje ciało drgnęło, gdy nagle  zjawił się przy kracie, nie cofnęłam
się jednak.  Choć strażnicy chcieli  mnie złapać bym się oddaliła od Abadona. Odrzuciłam ich.
To nie był moment, by  jeszcze oni się do tego  wtrącali, nic mi przecież nie groziło. Czułam, że tak jest.
Wtedy też  gdy ledwo usłyszałam jego szept, wykonał subtelny gest, który sprawił, dotyk naszych palców, poczułam przyjemne elektryzujące ciepło. Skinęłam ledwo widocznie głową, że dochowam tego sekretu. Już miałam się znów odezwać gdy nagle z góry rozległ się głos jednej z pokojówek:
  - Panienko Arleen dzwoni panicz Adam, chce  z panienką rozmawiać.
Spojrzałam w stronę  schodów, a potem w stronę demona. Chyba należy mu się trochę odpoczynku. Pora opuścić to miejsce.
   - I to akurat w tym momencie. Muszę iść, bo jeszcze zacznie się  czegoś domyślać. A lepiej niektóre rzeczy  zachować w tajemnicy. Zapewne  wrócę dopiero jutro, więc życzę dobrej nocy - mówiąc to posłałam mu ledwo widoczny uśmiech.  Wyszłam z piwnicy i podeszłam do telefonu, próbując się  zachować normalnie.
   - Cześć braciszku jak tam uczelnia?  Wszystko w porządku? - zapytałam, nie kryjąc zaintrygowania.
  - Tak, wszystko w porządku. Jutro mam zajęcia do późna dlatego raczej nie dam rady zadzwonić. A w domu wszystko w porządku? Dotrzymujesz obietnicy, by nie dać się omotać temu demonowi? - spytał. Momentalnie poczułam zimny dreszcz, bo nie do końca  dotrzymuje danej mu obietnicy.  Tylko jak mam to powiedzieć, że to silniejsze ode mnie?
  - Tak byłam dziś u niego tylko  na chwilę, tak jak obiecałam zero kontaktu, miałam się na baczności.  Nie martw się  tak o mnie, wszystko  jest w porządku. Jak wrócisz sam się o tym przekonasz - zapewniłam.
   - Dobrze wiedzieć, że mogę na ciebie liczyć, i że się mnie słuchasz. Mimo  tego powtórzę uważaj na siebie Arleen. Tak przy okazji jest w pobliżu Earl?  Mam do niego pilne zlecenie, możesz go poprosić do telefonu? - zapytał mnie. Nie byłam tym zaskoczona, nie raz razem załatwiali rzeczy na mieście.
  -  Już go  wołam.  To do usłyszenia braciszku - pożegnałam się  i zawołałam jednego ze strażników.  Ten rozmawiał jakiś  czas  z Adamem. Na jego twarzy pojawiło  się  jawne zaskoczenie. Jak i wyraźne zadowolenie.
   - Oczywiście nie  zawiodę panicza powodzenia i do usłyszenia - przerwał rozmowę.
Ja natomiast  usiadłam  przy stole  w salonie z zaparzoną herbatą. Byłam tak zamyślona  przez rozmowę z Abadonem, że nie zauważyłam, jak ktoś chwyta mnie lekko  za dłoń. Drgnęłam przez to tak gwałtownie, że gorący napój będący jeszcze  w filiżance wydostał się  z niej,  oblewając palce osoby, która mnie zaczepiła. Tą osobą był Earl. Syknął głośno, widząc, jak jego palce są całe czerwone, nic dziwnego był to prawie wrzątek!
  - Przepraszam, to moja wina, choć trzeba to dać pod zimną wodę - zadecydowałam gdy  zdałam sobie sprawę z tego, co się  właśnie stało. Chłopak też jednak próbował udawać  twardszego,  niż naprawdę był.
   - To nic takiego, proszę  się tym nie martwić - zapewnił. Jednak nie miałam zamiaru tego słuchać i pociągnęłam go w stronę  łazienki. Przy umywalce odkręciłam zimną wodę i sięgnęłam po jego rękę. Strumień  zimnej wody wyraźnie załagodził  na wyraźnie oparzenie. Czułam się trochę temu winna.
  - Przepraszam, nie powinnam tak gwałtownie reagować. Zaskoczyłeś mnie tym - przyznałam.  Lubiłam  Earla, był spokojny  raczej wycofany. A przy tym bardzo oczytany. Nie raz przynosił mi jakąś nową powieść.
   - To nie panienki  wina. Chciałem tylko  zapytać, czy  wszystko  w porządku. Panienka nie reagowała, więc dotknąłem jej ręki. Mogłem przewidzieć, że to nie będzie najlepszy pomysł - mówiąc to wyjął palce spod strumienia wody. Nie było to tak poważne jak oboje sądziliśmy.
  - W sumie przypuszczam, że nawet krzyknięcie mi koło ucha  dałoby podobny rezultat. Jeszcze  raz przepraszam. Jeśli mogę coś dla ciebie zrobić tylko powiedz - zasugerowałam brunetowi
  - Już panienka zrobiła więcej, niż mógłbym prosić, dziękuję  za pomoc.  Myślę, że  wszystko  będzie dobrze - po tych słowach ucałował wierzch mej dłoni i opuścił łazienkę. Czułam się mocno zdezorientowana, wcześniej Earl tylko  mnie lubił. Dziś jednak okazał znacznie więcej  zainteresowania mną, niż mogłabym sądzić. Pokręciłam tylko  głową, na pewno mi się tylko  wydawało. To była tylko zwykła troska, przecież mieli się  mną opiekować  do powrotu Adama. Nie mogło  się  za tym kryć  nić  więcej  niż to. Z tą  myślą zjadłam kolację. Nie mogłam zasnąć, moje myśli zajmowała rozmowa  z Adamem, Abadonem, a potem to zdarzenie  z brunetem. Poszłam spać, by rano przyszykować  się  na kolejną rozmowę z demonem.
   
  Ledwo zjadłam śniadanie, trochę poczytałam gdy zegar pokazał dziesiątą, czułam, że najwyższa pora udać się na dół. Ledwo znalazłam  się  w piwnicy, a Earl pojawił się tuż obok mnie jako ta najbliższa straż. Dałam mu znak, by się odsunął. Co niechętnie uczynił. Sama natomiast zbliżyłam się bliżej krat tak jak ostatnio.
- Jak minęła noc? Dotrzymali  słowa  i nie dokuczali ci,  jak mnie nie było? - spytałam, chcąc się upewnić, że  spokojnie spędził ten czas. Mieli dać mu  spokój  tylko czy dotrzymali  słowa? Musiałam się upewnić. Ciekawiło  mnie też, jak dziś przebiegnie nasza rozmowa. Czy jest coś, o czym chce koniecznie wiedzieć?
 - Masz jeszcze jakieś życzenia, poza tym kocem czy ubraniem? - chciałam jakoś poprawić mu warunki w tym miejscu. Przynajmniej na tyle ile potrafiłam. Mógł tutaj tylko  na mnie liczyć.  Nikt inny mu nie pomoże. Mogłam spełnić niektóre jego prośby o ile były one do spełnienia.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Without soul - Page 2 Empty Re: Without soul {28/09/21, 02:32 am}

Without soul - Page 2 Abadon_reyes_1
              Ponownie wbił tępe spojrzenie w strażników, uśmiechając się półgębkiem na widok ich zdegustowanych gęb. Widoczna była tudzież ich frustracja, spowodowana faktem, że pomimo szczegółowego zlecenia, tak naprawdę bez zgody Arleen nie mogli nic uczynić. Można powiedzieć, że też w pewien sposób niezmiernie cieszyło to Abadona, ponieważ mogli się widywać, niezależnie od słowa sprzeciwu, posłanego przez Adama. Od tak dawna mieli ze sobą na pieńku i w końcu pączek zasadzony pomiędzy w postaci młodej dziewczyny, zaczyna rozkwitać wśród tajemnic i kłamstw. Adam powoli spadał na w rankingu zasług, zdając się siostrze coraz bardziej obcą osobą, co łatwo można było dostrzec w jej oczach, choć nadal nie wśród tych pogawędek nie osiągnęli efektu, który w jakikolwiek sposób satysfakcjonowałby demona. Jako że przykł do otrzymywania swoich zachcianek w trybie natychmiastowym, zabawa w kotka i myszkę, ani trochę go nie absorbowała. Chciał więcej i więcej, nawet jeśli zdarzało mu się pogrywać z młodszą.
              Kiedy poszła odebrać telefon, obok celi pozostał jeden ze strażników, który widocznie chciał coś powiedzieć, ale wzbraniał się przed własną reakcją. Początkowo Abadon chciał go sprowokować, aby móc później bez przeszkód naskarżyć Arleen, czerpiąc z tego dodatkową zabawę, bo właściwie to było jedynym, na co w rzeczywistości mógł sobie pozwolić. NIestety mężczyzna odwrócił się do niego plecami, nie chcąc spoglądać w jego zimne oczy, które hipnotyzowały go do wyszczekania parę słów za dużo.
              — A miałem nadzieję, że trochę mnie zabawisz  —  parsknął demon, podsuwając się do krat, aby zabrać kocyk i rozłożyć go sobie w samym centrum celi. Nie doczekał się również odpowiedzi, a strażnik, który go pilnował zniknął parę godzin później, pozostawiając go całkiem samemu.
             I zapowiadała się następna żmudna noc, nie przynosząca żadnych ciekawych wieści. A przynajmniej tak mu się zdawało, dopóki nad ranem nie poczuł demonicznej energii, emanującej zza krat, błąkającej się wśród nadchodzącego wielkimi krokami świtu. Niedowierzając poderwał się na równe nogi, podchodząc do małego okienka, aby spojrzeć w ciemne sklepienie z nadzieją. Istniało prawdopodobieństwo, że po tylu latach jego zniknięcie zostało zauważone, a tym samym jego własny teren pozostał wolny dla innej spragnionej uciech demonicznej duszy.
              Niczego w tym momencie bardziej nie pragnął, niż skontaktować się z drugim demonem. Niestety nawet niewerbalne przyzwanie nie przyniosło żadnych efektów, postać musiała znajdować się daleko poza jego zasięgiem, co było jeszcze bardziej frustrujące. Poczuł się zignorowany i opuszczony bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Trudno się jednak dziwić, że inne demony nie pragnęły niczego więcej, niż usunięcie go ze swojego wymiaru czy z ludzkiego świata. Abadon wyróżniał się wśród innych wyjątkowo kąśliwym egoizmem, arogancją, posesywnością i wieloma cechami równie popartymi agresją, gniewem i niekończącym się pragnieniem. Stwarzał niegdyś widoczne niebezpieczeństwo, a tym bardziej, że demony nie dbały o siebie nawzajem, tak jak i ich matki po narodzinach, nie opcja ratunku więdła na samym starcie. Jeszcze wziąwszy pod uwagę, że nie miał skrzydeł… Jeśli demon stąpający po jego terenie dowie się o ów stracie, Abadon z pewnością zostanie zbity w hierarchii do nic niewartego zarodka. Być może chociaż to zmotywuje go do jeszcze bardziej efektywnej manipulacji, przekraczając wszelkie poczucie komfortu u Arleen.
              Zastygł w swoich zamyśleniu aż do pory śniadaniowej, a kiedy dziewczyna wróciła do piwnicy, aby się z nim zobaczyć, dopiero co układał się ponownie na kocyku, wbijając wzrok w drzwi. Musiał przyznać, że ochrona tej nocy zrobiła sobie wolne, skoro zmiana nastąpiła w odstępie paru godzin, a nie od razu. Powinien o tym zawiadomić Arleen? Nie był pewien, zwłaszcza że tak samo nie był w stanie powiedzieć, czy na zewnątrz działo się coś niepomyślnego, co wraz z wiedzą, mogłoby postawić jego “pojemnik na duszę” w strefie zagrożenia.
              — Nic nie mówili, nawet nie chcieli zamienić ze mną słowa, więc twoje zdanie w tym domu chyba jest święte  —  zaśmiał się, aby następnie podsunąć się nieco do celi, kiedy spomiędzy ust Arleen wypłynęło kolejne pytanie, już nieco bardziej go interesujące.
              — Właściwie jest coś takiego. Pamiętasz jak wczoraj przez przypadek zetknęły się nasze dłonie? Poczułem ciepło, którego nigdy dotąd nie doznałem i niezmiernie ciekawi mnie ta przypadłość, która być może jest spowodowana naszym połączeniem. Nie jestem pewien… Też to poczułaś? Dlatego, jeśli mógłbym mieć takie życzenie to, pozwolisz mi złapać cię za rękę?  —  spytał, nawiązując kontakt wzrokowy i jednocześnie wyciągając dłoń w kierunku dziewczyny, mając nadzieję, że postanowi go dotknąć, równie ciekawa tego, co się wówczas wydarzy.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Minako88
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Without soul - Page 2 Empty Re: Without soul {28/09/21, 02:37 am}

|Arleen Davies |

  Zdarzenie  z wczorajszego wieczoru między mną i brunetem  ciągle  z niewiadomych przyczyn zakłócało  moje myśli. Earl  nie przekroczył żadnych granic, nadal okazywał mi szacunek. Co nie zmieniało faktu, że  i tak jego obecność  teraz jako mojego strażnika nie pozwalała  mi w pełni  skupić się na rozmowie z demonem. Dopiero gdy tamten odsunął się ode mnie na moje polecenie i nie miałam  go w zasięgu  wzroku, wyrzuciłam na ten moment wszystko, co mogło mnie  w jakiś  sposób  rozproszyć.  Rozmawiając z Abadonem  poświęcałam  temu  całą swoją uwagę. Nadal  wzbudzał  moje zainteresowanie, było to tak zauważalne, że nie potrafiłam  nie zajrzeć do niego niemalże każdego  dnia. Wiedziałam, że to nie jest normalne,  bo czułam, że niewidzialna siła mnie tu ciągnie. Nie umiałam  jednak  z nią  walczyć i zawsze jej ulegałam, by pojawić  się  ponownie w  piwnicy niedaleko demona. A  jedynym co utrzymywało nasz dystans to były kraty jego celi. Niby  nie powinno to stanowić przeszkody  dla kogoś takiego jak on. Wcześniej tak myślałam, jednak teraz wiedziałam znacznie  więcej, i byłam bardziej otwarta  na przyjmowanie jego racji i poglądów  niż na samym początku  naszej znajomości.  Mój  umysł otwierał się, na nowe informacje chłonął je, by potem zapamiętać. Poznawaliśmy  siebie nawzajem, straciliśmy na to piętnaście lat, nie miałam  zamiaru stracić  ich jeszcze  więcej. Byłam  zła  na Adama, że  wcześniej mnie tu nie przyprowadził. Uśmiechnęłam się lekko  na odpowiedź Abadona, że strażnicy dali mu spokój zeszłej nocy. Choć ten problem udało się  jakoś  rozwiązać.  Coś  czułam, że  zmieni się, to gdy Adam przyjedzie na weekend do domu.
        - Kiedy nie ma mojego brata, jestem jedyną osobą, którą muszą  słuchać. Nawet jeśli niezbyt moje decyzje przypadają im do gustu.  Co nie zmienia faktu, że wiesz, kto ma tu  właściwą władzę czyż nie? - spytałam go, unikając wypowiadania jego imienia. Nie chciałam już  na starcie psuć  tej nawet miłej atmosfery między nami. Mimo że  Adam nie był  tak święty jak sądziłam, to jednak  nadal łączyły nas więzy krwi.  Tych nie da się  rozerwać ani o nich zapomnieć. Bo zawsze będzie  dla mnie kimś bliskim, to się raczej nie zmieni. Potrząsnęłam lekko  głową, by już do tego nie wracać, bo ważniejszy był mój towarzysz.  Dalszy  ciąg rozmowy nieco mnie zaskoczył, to czego się właśnie dowiedziałam... On też  to  poczuł? To ciepło, gdy nasze dłonie się  dotknęły? Spojrzałam  na niego  szczerze zaskoczona, nawet nie umiałam tego ukryć. Momentalnie mój wzrok spoczął najpierw na jego twarzy, a potem na dłoni, którą wtedy ledwie musnął. To była zaledwie sekunda, ale wystarczyła, by dziwny nikły  prąd rozszedł  się po całym moim ciele.
      - Też  to wtedy poczułeś? To dziwne ciepło, którego nie umiem wyjaśnić? Przyznaję, to było dość dziwne. I myślę, że moglibyśmy to sprawdzić - powiedziałam chcąc się przekonać, czy znowu to poczuję, czy będzie to takie samo uczucie. Czy silniejsze od poprzedniego? Już miałam podejść  zdecydowanie bliżej krat, gdy nagle, ktoś pochwycił  mnie za ramię w stanowczym proteście. Drgnęłam zaskoczona tym, co się stało. Kto śmiał mi przeszkodzić?  Mój wzrok spotkał się  ze wzrokiem  Earla, który nadal mnie trzymał. Wyszarpnęłam, mu się odsuwając, mrużąc  zielone oczy jak  rozjuszona kotka. Zdecydowanie przesadził.
       - Proszę  mi wybaczyć panienko, ale nie mogę na to pozwolić. Ten demon  za bardzo  chce, się do ciebie zbliżyć.  A moim obowiązkiem jest ochrona ciebie i tego domu -  wypowiedział  to na swoją obronę.  Nie zmieniło  to jednak tego, że nadal byłam  na niego zła. Nadal  obserwowałam go chłodnym wzrokiem.
      -  Twoim obowiązkiem jest też słuchanie moich poleceń. Więc jak mówię, że masz się odsunąć, to masz to zrobić. Nie czuję, by coś  mi groziło, więc radzę  ci się opanować. Porozmawiamy później o twoim  zachowaniu - mruknęłam wyraźnie  zirytowana  tym, jak bardzo są przewrażliwieni.
    -Ale panienko... - chciał  zaprotestować. Jednak  uniosłam stanowczo dłoń, by go uciszyć.
Earl zbladł, ale już nie interweniował, gdy ponownie zbliżyłam się do krat, zmieszanie było wyraźnie widoczne na mej twarzy.
    - Wybacz za to zamieszanie. To na czym stanęliśmy? Już pamiętam, chciałeś mnie poprosić,  bym podała ci swoją dłoń, mam rację? - spytałam, wracając ponownie do naszej interesującej rozmowy. Niczym nie ryzykuję jeśli spełnię jego prośbę? Na pewno chce tylko to sprawdzić? Wahałam  się  jakąś chwilę nad tym.
    - Dobrze, sprawdźmy to, też jestem tego ciekawa. Skąd się  wzięło tamte dziwne uczucie -  przyznałam dlatego po chwili wyciągnęłam w jego stronę swoją dłoń. Czekając, aż  ją  pochwyci,  nie  miałam  zamiaru zmieniać zdania. Nim jednak to ostatecznie zrobił,  spojrzałam  mu w oczy, przygryzając lekko wargę. Trochę się tym stresowałam, bo nie byłam pewna, co z tego wyniknie.  Nasze  połączenie było przecież  czymś unikatowym.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Without soul - Page 2 Empty Re: Without soul {28/09/21, 02:42 am}

Without soul - Page 2 Abadon_reyes_1
             Osobiście był niezwykle zaintrygowany nowymi wydarzeniami, do których nie dość, że należały nowe połączenia w ich wyjątkowej więzi, to jeszcze pojawienie się nowego demona w okolicy, którego energia wciąż emanowała daleko spoza krat. Abadon czuł ją wokół bardzo wyraźnie, co też nie pozwalało mu się całkowicie skupić na Arleen. Mimo wszystko miał nadzieję, że dziewczyna nie uzna, że sprawiał wrażenie rozkojarzonego, ponieważ odpowiadać na pytania wobec tak niepewnego tematu nie zamierzał. Był demonem, nie konfidentem, aby wsypywać ludziom, że na regionie pojawiły się nowe demoniczne kanibale. Ostatecznie tak czy inaczej nie przywiodłoby mu to chwały, ani nie uwolniło z przesiąkniętej starością piwnicy.
           — Jasne, że wiem. Prawdziwą władzą w ludzkim świecie są pieniądze i nie uwierzę, jeśli twoje pieski powiedzą mi, że to nie za sprawą worka kasy ślęczą całe doby nad twoją ochroną  —  mówi, uśmiechając się niby to pobłażliwie, niby to sarkastycznie, rzucając jeszcze jedno spojrzenie spomiędzy zimnych krat na mężczyzn. Z pewnością Adam dysponował zadowalającą ich kwotą i pocieszającym było, że jej zniknięcie sprawiłoby, że ochroniarze również wycofaliby się z obowiązków. Istniała niestety możliwość, że chęć utrzymania Abadona w zamknięciu, mogłaby pozostawić ich na stanowisku.
           — Poczułem to bardzo wyraźnie. Z początku wydawało mi się, że zwyczajnie masz ciepłą dłoń, która kontrastowała z moją zimną skórą, ale po dłuższym czasie dałem sobie do zrozumienia, że powinienem myśleć w totalnie przeciwnym kierunku. Może leży za tym jakaś ciekawa umiejętność, która dzieli naszą dwójkę  —  dodaje, budząc w Davies jeszcze większe zainteresowanie, tym samym chcąc nakłonić do ich rzeczywistego połączenia. W końcu sam też nie wiedział do końca co się wyrabiało. Z nikim innym nie miał takiej więzi jak z Arleen, sam też był nowy na tym terenie, tak więc zafascynowanie budziło się samo i przebiegało wzdłuż krwiobiegu z dozą pewnej adrenaliny. Zdecydowanie nie wiedział, jak powinien się z tym czuć. Jednakże nim doszło do chociażby małego zetknięcia między nimi, do gry wkroczyli strażnicy.
          Westchnął, kręcąc głową z dezaprobatą na scenę, która obecnie się przed nim rozgrywała. Jak zawsze ktoś musiał wejść im w drogę, mimo że nikt osobiście sobie tego nie życzył. Wzburzony tą myślą sprawił, że jego oczy przez moment zabarwiły się całkowicie na czarno, w zęby zamieniły się w ogromne zwierzęce kły. Czuł po sobie, że niepotrzebnie oburza się taką drobnostką, a o stanie swojej twarzy zdał sobie sprawę dopiero, gdy jeden z mężczyzn osłupiony przedstawionym widokiem zakrztusił się powietrzem. Dlatego też Abadon, nim Arleen w pełni odwróciła twarz w jego stronę, zakrył twarz dłonią, odwracając się w przeciwnym kierunku. Wziął kilka głębszych wdechów, uspakajając się i wracając tym samym do swojej spokojnej, ludzkiej i zimnej twarzy.
          Przysunął się bliżej krat, budząc na usta dawny uśmiech, aby pochwycić dłoń, którą darowała mu dziewczyna. Z początku nie poczuł tego ciepła, dlatego spojrzał na szatynkę z niezrozumieniem. Jednak kiedy ich spojrzenia się ze sobą skrzyżowały, ciepło rozpłynęło się po jego ciele w zastraszającym tempie, tym samym go zaskakując. Zamknął oczy, chcąc sprawić czy ów dziwaczne połączenie zależy od patrzenia w sobie w oczy, ale wychodziło na to, że nie na tym polegała gra. Musieli więc razem rozgryźć do czego ich to uczucie wiodło. Niedługo później w jego głowie pojawiło się pełno nieswoich myśli i z szokiem odkrył, że znajduje się w podświadomości dziewczyny, mogąc zadziałać niczym jeden z głosów. Nigdy szczególnie nie interesował się psychiką czy samą psychologią jako ogółem, ale musiał przyznać, że zagranie w tym teatrzyku pod postacią ludzkiego ego niezwykle mu schlebiało. Aż szkoda, że mógł w ten sposób wpłynąć jedynie na Arleen, a nie na każdego spotkanego człowieka.
           — Czujesz coś jeszcze poza samym ciepłem?  —  pyta, chcąc się upewnić czy więź nie sprawiała, iż Davies również pozyskiwała jakieś unikatowe moce, dzięki którym byłaby w stanie uciszyć jego manipulacje lub samego demona.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Minako88
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Without soul - Page 2 Empty Re: Without soul {28/09/21, 02:48 am}

|Arleen Davies |

  Pieniądze? To prawda one były bardzo ważne, mimo że miałam ich zawsze pod dostatkiem, to nie czułam się lepsza czy gorsza od innych wysoko postawionych ludzi w mieście.  Nie wiem  dokładnie jak bardzo spadła nasza reputacja, a to, że spadła  było więcej niż pewne. W sumie nie powinno  mnie to aż tak bardzo  obchodzić  skoro  i tak nie opuszczam domu. Gorzej by było gdybym z jakichś powodów musiała  opuścić  ten mój azyl  i udać się  do miasta. Czy się tego obawiałam? Wstyd  się przyznać, ale tak. Wręcz paraliżowała  mnie od środka ta myśl. Na pewno  nie wyszłabym sama, ale czy ochroniarze uchroniliby mnie  przed tym tłumem. Który mógłby, wyczuwając we mnie  zagrożenie  zwyczajnie zaatakować? Nie mogłam odrzucić  takiej ewentualności. Skarciłam się  w myślach za to, iż na tę chwilę  myślę o opuszczeniu domu podczas gdy towarzyszący  mi demon  nie może nawet opuścić  swej celi. Spełniłam jego prośbę, poczułam, jak ujął moją dłoń w swoją. Która  ku mojemu  zaskoczeniu nie była zimna, ale  dość ciepła i przyjemna w dotyku. Po raz pierwszy miałam  z nim  dłuższy fizyczny kontakt, nie licząc tamtego, co wydarzyło się  wczorajszego popołudnia. Skupiłam wzrok na naszych  złączonych dłoniach, ciepło  stało się bardziej, dotkliwsze. Czułam, jak moje serce lekko przyspieszyło.  Po chwili  zalała mnie masa dziwnych nieskładnych myśli, które wchodziły mi do głowy, tworząc kaskadę  niezrozumiałych  i dziwnych odczuć. Które  na pewno do mnie nie należały.  To było  tak dziwne, że momentalnie gwałtownie nabrałam powietrza do  płuc. Nie umiałam  oderwać dłoni od jego ręki. By przestało  to atakować moją głowę. Dotarło do mnie, że to są jego odczucia. Były tak nieuporządkowane, tak chaotyczne, albo ja je tak odbierałam przez szok, że  mam do tego dostęp. Jedno spojrzenie  w jego tęczówki i odkryłam, że sam tym  faktem był  zaskoczony lub maskował tym zadowolenie, by nikt poza nami  niczego się nie domyślił. Zdecydowałam  się udzielić mu na to odpowiedzi.
    - Czuję  coś dziwnego, pierwszy raz się  z czymś takim spotykam. Mam wrażenie, jakbym miała dostęp  do całej kaskady odczuć, których  nie umiem zrozumieć.  Ty  też  to  wyczułeś? - spytałam go na koniec. To nie było przecież  normalne.  Nie byłam pewna, jakiej odpowiedzi  oczekiwać. Czy on czuł  dokładnie to samo? Czułam  się  niezręcznie  na samą myśl, że on też mógłby mieć  dostęp  do moich odczuć, do moich myśli. Wolałabym  je zachować dla siebie. Jednak co jeśli  już nie będzie  to możliwe, i tym dotykiem  coś uruchomiliśmy? Przygryzłam nerwowo wargę, poruszyłam niespokojnie  ręka, którą wciąż trzymał.  Nie ukrywam, że  odczuwałam szok, panikę  oraz pewnego rodzaju ekscytację. Bo było to coś  nowego.
   - Zmartwię cię,  niczego nie odczuwam, poza tym, że  złapałeś mnie  za dłoń -  powiedziałam znacznie głośniej, by  odwrócić uwagę ochroniarzy od mojego zachowania. Mrugnęłam do Abadona dyskretnie, by  nie dać niczego  po sobie poznać. Z racji tego, że bywałam, dość  dobrą aktorką  liczyłam, że  i tym razem uda się wprowadzić  strażników  w błąd. Czekałam na to, aż  potwierdzi, moje słowa czy odczuwał to samo.  Jeśli  tak było,  to może kiedyś wykorzystamy, to by nasza więź się wzmocniła. Z jednej strony chciałam tego, z drugiej natomiast  nie wiedziałam,  z czym się  to może  wiązać. Bo co jeśli  wykorzysta to, by mnie  kontrolować? Chciałam się czegoś  o tym dowiedzieć. Może znajdę coś o tym w naszej bibliotece? Zawsze istniała taka możliwość, że rodzice trzymali coś  na ten temat w skrzyni na strychu. Tylko problemem było to, że tylko Adam miał do niej klucz. Bym musiała dostać się do jego sypialni, która odkąd wyjechał, została zamknięta na cztery spusty. Wolałam nie mieć z nim na pieńku gdy wróci na weekend do domu.
   Niechętnie wysunęłam swoją dłoń  z jego ciepłej ręki, by znów zacisnąć ją na kracie jego celi.
  - Lepiej  nie wystawiać  ich cierpliwości na dłuższą próbę. Nie  chcę by, donieśli, wiadomo komu o  tym, że za bardzo  się ze sobą spoufalamy - wyszeptałam nie odrywając od niego wzroku. To, co odczuwałam, niepokoiło mnie. Ta nasza więź  tyle było w niej niewiadomych. Czułam na sobie wzrok Earla, miałam z nim do pogadania, ale póki co odkładałam to na wieczór. Zamiast tego, poruszyłam kolejny temat.
  - Skoro nic nie czułam, gdy mnie dotknąłeś, może to oznaczać, że twoja dusza nadal nie uaktywniła się gdy poczuła z tobą kontakt? Czy  będziesz mógł, ją kontrolować jak to by się stało? Nie za bardzo wiem, co miała na celu ta twoja prośba -  dodałam  mrużąc oczy, mimo że w kącikach ust majaczał lekki uśmiech. Wiedział, że  sprytnie ukryłam  w tym dręczące mnie pytanie. I chciałam znać na nie odpowiedź. Byłam pewna, że gdyby jeszcze raz poprosił o coś takiego, to nie umiałabym mu odmówić. Nadal czułam przyjemne mrowienie na skórze, które nie znikało. Jakby wyrył na niej niewidzialny ślad.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Without soul - Page 2 Empty Re: Without soul {28/09/21, 02:51 am}

Without soul - Page 2 Abadon_reyes_1
             Nie był jakoś szczególnie zaangażowany w ziemiańskie życie, aby tak dokładnie wiedzieć, jak toczy się ludzka codzienność oraz co było motywem rzeczywistej monotonni czy pogoni o pragnienia. Niewiele również wiedział o emocjach, tak więc wypowiadanie się w tej sprawie niekoniecznie miało jakiekolwiek pokrycie w jego osobistych doświadczeniach. Aczkolwiek usta same otworzyły mu się, wyszukując w odmętach umysłu odpowiedzi na słowa Arlen. Zresztą już niejednokrotnie przekonała go, że naprawdę mało wie o życiu, zamknięta pod kloszem, stąd i nawet pod względem mniejszości racji miał jakieś swoje manipulacyjne przebicie. I chociaż ekspertem w dziedzinie z pewnością nie był to, błąkając się po ziemi w poszukiwaniu łatwego pożywienia, co nieco się nasłuchał. Spoglądając kątem oka na strażników, trudno mu było uzmysłowić sobie jaka siła trzyma ich na miejscu, aczkolwiek w jego mniemaniu większy wkład niż psi rozkaz, miały tak naprawdę pieniądze, które napędzały ten świat. Nie powinno go to obchodzić, ale im dłużej rozważał w głowie ów kwestię, w jego myślach zaczęły pączkować pewne pojedyncze plany przekupienia strażników, aby wydostać się poza kraty. Ludzie z reguły byli głupi, łatwo ich oczarować demonicznym, nieznanym dotąd pięknem, a więc i obiecanie cudów na wianku, mogło by przynieść mu jakieś korzyści. Nie żeby do tego czasu nie próbował, choć wcześniej nie przetworzył zbyt wielu alternatywnych końców swoich zamierzeń.
               Zdanie, którym obdarowała go Arlen chwilę później po jego pytaniu, niebywale go zmartwiło, ale nie chciał dać tego po sobie poznać. Tak więc oboje mieli dostęp do swoich emocji poprzez to powiązanie i niekoniecznie mu to schlebiało. Co prawda dzięki temu mogli stać się sobie bliscy, na tyle, aby Davies poczuła względem niego większe zaufanie. Aczkolwiek wówczas wszelkie manipulacyjne zagrywki mogłyby przestać wchodzić w grę, jako że gdy tylko nauczy się rozróżniać nasyłane kaskadami emocje, będzie w stanie rozszyfrować jego zabawę w kotka i myszkę.
               —  Też wyczuwam coś dziwnego, słyszę drobne wiązki zdań, które nie łączą się póki co w spójną całość. Może moja dusza odzywa się gdzieś z twojego wnętrza, choć osobiście czuję, że to nie do końca to —   odpowiedział, próbując kręcić gdzieś w tym obrębie, aby odpowiedzieć pół szczerze i pół kłamstwem na zadane pytanie. Bo myśli akurat słyszał głośno i wyraźnie, a w dodatku wiedział skąd pochodzą, tak więc tudzież zakradło się drobne kłamstewko, którego Arlen być może nie była jeszcze w stanie rozszyfrować. Tym lepiej powinno być dla niego. Powolne karmienie dziewczyny stekiem kłamstw, na przyszłość wpłynie na to, że błędnie będzie odczytywała jego emocje. A przynajmniej taką miał szczerą nadzieje.
               —  Ahh pomyślałem, że może możliwość zbliżenia z całkiem przystojnym demonem wzbudzi w tobie chociaż gram podniecenia  —   odpowiedział z rozbawieniem, również podnosząc nieco głos, aby przenieść zuchwałe spojrzenie na strażników, którzy jedynie zacisnęli szczęki, nie mogąc pod naporem zakazu ruszyć się na krok w ich stronę. Tudzież znów miał nadzieję, że nieco zażenuje dziewczynę swoimi słowami, puszczając przy tym oczko w jej kierunku. Korzystając z ostatnich momentów, w których mogliśmy dzielić się cudownym ciepłem, musnął ustami wierzch dłoni Arlen, aby następnie odsunąć się na swoje miejsce. Zrobiło mu się chłodniej przez wgląd na to, jakby cała otulająca go płynące mlekiem i miodem harmonia została przerwana wraz z oddaleniem się od pojemnika na duszę. Nie spodobało mu się, a nawet bardziej niż to poczuł żałość aktualnej sytuacji. Nie pozostawało mu wiele więcej, jak przy następnych okazjach kusić dziewczynę do kolejnych zbliżeń i tego, czego wraz z pierwszym zetknięciem się ich skóry zaczęło mu brakować, a czego nie potrafił objąć słowami i odpowiednio nazwać.
               —  Osobiście uważam, że nie może się uaktywnić będąc w tobie. Gdyby tak było, twoje ciało byłoby zbyt kruche, aby ją utrzymać. Choć myślę, że dzięki temu mógłbym mieć z nią jakieś połączenie  —  powiedział, na chwilę przerywając aby wystawić przed siebie rozłożoną dłoń, dokładnie tak jakby przybijał piątkę powietrzu. Spojrzał spomiędzy palców na dziewczynę, uśmiechając się pół gębkiem.  —  Mogę skontrolować co najmniej to, żeby nie był dla ciebie zbyt obciążająca, jeśli w przyszłości wynikną jakieś powikłania, które mogłyby zacząć się wewnętrznie wyniszczać  —  dopowiedział, choć jego wersja była tylko czystym domniemaniem. Nie miał pewności, czy takie powikłania mogą wystąpić, ale były prawdopodobne, skoro i jego demoniczną duszę, dało się najprościej w świecie zamknąć w kruchym, ludzkim ciele.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Minako88
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Without soul - Page 2 Empty Re: Without soul {28/09/21, 02:55 am}

|Arleen Davies |

Prawdę powiedziawszy, nie poświęcałam tematowi posiadania dwóch dusz zbytniej uwagi.  Wiedziałam, że mam w sobie coś, co nie należy do mnie. I mam to w sobie, by ochronić innych przed zgubnym losem. Tak mi przynajmniej  wmawiano, że jestem niby bohaterką, przeklętą, bo przeklętą, ale bohaterką. Z perspektywy czasu nie wiem, czy mówili tak, by mnie jakoś podnieść na duchu, czy po prostu chcieli, bym czuła dumę. Kiedy byłam młodsza, cieszyłam  się  z tego, że po części dzięki mnie miasto ocalało. Teraz jednak miałam ochotę na samo wspomnienie  o tym tylko  się gorzko śmiać. Bo  dopiero kiedy poznałam prawdę zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo naiwna byłam. Zwalałam to na to, że mało wiem o prawdziwym życiu, że karmiono mnie historyjkami, bym nie chciała nawet próbować wyjścia  zza tych krat. Znałam  w tym domu prawie każdy  kąt, zakamarek oraz pokój. Jednak  to domostwo  było zaledwie małą kroplą  w morzu, tego co kryło  się  na zewnątrz. Nie byłam strachliwą osobą,  nigdy się  za taką nie uważałam. Mimo tego pewnie bym musiała  skorygować  tę opinię na swój temat,  gdybym stanęła  na środku  ulicy, nie wiedząc dokąd iść, byłabym jak przysłowiowa sarna na drodze, która zamiera na widok świateł samochodu.  Skąd ta pewność? Z bardzo prostego prozaicznego powodu; niedane mi było zaznać tego, co znał  Adam. Miał  nade mną przewagę. Teraz go tu nie było, a i tak wahałam się, czy dobrą decyzją byłoby  zaryzykować. Co mnie powstrzymuje?  W obecnej chwili była to rozmowa z demonem i to jak bardzo  się  w to zaangażowałam.
       - Masz o sobie całkiem spore mniemanie, nie da się  tego ukryć. Wcale nie jesteś tak przystojny jak sądzisz.  Prawdę mówiąc, nie wiem, co te kobiety w Tobie widziały. Chyba były  bardzo zdesperowane skoro wpadały  w twe  ramiona - jawnie się  z nim droczyłam, co zapewne  wyczuł. Nie była to  żadna prowokacja. Miałam  ochotę  cicho zachichotać, ale popsułoby to cały efekt. Zdradzały mnie tylko  lekkie  iskry  rozbawienia  w oczach. Nasza gra była wręcz mistrzowsko reżyserowana, rozluźniłam  się jeszcze bardziej. A raczej  było tak, do momentu, gdy jego usta musnęły moją dłoń. Był to ledwo wyczuwalny dotyk, ale skóra w tym miejscu zrobiła się  cieplejsza. Gdyby  tylko na tym się  skończyło, byłoby dobrze, ale tak się nie stało, bo dodatkowo przez całe ciało przebiegł gorący dreszcz, nad którym nie mogłam  zapanować. Co się ze mną  działo? Przecież  to tylko  dotyk, nic poza tym! Czy właśnie  to przyciągało tamte kobiety? To było tak dziwne, nienormalne i nieznane. Wzięłam  się  w garść, nie mogłam przecież  dać po sobie poznać, że tymi gestami wywołuje we mnie kaskadę przeróżnych odczuć. Jednak zaraz, on przecież chyba je wyczuwał! To  tylko  powodowało, że ta więź obnażała mnie przed nim, mimo że tak nie powinno być.   Zaintrygowana, słuchałam,  jego słów na temat swojej duszy, a raczej tym, że może  skontrolować,  to by nie była dla mnie  zbyt  obciążająca. Spojrzałam na niego wyraźnie tym zaintrygowana.
      - Jak chcesz niby to... skontrolować? Jak do tej pory nawet nie odczuwałam, że  ją mam. Jednak teraz jak wspominasz o tych powikłaniach, to zaczynam się zastanawiać, w co naprawdę  mnie oni wpakowali - dodałam nie kryjąc nutki  niepokoju. Jeśli chciał mnie  wystraszyć, to w tym momencie  mu się to udało. Jego uśmiech ani postawa nie dawały  mi jasnej odpowiedzi, co tylko gromadziło coraz więcej  pytań.
    - Mogę ci  zadać pytanie?  Tylko  od razu  mówię, że  nie będzie  ono należeć do zbyt przyjemnych. Więc wolę się upewnić czy mogę  je zadać  -  zapytałam pozwalając mu  wybrać. Czy chce  je usłyszeć, czy też nie.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Without soul - Page 2 Empty Re: Without soul {28/09/21, 02:58 am}

Without soul - Page 2 Abadon_reyes_1
             —  Masz o sobie całkiem spore mniemanie, nie da się  tego ukryć. Wcale nie jesteś tak przystojny jak sądzisz.  Prawdę mówiąc, nie wiem, co te kobiety w Tobie widziały. Chyba były  bardzo zdesperowane skoro wpadały  w twe  ramiona  —  rzuciła nagle Arleen, jawnie się z nim drocząc, przez co nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. Była dość cwana, aby pociągnąć dalej ich słowną gierkę ku widocznemu niezadowoleniu otaczających ich straży, jednakże nie na tyle sprytna, aby spodziewać reakcji własnego ciała. Dzięki łączącej ich więzi był w stanie poczuć emocje, które ją zalały, a także usłyszeć zbite wątki myślowe, które z uśmiechu przeistoczyły się rozbawiony gardłowy śmiech. Czy właśnie  to przyciągało tamte kobiety? - usłyszał w swojej głowie, kiwając głową jakby przecząco. Inne kobiety były zafascynowane nim już po samym spojrzeniu, prostej manipulacyjnej hipnozie, na którą mógł się zdać będąc w pełni sił. Obecnie przez wieloletnie głodzie nie mógł sobie na coś podobnego pozwolić. Zresztą coś co, definitywnie pociągało inne kobiety, to wizja namiętnego seksu z demonem, bez wiedzy, że ten w trakcie będzie je krzywdził, pożerając  w całości. Na samo wspomnienie tych czasów, które obecnie zdawały się wręcz egzotyczne, westchnął z sentymentem.
               To co działo się obecnie było inne. Abadon nie był w stanie tego słownie określić, jednakże widać już samym dotykiem miał podejście do Arleen. Był niezmiernie ciekawy, czy w chwili, gdy dojdzie między nimi do intensywniejszego zbliżenia, czy mogłaby wręcz roztopić się pod jego spragnionym dotykiem. Jako że nigdy nie doświadczył podobnej sytuacji, wraz z odkrywaniem rósł głód rozeznania się w tym wszystkim. Tak więc pod tym względem byli do siebie całkiem podobni.
             — Powiedziałem to w razie... Gdyby wystąpiły jakieś powikłania. A to jak im zaradzić pokażę ci, gdy to czegoś podobnego dojdzie. Nie martw się na zapas  —  powiedział, opierając głowę na ręce. Chwilę po tym po celi rozniosło się kichnięcie - oczywiście spowodowane przez drażniący go zapach Adama płynący soczyście z darowanej mu bluzy. Sam nie potrafił powiedzieć, dlaczego tak się dzieje. Nie był nigdy szczególnie wrażliwy na zapachy! Koniec końców robił się trochę przewrażliwiony przez brata dziewczyny, przez słowa i groźby które rzucał w jego kierunku.
             — Możesz zadać. Jeśli mi się nie spodoba, to po prostu nie udzielę odpowiedzi  —  odpowiedział spokojnie. Wiedział, że Arleen może go sprowokować mówiąc, że przy braku odpowiedzi więcej nie zejdzie do piwnicy, aby z nim porozmawiać. Jednakże nie zamierzał obawiać się takiej wersji. Z pewnością była również zbyt ciekawa łączącej ich więzi i aspektów, które mogła ze sobą nieść. Dzięki temu coraz mniej czuł się więźniem w tym miejscu. W pewnym sensie można było powiedzieć, że w końcu był rozumiany. Kiedy Abadon znał emocje dziewczyny, a ona znała jego.
             — A więc? Co chodzi po twojej ślicznej główce?
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Minako88
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Without soul - Page 2 Empty Re: Without soul {28/09/21, 03:02 am}

|Arleen Davies |

  Mimowolnie zawahałam się nad wyjawieniem mego pytania demonowi. Zdałam sobie sprawę  z tego, że  może być ono dla niego zbyt bolesne.  Mogło naruszyć te dopiero kształtujące się fundamenty wzajemnego zaufania. Jak do tej pory nie miałam zastrzeżeń do naszej relacji, wszystko działo się stopniowo i powoli. Nie spieszyliśmy się, mieliśmy w końcu do nadrobienia ładnych piętnaście lat.  Co prawda  dalej w głowie brzmiały mi ostrzeżenia, bym mu nie ufała i nie pozwalała się dotknąć.  Tylko, nie umiałam się oprzeć tym dreszczom  i temu ciepłu, gdy tylko nasza skóra miała ze sobą  choćby chwilowy kontakt. Nie byłam naiwną osobą, zwykle działałam, w myślach omawiając wszystkie za i przeciw. Tylko w przypadku Abadona nie było to takie łatwe. Nie umiałam jasno określić,  gdzie była ta granica, wcześniej nie miałam  z tym problemu. Im bardziej go poznawałam, tym bardziej nabierałam przekonania, że jesteśmy do siebie strasznie podobni. Oboje samotni, uwięzieni  a jedyne co nam pozostało to ta więź, dzięki której odczuwaliśmy emocje lub silniejsze myśli tego drugiego. To akurat było  równie czymś dobrym, pożytecznym  oraz... zawstydzającym.  Bo nigdy do końca nie wiedziałam, co jest w stanie wyłapać a czego nie. Wolałam nadal pozostać nieco tajemniczą dla niego osobą a przez to szanse bym taką pozostała  drastycznie spadły. Niby też odczuwałam jego emocje, głównie ciekawość oraz coś na kształt... tęsknoty?  Nie powinno mnie to dziwić, mimo że był demonem,  posiadał też  uczucia. Nie był ich przecież pozbawiony. Przygryzłam wargę, czując krew w ustach.  Odruchowo oblizałam wargę, czując ten mdlący niezbyt przyjemny metaliczny posmak.
      - Uprzedziłam, że nie należy ono do zbyt przyjemnych. Wolę jednak poznać też twoje zdanie na ten temat. Niż opierać się tylko na słowach jedynej osoby, która opuszcza ten dom. Dużo podróżowałeś po świecie, jak się domyślam. Czy życie tam na zewnątrz jest faktycznie tak niebezpieczne jak mi o tym mówiono? Czy  jest to tylko wymysł  mego brata, bym nawet nie próbowała się  stąd wyrwać? Czy naprawdę coś mi grozi jeśli tylko przekroczę próg tego domu? W sumie to też jestem ciekawa czy mógłbyś mi coś o nim opowiedzieć? - spytałam go wprost, bo nie wiedziałam prawie nic. Mogło go to zdziwić,  ale ten dom był w sumie od zawsze moim więzieniem jak i azylem jak na ironię.
      - Wiem, że to dziwne pytanie, ale mam dość mydlenia mi oczu czy zastraszania. A książki też nie oddadzą pełnego obrazu, niż opowieść osoby, która to przeżyła- przyznałam,  nie umiejąc na niego spojrzeć w obawie, że moje pytania mogły naprawdę go rozgniewać. Bo przypomniałam mu o tym, co stracił.
      -  Niestety  nie mogę zaoferować niczego innego w zamian niż udzielenie odpowiedzi na twoje pytanie. No, chyba że wolisz coś innego. A obiecuję, że to rozważę, cokolwiek by to było — zapewniłam demona.
       Strażnicy zareagowali, niemal od razu chcąc ukrócić moje działania, gdy tylko zbliżałam się do krat. Odepchnęłam ich od siebie, co zwyczajnie im się nie spodobało. W tej, całej szamotaninie straciłam równowagę, upadając na podłogę. Syknęłam gdy uderzyłam ramieniem o twardą ścianę piwnicy. Złapałam się za nie, czując pulsujący ból. Strażnicy spanikowali, nie spodziewali się, że ich reakcja może doprowadzić do czegoś takiego. Chwiejnie podniosłam się, z podłogi czując, że nie tylko me ramię  ucierpiało. Kostka wyraźnie, też ucierpiała. Rzuciłam im groźne, ale też przepełnione bólem spojrzenie.
      - Zostawcie mnie, bo jeszcze pogorszycie swoją sytuację - warknęłam, opierając się o ścianę, by stać na tyle stabilnie o ile było to możliwe.
      - Panienko, my tylko chcieliśmy Cię chronić,  on coś knuje, to pewne nie widzisz tego?- odezwał się jeden z nich.  Zmroziłam ich tylko  wzrokiem.  Utykając, podeszłam  do krat, za którymi był  Abadon, tam się oparłam o pobliską ścianę.
      - Jak do tej pory jedynymi osobami, które mnie skrzywdziły, jesteście wy.  Sami widzicie, do czego doprowadziliście. Abadon jak do tej pory nie przekroczył granic, akceptuje to wszystko, na co mu wobec siebie pozwalam- zauważyłam, nie mogąc  przestać odczuwać dokuczliwego bólu kostki. Ramię  jakoś zniosę. Gorzej, jak nie będę mogła chodzić, nienawidziłam być zależna od innych.
    - Przepraszamy, to się już więcej nie powtórzy, prosimy o wybaczenie, panienko. Proszę usiąść, by nie obciążać nogi- polecił  mi jeden z nich. Teraz nagle chcą służyć mi pomocą? Nie zostawię tak tego.
     - Możecie być pewni, że Adam się o wszystkim dowie. Jeśli nie ode mnie to od naocznego świadka, prawda Abadonie? - spytałam go z tym cieniem uśmiechu.  Nie ma to jak mieć haka na strażników.
     Mimo że przypłaciłam to bólem, to jednak miało to mieć też i dobre strony.  W sumie to rozważałam też polepszenia mu tu warunków, by  wiedział, jak doceniam to, że  udziela mi odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Przez to wszystko już nawet myśl o tym, że w najgorszym wypadku jego dusza mogłaby jakoś negatywnie na mnie wpłynąć  nie była już taka straszna. Bo przeczuwałam, że naprawdę mogłabym liczyć na jego pomoc.  Nie wiem, ile czasu już tu spędziłam, nie liczyłam. A poza tym czy było to takie, ważne jak się miało tak  intrygujące towarzystwo?
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Without soul - Page 2 Empty Re: Without soul {28/09/21, 03:04 am}

Without soul - Page 2 Abadon_reyes_1
              Pytanie Arlen rzeczywiście nie należało do najprzyjemniejszych, dlatego nie odpowiedział od razu. Jego mina była raczej skwaszona, a myśli odpłynęły do tych pięknych lat, kiedy mógł cieszyć się chodzeniem na wolności i dokonywaniem własnych wyborów, jedzeniem smakowitych panienek oraz taplaniu się w esencji seksualnych sytuacji, które temu towarzyszyły. Życie, które wówczas toczył mógłby zaliczyć do tych najlepszych, ponieważ czerpał pełnymi garściami, oznaczał swoje terytorium, a władza jaką pełnił w piekielnej hierarchii wobec własnego gatunku była jedynie powodem do dumy, którą pysznił się na każdym kroku. To były zdecydowanie czas, do których zamierzał powrócić, a kluczem do sukcesu była dziewczyna, która przed nim siedziała. Wraz z pytaniem z wiadomych przyczyn wtoczył się nieprzenikniony gniew, którego nie był w stanie powstrzymać. Jednak wraz z przypomnieniem sobie, że oboje są zapuszkowani w wielkiej posiadłości przez Adama, z wydechem uleciała również wściekłość i nienawiść. Nie powinien wyżywać się na dziewczynie, kiedy nie była niczemu winna, zwłaszcza że nie była w stanie go poniżyć z tego faktu, oczywiście w przeciwieństwie do jej brata, który okazywał swoją wyższość na każdym kroku. Naprawdę… Chociaż nienawidził pożerać mężczyzn, gdy tylko będąc na wolności natknie się na tego pyszałka – wykopie mu grób. Tak głęboko pod ziemią, aby jego smród więcej nie przypałętał się o wrażliwy nos Abadona.
              — Względem demonów błąkających się po świecie, świat jest tak samo straszny dla wszystkich. Jednak pomijając kwestię moich krewnych, to nic nie stoi na przeszkodzie, abyś mogła wyjść. Ludzie nie zawsze są przyjemni, jednak należy przystosować się do tego, że każdy ma własną opinię i sposób w jaki postrzegają cię inni wcale nie jest ważny. Najważniejsze czuć się komfortowo z samym sobą. A wówczas swoi przed tobą otworem wiele niezwiedzonych dotąd, czarującym swoim pięknem miejsc. Długie i krótsze podróże. Piaszczyste i gorące plaży, słodki zapach jodu w powietrzu, chłodna woda czy monumentalne góry oraz niesamowite krajobrazy pełne roślinności. Zdarzają się wypadki, zdarzają się jacyś szaleńcy na drogach. Widziałem dużo zła, które drzemie w innych ludziach, dlatego najważniejsze to być rozważnym i nie chodzić nigdzie samotnie  —  odparł, nakreślając powoli widoki, które kiedyś widział. Nie opisywał ich zbyt starannie, czując że jego podróże jeszcze niejednokrotnie będą stanowiły temat ich rozmów. Skoro Arlen nie była w stanie zobaczyć ich na własne oczy, Abadon mógł jej chociaż nakreślić, ile straciła przez to uwięzienie.
              — W praktyce jedyne co mogłoby ci grozić, to to, że nie wiadomo co się stanie, jeśli oddalisz się ode mnie, posiadając moją duszę. To może być główny powód, dla którego zatrzymują cię w posiadłości. I uwierz, chciałbym dać ci tę wolność  —  dodał, zagryzając delikatnie wargę.
               W tym samym momencie wydarzało się coś niespodziewanego. Arlen nieuważnie zraniła się przez strażników, którzy chcieli im przeszkodzić w rozmowie. Spojrzenie Abadona zwęziło się, kiedy posłał je w kierunku mężczyzn znajdujących się w tym samym piwnicznym pomieszczeniu. Kiedy toczyli ze sobą rozmowę o wszystkim i niczym, czasem zdarzało mu się o nich zapomnieć. Czysto teoretycznie, bo zapach niestety wciąż czuł.
              — Prawda  —  odpowiedział, uśmiechając się z wyższością w kierunku ochroniarzy, którzy z pewnością chętnie napluliby mu na twarz.  — Zraniłaś się. Daj nogę i ramię najlepiej też  —  odparł, zbliżając się znowu w kierunku krat.  — Umiem leczyć zranienia. Nie często w swoim życiu to robiłem, ale… Gdy ktoś zranię, mogę go również uleczyć, nie pozostawiając żadnej blizny. To samo tyczy się takich niefortunnych zdarzeń  —  wytłumaczył, wiedząc że Arlen zawahała się po jego słowach, nie wiedząc czy mu wierzyć. Jednakże jak dotąd Abadon ani razu jej nie skłamał, przedstawiając tym samym realia, których nie poznała, odkrywając kłamstwa jej rodziny. Jako jedyny otaczał ją tym, przed czym starali się ją niepotrzebnie chronić. Abadon w życiu by nie powiedział, że Davies była jakimś ułomnym dzieckiem, aby nie rozumieć istoty ludzkich spraw, o których Abadon był prawie zielony, pomimo że trochę wiedział. Była po prostu zagubiona i cieszył się, że dzięki tej manipulacyjnej szczerości, powoli przechodziła na jego stronę, świadczyła o tym noga, którą podała mu chwilę później.
               W tym samym momencie stanął przed chwilą prawdy i wyzwaniem, które mogło przejść granicę jego opanowania. Gdy tylko położył palce na kostce dziewczyny był w stanie poczuć przepływ krwi, który ścisnął jego serce. Miał w swoich rękach potencjalne pożywienie, którego niestety nie mógł zjeść, ponieważ nie otrzymał na to pozwolenia. Jak również nie miał dość mocy, aby nakłonić dziewczynę, aby ofiarowała mu chociaż kęs. To było naprawdę trudne. Po czternastu latach możliwe, że złamałby swoje rodowite zasady, jednak to uczyniłoby najprawdziwszym potworem, a to ostatnie czym miał zostać przed oczami Arlen. Dotykając jej kostkę i słysząc syk bólu, zamknął oczy skupiając się na leczeniu. Można stwierdzić, że robił to po omacku, jednak to nie prawda. Jego oczy pod zaciśniętymi powiekami przybywały bezdenny ciemny kolor i nie chciał, aby Davies już teraz ujrzała go w pół-demonicznej wersji, która mogłaby ją jedynie odstraszyć, a przecież byli na coraz lepszej drodze. O jego drobnej przemianie świadczył jedynie kieł, który na ułamek sekundy wysunął się przed dolną wargę.
              — I gotowe  —  powiedział, otwierając oczy, dopiero po upewnieniu się, że jego oczy znowu nabrały zimnego kolor, a zęby wróciły do normalnej ludzkiej szachownicy.   — Poruszaj kostką  —  dodał, zabierając ręce do siebie, żeby go przypadkiem nie kusiło, aby przyciągnąć dziewczynę bliżej siebie i zająć się nią trochę inaczej.   — Myślisz, że gdybym zmienił powołanie, mógłbym zostać ludzkim lekarzem?
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Minako88
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Without soul - Page 2 Empty Re: Without soul {28/09/21, 03:08 am}

|Arleen Davies |

  Strażnicy  ku mojej uldze woleli odpuścić niż narażać się jeszcze bardziej na mój gniew. I tak zamierzałam donieść  na ich zachowanie Adamowi. Bo nie mogłam tolerować  tego, że  sprzeciwiają mi się  podczas gdy nie było żadnego realnego zagrożenia.  Ich nadopiekuńczość  wywoływała u mnie jedynie irytację. Czego nie umiałam ukryć. Dodatkowo czekała mnie jeszcze trudna rozmowa z Earlem.  Musiałam mu jasno nakreślić  granicę której nie miał prawa przekraczać. Był moim przyjacielem i nie chcę stracić jedynego jak sądziłam sprzymierzeńca w tym wielkim domu. Znaczy się sądziła, że  nim jest bo teraz wymagało to skorygowania. Na tę chwilę postanowiłam zająć myśli czymś bardziej istotnym niż Earl.
   Tak jak sądziłam moje pytanie przywołało mnóstwo nieprzyjemnych wspomnień. Wyraźnie wyczułam u niego gniew, wściekłość były wręcz trudne do opanowania. Powinno mnie to wystraszyć, przerazić  i pewnie by tak było gdyby te emocje były skierowane na moją osobę. Co jednak od razu wykluczyłam, bo podjął decyzję odpowiedzi na moje pytania. Wysłuchanie go  utwierdziło  mnie tylko  w przekonaniu, że świat nie jest aż tak niebezpieczny a jego słowa wręcz zachęciły mnie  do lepszego  jego poznania. Oczami wyobraźni widziałam to wszystko, lasy jeziora, czułam piasek pod stopami. Tak  to było to czego mi w życiu naprawdę brakowało. Tej wolności.
  -  Czyli jakby już miało dojść  do opuszczenia przeze mnie domu. To sugerujesz, że najlepiej bym zrobiła to tylko  z Tobą? W sumie  to oboje  chcemy się stąd wydostać. Byłoby to dość ciekawe doświadczenie. Tylko czy chciałbyś na nowo odkrywać świat  z kulą u nogi w postaci mej osoby? - spytałam go trochę rozbawiona tak siebie nazywając. Nie wyobrażałam sobie wspólnych podróży,  taka para jak my od razu rzucałaby się  w oczy. Gdyby miało się coś takiego wydarzyć. Poza tym Adam chyba by oszalał gdybym uciekła z domu.
Mimo jego propozycji wyleczenia mi nogi oraz ramienia. To nie kryłam zaskoczenia, że ma takie możliwości. Zdecydowałam się jednak zaryzykować. Wszystko było lepsze od tego tępego bólu. Ledwo jego palce dotknęły mej kostki a fala gorąca zalała całe ciało.  To było dziwne, ale bardzo przyjemne uczucie. Wszystko trwało zaledwie parę chwil. Wypuściłam powietrze z płuc, dopiero teraz zorientowałam się, że  wstrzymywałam oddech od momentu w którym dotknął mej kostki. Serce znacznie mi przez to przyspieszyło.
   - Wow naprawdę jestem pod wrażeniem twoich zdolności. Szkoda, że nie poznałam Cię wcześniej. Nie raz miewałam tego typu urazy- przyznałam słuchając go  poruszając nogą, by poczucie odrętwienia zniknęło.  Mogłam stabilnie stać na nogach  gdy na niego spojrzałam dało się zauważyć  w nich sporą wdzięczność za pomoc.
    - Myślę, że mógłbyś spróbować się tego podjąć. Tylko , że zrobiłbyś sobie wrogów  z lekarzy. Choć najpierw bym sprawdziła czy  byś temu powołaniu podołał czy pokusa nie byłaby zbyt silna- dodałam.
Już miałam  się znowu odezwać, gdy  rozległ się głos służby z góry:
   - Panienko za chwilę podajemy kolację
Zaskoczona spojrzałam w okno słońce chyliło się już ku zachodowi. Naprawdę spędziłam tu aż tyle czasu?  Aż trudno było mi w to uwierzyć.
  - Chyba będę musiała Cię już na dziś opuścić. Spędziliśmy ze sobą praktycznie cały dzień.  Musisz odpocząć, przyjdę jutro po śniadaniu- zapewniłam Abadona. Skinęłam na Earla karząc mu iść za sobą na górę. Zostało z nim  czterech strażników.

  Kolacja minęła  w ciszy. Niewiele na nią zjadłam, nie byłam specjalnie głodna.  Wezwałam Earla  od razu po tym jak służba wyniosła talerze.
  - Rozczarowałeś mnie. Jak śmiałeś interweniować bez mojego pozwolenia? Przecież nic mi nie groziło a sam  z siebie chcesz decydować  co mogę a czego nie? - spytałam go jawnie zdenerwowana.  Nie kryłam, że  jestem na niego wściekła.
  -  Arleen dobrze wiemy, że on chce ci jedynie namieszać w głowie. On tylko udaje miłego, bo chce byś go wypuściła.  Ty wiesz co się stanie jak  się na to zdecydujesz? Chcemy Cię jedynie chronić- powiedział  też ledwo nad sobą panując, złapał mnie  za dłonie.   Odsunęłam się od niego mrużąc kocio zielone oczy. Wolałam, by się do mnie nie zbliżał. Miałam dość manipulowania mną jak tylko  im się podobało. Chciałam pozostać sobą i móc o sobie decydować.
 -  Posłuchaj trudno mi jest zamydlić oczy. Nie jestem naiwna, ale nie wyczułam od niego kłamstwa. I jeśli kiedyś zdecyduję  się go wypuścić  to wezmę na siebie odpowiedzialność. A teraz wracaj do swoich obowiązków i nie wchodź  mi więcej  w drogę! Bo inaczej podam też twoje imię  wśród ochroniarzy, którzy mnie zranili-  zagroziłam mu. Nie tak miała potoczyć  się ta rozmowa.
  -  To tylko przeklęty demon. Nie chcę tylko  by coś ci się  stało. Adam by mi tego nigdy nie wybaczył!-  odkrzyknął  za mną  Earl.
Posłałam mu tylko  niezbyt  przychylne spojrzenie po czym poszłam do siebie. Resztę wieczoru spędziłam  w swoim pokoju.  Nie mogłam skupić się na czytaniu. „Co by  to było gdybym go wypuściła? „ Choćby tak na parę chwil? Nie wydaje mi się by od razu kogoś zaatakował.  Zależy mu na zdobyciu mego zaufania. Może by go wypuścić  choć na chwilę  z celi? Ale być z nim nadal w piwnicy? Nie wydaje mi się by wpuszczenie go na górę  tak za pierwszym razem było dobrym pomysłem.  Umyłam  się  i położyłam spać. Jednak sen nadszedł dopiero dwie godziny później.  Choć sen nie mógł  być zaliczony do udanych. To i tak na siłę próbowałam się wyspać.

   Obudziłam się  gdy słońce wstało ledwie parę chwil wcześniej. Wstałam z łóżka ogarnęłam się, w łazience. Niedługo później usiadłam przy stole by zjeść śniadanie. Zegar wybił dziewiątą rano. Po około  dwóch godzinach zeszłam na dół  do piwnicy. Mimo początkowego wahania się zdecydowanym krokiem podeszłam do krat jego celi. Uśmiechnęłam się lekko na jego widok.
  - Jak tam noc? Nikt ci nie przeszkadzał? Wiesz przez  noc rozważałam dla Ciebie pewną propozycję jesteś ciekaw czego ona dotyczy?- spytałam go wiedząc, że  już nie mogę się  z tego wycofać. Sama nie mogłam się doczekać, by przedstawić  demonowi swoją propozycję.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Without soul - Page 2 Empty Re: Without soul {28/09/21, 03:12 am}

Without soul - Page 2 Abadon_reyes_1
             — Nie nazwałbym cię kulą u nogi. Szczerze jesteś dla mnie kimś naprawdę ważnym i znaczącym. Moja dusza w tobie, jest jedyną kulą u nogi. I to dla nas obojga — odpowiedział, podkreślając wagę tej sytuacji. Osobiście ta kwestia nie była przesiąknięta ani sarkazmem, ani chociażby szczyptą kłamstwa. Ta sytuacja była dla nich obojga naprawdę niewygodna i jeśli nadszedłby moment, w którym mógłby opuścić posiadłość wraz Arleen nie posiadałby się ze szczęścia. Na wolności zresztą łatwiej byłoby mu odnaleźć sposób na rozwiązanie ich wspólnych losów i ewentualne pożarcie dziewczyny. Po posiadaniu w sobie resztek demonicznej energii z pewnością stanowiłaby naprawdę smakowity kąsek, a to pozwoliłoby mu stać się nawet potężniejszym, niż do tej pory był.
             — Skoro tak, to przy następnym możliwym wypadku będę mógł ci pomóc — odpowiedział, odsuwając się nieco od krat. Musiał przyznać, że po możliwości trzymania w dłoniach tej drobnej kończyny, wciąż gdzieś po głowie chodziła mu ochota na coś więcej oraz nieosiągalny do powstrzymania głód. Dlatego też spuścił spojrzenie na podłogę, aby nie okazywać tak przejrzyście, że przez ten drobny kontakt i wyczucie pulsu pod swoją dłonią – patrzył na Arleen jak na możliwą przekąskę.
             —  Nawet, gdyby pokusa miała swoje przody, wciąż jestem bezsilny bez otrzymania zgody, prawda? — rzucił z rozbawieniem, wciąż wpatrzony w podłogę. Dopiero, kiedy dziewczyna opuszczała piwnicę, pozwolił sobie zerknąć na nią ostatni raz. To też sprawiło, że już niemal całkowicie się uspokoił.
             Tym razem strażnicy zbytecznie go nie dręczyli, a nawet gdy jakieś kwestie skierowane były niebezpośrednio w jego stronę, zwyczajnie je ignorował. Przez tyle lat już nauczył się wyciszać umysł, nie reagować nadpobudliwą złością i skupiać się na obserwowaniu towarzyszących mu mężczyzn, aby wychwycić pewne mankamenty w ich zachowaniu. Cieszyło go, że przynajmniej Arleen miała nad nimi jaką władzę i nie wszystko spoczywało na barkach Adama, którego Abadon wolałby o nic nie prosić.
             Dopiero koło północy ponownie poczuł znajomy demoniczny zapach, który kazał mu zerwać się na równe nogi. Strażnicy obejrzeli się na niego podejrzliwie, jednakże nic sobie z tego nie zrobił, podchodząc do kratki w oknie, aby rozejrzeć się na zewnątrz. Jego oczy w całości przeszły czarnym kolorem. W demonicznej formie zdecydowanie lepiej widział w ciemności i pozwoliło mu to dojrzeć innego demona, który nieopodal posiadłości składał swoje iskrzące w blasku latarni skrzydła. To sprawiło, że w martwym sercu Abadona rozkwitła zazdrość i jeszcze bardziej płomienna zazdrość w kierunku Adama.
             — Abadonie, zostałeś zapuszkowany jak zwierzę. Czyli plotki, które słyszałem przed laty, były prawdą — usłyszał w swojej głowie rozbawiony głos, do którego nie potrafił zidentyfikować imienia. Zresztą od dawna nie słyszał barwy innego demona, po piętnastu latach zdawało się to nawet całkiem egzotyczne. Choć w pewien sposób było miło w końcu się na kogoś natknąć w tych okolicach.
             — Kim jesteś? — odpowiedział w myślach, jako że demony kanibale w obrębie swojego gatunku mogły porozumiewać się telepatycznie.
             — Nazywam się Caim. Byłem pewien, że mnie pamiętasz, zawiodłem się — odpowiedział, a gdy dźwięk imienia młodego mężczyzny rozbrzmiał w świadomości Abadona, niemal zachłysnął się powietrzem. Choć między demonami trudno mówić o zawieraniu ścisłych znajomości, to Caim i Abadon w przeszłości, porzuceni przez swoje matki wspólnie uczyli się co znaczy dla nich przetrwanie oraz jak sobie poradzić w ludzkim świecie. Abadon jednak opuścił swojego kompana, nie czując między nimi więzi przyjacielskiej. Zawsze był egoistyczny i pragnął wszystkiego dla siebie, dlatego też rósł w siłę wraz pychą, która wokół niego emanowała. A przy tym zajmował rozległe terytoria, nie dzieląc się nimi z nikim. Od zarania dziejów nie miał żadnych wiadomości o losie Caima, a teraz ten pojawia się przed nim całkiem niespodziewanie.
             — Pewnie jesteś głodny — rzucił chwilę później mężczyzna, na co Abadon zmusił się, aby nie parsknąć pod nosem. — Widzę to w twoich pustych oczach.
             — Pomożesz mi? To raczej nie spotykane i jak sądzę wszystko ma swoją cenę — odpowiedział, opierając dłoń na ścianie swojej celi. Był szczerze zaintrygowany motywami Caima, który zdawał się czysty jak łza. Z jego twarzy nie dało się nic odczytać, a może to kwestia ciemności, która zdawała się jeszcze bardziej mroczna, kiedy dwóch naelektryzowanych dziwną potęgą demonów mierzyło się spojrzeniem.
             — Niegdyś byliśmy „przyjaciółmi”… A przynajmniej czymś na kształt tego, co ludzie nazywają przyjaźnią. Pomogłeś mi się odnaleźć, jak młodszemu bratu, czas oddać przysługę — odpowiedział Caim, choć Abadon szczerze wątpił w jego prawdomówność oraz kwestię jakiekolwiek „przysługi” mającej istnienie między nimi. Mimo wszystko głód powstały podczas dzisiejszej wizyty Arleen przez następne dni najpewniej dawałby mu się we znaki, dlatego postanowił przystać na jego propozycję.
             — Przynieś jedzenie w luce między zmianą strażników, a to będzie między za piętnaście pierwsza, a pierwszą — rzucił, po czym zamknął oczy zmieniając je na normalną barwę. Po tym postał jeszcze chwilę w oknie, aby w końcu przysiąść znowu na podłodze i poczekać na ten wiekopomny moment, aż w końcu będzie miał coś pożywnego w ustach, jego życie wówczas też nabierze trochę sensu. Nie obawiał się zbytnio konsekwencji swojego wyboru, ponieważ gdy siedział w celi, Caim nie miał czego zagrozić pozycji Abadona.
             Tak jak się umawiali. Gdy tylko strażnicy poszli na zmianę, dając mu niecałe piętnaście minut spokoju od swojego towarzystwa, Caim pojawił się w oknie, darując mu jedzenie. Abadon na woń świeżego i krwawego mięsa zareagował bardzo łapczywie, pochłaniając nieskromny kąsek, którym obdarował go dawny kompan. Po tym wciąż było mu mało, jednak jeszcze mniej to miał czasu, dlatego trzeba było na tym poprzestać. Ściągnął z siebie bluzę Adama, wycierając nią resztki krwi pozostawione na sobie. Dopinając wszystko na ostatni guzik wodą niegdyś przyniesioną mu wraz z jedzeniem. Już w pełni sił doczekał do rana.
             — Jaką propozycję? — odpowiedział zaciekawiony, gdy tylko Arleen pojawiła się z rana w piwnicach.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Minako88
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Without soul - Page 2 Empty Re: Without soul {28/09/21, 03:16 am}

|Arleen Davies |

Praktycznie przez całą noc zastanawiałam się, czy to, co chcę  zaproponować, jest na pewno dobrym pomysłem.  Niby nie zachowywał się jak szaleniec, który  zacznie zabijać każdego, kto będzie w jego zasięgu, jak tylko otworzą się  kraty  jego więzienia.  Równie dobrze mógł być  niezwykle sprytnym aktorem. Który mógłby wykorzystać swoje talenty  do osiągnięcia własnego celu. Nawet ludzie byli do tego zdolni więc czemu i on miałby taki  nie być? Demony i ludzie  wbrew pozorom nie różnią  się aż tak bardzo  od siebie. Robią  wszystko by, przeżyć i zyskać to co tylko  chcą. Również zabijają oraz manipulują innymi.  Najpierw chciał zrobić to Adam potem Earl tylko jakimś dziwnym trafem u Abadona  nie było to tak  otwarte. Wręcz przeciwnie przy nim miałam wrażenie, że zawsze daje mi wybór. Pozwala mi mieć własne zdanie  i niczego na mnie nie wymusza. Co tylko wyszło na plus  w naszych relacjach, które  dzień po dniu zyskiwały  na sile.  I w sumie tylko dlatego, że  chciałam poznać jego zachowanie gdy wyjdzie,  zza krat przemawiało za tym, by tego spróbować. Poza tym  kusiło  mnie, by dowiedzieć  się, jak się będzie zachowywał  w stosunku do mnie, gdy przestanie nas dzielić krata jego celi.  Czy jego dusza będzie mieć  na niego jakiś  wpływ?  Czy silniej ją wyczuje, czy też nie? Niby nie miała ona nade mną  kontroli, a to, że ją  w sobie miałam, sprawiała tylko i  aż, tylko  że odczuwałam jego silniejsze emocje i czasem myśli. Nadal nie byłam w tym zbyt dobra, pewnie dlatego, że to nadal było  dla mnie czymś  zupełnie nowym.  Co teraz  będę  miała  możliwość usłyszeć  w swoim umyśle?
        -  Całą noc  się nad tym zastanawiałam. Wahałam się, czy się na to zdecydować. Czy to nie  za wcześnie na tego rodzaju  pomysł.  A mianowicie wypuściłabym cię  z celi na parę godzin? Jednak zanim bym to zrobiła mam trzy  dość  istotne warunki- zaczęłam  mówić,  wyraźnie  zauważając przerażenie  w oczach  strażników.  Nie spodziewali  się, chyba że tego  będzie dotyczyć ta propozycja.  W oczach demona, dostrzegłam coś jakby podniecenie pomieszane z ciekawością.  Jakby chciał  jak najszybciej poznać warunki jego kilkugodzinnej wolności.  Sama też nie zamierzałam trzymać go długo w niepewności.
       - Zapewne czekasz  na te warunki czyż nie?  Otóż pierwszy z nich  jak cię wypuszczę,  nie atakujesz strażników, nie masz prawa ich tknąć nawet palcem czy to jasne? Po drugie po upływie wyznaczonego czasu wrócisz do celi. Bym nie miała problemów z Adamem, sam chyba rozumiesz. Po trzecie  nie opuszczamy piwnicy, póki co będziemy powoli przyzwyczajać  cię do życia poza celą.  Jednak na razie wolę nie opuszczać z tobą tego miejsca, przynajmniej nie ten pierwszy raz. Potem się zobaczy,   czy ten drugi raz pójdziemy na górę, to mogę akurat obiecać. Jesteś skłonny dotrzymać tych warunków? - spytałam go wprost.  Długo czekałam na odpowiedź.  Zastanawiał się, czy go testuje?  Sprawdzam, jak się zachowa przed taką szansą?  A gdy poczuje nadzieję to, naprawdę  i tak go nie wypuszczę? Jeśli tak sądził to, był  w błędzie, ja  nie kłamałam.  Z resztą  wyczułby gdybym chciała użyć  fortelu. Bo po prostu nie umiem kłamać.
    - Nie żartuję, mówię  poważnie, że  się nad tym zastanawiam. Więc  możesz być pewien, że jeśli ty dotrzymasz umowy, to ja  tak samo. Wszystko zależy jednak od Ciebie. Więc  jak brzmi decyzja?-  spytałam go, nie kryjąc ciekawości. Na potwierdzenie mych słów  w mej dłoni pojawił się  klucz od jego celi.  Strażnicy nerwowo wodzili wzrokiem od niego do mnie i na odwrót. Drżeli, byli przerażeni.
    - Panienko nie  sądzę, aby…- zaryzykował  jeden z nich. Wzięłam głębszy oddech, by tylko nie zakląć na głos, ciągle się  wtrącali.
    - Radzę  wam się  odsunąć jeśli nie chcecie marnie skończyć. Co prawda  gwarantuje wam bezpieczeństwo jednym z warunków.  Jednak to nie znaczy, że  kiedyś nie zmienię  zdania -uprzedziłam ich chłodnym tonem. Co prawda nie planowałam tego robić, ale nie musieli  o tym wiedzieć.  Liczyło  się tylko  to by zamknąć im usta.
   - Co do naszej do naszej rozmowy  z wczoraj.  Wątpię, bym nie była  kulą u nogi. Beze mnie masz  większe możliwości, by gdzieś się  zaszyć. I wieść takie życie, jakie  miałeś  nim, cię uwięziono. Jedyny szczegół, który przemawia za tym, byś mnie ze sobą zabrał to twoja dusza — zauważyłam.
Tylko  jak mu ją oddać?  Jest to  w ogóle  możliwe? I co by wtedy ze mną zrobił? Nie wiedziałam, dlaczego pojawiło się  tyle pytań. I czemu martwiłam się  czymś, co teraz i tak  nie miało  żadnego znaczenia? Bo ani nie staliśmy  o krok  od tego, ani nawet nie posiadaliśmy tego rodzaju wiedzy. Obecnie obracałam  klucz  w dłoni,  chcąc go wykorzystać, by uwolnić  jedyną osobę, która  rozumiała mnie jak nikt inny.  Weekend zbliżał  się nieubłaganie, co wiązało  się z powrotem Adama.  Wątpiłam  w to, że gdy on będzie w domu będę mogła tyle czasu  spędzać  w piwnicy  z Abadonem.  Zapewne skończy się na jednym dniu do pory obiadu maksymalnie. To stanowczo zbyt mało. Kto by przypuszczał, że obecność tego demona potrafi być aż tak… uzależniająca? Próbowałam znaleźć inne  słowo opisujące tę gamę emocji, która mi przy nim towarzyszyła. Niestety nie znalazłam go. Zamiast tego  zacisnęłam palce jednej dłoni na kracie celi, by  być gotową na jego odpowiedź.  Której oczekiwałam jak niczego innego w tym momencie. W momencie gdy przystał na moje warunki, zauważyłam w nim iskry niezadowolenia, zapewne z tego powodu, że nie będzie mógł odpłacić strażnikom lat zniewag i upokorzeń. Wolałam zadbać o ich bezpieczeństwo, choć sama nie wiem, czy na to zasługiwali.  Jednym ruchem ręki klucz umieściłam w zamku i przekręciłam go, powodując  otwarcie mechanizmu. Złapałam za kratę, by ją otworzyć. Gdy tylko to uczyniłam, odsunęłam się,  pozwalając  wyjść  na wolność. Jak tylko znalazł  się na zewnątrz, uśmiechnęłam się lekko do niego.
  Niestety to było jedyne, co udało mi się zrobić, chwilę później poczułam, jak ktoś łapie mnie za rękę i próbuje wyrwać klucz.  Spojrzałam na niego zaskoczona jego nagłym pojawieniem się.
    - Oszalałaś, totalnie ci odbiło!!!  Weź, zabierz go z powrotem do celi. Póki  jeszcze nie jest za późno. Dawanie ci tego klucza było złym pomysłem- naskoczył na mnie, udając głos rozsądku. Ja jedyne co zrobiłam to, wyszarpnęłam mu klucz z powrotem i chowając go.
    - Ma parę godzin poza nią,  a wam mówiłam, by się odsunąć. Macie szczęście, że dotrzymuje umowy. Inaczej już  by było  z wami kiepsko-  ostrzegłam ich po raz ostatni. Earl rzucał Abadonowi nienawistne spojrzenie.
   - Nie osiągniesz swojego celu, nie pozwolę ci na to- syknął w jego kierunku, wracając jednak do strażników.  Spojrzałam na demona nieco zaskoczona słowami Earla. Czy ja o czymś nie wiem?
    - Wiesz, o co mu chodzi? Zachowuje się jak jakiś wariat.  Cóż  najwyraźniej wpadł  w dziwną obsesję na twoim punkcie. Nadal nie wierzysz, że jesteś poza kratami? Jak wrażenia z pierwszego wyjścia od tak długiego czasu?- spytałam go, chciałam poznać każde jego odczucie. Byłam pewna, że poczuje je  w głębi siebie nawet jeśli  nie do końca tego chcieliśmy. Stanęłam przy ścianie,  zapraszając go gestem, by do mnie podszedł. W obecnej chwili nie dzieliły nas już żadne kraty.
   -  Chyba zaczynam lubić to łamanie zasad i to aż za bardzo- zaśmiałam się cicho. Czując, że  brat nie będzie  ze mnie dumny. I o dziwo ten jeden jedyny raz miałam to  po prostu gdzieś. Nie  wiedziałam, czy to demon ma na mnie taki  wpływ? Czy po prostu znudziło  mnie  bycie idealną siostrą? Póki co nie odrzucałam  żadnej z tych możliwości. Niepewnie wyciągnęłam rękę w jego stronę  nie do końca jeszcze wiedząc, co chcę uczynić...
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Without soul - Page 2 Empty Re: Without soul {28/09/21, 03:20 am}

Without soul - Page 2 Abadon_reyes_1
             Po pierwszym prawdziwym posiłku, którego było mu brak przez wiele lat, był w stanie zauważyć widoczną różnicę. Jego zmysły znacznie się wyostrzyły, przez co z łatwością przewidział w jakim momencie Arleen pojawi się na dole, aby sprawdzić co u niego i szczerze powiedziawszy nie mógł doczekać się tego momentu. Przynajmniej istniało teraz prawdopodobieństwo, że nie będzie patrzył na nią jak na możliwą przekąskę w każdym jednym momencie, jako że pożywiał się głównie kobietami, a głównie męskim gronie, które go otaczało, ona była jedyną. I to nie byle jaką, w końcu przez tyle lat potrafiła zatrzymać w swoim wnętrzu demoniczną duszę. Musiała być wyjątkowa, choć tej wyjątkowości na łamach ostatnich spotkań nie potrafił jeszcze dowieźć. Teraz, gdy dzięki Caimowi rósł w siłę, mógł w jakiś sposób swoją teorię podeprzeć, a propozycja z jaką przyszła dzisiaj do niego Arleen była w stanie znacznie mu to ułatwić.
             —  Możesz się spodziewać, że jestem jak najbardziej za. Tylko powiedz jakie są warunki  —  odparł szczerze zaintrygowany, bo to ostatnie czego mógł się po dziewczynie spodziewać. Nie sądził, że jego podupadające dotąd moce i tlące się ogniki manipulacji będą w ogóle w stanie nakłonić młodą Davies do wypuszczenia go z celi, jednak nie zamierzał narzekać. W końcu taki był jego cel. Wieść o warunkach z początku całkowicie mu nie przeszkadzało, a ekscytacja jaką emanował zdawała się nawet posiadać własną osobową formę. Oczywiście do momentu, aż nie usłyszał masy zakazów, które zmyły pogodny uśmiech z jego twarzy. Parsknął z irytacją, patrząc na strażników, którym z chęcią przynajmniej raz naplułby w twarz. Wieść o pozostaniu w piwnicy, również podcinała skrzydła, których dla podkreślenia humoru sytuacyjnego już od dawna nie miał; ale dobitnie uświadomił samego siebie, że wypuszczenie go chociażby poza mosiężne pręty celi jest niesamowitym osiągnięciem, jako że siedział w tym obskurnym pomieszczeniu przez piętnaście lat.
             — Skoro tak sobie życzysz, tak zrobię. Obiecuję  —  powiedział, łypiąc spod byka na strażników, którzy stali póki co z boku, choć ich twarze wyrażały szczególne niezadowolenie planem dziewczyny. I dobrze, w końcu coś nie pójdzie po ich myśli, a to trzeba przyznać ogromnie łechtało ego Abadona. Może to i nawet lepsze niż naplucie im na twarz. Nie zastanawiał się długo nad tym, czy Arleen wypuszczała go w ramach jakiegoś testu, w końcu to on jako demon trzeciej klasy był najlepszy w tworzeniu przebiegłych gierek, stąd był przekonany, że nadal grali w jego gierkę, a nie na odwrót, nawet jeśli w obecnej sytuacji nie miał żadnej kontroli nad tym, co się działo.
             —  Nie łamię umów. Jak chciałaś, żebym powiedział ci wszystko, czego pragniesz, czyż tego nie zrobiłem? Powiedziałem ci nawet więcej. Tak teraz umowa, dalej pozostaje umową  —  rzucił, kiwając głową jakby chcąc potwierdzić swoje rację. Już nie mógł się doczekać, kiedy dziewczyna przekręci klucz w zamku i pokaże mu świat po drugiej stronie krat. Może to wciąż nie był szczyt możliwości, ale musiał uzbroić się cierpliwość, a trzeba przyznać, że tej do tej pory miał niemało. Nigdy nie spoczywał na laurach i zawsze chciał więcej, a to sprowadzało się do tego, że póki nie było Adama, Arleen była panią domu. Jak również główną przewodniczącą jego przedsięwzięć i możliwości.
             —  Nieprawda. Skoro jesteś w stanie udźwignąć ciężar mojej duszy, to wystarczający dowód tego, że jesteś na swój sposób wyjątkowa. Moja dusza to jedno, ale ty w samej swojej osobie… Może kiedyś wyrośnie ci demoniczny ogonek?  —  zażartował, nie rozważając w rzeczywistości tej opcji, ponieważ wydawało mu się to naprawdę zabawne. Jednak mógł użyć tego jako karty przetargowej, ponieważ Arleen nie wiedziała tak naprawdę nic o świecie demonów, które wcześniej najpewniej były dla niej jedynie śmieszną historyjką.
             W końcu nastał ten moment, w którym Arleen podeszła do krat i otworzyła bramkę, pozwalając mu przedostać się na drugą stronę. Niesamowicie mu się to uśmiechało i oczywiście, spodziewał się, że jeden ze strażników postanowi pokrzyżować im plany. Zawsze to był ten sam mężczyzna i choć wcześniej Abadonowi wydawało się to dziwne i niezrozumiałe, to aktualnie po nocnym posiłku czuł silną więź, jaką ów strażnik czuł w kierunku jego wazonika na duszę. Psotne iskierki pojawiły się w jego oczach, gdy tylko - Earl, bo tak zwykli nazywać go inni strażnicy – podszedł i spróbował wyrwać Arleen klucz z rąk.
             —  Spróbuj ją jeszcze raz dotknąć w ten sposób, a połamię ci ręce  —  warknął niemal zwierzęco, co sprawiło, że mężczyzna zrezygnował z dalszej szarpaniny i odsunął się wraz zresztą pod ścianę, przyglądając się całemu wydarzeniu z lekkim przerażeniem w oczach.  —  Oczywiście, nie złamię umowy, ale załóżmy, że taki jest mój warunek  —  dowiedział chwilę później, spoglądając z pogodnym uśmiechem Arleen, którą również musiał przestraszyć swoją stanowczością. Musiał przecież sprawiać wrażenie takiego, który ochroniłby dziewczynę za wszelką cenę, aby podbić na piedestale swoje wcześniejsze słowa, które kreował w temacie wyobrażenia o ich wspólnej ucieczce z tego miejsca.
             —  No wiesz… Demony są przecież zawsze niebezpieczne, chciwe i nie mają uczuć, dlatego zapewne sądzi, że przemawia przeze mnie konkretny cel  —  powiedział, przechodząc parę kroków dalej po piwnicznej przestrzeni, próbując przyzwyczaić się do chwili wolności, którą otrzymał.  —  Też lubię łamać zasady, ale te twoje są dla mnie święte  —  odpowiedział, po czym podszedł do dziewczyny wiedziony jej gestem. Stali teraz tak blisko siebie, jak nigdy wcześniej i musiał przyznać, że to przeżycie było naprawdę elektryzujące i wątpił, że te dziwne emocje, które pętały jego ciało miały miejsce ze względu na to, że dawno nie miał bliższego kontaktu z kimkolwiek. Zawsze chodziło jedynie o pożywienie, teraz było po prostu dziwnie inaczej. Zresztą i tak nie mógł jej zjeść, kiedy miała jego duszę.
             Wiedziony instynktem położył dłoń na jej o wiele cieplejszym od jego dłoni policzku, który przetarł delikatnie kciukiem, jakby chcąc sprawdzić czy wszystko co dzieje się w tym momencie było jak najbardziej realne. I wraz z tym niewinnym kontaktem znowu poczuł emocje Arleen, które popchnęły go do dalszego kroku. Objął jej ciało ramionami, przytulając ją do siebie. Czuł bicie jej serca oraz puls na tętnicy szyjnej, po której przejechał nosem. Nie czuł głodu, czuł… Zazdrość? Może byłoby teraz inaczej, gdyby był chociaż trochę bardziej żywy niż jest w rzeczywistości.
             W pierwszej chwili Arleen wyglądała jakby chciała się mu wyrwać. Potrafił w końcu z wizualizować sobie jej myśli, tak więc zrozumienie jej odczuć wcale nie było takie trudne. Ale ciekawość zwyciężyła nad tym wszystkim, a Davies oddała się nowym odczuciom i elektryzującemu ciepłu, które powstawało między nimi.
             Jednak chwila zatrzymana niemal w bańce mydlanej, ponieważ z boku usłyszał ruszanie butów, a nawet był w stanie dostrzec ruch ze strony strażników. Gładząc dłonią bok dziewczyny, odwrócił głową, zmieniając swoje oczy na całkowitą czerń. Przed wargę wymknął się jeden z kłów, kiedy na jego usta wpłynął pożądliwy uśmiech, który był jeszcze większą zniewagą dla strażników. A zwłaszcza dla Earla, w którym w obecnym momencie się wręcz gotowało. Pozwolił sobie zostać tak tylko na moment, aby zaraz powrócić do normalnego wyglądu i odwrócić głowę w kierunku Arleen.
             — Jak się czujesz, mając mnie tak blisko?  —  spytał szeptem, obwiewając szyję dziewczyny ciepłym oddechem.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Minako88
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Without soul - Page 2 Empty Re: Without soul {28/09/21, 03:24 am}

|Arleen Davies |

 Świadomie albo nawet i z premedytacją  jakby to rzekł  mój brat. Łamałam  z góry ustalone zasady tego domu. Miałam nie przebywać  za często z Abadonem, byłam u niego codziennie. Miałam nie pozwalać mu się  dotknąć,  tego też nie dotrzymałam, bo od jakiegoś  czasu subtelny dotyk był naszą, można by rzec codziennością.  No i najważniejsze miałam go nie wypuszczać  z celi. A co właśnie zrobiłam?  Demon stał przede mną uwolniony ze swojego piętnastoletniego więzienia. Powinnam czuć wyrzuty sumienia. Owszem powinnam, ale czemu ich nie czułam? Nie umiałam  dać na to jasnej odpowiedzi. Zagranie bratu na nosie to jedno, ale musiało tu chodzić  o coś więcej o coś bardziej istotnego. Może  chciałam jakoś demonowi zrekompensować to, że tak trochę przeze mnie tkwił w tym miejscu?  Wiedziałam, że nie miałam na to wpływu, bo  będąc małym dzieckiem,  co mogłam zrobić, by temu zapobiec? Mimo że mnie za to nie winił, to ja czułam się winna. Winna za moją rodzinę, która na to wszystko pozwoliła. Zepchnęłam to jednak  na dalszy plan, bo teraz  nie był czas na tego rodzaju myśli. Czas na tę rozmowę  zawsze się znajdzie. Jednak  ta chwila nie była do tego odpowiednia.
       Earl oznajmił mi, że oszalałam? Coś w tym musiało  być,  nie mogłam się  z nim nie zgodzić. Tylko  tak się składa, że obecnie miałam jego zdanie  w głębokim poważaniu. To, że doniesie o tym Adamowi, byłam więcej niż  pewna. Będę się tym martwić,  jak już  pojawi się  w domu. Na razie moja cała uwaga była skupiona na kimś innym. Przy tej osobie czułam  się  naprawdę  sobą, a przynajmniej  przy niej, ukrywanie emocji  i tak nic by mi nie dało, bo i tak umiałby je wyłapać.  Ja nadal miewałam  z tym drobne problemy, może  to przez to, że nadal bałam się,  co w nich odkryję? Chociaż tylko ja miałam dostęp do jego myśli, to jednak  nadal czułam, że  to zbyt prywatne. On pewnie nie ma wyrzutów sumienia, korzystając z tego połączenia. Ja jednak byłam inna i dopóki  jakaś silniejsza emocja  się nie przebijała, tylko przyjmowałam do wiadomości te słabsze z nich. Nie poświęcając im zbyt dużej uwagi. To zmieniło się gdy usłyszałam jawne ostrzeżenie ze strony Abadona do Earla. Ta groźna postawa, bardziej mi uświadomiła, że  nie jest on tylko  łagodnym partnerem do rozmowy. Bywa też groźny i bardzo nieprzewidywalny.  Czułam, że  Earl  zrobił to specjalnie by go tylko  sprowokować. Dlatego  nie zmieniłam  zdania  i nadal uważałam, że te kilka godzin wolności  mu się należy. Nawet powiem więcej,  zmieszałam  się lekko, gdy tak jawnie  mnie chronił przed zachowaniem bruneta. Zostałam  pozytywnie  tym  przez niego  zaskoczona. Był  to dowód, że naprawdę mam w nim sprzymierzeńca. Najważniejsze, że dotrzymał słowa i nie ruszył  Earla, bo to by tylko pogorszyło  sytuację. Nie chciałam go zamykać  po zaledwie paru minutach na wolności. Widząc, pogodny uśmiech na twarzy demona nie mogłam uwierzyć, że potrafił się tak uśmiechać. Co prawda kilka razy mu się to przy mnie zdarzyło. Ten uśmiech był jednak inny, miał w sobie coś budzącego zaufanie. Wydawał się, przez to też bardziej ludzki niż w rzeczywistości był. Słuchałam go, nie mogąc powstrzymać  lekkiego uśmiechu.
            -  To tylko pusta definicja  określa  was w bardzo okrojony sposób.  Wbrew pozorom, nie różnicie się aż tak bardzo od ludzi. Doprawdy?  A jakiż to cel przez ciebie przemawia? Może mi go  zdradzisz? Czekaj może sama zgadnę. Czyżby twoim celem było uwiedzenie niewinnej nastolatki? - spytałam demona zaintrygowana. Nie da się ukryć, że drwiłam  sobie jawnie  z oskarżeń  Earla.
      Nie uzyskałam jednak na razie na to odpowiedzi, bo Abadon pojawił się bardzo blisko mnie, był tak blisko, że czułam jego energię. Mimo osłabienia przez tyle lat w zamknięciu wydawała się mnie przyciągać. Tego to się nie spodziewałam. Nie poprzestał  tylko  na staniu tuż obok mnie, jeden drobny gest jak  dotyk palców na moim policzku wystarczył, by moje serce bardziej przyspieszyło. Zaskoczył mnie, ale nie w negatywnym sensie, wręcz przeciwnie. Był to przyjemny subtelny gest. Spojrzałam  mu w oczy, nie kryjąc lekkiego zażenowania ze swojej reakcji. Kto by pomyślał, że pierwszym osobnikiem  płci przeciwnej, z którym doświadczałam, czegoś takiego  był akurat demon? Sądziłam, że  to jakoś skomentuje i w tym momencie znowu zostałam  zaskoczona, czując, jak jego ramiona delikatnie obejmując przyciągają  mnie do siebie. Jeśli wcześniej moje serce  przyspieszyło, to teraz biło jeszcze mocniej.
    W pierwszej  chwili  spanikowałam, nawet moje myśli  mówiły „To za dużo, uciekaj!!”  Nie umiałam jednak tego  zrobić, powiem więcej. Nawet nie chciałam tego zrobić. Niby demony nie mają  uczuć,  to co robił,  temu zaprzeczało.  Bo przecież  nie byłby tak delikatny, gdyby był ich pozbawiony. Cicho westchnęłam, nie panując nad tym, gdy jego nos otarł  się o moją  szyję. Czułam przez to przyjemny dreszcz. Szyja  u mnie zawsze była wrażliwa na takie gesty.  Wydawało  mi się, że wręcz zrobił to  specjalnie jak i  to pytanie zadane wprost do ucha.  W tej chwili nie liczyło się nic  więcej i nikt więcej tylko on. Zadbał o to, by cała moja uwaga była skupiona tylko  i wyłącznie  na nim.
          - Dziwnie oraz niepokojąco…Przyjemnie- powiedziałam, nie kryjąc zdezorientowania z tej całej sytuacji. Było to przyjemne, temu nie mogłam zaprzeczyć.  Nie doświadczyłam wcześniej  czegoś  podobnego. Bo nikt inny mnie nie przytulił, no nikt poza bratem. Tego jednak nie dało się  w żaden sposób porównać.  Poza tym Adam  był moją rodziną, to było coś innego. Niż to, co było w tej chwili. Mimo głosu, próbującego to przerwać,  moja dłoń  sama ułożyła się, na jego plecach powodując, że odwzajemniłam  to przytulenie w dość  nieśmiały sposób. Nie powinnam tego robić, nie powinnam, dawać mu  odczuć jak na mnie działał. Moje ciało  samo na niego reagowało  i to szybciej niż zdążyłam, o tym pomyśleć.
          - To… Nie jest normalne- wyszeptałam,  by tylko on to usłyszał. To było zbyt szalone nawet jak  dla mnie. Słyszałam jakiś niespokojny ruch pod  ścianą. Komuś ewidentnie nie pasowało, że  jesteśmy  tak blisko siebie. Zacisnęłam mocniej swoją dłoń na jego plecach, czując gorące dreszcze na całym ciele.
         - A ty jak się przy mnie  czujesz? Ten nadmiar emocji nie przyprawia cię o ból głowy?- spytałam, bo sama od niego odczuwałam ciekawość, ale też sporą dawkę ekscytacji. Wolałam to jednak usłyszeć z jego ust, by mieć pewność, że faktycznie  tak jest. Niestety nasza chwila została przerwana przez  głos za nami.
                     -  Przestań mieszać jej w głowie. Puszczaj ją  ty potworze! – syknął,  wyraźnie nie mogąc nad sobą zapanować  Earl. Wstrzymałam oddech, bo brunet naprawdę przeginał. Zmierzał powoli w naszą stronę zapewne, by nas rozdzielić. Próbowałam  jakoś powstrzymać Abadona przed ewentualnym spełnieniem jego ostrzeżenia. Jego jedyną jak na razie odpowiedzą,  było to, że znalazł się między mną a Earlem. To wszystko zmierzało  w bardzo złym kierunku…


Ostatnio zmieniony przez Minako88 dnia 28/09/21, 11:04 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Without soul - Page 2 Empty Re: Without soul {28/09/21, 04:38 am}

Without soul - Page 2 Abadon_reyes_1
              Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak łatwo wzniecić emocje w dziewczynie. Przez ten czas, który spędzili wspólnie na rozmowach, zdążył ją już trochę poznać, a zatem nie trzeba było być prorokiem, aby wiedzieć, że drobne zbliżenia mogło ją dość zażenować. Jednak ciekawość często wodziła ludzi za nos, nawet w te najniebezpieczniejsze i najciemniejsze miejsca. I podejrzewał, że właśnie dla tego Arleen tak szybko mu się poddała, a przyjemność oraz ciepło, które mogła wyciągnąć z ich bliskość dodatkowo wzniecała ekscytację zaistniałą sytuacją. Abadon sam zresztą nie mógł zaprzeczyć, że był bardzo ciekawy dalszych reakcji dziewczyny oraz tego, jak daleko może się posunąć.
               —  Dlaczego niepokojąco? Podejrzewam, że jestem pierwszą osobą, prócz brata, z którą jesteś tak blisko. Skoro jest przyjemnie daj się ponieść, nic nie stoi nam na przeszkodzie, aby poznać się trochę bliżej, również pod tym kątem  —  czarował, nie ubierając słów w bezpośrednią poszewkę, zdecydowanie bardziej chciał brzmieć tajemniczo, bez wnikania w to, co rzeczywiście chodziło mu po głowie. Zwłaszcza, że w rzeczywistości po jego świadomości chodziła garstka, naprawdę brudnych myśli. Był pewien, że żadna z namiastek tego, o czym myślał - nie przypadłaby dziewczynie do gustu. Z jednej strony już ją miał, wierzyła mu i była naprawdę ufna, momentami wręcz naiwnie, jednakże wcześniej uświadomiła mu, że zdobycie całkowitego zaufania wymagało czasu… A skoro czekał na to wszystko czternaście lat, to mógł jeszcze trochę poczekać, aby następnie posiąść ją w całości.
               —  To jest normalne. Czujesz ekscytację, zwłaszcza że jest to dla ciebie coś nowego. Słyszę twój przyspieszony puls, galop serca i widzę lekko zagubione spojrzenie. Nie bój się tego, to naturalne, że twoje ciało tak reaguje  —  wymruczał jej do ucha, uśmiechając się półgębkiem pod nosem, a przy tym odsuwając się odrobinę, aby pochwycić spojrzenie zielonych oczu. Mówiąc o jej emocjach, wcale nie musiał zagłębiać się w tym, co podpowiadały jej myśli, które wypełniały również jego przez tą ich cholerną więź. Ciało dziewczyny mówiło samo za siebie, a przez setkę lat obcowania z kobietami, coś na ten temat wiedział. — A mówiłaś, że totalnie nie wiesz, co te wszystkie kobiety we mnie widziały — rzucił, drocząc się przy tym i nawiązując do jej własnych wczorajszych słów, którymi chciała zbić strażników z pantałyku.
                —  Nie, im więcej się ich pojawia, tym bardziej jestem ciekawy. Chcę ich więcej, przepraszam, jeśli przez to przekraczam twoje granice —  dodał po chwili, odpowiadając na zadane mu pytanie. Wpatrywał się przez moment w jej oczy, aby zaraz bezwiednie zjechać wzrokiem na usta. Chciał ją pocałować. Chciał więcej tego dziwnego ciepła, więcej tych dziwnych emocji.        
              Świadomość, że doprowadzał strażników do szewskiej pasji niesamowicie go satysfakcjonowała, dlatego nie przejmując się konsekwencjami, pragnął wykorzystać każdy najmniejszy moment, aby pobawić się ich emocjami. W końcu przez ostatnie lata, kiedy musiał siedzieć zamknięty w celi, mężczyźni nie próżnowali nabijając się z niego, natomiast teraz mając Arleen w swoich objęciach, swoją kartę przetargową; mógł się za ten czas odegrać. Był w stanie przewidzieć, że znajdzie się ten moment, w którym Earl wyjdzie z siebie i przeszkodzi mu w zabawie, jednak jego reakcja i tak wyprowadziła go z równowagi. Aż dziw, że jego demoniczna postać nie jest wystarczającą przestrogą dla strażników, aby tańczyć tak, jak Abadon im grał. Może w nocy powinien uświadomić im, że im bliżej będzie z ich uroczą panienką, tym większą będzie miał władzę w tym domu. Przy okazji może zmydlić im trochę oczy, jako że nie są w pełni świadomi czy rzeczywiście potrzebuje czyjejś zgody, zanim tą osobę pożre. Zapowiadała się naprawdę dobra gierka na emocjach tych patałachów. Aż na moment sytuacja zaczęła mu się naprawdę uśmiechać.
              — Przestań mieszać jej w głowie. Puszczaj ją, ty potworze! — usłyszał ze strony Earla, który zaczął zbliżać się w ich stronę, niszcząc przy tym tą piękną chwilę. Wzrok Abadona zaczął ciemnieć już w chwili, gdy był zwrócony w kierunku dziewczyny. Tym razem zareagował bez większej kontroli nad swoimi działaniami i szczerze powiedziawszy był przekonany, że to wina Davies. Jej ciepło i emocje go rozkojarzyły. Zwrócił się w kierunku Earla, łapiąc Arleen za dłoń, przy tym zasłaniając swoim ciałem.
              — Powinieneś być już świadomy, że słucham tylko jednych rozkazów i ty też powinieneś, zanim wedle własnego uznania połamię ci ręce — odparł, aby zaraz potem wydać z siebie gardłowe warknięcie. Earl zacisnął szczękę i pięści, nie przestając się do nich zbliżać. Gniew wstępnie kiełkujący się w Abadonie, zelżał, gdy Arleen mocniej ścisnęła jego palce. W tym samym momencie demon dojrzał coś w spojrzeniu strażnika, przez co warkot szybko zamienił się w śmiech. — Rozumiem. Już wszystko rozumiem — rzucił ze śmiechem, przez co Earl zatrzymał się na moment, marszcząc brwi.
              —  Co ty możesz rozumieć, demonie?!  — Mężczyzna niemal wypluł z siebie te słowa.
              —  Jesteś zazdrosny. Sam chciałbyś być tak blisko niej. Jesteś zazdrosny o więź jaką mamy i o to, że przez to, nigdy cię nie dostrzeże —  Słowa Abadona były czystym blefem, w końcu nie był zdolny do czytania w myślach innych. Aczkolwiek ile egzystował na ludzkim świecie, tym potrafił przypomnieć sobie podobnych sytuacji. Ludzkie pobudki były różne, ale z grubsza całkiem sobie samym podobne. A wzburzenie obudzone w Earlu po słowach demona dawało cień na prawdy, na całą sytuację. Gdy ten zaczął się wypierać, Abadon sam zaczął się do niego zbliżać, utrzymując kontakt wzrokowy. Przez to, że posilił się zeszłej nocy, był na tyle silny, aby nadesłać strażnikowi myśl o zaprzestaniu swoich czynności i wycofaniu się. Nie była to jednak myśl przewodnia, dlatego musiał się nieco bardziej wysilić, aby Earl opuścił gardę i cofnął się o krok.
              —  Na czym skończyliśmy? —  zapytał, odwracając się do Arleen, zapominając przy tym, że jego oczy w całości pochłonięte są czarną barwą. Przez krótką chwilę utrzymał kontakt wzrokowy i dopiero ze świadomością, że w tej samej chwili może ją przestraszyć, odwrócił głowę w przeciwnym kierunku, zasłaniając wzrok wolną ręką.  — Przepraszam, nie chciałem, żebyś to widziała. Zdenerwował mnie  — wyjaśnił, zaraz odsłaniając twarz, zostając już tym swoim pustym spojrzeniem, zimnych jasnoniebieskich oczu.
Spoiler:
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Minako88
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Without soul - Page 2 Empty Re: Without soul {24/10/21, 04:10 pm}

|Arleen Davies |

Nie wątpiłam w to, że chętnie by mnie bliżej poznał, może nawet bliżej niż miało to miejsce obecnie. Tym bardziej że dokładnie opisał, to jak się przy nim czułam. Serce biło niezwykle szybko, oddech był znacznie szybszy niż zazwyczaj, nawet moja niepewność w spojrzeniu nie umknęła jego uwadze. Zapomniał tylko o jednym szczególe. Lub sam tego nie wyczuł, że moja skóra paliła wręcz żywym ogniem w miejscu gdzie nasze ciała stykały się ze sobą. Mimo jego zapewnień, że to normalne i nie muszę się tego obawiać, to nie mogłam się z nim zgodzić. Reakcja mego ciała była tak zaskakująca, że nie umiałam tego ignorować. Jak to możliwe, że wystarczył tylko dotyk, a ja niemal chętnie godziłam się na to, by być z nim w objęciach? I to z demonem, do którego nie powinnam się zbliżać. Teraz i tak było już na to za późno, pokusa była zbyt silna. Mimo walki w mym umyśle, że prawdziwa ja nigdy by się na to nie zgodziła a tej drugiej by się zamknęła i pozwoliła na dalsze przekraczanie granic ciągle trwała. Nie było jasne, która z nich ostatecznie wygra. Sama mając mętlik w głowie tkwiłam w jego ramionach patrząc w jego niebieskie oczy. On sam wydawał się dobrze bawić mając mnie tuż obok siebie. Zadrżałam lekko czując jego oddech na skórze. Dodatkowy bodziec, by tylko mieszać mi w głowie. Robił to świadomie, bym mu szybciej uległa, nie byłam naiwna, miał świadomość tego jak na mnie działał. I perfidnie to wykorzystywał. Czy jednak byłam na niego zła z tego powodu? Odpowiedź na to była znacznie trudniejsza niż sądziłam. Bo z jednej strony pasowało mi to, że tak chętnie pomaga mi w poznawaniu własnych uczuć oraz świata, którego w ogóle nie znałam. Jednak z drugiej czułam też niepewność, bo nie umiałam przewidzieć jak daleko nas ten bliższy kontakt zaprowadzi. Jak bardzo mnie omota, przekona do dalszego kroku? Tyle niewiadomych a mój oddech na to tylko bardziej przyspieszył. Opór, który nadal wobec niego okazywałam wydawał się być tak niestabilny jak drzewo podczas wichury. Dlaczego nie mogłam go odepchnąć? Czemu moje dłonie same chciały mieć z nim kontakt? Czułam suchość w gardle, nie do końca świadomie przejechałam po wargach językiem. Dopiero teraz zauważając, że patrzył mi się na usta. Jak długo to robił, że tego nie zauważyłam? Jego myśli były wręcz przepełnione ciekawością, jak i satysfakcją. Ta ostatnia emocja nieco mnie zaskoczyła. Bo ciekawiło mnie czym ona była spowodowana. Odezwałam się, dopiero gdy nieco przywykłam do ich obecności. Co nadal stanowiło dla mnie nie lada wyzwanie. Kilka razy otwierałam usta, by móc wyrazić swoją opinię. Towarzyszący temu mętlik w głowie też nie był najlepszym doradcą od tych spraw.
    - Na tę chwilę nie potrafię ponieść się temu co czuję. Jest to dla mnie nadal zbyt skomplikowane. Zbyt szalone, niejasne. Mam mętlik w głowie pewnie i tak wyczuwasz ten chaos, który we mnie spowodowałeś. Już i tak przekraczamy granice, których nie powinniśmy przekraczać. Chyba na ten moment powinno nam to wystarczyć - mówiłam niepewnie uciekając wzrokiem gdzieś w bok. Jakbym sama przed sobą, próbowała ukryć, że tak jak on chcę czegoś więcej niż to objęcie. Tylko że najpierw wolałam wszystko sobie w głowie poukładać nim zacznę stąpać po tak grząskim gruncie. Wolałam później niczego nie żałować i podejmować decyzje, które nie będą wracały do mnie jak ten przysłowiowy bumerang. Przeklinałam tę niepewność w głosie, to nie tak miało zabrzmieć. Zrobił na mnie dobre wrażenie, że sam, bez mojej zgody, nie planował kolejnego posunięcia. Tym bardziej że z tego, co pamiętałam niektóre rzeczy mógł wykonać bez jawnej zgody drugiej osoby. Dobrze było czasem sobie przypomnieć tak istotne rzeczy, bywało to naprawdę przydatne.
    - Nie masz za co przepraszać. Rozumiem cię, bo sama też jestem jeszcze wielu rzeczy bardzo ciekawa. Może nawet bardziej ciekawska od ciebie - zaśmiałam się nieco zażenowana. Wiedziałam, że może mnie to zaprowadzić kiedyś do bram piekła. Liczyłam się z tym, a jednak nie bałam się tego.
Zignorowałam jego lekką prowokację złożoną z moich wczorajszych słów. Czy nie widział, że nadal byłam niepewna tego co się działo? To powinno mu wystarczyć, że w dalszym ciągu nie pojmowałam wielu rzeczy. Wiem, że powinnam, jednak dla naszej dwójki żyjącej w zamknięciu stanowiło to zupełnie coś nowego. Znaczy się coś nowego dla mnie, bo przecież Abadon nie raz doświadczał wcześniej w swoim życiu podobnych emocji. Ciekawiło mnie to, czy mój dotyk był inny od tamtych, jakie pamiętał. Przecież jedyną różnicą była łącząca nas więź. Czy ona miała na nas aż tak mocny wpływ? Nie odważyłam się jednak zadać tego pytania na głos.


   Nasza rozmowa trwała w najlepsze, dopóki Earl znów się nie odezwał, dlaczego to się znowu działo?? Nim zareagowałam Abadon złapał mnie mocniej za dłoń i osłonił przed Earlem. Nie wiedzieć czemu, ale czułam, się przy nim bezpieczna. Wiedziałam, że mnie nie skrzywdzi. Przynajmniej nie w tym momencie. Ich słowne potyczki nie były niczym nowym. Nie były do czasu, dopóki Abadon nie zaczął się śmiać patrząc się na strażnika, który nam przeszkodził. Patrzyłam na to zupełnie niczego nie pojmując. Abadon wyjawił wszystko co sam zauważył. Earl zrobił się czerwony na twarzy odwracając wzrok. By następnie rzucić demonowi zimne spojrzenie. Był też wściekły.
    - Bredzisz od rzeczy demonie. W twoich przypuszczeniach nie ma nawet ziarna prawdy. Arleen nie słuchaj go. To kłamstwo - powiedział, jednak zbyt gwałtownie się wszystkiemu próbował wyprzeć. Bym mogła dać temu wiarę. Nie kryłam zaskoczenia spojrzałam na Abadona w niemałym szoku.
    - Co? Jak to jest zazdrosny? Nic z tego nie rozumiem możesz to wyjaśnić? Skąd masz takie przypuszczenia? - spytałam demona nieźle tym zbita z tropu. Nie zauważyłam by Earl zachowywał się wobec mnie jakoś inaczej. Nie na tyle, by mieć jakieś przypuszczenia, że żywi do mnie jakieś uczucia.
    - Earl to prawda? Naprawdę liczyłeś na coś więcej między nami? Dobrze wiesz, że nie toleruję kłamstwa - upomniałam go nadal nie wierząc w to co się właśnie działo. Czyżby on naprawdę liczył na coś więcej? To chyba było więcej niż pewne, że miał na to zerowe szanse. Tym bardziej od kogoś takiego jak ja, osoby, które miała nikłe pojęcie o miłości czy nawet zauroczeniu. On jednak był tak wściekły na demona, że jawnie zignorował moje słowa.
    - Stul dziób demonie. Nie mieszaj się w coś co nie jest twoją sprawą. Zresztą skąd możesz wiedzieć. Skoro zwykle tylko bawisz niewinnymi ludźmi! - syknął. Tak rozjuszonego nigdy go nie widziałam.
- Earl, pogarszasz tylko swoją sytuację. Odpowiedz na moje pytanie. Czy czujesz do mnie coś więcej? A raczej czy liczyłeś na coś więcej? - spytałam go czując jak drży mi głos. Dodatkowo zarówno on, jak i demon rzucali sobie nieprzychylne (choć w przypadku Abadona też i rozbawione) spojrzenia.
    – Arleen to nie tak on chce nas ze sobą skłócić nie widzisz tego? - nadal próbował wymigać się od odpowiedzi. Chciał nawet podejść bliżej. Widząc moje spojrzenie zrozumiał, że nie ma wyjścia. Musiał powiedzieć prawdę.
Earl dopiero po dłuższej chwili i wypieraniu się tego, musiał wyznać co leżało mu na sercu.
    - A myślisz, że dlaczego tak chętnie cię chroniłem? Nie byłaś i nie jesteś mi obojętna. Miałaś dowiedzieć się tego w inny sposób. Tylko ten cholerny demon wszystko zepsuł - ostatnie słowa wycedził przez zaciśnięte zęby.
  - A co do tego, czyich rozkazów mam słuchać. To już nie jest twoją sprawą demonie. Robiłem i robię tylko to, co jest rolą każdego ze strażników. Czyli pilnowałem i będę pilnował bezpieczeństwa siostry pana tego domu - warknął, dobrze wiedząc, że i tak jest już na straconej pozycji. Skoro wiedziałam, to co ukrywał. A raczej był zmuszony wyznać to, co do mnie czuł i to przy wszystkich.

    Zamurowało mnie, przez chwilę nawet zapomniałam, jak się oddycha. Ta czerń oczu Abadona, jak i wyznanie Earla sprawiło, że z szoku zachwiałam się, nie mogąc stać prosto na drżących nogach. Gdyby nie to, że nadal mnie podtrzymywał demon, zapewne zaliczyłabym spotkanie z kamienną podłogą piwnicy. Jednak na tym to się nie skończyło, bo nadal trwała konfrontacja z Earlem.
    - Earl, nigdy nie dawałam ci żadnych nadziei, że będzie między nami coś więcej niż przyjaźń. A i ją nadszarpnąłeś, nie stosując się do wielu poleceń. Moja więź z Abadonem nie powinna cię obchodzić. To jest coś, czego ja sama jeszcze nie ogarniam. Choć nauczyłam się już ją powoli akceptować. Zostaw to w spokoju, to ciebie nie dotyczy - rzuciłam wprost, trochę chłodniej, niż planowałam. Abadon nadal mnie podtrzymywał, nadal jego tęczówki miały czarną barwę, co wzbudziło we mnie prawdziwy strach.
    - N-Nie patrz tak na mnie - wykrztusiłam, nie mogąc ukryć, jak bardzo mnie tym przeraził. I to do takiego stopnia, że prawie instynktownie wykonałam krok w tył. Ten mrok był czymś obcym, tak innym od tego, co znałam. Dopiero moja reakcja sprawiła, że uspokoił się na tyle, by jego oczy odzyskały niebieską lodową barwę. Odetchnęłam z ulgą, gdy tak się stało. Jego pytanie pozwoliło mi troszkę się rozluźnić, choć szok po wyzwaniu Earla nadal pozostał. Pozwoliłam sobie nawet na minimalny uśmiech, choć był on wymuszony.
    - Nie powinieneś za to przepraszać, to część twojej natury. To ja przepraszam, zareagowałam zbyt gwałtownie - mówiąc to, byłam z nim szczera. Choć tamten kolor był mroczny i wzbudzał strach, to przecież wiedziałam, że nie był aniołkiem, tylko demonem, takie były fakty.
    - Co do tego, na czym skończyliśmy. Mówiliśmy o przekraczaniu granic. O tym, że nie jestem jeszcze na niektóre ich przekraczanie gotowa. Nie twierdze jednak, że się to kiedyś nie zmieni. Na wszystko potrzeba tylko jednego… czasu - wyszeptałam.
Jednak czułam, że nadal mnie bardzo uważnie obserwuje. Jakby chciał coś zrobić, ale nie był pewny czy się na to zgodzę.
    - Mam wrażenie, że chcesz mnie o coś zapytać lub coś zrobić. Tylko niestety nie wiem co, by to miało być - patrzyłam prosto w jego oczy, przez co nadal znajdowałam się blisko niego. Było mi niezwykle gorąco, a skoro ja to tak odczuwałam, to on pewnie też się tak czuł. Przełknęłam nerwowo ślinę, nie wiedząc, co może mnie jeszcze spotkać. Moja relacja z Earlem nie będzie już taka sama. Współczułam mu, że musiał ulokować swoje uczucia w kimś takim jak ja. Byłam też zła na siebie, że niczego nie zauważyłam.
    - Naprawdę jestem tak kiepska w kwestii uczuć, że nie potrafiłam dostrzec tego, co ty odkryłeś w zaledwie parę tygodni, jeśli nie dni? - zapytałam Abadona, nie mogąc sobie z tym poradzić. Byłam tak zagubiona, że jedyne czego chciałam to zapomnieć o tym wszystkim, choć na parę chwil. Zapomnieć o strażnikach, piwnicy a przede wszystkim o brunecie, który teraz musiał przetrawić to, że dostał kosza od kogoś, kogo nie powinien kochać. Naprawdę jedyne czego chciałam w tym momencie to skupić całą swoją uwagę na demonie, zważywszy, że zostało mu już niewiele czasu poza celą. Co prawda na jutro planowałam coś większego, jednak nie musiał jeszcze o tym wiedzieć.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Without soul - Page 2 Empty Re: Without soul {28/11/21, 11:48 pm}

Without soul - Page 2 Abadon_reyes_1
             Chociaż obecny stan jego mocy pozostawiał wiele do życzenia, to wciąż z łatwością przenikał do ludzkiej świadomości, a przy tym na łamach wielu lat spędzonych wśród ludzi, nauczył się również odczytywać je z ich mimiki twarzy. Łapał się niegdyś na tym, że zdarzało mu się je studiować, a następnie odtwarzać na własnym przykładzie. Przypodobywał się ludziom, a sprawianie wrażenia, że są sobie podobni na płaszczyźnie psychicznej wywierało wrażenie, jakoby bliższych zrozumienia wzajemnych pobudek. I tylko przez pryzmat tego wyuczonego pozoru mógł działać, gdyż realnie nie był w stanie takich emocji odczuwać. Nie był ich nauczony. Uczucia, które sam wyrażał były w istocie tylko piękną etykietą na pustej puszkę; natomiast w moment w którym odczytywał je z czyjejś twarzy zawsze zamieszany był blef. Rzucając Earlowi wyzwanie wiedział, że mężczyzna sam wkroczy na minę, ponieważ nic nie działa tak na ludzi, jak słyszenie prawdy o sobie. Gdyby się mylił, Earl nie dałby się sprowokować. To proste.
             Zmęt. To coś co zdecydowanie kochał. Uwielbiał wręcz wprowadzać zamęt na skalę światową, jednakże w tym momencie nawet ten malutki, między ludźmi, z którymi miał do czynienia, dawał mu dużą frajdę. Earl nie sądził, że jego uczucia zostaną wyjawione w ten sposób i może miałby możliwość je ukryć, gdy nie był tak wrogo nastawiony do Abadona. Ani przez chwilę najwidoczniej nie przyszło mu przez myśl, że demon mógłby wykorzystać to przeciwko niemu. Ani na chwilę nie pomyślał, że może przeniknąć do jego podświadomości i odkryć tą jedną zagubioną emocje, która doprowadziła koniec końców do rozłamu między najwierniejszym ze strażników, a Arleen. Cieszyło go to niesamowicie, a przynajmniej do momentu, w którym nie spojrzeli sobie w oczy. To było dziwne… Inne. Zwykle mógł chełpić się swoim demonicznym obliczem, cieszyć się z paniki, która wzrastała w ludziach, jednak teraz?
             Przerażone spojrzenie Arleen rozbijało jego wnętrzności na miliony kawałków, ale nie chciał tego przyznać. Na świecie nie istniało nic, co mogłoby go równie bardzo wzruszyć, więc dlaczego ona? Zwykła, krucha ludzka istota, którą z łatwością mógłby zmieść z powierzchni ziemi. Zaśmiał się w duszy z paradoksu tej sytuacji. Dopiero, gdy jego oczy przybrały jasny odcień zbliżył się o krok, chcąc zachować wcześniejszą odległość, którą to Arleen zwiększyła cofając się. Nie wiedział czemu, ale może miał nadzieję, że dziewczyna dostrzegłaby w jego demonicznej formie jakieś piękno. W końcu uchowali ją na baśniach, a niekiedy i potwory z książek miały swój przekład na życie realne.
            — Mimo wszystko w przeciwieństwie do strażników nie byłaś przygotowana, aby ujrzeć moje prawdziwe oblicze  —  rzucił, wzruszając ramionami. Może i lepiej, że mieli już ten moment za sobą. Jako że w chwili gdy zdobędzie całkowitą kontrolę nad Arleen, mogliby się przez to cofnąć parę kroków w tył, o ile nie do samego początku. Nie był pewien czy wówczas miałby tyle cierpliwości. Był głodny, a apetyt rósł w miarę jedzenia.
              — Jestem zdania, że jeśli odpowiednio wzbudzę twoją ciekawość, te lody nie będą tak trudne do przełamania  —  dodał po słowach dziewczyny, uważanie jej się przyglądając. Była piękna, jej długie włosy, głębokie spojrzenie, jasna cera. Zapamiętywał każdy szczegół, choć w jego rozumie i sercu nie jawiła się jako istota. Chciał jej więcej, chciał jej dotknąć, chciał ją pożreć… A przy tym jeszcze bardziej chciał swoją duszę. Zastanawiało go czy w momencie, w którym pożre Arleen, czy jego dusza wróci? Istniało takie prawdopodobieństwo, jednak wciąż potrzebował jej zgody, aby móc przejść do działania. Nieraz trudno się opanować. Nim złapał jej dłoń, oczyścił swój umysł z nadmiaru myśli, obawiając się, że pochłonie z ciemnej świadomości jego największe pragnienie.
              — Jest wiele takich rzeczy, droga Arleen. Jednak jak sama powiedziałaś, na wiele z nich nie jestes gotowa. Dlatego poczekam, ile będzie trzeba  —  szepnął do jej ucha, pochylając się przy tym nieco. Gdy się odsunął ich twarze znalazły się naprawdę blisko.  — Blefowałem, nie miałem co do tego pewności, ale sam Earl wyświadczył nam przysługę  —  dodał, układając dłoń na jej policzku, aby chwile później znienacka musnąć jej usta własnymi. Trwało to zaledwie chwilę, moment pozbawiony był namiętności, mógł szczerze przypominać buziaka na dobranoc. Po tym Abadon odsunął się w stronę krat, więrzącej go od lat klatki. Chciał więcej, jednak dobrze pozostawić w Arleen niedosyt i tą samą chęć. Był pewien, że po samotnej nocy, będzie pragnąć jego bliskości równie mocno.
              — Będę na ciebie czekał.  —  Na jego twarzy widniał uśmiech. Czuł się nasycony, zwłaszcza że im bliżej jest z Arleen, tym bliżej jest swojej duszy. Aczkolwiek cieszyła go również wizja następnego posiłku, którym uraczy go Caim.
Minako88
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Minako88
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Without soul - Page 2 Empty Re: Without soul {19/12/21, 03:21 am}

|Arleen Davies |

  Przeczuwałam, że przyjaciel Adama może czuć do mnie coś więcej. Jednak właściwym określeniem tego wszystkiego było to, że  dawał  pewnego rodzaju sygnały, a ja je po prostu ignorowałam. Dobra nie ma co kłamać  byłam zwyczajnie ślepa na to co się działo wokół mnie. A raczej na tę relację, która dla Earla nie była tylko relacją przyjacielską. Mówiąc, tę okrutną dla niego prawdę w obecności demona wyraźnie go ośmieszyłam. Na pewno jego męska duma bardzo ucierpiała i teraz będzie musiał znosi c nie tylko docinki ze strony Abadona, ale też swoich współtowarzyszy z pracy. Nie czułam się  temu winna, sam był sobie winien, że ulokował uczucia w kimś tak nieodpowiednim jak ja. Mógł się liczyć z tym, że traktuję go jedynie jak przyjaciela. W obecnej chwili stracił nawet to miano w moich oczach. Teraz nie był kimś więcej niż tylko pracownikiem, ochroniarzem moim jak i tego domostwa. Mógł mieć nadzieję, że  o tym zapomnę, wyrzucę z pamięci, ale nie było  to możliwe.  Czułam się, nim rozczarowana jak jeszcze nigdy do tej pory. Wyraźnie dało się przewidzieć, że atmosfera będzie przez ten najbliższy czas niezwykle napięta. Adamowi się to nie spodoba.
Poza tym  teraz było coś znacznie ważniejszego  niż uczucia  pewnego mężczyzny, który nigdy nie zrealizuje swych marzeń.  A mianowicie Abadon, on teraz  powinien mieć całą moją uwagę dla siebie. I  o dziwo wobec niego czułam się już winna, że tego nie zrobiłam, a czas nie stał przecież  w miejscu. Jego mogłam przeprosić za te myśli skupione na kimś innym niż on. Aż miałam ochotę wyszeptać „przepraszam, nie mówmy o tym”  jednak z moich ust wyrwało się  tylko westchnienie ulgi, że tak spokojnie przyjął moje wyjaśnienia na to jak zareagowałam na jego demoniczny wygląd. Może nawet odczuwał pewnego rodzaju ulgę, że nie musi już tego przede mną ukrywać? Teraz gdy szok minął, czułam dziwny gorący dreszcz  na wspomnienie tych czarnych głębokich oczu. Póki  co nie byłam pewna czy bym się szybko do nich przyzwyczaiła, nawet jeśli wiem, że to część jego natury. Cześć demona, który miesza mi w sercu głowie oraz w życiu odkąd skończyłam te kilka lat. Uśmiechnęłam się do niego  tylko wymownie na jego słowa, gdy pochwycił moją dłoń w swoją.  Znowu to uczucie, które nam towarzyszyło,  pobudziło moje serce do szybszej pracy. Nie umiałam tego wyjaśnić. Jak on to robił, że tylko jednym gestem  tak zwykłym jak dotyk  wywoływał  we mnie aż takie emocje? Czy go pożądałam?  Nie to nie było to, raczej fascynował mnie, pociągał, intrygował.  To było bliższe prawdy.
    - To możliwe bym była tobą bardziej zaintrygowana? Jeśli tak to chętnie się o tym jutro przekonam. Udowodnij mi to jeśli zdołasz- rzuciłam mu lekkie wyzwanie.  By miał o czym do jutra myśleć. Był bardzo cierpliwy, niczego na mnie nie wymuszał, do momentu, w którym wyszeptał mi parę wyjaśnień wprost do ucha. Na tym jednak nie skończył, gdy tylko dłoń demona spoczęła na mym policzku,  poczułam jego usta na swoich. Trwało  to tylko kilka  sekund. I to wystarczyło, bym na moment zapomniała jak się oddycha. Czy on mnie… pocałował? Naprawdę to zrobił?  Trwało to dosłownie chwilkę.  A ja już  czułam jak palą mnie poliki. Powinnam być na niego zła, powinnam powiedzieć, że na za wiele sobie pozwala.  No właśnie powinnam, a zamiast tego spuściłam wzrok, zakrywając powstałe rumieńce dłońmi. Wrócił mi oddech i gorąco minęło po dłuższej chwili.
    - C-Czas się skończył, muszę cię już  niestety zamknąć- przyznałam, odprowadzając go do kraty i zamykając za nim  wrota jego celi. Chciałam stąd uciec, by nie czuł, ile emocji we mnie rozbudził. Zdecydowanie teraz potrzebowałam dojść do siebie oczyścić umysł. By jutro  spróbować o tym nie myśleć.
    - Dobranoc i do jutra Abadonie- pożegnałam go,  szybko opuszczając piwnicę. 
   

   Ledwo to zrobiłam, a puściłam się prawie biegiem do łazienki. Odkręciłam wodę, by przemyć twarz lodowym strumieniem. Spojrzałam w lustro, nadal miałam lekko zarumienioną twarz.  Schowałam ją  w dłonie.
    - Cholera co on ze mną robi? To nie jest normalne. Nie może być, by aż tak mnie on …- urwałam, w panice widząc, jak moje zielone tęczówki  wyrażają szok i niedowierzanie. Nadal przemywałam twarz lodowatą wodą.  Co i tak nie miało sensu, bo gdy odruchowo dotknęłam palcem warg, poczułam tę znajomą  elektryzującą aurę, która zawsze nam towarzyszyła. Jęknęłam  zła na siebie, że tak moje ciało wszystko odbierało. Miałam być silna, nieprzejednana.  Abadon miał mnie tylko uświadomić, jaki jest świat demonów. Zamiast tego  jego demoniczna  aura była czymś, czym intrygował mnie, zachęcał do większej bliskości.  Jego dotyk, słowa, to, że szanował mnie i nie robił tego, co mógł bez mojej zgody. Wyjątkiem był ten lekki pocałunek. Earl oberwałby za niego w twarz. To pewne, ale na demona nawet  przez chwilę o tym nie pomyślałam. By podnieść na niego rękę.  Czy się go bałam?  Trochę tak, ale  nie na tyle, by przestać być tuż obok. I to tak bardzo, że odliczałam wręcz godziny do ponownego spotkania.
     - Alice uszykuj mi kąpiel, zaraz przyjdę- poleciłam służącej. Natychmiast wykonała moje polecenie. Sama udałam się do sypialni, po koszulę nocną.  W gorącej wodzie odprężyłam się na tyle, by już nie myśleć  za dużo, o tym co działo się w piwnicy. Wykąpana odziana w nocny strój  usiadłam przy toaletce, zajmując się  rozczesywaniem splątanych włosów.  Gdy to robiłam, miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Odruchowo spojrzałam  w stronę okna. Jednak nikogo tam nie dostrzegłam. Uznając, że to wina zmęczenia  ponownie zajęłam się włosami. Gdy to uczucie obserwowania powróciło, znów zerknęłam w okno. Niepokój  się wzmógł. Nic, tam nie dostrzegając, uznając, że to, umysł płata mi figle dość  szybko zasnęłam.

 

   Rano  ubrałam się, zjadłam śniadanie i po kolejnych dwóch godzinach poszłam  do piwnicy. Dopiero tutaj wspomnienia  z wczoraj wróciły.  Stanęłam przy kracie z kluczem w ręku, uśmiechnęłam się lekko.
   - Wczoraj zdałeś mój test i przestrzegałeś wszystkich zasad. Wobec tego  mam dla ciebie miłą niespodziankę.  Poznasz lepiej dom, w którym byłeś  aż tyle czasu. Jesteś na to gotowy?- spytałam go, wywołując panikę i szok wśród ochroniarzy.
    - Niestety jutro wraca Adam, więc mam prośbę  nie zdradź mu, że byłeś już poza kratami. Chyba nie chcesz, by nas rozdzielono prawda?- wyszeptałam  do Abadona, gdy otwierałam kratę jego więzienia.  Miałam plan,  jak spędzę z nim ten czas, te parę godzin, które miał na wolności.  Demon przystał na moje warunki, jemu też nie byłoby na rękę, gdyby nie mógł mnie widywać.  Gdy tylko  wyszedł z celi, poprowadziłam go w stronę schodów.  Miał  w końcu  okazję przyjrzeć  się  wszystkiemu. Poprowadziłam nas do salonu, gdzie wesoło trzaskał ogień w kominku, stał stół, oraz krzesła  duże pianino, oraz  w futerale na półce skrzypce.  Instrument, do którego nie miałam  cierpliwości.  Obserwowałam  jego reakcję na to  wszystko, co go obecnie otaczało, tyle kolorów, ciepło, a nie chłód piwnicy.  Podeszłam  do niego, gdy uznałam, że  miał na to dość czasu. 
      - Umiesz grać na pianinie?  Może mi coś zagrasz jeśli potrafisz?  Chyba że wolisz inny  instrument?  Niestety mam jeszcze tylko skrzypce, na których  nadal nie umiem grać- wyznałam nieco tym zmieszana. Brawo Arleen teraz uzna cię za kompletne beztalencie. Czym jeszcze  się pogrążysz?  Nim zdążyłam ponownie się odezwać, wystraszył mnie krzyk służącej zapewne na widok demona. By nie stracić równowagi,  chwyciłam się w panice jego przedramienia.  Mimo że mogłam go już puścić,  nie zrobiłam tego. Serce biło mi jak szalone i nie chciało  zwolnić.  To elektryzujące uczucie powróciło. 
      – Zmieniając temat, to wiesz jak sprawić  bym była tobą jeszcze bardziej zaintrygowana?  Jestem ciekawa  co takiego wymyśliłeś-pytając go  nie kryłam zmieszania  w głosie. Kusiło  mnie, by znowu poczuć ten nikły pocałunek. Tylko czy to nie było zbyt szybko?  Przecież ledwo poznawaliśmy lepiej siebie nawzajem.  No i czy on też  o tym myślał? A może  to ja, a raczej moje ciało tak bardzo chcemy z nim jakiegokolwiek kontaktu?  Walka nie miała sensu  i tak  w tym momencie byłam na straconej pozycji.  Intrygował mnie swoim wyglądem, ale przede wszystkim charakterem.  Po którym można było  się spodziewać  dosłownie wszystkiego.  
     - Prawie zapomniałam, muszę ci o czymś powiedzieć.  Gdy wyszłam od ciebie, miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Na początku  myślałam, że to ty próbujesz  przełamać, nasze ograniczenia.  Ale teraz wiem,  że to nie mogłeś być ty. Nie wiem, co to było, ale czułam niepokój- przyznałam  demonowi. Spojrzałam  na niego, ciekawa jak to skomentuje.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Without soul - Page 2 Empty Re: Without soul {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach