Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
bimxbun jako elficki czarownik
Amazi jako elficki książę
bimxbun jako elficki czarownik
Amazi jako elficki książę
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zdębiał, kiedy to młodszy najpierw położył dłonie na jego ramionach, a potem jeszcze go objął. Nie spodziewał się takiego ruchu, a tym bardziej nie był przyzwyczajony do tego typu rzeczy. Już wiele wieków temu przestał mieć jakikolwiek kontakt fizyczny z innymi elfami. Odciął się od nich skutecznie i to, co stało się teraz było dla niego ogromnym zaskoczeniem. Ale jak to ktoś go dotyka?
Miał pustkę w głowie, a słowa Aradrisa dochodziły do niego jakby z powierzchni, podczas kiedy sam Sigrun znajdował się pod wodą. Mimo wszystko ostatecznie ich sens do niego dotarł, choć z opóźnieniem. Dopiero, gdy tamten odsunął się od niego, lekko się speszył. Nie przypuszczał, że coś takiego się wydarzy. Nie odpowiedział też nic elfowi, jeśli chodzi o jego małżonkę. Nie czuł takiej potrzeby, jedynie złość w nim narastała na myśl o tym, że właśnie pocieszał go syn tego, kto ją zabił. Oczywiście, miał świadomość tego, iż ten był niewinny, jednak… Był niezbędnym środkiem dla zemsty maga. Musiał go wykorzystać, by móc to zrobić.
Skinął jedynie głową na znak zrozumienia, kiedy drugi oznajmił, że nie zada mu już teraz więcej pytań. Wcześniej też uważnie wysłuchał, co interesuje drugiego. Były to przydatne dla niego informacje, być może dzięki temu łatwiej mu będzie dopasować trening dla młodszego. Jedynie trochę dziwnie czuł się ze świadomością, że teraz, wedle słów księcia, to on go interesuje.
Może lepiej by było, gdybym jednak próbował go do siebie zniechęcić? – pomyślał czarodziej. Nie chciał sprowadzić na siebie kłopotów, a takie zainteresowanie mogło do nich doprowadzić, bo drugi mógł zacząć coś podejrzewać.
- Gdybyś był człowiekiem, zabrakłoby Ci życia, żeby rozwijać wszystkie te pasje… Jesteś jednak elfem, a więc masz szansę być idealny we wszystkim – skomentował w końcu, nadzwyczaj delikatnym, spokojnym głosem. Odczekał chwilę, po czym stwierdził, że zbierze się i wyjdzie. Przypiął swój nóż do pasa.
- Wychodzę. Reszta dnia jest dla Ciebie, a jeśli będziesz chciał, to będziemy mogli jeszcze porozmawiać, kiedy wrócę. – Na sam koniec wypowiedzi uśmiechnął się jednym z kącików ust. Rozejrzał się jeszcze wokół, po czym wyszedł z chaty.
Początkowo nie wiedział, gdzie ma się kierować. Po swoim zwierzeniu czuł się niepewnie i nie miał pojęcia, co ze sobą zrobić. Przez jakiś czas po prostu chodził bez celu po lesie, doglądając, czy aby na pewno wszystko jest w porządku.
Minęły około dwie godziny, kiedy to postanowił skierować się nad rzekę, dokładniej w miejsce, gdzie znajdował się wodospad. Zawsze brał tam kąpiele. Do lasu i tak nikt nie przychodził, więc nie obawiał się, że ktoś go zobaczy. Teraz miał co prawda gościa, jednak nie przejmował się tym za bardzo. Kiedy znalazł się w upodobanym sobie miejscu, rozebrał się do naga i zanurzył się w czystej, źródlanej wodzie aż po pas. Nie zwlekając zbyt wiele, kiedy tylko przyzwyczaił się do niższej temperatury, zanurkował. Minęło jakieś pół minuty, nim po raz kolejny wypłynął na powierzchnię.
Czarne niczym noc, mokre włosy, teraz już rozpuszczone, okalały jego plecy, przylegając do nich i odbijając światło słoneczne. Podkreślały w ten sposób jego sylwetkę, uwypuklając przy tym wszystkie jego blizny, każdy detal, który dotyczył jego torsu. Odwracały uwagę od brzydoty jego ciała, ale też jednocześnie zwracały na nią uwagę.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Widział zakłopotanie w jakie wprowadził maga. Obawiał się przez to skarcenia, a jednak nic podobnego się nie wydarzyło. Elf stał w milczeniu, aż pozbierał myśli i wyraził swoje zdanie dotyczące zainteresowań Aradrisa.
Na twarzy młodszego elfa pojawił się łagodny uśmiech. Kiedy czarodziej oznajmił mu, że wychodzi jedynie skinął głową i odprowadził go spojrzeniem. Podobał mu się ten poranek. Wiele się dowiedział, a relacja między nimi nieco się ożywiła. Na pewno uporali się z murem, który z początku ich dzielił, a którego postawienia czuł się winny Aris. Zdecydowanie jego nastrój został poprawiony. Sam fakt przybycia w to miejsce nabrał więcej sensu niżeli samo dotrzymanie umowy. W jakimś stopniu książę cieszył się z wyrwania z pałacu. Choć żył już kilka wieków to nie znał nic poza zamkiem. Opuszczał go niezwykle rzadko. Królewskie dzieci zawsze trzymane są na uwięzi, w tak zwanej złotej klatce.
Spojrzenie elfa omiotło skromne wnętrze chaty. Podobało mu się tu, znacznie bardziej niż w pozłacanym salonie pałacowym. To miejsce miało swój urok, jakby miało własną duszę. Subtelny uśmiech zagościł na jego ustach. Przeszedł się po kuchni po czym wszedł na górę i wziął kilka rzeczy, miał ochotę spożytkować w aktywny sposób ten wolny dzień. Skoro Sigrun się gdzieś udał, czemu on miał siedzieć tu bezczynnie.
Nie miał konkretnego kierunku. Z początku po prostu spacerował po lesie coraz lepiej go poznając. Miał już swoje ulubione miejsca, w które lubił zaglądać. Las był piękny, zwłaszcza za dnia, kiedy to promienie słoneczne oblewały roślinność swoim blaskiem i ciepłem. Książe zdecydowanie wolał to od nocy, wysokie elfy czciły słońce, wierząc w jego boginie. Właśnie dlatego elf chciał w pełni wykorzystać ten dzień. Po długim spacerze naszła go ochota na lekkie orzeźwienie. Szum wodospadu znajdującego się w okolicy był niezwykle kuszący i Aradris nie był w stanie mu się oprzeć. Nie miał tu wygód porównywalnych do pałacowych, dlatego musiał dbać o swoją higienę w możliwy tu sposób. Rzeka mu nie przeszkadzała, mimo szlacheckiego wychowania cenił sobie prostotę i najzwyklejszą kąpiel w rzece. Zwłaszcza, że tutejszy wodospad był piękną i ciekawą atrakcją urozmaicającą kąpiele.
Po dotarciu na miejsce rozejrzał się pobieżnie, nie dostrzegając nikogo po prostu zrzucił z siebie ubrania zostawiając je na sporym kamieniu niedaleko brzegu. W tym miejscu nie musiał się krępować, miał pewność, że żadna osoba by tu nie dotarła. Mag pilnował swoich ziem i zapewne właśnie je patrolował. W końcu opuścił chatę z nożem, może udał się na jakieś polowanie? Aradris nie rozmyślał nad tym dłużej po prostu wszedł nago do wody by rozkoszować się jej orzeźwiającym chłodem. Szum spadającej wody odprężał, więc elf zbliżył się do wodospadu podpływając pod niego. Uwielbiał kiedy spadająca woda obmywała jego zmęczone barki. Przymknął na chwilę oczy, jednak kiedy je uchylił zobaczył niedaleko siebie ciemnowłosą sylwetkę. Oczy jego otworzyły się szerzej przez co woda je zalała, a w odruchu ucieczki elf jedynie pogorszył swoją sytuację i dał się wciągnąć pod wodę. Energicznie się wynurzył, jednak nie obyło się bez zakrztuszenia co zdecydowanie zdradziło jego obecność. Po odzyskaniu oddechu przemył dłonią twarz i odgarnął białe zmoczone włosy do tyłu. Nadal zaskoczone spojrzenie skierował na maga.
- Nie spodziewałem się ciebie tutaj, zwłaszcza o takiej porze…- stwierdził podpływając nieco bliżej elfa. Książę zdecydowanie bardziej był zaskoczony i zaabsorbowany spotkaniem niż okolicznościami. Nie krępowała go sytuacja w jakiej obaj się znaleźli.
- To ciekawe, że zechciałeś do mnie dołączyć…- dodał, święcie przekonany, że to mag wszedł do wody jako drugi. W końcu podczas przybycia książę nikogo nie zobaczył. Przynajmniej po tej stronie wodospadu, od której przybył.
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nie zauważył obecności młodszego, kiedy ten wszedł do wody. Zbyt zajęty był wsłuchiwaniem się w szum wodospadu, który był tuż za jego plecami. Położył się na wodzie, oddając odpoczynkowi i spokojowi, jakie zapewniała mu natura. Wstał dopiero, kiedy dźwięk spadającej wody zakłócił mu inny odgłos – krztuszenie się drugiego elfa. Podniósł się i z powrotem pozwolił rzece obmywać go od pasa w dół. Odczekał, aż Aradris do niego podpłynie, a słysząc jego słowa wywrócił oczami.
- A co? Myślałeś, że ujrzysz mnie o zmierzchu? – zapytał nieco zaczepliwie. Nie miał jednak nic złego na myśli. Po prostu nieco się obruszył, ponieważ ktoś, w tym przypadku książę, zakłócał mu jego spokój, a on tego strasznie nie lubił. Nic jednak nie mógł na to poradzić. Aradris miał takie samo prawo tu przebywać, jak on, skoro był jego gościem, a przez to również mieszkańcem tego lasu.
- Nie przypominam sobie, bym do kogokolwiek dołączał... – mruknął. Uważał, że to blondyn dołączył do niego. Nie widział go tu wcześniej, a więc musiał być pierwszy. Odpłynął minimalnie od młodszego, by odrobinę zwiększyć między nimi dystans, ale też tak, by wciąż mogli swobodnie rozmawiać. Zanurzył się w wodzie niemalże po samą szyję. Nie chciał potem słuchać niewygodnych pytań na temat jego blizn, a w ten sposób być może młodszy jeszcze nie zdążył ich zauważyć. Obawiał się, że jeśli teraz biało oki zacznie pytać, to wygada mu się, że to wszystko wina jego ojca. Zarówno blizny, śmierć jego żony, jak i to, co teraz robi.
Rozejrzał się wokół. Choć teraz zniżył się o zaledwie parę centymetrów, świat z tej perspektywy wyglądał zupełnie inaczej. Zwierzęta na co dzień funkcjonowały z tego poziomu. Co by było gdyby był jednym z nich? Na przykład takim wilkiem czy lisem? A może krukiem i wtedy by oglądał świat jeszcze w inny sposób? Tylko gdzie by go to zaprowadziło? Czy zwiedziłby pół świata albo nawet i cały? Jak to jest w ogóle być zwierzęciem? Zapewne rozumie się wiele rzeczy, ale czy wszystko? Jak duży wpływ wywiera na nie magia?
Potrząsnął głową, nie chcąc zagłębiać się jeszcze bardziej w takie myśli, bo straciłby na to cały dzień.
- Długo już tu jesteś? – zapytał jakby od niechcenia, a wynikało to tylko dlatego, że jeszcze wciąż odrywał się od swoich myśli. Takie zagubienia we własnym umyśle były dla niego coraz częstsze, im starszy był, im więcej mocy posiadał. Chyba jego życie było już zbyt długie, by mógł się zapadać w trwające godzinami tyrady myśli na różne, ważne bądź mniej, dla niego tematy.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nieplanowane spotkanie zaskoczyło oba elfy. Jednak żaden z nich nie okazał tego na tyle, by opuścić rzekę. Czarownik na nowo zwiększył dystans między nimi, co tylko rozbawiło księcia, jednak ten nie zareagował na to inaczej niż samym uśmiechem.
- Szczerze, to właśnie taka pora mi do ciebie pasuję, nie spodziewałbym się zastać cię przy kąpielach wodno-słonecznych…- stwierdził nie odrywając spojrzenia od elfa. Bawiło go, jak ten zanurzył się po szyję. Aradris nie należał do wstydliwych osób, dlatego od razu wyłapywał tego przejawy. Sam stał jak stał nie przejmując się odsłoniętym torsem. W końcu elfy o ich sylwetkach nie miały czego się wstydzić. Książę zanurzył się dopiero po chwili zwyczajnie chcąc ruszyć ciałem i skorzystać z chłodu wody.
- Niczego ci nie zarzucam, jednak również nikogo nie widziałem wchodząc do wody…- oznajmił nie dając za wygraną. Nie miał pojęcia jak to było, jednak w jakiś sposób bawiła go ta sytuacja. Uchylił usta, by coś jeszcze dodać, wtedy jednak dostrzegł zamyślona minę czarodzieja, ten całkiem pogrążył się w swoich myślach, było widać to po spojrzeniu nie skupionym na niczym konkretnym. Delikatny uśmiech pojawił się pod nosem Aradrisa, miał chwilę, by uważniej przyjrzeć się Sigrunowi. Jego czarne długie włosy zakrywały prawie jego całą sylwetkę, w interesujący sposób dryfowały wokół ciała, kiedy to było zanurzone. Białe tęczówki dostrzegły kilka nieprawidłowości na skórze, jednak kiedy elf tak się chował nie mógł dokładnie stwierdzić czym było to co widział, jakimś malunkiem? Może znamieniem albo blizną. Osobiście stawiałby na to ostatnie, elf zwłaszcza tak wiekowy jak mag musiał nosić ślady swych doświadczeń na ciele. W końcu nawet Aradris miał ich kilka. Blizny były częścią długowieczności. Jednak mimo, że pytanie było po stronie księcia, ten nie zadał go. Była w nim ciekawość, jednak miał świadomość, że pewnych spraw się nie porusza, a to jak Sigrun próbował ukryć swą sylwetkę świadczyło o jego niepewności. Może sam nie był pogodzony z wydarzeniem, które go okaleczyło. Książe nie chciał więc poruszać takich tematów. Jego własne blizny głównie znajdowały się na ramionach i plecach, były to typowe cięcia, jedyną wyróżniającą się był niewielki ślad po oparzeniu na udzie. Jednak woda dobrze skrywała ich ciała.
- Jakąś chwilę, kręciłem się przy wodospadzie, dlatego mogłeś mnie przeoczyć - odpowiedział jakby z automatu na pytanie.
- Choć nie ukrywam, że czuje się tym faktem dotknięty. Wiekami pracowałem na taką sylwetkę, a zostało to tak zignorowane. To boli Sigrunie..- zaśmiał się, w tej sytuacji nie zostało mu nic innego jak trochę pożartować. Szeroki rozbawiony uśmiech gościł na jego twarzy. Nie chciał już krępować maga dlatego pływał na odpowiednim dystansie, by ten mógł czuć się choć trochę pewniej. Nie chciał naruszać jego prywatności, choć nie miał również zamiaru wychodzić z wody.
- Często tu przychodzisz? Miejsce wygląda na przyjemne zwłaszcza podczas upalnych dni – zapytał swobodnie wynurzając jedynie głowę i ramiona z nad poziomu wody.
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- No widzisz, a jednak czasem zdarza mi się wypełznąć z mojej nory... – odparł przyciszonym tonem. Chwilę potem zmienił wyraz swojej twarzy i zaśmiał się cicho. On również żartował sobie do Aradrisa. Nie zawsze, ale zdarzało mu się to. Miał tego dnia wyjątkowo dobry humor, co też po części było zasługą drugiego elfa. Niezbyt często się to zdarzało, więc tym bardziej dzień ten zaliczyć można było do wyjątkowych.
- No to było wchodzić od razu, jak ja… Przynajmniej teraz nie byłoby tej „kłótni”. – Wytknął język w kierunku młodszego. Przez to, że humor mu dziś dopisywał, stał się też nieco dziecinny, co wyjątkowo nie przystawało tak staremu elfowi jak on. Zapomniał już dawno, jak to jest być szczęśliwym, przez co teraz korzystał z okazji, jak tylko mógł. Co się mogło wydarzyć? Gdyby coś miało nadejść, to by o tym wiedział jeszcze z wyprzedzeniem. Dodatkowo kontynuował on tę małą przepychankę słowną o to, kto pierwszy był przy wodospadzie, co normalnie uznałby za stratę czasu i uciął to w pierwszym możliwym momencie.
- Teraz… Przychodzę tu raczej rzadko. Właściwie tylko po to, by zażyć kąpieli, tudzież po prostu odpocząć. Kiedyś potrafiłem spędzać tutaj całe dnie i nigdy się nie nudziłem. Poza tym masz rację, wodospad jest świetnym miejscem na upalne dni. Woda tej rzeki przyjemnie ochładza cały organizm. – Spojrzał na niego kącikiem oka. Być może często wyglądał na znudzonego, ale słuchał młodszego z uwagą i zaciekawieniem.
- Dawno znalazłeś to miejsce? – Znów spojrzał na niego, leniwie unosząc powieki. Nie zastanawiał się nad tym jakoś bardzo, zadał pytanie głównie po to, by móc podtrzymać rozmowę. Z drugiej strony faktycznie mogło to być ciekawym tematem, bo jeśli młodszy przebywał tu codziennie od dwóch tygodni, to musieli się nieźle mijać. Mag nie przebywał tu jakoś często, ale na chwilę po kilka razy w tygodniu wpadał. Właściwie to by było aż dziwne, gdyby się mijali tak wiele razy, ale nie niemożliwe.
Odchylił głowę w tył i przymknął powieki. To, że raczej przyzwyczajony był do mroku i wolał noc oraz pochmurne dni nie znaczyło, że przyjemności nie sprawiało mu delikatne łapanie promieni słonecznych. Była to jedna z niewielu chwil, kiedy mógł się zrelaksować, odpuścić, zapomnieć o całym świecie.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nie spodziewał się, że takie przypadkowe spotkanie w takim miejscu może być dla nich okazją do żartów. Książę śmiało mógł stwierdzić, że towarzystwo maga w pełni przestało go przerażać, dostrzegł w nim osobę, kogoś całkowicie innego niż ten, o którym słuchał w przekazach ustnych i pisemnych. Sigrun nie był potworem, był po prostu elfem o potężnych zdolnościach, nad którymi sam pracował jak się okazało. Wysoki elf nie pojmował czemu taka osoba została tak zdemonizowana? Oni jako naród powinni podziwiać takie osoby jak Sigrun. Był dobrym przykładem ciężkiej pracy. Co więc było tu nie tak? Nacje zamiast być dumne z tak potężnego pobratymca zwyczajnie go odepchnęły. Młodszemu nie mieściło się to w głowie, zwłaszcza teraz kiedy patrzył na jego uśmiech i słuchał cichego śmiechu. Dobrze się czuł w jego towarzystwie, wręcz za dobrze.
- Nie opuściłeś jej, po prostu to miejsce jest jej częścią…- stwierdził na podstawie swoich obserwacji. Mag na pierwszy rzut oka czuł się tu dobrze, na tyle, że nawet przeoczył obecność młodszego elfa. Musiał więc darzyć to miejsce szczególnymi względami. Aris ciekaw był ile jeszcze ostoi w okolicy miał mag. Miejsca te zdecydowanie musiały być piękne, miłe dla oka i duszy.
Wszystkie rozmyślania Aradrisa zostały odpędzone w momencie gdy ujrzał wystawiony w swoją stronę język czarownika. Po prostu go to zszokowało, jednak na którą chwilę po której szczerze się roześmiał. Sigrun za pewne nie był świadom, że zmniejszał dystans jaki ich dzielił, przez który z początku książę czuł się niezręcznie. Wszystko to ulegało drastycznym zmianom. Ten dzień i jego przebieg miał ogromne znaczenie w przeistoczeniu ich relacji.
- Czy sugerujesz, że mam zaprezentować ci swoje ponowne wejście? Czy zdajesz sobie sprawę, że się mnie nie podpuszcza? - zaśmiał się szczerze, po czym wysłuchał wypowiedzi maga odnośnie zadanego przez siebie pytania. Skinął jedynie głową w odpowiedzi. Faktycznie miejsce to idealnie nadawało się na taki dzień jak ten.
- Jakiś tydzień temu znudziły mi się kąpiele w miskach i bali. Od tamtej pory przychodzę tu codziennie. Mniej więcej o tej porze co dziś - odparł zanurzając się po szyję i przymykając oczy, woda była przyjemna. Pozwalał delikatnemu nurtowi obmywać i kołysać swoim ciałem.
- A co żałujesz, że wcześniej na mnie nie wpadłeś? - dodał żartobliwie. Podobały mu się wspólne żarty z elfem, dlatego zadziorny nastrój żartownisia się go dobrze trzymał. Uchylił powieki by spojrzeć na Sigruna i jego minę. Jego twarz zwykle wyrażała proste emocje, nie zdradzał zbyt wiele, nawet kiedy go słuchał wyglądał raczej na znudzonego i obojętnego, a jednak wyłapywał wszystko i od razu dopytywał bądź komentował, właśnie dlatego Aradris się nie zrażał, bo wiedział, że taki już po prostu musi być mag.
Bezwiednie jego wzrok skoncentrował się na dryfujących na wodzie czarnych długich kosmykach należących do maga. Nurt kołysał nimi w fascynujący sposób, książę porównałby to do hipnozy, bo nie potrafił oderwać od nich spojrzenia. Niewiarygodnie ciekawił go taki kolor włosów, tak głęboka czerń, oplatająca i zasłaniająca ciało elfa była dodatkowo intrygująca.
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Gdyby mógł, to by przewrócił się teraz do innej pozycji, jednak bardzo nie lubił mieć wody w nosie czy oczach zbyt często. Przez to też nie miał zamiaru już tego dnia nurkować nawet na chwilę. Był wygodnicki na tyle, na ile pozwalały mu warunki lasu.
- Czy ja wiem, czy jej częścią… Owszem, cały las traktuję jak swój dom, nie uważam jednak, by wszystko tutaj stanowiło elementy mojej nory – głośno myślał, co jednocześnie stanowiło odpowiedź na stwierdzenie młodszego. Chociaż może z drugiej strony Aradris miał rację? Może ta rzeka wraz z wodospadem również stanowiły jego norę? Pokręcił głową na boki. Czy to już ten czas, kiedy inni z obserwacji jego osoby zaczynają lepiej go znać, niż on sam zna siebie? Było to bardzo możliwe. W tym momencie zaczęło się w nim budzić uczucie zagubienia. Wiedział, że zatracił siebie wraz z pojawieniem się pragnienia zemsty, ale z drugiej strony wciąż pozostawały w nim jego stare nawyki. Aż tak przywiązał się do tego miejsca?
Ach… Znowu się zamyślił zamiast rozmawiać z drugim elfem. Stary już jestem... – pomyślał.
- A może robię to specjalnie, by móc popatrzeć sobie na ładnego pana? – zapytał zadziornie. W tym momencie faktycznie zaczął go podpuszczać. Był ciekawy ile książę jest w stanie zrobić, unosząc się dumą. Słysząc odpowiedź na swoje pytanie z ust wysokiego elfa znów się na chwilę zamyślił. Szybko jednak wpadł na pewien pomysł.
- Hm… Jak trochę potrenujesz i nauczysz się pewnej rzeczy, to pokażę Ci coś… Pewne miejsce w lesie – uśmiechnął się. Uważał, że będzie to idealna nagroda dla młodszego, skoro tak bardzo lubił kąpiele. Nie było to nic złego, a jedynie mała przyjemnostka, która mogła się młodszemu spodobać. Aż sam się ucieszył, że wpadł na taki pomysł. Odnosił wrażenie, że nagradzana nauka będzie tylko lepsza. W końcu coś powinno szybciej wchodzić uczniowi wtedy do głowy. Czysto teoretycznie przynajmniej, bo nie wiedział, jak pod tym względem zachowuje się Aradris.
- Oczywiście, że tak, och książę, zobaczyć Ciebie w kąpieli to niesamowity zaszczyt dla mnie i moich oczu! – mówił wysokim tonem, specjalnie zniekształcając swój głos. Była to kolejna zagrywka z jego strony. Próbował brzmieć jak jedna ze służących na dworze, którą niegdyś poznał, wiele setek lat temu. Chwaliła swojego pana za każdym razem, niezależnie od tego, co zrobił. Możliwe, że łączyło ich coś więcej, jednak nie chciał tego wiedzieć. Chyba nie zjadłby wtedy niczego przez dobry rok.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Skoro tak mówisz…- odparł z subtelnym uśmiechem po wyjaśnieniu Sigruna. Jeśli ten nie uważał tego miejsca za tak osobistego Aradris nie miał co z tym dyskutować. Skinął jedynie głową w geście przyjęcia nowej informacji i skupił się na dalszej kąpieli. Jego ciało było już czyste, jednak rozmowa z magiem była na tyle interesująca, że przedłużał swój pobyt w rzece.
Jego brew lekko uniosła się ku górze kiedy usłyszał odpowiedź starszego. Elf nie dość, że pociągnął żart dalej to wręcz go przejął. Coraz bardziej szturchając ksiecia. Ten domyślał się, że wszystko to było niczym więcej jak żartami, jednak kierunek jaki obrali w tym przekomarzaniu był dość intrygujący. Czy on naprawdę chciał go w ten sposób prowokować? Był na pewno świadom swoich słów, był również świadom orientacji Aradrisa, a mimo to obrał taki kierunek. Wysoki elf w naturze miał zawzięcie i wycofanie się z nawet czegoś tak błahego uznałby za tchórzostwo. Chciał więc brnąć w to dalej.
- A więc wystarczy, że spojrzysz we własne odbicie…- odparł z zadziornym czarującym uśmieszkiem podpływając nieco bliżej elfa. Nie krępował się skomplementować maga, mimo swojego wieku nadal był przystojnym elfem.
Ich temat na chwilę się zmienił, a propozycja Sigruna zaskoczyła Arisa. Nie przywykł do nagród za naukę. Nauka była dla niego czystym obowiązkiem, który miał wypełniać. A ta, którą mógł pobierać u Sigruna sama w sobie była nagrodą. Dlaczego więc czarownik tyle mu oferował?
- Nauka u ciebie sama w sobie będzie dla mnie nagrodą… nie musisz więc… - zmieszał się odrobinę, takie gesty nie zbyt często go spotykały.
- Jednak z chęcią zobaczę miejsce, o którym mówisz, kiedy wyznaczysz na to czas…- dodał, a na jego twarzy pojawił się łagodny uśmiech. Książę nie rozumiał skąd brała się ta cała życzliwość w magu wobec niego, jednak doceniał ją i był za to wdzięczny. Dzięki temu nie czuł się w tym miejscu jak intruz. Przynajmniej już nie. W głębi coraz częściej dochodził do wniosków, że dobrze uczynił opuszczając pałac. Jego ojciec choć lata temu uczynił mu ogromną krzywdę, w chwili obecnej książę patrzył na to niczym na przysługę. Ojciec nawet nie wiedział, że jedynie mu w ten sposób pomógł. Opuszczenie zamku w obecnej chwili wydawało się dobrą decyzją.
Wszelkie rozmyślania Aradrisa zostały przerwane kolejnymi słowami elfa. To w jaki sposób mag zniekształcił swój głos dość drastycznie wyrwało księcia ze swoich myśli. A treść wypowiedzi rozpoczęła kolejna falę żartów i podpuszczań. Młodszy szybko podłapał rodzaj żartu. Wielokrotnie słyszał podobne słowa od podlizujących mu się na dworze elfów. Czy była to służba czy szlachta, chwalony był przez nich za każdą głupotę. Z początku mina Arisa wyrażała zażenowanie, jednak nie zamierzał czuć się zawstydzony taką odpowiedzi i musiał wejść w kontratak. Dlatego jeszcze bardziej zlikwidował odległość jaka ich dzieliła, a zatrzymując się tuż przez czarownikiem wynurzył się nieco z wody. Odsłonił swój tors i patrząc z góry na Sigruna uśmiechnął się zadziornie.
- Nic straconego, przez najbliższy czas me ciało będzie jedynie do twojej dyspozycji, twoje oczy jeszcze zdążą się napatrzeć…- rzekł czarująco i łobuzersko wpatrując się z zielone tęczówki elfa. Nie dał jednak rady zachować dłużej powagi i by nie roześmiać się po prostu odsunął się, zanurzając na nowo swoje ciało w chłodnej wodzie rzeki.
- Me książęce oczy również z chęcią by popatrzyły na przystojna sylwetkę swego pana…- dodał jeszcze zadziorniej. Sam nie wiedział czy były to żarty, czy może niewinny flirt. Jednak bez względu na wydźwięk podobała mu się ta słowna przepychanka. Obaj się zaczepiali i podpuszczali, co było naprawdę intrygującą odmianą dla księcia. Trafił na kogoś równego sobie, a może i lepszego, w chwili obecnej to on był niżej w hierarchii co nawet mu nie przeszkadzało. Na dworze wszyscy wokół niego skakali tutaj było całkiem inaczej. A to była dla niego zupełna nowość.
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Sigrun puścił mimo uszu przytaknięcie księcia na jego słowa. Na następne zaczepki słowne odpowiadał kolejnymi, na równym poziomie jak poprzednie. Doskonale się bawił w towarzystwie młodszego i kiedy patrzyło się na nich z perspektywy osoby trzeciej, można było uznać, iż Sig czuje się młodszy w towarzystwie Aradrisa. To zupełnie tak, jak kiedy właściciel ma starego psa i postanawia zaopiekować się jeszcze szczeniakiem, który ożywia zdecydowanie tego, który miejsce w ich domu ma już od dawna. Co było dla czarnowłosego dziwne to to, że tak szybko złapał z młodszym więź i ich relacja miała szybkie tempo, a przez to nabierała coraz więcej barw. Zbliżali się do siebie. Czarownik chciał trzymać dystans, dopełnić zemsty, a nie nawiązywać z nim bliską relację. To mogło zniweczyć jego plan. Później jednak uczył młodszego cierpliwie i wytrwale. Kiedy widział, że tamten jest już zmęczony, odpuszczał i dawał mu odpocząć. Po pamiętnej kąpieli w rzecze zabrał się za magię żywiołów, a dokładniej wody, jednak z zadatkiem ognia i powietrza. Sam żywioł wody był jednym z łatwiejszych do opanowania, a to też z nim związana była nagroda dla młodszego, o której niegdyś pomyślał. Na razie oczywiście uczył go tych łatwiejszych rzeczy. Magia potrzebowała wiele zrozumienia, co nie raz potężnym magom zajmowało lata. Nie było co się śpieszyć.
- Skup się i wyciągnij rękę przed siebie… Środkiem dłoni do ziemi. Wyobraź sobie, że formujesz delikatną kulę z kropel wody, które znajdują się wokół Ciebie… Na trawie po porannej rosie, w powietrza, które jest dość wilgotne, z liści drzew… Wyobraź sobie kobietę, matkę naturę, piękną i delikatną, która pomaga Ci zbierać cząsteczki wody... – Szeptał do ucha Aradrisa na jednym z treningów, stojąc tuż za nim. Czasem poprawiał jego dłoń, by układała się tak jak powinna – idealnie. Zależało mu na tym, by przekazać wysokiemu elfowi wiedzę w możliwie jak najbardziej przystępny sposób, ale też chciał zrobić z niego potężnego maga. Być może czarownika na miarę jego samego. Przez to wszystko musiało być perfekcyjnie dopięte na ostatni guzik.
Wiatr delikatnie poruszał koronami drzew, ale… Nie tylko nimi. Subtelnie rozwiewał też blond, praktycznie białe, włosy drugiego elfa, sprawiając, że zielono oki czuł ich słodki, aczkolwiek męski zapach. Dodatkowo lekko zaczepiały o jego nos, sprawiając tym samym, iż odczuwał lekkie łaskotanie na jego czubku. Odsunął się o krok, minimalnie speszony zaistniałą sytuacją. Podobał mu się ten zapach. Był taki… Inny wśród wszystkich leśnych, sosnowych szyszek, kwiatów, słońca. Żałował, że pozwolił sobie stanąć tak blisko Aradrisa. Nie chciał przekraczać jego przestrzeni osobistej, chociaż obaj, nawet w żartach, często to robili. Miał też nadzieję, że ten nie zwrócił uwagi na tę drobną sytuację.
Odchrząknął cicho.
- Dobrze Ci idzie, Aradrisie – pochwalił go, zwracając się do niego pełnym imieniem. Nie robił tego zbyt często, ale ostatnio wchodziło mu to w nawyk. Przyglądał się jego pracy. Stali nad tym tematem od paru dni i widać było coraz większe postępy w młodszym. – Teraz spróbuj sobie wyobrazić jak kula wody zamienia się w kulę ognia – poinstruował spokojnym tonem. To było już o wiele trudniejsze, jednak mag wierzył, że drugi elf na tym etapie już sobie z tym poradzi.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że w lesie było zdecydowanie za cicho, o czym Sigrun spostrzegł się zbyt późno. Ledwie zdążył zamrugać, a oszczep przeleciał tuż obok niego, drażniąc jego ramię. Wbił się dokładnie w miejsce w ziemi, gdzie przed chwilą stał książę, którego na szczęście zdążył odepchnąć.
- Ukryj się w domu, już! – pogonił księcia. Bał się, że coś mu się stanie. Nie mógł pozwolić sobie na stratę takiego skarbu.
Zaraz za oszczepem wyleciały… elfy. Czy też raczej pozostałości po nich. Umarli przywróceni do życia, ciała niemające już duszy. Marionetki sterowane przez innego maga, równie potężnego. Dlatego go nie wyczuł… Zdołał się ukryć wśród wszystkich nitek, które Sigrun zdołał rozpuścić po lesie.
Krew Sigruna skapnęła z rany prosto na ziemię. Czarnowłosy postanowił ją wykorzystać. Wyciągnął dłoń nad miejscem, w którym upadła i poruszając palcami, wytworzył z niej sztylet zdolny by zabić każdego, kto się do niego zbliży.
Szybko przeliczył wrogów, których doliczył się równo dziesięciu, jednak nigdzie nie mógł zlokalizować głównego źródła zagrożenia, którym był mag, jaki stał za ich sznurkami. Oddał się w wir walki, próbując nie pozwolić, by coś złego przejęło jego ukochany las i sprawiło krzywdę jego nowemu, jedynemu przez wieki uczniowi.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Od pamiętnej kąpieli minęło już wiele dni, a może i tygodni. Książę dość szybko gubił się w ich odliczaniu. Gdyż te nie wiele się od siebie różniły. Dla elfów czas liczony był w latach, dlatego nie przywykł on do liczenia pojedynczych dni. Jednak gdyby miał strzelać, czas ten określiłby na dwa miesiące. Dwa miesiące ciężkiej pracy. Sigrun był słowny i od razu następnego dnia zabrał go na pierwszy trening, tak samo było z dniem kolejnym i jeszcze następnym. Nie odpuszczał mu, z czego sam Aradris się cieszył.
Mag poświęcał mu mnóstwo swojego czasu, dzielił się z nim ogromem swej wiedzy co było dla księcia bezcennym doświadczeniem. Z wdzięcznością doceniał wszystko co otrzymywał, a na treningach starał się ze wszystkich sił. Choć z początku nie szło mu zbyt wybitnie. Miał spore problemy z opanowaniem podstaw, jednak kiedy przez nie przebrnął wszystko jakby zrobiło się łatwiejsze. Rozumiał znacznie więcej z podpowiedzi czarownika. A tych wysłuchiwał w skupieniu i z pełną uwagą. Zwłaszcza gdy elf stawał tuż za nim. Może nie powinien jednak lubił te bliskość, skoncentrowany szept i towarzyszący mu ciepły oddech, który owiewał płatek szpiczastego ucha. Z jakiegoś powodu oczekiwał tych krótkich chwil. Choć nawet przed sobą się do tego nie przyznawał.
Kątem oka spojrzał na odsuwającego się od niego maga. Nie zareagował jednak na to, skupiony był na swoim zadaniu. Uformowanie kuli wody z otaczających go kropel wody nie było niczym prostym. Nie dla ksiecia, który miał problem nawet z ruszeniem powietrza co dopiero pobraniu z niej wilgoci. Po dłuższej chwili i ogromnym wysiłku udało mu się wypełnić polecenie. Dla Sigruna jednak nie był to koniec lekcji. Dodał nowy cel, a Aradris słysząc go mało nie rozproszył kuli wodnej. Jak miał wodę przeistoczyć w ogień? To była już wyższa technika. Owszem Sigrun pokazał mu wcześniej inicjację ognia, książę nawet wzniecał go już samodzielnie. Jednak przejście z jednego żywiołu na drugi wydało mu się czymś nieosiągalnym. Przełknął nerwowo ślinę i w pełnym skupieniu chciał podjąć tę próbę. Nie chciał zawieść swego mentora. Wtedy jednak wszystko zostało przerwane.
Kula wody została rozproszona i w formie licznym kropel spadła na ziemię. To samo stało się z ciałem księcia, który został pchnięty w bok. Upadł, a tuż po tym spojrzenie swe utkwił w magu. Dopiero teraz był w stanie dostrzec wbity oszczep w miejsce gdzie przed chwilą sam stał. Oczy szybko przeniosły się na Sigruna, a widząc cieknącą po jego ramieniu krew, książę nawet nie był w stanie skupić się na wypowiedzianych przez niego słowach.
Aradris nie miał pojęcia skąd tak silny gniew pojawiał się w jego wnętrzu. Nie był w końcu zły na to, że ktoś targnął się na jego życie. Jako syn króla był do tego przyzwyczajony. Jednak widok krwi maga coś w nim ruszał. Coś na tyle silnego, że nie pozwoliło mu to wycofać się z miejsca ataku. Wzrok wysokiego elfa spoczął na napastnikach, a brwi gniewnie się ściągnęły. Podniósł się energicznie i chwycił za oszczep, którym w nich rzucono. Jednak nim ruszył uważniej przyjrzał się agresorom. Były to elfy, jednak ich stan był tak opłakany… Jak te ciała w ogóle mogły się poruszać? W naturalny sposób nie miałyby na to szans. Nie mogło więc to być nic naturalnego. A fakt, że Sigrun ich nie wyłapał potwierdzało tylko przypuszczenie księcia.
- Ja się nimi zajmę, a ty znajdź maga, by ci nie uciekł…- stwierdził zagradzając drogę swojemu mentorowi. Po tych słowach rzucił oszczepem w napastników, ten rzut w przeciwieństwie do rzutu agresora był celny. Broń sięgła celu wbijając się w zniekształcony oczodół jednego z napastników. Aradris szybko pojawił się przy upadającym wrogu po to by odzyskać rzuconą broń i ponownie móc ja wykorzystać. Cóż jego zdolności magiczne dopiero zaczynały raczkować natomiast większość życia szkolony był do walki. Wedle życzeniu jego ojca. Miał więc szansę zrobić z tego użytek.
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Z początku stał w miejscu, patrząc jak młodszy pokonuje jednego z wrogów. Oczywiście, że słyszał, jak tamten pogonił go, by poszukał maga, obawiał się jednak, że będzie to tragiczne w skutkach. Bał się, iż utraci to, o co starał się od tak dawna i z ledwością to dostał – księcia. Dopiero, kiedy zobaczył, jak ten radzi sobie w walce, otrząsnął się i pobiegł w głąb lasu, nastawiając wszystkie swoje zmysły na wyczucie potężnej, obcej obecności między drzewami.
Wcześniej zapomniał całkowicie o fakcie, iż książę był przez wiele lat szkolony do walk, ale i innych, królewskich czynności. Przez to nie był wcale najgorszy w starciach bojowych, a trupy… One bez swojego pana nie były w stanie nic zrobić. Wysoki elf powinien sobie bez problemu z nimi poradzić, szczególnie, że teraz Sigrun poszukiwał marionetkarza, przez co ten musiał się jeszcze bardziej ukrywać.
Zielono oki dotarł już praktycznie do obrzeży lasu, ale nikogo jak do tej pory nie wyczuł. Zaczął kląć pod nosem, co nie zdarzało mu się zbyt często. Właściwie to wcale nie używał wyrażeń, które pięknością nie grzeszyły. Kiedy już miał odrzucić żylasty sztylet w akcie wściekłości, coś poruszyło jego przeczucie. Kątem oka spojrzał najbardziej w bok, jak tylko mógł i ujrzał sylwetkę. Wysoką, ubraną w białe szaty. Odwrócił się spokojnie i w ciszy w tym kierunku, dzięki czemu swobodnie mógł przyjrzeć się postaci, która mu się ujawniła. Czarne włosy spowijały sylwetkę bladego elfa, a jego czarne tęczówki bystro wpatrywały się w Sigruna. Bystro i z nienawiścią. Kącik ust wroga powędrował w górę. Ta parszywa osoba…
- Witaj Sigrunie, dawno się nie widzieliśmy, czyż nie? – zapytał z jawną kpiną w głosie. Mag spiął się cały. Nie wiedział, że sytuacja zmieniła się aż tak bardzo.
- Nesryn... – ledwo przepuścił przez gardło imię osobnika, który był mu bardzo dobrze znany. Przybrał postawę bojową, jednak nie po to, by atakować, a po to, by móc się w razie czego obronić, odparować nagły atak.
- Tak, to ja, braciszku. We własnej osobie! – zaśmiał się. I faktycznie to, co zrobił wcześniej Sigrun nie było zbędne. Ledwo zdążył się obronić przez falą tysięcy ostrzy, tworząc wokół siebie powietrzną tarczę. - Od kiedy ty taki grzeczny, hm? Od kiedy zdrajca używa dobrej magii?! – wrzasnął i puścił kolejny atak w stronę zielonookiego. Ten ledwie zdołał się obronić. Jedno z ostrzy przecięło jego policzek, tuż pod okiem. Zapamiętał sobie inaczej postać Nesryna. Kiedyś był delikatniejszy, kochał naturę i sztukę. Teraz… Wyglądał, jakby oszalał. Sigrun musiał to zakończyć.
Przygotował się do ataku. W tym samym jednak momencie mgła spowiła ich ciała. Nie było widać w niej nawet własnej, wyciągniętej dłoni. Rozglądał się bacznie wokół, jednak jego zmysły stały się jakby przytępione. Czuł niepokój, pierwszy raz od jakiegoś tysiąca lat.
Poczuł ból pod żebrami ze swojej prawej strony. Chwycił się za to miejsce, upadając na jedno kolano.
- Pamiętaj, że jeszcze się policzymy... – usłyszał szept przy swoim uchu, po czym wszystko nagle znikło. Nie było już mgły, ani drugiego, wrogo nastawionego elfa. Tylko cisza i natura, która delikatnie zahaczała o jego emocje.
Podniósł się na drżących nogach i skierował w stronę chaty. Wiedział, że nie umrze od tak śmiesznej rany, toteż nie przejmował się nią nawet. Zaczęła wzbierać się w nim złość. Złość na samego siebie, za to, że dopuścił swojego brata do pragnienia zemsty. Widać, że jesteśmy rodziną – pomyślał, po czym prychnął. Postanowił, że już następnego dnia podniesie dodatkowe zaklęcia ochronne. Nie mógł pozwolić, by coś pokrzyżowało jego plany, nawet jeśli to jego brat, który niebezpiecznie zaczął babrać się w magii.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Ilość napastników była spora, jednak ich umiejętności bojowe były znikome. Książę czuł się przy nich niczym przy dzieciach z patykami. Bez problemu unikał niezdarnych ataków i sam wyprowadzał te dosięgające swego celu. Walka z nimi jedynie upewniła go w przypuszczeniu, że nie przyszli tu sami. Ktoś musiał nimi sterować, a odpowiednie umiejętności posiadali jedynie magowie.
Kątem oka zarejestrował jak Sigrun rusza w głąb lasu, a wraz z tym grupa agresorów zrobiła się jeszcze ślamazarniejsza. Tylko dzięki liczebności stali jeszcze na nogach. Dla Aradrisa była to jakaś rozrywka, mógł rozprostować nogi, dlatego nie kończył wszystkiego jak najszybciej. Choć nie chciał również nie docenić wroga, w końcu kto wie jakie możliwości miał czarownik nimi sterujący, może rzuci jakieś zaklęcie, a niezdarne zwłoki elfów przemienią się w wymagających przeciwników. Wraz z tą myślą wziął się do działania. A liczebność wroga szybko zaczęła maleć.
Stojąc już przed ostatnim wrogiem mógł pozwolić sobie na zwolnienie tempa, licząc na nieco ciekawszy pojedynek szybko się zawiódł. Jego broń nawet nie zdążyła sięgnąć napastnika. Ten sam runął na ziemię niczym bezwładna lalka. Czyżby władca marionetek został namierzony i pokonany?
Książe podszedł powoli do ostatnich zwłok i na wszelki wypadek przebił je bronią w kluczowych miejscach jak pozostałe podczas walki. Nie chciał bezcześcić czyiś zwłok, które w haniebny sposób zostały wykorzystane, jednak nie mógł pozwolić sobie na popełnienie błędu, kto wie czy trupy te nie powstałyby na nowo? Nie znał jeszcze pełnych możliwości czarnoksięstwa, a to było potężne i obszerne.
Patrząc na wszystkie poległe zwłoki zamyślił się na chwilę, będzie trzeba ich pochować albo uprzątnąć w jakiś inny sposób. Może spalić? Kto wie czy nie zatrułyby ziemi, w której by ich zakopali.
Książę uznał, że decyzję tę pozostawi Sigrunowi, do którego należą te ziemię, te lasy. Skierował swoje spojrzenie w kierunku, w którym udał się elf. Nie chciał stać tu i na niego czekać. Uznał, że ruszy jego tropem. A ten był wyraźny. Książe potrafił tropić, a ślady krwi pozostawione na trawie i krzewach były niczym ścieżka prowadząca go za Sigrunem. Widział jak mag został zraniony, miał więc pewność, że krew znajdowane krwawe ślady należały do niego.
Dość szybko dotarł na obrzeża lasu, nie znalazł tu jednak żadnego z czarowników. Ziemia jednak nosiła ślady walki, stoczyli tu pojedynek, a dowodem, który wystraszył Aradrisa była większa plama krwi. Ta nie pochodziła z rany, którą zadano Sigrunowi przy księciu. Oczywiście mogła być to krew wroga, jednak wcześniejsze ślady sugerowały Arisowi, że w tym miejscu powinien stać Sigrun.
Poczuł niepokój, swego rodzaju zmartwienie. Sigrun musiał wygrać skoro opętane zwłoki stały się na nowo zwykłymi zwłokami. Jednak odniósł obrażenia. A utrata takiej ilości krwi nigdy nie jest bezpieczna.
Książe na nowo ruszył krwawym śladem za magiem, ten jednak był znacznie wyraźniejszy niż poprzedni trop. Krople były większe i częściej znajdowały się na roślinności. Aradris miał wrażenie, że kierują go one w stronę chaty. Tyle było w tym dobrego.
W końcu dostrzegł sylwetkę maga. Długich czarnych włosów nie szło pomylić z nikim innym.
- Sigrunie…- głośno poinformował czarownika o swojej obecności podchodząc pospiesznie do niego. Szybko omiótł jego sylwetkę wzrokiem, uwagę przykuwało miejsce, które podtrzymywał mag, a które wokół zabarwione było jego krwią.
- Czyli nie poszło ci tak gładko… choć pomogę ci…- stwierdził i ustawił się po zdrowej stronie Sigruna, przerzucił sobie jego ramię przez kark, by umożliwić magowi wsparcie się na sobie i pomoc w dalszej drodze do chaty.
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Gorączkowo myślał o tym, co zrobi, kiedy wróci do chaty, a nie o tym, jak się uleczyć, czy ogólnie o swoim stanie zdrowia. Aktualnie nie obchodził on go wcale. Miał ważniejsze sprawy na głowie niż jakieś głupie rany, które i tak go nie zabiją, a jedynie utrudniały mu poruszanie się. Byłyby większym problemem w momencie, gdyby jego brat jeszcze był w lesie, teraz jednak wcale już nie wyczuwał jego obecności, a nawet obstawiał, że już od dłuższego czasu go tu nie ma.
Sigrun był już na takim etapie, że mimo podtrzymywania rany, by utracić jak najmniej krwi, nie czuł wcale bólu, a obraz rozmazywał mu się przed oczami. Oddychał ciężko, tracąc coraz więcej sił w wyniku poniesionych ran. Stracił też poczucie czasu, a przez to nie wiedział też, czy do chaty szedł minimalnie wolniej niż zwykle, czy też minęły już całe godziny. Możliwe, że niedługo upadłby na twarz, tracąc przytomność, jednak wtedy z letargu wybudził go głos młodszego od niego elfa. Uśmiechnął się słabo do niego, kiedy podszedł bliżej, ale nic już nie powiedział, wiedząc, że zabrzmiałby bardzo słabo. Nie chciał pokazywać takiego swojego oblicza przed księciem. Był potężnym magiem i takie pozory miał zamiar zachować.
Pozwolił mu przeciągnąć swoje ramię przez kark, co mimo wszystko wymagało od niego wysiłku. W pewnym momencie spostrzegawcze oko mogło zobaczyć, jak po jego skroni spływa stróżka potu, wciąż jednak hardo szedł przed siebie, oczywiście na tyle, na ile mógł.
Normalnie ranna osoba na jego miejscu po dotarciu do chaty raczej chciałaby odpocząć, zebrać siły. Sigrun jednak nie był normalny. I na pewno nie myślał teraz o sobie, a jedynie o Aradrisie i swoich planach, które cały czas były przez niego realizowane. Dlatego też, kiedy tylko przekroczył drzwi swojego domu, osunął się z ramienia młodszego na podłogę i przeczołgał się na sam środek chaty. Oparł się o starą kanapę i puścił ranę, którą do tej pory podtrzymywał. Na podłodze własną krwią zaczął kreślić magiczne kręgi, a pod nosem mamrotał kolejne słowa – zaklęcia. Zależało mu na tym, by jak najszybciej nałożyć mocniejsze czary na dom, w którym przebywali. Miało to być coś w rodzaju ostatniego bastionu, gdzie każdy, kto tego potrzebuje, może skryć się przed zagrożeniem. Książę musiał przeżyć, Sigrun miał wręcz obowiązek ochronić go przed wszystkimi niebezpieczeństwami, póki nie spełni swoich planów.
Skończył dopiero być może po trzydziestu minutach, a może sięgnęło to nawet godziny. Jego zmęczony umysł nie był w stanie już w tym momencie przyjmować do siebie rzeczy, jaką był czas. Widząc, że dokończył swoje dzieło, odetchnął z ulgą, a zaraz potem padł nieprzytomny na ziemię, osłabiony gorączką, jaka się u niego pojawiła i dużą utratą krwi. Minęło wiele godzin, nim znowu się obudził, a nim to zrobił, wiele razy przez sen mamrotał, a nawet krzyczał różne rzeczy, które umysł podsuwał mu podczas snu.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Soczyście zielona trawa barwiona była szkarłatem. Aradris z kamienną twarzą podtrzymywał Sigruna prowadząc go prosto do chaty. Martwił się, nawet by się nie spodziewał po sobie czegoś podobnego. Bał się o życie maga, choć gdyby ten zginął książę mógłby bez obaw powrócić do swego domu. Powinno go to cieszyć, każdy inny zapewne dałby się tu wykrwawić czarownikowi. Aradris jednak nie potrafił tak postąpić, w głębi siebie wiedział, że to miejsce zaczynało mu się podobać, nie chciał powracać do zamku. W pałacu na nowo czułby się niczym w złotej klatce. A tu wreszcie czuł, że żyje. Poza kontrolą licznej służby, poza wiecznym patrzeniem na swe ręce. Żył tu po swojemu. Oczywiście miał swoje obowiązki, jednak Sigrun niezbyt wiele ich na niego zrzucał.
Drogę pokonali możliwie szybko, ostatnie metry książę praktycznie niósł rannego, który po prostu wisiał mu na ramieniu ledwo przebierając nogami. A kiedy przekroczyli próg chaty mag odsunął się i wylądował na podłodze. Choć w wysokim elfie zebrała się chęć pomocy mu obrał on inną kolejność. Zamknął drzwi chaty, a następnie udał się po zioła, by móc z nich przyrządzić odpowiednią maść. Ostatnie lata poszerzył swoją wiedzę właśnie o takie dziedziny, które mogły ratować życie w buszu. W końcu dobrze wiedział, że na takie warunki będzie skazany, a ogromnie chciał być samodzielny.
Przygotowując czystą wodę i maść wspomagającą gojenie obserwował poczynania Sigruna. Nie miał pojęcia co ten robił. Może było to jakieś zaklęcie dzięki, któremu mag się uzdrowi?
Mijały jednak minuty, a nic takiego nie następowało. Jedyne co dostrzegał Aradris to gasnące spojrzenie czarownika. A kiedy ten zaczął tracić przytomność postanowił przerwać te jego czary. Bez względu do jakiego efektu miały one dążyć nie przynosiły pozytywnych skutków. Przynajmniej elf ich nie dostrzegał. Pobiegł na piętro i wygrzebał ze swoich rzeczy zestaw do szycia. Odpowiednia nić i igła. Zszedł z tym i wyparzył igłę po czym pozbierał wszystkie rzeczy, ułożył maga na kanapie i zdjął z niego górną część szat, by dobrze odsłonić ranę. Nie wyglądało to ani dobrze, ani tragicznie. Miał wrażenie że da sobie z tym radę.
Na samym początku obmył i oczyścił ranę, następnie ja zdezynfekował. Następnie by zatrzymać krwawienie nagrzewał igłę i przykładał ja do odpowiednich miejsc, by pozasklepiać otwarte naczynia. W duchu cieszył się, że Sigrun stracił przytomność i nie odczuwał tego wszystkiego w pełni świadomości. To również pomagało księciu w skupieniu i precyzji. Zwłaszcza kiedy zabrał się za szycie całej rany. Całość zajęła mu kilka godzin. Nie miał wprawy, jednak efekt końcowy go zadowalał. Rana była odkażona, zabezpieczona i zaszyta. Mógł więc nałożyć odpowiedniej maści, którą wcześniej sobie przygotował i całość zabandażował. Dopiero teraz adrenalina mu nieco spadła. Czuł jakby ogromny kamień zdjęto z jego barków. Na spokojnie spojrzał na twarz maga przyglądając się jej uważnie, jednak coś dużo bardziej przykuło jego uwagę. Tors czarownika… te blizny… W jakiś sposób zrobiło mu się żal czarodzieja. Wiele musiał przeżyć. Może właśnie takie zdarzenia przyczyniły się do jego decyzji, do jego samotności? Było to smutne.
Elf nie chciał dłużej naruszać prywatności drugiego i przyniósł koc, którym nakrył nieprzytomnego. Kiedy miał pewność, że życiu maga nic już nie zagraża, na spokojnie zabrał się za opatrzenie pomniejszych ran. Tej po oszczepie na ramieniu i po czymś znacznie mniejszym, którą mag miał na policzku. Był przy tym wszystkim delikatny i czuły, te rany nie były głębokie, więc jedynie je oczyścił i posmarował maścią po czym zasłonił opatrunkami.
Mijały kolejne godziny, a czarownik spał, Aradis nie chciał marnować czasu, wiec przygotował dla nich posiłek. Mieszkał już z Sigrunem drugi miesiąc i wiedział gdzie znajdowały się odpowiednie rzeczy bądź przyprawy. Zrobił to co najprostsze i łagodne do zjedzenia czyli zupę. Kiedy ta powoli dochodziła, Aradris przystawił krzesło do kanapy i zasiadł na nim czuwając nad spokojnym odpoczynkiem maga. Martwiły go krzyki Sigruna, jednak domyślał się, że jest to jedynie zły sen, może efekt gorączki? Mag miał rozgrzane czoło, dlatego książę przyniósł niewielką szmatkę i zamoczył ją w wodzie kłądąc następnie na czole czarodzieja. Kiedy ta tylko robiła się zbyt ciepła, elf na nowo ja schładzał.
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Śniła mu się jego piękna żona. Zaczęło się od niepozornych snów, wspomnień, kiedy jeszcze byli szczęśliwi razem. Jak wygłupiali się na polanie, czy też w jeziorze, które usytuowane było w ich rodzinnych stronach. Później jednak umysł zaczął podsuwać mu obrazy, kiedy zostali uwięzieni i przeżywali tortury, zadawane im przez króla wysokich elfów. Na sam koniec znów zobaczył jej śmierć, która po raz kolejny zadała ból jego sercu, pozostawiając po sobie dziurę, której nie da się już załatać.
Po czasie krzyki Sigruna uspokoiły się, a jego umysł zamknął się w pięknym lesie, który teraz zamieszkiwał razem z młodym księciem rodu wysokich elfów. Polana oświetlona była przez słońce, motyle latały wokół, zasiadając na kolorowych kwiatach, porastających łąkę. Wiatr szumiał cicho między koronami drzew.
Minęło parę godzin, nim leśny elf obudził się na kanapie w chacie. Z początku uchylił tylko powieki, niczego nie mówiąc. Powoli przyzwyczajał się do otoczenia, a fakty o wydarzeniach sprzed paru godzin dochodziły do niego, układając się w odpowiedniej kolejności. Na zewnątrz było już ciemno, a mrok domku rozświetlały tylko płomienie świec, które zapewne zapalił Aradris, kiedy zaczął kończyć się dzień. Przyzwyczaił wzrok do małej ilości światła i dopiero wtedy poruszył się, a wtedy przypomniało mu się o ranie, którą mu zadano. Syknął dość głośno, nie przejął się tym jednak.
Skierował swój wzrok na blondyna, który siedział obok kanapy. Wilgotna szmatka na jego czole trochę ograniczała mu pole widzenia, ale ignorował ją. Uśmiechnął się słabo do towarzysza. Domyślał się, że to on musiał mu pomóc już tutaj, w chacie. Poza tym doskonale też pamiętał, jak tamten pomógł mu do niej dotrzeć.
- Dziękuję za pomoc – wyszeptał, po czym spróbował usiąść, chwytając się przy tym za opatrzoną ranę. Miejsce wciąż bolało, ale już nic się z nim nie działo. Młodszy elf zdecydowanie zasługiwał nie tylko na pochwałę, ale i na nagrodę za swoje czyny. Materiał z jego czoła opadł w tym samym czasie na powierzchnię kanapy.
Spojrzenie maga przeniosło się na podłogę, gdzie jeszcze jakiś czas temu rysował krwawe kręgi z symbolami w nie wpisanymi. Co prawda przerwał to, udało mu się jednak ukończyć najważniejsze elementy, stanowiące fundamenty. Dzięki temu byli chronieni w chacie, nawet jeśli czarownik był nieprzytomny, czy też książę byłby chroniony gdyby Sigrun umarł. Gdyby to kiedyś nadeszło, jego magia wraz z życiem zniknęłaby z tego świata.
Nie wiedział jeszcze, dlaczego tak bardzo chce chronić księcia. Przecież jeśli leśny elf by odszedł i pozostawił go samemu sobie to wciąż jego zemsta by się dopełniła. Przecież w wyniku zagrożenia życia królewski syn mógłby umrzeć, a Sigrun świętowałby zza światów. Ale skoro tak było… Być może przez te dwa miesiące po prostu się do niego przywiązał, co też było mu nie na rękę. Domyślał się, że jeśli będzie chciał dokonać zemsty, to będzie to dla niego walka z samym sobą. Pokręcił głową na boki. Będzie musiał wkrótce ukrócić ich relację. Nie mógł przywiązać się do księcia. To nie wchodziło nawet w grę.
- Spisałeś się. – Zwrócił się do młodszego elfa, choć z trudem. Sigrun zdecydował, iż następnego dnia będzie musiał wzmocnić ochronę wokół domu. Poza tym trzymał się też postanowienia, że w najbliższym czasie, kiedy tylko wrócą mu siły, odpowiedzialny będzie także za umocnienie czarów, które obecne były w całym lesie. Niteczki muszą zostać bardziej wyczulone na wszelkich obcych, jacy wchodzić będą do jego ogrodu.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Mijały długie godziny, książę już całkiem gubił w nich rachubę. Jedyne co teraz się liczyło to stan maga, nad którym czuł się w obowiązku czuwać. Choć czy był to obowiązek? Honor Aradrisa nakazywał mu wywiązywać się z obowiązków, ale czy właśnie tak traktował obecną sytuację? Mógł w końcu opatrzyć maga i pójść do przydzielonej sobie części chaty. Nie musiał przy nim siedzieć. Stale zmieniać okładu chłodzącego czy poprawiać koca, gdy elf podczas koszmarów go zrzucał. A on z jakiegoś powodu trwał przy nim cierpliwie czekając aż ten się przebudzi. Chciał by to nastąpiło. Choć śmierć Sigruna zwróciłaby mu wolność, nie chciał jej. Sam nie rozumiał czemu, ale to miejsce stało mu się bliskie. Czuł się tu dobrze, nawet lepiej niż w murach pałacu, otoczonym przez dziesiątki służby i tysiące podwładnych. Luksus i władza nie były w stanie go zadowolić.
Wraz z nadejściem mroku książę zapalił kilka świec, by te oświetlały wnętrze chaty gdzie przebywali. Siedział w milczeniu na krześle ze skrzyżowanymi na piersi ramionami. Czuł zmęczenie, ale nawet ono nie pozwalało mu zasnąć, zwłaszcza kiedy Sigruna męczyły koszmary. Każdy jego krzyk był dla Aradrisa przerażający. Martwił się o niego i frustrujące było, że nie potrafił mu w takim momencie pomóc. Jedyne co mógł to ułożyć dłoń na jego głowie i łagodnie przeczesywać jego ciemne włosy w geście uspokajania. Nie było to wiele, jednak nie czuł się tak bezradny i zbędny.
Podczas godzin czuwania nad magiem pogrążał się w swoich myślach. Co zaskakiwało go najbardziej to fakt, że przez cały ten czas myśli krążyły wokół Sigruna. Czy na chwile obecną nie interesowało go nic innego? A może to zwykły odruch na troskę jaką czuł wobec rannego. Czy robiłby to wszystko gdyby na tej kanapie leżał ktoś inny? To zastanawiało go najbardziej. Czy byłby równie oddany wobec obcej osoby? Nie… nawet gdyby chodziło o jego ojca byłby bardziej zdystansowany… Jedynie o matkę i rodzeństwo równie by się martwił. A to znaczyło, że mag stał się dla niego ważny. Jak do tego doszło? I co to spowodowało? Sam nie miał pojęcia.
Jego rozważania zakończyły się wraz z uchyleniem przez leśnego elfa oczu. Ulżyło mu na widok zielonych tęczówek, które niemrawo badały otoczenie. Milczał, nie pospieszał maga w niczym, ani nie obsypywał go pytaniami, które uznawał za zbędne. W końcu dokładnie znał jego stan zdrowia, nie musiał więc pytać.
Poprawił się na krześle i wpatrywał w Sigruna.
Delikatny uśmiech wkroczył na usta wysokiego elfa kiedy usłyszał podziękowania ze strony czarodzieja. Skinął lekko głową jednocześnie opierając swe łokcie o kolana i splatając luźno palce dłoni ze sobą.
- Nie mógłbym zostawić cię w takim stanie…- mruknął w odpowiedzi na tyle cicho, by dźwięk jego głosu nie był drażniący dla dopiero co przebudzonego elfa.
- Miło mi to słyszeć..- odparł po kolejnych słowach czarownika. A kiedy ten próbował usiąść na kanapie ostrożnie mu w tym pomógł. Podłożył niewielką poduszkę za jego plecy, poprawił koc, który zsunął się z jego piersi i ramion, a na koniec zabrał namoczoną szmatkę, która pełniła rolę schładzacza.
- Nie wstawaj jeszcze dobrze? Nie wiem czy moje szwy by to wytrzymały nim rana się zasklepi. Potrzebujesz czegoś? Mogę ci to przynieść? - oznajmił łagodnie nie chcąc niczego nakazywać magowi. Przeniósł się z krzesła na kanapę obok niego i spokojnie przyjrzał się opatrunkowi na policzku i ramieniu Sigruna. Trzymały się co go zadowalało.
- Zjesz ze mną zupy? - zaproponował. Sam do tej pory nie był w stanie niczego przełknąć, a danie przygotował z myślą o magu, w końcu temu potrzebna teraz jest energia do odzyskania sił. Musiał więc jeść i odpoczywać.
Aradris nie oczekiwał na odpowiedź wystarczyło mu, że nie usłyszał od razu odmowy, a więc widział dla swojej propozycji furtkę, którą natychmiast wykorzystał. Wstał i ruszył do kuchni. Podgrzał posiłek, który stojąc tyle czasu zdążył już ostygnąć, po czym nalał dwie porcje do misek, wziął łyżki i ruszył z jedzeniem ponownie na kanapę. Siadł obok maga, jednak tak by ten miał sporo miejsca dla siebie. Wyciągnął rękę z miską w kierunku Sigruna i oparł ją o jego kolana oczekując aż mag przejmie naczynie, by to się nie wywróciło.
- Smacznego, chcę ujrzeć dno tej miski..- zaśmiał się posyłając elfowi ciepły uśmiech. Nie chciał mu niczego nakazywać, jednak musiał wtrącać swoje drobne sugestie.
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wysłuchał słów Aradrisa, od czasu do czasu kiwając głową przytakująco. Nie obiecywał jednak niczego, szczególnie jeśli chodzi o kwestię niewstawania. Obiecał sobie, że załatwi wszystko, co musi jak najszybciej i tak miał zamiar postąpić, a jako iż już teraz czuł się lepiej, chciał przystąpić do działania już następnego dnia. Zgodził się również zjeść z nim zupę, choć wątpił, by dał radę spożyć wszystek z naczynia, choć tak przykazał mu młodszy. Podtrzymując miskę, powoli pochłaniał kolejne łyżki. Po czasie odłożył ją jednak na niski, drewniany stolik przy kanapie, pustą jedynie w połowie. Nie miał apetytu.
Oparł się wygodniej o poduszkę, jaką wysoki elf podłożył mu pod plecy. Wpatrywał się w ścianę przed sobą, intensywnie rozmyślając. Jego stan w tym momencie był mu bardzo nie na rękę. Mógł być ostrożniejszy, wiedząc, z kim ma do czynienia, ale nie spodziewał się, że jego brat tak bardzo przybrał na sile. Właściwie nie było to niemożliwe, nie widzieli się wiele lat, aż do teraz. Też nie dziwił się, że drugi pałał do niego taką nienawiścią.
- Podaj mi proszę notatnik oprawiony w ciemnobrązową skórę… Jest na półce z drewnianymi figurkami. Obok leży czarny ołówek… – poprosił Aradrisa o dwie rzeczy. Gdyby nie to, że nie chciał go drażnić, to zapewne sam by sobie je wziął. Tego jednak wieczora nie chciał go rozjuszyć, czy jakkolwiek by zareagował wysoki elf.
- Jutro pójdziemy w obiecane miejsce – poinformował Aradrisa. Zmienił zdanie i nie chciał ukrywać przed nim swoich zamiarów ku wyjściu z łóżka. Też nie potrafił siedzieć zbyt długo w jednym miejscu, a przez swój stan powinien. Miał tego świadomość, ale i tak wolał ignorować ten fakt.
Przymknął na chwilę oczy. Był zmęczony. Tego dnia wiele się wydarzyło, a on miał jeszcze tyle rzeczy do zrobienia… A w tym momencie tak naprawdę nie mógł zrobić niczego. Pokręcił głową na boki. Wiedział, że nie zaśnie mimo zmęczenia.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Aradris pojmował, że ranny mag mógł nie mieć apatytu. Dlatego z uśmiechem podał mu posiłek i zachęcił do spożycia zupy. Jednak nie zmuszał i nie miał absolutnie żadnych pretensji, gdy ten nie dał rady zjeść całej nałożonej mu porcji. Zadowolony był, że zniknęła choć jej połowa. To było dobre przynajmniej jak na początek.
Książę milczał, w ciszy konsumował swoją porcję zupy, widział jak w myślach pogrąża się Sigrun i nie chciał mu w tym przeszkadzać.
Dopiero gdy elf zwrócił się do niego uniósł wzrok i wysłuchał prośby. Skinął lekko głową i podniósł się z krzesła, odstawił na stolik swe puste już naczynie po posiłku i ruszył w kierunku wspomnianej szafki. Na regale stało wiele figurek, jednak białowłosy namierzył wzrokiem notatnik, o którym mówił czarodziej.
Sięgnął po niego i ołówek leżący obok niego i zaniósł je elfowi. Siadł obok niego na kanapie i położył mu przyniesione przedmioty na kolanach. Oparł się bokiem o oparcie podkładając ramię pod głowę i wpatrując się w leśnego elfa.
- Nie usiedzisz spokojnie co? - odparł pobłażliwie po czym subtelnie się uśmiechnął.
- Dobrze, z chęcią się tam z tobą wybiorę - dodał jasne tęczówki wlepiając w profil maga. Lubił na niego patrzeć i coraz mniej się z tym krył.
- Ten, który nas zaatakował, był ci znajomy? Czy po prostu szukał zwady? - książę nie chciał być wścibski, jednak ta sytuacja również dotyczyła jego. Był ciekaw czy atak był wycelowany w Sigruna, czy jednak w niego. Jako następca tronu miał wielu wrogów. Z czego doskonale zdawał sobie sprawę. Męczyło go więc, czy mag nie został zraniony przez jego obecność w lesie. Musiał więc spytać. Choć nie liczył na otrzymanie odpowiedzi, przez te dwa miesiące zdążył zauważyć, że Sigrun nie lubił wiele mówić. Zwłaszcza o tego typu sprawach, jakby chciał go chronić? Ciężko powiedzieć. Jednak przy samym ataku pierwsze co zrobił to go osłonił i kazał mu się oddalić z miejsca walki. Czego oczywiście książę nie uczynił, jednak sam gest dla niego się liczył. Nie rozumiał, skąd w magu brały się takie odruchy wobec niego. Obcego mu elfa. Czy chodzić tu mogło o tytuły? Jeśli dobrze wywnioskował, Sigrun nie pałał miłością do jego ojca, miał wrażenie jakby go ledwie trawił. Jednak ani trochę mu się nie dziwił. Król bywał męczący, o czym książę doskonale zdawał sobie sprawę. A ktoś tak długo żyjący jak czarodziej na pewno miał z nim co nieco do czynienia.
Spojrzenie Aradrisa cały czas utkwione było w profilu leśnego elfa. Nie patrzył mu się na ręce, by nie podglądać tego co mag chciał wydobyć ze swojego notatnika. Wścibstwo nie leżało w jego naturze.
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Podziękował cicho za podane mu przez Aradrisa przedmioty. Poprawił jeszcze ostrożnie swoją pozycję i podwinął lekko nogi pod siebie, by utworzyć z kolan wygodną podpórkę pod notatnik. Pewnie chwycił ołówek między palce i począł wypełniać kolejną z wielu kartek pojedynczymi kreskami, których z czasem stawało się coraz więcej. Robił to ze skupieniem, ale słuchał też jego aktualnego… Właściwie kim był w tym momencie Aradris? Przecież już nie jego gościem. Mieszkali razem już trochę czasu. Czy może „współlokator” byłoby dobrym określeniem? Czy może jednak powinien go nazywać swym „uczniem”?
- Masz rację, nie usiedzę na dupie zbyt wiele czasu – odparł na pytanie z uśmiechem, na chwilę odrywając wzrok od papieru, na którym linie przyjmowały już wspólnie konkretne kształty. Przytaknął krótko na słowa, wyrażające chęć pójścia z nim w obiecane miejsce. Być może w ten sposób nauczy go czegoś więcej? Stwierdził, że pewnie nie będzie w stanie zbyt wiele zdziałać ze względu na swój stan. Chciał chociaż spróbować, bo każdy kolejny dzień to dzień stracony. Nie ma co zwlekać.
- To mój brat. – Po tych słowach, jakie padły z jego ust, pokój przeszyła cisza z jego strony. Czy powinien mu wytłumaczyć? Prawdopodobnie tak.
Westchnął cicho, widząc, jak w szkicowniku pojawia się znajoma mu twarz. Oczywiście, że znów rysował swoją żonę. Choć teraz przyłapał się na tym, że jego „dzieła” były mniej szczegółowe. Powoli zapominał, jak wyglądała, mimo że obiecał sobie, iż nigdy nie pozwoli, by jej wizerunek przepadł w odmętach jego pamięci. Tak samo inne elfy wychwalały ją, wielką czarodziejkę, zdolną czynić niemalże cuda. Teraz nawet nie ukrywał swojego rysunku, prawdopodobnie drugi elf był w stanie dokładnie zobaczyć, co takiego, czy też raczej kto taki znajduje się na kartce. Piękne czarne włosy opływały jej ciało, a biała suknia podkreślała figurę. Zabawiając się magią stworzył błękitną barwę koloru nieba, którą przełożył na tęczówki kobiety. Lekko zadarty nos miał swoje miejsce nad jej pełnymi, czerwonymi niczym krew ustami.
- Nesryn mnie nienawidzi. Za to, że zdradziłem moją rodzinę, leśne elfy i pomogłem twemu ojcu w ostatniej wojnie, tej, po której także twój lud mnie znienawidził. W dodatku... – Tutaj przerwał. Swoje spojrzenie z rysunku przeniósł na młodszego. Faktycznie zdecydował się wytłumaczyć mu, dlaczego w ogóle doszło do takiej sytuacji. Nie był tylko pewien, czy będzie w stanie powiedzieć wszystko. Może i na to nie wyglądało, ale było to dla niego ciężkie. Tak naprawdę wszyscy się od niego odwrócili i nie miał nikogo. - Uważa, że Eirian nie żyje przeze mnie… Kochał ją. Właściwie to się z nim zgadzam. – Kontynuował po czasie, a kończąc to zdanie, zaśmiał się gorzko. Pierwszy raz też wypowiedział imię swojej żony w towarzystwie Aradrisa. - Faktycznie zginęła przeze mnie. Gdyby nie ja to pewnie nawet by się tam nie znalazła…
Chciał powiedzieć więcej, ale się powstrzymał. Przecież jakby to brzmiało, gdyby ujawnił, iż chce się zemścić na osobie, która zabiła jego ukochaną? Co jakby powiedział, że oni oboje chcą wziąć odwet za to, co się stało, choć na różnych osobach?
Tak naprawdę był już na celownikach obu elfich ras. Nie potrzebował mieć jeszcze wroga w dziedzicu rodu Verse, przynajmniej jeszcze nie teraz. Liczył się z tym, iż zapewne gdy dokona swojej zemsty, to książę go znienawidzi.
Przymknął powieki i wypuścił powietrze z płuc. Chyba za dużo już powiedział tej nocy...
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Po podaniu magowi notatnika i ołówka siadł obok niego, obrócony w jego stronę, wygodnie oparł ramię o oparcie kanapy, by móc swobodnie przyglądać się dalszym poczynaniom starszego elfa. Mimo, że sam opatrzył rany i te trzymały się całkiem nieźle to odczuwał zmartwienie. Doskonale wiedział, że czarownik nie usiedzi w miejscu, obawiał się, że gdy tylko spuści go z oka to ten zerwie szwy.
Dłuższą chwile siedział milcząc, nawet gdy Sigrun zdecydował się mu odpowiedzieć, cierpliwie poczekał na wszystkie informacje. Nie lubił dopytywać, coś takiego jedynie przerywało rozmówcy, który stopniowo ujawniał kolejne kawałku układanki.
Jego białe tęczówki w pełni skupiły się na magu, jednak nie spoglądał na notatnik, nie zaglądał na tworzony przez elfa szkic, zapatrzył się na jego rękę, która władała ołówkiem. Jej ruchy były przyjemne w obserwacji, płynne i kojące, zwłaszcza kiedy czarodziej wspomagał się magią, a jej blask delikatnie przebijał się przez półmrok panujący w pomieszczeniu.
Po wysłuchaniu ciemnowłosego Aradrisowi było go szkoda. Zwyczajnie szkoda, jak wiele musiał on przejść i jak wiele jeszcze przejdzie?
W głowie księcia echem rozbrzmiało imię, które podał mag. Eirian… gdzieś już na pewno je słyszał. Pochylił się więc nieco w stronę Sigruna i spojrzał na notatnik, a twarz widniejącej tam kobiety przebiła się przez jego pamięć.
- Piękna… kojarzę ją z ksiąg… była podziwianą czarodziejką…a jej potęga dorównywała jej urodzie…- mruknął jakby sam do siebie, przypomniał sobie wizerunek kobiety, którą często widywał na stronach starych ksiąg i zapisów. Pamiętał również, że nigdzie nie było wzmianki o jej śmierci, wedle zapisów po prostu zniknęła. A teraz książę już wiedział, że zginęła.
Spokojnie spojrzenie przeniosło się na profil leśnego elfa.
- Nie należę do najmłodszych, jednak jak widać ominęło mnie wiele, przez co nie jestem w stanie pojąć czemu kozłem ofiarnym tych wszystkich wydarzeń stałeś się ty… elfy leśne czy wysokie jeszcze się przekonają w jakim są błędzie… - mówił spokojnie i wyciągnął dłoń ku czarodzieja, ujął w nią delikatnie jego podbródek, by obrócić w swoją stronę.
- To może niewiele, jednak ja się nie odwróciłem od ciebie…- wyznał wpatrując się w te hipnotyzujące zielone oczy, posłał elfowi łagodny i ciepły uśmiech, po czym zabrał swoją dłoń i wstał z kanapy.
- Położę się już… dobrej nocy Sigrunie, odpocznij…- oznajmił kierując się w stronę schodów na piętro, nie zgasił świec, doskonale wiedział, że mag poradzi sobie z tym za pomocą magii, a nie chciał przeszkadzać mu w dalszym szkicowaniu. Wchodząc po stopniach obejrzał się jeszcze w kierunku starszego elfa, subtelny uśmiech pojawił się na jego twarzy, po czym sylwetka księcia zniknęła na piętrze. Gdzie naszykował się on do snu.
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Komentarz młodszego dotarł do niego z pewną dozą nostalgii. Faktycznie Eirian była piękna oraz potężna. Wiedział, że jej potęga jednak była o wiele większa, niż uroda elfki. Tego już nie powiedział.
Opuszkiem palca wskazującego przejechał po twarzy kobiety na rysunku, z utęsknieniem wpatrując się w żywe, niebieskie oczy. Oczywiście, że pisali o niej w księgach. Była zbyt uwielbiana przez leśne elfy i była ona jedyną osobą, której wybaczali sprzeniewierzanie się z elfami wysokimi. Sigrunowi już nie popuścili, mimo że z czasem stał się równie potężny, co ona. Być może nawet jego siła sięgała tej najwyższej, bliskiej bogom. Od nich ją czerpał.
- Kiedyś pojmiesz, czemu znienawidzili mnie wszyscy i znienawidzą kolejni... – Wyrwało się z jego ust, choć cicho i powoli.
Kiedy Aradris ujął jego podróbek, poczuł ciepło bijące od dłoni wysokiego elfa. Otulało ono twarz elfa niczym miękki koc, który jest w stanie ochronić kogoś przed najgorszymi mrozami i całym złem świata. Nie zrywał kontaktu wzrokowego z dziedzicem rodu Verse. Poczuł przyjemne łaskotanie w sercu, słysząc jego słowa, ale zaraz zastąpiło je uczucie ukłucia. Sigrun miał świadomość tego, iż za jakiś czas, krótszy bądź dłuższy, będą swoimi wrogami. Nie musiał zgadywać, by wiedzieć, jakie konsekwencje będzie musiał ponieść, gdy dokona już zemsty. Był na to gotowy od wieków, które mijały jeden za drugim, aż do teraz.
Przymknął powieki, lecz zaraz ciepło opuściło go wraz z właścicielem dłoni. Podążył wzrokiem za młodym księciem, odprowadzając go spojrzeniem, póki nie zniknął mu z pola widzenia.
- Dobranoc, Aradrisie... – wyszeptał w pustkę, jaka pozostała po białowłosym. - Gdybyś tylko wiedział, co tak naprawdę na ciebie czeka, już dawno byś się ode mnie odwrócił… – dodał, ale słowa te skierowane były tylko i wyłącznie do niego samego.
Odłożył szkicownik na stolik obok. Wziął głęboki wdech i ułożył się na kanapie. Słyszał każde skrzypnięcie domu, ptaki, które swoje życie prowadziły w nocy. Kruki zawodziły głośno, jakby polując na swoją nową ofiarę. Czyżby zwiastowały jakieś nieszczęście? A może tylko przelatywały obok?
Czarownik zasnął dopiero po jakimś czasie, nęcony różnymi myślami. Sen również nie zapowiadał się dobrze, nawiedziły go też kolejne koszmary.
Gdy obudził się następnego dnia, pozwolił Aradrisowi rządzić w kuchni. Nie zjadł zbyt wiele na śniadanie przygotowane przez młodszego, jednak zawsze było to chociaż minimum, które pomagało zregenerować się organizmowi czarownika. Oczywiście, Sigrun, jak to wcześniej powiedział, nie był w stanie zbyt długo usiedzieć na dupie i w ten oto sposób już koło południa prowadził wysokiego elfa w obiecane wcześniej miejsce.
Maszerowali przez jakieś dobre pół godziny. Nie był to najdłuższy czas, ale też nie najkrótszy, patrząc na to, iż Lancaster dalej nie czuł się jeszcze najlepiej po zaledwie wczorajszych wydarzeniach.
Dotarli na polanę ukrytą między drzewami. Stanowiły one niemalże idealny krąg wokół niej. Słońce perfekcyjnie ją oświetlało, przez co cień znaleźć było można dopiero pod liśćmi dostojnych roślin. Znajdowało się tutaj także wiele leśnych kwiatów oraz motyli. Wszystko żyło swoim własnym, ulotnym życiem, zupełnie tak, jakby nic się nie wydarzyło. Była jednak jedna wyjątkowa rzecz w tym miejscu. Na samym jego środku stała stara, podłużna lecz zaokrąglona wanna. Sigrun podszedł do niej, dając znać białowłosemu, by zrobił to samo. Napełniona była czystą, źródlaną wodą. Leśny elf przyjrzał się jej nieskazitelnej tafli, która nie poruszała się, mimo delikatnego wiatru, który otulał ich twarze oraz kołysał włosy i korony drzew.
- Ostatnio uczyłem cię łączenia magii wody i ognia... - zaczął z namysłem. - Jeśli uda ci się je połączyć, uda ci się także zagotować tę wodę. Wtedy też będziesz mógł się wykąpać w ciepłej - posłał mu uśmiech. To była ta niespodzianka. Odludne miejsce w środku lasu, niedaleko którego płynęła rzeka. Wyjątkowe na swój sposób przez wannę, która mu towarzyszyła. Sigrun był pewien, że młodemu księciu uda się opanować odpowiednie zaklęcia. Wierzył, że po tylu ćwiczeniach nie będzie to już dla niego takim wyzwaniem. A kąpiel... Miał nadzieję, że trafił w miarę z nagrodą w gust młodszego. A może jednak nie były to rzeczy w jego typie?
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Intensywność wydarzeń w ciągu dnia, była powodem natłoku myśli, które kłębiły się w umyśle przyszłego następcy tronu wysokich elfów. Nauka magii, wyczerpujące treningi, a potem atak, atak innego maga, w dodatku jak się okazało brata Sigruna. Mag był ranny, a rana ta nie była błahostką. Aradris się martwił. Co jeśli napastnik zechce powrócić i dokończyć to co zaczął? Czy mogli spać spokojnie? Wiedział, że leśny elf rzucił dodatkowe ochronne zaklęcia, jednak na ile mogli na nie liczyć? Czy bariery te miały moc ich ochronienia? A przynajmniej ukrycia przed wrogami? Kto by pomyślał, że nawet w środku lasu będą musieli obawiać się ataków innych elfów.
Długi czas myśl w głowie księcia goniła myśl, jednak zmęczenie w końcu zwyciężyło, a powieki jego zamknęły się pod wpływem własnego ciężaru. Zanim się obejrzał tkwił w objęciach Morfeusza i pozostał w nich do samego rana. Dopiero pierwsze promienie słońca padające na jego twarz, dały sygnał do przebudzenia.
Nawet po przespanej nocy ciało było zmęczone, wczorajszy dzień był intensywny, jednak nie mogło to stanowić przeszkody nie do pokonania. Dlatego Aradris zebrał się w sobie i zaczął od krótkiego rozciągania ciała, tak by jego dolegliwości zostały z niego wyrzucone.
Kolejną czynnością, za jaką się zabrał było śniadanie, musiał powrócić do tutejszego rytmu, by odzyskać spokój i powrócić do równowagi.
Była to dobra decyzja, przy wspólnym śniadaniu odżył, a widząc jak Sigrun niemrawo je, kilkukrotnie go zachęcał, skupiając na tym swoją uwagę. Elf był ranny i potrzebował posiłków do zregenerowania swojego ciała, Aradris nie wierzył w jego zapewnienia o dobrym samopoczuciu. Sam łatał jego rany i widział na ile poważne były, wiedział również jak długo trwać będzie ich zaleczanie i miał zamiar dopilnować by Sigrun przestrzegał wszelkich zaleceń i dbał o siebie.
Nie był zaskoczony, kiedy mag zarządził wyjście. Choć napawało go to obawami. W końcu jaką mogli mieć pewność, że i tym razem ktoś ich nie napadnie? A stan Sigruna nie był dobry i atak taki mógł skończyć się dla nich tragicznie.
Jednak mimo tylu przeczuć Aradris podążał za swym nauczycielem, który był zarazem i jego panem, wedle tego co obiecał magowi jego ojciec. Uwłaczający fakt, który aktualnie dla księcia był niezauważalny, bowiem czarownik traktował go z szacunkiem.
Miejsce docelowe nieco zaskoczyło wysokiego elfa. Polana prezentowała się urokliwie, a kamienna wanna na jej środku była niecodziennym obiektem, który wzbudzał zainteresowanie i ciekawość młodszego elfa. Białowłosy podszedł idąc za swym obecnym mentorem i jak i on przyjrzał się nieruchomej taflii wody. Szpiczaste uszy wysłuchały słów czarownika, a białe tęczówki zwróciły się ku niemu. Był wyraźnie zaintrygowany, czy krył się za tym jakiś podstęp? Nic na to nie wskazywało, naprawdę otrzymał zadanie, które kończyć się będzie przyjemną nagrodą.
Jasne oczy elfa kilkukrotnie przeniosły się z twarzy maga na taflę wody i z powrotem. Entuzjazm w nim rósł z każdą chwilą, a długa cisza w końcu została przerwana.
- No to muszę dać radę! - stwierdził i energicznie przestąpił z nogi na nogę przyjmując nieco swobodniejszą i przystępniejszą do rzucania wyznaczonego czaru. Szybko w głowie odnalazł odpowiednie zaklęcie i skupienie całe swoje poświęcił tafli spokojnej wody. Z początku wychodziło mu formowanie cząsteczek wody w różne koliste kształty, starał się jednak przejść o krok dalej. Z początku zwyczajnie wytwarzał płomień nad taflą, nie poddawał się jednak. Magia nie była niczym prostym, zdecydowanie wolałby wysiłek fizyczny, od skupienia umysłu, na jakie musiał się porywać przy magii.
Podejmował jednak próbę po próbie, a po około godzinie zwyczajnie się zgrzał i zrzucił z siebie koszulę i tak w planach miał kąpiel, a to jedynie przybliżało go do niej. Ten prosty gest również jakby lepiej na niego wpłynął. Muśnięcia wiatru, jakie odczuwał bezpośrednio na odsłoniętej skórze, działały uspokajająco, osiągał dzięki nim lepsze skupienie, umysł się oczyszczał, myśli wyciszały, a ciało rozluźniało i łączyło z rytmem żywiołu, któremu się oddawał. A kiedy osiągnął odpowiednią harmonię tych dwóch przeciwnych sobie żywiołów jakimi była woda i ogień zaklęcie zakończyło się sukcesem, a woda wypełniająca kamienną, owalną wannę została odpowiednio podgrzana. A przynajmniej tak było na pierwszy rzut oka, bo kiedy podekscytowany elf dotknął palcami tafli te najzwyczajniej zostały poparzone, a co syknął i od razu cofnął dłoń wsuwając sparzone opuszki do ust.
- Wyszło, aż za dobrze…- stwierdził, gdyż woda nadawała się na zupę, a nie do kąpieli. Jednak wystarczyło chwilę poczekać albo spróbować ją schłodzić? Taka myśl przeszła przez jego głowę, jednak uznał, że poczekanie kilku chwil mu nie zaszkodzi.
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Obserwował poczynania Aradrisa od kiedy tylko znaleźli się na polanie. Wiedział, że księciu uda się prędzej czy później wykonać czar poprawnie. Uśmiechnął się na wieść, że teraz książę musi dać radę. Oczywiście, iż powinno tak być, bo inaczej spędziliby tutaj cały dzień i całą noc, o ile byłaby taka potrzeba.
Sigrun nie pomagał mu, nie dawał też instrukcji, co młodszy powinien robić. Tamten dostał już wcześniej potrzebne do tego informacje, a przesyt zdecydowanie był tu zbędny. Tylko bardziej namieszałby jasnowłosemu w głowie i już na pewno nic nie wyszłoby z dotychczasowych starań ich obojga.
Nie popędzał go, a jedynie usiadł z boku pod jednym z wielu drzew tutaj i obserwował sytuację, zachowując też czujność ze względu na ostatnie wydarzenia. Obserwował Aradrisa i to jak ten sobie radzi. Nie szło mu wcale najgorzej, wręcz przeciwnie. Cały czas był na dobrej drodze do osiągnięcia celu. Leśny elf czuł to, czuł jak oba żywioły łączą się wokół niego i skupiają w osobie wysokiego elfa. Wychodziło mu to jeszcze lepiej, gdy ściągnął koszulkę. Wtedy był bliżej z naturą i prawdopodobnie to właśnie to dodawało mu energii, ale także uspokajało go.
Czarnowłosy zapatrzył się na chwilę w nagi tors młodszego. Teraz dokładniej widział jego oliwkowo-zieloną skórę, a także te parę blizn, które się na nim znajdowały. Sigrun miał teorię, iż były to zaledwie przypadkowe ślady po treningach walk, jakie książę podejmował, kiedy był jeszcze młodszy, ale musiał przyznać, że tak naprawdę tego nie wiedział. Nie rozmawiali ze sobą o takich rzeczach. Albo raczej młodszy go wypytywał i on mu odpowiadał, ale nigdy na odwrót. Tak naprawdę nie zdarzyło się, by zapytał Aradrisa o to, jak wyglądało jego dzieciństwo, czy o to, jak to się stało, że jego ojciec w ogóle zgodził się, by jego potomek przybył do czarownika, którego tak nienawidzi. Zaczynał być coraz bardziej ciekawy tego młodego elfa, który odstawał od reszty swych pobratymców.
Zaklaskał w dłonie, gdy okazało się, że młodszy podołał swojemu zadaniu.
- Poszło ci całkiem sprawnie. Gratuluję. – Te słowa wyszły z jego ust tak naturalnie, jak spotykany jest deszcz wiosną. Mało kiedy kogoś chwalił, ale jego uczeń właśnie w tym momencie na to zasługiwał. Sam pamiętał, kiedy uczył się łączenia magii tych dwóch żywiołów i wkurzał się niemalże za każdym razem, kiedy przychodziło robić mu to od nowa.
Odczekał wraz z młodszym, aż woda ostygnie, po czym zajął się sobą. Chciał też dać chwilę dla siebie Aradrisowi, ale też nie chciał się oddalać zbyt daleko, by przypadkiem znów coś się nie stało. Dlatego pozostawał na swoim miejscu i nawet nie patrzył w stronę księcia. Dopiero, gdy wyjął z torby swój notatnik wraz z ołówkiem, zaczął rzucać w stronę drugiego ukradkowe spojrzenia. I wcale nie robił tego bez powodu. Czarnowłosy zaczął bowiem rysować księcia Aradrisa Verse w takiej postaci, jak go teraz widział. Nagiego, zanurzonego w wodzie, w wannie, opartego o jej zagłowie.
Sam nie wiedział, co pchnęło go ku temu czynowi. Wiedział jednak, że pierwszy raz od wielu, bardzo wielu lat rysuje kogoś innego, niż jego nieżyjąca już żona. Sam do siebie wzruszył ramionami, uznając, iż to po prostu książę jest przystojny, piękny, a natura go otaczająca dodaje mu tylko uroku. Przez to przestał również ukrywać to, jak co jakiś czas się na niego patrzy, by móc jak najlepiej odwzorować wszystkie szczegóły.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zadanie nie było łatwe i dłuższa chwilę zajęło wysokiemu elfowi opanowanie sztuki łączenia dwóch żywiołów, w dodatku tak skrajnych sobie jak woda i ogień. Masa skupienia, wielu prób i w końcu osiągnął wyznaczony mu cel. Choć odrobinę przesadził i po oparzeniu palca już wiedział, że poczekać będzie musiał kilka chwil nim zanurzy swe ciało w przygotowanej wodzie.
Zwykle miał ogrom cierpliwości, jednak nie do takich rzeczy, po prostu aż go nosiło, kiedy musiał stać i przyglądać się wodzie, która stygła w swoim powolnym naturalnym tempie.
Słysząc pochwałę zwrócił się w kierunku maga. Miło było coś podobnego usłyszeć, uśmiechnął się więc i skinął głową w ramach podziękowania. Kompletnie nie rozumiał czemu właśnie ten czarownik skończył na wygnaniu, tak oczerniony przez obie frakcje. Czemu? Nie potrafił pojąć tego, stojąc tu teraz przed nim i obcując z nim. Był w końcu dla niego tak dobry, cierpliwy, wyrozumiały i otwarty, a do tego życzliwy. Przyznać potrafił nawet przed sobą, że w tym lesie czuł się znacznie lepiej niż w pałacu. Tu jakby Sigrun liczył się z jego zdaniem. A przynajmniej takie wrażenie odnosił Aradris, otrzymywał jakieś obowiązki, jednak mag go pytał, rozmawiał z nim. Nie miał odgórnie narzucanej pracy, Sigrun wręcz większość rzeczy wykonywał sam. Nie oczekiwał od niego niczego, nie zrobił z niego swego uniżonego sługi, tak jak myślał elf. Traktował go ze sobą na równi, w dodatku nie jak na służbowej równi, a była w tym swoboda.
Kiedy tylko woda ostygła mógł pozbyć się reszty swoich ubrań i zanurzyć ciało w ciepłej przyjemnej wodzie. Po prostu się w niej rozpływał i przestał zwracać uwagę na cokolwiek innego. Nie krępowała go obecność Sigruna, w końcu przypadkiem brali już razem kąpiel, czemu więc miały krępować się teraz? Był zanurzony, a mag zajął sobie miejsce gdzieś nieopodal pod drzewami. Z resztą Aradris nie należał do wstydliwych elfów. Był przyzwyczajony do tego, że służba kreci się po jego komnacie, podczas gdy on wykonywał najróżniejsze czynności.
Oddał się w pełni relaksującej kąpieli, odchylił wygodnie głowę i przymknął oczy. Sigrun świadomie bądź nie, ale sprawił mu niewyobrażalną przyjemność . Książę potrafił czerpać ogrom rozkoszy z tak prostych czynności. A kąpiele były zdecydowanie jego ulubioną częścią każdego dnia.
Nie miał pojęcia ile czasu już tu byli, wiatr delikatnie muskał skórę wystających z nad wody części ciała. Działało to niczym delikatny masaż, jednak w pewnym momencie otrzeźwiło elfa, który uchylił powieki, by skontrolować co robił drugi. Napotkał wtedy zielone oczy, które patrzyły się w jego stronę, czyżby obaj w tym samym momencie na siebie spojrzeli? Było to na swój sposób zabawne. Aradris krótko uśmiechnął się pod nosem widząc, że mag trzyma swój notatnik, czyli coś szkicował.
Aradris westchnął głęboko i na nowo oddał się przyjemnej kąpieli. Minęła dłuższa chwila kiedy znów spojrzał w kierunku czarownika, który również na niego patrzył. Zbieg okoliczności?
Sytuacja powtórzyła się kilkukrotnie, aż książe postanowił się odezwać.
- Szkicujesz? Czy wymyślasz dla mnie kolejne zadania i je notujesz? - zapytał lekko rozbawiony, choć nie miał pojęcia co jest obiektem obserwacji Sigruna, stawiałby na kolejny szkic jego żony bądź jakąś naturę, która właśnie ich otaczała.
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Kiedy ich spojrzenia spotkały się jeszcze parę razy, zdarzało się, iż Sigrun odwracał swój wzrok, powracając nim na białą kartkę przed nim, powoli zapełniającą się kolejnymi wzorami. Nie lubił być przyłapywany na patrzeniu się na kogoś. Niektóre jednak przelotne spojrzenia wytrzymywał i wtedy wpatrywał się wprost w białe oczy Aradrisa, próbując zapamiętać z nich jak najwięcej, by móc oddać silne spojrzenie księcia na rysunku. Potem jednak znów powracał do rysowania, jakby nic się nie stało i milczał, będąc gdzieś pomiędzy światem otaczającej ich rzeczywistości, a swoim własnym, w którym królowały jego myśli i wyobrażenia.
Oderwał się od swojego zajęcia zaledwie na chwilę, kiedy usłyszał pytanie swojego towarzysza. Na chwilę przerzucił na niego swój wzrok, ale zaraz wrócił go do szkicu.
- Nie potrzebuję zapisywać kolejnych zadań dla ciebie, by je zapamiętać. – Ton głosu Sigruna był dość obojętny. Nie był zły, nie był też szczęśliwy. Skupiał się na swoim małym dziele, które pewnie, tak jak inne, znajdzie swoje miejsce w szufladzie, przez nikogo niezauważone. Rzadko dzielił się tym, co tworzył. Niegdyś była to jego żona, brat, czy nieliczne grono znajomych. Od paru tysięcy lat nie miał jednak nikogo, kto zechciałby zerkać na jego rysunki. Zamykał się więc we własnym towarzystwie, niewzruszony losami świata elfów. Czasem tylko wychodził ze swego schronienia, jakim był las, by namieszać trochę w dziejach, jak wtedy, gdy wysokie elfy udawały się na wojnę.
- Odpoczywaj póki możesz, Aradrisie. Od tej pory twój trening będzie bardziej skomplikowany. – Oznajmił, nie odrywając wzroku od swojej pracy. Książę rozumiał już podstawy, jak pokazał wcześniej, potrafił łączyć ze sobą rodzaje magii. Teraz mogli przejść do tych bardziej skomplikowanych rzeczy, poruszyć tematy białej i czarnej magii. Również potrzeba teraz przejść do magii, która pomaga w walce, czy w leczeniu ran. To wszystko będzie... Potrzebne. Przynajmniej dla Aradrisa. Bo dla Sigruna jest to jeden z tych elementów, które wzmocnią księcia, dzięki czemu będzie on mógł wywołać to jedno, konkretne zaklęcie, o które od samego początku chodziło czarnowłosemu.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach