Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
bimxbun jako elficki czarownik
Amazi jako elficki książę
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Imię: Sigrun
Nazwisko: Lancaster
Wiek: 2931 lat
Płeć: Mężczyzna
Stan cywilny: Wdowiec
Rasa: Leśny elf
Status społeczny: Wyrzutek
Wzrost: 183 cm
Waga: 76 kg
Kolor oczu: Zielone
Kolor włosów: Czarne
Cera: Blada
Sylwetka: Lekko umięśniona
Znaki szczególne: Blizny na całym torsie
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
|Imię: │ Aradris │
│ Nazwisko: │ Verse │
| Wiek: | 426 lat |
│ Płeć: │ Mężczyzna │
| Stan cywilny: | Kawaler |
│Rasa: │ Wysoki elf │
| Status społeczny; | Książę |
|Wzrost: │ 189 cm │ Waga: │ 82 kg │
│ Kolor oczu: │ Białe │
| Kolor włosów: │ Białe │
│ Cera: │ Ciemna, ziemista │
│ Sylwetka: │ Wyrzeźbiona, wysportowana │
|Znaki szczególne: │ Kilka blizn na ciele, tatuaż na lewym oku |
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wszedł na salę tronową, gdzie aktualnie trwały narady między królem a najważniejszymi elfami rodu wysokiego. Atmosfera była napięta w obliczu wojny, która trwała już od lat i zgarniała w swoje ramiona setki żyć. Śmierć tańczyła między nimi wszystkimi, tylko czekając na swoje następne ofiary.
Nie raczył się pokłonić przed królem. Ten nie był jego panem. Nie czuł się zobowiązany, by to robić. Stanął przed władcą elfów wysokich i bezczelnym wzrokiem wpatrywał się w niego do momentu, aż jego poddani nie zwrócili na to uwagi. Paru z nich go zaatakowało, jednak wystarczył jeden jego ruch, by Ci leżeli na ziemi, nie mogąc się ruszyć. Przez cały czas utrzymywał też kontakt wzrokowy z mężczyzną zasiadającym na tronie.
- Co oferujesz mi w zamian? - zapytał, będąc ciekawym, jak zdesperowany jest władca.
- Życie mojego syna będzie Twoje – odparł tamten, a usta czarnowłosego ułożyły się w złowieszczy uśmiech.
- Interesy z Tobą to przyjemność, o Panie - odparł, cofając się teraz już w ukłonie do drzwi. – Oczekuj dobrych wieści, królu elfów wysokich - dodał jeszcze i zniknął za wrotami sali.
***
Przemierzał las ze zwierzyną w ręku. Już od dawna przygotowywał się na ten dzień. To dzisiaj miał przybyć do niego książę, którego obiecano mu wiele lat temu. Ciekaw był, czy król powiedział mu prawdę, dlaczego posyła go do czarownika, czy wymyślił jakieś kłamstwo, a jeśli tak, to jakie. Wszedł do chatki, znajdującej się w środku lasu, wyglądającej jakby znajdowała się w pniu drzewa. Słońce tego dnia wzeszło wysoko, grzejąc wszystko wokół. Wiosna uderzała we wszystkich, choć nie tak wesoła jak poprzednie. Elfy znów gotowały się do boju z ludźmi, jednak nie było jeszcze przesądzone, czy do walk w ogóle dojdzie. Ciekaw też był, czy król będzie coś kombinował w stosunku do swojego syna. Czy będzie chciał go odzyskać? Na pewno. Jeśli dojdzie do wojny, będzie próbował wzmocnić pozycję swoją i swojego rodu na tronie.
Od zakończenia wojny żył sam. Dopiero parę dni temu inne elfy dowiedziały się, gdzie mieszka ten zdradziecki czarownik. Nie przepadali za nim. Gdyby mogli, udawaliby, że ktoś taki jak on nigdy nie istniał. Nie mogli jednak pominąć faktu, iż to on w dużej mierze przyczynił się do zwycięstwa elfów wysokich nad ludźmi. Jedynie jego właśni pobratymcy mogli śmiało się go wyrzec. Nic dla nich nie zrobił, zdradził ich, pomagając wysokim – wrogom. Dlatego swój czas spędzał samotnie. I nie przeszkadzało mu to. Lubił być sam, zresztą nie miał dla kogo wychodzić ze swojej nory.
Przygotował swoją dzisiejszą zdobycz, by była zdatna do zużycia. Nie lubił przelewać krwi zwierząt, jednak czasem trzeba było. Wiele zaklęć wymagało krwi, ducha. Już dawno zszedł z tej dobrej drogi, ale nikt o tym nie wiedział. Elfy nawet nie wiedziały, jak bardzo wszystkie, co do jednego, skazały się na zagładę.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wojna trwała, każdego dnia zbierając swoje krwawe żniwa. Jedyne co Aradris zapamiętał z tego okresu to zatroskaną twarz swojego ojca, który dzień po dniu zmagał się z ogromem decyzji. Spraw o wadzę wielu setek żyć. Był młody, za młody by pomóc, a mimo to tego pragnął. Być przydatnym ojcu i królestwu w tak ciężkim czasie. No i dostał te szansę, choć nie takiej oczekiwał. Słysząc o pomyśle zdesperowanego króla po prostu zamarł. Nie był obecny podczas narad, na których pojawił się potężny mag. Wezwany przez króla. A oferta przetargu jaka padła z ust władcy była szokująca dla wielu. Nawet jego żony i dzieci. Aradris był jedynym żyjącym synem króla. Ten miał jeszcze dwie córki, a mimo to ofiarował czarownikowi syna. Czy coś przyćmiło jego umysł? Tak właśnie podejrzewano, może czary plugawego maga? Może wymusił na władcy taką ofiarę?
Nawet po zwycięstwie nikt nie potrafił docenić starań jakie włożył w to czarnoksiężnik. Król również jakby pojaśniał na umyśle. Szczęśliwy ze zwycięstwa gotów był zapomnieć o swej obietnicy, ewentualnie zmienić decyzję i wysłać jakieś przypadkowe dary, może bogactwa w ramach zapłaty za wysiłki czarodzieja. Rada na to przystała, wszyscy poza Aradrisem.
Wysoki elf nie zapomniał o decyzji ojca mimo lat, które upłynęły. Choć z początku był zdruzgotany decyzją swego władcy, z czasem ją zaakceptował. Miał poświęcić się dla swego ludu. Takie zadanie mają w końcu członkowie królewskiego rodu. Jego bracia zginęli w bitwach, a on miał poświęcić swe życie składając je w ręce elfiego szaleńca. Nie miał pojęcia czy przeżyje, w jakim celu czarownik zgodził się na taki podarek.
Wiele było w tym niewiadomych, jednak mag ze swojej części umowy się wywiązał, ujmą by było, gdyby Aradris nie zrobiłby tego samego.
Nastał więc dzień, w którym miał opuścić swe królestwo i udać się do czarnoksiężnika. Mimo zakazom matki i władcy zdeterminowany osiodłał konia. Nie mógł pozwolić sobie na taką ujmę na honorze. Umowy musieli dotrzymać. Jego rodzice zaślepieni byli troską, nie myśleli trzeźwo o konsekwencjach i gniewie maga. Skoro ten był w stanie zmieść ludzką armię, jakie zniszczenia zasiać by mógł na ich ziemiach. Książę czuł się więc w obowiązku dopełnić umowy.
Opuścił swój dom ruszając w miejsce, gdzie ponoć znaleźć miał maga. Co gorsza ten praktycznie zapadł się pod ziemię, dopiero po kilku dniach poszukiwań trafił na wieści o nim. Jednak jak znaleźć miał maga w lesie? Bo takie właśnie informacje otrzymał. Sprawę odrobinę ułatwiało miejsce. Dokładnie wiedział, który las miał odnaleźć, w który wejść i który przeszukać. Było to jednak prostsze w teorii niż praktyce.
Bo po kilku godzinach koń jego odmawiał już dalszej drogi, zarośla robiły się coraz gęstsze, a on sam tracił nadzieję na odnalezienie maga. Idąc już u boku swojego wierzchowca, elf wypatrywał miejsca na nocleg niż czarnoksiężnika. Choć wzrok miał wybitny, zachodzące słońce i jemu zaczynało doskwierać.
Opisano mu miejsce, w które miał się udać, a mimo to nie miał pojęcia gdzie jest. Las okazał się zbyt skomplikowany dla księcia.
- Magu!- krzyknął w końcu w desperacji. Aż ulgę poczuł kiedy okoliczny krzak się poruszył. Czyżby to zadziałało?
Cóż byłoby zbyt pięknie. Z zarośli wybiegł wyraźnie zdenerwowany rosomak, którego powarkiwania skutecznie spłoszyły konia. Lejce z dłoni księciu się wysmyknęły i jego wierzchowiec pobiegł w losowym kierunku.
- Czekaj! – krzyknął ponownie, jednak koń ani myślał się zatrzymywać czy zwolnić. Zdesperowany książę, również nie chciał odpuścić dlatego ruszył ile sił w nogach za swym kopytnym towarzyszem.
Nie było to łatwe zadanie, gęste zarośla mocno ograniczały widoczność i elf zdany był głównie na słuch. Konia już nie widział, a mimo to biegł łudząc się, że to właśnie jego słyszy. Zapewne biegłby tak i dłużej, gdyby nie brak gruntu pod jego stopami. Skołowany za późno dostrzegł stromy pagórek, przez co z trzaskiem i hukiem runął w dół.
Leżąc na dole nie potrafił nawet otworzyć oczu. W głowie się kręciło, a ciało było obolałe skutecznie odradzało mu próbę podniesienia się. Zmęczony stwierdził, że nie będzie z tym walczyć i pozwolił Morfeuszowi zaprowadzić się na krótki spoczynek.
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Sigrun doskonale wiedział, w którym momencie obcy przekroczył granicę lasu, który zamieszkiwał. Doskonale bawił się, obserwując zmagania księcia dzięki dobroci zwierząt leśnych, które użyczały mu swojego wzroku i dostarczały informacji. Pozostawał również w stałym kontakcie z roślinnością, szczególnie z drzewami, których korzenie wrastały głęboko w ziemię.
Zaśmiewał się z księcia, słysząc desperację w jego głosie, gdy go nawoływał. Spoważniał dopiero wtedy, gdy młodzieniec zaczął biec za swoim koniem, wypłoszonym przez rosomaka. Mag wywrócił oczami. Żałosne. Czy elfy wysokie już nie potrafiły nawet dobrze wytresować konia? Zbliża się wojna, a oni mają tak strachliwe zwierzęta… Nie do wiary. Żałował, że w ogóle pomagał im podczas poprzedniej wojny. Nie byli tego warci. Mimo wszystko on miał w tym swój cel i teraz miał zamiar go dopełnić. Ostatni element był już prawie na miejscu.
Zebrał się do wyjścia z domu chwilę przed upadkiem księcia. Zbliżał się mrok i doskonale wiedział, że jeśli po niego nie wyjdzie, to tamten prędzej się zgubi, niż trafi na miejsce. Minęło jednak zaledwie parę minut, a już dotarła do niego informacja, że Aradris upadł i nie podnosi się.
Prędko udał się na miejsce wskazane przez kruka, który udzielił mu informacji. Wiedział, że stare dęby pilnują księcia, który był dla niego ważny. Nie mógł pozwolić, by coś mu się stało. Miał jeszcze wielką rolę do odegrania dla nich wszystkich.
Kiedy dotarł do księcia przede wszystkim sprawdził, czy nie stało mu się nic poważnego. Oparł się na jednym kolanie i pochylił nad nim. Zaraz potem zrozumiał, że ten tylko zasnął. Niestety nie miał jak przetransportować go do domu. Poprosił drzewa o udzielenie im schronienia, a te okryły ich swoimi liściastymi gałęziami. Koniem, który się wypłoszył zajęły się już leśne zwierzęta, więc nie powinien czuć się osamotniony. Kiedyś wróci do swego domu w królestwie wysokich elfów.
Okrył księcia swoim brązowym, skórzanym płaszczem, a sam przysiadł plecami do jednego z drzew i oparł się o jego pień. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i przymknął oczy. Nie miał jednak zamiaru spać. Wolał czuwać całą noc przy księciu. Nawet jeśli jego magia panoszyła się na terenie całego lasu i w tym momencie nie istniało nic, co mogłoby ją złamać, to i tak wolał zachować wszelkie środki ostrożności. Książę był jego i nie mógł dopuścić, by coś popsuło jego plany. Inaczej zmarnowałby wiele stuleci, przez które tylko czekał, by zrealizować swój misterny plan.
Niedługo potem zaczęło padać, woda ich jednak nie dosięgała dzięki szczelnym koronom drzew. Czarodziej słuchał szumu kropli, które obijały się o liście. Była to muzyka dla jego uszu. Dzięki temu czuł się zrelaksowany, uspokojony. Uchylił powieki i spojrzał w dal, na księżyc, który przyglądał im się z wysoka. Świecił dzisiaj w pełni, śmiejąc się z wszelkich istot wiodących swój żywot na Ziemi. Srebrna kula nie miała problemów. Był jak bóg, który ustawia swoje pionki na szachownicy.
Rozmyślając cierpliwie czekał, aż nadejdzie ranek i będą mogli ruszyć do jego domu. Teraz to tam mieli spędzać większość czasu. Choć czy to las nie był jego domem samym w sobie?
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Ciało jego było zmęczone wysiłkiem i upadkiem, nie oponował więc kiedy zdecydowało ono za niego, że czas na drzemkę. Sam nie wiedział, czy zwyczajnie stracił przytomność, czy świadomie pozwolił sobie na sen, jednak fakt, że nie zbudziła go obecność czarownika i okrywających go roślin nie był dobry.
Położony na nim płaszcz i roślinne wici dały mu wystarczająco ciepła by poczuł się rozluźniony. W złudnym poczuciu bezpieczeństwa pozwolił sobie na dłuższą drzemkę. Dopiero szum deszczu i pojedyncza, zbłąkana kropla na jego czole zdołały go ocucić. Powoli położył dłoń na swojej twarzy i po odgarnięciu z niej białych kosmyków powoli uchylił oczy. Dostrzegł brązowy płaszcz spoczywający na jego ciele. Pewnie wielu na jego miejscu, by się zlękło, on natomiast szybko połączył kropki. W tym lesie raczej nie spotkałby wielu posiadaczy płaszczy, raczej cudem było, że trafił na istotę humanoidalną. Jako kolejne w oczy rzuciły się nietypowo wygięte gałęzie drzew. To dało mu do myślenia. Rozejrzał się powoli wokół siebie, aż trafił na sylwetkę leśnego elfa. Mentalnie był już przygotowany, że to właśnie jego ujrzy. W duchu nawet się z tego ucieszył, w końcu dotarł do celu, a jego trudy choć w pewnym sensie zostały zakończone. Choć czy mógł czuć się spokojny? Znajdował się właśnie w pobliżu potężnego niebezpiecznego i szalonego czarnoksiężnika, którego zamiary były dla niego jedna wielką niewiadomą. Nie miał pojęcia czego się spodziewać.
Patrząc na niego powoli usiadł. Ponownie spojrzał na płaszcz, a potem na osłaniające ich przed dreszczem drzewa. Gestu tak troskliwego by się po kimś takim nie spodziewał, więc o co tu chodziło? Czy była to jakaś zwodnicza gra? A może zwyczajnie dalej spał? A to wszystko było zwykłym urojeniem, zmęczonego podróżą umysłu?
Kilka siniaków na jego ciele jednak wydało mu się zbyt realnymi. Nie był to sen.
- Dziękuję Sigrunie…- zwrócił się bezpośrednio do niego zdejmując z siebie jego płaszcz i wstając z ziemi z zamiarem oddania mu go. Wokół było ciemno i chłodno, a deszcz tylko dodatkowo obniżał już niską temperaturę.
- Choć to ty, dotarłeś do mnie, to oznajmiam, że zgodnie z obietnicą mojego ojca stawiam się o czasie, zgodnie z waszą umową. Powierzając w twe ręce swe… życie…- zwrócił się do elfa tuż po tym jak przed nim stanął. Wypowiedziane słowa piekły jego dumę. Jednak taki obowiązek przyszło mu wypełnić i choć było to ujmujące, robił to dla swego narodu. W końcu wiele żyć ocaliła pomoc czarnoksiężnika.
By przekuć swe słowa w fakt, przyklęknął na jednym kolanie i pochylił głowę przed magiem. Choć wzroku nie potrafił spuścić, patrzył przy tym prosto na twarz elfa.
Był księciem nie sługą, więc ani krzty uległości w nim nie było.
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Puścił podziękowania Aradrisa mimo uszu. Nie zależało mu na nich. Mimo wszystko nie odebrał mu swojego płaszcza, pozwalając mu go zatrzymać. Sigrun był już przyzwyczajony do mroku i zimna panującego często w lesie. Zresztą z biegiem lat sam coraz bardziej należał do tej ciemnej strony. Z roku na rok, z miesiąca na miesiąc, z dnia na dzień ciemność pochłaniała go fragment po fragmencie. Chcąc się zemścić, oddał jej swoją duszę, a ta odwdzięczała mu się potęgą, którą zyskiwał również ciężką pracą.
Powstał z miejsca i pogłaskał korę drzewa, o które jeszcze przed chwilą się opierał, by mu podziękować. Choć często wykorzystywał naturę i wszystko, co żywe w tym lesie, to wciąż był jej wdzięczny za to, iż wciąż nie odmówiła mu ona pomocy. Mogła to zrobić dawno temu, przecież był elfem wyklętym przez wszystkich pobratymców.
Podobały mu się następne słowa, z jakimi zwrócił się do niego książę. Widać było, że unosił się on dumą i to ona go tu zaprowadziła. Sigrun spojrzał na niego z wyższością, kiedy uklęknął przed nim. Widział doskonale jego wzrok. Przypominał mu jego samego sprzed lat, kiedy to stał przed królem wysokich elfów, proponując mu swoją pomoc w walce z wrogiem. Z tym, że Sigrun się nie pokłonił, a Aradris znał swoje miejsce. W tej sytuacji elficki książę nie mógł nic zrobić.
- To nie Ty powierzasz mi swe życie, lecz Twój ojciec zrobił to lata temu – odparł na jego słowa, patrząc zimnym wzrokiem prosto w jego oczy. Pochylił się nad nim, chwytając między palce jego podbródek. - Od dzisiaj, jeśli chcesz przetrwać, spełniasz każde moje polecenie. Bez dyskusji. To pierwsza zasada. – Wytłumaczył. Nic nie mówiąc, wyprostował się i odwrócił plecami do młodszego. Ruszył w kierunku domu, nie czekając na księcia. Liczył na to, że sam się zbierze i za nim pójdzie. Mimo wszystko pozostawał jednak czujny, bo nigdy nie wiedział, co może się wydarzyć. Może książę przybył tutaj tylko po to, by go zabić – kto wie.
- Zasada numer dwa: szanuj wszystkie rośliny i zwierzęta, jakie napotykasz na swojej drodze – rzucił jeszcze i machnął ręką.
Kiedy znaleźli się przed domem czarownika, ten tylko wszedł do środka. Wyglądało to tak, jakby nie miał on żadnych zabezpieczeń, nawet klucza. I taka po części była prawda. Ufał, że w tym lesie nie może mu się stać nic złego, póki ktoś obcy go nie nawiedzi.
- Twoje łóżko jest na górze, jak i cała góra należeć będzie od teraz do Ciebie. Możesz tam trzymać swoje rzeczy i robić co Ci się żywnie podoba. Trzecia zasada brzmi: nie ruszaj moich rzeczy bez jasnego pozwolenia. Jak na razie to tyle. Niedługo podam coś do jedzenia, a Ty masz w tym czasie chwilę dla siebie. – Wytłumaczył i zabrał się za przygotowywanie czegoś do jedzenia, by ugościć i przede wszystkim utrzymać księcia przy życiu.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Ciężko było powiedzieć czego książe się spodziewał. W sumie nie miał wielkich oczekiwań, liczył jedynie na przeżycie. A mimo to drobna szpilka wbita przez maga w jego dumę zabolała. Nie chciał podejmować tego tematu. Faktem było, że jego ojciec lata temu zadecydował o jego losie, poświęcając swego syna dla dobra ogółu. Faktem również było, że ten sam władca w dniu wywiązania się z umowy złamałby dane słowo. Gdyby nie upór Aradrisa, nie byłoby go tu dziś.
Czy więc miał wpływ na swój los? Sam tego nie wiedział, nie był wystarczająco obiektywny do tej oceny.
Jego mięśnie napięły się niczym struny, kiedy mag zbliżył się do niego, po to by dwoma palcami unieść jego podbródek. Choć było to uwłaczające nie sprzeciwił się temu gestowi i zgodnie z wolą czarownika uniósł twarz patrząc prosto na niego. Do tego nie potrzebował zachęty, spojrzeniem białych tęczówek wyrażał siebie, choć jawnie nie mógł się przeciwstawić, uległości swej nie zamierzał okazywać. W środku aż kipiał z frustracji i irytacji na własna bezsilność i niemoc. Jednak gniew ten nie był kierowany na czarownika dobrze wiedział, że ten z jego losem niewiele miał wspólnego. Nie on zażądał od króla poświęcenia syna, jego ojciec sam to zaoferował. Może to go bolało? Na pewno, tuż po ogłoszeniu tej decyzji czuł ból i gorycz. Teraz jednak pozostał po nich jedynie cierpki posmak. Lata temu pogodził się z losem jaki go czekał, dlatego sam nie rozumiał tego co właśnie czuł. Chłodne analizy tego spotkania były znacznie łatwiejsze od realnej konfrontacji.
Wpatrywał się w niego bacznie i nieustępliwie, a kiedy mag się odsunął jedynie podążył za nim spojrzeniem. Wysłuchał go, lecz nie odpowiedział. Oczywistym było dla niego, że tak wyglądać będzie ta relacja. Był na to przygotowany, to też nie wyrażał swej frustracji, gdyż jej nie było. Przynajmniej nie w tej chwili.
Zasada druga była dla niego małym zaskoczeniem. Czy mag mówił poważnie? Za kogo on go miał? Wolał jednak odpuścić sobie oburzenie i zbędne komentarze. Powolnym krokiem ruszył za czarownikiem domyślając się, że oto mu chodziło. Idąc za nim miał okazję bezkarnie mu się poprzyglądać. Kiedy oboje stali wyraźnie dostrzegalna była różnica ich wzrostów oraz drobniejsza budowa maga. Nie było w tym oczywiście nic dziwnego leśne elfy od wysokich różniły się swoimi cechami fizycznymi. I choć Aradris dobrze o tym wiedział to i tak przyglądał się czarownikowi z lekkim zaciekawieniem. Wśród wysokich czarna barwa włosów nie była spotykana, tak samo było z zielenią oczu, może dlatego tak go cechy te zaciekawiły.
Po dotarciu do chaty książę nie czuł się na tyle pewnie, by bez obaw wejść do środka. Choć zdawał sobie sprawę, że gdyby mag chciał go zabić zrobiłby to. Jednak może był jak kot? I tylko lubił bawić się jedzeniem? Czy był dla niego ów posiłkiem?
Zachowując niezwykłą czujność przekroczył próg skromnej chaty. Nadal nie powiedział ani słowa, nawet po podaniu przez maga kolejnej zasady i kilku informacji.
Patrzył jedynie podejrzliwie i nieufnie, czy czarownik mówił poważnie? Dał mu do dyspozycji piętro? Elf niepewnie skinął głową na znak zrozumienia i spojrzał w kierunku nadmienionego piętra. Nie tracąc więcej czasu powoli ruszył na górę. Na plecach jego stale spoczywał plecak, który dopiero teraz pozwolił sobie zsunąć z ramion. Od lat przygotowywał się na to „wygnanie”, dokładnie więc przemyślane miał co powinien wziąć i jak okroić tego ilość do maksimum. Nie miał w końcu pojęcia czy mag pozwoli zachować mu cokolwiek.
Po wejściu na piętro wzrok zawiesił na łóżku. To na nim przyjdzie spędzić mu najbliższą, a pewnie i daleką przyszłość. Czuł się nieco skołowany. Podszedł i postawił plecak opierając o jedną z krawędzi posłania, po czym siadł tuż obok. Pustym białym spojrzeniem omiótł najbliższe otoczenie. Dostał własny kąt, to więcej niż się spodziewał. A więc było dobrze. Bo mogło być znacznie gorzej. W ten sposób pocieszał sam siebie.
Nie był w stanie wiele zrobić po prostu siedział patrząc pusto w przestrzeń przed sobą, akurat trafiło na skromną szafkę. Książę uwielbiał wszystko planować, kiedy miał plan czuł się lepiej, a brak pojęcia o tym co nadejdzie za chwile wprawiał go w niepokój. Nie mógł tak siedzieć wiedząc, że mag krąży gdzieś na dole. Wolał go mieć na oku. Wstał więc i przeszedł do działania. Zdjął z ramion płaszcz zostając w zwykłej wygodnej koszuli, której podwinął rękawy. W lesie dworska etykieta na niewiele mu się przyda. Latami wiedział co go czeka, więc i latami się na to przygotowywał. Po raz ostatni głębiej westchnął i przeczesał białe kosmyki włosów, po czym zdecydował się powrócić na dół. Powoli schodząc stopień po stopniu wzrokiem namierzył czarownika. Ten krzątał się po miejscu zdaniem księcia przeznaczonym na część kuchenną tej chaty.
- W czym mogę pomóc? Nie przybyłem tu siedzieć…- rzekł tuż po tym jak stanął przed elfem. Jego ton nie wyrażał nic szczególnego, zwyczajnie nie lubił bezczynności. A znając swój los i to jak skończy latami wymykał się do kucharek czy pokojówek, do służby, by w dyskrecji nauczyli go najważniejszych rzeczy przy samoobsłudze i dbaniu o swoje otoczenie. Nie zamierzał być nieporadnym książątkiem na łasce szalonego czarnoksiężnika. Chciał być zaradny i przydatny. Latami zbierał wiedzę, która pomoże przetrwać mu ten czas. Czy w kwestii życia w lesie czy zaradności w konfrontacjach z magiem.
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pałętał się po kuchni, choć nie do końca wiedział, co robić. Zamyślił się i jego czynności były teraz jak najbardziej automatyczne.
Myślał o swojej żonie. Czy teraz wciąż by się kochali, gdyby wciąż żyła? Zapewne. Czuł i wiedział, że są sobie przeznaczeni. Miała być dla niego tą jedyną do końca życia. Szkoda tylko, że jej dobiegło końca tak szybko… Tęsknił za nią, choć minęło już tyle lat. Kochał ją całym swoim sercem i kiedyś nie wyobrażał sobie życia bez niej. Potem jednak wbrew woli został postawiony przed tym faktem. Mieliby jeszcze całe życie przed sobą, gdyby nie… oni. Wysokie elfy. One Zawsze były wszystkiemu winne.
Potrząsnął głową i oddał się dalszym rozmyślaniom. Czy ich rodzina by się powiększyła? Przez wiele lat się nad tym głowił. Czasy wtedy były ciężkie, jednak nic nie było niemożliwe. Być może teraz ich syn byłby już dorosły, a może miałby dopiero parę lat… Wyobrażał sobie jak jest podobny do nich oboje. Do niego i do jego żony. Szkoda tylko, że jego marzenia stały się już dawno nierealne do spełnienia. Teraz pozostawała w nim tylko żądza zemsty. Skazali go na wieczne nieszczęście, więc czemu on miał im pomagać? To jakiś absurd, ale na jego plus wiele lat temu wszyscy podpisali na siebie wyrok.
Dopiero po jakimś czasie zauważył obecność księcia w pomieszczeniu. Spojrzał na niego z wolna, nie chcąc wykonywać gwałtownych ruchów. Próbował sobie przypomnieć, co takiego mógł do niego powiedzieć Aradris. W tym samym momencie drzewo, przy którym mieszkali podszeptało mu na ucho, co takiego się wydarzyło. Odchrząknął i odezwał się do swojego ucznia:
- Nic nie musisz robić. Od jutra zaczynamy Twój trening. Ale skoro już chcesz, to możesz umyć i pokroić marchew.
Był w trakcie przygotowywania zupy warzywnej. Nie miał serca pozbawiać życia kolejnego zwierzęcia tylko po to, by móc je zjeść. Oszczędzał każde kiedy tylko mógł. Mimo używania nieraz czarnej magii, wciąż czuł się powiązany z matką naturą. Kochał ją i szanował, jak tylko mógł.
Marchewka była tak naprawdę ostatnią rzeczą, jaka była do zrobienia toteż usiadł na jednym z wolnych krzeseł i przyglądał się młodszemu od siebie mężczyźnie. Założył nogę na nogę i skrzyżował znowu ręce na torsie. W ten sposób było mu najwygodniej. Chciał zadać jakieś pytanie, zagaić rozmowę, jednak nie potrafił tego zrobić. Już tak dawno z nikim nie rozmawiał, że stanowiło to dla niego ogromne wyzwanie. Nie miał pojęcia, jak w tym przypadku jego plan miał mu się udać. Chyba po prostu powinien zepchnąć go gdzieś w tył, żeby najpierw nawiązać choć cień relacji z księciem. I tak mieli wytrzymywać ze sobą jeszcze przez wiele, wiele lat.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zadał raz pytanie i nie ponaglał elfa do odpowiedzi na nie. Nie znał go, więc i nie wiedział czy takie zamyślenie było dla niego normalnym. Jeśli dobrze kojarzył był bardzo wiekowy, możliwe więc, że i umysł jego gorzej już pracował. Choć wcześniej nie udało się księciu takich objawów zaobserwować.
Otrzymana w końcu informacja o treningu nieco go zaskoczyła. Co mógł mieć na myśli mag? Wolał jednak nie dopytywać i skupić się na obecnym zadaniu jakim było przygotowanie marchwi. Choć jako książę nie powinien mieć nigdy styczności z podobną czynnością, Aradris radził sobie w kuchni całkiem biegle. Nauki królewskich kucharzy nie poszły w las.
Wykonał całą czynność w milczeniu, nie zagajał rozmowy, nie znając charakteru maga, wolał nie zdenerwować go swoim gadulstwem. Z tego co nasłuchał się od elfów, mag nie należał do zrównoważonych uczonych, był raczej niebezpiecznym, wybuchowym szaleńcem, który zgodził się pomóc w wojnie jedynie dla swego zysku. Choć tego Aradris nie rozumiał, jaki zysk miał mieć czarownik w otrzymaniu królewskiego syna? Co dawało mu to jedno życie? Gdyby chciał mieć sługę, z łatwością by go uzyskał. Skąd więc zainteresowanie taką ofertą? Ta kwestia gryzł księcia, wywiercając dziurę w jego brzuchu, ten jednak był cierpliwy i nie odważył się zadać owego pytania.
Zupa została przygotowana i oboje mogli zasiąść do posiłku. Choć ten nie wyglądał inaczej niż dotychczasowe ich obcowanie ze sobą. Obaj siedli i w milczeniu zjedli swoje porcję. Kiedy ujrzeli dna naczyń Aradris podziękował krótko za ciepły posiłek po czym zabrał brudne talerze i je umył. Już przy przygotowywaniu marchwi rozeznał się z rozmieszczeniem kuchni. Kuchni, w której spędzi wiele najbliższych lat. Książe sam nie wiedział czy ta myśl go przerażała. Jak dotąd nie doskwierało mu nic, żadne okrucieństwo ze strony maga. Choć może minęło za mało czasu? Był to w końcu pierwszy dzień, jednak podczas tych godzin odczuł coś zupełnie innego. Został okryty i osłonięty przed deszczem, otrzymał swój własny kąt, a teraz ciepły posiłek. Może nie diabeł taki straszny jak go malują? Pomyślał po czym skierował swe kroki ponownie na piętro. Jeśli dobrze zrozumiał, dziś czarownik niczego już od niego nie chciał. Wspomniał coś o jutrze. A raczej ranku, gdyż nadal panował ogólny mrok na zewnątrz. Do świtu było jeszcze kilka godzin, Aradris postanowił więc odpocząć. Zdjął ze zmęczonych nóg wysokie buty, po czym przebrał spodnie, te nosiły ślady jego drobnych wypadków, a elf nie chciał zabrudzić czystej pościeli. Rozpakował część swoich rzeczy do szafek, po czym pozwolił sobie na chwilę odpoczynku.
Sen był przyjemny i w miarę długi, jednak przerwany został dość nagle. Książę, aż siadł kiedy kołdra jego została pociągnięta. Nie przywykł do takich pobudek to też nieco go to zaskoczyło. Szeroko otwartymi białymi oczyma spojrzał na osobnika, który go obudził. Nie powinien być zaskoczony widząc maga, a i tak serce w piersi zabiło mocniej i jakby się zatrzymało. Niczym dziwnym nie było, że w pewnym stopniu się go obawiał. Nie chciał jednak tego tak jawnie okazywać, zaskoczeniem zdradził zbyt wiele, dlatego speszony odwrócił wzrok, odchrząknął i poprawił swoją wymiętą koszulę, nawet nie zdjął jej do snu.
Usiadł na brzegu łóżka i wsunął na nogi swoje buty, starannie je wiążąc. Nie potrzebował wiele czasu na ogarnięcie się, dlatego chwilę po magu zszedł na dół. Nadal towarzyszyła im głucha cisza. Logicznym było, że nie mieli o czym rozmawiać. Aradris podążał wzrokiem za czarownikiem, a kiedy ten opuścił chatę, ten uczynił to samo. Nie miał pojęcia dokąd szli, jednak posłusznie i bez zbędnych pytań to zrobił. A kiedy dotarli na miejsce, które wyznaczył starszy elf. Książę przyjrzał się okolicy.
- I co teraz? – spytał w końcu, a odpowiedź go zaskoczyła. Sigrun nie żartował z tym treningiem, naprawdę chciał go szkolić. Co kompletnie nie mieściło się w głowie młodego elfa.
- Ale zdajesz sobie sprawę, że wysokie elfy z magią nie radzą sobie zbyt dobrze? – dopytał dla upewnienia się. Mimo, że obaj byli eflami ich predyspozycje były całkiem inne. Praktycznie nie spotykani byli magowie wysokich elfów, dlatego król o pomoc zwrócił się do Sigruna, leśnego elfa. Jednak bardziej zaskakujące było dla księcia, to że mag w ogóle miał zamiar go szkolić. Czy była to jakaś podpucha? Może go sprawdzał? Aradris najzwyczajniej w świecie czuł się skołowany i stał wpatrując się w zielone oczy elfa. Licząc na jakieś wyjaśnienie tej kwestii.
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Kolacja przeminęła im w ciszy. Oczywiście, że Sigrun nie potrafił się przełamać i rozpocząć rozmowy. Zbyt wiele czasu minęło odkąd rozmawiał z kimś żywym. Obserwował księcia po zjedzonej kolacji, kiedy ten zmywał naczynia. Był dobrze zbudowany i oczywiście wysoki, jak przystało na wysokiego elfa. Można rzecz, iż był on fizycznie idealnie przystosowany do walk wręcz. Nie oceniał go jednak bardziej. Nie wiedział, czy w ogóle uczyli Aradrisa takowej walki. Przecież od dawna był on przeznaczony dla czarownika.
Po kolacji rozstali się, jednak czarodziej wcale nie poszedł spać. Wiedział, że i tak by nie zasnął. Pierwsza noc, kiedy był u niego obcy elf przyprawiała go o niepokój. Bo kto wie, czy ten nie przyszedł tutaj w zamian po jego własne życie.
Pałętał się po chacie przez całą noc, póki nie zaczęło świtać. Wtedy też przysiadł w fotelu i wrócił do czytania jednej z ksiąg. Choć był najpotężniejszym magiem tych czasów, nauki nigdy nie było za wiele. Miał świadomość, że kiedyś szczęście może się od niego odwrócić.
Dopiero kiedy minęła godzina, stwierdził, że czas obudzić gościa. Wstał więc ze swojego miejsca i ruszył na górę. Słońce świeciło bardzo jasno tego poranka, było też dość ciepło. Stanął nad młodszym od siebie i zerwał kołdrę z jego ciała. Kiedy upewnił się, że ten już się obudził, zszedł na dół, gdzie przewiązał sobie pochwę na nóż przez pas. Wyszedł z leśnego mieszkanka, kiedy zobaczył, iż młodszy jest już gotowy. Nic nie mówiąc ruszył przed siebie. Obrał kierunek na polanę, która znajdowała się w środku lasu. Była ona miejscem idealnym na pierwszy trening.
Na pierwsze z pytań zadanych przez księcia odpowiedział jeszcze normalnie, jednym słowem – „trening”. Słysząc drugie przewrócił oczami.
- Nonsens. Wysokie elfy mają takie same predyspozycje do magii, jak te leśne, tylko są na tyle leniwe, że nie chce im się ruszyć dup, żeby zacząć ćwiczyć, a potem powielają plotki – Odpowiedział zimnym tonem. Nawet nie miał zamiaru mu powiedzieć o tym, że sam kiedyś, jako leśny elf był o wiele poniżej średniej, jeśli chodzi o umiejętności magiczne. To, co jednak powiedział, było prawdą. Każdy rodził się z takim samym talentem do magii i jeśli później chciał, mógł go dalej rozwijać. Wysocy jednak woleli pójść w walkę wręcz… - A potem dziw, że sprowadzają na siebie kłopoty i muszą innych prosić o pomoc... – wymruczał oburzony pod nosem. Kiedyś był neutralnie nastawiony do tej rasy, jednak potem się to zmieniło, wraz ze śmiercią jego żony. Nienawidził wysokich elfów z całego serca, za to jak bardzo skrzywdzili bliską mu osobę i go samego. Dlatego też nie miał zamiaru być jakkolwiek miły dla jakiegokolwiek wysokiego.
– Zaczniemy od sprawdzenia, jak bardzo rozumiesz, a jak bardzo nie, swój związek z naturą. To od niej zależy Twoja siła w głównej mierze, szczególnie kiedy zaczynasz się uczyć. Później… Możesz zacząć korzystać z innych jej źródeł, kiedy masz już większą wprawę – wytłumaczył mu w skrócie, na czym polegać będzie dzisiejszy trening, a także to, skąd czerpie się siłę. Usiadł na miękkiej trawie i machnął ręką do chłopaka, by ten zrobił to samo. Skrzyżował swoje nogi, a wyciągnięte ręce położył na podłożu przed sobą. - Rób to, co ja... – powiedział cicho i przymknął oczy. Poczekał, aż młodszy zrobi to samo. - Teraz wsłuchaj się w otoczenie… Skup się i spróbuj wyłapać to, co drzewa mają Ci do powiedzenia... – wyszeptał. Ciekaw był, czy książę usłyszy mowę drzew. Nie każdemu się to udawało, nie do każdego chciały też mówić. Czarodziej jednak wyraźnie usłyszał ich słowa, skierowane do drugiego elfa: Witaj Aradrisie, o wielki książę elfów wysokich.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Całymi latami umysł Aradrisa wytwarzał różne wersje jego spotkania z magiem. To co go czeka. Jakie będą jego obowiązki i zadania. Symulacji tych i wariantów były setki jak nie tysiące, ale w żadnej z nich nie sądził, że szalony czarownik postanowi go uczyć. Po co go sprawdzał? Zwyczajnie wydało mu się to dziwne, ale usłyszał wyraźną irytację w głosie elfa, kiedy ten mu odpowiadał. Więc według niego miał predyspozycje, miał możliwości. Jednak po co chciał je zbadać? Czy wyszkoli go po to by następnie wyssać z niego całą zdobytą moc? Może dlatego był tak potężny? Może w ten sposób działał? Elf mieszkał w lesie, samotnie więc nie zależało mu na towarzystwie, a dzięki braku sąsiadów mógł działać na wolną rękę.
Białe tęczówki wpatrywały się w maga. Miał wiele pytań, wszystkie kotłowały się w jego wnętrzu. Książe jednak zatrzymywał je jedynie dla siebie. W jakimś stopniu czuł wrogość bijącą od maga. Nie chciał więc sprowokować go swoim marudnym zachowaniem.
Żadne słowo nie opuściło już ust Aradrisa. Jeśli wykona wszystkie polecenia czarownika bez przedłużania, tym szybciej wszystko to dobiegnie końca. Zgodnie więc z poleceniem wyciągnął rękę, ustawił odpowiednio nogi i powoli przykucnął. Znał ten gest. Choć szkolony był typowo w fizycznej walce, miał kontakt z kapłanami, którzy wybitnymi magami nie byli, jednak nauczyli go słuchać i szanować matkę ziemię. Książę zdawał sobie sprawę z duchowej strony natury, z szeptów, które niósł wiatr. Wystarczyło przystanąć i ich wysłuchać.
Aradris nawet po przyjęciu odpowiedniej pozycji nie był w pełni odprężony, nie był w stanie od razu zamknąć oczu, obecność czarownika go stresowała. Dopiero mając pewność, że ten zaraz go nie zaatakuję pozwolił sobie na przymknięcie powiek, choć jedna z nich delikatnie drgała co chwilę uchylając widoku i uspokajając elfa. Sigrun nie zbliżył się i nie odzywał dłuższą chwilę. Więc czy naprawdę nie musiał się go obawiać? Ciężko było mu przemóc niepokój, naturalny lęk przed oczywistym niebezpieczeństwem.
Cisza trwała dalej, a książę zaczął skupiać się nie tylko na obecności maga, ale i wszystkiego co ich otaczało. Szumie traw, kołyszących się na wietrze liściach, upadającym niedaleko owocu. Kilka kolejnych spokojnych oddechów i usłyszał więcej. Usłyszał ten cichy znajomy mu szept. W szkoleniu jakie zaoferowali mu kapłani niewiele się znajdowało, jednak zrozumienie natury było dla Aradrisa czymś najciekawszym. Fascynującym.
- Witajcie…- odszepnął słysząc powitanie okolicznej natury. Zdając sobie jednak sprawę z tego co zrobił odrobinę się speszył. Od razu otworzył oczy spoglądając na maga. Czy mógł to usłyszeć? Pewnie tak, choć książę pragnąłby by było inaczej.
- W jakim celu mnie sprawdzasz? - zerwał się nagle na równe nogi. Był spokojny, a przynajmniej na takiego wyglądał, potrafił kamuflować swoje emocje, choć to przy magu było ogromnie trudne.
- Miałem do czynienia z magią, jednak nie tak potężną jak twoja, kapłani słońca pokazali mi jak łączyć się ze źródłem magii pochodzącym z natury i słońca. Niczego więcej nie potrafię, byłem szkolony do fizycznej walki, nie magicznej. Dla nas magia jest sposobem na uspokojenie duszy, do medytacji i niczego więcej – przełknął nerwowo ślinę. Książę czuł się lekko skołowany nie znając zamiarów maga. Nie chciał być wciągnięty w coś czego mógłby żałować. Bądź zwyczajnie dać się zabić. Nie chciał w żaden sposób urazić czarownika, ale tak bezmyślne wykonywanie poleceń go przerastało. Myślał, że nie będzie to dla niego problemem i zapewne by nie było, gdyby chodziło o dbanie o domostwo, ale treningi? Może mag chciał go podszkolić do jakiegoś rytuału w którym by go poświęcił. Za grosz mu nie ufał i nie potrafił dostrzec w tym niczego dobrego. O tym magu nie mówiło się nic dobrego. Aradris choć na słuchał się wiele nie chciał tak ślepo w to wierzyć, jednak w każdej legendzie jest ziarno prawdy, więc wolał mieć się na baczności. Jasne tęczówki stale obserwowały sylwetkę starszego elfa. Choć ta na jego wiek ani trochę się nie przekładała.
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Uśmiechnął się lekko pod nosem, kiedy usłyszał odpowiedź księcia do drzew. A jednak coś tam umiał. Tym lepiej dla niego. W pewnym momencie otworzył swoje oczy i zaczął wpatrywać się w księcia. Wtedy też blondyn zerwał się na równe nogi. Sigrun miał nadzieję, że treningi im będą przebiegać bez przeszkód, ale najwidoczniej się mylił.
Czuł stres ze strony swojego gościa. Nic nie mógł na to poradzić. Starał się być miły, ale najwidoczniej to nic nie dawało. Nie chciał go przecież zabić. Jeszcze.
- Chyba lepiej dla Ciebie, że Cię sprawdzam, by móc dać Ci odpowiednie nauki, niż żebyś szorował gary. Nie mam racji? – zadał mu pytanie, ale nie oczekiwał odpowiedzi. Gdyby faktycznie kazał przyszłemu władcy siedzieć w kuchni, to zmarnowałby tylko jego potencjał, już nie mówiąc o okazji do zemsty.
Podniósł się ze swojego miejsca, patrząc elfowi prosto w jego białe oczy. Próbował mieć jakkolwiek przyjazne stosunki z księciem, ale najwidoczniej plotki na jego temat były silniejsze. Młody mu tak szybko nie zaufa.
- Skoro i tak dzisiaj jesteś dość… zdenerwowany, to na nic będą nauki. Przemyśl to sobie, proszę – skinął mu głową i zwrócił się w stronę przeciwną do domu. Jeśli Aradris będzie utrudniał swoje treningi, bądź, co gorsza, zdecyduje się odejść, konsekwencje mogą nastąpić różne. Czarownik miał nadzieję, że drugi ma tego świadomość. Na razie jednak pozostawił go samemu sobie i to do niego należał wybór, gdzie się uda. Jeśli nie miał zamiaru rozmawiać z Lancasterem, to nie musiał, ale jeśliby jednak ruszył za magiem, ten zapewne odpowiedziałby mu na część pytań, jakie zapewne kotłowały mu się teraz w głowie.
Udał się do rzeki, która przepływała przez las. Było to ulubione miejsce czarodzieja, gdzie mógł odpocząć w ciszy. Twierdził, że jeśli książę zdecyduje się zostać samemu, to albo nie ruszy się z polany, albo skieruje się w stronę domu. Ewentualnie na spacer po lesie. Dlatego też mógł zostać sam i wsłuchiwać się w szum nurtu rzeczki.
Tak naprawdę nie miał pojęcia, jak ma postępować z księciem. Zagadką dla niego było, jak ma do niego trafić. Niby był już tak stary, a jednak wciąż inni stanowili dla niego zagadki. Czasy również się zmieniały, a on przecież od wieków mieszkał w lesie, bez kontaktu z innymi. Ostatnim razem, kiedy opuścił swój dom była pamiętna wojna, kiedy to zdecydował się pomóc ojcu Aradrisa, którego nienawidził.
Przysiadł nad rzeką, opierając się o drzewo, które tak uwielbiał. Po drodze udało mu się także zgarnąć trochę grubszy patyk, który zapewne jeszcze niedawno był elementem jakiegoś dębu, a który okazał się zbyt słabą kończyną, by przetrwać mocniejszy podmuch wiatru. Wyjął swój nóż z pochwy i przyciął kawałek drewna w odpowiednich miejscach. Zaczął w nim strugać tylko sobie znany kształt.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Był zaskoczony, nawet nie potrafił tego ukryć. Zwyczajnie słowa maga go zszokowały. Mężczyzna nie był na niego zły. Nie otrzymał żadnej groźby, nagany, kary. Otrzymał krótkie wyjaśnienie i prośbę by przemyślał pewne sprawy. PROŚBĘ. Od czarnoksiężnika, którego lękają się tysiące jego podwładnych. A potem został sam. To w pełni go skołowało. Nie był w stanie nawet odpowiedzieć, po prostu wpatrywał się w odchodzącą sylwetkę, która w końcu zniknęła wśród drzew. Naprawdę został sam? Długo to do niego docierało. Miał wrażenie, że mag zaraz teleportuje się za niego bądź przed niego z krzykiem oznajmiając, że chyba oszalał jeśli myślał, że jest to prawda. A jednak. Nic takiego się nie wydarzyło. Naprawdę dano mu spokój.
Wzrok księcia powoli omiótł polanę, na której stał. Nie miał pojęcia co ma teraz uczynić. Wrócić do chaty? Byłoby to zmarnowanie wolnego czasu jaki otrzymał. Zdecydował więc udać się na spacer, poznać okolicę, a przynajmniej najbliższe otoczenie chaty, w której przyszło mu zamieszkać. Podczas spaceru zebrał kilka przydatnych ziół. Wiedział, jak zioła są ważne, dlatego nie potrafił przejść obojętnie obok rzadkiej, cennej rośliny.
Nadeszła noc, a on dalej miał spokój. Mag niczego od niego nie wymagał, został wezwany jedynie na posiłek, który oczywiście minął im w ciszy. W podobnej atmosferze minął kolejny dzień i kolejny. Aradris powoli gubił w tym rachubę. Z początku czuł się dziwnie i nieswojo. Kiedy tak nic nie było od niego oczekiwane. Kiedy nie słuchał wyniosłych pogadanek i morałów na temat swojego zachowania, które było niewiarygodnie nieproduktywne.
Minął drugi tydzień, a książę zaczął czuć się źle z ciszą panującą między nim, a magiem. Czarodziej zapewne był przyzwyczajony do ciszy, do samotności, książę jednak nie radził sobie z tym za dobrze. Coraz więcej obserwował leśnego elfa i dochodził do wniosku, że to co o nim słyszał było mocno przerysowane. Nie potrafił dostrzec w tym mężczyźnie potwora, o którym mu opowiadano. Jak dotąd nikt nie dał Aradrisowi tyle swobody i przestrzeni. W zamku stale dyktowano mu zasady i polecenia, zadania i obowiązki. A tu? Jedyne czego oczekiwał w tej chwili mag, to by schodził na posiłki. Była to dziwna, jednak miła odmiana.
Białe tęczówki podążały za elfem, który kończył przygotowywać śniadanie. W chacie jak zwykle panowała cisza. Obaj siedli i w milczeniu jedli. Jednak tego dnia w Aradrisie jakby coś pękło. Chciał zmienić te atmosferę, dobrze wiedząc, że on sam postawił spory mur, nie dając magowi szans, choć ten wyciągnął ku niemu otwartą dłoń.
- Sigrunie… ja… chciałbym cię przeprosić - wydusił z siebie te kilka trudnych słów. Kierując spojrzenie na twarz elfa.
- Niesłusznie i zbyt pochopnie cię oceniłem. Nie mam pojęcia jaki jesteś, dlatego chciałbym to zmienić i jeśli pozwolisz choć trochę cię poznać…- wyjaśnił przyznając się do własnej omyłki, co u elfów zwłaszcza wysokich było niebywałą rzadkością.
- Poddam się twojemu szkoleniu, wyjaśnij mi jedynie proszę, czemu chcesz poświęcić mi swój czas i swą wiedzę? – jego ton był spokojny, a spojrzenie łagodne jak nigdy, nie patrzył by pilnować potencjalnego zagrożenia, jak dotąd. Po prostu przyglądał się swojemu rozmówcy z nadzieją, że ten odpowie.
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Przez te dwa tygodnie dawał księciu dużą swobodę i jedynie wołał go na posiłki. Poza tym raczej nie mieli ze sobą kontaktu. Przez cały ten czas, prócz gotowania, zajmował się również zbieraniem ziół, które potem suszył i pakował w szklane słoiczki, zamykane na korek, które ustawiał na półce w spiżarni. Czasem część z nich wykorzystywał również do nakładania nowych zaklęć, głównie ochronnych. Poza tym, jego kolekcja wystruganych z drewna figurek powiększyła się o parę sztuk, a wśród nich znalazła się sowa oraz jeleń, z którego to poroża był chyba najdumniejszy, ponieważ był to najtrudniejszy element do wykonania. Miał jednak też mały problem – kończyło mu się miejsce w chacie i nie za bardzo mógł sobie pozwalać na kolejne duperele.
Przygotowywał akurat śniadanie, myśląc o tym, co dalej ma zrobić. Książę jak się do niego nie odzywał tak milczał zacięcie. Cóż, przynajmniej nie uciekał, nie odchodził, a przecież mógł. Mógł, ale różnie mogło się to skończyć, zarówno dla niego, jak i jego rasy, co było tajemnicą, choć był istotą myślącą, więc możliwe, że to podejrzewał. Aczkolwiek Sigrun chyba sprawiał dobre wrażenie, mimo swojego milczenia.
Podczas posiłku, kiedy już zasiedli do stołu, pierwszy raz od wielu dni usłyszał za sobą głos elfa. Przyprawiło go to o mały zawał, ponieważ znów wyrwano go z jego zamyślenia, a dodatkowo o zdziwienie, bo nie spodziewał się, że Aradris jeszcze kiedykolwiek się do niego odezwie. Uniósł swój wzrok znad talerza i przyjrzał się uważnie młodemu elfowi. Wysłuchał ze skupieniem jego słów i przez pierwszą chwilę nic nie odpowiedział, myśląc nad odpowiednim doborem słów, by nie spłoszyć swego rozmówcy.
- Przyjmuję przeprosiny – te słowa jako pierwsze padły z jego ust. - A chcę poddać Cię szkoleniu, ponieważ nie widzę sensu byś siedział tutaj na tyłku i nic nie robił. Zostałeś stworzony do wielkich celów, jesteś następcą tronu. Chyba lepiej żeby władca jednak był jakkolwiek wyszkolony, aniżeli nieudolny. Mi również nic tu po Tobie, że tak to ujmę. Zagrałem Twojemu ojcu na nosie, dostając Twoje życie w zamian za inne. W sumie nie tylko Twojemu ojcu, ale zapewne też wszystkim wysokim elfom. To tyle. Dopełniłem swego – odpowiadał mu z namysłem. Swoje słowa ubrał na tyle szczerze, jak tylko mógł. Też dzięki tej wypowiedzi pozwalał się poznać młodszemu. Poza tym, ciekaw był, jakie jeszcze pytania ma do niego książę. Chciał go poznać, co wcześniej oznajmił, więc i Sigrun był gotowy odpowiedzieć mu na każde, które tylko zada. No i sam też był ciekaw osoby Aradrisa. Nie wyglądał na tak nieporęcznego, jak mógł być. Czarownik znał metody wychowywania dzieci przez wysokich, szczególnie tych królewskiego pochodzenia. Był ciekaw różnych rzeczy dotyczących blondyna, jednak na razie wolał wstrzymać się z poruszaniem tego, co przyszło mu na myśl. To, że on sam był gotowy na odpowiadanie nie znaczyło, że i drugi miał takie samo podejście.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Ze zniecierpliwieniem książę oczekiwał odpowiedzi starszego elfa. Mając nadzieję, że nie będzie ona karcąca. A słysząc pierwsze słowa odetchnął z ulgą. Jasne oczy uważnie przyglądały się rozmówcy, a uszy go słuchały. Otrzymana odpowiedź była według księcia niewiarygodnie prawdziwa, nie spodziewał się tak rozbudowanej i szczerej wypowiedzi. Nie został zbyty. A to jak w pewien sposób został pochwalony było czymś co go zaskoczyło.
Ponownie zapadła cisza, elf nie spuszczał spojrzenia z drugiego, a na jego twarzy po raz pierwszy pojawił się uśmiech.
- Dziękuję za wyjaśnienia i szczerość. Przystąpię do szkolenia, kiedy tylko zechcesz poświęcić mi swój czas…- odparł utrzymując subtelny uśmiech.
- Od razu uprzedzam, że będę gadać..- dodał nieco żartobliwie. Po tych krótkich deklaracjach poczuł się znacznie lepiej w obecności czarownika. Dostrzegł w nim kogoś więcej niż szaleńca z opowieści i zapisków. Miał okazję od wielu dni go obserwować i na podstawie tego stwierdzić, że był to prosty, skromnie żyjący elf, któremu wpakował się z butami w życie. W dodatku otrzymał sporo życzliwości, która wśród wysokich była rzadkością. Była więc mocno odczuwalna różnica między domem księcia a tym miejscem.
- Czemu akurat sowa i jeleń? Czy chodzi o mądrość i opiekuna lasu? Jest to twój duchowy odpowiednik, z którym się utożsamiasz? Czy dorabiam sobie ideologii i po prostu miałeś taki kaprys? - zgodnie z ostrzeżeniem książę nie potrafił siedzieć w ciszy. Zwłaszcza w takiej sytuacji jak ta. Kiedy siedzieli przy posiłku. Miał go cały czas przed sobą, a czuł jakby dzieliły ich kilometry. Chciał to zmienić. Docierał do niego fakt, że spędzi w tym miejscu wiele czasu, pewnie nawet lat. Zaczęło mu więc zależeć na dobrej relacji z magiem, który nie okazał się okrutnym tyranem, a rozsądnym elfem. Od którego naprawdę mógł wiele się nauczyć. Coraz bardziej postać ciemnowłosego elfa o zielonych oczach ciekawiła Aradrisa. Tak niespotykane dla wysokich barwy były dla niego fascynujące. Zwłaszcza, że widywał je teraz każdego dnia. Zieleń oczu przyciągała go w szczególny sposób, był to tak żywy kolor.
Wysoki elf był ciekaw wielu rzeczy, które obecnie go otaczały. Był to dla niego zupełnie nowy świat i pomimo, że do najmłodszych nie należał, to i tak stale doznawał czegoś nowego. Zdawał sobie sprawę, że Sigrun otworzyć może przed nim zupełnie nowe możliwości, takie, których wysokie elfy się nie ruszają. Rasa księcia zdecydowanie była ograniczona, jak każda inna. Zamykali się oni w bezpiecznych i sprawdzonych dla nich ramach. A wykraczanie poza nie traktowane było jako inność, odmienność i zwykle kończyło się banicjami. Czy taki los spotkał maga? Jego obraz diametralnie różnił się z tym opisywanym księciu przez lud. Latami zbierał informacje na temat Sigruna i nie natrafił na te mówiące o nim w sposób pozytywny. Zdecydowanie demonizowano jego osobę. Aradris nie rozumiał jednak, dlaczego? Czy mag tak skutecznie się przed nim krył? Jednak jakie powody by ku temu miał? Książę nie dostrzegał takich.
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Rozluźnił się w swojej postawie na krześle, wcześniej siedząc spiętym. Słysząc pytania młodszego, uśmiechnął się wręcz rozchmurzony. Od razu wyczuł zmianę w aurze, nawet otoczenie stało się przyjaźniejsze, a atmosfera zrobiła się luźniejsza. W tym też momencie uświadomił sobie, że do tej pory, od przybycia księcia, czuł się jak wróg we własnym domu. Na szczęście teraz miało już to minąć.
- Ach, nie… Tutaj po prostu kolorujesz – odparł, a palcem wskazał w kierunku półki, na której stało multum drewnianych figurek, które sam wykonał, aby książę mógł dokładnie stwierdzić, co Sigrun ma na myśli. - Gdybym już miał się utożsamiać z jakimś zwierzęciem, byłby to wilk. Wilk bez swojego stada, żyjący samotnie, zwykle spokojnie, ale też taki, który, gdy przyjdzie potrzeba, zamieni się w niebezpieczne stworzenie – wytłumaczył. Odchylił się na drewnianym krześle, ręce krzyżując za głową i tak się na nim lekko kołysał. Może kiedyś pokaże mu coś, co czeka w spokoju w głębi lasu… Albo raczej nie „może”, tylko „na pewno”, bo okazji ku temu będzie bardzo wiele.
- Twoje gadanie mi nie przeszkadza, a co do treningu… Myślę, że możemy zacząć od jutra, a dzisiejszy dzień poświęcimy jeszcze na odpoczynek. – Napomknął w stosunku do wcześniejszych słów młodszego. Skoro już ten wyciągnął do niego rękę i jakkolwiek przełamał mur, których ich dzielił, Sigrun postanowił wykorzystać ten dzień na rozmowy i wspólne spędzenie czasu, o ile Aradris również będzie chciał. Oczywiście swoje myśli ubrał w zupełnie inne słowa, aczkolwiek bardzo podobne. Zaśmiał się w duchu. Jak łatwo było manipulować słowem, by jednocześnie powiedzieć prawdę, ale i skłamać…
- Swoją drogą… Z tego, co zauważyłem, całkiem dobrze radzisz sobie w kuchni. Nie jest to coś, czego naukę królowie zlecają dla swoich synów. Skąd się tego nauczyłeś? – Wbił swoje spojrzenie zielonych tęczówek prosto w osobę księcia. A jednak zdecydował się zadać mu pytanie. Oczywiście, że był ciekawy jego osoby. Mieli spędzić ze sobą jeszcze bardzo dużo czasu, o ile wcześniej nic nie pokrzyżuje ich planów.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
To jak diametralnie zmieniła się panująca między elfami atmosfera było niewiarygodnie. Książę był zadowolony i zaskoczony tym. Wystarczyło by się przełamał, a i mag jakby zrobił się swobodniejszy. To jaką pozycję przybrał wyraźnie na to wskazywało, wcześniej siedział prosto i sztywno, a teraz kołysał się nonszalancko na krześle. Wywołało to delikatny uśmiech na twarzy Aradrisa. Nie spodziewał się tak wyraźnej zmiany, a ta go cieszyła.
- Rozumiem twój wybór i zgadzam się z nim. Jednak jeśli miałbym opisać symbolikę wilka postawiłbym na lojalność i oddanie - stwierdził książę patrząc na Sigruna. A kiedy jego rozmówca skierował spojrzenie na niego i te się spotkały ukazana mu zieleń na chwilę odebrała mu mowę. Zamrugał kilkukrotnie uciekając spojrzeniem i próbując przypomnieć sobie zadane przed chwilą mu pytanie. Spojrzał krótko na swój talerz z posiłkiem, a potem na blaty z części kuchennej.
- Jak słusznie zauważyłeś, nie dzięki ojcu tyle umiem, jednak przez jego decyzję. Po wydaniu oświadczenia o zawarciu między wami umowy, zostało przypieczętowane moje życie. Wiedziałem, że tu trafię, a kulą u nogi być nie chciałem. Dlatego bez wiedzy matki i ojca zasięgnąłem nauk od pałacowej służby. Kucharek, pokojówek, szwaczek, stajennych, zielarzy i medyków. Nie chciałem być dla ciebie problemem, a i w jakimś stopniu być ci użyteczny - wyjaśnił zgodnie z prawdą. Delikatny uśmiech nie znikał z jego twarzy, nawet kiedy wspominał te dni, kiedy w pełnej dyskrecji wymykał się do służby. Dobrze wiedział, że gdyby dowiedzieli się o tym jego rodzice zostałoby to ukrócone. W końcu synowi króla nie godziło się wykonywanie tak upokarzających czynności jak przygotowywanie posiłku czy sprzątanie. Wysockie elfy były w tym temacie zaślepione swoją dumą. Aradris był w tych kwestiach nieco inny. Ważniejsza była dla niego samodzielność niż przerośnięte nadmiernie ego.
- Czyli pytanie za pytanie? To teraz moja kolei. W jaki sposób spędzasz tutaj dnie? Pomijając struganie i zbieranie ziół, bo to już sam zauważyłem..- spytał odstawiając puste naczynie na bok i oparł się przedramionami o blat.
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Spojrzenie Sigruna wyrażało zaciekawienie, kiedy usłyszał definicję wilka z ust blondyna. Nie spodziewał się, że spojrzy na to w ten sposób. Jego tok rozumowania był iście interesujący dla czarownika.
- Więc twierdzisz, że i ja taki jestem? – dopytał, będą zainteresowanym tym tematem. Być może i skupiał się w tym momencie na sobie, jednak już dawno odciął się od społeczeństwa, na tyle, że nawet żadne plotki do niego nie dochodziły. Był ciekaw, jakie wieści krążą o nim wśród innych (choć tutaj chyba raczej wiedział to doskonale, patrząc na całokształt), ale też frapowało go to, co myślą o nim inni, a specjalnie książę, który od dawna skazany był na jego łaskę.
Mimo jego misternego planu, cieszył się, że ma jakkolwiek elfie towarzystwo, które w miarę go rozumie. Zwykle jeśli już jakieś miał, to były to rośliny, drzewa, wiatr, czy też leśne zwierzęta. Teraz mógł porozmawiać z kimś tak… Inaczej.
- A więc śmiem twierdzić, że rozumu masz więcej niż Twój ojciec – uśmiechnął się. Jak już nie raz podkreślał, nienawidził króla wysokich elfów. Nie miał zamiaru mu przez to pobłażać, nawet minimalnie. Nie za to, co zrobił mu i jego żonie. - Wbrew wszystkiemu, uważam, że król powinien umieć nie tylko walczyć, lecz także chociażby znać podstawy leczenia. Jeśli zostaniesz skazany sam na siebie, to będziesz w stanie przeżyć – wytłumaczył mu swą myśl. Jak na razie książę znacznie różnił się od swoich rodziców. Był bardziej otwarty, spontaniczny, ale i słowny. Sigrun, wiekowy elf, stwierdził, że jeszcze będzie z Aradrisa elf. Choć w jego planie miał on do odegrania istotną rolę. I niestety nie była ona pozytywna. Król, dając mu swojego syna, skazał całą swą rasę na zagładę.
- Dni tutaj… Niby się dłużą, ale jednak jest co robić. Strugam, jak już pewnie zauważyłeś, zbieram zioła, rysuję, odnawiam zaklęcia… I tak w sumie codziennie. Często rozmawiam z naturą oraz zwierzętami, poza tym też dużo czytam – odpowiedział na zadane pytanie. Wbrew wszystkiemu nie było w tym lesie nie wiadomo jak wiele zajęć, którymi mógł się na co dzień zajmować. Raczej jego czas zapełniała codzienna rutyna, dzięki której mógł funkcjonować. Gdyby nie ona, to zapewne już wiele wieków temu by oszalał, szczególnie w czasie, kiedy jego żona zmuszona została, by odejść z tego świata. Elfy, choć nieśmiertelne, nie były niezabijalne. Bardzo go to bolało. Gdyby nie taka sytuacja, mógłby być teraz szczęśliwy.
- To skoro moja kolej na zadanie Ci pytania… – zamruczał, tym samym dając wyraźny znak drugiemu, iż akceptuje tę formę „wymiany” informacjami. - Co to za tatuaż na Twoim oku? – zapytał. Zastanawiał się, czy skądś nie kojarzy tego wzoru, lecz wolał nie strzelać. Żył prawie trzy tysiące lat i mimo dobrej pamięci, czasem musiał nad czymś dłużej pomyśleć.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dla Aradrisa ciekawym widokiem był uśmiech na twarzy czarownika. Więc elf był zdolny do odczuwania różnych emocji. Była to ważna informacja dla księcia, który coraz bardziej zaintrygowany był postacią maga.
- Nie znam cię, jednak po ostatnich dniach jestem w stanie stwierdzić, że tak. Wilk w pełni pasuję do twojej osoby, gdybyś miał bliską ci osobę w pełni byłbyś jej oddany i lojalny. Jesteś jednak sam, a te domeny przekierowałeś na las. Dbasz o tutejszą naturę w pełni jej oddany - objaśnił swoje spostrzeżenie zgodnie z tym co myślał. Skoro to zaciekawiło Sigruna, uznał, że będzie z nim szczery, skoro już się przed sobą otwierali.
Nieco rozbawiły go kolejne słowa Sigruna. Tak jego ojciec był zatwardziały w swoich ograniczonych przekonaniach i Aradris doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Jednak ciekawie było usłyszeć to z czyichś ust, nikt na zamku nie odważyłby się obrazić króla.
- Słusznego zdania jesteś. Nie wiedziałem co mnie czeka, a na życiu mi zależało. Dobrze usytuowane rody upośledzają swoją samodzielność i samowystarczalność. Zdałem sobie z tego sprawę, kiedy dotarło do mnie, że skończę srając pod krzakiem, a nie do pozłacanej muszli. Dało mi to do myślenia i do zabrania się za siebie…- sam zaśmiał się z siebie. Nie popierał pacałowych zasad, które ograniczały i uzależniały od innych.
- Czy będę kiedyś mógł ujrzeć twoje pracę? - zaciekawiło to księcia, w sumie już po wystrugiwanych zwierzętach mógł domyślić się, że mag miał zdolności artystyczne, jednak dopiero teraz to do niego dotarło i wyraźnie zaciekawiło.
- Tatuaż? - dopytał jakby nie rozumiejąc, jednak szybko sobie przypomniał o czym może być mowa. Automatycznie jego dłoń wylądowała na policzku tuż pod okiem. Uśmiech rozbawienia z przed chwili zbladł.
- To bardziej służy oznaczeniu. W rodzinie królewskiej otrzymuje ten symbol najstarszy syn, następca tronu. Jednak w przypadku jego śmierci symbol przekazywany jest drugiemu w kolejce i tak dalej. Wzór u pierworodnego znajduje się jedynie nad brwią, te linie…- dwa palce przesunęły się wzdłuż policzka idealnie wskazując na dwie odnogi idące pod okiem.
-Ich ilość zależna jest od ilości wcześniejszych posiadaczy tytułu. Ja mam dwie, bo przede mną było dwóch starszych, jednak po ich śmierci symbol przypadł mnie..- książę wyjaśnił zgodnie z pytaniem maga. Choć temat wydał się dość prosty, to dla elfa był dość trudny. Wiązało się to ze śmiercią jego braci. Jednak postanowił spokojnie wyjaśnić czarownikowi powód posiadania takowego tatuażu.
- Powiedź mi teraz, czemu wybrałeś to miejsce? Miałeś do dyspozycji w sumie cały świat, a osiadłeś tu. Co w tym miejscu tak cię ujęło? - dłoń, którą jeszcze przed chwilą pokazywał fragment tatuażu, teraz użył do podparcia brody. Jego jasne tęczówki na nowo skupiły się na osobie maga.
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zakłopotanie wstąpiło na twarz Sigruna, kiedy usłyszał słowa księcia. Dziwnie było mu słyszeć tak miłe słowa po latach samotności oraz nienawiści skierowanej w jego stronę przez inne elfy. Podrapał się z tyłu głowy, nie wiedząc z początku, co ma powiedzieć. Zaraz jednak odchrząknął i zebrał się w sobie.
- Ty za to przypominasz mi psa. – Odbił pałeczkę. - Jesteś wierny, ale i dość… Spontaniczny. Wydaje mi się, że rozrywkowy i skory do zabaw, a jednak dotrzymujesz słowa – wyjaśnił zaraz, po raz kolejny uśmiechając się delikatnie. Nie miał na celu obrażać księcia, więc pośpieszył z wytłumaczeniem. Tym razem wyjątkowo nie zastanawiał się nad odpowiedzią, nie dobierał słów, by wypaść jak najlepiej. Poczuł się dość swobodnie i to głównie była zasługa Aradrisa, który zdecydował się rozluźnić atmosferę między nimi.
- Cóż, to pomyślenie dało Ci wiele… Nie wiem, czy nie zamieniłbym Cię w chwasta, gdybyś był upierdliwym księciuniem – rzucił dokuczliwym tonem, zaraz jednak się roześmiał. Oczywiście, że żartował i miał nadzieję, że drugi elf to wyłapał. Znów jednak poczuł się zakłopotany, kiedy ten wyraził chęć obejrzenia jego prac.
- Może kiedyś… Jak będzie jakaś okazja – odparł na pytanie speszony. Część jego prac była dla niego dość… Intymna. Nigdy nie dzielił się z nikim historią swojej poprzedniej towarzyszki życia, a to ona, a tak właściwie jej portrety stanowiły większość jego „dzieł”. Aczkolwiek były też inne, typu krajobraz, bądź martwa natura.
Zadziwiła go wiadomość o tatuażu. Być może mu to umknęło, a może po prostu zapomniał, że takie coś kiedykolwiek istniało. Mimo wszystko oburzył się na samą myśl, że można w ten sposób krzywdzić swoje dziecko. Zarówno psychicznie, bo jakkolwiek dawało mu to poczucie, że jest tym gorszym, drugim w kolejce, jak i fizycznie, bo wątpił, by taki tatuaż miał nie boleć.
Pochylił się nad stołem i sięgnął przez niego, dłonią obejmując podbródek Aradrisa. Przyjrzał się dziełu króla uważnie i kciukiem delikatnie przejechał po policzku drugiego, dokładniej wzdłuż jednej z linii tatuażu. Rozchylił lekko swoje usta, tak jakby chciał coś powiedzieć. Faktycznie tak było, ale nic konkretnego nie przychodziło mu do głowy. Widział, jak uśmiech, który jeszcze przed chwilą był na twarzy młodszego zaniknął, jakoby było to zachodzące ostatniego dnia jesieni słońce, zwiastujące już jedynie mroki zimy.
- Nigdy nie zrozumiem Twego ojca… – wyszeptał współczująco. Sam również miał brata, jednak ich stosunki nie były najlepsze. Tak właściwie nie mieli ze sobą kontaktu. Sigrun jednak nie wiedział, co by zrobił, gdyby ten umarł. Czy w ogóle by po nim płakał? W dzieciństwie byli ze sobą bardzo związani, potem jednak sprawy potoczyły się tak, a nie inaczej.
Usiadł z powrotem na swoim miejscu. Przez chwilę siedział zamyślony, jakby coś planując. Tak naprawdę miał pustkę w głowie. Nie potrafił nigdy pocieszać dlatego też wolał zamilknąć. Wtedy też usłyszał pytanie.
- Tak jakoś wyszło… Przede wszystkim z tym miejscem łączą się moje wspomnienia. Chcę je chronić, bo to ostatnia ostoja tego, co mi pozostało. Poza tym, znałem i znam je jak własną kieszeń. Gdybym osadził się gdzieś indziej, miałbym problem z dostosowaniem się tam. Tak szczerze, to ciężko wytłumaczyć mi mój wybór w pewnych kwestiach. No i też moje… Coś we mnie każe mi tu przebywać, szczególnie póki żyje król wysokich elfów – starał się odpowiedzieć w skrócie. Nie do końca wiedział, co ma mu przedstawić. Czuł się rozdarty tym pytaniem, miał pustkę w głowie. Nie był pewny, tego, co czuje w stosunku do tego miejsca.
Zwrócił swą twarz do okna i zaczął wpatrywać się w krajobraz za szybą. Jednocześnie nurtowało go wiele rzeczy, jak i nic nie przyciągało jego uwagi.
- Czy w ogóle chcesz zostać królem? – Pytanie to było znaczące dla Sigruna, dla jego planów. Czy książę w ogóle chciał zasiąść na tronie? Szczególnie biorąc pod uwagę śmierć jego braci na wojnie. W każdej chwili mogło dojść do kolejnej, a wtedy tysiące żyć byłby w jego rękach. Była to duża odpowiedzialność.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Obserwowanie reakcji maga było dla księcia czymś niezwykle ciekawym. Cieszył się z podjęcia tej rozmowy, z przełamania bariery, która ich dzieliła od dnia, w którym się pojawił. Byli sobie obcy i tego nie mógł zaprzeczyć, jednak oboje podjęli się próbie zapoznania. Atmosfera się ożywiła, oni przestali być tak sztywni i sztuczni.
Aradris dostrzegł zaskoczenie na twarzy maga, widać było, że elf nie miał zbyt wielu okazji posłuchać czegoś podobnego na swój temat, a to jak szybko przeszedł do oceny księcia tylko go rozbawiło.
Wybór jaki podjął czarownik był interesujący, nie obraziło to wysokiego elfa, był on ciekawy i wysłuchał wyjaśnień, po których uśmiech na twarzy znacznie się poszerzył.
- Fakt, nawet głupca, ale wiernie będę kochać…- powiedział ironicznie, mając na myśli swego ojca. Choć w wielu kwestiach się z nim nie zgadzał, to i tak przy nim trwał niczym wierny, posłuszny pies. Nigdy wcześniej w ten sposób na siebie nie spojrzał, a było to niebywale trafne.
- Więc wilk i pies…- mruknął podsumowując ich porównania.
- Cóż, byłbym wtedy najśliczniejszym chwastem na twojej polance…- zaśmiał się rozbawiony niedoszłą groźbą, a raczej ostrzeżeniem. Na informację o pracach Sigruna i tym, że może kiedyś je mu pokażę jedynie skinął głową. Nie chciał być w żaden sposób natrętny czy nachalny.
Po udzieleniu odpowiedzi na temat tatuażu Aradris ani trochę nie spodziewał się jakiejś szczególnej reakcji Sigruna. Więc ogromne było jego zaskoczenie kiedy elf podniósł się i pochylił w jego stronę. Dłoń, która wylądowała na policzku zadziałała niczym czar paraliżujący. Nie pozwolił sobie na najmniejsze drgnięcie, jednak nie ze strachu, a zaskoczenia. Bał się poruszyć, gdyby ów drgnięcie miało spłoszyć czarownika. Widok zielonych oczu tak blisko był fascynujący, elf odczuł to w swoim brzuchu, gdzie silny skurcz ścisnął żołądek.
Wraz z zakończeniem tej sytuacji książe pozwolił sobie na subtelny powolny oddech. Podczas bliskości elfa powietrze ugrzęzło mu w płucach. Przełknął nerwowo ślinę i poprawił się na siedzisku. Przywrócił się do porządku i skupił na odpowiedzi maga. Po jej uzyskaniu uśmiechnął się łagodnie. Taki drobny gest wyjątkowo poprawił mu nastrój. Choć sam nie wiedział, dlaczego tak na niego zareagował.
Skinął głową słysząc pytanie skierowane do siebie. Chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią po czym wstał i sięgnął po swój talerz i ten należący do czarownika. Skierował się z nimi do prowizorycznego zlewu, a raczej miski z wodą, by je przepłukać.
- I nie i tak. Rola ta, miała należeć do mych braci. Jednak w obecnej sytuacji obowiązek ten spadł na mnie… cóż nie interesuje mnie władza. Jednak widząc jak zepsuty stał się mój lud, podjąłbym się tego… Będąc królem może udałoby mi się coś z tym zrobić… - wyjawił po czym chwile się zamyślił i uświadomił sobie jak nierealne było to co powiedział.
- Wiem, że to głupie, dlatego zapomnij, że to słyszałeś… nie było tego…- speszył się odrobinę i odwrócił plecami, by ukryć zakłopotanie. Zajął się zmyciem talerzy i odłożeniem ich do wysuszenia.
- Czemu wybrałeś magię? - zapytał, by odwrócić ich uwagę od siebie.
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- A więc Twoja wybranka będzie miała wiele szczęścia – odparł i machnął przy tym nonszalancko ręką. Jeśli faktycznie taki był książę, to zapewne każdy, kto był, bądź będzie mu bliski, miał wiele szczęścia. Sigrun już wcześniej znalazł swojego wilka, a właściwie wilczycę, z którą tworzył małe, zaledwie dwuosobnikowe stado. Miał tu na myśli swoją żonę, lecz ta już nie żyła. A również była jak wilk. Może dlatego tak bardzo kochał te zwierzęta i czuł się z nimi spowinowacony.
- Tak, dokładnie. Wilk i pies. Niby dwa różne stworzenia, ale oba do siebie podobne... – myślał na głos. Oparł swój podbródek na dłoni, a rękę z kolei na stole. Siedział lekko przygarbiony, lecz wciąż młody i silny, oświetlony przez światło słoneczne.
- Wtedy to bym Cię wyciął i wyplenił, jak wszystkie inne chwasty na mojej drodze – powiedział trochę wrednym tonem, jednak zaraz się roześmiał. Nie zmieniało to jednak faktu, że po części mówił serio. Wiele elfów i ludzi uznawał za szkodniki, i tak samo jak chwasty, usuwał je ze swojej drogi, by mu nie przeszkadzały. O tym jednak nie chciał mówić, by przypadkiem nie zrazić do siebie księcia akurat teraz, kiedy ten się do niego odezwał.
Z początku zapatrzony był w okno, jednak wyczuł ruch młodszego od siebie elfa. Uważnie obserwował, jak ten odnosił naczynia po ich posiłku i karcił się w myślach za to, że sam tego nie zrobił. Był gospodarzem i powinien był zadbać o to, by gość czuł się u niego dobrze, nie na odwrót. Mimo wszystko to jego powinnością było, by chociażby zmywać po nich naczynia. Wysłuchał jego odpowiedzi na zadane pytanie.
- To wcale nie takie głupie… To nic złego chcieć, by coś się zmieniło. Jesteś dobrym elfem i chcesz jak najlepiej dla wszystkich. Gdyby Twój ojciec został wiele lat temu takim władcą, jakim chcesz być Ty, to wiele rzeczy potoczyłoby się inaczej – odpowiedział, z każdym słowem podchodząc coraz bliżej młodszego. Wpatrywał mu się prosto w oczy i nie miał zamiaru przerywać kontaktu wzrokowego między nimi. Zrobił to dopiero wtedy, gdy usłyszał pytanie młodszego. Odpowiedź na nie stanowiła dla niego trudność. Nie do końca była mu ona po drodze, jednak obaj wymieniali się tylko szczerymi informacjami, prawdą. Nie miał zamiaru pomijać tego pytania, czy też na nie nie odpowiadać. Spuścił jedynie swój wzrok, wkładając ręce do kieszeni czarnych, luźnych spodni i oparł się o wolną ścianę.
- Kiedyś byłem zwykłym leśnym elfem… Moja wiedza, jeśli chodzi o magię była mniej więcej na poziomie Twojej aktualnie, bądź nawet na gorszym – zaczął opowieść o swoim życiu, która miała być odpowiedzią na to, dlaczego czarnowłosy wybrał magię. - Zajmowałem się głównie łucznictwem, polowaniami na zwierzynę. Potem poznałem ją – piękną, czarnowłosą niewiastę. Miała duże, brązowe, błyszczące oczy i długie włosy, falując się spływały w dół. Była pełna życia i energii, zawsze pozytywnie do wszystkiego nastawiona. Władała także magią, była bardzo dobra w tym, co robiła, a ja… Zakochałem się w niej. Od niej zacząłem uczyć się magii. W końcu staliśmy się małżeństwem – w tym momencie wziął głęboki oddech. Nigdy jeszcze nie mówił nikomu o swojej pięknej żonie, ani o tym, jak umarła. Był to dla niego trudny temat. W pewnym momencie zaczął nawet drżeć, na co nawet nie zwrócił uwagi. Nie zauważył tego. - A potem ona umarła. Zabili ją. – Zamilkł. Pusto wpatrywał się w przestrzeń przed sobą. Zastanawiał się, czy mówić dalej. Nie chciał zniechęcić do siebie Aradrisa, a z drugiej strony zauważył, iż ten ceni sobie szczerość. Przez chwilę walczył sam ze sobą, rozważając, czy aby na pewno jest to dobry pomysł. Postanowił jednak iść w zaparte. Nie chciał zostać uznany za tchórza.
- Kiedy to się stało… Zdecydowałem się zemścić na każdym, kto przyłożył rękę do jej śmierci. Od tamtej pory trenowałem tylko bardziej zacięcie, by w końcu móc ją pomścić. I teraz jestem tu, gdzie jestem. Kiedyś jeszcze wszyscy przekonają się na własnej skórze... – ostatnie zdanie już wyszeptał. Jego oddech znacznie przyśpieszył. Myślał, że już dawno pogodził się ze śmiercią ukochanej, a jednak ta wciąż się go trzymała i nie pozwalała spocząć. Starał się w tej chwili podtrzymać swoje emocje na wodzy. Nie chciał wychodzić na emocjonalnego elfa. Pragnął zachowywać pozory silnego elfa, którego nie boli to, co stało się wiele wieków temu.
Odetchnął głęboko.
- Czym… Się interesujesz? – zadał najprostsze pytanie jakie przyszło mu do głowy, chcąc rozluźnić temat. Czuł się odrobinę osaczony, jednak ignorował to. Bardziej obawiał się, że przez to, co powiedział, książę postanowi odejść jednak do swoich, a jego plan spali na panewce.
Amazi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Aradris był zadowolony z tego, jak oboje mogli się wyluzować. Swobodna atmosfera była dla nich miłą odmiana, a rozmowa trwała w najlepsze. W dodatku obaj dorzucali do swoich odpowiedzi żarty i komentarze co jakby odrobinę zbliżało ich do siebie. Nie byli już tacy obcy, nie patrzyli na siebie niczym na wrogów.
- Bądź wybranek..- dodał z zadziornym uśmiechem. Nie wstydził się swoich upodobań i skoro tak szczerze toczyła się rozmowa, czemu miał ukrywać takie szczegóły.
Dłuższą chwilę przyglądał się elfowi, kiedy ten mówił o wilkach, psach i chwastach jedynie się uśmiechnął pod nosem. Było to zabawne i prawdziwe i ani trochę nie dziwił się słowom czarownika. Nikt nie chce chwastów na swojej drodze. Jednak każdy ma inne metody na ich usuwanie.
Wyznanie księcia zostało wyjątkowo dobrze przyjęte przez maga. Aradris zaskoczony przysłuchiwał się rozmówcy kiedy ten zaczął do niego podchodzić. Ich spojrzenia się skrzyżowały i żadne nie ustępowało. Jasnowłosy z konsternacja wysłuchał opinii na swój temat. Miło było usłyszeć takie słowa, nawet od kogoś obcego. Nie przywykł do tego typu pochwał. Słowa czarownika były szczere, przynajmniej takie właśnie wydały się Aradrisowi.
Nie dodał już swojego komentarza, w milczeniu obserwował jak elf podchodzi do jednej ze ścian, by się o nią oprzeć i przygotować do zwierzenia w poruszonym przez księcia pytaniu.
Historia, którą usłyszał była czymś cennym. Czuł i widział z jakim trudem Sigrun o tym mówi. Ani trochę nie spodziewał się, że trafił w tak istotny dla maga temat. W dodatku jak się okazało i niewiarygodnie bolesny. Białe tęczówki wpatrywały się w drżące dłonie czarownika. W jego puste spojrzenie utkwione gdzieś w przestrzeni. Książę nie przerywał zwierzenia, a po jego zakończeniu, nawet gdy padło pytanie skierowane do niego milczał. Odepchnął swe lędźwie od blatu szafek, o które się opierał i podszedł do Sigruna. Stanął tuż przed nim i położył dłonie na jego ramionach po czym po prostu go objął.
- Współczuję ci, jest mi przykro z powodu tego co spotkało twą małżonkę, jednak jestem pewien, że odpoczywa w spokoju i dumie czuwając nad tobą…- powiedział dość cicho, po czym się odsunął. Cały gest nie trwał zbyt długo, nie chciał być nachalny. Mimo wszystko nie potrafił niczego nie zrobić, był wylewny i otwarty, przez co i mało wstydliwy czy krępujący się. A kiedy poczuł ból bijący od maga, nie potrafił tego zignorować, musiał choć w tak prostym geście okazać swe wsparcie. Jednak by nie wprowadzić Sigruna w zakłopotanie odsunął się i powrócił na poprzednie miejsce przy szafkach, by na nowo oprzeć o nie swoje lędźwie i dłonie.
- Ciężko powiedzieć o czymś konkretnym, zbyt wiele rzeczy jest mnie w stanie zaciekawić, nie lubię ograniczeń. Jest tak wiele dziedzin, że próbuje ich wszystkich. Jednak najbardziej do gustu przypadły mi takie rzeczy jak muzyka, jazda konna, kuchnia, tresura, mógłbym wiele wymieniać, ale interesują mnie również elfy, każda osoba to nowa historia. Teraz interesujesz mnie ty Sigrunie, jesteś mądrym i zdolnym elfem, to zaszczyt móc być twoim gościem. Dlatego ogromnie jestem rad, że zaczęliśmy rozmawiać. Nie chce jednak nadużyć twej dobroci i cierpliwości, więc swe kolejne pytanie zadam przy następnej okazji…- posłał mężczyźnie subtelny, życzliwy uśmiech. Ten poranek był rozwijający i motywujący dla księcia, chciał więc by to dobre wrażenie po nim pozostało.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach