Strona 2 z 2 • 1, 2
Kass
Obłok Weny
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
First topic message reminder :
Kass
Obłok Weny
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Spogląda na sierżanta, unosząc nieco brew do góry, gdy ten wyciąga przed siebie przedramię, aby sprawdzić różnicę w kolorze ich skóry. Przepaść między ładną opalenizną blondyna, a bladą karnacją Nikity jest ogromna i mężczyzna nie musi się wcale samemu sobie przyglądać, aby stwierdzić coś równie oczywistego. Na jego usta wciska się westchnienie, gdy Lex kwituje tą sytuację parsknięciem.
— Nic nie poradzę, że mnie w piwnicy chowali — dodaje i choć jego głos nie nabiera tej znanej rozbawionej barwy, to wciąż niebywale trudno byłoby stwierdzić, że ów fakt jakoś Nikitę zraża. A fakt faktem wygląda, jakby rzeczywiście latami nie wychodził z ciemnej piwnicy, do której nie docierał najmniejszy promień światła słonecznego.
Już ma zamiar zrobić udawanie posępną minę, gdy Sword oświadcza, że nie posmaruje spalonego na pomidora towarzysza, jednak po chwili dociera do niego następna część zdania, która wybija się radością ponad horyzont. Bo tego, że sierżant wysmaruje go kremem na plaży właściwie się nie spodziewał, aczkolwiek po chwili musi sam przed sobą przyznać, że z ich dwójki, to właśnie blondyn ma cały czas głowę na karku. Nikita sam z siebie od razu nie pomyślał o kremie, tudzież również o zabraniu go ze sobą i chronieniu się przed poparzeniami w trybie natychmiastowym. Pewnie dlatego, że zawsze robi takie rzeczy po fakcie, umierając w męczarniach, gdy tylko sucha i zmęczona słońcem skóra ociera się o szorstkie nawierzchnie.
— Umiem, choć można rzec, że od całkiem niedawna. Zwykle umiałem pływać tylko do momentu, gdy czułem grunt. Jednak jak byłem w ostatniej klasie liceum, to na obozie znajomi wrzucili mnie do wody, bez wcześniejszego pytania czy się z tej sytuacji jakoś uratuje. I choć byłem przerażony jak cholera, to koniec końców wypłynąłem. I wtedy doznałem olśnienia, że jednak woda jakimś dziwnym sposobem, potrafi mnie utrzymać — rzuca, rozwijając swoją opowieść na ten temat, nie pomijając najmniejszych szczegółów swojej przeszłości. Mimo wszystko Alexander musi być już do tego przyzwyczajony, że niezależnie od tematu Nikita jest bardzo wylewny. — Zawsze wydawało mi się, że akurat ze mną jest coś nie tak w tej kwestii. Bo jak to tak, że tego grubasa Parkera utrzymywała woda, a mnie nie. Mowa tu o prowadzącym obóz, był bardziej stuknięty ode mnie. Za to powinno się dostawać medal — dodaje chwilę po tym, dalej krocząc ramię w ramię z blondynem. Chwilę później jego wzrok utkwiony jest już w lazurowe morze, gorący złocisty piasek i atrakcje, jakie oferuje im pobyt w Fern Hill. I pomyśleć, że Lex ma coś takiego na co dzień! Nikita na jego miejscu pewnie korzystałby na całego, w wolnych chwilach.
— To ten słynny gang, o którym wspominałeś ostatnio? — pyta, gdy podchodzą bliżej dziwnie wyglądającej atrakcji. Sanders nie może wyjść z podziwu rzeczywistej pomysłowości nastoletnich chłopów, bo zarówno ciemna konstrukcja rozpościerająca się parę metrów przed nimi jest imponująca, to i kostiumografia, jeśli w ten sposób można to nazwać – także odgrywa w tym wszystkim dużą rolę. W dodatku bezsprzecznie przyciągają do siebie całą rzeszę zaciekawionych ludzi, o czym świadczy gromadka zebrana przed nim i sierżantem. Nikita ładuje luźno ręce do kieszeni spodenek, przyglądając się każdemu najmniejszemu szczegółowi, a także przysłuchując się wypowiedzi jednego z chłopaków. Przez myśl przechodzi mu nawet, że gorąco im musi być w tych czarnych wdziankach. Na wzmiankę o demonie prycha pod nosem.
— Mogłem się spodziewać, że Fern Hill jest niczym wiocha. Informacje szybko się roznoszą — rzuca, aby zaraz z zaskoczeniem wymalowanym w oczach spojrzeć na blondyna. Kiwa przecząco głową, jednak z zaciekawieniem wyciąga telefon z kieszeni, aby sprawdzić, co takiego wujek Google ma do powiedzenia na jego temat. Szybko wychodzi na to, że jest całkiem sławny w demonologicznym półświatku i mawianie o sobie jako o ekspercie w tej dziedzinie, jednak nie jest tak bardzo przereklamowane jak myślał. Kiwa głową z uznaniem, gdy dostrzega artykuł na temat demona złapanego we współpracy z policją w Texasie.
— A ty sprawdzasz o sobie takie rzeczy? — pyta retorycznie, aby zaraz pokazać Lex’owi swoje znalezisko. — Skoro jestem taki sławny, powinni mi lepiej za to płacić — parska pod nosem, na chwilę przed tym, nim zbliża się do nich jeden z chłopaków przebrany za wampira. Nikita nie może powstrzymać krótkiego śmiechu, gdy okazane zostają im dokumenty.
— Siejesz postrach, nawet w dni wolne. Aż trudno stwierdzić kto ma bardziej przesrane, ty z nimi czy oni z tobą — rzuca wciąż rozbawiony, aby raz spoważnieć i podejść do wampirzego chłopca i objąć go przyjacielsko ramieniem. — Demon w domu strachów robiłby furorę. Trzeba było uprzedzić, że robicie takie przedsięwzięcie, mógłbym wam wtedy jakoś pomóc — mówi, aby zaraz odsunąć się o krok i spojrzeć z równie uroczym uśmiechem na Alexandra.
— Naczelny demonolog czuje się namówiony na darmowego drinka, a pan… panie sierżancie? — rzuca zaczepnie, nie mogąc się powstrzymać od tego niewinnego flirtu. Niby, od czasu ich pierwszego spotkania nie używał tego formalnego sformułowania – może przez komfort jaki płynie z ich wspólnej relacji, a może z niepamięci wobec pięknej miny, pełnej niezrozumienia, którą Lex przykleja sobie na twarz, gdy tylko Nikita odezwie się w ten sposób? Nieważne, w każdym razie zamierza do tego wrócić.
— Poprosimy o dwie wejściówki — mówi, otwierając swój portfel, aby zapłacić chłopakom za oba bilety. Humor wyraźnie mu dopisuje, bo szczerze powiedziawszy, tak jak Sanders kocha swoją pracę, tak i kocha wszelkiego rodzaju domy strachów, które może bardziej niż o pietra, przyprawiają go o zawał. Jak tu się nie wzdrygnąć, jak coś niespodziewanie wyskakuje ci przed twarzą! W każdym razie uważa, że może to być ciekawym doświadczeniem. Po otrzymaniu małych bilecików, ściąga jeszcze Lexa na bok, aby omówić z nim jedną kwestię.
— Najpierw idziemy się obsrać ze strachu czy popływamy? — pyta póki co na głos, gdy jeden członek nastoletniego gangu znajduje się w obrębie słuchu, aby zaraz dodać nieco ciszej — Takie zgromadzenie ludzi w jednym miejscu, może rzeczywiście być dobrą wyżerką dla demona.
— Nic nie poradzę, że mnie w piwnicy chowali — dodaje i choć jego głos nie nabiera tej znanej rozbawionej barwy, to wciąż niebywale trudno byłoby stwierdzić, że ów fakt jakoś Nikitę zraża. A fakt faktem wygląda, jakby rzeczywiście latami nie wychodził z ciemnej piwnicy, do której nie docierał najmniejszy promień światła słonecznego.
Już ma zamiar zrobić udawanie posępną minę, gdy Sword oświadcza, że nie posmaruje spalonego na pomidora towarzysza, jednak po chwili dociera do niego następna część zdania, która wybija się radością ponad horyzont. Bo tego, że sierżant wysmaruje go kremem na plaży właściwie się nie spodziewał, aczkolwiek po chwili musi sam przed sobą przyznać, że z ich dwójki, to właśnie blondyn ma cały czas głowę na karku. Nikita sam z siebie od razu nie pomyślał o kremie, tudzież również o zabraniu go ze sobą i chronieniu się przed poparzeniami w trybie natychmiastowym. Pewnie dlatego, że zawsze robi takie rzeczy po fakcie, umierając w męczarniach, gdy tylko sucha i zmęczona słońcem skóra ociera się o szorstkie nawierzchnie.
— Umiem, choć można rzec, że od całkiem niedawna. Zwykle umiałem pływać tylko do momentu, gdy czułem grunt. Jednak jak byłem w ostatniej klasie liceum, to na obozie znajomi wrzucili mnie do wody, bez wcześniejszego pytania czy się z tej sytuacji jakoś uratuje. I choć byłem przerażony jak cholera, to koniec końców wypłynąłem. I wtedy doznałem olśnienia, że jednak woda jakimś dziwnym sposobem, potrafi mnie utrzymać — rzuca, rozwijając swoją opowieść na ten temat, nie pomijając najmniejszych szczegółów swojej przeszłości. Mimo wszystko Alexander musi być już do tego przyzwyczajony, że niezależnie od tematu Nikita jest bardzo wylewny. — Zawsze wydawało mi się, że akurat ze mną jest coś nie tak w tej kwestii. Bo jak to tak, że tego grubasa Parkera utrzymywała woda, a mnie nie. Mowa tu o prowadzącym obóz, był bardziej stuknięty ode mnie. Za to powinno się dostawać medal — dodaje chwilę po tym, dalej krocząc ramię w ramię z blondynem. Chwilę później jego wzrok utkwiony jest już w lazurowe morze, gorący złocisty piasek i atrakcje, jakie oferuje im pobyt w Fern Hill. I pomyśleć, że Lex ma coś takiego na co dzień! Nikita na jego miejscu pewnie korzystałby na całego, w wolnych chwilach.
— To ten słynny gang, o którym wspominałeś ostatnio? — pyta, gdy podchodzą bliżej dziwnie wyglądającej atrakcji. Sanders nie może wyjść z podziwu rzeczywistej pomysłowości nastoletnich chłopów, bo zarówno ciemna konstrukcja rozpościerająca się parę metrów przed nimi jest imponująca, to i kostiumografia, jeśli w ten sposób można to nazwać – także odgrywa w tym wszystkim dużą rolę. W dodatku bezsprzecznie przyciągają do siebie całą rzeszę zaciekawionych ludzi, o czym świadczy gromadka zebrana przed nim i sierżantem. Nikita ładuje luźno ręce do kieszeni spodenek, przyglądając się każdemu najmniejszemu szczegółowi, a także przysłuchując się wypowiedzi jednego z chłopaków. Przez myśl przechodzi mu nawet, że gorąco im musi być w tych czarnych wdziankach. Na wzmiankę o demonie prycha pod nosem.
— Mogłem się spodziewać, że Fern Hill jest niczym wiocha. Informacje szybko się roznoszą — rzuca, aby zaraz z zaskoczeniem wymalowanym w oczach spojrzeć na blondyna. Kiwa przecząco głową, jednak z zaciekawieniem wyciąga telefon z kieszeni, aby sprawdzić, co takiego wujek Google ma do powiedzenia na jego temat. Szybko wychodzi na to, że jest całkiem sławny w demonologicznym półświatku i mawianie o sobie jako o ekspercie w tej dziedzinie, jednak nie jest tak bardzo przereklamowane jak myślał. Kiwa głową z uznaniem, gdy dostrzega artykuł na temat demona złapanego we współpracy z policją w Texasie.
— A ty sprawdzasz o sobie takie rzeczy? — pyta retorycznie, aby zaraz pokazać Lex’owi swoje znalezisko. — Skoro jestem taki sławny, powinni mi lepiej za to płacić — parska pod nosem, na chwilę przed tym, nim zbliża się do nich jeden z chłopaków przebrany za wampira. Nikita nie może powstrzymać krótkiego śmiechu, gdy okazane zostają im dokumenty.
— Siejesz postrach, nawet w dni wolne. Aż trudno stwierdzić kto ma bardziej przesrane, ty z nimi czy oni z tobą — rzuca wciąż rozbawiony, aby raz spoważnieć i podejść do wampirzego chłopca i objąć go przyjacielsko ramieniem. — Demon w domu strachów robiłby furorę. Trzeba było uprzedzić, że robicie takie przedsięwzięcie, mógłbym wam wtedy jakoś pomóc — mówi, aby zaraz odsunąć się o krok i spojrzeć z równie uroczym uśmiechem na Alexandra.
— Naczelny demonolog czuje się namówiony na darmowego drinka, a pan… panie sierżancie? — rzuca zaczepnie, nie mogąc się powstrzymać od tego niewinnego flirtu. Niby, od czasu ich pierwszego spotkania nie używał tego formalnego sformułowania – może przez komfort jaki płynie z ich wspólnej relacji, a może z niepamięci wobec pięknej miny, pełnej niezrozumienia, którą Lex przykleja sobie na twarz, gdy tylko Nikita odezwie się w ten sposób? Nieważne, w każdym razie zamierza do tego wrócić.
— Poprosimy o dwie wejściówki — mówi, otwierając swój portfel, aby zapłacić chłopakom za oba bilety. Humor wyraźnie mu dopisuje, bo szczerze powiedziawszy, tak jak Sanders kocha swoją pracę, tak i kocha wszelkiego rodzaju domy strachów, które może bardziej niż o pietra, przyprawiają go o zawał. Jak tu się nie wzdrygnąć, jak coś niespodziewanie wyskakuje ci przed twarzą! W każdym razie uważa, że może to być ciekawym doświadczeniem. Po otrzymaniu małych bilecików, ściąga jeszcze Lexa na bok, aby omówić z nim jedną kwestię.
— Najpierw idziemy się obsrać ze strachu czy popływamy? — pyta póki co na głos, gdy jeden członek nastoletniego gangu znajduje się w obrębie słuchu, aby zaraz dodać nieco ciszej — Takie zgromadzenie ludzi w jednym miejscu, może rzeczywiście być dobrą wyżerką dla demona.
Hummany
Beztroska Kometa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Kolejna szybka historia z życia Nikiti rzuciła światło na kwestię o którą się nieco martwił w trakcie drogi na plażę. Jednakowoż radząc sobie w sytuacji stresowej nie powinien mu utonąć jeżeli porządnie zapnie na nim kamizelkę ratunkową. Ostatecznie więc spojrzał na niego z lekkim uśmiechem i podniesioną brwią nie wiedząc czy ma skomentować głupotę jego kumpli czy jego zaradność. Wzruszył więc ramionami gryząc się w język żeby nie być dla niego niemiłym – wystarczył delikatny foch na chowanie się w piwnicy – chociaż ostatecznie i tak złapał go za fałdkę skóry którą ledwo naciągnął na jego żebrach.
- Dopóki bakterie nie zaczną rozkładać ciała to każde raczej tonie. – Przyznał, a dostając po łapach odbiegł od niego na jakieś dwa kroki rozbawiony. – Nie można być bardziej stukniętym od Ciebie. Tym bardziej nie można kategoryzować wariactwa przez pryzmat umiejętności pływania. – Zauważył ponownie odchodząc od niego na kilka kroków żeby nie oberwać za mocno kuksańcem wymierzonym w ramię. Ogólnie nie wiedział skąd ale miał ogromną ochotę się z nim pozaczepiać chociaż oczami wyobraźni już widział go z łatwością sprowadzonego do parteru i przytrzymywanego jedynie jego udami. Ciekawe na jak durny tekst by się wtedy zdobył. Niestety, nie miał okazji tego sprawdzić bo tak szybko jak dotarli na plażę zostali zaabsorbowani wydarzeniem które widocznie w najlepsze się tam rozkręcało.
Na jego pytanie pokiwał głową, a mrużąc oczy starał się dostrzec czy standardowo Theodore jest wodzirejem całej imprezy. Widział go w przyszłości jako ważnego polityka albo multimilionera właściciela wielkiej korporacji. Miał tak dobrze gadane, że wielu poszłoby za nim jak w dym. Musiał bowiem jakoś przekonać leniwych bliźniaków Foster żeby wykorzystywali swoje ogromne zdolności manualne do jego dziwnych projektów.
- Tak i już się zaczynam martwić. Ciekawe co tym razem. – Przyznał, a słysząc komentarz o tym jaką wiochą było miasteczko skoro wieści o obecności tak demona jak i demonologa rozeszły się w tempie ekspresowym, jedynie cmoknął niezadowolony doskonale zdając sobie sprawę z tego, że od kiedy Nikita zjawił się w mieście był jego główną atrakcją. W kawiarni w której czasem kupował kawę całe towarzystwo cichło gdy tylko przekroczył jej prób więc o czym innym mieliby rozmawiać jak nie o jego współlokatorze? Zabawne acz ciekawe. Chętnie by posłuchał co tam na niego wymyślili.
Kierując pytanie na temat wyszukań nazwiska Nikity w Internecie pochylił się lekko w jego stronę żeby zerknąć w ekran telefonu. Wystarczyło mu pierwsze kilka linków kierujących na stronę uniwersytetu czy organizacji w której ten działał żeby zrozumiał skąd Theodore tyle wiedział. Gdy ten natomiast odpił piłeczkę prychnął rozbawiony.
- Oczywiście, że sprawdzam. Muszę mieć nieposzlakowaną opinię i żaden dziwny artykuł bądź wpis nie powinien się pojawić. – Oznajmił z krnąbrnym uśmiechem na ustach chociaż miał już kilka krzywych akcji gdy nastolatki wrzucały dziwne posty uwielbienia w jego mediach społecznościowych albo lokalna gazeta próbowała znaleźć w jego przeszłości materiał na pierwszą stronę. Ot, wolał to kontrolować i zapobiegać.
- Nie płacą Ci za to w ogóle… – Chciał podkreślić ale zanim skończył myśl Nikita wymierzył w niego kolejne spojrzenie które kazało mu unieść ręce w obronnym geście, a po chwili zająć się obecnością młodego biznesmena. O dziwo, ta wywołała odwrotny scenariusz do tego sprzed chwili i to on zgromił go wzrokiem chcąc poważnie skomentować jego słowa jakoby jego osoba była aniołem komisariatu, ale nie miał okazji. Theo zaraz zaproponował im wejście, a Nikita… wywołał w nim dziwny dreszcz który przebiegł mu po plecach i kazał założyć ręce na piersi. Cmoknął na to jedynie nie mając na niego słów. Niereformowalny flirciarz!
- Naczelny demonolog i ulubiony sierżant powinni mieć zniżkę… co najmniej! – Oświadczył w momencie gdy Nikita otwierał portfel na co Theo napuszył się niczym paw.
- Biznes to biznes! Jakbyśmy każdemu znajomemu dawali zniżki to na czym byśmy zarobili? – Zapytał porywając pieniądze i wręczając brunetowi dwa bileciki. Po tym grzecznie się pożegnał i ruszył do reszty bandy machając banknotami jakby te miały zdecydowanie wyższą wartość niżeli te zdobyte do tej pory.
Kręcąc głową z niedowierzaniem dla tej dwójki po chwili daje się odciągnąć na bok, tylko po to żeby unieść brew w niezrozumiałym geście. Ostatecznie jednak delikatny uśmiech wykwitł na jego ustach, a oczy zwróciły się w stronę morza. Pozwolił żeby bryza potargała mu grzywkę, a wyciągając twarz w stronę słońca dał sobie chwilę na podjęcie decyzji.
- Chodźmy pływać. Oni na pewno biznesu za szybko nie zwiną, wieczorem pojawi się tu jeszcze więcej ludzi, a pogoda jest przecudowna. – Mruknął wskazując wypożyczalnię sprzętu do której po chwili ruszyli. On jednak zmarszczył w tym czasie nos patrząc na niego nieco oskarżycielsko.
- Mieliśmy mieć dzień wolny? – Zauważył machając zaraz obojętnie na to ręką. Jeżeli rzeczywiście chmara przestraszonych nastolatków miała być pożywką dla demona dobrze, że się tu dzisiaj wybrali. Niemniej, dopóki słońce stało wysoko na niebie nie chciało mu się tym zajmować. Warunki były niesprzyjające dla zła w czystej postaci.
- Będziemy monitorować na bieżąco, a tymczasem tam za rogiem jest świetny widok na wielką jaskinię. A my teraz wypożyczymy deski i tam sobie popływamy. – Zarządził wchodząc do środka i po szybkim przywitaniu się – a jakże – ze znajomym wypożyczył im zarówno kapoki jak i szerokie deski i po jednym wiośle na osobę.
- Sup. Stoisz na tym podłużnym, machasz tym takim kijem i płyniesz przed siebie po tym wielkim mokrym. – Wyjaśnił jak typowemu mieszczuchowi uśmiechając się do niego niewinnie. – A jak będziesz się topił to krzycz. – Dodał wybierając odpowiednie miejsce na zostawienie rzeczy po czym zrzucił z siebie koszulkę ukazując mu wielki, czarny tatuaż przedstawiający ważkę, rozpostarty na całych jego plecach.
- No i kremik, żadnych skwarek na kolację. – Rzucił w niego tubką żeby ten najpierw nasmarował sobie wszystko inne, a jemu zostawił plecy. Kontynuował wtedy też rozbieranie się i po chwili zostając w przylegających spodenkach w kwiatki sam wziął trochę kremu żeby nie mieć na sobie tych uciążliwych czerwonych plam.
- Dopóki bakterie nie zaczną rozkładać ciała to każde raczej tonie. – Przyznał, a dostając po łapach odbiegł od niego na jakieś dwa kroki rozbawiony. – Nie można być bardziej stukniętym od Ciebie. Tym bardziej nie można kategoryzować wariactwa przez pryzmat umiejętności pływania. – Zauważył ponownie odchodząc od niego na kilka kroków żeby nie oberwać za mocno kuksańcem wymierzonym w ramię. Ogólnie nie wiedział skąd ale miał ogromną ochotę się z nim pozaczepiać chociaż oczami wyobraźni już widział go z łatwością sprowadzonego do parteru i przytrzymywanego jedynie jego udami. Ciekawe na jak durny tekst by się wtedy zdobył. Niestety, nie miał okazji tego sprawdzić bo tak szybko jak dotarli na plażę zostali zaabsorbowani wydarzeniem które widocznie w najlepsze się tam rozkręcało.
Na jego pytanie pokiwał głową, a mrużąc oczy starał się dostrzec czy standardowo Theodore jest wodzirejem całej imprezy. Widział go w przyszłości jako ważnego polityka albo multimilionera właściciela wielkiej korporacji. Miał tak dobrze gadane, że wielu poszłoby za nim jak w dym. Musiał bowiem jakoś przekonać leniwych bliźniaków Foster żeby wykorzystywali swoje ogromne zdolności manualne do jego dziwnych projektów.
- Tak i już się zaczynam martwić. Ciekawe co tym razem. – Przyznał, a słysząc komentarz o tym jaką wiochą było miasteczko skoro wieści o obecności tak demona jak i demonologa rozeszły się w tempie ekspresowym, jedynie cmoknął niezadowolony doskonale zdając sobie sprawę z tego, że od kiedy Nikita zjawił się w mieście był jego główną atrakcją. W kawiarni w której czasem kupował kawę całe towarzystwo cichło gdy tylko przekroczył jej prób więc o czym innym mieliby rozmawiać jak nie o jego współlokatorze? Zabawne acz ciekawe. Chętnie by posłuchał co tam na niego wymyślili.
Kierując pytanie na temat wyszukań nazwiska Nikity w Internecie pochylił się lekko w jego stronę żeby zerknąć w ekran telefonu. Wystarczyło mu pierwsze kilka linków kierujących na stronę uniwersytetu czy organizacji w której ten działał żeby zrozumiał skąd Theodore tyle wiedział. Gdy ten natomiast odpił piłeczkę prychnął rozbawiony.
- Oczywiście, że sprawdzam. Muszę mieć nieposzlakowaną opinię i żaden dziwny artykuł bądź wpis nie powinien się pojawić. – Oznajmił z krnąbrnym uśmiechem na ustach chociaż miał już kilka krzywych akcji gdy nastolatki wrzucały dziwne posty uwielbienia w jego mediach społecznościowych albo lokalna gazeta próbowała znaleźć w jego przeszłości materiał na pierwszą stronę. Ot, wolał to kontrolować i zapobiegać.
- Nie płacą Ci za to w ogóle… – Chciał podkreślić ale zanim skończył myśl Nikita wymierzył w niego kolejne spojrzenie które kazało mu unieść ręce w obronnym geście, a po chwili zająć się obecnością młodego biznesmena. O dziwo, ta wywołała odwrotny scenariusz do tego sprzed chwili i to on zgromił go wzrokiem chcąc poważnie skomentować jego słowa jakoby jego osoba była aniołem komisariatu, ale nie miał okazji. Theo zaraz zaproponował im wejście, a Nikita… wywołał w nim dziwny dreszcz który przebiegł mu po plecach i kazał założyć ręce na piersi. Cmoknął na to jedynie nie mając na niego słów. Niereformowalny flirciarz!
- Naczelny demonolog i ulubiony sierżant powinni mieć zniżkę… co najmniej! – Oświadczył w momencie gdy Nikita otwierał portfel na co Theo napuszył się niczym paw.
- Biznes to biznes! Jakbyśmy każdemu znajomemu dawali zniżki to na czym byśmy zarobili? – Zapytał porywając pieniądze i wręczając brunetowi dwa bileciki. Po tym grzecznie się pożegnał i ruszył do reszty bandy machając banknotami jakby te miały zdecydowanie wyższą wartość niżeli te zdobyte do tej pory.
Kręcąc głową z niedowierzaniem dla tej dwójki po chwili daje się odciągnąć na bok, tylko po to żeby unieść brew w niezrozumiałym geście. Ostatecznie jednak delikatny uśmiech wykwitł na jego ustach, a oczy zwróciły się w stronę morza. Pozwolił żeby bryza potargała mu grzywkę, a wyciągając twarz w stronę słońca dał sobie chwilę na podjęcie decyzji.
- Chodźmy pływać. Oni na pewno biznesu za szybko nie zwiną, wieczorem pojawi się tu jeszcze więcej ludzi, a pogoda jest przecudowna. – Mruknął wskazując wypożyczalnię sprzętu do której po chwili ruszyli. On jednak zmarszczył w tym czasie nos patrząc na niego nieco oskarżycielsko.
- Mieliśmy mieć dzień wolny? – Zauważył machając zaraz obojętnie na to ręką. Jeżeli rzeczywiście chmara przestraszonych nastolatków miała być pożywką dla demona dobrze, że się tu dzisiaj wybrali. Niemniej, dopóki słońce stało wysoko na niebie nie chciało mu się tym zajmować. Warunki były niesprzyjające dla zła w czystej postaci.
- Będziemy monitorować na bieżąco, a tymczasem tam za rogiem jest świetny widok na wielką jaskinię. A my teraz wypożyczymy deski i tam sobie popływamy. – Zarządził wchodząc do środka i po szybkim przywitaniu się – a jakże – ze znajomym wypożyczył im zarówno kapoki jak i szerokie deski i po jednym wiośle na osobę.
- Sup. Stoisz na tym podłużnym, machasz tym takim kijem i płyniesz przed siebie po tym wielkim mokrym. – Wyjaśnił jak typowemu mieszczuchowi uśmiechając się do niego niewinnie. – A jak będziesz się topił to krzycz. – Dodał wybierając odpowiednie miejsce na zostawienie rzeczy po czym zrzucił z siebie koszulkę ukazując mu wielki, czarny tatuaż przedstawiający ważkę, rozpostarty na całych jego plecach.
- No i kremik, żadnych skwarek na kolację. – Rzucił w niego tubką żeby ten najpierw nasmarował sobie wszystko inne, a jemu zostawił plecy. Kontynuował wtedy też rozbieranie się i po chwili zostając w przylegających spodenkach w kwiatki sam wziął trochę kremu żeby nie mieć na sobie tych uciążliwych czerwonych plam.
Kass
Obłok Weny
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Niegdyś w stosunku do pływania Nikita był raczej opozycyjnie nastawiony. Morska toń od zawsze stawiała mu się w pozycji niewiadomej i to budziło w nim największy strach. Nie chodziło nawet o to, że niespodziewanie przestanie czuć grunt pod nogami, bo tam jak zazwyczaj mawiał, pływał dopóki czuł grunt pod nogami. Między innymi kryło się podwodne życie, koralowce budujące rafę, głębokie morskie rowy, w którym żyły ryby, głównie te z latarkami nad główkami, które omawiał na biologii; oraz te krwiożercze rekiny, które widywał na filmach. Nie czuł jednak większej potrzeby, aby wymieniać w tym momencie swoje obawy, bo choć z reguły był naprawdę ufny wobec ludzi, w jakiś sposób wcześniejsza podejrzliwość Alexandra, wybudziła w nim chęć zatrzymanie tych bardziej bliższych mu wrażeń w tajemnicy.
W dodatku mówiąc o swoim podopiecznym z obozu, nie miał do końca na myśli samej kwestii umiejętności pływackich Trevor Parker będący wówczas kimś w rodzaju przewodniczącego na obozie, który był niemalże równym tym, którzy go organizowali, mimo że był niewiele starszy od niego; był naprawdę dziwny i pokręcony. Nikita każdą swoją niefrasobliwą wypowiedzią czy godnym podziwu wyskokiem podnosił skalę, jednakże Parker chcąc pokazać swoją wyższość nad innymi, wciąż pokazywał, że może więcej. I w ten sposób chciał zirytować Sandersa, o czym wszyscy doskonale wiedzieli. I właściwie Nikita po powrocie do domu był niesamowicie dumny sam z siebie, że nie dał się sprowokować, bo to co mogło wyjść w następstwie przekraczało wszelkie możliwości moralnego myślenia. Może gdyby rozwinął bardziej wypowiedź, Lexy mógłby również się pod to wyprowadzić, ale obecnie nie widział wobec tego większego sensu. Liczył się głównie ich pierwszy luźny wypad nad morze i demonolog zamierzał z tego czerpać całymi garściami.
Musiał przyznać z ręką na sercu, że „miejscowy gang” z opowieści Alexa trochę inaczej jawił mu się w głowie i został miło zaskoczony. Spodziewał się raczej szajki dzieciaków, która postanowi w jakiś osób odstraszyć wszelkich plażowiczów, którzy znajdą się w obrębie wzroku, a wbrew temu domniemaniu byli grupką, która zgodnie z prawem zamierzała zarobić trochę pieniędzy. Gdyby miał być podejrzliwy, mógłby zarzucić młodszym że robią sobie podkład pod coś bardziej spektakularnego, jednak takie uczucia nie chodziły z parze z Nikitą. Wszelką podejrzliwość tak więc pozostawił na barkach Lexy’ego.
— To wiele wyjaśnia, mnie jakoś koniecznie nie przejmowała opinia innych, zwłaszcza że pracuje w okręgu osób które znają moje dokonania i ufają mojemu przeczuciu — odpowiada, nie kryjąc podziwu wobec swojego towarzysza. W końcu sam nigdy przesadnie nie zwracał uwagi na opinię innych i nie uważał ją za najcenniejszą, a mimo wszystko jakoś udawało mu się wybić. Aczkolwiek wciąż nie posiada dobrego sprzeciwu, okraszonego w słowa kontrastu, którym mógłby swoją postawę określić.
— Racja, musisz mi wybaczyć, ale jak już zdążyłeś zauważyć… Nawet przy wyborze wakacyjnego pobytu opieram się na możliwościach podejścia do pracy — zwraca uwagę na swój pracoholizm, do którego przyznaje się szczerze dość rzadko. Kieruje się za blondynem wypożyczalni, zostając raczej z tyłu i przyglądając się jak towarzysz wynajmuje dla nich deski. Łapie własną w dłonie, wraz z kapokiem i wiosłem po czym kieruje się na plażę. Osobiście nie czuje, aby kapok był mu jakoś strasznie potrzebny, ale nie wspomina o tym. Koniec końców okaże się czy pójdzie mu tak dobrze, jak sądzi.
— Hej! Widzę, że humor się ciebie trzyma — prycha rozbawiony, choć w głosie drzemie mu nienaturalny cień urażenia. Choć i cieszy się, za ten łopatologiczny opis surfowania, w istocie nie wydaje się aby cała sztuka była wyjątkowo trudna.
— Lubię próbować nowych rzeczy, nim się obejrzysz będę śmigał, zobaczysz — dodaje, uśmiechając się szeroko. Może początkowo z pływaniem miał problemy, jednak im więcej wolnego czasu spędzał nad wodą, tym łatwiej odrzucał do siebie towarzyszące mu obawy. Natomiast jeśli chodzi o wszystkie inne rzeczy - zdecydowanie… szybko się uczy. Nie jest pewien jak pójdzie, jeśli chodzi o surfing, jednak nie odejmuje sobie pewności siebie, a przynajmniej będzie tak do pierwszego bezdennego wpadnięcia do wody, przez prawdopodobny brak utrzymania równowagi.
Gdy Lexy wybiera miejsce, w którym się osadzą, Nikita odkłada nadmiar rzeczy na gorący piasek, aby również zabrać się za ściąganie z siebie zbędnej odzieży. Wpierw koszulka ląduje na ziemi, odsłaniając blady tors, z naprawdę delikatnie zarysowanymi mięśniami, za to bogato obsypany pieprzykami. Chwilę później spodenki również lądują na piasku, a Sanders z kokieteryjnym uśmiechem paraduje w kąpielówkach, jakby chcąc się upewnić, że wzrok Sworda chociaż na moment osiądzie na jego zgrabnych pośladkach. Dopiero sam po chwili zauważa przylegające spodenki w kwiatki na biodrach Alexandra.
— Urocze — prycha cicho pod nosem. Dalej taksuje mężczyznę wzrokiem, w końcu oplatając zaskoczonym spojrzeniem tatuaż rozpościerający się po jego opalonych plecach. Musi przyznać, że to naprawdę mu imponuje. Przypomina sobie tudzież, że w młodości miał naprawdę wiele planów na tatuaże, o których przez ostatnie lata zapomniał. Najpewniej przez to, że skupia całą swoją energię na pracy.
— Och wow, tego bym się po tobie nie spodziewał — rzuca, przystając przy blondynie i w odruchu dotykając pięknej ważki na jego plecach. Dopiero kiedy ich spojrzenia się ze sobą krzyżują, odrywa palce od opalonego ciała. — Też chciałem kiedyś zrobić sobie parę dziarek, ale w końcu totalnie wypadło mi to z głowy. Macie w Fern Hill jakiegoś tatuażystę? Może bym się zastanowił nad tym, skoro jestem już na wakacjach — śmieje się, odbierając od Lexy’ego krem z filtrem, który rozsmarowuje po ciele. Zostaje jedynie plecy, które niedługo później odsłania przed towarzyszem.
— Uda też mógłbyś mi posmarować — rzuca, nie szczędząc sobie również innych dwuznacznych tekstów. Uśmiech nie schodzi mu z twarzy. W końcu jego wzrok pada niechętnie na kapok, którego naprawdę niechętnie na siebie wciska, jednak czuje, że gdyby wykazał się taką głupotą, aby iść surfować bez niego, spotkałby się ze srogim spojrzeniem sierżanta.
— To idziemy?
W dodatku mówiąc o swoim podopiecznym z obozu, nie miał do końca na myśli samej kwestii umiejętności pływackich Trevor Parker będący wówczas kimś w rodzaju przewodniczącego na obozie, który był niemalże równym tym, którzy go organizowali, mimo że był niewiele starszy od niego; był naprawdę dziwny i pokręcony. Nikita każdą swoją niefrasobliwą wypowiedzią czy godnym podziwu wyskokiem podnosił skalę, jednakże Parker chcąc pokazać swoją wyższość nad innymi, wciąż pokazywał, że może więcej. I w ten sposób chciał zirytować Sandersa, o czym wszyscy doskonale wiedzieli. I właściwie Nikita po powrocie do domu był niesamowicie dumny sam z siebie, że nie dał się sprowokować, bo to co mogło wyjść w następstwie przekraczało wszelkie możliwości moralnego myślenia. Może gdyby rozwinął bardziej wypowiedź, Lexy mógłby również się pod to wyprowadzić, ale obecnie nie widział wobec tego większego sensu. Liczył się głównie ich pierwszy luźny wypad nad morze i demonolog zamierzał z tego czerpać całymi garściami.
Musiał przyznać z ręką na sercu, że „miejscowy gang” z opowieści Alexa trochę inaczej jawił mu się w głowie i został miło zaskoczony. Spodziewał się raczej szajki dzieciaków, która postanowi w jakiś osób odstraszyć wszelkich plażowiczów, którzy znajdą się w obrębie wzroku, a wbrew temu domniemaniu byli grupką, która zgodnie z prawem zamierzała zarobić trochę pieniędzy. Gdyby miał być podejrzliwy, mógłby zarzucić młodszym że robią sobie podkład pod coś bardziej spektakularnego, jednak takie uczucia nie chodziły z parze z Nikitą. Wszelką podejrzliwość tak więc pozostawił na barkach Lexy’ego.
— To wiele wyjaśnia, mnie jakoś koniecznie nie przejmowała opinia innych, zwłaszcza że pracuje w okręgu osób które znają moje dokonania i ufają mojemu przeczuciu — odpowiada, nie kryjąc podziwu wobec swojego towarzysza. W końcu sam nigdy przesadnie nie zwracał uwagi na opinię innych i nie uważał ją za najcenniejszą, a mimo wszystko jakoś udawało mu się wybić. Aczkolwiek wciąż nie posiada dobrego sprzeciwu, okraszonego w słowa kontrastu, którym mógłby swoją postawę określić.
— Racja, musisz mi wybaczyć, ale jak już zdążyłeś zauważyć… Nawet przy wyborze wakacyjnego pobytu opieram się na możliwościach podejścia do pracy — zwraca uwagę na swój pracoholizm, do którego przyznaje się szczerze dość rzadko. Kieruje się za blondynem wypożyczalni, zostając raczej z tyłu i przyglądając się jak towarzysz wynajmuje dla nich deski. Łapie własną w dłonie, wraz z kapokiem i wiosłem po czym kieruje się na plażę. Osobiście nie czuje, aby kapok był mu jakoś strasznie potrzebny, ale nie wspomina o tym. Koniec końców okaże się czy pójdzie mu tak dobrze, jak sądzi.
— Hej! Widzę, że humor się ciebie trzyma — prycha rozbawiony, choć w głosie drzemie mu nienaturalny cień urażenia. Choć i cieszy się, za ten łopatologiczny opis surfowania, w istocie nie wydaje się aby cała sztuka była wyjątkowo trudna.
— Lubię próbować nowych rzeczy, nim się obejrzysz będę śmigał, zobaczysz — dodaje, uśmiechając się szeroko. Może początkowo z pływaniem miał problemy, jednak im więcej wolnego czasu spędzał nad wodą, tym łatwiej odrzucał do siebie towarzyszące mu obawy. Natomiast jeśli chodzi o wszystkie inne rzeczy - zdecydowanie… szybko się uczy. Nie jest pewien jak pójdzie, jeśli chodzi o surfing, jednak nie odejmuje sobie pewności siebie, a przynajmniej będzie tak do pierwszego bezdennego wpadnięcia do wody, przez prawdopodobny brak utrzymania równowagi.
Gdy Lexy wybiera miejsce, w którym się osadzą, Nikita odkłada nadmiar rzeczy na gorący piasek, aby również zabrać się za ściąganie z siebie zbędnej odzieży. Wpierw koszulka ląduje na ziemi, odsłaniając blady tors, z naprawdę delikatnie zarysowanymi mięśniami, za to bogato obsypany pieprzykami. Chwilę później spodenki również lądują na piasku, a Sanders z kokieteryjnym uśmiechem paraduje w kąpielówkach, jakby chcąc się upewnić, że wzrok Sworda chociaż na moment osiądzie na jego zgrabnych pośladkach. Dopiero sam po chwili zauważa przylegające spodenki w kwiatki na biodrach Alexandra.
— Urocze — prycha cicho pod nosem. Dalej taksuje mężczyznę wzrokiem, w końcu oplatając zaskoczonym spojrzeniem tatuaż rozpościerający się po jego opalonych plecach. Musi przyznać, że to naprawdę mu imponuje. Przypomina sobie tudzież, że w młodości miał naprawdę wiele planów na tatuaże, o których przez ostatnie lata zapomniał. Najpewniej przez to, że skupia całą swoją energię na pracy.
— Och wow, tego bym się po tobie nie spodziewał — rzuca, przystając przy blondynie i w odruchu dotykając pięknej ważki na jego plecach. Dopiero kiedy ich spojrzenia się ze sobą krzyżują, odrywa palce od opalonego ciała. — Też chciałem kiedyś zrobić sobie parę dziarek, ale w końcu totalnie wypadło mi to z głowy. Macie w Fern Hill jakiegoś tatuażystę? Może bym się zastanowił nad tym, skoro jestem już na wakacjach — śmieje się, odbierając od Lexy’ego krem z filtrem, który rozsmarowuje po ciele. Zostaje jedynie plecy, które niedługo później odsłania przed towarzyszem.
— Uda też mógłbyś mi posmarować — rzuca, nie szczędząc sobie również innych dwuznacznych tekstów. Uśmiech nie schodzi mu z twarzy. W końcu jego wzrok pada niechętnie na kapok, którego naprawdę niechętnie na siebie wciska, jednak czuje, że gdyby wykazał się taką głupotą, aby iść surfować bez niego, spotkałby się ze srogim spojrzeniem sierżanta.
— To idziemy?
Hummany
Beztroska Kometa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pracoholizm Nikity który przejawia się nawet w – jak sam gwarantował – okresie urlopowym szybko wywołał na jego twarzy rozbawienie. Jak on to rozumiał! Gdy nie był na posterunku zawsze coś robił. Po prostu nie potrafił usiąść i cieszyć się chwilą. No, może wieczorami przy lampce czegoś mocniejszego się mu zdarzało ale i wtedy był po prostu tak zmęczony (czy to fizycznie czy psychicznie) że nie do końca był w stanie odpoczywać. Między innymi też przez to, że rozsiadając się czy to w salonie czy na werandzie zawsze zauważył coś co jeszcze wymagało jego fachowej ręki.
Po wybraniu odpowiedniego miejsca na zostawienie rzeczy ale również punktu z którego łatwo im będzie wypłynąć w stronę pięknych jaskiń, rozebrał się i sprawdził sprzęt. Czekał przy tym aż Nikita się ogarnie, w szczególności z kremem do opalania, słuchając uważnie jego tonu. Nie umiał ukryć, że humor miał dzisiaj wyśmienity. Posłał mu więc niewinny uśmiech gdy ten w zgryźliwy sposób skomentował jego podejście do tłumaczenia całej zawiłości sportu przy tym… zaraz robiąc mocno niedorzeczną minę. Jakoś, nie spodziewał się, że Nikita… no tak ale to Nikita… a jednak był mocno zdziwiony gdy jego wzrok powoli ześliznął się na bardzo opinające jego biodra kąpielówki, chyba nieco zbyt sugestywnie wpijające się między wyćwiczone pośladki. Jakoś tak… mu się dziwnie zrobiło gdy go bezczelnie obczajał. Przełknął przy tym dość nerwowo ślinę i próbując skupić się na desce, zaraz znowu na niego spojrzał tym razem przywiązując większą uwagę do tego co prezentował całokształt jego sylwetki.
- Masz rację, pewnie szybko zaskoczysz. – Rzucił, dopiero po tym jak śłowa uciekły z jego ust zdając sobie sprawę, że miał jakiś dziwny ton głosu, flirciarski? Absurdalne. Odwrócił więc ponownie od niego oczy.
Opamiętał się dopiero na dotyk. Przeszedł go niespodziewany dreszcz sprawiający, że się gwałtownie wyprostował i zerkając na niego przez ramię, nieco zmrużył oczy. Uchylił nawet lekko usta żeby całe jego zachowanie skomentować ale zaraz się rozmyślił. Po co miał mu tłumaczyć coś o czym nie miał zamiaru rozmawiać. Uśmiechnął się więc, tym razem nieco sztuczniej, i wzruszył ramionami.
- Jak mogłeś się nie spodziewać po mnie spodenek w kwiatki? Przecież wcale moje rzeczy nie są tylko w odcieniach szarości i granatu. – Mruknął odsuwając rozmowę od tatuażu, nadaremno. – Nie, nie mamy studia tatuażu tutaj. Robiłem u znajomego w Seattle. – Chyba uciął całą rozmowę nie mając ochoty się na niego boczyć. Przecież nie każdy wydzierany osobnik krył w ten sposób tragiczne historie swoje życia. Nie każdy zdecydowany na zdobienie w ten sposób swojej skóry chciał o czymś pamiętać. Dlatego też gdy krem spoczął w jego rękach, a on… cholera no znowu spojrzał na jego pośladki, pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Pośladki na wszelki wypadek też? Jakby Ci się te gatki podwijały? – Zapytał nie spodziewając się, że oberwie tak drapieżnym spojrzeniem. Aż parsknął śmiechem. – Dobrze, nie ważne, nic nie mówiłem. – Podniósł ręce w obronnym geście po chwili wsmarowując w jego skórę kosmetyk. Przy tym palcami najechał na kilka większych pieprzyków odznaczających się wśród tysięcy drobnych piegów nakładając na niego jednak jeszcze większą ilość specyfiku. No spali się mu jak nic. – Jak będziemy wracać, na wszelki wypadek kupimy kefir. – Rzucił pod nosem zostawiając mu zaczepny odcisk własnej wykreowanej dłoni na jego udzie.
Uciekając przed nim i przed ewentualnym strzałem z buteleczki z kremem stanął nad swoim sprzętem, ubrał kapok i zapinając deskę o kostkę czekał na niego. Następnie kiwnął głową i wchodząc do spokojnie falującej wody położył się na sprzęcie żeby wypłynąć nieco dalej. Przy tym pokazał mu w którym kierunku będzie chciał się udać, jak w ogóle się z tym wszystkim ogarnąć, a gdy obydwaj stali na deskach, zaczął zwolna wiosłować w stronę spokojnych obszarów. Nie pozostawił go jednak samemu sobie, cały czas był blisko, jego oczy uciekały w stronę bruneta kontrolując czy sobie radzi. Nawet raz czy dwa udało się mu go podtrzymać żeby nie spadł, a później… później dał mu z wiosła w tyłek poganiając, że jak już ogarnia to ma płynąć w odpowiednim kierunku, a nie tam gdzie mu się podoba.
- Pirackie jaskinie Fern Hill. Były atrakcją bo część zalanych z innej strony wybrzeża generuje fontanny morskiej wody no ale później obydwaj wiemy co się popsuło. – Zaczął pokazując mu naprawdę masywny twór skalny, wielką paszczę w której spokojnie falowała turkusowa toń. – W tym problem, że pod taflą wody też są ostre skały więc można tu dopłynąć tylko na deskach, a z drugiej strony jak widzisz nie ma tu za bardzo fal. – Przedstawił mu krótką historię tejże atrakcji zaraz zerkając w górę. Uwielbiał wygrzewać się, niczym jaszczurka na słońcu, z czego tym razem zamiast błogiego grymasu mocno się skrzywił.
- EJ! TU SIĘ NIE SKACZE! – Krzyknął nagle do chudego dzieciaka który stał na ostrym klifie, tuż nad paszczą w kierunku której płynęli. – Złaź stamtąd! CHCESZ SIĘ ZABIĆ?! – Próbował zwrócić na niego swoją uwagę, zaraz włożył palce do ust i przeciągle zagwizdał. Nic to nie dało. Dzieciak jak wiedziony w hipnozie szedł powolutku w stronę urwiska, tylko czekać aż jego ciało spadnie w toń. – Cholera jasna. – Warknął rozpinając kapok, uwalniając kostkę i gdy chłystek runął bezwładnie ze skarpy, wskoczył do wody żeby gnoja ratować.
Odrobina szczęścia w nieszczęściu była taka, że mu się nic nie stało. Dzieciak chociaż średnio przytomny zaraz wylądował na jego desce, plując wodą której się nałykał po to by zaraz spojrzeć na Nikitę zamglonym spojrzeniem czarnych oczu. Czerń zaraz jednak ustała, a on jakby wybudzony rozejrzał się po okolicy.
- Co się… stało? – Zapytał zaraz krótko piszcząc gdy Lex wdrapał się na tą samą deskę.
- Coś Ty sobie wyobrażał?! Do skakania są wyznaczone miejsca! Zabić się chciałeś?! – Opierdolił gnojka zaczesując blond włosy do tyłu.
Przy tym nie zauważył czarnego kształtu który patrzył na nich z wnętrza jaskini.
Po wybraniu odpowiedniego miejsca na zostawienie rzeczy ale również punktu z którego łatwo im będzie wypłynąć w stronę pięknych jaskiń, rozebrał się i sprawdził sprzęt. Czekał przy tym aż Nikita się ogarnie, w szczególności z kremem do opalania, słuchając uważnie jego tonu. Nie umiał ukryć, że humor miał dzisiaj wyśmienity. Posłał mu więc niewinny uśmiech gdy ten w zgryźliwy sposób skomentował jego podejście do tłumaczenia całej zawiłości sportu przy tym… zaraz robiąc mocno niedorzeczną minę. Jakoś, nie spodziewał się, że Nikita… no tak ale to Nikita… a jednak był mocno zdziwiony gdy jego wzrok powoli ześliznął się na bardzo opinające jego biodra kąpielówki, chyba nieco zbyt sugestywnie wpijające się między wyćwiczone pośladki. Jakoś tak… mu się dziwnie zrobiło gdy go bezczelnie obczajał. Przełknął przy tym dość nerwowo ślinę i próbując skupić się na desce, zaraz znowu na niego spojrzał tym razem przywiązując większą uwagę do tego co prezentował całokształt jego sylwetki.
- Masz rację, pewnie szybko zaskoczysz. – Rzucił, dopiero po tym jak śłowa uciekły z jego ust zdając sobie sprawę, że miał jakiś dziwny ton głosu, flirciarski? Absurdalne. Odwrócił więc ponownie od niego oczy.
Opamiętał się dopiero na dotyk. Przeszedł go niespodziewany dreszcz sprawiający, że się gwałtownie wyprostował i zerkając na niego przez ramię, nieco zmrużył oczy. Uchylił nawet lekko usta żeby całe jego zachowanie skomentować ale zaraz się rozmyślił. Po co miał mu tłumaczyć coś o czym nie miał zamiaru rozmawiać. Uśmiechnął się więc, tym razem nieco sztuczniej, i wzruszył ramionami.
- Jak mogłeś się nie spodziewać po mnie spodenek w kwiatki? Przecież wcale moje rzeczy nie są tylko w odcieniach szarości i granatu. – Mruknął odsuwając rozmowę od tatuażu, nadaremno. – Nie, nie mamy studia tatuażu tutaj. Robiłem u znajomego w Seattle. – Chyba uciął całą rozmowę nie mając ochoty się na niego boczyć. Przecież nie każdy wydzierany osobnik krył w ten sposób tragiczne historie swoje życia. Nie każdy zdecydowany na zdobienie w ten sposób swojej skóry chciał o czymś pamiętać. Dlatego też gdy krem spoczął w jego rękach, a on… cholera no znowu spojrzał na jego pośladki, pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Pośladki na wszelki wypadek też? Jakby Ci się te gatki podwijały? – Zapytał nie spodziewając się, że oberwie tak drapieżnym spojrzeniem. Aż parsknął śmiechem. – Dobrze, nie ważne, nic nie mówiłem. – Podniósł ręce w obronnym geście po chwili wsmarowując w jego skórę kosmetyk. Przy tym palcami najechał na kilka większych pieprzyków odznaczających się wśród tysięcy drobnych piegów nakładając na niego jednak jeszcze większą ilość specyfiku. No spali się mu jak nic. – Jak będziemy wracać, na wszelki wypadek kupimy kefir. – Rzucił pod nosem zostawiając mu zaczepny odcisk własnej wykreowanej dłoni na jego udzie.
Uciekając przed nim i przed ewentualnym strzałem z buteleczki z kremem stanął nad swoim sprzętem, ubrał kapok i zapinając deskę o kostkę czekał na niego. Następnie kiwnął głową i wchodząc do spokojnie falującej wody położył się na sprzęcie żeby wypłynąć nieco dalej. Przy tym pokazał mu w którym kierunku będzie chciał się udać, jak w ogóle się z tym wszystkim ogarnąć, a gdy obydwaj stali na deskach, zaczął zwolna wiosłować w stronę spokojnych obszarów. Nie pozostawił go jednak samemu sobie, cały czas był blisko, jego oczy uciekały w stronę bruneta kontrolując czy sobie radzi. Nawet raz czy dwa udało się mu go podtrzymać żeby nie spadł, a później… później dał mu z wiosła w tyłek poganiając, że jak już ogarnia to ma płynąć w odpowiednim kierunku, a nie tam gdzie mu się podoba.
- Pirackie jaskinie Fern Hill. Były atrakcją bo część zalanych z innej strony wybrzeża generuje fontanny morskiej wody no ale później obydwaj wiemy co się popsuło. – Zaczął pokazując mu naprawdę masywny twór skalny, wielką paszczę w której spokojnie falowała turkusowa toń. – W tym problem, że pod taflą wody też są ostre skały więc można tu dopłynąć tylko na deskach, a z drugiej strony jak widzisz nie ma tu za bardzo fal. – Przedstawił mu krótką historię tejże atrakcji zaraz zerkając w górę. Uwielbiał wygrzewać się, niczym jaszczurka na słońcu, z czego tym razem zamiast błogiego grymasu mocno się skrzywił.
- EJ! TU SIĘ NIE SKACZE! – Krzyknął nagle do chudego dzieciaka który stał na ostrym klifie, tuż nad paszczą w kierunku której płynęli. – Złaź stamtąd! CHCESZ SIĘ ZABIĆ?! – Próbował zwrócić na niego swoją uwagę, zaraz włożył palce do ust i przeciągle zagwizdał. Nic to nie dało. Dzieciak jak wiedziony w hipnozie szedł powolutku w stronę urwiska, tylko czekać aż jego ciało spadnie w toń. – Cholera jasna. – Warknął rozpinając kapok, uwalniając kostkę i gdy chłystek runął bezwładnie ze skarpy, wskoczył do wody żeby gnoja ratować.
Odrobina szczęścia w nieszczęściu była taka, że mu się nic nie stało. Dzieciak chociaż średnio przytomny zaraz wylądował na jego desce, plując wodą której się nałykał po to by zaraz spojrzeć na Nikitę zamglonym spojrzeniem czarnych oczu. Czerń zaraz jednak ustała, a on jakby wybudzony rozejrzał się po okolicy.
- Co się… stało? – Zapytał zaraz krótko piszcząc gdy Lex wdrapał się na tą samą deskę.
- Coś Ty sobie wyobrażał?! Do skakania są wyznaczone miejsca! Zabić się chciałeś?! – Opierdolił gnojka zaczesując blond włosy do tyłu.
Przy tym nie zauważył czarnego kształtu który patrzył na nich z wnętrza jaskini.
Kass
Obłok Weny
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zapatruje się przez moment w kierunku słońca, zasłaniając po chwili twarz dłonią, gdy przed jego oczyma zaczynają tańczyć przeróżne kolory, a poblask i kształt słońca odbija się nawet pod zamkniętą powieką. Towarzysząca uczuciu świeża nadmorska bryza, w akompaniamencie cichego gwaru turystów przywodzi mu na myśl dawniej wyryte wspomnienie z wakacji spędzonych z rodziną. Nie zamierza się jednak rozmarzyć, gdyż tamte wczasy nie jawią się w zbyt barwnych kolorach z paru względów. Mowa o czasach, w których buduje się w nim zafascynowanie demonologią, które rodzina wówczas potępia, starając się zwieść jego myśli w nieco innej trajektorii. Obecnie świadom, że za ich zachowaniem stał strach, stara się zrozumieć te postępowanie, przy tym jednak nie mając wyrzutów sumienia wobec własnego młodzieńczego buntu, który zwiódł go niegdyś na nieciekawe progi. Lex by się przeżegnał, gdyby wiedział! Na wszystko mimo wszystko przyjdzie odpowiedni czas.
W chwili, w której towarzysz rozsmarowuje na jego ciele krem, uśmiecha się z przyjemnością chłonąc nie tylko specyfik, ale również każdy najmniejszy delikatny dotyk męskich dłoni. Szczerze mógłby tak pozostać na dłuższy moment, jednak śmie wątpić, że pan sierżant zgodzić na dłuższe obmacywanie jego ciała. Na wzmiankę o smarowaniu pośladków przez myśl przeszło mu parę nieczystych myśli, których nie kryje na swojej twarzy, obdarowując blondyna drapieżnym spojrzeniem.
— Po takim kremowaniu i tych sprawnych rączkach nie musimy wątpić, że się nie spalę na totalną marchewkę — rzuca, już gotowy do podjęcia się nowych wyzwań, dopiero po chwili rejestrując na swoim udzie odbicie dłoni Lexa. Parska pod nosem, aby zaraz rozsmarować nadmiar. — A tak wracając do tych kwiatków — mówi, rzucając spojrzenie na spodenki kompana. — To całkiem do twarzy ci w nich.
Czyni dokładnie to samo co Lex, ubiera kapok, zapina deskę i wspólnie wychodzą w stronę brzegu morza, aby niedługo później znaleźć się na nieco głębszych jego obszarach. Nikita normalnie czuje się jak ryba w wodzie, jednakże na desce musi przyznać, że wzmagany jest w nim pewien dyskomfort i niepewność, która przebija się przez wcześniejsze dumne uznanie o łatwości przyswajania nowych rzeczy. Nie drży jednak z lęku jak panienka, gdy przechodzą do momentu wstania na równe nogi. Prawdą jest, że udaje mu się dość nieporadnie, jednak bez większej wywrotki do tego momentu. Kiwa głową ze zrozumieniem, lokalizując kierunek, w którym zamierzają się udać, aby zaraz zacząć wiosłować za sierżantem. Mimo wszystko delikatny wiaterek w takich sytuacjach okazuje się zdradziecki, a przynajmniej Nikita pragnie właśnie na niego zrzucić całą winę o swoich problemach z utrzymaniem równowagi. Dziękuję w duchu blondynowi, za to że pozostaje w zasięgu wzroku w razie niespodziewanego upadku, a następnie w dwóch przypadkach ratuje go przed niefortunnym wpadnięciem do wody. Gdy można uznać, że łapie co i jak, budzi się ekscytacja, dlatego też zmienia trajektorię płynięcia, oddalając się nieco, aby zaraz zawrócić wraz z nawoływaniem Lexa.
— Szczerze nie sądziłem, że Fern Hill jest aż tak malownicze. Mój przyjazd w to miejsce ani na moment mnie nie zawodzi — zauważa, wysłuchując opowieści o jaskiniach, które rzeczywiście jawią się jako dobra atrakcja turystyczna. Swoją drogą jest w nich coś, co w jakiś niewyjaśniony sposób ciągnie go do siebie, tylko obecnie nie może sprecyzować czym to coś jest.
Nagły krzyk ze strony Lexa sprawia, że Sanders wzdryga się, w efekcie czego trafi równowagę i ląduje w wodzie. Oczywiście, nie byłby sobą, gdy odrobinę nie upił słonej morskiej wody, jednak udaje mu się z powrotem wdrapać na deskę i przy tym zaobserwować w czym problem. Prędkość z jaką zareaguje Lex jest dla Nikity naprawdę zdumiewająca oraz w pewnym sensie odwaga, którą się wykazuje, podpływając w kierunku stromego klifu, z którego najprawdopodobniej jakiś młody turysta postanowił poskakać. W końcu miejscowi raczej by wiedzieli, że tutaj jedyne co, to można narazić swoje życie na niebezpieczeństwo. Podpływa położony na desce w tym samym kierunku, coraz bardziej czując dziwną energię płynącą ze strony jaskiń. Zauważa rozbiegane spojrzenie dzieciaka, od razu wysnuwając jakieś podejrzenia, ale to może być jedynie jego demonologiczne przeczulenie. W końcu takich samych objawów, w tym zdezorientowania można się nabawić przez szok, który istotnie wystąpił w tej sytuacji.
— J-ja… nie wiem — rzuca dzieciak, jeszcze bardziej zdezorientowany sytuacją i spłoszony zdenerwowanymi krzykami ze strony sierżanta. Nikita siada na swojej desce, gdy już znajduje się dostatecznie blisko, aby zaraz obrócić wzrok w stronę jaskiń. Ma wrażenie, że przez ułamek sekundy widział cień jakiegoś zwierzęcia w jednym z otworów, trudno to jednak potwierdzić. Wzrusza więc ramionami i klepie Lexa w ramię.
— Aj, nie bądź taki surowy. Dzieciak jest w szoku. Lepiej zabierzmy go na plażę, później będziesz go sądzić za głupstwa — rzuca, kiwając na młodego, który wygląda jakby zobaczył ducha. Jako że Sanders czuje się już pewniej na desce, nawet pomimo smaku słonej wody w ustach; dopływają z powrotem do plaży, odstawiając szałaputa na ląd. Dopiero teraz jego twarz zaczyna nabierać kolorów.
— Opowiesz nam od początku co się stało i dlaczego postanowiłeś skoczyć z tamtego klifu? — pyta Nikita, jakby szczerze zainteresowany, bardziej niż zmartwiony sytuacją. To pewnie przez to, że coś nieczystego wisi mu w powietrzu, zresztą jak zawsze!
— To nie tak, że chciałem! Nie wiem… W jednym momencie chodziłem z bratem po klifach, a potem… Potem nie wiem jak to opisać, ale coś przywiodło mnie na klif i kazało skoczyć — mówi, jąkając się. Nikita marszczy brwi, wysłuchując wypowiedzi młodego, w którego kierunku zaraz podbiega nieco starszy chłopak, najwidoczniej będącym wspomnianym w rozmowie bratem ich skoczka.
— Uważajcie na siebie i nie chodźcie na klify! — rzuca na odchodne, zaraz po tym jak Lex dorzuca od siebie trzy grosze do rozmowy, widocznie nadal pełen emocji. Sanders szczerze po raz pierwszy chce sądzić, że za tym wyskokiem nie stoi Fern hillowski demon. To ma być miły czas spędzony na plaży.
— Nie jesteś na służbie, żeby patrolować teraz przybrzeżny teren i dbać o turystów — rzuca, jakby wiedziony tym, że wie co właśnie przeszło Lexowi przez myśl. — Idziemy na drinka, żeby się trochę zrelaksować — mówi, ściągając z siebie kapok, aby zaraz zwrócić się w kierunku miejsca, w którym porzucili swoje rzeczy. Należało je zabrać ze sobą, czyż nie?
A do wody zawsze mogą wrócić, gdy alkohol z nich wyparuje. Przy takim słońcu to wcale nie powinno być takie trudne. Choć Sanders to akurat najmniej zna się na procesie trzeźwienia. Kwestia jednej z jaskiń, dziwnego cienia i tej dziwnej energii wciąż chodzi mu po głowie, jednak nie zamierza teraz martwić Lexa, już wystarczająco dzieciak podniósł mu ciśnienie.
W chwili, w której towarzysz rozsmarowuje na jego ciele krem, uśmiecha się z przyjemnością chłonąc nie tylko specyfik, ale również każdy najmniejszy delikatny dotyk męskich dłoni. Szczerze mógłby tak pozostać na dłuższy moment, jednak śmie wątpić, że pan sierżant zgodzić na dłuższe obmacywanie jego ciała. Na wzmiankę o smarowaniu pośladków przez myśl przeszło mu parę nieczystych myśli, których nie kryje na swojej twarzy, obdarowując blondyna drapieżnym spojrzeniem.
— Po takim kremowaniu i tych sprawnych rączkach nie musimy wątpić, że się nie spalę na totalną marchewkę — rzuca, już gotowy do podjęcia się nowych wyzwań, dopiero po chwili rejestrując na swoim udzie odbicie dłoni Lexa. Parska pod nosem, aby zaraz rozsmarować nadmiar. — A tak wracając do tych kwiatków — mówi, rzucając spojrzenie na spodenki kompana. — To całkiem do twarzy ci w nich.
Czyni dokładnie to samo co Lex, ubiera kapok, zapina deskę i wspólnie wychodzą w stronę brzegu morza, aby niedługo później znaleźć się na nieco głębszych jego obszarach. Nikita normalnie czuje się jak ryba w wodzie, jednakże na desce musi przyznać, że wzmagany jest w nim pewien dyskomfort i niepewność, która przebija się przez wcześniejsze dumne uznanie o łatwości przyswajania nowych rzeczy. Nie drży jednak z lęku jak panienka, gdy przechodzą do momentu wstania na równe nogi. Prawdą jest, że udaje mu się dość nieporadnie, jednak bez większej wywrotki do tego momentu. Kiwa głową ze zrozumieniem, lokalizując kierunek, w którym zamierzają się udać, aby zaraz zacząć wiosłować za sierżantem. Mimo wszystko delikatny wiaterek w takich sytuacjach okazuje się zdradziecki, a przynajmniej Nikita pragnie właśnie na niego zrzucić całą winę o swoich problemach z utrzymaniem równowagi. Dziękuję w duchu blondynowi, za to że pozostaje w zasięgu wzroku w razie niespodziewanego upadku, a następnie w dwóch przypadkach ratuje go przed niefortunnym wpadnięciem do wody. Gdy można uznać, że łapie co i jak, budzi się ekscytacja, dlatego też zmienia trajektorię płynięcia, oddalając się nieco, aby zaraz zawrócić wraz z nawoływaniem Lexa.
— Szczerze nie sądziłem, że Fern Hill jest aż tak malownicze. Mój przyjazd w to miejsce ani na moment mnie nie zawodzi — zauważa, wysłuchując opowieści o jaskiniach, które rzeczywiście jawią się jako dobra atrakcja turystyczna. Swoją drogą jest w nich coś, co w jakiś niewyjaśniony sposób ciągnie go do siebie, tylko obecnie nie może sprecyzować czym to coś jest.
Nagły krzyk ze strony Lexa sprawia, że Sanders wzdryga się, w efekcie czego trafi równowagę i ląduje w wodzie. Oczywiście, nie byłby sobą, gdy odrobinę nie upił słonej morskiej wody, jednak udaje mu się z powrotem wdrapać na deskę i przy tym zaobserwować w czym problem. Prędkość z jaką zareaguje Lex jest dla Nikity naprawdę zdumiewająca oraz w pewnym sensie odwaga, którą się wykazuje, podpływając w kierunku stromego klifu, z którego najprawdopodobniej jakiś młody turysta postanowił poskakać. W końcu miejscowi raczej by wiedzieli, że tutaj jedyne co, to można narazić swoje życie na niebezpieczeństwo. Podpływa położony na desce w tym samym kierunku, coraz bardziej czując dziwną energię płynącą ze strony jaskiń. Zauważa rozbiegane spojrzenie dzieciaka, od razu wysnuwając jakieś podejrzenia, ale to może być jedynie jego demonologiczne przeczulenie. W końcu takich samych objawów, w tym zdezorientowania można się nabawić przez szok, który istotnie wystąpił w tej sytuacji.
— J-ja… nie wiem — rzuca dzieciak, jeszcze bardziej zdezorientowany sytuacją i spłoszony zdenerwowanymi krzykami ze strony sierżanta. Nikita siada na swojej desce, gdy już znajduje się dostatecznie blisko, aby zaraz obrócić wzrok w stronę jaskiń. Ma wrażenie, że przez ułamek sekundy widział cień jakiegoś zwierzęcia w jednym z otworów, trudno to jednak potwierdzić. Wzrusza więc ramionami i klepie Lexa w ramię.
— Aj, nie bądź taki surowy. Dzieciak jest w szoku. Lepiej zabierzmy go na plażę, później będziesz go sądzić za głupstwa — rzuca, kiwając na młodego, który wygląda jakby zobaczył ducha. Jako że Sanders czuje się już pewniej na desce, nawet pomimo smaku słonej wody w ustach; dopływają z powrotem do plaży, odstawiając szałaputa na ląd. Dopiero teraz jego twarz zaczyna nabierać kolorów.
— Opowiesz nam od początku co się stało i dlaczego postanowiłeś skoczyć z tamtego klifu? — pyta Nikita, jakby szczerze zainteresowany, bardziej niż zmartwiony sytuacją. To pewnie przez to, że coś nieczystego wisi mu w powietrzu, zresztą jak zawsze!
— To nie tak, że chciałem! Nie wiem… W jednym momencie chodziłem z bratem po klifach, a potem… Potem nie wiem jak to opisać, ale coś przywiodło mnie na klif i kazało skoczyć — mówi, jąkając się. Nikita marszczy brwi, wysłuchując wypowiedzi młodego, w którego kierunku zaraz podbiega nieco starszy chłopak, najwidoczniej będącym wspomnianym w rozmowie bratem ich skoczka.
— Uważajcie na siebie i nie chodźcie na klify! — rzuca na odchodne, zaraz po tym jak Lex dorzuca od siebie trzy grosze do rozmowy, widocznie nadal pełen emocji. Sanders szczerze po raz pierwszy chce sądzić, że za tym wyskokiem nie stoi Fern hillowski demon. To ma być miły czas spędzony na plaży.
— Nie jesteś na służbie, żeby patrolować teraz przybrzeżny teren i dbać o turystów — rzuca, jakby wiedziony tym, że wie co właśnie przeszło Lexowi przez myśl. — Idziemy na drinka, żeby się trochę zrelaksować — mówi, ściągając z siebie kapok, aby zaraz zwrócić się w kierunku miejsca, w którym porzucili swoje rzeczy. Należało je zabrać ze sobą, czyż nie?
A do wody zawsze mogą wrócić, gdy alkohol z nich wyparuje. Przy takim słońcu to wcale nie powinno być takie trudne. Choć Sanders to akurat najmniej zna się na procesie trzeźwienia. Kwestia jednej z jaskiń, dziwnego cienia i tej dziwnej energii wciąż chodzi mu po głowie, jednak nie zamierza teraz martwić Lexa, już wystarczająco dzieciak podniósł mu ciśnienie.
Hummany
Beztroska Kometa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Do czasu tego drobnego wypadku ich wycieczka wyglądała jak marzenie. Nikita po tym jak złapał równowagę i mógł z większą pewnością wiosłować zaczął zachwycać się czymś co jemu kazało osiąść właśnie w tym małym miasteczku. Malownicze krajobrazy morskie były na tyle zapierające dech w piersi, że on gdyby tylko dawał sobie nieco więcej wolnego czasu, chętnie przypływałby tu częściej. Zamiast tego musiał nacieszyć oczy w tym właśnie momencie uśmiechając się pod nosem na fakt łaskoczących promieni słońca na karku. Było idealnie, przynajmniej do tej chwili w której musiał wskoczyć do wody i ratować jakiegoś debila, który targnięty niepojętym dla niego argumentem rzucił się w paszczę spokojnego potwora. Dlaczego mu się zawsze coś takiego działo? Dlaczego zawsze idealna chwila którą chciałby się rozkoszować do granic możliwości była mącona w tak gwałtowny sposób? Nie potrafił zrozumieć, a wyrzucając dzieciaka na swoją deskę, na którą po chwili sam wskoczył, odgarnął włosy do tyłu z nietęgą miną. Miało być inaczej. Wychodząc dzisiaj z domu w duchu modlił się żeby było inaczej. Niestety.
To nie tak, że był zdenerwowany. Włączyła się mu ta profesjonalna strona która kazała mu być odpowiedzialnym, przewidującym i surowym, z nutką oschłości. Nie chciał dzieciaka zjebać ale musiał dać mu srogą reprymendę. Bo czy tego chciał czy tylko targała nim dzika pokusa jakiegoś idiotycznego zakładu – naraził swoje życie oraz poniekąd jego i za to musiał ponieść odpowiedzialność. Skąd miał wiedzieć, że sytuacja nie była aż tak zero jedynkowa? Szczęśliwie, powietrze z niego nie uciekło, a on nadal spokojny i pełen ojcowskiej troski czekał na wnioski wyciągane przez Nikitę. Nie podobało mu się jak ten prowadził rozmowę, nie podobało mu się, że poza zdarzeniami losowymi ze względu na prawdopodobną obecność demona zaczną cierpieć też ludzie. Czy teraz miał czekać na pierwsze samobójstwo w bardzo dziwnych okolicznościach? Aż miał ciarki na plecach, a jego palce automatycznie zaciskały się w pięści. Przy tym nie zauważył dokładnie kiedy jego oczy utknęły na stale w brunecie cały czas odpychając od siebie przeświadczenie tego, że była to wina zjawiska paranormalnego.
- Ćpaliście coś? – Zapytał z innej beczki sądząc, że to wszystko wyjaśni.
- N-nie! Przysięgam, że nie! – Chłopak pobladł, a jego oczy bardzo przytomnie spojrzały na jego twarz.
- Piliście alkohol? Może inne używki? – Dopytywał tylko mocniej dzieciaka strasząc, a gdy jeszcze przyszedł jego brat, spojrzenie blondyna jeszcze mocniej się wyostrzyło.
- Nic nie braliśmy! On naprawdę po prostu przestał mnie słuchać, skręcił i skoczył. – Oświadczył ten starszy po tym jak i jemu Lex zadał serię pytań. Idiotyzm, przecież to nie mógł być demon! To musiał być jakiś wygłup.
- Wezwę karetkę. – Dodał zerkając w stronę pozostawionych na plaży rzeczy.
- N-nie! – Krzyknęli na niego obydwaj na raz. – Mama by nas zabiła. Jest pielęgniarką. Zabieram go do domku… – Gdzieś w oddali do jego uszu doszło wołanie kobiety. To była chwila w której bracia się zebrali, a on zapamiętując zarówno ich matkę jak i ich samych pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Przestań Nikita, na pewno coś wzięli. – Mruknął chociaż brunet nic nie powiedział w zakończonym temacie. Przy tym chciał zarządzić zebranie się i zgłosić, że jakaś banda głąbów może się szwędać niebezpiecznie blisko klifów ale został mentalnie walnięty gazetą po głowie.
- A-ale?! – Prychnął podciągając nieświadomie jeden kącik ust. – - Serio? Alkohol Ci w głowie? No zaczynasz przypominać turystę na wakacjach. – Rzucił takim tonem jakby to miała być obelga po czym doganiając go sprzedał mu lekkiego kuksańca z łokcia. Dla niepoznaki odwrócił się przez ramię, a widząc tłum dzieciaków zbierający się przed domem strachów doszedł do wniosku, że na trzeźwo tego nie zdzierży. – Masz rację. – Przyznał biorąc plecak i ściągając kapok został w samych gaciach. Musiał w końcu trochę przeschnąć.
- To co, stawiasz? Ja chce takiego ananasowego, z palemką i bitą śmietaną. – Sam próbował się rozluźnić chociaż sprawa klifu nie dawała mu znać. Kilka razy się na niego odwrócił za co tym razem on dostał kuksańca. – Bo wezmę podwójną bitą śmietanę. – Fuknął teatralnie pocierając miejsce uderzenia.
Mały barek który znajdował się w zatoczce był przede wszystkim wodopojem osób czynnie uprawiających tutaj sporty. Mało kto z turystów tutaj wędrował przez co były tu też nieco inne ceny no i…
- Sierżancie! Pan tak bez munduru?! Bez służby?! – Zagaił go starszy od reszty bo koło jego wieku mężczyzna. Mocno opalony, z dredami i wyraźnie ujarany.
- Wasowsky, Ty sobie uważaj. – Westchnął siadając na wysokim krześle bez oparcia.
- Chill sierżancie! Co podać? Dam rabacik. – Zapewnił wypuszczając z ust chmurę białego dymu. – Czy towarzyszy Panu ten słynny demonolog na którym szajka Theo oparła swój nowy biznes? Wiesz, stanowisz niezłą atrakcję wśród młodzieży. – Zwrócił się do Nikity.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz… Daj nam dwa drinki, postaraj się o coś kwaśnego i mocnego. – Odwrócił się na krześle tak żeby spojrzeć na dom strachów, tak Theo kręcił ostry biznes. – Byłeś tam w środku? Co oni tam zrobili? No i kiedy..? – Rzucił na co barman wzruszył ramionami.
- Nie byłem ale pierwsza grupka wyszła obsrana. Kupili całą flaszkę czystej. – Zaśmiał się na co jego oczy się zmrużyły.
- To co wyskakuje w tych googlach jak się wpisze Twoje nazwisko? – Zagaił pochylając się nad Nikitą odpowiadając słodkim uśmiechem na jego pełną politowania minę. – Wypijemy po dwa i tam pójdziemy. Na trzeźwo ich nie zdzierżę.
To nie tak, że był zdenerwowany. Włączyła się mu ta profesjonalna strona która kazała mu być odpowiedzialnym, przewidującym i surowym, z nutką oschłości. Nie chciał dzieciaka zjebać ale musiał dać mu srogą reprymendę. Bo czy tego chciał czy tylko targała nim dzika pokusa jakiegoś idiotycznego zakładu – naraził swoje życie oraz poniekąd jego i za to musiał ponieść odpowiedzialność. Skąd miał wiedzieć, że sytuacja nie była aż tak zero jedynkowa? Szczęśliwie, powietrze z niego nie uciekło, a on nadal spokojny i pełen ojcowskiej troski czekał na wnioski wyciągane przez Nikitę. Nie podobało mu się jak ten prowadził rozmowę, nie podobało mu się, że poza zdarzeniami losowymi ze względu na prawdopodobną obecność demona zaczną cierpieć też ludzie. Czy teraz miał czekać na pierwsze samobójstwo w bardzo dziwnych okolicznościach? Aż miał ciarki na plecach, a jego palce automatycznie zaciskały się w pięści. Przy tym nie zauważył dokładnie kiedy jego oczy utknęły na stale w brunecie cały czas odpychając od siebie przeświadczenie tego, że była to wina zjawiska paranormalnego.
- Ćpaliście coś? – Zapytał z innej beczki sądząc, że to wszystko wyjaśni.
- N-nie! Przysięgam, że nie! – Chłopak pobladł, a jego oczy bardzo przytomnie spojrzały na jego twarz.
- Piliście alkohol? Może inne używki? – Dopytywał tylko mocniej dzieciaka strasząc, a gdy jeszcze przyszedł jego brat, spojrzenie blondyna jeszcze mocniej się wyostrzyło.
- Nic nie braliśmy! On naprawdę po prostu przestał mnie słuchać, skręcił i skoczył. – Oświadczył ten starszy po tym jak i jemu Lex zadał serię pytań. Idiotyzm, przecież to nie mógł być demon! To musiał być jakiś wygłup.
- Wezwę karetkę. – Dodał zerkając w stronę pozostawionych na plaży rzeczy.
- N-nie! – Krzyknęli na niego obydwaj na raz. – Mama by nas zabiła. Jest pielęgniarką. Zabieram go do domku… – Gdzieś w oddali do jego uszu doszło wołanie kobiety. To była chwila w której bracia się zebrali, a on zapamiętując zarówno ich matkę jak i ich samych pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Przestań Nikita, na pewno coś wzięli. – Mruknął chociaż brunet nic nie powiedział w zakończonym temacie. Przy tym chciał zarządzić zebranie się i zgłosić, że jakaś banda głąbów może się szwędać niebezpiecznie blisko klifów ale został mentalnie walnięty gazetą po głowie.
- A-ale?! – Prychnął podciągając nieświadomie jeden kącik ust. – - Serio? Alkohol Ci w głowie? No zaczynasz przypominać turystę na wakacjach. – Rzucił takim tonem jakby to miała być obelga po czym doganiając go sprzedał mu lekkiego kuksańca z łokcia. Dla niepoznaki odwrócił się przez ramię, a widząc tłum dzieciaków zbierający się przed domem strachów doszedł do wniosku, że na trzeźwo tego nie zdzierży. – Masz rację. – Przyznał biorąc plecak i ściągając kapok został w samych gaciach. Musiał w końcu trochę przeschnąć.
- To co, stawiasz? Ja chce takiego ananasowego, z palemką i bitą śmietaną. – Sam próbował się rozluźnić chociaż sprawa klifu nie dawała mu znać. Kilka razy się na niego odwrócił za co tym razem on dostał kuksańca. – Bo wezmę podwójną bitą śmietanę. – Fuknął teatralnie pocierając miejsce uderzenia.
Mały barek który znajdował się w zatoczce był przede wszystkim wodopojem osób czynnie uprawiających tutaj sporty. Mało kto z turystów tutaj wędrował przez co były tu też nieco inne ceny no i…
- Sierżancie! Pan tak bez munduru?! Bez służby?! – Zagaił go starszy od reszty bo koło jego wieku mężczyzna. Mocno opalony, z dredami i wyraźnie ujarany.
- Wasowsky, Ty sobie uważaj. – Westchnął siadając na wysokim krześle bez oparcia.
- Chill sierżancie! Co podać? Dam rabacik. – Zapewnił wypuszczając z ust chmurę białego dymu. – Czy towarzyszy Panu ten słynny demonolog na którym szajka Theo oparła swój nowy biznes? Wiesz, stanowisz niezłą atrakcję wśród młodzieży. – Zwrócił się do Nikity.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz… Daj nam dwa drinki, postaraj się o coś kwaśnego i mocnego. – Odwrócił się na krześle tak żeby spojrzeć na dom strachów, tak Theo kręcił ostry biznes. – Byłeś tam w środku? Co oni tam zrobili? No i kiedy..? – Rzucił na co barman wzruszył ramionami.
- Nie byłem ale pierwsza grupka wyszła obsrana. Kupili całą flaszkę czystej. – Zaśmiał się na co jego oczy się zmrużyły.
- To co wyskakuje w tych googlach jak się wpisze Twoje nazwisko? – Zagaił pochylając się nad Nikitą odpowiadając słodkim uśmiechem na jego pełną politowania minę. – Wypijemy po dwa i tam pójdziemy. Na trzeźwo ich nie zdzierżę.
Kass
Obłok Weny
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nie trudno zauważyć, że nastolatkowie rzucający się w środku dnia z klifów, a zwłaszcza tacy, którym nie da przypisać się skłonności samobójczych - a przynajmniej te nie wynikają z obecnie toczącej się sytuacji, tudzież również podejrzenie o nich nie pokrywa się z zeznaniami w temacie wersji zdarzeń - nie są czymś codziennym. Mimo wszystko Fern Hill już i tak jest dziwne, więc Nikita szczerze nie wie, czy powinien się tą kwestią martwić. Przywykł do przypisywania takim wydarzeniom czysto demonicznych właściwości i gdyby nie Lex najprawdopodobniej w jego głowie samoistnie pojawiłaby się pełna gama teorii. Zwrócenie na to uwagi nasuwa cień uśmiechu na jego usta. Wcześniej nie czuł potrzeby, aby zdać sobie z tego sprawę, ale pomimo krótkiego pobytu w domu sierżanta, niemal miło zauważyć, że mężczyzna ma jakiś wpływ na niego.
Nikita Sanders prócz rzeczy, które wiadomo o nim z internetu; rzeczy, które dotyczyły jego życia zawodowego, słynie również z całkowitej samowolki, nawijania w kółko i bez przerwy, łamania zakazów i niesłuchania się ludzkich rad. Aż cud, że pobudzono w nim chęć, aby iść w ślad za czyimś światopoglądem, zamiast narzucać własny. Albo raczej… Sprawiać pozory, ponieważ całkowicie nie zamierza odstąpić od założenia, że za dziwnymi zdarzeniami, które mają miejsce w Fern Hill stoi pewien demon. Jeszcze co prawda nie jest w stanie go zidentyfikować, ale ten dzień w końcu nadejdzie. I wtedy jego wiedza i możliwości naprawdę przydadzą się tej nadmorskiej mieścinie.
— Jestem turystą na wakacjach, w pewnym sensie — parska pod nosem, nie zdążając obronić się przed kuksańcem wymierzonym w żebra. Przewraca oczami, przyglądając się uważnie blondynowi, który starannie ukrywa przed nim napięty wyraz twarzy, który nadal mógłby wskazywać na zmartwienie wcześniejszym zdarzeniem. A tak poza tym… Nikicie miło jest patrzeć jak Alexander zdecydowanie zmniejsza dystans między nimi, zarówno w rozmowie, jak i zwykłych czynnościach. Przynajmniej jest zdecydowana różnica pomiędzy tym, jak zachowywał się w jego towarzystwie na samym początku, a jak to wygląda wówczas. Można by rzec, że na swój sposób trochę go to rozczula.
— Dobra, dobra — marudzi, oddając kuksańca, gdy sierżant się na niego odwraca. — Ja proponuje, to ja stawiam. Ale skoro tak, to nasze wyjście można już nazwać randką? — pyta szczerze rozbawiony z dobrze znanym sobie dwuznacznym uśmieszkiem. Nie zdoła usłyszeć odpowiedzi, ponieważ zostają zaczepieni przez mężczyznę prowadzącego mały barek na szczycie klifu, w rejonie którego właśnie się znaleźli. — Proszę nie zapomnieć o bitej śmietanie — dopowiada do zamówienia, rozglądając się za miejscem do siedzenia. Namierza stolik na świeżym powietrzu, z dobrym widokiem na dom strachów, morze i gorącą plażę, z której przed chwilą zeszli.
Gdy znajdują się już na wolnych krzesłach, Nikita wyszukuje swoje imię w internecie, aby zaraz przesunąć telefonem po blacie stołu, aby pokazać Lex’owi co o nim piszą. — Skoroś taki ciekawy — rzuca, kładąc ręce luźno na stole. Jego uśmiech poszerza się, gdy nadchodzi powiew nadmorskiego wiatru, który porusza jego mokrymi kruczoczarnymi włosami oraz nawiewa na nie tak dawno wilgotną skórę, na której powolnie pojawia się gęsia skórka. Jako że ruch w knajpce nie jest ogromny, drinki wraz z wcześniej pośrednio przedstawionym Wasowsky’m pojawiają się na blacie koło nich.
— Już się tak nie napinaj. Ja wiem, że dzieciak poszalał z tym skokiem, ale naprawdę nie powinieneś psuć sobie tym wypadku. Takim to tylko wygłupy w głowie, coś o tym wiem z moich czasów młodzieńczych. Nie są tylko uświadomieni, że porywanie się na takie akcje, może być często naprawdę niebezpieczne — Nikita prostuje nieco sprawę, przyciągając jednego drinka w swoją stronę. Zbiera trochę bitej śmietany na palec, aby zaraz smyrnąć nim nos Sworda. — Teraz ci bardzo do twarzy, sierżancie — flirtuje, przygryzając nieco wargę.
Dopiero po chwili jego wzrok kieruje się w stronę domu strachów, z którego wychodzą następni przestraszeni turyści, którzy również wyglądają, jakby mieli kupić flaszkę czystej, aby wyrzucić ostatnie poty wraz z wymiotami po przeholowaniu z alkoholem.
— Też jestem zdania, że najpierw powinniśmy się trochę napić przed tą wyprawą. Zawsze lubiłem domy strachów, a ty? — pyta ze szczerą ciekawością i jak można się spodziewać za tym zagajeniem kryła się następna historia życia. A trzeba przyznać, że od chwili poznania Nikita uraczył Lexa już wieloma. — Kiedyś namówiłem starych braci na wypad do wesołego miasteczka, a potem do domu strachów. Obaj wyszli obsrani i polecieli do mamy poskarżyć się na mnie, bo chyba najbardziej tam to ja ich straszyłem. Aktorów w tym domu mieli naprawdę słabych! Ale no już swoją drogą, jak wróciłem do rodziców i powiedziałem, że chcę jeszcze raz, to powiedzieli, że mogą mnie tak zostawić. — opowiedział. Z jednej strony takie wspomnienie można by uznać za dość przykre, ale nie dla Nikity. Szczerze, gdyby go tam zostawili, przynajmniej by się nie nudził. A zamiast tego, zmuszony był łazić za nim skubiąc z naburmuszoną miną watę cukrową z patyka.
Nikita Sanders prócz rzeczy, które wiadomo o nim z internetu; rzeczy, które dotyczyły jego życia zawodowego, słynie również z całkowitej samowolki, nawijania w kółko i bez przerwy, łamania zakazów i niesłuchania się ludzkich rad. Aż cud, że pobudzono w nim chęć, aby iść w ślad za czyimś światopoglądem, zamiast narzucać własny. Albo raczej… Sprawiać pozory, ponieważ całkowicie nie zamierza odstąpić od założenia, że za dziwnymi zdarzeniami, które mają miejsce w Fern Hill stoi pewien demon. Jeszcze co prawda nie jest w stanie go zidentyfikować, ale ten dzień w końcu nadejdzie. I wtedy jego wiedza i możliwości naprawdę przydadzą się tej nadmorskiej mieścinie.
— Jestem turystą na wakacjach, w pewnym sensie — parska pod nosem, nie zdążając obronić się przed kuksańcem wymierzonym w żebra. Przewraca oczami, przyglądając się uważnie blondynowi, który starannie ukrywa przed nim napięty wyraz twarzy, który nadal mógłby wskazywać na zmartwienie wcześniejszym zdarzeniem. A tak poza tym… Nikicie miło jest patrzeć jak Alexander zdecydowanie zmniejsza dystans między nimi, zarówno w rozmowie, jak i zwykłych czynnościach. Przynajmniej jest zdecydowana różnica pomiędzy tym, jak zachowywał się w jego towarzystwie na samym początku, a jak to wygląda wówczas. Można by rzec, że na swój sposób trochę go to rozczula.
— Dobra, dobra — marudzi, oddając kuksańca, gdy sierżant się na niego odwraca. — Ja proponuje, to ja stawiam. Ale skoro tak, to nasze wyjście można już nazwać randką? — pyta szczerze rozbawiony z dobrze znanym sobie dwuznacznym uśmieszkiem. Nie zdoła usłyszeć odpowiedzi, ponieważ zostają zaczepieni przez mężczyznę prowadzącego mały barek na szczycie klifu, w rejonie którego właśnie się znaleźli. — Proszę nie zapomnieć o bitej śmietanie — dopowiada do zamówienia, rozglądając się za miejscem do siedzenia. Namierza stolik na świeżym powietrzu, z dobrym widokiem na dom strachów, morze i gorącą plażę, z której przed chwilą zeszli.
Gdy znajdują się już na wolnych krzesłach, Nikita wyszukuje swoje imię w internecie, aby zaraz przesunąć telefonem po blacie stołu, aby pokazać Lex’owi co o nim piszą. — Skoroś taki ciekawy — rzuca, kładąc ręce luźno na stole. Jego uśmiech poszerza się, gdy nadchodzi powiew nadmorskiego wiatru, który porusza jego mokrymi kruczoczarnymi włosami oraz nawiewa na nie tak dawno wilgotną skórę, na której powolnie pojawia się gęsia skórka. Jako że ruch w knajpce nie jest ogromny, drinki wraz z wcześniej pośrednio przedstawionym Wasowsky’m pojawiają się na blacie koło nich.
— Już się tak nie napinaj. Ja wiem, że dzieciak poszalał z tym skokiem, ale naprawdę nie powinieneś psuć sobie tym wypadku. Takim to tylko wygłupy w głowie, coś o tym wiem z moich czasów młodzieńczych. Nie są tylko uświadomieni, że porywanie się na takie akcje, może być często naprawdę niebezpieczne — Nikita prostuje nieco sprawę, przyciągając jednego drinka w swoją stronę. Zbiera trochę bitej śmietany na palec, aby zaraz smyrnąć nim nos Sworda. — Teraz ci bardzo do twarzy, sierżancie — flirtuje, przygryzając nieco wargę.
Dopiero po chwili jego wzrok kieruje się w stronę domu strachów, z którego wychodzą następni przestraszeni turyści, którzy również wyglądają, jakby mieli kupić flaszkę czystej, aby wyrzucić ostatnie poty wraz z wymiotami po przeholowaniu z alkoholem.
— Też jestem zdania, że najpierw powinniśmy się trochę napić przed tą wyprawą. Zawsze lubiłem domy strachów, a ty? — pyta ze szczerą ciekawością i jak można się spodziewać za tym zagajeniem kryła się następna historia życia. A trzeba przyznać, że od chwili poznania Nikita uraczył Lexa już wieloma. — Kiedyś namówiłem starych braci na wypad do wesołego miasteczka, a potem do domu strachów. Obaj wyszli obsrani i polecieli do mamy poskarżyć się na mnie, bo chyba najbardziej tam to ja ich straszyłem. Aktorów w tym domu mieli naprawdę słabych! Ale no już swoją drogą, jak wróciłem do rodziców i powiedziałem, że chcę jeszcze raz, to powiedzieli, że mogą mnie tak zostawić. — opowiedział. Z jednej strony takie wspomnienie można by uznać za dość przykre, ale nie dla Nikity. Szczerze, gdyby go tam zostawili, przynajmniej by się nie nudził. A zamiast tego, zmuszony był łazić za nim skubiąc z naburmuszoną miną watę cukrową z patyka.
Hummany
Beztroska Kometa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
To, że Theodore wraz z jego bandą nieczęsto trawi na trzeźwo z ich wybrykami było faktem udokumentowanym już na przestrzeni wielu miesięcy. Natomiast fakt, że nie umiał się odegrać słownie na Nikicie który zalotnie się do niego uśmiechał i potrafił tylko patrzeć na niego z niedowierzaniem zmieszanym z brakiem ciętej riposty było nowością. I właśnie z jej okazji powinien się napić. Bo przecież… jaka randka? On był tylko… właścicielem domu w którym ten wynajmował pokój żeby w spokoju mógł udowodnić, że w Fern Hill nie działo się nic nadzwyczajnego. To, że przy okazji zaczęli spędzać razem dużo czasu, że przychodził do jego pracy z ratującym go ciepłym obiadem, że całe wieczory potrafili przegadać, a rano wspólnie jedli śniadanie absolutnie nic nie znaczyło! Ot, zwyczajna gościnność, której on nie potrafił nie okazać tak niecodziennej osobistości jaką był młody demonolog. Czy przy tym był nieznośny, przystojny, arogancki i okręcał go sobie dookoła palca? OWSZEM! Ale Lex nie miał zamiaru myśleć choćby o tym żeby spróbować się do tego przyznać. Dlatego też gdy siedzieli już przy stoliku pod sporym parasolem upił solidnego łyka porządnego drinka wysmarowując sobie cały nos bitą śmietaną.
- Łoh, mocne. – Przyznał gdy aż go dreszcz przeleciał na smak który pozostał na chwilę na jego języku. Przy tym wytarł bitą śmietanę palcem, oblizał i… nie spodziewał się, że zaraz będzie wyglądał dokładnie tak samo jak przed tym zabiegiem. Spojrzał na niego więc pełnym powątpiewania wzrokiem który bardzo sprawnie uciekł z jego oczu na przygryzioną wargę. Aż się zapowietrzył zaciskając usta w wąską linię. Trwał tak moment, sekundę, po czym nabrał bitej śmietany na palec i przeciągnął nim od czubka nosa po dolną wargę, pozostawiając barwę wojenną na Nikicie. Uśmiechnął się do niego niewinnie, oblizał palec po czym wziął do ręki telefon.
- Porno stronka, kolejna, demonolog i dziki demon, hentai… – Przeglądał poszczególne linki rzucając mu spojrzenie znad ekranu zastanawiając się jak zareaguje. Szczególnie, że poza linkiem z uniwersytetu, najpewniej z jego pracy (sądząc po nazwie) oraz jakimś artykule naukowym nie było wielu śladów. Niemniej jednak była to tak wyraźna poszlaka, że nie dziwił się w jaki sposób Theo wszystko znalazł i przerobił pod swój nowy biznes. Wszystkie tytuły bowiem jasno mówiły o tym czym Nikita się zajmował.
- Jednak obawiam się wejść do tego domu skoro takie wyszukania są. – Zażartował wycierając wreszcie nos z którego spływała bita śmietana po czym wziął kolejnego łyka drinka. Tym razem drobniejszego. Znad szkła bowiem idealnie oglądało się walkę którą w sobie toczył Nikita, czyżby teraz wygrał potyczkę słowną?
- Gdybyś nie szedł tam ze mną, to też bym się obawiał. – Uderzył go słodki i bardzo niewinny uśmiech na który lekko pochylił głowę mrużąc oczy. Nie, jednak nie wygrał. Jednak Nikita zwyciężył na co on nie powstrzymał cichego żachnięcia się. Menda.
Rozmowa bardzo płynnie przeszła na dom strachów chociaż w postaci której się nie spodziewał. Nikita uraczył go kolejną informacją ze swojego życia na którą uśmiechnął się rozbawiony, słuchał i nie przerywał wyobrażając sobie jak dziwnym dzieckiem brunet musiał być po czym ostatecznie, zastanowił się.
- Ile zasadniczo masz rodzeństwa? – Zapytał najpierw o tym, słyszał już o jednym bracie wykształconym w prawie ale tutaj ewidentnie istniała liczba mnoga, chciał szczegółów! – Nie, nigdy nie miałem okazji być w takim miejscu. – Gładko skłamał wiedząc doskonale, że raz go zamknęli w małym domku stojącym koło wesołego miasteczka, pełnym paskudnych lalek, pająków i szczurów, krzyków, śmiechów i wrzasków. Przez miesiąc nie potrafił później zasnąć chociaż… w tej kwestii niewiele się zmieniło w jego życiu, nadal kiepsko sypiał. Jednak jako mało odporny psychicznie dzieciak pozbawiony oparcia w kimś dorosłym ten wypad bardzo źle przeżył. – Więc jak zacznę krzyczeć będę miał wymówkę, że pierwszy raz zawsze boli. – Rzucił, dopiero po chwili orientując się, że zaleciał lekką dwuznacznością. Niech Cie Nikita, budziłeś dawno oswojonego potwora.
- A tak serio to nie wiem czy oni mnie jeszcze czymś zaskoczą. Mieli przez ostatnie lata takie pomysły, że mnie by to się nawet nie przyśniło. – Przyznał kręcąc głową z niedowierzaniem. Rzucił przy tym spojrzenie jak kolejna grupa zaciekawionych dzieciaków wchodziła przez prowizoryczne drzwi. Wieść szybko się rozniosła, coraz więcej małolatów kręciło się koło króla biznesów.
- To jeszcze po jednym i idziemy? – Zapytał gdy przez poruszone tematy ich szklanki zwolna się opróżniły. Nie czekał przy tym na odpowiedź. Zaraz nawiązał kontakt wzrokowy z barmanem i machając lekko ręką na znak, że chcą jeszcze po jednym zaraz wrócił spojrzeniem na swojego kompana. O tak, w takim stanie mógł tam wchodzić.
W taki właśnie sposób, po dobrej pół godziny dziwnych wspomnień, tłumaczeń zawiłości rodzinnych więzi i schematów trudnych charakterów, byli na tyle podchmieleni, że mogli wejść do tego zawaliska. Zebrali się, zapłacili za drinki i kontynuując akurat nasunięty temat podeszli do małej kolejki która utworzyła się przed wejściem.
Theo obwieścił im, że oni jako szanowne towarzystwo wejdą bez żadnej grupy, tylko w dwójkę. Musieli więc poczekać.
- Łoh, mocne. – Przyznał gdy aż go dreszcz przeleciał na smak który pozostał na chwilę na jego języku. Przy tym wytarł bitą śmietanę palcem, oblizał i… nie spodziewał się, że zaraz będzie wyglądał dokładnie tak samo jak przed tym zabiegiem. Spojrzał na niego więc pełnym powątpiewania wzrokiem który bardzo sprawnie uciekł z jego oczu na przygryzioną wargę. Aż się zapowietrzył zaciskając usta w wąską linię. Trwał tak moment, sekundę, po czym nabrał bitej śmietany na palec i przeciągnął nim od czubka nosa po dolną wargę, pozostawiając barwę wojenną na Nikicie. Uśmiechnął się do niego niewinnie, oblizał palec po czym wziął do ręki telefon.
- Porno stronka, kolejna, demonolog i dziki demon, hentai… – Przeglądał poszczególne linki rzucając mu spojrzenie znad ekranu zastanawiając się jak zareaguje. Szczególnie, że poza linkiem z uniwersytetu, najpewniej z jego pracy (sądząc po nazwie) oraz jakimś artykule naukowym nie było wielu śladów. Niemniej jednak była to tak wyraźna poszlaka, że nie dziwił się w jaki sposób Theo wszystko znalazł i przerobił pod swój nowy biznes. Wszystkie tytuły bowiem jasno mówiły o tym czym Nikita się zajmował.
- Jednak obawiam się wejść do tego domu skoro takie wyszukania są. – Zażartował wycierając wreszcie nos z którego spływała bita śmietana po czym wziął kolejnego łyka drinka. Tym razem drobniejszego. Znad szkła bowiem idealnie oglądało się walkę którą w sobie toczył Nikita, czyżby teraz wygrał potyczkę słowną?
- Gdybyś nie szedł tam ze mną, to też bym się obawiał. – Uderzył go słodki i bardzo niewinny uśmiech na który lekko pochylił głowę mrużąc oczy. Nie, jednak nie wygrał. Jednak Nikita zwyciężył na co on nie powstrzymał cichego żachnięcia się. Menda.
Rozmowa bardzo płynnie przeszła na dom strachów chociaż w postaci której się nie spodziewał. Nikita uraczył go kolejną informacją ze swojego życia na którą uśmiechnął się rozbawiony, słuchał i nie przerywał wyobrażając sobie jak dziwnym dzieckiem brunet musiał być po czym ostatecznie, zastanowił się.
- Ile zasadniczo masz rodzeństwa? – Zapytał najpierw o tym, słyszał już o jednym bracie wykształconym w prawie ale tutaj ewidentnie istniała liczba mnoga, chciał szczegółów! – Nie, nigdy nie miałem okazji być w takim miejscu. – Gładko skłamał wiedząc doskonale, że raz go zamknęli w małym domku stojącym koło wesołego miasteczka, pełnym paskudnych lalek, pająków i szczurów, krzyków, śmiechów i wrzasków. Przez miesiąc nie potrafił później zasnąć chociaż… w tej kwestii niewiele się zmieniło w jego życiu, nadal kiepsko sypiał. Jednak jako mało odporny psychicznie dzieciak pozbawiony oparcia w kimś dorosłym ten wypad bardzo źle przeżył. – Więc jak zacznę krzyczeć będę miał wymówkę, że pierwszy raz zawsze boli. – Rzucił, dopiero po chwili orientując się, że zaleciał lekką dwuznacznością. Niech Cie Nikita, budziłeś dawno oswojonego potwora.
- A tak serio to nie wiem czy oni mnie jeszcze czymś zaskoczą. Mieli przez ostatnie lata takie pomysły, że mnie by to się nawet nie przyśniło. – Przyznał kręcąc głową z niedowierzaniem. Rzucił przy tym spojrzenie jak kolejna grupa zaciekawionych dzieciaków wchodziła przez prowizoryczne drzwi. Wieść szybko się rozniosła, coraz więcej małolatów kręciło się koło króla biznesów.
- To jeszcze po jednym i idziemy? – Zapytał gdy przez poruszone tematy ich szklanki zwolna się opróżniły. Nie czekał przy tym na odpowiedź. Zaraz nawiązał kontakt wzrokowy z barmanem i machając lekko ręką na znak, że chcą jeszcze po jednym zaraz wrócił spojrzeniem na swojego kompana. O tak, w takim stanie mógł tam wchodzić.
W taki właśnie sposób, po dobrej pół godziny dziwnych wspomnień, tłumaczeń zawiłości rodzinnych więzi i schematów trudnych charakterów, byli na tyle podchmieleni, że mogli wejść do tego zawaliska. Zebrali się, zapłacili za drinki i kontynuując akurat nasunięty temat podeszli do małej kolejki która utworzyła się przed wejściem.
Theo obwieścił im, że oni jako szanowne towarzystwo wejdą bez żadnej grupy, tylko w dwójkę. Musieli więc poczekać.
Kass
Obłok Weny
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
W chwili, gdy rozmazuje kapkę bitej śmietany na twarzy Lexa, nie spodziewa się, że mężczyzna się zrewanżuje, tak więc jego mimika szybko przekształca się w zaskoczenie, a następnie drobny uśmiech. Zlizuje ze smakiem słodycz i przeciera nos, aby zaraz upić nieco swojego drinka, który przyjemnie rozgrzewa go od środka. Zdecydowanie lepiej przyswaja tę formę ciepła, w przeciwieństwie do promieni słonecznych, skutecznie osłoniętych przez rozłożysty parasol. Jego wzrok później koncentruje się na ustach sierżanta, a może bardziej na palcu pokrytym białą pianką – przechodzi mu przez myśl, że sam by ją chętnie zlizał, ale nie mówi tego na głos, czując że tego typu komentarz nie przejdzie.
— Porno stronka, kolejna, demonolog i dziki demon, hentai… — słyszy, gdy blondyn odbiera od niego telefon i przegląda zawartość historii. Wbrew wszelkim oczekiwaniom, na twarzy Nikity nie pojawia się żaden niespodziewany rumieniec, jedynie potwierdzający, że pośród linków takowe rzeczy mogą się znaleźć. A nawet jeśli, wciąż Sanders ma przeczucie, że to jego towarzysz byłby bardziej zażenowany swoimi wykopaliskami, niż ich właściciel.
— Czyli dokładnie wszystko, czego byśmy się po mnie spodziewali, huh? — rzuca, parskając cicho i wspierając brodę na splecionych dłoniach. — Upewnij się jeszcze, czy ten „demonolog i dziki demon” to nie tytuł jednego z pornoli — dodaje rozbawiony, wyobrażając sobie jakby to mogło wyglądać w kreskówkowym wydaniu. Z wrażenia aż potrząsa głową, aby wyrzucić z niej tą nieoczekiwaną fantazję.
— Gdybyś nie szedł tam ze mną też bym się obawiał — odpowiada, ciągnąc dalej potyczkę słowną, czerpiąc przy tym dużo zabawy, zwłaszcza w momencie, gdy Lexy posyła w jego kierunku zrezygnowane spojrzenie. Ma ogromną ochotę zaśmiać się w głos, ale oszczędza swojego towarzysza, przy tym również doceniając jego wysiłek – a zatem próby przegadania Nikity Sandersa. To w gwoli ścisłości bardzo trudne wyzwanie, bezsprzecznie nie prowadzące do wygranej, kiedy znajduje się w tak wyśmienitym humorze.
Temat zawartości internetowej przeglądarki zostaje porzucony, a telefon zostaje zwrócony właścicielowi. Nikita układa go obok drinka na blacie stolika ekranem do dołu, koncentrując się przy tym na swoim rozmówcy oraz ponawiając picie barwnego trunku wraz z zauważeniem, że jeśli chodzi o picie – aktualnie jest w tyle. A to się zwykle nie zdarza! Stąd też bierze nieco głębszy łyk, czując że jeszcze po paru takich, może się nieźle wstawić. Nie powiedziałby o sobie, że ma słabą głowę, jednakże wysoka temperatura powietrza w tej sytuacji wywiera duży wpływ na upojenie.
— Dwójkę starszych braci. Iwan jest ode mnie dwa lata starszy i to ten prawnik, o którym ci już wspominałem. Z kolei Maksim jest trzy lata starszy i siedzi razem z ojcem w Ufie, w Rosji. Nie utrzymujemy zbyt dobrych kontaktów, więc nawet nie jestem do końca pewien czym się obecnie zajmuje. O i przy okazji nadmienienia następnej ciekawostki z mojego życia, która w tym momencie będzie niemal oczywistością… Mam rosyjskie korzenie. Moje imię już pewnie ci tą myśl podsyłało – opowiada, znowu się rozgadując z dziecinną łatwością. Z reguły wypowiadanie się przychodzi mu bardzo swobodnie, aczkolwiek konwersacje prowadzone z Aleksandrem sprawiają, że za każdym razem rzuca fakty o sobie z większą chęcią, najpewniej z tego względu, że blondyn go nieprzymuszenie słucha. Taki słuchacz to skarb.
— Co do tego że każdy pierwszy raz boli, szczerze bym polemizował — odpowiada, uśmiechając się dwuznacznie, poruszając przy tym fikuśnie brwią. Nikita nie byłby sobą, gdy nie odniósł się do tego tematu. — Wszystko zależy od pewnych aspektów, ale tego ci raczej tłumaczyć nie muszę — mruczy, dopijając drinka do końca. — Jak będziesz się bardzo bał, to możesz się do mnie przytulić — Puszcza oczko, uśmiechając się jeszcze szerzej, wyglądając w kierunku domu strachów, z którego wychodzi następna grupka, wiernie wtaczająca się na klif po drinka, tak jak poprzednia. Ów fakt sprawia, że Sanders jest jeszcze bardziej zaciekawiony tym, co zastaną po przekroczeniu progu atrakcji.
Zgadza się na następnego drinka, który jest nieco delikatniejszy od poprzedniego, za co jedynie może podziękować Lex’owi. A jeśli o tym mowa, to naprawdę szczerze i nieprzymuszenie. Z tyłu głowy wciąż siedzą mu przemyślenia, związane ze złym przeczuciem, które zrodziło się, gdy tylko spojrzał w stronę jaskini. Istniało prawdopodobieństwo, niewyimaginowanego zagrożenia, któremu podpity Nikita by nie sprostał, ani w kontekście obrony samego siebie, ani tym bardziej sierżanta. Z nich dwóch, to o blondyna przyjdzie mu się bardziej martwić, jako że ten dotąd nie miał żadnego do czynienia z demonami. Te myśli wiszą gdzieś w przestrzeni jego szarych, współpracujących komórek, podczas gdy prowadzą konwersacje dalej wymieniając się informacjami o życiu, o domu strachów, rodzeństwie Nikity, wplatając gdzieniegdzie niewinne żarty. Aby po wypiciu drinka udać się w stronę zawaliska.
Na wyjście sporej grupy osób poprzedzających ich przybycie, wcale nie muszą długo czekać. I w ten sposób nastaje ich kolej na zwiedzanie, do którego Sanders podchodzi z pełną ekscytacją. Najprawdopodobniej gdyby nie był podchmielony, wciąż emanowałby taką samą radością i zawziętością wobec tematu. Jakoby dom strachów powstał na jego cześć, prawda?
— Gdybym wiedział, że czekają mnie takie atrakcje, wziąłbym miecz świetlny z domu. Chociaż w przypływie samoobrony bicie dzieciaków plastikowym mieczem, byłoby widziane jako przestępstwo? — pyta, chcąc rozluźnić nieco atmosferę, poprzedzając przy tym pierwsze spięcia, po wkroczeniu w pierwszy etap. W pomieszczeniu jest okropnie ciemno, z uwagi na fakt, że dopiero co przeszli z idealnie oświetlonej słońcem plaży, stąd i wzrok musi się przyzwyczaić do tej gwałtownej zmiany. Nikita mruży przy tym oczy, jak gdyby miało mu to w czymkolwiek pomóc. Nie widzi przy tym własnych dłoni, ale wyczuwa obecność Lexa. Wtem z boku pobłyskuje lampa, która zaraz gaśnie, a z głośnika umieszczonego za czarną kotarą, pobrzmiewają pierwsze upiorne odgłosy. Szczękanie metalu, echo ludzkiego płaczu i narastające wycie.
W chwili, gdy jego oczy przyzwyczajają się do ciemności, może dostrzec posturę blondyna, który kroczy obok niego ramię w ramię. Przesuwają się do przodu dość powolnie, co Nikita normalnie przyjąłby z westchnieniem, jednak w obecnej sytuacji, sam czuje przesmykujące się po jego karku dreszcze. Nie mniej spowodowane puszczonym nagraniem, niż wspomnieniem z przeszłości, które zostaje przez nie rozbudzone. To jeszcze nie powód do niepokoju.
— I jak? Pierwszy raz bardzo boli? — pyta rozbawionym tonem, odwracając się w kierunku blondyna i w tym samym momencie, dostrzegając niewiele niższą od nich postać wyłaniającą się z mroku. Nikita szybko kuma, że to jeden z aktorów, zamiast uzupełniać postać o jakiś swoje demonologiczne domniemania, ale przeczuwa, że Alexander ma co do tego inne zdanie. Chociaż przez panującą wokół ciemność, faktu potwierdzić nie może, bardziej przeczuwa go intuicyjnie. Z tego też powodu łamie palcami materiał kwiecistych spodenek kąpielowych, delikatnie ciągnąć je w swoim kierunku, aby zwrócić na siebie uwagę. Oczywiście nie spodziewa się, że przyniesie to odwrotny skutek do oczekiwanego, bo uwaga zwrócona na niego, odwraca ją od młodego aktora. Za Nikitą najpewniej wyjawił się następny. A lampa wcześniej pobłyskująca co jakiś czas jasnym blaskiem, aktualnie staje się czerwona, jakby sygnalizując, że ich przygoda w domu strachów, dopiero się zaczyna.
— Porno stronka, kolejna, demonolog i dziki demon, hentai… — słyszy, gdy blondyn odbiera od niego telefon i przegląda zawartość historii. Wbrew wszelkim oczekiwaniom, na twarzy Nikity nie pojawia się żaden niespodziewany rumieniec, jedynie potwierdzający, że pośród linków takowe rzeczy mogą się znaleźć. A nawet jeśli, wciąż Sanders ma przeczucie, że to jego towarzysz byłby bardziej zażenowany swoimi wykopaliskami, niż ich właściciel.
— Czyli dokładnie wszystko, czego byśmy się po mnie spodziewali, huh? — rzuca, parskając cicho i wspierając brodę na splecionych dłoniach. — Upewnij się jeszcze, czy ten „demonolog i dziki demon” to nie tytuł jednego z pornoli — dodaje rozbawiony, wyobrażając sobie jakby to mogło wyglądać w kreskówkowym wydaniu. Z wrażenia aż potrząsa głową, aby wyrzucić z niej tą nieoczekiwaną fantazję.
— Gdybyś nie szedł tam ze mną też bym się obawiał — odpowiada, ciągnąc dalej potyczkę słowną, czerpiąc przy tym dużo zabawy, zwłaszcza w momencie, gdy Lexy posyła w jego kierunku zrezygnowane spojrzenie. Ma ogromną ochotę zaśmiać się w głos, ale oszczędza swojego towarzysza, przy tym również doceniając jego wysiłek – a zatem próby przegadania Nikity Sandersa. To w gwoli ścisłości bardzo trudne wyzwanie, bezsprzecznie nie prowadzące do wygranej, kiedy znajduje się w tak wyśmienitym humorze.
Temat zawartości internetowej przeglądarki zostaje porzucony, a telefon zostaje zwrócony właścicielowi. Nikita układa go obok drinka na blacie stolika ekranem do dołu, koncentrując się przy tym na swoim rozmówcy oraz ponawiając picie barwnego trunku wraz z zauważeniem, że jeśli chodzi o picie – aktualnie jest w tyle. A to się zwykle nie zdarza! Stąd też bierze nieco głębszy łyk, czując że jeszcze po paru takich, może się nieźle wstawić. Nie powiedziałby o sobie, że ma słabą głowę, jednakże wysoka temperatura powietrza w tej sytuacji wywiera duży wpływ na upojenie.
— Dwójkę starszych braci. Iwan jest ode mnie dwa lata starszy i to ten prawnik, o którym ci już wspominałem. Z kolei Maksim jest trzy lata starszy i siedzi razem z ojcem w Ufie, w Rosji. Nie utrzymujemy zbyt dobrych kontaktów, więc nawet nie jestem do końca pewien czym się obecnie zajmuje. O i przy okazji nadmienienia następnej ciekawostki z mojego życia, która w tym momencie będzie niemal oczywistością… Mam rosyjskie korzenie. Moje imię już pewnie ci tą myśl podsyłało – opowiada, znowu się rozgadując z dziecinną łatwością. Z reguły wypowiadanie się przychodzi mu bardzo swobodnie, aczkolwiek konwersacje prowadzone z Aleksandrem sprawiają, że za każdym razem rzuca fakty o sobie z większą chęcią, najpewniej z tego względu, że blondyn go nieprzymuszenie słucha. Taki słuchacz to skarb.
— Co do tego że każdy pierwszy raz boli, szczerze bym polemizował — odpowiada, uśmiechając się dwuznacznie, poruszając przy tym fikuśnie brwią. Nikita nie byłby sobą, gdy nie odniósł się do tego tematu. — Wszystko zależy od pewnych aspektów, ale tego ci raczej tłumaczyć nie muszę — mruczy, dopijając drinka do końca. — Jak będziesz się bardzo bał, to możesz się do mnie przytulić — Puszcza oczko, uśmiechając się jeszcze szerzej, wyglądając w kierunku domu strachów, z którego wychodzi następna grupka, wiernie wtaczająca się na klif po drinka, tak jak poprzednia. Ów fakt sprawia, że Sanders jest jeszcze bardziej zaciekawiony tym, co zastaną po przekroczeniu progu atrakcji.
Zgadza się na następnego drinka, który jest nieco delikatniejszy od poprzedniego, za co jedynie może podziękować Lex’owi. A jeśli o tym mowa, to naprawdę szczerze i nieprzymuszenie. Z tyłu głowy wciąż siedzą mu przemyślenia, związane ze złym przeczuciem, które zrodziło się, gdy tylko spojrzał w stronę jaskini. Istniało prawdopodobieństwo, niewyimaginowanego zagrożenia, któremu podpity Nikita by nie sprostał, ani w kontekście obrony samego siebie, ani tym bardziej sierżanta. Z nich dwóch, to o blondyna przyjdzie mu się bardziej martwić, jako że ten dotąd nie miał żadnego do czynienia z demonami. Te myśli wiszą gdzieś w przestrzeni jego szarych, współpracujących komórek, podczas gdy prowadzą konwersacje dalej wymieniając się informacjami o życiu, o domu strachów, rodzeństwie Nikity, wplatając gdzieniegdzie niewinne żarty. Aby po wypiciu drinka udać się w stronę zawaliska.
Na wyjście sporej grupy osób poprzedzających ich przybycie, wcale nie muszą długo czekać. I w ten sposób nastaje ich kolej na zwiedzanie, do którego Sanders podchodzi z pełną ekscytacją. Najprawdopodobniej gdyby nie był podchmielony, wciąż emanowałby taką samą radością i zawziętością wobec tematu. Jakoby dom strachów powstał na jego cześć, prawda?
— Gdybym wiedział, że czekają mnie takie atrakcje, wziąłbym miecz świetlny z domu. Chociaż w przypływie samoobrony bicie dzieciaków plastikowym mieczem, byłoby widziane jako przestępstwo? — pyta, chcąc rozluźnić nieco atmosferę, poprzedzając przy tym pierwsze spięcia, po wkroczeniu w pierwszy etap. W pomieszczeniu jest okropnie ciemno, z uwagi na fakt, że dopiero co przeszli z idealnie oświetlonej słońcem plaży, stąd i wzrok musi się przyzwyczaić do tej gwałtownej zmiany. Nikita mruży przy tym oczy, jak gdyby miało mu to w czymkolwiek pomóc. Nie widzi przy tym własnych dłoni, ale wyczuwa obecność Lexa. Wtem z boku pobłyskuje lampa, która zaraz gaśnie, a z głośnika umieszczonego za czarną kotarą, pobrzmiewają pierwsze upiorne odgłosy. Szczękanie metalu, echo ludzkiego płaczu i narastające wycie.
W chwili, gdy jego oczy przyzwyczajają się do ciemności, może dostrzec posturę blondyna, który kroczy obok niego ramię w ramię. Przesuwają się do przodu dość powolnie, co Nikita normalnie przyjąłby z westchnieniem, jednak w obecnej sytuacji, sam czuje przesmykujące się po jego karku dreszcze. Nie mniej spowodowane puszczonym nagraniem, niż wspomnieniem z przeszłości, które zostaje przez nie rozbudzone. To jeszcze nie powód do niepokoju.
— I jak? Pierwszy raz bardzo boli? — pyta rozbawionym tonem, odwracając się w kierunku blondyna i w tym samym momencie, dostrzegając niewiele niższą od nich postać wyłaniającą się z mroku. Nikita szybko kuma, że to jeden z aktorów, zamiast uzupełniać postać o jakiś swoje demonologiczne domniemania, ale przeczuwa, że Alexander ma co do tego inne zdanie. Chociaż przez panującą wokół ciemność, faktu potwierdzić nie może, bardziej przeczuwa go intuicyjnie. Z tego też powodu łamie palcami materiał kwiecistych spodenek kąpielowych, delikatnie ciągnąć je w swoim kierunku, aby zwrócić na siebie uwagę. Oczywiście nie spodziewa się, że przyniesie to odwrotny skutek do oczekiwanego, bo uwaga zwrócona na niego, odwraca ją od młodego aktora. Za Nikitą najpewniej wyjawił się następny. A lampa wcześniej pobłyskująca co jakiś czas jasnym blaskiem, aktualnie staje się czerwona, jakby sygnalizując, że ich przygoda w domu strachów, dopiero się zaczyna.
Hummany
Beztroska Kometa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Po wejściu do zamkniętego pomieszczenia, przywitała go totalna ciemność. Początkowo więc szedł po macoszemu, nie mając pojęcia co czeka go z przodu i jedynie obecność Nikity obok sprawiała, że tym stanem się nie irytował. Normalnie by zapalił latarkę i nie dał ze sobą tak pogrywać ale nie, mieli się bawić, to był ich dzień wolny i on go na pewno nie zepsuje. Nawet jeżeli w którymś momencie uderzył barkiem o ścianę, syknął cicho próbując powstrzymać przekleństwo. Wtedy jedynie wziął głęboki oddech, nieco się zbliżył i gdy trafił na ramię bruneta kontynuował coraz jaśniejszą wędrówkę. Ostatecznie, jego oczy przyzwyczaiły się do panujących warunków i chociaż nie mógł stwierdzić, że widzi absolutnie wszystko co ma na drodze to było już lepiej.
- Wiesz jak jest, im głębiej tym gorzej. – Rzucił na zaczepkę sam na siebie wywracając oczami. On nie był zboczony. Nie! Łapał jeżeli ktoś rzucał jakąś dwuznacznością ale jemu samemu nie zdarzały się podobne teksty. Z natury też nie flirtował i na flirt nie reagował inaczej niż uprzejmym odmawianiem takiego zachowania. Dlaczego więc pan wielko miastowy tak mocno go podjuszał do takich zachowań. Może to alkohol i stres? Na pewno. Westchnął więc rozglądając się i no… no podskoczył no na pierwszy ruch gdzieś w kąciku oka. Złapał Nikitę za nadgarstek ale tak szybko jak go dotknął tak szybko go puścił. Zmarszczył brwi, serce w piersi biło jak oszalałe. Jednak nie lubił takich miejsc i jeżeli kiedykolwiek jeszcze takie spotka – na pewno do niego nie wejdzie.
Złapany za spodenki i pociągnięty w stronę demonologa nie oponował. W momencie gdy stanął do jego boku przodem i mógł na niego spojrzeć chciał coś skomentować gdy postać – mała, przygarbiona i z dziwnymi kończynami przypominające wyschnięte gałązki, stojąca na podwyższeniu – sięgnęła do jego twarzy. Obleciał go tak lodowaty dreszcz, że każdy jeden włosek na jego ciele uniósł się. Złapał Nikitę w pasie i pociągnął do tyłu, idealnie żeby wpaść plecami na ścianę która okazała się kotarą zawieszoną w naturalnym przejściu w jaskini. Tak, cały dom strachów był plątaniną naturalnych korytarzy zaadaptowanych w taki sposób żeby totalnie zgłupieć. No i właśnie efektu tego ogłupienia zostawali ofiarą.
Wpadli na przygotowany materac. Cóż za zrządzenie losu, że robili dokładnie to co Theo sobie wymyślił. Trzymał Nikitę przy piersi, obejrzał się do tyłu w idealnym momencie żeby podobnie paskudne łapska naznaczone czarnymi pazurami wyłoniły się z ciemności, jakby wystawały prosto ze ściany. Serce zaczęło gnać niczym spłoszony rumak, przycisnął leżącego na nim chłopaka mocniej jakby to miało ich ocalić ale zanim szpony ich sięgnęły materac został pociągnięty. Mechanizm oparty na zębatkach i fizyce ruszył razem z nimi do kolejnego pomieszczenia, a w nich: otoczył ich pisk i migające czerwone światło.
- Nosz cholera jasna. – Nie umiał się już powstrzymać. Było źle. Znaczy, dom spełniał po prostu swoją funkcję i wywoływał w nim strach w najczystszej jego postaci. W tym problem, że on po wielu godzinach tresury, wyrzeczeniach i próbach które w swoim życiu przeszedł, reagował jak robot, albo seryjny morderca. Miał ochotę wyjąć broń i skutecznie pozbyć się każdego wroga stojącego na drodze do wyjścia. Jak więc dobrze, że nie miał przy sobie żadnej broni.
Już niedługo…
Cichy szept dotarł do jego uszu gdy wszystko ucichło. Jemu jednak nadal dzwoniło dlatego początkowo nic nie wyłapał. Dopiero kolejne zdanie przypominające drapanie paznokciami po tablicy sprawiło, że przeszły go lodowate dreszcze. Biedny Nikita robił nadal za jego Przytulankę.
Wszyscy zginiecie.
- Mało efektywna groźba, jakaś inna? – Dopytał rozglądając się za drogą ucieczki, za wyjściem, za przerwaniem tego migotania od którego zaczynała go boleć głowa.
Ignoranci.
Zaś pojawiły się te przebrzydłe łapska. Jedna dłoń – lodowata niczym lód z drinków – złapała go za kostkę na co on automatycznie drugą nogą zaczął kopać. Tylko, z jakiś dziwnych przyczyn nie czuł pod stopą mechanizmu, a coś na kształt ciała. Czy mogło więc być jeszcze gorzej poza dziwnym głosem ze ściany który chciał ich wymordować, ukradzeniem zwłok z cmentarza i tym małym czymś odzianym w czerń co właśnie tuptało na nich z tasakiem?
- Wiesz jak jest, im głębiej tym gorzej. – Rzucił na zaczepkę sam na siebie wywracając oczami. On nie był zboczony. Nie! Łapał jeżeli ktoś rzucał jakąś dwuznacznością ale jemu samemu nie zdarzały się podobne teksty. Z natury też nie flirtował i na flirt nie reagował inaczej niż uprzejmym odmawianiem takiego zachowania. Dlaczego więc pan wielko miastowy tak mocno go podjuszał do takich zachowań. Może to alkohol i stres? Na pewno. Westchnął więc rozglądając się i no… no podskoczył no na pierwszy ruch gdzieś w kąciku oka. Złapał Nikitę za nadgarstek ale tak szybko jak go dotknął tak szybko go puścił. Zmarszczył brwi, serce w piersi biło jak oszalałe. Jednak nie lubił takich miejsc i jeżeli kiedykolwiek jeszcze takie spotka – na pewno do niego nie wejdzie.
Złapany za spodenki i pociągnięty w stronę demonologa nie oponował. W momencie gdy stanął do jego boku przodem i mógł na niego spojrzeć chciał coś skomentować gdy postać – mała, przygarbiona i z dziwnymi kończynami przypominające wyschnięte gałązki, stojąca na podwyższeniu – sięgnęła do jego twarzy. Obleciał go tak lodowaty dreszcz, że każdy jeden włosek na jego ciele uniósł się. Złapał Nikitę w pasie i pociągnął do tyłu, idealnie żeby wpaść plecami na ścianę która okazała się kotarą zawieszoną w naturalnym przejściu w jaskini. Tak, cały dom strachów był plątaniną naturalnych korytarzy zaadaptowanych w taki sposób żeby totalnie zgłupieć. No i właśnie efektu tego ogłupienia zostawali ofiarą.
Wpadli na przygotowany materac. Cóż za zrządzenie losu, że robili dokładnie to co Theo sobie wymyślił. Trzymał Nikitę przy piersi, obejrzał się do tyłu w idealnym momencie żeby podobnie paskudne łapska naznaczone czarnymi pazurami wyłoniły się z ciemności, jakby wystawały prosto ze ściany. Serce zaczęło gnać niczym spłoszony rumak, przycisnął leżącego na nim chłopaka mocniej jakby to miało ich ocalić ale zanim szpony ich sięgnęły materac został pociągnięty. Mechanizm oparty na zębatkach i fizyce ruszył razem z nimi do kolejnego pomieszczenia, a w nich: otoczył ich pisk i migające czerwone światło.
- Nosz cholera jasna. – Nie umiał się już powstrzymać. Było źle. Znaczy, dom spełniał po prostu swoją funkcję i wywoływał w nim strach w najczystszej jego postaci. W tym problem, że on po wielu godzinach tresury, wyrzeczeniach i próbach które w swoim życiu przeszedł, reagował jak robot, albo seryjny morderca. Miał ochotę wyjąć broń i skutecznie pozbyć się każdego wroga stojącego na drodze do wyjścia. Jak więc dobrze, że nie miał przy sobie żadnej broni.
Już niedługo…
Cichy szept dotarł do jego uszu gdy wszystko ucichło. Jemu jednak nadal dzwoniło dlatego początkowo nic nie wyłapał. Dopiero kolejne zdanie przypominające drapanie paznokciami po tablicy sprawiło, że przeszły go lodowate dreszcze. Biedny Nikita robił nadal za jego Przytulankę.
Wszyscy zginiecie.
- Mało efektywna groźba, jakaś inna? – Dopytał rozglądając się za drogą ucieczki, za wyjściem, za przerwaniem tego migotania od którego zaczynała go boleć głowa.
Ignoranci.
Zaś pojawiły się te przebrzydłe łapska. Jedna dłoń – lodowata niczym lód z drinków – złapała go za kostkę na co on automatycznie drugą nogą zaczął kopać. Tylko, z jakiś dziwnych przyczyn nie czuł pod stopą mechanizmu, a coś na kształt ciała. Czy mogło więc być jeszcze gorzej poza dziwnym głosem ze ściany który chciał ich wymordować, ukradzeniem zwłok z cmentarza i tym małym czymś odzianym w czerń co właśnie tuptało na nich z tasakiem?
Kass
Obłok Weny
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nikita od zawsze jest amatorem takim miejsc jak domy strachów i idealnie wpasowuje się w klimat, tak jak już wcześniej zostało wspomniane w młodości zdarzało mu się straszyć nawet samych aktorów dla zabawy. Jednak to czego obecnie jest świadkiem i czego doświadcza przechodzi jego wcześniejsze oczekiwania. Otóż miejsce stworzone przez bandę dzieciaków z Fern Hill jest o wiele bardziej dopracowane niż jakikolwiek dom strachów, w którym Sanders dotąd gościł. Nie może nadziwić się kreatywności tych nastolatków i dopiero teraz, gdy przychodzi mu się mierzyć z ich autorskim pomysłem, przyznaje, że wcześniejsze opowieści Lexa zaczynają przeistaczać się w spójną całość. Normalnie, Nikita już dawno pędziłby na swoich ustach najszerszy uśmiech w dziejach, aby poklepać dzieciaka z tasakiem po ramieniu ze słowami pełnymi uznania. Jednakże… Poczucie, że coś niedobrego wisi w powietrzu nie daje mu przejść tak swobodnie w ten znany, i kochany tryb. Kiełkuje się w nim odczucie, że coś we wszechświecie znajduje się nie na swoim miejscu i nim zdoła obwieścić swoje przeczucie sierżantowi, zaczyna się niezła heca.
Nie dane mu jest nawet zaoponować, gdy Lex łapie go w swoje ramiona w przypływie adrenaliny połączonej z przerażeniem. Co prawda Nikita nie słyszy łopotania jego biednego serduszka, jednakże donosi wrażenie, że czuje jego rytm na swoich plecach i trzeba przyznać, że nadaje z zawrotną prędkością. Obijając się o kamienną ścianę jaskini, opadają na przygotowany materac z głuchym hukiem, aż pył z podłoża unosi się do góry, delikatnie zasłaniając im widoczność. W ich kierunku zmierza postać z tasakiem, której Nikita z pewnością w innej sytuacji przyglądałby się z zaciekawieniem, bądź rozbawieniem bez dwóch zdań cisnącym się na ust, jednak teraz? Teraz jest przyciskany niczym pluszowa zabawka do tułowia sierżanta, który najwidoczniej chce wycisnąć z Sandersa ostatnie soki i zmiażdżyć wszystkie organy.
— Twoje pierwsze razy musiały być okropne, skoro twierdzisz, że im głębiej tym gorzej — rzuca zduszonym głosem Nikita, wręcz nie mogą nie odwołać się do wcześniejszego tematu. Obraca przy tym delikatnie głowę w kierunku blondyna, aczkolwiek jest to na tyle niedogodna pozycja, że natychmiastowo wraca do poprzedniej. — Nie ściskaj tak mocno, bo prócz starych trupów, będzie tu również nowy — wyrzuca z siebie z trudem, łapiąc hausty powietrza wraz z pyłem, przez który chwilę później się krztusi. Żeby tego było mało, gdy materac niespodziewanie zabiera ich w kierunku następnego pomieszczenia, Nikita znowu traci tlen w płucach.
— Wypuść, że mnie z tego żelaznego uścisku! — błaga męczeńsko, z nadzieją, że Lex przejrzy na oczy i da mu trochę swobody. Nie to, żeby Nikicie nie odpowiadał kontakt fizyczny między nimi oraz taka bliskość – wręcz przeciwnie! Nawet nie przeszkadza mu fakt, że wokół nich kręcą się ludzie i możliwie dzieciaki, których oczy nigdy nie powinny dostrzec, co przeszło Sandersowi przez chwilę przez myśl. Nie pora jednak odpływanie w marzeniach. Nikita w końcu używa siły, aby wydostać się z objęć swojego „przeznaczenia”. Bierze głęboki wtedy i wydech, dochodząc do siebie i obserwując jak sierżant radzi sobie z dłonią wciągającą go z jednej z odnóg tunelu i szczerze przyznaje, że przydałyby się tu okulary na podczerwień.
Nikłe czerwone światło połyskujące w ciemności nie pozwala na zbyt wielką widoczność i Nikita jedynie może sobie wyobrażać, co w tym momencie odczuwa Sword. Dopiero po chwili jest gotowy, aby mu pomóc, jednak znajduje się coś, co w tym nie pozwala. Znowu obejmują go dłonie, jednak już nie tak ciepłe i męskie, te przynajmniej go aż tak nie miażdżą, choć są zezwoleniem na ruszenie się, chociażby krok dalej.
Grzesznicy pokłońcie się wobec potęgi.
Obskurny głos wydobywa się znowu z głośników, przyprawiając nawet Nikitę o ciarki na plecach. A może to te lodowate dłonie, które obniżając temperaturę jego ciała? Trudno mu tak naprawdę stwierdzić. Jednak jak by nie było, pozwala sobie na chwilę zamyślenia, czy aby przypadkiem wspomniana „potęga” nie jest zapowiedzią kolejnej niespodzianki. Odwraca się delikatnie w stronę wymalowanego aktora, jednak zamiast ludzkiej twarzy dostrzega jedynie pustą czaszkę ze sztucznie wstawionymi oczami, które zdają się penetrować mu duszę.
— Z rozmachem przyznaję — mówi, próbując wydostać się z uścisku, aby jednak pomóc Lex’owi, a przy tym nie uszkodzić atrakcji z rozmachem, aczkolwiek dokonanie tego wcale nie jest tak proste, jak początkowo zakłada. Szarpie się dłuższą chwilę, aby przy następnych śpiewnych groźbach potknąć się o wystający korzeń czy cokolwiek innego i upaść na krawędź materaca. — Zaraz skończymy tu totalnie połamani — rzuca w kierunku sierżanta, nie mogąc w ogóle dostrzec go w mroku, gdy czerwona lampka przestaje mrugać, pozostawiając ich w całkowitej ciemności.
— Nie pocieszę cię, ale w tym domu strachów jest coś nie tak. Nie czujesz się dziwnie osłabiony? — pyta w eter, chcąc uzyskać odpowiedź od towarzysza, jednak jego głos zdaje się odbijać w pustym pomieszczeniu, jak gdyby na chwilową część postanowili ich rozdzielić. Nikita już w momencie szarpania się z kościotrupem czuł się wyprany z siły, a co dopiero teraz i szczerze wątpi, że jest to spowodowane alkoholem. Nie wypili zbyt dużo, a zresztą Nikita po trunkach wyskokowych ma zdecydowanie więcej energii. Nikita nie daje się zwieźć nieprzychylnym słowom, starając się ruszyć szare komórki i dowiedzieć się, co mu nie pasuje w tym miejscu. Podnosi się z materaca, ale plącze się przy tym odrobinę, przez co wpada na Lexa. — Dobrze wiedzieć, że wciąż tu jesteś. Wierz mi lub nie, ale następny pierwszy raz, który zaliczysz ze mną, będzie przyjemniejszy — rzuca, starając się rozluźnić nieco sytuację.
Czeka was zagłada. Wraz z tymi słowami w ciemności błyszczą dwa światełka, niczym oczy, wpatrzone w ich dwójkę z oddali.
Nie dane mu jest nawet zaoponować, gdy Lex łapie go w swoje ramiona w przypływie adrenaliny połączonej z przerażeniem. Co prawda Nikita nie słyszy łopotania jego biednego serduszka, jednakże donosi wrażenie, że czuje jego rytm na swoich plecach i trzeba przyznać, że nadaje z zawrotną prędkością. Obijając się o kamienną ścianę jaskini, opadają na przygotowany materac z głuchym hukiem, aż pył z podłoża unosi się do góry, delikatnie zasłaniając im widoczność. W ich kierunku zmierza postać z tasakiem, której Nikita z pewnością w innej sytuacji przyglądałby się z zaciekawieniem, bądź rozbawieniem bez dwóch zdań cisnącym się na ust, jednak teraz? Teraz jest przyciskany niczym pluszowa zabawka do tułowia sierżanta, który najwidoczniej chce wycisnąć z Sandersa ostatnie soki i zmiażdżyć wszystkie organy.
— Twoje pierwsze razy musiały być okropne, skoro twierdzisz, że im głębiej tym gorzej — rzuca zduszonym głosem Nikita, wręcz nie mogą nie odwołać się do wcześniejszego tematu. Obraca przy tym delikatnie głowę w kierunku blondyna, aczkolwiek jest to na tyle niedogodna pozycja, że natychmiastowo wraca do poprzedniej. — Nie ściskaj tak mocno, bo prócz starych trupów, będzie tu również nowy — wyrzuca z siebie z trudem, łapiąc hausty powietrza wraz z pyłem, przez który chwilę później się krztusi. Żeby tego było mało, gdy materac niespodziewanie zabiera ich w kierunku następnego pomieszczenia, Nikita znowu traci tlen w płucach.
— Wypuść, że mnie z tego żelaznego uścisku! — błaga męczeńsko, z nadzieją, że Lex przejrzy na oczy i da mu trochę swobody. Nie to, żeby Nikicie nie odpowiadał kontakt fizyczny między nimi oraz taka bliskość – wręcz przeciwnie! Nawet nie przeszkadza mu fakt, że wokół nich kręcą się ludzie i możliwie dzieciaki, których oczy nigdy nie powinny dostrzec, co przeszło Sandersowi przez chwilę przez myśl. Nie pora jednak odpływanie w marzeniach. Nikita w końcu używa siły, aby wydostać się z objęć swojego „przeznaczenia”. Bierze głęboki wtedy i wydech, dochodząc do siebie i obserwując jak sierżant radzi sobie z dłonią wciągającą go z jednej z odnóg tunelu i szczerze przyznaje, że przydałyby się tu okulary na podczerwień.
Nikłe czerwone światło połyskujące w ciemności nie pozwala na zbyt wielką widoczność i Nikita jedynie może sobie wyobrażać, co w tym momencie odczuwa Sword. Dopiero po chwili jest gotowy, aby mu pomóc, jednak znajduje się coś, co w tym nie pozwala. Znowu obejmują go dłonie, jednak już nie tak ciepłe i męskie, te przynajmniej go aż tak nie miażdżą, choć są zezwoleniem na ruszenie się, chociażby krok dalej.
Grzesznicy pokłońcie się wobec potęgi.
Obskurny głos wydobywa się znowu z głośników, przyprawiając nawet Nikitę o ciarki na plecach. A może to te lodowate dłonie, które obniżając temperaturę jego ciała? Trudno mu tak naprawdę stwierdzić. Jednak jak by nie było, pozwala sobie na chwilę zamyślenia, czy aby przypadkiem wspomniana „potęga” nie jest zapowiedzią kolejnej niespodzianki. Odwraca się delikatnie w stronę wymalowanego aktora, jednak zamiast ludzkiej twarzy dostrzega jedynie pustą czaszkę ze sztucznie wstawionymi oczami, które zdają się penetrować mu duszę.
— Z rozmachem przyznaję — mówi, próbując wydostać się z uścisku, aby jednak pomóc Lex’owi, a przy tym nie uszkodzić atrakcji z rozmachem, aczkolwiek dokonanie tego wcale nie jest tak proste, jak początkowo zakłada. Szarpie się dłuższą chwilę, aby przy następnych śpiewnych groźbach potknąć się o wystający korzeń czy cokolwiek innego i upaść na krawędź materaca. — Zaraz skończymy tu totalnie połamani — rzuca w kierunku sierżanta, nie mogąc w ogóle dostrzec go w mroku, gdy czerwona lampka przestaje mrugać, pozostawiając ich w całkowitej ciemności.
— Nie pocieszę cię, ale w tym domu strachów jest coś nie tak. Nie czujesz się dziwnie osłabiony? — pyta w eter, chcąc uzyskać odpowiedź od towarzysza, jednak jego głos zdaje się odbijać w pustym pomieszczeniu, jak gdyby na chwilową część postanowili ich rozdzielić. Nikita już w momencie szarpania się z kościotrupem czuł się wyprany z siły, a co dopiero teraz i szczerze wątpi, że jest to spowodowane alkoholem. Nie wypili zbyt dużo, a zresztą Nikita po trunkach wyskokowych ma zdecydowanie więcej energii. Nikita nie daje się zwieźć nieprzychylnym słowom, starając się ruszyć szare komórki i dowiedzieć się, co mu nie pasuje w tym miejscu. Podnosi się z materaca, ale plącze się przy tym odrobinę, przez co wpada na Lexa. — Dobrze wiedzieć, że wciąż tu jesteś. Wierz mi lub nie, ale następny pierwszy raz, który zaliczysz ze mną, będzie przyjemniejszy — rzuca, starając się rozluźnić nieco sytuację.
Czeka was zagłada. Wraz z tymi słowami w ciemności błyszczą dwa światełka, niczym oczy, wpatrzone w ich dwójkę z oddali.
Hummany
Beztroska Kometa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Przekuwanie przerażenia w siłę mobilizującą go do działania miało swoje skutki uboczne. Przy okazji uskuteczniania strategicznego myślenia, bardzo szybko się irytował, a w momencie gdy tkwili w prawie totalnej ciemności, obłapiani, narażenie na kontuzje i z dziwną duszącą atmosferą dookoła, gotowało się w nim. Skopał, dość skutecznie, to co go trzymało za nogę. Ustąpiło z piskiem jakby skrzywdził jakieś żywe stworzenie, jakby powietrze sapiąc uciekło z przekutego płuca. Warknął pod nosem salwę przekleństw, podpierając się na łokciach próbował się podciągnąć wyżej na tym zużytym materacu, chciał trafić ręką na Nikitę… ale to on trafił. Łokciem. W jego brzuch. Sapnął przez co agresja znalazła gwałtowne ujście. Prychnął nieco rozgoryczony.
- Zważywszy na obecną sytuację, śmiem wątpić, że przyniesiesz mi coś innego poza cierpieniem, bólem i nadziewaniem mnie na twarde kończyny. – Żachnął się po czym zaczął go obmacywać. Silne udo, wewnętrzna strona, nie nie musiał w drugą, pośladek, gdzie on go… ha! Telefon. Dwa razy uderzył w ekran, trzymał do góry nogami ale nie miało to znaczenia. Odpalił latarkę która nagle i zaskakująco boleśnie dla oczu rozświetliła sufit jaskini. Podparł się na łokciu, omiótł całe pomieszczenie w którym zostali całkowicie sami. Nie było śladu po tych lodowatych łapach, po jakichkolwiek głośnikach z których mógłby dobiegać ich ten dziwny głos, czerwonych ślepach, również postać z tasakiem straciła się z oczu. Przeleciały go ciarki.
- Jak oni to do cholery zrobili. – Zmarszczył nos po czym spojrzał na swoje stopy, wybadał grunt i wstał. Świecąc przed siebie podał rękę Nikicie żeby i jego podnieść, dłuższy moment nie puszczając jego dłoni. Dopiero po chwili się opamiętał.
Mała niecka w której obecnie stali rozchodziła się na dwa, oświetlone nikłym czerwonym światłem korytarze. Podejrzewał, że ekipa Theo wybrała taką jaskinię, która nie drąży kolejnych tuneli w głąb klifowego brzegu, a zatacza zamknięte koło. I takie tu były, płytkie, leniwie powiększające się przy ogromnych przypływach i sztormach. Prawie nieruchome dla ludzkiego oka, a jednak żywe. Westchnął mając nadzieję, że przynajmniej pod tym względem byli odpowiedzialni po czym stwierdzając, że ma to wszystko w dupie, jednak chwycił go ponownie za rękę.
- Wybieraj, moje próby obrania drogi skończyły się kiepsko. Teraz zwalę winę na Ciebie, jak coś nas znowu przeciągnie po ziemi. – Starał się, ogromnie i z całych sił, żartować. Nie szło mu. Był cały spięty i już wiedział, że cholera jasna, oka nie zmruży w nocy. Był gotów reagować szybko, skutecznie i bez brania pod uwagę konsekwencji. Przy tym był ozięble spokojny i uważny, czujny jak zastraszone zwierzę. Nie podobało się mu to. Za plecami strzeliła jakaś żarówka. Ach prowizorka.
Drżyjcie w ostatnich chwilach swojego życia. Rechot który odbił się od ścianki jednego korytarza ułatwił mu wybór. Niby to Nikita miał wybrać ale nie, nie pójdą tam, nie do tych oczu i do tego głosu. W przeciwną. Ach, gdyby nie latarka objechałby na wyślizganej półeczce skalnej. Pokręcił głową czekając na to aż ktoś kto wszedł za nimi zwyczajnie się połamie.
- Wezmę i ich wszystkich zamknę jutro na dołku. Owszem, nie mam podstaw. Ale co z tego? Posiedzą czterdzieści osiem i może kolejny pomysł będzie nieco bardziej rozsądny. – Rzucił pod nosem po to by zaraz go zmarszczyć i westchnąć. Pomachał ręką jakby odganiał natrętną muchę chcąc żeby ten zignorował jego nieco nerwowy komentarz. Dopiero po chwili zaczął śledzić swoje palce, szedł więc ślimaczym tempem i jeszcze jak debil machał sobie palcami przed oczami. – Dym? – Wciągnął powietrze do płuc, poczuł charakterystyczny zapach sztucznego, nieszkodliwego dymu na co przewrócił oczami. Złapał Nikitę bezczelnie za biodro, wypchnął go przed siebie i chowając się za nim jak tchórz skończony, rzucał mu znad ramienia gromiące spojrzenia. Cokolwiek teraz na nich wyskoczy nadzieje się na oczy które mogłyby zabijać.
- Chciałbym Ci powiedzieć, że Cię nie zostawię ale jeżeli coś za chwilę ponownie spróbuje nad poćwiartować – zostawię Cię i zwieje. – Zażartował odwracając się za siebie bo coś ewidentnie przebiegło mu za plecami.
- Zważywszy na obecną sytuację, śmiem wątpić, że przyniesiesz mi coś innego poza cierpieniem, bólem i nadziewaniem mnie na twarde kończyny. – Żachnął się po czym zaczął go obmacywać. Silne udo, wewnętrzna strona, nie nie musiał w drugą, pośladek, gdzie on go… ha! Telefon. Dwa razy uderzył w ekran, trzymał do góry nogami ale nie miało to znaczenia. Odpalił latarkę która nagle i zaskakująco boleśnie dla oczu rozświetliła sufit jaskini. Podparł się na łokciu, omiótł całe pomieszczenie w którym zostali całkowicie sami. Nie było śladu po tych lodowatych łapach, po jakichkolwiek głośnikach z których mógłby dobiegać ich ten dziwny głos, czerwonych ślepach, również postać z tasakiem straciła się z oczu. Przeleciały go ciarki.
- Jak oni to do cholery zrobili. – Zmarszczył nos po czym spojrzał na swoje stopy, wybadał grunt i wstał. Świecąc przed siebie podał rękę Nikicie żeby i jego podnieść, dłuższy moment nie puszczając jego dłoni. Dopiero po chwili się opamiętał.
Mała niecka w której obecnie stali rozchodziła się na dwa, oświetlone nikłym czerwonym światłem korytarze. Podejrzewał, że ekipa Theo wybrała taką jaskinię, która nie drąży kolejnych tuneli w głąb klifowego brzegu, a zatacza zamknięte koło. I takie tu były, płytkie, leniwie powiększające się przy ogromnych przypływach i sztormach. Prawie nieruchome dla ludzkiego oka, a jednak żywe. Westchnął mając nadzieję, że przynajmniej pod tym względem byli odpowiedzialni po czym stwierdzając, że ma to wszystko w dupie, jednak chwycił go ponownie za rękę.
- Wybieraj, moje próby obrania drogi skończyły się kiepsko. Teraz zwalę winę na Ciebie, jak coś nas znowu przeciągnie po ziemi. – Starał się, ogromnie i z całych sił, żartować. Nie szło mu. Był cały spięty i już wiedział, że cholera jasna, oka nie zmruży w nocy. Był gotów reagować szybko, skutecznie i bez brania pod uwagę konsekwencji. Przy tym był ozięble spokojny i uważny, czujny jak zastraszone zwierzę. Nie podobało się mu to. Za plecami strzeliła jakaś żarówka. Ach prowizorka.
Drżyjcie w ostatnich chwilach swojego życia. Rechot który odbił się od ścianki jednego korytarza ułatwił mu wybór. Niby to Nikita miał wybrać ale nie, nie pójdą tam, nie do tych oczu i do tego głosu. W przeciwną. Ach, gdyby nie latarka objechałby na wyślizganej półeczce skalnej. Pokręcił głową czekając na to aż ktoś kto wszedł za nimi zwyczajnie się połamie.
- Wezmę i ich wszystkich zamknę jutro na dołku. Owszem, nie mam podstaw. Ale co z tego? Posiedzą czterdzieści osiem i może kolejny pomysł będzie nieco bardziej rozsądny. – Rzucił pod nosem po to by zaraz go zmarszczyć i westchnąć. Pomachał ręką jakby odganiał natrętną muchę chcąc żeby ten zignorował jego nieco nerwowy komentarz. Dopiero po chwili zaczął śledzić swoje palce, szedł więc ślimaczym tempem i jeszcze jak debil machał sobie palcami przed oczami. – Dym? – Wciągnął powietrze do płuc, poczuł charakterystyczny zapach sztucznego, nieszkodliwego dymu na co przewrócił oczami. Złapał Nikitę bezczelnie za biodro, wypchnął go przed siebie i chowając się za nim jak tchórz skończony, rzucał mu znad ramienia gromiące spojrzenia. Cokolwiek teraz na nich wyskoczy nadzieje się na oczy które mogłyby zabijać.
- Chciałbym Ci powiedzieć, że Cię nie zostawię ale jeżeli coś za chwilę ponownie spróbuje nad poćwiartować – zostawię Cię i zwieje. – Zażartował odwracając się za siebie bo coś ewidentnie przebiegło mu za plecami.
Kass
Obłok Weny
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Choć obecnej sytuacji daleko do komicznej, Nikita nie może powstrzymać cichego parsknięcia, składając do kupy całą ich dwuznaczną wymianę zdań. Jest pewien, że w normalnej, a przy tym nie zakrapianej alkoholem chwili, nie przy ucięli by sobie równie zabawnej konwersacji, zwłaszcza że coraz śmielej przekonuje ona Sandersa, że w swoim czasie powinien pokazać co potrafią, jego zwinne ręce… A może i nie tylko one. Myślenie w ten sposób pozwala mu na łatwiejsze zagnieżdżenie złego przeczucia na dnie własnego umysłu. Lex zresztą zaraz sprawnie mu w tym pomaga, gdy jego męska dłoń zaczyna obmacywać jego udo.
— Naprawdę zamierzasz przytaczać sytuację, w której się znajdujemy? W innych okolicznościach uwierz, że byłoby przyjemniej, zwłaszcza przy nadziewaniu na twarde kończyny — mruczy, nie rozmarzając się przy tym zbytnio, zauważywszy, że dłoń Alexandra głównie poszukuje kieszeni, w którą włożył telefon - a nie w innym, zbereźnym celu.
Już niedługo później wąska struga światła oświetla całe pomieszczenie, które wyzbyte jest całkowicie przeszkód, które dotąd napotkali. Nikita przygląda się płaskiej nawierzchni, przez którą nie przebija się żaden konar, o który się potknął. Jaskinia jest całkowicie czysta, nie skąpana w mroku nawet nie przypomina już tak bardzo domu strachów, do którego pierwotnie weszli.
— Szczerze nie mam pojęcia. Mimo wszystko mam nadzieję, że nie weźmiesz mnie za współwinnego, jako że urządzili to gniazdko “pode mnie”. Gdyby dom strachów był dupny z pewnością nie byłby idealny dla takiego demonologa jak ja, hm? — rzuca, wzruszając ramionami. Musi przyznać, że dzieciaki wykonały kawał dobrej roboty, patrząc całościowo, jednakże wciąż jeden aspekt Nikicie w tym wszystkim nie pasował i za wszelką cenę chciał się dowiedzieć, w czym tkwił ten mankament. — Przynajmniej wiemy skąd wzięły się miny turystów, którzy byli tu przed nami — dodaje, klepiąc wciąż spiętego Lexa po ramieniu. Czuje, że po tym wszystkich ekscesach niewiele może dać od siebie, aby w jakiś sposób rozluźnić mężczyznę, dlatego też zanurza się w rozmyślaniu na temat przejść, które zostały im do wyboru.
Oczy leniwie patrzące na nich z jednej z niecek oświetlonych czerwonym światłem oraz ten rechoczący głos wydają mu się najtrafniejszą opcją. Mroczny pomruk niewątpliwie wydobywa się z nagłośnienia, a za kurtynami czekali na nich następni nastoletni aktorzy, których Lex sprawnie oślepi latarką z telefonu. Ba! Jak już mowa o aresztowaniu, to może i udałoby mu się wejść w rolę sierżanta, z tego spłoszonego zwierzęcia, które czepiło się zaraz na powrót jego wyciągniętej w eter ręki.
— Wydaje mi się, że to ja miałem wybierać — mruczy, ciągnięty w całkowicie przeciwną stronę od tej, którą zamierzał obrać. — Szczerze wydaje mi się, że nikczemny głos z nagłośnienia przemawia do mnie bardziej, jako że mniej więcej możemy nakreślić, co nas tam czeka. A aktualnie idziemy w całkowicie nieznany teren — mówi, starając się brzmieć jak najbardziej racjonalnie, wiedząc że to najprostszy sposób, aby przemówić Lexowi do rozumu. Aż szkoda, że tym razem to nie skutkuje. Nie to, że Nikita się źle bawi, wręcz przeciwnie atmosfera w tym domu strachów jest idealna, jednak widzi, że jego towarzysz na tą chwilę ma dość wszystkiego i nigdy nie wiadomo czy w którymś momencie nie wybuchnie - jak bomba zegarowa.
Dym zasłania im widoczność, nawet oświetlony jasną smugą latarki. Nikita już czuje, że święci się coś niedobrego, złe przeczucie wraca jak z bata strzelił i wcale się nie dziwi, że Lex wypycha go do przodu. Przełyka ślinę, czując że sam na moment się spina. Może to dlatego też, że nie spodziewa się tak szybko zmierzyć ze swoimi przekonaniami. Świetnie się o nich opowiada, jednak stanięcie oko w oko z potencjalnym zagrożeniem, w dodatku całkowicie nie przygotowanym na starcie jest głupim pomysłem. Naprawdę głupim.
— Może wróćmy do poprzedniego przejścia? Mam wrażenie, że trafiliśmy do zadymionego ślepego zaułka. Albo to przejście sami utworzyliśmy miotając się wcześniej z niewidzialnymi truposzami — rzuca, zauważając ruch, niesione echem wraz z oddźwiękiem przebiegania za ich plecami. Odwracając się, niemal nie widzi Lexa, tylko zarys jego sylwetki, stąd też po omacku odnajduje jego ramię, które ściska. — Trzymaj się blisko — mruczy, prawie że depcząc go po stopach, gdy się wycofuje. W gęstym dymie gubi orientację, dziwna słabość do niego wraca i ma wrażenie, że nie jest w stanie trafnie powiedzieć, z której strony weszli do niecki. Z tego też względu wciąż trzymając Lexa za ramię, wychodzi do przodu, próbując odgarnąć dym sprzed oczu drugą ręką. Jednak to nic.
Niespodziewanie natrafiają na ścianę, na której Nikita opiera się ręką. Jest nieco opóźniony, gdy obmacując ją zdaje sobie sprawę, że pod palcami nie czuje zwiewnej kurtyny, ani tym bardziej twardego kamienia. To co trzyma przypomina tkankę skóry, oblepione śliską mazią.
Ainelowzyw od ąkżeicś ąnydej ajserga. Głos, który rozbrzmiewa, tym razem nie przypomina tego, który wcześniej pobrzmiewał z głośników. Ten nie tylko mrozi krew w żyłach, a wręcz ją zatrzymuje jej przepływ. Brzmi, jakby nie wydobywał się od żywej istoty, a odbijał się echem w głębi umysłu. Nikicie na chwilę brakuje tchu, nie jest w stanie się odezwać, ani sprawdzić czy Lex również to słyszy. Czy to Nikita ma zwykłe urojenia. Coś zaczyna biegać wokół nich szybciej i szybciej, przez co dym w pomieszczeniu piętrzy się i wiruje. Do tego jednego momentu.
Duże ciemnobrązowe skrzydło odgarnia w kierunku wcześniejszej niecki, przez co obraz zdaje się teraz bardziej przejrzysty. Sanders przynajmniej jest w stanie ujrzeć własne dłonie w blasku czerwonej lampy, która niespodziewanie i znikąd się zapala, dając im lepsze spojrzenie na to coś. Wielki na ponad dwa metry, skrzydlaty demon pojawia się przed nimi niczym nocny koszmar. Ma niewymiarową sylwetkę, z twarzą umieszczoną przy samym karku. Dwa czerwone błyszczące punkciki, będące oczami stwora spoglądają na nich niewymownie, jakby przenikając na wskroś ich ciał. A maź, którą jest oblepiony w tym świetle przypomina krew, teraz gdy Nikita unosi rękę do własnej twarzy, ma wrażenie, że czuje ten metaliczny posmak na języku i w swoich nozdrzach.
Ainelowzyw od ąkżeicś ąnydej ajserga. Słyszy jeszcze raz. I tym razem raczej mu się już nie przesłyszało.
— Ta twoja zgraja ma niezłą wyobraźnię. Gdyby ten demon tak wyglądał, chętnie skopałbym mu tyłek, za te urocze szopy, które uwikłał w swój diabelski plan — słowa zostają palnięte szybciej, niż Sanders jest w stanie to przemyśleć. Stara się nie być spiętym i nie stresować przy tym niepotrzebnie Lexa. Jakoś na pewno uda im się z tej sytuacji wybrnąć. Ewentualnie zaraz zaczną liczyć do trzech i zapierdalać w podskokach na zewnątrz.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Strona 2 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach