Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
Twilight tensionDzisiaj o 06:53 pmCarandian
A New Beginning Dzisiaj o 04:23 amYulli
From today you're my toyWczoraj o 08:08 pmKurokocchin
This is my revengeWczoraj o 07:47 pmYoshina
Agathokakological15/09/24, 10:36 pmAgathokakological
W Krwawym Blasku Gwiazd15/09/24, 10:30 pmHummany
Alteros15/09/24, 07:03 pmYoshina
Triton and the Wizard15/09/24, 06:53 pmYoshina
incorrect love15/09/24, 10:00 amKurokocchin
Wrzesień 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
      1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
30      

Calendar

Top posting users this week
2 Posty - 25%
2 Posty - 25%
2 Posty - 25%
1 Pisanie - 13%
1 Pisanie - 13%

Go down
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Witamy na miejscu zbrodni  Empty Witamy na miejscu zbrodni {06/06/21, 10:09 pm}

Witamy na miejscu zbrodni  Getter
Witamy na miejscu zbrodni  Tumblr_pslmtg6qid1rv5o4w_540

Witamy na miejscu zbrodni  Projekt_bez_tytuu_2


Ostatnio zmieniony przez Kass dnia 27/07/21, 07:15 pm, w całości zmieniany 2 razy
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Witamy na miejscu zbrodni  Empty Re: Witamy na miejscu zbrodni {06/06/21, 10:10 pm}

Witamy na miejscu zbrodni  James__Katie_2
Hummany
Beztroska Kometa
Hummany
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Witamy na miejscu zbrodni  Empty Re: Witamy na miejscu zbrodni {07/06/21, 12:58 pm}

Witamy na miejscu zbrodni  71546cb4d4bf80927d455598afc3fe5c

Witamy na miejscu zbrodni  62eb5638733127d2b0e57f4fb8253aee
Witamy na miejscu zbrodni  Unknown
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Witamy na miejscu zbrodni  Empty Re: Witamy na miejscu zbrodni {07/06/21, 06:28 pm}

Witamy na miejscu zbrodni  Projekt_bez_tytuu_3
                Po wielu godzinach spędzonych w podróży, Nikita czuje, że drętwieje mu całe ciało od pasa w dół. Nigdy nie był szczególnym fanem dalekich wyjazdów, jak również ciągłego siedzenia na tyłku. Jest raczej typem człowieka, którego wszędzie jest dużo, a co za tym idzie, o wiele bardziej przypada mu poruszanie się z miejsca na miejsce. Osobiście nie określi się osobą nadmiernie pobudliwą, aczkolwiek i takie opinie o sobie dotychczas słyszał. Stąd też niezmiernie cieszy go komunikat o ostatnich minutach jazdy pociągiem, za którym idzie myśl, że tych dziesięć minut jest jeszcze w stanie zdzierżyć.
                Przez otwarte okno w przedziale napływa świeżego, nadmorskiego powietrza, od którego uśmiech szerzy mu się na twarzy, choć osoby mu towarzyszące, niekoniecznie podzielają jego entuzjazm. Im bardziej zbliżają się w kierunku Fern Hill, siedząca nieopodal matka z dzieckiem i przysadzisty podstarzały pan wyrażają coś na wzór paniki i niezadowolenia. Zdradzają ich nieprzemyślane ruchy, pierwsze krople potu na dłoniach i twarzach oraz chwilę później rzucone słowa.
                — Młodzieńcze zamknij te okno. Strasznie nieprzyjemnie wieje — rzuca starszy mężczyzna, naciągając na uszy kapelusz wędkarski, jakby chcąc podkreślić swoje zdanie. Nikita w pierwszej chwili nie zważa na prośbę. Opiera łokieć na skraju, tuż przy początku szyby, przyglądając się przyjemnym widokom.
                — Proszę zamknąć okno, bo przywieją do nas jakieś zarazki, z tego nawiedzonego miasta — wtóruje kobieta, na  co Sanders cicho wzdycha i z łaski swojej zamyka okno.
                O Fern Hill nasłuchał się dotąd wielu negatywnych opinii, które wbrew pozorom wcale go nie odstraszyły i tak jak postanowił, tak do teraz plan jego wycieczki się nie zmienił. Zresztą, jeśli w mieścinie dzieją się dziwne i być może paranormalne zjawiska, to tym bardziej Nikita Sanders powinien się w tym miejscu pojawić. Z zawodu jest demonologiem, co nie raz przerasta jego rodzinę, z grubsza nie wierzącą w nadludzkie moce, niedotyczące religijnych i dobrych boskich stworzeń. Stąd też niejednokrotnie chciano wysłać go na wakacje, stawiające go z dala od poszczególnych zainteresowań. Ot Nikita, nie dał się zwieść! Pewnie do klasztoru by go wysłali, gdyby tylko mogli. Fern Hill jawi mu się idealnym miejscem rozwiązania zagadki straszącej dzieci po nocach oraz tego ewentualnego spoczynku. Sam osobiście nie czuje zgrozy, z grubsza też nie boi się śmierci, tak więc jego wybujała odwaga, równa jest zwykłej ludzkiej głupocie.
                W końcu pociąg dobija do peronu. Nikita podnosi się z siedzenia, poruszając się przy tym jak największa kaleka przez zdrętwiałe kończyny. Wyciąga spod siedzeń sportową torbę, zarzuca plecak na barki i w pełni gotowości, kieruje się do wyjścia z pojazdu. Znów może cieszyć się wiatrem we włosach i słodyczą jodowanego powietrza, którego było mu tak bardzo brak w Dallas.Kij już z faktem, że w Texasie i zdecydowanie bliżej również ma możliwość odwiedzić nadmorskie klimaty.
                Miasteczko w tym momencie nie wydaje się ani trochę dziwne. Tereny otulają przyjemne promienie słońca, wiatr gwiżdże wesoło i porusza gałęziami najbliższych drzew, a znajdujący się wokoło podróżni… Dopiero po chwili spostrzega ich brak i powolnie toczący się pociąg w kierunku Astorii. Wygląda na to, że jest jedynym śmiałkiem, który ma w swoim postanowieniu zwiedzenie Fern Hill. Podejrzewa, że cała reszta świata odstraszona historiami o mieście, decyduje się omijać je szerokim łukiem.
                — Tchórze! — woła za oddalającym się pociągiem, po czym kręci głową z dezaprobatą. Może to i lepiej, że znajduje się sam na peronie. Przepychanie się pośród tłumu ludzi, dzierżącymi w dłoniach bagaże najpewniej jedynie by go wstępnie rozdrażniło. Choć nie wiele bardziej, niż wciąż nie rozruszane kończyny, po których przychodzą przysłowiowe niewidzialne „mrówki”.
                Na czuja, z całkowitym brakiem orientacji w terenie rusza przed siebie, mając nadzieję odnaleźć ścieżkę prowadzącą w głąb miasta, niżeli w bujnie porośnięte trawą i różnorakimi lasami pola. Zaczerpnięciem odrobiny natury naturalnie nie pogardzi, chociaż zdecydowanie bardziej uśmiechałoby mu się zwiedzanie bez trzymanego nadbagażu. W planie pojawia się pierwszorzędna chęć odnalezienia tutejszego hotelu, w którym miałby możliwość pozostawić swoje graty.
                Nastaje ten jeden z nielicznych momentów, w których przeczuje orientacyjne go nie myli i trafia w głąb cudownego miasteczka. Choć tu wydaje się jedynym ucieszonym, z szerokim uśmiechem na ustach przebierając nogami, podczas gdy mieszkańcy spoglądają na niego jak na czuba. Ich przemyślenia z grubsza niewiele mijają się z prawdą, bo jak nazwać osobę obcującą z demonami, z rzadka karmiącą trupy ciasteczkami? Nieraz zdarzyło mu się również przyjść do biura z całym pudłem pączków i niechcący uświnić lepką czekoladą dokumenty swojego przełożonego. Tak więc kochany i znienawidzony czub idzie na zwiady!
                Mimo chodu z głową w chmurach, nie może przeoczyć żółtej taśmy policyjnej, otaczającej teren w jednym z zaułków i wiedziony szczerą ciekawością od razu kieruje tam swoje kroki. Oczywiście mógłby doglądać zdarzenia z daleka, jak większość tutejszych cywili, jednakże z takiej odległości nie byłby w stanie dojrzeć meritum sprawy. A w końcu ta jest w tym wszystkim najważniejsza. Bez skrupułów przekracza taśmę dołem, przemykając między spojrzeniami policjantów, służby ratowniczej i weterynarzy, którzy znajdują się na miejscu zdarzenia.
                — Oho! — wydaje z siebie dźwięk pełen miłego zaskoczenia, bo prawdę powiedziawszy spodziewał się zwykłej potyczki, czy skromnego wypadku, prędzej niż zagryzionego menela i pozagryzanych szopów. Swoją drogą Nikita zawsze marzył o kupnie szopa, w końcu są przesłodkie! Mogą trzymać jedzenie w rączkach i tak dobrze im z oczu patrzy! Bynajmniej… Nie teraz, kiedy są martwe. Puste spojrzenia leśnych zwierzaków budzą w jego sercu kapkę melancholii, której nie daje się zwieść. Im bardziej zbliża się do zwłok, tym silniej dopada do niego zapach swędu, pochodzący z rozkładającego się ciała; a wraz z tym chęć na wymioty. Chcąc się powstrzymać od bałaganienia chociażby na miejscu zbrodni decyduje się na oddychanie przez usta. Ilekroć stosował tą metodą, zawsze doskonale się sprawdzała. Pracując we własnym zawodzie, również był świadkiem wielu śmierci i przyszło mu mierzyć się z prawdziwie krwawymi scenami, aczkolwiek wiadomo, każdego czasem może złamać. Albo zwyczajnie zgiąć w pół i wypróżnić…
                — Musiałeś się napatoczyć tym słodzikom, za nic byś tak nie skończył — mruczy pod nosem, wplatając w swoje słowa nutkę rozbawienia, której towarzyszy chytry uśmieszek. W obecnej chwili trudno mu stwierdzić, czy na zmarłego trafiło zwykłe zrządzenie losu, czy w całej hecy maczał paluchy jakiś zawistny demon. Musiałby lepiej poznać się z sytuacją, co aktualnie jest raczej niemożliwe. Niedługo później czuje wzrok na swoich plecach, pod którym nie łamie się i nie odwraca, starając się sprawiać wrażenie, że znajduje się dokładnie tam, gdzie powinien być. Choć głos w głowie cicho podpowiada, że nadchodzą problemy w związku z wtargnięciem na miejsce zbrodni.


Ostatnio zmieniony przez Kass dnia 27/01/22, 01:11 am, w całości zmieniany 1 raz
Hummany
Beztroska Kometa
Hummany
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Witamy na miejscu zbrodni  Empty Re: Witamy na miejscu zbrodni {07/06/21, 08:17 pm}

Witamy na miejscu zbrodni  PicsArt_06-07-06.10.45
       Dzień rozpoczął się raczej normalnie. Targnięty swoim typowym przyzwyczajeniem Lex wstał, wybrał się na przebieżkę dookoła peryferyjnej części miasteczka, przez lasy i pachnące kwiatami łąki. Wracając do domu wziął chłodny prysznic i zajął się przygotowywaniem śniadania. Temu towarzyszyła jak zawsze czarna kawa bez cukru i przygotowane własnoręcznie rarytasy. Tym razem stanęło na wiejskim twarożku z rzodkiewką i szczypiorkiem, tostach z awokado, surowej papryce do chrupania i gazecie do czytania. W tle leciały wiadomości z okolicy, śledził je uważnie udając, że jego wzrok nie ma ochoty uciec w stronę wielkiej tablicy korkowej zdobiącej bezsensownie salon.
       Policjantem był już od lat. Widział wiele zła, a mając takie a nie inne życie, widział go zdecydowanie za dużo jak na swój wiek. To jednak co ostatnio panoszyło się po jego rewirze czasem i go zaskakiwało. Ilości niekontrolowanych wybuchów agresji, zdarzeń których nie potrafił logicznie wyjaśnić bez spędzenia bezsennej nocy nad aktami samemu nie będąc zadowolonym z wniosków. Jeszcze jego nowa praktykantka. Miała w sobie tyle teorii spiskowych, ba! Ostatnio weszła na tematykę kosmitów, a mu ręce opadały. Policjant powinien być racjonalny, opanowany i błyskotliwy. Nie mówił, że w życiu prywatnym nie należało się odrobiny spokoju ale na litość, w pracy? I to jeszcze do swojego bezpośredniego przełożonego? Sączyć teorie o latających spodkach i zielonych ludkach?! Tak! To na pewno one i ich promieniowanie! Niedługo pączki zaczną samodzielnie wychodzić z cukierni i wtedy… wtedy przyzna jej rację. Parsknął pod nosem na własną głupotę, na fakt tak znaczącego przesiąknięcia tym tematem, że nawet w żartach o tym myślał.
       Kończąc kanapkę otrzepał dłonie z okruszków, poprawił czarną koszulkę która przylegała do jego jeszcze wilgotnej skóry po czym spojrzał w stronę rozświetlonego wyświetlacza telefonu. Dzwoniła młoda, Rita, a on bał się czy chodzi o kolejną sprawę czy kolejną teorię. Podniósł jednak telefon ubierając typową dla swojego stanowiska koszulę której zaczął podwijać rękawy.
       - Co do mnie mówisz? Jak to Roy? – Zapytał marszcząc brwi po czym szybko założył skórzany pas przytrzymujący przy pasie kaburę, zebrał dokumenty, na raz dopił kawę i wyłączył telewizję. Ponownie Fern Hill było na językach wszystkich, jakby nagle globalne ocieplenie też było ich winą. Prychnął wziął jeszcze lustrzane okulary i kluczyki do jeepa z napędem na cztery, niezawodny samochód! Wsiadł do środka i pojechał od razu na wyznaczone miejsce gdzie poza Ritą rozstawiającą żółte taśmy dostrzegł też migoczącego koguta karetki pogotowia.
       Nie wysiadł od razu. Wziął spokojny i głęboki oddech, jeszcze raz wmówił sobie, że to tylko splot niefortunnych zdarzeń, że mimo licznych, czerwonych nitek łączących zdjęcia i fragmenty artykułów zdobiące tak jego biuro jak i salon były tylko jego urojeniami, po czym wysiadł trzaskając drzwiami. Poprawił pasek, rozejrzał się po gapiach i poprosił swojego starszego kolegę żeby opanował nielicznych widzów. Sam podszedł do karetki gdzie spotkał się z Joel; lekarzem weterynarii, kobietą z jajem, jego już od dawna dobrą znajomą oraz ratownikiem.
       - Dzień dobry, co się stało? Dzikie szopy? – Zapytał patrząc w ciemne oczy kobiety która od razu posłała mu rozgoryczony uśmiech. Nie umiał powstrzymać drgającej brwi, wychylił się też delikatnie do tyłu przyglądając jeszcze zakrytemu zaułkowi na wejściu do którego leżał charakterystyczny ogon. – Zaskocz mnie. – Uśmiechnął się nieco łobuzersko na co kobieta warknęła pod nosem coś czego on kompletnie nie zrozumiał.
       - Jak mam Ci to wyjaśnić Lex? – Zapytała na co on wzruszył ramionami.
       - Wścieklizna? Zatrucie? Atak obronny: terytorium albo młode? – Podrzucał jej opcje na co ona pokręciła przecząco głową. Chwilę jeszcze przenosiła ciężar ciała z nogi na nogę po czym skrzyżowała ręce pod sporym biustem i spojrzała tam gdzie on.
       - Chciałabym. Ale zmasakrowały same siebie. Poodgryzały sobie głowy, wyrwały ogony, kończyny. To, że Roy żyje to błogosławieństwo boskie. – Mruknęła po czym jej oczy skierowały się w niebo.
       - Nie mieszajmy w to opatrzności. Może sprowokował je zapach alkoholu? – Podpytał.
       - Powiem Ci więcej po ich sekcji. Na ten moment nie wiem co mogłoby je doprowadzić do takiej furii…
       - Sierżancie… – Usłyszał obok siebie wysoki głos Rity na co uciszył ją ruchem ręki. – Ale sierżancie… – Jęknęła na co on spojrzał na nią nieco podirytowany tym, że przeszkadza mu w rozmowie z weterynarzem. Owszem, jego twarz pozostała neutralna ale jego jasne oczy błyszczały narastającą irytacją.
       - Ktoś nam buszuje po zaułku… – Zauważyła rozbawiona zamiast reagować. On, momentalnie podniósł spojrzenie na ciemnowłosego nieznajomego który ot jakby był u siebie przyglądał się szopom, plamom krwi i ogólnej masakrze jaka miała miejsce w zaułku.
       - Co do…?! – Nabrał powietrza nosem po czym poprawiając koszulę ruszył w stronę mężczyzny od razu zaczepiając go klepnięciem w ramię.
       - Sierżant Alexander Sword, proszę wrócić za żółte oznakowania. Nie może Pan tu przebywać. – Powiedział spokojnym aczkolwiek tonem nieznoszącym sprzeciwu. Jeszcze mu coś zadepcze, cholera wie czym się zarazi i będzie pozew. A tego mu na pewno nie trzeba było w pakiecie z tymi wszystkimi wypadkami. Jednocześnie zagrodził mu widok na miejsce zbrodni, mógł widzieć karetkę i nieszczęśnika który się w niej znajdował ale przynajmniej szopami się nie zadowoli. Również naparł delikatnie na niego dając mu jasno do zrozumienia, że tam są tasiemki i tam powinien stać.
       — Nie ma co się tam napinać, znam się na rzeczy — mówi, mierząc spojrzeniem przybyłego mężczyznę. Na jego ustach wciąż błądzi uśmiech, choć widzi, że sierżantowi niezbyt do śmiechu.  — Podejrzewam, że długo się babracie z takimi… „przypadkami”, mógłbym pomóc, gdyby pan podzielił się informacjami na ten temat — dopowiada, wychylając się nieco, aby jeszcze przez chwile móc popatrzeć na martwe szopy, nawet pomimo podejrzenia, że jest zoofilem albo nekrofilem. Zepchnięty w tył, krzyżuje spojrzenie z mężczyzną. — Nie uważasz pan, że te szopy były przesłodkie, kiedy żyły?
       Spodziewał się wiele. Poszukiwacza przygód, vlogera, innego świra który chce koniecznie pokazać jak to jest odważny, że tu przyjechał. Wszystkiego! Tylko nie stwierdzenia, że owy jegomość się zna i za garść informacji mógłby pomóc. Niby w czym? Aż mu się wyrwało ciche prychnięcie pod nosem na które zaraz zreflektował się odchrząknięciem.
       - Zapewniam, że to był wypadek spowodowany warunkami zewnętrznymi i zbiegiem okoliczności. Proszę udać się do hotelu bądź kawiarni i nie przebywam w strefie zabezpieczonej. Nie chciałbym aby Pan poczuł skutki tych warunków, zapraszam. – Nie pozwolił się podejść, pewnie dziennikarz! Wskazał mu ruchem dłoni miejsce za tasiemką zaraz słysząc jak Joel go woła. Pewnie się już wszyscy będą zbierać i miał czekać tylko na odpowiednie służby porządkowe. Dlatego też nie chciał wdawać się w bardzo… podejrzaną konwersację? Cóż, szop jak szop, martwy i po co dyskutować? Ważne żeby gościa wyprosić i nie przyglądać się za długo jego oczom. Coś było z nimi nie tak…
       Połaskotała go intuicja.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Witamy na miejscu zbrodni  Empty Re: Witamy na miejscu zbrodni {10/06/21, 12:20 am}

Witamy na miejscu zbrodni  Projekt_bez_tytuu_3
                Humor znacznie mu dopisuje, nawet pomimo niezbyt radosnego przyjęcia ze strony sierżanta Sworda, któremu swoim jestestwem najwidoczniej przeszkadza w prowadzeniu sprawy i oględzin terenu. Akurat zapotrzebowanie na doświadczonego demonologa w Fern Hill jest aż nadto widoczne, aczkolwiek Nikita nie przedstawiając się dotąd władzy tego miasta, ukróca sobie tudzież możliwość pierwszorzędnej pomocy w sprawie. Teraz już jest za późno na myślenie o jakimkolwiek bliższym poznaniu się z Aleksandrem, skoro zostaje coraz dosadniej wyrzucany poza obręb żółtej taśmy, niewdzięcznie odgradzającej go od istotnie fascynującego zdarzenia. Aczkolwiek przechodzi mu przez myśl, aby wrócić na miejsce wypadku po zameldowaniu się w hotelu, a tym samym spróbować wywęszyć jakąś mroczną energię poruszającą się po okolicy. Zwyczajnie umiera z ciekawości, czy jego przeczucia mogą być uzasadnione.
                — Zapewniam, że był to wypadek spowodowany warunkami zewnętrznymi i zbiegiem okoliczności. Proszę udać się do hotelu, bądź kawiarni i nie przebywać w strefie zabezpieczonej. Nie chciałbym, aby pan poczuł skutki tych warunków, zapraszam — Tymi słowami zostaje pożegnany z miejsca zdarzenia i pomimo wszelkich chęci zasugerowania błędnie wyciągniętych wniosków, znajduje się w tutaj rzeczywiście pod postacią zwykłego cywila, a nie konsultanta, którejś z obecnych służb.
                — Śmiem wątpić, że macie do czynienia z wypadkiem spowodowanym warunkami zewnętrznymi, patrząc po niekończących się „zbiegach okoliczności” pojawiających się w Fern Hill. Okiem eksperta, powiadamiam pana, że to grubsza sprawa, na którą należałoby spojrzeć nieco szerzej! — rzuca, będąc w tej samej chwili przechwyconym przez innego komisarza, który już o wiele mniej miło ciągnie go w kierunku, tych cholernych żółtych taśm. Sanders coś czuje, że takowe będą mu się śniły po nocach, w postaci klatki odgradzającej go od wszelkich pragnień… No i oczywiście od uroczych szopów! Czy martwe czy żywe, wciąż są niesamowicie urocze.
                — Mógłby mi pan chociaż powiedzieć, którędy trafię do miejscowego hotelu? — pyta, idąc za radą sierżanta Blond, która napomniała właśnie o takowym.
                Po krótkich ustaleniach z komisarzem, któremu już żyłka pulsowała na czole od irytacji, gdy Nikita grał największego w świecie głup, kieruje się we wskazanym kierunku. Jako że podczas rozmowy z mundurowym dość bogato bujał w obłokach, tak czy inaczej jest zmuszony zatrzymać po drodze w półkroku jednego z przechodniów. Wybór pada na widocznie niewiele młodszego od niego mężczyznę, uroczego jak żywe szopy bruneta z buzią niemal w całości obsypaną piegami. Sanders uśmiecha się pogodnie, nawet pomimo zdezorientowanego spojrzenia skierowanego w jego stronę oraz taksacyjnego wzroku, lustrującego od stóp do głów jego sylwetkę i postawę.
                — Jak stąd dojść do najbliższego hotelu? — pyta, tym razem skupiając się myślami na rzeczywistym poszukiwaniu noclegu, co by tu nie pozostać z tyłkiem, na tak zwanym lodzie.
                — Przyjezdny? - pyta chłopak, na co Sanders jedynie kiwa potwierdzająco głową. — To rzadko spotykane w Fern Hill. Więcej ludzi stąd ucieka niż przyjeżdża — zauważa młodszy, wyciągając z kieszeni paczką papierosów marki Marlboro. Widok wczasowicza w tych rejonach musi stanowić sensację, jako że rozmówca spogląda na niego wówczas nieskrywającym zaciekawienia spojrzeniem, a nawet proponuje mu papierosa, którego Nikita z kolei nie jest w stanie sobie odmówić. Odpalają wspólnie, zanim konwersacja toczy się dalej, aż przechodzi mu przez myśl wspólnie odpalanie zniczy, tak na przyszłość, gdyby któremuś z nich przyszło zginąć w tym pięknym miejscu.
                — A więc pyta pan o hotel? Przykro mi to mówić, ale w związku z ostatnimi wydarzeniami najbliższy hotel został zajęty pożarem — mówi młodszy, na co Nikita początkowo kiwa głową, po części nie wierząc własnym uszom. Czy to możliwe, skoro nawet sama policja kazała mu skierować się do hotelu? O pożarze raczej wiedzieli… Teraz przynajmniej rozumiał skąd pojawiła się propozycja na papierosa, przy takiej informacji bez dwóch zdań skończyłby kopcąc jak stary parowóz, mimo że jakoś specjalnie palaczem by się nie nazwał.
                — O shiet — wypuszcza cicho pod nosem, robiąc przy tym ironicznie nieszczęśliwą minę. Szczerze powiedziawszy za pozwoleniem mógłby spać nawet w czyjejś stodole, aczkolwiek nie zapowiada się, aby w najbliższej okolicy, ktokolwiek takową posiadał. — To trzeba będzie się rozejrzeć jakimś pokojem na wynajem — mówi, wyciągając przy tym telefon z kieszeni. Znalezienie dobrego ogłoszenia najpewniej zajmie mu trochę czasu, tak więc powinien przygotować się długi czas udręki, zanim przyjdzie mu wrócić na miejsce wypadku. Najprawdopodobniej już wtedy nie będzie do czego wracać! Jak wspaniale, że wszystko zawsze idzie nie po jego myśli!
                — A ty młody nie masz nic do roboty? — pyta, spoglądając na towarzysza, który do tej chwili pozostawiał cicho, siadając w którymś momencie na brukowym murku, stojącym tuż przed miejską biblioteką.
                — A czemu? — pyta, na co Nikita unosi brew, nie wiedząc czy prosić się o takie towarzystwo, czy raczej kontynuować temat i dowiedzieć się jedynie tego, czy rzeczywiście w Fern Hill nie ma nic szczególnego do roboty, a tym samym najlepiej leżeć do góry tyłkiem gdzieś na bezdrożach.
                — Nie chciałbyś chwilę mi po towarzyszyć i może nieco oprowadzić po miasteczku? Przy okazji chętnie dowiedziałbym się trochę o tym miejscu. Jestem Nikita — rzuca, przedstawiając się jako pierwszy, starając się tym samym zdobyć zaufanie młodszego. W końcu nie miał wobec niego żadnych niecnych zamiarów, ale jak można się spodziewać, na przyjezdnych nieraz spoglądało się albo przez krzywe zwierciadło albo po prostu z nieprzyjemnym tonem, równym panu komisarzowi, który odprowadzał go do taśmy.
                — Sure. Myślę, że moment mogę poświęcić. Nazywam się Elijah i miło cię poznać. Właściwie w jakim celu przybyłeś do Fern Hill? — pyta z zaciekawieniem chłopak, kończąc przy tym papierosa, który tuż po zgaszeniu ląduje w pobliskim koszu. Nikita chwilę później wykonuje dokładnie tą samą czynność. Niezmiernie cieszy go, że Elijah jest na tyle otwarty, aby spędzić z nim chwilę oraz odpowiedzieć na parę pytań na temat miasta, które tudzież mogłyby Nikicie pomóc w powiązaniu końca z końcem – w kwestii wypadków, mających tutaj miejsce.
                — Ja? Cóż… W poszukiwaniu demonów!


Ostatnio zmieniony przez Kass dnia 27/01/22, 01:12 am, w całości zmieniany 1 raz
Hummany
Beztroska Kometa
Hummany
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Witamy na miejscu zbrodni  Empty Re: Witamy na miejscu zbrodni {12/06/21, 04:05 pm}

Witamy na miejscu zbrodni  PicsArt_06-07-06.10.45

       Skąd się brały takie świry? Dlaczego poszukiwacze przygód nie mogli chodzić za Wielką Stopą gdzieś po bardzo oddalonych od niego partiach górskich tylko koniecznie musieli łazić mu po zataśmowanym miejscu?! Nie rozumiał kompletnie ale gdy nieznajomy został nieco siłą odprowadzony w bezpieczne miejsce on jeszcze chwilę wodził za nim spojrzeniem. I trzeba przyznać, że jedno pewne spojrzenie jakim ten w niego rzucił. Spojrzenie, które mówiło, że ten posiada klucz do zagadki, sprawiło, że po plecach przebiegł mu elektryzujący dreszcz. Jego intuicja wręcz go opierdoliła, że daje mu odejść, że połechtany odrobiną ciekawości nie chce sprawdzić tego co mężczyzna może wiedzieć. Owszem, mógł to być totalny żart albo kolejna teoria spiskowa o latających pączkach. Ale z drugiej strony, może on siedział w tym już tak głęboko, że czegoś nie dostrzegał? Może potrzebuje błyskotliwego spojrzenia od boku dzięki któremu dostrzeże w ciemności drogę wyjścia?
       Mrzonki o tym, że ktokolwiek był w stanie pomóc mu z tymi wszystkimi dziwnymi wypadkami porzucił odpowiednio szybko. Wracając pod karetkę która po chwili odjechała, zamieniając jeszcze kilka słów z Joel przyglądał się jak jej pomocnicy zbierają zwłoki zwierząt. Te zostaną poddane sekcji, w ten sposób spróbują ustalić czy jakaś substancja bądź jakieś oddziaływanie zewnętrzne mogło wpłynąć na te zwierzęta do takiego stopnia żeby prawie zagryzły miejscowego pijaczka. Ostatecznie na miejscu została tylko policja.
       Spojrzał na treść spisanych szczegółów znalezienia ofiary pokiwał głową w odpowiedzi na typowy dla Rity słowotok. Ostatecznie uśmiechnął się do niej, oddał twardą podkładkę na której umieszczone było kilka stron dokumentów po czym sam jeszcze raz obszedł to miejsce. Na murach widniały ślady pazurów, wydrapane białe pliski przechodzące w czerwone znamiona. Widocznie zwierzaki z taką zażartością walczyły, że zdarły sobie pazury. Później kilka mniejszych plam krwi, ostatecznie cała kałuża zaschniętego materiału świadczącego o odbytej tu masakrze. Przesunięte kosze na śmieci, butelki po alkoholu. Westchnął ciężko robiąc jeszcze kilka zdjęć swoim aparatem, chciał je wywołać i powiesić na tablicach korkowych. Nic więcej tutaj nie dało się już zrobić przez co on skierował się do samochodu trąc nasadę nosa.
       - Na posterunek. – Uprzedził pytanie młodej dziewczyny. – Napiszemy raport i zajmiemy się bieżącymi sprawami. Podobno ktoś kradnie bydło z pastwisk u Simsona, a Panna Black zgłaszała zagryzione kury. Najpewniej to zwierzęta z lasu ale musimy się tam pojawić. – Przyznał przez cały okres rozmowy słuchając radia. Panika w mieście była ostatnio tak duża, że nawet typowe dla takiej małej miejscowości wypadki wydawały się mieszkańcom anomaliom przez co oni ganiali jak muchy w latanii zmuszeni tłumaczyć prawa natury.
       Nie ma to jak kolejny, piękny dzień.
       Zanim obrobił się z dokumentami, pojechał do wszystkich zgłoszeń, w międzyczasie pomógł narąbać drewna starej Pannie Black która została przez niego skutecznie uspokojona, a później jeszcze spotkał się z pogotowiem energetycznym które odnotowywało skoki napięcia w przetwornicach było późne popołudnie. Szczęśliwie to nie jego kolej była na nocny dyżur przez co po wstąpieniu do sklepu mógł udać się do domu. Zmęczony, nakręcony i lekko zdenerwowany. Wiedział, że wykonał dzisiaj kawał dobrej roboty, wiedział że praca policjanta w takiej mieścinie nie ograniczała się do tragicznych przypadków, a jednak nie czuł satysfakcji. Dlatego też będąc już u siebie otworzył drzwi prowadzące na małą werandę i te z tyłu; prowadzące do owocowego sadu żeby był przeciąg i stając w kuchni zaczął przygotowywać się do gotowania. Może chociaż to da mu odsapnąć?
       Niewiele zdążył zrobić. Przygotowując zaledwie część składników do sałatki zmarszczył lekko brwi gdy dźwięk dzwonka przerwał cichą muzykę. Cmoknął niezadowolony już czując, że będą go ściągać do jakiejś podejrzanej akcji, umył ręce i ruszył do drzwi z moskitiery za którymi z daleka dostrzegł pucułowatą twarz młodego Elijah’a który wyglądał na mocno zrezygnowane. Wziął przy tym głęboki wdech znając możliwości dzieciaka po czym uchylił drzwi, oparł się o framugę i skrzyżował ręce na piersi.
       - Zaskocz mnie. – Rzucił rozbawiony zaraz dostrzegając, że ten nie był sam. Na werandzie siedział nieznajomy brunet z miejsca zbrodni. Równie zmarnowany co dzieciak z postawą jasno wskazującą na rozgoryczenie i brak wiary na lepsze jutro.
       - Czy wiesz, że stara Black potrafi recytować modlitwy w oryginalnym języku? I że wcale nie jest taka słaba na jaką wygląda!? – Oznajmił dzieciak zaraz kontynuując. – Pani Foster nawet nie chciała z nami rozmawiać, podobnie jak u Smithów – dziwnym trafem brak miejsc! Jesteś ostatnim w mieście który ma pokój do wynajęcia i jeżeli się nie zgodzisz to Ci się włamię wieczorem do domu i…
       - I podrzucisz mi nieznajomego? Czy tak jak ostatnio zawiniesz mi ostatnie awokado? – Dopytał ledwo powstrzymując rozbawienie, nieudolnie próbując modulować ostrym tonem głosu.
       - Sam mnie poczęstowałeś! Poza tym było obrzydliwie dobre, a jak sam kupiłem to twarde jak cholera!
       - No, język. – Upomniał go po czym spojrzał na nieznajomego. – Tego też nie masz zamiaru nazwać zbiegiem okoliczności? Wejdźcie. Akurat robię kolację. Ale! Jedno słowo o dziwnych teoriach i wywalam obu na zbity pysk, nie jestem już w pracy. – Ostrzegł zaraz przytrzymując przed nimi drzwi żeby weszli. Młody oczywiście jak do siebie i prosto do kuchni. On natomiast dał sobie jeszcze moment przyjrzeć się brązowym oczom nieznajomego.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Witamy na miejscu zbrodni  Empty Re: Witamy na miejscu zbrodni {15/06/21, 12:10 am}

Witamy na miejscu zbrodni  Projekt_bez_tytuu_3
                —  Woow!  —  Spomiędzy rozchylonych warg Elijah’a nagle wydobywa się zdumiony okrzyk, spowodowany tym co jeszcze chwilę wcześniej usłyszał. Od chwili, gdy Nikita poinformował młodszego o celu własnego przyjazdu w te okolice, rozpoczęła się między nimi zawiła konwersacja w temacie demonów. Trzeba przyznać, że Sanders jest miło zaskoczony reakcją nowego znajomego, który zamiast wyśmiać go, jak większość ludzi, z którymi dotąd dzielił się informacją o swoim fachu; zarzucił go falą zaciekawionych pytań. —  Wprawdzie nie wiem czy wieść o tym, że demony naprawdę istnieją powinna mnie cieszyć czy przestraszyć  —  dodaje szybko, czując na sobie wzrok rozmówcy.
                —  Myślę, że skoro jestem w okolicy, to nie powinieneś się bać. W końcu właśnie takie sprawy badam, a zdarzenia mające miejsce w Fern Hill, krótko mówiąc niesamowicie mi śmierdzą —  rzuca, gdy przechadzają się po miasteczku, wzdłuż bodajże głównej ulicy. Z głowy Nikity już całkowicie wypada myśl o powrocie w miejsce zagryzionych szopów, będąc nazbyt zaabsorbowanym dzieleniem się swoją wiedzą nabytą w demonologicznym temacie. Dotąd nie spotkał się z wieloma osobami, które tak chętnie chłonęłyby przekazywane przez niego informacje, bez zdumionego unoszenia brwi, prychania czy odchodzenia w trakcie prowadzonej konwersacji, wyzywając go tym samym od największych w świecie świrów.
                —  Swoją drogą, znam parę osób, które mają pokoje pod wynajem. Jeśli chcesz mogę ci z tym pomóc  —  mówi niespodziewanie Elijah, uśmiechając się pogodnie w kierunku starszego, który przeglądając wcześniej możliwe propozycje noclegu w internecie, nic ciekawego nie znalazł. I szczerze powiedziawszy był już nastawiony na rzeczywiste nocowanie w jakiejś pobliskiej szopie, jeśli na stodołę nie miał co liczyć.
                —  Byłbym naprawdę wdzięczny. Mogłem uprzednio przewidzieć, że hotel skończył spalony w wyniku jakiegoś „zbiegu okoliczności”  —  mówi, przywołując na chwilę w swojej głowie obraz sierżanta blond, który zdawał się przywiązany do takiego wyjaśnienia sytuacji, przy tym zdawać się może najmoralniejszego.  —  Aczkolwiek to do siebie właśnie mają spontaniczne wyjazdy. Nigdy nie da się wszystkiego przewidzieć  —  dodaje.
                Niedługo później znajdują się na terenie pierwszego z domostw. Drzwi otwiera im mężczyzna, z którym Elijah szybko nawiązuje rozmowę, podczas gdy Nikita pozostaje odrobinę z tyłu, przysłuchując się namową młodszego. Trzeba przyznać, że miał gadane, aczkolwiek jego zapał w tym przypadku na nic im się zdał. Przy paru następnych podejściach, sytuacja z grubsza wygląda samo. Mieszkańcy patrzą na niego podejrzliwe przez fakt, że jest przyjezdnym, bo tak jak Elijah zdążył już wcześniej zauważyć, więcej ludzi wyjeżdża z Fern Hill, niż do niego przybywa. W dodatku mogli jeszcze usłyszeć, że Nikicie źle z oczu patrzy, a nawet po informacji, że zajmuje się demonologią, minął się z chluśnięciem wodą święconą w twarz… Nie wspominając już o namiętnie wykrzyczanej modlitwy w języku oryginalnym i pobiciu parasolem.
                —  Nie martw się, jest jeszcze jedno lokum, w którym mógłbyś się kimnąć  —  mówi Elijah, wciąż pozostając w pełni entuzjazmu, podczas gdy Nikita wielokrotnie odrzucony i już nieco obolały, ciągnął się za młodym niczym cień. Wcześniej przez myśl mu nawet nie przeszło, że może być tak niemiło potraktowany w tym miejscu i choć humor mu obecnie nie dopisuje, to wciąż pozostaje w pełni wiary w umiejętności Elijah’a, a może bardziej w jedną przyjazną duszyczkę, która pozwoli mu zająć mały kąt w swoim mieszkaniu. Lądują więc przy następnym domku jednorodzinnym, gdzie Sanders pozwala sobie usiąść na werandzie, zrzucając w końcu z barków ciężkie toboły. Początkowo nie patrzy na mężczyznę, z którym Elijah prowadzi rozmowę, mając przeczucie, że szczęście również tym razem im nie dopisze. A przynajmniej jest tak do momentu, gdy jego spojrzenie krzyżuje się z sierżantem Swordem, z którym zdołał już się wcześniej nieco zapoznać.
                Czuje się dziwnie, gdy mężczyzna i tym razem wbija w niego spojrzenie, które niemalże przeszywa go na wskroś, jednak przesadnie się tym nie przejmuje. O wiele bardziej zaciekawiony jest jego odpowiedzią, co do przyjęcia przybłędy pod swój dach.
                —  To przeznaczenie  —  rzuca, gdy tylko Alexander kieruje słowa w jego kierunku. Nie może się przy tym nie uśmiechnąć pod nosem, bo choć bardzo by chciał nazwać ich aktualne spotkanie zbiegiem okoliczności, coś w kościach mu podpowiada, że tak nie jest. Przy okazji możliwość zostania u sierżanta, daje mu większe możliwości na wkręcenie się nieco w tematy dziwnych zdarzeń, z którymi z pewnością mężczyzna przed nim, ma o wiele więcej do czynienia niż pospolici cywile, jedynie zasłyszani o rzeczach.  —  Jak wspominałem mogę panu pomóc, tak jak teraz pan pomaga mi  —  mówi cicho, podnosząc się z werandy i przy tym zabierając swoje rzeczy, aby zaraz przekroczyć próg mieszkania i nieco rozgościć się w środku. Od razu rzucają mu się w oczy zdjęcia porozwieszane w salonie i poprzeplatane czerwoną nicią. Nikita nie umie z ukryć zaciekawienia, jednak nie przystaje na zbyt długo przy nich, biorąc sobie do serca fakt, że Alexander nie ma zamiaru wchodzić obecnie w tematy związane z pracą.
                —  A właśnie!  —  mówi, stawiając na ziemi bagaże, aby odwrócić się zaraz do właściciela domu.  —  Jestem Nikita Sanders – przedstawia się, jako że sierżant wylegitymował mu się na miejscu zbrodni. Przy tym też nie chce być niekulturalny, w końcu jest tu dosłownie i w przenośni darmozjadem. Po tym krótkim przedstawieniu, przysiada się do stołu, gdzie Elijah zaraz zajmuje miejsce u jego boku.
                —  Widzisz! Mówiłem ci, że nie ma co się martwić! A co do wcześniejszej rozmowy, mam jeszcze parę pytań  —  rzuca młodszy, zaraz ponownie zarzucając go masą pytań, co do których domownik z pewnością będzie miał nieco zdystansowane podejście. Nikita być może jeszcze zbyt dobrze nie poznał Alexandra, ale już w momencie, gdy zamienili ze sobą pierwszych kilka zdań, wywnioskował, że blond włosy jest racjonalistą, który z równą łatwością nie przyswoi istnienia piekielnych istot na ziemi, wśród ludzi.  —  Jak już mówiłeś, jest wiele różnych demonów… Tylko jest coś po czym można je poznać? Zapowiadają się w jakiś sposób czy raczej wywołują jakieś objawy?  —  pyta Elijah, natomiast Sanders przed udzieleniem odpowiedzi musi się chwilę zastanowić, aby zebrać w myślach odpowiednie materiały, przy tym też przywołując na myśl własne doświadczenia.
                —  Różne demony, różne rzeczy powodują; choć większość z pewnością uwypukla w człowieku negatywne emocje. Opętani stają się niezwykle agresywni, podatni na prowokacje, zwykle robią rzeczy, do których normalnie by się nie dopuści. Natomiast jeśli chodzi ci o otoczenie, to takie typy istot powodują w ludziach mijających opętaną istotę niewyjaśniony niepokój. W innych przypadkach może to być uwydatnienie czyjegoś lęku, wywołanie halucynacji, a nawet stworzenie iluzji. To też głównie zależy od rangi demona, z którym ma się do czynienia, a o tym już ci mówiłem — odpowiada, milknąc na moment, aby spojrzeć na sierżanta krzątającego się po kuchni oraz wysłuchującego rozmowy prowadzącej między Elijah'em, a Sandersem. Jako że sierżant w obecnej chwili stoi plecami do niego, nie jest w stanie zauważyć żadnej reakcji, wobec której jest naprawdę zaciekawiony.
                —  No tak! Bo jeszcze ci o tym nie wspomniałem… Nikita jest demonologiem i przyjechał zbadać pod tym kątem zdarzenia, które miały dotąd miejsce w naszym miasteczku  —  rzuca Elijah, informując tym samym Alexandra, że jednak ma do czynienia z czubem, tak jak musiał już sądzić już po spotkaniu na miejscu zbrodni. Elijah jest wygadany, w tym momencie przychodzi mu nawet przez myśl, że trochę za bardzo, bo Sanders w gruncie rzeczy trochę inaczej chciał rozegrać manewr z tą informacją. W każdym razie Sword tak czy siak by się dowiedział...


Ostatnio zmieniony przez Kass dnia 27/01/22, 01:15 am, w całości zmieniany 1 raz
Hummany
Beztroska Kometa
Hummany
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Witamy na miejscu zbrodni  Empty Re: Witamy na miejscu zbrodni {17/06/21, 02:49 pm}

Witamy na miejscu zbrodni  PicsArt_06-07-06.10.45
       Nie śmieszny żart ewentualnie ogromne zrządzenie losu postawiły nieznajomego mężczyznę dostarczającego mu od rana rozrywek przed jego drzwiami. Nie wiedział czy ma się śmiać czy załamać, a dodatkowo słysząc o przeznaczeniu nie powstrzymywał przewrócenia oczami. Przeznaczenie nie istniało, a jeżeli rzeczywiście to grał mu na nosie od najmłodszych lat nadwyrężając jego cierpliwość, zdrowie i nerwy. Chociaż, gdy tak się nad tym zastanowił i w ten sposób je skategoryzował, mógł uwierzyć, że i tym razem było za to odpowiedzialne. Niemniej nie miał zamiaru dyskutować, a dodatkowo wiedząc jakie nastroje panują w mieście i przypominając sobie, że jak skończony debil wysłał go do niedziałającego hotelu… nie miał serca mu odmówić. Nawet jeżeli to miała być noc albo dwie miał dostępny pokój, który z założenia chciał wynajmować więc nie nadwyrężało to jego gościnności. Czego nie mógł powiedzieć o młodym Eljah.
       Młody wchodził jak do siebie, panoszył się jakby był w swoim domu i nie zbyt szanował przestrzeń osobistą policjanta. Oczywiście ten nie miał mu za złe, znali się już masę czasu, a jako że młody miał kilka fenomenalnych wpadek kończących się na komendzie mieli za sobą tak dobre jak i złe chwile. Dodatkowo ten kiedyś mocno zainspirowany serialami kryminalnymi stwierdził, że zostanie detektywem co tak szybko jak przyszło, mu minęło. Plątał się jednak za nim kilka tygodni i w tym czasie zdążył wiele swoich win odkupić. Szczerze mówiąc Lex go zwyczajnie lubił i cieszył się za każdym razem jak ten wpadał w odwiedziny. Nawet jeżeli stał przed tablicą korkową krusząc zjadanym właśnie tostem z awokado.
       W momencie gdy Nikita się mu przedstawił pozwolił sobie jeszcze raz obmieść go spojrzeniem po czym uśmiechnął się sympatycznie ściskając rękę.
       - Alexander. Ale wszyscy w mieście mówią mi Lex. – Przedstawił się jeszcze raz, mniej oficjalnie, dając mu przyzwolenie do mówienia do siebie tak jak pozwala to gronu bliższych znajomych. Po chwili zaprosił go do stołu uznając, że przede wszystkim wszyscy powinni coś zjeść samemu stając jeszcze na chwilę w kuchni żeby dokończyć tą ciepłą część kolacji. Zaproponował im też kawę albo herbatę chociaż w momencie gdy młody ponownie puścił swój słowotok na myśl przyszło mu… wino.
       Początkowo uznał, że się nie będzie wtrącał w to co rozmawiają chociaż temat mieli dość… specyficzny. Demony? Rodzaje? Rozróżnianie? Wywoływane choroby, zagrożenia? Jak je rozpoznać? Jakoś nie kojarzył momentu w którym Elijah przerzucał się na fach egzorcysty. I owszem, kompletnie nie podejrzewał, że zaraz zostanie rzucony oczywistym faktem związanym z pracą nowego znajomego. Aż się cieszył, że stoi do nich tyłem bo nie do końca wiedział co właśnie wyraża jego twarz.
       Czy w to wszystko wierzył? Ciężko było mu określić bo nigdy się nad tym nie zastanawiał. Nie będąc fanem horrorów nigdy nie wdawał się w pijane debaty dotyczące zjawisk paranormalnych, na co dzień mając inne zmartwienia niżeli istoty spoza tego świata. Ostatecznie więc sięgnął po butelkę wina, z szerokiej szuflady wyjął korkociąg, a z pułki na wysokości oczu dwa kieliszki, młodemu nie miał zamiaru polewać sądząc, że ma na to jeszcze czas, dostanie kompot. Talerz z gotowymi tostami wylądował na środku stołu, pośród sałatki, deepu i domowych serków do smarowania. Zaraz też stanęły tam dwa kieliszki, rozlał wino jemu i Nikicie, młodemu dając kompotu i nic nie robiąc sobie z jego wybrednych komentarzy.
       - Ciekawy… fach. – Przyznał widząc, że oczekuje się od niego komentarza szybko zostając zalanym pretensjami, że to nie jest „tylko ciekawe” tylko „fantastyczne”! – A ja podejrzewałem Pogotowie dla puszystych zwierząt. – Uśmiechnął się łobuzersko wracając do ich rozmowy o szopach chcąc zapewnić nowego znajomego, że jest to mu obojętne tak długo jak nie łamie prawa. Ludzie mieli różne zajęcia, a te bardziej… urokliwe powstawały w momencie zgłaszanego zapotrzebowania. Chociaż musiał przyznać, że czuł ciarki na plecach na myśl, że Fern Hill miałoby Nikity potrzebować.
       - Dlaczego zakładasz, że to miasto Cię potrzebuje? Wypadki zdarzają się wszędzie i chyba nie wmówisz mi, że za każdym razem odpowiedzialne są za to demony? – Dopytał nie kpiąc z niego ale chcąc usłyszeć no właśnie, argument ostateczny który sprawi, że albo zejdzie na zawał albo da upust swojej frustracji odwracając ją tym samym w nadzieję na trochę spokoju.
       - No proszę Cię! Przecież to oczywiste! Wystarczy, że go trochę posłuchasz! Wszystko się zgadza! Normalnie jakby wiedział o wszystkich wydarzeniach jakie miały już tu miejsce! Lex, to na serio! – Oznajmił entuzjastycznie chociaż lekko załamany brakiem wiary Elijah. On natomiast nie spuścił spojrzenia z brązowych oczu gościa. Obserwował dokładnie jego źrenice, szukał delikatnych tików świadczących o kłamstwie, niepewności albo próbie oszustwa.
       - Nie miałeś się uczyć na ten projekt o administracji państwowej na jutro? – Rzucił nagle na co Elijah klepnął się otwartą dłonią w czoło.
       - Cholera, jutro prowadzę debatę. – Jęknął wpychając całego tosta do ust i z pełną gębą oznajmiając, że jutro tu wraca z całą masą kolejnych pytań i z zaplanowaną wycieczką po mieście żeby mogli „znaleźć tego cholernego demona”. Gdy natomiast drzwi za nim trzasnęły on powoli zmienił pozycję, podparł brodę na splecionych dłoniach i nadal ze spokojem na twarzy wiercił w nim dziurę wzrokiem. Brzmiał albo jak wariat albo jak oszust. Jeżeli natomiast był z nim szczery to wszystkie te sprawy nad którymi siedział od tygodni zdecydowanie go przerastały.
       - Rozumiem. W mieście jest nerwowo, panuje niepokojąca atmosfera, a władze mogą chcieć chwytać się rozwiązań niekonwencjonalnych. Świetne miejsce na realizację dobrze obmyślonego planu, prawda? – Czy sugerował, że jest oszustem? Owszem. Czy na niego nakładał presję? Bezsprzecznie. Ale miał w tym wszystkim dobre zamiary. Chociaż jak nie rozpozna kłamstwa chyba dzisiaj w ogóle nie zaśnie.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Witamy na miejscu zbrodni  Empty Re: Witamy na miejscu zbrodni {18/06/21, 07:24 pm}

Witamy na miejscu zbrodni  Projekt_bez_tytuu_3
                Może śmiało odetchnąć od formalności, kiedy Alexander również mu się przedstawia, tym razem w nieco bardziej cywilizowanej sytuacji… Znaczy, że tak po ludzki, jak człowiek z człowiekiem, bez uwzględniania po drodze zawodowych tytułów – co z grubsza nadaje ich relacji nieco swobodniejszy ton. O ile będąc przeszywanym na wskroś lodowato błękitnym spojrzeniem, Nikita może się pokusić na chwilę relaksu. Szczerze zastanawia go, o czym myśli właściciel domu, gdy tylko tak otwarcie i bezpośrednio przeszywa jego duszę. Aczkolwiek koniec końców do czego by nie dążył, najważniejsze, aby nie przeszło przez myśl sierżanta oblanie Sandersa wodą święconą, pobicie parasolką, otrucie tostów… - choć to już nie przystoi stróżowi prawa – czy innych niewybrednych aktów, które w trybie natychmiastowym miałyby wygonić Nikitę z Fern Hill, stawiając mu krzyżyk na drogę, oczywiście przy okazjonalnym nadaniu mu łatki „demona”, którym w rzeczywistości nie był. Choć prawdę powiedziawszy wcześniej zdarzały się momenty, w których mówiąc czym się zajmuje, sam został wzięty za piekielnego wysłannika. Ponoć jego tajemnicze spojrzenie, blada cera tak niepasująca do mieszkańców Texasu czy sam ton głosu, wskazywały, że urwał się z choinki.
                Spodziewa się jakiegoś kąśliwego komentarza na temat demonologii ze strony blondyna, jednak ten do niczego podobnego się nie posuwa, w zamian przywiewając na myśl ich pierwsze spotkanie i tym samym przesłodkie, acz martwe szopy, o których wcześniej dotyczył się jeden wątek rozmowy. Tym samym też przypomina Nikicie o chęci powrotu w tamto miejsce, o czym względnie o tej porze może już zapomnieć. Będąc pod dachem sierżanta, musi uważać na swoje posunięcia, jeśli miałby skusić się na działanie w pojedynkę. Wówczas za wtargnięcie na miejsce zdarzenia, może nie tyle co zostać wyproszony poza taśmę policyjną, co równie dobrze zostać wykopanym z tego domu.
                —  To może nie pogotowie, ale zamiłowanie. W końcu są urocze… Przede wszystkim, kiedy są żywe i nie zagryzają ludzi — śmie zaznaczyć, wzruszając delikatnie ramionami. Przy tym nie może powstrzymać się od nieco dłuższego spojrzenia na perlisty uśmiech gospodarza, który jest w stanie zaskarbić sobie pośród listy najbardziej seksownych rzeczy, jakie dotąd spotkały się z oczami Nikity. Aż ciśnie mu się na usta prośba, o więc takich uśmiechów w jego kierunku, choć w głębi serca czuje, że będzie musiał sobie zasłużyć.
                — To prawda. Nie powiedziałbym, że za każdym złym uczynkiem stoją demony. Jednakże wciąż ich wpływ jest prawdopodobny. Nigdy nie powiedziałem, że to miasto rzeczywiście mnie potrzebuje! Jednakże nie sądzisz, że nasilenie „zbiegów okoliczności” w Fern Hill, nie wybija ostatnimi czasy ponad skalę? Przybyłem do zbadać, a jeśli moje przypuszczenia nie okażą się bezpodstawne, to chyba warto skorzystać z pomocy fachowca? — rzuca tuż po Elijah’u, który zwinnie obronił jego racje przez blondynem, a tym samym wbijając mu się przed wypowiedziane właśnie słowa. Nikita nie jest w stanie, nie posłać w kierunku chłopaka rozbrajającego uśmiechu, a również pełnego podziwu, wobec jego aktualnego zapału, w tym temacie. Oczywiście z czasem zapał może stać się słomiany, Sanders nie uważa tego za dziwne, jako że naprawdę wiele osób w tym wieku wciąż odnajduje siebie i swoje powołanie!
                W chwili, gdy Elijah i Lexy prowadzą rozmowę tylko między sobą, zaraz po której młodszy zawija manaty i pozostawia ich całkiem samych w domu, Nikita sięga po lampkę wina, unosząc ją nieco do góry ze skinięciem głową, zanim również nie spuszczając oczu z gospodarza, upija mały łyk. Jest całkowicie rozluźniony, a po jego ustach mimowolnie błądzi uśmiech, widząc jak Alexander ogromnie stara się go podejść, doszukując się pierwszorzędnego oszusta, na które Nikita nie jest nawet w stanie się zdobyć. Sanders jest sprzymierzeniem dwóch skrajnych cech, to jest głupoty i inteligencji, tak więc gdyby miał coś na sumieniu, pięć razy by się wydawał, najpewniej już podczas ich pierwszego spotkania.
                — Z pewnością jesteś świetnym policjantem. Widać to po samej postawie i tym przenikliwym spojrzeniu. Mam wrażenie, że te oczy... — Mimowolnie wyciąga dwa palce na wysokość oczu sierżanta, aby następnie wbić jeden w swoją pierś — ...dogłębnie penetrują moją duszę. Gdybym nie był tego świadomy i sytuacji panującej w Fern Hill, powiedziałbym, że jesteś zbyt podejrzliwy — mówi, aby zaraz chwycić w dłoń jeden z wciąż ciepłych tostów, który zanurza w dipie i pakuje do ust. Dopiero smakując posiłku, zdaje sobie sprawę z tego, jaki głód dotychczas mu doskwierał. Mruczy pod nosem w zadowoleniu, aby zaraz dać sobie z czegoś sprawę. Przecież ma odpowiednie rzeczy, aby przedstawić się sierżantowi w pełnej krasie!
                — A właśnie! — woła, aby zaraz wciąż z tostem w ustach, tym razem bez użycia rąk, ponieważ są mu potrzebne, podnosi się z krzesła, aby dopaść do swojej torby. Wyciąga z niej początkowo parę dziwnych przyrządów, które mają za zadanie pomóc mu lokalizować demony, aby w końcu odnaleźć swoją wizytówkę, świadectwo ukończenia studiów na kierunku demonologii, a nawet dyplom z kursu. Sam nie jest pewien, jak to wszystko znalazło się w jego walizce i nie wątpi, że Lexy również będzie miał to pytanie przed swoimi oczyma, aczkolwiek to też ostatnie czym Nikita zamierza się obecnie przejmować. Ważne, że jest! I być może pomoże mu w przekonaniu Alexandra co do swojego zdania. Zaraz – z wciąż wiszącym mu z ust tostem – wraca na siedzenie, aby położyć wszystko przed gospodarzem. — Czy takie dowody da się podważyć, panie sierżancie? — pyta, wracając na moment do grzecznościowego tonu, choć na ustach błądzi mu rozbawiony uśmiech. Kończy jeść pierwszego tosta, aby zaraz znów sięgnąć po wino, spoglądając przy tym spod rzęs na swojego rozmówcę.
                — Dlatego też powiedziałem, że jeśli dasz mi szansę, mogę ci pomóc. A przynajmniej na tyle, na ile pozwalają moje kompetencje. W Texasie współpracowałem już z policją, przy paru sprawach, w które zamieszane były demony. Stąd też wiem, jak się poruszać po miejscu zbrodni — dodaje chwilę później, nawiązując też do tego, że pojawił się wcześniej na miejscu zdarzenia całkowicie niezauważony, a przynajmniej do chwili, gdy stojąc w otwartej przestrzeni stał się dość widoczny.


Ostatnio zmieniony przez Kass dnia 27/01/22, 01:16 am, w całości zmieniany 1 raz
Hummany
Beztroska Kometa
Hummany
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Witamy na miejscu zbrodni  Empty Re: Witamy na miejscu zbrodni {22/06/21, 03:51 pm}

Witamy na miejscu zbrodni  PicsArt_06-07-06.10.45
       Nie było to spowodowane wyrzutami sumienia za bardzo idiotyczne potraktowanie go wcześniej ale zdecydowanie odetchnął z ulgą w momencie gdy Nikita zaczął pałaszować. Rozumiał, że chłopak był głodny i zmęczony ale nie dziwił się. Dzisiejsza pogoda dopisywała, miasteczko było po prostu nerwowe, a on potraktowany jak najgorszy intruz. Ostatecznie więc cieszył się, że trafił akurat pod jego dach. Będzie tu po prostu bezpieczny, a jeżeli jego zamiarem będzie przeskrobanie czegoś – najpewniej szybciej się zdradzi gdy będzie pod jego czujnym okiem.
       Oczywiście, to nie do końca było tak, że nikomu nie ufał. Potrafił darzyć ciepłymi uczuciami ale mężczyzna budził w nim mieszane uczucia. To czego w tak krótkim czasie się o nim dowiedział, to jak zajście z poranka rzutowało na te informacje, wszystko to wydawało się mu niepojętnym nieporozumieniem. Niepokoiło go. Jednocześnie, przyjazne usposobienie bruneta w ogóle nie pasowało mu do tego całego dziwnego obrazka. No i jeszcze to przeświadczenie, że mógłby poznać wiele odpowiedzi których się domagał, a których mógłby żałować zważywszy na profesję jego gościa. W którymś momencie z racji całego tego mętliku wyrwało się mu westchnienie po którym jego spojrzenie skierowało się w stronę wina. Wziął kieliszek do góry równo z Nikitą i skinął głową w geście toastu. Za nową znajomość.
       W momencie gdy wrócili rozmową do tematu głównego, a Nikita zaznaczył w bardzo skuteczny sposób, że jeżeli rzeczywiście mają do czynienia ze zjawiskami paranormalnymi jego obecność była tutaj słuszna, jego wzrok uciekł w stronę tablicy korkowej. Nie chciał na nią patrzyć, a jednak robił to nazbyt często. Czasami siedział pół nocy zastanawiając się dlaczego poprowadzone czerwone nitki tak idealnie do siebie pasują chociaż nie ma tak żadnego wspólnego mianownika. Ponownie więc poczuł zimny dreszcz na plecach i musiał poprawić się na krześle żeby nie wyglądało to podejrzanie.
       - Nie chciałbym być w żaden sposób nieuprzejmy ale specyfika Twojej pracy najpewniej dzieli osoby na dwie grupy: bezkrytycznych i sceptycznych. Osobiście nie mam zamiaru tego komentować w negatywny sposób aczkolwiek przyznam, że należę do tej drugiej. – Nie krył się z tym bo dlaczego. Owszem, jeżeli Nikita zacznie o północy chodzić w samych skarpetkach i pióropuszu na głowie, z kadzidłem w zębach i kropidłem w dłoniach to go wywali. Ale dopóki zachowywał się normalnie, on nie miał zamiaru mieć do niego jakiegoś ale. – Więc o ile badanie miejscowych legend jest dla mnie zrozumiałe tak niekoniecznie widzę pościgi za trzymetrowym czarnym stworem z  żarzącymi się ślepiami. I… nie mówię o wielkim szopie. – Dodał pół żartem pół serio bo, siedział i po prostu się niepokoił! Jeżeli taka osoba ściągnęła do miasteczka to musiało ją coś zainteresować, a on nie chciał przepuścić tych domysłów przez bramę o wdzięcznym napisie „logika”. To były TYLKO zdarzenia losowe! Dużo i często! Ale losowo…
       Rozmowa szła świetnie. Jego argumenty wydawały się logiczne. Czekał tylko na moment w którym Nikita się roześmieje i przyzna mu rację. Przyzna, że przyjechał badać miejscowe legendy, szperać po prywatnych archiwach. Tymczasem… macnął go! No wziął i go macnął! Jego oczy momentalnie powędrowały za oskarżycielsko wbijanym w jego pierś palcem, a mimo z ten przenikliwej momentalnie zmieniła się w idiotycznie głupią. Znał go, w sumie jakieś piętnaście minut i naruszał jego przestrzeń osobistą? Poczuł się z tym nieswojo na co zaraz zareagował kładąc swoją dłoń na wierzchu jego i pchając cofnął ją od siebie.
       - Potraktuję to jako komplement. – Przyznał nadal nieco zmieszany i powoli przygnieciony ilością energii i pozytywnego usposobienia jakie otaczało mężczyznę. Nie… nadążał! Był… zbyt radosny na jego standardy co dotarło do niego gdy ten podszedł do swojej torby z tostem w zębach i mimo to, szerokim uśmiechem na ustach. No i wrócił do mruczenia jego stopnia co momentalnie sprawiło, że podparł głowę na ręce w taki sposób żeby pomasować sobie skroń i w ogóle nie starając się powstrzymywać rozbawienia błądzącego po jego ustach. No i jednak wariat. Ale jaki uroczy w tym całym szaleństwie.
       - Więc, zawsze nosisz ze sobą wszystkie swoje dyplomy? – Dopytał biorąc wszystkie papiery do ręki i po wygodnym oparciu się na krześle zaczął je przeglądać. Lekko się zdziwił. Na dyplomie widniała pieczęć prestiżowej uczelni, z tego co głosiły informacje zdał z bardzo eleganckimi ocenami. Potwierdzenie doświadczeń, wizytówka, kursy i poświadczenia zdobytej wiedzy, rozwiązanych spraw. Imponująca kolekcja chociaż możliwa do podrobienia.
       Ponowna propozycja, tym razem konkretna i dająca mu wyobrażenie tego jakiego rodzaju współpracy Nikita oczekuje sprawiła, że zamknął na chwilę oczy. Kilka sekund, złapanie głębokiego oddechu po czym ułożył wszystkie dokumenty uderzając nimi o stół i schował je do teczki.
       - Na ten moment… – Zamilkł niepewny tego co chce powiedzieć, przynajmniej początkowo. – Nie widzę powodu dla którego miałbym… mógłbym z Tobą prowadzić współpracę. Niemniej, jeżeli masz ochotę rozejrzeć się po mieście, popytać i spróbować postawić diagnozę, nie będę Cię za dużo kasował za pokój. – Przyznał spokojnie dając mu tym samym nieme przyzwolenie do węszenia. Nie miał też zamiaru chować pod klucz wszystkich materiałów które miał zebrane z ostatniego okresu, tablicy korkowej, chociaż na pewno schowa ją z przejścia żeby im nie przeszkadzała. Wszystko obecnie można było znaleźć w Internecie, gazeta lokalna snuła liczne teorie spiskowe, a jeżeli mu prywatnych akt nie zniszczy, niech szuka. Może, zaskoczy go?
       - Nie mam nawyku zamykać gabinetu. – Rzucił, od tak informacyjnie ale po raz kolejny, było to dla niego przyzwolenie którego nie chciał wypowiadać na głos, a które mu dawał. Oczywiście, że przez pewien czas będzie niezwykle przewrażliwiony na podejrzane zachowania ale poza tym, był otwarty na nowe doświadczenia.
       - Ile lat się już tym zajmujesz? Utrzymujesz się w ten sposób? – Zagaił go tematycznie aczkolwiek pod trochę innym kątem. Musiał się o nim czegoś dowiedzieć bo go ciekawość zeżre przy tym sam zajął się kolacją przy której ciężki temat mógłby nie pasować. – Raczej demonologa wyobrażam sobie jako starszego pana z siwą bródką w wielkiej bibliotece. Wyglądasz na młodą osobę. Skąd w ogóle pomysł na takie studia?
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Witamy na miejscu zbrodni  Empty Re: Witamy na miejscu zbrodni {23/06/21, 12:26 am}

Witamy na miejscu zbrodni  Projekt_bez_tytuu_3
                To że Lexy jest sceptycznie nastawiony do specyfiki pracy Nikity, samo w sobie jest raczej trudne do ukrycia. Te słowa nawet nie musiały być wypowiadane na głos, ponieważ ciemnowłosy jest tego dozgonnie świadomy. Sposób w jaki sierżant na niego patrzy, ton głosu od którego wręcz bije racjonalizm, nienaganna postawa stróża prawa – to wszystko sprowadza się właśnie do takiego stwierdzenia, a Sanders nie jest wobec tego jakoś szczególnie zdziwiony. Mimo wszystko ceni sobie szczerość płynącą od rozmówcy i tudzież taką samą się odwdzięcza, uśmiechając się finezyjnie pod nosem.
              — Wiem. Czułem to od chwili naszej pierwszej rozmowy i nie jestem wobec tego szczególnie zdziwiony. Jednak mylnie odbierasz specyfikę demonów. Podążanie za tropem trzymetrowego czarnego stwora pozostawmy fikcji literackiej. To z czym moglibyśmy się mierzyć z grubsza wygląda odmienne do twojego wyobrażenia — odpowiada, chcąc zasiać ziarno ciekawości w Alexandrze, aby ten mimowolnie pociągnął go za język i usłyszeć więcej szczegółów w tej kwestii. Tak jak przywykł do gadania bezzwłocznie i bez większego składu, o czym Sword niebawem ma się przekonać na własnej skórze, tak teraz starając się o dozę inteligencji, odrobinę pogrywa sobie słowem, chcąc rozgryźć swojego przyszłego sojusznika. Nie ma ku temu żadnych niepożądanych ukrytych zamiarów! Śmiało i bez ogródek musi przyznać, że gospodarz jest nadto interesującą personą, którą bezpośrednio nie potrafi rozgryźć, a tudzież zdaje mu się, że zwykle czytał z ludzi jak z otwartej księgi. Mało kto przyjmował go z otwartymi ramionami, nie dostrzegając rzeki dosadnej i inteligentnej argumentacji, przenikliwego spojrzenia czy chociażby dziecięco-podobnej, swawolnej osobowości, którą wręcz emanował. Przywykł do tego, że swoim jestestwem odrzuca ludzi, w większości przeraźliwie zmęczonych życiem, stłamszonych przez własne problemy, którym Nikita robił za wysoce oszacowany balas. I choć sierżant chce go odstraszyć słowem, to jednak Sanders nie czuje żadnego przytłoczonego wzroku na sobie, wyraźnie okazywanej niechęci, a nawet udaje mu się oddalić myśl o tym, że miałby ponownie zostać potraktowany wodą święconą i parasolką. Tak więc jego nowa znajomość stale rokuje na plus.
              Upija następny łyk wina, zamykając na moment oczy, aby delektować się delikatnym smakiem. Musi przyznać, że blondyn stawił na bardzo wytworne wino, które nie dzierży w sobie tandetnego posmaku siarki oraz mdłej, nieraz sztucznej goryczy. Zdawać się może, że w jednej lampce zamknięto najzwyklejszy ideał. A może to Nikita dawno nie pił wina, dopowiada sobie różne rzeczy, niebywale połechtany gościnnością Alexandra. Na pytanie o dyplomy otwiera oczy, unosząc jedną brew do góry. Wiedział, że może spodziewać się tego pytania i oto jest
              — Zwykłem trzymać wszystko w jednym miejscu i podejrzewam, że wrzucając teczkę artykułami do walizki, zabrałem ze sobą od razu pół dobytku — rzuca, podkreślając swoją wypowiedź jedynie swobodnym wzruszeniem ramion. Otóż to… W dokumentach zawsze można się po nim spodziewać porządku i to głównie przez trzymanie ich zawsze w tym samym miejscu. W Dallas pozostawił całe biuro jednakowych, acz różnorako opisanych teczek, w których znajdują się materiały niebywale potrzebne do współpracy z tamtejszymi jednostkami policji. I o porządek można uprosić się jedynie w tej strefie. Do sprzątania Nikita ma dwie lewe ręce. Skoro nawet liści porządnie nie potrafi zgrabić, to jak można mówić o dokładnym umyciu podłogi! A co dopiero o dojrzeniu niemal niewidocznych planek na podłodze! Choć tu akurat trzeba pokusić się o paradoks, skoro w pracy goni za niewidocznym, a w domowej przestrzeni kurz jest dla niego zgoła niewidoczny.
              — Właśnie po to przyjechałem, aby się rozejrzeć i sprawdzić co w trawie piszczy. Jeśli dojdę do jakichś porażających wniosków to będziesz pierwszym, którego poinformuje — odpowiada, na następną jawną odmowę ze strony Alexandra. Mimo wszystko szczęście mu sprzyja, skoro dostaje „błogosławieństwo” we własne ręce i może przejść do bezpośrednich działań w tym temacie. A do rzekomej współpracy, o której w tym momencie nie ma mowy, przejdą kiedy Nikita potwierdzi swoje racje, tym samym ratując sierżanta z poważnych opałów. Jako że ten nad wyraz spokojny, racjonalnie podchodzi do ostałych w mieście zbiegów okoliczności, Sanders śmiało może powiedzieć, że nie został opętany, ani też nie miał dotąd doświadczenia z jawnym zdarzeniem tego typu. Mimo wszystko, jeśli racja leży po stronie Nikity, najpewniej w którymś momencie zacznie się martwić o blondyna, oraz jego wmieszanie się w sprawę wyższego kalibru, z grubsza biesiadującą poza sferą jego konstruktywnego rozumowania.
              Udaje, że zdanie na temat nie zamykania gabinetu pozostawia mimo uszu, choć w prawdzie niezwykle cieszy go owa informacja. Za zgodą gospodarza tym bardziej można się spodziewać, że zwęszy odpowiednia akta, aby nieco więcej dowiedzieć się o sprawach, które miały dotąd miejsce w Fern Hill. Wiadomo, wiele już dowiedział się z prasy, jednakże przy niesieniu pomocy komendzie miejskiej w Dallas, wywiedział się ile potrzebnych informacji jest udostępnianych mediom, a jaka sterta zatajona zostaje dla osób bezpośrednio powiązanych z badaniem przyczyn konkretnej sprawy. Toteż pozwoli mu ustalenie wstępnego konspektu swoich badań, zanim przejdzie do całkowitej penetracji terenu, wstępnego rozpytania oraz poszukiwania nocnej mary, która spędza sen z powiek tutejszych mieszkańców.
              — Siedzę w tym po pachy od prawie pięciu lat i jest to główna większość mojego dorobku. Zdarza mi się w czas, kiedy nie ma spraw dla demonologa, pracować jako konsultant w kancelarii prawnej jednego ze starszych braci, ale też miałem przyjemność pracować w paru kawiarniach. Robię rewelacyjną kawę, o czym możesz przekonać się rano. Jeśli lubisz kawę — rzuca, opowiadając nieco o swoim życiu i bez większych problemów odpowiadając na pytania zadawane przez blondyna. Jest bardzo otwartym człowiekiem i nie uznaje tabu, tak więc niezależnie od tematu, nie ma totalnie niczego do ukrycia. Przy tym jest niezwykle ciekawy, czy pan podejrzliwy, sumując jego opowieści i zachowania będzie w stanie ułożyć puzzle powstałe z uosobienia Nikity, który stanowi raczej nietuzinkową osobowość. Choć sam patrząc na siebie, oczywiście by tak nie powiedział.
              — Na ile lat ci wyglądam? — pyta zainteresowany, zanim przechodzi do głównego tematu, to jest nowo zadanego pytania. Z tym akurat łączy się dość długa historia, dlatego Sanders przed wypowiedzeniem następnych słów, stara się ją nieco ukrócić w myślach, aby nie zanudzić swojego rozmówcy, który i tak najprawdopodobniej nie spodziewa się, tego typu wypowiedzi.
              — To dość zawiła historia, w którą najpewniej nie uwierzysz — rzuca, śmiejąc się cicho, aby przed kontynuowaniem wypowiedzi wziąć jeszcze jeden łyk wina. Patrzy też głodnym wzrokiem na stygnące tosty, decydując się na wzięcie następnego, gdy skończy opowiadać genezę powstania pomysłu na studia. — Właśnie od dziecka interesowały mnie takie rzeczy. Była to raczej luźna zajawka, która też często mieszała się z czytaniem książek o tematyce fantasy. We wczesnych latach, jeszcze zanim podjąłem decyzję o pójściu na takie studia, dużo czytałem o tym w internecie. Ale wiesz… Edukowanie się z niesprawdzonych źródeł i nazywanie się specem, jest niemal jak stwierdzenie sobie choroby dwubiegunowej na podstawie przeczytanych objawów. Ale takim konikiem, który napędził mnie do wyboru studiów był jeden przełomowy moment, który miał miejsce gdzieś… Kiedy miałem bodajże siedemnaście lat? Coś takiego w każdym razie. Będąc na wyjeździe ze znajomymi do Miami, coś cały czas przesuwało rzeczy. Mam na myśli… Położyłem coś w jednym miejscu, a znalazło się w drugim, czasem okno się samo otworzyło, czasopisma przesuwały się po blacie stołu lub z niego spadały. I też raz wszyscy razem wiedzieliśmy zarys dziwnej postury, kiedy prąd wysiadł. Reszta myślała, że oszalała, ale nie ja! Oczywiście, wielki spec po czytaniu internetowych artykułów. Można powiedzieć, że kiedy spotkałem się z podobnym zagrożeniem twarzą w twarz, to była ta chwila, aby powziąć odpowiednie środki, aby zająć się sprawami tego typu. Wprawdzie dopiero na studiach dowiedziałem się, co wtedy utrudniało nam pobyt i bynajmniej nie był do demon, ale mogę być mu wdzięczny, że naprowadził mnie na ścieżkę, na której jestem obecnie — opowiada, zdając sobie po chwili sprawę z tego, że mimo wszystko historia wyszła mu całkiem obszerna. Tak to już jest z wygadanymi ludźmi, które mielą ozorem co chwile, czas nagle przestaje istnieć, a one mówią i mówią. Przynajmniej Lexy nie wygląda na mniej zainteresowanego po usłyszeniu wypowiedzi Nikity, na co ten może niemo odetchnąć z ulgą, i sięgnąć po następnego tosta, w którym niedługo później zatopione zostają jego zęby.


Ostatnio zmieniony przez Kass dnia 27/01/22, 01:16 am, w całości zmieniany 1 raz
Hummany
Beztroska Kometa
Hummany
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Witamy na miejscu zbrodni  Empty Re: Witamy na miejscu zbrodni {23/06/21, 01:33 pm}

Witamy na miejscu zbrodni  PicsArt_06-07-06.10.45
       Temat zgoła miał być lżejszy, pomagający im przełamać pierwsze lody, ocieplić swoje wizerunki w oczach rozmówcy i wywołać niesforne uśmiechy na ustach. Nie mógł mieszkać pod jednym dachem z osobą o której nic nie wiedział. Nie mógł tolerować kogoś kogo nie znałby wartości, kto przeczyłby tym wyznawanym przez niego. Był osobą o wysokiej tolerancji. Nikita mógł biegać po mieście w poszukiwaniu demonów, grzebać w jego aktach czy zadawać mu pytania, które poddawałby na bieżąco ocenie i odpowiedzi. Nie mógł jednak pogwałcać tego co on budował, nie powinien mieć całkowicie innych zasad którymi wartościował świat dookoła siebie. On nie mógłby patrzeć na wyrządzanie krzywdy i musiałby reagować, a nie chciał. Po prostu nie lubił wtrącać się w życie i jakość wyborów innych ludzi. Stąd też jego ciekawość.
       Zaczął dość skromnie. Orientacyjne granice wieku pomagały często wyrysować kontur. Pewne utarte schematy wychowania, pomysły na to jak patrzył na świat. Jednocześnie, odbita piłeczka w sposób niespodziewany sprawiła, że podniósł na niego wzrok pozwalając sobie spokojnie przeżuć sałatkę. Zagryzł tostem, zastanowił się, ponownie mu przyjrzał. Jaska skóra, brak widocznych wyraźnych zmarszczek, radosne oczy. Przyjazny uśmiech, nonszalancja w ruchach. Kruczoczarne włosy przez które nie przebijała się siwizna.
       - Strzelam, że jesteś przed trzydziestką. – Przyznał odkopując w pamięci datę skończenia przez niego studiów. Jeżeli poszedł normalnym trybem nauczania, niedawno zakończył cały tok, nie było siły żeby był starszy od niego. Chociaż wypowiedź o „taplaniu się od pięciu lat” trochę mu krzyżowała matematykę. Niemniej, nadal sądził, że ma do czynienia z osobą młodszą od siebie i tego się trzymał. Wyglądał tak.
       - I tak, piję kawę ale raczej sobie sam parzę. – Mruknął nieco zmieszany propozycją bo, po prostu był bardzo samodzielny i nieprzyzwyczajony do mieszkania z kimś. – Apropo kawy, nie chce być nieuprzejmy ale jak będziesz chciał ze mną jadać będziesz musiał się dokładać. Albo pieniądze albo praca mięśni. Ogródek jest za domem. – Uśmiechnął się półgębkiem bo by się tam przydało porządne pielenie. A Nikita wyglądał dokładnie na osobę, której również takie pielenie dobrze by zrobiło! Niemniej nie miał zamiaru narzucać mu swojej woli. Jeżeli ten będzie wolał jadać w mieście nie będzie go zatrzymywał. Również, jeżeli jednorazowo będzie chciał się napić kawy to go chętnie poczęstuje. Nie da jednak na sobie pasożytować.
       Gdy ich rozmowa trwała i padło pytanie interesujące go najbardziej, skąd takie zainteresowanie aktualnie wykonywaną przez Nikitę profesją, opamiętał się w tym, że mógł nie do końca chcieć to wiedzieć. W sensie, jako osoba nie zastanawiająca się nigdy czy pewne zjawiska istnieją i czy ich występowanie ma głębszy sens, mógł mocno się wystraszyć. Dowiedzenie się nagle, że pewne głupie przypadki, które miały miejsce codziennie w jego życiu mogły mieć coś wspólnego ze stroną świata której nie znał i raczej nie pozna za szybko w pewien sposób wywoływały w jego żołądku niepokój. Jednocześnie jednak typowa dla niego ciekawość kazała mu podeprzeć głowę na dłoni i przeżuwając spokojnie tosta zachęcił go ruchem ręki do mówienia.
       Po części, spodziewał się tak niestworzonej historii.
       Całość przedstawionych wydarzeń była bardzo łatwa do wyobrażenia sobie. Ba! Jakimś cudem wsadził tam nawet młodego Nikitę chociaż raczej go skurczył niżeli odmłodził. Zabieg ten pozwolił mu jakoś przełknąć to czego o nim się dowiedział ale nie pozwoliło zdusić tego co jeszcze chciał wiedzieć.
       - Czym okazało się to coś? – Dopytał chociaż na samą myśl potencjalnej odpowiedzi małe włoski na jego przedramionach się jeżyły. Nagle poczuł się jak dzieciak na nocy horrorów. Brakowało ogniska i przeświadczenia, że ktoś starszy po prostu go podpuszcza. Ale on i tak miał ciary. Czy właśnie mógł się pożegnać z namiastką snu tej nocy? O tych worach pod oczami jutro też strach było myśleć.
       Miał rację. Przez odpowiedź jaką uzyskał ponownie musiał się poprawić na krześle, ponownie zrobiło się mu niekomfortowo. Duchy, demony. To wszystko było nieco za dużo. Uzupełnił więc lampkę o kolejną porcję wina wcześniej proponując to samo Nikicie. Coś czuł, że na jednej butelce się nie skończy. Wstał też dorobić więcej tostów, nie przewidywał gości, a apetyt mimo wszystko mu dopisywał.
       - Dobrze, w takim razie opowiedz mi o pierwszym demonie. Najbardziej mnie interesuje co za świr pracuje w policji w Texasie, że wziął Cię na konsultanta. Z całym szacunkiem ale wiesz jak to brzmi, prawda? „Morderczo nastawione szopy zagryzające miejscowych pijaczków w zaułku są efektem oddziaływania negatywnej energii demona który zamieszkał w mieście.” – Powiedział tonem pogodynki. – Po prostu dla większości mocno racjonalnych policjantów brzmi to jak obłęd. Co się więc stało, że Cię poproszono o pomoc…?Co do cholery mnie tu niedługo czeka? Dodał w myślach nie chcąc na razie wypowiadać na głos pewnego przeświadczenia o tym, że Nikita sobie z niego nie żartuje. Bo chociaż było to okropne, jemu też się zdarzało znajdować rzeczy w miejscu w których był pewien, że ich nie odłożył albo zamykać okno targnięte przeciągiem  chociaż na zewnątrz nie hulał tak mocny wiatr. Zdecydowanie dzisiaj nie zaśnie. Już czuł jak jego mózg wchodzi na bardzo wysokie obroty każące mu przeanalizować minione wydarzenia pod nowym, właśnie nabytym kątem.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Witamy na miejscu zbrodni  Empty Re: Witamy na miejscu zbrodni {24/06/21, 08:39 pm}

Witamy na miejscu zbrodni  Projekt_bez_tytuu_3
              Niesamowicie cieszy go fakt, że rozmowa z Lexy’m przychodzi mu tak płynnie, w jej trakcie nie następują żadne bezdenne cisze, a sam rozmówca wydaje się coraz bardziej wciągnięty w omawiany temat. Nie może się przy tym wyzbyć poczucia, że kwestia demonów, ich specyfiki albo raczej konwersacja na temat ich istnienia niebywale martwi sierżanta, może nawet bardziej niż to, że Nikita mówi o tym jak o pogodzie. Z każdą chwilą umacnia się w tym przekonaniu, jednakże w ostateczności stwierdza, że zdecydowanie lepiej jest uświadomić swojego towarzysza o możliwym, zwykle niedostrzegalnym zagrożeniu, niż żyć w nieświadomości, zdając się na łaskę demonów. Pod nosem kręci mu się rozbawiony, niemal dziecinnym uśmiech, gdy do jego uszu dobiega wzmianka na temat jego wieku.
              — Wspaniała dedukcja, panie sierżancie. Założyłbym, że jesteśmy w podobnym wieku, ale coś mi podpowiada, że jesteś ode mnie trochę starszy — zauważa, starając się również zabłysnąć spostrzegawczością, aczkolwiek wie, że w tym temacie już bardziej nie zapunktuje. Udaje mu się zasnuć twarz sztucznym przygnębieniem, gdy słyszy, że blondyn nie chce, aby Sanders zasłużył mu się wprawioną ręką i zaserwował najlepszą kawę świata. Pozwala sobie tak przez chwilę zostać, rzucając Alexandrowi przenikliwe spojrzenie, a przy tym w międzyczasie żując tosta i zapijając go ponownie winem. Automatycznie przy tym przesuwa mu się przez myśl pytanie, które niknie gdzieś w odmętach umysłu, gdy kończy przeżuwać. Jest pewien, że uda mu się złapać ów przemyślenia nieco później, jako że zakrapiana alkoholem konwersacja zawsze ucztuje w potok niewykorzystanych myśli, które wracając w najmniej spodziewanym momencie.
              — Czyli nie dasz się skusić na mistrzowską dawkę kawy? Skoro nie mogę się zaoferować z kofeiną, to rzeczywiście mogę pomóc w kuchni i ogrodzie. Widzisz, nie lubię być całkowicie nieprzydatny. Podoba mi się układ, na którym oboje skorzystamy — rzuca, zważywszy też na fakt, że przy uprawianiu ogródka nie da się jakoś bardziej na bałaganić, czego z pewnością nie można powiedzieć o kuchennej przestrzeni, którą jego już mniej sprawne ręce bezwiednie odwrócą do góry nogami. Sword jeszcze pod tym względem nie jest świadomy z czym będzie się mierzyć, aczkolwiek tak długo jak będzie w stanie wytrzymać dziwactwa Nikity, ten będzie się na swój sposób odwdzięczał. Nawet jeśli będzie to oznaczało, odrzucenie myśli o demonach na małą chwilkę, aby przekopać cały ogródek i zasadzić warzywa.
              — Był to złośliwy duszek. Okazało się, że jeden z moich znajomych nadepnął na odcisk jakiejś zgubionej duszy, która postanowiła narobić nam psikusów — odpowiada, automatycznie pozwalając sobie przy snuć wspomnienia z tamtego momentu. Będąc jeszcze na studiach wciąż miał dobry kontakt z grupką znajomych, z którymi udał się na wycieczkę do Miami. A przynajmniej z większością, bo jak można się spodziewać, znaleźli się tacy – wystraszeni nie na żarty – którzy ze „specem od demonów” Nikitą Sandersem niekoniecznie chcieli mieć dalsze do czynienia. Tak więc gdy się do uczył w tym temacie, przeprowadził luźną pogadankę ze znajomymi, aby doprowadzić swoje mniemanie do pełnych wniosków i tak jak się spodziewał, ktoś musiał wyrządzić szkodę duchom, skoro się na nich wtedy tak uparły. Głównym powodem było to, że Gally przeszedł po grobie ofiary wypadku samochodowego będąc całkiem pijany. Przynajmniej całe szczęście, że skończyło się to na małych psikusach ze strony ducha, a nie na istnym armagedonie, który wywróciłby im flaki do góry nogami.
              — Cóż pod tym względem masz pełną rację. Policja w Texasie również podchodzi bardzo racjonalnie do rozwiązywanych spraw — przyznaje, tym samym zaznaczając, że już parę razy dotąd miał do czynienia z niezbyt ciepłym przyjęciem. Właściwie jego podejście do kontaktów ze stróżami prawa jest bardzo obojętne, Nikita nawet nie powiedziałby, że specjalnie ciepłe. Głównie z tego względu, że mężczyźni – z rzadka kobiety – z którymi współpracował w Dallas, niekoniecznie chcieli się zagłębiać w tematy sięgające pracy Sandersa. Nie znalazł tam również ciepłego słowa, choć czasem całkiem ciepłą, acz obrzydliwie gorzką kawę z posterunkowego automatu. Odmienność poglądów, początkowo była naprawdę ponuro przygnębiająca, aczkolwiek wraz z podjęciem współpracy nie miał za wiele do gadania. Zwykle wykonywał jedynie swoją pracę, dzieląc się wynikami z odpowiednimi i nieco lepiej przekonanymi do niego służbistami.
              — Pierwszy demon, z którym miałem do czynienia przez dość długi czas siał spustoszenie w Dallas. Jeden z tych, które tworzą iluzję przed oczami swojego żywiciela. Policja przez naprawdę długi czas nie mogła rozwiązać sprawy, ponieważ wszyscy nosiciele demona zdawali się całkowicie niespełna rozumu, trafili do szpitali psychiatrycznych, a w momencie gdy demon opuszcza żywiciela, pozostawia go bez żadnych wspomnień o czynach, które przez ten czas dokonał. Toteż doprowadzało władze do ślepego zaułka. Jednakże nastały ciemne czasy dla policji, kiedy to główny komendant został ofiarą tego demona — rzuca, gdy Lexy wraca do stołu z nową porcją tostów. Z takim obładowaniem najpewniej skończą rozmawiając do białego świtu, co specjalnie nie przeszkadza Nikicie. Wiadomo, niebywale ceni sobie pełnie wypoczęcia, która analogicznie wpływa na spostrzegawczość, lepsze łączenie faktów i komfort pracy, aczkolwiek siedzenie do wczesnych godzin porannych, również nie jest mu obce. Akurat kiedy rozchodzi się o pracę, nazywany jest często nocnym markiem. Jego największym efekciarskim popisem było nie spanie całe czterdzieści osiem godzin, po których niestety spał prawie kolejne tyle. Tak więc w istocie nie ma się czym na głos chwalić. Upija łyk wina, pozostawiając Sworda w oczekiwaniu na kontynuację historii o pierwszej demonicznej sprawie, nie po to, aby trzymać go w niepewności, acz raczej, aby mógł na spokojnie przyswoić wszystkie informacje.
              — Przez starszego brata policja już była zaznajomiona z tym, czym konkretnie się zajmuje. I chociaż większość uważała mnie za totalnego czuba, znalazł się jeden, który zasugerował, że może miałbym jakieś sugestie, aby zaradzić tej sprawie. Tak więc zostałem zatrudniony do zaznajomienia się bliżej z tematem i odkryłem, że mieli do czynienia z dość ciężkim demonem. Iluzja u żywiciela polegała na tym, że wydawało mu się, że działa normalnie, podczas gdy demon w rzeczywistości uwydatniał wszystkie negatywne cechy, które człowiek starał się w sobie skrywać. Jak chociażby zapalczywość i nadpobudliwa agresja. Co natomiast u postronnych w jego otoczeniu powodowało ogłupienie sytuacją, uwypuklenie słabości; u słabych psychicznie ludzi nawet ataki paniki. Żeby wszystko poszło zgodnie z planem odpędzania demona, musiałem pokonać swoje lęki i nie dać się omotać, co nie było takim łatwym zadaniem. Na szczęście mam mocną psychikę. I tak oto po wykonaniu odpowiedniego rytuału, pozbyliśmy się demona. Po tym pozostałem policyjnym konsultantem… Używali mojej pomocy głównie, aby zapoznał się ze sprawą i stwierdził, czy znowu mają do czynienia z nadnaturalną siłą, czy to istota sprawy jest bardziej przyziemna — dopowiada w końcu, znowu rozgadując się pełną parą. Mimo wszystko nie może nic na to poradzić, bo szczędząc sobie szczegółów, jedynie ominie najważniejsze kwestie, bez których historia będzie miała dwie lewe ręce, jak Nikita do sprzątania! I oczywiście może gadać o sobie w nieskończoność, jednakże ciekawość na temat rozmówcy, nie daje mu kontynuować wdrążania się we własne, epickie opowieści. Stąd też z nagła wraca mu na usta pytanie, o którym wcześniej na moment zapomniał.
              — A tak odbiegając od tematu, co skłoniło ciebie to wybrania takiego zawodu? Silne poczucie sprawiedliwości? Brak adrenaliny w życiu? A może… młodzieńcze zafascynowanie kryminałami? To też kiedyś przechodziłem, a mierząc się z rzeczywistością nic nie okazuje się takie łatwe i proste jak właśnie w książce. Nie mówię przy tym, że mniej fascynujące, broń boże! Ale tak patrząc na poszlaki — tu zerka w stronę tablicy korkowej i poprzyczepianej do niej zdjęć, połączonych ze sobą czerwoną nitką. —  To już się tak pięknie ze sobą nie łączą, nie wysnuwają od razu czarujących  i inspirujących wniosków. Podejrzewam, że nastaje taki moment, kiedy siedzisz zadręczony na tym wszystkim i nie mogąc dostrzec głównej puenty całego wątku, starasz się nie wyrwać sobie tych ślicznych, złocistych włosków z głowy  — zgaduje, do mniemając konkretną sytuację, której wprawdzie nie jest całkowicie pewien. Mimo wszystko czuje, że jeśli bardzo myli się w tej kwestii, to mężczyzna zaraz go z tego błędu wyprowadzi.


Ostatnio zmieniony przez Kass dnia 27/01/22, 01:17 am, w całości zmieniany 1 raz
Hummany
Beztroska Kometa
Hummany
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Witamy na miejscu zbrodni  Empty Re: Witamy na miejscu zbrodni {26/06/21, 02:42 pm}

Witamy na miejscu zbrodni  PicsArt_06-07-06.10.45
       Mocno podejrzanym wydawało się mu, że z takim zaangażowaniem uczestniczył w rozmowie na temat o którym nie miał zielonego pojęcia, ba! Na temat o którego racjonalności wolałby nie dyskutować. Obecny w jego salonie Nikita sprawił jednak, że z zaciekawieniem słuchał wszystkiego co ten chciał mu przekazać, niechętnie acz skutecznie łącząc pewne fakty do których na razie się nie przyznawał. Nie dopóki nie będzie miał pełnej świadomości bezpieczeństwa osoby dopiero co poznanego mężczyzny. Nie chciał się na daremno otwierać, nie chciał podejmować znaczącego ryzyka powierzenia w jego dłonie całej sytuacji w mieście tylko po to żeby zaraz okazało się, że to jednak oszust. Chociaż, jak ktoś tak pocieszny mógłby być naciągaczem? Z drugiej strony takie właśnie osoby – wzbudzające ogólne zaufanie – przede wszystkim oszukiwały. Dlatego miał poważny dylemat moralny który topił się w ilości wypitego wina. Jeden raz, tak dla zwyczajnego relaksu, chciał po prostu porozmawiać z kimś w swoim wieku o czymś co mógł następnego dnia przetrawić bez większych konsekwencji. Szczególnie, że było miło.
       Na komentarz odnośnie swojego wieku przekręcił lekko głowę w bok jeszcze raz się mu przyglądając. Nie do końca rozumiał dlaczego w niektórych momentach ten zwracał się do niego ponownie per „sierżancie” ale robił to tak zaczepnie, że nie chciał go upominać. Chociaż sprawiał, że czuł delikatne zmieszanie.
       - Jak coś przeskrobiesz zostaniesz per gówniarzem, jak Elijah. – Skwitował uśmiechając się do niego niewinnie. Owszem, jemu również czasem nerwy puszczały i chociaż rzadko kiedy podnosił głos, zdarzało się mu, że tracił wszelką cierpliwość i delikwenta nadwyrężającego jego ogólną dobroć musiał ustawić do pionu. Obecnie jednak nie to chciał osiągnąć, wolał z nim trochę pograć bo Nikita ewidentnie dążył do tego samego. Nie chodziło o prowokację ale o zwyczajne pozaczepianie się. Chętnie więc odbijał piłeczkę przynajmniej do momentu aż na twarzy rozmówcy pojawił się wyraźny zawód. Aż zatrzymał się w pół ruchu wsadzenia widelca do ust po to by opuścić go z powrotem na talerz i mu przyjrzeć. Czym mógł go urazić? Odpowiedź przyszła sama od siebie, a jego brew drgnęła do góry.
       - Skoro chcesz wstawać ze mną o świcie i robić mi kawę, proszę bardzo. – Rzucił od niechcenia chociaż sądził, że tym właśnie go zachęci do zrezygnowania. Wątpił żeby na świecie istniało wielu świrów którzy mieli tak porypany zegar biologiczny jak on, a samego Nikitę widział w pościeli do późnych godzin popołudniowych, miał to wypisane na czole. Niemniej na oświadczenie o pomocy kiwnął głową. Na pewno będzie łatwiej jeżeli o wspólną przestrzeń oraz o posiłki zadbają razem, chyba że ten jednak będzie chciał zrezygnować z jego czasem mocno eksperymentalnej, a za innym razem do bólu tradycyjnych potraw, w ogóle się nie obrazi. Istniały gusta i guściki, a on nauczony długoletnim doświadczeniem robił tak żeby to jemu, a nie komuś innemu smakowało.
       W momencie w którym Nikita postanowił odpowiedzieć na zadane pytanie on wrócił do spokojnego przeżuwania. Mocno chciał poznać odpowiedź chociaż kompletnie nie był na nią gotów. W przeciągu godziny dowiedział się o realnym istnieniu demonów, duchów, co jeszcze?! Nie pokazał jednak zawahania na twarzy po prostu uważnie go słuchając. Szczególnie, że brunet całość historii przedstawiał w stosunkowo jasnym świetle co pewnie nie oznaczało, że w momencie gdy się wszystko działo wszyscy (poza panem demonologiem) musieli mieć pełne gacie.
       - To takie nasze schorzenie. Wszystko trzeba racjonalnie uargumentować bo jak coś nie ma rąk i nóg tam gdzie mieć je powinno zaczynają się komplikacje: z przełożonymi, ze sprawcami, z osądami i wyciągnięciem konsekwencji. – Usprawiedliwił nieco zarówno swoje podejście jak i kolegów z innego miasta. Cóż, rozumiał ich doskonale bo jakby nie uczestniczył w takiej rozmowie jak ta, a jedynie przyszedł do biura i przy odprawie usłyszał na co się zanosi to by chyba zabił śmiechem.
       Wyczekiwana równie mocno historia o pierwszym demonie w karierze Nikiti całkiem go pochłonęła. Nie ważne ile chłopak gadał dopóki robił to w tak ciekawy sposób, on jak gąbka wpijał każe słowo pozwalając swojej twarzy na wyrażanie zdecydowanie większej ilości emocji niżeli miało to miejsce na co dzień. Ostatecznie patrzył na niego jak zaklęty tworząc w głowie obrazy tego wszystkiego jak mogło to wyglądać z jego strony, totalnego laika i miał ciarki na plecach. Było to również fascynujące chociaż nie chciałby być na miejscu śledczych którym przypadł zaszczyt tłumaczenia się z tego co brunet odkrył.
      - Nawet nie jestem pewien jak to skomentować, wow. - Przyznał w końcu gdy Nikita skończył mówić, jednocześnie dając sobie moment na zastanowienie się składając talerze na jedno miejsce. Tak jak podejrzewał, zjedli wszystko do ostatniego kawałka ale w pewien sposób nie był przygotowany na gości więc jeszcze później upewni się czy Nikicie nic nie trzeba było. On natomiast miał zdecydowanie za mało procentów we krwi. - Jestem ciekaw raportów. "Ofiara została opętana, zatrudniono demonologa, sprawa została rozwiązana, a stworzenie przepędzone." - Uśmiechnął się pod nosem posyłając mu jeszcze rozbawione spojrzeniem zanim wstał z kupką naczyń i poszedł do kuchni. Chyba, znajdzie te raporty w ogólnodostępnej bazie albo poruszy swoje kontakty. Jeżeli Nikita mówił prawdę, a na razie nie miał podstaw żeby mu nie wierzyć, te sprawy musiały być niecodzienne i musiało być o nich głośno. Martwił się przy tym cały czas i coraz mocniej jego obecnością w Fern Hill. Czy on jako funkcjonariusz policji podoła wyzwaniu współpracy? Wolałby żeby wszystko okazało się rzeczywiście tylko epidemią wścieklizny.
      Na jego szczęście bądź też nie, piłeczka została odbita. Po chwili to jego gość zadał mu pytanie o jego przeszłość, o moment wyboru ścieżki swojego życia na co na jego twarzy wykwitła delikatna nostalgia. Co ukształtowało jego osobowość? Przeszłość, która miała w sobie tak wiele mankamentów, że nie lubił do niej wracać. Za to bardzo lubił wyciągać z niej nauczki i dwa razy zastanawiał się nad swoim postępowaniem.
      - Chciałem zostać lekarzem ale jakoś flaki do mnie nie przemawiają. - Rzucił z rozbawionym uśmiechem w momencie gdy wrócił do stołu. Chwilę nad nim stał po czym zaproponował zmianę miejsca na nieco wygodniejsze, w salonie na kanapie. Przy okazji zlikwidował z widoku jego własnych oczu tablicę korkową która znalazła się w jego gabinecie. Przymknął rozsuwane drzwi po czym wrócił na miejsce wygodnie się usadawiając. Podparł przy tym głowę na ręce chwilę zabierając się do odpowiedzi, chcąc to ugryźć z dobrej strony.
      -Nie da się zmienić wszystkich ludzi i ich podejścia do świata. Można natomiast jednym uczynkiem zmienić cały świat dla jednej osoby i myślę, że do tego dążę. Początkowo serio mierzyłem w lekarza. Okazało się jednak, że wystawienie się na zbyt długi widok organów nie zasłoniętych skórą powoduje u mnie natychmiastowe omdlenie więc odpuściłem. Tak, raczej nie spaceruje po prosektorium. - Wyjaśnił w razie jakby jego potencjalne rytuały miały opierać się na właśnie wywlekaniu na cały salon wszelkiego rodzaju flaków. Na drugą kwestię, trafioną notabene w punkt, jego wzrok powędrował w stronę drzwi do gabinetu. Upił ponownie łyk wina, zanim odpowiedział jeszcze jeden, po czym cmoknął niezadowolony. - Nadal liczę na ogłoszenie epidemii wścieklizny. - Przyznał niechętnie, pośrednio przyznając się mu do tego, że brak puenty męczy go już od tygodni, a frustracja coraz mocniej uwidacznia się. - Albo to albo łysina. - Zażartował zaczesując włosy do tyłu żeby niesfornie nie zasłaniały mu oczu.
      - Czy demony zawsze są niebezpieczne? Zawsze chodzi im o wywołanie chaosu? Muszę się nastawić na... flaki na ulicy? - Dopytał, tak na wszelki wypadek. - Chodzi mi o to czy dzieciaki w okolicy są opętane czy tylko głupie. Ostatnio zrzuciły opony z felg beemki jednego z rodziców i próbowały jeździć po torach... to nie było najrozsądniejsze, sam rozumiesz. - Westchnął teatralnie bo może w całym pojawieniu się Nikity była nadzieja na opamiętanie tej bandy z którą on się użerał od zeszłego lata.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Witamy na miejscu zbrodni  Empty Re: Witamy na miejscu zbrodni {01/07/21, 02:58 pm}

Witamy na miejscu zbrodni  Projekt_bez_tytuu_3
                Nikita jest nieco trudny do rozgryzienia, toteż stawiając przed ludźmi istną chodzącą zagadkę, sam sobie powoduje problem w kategoriach związkowych. Jak dotąd może wymienić dwie dłuższe relacji, które odbiły zdecydowanie większe piętno w jego życiu, niż przelotne miłostki, bądź jedno nocni kochankowie. Za pierwszym razem była to kobieta – poznali się jeszcze za czasów licealnych, a jako że miał wówczas do czynienia z pierwszym zauroczeniem, jego brak doświadczenia przeważył szalę, którą dziewczyna była w stanie wytrzymać. Może to też dlatego, że traktował ją bardziej jako przyjaciółkę, dzięki której odkrył zdecydowanie większy pociąg do mężczyzn. Następne doświadczenie z bliższą relacją na stało, gdy Nikita był na studiach. Znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie, aby poratować nieco starszego studenta psychologii z dość niezręcznej sytuacji. Ten przełomowy moment przyczynił się później do ich wzajemnego zainteresowania i dwuletniego związku. Leon – bo tak ma na imię jego poprzedni partner – był totalnym przeciwieństwem Sandersa, ale też na swój sposób go uzupełniał, przez co pasowali do siebie niczym mechanizm w zegarku. Tym razem do rozpadu doprowadził rozkwit interpersonalnych i komunikatywnych umiejętności u Nikity, a gdy w grę wchodziła ta rozbawiona i flirciarska część, zostawał stawiany w położeniu zdrady, jak gdyby rzeczywiście był do tego zdolny. Za Sandersem w tamtym czasie podążało wielu zainteresowanych, pomimo wiedzy, że był już związany, co też doprowadzało Leona do istnej kurwicy. Natomiast gdy ta sprawa zaczęła cichnąć, zaczęło dochodzić do coraz częstszych wywodów na temat psychicznego zdrowia Nikity i sugerowania, że przez wgląd na swoje nieraz pokręcone zachowania, powinien iść na terapię. Dopiero w tamtym momencie Sanders poczuł się na tyle natchniony, aby zrozumieć, że Leon tak naprawdę nic o nim nie wie, a swoimi przytykami zaczyna opuszczać to zakochane niegdyś serce. Nie była to już więcej wymiana partnerska wymiana uczuć, prędzej na planszy grały pretensje i podważanie cudzego autorytetu, czego ciemnowłosy ostro się wystrzega. Zarówno z własnej strony, jak i tej postronnej. I choć wcześniej zdarzało mu się flirtować z ludźmi z czystego odruchu i odpowiedniej zabawy słowem, aktualnie w rozmowie z Alexandrem wykazuje szczere zainteresowanie jego osobą. Obecnie trudno mu stwierdzić, co sierżant ma takiego w sobie, co niechybnie przyciąga Rosjanina, napędzając przy tym myśli i płynący z ust słowotok.
                — Skoro o przeskrobanie chodzi, to może bardziej by pasowało, gdybyś nazwał mnie per skrobakiem? — odpowiada żartem, na którego dźwięk samoistnie wybucha śmiechem. Dość często mu się to zdarza i szczerze powiedziawszy przywykł do tego, że jego suchary śmieszą wyłącznie jego samego. Choć i pocieszającym jest, gdy swoim śmiechem, bądź przenikającym duszę rozbawieniem wywabi na czyjeś usta uśmiech.
Na wieść, że Lexy zgadza się na robienie mu kawy, śmiech cichnie i zastępuje go pocieszny uśmiech.
                — Dobrze więc! Możesz być pewien, że się nie zawiedziesz! — Jego determinacje mimo wszystko można nazwać chwilowym zaparciem, bo w rzeczywistości nie jest w stanie powiedzieć, czy każdego poranka zwlecze się z łóżka o tej samej porze. Jeśli w grę wchodzi pracowanie nad demonem, panoszącym się w Fern Hill, istnieje duże prawdopodobieństwo, że będzie siedział pół nocy nad tworzeniem notatek, w tym spisywaniu wielu możliwości oraz skupieniu się na dedukcji, aby wyciągnąć odpowiednie wnioski. Toteż z pewnością przełoży się na długie wylegiwanie się w łóżku w ciągu dnia, a przynajmniej do momentu, gdy w mieście nie wydarzy się następne zaskakujące wydarzenie, które zmusi go do natychmiastowego wzięcia się w garść. Trzeba przyznać, że w organizacji czasu Nikita nie jest najlepszy, dlatego jego działania zawodowe zdają się nieraz niechlujne i pozbawione szyku, choć w istocie prowadzą do składnego podsumowania pracy.
                — W zależności od tego, co kto uważa za racjonalne, biorąc pod uwagę mój zawód… Najzwyczajniej w świecie potrafię to zrozumieć. Też prowadzimy dokumentację i na podstawie zjawisk, w których nieraz musimy się babrać, później należy to spisać tak, aby miało te ręce i nogi. Albo raczej odnóża i ogon — wtyka nadal rozbawiony, aby kontynuować już nieco poważniej.  — W gruncie rzeczy w każdej pracy wygląda to raczej podobnie. Po skończonej robocie raporty trafiają do przełożonego i choć niechlujny, bądź błędny opis nie stawia nas na ścieżce kłopotów z osądami i sprawcami, tak jak w twoim przypadku. To jednak wciąż występują komplikacje z przełożonymi oraz stwarza to potencjalne niebezpieczeństwo dla ludzkości — odpowiada, również ugruntowując nieco własne położenie. Nikita osobiście podejrzewa, że policjanci z Dallas mieli nie mały problem, aby za pierwszym razem sporządzić raport po masowym ataku sprawcy opętanego przez demona. Szczerze powiedziawszy nie leżało to wówczas w zakresie jego kompetencji, więc nie interesował się tą sprawą, jak i w późniejszych nie był wzywany do pomocy, aby pozbierać wszystko do kupy. Choć teraz, gdy prowadził rozmowę z Lexy’m, stwierdza, że może warto byłoby się zainteresować? Jeśli akta policyjne grubo różniły się od tych, które sam sporządzał na rzecz zakładu demonologicznego, mogą kiedyś wyniknąć z tego komplikacje.
                — Nie jestem pewien jak to wyglądało ze strony policji. Ale raport z mojej strony musiał zawrzeć całą charakterystykę demona, skrupulatny zapis jego działań i wszystko po to, aby przypisać go do właściwej rangi i kategorii. Często jest tak, że w momencie, gdy przyjdzie mi stanąć z demonem oko w oko, to określenie rangi jest bardzo domniemane i może być mylne. Stąd też poprzez charakterystykę i kontakt ze współpracownikami pracującymi w archiwach, trzeba porównać wiele możliwości i typy, które już są historii znane — rzuca, przedstawiając przy tym nieco bardziej specyfikę swojej pracy. Przy tym też wyjaśnia, że nie zawsze ma stu procentową rację, co do podejrzeń, jakie wysnuwa na temat danego demona, a demonolodzy przy niemal każdej sprawie działają niczym jeden organizm, działający na pełnych obrotach.
                Kiedy Alexander zaczyna mówić na swój temat, Nikita zamyka się w końcu, aby przyswoić wiedzę ze szczególnym zainteresowaniem, przy tym też przyjmując propozycję przeniesienia się na kanapę. Musi przyznać, że sam chciał coś podobnego zaproponować, jednak nie przystoi rządzić się w cudzym domu. Tak więc, wziąwszy swoją lampkę winę, zasiada na kanapie w salonie, tym samym pozbawiając się poglądowego widoku na tablicę przepełnioną poszlakami z ostatnich zbrodni. Pewnym jest też, że jutro powinien się z nią bliżej zapoznać.
                — Muszę przyznać, że to niezwykle szlachetne. Zmienienie świata chociażby dla jednej osoby, już jest wielkim sukcesem. A do medycyny prócz tolerancji na ekstremalne i nieraz obrzydliwe widoczki, trzeba też mieć talent. Bynajmniej odnoszę wrażenie, że lekarze muszą być najbardziej uodpornieni na działanie przy rygorze czasowym i narażeni są przy tym na duży stres oraz trudne ale szybkie decyzje — przyznaje, choć nie posiada rzeczywistej wiedzy na ten temat. Po prostu zdecydowanie częściej obija mu się o uszy, że młodzi (czasem też starsi) lekarze porzucają swoją robotę, przez ogromną dawkę towarzyszącego im dotychczas stresu, albo i przez wypalenie zawodowe.  — Nie wiem czy to nabywana cecha, czy raczej taka wrodzona, ale osobiście jestem człowiekiem, którego trudno obrzydzić. Choć organów na żywo nie widziałem, to się nie wypowiem, aczkolwiek różnego rodzaju truposze, rozlewy krwi, czy taka totalna rozróba, nie mają na mnie większego wpływu. Chyba tylko raz miałem zawroty głowy, na co wpływ miał konkretny etap gnijącego ciało, przy którym nie potrafiłem wystać — dodaje swoje trzy grosze, jak to ma w zwyczaju. Nie porusza jednak kwestii swoich dziwactw, jak chociażby gadania do rzeczy martwych z rozczuleniem, czego chociażby doświadczyły dzisiejsze szopy i zagryziony pijaczek. Lexy i tak dużo się o nim w tym momencie dowiaduje, a takie dzikie fanaberie należy zostawić na dni następne. Nawet jeśli Nikita za wiele o tym nie wspomni, to z pewnością Alexander w swoim czasie stanie się rzeczowym świadkiem tych pokręconych dziwactw. Sanders w praktyce nie oczekuje bycia rozumianym przez inne osoby, ponieważ przez własną przeszłość jest świadomy, że nawet największe chęci skupią się na tym, że w ostateczności raz i na zawsze będzie na ludzi czubem. Może to też dlatego, że wszyscy poznając go zaczynają od końca, zamiast poznać motywy, które napędzają jego zachowania. Zarówno te, które mają się do aktualnego stanu rzeczy, jak i do przeszłości, która w pewnym aspekcie nie przedstawia się tak świetlenie, jak można by się spodziewać.
                — Dla twojego spokoju ducha, również mam nadzieję, że to epidemia wścieklizny. Z pewnością pozbawiłoby cię to nieprzyjemności związanych z częścią świata, o której dotąd nie miałeś zielonego pojęcia — mówi, stając się zagrać rolę wsparcia w tej sytuacji. Oczywistym jest, że bardzo chciałby mieć wkład w prowadzone przez sierżanta sprawy, ale potrafi zrozumieć też jego wątpliwości. Stąd też, póki nie ma szczególnych poszlak, nie wypowiada na głos własnych domniemań, które… W gruncie rzeczy, gdyby chodziło o epidemię wścieklizny, to w „zbiegu okoliczności” przewidywanym przez Sworda, dotyczy ona również ludzi? Bo Nikicie Sandersowi, wierzącemu w niestworzone rzeczy, wciąż trudno sobie wyobrazić te słodkie szopy podpalające miejscowy hotel. Choć może sam też jest trochę ograniczony, stąd ten werdykt?
                — Tak, taka jest geneza ich powstania. Demony powstają poprzez nienawiść do ludzkości, dlatego mącą w życiu społeczeństwa i doprowadzają do chaosu. Większość z nich powstaje ze złośliwych duchów, a w zależności od tego, ile osób zabije, tym bardziej powiększa się jego ranga. — Kiedy rozmowa przechodzi na demony, Nikita zapomina o kontynuowaniu rozpytania wobec życia sierżanta. Zresztą mają czas do świtu, w którymś momencie pewnie przyjdzie mu ten pomysł z powrotem do głowy.  — Mogę się przyjrzeć tym dzieciakom i powiedzieć ci, co o tym myślę — proponuje. I tak ma zamiar zostać w mieście przez jakiś czas, więc dla spokoju mieszkańców może zająć się również mniejszymi sprawami. Choć samo zachowanie dzieci nie daje mu dużo do myślenia i stawiałby raczej na wpływ przestrzenny demona, bunty wcześnie młodzieńczego życia albo i samego wpływu na nie, nieprzychylnych zdarzeń mających miejsce w Fern Hill.


Ostatnio zmieniony przez Kass dnia 27/01/22, 01:19 am, w całości zmieniany 1 raz
Hummany
Beztroska Kometa
Hummany
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Witamy na miejscu zbrodni  Empty Re: Witamy na miejscu zbrodni {02/07/21, 08:32 pm}

Witamy na miejscu zbrodni  PicsArt_06-07-06.10.45
       Trzymanie tak nisko gardy przy osobie całkowicie obcej było dla niego czymś nowym. Owszem, miejsce sprzyjało temu żeby z nieco większą ufnością zachowywał się w stosunku do mężczyzny. W swoich własnych progach czuł się bezpiecznie i komfortowo, a dodatkowo zmęczony po całym dniu nie wszystkie mechanizmy obronne funkcjonowały tak jak powinny. Ale nadal było to dość niecodzienne jego zachowanie. W momencie w którym przenieśli się na kanapę, a on mógł się wygodniej podeprzeć dalej sącząc lekko schłodzone wino zaczął chłonąć to co Nikita do niego mówił dokładnie tak jakby w to już uwierzył. Sortował informacje szufladkując je na odpowiednio: objawy opętania, fakt wielu rang demonów, sposoby żywienia, istnienie całego stowarzyszenia w którym demonolodzy dzielą się swoimi spostrzeżeniami. Na to wszystko musiał spokojnie nabrać powietrza w płuca, wstrzymać je na chwilę w sobie i dopiero po upływie kolejnych sekund wypuścić. Musiał to skomentować, koniecznie chciał pociągnąć konwersację z tak inteligentnym facetem ale ponownie, informacje go przerosły. Przy tym wszystkim wątpił jednak żeby Nikita go poganiał w swoich wnioskach, dopóki ten w pełni go szanował, a nie miał tego zamiaru zmieniać, mogli tak przecież posiedzieć. Chwilę wsłuchując się w świerszcze koncertujące za oknem.
       - Czyli nie dość, że są ich różne rodzaje co przekłada się bezpośrednio na ogrom zniszczeń które powodują, to jeszcze „żywią” się na tyle różnymi ludzkimi emocjami, że mogą wzajemnie się „wspierać” w przetrwaniu. Jeżeli przykładowo byłyby trzy różne rodzaje wywołujące inne emocje niżeli te na których żerują, mogłyby tworzyć wzajemną symbiozę? – Zastanowił się i chociaż tylko spekulował, ponownie już miał ciarki na plecach. – Z drugiej strony każdy opisany „osobnik” jest dokładnie poddawany obserwacjom i macie jakieś wspólne archiwa? Całą organizację? Gdzie ona się mieści? Wielu jest czynnych demonologów? – Dopytał chcąc się jeszcze upewnić w tym czy oczyma wyobraźni widząc cały kompleks przesadza czy strzela w punkt. Mimo to nie zatrzymał się i chyba zarażony ślinotokiem Nikity, kontynuował.
       - Czyli medal ma dwie strony. Z jednej macie całą masę obiektów… ogony i odnóża, tak? Które się od siebie różnią. Ale z drugiej strony ktoś mógł się już na to nadziać i usprawniacie sobie swoją pracę? – Chciał się jeszcze upewnić zanim zgłupiał. Kilka słów odbiło się echem w jego głowie na które spojrzał na niego z poważną konsternacją.
       - Jak to, oko w oko? One… to… istniej? W sensie… ma ciało? Jakoś… przez prawie trzydzieści lat żadnego nie spotkałem… – Mruknął do tej pory sądząc, że to było raczej jak duchy, które należało przepędzić odpowiednim rytuałem niżeli coś materialnego, co można było zabić patelnią. Oblizał wtedy nerwowo usta, zerknął na otwarte okno i upił łyk. Więc jeżeli do tej pory jeszcze miał wątpliwości, że może uda się mu zasnąć, już się ich pozbył. Jak tylko wytrzeźwieje, chyba spanikuje.
       - Bardziej Predator czy Obcy? Ma macki? Jest zielony i oblany szlamem? Czy jak typowy diabeł, ma kopytka? – Wypalił w końcu patrząc na niego jak ciele w malowane wrota przygryzając przy tym dolną wargę jak małe dziecko które miało poznać odpowiedź na najważniejsze pytanie swojego życia. Wiedział, że nie powinien ale krążący mu w żyłach alkohol dodatkowo w niego uderzający po całym dniu pracy i emocji po prostu popuścił już całkowicie jego hamulce. Nie był już idealnym sierżantem. Raczej jak każdy zwyczajny świr zaangażowany w temat chciał poznać najmniejsze jego tajemnicy, choćby musiał go szturchać paluchem w żebra.
       - Pal licho lekarzy. Uwielbiam ich, a nasza doktorka w mieście to przepiękna, inteligentna i wspaniała kobieta. Ale wróćmy do demonów. Coraz mniej mi się podoba Twoja obecność tutaj. – Ponaglił go autentycznie chcąc uzyskać odpowiedź na swoje pytanie. On to na nim wymusi jeżeli będzie trzeba! Szczęśliwie, odpowiednio rozgadany Nikita po chwili dał upust jego ciekawości i mogli wrócić do dalszej rozmowy.
       - Z tego co mówisz dzieciaki raczej będą znudzone niżeli opętane. Mam tu taką bandę, wielce nazywają się gangiem i co roku dostarczają mi rozrywek. Ostatnio z tego co pamiętam „udawali” zboczeńca. Dzwonili do starszych pań w okolicy i podtykali telefon sapiącemu psu żeby ten dyszał. Panie namiętnie przychodziły na posterunek opowiadając o tym jak słyszą, że ktoś po drugiej stronie się onanizuje. Bardzo barwnie opowiadały… W poprzednie wakacje natomiast skręcili z krzeseł biurowych „wyścigówki”. Wymontowali silniki z połowy kosiarek w mieście, dopięli do tego hamulce i ścigali się w nocy po mieście. – Przyznał cofając się w pamięci do kolejnych letnich miesięcy w których przynajmniej średnio co miesiąc miał wezwanie do tej właśnie bandy głąbów których kreatywność za każdym razem go zaskakiwała. Byli niesamowici! W obecnej chwili sam się z nich śmiał, a gdy Nikita zaczął mu wtórować, łatwiej było go pociągnąć za język.
       - Na wiosnę wpadli na genialny pomysł biznesu. Gdy jeszcze Fern Hill nie słynęło ze… „zdarzeń losowych” przyjeżdżało tu wielu turystów posiedzieć nad morzem. Ogłosili się z terapią relaksacyjną, brali wieczorem grupki ludzi do lasu którym kazali przytulać drzewa i krzyczeć. O dziwo, miejscowemu proboszczowi średnio się to podobało, a jego gospodyni wydzwaniała mi na komórkę, że u nich straszy. – Zdziwił się wzruszając ramionami. No nie wiedział dlaczegóż by to mogło komuś nie pasować. Jęki i stęki w puszczy.
       Ostatecznie historie te wywołały falę wspomnień w których obydwaj oddawali się przyjemności odgrzebywania swoich spektakularnych wpadek. Czy to w trakcie studiów czy już pracy zawodowej. Ba! Alexander wszedł nawet w życie prywatne wspominając wszystkie trudności jakich przysporzył mu sad i ogród proponując mu wraz z upływem wina genialny pomysł na biznes: hodowla biedronek morderców.
       Nie zorientował się przy tym kiedy upłynął cały ten czas. Nie wiedział kiedy godzina na zegarze zrobiła się wcześniejsza niżeli późniejsza, a do jego porannego treningu zostało mniej niż pięć godzin snu. Bolesne szczególnie gdy wychylając już kolejny kieliszek zdał sobie z tego sprawę.
       - Przyniosę Ci pościel. Proponowałbym żebyśmy się chociaż trochę przespali dzisiaj. – Klepnął go w kolano po czym niechętnie ale pewnym ruchem wstał. Poprawił ponownie włosy, przeciągnął się z cichym pomrukiem i powędrował do sporej szafy wbudowanej w ścianę wyciągnął z niej komplet świeżej pościeli. Następnie poczekał na niego prosząc żeby zostawił brudne naczynia i poszedł za nim.
       Pokój który mu proponował był przestronny, z dużym oknem na sad. Wielkie łóżko z moskitierą, niska szafką po jednej jego stronie, dużą szafą na jednej ścianie, biurkiem i krzesłem. Wszystko utrzymane w jasnych kolorach, często bieli, pasujące do reszty domu. Komplet pościeli położył na łóżku, zapewnił go jeszcze raz, ze rano może się rozgościć w kuchni, wyjaśnił jeszcze jak trafić do łazienki po czym sam postanowił się zebrać. Naczynia wpakował do zmywarki z resztą po kolacji i z uśmiechem błąkającym się po ustach poszedł się wykąpać. Będzie niezwykle niewyspany rano ale na sercu czuł ulgę. Dawno nie pozwolił sobie na tak aktywny odpoczynek, na taką fascynację czymś o czym nie miał pojęcia. Dlatego mimo tego co usłyszał, gdy padł do swojego łóżka w sypialni znajdującej się po drugiej stronie domu, przytulił się wygodnie nadal zadowolony z kształtu dzisiejszego wieczora.
       I jak padł, dopiero kolejny z kolei budzić ustawiony na moment w którym to powinien powoli myśleć o zebraniu się do pracy, wyrwał go z twardego snu.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Witamy na miejscu zbrodni  Empty Re: Witamy na miejscu zbrodni {09/07/21, 09:25 pm}

Witamy na miejscu zbrodni  Projekt_bez_tytuu_3
                Właściwie po raz pierwszy przychodzi mu rozmawiać tak swobodnie z kimś, kto zdaje się być jego niemal całkowitym przeciwieństwem. Lexy w tym momencie jawi mu się jako odpowiedzialna, rozsądną i dążąca za racjonalnymi rozwiązaniami osoba – co Nikitę stawia po drugiej, tej ciemniejszej stronie medalu. Prywatnie wciąż zdarza mu się być dziecinnie nieodpowiedzialnym, frywolnym i nieprzejmującym się wszelkimi konsekwencjami człowiekiem. Jest w pewnym sensie całkowicie odklejony od rzeczywistości, w której obraca się Sword, zwłaszcza z nieprzerwanie wypuszczanymi przez usta opowieściami o demonach, które daruje niczym płynną rzekę doświadczeń na dłonie towarzysza, który ledwie łapie koniec z końcem. Jednak pomimo różnic, jakie niezmiennie dzielą ich wszechświaty, Sanders jest z głębi serca ucieszony, że z taką łatwością prowadzą aktualną konwersację, która zakrapiana winem zdaje się mieć predyspozycje do ciągnięcia się po sam blady świt.
                — Jeszcze nie spotkałem się z sytuacją, w której wiele demonów miałoby współpracować ze sobą w celu zdobycia swojego celu. Z tego co mi wiadomo, demony są terytorialne i nie pozwalają sobie innym osobnikom krzyżować własne plany. A już tym bardziej niższe rangą demony nie są nawet w stanie przejść niezauważone pod okiem tych z rangi wyższej — odpowiada, choć nie jest w stanie podeprzeć swojej wypowiedzi żadnymi wymownymi faktami, jako że widzę w tym temacie posiada jedynie ze studiowanych artykułów. Nawet jeśli z ich dwójki, to Nikita zdecydowanie prezentuje się w roli speca z punktu widzenia demonologicznego, jednakże wciąż będąc jedynie ludzkim dzieckiem, nie jest w stanie spenetrować demonicznego świata. Oczywistym jest, że jest wobec tej perspektywy naprawdę ciekawy, jednakże żadna rzeczywista moc czy nawet nauka, nie będzie w stanie mu pomóc w zrealizowaniu podobnego przedsięwzięcia. Ludzkość zwyczajnie jeszcze nie jest fizycznie, ale i psychicznie; przygotowana na podejście się takiego wyzwania, zwłaszcza że dla rzeszy społeczeństwa, już w obecnym momencie przekracza wszelkie możliwości.
                — Główna organizacja mieści się we Włoszech i to tam jest największe archiwum, z którym często zdarza nam się w drodze poczty elektronicznej porozumiewać. Miejsce, w którym pracuje jest w pewnym sensie odłamem… Lepszym synonimem chyba będzie filia… Tak! Pracuje w fili głównej organizacji. My w Texasie również posiadamy swoje archiwa, jednak tyczą się one przypadków, które dotąd miały miejsce w Dallas i jego okolicach. Nie jestem w stanie powiedzieć ci, ilu demonologów czynnie działa na całym świecie. W Dallas mamy zaledwie siedmiu włącznie ze mną — rzuca, pozwalając sobie zamyślić się na dłuższy moment, podczas którego stara się mniej więcej podliczyć ilość osób, z którymi komunikował się od czasu rozpoczęcia swojej pracy oraz stwierdzić procentowe prawdopodobieństwo, co do ludzi pracujących w zawodzie, a z którymi miał przyjemność studiować na uniwersytecie. Szybka kalkulacja mimo wszystko nie wiedzie się według jego myśli, co chwilę się myli i nie dochodzi do racjonalnie statystycznych wniosków, stąd też pozostawia Lexy’ego bez dokładnej odpowiedzi.
                — Ten ogon i odnóża dodałem tak dla żartów. No wiesz… Jak racjonalnie myśląc wszystko ma ręce i nogi, to w tym przypadku mogłoby mieć ogon i odnóża. Ale fakt, że ktoś wcześniej mógł natknąć się na demona danej kategorii rzeczywiście ułatwia nam sprawę, aczkolwiek to wymaga czasochłonnej konwersacji w tym temacie, nieraz z bardziej doświadczonymi w fachu demonologami. A stwierdzenie z jakim demonem ma się do czynienia to długa droga, trzeba wziąć pod uwagę wiele aspektów, które często niewiele albo wcale się między sobą nie różnią — odpowiada, dopijając swoją lampkę wina do końca, aby odstawić ją na stolik. Wyjaśnia szybko tą kwestię, będąc w pełni świadomy, że Lexy mógł nie załapać tej wypowiedzi, która dość żartobliwie przepłynęła mu wcześniej przez usta. To głównie przez to, że wraz z innymi współpracownikowi zdarza mu się wplątywać w zdania tego typu żarty, co w obecnej chwili stawiało Nikitę w podłożeniu pełnym nieścisłości, jako że Lex ma dzisiaj pierwsze spotkanie z demonologicznym światem.
                — Nie miałeś możliwość natknąć się na demona, ponieważ swojej prawdziwej postaci objawia się dopiero przy rytuale, dzięki któremu wywabia się go z ciała jego pasożyta. Zdarza się wtedy też, że mówią w języku naturalnym, który umiem pi przez drzwi, dlatego ta sytuacja wygląda równie irracjonalnie, co słuchanie o tym — przyznaje, przypominając sobie właśnie ten moment, kiedy spotkał się z demonem oko w oko. Ciarki wciąż przechodzą mu wzdłuż kręgosłupa, ponieważ widok był nie tyle straszny, co w tamtym przypadku dość obleśny. Szczerze nie był to coś na co był przygotowany, sam też miał nadzieję na zmierzenie się z czymś fascynująco niesamowitym, jednak nic bardziej mylnego. Swoją drogą w momencie, gdy ta dusza nieczysta zaczęła mówić do niego w języku naturalnym, Nikita jest pewien, że na jego twarzy zawitała najbardziej głupia mina, jaką jest w stanie przywołać.
                — Szlamu może nie, ale kopytka niektóre mają z tego co mi wiadomo. Tez którym miałem do czynienia, wyglądał jak gówno. Był taką śmierdzącą kupką, wokół której latały muchy. Demony mogą wyglądać w ten sposób, kiedy nie są dość silne, aby przekształcić się w coś skonkretyzowanego. Demony najwyższej rangi za to potrafią przyjąć ludzką postać — mówi, a tymczasem wypowiadając ostatnie słowa zbyt swobodnie, zapomina ugryźć się w język. Kiedy je wypowiadał, nie przeszło mu przez myśl, że wraz z tą wieścią Lexy zacznie bać się własnego cienia albo tak samo jak sąsiadka z parasolką i wodą święconą – zobaczy w nim demona pierwszej klasy.  — Ale demony najwyższej klasy sprowadzają ogromne zniszczenia, nie byłby to spalony hotel, zagryzione szopy czy randomowo rozłożone zwłoki. Więc takim nie musisz się martwić —  dopowiada. Demony najwyższej rangi raczej odpowiadają za klęski na skalę światową, a zwłaszcza w momencie, gdy w formie domina mogą pociągnąć za wiele różnych sznurków, aby doprowadzić do chaosu na kuli ziemskiej. Do zgromienia takiego zagrożenia najczęściej wykorzystuje się masy demonologów wraz z egzorcystami na czele. Nikicie bardzo ciśnie się na usta, aby o tym wszystkim opowiedzieć, ale przecież nie przybył do tego domu, aby zastraszać gospodarza. Opowiadanie o takich przypadkach już nawet nie jest informacją wobec bezpieczeństwa! Dlatego też powstrzymuje się ostatkiem siły woli, dla uciechy wszystkich szybko wkręcając się w następny darowany przez Alexandra temat.
                — Wręcz przeciwnie! Powinna ci się podobać moja obecność tutaj, bo jeśli będę miał rację, to całe Fern Hill skończyłoby z ręką w nocniku —  parska, już nawet nie udając obruszonego, jakby gdzieś w głębi czując, że Lexy nie miał w zamiarze go urazić tym wetknięciem. No i po usłyszeniu odpowiedzi tego typu, powinien przyznać Nikicie rację!
                — Sam jestem pełen podziwu wobec ich pomysłowości i chociaż jak podejrzewam przydarza się tutaj masa zabawnych i dziwnych zdarzeń, to trzeba przyznać, że nie możesz powiedzieć, że ci się nad wyraz nudzi w tej robocie —  zauważa, śmiejąc się jakby usłyszał najlepszy w świecie żart wraz z poruszeniem kwestii okolicznego gangu. Wcześniej nastawiony dość sceptycznie do zbadania okoliczności prowadzących młodzież do podobnych wyskoków, obecnie nie może odwieźć się od pomysłu, aby dowiedzieć o nich nieco więcej. Że też kiedy sam będąc młodym gałganem nie wpadał na tak świetne pomysły. Ale trzeba przyznać, że Nikita za dzieciaka też wykręcał różne numery, czasem lądując na policji, jednak nie były to nigdy sprawy wielkiego kalibru. Tak więc starsi porucznicy z Dallas znali go już od piaskownicy. Może to też sprawiało, że gdy podrósł, nieco dziwnie było im pobierać pomoc od Sandersa w sprawach demonologicznych?
                — Jak mówi pan domu, tak musi być —  odpowiada, gdy Lexy zarządza taktowną drzemkę. Nikita zawiesza na moment wzrok na jego dłoni, która niespodziewanie umiejscowiła się na jego kolanie. Niestety znika równie szybko, co się pojawia, pozostawiając po sobie jedynie ciepło po palącym dotyku. Jak można się spodziewać te pożądliwe doznania biorą się głównie po alkoholu, to maślane tęskne za dotykiem spojrzenie, gdy Lexy podnosi się z kanapy, aby przynieść mu pościel; czy zasmucone końcem opijanej nocy westchnienie. Trochę zmarnowany, leniwie trzymając się na nogach, zabiera swoje zagracone torby i przenieść je do pokoju wskazanego przez sierżanta.
                — Dobranoc! —  woła, gdy tylko Alexander pozostawia go samego. Ogarnia pokój spojrzeniem, aby zaraz pościelić łóżko, choć w rzeczywistości nie ma najmniejszej ochoty, aby pozwolić sobie paść w objęcia Morfeusza. Bierze prysznic, gdy gospodarz zwalania łazienkę, po czym ląduje pod pościelą w wygodnym łóżku, przez naprawdę długi czas nie mogąc zasnąć. Alkohol trochę go nosi, a przeniesienie się do krainy snu zostaje powstrzymane przez lawinę myśli, które krążą wciąż i niezmiennie wobec tego samego tematu. W ostateczności udaje mu się przespać godzinę, może dwie, po których znowu kończy pod prysznicem, odprawiając poranną toaletę. Ubiera na siebie świeże ubrania, rozczesuje włosy, a potem przenosi się tym razem do kuchni, aby zabrać się za tworzenie najlepszej kawy świata, którą zresztą parę godzin temu obiecywał. Gdy zajmuje się parzeniem, co jakiś czas spogląda na wschodzący za oknem świt, który radością wita te ciemne półkola rozrysowane pod jego oczami, nakreślające jedynie męczenie, które przyjdzie mu towarzyszyć pół dnia, to następnego wieczora – które najpewniej padnie jak zabity. Gdy dwa parujące kubki kawy zajmują miejsce na kuchennej ladzie, zabiera się za smażenie jajecznicy, z jajek które udało mu się dopatrzeć w lodówce. Nie żałuje przy tym boczku i przypraw, a gdy tylko Alexander wyłania się ze swojego pokoju, tego Nikita również nie przepuszcza. Pomimo zmęczenia wciąż jest spostrzegawczy.
                — Względnie wyspany? Mam nadzieję, że lubisz jajecznicę! —  woła, odwracając się do gospodarza, najpewniej śmiesznie przedstawiając się z nastroszonymi włosami, fartuszkiem niedbale zawiązanym w pasie, trzymając w jednej ręce patelnię, a drugiej drewnianą chochlę.


Ostatnio zmieniony przez Kass dnia 27/01/22, 01:21 am, w całości zmieniany 1 raz
Hummany
Beztroska Kometa
Hummany
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Witamy na miejscu zbrodni  Empty Re: Witamy na miejscu zbrodni {11/07/21, 11:10 am}

Witamy na miejscu zbrodni  PicsArt_06-07-06.10.45
       Głupie sny męczące go w nocy nie były dla niego żadną nowością. Za to pewnego rodzaju przygoda, która nijak nie wpłynęła na jego kondycję fizyczną, jedynie pozostawiając klasyczne „co kuźwa” gdy się rano przebudził, było czymś niespotykanym. Dlatego też, z poduszką odbitą na policzku, bardzo długo wodził spojrzeniem po rozświetlonym miękkim, porannym świetle pokoju, zastanawiając się co właściwie się wczoraj stało. Owszem, wszystko pamiętał bo przecież się nie schlastali jak nastolatki ale jakoś początkowo jego umysł nie chciał odtworzyć wszystkich informacji jakie wczoraj uzyskał. Ostatecznie, wręcz porzucił ponowne zastanawianie się nad naturą demonów uważając, że jest na to za trzeźwy i zbyt niewyspany. Poza tym dzisiaj czekała go masa obowiązków z których powinien wywiązywać się ze spokojem w głowie, a nie szalejącą w umyśle burzą. Dlatego gdy wreszcie postanowił wstać, pościelił łóżko i wędrując do łazienki ogarnął się pod strumieniem zimnej wody. Później założył na siebie spodnie od munduru spięte szerokim paskiem i zwykłą, czarną koszulkę którą lubił nosić pod koszulą. Tak przygotowany wszedł do kuchni w której roztaczał się aromat świeżo zaparzonej kawy i w której zastał Nikitę.
       Warto dodać, że wyglądającego na tyle zaskakująco, że na chwilę zatrzymał się w „bezpiecznej” odległości od wysepki dzielącej kuchnię od jadalni i przyglądał całej sylwetce nowo poznanego chłopaka.
       Niedbale zawiązany fartuszek, który on kiedyś dostał na święta, a który to miał być swego rodzaju żartem, do tego widoczny obraz nędzy i rozpaczy wywołany brakiem odpowiedniej dawki snu. To jednak nie przeszkadzało mężczyźnie mieć pięknego uśmiechu na ustach i gotować. W prawdzie od pieprzu w powietrzu kręciło go w nosie, który to zaraz podrapał po czym siadając na jednym z dwóch stołków barowych, zajrzał do kubka z kawą. Pachniała świetnie. Aromatyczna i czarna, dokładnie taka jaką lubił. Ujął gorące naczynie w dłonie po czym upił drobne łyk dochodząc do wniosku, że go nie docenił. I jak będzie musiał, będzie go co rano budził po tą kawę!
       - Kupiłeś ją w mieście? – Zażartował upijając kolejny łyk, będąc przygotowanym na widoczne oburzenie za zniewagę umiejętności. Dlatego szybko się zreflektował. – Rzeczywiście znakomita. – Dodał nie mogąc się powstrzymywać od uśmiechu na ustach. Chociaż ten pieprz… kichnęło się mu po chwili.
       - Tak, poproszę. – Przyznał odnośnie śniadania, pocierając jeszcze raz nos po czym oderwał się od kawy żeby Nikita nie czuł się niekomfortowo grzebiąc w jego szafkach. Przygotował dwa talerze, pokroił pieczywo i nakrył stół. Postawił też tam kawę i usiadł czekając aż na stole wyląduje patelnia. Cóż, nie jadał tak ciężkich śniadań ale po winie chciało mu się czegoś porządnego. Dlatego w ogóle się nie krępował, nałożył sobie dużą porcję po czym zaczął spokojnie pałaszować jednocześnie go zagadując.
       - Co będziesz dzisiaj robił? – Zapytał chcąc po prostu mieć świadomość, że ten nie wpadnie w jakieś kłopoty. – Zostawię Ci komplet kluczy jakbyś chciał wyjść. – Zapewnił czując jakąś niezrozumiałą przyjemność z tego, że śniadanie jak i kawa na niego po prostu czekały. Jak tak dalej pójdzie to się może przyzwyczaić do posiadania współlokatora!
       Zanim jednak powiedział coś więcej, ostrzegł go bądź jak prawdziwy glina pogroził paluszkiem przed jeżdżeniem samochodem po torach rozbrzmiał jego telefon. Zerknął na wyświetlacz widząc numer weterynarza.
       - Tak słucham. – Odebrał podtrzymując telefon ramieniem żeby móc rwać kromkę chleba i maczać ją w nie do końca ściętym jajku.
       - Kiedy będziesz na komisariacie? Mam dla Ciebie raport sekcji tych szopów z wczoraj. – Usłyszał zmęczony głos kobiety na co jego wzrok skierował się na wielki zegar.
       - Do pół godziny. Powiedz, że to wścieklizna. – Mruknął rzucając  jeszcze spojrzenie w ciemne tęczówki partnera w śniadaniu.
       - Eh… – Usłyszał jedynie w odpowiedzi na co zamknął oczy na dłuższą chwilę.
       - Widzimy się na miejscu. – Odparł na co odłożył telefon tylko po to żeby ten na nowo się rozdzwonił. – Tak Rito?
       - Sierżancie, właśnie dostałam informację ze szpitala, że Roy się obudził. Jego stan jest stabilny i domaga się od pielęgniarek wódki. – Zabrzmiała niepewnie na co on uśmiechnął się pod nosem.
       - Jestem za pół godziny, podskocz proszę po kawę dla Joel – latte z mlekiem sojowym. – Ponownie odłożył telefon kręcąc z niedowierzaniem głową. Przynajmniej nie skończyło się tragedią i chociaż pogryziony, pijaczek przeżył ten atak.
       - To chyba nie będzie wścieklizna… – Rzucił od niechcenia kontynuując śniadanie, dopijając kawę i po tym jak upewnił się, że jest najedzony, wstał odnosząc wszystkie brudne naczynia od razu do zmywarki.
       Lekko w tym momencie zmieszany, uderzony tym wszystkim o czym wczoraj rozmawiali, poszedł dokończyć przygotowania do pracy. Broń, koszula, odznaka. We włosy włożył okulary żeby ich czasem nie zapomnieć po czym położył komplet kluczy na stole w kuchni.
       - Te są Twoje, przyjemnego dnia. – Uśmiechnął się do niego lekko sądząc, że zobaczą się o ile w ogóle to wieczorem. Nie wiedział przy tym czy powinien mu proponować ponowne zjedzenie razem kolacji, czy jeszcze cokolwiek powinien mu dać albo pomóc dlatego ostatecznie stwierdził, że co ma być to będzie i po pożegnaniu się z nim wyszedł z domu. Oczywiście, początkowo z przyzwyczajenia go zamknął ale szybko się zreflektował. Później czekała go spokojna droga na komisariat i wielka kobieca inkwizycja która go tam czekała.
       Wchodząc do klimatyzowanego pomieszczenia poprawił grzywkę nieprzyjemnie przyklejającą się do czoła. Uśmiechnął się do młodej, przywitał z całą bandą która tam siedziała po czym przysiadł na rogu swojego biurka przy którym kawę sączyła weterynarz.
       - Co Ty dzisiaj tak późno? – Dopytała go podejrzliwie na co wzruszył ramionami.
       - Nawet mnie się zdarza. – Uśmiechnął się uroczo biorąc do ręki przygotowany przez nią raport. Cóż, niestety nie dostrzegł tam tego czego tak usilnie pragnął.
       - Szopy były zdrowe. Żadnych oznak wścieklizny. Co ciekawe, miały krytyczne poziomy adrenaliny i kortyzolu we krwi. Były przez coś sprowokowane do ostatecznej walki o swoje życie. Nie wiem co im Roy zrobił, o ile w ogóle to był on, ale fakt, że uszedł z życiem jest cudem. Ich obrażenia powstały przez wzajemną agresję. Podejrzewam, że po tym jak ten przestał się ruszać i krzyczeć rzuciły się same na siebie. Ostatni osobnik nosił ślady autoagresji.
       - Zagryzł sam siebie? – Zdziwił się przyglądając się poszczególnym wartościom które zgodnie ze skalą przedstawioną obok rzeczywiście były ogromnie ponad normę.
       - Owszem, rozszarpał sobie brzuch. – Mruknęła siorbiąc kawę na co go przeszedł dreszcz po plecach.
       - Pojadę dzisiaj do szpitala i zapytam Roy’a czy cokolwiek pamięta. Jeżeli będziesz miała jakieś zgłoszenia o autoagresji daj mi proszę znać. – Oznajmił planując sobie rozkład dzisiejszego dnia.
       - Już mam. Pies Smithów zagryzł się dzisiaj nad ranem. Jadę zabrać zwłoki do badań chociaż podejrzewam już co tam znajdę. – Westchnęła zjeżdżając niżej w krześle na co on przygryzł wnętrze policzka już czując, że to nie będzie spokojny dzień.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Witamy na miejscu zbrodni  Empty Re: Witamy na miejscu zbrodni {30/07/21, 11:06 pm}

Witamy na miejscu zbrodni  Projekt_bez_tytuu_3
               Trzeba przyznać, że nienaganny poranny wygląd sierżanta i tym razem niesamowicie go urzeka, tak więc jego bystre oko zeszłego dnia go nie okłamało i Lex zwyczajnie posiada ten swój naturalny urok, którego nic nie jest w stanie mu odjąć. Wygląda na zdecydowanie bardziej wyspanego, niż on sam, przez co Nikita ma ochotę zaśmiać się pod nosem, przypominając sobie zmartwiony wyraz starszego mężczyzny, gdy ten podejrzewał, że po wszystkich opowieściach, którymi uraczył go Sanders, nie będzie w stanie zmrużyć oka. Miło wiedzieć, że wcześniejsze założenie nie przekłada się na najprawdziwszą prawdę i tylko Nikita wygląda, jak gdyby liczył całą noc owce, nie  mogąc oderwać spojrzenia o sufitu, co nie jest takie dalekie prawdy.
               — Trochę wiary, w te zwinne rączki — parska obruszony, gdy Lex na dzień dobry stwierdza, że kawa jest kupna. W końcu wcześniej było mówione, że Nikita robi taką najlepszą na świecie, żadna kupna nie jest w stanie tego przebić! — Tak lepiej — odpowiada na komplement ze strony blondyna, uśmiechając się pod nosem, aby wrócić do majstrowania przy jajecznicy. Doprawia ją ostatni raz, aby potrzymać jeszcze chwilę na ogniu, co chwilę mieszając drewnianą chochlą na patelni. Pomimo zmęczenia, które nim targa, jest szczerze zadowolony ze swojego śniadaniowego dzieła, które wręcz rozpływa się w ustach, to samo tyczy się oczywiście kawy, którą jest w stanie umilić sierżantowi poranek. Całkowicie zaabsorbowany gotowaniem i próbą nie spalenia całego domu, nie zwraca uwagi na mężczyznę, który zajmuje się przygotowaniem stołu i przyniesieniem zastawy, o czym Nikita wcześniej nie pomyślał. Gdy już jest pewien, że jajecznica jest dobrze ścięta, wyłącza gaz i przenosi patelnię na stół, aby w końcu mogli wrzucić coś na ząb. A trzeba przyznać, że czując zapachy przy gotowaniu zrobił się maksymalnie głodny.
               — Mam w zamiarze poczytać co nieco na temat ostatnich wydarzeń z akt, aby lepiej zapoznać się ze sprawami, w których dotychczas siedziałeś — przyznaje spokojnie, nakładając sobie własną porcję jajecznicy na talerz. Zresztą wczorajszego dnia Lex dał mu pozwolenie na delikatne przeszukanie jego gabinetu, tak więc Sanders nieskromnie zamierza z tego skorzystać. Wprawdzie nie pozostaje mu nic innego, skoro konkretniejsze informacje, niż te których był w stanie doszukać się w internecie i usłyszeć z mediów są mu niesamowicie potrzebne, aby dojść do jakiegoś konsensusu.  — Rozejrzę się jeszcze po mieście, a po obiedzie zerknę na twój ogródek okiem eksperta — rzuca żartobliwie, nawiązując przy tym do ich pierwszego spotkania, a tym samym nadając sobie przydomek, którym odznaczył się, gdy Lex wypraszał go za cholerną żółtą taśmę. Jako że nie Nikita nie spał zbyt długo, nie był w stanie wyśnić sobie tego żółtego cholerstwa, które odgoniło go nieszczęśliwie z dala od pięknych, niestety martwych, szopów.
               — Dziękuję — dodaje, skupiając się na konsumowaniu swojej porcji, podczas gdy Alexander telefony z pracy. Prawdę powiedziawszy jest zaciekawiony do jakich wniosków doszli jego współpracownicy, aczkolwiek stara się nie być gumowym uchem i przysłuchiwać się służbowej konwersacji. Zamiast tego wyciąga rękę po pieczywo, wgryzając się w nie, szuflując z przejęciem jajecznicę. Jest bardziej głodny niż mu się wydawało.
               — Wciąż możemy mieć nadzieję, że nie będziemy się mierzyć z tym najgorszym — odpowiada, gdy Lex dzieli się z wynikiem jednej z rozmów. Nikita chce go pocieszyć chociaż trochę, choć widać, że policja z Fern Hill znowu znajdzie się w ślepym zaułku i niechybnie Sanders’owi ta sytuacja trochę się uśmiechała, ponieważ według swojego przeczucia, będzie mógł się do czegoś przydać. Gdy Alexander zbiera się do wyjścia, Nikita wciąż siedzi przy stole, jedząc. Odrywa spojrzenie od jedzenie i siebie samego od przemyśleń, gdy mężczyzna zostawia klucze na blacie kuchennego stołu, uśmiechając się pogodnie.
               — Wzajemnie! — woła na odchodne, aby zaraz po tym skończyć jeść i odstawić swój talerz również do zlewu. Szczerze powiedziawszy chętnie udałby się od razu do gabinetu, aby przetrzepać wszystkie akta, które tam znajdzie, jednakże istnieje pewna zapora, swoją drogą bardzo uciążliwa, która go przed tym hamuje. Otóż mowa o posprzątaniu po śniadaniu. Prycha pod nosem, patrząc z nienawiścią na brudną patelnię, w końcu zakasując rękawy, aby przenieść ją również do zlewu. Talerze wstawia do zmywarki, jednak przy odrobinie własnej wiedzy jest świadom, że patelni tam nie załaduje, tak więc na jego rękach lądują żółte (jak cholerna taśma), gumowe rękawice i gąbka. Szorując dokładnie teflonową powierzchnię, chlapie wodą na wsze strony, robiąc przy tym jeszcze większy bałagan, niż ten który był wcześniej, co zabiera mu dodatkowe minuty, aby wszystko posprzątać. Ostatecznie siada dziwnie zmęczony znowu przy stole, jojcząc pod nosem na temat tego, jakie to sprzątanie jest zawsze niewdzięczne.
               W końcu udaje się do gabinetu, a jego wzrok automatycznie zawiesza się na tablicy korkowej do której przyczepione są zdjęcia, połączone nicią między sobą, jak gdyby miały łączyć się w jedną całość. Jednakże wśród zawartych na niej informacji wciąż brakuje paru elementów, które prowadziłyby do konkretnego skutku, wobec wydarzeń, które dotychczas miały miejsce. Przystaje tak na dłuższy moment, skanując każdy fragment ze zwróceniem uwagi na każdy detal, aby w końcu zasiąść na skórzanym obrotowym fotelu i zajrzeć do równiutko ułożonych segregatorów pełnych policyjnych akt. Jako, że kwestia zagryzionego przez szopy pijaczka jest w toku, nie spodziewa się nic podobnego w dokumentach, aczkolwiek już na pierwszej stronie, chronologicznie do zdarzeń, w oczy rzucają mu się zdjęcia z podpalenia miejscowego hotelu. Nie zagłębia się od razu, decyduje się kartować dalej, aby dowiedzieć się bliżej o poprzednich sprawach, które miały miejsce w Fern Hill. Pobicia, podpalenia, wypadki samochodowe, kłótnie między okolicznymi, którzy wcześniej żyli „za pan brat” i pełno winnych, którzy nie chcą się przyznać do dokonanych przez siebie wyskoków. Jednym łącznikiem między sprawami jest agresja, która bierze się w mieszkańcach z nieznanych dotąd powodów i według Nikity to nie jest całkowicie normalne i przypadkowe. Zagłębia się w tekście, spisując najpotrzebniejsze rzeczy, po czym wyciąga telefon z kieszeni i wybiera numer do znajomego po fachu.
               — Nikita? Ostatnie czego bym się spodziewał, to słyszeć twój głos o tak wczesnej porze! Dzwonisz, żeby się pochwalić jak tam ci wczasy mijają i podręczyć mnie, który siedzi zawalony papierami w pracy? — Po przeciwnej stronie słuchawki rozbrzmiewa melodyjny głos Johna, który choć przenikniony podobnym zmęczeniem zdaje się być całkiem wesoły. Mężczyzna – nie wiele starszy od Sandersa – nie za bardzo przepada za załatwianiem spraw demonologicznych w terenie, też między innymi przez kłopoty z policją w przeszłości. Tak więc jego dzisiejsze dość przyjemne uosobienie pozwala myśleć Nikicie, że nie mają żadnej ekscytującego sprawy w toku.
               — Cześć John. Jak możesz się spodziewać, spokojne wakacje to nie moja broszka. Dzwonię z pytaniem i miło wiedzieć, że siedzisz teraz w pracy. Mógłbyś podesłać mi w maila wszystkie typy demonów, które wprowadzają ludzi w skrajną agresję? Odwdzięczę się kiedyś z nawiązką — mówi, wyciągając wolną ręką następną teczkę. W tym samym czasie dostrzega coś ciekawego, na czym jego wzrok zalega nieco dłużej. Sprawa dotyczy kobiety, która roztrzaskała dwie szklane butelki na głowie byłego męża. Pękniętą butelkę za to wpakowała w jego brzuch, doprowadzając do szybkiego wykrwawienia się. W aktach pisze również, że prócz agresji, która widoczna była również przy oficerach policji, wykazywała się anormalnym wskaźnikiem adrenaliny oraz przy spisywaniu zeznań przez prowadzącego sprawę, zauważono u niej duże problemy z oddychaniem. Była to sprawa niemal z samego początku rozpoczęcia się w Fern Hill serii dziwnych wypadków i szczerze powiedziawszy dla Nikity jest to znacząca poszlaka.
               — Gdzie nie pójdziesz i tak zawsze kończysz w pracy, to niebywałe! Ja chętnie bym sobie od tego odpoczął, ale wykorzystałem wszystkie dni wolne na początku roku. Wyślę ci wszystko co znajdę w archiwum, do pół godziny powinno już do ciebie dotrzeć  — odpowiada John, na co Nikita kiwa głową, mimo że wie, iż jego kolega tego nie ujrzy.
               — W takim razie dziękuję. Będę czekał! — dopowiada, po czym rozłącza się i znowu ląduje na dłuższy czas w przeszukiwaniu akt, a następnie szperając w podesłanym przez John’a mailu. Zarysowuje sobie wstępnie pokrywające się informacje i dziwnym trafem, parę rzeczy zaczyna mu się zgadzać, jednakże do każdej sprawy należy podejść indywidualnie, to wymaga od niego dużo skupienia i wysiłku, co decyduje się rozłożyć na parę dni. W końcu nie zamierza za szybko opuszczać Fern Hill. W dodatku wielkimi krokami nadchodzi pora obiadowa.    
               Z głową przepełnioną informacjami, odchyla się na ciemnym fotelu, rzucając jeszcze raz okiem w interesującą go teczkę. Wzdycha, mając jeszcze większe przeczucie, że ma całkowitą rację, co do tego, z kim albo z czym idzie im się mierzyć… Oczywiście, ku nieszczęściu Lexy’ego. Nikita jest niemalże pewien, ale nie zamierza martwić tym swojego gospodarza, póki nie przyjdzie do pierwszego starcia z problemem. Po spisaniu parę wartych uwagi faktów, chowa wszystko na swoje miejsce i wychodzi z gabinetu. Na zegarku wbija popołudnie, tak więc do potencjalnie większego posiłku ma trochę czasu, a co do tego trzeba przyznać ma większy pomysł.
               Przebiera się w coś, nieco bardziej wyjściowego, zabiera kluczyk pozostawiony mu przez Lexa na kuchennej ladzie i wychodzi w miasto. We wstępnym planie, tym który nakreślił sobie o poranku, gdy jeszcze spożywali razem kolacje – miałby teraz czas, aby nieco lepiej zapoznać się z mieszkańcami, przyjrzeć się spalonemu hotelowi na własne oczy, bądź odnaleźć się nieco między szykiem ulic i szyldów, które krzyczą wręcz, aby zajść po jakieś pamiątki. Narost głodu jednak podpowiada mu, że przednim pomysłem byłoby wyskoczenie na coś do jedzenia i tak właśnie robi.
               Nogi niosą go do przyjemnie wyglądającej knajpki, w której zamawia dwa schabowe z frytkami surówką na wynos. W czasie oczekiwania na porcje, przygląda się spożywającym posiłek w środku lokalu ludzi. Wyglądali na takich pogodnych i bezproblemowych. Nieraz aż trudno uwierzyć, że demon jest w stanie opętać nawet najbardziej pozytywną, albo najcichszą osobę, jaką się zna i odwrócić jej uosobienie o trzysta sześćdziesiąt stopni od momentu opętania.
               Jego przemyślenia przerywa miły mężczyzna przy ladzie, który obdarowuje go dwoma porcjami schabowego opakowanego w przezroczysty plastikowy pojemnik. Opakowany po szyję z dwoma sosami ułożonymi na wierzchu, kieruje się w stronę miejskiej komendy policji, na której podejrzewa, że ujrzy Lexa. Jest ciekawy czy Sword już stęsknił się za zwariowanym uosobieniem Nikity, tak jak Sanders jego przenikliwym błękitnym spojrzeniem! Przemierza miasto, zwracając uwagę na ludzi, którzy co jakiś czas rzucają mu zainteresowane spojrzenia, najwidoczniej zauważając nową twarz w Fern Hill, na co on jedynie czaruje uśmiechem, aby raz na jakiś czas zapytać i upewnić się czy dobrze idzie. I w końcu staje przed wysokim gmachem policyjnej komendy i uśmiecha się jak głupi do sera, wierząc, że jego wtargnięcie przejdzie bezproblemowo.
               Dziarskim krokiem wchodzi do środka, w swój cudownie niezauważalny sposób mija pana w okienku, który rozwiązuje krzyżówki, dłubiąc grubym paluchem w nosie. Akurat też zamiast na ochronę, udaje mu się trafić na młodą stażystkę, która zauważyła go dzień wcześniej na miejscu zbrodni.
               — Doberek! Wiesz, może gdzie znajdę Lexa? Przyniosłem obiadek, który najpewniej przez zarobienie od tych wszystkich spraw by przeoczył, a trzeba się dobrze odżywiać. Przekaż, że przyszedł Nikita  — odpowiada, puszczając oczko w kierunku zaskoczonej kobiety, która zaraz odwzajemnia jego uśmiech i zawraca się z korytarzu do pomieszczenia w poszukiwaniu pana sierżanta.


Ostatnio zmieniony przez Kass dnia 27/01/22, 01:22 am, w całości zmieniany 1 raz
Hummany
Beztroska Kometa
Hummany
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Witamy na miejscu zbrodni  Empty Re: Witamy na miejscu zbrodni {05/08/21, 11:37 am}

Witamy na miejscu zbrodni  PicsArt_06-07-06.10.45
       Chociaż początkowo mógłby mieć do tego obiekcje, ostatecznie zostawienie Nikity samego w domu w ogóle nie napawało go obawami. Mężczyzna był dorosły, elokwentny i raczej wydawał się być racjonalny. Poza tymi dziwnymi zapędami do martwych szopów których on serdecznie sobie dzisiaj nie życzył, wątpił żeby doszły go dzisiaj słuchy jakoby nieznajomy zakłócał spokój mieszkańców. Tym lepiej bo gdy tylko przekroczył próg komendy i przywitała go niezadowolona twarz naczelnej weterynarz czuł, że opływać w spokój dzisiejszy poranek, a może nawet dzień na pewno nie będzie.
       W tryb pracy wszedł więc bardzo szybko i ani się obejrzał jechał już do szpitala przeprowadzić krótki i – miał nadzieję – sensowny wywiad z poszkodowanym. Ten, będący na silnych lekach przeciwbólowych przynajmniej nie jęczał z powodu męczącego go kaca chociaż wszystko to co mówił szybko sprawiło, że jego twarz skamieniała w nijakim grymasie. Owszem, po tym co wyjaśnił mu Nikita poprzedniego wieczora nie przewrócił ani razu oczami zastanawiając się dlaczego w tym szambie zaczyna coraz głębiej i szybciej tonąć co nie zmieniało faktu, że nadal nie miał pomysłu jak sobie z nim poradzić. Chociaż nie, zaczął myśleć inaczej. Nieszablonowo. Spisując notatkę służbową do typowego brudnopisu tym razem nie pomijał tego co wydawało się mu absurdalnym. Stary pijaczek Roy bardzo szczegółowo opisywał czerwone ślepia które dostrzegł zanim zaatakowały go szopy, a które znajdowały się po przeciwnej stronie zaułki niżeli ta z której przyszły zwierzęta. Mówił o tym jak wielkie wzburzenie poczuł i że sam z premedytacją „jednego futrzastego gnojka zabił”. Cóż, agresja się mu zgadzała, nie wiedział czy ten demon mógł być widoczny na tym etapie – gdzie on nadal sądził, że to jakieś dziwne zbiegi okoliczności – albo raczej nie chciał wiedzieć. Niemniej w domu postanowi podpuścić nieco Nikitę żeby mu coś więcej w tej sytuacji wyjawił niekoniecznie po tym gdy on się nowymi dowodami się podzieli. Dopóki sprawy nie zamkną nikt postronny nie mógł znać jej szczegółów.
       W późniejszym czasie, zanim wrócili na posterunek, Joel zadzwoniła do niego żeby zjawili się na jednym z większych gospodarstw gdzie znaleziono zmasakrowane truchło cielaka. Tym razem weterynarz zasugerowała niedźwiedzia co on z łaską przyjął do wiadomości chociaż w momencie gdy postanowiono zabrać ciało na sekcję, a on wymienił się spojrzeniem z kobietą, już czuł co chciała mu powiedzieć. Chociaż specjalistą nie był ponownie, oczami wyobraźni, widział w raporcie podwyższone niektóre hormony co doda kolejny kamyczek do kupki zwanej tajemnicą.
       Szczęśliwie, później zrobiło się normalnie. Po ogarnięciu spraw które miały miejsce w nocy bądź wieczorem dnia wczorajszego, wrócił do swoich typowych obowiązków. Objechali miasteczko typowym patrolem, on przeprowadził kilka rozmów telefonicznych ze swoim przełożonym który chciał wiedzieć jak wygląda w Fern Hill sytuacja. Pomogli dzieciakom zbierać zagrożone żaby z drogi szybkiego ruchu i wrócił na komendę. Wtedy zaszył się w swoim gabinecie, opuścił część rolet w oknach i wklepując odpowiednie informacje w komputer prowadził na raz dwa dokumenty. Jeden chciał zabrać ze sobą. Wtedy też ktoś zapukał do drzwi.
       - Mhm? – Zapytał będąc w trakcie niechlubnej próby stworzenia zdania jawnie sugerującego na interwencję mocy nadprzyrodzonych na które jednocześnie się śmiał i załamywał.
       - Zamawiał pan może obiad? – Zapytała Rita zaglądając do środka, przenikając go spojrzeniem. On natomiast podniósł na nią wzrok nieco zdziwiony, zerknął na zegarek po czym ponownie na nią.
       - Nie przypominam sobie…? – Przyznał gdzie nikle prawdopodobnym było żeby o takiej czynności zapomniał.
       - W takim razie, ten nieznajomy co go wczoraj wywalaliśmy za tasiemki robi sobie jakieś jaja. – Stwierdziła na co on cicho parsknął.
       - Nikita przyszedł? Możesz go wpuścić. – Zapewnił rozbawiony na co ona zmierzyła go, ponownie, mocno podejrzliwym spojrzeniem. Nie zapytała jednak skąd zna imię nieznajomego i dlaczego w ogóle nie zaskoczyła go jego obecność. Niemniej, na chwilę zamknęła drzwi po to by po chwili wrócić z ciemnowłosym, jeszcze raz zmierzyć ich podejrzliwym wzorkiem i zostawić. On natomiast wskazał mu miejsce po przeciwnej stronie biurka.
       - Nie spodziewałem się zobaczyć Cię dzisiaj tak wcześniej. W dodatku w towarzystwie jedzenia. – Przyznał wstając z miejsca i podchodząc do małej szafki wyciągnął dwa komplety sztućców. Zdecydowanie pewniejszych niż te plastikowe. Zaproponował mu też coś do picia i gdy ten się zdecydował na wodę/herbatę/kawę postawił przed nim kubek.
       - Już zdążyłeś się znudzić miasteczkiem? – Zapytał niby od niechcenia, a gdy przed nim wylądowało pudełko pachnące smakołykami nie powstrzymał delikatnego uśmiechu który wykwitł mu na ustach. To był… niezwykle miły gest z jego strony. Nawet jeżeli chciałby coś od niego wyciągnąć.
       - Nie chciałbyś mi czasem powiedzieć, że to jednak epidemia wścieklizny? – Dopytał dziękując po chwili za obiad i życząc mu smacznego, zabierając się za jedzenie.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Witamy na miejscu zbrodni  Empty Re: Witamy na miejscu zbrodni {09/08/21, 12:07 am}

Witamy na miejscu zbrodni  Projekt_bez_tytuu_3
               Dzięki plakietce z imieniem świadczącej o tym, że towarzysząca kobieta jest stażystką na Fern Hillowskiej komendzie policji, dowiaduje się o jej imieniu. Rita Gardner już w pierwszej chwili wydaje mu się kimś naprawdę pozytywnym, nie widać tego obecnie po jej zaskoczonej minie, jednak ta nutka optymizmu jakoś zwyczajnie z niej emanuje, co daje mu również do zrozumienia, że niebawem będą dobrymi kompanami. A przynajmniej pozostaje mu mieć takie nadzieje, że przygrucha swoim uosobieniem jeszcze parę miłych twarzyczek z tego miasteczka, zawierając lepsze znajomości niż z parasolem starej pani Black.
               — Proszę chwilę poczekać — mówi, oglądając jeszcze raz Nikitę od stóp do głów, jakby nie pewna czy nie robi sobie z niej żartów. Jest pewien, że również pamięta go z wczorajszego miejsca zbrodni, co też najpewniej wzbudza tą dozę niepewności, którą Lex niebawem rozwieje. Przeczucie niewiele go myli, ponieważ Rita zaraz pojawia się z powrotem w drzwiach, aby puścić go przodem. Jest jej niebywale wdzięczny, że przytrzymuje mu przy tym wrota, ponieważ z opakowaniem pełnym jedzenia i tymi sosami, które lubią ślizgać się po plastikowej nawierzchni z pewnością narobiłby im tutaj niezłego syfu. A wystarczy, że za takie bajery nienawidzą go w pracy i na policji w Dallas.
               — Tęskniłeś ze mną? — pyta z nutą rozbawienia, choć po poznaniu nieco Alexandra podczas wczorajszej debaty w towarzystwie wina, orientuje się nieco w tym, że sierżant nie podziela zbytnio poczucia humoru Sandersa oraz tej flirciarskiej postawy. Mimo wszystko nic nie szkodzi! Nikita jest naprawdę pewny siebie wobec tego, że w pewnym momencie uda mu się nauczyć Sworda zagrywek w tym kierunku.   — Trzeba się dobrze odżywiać, a coś czuję, żeś zarobiony po pachy i o dobrym posiłku byś zapomniał. Ale teraz masz mnie — dodaje po chwili, aby odebrać od mężczyzny sztućce, które rzeczywiście będą się lepiej sprawdzały niż te plastikowe dołączone do zamówienia. Zajmuje miejsce na krzesełku tuż obok, aby otworzyć swoje danie, które bucha zarówno ciepłem, jak i przyjemnym zapachem wprost w jego zadowoloną twarz. Wprawdzie nie sądził, że zalegnięcie na dłuższy czas w aktach i demonologicznych przypisach będzie na tyle wymagające i wpłynie wraz z popołudniową falą głodu. Zapytany o napój prosi o kawę, która niedługo później ląduje na stoliku tuż obok. Co prawda wiele jej brakuje do tej, którą zrobił im dzisiaj o poranku, jednak nie zamierza narzekać. Odrobinka kofeiny powinna wpłynąć na niego orzeźwiająco, a co za tym idzie będzie gotów do dalszych prawie, że detektywistycznych posunięć, ewentualnie energiczniejszego przekopywania ogródka Lexa.
               — A gdzie tam! Nawet nie zdążyłem się dobrze z nim zapoznać, bo zatonąłem w papierach — oświadcza prosto, promieniejąc uśmiechem od ucha do ucha. Milnie na moment, aby otworzyć jeden z sosów i za pomocą sztućców odkroić kawałek kotleta i zanurzyć go w sosiku. Choć zamawiał czosnkowy, po smaku stwierdza, że jest odrobinę zbyt śmietanowy, mimo wszystko nie przejmuje się tym zbytnio i z radością konsumuje posiłek.
               — Wierz mi lub nie! Chciałbym tak powiedzieć, dla swojego spokoju ducha. Aczkolwiek za wiele rzeczy się tu nie łączy, aby uznać to za epidemię wścieklizny. Aktualnie zbyt wielkich poszlak nie mam, jednak gdy natknę się na coś znaczącego, to dam ci znać. A jak tam z pijaczyną i szopami? — pyta, mimo świadomości, że zbyt wiele od Lexa nie wyciągnie na ten moment. Wsłuchuje się jedynie w ogólne informacje, które ten mu podaje, kiwając porozumiewawczo głową na każde słowo. Przy tym też co jakiś czas zauważa krążącą nieopodal nich Ritę, która spogląda na nich jak na dość zagadkowy obrazek i Nikita szczerze musi przyznać, że nie może się doczekać, aż sierżant ich sobie przedstawi.
               — Powiedz mi jeszcze… Będę mógł porozmawiać z tym pijaczkiem? Może to pozwoli mi dojść do jakiejś konkluzji? — zapytuje, a uzyskując pozytywną odpowiedź jedynie czuje przypływ endorfin. Im bardziej zagłębia się w tej sprawie, widać że opływa jeszcze większym entuzjazmem.                 Spożywając posiłek ciągną jeszcze parę tematów, po czym Lex musi wrócić do pracy, natomiast Sanders wyrzuca puste opakowania do śmietnika przed budynkiem policyjnym i rzuca się w wir zwiedzania miasteczka. Tego dnia jednak nie przychodzi mu dostrzec niczego nadnaturalnego, ponieważ mija w większości bardzo uprzejmych ludzi, którzy zwykle dokądś się spieszą, aczkolwiek mają chwilę, aby przystanąć i przywitać się z turystą. Nie wyczuwa nigdzie wokół żadnej podejrzanej energii, nawet na miejscu wczorajszego zdarzenia, które wciąż jest otaśmowane przed wejściem w alejkę.
               Kończy tak jak obiecał – w ogródku, plewiąc i przekopując ziemię oraz zbierając dojrzałe warzywa, wraz z wizją możliwej kolacji, którą mógłby upichcić. Zwykle nie przedstawia się ludziom taką zaradnością, aczkolwiek odkąd przyszło mu się mierzyć ze Swordem czuje w sobie poczucie, ze powinien zrobić dobre wrażenie. To też może pomóc mu zmyć cień podejrzeń, które Lex czuł wobec niego na pierwszym spotkaniu. Aczkolwiek…

               Od pierwszego wspólnego dnia mija już tydzień, podczas którego Nikita zauważalnie się rozleniwia. Choć w cztery dni udało mu się wstać całkiem wcześnie rano, aby uraczyć gospodarza świetną kawą i śniadaniem, to wciąż ze sprzątaniem widać widoczny problem. W salonie wielokrotnie można natknąć się na śmierdzące skarpety, deska klozetowa bywa nie opuszczona, a pokój który wynajmuje Sanders jest niemalże wywrócony do góry nogami, przez nocne siedzenie i dochodzenie do różnych konsensusów wobec sprawy demona. Tak, już jest pewien, że w powietrzu wisi nad nimi demon, ale dotychczas starał się nie martwić zbytecznie Lexa, który i tak był zarobiony po uszy. Na szczęście teraz nastaje weekend, a co za tym idzie dzień, w którym mogą spędzić wspólnie trochę więcej czasu.
               — Co powiesz na to, aby wyjść na plażę? — Pyta pogodnie Nikita, choć jeszcze chwilę wcześniej na jego twarzy widniał grymas spowodowany zbieraniem skarpetek i ciuchów, które porozrzucał po mieszkaniu. Siada wygodnie na kanapie w salonie, zakładając nogę na nogę, aby zaraz spojrzeć na swojego towarzysza. Co prawda sam udał się do Fern Hill na wakacje i może śmiało sam się przespacerować na plaże, jako że w miasteczku już się trochę orientuje, chociaż uważa, że z Alexandrem obecnie wszystko jest zabawniejsze. I naprawdę miło jest mieć takiego kompana jak on, choć czuje że z każdym kolejnym dniem sierżant zaczyna myśleć odmiennie. — Moglibyśmy to nazwać małym odpoczynkiem od pracy, które widocznie ci się przyda. A ja udowodnię swoim znajomym, że rzeczywiście potrafię korzystać z wakacji i wcale nie jestem pracoholikiem.


Ostatnio zmieniony przez Kass dnia 27/01/22, 01:23 am, w całości zmieniany 1 raz
Hummany
Beztroska Kometa
Hummany
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Witamy na miejscu zbrodni  Empty Re: Witamy na miejscu zbrodni {10/08/21, 06:42 pm}

Witamy na miejscu zbrodni  PicsArt_06-07-06.10.45
       Wizyta Nikity nie mogła być oczywiście przypadkowa oraz całkowicie bezinteresowna. Wiedział to, a mimo tego cieszył się z naprawdę smakowitego obiadu oraz towarzystwa przy nim. Jadał tak! Owszem! Ale ostatnimi czasy jego typowe towarzystwo w postaci Joel było nieco zapracowane. Nie winił jej, a jednak - lepiej smakowało jak się nie musiał patrzeć w telefon czy gazetę. Z drugiej jednak strony, jego towarzystwo napawało go pewnymi obawami. Już wczoraj - szczególnie będą teraz na trzeźwo - zauważył, że Nikita był... inny. W sensie niżeli on. I w sensie charakteru. Raczej otwarty, wiecznie uśmiechnięty, łatwo zjednywał sobie ludzi - w końcu zaskarbił sobie i jego zalążek sympatii. Dodatkowo, rzucał czasami mocno zaczepnymi tekstami, które on początkowo ignorował sądząc, że wywołane są procentami we krwi, nic mylnego. Dlatego postanowił odbić piłeczkę ale tak żeby nic mu nie sugerować. Po prostu, miał całkiem niezły humor!
       - To zależy od stanu w jakim pozostawiłeś dom. Albo tęsknie za początkiem albo za wykonywaniem kary śmierci. - Przyznał spokojnie na co zauważył, że ten się zawahał! Czyżby na miejscu miał go czekać istny armagedon!? Nie wyobrażał sobie, że wróci do domu i będzie musiał sprzątać! Dobrze więc mu w myślach radził żeby ten zrobił sobie rachunek sumienia i ewentualnie przeleciał szmatką blaty. Dla świętego spokoju. Uwagę o swoim przepracowaniu puścił natomiast mimo uszu sądząc, że to drażliwy temat. Z jednej strony nie Nikita pierwszy i nie ostatni delikatnie do niego dzióbie, że mógłby czasem odpocząć ale z drugiej, wiele osób oczekuje od niego pewnego poświęcenia związanego z brakiem w otoczeniu osób bliskich które potrzebowałby jego uwagi. Dlatego też nie zagłębia się i słuchając tego jak brunetowi minął dzień, uniósł lekko brew do góry.
       - Nie możesz zasugerować, że brzydko piszę bo to wszystko na komputerze robione, zastanawia Cię więc coś? - Zapytał chociaż bez przekonania. Szczególnie, że usłyszał odpowiedź której się obawiał od wczorajszego dnia, przez którą nie może już liczyć na epidemię wścieklizny. Aż mu się westchnęło, chociaż który to był już dzisiaj raz?
       - Stan od wczoraj bez zmian: on żyje, one nie. - Mruknął, a słysząc cichy śmiech kompana podniósł na niego oczy zaraz samemu się lekko uśmiechając. - Nie powiedział mi nic konkretnego. Jakbym się uparł... - Rzucił spojrzenie na swój notatnik. - Mógłbym to uznać za pijacki bełkot. - Dokończył znowu na dłuższą chwilę zajmując się jedzeniem. Nie wiedział, że był aż tak głodny. Po wpadnięciu w wir obowiązków dopiero w punkcie kulminacyjnym dnia potrafi zdać sobie sprawę ze swoich potrzeb. Ale ta praca już tak ma.
       Ostatnie pytanie było wręcz przez niego przewidziane. I już dłuższy moment zastanawiał się co ma mu powiedzieć. Nie mógł go bowiem namówić do kłamstwa, nie mógł mu pozwolić tam iść z ramienia prawa. Patrzył więc na niego z mocną konsternacją wymalowaną w oczach, a widząc ten jego słodki uśmieszek miał coraz większy dylemat moralny. Chciał wiedzieć czy czegoś nie pominął i nie chciał wiedzieć jeżeli to rzeczywiście demon. Dlatego ostatecznie podrapał się po nosie i nonszalancko wzruszył ramionami.
       - Ja Ci nie zabronię... - Dał mu delikatnie to zrozumienia, że musi podejść kreatywnie. - Ale pamiętaj, że nie jesteś moim konsultantem. - "Jeszcze" dorzucił gdzieś tam biorąc kolejnego gryza na co, niepotrzebnie, go podekscytował. Skąd on brał całą tą energię? Ciekawe czy nią handlował czy raczej zarażał za darmo?
       Reszta tego uroczego obiadu minęła mu w niezwykle przyjemnej i luźnej atmosferze, podobnie jak wieczór który ponownie w większości przegadali. Chociaż było to dla niego nowe i dziwne, mógłby się przyzwyczajać!
       Albo nie...
       Tydzień z Nikitą pod dachem wywrócił jego rzeczywistość do góry nogami, a on nie umiał w racjonalny sposób ani tego ocenić ani zaakceptować. W pierwszej kolejności jego poranny rytm zakłócony gotowymi śniadaniami i czekającą na niego, parującą kawą wywoływał w nim dyskomfort. Nigdy nie był poddany takim zabiegom, a przez pewne rytuały przez które musiał przejść żeby w ogóle być zmotywowanym do pracy, nie umiał go wyprzedzić żeby samemu się za to zabrać. Dlatego po tych kilku wspólnych dniach zastanawiał się jak dać mu delikatnie acz skutecznie znać, że nie musi się tak starać, ba! Że on chętnie coś im przygotuje! Po drugie, czasami doprowadzał go do szewskiej pasji. Chaos jaki za sobą zostawiał, często w postaci brudnych ubrań rzuconych gdzieś w kąt albo nie pozmywanych naczyń, nie odłożonych na miejsce przedmiotów bądź po prostu irytującego go niemiłosiernie niedosuniętego krzesła sprawiały, że czasem stał, masując nasadę nosa i liczył do dziesięciu żeby na niego nie nakrzyczeć. Po czym brał mokrą szmatę i wymierzał mu taką marchewkę w dupsko, że ten w zębach niósł te skarpety do prania. Nie umniejszał mu zasług, gdy pranie było gotowe albo było go za dużo to Nikita po prostu się tym zajmował. Po prostu droga do tego prowadziła boso po rozbitym szkle.  Po trzecie, jego mieszczańskie podejście do niektórych spraw wywoływało na jego twarzy rozbawiony uśmiech. Brunet usilnie babrający się w ogródku, nie rozróżniający co jest chwastem, a co rośliną, czasami powodował pewne szody ale ostatecznie - jego starania były tak urocze, że miło się na niego patrzyło. I wreszcie, miał mu kto drabinę trzymać!
       Podsumowanie tego tygodnia jest więc takie, że mieszkanie z kimś kto nie wyznaje tych samych zasad jest trudne ale ma swoje uroki. Postanowił więc dać mu jeszcze jedną szansę i kolejny tydzień. Jak się chłopak nie ogarnie to go weźmie na dywanik i zrobi się groźnie.
       Tego ranka, w pięknie rozpoczynającą się sobotę, ponownie zjedli razem śniadanie po czym on zastanawiał się czym się zająć. Mieszkając w domu był świadom, że tu zawsze miał coś do roboty ale jakoś, nie chciało się mu. Dlatego przeglądał gazetę, siedział w salonie i uporczywie zerkał za okno czekając tam na zbawienie, które siedziało po jego drugiej stronie. Na propozycję Nikity spojrzał mu w oczy po czym uśmiechnął się.
       - Liczyłem na to, że nie każesz mi dzisiaj skakać po dachu albo malować balustrad. - Stwierdził jakby to wcale nie on był gospodarzem. - Znam fajną plaże przy klifie, jest tam trochę spokojniej i do dyspozycji świetny bar z drinkami. - Rzucił od razu ciekawostką przy okazji chcąc się tam zjawić żeby siać postrach. Miejscowa młodzież lubiła sobie tam robić burdy, a jak go zobaczą przynajmniej nie będzie żadnych niepotrzebnych zgłoszeń. No i słońce! Odczuwał ogromną potrzebę poleżenia na słońcu.
       - Ok, zbieraj się! Opalisz tą swoją bladą dupę.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Witamy na miejscu zbrodni  Empty Re: Witamy na miejscu zbrodni {15/09/21, 03:06 pm}

Witamy na miejscu zbrodni  Projekt_bez_tytuu_3
                Utrzymywanie porządku w przestrzeni wspólnej z początku nie jawi mu się ogromnym problemem, zwłaszcza że Alexander nie ingeruje w jego artystyczny nieład rozpościerający się po każdym – nawet najmniejszym – zakamarku prywatnie zajmowanego metrażu. Nie sądzi w tamtym momencie, że jego bałaganiarstwo jest aż tak zachłanne, aby objąć całe gospodarstwo domowe. I rzeczywiście na samym początku z tym sprzątaniem po sobie nie idzie mu najgorzej, aczkolwiek czynności systematycznie powtarzające się, niewynikające z bezsprzecznych potrzeb organizmu, szybko stają się żmudne, nie wpasowujące się w harmonogram zajęć, aż w końcu w przejawie typowego dla Nikity lenistwa, całkowicie zbędne i na każdym kroku odkładane na później. Najpewniej gdyby nie twarda ręka gospodarza, trzymająca harmonię w ryzach, czystość nie zajrzałaby w te skromne progi, a przynajmniej nie w szybkim i rezolutnym postępowaniu. Reprymendy niekoniecznie wpływają na Sandersa, zwłaszcza ze podniosły głos Lexa budzi gdzieś dalece uśpione dreszcze, które rozpoczynają swą wędrówkę u nasady karku, spływając jednostajną ekscytacją wzdłuż kręgosłupa. Aczkolwiek musi przyznać, że ze złością sierżantowi nie do twarzy, stąd i ratując wizerunek blondyna stosuje się do wszelkich rozkazów.
                Przez ostatni tydzień Nikita ze znaną sobie fascynacją podchodzi do rozwiązania sprawy demona, jednakże przez brak możliwości zmierzenia się twarzą w twarz ze złem wcielonym – które sprawnie umyka przed jego czujnym spojrzeniem – oraz opieranie się na samych poszlakach, on również prowadzony jest wprost do ślepego zaułka. Nie jest jednak w stanie stwierdzić czy ta sytuacja bardziej go irytuje czy napędza. Nie mniej istnieje prawdopodobieństwo, że obie cechy mają w tym przedstawieniu symbiotyczny udział. Jednym jednym, co Lex może wziąć za pewnik, już pomijając kwestię chaosu, roztaczanego wszem i wobec przez Nikitę; to fakt, że jego lokator nad wyraz się przepracowuje, a co za tym idzie równie poświęca się swojej pracy, nawet pomimo przebywania na zasłużonych wakacjach. Chwile, które Sword poświęca na zdrowy sen, Sanders zamienia na przeglądanie archiwów, wypisywanie różnych możliwości, typów i zmiennych, co między innymi gra pierwsze skrzypce w jego ostałej nie tak dawno niedołężności, w kwestii porannej pobudki i parzenia najlepszej na świecie kawy. Za dnia zaś, po uzupełnieniu odpowiedniej dawki snu i kofeiny, wraca do akt policyjnych, uczestniczenia w zaaranżowanych za zgodą sierżanta drobnych przesłuchań świadków i przekopywania każdego akra ziemi w poszukiwaniu demonologicznych zjawisk. Nie mowa tu o rzeczywistych wykopaliskach, jako że takowe miewa jedynie w towarzystwie przesadzania rabat kwiatowych. Tak więc, jako że dzisiejszego dnia zostają okraszeni pięknymi promieniami słonecznymi, a weekend jawi się wolnym od pracy, należy zrobić sobie chwilę przerwy, w tym codziennym, niekończącym się pędzie.
                — Nie byłbym taki pewien, w końcu mamy dopiero poranek. Wiele może się zdarzyć — odpowiada ze szczerym uśmiechem, podejrzewając co tak naprawdę Lex chce mu przez to przekazać. Jakby nie patrzeć Nikita jest głównym przewodniczącym udziwniania, spokojnie żyjącego do tej pory sierżanta. I choć osobiście nie uznałby skakania po dachach oraz malowania balustrad jako jakiś ewenement, nietrudno mu wierzyć, że Sword ma co do tego odmienne zdanie. Ich dwójka mianowicie jest jak dzień i noc, słońce i księżyc… Tak wiele ich różni, acz miło patrzeć i serce zalewa przyjemne ciepło, gdy w blasku promieni słonecznych umacnia się ta wspólna nić porozumienia, której z pewnością nikt inny nie potrafiłby zrozumieć.
                — Doskonale, wiesz jak umilić mi weekend — rzuca, kiwając głową na następną wypowiedzieć blondyna, na temat wciśnięcia się w kąpielówki. Nikita mając z natury bardzo bladą cerę, nie przepada za zbyt długim przebywaniem na słońcu, gdyż częściej kończy się to zaczerwieniami niż piękną opalenizną. Stąd też kwestia wybrania się do umiejscowionego na klifie baru, niezwykle cieszy Sandersa. Chłodna nadmorska bryza zmieszana z ciepłym powietrzem, parasol chroniący go przed poparzeniami i lekki drink z lodem, to najlepsza wizja wczasowania, jaką mógłby sobie wymarzyć.
              W podskokach kieruje się do swojego pokoju, który wciąż zagracony jest pod sam sufit i z tego też powodu szybko zamyka za sobą drzwi, podwajając swoją nadzieję, że piękne oczy Lexa nie będą musiały być świadkiem jego braku trzymania czystości. Co prawda lenistwo i bałaganiarstwo jest już bezdennie widoczne, jednak sądząc po tym, jaki wyraz twarzy pojawia się na twarzy Alexandra, gdy dostrzega kupkę brudnych skarpetek w salonie; Nikita chyba woli się nie dowiedzieć, jaka będzie reakcja na ten śmietnik. Może wieczorem zabierze się za rozgarnięcie nieco tej przestrzeni? Oby się nie okazało, że plan zostanie jedynie planem, bez jakiejkolwiek chęci zrealizowania go. Sanders nurkując między swoimi gratami, w końcu dopada do szafy, do której rozpakował swoje rzeczy i po chwili przeszukiwania półek w końcu dostrzega czarne, przylegające slipy kąpielowe. Dokładnie tego szukał! Wyszukuje jeszcze czarne, sportowe spodenki do kolan i koszulkę na ramiączkach, przy czym z takim naręczem ubrań kieruje się do łazienki, aby się przebrać. Wychodząc już w pełni przygotowanym, niemal wpada na Lexa. Przez moment zawiesza się, gdy ich spojrzenia się spotykają, gdy przez myśl przechodzi mu, że w tych swoich kąpielówkach ma naprawdę świetny tyłek i może w końcu zwróci jakoś uwagę sierżanta na siebie. To budzi na jego ustach podejrzany uśmieszek.
             Biorą ze sobą najważniejsze rzeczy, wychodzą w domu i kierują się w bliżej nieznanym Nikicie kierunku, bo choć przez ostatni tydzień poznał się już nieco lepiej z miejscowością, to wciąż nie dane mu było zwiedzić chociażby skrawka plaży.
                — Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo zazdroszczę ci tej opalonej karnacji — prycha Nikita, tykając sierżanta palcem w ramię. — Jak się spalę na marchewkę, to mogę liczyć, że posmarujesz mnie kremem, jak wrócimy? — pyta, wplątując między słowa niewinny flirt, aby na końcu puścić mężczyźnie oczko ze śmiechem na ustach. Idą przez miasto ramię w ramię, nie napotykając nikogo bliżej znajomego, jak chociażby Elijaha, którzy przez ostatni tydzień przygotowując się pilnie do egzaminów, był przez nich widziany naprawdę sporadycznie. Nikicie pozostaje jedynie trzymać kciuki za młodszego chłopaka, choć musi szczerze przyznać, że brakuje mu trochę tej ciekawskiej energii, którą młody sobą roztacza w jego towarzystwie. Przez ostatnich parę dni nie miał komu opowiadać o swoich przeszłych demonicznych sprawach, a Lexa wolał już za bardzo w to nie wciągać, dziwnie by było, gdyby funkcjonariusz policji bał się własnego cienia.
                — Swoją droga, jak już wspomniałeś o drinkach, to może napijemy się czegoś lekkiego? — dopytuje, chcąc się upewnić, że namówi blondyna na niewinnego drinka, kiedy powolnie wdrapują się na klif. Nie to, że zamierza swojego gospodarza ponownie upić, jednakże nietrudno napomnieć, że wówczas Sword wydaje mu się nieco przystępniejszy i mniej przywiązany do swoich twardych zasad.


Ostatnio zmieniony przez Kass dnia 27/01/22, 01:23 am, w całości zmieniany 1 raz
Hummany
Beztroska Kometa
Hummany
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Witamy na miejscu zbrodni  Empty Re: Witamy na miejscu zbrodni {16/09/21, 12:41 pm}

Witamy na miejscu zbrodni  PicsArt_06-07-06.10.45
       Porzucenie swoich typowych obowiązków na rzecz zabawy, w jego przypadku, mogło być objawem poważnej choroby. Wychodzenie gdzieś w dni wolne miało miejsce raczej wieczorami niżeli w środku słonecznego blasku, a i to zdarzało się raczej sporadycznie. Skąd więc jego nagła chęć na wyjścia? Wina oczywiście leżała po stronie Nikity który nadal wywoływał w nim skrajne emocje. Z jednej strony go irytował, a z drugiej ta irytacja sprawiała często, że na jego ustach gościł uśmiech, a do domu wracał z jeszcze większymi chęciami. Dlatego postanowił zaryzykować, nie mogło przecież być źle w towarzystwie tego gaduły.
       Odkładając gazetę na bok wymienił z  nim jeszcze uśmiechy, kilka zdań i sam wstał idąc do swojej sypialni żeby odszukać dawno nieużywane spodenki – niebieskie w białe kwiatki, sięgające do pół uda – oraz kilka przydatnych rzeczy. Spakował do plecaka jeszcze ręcznik, na tyłek wciągnął nieco dłuższe i luźniejsze spodenki, a na górę jasną koszulkę na grubym ramiączkach. Spojrzał na siebie w lustrze nieco rozbawiony, dawno nie widział siebie w takiej odsłonie, a przerzucając plecak przez ramię wyszedł z pokoju idealnie nadziewając się na Nikitę.
       Tego typu ich spotkania były zawsze śmieszne. Nie przepraszali się ani nie próbowali minąć tylko patrzyli na siebie strzelając miny o nieokreślonym podtekście. Obecny, dziwny uśmieszek Nikity sprawił, że jego brew uniosła się w pytającym geście, nic jednak nie powiedział, a przyglądając się jego ramionom w kolorze alabastru wszedł jeszcze do łazienki i porwał krem z filtrem – największym jaki istniał. Owszem, miał taki! Czasami nie chciał się opalać i wywoływać czerwonych plamek na twarzy swędzących go później dwa dni niemiłosiernie, więc się smarował teraz chcąc ratować tym tego bladego mieszczucha. Później pozamykał wszystko i spacerowym krokiem ruszył w odpowiednią stronę rozkoszując się ciepłymi promieniami otulającymi jego twarz.
       Czując na sobie tyknięcie uchylił powieki które zmrużyły się od przyjemności po czym spojrzał na siebie, na niego i ponownie na siebie. Wyprostował rękę żeby porównali kolor przedramion chociaż… co tu było do porównywania. Różnica była tak diametralna, że on ledwo powstrzymał parsknięcie śmiechem.
       - Nic z tego. – Oświadczył na pytanie czekając z satysfakcją na tą minę małego szczeniaczka proszącego o smakołyka. – Posmaruję Ci tą tarczę odblaskową jeszcze na plaży. Wziąłem krem i postaramy się nie doprowadzić do konieczności wypełnienia wanny maślanką. – Dodał po chwili nadal mając nieco zadziorny wyraz twarzy. Chociaż teraz zaczynał się poważnie obawiać żeby Nikita rzeczywiście poważnie się nie poparzył i koniecznie musiał pilnować żeby aplikować kremem odpowiednio często. Poza tym jak mieli szaleć to na całego i na pewno schowają się w godzinach największego upału do jakiejś knajpy, zjedzą przyjemny obiad i dopiero będą kontynuowali szaleństwo. Podejrzewał bowiem, że na plaży będzie otwarta wypożyczalnia sprzętu i w wodzie nie tylko wymoczą stópki.
       - Umiesz pływać? – Zapytał skręcając na skalisty deptak który delikatnie zaczął opadać w dół. Gdy przeszli kolejne kilka metrów i wyszli zza zakrętu, ich oczom ukazała się prześliczna zatoczka w zboczu białego klifu. Piaszczysta plaża o lazurowej wodzie, na brzegu było kilka budek – wypożyczalnia i wspomniany wcześniej barek. Jego wzrok przykuła natomiast trzecia konstrukcja pomalowana czarną farbą z dziwnymi skrawkami materiału powiewającymi na bryzie. – Jest kilka ciekawy sportów które można uprawiać na falach, możemy czegoś spróbować. – Dokończył swoją myśl nie odrywając spojrzenia od tej dziwnej konstrukcji i małego tłumu gromadzącego się przed nią. Dopiero gdy znaleźli się w połowie zejścia wiatr zaczął nieść głosu, a on miał coraz bardziej zdegustowany wyraz twarzy. Bowiem takie słowa jak „ATRAKCJA” albo „PROMOCJA” nie wróżyły nic dobrego.
       - A to coś nowego… – Zapewnił, a gdy jego pozbawione butów stopy zapadły się w piasku jego oczy zmrużyły się podejrzliwie.
       Tak jak sądził, odpowiedzialne za całą akcję były dzieciaki szumnie nazywające się gangiem, które on znał nie tylko z imienia i nazwiska ale i miał zapisane w telefonie numery do ich rodziców. Chociaż chłopakom blisko było już pełnoletniości ich głowy pełne pomysłów kazały mu sądzić, że spotkanie ich na swojej drodze niosło ze sobą kłopoty, pytanie w jakiej postaci.
       Panowie przebrani byli w poplamione czerwoną cieczą ubrania, czarne albo z białymi akcentami. Na twarzach ciemne makijaże, sztuczne rany. Wyglądali niesamowicie profesjonalnie przed tą budą dumnie nazwaną domem strachów. Jednocześnie nawoływali zebranych gapiów do skorzystania z przygotowanych atrakcji za jedynie zdecydowanie za wysoką kwotę jak na jego wrażenie. Niemniej, z ciekawości przystanął z tyłu małego zgromadzenia i krzyżując ręce na piersi słuchał jak nieco wybity z rytmu wodzirej, który spojrzał w jego jasne oczy, kontynuuje swoje przemówienie.
       -Myślicie, że samo mieszkanie w Fernhill to film z gatunku grozy? Myślicie, że dzięki temu macie stalowe nerwy? Idę o zakład, że każdy ze śmiałków wyjdzie z naszego domu strachów roztrzęsiony i z duszą na ramieniu! Ale jeżeli się mylę… jeżeli demon przebywający w naszym miasteczku…
       - Nikita, co wyskakuje jak się wpisuje Twoje imię w Google? – Zapytał nagle pochylając się w stronę bruneta. Drgnął przy tym niespokojnie bo skąd do cholery dzieciaki wzięły jakiegoś demona na tapetę?! I dlaczego na jego podstawie ubijały właśnie interes?! Bo po płomiennej przemowie słoik z napisem „wejściówki” zaczął się szybko zapełniać. Po chwili pierwsza grupa przekroczyła drzwi prowadzące do nieprzerwanej ciemności natomiast wodzirej chyba udający wampira podszedł do nich posyłając mu uroczy uśmiech.
       - Zezwolenie na organizację przybudówki, zgłoszona działalność letnia oraz podpisana umowa partnerstwa z barkiem. – Wręczył mu papierki na które on jedynie rzucił okiem.
       - Nie jestem tu żeby was sprawdzać. Mam dzisiaj wolne. – Przyznał oddając świstki na których widniała pieczęć urzędu gminy tym samym wywołując szeroki uśmiech na twarzy wampirka.
       - Oooo! To może pan sierżant wraz z naczelnym demonologiem spróbują stawić czoła naszej atrakcji? Jak ktoś wyjdzie niewzruszony otrzyma darmowego drinka w barze. – Oświadczył przepełniony pewnością, że nawet zawód dwójki dorosłych nie będzie miał nic do powiedzenia w kontakcie z przygotowanymi przez nich atrakcjami.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Witamy na miejscu zbrodni  Empty Re: Witamy na miejscu zbrodni {}

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach