Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
From today you're my toyWczoraj o 08:33 pmKurokocchin
This is my revengeWczoraj o 08:05 pmKurokocchin
there is a light that never goes out.Wczoraj o 04:34 pmSempiterna
Eclipsed by you Wczoraj o 04:03 pmCarandian
Show me the ugly world (kontynuacja)Wczoraj o 01:35 amFleovie
W Krwawym Blasku Gwiazd19/11/24, 07:09 amnowena
Twilight tension18/11/24, 10:27 pmCarandian
A New Beginning 18/11/24, 09:45 pmNoé
Zajazd pod Smoczą Łapą 18/11/24, 06:30 pmNoé
Listopad 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
    123
45678910
11121314151617
18192021222324
252627282930 

Calendar

Top posting users this week
3 Posty - 19%
3 Posty - 19%
3 Posty - 19%
2 Posty - 13%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%

Go down
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna touch your body Empty I wanna touch your body {11/02/23, 11:48 am}

I wanna touch your body 82726c36023bc1c5f3e976e3e67299c65e441f2eI wanna touch your body 140e804169e1dcfe41662d02275294c90881e5d2
I wanna touch your body 3555e07fcee784516d73c6162f6a0e92eb92e9c1I wanna touch your body Ad55465c111fa2ac7284b6ffe37301845e6a35ff
I wanna touch your body 8f655b3a2776841de81bddd3561c211549d8114eI wanna touch your body Ece605b5a937fe3d50fa15bcf0f8b3a5e294522a
I    wanna    make  your  heartbeat  run   like   rollercoasters
I    wanna    be   a    good   boy,   I   wanna   be   a   gangster
'Cause you could be the beauty and I could be the monster
I   love  you  since  this   morning,   not   just   for   aesthetic
I     wanna    touch    your     body,     so     fucking      electric
Baku
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Baku
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna touch your body Empty Re: I wanna touch your body {11/02/23, 09:52 pm}


Stephen Pihilp Jones zwany po prostu Steve lub Jonsey. Urodzony trzeciego września dwadzieścia lat temu.

Metr siedemdziesiąt osiem wzrostu. Kręcone brązowe włosy i tego samego koloru, acz ciemniejsze oczy.

Kilkukrotnie skazany za kradzieże, spędził rok w poprawczaku, uzależniony od papierosów, nie stroni od alkoholu ani seksu. Pilnujcie swoich córek, bo żadnej nie oszczędzi.
Steve
Jones
Jonsey
elirose
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna touch your body Empty Re: I wanna touch your body {12/02/23, 10:13 am}

Johnny Rotten
John Joseph Lydon Junior. Najstarszy syn Elieen i Johna Sr. Lydonów. Ma trzech młodszych braci. Krypto katolik.

Trochę kutas. Nieśmiały w relacjach z kobietami. Nadopiekuńczy wobec młodszego rodzeństwa i przyjaciół. Nie ma świadomości, że cierpi na zaburzenia odżywiania.

Emme
Baku
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Baku
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna touch your body Empty Re: I wanna touch your body {12/02/23, 05:39 pm}

Steve

     
      Kolejny deszczowy wieczór w Londynie. To miasto umiera, a my razem z nim. Cały kraj umiera, ale Londyn jest jego sercem, płucami, wątrobą i jebaną trzustką. A toczy je gówno, rak, wyhodowany przez pokolenie moich rodziców i dziadków. Dosłownie nasrali sami sobie na dywan i teraz liczą, że my będziemy żyć z tym śmierdzącym klocem na środku salonu. Będziemy żyć i umierać, ignorując swąd.
      Paul odchrząknął i Glen pospiesznie zamknął notatnik Lydona, po czym odłożył go na poprzednie miejsce. Całą trójką staraliśmy się sprawiać wrażenie, że wcale nie czytaliśmy smętnych tekstów rudzielca. Mając nadzieję, że wyglądam tak niewinnie, jak tylko się da, udawałem, że jestem w trakcie strojenia gitary. Matlock z miną niewiniątka poprawiał mankiety koszuli, przeglądając się w brudnym, popękanym lusterku, a Cookie otworzył z głośnym sykiem puszkę piwa. Na ciasne zaplecze, które właściciel przerobił na garderobę dla muzyków, wkroczył nasz paskudny z mordy wokalista.
      – Jak tam, Rotten? Odlany? – zaczepiłem go, żeby nie miał zbyt wiele czasu na zauważenie, że coś knujemy.
      To absolutnie nie nasza wina! John wiecznie siedzi z nosem w swoim notesie i coś tam bazgroli tym obrzydliwie schludnym pismem, a jak go poprosisz, to nie pokaże ci, co tam zapisuje. Ciekawość wzięła górę i kiedy zostawił swój pamiętniczek bez opieki w trakcie wyjścia na siku, po prostu to przeczytaliśmy! A raczej Glen przeczytał, a my słuchaliśmy.
      – Moi Seksowni Barbarzyńcy. – Malcolm wyrósł za plecami Johna, uśmiechając się do nas przymilnie, czyli prawdopodobnie właśnie opchnął komuś jakiś niepotrzebny szmelc za gruby hajs – Czy pamiętacie, o której, mieliście wyjść na scenę?
      – Dwudziesta trzydzieści. – odpowiedział Paul, upiwszy łyk piwa.
      – A która jest godzina? – zapytał w taki sposób, jakby zaraz miał zacząć krzyczeć i płakać.
      Skinąłem głową na Glena, a ten spojrzał na swój zegarek.
      – Za pięć dwudziesta pierwsza.
      – Jezu, Malcolm, John musiał się wysrać. – burknąłem, podnosząc się ze zdezolowanego krzesełka ogrodowego – Może przynajmniej nie będzie się wieszał na mikrofonie, jakby miał się zaraz zlać. – uśmiechnąłem się podle do Rottena, „przypadkiem” potrącając go ramieniem, gdy go mijałem.
      Kiedy wyszliśmy na scenę przywitała nas mieszanka różnych dźwięków – buczenie mieszało się z okrzykami radości. Minęły może trzy miesiące od naszego występu w telewizji i teraz wiedział o nas prawie cały kraj. To było genialne. Szkoda tylko, że ludzie nie mieli oporów przed okazywaniem nam niechęci w dość agresywny sposób.
      Pokazałem faka jakiemuś frajerowi, który pultał się pod sceną. W grupce naszych najwierniejszych fanów dostrzegłem jak zwykle obecnego kumpla Johna, Sida. Mam wrażenie, że jakby mógł, to łaziłby za Lydonem wszędzie.
      Zaczęliśmy grać. Przez dwie pierwsze piosenki było względnie spokojnie. Na tyle, na ile może być spokojnie podczas koncertu Sex Pistols. W połowie trzeciej piosenki z widowni pofrunęła w naszym kierunku szklana butelka z piwem. Niby nic nowego, często się zdarzało, że czymś w nas rzucają, jednak dziś niefortunnie pocisk trafił celu.
      Przerwałem grę, słysząc dźwięk rozbijanego szkła i rozejrzałem się w oszołomieniu. Zobaczyłem Johna, który pod wpływem uderzenia upadł na tyłek. Koszulkę miał mokrą od piwa, a z rozcięcia na czole powoli sączyła się krew.
      Glen i Paul od razu rzucili mu się na pomoc, a ja skierowałem wzrok na widownię. Zapanował chaos. Sid i kilku innych gości rzuciło się na typa, który rzucił butelką. Niewiele myśląc, odstawiłem gitarę i rzuciłem się do bójki. Lydon jest fiutem, ale nie robi się takich akcji!
      Nie wiem ile czasu w tym chaosie spędziłem nim Malcolm przepchał się przez tłum i wyciągnął mnie z niego za kołnierz, po czym zatargał do pseudo garderoby. Vivienne, dziewczyna Malcolma, właśnie kończyła opatrywać Lydona.
      – Obejdzie się bez wizyty u lekarza? – spytał mężczyzna, zamykając za nami drzwi.
      – Nie wiem, Malcolm, nie jestem medykiem. – odparła, wsuwając kraniec bandaża za fałdki, żeby się trzymał wokół głowy rudego. Odsunęła się, a Paul podał Johnowi szary papier toaletowy i kurtkę Glena, żeby mógł się ogarnąć i przebrać.
      Podszedłem bliżej.
      – Lydon, ile palców widzisz? – zapytałem, unosząc środkowy palec.
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna touch your body Empty Re: I wanna touch your body {14/02/23, 09:02 pm}

John


            Stał zgięty w pół, przyciskając policzek do zimnych kafelek w łazience obskurnego klubu, w którym tego wieczora mieli grać koncert. Nieprzytomnie patrzył załzawionymi oczami na to, co pływało w klopie, a co jeszcze niedawno było zawartością jego żołądka. Przełknął z obrzydzeniem gorzką ślinę i otarł twarz rękawami brzydkiego swetra, próbując przywołać się do porządku.
            Nie zawracając sobie głowy spuszczeniem wody, wyszedł z kabiny i dopadł do umywalki. Odkręcił chłodną wodę i pochylając się, opłukał usta i twarz. Spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Wyglądał jak gówno. Jednak nie miał więcej czasu na rzyganie i doprowadzanie się do porządku. Chuj, najwyżej zwymiotuje na Matlocka w trakcie występu. Nawet nie będzie mu z tego powodu przykro.
            Kiedy wszedł za „kulisy” od razu poczuł, że chłopaki jak zwykle biorą go na dystans. Dupki. Otworzył usta, żeby rzucić jakimś kąśliwym komentarzem, ale z trwogą stwierdził, że jest zbyt zmęczony, żeby jakiś wymyślić. Uratowało go nagłe pojawienie się Malcolma.
            – Tak, wybacz, Steve pierdolił takie głupoty, że musiałem pójść się zrzygać.
            Syknął, krzywiąc się, gdy Jones go potrącił. Po wymiotach wciąż czuł się dość słabo i pod wpływem szturchnięcia zachwiał się, omal nie tracąc równowagi. Podążył za kolegami z zespołu na scenę. Z ulgą przyjął, że w klubie w większości panował pół mrok i odpuścili sobie ostre światło skierowane na scenę. Chłopaki zaczęli grać, a on podniósł jedno z piw stojących przy perkusji Paula i otworzył je sobie, żeby móc je popijać w przerwach między zwrotkami. Wolną dłonią ujął mikrofon i wydobył z siebie dźwięk, zaczynając Pretty Vacant, potem płynnie przeszli w Liar, a przy No Fun z radością uświadomił sobie, że udało mu się przezwyciężyć złe samopoczucie i całkiem nieźle się bawi, mimo że kilku fagasów pod sceną krzyczało w pod jego adresem przekleństwa i grozili mu czego to by oni mu nie zrobili, gdyby dorwali go w jakimś ciemnym zaułku.
            I wtedy dostał butelką w głowę. W oczach mu pociemniało, upadł na tyłek i przez chwilę nie wiedział co się dzieje. W zamazanym polu widzenia pojawiły się sylwetki Glena i Paula. W uszach mu szumiało, ale i tak dosłyszał wrzawę, która podniosła się w klubie. Miał wrażenie, jakby znajdował się pod wodą, a na powierzchni ktoś urządził sobie niezłą bitkę.
            – John! John! – obrócił twarz w stronę jasnowłosej plamy.
            – Weźmy go na zaplecze. – powiedziała druga plama.
            Wzięli go pod ręce i dźwignęli. John poczuł się jak bezwładna, szmaciana lalka i dosłownie czuł, jak przelewa się kolegom przez ręce. Posadzili go na kanapie i puścili. Nie mając wsparcia w kolegach z zespołu, zapadł się w oparciu. Po chwili dołączyli do nich Malcolm i Vivienne, oboje zdenerwowani, ale Lydon podejrzewał, że z dwóch różnych powodów. Kobieta ściskała w dłoniach torebkę, z której zaczęła wyciągać zawartość prowizorycznej apteczki.
            – Wow. Widzę, że jesteś przygotowana. – mruknął Glen, zdejmując z siebie kurtkę. Paul poszedł poszukać czegoś, czym John mógłby się wytrzeć.
            – Wiedziałam, że prędzej czy później któryś z was może wymagać opieki medycznej. – odpowiedziała mu.
            John nieco się wyłączył, czekając, aż zamieszanie minie, a świat przestanie wirować. Malcolm coś buczał, a Vivienne odburkiwała, żeby się zamknął.
            – Lydon, ile widzisz palców? – skrzywił się i spojrzał na wyciągniętą dłoń Steve’a.
            – Jeb się, Jonsey. – warknął na niego i wziął od Paula przyniesione rzeczy. Wstał chwiejnie i odszedł na bok, chcąc doprowadzić się do porządku. Wciąż czuł się gównianie. Ściągnął z siebie przemoczony sweter razem z podkoszulkiem i rzucił je z obrzydzeniem na ziemię, następnie starannie powycierał się papierem toaletowym i niechętnie wciągnął na swoje chude ramiona coś, co należało do Matlocka.
– Dasz radę wyjść na scenę? – spytał Malcolm.
            – Malcolm! – upomniała go kobieta.
            – Darujmy sobie, nim komuś serio stanie się krzywda. – mruknął niepewnie Glen. Jak zwykle była z niego miękka faja, niezła pizda.
            – Wracam do domu. – oznajmił, zapinając kurtkę pod samą szyję – Jutro ci ją oddam. – zwrócił się jeszcze do basisty. Objął się ramionami i ruszył na chwiejnych nogach do wyjścia.
            Marzył o tym, żeby znaleźć się w miękkim łóżku razem z Tracy i pójść spać. Może jutro będzie lepiej.
Baku
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Baku
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna touch your body Empty Re: I wanna touch your body {16/02/23, 08:35 pm}

Steve


Nieświadomie wbiłem wzrok w blade lędźwie Lydona podczas gdy ten wycierał z siebie resztki czyjegoś piwa. Przekrzywiłem głowę. Przez to gówniane światło nie byłem pewien, ale wydaje mi się, że dostrzegłem siniaki na jego bokach i plecach bliżej tyłka. Nim zdążyłem się lepiej przyjrzeć, zasłonił się kurtką Glena.
– W porządku. – mruknął basista.
Widząc jak rudzielec ledwo trzyma się na nogach, westchnąłem ciężko. Zerknąłem jeszcze na Malcolma w nadziei, że okaże się tym rozsądnym i odpowiedzialnym dorosłym, ale nie mogliśmy na niego liczyć. Był teraz bardziej przejęty tym, że reszta koncertu się nie odbędzie. Chwyciłem swoją kurtkę.
– Paul, zajmij się moją gitarą. – rzuciłem do kumpla i ruszyłem truchtem za Johnem. Nie musiałem się nawet specjalnie wysilać, żeby go dogonić – Rotten, stój! – zrównałem się z nim krokiem, narzucając kurtkę na ramiona – Zaraz jakiś fiut znowu się na ciebie rzuci, a w tym stanie się nie obronisz! Sid już sobie polazł, odprowadzę cię!
Sam nie wiem skąd wzięła się u mnie ta potrzeba zaopiekowania się młodszym ode mnie chłopakiem. Nie lubiłem go od samego początku. Nie płakałbym, gdyby odszedł z zespołu i mielibyśmy się więcej nie spotkać. Jednak nie czułbym się dobrze z myślą, że pozwoliłem mu wracać samemu w tak gównianym stanie, a potem dopadli go jacyś fajtfusi.
Kiedyś byłem pod domem Johna, więc w teorii kojarzyłem, w którym kierunku powinniśmy iść. Jednak on kierował się w inną stronę. Wstrzymałem się od komentarzy, zastanawiając się czy po prostu nie idziemy jakąś jemu znaną drogą, którą również dotrzemy na miejsce. Może nadkłada drogi, ale kieruje się jakimiś bezpiecznymi alejkami?
Wsiedliśmy do busa i byłem pewien, że teraz to już prosta droga do dzielnicy Finsbury, w której mieszkał Lydon. O tej porze było mało ludzi i dzięki temu mogliśmy spokojnie zająć miejsca siedzące. Zdziwiłem się, kiedy zrozumiałem, że jedziemy na południe, czyli w kompletnie przeciwnym kierunku. Już miałem spytać Johna czy przypadkiem się nie pomylił, ale wtedy ten wstał, burcząc, że to ten przystanek.
Niepewnie wstałem i podążyłem za nim. Byliśmy w Chelsea.
Spojrzałem na Lydona porządnie zaniepokojony czy aby przypadkiem nie dostał w ten swój rudy, brzydki łeb zbyt mocno, jednak ten całkiem pewnym siebie krokiem szedł chodnikiem, jakby wiedział, gdzie mnie prowadzi. Po kilkunastu minutach marszu zatrzymał się przed drzwiami starej, ale ładnej kamienicy. Wyciągnął z kieszeni spodni klucze i weszliśmy do środka, a potem schodami na trzecie piętro.
W końcu nie wytrzymałem. Musiałem spytać;
– Lydon, co jest, do chuja? Mieszkasz tu?!
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna touch your body Empty Re: I wanna touch your body {18/02/23, 05:09 pm}

John


            Zacisnął zęby.
            – Obejdzie się. – wycedził, jednak Jones zdecydował się nie odpuszczać i podreptał za nim, aż na przystanek autobusowy, a potem wsiadł z nim do pojazdu.
            John zwinął się na swoim miejscu, opierając czoło o szybę i starając się być jak najdalej od Steve’a. Czuł jednak przebijający się przez osiadły na kurtce zapach dezodorantu Glena kwaśnawy zapaszek potu gitarzysty. Naciągnął mocniej kołnierz i wsadził nos w materiał, dziękując w duchu Matlockowi za wysoki poziom higieny osobistej.
            Po jakichś trzydziestu minutach, wstał, rzucając pod nosem informację, że to ten przystanek. Jones podążył za nim, aż do kamienicy, w której mieściło się mieszkanie należące do Tracy’ego. John coraz bardziej się niecierpliwił. Jones naprawdę mógłby już sobie odpuścić. Stanęli przed mieszkaniem numer trzydzieści siedem. Rudzielec nerwowo przerzucał kluczyki na kółku zniszczonego zębem czasu breloczka w kształcie głowy misia – prezent od Bobby’ego, najmłodszego z jego braci.
            – Słuchaj, Jonsey, to naprawdę nie jest twój zasrany interes... – urwał, słysząc szczęk zamka. Drzwi uchyliły się i zobaczyli opartego o framugę dwudziestopięciolatka. Tracy Harris miał długie, lekko kręcone włosy w kolorze smoły i parę znudzonych oczu, które wyglądały jak dwa węgielki. Między zębami trzymał zgaszonego papierosa. Spojrzał najpierw na Johna, potem na Steve’a i znów na Johna.
            – Co ci się stało? – spytał beznamiętnie, odgarniając czule rude kosmyki z bandaża młodszego chłopca – I co to za koleś? – dodał, przeszywając nieprzyjemnym wzrokiem gitarzystę.
            John przełknął ślinę i schował klucze do kieszeni.
            – To Steve. Gitarzysta. – przedstawił chłopaka.
            Tracy skinął krótko głową na znak, że zakodował i wyciągnął dłoń w stronę Jonesa.
            – Czołem gitarzysto Steve. Jestem Tracy. Współlokator Johna. – przedstawił się. Znowu spojrzał na Johna – To co z tym bandażem?
            Westchnął ciężko.
            – Jakiś fiut rzucił we mnie butelką w trakcie koncertu. – przyznał niechętnie. Przez chwilę na twarzy Tracy’ego zagościło poirytowanie. Ściągnął gniewnie brwi, a dziurki w nosie zwiększały się i zmniejszały, jakby zaraz miał zacząć fukać.
            – Cóż… Taki już jest rock’n’roll, co? – stwierdził oschle, krzywiąc się – To tłumaczy ten zapach taniego piwa. – przeniósł swoje spojrzenie na Steve’a – Dzięki, że go odprowadziłeś. Będę musiał porozmawiać z Malcolmem. Gdyby był dobrym menadżerem, sam odwiózłby Johna do domu. – John wywrócił w milczeniu oczami, słuchając go – Leć wsadzić swoje dupsko do wanny. – polecił mu.
            Lydon zdusił  sobie kolejną chęć przewrócenia oczami, skinął Jonesowi głową na pożegnanie i wszedł do mieszkania. Kiedy szedł do łazienki, słyszał jeszcze jak Tracy mówi coś do Steve’a, jednak niedosłyszał co dokładnie. Zakorkował wannę, odkręcił wodę i zaczął zrzucać z siebie ubrania.
            Tracy był znajomym Malcolma. Pisał o muzyce do jakiegoś magazynu i cieszył się uznaniem w swoim środowisku, mimo młodego wieku. Poznali się na jednym z występów Sex Pistols. John wpadł mu w oko, a John… A John potrzebował miejsca, gdzie mógłby mieszkać. I pieniędzy. Tracy był gotowy dać mu obie te rzeczy, a nawet i więcej. Lydon pewnie brzydziłby się sam sobą, gdyby nie fakt, że na swój sposób też coś czuł do Tracy’ego. Czuł się z nim dobrze. Tracy o niego dbał i z nikim nie musiał się dzielić jego uwagą. W przeciwieństwie do tego, co było w domu. Przy czwórce dzieci, rodzice praktycznie nie zwracali uwagi na swojego najstarszego syna.
            Harris dawał mu uwagę i czułość, której nie dawał mu nikt inny wcześniej. I John potrzebował tego nawet bardziej, niż jego pieniędzy.
            Siedział zanurzony w ciepłej wodzie z zamkniętymi oczami. Nie otworzył ich nawet, kiedy usłyszał, że Tracy wchodzi do łazienki. Starszy chłopak podszedł bliżej i zaczął gładzić go po włosach, nucąc coś cicho.
            – Bardzo boli? – spytał. John pokręcił przecząco głową. Tracy kucnął, ujął dłonią jego podbródek i obrócił twarzą do siebie, nakierowując jego usta do pocałunku. Za tym akurat Lydon niespecjalnie przepadał. Uważał całowanie za dość obrzydliwe, ale pozwalał na to Tracy’emu.
            Usłyszał cichy plusk, a po chwili poczuł dłoń mężczyzny na swoim kroczu. Sapnął cicho, odsuwając się.
            – Shhh... – szepnął, muskając jego dolną wargę kciukiem. Uśmiechnął się, patrząc w niebieskie oczy chłopca – Cały wieczór o tobie myślałem. – przyznał, przekrzywiając głowę w lewą stronę. Przeniósł dłoń z jego krocza na klatkę piersiową i zaczął kreślić wzroki wokół jego lewej piersi.
            Rudzielec uśmiechnął się zadziornie, odchylając głowę do tyłu.
            – Tak? To były przyjemne myśli? – Tracy w odpowiedzi tylko przygryzł wargę, rumieniąc się – Chcesz…?
            – Nie. – wszedł mu w słowo, zabierając ręce i podniósł się – Oberwałeś w głowę. Powinieneś odpocząć. – to mówiąc, podszedł do drzwi i wyszedł.
            Johnny wypuścił głośno powietrze i zanurzył się, aż pod brodę. Ciekawe co pomyślał Steve. Oby nie okazał się być bystrzejszy, niż pokazuje i nie domyślił się kontekstu relacji Johna i Tracy’ego… Kogo on chciał oszukać. Na pewno się domyślił. Lydon definitywnie nie chciał, żeby się rozeszło, że pociągają go też mężczyźni. Ani że jest z jednym w związku. A już przede wszystkim, że jest z nim w związku dla pieniędzy.
            Przez następnych kilka dni unikał odwiedzania sklepu Vivienne i Malcolma oraz pubu, w którym zwykle pijali chłopaki z zespołu. Niestety nadszedł dzień, kiedy byli umówieni na próbę i nie mógł dłużej zwlekać z konfrontacją z Jonesem. Mimo to specjalnie ociągał się z wyjściem, aby się spóźnić i na pewno wejść jako ostatni. Miał nadzieję, że gitarzysta zajęty rozmową o bzdurach z kumplami, zapomni o ich ostatnim spotkaniu.
            Wszedł do siedziby kapeli. Nikogo nie było. Odłożył kurtkę Glena na stół i rozejrzał się.
            – Halo!
Tracy:
Baku
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Baku
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna touch your body Empty Re: I wanna touch your body {19/02/23, 12:38 pm}

Steve

     
      W chwili, kiedy Lydon otworzył tę swoją głupią paszczę, żeby jak zwykle coś odszczekać, otworzyły się drzwi mieszkania, przy którym staliśmy. Zmierzyłem wzrokiem stojącego w nich chłopaka. Wyglądało na to, że się znają.
      Wypełniony nieufnością, podałem mu rękę.
      – Cześć. – mruknąłem.
      Przysłuchiwałem się ich wymianie zdań, próbując się domyślić jakie relacje ich łączą. Tracy powiedział, że są współlokatorami, ale skąd Lydon znalazł kumpla, z którym mógłby wynająć mieszkanie w lepszej dzielnicy? Jeszcze niedawno przysrywał się do Malcolma, że nie daje mu kasy na busa na dojazdy na próby.
      Byłem jeszcze bardziej zaskoczony, kiedy ze słów starszego chłopaka zrozumiałem, że zna się z Malcolmem.
      – Nie ma za co... – odpowiedziałem bez przekonania i odprowadziłem Johna wzrokiem, aż zniknął w mieszkaniu.
      Tracy zasłonił mi swoim ciałem wnętrze.
      – Masz za fatygę. – rzucił, wyciągając z kieszeni portfel i podał mi dwudziestofuntowy banknot. Zaskoczony przyjąłem pieniądze.
      – Co…?
      – Nie lubię, kiedy wraca z koncertów po nocach sam. – rzekł nonszalancko z cwanym uśmieszkiem pod nosem i schował portfel. Poczułem się zagubiony – Nie chciałbym, żeby jego wartość spadła, bo jakichś idiota postanowił wyżyć na nim swoje frustracje.
      Kompletnie nie miałem pojęcia, co to miało znaczyć. Tracy życzył mi miłej nocy i zamknął drzwi. Stałem tam jeszcze kilka minut, próbując ogarnąć umysłem, co mógł mieć na myśli mężczyzna. Powoli schowałem pieniądze do kieszeni kurtki i wolnym krokiem oddaliłem się.
      Czy mi się to podobało, czy nie, John nie był moim kumplem i nie powinno mnie interesować, co on tam robi ze swoimi znajomymi. Jedyne, co mnie obchodzi, to jego wkład w zespół.
      Mimo to, Lydon i jego tajemniczy współlokator zaprzątali mi myśli przez następne kilka dni. Nie powiedziałem jednak Glenowi i Paulowi o tym, jak przebiegło odstawienie wokalisty do domu po koncercie. Nie chciałem, żeby przyjaciele pomyśleli, że interesuje mnie życie osobiste naszej gwiazdeczki.
      – Tracy Harris? – podsunęła Chrissy.
      Możliwe, że jednak zdecydowałem się podzielić tą historią z naszą kumpelą. Wzruszyłem ramionami.
      – Nie wiem. Nie znam nazwiska. Wysoki, szczupły, ciemne włosy, ciemne oczy. – opisałem go z grubsza, bo i dobrze mu się nie przyjrzałem, żeby potrafić wskazać teraz jakieś cechy szczególne.
      Chriss pokiwała głową.
      – Z opisu brzmi jak Harris. – mruknęła, wbijając wzrok w podłogę. Uniosłem brew, czekając na ciąg dalszy. Byłem ciekaw, skąd Chrissy zna kumpla Johna. – To przyjaciel Malcolma. Czasem wpada do sklepu Vivienne. – wyjaśniła, skubiąc odchodzący z paznokcia lakier – Ponoć jest gejem. – dodała po chwili.
      Zapanowała między nami cisza. Zastanowiłem się, czy dobrze rozumiem to, co chce mi przekazać dziewczyna.
      – Myślisz… Że on i John…? – urwałem.
      Wzruszyła ramionami.
      – Pasowałoby do Johna. Bycie gejem.
      Nie wiedziałem, że bycie gejem może komuś pasować lub nie. Podrapałem się po brodzie, analizując jej słowa.
      – Wygląda na dzianego. Ten Tracy. – sprecyzowałem – John nawet nie musi być gejem, nie? Może dla pieniędzy...
      – Chryste! Jesteś obrzydliwy! Serio myślisz, że John mógłby sypiać z kimkolwiek dla pieniędzy?!
      Ja bym mógł – pomyślałem, ale nie powiedziałem tego na głos. Usłyszeliśmy, że ktoś na dole otwiera drzwi. Wymieniliśmy zaniepokojone spojrzenia. Zupełnie straciliśmy poczucie czasu. To pewnie chłopaki zaczęli złazić się na próbę. Pospiesznie wstaliśmy i zeszliśmy na dół. Poczułem dziwny ucisk w żołądku, widząc Lydona.
      – Cześć John. – przywitała się z nim Chrissy i zebrała swoje rzeczy z fotela – Będę lecieć. Nie chcę przeszkadzać wam w próbie.
      Skinąłem jej na pożegnanie głową i spojrzałem na Johna.
      – Chłopaki się trochę spóźnią. Paul musiał zostać dłużej w robocie, a Glen poprawia jakiś egzamin. – poinformowałem go, opierając się o poręcz schodów – Rotten, o chuj chodzi z tym Tracy’m? To twój sponsor czy jak?
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna touch your body Empty Re: I wanna touch your body {22/02/23, 08:07 pm}

John


           Powoli skinął głową na znak, że przyjął do wiadomości informacje na temat basisty i perkusisty. Pytanie dotyczące Tracy’ego wybiło go nieco z rytmu, ale nie dał tego po sobie poznać.
           Udał, że nie słyszał, całkowicie ignorując temat.
          — Idę zapalić, póki ich nie ma. — rzekł, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów i wyszedł przed salę. Jeśli Jones coś mówił, nie usłyszał tego. Oparł się o brudną, ceglaną ścianę, wsuwając papierosa do ust i odpalił jego koniec zapalniczką.
           W spokoju popalał fajkę, aż nie usłyszał zbliżających się kroków. Wypalił papierosa do połowy. Pojawił się Paul.
           — Cześć. — skinął mu głową.
           Perkusista posłał mu niewielki uśmiech i stanął obok niego.
           — Nie wchodzisz? — spytał. John pokręcił przecząco głową.
           — Czeka  na ciebie i Matlocka. Nie chce mi się użerać z Jonsey’m samemu. — wyjaśnił i podsunął mu papierosa, oferując poczęstowanie się.
           Blondyn wziął od niego fajka i zaciągnął się mocno dymem. Chwilę porozmawiali o jakichś pierdach, dla zabicia czasu i próby udania, że mają ze sobą coś wspólnego. Coś więcej, że grają w jednym zespole.
           Po dziesięciu minutach przyczołgał się Glen i mogli zaczynać próbę. Weszli do środka, Cook i Matlock przywitali się z gitarzystą, po czym Sex Pistols zaczęło swoją standardową próbę na zasadzie — każdy gra co innego i próbują sklecić z tego nowy kawałek. John wówczas nie śpiewał, a próbował sprawić, żeby stworzyć z tego hałasu jakąś piosenkę i dopasować do tego jeden z jego tekstów. Co i raz rzucał wskazówki „Paul zagraj to tak, Matock zrób to”. Zazwyczaj i tak nikt go nie słuchał. John im się nie dziwił. Kompletnie nie potrafił wyartykułować o co mu chodzi, więc nie mogli zagrać tego tak, jak im mówił. A raczej tak, jak chciałby im powiedzieć.
           Jednak nie byłby sobą, gdyby nie zaczął się na nich wydzierać i nazywać ich kretynami, więc po jakichś trzydziestu minutach nikt nie grał, a wszyscy się na siebie wydzierali.
           I wtedy wszedł Malcolm. Cały na czerwono, z durnym uśmieszkiem i pewnie z jeszcze durniejszym pomysłem dla nich.
           — Moi seksowni barbarzyńcy! — zaczął od wejścia, rozkładając ramiona na boki — Mam dobre nowiny! Mój przyjaciel urządza przyjęcie i chce, żebyście na nim zagrali!
           — Nie brzmi zbyt punkowo. — zauważył Paul, krzyżując ręce na piersi schowany za swoją perkusją.
           — O nie, nie! Zapewniam was, spodoba wam się! Tracy ma zamiar zszokować swoich gości i wy nadacie się do tego idealnie! — John poczuł, jak po plecach przebiega mu zimny dreszcz. Tracy. No oczywiście — No, i oferuje wam dużo większą stawkę, niż zwykle! Obłowimy się!
           Och, Lydon nie wątpił, że się obłowią.
           Glen i Paul zaczęli ekscytować się wizją większej gotówki. John postanowił zagrać kartą pana marudy.
           — Czyli mamy dać dupy, tak? — burknął — Zagramy dla gości pod krawatami i zrobimy z siebie małpki z cyrku dla kilku funtów więcej? — uniósł brew.
           — … nic nie mówiłem o krawatach. — wytknął mu Malcolm.
Baku
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Baku
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna touch your body Empty Re: I wanna touch your body {27/02/23, 08:47 pm}

Steve

     
      Myślałem, że coś mnie strzeli, kiedy powiedział, że idzie zapalić. Byliśmy w trakcie rozmowy, dupku! Jeszcze zignorował moje pytanie! No co za...!
      Nie miałem zamiaru prosić się o uwagę, co to, to nie! Rozwaliłem się na zniszczonej kanapie i podrapałem się po kroczu, czekając aż na horyzoncie pojawi się reszta naszej kapeli. Po dwudziestu minutach bezczynności już miałem wyjść i zabić czas jakąś sprzeczką z Lydonem, ale wtedy do środka wtoczył się zarówno on, jak i moi dwaj kumple. Mogliśmy zaczynać próbę. Niestety, John jak to John, musiał zachować się jak fiut i zaczął gwiazdorzyć, co nie mogło się skończyć inaczej, niż mordobiciem. Darliśmy się na siebie, jeden przez drugiego. Prawdopodobnie nikt nie rozumiał, jakie słowa właśnie są wykrzykiwane. Typowa kłótnia w naszym zespole. Mogło się to skończyć w tylko jeden sposób.
      Chwyciłem rudzielca za przód koszulki i pociągnąłem, biorąc zamach wolną ręką. Już miałem rozkwasić mu nos, ale powstrzymało mnie pojawienie się Malcolma. Pchnąłem brutalnie wokalistę na stół, otrzepałem ręce z kurzu i spojrzałem spod byka na menadżera. Słuchałem, co ma nam do powiedzenia i naprawdę podobało mi się to, co słyszałem. Duży hajs, dobry występ i do tego będzie tam ten koleś, Tracy. Zerknąłem na Lydona i z zawodem stwierdziłem, że nie widać po nim żadnej reakcji. No prawie. Jak zwykle wykrzywił usta w marudnym, kpiącym wyrazie, szczekając coś obraźliwego. Wywróciłem oczami. Czy on zawsze musi taki być?
      Uśmiechnąłem się krzywo.
      -- Och, Johnny dobrze wie, że goście będą pod krawatami, bo kumpluje się z Tracy'm. -- ucieszył mnie byłsk irytacji w oczach wokalisty.
      -- Poważnie? -- spytał Malcolm, patrząc na Johna jakby nie chciał uwierzyć w to, że Tracy może zadawać się z kimś takim. Nic dziwnego. Lydon był paskudny z mordy, odrzucający w charakteru i nawet niespecjalnie się starał, aby cokolwiek z tym zrobić. Wręcz przeciwnie.
      Posłałem złośliwy uśmieszek Johnowi i zwróciłem się do pozostałych.
      -- Mniejsza. Jesteś w mniejszości Johnny. My chcemy wystąpić. No nie? -- zwróciłem się do chłopaków. Cieszyła mnie nie tylko wizja zarobku, ale i możliwość powęszenia wokół Tracy'ego i Johna oraz dowiedzenie się, co ich łączy.
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna touch your body Empty Re: I wanna touch your body {02/03/23, 02:45 pm}

John


         Zapragnął zetrzeć Jonesowi ten uśmieszek z mordy. Najlepiej pięścią. Wiedział jednak, że w starciu fizycznym może nie mieć z nim szans. Wcisnął dłonie do kieszeni spodni, zaciskając palce w pięści. Mruknął coś pod nosem jak rozjuszony kot.
         – Taaak. Jestem za. – przytaknął gitarzyście Matlock.
         Lydon zauważył, że Cook przygląda mu się uważnie. Odwzajemnił jego spojrzenie i wzruszył ramionami, jakby mówił “rób co chcesz”.
         – Ja też się zgadzam. – przyznał w końcu.
         Teraz wszystkie spojrzenia skupiły się na Johnie. Rudzielec skupił swoje spojrzenie na Malcolmie. Jones chciał go wkurwić, Matlock wkurwiał go samą swoją egzystencją, a Paul sprawiał wrażenie, jakby zaczynał łączyć kropki. Paul to niebezpieczny przeciwnik, zawsze to wiedział. Lepiej go mieć po swojej stronie, niż nie. Sprawiał wrażenie głupiego, ale w rzeczywistości był bardzo bystry i spostrzegawczy.
         Malcolm natomiast jest po prostu ślepym kretynem.
         – Jak tam sobie chcecie. – burknął.
         Menedżer ewidentnie ucieszył się, że wszyscy się zgadzają i podał im konkretne informacje na temat tego kiedy, co, gdzie i jak. John zaraz po spotkaniu wrócił do mieszkania Tracy’ego, gdzie wyżej wspomniany już na niego czekał.
         Harris siedział przy kuchennym stole, pochylony nad jakimiś papierami. Nie odrywając od nich wzroku, przywitał się z partnerem.
         – Cześć, Johnny.
         Chłopak podszedł powoli bliżej.
         – Hej. – mruknął, zatrzymując się tuż przy nim i skrzyżował ręce na piersi, wypalajac w nim dziurę spojrzeniem. Tracy uśmiechnął się niewinnie i podniósł głowę, jakby pytał “o co chodzi?” – Dlaczego nie uprzedziłeś mnie o przyjęciu?
         – Mówiłem, że urządzam przyjęcie i chciałbym, żebyś na nim był.
         Rudzielec prychnął.
         – Tak, ale nie wspomniałeś nic o Jonesie i reszcie kretynów! – warknął, machając wściekle dłońmi. Starszy mężczyzna objął go w pasie i przyciągnął do siebie mocno, sadzając go sobie na kolanach. John spokorniał, zamknięty w szczelnym uścisku ramion partnera. Wbił palce w sweter mężczyzny, marszcząc lekko brwi i z intensywnym rumieńcem, wbił wzrok w swoje krocze.
         Poczuł jak dłonie Tracy’ego błądzą po jego ciele, po czym wsunęły się pod jego koszulkę i zaczęły przesuwać po jego nagiej skórze. Harris przekręcił głowę i połączył ich usta w pocałunku. Johnny zacisnął mocniej palce na materiale jego szarego swetra, zaciskając mocno powieki. Ostrożnie się odsunął, czując, że zaczyna mu brakować tchu.
         Brunet wykorzystał ten moment, na podniesienie się. Rzucił sobie Johna na stół. Odsunięte gwałtownie krzesło przewróciło się z hukiem. Nim chłopak zdał sobie sprawę, co się dzieje, Tracy już zsuwał nogawki jego powycieranych jeansów.
         – Tracy… – zaczął niespokojnie i zadrżał na zimny powiew na odsłoniętych udach.
         – Ćśśś… – szepnął odrzucając jego spodnie na ziemię. Położył dłoń na brzuchu drobniejszego chłopaka, żeby go przytrzymać i pochylił się, przyciskając usta do materiału jego bielizny. John poruszył się nerwowo, po czym jęknął, gdy tamten zaczął lizać go przez tkaninę.
         W międzyczasie, Harris zaczął rozpinać swoje spodnie jedną ręką, co wychodziła mu nieco niezdarnie. Z ust Johna wyrwał się jęk, którego nie zdołał dłużej dusić w sobie. Tracy zaśmiał się na to, wciąż trzymając twarz między jego nogami. Spojrzał w górę. Johnny oddychał ciężko z zamkniętymi oczami.
         Mężczyzna wyprostował się, zsuwając bieliznę z ud chłopaka. Po kilku minutach drażnienia się i przygotowywania rudzielca, znalazł się w nim.
         – Kurwa…! – syknął, zasłaniając usta dłońmi.
         Tracy sapnął z trudem, zakładając jego nogi na swoje ramiona. Przez chwilę nie ruszał się kompletnie, wiedząc, że John z dziwnego powodu lubi to uczucie wypełnienia na chwilę, nim Tracy rozpocznie posuwanie go.
         Johnny jedną ręką trzymał się krańca stołu, a drugą wciąż przysłaniał usta, próbując stłumić dźwięki, które z siebie wydawał. Mógł sobie wyobrazić w jakim stanie się znajdował. Zarumieniony, jęczący bałaga. Z każdym ruchem, Tracy wdzierał się coraz głębiej, aż dosięgnął tego jednego, konkretnego punktu. Lydon krzyknął, wyginając plecy w łuk.
         – W porządku? – wysapał mu do ucha, pochylając się nad nim na tyle, na ile mógł. Rudzielec nie był w stanie wydobyć z siebie głosu, więc tylko pokiwał głową na tak.
         Tracy wysunął się z niego, pozostawiając po sobie uczucie pustki i drażniące poczucie, wyciekającej z rowka Johna spermy. Mężczyzna złapał go za rękę i pomógł podnieść się do siadu. Johnny oparł głowę na jego ramieniu, pozwalając mu się przytulić.
         Przyszedł tu, żeby rozmówić się z Tracym na temat wrabiania go w koncertowanie dla jego bogatych kumpli i robieniu z niego małpki w cyrku. Nie na to się umawiali. Kiedy wchodzili w ten układ, John jasno postawił granicę – to nie wyjdzie poza grono ich dwóch. Tracy się zgodził. A teraz co? Jeszcze zamiast porozmawiać, po prostu go sobie wziął.
         Postanowił o tym z kimś porozmawiać. Nie mógł to być Sid, ani nikt z gangu Johnów. Spaliłby się ze wstydu, gdyby miał powiedzieć kumplom, jak ostatnimi czasy zarabia na przeżycie. Rodzicom i braciom tym bardziej! W dniu przyjęcia, gdy wszyscy goście jeszcze się nie zebrali, Lydon zaszył się w kącie z Robertem, przyjacielem Tracy’ego z Ameryki. Robert był w porządku. John go lubił. Poza tym, miał tak samo na imię, jak jego ukochany, młodszy braciszek.
         – Wkurwia mnie, że czasem traktuje mnie… Jak rzecz, swoją własność. – prychnął, kończąc opowieść.
         Robert powoli przeżuł ciastko i popił je fikuśnym alkoholem, który koło alkoholu nawet nie stał, ale miał śmieszne bąbelki.
         – Bez urazy Johnny, ale czy sam się na to trochę nie pisałeś, wchodząc w ten układ?
Baku
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Baku
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna touch your body Empty Re: I wanna touch your body {05/03/23, 12:51 pm}

Steve

     
      Prowadzący wóz Malcolma Paul, zaparkował pod adresem, który podał mu wcześniej wyżej wspomniany. Nie była to okolica, do której poprzednio odprowadzałem Lydona. Szkoda. Liczyłem, że uda mi się rozejrzeć po ich mieszkaniu i dowiedzieć się czegoś na temat ich relacji. Mówi się trudno.
      Tracy Harris wynajął nie tylko specjalnie salę na przyjęcie, ale też wszystko, czego potrzebowaliśmy, żebyśmy nie musieli wszystkiego tachać, więc nasz niewielki bagaż ograniczał się do dwóch futerałów z moją gitarą i basem Glena. Wytoczyliśmy się z wozu i weszliśmy do środka. Wciąż było dość pustawo, co wskazywało na to, że impreza wciąż się nie rozpoczęła.
      Na powitanie wyszedł nam Tracy, wystrojony jak szczur na otwarcie kanału.
      - Tracy! - przywitał się z nim Malcolm.
      - Czołem, Mal. - uśmiechnął się, podajac mu dłoń i skupił swój wzrok na naszej trójce - Gitarzysta Steve. - omiótł mnie krótko spojrzeniem i przeniósł je na moich kumpli - Więc to pewnie Perkusista Paul i Basista Glen, co? - podał obu dłoń, ale mi jakoś nie był tak uprzejmy.
      - Ponoć Johna sam tu przywiozłeś. - mruknął nasz menadżer, patrząc ciut nieufnie na swojego przyjaciela. Widocznie nie tylko mi coś śmierdziało w relacjach Harrisa i Lydona. Mężczyzna przytaknął i poprowadził nas za pseudo kulisy, żebyśmy mogli się przygotować i powiedział, że zaraz podeśle do nas Johna, bo gdzieś się kręci.
      Zrzuciliśmy kurtki i nie czekając ani na Johna, ani tym bardziej na rozpoczęcie koncertu, wyjęliśmy po puszcze piwa, które dla nas przygotowano.
      Słysząc szuranie nogami, odwróciłem głowę w kierunku źródła dźwięku. Dołączył do nas Johnny. Dziurawe jeansy opinały mu chude nogi, a poszarpany podkoszulek ledwo trzymał się na tych makaronach, zwanych jego barkami. Z jakiegoś powodu, w tym wydaniu, wydawał mi się niezwykle pociągajacy.
      Momentalnie poczułem się głupio ze swoimi myślami.
      - Jak tam, Lydon? Gotowy pokręcić dupą dla bogatych dupków pod krawatami? - uśmiechnąłem się złośliwie.
Eeve
Supernowa
Eeve
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna touch your body Empty Re: I wanna touch your body {07/03/23, 01:18 pm}

John


         – John. – odwrócił wzrok od czarnoskórego Roberta i spojrzał na Tracy’ego. Skinął mu głową – Koledzy z zespołu na ciebie czekają.
         Lydon wstał z kanapy, pożegnał się z przyjaciele i udał się w kierunku sceny. Prześlizgnął się między ciemnym materiałem kotary i znalazł się na backstage’u, gdzie jego pożal się współmuzycy raczyli się już piwskiem. Mowił Harrisowi, że jeśli nie chce, żeby koncert okazał się katastrofą, niech alkohol da im dopiero po występie. To nie. Musiał przed.
         Obrzucił Steve’a poirytowanym spojrzeniem.
         – Trochę zżera mnie trema. Nigdy tego nie robiłem. – odparował. Skrzywił się, zdając sobie sprawę jak niskich lotów była to odzywka. Z min Paula i Glena wywnioskował, że oni też to zauważyli.
         Zmierzwił włosy i burknął coś, że właściwie to nie ważne.
         Nim nadeszła pora na rozpoczęcie koncertu, John zdążył się nieco znieczulić alkoholem, podobnie jak jego koledzy. Ten koncert będzie katastrofą.
         Johnny uwiesił się na mikrofonie, patrząc zamglonym wzrokiem na zbulwersowaną widownię siędzącą przy stolikach. Zmrużył oczy, chcąc wyostrzyć wzrok. Chłopaki zaczęli coś grać, a on nawet nie był w stanie powiedzieć co to za piosenka. Zaczął kołysać się niby do rytmu, próbując na prędce dojść do tego, co to za kawałek.
         Otworzył usta i wydobył z siebie bliżej nieokreślony dźwięk. Kurwa. Nic nie wymyśli.
         – Du du du… Nie znam słów! Nie wiem jak się zaczyna, zapomniałem! – spojrzał na kolegów z zespołu, jakby liczał, że coś mu podpowiedzą – Zatrzymaj muzykę! Sprawdź jak to się zaczyna! Jaki jest pierwszy wers?!
         Muzyka zwolniła. Glen patrzył na niego z przerażeniem, że pierwszy kawałek, a oni już dają dupy. Paul chciał ratować sytuację i zaczął wybijać rytm od początku.
         – Roadrunner, roadrunner…! – zaczął perkusista – John, to nie takie trudne…!
         – Nie słyszę cię, Paul! – krzyknął przez ramię, przystawiając rękę do ucha, żeby powiedzieć mu, że gówno słyszy, gdyby Paul też był głuchy.
         – Roadrunner, roadrunner go…
         – Going bout thousand miles an hour Euhlalalalala Awith the radio on Aroadrunner, roadrunner Aeuhmuh faster miles an hour… O Boże, nie pamiętam… I drove past the Stop 'n' Shop And I wak by the Stop 'n' Shop An' I flarala wahbah Stop Shop Had the radio on Have touch with the modern world I fell in love with the modern world – śpiewał tak ponad dwie minuty, jakby faktycznie nie pamiętał tekstu, a nie dlatego, że specjalnie tak napisali ten kawałek, żeby wzbudzić większe kontrowersje.
         Kiedy przeszli do standardowego materiału, gdzie John nie udaje, że ma w dupie swoich odbiorców, owinął kabel mikrofonu wokół lewej ręki i ku zgrozie publiczności, skoczył ze sceny prosto na stolik w pierwszym rzędzie, gdzie siedział Tracy. Jego goście nie wyglądali na zadowolonych, jednak mężczyzna uśmiechnął się, patrząc mu w oczy.
         Johnny kucnął na stole, pochylając się wprost do gospodarza, a ten zjechał wzrokiem na jego bladą klatkę piersiową wystającą spod podkoszulka.
Baku
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Baku
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna touch your body Empty Re: I wanna touch your body {11/03/23, 10:14 am}

Steve

     
      Starałem skupić się na grze, ale mój wzrok cały czas kierował się na Johna, który jak zwykle robił z siebie małpę. On chyba lubił takie gibanie się bez ładu i składu. Przypadkowo szarpnąłem za złą strunę, gdy ni z tego, ni z owego wokalista zdecydował się skoczyć na najbliższy stolik. Wymieniłem z Glenem zaniepokojone spojrzenia. Co on wyprawia? Wszystko wszystkim, ale po stołach nigdy wcześniej nie skakał!
      Po chwili wiedziałem już, co wyprawia. Lydon postanowił, że świecenie klatą przed Tracy'm to cudowny pomysł. Coś się we mnie zagotowało, widząc jak wygina się w jego stronę, żeby koleś mógł go sobie dobrze obejrzeć. Spróbowałem odszukać wzrokiem Malcolma, żeby wyczytać z jego miny, co on o tym sądzi, ale nigdzie go nie dostrzegłem. Wbiłem więc wzrok w Johna i Tracy'ego. Z każdą chwilą coraz agresywniej szarpałem struny, nie mogąc znieść tego w jaki sposób ten dziad patrzył na rudzielca. Dosłownie rozbierał go wzrokiem!
      Czy tylko ja to widziałem?!
      Przed kolejną piosenką John wrócił na scenę, co przyjąłem z niemałą ulgą.
      Dokończyliśmy występ i wróciliśmy za kulisy. Po zmieszanych minach naszej widowni i sporadycznych oklaskach, wiedziałem, że nie przypadł im do gustu nasz pokaz. Zobaczyłem, że Johnny gdzieś się oddala, więc podążyłem za nim, aż nie zniknął w łazience. Przez chwilę się zawahałem. Nawet nie wiem, po co go śledziłem. Pewnie poszedł się wyszczać. Nie powinienem tam wchodzić za nim. Jednak kiedy usłyszałem odgłos dławienia się, wparowałem do środka. Lydon klęczał na podłodze z głową w sedesie. Jego ciałem wstrząsały kolejne fale torsji, kiedy zawartość jego żołądka opuszczała jego usta. Skrzywiłem się od nieprzyjemnego zapachu, ale podszedłem bliżej.
      - Lydon, co z tobą? -- spytałem, kucajac obok niego i położyłem jedną dłoń na jego plecach, drugą sięgając po papier.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

I wanna touch your body Empty Re: I wanna touch your body {}

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach