bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Małe miasteczko nieczęsto ma okazję ku nowościom. Ciągła monotonność już dawno przejęła życia większości jego mieszkańców. Nic więc dziwnego, że kiedy w jedynym liceum w okolicy pojawia się nowa uczennica, staje się ona głównym tematem rozmów nie tylko uczniów, ale i mieszkańców. Wraz z jej pojawieniem się zaczęło również dochodzić do brutalnych mordów w okolicy, jednak mimo wielu dochodzeń, policja ma związane ręce. Mieszkańcy, szczególnie ci starsi, będąc przesądnymi, zaczynają się jej bać, stają się wobec niej nieufni, unikają jej. I zrządzenie losów chce, że jej osobą wyjątkowo zainteresował się jeden z jej szkolnych kolegów. On to jej przeciwieństwo. Ma bardzo wielu znajomych, nie tylko ze szkoły, ale i spoza niej. Ludzie wręcz do niego lgną.
bimxbun jako wampirzyca
MauRice jako nasz ulubiony chłopiec
MauRice
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
MR. KNOW it all had his reign and his fall
at least that is what his brain is telling all
at least that is what his brain is telling all
DANE PODSTAWOWE
APARYCJA
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dane Podstawowe
Godność: Anastasia Beverly Steele
Wiek: Ponad 200 lat, choć wygląda na 17
Data urodzenia: Tajemnica~
Rasa: wampir
Aparycja
Wzrost: 161 cm
Włosy: Białe
Oczy: Błękitno-szarne, w szczególnych sytuacjach czerwone
Znaki szczególne: brak
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Przemierzała korytarz liceum wyprostowana, patrząc przed siebie. Czuła spojrzenia uczniów na sobie. Nic dziwnego. Wiedziała, że ludzie w tej wiosce są bardzo przesądni i podejrzliwi. Szczególnie ostatnio, kiedy to zaczęło dochodzić do brutalnych morderstw. Była nowa w tym miejscu i wiedziała, że dla ludzi jest główną podejrzaną. W końcu wszyscy tutaj znali się od dziecka, wręcz od pieluchy i ufali sobie wzajemnie. Ona stanowiła obcy element.
Odrzuciła swoje białe włosy w tył. Weszła do klasy wraz z dzwonkiem, który podrażnił jej słuch. Po części jednak była już do tego przyzwyczajona. Żyła tyle lat, że jeden głośny dźwięk w tę czy we w tę nie robił jej już różnicy.
Otworzyła zeszyt, a kiedy nauczyciel wszedł do klasy – zaczęła notować. Wbrew temu, ile lat miała, była raczej wzorową uczennicą, a przynajmniej się starała. Mimo tego, że była stara i jej wiedza była spora, nauka wciąż gnała do przodu. Lubiła się uczyć. Tak naprawdę była to jedyna ciekawa rzecz, jaka ostatnio ją spotykała.
Na zewnątrz padało tego dnia. Niebo było zachmurzone, jakby płakało. W tym momencie miało ono kolor jej oczu, przez co uśmiechnęła się pod nosem.
Kolejny dzwonek. Tym razem na przerwę. Uczniowie wysypali się z sal, a ona wraz z nimi. To ją tylko różniło od innych, że w porównaniu do nich nie miała kolegów czy przyjaciół, z którymi mogłaby porozmawiać lub pośmiać się i powygłupiać.
Przysiadła przy jednym ze stolików na stołówce, jednym z bardziej oddalonych od reszty i przede wszystkim od ludzi. Zamiast jednak wyciągnąć coś do jedzenia, jak jej „rówieśnicy”, wyjęła z plecaka książkę. „Dracula” Brama Stokera. Lubiła klasyki literatury, szczególnie właśnie horrory. Otworzyła ją na jednej ze stron i zaczęła czytać.
„Cudzoziemiec na obczyźnie jest nikim; ludzie go nie znają, a nie znać, znaczy nie szanować.” - Och, cóż za ironia losu – pomyślała, wywracając przy tym oczami. Czasem los bardzo lubił płatać jej figle, takie właśnie niewinne, jak ten tutaj.
MauRice
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Calum Blackett
Nie widział nic. Ziemia wokół niego odbierała mu każdy oddech, który próbował nabrać. Otworzył usta w niemym krzyku. Gruda ziemi wpadła do jego gardła, skutecznie uciszając wszelkie dźwięki. Nie potrafił się poruszyć, choć panika nakazywała mu machać rękoma.
- Cal. - Zostawił go tam na pastwę losu. Skazał na zapomnienie i chociaż nie mógł już nigdy wstać, to jednak zdrada bolała najbardziej. Nie sprawdził czy żyje, ponieważ śmierć wydawała nazbyt oczywista. Powrót nie był możliwy. To koniec. Ratunku.
- Blackett. Pytałem czy Reagan się odzywała. - Jego kolega skutecznie wytrącił chłopaka z rozmyślań nad snem, który nawiedził go tamtej nocy. Calum pokiwał głową przecząco. Wystarczyło. Rzadko mówiło się o jego siostrze, jakby nigdy nie istniała. Zresztą nawet wcześniej była jego przeciwieństwem. Cicha, skryta myszka. Takiej raczej się nie dostrzegało, pomimo, że to jego rodzeństwo. Zniknęła kilka miesięcy wcześniej, ale dla społeczności już dawno jej nie było.
- Szkoda. - Wydawał się szczerze zasmucony brakiem wieści. Może dlatego, iż jako jedyny chciał mieć z nią coś wspólnego. Oswald był jego przyjacielem od piaskownicy i swojego czasu kręcił z Reagan.
Szli właśnie we dwójkę w stronę grupy chłopaków w bluzach ich liceum. On też miał taką na sobie, ponieważ należał do szkolnej drużyny baseballowej. Zbił ze wszystkimi piątki. Stała z nimi również jedna dziewczyna, z którą przywitał się krótkim ,,cześć''. Dzień wydawał się jak co dzień, dopóki wszelki gwar nie ucichł. Po korytarzu wręcz powiało chłodem. Stał tyłem do źródła tego zamieszania i zdążył obrócić się przez ramię, aby dostrzec, jak właścicielka białych włosów znika za progiem sali. Słyszał o niej i nie rozumiał, skąd ta cała niechęć pozostałych. Jeszcze rozumiał stare, przesądne dewoty, ale nie potrafił pojąć zachowania swoich kolegów. Poza tym - kogoś mu to przypominało i jednocześnie wpędzało w poczucie winy. Bez względu na to, co pomyśleliby inni - musiał do niej zagadać.
Niestety nie dzielił z nią pierwszej lekcji. Okazja nadarzyła się za to podczas posiłku. Wkroczył tam otoczony kręgiem kolegów, lecz polecił im, aby poszli przodem. Wyrazili zdziwienie jego oderwaniem od grupy, jednak bez zbędnych pytań zajęli swoje standardowe miejsce. On odszukał wzrokiem osoby, którą ujrzał po raz pierwszy. Na jego twarzy malowało się lekkie zaskoczenie i coś w rodzaju ostrożności, jakby zobaczył ranne, acz piękne zwierzę. Pomimo to nie zwolnił kroku. Stanął przed jej stolikiem i pojął jaką książkę właśnie trzymała w ręku. Znał ją niemal na pamięć - kiedyś słuchał po jednym fragmencie każdego ranka. Ulubiony tytuł Reagan.
- W życiu jest miejsce na mrok i na światło. Pani jest światłem - zaczął nietypowo i brzmiało to niemal jak jego własne słowa, a nie cytat - Pasuje to do ciebie? Bo sądząc po reakcjach, to pierwsze widzą wszyscy inni - Odsunął sobie krzesło, po czym usiadł naprzeciwko niej. Wyciągnął rękę w jej stronę.
- Calum. Miło cię powitać. Przynajmniej mi.
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Czytała w ciszy książkę, nie przejmując się tym, co szeptali o niej inni, mimo iż ich szepty dochodziły do niej bez przeszkód. Z biegiem lat nauczyła się je ignorować, przez co często pozostawała głucha na otaczający ją świat pomimo świetnego słuchu. Właśnie przez to w pierwszej chwili zupełnie nie zauważyła chłopaka, który się do niej zbliżył. Zwróciła na niego swoje spojrzenie dopiero, gdy usłyszała jego głos tuż przed sobą. Patrzyła na niego swoimi przenikliwymi błękitno-szarymi oczami. Analizowała jego wypowiedź. Oczywiście, doskonale znała cytat, od jakiego rozpoczął ich rozmowę. Poprawiła się na krześle, siadając na nim prosto. Nie wiedziała, jakie ma zamiary. Była przez to ostrożna w stosunku do jego osoby. Wieki życia nauczyły ją, by ograniczać swoje zaufanie do innych.
- Niestety muszę Cię rozczarować. Należę do mroku, całą sobą – odpowiedziała mu własnymi słowami. Była to prawda i jednocześnie ostrzeżenie dla chłopaka, by zrezygnował z jakichkolwiek relacji z nią, póki jeszcze mógł. Dla nich obojga było to bezpieczniejsze, przynajmniej według niej samej. Nie miała jednak zamiaru być niegrzeczną w stosunku do niego, choć zastanawiało ją, dlaczego zdecydował się do niej przysiąść. Nikt inny jak do tej pory tego nie zrobił. Tak samo, jak i nikt inny nie miał ku niej przyjaznych intencji. Była raczej atrakcją, tematem do plotek. Traktowali ją prawie jak trędowatego, odchodząc na boki, kiedy tylko ją widzieli. Musiała przyznać, że ten chłopak z heterochromią odstawał od reszty. Uścisnęła dłoń, jaką wyciągnął w jej stronę.
- Anastasia Beverly Steele, mi również miło. – Przedstawiła się nieco sztywnym tonem i wyuczoną formułką. Ton zachowała jednak chłodny, niezbyt przyjemny. Taka już była – zimna i oschła w stosunku do nowych osób. - Co Cię do mnie sprowadza? – zadała pytanie, chowając lekturę do plecaka i nie spuszczając wzroku z rozmówcy. Zastanawiała się, jaką jest osobą. Wiedziała już, że na pewno jakkolwiek odważną, skoro przełamał stereotyp mieszkańca tego miasteczka.
MauRice
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Calum Blackett
Ktoś inny zapewne speszyłby się samym jej spojrzeniem. On jednak nie dość, iż sam w sobie był upartym człowiekiem, jeszcze jakiś czas temu przestał się przejmować wszelkimi opiniami otoczenia. Przestało mu zależeć. Jednak nie miał zamiaru siedzieć z założonymi rękoma. W tym mieście musiało się coś zmienić. Dziewczyna z ich szkoły zniknęła. Z dnia na dzień. Prawie jak Reagan, choć jej plakaty nie wisiały na korytarzach, a tej nowej ofiary już tak. Była to według niego wina innych ludzi. W miejscu, gdzie sąsiadka wie, jaki masz kolor kapci oraz co jadłeś na podwieczorek, takie przepadnięcie bez śladu było prawie niemożliwe.
Czuł, nie wiadomo skąd, że Anastasia ma z tym coś wspólnego, lecz nie w taki sposób, jak wszyscy sądzili. Nie chodziło tylko o jej urodę, chociaż ta oczywiście była bezdyskusyjna. Obudził się w nim instynkt obrońcy - gdyby nikt nie zająłby się nową uczennicą, ta również mogłaby zaginąć. Poza tym nikt nie zaangażował się emocjonalnie w relację z nią. Dlatego poza rodziną, co do której nie wiedział nawet czy ją w ogóle ma, żaden mieszkaniec Luneville nie płakałby za jej odejściem. Wydawało mu się to naprawdę przykre i miał do tego osobisty stosunek. Dlatego do niej zagadał, a potem nie chciał odpuścić.
- Czyli mają rację? - Wykazał nieszczery smutek - Tylko wiesz. Z czasem oczy przyzwyczajają się do mroku. - Nie zraził go ton jej wypowiedzi. Był trochę zaślepiony własnym poczuciem sprawiedliwości. Zobaczył kątem oka jakiś ruch w ich stronę, lecz nie zwrócił na niego chwilowo uwagi. Może tylko mu się wydawało, ale wszyscy rozmawiali jakby ciszej i obserwowali każdy ich gest.
- Właściwie nie miałem zamiaru ci przeszkadzać w lekturze, ale chciałem cię gdzieś zaprosić. - Pochylił się w jej stronę, jakby zdradzał jej sekret - W piątek gramy mecz z bałwanami z sąsiedniego miasta. A potem zazwyczaj organizujemu małą... imprezkę. Miejsce zmienia się z roku na rok. Tym razem Nigel udostępnia swój domek w lesie. Przyjdziesz, prawda? Chciałem... utrzeć nieco nosa tym naszym bufonom. - Wskazał głową w stronę stolika, do którego poszli jego znajomi, lecz wtedy usłyszał chrząknięcie nad swoją głową i nieco zaskoczony odchylił się na swoje miejsce.
- Cal, kochanie, co ty wyprawiasz? - Blackett wyglądał na zażenowanego tymi słowami. Obok ich stolika, stały dwie dziewczyny ubrane bardzo podobnie do siebie. Czyli Alison i jej ,,przyboczna''. Słowa i może mogłyby brzmieć niewinnie, gdyby nie jej wrogie spojrzenie w stronę Anastasii - Jesteśmy tam. Nie musisz siedzieć z n i ą.
- Mhm. Właśnie miałem zamiar iść. - Na dowód tych słów podniósł się o rękach na stoliku. Spojrzał jednak intensywnie w stronę nowej dziewczyny. Puścił do niej oczko - To jaka jest twoja odpowiedź? - Wyraźnie rozgniewał właśnie swoją ,,wybawczynię'' - oczywiście w jej rozumowaniu. Koleżanka Alison trzymała w ręku tacę ze spaghetti na talerzu. Nim Cal zareagował, zawartość wylądowała prosto na Anastasii.
- Ups! Niezdara ze mnie - powiedziała blondynka. Calum przeczuwał co się święci i natychmiast zerwał się w miejsca, aby stanąć pomiędzy nimi.
bimxbun
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Widziała, jak dwie dziewczyny zmierzają w ich kierunku. Obserwowała je bacznie, jednocześnie uważnie słuchając chłopaka.
- Nawet jeśli się przyzwyczajają, zawsze w mroku na człowieka czyha niebezpieczeństwo, którego i tak nie zauważy – odparła dość poważnym tonem. I na tym skończyła. Czuła spojrzenia wszystkich na sobie i swoim rozmówcy. Chyba, chcąc nie chcąc, we dwójkę dostarczyli im dodatkowej atrakcji. Jakby na co dzień już mieli ich mało…
Wysłuchała zaproszenia chłopaka na imprezę, jednak nic nie odpowiedziała. Nie zdążyła, ponieważ Alison i Mary już znalazły się za Calumem. Czuła, że to nie może skończyć się dobrze. Czuła niechęć dziewczyn do swojej osoby. Zacisnęła usta, słuchając tego, co miały mu do powiedzenia. Skrzywiła się nieznacznie, gdy jedna z nich zwróciła się do chłopaka per „kochanie”. Doskonale widziała, jak ten był tym zażenowany. Nie cierpiała dziewcząt, które musiały obwieścić, że coś jest ich, nawet jeśli mijało się to z prawdą. Słuchała jednak dalej. Nawet nie ukrywały się z tym, że miały ją za jakąś gorszą. Typowe, szkolne księżniczki, których miała już przez te wszystkie lata po dziurki w nosie.
Wywróciła oczami i wstała ze swojego miejsca. Nie miała ochoty dłużej oglądać tej szopki. Zebrała swoje rzeczy. Zastanawiała się, czy w ogóle odpowiedzieć młodemu mężczyźnie, skoro i tak miał towarzystwo. Wtedy jednak cała taca spaghetii wylądowała na niej. Zagotowało się w niej i ktoś o bystrym wzroku zauważyć mógł, jak jej oczy chwilowo zaszły czerwienią. Zirytowana zaczęła pragnąć przelewu krwi. Wzięła głęboki oddech, nie chcąc dać się ponieść emocjom.
Rzuciła swoją torbę na ziemię i postąpiła krok do przodu. Chwyciła chłopaka za ramię i odsunęła go. Zachowywała się dość spokojnie, mimo tego, jak bardzo rozdrażniona teraz była.
Stanęła twarzą w twarz z dziewką, która śmiała ją poniżyć. Patrzyła jej prosto w oczy, napierając na nią coraz bardziej i bardziej, aż nie przyparła jej do ściany. Widziała strach na jej twarzy. Zacisnęła dłoń na przedramieniu blondynki i pochyliła się nad jej uchem.
- Skarbie… Nie pozwalasz sobie na zbyt wiele? – zamruczała ze złośliwym uśmiechem na twarzy. W jej, na powrót, niebiesko-szarych oczach widoczne były tańczące ogniki, karmiące się czyimś strachem. - Ślicznie pachniesz – wyszeptała jeszcze, po czym odsunęła się.
- Następnym razem nie będę taka miła – rzuciła jeszcze. Chcieli przedstawienia to mają. Podniosła swoje rzeczy z ziemi i wyprostowała się niemal na baczność. Srogo spojrzała na Caluma. Nie miała go za złego człowieka, jednak przez niego miała teraz problemy. Chciał dobrze, jednak mu to nie wyszło ze względu na towarzystwo, w jakim się obracał.
- Stanowczo odmawiam – nawiązała do ich wcześniejszej rozmowy. - Wszyscy jesteście siebie warci – stwierdziła. Nie chciała być dla niego niemiła, ale nie mogła postąpić inaczej. Chciała go do siebie zniechęcić, by mieć spokój. Jej żywot stałby się uporczywy jeszcze z dodatkowymi kłopotami, urojonymi w głowie nastolatek. Jakby już taki nie był…
Wyszła ze stołówki i skierowała się w stronę swojej szafki. Potrzebowała czegoś na przebranie, a na pewno miała w niej jakiś strój na wychowanie fizyczne. Mimo wszystko nie miała już jednak zamiaru wracać na lekcje. Nie chciało jej się. Niech już ta laska myśli sobie co chce, nawet to, że ją złamała. Dla Anastasii było ważne to, że sama wiedziała, jak naprawdę było.
Z łazienki wyszła już przebrana i po dzwonku oznajmiającym lekcje. Brudne ubrania schowała do papierowej torebki, którą niosła teraz w ręku. Skierowała się do wyjścia ze szkoły, starając się nie zwracać na siebie niczyjej uwagi.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach