Strona 1 z 2 • 1, 2
Kass
Obłok Weny
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
————————————————————————————————————————————
U N F O R G E T T A B L E E N C O U N T E R
historia wakacyjnego romansu, który wywróci do góry nogami życie dwojga ludzi
K W O N Y O N G N A M - Dijira & Kass - I M S U N - A H
————————————————————————————————————————————
U N F O R G E T T A B L E E N C O U N T E R
historia wakacyjnego romansu, który wywróci do góry nogami życie dwojga ludzi
K W O N Y O N G N A M - Dijira & Kass - I M S U N - A H
————————————————————————————————————————————
Dijira
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
character song
Kwon Yong - Nam (권용남) •• mieszka w Jincheon •• 26 l. •• 20.01 •• Koziorożec
heteroseksualny •• wolny •• urodzony i wychowany w Daegu •• leworęczny
syn kierowcy ciężarówki i pracownicy supermarketu •• środkowe z trójki dzieci
Yonsei University •• czwarty rok fizjoterapii (studia przerywane dziekankami)
zawodowy gracz w badminton'a (men's doubles) •• Olimpijczyk •• utytułowany
mówi po koreańsku, płynnie angielsku i trochę po chińsku •• nie umie gotować
178 cm wzrostu •• 68 kg wagi •• brązowe oczy i krótkie, czarne włosy •• brak tatuaży
blizna po operacji nadgarstka na lewej ręce •• szczupła, wysportowana sylwetka
zazwyczaj nosi ubrania sportowe •• uważa, że adidasy pasują do wszystkiego •• slob
① RODZINA •• Rodzice Yong - Nam'a, Kwon Do - Sik (47 l.) i Choi Min - Young (47l.) poznali się bardzo młodo, jeszcze w liceum. Jedna rzecz doprowadziła do drugiej, stała się w padka i tak oto dwójka licealistów była zmuszona dorosnąć w trybie błyskawicznym, stając się rodzicami i rzucając rzucając szkołę. Po krótkim czasie na świat przyszła Da-Mi (29 l.), a trzy lata później bliźniaki dwujajowe: Yong-Nam i paręnaście minut młodszy Yong-Ho (26 l.). Przez lata rodzina żyła w dość niekorzystnej sytuacji finansowej, ale dzieci nigdy szczególnie tego nie odczuwały, bo w gruncie rzeczy, nigdy niczego im nie brakowało. Po nastoletnim okresie wzlotów i upadków cała trójka ma dobre kontakty z rodzicami i obecnie sumiennie wspierają rodziców, postawiwszy sobie za punkt honoru spełnienie dawnego marzenia matki i zmuszenie ją do pójścia na studia. Da - Mi od lat pracuje w bankowości, a Yong - Ho właśnie zaczął pracę w firmie farmakologicznej.
② KARIERA/ STUDIA •• Yong - Nam zaczął grać w badmintona w pierwszej klasie gimnazjum. Na pierwszy rzut oka okazało się, że ma wrodzony talent i pasję, jeśli o sport idzie i miał szczęście trafić na nauczyciela w-f, który to dostrzegł i pozwolił mu ten talent pielęgnować. Wtedy zaczął też jeździć na pierwsze zawody, na początku grając z sukcesem solowo. Na swoich pierwszych ogólnokrajowych zawodach dla juniorów, został przyuważony przez trenera młodzieżowej kadry i od tego momentu jego życie zmieniło się na zawsze. Na stypendium poszedł do sportowego liceum, a potem z młodzieżówki, krótko po dziewiętnastych urodzinach, przeszedł do regularnej reprezentacji, w której pozostał od tego czasu. Jedyny problem był taki, że trenerowie chcieli, by grał double, z parnerem, którego wtedy nie znosił. Po siedmiu latach Kwon i Park Tae - San (30l.), są jednocześnie najbardziej zaciekłymi rywalami i najlepszymi przyjaciółmi. Przez ostatnie parę sezonów pokazywali szczytową formę,przywożąc do domukolekcję medali,w tym olimpijski brąz. W międzyczasie Yong-Nam stara się studiować, acz idzie mu to powoli, ze względu na brak czasu.
③ CHARAKTER •• Energiczny, zdeterminowany i ambitny, Yong - Nam wyjątkowo przykłada się do wyznaczonych sobie celów. Zazwyczaj wszędzie go pełno i wydaje się mieć nieskończone pokłady energii. Lubi żartować, najczęściej w dość kąśliwy sposób, jednak gdy trzeba potrafi wykrzesać z siebie resztki powagi. Jest jednak mocno porywczy, konfliktowy i impulsywny, ma tendencję do nie myślenia o potencjalnych długoterminowych konsekwencjach tego co robi. Mimo, że życie w internatach i centrach treningowych nauczyło go dyscypliny, definitywnie nie nauczyło go ono bazowych umiejętności życiowych - nie umie gotować, straszliwie bałagani, a jedyną rzecz jaką ogarnia jest pranie -jeśli o nim nie zapomni,bo takie rzeczy często mu umykają.
④ ŻYCIE TOWARZYSKIE •• Oprócz Taesan'a, ma dwóch naprawdę bliskich przyjaciół, jednego jeszcze z liceum, Song Kwang - Min'a (26 l.), judokę zmuszonego do przedwczesnej emerytury, a drugiego poznał na siłowni w centrum treningowym w Jincheon - boksera Kim Moon-So (24 l.).
Jest też bardzo blisko ze swoim rodzeństwem, zwłaszcza bratem bliźniakiem i spotykają się kiedy tylko mają czas. Właśnie. Czas. Yong-Nam może i miałby szerszy krąg znajomych, bo jest dosyć socjalny i lubi ludzi, ale najzwyczajniej w świecie ma inne priorytety i cierpi na brak czasu. Przez ciągłe odwlekanie studiów, nie jest blisko z nikim na uniwersytecie, bo ci, z którymi zaczynał już dawno otrzymali dyplomy. Nie był w poważnym związku od czasów liceum, raczej, ku głębokiemu niezadowoleniu matki, angażując się w te krótkie i przelotne,które nie miały szansy przetrwania.
⑤ ZAINTERESOWANIA •• Badminton, badminton i jeszcze raz badminton, przyprawiony dodatkową porcją badmintona. Jego pasja jest właściwie całym jego życiem. Do tego dochodzi trening siłowy i kondycyjny, chociaż niekoniecznie potraktowałby je jako zainteresowania. Uwielbia chodzić po górach, a kiedy ma przerwy od pracy regularnie wędkuje z ojcem. Lubi filmy akcji, horrory i krwawe thillery. Raczej nie czyta, choć zdarza mu się czasami sięgnąć po powieść fantastyczną. Miłośnik gier wideo, masła orzechowego i płatków śniadaniowych. Marzą mu się podróże, nietylko na zawody i chciałby zwiedzić świat... Stąd impromptu wczasy.
•••
Kwon Yong - Ho •• 26 lat (20.01) Kwon Da-Mi •• 29 lat (26.11)
hetero •• zaręczony hetero •• wolna
brat bliźniak •• 187 cm starsza siostra •• 167 cm
Park Tae-San •• 30 lat (04.03) Song Kwang-Min •• 26 lat (11.08)
hetero •• wolny biseksualny •• wolny
badminton partner •• 185 cm przyjaciel z liceum •• 177 cm
Kim Moon-Su •• 24 lata (30.12) Bagel •• 2 lata (13.07)
hetero •• w związku labrador retriver
przyjaciel •• 182 cm pies przewodnik Kwang - Min'a
Kass
Obłok Weny
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
————————————————————————————————————————————————
Dijira
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nieodebrane połączenia: 15
Trener: 5
Park Jin-Young (fizjoterapeuta): 3
Doktor Kim: 4
Jęczygderacz: 3
Dzwoni: Jęczygderacz
-GDZIE TY DO CHOLERY JESTEŚ!?- gdy tylko Yongnam nierozważnie nacisnął zieloną słuchawkę na ekranie telefonu, z przyłożonej do ucha słuchawki, buchnął wyraźnie zdenerwowany głos Park Tae – San’a. Nie było to zjawisko powszechnie spotykane - Tae-San znany był jako oaza spokoju i nieporuszalna góra cierpliwości, lecz cierpliwośc ta była regularnie wystawiana na próbę przez Kwon’a... I ten szczycił się wręcz faktem, że był jedną z niewielu osób, które były w stanie wyprowadzić Park’a z równowagi stosunkowo szybko. Jak teraz. Chociaż tym razem nie było to do końca celowo... Oczekiwał co prawda takiego rezultatu, ale to nie tak, że chciał mu zrobić na złość, czy coś w tym stylu. -Trener odchodzi od zmysłów! Nikt się nie może do ciebie dodzwonić... Co ty wyrabiasz?-cóż... Jakby to powiedzieć... Yong – Nam mógł nie wspomnieć paru ważnym osobom, że wybiera się last minute za granicę. Bo „pewne osoby” na pewno by mu na to nie pozwoliły. Miał nadzieję, że minie więcej czasu zanim zorientują się, że nie ma go w domu, ale cóż... Nie mógł liczyć na aż tyle szczęścia, czyż nie?
-Jestem w Bułgarii. Na wakacjach-odpowiedział takim tonem, jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie i Taesan powinien był takowej odpowiedzi oczekiwać.
-Młody… Jak ja cię dorwę...
-Oddychaj hyung, bo zawału dostajesz... I tak nie mogę trenować –z wyraźną nienawiścią spojrzał na swoje opakowane w ortopedyczny rękaw kompresyjny kolano. Od operacji minęło już dobre kilka tygodni i mógł już chodzić normalnie (nawet jeśli czasami puchło i było teraz opatrzone dwoma mało estetycznymi chirurgicznymi bliznami) ale gdy za bardzo je obciążał, paskudnie bolało – nie żeby było to coś nowego, kolano dokuczało mu od dobrych dwóch lat, ale było przez ten okres było funkcjonalne... To jest do momentu, w którym w końcu całkowicie nie zerwał osłabionych więzadeł w kolanie i nie uszkodził przy okazji łękotki. Wiedział, że po części to była jego własna wina. Doktor Kim go ostrzegał, mówił, że musi być uważny, ale... Jak miał być uważny? Zawsze dawał z siebie wszystko, nawet na treningu... Tae-San, jako rozgrywający, mógł sobie grać „uważnie”, w końcu był dużo lepszy jeśli o obronę idzie, ale w ich parze to Yong – Nam częściej pełnił bardziej dynamiczną funkcję atakującego. Próbowali się zmieniać, ale było to mniej efektywne... No i jedno złe lądowanie za dużo, poprawione mało gustownym upadkiem ze schodów przy wynoszeniu śmieci, sprawiło, że Kwon wylądował w takiej a nie innej sytuacji.
To była jego druga poważna kontuzja w ciągu ostatnich paru lat (po ferelnym uszkodzeniu nadgarstka). Wtedy udało mu się wrócić do całkowitej sprawności, ale teraz? Doktor Kim nie był pewien, czy Kwon będzie w stanie wrócić do kariery sportowej. Mieli się o tym przekonać za parę miesięcy.
-Nigdy nie byłem na porządnych wakacjach. Nie liczę urlopu u rodziców, czy weekendowej wycieczki w góry... Odpuście mi trochę-kiedy był mały, rodzice Yongnam’a nie mogli pozwolić sobie na egzotyczne wyjazdy za granicę. Kwon i jego rodzeństwo, spędzali większość wakacji na farmie ich dziadków – mieli z tego czasu dużo świetnyych wspomnień i były to zawsze miłe wakacje, ale teraz, gdy był dorosły... Yongnam chciał choć raz doświadczyć takie standardowego „plażingu i smażingu” połączonego ze standardowym, leniwym zwiedzaniem okolicy, a może nawet wypuścić się gdzieś dalej, jeśli mu się znudzi... Zależało mu na takim poważnym zwiedzaniu, a nie tym pośpiesznym, wciśniętym gdzieś pomiędzy trening, a mecz, bo tak to zazwyczaj wyglądało, gdy wyjeżdżali gdzieś na zawody czy obóz treningowy.
Po prostu... Normalne, zwykłe wakacje.
Jego wyjazd do Bułgarii, był raczej... Impulsywną decyzją. Po operacji znudzony siedział w domu, bezcelowo surfując po internecie, aż trafił na reklamę linii lotniczych. Najtańsze loty na ich stronie były właśnie do Bułgarii, więc tknięty nagłym natchnieniem, chwilę później już rezerwował bilety i hotele.
I oto był. Minęły dwa dni od kiedy wylądował na lotnisku w Sofii i jeden, od którego przyjechał do niewielkiego, turystycznego miasteczka nad morzem i póki co był wyjątkowo zadowolony ze swojej decyzji.
-Zamiast marnować na mnie energię, zajmij się lepiej szukaniem nowego tymczasowego partnera – – westchnął. Trenerzy próbowali znaleźć Park’owi nowego parnera, żeby nie przegapił reszty sezonu jak jego młodszy kolega, ale póki co... Nie szło za dobrze. Na początku Kwon się z niego nabijał, ale teraz doszedł do wniosku, że lepiej by było gdyby Tae wyciągnął kij z dupy i przestał doprowadzać kandydatów do załamań nerwowych i rzeczywiście zaczął z kimś ćwiczyć na poważnie. -Powiedz trenerowi, że jestem spokojnie w stanie zająć się własną rehabilitacją... Mam wszystkie zalecenia i ćwiczenia przypisane przez Doktora Kim'a i Park'a wbite do głowy. Siedzenie przez kolejne dwa miesiące w domu, gapiąc się na ścianę, definitywnie nie pomoże –bo to właśnie robił przez ostatnie parę miesięcy. Co prawda w końcu dzięki temu nadrobił zaległości na uniwersytecie i następny semestr miał być jego ostatnim... Zdobycie dyplomu miało mu zająć dobre siedem lat, praktycznie dwa razy dłużej niż reszcie ludzkości, bo nigdy nie chodził na zajęcia w pełnym wymiarze godzin, a do tego wziął dwie dziekanki w sezonach olimpijskich, ale... Bycie w narodowej reprezentacji miało swoje plusy. Widocznie możliwość powieszenia plakatu z twoim zdjęciem w hali sportowej, wystarczało by utrzymać się nawet na Yonsei przez siedem długich lat i to bez płacenia czesnego, które pokryte było przez stypendium sportowe.
Gdyby nie rodzice... Pewnie nawet nie próbowałby skończyć studiów, ale matce bardzo zależało na tym, żeby miał opcje po karierze sportowej, „plan B” na życie, i cóż... Jak zwykle miała rację.
-Dajcie mi po prostu cieszyć się przymusowym urlopem, key? Przestańcie do mnie dzwonić... Potrzebuję chwili świętego spokoju -być może było trochę za późno na okres buntu nastoletniego, a za wcześnie na kryzys wieku średniego, ale... Yong – Nam miał dosyć. Trenera, który wisiał mu nad głową, lekarza, który ciągle narzekał i (zwłaszcza) Taesan’a, który zamienił się w prawdziwą, jęczącą mu nad uchem ciotkę i wydawał się nigdy nie zamykać ust, na dłużej niż trzy sekundy. Definitywnie nie było to otoczenie sprzyjające rekonwalescencji.
-Bye –rzucił jeszcze, już planując całkiem wyłączyć telefon na następne kilka dni.
-Yong…-Taesan nigdy nie skończył, bo Yong – Nam po prostu się rozłączył, nie zamierzając dłużej się z nim kłócić.
Z cichym westchnieniem upił łyk zielonego drinka w szklance. Tak, była dopiero dwunasta. Tak, jadł brunch (tradycyjną, bługarską musakę) w niewielkiej restauracyjce położonej rzut kamieniem od jego hotelu, a wywlekł się z łóżka jakieś pół godziny wcześniej. Tak, nie powinien był w ogóle pić, bo dietetyk by go zastrzelił. Tak, normalnie Kwon Yong – Nam, był odpowiedzialnym profesjonalistą...
Tylko, że nie był tutaj jako Kwon Yong – Nam, zawodowy atleta, a jako... Po prostu niepewny przyszłości Kwon Yong – Nam, który spełniał swe stare marzenie o zagranicznej podróży.
A to oznaczało, że jeśli chciał nałożyć brzydką, różową koszulę w palemki, parę dżinsowych szortów i japonki, na nos wcisnąć tanie przeciwsłoneczne okulary kupione na miejscowym bazarku, ignorować kontakt ze światem zewnętrznym, jeść w definitywnie niezdrowy sposób i pić w południe mentę (mocny, miętowy alkohol) z wodą gazowaną, to to właśnie zamierzał robić... Bez najmniejszych wyrzutów sumienia. W końcu coś mu się należało od życia, czyż nie?
WŁAŚNIE. Po prawie dekadzie postępowania według przykazań i zasad ustanawianych przez zespoły treningowe, dwa miesiące wolnego wydawały mu się być w pełni zasłużone... Zwłaszcza, że nie był nawet pewien, czy będzie miał do czego wracać, czy będzie musiał zacząć budować nowe życie.
Alas! To nie był problem na „teraz”, a raczej problem „na przyszłość”, więc nie było sensu o tym myśleć i niepotrzebnie się martwić.
Teraz chciał się nacieszyć swoim „świętym” spokojem i miał idealną ku temu okazję. Z głośników płynęła jakaś lokalna, rock’owa piosenka. W restauracyjce było przyjemnie chłodno dzięki zbawiennej klimatyzacji (na dworze zaczynało się robić naprawdę gorąco, co oznaczało, że popołudnie Kwon definitynie miał spędzić na plaży). Między stolikami uwijało się kilkoro kelnerów w białych koszulach i stoliki powoli zaczęły się zapełniać spragnionymi odpoczynku turystami, ale to był raczej ten spokojny rodzaj tłoku, który powoli napływał i nie był denerwujący. Musaka też była wyjątkowo smaczna – może nie było to najlepsze danie na taką pogodę, bo w jej skład wchodziły ziemniaki, pomidory i mięso mielone, pieczone pod jajeczno – mleczno masą, ale miętowy drink „na deser” przynosił porządane orzeźwienie...
Young – Nam’owi całe te wakacje zaczynały się naprawdę podobać.
Kass
Obłok Weny
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
— Ojciec jest wściekły! — To pierwsze słowa, którymi jest obdarowana, gdy tylko odbiera telefon od starszego brata. Zwykle wieść tego typu budziłaby w niej trwogę i zapowiedź przyszłego kataklizmu, z którym tak czy inaczej przyjdzie jej się zmierzyć; jednakże w tym momencie nie może powstrzymać się od delikatnego, wręcz finezyjnego uśmiechu pod nosem. W prawdzie spodziewała się takiej reakcji, bo czego innego może oczekiwać od parszywego starca, który na co dzień stara się kontrolować jej życie? Gdyby nie to, że nie jest niespełna rozumu, z pewnością mógłby stawiać kropkę nad każdym napisanym przed nią „i”, bo w tej relacji prędzej występuje jakaś łączność, niż wszelka możliwość powiedzianego przez nią „ale”. — Chodzi po firmie wte i wewte, szukając winnych. Jeśli będzie do ciebie dzwonił, to ani się waż wspominać o naszej współpracy, bo trafię na szubienicę — dopowiada GongTae i gdyby nie znała dość dobrze ich ojca, stwierdziłaby, że zwyczajnie zbytnio wyolbrzymia sytuację.
— Zablokowałam jego numer, więc może sobie dzwonić, ile ze chce. Nie wyjechałam na wakacje, aby słuchać jego wiecznych pretensji. I możesz być pewien, że uchronię twój tyłek przed konsekwencjami, zaraz po tym jak uratuje też własny — odpowiada spokojnie, przystając na moment w miejscu, aby obrócić się w stronę morza, skąd dochodzi ożywcza bryza, podrywająca delikatnie jej czerwoną sukienkę i ciemne włosy do wspólnego tańca na wietrze.
— Kiedy zamierzasz wrócić? — pyta GongTae, a zaraz po tym jest w stanie usłyszeć ulatujące z niego ciężkie westchnienie i klikanie w klawiaturę komputera. Nieco mu współczuje, że nawet teraz siedzi za biurkiem w pracy, kiedy ona zdecydowała się na samotny wyjazd w nieznane, bo jej noga w Bułgarii została postawiona po raz pierwszy.
— Za dwa miesiące? Coś takiego? Zanim usłyszę słowa sprzeciwu, uwierz mi, że ten czas wolny dobrze mi zrobi, codzienność dotychczas była okropnie przytłaczająca. Pozbieram myśli, przygotuje się na wojnę i zrobię swój wielki powrót — mówi, wciąż wpatrując się w piaszczystą plażę, na której powolnie pojawiają się pierwsi wczasowicze. Zresztą pogoda jest przecudowna i nie ma się co temu dziwić. Sama też ma w planie popołudniu udać się nad morze, ułożyć się na kocu, poczytać książkę i cieszyć się promieniami słonecznymi, stopniowo opalającymi jej blade ciało.
— Im więcej o tym słucham, tym sam mam coraz większą ochotę, aby wyjechać na wakacje. Muszę kończyć, bynajmniej zanim ojcowskie tornado postawi zajrzeć w mój dział — rzuca, znowu wzdychając, a Sunny cicho przyznaje mu rację, licząc że nie narobi sobie przez nią większych problemów. Na szczęście GongTae jest w cieplejszych kontaktach z rodziną, więc powinien sobie ze wszystkim śmiało poradzić. Byłaby skora poradzić mu, żeby do niej nie dzwonił przez ten czas, jednakże sama zapewne nie wytrzymałaby braku kontaktu z bratem. Jego ciepły głos, zawsze przywiewa jej na myśl cudowne dzieciństwo, za którym obecnie tak bardzo tęskni. Jak również przypomina jej, że chwila sądu dla niej, nadejdzie w swoim czasie i póki co nie musi się nim martwić.
— Powodzenia w pracy, unikaj apokalipsy — żegna się z cieniem rozbawienia, po czym wchodzi w aparat, robiąc parę zdjęć morza, które później będą stanowić dla niej ładną pamiątkę.
Jest godzina dwunasta, tudzież idealna para na rozejrzenie się za knajpką, w której mogłaby upatrzyć coś smacznego do jedzenia. Co prawda aktualnie głód jej nie doskwiera, ale zna siebie dość dobrze i na tyle, aby wiedzieć, że gdy tylko zapachnie jej tutejszymi smakołykami, żołądek wręcz wywróci się na drugą stronę. Zresztą dla niej jedzenia nigdy za mało i można by rzec, że to ile na co dzień potrafi wchłonąć, utrzymując wciąż przy tym dobrą linię, toż to głowa mała.
W końcu rusza z miejsca, w którym przystanęła na dłuższy moment, pozwalając sobie na chwilę rozmyślania i podziwiania piękna tutejszych nadmorskich lokacji. Chowa telefon do torebki, odgarnia kosmyk włosów z twarzy za ucho, aby przejść na drugą stronę ulicy i dotrzeć do najbliższej restauracji, która znajduje się w zasięgu jej wzroku. Już u wejścia do jej nozdrzy dochodzi przyjemny zapach bułgarskiej kuchni, która przez ostatnich parę dni pobytu naprawdę przypada jej do gustu. W drzwiach mija się z wychodzącymi klientami, aby w końcu dostać się do środka.
Dziarskim krokiem podchodzi do lady, chcąc przyjrzeć się tablicy z daniami dnia, jednakże na drodze stoi jej dwóch wysokich mężczyzn, widocznie tutejszych, którzy niezgrabnie zasłaniają jej widok. Początkowo staje na palcach i wychyla się na boki, starając się coś dostrzec bez konfrontacji, aczkolwiek jej starania idą na marne. Wzdycha ciężko, przy tym też biorąc się na odwagę, aby wyrzucić z siebie pierwsze słowa. Z reguły jest raczej kontaktową osobą, jak również zbytecznie nie narzeka na znajomość języka angielskiego, tudzież dotychczas z łatwością przychodzi jej załatwianie interesów, takich jak chociaż kwestia kwaterunku w małym apartamencie nieopodal plaży.
— Przepraszam — rzuca, zwracając na siebie uwagę mężczyzn, którzy dopiero po chwili spostrzegają, że ta krótka wypowiedź jest kierowana w ich stronę. Gdy tylko się odwracają, Sun-ah ma wrażenie, że są jeszcze wyżsi, a ona sama jest przy nich śmiesznie mała.
— Tak? — odpowiada jeden z nich, podczas gdy drugi dalej nawija coś po bułgarsku, z czego totalnie nic nie rozumie.
— Mogliby panowie się trochę przesunąć? Chciałabym tylko zerknąć na tablicę z daniem dnia — mówi łagodnym i płynnym tonem, wykrzesując z siebie możliwe pokłady pewności siebie, jakiej w tym momencie nabiera, a przynajmniej do momentu, w którym drugi z mężczyzn nie posyła jej dziwnego, nierozumnego spojrzenia.
— Chyba nie zajmujemy całej przestrzeni, co? — Otrzymuje dość opryskliwą odpowiedź, wobec której nieco się wzdryga, zwłaszcza że nie sądziła, że na takiej płaszczyźnie mogą ją spotkać jakieś nieprzyjemności. Jej mina sama z siebie wyraża zaskoczenie i nie wiedzę, jak się w obecnej sytuacji zachować. Kiwa jedynie przecząco głową, wciąż stojąc, niemal kuląc się przy dwójce nieznajomych.
— Nie miałam nic podobnego na myśli — mówi, zastanawiając się przez moment, czy to nie przypadkiem z jej tonacji głosu, nie wyciągnęli błędnego wniosku o jej zamiarach. Wszystko jednak nie wskazuje na jej winę, a zwyczajną opryskliwość napotkanego towarzystwa.
— Ależ proszę bardzo — rzuca, wciąż ten sam mężczyzna, właściwie tylko z nim prowadzi dotychczas konwersację, podczas gdy drugi spogląda na nią z spod byka, mrucząc coś pod nosem w swoim języku. Powoli ma ochotę zrezygnować ze swojego pomysłu i zwyczajnie przejrzeć kartę menu przy najbliższym stoliku, nie spodziewa się jednak, że zostanie złapana za nadgarstek i przyciągnięta przez swojego rozmówcę. Dotyk na ciele nieco ją płoszy i sprawia, że włoski na jej ciele jeżą się. W szybkiej, automatycznej reakcji wyrywa rękę, tym samym cofając się w tył. Na swoje nieszczęście wpada na kelnera, który przechodzi właśnie za jej plecami, a szklanki wypełnione napojem lądują na podłodze, tuż przy stoliku jednego z klientów.
Sun-ah rozgląda się wokół siebie, rzucając spojrzenie to na niezadowolonego kelnera, który najpewniej zaraz zacznie ją przeklinać, następnie na dwójkę mężczyzn, który w końcu odsuwają się od tablicy, dając jej tym samym wgląd, o który starała się dotychczas uprosić. I w końcu jej wzrok pada również na klienta, który chcąc nie chcąc zostaje zamieszany w tą farsę.
— O! — Spomiędzy jej ust wydobywa się krótki i cichy wyraz zaskoczenia. Mężczyzna siedzący przy stoliku jest koreańczykiem i to w dodatku tym samym, którego przez ostatnie dwa dni spostrzegła parę razy w okolicy. Gdyby nie realia i problem w jakim zostaje postawiona, mogłaby powiedzieć, że to miłe następne spotkanie! Stoi w samym środku totalnego rozgardiaszu, niepewna co powinna w tym momencie zrobić. Odruchowo kłania się przed kelnerem, przepraszając za to, że jest taką gapą, a następnie kuca przy potłuczonym szkle, jakby z zamiarem zbierania odłamków gołymi rękoma. Nawet pomimo świadomości, że nawet przy wyostrzonej ostrożności, to zawsze skończy się tak samo.
— Proszę tego nie zbierać, zaraz pójdę po miotłę — mówi kelner, odstawiając tacę na stolik, aby zaraz zniknąć za barem, w tym czasie Sun-ah ponosi się, nawiązując kontakt wzrokowy z koreańczykiem.
— Przepraszam za kłopot — rzuca, a na jej ustach pojawia się niezręczny uśmiech.
— Zablokowałam jego numer, więc może sobie dzwonić, ile ze chce. Nie wyjechałam na wakacje, aby słuchać jego wiecznych pretensji. I możesz być pewien, że uchronię twój tyłek przed konsekwencjami, zaraz po tym jak uratuje też własny — odpowiada spokojnie, przystając na moment w miejscu, aby obrócić się w stronę morza, skąd dochodzi ożywcza bryza, podrywająca delikatnie jej czerwoną sukienkę i ciemne włosy do wspólnego tańca na wietrze.
— Kiedy zamierzasz wrócić? — pyta GongTae, a zaraz po tym jest w stanie usłyszeć ulatujące z niego ciężkie westchnienie i klikanie w klawiaturę komputera. Nieco mu współczuje, że nawet teraz siedzi za biurkiem w pracy, kiedy ona zdecydowała się na samotny wyjazd w nieznane, bo jej noga w Bułgarii została postawiona po raz pierwszy.
— Za dwa miesiące? Coś takiego? Zanim usłyszę słowa sprzeciwu, uwierz mi, że ten czas wolny dobrze mi zrobi, codzienność dotychczas była okropnie przytłaczająca. Pozbieram myśli, przygotuje się na wojnę i zrobię swój wielki powrót — mówi, wciąż wpatrując się w piaszczystą plażę, na której powolnie pojawiają się pierwsi wczasowicze. Zresztą pogoda jest przecudowna i nie ma się co temu dziwić. Sama też ma w planie popołudniu udać się nad morze, ułożyć się na kocu, poczytać książkę i cieszyć się promieniami słonecznymi, stopniowo opalającymi jej blade ciało.
— Im więcej o tym słucham, tym sam mam coraz większą ochotę, aby wyjechać na wakacje. Muszę kończyć, bynajmniej zanim ojcowskie tornado postawi zajrzeć w mój dział — rzuca, znowu wzdychając, a Sunny cicho przyznaje mu rację, licząc że nie narobi sobie przez nią większych problemów. Na szczęście GongTae jest w cieplejszych kontaktach z rodziną, więc powinien sobie ze wszystkim śmiało poradzić. Byłaby skora poradzić mu, żeby do niej nie dzwonił przez ten czas, jednakże sama zapewne nie wytrzymałaby braku kontaktu z bratem. Jego ciepły głos, zawsze przywiewa jej na myśl cudowne dzieciństwo, za którym obecnie tak bardzo tęskni. Jak również przypomina jej, że chwila sądu dla niej, nadejdzie w swoim czasie i póki co nie musi się nim martwić.
— Powodzenia w pracy, unikaj apokalipsy — żegna się z cieniem rozbawienia, po czym wchodzi w aparat, robiąc parę zdjęć morza, które później będą stanowić dla niej ładną pamiątkę.
Jest godzina dwunasta, tudzież idealna para na rozejrzenie się za knajpką, w której mogłaby upatrzyć coś smacznego do jedzenia. Co prawda aktualnie głód jej nie doskwiera, ale zna siebie dość dobrze i na tyle, aby wiedzieć, że gdy tylko zapachnie jej tutejszymi smakołykami, żołądek wręcz wywróci się na drugą stronę. Zresztą dla niej jedzenia nigdy za mało i można by rzec, że to ile na co dzień potrafi wchłonąć, utrzymując wciąż przy tym dobrą linię, toż to głowa mała.
W końcu rusza z miejsca, w którym przystanęła na dłuższy moment, pozwalając sobie na chwilę rozmyślania i podziwiania piękna tutejszych nadmorskich lokacji. Chowa telefon do torebki, odgarnia kosmyk włosów z twarzy za ucho, aby przejść na drugą stronę ulicy i dotrzeć do najbliższej restauracji, która znajduje się w zasięgu jej wzroku. Już u wejścia do jej nozdrzy dochodzi przyjemny zapach bułgarskiej kuchni, która przez ostatnich parę dni pobytu naprawdę przypada jej do gustu. W drzwiach mija się z wychodzącymi klientami, aby w końcu dostać się do środka.
Dziarskim krokiem podchodzi do lady, chcąc przyjrzeć się tablicy z daniami dnia, jednakże na drodze stoi jej dwóch wysokich mężczyzn, widocznie tutejszych, którzy niezgrabnie zasłaniają jej widok. Początkowo staje na palcach i wychyla się na boki, starając się coś dostrzec bez konfrontacji, aczkolwiek jej starania idą na marne. Wzdycha ciężko, przy tym też biorąc się na odwagę, aby wyrzucić z siebie pierwsze słowa. Z reguły jest raczej kontaktową osobą, jak również zbytecznie nie narzeka na znajomość języka angielskiego, tudzież dotychczas z łatwością przychodzi jej załatwianie interesów, takich jak chociaż kwestia kwaterunku w małym apartamencie nieopodal plaży.
— Przepraszam — rzuca, zwracając na siebie uwagę mężczyzn, którzy dopiero po chwili spostrzegają, że ta krótka wypowiedź jest kierowana w ich stronę. Gdy tylko się odwracają, Sun-ah ma wrażenie, że są jeszcze wyżsi, a ona sama jest przy nich śmiesznie mała.
— Tak? — odpowiada jeden z nich, podczas gdy drugi dalej nawija coś po bułgarsku, z czego totalnie nic nie rozumie.
— Mogliby panowie się trochę przesunąć? Chciałabym tylko zerknąć na tablicę z daniem dnia — mówi łagodnym i płynnym tonem, wykrzesując z siebie możliwe pokłady pewności siebie, jakiej w tym momencie nabiera, a przynajmniej do momentu, w którym drugi z mężczyzn nie posyła jej dziwnego, nierozumnego spojrzenia.
— Chyba nie zajmujemy całej przestrzeni, co? — Otrzymuje dość opryskliwą odpowiedź, wobec której nieco się wzdryga, zwłaszcza że nie sądziła, że na takiej płaszczyźnie mogą ją spotkać jakieś nieprzyjemności. Jej mina sama z siebie wyraża zaskoczenie i nie wiedzę, jak się w obecnej sytuacji zachować. Kiwa jedynie przecząco głową, wciąż stojąc, niemal kuląc się przy dwójce nieznajomych.
— Nie miałam nic podobnego na myśli — mówi, zastanawiając się przez moment, czy to nie przypadkiem z jej tonacji głosu, nie wyciągnęli błędnego wniosku o jej zamiarach. Wszystko jednak nie wskazuje na jej winę, a zwyczajną opryskliwość napotkanego towarzystwa.
— Ależ proszę bardzo — rzuca, wciąż ten sam mężczyzna, właściwie tylko z nim prowadzi dotychczas konwersację, podczas gdy drugi spogląda na nią z spod byka, mrucząc coś pod nosem w swoim języku. Powoli ma ochotę zrezygnować ze swojego pomysłu i zwyczajnie przejrzeć kartę menu przy najbliższym stoliku, nie spodziewa się jednak, że zostanie złapana za nadgarstek i przyciągnięta przez swojego rozmówcę. Dotyk na ciele nieco ją płoszy i sprawia, że włoski na jej ciele jeżą się. W szybkiej, automatycznej reakcji wyrywa rękę, tym samym cofając się w tył. Na swoje nieszczęście wpada na kelnera, który przechodzi właśnie za jej plecami, a szklanki wypełnione napojem lądują na podłodze, tuż przy stoliku jednego z klientów.
Sun-ah rozgląda się wokół siebie, rzucając spojrzenie to na niezadowolonego kelnera, który najpewniej zaraz zacznie ją przeklinać, następnie na dwójkę mężczyzn, który w końcu odsuwają się od tablicy, dając jej tym samym wgląd, o który starała się dotychczas uprosić. I w końcu jej wzrok pada również na klienta, który chcąc nie chcąc zostaje zamieszany w tą farsę.
— O! — Spomiędzy jej ust wydobywa się krótki i cichy wyraz zaskoczenia. Mężczyzna siedzący przy stoliku jest koreańczykiem i to w dodatku tym samym, którego przez ostatnie dwa dni spostrzegła parę razy w okolicy. Gdyby nie realia i problem w jakim zostaje postawiona, mogłaby powiedzieć, że to miłe następne spotkanie! Stoi w samym środku totalnego rozgardiaszu, niepewna co powinna w tym momencie zrobić. Odruchowo kłania się przed kelnerem, przepraszając za to, że jest taką gapą, a następnie kuca przy potłuczonym szkle, jakby z zamiarem zbierania odłamków gołymi rękoma. Nawet pomimo świadomości, że nawet przy wyostrzonej ostrożności, to zawsze skończy się tak samo.
— Proszę tego nie zbierać, zaraz pójdę po miotłę — mówi kelner, odstawiając tacę na stolik, aby zaraz zniknąć za barem, w tym czasie Sun-ah ponosi się, nawiązując kontakt wzrokowy z koreańczykiem.
— Przepraszam za kłopot — rzuca, a na jej ustach pojawia się niezręczny uśmiech.
Dijira
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
W jego centrum? Niewysoka, drobna kobieta w czerwonej sukience. Yong – Nam chyba widział ją gdzieś już wcześniej – miasteczko było niewielkie, więc nie było to nic dziwnego, co rusz wpadało się na tych samych ludzi, zwłaszcza, że turyści wydawali się być bardziej rozpoznawalni niżz miejscowi. Wszyscy chmarnie legli do tych samych miejsc – tradycyjnych restuaracyjek, droższych kawiarni, hoteli, klubów i, przede wszystkim plaży. Do tego wyjątkowo popularnym miejscem wycieczek był prawosławny klasztor na niewielkim wzgórzu poza miastem i antyczne, bodajże greckie ruiny na pobliskim klifie... Co rusz, wpadało się więc na tych samych ludzi, a tą konkretną osóbkę nawet łatwiej było zapamiętać, bo w okolicy nie było wielu Azjatów.
Dźwięk tłuczonego szkła, rozproszył na moment panujący dookoła gwar. Kwon oderwał wzrok od swojego talerza, najpierw zerkając w dół na mieszaninę szkła i kałuży kolorowych, słodkich napoi, a potem z powrotem w górę, na kobietę w czerwonej sukience. Wyglądała na nieco wytrąconą z równowagi, wypłoszoną... Kto na jej miejscu by nie był? Znalazła się nagle w mało przyjemnej sytuacji, jej przesteń osobista została zaatakowana. Yongnam był gotowy się założyć, że gdyby dwójka d$%^& miała w tej samej sytuacji doczynienia z mężczyzną, nie zachowałaby się w ten sposób.
Jakby się nad tym zastanowić, samotne podróżowanie miało swoje plusy i minusy. Plusów było wiele – czas dla siebie, brak potrzeby brania nikogo innego pod uwagę jeśli idzie o kreowanie wakacyjnych planów, czy mniejsze koszta... Za to definitywnym minusem był fakt, że w razie problemów i nieporozumień mogłeś polegać tylko i wyłącznie na sobie.
-To żaden kłopot. Zresztą, nie ma pani za co przepraszać, to nie pani wina –wzruszył ramieniem, zerkając znacząco w kierunku dwójki przerośniętych mężczyzn, wciąż okupujących swe miejsca przy barze, jak gdyby nigdy nic. Niektórzy to mieli czelność... Jakby nie patrzeć, to nie dziewczyna powinna przepraszać kelnera, a oni. A samemu Yong – Nam’owi definitywnie nie należały się żadne przeprosiny. Ot jego stolik stał blisko całej sceny, a on raczej nie był w nią aktywnie zaangażowany w żaden sposób...
To jest do chwili, w której nie zdecydował się aktywnie zaangażować.
-Jeśli pani chce, może tu pani usiąść –wskazał na puste krzesło przed sobą. Sam właściwie nie jest pewien skąd go wzięło na taką propozycję. Może to dlatego, że dwójka przy barze, wciąż zerkała na nieznajomą mało przyjemnie, a patrząc na ich zachowanie chwilę wcześniej nie mogli mieć w głowach nic dobrego? Zaoferowanie jej szybkiego, pozbawionego presji wyjścia z tej sytuacji wydawało się dobrą opcją w tej sytuacji. A może dlatego, że przedłużająca się cisza wydawała mu się jakaś taka dziwnie niezręczna? Dlatego, że większość stolików dookoła była zajęta? Że widywał dziewczynę w okolicy i przez to czuł się, jakby tak trochę znał ją z widzenia? Dlatego, że bez wątpienia była atrakcyjna i nawet w przelocie zwróciła na siebie jego uwagę? Najpewniej ze wszystkich tych powodów naraz, zmieszanych w różnym natężeniu. –Dania dnia to jakaś zupa rybna i moussaka . Naprawdę dobre –poinformował, jako że słyszał i zrozumiał krótką konwersację, która doprowadziła do całego zamieszania. Angielski Kwon’a był dobry – głównie dlatego, że często wyjeżdżał za granicę na zawody, Taesan był językowym beztalenciem, a szybciej i łatwiej było załatwiać wszelkie formalności bez tłumacza, a Yongnam wyjątkowo upodobał sobie amerykańskie horrory klasy D, do których ciężko było znaleźć napisy. Nie miał nawet silnego akcentu, najpewniej dlatego, że przez lata był zmuszony do wielu, wielu konwersacji.
-Kwon Yong – Nam –przedstawił się po chwili, jakby mając nadzieję, że to choć odrobinę zmniejszy niezręczność całej sytuacji. Skoro wpadli na siebie parę razy w ciągu ostatnich ilu?... Dwóch dni? To pewnie wpadną na siebie, jeszcze nie raz, nie dwa... Miło będzie przypisać imię do twarzy i żal by było zmarnować taką szansę by to zrobić. Zresztą, wakacje to świetna okazja na zawieranie nowych znajomości.
Nie zdążył powiedzieć nic więcej, bo jego telefon po raz kolejny w ciągu ostatnich paru minut się rozdzwonił, emitując denerwujący dzwonek, którego Kwon nie czuł potrzeby zmieniać od momentu kupna komórki.
Niechętnie zerknął na wyświetlacz.
Dzwoni: Jęczygderacz.
-Na litość boską... –jęknął cicho do siebie, wznosząc oczy do nieba. –Prosiłem go pięć minut temu... Niektórzy nie rozumieją pojęcia „daj mi święty spokój”-po prostu... Wyłączył telefon. Nie zamierzał się dłużej kłócić z Taesan’em, a ten na pewno nie miał nic konkretnngo do powiedzenia. Wydawał się być przekonany, że nagłe wakacje Yong – Nam’a były wyjątkowo nieodpowiedzialne, ale... Najlepszym sposobem na uspokojenie Park’a, było po prostu przeczekanie. Zresztą, najpewniej dokładnie w tej samej chwili, Taesan bronił Yong – Nam’a przed równie niezadowolonym trenerem. Zawsze tak było... Kwon oficjalnie dostawał po głowie za swoje (stosunkowo liczne) wyskoki, ale tak naprawdę Park go krył. Działało to również w drugą stronę, bo Kwon mógł (celowo), denerwować partnera, ale w gruncie rzeczy naprawdę go szanował... Pewnie dlatego wytrzymali wspólne treningi przez ostatnie siedem lat.
Planował włączyć komórkę na powrót wieczorem, żeby wysłać zdjęcia rodzicom, rodzeństwu i Moon-Su i parę klipów dźwiękowych Kang – Min’owi. Co prawda zdążył już wszystkich poinformować, że żyje i terroryści nie porwali jego samolotu, ale... Myśl o torturowaniu innych faktem, że on jest na wakacjach, kiedy oni muszą chodzić do pracy, była jakaś taka dziwnie satysfakcjonująca... Zwłaszcza jeśli o rodzeństwo idzie. Rok wcześniej, kiedy Yongho pojechał ze swoją narzeczoną na tydzień do Japonii, non stop spamował starszemu (parę minut, ale zawsze!) bratu zdjęciam świetnych rzeczy, które miał okazję zobaczyć (i zjeść), co, Yongnam zdecydował, było wysublimowaną formą tortury, więc teraz nadszedł czas odpłaty... I to w trybie bardziej intensywnym, bo Kwon planował zostać w Bułgarii dobre dwa miesiące.
Kass
Obłok Weny
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wzdycha cicho pod nosem, kiedy świat wokół niej powoli powraca do normalności, choć wciąż czuje się nieco roztargniona przez sytuację sprzed chwili. Dodatkowo czuje wzrok dwóch mężczyzn, z którymi wcześniej prowadziła konwersację, przebijając ją na wskroś. Przyprawia ją to o dreszcze wstrętu, acz nie ma gdzie się ukryć, aby zniknąć w trajektorii ich wzroku. Można powiedzieć, że ratuje ją kelner lokalu, który wraca z miotłą i mopem, zmiatając resztki szkła i zmywając rozlane kolorowe napoje spod jej nóg. Ma nadzieję, że ta mała potyczka nie przyniesie jej dodatkowych opłat! Oczywiście stać ją na to, jednakże nie czuje się całkowicie inna, o co również zaznacza mężczyzna siedzący przy stoliku. Sun-ah posyła w jego kierunku wdzięczny uśmiech, jako że właściwie jako jedyny rozumie sytuację w jakiej się znajduje i nie zamierza obrzucać jej pretensjami.
Rozgląda się wokół siebie w poszukiwaniu wolnego miejsca, rozmyślając już o możliwości zamówienia czegoś do jedzenia. Dokładnie tak jak przeczuwała, głód ostatecznie puka do jej brzmi i czuje sama po sobie, że to najlepszy moment, aby wrzucić coś na ząb. A może to przez te przecudowne zapachy, które nieprzerwanie ją atakują z każdej strony?
— Dziękuję panu — rzuca, gdy jej nowy rozmówca proponuje jej zajęcie miejsca tuż obok. Ma wrażenie, że ogromny głaz spada jej z serca, tudzież też czuje się o wiele bardziej komfortowo towarzysząc, co prawda nieznajomemu, acz prawdopodobnemu rówieśnikowi tej samej narodowości. Układa torebkę tuż przy oparciu, zajmując wolne krzesło, niemal automatyczne, sięgając po menu. W tym samym momencie dochodzi do niej następna wypowiedź koreańczyka.
— Oh, brzmi dobrze… Spróbuję — mówi, choć na usta cisną jej się następne podziękowania i tym razem za informację, przez którą powstało zamieszanie. Znów nastaje drętwa cisza, która dla Sun-ah zdaje się dość niekomfortowa, dlatego też sama decyduje się podjąć jakiś krok do nawiązania lepszego kontaktu z towarzyszem. — Nie sądziłam, że z tego może wyjść takie zamieszanie. Wszyscy, na których natknęłam się do tej pory, byli raczej uprzejmi. Może mają zły dzień? — Ostatnią część wypowiedzi dodaje nieco ciszej, odwracając się w tył, aby zerknąć kątem oka na mężczyzn, szybko jednak zmienia zdanie i decyduje się odnaleźć kelnera spojrzeniem.
Kiedy pada imię towarzysza, Sun-ah wlepia już wzrok w kartę menu, szukając innych ciekawych pozycji, nawet pomimo tego, że sama moussaka brzmi już dostatecznie dobrze. Szybko jednak podnosi głowę, zwracając tym samym uwagę na swojego rozmówcę, kodując przy tym, że właśnie jej się przedstawia. Na jej ustach pojawia się szeroki uśmiech i choć nie tak wyobrażałaby sobie ich pierwszą rozmowę, musi przyznać, że to zdecydowanie lepsze niż przez całe wakacje mijać się w okolicy.
— Sunny — odpowiada automatycznie, jako że taki przydomek został jej przypisany przez brata, potem również na studiach, aż do momentu, gdy praktycznie każdy kto znajdował się w jej otoczeniu, zaczął nazywać ją w ten sposób. I przy okazji od samego początku niebywale jej się spodobał, idealnie pasując do jej słonecznej i pogodnej osobowości, która zamieniała się na burzową chmurkę, gdy tylko napotykała ojca na swojej drodze. — Tak na mnie mówią… — dodaje chwilę później, stwierdzając się, że niepotrzebne tu jakiekolwiek mętne tłumaczenie i przedstawianie się pełnym imieniem. Jeśli prędzej czy później zostanie o nie zapytana, to się poprawi.
— Co podać? — pyta kelner, który zaraz pojawia się przy ich stoliku. Minę ma nieodgadnioną i przez chwilę przechodzi jej przez myśl, że przychodzi po jej zamówienie niechętnie. Jednak nie rozważa dłużej tej kwestii, jego również częstując miłym uśmiechem, aby jeszcze raz zerknąć w kartę ułożoną na blacie.
— Poproszę moussakę, sałatkę szopską i butelkę wody różanej — odpowiada, zamykając zaraz menu i odkładając je na miejsce. W tym czasie kelner zapisuje jej zamówienie, kiwa porozumiewawczo głową i znika ponownie za barem, najpewniej przekazując karteczkę do kuchni.
Jej spojrzenie wędruje za okno i znów w kierunku morza, od którego w ich kierunku wieje przyjemna bryza. Natchniona ma ochotę zamknąć oczy i pozwolić sobie utonąć w ciszy, zamieniając ją tym samym w o wiele mniej niezręczną. I tym samym odepchnąć od siebie natrętne myśli o Seoulu, które niemal bezwiednie napływają jej do głowy, od chwili rozłączenia wcześniej prowadzonej rozmowy z GongTae. Słysząc następną, nieco cichszą wypowiedź towarzysza, zauważa, że to możliwie aktualnie jedyny temat, wobec którego mogą poczuć jakąś wspólnotę.
— Widzę, że nie tylko do mnie nałogowo wydzwaniają? Ten moment kiedy wyjeżdżasz od zgiełku, aby odpocząć, a tymczasem codzienność i tak nie daje za wygraną — rzuca, zwracając się tym samym do Yongnam’a. Nie myśli o tym czy uzna ją za wścibską, zbyt skoncentrowana na dozie podobieństwa sytuacji, w których się znajdują. A przynajmniej takie odnosi wrażenie, tudzież jej telefon również zalewany byłby połączeniami, gdy tylko nie zablokowała ojcowskiego numeru.
Wiecznie stłamszona w świecie mężczyzn, wychowywana z bratem przez opiekunki, jako że ojciec zwykł być zbyt zapatrzony w robotę i ciągle układa pod dyktando, odnosi wrażenie, że nigdy nie miała okazji naprawdę zaczerpnąć powietrza. W tym momencie już się nie dusi, nie musi chylić czoła przy każdej okazji i startować w pogoni za pieniędzmi, których wprawdzie nigdy nie będzie mieć mało. Wzdycha świeże, niespętane spalinami powietrze, przepiękny uśmiech rozpromienia jej twarz i pozornie nowe życie puka do niej tuż zza rogu. Nie może się doczekać pierwszych wakacyjnych przygód, podczas gdy jej wyjazd dotychczas zapowiadał się dość spokojnie, gdy dany jej wolny czas spędziła na małym rozpoznaniu terenu. I intuicja cicho jej podpowiada, że pierwszą furtką do wolności, której dotąd nie mogła łyknąć, jest właśnie siedzący przed nią Kwon Yongnam.
Rozgląda się wokół siebie w poszukiwaniu wolnego miejsca, rozmyślając już o możliwości zamówienia czegoś do jedzenia. Dokładnie tak jak przeczuwała, głód ostatecznie puka do jej brzmi i czuje sama po sobie, że to najlepszy moment, aby wrzucić coś na ząb. A może to przez te przecudowne zapachy, które nieprzerwanie ją atakują z każdej strony?
— Dziękuję panu — rzuca, gdy jej nowy rozmówca proponuje jej zajęcie miejsca tuż obok. Ma wrażenie, że ogromny głaz spada jej z serca, tudzież też czuje się o wiele bardziej komfortowo towarzysząc, co prawda nieznajomemu, acz prawdopodobnemu rówieśnikowi tej samej narodowości. Układa torebkę tuż przy oparciu, zajmując wolne krzesło, niemal automatyczne, sięgając po menu. W tym samym momencie dochodzi do niej następna wypowiedź koreańczyka.
— Oh, brzmi dobrze… Spróbuję — mówi, choć na usta cisną jej się następne podziękowania i tym razem za informację, przez którą powstało zamieszanie. Znów nastaje drętwa cisza, która dla Sun-ah zdaje się dość niekomfortowa, dlatego też sama decyduje się podjąć jakiś krok do nawiązania lepszego kontaktu z towarzyszem. — Nie sądziłam, że z tego może wyjść takie zamieszanie. Wszyscy, na których natknęłam się do tej pory, byli raczej uprzejmi. Może mają zły dzień? — Ostatnią część wypowiedzi dodaje nieco ciszej, odwracając się w tył, aby zerknąć kątem oka na mężczyzn, szybko jednak zmienia zdanie i decyduje się odnaleźć kelnera spojrzeniem.
Kiedy pada imię towarzysza, Sun-ah wlepia już wzrok w kartę menu, szukając innych ciekawych pozycji, nawet pomimo tego, że sama moussaka brzmi już dostatecznie dobrze. Szybko jednak podnosi głowę, zwracając tym samym uwagę na swojego rozmówcę, kodując przy tym, że właśnie jej się przedstawia. Na jej ustach pojawia się szeroki uśmiech i choć nie tak wyobrażałaby sobie ich pierwszą rozmowę, musi przyznać, że to zdecydowanie lepsze niż przez całe wakacje mijać się w okolicy.
— Sunny — odpowiada automatycznie, jako że taki przydomek został jej przypisany przez brata, potem również na studiach, aż do momentu, gdy praktycznie każdy kto znajdował się w jej otoczeniu, zaczął nazywać ją w ten sposób. I przy okazji od samego początku niebywale jej się spodobał, idealnie pasując do jej słonecznej i pogodnej osobowości, która zamieniała się na burzową chmurkę, gdy tylko napotykała ojca na swojej drodze. — Tak na mnie mówią… — dodaje chwilę później, stwierdzając się, że niepotrzebne tu jakiekolwiek mętne tłumaczenie i przedstawianie się pełnym imieniem. Jeśli prędzej czy później zostanie o nie zapytana, to się poprawi.
— Co podać? — pyta kelner, który zaraz pojawia się przy ich stoliku. Minę ma nieodgadnioną i przez chwilę przechodzi jej przez myśl, że przychodzi po jej zamówienie niechętnie. Jednak nie rozważa dłużej tej kwestii, jego również częstując miłym uśmiechem, aby jeszcze raz zerknąć w kartę ułożoną na blacie.
— Poproszę moussakę, sałatkę szopską i butelkę wody różanej — odpowiada, zamykając zaraz menu i odkładając je na miejsce. W tym czasie kelner zapisuje jej zamówienie, kiwa porozumiewawczo głową i znika ponownie za barem, najpewniej przekazując karteczkę do kuchni.
Jej spojrzenie wędruje za okno i znów w kierunku morza, od którego w ich kierunku wieje przyjemna bryza. Natchniona ma ochotę zamknąć oczy i pozwolić sobie utonąć w ciszy, zamieniając ją tym samym w o wiele mniej niezręczną. I tym samym odepchnąć od siebie natrętne myśli o Seoulu, które niemal bezwiednie napływają jej do głowy, od chwili rozłączenia wcześniej prowadzonej rozmowy z GongTae. Słysząc następną, nieco cichszą wypowiedź towarzysza, zauważa, że to możliwie aktualnie jedyny temat, wobec którego mogą poczuć jakąś wspólnotę.
— Widzę, że nie tylko do mnie nałogowo wydzwaniają? Ten moment kiedy wyjeżdżasz od zgiełku, aby odpocząć, a tymczasem codzienność i tak nie daje za wygraną — rzuca, zwracając się tym samym do Yongnam’a. Nie myśli o tym czy uzna ją za wścibską, zbyt skoncentrowana na dozie podobieństwa sytuacji, w których się znajdują. A przynajmniej takie odnosi wrażenie, tudzież jej telefon również zalewany byłby połączeniami, gdy tylko nie zablokowała ojcowskiego numeru.
Wiecznie stłamszona w świecie mężczyzn, wychowywana z bratem przez opiekunki, jako że ojciec zwykł być zbyt zapatrzony w robotę i ciągle układa pod dyktando, odnosi wrażenie, że nigdy nie miała okazji naprawdę zaczerpnąć powietrza. W tym momencie już się nie dusi, nie musi chylić czoła przy każdej okazji i startować w pogoni za pieniędzmi, których wprawdzie nigdy nie będzie mieć mało. Wzdycha świeże, niespętane spalinami powietrze, przepiękny uśmiech rozpromienia jej twarz i pozornie nowe życie puka do niej tuż zza rogu. Nie może się doczekać pierwszych wakacyjnych przygód, podczas gdy jej wyjazd dotychczas zapowiadał się dość spokojnie, gdy dany jej wolny czas spędziła na małym rozpoznaniu terenu. I intuicja cicho jej podpowiada, że pierwszą furtką do wolności, której dotąd nie mogła łyknąć, jest właśnie siedzący przed nią Kwon Yongnam.
Dijira
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dziewczyna z gracją zajęła miejsca na wskazanym przez Kwon’a krześle. Szczerze? Był trochę zaskoczony, że się zgodziła, ale był to taki przyjemny rodzaj zaskoczenia.
Yongnam ściągnął okulary przeciwsłoneczne, odkładając je na stolik.
-Zły dzień? Ja powiedziałbym raczej, że każda społeczność, nieważne jak otwarta czy uprzejma, najpewniej będzie miała również mniej... przyjaznych członków. Ta dwójka roztacza bucowatą... pani wybaczy mi język... du@#$@% energię na kilometr –Yongnam definitywnie nie podzielał optymizmu rozmówczyni i nie zamierzał się ze swoją opinią wstrzymywać. Jak zwykle bezpośredni i szybki jeśli o ocenę ludzi idzie, oceniał po zachowaniu... A czasami jedna interakcja zupełnie wystarczała, żeby powiedzieć ci o ludziach naprawdę dużo. Ta sytuacja mówiła mu na przykład, że nie chce mieć nic wspólnego z tamtą dwójką i była to definitywnie wystarczająca ilość informacji.
-Sunny? –powtórzył, jakby z zastanowieniem, jakby sprawdzając jak to imię będzie brzmieć wypowiedziane na głos, przez niego samego. Brzmiało... dobrze. –Chyba widzę skąd to się bierze –skinął lekko głową. Ich interakcja trwała może z pięć minut, a Kwon już zdążył zostać obdarzony, najszerszym, najpiękniejszym uśmiechem jaki widział w życiu, a dziewczyna popisała się wyraźnym optymizmem. „Sunny” wydawało się pasować.
To, że wolała przedstawić się pseudonimem, niż pełnym imieniem, w ogóle mu nie przeszkadzało. Jeśli tak czuła się bardziej komfortowo... Były wakacje. Skoro on mógł być kimkolwiek chciał, to samo odnosiło się do innych.
-Powinniśmy się cieszyć, że widzą nas jako niezastąpionych, czyż nie?-posłał Sunny taki nieco krzywy, acz całkiem szczery uśmiech. -A jednak jest to wyjątkowo irytujące, kiedy chcesz mieć chwilę świętego spokoju –z dala od problemów życia codziennego, od poczucia dziwnej bezradności i bycia nieprzydatnym. Od mordowania wzrokiem własnego kosza na śmieci, bo to on popchnął cię w taką, a nie inną sytuację.
-Mój współpracownik nie najlepiej znosi fakt, że przez następne kilka projektów będzie musiał wchodzić komuś innemu na głowę – „współpracownik” nie było najlepszym określeniem, na kogoś z kim spędzałeś praktycznie każdy dzień swojego życia przez ostatnie siedem lat. Taesan był jednym z jego najlepszych przyjaciół – był trochę jak taki irytujący starszy brat, gdy Yongnam zastanowił się nad tym odrobinę dłużej. „Projekt” również nie był najlepszym określeniem, ale cóż... Póki co najlepszym, jakie przyszło mu do głowy bez wdawania się w szczegóły. -Pracowaliśmy razem przez ostatnie parę lat i chyba za bardzo się przywiązał- cóż... Sam Yognnam też nie chciałby grać z nikim innym, bo byli dobrze zgrani, ale to Taesan, nie on był do tego zmuszony, więc chyba mógł odrobinę ze starszego pożartować.
-Fakt, że wziąłem urlop, ale mogłem nie poinformować szefa... –trenera. –Że wybieram się za granicę, najpewniej nie pomaga... Pewnie oczekiwali, że będę pod ręką, żeby w razie czego wpaść do pracy, a tu masz babo placek i teraz Taesan – hyung pewnie musi mnie bronić przed przełożonymi, więc jest wyjątkowo nie w sosie.
Yongnam nie kłamał. Wszystko to, co powiedział, było prawdą, aczkolwiek... Mocno owijał w bawełnę. Dlaczego? Bo naprawdę nie chciał teraz skupiać się na swojej karierze. Bo to od niej właśnie uciekał. Badminton nie był popularnym sportem. Yongnnam nie był publicznie rozpoznawalny – jego twarz pojawiała się w wiadomościach sportowych na tyle dzienników, tudzież odrobinę bardziej mainstreamowo w okresie olimpijskim, kiedy kraj nagle przypominał sobie o mniej popularnych sportach, w których jednak odnosił sukcesy. Okazjonalnie pojawiał się też w reklamie sprzętu i ubrań sportowych, czy jakiś suplementów... Nie sprawiało to jednak, że był rozpoznawalny (nie licząc dzielnicy jego rodziców... wszyscy wiedzieli kim jest i co robi – w Dong-gu w Daegu Kwon Yongsam był najbardziej popularnym celebrytą) i naprawdę go to cieszyło, bo z rozpoznawalnością przychodziła odpowiedzialność, której niespecjalnie chciał się podejmować. Po prostu... Chciał grać. Na najwyższym poziomie, z najlepszymi, bo to było wyzwanie, bo dzięki temu miał cel, bo robił to tak długo, że nie potrafił sobie wyobrazić życia bez sportu.
Swoją łatkę atlety nosił jednak naprawdę długo, a ta ciągnęła ze sobą swoją własną listę obowiązków... Obowiązków, od których chciał odpocząć, o których chciał zapomnieć. Naprawdę nie chciał teraz być tym zwyczajowym sobą, który całe dnie spędza na treningach, jest na idealnie rozplanowanej wysokobiałkowej diecie, nigdy nie pije i co noc idzie spać o dziesiątej, żeby wygrzebać się z łóżka przed szóstą, o ile akurat nie mają przerwy. Chciał się też przekonać kim właściwie jest bez tego wszystkiego. Przez tyle lat swojego życia był całkowicie skupiony na jednej rzeczy, że momentami zastanawiał się kim właściwie jest bez sportu.
Czy w ogóle jest... kimkolwiek, bo momentami czuł się tak, jakby w życiu miał tylko i wyłącznie badmintona i niewiele więcej, bo ten wypełniał każdy aspekt jego życia.
To chyba była okazja, żeby się o tym przekonać.
-Istnieje mała szansa, że jeśli będziemy ignorować ich telefony wystarczająco długo, prędzej czy później odpuszczą –stwierdził optymistycznie. W końcu nie było opcji, żeby dzwoniono do niego piętnaście razy dziennie przez dwa miesiące, prawda? Trener szybko się znudzi... Ktokolwiek nie prześladował Sunny telefonami, najpewniej koniec końców dojdzie do podobnego wniosku i przestanie.
Jednak... Jakoś tak miło było wiedzieć, że nie jest się jedynym w podobnej sytuacji. Chociaż tyle mieli ze sobą wspólnego, chęć ucieczki od zwykłego codziennego życia. Skoro jednak oboje próbują unikać własnej codzienności, nie była ona najlepszym tematem rozmowy.
-Powiedzmy, że nie jestem najlepszy jeśli o planowanie idzie, ale... –zerknął za okno. Kolorowe domy stały równym rzędem przy brukowanej uliczce, którą gwarnym tłumem przenikała ciżba ludzka. W oddali, na horyzoncie, można było dostrzeć prześwitujące między budynkami Morze Czarne. –Wydaje mi się, że przypadkowo wybrałem naprawdę dobre miejsce na ucieczkę od codziennych obowiązków –jego impulsywne decyzje były albo świetne, albo... Kompletnym fiaskiem. Życie było jednak bardziej interesujące bez dokładnego planowania, a Yongnam po prostu lubił chwytać się nadarzających się okazji, gdy tylko mógł i nie był ograniczony z góry narzuconymi konwenansami... Tak jak teraz. Miał przeczucie, że zaproszenia kobiety do swojego stolika również nie pożałuje, choć nie miał bladego pojęcia, dokąd go to zaprowadzi.
Ten moment wybrał kelner, żeby powrócić z napojem, a chwilę później i z zamówieniem Sunny, stawiając przed nią pełen talerz. To z kolei przypomniało, Yongnam’owi, że pewnie powinien był dokończyć własny posiłek, bo rozproszony na moment kompletnie o nim zapomniał, także na nowo ujął w dłoń widelec, wracając do swojego nieco już zimnego dania... Całe szczęście chłodniejsza temperatura, nie ujmowała mu smaku, wręcz przeciwnie, można powiedzieć, że wręcz go dodawała.
Kass
Obłok Weny
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Mówiąc o dwóch nieprzyjemnych mężczyznach, znajdujących się wciąż przy barze, stara się nie przybierać w słowach i jak najłagodniej ocenić ich postępowanie. Jest jednak świadoma, że nie każdy w obcym kraju będzie dla niej miły oraz, że nie będzie stanowić dobrego towarzystwa do wspólnego spędzania czasu. Tej dwójki bułgarów z pewnością nie zaprosiłaby nawet na wspólnego drinka, przeczuwając że nawet taka konfrontacji mogłaby się źle skończyć i przy okazji znów źle dla niej. Yongnam natomiast bezpośrednio określa ich sprawę, powodując u Sun-ah przypływ rozbawienia, który uzewnętrznia krótkim śmiechem.
— Przyznaję, to o wiele lepsze określenie — odpowiada, cichnąc przy tym. Być może sama skłoniłaby się do tak mocnych słów, gdyby nie fakt, że nie chce wyjść przy nowym towarzyszu na niepotrzebnie wulgarną, a przy tym też psuć sobie dobrego humoru jedną małą potyczką. Na podobną sytuację przez następne dwa miesiące może się jeszcze niejednokrotnie natknąć i tym bardziej nie ma sensu szargać sobie tym nerwów. Jakoby nawet to, nie jest w stanie zamienić ją w „burzową chmurkę”, niczym nie przypominając zagrywek, w które bez przerwy miesza ją ojciec, wyprowadzając tym z równowagi. W jego obecności nie nazwałaby się nawet w połowie spokojną i ułożoną, a tym bardziej równie radosną, jaką w tej chwili można ją ujrzeć.
Na kwestię bycia niezastąpioną, jedynie kiwa głową, niepewna czy w jej przypadku jest to najlepszym określeniem, na jakie mogłaby się zdobyć. Z jednej strony jest niezwykle chętna na odnalezienie jakiejś zaginionej siostry bliźniaczki oraz oddanie jej całego swojego rodzinnego dobytku, wraz z kontrolującym ojcem. Z drugiej strony jednak nie życzyłaby nikomu przechodzenia takiego katastrofalnego w skutkach mordoru, co automatycznie zmusza ją do przebywania nieprzerwanie w samym środku apokalipsy.
— Akurat w kwestii „bycia potrzebnym na miejscu” nie mam jak temu zaprzeczyć — odpowiada, zgadzając się połowicznie z Kwonem.
Ze szczerym zainteresowaniem wsłuchuje się w jego wypowiedź, tak podobną do jej wersji wydarzeń, że ostatecznie wydaje jej się to wręcz niemożliwe. Jest w stanie odnaleźć się niemalże w każdym najmniejszym szczególe. Sama w końcu też zdecydowała się na urlop, nie informując przy tym swojego szefa, że wybiera się za granicę. I na całe szczęście miejsce jej wyjazdu do momentu powrotu pozostanie jej słodką tajemnicą. Wręcz pragnie, aby jej mała wycieczka pozostała nazwana zwykłym „zniknięciem”, a pobyt w Bułgarii niezmiernie jej w tym pomaga. Gdyby tylko wybrała się w Korei do jednego z nadmorskich miast, z pewnością w zaledwie parę dni zostałaby odszukana i sprowadzona z powrotem. Aż strach się bać, co w takim momencie zadecydowałby ojciec! Przeczuwa, że odnalazłby sposób, aby zamknąć ją pod kloszem i tym razem, odsuwając nawet od najmniejszej możliwości pracy.
— Podobieństwo sytuacji, w których się znaleźliśmy jest wręcz zastraszające — mówi słowem wstępu, mając w zamiarze również obrysować nieco własne konsekwencje wyjazdu na wczasy, w dużej mierze, nie zamierzając pozostać cicho, podczas gdy jej towarzysz stopniowo się przed nią otwiera. — Mój wyjazd, również pozostawiony bez wcześniejszego poinformowania wywołuje prawdziwą burzę w firmie. Jednakże nie zamierzam żałować, nawet jeśli w niedalekiej przyszłości nie będę miała do czego wracać — odpowiada pełna pewności siebie, nakreślając nieco własną rzeczywistość. Nie zamierza jednak wspominać, że jej przełożonym jest ktoś z rodziny, a tym bardziej osoba całkiem nieźle rozpoznawalna w stolicy. Nie chce być nawet w Bułgarii rozpoznana przez pryzmat Chansun’a, bo pomimo jego oczekiwań, Sun-ah nie jest jego własnością. A tym bardziej trudno powiedzieć, że została przez niego wychowana. Była to raczej kołyska pieniędzy, z którymi poczęła swoje życia, od momentu, gdy jej mama postanowiła uwolnić się od ojca. Kiedyś nie potrafiła zrozumieć dlaczego, a teraz rozumie nawet zbyt dosadnie.
— Też mam nadzieję, że sobie odpuszczą. Zablokowałam numery, które postanowią zepsuć mi chwilę na zasłużony relaks, więc tak czy inaczej dowiem się później, jaka jest prawda. Tylko przyjaciel raz na jakiś czas informuje mnie, jak tam mają się sprawy na miejscu — odpowiada, przyznając się przy tym, że całkowicie odcina się od rzeczywistości. Nie nagina prawdy jakoś dosadnie, nazywając brata swoim przyjacielem, bo w gruncie rzeczy prócz rodzinnych powiązań, ich losy wiąże lojalność i przyjaźń, za którą Sun-ah oddałaby życie. Obmyślając odpowiedź, szybko doszła do wniosku, że jakiekolwiek zamieszanie rodziny w wypowiedź, mogłoby w przyszłości przynieść jej pytania w tym kierunku. Nie chcąc się zdradzić, musiałaby skłamać. Aczkolwiek spoglądając tak teraz na Yongnam'a, chodzi za nią przeczucie, że Bułgaria jest jedynym miejscem na świecie, w którym będą wstanie się na siebie natknąć. A skoro przyjechała, tworząc całkiem odmienną wersję siebie, nie czuje też całkowitej potrzeby przedstawia swojej prawdziwej historii. Wszystko co będzie miało miejsce za granicami Korei, powinno tam pozostać.
— Jednak to nie najlepszy czas na myślenie o tym, co ze sobą zrobić po powrocie w znajome strony. Cieszmy się tym, co nas obecnie otacza — dopowiada, nie pozbywając się nawet na moment szerokiego uśmiechu. Niedługo później przy ich stoliku pojawia się kelner, wpierw z wodą, a chwilę później z zamówionym przez nią daniem. Automatycznie zabiera się za jedzenie, zauważając kątem oka, że Yongnam również kontynuuje swój posiłek. Bierze pierwszy kęs moussaki, która wręcz rozpływa jej się w ustach i szczerze powiedziawszy to nie coś, czego by się spodziewała.
— Jest świetna! Masz naprawdę dobry gust — mówi po dokładnym przeżuciu, nawiązując do wcześniejszej wypowiedzi towarzysza. W końcu poszła za poleceniem i jak widać już na tym etapie może powiedzieć, że się nie zawiodła. Kroi następne kawałeczki, wciąż delektując się delikatnym posiłkiem i przyjemnym smakiem, wraz z pewnością, że na dniach postanowi wrócić do tej knajpki na lunch, próbując przy tym też innych smakołyków szefa kuchni, któremu nie ma nic do zarzucenia.
— Swoją drogą odnoszę wrażenie, że przez ostatnie dwa dni, niejednokrotnie się mijaliśmy. W gruncie rzeczy to całkiem miłe, że los pozwolił nam na siebie wpaść — rzuca w przerwie między chrupaniem zapiekanki i kąsaniem sałatki. Wypowiadając te zdanie jest jednocześnie ciekawa, czy Yongnam również zwrócił na nią uwagę, czy tylko jej zdarzyło się parę razy podążyć spojrzeniem w jego kierunku. — Na długo tu przyjechałeś? — pyta pełna ciekawości, czy jeszcze nadarzy im się parę okazji, aby spotkać się w najbliższym czasie, nawet tak przez przypadek, jak dotychczas. Oh, gdyby tylko wiedziała, że los, a może i przeznaczenie stoi jak najbardziej po ich stronie!
— Przyznaję, to o wiele lepsze określenie — odpowiada, cichnąc przy tym. Być może sama skłoniłaby się do tak mocnych słów, gdyby nie fakt, że nie chce wyjść przy nowym towarzyszu na niepotrzebnie wulgarną, a przy tym też psuć sobie dobrego humoru jedną małą potyczką. Na podobną sytuację przez następne dwa miesiące może się jeszcze niejednokrotnie natknąć i tym bardziej nie ma sensu szargać sobie tym nerwów. Jakoby nawet to, nie jest w stanie zamienić ją w „burzową chmurkę”, niczym nie przypominając zagrywek, w które bez przerwy miesza ją ojciec, wyprowadzając tym z równowagi. W jego obecności nie nazwałaby się nawet w połowie spokojną i ułożoną, a tym bardziej równie radosną, jaką w tej chwili można ją ujrzeć.
Na kwestię bycia niezastąpioną, jedynie kiwa głową, niepewna czy w jej przypadku jest to najlepszym określeniem, na jakie mogłaby się zdobyć. Z jednej strony jest niezwykle chętna na odnalezienie jakiejś zaginionej siostry bliźniaczki oraz oddanie jej całego swojego rodzinnego dobytku, wraz z kontrolującym ojcem. Z drugiej strony jednak nie życzyłaby nikomu przechodzenia takiego katastrofalnego w skutkach mordoru, co automatycznie zmusza ją do przebywania nieprzerwanie w samym środku apokalipsy.
— Akurat w kwestii „bycia potrzebnym na miejscu” nie mam jak temu zaprzeczyć — odpowiada, zgadzając się połowicznie z Kwonem.
Ze szczerym zainteresowaniem wsłuchuje się w jego wypowiedź, tak podobną do jej wersji wydarzeń, że ostatecznie wydaje jej się to wręcz niemożliwe. Jest w stanie odnaleźć się niemalże w każdym najmniejszym szczególe. Sama w końcu też zdecydowała się na urlop, nie informując przy tym swojego szefa, że wybiera się za granicę. I na całe szczęście miejsce jej wyjazdu do momentu powrotu pozostanie jej słodką tajemnicą. Wręcz pragnie, aby jej mała wycieczka pozostała nazwana zwykłym „zniknięciem”, a pobyt w Bułgarii niezmiernie jej w tym pomaga. Gdyby tylko wybrała się w Korei do jednego z nadmorskich miast, z pewnością w zaledwie parę dni zostałaby odszukana i sprowadzona z powrotem. Aż strach się bać, co w takim momencie zadecydowałby ojciec! Przeczuwa, że odnalazłby sposób, aby zamknąć ją pod kloszem i tym razem, odsuwając nawet od najmniejszej możliwości pracy.
— Podobieństwo sytuacji, w których się znaleźliśmy jest wręcz zastraszające — mówi słowem wstępu, mając w zamiarze również obrysować nieco własne konsekwencje wyjazdu na wczasy, w dużej mierze, nie zamierzając pozostać cicho, podczas gdy jej towarzysz stopniowo się przed nią otwiera. — Mój wyjazd, również pozostawiony bez wcześniejszego poinformowania wywołuje prawdziwą burzę w firmie. Jednakże nie zamierzam żałować, nawet jeśli w niedalekiej przyszłości nie będę miała do czego wracać — odpowiada pełna pewności siebie, nakreślając nieco własną rzeczywistość. Nie zamierza jednak wspominać, że jej przełożonym jest ktoś z rodziny, a tym bardziej osoba całkiem nieźle rozpoznawalna w stolicy. Nie chce być nawet w Bułgarii rozpoznana przez pryzmat Chansun’a, bo pomimo jego oczekiwań, Sun-ah nie jest jego własnością. A tym bardziej trudno powiedzieć, że została przez niego wychowana. Była to raczej kołyska pieniędzy, z którymi poczęła swoje życia, od momentu, gdy jej mama postanowiła uwolnić się od ojca. Kiedyś nie potrafiła zrozumieć dlaczego, a teraz rozumie nawet zbyt dosadnie.
— Też mam nadzieję, że sobie odpuszczą. Zablokowałam numery, które postanowią zepsuć mi chwilę na zasłużony relaks, więc tak czy inaczej dowiem się później, jaka jest prawda. Tylko przyjaciel raz na jakiś czas informuje mnie, jak tam mają się sprawy na miejscu — odpowiada, przyznając się przy tym, że całkowicie odcina się od rzeczywistości. Nie nagina prawdy jakoś dosadnie, nazywając brata swoim przyjacielem, bo w gruncie rzeczy prócz rodzinnych powiązań, ich losy wiąże lojalność i przyjaźń, za którą Sun-ah oddałaby życie. Obmyślając odpowiedź, szybko doszła do wniosku, że jakiekolwiek zamieszanie rodziny w wypowiedź, mogłoby w przyszłości przynieść jej pytania w tym kierunku. Nie chcąc się zdradzić, musiałaby skłamać. Aczkolwiek spoglądając tak teraz na Yongnam'a, chodzi za nią przeczucie, że Bułgaria jest jedynym miejscem na świecie, w którym będą wstanie się na siebie natknąć. A skoro przyjechała, tworząc całkiem odmienną wersję siebie, nie czuje też całkowitej potrzeby przedstawia swojej prawdziwej historii. Wszystko co będzie miało miejsce za granicami Korei, powinno tam pozostać.
— Jednak to nie najlepszy czas na myślenie o tym, co ze sobą zrobić po powrocie w znajome strony. Cieszmy się tym, co nas obecnie otacza — dopowiada, nie pozbywając się nawet na moment szerokiego uśmiechu. Niedługo później przy ich stoliku pojawia się kelner, wpierw z wodą, a chwilę później z zamówionym przez nią daniem. Automatycznie zabiera się za jedzenie, zauważając kątem oka, że Yongnam również kontynuuje swój posiłek. Bierze pierwszy kęs moussaki, która wręcz rozpływa jej się w ustach i szczerze powiedziawszy to nie coś, czego by się spodziewała.
— Jest świetna! Masz naprawdę dobry gust — mówi po dokładnym przeżuciu, nawiązując do wcześniejszej wypowiedzi towarzysza. W końcu poszła za poleceniem i jak widać już na tym etapie może powiedzieć, że się nie zawiodła. Kroi następne kawałeczki, wciąż delektując się delikatnym posiłkiem i przyjemnym smakiem, wraz z pewnością, że na dniach postanowi wrócić do tej knajpki na lunch, próbując przy tym też innych smakołyków szefa kuchni, któremu nie ma nic do zarzucenia.
— Swoją drogą odnoszę wrażenie, że przez ostatnie dwa dni, niejednokrotnie się mijaliśmy. W gruncie rzeczy to całkiem miłe, że los pozwolił nam na siebie wpaść — rzuca w przerwie między chrupaniem zapiekanki i kąsaniem sałatki. Wypowiadając te zdanie jest jednocześnie ciekawa, czy Yongnam również zwrócił na nią uwagę, czy tylko jej zdarzyło się parę razy podążyć spojrzeniem w jego kierunku. — Na długo tu przyjechałeś? — pyta pełna ciekawości, czy jeszcze nadarzy im się parę okazji, aby spotkać się w najbliższym czasie, nawet tak przez przypadek, jak dotychczas. Oh, gdyby tylko wiedziała, że los, a może i przeznaczenie stoi jak najbardziej po ich stronie!
Dijira
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
-Kto wie? Może to przeznaczenie? A może to miejsce po prostu przyciąga ludzi, którzy mają dosyć ich własnej codzienności? –zaśmiał się cicho, kręcąc lekko głową... Chociaż najpewniej po prostu chodziło o to, że oboje byli Koreańczykami, na oko w podobnym wieku. Nieważne jakiej ścieżki zawodowej by się nie wybrało, każdy młody człowiek musiał się zmierzyć z oczekiwaniami społeczeństwa dookoła i przeciwnościami losu – i tak jak na początku ambicja im prostała tak po paru latach, każdy mniej lub bardziej się wypalał, niezależnie od profesji.
Nic więc dziwnego, że będąc w podobnym wieku, byli w podobnej sytuacji... Jednak świadomość, że ktoś był w podobnej sytuacji, była swego rodzaju... Komfortem. Dzięki temu jego decyzja by zostawić wszystko w tyle wydawała się mniej irracjonalna. Zniknięcie z radaru przełożonych, nawet na krótkie dawało takie szalone, przyjemne poczucie wolności, otwierało tysiące nowych możliwości, które wcześniej nigdy nie wydawały się możliwe... Sprawiały, że wszystko wydawało się możliwe.
-Czasami coś musi się skończyć, żeby coś innego mogło się zacząć... I nie jest to koniecznie zła rzecz –Yongnam definitywnie nie był typem filozofa, ale czasami go brało na rozmyślania o życiu, zwłaszcza ostatnimi czasy i niedawno osiągnął właśnie taki wniosek. Ta myśl była dla niego takim... komfortem. Nawet jeśli jego kariera sportowa mogła skończyć się przedwcześnie wbrew jego woli, nie oznaczało to końca wszystkiego, końca jego życia... Po prostu oznaczało to zamknięcie jednego rozdziału, by otworzyć przestrzeń na ten następny. Nie każdy oczywiście tak podchodził do życia Kwang-Min na przykład nigdy się nie podniósł po tym co się stało, ale z drugiej strony... Sytuacja Kwang – Min’a była bardzo różna od tej Yongnam’a.
Kwang – Min stracił dużo, dużo więcej i nie było to nawet porównywalne, także... Kwon tym bardziej nie miał prawa użalać się and sobą.
-Ja po prostu wyłączyłem telefon na pewien czas –o opcji z blokowaniem nawet nie pomyślał, ale nie była najgorsza.
-Za to, to ja wypiję –uniósł szklankę z resztką zielonego alkoholu w górę, jakby w mini toaście. –Oboje przyjechaliśmy tu żeby odpocząć odpocząć od zwyczajowego bajzlu... Trzeba wykorzystać tą możliwość w pełni i po prostu cieszyć się wolnością –Yongnam lekko skinął głową.
-Hmmm... Czyli moje kubki smakowe jeszcze działają poprawnie! –stwierdził z wyraźnym zadowoleniem. –Raczej nie gotuję więc momentami powątpiewam czy w ogóle jeszcze działają... I przez chwilę się zastanawiałem, czy być może danie wydaje mi się pyszne tylko i wyłącznie dlatego, że jest inne od tego co jem na codzień –powiedzmy sobie szczerze, że jego zwyczajowa dieta była raczej nudna, także, cóż, dobrze, że chodziło o coś więcej niż tylko o zmianę i krajanka się z nim w tym temacie zgadzała.
Przez chwilę jadł w milczeniu, powoli kończąc swoją porcję i w końcu odstawiając pusty talerz na bok.
-Wydaje mi się, że minęliśmy się parę razy... Chyba widziałem cię parę razy na plaży i wczoraj wieczorem na ryneczku o ile się nie mylę –poprzedniego wieczoru wybrał się na długi, długi spacer po okolicy, ze swoim sąsiadem, nieco ordynarnym, zapuszczonym Brytyjczkiem o wdzięcznym imieniu Dave. Dave urządzał sobie aktualnie wycieczkę z plecakiem po Europie, głównie za pomocą autostopu i zatrzymał się w okolicy na parę dni. Spotkali się w kuchni zakwaterowania, poszli na piwo, a potem po prostu szlajali się po miasteczku bez większego celu, spędzając większość dnia na nicnierobieniu, które przyczyniło się do lekkiego porannego kaca i w przypadku Dave’a, który wydawał się być poślubionym swojej gitarze, zdartego gardła od wyśpiwawywania na plaży pijackich piosenek.
-Na dwa miesiące... Udało mi się znaleźć naprawdę tani hotel... Chociaż nie jestem pewien czy to najlepsze określenie. Starsza para na emeryturze po prostu wynajmuje pokoje w swoim domu ludziom na wczasach... –właściciele byli naprawdę mili. Pan Kolev był emerytowanym nauczucielem angielskiego w miejscowej szkole, a jego żona pracowała przez lata w lokalnlnym liceum. Od kiedy ich dzieci dorosły i się wyprowadziły, zaczęli wynajmować pokoje w swojej sporej kamienicy. Aktualnie mieli kilku międzynarodowych lokatoróow, mniej lub bardziej długoterminowych. -Planuję wypuścić się też gdzieś dalej na parę dni, ale najpierw muszę ruszyć cztery litery i wynająć samochód –miasteczko choć urokliwe miało mu się najpewniej stosunkowo szybko znudzić, bo było raczej niewielkie, a „plażing and smażing” chociaż przyjemny przez parę dni, nie był raczej w typie Kwon’a jeśli o dalszą perspektywą idzie... Skoro już był w Europie, zamierzał to wykorzystać i wyskoczyć na parę dni, gdzieś dalej, albo w samej Bułgarii, albo gdzieś za granicę. Od lat miał międzynarodowe prawo jazdy, które przydawało się od czasu do czasu, nic nie stało więc na przeszkodzie.
-A ty? Krótki wypad czy dłuższe wczasy?-zapytał z zainteresowaniem. Mało kto mógł sobie pozwolić na takie długie wakacje, on mógł dlatego, że on i Taesan mieli wyjątkowo udane parę sezonów, więc ich sytuacja finansowa gwałtownie się poprawiła, a nie licząc czesnego matki, na które solidarnie składał się z rodzeństwem i utrzymania swojego samochodu, nie miał w życiu wielu wydatków, jako że mieszkał w Centrum Treningowym, a większość jego sprzętu była fundowana przez sponsorów, ale... Miał jakieś takie przeczucie, że miłoby widywać Sunny, nawet w przelocie, gdyby okazało się, że jakimś cudem kobieta zostaje dłużej w okolicy, więc odrobinę liczył na to, że może jakimś cudem nie zniknie w ciągu następnych paru dni. Czuł się dobrze w jej towarzystwie i miło mu się z nią rozmawiała. Sunny wydawała się... Interesująca. Optymistyczna i uśmiechnięta, miała w sobie coś takiego... interesującego. Nie potrafił dokładnie tego wyjaśnić. Miała w sobie coś magnetego – nie chodziło tylko o wygląd, który przyciągał spojrzenia, ale też o coś, na co Yongnam’owi brakowało słów. Cóż, do poety definitywnie było mu daleko.
Kass
Obłok Weny
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Śmiało musi przyznać, że to dość niespotykane, kiedy dwójka ludzi i to dokładnie z tego samego kraju, spotyka się na wakacjach, niemal na drugim końcu świata, przybywając z niemal identycznego powodu. I w pewnym sensie można powiedzieć, że przeznaczenie gra im w tym na korzyść, przy czym rzeczywiście można by ich spotkanie w ten sposób nazwać. Szybko rejestruje, że Yongnam jest dobrym rozmówcą, z którym z łatwością udaje jej się nawiązać śmiałą konwersację, przy której jako jedyna nie musi pchać „fabuły” do przodu. Od słowa do słowa napływają nowe tematy, w których Sun-ah bez problemu może się odnaleźć, jak i od tego odnaleźć jakąś odnogę, aby wrzucić się w dalszy wir rozmowy.
— Podzielam twoje zdanie. Praca, którą wykonywałam jak dotąd codziennie sprowadzała na mnie ogromną falę stresu, z którym niekoniecznie dobrze sobie radzę. To totalnie niezdrowe i mam przeczucie, że nawet jeśli mnie nie wyleją, to ostatecznie sama zrezygnuje, dla własnego dobrego samopoczucia — dopowiada, dalej kontynuując opowieść o sobie, bez nakreślania w niej dosłownych szczegółów. Gdyby rezygnacja jawiła jej się z taką łatwością, z pewnością dawno dałaby sobie spokój. Aczkolwiek lepsze już posyłanie się w samą paszczę lwa, niż siedzenie pod kloszem, w luksusowym mieszkaniu. Choć wychowana w takich realiach, zdecydowanie nie czuje się komfortowo, korzystając z cudzego dobra. O wiele bardziej satysfakcjonujące jest samodzielne zarabianie na swoje, niż wydawanie na prawo i lewo pieniędzy ojca, nawet jeśli na jakiś zwariowany sposób bardziej pochwalałby takie podejście.
— Pamiętaj, że opcja chociażby chwilowego zablokowania, daje ci możliwość na dalsze korzystanie z telefonu, jak chociażby robienie zdjęć tym przecudownym widokom. I jesteś w kontakcie z tymi, od których wiadomości, akurat byś sobie życzył — rzuca, biorąc się za dalsze konsumowanie posiłku, który z każdym kęsem zdaje się coraz to przyjemniejszy w smaku. Nie może się nadziwić wspaniałej kompozycji, przy okazji tak odmiennej od zwykle spożywanej miseczki ryżu z kimchi.
— Za wolność! — wtóruje, odkręcając nakrętkę od buteleczki z wodą różaną, aby upić małego łyczka. Wznosząc ten toast czuje się naprawdę wolna, nie tylko słownie. Nie obarczona względnie żadnymi problemami, pomijając już potyczkę sprzed chwili. — Tak czy inaczej rodowite potrawy znacznie odbiegają od posiłków, które możemy złapać w tym miejscu. I podejrzewam, że ostatnim czego chwyciłbyś się przy pierwszych potyczkach z gotowaniem, to jakieś bułgarskie danie. Ja ze swoimi umiejętnościami kulinarnymi, nawet nie zrobiłabym tego w połowie tak dobrze jak smakuje. A przynajmniej tak mi się wydaje — mówi z rozbawieniem, nakładając jeszcze trochę sałatki szopskiej na jednej z ostatnich kęsów moussaki. To z jaką prędkością pochłania posiłek jest niemal przeraźliwe, jednak póki zbytnia łapczywość nigdy nie doprowadziła jej do problemów żołądkowych, nie zamierza z tego rezygnować. Może trudno tu mówić o przykładnym delektowaniem się posiłkiem, aczkolwiek Sun-ah zwykła mówić, że delektuje się przy okazji napełniania wiecznie wygłodniałego brzucha.
— Bardzo możliwe, choć z plaży dostrzegłam się chyba tylko raz. Parę razy na mieście i wczoraj na ryneczku, dokładnie tak jak mówisz — rzuca swoją wersję wydarzeń, w duchu ciesząc się jak dziecko, że Yongnam wobec niej również nie przeszedł obojętnie. Sama nie potrafi powiedzieć dlaczego, ale widocznie duży udział w jej uciesze ma komfort, który czuje w jego obecności. Trudno stwierdzić na jakiej podstawie, skoro znają się zaledwie tą chwilę, ale ma dobre przeczucia wobec swojego towarzysza i szczerze powiedziawszy, choć nie otwarcie – planuje spędzić z nim jeszcze trochę czasu, o ile będzie miała taką możliwość.
Słysząc, że Kwon zostaje w Bułgarii na dwa miesiące zamiera na moment, nie mogąc uwierzyć własnym uszom. Coraz więcej podobieństw na tej samej płaszczyźnie zdaje jej się jeszcze bardziej niemożliwe. I przez chwilę nawet przechodzi jej przez myśl, że Im Chansun mógł maczać w tym swoje palce. Szybko jednak wywiewa ze swojej głowy wszelkie poczucie podejrzliwości, jakoby nie mogąc mieszać każdej nowo poznanej osoby w powikłania rodzinne. Zresztą nie sądzi, że gdyby ktoś został wysłany do Bułgarii, aby ją odebrać i tym też sposobem pokrzyżować wakacyjne plany; zwlekałby tak długo do pierwszej bezpośredniej rozmowy. Swoje chwilowe osłupienie tuszuje rozbawieniem i łykiem wody.
— Wybacz moją reakcję, ale też zostaję na dwa miesiące. Obecnie wynajmuję mały apartament niedaleko morza, aczkolwiek już od początku podróży marzył mi się mały camping gdzieś w okolicy. Coś zdecydowanie spontanicznego i możliwe, że jak znajdę odpowiednią ofertę, to się przeniosę kawałek dalej — rzuca, przechodząc myślą do swojego wymarzonego campingu, przed którym w zacienieniu drzew mogłaby rozwiesić hamak i z bujać w obłokach przez połowę południa, aby później popołudniu odszukać gdzieś na plaży Rosicę i Jordana – dwójkę obcokrajowców, których poznała zeszłego wieczora na plaży i którym dała się wciągnąć rozrywkowo w plażową siatkówkę bez siatki.
— Wizji wyjazdu gdzieś w dalsze obszary u siebie nie przewidywałam, ale przyznaję, że ta kwestia brzmi naprawdę ciekawie. Jeśli po powrocie z wyjazdu wrócisz w te strony, nie zapomnij mnie o tym powiadomić — dorzuca, szczerze zaciekawiona planem Yongnam’a. Samodzielnie prawdopodobnie by się na coś takiego nie porwała, zwłaszcza znając swoją orientację w terenie. Już na terenie samego nadmorskiego miasteczka udało jej się zgubić parę razy, ale z tego akurat nie wyciągnęła żadnych nieprzyjemności. A wręcz przeciwnie napotkała samych wspaniałych ludzi, którzy pomogli jej się odnaleźć, a nawet spędzili z nią trochę czasu, szwendając się po różnych ciekawych lokalizacjach. Natomiast zagubiona w trasie pewnie narzuciłaby sobie niepotrzebny stres, którego akurat na wakacjach fajnie byłoby uniknąć.
— Właściwie, gdy natrafię na ciebie z włączonym telefonem… Nie chciałbyś może wymienić się numerem albo ID na kakao, żebyśmy mieli ze sobą jakiś kontakt? Co prawda możemy wciąż liczyć na przeznaczenie, ale można też trochę mu pomóc — dopowiada z promiennym uśmiechem, podejmując coraz śmielsze posunięcia, co do których normalnie by się nie zdecydowała. Aktualnie jednak stara się wystawiać na pewne wyzwania, nie martwiąc się do końca konsekwencjami i bez przerwy brnąć do przodu i nawet jeśli przeczucie ją nie zadowoli i Yongnam odrzuci jej propozycję, wciąż nie pozostanie stratna. Jego dzisiejsza pomoc i cała rozmowa z pewnością przez najbliższy czas nie wypadnie jej z głowy.
— Podzielam twoje zdanie. Praca, którą wykonywałam jak dotąd codziennie sprowadzała na mnie ogromną falę stresu, z którym niekoniecznie dobrze sobie radzę. To totalnie niezdrowe i mam przeczucie, że nawet jeśli mnie nie wyleją, to ostatecznie sama zrezygnuje, dla własnego dobrego samopoczucia — dopowiada, dalej kontynuując opowieść o sobie, bez nakreślania w niej dosłownych szczegółów. Gdyby rezygnacja jawiła jej się z taką łatwością, z pewnością dawno dałaby sobie spokój. Aczkolwiek lepsze już posyłanie się w samą paszczę lwa, niż siedzenie pod kloszem, w luksusowym mieszkaniu. Choć wychowana w takich realiach, zdecydowanie nie czuje się komfortowo, korzystając z cudzego dobra. O wiele bardziej satysfakcjonujące jest samodzielne zarabianie na swoje, niż wydawanie na prawo i lewo pieniędzy ojca, nawet jeśli na jakiś zwariowany sposób bardziej pochwalałby takie podejście.
— Pamiętaj, że opcja chociażby chwilowego zablokowania, daje ci możliwość na dalsze korzystanie z telefonu, jak chociażby robienie zdjęć tym przecudownym widokom. I jesteś w kontakcie z tymi, od których wiadomości, akurat byś sobie życzył — rzuca, biorąc się za dalsze konsumowanie posiłku, który z każdym kęsem zdaje się coraz to przyjemniejszy w smaku. Nie może się nadziwić wspaniałej kompozycji, przy okazji tak odmiennej od zwykle spożywanej miseczki ryżu z kimchi.
— Za wolność! — wtóruje, odkręcając nakrętkę od buteleczki z wodą różaną, aby upić małego łyczka. Wznosząc ten toast czuje się naprawdę wolna, nie tylko słownie. Nie obarczona względnie żadnymi problemami, pomijając już potyczkę sprzed chwili. — Tak czy inaczej rodowite potrawy znacznie odbiegają od posiłków, które możemy złapać w tym miejscu. I podejrzewam, że ostatnim czego chwyciłbyś się przy pierwszych potyczkach z gotowaniem, to jakieś bułgarskie danie. Ja ze swoimi umiejętnościami kulinarnymi, nawet nie zrobiłabym tego w połowie tak dobrze jak smakuje. A przynajmniej tak mi się wydaje — mówi z rozbawieniem, nakładając jeszcze trochę sałatki szopskiej na jednej z ostatnich kęsów moussaki. To z jaką prędkością pochłania posiłek jest niemal przeraźliwe, jednak póki zbytnia łapczywość nigdy nie doprowadziła jej do problemów żołądkowych, nie zamierza z tego rezygnować. Może trudno tu mówić o przykładnym delektowaniem się posiłkiem, aczkolwiek Sun-ah zwykła mówić, że delektuje się przy okazji napełniania wiecznie wygłodniałego brzucha.
— Bardzo możliwe, choć z plaży dostrzegłam się chyba tylko raz. Parę razy na mieście i wczoraj na ryneczku, dokładnie tak jak mówisz — rzuca swoją wersję wydarzeń, w duchu ciesząc się jak dziecko, że Yongnam wobec niej również nie przeszedł obojętnie. Sama nie potrafi powiedzieć dlaczego, ale widocznie duży udział w jej uciesze ma komfort, który czuje w jego obecności. Trudno stwierdzić na jakiej podstawie, skoro znają się zaledwie tą chwilę, ale ma dobre przeczucia wobec swojego towarzysza i szczerze powiedziawszy, choć nie otwarcie – planuje spędzić z nim jeszcze trochę czasu, o ile będzie miała taką możliwość.
Słysząc, że Kwon zostaje w Bułgarii na dwa miesiące zamiera na moment, nie mogąc uwierzyć własnym uszom. Coraz więcej podobieństw na tej samej płaszczyźnie zdaje jej się jeszcze bardziej niemożliwe. I przez chwilę nawet przechodzi jej przez myśl, że Im Chansun mógł maczać w tym swoje palce. Szybko jednak wywiewa ze swojej głowy wszelkie poczucie podejrzliwości, jakoby nie mogąc mieszać każdej nowo poznanej osoby w powikłania rodzinne. Zresztą nie sądzi, że gdyby ktoś został wysłany do Bułgarii, aby ją odebrać i tym też sposobem pokrzyżować wakacyjne plany; zwlekałby tak długo do pierwszej bezpośredniej rozmowy. Swoje chwilowe osłupienie tuszuje rozbawieniem i łykiem wody.
— Wybacz moją reakcję, ale też zostaję na dwa miesiące. Obecnie wynajmuję mały apartament niedaleko morza, aczkolwiek już od początku podróży marzył mi się mały camping gdzieś w okolicy. Coś zdecydowanie spontanicznego i możliwe, że jak znajdę odpowiednią ofertę, to się przeniosę kawałek dalej — rzuca, przechodząc myślą do swojego wymarzonego campingu, przed którym w zacienieniu drzew mogłaby rozwiesić hamak i z bujać w obłokach przez połowę południa, aby później popołudniu odszukać gdzieś na plaży Rosicę i Jordana – dwójkę obcokrajowców, których poznała zeszłego wieczora na plaży i którym dała się wciągnąć rozrywkowo w plażową siatkówkę bez siatki.
— Wizji wyjazdu gdzieś w dalsze obszary u siebie nie przewidywałam, ale przyznaję, że ta kwestia brzmi naprawdę ciekawie. Jeśli po powrocie z wyjazdu wrócisz w te strony, nie zapomnij mnie o tym powiadomić — dorzuca, szczerze zaciekawiona planem Yongnam’a. Samodzielnie prawdopodobnie by się na coś takiego nie porwała, zwłaszcza znając swoją orientację w terenie. Już na terenie samego nadmorskiego miasteczka udało jej się zgubić parę razy, ale z tego akurat nie wyciągnęła żadnych nieprzyjemności. A wręcz przeciwnie napotkała samych wspaniałych ludzi, którzy pomogli jej się odnaleźć, a nawet spędzili z nią trochę czasu, szwendając się po różnych ciekawych lokalizacjach. Natomiast zagubiona w trasie pewnie narzuciłaby sobie niepotrzebny stres, którego akurat na wakacjach fajnie byłoby uniknąć.
— Właściwie, gdy natrafię na ciebie z włączonym telefonem… Nie chciałbyś może wymienić się numerem albo ID na kakao, żebyśmy mieli ze sobą jakiś kontakt? Co prawda możemy wciąż liczyć na przeznaczenie, ale można też trochę mu pomóc — dopowiada z promiennym uśmiechem, podejmując coraz śmielsze posunięcia, co do których normalnie by się nie zdecydowała. Aktualnie jednak stara się wystawiać na pewne wyzwania, nie martwiąc się do końca konsekwencjami i bez przerwy brnąć do przodu i nawet jeśli przeczucie ją nie zadowoli i Yongnam odrzuci jej propozycję, wciąż nie pozostanie stratna. Jego dzisiejsza pomoc i cała rozmowa z pewnością przez najbliższy czas nie wypadnie jej z głowy.
Dijira
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Tutaj najwyraźniej się różlili. Sunny utknęła robiąc coś, co przynosiło jej tyle stresu, że chciała od niego uciec, podczas gdy Yong-Nam uciekał od potencjalnego... Końca swojej kariery. Widział jednak wystarczająco wiele razy, jak stres niszczy ludzi, którzy nie są stworzeni do jakiegoś zajęcia, a z nim utknęli, żeby dobrze rozumieć chęć ucieczki od takiego środowiska.
-Moja może i jest stresująca, ale tak naprawdę nigdy nie przywiązywałem do tego uwagi, bo miałem to rzadkie szczęście robić to co naprawdę lubię... Ale nie wiem, czy będę mógł do tego wrócić z powodów niekoniecznie zależnych ode mnie czy od mojej firmy–. Yong-Nam’a nie przygnitał sam stres – nigdy nie miał z nim problemu, nawet jeśli zawsze mierzył się z wysokimi oczekiwaniami i praktycznie nigdy nie przestawał „pracować”, nie miał porządnego życia poza sportem. Żeby coś osiągnąć, coś musiał poświęcić, tak już działało wszystko w życiu. To nikomu nie dawało niczego za darmo... Rodzice Yongnam’a poświęcili własne szanse na lepszą przyszłość, żeby zapewnić tą swoim dzieciom. Da – Mi poświęcała życie towarzyskie na rzecz najpierw nauki, a potem kariery. Przyjaciele Yongnam’a byli jak on, wiecznie zadedykowani sportowi, a Yongho... Cóż, jako dzieciak na pewno nie marzył o byciu farmaceutą (cóż, to nie tak, że rzeczywiście mógłby zostać nowym Indianą Jones’em i wydawał się teraz być naprawdę zadowolony ze swoim wyborem ścieżki życiowej, więc nigdy nie narzekał).
-Ale... Nie jest to jedyna rzecz, jaką chciałbym robić w życiu, także nawet jeśli ten rozdział zostanie zamknięty, będzie raczej przyjemnym niż gorzkim wspomnieniem... –uśmiechnął się lekko, nawet jeśli jego wzrok na powrót powędrował do opaski na nodze. Gdyby nie kontuzja, w ogóle nie byłoby go w Bułgarii, w ogóle nie przeewalouwałby swojego życia, w ogóle nie tworzył alternatywnych planów, nie próbował zdecydować, kim jest bez ukochanego sportu, najpewniej grając z Taesan’em aż do emerytury.
Nie był właściwie pewien dlaczego mówi to wszystko dopiero co poznanej osobie. Chyba dlatego, że od samego początku wyjątkowo łatwo mu się z dziewczyną rozmawiało. Dopiero co ją poznał, a czuł się tak, jakby mógł powiedzieć jej... może nie „wszystko”, ale naprawdę dużo. Może wynikało to z faktu, że byli na wakacjach, że się nie znali, a o pewnych rzeczach po prostu łatwiej rozmawiać z nieznajomymi?
-Jestem oficjalnie zbanowany jeśli idzie o próby gotowania czymkolwiek, co nie jest mikfalówką. Nawet moja matka poddała się jeśli o próby reformy idzie... Pozwala mi czasam siekać warzywa, jeśli ma akurat dobry dzień –uśmiechnął się lekko na wspomnienie Choi Min – Young. Wciąż dobrze pamiętał jak w wieku lat bodajże trzynastu on i Yongho chcieli zrobić coś miłego na jej urodziny i wpadli na pomysł upieczenia ciasta. Da – Mi, najbardziej rozgarnięta z całej trójki była niestety w bibliotece i nie mogła ich powstrzymać, także kuchnia skończyła w opłakanym stanie, a dym unosił się w mieszkaniu przee tydzień... Tyle dobrze, że zostali nakryci przez ojca (Kwon Do – Sik zasługiwał na jakieś błogosławieństwo od niebios za jego cierpliwość wobec bliźniaków), który właśnie wrócił z pracy i zastawszy ich ciasne, mieszkanko w opłakanym stanie, po uprzednim daniu parze nastolatków po głowie, nie tylko pomógł im posprzątać, ale i poszedł do cukierni i kupił mały tort na zastępstwo spalonego zakalca, który synowie mieli ofiarować jego żonie. Słysząc tą historię (i będąc zmuszoną do oglądania pokrytego sadzą sufitu nad piekarnikiem do następnego remontu), pani Kim zdecydowała się zmusić chłopców do nauki gotowania. Yong – Ho uczniem był pojętnym, a swoje piromanistyczne i wybuchowe skłonności przeniósł do laboratorium. Yong – Nam... Powiedzmy, że jego próby zawsze kończyły się w ten sam sposób.
Ech, jak wróci z tych wakacji i załagodzi trochę sytuację z trenerem, pojedzie chyba na trochę do rodziców, jeśli będzie miał okazję.
-Przyznam, że mogłem być wczoraj nieco pijany, więc nie jestem stuprocentowo pewien, ile razy właściwie się mineliśmy -Kwon wyciągnął jedną lekcję ze swojego dotychczasowego pobytu – „nigdy nie próbuj przepić Szkota”. Po prostu... Nie.
Powiedział coś nie tak? Dziewczyna wydawała się po prostu zaskoczona. Nie musiał jednak długo czekać na wyjaśnienie... Ona też przyjechała tu na dwa miesiące. Wszystkie te podobieństwa i zbiegi okoliczności były wręcz nie do uwierzenia. Nigdy nie był typem, który wierzy w przeznaczenie i inne takie , ale jak inaczej wytłumaczyć to wszystko?
-Nie jesteś przypadkiem moim agentem FBI? Te podobieństwa i zbiegi okoliczności stają się trochę podejrzane... Nawet jeśli nie mogę powiedzieć, żebym z tego tytułu narzekał, wręcz przeciwnie –zażartował cicho, kręcąc głową z niedowierzaniem. Szczerze? Naprawdę go to ucieszyło. Nawet jeśli planował samotne wakacje, to nie zamierzał uciekać od potencjalnej nowej znajomości, a płynąć z prądem i zobaczyć do czego go to doprowadzi. –A campingi są świetne... Czasami ze znajomymi robimy weekendowe wypady w góry, pod namioty –cała trójka rodzeństwa Kwon’ów miała zacięcie trekkingowe, odziedziczone po ojcu – zgarniali więc najbliższych znajomych i raz na kwartał, wyłączając zimę, wybierali się w góry większą grupą. Wiele z nich nie było nawet daleko od Seulu, więc wszyscy mogli łatwo dojechać.
-Po prostu nie jestem w stanie za długo usiedzieć w jednym miejscu. Kiedy mam okazję... Ciągnie mnie żeby zobaczyć więcej, odkryć coś jeszcze. Nawet nie mam konkretnego planu... Pewnie po prostu wsiąde w samochód i pojadę przed siebie. Albo znajdę pierwsze lepsze interesujące miejsce na mapie i potem zdecyduję co dalej-zawsze chciał zrobić coś takiego. Poczuć taką prawdziwą wolność i żyć bez ograniczeń. Najlepiej z plecakiem, ale jego kolano raczej by tego nie lubiło, więc samochód musiał wystarczyć. -Póki co pewnie zostanę tu na trochę... Dopóki się nie znudzę – „plażing i smażing” był w końcu jego wstępnym planem. W pensjonacie płacił tygodniowo, więc praktycznie w każdej chwili mógł zrezygnować.
-Myślę, że dla ciebie mogę sie poświęcić i na chwilę go włączyć... Zresztą, jak zauważyłaś, i tak pewnie będę robił dużo zdjęć, więc nie pozostanie wyłaczony na długo –puścił dziewczynie oko. Ech... To była wyjątkowo mało kreatywna, czy polotna próba flirtowania, ale hej, nie oczekujmy za dużo. Szybko włączył komórkę, po czym szybko podał jej swoje ID do Kakao. Numer telefonu też, bo jak powiedział „niewiadomo, jak tu będzie z iternetem”, a potem wpisał jej dane do swojej komórki. –Nie można zostawiać wszystkiego na głowie przeznaczenia.
Całe szczęście jego profil na Kakao nie stanowi żadnego potencjalnego zagrożenia, jeśli idzie o zdradzenie czym właściwie Yong – Nam się zajmuje, bo jako zdjęcie w tle profilu Kwon’a króluje zdjęcie wielkiego, beżowego labradora, rozwalonego na skórzanej kanapie w seulskim domu rodziców Kwang – Min’a, z leniwie wywalonym językiem i pół przymkniętymi, czarnymi jak węgielki oczami. Nie zrozumcie Yong – Nam’a źle. Dobrze wiedział, że Bagel nie jest zwierzakiem domowym, a ciężko pracującym psem przewodnikiem po wielomiesięcznym treningu, no ale... Bądźmy szczerzy, jak tu nie kochać takiej pociesznej mordki? Starał się go nie rozpraszać, gdy siłą wręcz zmuszał Song’a do wychodzenia ze sobą z domu, bo ten miał tendencję do izolowania się tygodniami w swoim pokoju, ale gdy byli w domu... Kwon okropnie zwierzaka rozpieszczał, bo ten zajmował specjalne miejce w jego sercu. Zresztą byli złączeni we wspólnym celu, uczynienia życia Kwang – Min’a lepszym, więc mieli dużo wspólnego!
Samo profilowe jest za to całkiem twarzowym zdjęciem Yong-Nam’a zrobionym parę lat temu przez Tae-san’a, na Starym Rynku, przed ratuszem w Bazylei, którą odwiedzali w czasie poprzednich Mistrzostw Świata. Jak na Yong-Nam’a i jego tendencję do robienia dziwnych min na wszystkich forografiach, na jakich został uwiecznionych, to było stosunkowo normalne. Biały t-shirt, czarne spodnie od dresu, a na zadartwej nieco w stronę ratuszowej wieży głowie, szara czapka z daszkiem opatrzona na boku niewielką flagą narodową – pamiątka po igrzyskach w Rio.
Kass
Obłok Weny
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Gdy Kwon nawiązuje do swojej pracy, Sun-ah przekręca delikatnie głowę na bok, dumając przez moment w zastanowieniu, czym mógłby się zajmować. Znają się zdecydowanie zbyt krótko, by mogła wpaść na trafną tezę, aczkolwiek zdaje się dopatrywać przez moment mniejszych czy większych spostrzeżeń, które w jakiś pokręcony sposób, mogłyby do niego pasować. Szybko też sobie odpuszcza, nie dając przy tym upustu swojej nadmiernej ciekawości. Nie zamierza dociekliwie pytać o coś, od czego mężczyzna zdecydował się uciec tak daleko od ojczystego kraju. Tym samym unikając też możliwej odpowiedzi w swoją stronę.
Sama właściwie nie może powiedzieć, że znajduje się na stanowisku pracowniczym, które by ją nie zadowalało. Od dziecka zainteresowana jest sztuką, a designy reklamowe w pewien sposób można pod tą kwestię zaliczyć. Możliwość pracowania w marketingu, a tudzież posiadając miano kierownika jednego z działów, mimo że rzucona na głęboką wodę, z łatwością udało jej się przyswoić w nowym środowisku i wymaganiach, jakie nakłada na nią praca w firmie. Nie ma szczególnych problemów z zagospodarowaniem własnego czasu, co przekłada się na jej efektywność. A stres będący podstawą jej ucieczki nie wynika jednoznacznie z wykonywanych działań, zwłaszcza że sprzedaż powierzchni reklamowych, opracowywanie strategii marketingowych czy chociażby poszukiwanie potencjalnych reklamodawców nie jest powyżej posiadanych przez nią kompetencji. Kończąc studia i szkołę wyższą w danym kierunku od początku wiedziała na co się piszę. I wraz ze swoją znajomością wobec tego tematu, nie ma nic do zarzucenia stanowisku, na którym się znajduje, choć przez wgląd na swojego „szefa” w zdecydowanie przyjemniejszych barwach widziałaby rozpoczęcie własnej działalności. Jest świadoma, że nie będzie łatwo, ale jeśli to pozwoli jej się uwolnić spod ojcowskich skrzydeł, jest gotowa podjąć ryzyko. Nie widzi jednak potrzeby, aby prostować tą kwestię przed Yongnam’em, pozostając cicho i kończąc jedzenie. Niedługo również składa sztućce na talerzu, który odsuwa w stronę środka stolika.
— To naprawdę wielkie szczęście, a może i duże pokłady determinacji? — pyta retorycznie, popijając łyk różanej wody. — Miło słyszeć, że nie zamykasz się na pracę, którą wykonywałeś pewnie przez długi czas dotychczas. Mogę się mylić, ale wydawało mi się, że słyszałam nutę sentymentu w twoim głosie. Otworzenie się na nowe horyzonty wymaga dużo odwagi, miło się na to patrzy — dopowiada, odwzajemniając uśmiech. Sama nie może powiedzieć o odważnych wyborach, czy decyzjach podjętych w swoim życiu. Przynajmniej jest gotowa, chociaż na wydanie sobie samej nieco konstruktywnej krytyki, zbiegającej się w jednym punkcie – od zawsze ucieka. Może nie od odpowiedzialności, którą nakłada na nią wykonywana praca. Jeśli chodzi o kierowanie działem, robi to już niemal automatycznie, biorąc na swoje barki nowe wyzwania. Jednak w sprawach rodzinnych ucieka w popłochu, ucieczki może również przypisać sobie w jednej z zawartych na studiach przyjaźni oraz paru związkach. Przez przesadne analizowanie miłości, co do której zdaje się odrobinę wybrakowana, zwykła stawiać się w sytuacji bez wyjścia. Z niebywałą trudnością przychodziło jej mówienie o własnych uczuciach, a żeby uniknąć własnego zranienia wolała odpuścić, nie zaskarbiając sobie przy tym najlepszych opinii. I ostatnio podjętą ucieczką jest oczywiście wyjazd do Bułgarii, która wraz z przypływem wolności, przywiewa jej chęci na taktowne zmienienie swojej osobowości, byleby nie popełniać tak głupich błędów, jak te które miały miejsce w jej przeszłości. Może będzie to wymuszone, ale przecież nikogo z kim nawiąże kontakt w tym miejscu, nie będzie musiała spotkać po powrocie, prawda?
— Czuje, że kryje się za tym ciekawa historia — rzuca w odpowiedzi na kwestię kulinarnych prób Yongnam’a. Sama zwyczajnie obudziła się ze smykałką do gotowania, aczkolwiek musi sama przyznać, że nie jest to coś, do czego by ją przesadnie ciągnęło. Nieraz zdarzyło jej się wkurzyć, stojąc przy garach, bo choć dłonie zajęte, to ciało dziwnie zmęczone, a głowa znudzona monotonnym procesem.
— To akurat też zdążyłam wywnioskować, ale nie martw się, sama wczoraj też sobie nie odmawiałam — śmieje się cicho i wraca myślą do wczorajszego wieczora, w którym zapewniała samą sobie, że zgodzi się tylko na jednego shota. Przy czasie spędzanym w towarzystwie Jordana łatwo wywnioskowała, że zawsze jest tylko ten „pierwszy” shot. Nie znaczy to jednak, że urobiła się na tyle, że nie była w stanie dojść do swojego apartamentu. W każdym razie było naprawdę zabawnie.
— Stąd też moja reakcja! Przez chwilę przeszło mi przez myśl, że wysłali kogoś za mną na przeszpiegi — odpowiada, ciesząc się coraz bardziej cieniem zainteresowania, które niczym puchowa pierzynka w zimowy wieczór otula ją z każdej strony. Sama też nie widzi powodu do narzekania, jako że jeszcze przez naprawdę długi czas będą w stanie się na siebie natknąć. Tudzież wizja spędzenia tych wakacji niemal we dwoje staje się nawet bardziej korzystna. Sunny zwyczajnie czuje w kościach, że przy takiej kolaboracji nie będzie w stanie powiedzieć, że w którymś momencie odbija się na niej samotność.
— Akurat ja będę mieć swoje pierwsze doświadczenia z camping’iem. Czuje, że jeszcze wiele rzeczy do odkrycia przede mną — Nie kryje się w żadnym razie z tym, że zamierza próbować odnaleźć się w czymś czego nie doświadczyła do tej pory. Pobyt w Bułgarii prawdę powiedziawszy jest najlepszym i możliwie jedynym okresem, w którym może wykorzystać swoje środki skrupulatne, acz nie zaplanowanie wciśnięcie wszystkich pomysłów w pozostały zakres czasowy. Planowaniem zajmuje się na co dzień, tak więc teraz przodują spontaniczne, choć przemyślane decyzje.
— Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć ci udanych łowów w podróży — dodaje, wspierając głowę na ręce. Ciemne kosmyki włosów przez to opadają jej na buzię, dlatego zgarnia je z powrotem za ucho, wzdychając cicho. Bez dwóch zdań czuje się najedzona do pełna, a wraz z tych najpewniej niebawem nadejdzie jej ochota na potulną drzemkę, po której pełna energii ponownie wystrzeli na miasto w poszukiwaniu nowych przygód. Są pewne lokacje, w które jeszcze się nie zakręciła, dlatego też najpewniej skieruje się w nieznane.
— Wakacje zawsze są punktem kulminacyjnym zdjęć i też miłym wspomnieniem, do którego później miło wrócić. Ostatnim razem, kiedy wyjechałam z przyjacielem na Jeju, to z samego szczytu Seongsan Ilchulbong zapakowałam sobie całą galerię — wtyka z rozbawieniem, wspominając te piękne czasy. Udało jej się wtedy wyrwać wraz z Park Yeol’em na weekend w trakcie studiów. Musi przyznać, że to jeden z jej najbogatszych w fotografie wyjazdów, zwłaszcza że zatrzymywali się niemal na każdym kroku, aby zrobić krajobrazu albo takie wspólne na pamiątkę. Wciąż powinna mieć je wszystkie zgrane na laptopie, a tak przynajmniej jej się wydaje.
Po tym krótkim wspomnieniu, wymienia się z Yongnam’em zarówno ID na kakao, jak i numerem. Zdając się jeszcze na krótki komentarz, co do przedstawionego w małym okienku zdjęcia. Sama posiada jedynie stare już zdjęcie, które zrobiła najprawdopodobniej w wieku dwudziestu trzech lat. Proste, na tle czyściutkiego jak łza nieba. Od dawna nie czuła potrzeby, aby go zmieniać, chodź podczas pobytu w Bułgarii może się to w końcu zmienić.
Ostatecznie prowadzą jeszcze przez krótką chwilę rozmowę, o możliwych planach i odczuciach płynących z parodniowego pobytu na zasłużonym urlopie. Nie znaczy to jednak, że mają siedzieć i gawędzić w nieskończoność. Sun-ah jako pierwsza prosi o rachunek, usprawiedliwiając się ochotą na drzemkę. Jako że mają już swoje dane kontaktowe, w razie wolnej chwili z pewnością uda im się zmówić na następne spotkanie. Płaci za rachunek, jeszcze raz przeprasza za wcześniejsze zamieszanie i posyłając ostatni promienny uśmiech w kierunku również zbierającego się Yongnam’a znika, wracając na swoją utartą ścieżkę. Prosto w stronę wynajmowanego apartamentu.
Sama właściwie nie może powiedzieć, że znajduje się na stanowisku pracowniczym, które by ją nie zadowalało. Od dziecka zainteresowana jest sztuką, a designy reklamowe w pewien sposób można pod tą kwestię zaliczyć. Możliwość pracowania w marketingu, a tudzież posiadając miano kierownika jednego z działów, mimo że rzucona na głęboką wodę, z łatwością udało jej się przyswoić w nowym środowisku i wymaganiach, jakie nakłada na nią praca w firmie. Nie ma szczególnych problemów z zagospodarowaniem własnego czasu, co przekłada się na jej efektywność. A stres będący podstawą jej ucieczki nie wynika jednoznacznie z wykonywanych działań, zwłaszcza że sprzedaż powierzchni reklamowych, opracowywanie strategii marketingowych czy chociażby poszukiwanie potencjalnych reklamodawców nie jest powyżej posiadanych przez nią kompetencji. Kończąc studia i szkołę wyższą w danym kierunku od początku wiedziała na co się piszę. I wraz ze swoją znajomością wobec tego tematu, nie ma nic do zarzucenia stanowisku, na którym się znajduje, choć przez wgląd na swojego „szefa” w zdecydowanie przyjemniejszych barwach widziałaby rozpoczęcie własnej działalności. Jest świadoma, że nie będzie łatwo, ale jeśli to pozwoli jej się uwolnić spod ojcowskich skrzydeł, jest gotowa podjąć ryzyko. Nie widzi jednak potrzeby, aby prostować tą kwestię przed Yongnam’em, pozostając cicho i kończąc jedzenie. Niedługo również składa sztućce na talerzu, który odsuwa w stronę środka stolika.
— To naprawdę wielkie szczęście, a może i duże pokłady determinacji? — pyta retorycznie, popijając łyk różanej wody. — Miło słyszeć, że nie zamykasz się na pracę, którą wykonywałeś pewnie przez długi czas dotychczas. Mogę się mylić, ale wydawało mi się, że słyszałam nutę sentymentu w twoim głosie. Otworzenie się na nowe horyzonty wymaga dużo odwagi, miło się na to patrzy — dopowiada, odwzajemniając uśmiech. Sama nie może powiedzieć o odważnych wyborach, czy decyzjach podjętych w swoim życiu. Przynajmniej jest gotowa, chociaż na wydanie sobie samej nieco konstruktywnej krytyki, zbiegającej się w jednym punkcie – od zawsze ucieka. Może nie od odpowiedzialności, którą nakłada na nią wykonywana praca. Jeśli chodzi o kierowanie działem, robi to już niemal automatycznie, biorąc na swoje barki nowe wyzwania. Jednak w sprawach rodzinnych ucieka w popłochu, ucieczki może również przypisać sobie w jednej z zawartych na studiach przyjaźni oraz paru związkach. Przez przesadne analizowanie miłości, co do której zdaje się odrobinę wybrakowana, zwykła stawiać się w sytuacji bez wyjścia. Z niebywałą trudnością przychodziło jej mówienie o własnych uczuciach, a żeby uniknąć własnego zranienia wolała odpuścić, nie zaskarbiając sobie przy tym najlepszych opinii. I ostatnio podjętą ucieczką jest oczywiście wyjazd do Bułgarii, która wraz z przypływem wolności, przywiewa jej chęci na taktowne zmienienie swojej osobowości, byleby nie popełniać tak głupich błędów, jak te które miały miejsce w jej przeszłości. Może będzie to wymuszone, ale przecież nikogo z kim nawiąże kontakt w tym miejscu, nie będzie musiała spotkać po powrocie, prawda?
— Czuje, że kryje się za tym ciekawa historia — rzuca w odpowiedzi na kwestię kulinarnych prób Yongnam’a. Sama zwyczajnie obudziła się ze smykałką do gotowania, aczkolwiek musi sama przyznać, że nie jest to coś, do czego by ją przesadnie ciągnęło. Nieraz zdarzyło jej się wkurzyć, stojąc przy garach, bo choć dłonie zajęte, to ciało dziwnie zmęczone, a głowa znudzona monotonnym procesem.
— To akurat też zdążyłam wywnioskować, ale nie martw się, sama wczoraj też sobie nie odmawiałam — śmieje się cicho i wraca myślą do wczorajszego wieczora, w którym zapewniała samą sobie, że zgodzi się tylko na jednego shota. Przy czasie spędzanym w towarzystwie Jordana łatwo wywnioskowała, że zawsze jest tylko ten „pierwszy” shot. Nie znaczy to jednak, że urobiła się na tyle, że nie była w stanie dojść do swojego apartamentu. W każdym razie było naprawdę zabawnie.
— Stąd też moja reakcja! Przez chwilę przeszło mi przez myśl, że wysłali kogoś za mną na przeszpiegi — odpowiada, ciesząc się coraz bardziej cieniem zainteresowania, które niczym puchowa pierzynka w zimowy wieczór otula ją z każdej strony. Sama też nie widzi powodu do narzekania, jako że jeszcze przez naprawdę długi czas będą w stanie się na siebie natknąć. Tudzież wizja spędzenia tych wakacji niemal we dwoje staje się nawet bardziej korzystna. Sunny zwyczajnie czuje w kościach, że przy takiej kolaboracji nie będzie w stanie powiedzieć, że w którymś momencie odbija się na niej samotność.
— Akurat ja będę mieć swoje pierwsze doświadczenia z camping’iem. Czuje, że jeszcze wiele rzeczy do odkrycia przede mną — Nie kryje się w żadnym razie z tym, że zamierza próbować odnaleźć się w czymś czego nie doświadczyła do tej pory. Pobyt w Bułgarii prawdę powiedziawszy jest najlepszym i możliwie jedynym okresem, w którym może wykorzystać swoje środki skrupulatne, acz nie zaplanowanie wciśnięcie wszystkich pomysłów w pozostały zakres czasowy. Planowaniem zajmuje się na co dzień, tak więc teraz przodują spontaniczne, choć przemyślane decyzje.
— Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć ci udanych łowów w podróży — dodaje, wspierając głowę na ręce. Ciemne kosmyki włosów przez to opadają jej na buzię, dlatego zgarnia je z powrotem za ucho, wzdychając cicho. Bez dwóch zdań czuje się najedzona do pełna, a wraz z tych najpewniej niebawem nadejdzie jej ochota na potulną drzemkę, po której pełna energii ponownie wystrzeli na miasto w poszukiwaniu nowych przygód. Są pewne lokacje, w które jeszcze się nie zakręciła, dlatego też najpewniej skieruje się w nieznane.
— Wakacje zawsze są punktem kulminacyjnym zdjęć i też miłym wspomnieniem, do którego później miło wrócić. Ostatnim razem, kiedy wyjechałam z przyjacielem na Jeju, to z samego szczytu Seongsan Ilchulbong zapakowałam sobie całą galerię — wtyka z rozbawieniem, wspominając te piękne czasy. Udało jej się wtedy wyrwać wraz z Park Yeol’em na weekend w trakcie studiów. Musi przyznać, że to jeden z jej najbogatszych w fotografie wyjazdów, zwłaszcza że zatrzymywali się niemal na każdym kroku, aby zrobić krajobrazu albo takie wspólne na pamiątkę. Wciąż powinna mieć je wszystkie zgrane na laptopie, a tak przynajmniej jej się wydaje.
Po tym krótkim wspomnieniu, wymienia się z Yongnam’em zarówno ID na kakao, jak i numerem. Zdając się jeszcze na krótki komentarz, co do przedstawionego w małym okienku zdjęcia. Sama posiada jedynie stare już zdjęcie, które zrobiła najprawdopodobniej w wieku dwudziestu trzech lat. Proste, na tle czyściutkiego jak łza nieba. Od dawna nie czuła potrzeby, aby go zmieniać, chodź podczas pobytu w Bułgarii może się to w końcu zmienić.
Ostatecznie prowadzą jeszcze przez krótką chwilę rozmowę, o możliwych planach i odczuciach płynących z parodniowego pobytu na zasłużonym urlopie. Nie znaczy to jednak, że mają siedzieć i gawędzić w nieskończoność. Sun-ah jako pierwsza prosi o rachunek, usprawiedliwiając się ochotą na drzemkę. Jako że mają już swoje dane kontaktowe, w razie wolnej chwili z pewnością uda im się zmówić na następne spotkanie. Płaci za rachunek, jeszcze raz przeprasza za wcześniejsze zamieszanie i posyłając ostatni promienny uśmiech w kierunku również zbierającego się Yongnam’a znika, wracając na swoją utartą ścieżkę. Prosto w stronę wynajmowanego apartamentu.
Dijira
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Przemykał właśnie cichaczem przez kuchnię, gdy zatrzymała go gospodyni. Okazało się, że następnego dnia organizuje wycieczkę do pobliskiego klasztoru i że grupa chętnych nagle odwołała, więc szuka kogoś na ich miejsce... Jako, że Kwon nie miał żadnych planów na następny dzień, szybko się zgodził. Zrobił trochę researchu zanim przyjechał do Bułgarii i z tego co się orientował prawosławny klasztor w górach Rila był jedną z najpiękniejszych atrakcji w kraju, więc skoro nadażyła się taka, a nie inna okazja, nie chciał jej zmarnować.
Wieczorem, już po prysznicu, zapakowawszy się do łóżka, Yong – Nam wysłał liczne zdjęcia z ostatnich dwóch dni do rodziny, Taesan’a i Moon – Su. Uciął sobie również krótką pogawędkę z matką, która właśnie wstawała by iść do pracy, a potem z Kwang – Min’em – wyjatkowo niezadowolonym z faktu, że ktoś budzi go rano. W Bułgarii może i dochodziła płónoc, ale różnica czasu wynosiła dobre osiem godzin, a Kwang – Min preferował opuszczanie łóżka w okolicach południa. I tak. Kwon mógł specjalnie go obudzić, ot tak, z własnej złośliwości.
Zdecydował sie skontaktować z Sunny po powrocie ze swojej wycieczki. Musiał trochę odczekać, prawda? O ile się nie mylił, tak to działało – musiałeś trochę odczekać, żeby nie wydawać się nadgorliwym. Co prawda w tej konkretnej sytuacji, na wakacyjnych plażach, z dala od domu, zwyczajowe zasady i konwenanse wydawały się nie obowiązywać, ale... Wolał odczekać i wypaść pozytywniej, niż rzucić na siebie negatywne światło przez narzucanie się. Zależało mu na opinii jaką dziewczyna mogła o nim mieć. Pewnie, chodziło o krótką, wakacyjną znajomość, ale Sunny... Naprawdę mu się spodobała. Nie chciał nawalić, więc chciał podejść do całej sytuacji z wyczuciem. Nawet jeśli „wyczucie” było tym, czego mu zazwyczaj wyjątkowo mu brakowało. Ale hej, tutaj mógł być tym „nowym” sobą, czyż nie? Nie był wiecznie „zbyt zajęty”, całkiem skupiony na następnych zawodach, a raczej skupiał się na tu i teraz.
Dotychczas życie romantyczne Yong-Nam’a było raczej... Puste. W liceum, co prawda umawiał się przez dwa lata z tą samą dziewczyną, ale to było prawie dekadę temu. Od tego czasu jego „związki” jeśli tym mianem w ogóle można było je nazwać, zaczynały się i kończyły w trybie błyskawicznym. Głównie dlatego, że mało kto chciał umawiać się z kimś, dla kogo zawsze będzie stał na dość dalekim miejscu na liście priorytetów. Yong – Nam na pierwszym stawiał swoją karierę. Na drugim swoją rodzinę, na trzecim przyjaciół... Nie liczą, Lim Bo-Ry, która złamała mu serce swoim nagłym wyjazdem na studia do Stanów, chyba nigdy tak naprawdę się nie zakochał. Pewnie, lubił dziewczyny, z którymi się spotykał, ale żeby naprawdę się przywiązać? To mu się raczej nie zdarzało, pewnie dlatego, że te jego „związki” na dobrą sprawę kończyły się zanim się rozpoczęły, bo za dużo czasu zajmowało mu odpisywaniei, bo był zbyt zajęty, żeby się spotykać, bo wydawał się być „nie tak naprawdę zainteresowany” . Jego wymówką było „nie mam czasu”, ale prawda, jak zwykle w takich przypadkach, była taka, że gdyby chciał, to mógłby ten czas znaleźć. Po prostu chyba nigdy nie zależało mu wystarczająco.
[...]
Pani Koleva najwyraźniej zapomniała go ostrzec, że średnia wieku uczestników wycieczki wynosi ponad sześćdziesiąt lat. Yong – Nam siedział w busie powoli wypełniającym się głównie chińskimi i niemieckiemi emerytami, ledwie pięć minut po wejściu do środka, wysłuchując historii życia niejakiej pani Feng z Shanghai’u. Rozumiał może połowę – chińskiego co prawda uczył się w liceum (z małym sukcesem), ale tak naprawdę do niego przysiadł może z dwa lata temu, z jednym celem w głowie.
Być w stanie wykłucać się ze swoim największym nemesis, Hua Chongan’em. Hua Chongan i jego parter Li Bingwen, byli głównymi przeciwnikami Kwon’a i Taesan’a i regularnie kopali im tyłki. Do tej pory Koreańczykom udało się ich pokonać na dużych turniejach, tylko parę razy – na wyżej wspomnianych mistrzostwach świata w Bazylei i paru mniejszych turniejach. I tak jak Li był godnym przeciwnikiem i Yong – Nam naprawdę go szanował, w pełni akceptując fakt, że umiejętności tamtego były nie z tej ziemi, tak Hua... Hua był po prostu irytującym, niedojrzałym de#$%^@. Biorąc pod uwagę fakt, że sam Kwon nie należał do najbardziej dojrzałych, spokojnych ludzi, za każdym razem kiedy on i Kwon spotykali się poza boiskiem, angażowali się w wyjątkowo dziecinne kłótnie... Na początku ograniczały się one do mało kontrolowanego wymyślania sobie w swoim własnym języku i były raczej mało ogniste, ale od kiedy Kwon poczynił językowe przygotowania do tychże... Nieprzyjemnie eskalowały.
Teraz jednak te umiejętności pozwoliły mu się dowiedzieć, że były to pierwsze wakacje na jakie siedząca rząd przed nimi pani Feng i jej mąż się wybrali, jako że właśnie przeszli na emeryturę. Starsza pani wydawała się naprawdę miła, więc normalnie nie miałby nic przeciwko, problem był taki, że była ledwie siódma rano, był więc nie do końca przytomny i liczył na krótką drzemkę w busie.
Szczęście chyba się do niego uśmiechnęło, bo po jakimś czasie starsza pani zaczęła rozmawiać z innymi sąsiadami, a Kwon mógł spokojnie oprzeć czoło o szybę, bez wychodzenia na pozbawionego manier. To więc zrobił – mimo że wygrzebał się z łóżka ledwie dwadzieścia minut wcześniej (a może właśnie dlatego), czuł się naprawdę zmęczony, przymknął więcoczy, planując przespać większość drogi.
Definitywnie nie spodziewał się zobaczyć tego dnia znajomej twarzy, a jednak przeznaczenie wydawało się znowu zainterweniować.
Kass
Obłok Weny
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Drzemka znacznie jej się przedłuża, bo koniec końców okazuje się, że udało jej się przespać budzik, który sama sobie ustawiła. Podnosi się z pościeli nieco ociężale, przecierając piąstkami oczy, aby spojrzeć przez duże okno tarasowe, orientując się że nastała pora obiadowa. Zresztą niesforne burczenie w żołądku podpowiada jej, że ponowne wrzucenie czegoś na ruszt to bardzo dobry pomysł. Boso przechadza się do łazienki, doprowadza się do porządku, żeby ponownie wylecieć w miasto. Dzisiejsze plany może nie ucztują w wiele nowych podbojów, ale sama też nie jest w stanie stwierdzić, z iloma nowościami przyjdzie jej się mierzyć.
Kierując się już w stronę plaży, po obiedzie zjedzonym w restauracji nieopodal wynajmowanego apartamentu dostaje wiadomość od Ra-On – koreanki, którą poznała jeszcze na lotnisku w Sofii, gdy tylko przybyła dwa dni temu do Bułgarii. Kobiety postanowiły utrzymać ze sobą cienką nić kontaktu, jako że Ra-On przyjechała do rodziny w okolicach stolicy. Utrzymała się między nimi mała obietnica, że jeszcze się spotkają, aby spędzić wspólnie trochę czasu i oto nadszedł ten czas. Sunny już po wiadomości kieruje się do na szybko umówionego miejsca spotkania.
W czasie oczekiwania na koleżankę, Sun-ah pozwala sobie zamówić wodę i poczekać przy stoliku jednej z knajpek znajdujących się nieopodal. Przegląda przy tym oferty różnych wycieczek, które mogłyby mieć miejsce w najbliższym czasie, a przy tym takie które w jakiś sposób by ją zaciekawiły. W końcu udaje jej się natrafić na skromne ogłoszenie, odwiedzenia okolicznego klasztoru. Co prawda sztuka sakralna nie jest jej największym faworytem, ale przejrzenie obiektu na zdjęciach w internecie robi na niej naprawdę ogromne wrażenie i wręcz nie wyobraża sobie pominąć obejrzenie takiego cuda na żywo; w swoich planach. Dlatego też zaklepuje miejsce dla siebie, niezwykle ucieszona, że zajęcie na przyszły dzień jest już ustanowione. Gdy odkłada telefon na blat stolika, w tym samym momencie na horyzoncie pojawia się zmachana Ra-On, do której Sun-ah od razu macha.
— Wybacz, że tak długo. Miałam małe opóźnienie — rzuca na wstępie młodsza dziewczyna, opadając na wolne siedzenie tuż obok. Na ustach Sunny pojawia się pogodny uśmiech, bo choć nie zna się z Ra-On zbyt dobrze, to wciąż jest pełna ekscytacji, że w przeciągu tak krótkiej znajomości udaje im się zaaranżować spotkanie. To też jedno z rzeczy, na które zwykła, niczym nie wyróżniająca się i zwykle zestresowana Sun-ah ze stolicy by się nie dała namówić. Teraz jest najlepszy moment, aby nieco odkryć siebie, a może bardziej własne nieprzejednane granice, wobec których obecnie robi się coraz bardziej zdystansowana.
— Spokojnie, nie musiałaś się tak śpieszyć. Mogłam poczekać jeszcze chwilę. W tym czasie znalazłam ofertę małej wycieczki… — zaczyna, opowiadając Ra-On o swoim znalezisku, podczas gdy jej rozmówczyni również zamawia szklankę chłodnej wody i wypoczywa w cieniu rozłożystego parasola.
W knajpie spędzają prawie godzinę, po której udają się na spacer po mieście. Ra-On przyznaje, że w tych okolicach Bułgarii jej noga jeszcze nigdy nie stanęła, nawet jeśli dość często zdarza jej się przylatywać do rodziny. Obie koniec końców stwierdzają, że jest klimatycznie. Z wieczora Sunny wyciąga dziewczynę na plażę, poznając ją z Rosicą i Jordanem. Czas już później spędzają wspólnie, układając się przy zachodzie słońca na kocu, ucztując przy mini-pikniku, w akompaniamencie cicho puszczonej muzyki i szklance taniego wina.
O poranku następnego dnia Sun-ah czuje się co prawda średnio wyspana, ale przy tym dziwnie – niczym nowo narodzona. Trzeba przyznać, że najlepszej głowy do alkoholu to ona nie ma, ale na szczęście tym razem nie pozwoliła sobie dryfować z wiatrem i upić się na umór. Przed północą na własnych, wciąż hardo trzymających się ku ziemi nogach wróciła do domu, wzięła prysznic i położyła się spać. Jednym słowem jest wręcz pewna, że o tej porze czuje się lepiej, niż reszta jej towarzyszy. Wniosek staje się niepodważalny, gdy tylko dostaje wiadomość od Ra-On pt. „było zajebiście, ale teraz umieram”.
I wraz z faktem, że czuje się zaskakująco dobrze, wyskakuje z łóżka, rozpoczynając swoją codzienną rutynę, już w progu łazienki z zastanowieniem, co powinna na siebie włożyć, byleby nie skończyć przy szafie, zawieszona w półkroku na długie godziny. Niesamowita wycieczka w ten sposób przemknęłaby jej koło nosa.
Po prysznicu, w końcu po wykreśleniu ze swojego wyobrażenia wielu kreacji, stawia na przewiewną białą koszulę i dżinsową spódniczkę, do której ma w planach założyć proste, nieco wyższe sandałki. W trakcie robienie śniadania szybko stwierdza, że w trakcie zwiedza może to się obrócić przeciwko niej. Dlatego też po zjedzeniu skromnego posiłku, z produktów, w które zdołała zaopatrzyć swoją lodówkę pierwszego dnia, zmienia spódniczkę na krótkie spodenki i dołącza do nich białe adidasy, dla lepszego komfortu. Szczególnym fanem niskiego obuwia akurat nie jest, ale to głównie z tego względu, że jest dość niska, a przy okazji przy szpilkach nogi ładniej wyglądają! Ale jak już mus to mus.
Szybko przebierając nogami, udaje się w miejsce wyjazdu, po drodze pozwalając sobie pomyśleć o swoich wczorajszym branchowym kompanie. O tyle, o ile siedząc wspólnie przy stole, wizja małej pomocy wobec „przeznaczenia” zdawała się być prostą akcją, tak teraz wystukanie prostej wiadomości i umówienie się na wieczór, przychodzi jej z dziwnym oporem. Nawet jeśli złapali naprawdę dobry kontakt, to wciąż nie chce mu się narzucać. A nie widząc również wiadomości ze strony mężczyzny, tym bardziej odwodzi siebie samą od tej myśli, odkładając ją na później.
Wsiada do busa wypełnionego emerytami niemalże ostatnia, tuż przed wyjazdem z parkingu. To wszystko przez to, że źle obliczyła dystans, który musiała przebyć i stąd też można naliczyć jej chwilę spóźnienia, które na szczęście nie skutkuje pozostawieniem jej na lodzie. I jakie jest jej zdziwienie, kiedy wśród głów ludzi w podeszłym wieku dostrzega Yongnam’a, który jeszcze nie tak dawno zaprzątał jej myśli. Uśmiecha się mimowolnie, nie mogąc się wręcz przed tym powstrzymać, podchodząc dziarskim krokiem w jego stronę.
— Przepraszam. Wolne? — pyta, wskazując na miejsce obok mężczyzny.
Kierując się już w stronę plaży, po obiedzie zjedzonym w restauracji nieopodal wynajmowanego apartamentu dostaje wiadomość od Ra-On – koreanki, którą poznała jeszcze na lotnisku w Sofii, gdy tylko przybyła dwa dni temu do Bułgarii. Kobiety postanowiły utrzymać ze sobą cienką nić kontaktu, jako że Ra-On przyjechała do rodziny w okolicach stolicy. Utrzymała się między nimi mała obietnica, że jeszcze się spotkają, aby spędzić wspólnie trochę czasu i oto nadszedł ten czas. Sunny już po wiadomości kieruje się do na szybko umówionego miejsca spotkania.
W czasie oczekiwania na koleżankę, Sun-ah pozwala sobie zamówić wodę i poczekać przy stoliku jednej z knajpek znajdujących się nieopodal. Przegląda przy tym oferty różnych wycieczek, które mogłyby mieć miejsce w najbliższym czasie, a przy tym takie które w jakiś sposób by ją zaciekawiły. W końcu udaje jej się natrafić na skromne ogłoszenie, odwiedzenia okolicznego klasztoru. Co prawda sztuka sakralna nie jest jej największym faworytem, ale przejrzenie obiektu na zdjęciach w internecie robi na niej naprawdę ogromne wrażenie i wręcz nie wyobraża sobie pominąć obejrzenie takiego cuda na żywo; w swoich planach. Dlatego też zaklepuje miejsce dla siebie, niezwykle ucieszona, że zajęcie na przyszły dzień jest już ustanowione. Gdy odkłada telefon na blat stolika, w tym samym momencie na horyzoncie pojawia się zmachana Ra-On, do której Sun-ah od razu macha.
— Wybacz, że tak długo. Miałam małe opóźnienie — rzuca na wstępie młodsza dziewczyna, opadając na wolne siedzenie tuż obok. Na ustach Sunny pojawia się pogodny uśmiech, bo choć nie zna się z Ra-On zbyt dobrze, to wciąż jest pełna ekscytacji, że w przeciągu tak krótkiej znajomości udaje im się zaaranżować spotkanie. To też jedno z rzeczy, na które zwykła, niczym nie wyróżniająca się i zwykle zestresowana Sun-ah ze stolicy by się nie dała namówić. Teraz jest najlepszy moment, aby nieco odkryć siebie, a może bardziej własne nieprzejednane granice, wobec których obecnie robi się coraz bardziej zdystansowana.
— Spokojnie, nie musiałaś się tak śpieszyć. Mogłam poczekać jeszcze chwilę. W tym czasie znalazłam ofertę małej wycieczki… — zaczyna, opowiadając Ra-On o swoim znalezisku, podczas gdy jej rozmówczyni również zamawia szklankę chłodnej wody i wypoczywa w cieniu rozłożystego parasola.
W knajpie spędzają prawie godzinę, po której udają się na spacer po mieście. Ra-On przyznaje, że w tych okolicach Bułgarii jej noga jeszcze nigdy nie stanęła, nawet jeśli dość często zdarza jej się przylatywać do rodziny. Obie koniec końców stwierdzają, że jest klimatycznie. Z wieczora Sunny wyciąga dziewczynę na plażę, poznając ją z Rosicą i Jordanem. Czas już później spędzają wspólnie, układając się przy zachodzie słońca na kocu, ucztując przy mini-pikniku, w akompaniamencie cicho puszczonej muzyki i szklance taniego wina.
O poranku następnego dnia Sun-ah czuje się co prawda średnio wyspana, ale przy tym dziwnie – niczym nowo narodzona. Trzeba przyznać, że najlepszej głowy do alkoholu to ona nie ma, ale na szczęście tym razem nie pozwoliła sobie dryfować z wiatrem i upić się na umór. Przed północą na własnych, wciąż hardo trzymających się ku ziemi nogach wróciła do domu, wzięła prysznic i położyła się spać. Jednym słowem jest wręcz pewna, że o tej porze czuje się lepiej, niż reszta jej towarzyszy. Wniosek staje się niepodważalny, gdy tylko dostaje wiadomość od Ra-On pt. „było zajebiście, ale teraz umieram”.
I wraz z faktem, że czuje się zaskakująco dobrze, wyskakuje z łóżka, rozpoczynając swoją codzienną rutynę, już w progu łazienki z zastanowieniem, co powinna na siebie włożyć, byleby nie skończyć przy szafie, zawieszona w półkroku na długie godziny. Niesamowita wycieczka w ten sposób przemknęłaby jej koło nosa.
Po prysznicu, w końcu po wykreśleniu ze swojego wyobrażenia wielu kreacji, stawia na przewiewną białą koszulę i dżinsową spódniczkę, do której ma w planach założyć proste, nieco wyższe sandałki. W trakcie robienie śniadania szybko stwierdza, że w trakcie zwiedza może to się obrócić przeciwko niej. Dlatego też po zjedzeniu skromnego posiłku, z produktów, w które zdołała zaopatrzyć swoją lodówkę pierwszego dnia, zmienia spódniczkę na krótkie spodenki i dołącza do nich białe adidasy, dla lepszego komfortu. Szczególnym fanem niskiego obuwia akurat nie jest, ale to głównie z tego względu, że jest dość niska, a przy okazji przy szpilkach nogi ładniej wyglądają! Ale jak już mus to mus.
Szybko przebierając nogami, udaje się w miejsce wyjazdu, po drodze pozwalając sobie pomyśleć o swoich wczorajszym branchowym kompanie. O tyle, o ile siedząc wspólnie przy stole, wizja małej pomocy wobec „przeznaczenia” zdawała się być prostą akcją, tak teraz wystukanie prostej wiadomości i umówienie się na wieczór, przychodzi jej z dziwnym oporem. Nawet jeśli złapali naprawdę dobry kontakt, to wciąż nie chce mu się narzucać. A nie widząc również wiadomości ze strony mężczyzny, tym bardziej odwodzi siebie samą od tej myśli, odkładając ją na później.
Wsiada do busa wypełnionego emerytami niemalże ostatnia, tuż przed wyjazdem z parkingu. To wszystko przez to, że źle obliczyła dystans, który musiała przebyć i stąd też można naliczyć jej chwilę spóźnienia, które na szczęście nie skutkuje pozostawieniem jej na lodzie. I jakie jest jej zdziwienie, kiedy wśród głów ludzi w podeszłym wieku dostrzega Yongnam’a, który jeszcze nie tak dawno zaprzątał jej myśli. Uśmiecha się mimowolnie, nie mogąc się wręcz przed tym powstrzymać, podchodząc dziarskim krokiem w jego stronę.
— Przepraszam. Wolne? — pyta, wskazując na miejsce obok mężczyzny.
Dijira
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Sunny.
Te zbiegi okoliczności, były naprawdę podejrzane... Nie spodziewał się zobaczyć, Sunny tak szybko bez własnej inicjatywy, a na pewno, nie tutaj, nie na tej wycieczce. Nie żeby z tego tytułu narzekał – towarzystwo, kogoś w nieco niższej grupie wiekowej, było definitywnie mile widziane. Zwłaszcza towarzystwo tej konkretnej dziewczyny, bo jakby nie patrzeć, wczoraj chyba złapali całkiem niezły kontakt, a przynajmniej tak mu się wydawało. Taką miał nadzieję... Najwyraźniej będzie miał szansę się o tym przekonać w czasie tej wycieczki.
-Wolne –skinął głową, a na jego twarz wypłynął lekki uśmiech, z czego nawet nie zdawał sobie sprawy. Stwierdził przy tym mimowolnie, że dziewczyna wyglądała wyjątkowo żywo, jak na fakt, że była ledwie siódma rano. Wyglądała świetnie – i jeśli ktoś pytałby Kwon’a o zdanie (a nikt nie pytał), to powinno być nielegalne. On sam wyglądał dużo mniej... przytomnie z nieco zapuchniętymi oczami i roztrzepanymi włosami. Wyraźnie miał na sobie pierwsze ubrania, które wpadły mu pod rękę, kiedy tego poranka zanurkował w walizce – czyli żólty, luźny podkoszulek i parę sportowych, czarnych shortów z Nike’y. Jeśli miał być zupełnie szczery, tylko do wyboru obuwia przywiązywał jakąkolwiek wagę – spacer do klasztoru może i był krótki i nieszczególnie wymagający, tak samo jak do okolicznych górskich jezior, ale tak jak Kwon do mody nie przywiązywał większej uwagi, tak miał zdecydowanie zbyt dużą kolekcję butów sportowych – od adidasów do treningów poczynając, przez buty hikingowe, na dłuższe piesze wycieczki w normalnym terenie, po trapery na rodzinne wyprawy górskie w wymagającym terenie. Wynikało to głównie ze skrzywienia zawodowego – o skręcenie kostki było niesamowicie łatwo, a tylko brakowało, żeby do takiego nieszczęścia doszło na zwykłym spacerze.
Tym konkretnym razem miał na sobie czarne buty turystyczne, które wyglądały raczej jak adidasy – prezent pod choinkę od jego siostry w poprzednim roku i jedyne jakie wziął ze sobą do Bułgarii, jeśli idzie o wycieczkowe obuwie, bo poważnijszych wypraw nie planował, z wiadomych względów. Da-Mi dawała zawsze najlepsze prezenty... Pewnie dlatego, że zarabiała dużo lepiej niż którykolwiek z bliźniaków. Pracowała jako dość wysoko postawiony urzędnik bankowy – zajmowała się głównie analityką inwestycji i doradztwem finansowym dla dużych firm, klientów jej banku. Pracowała codziennie od bladego świtu, do późnej nocy, zawsze w eleganckim garniturze, paliła jak smok i, według bliźniaków, miała jedno z najnudniejszych zajęć pod słońcem, ale hej, nie im oceniać. Yongnam spędzał całe dnie przebijając lotkę na drugą stronę siatki, a Yong – Ho ślęczał nad próbówkami, więc jak wielokrotnie słyszeli z ust Da - Mi „nie mieli prawa wypowiadać się na temat nudy”. Cóż, pracoholizm był raczej ich cechą rodzinną i starsza dwójka była wyjątkowo skupiona na karierze, stawiając ją ponad wszystkim innym.
Yong – Ho miał inne priorytety i zawsze marzył o założeniu rodziny. Yong – Nam po części rozumiał brata, ale w tym jednym względzie był raczejj bliżej swojej starszej siostry, która podporządkowała większość związków międzyludzkich w swoim życiu karierze.
-Wygląda na to, że przeznaczenie, znowu nam pomaga, co?-zapytał, zciągając swój plecak z siedzenia busa, tak żeby Sunny mogła zająć miejsce. Zmęczenie błyskawicznie wręcz odpłynęło, a on całkiem się rozbudził. Wyposażony w kurtkę przeciwdeszczową, mini apteczkę, bluzę, półtoralitrową butelkę wody i zapasy (aka parę batoników muesli), Kwon był typem turysty przygotowanego na wszystko. Rodzice wbili mu do głowy za dzieciaka, kiedy wypuszczali się na długie wyprawy piesze, że na każdą wariację pogody i wypadek należy być gotowym... I ten, całkiem dobry nawyk, jakoś tak mu został.
A co do przeznaczenia... To ono rzeczywiście musiało odgrywać tu rolę i z nimi pogrywać, no bo jak taki zbieg okoliczności wyjaśnić? Nie, żeby narzekał, wręcz przeciwnie. I tak zamierzał skontaktować się z dziewczyną po powrocie z wycieczki, więc na razie został w tej kwestii wyręczony.
-W tym tempie normalnie zacznę w nie wierzyć –normalnie cała ta gadka „o przeznaczeniu” wydawała mu się raczej przesadzona i jakaś taka nieprzekonująca. No bo jak to tak? W końcu nie po to człowiek miał wolną wolę, by jego życie było rządzone prawami fatum – jego przebieg był raczej zawdzięczany przypadkowości, no ale... Nawet jeśli miasteczko było niewielkie, jakie istniało prawdopodobieństwo, że ich dwójka zdecyduję się wyprać na wycieczkę tego samego dnia w to samo miejsce? Zwłaszcza, że w przypadku Kwon’a była to bardzo nieplanowana decyzja. Z jednej strony mogło to wskazywać na przypadkowość całej sprawy, ale z drugiej... Cóż.
Może rzeczywiście coś w tym było. Szczerze? Yong-Nam zdecydował się odczytać to jako znak od niebios, żeby w tym wypadku już więcej się nie przejmować i przestać się martwić tym jak wypadnie, a po prostu pozwolić sobie płynąć z prądem.
-Nigdy nie byłem w europejskim klasztorze –]oznajmił, wyraźnie podekscytowany nadchodzącą wycieczką. Sprawdził w internecie i było to naprawdę piękne, niezwykłe miejsce. –Nie nazwałbym się miłośnikiem sztuki, ale wczoraj właścicielka pensjonatu zapytała mnie czy chcę się wybrać, bo jest organizatorką i... Głupio by było przepuścić okazję, czyż nie?-wyżej wspomniana właśnie weszła do busa, szybko witając się ze zgromadzonymi i zajmując miejsce na fotelu kierowcy. Czekali jeszcze na paru spóźnialskich, a potem mieli wyruszać.
Kwon nie wiedział zbyt wiele o klasztorze, ot wygooglował w internecie parę zdjęć – planował więc zrobić więcej research’u po drodze. Nie wiedział dosłownie nic o sztuce sakralnej – w Korei bywał raczej w buddyjskich świątyniach i to raczej tylko od czasu do czasu. W trakcie swoich podróży na zawody odwiedził też parę słynnych, europejskich kościołów, ale to był jego pierwszy raz w klasztorze, także miało to być zupełnie nowe doświadczenie.
Kass
Obłok Weny
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Słońce dopiero leniwie wysuwa się zza widnokręgu, otulając nadmorskie tereny świetlistą woalką nowego, cudownego dnia. Dla Sunny równie poranne pory są totalnie normalne, biorąc pod uwagę życie prowadzone w stolicy i pracę w dużej korporacji. Przywykła już do wstawania tak wcześnie, aby następnie co do minuty zdążyć do swojego obłożonego tonami dokumentów biura. Jednakże odkąd znajduje się na wakacjach, korzystając z zasłużonego urlopu pozwala sobie na leniuchowanie do późniejszych godzin, podczas gdy promienie słoneczne gładko opadają na obcą ziemię.
W tym momencie, dodając do dość wczesnej pory dnia, wczorajsze plażowe balowanie i dziwnie trzeźwy poranek – a do tego widząc Yongnama – odnosi wrażenie, że wciąż słodko śpi. A wziąwszy pod uwagę ich wczorajsze spotkanie w restauracji, ów opcja zdaje się niesamowicie prawdopodobna, zwłaszcza że dość często zdarzało jej się wyśnić nowo poznane osoby. Brzmienie jego głosu przecinające myślowy letarg zdaje się zbyt rzeczywiste, aby mogło świadczyć o tonięciu w objęciach Morfeusza, aczkolwiek Sun-ah jeszcze przez chwilę karmi się myślą, że znajduje się w innej rzeczywistości, odrzucając tym samym pociągającą kwestię istniejącego między nimi przeznaczenia. Nie jest jednak w stanie na długo pozostać w nierealnym domniemaniu, w pewnym sensie ciesząc się aż nazbyt, że Kwon jest jak najbardziej prawdziwy przed jej oczami… Że nie zniknie, gdy tylko rozchyli zemdlone snem powieki.
Jeżeli ich ponowne dość przypadkowe spotkanie może być darem od losu to Sun-ah jest pewna że chce się dowiedzieć z jakiego powodu ich ścieżki cały czas się ze sobą krzyżują. Możliwość odnalezienia się w miejskim tłumie to akurat pikuś, mówiąc o równie niewielkiej miejscowości, acz pojawienie się na tej samej wycieczce zdaje się nieco podejrzane, ale przy okazji miłe. Przez moment przechodzi jej przez myśl, że może na drugim końcu świata odnaleźli się nawzajem pod postacią bratnich dusz? W końcu po wczorajszej konwersacji wychodzi wniosek, że ich obecne sytuacje są z grubsza podobne i coś, jakaś niewidzialna siła ciągle ich ku sobie ciągnie. Sunny choć z reguły nie jest przesądna, ani też nie jest osobą wielce wierzącą, wrastała w idei, że każdy pojawia się na świecie z jakąś mniejszą czy większą misją! To właściwie skutek całonocnego oglądanie dram o tematyce fantasy z czasów nastoletniego buntu, aczkolwiek stając się obecnie częścią podobnej, choć życiowej nowelki czuje się naprawdę podekscytowana. A przynajmniej do momentu, aż przyjdzie im wrócić do swojej szarej rzeczywistości w ojczystym kraju.
Zajmuje miejsce, gdy tylko Yongnam zdejmuje plecak z fotela i sama układa własny na kolanach. Osobiście nie może powiedzieć, że jest jakoś świetnie przygotowana – zresztą mowa o osobie, która pierwszorzędnie miała w zamiarze ubrać wysokie buty do chodzenia po górskich jeziorach!
W duchu modli się, aby nie zaskoczył ich deszcz, jako że nie wzięła ze sobą nic do okrycia. Wraz z tą myślą spogląda patetycznie na białą, zwiewną koszulkę, którą ma na sobie. Gdyby lunęło, materiał szybko przykleiłby się do jej ciała i przy tym niekomfortowo prześwitywał… Na samą myśl robi jej się ciepło na twarzy. Tak więc pozostaje jej tylko liczyć na to, że los w tym kierunku zagra jej tak samo na plus, jak przeznaczenie. A może to to samo? Spogląda na kłębiące się na niebie białe chmurki, nie zapowiadające przyszłych opadów, zanim przerzuca wzrok na swojego rozmówcę.
— A może jesteśmy czymś w rodzaju bratnich dusz? — mówi wprost o tym, co jej pierwszorzędnie przyszło do głowy, po czym kwituje swoją kwestię cichym śmiechem, krzyżując swoje spojrzenie z Kwonem. Ma nie odgadnione wrażenie, że niezależnie od tego co powie, w swój sposób nawzajem się zrozumieją i to dodaje jej skrzydeł.
W końcu wszyscy wycieczkowicze znajdują się w busie, a ten rusza z parkingu w nieznane. Sunny pozwala sobie przysłuchać się w rozmowy emerytów, którzy znajdują się wokół nich, choć nie odnajduje wśród ich konwersacji nic ciekawego. Jednakże w prawdzie lubi czasem posłuchać dialogów starszych, bardziej doświadczonych ludzi, ponieważ przez ich odrębne historie czasem przeplatają się życiowe mądrości, o które sama w przyszłości mogłaby być dojrzalsza. Tudzież nie odnajduje nic treściwego, a przynajmniej podejrzewa, że też starsi na wczasach nie czują większej potrzeby, aby roztaczać wokół siebie poważne eseje o życiu i swoich mądrościach. Toteż w pewien sposób sprawia, że nawet wśród nich czuje się swobodnie i może nadal promieniować świetlistym blaskiem, zamiast balansować w cieniu własnych cennych przemyśleń.
— Ja raczej też. W ogóle sama z siebie zwiedziłam mało miejsc typowo religijnych, no chyba że mowa o szkolnych wycieczkach, w których plan jest totalnie wymuszany na uczestnikach — mówi, wzruszając ramionami, wspominając na moment czasy szkolne, kiedy to w celach dydaktycznych byli posyłani do zwiedzania klasztorów, kościołów czy innych tym podobnych obiektów, które w tamtych czas zdawały się zwyczajnie mało interesujące. Zwłaszcza według Sun-ah, która o wiele większą sympatią pałała do przestrzeni otwartych, stricte przyrodniczych i gdyby sama miała planować takie wycieczki, posyłała by kadrę nauczycielką na łono natury, aby trochę odetchnęli. Od tej dydaktywizacji można sobie popalić styki w mózgu.
— A więc to wycieczka jest organizowana z twojego pensjonatu? — zadaje dość retoryczne pytanie ,właściwie w pewnym sensie powtarzając zdanie chwile wcześniej oznajmione przez Yongnama. Prawdę powiedziawszy to dość dosadnie wyjaśnia jego pojawienie się w tym miejscu. — Ja za to wczoraj czekając na koleżankę, którą poznałam na lotnisku w Sofii, szukałam w internecie i na forach pewnych ofert na miłe spędzenie tego dnia. I właśnie wpadłam na ogłoszenie, że jest parę wolnych miejsc. I tak podejmując totalnie spontaniczną decyzję pojawiłam się tutaj — mówi, pokrótce wyjawiając w jaki sposób znalazła się w tym samym miejscu, o tym samym czasie. Że też właśnie te ogłoszenie pojawiło się wówczas przed jej oczami, być może to zrządzenie przypadku, ale rzeczywiście coraz dziwniej będzie jej w to wierzyć, zwłaszcza gdyby w przyszłości znów równie „randomowo” się na siebie natkną.
— Jak ci minęła reszta wczorajszego dnia? Nic nie sugeruję, ale nie wyglądasz na wyspanego — zwraca uwagę, przyglądając się od dłuższego momentu twarzy swojego towarzysza, który względnie wygląda na dość zmęczonego. Przechodzi jej przy tym przez myśl, ,że może swoją gadką zbyt się narzuca i byłoby dobrze, żeby jej towarzysz skorzystał na podróży i poszedł spać.
W tym momencie, dodając do dość wczesnej pory dnia, wczorajsze plażowe balowanie i dziwnie trzeźwy poranek – a do tego widząc Yongnama – odnosi wrażenie, że wciąż słodko śpi. A wziąwszy pod uwagę ich wczorajsze spotkanie w restauracji, ów opcja zdaje się niesamowicie prawdopodobna, zwłaszcza że dość często zdarzało jej się wyśnić nowo poznane osoby. Brzmienie jego głosu przecinające myślowy letarg zdaje się zbyt rzeczywiste, aby mogło świadczyć o tonięciu w objęciach Morfeusza, aczkolwiek Sun-ah jeszcze przez chwilę karmi się myślą, że znajduje się w innej rzeczywistości, odrzucając tym samym pociągającą kwestię istniejącego między nimi przeznaczenia. Nie jest jednak w stanie na długo pozostać w nierealnym domniemaniu, w pewnym sensie ciesząc się aż nazbyt, że Kwon jest jak najbardziej prawdziwy przed jej oczami… Że nie zniknie, gdy tylko rozchyli zemdlone snem powieki.
Jeżeli ich ponowne dość przypadkowe spotkanie może być darem od losu to Sun-ah jest pewna że chce się dowiedzieć z jakiego powodu ich ścieżki cały czas się ze sobą krzyżują. Możliwość odnalezienia się w miejskim tłumie to akurat pikuś, mówiąc o równie niewielkiej miejscowości, acz pojawienie się na tej samej wycieczce zdaje się nieco podejrzane, ale przy okazji miłe. Przez moment przechodzi jej przez myśl, że może na drugim końcu świata odnaleźli się nawzajem pod postacią bratnich dusz? W końcu po wczorajszej konwersacji wychodzi wniosek, że ich obecne sytuacje są z grubsza podobne i coś, jakaś niewidzialna siła ciągle ich ku sobie ciągnie. Sunny choć z reguły nie jest przesądna, ani też nie jest osobą wielce wierzącą, wrastała w idei, że każdy pojawia się na świecie z jakąś mniejszą czy większą misją! To właściwie skutek całonocnego oglądanie dram o tematyce fantasy z czasów nastoletniego buntu, aczkolwiek stając się obecnie częścią podobnej, choć życiowej nowelki czuje się naprawdę podekscytowana. A przynajmniej do momentu, aż przyjdzie im wrócić do swojej szarej rzeczywistości w ojczystym kraju.
Zajmuje miejsce, gdy tylko Yongnam zdejmuje plecak z fotela i sama układa własny na kolanach. Osobiście nie może powiedzieć, że jest jakoś świetnie przygotowana – zresztą mowa o osobie, która pierwszorzędnie miała w zamiarze ubrać wysokie buty do chodzenia po górskich jeziorach!
W duchu modli się, aby nie zaskoczył ich deszcz, jako że nie wzięła ze sobą nic do okrycia. Wraz z tą myślą spogląda patetycznie na białą, zwiewną koszulkę, którą ma na sobie. Gdyby lunęło, materiał szybko przykleiłby się do jej ciała i przy tym niekomfortowo prześwitywał… Na samą myśl robi jej się ciepło na twarzy. Tak więc pozostaje jej tylko liczyć na to, że los w tym kierunku zagra jej tak samo na plus, jak przeznaczenie. A może to to samo? Spogląda na kłębiące się na niebie białe chmurki, nie zapowiadające przyszłych opadów, zanim przerzuca wzrok na swojego rozmówcę.
— A może jesteśmy czymś w rodzaju bratnich dusz? — mówi wprost o tym, co jej pierwszorzędnie przyszło do głowy, po czym kwituje swoją kwestię cichym śmiechem, krzyżując swoje spojrzenie z Kwonem. Ma nie odgadnione wrażenie, że niezależnie od tego co powie, w swój sposób nawzajem się zrozumieją i to dodaje jej skrzydeł.
W końcu wszyscy wycieczkowicze znajdują się w busie, a ten rusza z parkingu w nieznane. Sunny pozwala sobie przysłuchać się w rozmowy emerytów, którzy znajdują się wokół nich, choć nie odnajduje wśród ich konwersacji nic ciekawego. Jednakże w prawdzie lubi czasem posłuchać dialogów starszych, bardziej doświadczonych ludzi, ponieważ przez ich odrębne historie czasem przeplatają się życiowe mądrości, o które sama w przyszłości mogłaby być dojrzalsza. Tudzież nie odnajduje nic treściwego, a przynajmniej podejrzewa, że też starsi na wczasach nie czują większej potrzeby, aby roztaczać wokół siebie poważne eseje o życiu i swoich mądrościach. Toteż w pewien sposób sprawia, że nawet wśród nich czuje się swobodnie i może nadal promieniować świetlistym blaskiem, zamiast balansować w cieniu własnych cennych przemyśleń.
— Ja raczej też. W ogóle sama z siebie zwiedziłam mało miejsc typowo religijnych, no chyba że mowa o szkolnych wycieczkach, w których plan jest totalnie wymuszany na uczestnikach — mówi, wzruszając ramionami, wspominając na moment czasy szkolne, kiedy to w celach dydaktycznych byli posyłani do zwiedzania klasztorów, kościołów czy innych tym podobnych obiektów, które w tamtych czas zdawały się zwyczajnie mało interesujące. Zwłaszcza według Sun-ah, która o wiele większą sympatią pałała do przestrzeni otwartych, stricte przyrodniczych i gdyby sama miała planować takie wycieczki, posyłała by kadrę nauczycielką na łono natury, aby trochę odetchnęli. Od tej dydaktywizacji można sobie popalić styki w mózgu.
— A więc to wycieczka jest organizowana z twojego pensjonatu? — zadaje dość retoryczne pytanie ,właściwie w pewnym sensie powtarzając zdanie chwile wcześniej oznajmione przez Yongnama. Prawdę powiedziawszy to dość dosadnie wyjaśnia jego pojawienie się w tym miejscu. — Ja za to wczoraj czekając na koleżankę, którą poznałam na lotnisku w Sofii, szukałam w internecie i na forach pewnych ofert na miłe spędzenie tego dnia. I właśnie wpadłam na ogłoszenie, że jest parę wolnych miejsc. I tak podejmując totalnie spontaniczną decyzję pojawiłam się tutaj — mówi, pokrótce wyjawiając w jaki sposób znalazła się w tym samym miejscu, o tym samym czasie. Że też właśnie te ogłoszenie pojawiło się wówczas przed jej oczami, być może to zrządzenie przypadku, ale rzeczywiście coraz dziwniej będzie jej w to wierzyć, zwłaszcza gdyby w przyszłości znów równie „randomowo” się na siebie natkną.
— Jak ci minęła reszta wczorajszego dnia? Nic nie sugeruję, ale nie wyglądasz na wyspanego — zwraca uwagę, przyglądając się od dłuższego momentu twarzy swojego towarzysza, który względnie wygląda na dość zmęczonego. Przechodzi jej przy tym przez myśl, ,że może swoją gadką zbyt się narzuca i byłoby dobrze, żeby jej towarzysz skorzystał na podróży i poszedł spać.
Dijira
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
„Bratnie dusze”. Dwoje ludzi, którzy wyjątkowo do siebie pasują, którzy dopełniają się wzajemnie i w romantycznym i w platonicznym sensie. Wielu ludzi ograniczało się do rozumienia tego pojęcia głównie w romantycznym kontekście, ale Yong-Nam’owi zawsze wydawało się być szersze. Nie wierzył w „tą jedyną”, w to, że istnieje ktoś kto będzie do ciebie idealnie pasował jako partner – ba, wręcz przeciwnie – wierzył, że jest wiele osób, które mogą być twoją potencjalną bratnią duszą – a spotkanie takich ludzi zależało od szczęścia, od zgrania czasowego, od decyzji i celów, ktNigdy nie spotkał nikogo z kim byłby w związku, z którym wydawał się idealnie zgrywać – ale gdyby zdobywał się na poetyckie określenia swoich przyjaźni, pewnie mógłby określić mianem platonicznych bratnich duszy i Taesan’a i Kwang – Min’a, no i definitywnie, młdoszego brata. Z niektórymi ludźmi się po prostu rezonowało bardziej niż z innymi.
Nigdy jednak nie poznał kogooś, z kim czułby wyjątkowo głęboką więź w romantycznym kontekście... Przez moment po prostu patrzył na Sunny, jakby deliberując nad tym czy dziewczyna, wpisuje się gdzieś w tą jego definicję i...
Doszedł do wniosku, że potencjalnie owszem. Nie był pewien dlaczego, po prostu... Miał takie przeczucie. Czasami kogoś poznając, od razu wiemy, że to „ta” osoba. Ktoś z kim chcemy spędzić więcej czasu, ktoś z kim moglibyśmy rozmawiać godzinami... Jednak to mogło być tylko złudzenie, czyż nie?
Znali się zbyt krótko, spędzili razem za mało czasu, by powiedzieć z pewnością, ale w perspektywie żartu – nie żartu? Cóż.
Yong – Nam uśmiechnął się lekko pod nosem.
-Hmmm… Bratnie dusze? Kto wie? To chyba może pokazać tylko czas – spojrzał na dziewczynę, zatrzymując na niej spojrzenie przez dłuższą chwilę. -Chociaż... Można to dość szybko przeprowadzić mały wstępny test i weryfikację... Jaka jest twoja opinia na temat masła orzechowego?-pytanie to mogło być zupełnie randomowe, ale masło orzechowe odgrywało dużą rolę w życiu Kwon’a. Można wręcz powiedzieć, że było nieodstępną jego częścią, bo było definitywnie ulubionym smakiem atlety i nie wyobrażał sobie długoterminowej egzystencji bez niego.
–Zresztą, jakby tego nie nazywać, nasze ścieżki najwyraźniej mają tendencję do przecinania się i powinniśmy się z tego cieszyć –przynajmniej on naprawdę się cieszył. Nawet jeśli te spotkania były dość niespodziewane... To chyba właśnie dodawało im takiego specyficznego uroku. Jakby to całe preznaczenie, bratnioduszność i bóg wie co jeszcze, rzeczywiście odgrywały w tym wszystkim jakąś rolę, i cóż, czy taka perspektywa nie była dość ekcytująca?
Bus w końcu ruszył z miejsca. Przez chwilę Yong-Nam wyglądał przez okno, przyglądając się mijanym domkom i ogródkom. Kolorowe, upstrzone bluszczem i kwiatami... Były tak różne od tych dobrze znanych, koreańskich, nawet jeśli okolica, w której Yongnam na codzień mieszkał też była dosyć ładna i spokojna. Póki co uśpione, wąskie uliczki, niedługo miały ożyć. Oni jednak szybciutko je opuszczali, przecinając okoliczne pola pełne słoneczników i rzepaku, a potem i las, powoli pnąc się w górę, w stronę pobliskich wzniesień.
-Ja miałem szansę parę zobaczyć, głównie w Europie i Chinach, ale do tej pory podróżowałem głównie w sprawach biznesowych... Mój współpracownik, ten który do mnie wczoraj wydzwaniał, naprawdę lubi takie rzeczy, więc w wolnych chwilach próbowaliśmy cośtam zwiedzać, ale zawsze w pośpiechu, między jednym spotkaniem, a drugim –coraz głębiej brnął w tą swoją półprawdę, czyż nie? Nie do końca kłamstwo, ale jednak... Cała sprawa była nim podszyta. Ale... Nie miał większego wyboru. Jeśli chciał mówić o swoim życiu – musiał wspominać o rzeczach związanych w jakimś sposób z badmintonem, bo ten był tak dużą jego częścią... Tak samo Taesan. Ciężko mówić o sobie, nie wspominając o kimś z kim spędzasz prawie każdy dzień, czyż nie?
-W każdym razie wygląda na to, że oboje będziemy robili coś nowego... –stwierdził całkiem zadowolony. Przynajmniej szansa, że wyjdzie na totalnego ignoranta była mniejsza, bo... Wiedział o takich rzeczach, tyle co kot napłakał.
-Tak, właścicielka dorabia na emeryturze... Kiedyś pracowała w miejscowym biurze podróży, ale teraz organizuje takie prywatne, jednodniowe wypady –wyjaśnił. Pani Koleva siedziała teraz za kierownicą , skupiona na drodze. Miała dużo doświadczenia i wiele ciekawych historii o okolicy do opowiedzenia i Kwon’owi wyglądała na naprawdę kompetentną przewodniczkę. Była też naprawdę miła i gotowa służyć radą swoim lokatorom... Dzięki niej Yongnam zdobył całkiem sporo informacji o miejscowych atrakcjach, przysmakach i innych takich. Była bardziej skuteczna i dokładna niż internet, przynajmniej jeśli o samo miasteczko idziie.
-Poszedłem na spacer do sąsiedniej wioski, potem grałem w siatkówkę plażową... Wróciłem do siebie koło północy, ale spać się położyłem... Pewnie koło drugiej, jak nie później –a to wszystko była wina Kwang – Min’a, bo jak ten został udobruchany po brutalnym przebudzeniu... Jakoś tak dobra godzina im zeszła na gadaniu o wszystkim i o niczym. –Chciałem obudzić przyjaciela z rana i zrobić mu na złość, ale chyba odwórciło się to przeciwko mnie –zaśmiał się cicho, podpierając głowę na ręcę, przy czym łokieć położył przy szybie.
-A ty? Jak ci minęło wczorajsze popołudnie? Nie licząc spotkania ze znajomą oczywiście... W przeciwieństwie do mnie wyglądasz na wyjątkowo energiczną –tak jak wcześniej zamierzał spędzić całą drogę na drzemaniu, tak teraz drzemki raczej wyleciały mu z głowy. Wolał po prostu... Rozmawiać z Sunny. O życiu, o zwykłej codzienności... Wszystko co dziewczyna mogłaby mu powiedzieć, wszystko co z nią związane wydawało mu się ciekawe. Przepanie całej drogi byłoby zmarnowaniem okazji na konwersację. Skoro nadarzyła się okazja, chciał z nią spędzić więcej czasu, więcej się o niej dowiedzieć.
Nie przyjechał do Bułgarii w poszukiwaniu przyjaciół, czy potencjalnego „czegoś więcej”. Wyjechał na wakacje tylko i wyłącznie dla siebie, ale... Takie spotkania rzadko kiedy można zaplanować. Zazwyczaj są nieplanowane, organiczne, nieprzewidywalne. Tak też miało być i w tym przypadku.
Kass
Obłok Weny
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Masło orzechowe w prawdzie jest ostatnią formą weryfikacji, jakiej by się spodziewała. Podejrzewa przy tym, że pytanie nie bierze się znikąd i albo ten smakołyk jest szczególnym faworytem Yongnama, albo zwyczajnie pomiędzy nimi należy postawić krzyżyk. Sunny pomimo swojej małej wiary w to przeznaczenie, bądź bratnie dusze, nie ma zamiaru na siłę i przeciw samej sobie celować w jedną z opcji, byleby tylko ich malutki test pokrywał się przy racjach ich obydwojga. Osobiście, jeśli mowa o pospolitej Nutelli, to nie jest ona masłem orzechowym, po które Sun-ah chętnie by sięgnęła, a przynajmniej nie w formie śniadaniowej, do deserów jak najbardziej. Z drugiem strony z tym prawdziwszym masłem orzechowym spotkała się jedynie parokrotnie i w rezultacie w niebyt dużych ilościach było ono całkiem w porządku. Aczkolwiek ze względu na lepką i klejącą konsystencję, woli łączyć je ze świeżymi owocami, bądź nawet zapiekaną owsianką, niż spożywać samoistnie ten jeden produkt.
— Łącząc je z owocami jest najlepsze — mówi, uśmiechając się szeroko. Już nie prostuje tej kwestii dalej, ponieważ ze strony Yongnama nadciąga następny temat do rozmowy i bynajmniej nie jest to dalsze rozpatrywanie czy w większości smakołyków mają takie samego gusta.
— Jak najbardziej cieszy mnie ta kwestia. Myślałam, o tym czy nie odezwać się do ciebie po wycieczce… Ale skoro już na niej się widzimy… — mówi, śmiejąc się cicho, aby zaraz rzucić swoją propozycję. — Wieczorem na plaży będzie festiwal, więc pomyślałam, że może chciałbyś się ze mną wybrać — wyrzuca z siebie propozycję szybciej, niż przechodzi jej przez myśl, że to nieco nachalne działanie, bądź że czegoś podobnego nie wypada jej robić. Zwykle dałaby pochłonąć się podobnym przemyśleniom, przy tym całkowicie rezygnując z zachęcania mężczyzny do towarzyszenia jej na zabawie. Mimo wszystko cieszy się, że teraz zdobywa się na odwagę, zarówno w tej kwestii, jak i w ogóle. A jeszcze milej czuć, że nie przychodzi jej to z jakimś większym problemem.
— Ah, rozumiem. Aczkolwiek zwiedzanie nawet na szybko, jest pewną formą łączenia miłego z pożytecznym — dodaje od siebie, nim na ten moment kończą kwestię pracy Yongnama. Sun-ah przez chwilę pozwala sobie zatonąć w zastanowieniu, kim w rzeczywistości mógłby być ten młody mężczyzna, a jeśli jest biznesmenem, tak jak twierdzi – to czy piastuje jakąś poważną posadę i czy również w Seoulu, tak jak ona. Oczywiście nie martwi ją gdzieś na zapas, że mogliby znowu spotkać się na normalnym gruncie. Zdecydowanie to mogłoby być wciąż przyjemne spotkanie, biorąc pod uwagę to ile ich do tej pory łączy i jak przyjemnie spędzają wspólnie czas.
— W takim razie trzeba przyznać, że wybrała bardzo dobry pomysł na dorobek. Zresztą widać już po całym zapchanym ludźmi busie, że zawsze znajdują się chętni na zwiedzenie okolicznych cudów. Zwłaszcza przez turystów — rzuca, wychylając się odrobinę, aby spojrzeć na kobietę, będącą kierowcą wspomnianego busa. Podejrzewa, że to właśnie o jej jest w tym momencie mowa i choć Sunny obecnie nie widzi jej twarzą w twarz, czuje w kościach, że to naprawdę przemiła i kochana kobieta.
Wysłuchuje przebiegu wczorajszego dnia, płynącego z ust Kwona, raz na jakiś czas kiwając głową, jakby przytakując jego słowom. Wygląda na to, że oboje spędzili efektywnie tamten dzień, jak również wrócili o podobnej porze do domu. Sunny w przeciwieństwie do mężczyzny, co prawda długo nie przesiadywała przed snem, czując się zwyczajnie senna posiadówką wśród znajomych na plaży. Dodatkowo alkohol dawał jej się we znaki i wciąż nie jest w stanie uwierzyć, że poranek obył się bez porannej aspiryny czy chociażby uczucia ciężkości na żołądku. Jak to zwykle bywa po skąpanych w słońcu i winie bułgarskich wieczorach.
— Po tym jak się rozeszliśmy udałam się na krótką drzemkę, która nie była wcale taka krótka — śmieje się, w tym samym czasie plącząc włosy w wysoki kok na czubku głowy, aby wygodniej jej się jechało. Chociaż bus był klimatyzowany, wciąż siedząc w pojeździe, pośród tylu ludzi, czuje, że robi jej się zwyczajnie duszno i gorąco. — Potem widziałam się z tą koleżanką, o której wspomniałam. I koniec końców wyhaczyłyśmy jeszcze parę osób, które poznałam i skończyliśmy siedząc na plaży i pijąc wino. Też wróciłam koło północy i do tej pory dziwię się, że nie dopadł mnie żaden kac — dodaje, składając ręce luźno na trzymanym, na kolanach plecaku. Przez chwilę żałuje, że nie wzięła ze sobą przenośnego wiatraczka, aby móc się odrobinę schłodzić. Nie potrafi określić, skąd pochodzi ten przypływ ciepła, na zewnątrz co prawda jest gorąco, ale przez ostatnich parę dni potrafi się już do tego przyzwyczaić, jednak w tym momencie zrobiło się ciepło do przesady. Ma takie szczęście, że w końcu ktoś siedzący z tyłu postanawia delikatnie otworzyć okno. Przyjemny wiaterek studzi ją, choć wie, że ze względu na tym wszystkich emerytów, którymi się otaczają, nie można pozwolić sobie na całkowitą swawolę.
— Chyba jedyne za czym przychodzi mi tęsknić, to za tteokbokki, ostatnio mam na nie ogromnego smaka, a takich rzeczy nie serwują w Bułgarii. Mogłam chociaż przetransportować ze sobą ciasteczka ryżowe — rzuca z całkowicie innej beczki, jakby żaląc się Yongnam’owi bułgarską niepomyślnością. Przy okazji dopiero chwilę później uświadamia sobie, jak śmiesznie brzmi jej wyrażenie. Ze wszystkich rzeczy, które mogłaby wybrać, mówiąc o tęsknocie za domem, musiała wybrać sobie jedzenie. Teraz przynajmniej Yongnam będzie świadomy, że z niej mały łakomczuch.
— Łącząc je z owocami jest najlepsze — mówi, uśmiechając się szeroko. Już nie prostuje tej kwestii dalej, ponieważ ze strony Yongnama nadciąga następny temat do rozmowy i bynajmniej nie jest to dalsze rozpatrywanie czy w większości smakołyków mają takie samego gusta.
— Jak najbardziej cieszy mnie ta kwestia. Myślałam, o tym czy nie odezwać się do ciebie po wycieczce… Ale skoro już na niej się widzimy… — mówi, śmiejąc się cicho, aby zaraz rzucić swoją propozycję. — Wieczorem na plaży będzie festiwal, więc pomyślałam, że może chciałbyś się ze mną wybrać — wyrzuca z siebie propozycję szybciej, niż przechodzi jej przez myśl, że to nieco nachalne działanie, bądź że czegoś podobnego nie wypada jej robić. Zwykle dałaby pochłonąć się podobnym przemyśleniom, przy tym całkowicie rezygnując z zachęcania mężczyzny do towarzyszenia jej na zabawie. Mimo wszystko cieszy się, że teraz zdobywa się na odwagę, zarówno w tej kwestii, jak i w ogóle. A jeszcze milej czuć, że nie przychodzi jej to z jakimś większym problemem.
— Ah, rozumiem. Aczkolwiek zwiedzanie nawet na szybko, jest pewną formą łączenia miłego z pożytecznym — dodaje od siebie, nim na ten moment kończą kwestię pracy Yongnama. Sun-ah przez chwilę pozwala sobie zatonąć w zastanowieniu, kim w rzeczywistości mógłby być ten młody mężczyzna, a jeśli jest biznesmenem, tak jak twierdzi – to czy piastuje jakąś poważną posadę i czy również w Seoulu, tak jak ona. Oczywiście nie martwi ją gdzieś na zapas, że mogliby znowu spotkać się na normalnym gruncie. Zdecydowanie to mogłoby być wciąż przyjemne spotkanie, biorąc pod uwagę to ile ich do tej pory łączy i jak przyjemnie spędzają wspólnie czas.
— W takim razie trzeba przyznać, że wybrała bardzo dobry pomysł na dorobek. Zresztą widać już po całym zapchanym ludźmi busie, że zawsze znajdują się chętni na zwiedzenie okolicznych cudów. Zwłaszcza przez turystów — rzuca, wychylając się odrobinę, aby spojrzeć na kobietę, będącą kierowcą wspomnianego busa. Podejrzewa, że to właśnie o jej jest w tym momencie mowa i choć Sunny obecnie nie widzi jej twarzą w twarz, czuje w kościach, że to naprawdę przemiła i kochana kobieta.
Wysłuchuje przebiegu wczorajszego dnia, płynącego z ust Kwona, raz na jakiś czas kiwając głową, jakby przytakując jego słowom. Wygląda na to, że oboje spędzili efektywnie tamten dzień, jak również wrócili o podobnej porze do domu. Sunny w przeciwieństwie do mężczyzny, co prawda długo nie przesiadywała przed snem, czując się zwyczajnie senna posiadówką wśród znajomych na plaży. Dodatkowo alkohol dawał jej się we znaki i wciąż nie jest w stanie uwierzyć, że poranek obył się bez porannej aspiryny czy chociażby uczucia ciężkości na żołądku. Jak to zwykle bywa po skąpanych w słońcu i winie bułgarskich wieczorach.
— Po tym jak się rozeszliśmy udałam się na krótką drzemkę, która nie była wcale taka krótka — śmieje się, w tym samym czasie plącząc włosy w wysoki kok na czubku głowy, aby wygodniej jej się jechało. Chociaż bus był klimatyzowany, wciąż siedząc w pojeździe, pośród tylu ludzi, czuje, że robi jej się zwyczajnie duszno i gorąco. — Potem widziałam się z tą koleżanką, o której wspomniałam. I koniec końców wyhaczyłyśmy jeszcze parę osób, które poznałam i skończyliśmy siedząc na plaży i pijąc wino. Też wróciłam koło północy i do tej pory dziwię się, że nie dopadł mnie żaden kac — dodaje, składając ręce luźno na trzymanym, na kolanach plecaku. Przez chwilę żałuje, że nie wzięła ze sobą przenośnego wiatraczka, aby móc się odrobinę schłodzić. Nie potrafi określić, skąd pochodzi ten przypływ ciepła, na zewnątrz co prawda jest gorąco, ale przez ostatnich parę dni potrafi się już do tego przyzwyczaić, jednak w tym momencie zrobiło się ciepło do przesady. Ma takie szczęście, że w końcu ktoś siedzący z tyłu postanawia delikatnie otworzyć okno. Przyjemny wiaterek studzi ją, choć wie, że ze względu na tym wszystkich emerytów, którymi się otaczają, nie można pozwolić sobie na całkowitą swawolę.
— Chyba jedyne za czym przychodzi mi tęsknić, to za tteokbokki, ostatnio mam na nie ogromnego smaka, a takich rzeczy nie serwują w Bułgarii. Mogłam chociaż przetransportować ze sobą ciasteczka ryżowe — rzuca z całkowicie innej beczki, jakby żaląc się Yongnam’owi bułgarską niepomyślnością. Przy okazji dopiero chwilę później uświadamia sobie, jak śmiesznie brzmi jej wyrażenie. Ze wszystkich rzeczy, które mogłaby wybrać, mówiąc o tęsknocie za domem, musiała wybrać sobie jedzenie. Teraz przynajmniej Yongnam będzie świadomy, że z niej mały łakomczuch.
Dijira
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
-Z miłą chęcią z tobą pójdę –uśmiechnął sie szeroko. Sam chciał się z dziewczyną skontaktować po wycieczce. Najwyraźniej znowu myśleli w podobny sposób. To zgranie było naprawdę podejrzane. –Festwial na plaży brzmi jak świetny sposób na spędzenie wieczoru –jak jedna z rzeczy, które zdarzają się w filmach, nie w prawdziwym życiu... Na pewno będzie to niezapomniane przyżycie i tylko głupi by odmówił, zwłaszcza, że towarzystwo też będzie dobre.
Jeśli miał być szczery... Naprawdę podobała mu się jej bezpośredniość. Sprawiała, że wszystko było łatwiejsze – nie musiał się zastanawiać czy dziewczyna chce z nim spędzać więcej czasu, czy nie, bo fakt, że go gdzieś zaprosiła jasno wskazywał na odpowiedź. Zdarzało się wcześniej, że kobiety go gdzieś zapraszały, nie często, zważywszy, że w świecie randkowania często oczekiwało się, że to mężczyzna wykona „pierwszy” ruch (choć to zależało od sytuacji), także fakt, że ktoś był otwarty i Yong – Nam nie musiał zgadywać, czy była zainteresowana czy nie – mógł optymistycznie zakładać, że tak jest.
Sunny wydawała mu się bezpośrednia, wolna, nieograniczona konwenansami... I to było chol#$%# atrakcyjne.
Zwiedzanie między zawodami może i było połączeniem „przyjemnego z pożytecznym”, ale nie było tym samym, co zwiedzanie, żeby po prostu zwiedzać. Zawsze było bardziej stresujące, wciśnięte między kolejne punkty napiętego grafiku. Takie spokojne i bez kolejnego punktu już zaplanowanego podobało mu się dużo bardziej.Ale i tak był szczęśliwy, że dzięki zawodom udało mu się zobaczyć kawał świata i sporo naprawdę niezwykłych miejc.
-To takie miłe uczucie, prawda? Robić właściwie nic co zostałoby uznane „za produktywne” i tak po prostu odpuścić, rozluźnić się, pozwolić się sobie cieszyć urlopem w spokoju bez jakichkolwiek odpowiedzialności czy bardzo rygorystycznych planów –uśmiechnął się lekko pod nosem. Naprawdę czuł, że mógł odpuścić, odpocząć, żyć takim nowym, spokojnym życiem... Podobało mu się to. Pewnie, nie mogło to trwać wiecznie i powrót do realności najpewniej nie będzie przyjemny, ale póki co... Póki co, po prostu cieszył się chwilą. „Carpe diem”, „chwytaj dzień”, jak to powiedział Horacy.
-Tteokbokki? W Sofii na pewno mają jakieś restauracje, które je serwują... Albo sklep z azjatycką żywnością –jeśli naprawdę tak jej ich brakowało, transport do Sofii był całkiem przystępny. Na dzień lub dwa na pewno dałoby się pojechać do stolicy i skosztować domowej pyszności. – Ja naprawde lubię zachodnią kuchnię... Ale jeśli mam być szczery, po prostu cieszę się, że mam okazję próbować nowych rzeczy. W domu moja dieta jest raczej monotematyczna, chyba, że odwiedzam rodziców –dietetyk niby próbował ją urozmaicać, ale liczba potraw, które Kwon potrafił przygotować była ograniczona. Polegał więc na wielu łatwych i szybkich opcjach, które nie groziły kuchenną katastrofą.
[...]
Reszta drogi minęła im na leniwej konwersacji. Rozmawiali o wszystkim i o niczym – o luźnych planach, o nadchodzącej wycieczce, o tym czego trochę brakowało im jeśli idzie o dom (Yongnam pokazał Sunny zdjęcia Bagel’a, bo choć nie był właścicielem, to psiaka naprawdę uwielbiał). O muzyce, filmach i książkach. Kwon definitywnie nie był zaciętym czytelnikiem, ale przywiózł ze sobą kilka pozycji, bo chciał to zmienić w czasie wyjazdu. Głównie jakiś epopei fantastycznych, bo to najłatwiej i najprzyjemniej mu się czytało.
Jakiś czas później bus zaparkował na parkingu przed klasztorem. Cała grupa wycieczkowa powoli wylała się z busa na wysypaną miałkim piaskiem powierzchnię i zaczęła rozglądać się z zaciekawieniem dookoła. Kilkaset metrów dalej, na tle zielonych wzgórz, w górę strzelały cylindryczne, kolorowe dachy i brązowe wysokie zabudowaniia monastery, które otaczały główną część klasztoru. Cało to miejsce wydawało się emitować jakąś taką specjalną energią. Może to przez otaczające je góry? Albo fakt, że klasztor stał w tym miejscu (przbudowywany wiele razy) od ponad tysiąca lat?
Yong – Nam nie był pewien, ale nawet chmara turystów kręcąca się dookoła, nie była w stanie zaburzyć tego klimatu. Nie całkowicie.
-Naprawdę warto było tu przyjechać –stwierdził, zwracając się do Sunny i patrząc na budynek z niekrytym podziwem. Pani Koleva organizowała grupę i zaczynała ją prowadzić w stronę klasztoru. Emeryci żwawi ruszyli za nią, chętni usłyszeć o historii tego miejsca. Dobrze było przyjechać tu z przewodnikiem, który dobrze znał historię atrakcji, bo na pewno będzie tu usłyszeć to od kogoś niż szukać wszystkiego w Internecie.
-Chodźmy –wyraźnie wesoły ruszył za resztą grupy. Zrobił przy tym parę zdjęć, bo jak wiadomo zdjęć z wakacji nigdy za wiele. Co prawda żadna fotografia nie mogła uchwycić atmosferey, ale przynajmniej będzie mógł podzielić się z bliskimi pięknym widokiem. Parę zdjęć tu i ówdzie w zupełności wystarczało – nikt w końcu nie chciał, żeby doświadczenia były przesłonięte cały czas ekranem telefonu.
Kass
Obłok Weny
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Niezwykle cieszy ją fakt, że z taką łatwością udało jej się namówić Yongnama na wspólne wieczorne wyjście. Już nie musi się martwić, iż zostanie odebrana za nachalną czy zbyt bezpośrednią, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że właśnie w taki sposób patrzano na ów zachowania w kraju, z którego oboje pochodzili. W jej głowie powolnie kreuje się wizja festiwalu, popijania skromnego drinka z palemką na plaży i bliższe poznawanie się z ludźmi, a w tym również ze swoim towarzyszem drogi. Trudno jest jej ukryć, że jest naprawdę ciekawa jeszcze wielu skrywanych dotąd aspektów życia Kwona i chętnie przyłoży ręki do tego, aby dowiedzieć się nieco więcej. Zwłaszcza, że ten zamierzał w niedalekiej przyszłości zabrać się podróż po okolicznych miastach i ich losy mogą się więcej tak cudownie i bajecznie ze sobą nie powiązać.
— Na tym głównie polegają spokojne wakacje i przyznaję, podoba mi się wizja „nic nie robienia”, która zresztą obecnie czynnie mi się udziela — odpowiada z równym Yongnam’owi uśmiechem, rozluźniając się nieco bardziej, gdy wcześniejszy napływ gorąca stosunkowo maleje. Pozwala sobie spojrzeć za okno, zawiesić oko na mijanych malowniczych pagórkach, pięknie otaczającej ich natury i zwierzętach poruszających się po pastwiskach znajdujących się kawałek dalej.
Gdy tylko Kwon odpowiada na jej kwestię o koreańskiej żywności, czuje się trochę tak, jakby rzuciła największą w świecie głupotę. Zwłaszcza jako że znajduje się w Bułgarii od niedawna i już teraz odnajduje pierwsze kwestie upominające się o tęsknotę za rodzinnym krajem. Wprawdzie nawet nie przeszło jej przez myśl, aby sprawdzić, czy nie serwują czegoś podobnego w Sofii, a teraz gdy sobie to uzmysławia – zdaje się całkiem prawdopodobne. W takim razie najpewniej wybierze się do stolicy w poszukiwaniu ukochanych przekąsek, gdy tylko nadarzy się ku temu odpowiednia okazja. Choć wątpi, że jedząc na mieście, poczuje choć drobną bryzę domowej kuchni...
— Naturalnie też lubię poznawać nowe smaki i tutejsze rewelacje gastronomiczne są niesamowite. Ale wiesz, czasem nadchodzi taka chwila, kiedy najzwyczajniej w świecie masz na coś ochotę. I właśnie dokładnie to czuję, kiedy przechodzą mi przez myśl tteokbooki — prostuje, aby zaraz podziwiać Yongnama, że na co dzień prowadzi jakąś zbilansowaną dietę. Sama Sun-ah wielokrotnie próbowała się do tego przekonać, aczkolwiek na drodze stały jej właśnie takie chęci, na zjedzenie konkretnych rzeczy. Koniec końców domniemanej diety trzymała się parę dni, aby w któryś dzień skończyć z Kang Yeolem na pikantnych skrzydełkach, w ich ulubionej z czasów studiów restauracji.
Podczas dalszej drogi wciąż co jakiś czas zerka na krajobrazy rozciągające się za oknem, aby zaraz przenieść swoje spojrzenie na rozmówcę, który śmiało odpowiada jej wpierw o ukochanym piesku, następnie znikąd odnajdując powiązania do dalszych tematów, którym Sunny nie pozostaje bierna. Sama również rozwija wiele kwestii, dzieląc się swoimi zainteresowaniami, oglądanymi filmami, a nawet najśmieszniejszą sytuacją z kina, która miała miejsce jakiś czas temu. A było to w czasach, kiedy Yeol dopiero kręcił ze swoją dziewczyną i nie wiedzieć czemu doprosił ją na ich randkę w kinie. Sun-ah była niechętna wobec tego pomysłu, aczkolwiek przyjaciel był naprawdę dobrym retorykiem i koniec końców ją namówił. I tym trafem skończyli oglądając horror, który akurat nie przydał jej do gustu. Koniec końców na jednym ze straszniejszych momentów, Sun z wrażenia wyrzuciła swój popcorn do przodu, co nie spotkało się z zadowoleniem reszty oglądających. Krótko po tym została wyrzucona z sali… Ale możne i dobrze się skończyło! Nie wydaje jej się, że wytrzymałaby pośród tej niezręcznej cichy i powarkiwaniu zombie dochodzącego wprost z wielkiego ekranu; choćby minutę dłużej.
W końcu docierają na parking przy klasztorze, który przez busowe okno wydaje się jeszcze bardziej majestatyczny, niż na zdjęciach w internecie. Sunny chowa na moment swoją ekscytację w kieszeń, aby pozwolić emerytom opuścić pojazd jako pierwszym i się potrzebnie nie przepychać – jak to zwykle bywa na wycieczkach organizowanych ze szkoły. Tak więc, gdy w końcu udaje jej się wydostać z transportu, nie może uwierzyć własnym oczom, że ma możliwość dojrzeć tak wspaniałych widoków. Obraca się niemal wokół własnej osi, chcąc dostrzec z daleka każdy najmniejszy szczegół, zanim zdecyduje się podejść i zrobić pamiątkowe zdjęcie.
— Jestem oczarowana tym miejscem — mówi pełna podziwu, dostrzegając chwilę później że tłum turystów powolnie formuje się w zbitą grupę, która podąża za przewodniczą w kierunku klasztoru. Sunny nie chcąc pozostawać w tyle, wraz z równie natchnionym Yongnamem podąża w tą samą stronę co reszta. W międzyczasie wyciąga aparat z plecaka, aby także po drodze zrobić parę zdjęć i to w nieco lepszej jakości. Kiedy już Bułgaria pozostanie dla niej jedynie pięknym wspomnieniem, z pewnością zdecyduje się wywołać parę zdjęć i powiesić je na tablicy korkowej zarówno w domu, jak i w swoim biurze, nie chcąc za bardzo oddalać się od najpiękniejszych wakacji w swoim życiu.
Wsłuchuje się w słowa przewodniczki, która z rzeczywistą pasją mówi o historii powstania klasztoru, a następnie omawia każdy najmniejszy szczegół przez nich mijany. Naprawdę dobrze słucha się tej kobiety, stąd też Sun-ah nie wątpi we wcześniejsze słowa Yongnama, zmierzające do tego, że jest naprawdę niesamowitą osobą. Przy tym atmosfera, która wręcz opływana zwiedzane miejsce, pozwala jej sobie uzmysłowić, że dobrze wybrała, zajmując jedne z ostatnich miejsc na tej wycieczce. Gdyby pominęła ofertę, naprawdę wiele by straciła!
— Swoją drogą… Co powiesz na to, żebyśmy zrobili sobie wspólnie parę zdjęć? To będzie bezcenna pamiątka — rzuca nagle do Yongnama, starając się zachowywać w miarę cicho, ponieważ głos w klasztorze strasznie szybko się rozchodzi, a nie chce robić zbędnego hałasu.
— Po tej wycieczce może jednak zostanę miłośniczką sztuki? — mówi, aby zaraz po tym zawiesić aparat na szyi i wyciągnąć z plecaka telefon. Szybko przechodzi z aparatu na nagrywanie, aby móc później wysłać Yeol’owi i GongTae filmik, zamiast zarzucać ich milionami zdjęć. Chwilę później przełącza się na przedni aparat, wybiegając odrobinę przed Yongnama. — Proszę o uśmiech! — rzuca wesoło, na moment zapominając o wspomnieniu znajomemu, że nagrywa filmik, zamiast robić zdjęcia.
— Na tym głównie polegają spokojne wakacje i przyznaję, podoba mi się wizja „nic nie robienia”, która zresztą obecnie czynnie mi się udziela — odpowiada z równym Yongnam’owi uśmiechem, rozluźniając się nieco bardziej, gdy wcześniejszy napływ gorąca stosunkowo maleje. Pozwala sobie spojrzeć za okno, zawiesić oko na mijanych malowniczych pagórkach, pięknie otaczającej ich natury i zwierzętach poruszających się po pastwiskach znajdujących się kawałek dalej.
Gdy tylko Kwon odpowiada na jej kwestię o koreańskiej żywności, czuje się trochę tak, jakby rzuciła największą w świecie głupotę. Zwłaszcza jako że znajduje się w Bułgarii od niedawna i już teraz odnajduje pierwsze kwestie upominające się o tęsknotę za rodzinnym krajem. Wprawdzie nawet nie przeszło jej przez myśl, aby sprawdzić, czy nie serwują czegoś podobnego w Sofii, a teraz gdy sobie to uzmysławia – zdaje się całkiem prawdopodobne. W takim razie najpewniej wybierze się do stolicy w poszukiwaniu ukochanych przekąsek, gdy tylko nadarzy się ku temu odpowiednia okazja. Choć wątpi, że jedząc na mieście, poczuje choć drobną bryzę domowej kuchni...
— Naturalnie też lubię poznawać nowe smaki i tutejsze rewelacje gastronomiczne są niesamowite. Ale wiesz, czasem nadchodzi taka chwila, kiedy najzwyczajniej w świecie masz na coś ochotę. I właśnie dokładnie to czuję, kiedy przechodzą mi przez myśl tteokbooki — prostuje, aby zaraz podziwiać Yongnama, że na co dzień prowadzi jakąś zbilansowaną dietę. Sama Sun-ah wielokrotnie próbowała się do tego przekonać, aczkolwiek na drodze stały jej właśnie takie chęci, na zjedzenie konkretnych rzeczy. Koniec końców domniemanej diety trzymała się parę dni, aby w któryś dzień skończyć z Kang Yeolem na pikantnych skrzydełkach, w ich ulubionej z czasów studiów restauracji.
Podczas dalszej drogi wciąż co jakiś czas zerka na krajobrazy rozciągające się za oknem, aby zaraz przenieść swoje spojrzenie na rozmówcę, który śmiało odpowiada jej wpierw o ukochanym piesku, następnie znikąd odnajdując powiązania do dalszych tematów, którym Sunny nie pozostaje bierna. Sama również rozwija wiele kwestii, dzieląc się swoimi zainteresowaniami, oglądanymi filmami, a nawet najśmieszniejszą sytuacją z kina, która miała miejsce jakiś czas temu. A było to w czasach, kiedy Yeol dopiero kręcił ze swoją dziewczyną i nie wiedzieć czemu doprosił ją na ich randkę w kinie. Sun-ah była niechętna wobec tego pomysłu, aczkolwiek przyjaciel był naprawdę dobrym retorykiem i koniec końców ją namówił. I tym trafem skończyli oglądając horror, który akurat nie przydał jej do gustu. Koniec końców na jednym ze straszniejszych momentów, Sun z wrażenia wyrzuciła swój popcorn do przodu, co nie spotkało się z zadowoleniem reszty oglądających. Krótko po tym została wyrzucona z sali… Ale możne i dobrze się skończyło! Nie wydaje jej się, że wytrzymałaby pośród tej niezręcznej cichy i powarkiwaniu zombie dochodzącego wprost z wielkiego ekranu; choćby minutę dłużej.
W końcu docierają na parking przy klasztorze, który przez busowe okno wydaje się jeszcze bardziej majestatyczny, niż na zdjęciach w internecie. Sunny chowa na moment swoją ekscytację w kieszeń, aby pozwolić emerytom opuścić pojazd jako pierwszym i się potrzebnie nie przepychać – jak to zwykle bywa na wycieczkach organizowanych ze szkoły. Tak więc, gdy w końcu udaje jej się wydostać z transportu, nie może uwierzyć własnym oczom, że ma możliwość dojrzeć tak wspaniałych widoków. Obraca się niemal wokół własnej osi, chcąc dostrzec z daleka każdy najmniejszy szczegół, zanim zdecyduje się podejść i zrobić pamiątkowe zdjęcie.
— Jestem oczarowana tym miejscem — mówi pełna podziwu, dostrzegając chwilę później że tłum turystów powolnie formuje się w zbitą grupę, która podąża za przewodniczą w kierunku klasztoru. Sunny nie chcąc pozostawać w tyle, wraz z równie natchnionym Yongnamem podąża w tą samą stronę co reszta. W międzyczasie wyciąga aparat z plecaka, aby także po drodze zrobić parę zdjęć i to w nieco lepszej jakości. Kiedy już Bułgaria pozostanie dla niej jedynie pięknym wspomnieniem, z pewnością zdecyduje się wywołać parę zdjęć i powiesić je na tablicy korkowej zarówno w domu, jak i w swoim biurze, nie chcąc za bardzo oddalać się od najpiękniejszych wakacji w swoim życiu.
Wsłuchuje się w słowa przewodniczki, która z rzeczywistą pasją mówi o historii powstania klasztoru, a następnie omawia każdy najmniejszy szczegół przez nich mijany. Naprawdę dobrze słucha się tej kobiety, stąd też Sun-ah nie wątpi we wcześniejsze słowa Yongnama, zmierzające do tego, że jest naprawdę niesamowitą osobą. Przy tym atmosfera, która wręcz opływana zwiedzane miejsce, pozwala jej sobie uzmysłowić, że dobrze wybrała, zajmując jedne z ostatnich miejsc na tej wycieczce. Gdyby pominęła ofertę, naprawdę wiele by straciła!
— Swoją drogą… Co powiesz na to, żebyśmy zrobili sobie wspólnie parę zdjęć? To będzie bezcenna pamiątka — rzuca nagle do Yongnama, starając się zachowywać w miarę cicho, ponieważ głos w klasztorze strasznie szybko się rozchodzi, a nie chce robić zbędnego hałasu.
— Po tej wycieczce może jednak zostanę miłośniczką sztuki? — mówi, aby zaraz po tym zawiesić aparat na szyi i wyciągnąć z plecaka telefon. Szybko przechodzi z aparatu na nagrywanie, aby móc później wysłać Yeol’owi i GongTae filmik, zamiast zarzucać ich milionami zdjęć. Chwilę później przełącza się na przedni aparat, wybiegając odrobinę przed Yongnama. — Proszę o uśmiech! — rzuca wesoło, na moment zapominając o wspomnieniu znajomemu, że nagrywa filmik, zamiast robić zdjęcia.
Dijira
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
I kiedy tak podążał za Sunny przez urokliwy klasztor, nie mógł się nadziwić nie tylko pięknej świątyni i atmosferze dookoła, ale też samej kobiecie.
-Czemu nie? Zawsze przyjemnie jest wracać do wakacyjnych wspomnień w zdjęciach i te są świetną pamiątką... –na jego twarz wypłynął szeroki, rozjaśniający twarz uśmiech. –Przynajmniej dopóki obiektyw nie zaczyna za bardzo przysłaniać świata –Yong-Nam nigdy nie czuł potrzeby uwieczniania całego swojego życia i dzieleniem się nim ze światem. Jego Instagram co prawda istniał i był stosunkowo regularnie aktualizowany , ale wynikało to głównie z faktu, że sponsorzy lubili, by ich loga pojawiały się nie tylko na ubraniach i innych rzeczach, lecz również fotografiach. Tego po prostu oczekiwano od sportowców w dzisiejszych czasach.
-Sztuka w takim wydaniu jest swoją najlepszą wersją –historia tego miejsca była wyjątkowo fascynująca i Kwon słuchał z uwagą przewodniczki, starając się zapamiętać możliwie jak najwięcej. Klasztor był nieziemsko piękny i miał niezwykłą atmosferę, także Yongnam dobrze rozumiał co Sunny miała na myśli. Piękno tego miesca definitywnie od tego jego przemawiało. Sztuka współczesna z drugiej strony... Cóż, większości tych rzeczy, o których Taesan potrafił ględzić godzinami, Yongnam nie rozumiał. Pollock? Gość po prostu rozpryskiwał farbę na płótnie. Każdy mógłby to zrobić. Malevich? Jak niby czarny kwadrat miał być sztuką? O niektórych instalacjach nawet nie wspominając... W dzisiejszych czasach, wszystko mogło być podpjęte pod łatkę „sztuki”, o ile tylko artysta miał odpowiednio dobrze gadane by sprzedać swój „koncept”. Ugh, Yongnam naprawdę musiał znaleźć Taesan’owi jakąś dziewczynę... Wtedy to jej uszy by usłychały słuchając tych jego wykładów.
Niestety nie było to takie łatwe zadanie, bo Yongnam raczej nie miał wielu przyjaciółek, a niekoniecznienie widział Taesan’a w roli szwagra. Da – Mi i Park... Brrrrrr. Na samą myśl o takiej kombinacji miał nieprzyjemne dreszcze. W pewnym względach ta dwójka była wyjątkowo podobna (aka mentalność przerażającego terrorysty – control freak’a), także ich zmieszanie byłoby ruchem samobójczym i stworzeniem przeciwko sobie zjednoczonego frontu. Z drugiej strony... Biorąc pod uwagę z jakimi dupkami, Da – Mi zazwyczaj się wiązała, Park byłby szczerą poprawą. Kwon nie był pewien czy nieszczęście w życiu miłosnym jego siostry wynikało z jej środowiska – Da – Mi skończyła szkołę biznesową na elitarnym SNU, pełnym bogatych lub ponad przeciętnych ludzi, czy fakt, że była pracoholiczką, ale...
Bliźniacy jeszcze nikomu nie dali ich „seal of approval”. I zawsze byli wyjątkowo otwarci w pokazywaniu swojej antypatii. Gdyby ich o to spytać, zawsze zaprzeczali, ale w gruncie rzeczy celebrowali, gdy „dupek niegodny ich starszej siostry” znikał z jej życia.
-Zdjęcia? Czemu nie –brzmiało to jak świetny pomysł. Przynajmniej będzie miał jakieś zdjęcia z samym sobą w roli głównej z wakacji... Najpewniej ku uciesze rodzicieli. To jest kiedy rodziciele już się uspokoją, bo póki co byli nieco wzburzeni jego „nieodpowiedzialnością”... Raczej ze względu na jego stan zdrowia niż cokolwiek innego. Bali się (najpewniej uzasadnienie), że nierozważnie za bardzo dokopie swojemu kolanu przez nadaktywność, bo wyznawali zasadę, że powinien był słuchać swojego lekarza. Cóż... Pewnie mieli trochę racji, ale... To nie tak, że przyjechał tu, żeby biegać maratony... Raczej po to, żeby wylegiwać się na plaży.
-Masz aparat na szyi, a zdjęcia będziesz robić telefonem? –Yongnam ze śmiechem uniósł brwi do góry, jakby niedowierzając. –Nie zasługuję na lepszą rozdzielczość?-
Zamiast uśmiechu, chwilowo zrobił wyjątkowo głupią minę – potrafił zrobić zeza na zawołanie, więc do tego właśnie się uciekł, tylko po to, żeby chwilę później, zmienić pozę na kolejną, jeszcze bardziej karykaturalną (reszta tych, które zrobił po tych dwóch pierwszych nie było wiele lepszych, od „myśliciela w świątyni” po karykaturę „instagramowej panienki”), na koniec wyraźnie w lekkim zażenowanym zakłoptaniu, łapiąc się za szyję. Yong – Nam definitywnie nie był urodzonym modelem. Nie chodziło o tyle, że nie lubił być na zdjęciach – raczej o to, że był raczej niezręczny jeśli o pozowanie idzie, bo nie był pewien co ze sobą zrobić – robił więc coś głupiego. Tak jak teraz.
-Mam nadzieję, że złapałaś mój lepszy profil –rzucił ze śmiechem. –Teraz twoja kolej!- na powrót wysupłał z kieszeni swój telefon i zaraz pstryknął Sunny kilka fotografii. Dziewczyna była naprawdę fotogeniczna, więc żeby zdjęcia, nawet z zaskoczenia i zrobione przez kogoś oddzielonego od profesjonalnego fotografa latami świetlnymi było wyjątkowo dalekie.
-Powinniśmy sobie zrobić selfie jak już wyjdziemy na zewnątrz –powiedział cicho, zrównując się krokiem z dziewczyną. Nie będą wtedy torować ruchu, a wycieczka najpewniej się rozleje i każdy pójdzie swoją drogą. Przewodniczka powiedziała wcześniej, że da im trochę czasu na rozejrzenie się po okolicy i skorzystanie z miejscowej, tradycyjnej piekarni, także będą mieli trochę czasu. No i światłość na zewnątrz będzie lepsze.
Kass
Obłok Weny
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Jest świadoma, że aparat wystarczająco nie odda piękna klasztoru, w którym obecnie się znajdują. Widzi to na ekranie – małe ciemne plamki, które pojawiają się przez słabą rozdzielczość i złe oświetlenie – aczkolwiek ma nadzieję, że chociaż w połowie GongTae i Yeol będą w stanie odczuć jej zachwyt oraz ekscytację towarzyszącą tej drobnej podróży. Nagrywając filmik, jak wiele innych w przeszłości, przechodzi jej przez myśl, że jednak mogła zabrać kogoś ze sobą na te pełne oszałamiających widoków wakacje. Przyjazne i znajome duszyczki z pewnością pokryłyby chwilowe uczucie sentymentu, które co jakiś czas wkrada się w głębie jej wrażliwego serca. Mimo wszystko nietrudno przyznać, że wyjazd do Bułgarii nie piastuje na liście zwykłych wypadów, ma to być przede wszystkim ucieczka od kajdan codzienności, z czego nie mogłaby czerpać całymi garściami przy swoich najbliższych. Brat z pewnością co rusz przypominałby jej o pracy, która zwykła być ich głównym tematem wspólnie prowadzonych rozmów; w dodatku po części przypominał ojca – na całe szczęście bardziej wyglądem, niż charakterem – tak więc czyniłoby to z jego obecności cenny mankament. Z drugiej strony Park Yeol znał ją na zbyt dobrze, aby była w stanie przy nim wykreować się na całkowicie inną postać, odbiegającą od tej zabieganej, zimnej pracoholiczki, którą w rzeczywistości jest. Żaden z wymienionych również nie byłby w stanie towarzyszyć jej przez cały wyjazd! Gdyby tylko GongTae również zniknął z pola widzenia Chansuna, bez dwóch zdań mogliby spodziewać się odrzutowca poszukiwawczego albo innej skrajnie wymyślnej metody, która miałaby sprowadzić ich z powrotem pod ojczyny stołek. Nie może oczywiście pominąć kwestii całej listy planów swojego przyjaciela, który spisując podpunkty do odhaczenia nie przewidywał w niej nagłej ucieczki z planów. A Sunny nie wątpi, że nie byłby w stanie wszystkiego zrealizować na drugim krańcu świata, a przynajmniej nie w bliżej wykreowany przez Yeol sposób.
— To dlatego, że nagrałam krótki filmik, aby wysłać go przyjaciołom. Tak w razie, aby wiedzieli, że żyję i mam się dobrze. A w dodatku mam wyborne towarzystwo — odpowiada, śmiejąc się cicho pod nosem. Musi przyznać, że Yongnam zdecydowanie zasługuje na lepszą rozdzielczość, choć zdecydowanie w każdej prezentuje się naprawdę dobrze. Nie ma co kryć prawdy, skoro spośród naprawdę wielu możliwości, domniemane przeznaczenie zsyła na jej drogę równie przystojnego mężczyznę. Przesuwa palcem po ekranie, aby zmienić funkcję nagrywania na aparat, aby porobić jeszcze parę zdjęć ciemnowłosemu, uwieczniając tym samym na fotografiach zabawne miny pojawiające się na jego twarzy.
— Sam ocenisz, jako że z mojego punktu widzenia, oba profile wyglądają równie przystojnie — rzuca z rozbawieniem, oddając się nieco, krocząc odrobinę przed siebie, aby zmieścić się w całości w kadrze komórkowego aparatu. Tak też gdy tylko przychodzi kolej na nią, prócz pozowanych ujęć, pozwala sobie na równie zwariowaną postawę. Przychodzi jej to z zadziwiającą łatwością i tym samym pierwszy raz w życiu czuje, że jest do tego stworzona. Do podejmowania spontanicznych decyzji, bez większego przejęcia, jakie konsekwencje, które będą na nią czekać. Bez planowania dnia i zapinania go na ostatni guzik. Tak swobodnie, niezobowiązująco, tańcząc boso w deszczu, zjeżdżając na sankach latem, bawiąc się słowem i chwilą, która cały czas mija i wymyka się spomiędzy palców.
— Myślę, że to znakomity pomysł — przyznaje, gdy ich fanaberyjna sesja pośród klasztornej przestrzeni może zostać uznana za zakończoną. Dołączają tym samym do reszty zainteresowanego historiami przewodniczki tłumu. I tak w tocząc przyciszoną rozmowę, delikatnie niesioną echem, ruszają co rusz posuwistym krokiem za ludźmi, dopóki nie nastaje chwila przerwy dla zwiedzających. To też daje im zielone światło, aby wyjść z klasztoru i rozejrzeć się trochę po okolicy.
— Zdjęcie wolisz zrobić telefonem, czy poprosimy kogoś, żeby zrobił nam zdjęcie? — pyta, ujmując w ręce wciąż zawieszony na szyi aparat. — Na nas dwoje przyda się lepsza rozdzielczość — rzuca, idąc wraz z jedną zwięzłą myślą, której szczerze powiedziawszy nie potrafi wytłumaczyć. Mimo wszystko obficie podlewa nadzieję, że Yongnam zrozumie ją bez słów albo i wyciągania niepotrzebnych wniosków. Właściwie nie czekając na konkretną odpowiedź, zaczepia dwie kobiety w średnim wieku, pytając czy może im chwilę zająć. Na szybko objaśnia w jaki sposób zrobić zdjęcie, w międzyczasie zostając obładowana pytaniami czy ona i Yongnam są parą. Na jej policzkach mimowolnie pojawia się rumieniec, nie chcąc nieporozumień wyjaśnia, że to nic z tych rzeczy i patrząc przez moment na znajdującego się w oddali mężczyznę, dodaje, że są zwykłymi przyjaciółmi. To wszystko po to, aby starsze kobiety nie same nie nabrały podejrzeń, a potem wniosków, które miałyby sprowadzić na ich dwójkę krzywe spojrzenia. Nie czekając dłużej, wraca do Yongnama, uśmiechając się szeroko.
— Ustaw się ładnie, wspólną sesję można uznać za rozpoczętą — mówi, biorąc ciemnowłosego pod ramię, aby zaraz ustawić się ładnie do zdjęcia. I choć początkowo pozuje trochę sztywno, to jednak z każdą chwilą nabiera pewności siebie, odsuwając wcześniejsze zażenowania na bok. W końcu wyjaśniła kwestie ich znajomości, tak więc nie musi się martwić na zapas, co inni sobie o nich pomyślą. Zresztą na ogół by się tym nie przejmowała, choć zdecydowanie milej jest spędzić ich dzisiejszą wycieczkę bez dziwnych komplikacji.
— Te jest śliczne — mówi w trakcie, gdy po odebraniu aparatu od przemiłych pań, pokazuje Yongnam’owi efekty ich modelingowej współpracy. — Masz pomysł, gdzie powinniśmy się teraz udać?
— To dlatego, że nagrałam krótki filmik, aby wysłać go przyjaciołom. Tak w razie, aby wiedzieli, że żyję i mam się dobrze. A w dodatku mam wyborne towarzystwo — odpowiada, śmiejąc się cicho pod nosem. Musi przyznać, że Yongnam zdecydowanie zasługuje na lepszą rozdzielczość, choć zdecydowanie w każdej prezentuje się naprawdę dobrze. Nie ma co kryć prawdy, skoro spośród naprawdę wielu możliwości, domniemane przeznaczenie zsyła na jej drogę równie przystojnego mężczyznę. Przesuwa palcem po ekranie, aby zmienić funkcję nagrywania na aparat, aby porobić jeszcze parę zdjęć ciemnowłosemu, uwieczniając tym samym na fotografiach zabawne miny pojawiające się na jego twarzy.
— Sam ocenisz, jako że z mojego punktu widzenia, oba profile wyglądają równie przystojnie — rzuca z rozbawieniem, oddając się nieco, krocząc odrobinę przed siebie, aby zmieścić się w całości w kadrze komórkowego aparatu. Tak też gdy tylko przychodzi kolej na nią, prócz pozowanych ujęć, pozwala sobie na równie zwariowaną postawę. Przychodzi jej to z zadziwiającą łatwością i tym samym pierwszy raz w życiu czuje, że jest do tego stworzona. Do podejmowania spontanicznych decyzji, bez większego przejęcia, jakie konsekwencje, które będą na nią czekać. Bez planowania dnia i zapinania go na ostatni guzik. Tak swobodnie, niezobowiązująco, tańcząc boso w deszczu, zjeżdżając na sankach latem, bawiąc się słowem i chwilą, która cały czas mija i wymyka się spomiędzy palców.
— Myślę, że to znakomity pomysł — przyznaje, gdy ich fanaberyjna sesja pośród klasztornej przestrzeni może zostać uznana za zakończoną. Dołączają tym samym do reszty zainteresowanego historiami przewodniczki tłumu. I tak w tocząc przyciszoną rozmowę, delikatnie niesioną echem, ruszają co rusz posuwistym krokiem za ludźmi, dopóki nie nastaje chwila przerwy dla zwiedzających. To też daje im zielone światło, aby wyjść z klasztoru i rozejrzeć się trochę po okolicy.
— Zdjęcie wolisz zrobić telefonem, czy poprosimy kogoś, żeby zrobił nam zdjęcie? — pyta, ujmując w ręce wciąż zawieszony na szyi aparat. — Na nas dwoje przyda się lepsza rozdzielczość — rzuca, idąc wraz z jedną zwięzłą myślą, której szczerze powiedziawszy nie potrafi wytłumaczyć. Mimo wszystko obficie podlewa nadzieję, że Yongnam zrozumie ją bez słów albo i wyciągania niepotrzebnych wniosków. Właściwie nie czekając na konkretną odpowiedź, zaczepia dwie kobiety w średnim wieku, pytając czy może im chwilę zająć. Na szybko objaśnia w jaki sposób zrobić zdjęcie, w międzyczasie zostając obładowana pytaniami czy ona i Yongnam są parą. Na jej policzkach mimowolnie pojawia się rumieniec, nie chcąc nieporozumień wyjaśnia, że to nic z tych rzeczy i patrząc przez moment na znajdującego się w oddali mężczyznę, dodaje, że są zwykłymi przyjaciółmi. To wszystko po to, aby starsze kobiety nie same nie nabrały podejrzeń, a potem wniosków, które miałyby sprowadzić na ich dwójkę krzywe spojrzenia. Nie czekając dłużej, wraca do Yongnama, uśmiechając się szeroko.
— Ustaw się ładnie, wspólną sesję można uznać za rozpoczętą — mówi, biorąc ciemnowłosego pod ramię, aby zaraz ustawić się ładnie do zdjęcia. I choć początkowo pozuje trochę sztywno, to jednak z każdą chwilą nabiera pewności siebie, odsuwając wcześniejsze zażenowania na bok. W końcu wyjaśniła kwestie ich znajomości, tak więc nie musi się martwić na zapas, co inni sobie o nich pomyślą. Zresztą na ogół by się tym nie przejmowała, choć zdecydowanie milej jest spędzić ich dzisiejszą wycieczkę bez dziwnych komplikacji.
— Te jest śliczne — mówi w trakcie, gdy po odebraniu aparatu od przemiłych pań, pokazuje Yongnam’owi efekty ich modelingowej współpracy. — Masz pomysł, gdzie powinniśmy się teraz udać?
Dijira
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Yong – Nam miał... według Tae-Han’a, tendencję do tak zwanenego „pajacowania”. Sam się nie zgadzał z tym stwierdzieniem – nie każdy w końcu może być poważny jak grób cały czas. Lubił sobie pożartować, lubił rzucać sarkastycznymi uwagami, lubił powygłupiać się od czasu do czasu, a głowę częśto miał pełną jakiś nie do końca przemyślanych, luźnych planów i myśli, które lubił wprowadzać w życie bez odpowiedniego przygotowania, czy przemyślenia konsekwencji. Term „wolny duch” pasował dużo bardziej w skromnej opinii Kwon’a i osobiście uważał to za zaletę. Nie zawsze – czasami głęboko żałował swoich „genialnych” pomysłów, ale hej, gdyby nie one, to nie byłby obecnie tą osobą, którą był. A życie byłoby nudniejsze. I nie byłoby go w Bułgarii.
Klasztor, jakkolwiek urokliwy, nie mógł być zwiedzany w nieeskończoność i wycieczka zaczęła zbliżać się do wyjścia, więc i impromptu sesja dobiegła końca. Cała wycieczka udała się do wyjścia, a z nią i para niedoszłych modeli-fotografów.
Po wyjściu na zewnątrz przyjemny chłod starego budynku na powrót został zastąpiony zwiększającym się wraz ze wspinaniem się słońca po niebie upałem. Pogoda była piękna i póki co na niebie nie było ani jednej chmurki, ale powoli zaczynało sie robić dosyć duszno i parno. Idealne warunki jeśli o zdjęcia idzie i na pewno miała wyjść z nich piękna pamiątka.
-No tak... Skoro pani do mnie dołącza, pani fotograf, to definitywnie powinniśmy uwiecznić tą wiekopomną okazję w lepszej rozdzielczości –rzucił wesoło. Skoro Sunny chciała użyć aparatu, to definitywnie powinni to zrobić. Sam Yong-Nam żadnego ze sobą nie przywiózł, przekonany, że telefon w zupełności mu wystarczy, ale bądźmy szczerzy – on sam nie robił zbyt wielu zdjęć na codzień. Od czasu do czasu – ale nie na tyle, głównie gdy szedł jeść w restauracjach, albo Bagel robił coś uroczego, ale nie uzasadniało to kupna kosztownego sprzętu.
Kiedy dziewczyna poszła poprosić przechodzące kobiety, Yong – Nam z zainteresowaniem przyglądał się dziedzińcowi dookoła. Budynek z zewnątrz wyglądał równie interesująco co wewnątrz, ze strzelistymi, przykrytymi kulistymi kopułami dachami i krużgankami. Naprawdę, piękne miejsce.
-Profesjonalny model melduje gotowość do pracy –wykonał niechlujjny salut, ustawiajac się obok Sunny i pozując razem z kobietą, dopóki turystki nie skończyły robienia zdjęć. Nie zajęło to dużo czasu i zdjęcia rzeczywiście wyszły naprawdę dobre, całkiem urocze. Oboje wypadli naprawdę świetnie, przynajmniej według niego.
-Mhm... Zastanawiam się czy to zasługa rozdzielczości, czy modeli. Zdjęcie rzeczywiście jest naprawdę ładne –zgodził się z Sunny.
-Skoro sesja jest skończona... Co pani na to, żeby wrzucić coś na ząb? –z pobliskiej piekarni, umieszczonej tuż przy wejściu do kompleksu roznosiły się nieziemsko dobre zapachy. Słodka woń świeżych wypieków dotarła do nosa Yongnam’a i szczerze? Kusiło. Zazwyczaj rezerwował swój dzienny przydział cukru na pokaźne porcje różnorakich płatków śniadaniowych, ale w tej chwili nie pogardziłby dróżdżówką. –Przy wejściu widziałem piekarnię.
[...]
Po krótkiej przerwie na lunchową (?) przekąskę, wycieczka opuściła klasztorne ziemie i udała się w okoliczne góry, w celu zobaczenia polodowcych jeziorek. Ta okazja zakładała dłuższy spacer po okolicznych górach. Co prawda bez jakiś bardziej stromych podejść, od parkingu do jezior nie było daleko, a droga wiodła pomiędzy górskimi szczytami, nie wspinając się jednak na żaden z nich.
-Razem z rodzeństwem... Wspominałem, że mam brata i siostrę, prawda?... Jeździmy w góry stosunkowo często, na tyle na ile grafiki nam pozwalają –oznajmił, kiedy razem z Sunny znaleźli się na drodze. Byli teraz odrobinę wyżej, więc nie było aż tak upalnie, na horyzoncie jednak zaczynały zbierać się chmury. Póki co jednak nikt tego nie zauważył, bo wszyscy byli zbyt rozproszeni.
-To dla nas taka tradycja... Jeśli gdzieś jechaliśmy z rodzicami, to właśnie w góry, więc teraz od czasu do czasu zbieramy się razem z przyjaciółmi, żeby na parę dni wyrwać się z miasta... Nawet Yong-Ho, mój młodszy brat narzeka przez cały czas, bo ma kondycję ameby –i to mimo faktu, że przerastał starszego bliźniaka o dobre dziesięć centymetrów i miał dłuższe nogi... A zawsze wlókł się na końcu, narzekając. Cóż... Pewnie dlatego, że spędzał większość życia w laboratorium, a nie na treningu fizycznym, ale to nie miało większego znaczenia! Da – Mi nadążała, to on też mógł.
-A ty? Góry czy morze?-w jego przypadku odpowiedź była oczywista. Jakkolwiek urocze nie było nadmorskie miasteczko, w którym aktualnie oboje przybierali, gdyby nie kontuzja, najpewniej wybierając się na wczasy i uciekając się od wszystkiego, wybrałby coś bardziej aktywnego, jakiś długi szlak do przejścia, czy coś w tym stylu... Mówiąc o jego kolanie, zaczynało odrobinę boleć. Najpewniej dlatego, że przez ostatnie trzy dni, chodził praktycznie cały czas (wbrew zaleceniom lekarza) i nie odpoczywał wystarczająco...
Czegokolwiek by nie wpychał przyjaciołom i rodzinie, Yong-Nam nie do końca zaakceptował fakt, że nie jest w tej samej formie co wcześniej. Że nie może robić tego co zwykle. Że chodzenie przez cały dzień i wieczór siatkówki plażowej, przyprawione chodzeniem przez większość następnego dnia, obciąży jego pokiereszowane kolane, które zagoiło się ledwie parę tygodni temu. Póki co po prostu je „czuł” i miał szczerą nadzieję, że nie przerodzi się to w coś gorszego, ale chyba powinien być trochę bardziej ostrożny.
Kass
Obłok Weny
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Sunny ma naprawdę wielką nadzieję, że Yongnam nie ma jej za złe nagrania filmiku z jego udziałem, przy okazji napominając że jego sylwetka i twarz były widocznie zaledwie przez parę sekund. W dodatku nie zamierza tego wizerunku zbytecznie upubliczniać czy dochodzić się, czy ma rzeczywiście do czynienia z osobą, którą Kwon tak sumiennie jej odpisuje opowieściami z przeszłości. Wiadomość koniec końców pierwszorzędnie została dostarczona do Park Yeol’a, aczkolwiek przekazanie filmiku o pobycie swojemu bratu nie poszło równie pomyślnie przez brak dobrego zasięgu. Teraz już pozostaje ulotna myśl, że nie zapomni ponowić działania po powrocie do domu.
Szczerze powiedziawszy nie przejmuje się pozwem, który został wsadzony żartobliwie między słowa, przez jej nowego znajomego. To raczej ostatnie, co z prawdopodobieństwem powstania mogłoby jej zagrażać, jako że ojciec niepotrzebnie zamieszany w jej prywatne życie z pewnością zagrałby w takiej sytuacji pierwsze skrzypce, a wraz ze swoją ciężko zarobioną fortuną wyciągnąłby ją z powrotem na powierzchnię wody nieporozumień. O wiele bardziej przejmuje się faktem, swojej swobody oraz widocznego nieprzemyślenia swoich działań – bo gdyby nie była z Yongnamem, z którym zdawali się być blisko, choć dobrze się nie znali; z pewnością we wspomniane problemy dawno by wpadła. A to nie jest coś, na co zdobyłaby się stara dobra Sun-ah, mająca wszystko przemyślanie od A do Z, przed rozpoczęciem nowych posunięć. W pewnym sensie cieszy ją to, że może pozwolić sobie na spontaniczne decyzje, a później też przesiąknięte swobodą płynięcie wraz z tokiem wydarzeń. Sam nie stoi przeciwnie do żartowania o różnych kwestiach czy do wtaczania w swoje życie „pajacowania” podpatrzonego u Kwona.
— Wydaje mi się, że w tym wypadku to zasługa modeli. Żadna rozdzielczość nie odda prawdziwego piękna, które możemy złapać gołym okiem — rzuca z rozbawieniem, aby zaraz spojrzeć znad aparatu na swojego towarzysza i tym razem trochę bardziej bezpośrednio i dokładniej mu się przyjrzeć. — Jak na moje oko, na modela się nadajesz — dodaje, aby pokiwać zgodnie głową, gdy tylko Yongnam wyskakuje z propozycją zjedzenia czegoś w okolicy klasztoru. Na jej myśl również automatycznie wtacza się piekarnia, która została wspomniana przez prowadzącą ich dzisiejszą wycieczkę kobietę. Sunny wcześniej zbyt zaabsorbowana monumentalnymi widokami, nawet nie zwróciła na nią uwagi, choć przyjemne zapachy – trzeba przyznać – docierały do jej nozdrzy. Dlatego też cieszy się niezmiernie, że Kwon wiedział przynajmniej w jakim kierunku powinni zmierzać.
— Bardzo chętnie — mówi w końcu, nie będąc w rzeczywistości jakoś bardzo głodną. Mimo wszystko wie, że liche śniadanie spożyte przed rozpoczęciem wycieczki, prędzej czy później spowoduje poczucie głodu. Tak więc idealnym przedsięwzięciem będzie zapobiegnięcie „katastrofie”, zanim ta nastanie. Wraz z głodem bez dwóch zdań stałaby się marudna, a tej twarzy nie chce przy Yongnamie upubliczniać, a w zamian tego pokazywać jedynie zalety, których po powrocie do kraju, nie będzie w stanie się u niej dopatrzeć, jeśli ich drogi kiedykolwiek się ze sobą zetrą.
Po przerwie skoncentrowanej na konsumpcji zakupionych w piekarni wypieków, wycieczka rusza według dalszego planu, który krąży wobec zobaczenia polodowcowych jeziorek. Choć Sun-ah nie jest szczególnie pojęta, co do wędrowania po górach, to wierzy, że sportowe buty to wszystko co jest jej potrzebne w danej sytuacji. Kroczy przy boku Yongnama, słuchając przekazywanych przez niego kwestii i potakując co jakiś czas.
— Wspominałeś — przyznaje, uśmiechając się pod nosem na wydźwięk historii, które płynęły z ust mężczyzny, będąc niczym miód na serce Sun-ah. Ona nie ma zbyt częstej możliwości na wyjazdy z bratem, a wyjazdów z ojcem raczej unika, zarówno prywatnych, jak i osobistych. Nie niosą za sobą podobnej swobody, biorąc pod uwagę tabun ludzi z ochrony ciągnących się pociągiem za jej plecami. Udawanie, że ich nie widzi było zawsze trudniejsze niż jej się wydawało. Sama nie potrafi stwierdzić, po co oni to wszystko robią? W końcu nie jest jakąś niebywale popularną osobą i tylko działania ojca sprawiały, że koniec końców wszystkie spojrzenia ludzi na mieście kierowały się w jej stronę. Przynajmniej żaden zboczeniec, nigdy nie doczepił się do niej, gdy wychodziła wieczorami. To jedyny plus, naprawdę…
— Oba? Mam na myśli… Na plaży zawsze można odpocząć, poopalać się i się zrelaksować, a chodząc po górach włączamy w życie trochę aktywności fizycznej. Myślę, że równoważenie wyjazdów w oba miejsca jest potrzebne i tak też najczęściej działam z rodziną. Rodzice zawsze woleli wylegiwanie się na plaży, choć ojciec zdecydowanie bardziej doglądanie widoków przez okno i spędzanie większości czasu w wynajmowanym miejscu. Mój brat przez głównie siedzący tryb życia raczej wolał dobierać sobie jakieś wyzwania i możliwość rozruszania się, więc widzę go prędzej wybierającego góry. A ja z racji tego, że lubiłam obie wersję, zawsze wybierałam opcję jeżdżenia na przemian — rzuca, starając się nabrzmieć interesująco. Naciąga prawdę o swojej rodzinie, bardziej ze strony rodziców, niż całej reszty. Z mamą od bardzo dawna nie ma kontaktu, a ojciec swoje doglądanie widoków przez okno realizuje z racji podróży biznesowych, które stanowiły zdecydowaną większość zagranicznych podróży. A te w większości wykonywane były w nadmorskie krainy.
Pomimo nakreślenia pół-wymyślonej historii i zarodków nie komfortu, że dla własnego dobra sprzedaje Yongnam’owi takie bajki, naprawdę wciąga się w kreowanie rzeczywistości, którą chce się otaczać, a której w rzeczywistości nie jest w stanie smyrnąć nawet koniuszkiem najdłuższego palca. Zaabsorbowana wędrówką i rozmową, również nie zauważa ciemnych chmur rozpościerających się na niebie, z których niespodziewanie zaczynają spadać krople wody, moczące jej białą koszulę. W samym momencie przeklina pod nosem, przypominając sobie moment, gdy siedząc w busie na parkingu wykrakała o nieuchronnym nastaniu deszczu, przed którym nie ma się jak obronić.
Zdejmuje plecak z barków, aby ułożyć go sobie nad głową, aby chociaż odrobinę uchronić się przed zmoknięciem, jednak nadciągający ze wschodu wiatr nie jest dla niej łagodny i nasuwa drobną ulewę po przekątnej. Na jej koszuli pojawiają się pierwsze mokre plamki, które w istocie stają się przezroczyste, obrazując ciemną bieliznę, którą ma pod spodem. Nieco zażenowana, spogląda kątem oka na Yongnama, ściągając plecak znad głowy, aby zaraz przytulić go do swojej piersi.
— Przewidziałam wszystko, tylko nie deszcz — przyznaje, mimo wszystko wciskając na swoje usta uśmiech. Nie przyjechała przecież do Bułgarii, aby panikować w takich momentach i choć nie zna dobrze Kwona, na swój sposób całkiem bezpiecznie się przy nim czuje, toteż podtrzymywało swobodę ruchu.
Szczerze powiedziawszy nie przejmuje się pozwem, który został wsadzony żartobliwie między słowa, przez jej nowego znajomego. To raczej ostatnie, co z prawdopodobieństwem powstania mogłoby jej zagrażać, jako że ojciec niepotrzebnie zamieszany w jej prywatne życie z pewnością zagrałby w takiej sytuacji pierwsze skrzypce, a wraz ze swoją ciężko zarobioną fortuną wyciągnąłby ją z powrotem na powierzchnię wody nieporozumień. O wiele bardziej przejmuje się faktem, swojej swobody oraz widocznego nieprzemyślenia swoich działań – bo gdyby nie była z Yongnamem, z którym zdawali się być blisko, choć dobrze się nie znali; z pewnością we wspomniane problemy dawno by wpadła. A to nie jest coś, na co zdobyłaby się stara dobra Sun-ah, mająca wszystko przemyślanie od A do Z, przed rozpoczęciem nowych posunięć. W pewnym sensie cieszy ją to, że może pozwolić sobie na spontaniczne decyzje, a później też przesiąknięte swobodą płynięcie wraz z tokiem wydarzeń. Sam nie stoi przeciwnie do żartowania o różnych kwestiach czy do wtaczania w swoje życie „pajacowania” podpatrzonego u Kwona.
— Wydaje mi się, że w tym wypadku to zasługa modeli. Żadna rozdzielczość nie odda prawdziwego piękna, które możemy złapać gołym okiem — rzuca z rozbawieniem, aby zaraz spojrzeć znad aparatu na swojego towarzysza i tym razem trochę bardziej bezpośrednio i dokładniej mu się przyjrzeć. — Jak na moje oko, na modela się nadajesz — dodaje, aby pokiwać zgodnie głową, gdy tylko Yongnam wyskakuje z propozycją zjedzenia czegoś w okolicy klasztoru. Na jej myśl również automatycznie wtacza się piekarnia, która została wspomniana przez prowadzącą ich dzisiejszą wycieczkę kobietę. Sunny wcześniej zbyt zaabsorbowana monumentalnymi widokami, nawet nie zwróciła na nią uwagi, choć przyjemne zapachy – trzeba przyznać – docierały do jej nozdrzy. Dlatego też cieszy się niezmiernie, że Kwon wiedział przynajmniej w jakim kierunku powinni zmierzać.
— Bardzo chętnie — mówi w końcu, nie będąc w rzeczywistości jakoś bardzo głodną. Mimo wszystko wie, że liche śniadanie spożyte przed rozpoczęciem wycieczki, prędzej czy później spowoduje poczucie głodu. Tak więc idealnym przedsięwzięciem będzie zapobiegnięcie „katastrofie”, zanim ta nastanie. Wraz z głodem bez dwóch zdań stałaby się marudna, a tej twarzy nie chce przy Yongnamie upubliczniać, a w zamian tego pokazywać jedynie zalety, których po powrocie do kraju, nie będzie w stanie się u niej dopatrzeć, jeśli ich drogi kiedykolwiek się ze sobą zetrą.
Po przerwie skoncentrowanej na konsumpcji zakupionych w piekarni wypieków, wycieczka rusza według dalszego planu, który krąży wobec zobaczenia polodowcowych jeziorek. Choć Sun-ah nie jest szczególnie pojęta, co do wędrowania po górach, to wierzy, że sportowe buty to wszystko co jest jej potrzebne w danej sytuacji. Kroczy przy boku Yongnama, słuchając przekazywanych przez niego kwestii i potakując co jakiś czas.
— Wspominałeś — przyznaje, uśmiechając się pod nosem na wydźwięk historii, które płynęły z ust mężczyzny, będąc niczym miód na serce Sun-ah. Ona nie ma zbyt częstej możliwości na wyjazdy z bratem, a wyjazdów z ojcem raczej unika, zarówno prywatnych, jak i osobistych. Nie niosą za sobą podobnej swobody, biorąc pod uwagę tabun ludzi z ochrony ciągnących się pociągiem za jej plecami. Udawanie, że ich nie widzi było zawsze trudniejsze niż jej się wydawało. Sama nie potrafi stwierdzić, po co oni to wszystko robią? W końcu nie jest jakąś niebywale popularną osobą i tylko działania ojca sprawiały, że koniec końców wszystkie spojrzenia ludzi na mieście kierowały się w jej stronę. Przynajmniej żaden zboczeniec, nigdy nie doczepił się do niej, gdy wychodziła wieczorami. To jedyny plus, naprawdę…
— Oba? Mam na myśli… Na plaży zawsze można odpocząć, poopalać się i się zrelaksować, a chodząc po górach włączamy w życie trochę aktywności fizycznej. Myślę, że równoważenie wyjazdów w oba miejsca jest potrzebne i tak też najczęściej działam z rodziną. Rodzice zawsze woleli wylegiwanie się na plaży, choć ojciec zdecydowanie bardziej doglądanie widoków przez okno i spędzanie większości czasu w wynajmowanym miejscu. Mój brat przez głównie siedzący tryb życia raczej wolał dobierać sobie jakieś wyzwania i możliwość rozruszania się, więc widzę go prędzej wybierającego góry. A ja z racji tego, że lubiłam obie wersję, zawsze wybierałam opcję jeżdżenia na przemian — rzuca, starając się nabrzmieć interesująco. Naciąga prawdę o swojej rodzinie, bardziej ze strony rodziców, niż całej reszty. Z mamą od bardzo dawna nie ma kontaktu, a ojciec swoje doglądanie widoków przez okno realizuje z racji podróży biznesowych, które stanowiły zdecydowaną większość zagranicznych podróży. A te w większości wykonywane były w nadmorskie krainy.
Pomimo nakreślenia pół-wymyślonej historii i zarodków nie komfortu, że dla własnego dobra sprzedaje Yongnam’owi takie bajki, naprawdę wciąga się w kreowanie rzeczywistości, którą chce się otaczać, a której w rzeczywistości nie jest w stanie smyrnąć nawet koniuszkiem najdłuższego palca. Zaabsorbowana wędrówką i rozmową, również nie zauważa ciemnych chmur rozpościerających się na niebie, z których niespodziewanie zaczynają spadać krople wody, moczące jej białą koszulę. W samym momencie przeklina pod nosem, przypominając sobie moment, gdy siedząc w busie na parkingu wykrakała o nieuchronnym nastaniu deszczu, przed którym nie ma się jak obronić.
Zdejmuje plecak z barków, aby ułożyć go sobie nad głową, aby chociaż odrobinę uchronić się przed zmoknięciem, jednak nadciągający ze wschodu wiatr nie jest dla niej łagodny i nasuwa drobną ulewę po przekątnej. Na jej koszuli pojawiają się pierwsze mokre plamki, które w istocie stają się przezroczyste, obrazując ciemną bieliznę, którą ma pod spodem. Nieco zażenowana, spogląda kątem oka na Yongnama, ściągając plecak znad głowy, aby zaraz przytulić go do swojej piersi.
— Przewidziałam wszystko, tylko nie deszcz — przyznaje, mimo wszystko wciskając na swoje usta uśmiech. Nie przyjechała przecież do Bułgarii, aby panikować w takich momentach i choć nie zna dobrze Kwona, na swój sposób całkiem bezpiecznie się przy nim czuje, toteż podtrzymywało swobodę ruchu.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Strona 1 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach