linuxa
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
-•-•-○-•-•-
-•-•-○-•-•-
Pewnego dnia rozeszła się wieść, że narodziło się świecące się dziecko.
I od tamtej pory w różnych miejscach na świecie zaczęli pojawiać się ludzie z supermocami.
Minęło wiele czasu, a powodu mutacji nigdy nie odkryto.
Nim się obejrzeliśmy supermoce, które posiadało około 80% populacji, stały się czymś normalnym a marzenia przerodziły się w rzeczywistość.
Świat stał się społeczeństwem superbohaterów.
-•-•-○-•-•-
Sharon x Linuxa
linuxa
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Sharon
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
linuxa
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
-To prawda, że chcesz iść do UA?- spytał go jego przyjaciel w dniu, gdy końcowe egzaminy dobiegły końca, a na ogromnej tablicy ustawionej w głównym hallu jego gimnazjum, pieczołowicie rozwieszono dziesiątki list z nazwiskami i tajemniczymi sumami, które miały wkrótce zadecydować o przyszłości świeżo upieczonych absolwentów. Seiji z początku z pewną obawą wodził po kartkach w poszukiwaniu własnego nazwiska, a gdy już je odnalazł, duma rozlała się w całym jego ciele, tym samym napełniając je radością i ogromnym zadowoleniem. Co prawda wysokie wyniki były zaledwie preludium, jednak dawały one choć cień szansy na drodze do spełnienia jego marzeń.
-Tak. Od dziecka marzyłem, aby stać się bohaterem. Dam z siebie wszystko, żeby się tam dostać!.
UA była jedną z najlepszych – jak nie najlepszą – akademią w kraju, która szkoliła młodzież, pomagając jej piąć się w górę i sięgać ku własnym marzeniom. Poza podstawową edukacją, oferowała szeroki wachlarz zajęć poświęconych doskonaleniu własnych umiejętności, a także stawianiu czoła najróżniejszym wydarzeniom. To wszystko składało się na miejsce, spod którego skrzydeł wyfrunęli najlepsi z najlepszych bohaterów. All Might, Endavour, Mount Lady i inni najznamienitsi obrońcy społeczeństwa, stawiali w niej pierwsze kroki i być może to właśnie dzięki niej zdobyli umiejętności pozwalające im na walkę z najczarniejszymi wyrzutkami tego świata.
Nic więc dziwnego, że do UA dostać się nie było wcale łatwo. Wyniki egzaminów końcowych były zaledwie wierzchołkiem góry lodowej – zdolnych dzieciaków nie da się zliczyć na palcach jednej dłoni, a kandydaci co roku przybywają z całego kraju, by uczyć się w alma mater bohatera nr 1. Gdyby jednak jakimś cudem znalazło się na wysokiej pozycji w rankingu, kolejnym stopniem był egzamin zdolności fizycznych. Nauczyciele co roku wymyślali nowe potyczki, mające na celu wyłonić najlepszych z najlepszych i pomóc wytypować garstkę szczęśliwców, która będzie mogła rozpocząć naukę w elitarnej szkole.
Seiji postanowił jednak spróbować – nawet jeśli w tym roku się nie uda, zdobędzie jakieś doświadczenie i zyska możliwość stawienia czoła własnym słabością. I może, kto wie, uda mu się dostać na ostatnie miejsce rankingu?
Z takim nastawieniem trenował więc całe wakacje, starając się przygotować na główny egzamin. Bo choć jego Quirk miał spory potencjał, miał równocześnie bardzo wiele ograniczeń, które wymagały jeszcze masy pracy nad sobą i treningu. I choć Hirata obdarzony był niezwykłą umiejętnością zmiany kształtu własnego ciała w dowolne zwierzę, do tej pory nauczył się wcielać się jedynie w kilka gatunków, które ponadto nie dawały mu większych szans na wygraną. W końcu czy drobny gronostaj jest w stanie wygrać walkę ze złoczyńcą?
Po tygodniach ćwiczeń, dzień egzaminu zaczął się zbliżać coraz bardziej i bardziej. I nim Seiji się obejrzał, już zakładał na siebie eleganckie ubrania i żegnając się z rodzicami, wybiegł w kierunku szkoły jego marzeń. Z jednej strony czuł ogromny niepokój, mieszający się jednak z zaciekawieniem i pewnego rodzaju ekscytacją. Był ciekaw, co przygotuje dla niego UA i z jakimi przeciwnikami przyjdzie mu tego dnia walczyć.
Budynek wydał mu się znacznie większy, niż się spodziewał, więc gdy tylko znalazł się w jego cieniu, przystanął na chwilę, wysoko zadzierając głowę i wpatrując się w połyskujące w słońcu szyby ogromnego gmachu. Nawet gdyby zmienił się w orła, zapewne zabrakłoby mu sił, by dostać się na jego szczyt.
-Niesamowite- mruknął do siebie, po chwili reflektując się i ruszając w stronę wejścia, a później ogromnej auli, w której stłoczeni zostali wszyscy kandydaci. Po krótkim rozejrzeniu się, dostrzegł wolne miejsce tuż obok miedzianowłosej dziewczyny. Niewiele myśląc, uśmiechnął się do niej promiennie (jakby w ten sposób pytając o pozwolenie) i przysiadł tuż obok, zaraz jednak wpatrując się w kartkę, która została mu podana.
-Słuchajcie uczniowie. Zaraz będzie tu niezły ogień! Ale najpierw test sprawdzający waszą wiedzę. Dajcie czadu! – z głośników w sali rozległ się piskliwy głos Present Mic'a, a Seiji dopiero w tym momencie uświadomił sobie o bardzo ważnej rzeczy.
-Ummm...- mruknął, niepewnie zwracając się w stronę siedzącej obok dziewczyny i posyłając jej pełen zakłopotania uśmiech. -Masz może pożyczyć długopis?
Sharon
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
-Hikari, zanieś kolację siostrze, dobrze? -mężczyzna przesunął w stronę dziewczyny, tacę wyładowaną po brzegi kanapkami.
-Dlaczego sama tu nie przyjdzie i nie zje razem z nami, jak na normalnego człowieka przystało? -spytała naburmuszona dziewczyna, jednocześnie podnosząc talerz i posyłając mroczne spojrzenie swoim dwóm bracią, którzy postanowili zbudować domek z chleba i szybki, nie myśląc nawet o możliwości zjedzenia posiłku w normalny sposób.
-Wiesz przecież, że Akari teraz cały swój wolny czas poświęca na naukę i ćwiczenia. -ojciec upomniał ją z uśmiechem. -Bardzo jej zależy na dostaniu się do UA.
-Z takim charakterem to ja jej nie widzę w roli bohaterki. -wymamrotała pod nosem i natychmiast ulotniła się z kuchni, zanim dosięgło go karcące spojrzenie ojca. Nie miała zamiaru wykłócać się o rzeczy oczywiste.
Tak jakby nie miała racji. Jasne, jej siostra posiadała wspaniały dar, którego można jej było tylko pozazdrościć, ale to nie wystarczyło, aby stać się dobrym bohaterem. Choć czy Akari chciała się stać dobrym bohaterem? Na pewno planowała iść na najlepszą możliwą uczelnię, stworzoną właśnie do tego celu. Pchana przez ambicję, zawsze sięgała po to, co najwyżej, nie bacząc na możliwość bolesnego upadku. A niestety upadała często. Częściej niżby chciała przyznać.
Hikari jedynie pokręciła głową. Przynajmniej teraz miała jakąś realną szansę na zwycięstwo. Ze swoimi wynikami oraz darem miała szanse dostać się do UA. Choć na pewno potrzebowała do tego sporo szczęścia i najwyraźniej dużo kanapek. Doprawdy, jak na taką niską osobę, Akari pochłaniała zastraszające ilości jedzenia, nie wspominając już o kawie. Oficjalnie miała zakaz na wszystko, co zawierało w sobie kofeinę. Nieoficjalnie, jej serce za kilka lat wykona fikołka wokoło własnej osi, jeśli jej nawyki się nie zmienią.
Dziewczyna stanęła przed drzwiami siostry i nacisnęła klamkę, nawet nie pukając. Mieszkając na tak małej powierzchni z taką liczbą osób, nikt już nawet nie próbował się domagać większej prywatności.
-Przyniosłam ci kanapki. -oświadczyła z marszu. -Mogłabyś się czasami pofatygować i... -słowa na chwilę uwięzły jej w gardle, gdy dostrzegła absurdalną scenę, mającą miejsce przed jej oczami. -Co ty właściwie robisz?
Akari jej nie odpowiedziała, nadal bezgłośnie licząc pod nosem i wykonując kolejną serię pompek, z zapałem godnym pozazdroszczenia. Nie byłoby w tym zupełnie nic niezwykłego, gdyby dziewczyna nie wykonywała ich na suficie, promieniując słabym, zielonym blaskiem.
Hikari przez chwilę stała w progu i jedynie mrugała oczami, aż w końcu oprzytomniała. Bez słowa odłożyła kanapki na biurko, uważając, aby nie przejść bezpośrednio pod zmachaną siostrą. Znała jej dar na tyle, aby wiedzieć, że gdy zielony blask jest tak słaby, rychły upadek jest tylko kwestią czasu. Nie miała zamiaru posłużyć jej za poduszkę. Zresztą, krople potu ściekające z twarzy Akari, nie słyszały o nowym prawie grawitacji i nadal spokojnie kapały ku ziemi, prosto na dywan. Widocznie trening trwał już od dłuższego czasu.
Jej podejrzenia się ziściły, gdy tuż po zamknięciu drzwi usłyszała cichy krzyk, a później huk. Na pytające spojrzenie ojca jedynie wzruszyła ramionami. Nie był to pierwszy raz ani ostatni. Rudowłosa od dziecka była jednym wielkim chodzącym siniakiem. Zawsze miała pozdzierane kolana i łokcie, nie wspominając już o incydencie ze wstrząśnieniem mózgu. Jeśli jakimś cudem dostanie się do UA, ten stan raczej się nie zmieni.
Akari przez dobrą minutę stała przed bramą UA, po prostu gapiąc się na monstrualny budynek. Dopiero teraz poczuła strach i stres, który gromadził się w niej od momentu zakończenia szkoły. Teraz już wcale nie była pewna swojego wyboru. Wybrała tę uczelnię ze względu na jej powszechną sławę. Miała wrażenie, że to właśnie tutaj zdoła coś osiągnąć. Teraz jednak czuła, że jej kolana miękną. Wszystkie jej plany okazały się mieć luki, a całe przygotowanie wydawało się jedynie marnym przedstawieniem. Mimo wszystko postanowiła wziąć się w garść. To był jej wybór i cel, który sobie wyznaczyła. Nie miała zamiaru się poddać. Spędziła całe miesiące, szlifując swoją wytrzymałość oraz dar. Nie miała planu B. Musiała wygrać.
Z determinacją dopiła energetyka i zgniotła puszkę. Nie był to pierwszy tego ranka i na pewno nie ostatni. Potrzebowała naprawdę sporo energii, jeśli chciała skutecznie użyć swojego „Wiązania”, jak potocznie nazywała dar. Bez tego już po kilku minutach słaniałaby się na nogach, próbując nie zasnąć. Moc, którą posiadała może i była wspaniała, ale wysysała z niej każdą kroplę energii, jaką zdołałaby zgromadzić. Dlatego też musiała jej używać z głową, czego do dziś nie opanowała. Cóż, zawsze musi być ten pierwszy raz.
Dotarła go głównej auli jako jedna z pierwszych. Postanowiła usiąść w jednym z ostatnich rzędów, aby mieć dobry widok na całą salę. Wokoło roiło się od dzieciaków z podobnym marzeniem co jej. Ich ilość wręcz przytłaczała. Tak dużo rywali. Każdy z nich liczył na to, że to akurat jemu się powiedzie. Każdy z nich chciał zostać bohaterem.
-Po moim trupie. -wymamrotała, gromiąc spojrzeniem kilka ciekawskich osób.
Oczywiście chciała, aby te dzieciaki spełniły swoje marzenia. W głębi serca życzyła im wszystkiego najlepszego, pod warunkiem, że nie będą wchodzić jej w drogę.
W pewnym momencie obok niej usiadł chłopak, którego twarz zdobił szeroki uśmiech. Skinęła mu uprzejmie głową, jednym okiem nadal obserwując środek sali. Nie musiała długo czekać. Już kilka minut później pochylała się nad testem, mobilizując wszystkie swoje szare komórki do działania. Usłyszawszy pełen zakłopotania głos jasnowłosego chłopaka, rzuciła mu spojrzenie spod mocno zmarszczonych brwi. Czy miała dodatkowy długopis? Miała ich nawet trzy. Wszystkie wykradzione siostrze z piórnika. Czy miała zamiar się nimi dzielić? Tutaj nastąpił konflikt interesów. Jeśli nie da mu długopisu, być może będzie o jednego rywala mniej. Z drugiej strony, co za bohater by tak zrobił?
W końcu ta mierna, empatyczna część jej osobowości wygrała. Pogrzebała chwilę w kieszeni i już po chwili wyciągała w kierunku chłopaka różowy długopis, przyozdobiony brokatową głową jednorożca.
-Upomnę się o zwrot. -ostrzegła. -Moje życia czekałby marny los, gdybym go zgubiła. -mówiła to całkowicie szczerze. Siostra prawdopodobnie urządziłaby jej aferę stulecia, dotyczącą dotykania jej własności prywatnej.
Na nowo skupiła się na swoim teście, pochylając głowę do przodu. Mimo wszystko była bardziej pewna swoich zdolności niż wiedzy. Nigdy nie udało jej się być najlepszą z najlepszych. Potrafiła popełniać naprawdę głupie błędy i nigdy do końca nie czytała poleceń. Tutaj nie miała zamiaru pozwolić sobie na żaden błąd, dlatego nie oderwała wzroku od testu, aż do momentu jego zakończenia. Gdy tylko oddała kartkę, miała ochotę rozpłynąć się na krześle. To było bardziej stresujące, niż podejrzewała, że będzie, a przecież prawdziwy test dopiero przed nią.
Sięgnęła po torbę, z której wyciągnęła kolejną puszkę energetyka. W środku zagrzechotały kolejne trzy. Otworzyła ją z cichym sykiem i podniosła do ust. Dopiero wtedy ponownie spojrzała na swojego sąsiada i mimo wszystko się zawstydziła. To zachowanie raczej nie mogło wyglądać zbyt dobrze.
-Dlaczego sama tu nie przyjdzie i nie zje razem z nami, jak na normalnego człowieka przystało? -spytała naburmuszona dziewczyna, jednocześnie podnosząc talerz i posyłając mroczne spojrzenie swoim dwóm bracią, którzy postanowili zbudować domek z chleba i szybki, nie myśląc nawet o możliwości zjedzenia posiłku w normalny sposób.
-Wiesz przecież, że Akari teraz cały swój wolny czas poświęca na naukę i ćwiczenia. -ojciec upomniał ją z uśmiechem. -Bardzo jej zależy na dostaniu się do UA.
-Z takim charakterem to ja jej nie widzę w roli bohaterki. -wymamrotała pod nosem i natychmiast ulotniła się z kuchni, zanim dosięgło go karcące spojrzenie ojca. Nie miała zamiaru wykłócać się o rzeczy oczywiste.
Tak jakby nie miała racji. Jasne, jej siostra posiadała wspaniały dar, którego można jej było tylko pozazdrościć, ale to nie wystarczyło, aby stać się dobrym bohaterem. Choć czy Akari chciała się stać dobrym bohaterem? Na pewno planowała iść na najlepszą możliwą uczelnię, stworzoną właśnie do tego celu. Pchana przez ambicję, zawsze sięgała po to, co najwyżej, nie bacząc na możliwość bolesnego upadku. A niestety upadała często. Częściej niżby chciała przyznać.
Hikari jedynie pokręciła głową. Przynajmniej teraz miała jakąś realną szansę na zwycięstwo. Ze swoimi wynikami oraz darem miała szanse dostać się do UA. Choć na pewno potrzebowała do tego sporo szczęścia i najwyraźniej dużo kanapek. Doprawdy, jak na taką niską osobę, Akari pochłaniała zastraszające ilości jedzenia, nie wspominając już o kawie. Oficjalnie miała zakaz na wszystko, co zawierało w sobie kofeinę. Nieoficjalnie, jej serce za kilka lat wykona fikołka wokoło własnej osi, jeśli jej nawyki się nie zmienią.
Dziewczyna stanęła przed drzwiami siostry i nacisnęła klamkę, nawet nie pukając. Mieszkając na tak małej powierzchni z taką liczbą osób, nikt już nawet nie próbował się domagać większej prywatności.
-Przyniosłam ci kanapki. -oświadczyła z marszu. -Mogłabyś się czasami pofatygować i... -słowa na chwilę uwięzły jej w gardle, gdy dostrzegła absurdalną scenę, mającą miejsce przed jej oczami. -Co ty właściwie robisz?
Akari jej nie odpowiedziała, nadal bezgłośnie licząc pod nosem i wykonując kolejną serię pompek, z zapałem godnym pozazdroszczenia. Nie byłoby w tym zupełnie nic niezwykłego, gdyby dziewczyna nie wykonywała ich na suficie, promieniując słabym, zielonym blaskiem.
Hikari przez chwilę stała w progu i jedynie mrugała oczami, aż w końcu oprzytomniała. Bez słowa odłożyła kanapki na biurko, uważając, aby nie przejść bezpośrednio pod zmachaną siostrą. Znała jej dar na tyle, aby wiedzieć, że gdy zielony blask jest tak słaby, rychły upadek jest tylko kwestią czasu. Nie miała zamiaru posłużyć jej za poduszkę. Zresztą, krople potu ściekające z twarzy Akari, nie słyszały o nowym prawie grawitacji i nadal spokojnie kapały ku ziemi, prosto na dywan. Widocznie trening trwał już od dłuższego czasu.
Jej podejrzenia się ziściły, gdy tuż po zamknięciu drzwi usłyszała cichy krzyk, a później huk. Na pytające spojrzenie ojca jedynie wzruszyła ramionami. Nie był to pierwszy raz ani ostatni. Rudowłosa od dziecka była jednym wielkim chodzącym siniakiem. Zawsze miała pozdzierane kolana i łokcie, nie wspominając już o incydencie ze wstrząśnieniem mózgu. Jeśli jakimś cudem dostanie się do UA, ten stan raczej się nie zmieni.
***
Akari przez dobrą minutę stała przed bramą UA, po prostu gapiąc się na monstrualny budynek. Dopiero teraz poczuła strach i stres, który gromadził się w niej od momentu zakończenia szkoły. Teraz już wcale nie była pewna swojego wyboru. Wybrała tę uczelnię ze względu na jej powszechną sławę. Miała wrażenie, że to właśnie tutaj zdoła coś osiągnąć. Teraz jednak czuła, że jej kolana miękną. Wszystkie jej plany okazały się mieć luki, a całe przygotowanie wydawało się jedynie marnym przedstawieniem. Mimo wszystko postanowiła wziąć się w garść. To był jej wybór i cel, który sobie wyznaczyła. Nie miała zamiaru się poddać. Spędziła całe miesiące, szlifując swoją wytrzymałość oraz dar. Nie miała planu B. Musiała wygrać.
Z determinacją dopiła energetyka i zgniotła puszkę. Nie był to pierwszy tego ranka i na pewno nie ostatni. Potrzebowała naprawdę sporo energii, jeśli chciała skutecznie użyć swojego „Wiązania”, jak potocznie nazywała dar. Bez tego już po kilku minutach słaniałaby się na nogach, próbując nie zasnąć. Moc, którą posiadała może i była wspaniała, ale wysysała z niej każdą kroplę energii, jaką zdołałaby zgromadzić. Dlatego też musiała jej używać z głową, czego do dziś nie opanowała. Cóż, zawsze musi być ten pierwszy raz.
Dotarła go głównej auli jako jedna z pierwszych. Postanowiła usiąść w jednym z ostatnich rzędów, aby mieć dobry widok na całą salę. Wokoło roiło się od dzieciaków z podobnym marzeniem co jej. Ich ilość wręcz przytłaczała. Tak dużo rywali. Każdy z nich liczył na to, że to akurat jemu się powiedzie. Każdy z nich chciał zostać bohaterem.
-Po moim trupie. -wymamrotała, gromiąc spojrzeniem kilka ciekawskich osób.
Oczywiście chciała, aby te dzieciaki spełniły swoje marzenia. W głębi serca życzyła im wszystkiego najlepszego, pod warunkiem, że nie będą wchodzić jej w drogę.
W pewnym momencie obok niej usiadł chłopak, którego twarz zdobił szeroki uśmiech. Skinęła mu uprzejmie głową, jednym okiem nadal obserwując środek sali. Nie musiała długo czekać. Już kilka minut później pochylała się nad testem, mobilizując wszystkie swoje szare komórki do działania. Usłyszawszy pełen zakłopotania głos jasnowłosego chłopaka, rzuciła mu spojrzenie spod mocno zmarszczonych brwi. Czy miała dodatkowy długopis? Miała ich nawet trzy. Wszystkie wykradzione siostrze z piórnika. Czy miała zamiar się nimi dzielić? Tutaj nastąpił konflikt interesów. Jeśli nie da mu długopisu, być może będzie o jednego rywala mniej. Z drugiej strony, co za bohater by tak zrobił?
W końcu ta mierna, empatyczna część jej osobowości wygrała. Pogrzebała chwilę w kieszeni i już po chwili wyciągała w kierunku chłopaka różowy długopis, przyozdobiony brokatową głową jednorożca.
-Upomnę się o zwrot. -ostrzegła. -Moje życia czekałby marny los, gdybym go zgubiła. -mówiła to całkowicie szczerze. Siostra prawdopodobnie urządziłaby jej aferę stulecia, dotyczącą dotykania jej własności prywatnej.
Na nowo skupiła się na swoim teście, pochylając głowę do przodu. Mimo wszystko była bardziej pewna swoich zdolności niż wiedzy. Nigdy nie udało jej się być najlepszą z najlepszych. Potrafiła popełniać naprawdę głupie błędy i nigdy do końca nie czytała poleceń. Tutaj nie miała zamiaru pozwolić sobie na żaden błąd, dlatego nie oderwała wzroku od testu, aż do momentu jego zakończenia. Gdy tylko oddała kartkę, miała ochotę rozpłynąć się na krześle. To było bardziej stresujące, niż podejrzewała, że będzie, a przecież prawdziwy test dopiero przed nią.
Sięgnęła po torbę, z której wyciągnęła kolejną puszkę energetyka. W środku zagrzechotały kolejne trzy. Otworzyła ją z cichym sykiem i podniosła do ust. Dopiero wtedy ponownie spojrzała na swojego sąsiada i mimo wszystko się zawstydziła. To zachowanie raczej nie mogło wyglądać zbyt dobrze.
linuxa
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
W pierwszej chwili miał wrażenie, że w spojrzeniu siedzącej obok niego dziewczyny dostrzegł pewne wahanie, co sprawiło, że jego uśmiech zrzedł nieco, a po kręgosłupie przebiegł bardzo niemiły dreszcz. No tak. Jak mógł w ogóle pomyśleć o tym, że w takiej sytuacji ktokolwiek mógłby spróbować mu pomóc. Choć było to gorzkie, prawdą było że każdy był tu swoistym rywalem i pewnym zagrożeniem. Nawet jeśli więc zachowanie miało by okazać się mało bohaterskie, być może warto było choć ten jeden, jedyny raz nieco nagiąć zasady i kodeksy honorowe, by zapewnić sobie nieco większą szansę na zwycięstwo. W końcu wystarczyło się tylko rozejrzeć, prawda? Głupim byłoby sądzić, że każdy z obecnych tu kandydatów zostanie przyjęty; szkoła w końcu nie ważne jak wielka by była nigdy nie pomieściłaby tylu nowych uczniów, ani tym bardziej nie byłaby w stanie zagwarantować im bezpiecznej przestrzeni do szkolenia własnego quirku.
Statystyki dotyczące przyjęć z zeszłego roku, które Seiji miał okazję znaleźć w internecie czarno na białym wskazywały, że zaledwie połowa uczestników dostąpi zaszczytu udziału w kolejnej części egzaminu, a z nich jedna piąta zostanie przyjęta. A ilu z nich skończy szkołę? W internecie mnóstwo było plotek, jakoby jeden z nauczycieli kiedyś wyrzucił z akademii całą klasę tylko dlatego, że nie zdali jednego testu sprawnościowego. To zdecydowanie nie było więc miejsce w pełni przyjazne i cukierkoworóżowe jak głosiły to banery i wszelkiej maści ulotki promujące akademię.
Przypomniawszy to więc sobie, Seiji w pewnym momencie się zawahał. Czy proszenie dziewczyny o tak wielką przysługę było więc dobrym pomysłem? Jej spojrzenie było ciężkie i na pewien sposób oceniające. Dostrzegł jak jej brwi lekko drgnęły, gdy myśli przebiegały w jej głowie. Pewnym było, że pomyślała dokładnie o tym samym. Dopiero po chwili wykonała ruch, którego chłopak prawdę mówiąc nie był zupełnie pewny; spodziewał się, że odwróci się od niego, odmówi lub zignoruje. Tymczasem już po chwili w jego dłoni znalazł się uroczy długopis, w kształcie mitycznego stworzenia.
W tej chwili każdy chłopak w jego wieku najpewniej obruszyłby się i fucząc coś na temat „babskiego długopisu”, oddałby jej go, nie chcąc mieć z takim przedmiotem kompletnie nic do czynienia. Ha! A może ona na to właśnie liczyła!
Seiji jednak uśmiechnął się szeroko, chwilę bawiąc się przedmiotem i skinięciem głowy podziękował dziewczynie, zauważając, że wzięła się już za wypełnianie testu.
A pytania były najróżniejsze; od prostych dotyczących podstawowej wiedzy, po bardziej skomplikowane i otwarte pytania, a ostatecznie kończąc na pytaniach typu „co zrobiłbyś w sytuacji X”. I to właśnie te zajęły mu najwięcej czasu. Gdy więc nadszedł czas zdawania kartek, gorączkowo zaczął kreślić ostatnie zdania, a siedzący przed nim uczeń, który miał zebrać prace, musiał się z nim siłować, by ostatecznie wykonać swój obowiązek.
Rany. Miał wrażenie, że poszło mu fatalnie. Kompletnie nie był pewny żadnej z tych odpowiedzi, dlatego też skrycie miał nadzieję, że podarowany mu na czas egzaminu jednorożec okaże się być bardzo szczęśliwy i pomoże nieszczęśnikowi.
-Dziękuję. Tak w ogóle nazywam się Seiji.- powiedział, ostatni raz chwilę bawiąc się długopisem, a następnie ostrożnie odkładając go na blat tuż obok dłoni dziewczyny. Niechcący musnął palcami jej dłoń, więc zawstydzony cofnął ją bardzo szybko, uciekając spojrzeniem gdzieś w bok i udając, że rozgląda się po auli.
-Lepiej nie pić tego świństwa. Wykorkujesz na zawał nim ogłoszą wyniki.- dodał po chwili, dyskretnie wskazując palcem puszkę, z której jego sąsiadka jeszcze chwilę temu piła. Nie lubił energetyków, głównie przez to, że działały na niego zupełnie odwrotnie niż powinny. Zamiast pobudzony, czuł się po nich senny, natomiast jego serce waliło bardziej i szybciej niż młot pneumatyczny. Coś, co powodowało takie działanie organizmu, nie mogło być w pełni dobre nawet dla najbardziej zatwardziałego przedstawiciela homo sapiens.
Chciał powiedzieć coś jeszcze, jednak zaraz na wielkim ekranie zostały wyświetlone listy z nazwiskami osób zakwalifikowanych do kolejnego etapu. Seiji rozpoczął więc gorączkowe przeglądanie list, a gdy jego wzrok napotkał drobny napis „Seiji Hirata”, poczuł się tak jakby ogromny głaz spadł mu właśnie z serca. Dostał się. Zakwalifikowano go do drugiego etapu! Jednak nie był tak głupi, jak mu się wydawało!
Nie mógł powstrzymać uśmiechu, który wykwitł na jego ustach, nawet jeśli w sali zapanowała wrzawa przerywana jękami zawodu, szlochem czy innymi odgłosami odrzuconych kandydatów. Po chwili przeniósł spojrzenie na rudowłosą, chcąc dowiedzieć się, czy i jej udało się dostać do dalszej części egzaminu.
-Muszę częściej pożyczać od ciebie ten długopis. Widocznie przynosi szczęście.- dodał z wdzięcznością w głosie, ignorując krzyki Present Mic'a, który po chwili rozpoczął tłumaczenie na czym polegać będzie egzamin umiejętności fizycznych.
-Okej to teraz słuchajcie! Szczęśliwcy, którzy dali czadu w teście mogą teraz przystąpić do dużo potworniejszego egzaminu! Rany ale będzie dym i ogień! Każdy z was zostanie przydzielony do jednej z czterech stref, gdzie będziecie walczyć z robo-złoczyńcami! Każdy z nich warty jest poszczególną ilość punktów, więc spieszcie się i pokażcie na co was stać!- to powiedziawszy, każdy z uczestników otrzymał odpowiednią informację, do którego z dystryktów powinien się udać. Seiji przyjrzał się więc ogromnej literce wyświetlającej się na wyświetlaczu jego telefonu.
-Strefa C- mruknął, mając nadzieję, że litera ta przyniesie mu szczęście.
Sharon
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Spojrzała na chłopaka, który właśnie odkładał pożyczony długopis na jej ławkę. Była nieco za bardzo pobudzona, aby zwrócić uwagę na nikły kontakt między ich dłońmi. Ujęła długopis, uśmiechając się kącikiem ust. Była nieco zdziwiona, że chłopak nie protestował ani nie krzywił się na taką ilość brokatu. W końcu jej bracia mieli skłonność do udawania odruchów wymiotnych, gdy tylko weszli w kontakt z czymś różowym i błyszczącym. Choć z drugiej strony, czego innego można było się spodziewać po rozkapryszonych siedmiolatkach. Oboje weszli w jakiś okres dziwnego buntu, gdzie za wszelką cenę chcieli udowodnić, jak bardzo dziewczynki są fuj. W Akari uchowało się ziarno chłopczycy więc czasami zdarzało jej się im wtórować, ku zgrozie siostry i ojca.
Słysząc, że jasnowłosy jej się przedstawił, spojrzała w jego stronę, lekko przekrzywiając głowę. Był jej konkurentem na potencjalne stanowisko bohatera. Być może próbował wyciągnąć z niej informację, aby wykorzystać je w kolejnym etapie. Jednak jeden rzut oka na jego łagodną twarz, wykluczył złośliwe intencje. Rudowłosa nie była zbyt dobra w odczytywaniu intencji innych ludzi. Tak naprawdę w ogóle sobie z tym nie radziła, ale jednak myśl, że chłopak spróbowałby ją jakikolwiek sabotować, podając swoje imię, wydawała się absurdalna. Dlatego też uśmiechnęła się kącikiem ust.
-Akari. -powiedziała, a słysząc przytyk do energetyków, uniosła wysoko brwi. -Jestem pewna, że większą szansę wykorkowania mam właśnie w momencie ogłoszenia wyników.
Była gotowa na solidną kłótnię na temat swoich nawyków, którą prowadziła już nie jeden raz, ale ekran, na którym miały pojawić się wyniki, zajaśniał. Ścisnęło ją w dołku. Nie spodziewała się, że testy zostaną tak szybko ocenione. Była prawie pewna, że zajmowała się tym osoba z jakimś specyficznym darem. Wcale ją to jednak nie pocieszyło.
Emocje po teście nie zdążyły z niej do końca opaść i teraz czuła jak serce podchodzi jej do gardła. Po całej sali rozległa się kakofonia radosnych okrzyków i jęków rozpaczy. Akari jednak była skupiona na przeczesywaniu wzrokiem listy i z każdym kolejnym nazwiskiem była coraz bliżej zwymiotowania na ławkę z nerwów. W końcu, gdy czuła już łzy gromadzące się pod powiekami dostrzegła jedenaście pięknych liter, które rozpaliły jej nadzieję. Kazuno Akari. Zakwalifikowana do drugiego etapu.
Nie panując nad sobą, dziewczyna pisnęła głośno ze szczęścia, wyrzucając ręce w górę. Sekundę później dostrzegła absurd sytuacji i przycisnęła dłonie do ust. Kilka osób i tak posłało jej dziwne spojrzenia, choć niektórzy odpowiedzieli jej uśmiechem. Najwyraźniej w takim wypadku okazywanie radości było uzasadnione. Dziewczyna jednak poczuła, jak jej uszy płoną ze wstydu. Powinna bardziej panować nad emocjami. Jej oblicze powinno być wykute z kamienia. Uosobienie pewności siebie. Tego jednak także nigdy nie opanowała. Cóż, może przyjdzie na to jeszcze czas.
Odetchnęła spokojnie i wyprostowała się, splatając palce. Chciała wyglądać na pewną siebie. Tak jakby spodziewała się tego wyniku. Z ciekawości jednak spojrzała na swojego sąsiada. Sądząc po jego uśmiechu, jemu także udało się dostać do kolejnego etapu. Słysząc uwagę o długopisie, porzuciła swoje majestatyczne oblicze i się wyszczerzyła.
-Mogę ci go sprzedać. Choć cena pewnie będzie nie z tego świata. To jakiś unikat. Edycja limitowana, czy coś takiego. -wzruszyła ramionami. -Może też zacznę go udostępniać za opłatą. To byłby niezły biznes. -Jej siostra niewątpliwie by ją za to zamordowała.
Akari skrzywiła się, słysząc wrzask Present Mic'a. Lubiła go, ze względu na sam absurd jego daru. To, że został bohaterem, krzycząc na ludzi, wydawało jej się cudowne. Jednocześnie, był dla niej zbyt głośny, co było do przewidzenia.
Słysząc o drugim etapie, wróciło do niej zdenerwowanie. Teraz czekało ją zdecydowanie większe wyzwanie niż na teście. Starała się jednak trzymać optymistycznej myśli, że sobie poradzi. Bicie się z robotami nie było jej największym talentem, ale wielokrotnie przylepiała swoje rodzeństwo do ścian, kiedy próbowali jej podskoczyć. Wydawało jej się, że ta umiejętność może jej się przydać.
W skupieniu patrzyła na swój telefon, czekając na przydzielenie strefy. Po chwili rozbłysła na niej literka C. Czuła się naprawdę podekscytowana. Na tyle, że odwróciła się do jasnowłosego i bezczelnie pochyliła się nad jego ramieniem, aby zobaczyć, gdzie też on został przydzielony. Widząc tą samą literkę, znowu cicho psinęła, na nieszczęście dla chłopaka, tuż przy jego uchu.
-Jesteśmy w tej samej strefie! -zawołała z entuzjazmem, po czym znowu przyszła chwila refleksji. Odchrząknęła, cofając się na własne siedzenie i próbując opanować emocję. -Znaczy się, mam nadzieję, że nie będziesz wchodził mi w drogę.
Zdanie zabrzmiało arogancko. Być może za bardzo. Spróbowała się tym nie przejąć. W końcu byli rywalami. Chłopak, nawet jeśli wydawał się miły, mógł skraść jej wiele punktów. Wstała ze swojego miejsca i pognała do szatni, gdzie każdy miał się przygotować do kolejnego etapy. W uszach jej huczało. Miała szczerą nadzieję, że i tym razem się jej poszczęści.
linuxa
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Długopis musiał być w jakimś stopniu szczęśliwy – Seiji nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Sądził, że na teście nie popisał się swoją wiedzą zbyt dobitnie, a jego odpowiedzi na pytania dotyczące własnych refleksji i planów na przyszłość wypełnił w sposób błahy i może nieco zbyt nawet dziecinny. W końcu każda z osób przebywających w tym miejscu chciała zostać bohaterem i chronić społeczeństwo przed złymi bandytami. Owszem część z przyszłych absolwentów z pewnością skieruje swoją karierę na tory mniej skierowane na walkę z innym człowiekiem, a za cel obierze przeciwdziałanie żywiołom i katastrofom naturalnym. Mimo to większość i tak pewnie celowała w karierę podobną do guru wszystkich bohaterów – nieustraszonego All Might'a. Każdy chciał być taki jak on. Uczeń UA, urzędnik, czy nawet dzieciak bawiący się w przedszkolu. Każda z warstw społecznych skrycie podziwiała najsilniejszego ze wszystkich bohaterów i miała nadzieję zająć jego miejsce w przyszłych rankingach, gdy wielki bohater w końcu odejdzie na zasłużoną emeryturę.
I mimo to, ktoś kto oceniał prace zdecydował się postawić na niego – zwykłego i niczym nie wyróżniającego się chłopaka, który w teście napisał to, co w pierwszej chwili przyszło mu do głowy. Jeśli to nie długopis, to nie miał innego wytłumaczenia na swój mały sukces.
-Wypożyczanie brzmi dobrze. Uśmiechnę się do Ciebie na kolejnym teście- odpowiedział z rozbawieniem na tekst odnośnie sprzedaży długopisu. W prawdzie wiele mu zawdzięczał, tak nie miał serca pozbawiać siostry Akari jej ulubionego (i do tego szczęśliwego!) długopisu. Tym bardziej, że sam doskonale wiedział, co to znaczy młodsza siostra. Naomi potrafiła dać mu popalić, zwłaszcza gdy chodziło o jej rzeczy, które Seiji bardzo często gubił. No cóż. W końcu sam nie raz i nie dwa był pod wrażeniem ilości rzeczy, które były w posiadaniu dziewczyny. Nic więc dziwnego, że gdy przychodziło o pożyczenie przyborów szkolnych takich jak nożyczki, taśma czy klej, w pierwszej kolejności kierował się właśnie do niej.
-Niech zwycięży najlepszy.- na słowa dziewczyny, odpowiedział szerokim uśmiechem, w jakiś sposób ciesząc się, że jego nowa znajoma została przydzielona do tego samego sektora, co on sam. Choć znaczyło to, że może mieć większe opory – zwłaszcza jeśli chodziło o pokonanie tej jednej, jedynej rywalki – dobrze było mieć przy sobie chociaż jedną, znajomą twarz. Może było to głupie, ale w towarzystwie dziewczyny poczuł się znacznie pewniej.
Gdy więc udał się do szatni, gdzie przebrał się w swoje tradycyjne dresy do ćwiczeń (żaden sprzęt czy domowe stroje bohaterskie były niedozwolone, chyba, że wcześniej wniosło się odpowiednie podanie. Seiji jednak nie potrzebował czegoś takiego, a im mniej ubrań miał na sobie, tym łatwiej było mu nad wszystkim zapanować. Jego moc miała jeden, malutki mankament; gdy on przybierał postać zwierzęcia, ubrania nie znikały magicznie jak na większości filmów. Najczęściej więc kończyło się na tym, że gdy tylko jego moc przestała działać, on golusieńki, jakim go pan Bóg stworzył, biegał tam i z powrotem w poszukiwaniu własnych gatek lub czegoś, czym mógłby zakryć się przed wścibskimi spojrzeniami.), udał się we wskazane miejsce, zaraz znajdując się przed ogromną bramą prowadzącą do małego miasteczka testowego.
Wokół kręciło się sporo uczniów, jednak dostrzegłszy znajomą twarz, Seiji odetchnął głęboko, starając się skoncentrować i gdy tylko ogłoszono rozpoczęcie, biegiem ruszył w kierunku wejścia, następnie zagłębiając się w jedną z uliczek.
Z początku nie chciał używać swojego quirka od razu; w walce z robotami przydadzą się jedynie duże i silne zwierzęta, co z pewnością odbiłoby się na czasie przemiany. Jego ciało nie było przystosowane do utrzymywania zwierzęcej formy zbyt długo, ani częstego zmieniania się. Toteż, gdy tylko skończy mu się czas, będzie unieruchomiony na kolejne długie minuty, w ciągu których rywale nabiją sobie znacznie więcej punktów niż on.
W końcu jednak, gdy jego bystre oko dostrzegło grupę robotów wycenianych na 10 i 20 punktów, niewiele myśląc, Seiji przybrał jedną z postaci, nad którą pracował przez cały czas od zakończenia gimnazjum.
Jego kości zatrzeszczały, gdy pod wpływem quirku zaczęły zmieniać się, wydłużać lub skracać. Tuż za nimi swój taniec rozpoczęły mięśnie i skóra, które w takt przemiany rozpoczęły upodabniać się do jednego z największych zwierząt, w jakie do tej pory się zmienił. Już po chwili mechy zostały powalone potężnym cielskiem lwa o nietypowej, jasnej sierści, której kolor i niechlujne ułożenie jasno wskazywały na prawdziwą postać króla zwierząt.
Nie chcąc tracić czasu, Seiji ruszył susem w stronę kolejnej uliczki, po drodze powalając jeszcze jednego robota, na którego czaiła się jedna z dziewczyn.
„Wybacz.” - przeprosił ją w myślach, mając świadomość, że musi działać szybko, jeśli chce zyskać odpowiednią ilość punktów, by zostać przyjętym do UA.
Jednocześnie nie potrafił pozbyć się myśli o dziewczynie, którą poznał tego ranka na teście. Czy i jej szło tak dobrze jak jemu? A może potrzebowała pomocy? Korzystając więc ze swojego węchu, ruszył w kierunku z którego wyczuwał znajomy zapach, czując jednocześnie jak mięśnie i kości powoli zaczynają wracać do jego naturalnej postaci. Powoli kończył mu się czas.
Sharon
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
W szatni Akari wypiła jeszcze jedną puszkę energetyka, licząc na to, że choć trochę jej pomoże. Próbowała sobie wmówić, że najgorsze już za nią. Egzamin pisemny wydawał się o wiele groźniejszy niż cześć praktyczna. Niestety nie potrafiła być tego teraz taka pewna. Zauważyła, że jej strój nieco się wyróżnia na tle innych. Prawie każdy ubrał się na sportowo. Oczywiście każdy dobierał odzież pod względem własnej umiejętności, ale mimo wszystko dominowały luźne stroje, które nie ograniczały ruchów. Ona za to włożyła sfatygowaną, czarną, skurzaną kurtkę. Jak każdy wolałaby coś luźniejszego, w czym by się nie ugotowała żywcem, ale gruby materiał zapewniał jej większą ochronę. Jej łokcie i kolana były jedną wielką warstwą blizn. Nie potrafiła zliczyć, ile razy się potłukła. Najchętniej włożyłaby ochraniacze, ale tym raczej musiała sobie odpuścić. Przynajmniej do gogli nikt się nie doczepił. Wprost nie mogła się doczekać chwili, gdy zaplanuje własny strój bohatera. Już miała kilka planów i pomysłów, które potrzebowały jednak większego dopracowania. Miała nadzieję, że już za kilka miesięcy, gdy wszystko pójdzie zgodnie z planem, będzie śmigać w swoich wymarzonych ciuchach.
Czekanie na start nieco jej się dłużyło. Z uwagą obserwowała nowe osoby, które ze zniecierpliwieniem wyczekiwali otwarcia bramy. Było ich naprawdę sporo. Zapowiadała się mocna konkurencja. Wszyscy wydawali się naprawdę zdeterminowani i gotowi do walki. Gdzieś w tłumie mignęła jej jasna czupryna Seiji. Tak na dobrą sprawę, jego chętnie zobaczyłaby w akcji. Znali się co prawda przelotnie i ich znajomość opierała się na długopisie jednorożcu, ale była ciekawa, jakiż też dar mógł mieć. Właściwie to była najciekawsza część każdego egzaminu. Dary innych osób. Było ich tak niezliczenie wiele w tak różnych wydaniach, że trudno było to wszystko pojąć. Akari nie raz i nie dwa, mornowała noce, czytając fora na temat różnorodności darów. Było to intrygujące. Sposób, w jaki się ukazywały i rozwijały. Po pewnym czasie doszła do wniosku, że w życiu trzeba się urodzić z pewną dozą szczęścia. W innym wypadku zamiast z darem grawitacji rodzisz się z nożem zamiast głowy. Tak, rudowłosa nie mogła narzekać.
W końcu, po kilku upierdliwych minutach, brama się otwarła. Akari nie traciła czasu i jako jedna z pierwszych wbiegła na teren egzaminu. Pruła przed siebie, wyprzedzając przeciwników i zagłębiając się w czeluście sztucznego miasta. Godziny biegania w końcu na coś się przydały. Chciała jak najbardziej oddalić się od konkurentów, aby ci nie wchodzili jej w drogę podczas walki. Szczególnie jeśli chciała zrealizować swój plan. Aby nazbierać odpowiednią ilość punktów, musiała się naprawdę wysilić. Wprawdzie mogłaby podlatywać do robotów i uderzać ich pięściami, ale to raczej nie na wiele by się zdało. Tym razem musiała wykazać się pomysłowością.
Przez pewien czas nie napotkała żadnego robota, co zaczęło ją niepokoić, aż w końcu w jednego wbiegła. W ostatniej chwili zanurkowała pod jego metalowym ramieniem i potykając się o własne nogi, pobiegła dalej, upewniając się, że ten ją goni. Na szczęście roboty nie grzeszyły inteligencją. Trochę to zajęło, ale w końcu udało jej się zebrać trzy blaszaki w jednym miejscu. W sąsiedniej uliczce słyszała zgrzyt metalu, co mogła znaczyć, że konkurencja jest blisko. Musiała się śpieszyć, jeśli chciała zdobyć jakiekolwiek punktu.
Tuż przed nią jak spod ziemi wyrósł kolejny robot, akurat za dwadzieścia punktów. Los się do nie uśmiechnął. Dziewczyna pobiegła w jego stronę, upewniając się, że pozostałe blaszaki, suną tuż za nią. Gdy tylko znalazła się odpowiednio blisko pierwszego robota, dotknęła odsłoniętą dłonią jednej z niego nóg. Jej dłoń zalśniła zielonym blaskiem, który w mgnieniu oka przeszedł na robota. Zmarszczyła brwi, próbując się skupić i stworzyć odpowiednie wiązanie. Chwilę później musiała odskoczyć w bok, aby uniknąć zranienia, ale osiągnęła swój cel. Zmieniła grawitację oddziałująca na robota. Teraz, zamiast w dół do ziemi, działała prostopadle do nie. Robot zachwiał się, po czym jakby pociągnięty niewidzianym sznurem, poleciał wzdłuż ulicy, obijając się o ziemię, aż z hukiem wpadł na pozostałe trzy roboty. Akari uśmiechnęła się, obserwując szczątki powykręcanego metalu. Chwilę później uderzyło w nią zmęczenie. Żeby poruszyć coś tak wielkiego, jak ten robot, musiała się naprawdę wykosztować. Teraz chyba będzie musiała zmienić styl działania, inaczej natychmiast się wykończy.
Nabrała powietrza i poderwała się z ziemi, aby szukać nowej ofiary. Biegnąc ulicą, dostrzegła kilka dzieciaków, które całkiem popisowo dawały sobie radę. Zagryzła wargi, próbując nie ulec strachowi. Potrzebowała więcej punktów. W pewnym momencie dostrzegła robota, który utknął pośród gruzów. Łatwy cel, do którego zmierzało już kilka osób. Niewiele myśląc, dziewczyna wyskoczyła w górę i przywiązała się w stronę robota. Przyciąganie do ziemi nagle przestało ją obowiązywać, a ona pomknęła w stronę celu z nogami wysuniętymi do przodu. Z pewnej perspektywy mogło to przypominać lot, jednak prawda była taka, że Akari po prostu spadała. Spadała z taką szybkością, że wyprzedziła innych uczestników i wbiła się stopami w głowę robota, która pod wpływem uderzenie po prostu odpadła.
Euforia dziewczyny szybko została przytłumiona, gdy zdała sobie sprawę, że nadal spada, a uderzenie sprawiło, że jej ciało przekręciło się w powietrzu. Natychmiast odwołała wiązanie, za późno zdając sobie sprawę, że popełnia tak dobrze znany jej błąd. W momencie, gdy grawitacja zadziałała poprawnie, Akari z hukiem uderzyła o ziemię, tocząc się wzdłuż ulicy, pchana siłą poprzedniego rozpędu. Zatrzymała się kilka metrów dalej, kiedy w końcu udało jej się wyhamować łokciami i kolanami. Stęknęła, leżąc płasko na brzuchu i próbując domyślić się czy któraś z jej kończyn uległa złamaniu. Wszystko ją bolało, łącznie ze stopami, które uderzyły w robota. Mimo wszystko wydawało się, że poza paroma siniakami nic jej nie jest. Wypluła włosy z ust i spróbowała się podnieść, gratulując sobie w myślach tej jakże przemyślanej akcji. Już dawno powinna się nauczyć, że zamiast odwoływać wiązanie, powinna stworzyć drugie równoległe, które by ją wyhamowało. Na dobrą sprawę potrafiła tworzyć dwa wiązania jednocześnie. Przy odpowiednim treningu w przyszłości, mogłaby tworzyć ich kilkanaście, co dałoby jej możliwość swobodnego lotu. Do tego jednak była daleka droga.
Akari z trudem poniosła się do pionu. Akurat w czas, aby usłyszeć ostrzegawczy krzyk. Podniosła głowę i tuż przed sobą dostrzegła zwaliste metalowe cielsko, które zamierzało ją zgnieść. W panice przywiązała się w prawą stronę. Grawitacja szarpnęła jej ciałem, ratując tym samym przed wgnieceniem, ale za to rzuciła ją wprost na ścianę, od której się odbiła, cicho klnąc. Z każdym kolejnym wiązaniem czuła coraz większe zmęczenie, ale teraz jej największym zmartwieniem był robot i zawroty głowy. Blaszak bynajmniej nie zamierzał z niej rezygnować. Rzucił się w jej stronę, ale tym razem była gotowa. Zamiast mu uciekać, wyciągnęła rękę i dotknęła metalicznej piersi. Jeden zielony rozbłysk i grawitacja pociągnęła robota na drugą stronę ulicy, aż trafił w budynek.
Akari zatoczyła się, próbując uspokoić oddech. Nabiła punkty, ale była teraz poobijana i rozkojarzona. Nie pomagał jej harmider wokoło. Wszędzie słyszała jakieś wybuchy lub nawoływania. Grupka osób kawałek dalej rywalizowała o robota za trzydzieści punktów. Miała wrażenie, że obraz wiruje jej przed oczami.
Rudowłosa była tak rozkojarzona tym zjawiskiem, że nie zauważyła kolejnego robota, który pojawił się za jej plecami i najwyraźniej zamierzał zaatakować.
Czekanie na start nieco jej się dłużyło. Z uwagą obserwowała nowe osoby, które ze zniecierpliwieniem wyczekiwali otwarcia bramy. Było ich naprawdę sporo. Zapowiadała się mocna konkurencja. Wszyscy wydawali się naprawdę zdeterminowani i gotowi do walki. Gdzieś w tłumie mignęła jej jasna czupryna Seiji. Tak na dobrą sprawę, jego chętnie zobaczyłaby w akcji. Znali się co prawda przelotnie i ich znajomość opierała się na długopisie jednorożcu, ale była ciekawa, jakiż też dar mógł mieć. Właściwie to była najciekawsza część każdego egzaminu. Dary innych osób. Było ich tak niezliczenie wiele w tak różnych wydaniach, że trudno było to wszystko pojąć. Akari nie raz i nie dwa, mornowała noce, czytając fora na temat różnorodności darów. Było to intrygujące. Sposób, w jaki się ukazywały i rozwijały. Po pewnym czasie doszła do wniosku, że w życiu trzeba się urodzić z pewną dozą szczęścia. W innym wypadku zamiast z darem grawitacji rodzisz się z nożem zamiast głowy. Tak, rudowłosa nie mogła narzekać.
W końcu, po kilku upierdliwych minutach, brama się otwarła. Akari nie traciła czasu i jako jedna z pierwszych wbiegła na teren egzaminu. Pruła przed siebie, wyprzedzając przeciwników i zagłębiając się w czeluście sztucznego miasta. Godziny biegania w końcu na coś się przydały. Chciała jak najbardziej oddalić się od konkurentów, aby ci nie wchodzili jej w drogę podczas walki. Szczególnie jeśli chciała zrealizować swój plan. Aby nazbierać odpowiednią ilość punktów, musiała się naprawdę wysilić. Wprawdzie mogłaby podlatywać do robotów i uderzać ich pięściami, ale to raczej nie na wiele by się zdało. Tym razem musiała wykazać się pomysłowością.
Przez pewien czas nie napotkała żadnego robota, co zaczęło ją niepokoić, aż w końcu w jednego wbiegła. W ostatniej chwili zanurkowała pod jego metalowym ramieniem i potykając się o własne nogi, pobiegła dalej, upewniając się, że ten ją goni. Na szczęście roboty nie grzeszyły inteligencją. Trochę to zajęło, ale w końcu udało jej się zebrać trzy blaszaki w jednym miejscu. W sąsiedniej uliczce słyszała zgrzyt metalu, co mogła znaczyć, że konkurencja jest blisko. Musiała się śpieszyć, jeśli chciała zdobyć jakiekolwiek punktu.
Tuż przed nią jak spod ziemi wyrósł kolejny robot, akurat za dwadzieścia punktów. Los się do nie uśmiechnął. Dziewczyna pobiegła w jego stronę, upewniając się, że pozostałe blaszaki, suną tuż za nią. Gdy tylko znalazła się odpowiednio blisko pierwszego robota, dotknęła odsłoniętą dłonią jednej z niego nóg. Jej dłoń zalśniła zielonym blaskiem, który w mgnieniu oka przeszedł na robota. Zmarszczyła brwi, próbując się skupić i stworzyć odpowiednie wiązanie. Chwilę później musiała odskoczyć w bok, aby uniknąć zranienia, ale osiągnęła swój cel. Zmieniła grawitację oddziałująca na robota. Teraz, zamiast w dół do ziemi, działała prostopadle do nie. Robot zachwiał się, po czym jakby pociągnięty niewidzianym sznurem, poleciał wzdłuż ulicy, obijając się o ziemię, aż z hukiem wpadł na pozostałe trzy roboty. Akari uśmiechnęła się, obserwując szczątki powykręcanego metalu. Chwilę później uderzyło w nią zmęczenie. Żeby poruszyć coś tak wielkiego, jak ten robot, musiała się naprawdę wykosztować. Teraz chyba będzie musiała zmienić styl działania, inaczej natychmiast się wykończy.
Nabrała powietrza i poderwała się z ziemi, aby szukać nowej ofiary. Biegnąc ulicą, dostrzegła kilka dzieciaków, które całkiem popisowo dawały sobie radę. Zagryzła wargi, próbując nie ulec strachowi. Potrzebowała więcej punktów. W pewnym momencie dostrzegła robota, który utknął pośród gruzów. Łatwy cel, do którego zmierzało już kilka osób. Niewiele myśląc, dziewczyna wyskoczyła w górę i przywiązała się w stronę robota. Przyciąganie do ziemi nagle przestało ją obowiązywać, a ona pomknęła w stronę celu z nogami wysuniętymi do przodu. Z pewnej perspektywy mogło to przypominać lot, jednak prawda była taka, że Akari po prostu spadała. Spadała z taką szybkością, że wyprzedziła innych uczestników i wbiła się stopami w głowę robota, która pod wpływem uderzenie po prostu odpadła.
Euforia dziewczyny szybko została przytłumiona, gdy zdała sobie sprawę, że nadal spada, a uderzenie sprawiło, że jej ciało przekręciło się w powietrzu. Natychmiast odwołała wiązanie, za późno zdając sobie sprawę, że popełnia tak dobrze znany jej błąd. W momencie, gdy grawitacja zadziałała poprawnie, Akari z hukiem uderzyła o ziemię, tocząc się wzdłuż ulicy, pchana siłą poprzedniego rozpędu. Zatrzymała się kilka metrów dalej, kiedy w końcu udało jej się wyhamować łokciami i kolanami. Stęknęła, leżąc płasko na brzuchu i próbując domyślić się czy któraś z jej kończyn uległa złamaniu. Wszystko ją bolało, łącznie ze stopami, które uderzyły w robota. Mimo wszystko wydawało się, że poza paroma siniakami nic jej nie jest. Wypluła włosy z ust i spróbowała się podnieść, gratulując sobie w myślach tej jakże przemyślanej akcji. Już dawno powinna się nauczyć, że zamiast odwoływać wiązanie, powinna stworzyć drugie równoległe, które by ją wyhamowało. Na dobrą sprawę potrafiła tworzyć dwa wiązania jednocześnie. Przy odpowiednim treningu w przyszłości, mogłaby tworzyć ich kilkanaście, co dałoby jej możliwość swobodnego lotu. Do tego jednak była daleka droga.
Akari z trudem poniosła się do pionu. Akurat w czas, aby usłyszeć ostrzegawczy krzyk. Podniosła głowę i tuż przed sobą dostrzegła zwaliste metalowe cielsko, które zamierzało ją zgnieść. W panice przywiązała się w prawą stronę. Grawitacja szarpnęła jej ciałem, ratując tym samym przed wgnieceniem, ale za to rzuciła ją wprost na ścianę, od której się odbiła, cicho klnąc. Z każdym kolejnym wiązaniem czuła coraz większe zmęczenie, ale teraz jej największym zmartwieniem był robot i zawroty głowy. Blaszak bynajmniej nie zamierzał z niej rezygnować. Rzucił się w jej stronę, ale tym razem była gotowa. Zamiast mu uciekać, wyciągnęła rękę i dotknęła metalicznej piersi. Jeden zielony rozbłysk i grawitacja pociągnęła robota na drugą stronę ulicy, aż trafił w budynek.
Akari zatoczyła się, próbując uspokoić oddech. Nabiła punkty, ale była teraz poobijana i rozkojarzona. Nie pomagał jej harmider wokoło. Wszędzie słyszała jakieś wybuchy lub nawoływania. Grupka osób kawałek dalej rywalizowała o robota za trzydzieści punktów. Miała wrażenie, że obraz wiruje jej przed oczami.
Rudowłosa była tak rozkojarzona tym zjawiskiem, że nie zauważyła kolejnego robota, który pojawił się za jej plecami i najwyraźniej zamierzał zaatakować.
linuxa
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Biegł co sił we własnych nogach, mając naprawdę coraz gorsze przeczucia co do tego wszystkiego. Oczywiście nie wątpił w umiejętności dziewczyny, która była tak pewna siebie, że z całą pewnością posiadała naprawdę potężny dar. Mimo to, nie potrafił pozbyć się myśli, że Akari mogłaby potrzebować wsparcia i jego pomocy; z miejsca z którego dokładnie czuł mocny zapach perfum zmieszanych z domieszką subtelnej, oryginalnej woni dziewczyny, słychać było odgłosy najprawdziwszej i bardzo zaciętej walki. Po drodze mijał co prawda grupy innych kandydatów, które z zapałem powalały coraz to kolejne roboty, jednak miał wrażenie że spora grupa blaszaków kierowała się właśnie w stronę, w którą on sam zmierzał. Być może roboty były zaprogramowane tak, by ścigać najbardziej wycieńczone osoby i eliminować je z rozgrywki?
Choć odezwała się jego bohaterska natura, nie mógł przegapić okazji, która natrafiła mu się by zdobyć kolejne kilkanaście punktów. Choć na jego drodze pojawiały się jedynie nisko punktowane maszyny, korzystając z własnych umiejętności skutecznie powalał je cięzarem swojego cielska, a następnie robiąc użytek z potężnych kłów, z impetem wgryzał się w najwrażliwsze miejsca konstrukcji i rozrywał je niczym kawały mięsa.
Właściwie stracił już rachubę – o ile na początku skrzętnie liczył w myślach zdobyte punkty, tak teraz targany dzikim instynktem, pragnął jedynie niszczyć. A każdy ruchomy przedmiot stawał się jego potencjalnym źródłem ataku. To znaczyło mniej więcej tyle, że zbyt długo przebywał już w postaci wielkiego kota. Im dłużej tak się działo, tym bardziej zwierzęca forma dominowała nad jego własną, ludzką naturą. Oczywiście na obecną chwilę nie było ryzyka, by stał się zwierzęciem już na zawsze; utrzymanie zwierzęcej formy kosztowało masę energii, więc prędzej czy później Seiji i tak wracał do własnej, pierwotnej formy. Ale w przyszłości? Kto wie. Lekarz, który zdiagnozował u niego tą umiejętność twierdził, że dożywotnia utrata ludzkiej postaci była jak najbardziej możliwa. Jeśli zwlekałby z przemianą zbyt długo... być może zwierzęca natura całkowicie zatarłaby tą słabszą, ludzką. I Seiji do końca życia „utknąłby” w jednej ze swoich postaci. A do tego nie chciał za żadne skarby dopuścić.
Mimo więc coraz większego dyskomfortu i utraty coraz większej dozy sił, Seiji zdobył się na ostatni bieg. I całe szczęście! Bo gdy tylko dostrzegł mecha pochylającego się nad wyraźnie zdezorientowaną dziewczyną, korzystając z tego, iż ciągle znajdował się w ruchu, wybił się w powietrze i niczym rasowy drapieżnik dopadł zagrożenie, powalając ogromną maszynę na ziemię. Jego kły z łatwością przebiły stalowy pancerz, docierając do najbardziej wrażliwych obwodów i płyt. Jedno pociągnięcie głową wystarczyło, by poszycie roztrzaskało się na strzępy, a z kabli posypały się iskry. Dopiero wtedy, gdy upewnił się, że zagrożenie zostało już zażegnane, z westchnięciem zmęczenia opadł na podłoże, przybierając ludzką postać i dysząc z wyczerpania.
-Nic ci nie jest?- mruknął, niepewnie zerkając w stronę dziewczyny w pierwszej chwili kompletnie zapominając, że w momencie przemiany zgubił własne ubrania, które leżały gdzieś w wąskiej uliczce, porzucone na pastwę losu. Nie miał sił jednak by się tym przejmować, bowiem jego własne mięśnie, narażone na tak gwałtowne przemiany, odmówiły mu z początku posłuszeństwa.
Dopiero, gdy na horyzoncie pojawił się kolejny robot, Seiji zacisnął mocno zęby i zmusił się do podniesienia się do siadu. Tak jak na treningach. Nie mógł pozwolić sobie na odpoczynek. Jeszcze nie teraz. Nie, gdy wciąż potrzebował kolejnych punktów.
-Dasz radę walczyć? Nie powalę go sam.- spytał, rzucając dziewczynie nieco zmęczone spojrzenie i po chwili, skupił się starając się przybrać kolejną z postaci. Nie miał już siły, by zmienić się w coś dużego. Wiedział natomiast, co doskonale poradzi sobie z kablami skrytymi pod metalową zbroją.
-Jeśli możesz. Odwróć jego uwagę.- to powiedziawszy, rzucił się biegiem w stronę wysokiego robota, jednak po kilku krokach zmieniając się w drobnego, jasnego szczura, który piszcząc cicho rzucił się w stronę maszyny.
Wykorzystując chwilę nieuwagi robota, wspiął się po jednej z jego „nóg” i przecisnął między obudową. Gdy w końcu znalazł się wśród różnej maści okablowania, rozpoczął swoją pracę, z zapałem przegryzając kolejne z przewodów, odcinając tym samym kolejne komponenty od zasilania. W momencie, gdy robot nie mógł się już więcej poruszyć, szybkim susem wydostał się z trzewi maszyny, pozwalając Akari dokończyć dzieła. Nie miał pojęcia, czy współpraca była brana pod uwagę w ocenach, jednak Seiji miał wrażenie, że mógłby stworzyć z Akari całkiem zgrany duet.
Sharon
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Akari w pieszej chwili usłyszała za plecami kroki czegoś dużego. W kolejnej odwróciła się gwałtownie do tyłu, idealnie w momencie w której lew skoczył na jej potencjalnego oprawce. Cofnęła się gwałtownie, potykając się o gruz pod nogami. Była gotowa krzyknąć, ale zaskoczenie sprawiło, że jedynie rozdziawiła usta, przyglądając się jak wściekły kot, rozrywa blaszaka na małe kawałki. Poskładanie elementów tego zajścia zajęło jej nieco czasu. Na początku musiała przetrawić fakt, że tuż przed nosem ma przykład "króla dżungli". O tym miejscu można było powiedzieć sporo, ale na pewno nie przypominało dżungli. Zresztą, przecież lwy żyją na safari! Nic jej się nie zgadzało. Przynajmniej robot nie stanowił już zagrożenia. Metalowe elementy jego konstrukcji walały się na ziemi w plątaninie kabli i kociej śliny. Dziewczyna spoglądała na to z szeroko otwartymi oczami. Przez myśl jej nawet przeszło, że powinna brać nogi za pas jeśli nie chce skończyć tak samo. Myśl jednak szybko wyleciała jej z głowy, kiedy dostrzegła że majestatyczne zwierzę o znajomym ubarwieniu zaczyna się kurczyć. Wyraźnie widziała kości przesuwające się pod jego skórą. Kilka sekund później miała przed sobą Seiji. Jak matka natura dała.
Rudowłosa wlepiła w niego wzrok z szokiem i fascynacją wymalowaną na twarzy. Chłopak miał dar bycia zmiennokształtnym! Co prawda nie wiedziała czy może zamienić się tylko w dużego kota, czy coś jeszcze innego, ale sam fakt wydawał jej się niesamowity. Dopiero po paru chwilach zorientowała się, że na dobrą sprawę wbija wzrok w całkiem nagiego chłopaka. Natychmiast spojrzała gdzieś w niebo, czując że jej twarz upodabnia się kolorem do włosów. Poczuła nagłą ochotę aby mimo wszystko zdzielić Seiji po głowie. Co prawda ją uratował, ale mimo wszystko...
-Czuję się cudownie. -zapewniła szybko, przyglądając się z uwagą przepływającą przez niebo chmurze. -Wprost świetnie. Dzięki za pomoc i w ogóle. Ładne futro, czy tam grzywa. -powiedziała na jednym tchu i natychmiast sklęła się w myślach. Ładna grzywa? Boże, co z tobą nie tak?
Słysząc kolejne pytanie, oderwała wzrok od nieba i spojrzała w stronę nadciągającego robota. Wydęła lekko dolną wargę, szacując ilość punktów i swoje siły. Mimo wszystko nie czuła się jeszcze całkiem źle. Mogła sobie jeszcze na parę wybryków pozwolić, nie ryzykując nagłym zaśnięciem. Bo właśnie to się z nią działo gdy wyczerpała całą swoją energię. Zasypiała. Tak po prostu, jak za pstryknięciem palców. Nic nie mogła na to poradzić. Kiedyś udało jej się zasnąć w locie. Nawet nie obudziła się gdy trzasnęła o ziemię. Dopiero później, obudziła się z ręką w gipsie i luką w pamięci.
-Na spokojnie. -odpowiedziała. -Rób swoje.
Akari starała się nie patrzeć na chłopaka, lecz gdy ten ruszył do przodu, a jego ciało zaczęło się kurczyć i deformować, nie mogła oderwać oczu. Było to zarazem fascynujące i nieco obleśne jednocześnie. Czyli jednak dysponował większym arsenałem zwierząt, niż na początku sądziła. Skupiła się. Ruszyła do przodu, próbując zwrócić na siebie uwagę robota. Okazało się to dosyć łatwe. Szczur nie okazał się godny zainteresowania, przez co blaszak obrócił się w jej stronę. Dziewczyna, starała się go trzymać na odległość, jednocześnie przeszukując wzrokiem gruzy. W końcu znalazła to czego szukała. Metalowy pręt długości jej przedramienia. Z warzyła go w ręce i uśmiechnęła się. Gdy tylko zauważyła że Seiji opuścił wnętrze robota, pozostawiając po sobie niemałe szkody, cisnęła prętem w szyję blaszaka, nadając mu dodatkowego pędu wiązaniem. Robot nie miał szans i już po chwili jego głowa turlała się po ziemi. Dziewczyna podbiegła w stronę nieruchomej kupy metalu i wyciągnęła z niej pręt.
-To się przyda. -wymamrotała pod nosem i zatknęła pręt za pasek spodni, aby mieć go pod ręką. Uniosła głowę i rozejrzała się w poszukiwaniu jasnego gryzonia. Gdy tylko go dostrzegła, wskazała na niego palcem. -Ej, co powiesz na tymczasowy rozejm?
Jej ostatnie słowo zagłuszył nagły huk. Akari zgarbiła ramiona i odgarnęła włosy z czoła, które poderwał nagły powiew wiatru. Obróciła się w stronę hałasu i po razu drugi tego dnia, rozdziawiła usta.
-Cholera…
Niecałe kilka ulic dalej, górując nad wszystkimi budynkami, znikąd pojawił się olbrzymi robot. Wydawał się doprawdy monstrualny i jeśli dziewczyna się nie myliła, nie był wart ani jednego punktu. Co wcale nie znaczyło, że nie znalazł się w centrum uwagi. Wręcz przeciwnie. Wszystkie dzieciaki, obróciły się w jego stronę z szokiem wymalowanym na twarzy.
Chwilę później olbrzym zaatakował, wykonując powolny zamach ogromnym ramieniem. Akari natychmiast skoczyła w górę, przywiązując się w innym kierunku i unikając toczących się kawałków budynku. Przeleciała kilka metrów, tym razem pilnując wiązania i zgrabnie wylądowała tuż obok Seiji. Łypnęła na szczura. Przed oczami przemknął jej obraz zmiażdżonego kamieniami gryzonia i niewiele myśląc chwyciła go w obie dłonie. Przytuliła jasnowłosego do piersi i sprintem pomknęła jak najdalej od robota, przeskakując szczątki robotów i pojedyncze kamienie. W pewnym momencie nawet przywiązała się nieco pod skosem, aby szybciej pokonać wyjątkowo zaśmiecony skrawek terenu. Robot w tym czasie powoli acz systematycznie niszczył sztuczne miasto. Trzeba było przyznać że organizatorzy się postarali.
Akari na moment zapomniała o prawdziwej naturze zwierzęcia. Starała się go trzymać w podobny sposób w jaki trzymała królika siostry. Dopiero gdy odleciała na bezpieczną odległość, uświadomiła sobie, że na dobrą sprawę ściska w dłoniach swojego znajomego z ławki. Powstrzymała odruch upuszczenia go i zamiast tego postawiła go delikatnie na ziemi, krzywiąc usta w coś co przypominało zmieszany uśmiech.
-Wybacz, mam nadzieję, że cię nie zgniotłam, ani nic. -zamilkła na moment, rzucając posępne spojrzenia na powoli zbliżającego się giganta. -Co powiesz na jakąś szybsza formę i mniej podatną na zgniecenie? Może być nawet taka na dwóch nogach.
linuxa
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nim się obejrzał, ogromny robot runął na ziemię jak długi, trafiony metalowym prętem z taką siłą, że gdyby w rzeczywistości był prawdziwym człowiekiem, a nie stertą żelastwa, najpewniej śmierć nastąpiłaby na miejscu. Zadziwiające było to, że Akari, która wydawała się przecież być całkiem drobną dziewczyną o łagodnym usposobieniu, miała w sobie tak wiele siły. Ten swoisty dysonans sprawił, że Seiji w pewnym momencie zawahał się i niepewnie zerknął na dziewczynę.
Pozory lubiły w końcu mylić, a od samego początku traktował ją jako koleżankę, niż prawdziwą rywalkę, którą być może w tym momencie była. Dopiero więc, gdy zobaczył co potrafi, poczuł nagłe zmieszanie i strach, czy w rzeczywistości bezgraniczne zaufanie jakim ją obdarzył, było dobrym pomysłem.
Czarne myśli rozwiały się jednak w momencie, gdy ziemia zatrzęsła się, a budynki z ciężkim gruchotem poczęły walić się jak domki z kart. Potężny robot, który nagle wyrósł jakby spod ziemi, przysłonił całe niebo, które znajdowało się ponad nimi i wolnymi ruchami rozpoczął przemianę prowizorycznego miasta w ogromne gruzowisko.
Przeczucie mówiło mu, że powinni uciekać. Natychmiast.
Nim jednak Seiji zdążył zareagować, nagle poczuł cieple i drobne dłonie oplatające jego ciało i nim się spostrzegł, przytulony do ciepłego ciała dziewczyny, zaczął oddalać się od miejsca zagrożenia. Nie chciał mówić jej o tym, że przecież miał nogi i potrafił zatroszczyć się sam o siebie; obawiał się, że Akari była w tym momencie w tak wielkim szoku, że nijak nie zareagowałaby, gdyby tylko spróbował się z nią jakoś porozumieć.
Był jej wdzięczny za ratunek, nawet jeśli wcale go nie potrzebował; przecież w ułamku sekundy mógł zmienić się w ptaka i odlecieć jak najdalej od przeciwnika, albo w inne zwierzę, które nie zginęłoby tak łatwo pod ogromnymi gruzami, tak jak szczur którym w tym momencie był. Doceniał jednak to, że Akari o nim pomyślała. To był naprawdę miły gest z jej strony, zważywszy na to, że wciąż toczyła się między nimi rywalizacja.
Nie zamierzał jednak pozostać całkowicie bierny w zaistniałej sytuacji. Szybka kalkulacja wystarczyła by stwierdzić, że równanie się z tak silnym przeciwnikiem i do tego tak nisko punktowanym nie miało żadnego sensu i o wiele lepszym pomysłem było wzięcie przysłowiowych nóg za pas. Wystarczyło jednak spojrzeć na ogrom zniszczeń, jakie siała maszyna i na to, jak szybko jej powolne, acz metodyczne działania powoli stanowiły coraz to większe niebezpieczeństwo. Gdy więc ogromne odłamy gruzu poczęły padać coraz bliżej nich, Seiji zerknął ze zniecierpliwieniem na swoją towarzyszkę w niedoli, a gdy tylko został uwolniony i odstawiony na ziemię, niewiele myśląc skumulował w sobie ostatnie pokłady energii i w skupieniu przybrał postać zwierzęcia, które szybko mogło przemieścić się na dość daleki dystans. Energi nie starczyło mu jednak na przemianę w pełnego krwi ogiera, a zamiast tego tuż przed Akari stanął krępy kuc.
Seiji zarżał niecierpliwie, zerkając na dziewczynę i oczekując aż ta pozwoli się ponieść. Po chwili jednak, widząc, że nie mają zbyt wiele czasu, szybkim ruchem zniżył głowę, wpychając ją między jej nogi i zgrabnym ruchem zarzucając ją sobie na grzbiet. Gdy tylko poczuł, jak ciężar towarzyszki spoczywa na jego ciele, szybkimi susami ruszył w stronę bramy, zgrabnie mijając przy tym wszelkie odłamki czy pozostałości budynków, które sypały się z nieba jak rzęsisty deszcz.
Czuł się potwornie; z każdym ruchem czuł coraz większy ciężar przygniatający go do ziemi, a każdy oddech wzmagał ogromny ból w płucach, które coraz bardziej zaczynały przypominać te ludzkie – tak jak zresztą reszta jego ciała. Gdy więc ostatecznie udało im się przekroczyć bramę i tym samym zakończyć rywalizację, Seiji runął jak długi na ziemię, odzyskując przy tym swoją naturalną postać.
Nie miał pojęcia ile zdobył punktów, nie miał pojęcia czy w ogóle choć odrobinę otarł się o jedno z miejsc w akademii UA. Ten egzamin przerósł jego najśmielsze oczekiwania i pozostawił po sobie jedną, wielką niewiadomą.
Reszty popołudnia praktycznie już nie pamiętał; wiedział, że gdy tylko udało mu się odzyskać na tyle sił, by się podnieść, ostatecznie szybko pożegnał się z Akari i migiem ruszył do szatni, a zaraz potem do domu, gdzie jak długi rozłożył się na kanapie i zasnął głębokim snem, powoli regenerując własne siły.
Tak też właściwie minęła mu reszta wakacji; oczekując na wyniki, zabijał czas na graniu w gry, polegiwaniu i sprawdzanie mediów społecznościowych. Jego znajomi już od jakiegoś czasu publikowali pełne szczęścia wpisy o otrzymaniu miejsca w prestiżowych akademiach w całym kraju. On natomiast wciąż czekał. I czekał i czekał. Dni mijały tak szybko, że wkrótce nie wiedział już, czy czekał kilka dni, czy minęło już kilka tygodni albo nawet miesięcy. Aż wreszcie, szczęście się do niego uśmiechnęło. I chyba pierwszy raz w życiu tak bardzo ucieszył się z wizyty listonosza (nawet dużo bardziej niż w momencie dostarczenia długo oczekiwanej paczki albo pizzy).
Gdy więc koperta znalazła się w jego dłoniach, a znajdujące się w niej urządzenie zostało wypakowane i podpięte do laptopa, Seiji z ogromnym entuzjazmem i niecierpliwością zasiadł przed urządzeniem i z zapałem śledził pucołowatą twarz All Mighta, który ze swoim typowym, firmowym uśmiechem oświadczył, że Seiji otrzymał sto osiemnaście punktów i tym samym został przyjęty do akademii. Ponadto pochwalono jego zaangażowanie i współpracę z Akari, za którą dwójka otrzymała dodatkowe punkty i tym samym uplasowała się na dość wysokim miejscu.
Seiji nie mógł już powstrzymać krzyku szczęścia, który wyrwał się z jego gardła. Oficjalnie postawił pierwszy krok na swojej drodze do stania się prawdziwym bohaterem.
Sharon
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Akari nie odrywała wzroku od wielkiego robota. Czuła się bezradna. Przy takiej sile jej talent był bezużyteczny. Nic nie mogła zrobić. Nie miała pojęcia, ile miała punktów, ani czy to wystarczy. Wiedziała za to, że powinna jak najszybciej się stąd ewakuować. Nie była jednak w stanie podjąć żadnych działań w tym zakresie. Na szczęście Seiji pomyślał za nią.
Dziewczyna poczuła się naprawdę skołowana, obserwując przemianę szczura w kucyka. Czuła się, jakby oglądała bajkę o kopciuszku, gdzie dynia przemienia się w karoce, a myszy w piękne rumaki. Kucyk o jasnej sierści nie został jednak zaklęty przez jakąś wróżkę i nie zamierzał zawieść jej na bal, gdzie spotka księcia. Tak naprawdę podczas całej tej szalonej jazdy, Akari miała ochotę jedynie krzyczeć. Nie spodziewała się czegoś podobnego i zdecydowanie nie nadawała się do jazdy konno.
Kiedy w końcu wydostali się na zewnątrz, a jej przyjaciel przemienił się z powrotem w swoją ludzką postać, rudowłosa ledwo trzymała się na nogach. Kolana jej drżały, a sfatygowane ciało nie do końca wierzyło, że jest już po egzaminie. Nie pamiętała momentu pożegnania z chłopakiem. Pewnie podziękowała mu za uratowanie tyłka, choć równie dobrze mogła mu jedynie kiwnąć głową. Moment między przekroczenie bramy sztucznego miasta a progiem własnego domu, jawił jej się niczym czarna dziura. Wycięta z życia i pusta.
Pamiętała za to widok, jaki zastała w domu. Gdy tylko stanęła we wejściu, cała rodzina zebrała się wokół niej, niby przypadkiem. Hikari, mimo iż uparcie twierdziła, że nie interesuje się karierą siostry, stała tam ściskając jej ramię i odgarniając włosy z czoła. Bracia ciągnęli ją za rękawy brudnej kurki i wypełniali przestrzeń jazgotem niekończących się pytań. "Jak ci poszło?" "Poradziłaś sobie?" "Myślisz, że ci się udało?" "Co ci się stało w twarz? Wpadłaś pod auto?". Jedynie ojciec stał w ciszy, z założonymi rękami i spoglądał na nią ze strapieniem w oczach. Być może, ten widok bolał ją najbardziej.
Unikając odpowiedzi na jakiekolwiek pytania, wyplątała się z objęć rodzeństwa i zatrzasnęła się w łazience, pod pretekstem zmycia z siebie kilogramów kurzu. Ubranie zrzuciła na ziemię. Wannę wypełniła wodą tak gorącą, że ledwo dało się w niej wytrzymać. Tam wśród ciszy i pary wodnej, objęła się ramionami i zamknęła oczy. Nie wiedziała, czy chce jej się płakać, czy też nie. Była na to chyba zbyt zmęczona. To zmęczenie towarzyszyło jej przez kolejne kilka tygodni. Czuła się zmęczona oczekiwaniem na wyniki. Rodzina chyba to rozumiała, ponieważ okazali się mniej zgryźliwi i męczący niż zwykle. Także im udzieliło się to napięcie. Jej sukces mógł poprawić także ich życie. Porażka była tylko kolejnym rozczarowaniem, którego nie potrzebowali.
O wiadomości z UA poinformowała ją Hikari. Wbiegła do pokoju rudowłosej, trzaskając drzwiami i wymachując kopertą. Chciała być obecna przy otwarciu. Akari jej na to nie pozwoliła i siłą wypchnęła ją z pokoju, pomagając sobie darem. Kolejne kilka minut spędziła, gapiąc się w kopertę. W końcu jednak zebrała się na odwagę. Podpięła urządzenie do laptopa i spoglądała na monitor przez szpary między palcami, jakby oglądała horror. W gruncie rzeczy była równie przerażona.
Gdy tylko zobaczyła napis "Gratulacje", poczuła jak coś, z niej spływa. Żołądek zrobił jej się dziwnie lekki, a z oczu pociekły łzy, które szybko starła wierzchem dłoni. Nie zapamiętała nawet, ile punktów zdobyła. Skoro ją przyjęli, dlaczego miałoby to ją obchodzić? Z krzywym uśmiechem przeczytała pochwałę dotyczącą współpracy. Być może, gdy spotka Seiji na którymś z korytarzy, będzie musiała mu podziękować. Jej marzenie w końcu może się spełnić.
Nie mogła dłużej ignorować dobijającego się do drzwi rodzeństwa i wkrótce podzieliła się z nimi wiadomością. Wydawali się cieszyć jeszcze bardziej niż ona sama. Ściskali ją, przytulali, a nawet kupili jej malutki torcik. Wszystko wydawało się nierealnym marzeniem sennym. Być może, Akari w życiu nie była tak bardzo szczęśliwa i dumna ze swojej osoby. W końcu udało jej się nie upaść i coś osiągnąć. W końcu ma jakiś cel, który jest w zasięgu jej ręki.
Reszta wakacji zleciała szybko. Tak bardzo, że Akari poczuła zdumienie, gdy po raz kolejny stanęła u progów UA. Tym razem w mundurku szkolnym i z plecakiem na ramieniu. Włosy miała starannie uczesane w dwa warkocze. Hikari się o to postarała. Wokoło niej biegli spóźnieni uczniowie. Tak na marginesie ona również była spóźniona i to tym razem nie ze swojej winy. Walka z przestępcą zablokowała ruch uliczny i jej autobus stał kilkanaście minut w korku. Teraz dziewczyna powinna biec, aby nadrobić stracony czas.
W końcu to do niej dotarło, gdy jakiś chłopak trącił ją w ramie, przebiegając obok. Pokręciła głową na boki i sama wystartowała do przodu, wpadając z rozpędu w jeden z pustych już korytarzy. Powinna jak najszybciej znaleźć klasę 1C, jeśli nie chce sobie narobić kłopotów już pierwszego dnia.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach