Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
From today you're my toyWczoraj o 08:33 pmKurokocchin
This is my revengeWczoraj o 08:05 pmKurokocchin
there is a light that never goes out.Wczoraj o 04:34 pmSempiterna
Eclipsed by you Wczoraj o 04:03 pmCarandian
Show me the ugly world (kontynuacja)Wczoraj o 01:35 amFleovie
W Krwawym Blasku Gwiazd19/11/24, 07:09 amnowena
Twilight tension18/11/24, 10:27 pmCarandian
A New Beginning 18/11/24, 09:45 pmNoé
Zajazd pod Smoczą Łapą 18/11/24, 06:30 pmNoé
Listopad 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
    123
45678910
11121314151617
18192021222324
252627282930 

Calendar

Top posting users this week
3 Posty - 19%
3 Posty - 19%
3 Posty - 19%
2 Posty - 13%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%

Go down
LookTired
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LookTired
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

i'm kinda shy Empty i'm kinda shy {25/07/23, 06:00 pm}

i'm kinda shy F966b99edb0ff0e5cae167a777951952703f107d i'm kinda shy A59d2314fa4176115baa5491a6fc481f3a03ec07

"y o u ' r e    b l u f f i n g!"          "a n d    y o u ' r e    b l u s h i n g"

LookTired & Kass


Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

i'm kinda shy Empty Re: i'm kinda shy {27/07/23, 01:32 pm}

i'm kinda shy Vincent_Rivera
LookTired
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LookTired
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

i'm kinda shy Empty Re: i'm kinda shy {28/07/23, 09:38 pm}

i'm kinda shy De027952e79ed3143009e922825f79d8
i'm kinda shy C8ecec5015b7c12ebd71e61b118a9c31

jego mama od zawsze kochała dziwne imiona - i tak oto powstali narcissus i ariel love.
narcissus miał 22 lata,    urodził się 13 sierpnia    -    zodiakalny lew,    tacy byli najgorsi.
został studentem cyberbezpieczeństwa,  bo skrycie trochę liczył na zostanie hakerem.
niestety wraz z tokiem studiów okazało się, że musi obejść się smakiem,      ale i tak je
lubił  -  nawet jeśli nauka trochę go męczyła. w wolnym czasie kochał grać na konsoli i
jeździć swoim motocyklem. prowadził średnio umiarkowany tryb życia -   lubił imprezy,
ale  lubił też posiedzieć w domu   i   zwyczajnie nic nie robić.      trochę był leniuszkiem.
miał metr dziewięćdziesiąt wzrostu,    ślicznie niebieskie oczy i trochę krzywy nos,    bo
oczywiście   w   małoletnich  czasach   musiał  wdać  się    w    o   jedną  bójkę  za  dużo.
jego ciało zdobiła cała masa nieprzemyślanych tatuaży,       ale nie żałował ani jednego.


Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

i'm kinda shy Empty Re: i'm kinda shy {28/07/23, 11:49 pm}

i'm kinda shy Projekt_bez_nazwy
_____Wychodzi z zajęć z tworzenia i stosowania procedur bezpieczeństwa z nosem w sylabusie tego tematu. Zeszłego dnia co prawda przestudiował cały materiał do przodu, jednak wciąż czuje, że jego wiedza jest niewystarczająca. Studia związane z cyberbezpieczeństwem wymagają od niego nie tylko pamiętania regułek, ale również kreatywności, zapobiegawczości i logicznego umysłu. Ataki w cyberprzestrzeni nie są jednorodne, zagrożenia, z którymi będzie się mierzyć w przyszłości, pracując dla dużej korporacji, będą zmuszać go do podejmowania decyzji przy użyciu różnych technik zapobiegania. A w tym również pomysłu na to, w jaki sposób się tym zająć. Jakiś tydzień temu miał okazję uczestniczyć w kursie z symulowanego ataku cybernetycznego, dlatego przychodząc na uczelnie stara się wychodzić ponad poziom i pokazać swoje umiejętności. Bycie nagradzanym miłym słowem profesorów z zawodu na trzecim roku nie jest już takie wystarczające.
_____Podnosi wzrok z nad książki, dopiero przed wyjściem na kampus. Wokół roi się od studentów, znanych lub mniej twarzy, które przelatują mu przed oczyma. Od początku studiów zauważył, że wielu z nich podzieliło się na grupki, jedni uważają się za popularnych, jedni są wyszydzani przez jakąś swoją odmienność od grupy, a pośrodku tego stoi Vincent, który nie nadaje się do żadnej z grup. Wciąż mieszka pod dachem rodziców, więc nigdy nie miał okazji, kogokolwiek do siebie zaprosić, ani też nie miał czasu, aby ktoś bliżej poznać. Razem z nim na ten sam uniwersytet zapisał się jego młodszy kolega, ale z rzadka można ich spotkać razem na kampusie czy terenie uczelni. Toteż sprawia, że Vin spędza przerwy jedynie we własnym towarzystwie, czasami urywając się, aby zagrać w na pianinie w okolicznej kawiarni i uraczyć ją pomocną dłonią w godzinach szczytu. Ot, nic bardziej wyróżniającego u Rivery nie da się doszukać. Udanie się, więc do wspomnianej kawiarni obiera za cel, jako że serwują naprawdę pyszną kawę.
_____Chowa sylabus do plecaka, lawirując przy tym między rzeką ludzi, wysypującą się powolnie na kampus, a ta śmietanka towarzyska z pewnością spędzi swoje najlepsze chwile jedząc lunch, w promieniach ciepłego, prawie letniego słońca. Niedawno co prawda zaczęła się wiosna, jednak na wybrzeżu jest ona skąpana w ciepłych klimatach, raczej zmuszających do wyskoczenia z ciepłego swetra. Na takie temperatury Vin i tak ma przygotowaną jakąś cienką bluzę, nie będąc wielkim fanem odsłaniania ciała, nim stanie się to naprawdę konieczne. A przynajmniej odkąd odnosi wrażenie, że niezdrowo mu się przytyło, co też zaniża jego, jak dotąd niski poziom atrakcyjności.
_____Przemierza kampus swobodnym krokiem, docierając w końcu do kawiarni, po której roznosi się woń świeżo mielonej kawy oraz pieczonego ciasta. I choć jak można by się spodziewać po klientach, mógłby przypatrywać się szarlotkom i babeczkom dumnie reprezentującym lokal za szklaną szybą przy ladzie; jednak jego wzrok utkwiony je w pianinie ustawionym przy bocznej ścianie lokalu. Jakby bezwiednie przesuwa się w jego stronę, aby usiąść tuż przed nim i zacząć przygrywać pocieszną melodię. Nie jest to nic ze znanych wszystkim klasycznych dzieł, ot raczej spontaniczny wybryk.
_____ Nie mówiłeś, że dzisiaj też wpadniesz rzuca znienacka starsza pani, będąc właścicielką lokalu. Przygląda mu się z szerokim, szczerym uśmiechem, a Vincent wita się z nią, dalej bez słowa przygrywając melodię, aż do ostatniego kordu. Zapomniałam spytać ostatnim razem, jak poszedł ci ten kurs, o którym mówiłeś? zagadała, posyłając jedną z kelnerek, aby przetarła stolik po klientach. Rivera podąża na moment wzrokiem za dziewczyną, szybko wracając do właścicieli. Nie rozpoznał koleżanki, a więc musiała być świeżo zatrudniona. Z odrobiną wiedzy jak wygląda praca w kawiarni, zwłaszcza w roli kelnera, nie chce uprzykrzać dziewczynie prawdopodobnie pierwszego dnia w pracy. Takie rzeczy są stresujące. Podnosi się, więc z siedzenia, nie myśląc nad tym by przebywać w kawiarni zbyt długo, a zamiast tego szybko zamówić kawę i wyjść. Po przerwie wciąż czekają go zajęcia.
_____ Jak zawsze, zadowalająco, dziękuję za troskę pani Jones. Właściwie wyszedłem tylko po kawę odpowiada dźwięcznie i pogodnie, zakładając plecak na barki, zanim podchodzi do lady.  Poproszę karmelowe frappucino na wynos.
_____ Ahh, ty zawsze taki skromny. Dużo masz dzisiaj zajęć? Zapakuję ci może parę świeżych babeczek. Dopiero piekłam! odpowiada kobieta pogodnie, zabierając się do pracy nad kawą. Kobieta zawsze była dla niego życzliwa i choć są dla siebie właściwie nieznajomymi, to Vin często odnosi wrażenie, jakby rozmawiał z własną babcią. Dobrze ją wspomina, choć od dawna nie ma jej na świecie. Może też dlatego, kawiarnia pani Jones jest dla niego komfortowym miejscem, nawet bardziej niż dom rodziców.
_____ Dziękuję bardzo, cóż myślę, że nie wypada odmówić mówi szczerze, przyjmując podarek i przygotowaną kawę. Przy płatności woli jeszcze zapytać o koszt babeczek, jednak pani Jones ofiaruje mu je za darmo, w drodze rekompensaty za ciężką pracę. Odkąd zaczął pomagać w godzinach szczytu w lukach między zajęciami, bez chęci jakiejkolwiek opłaty za swoją pomoc, kobieta czasami przybywa do niego z takimi prezentami. I cóż w tym momencie odbiera babeczki z ulgą na sercu, zwłaszcza że zajęcia dzisiejszego dnia mogą przeciągnąć się aż do wieczora.
_____Przed wyjściem z lokalu wypieki chowa do plecaka i z kawą w ręku wraca na kampus, gdzie niemal od razu jego uwagę zwraca Julian. Chłopak z jego rocznika, studiujący prawo, a którym Vin zauroczył się już na pierwszym roku. Przez fakt, iloma dziewczynami otacza się Julian, Rivera nie ma żadnych wątpliwości, że to nie jego liga. Sam zresztą nie jest na tyle pewny siebie, aby zagadać do kogokolwiek, a co dopiero do swojego cichego obiektu westchnień. Jednego z wielu prawdę mówiąc. Vincent mimo swojego wieku, nie miał żadnego bliższego doświadczenia z miłością i wszelkie jego aspekty są mu nieznane, dlatego pozostaje mu jedynie obserwować z daleka i podziwiać ludzi, którzy z wiadomych powodów nigdy nie będą mu bliscy.
_____Bierze łyk kawy, wciąż zerkając na Juliana, rozmawiającego o czymś z grupą znajomych i towarzyszącymi mu dziewczynami. Może o imprezie? Jest dopiero początek tygodnia, jednak zdążył już zauważyć, że przeciętni studenci nigdy nie kończą weekendu, w przeciwieństwie do niego. Takie zamyślenie i niepatrzenie na drogę nie wpływa dobrze na obrót akcji, ponieważ wpada na kogoś i wylewa na niego co najmniej połowę zawartości swojej aromatycznej kawy. Reakcja osoby, na którą wpadł, zwraca uwagę osób znajdujących się w okolicy, w tym być może i Juliana. Twarz Vincenta automatycznie zalewa się purpurą i równie zażenowany nie jest w stanie nawet spojrzeć w oczy swojej ofiary. Przemyka wzrokiem gdzieś po jego twarzy, jednak dostrzega jedynie jej kawałek i nieprzychylny grymas, przez co chyli głowę jeszcze niżej, nie kwapiąc się, aby dowiedzieć się na kogo właściwie wpadł. Na pewno nie jest to jeden z profesorów, gdyby tak było, to ten wybryk mógłby mu obniżyć oceny, na które długo pracował. Chociaż ten kamień spada mu z serca.
_____ Przepraszam, nie patrzyłem gdzie idę odzywa się, wbijając wzrok w ziemię. Jeszcze raz przepraszam, j-ja już pójdę Jego głos jest roztrzęsiony, ponieważ nie bardzo wie, co zrobić w takiej sytuacji, ani tym bardziej jak zadośćuczynić swoją szkodę. Nie ma też wystarczająco odwagi, aby podnieść wzrok, dlatego najlepszą ścieżką jaką może obrać w tej sytuacji jest ucieczka i liczyć, że jegomość nie będzie chciał sprawiać mu z tego tytułu żadnych problemów.
LookTired
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LookTired
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

i'm kinda shy Empty Re: i'm kinda shy {31/07/23, 05:45 pm}

N A R C I S S U S   L O V E

    Narcissus był tym typem faceta, o którym marzyła każda fanka i fan książek romantycznych. Tak, właśnie tych książek o złych chłopcach, którzy nie zważają na konsekwencje, nie boją się niczego, mają dużo tatuaży i łamią serca każdego, ale nie drugiego głównego bohatera. Jego odróżniało chyba tylko tyle, że nigdy celowo nie złamał żadnego serca - nie bawiły go zakłady ani umawianie się z kimś "bo będzie śmiesznie". Nie, on po prostu często nie widział, że komuś się podoba, traktował to jako przelotny romans, ale na koniec okazywało się, że ta druga osoba miała zupełnie inne oczekiwania. Cóż, przecież nie robił tego umyślnie!
    Nie lubił się uczyć od najmłodszych lat. Trochę go to męczyło, trochę też nudziło - kiedy przychodziło mu do spędzenia czasu nad nauką, nagle wszystko okazywało się sto razy bardziej interesujące - jednego razu liczył wszystkie ząbki w grzebieniu, innego obserwował ptaki za oknem i obiecywał sobie, że przy danej ilości faktycznie zacznie się uczyć. Mimo to skończył szkołę średnią, nie chciał sprawiać więcej kłopotów tacie, który i tak całego siebie poświęcił na rzecz wychowania jego i jego młodszego brata, kiedy mama odeszła do innego faceta. Cała rodzina bardzo wtedy to przeżyła, Narcissus szczególnie. Jednak szybko zamroził w sobie to uczucie i wyrzucił mamę z głowy - nie potrzebował jej tak samo, jak ona nie potrzebowała ich i przypominała sobie o nich tylko w ogromne święta, albo gdy czegoś chciała.
    Po skończeniu szkoły średniej nastąpiło niezłe zatrzęsienie w mózgu chłopaka - nie miał za bardzo perspektyw, a nie chciał też siedzieć na głowie taty i męczyć go swoją obecnością. Chciał się usamodzielnić, znaleźć pracę, wyprowadzić się i po prostu sobie żyć. Plan szedł dobrze, ale w pewnym momencie podczas przeglądania Internetu zaczytał się na temat cyberbezpieczeństwa. Nie mógł wytrzymać i zapisał się na studia. Tak, dobrze słyszycie - on, ten nienawidzący nauki chłopak. I studia. Jego tata był w jeszcze większym szoku, kiedy usłyszał o tym pomyśle. Nie miał jednak zamiaru ograniczać marzeń syna. Ba, nawet zaoferował, że dopóki nie znajdzie jakiejś popołudniowej, dobrze płatnej pracy to będzie mu dokładać i wspierać jak tylko może.
    Z uwagi na odległość uczelni od domu Narcissus musiał się wyprowadzić. W ani jednym procencie nie było go stać na wynajęcie całego mieszkania, nawet mikroskopijnej kawalerki, więc musiał obejść się smakiem i zamieszkać w pokoju w kilkuosobowym mieszkaniu. Długo szukał, ale przynajmniej mu się to opłaciło, bo zamieszkał w dwupokojowym mieszkaniu z przesympatyczną dziewczyną - Darlene - i dodatkowym salonem, gdzie często przesiadywali nocami i gadali. Mimo, że nie miał jakoś kolorowo, to nie mógł wyobrazić sobie lepszego życia.
    Tego dnia Narcissus dotarł na uczelnię po całej nocce pracy. Nie miał jakiejś stałej roboty, chwilowo łapał nocki w barze niedaleko jego chaty - robił drinki, nalewał piwo i czasami był spowiednikiem pijanych staruchów. Żyć, nie umierać. Wracając - przez to, że całą noc był w pracy, rano miał naprawdę niewiele energii, bo w ogóle nie spał. Mimo to nie mógł opuszczać zajęć - wiedział, że jeśli pozwoli sobie na to jednorazowo, to potem będzie sobie odpuszczać coraz bardziej, co skutkowałoby tylko jednym - wyrzuceniem.
Wypił tego poranka już jedną kawę i tylko czekał, aż będzie mógł kupić sobie następną. Liczył na to, że to jakkolwiek postawi go na nogi i nie zaśnie na nadciągającym wykładzie.
    Właśnie przechodził przez kampus, zmierzał w stronę sali, w której miał następne zajęcia. Czuł się trochę jak zombie, dlatego cały czas przeglądał coś w telefonie, żeby nie zasnąć na stojąco. I, może nie było to najmądrzejsze posunięcie na świecie, ale skąd mógł wiedzieć, co się za moment wydarzy? To były tylko sekundy, kiedy zderzył się z jakimś chłopakiem i został oblany na szczęście już nie wrzącą kawą. Od razu odskoczył na bok, chyba trochę przerażony, że realnie mogło mu się coś stać. Trochę też się zdenerwował, ale trzymał nerwy na wodzy - gdyby uważał, to całej katastrofy by nie było, prawda? Nie mógł obwinić o to tego drugiego chłopaka. Zwłaszcza, że od razu jak na niego spojrzał zobaczył przerażoną twarz. Chyba wystarczająco się zestresował, nie trzeba mu było już nic dokładać.
- Hej, spokojnie, daj spokój... - powiedział i podniósł telefon, który wypadł mu z rąk. - Nic się nie stało, to tylko kawa i ubrania, mogło być gorzej - dodał i zaśmiał się nerwowo, poprawiając przemoczoną koszulkę.
Teraz nawet zrobiło mu się trochę głupio, że przez jego nieuwagę ktoś stracił napój. Zwłaszcza, że nie pachniało to jak zwykła kawa z automatu, a coś zdecydowanie bardziej aromatycznego.
- Przynajmniej będę ładnie pachnieć - zażartował. - Chyba jestem winien ci kawę? Bo, nie oszukujmy się, gdybym patrzył przed siebie i spał w nocy, to całego wypadku by nie było - wyjaśnił i wyrwał kartkę z zeszytu, który miał w plecaku. - Napiszesz do mnie o której kończysz zajęcia? Znaczy, nie zmuszam, ale naprawdę chciałbym się zrehabilitować. - Podał mu karteczkę, na której napisał swój numer telefonu.
Nie miał więcej czasu na rozmowy, musiał iść jakkolwiek zaprać koszulkę, bo odpuszczenie zajęć ani odbycie ich bez górnej części garderoby nie wchodziło w grę.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

i'm kinda shy Empty Re: i'm kinda shy {31/07/23, 07:28 pm}

i'm kinda shy Projekt_bez_nazwy
_____ Być może nie wie jak się zachować w tej sytuacji, jednak w jego głowie wyłania się wachlarz możliwych reakcji dla osoby oblanej kawą. Jedną z nich jest złość, którą zresztą widział przez moment na twarzy drugiego chłopaka, chociaż może wyolbrzymiać sytuację przez stres jakiego najadł się w pierwszej chwili. Drugą możliwością jest obwinienie Vina o całą sytuację i zaangażowanie w sytuację osób postronnych. Cóż ta wersja jawi mu się koszmarem, jako że nigdy nie marzył o sławie na uczelni, a już zwłaszcza nie takiej. Trzecią możliwością... Właściwie, nie zdąża rozpatrzeć trzeciej możliwości, ponieważ jego towarzysz w tym momencie zabiera głos. I uspokaja go? Vincent ma już zabierać nogi za pas, ale zamiast tego podnosi wciąż zarumienioną twarz do góry, spoglądając na wyższego chłopaka z zaskoczeniem. Totalnie nie tego nie spodziewał.
_____ –  A-ale ja też nie patrzyłem... – mówi cicho, bardziej do siebie niż do swojego rozmówcy i ignoruje przy tym jego wypowiedź na temat zapachu czy tego, że "mogło być gorzej". Co prawda od oblanego T-shirtu się świat nie wali, a aromat kawy z kawiarni pani Jones to mała wisienka na torcie, jednak Vin bardziej by się martwi karmelem, który był w kawie. Przez to też koszulkę będzie trudniej sprać.
_____Nie... Nie trzeba – dodaje, kiedy chłopak wyrywa go z zamyślenia karteczką z numerem telefonu. Gdy znowu podnosi wzrok z rozmówce, odnosi wrażenie, że gdzieś już go widział, a jest to raczej niecodzienne stwierdzenie u Vincenta. Codziennie zalewa go fala bezimiennych twarzy, a więc to całkiem prawdopodobne, że zakodował sobie tą jedną w pamięci. W dodatku całkiem przystojną, być może nawet dorównującą Julianowi. Na tą myśl Vin zdaje się rumienić jeszcze mocniej, dlatego odbiera karteczkę z numerem, żegna się cicho i odchodzi w kierunku szkoły. Dopiero w progu głównego wejścia zbiera się na odwagę i odwraca się za siebie, żeby jeszcze raz zerknąć na chłopaka. Jak się okazuje ten zmierza w tą samą stronę, co dodatkowo płoszy Riverę.
_____Jest szansa, żebym mógł wejść do auli wcześniej? – pyta profesora Stones'a już na korytarzu, kiedy ten wychodzi w tym samym momencie z dziekanatu. Mężczyzna poprawia okulary na nosie, a kiedy rozpoznaje Vincenta uśmiecha się. – Mam dzisiaj prezentację, chciałbym się przygotować.
_____ – W porządku. Wszystko w porządku? Cały czerwony jesteś – mówi profesor, przypominając sobie automatycznie plan dzisiejszych zajęć, a także zwracając uwagę na rumiane plamy na jego policzkach.
_____Dziękuję, ah... to dlatego, że biegłem – odpowiada Vin, kierując się wprost do dużej auli, która na pierwszym roku jeszcze nieźle go przytłaczała. Wychodzenie do ludzi nigdy nie było dla niego najłatwiejsze i zapewne, gdy nie chodziło o prezentacje z poprzednich wykładów, nie byłby taki pewny siebie. Aczkolwiek dzielenie się wiedzą z innymi jest o wiele prostsze, niż small talk.
_____ Zajmuje miejsce w pierwszym rzędzie, aby zostawić swoje rzeczy, aby zaraz podpiąć swój laptop i sprawdzić czy aby na pewno nic nie przesunęło się w prezentacji. Nie chciał żadnych błędów czy niedociągnięć, zwłaszcza że prezentacje podnosiły im ocenę wyżej. Ponadto zbyt długo nad nią siedział, aby jakikolwiek błąd zamknął mu drogę do sukcesu. Czterdzieści dwa slajdy jak były wcześniej, tak są nadal, zwierając głównie statystyki, raporty czy obrazki, które Vin omówił sobie wcześniej i zapisał w notatkach do prezentacji. Taka przepełniona samym, ledwie wydukanym tekstem nigdy nie jest interesująca, przy tym ściągając zerowe zainteresowanie. A Rivera ma to do siebie, że prócz wysokiej noty, chciałby udowodnić coś samemu sobie i innym. Między innymi to, że uczenie się nie jest nudne, a dzielenie się wiedzą, wcale nie stwarza zagrożenia na rynku pracy.
_____ Nim lekcja się zaczyna wraca na miejsce, w którym zostawił rzeczy, czekając aż cała sala się wypełni. Stones wchodzi do sali nieco spóźniony, z tak samo pogodną miną i być może dzięki niej słychać rozchodzący się po auli oddech ulgi. Podstarzały mężczyzna sprawdza obecność, jako że jego wykłady są obowiązkowe, aż w końcu wywołuje Vincenta na środek.
_____To może zacznijmy tak... Dla tych, którzy mnie nie znają, jestem Vincent Rivera, a moja prezentacja jest na temat ryzyka i rozwoju cyberzagrożeń i dezinformacji, a przede wszystkim o atakach ze strony Chin i Rosji, które obecnie stanowią poważne zagrożenie dla cyberbezpieczeństwa Stanów – zaczyna, rozglądając się pobieżnie po twarz zebranych, aż w końcu łapie kontakt wzrokowy z chłopakiem, którego spotkał wcześniej. Tak, dokładnie z tym, na którego dopiero co wylał swoją kawę, która stoi już zimna na ławce koło jego rzeczy. Na dłuższy moment cichnie, czując się mniej pewnie i spuszcza wzrok na kartki, próbując złapać wątek, którego jeszcze nawet nie zaczął.
_____ Choć początek był trudny, profesor Stones odrobinę naprowadził go pytaniami ze swojej strony, co w pewien sposób dodało Vincentowi otuchy. Tak więc przez resztę prezentacji omawiał zagrożenia, z którymi zapoznali się już przez lata nauki. Odwołał je do statystyk rozwoju i ryzyka oraz raportów Cyber Threat Alliance oraz CISA. Nie zwracał przy tym większej uwagi na chłopaka, którego imienia nawet nie pamiętał, choć czuł, że ten chcąc, nie chcąc wbija w niego swoje spojrzenie.
_____Zdecydowana większość dorosłych w wieku powyżej 60 lat twierdzi, że rządy Rosji i Chin stanowią duże zagrożenie, ale tylko około powoła osób poniżej 30 roku życia zgadza się z tym stwierdzeniem. Natomiast 79% demokratów - nieco częściej niż republikanie, który stanowią 70%, twierdzi, że rosyjski rząd jest większym zagrożeniem – kończy swoją wypowiedź, zamykając prezentacje jedną ze statystyk.
_____ Nie spodziewa się braw, właściwie po jego ostatnich słowach w auli panuje cisza stulecia, przy której Vincent zabiera swoje rzeczy i wraca na swoje miejsce, zerkając kątem oka na Narcissus'a. Jeszcze w trakcie prezentacji ktoś raz wypowiada jego imię, w ten sposób Vincent dowiaduje się na kogo miał "przyjemność" wylać kawę. I teraz też zauważa, że plama na jego koszulce się nie sprała. Zresztą trudno by o to było, cholery karmel.
_____ Vin przypomina sobie, że ma w plecaku bluzę, chociaż nie jest pewien czy będzie pasowała na wyższego od niego chłopaka. Mogła by być raczej za krótka, jako że na Vincencie leży jak druga skóra. Tak też postanawia spędzić resztę zajęć, tym razem zamiast skupiać się na słowach Stonesa, zastanawia się czy dać mu tą głupią bluzę i wykręcić się od wspólnej kawy.
LookTired
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LookTired
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

i'm kinda shy Empty Re: i'm kinda shy {05/08/23, 10:44 pm}

N A R C I S S U S   L O V E

    Od razu po odejściu od chłopaka powędrował do łazienki. Szczerze wątpił w to, że koszulkę uda się jakkolwiek uratować, ale spróbować nigdy nie zaszkodzi. Na szczęście nie była to żadna jego ulubiona bluzka, zwykły basic, który na spokojnie mógł sobie odkupić. Bardziej chodziło o to, że musiał spędzić w niej resztę zajęć, bo w życiu do głowy by mu nie przyszło, że powinien nosić jakieś ubranie przy sobie na zmianę.
    Stanął przed jedną z umywalek i ściągnął z siebie koszulkę. Miał nadzieję, że nikogo nie wystraszy swoim negliżem, ale szczerze nie miał na to zbyt wiele czasu. Ten profesor nie cierpiał spóźnialskich, jak zresztą chyba każdy na tej uczelni. Narcyz oczywiście to rozumiał, to nie było przedszkole, żeby tolerować takie wpadki, ale serio – losowe sytuacje chodziły po ludziach, a on dałby sobie rękę uciąć, że nie spotkałby się ze zrozumieniem. Tak czy tak nieważne, bo kawałek czasu jeszcze miał, więc stał, polewał plamę mydłem z dozownika i mocno szorował materiałem o materiał.
    Nie liczył na cuda i w sumie to dobrze, bo zbyt wiele się nie zmieniło. Dalej miał ogromną plamę, ale teraz był jeszcze bardziej mokry i nie pachniał samą kawą, a też jakąś kwiatową wonią. Cóż, oby nikt na zajęciach nie umarł od tej bomby zapachowej, bo byłoby całkiem szkoda. Nie miał więcej czasu na walkę, więc pognał do odpowiedniej sali i wyrobił się wręcz na styk. Zajął swoje ulubione miejsce prawie z samego tyłu i położył plecak na ławce. Miał nadzieję, że to jakoś zakryje to jak wyglądał i profesor w żaden sposób się na niego krzywo nie spojrzy. Zresztą, hej, to serio był tylko wypadek! Ech, gdyby on był profesorem to na bank miałby w sobie masę wyrozumiałości i empatii… Na szczęście droga nauczycielska nie była mu pisana, bo ledwo sam się czegoś umiał nauczyć, nie mówiąc o tłumaczeniu tego innym.
    Kiedy już przestał się tak przejmować sobą, spojrzał na osobę, która miała na dzisiaj przyszykowaną prezentację na dany temat. Aż zmrużył oczy z niedowierzania i zaśmiał się pod nosem. Naprawdę chodził z nim na jedne zajęcia, a nie poznał go na korytarzu, gdy ten oblał go kawą? Ech, chyba musiał bardziej zwracać uwagę na ludzi z uczelni, bo gdyby nie ten wypadek to nie dowiedziałby się z jakim uroczym chłopakiem uczęszczał na ten sam kierunek. Postanowił, że po prezentacji i ogółem całych zajęciach do niego zagada. Wiedział, że ta marna gadka z numerem telefonu mogła być mało przekonująca przez to, że się spieszył. Naprawi to!
I, faktycznie, kiedy cały ten nudny temat, który w ogóle go nie interesował dobiegł końca, a profesor dorzucił swoje trzy grosze i ogłosił przerwę – wstał z siedzenia i zabrał swoje manatki. Z uśmiechem na ustach podszedł do, jak się okazało – Vincenta. Sam właściwie nie rozumiał czemu sytuacja go aż tak bawiła, a nie złościła, ale to chyba nawet dobrze?
    - Hej, to znowu ja – powiedział z lekkim uśmiechem. – Wiem, że tam na korytarzu średnio mieliśmy szansę pogadać i tak trochę chaotycznie to wyszło, ale chcę wiedzieć, że naprawdę nic się nie stało i nie jestem zły. I naprawdę chcę ci postawić tę kawę, więc mam nadzieję, że nie jesteś tym jakoś szczególnie przerażony? Jestem serio zabawny! Może nie tak mądry jak ty, ale na pewno zabawny… na swój sposób! A tak w ogóle to super prezentacja… wizualnie, ze zrozumieniem treści miałem lekkie problemy.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

i'm kinda shy Empty Re: i'm kinda shy {12/08/23, 04:10 pm}

i'm kinda shy Projekt_bez_nazwy
____Gdy zajmuje już miejsce przy swojej ławce, profesor Stones zaczyna prowadzić swój dzisiejszy wykład, który Vincent zdaje się totalnie nie zainteresowany. Zwykle w trakcie zajęć opracowuje zagadnienia do przodu, a także wyrywkowo wchodzi w dyskusję z profesorem, dotyczącą prowadzonego tematu. Dzięki temu utrwala swoją wiedzę i plusuje na zajęciach. Już za najmłodszych lat zdał sobie sprawę z tego, że nie ma nic gorszego dla nauczyciela niż cisza na sali. Taka oznacza, że albo uczniowie boją się odezwać, albo zwyczajnie nic nie wiedzą. I w tym drugim przypadku po sali rozprzestrzenia się trwoga: "kogo tym razem zapyta". Vin ucząc się do przodu, przywykł do nawiązywania dobrego kontaktu z wykładowcami, przy tym też ratując innych studentów, albo i dając im furtkę na wypowiedzenie się.
____Tym razem jednak pozostaje cicho. Jego notatki, raporty i dodatkowe książki walają się na ławce, acz nie jest w stanie się na ich całkowicie skupić. Odnosi wrażenie, że ktoś ciągle wbija w niego swoje spojrzenie, choć jego spostrzeżenie może być mylne, związane ze stresem, którego doświadcza w czasie przerwę. Zastanawia się wobec tego, czy powinien pożyczyć Narcissus'owi swoją bluzę, albo czy dla świętego spokoju nie powinien pójść z nim na kawę. Cóż, byle nie do kawiarni pani Jones, czy do jakiejkolwiek innej, w której mogliby się natknąć na siebie więcej niż jeden raz. Wystarczy, że będą razem na zajęciach są na siebie skazani.
____Dopiero przy końcu zajęć udaje mu się złapać koncentrację, aby zacząć czytać nowe informacje, a także nawiązać krótki dialog z profesorem Stones'em, który posyła mu pobłażliwy uśmiech, jakby wyczuł, że Vin dzisiaj nie jest całkowicie sobą. Aż w końcu nastaje dzwonek, który pierwszy raz w życiu jest dla Rivery dobrą nowiną. Zajęcia profesora Stonesa strasznie mu się dłużyły, dlatego też nie marzy o niczym innym, niż o zebraniu swoich rzeczy jak najszybciej i wybiegnięciu z sali, zanim Narcissus zdąży go złapać. A jednak, jego refleks jest zbyt wolny, jako że zaraz po tym słyszy tuż obok głos wspomnianego chłopaka. Wysłuchuje jego słów, nawiązując chwilowy kontakt wzrokowy, po czym wydaje z siebie ciche parsknięcie.
____ Ten temat nie był taki trudny odpowiada, uśmiechając się delikatnie. Cóż następnym razem postaram się bardziej... Żeby był zrozumiały dla wszystkich odpowiada. Po wypowiedzi szatyna, czuje się trochę mniej zestresowany jego obecnością. A przynajmniej ostry rumieniec nie pokrywa znowu jego twarzy, gdy zabiera głos.
____ Nie wiem czy to w czymkolwiek pomoże i nie wiem czy będzie jakkolwiek dobra, ale może zakryje plamę mówi, wyciągając bluzę, którą ciska w tors drugiego chłopaka. Uśmiecha się lekko, nieco rozbawiony jego nieskładną wypowiedzią. Jednak nie chce się tłumaczyć, dlaczego był taki przerażony. Musiałby przedstawić, w jaki sposób określił swoją wcześniejszą sytuację oraz wplątać w nią Juliana. Bycie wyciągniętym na widok swojego crusha, stresowało go najbardziej, nawet jeśli sam student prawa nawet go nie kojarzył.
____ A z tą kawą... Nie wiem kiedy znajdę czas... Zapiszę twój numer odpowiada, spoglądając na chłopaka. Nie mógł dać gwarancji, że kiedykolwiek napisze, ponieważ miał bardzo napięty grafik, a samo urwanie się w weekend z domu nie wychodziło w grę. Nawet gdy chodziło o wyjście z najbliższych znajomymi, jego rodzice spoglądali spod byka i okazjonalnie zgadali się na maksymalnie dwu godzinne spotkania. W przeciwnym razie było to zwykłe marnowanie czasu.
____ Chyba, że... dzisiaj koło 17... mam chwilę dorzuca po chwili, sprawdzając swój grafik. Choć nie chciał mieć do czynienia z Narcissus'em, to jednak chłopak aktualnie zapełniał całe jego myśli. Może poświecenie mu jednej chwili nie poplącze zbytnio spraw? Wizja wypicia kawy z przystojnym chłopakiem mimo wszystko napawała go ekscytacją gdzieś w głębi serca, najprawdopodobniej, dlatego to powiedział. Albo nieważne... dodaje szybko, czując rumieniec na swojej twarzy, jako że odpowiedzi nie uzyskuje od razu. Jego chwilowa pewność siebie maleje, sprawiając że jeszcze bardziej chce uciec sprzed oczu chłopaka.
LookTired
Tajemniczy Gwiazdozbiór
LookTired
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

i'm kinda shy Empty Re: i'm kinda shy {02/09/23, 08:55 pm}

N A R C I S S U S   L O V E

 Narcyz doskonale czuł zdenerwowanie chłopaka. Nie do końca je rozumiał, bo uważał, że był ostatnią osobą, przy której ktoś powinien się stresować. Nie gryzł, nie był też jakoś wybitnie agresywny - no chyba, że ktoś ewidentnie prosił się o obicie mu buzi, ale poza takimi sytuacjami był naprawdę pokojowym, spokojnym chłopakiem. Takim, który może i nie uczył się zbyt dobrze, może czasami przesadzał z wydatkami, ale za to zawsze służył swoim towarzystwem i poczuciem humoru. Czasami był skromny, ale przy kwestii poczucia humoru wychodził z niego ten prawdziwy narcyz - był niesamowicie zabawny i czarujący, doskonale o tym wiedział i nikt nigdy nie musiał mu o tym przypominać. Przy okazji to zbudowało w nim taką pewność siebie, że siłą rzeczy przyciągał do siebie ludzi. Podobało mu się to - cenił sobie towarzystwo ludzi i rzadko kiedy miał ochotę na samotne zaszywania się w domu. Chyba, że praca i studia męczyły go na tyle, że nie miał siły zastanawiać się nad tym, jak się nazywa, nie mówiąc o czymś więcej.
- Widzisz, ja chyba po prostu nie jestem geniuszem na studiach, na których się znajduję... Właściwie nie do końca wiem co tu robię, bo spodziewałem się czegoś nieco innego, ale przynajmniej jest zabawnie i jest to jakieś nowe doświadczenie życiowe. A, kto wie, może jak się wystarczająco zepnę, to jeszcze je zakończę? - zapytał z rozbawieniem, bo póki co, mimo ogromnej motywacji - sam w to nie wierzył. - No i oczywiście, coś ty, to nie twoja wina! Moja co najwyżej, że nie przykładam się do tego tak mocno jak powinienem, żeby rozumieć wszystko. Nie bierz tego do siebie, prezentacja serio była super i widziałem, że każdy był mocno zasłuchany i zainteresowany.
Narcyz uniósł delikatnie brew do góry, kiedy dostał od chłopaka bluzę. Przyjrzał się jej, zastanawiając się, jakie są szanse na to, że się w nią wciśnie. Nawet jeśli by mu się to nie udało to i tak doceniał ten gest, był dość... słodki.
- Dziękuję, ale chyba dla bezpieczeństwa twojej bluzy nie powinienem się w nią pchać... Jeszcze by szwy poszły, i co wtedy? - Zaśmiał się i podrapał po głowie. - O, świetnie się składa! Bo ja też mam o tej siedemnastej czas i chętnie Ci oddam tą obiecaną kawę. I, kto wie, może opowiesz mi coś ciekawego odnośnie naszych studiów? Albo o sobie, wybór należy do ciebie. Będę już leciał, ale jesteśmy umówieni. Napisz do mnie żebym miał twój numer i mógł cię złapać. - Puścił mu oczko i skierował się w stronę następnych zajęć.
W głębi serca nie mógł się już doczekać tego spotkania. Sam nie rozumiał czemu był aż tak radosny, ale odpowiadało mu to - im więcej szczęścia w życiu tym weselej.
Kass
Obłok Weny
Kass
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

i'm kinda shy Empty Re: i'm kinda shy {22/09/23, 08:36 pm}

i'm kinda shy Projekt_bez_nazwy
_____Słysząc wypowiedź drugiego chłopaka nie musi się długo zastanawiać, aby mieć pewność, że jego prezentacja mnie była wcale aż tak interesująca. A przynajmniej nie dla wszystkich. Zauważa, że Narcissus sprawnie chce się wykopać, ale nie do końca mu się do udaje. Cóż w pewnym sensie daje to Vin’owi zdecydowanie większą motywację, niż próba schlebiania. Docenia jednak fakt, że rówieśnik otwarcie nie chce sprawić mu przykrości. A może po prostu Rivera wygląda, jakby taka postronna opinia miał zrujnować jego życiowy plan?
_____Pierwsza myśl o odmowie przestaje mieć znaczenie, kiedy ciemnowłosy uznaje, że również ma czas w podobnym terminie. Vin nie może powstrzymać się od delikatnego uśmiechu, który wskakuje mu na twarz. Niezależnie od tego jak by się wzbraniał, Love ma w sobie coś przyciągającego. Jego pewność siebie nie gra dla Rivery aż tak dużej roli, choć społecznie uważana jest za potrzebną cechę charakteru. Po prostu… Dobrze się go słucha, nawet jeśli nie ma do przekazania nic porywającego. To coś, czego Vin w swoim uosobieniu od dawna nie potrafi osiągnąć.
_____ – Okej, to do zobaczenia potem – mówi nieśmiało, odbierając od chłopaka swoją bluzę. Proponowanie jej rzeczywiście nie było jego najlepszym pomysłem, aczkolwiek jedynym na jaki wpadł. Wciąż dziwi się, że Narcissus’owi ani trochę to nie przeszkadza, o ile oczywiście nie ma jakiegoś tajemnego planu, w którego sieć właśnie się wplątał.
_____Nie rozmyślając dłużej udaje się na następne zajęcia, a później jeszcze na korepetycje. Sam uważa je za totalnie niepotrzebne, jednak jego rodzice są odmiennego zdania. Zwłaszcza ojciec – który pragnie, aby jego osiągi w nauce były na najwyższym standardzie. Vin nigdy mu się nie postawił, dlatego podąża biernie planem marzeń, którego jego rodzic nie spełnił w młodości.
_____Jest parę minut przed siedemnastą, kiedy spogląda nerwowo w telefon, przygryzając jeden z paznokci. Nagle nachodzą go wątpliwości, czy powinien napisać do Narcyza. Tym bardziej nie wie, gdzie powinni pójść, jako że miejsce, w którym udziela występów, wolałby ominąć. Nie chce, żeby Narcissus wiedział o nim za dużo na starcie, a przemiła pani właścicielka z pewnością otwarcie powiedziałaby mu to i owo.
_____ „Jestem pod biblioteką” Pisze krótką wiadomość, postanawiając poczekać na odpowiedź ze strony Narcyza. Jeśli ten nie odpisze w ciągu piętnastu minut, Vin uzna wyjście za stratę czasu i wróci do domu. Nie chce tego pokazywać, ale przy takiej wizji, na jego twarzy rysuje się wyraźny zawód.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

i'm kinda shy Empty Re: i'm kinda shy {}

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach